You are on page 1of 51

WIAT, KTRY ISTNIA

PRZED NASZYM

Rafe Martin

Wydawnictwo Elay Jaworze 2009

Tytu oryginau: The World Before This One: A Novel in Legend Copyright 2002: Rafe Martin Copyright 2009 for Polish edition: ELAY Sawomir Piela Wydanie pierwsze Przekad: Agnieszka Fuliska Korekta: Julia Mielcarek Skad: Adam Kucharczyk Okadka i ilustracje: Ewa Kutylak-Katamay Druk: Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca S.A. isbn 978-83-92370-6-

Wydawnictwo Elay Graniczna 7 43-384 Jaworze http://www.elay.media.pl

WSTP

Snucie opowieci jest prawdopodobnie najstarsz form kultury Indian Seneka. Od samego pocztku przynoWSTP DWAJ sio nam wiedz o naszym wiecie i o tym, w jaki spo- CHOPCY sb rzeczy stay si takie, jak s. Modzi ludzie czsto patrz z niedowierzaniem, kiedy mwi im, e byy kiedy czasy bez telewizji, bez radia, bez gier wideo i gier komputerowych bez adnej z tych rzeczy. By to czas bajarzy, wspaniaych tkaczy opowieci, ktrych zadaniem byo wzbudzenie w nas SPRZYMIERZNCY zainteresowania NIEBEZPIECZENSTWA i zabawienie suchaczy, a zarazem przechowywanie pamici o dziejach plemienia. Rodziny zbieray si wok ognia w dugim domu z kory, by sucha poda, ktre maloway przed ich oczami obrazy; w ten sposb pamitalimy o przeszoci i oywialimy j na nowo. Do takiego domu przychodziy rzeczy cudowne i przeraajce i pozostaway wrd nas dugo po odejciu bajarza. Ludzie przechowyMSKIE OPOWIE PRZEPROWADZKA wali pami o tym, jak byo kiedy, jak powstawa wiat dziki zrcznemu uyciu sw i wyrae, z ktrych bajarz ukada sw opowie. Rafe Martin jest takim wspaniaym bajarzem. Sucha uwanie i przeczyta wszystkie opowieci, jakie znaj Haudenosaunee SEN plemiona Irokezw. Dzisiejsi ludzie podobnie jak w przeszoGAQKA KRUK ci kochaj dobr opowie i umiejtno jej snucia jest nadal wielkim darem. Widziaem zachwycone twarze dzieci i dorosych wsuchanych w porywajce sowa dobrego bajarza. Ale to,
5

OPOWIESCI

UK

co kiedy byo corocznym zwyczajem w najmroniejsze dni zimy, dzi zdarza si rzadko. Film, wideo czy nagranie dwiku nie zastpi ogniska i ludzkiego gosu rozlegajcego si w ciszy. Bajarz musi wytworzy wasny magiczny nastrj. Dawno temu nasze Plemiona otrzymay dar jzyka, dziki czemu moglimy dokadnie opisa wiat. Drzewa, strumienie, rzeki, jeziora, roliny, zwierzta i ptaki dostay imiona. Przygldalimy si wiatu przyrody i darom, jakimi obsypa nas Stwrca. Stalimy si bystrymi obserwatorami. W przeszoci potralimy porozumiewa si ze zwierztami i ptakami, rozumie ich jzyki. Dzi wikszoci z nas zbytni trudno sprawia wyhamowanie, zatrzymanie si i wsuchanie si w gosy ptasich i zwierzcych nauczycieli przestalimy rozumie ich nauki. Oni teraz zastanawiaj si, dlaczego stalimy si gusi na ich ostrzeenia i dlaczego nie porusza nas pikno ich pieni. Istoty ludzkie pdz w samochodach na nastpne spotkanie, z dala od lasw i otwartych pl. Samotni przed ekranem telewizora czy komputera zatracilimy dawn umiejtno bystrej obserwacji. Miejskie dzieci lkaj si lasu, czuj strach przed zwierztami. Wodzowie naszych Szeciu Plemion przypominaj nam o obowizkach wobec wiata przyrody. Bajarze przypominaj o urodzie otaczajcego nas wiata, ktr obdarzy nas Stwrca. Dar przekazywania dobrych opowieci jest wci ywy, rwnie w ksice, ktr napisa Rafe Martin. Przeksztaci wiele poda w jedn cao, ktra daje czytelnikowi dobre wyobraenie o legendach ludu Seneka i innych Haudenosaunee. Cieszcie si nimi tak, jak byo to moim udziaem. Pozwlcie im zabra si w inny czas i miejsce. Peter Jemison Seneka z rodu Czapli Victor, stan Nowy Jork Marzec 2002

DWAJ CHOPCY
Kruk szybkim krokiem poda ciek; suche licie szeleciy i trzaskay pod jego mokasynami. Soce przewiecao pomidzy nagimi gazkami, kiedy tak DWAJ CHOPCY bieg w zotym deszczu spadajcych lici. Za nim przekrada si Szop: unikajc cieki, pozostajc w takiej odlegoci, by nie traci Kruka z pola widzenia. Cokolwiek to jest, stawi temu czoa. Bd wojownikiem, myla. Ale rwnie jego SPRZYMIERZNCY i z lkiem, poniewa zawdroserce bio mocno wa ju daleko od wioski, w miejsce, gdzie wrodzy wojownicy mogli czai si za kadym drzewem. Kruk bieg przed siebie, nawet nie prbujc si ukrywa. Nie unis uku, nie zwolni kroku, by rozejrze si za ptakami. Mia ich ju wystarczajco na oar dla Kamienia. Zapoluje pniej i przyniesie Babci wiee miso jeli tylko zdoa na czas oderMSKIE OPOWIECI wa si od Kamienia i jego opowieci. Bardzo pragn, by Babcia moga znw by z niego dumna i szczliwa. Ale pragn rwnie wysucha opowieci z Dawnych Czasw. Usiowa nie zblia si do tego miejsca, skupi si tylko na tym, czego potrzebuje od niego Babcia. Ale gdy tylko wszed do lasu, opowieci zaczy go przyciga. Pobieg wic szybko. Soce wiecio. Licie spadaSEN y. Chmury przetaczay si zmiennym ksztatem nad jego gow. Wkrtce dostrzeg przed sob polank. Hej ho, Pradziadku zawoa Kruk, wznoszc rk w gecie powitania. Przyszedem.
OPOWIESCI
65

WA

Dadjoh! Witaj, Wnuku usysza dobrze znan odpowied. Czekaem na ciebie. Przeszo wiele dni, odkd tu ostatnio bye. Szop, ukryty za drzewami na skraju polany, omal nie krzykn z zaskoczenia. Zamiast tego otworzy szeroko oczy. Serce skoczyo mu do garda. Jasny, wyrany obraz wiata zamigota i rozmaza si, a on mia wraenie, e przekroczy granic wiodc do innego wiata, starszego i dziwniejszego ni ten, ktry zna. Albowiem jego przyjacielowi Krukowi odpowiedzia mocny, gboki, stary i cierpliwy Gos. Gos, ktry najwyraniej Szop by o tym bezwzgldnie przekonany wydobywa si z gazu. Szop patrzy i sucha z wzrastajcym niepokojem. Owszem odrzek Kruk. Musiaem poczyni pewne przygotowania przed zim. Ju z tym skoczyem. Teraz przyniosem dary, albowiem przyszedem wysucha opowieci. Zdj z plecw koczan, wycign z niego dwie strzay i zoy je na Kamieniu. Obok pooy trzy krzemienne groty i niewielk sakiewk ze skry jelenia, z ktrej wysypa gar nasion sonecznika i suszonej kukurydzy. Na koniec wycign kilka paciorkw z muszli. Twoje zacne dary zasuguj na co w zamian oznajmi Kamie. Siadaj, Wnuku. Opowiem ci histori. Kiedy Kruk wspi si na Kamie i rozsiad wygodnie, Gaz odezwa si w te sowa: Wnuku zacz opowie, ktr teraz usyszysz, moe zmrozi ci krew w yach. Kruk myla przez chwil, po czym zapyta: A czy ona koczy si pomylnie, Pradziadku? Tak odpowiedzia Kamie. Zakoczenie jest szczliwe. Zatem chc jej posucha oznajmi chopiec. Kamie zacz wic opowiada. Pewien chopiec mieszka ze swoj babci na skraju wioski. Mia na imi Osoon, Indyk. Byli bardzo biedni. Ich szaas mgby pomieci wielu ludzi, ale oni mieszkali w nim samotnie, albowiem zabrako wszystkich innych czonkw rodziny. Nadchodzia zima, a zbieranie drewna na opa i poywienia byo mudnym zadaniem. Stara kobieta pakaa co dzie nad swoj samotnoci i czekajcymi ich kopotami.
66

Pewnego dnia jej wnuk Indyk zapyta: Babciu, dlaczego tak paczesz? Mamy przecie siebie nawzajem. Wkrtce bdziemy mieli do drewna na opa, a ywi moemy si do wiosny korzonkami, kor i suszon kukurydz. Och, Wnuku odrzeka babcia. Mwisz prawd, ale ja pamitam inne czasy. Pamitam dobre jedzenie i ciepy ogie. Pamitam te inne rzeczy. Chod. Poprowadzia Indyka na tyy wielkiego szaasu i odsuna pat kory. Byo tam nastpne pomieszczenie, cae wypenione grzechotkami z kory, rogu i skorupy wia, bbnami, kijkami i pikami do gry w lacrosse, piknymi ubraniami, skrzynkami z kory, koszykami, rzebionymi kocianymi grzebykami, glinianymi fajkami, ukami, strzaami, maczugami, dzidami do owienia ryb i motykami. By to prawdziwy skarbiec! Kruk wcign szybko powietrze. Sowa Kamienia przywoay bolesne wspomnienia jego wasnej przeszoci i jego wasnego, utraconego domu. To wszystko naleao do naszej rodziny powiedziaa Babcia. Ale oni wszyscy: matki, ojcowie, bracia, siostry, ciotki i wujowie, wszyscy, wszyscy odeszli. Dlatego wanie pacz. Pacz, poniewa teraniejszo jest cika, i pacz za utracon radoci. Nastpnego dnia, kiedy Babcia wysza zbiera chrust, Indyk odsun kawaek kory i wszed do skarbca. wiato byo sabe, ale stopniowo dostrzega coraz wicej szczegw. Znalaz wielki bben, usiad wic otoczony przez skarby swojej rodziny i zacz bbni. By to ciepy, mocny dwik, niczym bicie serca. Chopiec przypomina sobie rne rzeczy: gosy osb ze swojej rodziny, wiele rozmawiajcych osb, zapach dobrego jedzenia na palenisku, dotyk mikkich doni, ciepo miechu. Po chwili wsta, opuci pomieszczenie ze skarbami i zacign z powrotem pat kory. Kiedy Babcia wrcia, spyta: Dokd odesza nasza rodzina? Caa nasza rodzina zostaa zniszczona przez zego czarownika! odpowiedziaa Babcia. Jego szaas znajduje si na wschodzie, a obok niego rosn olbrzymie poziomki, wielkie niczym serca.
67

Kiedy znajdowaa si tam wioska naszego plemienia, ale czarownik, ktrego przycigny te wspaniae jagody, wygna stamtd ludzi, wielu z nich zabijajc. Teraz wioska rozpada si w proch, a on pilnuje grzdki poziomek ca swoj moc, zabijajc kadego, kto si zbliy, i poerajc jego ciao! Och, c to za potwr! Nie zbliaj si do niego, Wnuku! Moesz podrowa na pnoc, poudnie i zachd, ale unikaj wschodu! Nastpnego dnia Indyk ponownie wszed do izby ze skarbami. Tym razem wzi do rki kijek i pik do gry w lacrosse. I zagra. Czu si doskonale biegajc i skaczc, by zapa pik, ciskajc j z szuuustem i posyajc, gdzie tylko zapragn. Bum! Bum! Bum! Uderza gono i mocno. W kocu przybiega Babcia. Przesta, Osoon! Przesta! Czarownik usyszy i przyjdzie tu, eby nas pore! Opowiedz mi o tym czarowniku, Babciu poprosi Indyk. Ma na imi Deadoendjadse i mieszka wraz ze swoimi siedmioma siostrami. Wszystkie one s okrutne i bezlitosne. Maj serca twarde jak kamie, serca, ktre pokaleczyyby ci donie, gdyby sprbowa wzi je do rki. Zrb mi mokasyny powiedzia Indyk. Zrobi zgodzia si Babcia ale nie wolno ci i w nich na wschd. Obiecaj, e nie udasz si na wschd. Kamie urwa. Kto jest w pobliu i sucha powiedzia niespodziewanie. Nie widz i nie sysz nikogo odrzek Kruk, rozgldajc si dookoa ze zdumieniem. Suchae uwanie opowieci, Wnuku oznajmi Kamie ale to ja j opowiadam. Kto jeszcze sucha. Powiedz temu komu, eby wyszed z ukrycia i doczy do nas. Kruk wsta wic, zoy donie przy ustach i zawoa: Chod! Poka si! Chod! Ty te moesz si tutaj i posucha! Ale nie zobaczy nikogo. Po chwili jednak spomidzy krzakw podniosa si z wahaniem ciemna posta. I niemal natychmiast odwrcia si i popdzia szaleczo byle dalej od polany, z powrotem ku wiosce.
68

