You are on page 1of 223

SKANOWAŁ DLA DOBRA LUDZKOŚCI:

„JEZUS”

JEŚLI KORZYSTASZ Z E-BOOKÓW ZESKANUJ KSIĄŻKĘ


KTÓRĄ WG. CIEBIE WARTO SIĘ PODZIELIĆ.

STRONA DOMOWA AUTORA

http://popko.pl/
...Na drodze ku wyzwoleniu można odrzucić wszystko, czego się nie pojmuje. Nie trzeba
się w nic bawić ani do niczego przymuszać. Nie trzeba nikogo słuchać ani też
naśladować. Wszystko, co służy poznaniu świata i siebie, skryte jest w sercu każdego
człowieka. Wystarczy tylko sięgnąć po ów dar, by cieszyć się szczęściem po kres żywota...
Wyzwolenie...
Zbigniew Jan Popko
Wyzwolenie
(zapiski medium) Prawdziwa droga do urzeczywistnienia
Wydawnictwo „Oliyia"
Wydawnictwo „01ivia" Rusinowice Ul. Piaskowa 1 Tel./fax.: (034) 357-06-74 604 110-732
509 580-042
Projekt okładki: Jessica Popko Korekta: Klaudia Peszek
ISBN 83-921743-1-3
Wydanie I
Druk i Oprawa: Top-Pol
42-674 Zbrosławice, ul. Słowackiego 1
SPIS TREŚCI
1. Ostrzeżenie - najpierw pomyśl dwa razy ...................... 9
2. Czakry .....................................................................................24
3. Otwieranie czakramów .....................................................51
4. Koncentracja..................................................................... 115
5. Medytacja ........................................................................... 165
6. Wyzwolenie........................................................................ 186
Książkę dedykuję tym wszystkim, których zwodzono, których mamiono, którym
wskazywano niewłaściwe drogi...
10
„ Ludzie biegną podziwiać wysokie góry, skłębiony przestwór mórz, potężne prądy
rzek, obszar oceanu i ruchy gwiazd - a opuszczają samych siebie ".
Św. Augustyn
1. Ostrzeżenie - najpierw pomyśl dwa razy
Po brutalnym zajęciu Tybetu przez Chińczyków w latach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych do Indii i Nepalu uciekło przed prześladowaniami około stu tysięcy
Tybetańczyków. Wśród nich wielu wybitnych uczonych, joginów, łamów. Kultura i religia
Kraju Śniegów powoli zapuszczały korzenie w nowej ziemi Zachodu. Masowo zakładano
klasztory, szkoły i ośrodki medytacji. Tradycja Tybetu otworzyła się na świat. Zapanowała
moda na buddyzm w pigułce. Praktykowano wszystko, co było tantryczne, sekretne,
rytualne, takie oświeceniowe. Pominięto przy tym obowiązek wnikliwego studiowania
nawet tak podstawowych tekstów źródłowych, jak dżataki czy sutry, nie mówiąc już o
bagatelizowaniu cennych wskazówek mistrzów. Zachodni entuzjaści buddyzmu nie mieli
na to czasu ani ochoty. Liczyło się samo postanowienie dążenia do oświecenia. A i sam
termin oświecenie stał się synonimem niewiadomego. Liczyła się moda, taki owczy pęd
ku nowemu.
Oprócz aszramów wielkich mistrzów jak grzyby po deszczu mnożyły się szkoły
powołujące się w swoim statucie na związki z buddyzmem, a w rzeczywistości
propagujące sekciarską odrębność, gdzie o randze nauczyciela decydowały dyplomy, nie
zaś autentyczna wie-
10
„ Ludzie biegną podziwiać wysokie góry, skłębiony przestwór mórz, potężne prądy
rzek, obszar oceanu i ruchy gwiazd - a opuszczają samych siebie ".
Św. Augustyn
1. Ostrzeżenie - najpierw pomyśl dwa razy
Po brutalnym zajęciu Tybetu przez Chińczyków w łatach pięćdziesiątych i
sześćdziesiątych do Indii i Nepalu uciekło przed prześladowaniami około stu tysięcy
Tybetańczyków. Wśród nich wielu wybitnych uczonych, joginów, łamów. Kultura i religia
Kraju Śniegów powoli zapuszczały korzenie w nowej ziemi Zachodu. Masowo zakładano
klasztory, szkoły i ośrodki medytacji. Tradycja Tybetu otworzyła się na świat. Zapanowała
moda na buddyzm w pigułce. Praktykowano wszystko, co było tantryczne, sekretne,
rytualne, takie oświeceniowe. Pominięto przy tym obowiązek wnikliwego studiowania
nawet tak podstawowych tekstów źródłowych, jak dżataki czy sutry, nie mówiąc już o
bagatelizowaniu cennych wskazówek mistrzów. Zachodni entuzjaści buddyzmu nie mieli
na to czasu ani ochoty. Liczyło się samo postanowienie dążenia do oświecenia. A i sam
termin oświecenie stał się synonimem niewiadomego. Liczyła się moda, taki owczy pęd
ku nowemu.
Oprócz aszramów wielkich mistrzów jak grzyby po deszczu mnożyły się szkoły
powołujące się w swoim statucie na związki z buddyzmem, a w rzeczywistości
propagujące sekciarską odrębność, gdzie o randze nauczyciela decydowały dyplomy, nie
zaś autentyczna wie-
10
dza. Samozwańczy przywódcy zaczęli głosić poglądy często sprzeczne z zasadami
buddyzmu. Stawiali się na równi z inkarnowanymi lamami i jak tylko mogli, zabiegali o
wpływy wielkich tego świata i skutecznie pomnażali majątek swoich szkół.
Rozpropagowano hasło, że do zerwania zakazanego owocu poznania nie trzeba
żmudnego terminowania u znanych mistrzów, nudnego poznawania tradycji i szeregu
wyrzeczeń, a wystarczy mały dywanik w zacisznym kącie i szczere chęci. Co tak na dobrą
sprawę nie jest do końca pozbawione sensu, jeśli ów dywanik leży nie w jakimś
rozreklamowanym i suto opłacanym ośrodku, ale w domowym zaciszu, które jak nic w
świecie sprzyja postrzeganiu własnych duchowych mocy.
Wydawnictwa ezoteryczne przeżywały boom. Prasa pękała od natłoku artykułów o
treści mocno podejrzanej, w których ogłaszały się dziesiątki szkół rozwoju duchowego.
Ich adresy na stałe wpisały się w koloryt prasy codziennej. Każdy, kto chciał, mógł do
woli eksperymentować. Starożytna tradycja rozlicznych odmian jogi i medytacji ugięła
się pod zachłannością konsumpcyjnego społeczeństwa. Dopasowała się do norm
kulturowych najbardziej uprzemysłowionych państw świata i masowy ruch New Age
eksplodował radosnym krzykiem bezkrytycznego zaufania.
Nastawione na szybki zysk ezoteryczne wydawnictwa, nowo powstałe centra
duchowego wsparcia, wszelkiej maści terapeuci i odro- dziciele oraz media nie
zauważały drugiej strony medalu, kiedy to po początkowej ekstazie i oczarowaniu
metodami cudownych terapii dochodziło u eksperymentujących do zrywania związków z
otoczeniem, a nawet do licznych samobójstw. Dopiero po czasie zdano sobie sprawę z
tego, że nie istnieje droga na skróty, że nie osiągnie się niczego bez podporządkowania
ciała i umysłu jednemu celowi, że chcąc zjeść owoc, trzeba go najpierw zerwać. Kłopot w
tym, że nie bardzo było wiadomo, jak ów owoc wygląda i jak go zerwać. Liczba szkół szła
w tysiące, a treści książek wzajemnie się znosiły, tylko świadomość istnienia owocu
zdawała się faktem niepodważalnym.
I dzisiaj na drodze poszukiwań równie łatwo wpaść w tę samą pułapkę, co trzydzieści
lat temu w Ameryce. Wygodniej jest bowiem naiwnie wierzyć w deszcz upajających
wzniosłych idei, niż cierpliwie pracować nad sobą. Tymczasem cudownego,
wewnętrznego spokoju nie
10
osiągniemy po piętnastominutowym seansie. To jest wykluczone. Nadto na
szukających czeka strach, depresja, rozpacz i bardzo aktywne siły ujemne. Droga
poznania jest pełna wyrzeczeń, długa, kamienista i niebezpieczna. Tu nawet prosta
koncentracja może zakończyć się uszkodzeniem ciała.
Bardzo dużo mówi się ostatnio o czakramach i Kundalini. Niemal w każdej takiej
relacji autor z entuzjazmem wysmaża niezawodny przepis na rozbudzenie tej siły,
mającej zagwarantować pełne oświecenie. Przemilcza jednak, jacy ludzie i po ilu latach
duchowej ascezy dostąpili łaski oświecenia, oraz jakich technik używali w tym celu. Wielu
wręcz nie rozumie, że obudzenie Kundalini bez ćwiczeń oczyszczających potrafi w
krótkim czasie zniszczyć cały układ nerwowy i sprowadzić ciężkie choroby umysłowe. A
przecież pozostaje jeszcze do omówienia wątek moralnej odpowiedzialności za
krzywdzenie drugiego człowieka - za umyślne wprowadzanie go w błąd.
Równie szkodliwym jest pogląd, że uprawianie wadżrajany doprowadza do
oświecenia w ciągu kilku lat. Zapomina się przy tym, że wa- dżrajana jest praktyką
totalną całkowicie podporządkowującą sobie ciało, mowę i umysł adepta, wymagającą
od niego niezwykłej determinacji. Jest to ceł tylko dla zdecydowanych, zaawansowanych
duchowo buddystów. Buddystów prowadzonych przez mistrza.
„Jest to - ostrzega M. Kalmus - droga dla nielicznych i naprawdę zaawansowanych
buddystów. By na nią wkroczyć, potrzeba wielu lat wstępnych ćwiczeń, studiów i
rozmyślań oraz właściwej postawy życiowej. Wielu zachodnich entuzjastów buddyzmu
nie ma na to ani czasu, ani chęci. Z drugiej strony z niekłamanym podziwem, a nawet
czcią otaczają oświeconych mistrzów i wielkich joginów tybetańskich. Dziwnie tylko, że
nie zwracają uwagi na te fragmenty biografii mistrzów, które opisują długie lata
poświęcone studiom, lata totalnej praktyki, np. w odosobnieniu, w niezwykle trudnych
warunkach - a przecież wszystko to oczyszczało umysł i hartowało ducha, stanowiąc
konieczne etapy na drodze do oświecenia ".
Strzał w dziesiątkę. Jeżeli dodamy do tego obrazu zagrożenia związane z
niewłaściwym stosowaniem technik, wizja sukcesu zaciemnia się jeszcze bardziej. Sprawa
jest poważna i jest o co się bić, bo na szali sukcesu stoi ludzkie dobro, a nierzadko i
życie. Takie i im podobne nie-
10
bezpieczeństwa, czyhające na mało odpowiedzialnych adeptów, sąjed- nąz przyczyn
osłaniania jogi woalem tajemnicy. Całe tysiąclecia była ona praktykowana i
przekazywana uczniom w cichych ustroniach i zamkniętych aszramach jako wiedza
tajemna. Ponieważ joga prowadzi do zjednoczenia świadomości indywidualnej ze
świadomością kosmiczną zamykając w sobie całość spraw ludzkiego żywota, wzbudzone
siły duchowe przeobrażają całą psychikę ucznia. Nowo powstałą harmonię i równowagę
wewnętrzną utrzymuje się poprzez podniesienie poziomu wibracji we wszystkich
komórkach ciała. Jakakolwiek destabilizacja, chociażby poprzez uczestnictwo w
wątpliwej moralnie sprawie, grozi poważnymi konsekwencjami na wielu poziomach
egzystencji. Tu dopiero staje się jasne, jak ważna jest ochraniająca rola mistrza, który
uczy jedynie techniki potrzebnej do osiągnięcia bezpośredniego poznania, że nie ma tu
miejsca na wątpliwości czy roztrząsanie zasadności doktryny (ktoś albo doświadczył i
wie, albo nie doświadczył i nie wie), że uczeń sam musi stawić czoła rozlicznym
niebezpieczeństwom i sam wypracować własną indywidualną technikę treningową
skuteczną w stu procentach jedynie w jego przypadku.
Wiele nieścisłości, przebarwień, a wręcz nieporozumień narosło wokół samej
technicznej strony pracy nad przemianą. Gorąco propagowane sposoby przenikania do
świadomości, choć bardzo popularne, przynoszą więcej szkody niż pożytku. Ich
fragmentaryczne, eklektyczne i niespójne opisy jedynie ocierająsię o wiedzę, na jaką się
powołują. Stanowią ledwie echo tego, co ktoś gdzieś usłyszał u prawdziwego źródła.
Dziesiątki sposobów prowadzenia oddechu, różne wizje sił Jing i Jang, nieporozumienia
wokół wizualizacji kolorów czy czakr - cały ten ułomny kościec tworzy niezdrowy melanż
tradycji chińskiej, indyjskiej, tybetańskiej i bliskowschodniej pomieszanych z praktykami
południowoamerykańskimi. Byle szata wyglądała atrakcyjnie i dawała się przeszczepić na
określony grunt kulturowy. Istny kogeł-mogel. Byle łatwiej i szybciej...
Tylko po wierzchu całość zdaje się wyglądać prawdziwie. Jasnowidzenie,
wizjonerstwo i rozumienie głosu wewnętrznego nęci każdego samotnego wędrowca. Nie
mówi się mu jednak o tym, że od poziomu Trzeciego Oka człowiek bardzo, ale to bardzo
potrzebuje mistrza. Żeby było ciekawiej - samo mechaniczne dojście do Trzeciego Oka
jest nie
10
możliwe dla człowieka, któremu nie było to pisane. Rozwój wszystkich niższych ciał
duchowych postępuje nie tylko zgodnie z arkanami starożytnej wiedzy, jest nie tylko
wspomagany niezwykłą wręcz duchową intuicją ale został starannie zaplanowany jeszcze
przed narodzeniem człowieka. I tego obejść się nie da.
Ale jak tu nie mieć złudnych nadziei, skoro na każdym kroku słyszymy, że Trzecie
Oko to szósta czakra, że wystarczy wprowadzić do niej Kundalini, wpaść w rytm alfa i
czekać, a sprawa załatwi się sama. Co niektórych muszę zmartwić, ale Trzecie Oko nie
jest szóstą czakrą. Owszem, w momencie doskonałej koncentracji, uzyskanej przez wyłą-
czenie ciała i umysłu, wytrenowana świadomość nie ma trudności z odnalezieniem tego
centrum, mieszczącego się około pięć centymetrów w głąb czaszki na wysokości nieco
powyżej brwi, będącego przejściem między ciałem fizycznym i astralnym człowieka.
Nadto dotarcie tutaj prowadzi jeszcze przez Chardal Kanw al, ośrodek leżący pomiędzy
Trzecim Okiem a szóstą czakrą współpracujący z sześcioma czakrami i pięcioma
fizycznymi zmysłami ciała. Dlatego między bajki należy włożyć wydumaną przez T.L.
Rampę (w rzeczywistości C.H. Hoskina) w „Trzecim oku" operację, w wyniku której
delikwent zyskał zdolność jasnowidzenia. Jest to jedynie naiwne nawiązanie do trzeciego
oka odkrytego przez F. Leydiga u pewnego gatunku jaszczurki.
Koncentracja na szóstej czakrze, a następnie przenoszenie uwagi wyżej i w głąb
zbiera rozproszoną w ciele świadomość, która uwolniona w ChardalKanwal - samoistnie
odnajduje Trzecie Oko i przechodzi do ciała astralnego, wywołując prawdziwy stan
śmierci. Dlatego autentycznych medytacji, jak i tych podszywających się pod nie, od
których pękają ezoteryczne podręczniki, powinien poniechać każdy uczeń, którego nie
ochrania osoba mistrza. W przeciwnym razie igranie z ogniem może zakończyć się
przejściem na drugą stronę życia lub psychicznym kalectwem.
Arkana wiedzy tajemnej zwracają uwagę na rzekomo niepodważalną prawdę, że
koncentrowanie się na niższych czakrach opóźnia rozwój duchowy, że ściąganie uwagi w
dół, do zmysłów i związanych z niższymi czakrami organów ciała, jest procesem
odwrotnym do mistycznie pojmowanej koncentracji, co ma poniekąd wywoływać
bałagan emocjonalny i rozpraszać, a nie konsolidować świadomość w ciele. I jak
10
pogodzić te książkowe i kursowe zalecenia z prawdziwą wiedzą? Dlaczego autorzy
mieszająnazewnictwo, tworzą ciekawe hybrydy semantyczne, plątają filozofie i pojęcia?
Przecież błędna interpretacja przekazów prowadzi do złego i w konsekwencji szkodzi
obu stronom.
Owszem, dotarcie do granicy Trzeciego Oka zmienia światopogląd, poszerza
horyzonty, wyrabia współczucie, zrozumienie i tolerancję. Znalezienie się tutaj nie jest
jednak dane każdemu. Nam pozostaje raczej skromniejszy wybór. Nie tyle nieustanna
praca nad sobą co odnajdywanie sensu życia, właściwe rozumienie indywidualnej
egzystencji i troska o ciało fizyczne. Niby rzecz prosta, a jednak... a jednak i ona najeżona
licznymi niebezpieczeństwami.
Ponieważ operowanie energiami subtelnymi wiąże się z silną ingerencją w ciało
fizyczne, w podświadomość i świadomy umysł, trzeba zdawać sobie sprawę z ryzyka,
jakie wynika z takich eksperymentów. Są to jednak jedyne dopuszczalne eksperymenty,
jakie wspierają osobniczy rozwój. Kształtują one optymistycznie przyszłość, utrzymują
ciało w idealnym zdrowiu i formują właściwie stosunki interpersonalne. Wysiłkiem,
samozaparciem i samodyscypliną na nowo odkrywamy pojęcie przyjemności i radości,
analizujemy spontanicznie i świadomie każdą z naszych zdolności, gdzie uczucie
stawania się doskonalszym tworzy nową wartość. Ale i te najprostsze ćwiczenia, jak sesje
oddechowe i afirmacje, potrafiąbyć dla nas równie zgubne, jak dla zaawansowanego
guru niepohamowane pragnienie osiągnięcia Brahmana.
Wielu z nas przyzwyczaiło się do pozycji lotosu, do otwierania czakr poprzez
wizualizację, ich oczyszczania potęgą kolorowej prany oraz do przesyłania Kundalini w
coraz to wyższe rejony. Jednak zapytani o czakry, o ich energetyczną i tzw.
świadomościową strukturę, z pamięci recytujemy wyuczone formułki i pewni swego dalej
wierzymy w uświęconą prawdę odkrywcy, pomijając zdroworozsądkowe myślenie.
Prawdę odkrywcy cechuje jednak widzenie nowej rzeczywistości oczami starego świata.
By nie wdawać się w zbędne dywagacje, przyjrzyjmy się krótko czakrze serca, do której
schodzi przez szczyt głowy kryształowo- czysta boska energia. Dopiero stąd płynie ona
do pozostałych czakr, a nie odwrotnie, jak się powszechnie uważa. Czakra sercowa jest
ośrodkiem wyższych, oczyszczonych uczuć. Powszechnie panuje opinia, iż jej kolorem
jest zieleń, dlatego zasila się ją wyobrażeniem zieleni i spra
10
wę uważa za zamkniętą. Więcej czasu poświęca się już gromadzeniu Kundalini w
ośrodku podstawowym.
Tymczasem poznanie tajemnicy serca jest pierwszym wtajemniczeniem Białego
Braterstwa. To właśnie serce jest centrum Chrystusowej świadomości. Docierający doń
kryształowy sznur spływa czakrą korony aż z czterech wyższych ciał. Jego aktywność
widać w pulsacji ciemiążkau niemowlaka. To on rozpala troisty, półtoramilimetrowy
płomień w fizycznym sercu. Kiedy ciemiążko zarasta w drugim roku życia dziecka, zanika
dziewiczy kontakt z Bogiem i grubość kryształowego sznura drastycznie maleje.
„ Ten właśnie płomień - tłumaczy mistrz Kuthumi - jest dla człowieka katalizatorem
umieszczonym w jego wnętrzu, iskrownikiem, który może pobudzić go do takiego
zestrojenia z Obecnością, że wspaniałe wpływy naszego Braterstwa będą mogły
przeświecać przez jego aurę, a on będzie mógł stać się przyczółkiem nieba na ziemi".
Przenikający wszystkie ciała troisty płomień siłą Oj ca, Syna i Ducha Świętego jaśnieje
w sercu każdego człowieka, dając mu prawo do życia.
„Nałegam - pisał Saint Germain - by wszyscy ludzie strzegli tego punktu kontaktu,
który mają z Życiem świadomie o nim myśląc. Nie musisz rozumieć zasady jego
działania na podstawie skomplikowanego opisu czy postulatów naukowych. Niech ci
wystarczy wiedza, że Bóg jest tam i że masz w sobie punkt kontaktu z Bogiem, iskrę
ognia w sercu Stwórcy, zwaną troistym płomieniem Życia. Płonie tam jako trójje- dyna
esencja Miłości, Mądrości i Mocy. Każdy hołd złożony temu płomieniowi wewnątrz serca
powiększy moc i iluminację Miłości w twej istocie. Każde zwrócenie uwagi na niego
przyniesie ci nowe poczucie wymiaru, jeśli nie postrzeganego zewnętrznie, to
przejawiającego się podświadomie pośród trzody twych wewnętrznych myśli.
Nie lekceważ zatem serca jako ołtarza Boga. Nie lekceważ go jako słońca twej
przejawionej istoty. Przyciągnij od Boga moc Miłości i powiększ ją wewnątrz twego
serca. Potem obficie wyślij ją w świat jako przedmurze tego, co przezwycięży ciemność
planety, mówiąc: Jam Jest Światłością Serca płonącą w ciemnościach stworzenia i
przemieniającą wszystko w złoty skarbiec Umysłu Chrystusa. Jam Jest tym, który wysyła
miłość na zewnątrz w świat, by zmazać wszelkie błędy i obalić wszelkie bariery. Jam Jest
mocą Nieskończonej Miłości, potęgującą się aż do zwycięstwa, na wieki wieków ".
10
Nauka wedyjska wyjaśnia, że w sercu jest usadowiona żywa istota, która nie reaguje
bezpośrednio z fizycznymi strukturami ciała, tylko oddziałuje na nie poprzez wpływy ciał
subtelnych. Według „Wed" ta mała iskra duchowa stanowi podstawę ciała materialnego,
a działanie jej rozprzestrzenia się poprzez własną energię, odczuwaną jako świadomość.
Nadto świadomość ta nie podlega wpływowi czasu.
Wyobraźmy sobie gwiazdę zbudowaną na planie trójkąta równobocznego, emitującą
ze swego środka trzy promienie: żółty, czerwony i niebieski, wychodzące - po rozbiciu
pierwotnie białego światła serca - na zewnątrz poprzez jej wierzchołki. Zanurzoną w kuli
gwiazdę o kształcie dwunastopłatkowego lotosu zasila białe światło zstępujące z wy-
ższych wymiarów od wewnątrz, jak i biały strumień płynący od zewnątrz, gdzieś z punktu
mieszczącego się na plecach na wysokości mostka. Stąd bierze się częste dzielenie
czakry serca na przednią i tylną gdzie przednia stanowi esencję duchowej wrażliwości,
tylna zaś, połączona z czakrą podstawy kręgosłupa, pełni rolę akumulatora. Układ ten
symbolizuje dwie drogi duchowego rozwoju: z wnętrzem i przez wnętrze oraz drogę
zewnętrznych przeobrażeń: wnętrzem przez zewnętrze.
Na kuli ośrodka serca znajdują się cztery płatki lotosu: przedni - biały, dolny - żółty,
prawy - niebieski i lewy - czerwony. Taka przestrzenna konfiguracja z czterema płatkami
powtarza się trzykrotnie, wpisując je w siebie z nieznacznym przesunięciem. Drugi rząd
płatków posiada białe światło z przodu, żółte z dołu, czerwone z prawej strony a
niebieskie z lewej. Trzeci pąk ułożony jest identycznie jak pierwszy. Takie przestrzenne
ułożenie komnaty serca oznacza trzy poziomy rozwoju świadomości duchowej, trzy
poziomy wibracji i trzy stopnie inicjacji pierwszego wtajemniczenia.
Pierwszy pąk płatków lotosu oznacza plan fizycznej i eterycznej realności, drugi
świadomość ciała astralnego, trzeci oznacza poziom ciała mentalnego. Właściwie
przebiegający rozwój duchowy wymaga przepracowania wszystkich poziomów, najlepiej
według przedstawionej kolejności. W pierwszym kręgu wizualizujemy ośrodek serca w
kolorze żółtym lub złotawym, w drugim kręgu w barwie czerwonej, trzeci krąg nasycamy
energią niebieską. Po pracy z tymi aspektami energii następuje kontakt z energią białą
która - proszę zauważyć - jakby nie podlegała własnej pracy, a była formułą
nawiązywania kontaktu z mi
10
strzem, który od tej pory bierze na siebie odpowiedzialność za efekty naszego dalszego
rozwoju.
Cała praca z sercem zaczyna się i kończy przekształcaniem świetlistej energii
przepływającej falą Kundalini przez trzynaście ośrodków świadomości umieszczonych
wzdłuż centralnej osi ciała. Zrywając zasłonę osobowości, odkrywa przed nami istnienie
niższego Ja, potem świadomości, by na końcu odsłonić potęgę Wyższego Ja,
dodatkowo, jakby w rozpędzie pobudzając szóstączakrę i Trzecie Oko. W tym
samopoznaniu sprawnie posługuje się anatomią kolorów, ich duchowymi
odpowiednikami. W pierwszym wtajemniczeniu kolor czerwony oznacza na planie fizycz-
nym uczuciowy aspekt duszy, a na planie eterycznym duchową intuicję przejmującą
kontrolę nad niższym Ja. Kolor niebieski wypełnia duszę wpływami ciał zewnętrznych,
przynosząc cierpliwość i harmonię, otwiera także Trzecie oko. Kolor żółty intuicyjnie
przeprogramowuje umysł na postrzeganie wartości duchowych, takich jak altruizm,
miłość i odpowiedzialność. Tak spreparowany ośrodek serca czeka na łaskę, na rozbu-
dzenie duchowej świadomości.
Tak pokrótce wygląda najbardziej uproszczony model serca, nadto model
pomniejszony o sekwencję rozłożenia wtórnych płatków lotosu, wyrżniętych ze świateł
barw zasadniczych. Płatki te, pomarańczowe w pierwszym pąku, w drugim są zielone, a
w trzecim fioletowe. Po połączeniu wszystkich aspektów odsłania się krąg żółto-
pomarańczo- wy, czerwono-zielony i niebiesko-fioletowy. Płatki wtórne otwierają się w
odwrotnej kolejności niż płatki pierwotne, a praca z nimi zwie się drogą prawoskrętną
żeńską w przeciwieństwie do łewoskrętnej z barwami pierwotnymi. Kiedy serce przenika
męski i żeński pierwiastek, człowiek staje się pełny, przygotowany czystością serca na
przyjęcie światła łaski.
Pierwszy stopień wtajemniczenia to otwarcie pomarańczowych płatków inteligencji i
abstrakcyjnego myślenia, zielonych - mądrości płynącej ze zrozumienia, zaś otwarcie
fioletowych płatków mocy to zapowiedź wolności i potęgi. Drugi etap rozpoczyna zieleń,
a kończy pomarańcz. Trzeci jako pierwsze przysposabia źródło wolności i mocy, by
poprzez aspekt inteligencji zatonąć w zieleni mądrości.
Praca z płatkami czerwonymi i zielonymi rozwija intuicję, pogłębia zrozumienie,
boską wiedzę i miłosierdzie, roztacza duchowy spokój.
10
Płatki niebieskie i fioletowe realizują w tożsamości z Duchem zamiar Najwyższego.
Rozkwit płatków żółto-pomarańczowych rozpoczyna proces duchowego oczyszczenia i
zmianę mentalności, wyrabia nawyk kontaktu z duchowymi siłami. Kryształowa energia
serca, reprezentowana przez sześć płatków, wspomaganych mocą czwartego promienia
- to naturalne światło Ducha, to nasze osobowe Jam Jest.
Jednak i takie odrysowanie kolorowej mapy świadomości serca stanowi zaledwie
ramę dla obrazu dużo bardziej skomplikowanej rzeczywistości. A jak przebudować ciało
fizyczne i dostosować je do wyższych wibracji, ile wysiłku i umiejętności to pochłania,
wiedzą jedynie wtajemniczeni.
Jak wynika z tego prostego przykładu, rozwijanie czakry serca przez wizualizowanie
modnej zieleni nie jest raczej wskazane. Co dopiero mówić o całej reszcie. Ostrzeżeniem
jawi się historia Sandhu Singha, uważanego przez Hindusów za świętego, który -
popełniwszy błąd w pracy z energiami - spłonął żywcem w pozycji lotosu.
Nadto nieumiejętne energetyzowanie czakry serca zadzierzga ją często z niższymi
centrami, tworząc pomost na stałe zakotwiczony w negatywnych emocjach, co przeczy
samej idei duchowej inicjacji ośrodka serca. Zresztą podobne ryzyko wiąże się z
wizualizacją każdej czakry. Praca nad pierwszą czakrą mającą rozniecać nadludzkie siły,
częściej kończy się niekontrolowanymi wybuchami agresji i złości oraz chronicznym
napięciem układu nerwowego, spalanego nadwyżką energii. Stymulacja energetyczna
czakry drugiej prędzej rozbudzi nieposkromione żądze cielesne, niż zaktywizuje nudne
życie. Wypaczenie trzeciej sprowadza się do generowania negatywnych cech
osobowości. Przedwczesne obudzenie piątej zabija miłość i współczucie. Błąd przy
szóstej pogrąży śmiałka w bezlitosnym egoizmie, a niewłaściwe podejście do sahasrary
pozbawi inteligencji i zdolności racjonalnego myślenia, może też zatopić umysł w
wodach szaleństwa.
„ Bez właściwego bowiem przygotowania za pomocą wypróbowanych przez tysiąclecia
metod nie można spodziewać się osiągnięcia żadnych pozytywnych efektów - przyznaje
P. Listkiewicz. - Zapewne niewielu zainteresowanych posiada np. pełną informację na
temat ćwiczeń joginów, wykorzystujących siły wynikające z koncentracji na tych
centrach. Zanim przystąpili oni do praktyk medytacyjnych poprzez sku
10
pianie uwagi na najniższej czakrze, musieli przejść przez cały, bardzo skomplikowany
proces oczyszczania ciała, psychiki i umysłu, bez którego osiągnięcie pozytywnych
efektów było i jest niemożliwe ".
Na kim polegać, skoro rozliczne szkoły opierają swoje nauki na odmiennych
prawidłach? Zaczynające się u podstaw różnice powinny skłaniać do refleksji, zwłaszcza
że ezoteryka nie jest nauką dla laików i że tak na dobrą sprawę wciąż nie wiadomo, kto
ma rację. Nawet taki fundament, jak barwy czakramów, budowany jest z różnorodnych
dostępnych materiałów źródłowych. Wiele szkół jogi przyjmuje następującą kolejność
kolorów, licząc od ośrodka podstawowego: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony,
błękitny, indygo i fiolet. Ale już krija joga wprowadza pewne zmiany: żółty, srebrny,
czerwony, niebieski i fioletowy. Dwie pozostałe barwy, czyli poziomy wibracji, sąraczej
dyskusyjne. Z kolei członkowie Białego Braterstwa, będącego duchowym centrum
dowodzenia, istniejącym na planie astralnym, jednoznacznie opowiadają się za bielą
fioletem, purpurozłotem, różem, niebieskozielenią i żółcią.
Idźmy dalej. Joga tybetańska, wspominając o nadi, wymienia na szczycie głowy sześć
białych nadi, które zarządzają układem sensory cz- nym, pięć czerwonych nadi
ulokowanych w czakrze gardłowej, odpowiadających za mowę, osiem niebieskich nadi w
sercu, związanych z tworzeniem pojęć i postrzeganiem przedmiotów, sześć żółtych nadi
w czakrze pępka, formujących egzystencję, i trzy zielone nadi w sekretnym miejscu,
transformujące substancje czyste (i czynne) i wydalające substancje szkodliwe.
„ Wszystkie znane nam koloiy i wiele jeszcze takich, których na Ziemi nie ma -
wyjawia Ch.W. Leadbeater - istnieją na wyższych planach natury, z tym że na każdym
wyższym planie są one coraz bardziej subtelne i błyszczące. Można by powiedzieć, że z
każdym następnym planem zmienia się gama odcieni kolorów ".
,, Proszę przypuścić - A.P. Sinnett cytuje fragment listu mistrza Kout- Houmiego - iż
chcą wam opisać zabarwione pasy przestrzeni, znajdujące się za tym, co wy nazywacie
widmem słonecznym, niewidzialne dla ogółu ludzi z wyjątkiem niektórych spośród nas;
gdybym chciał wam wyjaśnić, w jaki sposób możemy znaleźć w przestrzeni barwy zwane
10
subiektywnymi lub też przypadkowymi, a dalej - dopełnienie każdego koloru
wytworzone przez ciało dichromatyczne (sam wyraz wydaje się wam absurdem),
czyżbyście pojęli, jakie wrażenie optyczne one dają, a nawet, czy zrozumielibyście, co
mówiłem? Ponieważ nie możecie widzieć tych pasów ani mieć o nich należytego pojęcia,
a nauka wasza nie ma dla nich nazwy, gdybym wam powiedział: ,, Starajcie się, nie
wstając z miejsca, znaleźć i pokazać przed swoimi oczami widmo słoneczne, rozłożone
na czternaście kolorów tęczy (w tym siedem dopełniających), gdyż tylko za pomocą tego
tajemniczego światła możecie mnie ujrzeć na odległość, takjak ja was widzę " - co byście
na to odpowiedzieli? Prawdopodobnie odrzeklibyście, że nie było nigdy więcej kolorów
tęczy niż siedem; obecnie zaś uznaje się tylko trzy zasadnicze, których nigdy nie można
było rozłożyć na więcej barw niż siedem, a zatem moja propozycja jest bezsensowna i
sprzeciwia się nauce. A może dodalibyście jeszcze, iż poszukiwanie tych dopełnień nie
dowodzi bynajmniej praw fizyki i że lepiej byłoby, abym się udał do Tybetu na
poszukiwanie mych bajecznych par dichromatycznych i słonecznych. Dotąd bowiem
wasza nauka nie umiała ująć zjawiska tak zwykłego, jak kolory tych ciał
dichromatycznych. A jednak prawdąjest, iż barwy te istnieją ".
Komu dać wiarę? A może każdy ma rację, jeśli bezwzględnie przestrzegać
wypracowanych przezeń żelaznych, przypisanych konkretnej technice prawideł? Może
całe to zamieszanie wygląda zupełnie inaczej? Jedno jest pewne, należy bezwzględnie
wystrzegać się rzeczy niezrozumiałych i w swoich dążeniach korzystać z podpowiedzi
intuicji. Żadnego zamieszania i zbędnych dywagacji. Prostota i pewność. Możemy się
tylko domyślać, iż powodem wielu pozornie niedopuszczalnych różnic jest nieuczciwość
autorów sprzedających ezoteryczne nowinki na wyposzczonym rynku informacji. A
ponieważ zamieszania nie pomniejsza rozległa tradycja szkół, należy wystrzegać się
rzeczy niepojętych. Mamy wątpliwości - poczekajmy, może rozwiązanie przyjdzie samo
w podszepcie Naszego Opiekuna, lub zbawiennego głosu nadświadomości.
Każdy, kto z uporem znawcy twierdzi, iż w krótkim czasie - stosując amatorskie ćwiczenia
oddechowe i wizualizację - pokieruje energią życia od dołu do góiy wokół sześciu
ośrodków stosu pacierzowego, kiedy to
10
trzydziestosekundowy obieg odpowiada pełnemu rokowi duchowego rozwoju - ten jest
w błędzie. Sama wiedza o transcendentnym postrzeganiu boskiego światła, dźwięku i
wibracji nie wystarczy do osiągnięcia oświecenia. Dla wielu jest to jedynie wstydliwa
ucieczka przed odpowiedzialnością za dzień dzisiejszy, który potrafi nas przerosnąć. To
próba zrzucenia odpowiedzialności za własną nieporadność i lenistwo. To zamykanie się
w kręgu zgubnej tajemnicy, która ma odwrócić uwagę od rzeczy istotnych. Niestety,
przestając zwracać uwagę na rangę i wiarygodność owej tajemnicy, pogrążamy się w
matni życiowej nieudolności, stając się łatwym łupem własnej słabości i przedmiotem
bezwzględnych zabiegów hochsztaplerów wszelkiego autoramentu, dla których stanowi-
my kolejne odhaczenie w wyśrubowanym planie budżetowym.
Szkoda również, że nie podaje się do publicznej wiadomości, iż medytacja jest
jedynie techniką przymuszającą nas do pracy nad sobą, do zapanowania nad popędami,
które spalają się w ogniu karmy. I czy doznamy oświecenia tu, na Ziemi, czy po śmierci,
nie zwolni ono nas z obowiązku doskonalenia się. Jak dalece sama medytacja jest zwykłą
techniką mówią losy wielu tych, którzy pokonali barierę schematycznego myślenia. I nie
byli to wcale wielcy myśliciele czy święci. Na przykład bezdomny leń Tsaluka za
namowąjogina wyobraził sobie, że wszystko, co istnieje na świecie, jest przyciągane
przez jego duszę, potem pomyślał o oceanie i odnalazł siebie w nim jako pływającą
kaczkę. Dzięki tej dopasowanej do jego psychiki medytacji osiągnął nirwanę.
Tilopa aż dwanaście lat na próżno spędził w jaskini. Znudzony brakiem efektów
kontemplacji, zszedł do ludzi i stał się alfonsem. Kiedy jego dziewczynki pracowały na
ulicy, on dodatkowo dorabiał deptaniem ziaren sezamu. I właśnie wtedy
niespodziewanie osiągnął oświecenie. Kodalipa, dobrze zbudowany wieśniak, czując
niechęć do możnych tego świata, a także z potrzeby zapewnienia sobie bezpieczeństwa,
postanowił wybudować sobie okazały dom. Napotkany wtedy guru zapewnił go, iż tylko
pozbycie się złych myśli zapewni mu spokój. Kodalipa tak bardzo przejął się słowami
guru, iż pracując nad tą ciążącą mu niedoskonałością osiągnął w końcu nirwanę.
Jak podaje starożytna przypowieść, pewien złodziej spotkał raz mistrza tantry, lecz
jako niegodny, nie odważył się prosić go o radę, zapewne ze strachu, że chcąc się
nawrócić, będzie musiał porzucić swoje
10
dotychczasowe zajęcie, będące jedynym jego źródłem utrzymania. Tymczasem mistrz,
sam od siebie, nakazał mu osobliwą formę praktyki. Polecił mu ukraść cały wszechświat,
wprowadzić do brzucha i rozpuścić. Złodziej medytował z takim oddaniem, że
zrealizował zadanie w trzy tygodnie, osiągając poznanie. Potem głosił, że wszystko jest
projekcją umysłu, a rzeczy zewnętrzne odzwierciedlają tylko wewnętrzne pragnienia.
Kiedy to sobie uświadomił, wszelkie tęsknoty zniknęły.
Kolejna klasyczna opowieść dotyczy pewnego króla, który chciał medytować, ale za
nic nie chciał porzucać królestwa i klejnotów. Doradzono mu, by medytował właśnie nad
tymi klejnotami, dodając, że jego umysł także przypomina klejnot i że jest tak samo
niezniszczalny. Nurzając się w obrazie klejnotów król osiągnął oświecenie, zrozumiał, że
wszystko na tym świecie ma taką samą naturę, świetlistą jak klejnot.
Studiując takie i podobne przypadki z całym przekonaniem można rzec, iż każde
oświecenie ma indywidualny charakter i często polega na zaprzeczeniu temu, co w
umyśle najaktywniejsze, na dotarciu do tego, co stanowi wewnętrzny świat. Tyle
odnośnie samej pracy z umysłem. Samo mówienie o dążeniu do doskonałości nie zwolni
nas z obowiązku spalania szkodliwych pragnień, które w niekontrolowanym pędzie
tworzą tak silne wzorce zachowań, iż dopiero wielokrotne narodziny pozwalają nam nad
nimi zapanować, przerywając łańcuch zależnego od nich trwania. Nirwana pomaga to
nam zrozumieć, lecz nie uwalnia od pracy nad sobą i od obowiązku naprawienia krzywd,
co wielu widzi jako niemodne, a nawet bezzasadne.
