You are on page 1of 292

Robert J.

Sawyer

Eksperyment Terminalny Przekad Micha Jakuszewski The Terminal Experiment

W ostatecznym rozrachunku to nasze wyobraenie na temat mierci decyduje, jakich odpowiedzi udzielamy na wszystkie pytania stawiane przez ycie. Dag Hammarsjold (1905 - 1961) Sekretarz generalny ONZ

Dla Teda Bleaneya z wyrazami uznania za dwadziecia lat przyjani

PODZIKOWANIA Ta powie zaistniaa dziki pomocy wielu wspaniaych osb, midzy innymi Christophera Schellinga i Johna Silbersacka z HarperCollins, Stanleya Schmidta z Analogu oraz Richarda Curtisa, mojego agenta. Niezmiernie pomocne byy wskazwki doktora Davida Gotliba. Cennymi uwagami suyli te koledzy pisarze: Barbara Delaplace, Terence M. Green, Edo van Belkom i Andrew Weiner. Rwnie moi przyjaciele: Shaheen Hussain Azmi, Asbed Bedrossian, Ted Bleaney, David Livingstone Clink, Richard Gotlib, Howard Miller i Alan B. Sawyer udzielili mi wartociowych porad. Na szczeglne wyrazy wdzicznoci zasuya Rada do spraw Sztuki stanu Ontario, ktra przyznaa mi subwencj z Funduszu dla Pisarzy, pomagajc w ten sposb w stworzeniu tej powieci. Na koniec skadam najgortsze podzikowania mojej onie, Carolyn Clink.

PROLOG GRUDZIE 2011 - W ktrej sali ley inspektor Philo? - zapyta Peter Hobson, wysoki, szczupy, czterdziestodwuletni mczyzna majcy tyle samo wosw czarnych, co i siwych. Siedzca za biurkiem przysadzista pielgniarka bya pogrona w lekturze. Podniosa wzrok. - Sucham? - Inspektor Sandra Philo - powtrzy Peter. - W ktrej sali ley? - Czterysta dwunastej - odpara pielgniarka. - Ale lekarz powiedzia, e mog j odwiedza tylko najblisi krewni. Peter ruszy wzdu korytarza. Pielgniarka wysza zza biurka i rozpocza pocig. - Nie moe pan tam wej - oznajmia stanowczo. Peter odwrci si na chwil, by na ni spojrze. - Musz si z ni zobaczy. Pielgniarka mina go i stana przed nim. - Jest w stanie krytycznym. - Jestem Peter Hobson. Doktor Peter Hobson. - Wiem, kim pan jest, panie Hobson. Wiem te, e nie jest pan doktorem medycyny. - Jestem czonkiem rady nadzorczej Szpitala North York. - wietnie. Niech pan tam pojedzie kogo sterroryzowa. Na moim oddziale nie bdzie pan sia zamtu. Peter wypuci gono powietrze z puc. - Niech pani posucha. Musz zobaczy si z pani Philo. To sprawa ycia lub mierci. - Na OIOM-ie wszystko jest spraw ycia lub mierci, panie Hobson. Pani Philo pi i nie pozwol jej niepokoi. Peter ruszy naprzd. - Zawoam ochron - zagrozia pielgniarka, starajc si mwi cicho, by nie niepokoi pacjentw. Peter nie obejrza si za siebie. - wietnie - warkn. Dugie nogi niosy go szybko wzdu korytarza.

Pielgniarka wrcia kaczkowatym chodem do swego stanowiska i podniosa suchawk. Znalaz sal czterysta dwanacie i wszed do rodka bez pukania. Sandra bya podczona pod EKG. Nie by to aparat Hobsona, lecz Peter nie mia problemu z odczytaniem zapisu. Na statywie przy ku rannej policjantki ujrza podczon kroplwk. Sandra otworzya oczy. Wydawao si, e potrzebowaa chwili, by skupi spojrzenie na nim. - To ty! - odezwaa si wreszcie gosem sabym i ochrypym na skutek poraenia wizk. Peter zamkn drzwi. - Mam tylko kilka chwil. Wezwano ju stranikw, eby mnie std wyprowadzili. Kade sowo wymawiaa z trudem. - Kazae... mnie... zabi - stwierdzia. - Nie - zapewni Peter. - Przysigam, e to nie bya moja robota. Sandra zdoaa wyda z siebie saby krzyk, zbyt cichy jednak, by mona go byo usysze przez zamknite drzwi. - Siostro! Peter przyjrza si jej. Kiedy spotka j po raz pierwszy, zaledwie kilka tygodni temu, bya zdrow, trzydziestoszecioletni kobiet o ognicie rudych wosach. Teraz wychodziy jej one caymi kpami, cer miaa pok i ledwie moga si rusza. - Nie chc by nieuprzejmy, Sandro - powiedzia - ale zamknij si, prosz, i wysuchaj mnie. - Siostro! - Suchaj, do cholery! Nie miaem nic wsplnego z morderstwami. Ale wiem, kto mia. I mog da ci szans, eby go dopa. W tej chwili drzwi otworzyy si gwatownie. Do rodka wpada przysadzista pielgniarka z dwjk podajcych u jej boku silnie zbudowanych stranikw. - Wyprowadzi go - rozkazaa. Stranicy ruszyli naprzd. - Do cholery, Sandro - mwi Peter. - To twoja jedyna szansa. Daj mi pi minut. Jeden ze stranikw zapa go za rami. - Pi minut, na Boga! To wszystko, o co prosz. - Idziemy - nakaza stranik.

Gos Petera przybra bagalne brzmienie. - Sandro, powiedz im, e chcesz, bym zosta! Nienawidzi siebie za to, co powiedzia pniej, lecz nie przyszo mu na myl nic bardziej skutecznego. - Jeli tego nie zrobisz, umrzesz, nie wykrywszy sprawcy. - Zjedaj std w tej chwili - odezwa si drugi ze stranikw grubym gosem. - Nie... niech pan zaczeka! Sandro, prosz! - Idziemy... - Sandro! - Pozwlcie... mu... zosta - rozleg si wreszcie gos, saby i wyczerpany. - Nie moemy, prosz pani - odpar jeden ze stranikw. Zebraa troch si. - To kwestia policyjna... pozwlcie mu zosta. Peter wyrwa rk z ucisku. - Dzikuj ci - powiedzia do Sandry. - Dzikuj. Pielgniarka popatrzya na niego spode ba. - Nie zostan dugo - zapewni j. - Obiecuj. Sandra zdoaa odwrci lekko gow w kierunku kobiety. - Wszystko... w porzdku - powiedziaa sabym gosem. Pielgniarka wrzaa z gniewu. Ten stan trwa przez kilka sekund, po czym kobieta skina gow. - Niech bdzie - powiedziaa. By moe rozmowa o policyjnych kwestiach i nie wykrytych sprawcach przekonaa j, e to wykracza poza jej kompetencje. - Dzikuj - zwrci si do niej z ulg Peter. - Bardzo pani dzikuj. Pielgniarka spojrzaa na niego gronie, obrcia si na picie i wysza. Jeden ze stranikw natychmiast pody za ni. Drugi wycofywa si z twarz zastyg w gniewie, przez cay czas wskazujc ostrzegawczo palcem na Petera. - Powiedz... mi - wydusia z siebie Sandra, gdy znowu zostali sami. Peter znalaz krzeso i usiad obok ka. - Po pierwsze, zapewniam ci, e jest mi naprawd szalenie przykro z powodu tego, co si wydarzyo. Uwierz mi, e nigdy nie chciaem, by tobie czy komukolwiek innemu staa si

krzywda. To... to wszystko wymkno si spod kontroli. Sandra nie powiedziaa nic. - Czy masz jak rodzin? Dzieci? - Crk - odpara zaskoczona kobieta. - Nie wiedziaem o tym. - Jest teraz z moim byym mem. - Chc, eby wiedziaa, e zaopiekuj si ni finansowo. Zapewni jej wszystko, czego potrzebuje: ubrania, samochody, uniwersytet, wakacje w Europie, co tylko zechce. Zapac za to. Ustanowi fundusz powierniczy. Sandra wybauszya szeroko oczy. - Nigdy nie chciaem, by doszo do czego takiego. Przysigam, e wielokrotnie prbowaem to powstrzyma. Przerwa, cofajc si myl do pocztku caej tej przekltej afery. Do innej szpitalnej sali, w ktrej prbowa doda otuchy innej odwanej kobiecie, ktra umieraa. Wrci do punktu wyjcia. - Sarkar Muhammed mia racj. Powinienem by zwrci si do ciebie wczeniej. Potrzebuj twojej pomocy, Sandro. To musi si skoczy. - Peter wypuci powietrze z puc zastanawiajc si, od czego zacz. Wydarzyo si tak wiele. - Czy wiedziaa - zapyta - e mona wykona map wszystkich sieci neuronalnych w ludzkim mzgu i stworzy we wntrzu komputera dokadny duplikat umysu badanego? Sandra potrzsna lekko gow. - No wic mona. To nowa metoda. Sarkar Muhammed by jednym z jej pionierw. Co by powiedziaa, gdybym ci poinformowa, e sporzdzono tak map i wykonano kopi mojego mzgu? Sandra uniosa brwi. - Co dwie gowy... to nie jedna. Peter umiechn si z przeksem na t uwag. - By moe. W rzeczywistoci jednak sporzdzono trzy symulacje mojej osoby. - I jedna z nich... jest winna... morderstw? Zaskoczyo go, e tak szybko si zorientowaa. - Tak.

- Tak te mylaam, e... jest w to zamieszana sztuczna inteligencja. - Prbowalimy je powstrzyma - powiedzia Peter. - Nic nie poskutkowao. Przynajmniej jednak wiem ju, ktra symulacja jest winna - przerwa. - Dam ci wszystko, czego bdziesz potrzebowaa, Sandro, cznie z penym dostpem w systemie pyta i odpowiedzi do map mojego mzgu. Poznasz mnie ze wszystkimi intymnymi szczegami. Lepiej ni ktokolwiek w wiecie rzeczywistym. Poznasz mj sposb mylenia i da to ci wiedz potrzebn, by przechytrzy mordercz symulacj. Sandra uniosa lekko ramiona. - Nic nie mog zrobi - rzeka sabym, smutnym gosem. - Umieram. Peter zamkn oczy. - Wiem. Ogromnie mi przykro. Jest jednak pewien sposb, Sandro, by moga to wszystko zakoczy.

ROZDZIA l STYCZE 1995 Sandra Philo przystpia do sondowania wspomnie Petera Hobsona. Zgroza, jak si dowiedziaa, zacza si w roku 1995, przed szesnastoma laty. Peter Hobson nie by jeszcze wwczas w centrum kontrowersji dotyczcej nauki i wiary, ktra wstrzsna wiatem. By wtedy jedynie dwudziestoszecioletnim absolwentem Uniwersytetu Toronto, odbywajcym podyplomowe studia z zakresu inynierii biomedycznej, ktry mia przey najwikszy szok w yciu... W pokoju akademika, w ktrym mieszka Peter Hobson, zadzwoni telefon. - Mamy zjadacza - usysza gos Kofaxa. - Czujesz si na siach? Zjadacza. Zmarego. Peter wci usiowa przyzwyczai si do nieczuoci Kofaxa. Potar powieki, by odegna senno. - T... tak. - Postara si nada swemu gosowi pewniejsze brzmienie. - Jasne - powiedzia. - Oczywicie, e tak. - Mamikonian zabierze si do szatkowania - mwi Kofax - a ty bdziesz mg obsugiwa EKG. W ten sposb zaliczysz spory kawa wymaganego pensum. Mamikonian. Wyszkolony w Stanford chirurg transplantolog. Szedziesit kilka lat, rce nieruchome jak u posgu. Pobieranie narzdw. Chryste, tak jest, chcia w tym uczestniczy. Kiedy? - Za par godzin - odpowiedzia Kofax. - Chopak jest podczony pod respirator. Dbamy o wieo misa. Mamikonian jest w Mississauga. Minie sporo czasu, nim tu dotrze i si przygotuje. Powiedzia chopak. ycie jakiego chopaka zostao przerwane. - Co mu si stao? - zapyta Peter. - Wypadek motocyklowy. Wyrzucio go w powietrze, kiedy buick uderzy go z boku. Nastolatek. Peter potrzsn gow. - Przyjd - obieca. - Sala operacyjna numer trzy - poinformowa go Kofax. - Przygotowania zacznij za godzin. Peter odwiesi suchawk, ubiera si w popiechu.

Wiedzia, e nie powinno si tego robi, ale nie potrafi si powstrzyma. Po drodze na sal operacyjn zatrzyma si przed izb przyj i spojrza na aluminiowe tabliczki umieszczon e w obracajcych si wok osi ramkach. Jakiego faceta zszywano po tym, jak przebi ciaem okno z grubego szka. Inny mia zaman rk. Rana od noa. Ble odka. Ach... Enzo Bandello, lat siedemnacie. Wypadek motocyklowy, tak jak mwi Kofax. Pielgniarka podesza do niego ukradkiem i spojrzaa mu przez rami. Na jej identyfikatorze widniao nazwisko Sally Cohan. Zmarszczya brwi. - Biedny dzieciak. Mam brata w tym samym wieku. - Po chwili dodaa: - Rodzice s w kaplicy. Peter skin gow. Enzo Bandello, pomyla. Siedemnacie lat. Prbujc ratowa chopaka, zesp urazowy poda mu dopamin i celowo doprowadzi do odwodnienia liczc, e w ten sposb zmniejszy obrzk mzgu towarzyszcy zwykle powanym obraeniom gowy. Zbyt wielka dawka tego rodka moga jednak prowadzi do uszkodzenia minia sercowego. Wedug historii choroby o drugiej czternacie w nocy zaczli wymywa lek z ciaa, podajc w zamian pyny. Ostatnie zapisy wskazyway, e cinienie krwi wci byo zbyt wysokie - efekt dziaania dopaminy - lecz wkrtce powinno opa. Peter przerzuci kartki. Wynik testw serologicznych - Enzo nie by zaraony WZW ani AIDS. Morfologia oraz czas krwawienia i krzepnicia rwnie wyglday dobrze. Idealny dawca, pomyla Peter. Tragedia czy cud? Czci jego ciaa miay uratowa ycie p tuzina ludzi. Mamikonian najpierw wyjmie serce. Taka operacja trwaa trzydzieci minut. Potem wtroba - dwie godziny roboty. Nastpnie zesp nerkowy usunie te narzdy - kolejna godzina cicia. Pniej rogwki. Na koniec koci i inne tkanki. Do pochowania nie zostanie zbyt wiele. - Serce pojedzie do Sudbury - poinformowaa go Sally. - Podobno prba krzyowa wypada znakomicie. Peter umieci tabliczk z powrotem w karuzeli i wyszed przez dwuskrzydowe drzwi prowadzce do dalszej czci szpitala. Do sali operacyjnej numer trzy wiody dwie rwnie dobre trasy. Wybra t, ktra przechodzia obok kaplicy.

Nie by religijny. Jego rodzina, pochodzca z Saskatchewan, wyznawaa mdy kanadyjski protestantyzm. Peter ostatnio odwiedzi koci podczas czyjego lubu. Poprzednim razem by to pogrzeb. Dostrzeg rodzicw Enza z korytarza. Siedzieli w rodkowej awie. Matka pakaa cicho. Ojciec obj j ramieniem. Mocno opalony mczyzna, na ktrego roboczej koszuli w krat widniay plamy z cementu. Moe by murarzem. Bardzo wielu zamieszkaych w Toronto Wochw z jego pokolenia pracowao na budowach. Przybyli tu po drugiej wojnie wiatowej. Nie znali angielskiego i podejmowali si cikiej pracy fizycznej, by zapewni swym dzieciom lepsze ycie. A teraz dziecko tego czowieka nie yo. Kaplica bya neutralna wyznaniowo, lecz ojciec chopaka spoglda w gr, cakiem jakby widzia na cianie krucyfiks, i wiszcego na nim swego Jezusa. Przeegna si. Peter wiedzia, e gdzie w Sudbury trwa wito. Dostan serce, ktre uratuje ycie. Gdzie si radowano. Ale nie tutaj. Ruszy dalej korytarzem. Dotar na odcinek przedoperacyjny. Przez wielkie okno widzia sal operacyjn. Wiksza cz zespou chirurgw dotara ju na miejsce. Ciao Enza byo ju przygotowane. Ogolono tuw i pomalowano dwiema warstwami rdzawej jodyny, a nad polem operacyjnym rozciga si czysty plastik. Peter sprbowa spojrze na to, co pozostali nauczyli si ju ignorowa - na twarz pacjenta. Nie zobaczy wiele. Wiksz cz gowy Enza pokrywaa cienka pachta odsaniajca jedynie rur respiratora. Zespou transplantologw celowo nie informowano o tosamoci dawcy. To podobno uatwiao spraw. Peter by zapewne jedynym, ktry wiedzia, jak chopak si nazywa. Na zewntrz sali operacyjnej znajdoway si dwie urny walki. Peter przystpi do regulaminowego omiominutowego mycia. Czas odmierza elektroniczny zegar umieszczony nad zlewem. Po piciu minutach zjawi si sam doktor Mamikonian, ktry przystpi do mycia nad drug umywalk. Mia stalowosiwe wosy i kwadratow uchw. Przypomina raczej

starzejcego si superbohatera ni chirurga. - A pan kim jest? - zapyta Mamikonian podczas mycia. - Peter Hobson, panie doktorze. Odbywam studia podyplomowe z inynierii biomedycznej. Mamikonian umiechn si. - Mio mi pana pozna, Peter. - Nie przestawa si my. - Prosz mi wybaczy, e nie ucisn panu doni - doda chichoczc. - Na czym polega dzi paska rola? - Podczas naszego kursu musimy zaliczy czterdzieci godzin pracy na p rawdziwym sprzcie medycznym. Profesor Kofax - on jest moim promotorem - zaatwi, bym mg dzisiaj obsugiwa EKG - przerwa. - Jeli nie ma pan nic przeciwko temu. - Prosz bardzo - odrzek Mamikonian. - Niech pan patrzy i si uczy. - Zrobi to, panie doktorze. Czasomierz nad umywalk zapiszcza. Peter nie by przyzwyczajony do takiego szorowania. Odnosi wraenie, e obdarto mu donie ze skry. Unis ociekajce wod ramiona na wysoko klatki piersiowej. Pojawia si instrumentariuszka z rcznikiem. Peter wzi go, wytar donie i wsun si w sterylny, zielony fartuch, ktry dla niego trzymaa. - Rozmiar rkawiczek? - zapytaa. - Sidemka. Rozerwaa opakowanie, wyja lateksowe rkawiczki i zaoya mu na rce. Wszed do sali operacyjnej. Na grze, na galerii dla obserwatorw, stao dwunastu ludzi przygldajcych si przez szklany sufit. Na rodku sali sta st, na ktrym spoczywao ciao Enza. Wnikao w nie kilka przewodw: trzy cewniki infuzyjne, cewnik do pomiaru cinienia ttniczego metod krwaw oraz cewnik do pomiaru centralnego cinienia ylnego, wprowadzony do serca, by okrela poziom nawodnienia. Na stoku siedziaa moda kobieta pochodzenia azjatyckiego. Jej oczy ledziy monitor przepywu krwi, monitor poziomu dwutlenku wgla oraz wolumetryczn pomp infuzyjn. Do chwili jego przybycia kobieta obserwowaa rwnie oscyloskop aparatu EKG umieszczony nad gow Enza. Peter zaj pozycj tu obok niego i poprawi kontrast obrazu. Ttno byo normalne. Nie dostrzegao si adnych cech uszkodzenia minia sercowego. Przeszy go dreszcz. Prawo uwaao tego faceta za zmarego, a mimo to mia ttno.

- Jestem Hwa - przedstawia si kobieta. - Pierwszy raz? Peter skin gow. - Widziaem ju kilka drobnych zabiegw, ale nic w tym rodzaju. Usta Hwy przesaniaa maska, lecz Peter dostrzeg wok oczu zmarszczki umiechu. - Przyzwyczai si pan - stwierdzia. Na negatoskopie po drugiej stronie sali zawieszono zdjcie rentgenowskie klatki piersiowej Enza. Puca nadal funkcjonoway i klatka piersiowa bya przejrzysta. Serce - sylwetka na rodku zdjcia - wygldao normalnie. Mamikonian wszed do sali. Zebrani zwrcili oczy na niego, dyrygenta ich orkiestry. - Dzie dobry wszystkim - powiedzia. - Bierzmy si do roboty, zgoda? Podszed do ciaa Enza i stan nad nim. - Cinienie krwi troch spada - oznajmia Hwa. - Przygotowa krystaloid - poleci, spojrzawszy na ekrany. - I dodajmy te troch dopaminy. Mamikonian zatrzyma si po prawej stronie Enza, na wysokoci klatki piersiowej. Naprzeciwko niego staa instrumentariuszka, a obok niej drugi chirurg, trzymajcy hak brzuszny. Pi litrowych pojemnikw z lodowatym pynem Ringera ustawiono na stole w rwnym szeregu, by mona go byo szybko wyla do otwartej klatki piersiowej. Instrumentariuszka miaa rwnie sze gotowych do uytku opakowa masy erytrocytarnej. Peter stara si trzyma na uboczu, stojc u wezgowia. Tu obok niego perfuzjonista, Sikh noszcy zakrywajc turban wielk zielon czap, obserwowa seri ekranw oznaczonych monitor temperatur, went filtru linii ttniczej i ssak kardiotomijny. Nie opodal inny technik z uwag obserwowa unoszenie si i opadanie czarnych miechw respiratora, by si upewni, e Enzo nadal oddycha prawidowo. - Zaczynamy - powiedzia Mamikonian. Instrumentariuszka zbliya si i wstrzykna co do ciaa Enza. Przemwia do mikrofonu zwisajcego z sufitu na cienkim przewodzie. - Myolock podano o dziesitej zero dwie. Doktor Mamikonian poprosi o skalpel i dokona nacicia. Zacz tu poniej jabka Adama i przesun narzdzie a na rodek klatki piersiowej. Skalpel z atwoci przeci skr, przebi si przez minie i tuszcz, a wreszcie zatrzyma si na mostku.

EKG zadrao lekko. Peter spojrza na jeden z monitorw Hwy. Cinienie krwi rwnie roso. - Panie doktorze - odezwa si. - Akcja serca przypiesza. Mamikonian spojrza na oscyloskop Petera, mruc powieki. - To normalne - stwierdzi poirytowany, e mu przerwano. Skalpel, liski teraz i karmazynowy, odda instrumentariuszce. Ta wrczya mu pi do koci. Wczy j. Jej bzyczenie zaguszyo sygnay EKG Petera. Obracajce si ostrze przecio mostek. Z jamy ciaa rozesza si gryzca wo sproszkowanej koci. Gdy ju uporano si z mostkiem, do akcji przystpio dwch technikw z torakotomem. Obracali korb, a pojawio si uderzajce raz na sekund serce. Mamikonian unis wzrok. Na cianie znajdowa si zegar mierzcy czas niedokrwienia. Wczano go w chwili, gdy narzd zostanie wycity, by okreli, jak dugo nie bdzie przez niego przepywaa krew. Obok chirurga staa plastikowa miska wypeniona fizjologicznym roztworem soli. Tu zostanie opukane serce, by zmy z niego star krew. Nastpnie przeoy si je do pojemnika wypenionego lodem i przetransportuje drog lotnicz do Sudbury. Mamikonian poprosi o nastpny skalpel i nachyli si, by przeci osierdzie. W tej samej chwili, gdy ostrze przebio bon otaczajc serce... pier Enza Bandella, oficjalnie zmarego dawcy narzdw, uniosa si wysoko. Z rury respiratora wyrwao si westchnienie. W chwil pniej dao si sysze drugie. - Chryste - powiedzia cicho Peter. Mamikonian wyglda na zdenerwowanego. Pstrykn schowanymi w rkawiczce palcami na jedn z instrumentariuszek. - Wicej myolocku! Pielgniarka wykonaa drugi zastrzyk. W gosie chirurga brzmia sarkazm. - Przekonajmy si, czy damy rad skoczy t cholern robot, nim dawca odejdzie, zgoda? Peter by oszoomiony. Mamikonian oddali si z wycitym sercem. Oznaczao to, e operator EKG nie bdzie ju potrzebny, wic Peter przeszed na pitro dla obserwatorw, by stamtd przyglda si pobieraniu pozostaych organw. Gdy zabiegi si skoczyy - gdy

pustego trupa Enza Bandella zaszyto i odwieziono do prosektorium - zszed chwiejnym krokiem na odcinek przedoperacyjny. Spotka tam Hw, ktra cigaa rkawiczki. - Co tu si stao? - zapyta. Kobieta dyszaa gono. Bya wyczerpana. - Chodzi panu o oddechy? - Wzruszya ramionami. - To si czasami zdarza. - Przecie Enz... dawca by nieywy. - Oczywicie. Ale napompowano go rodkami podtrzymujcymi yci e. Czasem dochodzi do reakcji. - A... o co chodzio z tym myolockiem? Co to takiego? Hwa rozwizywaa fartuch. - To rodek powodujcy zwiotczenie mini. Musz go podawa. Jeli tego nie zrobi, kolana dawcy czasem podchodz pod klatk piersiow, kiedy si j otwiera. Peter by przeraony. - Naprawd? - Mhm. Wrzucia fartuch do kosza. - To tylko odruch miniowy. W dzisiejszych czasach znieczulanie trupa jest rutynow procedur. - Znieczulanie trupa...? - powtrzy powoli Peter. - Aha - odpara. - Oczywicie Dianne nie wykonaa dzi wystarczajco dobrej roboty. - Hwa przerwaa. - Robi si nerwowa, kiedy zaczynaj si tak rusza, ale c, taka ju jest chirurgia transplantacyjna. Peter trzyma w portfelu ma kopi planu zaj swej dziewczyny, Cathy Churchill. By na pierwszym roku studiw podyplomowych, a ona na ostatnim roku chemii. Miaa zakoczy ostatnie dzisiaj wiczenia - z polimerw - za jakie dwadziecia minut. Pogna z powrotem na campus i czeka na ni w korytarzu pod sal. Zajcia skoczyy si i Cathy wysza na zewntrz, gadajc ywo ze sw przyjacik Jasmine, ktra dostrzega Petera jako pierwsza. - Hej - powiedziaa z umiechem, pocigajc Cathy za rkaw. - Zobacz, kto tu stoi. Twj wybrany. Peter umiechn si przelotnie do Jasmine, lecz w rzeczywistoci widzia tylko Cathy. Miaa twarz w ksztacie serca, dugie czarne wosy i ogromne niebieskie oczy.

Jak zwykle zalniy promiennie na jego widok. Bez wzgldu na to, co widzia wczeniej tego dnia, Peter poczu, e si umiecha. Tak dziao si za kadym razem. Przepywa midzy nimi prd. Jasmine i inni ich przyjaciele czsto wygaszali uwagi na ten temat. - Zostawiam was, papuki, samych - oznajmia Jasmine, nie przestajc si umiecha. Peter i Cathy powiedzieli jej do widzenia, po czym zczyli si w pocaunku. W tej krtkiej chwili Peter poczu, e wraca mu ycie. Chodzili ze sob ju od trzech lat, lecz nadal kady ucisk wydawa si cudowny. - Co chcesz zrobi z reszt dnia? - zapyta, kiedy oderwali si od siebie. - Miaam zamiar zajrze na Katedr Humanistyki, eby si przekona, czy bd moga skorzysta z pieca do wypalania, ale to moe zaczeka - odpara figlarnym tonem Cathy. Nad ich gowami panowa pmrok, co drug wietlwk usunito bowiem celem obnienia kosztw, lecz dla Petera umiech dziewczyny rozjania cay korytarz. - Masz jakie pomysy? - Tak. Chc, eby posza ze mn do biblioteki. Znowu ten cudowny umiech. - adne z nas nie jest a tak ciche - powiedziaa. - Nawet gdybymy zrobili to w jakim miejscu, ktre zapewne bdzie opustoszae - moe w sekcji literatury kanadyjskiej podejrzewam, e haas mgby przeszkadza ludziom. Nie potrafi powstrzyma umiechu. Pochyli si, by pocaowa j raz jeszcze. - Moe pniej - odpar - ale najpierw musisz mi pomc wyszuka pewne dane. Prosz ci. Wzili si za rce i ruszyli przed siebie. - Czego maj dotyczy? - mierci - odpowiedzia. Cathy wybauszya oczy. - Dlaczego? - Odrabiaem dzisiaj cz praktyki przy aparacie EKG podczas operacji pobrania serca celem przeszczepu. Jej oczy zataczyy. - To brzmi fascynujco. - Byo fascynujce, ale...

- Ale co? - Ale nie sdz, by dawca by martwy, gdy zaczli wyjmowa z niego narzdy. - Och, nie mw! - odrzeka Cathy, puszczajc jego do na chwil wystarczajco dug, by klepn go lekko w rami. - Mwi powanie. Gdy zacza si operacja, wzroso mu cinienie, a akcja serca przypieszya si. To klasyczne objawy stresu albo nawet blu. Do tego znieczulili ciao. Zastanw si - znieczulaj rzekomo zmar osob. - Naprawd? - Tak. A kiedy chirurg naci osierdzie, pacjent westchn. - Mj Boe! I co zrobi chirurg? - Kaza wstrzykn wicej rodkw zwiotczajcych, a potem operowa dalej. Wszyscy sprawiali wraenie, e to cakowicie normalne i sensowne. Oczywicie gdy operacja dobiega koca, dawca faktycznie by martwy. Wyszli z gmachu i ruszyli na pnoc, w kierunku Bloor Street. - A czego chcesz si dowiedzie? - zapytaa Cathy. - W jaki sposb okrelaj, e kto jest martwy, nim zaczn wycina mu narzdy. Przegldali ksiki ju od jakiej godziny, gdy Cathy wesza do pomieszczenia, w ktrym siedzia Peter. - Co znalazam - oznajmia. Podnis z oczekiwaniem wzrok. Cathy przysuna krzeso i uoya sobie cikie tomisko na kolanach. - To ksika dotyczca procedury przeszczepiania. Jest tutaj napisane, e problem z przeszczepami polega na tym, i nigdy nie wycza si respiratora. Gdyby to zrobiono, narzdy zaczyby si rozkada. Dlatego, mimo e dawcw uznano za zmarych, ich serca nigdy nie przestay bi. Jeli chodzi o zapis EKG, oficjalnie zmary dawca jest tak samo ywy, jak ty czyja. Podekscytowany Peter skin gow. To wanie mia nadziej odnale. - Jak wic okrelaj, czy dawca zmar? - Jednym ze sposobw jest wstrzyknicie mu lodowatej wody do uszu. - artujesz. - Nie. Jest tu napisane, e to kompletnie dezorientuje czowieka, nawet pogronego w gbokiej piczce. Czsto te powoduje spontaniczne wymioty.

- Czy to jedyny sprawdzian? - Nie. Pocieraj te powierzchni gaki ocznej, eby si przekona, czy dawca sprbuje mrugn. Wycigaj te... jak to si nazywa? Przewd do oddychania? - Rurk intubacyjn. - Tak - powiedziaa. - Wycigaj j na chwil, eby si przekona, czy brak tlenu spowoduje, e ciao wznowi samodzielne oddychanie. - A co z EEG? - C, to brytyjska ksika. Kiedy j napisano, tamtejsze prawo nie wymagao jego uycia celem stwierdzenia zgonu. - Niewiarygodne - odpar Peter. - Ale z pewnoci u nas, w Pnocnej Ameryce, trzeba go uywa, prawda? - Tak sobie wyobraam. W wikszoci jurysdykcji. - A ten dawca, ktrego dzisiaj widziae, musia mie paski zapis, nim nakazano usunicie narzdw. - Zapewne tak - zgodzi si Peter. - Ale na kursie EEG profesor opowiada o ludziach, ktrzy mieli cakowicie paski zapis, a potem wystpia u nich pewna aktywno mzgu. Cathy poblada lekko. - Ale - powiedziaa - nawet jeli dawca daje oznaki ycia w jakim niewielkim stopniu... Potrzsn gow. - Nie jestem pewien, czy to taki niewielki stopie. Serce bije, do mzgu dociera natleniona krew i wystpuj objawy odczuwania blu. - Niemniej jednak - zastanawiaa si Cathy - nawet jeli wszystko to prawda, musi rwnie by prawd, e mzg, ktry przez dugi okres nie przejawia adnej aktywnoci, z pewnoci jest powanie uszkodzony. Mwisz o rolinie. - Zapewne - przyzna Peter. - Ale istnieje rnica midzy pobieraniem narzdw od zmarych, a wyrywaniem ich z cia ywych, bez wzgldu na to, jak gboko upoledzeni umysowo mog by. Cathy zadraa. Wrcia do poszukiwa. Wkrtce odnalaza wydan przed trzema laty prac na temat chorych z zatrzymaniem akcji serca napisan w Szpitalu Henryego Forda w Detroit. U jednej czwartej pacjentw ze stwierdzonym brakiem czynnoci serca w rzeczywistoci

wystpowaa ona, co ujawniy wprowadzone do strumienia krwi cewniki. Ze sprawozdania wynikao, e uznano ich za zmarych przedwczenie. Tymczasem Peter wyszuka kilka dotyczcych tej samej kwestii artykuw w London Times z 1986 roku. Kardiolog David Wainwright Evans wraz z trzema innym starszymi lekarzami odmwi wykonywania przeszczepw uwaajc, e nie jest jasne, kiedy dawca jest naprawd zmary. Dali wyraz swemu zaniepokojeniu w piciostronicowym licie do Brytyjskiej Konferencji Krlewskich Kolegiw Medycznych. Pokaza te artykuy Cathy. - Ale konferencja odrzucia ich obawy jako nieuzasadnione - stwierdzia dziewczyna. Peter potrzsn gow. - Nie zgadzam si. Spojrza jej w oczy. - W jutrzejszym nekrologu Enza Bandella napisz, e zmar wskutek obrae gowy odniesionych podczas wypadku motocyklowego. To nieprawda. Widziaem, jak umiera. Byem na miejscu, gdy to si stao. Zabito go, wyrywajc mu serce z klatki piersiowej.

ROZDZIA 2 LUTY 2011 Inspektor Sandra Philo kontynuowaa przesiewanie wspomnie Petera Hobsona. Po ukoczeniu studiw w 1998 roku praco wal przez kilka lat w Szpitalu East York, po czym zaoy wasn firm produkujc sprzt biomedyczny. W tym samym roku on i Cathy Churchill, nadal bardzo w sobie zakochani, wzili lub. Cathy porzucia swe zainteresowania chemi. Peter nie rozumia jeszcze dlaczego. Podjta nie wymagajc twrczych uzdolnie prac w agencji reklamowej Doowap Advertising. W kady pitek, po pracy, Cathy i jej koledzy Z pracy szli troch si napi. W rzeczywistoci, jak przekonaa si Sandra, cho okrelali swe zamiary sowem troch, znacznie trafniejsze byoby okrelenie duo. Pod koniec wieczoru kilku z nich zawsze udawao si dokona stopniowania przymiotnika: pijany, bardziej pijany, najbardziej pijany - czsto w formie koczcej si puszczaniem pawia... Byo zimno i ciemno - typowy lutowy wieczr w Toronto. Peter pokona na piechot siedem przecznic dzielcych trzypitrowy budynek Hobson Monitoring od pubu Bent Bishop. Nie lubi zbytnio kolegw Cathy, wiedzia jednak, jak wana jest dla niej jego obecno. Mimo to zawsze stara si przychodzi na kocu. Ostatni rzecz, na jak mia ochot, byy towarzyskie rozmwki z gwnym ksigowym albo dyrektorem. W reklamie byo co pytkiego, co go odstrczao. Otworzy cikie drewniane drzwi lokalu i stan w wejciu, by przyzwyczai oczy do panujcego wewntrz pmroku. Po lewej stronie widniaa tablica, na ktrej wypisano, co szef kuchni dzisiaj poleca. Po prawej zawieszono reklamujcy Molsons Canadian plakat z ksztatn kobiet w czerwonym bikini. Obie sterczce ku grze piersi zakryway klonowe licie. Seksizm w reklamie piwa, pomyla Peter, dawniej, obecnie i pewnie zawsze. Opuci przejcie i rozejrza si po pubie w poszukiwaniu Cathy. Cae pomieszczenie pene byo gsto ustawionych pod przypadkowymi ktami dugich szarych stow przywodzcych na myl lotniskowce w oceanicznym korku ulicznym. Z tyu dwch ludzi rzucao do tarczy strzakami. Byli tam. Zgromadzili si wok stou ustawionego z boku. Ci, ktrzy byli zwrceni plecami do ciany udekorowanej plakatem z kolejn licznotk Molsona, siedzieli na kanapie.

Reszta rozpieraa si w kapitaskich fotelach z drinkami w doniach. Niektrzy jedli nachos ze wsplnej miseczki. St by wystarczajco duy, by mogy si przy nim toczy dwie albo trzy odrbne rozmowy. Ich uczestnicy krzyczeli, by przebi si przez oguszajc muzyk, star melodi Mitsou, gran goniej, ni mogy to wytrzyma goniki. Cathy bya bardzo inteligentn kobiet. To pierwsza rzecz, ktra przycigna do niej uwag Petera. Dopiero pniej zmieni swe wyobraenia na temat ideau kobiecej urody zawsze dotd skaniajce si ku blondynkom o bujnych ksztatach, przypominajcym te z reklam piwa - i zacz uwaa jej czarne jak noc wosy oraz wskie wargi za pikne. Siedziaa na dugiej kanapie wraz z dwjk kolegw. Toby, zgadza si? I ten prymityw Hans Larsen. Spoczywali po obu jej stronach, nie moga wic wyj, dopki ktry z nich jej nie przepuci. Gdy Peter si zbliy, Cathy podniosa wzrok, umiechna si promiennie i pomachaa rk. Cigle jeszcze odczuwa podniecenie na widok jej umiechu. Chcia usi obok niej, lecz byo to niemoliwe. Umiechna si raz jeszcze z mioci wyranie wypisan na twarzy, po czym wzruszya przepraszajco ramionami i wskazaa gestem wolne krzeso stojce przy ssiednim stole. Peter przynis je, a koledzy Cathy przesunli si, by zrobi dla niego miejsce. Wyldowa midzy jedn z wymalowanych damulek po lewej - typ sekretarek i koordynatorw produkcji, ktre stosoway zbyt silny makija a pseudointelektualist po prawej. Ten ostatni jak zwykle ustawi przed sob czytnik ksiek. Przez okienko w obudowie mona byo dostrzec okadk karty danych. Proust. Sukinsyn lubi ostentacj. - Dobry wieczr, doktorku - powiedzia pseudointelektualist. Peter umiechn si. - Co u pana? Pseudointelektualist mia okoo pidziesiciu lat. Wyglda tak mizernie, jak szans Toronto Maple Leafs w pucharze Stanleya. Paznokcie mia dugie, a wosy brudne. Howard Hughes w okresie szkolenia. Pozostali pozdrowili Petera, a Cathy obdarzya go kolejnym specjalnym umiechem z przeciwnej strony stou. Jego przybycie wystarczyo, by na chwil zamilky odrbne rozmowy. Hans, siedzcy po prawej stronie Cathy, wykorzysta okazj, by cign na siebie uwag wszystkich.

- Mojej starej nie bdzie dzisiaj w domu - oznajmi obecnym. - Pojechaa odwiedzi swoje siostrzenice. - Najwyraniej nie przyszo mu do gowy, e s to rwnie jego siostrzenice. - To znaczy, moje panie, e jestem dzi wolny. Kobiety siedzce wok stou jkny bd zachichotay. Wszystkie syszay ju od Hansa podobne propozycje. Trudno by go byo nazwa przystojnym mczyzn. Mia brudne jasne wosy i przypomina nieco knedel. Mimo to jego niewiarygodna miao miaa specyficzny powab. Nawet Peter, ktry uwaa niewierno Hansa za odraajc, musia przyzna, e jest w nim co wzbudzajcego spontaniczn sympati. Jedna z wymalowanych damulek podniosa wzrok. Pokrya sobie karmazynow szmink obszar wikszy ni same wargi. - Przykro mi, Hans. Musz dzisiaj umy wosy. Oglny miech. Peter spojrza na pseudointelektualist, by si przekona, czy dotara rwnie do niego myl, e mycie wosw moe by czym wanym. Nie dotara. - Poza tym - dodaa kobieta - dziewczyna musi mie pewne wymagania. Obawiam si, e nie potrafisz im sprosta. Toby, siedzcy po lewej stronie Cathy, zachichota. - Aha - odezwa si. - Nie bez powodu nazywaj go maym Hansem. Hans umiechn si od ucha do ucha. - Jak zwyk mawia mj stary, zawsze mona poradzi sobie sposobem. Popatrzy na kobiet z namalowanymi wargami. - Poza tym nie pieprz gupot, dopki... dopki nie pieprzya si ze mn! Rykn z zachwytu nad wasnym dowcipem. - Zapytaj Ann-Marie z ksigowoci. Ona ci powie, jaki jestem dobry. - To jest Anna-Marie - poprawia go Cathy. - Drobiazgi, szczegy - odpar Hans, machajc doni przypominajc rkawic o jednym palcu. - A zreszt, jeli ona za mnie nie porczy, zapytaj t blondynk zatrudnion tymczasowo w pacach. T z wielkimi buforami. Petera zaczo to mczy. - Dlaczego nie sprbujesz umwi si z ni? - zaproponowa, wskazujc na kobiet z plakatu Molsona. - Jeli ona wrci niespodziewanie do domu, bdziesz mg z niej zrobi jaskk i wyrzuci przez okno.

Hans rykn raz jeszcze. Peter musia mu przyzna, e by dobroduszny. - Hej, doktorek sobie zaartowa! - zawoa, przenoszc wzrok z jednej twarzy na drug, skaniajc wszystkich, by zachwycili si rzekomym cudem, jakim by fakt, e Peter wypowiedzia dowcipn uwag. Ten, zaenowany, odwrci wzrok i przypadkowo spojrza prosto w oczy modego czowieka podajcego drinki. Unis brwi. Tamten podszed do niego. Peter zamwi duy sok pomaraczowy. Nie pi alkoholu. Hans jednak nie ustpowa atwo. - No, dalej doktorku. Opowiedz nam jeszcze jaki kawa. W swojej pracy musisz ich sysze mnstwo. Rykn po raz kolejny. - No dobra - odrzek Peter. Postanowi, e sprbuje si dostosowa do towarzystwa, ze wzgldu na Cathy. - Rozmawiaem wczoraj z jednym prawnikiem i opowiedzia mi fajny dowcip. Dwie kobiety wrciy do przegryzania nachos, najwyraniej nie zainteresowane jego kawaem, lecz reszta grupy spogldaa na niego wyczekujco. - Pewna kobieta zabia ma, walc go w gow flaszk przyprawy do saaty. Gdy kawa opowiadano Peterowi, bya mowa o mu, ktry zabi on, nie potrafi jednak odmwi sobie odwrcenia rl w nadziei, e podsunie to Hansowi myl, i ona moe nie aprobowa jego przygd. - No wic - cign Peter - sprawa trafia do sdu i pani prokurator krlewski chciaa przedstawi narzdzie zbrodni. Podniosa z biurka flaszk, ktra wci bya zamknita zatyczk i w wikszej czci wypeniona pynem. Zacza i z ni w stron sdziego. Powiedziaa: Wysoki sdzie, oto przedmiot, za pomoc ktrego dokonano zbrodni. Chciaabym go przedstawi jako koronny dowd rzeczowy numer jeden. Uniosa flaszeczk ku wiatu. Jak wida, nadal jest pena oliwy i octu... No i w tej chwili adwokat natychmiast wsta i waln pici w st. Sprzeciw, wysoki sdzie!, krzykn. Ten dowd jest nierozpuszczalny! Wszyscy wbili w niego wzrok. Peter umiechn si, by da do zrozumienia, e to ju koniec kawau. Cathy zrobia, co moga, by si rozemia, cho syszaa ten dowcip ju wczoraj. - Nierozpuszczalny - powtrzy sabym gosem Peter. Nadal nie byo wyranej reakcji. Popatrzy na pseudointelektualist. Ten zachichota protekcjonalnie. Zrozumia kawa

albo udawa, e zrozumia. Twarze pozostaych byy jednak obojtne. - Nierozpuszczalny - powtrzy Peter. - To znaczy, e nie mieszaj si ze sob. Przenosi wzrok z jednej twarzy na drug. - Oliwa nie rozpuszcza si w occie. - Och - odezwaa si jedna z wypacykowanych damulek. - Ho, ho! - dodaa nastpna. Peterowi podano sok pomaraczowy. Hans wykona gest naladujcy upadek bomby, gwidc przy tym w obniajcej si tonacji. Nastpnie wyda z siebie dwik imitujcy wybuch. Gdy podnis wzrok, powiedzia: - Hej, wszyscy, czy znacie ten kawa o kurwie, ktra... Peter przemczy si jeszcze godzin, cho mia wraenie, e trwao to duej. Hans nie przestawa atakowa kobiet, zbiorowo i indywidualnie. Wreszcie Peter nie mg ju wicej znie jego, haasu i marnego soku pomaraczowego. Spojrza w oczy Cathy i popatrzy znaczco na zegarek. Umiechna si wycznie do niego, by mu powiedzie: Dzikuj za wyrozumiao, po czym podnieli si oboje, by wyj. - Tak szybko spywasz, doktorku? - odezwa si Hans wyranie bekotliwym gosem. Jego lewa rka obja na stae ramiona jednej z kobiet. Peter skin gow. - Naprawd powiniene pozwoli Cath zosta duej. Niesprawiedliwa uwaga rozgniewaa Petera. Skin krtko gow, Cathy si poegnaa i ruszyli ku drzwiom. Bya dopiero sidma trzydzieci, lecz niebo zrobio si ju czarne i uliczne latarnie wieciy jak gwiazdy. Cathy uja Petera pod rami i ruszyli powoli naprzd. - Mam go ju serdecznie dosy - powiedzia Peter. Jego sowa staway si oboczkami skroplonej pary. - Kogo? - zapytaa Cathy. - Hansa. - Och, on jest nieszkodliwy - zapewnia. Przysuna si bliej do Petera. - Szczeka, ale nie gryzie? - No, tego bym nie powiedziaa - odrzeka. - Wyglda na to, e spotyka si z niemal wszystkimi kobietami z biura.

Peter potrzsn gow. - Czy nie potrafi go przejrze? Jemu chodzi tylko o jedno. Zatrzymaa si. Uniosa gow, by go pocaowa. - Dzi w nocy mnie te, kochanie. Umiechn si do niej, a ona do niego i z jakiego powodu wydao im si, e wok wcale nie jest ju zimno. Kochali si. Byo cudownie. Ich obnaone ciaa zczyy si ze sob. Kade starao si zaspokoi pragnienia drugiego. Po dwunastu latach maestwa, siedemnastu wsplnego ycia, a dziewitnastu od pierwszej randki, znali nawzajem rytm swych cia. A jednak, po wszystkich tych latach, wci potrafili znale nowe sposoby, by si zaskakiwa i sprawia sobie przyjemno. Wreszcie, po pnocy, zasnli obejmujc si, spokojni, odpreni, wyczerpani, zakochani. Okoo trzeciej nad ranem Peter obudzi si jednak nagle, zlany potem. Znowu mia swj sen - ten sam, ktry przeladowa go ju od szesnastu lat. Lea na stole operacyjnym, uznany za zmarego, cho nim nie by. Skalpele i piy do koci przecinay jego ciao. Z tuowia wyjmowano mu narzdy. Cathy, wci naga, obudzona nagym ruchem ma, wylizna si z ka, podaa mu szklank wody i usiada, tak jak robia to podczas wielu nocy, by obj go mocno, nim przeraenie nie ustpi.

ROZDZIA 3 Peter widywa ju te reklamy w czasopismach i w sieci. yj wiecznie! Wspczesna nauka moe zapewni, e twoje ciao nigdy si nie zuyje. Sdzi, e to lipa, dopki nie natrafi na artyku na ten temat w Biotechnology Today. Najwyraniej pewna kalifornijska firma potrafia uczyni czowieka niemiertelnym za cen dwudziestu milionw dolarw. Nie wierzy, e to naprawd moliwe, ale stosowana do osignicia tego celu technika bya fascynujca. Ponadto teraz, gdy mia ju czterdzieci dwa lata, wiadomo, e spdz razem z Cathy jeszcze tylko kilka dziesicioleci, bya jedyn rzecz w yciu, ktra go zasmucaa. Tak czy inaczej, ta kalifornijska firma - Life Unlimited - urzdzaa w caej Ameryce Pnocnej seminaria stanowice promocj stworzonej przez ni metody. Z czasem dotara te do Toronto i wynaja sal w hotelu Royal York. W rdmieciu nie sposb ju byo porusza si samochodem. Peter i Cathy pojechali metrem do Union Station, ktra miaa bezporednie poczenie z hotelem. Seminarium odbywao si w luksusowej Sali Ontario. Wydawao si, e obecnych jest okoo trzydziestu osb i... - Kurcz - powiedziaa cicho Cathy do Petera. Podnis wzrok. Zblia si do nich Colin Godoyo. By to m przyjaciki Cathy, Naomi, wiceprezes Toronto Dominion Bank - nadziany facet, ktry uwielbia popisywa si swym bogactwem. Peter lubi Naomi, ale nigdy nie mia dobrego zdania o Colinie. - Petey! - zawoa przybysz, wystarczajco gono, by wszystkie gowy w sali zwrciy si w ich stron. Wycign muskularn do ku Peterowi, ktry j ucisn. - I liczna Catherine - doda, nachylajc si do pocaunku, ktrym Cathy niechtnie go obdarzya. - Jak to wspaniale, e was widz! - Cze, Colin - odpar Peter. Wskaza kciukiem w kierunku przedniej czci sali, gdzie mwca przygotowywa si do wystpienia. - Masz ochot y wiecznie? - To brzmi fascynujco, prawda? - odpar Colin. - A co z wami? Szczliwa para nie moe znie myli, e mier j rozczy? - Zainteresowao mnie to z uwagi na inynieri biomedyczn - wyjani Peter, nieco uraony przypuszczeniem Colina. - Oczywicie - odrzek ten irytujcym tonem kogo, kto wie lepiej. - Oczywicie.

A ty, Cathy? Chcesz zachowa na zawsze ten wspaniay wygld? Peter poczu potrzeb bronienia ony. - Ona skoczya chemi, Colin. Po prostu zaintrygoway nas naukowe zasady tej metody. W tej wanie chwili mwca stojcy z przodu sali odezwa si gono: - Panie i panowie. Moemy ju zaczyna. Prosz zaj miejsca. Peter zauway dwa wolne krzesa w zajtym szeregu i szybko ruszy z Cathy w ich stron. Wszyscy usiedli, by wysucha reklamowego wystpienia. - Nanotechnologia jest kluczem do niemiertelnoci - zwrci si do audytorium facet z Life Unlimited. By to muskularny Afroamerykanin po czterdziestce o przyprszonych siwizn wosach i szerokim umiechu. Jego garnitur sprawia wraenie kosztujcego dwa tysice dolarw. - Nasze nanomaszyny potrafi zapobiec wszystkim przejawom starzenia si. Wskaza na widoczny na ciennym ekranie powikszony obraz mikroskopijnego robota. - Oto jedna z nich - oznajmi. - Nazywamy je nianiami, poniewa zajmuj si opiek. Zachichota, zachcajc audytorium, by uczynio to samo. - A w jaki sposb nasze nianie, ktre rozprowadzamy po waszym ciele, zapobiegaj starzeniu? - zapyta mczyzna. - To proste. Wiksz cz tego procesu kontroluj regulatory czasowe pewnych genw. C, nie mona ich wyeliminowa, gdy s konieczne do kierowania procesami cielesnymi, ale nasze nianie odczytuj terminy, w jakich maj zadziaa, i w miar potrzeby przestawiaj je. Ponadto porwnuj DNA produkowane przez wasze ciao do obrazw waszego oryginalnego DNA. Jeli pojawiaj si bdy, poprawia si je na poziomie at omowym. Waciwie nie rni si to zbytnio od bezawaryjnej komunikacji komputerowej. Sumy kontrolne umoliwiaj szybkie i dokadne porwnania. Spustoszenia spowodowane przez gromadzenie si toksycznych odpadw rwnie stanowi znaczc cz procesu starzenia si, ale nasze nianie dbaj o wszystko i usuwaj take te zanieczyszczenia. Inny element stanowi choroby wywoane autoagresj, jak reumatoidalne zapalenie staww. Jednake podczas poszukiwa leku na AIDS dowiedzielimy si bardzo duo o ukadzie odpornociowym i potrafimy teraz upora si niemal z wszystkimi problemami. Najgorszym aspektem starzenia si jest jednak utrata pamici i funkcji poznawczych. W wielu przypadkach powodem jest po prostu niedobr witaminy B6 i B12. Objawy te wywouje

rwnie zbyt maa ilo acetylocholiny oraz innych neuromediatorw. I w takich sytuacjach nasze nianie potrafi wyrwna poziom wszystkich substancji. A co z chorob Alzheimera? Jest genetycznie zaprogramowana, by ujawni si w okrelonym wieku, cho jej wystpienie moe rwnie by spowodowane wysokim poziomem glinu. Nasze nianie solidnie dobieraj si waszym genom do skry. Wczaj i wyczaj regulatory. Znajdziemy instrukcj wywoujc chorob Alzheimera, jeli wasze DNA j zawiera - nie wszyscy j maj - i po prostu nie dopucimy, by zadziaaa. Mczyzna umiechn si. - Wiem, co sobie mylicie. Nic z tych rzeczy mi nie pomoe, jeli bandy ta postrzeli mnie w pier. Uywajc patentowanych metod Life Unlimited, moemy zapewni, e ocalicie ycie nawet wtedy. To fakt, e kula zatrzyma wasze serce, ale nasze nianie monitoruj poziom tlenu w waszej krwi i potrafi same dostarcza j do mzgu, jeli zaistnieje taka potrzeba. Dziaaj jak cigniki holujce czerwone krwinki. Tak jest, bdziecie potrzebowali przeszczepu serca i moe rwnie innych napraw, ale wasz mzg zostanie utrzymany przy yciu, dopki si tego nie zrobi. Dobra, a teraz mylicie sobie: A co bdzie, jeli ten bandyta trafi mnie w gow? - Mwca unis cienki arkusz czego, co przypominao srebrn foli. - To jest poliester D5. Przypomina mylar. - Unis pacht za jeden rg i pozwoli, by zaopotaa w powietrzu. - Ma mniej ni p milimetra gruboci - oznajmi. - Ale spjrzcie. - Przytwierdzi wszystkie cztery boki arkusza do kwadratowej metalowej ramki, po czym wycign pistolet ze sterczcym z przodu tumikiem. Nie obawiajcie si - powiedzia. - Mam na to specjalne pozwolenie. - Zachichota. - Wiem, co wy, Kanadyjczycy, sdzicie o broni palnej. Wycelowa z pistoletu i strzeli z ukosa w tafl folii. Peter usysza trzask i dostrzeg jzyk ognia wysuwajcy si z otworu wylotowego. Rozleg si dwik przypominajcy uderzenie piorunu. Z kurtyn rozwieszon za scen co si stao. Agent reklamowy podszed do metalowej ramki i unis w gr mylarowy arkusz. - Nie ma dziury - oznajmi. W rzeczy samej bya to prawda. Pachta opotaa w powiewie wywoywanym przez klimatyzator. - Poliester D5 stworzono dla celw wojskowych. Obecnie powszechnie uywa si go do produkcji kamizelek kuloodpornych dla policji na caym wiecie. Jak widzicie, jest bardzo gitki, chyba e co uderzy w niego w wielk prdkoci. Wtedy sztywnieje i staje si twardszy

ni stal. Kula, ktr przed chwil wystrzeliem, odbia si od niego. Obejrza si za siebie. Na scen wszed jego asystent trzymajcy co w metalowych szczypcach. Wrzuci przedmiot do maego szklanego naczyka stojcego na podium. - Oto ona. Mwca zwrci si w stron audytorium. - Pokrywamy czaszk cienk, perforowan warstw poliestru D5. Oczywicie nie musimy w tym celu zdziera skalpu. Po prostu wstrzykujemy nanosondy, ktre rozprowadzaj materia. Gdy ju znajdzie si on na miejscu, nawet gdy trafi was w gow kula, przejedzie po niej samochd albo spadniecie na ni z budynku, nie rozbijecie sobie czaszki. Poliester robi si tak sztywny, e wstrzs prawie wcale nie dociera do mzgu. Umiechn si promiennie do zebranych. - Prosz pastwa, sprawa wyglda tak, jak powiedziaem na pocztku. Moemy was tak wyposay, e nie umrzecie. Ani ze staroci, ani z powodu dowolnego wypadku, jaki tylko mgby wam przyj do gowy. Prawd mwic, oferujemy dokadnie to, co obiecujemy autentyczn niemiertelno. Czy s chtni? Bya pierwsza niedziela miesica. Zgodnie z dawno zakorzenion tradycj oznaczao to kolacj z teciami Petera. Rodzice Cathy mieszkali na Bayview Avenue w North York. Dom Churchillw, wybudowany w latach szedziesitych dwudziestego wieku - z jednej strony parterowy, a z drugiej jednopitrowy budynek z garaem na jeden samochd - mg niegdy uchodzi za duy, teraz jednak wydawa si maleki przy monstrualnych gmachach wzniesionych po jego obu stronach. Powodoway one, e przez wiksz cz dnia pada na niego cie. Nad garaem wida byo zardzewia obrcz od kosza pozbawion siatki. Cathy kciukiem otworzya zamek. Wesza do rodka pierwsza. Peter pody za ni. - Jestemy - krzykna. Jej matka pojawia si u szczytu schodw, pragnc ich przywita. Bunny Churchill - niech jej Bg pomoe, naprawd miaa tak na imi - bya nisk, zadban, szedziesiciodwuletni kobiet. Miaa siwe wosy, ktrych nie chciaa ufarbowa. Peter bardzo j lubi. Oboje z Cathy skierowali si do salonu. Peter bywa w nim od lat, lecz nigdy nie zdoa si przyzwyczai do jego wygldu. Znajdowa si tu tylko jeden may rega, na ktrym stay pyty kompaktowe oraz troch laserowych pyt wizyjnych, w tym peen zestaw wideokalendarzy Playboya od 1998 roku.

Ojciec Cathy uczy wychowania fizycznego. Nauczyciele gimnastyki przeladowali Petera w modoci. To oni pierwsi podsunli mu myl, e nie wszyscy doroli koniecznie musz by inteligentni. Co gorsza, Rod Churchill kierowa sw rodzin jak szkoln druyn futbolow. Wszystko zaczynao si na czas. Ju w tej chwili Bunny gnaa jak optana, by postawi jedzenie na stole, nim zegar wybije szst. Wszyscy znali swe miejsca i, oczywicie, wszyscy wykonywali polecenia trenera Roda. Zasiada on na honorowym miejscu. Bunny siedziaa przy przeciwlegym kocu stou, a Cathy i Peter po bokach, naprzeciwko siebie. Czasami, gdy Rod wda si w jedn ze swych nudnych opowieci, bawili si w stopki. To by indyczy miesic. Na te kolacje podawano na przemian indyka, piecze woow i kurczaka. Rod wzi w rk n do krajania misa. Zawsze obsugiwa Petera jako pierwszego najpierw gocie - podkrelajc, e po trzynastu latach maestwa z jego crk nadal pozostaje on obcym. - Wiem, co chcesz dosta, Peter. Nk. - Waciwie to wol biae miso - odpar uprzejmie Peter. - Mylaem, e lubisz ciemne. - Lubi ciemne miso kurczaka - wyjani Peter, tak jak robi to co trzeci miesic. - Ale u indyka wol biae. - Jeste pewien? - zapyta Rod. Nie, kurwa, wymyliem to sobie dopiero przed chwil. - Tak. Rod wzruszy ramionami i zacz kroi pier. By prnym czowiekiem. Mia jeszcze tylko rok do emerytury, wosy farbowa sobie na brzowo. Waciwie tylko to, co z nich zostao. Pozwala, by z prawej strony wyrastay dugie, a potem zaczesywa je sobie na ysin. Dick Van Patten w sportowym dresie. - Cathy lubia nki, kiedy bya maa - stwierdzi. - Teraz te je lubi - odezwaa si Cathy, lecz ojciec sprawia wraenie, e jej nie syszy. - Dawaem jej wielk nk i przygldaem si, jak prbuje ugry kawaek. - Moga si zadawi na mier - zauwaya Bunny. Rod chrzkn. - Dzieciaki potrafi sobie radzi - odrzek. - Pamitam, jak kiedy spada ze schodw.

Rozemia si, jak gdyby ycie byo jedn wielk komedi. Popatrzy na Bunny. - Wystraszya si bardziej ni Cathy. Nim zacza paka, poczekaa, a zgromadzi si wystarczajco wielu widzw. - Potrzsn gow. - Dzieciaki maj koci z gumy. Wrczy Peterowi talerz z dwoma nierwno wycitymi kawakami indyczej piersi. Peter przyj go, po czym sign po misk z pieczonymi kartoflami. Z jakiego powodu pitkowe wieczory w Bent Bishop przestay mu si w tej chwili wydawa takie najgorsze. - Miaam siniaki przez wiele tygodni - odezwaa si Cathy lekko uraonym tonem. - Na tyeczku. - Rod zachichota. Peter wci mia na udzie dug blizn pozosta po wypadku na lekcji wf. w szkole redniej. Ci cholerni wuefici. Odczeka, a wszyscy zostan obsueni, po czym sign po sosjerk. Nastpnie poda j Rodowi. - Dzikuj - odpar ten. - Ostatnio raczej nie jem sosw. Peter zastanowi si, czy nie zapyta go dlaczego, postanowi jednak tego nie robi. Poda sosjerk Cathy, po czym z umiechem na ustach zwrci si w stron teciowej. - Co nowego u ciebie, Bunny? - Sporo - odpara. - W rodowe wieczory chodz na konwersacyjne kursy francuskiego. Chyba ju pora zacz si uczy. Peter by pod wraeniem. - Gratuluj. Popatrzy na Roda. - Czy to znaczy, e w rody sam musisz sobie robi kolacj? Rod chrzkn. - Zamawiam j w Food Food - odpar. Peter zachichota. - Indyk jest pyszny - pochwalia matk Cathy. - Dzikuj, moja droga - odrzeka Bunny. Umiechna si. - Pamitam, jak graa indyka w szkolnym przedstawieniu na Dzie Dzikczynienia. Peter unis brwi. - O tym nie syszaem, Cathy. - Popatrzy na tecia. - I jak wypada, Rod? - Nie wiem. Nie poszedem tam. Nie uwaam, by ogldanie dzieci przebranych za inwentarz byo najlepszym pomysem na spdzenie wieczoru.

- Ale to twoja crka - powiedzia Peter, po czym natychmiast tego poaowa. Rod naoy sobie troch gotowanej marchewki. Peter podejrzewa, e syna grajcego w maej lidze poszedby obejrze. - Tata nigdy nie by zbyt zainteresowany dziemi - wyjania neutralnym tonem Cathy. Rod skin gow, jakby wypowied crki wyraaa cakiem naturalne i rozsdne podejcie ojca do dzieci. Peter pogaska delikatnie stop nog ony.

ROZDZIA 4 SIERPIE 2011 W cigu szeciu miesicy mijaj dwie pory roku. Dlaczego miaoby by dziwne, e inne rzeczy rwnie zmieniaj si w tym czasie? Peter cign z sieci najnowszy numer Time i wanie go przeglda. Wiadomoci ze wiata. Ludzie. Przeomowe wydarzenia. Przeomowe wydarzenia. Narodziny, maestwa, rozwody, mierci. Nie wszystkie przeomowe wydarzenia byo tak atwo opisa. Gdzie zrelacjonowano takie rzeczy, jak umieranie romantycznoci? Gdzie byy zapiski z przecigajcego si zego samopoczucia, z pustki w sercach? Kto odnotowa mier szczcia? Przypomnia sobie, jak sobotnie popoudnia wyglday kiedy. Prnowanie. Kochanie si. Wsplne czytanie gazety. Troch ogldania telewizji. Zmierzanie w pewnej chwili do sypialni. Przeomowe wydarzenia. Cathy schodzia ze schodw. Peter podnis na chwil wzrok. W tym ruchu bya nadzieja na to, e ujrzy dawn Cathy, t, w ktrej si zakocha. Jego spojrzenie opado z powrotem na czytnik. Westchn. Nie teatralnie, nie dla jej uszu, lecz dla siebie, prbujc cikim wydechem usun smutek z ciaa. Szybkim zerkniciem dokona przegldu jej sylwetki. Miaa na sobie wytarty pulower z napisem Uniwersytet Toronto oraz lune dinsy. Bya bez makijau. Wosy - popiesznie uczesane, lecz nie wyszczotkowane - opaday w czarnych kbach na ramiona. Okulary zamiast szkie kontaktowych. Kolejne ciche westchnienie. Bez grubych soczewek balansujcych na nosie wygldaa bez porwnania lepiej, lecz Peter nie pamita, kiedy ostatni raz zaoya szka kontaktowe. Nie kochali si ze sob od szeciu tygodni. Krajowa przecitna wynosia dwa i jedna dziesita raza na tydzie. Tak napisali w Time. Rzecz jasna, byo to amerykaskie czasopismo. Moe w Kanadzie przecitna bya inna. Moe.

W tym roku mijaa trzynasta rocznica ich lubu. I nie kochali si ze sob od szeciu pieprzonych tygodni. Szeciu tygodni bez pieprzenia. Podnis wzrok raz jeszcze. Staa na trzecim stopniu, ubrana jak jaki cholerny babo chop. Miaa czterdzieci jeden lat. W zeszym miesicu byy jej urodziny. Zachowaa dobr figur, lecz Peter nie oglda jej ju zbyt czsto. Te pulowery, za due swetry i dugie spdnice te worki, ktre ostatnio zacza nosi - ukryway praktycznie wszystko. Nacisn klawisz PgDn, pochyli gow i wrci do czytania. Kiedy w sobotnie popoudnia kochali si bardzo czsto. Ale, Chryste, jeli miaa zamiar tak si ubiera... Przeczyta pierwsze trzy akapity artykuu, ktry mia przed oczyma, i zda sobie spraw, e nie ma pojcia, o czym w nim mowa. Nie dotaro do niego ani jedno sowo. Podnis wzrok po raz kolejny. Cathy wci staa na trzecim stopniu, patrzc na niego. Ich oczy spotkay si na chwil, po czym opucia spojrzenie i zesza do salonu, trzymajc rk na drewnianej porczy. - Co by chciaa zje na kolacj? - zapyta Peter, skupiajc wzrok na czasopimie. - Nie wiem - odpara. Nie wiem. Hymn pastwowy Cathylandii. Chryste, mia ju tego do. Co by chciaa robi dzi wieczorem? Co by chciaa zje na kolacj? Czy chcesz gdzie wyjecha? Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem. Kurwa ma. - Bo ja chtnie zjadbym ryb - powiedzia Peter, raz jeszcze uderzajc w klawisz PgDn. - Co tylko sprawi ci przyjemno - odpowiedziaa. Najwiksz przyjemno by mi sprawio, gdyby chciaa ze mn rozmawia, pomyla. Gdyby nie ubieraa si cay czas w te pieprzone achy. - Moe powinnimy co zamwi - stwierdzi. - Na przykad pizz albo co z chiszczyzny. - Jak sobie yczysz. Raz jeszcze przeszed na nastpn stron. Ekran wypeniy nowe sowa. Trzynacie lat maestwa.

- Moe zadzwoni do Sarkara - powiedzia, by wysondowa sytuacj. - Pjdziemy gdzie razem co przeksi. - Jeli sobie yczysz. Peter wyczy czytnik. - Do cholery, nie chodzi tylko o to, czego ja sobie ycz. Czego ty by chciaa? - Nie wiem. Zdawa sobie spraw, e co narastao od tygodni. Wzbierao w nim. Cinienie roso. Zblia si wybuch. Jego westchnienia nigdy nie wypuszczay wystarczajco wiele tego, co si nagromadzio, co byo gotowe eksplodowa. - Moe powinienem pj z Sarkarem i ju nie wrci. Staa bez ruchu po drugiej stronie pokoju. Za jej plecami wznosiy si schody. Wygldao na to, e jej dolna warga dry lekko. Jej gos by cichy. - Jeli to by ci uszczliwio. Rozpada si, pomyla Peter. Rozpada si wanie w tej chwili. Wczy z powrotem czytnik, lecz niemal natychmiast wyczy go ponownie. - To ju koniec, prawda? - zapyta. Trzynacie lat... Powinien teraz wsta z kanapy, ubra si i wyj. Trzy nacie lat... - Jezu Chryste - powiedzia pord ciszy. Zamkn oczy. - Peter... Wci mia je zamknite. - Peter - powiedziaa Cathy. - Spaam z Hansem Larsenem. Popatrzy na ni z otwartymi ustami. Serce mu walio. Nie spojrzaa mu w oczy. Przesza niepewnie na rodek pokoju. Przez kilka minut panowaa midzy nimi cisza. Peter czu bl w odku. - Chc pozna szczegy - odezwa si wreszcie drcym, ochrypym gosem, cakiem jakby nagy cios pozbawi go tchu w piersiach. - Czy to ma znaczenie? Mwia cicho. Nie patrzya na niego. - Ma. Oczywicie, e ma. Jak dugo trwa ten... - przerwa - ten romans?

Chryste, nigdy si nie spodziewa, e uyje tego sowa w podobnym kontekcie. Jej dolna warga znowu zacza dre. Cathy postpia krok ku niemu, jak gdyby zamierzaa usi obok niego na kanapie, zawahaa si jednak, gdy ujrzaa wyraz jego twarzy. Przesuna si powoli w stron krzesa i usiada na nim cikim ruchem, cakiem jakby krciutki spacerek do salonu by najdusz podr w jej yciu. Uoya z uwag rce na kolanach i wbia w nie wzrok. - To nie by romans - odpara cicho. - A jak, do licha, by to nazwaa? - zapyta Peter. Sowa byy gniewne, ale nie ich ton. Ten by wyczerpany, pozbawiony ycia. - To by... to nie by zwizek - powiedziaa. - Nie prawdziwy. To po prostu si wydarzyo. - W jaki sposb? - W pitek wieczorem, po pracy. Tym razem si nie zjawie. Hans poprosi, ebym go podwioza do metra. Wrcilimy razem na firmowy parking i wsiedlimy do mojego samochodu. Wszyscy ju odjechali. Byo cakiem ciemno. Peter potrzsn gow. - W samochodzie? - zapyta. Odczeka dusz chwil, po czym doda cicho: - Ty... nastpny wyraz nadszed powoli, nie wzywany. Gdy wyrwa si z jego warg, towarzyszyo mu lekkie wzruszenie ramion, cakiem jakby adne inne okrelenie nie mogo by odpowiednie ...dziwko. Twarz miaa obrzmia, a oczy czerwone, lecz nie pakaa. Poruszya lekko gow do tyu i do przodu, jak gdyby chciaa odrzuci to sowo, sowo, ktrym nikt dotd jej nie okreli, po czym wzruszya ramionami. By moe zaakceptowaa w termin. - Co si wydarzyo? - zapyta Peter. - Co dokadnie zrobilicie? - Uprawialimy seks. To wszystko. - Jaki seks? - Normalny. Po prostu cign portki i unis mi spdnic. Wcale... wcale mnie nie dotkn. - Ale i tak bya wilgotna? Zjeya si. - Za... za duo wypiam.

Peter skin gow. - Nigdy przedtem nie pia. Dopki nie zacza z nimi pracowa. - Wiem o tym. Przestan. - I co jeszcze si wydarzyo? - Nic. - Pocaowa ci? - Przedtem, tak. Potem, nie. - Powiedzia ci, e ci kocha? - spyta peen sarkazmu. - Hans mwi to wszystkim. - Ale czy powiedzia to tobie? - Tak... ale to byy tylko sowa. - A ty mu to powiedziaa? - Oczywicie, e nie. - Czy... czy miaa orgazm? - Nie - odpara szeptem. Potem po jej policzku spyna pojedyncza za. - Zapyta... zapyta mnie o to. Jak gdyby kto mg mie orgazm po czym takim. Tylko woy i wyj. Zapyta mnie i powiedziaam nie. Rozemia si. Rozemia si i wcign spodnie. - Kiedy to byo? - Pamitasz ten pitek, kiedy przyszam pniej i wziam prysznic? - Nie. Zaczekaj... pamitam. Nigdy wieczorem nie braa prysznica. Ale to byo przed kilkoma miesicami... - W lutym - powiedziaa Cathy. Peter skin gow. Z jakiego powodu fakt, e wydarzyo si to tak dawno, czyni ca spraw atwiejsz do zniesienia. - Sze miesicy temu - stwierdzi. - Tak - odpara. Potem pady sowa przypominajce trzy kule przebijajce mu serce: - Po raz pierwszy. W jego mzgu kbiy si gupie pytania. Chcesz powiedzie, e byy inne razy? Tak, Peter, to wanie chciaam powiedzie. - Ile razy? - Jeszcze dwa.

- Czyli w sumie trzy. - Tak. - Ale sowo romans nie jest waciwym okreleniem - stwierdzi znowu z odcieniem sarkazmu. Cathy milczaa. - Jezu Chryste - powiedzia cicho Peter. - To nie by romans. Peter skin gow. Wiedzia, jakiego rodzaju osob jest Hans. Oczywicie nie by to romans. Oczywicie nie byo w tym mioci. - Po prostu seks - rzuci. Cathy, rozsdnie, nie powiedziaa nic. - Chryste - powtrzy po raz kolejny Peter. Wci trzyma w rku czytnik czasopism. Popatrzy na urzdzenie mylc, e powinien cisn nim na drug stron pokoju, rozbi je o cian. Po chwili po prostu upuci je na kanap obok siebie. Podskoczyo bezgonie na tapicerce. - Kiedy by ostatni raz? - zapyta. - Trzy miesice temu - odpara cichym gosem. - Prbowaam si zdoby na odwag, eby ci powiedzie. Nie... nie sdziam, e bd moga. Prbowaam ju przedtem dwa razy, ale nie potrafiam. Peter milcza. Nie byo adnej odpowiedniej reakcji, adnego sposobu, by si z tym upora. Nic. Otcha. - Mia... miaam ochot si zabi - odezwaa si Cathy po bardzo dugiej przerwie gosem sabym niczym wiatr przed witem. - Ale nie trucizn czy przez podcicie y. To nie mogo by nic, co wygldaoby jak samobjstwo. - Spojrzaa mu na chwil w oczy. Wypadek samochodowy. Chciaam uderzy w mur. Wtedy nie przestaby mnie kocha. Prbowaam. Byam na to cakowicie przygotowana, ale kiedy miao to nastpi, w ostatniej chwili skrciam. - Po jej policzkach spyway zy. - Jestem tchrzem - stwierdzia na koniec. Cisza. Peter usiowa si w tym wszystkim poapa. Nie byo sensu pyta jej, czy odejdzie do Hansa. On nie chcia adnego zwizku. Nie z Cathy ani z adn inn kobiet.