Nie! Zaczekaj! krzycza Kruk. Zaczekaj! Nie odchod! Nie mw nikomu! Kruk zeskoczy z Kamienia i rzuci si w pogo za tym kim uciekajcym szybko w gb lasu. By to chopiec, wyszy i mocniej zbudowany od niego. Bieg dobrze, ale Kruk, mimo e drobniejszy, by lejszy i szybszy. I mimo spnionego startu wkrtce mia tu przed sob zadyszanego nieznajomego. Na jego plecach dostrzeg koyszcy si koczan, w rku uk. Nieznajomy przeskakiwa przez zwalone pnie i krzaki i pdzi dalej jak szalony, nawet si nie ogldajc. Kruk zdoby si na wysiek, skoczy w przd i wycignitymi rkami uderzy ciganego chopaka tu poniej ramion. Obaj chopcy upadli na ziemi, przetoczyli si raz i drugi, by w kocu zatrzyma si na ziemi. Jo-ah-Gah! Szop! zawoa Kruk, siadajc i rozcierajc ramiona, ktre posiniaczy, upadajc. Dawny przyjaciel spojrza na niego ze zdziwieniem i niepokojem, rozcierajc stuczone kolano. Gaqka. Kruk. Ja nie wiedziaem, co mnie goni Baem si. Syszaem o czarowniku. Kto to mwi? Syszaem Gos. Nie twj gos, tylko taki stary i mocny. I poczuem dreszcze. Czy ten kamie potra mwi? Powiedz mi, co si dzieje? Czy to niebezpieczne? Pradziadek opowiada mi o Indyku i jego babci odrzek Kruk. Chod. Wr tam ze mn i posuchaj. Jeste mile widziany. Pradziadek zna opowieci z Dawnych Czasw. Nie ma w tym adnego niebezpieczestwa poza tym, e moesz posi wiedz wiksz, ni masz, wiedz o Dawnych Czasach. To moe ci zmieni. Ale na lepsze. Chod ze mn. Bdziemy sucha razem. Pradziadek Kamie zaprasza ci. Pradziadek Kamie? spyta Szop z niedowierzaniem. A kto to taki? Chod rozemia si Kruk. Sam zobaczysz. Szop podnis si powoli i ruszy za Krukiem ku polanie. Kruk mia si na widok niepewnoci przyjaciela. By szczliwy, e bdzie mia kompana do suchania opowieci, kogo, z kim bdzie mg potem porozmawia o tym wszystkim. A Szop by kim, komu mg zaufa. Kruk nie czu si tak dobrze od bardzo dawna.
69

Kiedy dotarli do polany, Szop zrobi niepewnie kilka krokw, trzymajc mocno uk ze strza na ciciwie. Nie ma si czego ba powiedzia Kruk. Od bro. Bdziemy sucha opowieci. Ale Szop ciska mocno uk i strza, kroczc odwanie za Krukiem. Wtedy odezwa si Kamie. Dadjoh! Witaj. Szop wytrzeszczy oczy i omal nie wyskoczy wysoko w powietrze. On wprawdzie nie wyskoczy, ale jego strzaa owszem pofruna wysoko i zatoczya uk nad polan, by znikn nastpnie z szelestem midzy drzewami. Szop usysza bowiem Gos ten stary Gos, ktry tak jak si obawia dochodzi rzeczywicie z Kamienia. Kruk poklepa Szopa po ramieniu i skin gow. Przyszlimy, Pradziadku powiedzia. To mj przyjaciel, Szop. On te bdzie sucha. On ju dobrze sucha odpar Kamie. Moe pozna opowieci z Dawnych Czasw. Jest gotowy. Siadajcie. Kruk wspi si na Gaz i rozsiad wygodnie. Szop zawaha si znowu. Sta, krcc si, niepewnie. Po czym wzi gboki wdech, skin gow i, czujc sucho w ustach, odpowiedzia cicho: Bd sucha. To dobrze oznajmi Kamie. Jeste odwany. Od bro i usid obok Kruka. Po obok siebie dar. Na razie wystarczy jaki drobiazg. Szop sta w miejscu, jakby nogi odmwiy mu posuszestwa. W kocu uczyni krok do przodu. Potem nastpny, wstydliwie zbliajc si do gadajcego Kamienia, coraz bliej i bliej. W kocu pooy na ziemi bro i, nie spuszczajc oczu z Gazu, odetchn gboko, wspi si i usiad koo Kruka. Nastpnie odwiza mae nakrapiane pirko jastrzbia i pooy je na Kamieniu, przyciskajc kamykiem. Teraz ty te bdziesz sucha opowieci z Dawnych Czasw zacz spokojnie Kamie. Pamitasz, jak ta historia si zacza? Szop pokiwa powoli gow.
70

Tak myl, e tak. Pamitam. Dobrze cign Kamie. Byo bowiem tak: Indyk, jak pamitacie, poprosi o mokasyny, a Babcia odpowiedziaa: Zrobi ci mokasyny, ale nie wolno ci i w nich na wschd. Obiecaj, e nie udasz si na wschd. Ale Indyk, teraz mog wam to powiedzie, nic nie odpowiedzia. Babcia uszya mu mokasyny. Indyk zaoy je. Nastpnie poszed do schowka i zabra stamtd uk i koczan peen strza. I wyszed, i skierowa si na wschd. Po jakim czasie dotar do polany. Rosy tam poziomki wielkie i czerwone niczym serca! Na samym rodku polany sta wysoki maszt, a do niego przymocowana bya przy pomocy sznura z kory ludzka skra koyszca si na wietrze. Indyk przykucn. A wic, pomyla, czarownik ma stranika. Musz wymyli, jak przedosta si tam niezauwaony, inaczej ten Chudzielec na pewno ostrzee swojego pana. Wrd traw dostrzeg pezncego cicho maego kreta. Indyk pochyli si i zwrci si do niego z pokor: Dziadku, pom mi. Jestem biedny i potrzebuj pomocy. Kret unis ebek, zmruy malekie oczka i odezwa si piskliwym gosikiem: Czego potrzebujesz, Wnuku? Poycz mi swojej skry, Dziadku. Przybyem tu, aby skoczy ze zym czarownikiem, ale najpierw musze porozmawia z Hadjoqda Such Skr eby zrobi to, co zamierzyem. Oczywicie, e poycz ci skr, Wnuku powiedzia may kret. I Indyk magicznie wszed w skr Kreta i zarywszy si pod ziemi dotar szybko na sam rodek poziomkowej polanki. Urwa korze, podzieli go na mae kawaki i zabarwi je sokiem z jagd, eby wyglday jak prawdziwe paciorki wampum. Po czym wychyn u stp masztu. Chudzielec powiewa na lekkim wietrze tu nad nim. Hej ho, bracie! odezwa si do niego Indyk. Porozmawiajmy. Przyniosem ci wampum, za ktre chciabym jedynie dobrej rady. Porozmawiasz ze mn? Chudzielec spojrza w d i zobaczy jedynie maego kreta.
71

Tak szepn gosem tak cichym jak szelest lici. Porozmawiam jeli dasz mi wampum. Opowiedz mi wic o tej polanie, bracie powiedzia Indyk. Chudzielec odpowiedzia mu gosem cichym niczym deszcz: Ta polana i poziomki nale do zego czarownika Deadoendjadse i jego siedmiu sistr. Jedz oni sodkie jagody, ale mnie nigdy nie poczstuj, nigdy. Siostry miel w modzierzu ludzkie ciao zmieszane z bia kukurydz i karmi nim mojego okrutnego pana. To one strzeg grzdki z poziomkami, odpdzajc od niej jelenie i krliki, szopy i wszystkie inne zwierzta. Tylko oni jedz owoce. Tylko oni westchn Chudzielec cicho i zachybota si na wietrze. Co jeszcze musz wiedzie, by by bezpieczny? spyta Indyk. Chciabym bowiem oswobodzi poziomki, by wszyscy mogli je je. A co dasz mi w zamian? zaszepta Chudzielec. Dotkn ci moimi domi odpowiedzia Indyk i wypeni na nowo twoje ciao. Bdziesz wolny. I bdziesz mg naje si poziomkami do syta. Zatem powiem ci wszystko, co musisz wiedzie. Pomog ci powiedzia Chudzielec. Jest tak. Czarownik i jego siostry wierz, e nic im nie grozi. Myl, e s tak bezpieczni, e mog wyczynia, co im si podoba, i nikt nigdy ich nie skrzywdzi w odwecie. Ale nikt nie wie tego, co wiem ja: e oni wszyscy trzymaj swoje serca pod skrzydem nura, ktry pywa w misie wody pod kiem w ich szaasie. Co jednak moe zrobi nieszczsny Chudzielec? Wanie, co ja mog zrobi, skoro koo ka siedzi bardzo zy pies i pilnuje nura strzegcego serc? Oto sekret ich straszliwej mocy. W tej chwili w oddali rozlegy si kobiece gosy: Hadjoqda! Sucha Skro! Chod do nas! Czy czarownik jest teraz ze swoimi siostrami? spyta Indyk. Nie, poszed sobie dokd odpowiedzia Chudzielec. To dobrze umiechn si Indyk e mi o tym wszystkim opowiedziae. Bo teraz bd mg ich pokona. Oto mj plan: id do sistr i daj im wampum. Powiedz, e zrobie je dla nich. A ja przyprowadz na grzdk jelenie. Siostry przybiegn, eby
72

je odgoni. Wtedy ja wejd do szaasu, znajd serca i zniszcz ich wszystkich! Chudzielec umiechn si, obracajc si na wietrze. To dobry plan powiedzia. Tak, dzi wreszcie bdzie dobry dzie. Po tych sowach Indyk zakopa si z powrotem w ziemi, wrci do Kreta i odda mu jego skr. Dzikuj, Dziadku powiedzia do maego kreta. Wkrtce w podzice za twj wielki dar przynios ci poziomki wielkie jak serca, aby mg naje si do syta. Chudzielec zszed ze swego masztu. Chwiejc si i koyszc, podszed powoli do szaasu, skd woay go siostry. Przyniosem wampum powiedzia. Dar dla moich piknych pa. Siostry z wielk radoci przyjy wampum. Czy wszystko w porzdku z naszymi wspaniaymi poziomkami? zapytay. W jak najlepszym porzdku zapewni Chudzielec. Po czym wrci pilnowa poziomkowej grzdki. Wkrtce na ciek weszy jelenie i zaczy obgryza poziomki. Pomocy! Pomocy! zawoa Chudzielec gosem brzmicym jak szelest gazek i lici na wietrze. Jelenie poeraj jagody! Siedem sistr wybiego z szaasu, by odgoni jelenie. Jak tylko kobiety znalazy si na zewntrz, Indyk wkroczy do szaasu. Koo ka strowa kocisty pies. Kiedy chopiec wszed, pies unis eb i zacz warcze. Wrrr. Wrrr. Wrrr. Ale Indyk rzuci mu kawa misa i pies pooy si, machajc z zadowolenia ogonem, i zabra si do jedzenia. Indyk za unis ko. W misie z wod pywa tam nur. Pywa w kko i w kko. Podnie skrzydo! rozkaza Indyk, unoszc uk. Nur podnis skrzydo. Nie byo tam serc. Podnie drugie skrzydo! rozkaza znw Indyk. Pod drugim skrzydem znalaz osiem malutkich serc. Indyk zabra je. Byy zimne, twarde i kanciaste. Ale w kadym z nich tlio si ycie. Indyk wypad na zewntrz, woajc:
73