Jak specyficzne to rozumowanie, wyraźnie widać na przykładzie Dharmy Buddy,
gdzie mamy do czynienia z praktyką Hinajany, czyli Małego Pojazdu, i Mahajany, czyli
Wielkiego Pojazdu, gdzie oba dążą do nirwany. Lecz o ile celem Małego Pojazdu jest
wyzwolenie samego siebie, o tyle wielki Pojazd zakłada wyzwolenie z cierpienia
wszystkich istot. To ostatnie oznacza rozwijanie umysłu pod kątem miłości, współczucia,
radości i bezstronności, co wyraża się w życiu hołdowaniem sześciu zbawiennym
cnotom: szczodrobliwości, moralności, cierpliwości, męstwu, medytacji i mądrości. Kiedy
człowiek pokona te stopnie własnej ułomności, osiągnie całkowite oświecenie i przejdzie
na wyższy poziom istnienia. I żadne sekty w tej robocie go nie wyręczą. Droga łatwizny
jest oszukiwaniem samego siebie.
10
Proszę, zachowajmy szczególną ostrożność wszędzie tam, gdzie pada choć słowo o
duchowym rozwoju, zwłaszcza że tysiącletnie tradycje uznanych szkół także nie są do
końca dopracowane. Nie wolno ogólnych trendów jednoznacznie przypisywać każdemu
człowiekowi, zwłaszcza że z każdym nowym pokoleniem zmienia się poziom wibracji
ludzkiego ciała, co oznacza, iż pożytkowane przez naszych antenatów techniki mogą
ponieść sromotną klęskę w zetknięciu ze współczesnością. Im większy dystans czasowy,
tym większe ryzyko niepowodzenia. Przypinanie zaś łatek wykreowanym współcześnie
metodom rozwoju duchowego również nie ograniczy zakresu ich działania, a nas nie
pozbawi wątpliwości - tylko przyszłość pokaże, które wytrzymają próbę czasu, które są
rzeczywiście coś warte. Zadbajmy więc o to, byśmy znaleźli się w tej przyszłości w pełni
sił i zdrowia.
10
„Poznaj siebie samego, a poznasz wszechświat i bogów".
Napis na świątyni w Delfach
2. Czakry
Czary sąnie tylko aspektami świadomości człowieka, sątakże ośrodkami
energetycznymi łączącymi ciało eteryczne z fizycznym. Wiele teorii głosi, iż czakry to
centra spajające w jedną całość pierwsze cztery ciała człowieka, przy czym Troisty ogień
podtrzymujący Ducha w sercu płynie aż wprost z ciała przyczynowego.
Energia docierająca do czakr rozprowadzana jest po ciele 72 tysiącami kanałów-nadi
(lub 360 tysiącami - jak postulują współczesne teorie). Obwody te utrzymująw zdrowiu
wszystkie komórki ciała, zapewniając mu tym samym sprawne funkcjonowanie. Dlatego
podstawowe ćwiczenia jogi polegają na odblokowywaniu nadi, aby energia mogła
swobodnie przepływać przez wszystkie ciała.
Według przekazu Białego Braterstwa czakry są ośrodkami światła zakotwiczonymi w
ciele eterycznym, zawiadującymi spływem energii do ciała fizycznego, eterycznego,
astralnego i mentalnego. Ciało człowieka zawiera siedem czakr głównych,
odpowiadających siedmiu głównym promieniom tajemnym, i pięć czakr mniejszych,
odpowiadających promieniom drugorzędnym. A w sumie zawiera ono 144 ośrodki
światła.
W chińskiej medycynie panuje przekonanie, iż ciało wyposażone jest w dwanaście
kanałów głównych i osiem naczyń, którymi krąży energia (Chi). Gdy energia w ośmiu
zbiornikach jest pełna i silna, również Chi jest silna i można ją kierować do sześciu rzek
(kanałów) w rękach i sześciu w nogach.
10
System tantryczny rozumie czakrę (w sanskrycie pojęcie czakra oznacza koło) jako
ośrodek przenoszący i przekształcający energię między dwoma sąsiednimi wymiarami
człowieka, jak również jako ośrodek ułatwiający przekształcanie energii między ciałem i
umysłem. Czakra pracuje więc na planie fizycznym, energetycznym i duchowym. Układ
siedmiu czakr podstawowych jest hierarchiczny, co znaczy, że przejście do ośrodka
wyższego możliwe jest po pełnym urzeczywistnieniu funkcji ośrodka niższego.
„Pod tym względem i na tej ścieżce własnego rozwoju - przyznaje Aadhar M.
Włoczysiak - nie ma dróg na skróty. Każdy człowiek musi przebyć pełną drogę. Czas
potrzebny na przebycie tej drogi jest natomiast zależny od zdeterminowania i
zaangażowania konkretnego człowieka. Także stopień przeżywania i doświadczania
poszczególnych ośrodków, głębokość zachodzących przemian i rozległość ich oddziały-
wania na życie zależą od cech indywidualnych człowieka.
Możliwe jest pominięcie w rozwoju któregoś z ośrodków, nawet kilku z nich. W
efekcie takiego postępowania powstaje człowiek niepełny, fragmentaryczny, o wydatnie
rozbudzonych funkcjach jednego ośrodka (zazwyczaj tak jest), z widocznie zubożonym
postrzeganiem światła na innych płaszczyznach. Człowiek taki może być łatwo
zauważałny, może być nawet pewnego rodzaju wzorcem dla innych, ale jego przeży-
wanie nie pozwoli mu na doznawanie pełni światła.
Możliwe jest także dysponowanie dostępem do -wszystkich ośrodków równocześnie,
ale tylko powierzchownie. Tak żyje ogromna większość ludzi. Nie mając poczucia
ukierunkowania i celu, przemieszczają się z jednego miejsca do innego, szukają to tu, to
tam, próbują tworzyć własne systemy przekonań, których nawet nie sprawdzają, nie
mówiąc już o wykorzystaniu. Efektem jest odczucie płytkości życia, które nie daje
satysfakcji".
Tak przedstawiona mapa świadomości-czakr pokrywa się z pojmowaniem duchowej
drogi rozwoju człowieka w ezoteryce i okultyzmie. W tym kontekście ściśle ustala
zakresy funkcjonowania czakr. Dostrzega możliwość łączenia ośrodków bez nadmiernej
aktywności któregoś z nich, jak i eksponowanie funkcji charakterystycznej tylko dla
jednego. W ujęciu energetycznym mówi o zwiększonym poziomie wibracji jednego z
nich bądź o jego niedoenergetyzowaniu.
10
Słowem - każdy z poziomów fizycznej, emocjonalnej, psychicznej i duchowej
równowagi naszego ciała znajduje odzwierciedlenie w pracy czakramów.
Czakram jest przestrzenną figurą, wyglądającą jak wylewające się z siebie koło. Ma
właściwy sobie stopień wibracji określony kolorem. Zdrowe otwarte czakramy obracają
się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Zaburzenia powodują nadmierny
wzrost rotacji bądź jej spadek, zatrzymanie, a nawet zasysający energię z innych
ośrodków bieg w przeciwną stronę. Mówimy wtedy, że zanieczyszczony czakram
gromadzi cząstki brudu. Energia przestaje wtedy krążyć prawidłowo i zaburza pracę
sąsiedniego rejonu. Także przeenergetyzowany, powiększony, wytrącony z równowagi
czakram, wysyłając nadmiar energii, zaburza pracę najbliższego ośrodka. Tylko
odpowiednio przebudzone i zasilone czakramy wprowadzają ciało w emocjonalną i
duchową harmonię.
Rozmiary czakr różnią się u poszczególnych ludzi w zależności od stopnia ich
rozwoju. U ludzi opóźnionych w rozwoju umysłowym nie przekraczają one średnicy 5
cm, u prawie przeciętnych osiągają wartość 6 cm, u zwyczajnych ludzi to 7,5 - 10 cm,
inteligencja - 10-15 cm, jednostki wybitne -15 cm, prawdziwi jogini - 45 cm i więcej,
nadludzie - powyżej 2 metrów. Tak przynajmniej wynika z popularnych zapisków
ezoterycznych, z czym się nie zgadzam, mówię oczywiście o dwóch ostatnich
wartościach.
Zresztą dane są matematyczne, a szacunkowe ujęcie człowieka - względne. Człowiek
uchodzący za ideał świętości, podobnie jak praktykujący od pięćdziesięciu lat jogin
mogą mieć czakry nie większe niż koło o średnicy 10 cm, co dowodzi ich ubogiego życia
duchowego, nie mającego nic wspólnego z uznaniem i szacunkiem, jakim się cieszą.
Każda troskliwa matka i dobra żona, będąc prawdziwą opatrznością strzegącą dobra
rodzinnego, w tym duchowym wyścigu łatwo ich wyprzedzi.
Każdy czakram odzwierciedla pewne charakterystyczne cechy. Na przykład człowiek
intensywnie uprawiający sport, mający zdrowe, ustabilizowane życie seksualne,
wykazujący pewne zamiłowanie do nauki, ale pozbawiony inklinacji duchowych - jest z
pewnością zakotwiczony na bazie niższych czakramów. Z dużą dozą
prawdopodobieństwa moż
10
na założyć, iż stoi on na początku ewolucyjnej drogi, choć biegnie ona zgodnie z boskim
planem stworzenia.
Kto inny, obdarzony przez naturę pewnymi zdolnościami paranormalnymi, jeśli jest
nadwrażliwy, więc i chwiejny emocjonalnie - bazuje najprawdopodobniej na wyższych,
nadmiernie podkręconych czakra- mach, co powoduje nałożenie blokady na ośrodki
emocjonalne, pozostające w stanie dysharmonii. Osoba medialna dostrzeże tam ciemne,
zabrudzone barwy. Po zrównoważeniu ośrodków blokady znikają, umożliwiając
swobodny ruch energii, co przy pewnym podkręceniu psychiki może doprowadzić
takiego człowieka do wyzwolenia spod dominacji ego. Wraca spokój, ześrodkowany w
kreatywnej, silnej czerwieni, i pomarańczowo-żółta pewność siebie ośrodka drugiego i
trzeciego.
Ponieważ barwa jest wibracją, a ciało rozwija się na pożywce wibracji, należy przyznać
rację joginom uznającym kolory za energetyczny pokarm ciała. Kolor wywiera silny
wpływ nie tylko na umysł i emocje, potrafi on także przebudować fizyczną, materialną
strukturę organizmu, niwecząc ataki choroby i usuwając zastane stany zapalne.
Powinniśmy również pamiętać o tym, że myśli także są wibracjami. Tak więc wszystko
to, co sobie wyobrazimy, wywołuje również poruszenie w naszych ciałach. Za pomocą
umysłu możemy nie tylko dotykać składników naszego ciała, ale także im szkodzić.
Grona myśli sąjak niewidzialna dłoń, sięgająca tam, gdzie skieruje ją umysł. Do osiągnię-
cia zdrowia potrzebna jest wyobraźnia, gdzie o jej skuteczności decyduje właściwy wgląd
w rzeczywistość.
Czakra podstawowa, muladhara, mieści się w kroczu, między odbytem a genitaliami
u mężczyzny i w pobliżu szyjki macicy u kobiety (tzw. punkt G). Mula oznacza korzeń,
adhara - podporę. Jej energią jest energia Ziemi, wychwytywana przez małe czakry stóp.
Kiedy działa normalnie, człowiek ma świadomość aktywnego uczestnictwa w życiu
planety. Jest siedliskiem Kundalini, w niej też zbiega się Ida z Pin- galą. Jest to energia
uziemienia, mająca charakter dodatni. Od niej zaczynają się problemy energetyczne
budowli ludzkiego organizmu. Otwarta, zmienia charakter naszych wibracji,
doprowadzając do zespolenia ich z wibracjami kosmosu. Wielu uważa, że - mając na
uwadze zbieg
10
Kundalini z trzema głównymi kanałami energetycznymi - stanowi ona centrum systemu
krążenia energii subtelnych, co jest rozumowaniem z grubsza poprawnym.
Dominujący kolor w tym czakramie stanowi odbicie naszego aktualnego stanu
energetycznego. Kolor jasnoczerwony jest najodpowiedniejszy i symbolizuje pełną
kreatywność. Zmętniały czerwony jest oznaką niezdrowego seksu i nastawienia na
branie. Obecność brązu w ośrodku czerwieni wskazuje na potrzebę odświeżenia energii
seksualnych, które zubożone i wycofane - hamujążycie erotyczne, stawiając pierwsze
trwałe blokady emocjonalne. W przypadku braku partnera seksualnego masturbacja,
wbrew nowoczesnym poglądom psychologii, nie rozwiązuje problemu z powodu braku
wymiany energetycznej. Z kolei wyobrażeniowe, myślowe podłączanie się pod obiekt
pożądania uszkadza jego biopole. Szkodliwe jest również skierowanie energii do
wewnątrz - gdy koncentrujemy się na sobie, cenna energia jest bezproduktywnie traco-
na. Dążenie do zrównoważenia energii przejawia się zwłaszcza na poziomie
nieświadomości, stąd częste niewytłumaczalne ataki agresji. Próby siłowego
przywrócenia równowagi piętrzą tylko kłopoty. Ale i uprawianie seksu z licznymi
partnerami kończy się po czasie porażką: pozbawione głębokiego różu energie (kolor
miłości duchowej) stają się niepełne.
Główną troską ludzi zorientowanych na pierwszym czakramie jest zaspokojenie
potrzeby bezpieczeństwa, co najmniej utrzymanie istniejącego stanu rzeczy. Przetrwanie
stanowi główny cel życia. Pod tym kątem analizowane są wszelkie reakcje. Zawężone
postrzeganie rzeczywistości funkcjonuje na zasadzie bodziec - reakcja. Typowe prze-
niesienie do świata ludzkiego zwierzęcych nawyków. W dramatycznych sytuacjach
emocje całkowicie przejmują kontrolę nad umysłem. Na tym poziomie rozumienia nawet
cień wątpliwości i odmienności przyjmowany jest jako przejaw zagrożenia dla własnego
istnienia, co wyzwala działania autodestrukcyjne. Niemożność zapewnienia sobie
bezpieczeństwa i status quo wzbudzają reakcje lękowe typu walka - ucieczka. Tolerancja,
akceptacja, poszanowanie innego stylu życia, hierarchii wartości czy upodobań - to tylko
pusto brzmiące terminy. Wszystko jest albo czarne, albo białe, nie ma tonacji
pośrednich. Korzeni się fanatyzm i kołtuństwo. Pojęcie wolności w ogóle nie istnie
10
je. Charakterystyczne jest powielanie sprawdzonych wzorów dla samej idei
rozpędzonego koła. Bez zrozumienia. Bez kreacji. Totalne osamotnienie. Lęk przed
emocjonalnym zaangażowaniem się w ludzką odmienność do tego stopnia spłyca
psychikę, iż nawet kontakt z dziećmi tkwi w mroku twórczego zastoju i emocjonalnej
nieporadności, obracając się wokół systemu nakazowo-zakazowego. Żadnej
elastyczności i ustępstw. Bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego na wiarę ułatwia życie i
oszczędza wydatkowaną w procesie myślenia energię, traconą z kolei na pokrycie
deficytu spowodowanego ustawicznym napięciem i pracą.
Jedną z metod wyjścia poza zaklęty krąg ciemnej czerwieni jest zrozumienie potrzeby
uduchowienia i spełnienia się, inną - oswojenie z lękiem i zaakceptowanie jego
obecności w życiu codziennym, co w przypadku braku kreatywności jest częstokroć
niemożliwe do osiągnięcia bez czyjejś pomocy. Skuteczniejszym wyjściem wydaje się
rozwijanie altraistycznej miłości, której róż przysposabia dolny czakram do przyjmowania
energii kosmicznej, jaka zmienia z czasem ogólny charakter wibracji, przepompowując
nadmiar energii do wyżej położonych ośrodków. Przypisane niższemu czakramowi
uczucia ewoluują, przeobrażając osobowość w korzystnym aspekcie.
Na poziomie eterycznym czakra podstawowa ma cztery płatki i zawiera czerwoną
oraz pomarańczową pranę. Znajduje się w niej również niedostrzegalna ilość prany
żółtej. Kontroluje i zasila tkanki całego ciała oraz steruje procesem wzrostu komórek. Ma
też swój udział w prawidłowym funkcjonowaniu serca i narządów płciowych. Dlatego
między innymi zwalczanie chorób serca powinno się zaczynać od ener- getyzowania
czakry podstawowej, która w patologicznych przypadkach może być całkowicie
pozbawiona czerwieni.
Czakra ta normalnie wibruje u osób dynamicznych. U leniwych, zmęczonych,
nierealistycznie patrzących na świat ma ona niską wibrację. W skrajnych przypadkach
dochodzi do zerwania kontaktu z rzeczywistością. W skrócie: czerwień jest oznaką
witalności, ożywia i wspomaga krążenie i stymuluje procesy rozmnażania, w wymiarze
duchowym aktywizuje dążenia twórcze. Zwalcza choroby krwi i przeziębienia. Jest
antydesperantem i wrogiem ospałości. Jej zwiększona rotacja wzmaga dolegliwości
nerwowe.
10
Svadhisthana, czakra genitalna, związana z jądrami lub jajnikami, ma do czynienia z
popędem seksualnym. Sva oznacza to, co jest własne, co należy do siebie, a dhisthana -
jego obecne miejsce. Przyporządkowana jest żywiołowi wody, z którego pochodzi całe
biologiczne życie i który odpowiada w astrologii obszarowi uczuć. Uważana jest za
faktyczną siedzibę Shakti - żeńskiego aspektu Boga. Jest centrum pierwotnych,
nieoczyszczonych emocji, energii seksualnej i sił twórczych. Przez tę czakrę człowiek
doświadcza głębokich uczuć związanych z ich fizycznymi objawami. Ujmuje świat w
kategoriach przyjemności. Sva- dhisthana jest także wezwaniem do czynu, kształtuje ją
bowiem twórcza energia seksualna, najpotężniejsza energia, jaką znamy, ogromny
rezerwuar, z którego można czerpać do woli. Jednak kulturowe ograniczenia i
środowiskowe normy związane z seksem upośłedzająten ośrodek, przez co rzadko się
obserwuje właściwe gospodarowanie tą energią. Otwarta i czysta czyni z człowieka istotę
pełną samorealizującą się, pojmującą sens bycia mężczyzną czy kobietą. Tworzy ją
czerwona energia seksualna i uważana za ważniejszą od niej pomarańczowa energia
trawienna (przyswajanie pokarmów utrzymuje organizm przy życiu).
Obszar ten jest bardzo podatny na wpływ gromadzonych latami życiowych
doświadczeń. Nasączony obcymi kolorami, często traci zwartość, reagując niewłaściwie
na lęki i stresy, co sprowadza choroby wrzodowe i powikłania gastryczne. Jak mówi stare
porzekadło, nawet żołądek ma swój rozum. Jest to z pewnością słuszne spostrzeżenie i
już starożytni poświęcali ośrodkowi trawiennemu wiele uwagi, identyfikując go z
receptorem parapsychicznym związanym z intuicją.
Niewłaściwe funkcjonowanie czakry genitalnej uszkadza po czasie ośrodek splotu
słonecznego. Wprowadzanie doń pasma pomarańczu, będącego synonimem umysłowej
nadaktywności, blokuje nadmiar czerwieni. Osłabia to co prawda pobudzenie seksualne,
ale z czasem spowalnia wibracje wyższego ośrodka. Powoduje to zaburzenia żołądkowe.
Nadto pozbawione wyższych racji życie płciowe staje się aktem czysto kopulacyjnym,
narastającym i przejmującym inicjatywę w obu niższych ośrodkach, w konsekwencji
czego spowolniona czakra podstawowa potrafi zasysać energie z wyższego ośrodka, do
reszty osłabiając żołądek, zmuszony do wytwarzania coraz większej ilości prany
pomarańczowej. Koło się zamyka.
10
Podczas gdy dobrze zestawiona mieszanka czerwieni i żółci wznosi umysł na wyższy
poziom świadomości, a jasny pomarańcz z bielą pośrodku przynosi ukojenie w
zaburzeniach psychicznych, uwalniając stłumione napięcia, to nadmiar żółci wypacza
odruch współczucia, którego nie staje wówczas nawet dla najbliższych. Z tego powodu
wiele osób odczuwa chroniczny lęk przed zawarciem małżeństwa. Mając na myśli własną
niedojrzałość emocjonalną, próbują oszczędzić bólu innym. Jeśli już zdecydują się na ten
krok, to wychowanie dzieci ustąpi z reguły miejsca tysiącom ważniejszych spraw.
Dopływ zieleni do ośrodka pomarańczowego uruchamia mechanizm empatii. Takie
osoby reagują nie tylko na zmiany emocjonalne innych osób, ale nierzadko
odbierająecha emocji zapisanych w materii. Ale nie ma nic za darmo. Stan podwyższonej
wrażliwości dysharmoni- zuje pracę ośrodka trawiennego, dlatego tacy ludzie powinni
szczególnie dbać o dietę. Nie sprzyja temu obecność błękitu, który czyni zjedzenia mało
istotny, pozbawiony fantazji obowiązek. Korzystniejszy układ stanowi obecność indygo,
ale to aż tak bardzo nie polepsza sprawy. Dopiero fiolet zestraja energie kosmiczne,
domagając się traktowania pożywienia z należnym mu szacunkiem.
Brąz w drugiej czakrze to oznaka choroby, metaliczny pomarańcz - przeciążenia
ośrodka, wtedy przemęczony obszar brzucha staje się łatwym łupem dla bakterii.
Organizm próbuje zapobiegawczo doenerge- tyzować dwie pierwsze czakry, kierując
zainteresowania w stronę sztuki kulinarnej bądź sztucznie zaspokoić głód cukrem, co w
konsekwencji kończy się tyciem.
Ludzie ześrodkowani na czakrze drugiej są niewolnikami pragnienia przeżywania
silnych emocji. Przepracowanie czakry pierwszej, zapewniającej stabilność, wywołuje u
nich nudę, frustrację i marazm. Dla ukojenia ego, w nagrodę za owocną pracę, bez reszty
angażują się w sfery przyjemnych przeżyć. A ponieważ rozwój świadomości nie stoi jesz-
cze na wysokim poziomie, zabijają czas ciągłym powtarzaniem przyjemności. Raz
puszczona karuzela kręci się bez końca. Świat wydaje się płytki i bezsensowny. Narasta
potrzeba ciągłego podkreślania własnej indywidualności i tłumienia kompleksów.
Pogłębianie relacji międzyludzkich, rozumne wędrówki w głąb siebie, stawianie na
jakość, a nie ilość - to pierwsze symptomy wychodzę-
10
nia poza obszar silnych wrażeń i przyjemności. To pierwsza próba postawienia się
egocentryzmowi, to także bardziej pokojowe nastawienie do świata.
Czakra płciowa ma sześć płatków i zawiera czerwoną i pomarańczową pranę.
Kontroluje i energetyzuje narządy płciowe, pęcherz moczowy i macicę, okolice gardła i
głowy, a po części i nogi. Niewłaściwe funkcjonowanie tej czakry może przejawić się w
postaci chorób układu moczowego, impotencji, bezpłodności lub innych zaburzeń ukła-
du rozrodczego. Przekształcana tutaj energia seksualna jest niezbędna do prawidłowego
funkcjonowania czakry gardłowej oraz czakr znajdujących się w obrębie głowy, z czego
nie zdaje sobie sprawy wiele osób. Jest to ważna informacja zwłaszcza dla osób
obdarzonych darem jasnosłyszenia. Osłabienie dwóch pierwszych czakr kończy się w
podeszłym wieku uwiądem starczym i upośledzeniem komórek mózgowych,
0 czym powinni pamiętać wszyscy usiłujący niewłaściwie ograniczać popędy. To, co
dobre jest dla mistrza jogi, w ogóle nie sprawdza się w życiu zwykłego śmiertelnika.
Czakra meng-mein, położona po tylnej stronie pępka, nie jest brana pod uwagę jako
centrum rozwoju świadomości, dlatego wielkie tradycje zwykle o niej nie wspominają.
Ponieważ jest powiązana z nerkami, gruczołami nadnerczowymi i ciśnieniem krwi,
wiedza o niej pozostaje domeną wschodniej medycyny.
Ma osiem płatków, zawiera pomarańczową pranę, trochę czerwonej, jeszcze mniej
żółtej i niebieskiej. Przesyła energię pranicznąz czakry podstawowej w górę kręgosłupa.
Osiąga rozmiary połowy wielkości pozostałych czakr. Przeenergetyzowana, zwiększa
ciśnienie krwi,
1 odwrotnie: niedoenergetyzowana - powoduje jego spadek. Współpracuje ściśle z małą
czakrą śledzionową, odpowiedzialną za wchłanianie prany z powietrza, i chociażby z
tego powodu jest bardzo ważna w transmisji energii subtelnych.
Czakra pępkowa przednia położona jest w okolicy pępka i równie jak jej lustrzane
odbicie składa się z ośmiu płatków. Zawiera pranę żółtą, zieloną, niebieską, czerwoną i
fioletową oraz nieco pomarańczowej. Wytwarza tzw. sztuczną Chi, która poprawia
krążenie prany w me- ridanach oraz usprawnia czynność wchłaniania prany przez ciało
ete
10
ryczne. Kontroluje i energetyzuje jelito cienkie, jelito grube i wyrostek robaczkowy.
Wpływa na ogólny poziom sił witalnych.
Czakra śledzionowa przednia położona jest pośrodku długości najniższego lewego
żebra, zaś tylna (czakra śledzionowa) - jak sama nazwa wskazuje - pracuje po stronie
przeciwnej. Obie wspierają się w działaniu i obie mają po sześć płatków Wchłaniają białą
pranę powietrzną rozbijają ją na pranę czerwoną, pomarańczową żółtą zieloną niebieską
i fioletową a w dalszej kolejności doprowadzają rozbite składniki do głównych centrów.
Rozmiary czakry śledzionowej utrzymują się w granicach 1/2 - 2/3 wielkości pozostałych
czakr. Kontroluje ona i energetyzuje śledzionę, wpływa bezpośrednio na poziom energii
pranicznej w ciele, na jakość krwi i stymuluje układ obronny. W swoim działaniu
współpracuje wydatnie z czakrą pępkową. Kiedy jedna z nich jest naładowana, silna jest i
druga. Stąd zastrzeżenie, by pacjenci z nadciśnieniem omijali ten rejon w czasie
koncentracji.
Czakra splotu słonecznego, manipura, co w sanskrycie znaczy miasto klejnotów, to
kolejne po czakrze pępkowej siedlisko świadomości. Związana jest ona z ogólną
żywotnością energią i władzą Pozwala kontrolować emocje zarówno w obszarze
niższym, jak i wyższym, mówimy oczywiście o sercu. Połączenie z sobą umysłu, emocji i
pożywienia owocuje wglądem, zwłaszcza gdy żółć przekształca się w złoty promień
mądrości. Od tej chwili obie półkule mózgowe zaczynają kooperować, ułatwiając
osiągnięcie sukcesu, znaczenia i zwycięstwa. Zakotwiczenie uczucia miłości w ośrodku
serca i splotu słonecznego utrwala związek wzajemnym zaufaniem i zaangażowaniem,
podczas gdy miłość pochodząca z serca, choć ideowo wzniosła, nie jest na tyle silna, by
wytrzymać próbę czasu.
Gdy czakra jest otwarta i normalnie funkcjonuje, człowiek zachowuje spokój i
opanowanie nawet w kryzysowych sytuacjach. Ale już nadmiar żółci przyćmiewa serce i
dowodzi osobowości ekscentrycznej, skoncentrowanej wyłącznie na sobie, dążącej
bezwzględnie do celu. Średni, wyważony poziom wibracji to z kolei zapowiedź
bezstronnych sądów, umiejętności przyswajania i magazynowania informacji. Dlatego
żółty nie przez przypadek został mianowany kolorem nauki. Niedo-
10
stateczne poświęcanie mu uwagi może załamać ten ośrodek i w efekcie doprowadzić do
zaburzeń umysłowych. Odrobina żółci, barwy metodycznej analizy, przydaje się w
każdym ośrodku, gdyż każda dziedzina działalności człowieka wymaga przynajmniej
odrobiny wiedzy.
Czerwień w ośrodku żółtym oznacza często nadmierne uleganie fantazjom
erotycznym, co upośledza czynności intelektualne i w efekcie takich przedłużających się
praktyk uszkadza mózg. Czerwień to widmo powtarzających się porażek w pracy nad
sobą i symbol niemożności zapanowania nad własnymi emocjami. Obecność
pomarańczu zwiastuje niestrudzony umysł, dobre przygotowanie do intelektualnych
rozgrywek. Delikatny rozmaz zieleni to forpoczta dobroci, serdeczności i umiejętności
kształtowania wartościowych układów partnerskich i koleżeńskich. Dodatek błękitu
wycisza fale napięć umysłowych, osadzając umysł w chłodzie bardziej logicznego
myślenia. Przy dodatku indygo ośrodek umysłu staje się całkowicie zawieszony i
niezaangażo- wany, obserwujący. Tacy ludzie często nieświadomie sięgają do kont
banku zdolności paranormalnych. Fioletowa poświata rozkwita artyzmem, umiłowaniem
piękna i twórczością czystej wody, która wsparta dobrym przygotowaniem
warsztatowym może zdziałać cuda. Pojawienie się brązu oznacza zawsze jakieś odcięcie
się od świata, tak charakterystyczne dla mnisich habitów, to instrumentalne podejście do
wiedzy i twórczy egoizm. Czerń to zwiastun depresji.
Czysta, niezmącona żółć okrutnej obojętności topi jednostkę w skrajnym
egocentryzmie, niemożliwym czyniąc utworzenie jakiegokolwiek związku opartego na
uczuciu, zaś przybrudzona żółć zejścia na złą drogę umacnia tylko chęć wykorzystywania
zdolności do niecnych celów.
Ośrodek splotu słonecznego dookreślony potrzebą dominowania jest
przyporządkowany żywiołowi ognia. Ogień tchnie światłem, ciepłem, energią i
aktywnością oczyszcza na poziomie duchowym. Doprowadza człowieka do spełnienia się
we wszystkich dziedzinach życia, roztapia popędy i negatywne emocje niższych czakr,
wypala drogę twórczego działania i manifestuje w obszarze materialnym bogactwo
duchowe wyższych ośrodków.
Niestety, ludzie skoncentrowani na manipurze dążą wyłącznie do zwiększania
własnego prestiżu w świecie. Otwarcie i bez ogródek podnoszą kwestię dobrobytu,
pozycji i cenzusu. Duma, arogancja, opry-
10
skliwość i manipulowanie innymi to dla nich chleb powszedni. Napotkane przeszkody
wywołująu nich agresję pod różnymi postaciami: złości, niechęci, obmowy, krytykanctwa.
Strach stanąć takiemu wykształconemu i pozbawionemu prospołecznych odruchów
człowiekowi na drodze. Potrafi zniszczyć dla samej przyjemności udowodnienia swoich
racji. Tu wykuto podstawy struktur politycznych, religijnych i gospodarczych, dając
przedsiębiorczym żółtym osobom prawdziwe pole do popisu w walce o awanse.
Potrzeba dominacji przenika każdą sferę egzystencji - zatruwa życie rodzinne, osobiste i
zawodowe. Staje się celem samym w sobie. Odnoszone sukcesy są często okupione
krzywdą drugiego człowieka. Całość stosunków interpersonalnych bazuje na układzie
pan - poddany. Tolerowanie odmiennych poglądów, systemów, form istnienia itd. w
ogóle nie wchodzi w rachubę.
Podmiotowe traktowanie ludzi, służących zaspokajaniu własnych potrzeb, kończy się
w chwili uruchomienia energii serca. Powoli i nieśmiało ukazuje się tolerancja, potrzeba
współpracy z innymi, rozmyślanie o współpracownikach nie tylko w kategoriach
wyzysku, ale i poszanowania i pomocy. Tworzą się pierwsze związki partnerskie oparte
na uczuciu miłości, a świat zaczyna być postrzegany w kategoriach interaktywnej całości.
Manipura leży w dołku między żebrami i złożona jest jak gdyby z dwu części, przy
czym ta druga umiejscowiona jest symetrycznie z tyłu pierwszej. Ma dziesięć płatków i
zawiera pranę czerwoną żółtą zieloną niebieską i niewielkie ilości prany pomarańczowej i
fioletowej. Zawiaduje przeponą wątrobą trzustką i żołądkiem. Ma swój udział w
kontrolowaniu jelita grubego i cienkiego, serca, płuc i wątroby. Jej sprawne
funkcjonowanie dość łatwo zakłócają wszelkiego rodzaju zaburzenia emocjonalne, choć
energia tej czakry jest najbardziej spójna.
Anahata, niepokonana, czwarta czakra główna, wiruje na wysokości ósmego kręgu
piersiowego kręgosłupa po stronie grzbietowej. Przynależy miłości i oddaniu. W niej ego
zatraca swą moc. Budzi się poczucie jedności ze światem. Przyporządkowana jest
żywiołowi powietrza i zmysłowi dotyku. Kreuje zdolność wczuwania się, współod-
czuwania, zestrojenia i współbrzmienia. Pozwala dostrzec piękno natury i harmonię w
sztuce. Przemienia obrazy, słowa i dźwięki w uczucia.
10
Jest to dość dobrze strzeżony ośrodek. Jogowie przyznają, iż scen- trowanie na nim
świadomości bytu jest trudne i trzeba najpierw przejść obszar bólu, zanurzyć się w
czasie, kiedy bezskutecznie poszukiwaliśmy miłości. Poszukujący prawdy nareszcie
pokonuje zewnętrzny dziedziniec i wkracza do Chrystusowej Świątyni Serca. W jasnej
szmaragdowej poświacie splata się z sobą światło i miłość, a uskrzydlona intu- icj a
przenika pola innych ludzi. Ową radosną zieleń otwarcia ceniła sobie szczególnie św.
Hildegarda, dla której była ona symbolem metamorfozy: ducha i energii
wspomagających ludzkie przedsięwzięcia, co wyraża się obecnością Boga w ludzkich
poczynaniach.
Czyste serce to siedlisko duszy, dlatego duchowość nie przez przypadek zespolono z
elementem powietrza. Oczyszczona w świetle splotu słonecznego energia słoneczna
(intelektualna) nawiązuje łączność z duchowym atrybutem świata, tak z energiami
pierwotnymi, jak i z wyższymi siłami duchowymi. Czyste serce obala fałszywy mit o
bezpieczeństwie. Uzyskawszy zgodę na wgląd w istotę związków z innymi ludźmi,
człowiek dostępuje łaski kontaktu z wyższą świadomością. Od tej pory uczucie miłości
nabiera nowego znaczenia.
Pisma święte różnych tradycji podają iż utrzymywany w czasie medytacji w sercu
umysł niszczy wypełniające go ego, co prowadzi do osiągnięcia stanu najwyższej
mądrości. Reszta technik to tylko puste kazania. O wielkości człowieka stanowi
tożsamość z sercem, nie z ciałem. Niszcząc stopniowo ego, człowiek otwiera się na
odczuwanie Jaźni, która jest prawdziwym człowiekiem - Duchem. Umysł stanowi tu
ledwie wiązkę przewidywań. Tylko tutaj można unicestwić ego, spalić umysł w troistym
płomieniu ciała przyczynowego i osiągnąć stan wyzwolenia.
Niedobór zieleni występuje u ludzi lękających się bólu. Każdy człowiek cierpi lub
cierpiał na tę przypadłość. Każdy doświadczył kiedyś opuszczenia, odrzucenia przez
kogoś, kogo darzył szczerym uczuciem. Potrzeba wyjątkowej ostrożności w
postępowaniu z takimi i im podobnymi skazami odciśniętymi w sercu.
Oddziaływanie trzech niższych czakr uwidacznia się poprzez tworzenie pragnień i
przyzwyczajeń, przez przesadne odczuwanie przyjemności i bólu, smutku i radości,
sympatii i awersji, miłości zmysłowej i nienawiści, etc. Zazdrość i zaborczość oznacza
obecność ciemnej zieleni.
10
Serce dotknięte głębokim cierpieniem na pewno oddycha brązem i czernią W pewnym
stopniu można temu zaradzić poprzez intensywny kontakt z przyrodą tym
niewyczerpywalnym źródłem uzdrowicielskich mocy Natura sama będzie wygładzać
skazy, napełniając serce właściwym kolorem. Na przykład połączone siły błękitu i żółci
poślą do umysłu i ciała uzdrawiające wibracje.
Nadmierna ilość czerwieni może oznaczać namiętną pełną pożądania miłość, bądź
też miłość zranioną. Wtedy czerwień wygląda jak brocząca z rany krew. Pomarańcz w
sercu to nieczęste zjawisko i jeśli już wystąpi, to przede wszystkim u ludzi intensywnie
uprawiających sport, przyzwyczajonych do przepychania w górę energii zalegających
dolne partie. Forsowne treningi mogąjednak tak dalece wyczerpać zapasy ośrodka
pomarańczowego, iż nastąpi samoczynne zasysanie energii z mula- dhary, co w
przypadku sukcesywnie powtarzającego się zjawiska, wywołującego również orgastyczne
doznania, może zakończyć się zawałem. Obecność żółci znamionuje osoby usiłujące
podporządkować intelektowi uczucia, czy to z obawy przed ponownym zranieniem,
nieszczęśliwą miłością lub przyjaźnią czy to z obawy przed eksplozjąniepożąda- nych
emocji, z którymi dana osoba zaciekle walczy. Żółć cechuje tchórza, zaś serce skute
zimnym błękitnym lodem unika gorących związków. Odrobina indygo pozwala na
ucieleśnienie związków z naturą mocą uzdrawiających energii. Spływa nią spokój
wiekuistej otchłani Ducha.
Ludzi skoncentrowanych na sercu zajmuje harmonijne współdziałanie i akceptacja.
Nawet jeśli dająsię zauważyć oznaki intelektualnego cenzurowania, to nie niesie ono
zagrożenia. Właśnie od tego poziomu rozpoczyna się wychodzenie z zaklętego kręgu
życia i śmierci. Od tej chwili rzadziej występują choroby i narkotyzowanie się przed
lękiem. Neurotyczne zachowania sterujące wcześniejszym życiem odchodzą w
niepamięć. Pojawia się wgląd we własne wnętrze, a także wyrozumiałość dla własnej
niedoskonałości. Bierny, ale i spokojny udział w cyklu karmy. Tu zanika potrzeba
ingerencji w cudze życie, wikłania się w zależności i kompleksy. Wyrzyna się młoda
świadomość duchowa, hołdująca niepisanemu prawu bycia potrzebnym. Służba dla
innych, dawanie - oto cechy wynoszące wibracje na wyższe poziomy
Z ezoterycznego punktu widzenia ta dwunastopłatkowa czakra jest ukształtowana
podwójnie. Przednia czakra sercowa zawiera mnóstwo
10
złotej i jasnoczerwonej prany. Kontroluje i wspomaga grasicę i serce. Tylną wypełnia
prana złota, czerwona, pomarańczowa i żółta. Jest dodatkowo odpowiedzialna za pracę
płuc. Przez nią powinno się odbywać każde doenergetyzowanie serca; tylko w ten
sposób prana swobodnie dopływa do serca, płuc i pozostałych części ciała.
Piąta czakra nosi nazwę visuddha, co w wolnym przekładzie oznacza czysty. Rozciąga
się od podstawy karku w okolicy trzeciego kręgu szyjnego, tuż poniżej rdzenia
przedłużonego, do okolicy jabłka Adama. Służy jako centrum oczyszczania: zapobiega
krążeniu toksyn w organizmie. Jej związki ze słuchem pozwalają rozbudzić dar
jasnosłysze- nia. W niej po raz pierwszy objawia się ciało mentalne, światy wewnętrzne
przyoblekają szatę rzeczywistości. Postępuje dalsza integracja osobowości, a zarazem
wzrasta siła ciała duchowego i otwiera się wyższy ośrodek tworzenia. Stąd przypisanie
eterowi.