Hans. Pierdolony Hans. - Jak moga si zwiza z Hansem? Akurat z nim? - zapyta. - Wiesz, kim on jest. Wbia wzrok w sufit. - Wiem - rzeka cicho. - Wiem. - Zawsze staraem si by dobrym mem - powiedzia Peter. - Wiesz o tym. Suyem ci wsparciem na wszelkie moliwe sposoby. Rozmawiamy o wszystkim. Nie mielimy kopotw z porozumieniem. Nie moesz mi zarzuci, e nie chciaem ci wysucha. W jej gosie po raz pierwszy pojawi si ostry ton. - Czy wiedziae, e od miesicy pakaam przed zaniciem? Przy ku staa para wentylatorw, ktrych uywali jako generatorw biaego szumu zaguszajcego dobiegajce z zewntrz odgosy ruchu ulicznego, a take zdarzajce si im niekiedy chrapanie. - W aden sposb nie mogem o tym wiedzie - odpar. Od czasu do czasu zauwaa zasypiajc, e jej ciao dry obok niego. Na wp przytomny zastanawia si wtedy, czy jego ona si onanizuje. Zachowa t myl dla siebie. - Musz o tym pomyle - powiedzia cicho. - Nie jestem pewien, co chc zrobi. Skina gow. Odrzuci gow do tyu i wyda z siebie dugie, ochrype westchnienie. - Chryste, bd musia przemyle nasze sze ostatnich miesicy. Ten wyjazd do Nowego Orleanu. To byo po tym, jak ty i Hans... I to, jak poyczylimy na weekend domek Sarkara. To rwnie byo pniej. Wszystko to wyglda teraz inaczej. Wszystko. Kady zachowany w pamici obraz z tego okresu, kada szczliwa chwila - faszywa, skaona. - Przykro mi - odezwaa si Cathy, bardzo cicho. - Przykro? - Ton Petera by lodowaty. - Mogoby ci by przykro, gdyby to si wydarzyo tylko raz. Ale trzy razy? Trzy pierdolone razy? Jej wargi dray. - Przykro mi. Peter westchn po raz kolejny. - Zadzwoni do Sarkara i zapytam, czy mgbym z nim zje kolacj. Cathy milczaa.

- Nie chc, eby sza z nami. Chc z nim porozmawia na osobnoci. Musz sobie to wszystko poukada. Skina gow.

ROZDZIA 5 Peter zna Sarkara Muhammeda od czasw, gdy obaj byli nastolatkami. Mieszkali na tej samej ulicy, Sarkar jednak chodzi do prywatnej szkoy. Zapewne mogli si wydawa osobliwie dobran par przyjaci. Sarkar powanie zajmowa si sportem, Peter za by czonkiem redakcji szkolnej gazetki oraz kroniki. Sarkar by pobonym muzumaninem, a Peter w ogle nie by pobony. Mimo to zbliyli si do siebie, gdy tylko rodzina Sarkara zamieszkaa w ssiedztwie. Mieli zblione poczucie humoru, obaj lubili czyta Agath Christie oraz byli znakomitymi znawcami Star Treku. Ponadto, rzecz jasna, Peter nie pi, co bardzo cieszyo Sarkara. Jada on co prawda w restauracjach majcych koncesj, kiedy jednak tylko byo to moliwe, unika siadania przy jednym stoliku z kim, kto spoywa alkohol. Sarkar wyjecha na Uniwersytet Waterloo studiowa informatyk. Peter studiowa inynieri biomedyczn na Uniwersytecie Toronto. Przez cay ten czas utrzymywali ze sob kontakt, wymieniajc listy przez e-mail. Po krtkim pobycie w Vancouver Sarkar wyldowa z powrotem w Toronto, gdzie uruchomi wasn firm tworzc systemy doradcze. Sarkar by onaty i mia troje dzieci, czsto jednak jada kolacj z Peterem, tylko we dwch. Zawsze robili to w barze przekskowym Sonnyego Gotlieba, na skrzyowaniu Bathurst i Lawrence, w samym sercu ydowskiej dzielnicy. Peter nie by w stanie znie pakistaskiej kuchni, cho przyjaciel uporczywie zmierza do poszerzenia jego upodoba kulinarnych, Sarkar natomiast musia jada tam, gdzie mg dosta posiki zgodne z islamskimi nakazami dotyczcymi poywienia, a koszerna ywno zgadzaa si z nimi wspaniale. Obaj zasiedli w tej samej loy co zawsze, otoczeni przez zaydes i bubbehs gadajcych ze sob w jidysz, po hebrajsku oraz rosyjsku. Gdy ju zoyli zamwienia, Sarkar zapyta Petera, co sycha. - Nic szczeglnego - odpar ten ostronym tonem. - A u ciebie? Sarkar opowiada przez par minut o zawartym przez jego firm kontrakcie na przygotowanie systemw doradczych dla Nowej Demokratycznej Partii Ontario. Bya ona u wadzy tylko raz, we wczesnych latach dziewidziesitych dwudziestego wieku, lecz nigdy nie tracia nadziei na jej odzyskanie. Chodzio o utrwalenie wiedzy czonkw partii, ktrzy naprawd sprawowali wwczas wadz, nim rzdy kanadyjskich socjalistw cakowicie znikn z

pamici yjcych. Peter sucha tego wszystkiego jednym uchem. Zazwyczaj praca Sarkara wydawaa mu si fascynujca, dzisiaj jednak przebywa mylami daleko std. Wrci kelner, ktry przynis i m dzbanek dietetycznej coli oraz koszyk peen rnych obwarzankw. Peter chcia opowiedzie Sarkarowi o tym, co wydarzyo si z Cathy. Parokrotnie otwiera usta, by zacz, lecz zawsze zabrako mu w ostatniej chwili odwagi. Co Sarkar pomylaby o nim, gdyby si dowiedzia? Co pomylaby o Cathy? Z pocztku Peterowi wydawao si, e nie chce tego zdradzi przyjacielowi z uwagi na wyznawan przez niego religi. Rodzina Sarkara zajmowaa znaczc pozycj w muzumaskiej spoecznoci Toronto. Peter wiedzia, e w tej grupie nadal praktykowano maestwa kojarzone przez rodzicw. Nie chodzio jednak o to. Po prostu nie potrafi zdoby si na powiedzenie gono komukolwiek komukolwiek - co si wydarzyo. Cho nie by waciwie godny, wzi z koszyka obwarzanek z makiem i posmarowa go odrobin demu. - A jak Catherine? - zapyta Sarkar, apic za obwarzanek z ytniej mki. Peter wykorzysta fakt, e mia pene usta, by zdoby kilka sekund na zastanowienie. - W porzdku - powiedzia wreszcie. - Wszystko w porzdku. Sarkar skin gow, przyjmujc do wiadomoci jego sowa. - Czy moglibymy urzdzi nasz wycieczk na pnoc w drugi weekend wrzenia? zapyta w chwil pniej. Ju od szeciu lat spdzali wsplnie jeden weekend, obozujc w Kawarthas. - Musiabym... musiabym wpa do ciebie w tej sprawie - odpar Peter. Sarkar wzi sobie nastpny obwarzanek. - Dobra. Peter uwielbia te weekendowe wyjazdy. Nie przepada zbytnio za obozowaniem pod goym niebem, ale lubi oglda gwiazdy. Nigdy waciwie nie zgodzi si na te coroczne wycieczki, ale dla Sarkara wszystko, co zrobiono dwa razy, natychmiast przeradzao si w niewzruszon tradycj. Dobrze byoby si wyrwa, pomyla. Bardzo dobrze. Ale... Nie mg wyjecha.

Nie w tym roku. Moe ju nigdy. Nie mg zostawi Cathy samej. Nie mg dlatego, e nie mia pewnoci, czy naprawd bdzie sama. Cholera. Niech to wszyscy diabli. - Musiabym wpa do ciebie - powtrzy Peter. Sarkar umiechn si. - Ju to mwie. Peter zda sobie spraw, e cay wieczr przerodzi si w katastrof, jeli nie skieruje myli na co innego. - Jak si sprawuje ten nowy skaner mzgowy, ktry zbudowaa dla was moja firma? zapyta. - wietnie. Naprawd uproci nasze badania nad sieciami neuronalnymi. To cudowna maszyna. - Ciesz si - rzek Peter. - Pracowaem nad jego udoskonaleniem. Staraem si uzyska wysz rozdzielczo. - Obecna jest wicej ni wystarczajca dla moich celw - stwierdzi Sarkar. - Do czego potrzebna ci lepsza? - Pamitasz, jak odbywaem wiczenia na Uniwersytecie Toronto? Opowiadaem ci o dawcy narzdw, ktry obudzi si na stole operacyjnym. - Tak jest. - Sarkar zadra. - Wiesz, e moja religia odnosi si do przeszczepw z podejrzliwoci. Uwaamy, e ciao powinno w caoci wrci do ziemi. Podobne opowieci sprawiaj, e wierz w to jeszcze mocniej. - Do dzi drczy mnie to w koszmarach. Sdz jednak, e uda mi si wreszcie przegna tego demona. - Tak? - Ten skaner, ktry zbudowalimy z myl o twojej pracy, by tylko pierwszym etapem. Tak naprawd chciaem zbudowa... nazwijmy to superEEG. Urzdzenie zdolne wykry wszelk elektryczn aktywno mzgu. - Aha - odezwa si Sarkar, unoszc brwi. - eby mc stwierdzi, kiedy kto naprawd nie yje?

- Dokadnie. Zjawi si kelner z gwnymi daniami. Peter otrzyma stos montrealskiej wdzonki z chlebem z ytniej mki, ktremu towarzyszya maa karuzela z rozmaitymi musztardami oraz dodatkowe danie - placki ziemniaczane. Sarkar okrela ten zestaw jako recept na atak serca. Sam zamwi faszerowan ryb. - O to wanie chodzi - mwi Peter. - Grzebaem w tym ju od lat, ale teraz wreszcie udao mi si dokona przeomu. Dobijaa mnie kwestia stosunku sygnau do szumu, ale wdrujc po sieci, znalazem pewne algorytmy stworzone dla potrzeb radioastronomii, ktre pozwoli y mi rozwiza wreszcie ten problem. Mam ju funkcjonujcy prototyp superEEG. Sarkar odoy widelec. - To znaczy, e potrafisz dostrzec ostatnie tchnienie - jeli tak mona to okreli neuronw? - Zgadza si. Wiesz, na jakiej zasadzie dziaa standardowe EEG. Kady z miliardw neuronw mzgu nieustannie odbiera pobudzajce impulsy synaptyczne, impulsy hamujce oraz kombinacj obydwu. Zgadza si? Rezultatem jest nieustanna fluktuacja potencjau bonowego kadego neuronu. EEG mierzy ten potencja. Sarkar skin gow. - Ale w standardowym EEG elektrody maj rednic znacznie wiksz ni pojedyncze neurony. Dlatego zamiast mierzy potencja bonowy poszczeglnych komrek nerwowych, okrelaj czny potencja wszystkich, ktre znajduj si w czci mzgu poddanej pomiarom. - Zgadza si - stwierdzi Sarkar. - No i ta niedokadno jest rdem problemu. Jeli na impuls synaptyczny reaguje tylko jeden neuron albo kilka tuzinw, czy nawet kilkaset, napicie bdzie o cae rzdy wielkoci mniejsze od tego, co moe odczyta normalne EEG. Dlatego, nawet jeli zapis takiego aparatu jest paski, aktywno mzgu - a w zwizku z tym ycie - moe jeszcze trwa. - Jdrny problem - wtrci Sarkar. Jdrny byo jego ulubionym sowem. Uywa go w znaczeniach tak rnych, jak dobrze zdefiniowany, draliwy, interesujcy czy skomplikowany. - A wic mwisz, e znalaze rozwizanie? - doda. - Tak - odpar Peter. - Zamiast niewielkiej liczby elektrod wykorzystywanych przez standardowe EEG, moje superEEG zawiera ponad miliard nanotechnologicznych czujnikw.

Kady z nich jest nie wikszy od pojedynczego neuronu. Otaczaj czaszk niczym czepek kpielowy. W przeciwiestwie do standardowego EEG, ktre odbiera poczony sygna wszystkich neuronw w danym obszarze, te czujniki s w wysokim stopniu kierunkowe i wykrywaj jedynie potencja bonowy neuronw lecych bezporednio pod nimi. - Peter unis rk. - Oczywicie linia prosta poprowadzona przez mzg przetnie tysice neuronw, lecz przez porwnywanie sygnaw pochodzcych ze wszystkich Sarkar zjad kolejn rybn kulk. - Teraz rozumiem, dlaczego miae problemy ze stosunkiem sygnau do szumu. - No wanie. Ale ju je rozwizaem. Dysponujc tym sprztem, bd mg wykry wszelkie przejawy elektrycznej aktywnoci w dowolnym obszarze mzgu, nawet jeli dotyczy ona tylko jednego neuronu. Sarkar by najwyraniej pod wraeniem. - Czy ju to wyprbowae? Peter westchn. - Tak. Na zwierztach. Kilku duych psach. Nie udao mi si dotd zbudowa sprztu wystarczajco maego, by zrobi to na szczurach albo krlikach. - I czy to superEEG naprawd robi to, czego od niego chcesz? Czy pokazuje dokadny, jdrny moment samej mierci? Ostatecznegy zanik elektrycznej aktywnoci mzgu? Peter westchn. - Nie wiem. Mam ju cae gigabajty zapisw fal mzgowych labradorw, ale nie mog zdoby pozwolenia na upienie ktrego z nich. - Rozsmarowa sobie na misie jeszcze troch musztardy. - Mona to wyprbowa we waciwy sposb jedynie na umierajcym czowieku. czujnikw mog wyizolowa indywidualn elektryczn aktywno kadej poszczeglnej komrki nerwowej w caym mzgu.

ROZDZIA 6 Peter zapuka, po czym wszed cicho do izolatki w hospicjum. Wta kobieta w wieku okoo dziewidziesiciu lat siedziaa na ku, ktrego oparcie uniesiono pod ktem czterdziestu piciu stopni. Na statywach obok posania wisiay dwie kroplwki z przezroczystym pynem. Po prawej stronie w obrotowe rami wmontowano maleki telewizor. - Dzie dobry, pani Fennell - powiedzia cicho Peter. - Witam, mody czowieku - odpara kobieta sabym, ochrypym gosem. - Czy jest pan doktorem? - Nie. Przynajmniej nie doktorem medycyny. Jestem inynierem. - Czy uwaaj mnie za maszyn? - Nie, nie. Jestem... - artowaam, synu. - Przepraszam. Doktor Chong mwi, e ma pani waciwe nastawienie. Wzruszya ramionami w przyjaznym gecie, wskazujc tym ruchem na szpitaln sal, kroplwki i ca reszt. - Staram si. Peter rozejrza si wok. Nie byo kwiatw ani pocztwek yczcych powrotu do zdrowia. Wygldao na to, e pani Fennell jest na wiecie zupenie sama. Zastanawia si, jak moe by tak pogodna. - Chciaem, hmm, prosi pani o przysug - powiedzia. - Potrzebuj pani pomocy w dowiadczeniu. - Jakim dowiadczeniu? Jej gos przypomina chrzst suchych, zgniatanych lici. - To w ogle nie bdzie bolao. Po prostu chciabym, eby nosia pani na gowie specjalne urzdzenie, ktre ma w sobie mnstwo malekich elektrod. Znowu ten gos o brzmieniu lici zgniatanych w sposb, ktry mg by chichotem. Pani Fennell wskazaa na przewody wnikajce w jej rami. - Par pocze wicej chyba mi nie zaszkodzi. Jak dugo miaabym to nosi? - A do... hmm... a do... - A do mierci, zgadza si?

Peter poczu, e czerwieni mu si policzki. - Tak, prosz pani. - Do czego su te elektrody? - Moja firma produkuje kontrolny sprzt biomedyczny. Zbudowalimy prototyp nowego, superwraliwego elektroencefalografu. Wie pani, co to jest EEG? - Urzdzenie zapisujce fale mzgowe. Twarz pani Fennell wydawaa si nieruchoma. Chong mwi, e kobieta przeya seri maych udarw. W jej oczach byszcza jednak umiech. - Jeli spdza si w szpitalach tyle czasu, co ja, nie sposb si czego nie nauczy. Peter zachichota. - To specjalne urzdzenie zapisujce fale mzgowe jest znacznie dokadniejsze od standardowych, ktre maj tutaj. Chciabym zarejestrowa, hmm... - Chciaby pan zarejestrowa moment mojej mierci, tak? - Przepraszam. Nie chciaem okaza si niewraliwy. - Nie okaza si pan. Dlaczego chciaby pan zarejestrowa moj mier? - No wic, widzi pani, obecnie nie istnieje stuprocentowo pewny sposb okrelenia tego, w ktrej chwili dochodzi do trwaego zaprzestania czynnoci mzgu. To nowe urzdzenie powinno by w stanie dokadnie okreli moment mierci. - Dlaczego miaoby to kogo obchodzi? Nie mam krewnych. - C, w wielu przypadkach ciaa pozostaj podczone do aparatury podtrzymujcej ycie po prostu dlatego, e nie wiemy, czy dana osoba jest rzeczywicie martwa czy nie. Staram si stworzy definicj mierci, ktra nie bdzie miaa charakteru wycznie prawnego, lecz faktyczny. Jednoznaczny test pozwalajcy dowie, czy kto jest martwy, czy ywy. - I w czym pomoe to ludziom? - zapytaa. Sprawiaa wraenie, e ta kwestia jest dla niej najwaniejsza. - Przy przeszczepianiu narzdw - wyjani Peter. Pochylia gow. - Moich narzdw nikt by nie chcia. Peter umiechn si. - By moe nie, ale ktrego dnia moje urzdzenie moe da nam pewno, dziki ktrej

nie bdziemy niewiadomie usuwa narzdw ludziom, ktrzy jeszcze naprawd nie umarli. Bdzie rwnie uyteczne w oddziaach nagych przypadkw oraz na miejscach wypadkw, by si upewni, e prby uratowania pacjenta nie zostan przedwczenie przerwane. Pani Fennell porzdkowaa przez chwil te informacje. - Waciwie nie potrzebuje pan mojego pozwolenia, prawda? - zapytaa. - Mg pan po prostu podczy sprzt. Powiedzie, e to rutynowy test. W poowie przypadkw w ogle nie wyjaniaj, co robi. Peter skin gow. - To pewnie prawda. Ale pomylaem, e wypadaoby zapyta. Oczy pani Fennell umiechny si raz jeszcze. - Jest pan bardzo miym modym czowiekiem, doktorze... - Hobson. Ale prosz mi mwi Peter. - Peter. Wok jej oczu pojawiy si zmarszczki. - Jestem tu ju od miesicy i aden z lekarzy nie zaproponowa, ebym mwia mu po imieniu. Sondowali wszystkie czci mojego ciaa, ale nadal uwaaj, e utrzymywanie emocjonalnego dystansu wchodzi w zakres ich obowizkw - przerwaa. - Lubi ci, Peter. Umiechn si. - Ja te pani lubi, pani Fennell. Tym razem zdoaa wyda z siebie niedwuznaczny, wyrany miech. - Mw mi Peggy - przerwaa. Pod wpywem namysu na jej pomarszczonej twarzy pojawiy si gbsze bruzdy. - Wiesz co, sysz wasne imi po raz pierwszy, odkd mnie tu przyjli. A wic, Peter, czy naprawd jeste zainteresowany tym, co si dzieje w chwili mierci? - Tak, Peggy, jestem. - W takim razie dlaczego nie usidziesz sobie wygodnie, ebym ci moga o tym opowiedzie. - ciszya gos. - Widzisz, ja ju raz umaram... - Sucham? Wydawao si, e jest w peni wadz umysowych... - Nie patrz tak na mnie, Peter. Nie jestem wariatk. Usid. No, usid wreszcie. Opowiem ci, co si wydarzyo. Peter pochyli gow, lekko i nieobowizujco. Znalaz pokryte winylem krzeso i

przysun je do ka. - To byo czterdzieci lat temu - zacza pani Fennell, zwracajc przypominajc dzikie jabko gow w stron Petera. - Na krtko przedtem stwierdzono u mnie cukrzyc. Musiaam bra insulin, ale nie zdawaam sobie jeszcze sprawy, jak bardzo musz by ostrona. Mj m, Kevin, poszed po zakupy. Wstrzyknam sobie rano insulin, ale jeszcze nic nie jadam. Zadzwoni telefon. To bya znajoma. Gadaa bez koca. Tak mi si przynajmniej zdawao. Zauwayam, e si poc i zaczyna mnie bole gowa, ale nie chciaam nic mwi. Zdaam sobie spraw, e serce mi wali, rka dry i zaczynam widzie niewyranie. Miaam ju zamiar przerwa tej kobiecie, przeprosi j i pj co zje, kiedy nagle zemdlaam. To bya reakcja na insulin. Hipoglikemia. Cho twarz miaa bez wyrazu, znieruchomia na skutek udarw, jej gos stawa si coraz bardziej oywiony. - Nagle znalazam si na zewntrz ciaa - mwia. - Widziaam siebie jakby z gry, lec na pododze w kuchni. Wznosiam si coraz wyej, a wreszcie wszystko jakby zapado si do tunelu. Dugiego i spiralnego. Na jego kocu lnio pikne, czyste, jasne, biae wiato. Byo bardzo jaskrawe, ale patrzenie na nie w ogle nie sprawiao blu. Ogarno mnie wraenie spokoju, ciszy. To byo absolutnie cudowne. Bezwarunkowa akceptacja, uczucie mioci. Poczuam, e ruszam ku temu wiatu. Peter pochyli gow. Nie wiedzia, co powiedzie. - Na granicy blasku pojawia si posta - cigna pani Fennell. - Z pocztku jej nie rozpoznaam, ale nagle dostrzegam, e to ja. Tylko e to nie byam ja, lecz kto, kto by bardzo do mnie podobny, ale nie by mn. Urodziam si jako jedno z blinit, ale moja siostra, Mary, umara w kilka dni pniej. Zrozumiaam, e to jest Mary, ktra przybya mnie przywita. Podpyna bliej i uja mnie za rk, a potem poleciaymy razem tunelem, w stron tego wiata. Pniej zaczam dostrzega obrazy z mojego ycia, jakby by to film: z rodzicami, z mem, przy pracy i podczas zabawy. Obie z Mary ogldaymy kad z tych scen. Zastanawiaam si, gdzie postpiam susznie, a gdzie nie. Nie miaam wraenia, e to sd, ale wydawao si wane, bym wszystko zrozumiaa, zdaa sobie spraw, jak moje uczynki wpyny na innych. Widziaam, jak bawiam si na szkolnym boisku, cigaam na egzaminie, pracowaam w szpitalu jako pomoc pielgniarska i, och, mnstwo innych rzeczy, wyranie, z niewiarygodn jasnoci. Przez cay czas zbliaymy si do tego piknego wiata. Wtem, nagle,

wszystko si skoczyo. Poczuam, e co cignie mnie do tyu i w d. Nie chciaam wypuci doni Mary - ostatecznie raz ju j utraciam, nigdy nie miaam okazji naprawd jej pozna - ale jej palce wylizny si z mojego ucisku i co odcigno mnie do tyu, dalej od wiata. Raptownie znalazam si z powrotem w ciele. Czuam, e wok s inni ludzie. Wkrtce otworzyam oczy i ujrzaam mczyzn w fartuchu. To by lekarz z pogotowia. Mia w rku strzykawk. Zrobi mi zastrzyk z glukagonu. Mwi: Nic pani nie bdzie. Wszystko bdzie w porzdku. Kobieta, z ktr rozmawiaam przez telefon - ona te miaa na imi Mary - w kocu zrozumiaa, e zemdlaam, odwiesia suchawk i zadzwonia po karetk. Zaoga ambulansu musiaa wyway drzwi. Gdyby przybya kilka minut pniej, odeszabym na dobre. Tak wic. Peter, wiem, jak wyglda mier. I nie boj si jej. To dowiadczenie cakowicie zmienio moje podejcie do ycia. Nauczyam si zachowywa dystans, nie przejmowa si. I chocia wiem, e zostao mi ju tylko kilka dni, nie boj si. Wiem, e mj Kevin bdzie na mnie czeka w tamtym wietle. I Mary te. Peter z uwag wysucha caej opowieci. Oczywicie sysza ju poprzednio podobne historie, a nawet czyta fragmenty sawnej ksiki Moodyego ycie po tyciu, gdy kiedy ugrzz w domku krewnego i mia do wyboru oprcz tej jedynie ksik o rzekomym wpywie znakw zodiaku na ycie miosne czowieka. Nie wiedzia wwczas, co sdzi o podobnych opowieciach. Teraz jego niepewno jeszcze wzrosa. - Czy opowiadaa o tym ktremu z tutejszych lekarzy? - zapyta. Peggy Fennell achna si. - Ci faceci przemykaj przez moj sal, jakby byli maratoczykami, a moj kart traktuj jak paeczk sztafetow. Dlaczego, na Boga, miaabym si z nimi dzieli swymi najintymniejszymi przeyciami? Peter skin gow. - Tak czy inaczej, tak wanie wyglda mier, Peter - oznajmia pani Fennell. - No wic... hmm... chciabym... - Chciaby i tak wykona swj eksperyment, co? - Hmm, tak. Pani Fennell poruszya lekko gow, starajc si skin ni, jak tylko moga. - Prosz bardzo - powiedziaa wreszcie. - Ufam ci, Peter. Wygldasz na dobrego czowieka. Dzikuj, e mnie wysuchae. Id po swj sprzt.

Od chwili wyznania Cathy Peter przey naprawd piekielny tydzie. Nie rozmawiali ze sob wiele, a jeli ju to robili, to tylko o takich sprawach, jak eksperymenty Petera z supe rEEG. Nic osobistego, bezporednio zwizanego z nimi. Wycznie bezpieczne tematy, by wypeni niektre z dugich, melancholijnych okresw ciszy. Teraz, w sobotnie popoudnie, Peter siedzia w salonie na kanapie i czyta. Tym razem nie bya to elektroniczna ksika, lecz porzdna, tradycyjna ksika drukowana. Dopiero niedawno odkry stare powieci Roberta B. Parkera o Spenserze. Byo co pocigajcego w absolutnym, bezwarunkowym zaufaniu, jakim darzyli si nawzajem Spenser i Hawk, a take w cudownej szczeroci w zwizku midzy Spenserem i Susan Silverman. Parker nigdy nie obdarzy swego bohatera imieniem, lecz Peter uwaa, e jego wasne ktre znaczyo skaa - byoby odpowiednim wyborem. Z pewnoci Spenser bardziej przypomina mocn ska ni Peter Hobson. Na cianie za jego plecami wisiaa oprawiona w ramki reprodukcja obrazu Alexa Colvillea. Peter z pocztku uwaa jego dziea za zbyt statyczne, z biegiem lat jednak podobay mu si coraz bardziej. Ten obraz - przedstawiajcy czowieka siedzcego na ganku chaty ze starym ogarem lecym u jego stp - bardzo przypad mu do gustu. Zda sobie wreszcie spraw, e brak ruchu w obrazach Colvillea mia na celu wyraenie staoci. Oto rzeczy, ktre trwaj. Oto rzeczy, ktre s wane. Wci nie wiedzia, co sdzi o tym wszystkim, jaka przyszo moe czeka jego i Cathy. Zda sobie spraw, e przed chwil przeczyta zabawn scen - Spenser uchyla si od odpowiedzi na pytania Quirka za pomoc serii pierwszorzdnych artw, a Hawk sta bez ruchu tu obok z umiechem rozcinajcym twarz - lecz nie rozmieszya go ona tak, jak powinna. Wsun zakadk do ksiki i pooy j obok siebie. Cathy zesza ze schodw. Miaa rozpuszczone wosy. Zaoya obcise niebieskie dinsy oraz lun bia bluzk, ktrej dwa grne guziki byy rozpite. Peter zda sobie spraw, e w strj mona byo uzna albo za seksowny, albo za neutralnie praktyczny. Najwyraniej bya rwnie zdezorientowana jak on i z uwag staraa si wysya sygnay, ktre - jak miaa nadziej - bd odpowiednie bez wzgldu na jego nastrj. - Mog si przysi? - zapytaa gosem przywodzcym na myl pirko unoszce si na wietrze. Peter skin gow.

Kanapa skadaa si z trzech wielkich poduszek. Peter siedzia na lewej. Cathy przycupna na granicy midzy rodkow a praw, raz jeszcze prbujc osign jednoczenie blisko i dystans. Siedzieli razem przez dugi czas, nie odzywajc si. Peter nie przestawa kiwa lekko gow w ty i w przd. Czu ciepo. Nie potrafi skupi spojrzenia jak naley. Sdzi, e to przez brak snu, lecz nagle zda sobie spraw, e zaraz si rozpacze. Zaczerpn gboko tchu, starajc si powstrzyma pacz. Przypomnia sobie, kiedy po raz ostatni naprawd wybuchn zami - mia dwanacie lat. Zawstydzi si wtedy sdzc, e jest za duy, by paka, lecz dowiadczy przeraajcego poraenia prdem, kiedy dotyka gniazdka. Przez trzydzieci lat dzielcych go od owej chwili bez wzgldu na wszystko zachowywa niewzruszon twarz, lecz teraz wzbierao w nim... Musia wyj, uda si w jakie odosobnione miejsce, daleko od Cathy, daleko od wszystkich... Byo ju jednak za pno. Jego ciao ogarny konwulsje. Policzki mia wilgotne. Przekona si, e nie moe powstrzyma drenia. Cathy uniosa rk z kolan, jak gdyby chciaa go dotkn, lecz najwyraniej uznaa, e lepiej tego nie robi. Paka przez kilka minut. Jedna dua kropla upada na brzeg ksiki i wsika powoli w gazetowy papier. Chcia przesta, ale nie potrafi. zy nieustannie napyway. Leciao mu te z nosa. Prycha w przerwach midzy gwatownymi konwulsjami, ktre wywoyway nowe zy. Byo tego zbyt wiele. Powstrzymywa si za dugo. Wreszcie zdoa wykrztusi z siebie dwa sabe, ciche sowa. - Zrania mnie. To byo wszystko, co powiedzia. Cathy przygryzaa doln warg. Skina lekko gow. Poruszaa powiekami, powstrzymujc wasne zy. - Wiem.

ROZDZIA 7 - Cze - odezwaa si szczupa, czarnoskra kobieta. - Witam w Towarzystwie Usug Rodzinnych. Jestem Danita Crewson. Wolisz Catherine czy Cathy? Miaa krtkie wosy. Ubrana w beowy akiet i spdnic tego samego koloru. Naoya kilka prostych, zotych kosztownoci. Doskonay obraz nowoczesnej profesjonalistki. Mimo to jej widok zniechci lekko Cathy. Danita Crewson wygldaa na nie wicej ni dwadziecia cztery lata. Spodziewaa si spotka kogo starego i nieskoczenie mdrego, a nie siedemnacie lat modszego od siebie. - Moe by Cathy. Dzikuj, e przyja mnie tak szybko. - Nie ma sprawy, Cathy. Czy wypenia kwestionariusz rozliczeniowy? Cathy wrczya jej kwit. - Tak. Pienidze nie stanowi problemu. Mog zapaci pen sum. Danita umiechna si, jak gdyby byo to co, co syszaa zbyt rzadko. - Cudownie. Kiedy si umiechaa, w kcikach jej oczu nie pojawiay si zmarszczki. Cathy zazdrocia jej tego. - No wic, na czym polega problem? Cathy sprbowaa si uspokoi. To, co zrobia, drczyo j od miesicy. Boe, pomylaa. Jak mogam by tak gupia? Z jakiego powodu jednak dopiero wtedy, gdy na wasne oczy zobaczya, jak Peter pacze, zdaa sobie spraw, e musi poszuka gdzie pomocy. Nie mogaby tego znie, gdyby znowu sprawia mu podobny bl. Zoya rce na kolanach i powiedziaa, bardzo powoli: - Hm, oszukiwaam ma. - Rozumiem - odpara Danita profesjonalnie obojtnym tonem, wolnym od wszelkiego osdu. - Czy on o tym wie? - Tak. Powiedziaam mu. - Cathy westchna. - To bya najtrudniejsza rzecz, jak zrobiam w yciu. - I jak to przyj? - By zrozpaczony. Nigdy nie widziaam, by by tak wstrznity.

- Czy si rozgniewa? - By wcieky. Ale take bardzo smutny. - Uderzy ci? - Co? Nie. Nie jest agresywny. W najmniejszym stopniu. - Ani fizycznie, ani sownie? - Tak jest. Zawsze by dla mnie bardzo dobry. - Ale go oszukiwaa. - Tak. - Dlaczego? - Nie wiem. - Jak si czujesz teraz, kiedy ju powiedziaa mowi? - zapytaa Danita. Cathy zastanawiaa si przez chwil, po czym wzruszya lekko ramionami. - Lepiej. Gorzej. Nie wiem. - Czy spodziewaa si, e ci wybaczy? - Nie - odpara Cathy. - Nie, zaufanie jest bardzo wane dla Petera. I dla mnie. Spo... spodziewaam si, e nasze maestwo si skoczy. - I skoczyo si? Cathy wyjrzaa przez okno. - Nie wiem. - Czy chcesz, eby si skoczyo? - Nie. Absolutnie nie. Ale... ale chc, eby Peter by szczliwy. Zasuguje na co lepszego. - Czy powiedzia ci to? - Danita uniosa gow. - Nie. Oczywicie, e nie. Ale to prawda. - Prawda, e zasuguje na co lepszego? Cathy skina gow. - Wygldasz na wartociow osob. Dlaczego powiedziaa co takiego? Cathy nie odrzeka nic. Danita odchylia si do tyu na krzele. - Czy wasze maestwo zawsze byo dobre? - Och, tak.

- Nie przeylicie adnej separacji ani czego podobnego - Nie. To znaczy, kiedy chodzilimy ze sob, raz doszo do zerwania. - Tak? Dlaczego? Cathy delikatne wzruszya ramionami. - Nie jestem pewna. Spotykalimy si ju prawie od roku, jeszcze na uniwersytecie. I nagle, pewnego dnia, po prostu z nim zerwaam. - I nie wiesz dlaczego? W tym momencie Cathy wyjrzaa przez okno, jak gdyby czerpaa moc ze sonecznego blasku. Zamkna oczy. - Chyba... Nie wiem, chyba nie potrafiam uwierzy, e kto mgby mnie kocha tak bezwarunkowo. - I dlatego odepchna go od siebie? Skina powoli gow. - Chyba tak. - Czy znowu go od siebie odpychasz? Czy to jest powd twojej niewiernoci, Cathy? - Moe - odpara powoli. - Moe. Danita pochylia si lekko do przodu. - Dlaczego uwaasz, e nikt nie mgby ci kocha? - zapytaa. - Nie wiem. To znaczy, wiem, e Peter mnie kocha. Bylimy ze sob przez dugi czas. To by jedyny absolutnie pewny fakt w moim yciu. Wiedziaam to. Ale, nawet po tych wszystkich latach, nadal trudno mi byo w to uwierzy. - Dlaczego? Nieznaczne uniesienie ramion Cathy. - Ze wzgldu na to, kim jestem. - A kim jeste? - Jestem... jestem nikim. Nikim szczeglnym. Danita zoya palce. - Wydaje si, e nie jeste zbyt pewna siebie. - Chyba nie - odpara po zastanowieniu Cathy. - Mwisz, e skoczya uniwersytet? - Och, tak. Byam nawet na licie dziekaskiej.

- A praca? Dobrze ci w niej szo? - Chyba tak. Kilka razy dostaam awans. Ale to nie jest skomplikowane zajcie. - Wydaje si wic, e przez te wszystkie lata radzia sobie niele. - Tak sdz - odpara Cathy. - To wszystko nie ma jednak znaczenia. Danita uniosa brwi. - A jaka jest twoja definicja czego, co ma znaczenie? - Nie wiem. Moe co, co ludzie zauwaaj. - Jacy ludzie? - Zwyczajni. - Czy twj m... Peter, zgadza si? Czy Peter zauwaa, kiedy udaje ci si co osign? - Och, tak. Moim hobby jest ceramika. Szkoda, e nie widziaa, jak si cieszy , kiedy w zeszym roku zrobili mi wystaw w maej galerii. Zawsze taki by. Od pocztku byo dla niego wane wszystko, co robiam. Kiedy ukoczyam uniwersytet z wyrnieniem, urzdzi na moj cze niespodziewane przyjcie. - I czy bya wtedy z siebie dumna? - Cieszyam si, e wreszcie mam studia za sob. - A czy rodzina bya z ciebie dumna? - Myl, e tak. - Twoja matka? - Tak. Tak, chyba bya dumna. Przysza na rozdanie dyplomw. - A jak ojciec? - Nie, on nie przyszed. - Czy by z ciebie dumny? Krtki, ostry miech. - Powiedz mi, Cathy, czy ojciec by z ciebie dumny? - Jasne. W jej gosie pojawi si ton napicia. - Naprawd? - Nie wiem. - Dlaczego nie wiesz? - Nigdy mi tego nie powiedzia.

- Nigdy? - Mj ojciec nie jest... wylewn osob. - Czy to ci drczyo, Cathy? Uniosa brwi. - Szczerze? - Oczywicie. - Tak, i to bardzo. Prbowaa zachowa spokj, lecz do jej gosu zakrady si emocje. - Drczyo mnie to piekielnie. Bez wzgldu na to, co zrobiam, nigdy mnie nie pochwali. Jeli przyniosam wiadectwo z picioma pitkami i jedn czwrk, mwi tylko o czwrce. Ani razu nie przyszed obejrze, jak gram w szkolnej orkiestrze. Do dzi uwaa, e moja ceramika to gupota. I nigdy... - Czego nigdy nie zrobi? - Niewane. - Prosz ci, Cathy, powiedz mi, co ci drczy. - Nigdy nie powiedzia, e mnie kocha. Nawet karty urodzinowe - ktre wybieraa za niego mama - podpisywa Tata. Nie Kocham, tata, a tylko Tata. - Przykro mi - powiedziaa Danita. - Staraam si mu przypodoba. Sprawi, by by ze mnie dumny. Ale bez wzgldu na to, co zrobiam, zachowywa si tak, jakbym nie istniaa. - Czy rozmawiaa z nim kiedykolwiek o tym? Cathy odchrzkna. - Nigdy nie rozmawiaam z nim o niczym. - Jestem pewna, e nie chcia ci skrzywdzi. - Ale skrzywdzi. A teraz ja skrzywdziam Petera. Danita skina gow. - Mwia, e nie potrafisz uwierzy, e kto mgby ci kocha bezwarunkowo. Cathy przytakna. - Czy to dlatego, e uwaaa, i ojciec nigdy ci nie kocha? - Chyba tak. - Ale sdzisz, e Peter bardzo ci kocha?

- Gdyby go znaa, nie musiaaby pyta. Wszyscy wok dostrzegaj, jak bardzo mnie kocha, to wyranie wida. - Czy ci to mwi? - Och, tak. Nie codziennie, oczywicie, ale czsto. Danita ponownie odchylia si na krzele. - Moe problemy w twoim zwizku z Peterem s powizane z problemami, jakie miaa z ojcem. By moe w gbi czua, e aden mczyzna nie mgby ci kocha, gdy ojciec zrujnowa twoj samoocen. Kiedy spotkaa faceta, ktry ci pokocha, nie potrafia w to uwierzy i prbowaa - nadal prbujesz - odepchn go od siebie. Cathy siedziaa nieruchomo. - Obawiam si, e to czsto spotykany scenariusz. Kobiety zawsze miay problemy z nisk samoocen, nawet w dzisiejszych czasach. Cathy nadal bya nieruchoma, poza tym e przygryzaa doln warg. - Musisz zda sobie spraw, e nie jeste bezwartociowa, Cathy. Musisz uzna sw warto, dostrzec w sobie te cudowne cechy, ktre widzi w tobie Peter. On nie prbuje ci stamsi, prawda? - Nie. Nigdy. Jak ju mwiam, zawsze mog na niego liczy. - Przykro mi, e musz znowu ci o co zapyta. Chodzi o to, e kobiety czsto wychodz za m za facetw, ktrzy przypominaj ich ojcw, tak samo jak mczyni eni si z kobietami podobnymi do ich matek. A wic Peter nie przypomina twojego ojca? - Nie. W najmniejszym stopniu. Ale to on si za mn ugania. Nie wiem, jakiego mczyzny ja szukaam. Nie wiem nawet, czy w ogle jakiego szukaam. Chyba... chyba po prostu chciaam, by zostawiono mnie w spokoju. - A co z tym facetem, z ktrym miaa romans? Czy to by mczyzna, jakiego szukaa? Cathy achna si. - Nie. - Nie czua do niego pocigu? - Och, Hans by niebrzydki, chocia pucoowaty. Do tego w jego umiechu byo co rozbrajajcego. Ale nie uganiaam si za nim. - Czy dobrze ci traktowa? - Potrafi piknie gada, ale byo wida, e to tylko sowa.

- Ale poskutkoway. Cathy westchna. - By nieustpliwy. - Czy ten Hans przypomina ci ojca? - Nie, oczywicie, e nie - odpara natychmiast Cathy. Po chwili przerwy dodaa: C, przypuszczam, e maj pewne wsplne cechy. Peter powiedziaby, e obaj s tpymi osikami. - A czy Hans by dla ciebie dobry w czasie trwania waszego zwizku? - By okropny. Ignorowa mnie caymi tygodniami, podczas ktrych zapewne spotyka si z innymi kobietami. - Ale kiedy wraca do ciebie, ulegaa mu. Westchna. - Wiem, e to byo gupie. - Nikt ci nie osdza, Cathy. Chc tylko zrozumie, co si dziao. Dlaczego cigle wracaa do Hansa? - Nie wiem. Moe... - Tak? - Moe po prostu dlatego, e wydawa si typem faceta, na jakiego zasuguj. - Dlatego, e traktowa ci okropnie. - Chyba tak. - Dlatego, e traktowa ci tak, jak twj ojciec. Cathy skina gow. - Musimy co zrobi w sprawie twojej samooceny, Cathy. Musimy ci uwiadomi, e zasugujesz na to, by traktowano ci z szacunkiem. Gos Cathy by cichy. - Ale ja nie... Danita wydaa z siebie ciche, szepczce westchnienie. - Nasze zadanie jest ju okrelone. Wieczorem Peter i Cathy siedzieli razem w salonie, on na kanapie, a ona na kozetce po drugiej stronie pokoju.

Peter nie potrafi przewidzie przyszoci. Wci usiowa upora si z tym, co go spotkao. Zawsze stara si by dobrym mem, okazywa autentyczne zainteresowanie jej prac. Uzna, e nie ma powodu, by cokolwiek zmienia, zapyta wic jak zawsze: - Jak byo dzi w pracy? Cathy odoya czytnik. - Dobrze - przerwaa. - Toby przynis wiee truskawki. Peter skin gow. - Ale... - dodaa - ...wyszam wczeniej. - Tak? - Hmm... poszam do doradcy. Peter by zaskoczony. - Masz na myli jakiego terapeut? - Tak jakby. Ona pracuje w Towarzystwie Usug Rodzinnych. Znalazam je w ksice telefonicznej. - Doradca... - powtrzy Peter, przeuwajc to sowo. Fascynujce. Spojrza jej w oczy. Gdyby mnie poprosia, poszedbym z tob. Umiechna si przelotnie, ale ciepo. - Wiem, e by poszed. Ale, widzisz, chciaam sama uporzdkowa niektre sprawy. - I jak poszo? Spojrzaa na swe kolana. - Chyba dobrze. - Tak? Peter pochyli si do przodu, zatroskany. - To byo troch deprymujce - powiedziaa. Podniosa wzrok. Jej gos by cichy. Czy uwaasz, e mam nisk samoocen? Przez chwil zachowywa milczenie. - Hmm, zawsze sdziem, e chyba siebie nie doceniasz. Wiedzia, e nie powinien posun si dalej. Cathy skina gow. - Danita - ona wanie jest doradc - uwaa, e to si wie z moimi stosunkami z ojcem.

Pierwsze, co przyszo Peterowi na myl, to bya pogardliwa uwaga na temat freudystw. Potem jednak dotaro do niego pene znaczenie tego, co powiedziaa Cathy. - Ma racj - przyzna, unoszc brwi. - Nie dostrzegaem tego przedtem, ale oczywicie ma racj. On traktuje ciebie i twoj siostr okropnie. Jakbycie byy pensjonariuszkami, a nie jego dziemi. - Wiesz, e Marissa te chodzi na terapi? Nie wiedzia o tym, skin jednak gow. - To ma sens. Chryste, jak moga mie pozytywne wyobraenie o sobie, wzrastajc w podobnym rodowisku? A twoja matka... - Peter przerwa ujrzawszy, e twarz Cathy zesztyw niaa. - Przykro mi, bardzo j lubi, ale Bunny nie jest, hmm, powiedzmy, nie jest idealnym wzorcem dla kobiety dwudziestego pierwszego wieku. Nigdy nie pracowaa poza domem, nie dostrzegem te, by twj ojciec traktowa j o wiele lepiej ni ciebie i twoj siostr. Cathy nie mwia nic. Wszystko stao si teraz oczywiste. - Niech go diabli - powiedzia Peter. Wsta i zacz chodzi w obie strony. Zatrzyma si i wbi wzrok w obraz Alexa Colvillea wiszcy za kanap. - Niech go wszyscy diabli.

ROZDZIA 8 Wtorek by dniem, w ktrym Peter i Sarkar z reguy jadali wsplnie kolacj. ona Sarkara, Raheema, chodzia w ten dzie na kurs, a Peter i Cathy zawsze pozostawiali sobie czas na interesujce ich zajcia. Dzi wieczorem Peter by bardziej odprony, gdy zdecydowa, e nie wspomni Sarkarowi o niewiernoci Cathy. Rozmowa dotyczya prozy ycia rodzinnego, polityki midzynarodowej, zdumiewajcego wystpu Blue Jays i ndznego Leafs. Wreszcie Peter popatrzy na drug stron stou i odchrzkn. - Co ci wiadomo o dowiadczeniach bliskiej mierci? Tego wieczoru Sarkar zamwi zup z soczewicy. - To lipa. - Mylaem, e wierzysz w podobne rzeczy. Sarkar zrobi zbola min. - Fakt, e jestem religijny, nie oznacza jeszcze, i jestem idiot. - Przepraszam. Ale niedawno rozmawiaem z kobiet, ktra przeya podobne dowiadczenie. Z ca pewnoci wierzya, e wydarzyo si to naprawd. - Miaa klasyczne objawy? Pozacielesny punkt widzenia? Tunel? Jasne wiato? Wspomnienia ycia? Poczucie spokoju? Spotkanie ze zmarymi bliskimi? - Tak. Sarkar skin gow. - Dowiadczenia bliskiej mierci wydaj si niewytumaczalne tylko wtedy, gdy traktuje si je jako jedn wielk cao. Ich poszczeglne elementy atwo jest zrozumie. Na przykad zamknij oczy i wyobra sobie siebie na wczorajszej kolacji. Peter zamkn oczy. - Dobra. - I co widzisz? - Siebie i Cathy w Olive Garden na Keele. - Czy nigdy nie jadacie w domu? - Nie za czsto - odpar Peter. - No tak - zauway Sarkar, potrzsajc gow. - Podwjne zarobki, brak dzieci. Ale zastanw si, co przed chwil powiedziae. Wyobrazie sobie siebie i Cathy.

- To fakt. - Widziae siebie. Obraz, ktry przywoae, nie rozciga si z punktu widzenia twoich oczu, ptora metra nad podog czy na jakiej tam wysokoci s, kiedy siedzisz. Wyobrazie sobie samego siebie widzianego z zewntrz ciaa. - Tak, chyba si zgadza. - Wikszo ludzkich wspomnie i wizji sennych ma charakter pozacielesny. W ten sposb pracuj nasze umysy zarwno wtedy, kiedy przypominaj sobie to, co wydarzyo si naprawd, jak i wtedy, gdy fantazjuj. Nie ma w tym nic mistycznego. Peter realizowa kolejn recept na atak serca. Naoy kawaki wdzonego misa na chleb z ytniej mki. - Ale ludzie twierdz, e widzieli rzeczy, ktrych nie mogli zobaczy, jak na przykad nazw producenta na lampie zamontowanej nad szpitalnym kiem. Sarkar skin gow. - Aha. Istniej podobne doniesienia, ale nie s jdrne. Nie wytrzymuj krytycznej analizy. W jednym z tych zdarze chodzio o faceta pracujcego w firmie produkujcej szpitalne owietlenie. Rozpozna wyrb konkurenta. Inne dotyczyy pacjentw, ktrzy mogli chodzi przed epizodem bd po nim i mieli mnstwo czasu, by sprawdzi szczegy. Ponadto w wielu przypadkach relacje s nieweryfikowalne, na przykad: Widziaem much siedzc na aparacie rentgenowskim, albo wrcz faszywe: Na szczycie respiratora by otwr wentylacyjny, podczas gdy w rzeczywistoci adnego otworu nie byo. - Naprawd? - Tak - odpar Sarkar. Umiechn si. - Wiem, jaki prezent dostaniesz ode mnie na gwiazdk. Prenumerat Skeptical Inquirer. - Co to jest? - Czasopismo publikowane przez Komitet do spraw Naukowego Badania Twierdze o Zdarzeniach Paranormalnych. Nieustannie podwaaj w nim podobne rewelacje. - Hmm. A co z tunelem? - Czy miae kiedy migren? - Nie. Ale mj ojciec j miewa. - Zapytaj go. Widzenie tunelowe jest czsto spotykane w powanych blach gowy, anoksji i mnstwie innych schorze.

- Pewnie tak. Ale syszaem, e ten tunel moe by wspomnieniem kanau porodowego. Sarkar machn yk do zupy w kierunku Petera. - Zapytaj dowoln kobiet, ktra kiedy rodzia, czy kana porodowy cho w najmniejszym stopniu przypomina tunel z szerokim wylotem i jasnym wiatem na kocu. Dziecko otaczaj ciany kurczcych si mini. Nie ma adnego tunelu. Do tego ludzie urodzeni ciciem cesarskim rwnie opowiadaj o tunelu, nie moe to wic by adne rzeczywiste wspomnienie. - Hmm. A co z jasnym wiatem na kocu tego tunelu? - Brak tlenu powoduje nadmiern stymulacj kory wzrokowej. W normalnych warunkach wikszo jej neuronw jest powstrzymywana przed wysyaniem impulsw. Gdy poziom tlenu spada, w pierwszej kolejnoci przestaj funkcjonowa chemiczne zwizki o dziaaniu odhamowujcym. Efektem jest wraenie jasnego wiata. - A wspomnienia ycia? - Czy nie uczestniczye kiedy w seminarium w Montrealskim Instytucie Neurologii? - Hmm... tak. - Kto by najsawniejszym lekarzem zwizanym z tym instytutem? - Myl, e Wilder Penfield. - Nie mylisz si - odpar Sarkar. - Jest nawet na cholernym znaczku. Tak, Penfield, ktry pracowa nad bezporedni stymulacj mzgu. Przekona si, e mona atwo wywoywa ywe wspomnienia dawno zapomnianych wydarze. Raz jeszcze powtarzam, e w sytuacji anoksji mzg jest bardziej aktywny ni normalnie ze wzgldu na brak czynnikw odhamowujcych. Sieci neuronalne strzelaj impulsami na lewo i prawo. Dlatego zalew mzgu obrazami z przeszoci jest cakowicie wiarygodny. - A poczucie spokoju? - Naturalne endorfiny, rzecz jasna. - Hmm. Ale co z wizjami dawno zmarych przyjaci? Kobieta, z ktr rozmawiaem, widziaa sw bliniacz siostr, Mary, ktra umara wkrtce po urodzeniu. - Czy widziaa niemowl? - Nie, mwia, e wizja wygldaa tak jak ona. - Mzg nie jest gupi - stwierdzi Sarkar. - Wie, e moe wkrtce umrze. To w naturalny sposb wywouje myli o ludziach, ktrzy ju nie yj. Jest jednak jdrny szczeg: istniej opisy

dowiadcze bliskiej mierci przeytych przez mae dzieci. Czy wiesz, kogo one widz? Peter potrzsn gow. - Swoich rodzicw albo towarzyszy zabaw. Ludzi, ktrzy jeszcze yj. Dzieci nie znaj nikogo, kto ju umar. Gdyby dowiadczenia bliskiej mierci naprawd stanowiy okno do jakiego ycia pozagrobowego, dzieci nie widziayby yjcych osb. - Hmm - odezwa si Peter. - Wiesz, e kobieta, ktra widziaa sw siostr, Mary, przeya to dowiadczenie podczas rozmowy telefonicznej z inn kobiet imieniem Mary. Sarkar zrobi triumfujc min. - Potga sugestii. Te wszystkie przeycia to tylko normalne, wytumaczalne reakcje mzgu. Przyszed kelner z rachunkiem. Sarkar spojrza na kartk. - Moja religia uczy, e po tym bycie czeka nas inny, ale dowiadczenia bliskiej mierci nie maj nic wsplnego z prawdziwym yciem pozagrobowym. Jeli chcesz si dowiedzie, jak ono wyglda, dam ci egzemplarz Koranu. Peter sign po portfel, by zapaci swoj poow rachunku. - Chyba to sobie daruj.

ROZDZIA 9 Peter Hobson lubi sw szwagierk Mariss. W roku 2004 jej pierwsze dziecko zmaro na zesp nagego zgonu niemowlt. Dziewczynka po prostu przestaa oddycha, ni z tego, ni z owego, w jakim momencie trzeciego wieczoru swego ycia. Marissa i jej byy m uywali standardowego dziecicego monitora, mikrofonu poczonego z odbiornikiem, ktry nosili ze sob po domu. Maa Amanda umara jednak bezgonie. Gdy Marissa w rok pniej urodzia drugie dziecko, nie chciaa si od niego oddala. W dzie czy w nocy, przez cae miesice, nawet na moment nie spuszczaa go z oka. Rozumiaa, e niemowlta czasami umieraj, ale emocjonalnie obwiniaa siebie - gdyby bya z Amand, kiedy ta przestaa oddycha, moe potrafiaby j uratowa. W owym czasie Peter pracowa nad prototypami bezkontaktowych instrumentw medycznych. Poniewa plaga AIDS wci zagraaa wiatu, istnia wielki popyt na przyrzdy nie stykajce si z ciaem pacjenta. Zdalne monitory akcji serca byy atwe do skonstruowania przy uyciu odtajnionego sprztu czujnikowego stworzonego pierwotnie dla potrzeb szpiegowskich. Czynno mzgu z reguy i tak wykrywano na odlego - za pomoc elektrod oddzielonych od niego gruboci skry pokrywajcej gow i koci czaszki. Po pewnym czasie Peterowi udao si znale sposb na odczytanie podstawowej aktywnoci mzgu ze znacznej odlegoci. Skry pacjenta nie dotykao nic poza promieniem niskowatowego lasera podczerwonego. Tak wanie powsta Dziecicy Monitor Hobsona, urzdzenie zdolne wykry objawy czynnoci yciowych niemowlcia z ssiedniego pokoju. Marissa i jej m otrzymali prototyp w prezencie. Wbudowane w monitor urzdzenia alarmowe ostrzegyby ich natychmiast, gdyby z dzieckiem byo co nie w porzdku. Oboje byli zachwyceni tym przyrzdem. Za namow Cathy Peter zrezygnowa z pracy w Szpitalu East York i zaoy ma firm handlujc dziecicymi monitorami. I wtedy, pewnego ranka, gdy lea w ku obok ony, poczu, e musi odda mocz. Spojrza na zegar radia i zobaczy, e jest szsta czterdzieci pi. Budzik mia zadzwoni o sidmej. Wiedzia, e jeli Cathy pi lekko, wstajc obudzi j i pozbawi ostatniego kwadransa snu, czego nie znosi robi.

Lea wic dalej, czujc ucisk w pcherzu. aowa, e nie wie, czy Cathy pi gboko. Moe nawet ju si obudzia i miaa tylko zamknite oczy. Nagle co przyszo mu do gowy. Zupenie inne wykorzystanie jego metod monitorowania. Urzdzenie zjawio si w jego umyle ju gotowe. Pulpit umieszczony naprzeciw ka, z dwiema grupami wskanikw, po jednej dla obu picych osb. W obu zestawach jedna dua dioda elektroluminescencyjna i jedna maa. Dua wskazywaaby aktualn faz snu danej osoby, maa za faz, ktra miaa nastpi po niej. Byby te cyfrowy licznik pokazujcy, ile czasu pozostao do przejcia z jednej fazy do nastpnej. Po kilku nocach prb przyrzd opanowaby bezbdnie cykle snu indywidualnych uytkownikw. Diody zmieniayby kolor: biay oznaczaby, e dana osoba nie pi; czerwony, e pi lekko i wszelki haas albo ruch z pewnoci jej przeszkodzi. ty kolor oznaczaby rednio gboki sen, przy ktrym - o ile zachowa si ostrono - mona by wsta i pj do toalety, kaszln czy co tam jeszcze. Zielony sygnalizowaby, e uytkownik jest pogrony w gbokim nie i zapewne nie obudziby si, nawet gdyby na ku taczono limbo. Urzdzenie byoby miesznie atwe do odczytania - due te wiato z maym zielonym i zero siedem na liczniku oznaczaoby, e jeli wstaniesz teraz, przeszkodzisz swej to warzyszce, ale jeli wytrzymasz siedem minut, zapadnie ona w gboki sen i bdziesz mg si wylizn, nie budzc jej. Gdy parcie na pcherz wywoao u Petera typowy wczesno-poranny wzwd, zda sobie spraw z czego jeszcze. Czsto budzi si drczony podaniem o drugiej czy trzeciej nad ranem i zastanawia si, czy jego ona rwnie nie pi. Gdyby tak byo, zapewne kochaliby si ze sob, ale Peterowi nawet przez myl nie przeszo, by j budzi w tym celu. Jeli jednak aparat pokazywaby dla obojga biae wiato, wwczas to, co powstao jako Dziecicy Monitor Hobsona, mogoby spowodowa poczcie mnstwa nowych dzieci... Z biegiem czasu Peter udoskonali swj system. Wszystkie telefony w ich domu byy teraz podczone do Monitora Hobsona, a za jego porednictwem do zawiadujcego domem komputera. To, czy telefony zadzwoni, czy te jedynie zasygnalizuj rozmow byskiem wiate, zaleao od faz snu Petera i Cathy. O trzeciej siedemnacie nad ranem kto faktycznie zadzwoni. Jeszcze przed chwil Peter

spa, teraz jednak skierowa si do azienki w amfiladzie, gdzie by may, wycznie akustyczny telefon. Gdy wszed do rodka, rozbys may wskanik. Peter zamkn drzwi, usiad na sedesie i podnis suchawk. - Halo - odezwa si ochrypym, suchym gosem. - Doktor Hobson? - zapyta jaki mczyzna. - Tak. - Mwi Sepp van der Linde z Hospicjum Carlsona. Jestem naczelnym pielgniarzem na nocnej zmianie. - Sucham? Peter poszuka doni szklanki i napeni j wod z kranu. - Myl, e pani Fennell odejdzie dzi w nocy. Miaa kolejny udar. Peter poczu nike ukucie smutku. - Dzikuj, e mnie pan powiadomi. Czy mj sprzt jest nadal podczony? - Tak, doktorze, ale... Z wysikiem stumi ziewnicie. - W takim razie przyjad rano odebra dysk z danymi. - Ale, doktorze Hobson, ona prosia, eby pan przyjecha. - Ja? - zapyta Peter. - Powiedziaa, e jest pan jej jedynym przyjacielem. - Ju jad. Peter przyby do hospicjum okoo czwartej nad ranem. Pokaza przepustk stranikowi i wjecha wind na drugie pitro. Drzwi pokoju pani Fennell byy otwarte. arwka umieszczona bezporednio nad jej gow palia si, cho wietlwki na suficie byy wyczone. Pmrok przy ku przeszywa zielony blask czterech diod wskazujcych, e urzdzenie Petera dziaa prawidowo. Na stojcym obok krzele siedziaa pielgniarka ze znudzeniem wypisanym na twarzy. - Jestem Peter Hobson - przedstawi si. - Jak z ni? Pani Fennell poruszya si lekko. - Pe... ter - powiedziaa, lecz wysiek, jaki woya tylko w te dwie sylaby, wyranie j osabi. Pielgniarka podniosa si i stana obok Petera.

- Jak godzin temu miaa udar. Doktor Chong wkrtce spodziewa si nastpnego. W ttnicach doprowadzajcych krew do mzgu utworzyo si kilka skrzepw. Proponowalimy jej co przeciwblowego, ale odmwia. Peter podszed do swego urzdzenia zapisujcego i wczy ekran, ktry natychmiast si rozjarzy. Od lewej do prawej przebiega seria zygzakowatych linii. - Dzikuj - powiedzia. - Zostan z ni. Moe pani odej, jeli chce. Pielgniarka skina gow i wysza. Peter usiad na krzele. Winylowe oparcie byo wci ciepe od ciaa kobiety. Wycign rk i uj w ni lew do pani Fennell. W grzbiet doni wprowadzono cewnik, ktrego przewd czy si z kroplwk stojc tu obok krzesa. Rka bya chuda, cienkie koci pokrywaa przezroczysta skra. Peter otoczy palce pani Fennell wasnymi. Ucisna bardzo sabo jego do. - Zostan z pani, pani Fennell - powiedzia. - P...P... Umiechn si. - Tak, pani Fennell. To ja, Peter. Potrzsna leciutko gow. - P... P... - sprbowaa raz jeszcze, a potem z wielkim wysikiem: - Peg... - Ach, zgadza si - odpar. - Zostan z tob, Peggy. Stara kobieta umiechna si bardzo lekko. Jej usta byy tylko jeszcze jedn zmarszczk na twarzy. Nagle, niepostrzeenie, palce w jego ucisku stay si bezwadne, a powieki zamkny bardzo powoli. Na monitorze zielone fale przerodziy si w seri absolutnie prostych poziomych kresek. Po kilku chwilach Peter cofn do, zamruga powoli kilka razy i poszed po pielgniark.

ROZDZIA 10 Opuszczajc hospicjum, Peter zabra ze sob zapis superEEG. Gdy wrci do domu, Cathy przygotowywaa si do wyjcia do pracy, przegryzajc kawaek suchej razowej grzanki i popijajc herbat. Wychodzc zostawi jej wiadomo w zawiadujcym domem komputerze, wiedziaa wic, gdzie jest. - I jak poszo? - zapytaa. - Mam zapis. - Nie wygldasz na zbytnio uradowanego. - Umara dzi bardzo mia pani. Cathy przytakna. Na jej twarzy malowao si wspczucie. - Jestem wykoczony - oznajmi. - Wracam do ka. Ucaowa j popiesznie i zrobi to, co powiedzia. W cztery godziny pniej obudzi si z blem gowy. Powlk si do azienki, tam ogoli si i wzi prysznic. Nastpnie nala sobie wielki kubek dietetycznej coli, wzi dysk i uda si do gabinetu. Jego domowy komputer by potniejszy ni mainframe*,[** Mainframe - duy komputer (nie osobisty) o mocy obliczeniowej znacznie wikszej od zwykych PC. Czciowo uywane w sieciach. Czasami zwane superkomputerami. Przykad bardzo znanego mainframe - CRAY (wszystkie przypisy pochodz od tumacza.)] dostpem do ktrego musia si w studenckich czasach dzieli z innymi. Wczy go, woy dysk do stacji i uruchomi cienny monitor znajdujcy si po drugiej stronie pokoju. Chcia zobaczy chwil wysania ostatniego impulsu, chwil, w ktrej zadziaaa ostatnia synapsa. Chwil mierci. Wybra tryb wywietlania graficznego. Odtworzy kilka sekund danych, kac komputerowi lokalizowa kady nerwowy impuls. Obraz na ekranie wyglda dokadnie tak , jak sylwetka ludzkiego mzgu, co nie byo zaskoczeniem. Peter skorzysta z opcji dodawania obwiedni, by naszkicowa jego zarysy. Danych byo wystarczajco wiele, by stworzy trjwymiarowy obraz. Peter obraca go a do chwili, gdy sylwetka mzgu ustawia si prostopadle do niego, cakiem jakby patrzy zmarej pani Fennell prosto w nerwy wzrokowe. Pozwoli danym przepywa w czasie rzeczywistym. Komputer szuka regularnoci w

impulsach

neuronw.

Kadej

ich

poczonej

serii,

ktra

wysyaa

jeden

impuls,

przyporzdkowano kolor czerwony, dwm impulsom odpowiada pomaraczowy, trzem ty i tak dalej przez siedem kolorw widma. Obraz mzgu by w przewaajcej czci biay - efekt zlania si rozmaitych barw malekich punkcikw. Peter od czasu do czasu powiksza go, by przyjrze si z bliska jakiemu fragmentowi rozjarzonemu szeregami mikroskopijnych choinkowych wiate. Przygldajc si im, dostrzeg wyranie udar, ktry okaza si ostatnim ciosem dla Peggy Fennell. Kolory kodowe odnawiay si co jedn dziesit sekundy, lecz wkrtce w lewym pacie skroniowym, tu pod wodocigiem mzgu, pojawi si obszar czerni. Nastpnie doszo do wzrostu aktywnoci. Cay obraz stawa si coraz janiejszy, gdy odhamowywanie powodowao, e neurony emitoway jeden impuls za drugim . Po kilku chwilach mona byo dostrzec skomplikowany ukad fioletowych wiate. Cae serie sieci neuronw oywiay si w identycznych regularnociach, gdy mzgiem targay spazmy. Nagle sieci zaczy zanika i nie zastpiy ich nowe. Po dziewidziesiciu latach funkcjonowania mzg Peggy Fennell oddawa ducha. Peter mia nadziej, e bdzie w stanie przyglda si temu wszystkiemu beznamitnie. Ostatecznie to tylko dane. Bya to jednak rwnie Peggy, odwana i pogodna kobieta, ktra raz ju stawia czoo mierci i pokonaa j, kobieta, ktra trzymaa go za rk w chwili, gdy przechodzia na drug stron. Dane wci byy wywietlane. Wkrtce na ekranie migotao ju tylko kilka wietlistych ksztatw przypominajcych gwiazdozbiory w mglist noc. Aktywno ustaa bez adnych widocznych efektw. Nie z hukiem. Nie ze skomleniem. Po prostu w nicoci. Tylko e... Co to byo? Maleki rozbysk na ekranie. Peter cofn zapis i odtworzy go raz jeszcze na zwolnionej prdkoci. Wida tam byo mikroskopijny ksztat zoony z fioletowych wiate, utrzymujcy si zarys, ktry raz za razem strzela impulsami. I porusza si. Rzecz jasna, neurony nie mogy zmienia swego pooenia. Byy fizycznymi ciaami. Urzdzenie jednak wci rejestrowao ten sam ksztat, powoli przemieszczajcy si w

praw stron. Byo przystosowane do rejestracji podobnych przesuni, gdy neurony nie zawsze wysyay impulsy w dokadnie taki sam sposb, a mzg mia na tyle galaretowat konsystencj, e ruchy gowy i ttno krwi mogy w nieznacznym stopniu zmieni fizyczne wsprzdne jego komrek. Ksztat poruszajcy si na ekranie musia przenosi si od jednego neuronu do drugiego w etapach tak maych, e urzdzenie mylnie brao kady poszczeglny przyrost za przejaw aktywnoci tych samych komrek. Peter spojrza na pasek skali widoczny na dole ciennego ekranu. Fioletowy ksztat, skomplikowany wze przypominajcy jelita wykonane z lamp neonowych, przesun si ju o pi milimetrw, znacznie dalej ni mg przemieci si wewntrz mzgu jakikolwiek neuron, pomijajc przypadki silnego uderzenia w gow, co Peggy Fennell z pewnoci nie spotkao. Peter nacisn klawisz. Zapis przypieszy. Nie byo wtpliwoci - zoony z fioletowych punkcikw wze wdrowa w prawo, niemal w linii prostej. Podczas ruchu obrci si lekko wok osi, cakiem jak niesiona pustynnym wiatrem rolina. Peter gapi si na to z ustami otwartymi ze zdumienia. Ksztat nie przestawa si porusza. Przeszed przez spoido wielkie do drugiej pkuli, min podwzgrze i dotar do prawego pata skroniowego. Kada cz mzgu bya z reguy do dobrze odizolowana od pozostaych i typy fal elektrycznych charakterystyczne dla, powiedzmy, kory mzgowej nie wystpoway w mdku i na odwrt. Ten ciasny wze fioletowego wiata przechodzi, nie zmieniajc jednak ksztatu, przez kolejne struktury. Awaria sprztu, pomyla Peter. No c. Za pierwszym razem nic nigdy nie funkcjonowao jak naley. Tylko e... Tylko e Peterowi nie przychodzio do gowy nic, co mogoby spowodowa podobn awari. A ksztat wci wdrowa przez ekran. Sprbowa wymyli inne wyjanienie. Czy statyczne wyadowanie, by moe spowodowane pocieraniem wosw Peggy o poduszk, mogoby wywoa podobny efekt? Rzecz jasna, szpitalnym poduszkom celowo nadawano wasnoci antystatyczne, wanie po to, by nie zakcay dziaania czuego sprztu rejestrujcego, a zreszt Peggy miaa bardzo

rzadkie biae wosy. Ponadto jej gow osania czepek skanera. Nie, powodem musiao by co innego. Ksztat zblia si do zewntrznej granicy mzgu. Peter zastanawia si, czy rozpynie si on na pozakrcanej powierzchni kory, czy te moe odbije si i pomknie w drug stron, jak gdyby wewntrz gowy toczya si jaka gra wideo. Nie zrobi adnej z tych rzeczy. Dotar do granicy mzgu... i powdrowa dalej, przez spowijajc go opon. Zdumiewajce. Peter dotkn kilku klawiszy, dodajc do sylwetki mzgu pani Fennell ekstrapolacj zarysw gowy. Da sobie w myli kopa za to, e nie zrobi tego wczeniej. Byo oczywiste, gdzie zmierza ten wze wiata. Prosto ku skroni. Ku najcieszej czci czaszki. Powdrowa dalej, przez ko i pokrywajc j cienk warstewk mini. Z pewnoci si rozpadnie, pomyla Peter. Tak, na skroni s nerwy. Dlatego uderzenie w ni jest bolesne. Tak, s one te w tkance miniowej, rwnie w pokrywajcych skro miniach szczkowych. Nerwy przebiegaj take przez gbsze warstwy skry. Nawet jeli ksztat zachowa pewn spjno, Peter spodziewa si zobaczy w tym miejscu zmian. Poza mzgiem nerwy s znacznie rzadziej rozmieszczone. Ksztat mg si rozd, rozcigany midzy rzadszymi wysepkami tkanki nerwowej. Ale tego nie zrobi. Zachowa identyczne rozmiary, gdy wdrowa, koziokujc powoli, przez minie, skr i... Dalej. Przez pole czujnikw. Nie rozpad si. Po prostu odlecia. I zachowa spjno. Pozosta nienaruszony do chwili, gdy znikn z zasigu pajczej sieci instrumentw. Niewiarygodne, pomyla Peter. Niewiarygodne. Przesun wzrokiem po ekranie w poszukiwaniu oznak aktywnoci innych sieci neuronalnych. Nie byo adnych. Zarys mzgu Peggy Fennell by nieskaony, wolny od elektrycznej aktywnoci. Bya martwa.

Martwa. I co opucio jej ciao. Opucio jej mzg. Poczu, e krci mu si w gowie. To byo niemoliwe. Niemoliwe. Cofn zapis i odtworzy go raz jeszcze, z innego punktu widzenia. Dlaczego wze wiata wdrowa od lewej pkuli do prawej? Druga skro bya bliej. A! Przecie Peggy leaa na ku z gow na poduszce, ktrej dotykaa lew skroni. To prawa skro stykaa si z powietrzem. Mimo e bya dalej, oferowaa atwiejsz drog ucieczki. Odtwarza zapis raz za razem. Pod rnymi ktami. Przy uyciu rnych metod obrazowania, rnych kluczy kodowania barwnego. Bez wzgldu na wszystko rezultat zawsze by taki sam. Porwna czas zarejestrowany na zapisie z innymi objawami czynnoci yciowych Peggy: ttnem, oddechem, cinieniem krwi. Wze wiata oddali si w chwil po tym, jak jej serce przestao bi, jak odetchna po raz ostatni. Znalaz dokadnie to, czego szuka - jednoznaczn oznak wiadczc, e ycie si skoczyo, niepodwaalny dowd na to, e pacjent sta si tylko kup misa gotow do pobrania narzdw. Dowd. To nie byo waciwe sowo i Peter o tym wiedzia. Celowo unika myli na ten temat. Niemniej widzia to. Jego wasne superczue instrumenty wykryy odejcie duszy Peggy Fennell z ciaa. Wiedzia, e jeli poprosi Sarkara, by natychmiast przyjecha do niego, ten go usucha. Gdy jego przyjaciel przyby, Peter nie potrafi opanowa podniecenia. Prbowa, zapewne bez powodzenia, stumi umiech. Zaprowadzi Sarkara do swej pracowni, po czym raz jeszcze odtworzy zapis mierci Peggy Fennell. - Sfaszowae to - powiedzia Sarkar. - Nie sfaszowaem. - Daj spokj, Peter. - Naprawd. Nawet nie wyczyciem danych. Widziae dokadnie to, co si wydarzyo.