Jestem Indyk i mam wasze serca! Jestem Indyk i mam wasze serca! Siostry usyszay jego krzyki i z wciekym wrzaskiem rzuciy si z powrotem do szaasu. Zbliay si, wymachujc kijami. Ale kiedy byy blisko, Indyk cisn w rce ich serca, a one upady zemdlone. Gdy za zely ucisk, wstay znw, gotowe do ataku. cisn wic ponownie serca. I raz jeszcze siostry upady. Ha, ha! zamia si Indyk. Mog kaza wam taczy! I biegajc przed nimi, to ciska, to rozlunia serca. Siedem okrutnych sistr usiowao go ciga, ale co rusz to upaday, to si podnosiy i tak w kko. Dosy! oznajmi w kocu Indyk. Zabiycie wielu ludzi i skrzywdziycie wiele rodzin. Teraz przyjdzie kres! Poprowadzi siostry przed siebie, a dotar do paskiego kamienia poplamionego krwi i otoczonego rozsypanymi komi. To tu zy czarownik i jego siostry zabijali swoje oary. Indyk rzuci siedem serc na kamie. Serca roztrzaskay si jakby byy z krzemienia, a siedem sistr pado na ziemi, aby nigdy ju nie powsta. Tak nasta ich kres. Ale rozprawa jeszcze si nie skoczya. Okrutny czarownik Deadoendjadse usysza zamieszanie i szybkim krokiem wyszed z lasu. Podszed do Chudzielca, ktry zwisa aonie z masztu nad jego gow. Indyk zabi twoje siostry! zakrzykn ze miechem Chudzielec, a jego gos brzmia jak dym. Indyk zwyciy! Nie! rykn czarownik i, wznoszc sw wielk maczug, strci Chudzielca z jego masztu na ziemi, zbi go kijem i pobieg w kierunku szaasu. Chudzielec lea wgnieciony w ziemi. Indyk zwyciy szepta zwyciy. Czarownik rzuci si na niego z wciekym rykiem. Zabij ci, zabij, zabij, zabij! wrzeszcza. Nie uda ci si! krzykn w odpowiedzi Indyk, rzucajc ostatnim i najwikszym sercem z caej siy w kamie. Serce pko z gonym trzaskiem, a zy czarownik Deadoendjadse upad z omotem na ziemi, aby nigdy ju nie powsta.
74

Indyk wyda okrzyk triumfu i pobieg na poziomkow grzdk. Wygralimy, Chudzielcze! woa. Ale Suchej Skry nie byo na maszcie. Indyk rozejrza si dookoa. I zobaczy Chudzielca pogniecionego i wbitego w ziemi. Natychmiast pochyli si nad nim. Ciesz si, e zwyciye szepn Chudzielec z jkiem. Dokonao si. Jeszcze nie odrzek Indyk. Powiedziaem ci przecie, e bdziesz y i jad sodkie jagody do syta. I zacz pociera delikatnie skr Chudzielca, wklepujc i wmasowujc ycie z powrotem w pust powok. I co si stao? Ciao Chudzielca zaczo si powoli wypenia. Wkrtce usiad. By cay i zdrowy! By znw czowiekiem, a nie Such Skr. Ale si ciesz, e widz ci caym i zdrowym cieszy si Indyk. Bye wiernym towarzyszem w niebezpieczestwie i razem odnielimy zwycistwo nad wielkim zem. Jestem ci wdziczny. Mam na imi Indyk. Zostamy przyjacimi. Jeli jeste Indykiem powiedzia modzieniec skaczc na nogi to bdziemy czym wicej ni przyjacimi. Jestem twoim bratem! Bye malutkim dzieckiem, kiedy zy czarownik zabi nasz rodzin, a ze mnie uczyni swego niewolnika. Byo to straszne. Ale ty, braciszku, wyzwolie mnie i przywrcie mi ycie! Jak cudownie jest stpa znw bez przeszkd po naszej Matce Ziemi! Bracia rzucili si sobie w ramiona i razem cieszyli si z triumfu nad takim zem i z tego, e w tak cudowny sposb si odnaleli. W kocu jednak Indyk powiedzia: Jeszcze nie skoczylimy dziea, bracie. Musimy przecie odzyska nasz rodzin. I razem udali si do sterty koci. Pom mi, bracie zawoa Indyk. Oparli si obaj o drzewo, ktre roso koo kamienia. Pchali je i pchali. W kocu drzewo zaczo si chwia, a Indyk zawoa: Wstacie, koci! Drzewo upada! Wstacie teraz lub zostaniecie zgruchotane na wieki. Z wielkim grzechotem koci podskoczyy i stay si ludmi,
75

ktrzy pobiegli w bezpieczne miejsce w tej wanie chwili, w ktrej drzewo przewrcio si z gonym trzaskiem. Byo tam wiele osb. Matka i ojciec, ciotki, wujowie i kuzyni Indyka. I wielu z innych wiosek. Wszyscy oni byli oarami zego czarownika Deadoendjadse i jego okrutnych sistr. Ale teraz stali si na powrt cali i zdrowi, mimo e niekiedy troch kulawi lub wygldajcy nieco inaczej ni wczeniej za ycia. Bo wiecie, w tym szalonym pdzie do ucieczki, niektre koci przemieszay si i na przykad czyja noga przyczepia si do innego ciaa. Ale i tak cieszyli si, e yj. To ju wszystko powiedzia Indyk. Chodmy do domu. W tej chwili usyszeli wycie dochodzce z szaasu. Indyk pooy do na uku. Po czym zwrci si do brata pytajco. Pies by tylko sug. On te zosta skrzywdzony odpowiedzia na jego spojrzenie brat. Chod, psie! zawoa wic Indyk. Pies wypad z radoci z szaasu i podbieg do Indyka, podskakujc, krcc si i aszc do nowego pana. Indyk, jego brat, i pozostali ludzie miali si. W kocu wszyscy pozbierali swoje rodziny i wyruszyli w powrotn drog przez poziomkow polan. Indyk zatrzyma si na chwil. Dziadku Krecie zawoa. Chod na uczt! May kret wynurzy si z ziemi. Ju id, Wnuku odpowiedzia. Ju id. Kiedy Indyk i jego brat, ich matka i ojciec, ciotki, wujowie i kuzyni przybyli do szaasu, stara babcia rozpakaa si z radoci na ich widok odzyskaa wszystkich swoich ukochanych. Pakaa z czystej radoci! Po jakim czasie zdecydowali si przenie wiosk w poblie poziomkowej polanki, zabrali wic rodzinne skarby i odeszli. Tam zbudowali nowe szaasy i zamieszkali w nowej wiosce z wszystkimi, ktrych wyzwoli Indyk. I jedli tam do woli jagody wielkie jak serca, dzielc si nimi z wszystkimi. A ich potomkowie yj tam do dzi. Teraz to ju naprawd koniec. A wic to s opowieci z Dawnych Czasw! wykrzykn Szop. Teraz wiem, dlaczego wolae tu przychodzi i przesiadywa
76

zamiast polowa, Gaqka. Czuj si okropnym szpiegiem. Oto dwaj, ktrzy razem tyle osignli, a ja tylko usiowaem ci podej a przecie ty te wiele przeszede. Wiesz powiedzia Kruk, spogldajc na siedzcego obok Szopa ciesz si, e tu jeste. Nie mogem nikomu powiedzie, nawet Babci, o Pradziadku Kamieniu i jego opowieciach. Pradziadek powtarza, e nie wolno mi nikomu mwi. A wiem, e Babcia si martwia, e nie byo jej atwo. Ale czasem chyba tak jest, e wszystko dzieje si w sposb, ktrego nie da si przewidzie. Bo teraz mam towarzysza na tym szlaku. A jeli chodzi o ledzenie, mam wraenie, e zamierzye si na co, co ci przerasta. I jeli kiedykolwiek bdziesz zadziera nosa, z przyjemnoci przypomn ci, jak uciekae w przeraeniu. Jestemy wic kwita. Babcia mnie tu przysaa przyzna si Szop. Nie moga zrozumie, dlaczego stae si takim marnym myliwym. Uwaaa, e co musi si za tym kry. Miaa racj. Ale nawet do gowy by mi nie przyszo, co tu znajd. No, to ju co powiedzia Kruk. Teraz przynajmniej wiem, e ona uwaa, e sta mnie na wicej. Westchn. Jak ja to naprawi? Nie mog teraz polowa tak jak kiedy. Nie chodzi o to, e straciem talent. Mam go dalej. Chodzi o to, e No, po prostu nie mog. Moe ju sam dae sobie odpowied powiedzia w zamyleniu Szop. Moe sprawy jako si uo, cho ty jeszcze nie wiesz, jak to si stanie. Moe przytakn z powtpiewaniem Kruk. Dzie ucieka przerwa im Kamie i na nikogo nie czeka. Zdecydowalicie si? Moecie wysucha nastpnej opowieci? Chopcy przytaknli. Dobrze. A zatem, byo to tak zacz Kamie. Jest to opowie o dwch chopcach, ktrzy yli dawno, dawno temu i byli jak bracia. Razem przemierzali lasy, razem strzelali strzaami z ukw, razem grali w lacrosse i tropili si nawzajem, by wiczy swe umiejtnoci myliwskie. Ale zawsze byo jeszcze co co, co nie dawao im spokoju. Co to mogo by? Nie mieli pojcia. Ale nie czuli si ju dobrze w swojej wiosce. Bo po prawdzie tyle czasu
77

spdzali tylko ze sob, e przestali obchodzi wiosk. Pewnego dnia postanowili wic ruszy w podr. Wyruszyli zatem i wdrowali przez wiele dni, zakadajc obz na noc. Wkrtce skoczyy im si zapasy suszonej kukurydzy i cukru klonowego. Teraz musieli sami wykopywa korzonki i polowa. Byo im ciko. Pewnego dnia dotarli do bagien. Jeden z chopcw pomyla, e nigdy ich nie przejd. Boto kleio si do ich ng tak, e kady krok kosztowa ich wszystkie siy. Nie dam rady pj dalej! zawoa pierwszy z chopcw w rozpaczy. Dasz rad! przekonywa go przyjaciel. Zrb krok. A teraz nastpny! Ju prawie przeszlimy! I tak to byo: kiedy jeden si waha, drugi przejmowa dowodzenie. Dodajc sobie wzajemnie ducha, przeszli przez bagna, przekroczyli gry, przebrnli przez rzeki, przebiegli lasy. aden z nich samotnie nie daby rady odby tej podry, ale ich wsplna sia sprawiaa, e wszystko okazywao si moliwe. Ale jakkolwiek daleko by zaszli, co wci ich wzywao, wdrowali wic dalej. Pewnego dnia stanli przed wielkim modrzewiem, ktrego konary byy tak grube, e zwieszay si do samej ziemi, tworzc jakby drabin, po ktrej mogli wspi si na sam wierzchoek. Jeden z chopcw poda drugiemu uk i koczan. Wejd na gr i zobacz, co stamtd wida powiedzia. Wspi si na gr, coraz wyej i wyej. Kiedy by ju na wierzchoku, zobaczy rozcigajc si przed nim ogromn krain. Ujrza take szlak biegncy od czubka drzewa w Niebieski Przestwr, do Krainy Chmur! Szybko zszed wic na d i podbieg do przyjaciela. Znalazem szlak do Niebieskiej Krainy! Pjdmy nim! Obaj zaczli si wspina w popiechu. Kiedy doszli do czubka drzewa, niepewnym krokiem wkroczyli na Niebieski Szlak. cieka zakoysaa si przez moment, po czym pewnie rozoya si pod ich nogami. Przez chwil stali jednak blisko wierzchoka modrzewia, bali si bowiem, e spadn. Pod krawdziami szlaku widzieli drzewa i ziemi nalec do wiata, ktry zosta poniej. W kocu uznali, e cieka zdoa utrzyma ich ciar, zebrali wic odwag i ruszyli miao przed siebie.
78