Wykształca się umiejętność manipulowania pierwotnymi siłami przyrody, dlatego
obszar gardła silnie reaguje na nasze samopoczucie i ekspresje. U osób pracujących nad
przebudzeniem duchowym spadek energii doprowadza często do stanów zapalnych
gardła, a czasami wywołuje choroby oczu, uszu czy chroniczny stan napięcia w karku i
tyle głowy. Ogólnie czakra gardłowa to centrum ludzkiej zdolności wyrazu, komunikacji i
inspiracji. To pomost między myśleniem i uczuciami, między impulsami a reakcjami na
nie. Poprzez nią wyrażamy wszystko, co w nas istnieje.
Czerwień w błękitnym ośrodku gardła dostarcza pokarmu wielkim oratorom,
pomarańcz ma w tym przypadku mniej do zaoferowania, lecz i on na tyle uaktywnia ów
obszar, iż potrafi sprostać wymogom nietuzinkowego elokwenty. Pasmo jasnej żółci
zabarwia proces rozumowania siłą chłodnej kalkulacji, co czasami nadaje wypowiedzi
ton analityczno- naukowy, pozornie pozbawiony błyskotliwości. Szczypta zieleni pozwala
dostrzec potrzeby innych, lecz jej nadmiar czyni podatnym na wykorzystanie. Domieszka
indygo może oznaczać obecność daru uzdrawiania głosem. Brąz, oznaka schorzeń,
stanowi atrybut osób nieśmiałych. Biel, ochładzając błękit, chroni organizm przed
infekcjami. Dość skutecznie likwiduje stresy i niepokoje oraz związaną z nimi bezsenność
i nerwowość. Pozwala zwalczyć gorączkę i podrażnienia skóry.
Szesnastopłatkowa czakra gardłowa zawiera głównie pranę niebieską i tylko
niewielką ilość prany zielonej i fioletowej. Duże ilości zielonej
10
prany wytwarza się podczas spożywania pokarmu. Visuddha wpływa na gardło, krtań,
tchawicę, przytarczyce, układ limfatyczny i czakrę płciową. Jej niewydolność jest
przyczyną bólu gardła, utraty głosu, astmy i powstania wola. Może spowodować
bezpłodność.
Czakra adźna, dowództwo, oko mądrości ulokowane między brwiami, składa się z
dwóch części, z których każda ma 48 płatków. Jedna połowa jestjasnożółta, druga jasno
fioletowa; kiedy indziej charakteryzuje je pastelowa zieleń i jasny fiolet. Barwy ulegają
zmianom w zależności od stanu psychicznego osoby. Odpowiadającym jej elementem
wszechświata jest manas.
Utożsamiana jest z szyszynką której uaktywnienie prowadzi do Małżeństwa
Tantrycznego. To ośrodek intuicji i inspiracji funkcjonujący na planie niematerialnym.
Ponieważ ma bezpośrednie połączenie z najniższą i najwyższą czakrą zwie się okiem
świadomości, które scala umysł z Duchem. Człowiek widzi wtedy rzeczy i zjawiska takimi,
jakimi są naprawdę. Otwartej, nic nie jest w stanie zwieść. Czasami określa się ją mianem
zbiorowej świadomości. Stan silnego rozbudzenia pojmowania obiektywnej
rzeczywistości umożliwia jednoczesne skupienie energii świadomości, duszy i umysłu.
Ową rzeczywistość obiektywną przenika świat zdolności paranormalnych, od intuicji
począwszy, a na jasnowidzeniu skończywszy. Między świadomością a nieświadomością
zanika przepaść. Integracja staje się całkowita i człowiek wychodzi poza ziemskie cele.
Odzyskuje pamięć siebie na każdym etapie życia, poczynając od narodzin, i aktywnie
spala karmę.
Nadmiar kolorów bywa oznaką silnych powiązań z przeszłymi wcieleniami i
nadmiernym angażowaniem się w związki z ludźmi. Czasami może to być wytłumaczone
rozdwojeniem czy zwielokrotnieniem jaźni.
Równowagę energetyczną utrzymuje w czakrze naturalny odcień indy go lub czysta biel.
Każde obciążenie ośrodka niższymi wibracjami upośledza jego czynność. Czerwień to
zdominowanie psychiki agresywnością i nadmierną wrażliwością. Warto zauważyć, że u
osób chorych psychicznie i narkomanów czerwień występuje prawie w każdym ośrodku
energetycznym. Ciemny róż przemienia miłość w twórcze uduchowienie i umiłowanie
ludzkości. Pomarańczowy rzadko pojawia się w ośrodku brwiowym. Występuje u ludzi, u
których dążenie do wyzwo
10
lenia duchowego nie przychodzi łatwo. Powinni oni bardziej skupić się na wspieraniu
bliźnich, niż na samotnej kontemplacji.
Żółty wzbogaca zdolności paranormalne trzeźwym osądem i we wszystkim pozwala
zachować chłodny dystans. Podsyca też potrzebę zrozumienia zjawisk na planie
fizycznym. Nie wystarczy orientować się w skutkach działania prany, trzeba też wiedzieć,
jak tworzą się siły eteryczne na wzór każdej komórki. Analityczna wiedza i odrobina
trzeźwego osądu przydaje się zwłaszcza podczas napływu zieleni, przymuszającej ludzi
do brania na swoje barki ciężarów przekraczających ich siły Domieszka błękitu to
uzdrawiająca moc głosu, zaś dodatek fioletu na pewno pozwoli odnaleźć się człowiekowi
w tańcu, muzyce i malarstwie.
Na mapie świadomości piątą czakrę najtrafniej określa słowo obfitość. Nareszcie
rozumiemy, że świat daje nam wszystko, czego potrzebujemy. Nawet nieszczęścia
prędzej czy później okazują się mieć swoją drugą stronę, przynosząc swoiste korzyści
duchowe i materialne. Przestaje być ważne komu, liczy się rozwój całej społeczności i
duchowy awans. Świat jawi się miejscem przyjaznym, emanuje spokojem i komfortem.
Jeśli już oceniamy i krytykujemy, to bardziej siebie niż innych. W przeciwnym razie -
czujemy to całym swoim jestestwem - staczamy się w niższe rejony istnienia, wpadając w
pułapkę samowystarczalności, gdzie zaspokajanie indywidualnych potrzeb przekształca
się w nadrzędną dewizę życiową.
Spontanicznie eksplodują ognie radości istnienia, wypala się ból i wszelkie
zahamowania. Życie toczy się samo z siebie, unosząc nas falą wytłumaczalnego
przypadku na bezkresne morze prostoty i efektywności. Świat postrzegany jest jako
logiczny ciąg zdarzeń, a relacje międzyludzkie są tłem pozbawionym osobistych
preferencji. Poczynania stempluje pieczęć logiki i harmonii.
Medyczna strona zagadnienia to energetyzowanie i wywieranie wpływu na przysadkę
mózgową. Adźna nosi też miano czakry władającej, gdyż steruje pracą czakr głównych i
układem wydzielania wewnętrznego. Ma pośredni, choć istotny wpływ na różne ważne
narządy. Nieprawidłowe funkcjonowanie ośrodka zakłóca pracę gruczołów wydzielania
wewnętrznego i oczu. W ciężkich przypadkach dochodzi do powstania chorób
nowotworowych.
10
Adźna, trochę niefortunnie zwana Trzecim Okiem, wywiera przez szyszynkę dość
szczególny nacisk na znajdującą się pośrodku czoła 144-płatkową czakrę czołową.
Zawiera ona pranę jasno fioletową niebieską czerwoną pomarańczową żółtą i zieloną. Jej
niewłaściwe funkcjonowanie uszkadza układ nerwowy. Tu mieści się niższa świadomość
Buddy, czyli niższa świadomość kosmiczna.
Z umiejscowieniem siódmej czakry, biorąc pod uwagę hierarchię centrów
świadomości, wynikają pewne trudności. Niektóre tradycje uznająw tym obszarze
istnienie dwóch ośrodków świadomości: saha- srary i bindu, podczas gdy inne
wspominają tylko o jednym. Jeśli założyć, że słowo „sahasrara" odnosi się rzeczywiście
do hermetycznego słownictwa akceptowanego przez prawie wszystkie tradycje, i uznać,
że ośrodek bindu leży powyżej pierwszego, co sprawia, iż bywa sukcesywnie pomijany w
ustalaniu ośrodków duchowych, to jednak i takie rozumowanie jest niespójne. Wiele
bowiem technik, które nie uznają bindu, związanego z podwzgórzem, identyfikuje
sahasrarę z jego położeniem. Tradycje przyjmujące za naturalny stan istnienie dwóch
czakr na szczycie głowy są zgodne co do tego, że bindu nie wisi nad człowiekiem, lecz
wibruje w okolicy czubka i tyłu głowy, tam gdzie znajduje się zawirowanie włosów, a
więc miejsce, przez które dusza uchodzi z ciała po jego śmierci. Niższa czakra zalega zaś
w okolicach ciemienia. Ale wszystkie tradycje sązgodne co do jednego: ów najważniejszy
ośrodek, najczęściej zwany sahasrara, włada gruczołem przysadki i jest siedzibą Sziwy. W
nim też zbiega się energia żeńska z męską kosmiczna z ziemską Szakti z Sziwą Pingala z
Idą.
I takie rozumowanie wydaje się prawdziwe. Jeszcze słuszniejszym twierdzenie, iż bindu
nie jest typową czakrą ośrodkiem świadomości, ale sznurem srebrnej energii, czyli
antakharany, który łączy czakry z energią kosmiczną. Grubość duchowego sznura jest
niewielka, a gama barw operuje tak subtelnymi odcieniami, iż tylko najlepsi
jasnowidzowie mogąje dostrzec. Wspomniana grubość sznura u przeciętnego człowieka
oscyluje w granicach średnicy ludzkiego włosa, a długość nie przekracza 3 centymetrów.
Według jogicznych standardów oznacza to, że taki człowiek znajduje się dopiero w
duchowym żłobku. W uzasadnionych przypadkach średnica sznura boskiej energii może
wynosić kilka centymetrów,
10
co wydaje się niezbędne przy prowadzeniu masowych uzdrowień. W pismach
Towarzystwa Teozoficznego natrafiłem na informację, która opisuje dwa typy ludzi. U
pierwszych szósta i siódma czakra spotykają się w przysadce, będącąpraktycznie
jedynym bezpośrednim łącznikiem między fizyczną a astralną sferą bytu. U drugich -
szósta czakra jest połączona z przysadką podczas gdy siódma nieco się odchyla, tak iż
jej wir spotyka się z szyszynką. Ożywiona szyszynka bezpośrednio łączy się z niższym
umysłem, pomijając dłuższą drogę przez sferę astralną.
Jeśli taki tok rozumowania uznamy za słuszny, to 960-płatkową czakrę sahasrara
należy uznać za najwyższe centrum świadomości. Nazywana jest Lotosem Tysiąca
Płatków i słusznie należy się jej pisownia dużą literą. Jej odpowiednikiem materialnym są
czekające w mózgu na przebudzenie neurony. Właściwy oddech i podnoszenie Kundalini
dostarcza do mózgu tlen i pranę, otwierając jego komórki, dzięki czemu przez wzrost
mocy intelektualnej i intuicyjnej wiedzy świadomość duchowa może się właściwiej
wyrazić na planie fizycznym.
Z eterycznego punktu widzenia sahasrara jest bramą którą dusza wkracza do ciała i
przez którą je opuszcza. To piec, w którym spala się dwoistość człowieka. Ogień
stapiający w jedność pole energetyczne jednostki z polem powszechnym. Odnalezione w
szóstej czakrze jestem osiąga stan duchowej identyfikacji z wszechświatem. W ujęciu
siedmiu żywiołów, które są odpowiednikami siedmiu sfer wszechświata, siedmiu powłok
Brahmana, odpowiada jej prana.
„ Osiągnąwszy ten stan - pisze Keith Sherwood - człowiek wychodzi poza granice
czasu sekwencyjnego i znajduje się na zawsze w środku niezmieniającego się, wiecznego
„teraz". Wychodzi poza stan, w którym w każdej chwili nieświadomie wybiera jaźń;
osiąga stan, w którym jaźń nie istnieje, gdzie jaźń staje się całym wszechświatem, który
jest w niej zawarty. Będąc wszechświatem, człowiek przestaje rozumieć swój
wszechświat, gdyż rozumienie oznacza zaprzestanie istnienia".
Komunia z Bogiem i ludźmi to świadomość Buddy. Jeżeli przysłowiowy umysł
przyrównamy do ślepca, to świadomość Buddy jest odpowiednikiem człowieka
widzącego na wskroś, pojmującego rzeczywistość metodą bezpośredniego wglądu, bez
uciekania się do naukowych sztuczek: empirii i dedukcji. Trudności życiowe, wzloty i
upadki postrzegane są jako cień przesuwających się w dali kadrów. Harmonii
10
i spokoju nic nie jest w stanie zakłócić. Świadomość gry karmicznej przestaje przerażać,
teatr życia toczy swojąopowieść z nami w roli głównej przy całkowitej aprobacie z naszej
strony.
To koniec gry ze świadomością, gdyż nie istnieje pojęcie świadomości świadomości.
Zanikają uniwersalia, zanikają oceny systemów wartości. Wszystko służy ewolucji. Nie ma
dobrego i złego, gdyż jedno wynika z drugiego. To, co zniszczone, daje sobą podkład
nowemu. Carrelowskie podsumowanie: „człowiek istota nieznana"- traci swój sens.
Jezus powiedział: „Jeśli tedy oko twoje jest pojedyncze, całe ciało twoje będzie pełne
światła ".
Jeśli patrzymy duchowym okiem, to spostrzegamy, że całe stworzenie uczynione jest
z jednej substancji - Jego światła.
Dystans w widzeniu siebie i świata często doprowadza do usunięcia się na bok z
głównego nurtu życia. W innych przypadkach odwrotnie - duchowe przewodnictwo
ułatwia kontakt z rzeczywistością. Wygasa potrzeba magazynowania energii dla
utrzymania własnego statusu i obrony tak z trudem zdobytego terytorium. Nie ma
bowiem dokąd iść i po co. Pozostaje pojmowanie siebie do momentu, gdy zostanie z
nas to, czym jesteśmy.
Czakra ciemieniowa nadzoruje i energetyzuje mózg i szyszynkę. Nieprawidłowe jej
funkcjonowanie powoduje schorzenia tychże narządów. Zawiera pranę jasnofioletową
niebieską żółtą zieloną pomarańczową i czerwoną. Tędy olśniewająca fioletowa energia
praniczna wchodzi do ciała.
Fiolet jest najbardziej pożądaną wibracją. Jego wystąpienie w jakimkolwiek ośrodku
żelazną regułą boskiej mocy automatycznie ten ośrodek uduchowią. Fiolet reprezentuje
szczytowe możliwości uzdrawiania - łącząc energię czerwieni z wpływem leczniczym
duchowego błękitu, gwarantuje całkowitą regenerację. Szczególnie mocno pobudza
system nerwowy, uaktywnia i ochrania mózg, uwalnia od nerwic, a także chroni przed
uszkodzeniem układu nerwowego i oka. Jest przydatny przy zwalczaniu wszelkich
postaci reumatyzmu i neuralgii.
Fiolet w czerwonym ośrodku rozrodczym ruguje wulgarność i zwierzęce pożądanie,
wynosząc seks do rangi sztuki, kultywując w nim piękno i subtelność. Fiolet w drugim
ośrodku występuje u osób dbających o es
10
tetykę posiłków i błogosławiących pokarm. Przez dobre zestrojenie z energią
kosmiczną ludzie ci jedzą znacznie mniej od pozostałych. Fiolet w ośrodku splotu
słonecznego uplastycznia artyzmem każdą formę myślenia. Fiolet w zielonym przesyca
związki międzyludzkie pierwiastkiem duchowym, a w błękitnym ośrodku gardła
umożliwia subtelne, zgoła artystyczne wykorzystanie głosu. W ośrodku indygo czyni
atrybuty uzdrowicielskie bardziej kreatywnymi, wyrażającymi się poprzez ekspresję (na
przykład w terapii poprzez bazowanie na wibracjach zawartych w tańcu, muzyce czy
malarstwie).
Oczywiście istnieje także szereg innych kolorów, tzw. kolorów eterycznych
(przyległych wyższym światom), nie postrzeganych przez ludzkie oko, których wpływ na
ludzki organizm jest równie istotny. Są one jednak manifestacją świadomości
wykraczającej poza poziom ciała fizycznego i wyobrażeniowe posługiwanie się nimi jest
niemożliwe, co czyni z koncentracji posługującej się wibracją barw bardzo niepewny
mechanizm. Dlatego zasilanie czakramó w jedynie znanymi nam barwami wcale nie
zapowiada niczego dobrego, a w wielu przypadkach, tych dotyczących subtelnej materii
psychiki, może wręcz spowodować groźne powikłania. Jedyną bezpieczną metodą jest
korzystanie z usług osób będących w bezpośrednim kontakcie z istotami stamtąd, które
nie tyle same, co z poruczenia sił wyższych potrafią wszelkim wibracjom utorować drogę
do naszego, czy raczej do naszych ciał.
Trzeba zdawać sobie sprawę z jeszcze jednego niebezpieczeństwa: otwieranie czakr,
także najprostszą metodą wizualizacyjną harmonizuje ciało nie tylko z wyższymi
wibracjami, ale czyni je także bezbronnym wobec wrogich sił egzystujących po drugiej
stronie życia. Sił, które - proszę pamiętać - otaczają nas stale. I to nie tylko dlatego, że
nasz poziom wibracyjny leży na styku z najniższym poziomem astralnym, wypełnionym
wszelkiego rodzaju niedoskonałymi istotami, ale przede wszystkim dlatego, że człowiek
sam, zupełnie nieświadomie, wielokrotnie prowokuje te siły do szkodliwego działania.
Ba! Ustawicznie wyposaża je w moc i prawo moralne do ataków na nas samych! Miałem
do czynienia z wieloma tragicznymi przypadkami, gdzie nawet niewinne ćwiczenia jogi
kończyły się uszkodzeniem mózgu.
Przerabianie czakr to sprawa poważna i dana tylko wybranym. Jedynie hatha joga,
rozpoczynająca pracę od czakry podstawowej, choć
10
najprostsza, wydaje się najbardziej godną polecenia. Pozwala bowiem wniknąć w klimat
zagadnienia i dobrze rozpoznać charakter zmian jeszcze przed wprowadzeniem w ciele i
psychice nieodwracalnych zmian. Manipulowanie określonymi wibracjami wymaga nie
tylko mistycznej intuicji, ale również wielkiego doświadczenia. Nadto to, co dobre jest
dla jednego, drugiemu może wręcz zaszkodzić. Nieco odmienne funkcje pełni,
przykładowo, dany kolor w czakramie, inne w aurze, jeszcze inne w leczeniu, a często
zupełnie odmienną rolę odgrywa w tworzeniu wzorca osobowego, czy to na planie
eterycznym, czy astralnym. Może być i tak, że określona barwa, pożyteczna dziś, kiedy
indziej okaże się szkodliwa. Mało tego, to samo oddziaływanie mogą w różnych
okresach wykazywać zupełnie różne wibracje. Nawet te pozornie anta- gonistyczne.
Tylko prawdziwy jasnowidz potrafi w sprzyjających mu okolicznościach zaordynować
metodę harmonizującą człowieka na wszystkich trzech poziomach: ciała, umysłu i ducha,
kiedy to następuje pełna konsolidacja ciał, od eterycznego począwszy, a na przyczyno-
wym skończywszy.
„Każdy człowiek jest bowiem inny - przyznaje znana terapeutka E. Marciniak - i
odmienne są również przyczyny jego dolegliwości. Dlatego też ta sama choroba,
zdiagnozowana medycznie jako np. cukrzyca, u jednego pacjenta będzie wymagała, dla
zharmonizowania energii, zastosowania takiej fali, u drugiego innej. W każdym
przypadku dobieram właściwą folię (z naniesioną barwą) na podstawie specjalnych
diagramów metodą radiestezyjną".
Do ciekawych wniosków doszli psychologowie, starający się wyjaśnić zasady rządzące
światłem i kolorem. Otóż opracowane przez nich studium dziejów wykazało, iż nie tylko
człowiek, ale każda epoka wykazuje zapotrzebowanie na określony kolor. W latach
pierwszej wojny światowej wzrosła sympatia do czerwieni. To znaczy taki a nie inny kolor
stanowił wypadkową kolorów osobistych. Każdy naród, każdy region, każde miasto a
nawet każde siedlisko posiada charakterystyczną barwę, poziom wibracji kształtujący
indywidualną aurę ludzką (więc modyfikujący jego przestrzeń życiową).
Tysiące badań psychiatrycznych i diagnoz emocjonalnych pacjentów przyczyniło się do
rozwoju terapii barw, które w latach sześćdziesiątych skutecznie wykorzystywano w
leczeniu. Z biegiem lat introspek-
10
tywne zainteresowanie zaletami kolorów rozwinęło się w powszechnie dziś znaną
Kolorową Analizę Własnego Wizerunku (SICA), w głównych założeniach opartą na
doświadczeniach doktora Maxa Luschera. Wybór barwnych kart tworzy indywidualny
autoportret danej osoby i otoczenia. Uzmysławia cybernetyczne relacje i ciągłość zmian,
jakim podlega człowiek. Dostrzega, iż wraz z rozwojem jednostki przeobrażeniu ulega
także odpowiadające tym zmianom tło barw. O ile kolor podstawowy nie poddaje się tak
łatwo działaniu czasu, o tyle kolory wspomagające przeskakują jak w kalejdoskopie.
W starannie przeprowadzonym badaniu typuje się, prócz trudno zmieniającej się
barwy dominującej, kolory uzupełniające, stanowiące źródło inspiracji, dostarczające
duchowego wsparcia i wprowadzające w dobre samopoczucie, kolory równowagi, dające
poczucie pewności i bezpieczeństwa, kolory poszerzające wizerunek oraz kolory
motywacji. Kolory te powinny być wpasowane w całe otoczenie, powinny znaleźć
odzwierciedlenie w noszonej odzieży, w barwie ścian mieszkania, a nawet tapicerki
samochodu. Ich stały wpływ na biopole wykazuje zadziwiającą skuteczność. W każdym
razie kolory są czymś osobistym, są aspektem naszej istoty i odpowiadają na coś
wewnątrz nas samych. Pozwalają na świadome kreowanie zewnętrznego wizerunku.
„ Tak więc kolor komunikuje się za pomocą sygnałów pozajęzyko- wych - stwierdza
D.L. Mella. - Kiedy go nosimy, pokazujemy innym nasze potrzeby. Na przykład ludzie,
którzy często ubierają się na czerwono, mogą dążyć do nawiązania romansu lub do
odzyskania wytrzymałości fizycznej. Czy trzeba wiedzieć, co dany kolor oznacza, zanim
się go na siebie włoży? Wielu ludzi nosi przecież rzeczy w jednej gamie barw, nie
wiedząc wcale, co te barwy oznaczają. Jeśli chcesz odpowiedzi na to pytanie, porównaj
tylko język kolorów do języka gestów. Jeżeli ktoś krzyżuje ramiona w czasie dyskusji, to
w sposób całkowicie nieświadomy daje znać rozmówcy o swojej niechęci do
przedstawionych przezeń tez. Tak samo jest z barwami. Jeżeli odczuwasz szczególne za-
potrzebowanie na jakiś kolor, to wiedz, że i w tym pragnieniu zawarta jest informacja dla
ciebie ".
Znany jest przypadek pewnej pani, którą wewnętrzny pesymizm pozbawił
dochodowej pracy i chęci do życia. Chcąc zaradzić nieszczęściu, w ostatnim porywie
nadziei udała się po poradę do psychologa.
10
Test kart SICA całkowicie zmienił jej wizerunek. Poważne ciemne stroje trafiły do lamusa,
a w mieszkaniu i garderobie pojawiły się: żółć (komunikatywność), pomarańcz
(zorganizowanie) i złoty (realizacja ambitnych zamierzeń). Nowo stworzony obraz
odmienił zagubioną osobę tak skutecznie, iż wkrótce zaoferowano jej stanowisko
sprzedawcy, z którego szybko awansowała na sekretarkę dyrektora dużej agencji.
Zaakcentowane zdolności i pobudzona wiara we własne siły znalazły w końcu
odzwierciedlenie w sukcesach zawodowych, szczególnie w tak mile widzianych
gratyfikacjach pieniężnych. Karty SICA przyniosły szczęście. Zaproponowane przez SICA
kolory zdały egzamin w praktyce, okazały się rewelacyjne w tym konkretnym przypadku,
co bynajmniej nie przesądza o ich uniwersalności. W innym przypadku mogłyby nie być
aż tak skuteczne.
Chociaż podobieństwo kolorów objawienia w Apokalipsie do kolorów czakramów nie
jest przypadkowe, to jednak podczas wizualizowania prany należy zachować ze wszech
miar polecaną ostrożność. Zasilając przeładowany czakram podstawowy czerwienią
nawet bardzo jasną łatwo rozbudzić impulsywny, gwałtowny charakter i skłonności
egocentryczne. Operowanie uduchowionym różem może zagęścić roztwór do
konsystencji szkarłatu rozdmuchanego ego, co w przypadku dzieci opóźni ich rozwój
fizyczny. Żółty ma także negatywne oblicze: hamuje rozwój i przyczynia się do wielu
zaburzeń umysłowych. Poleganie na kolorze pomarańczowym, który sprawdził się w
przypadku pozbawionej pracy kobiety, może przynieść skutki wręcz przeciwne do
oczekiwanych: stłumić ambicję, rozbudzić lenistwo i upodatnić nerki na schorzenia.
Nawet boski fiolet, emanacja czystej miłości, który przy zbliżaniu się do zakresu barwy
niebieskiej ustala wartość uczuć religijnych, posiada biegun ujemny zakotwiczony w
kręgu miłości własnej i egoizmie.
Przepompowywanie Kundalini w górę przepycha często nadmiar energii gęstszej do
wyżej położonego ośrodka, upośledzając tym samym jego czynności. Na przykład
intelektualna żółć w ośrodku zieleni czasami całkowicie wytłumia chęć niesienia pomocy
i wyrabia nawyki typowe dla... oszusta. Osłabienie ośrodka niebieskiego przesuwa próg
dojrzałości i utrudnia wykorzystanie nawet wrodzonych talentów.
Także ogólne wprowadzanie energii do ciała, bez zbędnego koncentrowania się na
wybranych czakramach, można przyrównać do igra
10
nia z ogniem. Jednoczesne przesyłanie czerwieni i fioletu, dwu potężnych
uzdrawiających wibracji, jest niszczące w skutkach - energetyzo- wane komórki stają się
gorące, pęcznieją i rozrywają się. Mieszanka prany fioletowej z pomarańczową
doprowadza dosłownie do eksplozji komórek. Fioletowa z żółtą wywołuje z kolei ich
chaotyczny podział. Boska fioletowa prana, wielokrotnie silniejsza od zwykłej fioletowej
energii pranicznej, choć potrafi błyskawicznie zregenerować uszkodzone narządy i
nerwy, to na większość ludzi działa destrukcyjnie. A mówimy o pranie mającej - jako
jedyna - własną świadomość. Wokół złotego koloru, przypisanego słusznie jednostkom
zawzięcie podążającym ścieżką duchowego rozwoju, na której końcu zostają
przemienieni w złoto - również narosło wiele niedomówień. Złota prana, wchodząc do
ciała fizycznego, ulega przemianie na jasną czeiwień i manipulowanie nią wymaga już
wielkich umiejętności.
Najbezpieczniej używać do udrażniania kanałów energetycznych prany białej, ale
skuteczność tak przeprowadzanych zabiegów rozciąga się w czasie. Czakrę ciemieniową
czołową adźnę, potyliczną szczękowe, gardłową sercową splotu słonecznego,
śledzionową i pępkową z dobrym skutkiem oczyszcza wykonywane na przemian
wymiatanie złogów zapomocąbiaławej prany jasnozielonej i zwykłej białawej prany
jasnofioletowej lub też użycie samej białawej prany jasnozielonej. Bioenergoterapeuci
posługujący się w leczeniu kolorami pouczają by wizualizując konkretną barwę, mieć
zawsze na uwadze mieszankę tej barwy z bielą. Przy czym jasna biel powinna stanowić
aż 70% zestawu, a tylko 30% pożądana barwa, i to w jak najjaśniejszej postaci.
Tych ograniczeń i wątpliwości jest tyle, iż wszelkie metody operowania kolorami
wydają się naprawdę ryzykowne.
„ Każdy kolor posiada swój własny wzorzec wibracji i swoją własną specyficzną
energię - wyjaśniał Cayce - którą wam ukazuje, przynosząc tobie i twoim bliskim cud
uzdrawiania metafizycznego. Kolory są jak płatki śniegu - każdy jest inny. Niektóre
przynoszą ci wzrost energii, podczas gdy inne ofiarują dar spokoju. Używając swego
pobudzonego umysłu, możesz otoczyć się energiami w kolorze, który oferuje ci naj-
szybszą drogę do doskonałego zdrowia. Wspomagany przez twoje Wyższe Ja możesz
także wybrać ubranie w kolorach, które przyniosą ci największy pożytek w sferze
uzdrawiania metafizycznego ".
10
„Zasadnicza technika metafizyczna jest sposobem takiego kierowania ciałem, aby
stało się bardziej podatne na uzdrawianie - przyznaje Dan Campbell. - Relaksacja,
wizualizacja i afirmacja używają mocy umysłu do aktywowania wibracji ciała, by były
zgodne z wibracjami konkretnego koloru. Kiedy już umysł włączy się w holistyczną
świadomość koloru, ciało zaczyna reagować zgodnie z nią. Więc czy widzą go oczy, czy
też umysł tylko go wizualizuje, postrzegany kolor powoduje fizyczne dostrojenie wibracji
dla uzyskania efektu uzdrawiającego ".
Zgoda, z małym sprostowaniem. Otóż ludzkie oko postrzega ledwie 40 procent barw,
podczas gdy ciało na poziomie eterycznego spektrum dwa i pół raza więcej. Jak
wyobrazić sobie światło ultrafioletowe leczące krzywicę i łuszczycę czy boski fiolet, tak
odmienny od normalnego? Jest to po prostu niemożliwe. Dodając do tego brak
gruntownej wiedzy, możemy zaryzykować stwierdzenie, że lepiej zrezygnować z wy-
korzystywania kolorów w grze o wzrastanie ducha, niż później tego ciężko żałować.
Owszem, wibracje niższe, przynależne ciału fizycznemu, są w większości znane i stąd
często wykorzystywane w leczeniu z pozytywnym skutkiem, jednak obszar duchowy wraz
z wibracjami wyższymi to zupełnie inna parafia i lepiej go od tej strony nie ruszać.
Prawdziwych fachowców w tej dziedzinie też nie ma. Nawet wielkie tradycje są sprzeczne
w przekazach. Na naszej niewiedzy majątek zbi- jająjedynie nieuczciwi interpretatorzy
aury, którzy często nie potrafią profesjonalnie ujrzeć pola eterycznego, nie mówiąc już o
ciałach wyższych, które to razem złożone mówią dopiero coś o człowieku. Żeby
prawidłowo interpretować ludzką aurę, trzeba umieć odczytywać zapiski karmiczne i
mieć pewien wgląd w całą istotę człowieka. Także stosowanie aparatów do zdjęć aury
mówi jedynie o chwilowym stanie ciała eterycznego, i nic więcej.
„ Skala kolorów, które możemy widzieć i używać, jest bardzo małą częścią całości.
Wydaje się więc, że wszelkie kolorowe wibracje, których możemy używać, są
ograniczone do tej skali. Nie wydaje się logiczne, żeby ograniczona skala fizycznych
wibracji kolorowych mogła być porównana do wibracji kosmicznych sił czy emanacji
aurycznych. Gdyby tak było, siły kosmiczne widziałoby się w widmie.
10
Nie mamy pojęcia o charakterze czy skali wibracji sił leczniczych. Próba odtworzenia
ich za pomocą światła elektrycznego, świecącego przez kolorowe szkło, czy
innąprzezroczystą substancję, wydaje się nie mieć praktycznego zastosowania.
Gdybyśmy znali charakter jakiejkolwiek siły leczniczej, moglibyśmy eksperymentować,
ale póki nie mamy tej podstawowej wiedzy, radzi się na razie zarzucić próby duchowego
leczenia kolorami światła ".
Harry Edwards i 01ive Burton
Dam konia z rzędem temu, kto wie, jak naprawdę ma wyglądać manipulowanie
wibracją (barwami). Dorzucę wóz temu, kto w tej praktyce - mimo wiedzy - nie
pobłądzi...
10
3. Otwieranie czakramów
Nim przejdziemy do tantry, zatrzymajmy się przez chwilę przy zamieszaniu, jakie w
zachodniej kulturze robi wzorzec powstały z przemieszania wielu tradycji zajmujących się
rozwojem duchowym które czyni wiele szkody w rękach niedoświadczonych
poszukiwaczy prawdy. Ba, wielu znanych terapeutów tworzy na jego kanwie coraz to
bardziej kontrowersyjne i nowatorskie techniki ingerujące w świat psychiczny i duchowy
człowieka. Nierzadko ze szkodą dla samych zainteresowanych.
Takąniespójność można spostrzec w kwestii prawidłowego prowadzenia oddechu czy
otwierania centrów energetycznych, gdzie po otwarciu czakr zgodnie z zaleceniami
tantry, kończy się doświadczenie wzmożoną koncentracją na taoistycznym punkcie hara,
będącym przecież niczym innym, jak tylko jedną z już przerobionych czakr, co w konse-
kwencji prowadzi do ścisłego zintegrowania stanów psychicznych z tym ośrodkiem.
Mało tego, liczne grono autorów książek ezoterycznych uparcie ten błąd powtarza.
Wypada więc tę rzecz sprostować.
Przyjmuje się, iż we wszechświecie istnieją dwa pierwiastki: siła, która musi być
kontrolowana, i inteligencja kontrolująca tę siłę. W najprostszej formie sprowadza się to
do bioenergii i umysłu. W chińskiej filozofii medycyny mówimy o sile, jako o Chi.
Najczęściej określa się ją mianem energii witalnej, energii wewnętrznej, strumieniem
energii, wypływem energii, uwalnianiem energii, a także duchem czy wolą. W zachodnim
poznaniu: sumą bliżej nie określonych procesów towarzyszących życiu.
Człowiek uzupełnia jej zasoby stale, czerpiąc ją z takich źródeł, jak powietrze czy
pokarm, to jest w procesie oddychania i trawienia. Chi jest także wchłaniana wprost z
kosmosu całą powierzchnią ciała. Tworzy ją jako całość Chi męskie, związane z siłami
kosmicznymi, i Chi żeńskie,
10
czerpane z Ziemi i pożywienia. Tak uformowane Chi uważane jest za podstawowy
czynnik życiowy. Obecności dużej ilości Chi lub jej wyczerpaniu przypisywano większą
lub mniejszą żywotność człowieka.
Do tej pory sprawa wydaje się klarowna, spory zaczynają się dopiero w momencie
ustalania zasad krążenia Chi w organizmie. Według taoistycznych koncepcji mistycznych
krążenie Chi nierozerwalnie związane jest z centrum hara, usytuowanym dwa palce
poniżej pępka. Centrum hara nie jest ograniczone ciałem. Energiami w nim zawartymi
można kontrolować bliższe i dalsze otoczenie. Stąd Chi rozprowadzana po ciele
specjalnymi kanałami, meridanami, dociera do każdego fizycznego organu. Umiejętne
posługiwanie się tą mocą stanowiło i stanowi do dziś główną siłę mistrzów walk
wschodnich. Z kolei mistycy dążyli do utrzymania takiej równowagi Chi w ciele, by
osiągnąć stan fizycznej nieśmiertelności.
Jak łatwo zauważyć, zaproponowany model jest równie prosty jak koncepcje jogi, a w
generowaniu energii na planie fizyczno-astralnym tak samo skuteczny. I bardzo zbliżony
do wierzeń hawajskich. Błąd w sztuce polega na dodaniu do czakr tantrycznych ośrodka
taoistycznego zawieszonego gdzieś na wysokości nieco powyżej czakry genitalnej, albo
kiedy indziej całkowite odrzucenie czakry genitalnej. I to jest nie do przyjęcia, bo tantra
spaja świadomość ideą współzależnych poziomów, podczas gdy hara pełni funkcję
znacznie uboższą więc nie sposób w niej usadawiać całej świadomości człowieka. Tego
wykonać się nie da. Stąd nieudane próby pogodzenia, czy raczej pożenienia obu
konceptów, chociaż oddzielne traktowanie obu systemów jest rzeczą normalną
zwłaszcza że dolny rejon brzucha jest rzeczywiście siedzibą wielkich energii, które mocą
wyobraźni można umiejętnie generować i kierować potem także w obszary pozacielesne.
Chińska koncepcja pracy z ciałem w kategoriach zdrowia fizycznego sprawdza się
równie dobrze jak tantryczne prowadzenie ośrodków świadomości i wytyczne Huny w tej
materii, co niejako dowodzi, iż moc wyobraźni może być w pewnych okolicznościach
ważniejsza od wiedzy o rzeczywistym położeniu międzywymiarowych centrów energe-
tycznych. Z tego wynika, iż to umysł - przy współudziale ducha - jest jedynym sprawcą
sukcesu, a otwieranie czakr metodami jogi - jedną z manifestacji jego działania.
Znajomość tego faktu pomaga w poszu-
10
kiwaniu własnej drogi i jest jednym z warunków koniecznych do roz- ruszenia Kundalini.
Poza tym oba systemy filozoficzne uznają podział energii na męską i żeńską oba
wspominają o silnej energii pourodzeniowej, jednorodnej, która śpi u podnóża
kręgosłupa, i oba podejmują z nią pracę. Nawet różnorodność terminów nie wprawia w
zakłopotanie i pozwala skupić się na tym, co wspólne. Ta znamienna prawidłowość
wskazuje, iż w rozwoju ciała i umysłu nie ma jednego autoiytatywnego rozwiązania i że
stosowanie wielu technik pasywnych i aktywnych wraz z całym przynależnym im
repertuarem ćwiczeń kontemplacyjnych i fizycznych może przynieść pożądany skutek.
Operowanie w obszarze energii subtelnych wymaga zachowania ustalonych reguł;
poruszanie się po obszarze niematerialnym jest niewykonalne bez wyciszenia
organizmu, bez zmiany rytmu fal mózgowych i chemizmu kiwi. Trzeba tylko doskonale
znać cel naszych wysiłków: albo dążymy do poprawy stanu zdrowia, albo do poszerzenia
świadomości. W tym drugim przypadku nie wolno polegać na nie sprawdzonych,
łączonych eklektycznie metodach.
O jednej rzeczy warto przy tym pamiętać. Wszelkie formy pracy z ciałem duchowym
pochłaniają ogromną ilość energii psychicznej. Bez silnego ciała, bez dużej dawki
rozprowadzonej w nim prany nie sposób osiągnąć sukcesu. Energii wymaga każda,
choćby najkrótsza koncentracja i - w co wielu nie wierzy - tak pozornie energooszczędna
medytacja. Do takich spostrzeżeń prędzej czy później każdy musi dojść, o ile oczywiście
dotrwa do końca i wcześniej nie ulegnie atakom choroby.
Ponieważ pierwsze trudności pojawiają się przy stosowaniu technik oddechowych,
należy je dobrze poznać z racji ścisłego powiązania oddechu z gromadzoną w ciele
energią. W nim biorą swój początek wszystkie techniki relaksacyjne; oddech jest jak
brama prowadząca do wieczności. Wiąże się z działaniem Jing i Jang i każde jego
spłycenie jest katastrofalne w skutkach.
Od dawna znane jest i wykorzystywane fizjologiczne zjawisko tzw. cykli nosowych,
polegające na tym, że oddech jedną dziurką jest zawsze silniejszy od przepływu
powietrza drugą przy czym zmiana dominującej dziurki następuje regularnie co półtorej
godziny. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych ustalono naukowo, iż intensywniejszy
10
przepływ powietrza lewą dziurką uaktywnia prawą półkulę mózgową
(odpowiedzialną za intuicję, emocje, pamięć form i barw oraz wrażliwość na piękno) i
związany jest z Idą Jing, żeńską energią Ziemi, która włada dolną połową ciała, plecami i
lewą stroną korpusu. Oddychanie prawą dziurką nosa wzmacnia zaś aktywność lewej
półkuli mózgowej. Zasila, pobudza abstrakcyjne Ciało Idealne i wytwarza ładunek
dodatni, nazywany męskim, kosmicznym, Jang, Pingalą. Jest to energia Słońca. Włada
górnąpołową ciała, przodem i prawą stroną. Lewa część mózgu związana jest z
aktywacją werbalną intelektualną z nastawieniem racjonalnym i pełną analizą.