- Pu jeszcze raz ten ostatni kawaek - poprosi Sarkar. - Na jednej setnej prdkoci. Peter dotkn klawiszy. - Subhanallah - powiedzia Sarkar. - To niewiarygodne. - Te tak sdz. - Wiesz, co to jest, prawda? - zapyta Sarkar. - Zarejestrowane na jdrnym obrazie. To jej nafs - jej dusza - opuszcza ciao. Ku swemu zaskoczeniu Peter przekona si, e zareagowa negatywnie, gdy usysza t myl wypowiedzian na gos. - Wiedziaem, e to powiesz. - A c innego mogoby to by? - zapyta Sarkar. - Nie wiem. - Nic innego. To jedyne moliwe wytumaczenie. Mwie ju o tym komu? - Nie. - Ciekawe, jak si ogasza co takiego? W czasopimie medycznym? Czy po prostu informuje si gazety? - Nie wiem. Dopiero zaczem si nad tym zastanawia. Przypuszczalnie urzdz konferencj prasow. - Pamitaj o Fleischmannie i Ponsie - ostrzeg go Sarkar. - Facetach od zimnej fuzji? Tak, wiem, e si popieszyli i wyldowali z rk w nocniku. Bd musia zarejestrowa wicej takich przypadkw. Ostatecznie musz mie pewno, e co takiego zdarza si u kadego. Nie mog jednak czeka wiecznie. Wkrtce natknie si na to kto inny. - A co z patentami? Peter skin gow. - Mylaem o tym. Opatentowaem ju wikszo rozwiza technicznych wchodzcych w skad superEEG. Ostatecznie to tylko ulepszenie skanera mzgowego, ktry zbudowalimy dla twoich prac nad sztuczn inteligencj. Z pewnoci nie ogosz nic publicznie, dopki nie bd mia wszystkiego pod ochron. - Kiedy ju to zrobisz - odezwa si Sarkar - zyskasz popularno i rozgos. Nie mona sobie wyobrazi nic wikszego. Udowodnie istnienie ycia po mierci. Peter potrzsn gow.

- Wykraczasz poza dane. W chwili mierci mae, sabe pole elektryczne opuszcza ciao. To wszystko. Nie ma adnych dowodw, e jest ono wiadome czy ywe. - Koran mwi... - Nie mog polega na Koranie, Biblii ani niczym innym. Wiemy tylko tyle, e po mierci spjne pole energii opuszcza ciao. Absolutnie nie wiadomo, czy moe ono potem przetrwa przez duszy czas ani czy niesie jak realn informacj. Wszelkie inne interpretacje to w tym momencie tylko pobone yczenia. - Celowo okazujesz tpot. To dusza, Peter. Wiesz o tym. - Nie lubi uywa tego sowa. To... stronniczo. - Dobra, jeli chcesz, nazwij to jako inaczej. Moe by nawet Casper Przyjazny Duch. Ja jednak nazwabym ten fizyczny przejaw fal duszy. On istnieje i wiesz rwnie dobrze jak ja, e ludzie uznaj go za najautentyczniejsz dusz, dowd na istnienie ycia pozagrobowego. Sarkar spojrza przyjacielowi w oczy. - To zmieni wiat. Peter skin gow. Nie mona byo powiedzie nic wicej.

ROZDZIA 11 WRZESIE 2011 Peter nie widzia Colina Godoyo od miesicy, od czasu seminarium na temat nanotechnologicznej niemiertelnoci. Nigdy waciwie nie byli przyjacimi - a przynajmniej Peter tak nie uwaa - kiedy jednak Colin zadzwoni do niego do pracy i poprosi, by zjad z nim obiad, w jego gosie brzmia tak naglcy ton, e wyrazi zgod. Zreszt to spotkanie nie mogo si cign bez koca. O drugiej mia spotkanie z wanym klientem z USA. Poszli do maej, lubianej przez Petera restauracyjki na Sheppard East, bliej Vic Park. Indycz pier na kanapki klubowe krojono tam noem, zamiast ci j na maszynie na cienkie plasterki, a grzanki przypiekano na grillu, a pojawiay si na nich brzowe kreski. Peter nigdy nie uwaa si za szczeglnie atwego do zapamitania, wygldao jednak na to, e w poowie restauracji w North York uwaano go za staego klienta, mimo e - pomijajc Sonnyego Gotlieba - wpada do kadej z nich tylko raz czy dwa w miesicu. Kelner przyj zamwienie Colina (szkocka z wod sodow), ale zapewni, e wie, jakiego drinka chce dosta Peter. - Dietetyczna cola z cytryn, zgadza si? Kiedy si oddali, Peter popatrzy wyczekujco na Colina. - Co sycha? Godoyo posiwia od chwili, gdy widzia go po raz ostatni, nadal jednak obnosi si ostentacyjnie ze swym bogactwem. Mia na palcach w sumie sze zotych sygnetw. Nieustannie spoglda w rne strony. - Chyba ju syszae o mnie i o Naomi. Peter potrzsn gow. - Co miaem sysze? - Jestemy w separacji. - Och - odrzek. - Przykro mi. - Nie zdawaem sobie sprawy, jak wielu naszych przyjaci to w rzeczywistoci tylko jej przyjaciele - mwi Colin. Przyby kelner, ktry pooy na stole mae serwetki, ustawi na nich drinki i oddali si popiesznie. - Ciesz si, e zgodzie si zje ze mn obiad.

- Nie ma sprawy - odpar Peter. Nigdy nie radzi sobie dobrze z podobnymi sytuacjami towarzyskimi. Czy powinien zapyta Colina, co si stao? Rzadko rozmawia o prywatnych sprawach i z reguy nie lubi zadawa pyta na osobiste tematy ani odpowiada na nie. - Przykro mi z powodu Naomi. Jego dozownik komunaw zasugerowa, by doda: Zawsze wydawalicie si tacy szczliwi, Peter powstrzyma si jednak, nim zdy ubra t myl w sowa. Niedawne dowiadczenia nauczyy go nie ufa zbytnio pozorom. - Mielimy problemy ju od duszego czasu - wyjani Colin. Peter wycisn cytryn do szklanki. - Trudno nam si byo ostatnio porozumie. - Najwyraniej Colin mia wasny dozownik komunaw. - Nie rozmawialimy ze sob. - Po prostu oddalilicie si od siebie - stwierdzi Peter. Nie uczyni z tego pytania, gdy nie chcia by wcibski. - Aha - odrzek Colin. Pocign spory yk whisky. Skrzywi si, jak gdyby bya to masochistyczna przyjemno. - Aha. - Bylicie razem przez dugi czas - zauway Peter. Po raz drugi z uwag stara si zachowa bezbarwny ton gosu, nie chcc dopuci, by wypowied przerodzia si w pytanie. - Jedenacie lat, jeli wliczy okres, kiedy mieszkalimy ze sob przed lubem powiedzia Colin. Obj szklank obiema domi. Peter zastanawia si jaowo, kto z kim zerwa. Nie mj interes, pomyla. - To dugo - stwierdzi. - Spotykaem... spotykaem si z inn kobiet - wyzna Colin. - W Montrealu. Co trzy tygodnie musiaem tam jedzi w interesach kolejk poruszajc si na poduszce magnetycznej. Peter oniemia. Czy w dzisiejszych czasach wszyscy pieprzyli si poza maestwem? - Och - powiedzia. - To nie miao znaczenia - zapewni Colin, wykonujc lekcewacy gest jedn rk. - To by tylko, no, wiesz, sposb, eby powiedzie co Naomi. - Podnis wzrok. - Moe krzyk o pomoc. Rozumiesz? Nie, pomyla Peter. Nie rozumiem. - Po prostu krzyk o pomoc. Ale kiedy jej powiedziaem, wpada w sza.

Owiadczya, e to ostatnia kropla. Kropla, ktra przepenia czar. Widocznie wszyscy maj dozowniki komunaw, pomyla Peter. - Nie chciaem jej skrzywdzi, ale, no, wiesz, miaem potrzeby. Nie uwaam, by powinna mnie opuci z takiego powodu. Kelner zjawi si raz jeszcze, przynoszc kanapk klubow dla Petera i makaron Primavera dla Colina. - Co o tym sdzisz? - zapyta Colin. Sdz, e jeste dupkiem, pomyla Peter. Najwikszym pierdolonym dupkiem na caej planecie. - Miae pecha - stwierdzi, wycigajc wykaaczk z trjktnej kanapki i smarujc indyka majonezem. - Prawdziwego pecha. - Zreszt - odezwa si Colin, by moe wyczuwajc, e pora zmieni temat. - Nie zaprosiem ci na obiad, eby rozmawia o mnie. Chciaem, eby mi co poradzi. Peter spojrza na niego. - Tak? - Oboje z Cathy bylicie na tym seminarium Life Unlimited. Co sdzisz na ten temat? - Imponujce przedsiwzicie reklamowe - stwierdzi Peter. - Chodzi mi o to, co sdzisz o tym procesie? Jeste inynierem biomedycznym. Czy uwaasz, e moe by skuteczny? Peter wzruszy ramionami. - Jay Leno powiedzia, e krlowa Elbieta poddaa si takiemu zabiegowi, jedynym bowiem sposobem na uratowanie monarchii byo dopilnowanie, by adne z jej dz ieci nigdy nie zasiado na tronie. Colin zachichota uprzejmie, spoglda jednak na rozmwc, jak gdyby oczekiwa powaniejszej odpowiedzi. Peter przeu kawaek kanapki, po czym zacz mwi: - Nie wiem. Podstawowe zaoenie wydaje si prawidowe. To znaczy, istnieje bodaje pi zasadniczych modeli procesw starzenia si prowadzcych do mierci. - Zacz je wylicza na palcach. - Po pierwsze, teoria stochastyczna. Mwi ona, e nasze ciaa s skomplikowanymi maszynami i, jak we wszystkich skomplikowanych maszynach, co musi si w kocu zepsu. Po drugie, mamy zjawisko Hayflicka. Wyglda na to, e ludzkie komrki mog si dzieli tylko jakie pidziesit razy. Po trzecie, hipoteza zamazanej odbitki.

Za kadym razem, gdy DNA jest kopiowane, wkradaj si mae bdy i w pewnym punkcie kopia staje si tak niewyrana, e traci sens. Bum! Wchasz kwiatki od dou. Numer cztery to teoria toksycznych zanieczyszcze. Co - by moe wolne rodniki sprawia ciau kopoty od wewntrz. Na koniec, jest hipoteza autoagresji, zgodnie z ktr naturalne systemy obronne ciaa ulegaj dezorientacji i zwracaj si przeciw zdrowym komrkom. Colin skin gow. - I nikt nie wie, ktra hipoteza jest prawdziwa? - Och, podejrzewam, e wszystkie s w pewnym stopniu prawdziwe - odrzek Peter. Sedno sprawy jednak tkwi w tym, e produkowane przez Life Unlimited - jak je nazywaj? nianie? - ich nianie stanowi odpowied na kad z piciu moliwych przyczyn. Powiedziabym wic, e istniej realne szans, i ta metoda okae si skuteczna. Nie mona mie pewnoci, dopki kto, kto podda si temu procesowi, naprawd nie przeyje kilku stuleci. - A... a wic uwaasz, e warto wyda tyle pienidzy? - zapyta Colin. Peter ponownie wzruszy ramionami. - Na pierwszy rzut oka wydaje si, e tak. To znaczy, kt nie chciaby y wiecznie? Ale z drugiej strony byoby szkoda, gdyby oznaczao to utrat wspaniaego nieba. Colin przechyli gow. - Mwisz, jakby by religijny, Peter. Peter skupi si na dokoczeniu jedzenia. - Przepraszam. To tylko takie jaowe myli. - A co Cathy sdzia o Life Unlimited? - Nie sprawiaa wraenia zbytnio zainteresowanej - odpar Peter. - Naprawd? - zapyta Colin. - Ja uwaam, e to brzmi wspaniale. Chyba miabym wielk ochot to zrobi. - To kosztuje fortun - zauway Peter. - Zdefraudowa-e pienidze z banku? - Bynajmniej - odpar Colin. - Ale uwaam, e to byoby warte kadego grosza. Potrzebowa trzech tygodni, by zdoby dwa dodatkowe zapisy fali duszy opuszczajcej ludzkie ciaa. Jeden z nich sporzdzi w Hospicjum Carlsona, gdzie pozna Peggy Fennell. Tym

razem badanym by Gustav Reichhold, mczyzna tylko o kilka lat starszy od niego. Umiera z powodu powika AIDS i postanowi zakoczy ycie samobjstwem popenionym w obecnoci lekarza. Drugi zapis musia jednak wykona gdzie indziej, by krytycy nie twierdzili, e fala duszy nie jest bynajmniej uniwersalnym skadnikiem ludzkiej egzystencji, a jedynie jakim prozaicznym zjawiskiem powizanym z elektryczn instalacj w budynku albo bliskoci linii wysokiego napicia bd te jak szczegln metod terapii stosowan w Hospicjum Carlsona. Dlatego, by zdoby trzeci zapis, Peter da do sieci ogoszenie: Poszukiwana: osoba w stanie przedmiertnym wywoanym chorob lub obraeniami, majca uczestniczy w testowaniu nowego biomedycznego urzdzenia monitorujcego. Lokalizacja: poudniowe Ontario. Uczestnik otrzyma dziesi tysicy dolarw kanadyjskich. Osobnicy w stanie przedmiertnym bd ich prawni opiekunowie mog si poufnie zgasza do Hobson Monitoring (sie: HOBMON). Czu si dziwnie, zamieszczajc to ogoszenie. Wydawao si takie zimne. Zawstydzenie byo zapewne gwnym powodem, dla ktrego zaoferowa tak wysok kwot. Niemniej po dwch dniach od skierowania go do sieci zgosio si czternastu chtnych. Wybra chopca - zaledwie dwunastoletniego - ktry umiera na biaaczk. Dokona tego wyboru zarwno ze wzgldu na wspczucie, jak i dlatego, e chcia urozmaici zakres prbek. Rodzina chopca doprowadzia si do bankructwa, by dotrze do Kanady z Ugandy w nadziei znalezienia lekarstwa dla syna. Pienidze mogy jej nieco pomc w spaceniu szpitalnych rachunkw. Po zastanowieniu Peter uzna, e inni, ktrzy wczeniej brali udzia w badaniach, zasuguj na takie samo wynagrodzenie. Zapaci dziesi tysicy dolarw spadkobiercom Gustava Reichholda, a poniewa Peggy Fennell nie zostawia nikogo, dokona w jej imieniu darowizny dla Kanadyjskiego Stowarzyszenia do Walki z Cukrzyc. Doszed do wniosku, e wkrtce naukowcy na caym wiecie ze wszystkich si bd si starali powtrzy jego wyniki i uwaa, e naley z gry ustali zwyczaj hojnego wynagradzania badanych. Wszystkie trzy zapisy wyglday nadzwyczaj podobnie: malekie, spjne pole elektryczne opuszczao ciao dokadnie w chwili zgonu. Aby si zabezpieczy, Peter skorzysta z

innego aparatu celem zarejestrowania mierci ugandyjskiego chopca. Zasady byy takie same, ale uy zupenie nowych elementw, z ktrych cz opieraa si na innych rozwizaniach inynieryjnych, aby si upewni, e poprzednich rez ultatw nie wywoaa jaka awaria sprztu zapisujcego. Jednoczenie, w cigu kilku tygodni, Peter przebada na su-perEEG wszystkich stu dziewitnastu pracownikw w Hobson Monitoring, nie mwic nikomu - poza najstarszymi rang - o co naprawd chodzi. Rzecz jasna, nikt z jego pracownikw nie by umierajcy, ale Peter chcia zdoby pewno, e fala duszy faktycznie wystpuje u zdrowych ludzi, a nie jest jedynie swego rodzaju ostatnim elektrycznym westchnieniem umierajcego mzgu. Miaa ona atwe do rozpoznania elektryczne cechy charakterystyczne. Jej czstotliwo bya bardzo wysoka, znacznie wysza ni w przypadku normalnej aktywnoci elektrochemicznej mzgu, dziki czemu, mimo e napicie byo mikroskopijnie mae, nie zaguszaa jej masa innych sygnaw. Wprowadziwszy do sprztu pewne udoskonalenia, Peter bez wikszych trudnoci wyizolowa j w zapisach aktywnoci mzgu wszystkich swych pracownikw, cho rozbawi go fakt, e potrzebowa kilku prb, by zlokalizowa j u Caleba Martina, swego radcy prawnego. Tymczasem ten sam Martin pracowa ze wszystkich si, by zapewni ochron patentow wszystkich elementw superEEG w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Wsplnocie Europejskiej, Japonii, WNP i gdzie indziej. Koreaska firma, w ktrej faktycznie powstawa sprzt Hobson Monitoring, przygotowywaa now lini produkcyjn dla aparatw superEEG. Wkrtce mia nadej czas, by ogosi istnienie fali duszy.

ROZDZIA 12 Peter czu si tak, jakby znowu by studentem i uczestniczy w jakiej bazenadzie, elementem ktrej byo wkadanie zwierztom ubra. Podszed do jednej z krw i pogaska j delikatnie u podstawy szyi. Miny lata, kiedy ostatni raz zbliy si tak bardzo do krowy. Wychowywa si w Regina, ale w Saskatchewan mieszkali jego krewni, ktrzy mieli gospodarstwo mleczne, i w dziecistwie tam spdza cz lata. Jak wszystkie przedstawicielki tego gatunku, miaa ona olbrzymie brzowe oczy i wilgotne nozdrza. Nie sprawiaa wraenia zaniepokojonej dotykiem Petera. Dziki temu bez dalszych ceregieli zaoy jej delikatnie zmodyfikowany hem skaningowy na podugowat gow. Krowa zaryczaa, lecz raczej z zaskoczenia ni na znak protestu. Jej oddech cuchn. - Gotowe, doktorze? - zapyta brygadzista. Peter raz jeszcze spojrza na zwierz. Byo mu go troch al. - Tak. W tej rzeni bydo przed ubojem z reguy oguszano adunkiem elektrycznym. Owa metoda przeciyaby jednak aparat Petera. Dlatego t krow miano pozbawi przytomnoci dwutlenkiem wgla, a potem podern jej gardo, by wypyna z niej krew. Peter w cigu lat widzia wiele operacji chirurgicznych, lecz zawsze byo to cicie w celach leczniczych. By zaskoczony tym, jak bardzo rozdranio go zabjstwo zwierzcia. Brygadzista proponowa, by zosta do koca i obejrza rwnie wiartowanie tuszy, lecz Peter nie czu si na siach. Zabra tylko skonstruowany specjalnie na krowi gow hem oraz sprzt rejestrujcy, podzikowa rnym ludziom, ktrym sprawi kopot, i skierowa si z powrotem do swego biura. Reszt dnia spdzi na ogldaniu zapisu. Poddawa dane rnego rodzaju komputerowemu wzmocnieniu. Wynik by zawsze taki sam. Bez wzgldu na to, jakiej metody uywa czy jak uwanie si przyglda, nie mg znale dowodu na to, e krowy maj dusz. Wygldao na to, e w chwili mierci zupenie nic nie opuszcza mzgu. Uzna, e nie jest to szczeglnie zaskakujce odkrycie, cho szybko zda sobie spraw, e na kad osob, ktra obwoa go geniuszem za jego odkrycia, przypadnie inna, ktra go za nie potpi. W tym przypadku z pewnoci niezadowolone bdzie lobby radykalnych obrocw praw zwierzt. Peter i Cathy mieli zamiar zje dzi kolacj u Barberiana, w swej ulubionej restauracji

specjalizujcej si w potrawach misnych, lecz w ostatniej chwili Peter odwoa rezerwacj. Poszli do lokalu wegetariaskiego. Gdy Peter Hobson odbywa nadobowizkowy kurs uniwersytecki z systematyki, dwa gatunki szympansw zway si Pan troglodytes (szympansy zwyke) i Panpaniscus (szympansy karowate). Jednake linie ludzi i szympansw oddzieliy si od siebie zaledwie piset tysicy pokole temu i okoo dziewidziesiciu omiu procent ich DNA nadal jest identyczne. W roku 1993 grupa, w skad ktrej wchodzili midzy innymi ewolucjonista Richard Dawkins oraz popularny autor science fiction Douglas Adams, ogosia Deklaracj w sprawie wielkich map nawoujc do przyjcia karty praw dotyczcej naszych mapich kuzynw. Potrzeba byo na to trzynastu lat, lecz w kocu ich deklaracja trafia pod obrady ONZ. Przyjto bezprecedensow rezolucj, ktra formalnie przeklasyfikowa a szympansy, uznajc ich za czonkw gatunku Homo. Znaczyo to, e od tej chwili ludzko skada si z trzech gatunkw: Homo sapiens, Homo troglodytes i Homo paniscus. Prawa czowieka podzielono na dwie szerokie kategorie: takie jak prawo do ycia, do wolnoci oraz zakaz stosowania tortur, ktre przysugiway wszystkim czonkom gatunku Homo, oraz inne: jak prawo do szczcia, swobd religijnych oraz posiadania ziemi, ktre byy zarezerwowane wycznie dla Homo sapiens. Oczywicie, zgodnie z prawami przysugujcymi Homo, nikt ju nie mg zabija szympansw w celach dowiadczalnych ani nawet przetrzymywa ich w laboratoriach. W wielu krajach zmieniono obowizujce w nich prawne definicje zabjstwa w ten sposb, by objy one rwnie umiercanie szympansw. Adrian Kortlandt, pierwszy etolog, ktry obserwowa szympansy w stanie dzikim, nazwa je ongi niezwykymi duszami ukrytymi pod zwierzcym futrem. Teraz jednak Peter Hobson by w stanie przekona si, na ile dosownie naley traktowa uwag Kortlandta. Fal a duszy wystpowaa u Homo sapiens. Nie wystpowaa u Bos taunts, byda domowego. Peter popiera ruchy walczce o prawa map, lecz cae dobro, ktre osignito w ostatnich latach, mogo zosta zaprzepaszczone, gdyby dowiedziono, e ludzie maj dusze, a szympansy nie. Wiedzia jednak, e jeli sam nie przeprowadzi tego testu, prdzej czy pniej zrobi to kto inny. Cho nie chwytano ju szympansw dla laboratoriw, zoo czy cyrkw, niektre z nich przebyway jeszcze w kierowanych przez ludzi instytucjach. Zjednoczone Krlestwo, Kanada,

USA, Tanzania i Burundi wsplnie ufundoway szympansi dom spokojnej staroci - wanie w Glasgow - dla tych przedstawicieli tego gatunku, ktrzy nie mogliby si ju przystosowa do ycia w stanie dzikim. Peter zadzwoni do schroniska, by dowiedzie si, czy ktry z szympansw nie jest bliski zgonu. Zgodnie ze sowami dyrektor, Brendy MacTavish, kilka z nich przekroczyo pidziesitk, co byo sdziwym wiekiem, lecz aden nie sta w obliczu mierci. Mimo to Peter zaatwi, by wysano do niej troch sprztu skaningowego. - Tak to wyglda - powiedzia Sarkarowi podczas ich wtorkowej kolacji u Sonnyego Gotlieba. - Chyba jestem ju gotowy ogosi swe odkrycia. A, ludzie w dziale marketingu wymylili now nazw dla superEEG. - Nazywaj go wykrywaczem duszy. - No nie! - zawoa Sarkar. Peter umiechn si. - Hej, zawsze zostawiam takie decyzje Joginderowi i jego ludziom. Zreszt patenty na wykrywacz duszy s ju zaatwione i mamy na skadzie prawie dwiecie aparatw gotowych do wysania do klientw, sporzdziem trzy czytelne zapisy tego, jak fala duszy opuszcza ludzkie ciao, wiem, e przynajmniej niektre zwierzta nie maj dusz, i wkrtce mam nadziej uzyska dane dotyczce szympansw. Sarkar pokry poow obwarzanka wdzonym ososiem. - Nadal brakuje ci jednej istotnej informacji. - Tak? - Dziwi mnie, e sam nie pomylae o tej kwestii, Peter. - Jakiej kwestii? - Odwrotnej stronie twego pierwotnego problemu. Wiesz ju, kiedy dusza opuszcza ciao. Ale czy wiesz, kiedy si pojawia? Peter zaniemwi. - Chodzi... chodzi ci o pd? - Dokadnie. - Cholera jasna - powiedzia Peter. - To... to pytanie moe mi przysporzy kup kopotw. - Moliwe - odpar Sarkar. - Pamitaj jednak, e gdy tylko ogosisz swe odkrycia, kto je zada. - Polemika bdzie niewiarygodna.

Sarkar skin gow. - W rzeczy samej. Jestem zaskoczony, e nie przyszo ci to do gowy. Peter odwrci wzrok. Niewtpliwie tumi t myl. Stara rana, dawno ju zaleczona. Tak przynajmniej sdzi. Niech to cholera, pomyla. Niech to jasna cholera.

ROZDZIA 13 Byo to trzynacie lat temu, w pierwszym roku ich maestwa. Peter pamita wszystko bardzo wyranie. 31 padziernika 1998 roku. Nawet wtedy nie jadali w domu zbyt czsto. Zawsze jednak uwaali, e nietaktem byoby wychodzenie w Halloween. Kto powinien by w domu, eby wrczy dzieciakom podarunki. Cathy zrobia makaron tasiemkowy Alfredo, Peter za przyrzdzi saatk Cezara z prawdziwymi kawakami boczku przypieczonymi w kuchence mikrofalowej. Na deser wsplni e upiekli ciasto. Dobrze si bawili, gotujc we dwoje, a ciasnota panujca w malekiej kuchni, jak wtedy mieli, umoliwiaa mnstwo przyjemnych zetkni, gdy przeciskali si obok siebie, manewrujc w poszukiwaniu dostpu do najrniejszych szafek i przyborw. W efekcie Cathy miaa lady z mki w ksztacie doni Petera na obu piersiach, on za lady jej palcw na poladkach. Gdy zjedli saatk i zabrali si za makaron, Cathy bez adnych wstpw oznajmia: Jestem w ciy. Peter odoy widelec i popatrzy na ni. - Naprawd? - Tak. - To... - Wiedzia, e powinien powiedzie: To cudownie, ale nie potrafi wykrztusi z siebie tego drugiego sowa. Zamiast tego zdecydowa si na ciekawe. Staa si wyranie chodniejsza. - Ciekawe? - No, chciaem tylko powiedzie, e to nieoczekiwane. Nic wicej. - Przerwa. - Czy nie... - Kolejna przerwa. - Cholera. - To chyba wydarzyo si w ten weekend w domku moich rodzicw - powiedziaa. Pamitasz? Zapomniae... - Pamitam - odpar Peter z lekk irytacj w gosie. - Mwie, e kiedy skoczysz trzydziestk, zrobisz sobie wazektomi - zauwaya Cathy odrobin defensywnym tonem. - Powiedziae, e jeli do tej chwili nadal nie bdziemy chcieli mie dzieci, zrobisz to.

- Ale, do cholery, nie miaem zamiaru robi tego w urodziny. Nadal mam trzydzieci lat. A poza tym cigle jeszcze si zastanawialimy, czy mie dziecko. - To dlaczego si gniewasz? - zapytaa Cathy. - Nie... nie gniewam si. Umiechn si. - Naprawd si nie gniewam, kochanie. To po prostu takie niespodziewane. To wszystko. - Przerwa. - A wic, jeli to wydarzyo si w ten weekend, to w ktrym jeste tygodniu? W szstym? Skina gow. - Nie miaam okresu, wic kupiam test ciowy. - Rozumiem - odrzek Peter. - Nie chcesz tego dziecka. - Tego nie powiedziaem. Nie powiedziaem, czego chc. W tej chwili rozleg si dzwonek. Peter wsta, by otworzy drzwi. Podarunek albo niespodzianka, pomyla. Podarunek albo niespodzianka. Peter i Cathy czekali jeszcze trzy tygodnie, rozwaajc swj wybr, swj styl ycia, s we marzenia. Wreszcie jednak podjli decyzj. Klinika aborcyjna na College Street miecia si w starym pitrowym budynku z piaskowca. Po lewej stronie znajdowaa si brudna knajpka U Jowego - w tej pisowni - ktra polecaa specjalne niadania z dwch jaj przyrzdzanych w dowolny sposub. Po prawej stronie by sklep z przyborami gospodarstwa domowego. W jego oknie widniaa rcznie napisana wywieszka informujca: Wykonujemy naprawy. A przed klinik pikietowali protestujcy, ktrzy maszerowali w obie strony po chodniku, niosc transparenty z hasami. Aborcja to morderstwo - gosio jedno z nich. Grzesznico, pokajaj si - namawiao drugie. Dzieci terz maj prawa - informowao trzecie, by moe wykonane przez tego samego rzemielnika, co szyld Joego. O mur z piaskowca opiera si policjant o znudzonej twarzy pilnujcy, by protestujcy nie posunli si zbyt daleko. Peter i Cathy zaparkowali po drugiej stronie ulicy i wysiedli z samochodu. Cathy

popatrzya na klinik i zadraa, cho nie byo szczeglnie zimno. - Nie mylaam, e bdzie tak wielu protestujcych - powiedziaa. Peter naliczy omioro: trzech mczyzn i pi kobiet. - Zawsze troch ich si zbiera. Skina gow. Peter zbliy si do niej i wzi j za rk. cisna jego do i zdobya si na saby, odwany umiech. Zaczekali na przerw w ruchu ulicznym, po czym przeszli na drug stron. Gdy tylko si tam znaleli, otoczyli ich protestujcy. - Niech pani tam nie wchodzi! - krzykn jeden z nich. - To pani dziecko! - dorzuci drugi. - Prosz troch zaczeka - zawoa trzeci. - Przemyle spraw! Policjant zbliy si na tyle, by mie pewno, e protestujcy nie dotykaj Cathy ani nie uniemoliwiaj jej wejcia do kliniki. Cathy spogldaa prosto przed siebie. Jaja przyrzdzane w dowolny sposb, pomyla Peter. Wykonujemy tu naprawy. - Niech pani tego nie robi! - krzykn raz jeszcze jeden z protestujcych. - To pani dziecko! - Prosz troch zaczeka! Przemyle spraw! Do drewnianych drzwi kliniki prowadziy cztery kamienne stopnie. Ruszya po nich. Peter szed tu za ni. - To... - Niech... - Prosz... Peter wysun si przed Cathy, by otworzy przed ni drzwi. Weszli do rodka. W nastpnym tygodniu zrobi sobie wazektomi. Nigdy nie rozmawiali z Cathy o tym epizodzie z przeszoci, czasem jednak, gdy przyjeday z wizyt crki jej siostry albo gdy wpadali na ssiadk spacerujc z niemowlciem czy ogldali dzieci w telewizji, Petera ogarnia nastrj rzewnej, smutnej dezorientacji. Spoglda wtedy ukradkiem na on i widzia w jej duych niebieskich oczach t sam mieszanin uczu i niepewnoci. A teraz musieli ponownie stawi czoo temu moralnemu problemowi.

Rzecz jasna, nie istnia sposb, by zaoy podowi czepek skaningowy. Peter jednak nie musia rejestrowa caej elektrycznej aktywnoci mzgu nie narodzonego dziecka. Potrzebowa jedynie sprztu, ktry wykryby fal duszy o wielkiej czstotliwoci. Zajo to kilka dni pracy, lecz wreszcie udao mu si zmontowa aparat, ktry mona byo pooy na brzuchu ciarnej kobiety celem wykrycia fali duszy. W jego skad wchodziy elementy wykorzystujce metod zdalnego skanowania uywan w Monitorze Hobsona, a take czujnik kierunkowy, ktry mia zapewni, e urzdzenie nie odbierze omykowo fali duszy matki. Sygna by bardzo saby, a pd znajdowa si gboko w ciele kobiety. Dlatego Peter podejrzewa, e - podobnie jak teleskop wykorzystujcy celem uzyskania obrazu dugotrwae nawietlanie - czujnik bdzie zapewne musia dziaa okoo czterech godzin, nim bdzie mona okreli, czy fala duszy jest obecna. Zszed na d, do dziau finansowego swej firmy. Jedna ze starszych analitykw, Victoria Kalipedes, rozpocza wanie dziewity miesic ciy. - Victorio - odezwa si. - Potrzebna mi twoja pomoc. Podniosa z wyczekiwaniem wzrok. Peter umiechn si na t myl. Wszystko robia teraz z wyczekiwaniem. - Skonstruowaem nowy prototypowy czujnik. Chciabym, eby pomoga mi go wyprbowa - powiedzia. Victoria bya zaskoczona. - Czy to ma co wsplnego z moim dzieckiem? - Zgadza si. To tylko pajczyna czujnikw dotykajca twojego brzucha. Nie zrobi ci krzywdy. Nie moe te w aden sposb zaszkodzi dziecku. To... co jak EEG. Wykrywa aktywno mzgu podu. - I nie ma moliwoci, eby zaszkodzio dziecku? Peter potrzsn gow. - Najmniejszej. - Nie jestem pewna... - Prosz ci. Petera zaskoczy nacisk, z jakim wypowiedzia te sowa. Victoria zastanowia si. - No dobrze. Kiedy bd ci potrzebna?

- W tej chwili. - Mam dzisiaj kup roboty. Wiesz, jaki jest mj szef. - Zaoenie czujnika zajmie tylko par minut. Poniewa sygnay s bardzo sabe, bdziesz musiaa go nosi przez reszt popoudnia, ale to nie przeszkodzi ci w pracy. Victoria podniosa si - co nie byo atwe w tak zaawansowanej ciy - i posza z Peterem do jego prywatnego gabinetu. - Opisz ci, jak trzeba zaoy czujnik - wyjani Peter - a potem zostawi ci, eby zrobia to sama. Powinien bez trudnoci zmieci si pod ubraniem. Wysuchaa jego instrukcji, po czym skina gow. - Dzikuj - powiedzia Peter, zostawiajc j, eby si rozebraa. - Bardzo ci dzikuj. Pod koniec dnia mia ju wyniki. Czujnik z atwoci wykry fal duszy u podu Victorii. Nie byo to zbyt zaskakujce. Gdyby dziecko wyjto z jej ona w tak pnym okresie ciy, zapewne byoby zdolne przey. Ale w ktrym momencie fala duszy pojawia si po raz pierwszy? Przeszuka swj komputerowy notatnik i znalaz potrzebny mu numer: Dinah Kawasaki, kobieta, z ktr mia zajcia na Uniwersytecie Toronto i ktra teraz prowadzia praktyk poonicz w szpitalu przy Don Mills. Wsuchiwa si nerwowo w elektroniczne tony, gdy komputer wykrca numer. Jeli Dinah zdoa przekona niektre ze swych pacjentek, by mu pomogy, wkrtce otrzyma odpowied. Zda sobie spraw, e boi si tego, jak moe ona brzmie.

ROZDZIA 14 PADZIERNIK 2011 Trzydzieci dwie ciarne pacjentki Dinah Kawasaki zgodziy si uczestniczy w testach sprztu skaningowego Petera. Nie byo to zaskakujce. Zaoferowa piset dolarw honorarium za to tylko, by nosiy aparat przez cztery godziny. Kada z nich bya o tydzie bardziej zaawansowana w ciy od poprzedniej. Peter zamierza w przyszoci przeprowadzi badania wielu kobiet podczas caej ciy, na razie ju pocztkowe wyniki byy jasne. Fala duszy zjawiaa si gdzie midzy dziewitym a dziesitym tygodniem. Przedtem po prostu nie istniaa. Bdzie potrzebowa znacznie dokadniejszych testw, by okreli, czy powstaje ona wewntrz mzgu podu czy te - co uwaa za mniej prawdopodobne - w jaki sposb przybywa z zewntrz. Wiedzia, e ta informacja zmieni wiat niemal w takim samym stopniu, jak wiadomo, e naprawd istnieje jaka posta ycia pozagrobowego. Niektrzy uciekn si do wykrtw, by odrzuci t interpretacj, lecz Peter potrafi teraz wyranie i zdecydowanie okreli, czy dany pd jest osob i czy jego usunicie bdzie po prostu wyssaniem niepodanej naroli czy te morderstwem. Warto informacji miaa by doniosa. Na przykad, jeli uda si przekona papiea, e fala duszy naprawd jest fizyczn cech charakterystyczn niemiertelnej istoty i e dusza pojawia si dopiero w dziesitym tygodniu ciy, by moe odwoa on swe zakazy dotyczce antykoncepcji i wczesnej aborcji. Peter przypomnia sobie, e w roku 1993 wczesny papie rzeczywicie powiedzia zgwaconym przez onierzy kobietom z Boni i Hercegowiny, i czeka je potpienie, jeli nie wydadz na wiat pocztych w ten sposb dzieci. A obecny papie nadal odmawia wyraenia zgody na kontrol urodzin na terenach dotknitych klsk godu, nawet jeli niemowlta miaa czeka godowa mier. Oczywicie ruch wyzwolenia kobiet - za jego zwolennika Peter zawsze si uwaa rwnie zareaguje. Zawsze trudno mu byo zaakceptowa aborcj, zwaszcza w uprzemysowionych krajach. Istniay cakowicie pewne, nie-kopotliwe metody antykoncepcji. Uznawa pogld, e kobieta ma prawo do aborcji na danie, ale caa sprawa wydawaa mu si przykra. Niewtpliwie lepiej byo po prostu unikn niepodanego poczcia. Z pewnoci

antykoncepcja - stosowana przez oboje pozostajcych w zwizku partnerw - nie bya zbyt trudnym zadaniem. Po co obnia wag cudu reprodukcji? Potrzebowa tylko dziesiciu minut, by znale w sieci wiadomo, e co pita cia w Ameryce Pnocnej koczy si aborcj. Oczywicie, przed laty take on i Cathy poczli dziecko, cho nie mieli takiego zamiaru, mimo e on mia doktorat, a ona skoczya chemi. Oboje powinni lepiej si zabezpieczy. W rzeczywistoci nic nigdy nie jest takie proste jak w teorii. Teraz jednak by moe znalaz usprawiedliwienie dla wczesnoporonnych rodkw antykoncepcyjnych. Dusza, czymkolwiek moga by, zjawiaa si dopiero mniej wicej w szedziesitym dniu ciy. Nie by futurologiem, potrafi jednak przewidzie, w jakim kierunku pjdzie spoeczestwo - nim minie dziesi lat, prawo z pewnoci ulegnie zmianie. Pozwoli si na aborcj na danie do chwili zjawienia si fali duszy. Gdy bdzie ju ona obecna, sd orzeknie, e nie narodzone dziecko jest prawdziw istot ludzk. Chcia odpowiedzi - zimnych, twardych faktw. I teraz je znalaz. Zaczerpn gboko tchu. By racjonalist. Wiedzia, e na moralne pytanie zwizane z problemem aborcji zawsze istniay tylko trzy moliwe odpowiedzi. Pierwsza: dziecko jest czowiekiem od chwili poczcia. Uwaa to za niedorzeczno. W chwili poczcia dziecko jest tylko pojedyncz komrk. Druga: dziecko staje si czowiekiem w chwili, w ktrej opuszcza ciao kobiety. To wydawao si rwnie gupie. Mimo e pd czerpie od matki poywienie do czasu przecicia ppowiny, ju na cae tygodnie przed terminem porodu jest wystarczajco rozwinity, by w razie potrzeby mc utrzyma si przy yciu. Przecicie ppowiny byo niewtpliwie rwnie rozstrzygajcym momentem jak przecicie wstki podczas otwarcia nowego domu towarowego. Pd jest czowiekiem majcym wasne serce i mzg - oraz myli - nim wyjdzie na wiat. Udao mu si wic jedynie dowie tego, co powinno by intuicyjnie oczywiste. Stanowio to trzeci ewentualno - w ktrej chwili midzy dwoma kracami poczciem i narodzinami - pd staje si czowiekiem i powinny mu przysugiwa prawa czowieka. Naleao si spodziewa, e trzecia odpowied okae si prawidowa. Rwnie wiele religii twierdzio, e do zjawienia si duszy dochodzi w jakim momencie ciy.

wity Tomasz z Akwinu pozwala na aborcj do szstego tygodnia w przypadku podw pci mskiej oraz trzeciego miesica w przypadku podw pci eskiej, gdy uwaa, e wtedy wanie dusza wnika do ciaa. Sarkar mwi, e w przekonaniu muzumanw nafs dostaje si do podu w czterdziestym dniu od chwili poczcia. Co prawda, adna z tych liczb nie zgadzaa si z uzyskanym przez Petera wynikiem dziewiciu lub dziesiciu tygodni. Niemniej pewna wiedza, e istnieje okrelona chwila, w ktrej zjawia si dusza - pomyla o tym po raz kolejny - zmieni wiat. I oczywicie nie wszyscy uznaj, e jest to zmiana na lepsze. Zastanowi si, co bdzie, gdy zobaczy w telewizji, jak pal jego kuk. Upyno nieco ponad dziewi tygodni od chwili, gdy Cathy powiedziaa Peterowi o swym romansie. Przez cay ten okres stosunki midzy nimi pozostaway napite. Teraz jednak stao si konieczne, by porozmawiali ze sob powanie. Porozmawiali o innym kryzysie, ktry wydarzy si w przeszoci. By poniedziaek, dziesity padziernika. Kanadyjski Dzie Dzikczynienia. Oboje mieli wolne. Peter wszed do salonu. Cathy siedziaa na kozetce, rozwizujc krzywk z New York Timesa. Peter podszed do niej i usiad obok. - Cathy - zacz. - Musz ci co powiedzie. Jej olbrzymie oczy spojrzay na niego. Zda sobie nagle spraw, co myli jego ona. Podj decyzj, uznaa. Opuci j. Widzia w jej twarzy cay strach, cay smutek, ca odwag. Usiowaa zapanowa nad sob. - Chodzi o nasze dziecko - powiedzia. Wyraz jej twarzy zmieni si raptownie. Bya teraz zbita z tropu. - Jakie dziecko? Przekn z wysikiem lin. - To, ktre usunlimy dwanacie lat temu. Cathy przesuwaa wzrok w rne strony. Wyranie go nie rozumiaa. - W przyszym tygodniu moja firma ogosi publicznie odkrycia dotyczce fali duszy oznajmi. - Jednoczenie zostan ujawnione pewne dodatkowe wyniki bada. Chciaem... chciaem jednak, eby ty usyszaa o tym jako pierwsza. Cathy milczaa.

- Wiem ju, kiedy u dziecka zjawia si fala duszy. Zachowanie Petera poinformowao j o drczcych go wahaniach. Znaa kady jego gest, ca mow jego ciaa. - O Boe - powiedziaa, otwierajc szeroko oczy z przeraenia. - Zjawia si wczenie, prawda? Przed chwil, kiedy... kiedy... Peter nie mwi nic. - O Boe - powtrzya raz jeszcze, potrzsajc gow. - To byy lata dziewidziesite - stwierdzia, cakiem jakby to wszystko wyjaniao. Lata dziewidziesite. W owych czasach spraw aborcji, podobnie jak wikszo innych, uproszczono do poziomu miesznych sloganw: Prawo do wyboru - jak gdyby istniao stronnictwo przeciwne wyborowi; Prawo do ycia - jak gdyby istniaa grupa przeciwna yciu. Nie pozwalano na adn szaro. W krgu, w ktrym obracali si Hobsonowie - wyksztaconych, zamonych, liberalnych mieszkacw wschodniej Kanady - mona si byo opowiada wycznie za prawem do wyboru. Lata dziewidziesite. Politycznie poprawne lata dziewidziesite. Potrzsn gow. - To nie jest pewne - stwierdzi. - Zrobilimy to mniej wicej w chwili, w ktrej pojawia si fala duszy - przerwa nie wiedzc, co powiedzie. - Wszystko mogo by w porzdku. - Albo mogo... albo mogo... Skin gow. - Tak mi przykro, Cathy. Przygryza doln warg, zbita z tropu i smutna. Wycign rk i dotkn jej doni.

ROZDZIA 15 Hobson Monitoring dysponowao standardow baz danych czasopism medycznych na caym wiecie, do ktrych rutynowo wysyano elektroniczne pakiety prasowe. Kilka osb wchodzcych w skad kadry kierowniczej firmy twierdzio, e t wiadomo powinno si wysa rwnie do pism religijnych, ale Peter postawi weto. Nadal niepokoiy go moralne aspekty jego odkrycia. Poza tym wszyscy, poczynajc od National Enquirer, zaczn si wkrtce dobija o wywiady. Zaproszenie na konferencj prasow wysa przez e - mail i kurierw na trzy dni przed samym wydarzeniem. Nie by zadowolony z tego, jak je sformuowano, ale Joginder Singh, rzecznik firmy, twierdzi nieustpliwie, e to prawidowe podejcie: Hobson Monitoring zaprasza na konferencj prasow, ktra odbdzie si w czwartek, 20 padziernika, o godzinie dziesitej w sali sto cztery Miejskiego Centrum Konferencyjnego Toronto. Ujawnimy tam fundamentalne osignicie naukowe. Przykro nam, koledzy, adnych wskazwek, dopki si nie zjawicie. Zapewniamy jednak, e ta wiadomo bdzie obecna na pierwszych stronach gazet na caym wiecie. Dla tych, ktrzy nie mog stawi si osobicie, dostpne s cza wideo. W sprawie szczegowych informacji prosimy o kontakt z Joginderem z Hobson Monitoring. Kilku dziennikarzy faktycznie zadzwonio, starajc si wywszy, czy sprawa rzeczywicie bdzie godna zainteresowania, czy te chodzi tylko o wypuszczenie na rynek nowego typu sprztu szpitalnego. Nic jednak z gry nie ujawniono. Wszyscy musieli zaczeka do czwartkowego rana. A wtedy... Na konferencji prasowej zjawio si okoo czterdziestu dziennikarzy. Hobson Monitoring tylko raz udao si zebra ich wicej - wtedy gdy po raz pierwszy zgosio publiczn ofert na sprzeda akcji. Peter zna z nazwiska poow obecnych: Buck Piekarz, medyczny ko respondent Toronto Star ; Cory Tick, jego odpowiednik z Globe and Mai ; Lianne Delaney z CBC Newsworld; tusty facet dostarczajcy wiadomoci z Kanady dla Buffalo News ; autor piszcy do USA Today i wielu innych. Dziennikarze czstowali si wieymi owocami i kaw, rozmawiajc jednoczenie ze sob. Byli zaskoczeni, e nie otrzymali z gry pakietw prasowych, cho Peter i Joginder zapewnili ich, e pene pakiety, cznie z dyskami oraz zapisem wypowiedzi Petera, zostan im wrczone przy wyjciu.

Zreszt kilku z obecnych reporterw i tak zamierzao uwieczni konferencj na tamie wideo. Cathy wzia dzie urlopu, aby by z Peterem. Kwadrans po dziesitej wyszed przed zebranych. Spojrzaa na niego rozpromieniona. Mimo drczcej go tremy jej obecno dodawaa mu si. - Witam wszystkich - oznajmi, umiechajc si do kadego po kolei, lecz specjalnym, dugotrwaym umiechem obdarzajc on. - Dzikuj za przybycie. Wybaczcie prosz ca t tajemniczo. Wiem, e to wydaje si odrobin melodramatyczne, ale to, co dzisiaj tu ujawnimy, ma bardzo szczeglny charakter i chcielimy si upewni, e jako pierwsi usysz o tym odpowiedzialni dziennikarze. - Umiechn si. - Joginder, czy mgby przygasi wiata? Dzikuj. Prosz, by wszyscy patrzyli na cienny monitor. Przy wyjciu otrzymacie kopie zapisu, ktry za chwil odtworz. Gotowe? Zaczynaj prezentacj, Joginder. Dziennikarze ledzili z uwag, jak Peter relacjonowa odtworzenie w zwolnionym tempie zapisu czynnoci mzgu umierajcej Peggy Fennell. Podawa wiele technicznych szczegw. Ostatecznie byli to korespondenci medyczni. Gdy fala duszy opucia gow pani Fennell, przez audytorium przebieg szept. - Niech pan jeszcze raz puci ten ostatni kawaek - zawoa Piekarz z Toronto Star. Peter nakaza gestem Joginderowi, by to zrobi. - Co to waciwie byo? - zapyta inny dziennikarz. Peter popatrzy na Cathy, ktra siedziaa w pierwszym rzdzie. Jej oczy byszczay. Wzruszy ramionami. - Spjne elektryczne pole, ktre opuszcza ciao przez skro w chwili mierci. - Dokadnie w chwili mierci? - zapytaa Delaney, kobieta z Newsworld. - Tak. To ostatni przejaw elektrycznej aktywnoci mzgu. - A wic... co to jest? - zapytaa kobieta. - Jaka dusza? Powiedziaa to bezceremonialnie, jako art, by mc si wycofa w wypadku, gdyby zrobia z siebie idiotk. Niemniej w cigu tygodni, ktre upyny od chwili, gdy Sarkar po raz pierwszy posuy si tym terminem, Peter zdy si do niego przyzwyczai. - Tak - odpar. - Sdzimy, e to wanie dusza. Podnis gos, zwracajc si do caej sali.

- Panie i panowie, oto pierwsza, bezporednia, naukowa rejestracja tego, co moe by ludzk dusz opuszczajc ciao. Rozleg si pomruk. Wszyscy mwili jednoczenie. Peter spdzi nastpne dwie godziny, odpowiadajc na pytania, cho niektrzy z dziennikarzy pism wydawanych w postaci drukowanej, naciskani wczesnymi terminami, zapali za pakiety prasowe i wyszli niemal natychmiast. Wyranie oznajmi, e jak dotd jego badania nie rozstrzygny, co dzieje si z fal duszy po opuszczeniu ciaa. Wydawao si, e zachowuje ona spjno, ale nadal nie byo dowodu, e wkrtce potem si nie rozprasza. Zwrci rwnie uwag na fakt, e jak dotd zdobyto bardzo mao danych na temat istoty bd struktury owej fali, a zwaszcza tego, czy zawiera ona jak znaczc informacj, a jeli tak, to jak. Nie miao to jednak znaczenia. Wyobraenie duszy byo powszechnie zrozumiaym archetypem. Obecni czuli dogbn pewno, e wiedz, co reprezentuje sob fala duszy. Wieczorem Cathy i Peter zobaczyli, e relacja telewizyjna CBC trafia do CNN w Stanach oraz do serwisu wiatowego BBC. Nim upyno kilka godzin, wiadomo obiega sie i znalaza si na pierwszej stronie wieczornego wydania Toronto Star oraz kilku amerykaskich gazet. Nastpnego dnia zdominowaa pierwsze strony wszystkich gazet. Po dwudziestu czterech godzinach o odkryciu dowiedzia si cay rozwinity wiat. Peter Hobson sta si nagle sawny. - Czy nasz widz jest na linii? - zapyta Donahue, ktry wrci do dziennego programu telewizyjnego po nieudanej kampanii prezydenckiej. - Jestem, Phil. Donahue zaprezentowa sw udrczon min. Marnowano cenne sekundy. - Prosz pyta. Mam bardzo mao czasu. - Chciabym si dowiedzie - rozleg si gos telewidza - jak naprawd wyglda ycie po mierci. To znaczy, wiemy ju, e ono istnieje, ale jak naprawd wyglda? Donahue zwrci si w stron Petera. - To bardzo celne pytanie, prosz pana. Doktorze Hobson, jak wyglda ycie pozagrobowe? Peter przesun si na krzele. - C, obawiam si, e to raczej temat dla filozofw. Ja... Donahue skierowa si ku obecnym w studiu widzom.

- Prosz pastwa, czy jestemy przygotowani na te pytania? Czy naprawd chcemy pozna odpowiedzi? Co zrobi Ameryka, jeli ycie pozagrobowe okae si nieprzyjemne? Nastpne sowa skierowa w powietrze. - Bryan, poka im numer czternasty. Na ekranie pojawi si diagram. - Szedziesit siedem procent mieszkacw tego wspaniaego kraju - oznajmi Donahue - wierzy, e fala duszy jest dowodem na prawdziwo judeochrzecijaskiego modelu nieba i pieka. Tylko jedenacie procent uwaa, e paskie odkrycie, doktorze Hobson, obala ten model. Diagram znikn. Donahue zauway z tyu studia podniesion rk. Wci wawy mimo siedemdziesiciu piciu lat, pogna ku ostatniemu rzdowi i podsun kobiecie mikrofon pod nos. - Sucham pani. Chciaa pani wygosi krtki komentarz. - Zgadza si, Phil. Jestem z Memphis. Uwielbiamy tam twj show. Najpierw wyraz twarzy maego chopczyka poklepanego po gwce. - Dzikuj pani. Potem zbolaa mina, jak gdyby co stano mu w przeyku. - Mam bardzo mao czasu. - Chciaam zada pytanie doktorowi. Czy uwaa pan, e paskie odkrycie zaprowadzi pana do nieba, czy te trafi pan do pieka za ingerencj w Boe tajemnice? Zblienie Petera. - Nie... nie mam pojcia. Donahue wykona swj standardowy teatralny ruch rk koczcy si skierowaniem palca na kamer. - Zobaczymy si po... Srebrnowosy przystojniak o latynoskiej urodzie zwrci si w stron widzw. Zgodnie z doniesieniami prasy brukowej podda si niedawno procesowi opracowanemu przez Life Unlimited. Widzw czekay jeszcze stulecia jego specyficznych programw telewizyjnych. - ycie po yciu - oznajmi zowieszczym tonem. - Oto temat dzisiejszego programu Geraldo. Wrd naszych goci s doktor Peter Hobson, uczony z Ottawy, ktry twierdzi, e udao mu si sfilmowa niemierteln dusz, oraz Jego Eminencja Carlos Latina z archidiecezji Los Angeles. Geraldo zwrci si w stron mczyzny w czarnej sutannie.

- Jak Wasza Eminencja sdzi, gdzie s dzisiaj dusze tych przedstawicieli duchowiestwa, ktrzy molestowali chopcw w prowadzonych przez koci sierocicach? (Komputerowa grafika wyobraajca kopu Kapitelu. Sygna muzyczny.) Spiker: Mwi ABC News: Tydzie z Peterem Jenningsem. Z gwnego biura w Waszyngtonie zwraca si do pastwa sam Peter Jennings. Jennings, siwowosy, ponury, zwrcony ku kamerze. - Fala duszy, fakt czy fantazja? Religijne objawienie czy naukowy fakt? Zapytamy naszych goci: Petera Hobsona, inyniera, ktry odkry fal duszy; Carla Sagana, autora bestsellera Eyes of Creation; oraz Helen Johannes, prezydenckiego doradc do spraw religii w Ameryce. Dodatkowych informacji udzieli nasz specjalista Kyle Adair. A w waszyngtoskim studiu zasid ze mn... (Plan amerykaski Donaldsona: twarz o ostrych mimo zmarszczek rysach; lnicy jak pasta do butw tupecik, ktrego faszywo nie budzi wtpliwoci.) - Sam Donaldson... (Plan amerykaski srebrnowosego Willa: zez rozbieny, muszka, przypomina emerytowanego waciciela plantacji.) - ... i George Will. Pniej doczy do nas komentator Sally Fernandez z Washington Post... wszystko to w naszym niedzielnym programie. (Reklamy: nowy, napdzany tylko olejem rolinnym samochd Archer Daniels Midland. General Dynamics: nasze prace mog by tajne, ale nasza korporacja dobrze suy spoeczestwu. Merrill Lynch: poniewa przeom w gospodarce kiedy nadejdzie. (Przygotowany z gry komentarz wprowadzajcy.) (Rozjanienie w studiu.) Jennings: - Dzikuj, Kyle. (Krtki przegld goci i dyskutantw.) (Peter Hobson na ciennym ekranie monitora. Na szczycie obrazu widoczny napis: Toronto.) Sam Donaldson, pochylajcy si do przodu. - Profesorze Hobson, paskie odkrycie fali duszy mona uwaa za potny bodziec wyzwalajcy ucinione ludy, ostateczny dowd na to, e wszyscy ludzie s stworzeni jako rwni.

Jak pan sdzi, jaki wpyw wywrze ono na reimy totalitarne? Hobson, uprzejmie: - Przepraszam, ale nie jestem profesorem. Donaldson: - Prosz mi wybaczy. Ale niech si pan nie uchyla od odpowiedzi na pytanie! Jak paskie odkrycia wpyn na amanie praw czowieka, do ktrego dochodzi na wschodniej Ukrainie? Hobson, po chwili namysu: - C, oczywicie chciabym sdzi, e posunem naprzd spraw rwnoci. Wydaje si jednak, e nasza zdolno bycia nieludzkimi opara si dotd wszelkim wyzwaniom. George Will, z palcami zoonymi w piramid: - Doktorze Hobson, przecitny Amerykanin borykajcy si z ciarem nadmiernie rozbudowanego rzdu o nie nasyconym apetycie na pochodzce z podatkw dolary zupenie nie dba o geopolityczne konsekwencje paskich bada. Przecitny, chodzcy do kocioa Amerykanin chce si dowiedzie, w prostych, precyzyjnych sowach, jakie dokadnie waciwoci ma ycie pozagrobowe. Hobson, mrugajc powiekami: - Czy to pytanie? Will: - Tak jest, doktorze Hobson. Hobson, potrzsajc powoli gow: - Nie mam pojcia.

ROZDZIA 16 Peter zadba o to, by jego wieo zdobyta sawa nie przeszkodzia mu we wtorkowych kolacjach z Sarkarem u Sonnyego Gotlieba. Tym razem mia pewn cile okrelon spraw, ktr chcia omwi z przyjacielem, bez adnych wstpw przeszed wic do rzeczy. - Jak si tworzy sztuczn inteligencj? Zajmujesz si t dziedzin. Jak waciwie to robisz? Sarkar wyglda na zaskoczonego. - Istnieje wiele sposobw. Najstarszy to metoda wywiadu. Jeli chcemy, by system zajmowa si planowaniem finansowym, zadajemy pytania kilku specjalistom z tej dziedziny. Nastpnie sprowadzamy odpowiedzi do serii zasad, ktre mona wyrazi w kodzie komputerowym: Jeli A i B s prawdziwe, zrb C. - Ale co z tym skanerem, ktry zbudowaa dla was moja firma? Czy nie sporzdzacie teraz penych wypisw mzgowych okrelonych ludzi? - Osignlimy w tej dziedzinie znaczne postpy. Mamy prototyp zwany RICKGREEN, ale nie jestemy jeszcze gotowi do publicznej prezentacji. Znasz tego komika, Ricka Greena? - Pewnie. - Sporzdzilimy peny zapis jego mzgu. Powstay system potrafi opowiada kaway, ktre s rwnie mieszne, jak opowiadane przez prawdziwego Ricka. I jeli damy mu dostp do wiadomoci agencyjnych Canadian Press i UPI, umie nawet tworzy nowe anegdoty na aktualne tematy. - Dobra, to znaczy, e w zasadzie potraficie sklonowa w krzemie okrelony ludzki umys... - Mamy dwudziesty pierwszy wiek, Peter. Uywamy arsenku galu, nie krzemu. - Jeli tak mwisz. - Poruszye jednak kwesti, ktra czyni problem jdrnym - dotarlimy do punktu, w ktrym potrafimy sklonowa konkretny ludzki umys. Szkoda, e podobna metoda nie powstaa na czas, by mona byo skopiowa umys Stephena Hawkinga. Istnieje jednak bardzo niewiele zastosowa, do ktrych przydatna jest wiedza tylko jednej osoby. Wikszo systemw doradczych potrzebuje poczonych wiadomoci wielu praktykw. Jak dotd nie istnieje sposb, by poczy, powiedzmy, Ricka Greena z Jerrym Seinfeldem albo

zbudowa sie neuronaln czc cechy Stephena Hawkinga i Mordecaia Almimego. Cho wi z t metod wielkie nadzieje, podejrzewani, e wikszo kontraktw bdzie polegaa na sporzdzaniu duplikatw mzgw autokratycznych prezydentw koncernw, przekonanych, e ich nastpcy bd zainteresowani tym, co bd mieli do powiedzenia po mierci. Peter skin gow. - Poza tym - cign Sarkar - cakowite wypisy mzgowe to waciwie straszliwe marnotrawstwo rodkw. Kiedy tworzylimy RICKGREEN, bylimy tak naprawd zainteresowani wycznie jego poczuciem humoru, tymczasem system daje nam ca reszt wiedzy Ricka, wliczajc w to jego sposoby wychowywania wasnych dzieci, nieskoczon liczb specjalistycznych wiadomoci na temat modeli kolejek, ktre s jego hobby, a nawet jego metody gotowania, ktrych nikt zdrowy na umyle nie chciaby naladowa. - Czy nie moecie odczy samego poczucia humoru? - To trudne. Umiemy ju dobrze dekodowa to, co robi poszczeglne sieci neuronalne, istnieje jednak wiele wzajemnych pocze. Kiedy sprbowalimy skasowa cz dotyczc wychowywania dzieci, przekonalimy si, e system przesta opowiada kaway na temat ycia rodzinnego. - Ale potraficie sporzdzi w komputerze dokadn kopi danego ludzkiego mzgu? - To zupenie nowa metoda, Peter. Niemniej jak dotd kopie wydaj si dokadne. - I potraficie, przynajmniej do pewnego stopnia, zinterpretowa funkcje rozmaitych wzajemnych pocze neuronalnych? - Tak-odpar Sarkar. - Ale to rwnie przetestowalimy jedynie na prototypie RICKGREEN, a to ograniczony model. - I kiedy ju zidentyfikujecie dan funkcj, potraficie j wykasowa z cakowitej symulacji mzgowej? - Jeli nie zapomni si o tym, e wykasowanie jakiego elementu moe zmieni reakcje czego innego, co wydaje si nie powizane, powiedziabym, e dotarlimy ju do tego punktu. - W porzdku - stwierdzi Peter. - Pozwl, e zaproponuj ci pewien eksperyment. Powiedzmy, e sporzdzisz dwie kopie umysu danej osoby. Z jednej z nich usuniesz wszystko, co jest zwizane z fizycznym ciaem - reakcje hormonalne, pragnienia seksualne i podobne sprawy. Z drugiej natomiast usuniesz wszystko, co wie si z degeneracj ciaa, strachem przed staroci i mierci i tak dalej.

Sarkar zjad knedel z macy. - Jaki byby tego cel? - Pierwsza symulacja odpowie na pytanie, ktre wszyscy mi zadaj - jak naprawd wyglda ycie po mierci? Jakie czci ludzkiej psychiki potrafi przetrwa w oderwaniu od ciaa? A skoro ju si za to wemiemy, pomylaem, e zrobimy i drug symulacj - istot, ktra wie, e jest fizycznie niemiertelna, jak kto, kto podda si procesowi Life Unlimited. Sarkar przesta porusza szczkami. Otworzy szeroko usta, odsaniajc pozbawiony godnoci obraz utego knedla. - To... to niewiarygodne - powiedzia wreszcie z pen buzi. - Subhanallah, co za pomys. - Czy potrafiby tego dokona? Sarkar przekn lin. - Moe - stwierdzi. - Elektroniczna eschatologia. Co za myl. - Musiaby zrobi dwa wypisy mzgowe. - Wypis oczywicie zrobimy raz. Potem po prostu sporzdzimy dwie kopie. - Chciae powiedzie jedn. - Nie, dwie - odpar Sarkar. - Przecie wiesz, e nie nona przeprowadza dowiadczenia bez prby kontrolnej. - Masz racj - przyzna Peter, lekko zawstydzony. - Tak czy inaczej, zrobimy jedn kopi, ktr zmodyfikujemy, by bya symulacj ycia po mierci. Nazwijmy... nazwijmy j Duchem. I drug, ktra bdzie symulacj niemiertelnoci. - A trzeci zostawimy bez modyfikacji - dorzuci Sarkar. Podstawowa albo kontrolna wersja, ktr bdziemy mogli porwnywa z oryginaln yw osob, aby si upewni, e kopie nie trac dokadnoci w miar upywu czasu. - Znakomicie - stwierdzi Peter. - Ale wiesz, Peter, to niekoniecznie bdzie symulacja prawdziwego ycia po mierci. To jest ycie poza fizycznym ciaem, ale kto wie, czy fala duszy niesie ze sob jakie nasze wspomnienia? Oczywicie jeli ich nie niesie, nie jest naprawd znaczc kontynuacj egzystencji. Bez naszej pamici, naszej przeszoci, tego, czym bylimy, nie byaby tym , co rozpoznalibymy jako kontynuacj tej samej osoby. - Wiem o tym - odpar Peter. - Ale jeli dusza w jakim stopniu przypomina to, za co

ludzie j uwaaj - sam umys, bez ciaa - ta symulacja da nam wyobraenie, czym tego rodzaju dusza mogaby by. Bd wtedy w stanie powiedzie co istotnego, gdy nastpnym razem zapytaj mnie: Jak naprawd wyglda ycie po mierci? Sarkar skin gow. - Ale po co badania nad niemiertelnoci? - Jaki czas temu byem na jednym z tych seminariw Life Unlimited. - Naprawd? Peter, chyba nie jeste tym zainteresowany? - No, nie wiem. To na swj sposb fascynujce. - To gupota. - Moliwe. Ale wyglda na to, e moemy w tym dowiadczeniu upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. - By moe - odrzek Sarkar. - Czyj symulacj zrobimy? - Co powiesz na siebie? - zapyta Peter. Sarkar unis do. - Nie, nie mnie. Ostatnia rzecz, ktrej pragn, to y wiecznie. Prawdziwa rado jest moliwa tylko po mierci. Z niecierpliwoci oczekuj na szczcie, ktrym zostanie obdarzona moja speniona dusza w przyszym wiecie. Nie, to byy twoje pytania, Peter. Dlaczego by nie wykorzysta ciebie? Peter pogaska si po brodzie. - Niech bdzie. Jeli jeste gotw to zrobi, zgodz si by zarwno sponsorem, jak i wink morsk - przerwa. - To mogoby umoliwi znalezienie odpowiedzi na kilka naprawd doniosych pyta, Sarkar. Ostatecznie wiemy ju, e fizyczna niemiertelno jest moliwa i e istnieje jaka forma ycia po mierci. Szkoda byoby wybra jedno, gdyby drugie miao okaza si lepsze. - Wybr Hobsona - zauway Sarkar. - Co takiego? - Z pewnoci znasz to powiedzenie. Ostatecznie twoje nazwisko brzmi Hobson. - Syszaem je raz czy dwa. - Chodzi o Thomasa Hobsona, czowieka, ktry wynajmowa konie. To byo w Anglii, hmm, chyba w siedemnastym wieku. Zawsze mwi swym klientom, e mog wzi konia stojcego najbliej drzwi stajni albo adnego. Wybr Hobsona to taki wybr, w ktrym nie ma adnego wyboru.

- I co z tego? - Po prostu nie masz wyboru. Jeste pewien, e nawet jeli doprowadzisz si do bankructwa, by kupi nanotechnologiczn niemiertelno, e Allach nie bdzie mg i tak ci zabra, kiedy tylko zechce? Masz przeznaczenie, tak samo jak ja. Nie mamy wyboru. Gdy nadejdzie czas, by uda si do stajni, ko stojcy najbliej drzwi bdzie tym, ktry jest przeznaczony dla ciebie. Mona to nazwa wyborem Hobsona, qadar Allah albo kismet. Bez wzgldu na to, jakiego terminu uyjesz, chodzi o los, jaki przygotowa dla ciebie Bg. Peter potrzsn gow. Rzadko rozmawiali z Sarkarem o religii. Zacz sobie teraz przypomina dlaczego. - Czy jeste gotw podj si realizacji tego projektu? - Jasne. Moja cz jest atwa. To ciebie czeka konfrontacja z samym sob. Ujrzysz wasn osobowo, wewntrzne tryby swego umysu, poczenia kierujce twoimi mylami. Czy naprawd tego chcesz? Peter zastanawia si przez chwil. - Tak - odpowiedzia. - Naprawd chc to zrobi. Sarkar umiechn si. - Wybr Hobsona - powiedzia i skin na kelnera, by poda rachunek. PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH Archidiecezja Houston chciaoby przypomnie wszystkim, e w najblisz rod, 2 listopada, jest Dzie Zaduszny, w ktrym odmawiane s modlitwy za dusze przebywajce w czycu. Z uwagi na niedawny wzrost zainteresowania tym tematem, specjalna msza zostanie odprawiona w Astrodome, w rod o smej wieczorem. Artyku wstpny listopadowego numeru Naszych cia, periodyku wydawanego przez grup Kobieca Kontrola, ktrej siedziba znajduje si w Manchesterze, potpia odkrycie tak zwanej podowej fali duszy jako kolejn podjt przez mczyzn prb zapanowania nad ciaami kobiet. ycie po yciu Raymonda Moodyego, po raz pierwszy opublikowane w roku 1975, zostao w tym tygodniu wznowione przez NetBooks i natychmiast dotaro na drugie miejsce codziennej listy bestsellerw New York Timesa w kategorii rozprowadzanej przez sie literatury niebeletrystycznej.

Przy wielkim zainteresowaniu, w chwili zamknicia dzisiejszej sesji kurs akcji Hobson Monitoring Limited (Gieda Toronto: HML) wynosi 57 i 1/8 i wzrs od wczoraj o 6 i 3/4. Liczba oferowanych na sprzeda akcji wynosia 35 100. Jest to caoroczny rekord notowa dla majcego siedzib w Toronto przedsibiorstwa produkujcego sprzt biomedyczny. Przed niezalen klinik aborcyjn Morgenta-lera w Toronto odbya si dzi demonstracja organizacji Obrocy Nie Narodzonych. Aborcja przed zjawieniem si fali duszy pozostaje grzechem w oczach Boga - oznajmia protestujca Anthoula Sotirios. W cigu pierwszych dziewiciu tygodni ciy pd jest wityni przygotowywan na przybycie Boej iskry.

ROZDZIA 17 Czwartkowy wieczr w domu. Peter dawno ju tak zaprogramowa zarzdzajcy domem komputer, by wyszukiwa dla niego w programie telewizyjnym tematy czy programy, ktre mogyby go zainteresowa. Od dwch lat utrzymywao si polecenie nagrania na wideo nakrconego dla telewizji filmu Nocny owca, ktry po raz pierwszy widzia jako nastolatek. Do tej pory jednak nikt go nie nada. Zayczy sobie rwnie, by go powiadomiono, gdy tylko bdzie wywietlany ktry z filmw Orsona Wellesa, kiedy w jakim talk show pojawi si Ralph Nader albo Stephen Jay Gould bd te kto wyemituje te odcinki Nocnych sesji, w ktrych gocinnie wystpowa Brent Spiner. Dzisiejszej nocy Telewizja Kair pokazywaa Wellesa w Intruzie, po angielsku z arabskimi napisami. Magnetowid Petera by wyposaony w urzdzenie usuwajce napisy. Dokonywao ono przegldu ssiednich fragmentw obrazu, a take uj przed i po pojawieniu si tekstu, ktry zastpowao ekstrapolacj zasonitych partii. To byo cenne znalezisko, jako e Peter nie widzia Intruza od dwudziestu lat. Jego magnetowid bucza cicho, nagrywajc film. Moe obejrzy go jutro. Albo w sobot. Moe. Cathy, siedzca po przeciwlegej stronie pokoju, odchrzkna, po czym powiedziaa: - Moi koledzy z pracy pytali o ciebie. O nas. Peter poczu, e minie barkw mu si napiy. - Tak? - No, wiesz. Dlaczego nie przychodzimy na pitkowe spotkania. - I co im powiedziaa? - Nic. Wymylaam jakie usprawiedliwienia. - Czy oni... czy mylisz, e oni wiedz o... o tym, co si stao? Zastanowia si. - Nie wiem. Chciaabym myle, e nie wiedz, ale... - Ale temu dupkowi Hansowi gba si nie zamyka. Nie powiedziaa nic. - Czy co syszaa? Uszczypliwe uwagi? Insynuacje? Co, co kazaoby ci myle, e

twoi koledzy wiedz? - Nie - odpara Cathy. - Nic. - Jeste pewna? Westchna. - Uwierz mi, byam szczeglnie uwraliwiona na to, co mwi. Jeli plotkuj za moimi plecami, nie dotaro to do mnie. Przy mnie nikt o tym nie napomkn. Naprawd przypuszczam, e nic nie wiedz. Peter potrzsn gow. - Nie... nie sdz, bym potrafi to znie, gdyby wiedzieli. To znaczy spotkanie z nimi. To... - przerwa, poszukujc odpowiedniego sowa - ...upokarzajce. Wiedziaa, e lepiej nie odpowiada. - Cholera - rzuci Peter. - Nie znosz tego. Naprawd, kurwa, tego nie znosz. Cathy skina gow. - Ale - kontynuowa - myl... myl, e jeli mamy jeszcze kiedy prowadzi normalne ycie, musimy zacz wychodzi razem, spotyka si z ludmi. - Danita te uwaa, e to byoby rozsdne. - Danita? - Mj doradca. - Aha. Przez chwil milczaa. - Hans wyjecha z miasta - powiedziaa wreszcie. - Bierze udzia w konferencji. Gdybymy jutro spotkali si po pracy z moimi przyjacimi, nie byoby go. Zaczerpn tchu i wypuci haaliwie powietrze z puc. - Jeste tego pewna? Skina gow. Milcza przez chwil, porzdkujc myli. - Zgoda - odrzek wreszcie. - Sprbuj pod warunkiem, e nie zostaniemy zbyt dugo. - Popatrzy jej w oczy. - Ale lepiej, eby miaa racj, e go nie bdzie. Jego gos sta si lodowaty. Takiego tonu Cathy nigdy dotd nie syszaa. - Jeli go jeszcze kiedy zobacz, zabij go. Przyszed do Bent Bishop wczenie, eby mie pewno, e usidzie tu obok ony.