Wszystko wygldao tu jak w wiecie, ktry zostawili za sob, poza tym, e drzewa byy wysze, wiato janiejsze, kolory wyraniejsze, powietrze sodsze, a zwierzta wiksze. Chopcy trzymali si szlaku. Po jakim czasie dotarli do szaasu z kory i zobaczyli dym unoszcy si z dziury w jego dachu. Starszy z chopcw powiedzia: Dobrym zwyczajem jest odwiedza dom, ktry stoi przy szlaku. Owszem zgodzi si z nim modszy. Wejdmy wic. Starszy odepchn pacht kory i wszed do rodka, a za nim postpowa modszy. Przy ogniu siedzia wawo wygldajcy mczyzna o jasnej, wesoej twarzy. Na cianie za jego plecami wisia wielki dysk z miki, odbijajc wiato ogniska i owietlajc szaas. Witajcie! Witajcie, Bracia! zawoa mocnym, jasnym gosem. Wreszcie przyszlicie. Woaem was i z zainteresowaniem obserwowaem wasz podr. Usidcie. Nie mog zosta z wami na dugo, ale przynajmniej porozmawiajmy przez chwil. Chopcy spojrzeli po sobie, po czym zrobili krok do przodu i usiedli przy ogniu. To dom, w ktrym odpoczywam cign tymczasem mczyzna. Przychodz tu codziennie w poudnie. Jestem tym, ktrego ludzie z waszego wiata nazywaj Bratem Mieszkajcym na Niebie. Jestem Soce. Przez cay dzie podruj, ale w poudnie siadam tutaj, na samej grze, zanim bd musia ruszy w dalsz drog. Och, musz ju rusza. Idcie dalej tym szlakiem, Bracia! Porozmawiajcie ze star kobiet, ktra mieszka w ssiednim domu, ona powie wam wicej. Z tymi sowy mczyzna zerwa si na nogi, zawiesi sobie wielki byszczcy dysk z miki na szyi i, umiechajc si szeroko, wybieg z szaasu i tyle go widzieli! Chopcy wstali zdumieni i rwnie opucili szaas, udajc si dalej ciek. W kocu doszli do kolejnego szaasu z kory. Kiedy stanli w drzwiach, starszy z chopcw powiedzia: Nasz Brat Soce powiedzia, e powinnimy wej. Oczywicie zgodzi si modszy. Wejdmy wic.
79

I weszli. W rodku zobaczyli star kobiet o pomarszczonej twarzy, szyjc pledy i ubrania ze skry. Obok niej sta koszyk z barwionymi na wiele kolorw igami jeozwierza. Kobieta wyja jedn z nich i zacza wyszywa kolorowy wzr. Przed ni pon jasny ogie. Z wiszcego nad nim kocioka unosia si para. U stp kobiety lea pies. Wiksza cz szaasu tona jednak w mroku. Kobieta podniosa wzrok na goci. Witajcie, Wnukowie odezwaa si. Wasz Starszy Brat, Soce, przysa was tutaj. Ciesz si, e przyszlicie. Dam wam jedzenie i moemy porozmawia, poniewa myl, e dawno nic nie jedlicie. Przyniosa im po drewnianej misce, naoya do kadej z nich powk gotowanej dyni i kawaek opiekanego chleba. Jedzcie, Wnukowie powiedziaa. Chopcy spojrzeli na jedzenie i nagle uwiadomili sobie, jak bardzo zgodnieli. Babciu powiedzia starszy z nich jestemy bardzo godni. Jeden z nas mgby zje to wszystko i nadal mie pusty odek. Och, nie odpowiedziaa stara kobieta. To jedzenie nigdy si nie wyczerpie. Jedzcie do woli. Jedzcie, ile chcecie. I chopcy zaczli je. Pies przyglda si im z zainteresowaniem, oblizujc si raz po raz jzorem i umiechajc si. Im wicej chopcy jedli, tym wicej jedzenia pojawiao si w miskach. Kiedy wreszcie skoczyli, mieli pene odki. Powka niewielkiej dyni i kawaek pieczonego chleba okazay si nie lada uczt! Wnukowie powiedziaa stara kobieta jestem jedn z tych, ktre nazywane s Ksiycowymi Staruchami. A teraz posuchajcie. Szlak przed wami robi si coraz trudniejszy. Cokolwiek si zdarzy, musicie i prosto przed siebie! Nie zatrzymujcie si pod adnym pozorem! I niech was nie pokusi, eby zboczy ze cieki. Przed wami czaj si nieprzyjaciele, ostrzegam was. Nie zatrzymujcie si, dopki nie dotrzecie do trzeciego domu. To daleko std. Ale tam bdziecie bezpieczni. A teraz musicie ju i. Mam duo pracy, a czasu jest mao. Chopcy podzikowali Ksiycowej Starusze. Pies przecign si i ziewn, pokazujc rowy jzyk i biae zby, po czym podszed do nich, machajc ogonem. Pogaskali go.
80

Dobry pies! powiedzieli. Po czym wyszli z szaasu i ruszyli ponownie szlakiem. Szli i szli. Roliny zaczy woa do nich kuszco: Sprbujcie moich owocw. Skosztujcie jagd. Skosztujcie lici. Take jelenie i indyki woay do nich: Zastrzelcie nas i upieczcie nasze miso! Chopcy czuli przeraliwy gd, mimo e najedli si do syta w szaasie Ksiycowej Staruchy. Pamitali jednak jej ostrzeenie, wic mimo e burczao im w brzuchach, szli dzielnie przed siebie. Ani razu nie zboczyli z drogi. Wdrowali tak przez dugi czas. W kocu w oddali dostrzegli przed sob trzeci szaas. Weszli do rodka. Siedzia tam wysoki starzec o pomarszczonej twarzy i dugich biaych wosach. Witajcie, Bratankowie! zawoa. Widz, e przemierzylicie szczliwie szlak wiodcy z szaasu Ksiycowej Staruchy. Odpowiedzielicie na wezwanie waszego brata, Soca. Teraz pjdziecie na wielkie zgromadzenie. Ale aby tam wej, musicie zosta przemienieni. Wasze ziemskie ciaa musz zosta przemienione, aby wej na zgromadzenie Niebiaskiego wiata. Wtedy modszy z chopcw zawoa z przestrachem: Nie chc zosta przemieniony! Nawet nie wiem, co to znaczy! Przemie mnie powiedzia na to starszy. Chc wiedzie wszystko, co si zdarzy. Chc wiedzie, dokd prowadz wszystkie cieki. Chod zatem zwrci si do niego starzec. Nie bj si. Pooy na pochyym kamieniu wielki kawa kory. Po si na tym. Starszy z chopcw wycign si na pacie kory. Starzec dmuchn wtedy midzy rozcapierzone palce swojej doni w stron jego gowy. Ciao chopca natychmiast oddzielio si od koci. Na ziemi spady dwie sterty: jedna koci, druga ciaa. Modszy podskoczy i krzykn przeraony. Nieszczcie! Zostaem sam! Mj przyjaciel zgin! Nie bj si powtrzy agodnie starzec. Patrz! I chopiec przyglda si jak starzec unosi ostronie kad ko i cigno, my je i wyciera do czysta. Nastpnie uoy znw razem
81

wszystkie koci i dmuchn midzy palcami. Ciao natychmiast podskoczyo do koci, a na korze lea ten sam chopiec, tyle e wyszy, silniejszy i pikniejszy ni wczeniej. Chopiec podnis si, a oczy mu byszczay. Czuj si wietnie, Dziadku zawoa. Moje oczy widz w dal. Widz przez wejcie do twojego szaasu i duo dalej. Wszystko wydaje mi si jasne. W rodku szaasu widz kad szpar i pknicie w cianach z kory. Widz jasno tam, gdzie dawniej by cie i ciemno. I czuj si mocny. Patrz! Podnis uk i wystrzeli strza. Wyleciaa przez otwarte drzwi i leciaa daleko, daleko, a zamienia si w maleki punkcik i cakiem znika. Modszy z chopcw waha si. Pjd t sam ciek, co mj przyjaciel powiedzia w kocu. Powoli pooy si na gazie. Starzec dmuchn. Ciao odpado od koci. Wszystko zostao umyte, wyczyszczone i osuszone. Starzec dmuchn ponownie i na gazie lea znw modszy z chopcw i te wyglda teraz na mocniejszego, wyszego i pikniejszego ni przedtem. On te zerwa si na rwne nogi. Wyprbujcie swoj moc powiedzia starzec do chopcw, prowadzc ich na zewntrz. Wskaza im wielkiego jelenia pascego si w oddali, midzy drzewami. cigajcie go. Chopcy rzucili si do biegu. Jele skoczy do ucieczki. Biegli lekko, dopdzili jelenia i rwnym krokiem pobiegli u jego boku. Kiedy jele zmczy si, zawrcili i podbiegli z powrotem do starca. Dzikujemy ci, Dziadku powiedzieli pokornie. Sami czuli lk przed nabyt wanie moc. Starzec umiechn si w odpowiedzi. Jestecie gotowi powiedzia. Idcie dalej ciek. Znajdziecie przewodnika. Dwaj chopcy ruszyli przed siebie. Weszli na wzgrze. Zanim dotarli na jego szczyt, ujrzeli daleko przed sob znacznie wysze wzniesienie, duo wysze od tego, na ktre wanie si wspili. A na nim, bardzo daleko, zobaczyli czowieka. Mczyzna ten schodzi w d ciek, niknc w dolinie u stp ich wzgrza. Chwil pniej
82

wszed na wierzchoek, dokadnie w tej chwili, kiedy i oni wspili si na grzbiet. Chopcy nie wierzyli wasnym oczom. Ten czowiek musia naprawd szybko si przemieszcza, skoro dotar tu w tym samym czasie co oni, ktrzy byli zaledwie kilka krokw od celu. Ach umiechn si mczyzna. Wasz Starszy Brat zawoa was i przyszlicie. To dobrze. Teraz powdrujemy na zgromadzenie. Ruszyli krokiem, ktry wyda im si spacerowy, ale wiatr szumia im w uszach i cign ich za wosy, a na caym ciele czuli chd bryzy. Mieli wraenie, e rzeczy, ktrych nie widz nawet swymi nowymi oczami przelatuj obok nich w wielkim pdzie. Po jakim czasie usyszeli wok siebie mnstwo gosw brzmicych jak muzyka. Ich przewodnik zatrzyma si. Dotarlicie do miejsca, w ktre zostalicie wezwani oznajmi. Przed nimi rozpocieraa si ogromna wioska. Wiele szaasw zbudowano w zakolu lnicej rzeki. Idcie midzy ludzi powiedzia przewodnik. Idcie, dokd tylko zapragniecie. Nie wchodcie jedynie do szaasw. Nawet jeli zobaczycie kogo drogiego, kogo z rodziny, brata lub siostr, ktrzy opucili ziemi i za ktrymi tsknicie nie wchodcie do ich szaasw. Tylko ci, ktrzy odeszli z ziemi przez bram mierci, mog tam wchodzi. Wam wolno wej jedynie do wielkiego szaasu Haweniyo, Stwrcy. Kiedy nadejdzie czas, zawoam was, abycie si tam udali. Dwaj chopcy wdrowali po wiosce. Wszdzie rosy wielkie pachnce kwiaty. W krystalicznej wodzie jeziorek odbijay si gwiazdy, a jednoczenie jasnozote soce wiecio na bkitnym niebie, srebrny ksiyc za wdrowa nad ich gowami. Byo to dziwne, ale bardzo pikne. Chopcy syszeli miech, ktry przemieni si w tak radosn muzyk, e zatrzymali si w milczeniu, by pochwyci kad cich, sabnc nut. Przewodnik stan ponownie przed nimi. Chodcie powiedzia. Zaraz rozpocznie si zgromadzenie. Mieszkacy wioski szli tumnie ku piknemu szaasowi. Chopcy doczyli do nich wraz z przewodnikiem. Grupki ludzi zmieniay
83

si w strumienie. A te strumienie zleway si w wielk ludzk rzek i wszyscy wchodzili do wielkiego szaasu. Jego ciany pokryway zielone gazie, od ktrych unosi si wiey zapach sosny. W gazie wplecione byy kwiaty, ktrych zapach by cudowniejszy ni wszystko, co kiedykolwiek chopcy wchali. Jego sodycz przypomniaa im o najpikniejszych chwilach ich wasnego ycia. Nie potrali jednak nazwa tego zapachu. Nie znali te nazw kwiatw, z ktrych si dobywa. Wkrtce rozpoczy si tace dzikczynienia i wdzicznoci. Taczyli wszyscy ludzie, chopcy wic te doczyli. Tace trway bardzo dugo, ale wydawao si, e mina tylko chwilka. W kocu przewodnik powiedzia: Zostalicie wezwani, aby zobaczy to wszystko i wzi udzia w tacu. Teraz musicie powrci na Ziemi i opowiedzie o tym swoim wspplemiecom. Jeli ludzie dowiedz si o tym, moe bd y zacnie, szanowa wszystko, co yje, i wstpowa na Niebiesk ciek, kiedy przeminie ich ziemskie ycie. Wielu bowiem cierpi z powodu braku tej wiedzy. Nasta czas powrotu. Chodcie. Dwaj chopcy i ich przewodnik ruszyli znw krt ciek. Wiatr jak przedtem szepta w ich uszach i rozwiewa ich wosy. Ledwie widoczne rzeczy przemykay obok nich. A kiedy dotarli na wzgrze, zatrzymali si. egnajcie powiedzia przewodnik. Pewnego dnia spotkamy si znowu. Po czym odwrci si i raz, dwa, trzy znikn! Chopcy powrcili do szaasu biaowosego starca, a potem do Ksiycowej Staruchy. W kadym z domw zatrzymywali si i egnali z mieszkacami. W kocu dotarli do szaasu Starszego Brata Soca, ktry powita ich serdecznie. Dziesi dni mino, odkd tu przybylicie oznajmi. Chopcy spojrzeli na siebie zdziwieni. Wydawao nam si, e przeszed zaledwie jeden dzie! wykrzyknli. Och, ale byo to dziesi dni odpowiedzia Soce. A powiem wam jeszcze, e jeden dzie tutaj to rok na Ziemi. Kiedy dotrzecie do swojego plemienia, bdziecie ju doroli. Poza tym wasza
84