Przeciwstawienie pierwiastka męskiego żeńskiemu tworzy układ: Ojciec Kosmiczny -
Matka Kosmiczna, zewnętrze - wnętrze, wysyłanie - odbieranie, aktywność - bierność,
ogrzewanie - oziębianie, sympatyczny układ nerwowy - parasympatyczny układ
nerwowy, kwasowość - zasadowość, wyładowanie energii - zachowanie energii, logika -
emocje, seks fizyczny - seks uczuciowy, konkretność - rozwlekłość, górnolotność -
praktyczność.
Cykle nosowe wyznaczane są fazami księżyca i wschodami słońca. Ustalono, że cykl
męski zaczyna się o wschodzie słońca pierwszego dnia po pełni księżyca, zaś cykl żeński
o wschodzie słońca pierwszego dnia po nowiu. Praktycznie, skondensowanie konkretnej
energii w ciele polega na oddychaniu przez zaciśnięcie palcem dziurki bądź na leżeniu
bokiem tak, aby akcentowana, udrażniana dziurka leżała wyżej. Jest to proste i nie
wymaga komentarza. Dopiero obeznaj amianie się z różnorodnością technik
oddechowych nastręcza pewne trudności. Jedne ze szkół ujmują oddychanie Jing jako
mocniejsze i dłuższe wdychanie powietrza, inne odwrotnie - jego siłę upatrują w
wydechu. Jedne techniki nakazują wciąganie ziemskiej energii żeńskiej przez stopy (aż
do serca) podczas wdechu, inne tak samo, tyle że wizualizacja zasysa energię podczas
wydechu, co zdaje się potwierdzać tezę o przewodniej roli myśli.
W szacowaniu technik warto zachować zdrowy rozsądek i polegać tylko na
technikach równoważących w ciele obie energie. Według „Su Wen" Jing i Jang oznaczają
prawo nieba i ziemi: władcę wszystkiego, co istnieje, i matkę przemian, praprzyczynę
narodzin i śmierci. Co oznacza, iż każda choroba i psychiczna dysfunkcja, tak jak i
zdrowie, zależy od równowagi tych sił w organizmie.
10
Skoro energia żeńska-ziemska-Jing-Ida włada prawą częścią mózgu, lewą i dolną
częścią ciała oraz plecami, to - tak rozumując - powinno się ją w czasie wydechu
podciągać okiem wyobraźni do wysokości pępka, z czasem serca, by po miesiącach
praktyki dojść aż do czubka głowy. Zaś w czasie wdechu wprowadzać przez środek
głowy energię męską-kosmiczną-Jang-Pingalę, spuszczaną potem spokojnie na poziom
brzucha bądź splotu słonecznego i wyprowadzaną czakrami stóp i rąk. W większości
przypadków takie rozwiązanie doskonale zdaje egzamin. Oczyszcza ono ciało ze złogów,
równoważy energie i dobrze przygotowuje do kumulowania energii niezbędnej do
podtrzymania koncentracji. Nadto pozwala ono odciąć się od mniej elastycznych technik
tam, gdzie mogą one wbrew pozorom zawieść. Otóż - z czym nie spotkałem się w
żadnym z ezoterycznych pism, a czego dowiedziałem się przebywając na planie
astralnym - ludzie dzielą się na jednostki zorientowane na czerpanie energii
bezpośrednio z Ziemi, z kosmosu, bądź z pola powszechnego, gdzie jest zakotwiczona
ich Kundalini (to ostatnie jest cechą wyróżniającą prawdziwych mistrzów). I chociażby
dlatego, jak i z innych powodów, warto w pracy z własnym ciałem zdać się na intuicję, na
podszept naszego Opiekuna z zaświatów, który doskonale zdaje sobie sprawę z naszych
potrzeb i predyspozycji.
Praktyka.
Jako zwolennik eksperymentów statycznych, przyzwyczajony do wygodnego leżenia
na plecach, proponuję wykonywanie głębokich oddechów, podczas których biała
energia kosmiczna opada wraz z wdechem, zaś czerwona wznosi się od stóp aż po
szczyt głowy przy wydechu, co do złudzenia przypomina sekwencję pracy tłoka
parowego. Baczną uwagę należy zwracać na przerwy między wdechem a wydechem, by
były długie, ale nie męczące. Właśnie w czasie takich przerw Chi odkłada się w
komórkach. Proces ten następuje gwałtowniej, gdy wyobrażamy sobie, że spadająca do
stóp energia Jang i podchodząca do czubka głowy energia Jing nie opuszczają ciała.
Należy oddychać z częstotliwością pozwalającą na wykonywanie najwyżej czterech od-
dechów na minutę. Spada wówczas rytm fal mózgowych.
Nawet w czasie nieświadomego oddychania człowiek pozostaje uzależniony od energii
zewnętrznych: opadająca z niebios Jang płynie
10
wzdłuż kręgosłupa, po czym zawraca brzuchem i wydostaje się na zewnątrz. Jing w
pierwotnym założeniu dąży w przeciwną stronę: pnie się w górę kręgosłupa, po czym
zawraca dookoła głowy i ustami wydostaje się na zewnątrz. Przechylając język do tyłu
tak, by dotykał podniebienia, zamykamy ten obieg, czyniąc oddech wewnętrznym,
embrionalnym.
Technika oddychania embrionalnego jest trudna. Chodzi w niej o rozpuszczenie
oddechu, o ustalenie pewnego rodzaju wewnętrznej cyrkulacji zasad witalnych, tak by
wprowadzić ciało w stan doskonałej izolacji, by oddychać w cyklu zamkniętym, a oddech
zewnętrzny powtarzać raz na tysiąc normalnych oddechów.
Nieco inną technikę ograniczania zapotrzebowania na tlen odnajdujemy w islamskiej
doktrynie hezychastów:
„Dlaczego trzeba wstrzymywać oddech w czasie modlitwy ? Wskutek powstrzymania
oddechu serce poczuje się skrępowane i ściśnięte - tłumaczył Hagioryta - a zatem
doświadczy bólu nie otrzymując powietrza; wtedy duch dzięki tej metodzie łatwiej
skoncentruje się i zwróci do serca ".
Podobną technikę stosują niektórzy jogowie - najpierw dotleniają każdą komórkę
ciała długim intensywnym, niemal wyczerpującym siły oddychaniem, łącząc wdech z
wydechem w jedną całość, a następnie całkowicie przerywają oddech, spalając tlen w
obiegu zamkniętym, dzięki czemu bez trudu podtrzymują funkcje organizmu w
beztlenowym środowisku w czasie do siedmiu dni.
W stanie tzw. statycznej medytacji, zwanej też autoregulacją emocjonalną szybko
dochodzi do odprężenia aż do poziomu organów wewnętrznych, co przy okazji udrażnia
nadi, i Chi płynie już silnym strumieniem, usuwając wszelkie przeszkody w kanałach.
Łatwo wtedy dochodzi do harmonijnego współbrzmienia z mocami umysłu. Ten, wyci-
szony, może już bez ograniczeń korzystać z pokładów zgromadzonej energii. Kiedy Chi
rozpływa się po ciele, wystarczy to odczuć i zrozumieć. Regulacja zależy od siły
wyobraźni. Najtrudniejszą rzeczą jest wytworzenie Chi, wypełnienie nią ośmiu naczyń i
dotarcie do szpiku kostnego celem jego przemycia. Utrzymanie krążenia Chi w szpiku
czyni go czystym i zdrowym. Czysta i zdrowa krew regeneruje cały organizm, opóźniając
proces starzenia. Energetyzowanie mózgu to już wchodzę-
10
nie w stan Buddy, wyjście ponad normalne ludzkie cierpienie, to ucieczka z ciągłego koła
inkarnacji.
Ciało i umysł są wzajemnie z sobąpowiązane. Zrelaksowane i zrównoważone ciało
pomaga uspokoić się i skoncentrować umysłowi. Tylko w czasie odprężenia wszystkie
mięśnie sąrozluźnione, a kanały energetyczne otwarte. Skoncentrowany umysł posługuje
się oddechem do wyciągania Chi z powietrza i napełniania nią całego ciała. Dopiero po-
tem następuje kierunkowe uderzenie. I jeszcze jedno: Chi zachowuje się jak woda - nie
można jej pchać, ale można ją ciągnąć. Wtedy ruszy spokojnie i bez zastojów. Ruszy tam,
gdzie rozkaże jej oko wyobraźni. Jeśli wyobraźnię zogniskujemy na Chi, ona się
zatrzyma. Dobrze jest nauczyć się wyczuwać przepływ energii oraz określać jej płynność i
siłę. Gdy umysł jest silny, silna jest i Chi. Aby przepływ Chi był naturalny i swobodny,
umysł musi być zrelaksowany i skupiony. Tylko w odprężonym ciele otwierają się kanały
Chi. Teraz wystarczy tylko zharmonizować ruch Chi z techniką oddechu.
Gromadzenie energii odbywa się w dwojaki sposób, albo przez magazynowanie jej w
kończynach, a następnie przesyłanie do ośmiu zbiorników w ciele, albo odwrotnie -
najpierw poprzez skoncentrowanie jej w ciele, a potem wprowadzenie do kończyn. Nie
wchodząc w spory z różnymi szkołami, trzeba rozumieć potrzebę energetyzowania ca-
łego ciała. Zwłaszcza w trzy miejsca należy Chi bezwarunkowo wprowadzić. Sąto: czoło,
splot słoneczny i podbrzusze. Czoło jest intuicyjną siedzibą umysłu, kiedy tu
skumulujemy Chi, umysł pokieruje jej krążeniem w obrębie ciała. Z kolei splot słoneczny
jest siedzibą Chi pouro- dzeniowej, czerpanej wprost z powietrza i pokarmu, a
przekazywanej przez nerki (joga mówi o śledzionie). Gdy energia w splocie słonecznym
jest pobudzona i pełna, ciało jest naenergetyzowane. Przeduro- dzeniowa Chi, synonim
Kundalini, mieści się w podbrzuszu. Jest to chyba najistotniejsze spostrzeżenie, jakie
wynika z zainteresowania ezoteryką taoistyczną. W czasie wypełniania energią
wzmiankowanych ośrodków, zwanych Polem Eliksiru, Chi ulega pobudzeniu i stopniowo
rozlewa się, opanowując ciało.
To rozlewanie się może mieć trojaki charakter: Ścieżki Ognia, Ścieżki Wiatru i Ścieżki
Wody.
10
Ścieżka Ognia, najprostsza z trzech technik, jest jednocześnie najniebezpieczniejsza.
Często odwołująsię do niej osoby uprawiające sztuki walki. Najpierw gromadzi się
energię w czole (Shang Dan Tien), potem w splocie słonecznym (Jong Dan Tien) i
podbrzuszu (Shiah Dan Tien). Prawidłowo to splot słoneczny jest najważniejszym,
najsilniejszym centrum pourodzeniowej Chi i to od niego często zaczyna się jej
gromadzenie. Jednak, o czym się nie mówi, nie jest to w pełni możliwe bez wstępnego
naenergetyzowania mózgu. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest rozpoczynanie
treningu od całkowitego rozluźnienia ciała i wstępnej sesji z oddechem oczyszczającym,
który uczula mózg na czekające go zadanie. Taki delikatny stan naenergetyzowania
mózgu jest wystarczający do pracy z umysłem i do efektywnego koncentrowania się na
splocie słonecznym.
W Ścieżce Ognia energia rozpoczyna swój bieg w Naczyniu Poczęcia,
umiejscowionym w podbrzuszu, zatacza następnie dołem koło, przodem do kości
ogonowej, wspina się przez Naczynie Zarządzające wzdłuż kręgosłupa i przez szczyt
głowy schodzi brzuszną stroną tułowia z powrotem do Naczynia Poczęcia. Naczynie
Zarządzające to główny rezerwuar Chi wprowadzanej do kończyn. Niebezpieczeństwo
kryje się nie tylko w zachwianiu równowagi między Jang i Jin, ale także w nadmiarze
zrównoważonej energii. Jeżeli organy otrzymajązbyt dużą dawkę energii, ulegają
przegrzaniu i degeneracji. W przypadku gdy ćwiczący nie ma wprawy w ustalaniu
poziomu rozprowadzanej Chi w narządach wewnętrznych, powinien poszukać innej
metody. Jeśli jednak udało mu się opanować to tzw. Małe Krążenie (Shao Jou Tian),
może z powodzeniem przesyłać Chi do koniuszków palców celem otworzenia kanałów w
kończynach, a nawet doprowadzać energię do skóry i szpiku kostnego. Mówimy wtedy o
Dużym Krążeniu (Da Jou Tian).
Ścieżka Wiatru prowadzi energię w odwrotnym kierunku, niż ma to miejsce w
przypadku Ścieżki Ognia. Zapewnia to zredukowanie nadmiaru Chi wpływającej do
organów wewnętrznych oraz spowalnia samo krążenie energii w naczyniach
opanowanych przez chorobę, które są wówczas pozytywne. Dlatego często wykorzystuje
się przedurodzeniową Chi do ochładzania Chi pourodzeniowej.
Ścieżka Wody jest tą formą pracy z energiami, która jest najbardziej spowinowacona
z założeniami jogi. Jest ona prawdopodobnie najwyż-
10
szym osiągnięciem w systemie nauk taoistycznych. Jest bardzo podobna do Ścieżki
Wiatru. Różnica polega na wprowadzeniu energii bezpośrednio do kanału centralnego,
który jest zbiornikiem Chi mającym swą siedzibę w szpiku kostnym kręgosłupa. Energia
potrzebna do przemywania szpiku jest wytwarzana przede wszystkim z
przekształconego w Chi nasienia. Chi, wprowadzona wnętrzem kręgosłupa do mózgu,
zapewnia wystarczające zasilenie Ducha (Shen), by mógł on wyrównać poziom energii w
poszczególnych organach, co znacznie opóźnia proces starzenia się. Metody
przemywania szpiku kostnego stowarzyszenia taoistyczne i buddyjskie utrzymywały w
tajemnicy z powodu niebezpieczeństw, jakie niesie ich stosowanie. Co prawda Ścieżka
Wody skutecznie usuwa nadmiar ognia wytwarzany przez większość ludzi, jednakże
posługiwanie się niąjest najtrudniejsze.
Z całego zainteresowania chińską tradycją wysuwają się dwa bardzo istotne wnioski.
Po pierwsze, by podnieść poziom przedurodzenio- wej Chi, należy do niej doprowadzić
Chi pourodzeniową. Po drugie, istotnym jest w czasie oddechu właściwe manipulowanie
siłami Jang i Jin. Jak ważne to stwierdzenie przekonamy się wkrótce, lecz nim do tego
dojdzie i nim skupimy się na Kundalini, zwróćmy jeszcze raz uwagę na krążenie energii w
czakramach, tym razem w ujęciu teozoficz- nym, opracowanym przez Bławatskąi
Leadbeatera na potrzeby Towarzystwa Teozoficznego, co zresztąpotwierdzająbadania
naukowe i spostrzeżenia współczesnych j asnowidzów.
Czakry jako ośrodki energetyczne mają swoje odpowiedniki zarówno w sferze eterycznej,
jak i astralnej, i chociaż cztero wymiarowy wir ośrodka astralnego rozciąga się w innym
kierunku, to jednak zawsze ma część wspólnąz ośrodkiem eterycznym. Istnieje, z grubsza
rzecz ujmując, siedem odmian prany postrzeganych jako barwy, i jedna z nich zawsze
dominuje w czakrze. Gdy prana dostarczona przez świat astralny wytryska z centrum
ośrodka eterycznego, promieniuje ona prostopadle do swojej pierwotnej rotacji, to
znaczy w płaszczyźnie powierzchni ciała eterycznego po liniach prostych. Liczba
kierunków zgodna jest z liczbą szprych w poszczególnych czakrach. Filozofia buddyjska
postrzega szpiychy jako płatki lotosu. Przepływająca prana indukuje, wzbudza w czakrze
siłę wtórną która wiruje dookoła czakry, nad i pod szprychami. Każda z sił wtórnych
krążąca dookoła czakry ma właściwą so
10
bie długość fali. Jest emitowana falami, z których każda stanowi wielokrotność długości
fali wewnątrz niej. Przepływ tej siły nie powoduje rozwoju czakry jako ośrodka
świadomości i nie ma generalnie nic wspólnego z Kundalini.
Korelacja kolorów i częstotliwości wygląda następująco:
Niebieski
Zielony
Żółty
Pomarańczowy Czerwony Fioletowy Biały
250-275 Hz oraz 1200 Hz 250-475 Hz 500-700 Hz 950-1050 Hz 1000-1200 Hz
1000-2000 Hz oraz 300-400 i 600-800 Hz 1100-2000 Hz
Przedziały częstotliwości postępująw odmiennej kolejności niż sekwencja kolorów
tęczy interpretowana przez centra analityczne oka i mózgu. Przypomina to raczej układ
barw, jaki można ujrzeć w wyższych sferach ciała mentalnego i przyczynowego.
Pomiary wykonane przez Valerię Hunt wykazały, iż płynące z cza- kramów siły
mająnaturę cząsteczkowąi stosująsię do praw ruchu falowego; zachowują się
rzeczywiście jak prądy wodne czy powietrzne.
Przyjrzyjmy się teraz sposobowi, w jaki centra energetyczne przechwytują pranę.
Swadhisthana (ośrodek śledziony) kuleczki siły życiowej rozbija na siedem atomów, z
których każdy jest naładowany jedną z siedmiu odmian prany. Atomy te wychwytują siły
wtórne krążące wokół czakry.
Siedem odmian prany ma następujące barwy:
• fioletową
• niebieską
• zieloną
• żółtą
• pomarańczową
• ciemnoczerwoną i
• różowoczerwoną.
10
Każda z sześciu szprych czakry śledzionowej wyłapuje jeden rodzaj atomów i przesyła
go do właściwej czakry. Tu różowoczerwona prana wpada w sam środek piasty
czakramu, skąd trafia do całego systemu nerwowego. W miarę wnikania w układ
nerwowy prana stopniowo blednie, wytraca się, a jej resztki wydalane są przez pory
skóry, wokół której tworzy powłokę ochronną. U człowieka zdrowego, mającego zdrową
śledzionę i nadmiar siły życiowej, również aura jest zwarta i silna, nadto zawiera ona
prócz zużytych cząstek cząstki zdrowe, wychwytywane z kolei przez aurę organizmów
chorych. Zdrowa aura skutecznie chroni przed zarazkami chorobowymi, a nawet osłabia
działanie szkodliwych myślokształtów.
Wysyłany z ośrodka śledziony strumień fioletowo-niebieskiej barwy zasila ośrodek
gardła, strumień zieleni - ośrodek pępka i jamy brzusznej, żółć dociera do serca, a prana
pomarańczowo-czerwona i ciemno- purpurowa aktywizuje ośrodek u podstawy
kręgosłupa.
Silny ośrodek śledziony jest ściśle powiązany ze sferą astralną i pozwala na
zachowanie w pamięci wędrówek astralnych odbytych w czasie snu. Ośrodek ten na
planie astralnym zaopatruje w siłę życiową zależne odeń ciało astralne.
Na planie eterycznym energia zostaje rozbita na siedem rodzaj ów prany, z których
prana różowa zasila układ nerwowy, a niebieska z fioletową łączą się w j eden potężny
duchowo strumień. Powstałe w ten sposób pięć głównych strumieni podąża do
kolejnych ośrodków. Trzeba pamiętać, iż każdy ośrodek zasilany jest od wewnątrz siłą
pierwotną podchodzącą z obszaru astralnego, jak i praną wytwarzaną przez śledzionę na
planie eterycznym, czyli fizycznym w aspekcie energii subtelnych.
Muladhara, ośrodek u podstawy kręgosłupa, wypromieniowuje siłę pierwotną
czterema wirami (szprychami), gdzie pomarańczowo-czer- woną barwę tworzy
ciemnoczerwony i pomarańczowy strumień siły życiowej, dostarczanej przez śledzionę,
zmieszany z ciemnopurpurowym prądem astralnej siły życiowej. Powoduje to jakby
obniżenie siły życiowej o jeden poziom wibracji. Pomarańczowoczerwony promień zasila
organy płciowe i wytwarzającą ciepło krew. I tu uwaga: człowiek intensywnie pracujący
nad rozwojem duchowym może odwrócić bieg promienia pobudzającego organy
płciowe i wykorzystać jego moc w zupełnie innym celu. Opierając się popędom niższej
natury, skierowuje tę
10
potęgę w górę, w stronę kręgosłupa i wiedzie ją wprost do mózgu. Tu barwa
pomarańczowa ulega przemianie w czysto żółtą co wzmacnia zdolności intelektualne,
ciemnoczerwona przeistacza się w szkarłat bezinteresownej miłości, a ciemnopurpurowa
przybiera blady odcień fioletowego uduchowienia.
Tak więc zmiana biegu promienia pomarańczowoczerwonego przez sprowadzenie
go wprost do podstawy kręgosłupa uderza niejako w Kun- dalini, wypychając ją na
zewnątrz, skąd kanałem kręgosłupa pnie się ona aż do mózgu. Jest to jednak możliwe
dopiero po opanowaniu żądz niższego rodzaju, w przeciwnym razie Kundalini
rozdmuchuje prymitywne zachowania do niewyobrażalnych rozmiarów, wtrącając czło-
wieka w krainę bolesnego zezwierzęcenia, gdzie nie jest on w stanie w ogóle zapanować
nad niższym Ja. W szponach takiej nieukierunko- wanej siły człowiek staje się
bezwolnym narzędziem, żywą marionetką.
Nadto siła ta wpływa do ośrodka pępkowego, uaktywniając w nim kolejną sferę
instynktów. Ale do tego jeszcze powrócimy
Drugi czakram, manipura, otrzymuje siłę pierwotną wypromienio- wywanąaż
dziesięcioma wirami. Dominującą barwą jest mieszanina różnorakich odcieni czerwieni
ze sporą domieszką zieleni. Z czakry śledziony dociera tu zielony promień, choć jego
największe odwody są usadowione w splocie słonecznym. Ośrodek astralny czakry
pępkowej odpowiada za wrażliwość i czucie.
W żadnych dostępnych materiałach nie spotkałem się ze szczegółowym
omówieniem ośrodka splotu słonecznego, co zdaje się wskazywać na trudności, na jakie
natrafiono przy próbie jego opisu. Zasadniczo powiązano go ze śledzioną tzn. polecono
podczas wizualizacji traktować obie czakry jako jeden obszar gromadzący energię.
Ośrodek serca, ananhata, ma dwanaście wirów promieniowania i świetlistożółtąbarwę
przypominającą żarzące się złoto. Otrzymuje on z czakry śledziony złoty promień, który
przenika do krwi, rozpuszczając się tą drogą w całym ciele. Dociera także do mózgu i na
końcu wędrówki do dwunastopłatkowej części najwyższej czakry, co obdarza mózg
zdolnością filozoficznego i metafizycznego myślenia. Funkcja ośrodka serca sprowadza
się do rozumienia drgań astralnych.
Wisuddha, ośrodek gardła, ma szesnaście głównych wirów. Wygląda jak srebrzysty
blask księżyca rozjaśniający nocą ciemną powierzch-
10
nię jeziora. Rozszczepia on błękitno-fioletowy promień idący ze śledziony na
jasnobłękitny, posyłany do ożywienia gardła, i ciemnobłękit- ny o fioletowym dodatku,
przeznaczony do zasilenia mózgu. W rzeczywistości tablica kolorów jest dużo bardziej
złożona, zwłaszcza że ciemnobłękitny łączy się z żółtym nadciągającym od strony serca.
W najprostszym ujęciu fioletowy wspomaga zewnętrzną warstwę najwyższej czakry, zaś
niebieski z domieszką żółci energią psychiczną wzmacnia proces myślenia. U ludzi
uduchowionych myśli są zasilane promieniem fioletowym. Przebudzenie tego ośrodka
na płaszczyźnie astralnej wyposaża człowieka w zdolność słyszenia dźwięków świata
astralnego. Mówimy wtedy o jasnosłyszeniu.
Adźna, ośrodek międzybrwiowy, ma 96 wirów podzielonych na dwie równe części. W
pierwszej dominuje róż z dużą domieszką żółtego, w drugiej przeważa pewien rodzaj
barwy purpurowoniebieskiej. Omawianie tego ośrodka w powiązaniu z innymi centrami
mocy jest w teo- zofii nie lada problemem. Nawet u Leadbeatera zagadnienie to jest
ledwie wzmiankowane. Przyrównuje on jedynie niebiesko fioletowy kolor jednej połowy
tego ośrodka do barw ożywiających go przez szczególne typy siły życiowej, która
przenika go w drodze z ośrodka gardłowego do mózgu.
Tymczasem starożytne koncepcje mocy każą się domyślać, iż adźna nie przynależy
bezpośrednio do stopniowanej drabiny ośrodków mocy i świadomości, ale jest zupełnie
wyjątkowym centrum, leżącym poza główną strefą czakry czołowej, które ożywia się
dopiero po naenerge- tyzowaniu podwzgórza, kiedy szyszynka i przysadka zostają
uaktywnione. Wówczas to zaczyna funkcjonować Trzecie Oko i bez trudu pojawia się
umiejętność jasnowidzenia. Aby to nastąpiło, należy w podwzgórzu rozniecić złoty
ogień, w czym Kundalini okazuje się niezastąpiona. Takich też wskazówek udzielają
obeznane z tematem istoty z wyższych planów astralnych. Niedopuszczanie myśli o
samodzielności Trzeciego Oka było prawdopodobnie przyczyną błędnego zawiązania
tego centrum z wpływami pozostałych ośrodków.
Trzeba schylić czoło przed uczciwością skonfundowanych teozo- fów, którzy nie
chcąc nikogo wprowadzać w błąd, woleli ten temat po prostu przemilczeć. Stąd brak
omówienia związków tego ośrodka ze śledzioną. Jedno pozostaje pewne - Trzecie Oko
(choć będące przeja
10
wem obecności Ducha) zasila pierwotna siła pochodząca ze strefy astralnej, a
uaktywnia Kundalini, jedyna siła istniejąca wraz z troistym płomieniem serca we
wszystkich ciałach człowieka. Dlatego prowadzenie Kundalini przez czakrę czołową
(mylnie zwaną Trzecim Okiem) celem rozbudzenia paranormalnych zdolności jest
zwyczajnym błędem.
Sahasrara, otwarte wrota, składająca się z 960 zawirowań, ma w swoim środku
wspomniany wcześniej dodatkowy krąg o dwunastu zawirowaniach. Ten najwspanialszy
czakram wiruje z niepojętą szybkością i jaśnieje nie dającymi się opisać barwami. W
głównej części zniewala bielą oplatającą złote, wspomagane przez serce centrum, a prąd
dochodzący wprost z ośrodka gardłowego tworzy tu fioletowy otok zewnętrzny.
Czakry astralne odpowiadające szóstemu i siódmemu ośrodkowi eterycznemu
zbiegają się czasami na planie fizycznym w przysadce mózgowej, ale bywają też
rozdzielone: szósty czakram zostaje przypisany do przysadki, a siódmy współpracuje z
szyszynką. Dlatego wiele technik kładzie szczególny nacisk na pobudzanie szyszynki i
tworzenie pomostu psychicznego między tymi organami. Może to doprowadzić do
przebudzenia ośrodka eterycznego, co procentuje wyjściem poza ciało bez tracenia
świadomości tego faktu.
Z tej krótkiej prezentacji nasuwają się konkretne wnioski. Centrum mocy, w którym
gromadzimy energię w czasie koncentracji, nie ma bezpośredniej łączności z niektórymi
czakrami, a kontakt z nimi nawiązuje drogą pośrednią przez inne centra, co oznacza, iż
docierająca do tychże czakr energia pierwotna zostaje przez pośrednie ośrodki wstępnie
przerobiona, co ma często niekorzystny wydźwięk. Po drugie można utworzyć aż dwa
kanały łączące ośrodek mocy z najwyższą czakrą. Pierwszy dociera do czakry siódmej
przez ośrodek serca, drugi, również rozpoczynając podróż od czakry podstawowej,
wykorzystuje do transportu stację ośrodka gardłowego. Potwierdza to wcześniejszy
wniosek, że czakra międzybrwiowa nie jest Trzecim Okiem i że płynący z serca żółty
promień zasila mózg właśnie na wysokości Trzeciego Oka. Wówczas należy pierwszy
kanał poprowadzić przez podwzgórze.
I rzeczywiście, pierwszy cykl otwierania czakr w krija jodze potwierdza tę koncepcję.
Tu kolejność otwierania czakr jest następująca: ośrodek mocy, serce i Trzecie Oko.
Chodzi tu nie o pozostającą na uboczu czakrę międzybrwiową ale o istotny rej on
podwzgórza, szyszynki i rdze-
10
nia przedłużonego, który przekształca Kundalini. Przy czym przestrzega się przed
pochopnym nadmiernym energetyzowaniem czakry podstawowej w celu uniesienia
Kundalini. Wręcz przeciwnie - roztropnie się tego wystrzega, tłumacząc to
niebezpieczeństwem rozbudzenia pierwotnych żądz. Usadowioną na planie pierwszej
czakry Kundalini zaleca się podnosić hydraulicznie do wysokości centrum mocy, skąd
łatwiej ją kontrolować i odkąd nawet jej rozpuszczanie się w polu czakramów nie jest już
tak niebezpieczne, czego i tak wiele szkół nie popiera.
Nadmierne angażowanie Kundalini w dwóch pierwszych ośrodkach topi jąw
bezmiarze prymitywnej potęgi, której nawet ona nie jest w stanie się oprzeć. Miast
płynąć ku górze - zatrzymuje się, by z czasem cofnąć się i spłynąć w dół do ośrodka
zwierzęcych pragnień, gdzie prymitywny seks i agresja to tylko część zła, jakie staje się
udziałem ćwiczącego.
Inna metoda zaleca najpierw otwieranie czakry splotu słonecznego, gardła i
Trzeciego Oka, a dopiero potem czakry podstawowej, gdzie - bez energetyzowania -
zmusza się Kundalini do ruchu w górę. Jak widzimy, otwieranie ośrodka podstawowego
odbywa się dopiero po uaktywnieniu ośrodków wyższej świadomości. Kiedy Kundalini
dotrze do rejonu podwzgórza, następuje otwarcie wrót, o ile oczywiście dany człowiek
jest na to karmicznie przygotowany.
Ciekawych informacji udzielił na ten temat w czasie jednego ze spirytystycznych
seansów byt duchowy występujący pod imieniem Karol. Poparł otwieranie w pierwszej
kolejności czakr duchowych, lecz co istotne - całemu procesowi nadał on charakter
indywidualny, zależny od cech osobniczych. Wiele zależy od tego, w którym ośrodku
zakorzeniony jest umysł poszukującego. Jeśli jest on ześrodkowany w obszarze
pierwszej, drugiej czy trzeciej czakry, takiej osobie nie wolno pobudzać Kundalini. Jeśli
umysł wibruje w przestrzeni piątej i szóstej czakry, należy najpierw zrewidować poglądy
co do własnej doskonałości i pracując nad sobą sprowadzić jeszcze umysł do serca, jego
duchowego domu. Karol podał przykłady ludzi posiadających umysł unoszący się w
świadomości trzeciej czakry, którzy intelektualizując zagadnienie, na siłę, bez
przygotowania otwierali serce, by w ten brutalny sposób przepchnąć świadomość na
wyższe piętro, co okazało się rozwiązaniem ryzykownym, które przyniosło negatywne
skutki karmiczne.
10
Karol poparł oczyszczanie ośrodków duchowych w celu stopniowego
przygotowywania ośrodków niższych na przepływ Kundalini, ale zarazem ostrzegł przed
robieniem tego na siłę. Wielokrotnie akcentował znaczenie serca, które powinno w
potędze miłości być oparte na dojrzałej wiedzy, na czystym i zdyscyplinowanym
intelekcie ośrodka słonecznego. Bowiem miłość powinna mieć uzasadnione źródło i mo-
ralnie sprawiedliwy prąd (kierunek). „ Miłość ma być bezwarunkowa, ale nie ślepa. Miłość
jest dawaniem, ale nie rozrzutnością".
Gurdjieff mawiał: „ Wszystko, co gromadziłem, straciłem, a wszystko, co dawałem,
moim jest. Wszystko, co dawałem, nadal jest ze mną, a wszystko, co gromadziłem,
zaginęło, zostało stracone ".
Serce jest najsilniejsze, kiedy w poprzednich żywotach człowiek przepracował trzy
niższe poziomy świadomości. Podobne przesłanie niesie zawarta w tradycji esseńskiej
przypowieść o Jezusie, który jako dziecko odmówił uczenia się alfabetu liter. Nie
pozwolił omawiać nauczycielom znaczenia beta (dwa, dwoistości) bez wcześniejszego
wyjaśnienia sensu alfa (jedności) tak, by go zaspokoić. Kiedy nie byli w stanie wyjaśnić, iż
na alfie opiera się cała arytmetyka, wszechświat, koncepcja Boga i rzeczywistość - Jezus
odmówił pójścia do szkoły.
Niewątpliwie należy zachować szczególną ostrożność przy integrowaniu seksualności
z duchowością. Generalnie joga za centrum energii seksualnych w ciele subtelnym
uznaje drugą czakrę, co stoi w opozycji do założeń niektórych szkół teozoficznych. Jak
poważny jest udział seksu (kreatywności) w rozwoju świadomości świadczą nauki oneiro-
nautów, z których przytłaczająca większość przechodzi przez etap doświadczeń
erotycznych. Mało tego, za winowajcę rozbudzania niskich instynktów wielu uznaje
umysł świadomy, a nie podświadomy.
Temat ten wywołuje wiele kontrowersji, dlatego narosło wokół niego wiele
sprzecznych opinii. Kiedy jedni dla odcięcia ognia w obszarze instynktów i emocji
wprowadzają tam zimne kolory, inni wręcz przeciwnie - stosują techniki wzmacniające
napięcie w gruczołach płciowych, co wytwarza ogromne ciśnienie i temperaturę. A
wszystko w trosce o jak najefektywniejsze wykorzystanie Kundalini. Najprawdopodobniej
wszyscy mają rację, przede wszystkim dlatego, iż wokół każdej z metod narósł cały
repertuar specyficznych, charakterystycznych tylko dla tej konkretnej metody ćwiczeń
wspomagających.
67
To, co dociera do świata zachodniego, jest z reguły dziwnym, niekonsekwentnym w
przekazie melanżem. Nadto to, co dobre dla statycznego mieszkańca wschodu, może w
ogóle nie sprawdzić się w przypadku członka społeczeństwa dynamicznego. Poza tym
wiele uznanych technik tylko pozornie odnosi sukcesy, podczas gdy prostsze metody
pozwalają czasem zajść o wiele dalej. Tak czy owak nie ma i nie będzie idealnej recepty
dla konkretnego człowieka. Każdy przypadek jest niepowtarzalny. Podczas gdy u
jednego już w poprzednim żywocie właściwie rozwinęły się ośrodki niższe, u innego
mogła się jeszcze w ogóle nie wytworzyć taka potrzeba. Dlatego w obu przypadkach
należałoby posłużyć się odmiennymi sposobami sterowania energiami subtelnymi.
Takie samo zamieszanie jak w jodze spotykamy w tradycji taoistycznej oraz w wielu
misteriach greckich, w gnostycyzmie i europejskich systemach magicznych. Wystarczy tu
wspomnieć o misteriach i świętach dionizyjskich, które kończyły się seksualnym
szaleństwem, lub o świętach płodności w kulturach dawnych Słowian.
Niewątpliwie, afirmując znaczenie ciała, tantra zintegrowała praktykę duchowąz
rozwojem ośrodka seksualnego. Mircea Eliade, wybitny znawca tego zagadnienia, uważa
tantrę za najwłaściwszą drogę dla ludzi tkwiących w wieku ciemności, czyli Kalijudze, w
którym percepcja umysłu nie dorównuje możliwościom starożytnych joginów.
Buddyjska literatura dostarczyła wiele perełek wspierających tę myśl. Jeden z tekstów
tantry, Kałaczakratantra, opowiada o tym, jak król Suczandra prosił Buddę o jogę zdolną
uratować ludzi w Kalijudze. I co objawił mu Budda? - że kosmos znajduje się w ciele
człowieka, a seks jest w nim siłą sprawczą. I nauczył go opanowywać rytmy czasowe
przez zdyscyplinowanie oddechu z tą potężną energią.
Tę ideę, z troską godną przekazom Babadżiego, kultywuje owocnie tantra krija joga,
dzieląca świat na cztery epoki: Satya, Treta, Dva- para i Kali. W pradawnej erze prawdy,
Satya Yoga, kiedy nie pojawił się jeszcze ani Rama, Kriszna, Chaitanya, Mahaprabha,
Ramakriszna czy Jezus, Mojżesz i Mahomet, kiedy dopiero prorokowano Biblię i Bha-
gawadgitę, Torę i Koran - ludzie praktykowali jedynie krija jogę Gedy- ną prawdziwą
szkołę). W przekazie tym z pewnością jest sporo racji, jest także wskazówka, by każdy z
poszukujących wybierał najodpowiedniejszą dla siebie technikę.
68
W moim przypadku polegała ona na rozpoczęciu koncentracji od energetyzowania
czakramu gardłowego wstępną sesją oddechową. Dopiero potem, po potwierdzeniu
niepodzielności, wzmacniałem oddechami czakram mocy, przez który zasilałem
pozostałe ośrodki, o ile pracowały normalnie, a na końcu pobudzałem mózg kolejnymi
długimi oddechami. Po umieszczeniu oddechu w czakramie podstawowym podciągałem
Kundalini do wysokości kręgów krzyżowych, skąd już bez oporów pięła się ona aż do
podwzgórza, zatrzymując się na dłużej w splocie słonecznym, sercu, gardle i Trzecim
Oku. Jeśli wszystko szło zgodnie z planem, doznawałem uczucia rozbicia, wibrowania w
rytm ogłuszającego dźwięku, który zakłócał wszystkie docierające do mnie odgłosy z
zewnątrz, a w środku głowy, gdzieś między uszami powoli zaczynała się wytwarzać strefa
autentycznej ciszy, którą zamykało pojawienie się ciągu wyraźnych i kolorowych jak film
obrazów i scen.
Znajdując się w tym stanie, łatwo sprawdzić oddziaływanie na siebie wszelkich
dźwięków czy mantr. Każda niewłaściwa w danym czasie i miejscu wibracja, choćby
uniwersalne Om, natychmiast niszczy harmonię. Zaś każdy właściwie indukowany dźwięk
pogłębia poczucie zewnętrznej izolacji, a wewnętrznej harmonii z całością.
Była to jednak tylko moja osobista metoda. Ale o jednym warto pamiętać. Otóż w
procesie koncentracji, jak i w czasie rozniecania ognia Kundalini - to właśnie oddech
stanowi klucz do sukcesu. O ile w medytacji istotną rolę odgrywa bezdech, to misterium
śmierci, i o ile jest on pożądany pod koniec koncentracji, umożliwiając przejście w inne
wymiary, o tyle ani koncentracja, ani ruch Kundalini nie obejdzie się bez potężnego
ładunku energii życia, jaką potrafi dostarczyć jedynie wstępna sesja oddechowa. Energia
ukryta w oddechujest tak wielka, iż samo jego bezustanne obserwowanie już w ciągu
kilku dni może do tego stopnia odrodzić ciało materialne, iż nie będzie ono
potrzebowało snu. Na tym właśnie opiera się sekret buddyjskiej Anapansati - ustawiczne
obserwowanie oddechu, jego wchodzenia i wychodzenia, co wywołuje z czasem stan
oddzielenia się od oddechu, bycia poza nim i poza ciałem.
Energia to dynamizm, który jest ukryty w tlenie. Dopiero kiedy drgnie Kundalini,
można wyłączyć oddech i zacząć podróż do wnętrza. Wówczas pojawia się stan
równowagi. Kiedy oddech samoistnie zamiera, kiedy przestajemy zwracać nań uwagę,
kiedy Kundalini rządzi się już
69
sama, a my, pozbawieni myśli, trwamy zawieszeni w egzystencji - wtedy pojawia się
świadomość, wtedy stojąc na granicy życia i śmierci, na granicy życia i egzystencji -
odnajdujemy Jaźń, Jaźń, która nie ma życia, tylko istnienie.