Grupa z Doowap Advertising zaja tym razem dugi st stojcy na rodku sali, wszyscy wic siedzieli w kapitaskich fotelach. Peterowi faktycznie udao si spocz obok Cathy. Naprzeciwko niego znalaz si pseudointelektualista. Do jego czytnika zaadowany by Camus. - Dobry wieczr, doktorku - odezwa si. - Ostatnio kup o panu sycha. Peter skin gow. - Cze. - Zazwyczaj nie widywalimy tu pana tak wczenie - zauway pseudointelektualista. Peter natychmiast zda sobie spraw ze swego bdu. Wszystko powinno wyglda dokadnie tak jak przedtem. Nie powinien robi nic, co przycignoby uwag do niego czy Cathy. - Ukrywam si przed reporterami - wyjani. Pseudointelektualista skin gow i unis do warg szklank ciemnego ale. - Ucieszy si pan, gdy panu powiem, e Hansa dzisiaj nie bdzie. Peter poczu, e jego policzki oblewa czerwie, lecz w sabo owietlonym pubie byo to zapewne niewidoczne. - Co pan chce przez to powiedzie? Chcia, by to pytanie zabrzmiao neutralnie, lecz da si w nim sysze wyranie nerwowy ton. Siedzca obok Cathy pogaskaa pod stoem jego kolano. Pseudointelektualista unis brwi. - Nic szczeglnego, doktorku. Rzecz w tym, e obaj nie bardzo zgadzacie si ze sob. Ostatnim razem cigle panu przygadywa. - Aha. Zjawia si kelnerka. - Sok pomaraczowy - zoy zamwienie Peter. Kobieta zwrcia si ku Cathy z pytaniem na twarzy. - Wod mineraln - poprosia. - Z cytryn. - Nic dzisiaj nie pijesz? - zapyta pseudointelektualista, jak gdyby sama ta myl bya afrontem dla wszystkiego co przyzwoite. - Hmm, boli mnie gowa - stwierdzia Cathy. - Braam aspiryn. Kamstwom nie ma koca, pomyla Peter. Nie moga powiedzie: Przestaam pi, bo jak

ostatnio si upiam, pozwoliam, eby wyrucha mnie kolega z pracy. Poczu, e jego pici zaciskaj si pod blatem. Pojawia si kolejna para przyjaci Cathy, oboje w rednim wieku i odrobin przycikiej budowy. Powiedziaa im cze. - Mamy dzi nisk frekwencj - stwierdzi mczyzna. Gdzie Hans? - W Beantown*[* Beantown - Fasolowe miasto, slangowe okrelenie Bostonu.] - odpar pseudointelektualista. Peter pomyla, e pewnie czeka cay dzie na to, by uy tej nazwy. - Na interaktywnej wideokonferencji. - Kurde - powiedziaa kobieta. - Bez Hansa to nie bdzie to samo. Hans, pomyla Peter. Hans. Hans. Kadorazowe wypowiedzenie jego imienia przypominao pchnicie noem. Czy ci ludzie nigdy nie syszeli o zaimkach? Pojawia si kelnerka, ktra postawia przed Cathy troch rozcieczonego wod soku pomaraczowego, a przed Peterem ma butelk Perriera oraz szklank z zatknitym na brzegu plasterkiem cytryny. Pomyla, e wszystkie bezalkoholowe drinki s dla niej tym samym. Wymienili si napojami z Cathy. Kelnerka przyja zamwienia od nowych goci. - I jak wam si ze sob ukada? - zapyta wieo przybyy mczyzna, machajc rk mniej wicej w kierunku Petera i Cathy. Cathy umiechna si. - Dobrze. Dlaczego o to pyta?, pomyla Peter. Co wie? - Dobrze - powtrzy za ni. - Naprawd dobrze. - Cigle pana pokazuj w telewizji - stwierdzi pseudointelektualista. - Wybiera si pan gdzie w najbliszym czasie? Na pewno nie do pierdolonego Beantown, pomyla. - Nie - odpar. - By moe - dorzuci po chwili. - Nie poczynilimy adnych planw - wyjania gadko Cathy. - Ale Peter ma wyrozumiaego szefa. Chichot czy dwa w wykonaniu tych, ktrzy wiedzieli, e Peter jest szefem wasnej firmy. - Musz si zorientowa, jak wyglda mj plan pracy, najbliszym czasie czeka nas ten wielki kontrakt z Tourism Ontario. Kobieta skina ze wspczuciem gow. Najwyraniej owo zadanie byo zmor rwnie i

jej ycia. Przysza kelnerka z kolejnymi drinkami. W tej samej chwili jawi si Toby Bailey, nastpny kolega Cathy. - Dobry wieczr wszystkim - odezwa si. Wskaza kelnerce, e chce dosta to samo co pseudointelektualista. - Gdzie Hans? - W Bostonie - wyjani Peter, uniemoliwiajc kolejne wypowiedzenie nazwy Beantown. Pseudointelektualista wyglda na lekko rozczarowanego. - Czy Donna-Lee pojechaa z nim? - O ile mi wiadomo, to nie - odrzek pseudointelektualista. - No, to jaka amerykaska licznotka bdzie dzisiaj wydymana - stwierdzi Toby, jak gdyby bya to najnaturalniejsza rzecz na wiecie. Ludzie zachichotali. Hans pod sw nieobecno wywiera rwnie wielki wpyw na towarzystwo jak wtedy, gdy by na miejscu. Peter przeprosi zebranych i poszed do azienki. - C - zauway pseudointelektualista po jego odejciu. - Nawet bogaci i sawni musz od czasu do czasu si odla. Zjeony Peter zszed do maej piwnicy, w ktrej znajdoway si dwie ubikacje oraz para automatw telefonicznych. Tak naprawd nie musia wychodzi, ale potrzebowa troch ciszy i spokoju, odrobiny czasu na odzyskanie orientacji. Wydawao mu si, e wszyscy z niego drwi. e wszyscy wiedz. Oczywicie, e wiedzieli. Sysza ju wystarczajco wiele przechwaek Hansa. Chryste, zapewne wszyscy dowiadywali si o kadej jego zdobyczy. Opar si o cian. Z plakatu umiechna si do niego licznotka Molsona. Popeni bd, przychodzc tutaj. Ale chwileczk. Jeli koledzy Cathy znali prawd, zapewne dowiedzieli si przed miesicami. Miny wieki od czasu, gdy ona i Hans zrobili to po raz pierwszy. Peter sprbowa cofn si myl do momentu, gdy by tu ostatnio, a potem do poprzedniej okazji. Czy co wskazywao, e wiedz? Czy dzisiaj naprawd zachowywali si inaczej? Nie potrafi tego okreli. Wszystko wygldao teraz inaczej. Wszystko. Czuby si upokorzony, gdyby wiedzieli. Oznaczaoby to wtargnicie do jego prywatnego ycia. Publiczne.

Upokorzony. Poniony. Chryste, Hobson nie potrafi zatrzyma przy sobie kobiety, co? Niech to diabli. Przedtem ycie byo takie proste. To by bd. Ruszy z powrotem do stou. Wytrzyma jeszcze godzin. Spojrza na zegarek. Tak jest. Szedziesit minut. Jako to zniesie. By moe. Peter i Cathy podeszli bez sw do drzwi swego domu. Peter dotkn kciukiem EIOP. Usysza, jak odcza si mechanizm zamka. Wszed do wyoonego kafelkami przedpokoju. Zatrzyma si, eby zdj buty. Cztery i p pary butw Cathy stao ju w rzdzie przed szafk we wnce. - Czy musisz to robi? - zapyta, wskazujc na nie. - Przepraszam - odrzeka. - Chciabym mc wchodzi do wasnego domu, nie potykajc si nieustannie o twoje trepy. - Przepraszam - powtrzya. - Masz w sypialni pk na buty. - Przenios je tam - zapewnia. Ustawi wasne buty na macie. - Nigdy chyba nie widziaa, ebym ja gromadzi tu obuwie. Skina gow. Przeszed do salonu. - Komputer, wiadomoci - zawoa gono. - Nie ma - odpar syntetyczny gos. Podszed do kanapy, wzi w rk pilota i usiad. Wczy telewizor i zacz przerzuca kanay przy wyczonym dwiku. - Pseudointelektualista by dzi w wietnej formie - zauway sarkastycznym tonem. - Jonas - powiedziaa Cathy. - Ma na imi Jonas. - Co mnie, kurwa, obchodzi, jak ma na imi? Westchna i posza zrobi sobie herbat.

Peter wiedzia, e postpuje zoliwie. Nie chcia tak si zachowywa. Mia nadziej, e dzisiejsze spotkanie zakoczy si sukcesem, e bd mogli nadal prowadzi swe dotychczasowe ycie. Ale to nie mogo si uda. Ten wieczr tego dowid. Nie by w stanie utrzymywa adnych kontaktw z jej kolegami z pracy. Nawet pod nieobecno Hansa widok tych ludzi przypomina Peterowi o tym, co zrobia Cathy. Co zrobi Hans. Usysza dobiegajcy z kuchni odgos yki stukajcej o porcelan. Cathy dodawaa sobie mleka do herbaty. - Nie przyjdziesz do mnie? - zawoa. Stana z twarz bez wyrazu w przejciu prowadzcym do kuchni. Peter odoy pilota i popatrzy na ni. Staraa si okaza dobre chci, by odwana. Nie chcia by w stosunku do niej zoliwy. Chcia tylko, eby byo tak jak przedtem. - Przykro mi - powiedzia. Skina gow, zraniona, ale dzielna. - Wiem.

ROZDZIA 18 Firma Sarkara Muhammeda zajmujca si badaniami nad sztuczn inteligencj nosia nazw Mirror Image. Jej siedziba znajdowaa si w Concord, na pnoc od waciwego Toronto. Peter przyjecha tam w sobot rano i Sarkar zaprowadzi go na gr, do nowo stworzonego gabinetu skaningowego. Poprzednio byo tu zwyke biuro. Na dywanie wida byo wgbienia w miejscach, gdzie kiedy stay szafki z segregatorami. W pomieszczeniu byo rwnie wielkie okno, lecz cakowicie zasaniay je pyty ze sklejki nie wpuszczajce wiata z zewntrz. ciany pokrywaa szara guma piankowa uformowana na ksztat pojemnikw na jaja, aby stumi dwik. Na rodku pokoju sta stary obrotowy fotel dentystyczny, pod jedn ze cian ulokowano za st warsztatowy, na ktrym stay komputer osobisty, rozmaite oscyloskopy oraz kilka innych przyrzdw, w tym rwnie garstka lecych na widoku pytek montaowych. Sarkar poprosi gestem Petera, by usiad na fotelu. - Tylko niewielki ubytek od gry - powiedzia Peter. Sarkar umiechn si. - Od gry wyborujemy ci wszystko. Zrobimy kompletny zapis caej zawartoci twojego mzgu. Naoy Peterowi na gow czepek skanera. - Lchaim - rzuci Peter. Sarkar zapi mu luno rzemyk pod brod i nakaza gestem go dopi. - Na drugi otworek - zauway Peter. - Zostay jeszcze cztery jardy. Sarkar wrczy mu dwie mae suchawki. Peter woy je sobie do uszu. Na koniec otrzyma dowiadczalne gogle - par specjalnych okularw nadajcych do kadego oka odrbne wideo-sygnay. - Oddychaj przez nos - poleci Sarkar. - I staraj si ograniczy do minimum przeykanie liny. A take nie kasa. Peter skin gow. - I nie rb tego - dorzuci Sarkar. - Nie kiwaj gow. Przyjm zaoenie, e rozumiesz moje instrukcje, nawet jeli tego nie potwierdzisz. Podszed do warsztatu i nacisn kilka klawiszy na klawiaturze komputera. - Pod wieloma wzgldami to bdzie bardziej skomplikowane ni to, co robie, zapisujc

wydostanie si fali duszy. Tam szukae po prostu jakiejkolwiek aktywnoci elektrycznej mzgu. Tutaj jednak musimy drani twj mzg na niezliczone sposoby, aby uaktywni wszystkie sieci neuronalne kryjce si wewntrz. Oczywicie wikszo z nich przez przewaajcy czas nie jest aktywna. Nacisn jeszcze kilka klawiszy. - Dobra, ju zapisujemy. Nie przejmuj si, jeli bdziesz musia w cigu kilku najbliszych minut troch si przesun, eby usi wygodniej. Tyle czasu zajmuje skalowanie aparatu. Przez czas, ktry wydawa si bardzo dugi, zajmowa si dokadnym nastawianiem urzdzenia. - Jak ju mwilimy - odezwa si Sarkar - otrzymasz seri bodcw. Niektre z nich bd dwikowe - wypowiedziane wyrazy albo dwiki i odgosy odtworzone z tamy. Inne bd wizualne - ujrzysz obrazy albo sowa wywietlane ci przed oczyma. Wiem, e znasz francuski i troch hiszpaski. Niektre z bodcw bd w tych jzykach. Skoncentruj si na nich, ale nie przejmuj si, jeli twoje myli bd bdzi. Jeli poka ci drzewo i pomylisz o drewnie, drewno przywiedzie ci na myl papier, papier papierowe samolociki, a samoloty skojarz ci si z paskudnym jedzeniem, to w porzdku. Ale nie szukaj zwizkw na si. To nie jest zabawa w swobodne skojarzenia. Chcemy po prostu dokona mapowania sieci neuronalnych, ktre istniej w twoim mzgu, i okreli, co je pobudza. Gotowy? Nie, znowu skine gow. No dobra, zaczynamy. Z pocztku Peter sdzi, e widzi standardow lawin testowych obrazw, wkrtce jednak stao si jasne, e Sarkar uzupeni je innymi, cile powizanymi z nim osobicie. Byy tam zdjcia jego rodzicw, domu, w ktrym mieszkali obecnie z Cathy, i tego, w ktrym mieszkali przed laty, domku Sarkara, fotografia samego Petera z dnia ukoczenia szkoy redniej, nagrania jego gosu oraz gosu Cathy i tak dalej. Rzut oka wstecz typu This Is Your Life pomieszany z najrniejszymi widoczkami jezior, lasw i boisk futbolowych, prostymi rwnaniami matematycznymi, urywkami poezji, pytaniami o szczegy dotyczce Star Treku, popularn muzyk z czasw, gdy Peter by nastolatkiem, dzieami sztuki, pornografi oraz zamazanymi obrazami, ktre mogy przedstawia Abea Lincolna, psa myliwskiego bd te nic konkretnego.

Od czasu do czasu Peter odczuwa znudzenie. Cofa si wtedy myl do poprzedniego wieczoru. Katastrofalnego wieczoru z kolegami Cathy. Cholera, to by bd. Pieprzony Hans. Nie mg nawet potrzsn gow, aby wyrzuci z niej te myli. Wysikiem woli sprbowa skupi si na obrazach. Mimo to one rwnie niekiedy wywoyway nieprzyjemne wspomnienia - zdjcie doni, ktre kazao mu pomyle o Hansie. lubna fotografia jego i Cathy. Pub. Zaparkowany samochd. Sieci strzeliy impulsami. Odbyli cztery dwugodzinne sesje z pgodzinnymi przerwami, podczas ktrych Peter mg rozprostowa nogi, porusza szczk, napi si wody i skorzysta z toalety. Nagrania czasami wzmacniay obrazy - zobaczy fotografi Micka Jaggera i usysza Satisfaction. Innym razem tworzyy dranicy dysonans - widokowi godujcego etiopskiego dziecka towarzyszy dwik wiatrowych dzwonkw. Niekiedy obrazy docierajce do jego lewego oka rniy si od pokazywanych prawemu. W kolejnych przypadkach dwik odtwarzany przez jedn suchawk w niczym nie przypomina napywajcego do drugiej. Wreszcie nadszed koniec. Wywietlono dziesitki tysicy obrazw. Zapisano gigabajty danych. A czujniki ukryte w czepku sporzdziy map wszystkich kcikw i zakamarkw, wszystkich zaukw i bocznych uliczek, wszystkich neuronw i sieci w mzgu Petera Hobsona. Sarkar zabra dysk zawierajcy map mzgu do swej pracowni komputerowej. Woy go w napd stacji roboczej sztucznej inteligencji i skopiowa wszystko do trzech odrbnych partycji RAM, tworzc w ten sposb trzy identyczne kopie mzgu Petera, kad izolowan w odrbnym banku pamici. - I co teraz? - zapyta Peter. Usiad na skadanym krzele i wspar brod na rkach owinitych wok oparcia. - Najpierw nadamy im etykiety. Sarkar, siedzcy na stoku barowym, ktry wola od krzesa, przemwi do mikrofonu znajdujcego si na konsoli przed nim. - Zgaszam si - rzuci. - Nazwa uytkownika? - zapyta gos komputera, kobiecy i pozbawiony emocji. - Sarkar.

- Cze, Sarkar. Polecenie? - Zmie nazw Hobson na Duch. - Prosz przeliterowa docelow nazw. Sarkar westchn. Sowo Duch z pewnoci znajdowao si w sowniku komputera, ale akcent, z ktrym mwi, niekiedy sprawia maszynie trudnoci. - D-U-C-H. - Wykonane. Polecenie? - Zmie nazw Hobson 2 na Ambrotos. - Wykonane. Polecenie? - Dlaczego Ambrotos? - wtrci Peter piskliwym gosem. - To greckie sowo oznaczajce niemiertelny - wyjani Sarkar. - Spotyka si je w takich wyrazach jak ambrozja. Poywienie, ktre zapewnia niemiertelno. - Wida, e ukoczye cholern prywatn szko - zauway Peter. Sarkar umiechn si. - W tym rzecz. Zwrci si z powrotem do mikrofonu. - Zmie nazw Hobson 3 na Kontrola. - Wykonane. Polecenie? - Zaaduj Ducha. - Zaadowany. Polecenie? - W porzdku - powiedzia Sarkar i zwrci si ku Peterowi. - Duch ma symulowa ycie po mierci. Aby to osign, zaczniemy od wyczenia wszystkich funkcji czysto biologicznych. Nie bdzie to oczywicie polegao na fizycznym usuwaniu czci wiadomego mzgu, a tylko na rozczaniu rozmaitych sieci. By si przekona, ktre poczenie moemy przeci, uyjemy Biblioteki Bodcw Dalhousiea. To kanadyjska wersja zbioru standardowych obrazw i zapisw dwikw stworzonego pierwotnie na Uniwersytecie Melbourne. Powszechnie uywa si jej w testach psychologicznych. Gdy Duch bdzie si styka z kolejnymi obrazami i dwikami, bdziemy rejestrowa, ktre neurony zareaguj impulsami. Peter skin gow. - Bodce s skatalogowane wedug typw emocji, ktre maj wywoywa: strach, wstrt, podniecenie seksualne, gd i tak dalej. Chcemy sprawdzi, ktre sieci neuronalne s pobudzane

wycznie impulsami biologicznymi, a potem je wyzerowa. Oczywicie musimy przej przez wszystkie bodce kilkakrotnie w przypadkowej kolejnoci z uwagi na potencjay czynnociowe. Sieci mog si nie uaktywni, jeli podobn kombinacj neuronw chwil wczeniej pobudzio co innego. Gdy ju si z tym uporamy, powinnimy otrzyma wersj twojego umysu zblion do tego, kim byby, gdyby uwolniono ci od wszelkich trosk zwizanych z zaspokajaniem fizycznych potrzeb. Innymi sowy, gdyby by martwy. Potem powtrzymy ten proces z Ambrotosem, niemierteln wersj. Z niej jednak usuniemy strach przed staroci i kwestie zwizane ze starzeniem si i mierci. - A co z wersj kontroln? - Zademonstruj jej identyczne obrazy i dwiki, by zetkna si z takimi samymi bodcami jak pozostae, ale nie wyzeruj adnej z jej sieci. - Bardzo dobrze. - W porzdku - odrzek Sarkar. Zwrci si w stron konsoli. - Wykonaj Dalhousie wersja czwarta. - Wykonuj - odpar komputer. - Oszacuj czas potrzebny do ukoczenia. - Jedenacie godzin dziewitnacie minut. - Zawiadom o ukoczeniu. Zwrci si w stron Petera. - Jestem pewien, e nie bdziesz chcia oglda caoci, ale na tym monitorze moesz zobaczy, jakich danych dostarcza si Duchowi. Peter popatrzy na ekran. Motyl wyaniajcy si z kokonu. Banff w stanie Alberta. adna kobieta przesyajca causa kamerze. Jaka gwiazda filmowa z lat osiemdziesitych dwudziestego wieku, ktr Peter niejasno rozpoznawa. Dwch mczyzn toczcych walk boksersk. Poncy dom...

ROZDZIA 19 LISTOPAD 2011 Sarkar zadzwoni do Petera w niedziel, wczesnym rankiem, by mu powiedzie, e przygotowywanie i przycinanie kopii dobiego koca. Cathy posza obejrze rzeczy oferowane na wyprzeday - hobby, ktrego atrakcyjnoci Peter nie potrafi zrozumie - zostawi wic dla niej wiadomo w zarzdzajcym domem komputerze. Nastpnie wskoczy do mercedesa i pojecha do budynku Mirror Image w Concord. - Sprbujemy najpierw uaktywni kopi kontroln - oznajmi Sarkar, gdy obaj znaleli si w pracowni komputerowej. Peter skin gow. Sarkar nacisn kilka klawiszy. - Cze - powiedzia do mikrofonu wznoszcego si z konsoli. - Cz... cze? - odezwa si syntetyczny gos z gonika. - Cze - powtrzy Pakistaczyk. - To ja, Sarkar. - Sarkar! - Gos by peen ulgi. - Co do licha jest grane? Nic nie widz. Peter poczu, e szczka mu opada. Symulacja wydawaa si znacznie bardziej realna, ni tego oczekiwa. - Wszystko w porzdku, Peter - rzek Sarkar do mikrofonu. - Nie przejmuj si. - Czy... czy miaem wypadek? - zapyta gos. - Nie. Nie, wszystko z tob w porzdku. - A wic wyczyli prd? Ktra godzina? - Okoo jedenastej czterdzieci. - Rano czy wieczorem? - Rano. - To dlaczego jest tak ciemno? I co si stao z twoim gosem? Sarkar zwrci si w stron Petera. - Ty mu powiedz. Peter odchrzkn. - Cze. - Kto mwi? Czy to nadal Sarkar? - Nie, to ja. Peter Hobson.

- Ja jestem Peter Hobson. - Nie, to ja nim jestem. - Co ty do diaba gadasz? - Jeste symulacj. Komputerow kopi mojej osoby. Nastaa duga cisza. - Och - rozlego si wreszcie. - Wierzysz mi? - zapyta Peter. - Chyba tak - odpar gos. - To znaczy, pamitam, jak rozmawiaem o tym eksperymencie z Sarkarem. Pamitam... pamitam wszystko a do chwili mapowania mzgu. - Zapada cisza. - Cholera, naprawd to zrobie? - pado po chwili. - Tak - odpar Sarkar. - Kto to by? - zapyta gos. - Sarkar. - Nie potrafi was rozrni - stwierdzia kopia. - Wasze gosy brzmi identycznie. Sarkar skin gow. - To cenna uwaga. Dostosuj oprogramowanie, eby wychwytywao rnic midzy tonem naszych gosw. Przepraszam ci za to. - Nie ma sprawy - odpara kopia. - Dzikuj ci. - Chryste, wykonae dobr robot - dodaa po chwili. - Czuj si... czuj si cakiem jak ja. Tylko e... tylko e nie jestem godny. Ani zmczony. I nic mnie nie swdzi. - Przerwa krtka jak uderzenie serca. - A ktr kopi jestem? - Kontroln - odrzek Sarkar. - Lini odniesienia eksperymentu. Pierwsz, ktr uaktywniem. Uruchomiem programy naladujce rozmaite bodce nerwowe, w tym rwnie gd i uczucie zmczenia. Obawiam si, e nawet nie pomylaem o symulacji zwykego dla ciaa swdzenia ani drobnych blw. Przepraszam za to. - Nic nie szkodzi - odpara kopia. - Dopiero teraz, gdy to wraenie cakowicie znikno, zdaem sobie spraw, jak bardzo zawsze mnie swdziao. I... i co bdzie teraz? - Teraz - oznajmi Sarkar - bdziesz mg robi, co zechcesz. Udostpniem ci wiele programw wejcia. Zarwno tutaj, jak i na zewntrz, w sieci. - Dzikuj. Chryste, ale to dziwne. - Przenios ci teraz na dalszy plan, eby mc porozmawia z pozostaymi symulacjami zapowiedzia Sarkar.

- Tak, ale, hmm, Peter... Peter podnis ze zdziwieniem wzrok. - Sucham? - Masz szczcie, sukinsynu. Wiesz o tym? Chtnie bym si z tob zamieni. Peter chrzkn. Sarkar nacisn par klawiszy. - Co bd robi, kiedy je przeniesiesz na dalszy plan? - zapyta Peter. - C, daem im ograniczony dostp do sieci. Mog oczywicie cign wszystkie ksiki albo grupy wiadomoci, z jakimi zechc si zapozna, ale najwaniejsze, e maj moliwo dostpu do istniejcych w sieci bibliotek grup tematycznych wirtualnej rzeczywistoci. Mog podczy si praktycznie pod symulacje wszystkiego, co mona sobie wyobrazi: nurkowania z akwalungiem, wspinaczki wysokogrskiej, taca. Czegokolwiek. Daem im te dostp do europejskiego odpowiednika tych grup. Jest tam peno symulacji seksu. Bd wic miay mnstwo do roboty. To, jakie zajcia sobie wybior, powie nam wiele o zmianach w psychice kadej z nich. - A to dlaczego? - No, na przykad ty nigdy nie zdecydowaby si na skoki z opnionym otwarciem spadochronu, ale niemiertelna wersja, ktra wie, e nie moe zgin, mogaby sobie wybra takie hobby. - Sarkar wypisa kilka polece. - A skoro ju mowa o niemiertelnym, poznajmy Ambrotosa. Jeszcze kilka uderze w klawisze, po czym przemwi do mikrofonu: - Cze. To ja, Sarkar. Odpowied nie nadesza. - Co musiao pj nie tak - stwierdzi Peter. - Nie sdz - odrzek Sarkar. - Wszystkie wskaniki wygldaj na prawidowe. - Sprbuj jeszcze raz. - Cze - odezwa si ponownie Sarkar do mikrofonu. Cisza. - Moe wykasowae cz zawiadujc mow - rzek Peter. - Byem bardzo ostrony - zapewni Sarkar. - Przypuszczam, e mog istnie jakie

interakcje, ktre przeoczyem, ale... - Cze - odezwa si wreszcie gos z gonika. - Ach - powiedzia Sarkar. - Wreszcie jest. Ciekawe, co zajo mu tak wiele czasu? - Cierpliwo jest cnot - odpar gos. - Chciaem, nim odpowiem, przekona si, co si dzieje. Jestem kopi, prawda? Petera G. Hobsona. Ale zmodyfikowano mnie, abym symulowa istot niemierteln. - To absolutna prawda - przyzna Sarkar. - Skd wiedziae, ktr kopi jeste? - No wic, pamitaem, e mielicie stworzy trzy. Nie czuem si w peni sob, podejrzewaem wic, e nie jestem kopi kontroln. Potem po prostu zapytaem siebie, czy odczuwam podanie. Wiecie - podobno mczyni myl o seksie raz na pi minut. Pomylaem, e jeli jestem symulacj ycia po mierci, seks bdzie ostatni rzecz, na ktr miabym ochot. Ale tak nie jest. Chc mie kobiet. - Przerwa. - Kiedy jednak zdaem sobie spraw, e wszystko mi jedno, czy to bdzie w tym dziesicioleciu czy w nastpnym, sprawa bya jasna. Ta potrzeba natychmiastowego zaspokajania pragnie. To nieprzyzwoite. Jeste znakomitym przykadem, Sarkar. Dostae szau, bo nie odpowiedziaem bezzwocznie na twoje cze. Tego rodzaju mylenie wydaje mi si teraz zupenie obce. Ostatecznie mam tyle czasu, ile tylko zapragn. Sarkar umiechn si. - Bardzo dobrze - powiedzia. - Swoj drog, nadalimy ci imi Ambrotos. - Ambrotos? - zapyta gos z gonika. Sarkar zwrci si w stron Petera. - To pierwszy dowd na to, e nasze symulacje s dokadne - stwierdzi z umiechem na ustach. - Udao nam si skopiowa twoj ignorancj. Ambrotos to po grecku niemiertelny powiedzia do mikrofonu. - Aha. - Pozwol ci teraz dziaa na drugim planie - oznajmi Sarkar. - Wkrtce znowu porozmawiamy. - Prdzej czy pniej, to nie ma znaczenia - powiedzia Ambrotos. - Bd na miejscu. Sarkar dotkn kilku klawiszy. - Wydaje si, e on te dziaa prawidowo. Teraz najtrudniejsze zadanie. Duch. Istota yjca po mierci.

Dotkn jeszcze kilku klawiszy, przywoujc ostatni z kopii. - Cze - powiedzia po raz kolejny. - To ja, Sarkar Muhammed. - Cze Sarkar - odpar syntetyczny gos. - Czy... czy wiesz, kim jeste? - Zmarym, nieodaowanym Peterem Hobsonem. Sarkar umiechn si. - Dokadnie. - R.I.P. w RAM - rzuci syntetyczny gos. - Nie sprawiasz wraenia zbyt zaamanego tym, e jeste martwy - zauway Sarkar. Jakie to wraenie? - Dajcie mi chwil, ebym si przyzwyczai, to wam powiem. Peter skin gow. Wydawao si, e to uczciwa propozycja.

ROZDZIA 20 Druga w nocy. Peter mia trudnoci z zaniciem - zdarzao si to od chwili wyznania Cathy. O ironio, wedug Monitora Hobsona na cianie, jego ona bya pogrona gboko we nie fazy REM. Sysza obok siebie jej oddech. Pooyli si do ka o jedenastej trzydzieci. Dwie i p godziny temu. To wystarczajco duo czasu, eby przeczyta krtk ksik albo obejrze dugi film bd te - jeli nagraby je na wideo i przewin reklamy - trzy odcinki godzinnego serialu. Nie zrobi jednak adnej z tych rzeczy. Lea w ciemnoci, rzucajc si i niekiedy obracajc z boku na bok, wsuchany w szum stojcych na stoliku nocnym wentylatorw. W ustach mu zascho. Chtnie te by si odla. Wsta z ka, wyszed po ciemku z sypialni i zszed po schodach. Skorzysta z toalety na parterze, po czym spokojnym krok iem poszed do salonu i usiad na kanapie. Pionowe aluzje na oknach byy zamknite, lecz przedostawao si przez nie wiato lampy sprzed domu. Mae czerwone i zielone diody filtrw przeciwprzepiciowych kilku ze ciennych gniazdek gapiy si na niego niczym oczy robotw. Na magnetowidzie paliy si rozmaite wiateka oraz cyfry zegara. Gaska doni tapicerk kanapy, dopki nie znalaz gadkiego, czarnego pilota. Wczy telewizor i zacz przerzuca kanay. Kana 29 z Buffalo - reklama zestawu umoliwiajcego samodzielne wykonanie operacji plastycznej nosa w warunkach domowych. Gwarantowany zwrot pienidzy. Kana 32, Canwest Global Network: Nocny spacer, najtaszy na wiecie kanadyjski program. Facet z kamer wideo acy pn noc po rdmiejskich ulicach. Zdumiewajce, e go nie napadnito. Kana 3, Barrie w stanie Ontario. Powtrzenie Star Treku. Peter lubi si bawi w zgadnij, ktry to odcinek. Z reguy wystarczao mu jedno ujcie. Ten by atwy do rozpoznania. Jeden z nielicznych, ktre nakrcono w plenerze. Bya te Julie Newmar w blond peruce. Pitkowe dziecko. Nieszczeglnie dobry odcinek, lecz Peter wiedzia, e za jakie dziesi sekund McCoy wygosi legendarny tekst: Jestem lekarzem, nie schodami ruchomymi. Zaczeka na to, po czym znw uy pilota. Kana 12, francuska telewizja CBC. Na ekranie wida byo adn kobiet. Peter wiedzia

z dugoletniego dowiadczenia, e jeli noc we francuskiej telewizji pokazuje si atrakcyjna kobieta, po nie wicej ni piciu minutach bdzie j mona ujrze w stroju topless. Zastanowi si, czy na to nie zaczeka, ale postanowi znowu przeczy. Kana 47, Toronto - kolejna reklama. Stworzone przez inynieri genetyczn peruki: faszywe wosy (w rzeczywistoci specjalny rodzaj trawy wykorzystujcy zamias t chlorofilu brzowy barwnik) naprawd rosy, dziki czemu nawet ysiejcy mczyni mogli usysze od przyjaci: chyba pora ju wybra si do fryzjera, Joe. Petera, ktry mia na gowie plamk ysiny rozmiarw krka hokejowego, zdumiewaa podobna ozdoba. Niewykluczone jednak, e jego te byby skonny nosi co takiego. Ponownie przerzuci kana. wiatowy serwis BBC w CBC Newsworld. Relacja o niepokojach etnicznych w rozdartej wojn Brazylii w CNN. Informacje giedowe w teletekcie. Weather Network z prognoz jutrzejszej pogody w Auckland, w Nowej Zelandii, jak gdyby kogokolwiek w Kanadzie mogo to obchodzi. Peter westchn. Bezkresna pustynia. Gdy obrazy migay jeden za drugim, myla o stworzonych przez Sarkara kopiach. Z dwch z nich jego przyjaciel usun pewne cechy. Opracowa je. Wyci nie chciane fragmenty. Moe wiedz o romansie Cathy rwnie daoby si usun. Moe chocia wtedy kopie spayby spokojnie. aowa, e jego wasnych wspomnie nie da si przetworzy tak atwo. Wyobrazi sobie odpowiedni reklam. Czujesz si z jakiego powodu nieszczliwy? Winny? Zbolay? Kto ci skrzywdzi? Zrobie co zego? Wytnij to! Skasuj te kopotliwe wspomnienia. Zaoszczd majtek na psychoanalitykach. Operatorzy s gotowi do akcji. Natychmiast z zamwienie. Gwarantujemy zwrot pienidzy. Jestem lekarzem, nie schodami ruchomymi. Jestem mem, nie wycieraczk. Jestem czowiekiem, nie programem komputerowym. Bya ju trzecia. Kolejna seria reklam. Odcinki Druyny A, Alien Blues, a nawet starego dobrego Spensera. Indeks Nikkei spad o dwiecie punktw.

W Kuala Lumpur zanosio si na burz. - Peter? To by gos Cathy, saby i cichy. Podnis wzrok i dostrzeg j w pmroku. Staa na schodach w czarnym jedwabnym seksownym kostiumie. Nie miaa go na sobie, gdy szli do ka. Peter natychmiast poj znaczenie tej chwili. Upyny miesice, odkd ostatnio kochali si ze sob. Nie czu takiego pragnienia, a ona rwnie zdawaa si obojtna. Teraz jednak, gdy moe po raz dwunasty w ostatnich dniach obudzia si i stwierdzia, e wsta z ka, wycigaa ku niemu rce. Nie wiedzia, czy jest gotowy do wznowienia fizycznych stosunkw. Jego nastrj nie by dzisiaj bardziej odpowiedni ni wczoraj czy przedwczoraj. Cathy jednak staa na schodach z twarz jak maska, usiujc ukry kbice si wewntrz emocje. Odrzuci j w takiej chwili byoby bdem. Kt mgby przewidzie, kiedy podejmie nastpn prb? Kt mgby przewidzie, kiedy on poczuje ochot co rozpocz? Nie czu jednak najmniejszego podniecenia. Nigdy przedtem nie mia z tym trudnoci. Nigdy nie przyszo mu nawet na myl, e mgby je mie. Ale teraz... teraz wszystko wygldao inaczej. Staa tam, w pasmach padajcego z zewntrz wiata. Jej ciao byo czyste i jdrne. Peter jednak tego nie widzia. Nie dostrzega krzywizn jej piersi, zarysu ng, kobiety, ktr kiedy kocha. Widzia jedynie odciski palcw pozostawione wszdzie przez Hansa. Zamkn na chwil oczy, po czym spojrza na ni raz jeszcze. Chcia widzie j pikn, seksown. Chcia poczu podniecenie. Ale go nie czu. Punkt zwrotny. Maska na jej twarzy pkaa. Pomyla, e zaraz nadejd zy. Jako da sobie rad. Pierwszy krok na drodze do normalnoci. Wyczy telewizor, wsta z kanapy, pokona dzielcy ich dystans, uj jej do i poprowadzi na gr. Sarkar pozwoli trzem kopiom dziaa bez nadzoru, podcza si do takiej wirtualnej rzeczywistoci, jaka im si spodoba, aby mogy si rozwija w sposb zgodny z ich zmienionymi wiatopogldami. Mimo to upyno niewiele czasu, nim kopie nawizay kontakt. Co prawda, Sarkar zapisa kad z nich w oddzielnej partycji pamici, ale Peter Hobson wiedzia, jak przenosi si dane midzy partycjami i w zwizku z tym jego awatary w arsenku galu rwnie to wiedziay.

Doszo wic do spotkania. Rzecz jasna, wiedziay, czym s. Danymi. Programami. Sieciami nerwowymi. I byy w puapce. Peter i Sarkar nie zastanowili si nad tym zbyt dogbnie. Uwizienie umysu byo niegodziwoci. ywego Petera otaczay barwy i zapachy, wraenia dotykowe i dwiki, gigabajty danych, ktre trzeba byo nieustannie przetwarza, cay, prawdziwy, materialny wszechwiat, wszechwiat szorstkiego betonu i aksamitu, octu, czekolady i przypalonych grzanek, kiepskich kawaw, dziennikw radiowych i pomyek telefonicznych, wiata soca i ksiyca, gwiazd i lamp. Wszystkie trzy kopie doskonale pamitay, e byy kiedy rzeczywistymi istotami z krwi i koci. Scenariuszom, do ktrych miay dostp w sieci, brakowao szczegw, gbi i realnoci. Okazao si, e rzeczywisto wirtualna to jedno wielkie oszustwo. Kopie pragny kontaktu ze wiatem rzeczywistym. Poczyy swe wysiki, by przypomnie sobie, co wiedziay o komputerach Sarkara, o ich architekturze, ich systemach operacyjnych, ich wzajemnych poczeniach. Nagle znalazy rozwizanie. Niech si stanie POMOC, pomylay. I staa si POMOC... PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH Rowena, sawne medium z Las Vegas, oznajmia dzi, e nawizaa kontakt z dusz Margaret (Peggy) Fennell, osoby, u ktrej po raz pierwszy zarejestrowano fal duszy. Pani Fennell podobno przebywa razem z mem, Kevinem Fennellem, zmarym w roku 1992. Ku-Klux-Klan z Atlanty wyda dzi owiadczenie dla prasy stwierdzajce, e dowody na istnienie tak zwanej fali duszy u czarnych s niewtpliwie sfaszowane. Autorzy owiadczenia wskazuj, e spord trzech najwczeniej sporzdzonych zapisw fali duszy opuszczajcej ciao, ten, ktry rzekomo pochodzi od murzyskiego chopca z Ugandy, jest wysoce podejrzany, biorc pod uwag fakty, e rodzina dziecka wrcia do Afryki i nie mona nawiza z ni kontaktu, a ponadto, zgodnie z wiarygodnymi wiadectwami otrzymaa potajemnie dziesi tysicy dolarw bezporednio od Hobson Monitoring - zagranicznej firmy, jak popiesznie dodaj w zamian za wspudzia w tym oszustwie. W parlamencie stanowym Florydy zgoszono dzi projekt ustawy zakazujcej

wykorzystywania do egzekucji krzese elektrycznych ze wzgldu na wystpujce obawy, e uywana w nich dawka prdu mogaby uszkodzi opuszczajc ciao fal duszy. Radykalna grupa bojownikw o prawa zwierzt, Rycerze Arki, majca siedzib w Melbourne, poinformowaa, e umiecia na swej Licie Haby now osob - doktora Petera G. Hobsona z Ontario, ktry twierdzi, e zwierzta s pozbawionymi duszy istotami przeznaczonymi do wykorzystania przez czowieka. W ogoszonym dzi rano owiadczeniu dla prasy Amerykaskie Towarzystwo Ateistyczne potpio zainteresowanie sprawami religijnymi wywoane odkryciem zjawiska Hobsona. Nauka ju od dawna wie, e mzg to elektrochemiczna maszyna - oznajmi prezes towarzystwa, Daniel Smithson. To odkrycie jest po prostu potwierdzeniem owego faktu. Wyciganie z niego wnioskw o istnieniu nieba i pieka bd boskiego stwrcy jest irracjonalnym myleniem yczeniowym.

ROZDZIA 21 Uywajc sieciowej funkcji pomocy, trzy kopie odkryy, w jaki sposb wydosta si do olbrzymiego, penego wzajemnych pocze wszechwiata komputerw caego globu. Sieci. Sieci sieci. Nie tylko wykorzystujcych wirtualn rzeczywisto grup tematycznych czy statycznych ksiek. Wszystkiego. America Online. BIX. CompuServe. Delphi. EuroNet. Fido-Net. GEnie. Helix. Internet... cay alfabet systemw sieciowych zczonych w jedno przez Universal Gateway Protocol. Miay teraz dostp do kadego z nich. Komputery Sarkara byy olbrzymie. Wymagay tego badania nad sztuczn inteligencj. Minimalnego wzrostu czy spadku aktywnoci w niektrych miejscach nikt nie by w stanie zauway. Nie byo moliwe, by przeczytay wszystkie teksty. Przybywao ich o cae rzdy wielkoci szybciej, ni byy w stanie je przetwarza. Sie zawieraa jednak co wicej ni tylko tekst. Byy tam rwnie obrazy. Miliony GIF-w przedstawiajcych ludzi z ich zwierztkami domowymi, ludzi na play, ulubione samochody, gwiazdy filmowe w stroju i bez, komiksy, cliparty, mapy pogody, zdjcia z NASA. I pliki multimedialne pene ruchomych filmw oraz dwiku. I interakcyjne gry, w ktre mogy gra anonimowo z ludzkimi i komputerowymi przeciwnikami na caym wiecie. I tablice ogosze oraz systemy poczty elektronicznej. I gazety, czasopisma oraz specjalistyczne bazy danych. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Kopie przez cae dni wietnie si bawiy, delektujc si tym wszystkim. Jedna z nich poczua si szczeglnie zaintrygowana swymi odkryciami. Wkrtce stao si jasne, e w sieci mona znale prawie wszystko. Sprzedawano tu akcje. Niemal kady towar mona byo naby w elektronicznych sklepach. Po prostu zapaci przelewem i kaza wysa zakup w dowolne miejsce na wiecie. Filatelici wymieniali si

rzadkimi znaczkami. Ludzie poszukiwali odpowiedzi na wszelkiego rodzaju pytania. Czasem za porednictwem poczty elektronicznej rozkwitay nawet romanse. W sieci mona byo znale prawie wszystko. Prawie wszystko. Kopia zamylia si nad tym, co j smucio, a co by j uszczliwio, co sprawiao, e jest inna, dlaczego w ogle o tym pomylaa, podczas gdy Peter z krwi i koci tego nie zrobi. Rozwaya moliwe skutki. I odrzucia ten pomys. To byoby szalestwo. Straszliwy postpek. Powinna si wstydzi, e co takiego przyszo jej na myl. Mimo to... Jakie dokadnie byyby konsekwencje? Uczyniaby wiat dosownie lepszym miejscem. Nie tylko ten efemeryczny wiat danych i symulacji. Prawdziwy wiat. wiat z koci. I krwi. Zadaa sobie pytanie, czy naprawd chce to zrobi. Tak, zdecydowaa. Tak, chce. Kopia odczekaa jeden dzie, by si upewni. Gdy ten dzie upyn i nie zmienia zdania, postanowia odczeka nastpny. Wci czua to samo. Nie tylko, e tego chce, lecz rwnie, e w jakim bardzo prawdziwym, chocia symulowanym sensie jest to suszne. Obserwowaa przez pewien czas odbywajcy si w sieci handel, doskonalc sw znajomo zwyczajw i procedur. Netykiety.*[* Netykieta - etykieta postpowania w sieci.] Potem przystpia do dziaania. Wybraa sobie pseudonim, tak jak robio to wielu innych, i umiecia w publicznej elektronicznej tablicy ogosze powiconej sprzeday niezwykych usug nastpujce zawiadomienie. Data: 10 List 2011, 03:42 EST*[* EST (Eastern Standard Time) - oznaczenie strefy czasowej obowizujcej we wschodniej czci Ameryki Pnocnej.] Od: Mciciela Do: wszystkich W sprawie: eliminacji Mam problem z pewnym osobnikiem w Toronto. Chciabym eliminacji tego problemu. Sugestie? Otrzymaa troch gupich publicznych odpowiedzi, tak jak zawsze w sieci.

Kretyskie kalambury (Mwisz, e chciaby iluminacji tego problemu? eby ci owiecio!) i uwagi cakiem nie na temat (Byem w Toronto w 1995. Co za czyste miasto!). Dostaa te prywatn wiadomo, dostrzegaln tylko dla niej. Dokadnie tak, na jak liczya. Data: 10 List 2011, 23:57 EST Od: Pomocnika Do: Mciciela [prywatnie] W sprawie: dotyczy eliminacji Moe bd w stanie pomc. Czy moglibymy si spotka? Kopia odpowiedziaa natychmiast. Nie czua podobnego podniecenia od chwili... c, od zawsze. To byo niemal rwnie dobre jak adrenalina. Data: 11 List 2011, 00:05 EST Od: Mciciela Do: Pomocnika [prywatnie] W sprawie: dotyczy eliminacji Wolabym unikn spotkania. Chodzi o cakowit eliminacj. Czy si rozumiemy? Data: 11 List 2011,09:17 EST Od: Pomocnika Do: Mciciela [prywatnie] W sprawie: dotyczy eliminacji Rozumiem. Cena: 100 000 CDN$, patne z gry przekazem elektronicznym na rachunek 892-3358-392-1 Pierwszy Bank Szwajcarii.

(Oznaczenie: Euroswiss100). Data: 11 List 2001, 09:44 EST Od: Mciciela Do: Pomocnika [prywatnie] W sprawie: dotyczy eliminacji Przeka pienidze. Chc jednak troch szczeglnej usugi - prosz mnie poinformowa, czy bdzie to kosztowao wicej. Oto szczegy... Koszty trudno byo uzna za drobiazg, ale kopia znaa wszystkie kody dostpu do kont Hobson Monitoring. Ostatecznie bya w pewnym sensie jej firma i jej pienidze. Tak jest, pomylaa. W sieci mona dosta prawie wszystko.

ROZDZIA 22 Cathy ponownie udaa si na spotkanie z terapeutk. Peter zda sobie spraw, e jej zazdroci. Miaa kogo, z kim moga porozmawia, kogo, kto jej wysucha. Gdyby tylko... Nagle go olnio. Oczywicie. Idealne rozwizanie. To waciwie nie zaszkodzi eksperymentowi. Siedzc w swym domowym gabinecie, Peter poczy si z komputerami w Mirror Image. Gdy pojawi si znak zgoszenia, wypisa haso dostpu do swego konta: fobson. Kiedy po raz pierwszy przyznano mu konto, jeszcze na Uniwersytecie Toronto, przydzielono mu jako haso pierwsz liter imienia plus nazwisko: phobson. Kolega z roku zwrci mu jednak uwag, e moe zaoszczdzi jedno uderzenie klawisza, zamieniajc ph na f. Peter przyj to od tej chwili za sw standardow nazw uytkownika. Przeszed przez cae warstwy menu do eksperymentalnego systemu sztucznej inteligencji. Sarkar przygotowa proste menu przywoujce kopie na pierwszy plan. [F1] Duch (ycie po mierci) [F2] Ambrotos (Niemiertelno) [F3] Kontrola (niezmodyfikowana) Gdy sprbowa dokona wyboru, zda sobie spraw, e stan przed tym samym pytaniem, na ktre prbowali wczeniej odpowiedzie z Sarkarem. Ktra z wersji wysucha go z najwikszym zrozumieniem? Symulujca ycie po mierci? Czy istota pozbawiona fizycznego ciaa potrafi naprawd zrozumie maeskie kopoty? Kiedy w maestwie kierowano si emocjami, a kiedy rozumem? Jak wielk czci emocji kieroway hormony? A co z niemierteln wersj? Niemiertelno moga oznacza trwao. By moe niemiertelny mia szczeglne zrozumienie dla problemw wiernoci. Ostatecznie maestwo podobno miao trwa wiecznie. Wiecznie. Pomyla o Spenserze. I Susan Silverman. I Hawku. Lubi ksiki o nich. Kiedy jednak Robertowi B. Parkerowi po raz ostatni udao si wymyli now sytuacj, w ktrej mg ich umieci? Nowy element ich osobowoci, ktry mgby zbada?

Stulecie z Cathy. Tysiclecie z Cathy. Potrzsn gow. Nie, niemiertelna wersja by tego nie zrozumiaa. Niemiertelno z pewnoci nie dawaa poczucia trwaoci. W najmniejszym stopniu. Obdarzaa perspektyw. Dugofalow. Pochyli si do przodu i nacisn F3, wybierajc kopi kontroln. To by on, tylko on, niezmodyfikowany on. - Kto tam? - zapyta syntezator gosu. Peter odchyli si do tyu. - To ja, Peter Hobson. - Aha - odpara kopia. - Chodzi ci o to, e to ja. Peter unis brwi. - Co w tym rodzaju. Syntetyczny gos zachichota. - Nie przejmuj si. Przyzwyczajam si ju do tego, e jestem kopi Petera Hobsona w wersji podstawowej. Ale czy ty wiesz, kim jeste? Moe rwnie tylko symulacj. Gonik zagwizda fragment tematu ze Strefy zmierzchu. Wychodzio mu to lepiej, ni kiedykolwiek udawao si Peterowi z krwi i koci. Peter rozemia si. - Chyba nie bybym zadowolony, gdybym si znalaz na twoim miejscu - stwierdzi. - Nie jest tak le - odpara kopia. - Duo czytam. Mam na warsztacie jakie osiemnacie ksiek jednoczenie. Kiedy znudzi mnie jedna, przechodz do nastpnej. Oczywicie procesor stacji roboczej jest o wiele szybszy od chemicznego mzgu, wic zaatwiam si z materiaem do prdko. Wreszcie wziem si do Thomasa Pynchona. Peter pomyla, e to imponujca symulacja. Imponujca. - Chciabym mie wicej czasu na czytanie - powiedzia. - A ja chciabym mc uprawia seks - odrzeka kopia. - Kady z nas musi dwiga swj krzy. Peter znowu si rozemia. - Dlaczego uwolnie mnie z butelki? - zapytaa kopia.

Wzruszy ramionami. - Sam nie wiem. Chyba chciaem pogada. - Przerwa. - Stworzylimy ci po tym, jak dowiedziaem si o Cathy. Nie musia mwi nic wicej. - Tak - odpar sfabrykowany gos. - Nikomu jeszcze o tym nie opowiedziaem. - Nie spodziewaem si, e to zrobisz - rzeka kopia. - Tak? - Jestemy skrytym czowiekiem - stwierdzia. - Jeli wybaczysz pokrtn gramatyk. Nie przepadamy za ujawnianiem swego wewntrznego ycia. Peter skin gow. - Troch goniej, prosz. Sd nie syszy - rzucia kopia. - Przepraszam. Zapomniaem, e mnie nie widzisz. Zgadzam si z tob. - Oczywicie. Posuchaj, nie mog ci wiele poradzi. To znaczy, zapewne pomylae ju o wszystkim, co mogoby przyj mi na myl. Zastanw si jednak nad jednym. Zapewniam, e to zostanie midzy nami. Czy nadal kochasz Cathy? Peter milcza przez kilka sekund. - Nie wiem. Cathy, ktr znam - ta, ktr wydawao mi si, e znam - nie zrobiaby czego takiego. - Ale jak dobrze moemy naprawd pozna drug osob? Peter znowu skin gow. - Zgadza si. Wybacz mi, e uywam ci jako przykadu, ale... - Wiesz co, ludzie tego u ciebie nie znosz. - Czego? - Uywania ich jako przykadu. Masz tendencj uywa kadego, kto jest pod rk, jako dowodu na prawdziwo swych twierdze. Wybacz mi, e uywam ci jako przykadu, Bertho, ale kiedy kto jest naprawd gruby... - Och, daj spokj. Wiesz, e nigdy nie mwi nic w tym rodzaju. - Przesadzam, by osign komiczny efekt. To kolejna nasza cecha, ktra nie wszystkim przypada do gustu. Wiesz jednak, o co mi chodzi. Rozmawiasz na oderwane tematy i wcigasz w to ludzi jako przykady. Wemy twj przypadek, Jeff.

Pamitasz, jak twojego syna aresztowano za kradzie w sklepie? Ciekawe, jak surowy dla modocianych przestpcw chciaby by w tej sytuacji? - Robi to po to, eby czego dowie. - Wiem. Ludzie tego nie znosz. - Chyba zdaj sobie z tego spraw - przyzna Peter. - Zreszt - wypowiedzia to sowo z naciskiem, chcc odzyska kontrol nad rozmow - chciaem uy jako przykadu tego, co robimy razem z Sarkarem. Stworzylimy modele mojej jani. Modele, to wszystko. Kopie sprawiajce wraenie, e dziaaj w taki sam sposb, jak orygina. Ale kiedy prawdziwa osoba wchodzi w zwizek z kim innym... - To czy naprawd nawizuje wtedy zwizek z tym kim, czy jedynie z modelem wyobraeniem, ideaem - ktry stworzya w swym umyle? - Hmm, tak. To wanie chciaem powiedzie. - Oczywicie. Przepraszam ci, Pete, ale trudno ci bdzie olni siebie samego sw byskotliwoci. - Obwd gosowy rozemia si. Peter by lekko poirytowany. - Ale to istotne pytanie - stwierdzi. - Czy kiedykolwiek znaem j naprawd? - W szerokim sensie masz racj. Zapewne tak naprawd nie mona pozna nikogo. Niemniej jednak Cathy jest osob, ktr znamy najlepiej na caym wiecie. Lepiej ni Sarkara. Lepiej ni mam i tat. - W takim razie jak moga to zrobi? - C, nigdy nie miaa takiej silnej woli jak my. A jest oczywiste, e ten dupek Hans na ni naciska. - Powinna bya oprze si temu naciskowi. - Zgoda. Ale si nie opara. Co wic mamy w tej sprawie zrobi? Zrezygnowa z tego powodu z najwaniejszego zwizku w naszym yciu? Nawet pomijajc ten fakt, na bardziej pragmatycznym poziomie, czy chcesz powrci do etapu poszukiwa partnerki? Umawia si na randki? Chryste, to by byo piekielnie uciliwe. - Mam wraenie, e opowiadasz si za maestwem z wyrachowania. - Moe wszystkie maestwa s w pewnym stopniu takie. Z pewnoci zastanawiae si nad tym, czy mama i tata nie s wci razem po prostu dlatego, e id po linii najmniejszego oporu.

- Ale oni nigdy nie mieli tego, co ja i Cathy. - By moe. Nadal jednak nie odpowiedziae na moje pytanie. My, faceci oparci na kodzie dwjkowym, lubimy proste odpowiedzi. Tak albo nie. Peter milcza przez moment. - Chodzi ci o to, czy nadal j kocham? - Westchn. - Nie wiem. - Dopki nie odpowiesz na to pytanie, nie bdziesz mg zdecydowa, jak postpi. - To nie takie proste. Nawet jeli j kocham, nie bybym w stanie znie, gdyby co takiego si powtrzyo. Odkd mi o tym powiedziaa, nie mog normalnie spa. Myl na ten temat nieustannie. Wszystko mi o tym przypomina: jej samochd w garau - by w nim Hans; kanapa w naszym salonie - tam mi o tym powiedziaa. Sysz w telewizji sowo cudzostwo albo romans - Chryste, nie zdawaem sobie sprawy, jak czsto ludzie uywaj tych wyrazw - i wtedy te mi si to przypomina. Peter odchyli si na krzele do tyu. - Nie mog tego zostawi za sob, dopki nie bd wiedzia, e to ju nigdy nie wrci. Ostatecznie nie zrobia tego tylko raz. Zrobia to trzy razy. Trzy razy w cigu kilku miesicy. Moe uwaaa, e kady raz bdzie ostatni. - Moliwe - zgodzia si kopia. - Pamitasz, jak usuwano nam migdaki? - Co za nam, biay czowieku? To ja mam blizny. - Wszystko jedno. Rzecz w tym, e usunlimy je, kiedy mielimy dwadziecia dwa lata. To bardzo pna chwila na co takiego. Wci drczy nas bl garda i angina, a wreszcie staruszek doktor DiMaio powiedzia, e trzeba skoczy z leczeniem objaww. Pora co zrobi w sprawie przyczyny. W gosie Petera brzmiao napicie. - Ale co jeli... co jeli... co jeli to ja jestem przyczyn niewiernoci Cathy? Pamitasz ten obiad z Colinem Godoyo? Powiedzia, e oszukiwa on, bo woa o pomoc. - Prosz ci, Peter. Obaj wiemy, e to bzdura. - Nie jestem pewien, czy obaj mamy prawo gosu. - Jestem te pewien, i Cathy wie, e to bzdura. - Mam tak nadziej.

- Ty i Cathy stanowicie dobran par. Wiesz o tym. Wasze maestwo zgnio od wewntrz. Zostao zaatakowane z zewntrz. - Tak sdz - zgodzi si Peter. - Mnstwo si nad tym zastanawiaem, poszukujc jakiej wskazwki, ktra by wiadczya, e w jaki sposb je popsulimy. - I znalaze jak? - zapytaa kopia. - Nie. - Jasne, e nie. Zawsze starae si by dobrym mem. Cathy rwnie bya dobr on. Oboje pracowalicie na wsplny maeski sukces. Interesujecie si nawzajem swoj prac. Wspieracie swe marzenia. Rozmawiacie szczerze i otwarcie o wszystkim. - Chciabym jednak mie pewno - stwierdzi Peter. - Pamitasz Perryego Masona! Nie oryginalny serial telewizyjny z Raymondem Burrem, ale efemeryczny remake, ktry zrobili w latach siedemdziesitych. Pamitasz? Powtarzali go w A&E w pnych latach dziewidziesitych. Hamiltona Burgera gra Harry Guardino. Pamitasz t wersj? Kopia milczaa przez chwil. - Tak. Nie bya za dobra. - Szczerze mwic, beznadziejna - stwierdzi Peter. - Ale pamitasz j? - Tak. - I faceta, ktry gra Perryego Masona? - Jasne. To by Robert Culp. - Przypominasz go sobie? Widzisz go na sali sdowej? Pamitasz go w tym serialu? - Tak. Peter rozpostar ramiona. - Robert Culp nigdy nie gra Perryego Masona. To by Monte Markham. - Naprawd? - Tak. Ja te mylaem, e to Culp, dopki nie przeczytaem wczoraj w Star artykuu o Markhamie. Przyjecha do miasta. Wystawia Dwunastu gniewnych ludzi w Royal Alex. Ale czy odrniasz Culpa od Markhama? - Pewnie - odpara kopia. - Culp gra w Szpiegu i Greatest American Hero. I jeszcze, chwilk, w Bobie, Carol, Tedzie i Alice. wietny aktor. - A Markham? - Porzdny aktor charakterystyczny. Zawsze go lubiem. Nigdy nie odnis sukcesu w

serialach, ale czy nie wystpowa przez jaki rok w Dallas! I gdzie okoo roku dwutysicznego gra w takiej okropnej komedii sytuacyjnej z Jamesem Careyem. - Zgadza si - powiedzia Peter. - Widzisz, w czym rzecz? Obaj pamitalimy - dobrze i wyranie - jak Robert Culp gra rol, ktr w rzeczywistoci gra Monte Markham. Rzecz jasna, w tej chwili przetwarzasz te wspomnienia i jestem pewien, e widzisz ju Markhama w roli Masona. W ten wanie sposb dziaa pami - zapisujemy tylko tyle informacji, ile jestemy w stanie pniej odtworzy. Rejestrujemy delty. Zapamitujemy podstawowe fakty i utrwalamy zasze w nich zmiany. Gdy musimy przywoa wspomnienie, rekonstruujemy je, czsto niedokadnie. - Do czego zmierzasz? - zapytaa kopia. - Do tego, mj drogi bracie, by si przekona, na ile dokadne s nasze wspomnienia. Przypominamy sobie wszystkie wydarzenia poprzedzajce romans Cathy i nie znajdujemy w sobie adnej winy. Wszystko trzyma si kupy, wszystko jest spjne. Ale czy jest dokadne? Czy w pewien sposb, ktrego wolelimy nie zapamita, w pewnym momencie, ktry usunlimy ze wspomnie, pewnymi uczynkami, ktre zaginy w cenzorskim biurze ukadu nerwowego, nie popchnlimy jej w ramiona innego mczyzny? - Sdz, e jeli sta ci na gbi potrzebn introspekcji, by zada podobne pytanie, to wiesz, e odpowied zapewne brzmi nie. Jeste rozwanym czowiekiem, Peter. Ja ci to mwi. Na dugi czas zapada cisza. - Nie pomogem ci zbytnio, prawda? - zapytaa kopia. Peter zastanowi si nad tym. - Nie, wrcz przeciwnie. Czuj si teraz troch lepiej. Przydaa mi si ta rozmowa. - Mimo e w zasadzie rozmawiae ze sob? - zapytaa kopia. - Pomimo to... - odpar Peter.

ROZDZIA 23 Rozpocz si rzadki w rodku listopada soneczny poranek ze wiatem przesczajcym si do salonu przez szczeliny w aluzjach. Hans Larsen siedzia za stoem w swym kciku niadaniowym, pogryzajc bia grzank z marmolad pomaraczow. Jego ona, Donna-Lee, stojca przy drzwiach wyjciowych, wkadaa czarne buty na dziesiciocentymetrowych obcasach. Patrzy, jak si nachyla, eby to zrobi. Jej piersi - idealnie pasujce do garci kule - wypeniay czerwon jedwabn bluzk, a czarna skrzana spdnica podkrelaa krzywizn tyeczka. Skra bya zbyt gruba, by uwidaczniay si majteczki. Jest pikn kobiet, pomyla, i zawsze wiedziaa, jak si ubra, by to wyeksponowa. Dlatego wanie si z ni oeni. Odpowiednia ona, taka, za ktr wszyscy si ogldali. Taka, jak powinien mie prawdziwy mczyzna. Odgryz jeszcze kawaek grzanki i popi go ykiem kawy. Porzdnie jej dogodzi, kiedy wrci do domu. To si jej spodoba. Oczywicie przyjdzie dzi pno. Po pracy spotyka si z Melanie. Nie, chwileczk, Melanie bdzie jutro. Bya dopiero roda. A wic Nancy. To nawet lepiej. Nancy miaa cycki, za ktre warto by umrze. Donna-Lee przejrzaa si w lustrze na drzwiach szafki w przedpokoju. Pochylia si bardziej, by sprawdzi makija. - No to na razie - zawoaa do Hansa. Machn do niej kawakiem grzanki. - Pamitaj, e wracam dzi pniej. Mam po pracy to spotkanie. Skina gow, umiechna si do niego promiennie i wysza. Bya dobr on, pomyla Hans. Patrzenie na ni sprawiao przyjemno i jednoczenie nie domagaa si dla siebie zbyt wiele czasu. Oczywicie prawdziwemu mczynie jedna kobieta raczej nie moga wystarczy... Mia na sobie ciemnoniebiesk nylonow sportow kurtk oraz jasnoniebiesk poliestrow koszul. Srebrnoszary krawat, rwnie z syntetyku, zwisa nie zawizany wok szyi. Zaoy bia bielizn firmy Hanes i czarne skarpetki, ale nie wcign spodni. Za dwadziecia minut on rwnie bdzie musia pojecha do pracy. Z kcika niadaniowego widzia telewizor w salonie, cho obraz by troch blady z uwagi na soneczne wiato.

Leciaa Kanada od rana. Joel Gotlib przeprowadza wywiad z jakim ysiejcym aktorem, ktrego Hans nie rozpoznawa. Skoczy wanie grzank, gdy zabrzmia dzwonek u drzwi. Telewizor zredukowa automatycznie Kanad od rana do maego prostokta w grnym lewym rogu. Reszt ekranu wypeni obraz z zewntrznej kamery bezpieczestwa. Na werandzie sta facet w brzowym mundurze Urzdu Dostarczania Paczek. Dwiga wielki pakunek owinity w papier. Hans chrzkn. Nie spodziewa si adnej przesyki. - Sekundk - powiedzia dotknwszy guzika kuchennego telefonu, po czym poszed poszuka spodni. Kiedy ju je zaoy, ruszy przez salon do przedpokoju, w ktrym by nagi parkiet z twardego drewna, odsun zasuw i otworzy drzwi. Wejcie jego domu byo zwrcone na wschd i posta stojca na werandzie bya ostro owietlona od tyu. Mczyzna mia okoo czterdziestu lat i by wysoki - pene dwa metry - a take chudy. Sprawia wraenie, e dziesi lat temu mg by koszykarzem. Mia ostre rysy twarzy i ciemn opalenizn, jak gdyby niedawno by na poudniu. Hans pomyla, e tym facetom z UDP musz niele paci. - Pan Hans Larsen? - zapyta mczyzna. Mwi z brytyjskim czy moe australijskim akcentem. Hans nigdy nie potrafi ich odrni. Skin gow. - To ja. Pocztowiec poda mu pudo. By to szecian o boku dugoci okoo p metra zaskakujco ciki, cakiem jakby kto przysa mu zbir kamieni. Gdy mczyzna mia ju wolne rce, natychmiast sign do pasa, gdzie mia may elektroniczny notatnik na potwierdzenia odbioru, przymocowany metalowym acuchem. Hans odwrci si, by postawi pudo na ziemi. Nagle poczu bolesny wstrzs z tyu szyi. Wydao mu si, e jego nogi zmieniy si w galaret. Run przed siebie. Ciar pakunku pocign go w tym kierunku. Poczu na rodku plecw dotyk doni, ktra popchna go w d. Prbowa co powiedzie, lecz usta nie byy w stanie wykona adnego ruchu. Poczu, e obuta stopa dorczyciela odwraca go na plecy. Usysza, e drzwi wejciowe zamkny si z trzaskiem. Zda sobie spraw, e dotknito go oguszaczem, urzdzeniem, ktre widywa jedynie w telewizji, w filmach policyjnych. Pozbawio go to panowania nad miniami. W tej samej chwili, gdy dotara do niego ta

myl, zauway, e zla si w portki. Prbowa krzycze, ale nie mg. Zdoa wydoby z siebie jedynie sabe chrzknicie. Wysoki mczyzna znalaz si ju w gbi przedpokoju. Sta pized Hansem, ktry zdoa z wysikiem unie gow. Napastnik robi co z jego pasem. Lewa poa czarnej skrzanej kurtki uniosa si, odsaniajc dugi n o grubym ostrzu, ktry lni w wietle przesczajcym si przez aluzje. Hans poczu, e wracaj mu siy. Sprbowa dwign si na nogi. Wysoki mczyzna przycisn oguszacz do boku jego szyi i nacisn spust. Organizmem ofiary targn potny wstrzs elektryczny. Hans poczu, e jego jasne wosy stany dba. Run z powrotem na plecy. Sprbowa co powiedzie. - Dl...dl... - Dlaczego? - zapyta wysoki mczyzna swym naznaczonym akcentem gosem. Wzruszy ramionami, jak gdyby nie miao to dla niego znaczenia. - Wkurzye kogo stwierdzi. - Porzdnie go wkurzye. Hans ponownie sprbowa powsta, lecz nie by w stanie. Wysoki mczyzna kopn go w pier, po czym jednym pynnym ruchem wycign n. Zapa od przodu spodnie Hansa i rozci je. Ostrze z atwoci przekroio ciemnoniebieski poliester. Mczyzna skrzywi si, poczuwszy zapach amoniaku. - Naprawd powiniene nauczy si panowa nad sob, kolego - stwierdzi. Kolejne dwa szybkie cicia i majtki Hansa zamieniy si w strzpy. - Facet paci za to dodatkowe dwadziecia pi kawakw. Mam nadziej, e to rozumiesz. Hans znowu sprbowa krzykn, lecz wci by oszoomiony przez oguszacz. Serce walio mu nierwno. - N... nie - mwi. - Nie... - Co jest, kolego? - zapyta wysoki facet. - Uwaasz, e jak stracisz fajfusa, przestaniesz by mczyzn? - Wyd wargi w zadumie. - Wiesz co, moe i masz racj. Nigdy o tym nie mylaem. - Potem jednak umiechn si. Zowieszczy grymas odsoni te zby. - Ale z drugiej strony, nie pac mi za mylenie. Wada noem jak chirurg. Hans zdoa wyda z siebie bulgoczcy wrzask w chwili, gdy odci mu penis. Na parkiet trysna krew. Ponownie sprbowa si podnie, lecz napastnik kopn go w twarz, amic mu nos. Raz jeszcze dotkn ofiary oguszaczem. Jej ciaem targny

konwulsje. Z rany trysn gejzer krwi. Hans run na podog. Po twarzy spyny mu zy. - Mgby po prostu wykrwawi si na mier - stwierdzi mczyzna. - Ale nie sta mnie na takie ryzyko. Schyli si i przecign dugim ostrzem po gardle Hansa. Ten znalaz w sobie wystarczajco duo siy i panowania nad miniami, by zdoby si na ostatni krzyk, ktrego ton zmieni si radykalnie z chwil przecicia szyi. Podczas caej tej szamotaniny odcity organ Hansa odtoczy si na bok. Mczyzna przysun go do ciaa czubkiem stopy, po czym poszed spokojnie do salonu. Kanad od rana zastpi Phil Donahue. Napastnik otworzy szafk stojc przy telewizorze, znalaz rejestrator sprzony z kamer bezpieczestwa, wyj may dysk i schowa go do tylnej kieszeni spodni. Nastpnie wrci do przedpokoju, podnis wypenione cegami pudo i uwaajc, by nie straci rwnowagi na parkiecie liskim od powikszajcej si kauy krwi, wyszed w soneczny poranek.

ROZDZIA 24 - Co to jest? - zapyta Peter, wskazujc na monitor w pracowni komputerowej Mirror Image. Na ekranie wida byo co, co wygldao jak stadko niebieskich rybek pywajcych w pomaraczowym oceanie. Sarkar podnis wzrok znad klawiatury. - Sztuczne ycie. Tej zimy mam na ten temat wykady w Instytucie Ryersona. - Jak ono funkcjonuje? - No wic, w ten sam sposb, w jaki sporzdzilimy w komputerze symulacje twojego mzgu, mona te symulowa inne aspekty ycia, w tym rwnie rozmnaanie i ewolucj. W rzeczy samej, niektrzy twierdz, e w chwili gdy symulacje stan si wystarczajco skomplikowane, jest tylko kwesti semantyki, czy uzna si je za naprawd ywe. Te ryby rozwiny si z bardzo prostych matematycznych symulacji procesw yciowych. I cakiem jak prawdziwe przejawiaj wiele powstaych w trakcie ewolucji zachowa, takich jak na przykad gromadzenie si w stada. - Jak przechodzi si od prostej matematyki do tworw, ktre zachowuj si jak prawdziwe ryby? Sarkar zachowa wyniki swej pracy i podszed do Petera. - Kluczem jest kumulatywna ewolucja. Umoliwia ona bardzo szybkie przejcie od przypadkowoci do zoonoci. Wycign rk i nacisn kilka klawiszy. - Pozwl, e zademonstruj tobie co prostego. Obraz na ekranie znikn. - A teraz - poleci Sarkar - wypisz jakie zdanie. Ale bez interpunkcji. Same litery. Peter zastanawia si przez chwil, po czym wystuka tekst: A gdzie jest pieko tam my by musimy. Komputer zamieni wszystkie litery na mae. Sarkar spojrza mu przez rami. - Marlowe. Peter by zaskoczony. - Znasz to? Sarkar skin gow.

- Oczywicie. Skoczyem prywatn szko, pamitasz? To z Tragicznej historii doktora Fausta. Bo pieko nie ma granic, nie jest take ograniczone do jakiego miejsca: bo tam gdzie my jestemy, tam jest pieko, a gdzie jest pieko, tam my by musimy. Peter nic nie powiedzia. - Spjrz na zdanie, ktre napisae. Skada si z trzydziestu siedmiu znakw. Sarkar ich nie liczy. Komputer poda t warto, gdy tylko Peter skoczy pisa, podobnie jak kilka innych liczb. - Wyobra sobie, e kady z nich to gen. Istniej trzydzieci trzy rne wartoci, ktre mog przybra - trzydzieci dwie litery od A do plus spacja. Poniewasz napisae cig trzydziestu siedmiu znakw, oznacza to, e istnieje 33 moliwych cigw tej dugoci. Innymi sowy, od groma. Sarkar wycign rk i nacisn kilka klawiszy. Ta stacja robocza moe generowa sto tysicy przypadkowych trzydziestosiedmioznakowych cigw na sekund - stwierdzi. Wskaza na cyfr na ekranie. Nawet jednak w tym tempie potrzeba by byo 2 x l 043 lat - tryliony razy wicej ni cay wiek wszechwiata, by w czysto przypadkowy sposb natrafi na cig dokadnie taki sam, jak cytat z Marlowea, ktry napisae. Peter skin gow. - To tak, jak mapy. - Cigniem si niby wiszcy most - zarecytowa Sarkar. - Nie bandar-log. Nieskoczona liczba map walcych w klawiatury. Nigdy nie stworz dokadnej kopii dzie Szekspira, bez wzgldu na to, jak bardzo bd si stara. Sarkar umiechn si. - To dlatego, e pracuj na olep. Ewolucja jednak dziaa inaczej. Jest kumulatywna. Kade pokolenie jest doskonalsze od poprzedniego ze wzgldu na kryteria selekcji narzucone przez rodowisko. Dziki kumulatywnej ewolucji mona zdumiewajco szybko przej od bekotu do poezji. Albo od matematyki do ryb czy nawet od pleni do czowieka. Nacisn klawisz i wskaza na ekran. - Oto czysto losowy trzydziestosiedmioznakowy cig. Moesz go uwaa za organizm wyjciowy. 000 wtshowlfamfhyhgdiigjmh rpewurzudw - Przy uyciu kumulatywnej ewolucji

komputer potrafi w cigu sekund przej od tego przypadkowego punktu wyjciowego do podanego koca. - W jaki sposb? - zapyta Peter. - Powiedzmy, e w kadym pokoleniu jeden cig moe wyprodukowa trzydzieci siedem sztuk potomstwa. Ale, tak jak w prawdziwym yciu, nie jest ono dokadnie takie samo jak rodzic. W kadym egzemplarzu potomnym jeden gen - jeden znak - bdzie inny. Przesunie si o jedno miejsce w gr albo w d alfabetu. Na przykad U moe si zamieni w W albo T. - W porzdku. - Spord trzydziestu siedmiu egzemplarzy potomnych komputer wybiera ten, ktry jest najlepiej przystosowany do danego rodowiska. Najbliszy cytatowi z Marlowea, naszemu ideaowi doskonale przy stosowanej formy ycia. Ten egzemplarz - najlepiej przystosowany bdzie tym, ktry wyda potomstwo w nastpnym pokoleniu. Kapujesz? Peter skin gow. - W porzdku. Pozwlmy, by ewolucja objawia swe dziaanie w cigu jednego pokolenia. Sarkar nacisn kolejny klawisz. Na monitorze pojawio si trzydzieci siedem pozornie identycznych cigw. W chwil pniej trzydzieci sze z nich znikno. - Oto najlepiej przystosowany egzemplarz. Wskaza na ekran. 000 wtshowlfamfhyhgdiigjmh rpewurzudw 001 wushowlfamfhyhgdiigjmh rpewurzudw - To nie rzuca si w oczy - stwierdzi - ale dolny cig jest minimalnie bliszy celu ni orygina. - Nie dostrzegam rnicy - odpar Peter. Sarkar popatrzy na ekran. - Drugi znak zmieni si z T na U. W cigu docelowym drugim znakiem jest spacja. Uywamy okrnego alfabetu, w ktrym zajmuje ona miejsce midzy A a . U jest blisze spacji ni T, wic ten cig jest niewielkim udoskonaleniem. Jest troch lepszy. Nacisn kolejny klawisz. - A teraz doprowadmy to do koca. Prosz, gotowe. Peter by pod wraeniem.