wioska si przeniosa. Nic nie jest takie, jak byo. Ale nie martwcie si. Znajdziecie swoich ludzi. Wszystko bdzie dobrze. Bd na was spoglda z niebios kadego dnia waszej wdrwki. Brat Soce odprowadzi ich Niebieskim Szlakiem a do czubka modrzewia, ktry wznosi si teraz wysoko ponad szlak, albowiem zdy urosn. Istotnie, mino duo czasu. egnajcie, Modsi Bracia powiedzia Soce. Dzikujemy ci, Starszy Bracie odrzekli chopcy. Po czym opucili Niebieski Szlak i zeszli na d po konarach drzewa. Szybko powdrowali w stron wioski. Ale byo tak, jak powiedzia im Brat Soce. Kiedy przybyli na miejsce, znaleli jedynie poronite traw wzniesienia z przegniej kory w miejscach, gdzie niegdy stay szaasy. Na uprawianych kiedy z trosk polach wyrosa wysoka dzika trawa. Chopcy objli to wszystko szybkim spojrzeniem. Mieli przecie teraz bardzo ostry wzrok! Dostrzegli wic zatarte lady stp pozostawione na ziemi wiele lat temu. Pobiegli szybko po tych ladach. I w kocu dotarli do nowej wioski. Ludzie witali ich ze zdziwieniem, przybysze byli bowiem wysocy, wyprostowani i bardzo pikni. Wok nich roztaczaa si jasna powiata. Ludzie osaniali oczy i przygldali si ze zdumieniem. Modziecy zwracali si do nich kime jestecie? Skd przybywacie? Jestemy chopcami z tej wioski. Odeszlimy wiele lat temu. Wioska przeniosa si, ale my was odnalelimy. Czy nikt nas ju nie pamita? Przed tum wysza niepewnie kobieta w rednim wieku. Ty wygldasz troch jak mj may braciszek zwrcia si do starszego z nich. Ale on odszed dziesi lat temu. Potem przed innych wystpi starzec. Teraz wydaje mi si, e wygldasz jak mj may synek, ktry znik dziesi lat temu powiedzia do modszego. Ludzie obawiali si, e zostalicie porwani przez jakiego zego potwora. Dlatego przenielimy wiosk eby chroni pozostae dzieci. Siostro! Ojcze! zawoali chopcy. To my. Wrcilimy do domu.
85

I rzucili si krewnym w ramiona, a dwoje starszych ludzi nie potrao powstrzyma ez. Potem chopcy zwrcili si do wszystkich mieszkacw wioski. Jestemy tymi, ktrzy odeszli, a teraz wrcili. Zgromadcie si dzi wieczr, a opowiemy wam nasz histori. Odwiedzilimy szaas naszego Brata, Soca, i naszej Babci, Ksiyca. Taczylimy w szaasie Stwrcy! Tam, gdzie bylimy, panuje jedynie rado. Tej nocy, kiedy caa wioska zgromadzia si, by sucha, starszy opowiedzia ca ich histori i zakoczy tak: Dziesi dni mino dla nas, odkd tam przybylimy. Co nas wzywao, wic poszlimy. I dla nas byo to tylko jak dziesi dni powtrzy, rozgldajc si wok byszczcymi oczami. Oto nasza rada doda modszy. Wiedzcie, e do szaasu Stwrcy wiedzie dobra droga. Ci, ktrzy s zacni dla innych i dobrze yj, udadz si tam, by taczy radonie. To wszystko prawda. Pamitajcie o tym. Ten, ktry opowiedzia histori, zosta przez swoje plemi nazwany Mwc. A ten, ktry wyjani znaczenie ich przygody, Tumaczem. yli oni w wiosce od tego dnia i mieli wiele przygd i pomogli wielu ludziom zanim si zestarzeli. Oto opowie o dwch wielkich podrnikach, Mwcy i Tumaczu oznajmi Kamie. Samotnie adnemu z nich nie udaoby si wypeni zadania. Razem jednak udao im si je wykona. A teraz czas na odpoczynek. Cienie si wyduaj. Dni s krtkie, albowiem Brat Soce szybko podruje na cienisty Zachd. Przyjdcie znowu. Przyjdcie jutro, a opowiem wam wicej. Chopcy podzikowali Pradziadkowi Kamieniowi, zsunli si z gazu, pozbierali swoje uki i ruszyli do domu. Nagle Kruk chwyci si za gow. Zapomniaem! zawoa. Musz jeszcze upolowa ptaki dla Babci! Pomog ci zaoferowa Szop. I ruszyli dalej razem. Kiedy ustrzelili kilka ptakw, niemal zapada ciemno.
86

Powtrzysz mi ktr z tych opowieci, ktre syszae wczeniej od Pradziadka Kamienia? Podobao mi si to, co nam dzi opowiedzia. Chc pozna pozostae, dobrze? Kruk zastanowi si nad tym, marszczc przez chwil czoo. Nie wiem, czy dam rad zacz niepewnie. Ja tylko tylko sucham. Nigdy nikomu nic nie opowiadaem. Oczywicie, e dasz rad zachci go Szop. Wiem, e dasz rad. A poza tym, co zego moe si sta? A ja przynajmniej dowiem si czego, o czym nigdy wczeniej nie syszaem. Pradziadek powiedzia, e jestem gotw do suchania. No, Gaqka. Suchae opowieci z Dawnych Czasw. Podziel si teraz nimi. Przecie to tylko ja bd sucha. Niech bdzie zgodzi si Kruk. Sprbuj. Urwa i wzi gboki oddech. A zatem byo to tak. Dawno, dawno temu, w wiecie, ktry istnia przed naszym, y sobie wdz Niebieskiej Krainy i jego moda ona Szli przez las, a Kruk cign opowie. Szli po ciemku, teraz ju na wyczucie, prowadzeni jedynie przez cienie ukazujce si w wietle gwiazd i ksiyca, ktry to pojawia si na niebie, to znika za grub warstw chmur. Czas mija szybko, poniewa opowie niosa ich jak na skrzydach. Droga, ktra rano wydawaa si duga, teraz znacznie si skrcia. Zanim si zorientowali, dotarli na skraj wioski, a opowie dobiega koca. Szop gwizdn z podziwem. Wiedziaem, e potrasz! wietnie to opowiedziae. Widziaem ca Niebiesk Krain i Stworzenie wiata. Nigdy tego nie zapomn! Musisz mi kiedy opowiedzie wicej takich historii. To byo doskonae! Kruk skin gow. Dzikuj. Mogem co opuci, ale wszystko, co najwaniejsze, chyba tam byo. Mniej wicej. W kadym razie dzikuj za to, e dae mi szans sprbowa. Szop przytakn. Po czym doda niespodzianie: Ja te o czym zapomniaem! Zaczekaj. Musz porozmawia z twoj babci, zanim wejdziesz do szaasu. ledziem ci,
87

poniewa ona si baa, e jaki stwr otgont rzuci na ciebie czar. Spodziewa si, e przemkn si tu przed tob i opowiem, czego si dowiedziaem. Dobrze, zaczekam. Cakiem dobrze mnie tropie, wiesz doda Kruk z podziwem. Nawet si nie zorientowaem, e kto za mn idzie. Deptae po liciach rozemia si Szop i to jak gono! Wcale nie byo trudno ci tropi, nie bdc zauwaonym. Nawet dziecko daoby rad! Kruk podrapa si po gowie, zawstydzony. To prawda. Nie uwaaem. Nie mylaem o polowaniu. Dobra, zaczekaj tutaj powiedzia Szop. Powiem Babci, e ci ledziem i e byo bardzo trudno znale ptaki. Bardzo trudno. A potem chyba sid sobie gdzie i pomyl o tym, co si dzi zdarzyo i co usyszaem, zanim wrc do domu. Kruk przeoy krtki sznurek z nanizanymi ptakami z jednego ramienia na drugie i odchrzkn odruchowo. Zaczekaj powiedzia, zanim Szop ruszy w stron szaasu. Chciabym chciabym ci o co zapyta. Pytaj odrzek Szop, odwracajc si do niego. Czy mylisz zacz Kruk e ja e ja zrobiem co takiego, przez co Ojciec znik, a Matka i Maa Siostrzyczka umary? Babcia mwi, e niektrzy ludzie tak uwaaj. Szop kopn kamie lecy na ciece. Kamyk przetoczy si w krzaki ze stukotem. To gupie gadanie odpowiedzia. Nic takiego nie zrobie. Nie przejmuj si tym. Mwi serio. Syszysz? Jestem starszy i wikszy od ciebie, wic kiedy mwi nie przejmuj si tym, masz mnie sucha. Naprawd. Syszaem, jak moi rodzice kiedy o tym rozmawiali, o tym, co mwi inni ludzie, i powiedzieli, e to gupie gadanie. A teraz ty mi co powiedz wracasz jutro do Pradziadka Kamienia? Tak skin gow Kruk. Ja te chciabym pj. Oczywicie ucieszy si Kruk. Pjdziemy razem.
88

O wicie! rozemia si Szop. Tak. I dzikuj doda Kruk. Za co? zapyta go Szop.

DWAJ CHOPCY

SPRZYMIERZECY

WA

Szop opuci Kruka, przeszed kilkaset krokw ciek i wszed do starego szaasu. Po krtkiej chwili pojawi SPRZYMIERZNCY si ponownie w obramowaniu drzwi na tle migoczcego w rodku ognia. Odwrci si w kierunku lasu, gdzie Kruk czeka niewidoczny w ciemnoci, pomacha mu rk i odszed. Kruk wyszed wtedy z lasu, ruszy ciek i wszed do szaasu. Ogie buzowa na palenisku, a obok siedziaa Babcia, mieszajc MSKIE OPOWIECI chochl w wiszcym nad ogniem kocioku. Musisz by godny i zmarznity, Wnuku. Chod, usid przy ogniu. Przyniosem ptaki, Babciu. Patrz! Wicej ni poprzednio. To dobrze powiedziaa Babcia, odbierajc od niego krtki SEN sznurek z nanizanymi ptakami. Moe twoja moc wraca. Trudno byo je wytropi? Zajo mi to duo czasu, Babciu odpowiedzia Kruk, patrzc na par unoszc si z kocioka z zup. Wdrowaem daleko. Jedz, Wnuku zachcia go Babcia. Za chwil wrc. Babcia uniosa OPOWIESCI drzwiach i wysza. zason w Kruk nala sobie zupy do miski z kory. Na zewntrz wiatr zawodzi, zginajc gazie, a trzeszczay. Kruk by zbyt roztargniony i zmczony, eby zapyta Babci, po co wysza. Moe wreszcie zdecydowaa si porozmawia z jak dawn przyjacik. Albo, co bardziej prawdopodobne, nazbiera zi leczniczych, ktre trzeba
RADA