Doznanie egzystencji jest pierwszym aktem oświecenia. Jest także
najniebezpieczniejszym krokiem człowieka w wyprawie po samego siebie. Kiedy pojawia
się cisza istnienia, pojawia się także niewysłowiona błogość i życie przestaje mieć
jakiekolwiek znaczenie. Człowiek po prostu o nim zapomina. I nie mogąc wyrwać się z
tego stanu - ginie, uśmierca ciało. Wielu, wielu ludzi opuściło ten świat w pierwszym ak-
cie przebłysku świadomości-istnienia. A ci, którzy wrócili, zawdzięczają to bliskim, którzy
nierzadko całymi dniami przywracali ich ciała temu światu. Etap medytacji jest łatwy, ale
prawda oświecenia należy do umarłych. By powrócić, trzeba mieć opiekuna. Sam wysiłek
nie wystarczy.
Najważniejszą zaletą mojej metody było uniknięcie bólu, jaki ogarniał mnie na kilku
płaszczyznach świadomości-egzystencji. O jaki ból chodzi, wiedzą wszyscy, którzy często
latami ciężkiej pracy nad sobą i tonami leków próbowali usunąć skutki korzystania z
usług nawiedzonych guru. W moim przypadku okazała się to bezpieczna i pożyteczna
metoda. Sądzę jednak, że o skuteczności jakiejkolwiek z metod stanowią indywidualne
predyspozycje, wewnętrzne zapotrzebowanie, a nawet rodzaj zdobytej informacji, często
przecież niesprawdzalnej. Mimo to każdy z praktykujących powinien wiedzieć, czy się
stacza, pogrążając w mroku rozpadu, czy ewoluuje zgodnie z podpowiedzią Wyższego
Ja. Bez komentarza pozostawiam przypadki pozostawania pod władzą wszelkiego
rodzaju pseudonaukowych sekt, które pod płaszczykiem kursów rozwoju duchowego
potrafią uzależnić od siebie każdego człowieka, przeprogramowując jego świadomość
zgodnie z własnymi celami, a co najmniej potrafią wyciągnąć z niego pieniądze. A z
takimi organizacjami miałem sposobność zetknąć się także i w naszym kraju.
Pamiętajmy, by angażując się w otwieranie czakramów i ruch Kundalini - nie zapominać,
iż grzebanie w ciałach subtelnych jest bardziej niebezpieczne niż ingerencja w ciało
materialne. Ludzkość znajduje się dopiero na etapie doskonalenia ciała mentalnego,
odwzorowanego w czwartym czakramie, a to znaczy, iż za każdym razem, kiedy się odra
70
dzamy, musimy na nowo przerabiać trzy niższe ośrodki, które tak na dobrą sprawę wciąż
nie są doskonałe. Dopiero od czwartego ciała, a więc po śmierci ciała materialnego, o ile
osiągnięty poziom wibracji nie wymusza powtórnych narodzin, można bez ryzyka
kontynuować grę w Sa- madhi. Gdyby uzyskanie oświecenia było sprawą prostą to z racji
jego ogromnych dobrodziejstw uczono by tego już w szkole podstawowej.
Kundalini, pnąc się w górę, aktywizuje każdy ośrodek. W czakrze podstawowej,
wykładni ciała fizycznego, roznieca pragnienia seksualne. Chcąc tego uniknąć, wielu po
prostu walczy z narastającym pożądaniem. Niestety, zwalczanie popędu płciowego
blokuje postęp. Nie tylko nie następuje przebudzenie, ale zaczynają się poważne kłopoty
natury psychicznej, a życie zaczyna się toczyć wokół spraw seksualnych. Dopiero
całkowite zrozumienie roli seksu w życiu i zaakceptowanie go z całą gamą pochodnych
uczuć, przynosi wyzwolenie. Kundalini może teraz spokojnie pracować.
Druga czakra, w której według kolejności zatrzymuje się Kundalini, to oko ciała
emocjonalnego, którego naturalnym potencjałem jest lęk, nienawiść, złość czy miłość.
Zatrzymanie się na tym etapie powoduje zahamowanie rozwoju emocji przeciwnych do
już wspomnianych. Ani tłumienie ich, ani ukrywanie nie doprowadzi do przemiany, tylko
zrozumienie ich funkcji w odniesieniu do gatunkowej ewolucji, kiedy to strach i agresja
ratowały życie, a nienawiść potrafiła lepiej inspirować niż miłość. A wszystkie razem
zapewniały przetrwanie tak pojedynczemu osobnikowi, jak i grupie. Uszanowanie
emocji, przeżycie ich doprowadza w końcu do punktu, poza którym są niepotrzebne.
Zrozumienie tej prawidłowości kończy wszystkie problemy z drugim ciałem. W
rzeczywistości drugie ciało, troszkę niefortunnie zwane tu eterycznym, jest dolną
warstwą ciała astralnego.
Ciało trzecie wyraża się czakrą splotu słonecznego, to ciało astralne (właściwie to
ciało astralne i gęstsza część ciała mentalnego). To piętro emocji, wylęgarnia myśli, które
starają się zapanować nad emocjami. Jednak tłumienie emocji i związanych z nimi myśli
prowadzi do zguby. Przeżycie ich i zrozumienie odradza wiarę w sens życia. Zgubne i fał-
szywe wizje i idee sąz wolna coraz lepiej rozpoznawalne. A gdy świadomość uważności
wprowadza Kundalini do serca, bramy poznania stają otworem. Taki człowiek zachowuje
pełną świadomość istnienia bez
71
względu na to, czy jest pogrążony we śnie, czy też boryka się z życiem na jawie. Od tej
chwili Kundalini obdarza go mocą a w piątym ciele łaską. Wtedy wątpliwości znikają na
zawsze i człowiek staje się przebudzonym.
Tylko trzy pierwsze czakry są odpowiednikami minionej drogi, drogi kształtowania się
człowieka. Tej drogi nie sposób pokonać na skróty - opuszczoną lekcję trzeba przerobić.
A nawet ten, kto tędy przeszedł, musi uważać, bo dzisiaj jest nieco inne niż jutro.
Niewątpliwie technicznym atrybutem rozwoju świadomości jest joga. Rozpoczyna
jąhatha joga, zajmująca się stanem zdrowia, której wymogi dietetyczne niejednego
potrafią wprawić w zakłopotanie, a kończy krijajoga, prawdziwy system mistyki
ascetycznej, traktujący ciało i jego sprawy marginalnie, jako maszynerię, jako chwilowe
opakowanie dla nieśmiertelnej duszy.
Chociaż joga nie jest nauką, gdyż nie posiada własnej metodologii, jest niewątpliwie
empirią przyobleczoną w system holistyczny. Obejmuje ona wszystkie zagadnienia
związane z psychicznym rozwojem człowieka, dba zarówno o ciało, jak i o jego duszę.
Niewątpliwym osiągnięciem jogi jest kontrolowanie autonomicznego systemu
nerwowego poprzez układ podwzgórzowo-limbiczny, który steruje równowagą
pomiędzy sympatycznym a parasympatycznym systemem nerwowym. W ten sposób
łatwo uzyskuje się kontrolę nad umysłem, podległym autonomicznemu systemowi
nerwowemu.
Z pewnościąjoga jest zbawieniem w zaburzeniach stresowych. Stres psychiczny to
główna przyczyna zakrzepów w naczyniach wieńcowych, nadciśnienia, wrzodów
przewodu pokarmowego i innych psychosomatycznych dolegliwości. Potrafi nawet o sto
procent zwiększyć ilość krwi wyrzucanej z serca i rozprogramować funkcje autonomiczne
i wydzielania dokrewnego. Impulsy stresowe przechodzące przez mostpodwzgó- rzowo-
przysadkowy aktywizują sympatyczny układ nerwowy, co wpływa na funkcje wszystkich
podstawowych narządów ciała. Bez zapanowania nad takim energetycznym
rozchwianiem niemożliwe jest pełne korzystanie dobrodziejstw koncentracji. Joga jest w
tych okolicznościach uzasadnionym środkiem zaradczym. Jest poza tym dobrym
sposobem na życie - opóźnia proces starzenia się, sprzyja rozwojowi świadomości, ale
wymaga też spełnienia określonych warunków.
72
Zasadniczo jogę tworzy osiem działów:
Jama - moralna samokontrola (nie kraść, nie zadawać gwałtu, przestrzegać prawdy,
przestrzegać wstrzemięźliwości lub celibatu, nie być zachłannym etc.)
Nijama - osobiste zasady etyczne (czystość, zadowolenie, panowanie nad sobą,
zastanawianie się nad sobą, poświęcenie) Assana - fizyczne pozycje do kontrolowania
ciała i umysłu Pranajama - świadoma kontrola oddechu Pratiahara - powstrzymanie
funkcji zmysłów Dharana - skoncentrowana myśl w ustalonym kierunku Dhjana -
medytacja (skupianie myśli na ustalonym punkcie) SAMADHI - utożsamienie się z
Atmanem.
Można rozróżnić jogę zewnętrzną wykazującą podejście psychosomatyczne, oparte
na pozycjach, ćwiczeniach oddechowych i koncentracji, oraz jogę wewnętrzną
zorientowaną na medytacji i kontemplacji. Przedstawiciel tej ostatniej, Patańdżali,
kreujący głównie radża-jogę, sprawę assan i pranajam traktował marginalnie, rezygnując
z rozwoju ciała na korzyść aspektu duchowego. Odmienne stanowisko prezentują
hinduskie księgi święte (Purany, Ramajana, Mahabharata), zachęcające wręcz do pełnego
wykorzystania zalet jogi zewnętrznej w przedłużaniu młodości i sięganiu po
długowieczność.
Czemu o tym piszę? Czemu dywaguję? Aby podkreślić, że joga, nie ma co tu
ukrywać, wymaga od adepta czasu i poświęcenia. I nie ma tu znaczenia, czy zajmujemy
się tylko ciałem, czy przerabiamy już temat ewolucji ducha. Podczas gdy rozwój
świadomości poprzez praktyki z czakrami i Kundalini wydaje się logicznym i zwartym
systemem, którego niczym równie przekonującym zastąpić się nie da, o tyle jogę ze-
wnętrzną możemy z dobrym skutkiem zastąpić tajemną wiedzą Kahu- nów. Huna wydaje
się nie tylko zdecydowanie prostsza, stawia bowiem łatwe dla człowieka Zachodu
warunki do spełnienia, ale - co bardzo istotne - działa szybko i niezawodnie. Jest na tyle
ważna, że poświęcimy jej trochę miejsca w dalszej części tego rozdziału. To również naj-
ważniejsza przyczyna, dla której pominąłem bardziej szczegółowe omawianie jogi. Nie
można jednak nie doceniać zasług jogi w tworzeniu technik oddechowych i
pobudzających Kundalini.
73
Wracając do prany...
Badania przeprowadzone przez G.H. Eggetsbergera w Instytucie Naukowo-
Badawczym Biocybernetyki i Feedbecku w Wiedniu wykazały, iż podczas orgazmu w
mózgu człowieka gromadzą się nowe ładunki elektryczne, spowodowane wzrostem
aktywności mięśni PCE (Pu- bococcygeus-Muskel), które swoją wędrówkę do mózgu
rozpoczynają od kości ogonowej (guzicznej). Odkrytą energię zespół Eggetsbergera
nazwał energią życia. Charakterystyczne było to, że testowane osoby odczuwały tę
energię wyraźniej, gdy mogły ją śledzić na ekranie monitora (głęboki ukłon w stronę
tantry i wizualizacji).
Dalsze eksperymenty wykazały, iż podnosząca się wężowa Kundalini spotyka się w
szóstym czakramie z podobną energią idącą od góry z cza- kramu siódmego, co stanowi
niewątpliwie ważkie odkrycie dla cywilizowanego świata. W toku dalszych prac wyszło na
jaw, iż podnoszenie Kundalini siłą woli, przy rytmicznym skurczaniu i rozkurczaniu
zwieracza odbytu, zawsze wychodzi. Nadto u kierowców trenujących w czasie jazdy tylko
mięśnie PCE stwierdzono wzrost koncentracji o 30% i znaczną redukcję zmęczenia i
stresu. Przekonano się także, że Kundalini uaktywnia najpierw prawąpółkulę mózgu, a
dopiero potem lewą. Przy dłuższych treningach zaobserwowano powiększenie mózgu,
bardziej równomierne uaktywnienie się obu półkul mózgowych i wzrost synchronizacji
między nimi. Wysunięto więc wniosek o naturalnym dążeniu organizmu do tego, aby
obie półkule pracowały jednocześnie i z jednakową intensywnością.
W trakcie eksperymentów zauważono w grupach kontrolnych zdecydowany wzrost
uzdolnień paranormalnych, co tłumaczono uaktywnieniem się biernych obszarów
mózgu, będącym odpowiedzią na bezpośredni kontakt z wysokim potencjałem energii.
Tradycyjny opis przebudzenia przedstawia rozwijającego się i wystrzeliwującego w
Suszumnę węża (centralny kanał kręgosłupa), który wznosząc się, otwiera kolejno
wszystkie czakry. Brahmachavi Swami Vyasdev tak to opisuje:
„Praktykujący sadhanę widzą suszumnę w formie świetlistego pręta lub filaru, złotego
węża lub czasami jako promieniującego czarnego węża o długości 10 cali, z
krwawoczerwonymi, żarzącymi się jak węgiel oczami, o języku wibrującym i świecącym
jak błyskawica, który wznosi się w kręgosłupie ".
74
Liczba trzech i pół zwoju oznacza: trzy elementy mantry OM, odnoszące się do
przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, trzy guny - ta- mas, radżas i sattwę, trzy stany
świadomości - jawę, sen i głęboki sen, trzy typy doświadczeń - subiektywne, zmysłowe i
brak doświadczenia. Oznacza to całkowite doświadczenie wszechświata i wyzbycie się
wszelkich ograniczeń. Pozostałe pół zwoju odnosi się do stanu zawieszenia, gdzie
świadomość traci starą tożsamość.
Kundalini, jak już wspomnieliśmy, ma swoje źródło w ciele przyczynowym, gdzie nie
istnieje pojęcie czasu i przestrzeni, dlatego medytując, można usłyszeć boski dźwięk
ciała przyczynowego, ujrzeć boskie światło ciała mentalnego i poczuć wibracje ciała
astralnego. Percepcja Boga obejmuje cały organizm. W „Upaniszadach" napisano, że
człowiek urodził się po to, aby urzeczywistnić w sobie Boga.
Kundalini śpi na skrzyżowaniu Idy, Pingali i Suszumny. Wspinając się w górę
kręgosłupa, przenika sześć czakr, ożywiając je wraz z siłami psychicznymi, kreowanymi
przez te ośrodki. Aby Kundalini popłynęła Su- szumną Ida i Pingala muszą być
zrównoważone. Zasilony energią płyn rdzeniowy wspina się środkowym kanałem
kręgosłupa do trzeciej komory, zwanej Jamą Bramina. Narastające w rdzeniu
przedłużonym ciśnienie podnosi się do podwzgórza, gdzie wystrzeliwuje energię
pobudzającą szyszynkę. Między podnieconą i naprężoną szyszynką (męską energią -
Sziwą) a przysadką (żeńską energią - Szakti) tworzy się łuk elektromagnetyczny, który
rozświetla jamę. Między oboma biegunami, Sziwąi Szakti, tryska światło jednoczące dwie
półkule mózgowe. Wytworzony w szyszynce hormon, duchowa sperma, zapładnia
przysadkę. Dokonuje się boski ślub. Po połączeniu świadomości z energią otwiera się
wejście w Świadomość Kosmiczną. Z duchowego związku rodzi się dwupłciowe ego,
skończona istota duchowa będąca własnym przewodnikiem.
Aby zmusić do aktywności Kundalini, trzeba naładować płyn rdzeniowy dodatnią i
ujemną energią co umożliwia równoczesne oddychanie Idą i Pingala, lewym i prawym
nozdrzem. Kiedy zimna księżycowa Kundalini dociera do głowy, następuje w Jamie
Bramina (Trzecim Oku) zmiana biegunów. Wzmocniona, ogrzana do stanu kipiącej
energii słonecznej Kundalini zbiega w dół do podstawy kręgosłupa. Można też Kundalini
odprowadzić w przestrzeń kosmiczną Drzwiami Brahmy, bądź też spróbować poruszyć
kolejne czakramy, do dwunastego włącznie.
75
Przy prowadzeniu Kundalini stosuje się technikę wizualizacji, oddech i koncentrację.
Całość poprzedza się oddechem oczyszczającym, usuwającym z organizmu wszelkie
złogi, i następnie oddechem zasilającym.
Jak wykazują badania naukowe, tylko 3% ogólnej ilości produktów przemiany materii
usuwa się przez defektację, 7% odprowadza mocz, 20% wydala skóra, a oddech usuwa
aż 70%. Dlatego powinien być one jak najgłębszy, oczywiście w granicach swobody,
angażujący górną środkową i dolną część płuc.
„Przy nie dość głębokim oddychaniu - pisze Rama-Czaraka - działa aktywnie tylko
niewielka część komórek płucnych i w ten sposób znaczna część obwodu płuc jest
nieużytkowana. Zwierzęta oddychaj ązawsze prawidłowo i podobnież oddychał człowiek
pierwotny. Lecz nienormalny tryb życia, jaki prowadzi człowiek cywilizowany, odebrał
nam nawyk oddychania głębokiego i prawidłowego i ludzkość wiele przez to cierpi".
Już zwykły, ale rytmiczny oddech przekształca środowisko krwi z zasadowego w
kwaśne, w efekcie czego następuje zwolnienie rytmu serca, obniżenie ciśnienia
tętniczego oraz poprawa funkcjonowania całego układu krwionośnego W ślinie wzrasta
zawartość immunoglobuli- ny, a psychiczne toksyny są wydalane na zewnątrz. Słowem -
następuje gwałtowna odnowa ciała na poziomie komórkowym i przywrócona zostaje
naturalna harmonia organizmu.
,,Istniejąpewne wzorce rytmiczne w całym przejawionym, świecie - wyznaje Sri Sri
Ravi Shankar (Guruji). - Ciało też rządzi się szczególnym rytmem, życie ma szczególny
rytm. Twój oddech także płynie w pewnym rytmie, twoje emocje i myśli pojawiają się
cyklicznie. I wszystkie te rytmy, na różnych poziomach istnienia, biorąpoczątek z Bytu. W
czasie Sudarshan Kriyi wchodzimy M; rytm tego Bytu i obserwujemy, jak zaczyna on
ogarniać wszystkie inne poziomy naszego istnienia: oddychanie, umysł, ciało... W
krótkim czasie zachodzi ogromne oczyszczenie na poziomie każdej komórki, która
wypełnia się życiodajną energią i pozbywa toksyn i ujemnych emocji nagromadzonych
od niepamiętnych czasów, także doznajemy całkowitej odnowy psychicznej i fizycznej.
Pojawia się radość wytryskająca z głębi nas samych i ogromny spokój nas ogarnia,
spokój, którego nic nie jest w stanie naruszyć ".
76
Słowa te należy traktować z nadzwyczajną uwagą nie dlatego, że wypowiada je jeden
z dwunastu żyjących avatarów, ale dlatego, że objawiona przezeń unikatowa technika
oddechowa jest doświadczeniem, podczas którego za pomocą oddechu i energii życia
dochodzi do spotkania z Wyższą Jaźnią.
Choć Guruji nie czyni cudów na zawołanie i tylko nieliczni byli świadkami uciszania
burz czy cielesnego rozmnożenia się mistrza, to właśnie on doprowadził tysiące ludzi do
zrozumienia ich własnej istoty. Narzędziem tej przemiany jest oddech zwany Sudarshan
Kriya, gdzie pierwszy człon nazwy oznacza lepsze widzenie (tego, kim się jest), a drugi -
działanie oczyszczające. Tymczasem za tą tajemniczo brzmiącą nazwą kryje się po prostu
naturalny, rytmiczny oddech prowadzony pod okiem mistrza, oddech poprzedzony serią
ćwiczeń energetyczno-zasi- lająco-oczyszczających (po prostu oddech świadomy). W
jego trakcie harmonizuje się wewnętrzny mikrokosmos ciała i wszystkie poziomy
świadomości zaczynają drgać wspólnie z odwiecznym rytmem wszechświata. Całkowita
odnowa obejmuje także głębokie pokłady psychiki.
„ Wdech to pierwsze, co zrobiłeś, pojawiwszy się na tej Ziemi - kontynuuje gum -
wydech to ostatnie, co zrobisz na tej Ziemi.
Między tym pierwszym wdechem a ostatnim wydechem jest więc zawarte całe Twoje
życie. Jest ono, tak jak życie każdej żywej istoty, wyznaczane i ilustrowane rytmem
wdechów i oddechów. Odwieczny rytm rozszerzania się i kurczenia, pobierania i
wydalania, wdychania i wydychania. ..
Rytm bytu mikrokosmosu Twojego ciała i rytm bytu makrokosmosu na zewnątrz
Ciebie. I właśnie Ty, właśnie w tej chwili, kiedy uświadamiasz sobie moc i znaczenie
Twojego własnego oddechu - otrzymujesz tym samym do rąk cudowne narzędzie
przemiany. Budzisz nieograniczone możliwości sprawcze własnego organizmu ".
Oddech to sztuka życia, to powrót do wewnętrznej równowagi po wszelkich
trudnościach życiowych To przeczenie tezie o wyobcowaniu. Oddech to uważność, to
bycie świadomym na każdym poziomie.
Równoważenie Idy i Pingali polega na równoważeniu wdechu z wydechem, na
zachowaniu właściwych proporcji i rytmu. Nie wolno opierać się na sutrach, gdzie zaleca
się równać wdech z wydechem, a zatrzymanie czynić dwukrotnie dłuższym, czy polegać
na wskazówkach
77
jogi królewskiej, gdzie zatrzymanie oddechu jest cztery razy tak długie jak wdech, a dwa
razy tak jak wydech. Tak ukierunkowana kontrola ścieżki oddechu spełnia inne zadania.
Warto się zastanowić nad tym, co miał na myśli Patańdżali, autor traktatu „Jogasutry",
nakazujący zawieszenie oddechu na jak najdłużej, najpierw na 16,5 sekundy, potem na
35 sekund, wreszcie na 50 sekund, 3 minuty, 5 minut itd.
Osobiście spotkałem się z innymi tragicznymi w skutkach praktykami polegającymi
na swobodnym wdychaniu powietrza nosem i szybkim wydychaniu ustami, gdzie
dochodziło do zrywania pęcherzyków płucnych i wiązania cząsteczek powietrza w
skórze. Z pewnością re- birthing nie kończy się tak bolesnymi skutkami, jakie są efektem
wystąpienia syndromu Valsalvy, jednakże i on jest z gruntu sprzeczny z wieloma
zasadami zdrowego rozsądku i w jego praktykowaniu należy zachować umiar.
W celu osiągnięcia wyższych stanów świadomości tylko oddychanie co najwyżej
cztery razy na minutę pobudza przysadkę i szyszynkę i obniża częstotliwość fal
mózgowych do 7-14 drgań na sekundę. Przy czym oddech powinien być całkowicie
naturalny, swobodny i w miarę możliwości rytmiczny, dosłownie - dopasowany do
wewnętrznej potrzeby. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza że częstotliwość fal mózgo-
wych jest ściśle związana z rezonansem Szumanna, najważniejszym naturalnym
(wyznaczanym przez obwód planety) polem elektromagnetycznym oddziaływującym na
organizm człowieka. Dlatego nie przypadkiem wznawiane przez przyrodę 1 -2-3 razy na
sekundę drgania o częstotliwości 8-14-20 Hz są identyczne z falami
elektroencefalograficz- nymi ludzkiego mózgu, co wykazuje analiza spektralna.
Kolejną rzeczą godną odnotowania jest charakterystyka obwodu słoneczno-
księżycowego. Otóż energia słoneczna porusza się w Pinga- li, kanaliku leżącym po
prawej stronie kręgosłupa, z góry na dół. Ale także spływa w dół po tylnej stronie
kręgosłupa zgodnie z ruchem płynu mózgowo-rdzeniowego. W Idzie, delikatnym
kanaliku znajdującym się z lewej strony kręgosłupa, energia księżycowa wznosi się tak
samo jak z przodu ciała, i również zgodnie z kierunkiem krążenia płynu mó- zgowo-
rdzeniowego. To istotna informacja, przydatna zwłaszcza przy wizualizowaniu ruchu
energii. Do jej regulowania przydaje się także język, organiczny przełącznik, który
przyciśnięty do podniebienia i prze
78
chylony w głąb gardła w naturalny sposób zamyka obwód, ograniczając straty
energii do minimum.
Medytacja Hong-Sau, która zasady te umiejętnie wykorzystuje, nie tylko oczyszcza
ciało i uspokaja umysł, ale doprowadza także do otwarcia Trzeciego Oka i przyucza ciało
eteryczne do zwiększonej produkcji prany. Hong-Sau polega na skoordynowaniu
oddechu z mantrą na postrzeganiu tak zachodzących zmian, kiedy to podczas wdechu
przenosi się dźwięk Hong z wysokości Trzeciego Oka kręgosłupem do krocza, a podczas
wydechu intonuje w myślach Sau, podciągając jednocześnie energię kręgosłupem do
obszaru Trzeciego Oka. Tam zwiększa on swoją wibrację, pobudzając przysadkę.
Podobne zjawisko zachodzi podczas medytacji zwanej Checzari Mudra: wyciskana
przez mięsień zwieracza energia wzbiera coraz silniej, a nie mogąc swobodnie ujść
szczytem głowy (gdzie język tworzy układ zamknięty), eksploduje ostatecznie w Trzecim
Oku. Checzari Mudra wywiera wystarczający nacisk na tył gardła, by skutecznie zmo-
bilizować rdzeń przedłużony. Cofając język w normalne położenie, można wyczuć
ogarniającą kark zniewalającą falę odprężenia. W tradycji taoistycznej omawiane
połączenie językowe stanowi zwieńczenie mikrokosmicznej orbity energetycznej.
Jogowie praktykujący medytację Hong-Sau doprowadzająz czasem do zaistnienia
stanu bez oddychania, uznawanego za stan wolny od umierania. Nie tyle jest to
równoznaczne ze wstrzymaniem oddechu, co z zastąpieniem oddychania zewnętrznego
oddychaniem wewnętrznym, gdzie zawieszamy oddech, czerpiąc tlen nie z powietrza, ale
z tlenu zawartego w mięśniach. A gdy ustaje oddech, łatwiej osiągnąć Sa- madhi - stan
bez myśli.
Ćwiczenia te pobudzają układ nerwowy i oczyszczajągo z psychicznych brudów,
które blokująkanały praniczne. Lęki i kompleksy zostają wtedy usunięte z umysłu (źródła
chorób fizycznych i psychicznych) i zapomniane. Usunięte, to znaczy wydobyte z
podświadomości i przetworzone, chociażby w procesie akceptacji. Kiedy błysk światła
roziskrza Suszumnę, kończy się proces oczyszczania. Białe światło wykracza poza
sztywne granice umysłu, wracając do duchowych pieleszy.
Technika Hong-Sau należy do najbezpieczniejszych technik oddechowych i można
jąpolecić każdemu. Choć prosta, wielkością efektów potrafi
79
dorównać najbardziej agresywnym technikom oddechowym, jakie wymyślił człowiek.
Przy tym nie roznieca żądz i prymitywnych instynktów.
Uważa się, iż medytacja przynosi najlepsze efekty między wdechem a wydechem,
kiedy ustaje przepływ sił astralnych. Jogowie zalecają w czasie Hong-Sau oddychać
naturalnie i bez wysiłku, tak by długość wdechu i wydechu wraz z przerwami między
nimi była spontaniczna, wynikająca z chwilowej potrzeby. Jeśli po wydechu poczujemy
chęć zawieszenia oddechu, należy to uhonorować i cieszyć się takim stanem aż do
wystąpienia potrzeby ponownego zaczerpnięcia powietrza. Taka swoboda wytwarza
skłonność do utożsamiania się z ciałem i oddechem.
Hong-Sau daje odpoczynek sercu i uwalnia ogromną ilość energii, która skierowana
zostaje do regenerowania komórek organizmu. Właśnie dlatego metoda ta uważana jest
za największy dar hinduskiej wiedzy duchowej dla świata.
Ze względu na ścisły związek wibracyjny rytmów dnia z porami roku zaleca się
przeprowadzanie Hong-Sau w pewnych ustalonych porach: miedzy 5 a 6 rano wiosną
między 11 a 12 w południe latem, 17 a 18 wieczorem jesienią i 22 a 23 lub 23 a 24 w
okresie zimy.
Po oddechu oczyszczającym należy zastosować oddech zasilający, który gromadzi
energię w okolicy splotu słonecznego. Technik jest tu bardzo dużo i nie trzeba się nad
nimi rozwodzić. Zasadą jest nagromadzenie w ciele znacznego zasobu sił życiowych i
nadanie im wysokiej wibracji. Potem następuje otwarcie czakr i wypychanie Kundalini.
W czasie energetyzowania warto posłużyć się Mantra-jogą, która - choć nie
doprowadza do oświecenia - idealnie nadaje się do równomiernego rozprowadzania
prany w ciele i do równoważenia czakramów. Należy jednak ostrzec przed nuceniem
niewłaściwych przydźwięków, co stwarza ich mentalne substytuty. Jeśli już, kierowani
wewnętrzną potrzebą decydujemy się na ten krok, powinniśmy zapoznać się z do-
robkiem szkół buddyjskich, a nie korzystać z olśnień dorabiających się na New Age
muzyków. Dźwięk to broń naruszająca głębsze poziomy ludzkiego istnienia, niż to sobie
można w ogóle wyobrazić. Jeśli ktoś nie wierzy, to powiem tylko, iż sądźwięki, trwające
nie dłużej niż 30 sekund, które potrafią stworzyć istotę prawie tak doskonałą jak
człowiek. Możemy więc sobie tylko wyobrazić, jak wieloprzestrzenną strukturę ma ta
wiązka energii i jak ryzykowana jest zabawa z nią.
80
Podobnie jak dźwięk, tak samo zapach, barwa i kształt są ośrodkami aktywnych
mikro wibracji rezonansowych, które w zależności od własnych częstotliwości „wywierać
mogą - przyznaje T. Piaskowski - bardzo znaczący wpływ nafunkcjonowanie różnych
narządów wewnętrznych i ich komórek oraz na procesy psychiczne ".
Dlatego Robert Johnson, dziennikarz czasopisma „L" Actuel" zaczął leczyć stany
depresyjne i migrenę słuchając „Sonaty Kreutzerowskiej" Bethowena w wykonaniu
Yehudi Menuhina i „Pieśni Ziemi" Gustave'a Mahlera w interpretacji Kathlen Ferii er.
Muzyko terapeuci odsłuchują na zajęciach z osobami mającymi niskie poczucie wartości
„Romans F-dur na skrzypce i orkiestrę" Ludwiga van Bethovena czy antydepre- syjny
„Pacific 231" Artura Honeggera. Przy okazji warto zapamiętać, że „Marsz torreadora" z
opery „Carmen" George'a Bizeta pomaga zwiększyć muskulaturę, „toccata i fuga d-moll"
J.S. Bacha wzmacnia skupienie i koncentrację, a „Der Schall" Mauricia Kagela stabilizuje
pracę układu krwionośnego.
Soniczna metoda Dana Carlsona powoduje aż dwukrotnie większy wzrost pszenicy,
150% wzrost uprawy ziemniaków, 85% - kukurydzy, 102% wzrost witaminy C w
pomarańczach i 13% wzrost mleczności krów przy jednoczesnym zmniejszeniu ilości
podawanej im karmy o 25%, itd...
Choć słyszalne dla przeciętnego człowieka dźwięki mieszczą się w granicach 16 do 16
000 Hz, to świat dźwięków posiada zakres znacznie szerszy i sięga od 1 Hz do 200
milionów Hz. Przy czym niesłyszalne drgania podlegają takim samym prawom fizycznym
jak dźwięki słyszalne i są równie, jeśli nie bardziej niebezpieczne. Przykładem jest skon-
struowany przez profesora Gavreaux generator poddźwięków, który już przy mocy 110
W wprawiał w drgania ściany laboratorium. A przecież te same poddźwięki interferująz
materią ludzkiego ciała, wywołując niczym nieuzasadniony ból czy stany psychicznego
dyskomfortu. Mogą one także uśmiercić człowieka, i to z dużej odległości.
Ale te same dźwięki, o innej naturalnie częstotliwości, mogą doprowadzić do
głębokich przeżyć wewnętrznych, do osiągnięcia odmiennych stanów świadomości. Do
takich dźwięków zalicza się alikwoty, których mechanizm oddziaływania na człowieka nie
do końca został poznany. Owe harmoniczne tony, których częstotliwość drgań jest wie-
81
lokrotnością liczby drgań najniższego składnika dźwięku, który słyszymy, wydobywane
przez odpowiednie instrumenty dęte i strunowe, potrafią nie tylko wyleczyć z
dolegliwości na tle nerwowym, ale także wprowadzić w stan bliski mistycznemu
olśnieniu, o czym doskonale wiedzą zwolennicy alikwotycznych chorałów gregoriańskich
czy man- trowania.
Dlaczego aż tak istotne jest znaczenie dźwięków w koncentracji? Ano dlatego, że
mamy tu do czynienia z oddziaływaniem energii na energię, z oddziaływaniem wibracji
na pole powszechnej świadomości. Manipulując słowem możemy świadomie
wprowadzać trwałe zmiany w otoczeniu.
Jak bardzo prawdziwe to stwierdzenie, udowodnił Aleksander Markus, który
opracował metodę zapisywania stanu każdej komórki ciała w postaci dźwiękowej. Ta
najbardziej rewolucyjna terapia naszych czasów polega na wprowadzeniu do ciała lub
do konkretnego organu substancji leczniczych w postaci dźwięków. I właśnie fala
dźwiękowa jest tu nośnikiem informacji, zapisanym cyfrowo.
AWDP (analizator wewnętrznych danych polowych), będący detektorem energii
subtelnych, tworzy dane polowe ludzkiego ciała, które zawierają informacje o wszelkich
zakłóceniach, nawet tych, które się jeszcze nie ujawniły. Potem program preparuje
odpowiedni dźwięk, będący cyfrowym zapisem najskuteczniejszego w danym przypadku
leku. Lek, zapisany na przykład na płycie CD albo przesłany Internetem odsłuchujemy
potem przez głośniki. Leczenie jest tak skuteczne, iż regeneruje ono nawet rzekomo
nieodwracalnie zniszczony system odpornościowy. Oszczędza się przy tym czas i
pieniądze. A stworzone w tym celu tablice leków są tylko zapisem binarnym na martwym
plastykowym krążku.
Jest jednak i druga strona medalu. Elektroniczne ingerowanie w biopole człowieka
zapewnia również możliwość ingerencji w ludzki umysł. Opracowany na początku lat
dziewięćdziesiątych system cichej prezentacji podświadomościowej umożliwił analizę
ludzkich stanów emocjonalnych, ich zreplikowanie a następnie przesłanie. Klonowanie to
obejmuje charakterystyki nawet najsłabszych fal mózgowych. Taki działający na
podświadomość sygnał, przemycony jako komponent innych dźwięków, wtopiony na
przykład w linię muzyczną jakiegoś utworu,
82
bez żadnych problemów wywołuje u odbiorcy pożądane stany emocjonalne, takie jak
strach, niepewność, rozpacz czy beznadziejność, jak to miało miejsce podczas wojny w
Zatoce Perskiej. I choć takie rozbrajanie przeciwnika bez konieczności zabijania go ma z
pewnościąpodłoże humanitarne, to jest jednak pierwszym poważnym krokiem do maso-
wej kontroli umysłów.
Nas interesuje jednak co innego - sama umiejętność manipulowania biopolem,
skutki tej ingerencji. Skoro z taką łatwością mogą to czynić urządzenia techniczne, tym
bardziej może to czynić ludzki umysł. I to jest najważniejsze odkrycie. Zasadny powód
całej listy wtrętów w tym rozdziale to uświadomienie sobie, jak niesłychanie prosto za
pomocą energii wywołać zmiany w psychice. I choć wielu naukowców przestrzega przed
sztucznym uruchamianiem wewnętrznych kodów mózgu (nazywa się to bezpośrednią
stymulacją kodu zawartego w płatach skroniowych lub limbicznych poprzez przyłożenie
pól elektromagnetycznych), które inicjują określone wrażenia zmysłowe, co jest kolejnym
etapem rozwoju broni masowej zagłady (kolejny etap po wynalezieniu broni jądrowej),
to nie wolno nam zapominać, że podobne techniki są od tysiącleci wykorzystywane
także w celu uzyskania oświecenia, z tym że rolę generatora sterującego temperaturą
mózgu stanowi tam świadoma jaźń.
Bardzo ważne dla uzmysłowienia sobie prawdy o potędze koncentracji są tu również
osiągnięcia Masaru Emoto, który potrafi magazynować w wodzie informacje, na przykład
zdjęcia czy uczucia i różne stany świadomości. Poddaną działaniu informacji wodę
schładza do temperatury 5 stopni Celsjusza, po czym z powiększeniem 200-500-krotnym
fotografuje jej kryształy. Wychodzi przy tym, że woda znajdująca się w jednym miejscu
przekazuje zawarte w sobie informacje wodzie znajdującej się w innym miejscu, że obraz
kryształów bombardowanych słowami uważanymi za złe, negatywne diametralnie różni
się od obrazu kryształów wody poddanej działaniu słów pozytywnych. To kolejny dowód
na poprawność twierdzenia, iż słowa i myśli sąpotęgąmogącąwprowadzać istotne
zmiany w polu powszechnej informacji. I proszę nie zapominać, iż woda jest tu
szczególnym nośnikiem informacji, jest wręcz wyjątkowo podatna na wibracje. Zresztą
co się dziwić, skoro wodór jest podstawowym pierwiastkiem we wszechświecie. Także
przenikające go promie-
83
niowanie (fale radiowe o długości 1.35 cm) wytwarza woda znajdująca się w
gigantycznych obłokach wypełniających cały kosmos!
Naukowe wytłumaczenie tego zjawiska także jest proste: po pochłonięciu przez parę
wodną podczerwonej części widma gwiazd cząsteczki wodoru osiągają stan wzbudzenia
i następuje nieodwracalny wzrost energii ruchu obrotowego. Gdy cząsteczki wody
wracajądo stanu wyjściowego, wypromieniowują energię na fali 1.35 cm. I ta energia jest
stale wypromieniowywana. To właśnie ona jest główną składową energetycznego
odżywiania się ludzkiego organizmu, organizmu składającego się prawie wyłącznie z
wody. Dlatego w Księdze Rodzaju czytamy, że Wszechświat jest bezmiarem wód. Jakże
słuszną wydaje się decyzja Boga: „Niechajpowstanie sklepienie w środku wód i niechaj
ono oddzieli na zawsze jedne wody od drugich ". Ta zaakcentowana różnica potencjałów
energetycznych jest ową przysłowiową granicą dzielącą człowieka materialnego od jego
pozostałych ciał subtelnych. I właśnie w czasie koncentracji można te granice
przekraczać.
Tak na marginesie przypomniała mi się książka Swami'ego Ramy „Żyjąc wśród
himalajskich mistrzów", w której autor krok po kroku przedstawia technikę porzucania
życia przez medytację na splocie słonecznym, co doprowadza do samospalenia. Jak
czytamy, technikę tę przekazał Jama, król śmierci, swojemu ukochanemu uczniowi
Naczi- kecie, co opisano w „Upaniszadzie Katha". Dygresja ta jest zarazem ostrzeżeniem
przed pochopnym zabawianiem się technikami, których do końca nie rozumiemy. Jest
także kolejnym potwierdzeniem istnienia systemu naczyń połączonych w całym
uniwersum. I nie ważne jest, czy komunikacja między poszczególnymi elementami
przebiega z prędkością 5m/sek, jak to ma miejsce w świecie roślin, czy jest wręcz natych-
miastowa, co obserwujemy podczas eksperymentów z teleportacją i jasnowidzeniem.
Ważne, by przyjąć tezę o harmonicznym wibracyjnym współbrzmieniu. Wtedy wielu
zgodzi się ze stwierdzeniem, że skoro rośliny są wytworem ewolucji kosmologicznej,
odżywiającym się energią czerpaną z odległych gwiazd, to i w przypadku człowieka takie
energetyczne odżywianie również jest możliwe. I okazuje się to prawdą, gdyż organizm
nasz zawiera w materiale genetycznym konkretny zapis, który w ekstremalnych
warunkach otwiera kody uruchamiające produkcję substancji uznawanych za
egzogenne!