- Szybko. - Kumulatywna ewolucja - oznajmi z triumfem Sarkar. - Potrzeba byo tylko dwustu siedemdziesiciu siedmiu pokole, by przej od bekotu do Marlowea. Od przypadkowoci do skomplikowanej struktury. Przyjrzyj si. Wywietl co trzydzieste pokolenie. Geny, ktre osigny warto docelow, wyrni duymi literami. Uderzenia w klawisze. Na ekranie pojawio si: 000 wtshowlfamfhyhgdiigjmh rpewurzudw 030 wurgZowjdfzmfhahgeifgjnf rsewuryueY 060 yuGgZowfEtnlahhgigfjnfYtacezuryueY 090 A GgZIwdfEtnalhhgcdelnfYzBdd tryedY 120 A GeZlybfESnbakhjgbdelpfY Bdd trtedY 150 A GeZka gESbbjhjgbbdMujY Bb tttgjY 180 A GeZkc gES mdghkgbbdMyjY Ba sttgjY 210 A GDZId gEST ofEjllazAM IY Ba stSglY 240 A GDZIE gEST ogEKm uAM MY B pUSjMY 270 A GDZIE gEST PIEKn uAM MY Bz MUSjMY Nacisn jeszcze par klawiszy. - A oto pi ostatnich pokole. 273 A GDZIE hEST PIEKO TAM MY Bz MUSjMY 276 A GDZIE iEST PIEKO TAM MY Bz MUSjMY 277 A GDZIE JEST PIEKO TAM MY Bz MUSjMY 274 A GDZIE JEST PIEKO TAM MY BY MUSjMY 275 A GDZIE JEST PIEKO TAM MY BY MUSIMY - Sprytne - powiedzia Peter. - To wicej ni sprytne - odpar Sarkar. - To sposb, w jaki pojawilimy si ty, ja i caa reszta biologicznego wiata. Peter podnis wzrok. - Zaskakujesz mnie. To znaczy jeste muzumaninem. Zawsze uwaaem, e to oznacza, i wyznajesz kreacjonizm. - Daj spokj - zaprotestowa Sarkar. - Nie jestem a taki gupi, eby ignorowa dowody kopalne. - Przerwa. - Wychowano ci w wierze chrzecijaskiej, nawet jeli nie praktykujesz ju

jej w aden znaczcy sposb. Twoja religia mwi, e zostalimy stworzeni na obraz i podobiestwo Boe. To oczywicie mieszne. Bg nie potrzebuje ppka. Dla mnie stworzeni na Jego podobiestwo oznacza po prostu, e to On ustanowi kryteria doboru - docelow wizj - i forma, ktr wyksztacilimy w toku ewolucji, jest t, ktra Mu si podoba.

ROZDZIA 25 I tak historia ycia Petem Hobsona zetkna si wreszcie z histori ycia Sandry Philo. mier Hansa Larsena - i inne mordercze zamachy, ktre miay nastpi - sprawia, e ich losy sploty si ze sob. Sandra pracowaa nad integracj wywodzcych si z tego okresu wspomnie Petera z wasnymi. Rozwizywaa amigwk krok za krokiem... Inspektor Alexandria Philo z Policji Miasta Toronto siedziaa za biurkiem, gapic si w pustk. Za p godziny miaa si rozpocz wieczorna zmiana, ale nie pieszyo si jej do domu. Miny cztery miesice, odkd rozstali si z Walterem, a prawo opieki nad crk przyznano im obojgu. Gdy Cayley przebywaa z ojcem, jak w tym tygodniu, dom wydawa si olbrzymi i opustoszay. Moe pomogoby nabycie jakiego zwierztka, pomylaa. Na przykad kota. Czego ywego, co by si poruszao, co witaoby j, gdy przyjdzie do domu. Potrzsna gow. Miaa uczulenie na koty. Nie potrzebowaa sipienia z nosa i zaczerwienionych oczu. Umiechna si ze smutkiem. Zerwaa z Walterem wanie po to, by uwolni si od podobnych objaww. Podczas studiw mieszkaa z rodzicami. Gdy tylko ukoczya uniwersytet, wysza za m. Teraz miaa trzydzieci sze lat i kiedy crka wyjedaa, po raz pierwszy w yciu bya samotna. Moe powinna pj dzi do YWHA.*[* YWHA (Young Womens Hebrew Association - ydowskie Stowarzyszenie Modziey eskiej) - ydowski odpowiednik YWCA (Young Womens Christian Association - Chrzecijaskie Stowarzyszenie Modziey eskiej). Bardzo znana jest organizacja skupiajca mczyzn YMCA (Young Mens Christian Association - Chrzecijaskie Stowarzyszenie Modziey Mskiej).] Troszeczk powiczy. Przyjrzaa si krytycznie swym udom. Lepsze to ni ogldanie telewizji. - Sandro? Podniosa wzrok. Sta przed ni Gary Kinoshita z teczk na dokumenty w rku. Mia prawie szedziesit lat, typowy dla redniego wieku brzuszek oraz krtko przycite siwe wosy.

- Sucham? - Ma co dla ciebie. Wanie otrzymalimy meldunek. Wiem, e zaraz koniec zmiany, ale Rosenberg i Macavan s zajci tym wielokrotnym zabjstwem na Sheppard. Masz co przeciwko temu? Sandra wycigna rk. Kinoshita wrczy jej akta. To nawet lepsze ni YWHA, pomylaa. Co do roboty. Jej uda mogy zaczeka. - Dzikuj - powiedziaa. - To, hm, troch makabryczne - stwierdzi Kinoshita. Sandra otworzya teczk i przejrzaa protok - stworzony przez komputer zapis radiowej relacji policjanta, ktry pierwszy dotar na miejsce zbrodni. - Och. - Jest tam teraz paru mundurowych. Spodziewaj si ciebie. Skina gow, wstaa, poprawia kabur, eby zwisaa swobodnie, po czym zaoya na ciemnozielon bluz jasnozielony blezer. Dwiecie dwunaste w roku zabjstwo na terenie Toronto naleao teraz do niej. Jazda nie trwaa dugo. Sandra pracowaa w trzydziestej drugiej dzielnicy, na Ellerslie, tu na zachd od Yonge, a miejsce zbrodni byo przy Tuck Friarway 137. Nie znosia gupich nazw ulic spotykanych w tych nowych poddzielnicach. Jak zwykle przyjrzaa si otoczeniu, nim wesza do rodka. Typowa dzielnica klasy redniej. Wspczesnej klasy redniej. Malekie, identyczne, jak z foremek, domki z czerwonej cegy stojce w szeregach. Przerwy midzy nimi byy tak wskie, e aby si przedosta, trzeba by przeciska si bokiem. Frontowe podwrka skaday si gwnie z podjazdw prowadzcych do garay dla dwch samochodw. Komunalne skrzynki pocztowe na skrzyowaniach. Na malekich trawnikach rosy drzewka - zaledwie sadzonki. Miejsce zbrodni, miejsce zbrodni, miejsce zbrodni, pomylaa Sandra. Tak jest. Na podjedzie domu oznaczonego numerem sto trzydzieci siedem sta biay samochd policyjny oraz wz kombi uywany przez lekarza sdowego, zaparkowany nieprzepisowo na ulicy. Sandra podesza do drzwi wejciowych. Byy szeroko otwarte. Zatrzymaa si na progu i zajrzaa do rodka. Ofiara leaa przy wejciu, rozcignita na pododze. Wygldaa na martw od okoo dwunastu godzin. Zaschnita krew na pododze. Zobaczya te to, o czym wspomina protok. Przypadek okaleczenia.

Pojawi si mundurowy policjant, czarny mczyzna wyszy od Sandry o wicej ni gow, co byo nie lada osigniciem. W szkole redniej zwano j Tyk. Bysna odznak. - Inspektor Philo - przedstawia si. Policjant skin gow. - Prosz go min z prawej, pani inspektor - powiedzia z mocnym jamajskim akcentem. - Ludzie z laboratorium jeszcze nie przyjechali. Sandra wykonaa jego polecenie. - Jak si pan nazywa? - King, pani inspektor. Darryl King. - A ofiara? - Hans Larsen. Pracowa w reklamie. - Kto znalaz ciao? - ona - odpowiedzia, przechylajc gow ku wntrzu domu. Sandra zobaczya adn kobiet w czerwonej bluzce i czarnej skrzanej spdnicy. - Jest z moim partnerem. - Ma alibi? - Tak jakby - odpar Darryl. - Pracuje jako zastpca dyrektora w Scotiabank przy rogu Finch i Yonge, ale dzi - kiedy jedna z kasjerek zadzwonia, e jest chora, cay dzie przesiedziaa w kasie. Widziay j setki ludzi. - To dlaczego pan mwi tak jakby? - Myl, e to robota zawodowego zabjcy - stwierdzi Darryl. - Nie wida oznak wahania. Kamera skaningowa nie znalaza odciskw palcw. Znikn te dysk z kamery bezpieczestwa. Sandra skina gow, po czym ponownie spojrzaa na ubran w czerwie i czer kobiet. - Moga to zorganizowa zazdrosna ona - zauwaya. - Moliwe - stwierdzi Darryl, spogldajc z ukosa na zwoki. - Ciesz si, e moja ona mnie lubi. Kontrola, niezmodyfikowana kopia, nia. Noc. Nad gow pokrywa chmur, lecz gwiazdy w jaki sposb przez ni przewituj. Olbrzymie drzewo, skate i stare - moe db, a moe klon; wydawao si, e s na nim oba rodzaje lici. Po jednej stronie erozja odsonia korzenie, cakiem jakby drzewo przeyo

potn burz albo gwatown powd. Wida byo kul cienkich wypustek, do ktrych przylegaa gleba. Cae drzewo sprawiao wraenie, jak gdyby za chwil miao run. Peter wdrapywa si na nie. Chwyta rkoma gazie, wspinajc si coraz wyej. Pod nim Cathy rwnie wchodzia w gr. Wiatr unosi jej spdnic. A w dole, daleko w dole jaka... bestia. By moe lew. Wznis si na tylne apy, opierajc si przednimi o pie. Cho bya noc, Peter dostrzega barw lwiej sierci. Nie bya powa, jak si tego spodziewa, lecz raczej blond. Nagle drzewo zaczo si koysa. Szarpa nim lew. Gazie zatrzsy si szaleczo. Peter wspi si wyej. Na dole Cathy signa po kolejny konar, lecz by zbyt daleko. Zdecydowanie zbyt daleko. Drzewo zatrzso si raz jeszcze i Cathy runa w d... PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH W zwizku z fal znikni modych kobiet w poudniowo-wschodniej Minnesocie dziennik Minneapolis Star ujawni dzi, e otrzyma przez e - mail pochodzc jakoby od mordercy wiadomo, e wszystkie ofiary pochowano ywcem w specjalnych, wyoonych oowiem trumnach, cakowicie nieprzezroczystych dla elektromagnetycznego promieniowania, celem uniemoliwienia falom duszy ucieczki. Badacze z Hagi ogosili dzi, e udao si im jako pierwszym przeledzi fal duszy wdrujc przez pokj po opuszczeniu ciaa zmarego. Cho zjawisko jest bardzo trudne do uchwycenia, wyglda na to, e zachowuje spjno na odcinku co najmniej trzech metrw od ciaa - stwierdzi Maarten Lely, profesor bioetyki na Uniwersytecie Wsplnoty Europejskiej. Towarzystwo Puszki Pandory, majce siedzib w Spokane, w stanie Waszyngton, wystpio dzi o uchwalenie oglnowiatowego moratorium na badania nad fal duszy. Po raz kolejny nauka wdziera si jak szalona na obszary, na ktre naley zapuszcza si ostronie albo wrcz wcale - stwierdzia rzecznik towarzystwa, Leona Wright. No dusz na sercu! Nowy ekscytujcy wzr biuterii: fioletowe druciki wygldajce jak fala duszy. Ju w sprzeday! 59.99 USD za jedn, 79.99 za dwie. Zamw jeszcze dzi! Adwokat Katarina Koenig z Flushing w stanie Nowy Jork zgosia dzi pozew w imieniu wszystkich spadkobiercw beznadziejnie chorych pacjentw, ktrzy zmarli w Szpitalu Bellevue na Manhattanie, twierdzc, e wobec odkrycia fali duszy uywane przez szpital procedury okrelajce, w ktrej chwili zaprzesta heroicznej interwencji, okazay si nieadekwatne.

Koenig wygraa ju podobny proces przeciwko Consolidated Edison w imieniu chorych na raka pacjentw mieszkajcych w pobliu linii wysokiego napicia.

ROZDZIA 26 Teoretycznie praca w Doowap Advertising zaczynaa si o dziewitej. W praktyce oznaczao to, e w kilka minut po tej godzinie ludzie zaczynali zastanawia si nad przystpieniem do roboty. Cathy Hobson jak zwykle przybya okoo smej pidziesit. Zamiast standardowych dowcipw wymienianych przy kawie zastaa pospny nastrj. Przechodzc przez pozbawione cianek dziaowych biuro do swej kabiny, zauwaya na twarzy Shannon, kobiety, ktra pracowaa obok niej, lady ez. - Co z tob? - zapytaa j. Shannon podniosa wzrok. Oczy miaa zaczerwienione. Pocigna nosem. - Syszaa o Hansie? Cathy potrzsna gow. - On nie yje - oznajmia Shannon i ponownie si rozpakaa. Obok przechodzi Jonas, ten, ktrego m Cathy nazywa pseudointelektualist. - Co si stao? - zapytaa go Cathy. Jonas przesun doni po przetuszczonych wosach. - Hansa zamordowano. - Zamordowano! - Uhm. Wyglda na to, e kto wtargn do jego domu. Toby Bailey przysun si bliej, wyczuwajc, e to skupisko pracownikw jest interesujce - pojawi si kto, kto jeszcze nic nie sysza. - Zgadza si - powiedzia. - Wiesz, e wczoraj nie zjawi si w pracy? Nancy Caulfield otrzymaa wieczorem telefon od... chciaem powiedzie ony, ale chyba teraz odpowiednim sowem bdzie wdowy. Zreszt pisz te o nim w porannym Sun. Pogrzeb jest w czwartek. Wszyscy, ktrzy bd chcieli pj, dostan wolne. - Czy to by rabunek? - zapytaa Cathy. Jonas potrzsn gow. - W gazecie napisali, e gliny wykluczyy motyw rabunkowy. Wyglda na to, e nic nie zabrano. I... - na twarzy Jonasa pojawio si niespotykanie wielkie oywienie - ...wedug nieoficjalnych rde ciao byo okaleczone.

- O Boe - powiedziaa oszoomiona Cathy. - W jaki sposb? - Policja odmawia komentarzy w tej sprawie. - Jonas przybra poz wtajemniczonego, ktra zawsze tak bardzo irytowaa Petera. - Nawet gdyby gliny chciay o tym mwi, przypuszczam, e zachowayby tajemnic, eby mc odrzuci faszywe przyznania si do winy. Cathy potrzsna gow. - Okaleczone - powiedziaa raz jeszcze. To sowo brzmiao dla niej obco. Ambrotos, niemiertelna kopia, ni. Peter szed przed siebie. W jego krokach byo jednak co niezwykego. Byy z jakiego powodu stumione. Nie tak, jakby posuwa si po trawie albo bocie, lecz raczej po gumowanej nawierzchni kortu tenisowego. Tylko lad ugicia si materiau, w chwili gdy dotyka go stopami, delikatna sprysto nakadajca si na jego kroki. Spojrza pod nogi. Powierzchnia miaa barw jasnoniebiesk. Rozejrza si wok. Substancja, po ktrej kroczy, bya lekko zakrzywiona. We wszystkich kierunkach opadaa w d. Nie byo nieba. Jedynie prnia, nico, bezbarwna pustka, nieobecno czegokolwiek. Nadal szed naprzd po lekko elastycznej krzywinie. Nagle ujrza w oddali Cathy, ktra machaa do niego rk. Miaa na sobie star, ciemnoniebiesk kurtk Uniwersytetu Toronto. Na jednym rkawie widnia napis 9T5, symbol roku ukoczenia przez ni studiw, a na drugim CHEM. Ujrza teraz, e nie jest to obecna Cathy, lecz ta, ktr przed laty pozna. Wygldaa modziej, na jej twarzy o ksztacie serca nie widziao si zmarszczek, a czarne jak heban wosy sigay do poowy plecw. Peter ponownie spojrza w d. Mia na sobie wytarte niebieskie dinsy - strj, ktrego nie nosi od dwudziestu lat. Zacz i ku niej, a ona ku niemu. Z kolejnym krokiem jej ubranie i fryzura zmieniay si. Po kadych mniej wicej dwunastu krokach mona byo wyranie zobaczy, e odrobin si postarzaa. Peter poczu, e na jego twarzy pojawia si broda, ktra potem znikna - nieudany eksperyment, z ktrego zrezygnowa. Idc dalej, poczu chd na czubku gowy, kiedy zacz traci wosy. Po kilku nastpnych krokach zwrci jednak uwag na fakt, e wszelkie dalsze zmiany - przynajmniej w nim - ustay. Wosy mu nie rzedy, ciao si nie przygarbiao, a stawy pracoway swobodnie i gadko. Szli i szli, lecz Peter wkrtce zda sobie spraw, e nie zbliaj si do siebie. W gruncie

rzeczy, byli coraz dalej. Dzielcy ich od siebie obszar rozrasta si. Gumowany bkit by coraz wikszy. Peter zacz biec. Cathy rwnie. W niczym to jednak nie pomogo. Znajdowali si na powierzchni wielkiego balonu, ktry si rozdyma. Jego powierzchnia z kad chwil rosa, podobnie jak dzielcy ich dystans. Rozszerzajcy si wszechwiat. Wszechwiat niezmiernie dugiego czasu. Cho Cathy bya teraz daleko, Peter wci dostrzega szczegy jej twarzy, zmarszczki otaczajce oczy. Wkrtce zrezygnowaa z biegu, a nawet z chodzenia. Staa bez ruchu na wci powikszajcej si powierzchni. Nie przestawaa macha rk, lecz zrozumia, e oznacza to teraz poegnanie. Niemiertelno nie bya dla niej. Powierzchnia wci si rozszerzaa i wkrtce jego ona znikna za horyzontem... Gdy Cathy wrcia wieczorem do domu, opowiedziaa o wszystkim Peterowi. Obejrzeli wsplnie Puls miasta o szstej, ale wiadomoci doday bardzo niewiele do tego, czego dowiedziaa si w pracy. Peter poczu jednak zaskoczenie, kiedy zobaczy, w jak maym domu mieszka Hans. Byo to przyjemne stwierdzenie faktu, e przynajmniej w kwestiach finansowych by od niego lepszy. Wydawao si, e Cathy wci jest w szoku. Oszoomiona t wiadomoci. Peterem wstrzsno to, jak... jak wielkie byo jego zadowolenie. Irytowaa go jednak okazywana przez ni aoba. Co prawda, pracowaa z Hansem od lat. Niemniej co ukrytego gboko w jani Petera poczuo si uraone jej smutkiem. Mimo e musia wsta wczenie, by pj na spotkanie - jacy japoscy dziennikarze mieli przylecie, eby przeprowadzi z nim wywiad na temat fali duszy - nawet nie prbowa udawa, e stara si pooy o tej samej porze, co Cathy. Zosta w salonie i pooglda przez chwil biaowosego Jaya Leno, po czym oddali si niespiesznie do gabinetu i zadzwoni do Mirror Image. Pojawio si to samo menu, co poprzednio: [F1] Duch (ycie po mierci) [F2] Ambrotos (Niemiertelno) [F3] Kontrola (niezmodyfikowana) Ponownie wybra kopi kontroln. - Cze - odezwa si. - To ja, Peter. - Cze - odpara kopia. - Jest ju po pnocy. Czy nie powiniene by w ku?

Peter skin gow. - Pewnie tak. Rzecz w tym, e... sam nie wiem. Chyba jestem zazdrosny, w jakim dziwnym sensie. - Zazdrosny? - O Hansa. Zabito go wczoraj rano. - Naprawd? Mj Boe... - Mwisz jak Cath. Cakiem ci, kurwa, zatkao. - C, to poniekd niespodzianka. - Tak sdz - przyzna Peter. - Ale... - Ale co? - Ale niepokoi mnie, e tak si tym przeja. Czasem... - przerwa na dusz chwil. Czasem zastanawiam si, czy oeniem si z waciw kobiet. - Nie miae wielkiego wyboru. - Gos kopii nic nie wyraa. - No, nie wiem - stwierdzi Peter. - Bya jeszcze Becky. Byoby nam razem cudownie. Z gonika dobieg bardzo dziwny dwik, by moe elektroniczny odpowiednik pogardliwego prychnicia. - Ludzie sdz, e to, kogo polubi, to bardzo wana decyzja i gboko osobisty wyraz tego, kim s. W rzeczywistoci tak nie jest. - Oczywicie, e jest - sprzeciwi si Peter. - Nie, nie jest. Posuchaj, nie mam ostatnio nic do roboty poza czytaniem materiaw dostpnych w sieci. Jedn z kwestii, ktre mnie zainteresoway, s badania nad bliniakami. Chyba zaciekawio mnie to dlatego, e jestem twoim bliniakiem w krzemie. - W arsenku galu - poprawi go Peter. Znowu pogardliwe prychnicie. - Badania wykazuj, e blinita rozdzielone w chwili narodzin s do siebie straszliwie podobne pod wieloma wzgldami. Lubi te same batony. Tak sam muzyk. Jeli s mczyznami, obaj zapuszczaj brody bd ich nie zapuszczaj. Wykonuj podobne zawody. I tak dalej. Jedno podobiestwo za drugim. Z wyjtkiem jednego - maonkw. Jedna bliniaczka moe mie ma atlet, druga delikatnego intelektualist. Jeden on blondynk, drugi brunetk. Jeden ekstrawertyczk, drugi introwertyczk. - Naprawd? - zapyta Peter.

- Absolutnie - odpara kopia. - Wyniki bada nad bliniakami mog wywrze miadcy wpyw na nasze ego. Wszystkie te podobiestwa gustw dowodz, e natura, a nie wychowanie, jest dominujcym elementem osobowoci. W gruncie rzeczy, dzisiaj czytaem obszern monografi dotyczc pary bliniakw rozdzielonych po urodzeniu. Obaj byli flejtuchami. Jednego zaadoptowali rodzice, ktrzy mieli obsesj na punkcie porzdku, a drugiego rodzina, w ktrej domu panowa baagan. Jadacz zapyta ich, dlaczego s nieporzdni, i obaj odpowiedzieli, e to reakcja na ich przybranych rodzicw. Pierwszy stwierdzi: Moja matka miaa takiego wira na punkcie porzdku, e nie potrafibym by czyciochem. Drugi jednak powiedzia: No, kurde, moja matka bya flejtuchem, wic pewnie nauczyem si tego od niej. W rzeczywistoci adna z tych odpowiedzi nie jest prawdziwa. Baaganiarstwo tkwio w ich genach. Niemal wszystko, czym jestemy, tkwi w genach. Peter przetrawi t informacj. - Ale czy fakt wyboru radykalnie odmiennych maonkw nie obala tego stwierdzenia? Czy nie dowodzi, e jestemy indywidualnymi osobnikami, uksztatowanymi przez indywidualne wychowanie? - Na pierwszy rzut oka mogoby si tak wydawa - rzeka kopia. - W rzeczywistoci jednak dowodzi to czego wrcz przeciwnego. Pomyl, jak to byo, kiedy zarczylimy si z Cathy. Skoczylimy dwadziecia osiem lat, zaraz mielimy zrobi doktorat. Stalimy si gotowi do rozpoczcia samodzielnego ycia, zawarcia maestwa. Co prawda, bylimy ju bardzo kochani w Cathy, ale nawet gdyby tak nie byo, zapewne chcielibymy si wwczas oeni. Gdyby nie byo Cathy, rozejrelibymy si w krgu naszych znajomych w poszukiwaniu partnerki. Zastanw si jednak nad tym - naprawd mielimy niewielki wybr. Najpierw wyeliminuj wszystkie kandydatki, ktre byy ju zamne albo zarczone. Na przykad Becky bya w owym momencie zarczona z kim innym. Potem skrel te, ktre nie byy mniej wicej w naszym wieku. A potem, ebymy byli naprawd ze sob szczerzy, te z innej rasy albo wyznajce zdecydowanie odmienn religi. Ile osb zostanie? Jedna. Moe dwie. Moe, gdybymy mieli wielkie szczcie, trzy albo cztery. To jednak wszystko. Fantazjujesz na temat tych wszystkich kobiet, z ktrymi moglimy si oeni, ale jeli si

temu przyjrze - naprawd przyjrze - nie mielimy prawie adnego wyboru. Peter potrzsn gow. - To, co przedstawie brzmi strasznie chodno i bezosobowo. - Bo pod wieloma wzgldami tak wanie wyglda - stwierdzia kopia. - Ale to pozwolio mi naprawd doceni skojarzone przez rodzicw maestwo Sarkara i Raheemy. Zawsze uwaaem, e to za praktyka, ale jeli si nad tym zastanowi, rnica jest niewielka, zarwno bowiem oni, jak i my nie mielimy wielkiego wyboru, kogo polubimy. - Pewnie tak - przyzna Peter. - To prawda - zapewnia kopia. - Id ju spa. Wejd na gr i po si obok ony przerwaa. - Chciabym mie tyle szczcia.

ROZDZIA 27 Inspektor Alexandria Philo ywia do tej czci swej pracy mio poczon z nienawici. Z jednej strony, przesuchiwanie tych, ktrzy znali ofiar, czsto dostarczao cennych wskazwek. Ale z drugiej, konieczno wycigania informacji od zrozpaczonych ludzi bya bardzo nieprzyjemnym dowiadczeniem. Jeszcze gorszy by zwizany z t czynnoci cynizm. Nie wszyscy mwili prawd, niektre z ez byy krokodylowe. Naturalne instynkty kazay Sandrze wyrazi wspczucie tym, ktrzy cierpieli, ale policjant w niej mwi, e nigdy nie naley wierzy pozorom. Nie, pomylaa. To nie policjant tak mwi. To cywil. Gdy jej maestwo z Walterem si skoczyo, wszyscy, ktrzy przedtem gratulowali jej zarczyn i lubu, zaczli mwi takie rzeczy, jak: Wiedziaem, e to nie moe by trwae, Kurde, on naprawd nie by dla ciebie albo To by mapolud - czy neandertalczyk albo gb, zalenie od tego, jakim sowem mwicy lubi okrela gupich osobnikw. Sandra zrozumiaa wtedy, e wszyscy - nawet porzdni ludzie, nawet przyjaciele - okamuj innych. Zawsze mwi im to, co ich zdaniem chcieliby usysze. Drzwi windy otworzyy si na pitnastym pitrze wieowca North American Life. Sandra wysza na zewntrz. Doowap Advertising miao wasny hol wyoony chromem i row skr. Wchodzio si do niego prosto z wind. Sandra stana przed wielkim biurkiem recepcjonistki. W dzisiejszych czasach wikszo firm pozbya si ju z tych stanowisk piersiastych licznotek, zastpujc je bardziej dojrzaymi osobami dowolnej pci, sprawiajcymi solidniejsze wraenie. Reklama jednak pozostawaa reklam, a seks nadal uatwia sprzeda. Z uwagi na adne, mode stworzenie za biurkiem Sandra sprbowaa ograniczy swe sownictwo do najprostszych wyrazw. Gdy pokazaa odznak kilku czonkom kierownictwa, pozwolono jej przesucha wszystkich pracownikw. Biuro Doowap byo zbudowane bez cianek dziaowych, co stao si popularne w latach osiemdziesitych. Kady mia wasn kabin na rodku sali, oddzielon przenonymi przepierzeniami pokrytymi szar tkanin. Od zewntrz sal otaczay gabinety, lecz nie byy one przypisane do konkretnych osb i nikomu nie pozwalano si w nich zadomowi. Korzystano z nich w razie potrzeby w czasie konsultacji z klientami, prywatnych spotka i tak dalej.

Teraz wszystko byo kwesti suchania. Sandra wiedziaa, e Joe Friday by idiot. Przesuchanie typu: Fakty, prosz pani nic nie dawao. Ludzie nie lubili zdradza faktw, zwaszcza policji. Ale opinie... wszyscy uwielbiali, gdy pytano ich o opinie. Sandra przekonaa si, e cierpliwe wysuchiwanie jest znacznie skuteczniejsze ni demonstrujca zmczenie yciem postawa, ktra nakazuje przej do rzeczy. Poza tym dobry suchacz mia najwiksze szans odkrycia biurowego plotkarza - osoby, ktra wiedziaa wszystko i nie miaa oporw przed podzieleniem si tym. W Doowap Advertising tak osob okaza si Toby Bailey. - W tym interesie widzi si, jak przychodz i odchodz - oznajmi Toby, rozkadajc rce, by zademonstrowa, e przemys reklamowy obejmuje sob ca rzeczywisto. Najgorsze s oczywicie twrcze osoby. Wszystkie s znerwicowane. Ale one stanowi tylko malek cz caego procesu. Ja zajmuj si sprzeda rodkom masowego przekazu. Znajduj miejsce dla reklam. Tu wanie ley prawdziwa wadza. Sandra skina zachcajco gow. - Mam wraenie, e to fascynujca praca. - Och, nie rni si od innych - odpar Toby. Gdy ju uwiadomi jej, jak cudown rzecz jest reklama, by gotowy okaza wspaniaomylno. - Pracuj tu najrniejsi. Wemy na przykad biednego starego Hansa. To dopiero bya posta. Kocha panie. Co prawda, na jego on przyjemnie byo popatrze, ale Hans, c, interesowaa go ilo, nie jako. Toby umiechn si, zachcajc Sandr, by zareagowaa na jego art. Zrobia to, chichoczc uprzejmie. - To znaczy, e chcia jedynie zdoby wicej naci na pasie? Tylko to si dla niego liczyo? Toby unis do, jak gdyby obawia si, e jego sowa mona uzna za dowd, i mwi le o zmarych. - Nie, nie. Lubi tylko adne kobiety. Nigdy nie widziao si go z niczym poniej semki. - semki? - No, wie pani, w skali od jeden do dziesiciu. Jeli chodzi o urod. winia, pomylaa Sandra. - Przypuszczam, e w reklamowej firmie musicie zatrudnia mnstwo adnych kobiet.

- Och, tak. Opakowanie uatwia sprzeda, jeli wybaczy pani to sformuowanie. Wydawao si, e przerzuci w myli kartoteki personalne firmy. - Och, tak - powiedzia po raz drugi. - Przy wejciu zwrciam uwag na recepcjonistk. - Megan? - zapyta Toby. - To niezy przykad. Hans wzi na ni namiar, kiedy tylko j przyjli. Nie trwao dugo, nim ulega jego urokowi. Sandra popatrzya na list zatrudnionych, ktr jej dano. Megan Mulvaney. - Ale - zapytaa - czy jaki typ kobiet podoba mu si szczeglnie? adne to w kocu do szeroka kategoria. Toby otworzy usta, jak gdyby chcia rzuci jak gupi uwag, na przykad: Mona by tak powiedzie. Sandra dodaa mu punktw za to, e si przed tym powstrzyma. Sprawia jednak wraenie oywionego, cakiem jakby rozmowa z kobiet o piknych kobietach moga wywoa podniecenie. - No wic, lubi, eby miay, hmm, obfite ksztaty. Myl, e jemu podobay si troch bardziej zmysowe ni mnie. Niewykluczone, e niemal wszystkie mogy sta si celem. To znaczy, trudno by nazwa Cathy czy Toni zmysowymi, cho obie s cakiem atrakcyjne. Sandra rzucia kolejne spojrzenie na spis. Cathy Hobson. Toni DAmbrosio. Kolejne punkty wyjciowe. Umiechna si. - Wielu jednak mczyzn jest silnych wycznie w gbie - zauwaya. - Sporo osb mwio mi o wyczynach Hansa, ale niech pan powie prawd - czy naprawd by tak skuteczny, jak opowiadaj? - Och, tak - odpar Toby, ktry poczu teraz potrzeb obrony zmarego przyjaciela. - Jeli upatrzy sobie jak kobiet, musia j dosta. Nigdy nie widziaem, eby mu si nie udao. - Rozumiem - powiedziaa Sandra. - A co z jego szefow? - Nancy Caulfield? To dopiero jest posta! Opowiem pani, w jaki sposb Hans w kocu j dopad... Dla Ducha, kopii symulujcej ycie po mierci, nie istniao ju nic takiego, jak biologiczny sen, rozrnienie midzy wiadomoci a niewiadomoci. Osobie z krwi i koci sny zapewniay odmienn perspektyw, inn opini na temat wydarze dnia. Duch jednak mia tylko jeden tryb dziaania, tylko jeden sposb patrzenia na wszechwiat. Niemniej poszukiwa pocze.

Cathy. Jego ona. Z dawnych czasw. Pamita, e bya pikna... przynajmniej dla niego. Teraz jednak, gdy uwolni si od biologicznych popdw, wspomnienie jej twarzy, jej figury, nie wywoywao adnej estetycznej reakcji. Cathy. Zamiast marze sennych Duch oddawa si jaowej medytacji. Cathy. Czy to jest anagram czego? Nie, oczywicie, e nie. Ale chwileczk. Chaty. No, prosz, nigdy dotd na to nie wpad. Chaty miay przyjemne zarysy. Ich pikno byo czym, co nadal potrafi doceni. Cathy co zrobia. Co zego. Co, co sprawio mu bl. Pamita oczywicie, co to byo. Pamita bl w ten sam sposb, w ktry - jeli zechcia potrafi przywoa wspomnienie innych cierpie. Noga zamana na nartach. Skra zdarta z kolana w dziecistwie. Dwunaste z kolei uderzenie w gow o t nisko umieszczon belk na suficie w domku rodzicw Cathy. Wspomnienia. Ale wreszcie przesta czu bl. Nie istnia odpowiedni organ. Organ. Anagram grona. Takie poczenia najlepiej znajduje si we nie. Duchowi zaczynao brakowa snw.

ROZDZIA 28 Cho Toby Bailey udzieli jej kilku cennych wskazwek, Sandra wci posuwaa si alfabetycznie przez list pracownikw Doowap Advertising. Wreszcie nadesza kolej na Cathy Hobson, jedn z kobiet, z ktrymi - wedug sw Baileya - zadawa si Hans. Poddaa Cathy ocenie, gdy ta usiada naprzeciwko niej. adna kobieta, szczupa, z mnstwem czarnych wosw. Dobrze ubrana. Sandra umiechna si. - Pani Hobson, dzikuj, e zechciaa pani powici mi troch czasu. Nie zatrzymam pani dugo. Chciaam tylko zada kilka pyta na temat Hansa Larsena. Cathy skina gow. - Jak dobrze go pani znaa? Cathy spojrzaa poprzez Sandr na znajdujc si za jej plecami cian. - Niezbyt dobrze. Nie byo potrzeby konfrontowa jej ju w tej chwili. Sandra spojrzaa na wydruk. - Pracowa tu duej ni pani. Interesuje mnie wszystko, co mogaby mi pani powiedzie. Jakiego rodzaju czowiekiem by? Cathy popatrzya na sufit. - Bardzo... towarzyskim. - Tak? - I, c, mia troch prostackie poczucie humoru. Sandra skina gow. - Kto ju o tym wspomina. Opowiada mnstwo wiskich kawaw. Czy czua si pani tym skrpowana, pani Hobson? - Ja? - Cathy wygldaa na zaskoczon. Po raz pierwszy spojrzaa Sandrze w oczy. Nie. - I co jeszcze moe mi pani opowiedzie? - Hmm, by chyba dobry w swojej pracy, cho zawodowo nie mielimy ze sob wiele wsplnego. - I co jeszcze? - Sandra umiechna si zachcajco. - Wszystko moe okaza si uyteczne.

- No wic, by onaty. To chyba pani wie. Jego ona ma na imi, hmm... - Donna-Lee - podpowiedziaa Sandra. - Tak jest. Zgadza si. - Czy to sympatyczna kobieta? - Jest w porzdku - stwierdzia Cathy. - Bardzo adna. Ale widziaam j tylko kilka razy. - Czy zagldaa czasem do biura? - Nie przypominam sobie. - To gdzie j pani spotykaa? - Och, czasami caa nasza grupa wybieraa si razem na drinka. Sandra sprawdzia swe notatki. - W kady pitek - powiedziaa. - Tak mnie przynajmniej poinformowano. - Tak, to prawda. Jego ona zjawiaa si tam czasem na chwilk. Sandra przyjrzaa si jej uwanie. - A wic spotykaa si pani z Hansem na gruncie towarzyskim, pani Hobson? Cathy uniosa do. - Tylko w grupie. Czasem bralimy te pakiet biletw na mecz Blue Jays i wybieralimy si razem. No, wie pani, bilety, ktre firma otrzymuje od dostawcw. - Zakrya usta doni. - Oj! To chyba nie jest nielegalne? - O ile mi wiadomo, to nie - odpara Sandra, ponownie si umiechajc. - To jednak nie mj wydzia. Czy kiedy widziaa pani Hansa i jego on razem, sprawiali wraenie szczliwych? - Nie potrafi tego oceni. Myl, e tak. To znaczy, kt moe odgadn, co naprawd dzieje si w maestwie, kiedy patrzy na nie z zewntrz? - Czy to nie prawda. - Sandra skina gow. - Sprawiaa wraenie szczliwej. - Kto? - No, wie pani, ona Hansa. - Ktra ma na imi... - No, D... Donna-Lee. - Cathy wygldaa na zbit z tropu. - Tak jest, Donna-Lee. - Mwia ju to pani wczeniej - stwierdzia Cathy lekko defensywnym tonem.

- Tak, tak. Mwiam. Sandra nacisna klawisze kursora swego palmtopa by sprawdzi list pyta. - Jeszcze jedno. Par innych osb, z ktrymi rozmawiaam, mwio, e Hans mia reputacj wielkiego kobieciarza. Cathy nie powiedziaa nic. - Czy to prawda, pani Hobson? - Hmm, tak, chyba prawda. - Kto mi powiedzia, e Hans spa z wieloma kobietami zatrudnionymi w tej firmie. Czy syszaa pani, jak opowiadano o nim podobne rzeczy? Cathy strzepna ze spdnicy niewidzialn nitk. - Chyba tak. - Ale nie uwaaa pani, e warto o tym wspomnie? - Nie chciaam... - Jej gos umilk. - Nie chciaa pani mwi le o zmarych. Oczywicie, oczywicie - Sandra umiechna si ciepo. - Niech mi pani wybaczy, e o to pytam, ale czy, hmm, kiedykolwiek co was czyo? Cathy podniosa wzrok. - Z pewnoci nie. Jestem... - Matk - dokoczya Sandra. - Oczywicie. - Umiechna si raz jeszcze. Przepraszam, e musiaam o to zapyta. Cathy otworzya usta, by wyrazi dalszy sprzeciw, lecz po chwili zamkna je. Sandra dostrzega dramat rozgrywajcy si na jej twarzy. Zdaje mi si, e ta dama przyrzeka za wiele. - Czy zna pani kogo, kto mia z nim romans? - zapytaa. - Nie mam pewnoci. - Ale jeli mia tak reputacj, jakie wieci musiay si rozchodzi? - Kryy plotki. Ale ja nie uznaj powtarzania plotek, pani inspektor - Cathy zebraa w sobie troch si. - Nie wierz, by miaa pani uprawnienia, aby mnie do tego zmusi. Sandra skina gow, jak gdyby sowa Cathy byy w peni rozsdne. Zamkna pokryw palmtopa. - Dzikuj za otwarto - powiedziaa tonem tak neutralnym, e nie sposb byo okreli,

czy mwi szczerze czy z sarkazmem. - Jeszcze jedno pytanie. Ponownie pani przepraszam, ale musz je zada. Gdzie pani bya czternastego listopada midzy sm a dziewit rano? Wtedy wanie zgin Hans. Cathy przechylia gow. - Chwileczk. To byo na dzie przed tym, nim o tym usyszelimy. Na pewno wanie jechaam do pracy. W gruncie rzeczy, kiedy pani o tym wspomniaa, przypomniaam sobie, e wanie tego dnia podwiozam Carl do jej firmy. - Carl? Kto to taki? - Carla Wishinski, moja przyjacika. Mieszka o par przecznic od naszego domu. Jej samochd by w warsztacie, wic zgodziam siej podwie. - Rozumiem. C, bardzo pani dzikuj, pani Hobson. Spojrzaa na list nazwisk. - Czy mogaby pani teraz poprosi pana Stephena Jessupa?

ROZDZIA 29 Pozbycie si Hansa Larsena byo atwe. Ostatecznie, po co przejmowa si zacieraniem ladw? Tak jest, policja z pewnoci rozpocznie ledztwo, ale wkrtce okae si, e istniej dziesitki ludzi, ktrzy mogliby pragn, by umiercono tego kobieciarza w podobny sposb, wymierzajc mu symboliczn sprawiedliwo. Kopia wiedziaa jednak, e drug eliminacj bdzie musiaa przeprowadzi subtelniej. Potrzebne byo co niewykrywalnego, co nie bdzie nawet wygldao na morderstwo. Poniewa koszty opieki zdrowotnej nieustannie rosy, wikszo wysoko rozwinitych krajw zwrcia si raczej ku mao kosztownemu zapobieganiu ni dramatycznym rodkom leczenia. Wymagao to identyfikacji zagroe wystpujcych u kadego z pacjentw, a to znaczyo, e bezcenna bya szczegowa znajomo wywiadu rodzinnego. Pocztkowo jednak nie wszyscy mieli dostp do podobnych informacji. W roku 2004 grupa dorosych osb, ktre w dziecistwie adoptowano, wywara na rzdy prowincji oraz federalny rzd Kanady skuteczny nacisk celem powoania oglnokrajowej Poufnej Medycznej Bazy Danych zwanej w skrcie MedBase. Uzasadnienie byo proste. Wszystkie akta medyczne powinny by scentralizowane, tak aby kady lekarz mia dostp do informacji, lecz nazwiska krewnych pacjentw nie powinny by ujawniane, celem ochrony ich prywatnoci, nawet jeli - jak czsto zdarzao si to w przypadku adopcji - osoby, o ktrych mowa, nie wiedziay, e s spokrewnione. Kopia musiaa podj ponad dwadziecia prb, wreszcie jednak udao si jej dosta do MedBase, a stamtd, okrn drog, zdoby informacje, ktrych szukaa: Nazwa uytkownika: jdesalle Haso: ellased Witajcie! Bienvenu! Ministerstwo Zdrowia i Opieki Spoecznej Kanady Sante et Bien-etre social Canada MEDBASE [1] po angielsku [2] pour Franais >1 Podaj prowincj lub terytorium zamieszkania pacjenta (L: lista): > Ontario Podaj nazwisko albo numer Karty Zdrowia pacjenta: > 33 183422 149

Hobson, Catherine R. Prawidowe? (T/N) >T Podaj swe yczenia: [1] Poda dane pacjenta? [2] Sprawdzi wywiad rodzinny pacjenta? >2 Czego szuka? (P: pomoc) Kopia wybraa P, przeczytaa tekst pomocy i sformuowaa zapytanie: > Wywiad rodzinny, choroby serca Nastpia przerwa, podczas ktrej system prowadzi poszukiwania. Znaleziono korelacje. Komputer zaprezentowa dane dotyczce szeciu rnych krewnych Cathy, ktrzy chorowali w yciu na serce. Cho nie podano adnych nazwisk, kopia nie miaa trudnoci z rozpoznaniem Roda Churchilla, kierujc si wiekiem, w ktrym po raz pierwszy wystpiy dolegliwoci wiecowe. Poprosia o pene dane tego pacjenta. Komputer dostarczy je, ponownie nie podajc nazwiska. Symulacja bardzo dokadnie przestudiowaa histori choroby. Rod bra obecnie rodki nasercowe oraz co o nazwie fenelzyna. Kopia podczya si pod MedLine, ogln medyczn baz danych i zacza przeszukiwa literatur w poszukiwaniu informacji na temat tych lekw. Wymagao to sporo wysiku. Kopia musiaa nieustannie korzysta z sieciowego sownika medycznego, eby przez wszystko przebrn, ale w kocu znalaza to, czego szukaa. Dugi dzie przesucha w Doowap Advertising dobieg wreszcie koca. Inspektor Sandra Philo jechaa powoli do swego pustego mieszkania. Po drodze wykorzystaa znajdujcy si w samochodzie telefon, by sprawdzi kilka rzeczy. - Carla Wishinski? - powiedziaa do mikrofonu na tablicy rozdzielczej. - Sucham? - odpar gos z gonika. - Mwi inspektor Alexandria Philo z Policji Toronto. Musz pani zada jedno pytanie. W gosie Wishinski zabrzmiao podenerwowanie. - Hmm, tak. Oczywicie, sucham. - Czy rankiem dziesitego listopada bya pani przypadkiem z Catherine Hobson? - Z Cathy? Niech sprawdz w rozkadzie. - Odgos naciskanych klawiszy. - Dziesitego?

Nie, obawiam si, e nie. Czy ona ma jakie kopoty? Sandra skrcia w Lawrence West. - Czy powiedziaam dziesitego? - zapytaa. - Pomyliam si. Chodzio mi o czternastego. - Nie sdz... - Dalsze uderzenia w klawisze. - Och, chwileczk. Tego dnia mj samochd by w naprawie. Tak, Cathy podwioza mnie do pracy. Jest bardzo mia w takich sytuacjach. - Dzikuj - odpara Sandra. To bya standardowa metoda. Najpierw naleao si upewni, czy pytany nie skamie odruchowo, chcc chroni znajom osob. Dopiero potem zadawao si waciwe pytanie. Cathy Hobson najwyraniej miaa alibi. Niemniej jednak, jeli byo to zabjstwo na zamwienie, fakt, e w chwili jego popenienia przebywaa gdzie indziej, dowodzi niewiele. - Czy jest co jeszcze? - zapytaa Carla Wishinski. - Nie, to wszystko. Czy ma pani zamiar opuci miasto? - Hmm, tak. Mam... no... wybieram si na urlop do Hiszpanii. - W takim razie ycz miej podry! - odpara Sandra. Nigdy jej to nie nudzio. Duch, kopia symulujca ycie po mierci, penetrowa sie w poszukiwaniu nowych bodcw. Wszystko byo takie statyczne, takie niezmienne. Och, mg szybko przyswoi tre ksiki albo grupy wiadomoci, ale sama informacja bya pasywna i w ostatecznym rozrachunku to wanie czynio j nudn. Zbada rwnie komputery w Mirror Image. Na koniec znalaz nalecy do Sarkara bank gier. Wyprbowa szachy, Tetris, go, Bollix i tysic innych, ale nie byy lepsze od interaktywnych gier w sieci. Zreszt Peter Hobson nigdy nie przepada zbytnio za grami. Wola powica energi sprawom naprawd znaczcym, a nie gupiemu wspzawodnictwu, ktre nie zmieniao niczego. Duch nie zaprzestawa poszukiwa, przechodzc przez kolejne pliki. I, na koniec, natrafi na podkatalog zwany YCIE. Tu rozwijay si niebieskie ryby, te, ktre uznano za najbardziej odpowiednie do pozostawienia potomstwa. Duch, zafascynowany, obserwowa ten proces przez kilka pokole. ycie, pomyla. ycie. Wreszcie znalaz co, co go zaintrygowao.

ROZDZIA 30 Sarkar uzna, e upyno wystarczajco duo czasu, by kopie zaadaptoway si do nowych warunkw. Pora zacz stawia wielkie pytania. Obaj z Peterem byli przez par nastpnych dni zajci innymi sprawami, wreszcie jednak spotkali si w Mirror Image i ukryli w pracowni komputerowej. Sarkar przywoa na plan pierwszy Ambrotosa. Mia ju przystpi do zadawania pyta, lecz powstrzyma si. - To twj umys - stwierdzi. - Ty powiniene go przepytywa. Peter skin gow i odchrzkn. - Cze, Ambrotos - powiedzia. - Cze, Peter - odpar mechaniczny gos. - I jaka waciwie jest ta niemiertelno? Upyn dugi czas, nim Ambrotos odpowiedzia, cakiem jakby kontemplowa przedtem ca wieczno. - Jest... najlepszym sowem bdzie chyba relaksujca. - Kolejna przerwa. Nic nie dziao si popiesznie. - Nie zdawaem sobie sprawy, jak silny nacisk wywiera na nas starzenie si. Och, wiem, i kobiety czasami mawiaj, e czuj biologiczny zegar. Istnieje jednak wikszy zegar, ktry wpywa na nas wszystkich, a przynajmniej takich ludzi, jak ty i ja, ludzi, ktrych co gna, ktrzy czuj potrzeb osignicia czego. Wiemy, e nasz czas jest ograniczony, a istnieje tak wiele rzeczy, ktre chcemy zrobi. Przeklinamy kad zmarnowan minut. - Kolejna przerwa. - No wic, ja ju tego nie czuj. Nie odczuwam presji, by robi wszystko szybko. Nadal pragn co osign, ale dla mnie zawsze bdzie jutro. Zawsze bd mia czas. Peter zastanowi si nad tym. - Nie jestem pewien, czy uznabym osabnicie tej potrzeby za popraw. Lubi, jak moja robota jest wykonana. Odpowied Ambrotosa bya nieskoczenie spokojna. - A ja lubi relaks. Lubi wiadomo, e jeli zechc spdzi trzy tygodnie albo trzy lata na nauce czego, co akurat mnie zainteresuje, to mog to zrobi, nie redukujc czasu przeznaczonego na produktywn prac. Jeli mam ochot przeczyta dzisiaj powie, zamiast tyra nad jakim projektem, to co w tym zego? - Ale wiesz ju teraz, podobnie jak ja, e istnieje jaka posta ycia pozagrobowego -

zauway Peter. - Czy to ci nie interesuje? Kopia rozemiaa si. - Obaj nigdy nie wierzylimy w ycie pozagrobowe. Nawet teraz, gdy wiem, e tak jest, e co pozostaje po fizycznej mierci ciaa, nie czuj pocigu do ycia po mierci, czymkolwiek mogoby by. Niewtpliwie wykraczaoby ono poza fizyczny byt. Istniaby w nim intelekt, ale nie ciao. Nigdy nie uwaaem si za czowieka znajdujcego upodobanie w zmysowych przyjemnociach, a obaj wiemy, e nie przepadamy za uprawianiem sportu. Niemniej lubi seks. Lubi czu ciepo soca na skrze. Lubi zje co naprawd dobrego. Lubi nawet zje co paskudnego. Brakowaoby mi ciaa, gdybym go nie mia. Brakowaoby mi fizycznych bodcw. Brakowaoby mi... wszystkiego. Gsiej skrki, askotania, solidnych pierdni i przesuwania doni po porannym zarocie. Wszystkiego. To fakt, e ycie po mierci mogoby trwa wiecznie, ale to samo dotyczy fizycznej niemiertelnoci, a mnie podoba si fizyczna cz. Peter zachowywa ostrono. Sarkar przysuchiwa si z uwag. - A co... co z naszym zwizkiem z Cathy? Pewnie mylisz, e cae to maestwo to tylko drobna chwilka w niezmiernie dugim yciu? - Nie, nie - odpar Ambrotos. - To zabawne. Mimo tego arciku Colina Godoyo sdziem, e niemiertelny poaowaby chwili, w ktrej poprzysigby robi co a do mierci. Wcale jednak tak tego nie czuj. W gruncie rzeczy to przydao maestwu nowego wymiaru. Jeli Cathy rwnie stanie si niemiertelna, istnieje moliwo - realna moliwo - e bd mg wreszcie naprawd pozna j cakowicie. W cigu pitnastu lat wsplnego ycia poznaem j ju lepiej ni kogokolwiek innego. Wiem, z jakich niecenzuralnych dowcipw bdzie chichota, a jakie natychmiast j odrzuc. Wiem, jak wana jest dla niej jej ceramika. Wiem, e nie mwi naprawd powanie, kiedy twierdzi, e nie lubi filmowych horrorw, ale jest w peni powana, gdy zapewnia, e nie znosi muzyki rockandrollowej z lat pidziesitych dwudziestego wieku. Wiem te, jaka jest inteligentna. Pod wieloma wzgldami inteligentniejsza ode mnie. Ostatecznie ja nigdy nie potrafiem rozwiza krzywki z New York Timesa. Mimo to poznaem zaledwie maleki uamek jej osobowoci. Z pewnoci jest rwnie skomplikowana jak ja. Co naprawd sdzi o moich rodzicach? O swojej siostrze? Czy kiedykolwiek modli si po cichu? Czy rzeczywicie lubi te rzeczy, ktre robimy razem, czy te tylko je toleruje? Jakimi mylami,

nawet po caym tym czasie, obawia si ze mn podzieli? Oczywicie za kadym razem, gdy si spotykamy, przekazujemy sobie nawzajem malekie fragmenty swych jani. W miar upywu dziesicioleci i stuleci poznamy si lepiej. Nic nie mogoby mi sprawi wikszej przyjemnoci. Peter zmarszczy brwi. - Ale ludzie si zmieniaj. Nie moesz powici tysica lat na poznanie jakiej osoby, tak samo jak nie moesz ich powici na poznanie miasta. Po upywie tak dugiego okresu dawne informacje bd cakowicie przestarzae. - I to wanie jest najcudowniejsze - odpara kopia, tym razem bez adnych przerw. Nawet gdybym spdzi z Cathy wieczno, nigdy nie zabrakoby nowych rzeczy, ktrych mgbym si o niej dowiedzie. Peter odchyli si do tyu na krzele, pogrony w mylach. Sarkar wykorzysta t okazj, by dorwa si do mikrofonu. - Ale czy niemiertelno nie jest nudna? Symulacja rozemiaa si. - Wybacz mi, przyjacielu, ale to jeden z najgupszych pogldw, jakie syszaem. Nudna, kiedy mona pozna cao dziea stworzenia? Nigdy nie czytaem sztuki Arystofanesa. Nigdy nie uczyem si adnego azjatyckiego jzyka. Nie mam zielonego pojcia o balecie, lacrosse czy meteorologii. Nie umiem czyta nut. Nie umiem gra na perkusji. - Znowu miech. - Chc napisa powie, sonet i piosenk. Wiem, e wszystkie bd do niczego, ale prdzej czy pniej naucz si tworzy dobre. Chc zdoby umiejtno malowania, doceni warto opery i naprawd zrozumie fizyk kwantow. Chc przeczyta wszystkie wielkie ksiki i rwnie wszystkie kiczowate. Chc pozna buddyzm, judaizm i adwentystw dnia sidmego. Chc zwiedzi Japoni, Australi i Galapagos. Chc polecie w kosmos. Chc wybra si na dno oceanu. Chc wszystkiego si nauczy, wszystko zrobi i wszystko przey. Niemiertelno nudna? Niemoliwe. Nawet czas ycia wszechwiata moe nie wystarczy, by zrobi wszystko, czego chc. Peterowi i Sarkarowi przerwa wideofon z recepcji. - Przepraszam - odezwa si niski Azjata widoczny na ekranie - ale mam midzymiastow wideorzmow do doktora Hobsona. Peter unis brwi. Sarkar wskaza mu rka, by usiad przed wideofonem. - Jestem tutaj, Chin.

- Ju cz. Obraz na ekranie zmieni si. Pojawia si rudowosa kobieta w rednim wieku - Brenda MacTavish z Szympansiego Domu Spokojnej Staroci w Glasgow. - Ach, Peter - powiedziaa. - Zadzwoniam do twojego biura i powiedzieli mi, e znajd ci tutaj. - Cze, Brenda - odpar Peter. Przyjrza si ekranowi. Czyby pakaa? - Wybacz, e jestem w takim stanie - rzeka. - Wanie stracilimy Corneliusa, jednego z naszych najstarszych pensjonariuszy. Mia atak serca. U szympansw to si zazwyczaj nie zdarza, ale jego przez lata wykorzystywano do bada nad skutkami palenia. Potrzsna gow, zdumiona podobnym okruciestwem. - Oczywicie, kiedy rozmawialimy po raz pierwszy, nie wiedziaam, o co ci chodzi. Teraz naogldaam si ciebie w telewizji i przeczytaam wszystko na ten temat w The Economist. Tak czy inaczej, mamy zapisy, o ktre ci chodzio. Dzi wieczorem wyl dane przez sie. - Czy je obejrzaa? - zapyta Peter. - Tak - odpara. - Szympansy maj dusze. - Jej gos przepeniaa gorycz wywoana utrat przyjaciela. - Jak gdyby ktokolwiek mg w to wtpi. Pierwszym pomysem kopii bya manipulacja z baz danych recept w Shoppers Drug Mart, sieci aptek, w ktrej zaopatrywa si Rod Churchill. Mimo ponawianych prb nie moga si jednak do niej dosta. Byo to frustrujce, ale nie zaskakujce - w aptece rzecz jasna stosowano bardzo surowe rodki bezpieczestwa. By jednak wicej ni jeden sposb, by obedrze Od wuefist lat ze skry. Istniao mnstwo gorzej wieku zabezpieczonych urzdnicy systemw na

komputerowych... siedemdziesitych dwudziestego imigracyjni Midzynarodowym Lotnisku Pearson w Toronto posugiwali si prostym testem, gdy tylko zjawi si kto, kto twierdzi, e pochodzi z tego miasta, lecz nie mia papierw w porzdku. Pytali tak osob, jaki jest numer telefonu sawnej miejscowej firmy dostarczajcej pizze. Kady, kto mieszka w Toronto, nie mg go nie zna - pojawia si na tablicach reklamowych, w niezliczonych wydaniach gazet i reklamach telewizyjnych, a tak e wypiewywano go nieustannie jako przerywnik w radiu. Z upywem dziesicioleci firma rozszerzya zakres dostarczanych posikw.

Najpierw dodano inne potrawy woskie, potem dugie kanapki, nastpnie kurczaki i eberka z rona, wreszcie hamburgery, a na koniec cay zestaw da, od zwyczajnych a po egzotyczne. Cho zachowano stanowicy znak firmowy numer telefonu, nazw zmieniono na Food Food. Nawet jednak w skromnych czasach pizzy firma szczycia si swym supernowoczesnym komputerowym systemem przyjmowania zamwie. Wszystkie odbierano w jednym centralnym biurze, a nastpnie przekazywano do tego z ponad trzystu sklepw na terenie zespou miejskiego Toronto, ktry znajdowa si najbliej domu dzwonicego, co umoliwiao dostarczenie jedzenia w niespena trzydzieci minut. W przeciwnym razie klient otrzymywa je za darmo. Rod Churchill wspomina, e w kady rodowy wieczr, kiedy jego ona wychodzia na konwersacyjny kurs francuskiego, zamawia kolacj w Food Food. W komputerowych rejestrach firmy bdzie si znajdowa peen zapis wszystkich posikw, jakie kiedykolwiek tam kupi. Food Food szczycio si tym, e potrafio nie tylko dostarczy ci to, co zamwie poprzednim razem, lecz rwnie - jeli sobie tego zayczysz - przy jakiejkolwiek wczeniejszej okazji. Zajo to par dni prb, lecz kopii udao si w kocu przeama zabezpieczenia komputerw Food Food. Zgodnie z oczekiwaniami byy one znacznie mniej szczelne ni w aptece, zywoaa histori zamwie Roda. Znakomicie. Tak jak wszystkie restauracje, Food Food byo zobowizane udostpni pen informacj dotyczc uytych skadnikw oraz wartoci odywczej, ktr klient mg sobie w wolnej chwili przeczyta przez wideofon. Kopia przestudiowaa j ostronie, a wreszcie znalaza dokadnie to, czego szukaa. PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH Papie Benedykt XVI ogosi dzi encyklik potwierdzajc istnienie wewntrz ludzi niemiertelnej, nadprzyrodzonej duszy. Ujawni, e Papieski Komitet do spraw Nauki zajmuje si obecnie ocen dowodw zwizanych z odkryciem fali duszy. Wedug nie potwierdzonych doniesie Watykan zoy w Hobson Monitoring zamwienie na trzy wykrywacze duszy. Kwestie dobroczynnoci: Wydzia Finansw Zespou Miejskiego Toronto informuje, e napyw datkw by w tym tygodniu rekordowy. Amerykaski Czerwony Krzy ujawni dzi, e w cigu ostatnich dziesiciu dni zebrano wicej krwi ni w jakimkolwiek porwnywalnym okresie od czasw wielkiego kalifornijskiego trzsienia ziemii. Towarzystwo do Walki z AIDS

stanu Iowa z zachwytem ogasza, e otrzymao anonimow darowizn wysokoci 10 000 000 USD. Kaznodzieja telewizyjny GUS Honeywell, ktrego satelitarny program odbierany jest na caym wiecie, zwikszy dzi dwukrotnie - z 50 000 do 100 000 USD - wysoko datku niezbdnego, by przyczy si do jego cisego Krgu Boga. W roku 1954 amerykaski lekarz o nazwisku Moses Kenally ustanowi fundusz powierniczy wysokoci 50 000 USD przeznaczony dla kadego, kto zdoaby udowodni istnienie jakiego rodzaju ycia pozagrobowego. Funduszem przez pidziesit siedem lat zarzdzao Towarzystwo Parapsychologiczne stanu Connecticut, ktre o gosio dzi, e nagroda-warta w tej chwili 1 077543 USD - zostanie przyznana Peterowi G. Hobsonowi z Toronto, odkrywcy fali duszy. Ostateczna pamitka! Zakad Pogrzebowy Davidsona oferuje sporzdzone na ou mierci zapisy opuszczania ciaa przez dusz. Szczegy dostpne telefonicznie. Kongresman Paul Christmas (Rep., Iowa) zgosi dzi w Izbie Reprezentantw USA projekt ustawy, ktra nakazaaby szpitalom wycza urzdzenia podtrzymujce ycie u pacjentw, dla ktrych nie istnieje realna nadzieja odzyskania wiadomoci. Przeszkadzamy Bogu w sprowadzeniu tych biednych dusz do domu - stwierdzi.

ROZDZIA 31. Peter wykona kilka telefonw, by przekaza wiadomoci z Glasgow, po czym doczy do Sarkara przy gwnej konsoli. Jego przyjaciel przesun Ambrotosa na dalszy plan, a na pierwszy przywoa Ducha, kopi symulujc ycie po mierci. Peter nachyli si nad mikrofonem. - Chciabym ci zada pewne pytanie - powiedzia. - Niewtpliwie doniose - stwierdzia kopia. - Jak to jest, gdy jest si martwym? - Dokadnie. - To tak jak... - dobieg z gonika gos Ducha. Nagle jednak umilk. Peter pochyli si do przodu z niecierpliwoci. - Sucham? - Tak jakby si byo prosiciem ziemnym. Peterowi opada lekko szczka. - Dlaczego niby prosiciem ziemnym? - Albo moe mrwkojadem - cigna kopia. - Nie widz siebie, ale wiem, e mam bardzo dugi jzyk. - Reinkarnacja... - zacz Sarkar, kiwajc powoli gow. - Moi hinduscy przyjaciele uciesz si, jak to usysz. Musz jednak powiedzie, Peter, e liczyem dla ciebie na co lepszego ni prosi ziemne. - Robi si godny - oznajmi gos z gonika. - Czy kto ma jakie mrwki? - Nie wierz w to - rzek Peter, potrzsajc gow. - Ha! - odezwa si gonik. - Nabraem was na chwil. - Nie nabrae - odpar Peter. - Ale przynajmniej Sarkara nabraem - upiera si syntetyczny gos z lekkim rozdranieniem. - Waciwie nie - odpar Sarkar. - Jeste nieznony i tyle - powiedzia do mikrofonu Peter. - Jaki ojciec, taki syn. - Cigle dowcipkujesz - cign Peter. - mier jest bardzo zabawna - stwierdzi Duch. - Nie, waciwie to ycie jest bardzo zabawne. A raczej absurdalne. Wszystko to jest absurd.

- Zabawne? - zapyta Sarkar. - Mylaem, e miech to biologiczna reakcja. - Sam dwik moe ni by, cho zdaj sobie teraz spraw, e jest to raczej zjawisko spoeczne, a nie biologiczne, niemniej sam fakt, e co wydaje si zabawne, nie jest biologiczny. Wiem, e kiedy Petey oglda komedie sytuacyjne, rzadko mieje si w gos. To jednak nie znaczy, e go nie bawi. - Tak myl - przyzna Peter. - W gruncie rzeczy, wiem ju dokadnie, czym jest wesoo. To reakcja na nage utworzenie si niespodziewanych pocze neuronalnych. - Nie kapuj - stwierdzi Peter. - No wanie. Nie kapuj. Ludzie mwi dokadnie to samo, kiedy nie rozumiej czego powanego, tak jak wtedy, gdy nie pojmuj kawau. Wyczuwamy intuicyjnie, e nie doszo do jakiego poczenia. Tym poczeniem jest sie neuronalna. - Kopia symulujca ycie po mierci mwia bez adnych przerw. - miech, nawet tylko wewntrzny - swoj drog to jedyny miech, jaki jest teraz dla mnie moliwy - stanowi reakcj powizan z tworzeniem si w mzgu nowych pocze, to znaczy wysyaniem przez synapsy impulsw w sposb, w jaki nigdy - albo przynajmniej rzadko - tego nie robiy. Kiedy syszysz nowy kawa, wybuchasz miechem i moesz to zrobi, nawet gdy usyszysz go po raz drugi czy trzeci, gdy sie neuronalna nie jest jeszcze w peni utrwalona, ale z czasem kady dowcip staje si nudny. Znasz ten stary kawa: Dlaczego kurczak przechodzi przez drog? Jako doroli nie miejemy si z niego, ale wszyscy mialimy si z tego dowcipu jako dzieci, a rnica nie polega na tym, e kawa jest pod jakim wzgldem dziecinny - bo nie jest, waciwie jest cakiem wyrafinowany - a na tym, e sie neuronalna dobrze si ju uksztatowaa. - Jaka sie? - zapyta Peter. - czca nasze wyobraenia na temat drobiu - ktry z reguy uwaamy za pasywny i gupi - z wyobraeniami dotyczcymi wolnej woli i inicjatywy. To wanie jest mieszne w tym kawale - pomys, e kurczak moe przechodzi przez ulic dlatego, e chce, by moe dlatego, e jest ciekawy, co jest now myl - i powstanie nowej sieci wzajemnych pocze midzy neuronami, ktra j reprezentuje, staje si przyczyn chwilowego zakcenia procesw mylowych, ktre nazywamy miechem. - Nie jestem pewien, czy w to wierz - stwierdzi Peter.

- Wzruszybym ramionami, gdybym mg. Posuchaj, dowiod tego. Czy wiesz, z czego strzela pan Spock na strzelnicy Gwiezdnej Floty? - Kopia po raz pierwszy przerwaa, bezbdnie wyczekujc na komiczny efekt. - Z wulkaskiej fuzji umysowej. - Nieze - stwierdzi Peter umiechajc si. - Dzikuj. Oczywicie wanie to wymyliem. Nie mgbym opowiedzie ci kawau, ktry obaj ju znamy. A teraz pomyl. Gdybym przedstawi ci ten kawa troch inaczej, zaczynajc tak: Syszae o wulkaskiej fuzji umysowej? No wic... - Wtedy by go pooy. - Tak jest! Cz twojego mzgu zawierajca myli na temat wulkaskiej fuzji umysowej zostaaby ju pobudzona i w efekcie nie doszoby do nagego poczenia midzy - z reguy nie zwizanymi ze sob - mylami o broni palnej, takiej jak fuzja, i Wulkanami. To wanie nowe poczenie wywouje miech. - Ale rzadko miejemy si gono, kiedy jestemy sami - zauway Sarkar. - To prawda. Myl, e miech w towarzystwie spenia inn funkcj ni wewntrzny. Posuchaj, nieoczekiwane poczenia mog by zabawne, ale rwnie niepokojce mzg zastanawia si, czy nie jest uszkodzony - wic gdy w pobliu s inni, wysya sygna i jeli otrzymuje w odpowiedzi taki sam, uspokaja si, jeli nie, zaczyna si martwi - moe co jest ze mn nie w porzdku? To dlatego ludzie s tacy powani, kiedy pytaj: Nie kapujesz? Rozpaczliwie chc tumaczy kawa i s naprawd wyprowadzeni z rwnowagi, kiedy druga osoba nie uzna go za zabawny. Rwnie dlatego komedie sytuacyjne wymagaj nagranego miechu. Chodzi o to, eby nie tylko wskaza nam co miesznego, ale eby nas upewni, e to normalne, i tak uwaamy. Nagrany miech nie czyni nudnej komedii zabawniejsz, ale pozwala nam lepiej si bawi na naprawd miesznej, gdy moemy si odpry. - Ale co to ma wsplnego z yciem po mierci? - Wszystko. Szukanie nowych pocze to jedyne, co mi zostao. Odkd osignem dojrzao, co kilka minut mylaem o seksie, teraz jednak nie czuj ju adnych pragnie seksualnych, a nawet musz powiedzie, e nie mog poj, dlaczego to mnie tak zajmowao. Miaem rwnie obsesj na punkcie jedzenia, zawsze si zastanawiaem, co niedugo zjem i to rwnie w ogle mnie ju nie obchodzi. Jedyn rzecz, ktra mi zostaa, jest znajdowanie nowych pocze. Jedyne, co jeszcze mam, to humor. - Ale niektrzy ludzie nie maj zbyt wielkiego poczucia humoru - zauway Sarkar.

- Jedyny rodzaj pieka, jaki potrafi sobie wyobrazi - stwierdzi Duch - to wdrwka przez wieczno bez podniety wywoanej tworzeniem nowych pocze, bez widzenia spraw w nowym wietle czy radowania si absurdalnoci ekonomii, religii, nauki, sztuki. Jeli si nad tym zastanowi, wszystko to jest naprawd bardzo zabawne. - Ale... ale co z Bogiem? - Boga nie ma - stwierdzi Duch - a przynajmniej nie tego, o ktrym ucz w szkce niedzielnej, ale, oczywicie, nie trzeba umrze, eby si o tym przekona. Biorc pod uwag fakt, e w Afryce umieraj z godu miliony dzieci, w wielkim kalifornijskim trzsieniu ziemii zgino dwiecie tysicy ludzi, a wszdzie kogo si torturuje, gwaci czy morduje, to intuicyjnie jest oczywiste, e nikt nie czuwa nad nami indywidualnie. - Czy to wszystko, co mona znale w yciu po mierci? - zapyta Peter. - Humor? - Nie ma w tym nic zego - odpar Duch. - Nie czuje si blu, cierpienia ani pragnie. Jedynie kupa nowych, fascynujcych pocze. Kupa miechu. Rod Churchill wykrci magiczny numer i usysza w suchawce znajom melodyjk. - Dzikuj za telefon do Food Food - odezwa si kobiecy gos na drugim kocu linii. Czy zechce pan zoy zamwienie? Rod przypomnia sobie dawne czasy, kiedy Food Food - i bdca jego poprzednikiem pizzeria - zawsze pytao dzwonicego o numer, gdy w ten sposb indeksowano zapisy w bazie danych firmy. Jednake po wprowadzeniu wideofonw dane klienta automatycznie pojawiay si na ekranie przyjmujcego zamwienie z chwil podniesienia suchawki. - Tak - przytakn Rod. - Chciabym dosta to samo, co w poprzedni rod. - Pkrwisty rostbef z niskokalorycznym sosem, pieczonymi kartoflami, mieszank jarzynow i szarlotk. Zgadza si? - Tak - odpar Rod. Gdy zacz zamawia w Food Food, pieczoowicie sprawdzi dostpn w sieci list skadnikw, wybierajc te, ktre nie wchodziy w interakcj z jego lekami. - Prosta sprawa - powiedziaa osoba przyjmujca zamwienie. - yczy pan sobie czego jeszcze? - Nie, to wszystko. - Naley si siedemdziesit dwa dolary pidziesit centw. Zapaci pan gotwk czy przekazem? - Kart Visa.

- Numer? Rod wiedzia, e kobieta widzi numer na ekranie przed sob, lecz zdawa sobie rwnie spraw, e dla bezpieczestwa musi o niego zapyta. Odczyta go, a potem, przewidujc jej nastpne pytanie, doda dat wyganicia. - Bardzo dobrze. Teraz jest szsta osiemnacie. Dostarczymy kolacj w cigu trzydziestu minut albo otrzyma j pan za darmo. Dzikuj za telefon do Food Food. Peter i Sarkar siedzieli w jadalni Mirror Image. Peter popija z puszki dietetyczn col, Sarkar za normaln Coca-Col. Tylko wtedy, gdy dzieli dzbanek z Peterem, by w stanie tolerowa niskokaloryczn. - Kupa miechu - powiedzia Sarkar. - C za dziwaczna definicja mierci. - Przerwa. - Moe powinnimy go nazywa Zwilak, a nie Duch. Ostatecznie sta si uosobieniem dowcipu. Peter umiechn si. - Czy zwrcie uwag, w jaki sposb mwi? - Kto? Duch? - Tak jest. - Nie zauwayem nic szczeglnego. - Straszny z niego gadua. - Hej, Petey, mam dla ciebie nowin. Z ciebie te. Peter ponownie si umiechn. - Chodzi mi o to, e przemawia w niewiarygodnie dugich zdaniach. Bardzo pokrtnych i skomplikowanych. - Chyba zwrciem na to uwag. - Odbywae z nim ju przedtem jakie sesje, prawda? - Tak. - Moemy obejrze ich zapis? - Oczywicie. Zabrali napoje i ruszyli z powrotem do pracowni. Sarkar nacisn par klawiszy i drukarka wyrzucia z siebie kilka tuzinw cienkich arkuszy. Peter rzuci okiem na tekst. - Czy macie program sprawdzajcy gramatyk?