91

LUDZIE I KAMIE

cina wycznie przy odpowiednim ksiycu albo te gdy na niebie s waciwe gwiazdy. Jeli tak jest, to nie powinien nawet pyta wykazaby si brakiem szacunku dla tych rolin. Mogyby si obrazi, a wtedy lekarstwo nie zadziaa albo nawet zamieni si w trucizn. A poza tym tej nocy nie mia nic przeciwko temu, eby zosta sam. Kiedy skoczy je, zabra si za skubanie ptakw. Wyrywa pira, odkadajc sztywne lotki przydatne do robienia strza do pudeka z kory. Mikki puch z brzucha wrzuca do worka ze skry jelenia dla Babci. Puchem mona ociepli kurtki, bluzy i mokasyny na zim. Zastanawia si, co te ptaki poznay w yciu? Byy mae, ale ich duch by mocny. Pozostaway tu na zim, nie poddajc si najsroszym mrozom chyba e chwycia je w swe ramiona mier. Pn zim, kiedy ziemia zamarzaa na kamie, nadal mona je byo usysze w krzakach. Te mae ptaki miay du moc. Tak myla sobie Kruk, skubic ptaki i patroszc je krzemiennym noem. Na ciece byo ciemno, wic Babcia, czujc si stara i zmczona, poruszaa si powoli. O co chodzi temu chopcu?, zastanawiaa si ze zoci. Dlaczego polowanie nagle okazao si takie trudne? Czy rzeczywicie zrobilimy co zego? Zocia si o to, e tak myli, ale teraz nie bardzo potraa si powstrzyma. Szop powiedzia jej, e ptakw byo mao. Ale dlaczego? Zawsze istniej przyczyny, cho czsto niewidoczne. Ciemno pochaniaa j, a szelesty w krzakach i trzaskajce gazki dodatkowo spowolniay jej i tak ju powolne kroki. Serce walio jej mocno. aowaa, e nie siedzi w szaasie, jedzc pieczone ptaki i zup z kukurydzy. Jeli w pobliu czaj si wrogowie, bdzie cakiem bezbronna, umrze tam, gdzie stoi, niezdolna do ucieczki. Zawsze jednak moe krzycze. I to gono, uznaa. Wtedy nie zaskocz Kruka. Sza wic przed siebie, zatrzymujc si dla odpoczynku, odsuwajc od siebie bl w biodrze, zanim ruszya dalej. Ale w mylach znajdowaa niewiele spokoju od palcych pyta, ktre j przeladoway. Kiedy dotara do centrum wioski, pokutykaa do dugiego domu, w ktrym mieszka Donyonda Orze, ojciec Szopa, niegdy bliski przyjaciel jej syna. Zastanawiaa si, czy Szop jest teraz
92

z ojcem. Miaa nadziej, e nie. Nie chciaa, eby chopiec wiedzia, co tym razem szykuje. Kiedy podesza bliej, w jej gowie pojawiy si natrtne myli. Orze to dobry czowiek. Ale jak zachowa si teraz, kiedy nie mam przyjaci i jestem biedna? Jego ona te nie jest gupia. Opadajcy Kwiat to silna, mdra kobieta. Czy bdzie mi wstyd prosi ich o pomoc? C, musz wej i si przekona. Co si dzieje. Potrzebuj pomocy, kogo, komu mog zaufa. Zatrzymaa si na chwil przed domem. Wydobywa si z niego dym paleniska i zapachy gotowanego jedzenia; sycha byo szmer rozmw. Takie szczliwe ycie wiedli jeszcze niedawno z Krukiem zanim wszystko tak straszliwie si zmienio. Czemu si ocigasz, starucho? powiedziaa sama do siebie. Przeszo przemina. Drzwi s po to, eby przez nie wchodzi, a nie sta przed nimi. Wyprostowaa si, wzia gboki oddech, uniosa klap i wesza do zadymionego pomieszczenia. Byo tu wiele osb. Przez rodek izby bieg rzd szeciu palenisk umieszczonych pod otwartymi wietlikami. Wielka belka dachowa, wysoko nad jej gow, bya czarna od sadzy. Zupa kukurydziana, pachnca zioami i misem jelenia, bulgotaa w kociokach nad paleniskami. Ciasto i chleb z kukurydzy dymiy na tacach. Babcia podesza dalej, witana zdumionymi spojrzeniami zebranych, ktrzy nastpnie odwracali szybko wzrok, jakby przyniosa ze sob jak paskudn chorob, ktr mona si zarazi. Jakby sama bya chorob. Nie zwracaa uwagi na te spojrzenia i szmery; uniosa dumnie gow, spojrzaa przed siebie i pokutykaa dalej. Orze siedzia na podwyszeniu do spania stojcym w pobliu rodka szaasu. Pali fajk i otwar szeroko oczy, kiedy zobaczy stojc przed nim Babci. Dadjoh! Witaj! powiedzia sztywno. Odj fajk od ust fajk wykonan z gadkiego brzowego kamienia wyrzebionego w ksztat skulonego ptaka. Skin gow, a czub wosw biegncy przez rodek jego gowy zakoysa si przed ni niczym skrzydo ora. Opadajcy Kwiat przerwaa uskanie wysuszonej kukurydzy narzdziem z uchwy jelenia. Wytara rce. By to niezrczny moment.
93

Jele przeuwa kukurydz za mnie zaartowaa, a jej szerok twarz rozjani umiech. By to znany art. Babcia umiechna si w odpowiedzi, wdziczna za okazan uprzejmo, i przytakna. Przy ogniu jest ciepo powiedziaa dalej Opadajcy Kwiat a noc jest zimna. Podejd. Pozostali odwrcili wzrok. To nie ich sprawa. Kade ognisko ma wasne prawa. Ludzie gotowali, jedli i rozmawiali. Byli uprzejmi. I nie chcieli nic wiedzie o kopotach Babci. Po co? Kto w tych czasach nie ma problemw? A jeli jej s powane, to zapewne na nie zasuya. Szopa nie byo nigdzie wida. Babcia usiada powoli. Wycigna rce do ognia. Wiem, e mamy cikie czasy zacza w kocu. Nie przyszam jednak ebra. Nie potrzebuj pomocy. Mczyni musz walczy. Zwierzyny jest mao. Szukam wiedzy. Jakiej wiedzy? spyta z zainteresowaniem Orze. O tym, co robi Gaqka. On posiada myliwsk moc swojego ojca. Przynosi nam ptaki do jedzenia kiedy. A teraz powraca z polowania z zaledwie kilkoma. Pochwycia ukradkow wymian spojrze midzy mem a on. Tak, wiem, e jest bardzo mody. I wiem, e wiele ptakw odleciao cigna poniewa Zimowy Starzec wkrtce nawiedzi nasze wzgrza. I wiem te dodaa, podnoszc wzrok na siedzcych przed ni mczyzn i kobiet e jestem stara. I e starym czsto przychodz do gowy dziwaczne myli. A jednak to dziwne. Gaqka jest dobrym myliwym. Ostronie dobieraa sowa. Jo-ah-Gah tropi go dzisiaj od witu do zmierzchu i powiedzia mi tylko tyle, e ptakw jest mao. Tak, poprosiam go o ledzenie Kruka. I myl, e o co tu chodzi, niezalenie od tego, co mi powiedzia. Moe zamylia si moe jestem stara i gupia. Ale czasem bezuyteczne stare kobiety widz rzeczy niewidoczne dla oczu tych, ktrych myli zajte s powanymi sprawami. Moe gdzie czai si jaka moc otgont. Mj syn odszed, podobnie jak moja synowa i jedno z wnuczt. Nie chc utraci rwnie Kruka. Czy pjdziesz za nim, by odkry prawd? spytaa nagle gono.
94

Pomienie zataczyy z sykiem. Dugie wosy Babci byszczay niczym rzeka w wietle ksiyca. Jej pomarszczona twarz lnia jak popkana mied. Orze i Opadajcy Kwiat widzieli w tej twarzy wyryt pami wielu cikich lat. Wielu smutkw, wielu strat i aoby. Orze wypuci dym z ust i spojrza w pomienie. Patrzy i patrzy, jakby usiowa przenikn cienie i chwyci co ukrytego i nieznanego. Dym unosi si z fajki w ksztacie przykucnitego ptaka. Orze pyka i rozmyla. W kocu podnis wzrok na Babci i skin gow. Wojownicy pjd wraz ze mn tropem chopca. Jeli czai si tam jakie niebezpieczestwo, to je zniszczymy. Dzikuj stara kobieta westchna, podnoszc si z trudem. Masz moj wdziczno. O nic wicej nie prosz. Nie ufasz naszemu synowi? spytaa Opadajcy Kwiat. Nie o to chodzi odrzeka powoli Babcia, wac sowa, by nie wyday si obraliwe. Myl myl, e moe to by co, czego aden chopiec, a nawet dwch chopcw, nie jest w stanie pokona. Nie wiem, dlaczego tak myl, ale tak jest. Gaqka zachowuje si dziwnie. Skrywa jaki sekret, a Jo-ah-Gah moe byli przecie przyjacimi, wic to moliwe te dotrzymuje tajemnicy. Bardziej ufa Krukowi ni mnie. Powinnam bya o tym pomyle, kiedy prosiam go o pomoc. Dlatego teraz przyszam do was. Teraz wiecie ju wszystko. Prosz tylko, by Jo-ah-Gah nie wiedzia nic o tym planie. Orze wyj fajk z ust i ponownie skin gow. Niech tak bdzie zgodzia si Opadajcy Kwiat. Nie bdzie o niczym wiedzia. Opadajcy Kwiat wstaa. Wzia star sakiewk i wrzucia do niej kilka garci kukurydzy, po czym zawizaa rzemyki. Nastpnie podniosa kawaek pieczonego chleba i powk gotowanej dyni i zawina to w upiny kukurydzy. Mimo e nie prosisz powiedziaa daj. We to. To dla ciebie i Kruka. Babcia wstaa. Opucia z ulg ramiona. I skina gow. Wzia oarowane jej jedzenie i popatrzya ze spokojem na Opadajcy
95

Kwiat i Ora. Odsuna si od nich z pumiechem i opucia ich izb, by pokutyka z powrotem przez zatoczony szaas, idc pomidzy wieloma odwrconymi do niej plecami. I wysza. Orze spojrza na Opadajcy Kwiat. Westchn i wypuci chmur dymu, a w jego oczach zna byo niepokj. Zmarszczy brwi. Jej syn, Gano, by mi bratem. Kiedy znikn, pomylaem, e nadeszy cikie dni. Tylko ci, ktrzy mog co dawa Plemieniu, s przydatni. Jest mao jedzenia. Wrogowie czyhaj. Chmura szarego dymu zakrya jego twarz. Opuci wzrok w zamyleniu, wydmuchujc kolejny obok dymu. Dobrze zrobia, dajc jej jedzenie powiedzia. Ty te susznie uczynie odpowiedziaa jego ona. Miso jelenia zamarza na kamie w zimie. Ale nadaje si do gotowania. Orze rzuci jej szybkie spojrzenie. Ha mrukn. A zatem wiedziaa o misie. Ta stara kobieta zna ycie i potra by uparta cigna Opadajcy Kwiat. Nadeszy cikie czasy. Polowae. Chronie innych. Odpdzae wrogw i napadae na nich. Nie jeste ani leniwy, ani tchrzliwy. A teraz rwnie ty zaoferowae jej pomoc. Ach odrzek Orze. Staem z boku, wybierajc atw ciek. Niech bd silni lub niech zgin. Gupota! Powinienem by lepiej im pomaga. Ta stara kobieta nie jest gupia. Ona czuje co nosem. Jutro zakoczy zobaczymy. A zatem jutro powiedziaa Opadajcy Kwiat, podnoszc z powrotem uchw jelenia i zabierajc si za wyuskiwanie wysuszonych ziaren kukurydzy z kolb. Orze przyglda si, jak dym unoszcy si z jego fajki miesza si z dymem ogniska. Pomienie trzaskay. Zapach palcego si drewna miesza si z zapachem tytoniu. Pasma dymu przeplatay si, wznosiy i znikay przez dymnik nad ich gowami, unoszc si daleko w noc, gdzie gwiazdy migotay w ciemnoci. Nagle w wietle ogniska pojawi si Szop, zakryty czciowo przez dym. Co jest do jedzenia? zapyta.

Kiedy Babcia wrcia, Kruk spa ju na swojej macie z upin kukurydzy, zawinity w stary, znoszony paszcz. Babcia usiada koo dogasajcego ogniska, przygldajc si chopcu. Niech dobre sny zaprowadz ci na dobre cieki. I niech s takie rzeczy, o ktrych nie bdziesz ni nigdy. pij, dziecko. pij. Po czym usiada samotnie, wspominajc dawne dobre czasy.