84
Posiłkując się tą wiedzą, nie musimy dzisiaj, jak Św. Teresa Naumann, modlić się do
Św. Teresy z Lisieux, by żyć, nie jedząc. W założonej przez Australijkę Jasmuheen
„Movement of Awakened Positive Society" uczą, jak odżywiać się tylko za pomocą
oddechu pranicznego, jak w miłości i radości rozwijać się i realizować swoje wizje, a
poprzez nie wpływać pozytywnie na wizje innych ludzi. A jest co robić, skoro po Korei,
Wietnamie i Afganistanie przybyła nam Kambodża, Ruanda, Iran, Palestyna, Algeria,
Jugosławia i Irak. Wkroczenie na drogę breatharianizmu oznacza daleko idące
zrozumienie siebie i powiązań z innymi zależnymi od nas istotami, choćby naszymi
planetarnymi braćmi: zwierzętami.
Proszę także pamiętać, że w przypadku pranicznego odżywiania organizm samoistnie
przeskakuje na wyższy poziom wibracji. Wiele domniemanych uzdolnień, jak empatia i
jasnowidzenie, staje się wtedy dostępnych, a intuicja w manifestacji ducha czymś
naturalnym. Nadto kobiety-breatharianki nawet w ciąży nie muszą rezygnować z raz
obranego postanowienia, a ich pokarm będzie należał do najwartościowszych.
Sądzę, że zaakceptowanie jedności z materią wibracyjną istotą świata, może u
niejednego przełamać wewnętrzne opory i pomóc uwierzyć mu w to, że słowo wzięło się
od Boga i że może ono wespół z myślą zmienić wszystko.
Chwilę uwagi poświęćmy teraz mantrom.
Zasadniczo mantry są dźwiękami mocy doprowadzającymi wibracje eteru do jedności
z wibracją kosmosu. Należy je stale uważnie powtarzać. W starożytnych „Wedach" słowo
to oznaczało modlitwę. Ciągłe powtarzanie dźwięków zagłusza inne bodźce, kierując
uwagę umysłu do wewnątrz. Technika powtarzania mantry nazywa się Dżapa-joga.
Należy do najstarszych i najbezpieczniejszych dróg rozwoju. Mantry mają charakter
uniwersalny i mogą być wykonywane przez każdego, o ile jest on w stanie dobrać w
danej chwili odpowiedni dla siebie dźwięk.
Powiem inaczej: wszystkie przedstawione przeze mnie informacje dotyczące mantr i
systemów posługiwania się dźwiękiem podczas tzw. praktyk duchowych należy
traktować jako ciekawostkę, jako bogactwo ludzkiego doświadczenia, z którego nie
musimy korzystać, ale z którym warto się zapoznać. Można je wypróbowywać,
interpretować, porównywać, ale
85
nie musimy w to wchodzić głębiej, jeśli nie czujemy się z tym dobrze. Wiadomo bowiem,
iż każdemu człowiekowi, każdemu medytującemu może być przypisana tylko jedna,
właściwa do poziomu jego wibracji mantra, która na dodatek nigdy nie może być
ujawniona. Mantrę taką przekazuje uczniowi mistrz we właściwym czasie. Problem w
tym, że ludzi zdolnych do rozumienia tak zawiłych związków wibracyjnych jest tylko
garstka. Nie oznacza to jednak, że ogólne naświetlenie tego zagadnienia jest zwykłą
stratą czasu. Wierzę bowiem, że zapoznanie się z ogólną charakterystyką zjawiska
znanego jako dźwięki mocy pomoże nam uchronić się przed zgubnymi skutkami
zabawiania się z własnymi ciałami subtelnnymi. Pomoże nie tylko zorientować się w
temacie, ale i uczuli na niebezpieczeństwa związane ze stosowaniem różnych form
energii, do których zaliczają się również dźwięki. Nie należy także przeceniać ani nie
doceniać siły oddziaływania mantr na ludzki organizm, więc j eśli już zdecyduj emy się
na korzystanie z jakiejś dźwiękowej matrycy, to wystarczy pamiętać, że dowolność w ich
wyborze, jak i ustawiczna zmienność jest tu cechą nader wskazaną.
Jedynym wyjątkiem jest mantra „OM", będąca słowem uniwersalnym,
przyspieszającym każdy etap rozwoju świadomości. Podnosi ona wibrację wszystkich ciał
i doskonale nadaje się do aranżowania kontaktu z Wyższym Ja. Jednym z niezbędnych
warunków stosowania mantry OM jest jej poprawna wymowa, przez co osiąga się
określoną wibrację.
Istnieje około 200 sposobów nucenia mantry OM, przy czym każdy z nich osiąga inny
efekt. Ogólnie nucenie rozpoczyna się podczas brzusznego wydechu: krótko wyrzucamy
„oo...", a kończy je niesione resztką tchu nosowe „mm...". Istotne jest jej uważne
powtarzanie, anie siła dźwięku, jego długość, czy zachowanie niezmiennych proporcji
między „o" a „m". Nucąc, wsłuchujemy się w dźwięki. Po jakimś czasie słyszalny zaśpiew
przechodzi na poziom wewnętrznego powtarzania mantry OM. Niektórzy jogini
propagują tylko mantrowanie w otchłani umysłu, postrzegając ten proces w aspekcie
jedynie głęboko duchowym, inni opowiadają się za nuceniem na wydechu, zaś przy
wdechu za powtarzaniem mentalnym, bez uruchamiania strun głosowych.
„Łudziłem się kiedyś, że nucąc OM-OM, pogrążyłem się w niej. Odkryłem wówczas,
że dopiero wtedy, gdy przestałem śpiewać, usłyszałem ,, OM" naprawdę. Dopiero to była
medytacja ".
Sunyata Saraswati
86
Jedną z ciekawszych inkantacji sylaby OM (AUM) jest Pranara, nucenie na trzy i pół
taktu. „A" odnosi się to do stanu czuwania, fizycznego ciała i powstawania, „U" podnosi
byt do stanu subtelnego śnienia i trwania, „M" wprowadza w stan głębokiego snu i
zanikania, a ostatnie pobrzmiewające półtaktowe „M" wibruje zgodnie z naszym
prawdziwym Ja. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, wytwarza się krąg milczącej
energii, w której rozpuszczają się dźwięki i postępujązmiany w Jaźni. Osiągnięcie praw-
dziwego doświadczenia OM uznaje się za najwyższą formę medytacji, podczas gdy
korzystanie z innych mantr tylko za towarzyszące tej praktyce dopełnienie, z którego
można zrezygnować, jeżeli umysł jest wystarczająco silny i dojrzały. Pisma podają że
medytacja na Jaźń jest najlepsza, gdyż Jaźń istoty medytującej jest również Jaźnią
wszystkich Bogów.
Yogananda, wielki mistrz duchowy, poleca śpiewać mantrę OM jak AUM co najmniej
30 minut rano i wieczorem. Im dłuższe medytowanie, tym szybszy postęp duchowy.
Zalecał on skupiać uwagę umysłu i wzrok na oku duchowym, napełnianie serca miłością
i radością i stopniowe poszerzanie świadomości, ogarniającej coraz większe przestrzenie,
od podwórka i miasta poczynając, a na penetracji kosmosu kończąc, tam gdzie czeka na
podróżnika sfera światła pozbawiona wszelkich ograniczeń. Podczas takiego obcowania
z Panem Stworzenia możemy odnaleźć Jego cząstkę - nas samych w naszym sercu.
Yogananda przestrzega przy tym przed podsycaniem zgubnej myśli o równaniu się z
Bogiem. Bóg jest jeden, nie może ich być dwóch. My Bogiem nie jesteśmy. To Bóg stał
się nami. Dusza jest falą na oceanie Ducha, fala Duszy jest jednym z oceanem, lecz fala
nie jest Oceanem.
Kolejną polecaną przez duchowych przewodników mantrą jest zbitka sylab „OM-AH-
HUM", mających swój chwalebny odpowiednik w mantrze chrześcijańskiej: MARANATHA
- Przyjdź Panie Jezu. Zresztą w religii chrześcijańskiej Duch Święty jest mistrzem
medytacji, który nas przekracza, a zarazem znajduje się w nas.
Mantrę OM-AH-HUM wymawiamy bez „h". Wdychając powietrze, przedłużamy
sylabę OM, wydychając powietrze z płuc - recytujemy sylabę „Ah". Niektórzy jogini
namawiajądo rozciągania wydechu względem wdechu. Po wydechu, kiedy następuje
stan zawieszenia, pauza, intonujemy „Hum". Często „Hum" wymawia się dwojako, jako
„Um", z naciskiem na „Uu...", albo typowo po tybetańsku: „Hung".
87
W duchowości Zachodu najlepiej przyjęły się mantry krótkie, bardziej dopasowane
do racjonalnej, szybkiej kultury społeczeństwa aktywnie tworzącego czas rzeczywisty, niż
przydługie związki frazeologiczne, mające niczym hasło wywoławcze nawiązywać do
przemyśleń stwarzających je awatarów.
Jednak mimo oporów natury racjonalnej, mimo trudnej do przełknięcia otoczki
obcego mistycyzmu niektóre z nich na stałe zagościły i u nas. Wśród nich na szczególne
wyróżnienie zasługuje mantra wibrująca błogosławieństwem mowy buddów, której
każdą sylabę przesyca duchowa moc, będąca esencją istotą dźwięku, ucieleśnieniem
prawdy w postaci dźwięku, która zwiastuje pokój, uzdrowienie, przeobrażenie i ochronę.
Mowa, oczywiście, o mantrze Padmasambhawy, o mantrze wszystkich buddów, mistrzów
i urzeczywistnionych: OM AH HUM WADŻRA GURU PADMA SIDDHI HUM, co
Tybetańczycy wymawiają: Om Ah Hung Benza Guru Pema Siddhi Hung. (Prywatnie po-
wiem, że kilka razy odwoływałem się do potęgi tej mantry, gdy zmieniałem przyszłość.
W kwestiach kształtowania nowych związków uczuciowych pozwalała ona łamać nawet
punkty węzłowe, które z racji kar- micznych obciążeń i przeznaczenia wydają się
nienaruszalne).
Padmasambhawa, który przyniósł do Tybetu nauki Buddy, uznawany jest
powszechnie za spadkobiercę najwyższej mądrości, za Drogocennego Mistrza, i choćby z
tego względu można w omawianej mantrze doszukiwać się wartości ponadczasowych.
„Było wielu niewiarygodnych, niezrównanych mistrzów ze świętego kraju Indii i
Tybetu, Krainy Śniegów - pisał Dilgo Khjentse Rinpo- cze, mistrz równie sławny jak
rzeczony przywódca duchowy - niemniej dla istot tego trudnego wieku największe
współczucie ma Padmasambhawa, niosący błogosławieństwo i ucieleśniający mądrość i
współczucie wszystkich buddów. Jedną z jego właściwości jest moc udzielania
natychmiastowego błogosławieństwa każdemu, kto się do niego modli, i moc
natychmiastowego obdarzania nas wszystkim, o co się modlimy ".
W trakcie intonowania świętej mantry wielu joginów doświadcza obecności
wspierających ich mistrzów. Niektórzy doświadczają czegoś w rodzaju zjednoczenia
własnych umysłów z mądrością wielkich przodków. Odczuwająmoc, która z osoby
mistrza tryska tysiącami olśniewających promieni światła. Chcąc uczynić praktykę
bogatszą i bardziej
88
inspirującą, wyobrażają sobie przepływ kryształowobiałego światła między czołem
mistrza a ich własną czakrą czołową.
Błogosławione mocą buddów światło oczyszcza negatywną karmę, udrażnia subtelne
kanały i przygotowuje do urzeczywistnienia współczującej natury Wszechumysłu. A
kiedy prąd rubinowoczerwonego światła połączy czakrę gardłową mistrza z ich własną
zostaje oczyszczone całe ciało i psychika, co umożliwia poznanie promiennej natury
Rigpy, umysłu manifestującego się we wszystkim.
Następnie drgające serce mistrza wstrzeliwuje w serce medytującego energię koloru
lapis lazuli, skąd rozlewa się ona po całym ciele. Niebieskie światło, symbolizujące
błogosławieństwo umysłu buddów, oczyszcza negatywną karmę nagromadzoną poprzez
negatywną aktywność umysłu, oczyszcza twórczą esencję i energię układu
psychofizycznego oraz udziela pozwolenia na wykonywanie zaawansowanych praktyk
jogicznych, a także doprowadza do kontaktu z pierwotną czystością esencji Rigpy.
Z kolei mantra „Om Nama Sziwaja" wzywa energię słoneczną. „Om Sziwa Um"
apeluje do świadomości Sziwy, prosząc o pojednanie z Szakti. Tradycyjne „Om" to
odpowiednik kosmicznego nasienia, „Um" to dźwięk mocy, a „Om Mane Padnie Um" to
Perła w kwiecie Lotosu, oświecenie stające się rzeczywistością. Jak twierdzi Lama
Anagarika Govinda, działanie tej mantry nie sprowadza się tylko do oddziaływań typowo
fizycznych, ale warunkuje zwłaszcza psychiczne nastawienie i dojrzałość duchową.
Podobnego zdania był Cayce, twierdząc, iż jednym z najważniejszych celów
mantrowania jest poszukiwanie jaźni, gdyż tylko wtedy „ otrzymamy postrzeganie,
wiedzę i rozum ". Cayce przyznawał, że monotonne wydawanie takich dźwięków jak
000... aaa... ummm... ooo... uruchamia moc Kundalini i zwiększa poziom sił życiowych.
„Om Mati Muje Saledu" to mantra o uniwersalnym przeznaczeniu. Jeśli tylko wpadnie
w ucho, bardzo pomaga. „Om Wadźra Sattwa" - doprowadza do wewnętrznej przemiany
tego, co nucący uważa w sobie za wadliwe. „Dźai Maha Majaki Dźai" - mantra
oczyszczająca pole i umysł adepta, przygotowująca go na przyjęcie mocy. „Bhole Baba Ki
Dźai" - mantra ta oznacza oddanie się pod opiekę Stwórcy. „Om Namo Bhaga- wate" -
recytowanie tej współczesnej mantry umożliwia dotarcie do własnego wnętrza,
nawiązanie kontaktu z tym, co w człowieku jest wieczne.
89
Wibracja mantry stwarza wewnętrzną harmonię, która pomaga dostroić się do
Twórczej Siły wszystkim pozbawionym tej harmonii składnikom otoczenia, także ciału
medytującego, co można przyrównać jedynie do uświęconego działania ogni Yajnya,
których Agnihorta jest najskromniejszym odpowiednikiem. Rezonansu)ący dźwięk
przenika cząstki atomowe i komórki naszych ciał, odbijając w nich rytm całego
wszechświata.
John G. Fuller tak opisuje spotkanie z medytującymi mnichami w jednym z
buddyjskich klasztorów: „ Kilkudziesięciu mnichów ubranych w długie szaty siedziało na
ziemi ze skrzyżowanymi nogami, pochylonymi głowami i wyprostowanymi
kręgosłupami. Nie przeszkadzała im moja obecność. Mruczeli swe mantry, a echo ich
głosów wprawiało w wibrację pomieszczenia klasztoru. Kiedy usiadłem razem z nimi i
zacząłem nagrywać dźwięki, które wydawali, poczułem się jak sparaliżowany, odniosłem
wrażenie, że unoszę się ponad ziemią, a monotonny śpiew zanika ".
Choć mantry nuci się na wiele sposobów, to jednak Wielka Tajemnica Mocy stoi
nieubłaganie na stanowisku, że podczas śpiewania mantry, także w celu uaktywnienia
konkretnego czakramu, należy to czynić bezdźwięcznie podczas wdechu, głośno zaś
przy wydechu. Milcząca mantra podnosi wibracje ciała eterycznego, głośna zaś zmusza
do ruchu Kundalini. Jednostajny zaśpiew przy wdechu i wydechu osłabia jej moc. I
proszę pamiętać o sile, jaką wytwarza gotująca się energia w obiegu zamkniętym,
kontrolowanym przez zawór języka.
Niewprawnych, nie umiejących właściwie wyczuć temperatury narządów
wewnętrznych, należy ostrzec przed nadmiarem ognia, który może zniszczyć, wręcz
spalić tkanki.
Także współcześni wychowani w duchu tradycji zachodniej specjaliści od
czakroterapii Shalila Sharamon i Bodo J. Bagiński polecająnu- cić dźwięki na wydechu.
Polecają śpiewać trzykrotnie u dla pierwszej czakry, zamknięte o dla drugiej, zwykłe o dla
trzeciej, a dla czwartej, e dla piątej, i dla szóstej i m dla ostatniej czakry.
Prócz uniwersalnych dźwięków system buddyjski stworzył swoisty katalog mantr ijantr
(wizualnych symboli) odpowiadających każdej czakrze z osobna, dzięki czemu
zamierzone uderzenie w określone centrum świadomości przynosi lepsze efekty. Jednak
zaskakująca różnorodność opracowanych w tym celu dźwięków i symboli sprawia po
90
czątkującym niemało kłopotów, zwłaszcza kiedy korzysta się także z bogatych osiągnięć
świata zachodniego. Można zaryzykować stwierdzenie, iż taka dowolność, bazująca
zwłaszcza na starożytnych schematach, nie dopasowanych do poziomu wibracji
współczesnego człowieka, oraz na wielce swobodnych pomysłach dzisiejszych
naturopsycho- terapeutów - przynosi więcej szkody niż pożytku.
Dla przykładu spójrzmy na symbolikę Krija-jogi, w której spotykamy następujące
zestawienie (licząc od dołu w górę): Lam i kwadrat, Vam i półksiężyc, Ram i trójkąt, Yam i
gwiazdkę, Ham i owal, Aum i Sri Jantra (punkt między brwiami), a przyznamy po
głębszym zastanowieniu, iż zawarty w niej standard, idealny dla naszych przodków,
ześrodkowanych na drugim i trzecim czakramie, powoli odchodzi w niepamięć. Ba! W
wielu przypadkach może nawet znacznie spowolnić postęp. Mało tego, jesteśmy
świadkami wyłaniania się nowej rasy ludzi, ludzi obdarzonych nowym rodzajem umysłu,
dla których wszelkie doświadczenia z tego typu praktykami mogą wręcz zakończyć się
obniżeniem ich własnego poziomu wibracji.
Także metody wizualizacji są lekko przestarzałe, choć jeszcze nie sprzeczne z
obowiązującym kanonem. Czasami zaleca się wizualne odtwarzanie dźwięku w czakrze,
kiedy indziej dźwięk płynie na fali oddechu, a kształt utrzymuje się w jakiejś ustalonej z
góry odległości, na przykład około jednego metra przed medytującym na wysokości na
przykład oczu. Raz z zamkniętymi oczami, to znów z otwartymi, bądź wykorzystując
połączenie obu wariantów. Wydaje się jednak, iż w tej różnorodności można wychwycić
jeden zasadniczy motyw - koncentrację, skupienie umysłu na jednej rzeczy, co nazywa
się popularnie wykorzystaniem przedmiotu. I jest to rzeczywiście potężna koncentracja,
choć pusta, atakująca jedynie rzeczywistość wewnętrzną to jest ona jednak dla wielu
warunkiem koniecznym do wejścia w medytację.
Zresztą w dochodzeniu do tego stanu wcale nie sąpotrzebne techniki bazujące na
mantrze i jantrze. W niektórych wytłumaczalnych przypadkach mogą być one wręcz tego
hamulcem. A przecież mówimy zaledwie o początku drogi poznania. Krok dalej czekają
na poszukujących pułapki innego rodzaju. Tu, prócz automatycznego sprzężenia powta-
rzanej w myśli mantry z rytmem oddechu, prowadzonym swobodnie, bez zwracania nań
uwagi, pojawiają się zalewające nas wyobrażenia,
91
myśli i uczucia, których nie wolno nam odrzucać ani pod żadnym pozorem się im
przeciwstawiać. Należy im się przypatrywać, ale ich nie analizować. To ustala granicę
między myślami a umysłem i zapoczątkowuje proces wychodzenia poza fizyczną
świadomość.
„ Niezależnie od tego, jakie myśli i uczucia się pojawiają, pozwólcie im wyłonić się i
zniknąć jak falom w oceanie. Niezależnie od tego,
0 czym zdarzyło się wam pomyśleć, pozwólcie myśli pojawić się i rozproszyć,
swobodnie, bez żadnego napięcia. Nie chwytajcie jej, nie podsycajcie ani nie folgujcie,
nie lgnijcie do niej ani nie próbujcie utrwalić. Nie podążajcie za myślami ani ich nie
wyglądajcie: bądźcie jak ocean przyglądający się własnym falom, jak niebo obserwujące
płynące po nim obłoki".
Sogjal Rinpocze
Dzięki temu, niejako przy okazji, bez kategoryzowania, bez egoistycznej chęci ich
tłumienia, bez chorobliwie wstydliwego usuwania ich ze świadomości, nauczymy się
akceptować samych siebie. Postrze- żemy w końcu siebie takimi, jakich stworzył nas Pan.
To rozładuje stare urazy i stresy, pozwoli właściwie zrozumieć rangę ludzkiego cierpienia
1 ludzką niedoskonałość. Przecież, gdybyśmy byli tacy wspaniali, jakich udajemy z wielką
wprawą, nasza dusza nie potrzebowałaby powracać na Ziemię, ten okres nauki byłby już
dawno za nami. Skoro więc wspólnie z innymi zaliczamy kolejne stopnie w szkole życia,
to znaczy, że nikt z nas nie jest jeszcze doskonały i że nie powinniśmy się wstydzić
własnego oblicza. Takie oblicze miało, ma i będą mieć jeszcze miliardy ludzkich istnień.
A czy one się do tego przyznają to zupełnie inna historia. Wstyd i międzyludzkie
rozgrywki to przecież tylko jedna z form manifestowania się umysłu, ani zła, ani dobra.
To cząstka nas samych, taka malutka, która pomogła nam zaistnieć ewolucyjnie, a
zarazem którą przyjdzie nam z czasem odrzucić jak bezużyteczną wylinkę.
Energie (zawory energetyczne).
Równie wiele wątpliwości nagromadziło się wokół kumulowania i wykorzystania
bioenergii. Kiedy jedni mówią o jej gromadzeniu w ciele w jednym zbiorniku, inni z
przekonaniem rozprawiają o trzech. Gdy taoizm wykorzystuje aż osiem rezerwuarów,
Huna stanowczo rozpa
92
truje ludzki organizm w kategoriach energetycznej jednorodności, do którego energia
wlewa się niczym woda do basenu. Niewątpliwie wiele zależy tu od wewnętrznego
nastawienia, od zadziałania mechanizmu ślepej wiary, gdzie sama wiara wydaje się
jedyną siłą usuwającą z drogi przeszkody.
Do takich przeszkód zaliczają się zawory energetyczne, które blokują swobodny
przepływ Kundalini. To chyba ostatnia rzecz, jaka po opanowaniu oddechu
oczyszczającego i zasilającego może jeszcze zniweczyć wysiłek zmierzający do
osiągnięcia Samadhi. I chociaż i ta praktyka wydaje się zbędną w Hunie (co warte jest
podkreślenia, bo przecież osiągnięcia Huny są porównywalne z sukcesami wielkich
sióstr), to jednak przydaje się w czasie budzenia ognistego węża Kundalini.
Otóż w organizmie człowieka funkcjonują trzy naturalne zawory regulujące krążenie
energii: podbródek (Dżalandhara Bandha), przepona (Uddiyana Bandha) i krocze (Moola
Bandha). Bez ich udrożnienia Kundalini nie popłynie. A ponieważ niewielu miało
sposobność uczynienia tego intuicyjnie, zasadnym wydaje się stosowanie specjalnych
ćwiczeń zwiększających przepustowość newralgicznych punktów. Należy także
nadmienić, że w okresie podnoszenia wibracji ciała powinno się to robić także przed
stosowaniem całej gamy oddechów oczyszczających i zasilających. Same ćwiczenia
wykonujemy w jednej serii, jedno po drugim, zaczynając od góry, od zaworu
podbródkowego.
Zawór podbródkowy. Ćwiczenie rozpoczynamy od wprowadzenia ciała w stan
pełnego relaksu. Pozycja jest obojętna, o ile kręgosłup jest unieruchomiony i
wyprostowany. W trakcie tego pierwszego wysiłku zostają uwolnione energie, zwłaszcza
Jang, które mają tendencję do zalegania w górnym rejonie klatki piersiowej, ramionach i
karku, oraz zostają zlikwidowane złogi w czwartej i piątej czakrze. Zostaje
zapoczątkowany proces łączenia się i uwalniania energii męskiej i żeńskiej, które ulegają
siłom grawitacji ośrodków.
Nadmiar czy niedomiar którejkolwiek z tych energii jest stanem patologicznym,
obserwowanym na planie fizycznym jako zespół negatywnych cech. Na przykład
przewaga energii męskiej czyni osobę niewrażliwą na cierpienie innych i zbyt pewną
siebie, a jej niedobór doprowadza do bierności i depresji. Poza tym energia ta zasila
tarczycę, a więc niejako pośrednio wpływa na wiele życiowych funkcji organizmu.
93
Ćwiczenie rozpoczynamy od ześrodkowania uwagi na czakrze gardłowej. Robimy
głęboki wdech, wstrzymujemy powietrze i przyciskając podbródek do klatki piersiowej,
napinamy mięśnie szyi i podciągamy barki mocno do góry w taki sposób, jakbyśmy
zamierzali schować w nich szyję. Głowę trzymamy prosto i nie poruszamy nią. Teraz
kierujemy uwagę na odcinek kręgosłupa poniżej szyi. Po jakimś czasie doznamy
wrażenia pulsowania w tym obszarze, które rozciągnie się na kark i szyję. Będzie ono
narastało i rozchodziło się we wszystkich kierunkach. Czasami ma ono postać wyraźnie
odczuwalnej fali ciepła, czasami mrowienia. Obserwujemy ten stan kilka sekund, po czym
rozluźniamy wszystkie mięśnie i po zwolnieniu zaworu podbródkowego wydychamy (!)
powietrze.
Kiedy wrażenie wibracji na trwale rozluźni kark i ramiona, co oznacza, że puściły
bloki, przechodzimy do kolejnego etapu ćwiczeń. Z reguły czas poświęcony jednemu
zaworowi nie wynosi więcej niż 2-3 minuty. Zależy to zresztą od wewnętrznego impulsu.
W odblokowywaniu zaworu przeponowego konkumjąz sobą dwa rozwiązania. Jedno
zaleca wykonywanie tego ćwiczenia równocześnie z udrażnianiem zaworu
podbródkowego, drugie nakazuje je potraktować oddzielnie. Raz wykonuje się je na
wdechu, kiedy indziej na wydechu (krija-joga). I znowu o rodzaju zastosowanej techniki
decyduje wewnętrzne przekonanie. Godne polecenia wydają się oba sposoby, choć mnie
osobiście bardziej przypadła do gustu metoda oparta na wdechu, stosowana notabene z
powodzeniem przez Sherwooda.
Na głębokim wdechu wciągamy mięśnie podbrzusza do środka i w górę, i do tyłu w
kierunku kręgosłupa. Z tak wciągniętym brzuchem wytrzymujemy kilka sekund, po czym
rozluźniamy mięśnie i wypuszczamy powietrze. Zasadniczo, prócz spraw wyjątkowych,
oddech zawsze prowadzimy przez nos. Podciągnięta przepona uciska organy
wewnętrzne, masując wątrobę, trzustkę, śledzionę, żołądek i dwunastnicę, co poprawia
ich wydolność i zwalcza wiele przykrych dolegliwości, takich jak zaparcia, cukrzycę,
zarobaczenie itd. Ćwiczenie to możemy jednak wykonywać tylko przy pustym żołądku,
Szczególną ostrożność powinny zachować kobiety w ciąży i wrzodowcy.
Oznaką skuteczności tego ćwiczenia jest pojawiające się na wysokości splotu
słonecznego mrowienie, któremu po czasie zaczyna towa
94
rzyszyć narastająca fala ciepła, rozprzestrzeniająca się aż do wysokości serca.
Postrzeganie ruchu energii w splocie słonecznym pobudza sferę emocjonalną, która
wyzwala empatię i współczucie oraz sprzyja utrzymywaniu trwałych związków i
przyjacielskiemu nawiązywaniu kontaktów z innymi.
Po wydechu robimy krótkąpauzę i rozluźniając ciało, wsłuchujemy się w pracę serca,
co na planie eterycznym harmonizuje pracę całego czakramu. I znowu: wdech,
zatrzymanie powietrza i kontrolowany skurcz mięsni. Po kilku takich próbach dobrze jest
troszkę odpocząć...
Zawór kroczowy. Najbardziej całościowe ćwiczenie. Jeśli lubimy pozycję siedzącą,
dobrze jest naciskać kroczem lub łechtaczką na pięty, dłonie trzymając na udach.
Ogniskujemy uwagę na czakrze podstawowej i wypuszczając powietrze, zaciskamy
zwieracz odbytu, wciągając go tak, jakbyśmy zamierzali zatrzymać ruch jelit, po czym
podciągamy narządy płciowe w celu wywołania skurczu wzdłuż układu moczowego i w
dolnej części tułowia oraz wsysamy dolną część brzucha na wysokości pępka aż do
samych lędźwi. Po takim wysiłku można zauważyć ruch energii w dolnej i górnej części
brzucha - to puszczają bloki.
W miarę nabierania wprawy opisane tu ćwiczenia wykonujemy jednym ciągiem, na
wydechu odblokowując zawór kroczowy i przeponowy, na wdechu gardłowy. Wybór i
kombinacje, wbrew różnorakim założeniom, zależą od indywidualnych predyspozycji i
chwilowych upodobań. Jednak z silniejszym pobudzeniem Kundalini (nie zawsze wskaza-
nym) mamy do czynienia zwłaszcza wtedy, gdy rozpoczynamy wykonywanie bandha od
dołu. Czas trwania ćwiczeń wynosi z reguły kilka minut, choć i tutaj zostawia się
ćwiczącemu daleko idącą swobodę. Ważne, by niczego nie robić na siłę. Manipulowanie
systemem energetycznym grozi bowiem uszkodzeniem ciał subtelnych.
Inna wersja tego ćwiczenia wygląda następująco: po głębokim wdechu przyciskamy
brodę do piersi i podnosimy barki w przód i do góry, chcąc w nich schować szyję,
zaciskamy jednocześnie mięśnie odbytu, prąc w dół i w przód, aż do wywołania w
pochwie drgań czy odczucia ściągania w jądrach. Trwamy w tym stanie możliwie jak
najdłużej, po czym rozluźniamy wszystko, wciągając na siłę jeszcze nieco powietrza, i
dopiero wówczas robimy wydech, śledząc ruch energii od czakry podstawowej do
mózgu.
95
W całej technice zaworu potrójnego tak na dobrą sprawę chodzi tylko o jedno, by
zaciśnięcie zwieracza odbytu wymusiło ruch prany, by przecisnęło ją wzwyż poprzez
zawór przeponowy i podbródkowy, nie pozwalając wydostać się jej poza ciało.
Siadamy w wygodnej pozycji i wykonujemy Gyana mudra, gdzie kciuki i palce
wskazujące wzajemnie się dotykają. Lewa pięta uciska odbyt, a w przypadku kobiet -
łechtaczkę. Podeszwa prawej stopy dotyka lewego kolana. Robimy wdech, licząc do
siedmiu, wydech nieco dłuższy - licząc do dziewięciu. Wstrzymujemy oddech, wciągamy
mięśnie podbrzusza, podciągamy przeponę do góry i w tył, podbródek przyciskamy do
klatki piersiowej i zwieramy odbyt. Liczymy do szesnastu i rozluźniamy się. Potem mamy
chwilę wytchnienia na trzy swobodne oddechy, po których ponownie podejmujemy
wysiłek przepompowywania Kundalini. I tak cały cykl powtarzamy siedem razy.
Joga dużo i precyzyjnie mówi o roli ciśnienia hydraulicznego w ruchu Kundalini.
Stworzyła cały dział poświęcony generowaniu tej energii. Ze względu na poważny
charakter tych ćwiczeń pozwoliłem sobie na zaprezentowanie dwóch takich wariantów.
Aswini mudra jest skuteczne w pompowaniu energii w górę mani- pury. Siadamy na
piętach lub na czymkolwiek wywierającym stały nacisk na czakrę muladhara (między
genitaliami a odbytem u mężczyzny, a odbytem i łechtaczkąu kobiety). Napełniamy
płuca do jednej trzeciej objętości i zaciskamy i rozluźniamy na przemian odbyt
dwadzieścia razy w ciągu około dziesięciu sekund. Dopełniamy płuca do dwóch trzecich
objętości i ponawiamy zwieranie odbytu. Znowu wciągamy powietrze, tym razem
wypełniając nim pozostałą objętość płuc i kolejne dziesięć sekund poświęcamy na
skurcze i rozkurczę. Wstrzymujemy oddech, przyciskamy brodę do piersi, chowając szyję,
i staramy się odczuć, jak narasta w nas temperatura i ciśnienie hydrauliczne. Resztką sił
wprowadzamy do płuc choćby drobinę dodatkowego powietrza i... już na spokojnie
robimy wydech. Przy rozluźnionym ciele śledzimy wewnętrznym okiem podnoszącą się
w górę kręgosłupa energię.
Pozornie wydaje się, iż wydech przy zaciśniętym zwieraczu wypycha w górę
większąporcję energii niż wydech przy rozluźnionym zwieraczu, więc powinno się
korzystać właśnie z tego sposobu. Nie jest to jednak takie oczywiste, bo w pierwszym
przypadku szybciej wzrasta
96
temperatura organów wewnętrznych, a to jest zawsze lyzykowne. Natomiast zaciskanie
odbytu przy jednoczesnym wciąganiu powietrza nosem i wyobrażeniowym kierowaniu
energii aż do Trzeciego Oka przebiega łagodniej, zwłaszcza gdy przy wydechu i
rozluźnianiu odbytu nucimy w myślach mantrę ,, ee-aa-oo " (co jednak czasem
nadmiernie rozprasza energię po całym ciele). Mamy tu więc do czynienia z aktywnym
ruchem energii w dół i wyobrażeniowym do góry. Jeśli tym samym sposobem przy
zamkniętym zwieraczu prowadzimy podczas wdechu energię do Trzeciego Oka, a przy
wydechu nucimy mantrę „OM", to szybko ożywimy umysł. Jednak te dwa ostatnie
sposoby są bardziej wskazane przy pracy z praną, przy równoważeniu czakr i ener-
getyzowaniu mózgu. Przy wzbudzaniu aktywności Kundalini należy raczej podciągać
energię i spinać zwieracz przy wydechu. Jednak i tutaj lepiej zdać się na podpowiedź
własnej podświadomości, niż bezkrytycznie polegać na cudzych formułkach.
Przeprowadziliśmy w stanie relaksu oddech oczyszczający, oddech zasilający, bandha
(o ile to było konieczne), nadszedł teraz czas na otwarcie i równoważenie czakr. Proszę
pamiętać, że tego typu praktyka nie jest synonimem rozwoju duchowego, ani go nie
wspomaga w takim zakresie, jakby to niektórzy chcieli widzieć. Medytacja z wykorzysta-
niem Kundalini jest sztuką dla sztuki i tylko kilka tysięcy ludzi na stulecie planuje jej
praktykowanie. Pozostali błądzą. Całkowite wyciszenie, harmonia czakramów, stabilna
myśl kształtująca rzeczywistość ponadwymiarową i próba zrozumienia wiecznego status
quo - zgoda. Ale ryzykowne zatracanie się w wizjach będących udziałem wielkich
mistyków kłóci się ze zdrowym rozsądkiem. Zaś wszelkie próby mechanicznego
naśladownictwa to więcej niż utrata osobowości
Jednak ostrożne pobudzanie Kundalini może przynieść ciału pewien pożytek. Może
także odsłonić ukryte talenty, o ile były pisane nam w tym życiu, a do tej pory tylko trud
i codzienna walka o byt nie pozwoliły na ich ujawnienie. Lecz są to związki Kundalini z
koncentracją, nie medytacją. Takie też jej ujęcie przekazała światu B. Marciniak,
interpretator- ka ducha, niosąca przesłanie Plejadian:
„ Wciągnij kilka głębokich oddechów, świadomie podążając za nimi do wnętrza i na
zewnątrz swojego ciała. Wciągając oddech wyobraź sobie, jak twoje płuca wypełniają się
powietrzem przesyconym tlenem,
97
wirującym niczym molekuły światła. Wyobraź sobie, że twoje płuca wchłaniają te
cząsteczki i wysyłają do twojego układu krążenia falę światła, napełniając energią całe
ciało. Oczyma wyobraźni ujrzyj siebie u podstawy własnego kręgosłupa. Wyobraź sobie
tę okolicę oraz cały swój układ kostny wypełniony światłem. Patrząc na zewnątrz zobacz
siebie jako istotę mikroskopijnych rozmiarów.
Teraz wyobraź sobie wejście do mrocznej i tajemniczej jaskini u podstawy własnego
kręgosłupa. Idź odważnie naprzód, coraz dalej i dalej w głąb jaskini. Wiesz, że
zamieszkuje w niej ogromny wąż. Poczuj, jak stawiasz kolejne kroki. Wjaskini panuje
całkowita ciemność. Czujesz mrowienie, jeżą się włoski na twoim ciele. Twoja jaskinia
wciąga cię do swego wnętrza.
Wyobraź sobie ogromnego węża. Wydaje z siebie przeciągły syk, a jego oczy
wyglądają w mroku jak zielone okruchy żaru. Wyobraź sobie, że wąż rozwiera paszczę.
Niczym jaśniejąca blaskiem postać wchodzisz w paszczę gada. Zagłębiając się w paszczę
węża, który jest kolejną jaskinią w twoim wnętrzu, poczuj, czym jest wejście do samego
rdzenia własnej twórczej energii.
Teraz przejdź do brzucha węża. Wąż jest Boginią Matką. Przejdź przez jej jelita do
okolicy rozrodczej i sarn stań się jajem, przypominającym kulę światła. Z tej mrocznej
jaskini, siłą swojego zamiaru i woli, wypchnij na zewnątrz węża, mającego legowisko
mocy w twojej pierwszej czakrze. Poczuj, jak zaczyna się zwijać i uwalniać swoją moc. Po-
czuj, jak lśnią i prześlizgują się jego łuski, jak wąż zwija się w spiralę, a potem rozwija i
podnosi się od podstawy twojego kręgosłupa.
Poczuj teraz, jak wąż się wspina. Poczuj narastanie jego energii. Poczuj, jak twoja
kundalini powstaje, przesuwa się ku górze w twoim ciele i wydostaje się z głowy. Poczuj,
jak owa energia wznosi cię do góry, łącząc cię z siecią istnienia. Spróbuj przywołać tę
energię i wyobraź sobie, jak płynie w górę twojego kręgosłupa - wąż twojej kundalini,
pasja życia, która jest twoją wersją życiowej siły istnienia - siła, dzięki której możesz czuć
więź i tworzyć. Żądaj należnego ci dziedzictwa i czuj uniesienie ".
Czas trwania medytacji trudno zamknąć w ustalonych ramach. Jedni szkoleniowcy
proponują poświęcić na każdą z czakr z osobna dzie
98
sięć minut dziennie przez dziesięć dni, inni, zwolennicy szybkiego działania czy też drogi
na skróty - dzień na każdy ośrodek. Prawda jest taka, że nie sposób ustalić tu
uniwersalnych zasad. Ostatecznie każdy człowiek, bacznie obserwując reakcje własnego
organizmu, sam musi podjąć decyzję, co jest dla niego lepsze. Tylko on sam potrafi
właściwie ocenić skutki ingerowania w ośrodki świadomości.
Ogólnie przyjęło się mówić o medytacji czakry (wyjątkowo nieszczęśliwe
sformułowanie) jako o mentalnym integrowaniu się z energią i świadomością danego
ośrodka w trakcie głębokiego relaksu, kiedy to wchodzi się w interakcję z tymi
przejawami umysłu, które są funkcjami danej czakry.