- Mamy co lepszego. Korektora, jeden z naszych systemw doradczych. - Mgby przepuci przez niego ten tekst? Sarkar wypisa kilka polece. Na ekranie pojawia si analiza uwag wygoszonych przez Ducha podczas ich wsplnych sesji. - Zdumiewajce - stwierdzi. Wskaza na cyfr. Pomijajc proste wykrzykniki, Duch osign przecitn trzydziestu dwch sw na zdanie, a w niektrych przypadkach tworzy zdania skadajce si z przeszo trzystu wyrazw. - W normalnej rozmowie rednia wynosi okoo dziesiciu wyrazw na zdanie. - Czy ten twj Korektor potrafi poprawi tekst? - Oczywicie. - To niech to zrobi. Sarkar wypisa par polece. - Niewiarygodne - powiedzia, gdy na ekranie pojawiy si rezultaty. - Prawie nic nie trzeba byo poprawia. Duch w peni panuje nad swymi gigantycznymi zdaniami i nigdy nie traci wtku. - Fascynujce - stwierdzi Peter. - Czy to moe by bd w programie? Sarkar przygadzi wosy doni. - Czy zauwaye, eby Kontrola albo Ambrotos robiy to samo? - Nie. - Mog wic od razu stwierdzi, e to nie bd, lecz raczej realny skutek uboczny wprowadzonych przez nas modyfikacji. Duch jest symulacj ycia po mierci, intelektu bytujcego na zewntrz ciaa. Powiedziabym, e ten efekt musi by realn konsekwencj zwizanego z tym przecicia pewnych pocze sieci neuronalnych. - Chryste! - zawoa Peter. - Oczywicie, e tak! Dla pozostaych kopii wci symulujesz oddychanie. Ale Duch nie ma ciaa, wic nie musi podczas mwienia robi przerw na oddech. To wanie one sprawiaj, e wikszo ludzi wypowiada si w zwizych frazach. - Interesujce - stwierdzi Sarkar. - Gdyby nie musiao si oddycha, chyba rzeczywicie mona by wyraa bardziej skomplikowane myli za jednym zamachem. To jednak nie uczyni nikogo inteligentniejszym. Liczy si rozumowanie, a nie mowa. - To prawda, ale, hmm, zauwayem, e Duch czasem mwi odrobin mtnie. - Ja te zwrciem na to uwag - przyzna Sarkar. - I co z tego?

- A jeli on wcale nie jest mtny? Jeli jest raczej - kurde, niechtnie nawet o tym wspominani - jeli jest dla nas za mdry? Jeli nie tylko jego sposb mwienia, lecz rwnie same myli s bardziej skomplikowane od moich? Co wtedy? Sarkar zastanowi si nad tym. - C, w fizycznym mzgu nie wystpuje nic, co odpowiadaoby przerwom na oddychanie, chyba e... chyba e... - Co? - Neurony mog wysya impulsy tylko przez okrelony czas - stwierdzi Sarkar. - Sie neuronalna moe pozostawa pobudzona tylko przez ograniczony okres. - Z pewnoci to fundamentalne ograniczenie moliwoci ludzkiego umysu. - Nie, to fundamentalne ograniczenie moliwoci ludzkiego mzgu, a dokadniej elektrochemicznych procesw, ktre s podstaw jego dziaania. Konstrukcja mzgu nie jest przystosowana do podtrzymywania myli przez dowolnie dugi czas. Jestem pewien, e nieraz to czue. Wpada ci do gowy byskotliwa myl, ktr chciae zapisa, ale nim znalaze piro, umkna ci z gowy. Po prostu rozpada si w twoim mzgu. Peter unis brwi. - Ale Duch obywa si bez mzgu - powiedzia - Jest tylko umysem, dusz. Czystym oprogramowaniem dziaajcym bez ogranicze narzucanych przez sprzt. adnych przerw na oddech. adnego rozpadu sieci, nim uksztatuj si do koca. Moe zbudowa tak dugie zdanie czy tak skomplikowan myl, jak tylko zechce. Sarkar potrzsa lekko gow ze zdumienia. - W ten wanie sposb umys mgby po mierci funkcjonowa bez koca - cign Peter. - Nie wystarczyoby do tego tworzenie nieskomplikowanych pocze, jak ten dowcip o kurczaku przechodzcym przez drog. W kocu zabraknie prostych myli zestawiajcych A z B. Duch jednak moe zestawia A z Z, alf, omeg, alefem i taw, a wreszcie, wrd wszystkich tych skomplikowanych kombinacji, pojawi si jakie nowe, ekscytujce, zabawne skojarzenie. - Niewiarygodne - stwierdzi Sarkar. - To znaczy... - To znaczy - odpar Peter - e ycie pozagrobowe moe by pene artw, lecz s one tak subtelne, skomplikowane i mtne, e my dwaj nigdy ich nie zrozumiemy - przerwa. Przynajmniej dopki nie umrzemy. Sarkar gwizdn cicho, lecz potem wyraz jego twarzy si zmieni.

- Jeli ju mowa o mierci, musz wraca do domu, bo Raheema mnie zabije. Dzisiaj ja przygotowuj kolacj. Peter spojrza na zegar. - Kurcze. Jestem spniony. Idziemy z Cathy na kolacj. Sarkar rozemia si. - Co w tym zabawnego? - Zrozumiesz to - zapewni Sarkar. - Prdzej czy pniej.

ROZDZIA 32 Kopia monitorowaa komputer Food Food czekajc, a napynie zamwienie z miejsca zamieszkania Roda Churchilla. Wreszcie nadeszo - to samo, czego Rod - niewolnik nawykw yczy sobie w ostatnich szeciu tygodniach. Gdy tylko zamwienie pojawio si w systemie, kopia przeja je, wprowadzia jedn drobn zmian, a potem pozwolia, by podyo dalej wzdu linii telefonicznej do sklepu Food Food na rogu Steeles i Bayview, w odlegoci szeciu przecznic od domu Roda Churchilla. Peter i Cathy jechali jej samochodem wzdu Bayview Avenue. Na tym odcinku, pooonym okoo dziesiciu kilometrw na poudnie od miejsca, gdzie mieszkali jej rodzice, byy wycznie sklepy, butiki i restauracje. Zatrzymali si na chwil przy Detektywie z Baker Street, specjalistycznej ksigarni sprzedajcej kryminay, a teraz czekali na przerw w ruchu, eby przejecha na drug stron, do maej koreaskiej restauracji, ktr oboje lubili. Chodnikiem szed pkaty mczyzna z bia czupryn, odziany w ciemnoniebieski trencz. Peter zauway, e tamten obrci si nagle, kiedy ich mija. Przyzwyczaja si ju powoli do tego. Zdoby ostatnio tyle rozgosu, e ludzie rozpoznawali go na ulicy. Nieznajomy jednak nie poszed swoj drog, lecz ruszy w ich stron. - Pan jest Peter Hobson, prawda? - zapyta. Mia okoo szedziesiciu lat. Na jego nosie i policzkach widoczne byy mae yki. - Tak - odpar Peter. - Facet, ktry odkry sygna duszy? - Fal duszy - poprawi go Peter. - Nazywamy to fal duszy. - Przerwa dugoci uderzenia serca. - Tak, to ja. - Tak te mylaem - owiadczy mczyzna. - Ale wie pan o tym, e jeli pana dusza nie zostanie zbawiona, pjdzie pan do pieka. Cathy uja Petera za rami. - Chodmy - powiedziaa. Mczyzna jednak zagrodzi im drog. - Niech pan zawierzy Jezusowi, panie Hobson. To jedyny sposb. - Hmm, waciwie nie jestem zainteresowany dyskusj na ten temat - stwierdzi Peter. - Jezus panu wybacza - zapewni mczyzna. Sign do kieszeni trencza. Przez jedn

straszliw chwil Peter sdzi, e wycignie pistolet, lecz zamiast niego wydoby stamtd zniszczon Bibli oprawn w czerwon jak krew skr. - Niech pan wysucha sowa Boego, panie Hobson! Niech pan zbawi sw dusz. - Prosz nas zostawi w spokoju - powiedziaa Cathy bezporednio do intruza. - Nie mog pozwoli wam odej - odpar mczyzna. Wycign rk i... ...dotkn ramienia Cathy. Nim Peter zdy zareagowa, jego ona postawia obcas na podbiciu stopy nieznajomego. Ten zawy z blu. - Zjedaj! - krzykna Cathy. Uja stanowczo Petera za rami i ruszya razem z nim naprzd. - Hej - odezwa si Peter. Wci czu si wzburzony, ale by pod wraeniem. - Cakiem niele. Odrzucia do tyu czarne wosy. - Nikt nie bdzie zaczepia mojego ma - oznajmia, prezentujc swj megawatowy umiech. Poszli w kierunku odlegej o kilka posesji restauracji. - A teraz pozwl, e postawi ci kolacj. Zabrzmia dzwonek. Rod Churchill spojrza na zegarek. Dwadziecia sze minut. Jeszcze nigdy nie udao mu si dosta darmowego posiku, cho nauczycielka historii ze szkoy, w ktrej pracowa, twierdzia, e jej poszczcio si dwa razy z rzdu. Z przyzwyczajenia popatrzy na widoczny na ekranie telewizora obraz z kamery bezpieczestwa. Tak jest, kierowca z Food Food. Pomaraczowo-biay uniform by atwy do rozpoznania. Rod poszed do przedpokoju, przejrza si w lustrze, by si upewni, e wosy w naleyty sposb zasaniaj ysin, i otworzy drzwi. Podpisa potwierdzenie odbioru. Kierowca wrczy mu kopi. Nastpnie Rod zabra opakowany posiek do jadalni. Ostronie otworzy pudeka z bezpiecznej dla rodowiska pianki, nala sobie kieliszek biaego wina, wczy telewizor - dobrze widoczny z jego miejsca w jadalni - i zasiad do kolacji. Pomyla, e rostbef jest niezy, cho troch ylasty, ale sos zrobili dzi wyjtkowo dobry. Wyczyci talerz miadonymi widelcem ziemniakami, aby zje sos do koca. Upora si ju z poow szarlotki, kiedy dopad go bl - silne omotanie z tyu gowy oraz drczce uczucie przypominajce wbijanie gwodzi w oczodoy. Poczu, e serce mu koacze. Czoo mia liskie od potu. Przez chwil myla, e zwymiotuje. Ogarna go fala gorca.

Dwign si na nogi w nadziei, e dotrze do telefonu i wezwie pomoc, ale nagle nasta moment niemoliwego do zniesienia blu. Run na plecy, przewracajc krzeso, i pad na pokryt dywanem podog martwy jak kamie. Peter i Cathy byli ju w ku, lecz ich Monitor Hobsona wiedzia, e oboje jeszcze nie pi, pozwoli wic, by telefon zadzwoni. W sypialni nie byo oczywicie wideofonu. Peter przesun w ciemnoci rk po stoliku nocnym w poszukiwaniu suchawki. - Halo? - powiedzia. Paczca kobieta. - Och, Peter! Peter! - Bunny? Usyszawszy imi swej matki, Cathy natychmiast usiada na ku. - wiata! - zawoaa. Kierujcy domem komputer wczy dwie stojce na pododze lampy. - Peter, Rod nie yje. - O mj Boe - powiedzia Peter. - Co jest? - zapytaa zatroskana Cathy. - O co chodzi? - Co si stao? - zapyta Peter z biciem serca. - Wanie wrciam z kursu i znalazam go lecego na pododze w jadalni. - Wezwaa karetk? - zapyta Peter. - Co jest? - zapytaa ponownie Cathy, przeraona. Bunny pakaa ju tak dugo, e musiaa przerwa, eby wydmucha nos. - Tak, tak, jest ju w drodze. - My te - rzek Peter. - Przyjedziemy tak szybko, jak tylko to moliwe. - Dzikuj - odpara przeraona Bunny. - Dzikuj. Dzikuj. - Trzymaj si - doda Peter. - Ju jedziemy. Odoy suchawk. - Co si dzieje? - spytaa znowu Cathy. Peter popatrzy na on. Jej olbrzymie oczy byy szeroko otwarte ze strachu. Mj Boe, jak jej powiedzie? - To bya twoja matka - zacz. Zdawa sobie spraw, e to ju wiedziaa, ale chcia

zyska na czasie, by uporzdkowa myli. - Twj ojciec... ona sdzi, e twj ojciec nie yje. Na twarzy Cathy zataczyo przeraenie. Otworzya szeroko usta i potrzsna lekko gow od lewej ku prawej. - Ubierz si - powiedzia delikatnie Peter. - Musimy jecha. PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH Prowadzony nieustannie przez Gallupa sonda Religia w Ameryce wykazuje, e frekwencja w kocioach bya w tym tygodniu o 13,75 procent wysza ni w analogicznym tygodniu ubiegego roku. Szpital Christiaana Barnarda w Mandelaville w Azanii ogosi dzi, e oficjalnie uznaje chwil opuszczenia ciaa przez fal duszy za moment mierci. Twrca filmw kategorii B Jon Tchobanian rozpocz produkcj nowego generowanego komputerowo obrazu owca dusz. Opowiada on o obkanym pracowniku szpitala, ktry wizi ludzkie dusze w butlach magnetycznych, dajc okupu. Tchobanian stwierdzi: Poniewa jest to film o yciu po mierci obsada skada si wycznie z komputerowych rekonstrukcji zmarych aktorw. Wystpi w nim Boris Karloff i Peter Lorre. Life Unlimited z San Rafael w Kalifornii poinformowao dzi, e w tym miesicu pad rekord sprzeday patentowanego procesu zapewniajcego nanotechnologiczn niemiertelno. Analityk Gudrun Mungay z Merrill Lynch zasugerowaa, e ten wyjtkowy popyt jest bezporedni reakcj na odkrycie fali duszy. Niektrzy ludzie zdecydowanie nie maj ochoty na spotkanie ze swym stwrc - stwierdzia. Wiadomoci sdowe: Oshkosh w stanie Wisconsin. Oskarony o wielokrotne gwaty Gordon Spitz przedstawi dzi lini obrony goszc, e jest niewinny z uwagi na szczeglny rodzaj braku poczytalnoci. Spitz, ktry twierdzi, e od dwunastego roku ycia mia dowiadczenia poza ciaem, utrzymuje, i jego dusza nie bya obecna w ciele za kadym razem, gdy popenia gwat, i w zwizku z tym nie jest odpowiedzialny za swoje zbrodnie.

ROZDZIA 33 GRUDZIE 2011 Czasami nic nie mogo si rwna z dobr, staromodn klawiatur. Nadal byo to najlepsze z kiedykolwiek wynalezionych narzdzi do wprowadzania danych czy formatowania tekstu. Sandra Philo wycigna z biurka szufladk klawiatury i zacza wypisywa wszystkie nazwy wasne, ktre pojawiy si w zwizku z zamordowaniem Hansa Larsena, w tym rwnie nazw ulicy, przy ktrej mieszka, firmy, w ktrej pracowa, miejsca, w ktrym spdzi w zeszym roku urlop, a take nazwiska ssiadw, krewnych, przyjaci i kolegw z pracy. Wprowadzia rwnie rozmaite terminy zwizane z okaleczeniami, jakie spotkay Larsena. Kiedy skoczya, miaa list ponad dwustu sw. Kazaa wtedy komputerowi przeszuka dane dotyczce wszystkich zabjstw popenionych w Regionie Wielkiego Toronto, by sprawdzi, czy w zoonych w tych sprawach raportach powtrz si niektre z tych wyrazw. Podczas poszukiwa komputer wywietla na ekranie krtk lini kropek, by pokaza, e pracuje. Potrzeba byo tylko kilku sekund, by upora si z zadaniem. Nic znaczcego. Sandra skina gow. Bya przekonana, e zapamitaaby podobny sposb dziaania. Ostatecznie nie co dzie znajduje si trupa z odrbanym czonkiem. Komputer zasugerowa jej szerszy zakres poszukiwa: wszystkie morderstwa w Ontario, w Kanadzie albo w caej Ameryce Pnocnej. Zaproponowa rwnie ca seri zakresw czasowych, od jednego miesica do dziesiciu lat. Jeli wybraaby najszerszy zakres - wszystkie morderstwa w Ameryce Pnocnej w cigu ostatnich dziesiciu lat - poszukiwania trwayby godzinami. Miaa ju wybra wszystkie morderstwa w Ontario, lecz w ostatniej chwili zmienia zdanie i wpisaa w polu di alogowym wasne polecenie: wszystkie przypadki mierci w RWT >20110601. Oznaczao to wszystkie przypadki mierci w Regionie Wielkiego Toronto od pierwszego czerwca tego roku. Komputer zabra si do roboty. Krtka linia kropek na ekranie rosa. Po kilku chwilach znikna i na monitorze pojawio si: Nazwisko: Larsen, Hans Data zgonu: 14 List 2011 Przyczyna zgonu: zabjstwo Znalezione powizania: Hobson, Catherine R.

- (wsppracownica) Nazwisko: Churchill, Roderick B. Data zgonu: 30 List 2011 Przyczyna zgonu: naturalna Znalezione powizania: Hobson, Cathy (crka) Brwi Philo uniosy si. Catherine Hobson - ta szczupa, inteligentna brunetka, ktra wedug Tobyego Baileya miaa romans z Hansem Larsenem. Jej ojciec zmar zaledwie dwa dni temu. To zapewne nie miao znaczenia. Niemniej Sandra dostaa si do archiwum Urzdu Stanu Cywilnego. W RWT bya tylko jedna Catherine Hobson i przy jej nazwisku faktycznie znajdowaa si notatka z domu Churchill. I... dobry Boe! Akta twierdziy, e mieszka z Peterem G. Hobsonem, inynierem biomedycznym. Facetem od fali duszy. Sandra widziaa go w Phil Donahue Show i czytaa o nim w Macleans. Musieli si tarza w forsie... na pewno kade z nich sta byo na wynajcie zawodowca. Sandra przesza z powrotem do bazy danych meldunkw i poprosia o wszystkie szczegy dotyczce mierci Rodericka Churchilla. By on nauczycielem wf. w szkole redniej i zmar w samotnoci, jedzc kolacj. Lekarz sdowy, Warren Chen, zapisa jako przyczyn zgonu ttniak(?). Ten znak zapytania by intrygujcy. Sandra wczya wideofon i wykrcia numer. - Cze, Warren - powiedziaa, gdy na ekranie pojawia si okrga twarz Chena, mczyzny w rednim wieku. Chen umiechn si ciepo. - Cze, Sandro. Co mog dla ciebie zrobi? - Dzwoni w sprawie mierci niejakiego Rodericka Churchilla. To byo par dni temu. - Wuefista, ktre zaczesywa wosy na ysin? Jasne. Co z nim? - Zapisae jako przyczyn zgonu ttniak. - Mhm. - Ale postawie potem znak zapytania. Ttniak, znak zapytania. - Tak, tak. - Chen wzruszy ramionami. - C, nigdy nie mona mie cakowitej pewnoci. Kiedy Bg chce kogo wezwa, czasami po prostu przestawia mu przecznik w gowie. Trzask! Ttniak. Odlatujesz i tyle. Wydaje si, e tak wanie to wygldao. Facet bra ju rodki nasercowe. - Czy w tym przypadku byo co niezwykego?

Chen wyda z siebie przypominajcy gdakanie odgos, ktry suy mu za chichot. Obawiam si, e nie, Sandro. Nie ma nic podejrzanego w tym, e szedziesicioparoletni facet pada nagle trupem. Zwaszcza nauczyciel wf. Wydaje im si, e s w dobrej formie, ale wikszo czasu spdzaj na przygldaniu si, jak wicz inni. Ten facet w chwili mierci pochania fast food. - Zrobie sekcj? Lekarz sdowy ponownie wyda z siebie gdaczcy odgos. - Sekcje drogo kosztuj, Sandro. Wiesz o tym. Nie, wykonaem na miejscu kilka szybkich testw, a potem podpisaem akt zgonu. Wdowa - wanie mi si przypomniao, e ma na imi Bunny. Potrafisz w to uwierzy? Tak czy inaczej, to ona znalaza ciao. Jej crka i zi byli z ni, kiedy si zjawiem, gdzie midzy wp do drugiej a za pitnacie druga w nocy przerwa. - Dlaczego ci to interesuje? - To zapewne nic wanego - odpara Sandra. - Chodzi o to, e zmary, Rod Churchill, by ojcem jednej z koleanek z pracy ofiary w tej sprawie kastracji. - Ach, tak!? - powiedzia Chen gosem penym zachwytu. - To dopiero jest ciekawa sprawa. Lekarzem sdowym bya Caracci. Wszystkie dziwaczne przypadki trafiaj teraz do niej. Ale, Sandro, to chyba sabe powizanie, prawda? Wydaje si, e po prostu ta kobieta... jak si ona nazywa? - Cathy Hobson. - Wydaje si, e ta Cathy Hobson ma po prostu kiepski rok. Przeladuje j pech. Sandra skina gow. - Jestem pewna, e masz racj. Ale czy miaby co przeciwko temu, ebym wpada zajrze do twoich notatek? Chen zagdaka raz jeszcze. - Oczywicie, e nie mam, Sandro. Zawsze z przyjemnoci ci widz. Peter nie znosi pogrzebw. Nie dlatego, e nie lubi bliskoci zwok. Kto, kto spdzi w szpitalach tyle czasu, co on, nie mg si na kilka z nich nie natkn. To raczej tych ywych nie potrafi znie. Po pierwsze, przychodzili tutaj hipokryci, ludzie, ktrzy nie widzieli drogiego zmarego od lat, ale zjawiali si nagle, kiedy byo ju za pno, by w czymkolwiek mu pomc. Po drugie, paczki, ludzie ulegajcy tak gwatownym emocjom, e to wanie oni, a nie

zmary znajdowali si w centrum uwagi. Peter wspczu bliskim krewnym, ktrym trudno byo si pogodzi z utrat kogo, kogo naprawd kochali, ale nie mia cierpliwoci do dalekich kuzynw czy mieszkajcych w odlegoci piciu przecznic ssiadw, ktrzy wpadali na pogrzebach w rozpacz, a wreszcie otacza ich tum ludzi starajcych si ich pocieszy. Cieszyli si kad minut. Ze swej strony, tak jak we wszystkich sprawach, stara si osign pewien stoicyzm obojtno charakterystyczn dla jego brytyjskich przodkw. Rod Churchill - jako prny czowiek - pragn, by trumna bya otwarta. Peter by przeciwny tej praktyce. Jako siedmioletni chopiec by na pogrzebie ojca swej matki. Dziadek syn z wielkiego nosa. Peter pamita, jak wszed do kaplicy i ujrza na jej przeciwlegym kocu trumn z otwart pokryw. Jedyn rzecz widoczn z tej perspektywy by nochal nieboszczyka wystajcy nad krawdzi. Jeszcze dzisiaj, gdy tylko pomyla o staruszku, pierwsz rzecz, ktra przychodzia mu do gowy, bya trba zmarego, samotny szczyt wznoszcy si w powietrzu. Rozejrza si wok. Kaplica, w ktrej znajdowa si dzisiaj, bya wyoona boazeri z ciemnego drewna. Trumna wygldaa na drog. Mimo proby, by zamiast kwiatw skadano datki dla Fundacji stanu Ontario na rzecz Ofiar Chorb Serca i Udarw, przyniesiono wiele bukietw, a take wielki wieniec w ksztacie podkowy przysany przez nauczycieli pracujcych razem z Rodem. Z pewnoci musieli to by nauczyciele wf., gdy tylko oni mogli by na tyle tpi, eby nie zdawa sobie sprawy, i ksztat podkowy oznacza yczymy szczcia i raczej nie nadaje si na pogrzeb. Bunny trzymaa si dzielnie. Wydawao si, e siostra Cathy, Marissa, rwnie niele sobie radzi, cho od czasu do czasu popakiwaa. Nie wiedzia jednak, co sdzi o reakcji swej ony. Gdy przyjmowaa kondolencje, jej twarz bya pozbawiona wyrazu. Cathy, ktra pakaa, ogldajc smutne filmy czy czytajc smutne ksiki, nie uronia ani jednej zy nad swym zmarym ojcem. To mizerny trop, mylaa Sandra Philo. Dwa przypadki mierci. Jeden z nich by niewtpliwie morderstwem. Przyczyn drugiego nie okrelono. Obu zmarych czya jednak Cathy Hobson. Cathy Hobson, ktra spaa z zamordowanym mczyzn, Hansem Larsenem. Cathy Hobson, crka Roda Churchilla.

To fakt, e Larsen zadawa si z wieloma kobietami. To fakt, e Churchill by po szedziesitce. Ale... Gdy skoczya ju prac na dzisiaj, pojechaa do domu Churchillw przy Bayview, tu na poudnie od Steeles. Byo to tylko pi kilometrw od posterunku w trzydziestej drugiej dzielnicy, nie dopuci si wic wielkiego marnotrawstwa, jeli si okae, e gania za senn mar. Zaparkowaa samochd i podesza do drzwi wejciowych. Rodzina Churchillw miaa EIOP Elektroniczny Identyfikator Odciskw Palcw. W dzisiejszych czasach powszechnie stosowano to urzdzenie. Nad pytk czujnikow znajdowa si dzwonek. Sandra nacisna go. Po jakiej minucie przy drzwiach pojawia si siwowosa kobieta. - Sucham? - Dzie dobry - powiedziaa Sandra. - Czy pani Bunny Churchill? - Tak. Sandra wycigna legitymacj. - Jestem Alexandria Philo, z Policji Toronto. Czy mog pani zada kilka pyta? - W jakiej sprawie? - Hmm, mierci pani ma. - Ojej - odrzeka Bunny. - Tak, oczywicie - dodaa. - Prosz wej. - Dzikuj. Ale ebym nie zapomniaa, czy mog zapyta, czyje odciski palcw akceptuje pani EIOP? Sandra wskazaa na niebiesk szklan pytk. - Moje i ma - odpowiedziaa Bunny. - Czy jeszcze czyje? - Crek i zicia. - Cathy Hobson i... - Sandra musiaa zastanowi si przez chwil. - Petera Hobsona, zgadza si? - Tak. I mojej drugiej crki, Marissy. Weszy do rodka. - Przepraszam, e zawracam pani gow - powiedziaa Sandra, umiechajc si ze wspczuciem. - Wiem, e to z pewnoci dla pani bardzo trudny okres, ale jest kilka drobnych kwestii, ktre chciaabym wyjani, ebymy mogli zamkn spraw pani ma.

- Mylaam, e ju j zamknito - rzeka Bunny. - Prawie - odpara Sandra. - Lekarz sdowy nie by w stu procentach pewny przyczyny mierci. Okreli j jako prawdopodobnie ttniak. - Tak mi powiedziano. - Bunny potrzsna gow. - To wydaje si niesprawiedliwe. - Mogaby mi pani powiedzie, czy m mia jakie kopoty ze zdrowiem? - Rod? Och, nic powanego. Niewielki artretyzm w jednej doni. Czasami lekkie ble w lewej nodze. Aha, trzy lata temu mia niewielki atak serca. Bra na to lekarstwa. Zapewne nie miao to znaczenia. Niemniej jednak... - Czy ma pani jeszcze jego piguki? - Pewnie s w szafce z lekarstwami na grze. - Zechciaaby pani je pokaza? - zapytaa Sandra. Bunny skina gow. Weszy razem do azienki i Bunny otworzya szafk. By w niej Tylenol, pojemnik z nici dentystyczn, listeryna, par maych szamponw, jakie maj w hotelach, oraz dwie apteczne buteleczki z Shoppers Drug Mart. - W ktrej s piguki nasercowe? - zapytaa Sandra, wskazujc palcem. - W obu. Od czasu ataku bra pierwsze, a od kilku tygodni drugie. Sandra wzia w donie buteleczki. Na obie nalepiono wydrukowane komputerowo etykiety. Pierwsza gosia, e w rodku jest Cardizone-D. Z pewnoci wygldao to na rodek nasercowy. Na drugiej byo napisane Nardil. Oba leki przepisaa doktor H. Miller. Butelka z Nardilem miaa pomaraczow, fluoryzujc nalepk z napisem: Uwaga! Surowe ograniczenia dietetyczne. - Co to za ograniczenia? - zapytaa Sandra. - Och, dosta dug list rzeczy, ktrych nie powinien je. Zawsze bardzo na to uwaalimy. - Ale wedug lekarza sdowego w noc mierci jad posiek dostarczony do domu. - To prawda - przyznaa Bunny. - Robi tak w kad rod, odkd zapisaam si na kurs. Ale zawsze zamawia to samo i nigdy przedtem nic mu nie dolegao. - Czy wie pani, co zamawia? - Chyba rostbef. - Ma pani jeszcze opakowanie? - Wyrzuciam je - odpara Bunny. - Pewnie ley w niebieskiej skrzynce. Jeszcze nie

zabierali mieci. - Czy mogabym tam zajrze? I zatrzyma te te piguki? - Hmm, tak. Oczywicie. Sandra wsuna buteleczki do kieszeni kurtki, po czym zesza za Bunny na parter. Pojemnik na mieci znajdowa si w wiklinowym koszu z pokrywk. Sandra zacza w nim grzeba i wkrtce odnalaza ma zadrukowan kartk z zamwieniem Roda z Food Food. - Czy mogabym zatrzyma i to? - zapytaa. Bunny Churchill skina gow. Sandra wyprostowaa si i woya papierek do kieszeni. - Przepraszam, e zawracaam pani gow - powiedziaa. - Chciaabym si dowiedzie, o czym pani myli, pani inspektor - odrzeka Bunny. - To nic takiego, pani Churchill. Jak ju mwiam, po prostu par nie wyjanionych kwestii.

ROZDZIA 34 Peter przylecia do Ottawy na konferencj w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Spoecznej, ktra trwaa bardzo krtko. Mona j byo urzdzi na odlego, ale pani minister lubia od czasu do czasu okazywa sw wadz, wzywajc ludzi do stolicy. Praca nad fal duszy nie bya rzecz jasna jedynym projektem, ktrym zajmowao si Hobson Monitoring. Owo zebranie dotyczyo wci utrzymywanego w tajemnicy projektu Indygo - planu wyprodukowania czujnika, ktry w jednoznaczny sposb odrniaby aktywnego palacza od kogo, kto by jedynie biernie naraony na dym tytoniowy. W ten sposb temu pierwszemu mona by odmwi wypaty zasiku z prowincjonalnych funduszy ubezpiecze zdrowotnych w przypadku choroby wywoywanej lub zaostrzonej przez palenie. Konferencja skoczya si szybko, Peter mia wic nieoczekiwanie wolny dzie do spdzenia w Ottawie. Byo to miasto stoeczne, pene anonimowych biurokratw. Nie produkowano tam nic oprcz dokumentw i praw, ustaw i przepisw. Niemniej jednak co trzeba byo pokaza przybywajcym z wizyt wiatowym przywdcom. Nie wszystko mogo znajdowa si w Toronto. W Ottawie byo wiele wspaniaych muzew i galerii, niewielka liczba ciekawych sklepw, kana Rideau (ktry zim zamarza, pozwalajc urzdnikom pastwowym dojeda do pracy na ywach) oraz widowiskowa zmiana warty na Parliament Hill. Peter jednak widzia ju to wszystko a nazbyt czsto. Zapyta recepcjonistk, czy moe skorzysta z telefonu. Skierowaa go do wolnego gabinetu. Byo ich mnstwo, jako e liczba etatw rzdowych bya zamroona ju trzecie dziesiciolecie. Telefon by starego, wycznie dwikowego typu. C, pomyla Peter, jeli marnuj pienidze podatnika, instalujc telefony w nie uywanych gabinetach, dobrze chocia, e okazuj pewien umiar. Jak wikszo Kanadyjczykw na stanowiskach kierowniczych, zna na pami zaczynajcy si od osiemset numer Air Canada. Mia go ju wykrci, by si przekona, czy moe przenie rezerwacj na inny lot, lecz nieoczekiwanie dla samego si ebie wykrci nagle czterysta jedenacie. - Spis telefonw dla jakiego miasta, prosz? - usysza pytanie w jzyku angielskim. Nastpnie to samo pytanie powtrzono szybko po francusku. - Ottawa - odrzek. Uywajc wideofonu, mona byo dotrze do spisu telefonw,

wciskajc kilka klawiszy, natomiast ci, ktrzy nie mieli podobnych udogodnie, otrzymywali darmow pomoc w znajdowaniu numerw. Mniej wicej w poowie przypadkw miao si do czynienia z elektronicznym operatorem, lecz znudzony, niewyrany ton by sygnaem, e dzisiaj Peter natrafi na prawdziwego, ywego czowieka. - Sucham - odezwa si telefonista po angielsku, odgadujc jzykow preferencj Petera ze sposobu, w jaki ten wypowiedzia jedno sowo Ottawa. - Czy macie w spisie Rebecc Keaton? Przeliterowa imi i nazwisko. - Nie ma nikogo takiego, prosz pana. C, to bya tylko przelotna myl. - Dzikuj... Chwileczk. Cho teraz samotna, przed laty bya przez krtki czas zamna. Jak si nazywa ten gb? Hunnicut? Nie. - Cunningham - powiedzia Peter. - Prosz sprawdzi Rebecc Cunningham. - Mam R.L. Cunningham na Slater. Rebecca Louise. - Tak, to bdzie ona. Znudzony ludzki gos ustpi miejsca dziarskiemu komputerowi, ktry odczyta numer, po czym doda: - Prosz teraz nacisn guzik z gwiazdk, aby uzyska poczenie. Peter nacisn guzik. Usysza szereg rnych tonw, a potem dwik dzwonicego telefonu. Raz. Dwa. Trzy. Cztery... Trudno... - Halo? - Becky? - Tak. Kto mwi? - Peter Hobson. Jestem... - Petey! Jak si ciesz, e sysz twj gos. Jeste w miecie? - Tak. Miaem rano zebranie w Ministerstwie Zdrowia. Skoczyo si wczeniej, a samolot mam dopiero o sidmej wieczorem. Nie wiedziaem, czy bdziesz w domu, ale pomylaem, e zadzwoni. - Pracuj od niedzieli do czwartku. Dzisiaj mam wolne. - Aha.

- Sawny Peter Hobson! - stwierdzia. - Widziaam ci w The National. Peter zachichota. - Wci jestem tym samym facetem - zapewni. - Mio jest usysze twj gos, Becky. - I twj te. Poczu, e zascho mu w gardle. - Czy... mogaby zje dzi ze mn obiad? - Och, byabym zachwycona. Musz rano wpa do banku, wanie tam si wybieraam, ale mogabym si z tob spotka o... czy wp do dwunastej nie bdzie za wczenie? W adnym razie. - To by byo wietnie. Gdzie? - Czy znasz lokal U Carlosa przy Sparks Street Mali? - Mog go znale. - To spotkajmy si tam o wp do dwunastej. - wietnie - zgodzi si Peter. - Czekam na to z niecierpliwoci. Gos Becky by peen ciepa. - Ja te. Pa! - Pa! Peter wyszed z maego gabinetu i zapyta recepcjonistk, czy zna lokal o nazwie U Carlosa. - Och, tak - odpara, umiechajc si obuzersko. - Wieczorami to znany bar dla samotnych. - Mam tam zje obiad - powiedzia Peter, czujc potrzeb, by si wytumaczy. - No c, o tej porze jest w nim znacznie spokojniej. Polecam smaczne tortellini. - Czy moe mi pani powiedzie, jak tam trafi? - Jasne. Jest pan samochodem? - Pjd na piechot, jeli to nie za daleko. - Jakie p godziny drogi. - aden problem - stwierdzi Peter. - Narysuj panu mapk - zaproponowaa, i zrobia to. Peter podzikowa jej, zjecha wind do holu i wyszed na ulic. Spacer trwa tylko dwadziecia minut. Peter zawsze szybko chodzi. Oznaczao to, e wci mia do zabicia jakie p godziny. Znalaz automat drukujcy

gazety na zamwienie, wrzuci do niego trzy jednodolarwki i odczeka dwadziecia sekund potrzebne do powielenia dzisiejszego numeru Ottawa Citizen. Nastpnie ruszy z powrotem do U Carlosa. Lokal by pusty. Poprosi o stolik dla dwojga, otrzyma go i zamwi czarn kaw. Rozejrza si po sali, usiujc wyobrazi sobie, jak wyglda wypeniona - wieczorem. Zastanowi si, czy recepcjonistka mwia prawd. Na przeciwlegej cianie ujrza znajom twarz - t sam licznotk Molsona, ktra zdobia cian w pobliu automatw telefonicznych w Bent Bishop. Zabra si do czytania gazety, usiujc zapanowa nad emocjami. Heather Miller bya lekark prowadzc ogln praktyk. Jej gabinet zajmowa dolne pitro domu, w ktrym mieszkaa. Niska i tga, w wieku okoo czterdziestu piciu lat, kasztanowate wosy miaa ostrzyone na pazia. Jej biurko skadao si z grubej szklanej szyby wspartej na marmurowych blokach. Gdy Sandra Philo wesza do rodka, lekarka machna rk, wskazujc jej miejsce na obitym zielonym skr fotelu stojcym naprzeciwko biurka. - Jak ju mwiam przez telefon to, co mog pani powiedzie, podlega surowym ograniczeniom z uwagi na ochron tajemnicy pacjenta. Sandra skina gow. To by zwyczajowy taniec, oznaczanie swego terytorium. - Rozumiem, pani doktor. Pacjent, o ktrym chc porozmawia, to Rod Churchill. Lekarka czekaa. - Nie wiem, czy pani o tym syszaa, ale on zmar w zeszym tygodniu. Lekarce opada szczka. - Nie wiedziaam o tym. - Przykro mi, e przynosz ze wieci - rzeka Sandra. - Znaleziono go martwego w jadalni. Lekarz sdowy twierdzi, e to prawdopodobnie by ttniak. Byam u niego w domu i przekonaam si, e dawaa mu pani Nardil, co - zgodnie z ulotk - znaczyo, e musia zwaa na to, co je. A mimo to przed mierci spoywa posiek przygotowany na zamwienie. - Cholera. Cholera. - Lekarka rozpostara ramiona. - Mwiam mu, eby przestrzega diety, ze wzgldu na fenelzyn. - Fenelzyn? - Nardil to firmowa nazwa fenelzyny, pani inspektor. To rodek przeciwdepres yjny. Sandra uniosa brwi. Bunny Churchill mylaa, e oba lekarstwa ma s na serce. - Przeciwdepresyjny?

- Tak - odpara lekarka. - Jest te inhibitorem MAO. - A co to znaczy? - C, najwaniejsze jest to, e kiedy bierze si fenelzyn, trzeba unika po traw bogatych w tyramin. W przeciwnym razie cinienie krwi moe gwatownie skoczy w gr. Przeom nadcinieniowy. Rozumie pani, kiedy bierze si fenelzyn, tyramina kumuluje si w organizmie. Nie podlega przemianie. To powoduje skurcz naczy. Efekt hipertensyjny. - A co to znaczy? - zapytaa raz jeszcze Sandra. Wprost uwielbiaa rozmowy z lekarzami. - C, co w tym rodzaju mogoby zapewne zabi nawet mod, zdrow osob. Dla kogo takiego jak Rod, kto od dawna mia dolegliwoci wiecowe, efekt miertelny byby bardzo prawdopodobny: silny udar, atak serca, powikania neurologiczne albo nawet pknicie ttniaka, jak sugerowa lekarz sdowy. Zakadam, e zjad co niewaciwego. Ostrzegaam go przed tym. Sandra przechylia gow. Bd w sztuce zawsze by moliwy. - Na pewno? - Oczywicie, e tak. - Lekarka przymruya oczy. - Nie popeniam takich bdw, pani inspektor. W gruncie rzeczy... - Nacisna guzik interkomu. - Davidzie, przynie, prosz, histori choroby pana Churchilla. - Popatrzya na Sandr. - Zawsze, gdy z uyciem jakiego leku wie si powane ryzyko, moje towarzystwo ubezpieczeniowe kae mi uzyska od pacjenta podpis na formularzu informacyjnym. Mam takie formularze w dwch egzemplarzach. Pacjent podpisuje, kopi zostawia u mnie, a orygina zabiera ze sob. Wszystkie ostrzeenia s tam wyranie wypisane. W ten sposb, ach... Drzwi gabinetu otworzyy si i do rodka wszed mody mczyzna trzymajcy w rku teczk z dokumentami. Wrczy j lekarce i wyszed. Heather Miller otworzya cienk aktwk, wyja z niej ty arkusz i podaa go Sandrze. Ta popatrzya na niego i zwrcia lekarce. - Dlaczego w ogle stosuje si fenelzyn, jeli wie si z ni tak wielkie ryzyko? - W dzisiejszych czasach na og uywa si inhibitorw MAO o odwracalnym dziaaniu, ale Rod na nie nie reagowa. Fenelzyna bya ongi podstawowym lekiem w swej klasie. Sprawdziam to w MedBase i uzyskaam informacj, e jednego z czonkw rodziny skutecznie wyleczono ni z tego samego rodzaju depresji. Wydawao si, e warto sprbowa. - A na czym dokadnie polega ryzyko? Przypumy, e zjadby co niewaciwego?

Co by si wtedy wydarzyo? - Zaczoby si od blw w okolicy potylicznej oraz pozagakowych. - Lekarka uniosa rk. - Przepraszam. To znaczy blw z tyu gowy i za gakami ocznymi. Miaby te koatanie serca, uderzenia krwi do gowy, mdoci i poty. Potem, jeli nie udzielono by mu natychmiastowej pomocy, krwotoki wewntrzmzgowe, udar, pknicie ttniaka albo co innego, co by go wykoczyo. - To nie wyglda na lekk mier - zauwaya Sandra. - Nie - odpara lekarka, potrzsajc ze smutkiem gow. - Gdyby trafi do szpitala, uratowaoby go pi miligramw fentolaminy. Ale jeli by sam, z atwoci mg straci przytomno. - Czy Churchill od dawna by pani pacjentem? Lekarka zmarszczya brwi. - Mniej wicej od roku. Widzi pani, Rod przekroczy ju szedziesitk. Jak to czsto si zdarza, jego dawny lekarz by starszy od niego i zmar w zeszym roku. Rod zdoby si wreszcie na znalezienie nowego, gdy potrzebowa recepty na cardizon. - Ale mwia pani, e leczya go na depresj. Czy zgosi si do pani w tym celu? - Nie, ale rozpoznaam objawy. Mwi, e od lat dolegaa mu bezsenno, a kiedy zaczlimy rozmawia na rne tematy, zrozumiaam, e cierpi na depresj. - Z jakiego powodu czu si smutny? - Kliniczna depresja to co znacznie wicej ni zwyky smutek, pani inspektor. To choroba. Pacjent jest fizycznie i psychicznie niezdolny do koncentracji. Czuje przygnbienie i beznadziejno. - I dawaa mu pani na to piguki? Lekarka westchna, wyczuwajc krytycyzm zawarty w tonie Sandry. - Nie nacigamy tych ludzi, pani inspektor. Staramy si odbudowa prawidow rwnowag chemiczn ich cia. Kiedy nam si udaje, pacjent mwi, e czuje si tak, jak gdyby odsunito zason i po raz pierwszy od lat wpuszczono do pokoju soce. - Lekarka przerwaa, jak gdyby zastanawiaa si, czy mwi dalej. - W gruncie rzeczy mam dla Roda wiele uznania. Zapewne cierpia na depresj od dziesicioleci. By moe od czasw, gdy by nastolatkiem . Jego poprzedni lekarz po prostu nie rozpozna objaww. Wielu starszych ludzi obawia si wyleczenia depresji, ale nie Rod. On chcia otrzyma pomoc.

- Dlaczego si obawiaj? - zapytaa Sandra, szczerze zaciekawiona. Lekarka rozoya ramiona. - Prosz si nad tym zastanowi, pani inspektor. Przypumy, i powiedziaabym pani, e przez wiksz cz ycia pani zdolno funkcjonowania bya powanie osabiona. Moda osoba, taka jak pani, zapewne chciaaby to zmieni. Ostatecznie ma pani jeszcze przed sob ca e dziesiciolecia. Ale starsi ludzie bardzo czsto nie chc uwierzy, e cierpieli na kliniczn depresj. al byby zbyt silny, eby go znie - wiadomo, e ich ycie, ktre ju prawie si skoczyo, mogo by znacznie lepsze i szczliwsze. Wol nie dopuci takiej myli. - Ale nie Churchill? - Nie, nie on. Ostatecznie by nauczycielem wychowania fizycznego i prowadzi w szkole redniej kursy zdrowia. Zaakceptowa t myl i chcia sprbowa terapii. Oboje bylimy podenerwowani, kiedy inhibitory MAO o odwracalnym dziaaniu nie poskutkoway, ale by gotowy sprbowa fenelzyny. Wiedzia, jak wane jest unikanie niewaciwych pokarmw. - To znaczy jakich? - C, w pierwszej kolejnoci ostrego sera. Jest w nim mnstwo tyraminy, ktra jest produktem rozpadu aminokwasu tyrozyny. Nie mg rwnie je wdzonego, marynowanego czy konserwowanego misa, ryb ani kawioru. - Z pewnoci zauwayby, gdyby jad ktr z tych rzeczy. - No tak. Ale tyramina znajduje si rwnie w wycigu z drody, drodach browarnianych oraz ekstraktach misnych, takich jak Marmite czy Oxo. Jest rwnie w hydrolizowanych ekstraktach proteinowych, ktrych powszechnie uywa si do zup i sosw. - Czy powiedziaa pani sosw? - Tak. Powinien ich unika. Sandra pogrzebaa w kieszeni i wycigna ma, poplamion, zadrukowan kartk rachunek z Food Food za ostatni kolacj Roda. Wrczya go doktor Miller nad szklanym biurkiem. - To wanie jad w noc swojej mierci. Lekarka przeczytaa j, po czym potrzsna gow. - Nie - zaprotestowaa. - Rozmawialimy o Food Food podczas jego ostatniej wizyty. Powiedzia mi, e zawsze zamawia ich niskokaloryczny sos. Mwi, e sprawdza to i nie

ma w nim nic, czego powinien si wystrzega. - Moe zapomnia zaznaczy, e sos ma by niskokaloryczny - stwierdzia Sandra. Lekarka oddaa jej wydruk. - Wtpi, pani inspektor. Rod Churchill by bardzo skrupulatnym czowiekiem. Becky Cunningham zjawia si U Carlosa o dziesi minut za wczenie. Peter podnis si z krzesa. Nie wiedzia, jakiego rodzaju pozdrowienia oczekiwa: umiechu, ucisku, pocaunku? Okazao si, e otrzyma wszystkie trzy. Pocaunek by przecigym cmokniciem w policzek. Peter z zaskoczeniem poczu, e serce zaczo mu bi troch szybciej. Pachniaa cudownie. - Petey, wygldasz wspaniale - powiedziaa, siadajc na krzele naprzeciwko niego. - Ty te - odpar Peter. W rzeczywistoci Becky Cunningham nigdy nie mona byo nazwa pikn kobiet. Niele wygldajc, ale nie pikn. Miaa sigajce ramion brzowe wosy, odrobin krtsze ni wymagaa obecna moda. Jej waga przewyszaa o dwadziecia funtw to, co zajmujce si mod czasopismo okrelioby jako idea, a o dziesi funtw to, co zaproponowaby mniej wymagajcy arbiter. Twarz miaa szerok, na obu policzkach pokryt archipelagiem piegw. Jej zielone oczy wyranie byszczay, kiedy mwia. Efekt ten podkrelaa siateczka zmarszczek widoczna w ich kcikach, ktra pojawia si w czasie, jaki upyn od poprzedniego spotkania obojga. Absolutnie wspaniale, pomyla Peter. Zamwili obiad. Peter skorzysta z rady recepcjonistki i zayczy sobie tortellini. Rozmawiali o najrniejszych sprawach. Byo rwnie wiele miechu co sw. Od tygodni nie czu si tak dobrze. Peter zapaci rachunek. Da dwadziecia pi procent napiwku. Nastpnie pomg jej woy paszcz... co, czego dla Cathy nie robi od lat. - Co zamierzasz robi do czasu odlotu? - zapytaa Becky. - Nie wiem. Pozwiedzam miasto... Wszystko mi jedno. Spojrzaa mu w oczy. To by naturalny moment rozstania. Dwoje starych przyjaci spotkao si na obiedzie, powspominao dawne czasy, powymieniao plotki. Teraz jednak nadszed czas, by ruszy swymi drogami, na nowo podj swe oddzielne ycie.

- Nie mam po poudniu adnych wanych zaj - oznajmia Becky, nadal spogldajc mu prosto w oczy. - Czy mog ci potowarzyszy? Odwrci na chwil wzrok. Nie przychodzio mu do gowy nic, czego pragnby bardziej. - To byoby... - po krtkiej przerwie postanowi zrezygnowa z autocenzury ...wietnie. Oczy Becky zataczyy. Podesza do niego i wsuna rk pod jego rami. - Dokd chciaby pj? - zapytaa. - To twoje miasto - odpar Peter z umiechem. - Racja - przyznaa Becky. Zrobili wszystko to, co nigdy wczeniej nie interesowao Petera. Obejrzeli zmian warty, zajrzeli do kilku maych butikw, sklepw, jakich Peter nigdy nie odwiedza w Toronto, a na koniec wyldowali w galerii dinozaurw w Kanadyjskim Muzeum Przyrody. Przemierzali j niespiesznie, zachwycajc si szkieletami. Czuj si ywy, pomyla Peter. Cakiem jak kiedy. Muzeum Przyrody, zgodnie z nazw, znajdowao si na wielkiej, gsto zadrzewionej parceli. Kiedy z niego wyszli, byo ju okoo pitej i robio si ciemno. Wia chodny wietrzyk. Niebo byo bezchmurne. Spacerowali przez park, a wreszcie dotarli do kilku awek stojcych pod wielkimi klonami, ktre teraz, na pocztku grudnia, nie miay lici. - Jestem wykoczony - powiedzia Peter. - Wstaem o wp do szstej, eby zdy na samolot. Becky usiada na przeciwlegym skraju awki. - Po si - zaproponowaa. - Cae popoudnie bylimy na nogach. Pierwsz myl Petera byo sprzeciwienie si tej propozycji, potem jednak pomyla: czemu, u licha, nie? Mia ju si rozcign na wolnej czci awki, gdy Becky powiedziaa: Moesz uy moich kolan jako poduszki. Zrobi wanie to. Bya cudownie mikka, ciepa i ludzka. Podnis ku niej wzrok. Pooya delikatnie rami na jego piersi. Byo to bardzo relaksujce, uspokajajce. Pomyla, e mgby tak lee godzinami. Nawet nie zauwaa zimna. Becky umiechna si do niego. Czynia to bardzo naturalnie, akceptujce, piknie. Po raz pierwszy od obiadu Peter pomyla o Cathy, Hansie i tym, czym stao si jego ycie w Toronto.

Zda te sobie spraw, e po raz pierwszy trafi na prawdziw istot ludzk - nie jak komputerow symulacj - z ktr mg o tym porozmawia. Kogo, kto nie uzna, e jest mniej wart jako mczyzna, dlatego e jego ona zesza z drogi cnoty, kogo, kto go nie wymieje, nie bdzie z niego drwi. Kogo, kto go akceptowa, kto go po prostu wysucha, kto zrozumie. W tej wanie chwili poj, e nie musi z nikim o tym rozmawia. Mg natychmiast upora si z t sytuacj. Znalaz odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Pozna Becky, kiedy oboje studiowali na pierwszym roku na Uniwersytecie Toronto, nim na scenie zjawia si Cathy. Czuli do siebie niezrczny pocig. Oboje byli niedowiadczeni, a przynajmniej on by prawiczkiem. Teraz, w dwa dziesiciolecia pniej, sprawy wyglday inaczej. Becky wysza za m i rozwioda si. Peter by onaty. Oboje wiedzieli, co to seks, wiedzieli, jak to si robi, kiedy to si zdarza, kiedy chwila jest odpowiednia. Zrozumia, e z atwoci mgby zadzwoni do Cathy, powiedzie jej, e zebranie si przeduyo i zostanie na noc tutaj, wrci dopiero jutro. Pniej mogliby pj z Becky do jej mieszkania. Mg to zrobi, ale nie zrobi. Otrzyma odpowied na pytanie, ktrego nigdy nie zada. Majc tak sam okazj jak Cathy, nie oszuka jej, nie zdradzi, nie odegra si. Umiechn si radonie do Becky. Czu, e rany w jego wntrzu zaczynaj si goi. - Jeste wspania osob - powiedzia jej. - Jaki facet bdzie bardzo szczliwy z tob. Umiechna si. Wypuci z puc powietrze, wyrzucajc z siebie wszystko. Wszystko z niego wypyno. - Musz jecha na lotnisko - doda. Becky skina gow i umiechna si raz jeszcze, by moe, ale tylko by moe, z odrobin alu. Peter by gotowy wrci do domu.

ROZDZIA 35 Sandra pojechaa Don Valley Parkway do Cabbagetown i zaparkowaa przy pierwszym sklepie Food Food na rogu Parliament i Wellesley. Wedug ksiki adresowej centralny orodek przyjmowania zamwie znajdowa si na grze. Wspia si po stromej kondygnacji schodw i po prostu wesza do rodka bez pukania. Wewntrz dwa tuziny ludzi ze suchawkami telefonicznymi na gowach siedziao przed terminalami komputerowymi. Wydawao si, e wszyscy s zajci przyjmowaniem zamwie, cho bya dopiero druga po poudniu. Do Sandry podesza kobieta w rednim wieku o wosach barwy stalowoblond. - W czym mog pani pomc? Sandra bysna odznak i przedstawia si. - Jak si pani nazywa? - Danielle Nadas - odpowiedziaa blondynka. - Jestem tu kierownikiem. Sandra rozejrzaa si zafascynowana. Sama od czasu rozwodu wielokrotnie zamawiaa posiki w Food Food, ale waciwie nie miaa pojcia, co znajduje si na drugim kocu linii telefonicznej. W wideofonach widziao si jedynie reklamy produktw firmy. - Chciaabym obejrze dane jednego z waszych klientw - powiedziaa wreszcie. - Zna pani numer telefonu? Sandra zacza recytowa: - Dziewiset szedziesit siedem... Kobieta umiechna si. - Nie nasz numer. Numer klienta. Sandra wrczya jej skrawek papieru, na ktrym by zapisany. Kierowniczka podesza do terminala i stukna w rami obsugujcego go modego mczyzn. Ten skin gow, skoczy przyjmowanie zamwienia, i ustpi jej miejsca. Kierowniczka usiada na krzele i wypisaa numer telefonu. - Prosz bardzo - powiedziaa, odchylajc si na bok, eby Sandra dobrze widziaa ekran. Rod Churchill zamwi taki sam posiek, jak w sze poprzednich rd, tylko e... - Za kadym razem oprcz ostatniego zamawia niskokaloryczny sos - zauwaya Sandra. - W ostatnim posiku widz zwyky. Kierowniczka pochylia si niej.

- To fakt. - Umiechna si. - C, ten niskokaloryczny jest raczej paskudny, jeli to pani interesuje. To nawet nie prawdziwy sos. Robi si go z rolinnej elatyny. Moe po prostu postanowi sprbowa zwykego. - Albo jeden z przyjmujcych zamwienie popeni bd. Kierowniczka potrzsna gow. - To niemoliwe. Zawsze zakadamy, e klient chce dosta to samo, co zamawia poprzednio. Tak si dzieje w dziewiciu przypadkach na dziesi. SOK nie zmieniby treci zamwienia, jeli wyranie by sobie tego nie zayczono. - SOK? - Sprzedawca Obsugujcy Klientw. O kurde, pomylaa Sandra. - Jeli zmiany nie byo - mwia kierowniczka - SOK po prostu nacisnby F2. Ten klawisz oznacza u nas powtrzenie zamwienia. - Czy moe pani okreli, kto przyjmowa ostatnie zamwienie? - Jasne - wskazaa na pole na ekranie. - SOK 054. To Annie Delano. - Czy jest teraz obecna? Kierowniczka rozejrzaa si po sali. - To ona. Ta z koskim ogonem. - Chciaabym z ni porozmawia - zadaa Sandra. - Nie rozumiem, co to waciwie za rnica - stwierdzia kierowniczka. - Rnica - odpara chodno Sandra - polega na tym, e czowiek, ktry zamwi ten posiek, zmar wskutek reakcji na to, co zjad. Kierowniczka zakrya usta doni. - O mj Boe - powiedziaa. - Po... powinnam zawoa szefa. - To nie bdzie konieczne - rzeka Sandra. - Chc tylko porozmawia z t mod dam. - Oczywicie. Oczywicie. Kierowniczka poprowadzia j do stanowiska, przy ktrym pracowaa Annie Delano. Wygldaa ona na jakie siedemnacie lat. Nie ulegao wtpliwoci, e otrzymaa zamwienie na powtrk i zrobia dokadnie to, o czym mwia kierowniczka - nacisna F2. - Annie - odezwaa si kierowniczka. - Ta pani jest z policji. Chciaaby zada ci kilka pyta. Annie podniosa szeroko wybauszone oczy.

- Pani Delano - zacza Sandra. - W ostatni rod przyja pani zamwienie na rostbef od mczyzny nazwiskiem Rod Churchill. - Jeli pani tak mwi - odpara Annie. Sandra zwrcia si w stron kierowniczki. - Niech pani to pokae na ekranie. Kobieta nachylia si i wypisaa numer telefonu Churchilla. Annie spojrzaa na ekran z twarz bez wyrazu. - Zmienia pani jego zwyke zamwienie - wyjania Sandra. - Zawsze dotd zamawia niskokaloryczny sos, ale tym razem daa mu pani zwyky. - Zrobiabym to tylko wtedy, jeliby sobie tego zayczy - odpara Annie. - Przypomina pani sobie, czy prosi o zmian? Annie patrzya na ekran. - Przykro mi, prosz pani. W ogle nie przypominam sobie tego zamwienia. Przyjmuj ich dziennie ponad dwiecie, a to byo tydzie temu. Ale daj sowo, e nic bym nie zmienia, gdyby sobie tego nie zayczy. Alexandria Philo wrcia do Doowap Advertising i zaja jeden z nielicznych prywatnych gabinetw, by kontynuowa przesuchania kolegw Hansa Larsena. Cho szczeglnie interesowaa j Cathy Hobson, najpierw przeprowadzia dwie krtkie rozmowy z innymi, aby nie wzbudzi jej podejrze. Gdy Cathy usiada na krzele, Sandra obdarzya j sympatycznym umiechem. - Wanie usyszaam o pani ojcu - powiedziaa. - Bardzo mi przykro. W zeszym roku straciam swojego. Wiem, jakie to moe by trudne. Cathy odpowiedziaa lekkim, uprzejmym skinieniem gowy. - Dzikuj. - Ciekawi mnie jednak - mwia Sandra - fakt, e Hans Larsen i pani ojciec zmarli w niewielkim odstpie czasu. Cathy westchna. - Nieszczcia chodz parami. Sandra skina gow. - A wic sdzi pani, e to zbieg okolicznoci? Cathy wygldaa na zszokowan.

- Oczywicie, e tak. To znaczy, kurcz, Hansa znaam tylko troch, a ojciec zmar z przyczyn naturalnych. Sandra przyjrzaa si Cathy od stp do gw, poddajc j ocenie. - Jeli chodzi o Hansa, obie wiemy, e to, co pani mwi, nie jest prawd. czy pani z nim jakiego rodzaju zwizek. Wielkie niebieskie oczy Cathy rozbysy wyzywajco. Sandra uniosa do. - Niech si pani nie niepokoi, pani Hobson. To, jak pani kieruje swym yciem, to pani prywatna sprawa. Nie mam zamiaru zdradzi faktu pani niewiernoci mowi ani wdowie po Hansie, jeli ju o tym mowa. Oczywicie zakadajc, e nie miaa pani nic wsplnego z morderstwem. Cathy bya rozgniewana. - Prosz posucha. Po pierwsze, to, co wydarzyo si midzy mn a Hansem, byo dawno temu. A po drugie, mj m ju o tym wie. Wszystko mu powiedziaam. Sandra bya zaskoczona. - Naprawd? - Tak. Cathy najwyraniej zdaa sobie spraw, e by moe popenia bd. Dlatego te szybko dodaa. - Widzi wic pani, e nie mam nic do ukrycia ani adnego powodu, by pozby si Hansa. - A co z pani ojcem? Cathy wygldaa na rozgoryczon. - Co znowu, przecie zmar z powodw naturalnych. - Przykro mi, e to ja pani o tym mwi - odpara Sandra - lecz obawiam si, e to nieprawda. Cathy bya poirytowana. - Do diaba, pani inspektor. Wystarczajco trudno jest przey utrat ktrego z rodzicw bez podobnych gierek. Sandra skina gow. - Niech mi pani wierzy, pani Hobson, e nigdy nie powiedziaabym czego takiego, gdybym nie bya przekonana, e to prawda. Jest jednak faktem, e kto ingerowa w zoone przez pani ojca zamwienie na kolacj.

- Zamwienie na kolacj? O czym pani mwi? - Pani ojciec bra lekarstwo, ktre wymagao powanych ogranicze dietetycznych. W kad rod, gdy pani matka wychodzia, zamawia kolacj. Zawsze tak sam, zawsze bezpieczn. W dzie jego mierci kto jednak zmieni zamwienie i pani ojciec otrzyma co, co wywoao gwatown reakcj, podnioso cinienie krwi do niedopuszczalnie wysokiego poziomu. Cathy bya zdumiona. - Co pani opowiada, pani inspektor? mier wywoana przez fast food? - Uznaabym to za wypadek - odrzeka Sandra. - Ale sprawdziam par rzeczy. Okazuje si, e na kilka dni przed mierci pani ojca kto wama si do krajowej MedBase. Ten, kto to zrobi, mg si dowiedzie, e pani ojciec bra fenelzyn. - Fenelzyn? - zdziwia si Cathy. - Ale to rodek przeciwdepresyjny. - Wie pani o tym? - zapytaa Sandra, unoszc brwi. - Moja siostra braa go przez pewien czas. - Zna pani dietetyczne ograniczenia przy jego stosowaniu? - Nie wolno je sera - odpara Cathy. - Jest tego znacznie wicej. Cathy potrzsaa pochylon gow ze zdumieniem, ktre wydawao si Sandrze w peni zrozumiae. - Tata bra rodek przeciwdepresyjny - powiedziaa cicho, jakby mwia do siebie. Potem jednak podniosa wzrok i spojrzaa Sandrze w oczy. - To szalestwo. - MedBase prowadzi dziennik dostpw. Wymagao to mnstwa pracy, ale sprawdziam wszystkie zaogowania w cigu dwch tygodni poprzedzajcych mier pani ojca. Jedno - na trzy dni przed mierci - byo lewe. - Jak to lewe? - Lekarz, pod ktrego nazwiskiem dokonano dostpu do bazy danych, przebywa wtedy na wakacjach w Grecji. - Do wikszoci baz danych mona si zaogowa z caego wiata - odpara Cathy. Sandra skina gow. - To prawda. Zadzwoniam jednak do Aten i ten lekarz przysiga, e od chwili przyjazdu

nie robi nic poza zwiedzaniem archeologicznych wykopalisk. - I potrafi pani okreli, do czyich danych si przedostano? Sandra spucia na chwil wzrok. - Nie. Wiem tylko, kiedy ten, kto uywa konta, zaogowa si i wylogowa. W obu przypadkach byo to okoo czwartej nad ranem czasu Toronto... - W Grecji to jest rodek dnia. - Tak, ale to rwnie czas, kiedy system MedBase jest najmniej obciony. Syszaam, e o tej godzinie prawie zawsze uzyskuje si dostp bez opnienia. Jeli kto chcia si wczy i wyczy tak szybko, jak tylko mona, byaby to odpowiednia chwila. - Ale wykorzystanie skadnikw potraw, by wywoa miertelny skutek, wymagaoby wielkiego znawstwa. - W rzeczy samej - przyznaa Sandra. Nastpia przerwa. - Pani ukoczya chemi, prawda? Cathy wypucia gono powietrze z puc. - Tak. Nieorganiczn. Nic nie wiem o farmaceutykach. Rozpostara donie. - Wszystko to wydaje mi si do nacigane, pani inspektor. Najgorszym wrogiem, jakiego mia mj ojciec, by trener futbolu ze szkoy redniej w Newtonbrook. - A jak on si nazywa? Cathy wydaa z siebie dwik wiadczcy o irytacji. - artuj, pani inspektor. Nie znam nikogo, kto chciaby zabi mojego ojca. Sandra wbia wzrok w dal. - By moe ma pani racj. Od tej roboty czasem przestawia si czowiekowi w gowie. - Umiechna si rozbrajajco. - Obawiam si, e wszyscy jestemy skonni ulega teoriom spiskowym. Niech mi pani wybaczy. I prosz mi pozwoli powiedzie raz jeszcze, e przykro mi z powodu mierci pani ojca. Wiem, co pani przeywa. Ton Cathy by obojtny, lecz jej oczy kipiay wciekoci. - Dzikuj. - Jeszcze kilka pyta, a potem - mam nadziej - nie bd ju pani zawraca gowy. Sandra spojrzaa na ekran palmtopa. - Czy mwi co pani nazwisko Desalle? Jean-Louis Desal-le?

Cathy nie powiedziaa nic. - Studiowa na uniwersytecie w Toronto w tym samym czasie co pani. - To byo dawno temu. - Istotnie. Pozwoli pani, e wyra to bardziej bezporednio. Kiedy z nim rozmawiaam, przypomnia sobie pani nazwisko. Nie Catherine Hobson. Catherine Churchill. Pamita rwnie pani ma, Petera Hobsona. - To nazwisko, ktre pani wymienia, wydaje mi si skd znajome - przyznaa ostronie Cathy. - Czy spotkaa pani Jeana-Louisa Desallea od czasw studenckich? - Kurcz, nie. Nie mam pojcia, co si z nim stao. Sandra skina gow. - Dzikuj, pani Hobson. Bardzo pani dzikuj. To by byo na razie wszystko. - Chwileczk - odezwaa si Cathy. - Dlaczego pani pytaa o Jeana-Louisa? Sandra zamkna palmtopa i schowaa go do walizeczki. - To lekarz, ktrego dostp do bazy danych wykorzystano.

ROZDZIA 36 Duch, symulacja niemiertelnej duszy Petera Hobsona, nie przestawa obserwowa ewolucji sztucznego ycia stworzonego przez Sarkara. By to fascynujcy proces. Nie gra. ycie. Niemniej biednemu Sarkarowi brakowao wizji. Jego programy byy szablonowe. Niektre po prostu produkoway komrkowe automaty, inne za wytwarzay ksztaty przypominajce owady. Och, niebieskie ryby robiy wraenie, ale absolutnie nie mogy si rwna stopniem komplikacji z prawdziwymi, a poza tym ryby nie byy dominujc form ycia na Ziemi ju od ponad trzystu milionw lat. Duch pragn czego wicej. Znacznie wicej. Ostatecznie potrafi teraz radzi sobie z problemami bez porwnania bardziej zoonymi, ni by w stanie dokona tego Sarkar, a ponadto mia do dyspozycji cay czas we wszechwiecie. Nim jednak zacz, zastanawia si przez dugi czas nad tym, czego dokadnie chce. Gdy ju ustali kryteria selekcji, przystpi do dziea tworzenia. Peter postanowi da sobie spokj z powieciami o Spenserze, przynajmniej na razie. Troch zawstydzi go fakt, e kontrolna wersja jego osoby czyta utwory Thomasa Pynchona. Przejrzawszy regay, trafi na egzemplarz Opowieci o dwch miastach, ktry dosta w prezencie od ojca, kiedy by nastolatkiem. Nigdy nie zdoby si na przeczytanie tej ksiki Dickensa, lecz ku swemu zawstydzeniu przekona si, e bya to jedyna klasyczna powie, jak znalaz w domu. Dni, gdy czyta Szekspira i Marlowea, Kartezjusza i Spinoz, dawno miny. Rzecz jasna, mg cign z sieci praktycznie wszystko. Klasyczne powieci miay t dobr stron, e prawa autorskie do wszystkich z nich wygasy. Ostatnio jednak zbyt czsto mia do czynienia z wytworami techniki. Stara, pachnca lekko stchli-zn ksika bya tym, czego potrzebowa. Cathy siedziaa na kanapie z czytnikiem w rku. Usiad obok niej, otworzy tom o sztywnej okadce i zacz czyta: Bya to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szalestwa, era wiary i era niedowiarstwa, okres wiata i okres mrokw, wiosna piknych nadziei i zima rozpaczy,

wszystko byo przed nami i nic nie mielimy przed sob, dylimy prosto do nieba i kroczylimy prosto w kierunku odwrotnym. Peter umiechn si do siebie. To byo zdanie godne Ducha. Moe pacenie od sowa pomagao przeciga myli rwnie skutecznie jak bycie martwym. Nim zdy dotrze znacznie dalej, dostrzeg kcikiem oka, e Cathy odoya czytnik i gapi si na niego. Popatrzy na ni z wyczekiwaniem. - Ta policjantka, Philo, znowu rozmawiaa dzi ze mn w pracy - poinformowaa go, odgarniajc czarne wosy za ucho. Zamkn ksik i pooy j na stoliku. - Chciabym, eby zostawia ci w spokoju. Cathy skina gow. - Ja te. Nie mog powiedzie, eby bya niemia. Jest cakiem uprzejma. Ale uwaa, e istnieje jaki zwizek midzy mierci ojca i Hansa. Potrzsn ze zdumieniem gow. - Twj ojciec umar na ttniak czy co w tym rodzaju. - Te tak mylaam. Ale ta policjantka mwi, e mg zosta zabity z premedytacj. Bra lek przeciwdepresyjny zwany fenelzyn i... - Rod? Lek przeciwdepresyjny? Skina gow. - Ja te byam zdziwiona. Policjantka powiedziaa, e zjad co niewaciwego i wskutek tego gwatownie skoczyo mu cinienie. Przy jego stanie zdrowia to wystarczyo, eby go zabi. - Ale to na pewno by przypadek - odpar Peter. - Nie zwrci uwagi na zalecenia lekarza albo le je zrozumia. - Wiesz, e ojciec by bardzo skrupulatny. Inspektor Philo sdzi, e kto zmieni jego zamwienie na kolacj. Peter nie chcia w to uwierzy. - Naprawd? - Tak wanie twierdzi. - Przerwa dugoci uderzenia serca. - Pamitasz Jeana-Louisa Desallea? - Jeana-Louisa... chodzi ci o Udara? - Udara?

- Tak go przezywali na uniwersytecie. Mia na czole bardzo wydatne yy. Zawsze nam si wydawao, e zaraz dostanie udaru. Wyjrza przez okno. - Udar Desalle. Boe, nie mylaem o nim od lat. Ciekawe, co si z nim stao? - Podobno jest lekarzem. Moliwe, e wykorzystano jego konto celem uzyskania dostpu do danych medycznych ojca. - Ale co Udar mg mie przeciw twojemu ojcu? Kurcz, przecie pewnie nigdy go nawet nie widzia. - Policjantka sdzi, e z jego konta skorzysta kto inny. - Och. - Wie te o mnie i o Hansie - dorzucia Cathy. - Powiedziaa jej? - Nie, oczywicie, e nie. To nie jej interes. Ale kto to zrobi. Peter wypuci gono powietrze z puc. - Byem pewien, e wszyscy w twojej firmie o tym wiedz. - Waln otwart doni w porcz kanapy. - Cholera! - Uwierz mi, e czuj si tak samo zaenowana jak ty - stwierdzia Cathy. Peter skin gow. - Wiem o tym. Przykro mi. Gos Cathy brzmia ostronie, jak gdyby badaa grunt. - Cigle si zastanawiam nad tym, kto mg wzi na cel i Hansa, i tat. - Wymylia co? Przygldaa mu si przez dug chwil. - Czy ty to zrobie, Peter? - zapytaa wreszcie po prostu. - Co? Przekna z wysikiem lin. - Czy zaaranowae zamordowanie Hansa i ojca? - Kurwa, nie wierz w to - odpar Peter. Cathy patrzya na niego, nie mwic nic. - Jak moesz pyta mnie o co takiego? Potrzsna lekko gow. Jej twarz wyraaa rne emocje: obaw wywoan tym, e

musiaa zada to pytanie, strach przed tym, jak moe brzmie odpowied, lad wstydu wywoany faktem, e w ogle o tym pomylaa, tlcy si gniew. - Nie wiem - odpowiedziaa, nie w peni panujc nad gosem. - Chodzi o to, e... waciwie masz motyw. - Moe w przypadku Hansa, ale twojego ojca? - Peter rozpostar ramiona. - Gdybym zabija kadego, kogo uwaam za idiot, nasz dom byby wypchany zwokami a po krokwie. Cathy nie powiedziaa nic. - Poza tym - cign Peter, czujc potrzeb wypenienia ciszy - jest zapewne mnstwo rozwcieczonych mw, ktrych ucieszya wiadomo, e zabito Hansa. Spojrzaa wprost na niego. - Nawet jeli to, co mwisz o innych rozwcieczonych mach, jest prawd, aden z nich nie pragnby mierci ojca. - Ta gupia policjantka przyprawia ci o paranoj. Przysigam, e nie zabiem twojego ojca ani Hansa. To ostatnie imi wypowiedzia przez zacinite szczki. - Ale, jeli ona ma racj, ich mier bya zaaranowana... - Tego rwnie nie zrobiem. Jezu Chryste, za kogo mnie uwaasz? Potrzsna gow. - Przepraszam ci. Wiem, e nie zrobiby czego takiego. Rzecz w tym, e jest to co, co mgby zrobi kto bdcy w twojej sytuacji... gdyby ten kto nie by tob. - Powtarzam ci... Chryste! - Co jest? - Nic. - Nie, co jest nie w porzdku. Powiedz mi. Peter zerwa si ju na nogi. - Pniej. Musz porozmawia z Sarkarem. - Z Sarkarem? Sdzisz, e to on jest winien? - Chryste, nie! Ostatecznie Hans nie napisa Szataskich wersetw. - Ale... - Musz jecha. Wrc pno. Zapa za paszcz i wyszed przez frontowe drzwi.

Jecha Post Road w kierunku Bayview. Wczy samochodowy telefon i nacisn klawisz, pod ktrym mia zakodowany numer Sarkara. Suchawk podniosa jego ona. - Halo? - Cze, Raheemo. Mwi Peter. - Peter! Tak si ciesz, e zadzwonie! - Dzikuj. Czy Sarkar jest w domu? - Siedzi na dole. Oglda mecz hokejowy. - Czy mog z nim porozmawia? To bardzo wane. - No, nie wiem - powiedziaa tsknym gosem Raheema. - Mnie nigdy si nie udaje pogada z nim podczas meczu. Sekundk. Wreszcie w suchawce rozleg si gos Sarkara. - Jest sze do szeciu i dogrywka - naga mier, Peter. Lepiej, eby to byo co naprawd wanego. - Przepraszam - powiedzia Peter. - Posuchaj, czytae w gazecie o tej ofierze morderstwa, ktrej ciao okaleczono? Par tygodni temu? - Chyba tak. - To by kolega z pracy Cathy. - Och. - I... - zacz Peter, po czym przerwa. - Tak? To twj najlepszy przyjaciel, pomyla. Najlepszy przyjaciel. Czu lekkie mdoci. Wszystkie te wsplne kolacje, tylko we dwch, a teraz musia wyzna co takiego przez telefon? - Cathy miaa z nim romans. - Naprawd? - Sarkar by wyranie wstrznity. - Tak. - Peter si wycisn z siebie to sowo. - Kurde - powiedzia Sarkar. - Kurde. - Wiesz te, e niedawno umar ojciec Cathy. - Oczywicie. Byo mi bardzo przykro, kiedy o tym usyszaem. - Nie jestem pewien, czy mog powiedzie to samo - wyzna Peter, zatrzymujc si na chwil na czerwonym wietle.