DWAJ CHOPCY

SPRZYMIERZNCY

MSKIE OPOWIECI
Kruk wsta i przecign si. Babcia ju nie spaa; podsycaa ogie, dokadajc maych drewek. En-gah-do-went-tah powiedzia Kruk. Id na MSKIE polowanie. OPOWIECI Wzi uk i koczan ze strzaami oraz n, zaoy mokasyny, przerzuci sobie przez rami sakiewk z ziarnem kukurydzy i cukrem klonowym, po czym wyszed za prg szaasu. Powietrze byo chodne, a chmury zwieszay si nisko, jakby na niebie zawieszono dach, SEN kopu Niebieskiej Krainy, do ktrej wielk wdrowali Mwca i Tumacz. Przymglone soce stao tu nad wierzchokami drzew. Kruk przemkn z polany do lasu. Usysza za sob szelest: to szybkim krokiem doczy do niego Szop z ukiem w rce i strzaami klekoczcymi w koczanie oraz z szerokim umiechem na twarzy. OPOWIESCI Chodmy zamia si Szop. Syszaem, e w gbi lasu jest mnstwo wielkich, tustych ptakw. My, tropiciele wiemy o takich rzeczach. Znamy cieki zwierzt, wic moemy si na co przyda. Co masz na myli, mwic my, tropiciele? spyta Kruk. Och, ja i Chudzielec, oczywicie odpowiedzia Szop z obuzerskim umiechem. RADA Dwaj chopcy ruszyli przed siebie pewnym krokiem. Za nimi, niewidoczni i niesyszani, skradali si trzej doroli wojownicy: Orze, Wilcza Szczka i Dwie Strzay. Brat Soce wznis si
99 LUDZIE I KAMIE

wyej na niebo, by po niedugim czasie wynurzy si cakowicie spoza wau niskich, ciemnych chmur. A chopcy ujrzeli przed sob krgy ksztat Pradziadka Kamienia. Przyszlimy, Pradziadku! zawoali Kruk i Szop. Dadjoh! Witajcie! odpowiedzia im Kamie. Kruk pooy na Kamieniu kilka piknie ociosanych grotw z obsydianu i wysypa nieco kukurydzy, gar nasion sonecznika, a nawet szczypt witego tytoniu. Nastpnie pooy rwnie skrzan sakiewk, w ktrej mia jedzenie. Przyniosem podarki, Pradziadku powiedzia, kadc na trawie uk, strzay i n i wspinajc si na Gaz. Szop pooy jedn ze swoich strza obok darw Kruka, dodajc jeszcze niewielki n krzemienny, do ktrego byo przywizane nakrapiane pirko jastrzbia. Ja te przyniosem dary, Pradziadku powiedzia. To dobrze oznajmi Kamie. Takie dobre dary zasuguj na dobre opowieci. Suchajcie wic, poniewa kiedy, dawno, dawno temu, byo tak. W tamtych dawnych dniach, zanim przybyli ludzie, zwierzta tworzyy Plemiona. Potray mwi Twarz Kruka wykrzywi grymas niepewnoci i chopak przechyli gow na bok. Po czym wykrzykn: Ale, Pradziadku! Czy nie byo tak, e dopiero upadek Niebieskiej Kobiety stworzy ziemi? A potem urodzia si jej crka. A potem Dobrotliwy i Twardogowy. Kiedy by ten czas, zanim pojawili si ludzie? Suchaj uwanie, Wnuku odpowiedzia mu Kamie. Dawno, dawno temu, jak mwi opowie, zwierzta byy Ludmi. Niebieska Kobieta spada i w ten sposb powstaa ta ziemia. Ale pamitasz, e to Dobrotliwy stworzy Ludzi. A zarwno Dobrotliwy, jak i Twardogowy byli czym wicej ni ludmi. Istnia zatem taki czas, kiedy to zwierzta byy Plemionami, zanim pojawili si ludzie. Kto wie, ile trwa ten czas? Nie byo nikogo, kto mgby to zmierzy. To, co dla kamienia jest krtk chwil, moe by dugim czasem dla chopca. Czy to jest odpowied na twoje pytanie? Kruk wzruszy ramionami, po czym skin gow.
100

A zatem kontynuowa Kamie w tamtych czasach Norka bya stworzeniem odwanym, cho te do niezdarnym. Zdarzao jej si tropi oar i potkn si. Krliki bez trudu uciekay przed ni. Nie byo wic Norce atwo. Na dodatek miaa syna i martwia si o niego. Musz zdoby wicej poywienia, pomylaa, bo inaczej mj biedny chopiec nigdy nie uronie i nie nabierze siy. Ojoj. Musz nauczy si dobrze polowa. Norka udaa si na poszukiwanie poywienia. Wyczua mocny zapach krlika. Wszya i wszya. Zapach dochodzi z drzewa. Norka spojrzaa wic w gr. Jakim cudem Krlik zdoa wspi si na drzewo?, zastanawiaa si. Nie miaa pojcia, e w pobliu mia gniazdo Szop tak, Szop! i e jego gniazdo byo wycielone sierci krlicz! A zatem wszya i wszya, a wreszcie usysza j Szop. Kto wszy pod moimi drzwiami powiedzia Szop. Wyjrza ostronie ze swego szaasu w dziupli drzewa i zobaczy Nork krcc si dookoa i wszc u podna drzewa. Oho rozemia si pod nosem Szop. Co mi si widzi, e to Norka. I Szop przyturla kamie do drzwi swojego nadrzewnego domu, po czym go popchn. Kamie upad i up! uderzy Nork w sam czubek gowy! Ajaj! krzykna Norka, uciekajc i turlajc po ziemi, eby pozby si guza. Ostronie dotkna czubka gowy apk. Guz chyba nieco zmala. Moja biedna gowa jkna Norka, zataczajc si pprzytomnie na ciece. Znalaza wydrony pie, wpeza wic do dziury i zasna. nio jej si, e ciga j wielki Krlik, tote wiercia si i trzsa ze strachu we nie. Leccy w grze Orze spojrza w d bystrymi oczami Wilcza Szczka i Dwie Strzay chwycili za maczugi. Ze swojej kryjwki w krzakach spozierali ku przykucnitemu nieco dalej Orowi. Chopcy niewtpliwie natknli si na co zagadkowego. Ten kamie najwyraniej gada! Czy to dobrze? A moe le? Dwaj wojownicy posali Orowi znak: Atakowa? Orze potrzsn gow i odpowiedzia: Jeszcze nie. Pozostacie w ukryciu. Suchajcie. Pozostali wic w ukryciu, wsuchujc si z uwag.
101

Zobaczy ruszajcy si pie cign Kamie wierccy si i trzscy. Kto musi by w tym pniu, pomyla Orze. Zanurkowa wic w d i chwyci pniak w swoje mocne szpony. Nastpnie wznis si ponownie w powietrze z opotem wielkich skrzyde i poszybowa z pniem w szponach, a w rodku, nic o tym nie wiedzc, nia Norka. Lecieli nad lasem ku wysokim grom, gdzie znajdowao si gniazdo z dwojgiem modych orlt. Cokolwiek siedzi w tym pniaku, pomyla Orze, nada si na poywienie dla moich pisklt. Musiay ju niele zgodnie. Biedna Norka. Przebudzia si i wyjrzaa na zewntrz i ajaj! zobaczya przepywajcy pod ni wiat! Przerazia si nie na arty. W kocu pie upad z trzaskiem do gniazda Ora. Jedzcie, dzieci powiedzia Orze. Z tego pniaka wypeznie co smacznego. Rozerwijcie to silnymi dziobami. I pamitajcie, e macie si dzieli. Po czym Orze zamacha potnymi skrzydami, wznis si w powietrze i odlecia w poszukiwaniu kolejnych oar. Norka usyszaa jego sowa i zadraa ze strachu. Nigdy nie wyjd z tego pniaka powiedziaa sobie, bo chciaa przecie przey. Czas pyn. Nic si nie dziao. W kocu Norka nie moga ju duej wytrzyma. Wyjrzaa wic na zewntrz. Zobaczya dwa przytulone do siebie puchate pisklta ora, przykucnite na wielkich niezgrabnych apach. Kiedy zobaczyy Nork, zakapay dziobami ze strachu! I odsuny si od niej, rozgldajc si za drog ucieczki. To przecie tylko dzieci, pomylaa Norka z nagym wspczuciem. Przypomnia jej si Norek, jej may synek. I upucia z, bo pomylaa, e moe go ju nigdy nie zobaczy. Norka wysza z pniaka. Nie bjcie si powiedziaa. Spjrzcie! i zataczya, i zapiewaa, eby pocieszy orlta. Pisklaki patrzyy i miay si. Norka umiechna si. Pomylaa znw o Norku i o tym, e musi by bardzo godny. Spojrzaa na pisklta. One te byy godne. Wyjrzaa za krawd gniazda. Trzy myszy biegy po wskiej pce skalnej. Norka skoczya, zapaa je i wspia si z powrotem na gr. Dwie myszy daa piskltom Ora, a trzeci zjada sama.
102

Po chwili orlta zrobiy si senne: chwiay si na wielkich apach, mrugay oczami, przysypiay. Norka wpeza z powrotem do pniaka i pooya si, rozmylajc ze smutkiem o swoim synku. Oto ona tutaj taczy, piewa i je, a biedny Norek mg ju umrze z godu! Teraz Norka naprawd si rozpakaa. Postanowia wic zej z gr, przej przez dolin i odnale synka. Kiedy pisklta zasny, zacza mudn wdrwk w d. Byo to cikie i niebezpieczne, ale w kocu stana na ziemi u podna gr. A nastpnie dzielnie ruszya dolin. Przesza j, wspia si na nastpn gr, zesza do nastpnej doliny i sza dalej. O zachodzie soca bya ju wyczerpana. Pooya si na szczycie wzgrza, powiercia si przez chwil, wydaa gbokie, niespokojne westchnienie, ziewna i w kocu zasna. Orze nadal polowa. Wypatrzy pic Nork, wic zanurkowa, chwyci j w szpony i zanis z powrotem do gniazda. O, Norka wrcia! Norka wrcia! Tskniymy za ni! zawoay orlta. Orze spojrza na Nork. Czy to ty zaopiekowaa si moimi dziemi? Tak odpowiedziaa Norka. A potem zatskniam za moim wasnym synkiem, maym Norkiem. On musi by bardzo godny. Ale jest tak daleko std. Wracaam wanie do niego, kiedy mnie schwytae. Pomog ci powiedzia Orze. Naprawd? ucieszya si Norka, podskakujc z podniecenia. Owszem odrzek Orze. Przede wszystkim uyj mojej mocy, by uczyni ci szybk, szybsz ni Krlik. Ojej! zawoaa rozradowana Norka. I zrobi ci zgrabn. Bdziesz porusza si z wdzikiem. aden nieprzyjaciel nie zdoa ci schwyta. Cudownie! podskoczya z radoci Norka. A potem zanios ci do twojego synka. Hurra! krzykna Norka. Orze da jej do zjedzenia zioowe lekarstwo. Nastpnie zataczy wok niej, machajc skrzydami, by j oczyci i da jej moc. Potem wyrwa kilka puchowych pirek z wasnego brzucha i przyczepi je Norce na piersi na znak ich przyjani.
103