Na przykład podczas obecności w czakrze serca staramy się odczuć transcendentalną
miłość, która promieniuje poprzez szmaragdowozielone światło, dzięki czemu
doświadczamy współczucia i bezwarunkowej miłości. Natomiast przy wchodzeniu w
pomarańczowe rozbłyski czakry svadhisthana zwracamy uwagę na twórcze pobudzenie
tych sił umysłu, które wspomagają kreatywną energię witalną. Ale nikt nigdy nie
dostrzeże takich właśnie ruchów umysłu i emocji bez wmówienia sobie, że tak właśnie
powinno być. Jest to po prostu niemożliwe. Mało tego, najczęściej odczuwamy zupełnie
co innego. Tu musimy zdać się na sugestie wielkich mistyków. Nam pozostaje jedynie
uznanie siły tradycji i subtelny wgląd w niuanse własnej duchowości. Z kolei fizyczna
strona eksperymentu, ta tycząca się manipulowania energiami, jest raczej znana i w
swoich treściach nawet naukowo uzasadniona.
Skoro już zdobędzie się minimum wiedzy o czakrach, można przystąpić do ćwiczeń.
Można wyobrażać sobie czakrę jako kulę energii, można samemu być tą kulą można
wibrować w niej indywidualną mantrą lub jantrą. Łącząc wizualne postrzeganie z
wibracją dźwięku, zwiększamy dynamikę układu nerwowego i otwieramy się na inny
(mało dostrzegany) aspekt swojej istoty. Można robić wszystko, byle odwoływać się do
cechy wyróżniającej tę czakrę i w miarę ekspresyjnie to powtarzać.
Medytację rozpoczynamy od wejścia w stan głębokiego relaksu, w czasie którego
prowadzimy płynny, nieprzerwany oddech wprost do centrum ćwiczonej czakry. Zasilona
kulą otokiem, błyskami, chmurą energii subtelnej czakra zaczyna pobrzmiewać tonem
właściwym jej
99
wibracji. Słowem - reaguje, kiedy ją umiejętnie dotknąć. Tam odnajdujemy przypisane
temu miejscu kolory i stany, które promieniując, wydostając się z tego ośrodka, czynią
go jednocześnie pełnym, całkowitym, a więc tożsamym z nami i kosmiczną
świadomością poziomu, na jakim on wibruje. Po kilkuminutowym pobycie w czakrze
stopniowo wycofujemy się, pozwalając oddechowi wrócić do normy, i odpoczywamy
jeszcze jakiś czas, starając się odczuć kojący, twórczy wpływ tego ośrodka na nas.
Dla lepszej orientacji przećwiczmy medytację jednej z czakr, czakry adźna, dzięki
czemu wchodzimy w bezpośredni kontakt z siłami, które harmonizują wszystkie
składowe człowieka. Załóżmy, że jesteśmy głęboko zrelaksowani, że oddech niknie jeden
za drugim w nieprzerwanym kole życia. Nie spieszymy się. Kiedy samo fizyczne
oddychanie przestanie skupiać naszą uwagę, przenosimy jego ideę między brwi, gdzie
każdy nurkujący tu haust powietrza wzmacnia ten ośrodek. Wzrasta ciepło i siła.
Ruchomy wir w kolorze indygo zaczyna promieniować w pełnej krasie. Całkowicie
pochłania naszą świadomość. Nastaje czas absolutnej jedności, ponadczasowego
pojednania z tym radosnym otokiem i ekspansji jego mocy w otoczenie. Im głębiej
wciąga nas ten wir, tym bardziej nierozerwalny staje się związek świadomości z
nieświadomością prawdy naturalnej z prawdą utajoną. Jego harmonia spaja obie półkule
mózgowe. Gdzieś w środku głowy eksplodują sztuczne ognie i brama poznania staje
otworem. Wdech i wydech, bliżej i bliżej. Bliżej prawdy i bliżej siebie. Z każdym ruchem
płuc nasza świadomość rozprzestrzenia się coraz bardziej. Wdech i wydech... Uwalniamy
wir i związane z nim obrazy... Powoli wracamy do siebie...
Jak łatwo zauważyć, tak zwana medytacja czakry jest w rzeczywistości dobrze
przeprowadzoną koncentracją. Po odrzuceniu zawiłości semantycznych zostaje cel i
technika. Technika zaś pozostaje tu niewątpliwie kwestią sporną bo nie wolno
zapominać, że wszystkie formy pracy z energiami subtelnymi, a do tych należy zaliczyć
otwieranie czakr, mogą okazać się przykre, a nawet niebezpieczne w skutkach. Nie tylko
dlatego, że ćwiczenie duchowe uwypukla każdą wydobytą z czakry cechę, a więc także i
tę złą ale także z powodu otwarcia się na oddziaływanie niewidzialnych sił z drugiej
strony, tak dobrych jak i złych. A ponieważ egzystujemy na granicy eteru i niższego
astralu, najszybszy do
100
stęp mają do nas istoty mniej doskonałe, dla których bezbronny energetycznie człowiek
stanowi nie lada pokusę. A wiele z nich, proszę mi wierzyć, z uporem będzie grzebać w
tej gorszej stronie naszej natury. Aby temu zapobiec, należy bardzo uważnie śledzić
przebieg naszego przeobrażania się. Każdy wzrost nerwowości, pobudliwości, niezbor-
ności w myśleniu, rozwoju złych cech i reakcji musi spotkać się z naszym bezwzględnym
przeciwdziałaniem.
Negatywne objawy musimy bezwzględnie zwalczać. Wielkąpomocą w tych wysiłkach
będzie wsparcie ze strony naszej podświadomości. I choć potrafi ona sprawić wiele
zamieszania, to w porozumieniu z naszym opiekunem zawsze wyprowadzi nas na
właściwą drogę.
Dobrym testerem skuteczności otwierania czakr jest obserwowanie świata naszych
uczuć i pragnień. Zło poruszy z pewnością nienawiść i agresję, akcentując to w myślach i
w naszym działaniu. Również dobro w podobny sposób ukaże całą swoją krasę,
zmuszając nas do coraz większej pracy na rzecz własnego odrodzenia. Będziemy
przeżywali prawdziwą huśtawkę nastrojów i gwałtowne zmiany osobowości, a przy sile
Kundalini - dziwne stany duchowego rozkojarzenia, wizje i fizyczne dolegliwości. To
krzyk stłumionych emocji, dawnych urazów i różnych nieczystości, które zalegały
pokłady naszego umysłu, nie dopuszczając do siebie oczyszczającego ognia
kosmicznych energii.
Wracając do tematu. Załóżmy, że mamy już za sobą oddech oczyszczający i
zasilający, że odblokowaliśmy zawory tamujące ruch Kundalini i że otworzyliśmy czakry,
czekając na dostawy energii, jaka powinna przetoczyć się otwartymi ośrodkami i
kanałami. Ale otwarcie tych ośrodków nie może być przypadkowe. Obowiązują tu pewne
zasady, które powinniśmy przestrzegać.
Zacznijmy od mózgu, który jest fizycznym przejawieniem się umysłu i w którym
wszystko ma swój początek. To, co jest zrodzone bez jego udziału, tworzy konflikty
emocjonalne. By tego uniknąć, otwieranie czakr należy rozpocząć od czakry mózgowej.
W ten sposób najłatwiej usunąć zanieczyszczenia psychiczne. Również tutaj ma swój
odpowiednik każdy kręgosłupowy ośrodek. Dopiero uaktywniony mózg (rozbudzony i
dobrze nakarmiony) jest w stanie przesłać energię w dół kręgosłupa, skąd rozpoczyna
ona swoją wędrówkę, otwierając kolejne czakry. Takie ich otwieranie oznacza
postrzeganie siebie bez fałszywych zniekształceń.
101
Jak przyznaliśmy, mózg jako organ fizyczny jest tylko materialnym przedłużeniem
organu nadrzędnego, jakim jest umysł. Mówiąc potocznie mózg, mamy na myśli umysł.
To pobudzany umysł, składowa ciała astralnego, umożliwia nam dotyk ciał subtelnych.
Już w 1975 roku Penfield odkrył, że umysł pracuje, nawet gdy mózg znajduje się w
stanie głębokiej narkozy. Umysł pozostawał aktywny nawet wówczas, gdy fale mózgowe
zanikały. Potem wielu naukowców poszło tym tropem i zgodnie stwierdzono, iż człowiek
odznacza się pełnią świadomości nawet w stanie... śpiączki! My odwrotnie, dążymy do
zredukowania pobudzenia kory mózgowej przy zachowaniu pełnej świadomości umysłu.
Medycyna zna liczne przypadki ludzi, którzy żyli w nienagannym zdrowiu,
zachowując przy tym pełnię władz umysłowych, choć nie posiadali mózgu, lub stracili
jego znaczną część w wyniku tragicznego wypadku. Na przykład dr J.W. Bruella i G. W.
Albee przedstawili w Amerykańskim Towarzystwie Psychologicznym sprawozdanie z
leczenia pacjenta, który - pozbawiony operacyjnie prawej połowy mózgu - żył dalej
normalnie z nienaruszonymi zdolnościami intelektualnymi.
„Bodziec, wrażenie trwa czasem ułamek sekundy - konkluduje M. Kuczyński. -
Zapamiętujemy na długo upiorną twarz w świetle błyskawicy, której obraz padał na
siatkówkę oczu przez 1/10 sekundy. Z doświadczenia wiadomo, że zapamiętujemy
kształt, który mignął na ekranie przez 1/20 część sekundy. Co zapamiętuje, skoro
odpowiedni obwód neuronowy jeszcze nie istnieje? Co się dzieje z obrazem w tym cza-
sie, gdy synapsy dopiero się tworzą? Mechaniczny model pamięci bezwzględnie wymaga
bezpośredniego podziałania bodźca na kliszę pamięciową. Kłopot w tym, że już wiemy,
iż takiej „ kliszy " nie ma ".
To umysł zawiaduje tworzeniem obwodów neuronowych, to on wzbudza mikrowibracje
w nowych układach przestrzennych. Dlatego zanik synaps w mniej aktywnych częściach
mózgu wcale nie oznacza utraty pamięci, gdyż nic nie przepadło, wszystko jest, tyle że
znajduje się w umyśle podświadomym, w polu elektromagnetycznym człowieka.
Potwierdzają to zresztą najnowsze osiągnięcia fizyki kwantowej, której badacz prof. Amit
Goswami przyznaje bez żenady, że kwanty są jedynym znanym nam łącznikiem z
przestrzeniami transcendentalnego bytu oraz że wszystko, dosłownie wszystko ma swój
początek właśnie
102
w świadomości, której wola odzwierciedla się z kolei na poziomie materialnym. Również
John Eccles, laureat nagrody Nobla, potwierdza to przypuszczenie, uważając, że mózg
jest jedynie maszyną komputerem wykonującym polecenia umysłu, niczym więcej. A
skoro tak, to można mu te polecenia wydawać także za pomocą maszyny.
O dziwo, już w 1978 roku prof. James Rae z Algonąuin College w Ottawie odkrył
ciekawe zjawisko psychokinetyczne, polegające na zarejestrowaniu myślowego
polecenia na taśmie magnetofonowej, a następnie na odtworzeniu nagrania w innym
otoczeniu. Utrwalone impulsy myślowe działały na martwe otoczenie i ludzi z taką samą
siłą jak gdyby pochodziły z umysłu żywego medium.
Dr Montaąue Ullman i dr Stanley Krippner udowodnili, że człowiek jest w stanie
regularnie i wielokrotnie przekazywać obrazy i związane z nimi emocje także śpiącej
osobie, co oznacza istnienie astralnego pomostu między ludzkimi umysłami; a jeszcze
prościej rzecz ujmując: każdy z nas posiada nieuświadamianą zdolność manipulowania
polem morfogenetycznym.
W 1975 roku, przeprowadzając badania w laboratorium Wydziału Medycyny i
Stomatologii Uniwersytetu w Rochester, Dawid Falten odkrył pod mikroskopem miejsca,
w których neurony spotykały się z komórkami systemu odpornościowego, a więc
miejsca, w których pojawia się impuls elektromagnetyczny kierujący zachowaniem
naszego ciała. Jeśli więc udałoby się skonstruować przyrząd wytwarzający pole elek-
tromagnetyczne o odpowiedniej częstotliwości drgań, można byłoby skutecznie
wzmacniać organizm bez udziału umysłu czy układu odpornościowego. Wystarczyłoby
tylko usunąć z ludzkiego pola elektromagnetycznego tzw. drgania nieharmoniczne. To
znaczy wpływać na zmiany chorobowe poprzez normalizację drgań im towarzyszących
za pomocą prostego urządzenia elektrotechnicznego, będącego w stanie wygaszać lub
wzmacniać sygnały elektromagnetyczne w dowolnym przedziale częstotliwości. Taką
ideę, przyświecającą pracy niemieckiego uczonego Franza Morella, wykorzystali w
praktyce angielscy uczeni, tworząc pierwsze na świecie urządzenie o nazwie BICOM.
Zgadza się to z bioelektroniczną teorią profesora Sedlaka, z doświadczeniami Jacobo
Grinberg-Zylberbauma i Juliety Ramos, którzy odkryli, że mózgi patrzących na siebie
ludzi zaczynają po dłuższym czasie
103
pracować na tych samych częstotliwościach, oraz zgadza ze współczesną koncepcją pól
morfogenetycznych, mówiącą o elektronicznej pamięci Uniwersum, której autor, ceniony
w świecie nauki angielski biochemik R. Sheldrake, twierdzi, że „Podobną funkcję łącznika,
jaką spełnia pomiędzy połami materii a umysłowymi, psychicznymi i mor- ficznymi
aspektami ludzkich istot, pole elektromagnetyczne odgrywać może również w strukturze
duszy świata. Jeśli istnieje dusza świata przenikająca cały kosmos, cieleśnie może się
wyrażać przede wszystkim przez pole grawitacyjne, zaś na szczeblu myślowym przez
swego rodzaju łącza z polem elektromagnetycznym. Byłyby one znakomitym nośnikiem
wszechwiedzy duszy świata oraz boskiej wszechwiedzy za pośrednictwem duszy świata.
Na pole elektromagnetyczne oddziaływuje wszystko, co się dzieje. Jego holograficzna
rzeczywistość w każdej chwili dokładnie oddaje to, co właśnie ma miejsce. Powszechne
pole elektromagnetyczne to łącze duszy świata z płaszczyznami rzeczywistości".
Byłoby to poszukiwane przez Davida Bohma ukryte źródło porządku, którego
doświadczany przez nas świat byłby ledwie jego skąpym i tymczasowym przejawem. Jest
to także kolejna próba pogodzenia współczesnej nauki z duchowością Wschodu, klucz
do istoty świadomości, narzędzie poznania, które próbuje uchwycić Fritzof Carpa.
Dostarczając do mózgu (czytaj: aktywizując umysł) więcej tlenu, pracujemy nad
stopniami świadomości jako zjawiskami niekoniecznie fizycznymi. Tylko roboczo mówiąc
o czakrach, mówimy o mózgu, od którego wszystko się zaczyna.
Podczas otwierania czakr nie ma znaczenia rodzaj zastosowanej pozycji, chociaż - no
właśnie - zauważono, że pozycja lotosu lub półlo- tosu sprzyja pompowaniu krwi w
górę. Wystarczy upewnić się, że mamy wyprostowany kręgosłup. Oczy powinny być
zamknięte, a ciało pogrążone w relaksie. Kiedy tylko zwrócimy uwagę na którąkolwiek z
czakr, to zaczyna ona niemal natychmiast szybciej wibrować, co wywołuje uczucie
mrowienia. Z czasem bogactwo odczuć wzrasta i zaczynamy się dobrze orientować,
kiedy energia wpływa bądź wypływa z czakry, kiedy czakra jest niedoenergetyzowana i
kiedy posiada nadmiar prany.
Już mentalne skierowanie uwagi na czakrę pobudza ją i otwiera. Intonowanie mantry
OM równoważy w niej energie Jing i Jang. Niektóre techniki zakładają podnoszenie
wibracji mantry OM o jedną okta
104
wę dla każdego kolejnego ośrodka. Dobrze jest wypróbować tony o różnej wysokości,
aby znaleźć ten, który najlepiej rezonuje z danym centrum. Przy czym niższe tony
rezonująnajskuteczniej w dolnych ośrodkach, wyższe zaś lepiej spisują się w centrach
położonych wyżej. Już sama zmiana sylaby mm... na brzmiące nng... podnosi dźwięk o
jedną oktawę. Innym sposobem nasilenia wibracji dźwięku jest korzystanie z muzycznej
gamy, licząc według kolejności: sol, la, si, do, re, mi, fa.
Po wstępnym naenergetyzowaniu mózgu schodzimy do manipury, ośrodka
słonecznego, zbiornika życiodajnej energii, skąd owa energia wartkim strumieniem
rozpływa się kanałami po ciele, by wytworzyć ogromną siłę i temperaturę psychiczną u
podstawy kręgosłupa celem obudzenia Kundalini. To właśnie zakumulowana w splocie
słonecznym siła życiowa, kierowana potęgą umysłu, uruchamia cały proces. Część tej
energii zasila serce, centrum człowieczeństwa, dzięki czemu uzyskujemy bezpośrednie
dojście do ciała pranicznego, które drga z częstotliwością dużo większą niż ciało
pospolite. Przybieramy wtedy nową bardziej rozwiniętąpostać.
Następny krok to dotarcie do adźny, ośrodka umysłowego. Chcąc oszczędzić sobie
trudności z umiejscawianiem Trzeciego Oka, wyobrażamy go sobie jako kulę energii
wypełniającą całą głowę. Poruszony umysł intuicyjnie przeniesie energię w sfery
promieniowań kosmicznych.
Nareszcie możemy, manipulując zwieraczem odbytu, oddechem i wyobraźnią
zwiększyć ciśnienie w kosmicznym palenisku i doprowadzić Kundalini kręgosłupem do
podwzgórza. Kiedy Kundalini obejmuje szyszynkę, co znamionuje iskrzące się światło
wewnątrz mózgu, wszystkie ośrodki duchowe zaczynająwibrować, tworząc wokół
naszego ciała złotawe pole.
Taka kolejność otwierania czakr była skrzętnie skrywana przed uczniami. Mistrzowie
starali się ukryć prawdę przed zbyt wojowniczo nastawioną ludzkością dla której nowe
źródło energii mogło stanowić kolejny bodziec do wzniecania wojen i agresji.
Także metoda antropozoficzna budzi czakry od najwyższej do najniższej. I chociaż nie
jest to najkorzystniejsze rozwiązanie, to trzeba przyznać, iż sama idea jest z grubsza
poprawna, czego nie można powiedzieć o interpretacji steinerowskiej. Nie na miejscu
jest także sztywne przyporządkowanie kolejnych etapów otwierania czakr układowi
planetarnemu, jak to ma miejsce u Gichtela.
105
Początkującym wiele trudności sprawia prowadzenie energii w Idzie i Pingali, jak to
ma miejsce chociażby w medytacji Hong-Sau. Kłopotu pozbywamy się, oddychając
całym kręgosłupem, który niczym rozgrzana rura stapia w sobie trzy główne nadi: Idę,
Pingalę i Suszumnę. Nadto wspinająca się kanałem centralnym Kundalini jest energią
żeńską co niekiedy psuje pewne założenia. Tu bardziej liczy się idea niż jej wykonanie.
Na przykład w medytacji Tumo Idę i Pingalę wyobrażą się jako dwa boczne kanały,
zaczynające się w lewej i prawej dziurce nosa, wznoszące się do góry aż po wierzchołek
głowy, gdzie zawracają w dół, biegnąc po obu stronach kanału centralnego, by cztery
palce poniżej pępka skręcić i połączyć się z kanałem centralnym. I choć na pierwszy rzut
oka mamy tu rzeczywiście wizerunek kobry, to do końca nie wiadomo, czy wdychane
powietrze schodzi jednym kanałem, jak być powinno, czy dwoma. A jak się wznosi:
Suszumnąi Idą czy tylko kręgosłupem? A jeśli Suszumną to co z Idą? Odpowiedź
znajdujemy w wa- dżrajanie, która zakłada, iż energia psychiczna może funkcjonować
tylko w kanale centralnym, podczas gdy wprowadzająca w iluzję energia płynie
wszystkimi pozostałymi. I tak medytacja Tumo prowadzi wdech w dół oboma bocznymi
kanałami, a wydech kręgosłupem.
Poza tym medytacja Tumo, miast budzić węża u podstawy kręgosłupa, robi coś
zupełnie nieoczekiwanego - unosi ciepło promieniujące z żarzącego się węgielka
zamkniętego w kręgosłupie od wysokości pępka, a więc w płaszczyźnie drugiej czakry. I
także odnosi sukcesy, co pozwala domyślać się, iż największe znaczenie ma tutaj siła
wyobraźni. Iluzja przez duże „I". I rzeczywiście, praca z Kundalini z pominięciem obszaru
pierwszej czakry także przynosi pozytywne rezultaty. Pytanie tylko, czy są one
porównywalne z efektami osiąganymi przez pobudzanie wszystkich ośrodków?
Warto wspomnieć o oświeceniu, celu praktyk zaawansowanego jo- gina, które
zachodzi w mózgu w rejonie szóstego i siódmego czakra- mu, a więc na najwyższym
piętrze świadomości. Przecież niektóre szkoły jogi rozpoczynająpracę ze świadomością
od wyższych ośrodków, z góry zakładając, że profity wynikłe z rozwoju czakr wyższych
zdecydowanie pokryją straty ponoszone w wysiłku traconym na opanowanie pier-
wotnych instynktów. I choć przychodzi w końcu potrzeba przerobienia rejonu popędów,
to odbywa się to już pod opieką nadświadomości.
106
To z pozoru słuszne podejście dzieli niejako techniki medytacyjne na dwie grupy, na
te, które wykorzystują energię Kundalini, i na te, które z obawy przed jej niszczącą
potęgą po prostu z niej rezygnują Ale i to nie tłumaczy wszystkiego.
Wracając do roli kręgosłupa w procesie oddychania i gromadzenia sił psychicznych,
możemy założyć, iż to on właśnie pełni tu najważniejszą rolę i od niego zależy w dużej
mierze powodzenie całego eksperymentu. Ostatecznie to w nim ukryte są siły zdolne
zregenerować nasz organizm, a nawet odbudować utracone tkanki. To właśnie w nim
jest ukryta tajemnica przemywania szpiku kostnego, a więc tajemnica wiecznego zdrowia
i długowieczności. To dlatego modny dzisiaj Szer- stiennikow tyle czasu poświęcił mu i
mózgowi w „Wewnętrznym świetle". A przecież jego teoria o kierowaniu do kręgosłupa
dwóch strumieni oddechu, które spotykają się gdzieś w połowie drogi, może wydawać
się objawem dyletantyzmu. Tymczasem poruszył on zasadniczą kwestię nadrzędności
Kundalini i sił psychicznych skupionych w kość- cu (zwłaszcza w kręgosłupie) w procesie
odzyskiwania fizycznej i świadomościowej samo integracji.
Mała dygresja. Gdyby przyszło nam dotrzeć do skarbów ukrytych w zatopionej
grocie, którą od milionoleci zasila podziemna rzeka, to naprawdę bezcelowym jest
kruszenie skał dynamitem, gigantyczne odwierty i zakładanie w tym celu kopalni.
Najistotniejsze jest uświadomienie sobie powiązania wodnego żywiołu z grotą i skarbem
oraz wykorzystanie go w ten czy inny sposób. Tą grotą jest mózg, rzeką kręgosłup, a
skarbem my sami. I tylko duchowi sportowcy, jak czasami nazywam mistyków, mogą się
między sobą spierać o rodzaj wodnego transportu. Nas interesuje skarb i nic więcej.
O ile klasyczne otwieranie ośrodków świadomości w dużej mierze zależy od intuicji
praktykującego, o tyle przy pracy z Kundalini należy zachować maksymalną ostrożność i
kierować się pewnymi ogólnymi zasadami, przyjętymi za istotne we wszystkich kulturach.
Wiemy, jak ważne jest zestrojenie pracy mózgu z obszarem splotu słonecznego, jak
zasadne jest dostarczenie energii umysłowi, aby miał siłę zarządzać mocą i
zgromadzenie energii w centrum brzucha, aby wibrujący umysł miał czym zawiadywać.
Tę osobliwą zależność uwydatniają kryteria naturalnego ruchu energii słonecznej i
księżycowej oraz
107
sam podział czakramów na ośrodki wyższej i niższej świadomości. Logiczne kryteria każą
energii słonecznej spadać z góry, pobudzając po drodze wyższe ośrodki świadomości,
od sahasrary do anahaty, zaś sile Ziemi piąć się od dołu. Kontrowersję budzi ustalenie
właściwego miejsca spotkania się tych dwu energii. Wiemy, iż zwyczajowy cykl dwubie-
gunowej prany kończy się i zaczyna u podstawy kręgosłupa, ale świadomościowy ruch
tej energii wskazuje na daleko posuniętą dowolność.
Chcąc uniknąć błędu w ustalaniu punktu zbiegu obu potęg, wiele technik omija ten
problem poprzez energetyzowanie ciała jeszcze przed rozpoczęciem ćwiczeń z czakrami
i Kundalini. Gromadzą one najpierw energię albo w kończynach, by potem swobodnie
wprowadzić złote światło do splotu słonecznego, albo odwrotnie - ciepłą zasilaną odde-
chem wibrację splotu słonecznego rozprowadzają po pozostałych organach. Takie
postępowanie usuwa wątpliwości, czy dyskusyjną przypisaną ludzkości granicą jest splot
słoneczny czy serce. To kończy spory, bowiem ośrodek mocy i tak zostaje otwarty.
Wiele pizekazów z czasów jeszcze wcześniejszych niż starożytność większą uwagę
poświęca otwieraniu serca, niż energetyzowaniu splotu słonecznego. Dlatego następne
pokolenia mistyków wypracowały sposób wyłączania energii z serca bez powodowania
śmierci. Oczywiście opanowanie siły życiowej nie polega na zaniechaniu oddychania
łączącego duszę z ciałem, ale na jego tłumieniu poprzez wstrzymanie procesu rozpadu
komórek w organizmie. Okazuje się bowiem, iż samo uspokojenie pracy serca może
wyłączyć siłę życiową z pięciu zmysłów, czego doświadczamy podczas snu. Siła życiowa
rządzi bowiem oddechem, pracą serca, wrażeniami uczuciowymi i refleksami ruchowymi.
Dlatego praktyki oddechowe, opanowując siłę życiową przejmująwładzę nad wszystkimi
funkcjami ciała.
Godną polecenia jest tutaj wzmiankowana metoda Hong-Sau, która wycisza serce i
uwalnia płuca od krwi żylnej. A im mniejsza ilość krwi żyl- nej, tym mniej sza potrzeba
oddychania. Powstrzymanie rozpadu komórek i utrzymanie wskutek tego stanu
bezoddechowego opanowuje siłę życiową w sercu. A zapiski starożytnej wiedzy
wskazują iż zasilający serce fioletowy płomyk ma to samo źródło pochodzenia i naturę
co Kundalini, to znaczy, że jest on bezpośrednio połączony z ciałem przyczynowym.
Pomocne w utrzymaniu siły życiowej w sercu jest oparcie naszych myśli i czynów na
zdrowych zasadach moralnych (mówimy wówczas
108
0 człowieku czystego serca) oraz na czystym pożywieniu, pozbawionym niższych
wibracji i toksyn. Dla jogina, który uspokoił serce, oddychanie staje się niepotrzebne.
Brak oddechu przy jednoczesnym pozostawaniu wśród żywych to brak śmierci.
Całkowite Hong-Sau, wsparte naenergetyzowanym ośrodkiem splotu słonecznego,
pozwala skupić uwagę na obszarze gardła, skąd można część energii przesłać w dół, do
czakry podstawowej. Wówczas wąż obraca głowę i powoli wspina się w górę,
przechodząc przez otwarte centra świadomości.
Wielokrotnie można spotkać się z opinią iż przechodząc przez otwarte czakramy,
Kundalini nie zatrzymuje się w nich, gdy nie ma tam pracy do wykonania, tylko biegnie
wprost do podwzgórza, gdzie całą swoją potęgę wyładowuje w stawianie mostu między
szyszynką a przysadką którym spokojnie już dociera do szczytu głowy i uchodzi na
zewnątrz, torując przejście Brahmanowi, który - według myśli hinduskiej opartej na „
Jogasutrach " Riszi Patańdżaliego - jest jedyną realną rzeczywistością. Ma on być
podstawą ludzkiego bytu, ludzkiej myśli i ludzkiego błogostanu, gdzie cała
różnorodność świata jest tylko złudnym pozorem, Mają. Jak mówi Kriszna: ,,Ja w nich nie
jestem, ale oni są we mnie ".
Doskonałość jest dookoła nas i w nas samych. Ta boska cząstka prawdziwej istoty
człowieka nazywa się Duch-Atman. To on jest rzeczywistym bytem. Cała reszta (my,
dusze indywidualne, i osobowy Bóg) jest tylko złudnym zjawiskiem w wibracji Ducha-
Atmana. Powiedzenie Ramakriszny: ,,Jest on jednym i tym samym Zbawicielem, który
zanurzywszy się w oceanie życia, wypływa w jednym miejscu i znany jestjako Kriszna, a
zanurzywszy się powtórnie, wypływa w innym miejscu i znany jest jako Chrystus" -
dowodzi równoważności wszystkich religii i wszystkich ludzi. Zgodnie z tą myślą
uczniowie Ramakriszny głosili na całym świecie, iż każdy powinien iść za swoją własną
religią byleby była ona jedną z dróg wewnętrznego spokoju
1 rozwoju, a nie czymś w rodzaju bawolego zaślepienia.
A czym jest sam Brahman?
„Absolutny Brahman jest milczeniem absolutnym i nie da się zgoła opisać ludzkimi
słowami. Poznanie zaś Absolutnego Brahmana może być osiągnięte w stanie Samadhi
(ekstazy); w tym stanie świadomości można pojąć Brahmana. Wówczas to prąd myślowy
zostaje przerwany całkowicie i zupełne milczenie króluje w duszy".
109
Jednym z kluczy otwierających wrota do Samadhi jest chrześcijańska „Księga
Objawienia", gdzie znajdujemy wszystkie niezbędne informacje o kolejności otwierania
czakramów. Według Cayce'a Księga Objawienia stanowi symboliczny opis przemian,
jakie zachodzą w ciele medytującego, w systemie wewnątrzwydzielniczym, gdzie system
endokrynologiczny i krążenia rządzą się własnymi prawami. Co prawda gruczoły są
połączone przez system nerwowy i system krążenia, ale jak dotąd wiedza ta opiera się
tylko na spekulacjach. Co prawda mówi się już o psychoneuroimmunologii, gdzie
emocje i postawy wpływają bezpośrednio na system odpornościowy człowieka, ale
wiedza ta ciągle jest w powijakach. Cayce przyrównał system wewnątrzwydziełniczy do
transduktora przetwarzającego energię z jednej postaci w drugą czyli wzorce energii
duchowej i umysłowej we wzorce funkcjonujące w ciele człowieka na poziomie
fizycznym. Cayce zapewniał całym swoim niekwestionowanym autorytetem, iż gruczoły
endoktrynalne są punktami fizycznymi, przez które dusza wyraża się w ciele i przemawia
do świadomości, co na planie materii przejawia się w postaci intuicji i snów.
Cayce rozpoznał to w opisie przeżyć medytującego Św. Jana, który koncentrując się
na ideale Świadomości Chrystusowej, aktywizował przy okazji swój własny system
endokrynologiczny, co z kolei pobudzało Kundalini. Cayce zauważył, iż tradycja
chrześcijańska także wspomina o ośrodkach duchowych, choć nie czyni tego wprost.
Symbolika Objawienia przedstawia te ośrodki jako siedem kościołów, siedem głów
smoka itd.
Sposób uaktywniania tych ośrodków zakodowany jest według Cayce^ w „Modlitwie
Pańskiej", której słów nauczał sam Jezus. Modlitwa rozpoczyna się od otwarcia górnych
ośrodków świadomości, co już samo w sobie stanowi dla wielu sensację. Słowa „ Ojcze
nasz" aktywizują czakram korony i płynąc w dół, uruchamiają następne, aż do wysokości
serca, skąd przeskakują bezpośrednio do ośrodka podstawowego, by stamtąd ponownie
piąć się w górę. Modlitwa Pańska podkreśla istniejącą zależność między szyszynką a
nadnerczami, traktowanymi jako zbiornik energii i stację nadawczą od mocy której
zależy jakość przesyłania i wzmacniania sygnałów między gruczołami.
Właściwa kolejność słów otwiera świadomość modlącego się na przyjęcie prawdy o
Rzeczywistości, na odnalezienie w sobie Chrystusa.
110
Cayce, podobnie jak tradycja buddyjska, przypomina o obowiązku uczynienia z ciała
świątyni, której mury należy wzmacniać postem, zdrowym odżywianiem się, dbałościąo
kondycję fizycznąi poprawą moralności. Cierpliwie oczyszczane ciało i umysł
niezawodnie dostroją się z czasem do boskich wibracji. Cayce pragnął, by medytujący za
każdym razem zwracał się ku własnemu wnętrzu, by zawsze dążył do wyrażania Boskiej
Świadomości w życiu codziennym.
„ Poddając Świadomości Chrystusowej moje ciało, cel, pragnienie, doznają
oczyszczenia i mogę stać się przekazem, dzięki któremu On może mną kierować, dzięki
któremu wiem, co On, Chrystus, pragnie, bym uczynił w kwestii jednostki, mając na
względzie jej sytuację i położenie, Igdy będziecie na Niego czekać, otrzymacie
odpowiedź''.
Edgar Cayce
Modlitwa Pańska:
Czakra Gruczoł Kolor
dokrewny
1. Ojcze Nasz, któryś jest w 7 przysadka fiolet
niebie
2. Święć się Itnię Twoje 6 szyszynka indygo
3. Przyjdź Królestwo Twoje, 5 tarczyca niebieski
Bądź Wola Twoja
4. Jako w Niebie tak i na 4 grasica zielony
Ziemi
5. Chleba naszego 1 gonady czerwony
powszedniego daj nam
dzisiaj
6. 1 odpuść nam nasze winy, 2 Leydiga pomarańcz
jako i my odpuszczamy owy
naszym winowajcom
7. I nie wódź nas na 3 nadnercza żółty
pokuszenie
8. Ale nas zbaw ode złego 4 grasica zielony
9. Bo Twoje jest królestwo 5 tarczyca niebieski
10. I potęga 6 szyszynka indygo
11. 1 chwała na wieki, amen. 7 przysadka fiolet
Cayce przestrzega przed posługiwaniem się kolorami w czasie odprawiania modlitwy.
Każde takie wyobrażenie proponuje zastąpić kolorem białym, a w końcu i ten
rozproszyć, skupiając uwagę na świadomości danego ośrodka. Zaleca spokojne, uważne,
ciche powtarzanie
111
strof, przy jednoczesnym wizualizowaniu ich współbrzmienia z danym centrum.
Modlitwę powinien zakończyć krótki, dwuminutowy odpoczynek i odmówienie Psalmu
dwudziestego trzeciego.
„ Duch jest życiem, umysł budowniczym, a ciało fizyczne rezultatem. Ojcze Nasz
zdaje się być potwierdzeniem tej prostej prawdy".
Cayce
Ćwiczenia na kolory endoktrynowe można - według Cayce'a - przeprowadzać przed
rozpoczęciem modlitwy. Cayce polecał koncentrowanie myśli na danym ośrodku
(również w powiązaniu z obrazem podległego mu gruczołu) jako wyobrażanie sobie
intensywnego promieniowania o określonej barwie przez około 30 sekund. Kiedy
wyobrażona barwa zanika, rozpływając się całkowicie, należy przyjrzeć się myślom
docierającym do umysłu. Kiedy przepływ informacji ustanie lub ustabilizuje się na
określonym poziomie, tę samą procedurę stosujemy przy następnych ośrodkach.
Ćwiczenie to pozwala odkryć tajemnicę gruczołów, wyrażającą się poznaniem
dominujących w nich cech osobowych, a więc umożliwia osiągnięcie większej kontroli
nad myślami i emocjami, a więc i nad działaniem.
W „Wewnętrznej drodze", opartej na naukach Jezusa, spotykamy w tekście trzecim
jakże podobne przesłanie:
,, Kanały energetyczne, którymi płynie w nas życiodajna siła, możemy sobie
wyobrazić jako duchowe drzewo życia, którego korzeń znajduje się w naszej głowie, a
pień przebiega od góry do dołu wzdłuż kręgosłupa. Ten pień obejmuje siedem
ośrodków świadomości, które są stacjami rozdzielczymi dla wpływającej w nas duchowej
siły. Z tych siedmiu ośrodków czysta energia życia płynie przez delikatne duchowe
rozgałęzienia do wszystkich narządów naszego fizycznego ciała, do każdej pojedynczej
komórki.
Siedziba duszy, jej sedno, znajduje się w pobliżu przysadki mózgowej. Poprzez sedno
duszy siła duchowa wpływa w duszę, a z niej poprzez duchowe drzewo życia - w
materialne ciało.
Z korzeniem naszego drzewa życia ściśle związane jest najwyższe centrum
świadomości, centrum Miłosierdzia, siódme centrum. Stamtąd siła duchowa płynie do
szóstego ośrodka świadomości, do centrum boskiej miłości, znajdującego się u nasady
nosa pomiędzy brwiami, a stąd do piątego cen- trum, do ośrodka boskiej Cierpliwości,
położonego w okolicy karku.
112
Czwarte centrum świadomości, centrum boskiej Powagi, leży w pobliżu serca,
pomiędzy łopatkami. Nazywa się ono również centrum Chrystusowym, ponieważ w nim
działa światło zbawcze. Tu, w czwarte centrum, Chrystus, nasz Zbawiciel, siła częściowa z
Prasiły, wniknął jako siła, która wspiera naszą duszę i prowadzi jąz powrotem do domu
Ojca. Z tego względu czwarte centrum świadomości w nas, jak również szóste centrum,
ośrodek boskiej Miłości, mają szczególne znaczenie, obydwa ośrodki bowiem są stacjami
rozdzielczymi o wzmożonej aktywności w obiegu duchowych sił w nas.
W okolicy lędźwiowej znajduje się trzecie centrum świadomości, centrum boskiej
Mądrości. Z niego, poprzez drugie centrum świadomości, centrum boskiej Woli,
znajdujące się w obrębie kości krzyżowej, życiodajne strumienie energii płyną dalej, do
pierwszego ośrodka świadomości, leżącego w okolicy kości ogonowej, do centrum
boskiego Porządku, i zbierają się w miednicy, w zbiorniku boskiej siły eterycznej, siły
Ducha.
Z tego zbiornika siła duchowa płynie znowu do góry, przez pień naszego duchowego
drzewa życia, aż do centrum duszy, do jej sedna. W ten sposób zamyka się obieg
duchowych sił: od Ojca, od Prasiły, życie pochodzi - do Ojca, do Prasiły, znowu powraca.
Ażeby dusza i ciało stały się bardziej przepuszczalne dla siły promieniowania
Praświata, Boga, abyśmy mogli uduchowić się, a nasze ciało osiągnąć rześkość i zdrowie,
potrzebny jest wzmożony przepływ wysoko wibrującej boskiej energii. Wtedy nasza
dusza i nasze ciało osiągną wyższy poziom wibracji, która zbliży naszą świadomość do
naszego boskiego prapoczątku. Warunkiem tego ożywienia i udoskonalenia wewnętrz-
nego życia jest ukierunkowanie się na Boga, na naszego Ojca, które dokonuje się jedynie
przez urzeczywistnianie boskich praw".
Na zakończenie, niejako z obowiązku, pragnę przypomnieć, że praca z czakrami jest
pracą z ciałem i umysłem. Nie wolno nam zapominać tak o wszelkich sposobach dbania
o ciało, jak i o szerokiej gamie czynników psychoterapeutycznych wzmacniających
umysł, czyli nasze dobre samopoczucie. Z jednej strony mamy kontrolowany wysiłek
fizyczny: taniec, spacer czy bardziej aktywne uprawianie sportu, z drugiej zaś
psychoanalizę w jej rozlicznych odmianach, modlitwę czy zabawę w du-
113
chowość. W tym wszystkim chodzi o całościowe ujęcie naszego życia, jako siły
podążającej ku prawdziwemu człowieczeństwu.
Po drugie, otwierając czakry, powinniśmy akceptować wszelkie pojawiające się w nas
zmiany i ustawicznie zgłębiać je. Jeśli wylęga się gniew, odkryć jego przyczynę, jeśli
wynurzyły się wspomnienia wywołujące poczucie winy i wstydu, spróbować je zrozumieć
i jeśli potrafimy - przerobić. Pamiętajmy, że poznajemy nie jakiś obcy twór, ale nas
samych, nas wielowymiarowych. Jeśli z kolei pojawi się cielesny ból, podziękujmy ciału, iż
bólem tym daje nam wiedzę o sobie.