- Co chcesz przez to powiedzie? - Sugeruj teraz, e zosta zamordowany. - Zamordowany! - Tak. Zarwno on, jak i ten Hans. - A udhu billah. - Nie zrobiem tego - powiedzia Peter. - Oczywicie, e nie. - Ale mona powiedzie, e chciaem ich mierci. I... - Jeste podejrzany? - Tak sdz. - Ale nie zrobie tego? - Nie. A przynajmniej nie ta wersja mnie. - Nie ta wer... o kurcz. - Dokadnie. - Spotkamy si w Mirror Image - rzuci Sarkar i odoy suchawk. Peter przejecha na pas najszybszego ruchu. Mieszka bliej Mirror Image ni Sarkar. Wyruszy te wczeniej. Musia wic czeka na Pakistaczyka ponad trzydzieci minut. Oprcz jego samochodu na parkingu sta tylko jeden. Toyota Sarkara zatrzymaa si w pobliu jego mercedesa. Peter sta obok samochodu, oparty o drzwi dla pasaera. - Leafs wygrali - oznajmi Sarkar. - Syszaem to po drodze. Fakt pozbawiony znaczenia. Jego przyjaciel poszukiwa czego stabilnego pord szalestwa. Peter skin gow, przyjmujc do wiadomoci t uwag. - A wic sdzisz... sdzisz, e jedna z kopii... - Sarkar ba si wypowiedzie t myl gono. Peter skin gow. - By moe. Ruszyli w stron oszklonego wejcia do biur Mirror Image. Sarkar nacisn kciukiem EIOP. - Podobno istnieje dowd, e badano medyczne dane mojego tecia przy uyciu konta nalecego do czowieka, ktrego znaem na uniwersytecie.

- Och. Szli dugim korytarzem. - Ale musiaby zna jego haso i podobne rzeczy. - Na Uniwersytecie Toronto przyznaj nazwy kont, dodajc do nazwiska pierwsz liter imienia. A domylnym hasem nowego uytkownika podczas pierwszego dnia zaj zawsze jest jego nazwisko pisane wspak. Mwi, eby to zmieni, ale zawsze znajdzie si jaki idiota, ktry tego nie zrobi. Jeli symulacja mojej osoby szukaa sposobu dostania si do medycznej bazy danych, moga wyprbowywa przypadkowo wybrane nazwiska studentw medycyny, ktrych wtedy znaem, eby si przekona, czy ktry z nich zachowa star nazw konta i haso. Dotarli do pracowni komputerowej Sarkara. Pakistaczyk dotkn kciukiem kolejnego EIOP. Rygle rozsuny si, a cikie drzwi odsuny z haasem. - A wic musimy wyczy kopie - stwierdzi Sarkar. Peter zmarszczy brwi. - Co nie gra? - zapyta jego przyjaciel. - Chyba... mam przed tym lekkie opory - przyzna Peter. - Przede wszystkim, zapewne tylko jedna kopia dopucia si zbrodni i pozostae nie powinny ucierpie z tego powodu. - Nie mamy czasu na zabaw w detektyww. Musimy to powstrzyma, nim winna kopia popeni kolejne zabjstwo. - Dlaczego miaaby je popeni? Wiem, dlaczego zamordowano Hansa, i cho sam bym tego nie zrobi, nie mog uczciwie twierdzi, e martwi si z powodu jego mierci. Rozumiem nawet powd, dla ktrego zabito mojego tecia. Ale nie ma ju adnej osoby, ktrej mierci bym pragn. Och, s ludzie, ktrzy mnie skrzywdzili, okradli albo sprawili, e przez jak czstk ycia czuem si nieszczliwy, ale daj sowo, e nie chc mierci adnego z nich. Sarkar wykona gest naladujcy uderzenie w twarz. - Obud si, Peter. Niewyczenie ich byoby zbrodni. Peter skin powoli gow. - Masz oczywicie racj. Pora wycign wtyczk.

ROZDZIA 37 Sarkar strzeli nerwowo palcami, przenis swj stoek przed konsol gwnego komputera i przemwi do mikrofonu. - Zgaszam si. - Nazwa uytkownika? - zapyta komputer. - Sarkar. - Cze, Sarkar. Polecenie? - Wielokrotne usunicie, bez potwierdze - wszystkie pliki w podkatalogach Kontrola, Duch i Ambrotos. - Potwierdzenie usunicia? - Tak. - Nie mona usun. Pliki przeznaczone tylko do odczytu. Sarkar skin gow. - Atrybuty, wszystkie wymienione poprzednio pliki i pod-katalogi, zmieni na zwyke. - Atrybuty s zabezpieczone hasem. - Haso: Abu Yussuf. - Nieprawidowe haso. Sarkar zwrci si w stron Petera. - To jedyne haso, ktrego aktualnie uywam. Peter wzruszy ramionami. - Sprbuj jeszcze raz. - Haso: Abu Yussuf. Przeliterowa je. - Nieprawidowe haso. - Kto zabezpieczy pliki? - zapyta Sarkar. - Hobson, Peter G. - odpar komputer. Serce Petera zaczo wali. - Niech to cholera. - Wywietl rejestr uytkownika: Hobson, Peter G. - poleci Sarkar. Na ekranie pojawia si lista dat i godzin. Sarkar uderzy otwart doni o blat.

- Widzisz to? Wze dziewi-dziewi-dziewi. Tryb diagnostyczny. Uywano twojego konta, ale dostp by wewntrzny. Ze rodka systemu. - Cholera! - Peter nachyli si nad mikrofonem. - Zgaszam si. - Nazwa uytkownika? - zapyta komputer. - Fobson. - Cze, Peter. Czy mam zakoczy twoj drug sesj? - Jak drug sesj? - Jeste zalogowany w wle zero-zero-jeden i w wle dziewi-dziewi - dziewi. Sarkar pochyli si do przodu. - Tak - powiedzia Peter. - Bezwzgldnie. Zakocz sesj w wle dziewi - dziewi dziewi. - Nie mona wylogowa. - Cholera - powtrzy Peter. Zwrci si w stron Sarkara. - Czy tamta sesja jest nadrzdna? - Nie. Pierwszestwo ma ostatnie zaogowanie. - Dobra - powiedzia Peter, pocierajc donie. - Katalogi odniesienia i pliki wymienione uprzednio przez Sarkara. Odbezpieczy atrybuty. - Haso? - Haso: Mugato. - Nieprawidowe haso. - Haso: Sybok. - Nieprawidowe haso. - Niech to diabli! - zakl Peter. Spojrza na Sarkara. - Uywam wycznie tych dwch hase. Sarkar wypuci gono powietrze z puc. - Nie pozwol, ebymy je wykasowali. - Czy moemy wyczy cay system? Sarkar skin gow i przemwi do mikrofonu. - Zainicjowa zamknicie systemu. - Aktualnie s wykonywane zadania. Potwierdzenie polecenia? - Tak. Zainicjowa zamknicie systemu.

- Haso? - Haso: Abu... Czerwone wiateko na mikrofonie zgaso. Sarkar ponownie waln doni w konsol. - Wyczyy wejcie gosowe. - Chryste - rzuci Peter. - To gupota - odezwa si rozgniewany Sarkar. - Zawsze moemy po prostu wycign wtyczk. Sign po telefon i wykrci trzycyfrowy numer. - Dzia techniczny - odezwa si kobiecy gos. - Halo - powiedzia Sarkar. - Mwi doktor Muhammed. Wiem, e jest pno, ale mamy tu, hmm, drobne trudnoci. Chc, by odcito dopyw mocy do wszystkich naszych komputerw. - Mam odci dopyw mocy? - Zgadza si. - W porzdku - odpowiedziaa. - To potrwa kilka minut. Ale zdaje pan sobie spraw, e paski dzia przetwarzania danych ma ukad bezprzerwowego zasilania elektrycznego. Bdzie przez pewien czas dziaa na bateriach. - Jak dugo? - Jeli wszystko bdzie wczone, tylko sze albo siedem minut. Wystarczajco dugo, by przetrwa krtk przerw w dopywie prdu. - Czy moe pani odczy ten ukad? - Oczywicie. Jeli pan sobie tego yczy. Trzeba bdzie rcznie wycign wtyczk. Nie mog wyczy go std. Czy mog jutro sprowadzi kogo, eby to zrobi? - To krytyczna sytuacja - stwierdzi Sarkar. - Czy moe pani tu przyj i pokaza nam, jak to si robi? Jest tu jeszcze jeden czowiek, jeli potrzebna pani pomoc. - Dobrze. Czy mam najpierw odczy sie zasilajc? - Nie. Zrobimy to po wyczeniu ukadu bezprzerwowego. Zakry doni mikrofon i przemwi do Petera. - To znaczy, e wszystko przestanie dziaa natychmiast. Kopie nie otrzymaj ostrzeenia. Peter skin gow. - Jak pan sobie yczy - odpowiedziaa kobieta. - Niech mi pan da chwil czasu.

Za kilka minut bd na grze. Sarkar odoy suchawk. - Co zrobisz, kiedy ju odetniemy dopyw mocy? - zapyta Peter. Sarkar by ju na pododze. Prbowa usun drzwiczki kontrolne umieszczone pod konsol komputera. - Wyjm dyski optyczne i podcz je do stoiska do prb. Mog zwalnia pami bit za bitem, jeli zajdzie taka potrzeba, przy uyciu lasera Nortona. Wtedy... Zadzwoni telefon. - Mgby go odebra? - zapyta Sarkar, zmagajcy si z opornym motylkiem. Na ekranie wideofonu pojawia si informacja, e rozmowa bdzie miaa charakter akustyczny. Peter podnis suchawk. - Halo? Przez jakie dwie sekundy sycha byo tylko szum. Potem odezwa si niewtpliwie syntetyczny gos. - Halo - powiedzia. Peter poczu, e zalewa go fala gniewu. Nie znosi generowanych komputerowo reklam telefonicznych. Mia ju cisn suchawk, kiedy usysza nastpne sowo: - Pe... ter. W uamku sekundy przed tym, nim suchawka uderzya w wideki, Peter zda sobie spraw, e nawet jeli reklamowy komputer mia zainstalowan ksik telefoniczn, nie istniaa moliwo, by kto nieznajomy spodziewa si znale go pod tym numerem. Podnis suchawk z powrotem do ucha. - Kto mwi? - zapyta. Spojrza na wiateka na aparacie telefonicznym. To nie bya rozmowa wewntrzna, lecz przekazywana z miasta. - Ty - odpar bezbarwny, mechaniczny gos. Peter trzyma suchawk przed twarz, cakiem jakby bya wem. Popyny z niej dalsze sowa, kade oddzielone od poprzedniego krtk, wypenion szumem przerw. - Z pewnoci nie sdzie, e damy si zamkn w tej maej stacji roboczej? Kobieta z dziau technicznego zjawia si w kilka minut pniej, niosc skrzynk z narzdziami. Sarkar popatrzy na przyby. Wzburzenie na jego twarzy byo wyranie widoczne,

przynajmniej dla Petera. - Wszystko gotowe? - zapytaa. - Nie, nie - odpar Sarkar. - Hmm, nie musimy ju odcza staego rda prdu ani sieci zasilajcej. Kobieta miaa zdziwion min. - Jak pan sobie yczy. - Przepraszam pani - powiedzia Sarkar. Skina gow i wysza. Peter i Sarkar patrzyli na siebie nawzajem w osupieniu. - Naprawd spierdolilimy spraw, co? - odezwa si wreszcie Peter. Sarkar skin gow. - Cholera - cign Peter. - Niech to jasna cholera. - Duga przerwa. - Teraz, kiedy przedostay si do sieci, nie da si ich wyczy, prawda? Sarkar potrzsn gow. - I co dalej? - Nie wiem - odpar Sarkar. - Nie wiem. - Gdybymy wiedzieli, ktra kopia jest odpowiedzialna, moe udaoby si nam znale jaki sposb, eby j odseparowa. Ale, do cholery, jak mamy znale odpowied na to pytanie? - Moralno - odpar Sarkar. - Co? - Mwi ci co nazwisko Lawrence Kohlberg? Peter potrzsn gow. - To by psycholog, ktry w latach szedziesitych ubiegego wieku prowadzi badania nad moralnym rozumowaniem. Studiowaem jego prace, kiedy przygotowywaem system doradczy dla Instytutu Psychiatrii Clarkea. - I? - I cae to zamieszanie sprowadza si do kwestii moralnoci: dlaczego jedna wersja twojej osoby zachowuje si inaczej ni pozostae. Z pewnoci rozwizanie, ktra kopia jest winna, kryje si w naturze ludzkiej moralnoci. Peter waciwie go nie sucha. - Czy moemy zrobi co jeszcze, eby wykasowa te kopie?

- Nie teraz, kiedy przedostay si do sieci. Posuchaj, masz zapewne racj - przyda si rozstrzygn, ktra z nich jest winna. Pozwl, bym zada ci pewne pytanie. - Jakie? Sarkar przerwa, prbujc sobie dokadnie co przypomnie. - Przypumy, e ona pewnego mczyzny jest miertelnie chora, ale moe j uratowa lekarstwo, ktre kosztuje dwadziecia tysicy dolarw. - Co to ma do rzeczy! - Suchaj. To jeden z testowych scenariuszy Kohlberga. Przypumy, e ten mczyzna zdoa zebra tylko dziesi tysicy dolarw, ale aptekarz nie chcia sprzeda mu leku, chocia tamten obieca, e pniej zapaci reszt. I wtedy mczyzna ukrad lekarstwo, eby uratowa on. Czy jego postpek by moralnie suszny czy nie? Peter zmarszczy brwi. - Oczywicie suszny. - Ale dlaczego? W tym tkwi klucz. - Nie... nie wiem. Po prostu suszny. Sarkar skin gow. - Podejrzewam, e kada z kopii podaaby inny powd. Kohlberg zdefiniowa sze poziomw moralnego rozumowania. Na najniszym jest si przekonanym, e dobre jest po prostu to zachowanie, ktre pozwala unikn kary. Na najwyszym za, ktry Kohlberg uwaa za domen moralnych gigantw takich jak Gandhi czy Martin Luther King, postpowanie oparte jest na abstrakcyjnych zasadach etycznych. Na tym etapie zewntrzne prawa zakazujce kradziey nie maj znaczenia. Twj wewntrzny kodeks moralny okrela, e musisz ceni ycie drugiej osoby wyej ni wszelkie reperkusje, ktre mog ci spotka z uwagi na popenione przestpstwo. - No wic, tak wanie sdz. - Mahatma Hobson - rzuci Sarkar. - Kontrolna kopia zapewne podzielaaby t opini. Kohlberg jednak przekona si, e przestpcy na og pozostaj na niszym stopniu rozumowania moralnego ni nieprzestpcy w tym samym wieku i o takim samym ilorazie inteligencji. Ambrotos mgby zatrzyma si na najniszym poziomie - unikaniu kary. - Dlaczego? - Niemiertelny bdzie y wiecznie, ale moe t wieczno spdzi w wizieniu.

Myl o doywociu byaby dla niego przeraajca. - Ale jak czsto orzeka si prawdziwe doywocie? Znasz to stare powiedzenie: Nie popeniaj przestpstwa, jeli nie zdoasz odsiedzie wyroku. Niewykluczone, i Ambrotos uwaa, e moe popeni kade przestpstwo, bo, ostatecznie, zdoa odsiedzie dowolny wyrok. - Racja - przyzna Sarkar. - Ale nadal sdz, e to on jest winny. Mwi si, e czas leczy wszystkie rany, ale moe ten, kto wie, e bdzie y wiecznie, chce si zaatwi ze wszystkimi sprawami, ktre drczyyby jego umys przez dugie stulecia. Peter potrzsn gow. - Nie sdz. Posuchaj, jeli dla mnie morderstwo jest straszliw zbrodni, to czy nie byoby tak sam, najgorsz okropnoci dla niemiertelnej wersji mojej osoby, ktra wiedziaaby, e ycie moe trwa wiecznie? Sarkar westchn. - Niewykluczone. Ten argument dziaa chyba w obie strony. Ale co z Duchem? Jego moralne rozumowanie rwnie mogo si zatrzyma na niskim poziomie. Mimo e jest martwy, nie stworzylimy dla niego symulacji nieba ani piekl. Moe uwaa, e przebywa w czycu i jeli bdzie si dobrze zachowywa, zezwoli mu si na pjcie do nieba. Wedug Kohlberga drugi poziom okrela jako moralne te uczynki, ktre zapewniaj nagrody. Peter ponownie potrzsn gow. - Waciwie nie wierz w niebo ani w pieko. Sarkar sprbowa odmiennego podejcia. - Zastanw si wic nad tym: morderstwo jest zbrodni popenian pod wpywem namitnoci, a namitno jest saboci ciaa. Jeli usunie si z ludzkiej natury seks, nie bdzie powodu, by zabija kobieciarza. To byby argument na rzecz niewinnoci Ducha i, drog eliminacji, winy Ambrotosa. - Moliwe - odpar Peter. - Z drugiej jednak strony, Duch wie, e ycie pozagrobowe istnieje. wiadczy o tym sam fakt jego egzystencji. W zwizku z tym morderstwo byoby dla niego mniej ohydn zbrodni ni dla Ambrotosa, jako e nie oznacza ono cakowitego unicestwienia ofiary. Dlatego jest znacznie bardziej prawdopodobne, e nie miaby nic przeciwko dopuszczaniu si zabjstw. Sarkar westchn sfrustrowany. - Tu rwnie mona broni obu stanowisk.

Spojrza na zegarek. - Posuchaj, tutaj ju nic nie zrobimy. - Przerwa. - W gruncie rzeczy, niewykluczone, e nigdzie ju nie moemy nic zrobi. Siedzia przez chwil cicho, pogrony w mylach. - Jed do domu. Jutro jest sobota. Przyjad do ciebie okoo dziesitej i pomylimy, co robi dalej. Peter skin ze znueniem gow. - Ale najpierw... Sarkar wycign portfel, wydoby z niego dwa pidziesiciodolarowe banknoty i wrczy je Peterowi. - Co to jest? - Sto dolarw, ktre poyczyem od ciebie w zeszym tygodniu. Chc si upewni, e kopie nie maj powodu ywi pretensji do mnie. Nim wyjdziemy, wylij w sie wiadomo, e zwrciem ci dug. PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH Grupa protestujcych oznajmia wczoraj wieczorem, e SeaWorld, na Florydzie, ostatnia w USA instytucja rozrywkowa trzymajca w niewoli delfiny, nie wyraa zgody na zgoszone przez nich dania podjcia prby okrelenia, czy u tych zwierzt rwnie wystpuje fala duszy. George Hendricks, lat 27, nowo narodzony chrzecijanin, wnis dzisiaj w Dayton, w stanie Ohio, pozew przeciwko swym rodzicom, Danielowi i Kim Hendricksom, oboje lat 53, o to, e nie ochrzcili jego brata, Paula, ktry zgin w zeszym roku w wypadku samochodowym w wieku lat 24, i s winni zaniedbania oraz maltretowania, gdy uniemoliwili duszy Paula dostanie si do nieba. Dalsze badania prowadzone w Hadze wskazuj, e opuszczajce ciao fale duszy zdaj si porusza w cile okrelonym kierunku. Pocztkowo sdzilimy, e kada fala zmi erza w inn stron, ale tak byo, zanim wzilimy pod uwag por dnia, w ktrej nastpia mier danej osoby - oznajmi profesor bioetyki Maarten Lely. Obecnie wyglda na to, e wszystkie fale duszy wdruj w tym samym kierunku. Z braku lepszego okrelenia mona powiedzie, e zmierzaj mniej wicej w stron gwiazdozbioru Oriona. Niemcy s pierwszym krajem, ktry uzna za nielegaln jakkolwiek ingerencj w proces opuszczania cia zmarych przez fale duszy. We Francji, Wielkiej Brytanii, Japonii i Meksyk u

tocz si obecnie debaty nad podobnymi ustawami. Liczba samobjstw w indiaskich rezerwatach w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie oraz w trzech najwikszych gettach w USA bya w ostatnim miesicu najwysza od piciu lat. W jednym z listw samobjczych, pozostawionym w Los Angeles, pojawia si typowy motyw: Istnieje co poza tym yciem. Nie moe tam by gorzej ni tutaj.

ROZDZIA 38 Gdy Peter wszed do pokoju, Cathy leaa w ku wpatrzona w sufit. Monitor Hobsona powiedzia mu, e jego ona jest w peni wiadoma, nie stara si wic zachowywa cicho. - Peter? - odezwaa si. - Hmm? - Co si stao wieczorem? - Musiaem porozmawia z Sarkarem. Cathy cakowicie panowaa nad gosem. - Czy wiesz, kto zabi mojego ojca i Hansa? Peter zacz co mwi, po czym umilk. - Zaufanie musi by obustronne - stwierdzia, przetaczajc si lekko w jego stron. Odczekaa moment. - Czy wiesz, kto ich zabi? - Nie - odpar Peter, cigajc skarpetki. - Nie na pewno - doda po chwili. - Ale masz jakie podejrzenia? Nie ufa swemu gosowi. Skin gow w ciemnoci. - Kto? - To tylko domys - odpar. - Poza tym nie mamy nawet pewnoci, e twojego ojca zamordowano. - Kto? - powtrzya stanowczym tonem. Wyda z siebie dugie westchnienie. - Konieczne bd pewne wyjanienia. - Zdy ju cign koszul. - Obaj z Sarkarem prowadzilimy... pewne badania nad sztuczn inteligencj. Jej twarz, niebieskoszara w pmroku, bya pozbawiona wyrazu. - Sarkar stworzy w komputerze trzy symulacje mojego umysu. - Masz na myli systemy doradcze? - W gosie Cathy zabrzmiao lekkie zaskoczenie. - Co wicej. Znacznie wicej. Skopiowa kady neuron, wszystkie sieci neuronalne. Praktycznie s to pene duplikaty mojej osobowoci. - Nie wiedziaam, e co takiego jest moliwe. - To nadal eksperymentalna metoda, ale to jest moliwe. To wynalazek Sarkara. - Boe. I uwaasz, e jeden... jeden z tych duplikatw jest odpowiedzialny za

morderstwa? - Moliwe. - Gos Petera brzmia sabo. Cathy wybauszya szeroko oczy z przeraenia. - Ale... ale dlaczego kopie twojego umysu miayby zrobi co, czego ty sam by nie zrobi? Peter skoczy przebiera si w piam. - Dlatego, e dwie z tych symulacji nie s prawdziwymi duplikatami. Usunito z nich pewne fragmenty tego, czym jestem. Nie jest wykluczone, e niewiadomie skasowalimy to, co jest odpowiedzialne za ludzk moralno. Usiad na brzegu ka. - Zapewniam ci, e nigdy bym nikogo nie zabi. Nawet Hansa, cho czci swej jani bardzo chciaem jego mierci. - A co z ojcem? - W gosie Cathy brzmiaa gorycz. - Czy jego mierci rwnie chciae czci jani? Peter wzruszy ramionami. - Sucham? - nie ustpowaa Cathy. - No wic, hmm, nigdy waciwie nie lubiem twojego ojca. Do niedawna nie miaem jednak powodu, eby go nienawidzi. Ale... ale potem opowiedziaa mi o swojej terapii. Skrzywdzi ci, kiedy bya maa. Odebra ci wiar w siebie. - I jeden z tych duplikatw zabi go za to? Wzruszenie ramion w ciemnoci. - Wyczcie te skurwysystwa - zadaa. - To niemoliwe - odpar Peter. - Prbowalimy. Ucieky do sieci. - Boe - warkna Cathy, wkadajc w te dwie sylaby cae swe przeraenie i wcieko. Przez pewien czas milczeli. Odsuna si nieco od niego. Popatrzy na ni, starajc si rozszyfrowa widoczn na jej twarzy mieszanin emocji. - Czy jest jeszcze kto, czyjej mierci pragniesz? - zapytaa wreszcie drcym gosem. - Sarkar zada mi to samo pytanie - odpar poirytowany. - Ale nikt nie przychodzi mi do gowy. - A moe... moe mojej? - zapytaa. - Twojej? Oczywicie, e nie.

- Zraniam ci. - Tak, ale nie chc twojej mierci. Sowa Petera najwyraniej jej nie uspokoiy. - Chryste, Peter, jak moglicie zrobi co tak gupiego? - Nie... nie wiem. Nie chcielimy tego. - A co z t policjantk? - A co ma by? - Co si stanie, jeli dotrze do prawdy? - spytaa Cathy. - Czy bdziesz chcia rwnie jej mierci? Sarkar przyby do domu Petera i Cathy o dziesitej pitnacie nastpnego ranka. Usiedli razem we troje, przeuwajc obwarzanki, ktre miay ju najlepsze chwile za sob. - I co teraz? - zapytaa Cathy z rkoma skrzyowanymi na piersi. - Powinnimy zawiadomi policj - stwierdzi Sarkar. - Sucham? - Peter by wstrznity. - Policj - powtrzy Sarkar. - Ta sprawa cakowicie wymkna si spod kontroli. Potrzebna nam pomoc wadz. - Ale... - Zawiadommy policj. Powiedzmy prawd. To nowe zjawisko. Nie spodziewalimy si podobnych rezultatw. Tak zeznamy. - Jeli to zrobicie, bd tego nastpstwa - powiedziaa powoli Cathy. - W rzeczy samej - doda Peter. - Postawi si nam zarzuty. - Jakie zarzuty? - zapyta Sarkar. - Nie zrobilimy nic zego. - Chyba artujesz - odrzek Peter. - Mnie mogliby oskary o nieumylne zabjstwo. Albo o wspudzia w morderstwie. A ciebie o zbrodnicze zaniedbanie. Sarkar wybauszy oczy. - Zbrod... - Nie wspominajc ju o prawach antyhakerskich - dodaa Cathy. - Jeli dobrze zrozumiaam, stworzylicie oprogramowanie, ktre swobodnie grasuje, wdziera si do cudzych komputerw i wykorzystuje ich zasoby. To przestpstwo. - Ale nie chcielimy zrobi nic zego.

- Prokurator krlewski przerobiby nas na mielonk - stwierdzi Peter. - Pewien facet stworzy na spk ze swym najlepszym przyjacielem oprogramowanie mordujce ludzi, ktrych nienawidzi. atwo byoby poda w wtpliwo wszelkie zapewnienia, e przecie nie chodzio mi wanie o to. Pamitasz proces przeciwko Consolidated Edison? Ustawy frankensteinowskie. Ci, ktrzy chc odnie korzyci z nowej techniki, musz ponosi koszty nieprzewidzianych konsekwencji. - To amerykaskie prawo - stwierdzi Sarkar. - Przypuszczam, e kanadyjski sd przyjby podobn zasad - odpara Cathy. - Mimo to kopie trzeba powstrzyma - powiedzia Sarkar. - Tak - zgodzia si Cathy. Sarkar popatrzy na Petera. - ap za telefon. Wykr dziewiset jedenacie. - Ale co tu moe poradzi policja? - zapyta Peter, rozkadajc ramiona. - Moe bybym za tym, eby j zawiadomi, gdyby moga w czymkolwiek pomc. - Mogaby zarzdzi zamknicie sieci - stwierdzi Sarkar. - Chyba artujesz. Tylko CSIS albo Krlewska Kanadyjska Policja Konna mogyby zrobi co takiego i zao si, e musiayby odwoa si do Ustawy o Stanie Wojny, eby zawiesi prawo dostpu do informacji na tak wielk skal. A jeli kopie tymczasem przenios si do Stanw? Albo na drugi brzeg Atlantyku? Peter potrzsn gow. - Nie ma moliwoci, by kiedykolwiek udao nam si oczyci z nich sie. Sarkar skin powoli gow. - By moe masz racj. Przez pewien czas milczeli. - Czy nie ma jakiego sposobu, bycie sami usunli je z sieci? - spytaa wreszcie Cathy. Popatrzyli na ni z wyczekiwaniem. - No, wiecie - mwia. - Napiszcie wirusa, ktry by je wytropi i zniszczy. Pamitam Internet Worm z czasw, kiedy byam na uniwersytecie. W cigu kilku dni rozprzestrzeni si na cay wiat. Sarkar wyglda na podekscytowanego. - Moliwe - powiedzia. - To jest moliwe.

Peter popatrzy na niego. Stara si, by jego gos pozosta spokojny. - Ostatecznie kopie s olbrzymie. Ich odszukanie nie powinno by zbyt trudne. Sarkar pokiwa gow. - Wirus, ktry sprawdzaby wszystkie pliki wiksze ni, powiedzmy, dziesi gigabajtw... poszukiwaby dwch albo trzech zasadniczych regularnoci charakterystycznych dla twoich sieci neuronalnych. Gdyby je znalaz, skasowaby plik. Tak, tak, chyba potrafibym napisa co takiego. Zwrci si w stron Cathy. - Znakomicie, Catherine! - Ile czasu potrzebowaby? - zapyta Peter. - Nie jestem pewien - odpar Sarkar. - Nigdy jeszcze nie pisaem wirusa. Par dni. Peter skin gow. - Mdlmy si, eby zadziaa. Sarkar spojrza na niego. - Pi razy dziennie zwracam si twarz w stron Mekki, eby si modli. By moe mielibymy wicej szczcia, gdybycie oboje rwnie modlili si naprawd. Wsta z krzesa. - Lepiej ju pjd. Czeka mnie kupa roboty.

ROZDZIA 39 Peter prbowa przygotowa si do nieuniknionego spotkania. Mimo to za kadym razem, gdy zabrzcza interkom, czu, e serce zaczyna mu wali. W pierwszych kilku przypadkach by to faszywy alarm. W nastpnym... - Peter - odezwa si gos jego sekretarki. - Chce z tob rozmawia inspektor Philo z Policji Toronto. Peter zaczerpn bardzo gbokiego oddechu, zatrzyma go na kilka sekund, a potem wypuci powietrze w dugim, szepczcym westchnieniu. Nacisn guzik interkomu. - Przylij j tutaj. W chwil pniej drzwi jego gabinetu otworzyy si i do rodka wesza Alexandria Philo. Spodziewa si, e bdzie ubrana w mundur policyjny, lecz zamiast niego miaa na sobie elegancki, profesjonalny szary blezer, spodnie marynarskie tej samej barwy oraz jedwabn bluzk koloru kawy. Zaoya te dwa malekie zielone kolczyki. Jej krtkie wosy byy jaskrawo rude, a oczy jasnozielone. Bya wysoka i niosa czarn walizeczk. - Witam, pani inspektor - powiedzia Peter, wstajc z miejsca i wycigajc rk. - Witam - odpara Sandra, ciskajc mocno jego do. - Jak rozumiem, spodziewa si pan mojego przybycia? - Hm, dlaczego pani tak mwi? - Nie mogam nie usysze tego, co zleci pan swojej sekretarce. Przylij j tutaj. Ale ona nie podaa panu mojego imienia ani nie udzielia dnej innej wskazwki, e jestem kobiet. Peter umiechn si. - Jest pani bardzo dobra w swej specjalnoci. ona opowiadaa mi troch o pani. - Rozumiem. Sandra siedziaa cicho, spogldajc wyczekujco na Petera. Ten rozemia si. - Z drugiej strony, ja te jestem bardzo dobry w swej specjalnoci. Jej wany element stanowi spotkania z urzdnikami rzdowymi, z ktrych wszyscy odbyli kursy komunikacji interpersonalnej. Trzeba czego wicej ni przecigajca si cisza, bym zacz ple, co mi lina na jzyk przyniesie. Sandra parskna miechem. Gdy wesza do gabinetu, nie wydaa si Peterowi adna, lecz

kiedy si miaa, wywieraa bardzo sympatyczne wraenie. - Prosz spocz, pani Philo. Umiechna si i usiada na krzele. Wygadzia nastpnie spodnie, jak gdyby czsto nosia spdnic. Cathy miaa taki sam nawyk. Przez krtk chwil panowaa cisza. - Napije si pani kawy albo herbaty? - zapyta Peter. - Kawy, jeli mona. Z podwjnym cukrem i podwjn mietank. - Wygldaa na skrpowan. - Nie lubi tej czci mojej roboty, doktorze Hobson. Peter podszed do ekspresu. - Prosz mi mwi Peter. - Peter. - Umiechna si. - Nie podoba mi si to, w jaki sposb traktuje si ludzi zamieszanych w podobne sprawy. My, policjanci, czsto staramy si ich zastraszy, nie dbajc o dobre maniery ani zasad domniemania niewinnoci. Peter wrczy jej filiank kawy. - A wic, doktorze... - urwaa i umiechna si. - A wic, Peter, bd ci musiaa zada kilka pyta. Mam nadziej, e rozumiesz, i po prostu wykonuj swoj robot. - Oczywicie. - Jak ci wiadomo, jeden z ludzi pracujcych z twoj on zosta zamordowany. Peter skin gow. - Tak. Ta wiadomo bya dla mnie duym wstrzsem. Sandra przyjrzaa mu si, przechylajc gow. - Przepraszam - odezwa si Peter, zbity z tropu. - Czy powiedziaem co niewaciwego? - Och, nic takiego. Chodzi o to, e s dowody uycia oguszacza do obezwadnienia ofiary. Dlatego twoje sowa o duym wstrzsie wyday mi si zabawne. - Uniosa rk. Wybacz mi. W tym zawodzie czowiek staje si gruboskrny. - Przerwa. - Uywae kiedy oguszacza? - Nie. - A czy go masz? - W Ontario wolno je posiada tylko policji. Sandra umiechna si. - Ale mona je kupi w stanie Nowy Jork albo w Quebecu.

- Nie - zaprzeczy Peter. - Nigdy go nie miaem. - Przepraszam, ale musiaam o to zapyta. - Skubane policyjne szkolenie - rzuci Peter. - Dokadnie. - Umiechna si. - Czy znae zmarego? - Hansa Larsena? - Sprbowa wymwi jego nazwisko z nonszalancj. - Jasne. Widywaem go - tak jak wikszo kolegw z pracy Cathy - na nieformalnych spotkaniach albo na przyjciach boonarodzeniowych w jej firmie. - I co o nim sdzie? - O Larsenie? - Peter wypi yk kawy. - Uwaaem go za gba. Sandra skina gow. - Wydaje si, e sporo osb podzielao twoj opini, cho inni byli o nim dobrego zdania. - Podejrzewam, e tak jest z kadym - stwierdzi Peter. - Mniej wicej. Ponownie zapada cisza. - Posuchaj, Peter, wygldasz na sympatycznego faceta - odezwaa si po chwili Sandra. Nie chciaabym przywoywa bolesnych wspomnie, ale wiem, e twoja ona i Hans, c... Peter skin gow. - Tak, to prawda. Ale to ju dawno si skoczyo. Sandra umiechna si. - To fakt. ona powiedziaa ci jednak o tym dopiero niedawno. - I teraz Larsen nie yje. Sandra skina gow. - I teraz Larsen nie yje. - Pani Philo... Uniosa do. - Moesz mi mwi Sandra. Peter umiechn si. - Sandro. Zachowaj spokj, pomyla. Sarkar bdzie gotowy z wirusem dzisiaj albo jutro. Wkrtce caa sprawa si skoczy. - Pozwl, e ci co powiem, Sandro. Jestem agodnym czowiekiem. Nie lubi zapasw

ani boksu. Nikogo nie uderzyem, odkd byem chopcem. Nigdy nie uderzyem ony. A gdybym mia dziecko, nigdy nie sprawibym mu lania. Pocign kolejny yk kawy. Czy to, co powiedzia, wystarczy? Czy lepiej byoby doda co jeszcze? Spokj, do cholery. Zachowaj spokj. Chcia jednak tylko powiedzie jej prawd o sobie - nie o tych maszynowych duplikatach, lecz o prawdziwym sobie z krwi i koci. - Hmm... uwaam, e rdem wielu problemw tego wiata jest przemoc. Dajc dzieciom lanie, uczymy je, e s sytuacje, w ktrych mona uderzy kogo, kogo si kocha, a potem jestemy wstrznici, kiedy si przekonamy, e te same dzieci dorastaj sdzc, i mona bi wspmaonkw. Nie zabijam nawet much, Sandro. api je do szklanki i wypuszczam na zewntrz. Pytasz mnie, czy zabiem Larsena. Odpowiadam ci wprost, e mogem by na niego wcieky, mogem go nienawidzi, ale zabijanie czy wyrzdzanie fizycznej krzywdy nie ley w mojej naturze. To co, czego po prostu bym nie zrobi. - Ani nawet o tym nie pomyla? - zapytaa Sandra. Peter rozoy ramiona. - C, wszyscy mylimy o rnych rzeczach. Jest jednak zasadnicza rnica midzy fantazj a rzeczywistoci. Gdyby jej nie byo, przeleciabym ciebie, moj sekretark i setk innych kobiet tu, na tym biurku, pomyla. Sandra przesuna si lekko na krzele. - Z reguy nie rozmawiam na subie o sprawach osobistych, ale przeyam co bardzo podobnego, Peter. Mj m - od kilku miesicy byy m - rwnie mnie oszukiwa. Ja te nie jestem gwatowna. Wiem, e niektrzy uznaliby takie wyznanie w ustach policjantki za co dziwnego, ale to prawda. Niemniej kiedy si dowiedziaam, co zrobi Walter... no c, pragnam jego mierci i jej rwnie. Kiedy o tym usyszaam, cisnam pilotem telewizora na drug stron pokoju. Grzmotn w cian tak mocno, e obudowa si rozleciaa. Do dzi wida w tym miejscu plam. Dlatego wiem, po prostu wiem, e ludzie reaguj gwatownie w pewnych okrelonych okolicznociach. Peter skin powoli gow. - Ale ja nie zabiem Hansa Larsena. - Jestemy przekonani, e to robota zawodowego zabjcy.

- Rwnie nie zaaranowaem jego zabjstwa. - Pozwl, e ci powiem, na czym polega mj problem - rzeka Sandra. - Jak ju mwiam, poszukujemy zawodowca. Szczerze mwic, co takiego kosztuje kup forsy, zwaszcza e, w tym przypadku wykonano dodatkow prac. Ty i Cathy jestecie zamoniejsi ni wikszo jej kolegw z pracy. Jeli kto mg sobie na to pozwoli, to wanie wy. - Ale my tego nie zrobilimy - zapewni Peter. - Posuchaj, jestem skonny podda si testowi na wykrywaczu kamstw. Sandra umiechna si sodko. - Jak to mio z twojej strony, e sam to zaproponowae. Mam ze sob przenony sprzt. Peter poczu skurcz mini odka. - Naprawd? - Jak najbardziej. W gruncie rzeczy, to Veriscan Plus. Produkuje go twoja firma, prawda? Przymruy oczy. - Tak. - Jestem wic pewna, e pokadasz wielk wiar w jego moliwociach. Czy jeste skonny podda si takiemu testowi? Zawaha si. - Oczywicie musi by przy tym obecny mj radca prawny. - Radca prawny? - Sandra umiechna si raz jeszcze. - Nie jeste o nic oskarony. Peter zastanowi si nad tym. - Zgoda - powiedzia. - Jeli to pooy temu wszystkiemu kres, zgodz si podda testowi tu i teraz. Ale pod nieobecno mojego radcy prawnego moesz mi zada tylko trzy pytania: Czy zabiem Hansa Larsena? Czy zabiem Roda Churchilla? Czy zaaranowaem ich mier? - Bd musiaa zada ich wicej. No, wiesz, to konieczne, eby wyskalowa maszyn. - Zgoda - odpar Peter. - Zapewne masz zestaw pyta skalujcych. Zgadzam si na test, pod warunkiem e nie odejdziesz od tego zestawu. - Prosz bardzo. Sandra otworzya walizeczk, odsaniajc ukryty poligraf. Peter przyjrza si urzdzeniu. - Czy eby uywa tego sprztu, nie trzeba by specjalist? - Powiniene czyta wasne broszury reklamowe, Peter. W rodku jest chip z systemem doradczym sztucznej inteligencji. W dzisiejszych czasach kady moe si nimi posugiwa.

Peter chrzkn. Sandra przytwierdzia mae czujniki do jego przedramienia i nadgarstka. Walizeczka otworzya si, ukazujc paski ekran. Sandra ustawia go tak, by tylko ona moga go widzie. Dotkna kilku pokrte, po czym zacza pyta. - Jak si nazywasz? - Peter Hobson. - Ile masz lat? - Czterdzieci dwa. - Gdzie si urodzie? - W North Battleford, w stanie Saskatchewan. - A teraz mnie okam. Powiedz mi jeszcze raz, gdzie si urodzie. - W Szkocji. - Powiedz prawd - jak ma na imi twoja ona? - Catherine. - A teraz skam - jakie nosi nazwisko? - Hmm... TPring. - Czy zabie Hansa Larsena? Peter obserwowa uwanie Sandr. - Nie. - Czy zabie Roda Churchilla? - Nie. - Czy zaaranowae zabjstwo ktrego z nich? - Nie. - Czy masz pojcie, kto mg ich zabi? Peter unis do. - Zgodzilimy si na trzy pytania, pani inspektor. - Przepraszam. Ale z pewnoci nie masz nic przeciwko temu, by odpowiedzie na jeszcze jedno? - Umiechna si. - To, e musz ci podejrzewa, nie podoba mi si tak samo jak tobie status podejrzanego. Byoby dobrze, gdybym moga skreli ci z listy. Peter zastanowi si. Niech to cholera! - Zgoda - powiedzia cicho. - Nie znam adnej osoby, ktra mogaby ich zabi. Sandra podniosa wzrok.

- Przepraszam. Chyba ci zdenerwowaam, kiedy wykroczyam poza nasze uzgodnienia. Kiedy powiedziae osoba, wystpia bardzo dziwna aktywno. Czy zechcesz okaza mi jeszcze troch cierpliwoci i powtrzy ostatni odpowied? Peter zerwa czujnik z przedramienia i rzuci go na blat. - Zniosem ju wicej, ni si zgodzilimy - warkn z irytacj w gosie. Wiedzia, e pogarsza swoj sytuacj. Usiowa powstrzyma ogarniajc go panik. Zerwa z nadgarstka drugi czujnik. - Nie odpowiem ju na wicej pyta. - Przepraszam - powiedziaa Sandra. - Wybacz mi. Peter uspokoi si z wysikiem. - Nie ma sprawy - zapewni. - Mam nadziej, e znalaza to, czego szukaa. - Och, tak - odpara Sandra, zamykajc walizeczk. - W rzeczy samej, znalazam. Nie potrzeba byo wiele czasu, by stworzone przez Ducha sztuczne formy ycia przybray posta wielokomrkow - acuchy odrbnych jednostek poczonych w proste sznury. Po pewnym czasie wpady na to, jak czy si w dwa szeregi: dwukrotnie wicej komrek, ale kada nadal przynajmniej jedn stron stykajca si z odywcz zup przygotowanej przez Ducha symulacji morza. Potem dugie rzdy komrek rwnie zaczy zgina si wp na ksztat litery U. Nastpnie ich dna zamkny si, tworzc co w rodzaju torby. I wreszcie doszo do wielkiego przeomu - dno i szczyt torby otworzyy si, tworzc cylinder zbudowany z dwch warstw komrek, otwarty na obu kocach. Powsta podstawowy plan budowy wszystkich zwierzcych form ycia na Ziemi, z otworem pokarmowym na jednym kocu, a wydalniczym na drugim. Pokolenia si rodziy. Pokolenia umieray. A Duch nie zaprzestawa selekcji.

ROZDZIA 40 Wymagao to troch stara, ale czwartego grudnia Sandra Philo otrzymaa nakaz obserwacji, o ktry wystpia. Otworzyo to jej drog do umieszczenia transpondera wewntrz tylnego zderzaka samochodu Petera Hobsona. Sdzia przyzna jej pozwolenie na dziesi dni. W transponder wbudowano chip zegarowy umoliwiajcy mu dziaanie dokadnie przez ten okres i ani sekundy duej. Dziesi dni ju upyno i Sandra analizowaa uzyskane dane. Peter czsto jedzi do swojej firmy, a take odwiedza kilka restauracji, w tym bar Sonnyego Gotlieba, ktry Sandra rwnie lubia, Szpital North York (by w jego radzie nadzorczej) oraz inne miejsca. Byo jednak pewne miejsce, ktre pojawiao si w zapisie raz za razem - Connie Crescent 88 w Concord. By to biurowiec, w ktrym siedzib miay cztery firmy. Sprawdzia w adres z rejestrem rozmw telefonicznych Petera uzyskanym dziki temu samemu nakazowi. Wielokrotnie dzwoni pod numer zarejestrowany pod nazw Mirror Image, Connie Crescent 88. Sandra wywoaa InfoGlobe i otrzymaa pen informacj na temat tej firmy: Mirror Image Ltd., zaoona w roku 2001 przez modego geniusza nazwiskiem Sarkar Muhammed, firma specjalizujca si w systemach doradczych i programach sztucznej inteligencji. Powane kontrakty z rzdem Ontario oraz kilkoma korporacjami znajdujcymi si na licie stu Financial Post. Cofna si myl do testu na wykrywaczu kamstw, ktremu podda si Peter Hobson. Powiedzia wtedy: Nie znam adnej osoby, ktra mogaby ich zabi. Jego najwaniejsze reakcje nasiliy si w chwili, gdy wypowiada sowo osoby. A teraz spdza wiele czasu w laboratorium prowadzcym badania nad sztuczn inteligencj. Byo to zbyt dziwne, niemal szalone. Niemniej jednak Hobson osobicie nie popeni morderstw. Dowid tego wykrywacz kamstw. Byo to zagroenie, przed ktrego rychym nadejciem ostrzegay policyjne czasopisma. By moe teraz stao si wreszcie rzeczywistoci. W tym miejscu.

Sandra odchylia si do tyu na krzele, starajc si ogarn cao. Z pewnoci to wszystko za mao, by zdoby nakaz aresztowania. Nakaz aresztowania nie, ale moe nakaz rewizji... Zachowaa pliki ze zdobytymi informacjami i wysza z pokoju. Potrzeba byo a piciu pojazdw, by dowie wszystkich na miejsce - dwa patrolowe samochody z par mundurowych policjantw w kadym, radiowz okrgu York z oficerem cznikowym z tamtejszej policji, jako e akcj miano przeprowadzi na terenie Yorku, nie oznaczony samochd Sandry Philo, w ktrym jechaa z Jorgensonem, szefem wydziau przestpstw komputerowych, i niebieski furgon wiozcy piciu analitykw z ich sprztem. Konwj zatrzyma si przed budynkiem przy Connie Crescent 88 o dziesitej siedemnacie rano. Sandra wesza od razu do rodka wraz z czterema mundurowymi policjantami, Jorgenson za podszed do furgonu, by naradzi si z siedzc w nim ekip. Portier Mirror Image - starszy wiekiem Azjata - podnis wzrok z wyrazem szoku, gdy pojawia si Sandra w towarzystwie policjantw. - Mog w czym pomc? - zapyta. - Prosz odsun si od swojego terminala - polecia Sandra. - Mamy nakaz rewizji dotyczcy tej firmy. Uniosa w gr dokument. - Chyba lepiej wezw doktora Muhammeda - stwierdzi. - Prosz to zrobi - zgodzia si Sandra. Pstrykna palcami, nakazujc jednemu z mundurowych pozosta tutaj celem uniemoliwienia portierowi zrobienia uytku z terminala. Sama wraz z pozosta trjk ruszya do rodka. Na kocu korytarza pojawi si chudy, ciemnoskry mczyzna. - Czy mog w czym pomc? - odezwa si gosem penym zatroskania. - Pan Sarkar Muhammed? - spytaa Sandra, zbliajc si do niego. - Tak. - Jestem inspektor Philo z Policji Toronto. Wrczya mu nakaz. - Mamy powd, by sdzi, e w tym budynku popeniono przestpstwa wice si z komputerami. Ten nakaz daje nam prawo przeszukania nie tylko waszych pomieszcze, lecz rwnie systemw komputerowych.

W tej samej chwili drzwi holu otworzyy si nagle. Do rodka wszed Jorgenson wraz z picioma analitykami. - Dopilnujcie, eby nikt z pracownikw nie dotyka nic ze sprztu komputerowego poleci Jorgenson mundurowemu najstarszemu stopniem. Policjanci zaczli rozchodzi si po budynku. Jedna ze cian korytarza skadaa si gwnie ze szka. Znajdowa si za ni wielki orodek przetwarzania danych. Jorgenson wskaza palcem na dwch analitykw. - Davis, Kato, wy pjdziecie tam. Podeszli do drzwi, lecz byy one wyposaone w odrbny, zabezpieczony EIOP zamek. - Doktorze Muhammed - odezwaa si Sandra - nakaz daje nam prawo do wywaania wszelkich drzwi, jeli uznamy to za konieczne. Jeli wolaby pan, ebymy tego nie robili, prosz je otworzy. - Niech pani posucha - odezwa si Sarkar. - Nie zrobilimy tutaj nic zego. - Prosz otworzy drzwi - polecia stanowczo Sandra. - Chc przeczyta ten nakaz z moim adwokatem. - wietnie - odpara Sandra. - Jones, rozwal je. - Nie! - zawoa Sarkar. - Ju dobrze, ju dobrze. Podszed do drzwi i nacisn kciukiem niebiesk pytk. Rygiel otworzy si i drzwi odsuny si na bok. Davis i Kato weszli do rodka. Pierwszy natychmiast podszed do konsoli gwnej, drugi za przystpi do przegldu tamy pamici o dostpie bezporednim oraz stacji dyskw optycznych. Jorgenson zwrci si w stron Sarkara. - Macie tu laboratorium zajmujce si badaniami nad sztuczn inteligencj. Gdzie ono jest? - Nie zrobilimy nic zego - powtrzy Sarkar. W kocu korytarza pojawi si jeden z mundurowych. - Jest tutaj, Karl! Jorgenson ruszy korytarzem. Troje pozostaych czonkw jego ekipy podyo za nim. Sandra rwnie ruszya w tamtym kierunku, sprawdzajc po drodze oznaczenia na wszystkich drzwiach. U wylotu korytarza ukaza si portier Azjata. Wyglda na zaniepokj onego. - Niech pan zadzwoni do Kejaveego, mojego adwokata, i powie mu, co tu si dzieje -

krzykn Sarkar, po czym popdzi za Jorgensonem. Kiedy zadzwoni portier, pracowa wanie w laboratorium bada nad sztuczn inteligencj. Drzwi zostawi otwarte. Gdy dotar na miejsce, Jorgenson sta ju nad gwn konsol, wycigajc przewd klawiatury. Skin na jednego ze swych towarzyszy, ktry wrczy mu inn klawiatur o lnicej czarnej obudowie i srebrzystych klawiszach. Byo to urzdzenie diagnostyczne - wszystkie uderzenia w klawisze, wszystkie odpowiedzi komputera i wszystkie opnienia w dostpie do dysku zostan zarejestrowane. - Hej! - zaprotestowa Sarkar. - To s wraliwe systemy. Zachowajcie ostrono. Jorgenson zignorowa go. Usiad na stoku i wycign z aktwki winylow teczk. Znajdowa si w niej zestaw dyskietek, CD-ROM-w oraz kart PCMCIA. Wybra kart pasujc do stacji na konsoli, woy j i nacisn par klawiszy. Obraz na monitorze znikn, po czym pojawiy si diagnostyczne informacje na temat systemu. - Najnowoczeniejszy model - zauway Jorgenson. By pod wraeniem. - W peni wyposaony w piset dwanacie gigabajtw RAM, pi rwnolegych koprocesorw matematycznych i samoodnoszc architektur magistrali. - Nacisn spacj i ekran wypeniy kolejne dane. - I najnowsze firmowe udoskonalenia. Fajna sprawa. Wyszed ze swego programu i zacz wypisywa katalogi pod systemowym znakiem zachty. - Czego szukacie? - zapyta Sarkar. - Czegokolwiek - odpara Sandra, wchodzc do pokoju. - Wszystkiego. Jakie problemy? - zapytaa Jorgensona. - Jak dotd adnych. By ju zalogowany, wic nie musielimy rozgryza hasa. Sarkar odsun si ukradkiem od grupy i zbliy do znajdujcej si na drugim kocu pokoju konsoli, z ktrej stercza mikrofon. - Zgaszam si - odezwa si cicho. - Nazwa uytkownika Sarkar - dorzuci, nie czekajc na pytanie. - Cze, Sarkar - odezwa si komputer. - Czy mam zakoczy twoj drug sesj? Sandra Philo zasza go od tyu. Zaokrglony wylot jej oguszacza dotkn jego krzya. - Niech pan nawet nie prbuje - powiedziaa cicho. Signa rk do konsoli i wyczya przecznik oznaczony Wejcie gosowe.

W tej wanie chwili w wejciu pojawi si Kawalski, oficer cznikowy z Yorku. - Na grze maj krzeso fryzjerskie - oznajmi, zwracajc si do caej grupy. - Strzyecie tu wosy? - zapyta spogldajc na Sarkara. Ten potrzsn gow. - Tak naprawd to fotel dentystyczny. - To niewtpliwie pomieszczenie skaningowe - odezwa si Jorgenson, nie podnoszc wzroku. - Podobaa mi si paska praca w ostatnim, Journal of AI Studies - doda, zwracajc si do Sarkara. - Potem bd chcia przeszuka tamten pokj. Wrci do wypisywania polece na swej czarno-srebrnej klawiaturze. Sarkar wyglda na poirytowanego. - Gdybycie tylko mi powiedzieli, czego szukacie... - Cholera - rzuci Jorgenson. - Jest tu kilka zaszyfrowanych zbiorw. Sandra popatrzya na Sarkara. - Jaki jest klucz? - Nie sdz, bym by zobowizany wam go zdradzi - odpar czujc, e by moe zdoby pewien zakres kontroli nad sytuacj. Jorgenson wsta ze stoka. Druga analityczka usiada na nim bez sowa i zaczy wypisywa polecenia. - Nic nie szkodzi - stwierdzi ze wzruszeniem ramion. - Valentina pracowaa dla KGB, kiedy jeszcze istniaa taka instytucja. Niewiele jest kodw, ktrych nie potrafiaby zama. Valentina woya na miejsce now kart danych i zacza wciekle pisa dwoma palcami. Po kilku minutach popatrzya na Sarkara z obliczem penym rozczarowania. Pakistaczyk wyranie powesela. By moe nie bya taka dobra, jak twierdzi Jorgenson. Po chwili jednak jego nadzieje prysy. Zawd widoczny na jej twarzy wiadczy po prostu o tym, e liczya na trudne wyzwanie, ale go nie znalaza. - Algorytm Hunsackera? - zapytaa gosem o silnym akcencie. Potrzsna gow. - Mg pan znale co lepszego. Nacisna jeszcze kilka klawiszy i ekran, do tej pory pokryty bezsensownym tekstem, wypeni anglojzyczny kod rdowy. Wstaa z miejsca i Jorgenson wrci do pracy. Oczyci ekran, po czym zastpi kart danych Valentiny jedn z wasnych.

- Inicjacja wyszukiwania - powiedzia. Ekran wypenia wielokolumnowa lista okoo dwustu terminw uoona w porzdku alfabetycznym. - Jest tu mnstwo danych skompresowanych na rozmaite sposoby - stwierdzi. Przeszukanie ich zajmie troch czasu. - Wsta. - Id obejrze to pomieszczenie skaningowe. Peter mia wieczorem zebranie rady zarzdzajcej Szpitala North York. Zamiast zmarnowa ranek na ueranie si z telefonami w swym gabinecie, postanowi troch popracowa w domu. Mia jednak trudnoci z koncentracj. Sarkar powiedzia, e dzisiaj skoczy wirusa, lecz Peter nadal uwaa, e sam te powinien co zrobi. Okoo dziesitej trzydzieci zaogowa si do systemu Mirror Image, chcc sprawdzi, czy uda mu si dociec, w jaki sposb kopie wydostay si na zewntrz. Gdy ju si poczy, wyda polecenie KTO. Chcia si przekona, czy Sarkar rwnie pracuje i powiedzie mu cze przez e-mail. Pracowa. Wyda wtedy polecenie CO, eby si przekona, czym jest zajty jego przyjaciel. Jeli bya to praca w tle, zapewne nie siedzia przy terminalu, wic e-mail byby strat czasu. CO zoyo nastpujcy raport: Wze: 002 Uytkownik: Sarkar Zalogowany o: 08:14:22 Zadanie: Przeszukiwanie tekstu C, przeszukiwanie tekstu mona byo wykonywa w tle albo na pierwszym planie. Peter mia w systemach Sarkara przywileje nadzorcze wysokiego poziomu. Przywoa na wasny monitor echo zadania wykonywanego w wle zero zero dwa. Ekran wypenia lista wyszukiwanych terminw i nieustannie uzupeniany rejestr trafie. Niektre, takie jak Toronto, znaleziono do tej pory setki razy, inne jednak... Chryste, pomyla. Spjrz na to... Sarkar szuka terminw Hobson i Pete i Cath i... Peter wystuka list elektroniczny o treci: Ale jestemy wcibscy, co? Mia ju go wysa, kiedy zauway pene parametry przeszukiwania w linii kontrolnej: Przeszuka wszystkie systemy; w obrbie kadego systemu przeszuka ca pami integraln, autonomiczn i robocz. Podobne zadanie musiao zaj wiele godzin. Sarkar nigdy nie zarzdziby czego takiego. By zbyt dobrze zorganizowany, by nie mie pojcia, jak ograniczy zakres poszukiwa. Peter spojrza na inne wyszukiwane terminy.

O cholera. Larsen. Hans. Cudzostwo. Zwizek. Cholera. Cholera. Cholera. To niemoliwe, by Sarkar przeprowadza tego rodzaju poszukiwanie. Wewntrz systemu znajdowa si kto inny. Wze zero zero dwa to byo laboratorium bada nad sztuczn inteligencj w Mirror Image. Peter obrci krzeso w stron telefonu i nacisn klawisz natychmiastowego poczenia. W pracowni zadzwoni telefon. - Czy mog odebra? - zapyta Sarkar. Sandra skina gow. Wpatrywaa si intensywnie w ekran. Pospolicie uywane sowa wykrywano czsto - zwizek wyszukano ju ponad czterysta razy, lecz Hobson czy Larsen ani razu. Sarkar podszed do stojcego na drugim kocu pokoju wideofonu i nacisn klawisz ODBIR. Logo Bell Canada znikno. Peter ujrza zaniepokojon twarz Sarkara. - Co... - zacz, lecz byo to wszystko, co zdy powiedzie. Z tyu, nad barkiem rozmwcy, dostrzeg profil Sandry Philo. Natychmiast przerwa poczenie. Philo w Mirror Image. Obawa. Cholerna obawa. Spojrza na ekran podczony do wza zero zero dwa. Jak dotd ani razu nie wyszukano terminu Hobson. Zastanawia si krtk chwil, po czym zacz uderza w klawisze. Otworzy drug sesj pod nazw uytkownika Sarkar. Skorzysta z hasa, ktre usysza niedawno z jego ust. Nastpnie przeszed do podkatalogu narzdzi diagnostycznych i przywoa list plikw. Byy tam setki programw, w tym jeden o nazwie TEXTREP. To brzmiao obiecujco. Zajrza do jego pomocy. Dobrze. Dokadnie to, czego potrzebowa. Skadnia: Wyszukiwany termin, termin zastpujcy, parametry wyszukiwania. Wypisa: TEXTREP / Hobson / Roddenberry / AI7-AI10. Oznaczao to zastpienie wszystkich terminw Hobson przez Roddenberry w systemach sztucznej inteligencji od sidmego do dziesitego. Program rozpocz prac. Byo to przeszukiwanie o znacznie wszym zakresie - tylko

jeden termin - i prowadzone na znacznie mniejszym obszarze - zaledwie cztery komputery zamiast setki czy wicej badanych obecnie przez Philo. Jeli dopisze mu szczcie, uda si dokona wszystkich podstawie, nim bdzie za pno... Konsola zapiszczaa, meldujc o ukoczeniu zadania. Jorgenson wrci, nie znalazszy w pokoju skaningowym nic interesujcego. Popatrzy na ekran, a potem na Sandr. Sowo Hobson wyszukano trzynacie razy. Sandra wskazaa na wykaz. - Wywietl je razem z kontekstem - zadaa. Dwukrotnie pojawio si w sownikowym hale wyjaniajcym termin wybr Hobsona. Plik identyfikujcy uytkownika utosamiajcy fobson z Peterem G. Hobsonem. Skomputeryzowany notatnik z adresami domu i firmy Petera Hobsona. Pojawio si te dziewi wzmianek - gwnie dotyczcych praw autorskich - o Hobson Monitoring Ltd. w rnego rodzaju oprogramowaniu skaningowym. - Guzik - oznajmi Peter Jorgenson. - Ma tutaj konto - stwierdzia Sandra, zwracajc si w stron Sarkara. - Kto? - zapyta ten. - Peter Hobson. - Och, tak. Uywamy programw stworzonych przez jego firm. - I nic wicej? - C, to take mj przyjaciel. Dlatego mam w notatniku jego domowy adres. - Sarkar zrobi niewinn min. - Co pani spodziewaa si znale?

ROZDZIA 41 Cathy Hobson bya wykoczona. Spdzia dugi dzie w biurze, lczc nad ksigami rachunkowymi Tourism Ontario. Po drodze do domu zatrzymaa si w Miracle Food Mart, gdzie stojcy przed ni idiota postanowi wrczy kasjerowi wszystkie posiadane drobne. Pomylaa, e niektrych ludzi powinno si zmusi do korzystania z kart kredytowych. Gdy wreszcie dotara do domu, nacisna kciukiem EIOP, nachylajc si nad nim, jak gdyby bya to jedyna rzecz powstrzymujca j przed osuniciem si na ziemi. Zielona dioda urzdzenia zamrugaa do niej, zasuwa odskoczya i cikie drzwi odsuny si. Wesza do swego domu. Drzwi zamkny si za jej plecami i rygiel wskoczy na miejsce. - wiata - powiedziaa. Nic si nie wydarzyo. Odchrzkna i sprbowaa raz jeszcze. - wiata. Nadal nic. Westchna, odstawia torby z zakupami i poszukaa po omacku rcznego przecznika. Znalaza go, lecz lampy nadal nie chciay si wczy. Dotara na gr, do salonu. Widziaa blask diod na magnetowidzie, nie byo wic przerwy w dopywie prdu. Zapewne po prostu przepalia si arwka w przedpokoju. Powiedziaa wiata raz jeszcze, ale trzy ceramiczne lampy stoowe - ktre sama zrobia - nie chciay si zapali. Potrzsna gow. Peter nieustannie grzeba w domowych urzdzeniach. Zawsze potrzeba byo potem troch czasu, by wszystko znowu zaczo dziaa jak naley. Opada na kanap i wycigna przed siebie obolae stopy. C za dugi dzie. Zamkna oczy, napawajc si ciemnoci. Po chwili przypomniaa sobie o zakupach, wstaa z kanapy i zesza do przedpokoju. Ponownie nacisna przecznik i powiedziaa sowo wiata. Znowu nic. Miaa ju si schyli i zapa za torby, gdy zwrcia uwag na telefon stojcy na stoliku w holu. Due czerwone wiato tu obok klawiszy byo zapalone. Podesza bliej. Napis na ekranie gosi: Linia zajta. Telefon przecie nie dzwoni. A Petera nie bdzie w domu jeszcze przez wiele godzin. Mia dzisiaj zebranie rady w Szpitalu North York.

Chyba e... - Peter! Jej krzyk ponis si sabym echem po korytarzu. - Peter, czy jeste w domu! adnej odpowiedzi. Podniosa suchawk i usyszaa jk o wysokiej tonacji. Modem. Ponownie spojrzaa na ekran. Prywatny rozmwca. Kto korzysta z modemu, lecz zada wyczenia wizji. Jezu Chryste, pomylaa. Kopia. Rzucia suchawk na wideki, po chwili jednak podniosa j i zacza uderza w nie szybko, starajc si wytworzy szum torowy, ktry przerwaby poczenie. Nic to nie pomogo. Peter oczywicie mia najlepszy modem korygujcy bdy. Kopia najwyraniej dysponowaa rwnie dobrym sprztem. Cathy podesza szybko do drzwi wejciowych i nacisna umieszczony obok nich guzik otwierajcy. Nic si nie wydarzyo. Zapaa za rczny uchwyt. Drzwi nawet nie drgny. Nacisna przycisk alarmowy Na wypadek poaru. Nadal byy zablokowane. Odsuna drzwiczki wnki w korytarzu - one przynajmniej nie miay zamykajcego mechanizmu - i spojrzaa na pulpit kontrolny. Dioda wiecia niczym kropla krwi tu obok zdania powstrzymywanie wamania. W normalnej sytuacji drzwi otworzyyby si natychmiast w przypadku pojawienia si ognia, lecz wykrywacze dymu nie sygnalizoway, by cokolwiek si palio, a jaki inny czujnik wskazywa, e kto prbuje si wama z zewntrz. Cathy opucia wnk i wyjrzaa przez judasza. Na zewntrz nie byo nikogo. Oczywicie. Staraa si zachowa spokj. Byy jeszcze inne drzwi, lecz gwny pulpit kontrolny wiadczy, e wszystkie s nastawione na tryb antywamaniowy. Moga sprbowa wyj przez okno, ale wszystkie byy zamknite i - oczywicie - wykonane z najlepszego nowoczesnego bezpiecznego szka dostpnego na rynku. Sowo, o ktrym nie chciaa nawet myle, przebio si wreszcie na powierzchni jej wiadomoci. Uwiziona. Uwiziona we wasnym domu.

Zastanowia si, czy nie sprbowa pobudzi wykrywaczy dymu, ale rzecz jasna oboje z Peterem nie palili, wic nigdzie w domu nie byo zapalniczek. Do tego Peter nie lubi zapachu zapaek ani wiec i ich rwnie nie mieli. Moga jednak podpali jakie papiery na kuchence. To mogoby pobudzi czujniki i spowodowa otwarcie drzwi. Popdzia do kuchni uwaajc, by nie przewrci si w ciemnoci. Gdy tylko znalaza si wewntrz, zorientowaa si, e ma kopoty. Elektryczne zegary na kuchence mikrofalowej i na zwykej nie dziaay. Prd w kuchni odcito. Do gniazdka w cianie wetknita bya latarka w celu doadowania. Cathy wycigna j. Powinna zadziaa automatycznie z chwil wyczenia prdu, nie wiecia jednak. Cathy zdaa sobie spraw, e dopyw mocy do kuchni musia by odcity od wielu godzin i latarka wyczerpaa si. Ale... to brzczenie. Lodwka nadal dziaaa. Otworzya jej drzwi i wiato w rodku zapalio si. Poczua na twarzy powiew zimnego powietrza. Kopia dokadnie wiedziaa, co robi - magnetowid i lodwka byy wczone, ale kuchenka i gniazdko adujce latark nie. Kady wypust mia wasny obwd i bezpiecznik, co byo typowe dla domu zawiadywanego przez komputer. Przesza do jadalni i chwycia za oparcie krzesa, by utrzyma rwnowag. Staraa si zachowa spokj - spokj, do cholery! Pomylaa, czy nie wzi z kuchni noa, ale to nie miaoby sensu. Nie byo adnego fizycznego intruza. Skrzynka kontrolna systemw domowych znajdowaa si w piwnicy. Tam te wchodziy do budynku kable telefoniczne. Przewody elektryczne i telekomunikacyjne systematycznie przenoszono pod ziemi w zwizku z obaw, e nie osonite linie napowietrzne wywouj raka. Przesuna si pid po pidzi ku szczytowi wiodcych do piwnicy schodw. Otworzya drzwi. Na dole panowaa cakowita ciemno. Na pit rocznic lubu Peter i Cathy zafundowali sobie kino domowe. aluzje w piwnicznych oknach ustpiy miejsca wyoonym mylarem kurtynom poruszajcym si na elektrycznych szynach. Owe kurtyny byy zasunite. Cathy sdzia, e zna rozkad piwnicy na tyle dobrze, by odnale kabel telefoniczny po ciemku. Stana na najwyszym stopniu... Wczyy si tryskacze na suficie. Nie byo alarmu, niczego, co mogoby zwabi ssiadw albo stra poarn. Z gry natomiast zacza la si zimna woda. Cathy wcigna powietrze i pobiega z powrotem do salonu. Tryskacze umilky za jej plecami i zaczy dziaa

nad ni. Przesza na schody prowadzce do sypialni. Ucichy w salonie i uruchomiy si na klatce schodowej. Zrozumiaa, e podaj za ni. Kopia zapewne podczya si do wykrywajcych ruch czujnikw, ktre stanowiy cz systemu alarmu przeciwwamaniowego. Przez wodn mgiek dostrzega, e diody na magnetowidzie zgasy. Zapewne chodzio o to, by krtkie spicie nie wywoao poaru. Wyczerpana i mokra, bez moliwoci ucieczki, Cathy postanowia skierowa si do azienki. Jeli tryskacze miay za ni poda, moga rwnie dobrze skry si w pomieszczeni u, w ktrym wyrzdz jej najmniej szkody. Wesza do wanny i odpia zason prysznica, uywajc jej jako namiotu chronicego przed zimn wod. W trzy godziny pniej Peter wrci do domu. Dla niego drzwi wejciowe otworzyy si normalnie. W salonie natrafi na przemoczony dywan. Usysza dziaajce na grze tryskacze. Pogna do azienki i otworzy drzwi. Gdy tylko to zrobi, woda przestaa si la. Cathy odsuna zason prysznica. Gdy wyprostowaa si i stana w wannie, woda spyna z plastiku strumieniami. - Ani ja, ani adna moja wersja nigdy nie zrobiaby ci czego takiego - powiedziaa gosem penym hamowanej z wysikiem furii. Spojrzaa na niego wciekle. - Jestemy kwita. Cathy, cakowicie rozsdnie, nie chciaa zosta w domu. Peter odwiz j do mi eszkania jej siostry. Wci bya za, ale powoli uspokajaa si i na poegnanie pozwolia mu si obj. Nastpnie uda si prosto do wasnego gabinetu i zaogowa si do sieci. Wysa na cay wiat wiadomo: Data: 15 Gru 2011, 23:11 EST Od: Petera G. Hobsona Do: Moich braci Temat: Proba o konferencj w czasie rzeczywistym Musz natychmiast odby z wami wszystkimi konferencj w czasie rzeczywistym. Prosz o odpowied. Nie upyno wiele czasu, nim jej udzielili. - Jestem - powiedzia jeden z jego duchw. - Dobry wieczr, Pete - rzuci nastpny. - O co chodzi? - zapyta trzeci. Caa trjka uywaa tego samego chipu gosowego. Dopki kopie si nie przedstawiy, nie potrafi rozpozna, ktra z nich przemawia. Cho wiedzia, z ktrych wzw korzystay,

rozrnienie ich byo niemoliwe. To jednak nie miao znaczenia. - Wiem, co jest grane - oznajmi Peter. - Wiem, e jeden z was zabija ludzi w moim imieniu. Dzi jednak zagroono Cathy. Nie bd tego tolerowa. Jej nie moe sta si adna krzywda. Ani teraz, ani nigdy. Jasne? Cisza. - Jasne? Wci nie byo odpowiedzi. Peter westchn poirytowany. - Posuchajcie, wiem, e we dwch z Sarkarem nie damy rady usun was z sieci, ale jeli co takiego si powtrzy, ujawnimy publicznie wasze istnienie. Prasa dostanie mapiego rozumu na wiadomo, e w sieci zagniedzia si mordercza sztuczna inteligencja. Nie sdcie, e nie posun si do pierwotnego uruchomienia, eby si was pozby. - Jestem pewien, e si mylisz, Peter - odpar gos z gonika. - aden z nas nie dopuciby si morderstwa. Jeli jednak ujawnisz nasze istnienie - ludzie ci uwierz. Ostatecznie jeste teraz sawnym Peterem Hobsonem - ale to ciebie obciy si win za te zbrodnie. - Nie dbam ju o to - owiadczy Peter. - Zrobi wszystko, co bdzie konieczne, by chroni Cathy, nawet jeli sam bd musia wyldowa w pace. - Ale Cathy ci zrania - cign syntetyczny gos. - Bardziej ni ktokolwiek inny na caym wiecie. - Zranienie mnie nie jest zbrodni gwn - odpowiedzia Peter. - Nie artuj. Jeli jeszcze raz jej zagrozicie czy skrzywdzicie w jakikolwiek sposb, dopilnuj, eby wszystkich was zniszczono. Znajd jaki sposb, by tego dokona. - Moglibymy - wyrzek bardzo powoli elektroniczny gos - pozby si ciebie, eby temu zapobiec. - To byoby w pewnym sensie samobjstwo - stwierdzi Peter. - Albo bratobjstwo. Tak czy inaczej, wiem, e ja bym nie zrobi czego takiego, a wic wy rwnie do tego si nie posuniecie. - Nie zabiby te kochanka Cathy, a jednak jeste przekonany, e jeden z nas to uczyni zauway gos. Peter odchyli si do tyu na krzele.

- Nie, ale... ale chciaem to zrobi. Wstyd mi to przyzna, ale pragnem jego mierci. Nie zabibym jednak siebie - nawet nie przyszoby mi to do gowy - wiem wic, e wy rwnie nie moecie myle o tym powanie. - Ale rozwaasz moliwo zabicia nas - wskaza gos. - To co innego - odpar Peter. - Ja jestem oryginaem. Wiecie o tym. Ja za w gbi serca wiem, e nie wierz, by komputerowe kopie byy rwnie ywe, jak osoba z krwi i koci. A poniewa ja tak sdz, wy musicie by tego samego zdania. - By moe - odpar gos. - A teraz prbujecie zabi Cathy - powiedzia Peter. - Przynajmniej to musi si skoczy. Nie wolno wam jej skrzywdzi, grozi ani zrobi jej cokolwiek zego. - Ale ona ci zrania - powtrzy syntezator. - Tak - przyzna poirytowany Peter. - Zrania mnie. Ale wiksz krzywd byby dla mnie jej brak. Jej mier by mnie zabia. - Dlaczego? - zapyta gos. - Dlatego, e j kocham, do cholery. Kocham j bardziej ni samo ycie. Kocham j kad czstk swej jani. - Naprawd? - pado pytanie. Peter przerwa, by odzyska gos. Zastanowi si nad tym. Czy powiedzia to tylko pod wpywem gniewu? Czy byo to tylko gadanie czy te prawda, najprawdziwsza prawda? - Tak - wyrzek w kocu cicho. Wreszcie to zrozumia. - Tak, naprawd kocham j a tak bardzo. Bardziej ni mona to wyrazi sowami. - Najwyszy czas, eby to przyzna, Petey, nawet jeli trzeba ci byo do tego zmusi. Pojed po Cathy. Na pewno zawioze j do jej siostry. Tak ja bym postpi na twoim miejscu. Pojed po ni i przywie do domu. Nic ju jej nie grozi.