W kocu unis Nork ostronie w szponach, zamacha skrzydami i wzbi si w powietrze. I zanis j dokadnie w to miejsce, gdzie kiedy lea wydrony pniak. Orze postawi Nork na ziemi i zataczy wok niej raz jeszcze na poegnanie. Po czym zamacha skrzydami i odlecia. Norka pobiega szybko i wdzicznie do domu. Ale jej dziecka nie byo. Norka usyszaa szuranie i spojrzaa za siebie. Zbliaa si do niej jaka inna norka, cignc za sob martwego szopa. Norka pokrcia nosem, wszc. Uniosa gow i wybiega szybko z domku. Witaj, nieznajomy pisna. Wydaje mi si, e dokd podrujesz. Witaj, nieznajoma odpowiedzia ten drugi. Wygldasz na godn. Zjedzmy co razem. Dwie norki zaczy posiek. W pewnym momencie Norka podniosa wzrok znad jedzenia i zapytaa: Czy syszae moe o biednym, godujcym chopcu gdzie w tej okolicy? Oczywicie odpowiedzia ten drugi midzy kolejnymi ksami. To ja nim byem. Ale jak udao ci si wyrosn na tak duego i mocnego? I jak zostae takim wielkim myliwym? spytaa zdumiona Norka. Godowaem odpowiedzia szczerze Norek. Ale pewnego dnia do mojego pnia zaczy wbiega myszy. Zjadem je i nabraem si. A potem w grze przelecia Orze i zrzuci jadalne korzonki, ktre miay wielk moc. Albowiem kiedy tylko je zjadem, byem ju zdolnym myliwym. I szybko biegaem. Szybciej ni Krlik, szybciej ni Lis, szybciej ni Wydra. Jestem teraz szybszy nawet od ciebie, Mamo. No, co do tego to si przekonamy! zawoaa Norka. Po tak dugim zmartwieniu czua, e rozpiera j rado, duma i ulga, uciskaa wic mocno swojego syna. I tak to wanie byo w tych dawnych czasach zakoczy Kamie. Opowie skoczona, opowie z tych dni, kiedy to zwierzta byy Ludmi. Podobao mi si, jak Norek opowiedzia o myszach wbiegajcych do jego pniaka odezwa si Kruk. Moe to zdarzyo si
104

dokadnie wtedy, kiedy Norka upolowaa myszy dla dzieci Ora. Myl, e tak wanie byo. Taaaak, to byo dobre zgodzi si z wahaniem Szop. Ale wolabym, eby Norek upolowa i zjad jakie inne zwierz. Wyd usta i przez chwil wyglda niemal zupenie jak wielki, puchaty, smutny szop. Moe skoczyoby si to lepiej dla szopa, gdyby nie zrzuci Norce kamienia na gow. Ale i tak Szop by wany. Pomg uksztatowa wiat taki, jaki jest. To przez niego Norka ma pask gow. Szop przytakn, ale wci nie by cakiem przekonany. Znam te opowie dla walecznych serc wtrci cicho Kamie. Wiedzia dobrze, i w pobliskich krzakach kryj si podsuchujcy mczyni. Ostatnia opowie miaa ich poruszy, poniewa bya o rodzicach i dzieciach. A teraz bdzie co dokadnie dla nich, o problemach surowego wiata prb, oar i siy, jaki jest udziaem wojownikw, o czym doskonale wiedzieli. Opowiedz, Pradziadku! zawoali chopcy, ktrych bardzo ciekawia prawdziwa wojownicza opowie. Dawno, dawno temu, tak dawno, e nie sposb sobie tego wyobrazi zacz Kamie byo tak. Bum! Bum! Trzask i wrzask! To maszeruj Kamienni Olbrzymi! Drzewa pkaj i padaj pod ich stopami. Rozrywaj na strzpy kade napotkane zwierz i kadego czowieka, oddzieraj miso od koci ostrymi pazurami i zbami i zjadaj. S wielcy i okrutni, a ich skra jest twarda i szorstka jak kamie. Wyobracie sobie, e od urodzenia ocieralicie si o skay i piasek. Wasza skra te staaby si twardsza i bardziej szorstka, gdyby bya naszpikowana odamkami kamienia i piaskiem. W kocu od stp do gw pokryby was kamienny paszcz. Tak wanie byo z tymi olbrzymami. adna strzaa nie byaby w stanie przebi ich kamiennej skry. adna maczuga, topr ani wcznia nawet gdyby rzuci ni najsilniejszy z wojownikw nie zdoaaby zrobi im krzywdy. Byli niepokonani. Zniszczyli wszystkie plemiona z pnocy: zburzyli ich szaasy, poarli wszystkie zwierzta i ludzi, pozostawiajc za sob cakowicie jaow ziemi. Po czym z rykiem godu i dumy wyruszyli na
105

poudnie. Ziemia draa pod ich stopami. Gdzie tylko si pojawili, zapadaa cisza i przeraenie. Tylko wiatr przemykajcy midzy poamanymi drzewami wspomina upiornym wyciem o tym, co tu kiedy byo ziemia bogata w zwierzta, lasy i ludzi. Och, bardzo dzicy byli ci olbrzymi. Czasem zwracali si przeciwko sobie i wrd potwornych grzmicych rykw poerali jednego ze swoich pobratymcw. Ich pycha nie znaa granic. Jestemy wielcy! wrzeszczeli. Nikt nie jest od nas potniejszy! Sami siebie stworzylimy! Nie potrzebujemy nikogo innego! Ich krzyki odbijay si echem od grskich cian i wznosiy si z samej powierzchni ziemi, ze starej skorupy Matki wia, i niosy si a pod Niebiosa. Zapomnieli, e wszystko jest ze sob powizane westchn Dobrotliwy Stwrca. Zapomnieli, e przez wszystko pynie jedno rdo. S silni, za silni, stali si utrapieniem zagraajcym ziemi. Kamienni Olbrzymi posuwali si tymczasem powoli na poudnie. Noc zatrzymywali si w jaskiniach, ale kiedy nadchodzi dzie, ruszali dalej, by przemierza lasy i czyha na swe oary. Napadali na wioski, tratujc drewniane ostrokoy. Kamiennymi rkami chwytali uciekajcych ludzi i miadyli ich w kamiennych szczkach. Dzielni wojownicy i starzy, biaowosi, nieustraszeni wodzowie stawiali im czoa, ciskajc wczniami i toporami i strzelajc setkami ostrych strza. Ale wszystko na prno. Ginli tam, gdzie stali, a Olbrzymi odchodzili nawet nie dranici. W kocu stao si jasne, e jeli tak dalej pjdzie, Ludzie zostan cakowicie zniszczeni i na zawsze znikn z powierzchni ziemi. Wtedy Dobrotliwy Stwrca wysa posaca, eby ukara pysznych i ocali ludzi. Ten posaniec, Grom Heno, przybra posta wielkiego Kamiennego Olbrzyma, najwikszego ze wszystkich, i zstpi z chmur na ziemi. Nastpnie ruszy miao ku wejciu do jaski. Przyszedem rykn, a jego gos ponis si grzmicym echem po kamiennych tunelach aby zosta waszym nowym wodzem! Kamienni Olbrzymi zebrali si i wyjrzeli z grot. Moe i jeste wielki wrzasnli w odpowiedzi ale co moesz dla nas zrobi? Ju i tak zwyciylimy. Nic nam si nie oprze. Czemu mielibymy ci potrzebowa? Odejd!
106

Wtedy Heno, przebrany za wielkiego Kamiennego Olbrzyma, poruszy jedn potn rk. Z jego palcw wyskoczya byskawica i rozszczepia poblisk gr. Nastpnie poruszy drug wielk pici. Trzask! W ziemi otworzya si otcha, z ktrej buchny pomienie. Jeste potny! ryknli zachwyceni Olbrzymi. Tak! Prowad nas! Kiedy ty bdziesz naszym wodzem, nic nie stanie nam na przeszkodzie, nawet Stwrca. Zdobdziemy ziemi. A potem ruszymy na podbj Niebieskiej Krainy! Wyjdcie z jaski! wezwa ich nowy wdz. Dzi wyruszymy przeciwko Ludziom. Pjdziemy dugim wwozem, ktry prowadzi do ich najwikszej osady na wzgrzu. Zmiadymy ich ostrokoy i poremy ich wszystkich! Poremy ich wszystkich! wrzasnli ochoczo pozostali Olbrzymi, gramolc si z kamiennych grot i jaski, w ktrych zrobili obozowisko. A nastpnie armia Kamiennych Olbrzymw ruszya wielkimi krokami na sw ostatni bitw. Ziemia trzsa si i dudnia pod ich kamiennymi stopami, kiedy wkraczali w dolin. Pewien starzec przechadza si nad jeziorem. Nagle nad jego gow zakrzykn orze. Starzec podnis wzrok i ujrza dziwaczny, niesamowity widok. Z chmur nad nim zwisaa zakrwawiona ludzka noga. Starzec zadra z przeraenia. Co moga znaczy ta potworna wizja? Usiad nad jeziorem i przyglda si odbiciom chmur w wodzie, ca uwag skupiajc na prbie odgadnicia znaczenia wizji. Powoli z przetaczajcych si pod nim chmur zacz ksztatowa si obraz na spokojnej powierzchni jeziora. I starzec ujrza Kamiennych Olbrzymw maszerujcych dugim wwozem. Usysza ich okrzyki wojenne. Poczu pod nogami drenie ziemi. I ujrza, jak Olbrzymi poeraj jego lud. Wstrznity tym widokiem starzec poderwa si i pospieszy do wioski. Opowiedzia wszystkim, co widzia. Wojownicy zebrali si wic i przysposobili do walki. Ludzie postanowili bi si do ostatniej kropli krwi. Grupa wojownikw udaa si ze starcem do wylotu wwozu. Mieli sprawdzi, czy istnieje jaki sposb, by obroni Ludzi.
107

Potna horda Kamiennych Olbrzymw stana tymczasem na drugim kocu dugiej doliny. Tupa! zakrzykn ich nowy wdz, najwikszy Kamienny Olbrzym z nich wszystkich, kiedy stanli u wrt doliny. Mocno tupa! Jeszcze mocniej! Niech ziemia dry pod naszymi stopami! Przyszlimy, aby pooy ostateczny kres Ludziom! Niechaj zadr wszyscy! Niech wiedz, e nadchodzimy i niech dr z przestrachu! Nikt si nam nie oprze! Nikt nie ucieknie! Jestemy najpotniejsi na ziemi! Och, jak Kamienni Olbrzymi tupali, maszerujc. Jak wrzeszczeli swoje dzikie pieni wojenne dudnicymi gosami, ktrych echo wstrzsao dolin. I rzeczywicie, ziemia zacza dre pod ich stopami. Wzgrza zatrzsy si. Kamienie zaczy spada ze stromych cian wwozu. A Olbrzymi brnli dalej. Dalej i dalej. Goniej! krzykn ich nowy wdz. Mocniej! Ryknli wic jeszcze goniej. I tupnli mocniej. Wielkie gazy zaczy odrywa si od ska i spada na dno doliny, w miejscu, gdzie zwaa si w wwz. Wok wznosiy si tumany kurzu. Goniej! zachca wdz, wielki Kamienny Olbrzym. Tupcie mocniej! Grzmice okrzyki wojenne i straszliwy tupot marszu Kamiennych Olbrzymw wypeni wwz. Powietrze byo gste od pyu. Kamienie toczyy si, rozbijay, spaday na d i przewracay. Teraz wszyscy olbrzymi byli ju w wwozie, schwytani w puapk wasnego straszliwego marszu. Zgromadzeni na drugim kocu wwozu wojownicy usyszeli potworny jazgot, a zadzwonio im w uszach. Z przeraeniem poczuli, e ziemia trzsie si i dry. Strach wkrad si w ich serca. Ale chwycili tylko mocniej za bro i nie uciekli. Nastpnie na znak swojego wodza pobiegli w d wwozu ku Kamiennym Olbrzymom. Wdz Kamiennych Olbrzymw unis wielk jak gaz pi. Ju! zagrzmia. JU! Strzelia byskawica i nagle cae ciany wwozu zaamay si i spady z hukiem na Olbrzymw. Ziemia zapada si i zawirowaa. Szczeliny rozoray grunt pod nogami. Strzeliy pomienie. Olbrzymi
108

zachwiali si, przytoczeni spadajcymi kamieniami i skaami, i runli bezadnie w ogie. Heno, ktry przyj wczeniej ksztat Kamiennego Olbrzyma, wystrzeli w gr znw w swojej wasnej postaci Gromu i znik w chmurach. Z caej potnej rasy ocala tylko jeden Kamienny Olbrzym, ktry unikn zagady i uciek, by skry si gboko w najciemniejszej puszczy. Ludzie nadbiegli na czas, by ujrze i usysze to wszystko. Ich bro upada na ziemi, a oni sami zakryli uszy rkami. Poraeni lkiem usiedli na drcej ziemi i zoyli dziki Gromowi Heno i Stwrcy, ktry okaza sw moc i ocali Ludzi. Wszystko to dziao si dawno, dawno temu zakoczy cicho Kamie. Bardzo dawno temu. Wasna pycha zniszczya olbrzymw, ktrzy zdawali si niepokonani. Ten jeden, ktry uciek, bywa czasem widywany. Ale zmieni si bardzo, sta si agodny i pokorny. To wszystko. Czas na odpoczynek. Chopcy rozejrzeli si dookoa i zadygotali: dziwna wydaa im si spokojna polana, jasne wiato dnia, nagie gazie drzew i opadajce licie. Niemal spodziewali si ujrze wok siebie rumowisko skalne, chmury pyu, stosy olbrzymich, potrzaskanych koci. A ukryci niedaleko w krzakach Orze, Wilcza Szczka i Dwie Strzay rozmylali o bitwach, najazdach i stratach, ktre byy udziaem kadego z nich o ciekach walki i dzikiej dumy oraz twardym ywocie wojownika.

You might also like