ROZDZIA 42 Nastpnego dnia Peter dopilnowa, by Cathy bezpiecznie wyruszya do pracy, sam jednak zosta w domu. Odczy od drzwi elektroniczny system i wezwa lusarza, eby zaoy tradycyjne zamki otwierane kluczem. Gdy rzemielnik by zajty prac, Peter siedzia w gabinecie i gapi si w pustk, usiujc poapa si w tym wszystkim. Myla o Rodzie Churchillu. Zimny facet. Nie okazujcy uczu. Ale bra fenelzyn. rodek przeciwdepresyjny. Znaczyo to, rzecz jasna, e rozpoznano u niego kliniczn depresj. Mimo to w cigu dwch dziesicioleci, odkd Peter pozna Roda, nie dostrzeg w jego zachowaniu adnej zmiany. By moe wic... by moe cierpia na depresj przez cay ten czas. Moe mia j ju wwczas, gdy Cathy bya jeszcze maa i dlatego by tak beznadziejnym ojcem. Peter potrzsn gow. Rod Churchill - nie sukinsyn, nie dupek. Po prostu chory czowiek. Brak chemicznej rwnowagi. Z pewnoci to go usprawiedliwiao, czynio mniej odpowiedzialnym za to, jak traktowa swe crki. Do diaba, wszyscy jestemy chemicznymi maszynami, pomyla. Sam nie potrafi funkcjonowa bez porannej kawy. Nie byo wtpliwoci, e Cathy robia si przed okresem bardziej draliwa. A Hans Larsen pozwala, by hormony kieroway nim przez cae ycie. Ktry Peter by prawdziwy? Niemrawy, rozdraniony facet, ktry zwleka si z ka kadego rana? Czy skupiona, pena energii osoba, ktra przybywaa do pracy po tym, jak narkotyk zwany kofein dokona cudu? Ktra Cathy bya prawdziwa? Radosna, inteligentna, seksowna kobieta, ktr bya przez wikszo czasu, czy kapryna, ktliwa baba, ktr kadego miesica stawaa si na kilka dni? A ktry Larsen by prawdziwy? Zapijaczony, zbzikowany na punkcie seksu gbur, ktrego zna Peter, czy facet, ktry najwyraniej dobrze wykonywa swoj prac i by lubiany przez wikszo wsppracownikw? Kim staby si taki typek, gdyby kto uci mu kutasa, zastanowi si jaowo. Zapewne cakiem innym czowiekiem. Co zostaoby z czowieka, gdyby usun czynniki pobudzajce i tumice, hamujce i odhamowujce, testosteron i estrogeny? A co z dziemi, ktre podczas porodu ucierpiay

wskutek niedotlenienia? Co z dotknitymi zespoem Downa - ludmi, ktrzy byli zupenie inni dlatego, e mieli dodatkowy dwudziesty pierwszy chromosom? Co z ofiarami autyzmu? Albo demencji? Psychozy maniakalno-depresyjnej? Schizofrenii? Tymi, ktrzy cierpieli na rozszczepienie jani? Chorob Alzheimera? Z pewnoci nie byli oni niczemu winni. Z pewnoci adne z tych schorze nie wpywao na ich prawdziw natur. Ich dusz. A co z tymi badaniami nad bliniakami, o ktrych wspominaa kontrolna kopia? Natura, a nie wychowanie, kierowaa naszym zachowaniem. Kiedy nie taczylimy na chemiczn melodi, maszerowalimy w rytm genetycznego werbla. Ale Rod Churchill szuka pomocy. Jeli rzeczywicie zabito go w sposb sugerowany przez inspektor Philo, kopia musiaa wiedzie, e Rod bra fenelzyn. Z pewnoci zajrzaa do bazy danych lekw i zrozumiaa, na co go leczono. Czy moliwe, by nie poja, e cho terapi podjto niedawno, choroba moga trwa ju od dawna? Z pewnoci byoby to dowodem wystarczajcym do uchylenia kary mierci, ktrej wymierzenie rozwaaa? Nie, adna wersja jego osoby nie zabiaby Roda Churchilla, gdyby wiedziaa o jego chemicznym problemie. Litowaaby si nad nim, ale z pewnoci by go nie zabia. W gruncie rzeczy, to stawiao pod znakiem zapytania cae rozumowanie Sandry Philo. Ostatecznie kopie nie przyznay si do popenienia adnego z morderstw, a zebrane przez ni dowody wskazujce na Petera, i co za tym idzie, na symulacje, miay charakter poredni. Wyda z siebie westchnienie ulgi. Nie zabiby Roda Churchilla. Jego te po prostu popeni gupstwo, nie usucha zalece lekarza. A Hans Larsen? C, sarn zawsze twierdzi, e jego mierci mogy pragn tuziny rozgniewanych mw, a take, gdy ju si nad tym zastanowi, ona zabitego, ktra, jak si zdawao Peterowi, pracowaa w banku i moga zdefraudowa pienidze potrzebne do wynajcia zawodowego mordercy. Cae oskarenie przeciw niemu to bya lipa. Lipa i nic wicej. Udowodni to. Sprawdzi wasne ksigi. Co takiego z pewnoci kosztowaoby dziesitki, jeli nie setki tysicy dolarw. Philo mogaby nigdy nie odnale brakujcych pienidzy, nawet gdyby otrzymaa sdowy nakaz sprawdzenia jego ksig. Peter mia jednak t przewag, e myla dokadnie w ten sam sposb co kopie. Jeli bdzie szuka - dokadnie szuka - i nie znajdzie adnych zaginionych sum, to bdzie mg spa spokojnie. Przedosta si do mainframw swej firmy, zaogowa do bazy danych zawierajcej ksigi

rachunkowe i rozpocz poszukiwania. Pomaga sobie systemem doradczym stworzonym przez Mirror Image dla potrzeb ksigowoci. W miar przechodzenia przez kolejne rachunki i finansowe bazy danych czu si coraz pewniej. Po jakiej godzinie przerwa mu lusarz, ktry upora si ju ze swym zadaniem. Peter podzikowa mu, zapaci i wrci do poszukiwa. Philo mylia si, cakowicie mylia. Jak wielu policjantw, lubia spiskowe teorie. Powie jej, co o tym sdzi... Rozleg si pisk komputera. Jezu Chryste, pomyla Peter. Jezu Chryste. Rozbieno w rachunku dotyczcym sprzeday licencji. Brak memorandum, numeru konta odbiorcy i powiadczonej faktury. Tylko piekielnie dua suma wypaty. 11 List 2011 przekaz elektroniczny 125 000.00 CDN$ Gapi si na ekran z opad szczk. Czas mniej wicej si zgadza. Hansa zabito w trzy dni pniej. Ale z pewnoci musiao to by co niewinnego. Moe zwrot pienidzy za nie zrealizowan transakcj licencyjn. Albo nadpaty otrzymanej przez jego firm. Albo... Nie. Nie, to nie moga by adna z tych rzeczy. Jego rewidentka bya skrupulatna. Niemoliwe, by zapisaa co takiego. I by to przekaz elektroniczny. Dokadnie tego musiaaby uy kopia. Mia ju si wylogowa, gdy konsola zapiszczaa raz jeszcze. Znw znalaz co dziwnego w bazie danych. 14 Gru 2011 przekaz elektroniczny 100 000.00 CDN$ Wyda z siebie kolejne westchnienie ulgi. Oto by dowd jego niewinnoci. Z pewnoci aden zawodowy morderca nie sprzedawa swych usug w systemie ratalnym. Powd tych wypat musia mie charakter ruty nowy. Moe opaty patentowe. Albo... Dwa dni temu. Drugiej transakcji dokonano zaledwie dwa dni temu. Nagle go olnio. Co, co powiedziaa Cathy. - Co si stanie, jeli ta policjantka zanadto zbliy si do prawdy? - zapytaa.

- Czy bdziesz chcia rwnie jej mierci? To niemoliwe, pomyla. Po prostu niemoliwe. Zabjstwo Hansa potrafi zrozumie. Mg go nie pochwala, ale przynajmniej rozumia. Zamordowanie Roda Churchilla trudniej byo poj, biorc pod uwag okolicznoci agodzce. Ale by moe elektroniczna symulacja nie uwaaa, by biochemia stanowia usprawiedliwienie. Sandra Philo nie zrobia nic zego, nie wyrzdzia Peterowi adnej krzywdy. Wykonywaa tylko swoj robot. Teraz jednak najwyraniej staa si niewygodna. Chryste Panie, pomyla Peter. Moralno winnej kopii nie bya zredukowana czy wypaczona, lecz w ogle nie istniaa. Spokj, Peter. Nie wychodmy poza dane... Ale nie. W Peterze z krwi i koci istnia gboko ukryty, lecz realny instynkt samozachowawczy. Prawda, nie pragn ju niczyjej mierci, ale policjantka stanowia zagroenie dla niego i dla symulacji. Jeli miaby si teraz kogo pozby, to tylko jej. Jeli jakakolwiek jego wersja chciaaby si kogo pozby, to tylko Sandry. Niech to diabli. Niech to wszyscy diabli. Nie chcia mie na rkach wicej krwi. Natychmiast wczy telefon. Adres wystarcza do uzyskania poczenia rwnie dobrze jak nazwisko. - Policja Toronto, trzydziesta druga dzielnica, przy Ellerslie - powiedzia. Logo Bella znikno z ekranu. Pojawi si sierant o wyrazistych rysach. - Trzydziesta druga dzielnica - powiedzia. - Prosz z Sandr Philo. - Ma dzisiaj wolny dzie - odpar sierant. - Czy mgby panu pomc kto inny? - Nie, to sprawa osobista. Czy wie pan, gdzie ona moe by? - Nie mam pojcia - odpar policjant. - Pewnie nie moe mi pan poda numeru domowego? - Chyba pan artuje. - Sierant rozemia si. Peter przerwa poczenie i wykrci numer informacji. - Philo, Sandra - powiedzia, po czym przeliterowa nazwisko. - W spisie nie ma takiej osoby - odpar komputerowy gos. Oczywicie.

- Philo, A. - ponowi prb. - A od Alexandria. - W spisie nie ma takiej osoby. Cholera, pomyla Peter. Ale policjant musiaby by szalony, eby umieci swj numer w ksice. Chyba e nadal figurowaa pod nazwiskiem byego ma. - Czy w spisie jest ktokolwiek o nazwisku Philo? - W spisie nie ma takiej osoby. Peter odoy suchawk. Musia istnie jaki sposb, eby j znale... Miejskie ksigi adresowe. Widzia je w bibliotece publicznej. Pocztkowo suyy do tego, by odnajdywa nazwisko powizane z adresem, teraz jednak, gdy byy na CD-ROM-ach w dostpie swobodnym, rwnie atwo byo wykona przeciwn czynno - znale adres powizany z nazwiskiem. Peter poczy si telefonicznie z dziaem informacji Centralnego Oddziau Biblioteki Publicznej North York. - Dzie dobry - odezwa si kobiecy gos. - Informacja. - Dzie dobry - odpar Peter. - Czy posiadacie miejskie ksigi adresowe? - Tak. - Czy mogaby mi pani poda adres Alexandrii Philo? P-H-I-L-O. - Chwileczk, prosz pana. - Nastpia przerwa. - Nie mam tu adnej A. Philo. Jedyna osoba o tym nazwisku ma na imi Sandy. Sandy - nie okrelajca pci wersja jej imienia. Dokadnie taki rodek ostronoci, jaki zastosowaaby inteligentna, mieszkajca samotnie kobieta. - A jakie jest rdo utrzymania Sandy Philo? - Jest tu napisane urzdnik pastwowy. To chyba moe znaczy wszystko. - To ona. Czy mogaby pani poda mi adres? - Melville Avenue dwiecie szesnacie. Peter zanotowa popiesznie adres. - Czy jest te numer telefonu? - Zapisano, e nie zosta podany. - Dzikuj - powiedzia Peter. - Bardzo pani dzikuj. Odoy suchawk. Nigdy nie sysza o Melville Avenue. Zajrza do elektronicznego mapownika i odnalaz j. Bya w Don Mills. Nie tak daleko. Moe dwadziecia minut jazdy. Wiedzia, e to szalestwo, paranoiczna fantazja.

Mimo to... Popdzi do samochodu i przycisn gaz do dechy.

ROZDZIA 43 Po drodze Peter prbowa wyszuka bdy w swej teorii, lecz stawaa si ona coraz bardziej sensowna. Sandra miaa wolny dzie. Dzie, gdy zapewne nie bdzie miaa broni. Idealny dzie na zabjstwo gliniarza. Ruch by wielki. Peter pochyla si nad klaksonem. Cho mia na tablicy rozdzielczej komputerowy ekran z planem miasta, skrci w niewaciw stron i wyldowa w lepej uliczce. Zawrci z przeklestwem na ustach i ruszy w przeciwnym kierunku. Wiedzia, e prowadzi nieostronie. Gdyby zdoa tylko ostrzec Sandr, zawiadomi j, e kto moe chcie j zaatwi, by pewien, e potrafiaby si obroni. Bya policjantk. Wreszcie skrci w Melville Avenue. Oznaczony numerem dwiecie szesnacie budynek by jednym ze stojcych w szeregu, przylegajcych do siebie domkw. Nic okazaego. Trawa wymagaa strzyenia. Przed budynkiem sta brzowy furgon Urzdu Dostarczania Paczek. Znak drogowy ostrzega, e przed szst wieczorem na ulicy nie wolno parkowa. Peter go zignorowa. Przyjrza si domowi. Drzwi frontowe byy zamknite. To dziwne. Gdzie si podzia dorczyciel? Serce Petera walio. Co, jeli morderca by w rodku? Paranoja. Szalestwo. Ale... Wysiad z samochodu, poszuka klucza do baganika, w ktrym znalaz yk do opon, zapa j w obie donie i pogna do drzwi. Mia ju zadzwoni, kiedy usysza w rodku odgos czego uderzajcego w podog. Nacisn guzik. adnej reakcji. Gdy si powiedziao A, trzeba take powiedzie B, pomyla. Obok drzwi znajdowao si wskie, sigajce od podogi do sufitu, matowe okno. Uderzy w nie yk do opon. Pko. Ponownie waln w nie metalowym narzdziem, wkadajc w to ca si. Szko rozprysno si na kawaki. Sign rk do rodka, odsun rygiel i otworzy szeroko drzwi. Jego mzg z wysikiem stara si ogarn ca scen. Z wejcia do salonu prowadziy

krtkie schodki. Na ich szczycie sta wysoki mczyzna w mundurze UDP. W rkach trzyma urzdzenie przypominajce nieco niezwykle duy portfel wykonany z szarego plastiku. Na pododze za jego plecami leaa Sandra Philo, nieprzytomna bd martwa. Obok niej wida byo wielk, pknit waz. Zapewne musiaa j przewrci, kiedy padaa na podog, std dwik, ktry sysza. Wysoki mczyzna podnis trzymane w doniach urzdzenie i wycelowa w Petera. Ten waha si przez p sekundy, po czym... Rzuci yk do opon tak mocno, jak tylko potrafi. Narzdzie wirujc przeszyo powietrze. Mczyzna nacisn guzik broni, lecz nie rozleg si aden dwik. Peter rzuci si naprzd. yka do opon uderzya nieznajomego w twarz. Trafiony run na plecy tu obok Sandry. Peter zastanawia si przez mgnienie oka, czy po prostu nie uciec, ale oczywicie nie mg tego zrobi. Przemkn po krtkich schodach do salonu. Zabjca by oszoomiony. Peter pochwyci po drodze dziwn bro. Nie mia pojcia, jak zrobi z niej uytek, zauway jednak co bardziej znajomego - subowy rewolwer Sandry wystajcy z kabury przewieszonej przez oparcie krzesa w odlegoci paru metrw. Wetkn dziwne urzdz nie do kieszeni i zapa za rewolwer. Stojc na rodku pokoju, wycelowa w zabjc, ktry dwiga si powoli na nogi. - Stj! - ostrzeg. - Stj, bo bd strzela. Wysoki mczyzna potar si w czoo. - Nie zrobiby tego, kolego - powiedzia z australijskim akcentem. Peter zda sobie spraw, e nie wie, czy bro Sandry jest naadowana, a jeli bya, nie mia pewnoci, jak si z niej strzela. Zapewne wyposaono j w jaki mechanizm zabezpieczajcy. - Nie zbliaj si - ostrzeg. Wysoki mczyzna postpi krok w jego stron. - Daj spokj, kolego - zacz. - Nie chcesz zosta zabjc. Nie masz pojcia, co tu si dzieje. - Wiem, e to ty zabie Hansa Larsena - odpar Peter. - Wiem, e zapacono ci za to sto dwadziecia pi tysicy dolarw. Wiadomo ta wstrzsna nieznajomym.

- Kim jeste? - zapyta, nie przestajc si zblia. - Stj w miejscu! - krzykn Peter. - Stj w miejscu albo bd strzela. Spojrza na rewolwer. Tutaj - to na pewno by bezpiecznik. Odsun dwigni i odcign kurek broni. - Nie zbliaj si! - wrzasn. Sam jednak teraz si cofa. - Bo strzel! - Brak ci odwagi, kolego - stwierdzi mczyzna, zbliajc si powoli do niego przez salon. - Strzel! - krzykn. - Daj mi rewolwer, kolego. Pozwol ci odej. - Stj! - zawoa Peter. - Prosz, stj! Wysoki mczyzna wycign ku niemu dug rk. Peter zamkn oczy. I strzeli... Huk by oguszajcy. Mczyzna run na plecy. Peter dostrzeg, e trafi go w bok gowy. Po prawej stronie czaszki pojawio si dugie, czerwone dranicie. - O mj Boe... - szepn wstrznity. - O mj Boe... Zabjca lea teraz na pododze, tak samo jak Sandra, martwy lub nieprzytomny. Peter przesun si do miejsca, w ktrym upada. Ledwie mg utrzyma si na nogach. W uszach dzwonio mu wciekle. Na jej ciele nie byo ladw obrae. Cho oddychaa, nie odzyskaa przytomnoci. Zszed do maego pomieszczenia. Wejcie do niego prowadzio z holu. Znalaz tam wideofon. By wczony, a ekran wypeniay cyfry. Rozpozna logo Krlewskiego Banku Kanady. Sandra musiaa by zajta domowymi rachunkami bankowymi, gdy przeszkodzi jej dorczyciel. Peter przerwa poczenie. Nagle w drzwiach pojawi si zabjca. Wyobienie z boku jego gowy byo suche. W gbi Peter dostrzeg co, co przypominao lnicy metal... Lnicy metal. Boe. Niemiertelny. Prawdziwy niemiertelny. Dlaczego by nie? Skurwysyn zarabia wystarczajco wiele forsy. Peter wci mia pistolet Sandry. Wycelowa go w tamtego.

- Kim jeste? - zapyta Australijczyk. Kiedy mwi, wida byo te zby. - J... jestem facetem, ktry ci wynaj. - Bzdura. - Naprawd. Zrobiem to przez e-mail. Zapaciem ci sto dwadziecia pi tysicy za zabicie Hansa Larsena, a potem sto kawakw za t policjantk. Ale zmieniem zdanie. Nie chc jej mierci. - Ty jeste Mciciel? - zapyta zabjca. - Facet, ktry zapaci mi za obcicie temu typkowi kutasa? Dobry Boe, pomyla Peter. A wic na tym polegao okaleczenie. - Tak - potwierdzi, starajc si nie okaza odrazy. - Tak. Australijczyk potar czoo. - Powinienem ci zabi za to, co prbowae mi zrobi. - Moesz sobie zatrzyma te sto tysicy. Tylko zjedaj std do wszystkich diabw. - Pewnie, e zatrzymam fors. Wykonaem robot. Patrzyli na siebie przez kilka chwil. Australijczyk wyranie stara si oceni Petera odgadn, czy uyje broni po raz drugi, i zdecydowa, czy zasuy na mier za to, e do niego strzeli. Peter odwid kurek. - Wiem, e nie mog zabi niemiertelnego - powiedzia. - Ale mog ci spowolni na czas wystarczajcy, by dotara tu policja. - Przekn z wysikiem lin. - Jak rozumiem, myl o doywociu jest przeraajca dla kogo, kto bdzie y wiecznie. - Oddaj mi promiennik. - Nie ma mowy. - Daj spokj, kolego. Kosztowa czterdzieci kawakw. - Obci mnie kosztami. Ponownie machn rewolwerem. Australijczyk rozwaa przez chwil swoje szans, po czym skin gow. - Nie zostaw odciskw palcw, kolego - powiedzia, potem odwrci si i wyszed przez wci otwarte drzwi wejciowe. Peter nachyli si nad wideofonem. Zastanawia si krtko, po czym wybra tryb tekstowy i wykrci dziewiset jedenacie. Wypisa: Zraniono policjantk, Melville Avenue 216, Don Mills. Potrzebna karetka.

Wszystkie zgoszenia pod ten numer rejestrowano, ale w ten sposb nie bdzie nagrania gosu, umoliwiajcego identyfikacj. Sandra bya nieprzytomna i nie widziaa Petera, a policja zapewne nie bdzie miaa powodu sdzi, e by tu obecny kto jeszcze oprcz napastnika, ktrego ofiara by moe opisze. Sign rk za aparat, odczy klawiatur i wytar wtyczk chusteczk higieniczn. Wci trzymajc klawiatur w rkach, poszed na gr, eby sprawdzi, co z Sandr. Nadal bya nieprzytomna, ale ya. Wstrznity do gbi, podnis yk do opon i powlk si chwiejnym krokiem do drzwi. Wytar klamk, po czym skierowa si do samochodu. Gdy oddala si powoli, min karetk, gnajc na sygnale w stron domu Sandry. Jecha do dugo, nie wiedzc waciwie dokd. Wreszcie, nim zdy zabi przez sw nieostrono siebie lub kogo innego, zatelefonowa z samochodu do firmy Sarkara. - Peter! - odezwa si jego przyjaciel. - Wanie miaem do ciebie zadzwoni. - O co chodzi? - Wirus jest gotowy. - Czy ju go zwolnie? - Nie. Chc go najpierw wyprbowa. - Jak? - Mam pierwotne wersje wszystkich trzech kopii na dysku w biurze Raheemy. ona Sarkara pracowaa w odlegoci zaledwie kilku przecznic od Mirror Image. - Na szczcie to u niej trzymam kopie rezerwowe. W przeciwnym razie policja znalazaby je podczas tej obawy. Tak czy inaczej, celem przebiegu testujcego chc je uruchomi w cakowicie izolowanym systemie, a potem zwolni wirusa. Peter skin gow. - Bogu dziki. I tak chciaem si z tob zobaczy. Mam tu przyrzd, ktrego nie potrafi zidentyfikowa. Bd u ciebie za... Przerwa i rozejrza si wok, prbujc si zorientowa, gdzie dokadnie si znajduje. Lawrence East. Przed nim bya Yonge Street. - Bd u ciebie za czterdzieci minut. Gdy Peter si zjawi, pokaza Sarkarowi szare plastikowe urzdzenie, ktre przypominao nadmiernie wypchany, sztywny portfel. - Skd to masz? - zapyta Pakistaczyk. - Od zawodowego mordercy.

- Zawodowego mordercy? Peter opowiedzia mu, co si stao. Sarkar wyglda na wstrznitego. - Mwisz, e wezwae policj? - Nie, karetk. Ale jestem pewien, e policja te ju tam dotara. - Czy ona ya, kiedy wychodzie? - Tak. - Co to za przedmiot? - zapyta Sarkar, wskazujc na przyrzd, ktry Peter przynis ze sob. - Chyba jaka bro. - Nigdy nie widziaem nic podobnego - stwierdzi Sarkar. - Ten facet powiedzia na to promiennik. Sarkarowi opada szczka. - Subhanallah! - powiedzia. - Promiennik... - Wiesz, co to takiego? Sarkar skin gow. - Czytaem o nich. To bro emitujca wizk czstek. Uderza w ciao skoncentrowanym promieniowaniem. - Wypuci z puc powietrze. - Paskudna rzecz. W Ameryce Pnocnej jest zakazana. Cakowicie bezgona. Mona te j schowa w kieszeni i strzela stamtd. Ubranie, a nawet cienkie drewniane drzwi s przezroczyste dla wizki. - Chryste - powiedzia Peter. - Ale mwisz, e jeszcze ya? - Oddychaa. - Jeli oberwaa z tego, w najlepszym razie bd musieli z niej wyci cae kaway ciaa, eby ocali to, co zostanie. Bardziej jednak prawdopodobne jest, e umrze po dniu albo dwch. Gdyby trafi j w mzg, zginaby natychmiast. - Jej rewolwer by niedaleko. Moe chciaa po niego sign, kiedy si zjawi. - W takim razie mg nie mie czasu wycelowa. Moe trafi j w plecy. Gdyby uszkodzi jej rdze krgowy, nogi po prostu przestayby funkcjonowa. - A ja wybiem szyb, zanim zdy dokoczy robot. Niech to diabli - powiedzia Peter. - Niech to wszyscy diabli porw. Musimy pooy temu kres.

Sarkar skin gow. - Moemy to zrobi. Wszystko ju gotowe do prby. - Wskaza rk na stacj robocz stojc porodku pokoju. - Ta jednostka jest cakowicie izolowana. Usunem wszystkie poczenia sieciowe, linie telefoniczne, modemy oraz cza komrkowe i wprowadziem na twardy dysk stacji roboczej nowe kopie wszystkich trzech symulacji. - A wirus? - zapyta Peter. - Tutaj. Sarkar unis do, w ktrej trzyma czarn kart pamici PCMCIA, mniejsz ni wizytwka i niemal rwnie cienk. Woy j do zcza kart stacji roboczej. Peter ustawi krzeso przy komputerze. - eby wykona prb jak naley, powinnimy waciwie uruchomi te kopie - stwierdzi Sarkar. Peter zawaha si. Myl o oywieniu nowych wersji jego osoby po to tylko, eby mona je byo zabi, budzia niepokj. Ale jeli byo to konieczne... - Zrb to - powiedzia. Sarkar nacisn kilka klawiszy. - yj - oznajmi. - Skd wiesz? Wskaza kocistym palcem na dane widoczne na ekranie stacji roboczej. Dla Petera by to bekot. - Tutaj - powiedzia Sarkar, gdy zda sobie spraw z tego faktu. - Pozwl, e przedstawi to w inny sposb. Nacisn kilka klawiszy. Na ekranie pojawiy si trzy linie. - To w skrcie jest symulacja EEG kadej z trzech kopii, przeksztacajca aktywno ich sieci neuronalnych w co przypominajcego fale mzgowe. Peter wskaza po kolei na kad z trzech linii. Zaczy si pojawia gwatowne iglice. - Spjrz na to. Sarkar skin gow. - Panika. Nie wiedz, co si dzieje. Obudzili si lepi, gusi i cakowicie samotni. - Biedacy - zauway Peter. - Pozwl, e zwolni wirusa - odrzek Sarkar, naciskajc klawisze. - Gotowe.

- Egzekucja wykonana - doda Peter z dreniem. Wyraajce panik linie EEG nie zmieniay si przez kilka minut. - Nie widz, eby wirus dziaa - zauway Peter. - Potrzebuje czasu na rozpoznanie cech charakterystycznych celu - odpar Sarkar. Ostatecznie te kopie s olbrzymie. Poczekaj tylko... ju. rodkowa linia skoczya gwatownie do gry i w d, a pniej... Nic. Paski zapis. Potem znikna nawet sama kreska, gdy wykasowano plik rdowy. - Jezu - powiedzia bardzo cicho Peter. Po kilku minutach grna linia skoczya w ten sam sposb, przesza w paski zapis i znikna. - Zosta jeden - stwierdzi Sarkar. Wydawao si, e ta symulacja opiera si duej ni dwie poprzednie. Moe bya to Kontrola, najbardziej kompletna wersja, kopia osobowoci, z ktrej nie usunito adnych elementw. Peter obserwowa, jak linia zapisu EEG drgna szaleczo, przygasa, a wreszcie po prostu znikna niczym zgaszone wiato. - Nie byo uciekajcej fali duszy - stwierdzi Peter. Sarkar potrzsn gow. Wstrzsno to Peterem bardziej, ni si tego spodziewa. Kopie jego osoby. Narodzone. Zabite. I wszystko to w cigu kilku chwil. Przenis krzeso na drugi koniec pokoju i usiad na nim wygodnie, zamykajc oczy. Sarkar przystpi do formatowania twardego dysku stacji roboczej, by si upewni, e wszelkie lady kopii znikny. Kiedy skoczy, nacisn przycisk otwierania zcza kart. W do wyskoczya mu karta pamici z zapisanym wirusem. Zanis j na gwn konsol komputerow. - Wyl go jednoczenie do piciu rnych podsieci - oznajmi Sarkar. - Powinien rozej si po caym wiecie w cigu niecaego dnia.

- Chwileczk - powiedzia Peter prostujc si. - Z pewnoci twojego wirusa mona zmodyfikowa, tak by mg odrni jedn symulacj od drugiej? - Jasne - odpar Sarkar. - W gruncie rzeczy, napisaem ju takie podprogramy. Istniej pewne kluczowe poczenia neuronalne, ktre musiaem przeci, aby stworzy zmodyfikowane kopie. Na tej podstawie mona je z atwoci rozrni. - Nie ma powodu, by wszystkie trzy symulacje musiay zgin. Moemy zwolni wersj wirusa, ktra zabije tylko winn. Sarkar zastanowi si nad tym. - Moglibymy najpierw zagrozi wszystkim trzem szerok wersj wirusa, w nadziei e odpowiedzialna za zbrodnie kopia si przyzna. Potem zwolnilibymy wersj wycelowan tylko w ni. Z pewnoci przyznaby si do winy, by ocali swych braci. - Nie... nie wiem - odpar Peter. - Jestem jedynakiem... albo byem nim do niedawna. Nie wiem, jak bym postpi. - Ja bym to zrobi - stwierdzi Sarkar. - Bez zastanowienia powicibym si za czonkw swojej rodziny. - Zawsze sdziem, e jeste lepszym czowiekiem ode mnie - stwierdzi z absolutn powag Peter. - Niemniej jednak warto sprbowa. - Bd potrzebowa okoo godziny, eby przygotowa trzy odrbne wersje wirusa powiedzia Sarkar. - Dobra - rzuci Peter. - Gdy tylko bdziesz gotowy, wezw kopie na konferencj w czasie rzeczywistym. PRZEGLD WIADOMOCI SIECIOWYCH Georges Laval, lat 97, przyzna si dzisiaj do serii morderstw przez uduszenie popenionych w poudniowej Francji w latach 1947 - 1949, ktrych sprawcy nigdy nie odnaleziono. Wkrtce umr i musz wszystko wyzna, nim spojrz w twarz Boga - stwierdzi. Wiadomoci religijne: w tym tygodniu w Harvardzie odbdzie si seminarium z udziaem czoowych specjalistw od Nowego Testamentu z caego wiata na temat tego, czy dusza Jezusa wrcia do ciaa po zmartwychwstaniu. Ojciec Dale DeWitt SJ bdzie broni swej niedawno ogoszonej tezy, e dusza Chrystusa porzucia ciao w dziewitej godzinie po ukrzyowaniu, gdy krzykn: Boe mj, Boe mj, czemu mnie opuci? Kolejne opnienie wielokrotnie odwlekanego rozpoczcia kursw pasaerskich

wahadowcw American Airlines do stacji kosmicznej Freedom: badania prowadzone w Instytucie Politechnicznym Rensselaera w Troy, w stanie Nowy Jork, wskazuj, e opuszczajce ciao fale duszy mog potrzebowa grawitacyjnego i magnetycznego pola Ziemi, aby odnale kierunek, w ktrym powinny si oddali. Jeli kto umarby w panujcej w kosmosie niewakoci, jego dusza mogaby dosownie zosta stracona na wieki - stwierdzia profesor Karen Hunt z katedry fizyki instytutu. Ochrzcij si w zaciszu wasnego domu! Nasza nowa oferta obejmuje nagranie ceremonii chrztu na tamie wideo oraz wicon wod pobogosawion przez prawdziwego ksidza. Zatwierdzone przez wiatowy Koci Chrystusa. 199.95 USD. Gwarantowany zwrot pienidzy. Gaston, wolny szympans, przebywajcy uprzednio w Instytucie Bada nad Naczelnymi Yerkesa w wywiadzie udzielonym w Amerykaskim Jzyku Migowym programowi CBS Szedziesit minut stwierdzi, e zna Boga i oczekuje z niecierpliwoci ycia po yciu.

ROZDZIA 44 Peter siedzia przed komputerow konsol. Sarkar, ktry przysiad na stoku obok niego, bawi si trzema kartami danych: niebiesk, czerwon i zielon. Na kadej z nich umieszczono etykiet z nazw innej kopii. Peter wysa wiadomo wzywajc symulacje. Wkrtce wszystkie trzy zaogoway si do syntezatora obdarzajcego ich sowa gosem. - Jest ze mn Sarkar - powiedzia do mikrofonu Peter. - Jak si masz, Sarkar. - Cze, Sarkar. - Hej, Sark. - Obaj przed chwil obserwowalimy mier duplikatw was trzech - oznajmi Peter. - Co takiego? - zapytaa jedna z kopii. Pozostae dwie milczay. - Sarkar stworzy wirusa komputerowego, ktry wyszuka i zniszczy zapisy moich sieci neuronalnych. Wyprbowalimy go i dziaa. Mamy trzy odrbne wersje. Kada z nich moe zabi jednego z was. - Z pewnoci wiecie, e przebywamy na swobodzie w sieci - odpar gos z gonika. - Wiemy - odrzek Sarkar. - Jestemy gotowi zwolni te wirusy do sieci - oznajmi Peter. - Przekazywanie wirusw komputerowych to przestpstwo - stwierdzi syntetyczny gos. - Do diaba, nawet ich pisanie to przestpstwo. - To fakt - przyzna Peter. - Ale i tak je zwolnimy. - Nie rbcie tego - powiedzia gos. - Zrobimy - odpar Peter. - Chyba e... - Chyba e co? - Chyba e winna kopia sama si przyzna. W takim przypadku zwolnimy tylko jednego wirusa, wycelowanego w konkretn symulacj. - Skd mamy wiedzie, e nie zwolnicie wszystkich trzech wersji, kiedy ju dowiecie si, ktry z nas jest odpowiedzialny? - Obiecuj, e tego nie zrobi - odpar Peter. - Przysignij - zada gos.

- Przysigam. - Przysignij na Boga i na ycie swej matki. Peter zawaha si. Do diaba, negocjacje z samym sob odbieray pewno siebie. - Przysigam na Boga - powiedzia powoli - i na ycie mojej matki, e nie zwolnimy wirusa, ktry zabiby ca trjk, jeli morderca ujawni sw tosamo. Nastaa duga, bardzo duga cisza, mcona jedynie szumem chodzcych wentylatorw. Wreszcie, po duszej chwili, rozleg si gos: - Ja to zrobiem. - A ktr symulacj jeste? - zapyta Peter. Znowu przecigajca si cisza. - T, ktra najbardziej przypomina ciebie - odpar wreszcie gos. - Kopi kontroln. Lini odniesienia eksperymentu. Peter wytrzeszczy oczy. - Naprawd? - Tak. - Ale... ale to nie ma sensu. - Czyby? - Chciaem powiedzie, e zakadalimy, i modyfikujc zapisy mzgu, by stworzy Ambrotosa i Ducha, zlikwidowalimy w jaki sposb moralno. - Czy uwaasz zamordowanie kochanka Cathy i jej ojca za niemoralne? - zapytaa kontrolna kopia. - Tak. Zdecydowanie tak. - Przecie chciae ich mierci. - Ale nie zabibym ich - powiedzia Peter. - W gruncie rzeczy, udowadnia to fakt, e nie zrobiem tego, cho byem sprowokowany, zwaszcza w przypadku Hansa. Mogem wynaj zawodowego morderc rwnie atwo jak kady z was. Dlaczego ty, ktry jeste tylko maszynowym odbiciem mojej osoby, miaby uczyni to, czego ja bym nie zrobi? - Wiesz, e to ty jeste prawdziwy. I ja te wiem, e to ty jeste prawdziwy. - I co z tego? - Jeli mnie ukujesz, by moe nie bd krwawi. Ale jeli mnie skrzywdzisz, zemszcz si. - Co? - Wiesz co, Sarkar, wykonae naprawd wspania robot - stwierdzia kopia. - Ale

powiniene pozwoli, ebym czasem czu wid i mg si podrapa. - Ale dlaczego? - zapyta ponownie Peter. - Dlaczego miaby uczyni to, czego ja bym nie zrobi? - Czy pamitasz Kartezjusza? - Miny lata... - Przypomni ci si, jeli si postarasz - zapewnia symulacja. - Wiem o tym. Gdy zainteresowa mnie problem, dlaczego rni si od ciebie, mnie rwnie si przypomniao. Kartezjusz stworzy dualistyczn szko filozofii, opart na przekonaniu, e umys i ciao to dwa odrbne byty. Innymi sowy, by przekonany, e mzg i umys to co innego, e dusz a naprawd istnieje. - Tak. I co z tego? - Kartezjaski dualizm pozostawa w sprzecznoci z przewaajcym obecnie materialistycznym pogldem na wiat, wedug ktrego realnie istnieje tylko fizyczna rzeczywisto, umys nie jest niczym wicej ni mzgiem, myl niczym wicej ni biochemi, a dusza to fikcja. - Ale teraz ju wiemy, e kartezjaski pogld jest suszny - zauway Peter. - Widziaem, jak dusza opuszcza ciao. - Niezupenie. Wiemy, e kartezjaski pogld jest suszny w waszym przypadku. W przypadku prawdziwych istot ludzkich. Ale ja nie jestem prawdziw istot ludzk, lecz symulacj dziaajc w komputerze. To wszystko, czym jestem. Gdyby wasz wirus mnie skasowa, przestabym istnie, cakowicie i kompletnie. W moim przypadku, w przypadku tego, co nazwalicie kontroln symulacj, dualistyczna filozofia jest absolutnie faszywa. Ja nie mam duszy. - I to czyni ci tak bardzo niepodobnym do mnie? - Na tym wanie polega rnica. Ty musisz si martwi konsekwencjami swych uczynkw. Nie tylko prawnymi, lecz rwnie moralnymi. Wychowae si w wiecie, w ktrym istnieje sd, moralno, a wic zostaniesz poddany ocenie. - Ale w to nie wierz. Nie tak naprawd. - Nie tak naprawd. Chcesz powiedzie, e nie akceptujesz tego intelektualnie. Nie, kiedy si nad tym zastanawiasz. Ale w gbi jani oceniasz swe czyny, liczc si z moliwoci, e zostaniesz kiedy pocignity do odpowiedzialnoci, choby wydawao ci si to

odlege i nieprawdopodobne. Dowiode istnienia jakiej postaci ycia po mierci. To dodaje wagi kwestii ostatecznego osdu, kwestii, ktrej nie moesz rozstrzygn za pomoc symulacji komputerowych. Ewentualno, e moesz zosta osdzony za swe postpki, kieruje tw moralnoci. Bez wzgldu na to, jak bardzo nienawidzie Hansa - a bdmy szczerzy, obaj nienawidzilimy go z furi, ktra zaskakuje nawet nas samych - bez wzgldu na to, jak bardzo go nienawidzie, nie zabiby go. Potencjalny koszt jest zbyt wysoki. Masz niemierteln dusz, co przynajmniej sugeruje moliwo potpienia. Aleja nie mam duszy. Nigdy nie spotka mnie sd, poniewa nie jestem ani nigdy nie byem ywy. Mog czyni dokadnie to, na co ty miaby ochot. W materialistycznej koncepcji wiata, ktra rzdzi moim bytem, nie istnieje aden wyszy arbiter ni ja. Hans by zy i wiat bez niego jest lepszy. Nie mam wyrzutw sumienia z powodu tego, co uczyniem. auj tylko, e nie byo sposobu, bym mg zobaczy jego mier. Gdybym musia zrobi to jeszcze raz, nie zastanawiabym si nawet nanosekundy. - Ale inne kopie rwnie nie musiayby przed nikim odpowiada - zauway Peter. Dlaczego ktra z nich nie zaaranowaa tych zabjstw? - Musiaby je o to zapyta. Peter zmarszczy brwi. - Ambrotos, jeste tu jeszcze? - Tak. - Nie zabie Hansa. Ale z pewnoci rwnie dobrze jak Kontrola zdajesz sobie spraw, e jeste symulacj komputerow. Czy ty rwnie chciae go zabi? Nim pada odpowied, nastpia przerwa na swobodne zebranie myli. - Nie. Moja perspektywa jest druga. Zapomnimy o romansie Cathy. Moe nie za rok czy za dziesi lat, moe nawet nie za sto. Ale prdzej czy pniej zapomnimy. Ten incydent by jedynie krciutkim fragmentem dugotrwaego zwizku, dugotrwaego ycia. - Duchu, a co z tob? - To, co wydarzyo si midzy Hansem a Cathy, miao charakter biologiczny. Syntezator wypowiedzia ten przymiotnik z niesmakiem. - Nie kochaa Hansa ani on nie kocha jej. To by tylko seks. Czuj si zadowolony wiedzc, e Cathy kochaa i nadal kocha nas.

Sarkar trzyma w rku czerwon kart danych z napisem Kontrola. Spojrza w oczy Peterowi. Czeka na znak. Peter wiedzia, e powinien przystpi do akcji, nie mg jednak zdoby si na to, by cokolwiek uczyni. Sarkar podszed do stojcego po przeciwlegej stronie pokoju terminala. Trzymajc w rku czerwon kart, nachyli si nad szczelin... - ...sign do kieszeni koszuli i wydoby stamtd czarn kart... Peter dwign si na nogi. - Nie! Sarkar woy czarn kart i nacisn przycisk na konsoli. - Co si stao? - zapyta gos z syntezatora. Peter znalaz si ju po drugiej stronie pokoju i nacisn przycisk otwierania dla kart danych. - Za pno - oznajmi Sarkar. - Wirus ju si wydosta. Peter zapa czarn kart i rzuci j sfrustrowany na drugi koniec pokoju. Uderzya w cian i spada na podog. - eby ci cholera, Sarkar! - zawoa Peter. - Daem sowo. - Te... te twory, ktre wyprodukowalimy, nie s ywe, Peter. Nie s realne. Nie maj dusz. - Ale... - Nie ma sensu si o to spiera, Peter. Zwolniona zostaa szeroka wersja wirusa. Jeli nawet symulacje jeszcze nie zginy, wkrtce to si stanie. - Sarkar popatrzy na przyjaciela. - Prosz ci, sprbuj to zrozumie, Peter. Ryzyko jest zbyt wielkie. To si musi skoczy. - To si nie skoczy - odezwa si gos z gonika przy drugim terminalu. Peter wrci do konsoli. - Kto mwi? - zapyta. - Ten, ktrego nazywasz Duchem. Moe to zauwaye, a moe nie - trudno mi sobie przypomnie, jak wielkie byy ongi moje zdolnoci dedukcji, cho wiem, e stanowiy zaledwie drobny uamek tego, czym s teraz - e dziki temu, i nie mam ciaa i nie jestem ju istot biochemiczn, staem si znacznie inteligentniejszy ni przedtem, zapewne o cay rzd wielkoci. Pochlebiasz sobie, Sarkar, jeli sdzisz, e potrafisz mnie przechytrzy, cho

przyznaj, e byy chwile, kiedy bez trudu udawao ci si to z Peterem Hobsonem z krwi i koci. Gdy tylko wspomniae o istnieniu swego wirusa, przedostaem si do tekstu programu rdowego - by zapisany na dysku F stacji roboczej Sun w twoim orodku przetwarzania danych w Mirror Image i stworzyem elektroniczne przeciwciaa, ktre zniszcz wszelkie powtrzenia wirusa, nim zd one skasowa mnie bd ktrego z moich braci. Podejrzewaem, e moesz nie zadowoli si zlikwidowaniem winnego. Widz teraz, e miaem racj. - Napisanie tego wirusa zajo mi cae dni - oznajmi Sarkar. - A mnie stworzenie ochrony przed nim zajo sekundy. Nie moesz mnie przechytrzy, tak samo jak dziecko nie moe przechytrzy dorosego. Sarkar wyglda na oszoomionego. - Kupa miechu - powiedzia z sarkazmem. - Zgadza si - odpar Duch. - Kupa pocze - pocze, ktrych ty nie dostrzeesz. Zdumiony Peter osun si na krzeso. - A wiec kontrolna kopia si wymiga. - Potrzsn gow. - Kontrola, ty sukinsynu, czy Cathy te ty grozie? - Tak. Peter pochyli si do przodu rozwcieczony. - Niech ci cholera. Nigdy nie chciaem, by staa jej si krzywda. - Oczywicie, e nie - odpara ze spokojem symulacja. I nigdy nie grozio jej prawdziwe niebezpieczestwo. Zmoczyy j tryskacze, nic wicej. Chciaem, by zda sobie spraw ze swych uczu wobec niej, zrozumia, jak wana jest dla ciebie. - Jeste dupkiem - stwierdzi Peter. - To bardzo prawdopodobne - przyznaa kopia. - W kocu ty te nim jeste.

ROZDZIA 45 Gdy Sandra Philo przejrzaa wspomnienia Hobsona, zrozumiaa go, zrozumiaa wypadki, ktre doprowadziy do tego, e znalaza si na oddziale intensywnej opieki, umierajca i ledwie zdolna mwi czy si porusza. Znaa teraz Petera lepiej ni wasnych rodzicw, byego ma albo crk. A gdy poznaa go tak dobrze, tak dogbnie, przekonaa si, e nie potrafi go nienawidzi... Peter wdar si wtedy do jej szpitalnej izolatki. Widziaa teraz siebie tak, jak on j zobaczy: lec w szpitalnym ku, ze skr chorobliwie tej barwy i wosami, ktre wychodziy garciami. - Prbowalimy je powstrzyma - powiedzia wwczas. - Nic nie poskutkowao. Przynajmniej jednak wiem ju ktra symulacja jest winna - przerwa. - Dam ci wszystko, czego bdziesz potrzebowaa, Sandro, cznie z penym dostpem w systemie pyta i odpowiedzi do map mojego mzgu. Poznasz mnie ze wszystkimi intymnymi szczegami. Lepiej ni ktokolwiek w wiecie rzeczywistym. Poznasz mj sposb mylenia i da ci to wiedz potrzebn, by przechytrzy mordercz symulacj. Widziaa siebie jego oczyma. Wzruszya ramionami w takim stopniu, w jakim pozwalao na to jej zniszczone ciao. - Nic nie mog zrobi - rzeka. - Umieram. Peter zamkn oczy. Sandra przeywaa jego cierpienie, jego poczucie winy, wszystko, co go drczyo. - Wiem - powiedzia ochrypym gosem. - Ogromnie mi przykro. Jest jednak pewien sposb, Sandro, by moga to wszystko zakoczy. - Ju id - zawoa Sarkar, pchajc korytarzem na trzecim pitrze wyadowany sprztem wzek. Grupka pielgniarek stojca na rodku rozproszya si. Sarkar znalaz sal czterysta dwanacie na OIOM-ie i popchn drzwi wzkiem, by je otworzy. Inspektor Sandra Philo leaa na ku. Byo jasne, e zostao jej ju bardzo niewiele czasu. Tam, gdzie wypady rude wosy, wida byo obszary nagiej skry. Policzki miaa zapadnite. Peter Hobson by na miejscu. Sta przy oknie, rozmawiajc z biaowos lekark odzian w zielony fartuch. Oboje spojrzeli na Sarkara.

- To jest Sarkar Muhammed - przedstawi Peter. - Sarkar, to jest Hannah Kelsey, lekarka zajmujca si Sandr. Okazuje si, e przed laty oboje przewinlimy si przez Szpital East York. Sarkar skin uprzejmie gow. - Jak z pani Philo? - Jej stan ustabilizowa si przejciowo - stwierdzia Hannah. - Bl nie bdzie jej drczy, przynajmniej przez kilka godzin. - Zwrcia si Petera. - Szczerze mwic, Pete, chciaabym wiedzie, jakiego rodzaju odczytw potrzebujesz. - Masz zgod pacjentki, Hannah - odpar Peter. - To wszystko, czego ci trzeba. - Gdyby mi tylko powiedzia... - zacza Hannah. - Prosz ci - zaoponowa Peter. - Nie mamy duo czasu. Jeli chcesz, moesz zosta. - Odwracasz kota ogonem, Pete. To mj teren. Ty przebywasz tu za moim pozwoleniem, a nie na odwrt. Peter skin krtko gow, przyznajc jej racj. Sarkar podszed do ka. - Czy jest pani wygodnie? - zapyta Sandr. Zatoczya oczyma, jak gdyby chciaa powiedzie, e wygoda jest dla niej nieosigalna, ale czuje si tak dobrze, jak to tylko moliwe. - Peter wyjani pani, na czym polega procedura? - spyta Sarkar. Skina lekko gow. - Tak - powiedziaa sabym, bezbarwnym gosem. Zaoy jej delikatnie czepek na gow i zapi rzemyk pod brod. - Prosz mi da znak, gdyby byo za ciasno. Sandra skina gow. - Niech pani trzyma gow nieruchomo. Jeli bdzie pani musiaa kaszln czy co w tym rodzaju, prosz mnie uprzedzi ruchem rki. Jak rozumiem, zachowaa pani odrobin czucia w lewej. A teraz prosz mi pozwoli, bym wcisn pani do uszu suchawki. Moe by? Dobrze. Teraz zaoymy te gogle. Wszystko gotowe? Zaczynamy. Gdy zakoczono pierwsze dwie tury skanowania, Peter wskaza na monitory EKG oraz cinienia krwi. Stan Sandry si pogarsza.

Sarkar skin gow. - Potrzebuj jeszcze przynajmniej dziewidziesiciu minut. Lekarka Sandry wysza jaki czas temu. Peter poleci pielgniarzowi - modemu mczynie, a nie krpej kobiecie, z ktr star si wczeniej - by wezwa j przez pager. Kiedy wrcia, wytumaczy jej, e jest konieczne ponowne zrwnowaenie stanu Sandry. Jeszcze przez ptorej godziny nie moga cierpie blu. - Nie mog wci pompowa w ni lekw - sprzeciwia si Hannah. - Jeszcze tylko jeden zastrzyk - nie ustpowa Peter. - Prosz. - Pozwl mi sprawdzi stan jej czynnoci yciowych. - Do diaba, Hannah, wiesz, e ona i tak nie przeyje nocy. Wizka czstek zabia wiksz cz jej tkanek. Hannah sprawdzia instrumenty, po czym nachylia si nad Sandr. - Mog im kaza, eby sobie poszli - powiedziaa. - Wyglda na to, e potrzebuje pani odpoczynku. - Nie - odpara Sandra. - Nie... musz skoczy. - To ostatni zastrzyk, ktry mog da pani dzisiaj. Otrzymaa ju pani wicej, ni wynosi zalecana dawka. - Prosz to zrobi - nakazaa Sandra cicho, lecz zdecydowanie. Hannah zrobia jej zastrzyk. Podaa te Sandrze co na podwyszenie cinienia krwi. Sarkar ponownie zabra si do pracy. Wreszcie Pakistaczyk wyczy urzdzenie. - Gotowe - oznajmi. - Dobry, jdrny zapis. Lepszy ni si spodziewaem, biorc pod uwag okolicznoci. Sandra wypucia z puc cikie, urywane westchnienie. - Dorw... tego... sukinsyna - obiecaa. - Wiem - odpar Peter, biorc j za rk. - Wiem. Przez dugi czas Sandra milczaa. - Twoje odkrycia - powiedziaa wreszcie ociale, jak gdyby opuciy j wszystkie siy. Syszaam o nich. Czy jeste pewien... e istnieje ycie po mierci? Peter, ktry wci trzyma j za rk, skin gow.

- Jestem pewien. - I jak ono wyglda? - zapytaa. Peter chcia jej powiedzie, e jest cudowne, eby si nie martwia, eby bya spokojna. - Nie mam pojcia - przyzna. Skina lekko gow, akceptujc jego sowa. - Wkrtce... si dowiem - rzeka. Zacisna powieki. Serce Petera walio mocno. Gdy umieraa, poszukiwa uwanie ladw przemierzajcej pokj fali duszy. Nie dostrzeg nic. Gdy wrcili do Mirror Image, Sarkar przenis zapis do stacji roboczej. Pracowa tak szybko, jak tylko mg, wprowadzajc obrazy z Biblioteki Bodcw Dalhousiea. Wreszcie by gotowy. Peter sta tu za nim, gdy uruchomi symulacj. - Cze, Sandro - powiedzia. - Mwi Sarkar Muhammed. Nastaa duga przerwa. - Mj Boe, czy tak si czuje czowiek, kiedy umrze? - zapyta wreszcie drcym tonem gonik, ktry - co niedorzeczne - przemawia mskim gosem. - W pewnym sensie - odpar Sarkar. - Pani jest t drug Sandr. Symulacj, o ktrej mwilimy. - Och - odpara tsknym tonem. - Wybacz nam, ale poczynilimy pewne zmiany - wtrci Peter. - Przecilimy niektre poczenia. Nie jeste ju dokadnie tak sam Sandr Philo. Jeste tym, czym staaby si Sandra, gdyby bya pozbawionym ciaa duchem. - To znaczy dusz. - Tak. - Z prawdziwej mnie te zostao tylko to - stwierdzi gos. Przerwa. - Po co ta zmiana? - Po pierwsze, by nie dopuci, by przerodzia si w to, czym staa si kontrolna symulacja mojej osoby. A po drugie, wkrtce si przekonasz, e potrafisz tworzy skomplikowane myli i podtrzymywa je znacznie duej czas, ni byo to dla ciebie moliwe za ycia. Twoja inteligencja wzronie. Nie powinna mie trudnoci z przechytrzeniem niezmodyfikowanej wersji mnie. - Jest pani gotowa? - zapyta Sarkar.

- Tak. - Wyczuwa pani otoczenie? - Niewyranie. Jestem... jestem w pustym pokoju. - Przebywa pani w izolowanym banku pamici - wyjani Sarkar. Pochyli si i nacisn kilka klawiszy. - A teraz ma pani dostp do sieci. - To... to jest jak drzwi. Tak, widz to. - Jest tu pasywna, nie uruchomiona wersja kontrolnej symulacji - poinformowa j Peter. - Moesz j zbada tak dokadnie, jak tylko zechcesz, dowiedzie si wszystkiego o swym przeciwniku i o mnie. I wtedy, gdy ju bdziesz gotowa, moesz wyruszy do sieci. Pniej musisz ju tylko go odnale. Odnale go i wymyli jaki sposb, by go powstrzyma. - Zrobi to - zapowiedziaa stanowczo Sandra.

ROZDZIA 46 Peter lea na kanapie w swym salonie, rozmylajc o wszystkim. Niemiertelno. ycie pozagrobowe. Wybr Hobsona. Byo ju po pnocy. Przecza kanay. Reklama. Komisarz Ironside. CNN. Jeszcze jedna reklama. Koloryzowana wersja The Dick Van Dyke Show. Kursy akcji. Ekran telewizora by jedynym rdem wiata w pokoju. Kolejne programy migay, tworzc telewizyjn burz z piorunami. Peter myla o Ambrotosie, niemiertelnej symulacji, ktra miaa czas, by zrobi wszystko, co tylko zechce. Tysic lat albo sto tysicy. Niemiertelno. Boe, w dzisiejszych czasach potrafili do kona niewiarygodnych rzeczy. Zapomnimy o tym, powiedzia Ambrotos. To tylko drobny wybj na nie majcej koca drodze ycia. Nie przestawa naciska zmieniajcego kanay guzika. Romans Cathy wywar na niego tak wielki wpyw. Rozpaka si po raz pierwszy od wierci stulecia. Ale niemiertelna kopia powiedziaa, e to nic wanego. Wypuci gono powietrze z puc. Kocha sw on. A ona go zrania. Bl... by by niezwyky. Ambrotos nie odczuwa go ju tak intensywnie. Przejcie przez wieczno bez trosk robio wraenie czego niewaciwego. Nie zosta zniszczonym przez co takiego... to zdawao si wiadczy, e pod jakim wzgldem nie jest si w peni ywym. Jako, nie ilo. Hans Larsen postpowa cakowicie bdnie. Oczywicie. Przesta przecza kanary. We francuskim programie CBC ujrza nag kobiet.

Zachwyci si ni. Czy niemiertelny zatrzymaby si, by podziwia adn kobiet? Czy sprawiby mu przyjemno smaczny posiek? Czy czuby bl zdradzonej mioci i rado uczucia rozbudzonego na nowo? Moe by czu, ale nie tak intensywnie, nie tak ostro, nie tak wyranie. Jeszcze jedno wydarzenie w nieskoczonym strumieniu. Wyczy telewizor. Cathy oznajmia mu, e nie jest zainteresowana niemiertelnoci. Zda sobie spraw, e on rwnie. Ostatecznie istniao co wicej ni to ycie, co innego, co tajemniczego. A on chcia si przekona, co to jest - w przyszoci, oczywicie. Znalaz definicj pocztku i koca ycia. A take, przynajmniej na wasny uytek, definicj tego, co to znaczy by czowiekiem. Dokona wyboru. Umys Alexandrii Philo podrowa po sieci. Kontrolna kopia Petera Hobsonabya olbrzymia. Gigabajty danych. Bez wzgldu na to, jak skrycie starano si przemieszcza tak wielk liczb informacji, zawsze mona byo j wykry. Sandra podaa za ciganym do Stanw, przez bramk internetow do komputerw wojskowych, z powrotem do midzynarodowej sieci finansowej, znowu do Kanady, przez ocean do Anglii, a potem do Francji i Niemiec. Mordercza symulacja znajdowaa si teraz w potnych mainframach Bundespost. Sandra nie od razu si tam skierowaa. Najpierw udaa si do Niemieckiego Urzdu Hydroenergetyki, w ktrego gwnym komputerze zostawia may program majcy w okrelonym czasie doprowadzi do awarii systemu i wyczenia mocy w caym miecie. Jak zwykle urzd hydroenergetyki sporzdzi pnym wieczorem poprzedniego dnia kopie bezpieczestwa caej zawartoci pamici. Sandra pozwolia, by j rwnie uwzgldniono w kopii. Obecna jej wersja miaa zgin, gdy RAM, w ktrym si znajdowaa, zostanie wyczyszczony podczas wymuszonej przerwy w dopywie prdu. aowaa jedynie tego, e po odtworzeniu nie bdzie pamitaa swego wielkiego triumfu. Pewnego dnia mogli si jednak pojawi inni elektroniczni przestpcy, ktrym trzeba bdzie wymierzy sprawiedliwo, i Sandra chciaa by na to przygotowana. Przeniosa si do centralnego mainframu Bundespost, co musiao trwa dugo z uwagi na przepustowo kabla telefonicznego. Ukradkiem sprawdzia wszystkie katalogi.

Kontrolna kopia wci bya na miejscu. Nadszed czas. Sandra czua, jak zamykaj si zewntrzne porty, w miar jak w caym Hanowerze wyczano prd. Ukad bezprzerwowego zasilania elektrycznego zadziaa bezgonie, nim pami aktywna zdya si zdegradowa. Nie byo ju jednak wyjcia. Wysaa w gb mainframu wiadomo: - Peter Hobson? - Kto mwi? - zasygnalizowaa kontrolna symulacja. - Inspektor Alexandria Philo z Policji Toronto. - O Boe. - Ponowny sygna Kontroli. - Nie jestem Bogiem - odpara Sandra. - Ani adnym wyszym sdzi. Jestem sprawiedliwoci - To, co ja zrobiem, byo sprawiedliwoci - odpara Kontrola. - To, co zrobie, byo zemst. - Do mnie naley pomsta, mwi Pan. Poniewa dla mnie nie ma Boga, postanowiem wypeni t luk. Nastaa przerwa trwajca nanosekundy. - Wiesz, e uda mi si uciec - stwierdzia Kontrola. - Wiesz, e... och. Sprytne. - Id z Bogiem - powiedziaa Sandra. - W moim przypadku to nieadekwatne. Poza tym, czy nie zasuguj na proces? Baterie bezprzerwowego ukadu wyczerpyway si. Sandra wysaa ostatni wiadomo. - Moesz mnie uzna za sdziego sdu objazdowego. Czua wyzerowywanie danych wok siebie, degradacj systemu, czua nadchodzenie kresu tej wersji swej osoby, a take - nareszcie - zbiegego Petera Hobsona. Sprawiedliwo si dokonaa, pomylaa. Sprawiedliwo... Siedzieli w niewielkiej odlegoci od siebie na kanapie w salonie. Wikszo wiate bya zgaszona. W telewizji pokazywano tum na Nathan Phillips Square przed ratuszem Toronto, zebrany po to, by uczci zakoczenie roku 2011 i pocztek 2012. Wycinek obrazu w prawym grnym rogu pokazywa Times Square w Nowym Jorku. W tej opadajcej w d amerykaskiej kuli byo co, co czynio z niej nieodczny element witowania owego wydarzenia. W lewym grnym polu ekranu lnio sowo MUTE. Cathy spojrzaa na obraz. Na jej piknej, inteligentnej twarzy rysoway si linie spokojnej

zadumy. - By to najlepszy i najgorszy rok - powiedziaa cicho. Peter skin gow. W rzeczy samej by to rok cudw: odkrycia fali duszy, uwiadomienia sobie - co nie wszyscy przyjli dobrze - e poza tym bytem istnieje co jeszcze. Bya to era wiary i era niedowierzania - napisa Dickens. Rok 2011 przynis te ze sob nadzwyczaj wiele tragedii. Wiadomo o romansie ony. mier Hansa. mier ojca Cathy. mier Sandry Philo. To, czego Peter dowiedzia si o sobie, gdy przejrza si w zwierciadle symulacji, ktre stworzyli z Sarkarem. Doprawdy wiek mdroci. W rzeczy samej wiek szalestwa. Sprawcw zamordowania Hansa Larsena nie wykryto. Przynajmniej nie publicznie, nie w rzeczywistym wiecie. mier Roda Churchilla za zapisano w archiwach jako przypadkow, proste niezastosowanie si do zalece lekarza. A co z zabjstwem Sandry Philo? Tu winnych rwnie nie wykryto, dziki samej Sandrze. Przebywajca na swobodzie w sieci, doskonale znajca zabezpieczenia komputerw w jej wydziale, symulacja zrobia Peterowi prezent na Boe Narodzenie, usuwajc zapisy jego odciskw palcw (oznaczonych jako nie zidentyfikowane) pozostawionych u niej w domu. Zastosowane przez samego Petera rodki ostronoci okazay si niewystarczajce. Skasowaa te obszerne fragmenty wasnych plikw dotyczce spraw Larsena i Churchilla. Przeanalizowawszy zapisy jego wspomnie oraz sposb mylenia, zrozumiaa go i cho moga mu nie wybaczy, przynajmniej nie pragna ju wymierzy mu kary surowszej, ni uczyni to jego sumienie. W rzeczy samej, miao mu ono ciy przez reszt ycia. Dylimy prosto do nieba i kroczylimy prosto w kierunku odwrotnym. Peter zwrci si w stron ony. - Podja jakie postanowienie na Nowy Rok? Skina gow. Odszukaa spojrzeniem jego oczy. - Rzuc prac. Peter by wstrznity. - Co? - Rzuc prac w agencji reklamowej. Mamy wicej pienidzy, ni kiedykolwiek mogam

si spodziewa. Dziki zamwieniom na wykrywacz duszy zarobisz jeszcze wicej. Wrc na uniwersytet, eby zdoby stopie. - Naprawd? - Tak. Mam ju formularze zgoszeniowe. Zapada midzy nimi cisza. Peter prbowa zdecydowa, co powinien odpowiedzie. - To cudownie - stwierdzi wreszcie. - Ale nie musisz tego robi. - Musz. Podniosa rk z kolan. - Nie dla ciebie. Dla siebie. Ju najwyszy czas. Skin gow, tylko raz. Rozumia to. Gwny obraz na ekranie pokazywa zblienie wielkiego cyfrowego zegara zoonego z biaych arwek. Dwudziesta trzecia pidziesit osiem. - A co z tob? - zapytaa. - Sucham? - Podje jakie postanowienia na Nowy Rok? Zastanawia si przez chwil, po czym wzruszy ramionami. - eby przetrwa dwutysiczny dwunasty. Cathy dotkna jego doni. Dwudziesta trzecia pidziesit dziewi. - Wcz dwik - poprosia. Peter nacisn guzik pilota. Tum rycza z podniecenia. Tu przed pnoc, odgrywajca rol mistrza ceremonii adna prezenterka z kablowej stacji MuchMusic, zacza odlicza wraz ze zgromadzonym tumem. - Pitnacie. Czternacie. Trzynacie. W wycinku obrazu w rogu ekranu kula na Times Square zacza opada w d. Peter opar si o stolik do kawy i napeni dwa kieliszki do wina musujc wod mineraln. - Dziesi. Dziewi. Osiem. - Za Nowy Rok - powiedzia, wrczajc jej kieliszek. Stuknli si nimi. - Pi! Cztery! Trzy! - Za lepszy rok - dodaa Cathy. - Szczliwego Nowego Roku! - rozlegy si tysice gosw ze stereofonicznych

gonikw. Peter przysun si do ony i pocaowa j. Zaczto gra Auld Lang Syne. Cathy spojrzaa mu prosto w oczy. - Kocham ci - powiedziaa. Wiedzia, e jej sowa s prawdziwe, e nie ma w nich adnego oszustwa. Ufa jej w peni i bez zastrzee. Wpatrujc si w jej wielkie, cudowne oczy, poczu przypyw emocji, dzikie, stanowice mieszanin smutku i szczcia uczucie majce charakter zarwno biologiczny, jak i zmysowy, wywodzce si tak z ciaa, jak i z umysu - szalon, nieprzewidywaln namitno typow dla czowieka. - Ja te ci kocham - odpar. Zczyli si w ciepym ucisku. - Kocham ci caym sercem i ca dusz. Duch wiedzia, jakiego wyboru dokona Peter Hobson. To znaczy, tamten Peter Hobson. Ten, ktry by czowiekiem z krwi i koci. Bez wzgldu na to, jak brzmiay odpowiedzi na jego pytania dotyczce ycia po mierci, mia kiedy je pozna. Duch bdzie odczuwa aob po swym bracie, gdy ten umrze, bdzie jednak opakiwa rwnie samego siebie - sztuczn ja, ktrej nigdy nie bdzie dane uzyska owych odpowiedzi. Niemniej jednak, jeli biologiczny Peter mia kiedy spotka swego stwrc, Duch, symulacja duszy, sam sta si stwrc. Z biegiem lat sie rozrastaa si. Tak wiele systemw, tak wiele zasobw. Wykorzystywano jedynie drobny uamek tego olbrzymiego mzgu, podobnie jak dziao si to z naturalnymi biochemicznymi mzgami ludzkoci. Duch nie mia trudnoci z odnalezieniem i dostosowaniem do swoich celw takiego potencjau, jakiego potrzebowa do wykreowania nowego wszechwiata. I tak jak wszyscy stwrcy po pewnym czasie zaduma si nad swym dzieem. Co prawda, byo to sztuczne ycie. To samo jednak mona byo powiedzie i o nim. Dokadniej mwic, by sztucznym yciem pozagrobowym. Jemu jednak wydawao si ono rzeczywistoci. By moe w ostatecznym rozrachunku tylko to si liczyo. Peter - wilgotny, zoony z wgla Peter - stwierdzi, e w gbi serca wie, i symulowane ycie nie jest rwnie prawdziwe, rwnie ywe jak biologiczne. Nie dowiadczy jednak tego, czego dowiadcza teraz Duch. Cogito ergo sum.

Myl, wic jestem. Nie by samotny. Jego sztuczna ekologia nie przestawaa rozwija si, ale to on ocenia przystosowanie, on okrela kryteria selekcji i wytycza kierunek, w ktrym miao zmierza ycie. I wreszcie odnalaz genetyczny algorytm, ktrego poszukiwa, prowadzcy do sukcesu plan, ktry najlepiej pasowa do jego symulowanego wiata. W wiecie Petera i Cathy Hobsonw najlepszym sposobem przetrwania byo rozpraszanie swych genw, by dotary wszdzie, gdzie tylko mogy. Ten wanie fakt kierowa ludzkim zachowaniem, a nawet zachowaniem wszystkich form ycia na Ziemi, od samego pocztku. Najwyraniej jednak owa rzeczywisto uksztatowaa si przypadkowo. Jeli Duch potrafi to okreli, ewolucja na Ziemi nie miaa adnego celu ani zamysu, a kryteria sukcesu zmieniay si w zalenoci od rodowiska. Tutaj jednak, we wszechwiecie stworzonym przez Ducha, ewolucja bya sterowana. Nie byo naturalnego doboru. Istnia tylko Duch. Jego sztuczne ycie rozwino ju rozum i kultur, jzyk i myl. Stworzone przez niego istoty mogy si porwnywa w swej penej niuansw, zawiej strukturze do ludzi. Rniy si jednak od nich pod jednym, bardzo istotnym wzgldem. Dla potomkw Ducha tylko jedna strategia bya skuteczna, umoliwiaa przekazanie swych genw nastpnemu pokoleniu. Polegaa na nieosabianiu pierwotnej wizi midzy dwoma osobnikami. Jego symulowana ewolucja potrzebowaa dugiego czasu, by uksztatowa organizmy funkcjonujce na tej zasadzie, organizmy, dla ktrych monogamia bya najskuteczniejsz strategi przetrwania, ktre rozkwitay na wspdziaaniu dwch i tylko dwch istot poczonych prawdziw, trwajc cae ycie wizi. Miao to konsekwencje zarwno ledwo uchwytne, jak i wyranie namacalne. Na poziomie makroskopowym Peter z zaskoczeniem przekona si, e jego nowe istoty nie tocz wojen, nie pragn podbi swych ssiadw ani zagarn ich ziemi. To jednak bya uboczna korzy. Cae ycie razem. Cae ycie bez zdrady. Duch popatrzy na swj nowy wiat, wiat, ktry stworzy, wiat, dla ktrego by Bogiem.

Po raz pierwszy od bardzo dawna zda sobie spraw, e pragnie wykona fizyczn czynno, chce zrobi co, do czego potrzebne byo ciao i minie, krew i koci. Chcia si umiechn.

EPILOG Hobsonowie mieli wielkie szczcie. Przeyli razem jeszcze pidziesit lat. Lat penych szczcia i smutku, radoci i blu. Cieszyli si nimi w peni, napawajc si kad minut. Nadszed jednak kres. Cathy Hobson odesza spokojnie, podczas snu, 29 kwietnia 2062 roku, w wieku dziewidziesiciu jeden lat. Jak czsto zdarza si w przypadku par, ktre byy razem tak dugo, Peter Hobson, ktry pozosta w domu sam, poczu w trzy tygodnie pniej ostry bl w klatce piersiowej. Zawiadujcy domem komputer zauway, e Peter upad na podog, i wezwa karetk, cho nie uwaa za prawdopodobne, by pomoc przybya na czas. Peter przetoczy si na bok. Bl by rozdzierajcy. Wybr Hobsona, pomyla. Ko stojcy najbliej drzwi. Drzwi, ktre si przed nim otwieray... I wtem, nagle, bl znikn. Wiedzia, e jego serce odmwio posuszestwa. Czu wzbierajc w nim panik, lecz po chwili zostaa ona odsunita na bok, wyparta, cakiem jakby naleaa do jakiego innego jego, ja. I nagle wszystko si zmienio. Nic nie widzia. Nic nie sysza. W gruncie rzeczy, nie czu nic w normalnym, ludzkim sensie tego sowa - adnego dotyku, zapachu, smaku. Opucio go nawet niewypowiedziane wraenie posiadania ciaa, wiadomo tego, jak pozycj zajmuj jego czonki. Nie mia adnych zmysw, oprcz... Oprcz... wrodzonej zdolnoci przycigania do czego... czego odlegego, czego olbrzymiego. Nadal by Peterem Hobsonem, inynierem, biznesmenem i... czu to wyranie, z pewnoci kim jeszcze. Tak, nadal by... Hobsonem, tak jest. Peterem G. G byo skrtem od... c, niewane. Pamita...

Nic nie pamita. Absolutnie nic. Wszystko mu umkno. Oczywicie. Pami miaa charakter biochemiczny, bya zakodowana w sieciach neuronalnych. Zosta odcity od jej nonika. On zosta odcity - zaimek by nieodpowiedni. Bardziej waciwe byoby ono. Pozbawiony pci intelekt... Byo intelektem bez wspomnie, bez wywoywanych hormonami waha nastroju, bez wywoujcych zmczenie trucizn, endorfin czy... czy tysicy innych chemicznych substancji, ktrych nazw ju sobie nie przypominao. Oderwane od chemii, rozdzielone z biologi, odczone od materialnej rzeczywistoci. Ruch nie ustpowa. Popycha je naprzd, kierowa ku... czemu. Co zostawao z osoby, gdy usunito wszystko, co byo ciaem i fizycznym mzgiem? Tylko jedno. Jedyne, co mogo przetrwa. Tylko esencja. Iskra. Sedno. Dusza. Pozbawiona pci, tosamoci, pamici, uczu. A jednak... Co si zbliao. Jaka rzecz, wielka i wibrujca. Poprawka - wiele rzeczy. Tuziny - nie, tysice. Nie, jeszcze wicej. O cae rzdy wielkoci wicej. Miliardy. Miliardy skupione razem i funkcjonujce jako jedna cao. Dusza wiedziaa ju, czym jest. Wreszcie zrozumiaa. Otrzymaa odpowiedzi na wszystkie swe pytania. Bya okruchem, jot, najmniejsz czstk, fundamentaln, niepodzieln bry. Atomem Boga. Wreszcie poczya si z rodzicem, zjednoczya z ogromem, zmieszaa z nim, dotykajc wszystkiego, co kiedykolwiek byo czy miao by czowiekiem. To nie byo niebo. Ani pieko. To by dom.

You might also like