I najważniejsze: chociaż omawiane tu czakry w odniesieniu do poziomu rozwoju
duchowego są rozpatrywane jak ośrodki przenikające przez wszystkie nasze ciała, to
pamiętajmy jednak, że każde nasze ciało posiada także właściwe jego poziomowi
odpowiedniki w ciele materialnym i na pozostałych płaszczyznach. Znając je, można
łatwiej wpływać na ruch i organizowanie się krążących w ciele energii. Jednak podanie
tych faktów znacznie przekracza ramy niniejszej pracy i nie jest konieczne. Może też
wprowadzić niepotrzebne zamieszanie.
Dla przykładu: ciało intuicyjne na poziomie fizycznym wyraża się w czakrze wątroby,
która dostarcza energii do zadań, jakie realizujemy zgodnie z naszym przekonaniem.
Zablokowana, powoduje rozdźwięk między naszą wiarą a czynami. Na poziomie
emocjonalnym ciało intuicyjne wyraża się aż w czterech miejscach usytuowanych na
środku zewnętrznych linii ramion i nóg. Funkcją ich jest regulowanie ruchu energii
przepływającej miedzy nami a innymi ludźmi. Otwarte, właściwie oceniają uczucia i
nastroje innych. Zablokowane, odcinają nas od innych i zamykają w świecie
niekończących się wątpliwości. Na poziomie mentalnym ciało intuicyjne wyraża się w
czakrze wierności, usytuowanej w dolnej krawędzi mostka, powyżej wyrostka
mieczykowate- go. Odpowiada ona za stopień naszej uczciwości, za wywiązywanie się z
przyjętych wcześniej zobowiązań. Zamknięta, odcina nas od emocjonalnych związków z
wcześniej danym słowem czy już realizowanym zadaniem. Zbyt otwarta, przywiązuje nas
nadmiernie do otoczenia i idei. Na poziomie intuicyjnym ciało intuicyjne reprezentuje
główna czakra serca, zwana czakrą miłości do bliźniego. Wielu uważa ją za miejsce
pobytu świadomości Chrystusowej. W kabale zwie się jąpieczęciąSalomona, która
wygląda jak dwa trójkąty ułożone na kształt pieczęci
114
Dawida. Ona to łączy nas z innymi, i odwrotnie. Na poziomie atmicz- nym ciału
intuicyjnemu odpowiadają dwie czakry położone po obu stronach nosa poniżej kącików
oczu. Te czakry mocy, łączące energie ziemi i nieba pozwalają nam praktycznie
rozwiązywać wiele życiowych problemów. Są symbolem złączenia się w jedno
podświadomości z nadświadomością niższego Ja z Wyższym Ja, naszej boskiej intuicji z
naszą egzystencją tu i teraz. Na poziomie monadycznym odbicie ciała intuicyjnego
znajdziemy w źrenicy oczu. Przez nie można wejrzeć w duszę drugiego człowieka.
Odnajdując w nich duchowe powinowactwo, można natychmiast stracić głowę w
przyjaźni lub z miłości. Zbyt otwarte czakry pchają nas do emocjonalnych doświadczeń
często w niewłaściwych ku temu miejscach. Zablokowane, zamykająnas także przed
wglądem w samych siebie. Na poziomie boskim ciało intuicyjne reprezentuje czakra z
tyłu głowy, umiejscowiona tuż u podstawy czaszki. Ona otwiera nas na doświadczenie
Boga. Zablokowana, czyni z człowieka istotę niewrażliwą na odczuwanie duchowych
aspektów życia.
Dużo tego, a przecież tylko wspomniałem o ciele intuicyjnym, i to wyrywkowo. Poza
tym niewielu ezoteryków, z którymi zetknął mnie los, przykładało znaczenie do
znajomości tych faktów. Panuje bowiem przekonanie, iż jest to rozmienianie się na
drobne. Wielu idzie jeszcze dalej, uznając tzw. medytację czakr podstawowych zasadną
tylko w przypadku ich energetycznego równoważenia, a bagatelizując oddziaływania
duchowe. I nie sposób odmówić im racji, oczywiście tylko po części. Tracenie bowiem
cennego czasu na niekończące się zabawy w świecie subtelnych energii może zgubić
nadrzędny cel tych zabaw, którym jest doskonalenie się w rozumowaniu i postępowaniu.
Co nie oznacza bynajmniej lekceważenia poznania niewidzialnych aspektów naszej
istoty, jej wielowymiarowości, zwłaszcza jeśli taka potrzeba zaistnieje.
W tym stwierdzeniu chodzi jednak o najważniejsze, o uzmysłowienie sobie, jak
ogromnej wiedzy trzeba, by bez ryzyka niepowodzenia majstrować przy ośrodkach
świadomości. Nadto pytanie: czy istnieją prostsze i mniej inwazyjne metody poszerzania
własnej świadomości? - zawsze spotka z przytaknięciem.
Dam konia z rzędem temu, kto wie, jak naprawdę powinno wyglądać otwieranie
ośrodków świadomości. Dorzucę wóz temu, kto w tej praktyce mimo wiedzy nie
pobłądzi...
115
4. Koncentracja
Koncentracja to silnie kreatywne spojrzenie na siebie poprzez pryzmat materialnej i
duchowej rzeczywistości. To umiejętność manipulowania energią na poziomie materii i
ducha. Wypracowane w tym celu techniki sąbardzo proste, bardzo szybkie i bardzo
skuteczne. A techniki Huny zdecydowanie prostsze, zdecydowanie szybsze i zdecydowa-
nie skuteczniejsze od możliwości jogi, której prawdziwym obszarem zainteresowania jest
rozwój duchowy, a nie kształtowanie materii według własnego uznania. Mówiąc rozwój
duchowy, mam raczej na myśli usilne dążenie do osiągnięcia stanu oświecenia.
Medytacja daje wgląd, pozwala wiele zrozumieć, chociażby poprzez sam fakt
zapoznania się z jej założeniami, ale nie potrafi wyręczyć koncentracji w kształtowaniu
naszej fizycznej rzeczywistości. Tui teraz jest tylko nasza obecność, nasz ból i nasza
miłość. Medytacja to ledwie jedna z wielu form zdobywania wiedzy, bez której można się
obyć. Koncentracja to coś więcej niż tu i teraz: choć nie sięga kresu poznania,
dopasowuje ramy świata do naszych wyobrażeń. Modyfikuje materię i światy tajemne.
Jest potężna i niebezpieczna, a jej niewłaściwe zastosowanie wprowadza często
nieodwracalne zmiany. To ona zmienia aktywnie treść życia, to ona potrafi wydobyć z
nieszczęścia i to ona wreszcie może sprowadzić kataklizm.
Oczywiście aspekt duchowy jest wspólny obu tradycjom. W Hunie bazuje on na
poziomie egzystencjalnej zborności wewnętrznej, takiego rozumienia aktywnej istoty
człowieka, która - zawracając go ze złej drogi - umożliwia mu dokonywanie twórczych
zmian w otoczeniu. Nie ma tu miejsca ani czasu, przynajmniej na początku, na
bezwzględne podporządkowywanie życia wyższym ideałom, które stanowią główny nurt
dociekań systemów jogi. Dążenie człowieka do stawania się lepszym jest dla Huny tak
naturalne, iż nie poświęca ona temu zagadnieniu zbyt wiele miejsca. Człowiek jest z
natury dobry, a jeśli czyni zło, to
116
powinien to zrozumieć i naprawić. Prędzej czy później stanie się mądry i potężny.
Krótko i rzeczowo. I jakże zgodnie z prawem moralnym w zaświatach. Ale o tym później.
Trzeba uczciwie przyznać, iż wszystkie współczesne interpretacje prastarego
dziedzictwa Huny są mniej lub bardziej kolorowymi odwołaniami do zaginionej tradycji,
której kolebką była Atlantyda i kontynent Mu. Przeto mało istotną jest kwestia
przypomnienia, czy współcześnie spopularyzował ją Silva, bądź jego uczniowie, jak
Simonton czy Stone, czy ratowała się nią Monahan, czy wykorzystywał w pracy Schultz,
Jacobson i Jogananda, czy wreszcie propagował Svedenborg i pani Cali. Bardziej
znaczący jest fakt docenienia przez nich walorów zapomnianej tradycji. Zawdzięczamy
im, iż ponownie zerwany przez Longa kwiat prastarej wiedzy wciąż oszałamia
czarodziejskim aromatem, wyrywając z niewoli stresu i objęć choroby wciąż nowe tysiące
osób na świecie. Huna, cicha eminencja, rezygnując z pretendowania do miana nauki XX
wieku, służy dzielnie nam wszystkim, wnosząc trwały wkład w dorobek ezoterycznej
wiedzy i wielkiej psychologii.
Także wszystkim jej krzewicielom wypada złożyć głęboki ukłon szacunku i
podziękowania. Znaczenie ich wysiłku doceniłem przed wielu laty, kiedy to po raz
pierwszy sięgnąłem po „The miracle of metaphysi- cal healing" autorstwa E.M.
Monaham. Użyte przez autorkę określenia odsłoniły przede mną piękny świat
terapeutycznych formuł, tak przekonujących i głęboko wpadających w pamięć, iż wprost
zniewalających swoją prostotą. Tak osobliwe łączenie słów mogło powstać jedynie w
trakcie mistycznego olśnienia, procesu kształtującego twórcze umysły artystów, którzy
jako nieliczni z udzkiego grona są zdolni przekraczać granice czasu i przestrzeni.
Zrodzona wówczas myśl czy idea potrafi pokonać ignorancję i natchnionym słowem
przemówić do każdego. Trudno się więc dziwić, iż kolejne pokolenia wciąż powielają
wyryty w pamięci schemat trafnie zestawionych słów.
Stworzyłem w swoim życiu wiele koncentracji dopasowanych do wymogów chwili,
ale wielokrotnie były one przesycone ziarnami podobnych lub identycznych zwrotów,
które barwnym obrazem podanej przez innych sugestii na dobre zadomowiły się w
moim umyśle. Podejmowane czasami na przekór sobie wysiłki zastępowania tamtych
słów własnymi pozbawiały całe przedsięwzięcie jakiejś iskry i kończyły się
117
niejednokrotnie fiaskiem. Kiedy indziej odwrotnie - słowa innych raziły szorstkością,
niedopasowaniem czy wręcz intelektualnym chłodem. Wtedy modyfikowałem je po
swojemu.
Po czasie wykształcił się u mnie pewien rytuał, gdzie słowa i związki zdaniowe
przestawały odgrywać pierwszoplanową rolę, a zaczynały dominować specyficzne
uczucia i stworzona konwencja mentalna. Radiesteci wiedzą, o czym mówię. Gdyby nie
zakodowane w umyśle skale, każdorazowe przystępowanie do odczytów musiałoby się
rozpoczynać od ponownego a żmudnego opracowywania takiego schematu badania,
aby mógł on być bez oporów przyjęty przez podświadomość. Lecz kiedy taką skalę
odczytywało się dziesiątki czy setki razy, jedno przelotne spojrzenie, jedna powiązana z
nią myśl wystarcza, by odczyt postępował samorzutnie. W ten sposób wykształca się
niewiarygodnie skuteczna umiejętność korzystania z osobistych formuł.
Są słowa, które przyszły nie wiadomo skąd, są myśli podrzucane przez nawiedzone
umysły, które w naszej duszy potrafią odmalowywać piękne obrazy Są jak aktywatory,
jak nadzieja, która wzrasta i którą należy pokochać, są jak muzyka, której ulegamy i którą
przejmujemy na własność jako dziedzictwo ludzkości.
Koncentracja jest jak torpeda mknąca do celu po torach umysłu, gdzie siłę jej rażenia
określa moc słowa i jasność myśli. Należy tylko zachować umiar w dobieraniu
elementów składowych. Jeśli będzie nadmiernie rozbudowana, może niepotrzebnie
zająć cały dzień, a mimo to nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Jednak jej składowe
można łączyć wedle własnego upodobania i potrzeb, o ile tylko będziemy pamiętać o
kilku podstawowych zasadach.
Po pierwsze koncentracja operuje energią więc tę energię należy uprzednio
zgromadzić. Po drugie proces gromadzenia prany, uzależniony od pracy umysłu,
zachodzi efektywnie jedynie w stanie głębokiego relaksu. Po trzecie należy stale
oczyszczać ciało z fizycznych i duchowych toksyn. Po czwarte żadna z trzech pierwszych
zasad nie może być pominięta.
Sugestia jest niezwyciężona. Sugestia zrobi wszystko. Sugestia jest naszą ukrytą siłą
wewnętrzną. To ona kształtuje wytwory ludzkiego umysłu - uczucia, myśli i pragnienia.
To ona pozwala zapanować nad zwierzęcymi popędami. Każdy z nas wielokrotnie w
życiu doświadczał
118
bolesnej porażki w konfrontacji z potęgą instynktów, namiętności, nałogów i chęci i
przez to każdy zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że nawet dobrze zaplanowana
praca nad sobą niekoniecznie musi zakończyć się sukcesem. Łatwo wielkim nazwać
każdego podporządkowującego własne ułomności woli i rozumowi, jeszcze większym
tego, kto potrafi przekształcać takie ułomności z korzyścią dla siebie, ale jakim mianem
określić ludzi wciąż bez powodzenia toczących ów odwieczny bój o siebie? Jak pomóc
im osiągnąć przewagę nad zwierzęcymi pozostałościami? Odpowiedzi na te i podobne
pytania dostarczają nam właśnie systemy wierzeń wykorzystujące koncentrację do
uzdrawiania duszy i ciała..
Słaby duch, słabe ciało, małe szansę na poprawę.
Silny duch, silne ciało, duże szansę na poprawę.
Ale bez motywacji, bez pozytywnej autosugestii rozum i dusza nie podążą ku
upragnionym zmianom. Dlaczego? Dlatego że pozytywne myślenie jest - prócz techniki
koncentrowania się - jedynym i ostatecznym warunkiem powodzenia. Każda, choćby
krótka chwila zwątpienia potrafi zniszczyć efekt całej mozolnej pracy. Pesymizm i brak
woli jest tutaj naszym głównym wrogiem. Zwalczając wiarę w niepowodzenie, sięgamy
po swoje, po to, co przygotowano dla nas w zaświatach.
„Kto myśli o swoim cierpieniu, ten trzyma je mocno " - ostrzegał B. Gróning.
Taką samą zasadę wyznają mieszkający we wschodnim Pakistanie Hunzowie.
Pozytywny stosunek do życia rozwinęli w sposób wręcz niezwykły. Do każdego zadania
podchodzą spokojnie, bez martwienia się
0 rezultat pracy, natomiast w jego realizację wkładają cały entuzjazm
1 wszystkie swoje siły. A przecież każdy członek tej społeczności od chwili przyjścia na
świat przechodzi ciężką szkołę życia i nie jest nigdy rozpieszczany. Wiodą za to życie
pełne miłości, aprobaty dla świata, życie bez udręk i rozczarowań. Być może dzięki temu
zachowują psychiczną i fizyczną aktywność aż do śmierci.
Renee Taylor, propagatorka idei przyjaźni z życiem, która wiele lat spędziła z
pracującymi przeszło-stulatkami, zauważyła, że bezczynność jest większym wrogiem
człowieka niż praca, a zamartwianie się o takie rzeczy jak dziurawe wiadro czy krzyczące
dziecko - wręcz brakiem szacunku dla życia. Podszeptem złego. Stałe utrzymywanie
pozytyw-
119
nego nastawienia stanowi przeciwwagę dla ciemnej strony podświadomości, która lepiej
pamięta złe rzeczy, złe słowa, złe zachowania i złe myśli, niż cokolwiek dobrego.
Przeprowadzone przez Felicję Pratto z Uniwersytetu Stanford oraz przez 01ivera
Johna z Berkeley badania nad podświadomością wykazały biologiczną skłonność
podświadomości do kodowania złych wzorców. Okazuje się bowiem, że sam człowiek
myślą i słowem najczęściej sięga właśnie do zasobów pamięci związanych z
negatywnymi emocjami czy wydarzeniami. Także repertuar słów i pojęć odnoszący się
do zła jest znacznie obszerniejszy niż ten, który odnosi się do rzeczy dobrych.
Potwierdza to znana w psychologii reguła wiecznego, niewyma- zywalnego pamiętania
o wyrządzonych nam krzywdach i całkowitego zapominania o rzeczach dobrych,
uczynionych przez innych. I racja. Chcąc zmienić ten niewłaściwy stan, należy bardziej
pozytywnie określić nasz stosunek do świata.
Dość dobrze udaje się to podczas analizy sofronicznej, która wybiegając poza obszar
psychoanalizy, posługując się wibracją dźwiękową i wizualizacją przeprogramowuje
nasze pojmowanie świata już na poziomie podświadomości. Sofrologia, zwana
potocznie córką hipnozy (bazuje na hipnozie płytkiej), jest psychoanalizą i zarazem
czymś więcej . Huna wybiega dalej, ale sofrologia również dobrze sobie radzi z prze-
projektowywaniem podświadomości, robi to, z czym w Hunie musimy uporać się sami.
Nie wolno nam się załamywać, mówić i myśleć źle o sobie i o przyszłości. W
przeciwnym razie podatna na takie nastawienie podświadomość uwierzy w chorą wizję i
tę wcieli w życie, używając wszelkich sposobów, byśmy w życiu codziennym dopasowali
nasze zachowanie i działanie do tworzonego przez nią wzorca.
Wielu z nas stosuje koncentrację, wielu potrafi nawet umiejętnie zaprogramować
sukces, lecz zdecydowana większość z nas po powrocie z krainy marzeń ulega niewierze
w takie realizacje, niszcząc w ten sposób własne cudowne zamierzenia.
Życie to czara pełna wody doświadczeń, czara masywna, ozdobiona wzorami
poprzednich wcieleń, czara posiadaj ąca jedną jedyną skazę - maleńką dziurkę na dnie,
którą wybił pesymizm. Dlatego kolorowe wody życia wyciekają z niej, pozostawiając na
ściankach boskiego na-
120
czynią brudny osad niepowodzeń. Dopiero silna wiara w człowieczą wielkość
uszczelnia naczynie, nadając życiu nowy sens.
Inne zagrożenie niesie wizja szczelnego naczynia i zmąconej wody, gdzie
przekonanie o skuteczności czynu nie ma nic wspólnego z jego wartością moralną. Po
latach takiej egzystencji brudna woda zżera rdzą egoizmu ściany czary, czyniąc z
doczesnego bytu wybryk natury, zaprzepaszczoną lekcję w szkole życia. Tak jak
poprzednio optymizm skutecznie łatał dziury, tak teraz przemożne postanowienie
poprawy potrafi przemienić cuchnącą alchemię zepsucia w tęczowy płyn duchowego
zmartwychwstania.
Suma sumarum - człowiek powinien starać się wedle własnych możliwości i zgodnie
z własnym sumieniem tak kształtować rzeczywistość, by przyniosła ona wiele
pozytywnych doświadczeń i jemu, i bliźnim. Bowiem koncentracja wsparta moralnością i
optymizmem jest metodą totalną i bezwarunkową metodą uderzającą w zunifikowane
pole czystej inteligencji, które „ nie jest bezwładne jak materia - wyjaśnia John Hagelin,
największy specjalista od fizyki kwantowej zunifikowanego pola - lecz wyraża wartości
łączone zazwyczaj ze świadomością". Takie zunifikowane pole, zwane przez innych
polem morfoge- netycznym, jest sprawcą wszystkich fenomenów, jakie może wywołać
skupiony umysł. Fenomenów dotyczących tak indywidualnej świadomości, jak i
świadomości zbiorowej.
Doktor Konstantin Korotkow z Uniwersytetu Technicznego w Sankt Petersburgu
wieloletnimi badaniami swoimi i osiągnięciami poprzedników potwierdził zdolność
człowieka do wymiany energii i informacji z otaczającym go środowiskiem, przyznając, iż
szkielet informacyjny człowieka bytuje niezależnie od jego cielesnej powłoki. Badania
zaszły tak daleko, iż prace zespołu Korotkowa zostały zastopowane przez byty
egzystujące po drugiej stronie życia.
Maharishi Mahesh Yogi już przed z górą trzydziestu laty przepowiedział, że aktywne
uczestnictwo niewielkiej grupy ludzi w programie Medytacji Transcendentalnej (będącej
w rzeczywistości masową koncentracją) może już przynieść korzystne zmiany o
globalnym charakterze. Ściślej rzecz ujmując: pozytywny efekt tak zaplanowanego
działania wystąpi, jeśli ilość uczestników grupy wyliczymy jako pierwiastek kwadratowy i
po takim wyliczeniu osiągnie ona wartość jednego pro-
121
centa liczby danej społeczności, którą mają objąć zamierzone zmiany, z zastrzeżeniem,
że stosuje się Medytację TranscendentalnąShidhi (specjalnie przygotowaną przez
Maharishiego odmianę MT), lub jeden procent przy wykorzystywaniu typowej MT. I tak
obliczenia te dla populacji 10 milionów osobników wskazują na potrzebę zaangażowania
300 medytujących, dla społeczności o 250 milionach członków - 1600 medytujących, a
dla 5 miliardów - 7 tysięcy praktykujących dwa razy dziennie w tym samym miejscu... 430
badań przeprowadzonych wciągu dwudziestu lat na 160 uniwersytetach w 27 krajach
całkowicie potwierdziło tę niewiaiygodną wręcz tezę.
Pierwsze oficjalne wyliczenia skuteczności TM przeprowadzono w 1974 roku w
miastach amerykańskich, gdzie zauważono spadek przestępczości (w Waszyngtonie
przekroczył 20%) oraz wzrost pozytywnego nastawienia do codziennego życia. Dziewięć
lat później odbyło się z kolei w Maharishi International University w USA pierwsze glo-
balne zgromadzenie na rzecz pokoju na świecie, które przeszło do historii pod nazwą
„Zgromadzenia do Spróbowania Utopii". A wszystkie zakończyły się całkowitym
sukcesem: redukcją konfliktów międzynarodowych i terroryzmu oraz korzystniejszymi
tendencjami w gospodarce światowej (tworzącymi się podczas trwania sesji).
Powodzenie przedsięwzięcia znalazło swój wyraz w powstaniu specjalnych grup medyta-
cyjnych na całym świecie, które regularnie wprowadzają trwałe zmiany w zbiorowej
świadomości, tworząc harmoniczną zgodną z prawem naturalnym podstawę, przede
wszystkim dla pracy rządów i przywódców państwowych. W tym kontekście harmonia
oznacza postęp, który kształtuje zbiorową myśl i zbiorowe zachowanie.
Kolejne znane mi a przeprowadzane badania nad wpływem myśli na materię
przeprowadzono 23 stycznia 1997 r. Między 17.30 a 17.35 duża liczba osób z całego
świata wzięła udział w ogólnoświatowej medytacji. Trzy generatory losowe w Holandii,
trzy w Niemczech, jeden w Wielkiej Brytanii i siedem w Stanach Zjednoczonych
potwierdziły, że człowiek może tworzyć spójnię myślową a więc energetyczną siłę,
potrafiącą oddziaływać na materialną strukturę świata. Do identycznych wniosków doszli
naukowcy Wydziału Badań Świadomości na Uniwersytecie Nevada w Las Yegas.
122
Podobne eksperymenty przeprowadzano i u nas. Powtarzane medytacje czytelników
„Nieznanego Świata" niejednokrotnie kołysały rzeczywistością, co odnotowała aparatura
badawcza na całym świecie. Z efektami tych zmagań w postaci pełnej analizy statycznej
pracy generatora przypadku można było zapoznawać się w Internecie. I o ile mniej
interesuje nas synchronizacja kanałów Wheelera, nawiązująca do komunikacji
międzyludzkiej na poziomie DNA, bo i tak podejrzewamy, że świadomość i grawitacja to
jedno i to samo, o tyle bardziej interesuje nas sama skuteczność MT, jej wpływ na życie
codzienne, na stres oraz na wywoływanie wyższych stanów świadomości i rozwój
zdolności paranormalnych, słowem: manipulowanie na poziomie pola morfoge-
netycznego (koherencja ludzkiej świadomości z fizjologią człowieka).
Ów stan hipometabolicznego czuwania obejmuje takie efekty fizjologiczne, jak
spadek zużycia tlenu, osłabienie tętna, minimalne utlenianie krwi, zanikanie kwasu
mlekowego i kortyzonu we kiwi, wzrost odporności skóry, lepsze ukrwienie kory
mózgowej i wystąpienie stanu alfa. Można to zjawisko podsumować jako zmiany
fizjologiczne obejmujące zwiększenie równowagi autonomicznej, spadek reakcji streso-
wych oraz wzrost aktywności fizycznej całego ciała. Z kolei wzrost percepcji obejmuje
lepszą koncentrację, kreatywność, zwiększenie poziomu inteligencji oraz zdolności
adaptacyjnych, takich jak redukowanie niepokoju, nerwowości i depresyjności, oraz
wzrost samooceny. Ogólnie - głębokie zmiany fizjologiczne idąw parze ze
stabilizacjąemo- cjonalną. Zaś osiąganie wyższych stanów świadomości nieodmiennie
oznacza wkraczanie w obszary świadomości kosmicznej.
I tylko wtedy, w doświadczeniu bycia poza granicami myśli, mamy do czynienia z
prawdziwą medytacją z poznaniem świadomości transcendentalnej (TC), co potwierdzają
testy Torrance'a. Rozwijanie zdolności paranormalnych oznacza stosowanie specjalnych
technik przy jednoczesnym zachowaniu stanów czystej świadomości.
TM-Sidhi opracowano na podstawie Jogasutr Pantandżaliego. Taka koordynacja
umysłu z ciałem wykształca mechanizmy integrujące obszary sensomotoryczne
(pozostające jakby na uboczu pracy systemu nerwowego) z intencją wyrażoną obrazem
w polu wszechwiedzy. Stąd krok do wyrażenia w sobie wewnętrznej pełni i widzenia
rzeczy ukrytych, do rozwinięcia umiejętności bazujących na uaktywnieniu sił we-
123
wnętrznych. Kiedy to się stanie, kiedy umysł wyłoni się całkowicie jako organ niezależny,
podobne techniki przestaną być potrzebne i spełnione zostanie wszystko, czego tylko
zapragniemy Oznacza to, iż nauczymy się manipulować powszechnym polem energii, co
wydaje się uzasadnione naukowo, jeśli tylko założymy, że mózg jest komputerem
kwantowym i że jako taki może przesyłać ludzką myśl.
Najnowsze badania fizyki kwantowej potwierdzają te założenia. Skoro przestrzeń
może zawierać mniej niż nic, to znaczy, że istniejąteż energie ujemne oraz tunele
czasoprzestrzenne. Zasada nieoznaczoności Heisenberga oraz efekt Casimira,
udowodnione naukowo (choćby w Los Alamos National Laboratoiy, w University of
California w Ri- verside oraz w King's College w University of London), potwierdzają
istnienie ezoterycznych zwierciadeł, czyli miejsc będących bramami prowadzącymi do
innych światów. Okazuje się, że świat materii i świat odczuć i wyobraźni podlegajątej
samej zasadzie, że istnieją zanurzone w morzu powszechnej energii, że mogąporuszać
się szybciej niż światło oraz że możliwe są podróże w czasie. Eksperymenty naukowców
pod kierownictwem Ljuna J. Wanga z NEC Research Institute w Prin- centon w New
Jersey, dotyczące wytworzenia impulsów elektromagnetycznych biegnących z
szybkościami ponadświetlnymi tylko wzmocniły tezy ezoteryczne, wykazując, iż
jasnowidzenie i telepatia są wibracjami mogącymi poruszać się z nieograniczonymi
prędkościami.
Skoro więc właściwie prowadzona myśl jest w stanie ingerować w bieg wydarzeń na
całym globie, to tym bardziej można je stosować w warunkach domowych, ku własnemu
i najbliższych pożytkowi?
Pentagon od lat stosuje specjalny system zabezpieczania kolejnych prezydentów
przed destrukcyjnymi oddziaływaniami wrogich telepatów. Wystarczy przypomnieć
sobie chociażby pokazy telepatycznej hipnozy Kaszpirowskiego, by zdać sobie sprawę z
niebezpieczeństwa, jakie może stanowić niewłaściwe wykorzystanie ludzkiej myśli.
Zespół naukowców pod kierunkiem E. Naumowa i G. Siergiejewa już w latach
siedemdziesiątych ustalił, jak zmienia się rytm fal mózgowych pod wpływem obcych
myśli. Transmisja negatywnych emocji wywoływała początkowo nieznaczny wzrost
aktywności mózgu, by następnie spowolnić jego pracę zbyt mocną synchronizacją fal
theta (6- 7 Hz) i delta (1,5 Hz). Złe samopoczucie, zmęczenie i stany lękowe
124
ustępowały w trzy minuty po otrzymaniu ładunku optymizmu. Naukowcy z Newark
College of Engineering potwierdzili osiągnięcia kolegów, wykazując na dodatek, iż siła
oddziaływania myśli wydaje się nie maleć wraz ze wzrostem odległości. Oznacza to, iż
dla telepatii duże odległości nie są przeszkodą, co potwierdziły eksperymenty z
przekazywaniem myślowych obrazów między ludźmi znajdującymi się w tak różnych śro-
dowiskach, jak ziemia-woda i Ziemia-Księżyc. Nie są nią również bariery językowe, co na
I Międzynarodowej Konferencji Psychotronicznej w Pradze udowodnił znany telepata i
jasnowidz T. Daszew.
Jak wielką wagę mają tego typu eksperymenty dla bezpieczeństwa narodowego,
świadczy chociażby zaangażowanie w tego typu prace w byłym Związku Radzieckim aż
40 dużych uniwersytetów i ponad 300 znanych naukowców, co wyjawił w swoich
książkach niemiecki specjalista zjawisk paranormalnych Ernst Meckelburg. Jak wielki krok
wykonała nauka w rozwoju psychotroniki widać na przykładzie prof. A.L. Czyżewskiego,
który już w 1936 roku, udowadniając ścisły związek aktywności słonecznej z
częstotliwością występowania chorób i wzrostem liczby zgonów - wyszydzony, trafił do
gułagu.
Z kolei o amerykańskich badaniach w dziedzinie postrzegania po- zazmysłowego
było, jest i będzie głośno. Najważniejszym ośrodkiem badawczym jest kalifornijski
Stanford Research Institute International w Menlo Park, w któiym Ingo Swann i Pean
Price opisywali z niewiarygodną dokładnością obiekty militarne odległe od nich o tysiące
kilometrów. Takie szpiegowanie na odległość wzmacnia się umiejętnościami
psychokinetycznymi, czyli oddziaływaniem na materię, co wyraża się na przykład
umiejętnością kasowania przeciwnikowi danych zawartych na nośnikach magnetycznych.
Ekspert wojskowy John B. Alexan- der wyraził zadowolenie z niezliczonych taktycznych i
strategicznych obszarów zastosowania broni psychotronicznej. Podobny entuzjazm
przewijał się w wypowiedzi Thomasa E. Beardena, znanego stratega wojskowego.
Wszyscy są zgodni co do tego, iż manipulowanie polem elektromagnetycznym
powoduje zmiany w samej materii. Także działanie ludzkiego mózgu wystawionego na
działanie takiego pola ulega poważnym zmianom. Człowiek traci wtedy pamięć, doznaje
halucynacji, a nawet przenosi się w czwarty wymiar. Badania wykazały, iż najwrażliwsze
na
125
zmiany pola magnetycznego i elektrycznego są płaty skroniowe kory mózgowej.
Podrażnianie ich pozwala uaktywniać się zmysłom w innych wymiarach.
Dr Michael Persinger z Uniwersytetu Ontario dowiódł niezbicie, iż pobudzanie płata
skroniowego i ciemieniowego prawej półkuli mózgu wywołuje u badanych wizje
podobne do doznań typowych dla stanu śmierci klinicznej.
Wydaje się, iż pole elektromagnetyczne uruchamia połączenia między komórkami
nerwowymi obu płatów ciemieniowych, które z natury sąodgrodzone bruzdąSylwiusza.
Właśnie dlatego Majowie tak formowali dzieciom głowy, nakładając na czoło, potylicę i
skronie niemowlęcia deseczki, aby stożkowy kształt czaszki przesunął substancję mózgo-
wą ku górze, ścieśniając bruzdę pomiędzy płatami. Tak poszerzona sieć neuronów
umożliwiała bezpośrednie wejście w pole powszechnej informacji. Stąd brała się u
Majów znajomość astronomii, ruchów planet matematyki, ziołolecznictwa i rolnictwa.
Także odkryte już w 1839 roku przez H.W. Doev'a dudnienia różnicowe okazują się
efektem ewolucyjnego przystosowania, uzależnionego od rozmiarów czaszki. W 1873
roku Oesterd wykazał, że długość fali dźwiękowej poniżej 1000 Hz jest dłuższa niż
średnica ludzkiej czaszki. Dlatego sygnały zaginają się wokół czaszki poprzez dyfrakcję. A
ponieważ człowiek posiada uszy umieszczone w pewnej odległości od siebie, mózg
odbiera te informacje tak, jakby te nie współgrały z sobą A ponieważ mózg posiada
wrodzoną umiejętność określenia różnicy tego współgrania, to zwyczajnie wpada w
częstotliwości tej różnicy.
A więc synchronizacja półkulowa jest naszym oknem na świat, a pole magnetyczne
środkiem do jego wstawienia. Mało tego, ludzki organizm sam potrafi uczynić z mózgu
antenę nadawczo-odbiorczą.
Fritz A. Popp wykazał w 1992 roku, iż ludzkie DNA emituje fotony, a więc światło,
czyli fale elektromagnetyczne, i to w paśmie widzialnym. Słabe, lecz o laserowej
koherencji. Ale i od strony biochemicznej ludzki mózg wyposażony jest w substancje
działające kto wie czy nie lepiej od znanych ludzkości substancji halucynogennych. Otóż
ludzki mózg sam wydziela niewielkie ilości dimethyltryptaminy i serotoniny, hormonów
identycznych i podobnych w składzie do psylocybiny, składnika kaktusów peyote.
Znaczy to, że każdy z nas od chwili narodzin
126
wyposażony jest w zdolność jasnowidzenia, tyle że nie każdy z nas potrafi ją
uruchomić. Ale są i tacy, co potrafią z takich zdolności korzystać w niecodzienny sposób.
Chińczyk Tang Yu potrafi czytać uszami, a jego dwie rodaczki Xion Jie i Li Hong Wu
odczytują kartki włożone pod pachy i kolana.
Chyba na miejscu jest przypomnienie o synestezji, zdolności, jaką posiada jedna na
25 tysięcy osób, w wyniku której człowiek odbiera rzeczywistość dużo pełniej: potrafi
smakować kształty, smaki widzieć, a kolory słyszeć. Ciekawe, że osoby obdarzone
synestezją stwierdzają u siebie dodatkowo inne zdolności parapsychiczne, takie jak
jasnowidzenie, psychokinezę czy umiejętność uzdrawiania.
Profesor Puthoff po dwuletnich badaniach jedenastu najsłynniejszych chińskich
ekstrasensów odkrył, że w znajdujących się w płatach skroniowych tak zwanych
komórkach CA3 zachodzą wyładowania elektryczne tworzące nie notowane w
normalnych mózgach pole elektromagnetyczne. Problem w tym, że tylko niektóre z
osób majątak niecodzienną budowę mózgu. Owe komórki ulegają przeobrażeniu
najczęściej pod wpływem silnego bodźca, na przykład gwałtownego stresu wywołanego
nieprzyjemnym zdarzeniem. Oznacza to jednak, iż ich budowę można w jakiś sposób
ukształtować. Zresztą według doniesień Instytutu Badawczego Stanforda, aż jeden
procent ludzkiej populacji posiada mniejsze łub większe zdolności paranormalne, kiedy
to ludzki mózg reaguje nie tylko na zewnętrzne pole, lecz także odwrotnie - sam
wytwarza pole modyfikujące tzw. powszechne pole morfogene- tyczne, a przy tworzeniu
zbiorowej świadomości doprowadza do powstania rezonansu morficznego, siły zdolnej
niszczyć i budować świat.
Kiedy przez sześć miesięcy w brazylijskim stanie Roraima nie spadła ani kropla
deszczu i szalejące pożary zdążyły zniszczyć aż 15 procent powierzchni całego regionu
(obszar porównywalny z powierzchnią Belgii), Indianie ze szczepu Yanomami wraz z
przedstawicielami plemion Caiapo i Xavante 30 marca 1998 r. zorganizowali wielki rytuał
deszczu, w efekcie którego rozszalała się czterogodzinna ulewa, która ugasiła prawie
cały pożar. Podobnie magicznych zaklęć powszechnie używają Aborygeni.
Uważająbowiem, że marzący człowiek jest w stanie rozkazywać przyrodzie. Potwierdzają
to ekstrasensi amerykańscy, którzy zdążyli już opanować umiejętność przywoływania
chmur desz-
127
czowych. Wyćwiczeni, są w stanie zmiennej świadomości modelować różnorodne pola
elektromagnetyczne.
Do historii przeszły już badania sztucznie wzmacniające telekinezę. Przy pomocy
generatorów wytwarzających silne pole magnetyczne uodporniono ogromne obszary
Kanady na działanie mszyc. Tę samą metodę wykorzystuje się w Związku Radzieckim do
modyfikowania świadomości. W ten sam sposób wywołano kilka trzęsień i powodzi w
Azji Większej i tą samą metodą doprowadzi się zapewne do przebie- gunowania Ziemi.
Na większości obszarów kuli ziemskiej prowadzi się doświadczenia z falami
elektromagnetycznymi o ultraniskich częstotliwościach, wykorzystywanych w tzw.
broniach wirtualnych, a także w urządzeniach wpływaj ących na pogodę oraz... ludzki
mózg. Długotrwałe oddziaływanie takich fal na ludzki organizm zaburza całkowicie
ludzkie biopole, powodując powstanie wielu nieuleczalnych schorzeń. Mówimy wówczas
o cielesnej reakcji na zmianę warunków środowiska. Jest to bardzo ważne spostrzeżenie
- mamy tu do czynienia z nałożeniem się elektrosmogu na naturalne zmiany pola
elektromagnetycznego Ziemi, które się zmniejsza, podczas gdy rezonans ziemski
(frekwencja Schumanna) rośnie.
Syndrom chronicznego zmęczenia (CFIDS), który obejmuje już większość
mieszkańców ziemi, jest przyczyną powstania takich chorób, jak nowotwory, ataki serca,
bezsenność, bóle głowy, zaburzenia w pracy wszystkich układów wewnętrznych oraz
powstanie typowo psychicznych przypadłości, takich jak depresje, zaburzenia pamięci
czy nawet fizyczne uszkodzenia mózgu. Co najbardziej szokujące, medycyna
konwencjonalna nie jest w stanie przeciwdziałać tego typu zjawiskom. Za to
paramedycyna przedstawia szereg rozwiązań mogących znacznie ograniczyć negatywne
skutki oddziaływania mikrofal na ludzki organizm. Terapia dotyczy wzmacniania aury
metodami sugestywnymi i żywieniowymi, uświadamiania sobie zwartości biopola,
działań bioenergetycznych, pracy nad sobą w aspekcie duchowym jak i energetycznym,
dotyczącym zwłaszcza pracy z czakramami.
Nieżyjący już Wilhelm Reich skonstruował całą serię urządzeń opierających swoją
zasadę działania na zjawiskach dotąd niewytłumaczalnych, zwanych przez niego
urządzeniami orgonalnymi, czyli wykorzystującymi orgon, uniwersalną energię świata. Te
szokująco proste ma
128
szyny, składające się przykładowo z siatki na muchy i kilku warstw różnych substancji
(np. wełna szklana, mineralna i stalowa), potrafią nie tylko błyskawicznie naładować
organizm człowieka bioenergią (orgo- nem), ale potrafią też na zawołanie wywoływać
zmiany klimatyczne.
Bazujący na tych dokonaniach berliński Instytut Wilhelma Reicha odnosi znaczące
sukcesy w zwalczaniu chorób uznawanych dotąd za bardzo ciężkie lub nieuleczalne. Już
najprostsze emitery orgonu leczą chore organy, uzdrawiają żywność i aktywizują wodę.
Komory orgo- nalne, do których wchodzi cały człowiek, mają większą skuteczność niż
działanie osławionej piramidy Cheopsa. Większe urządzenia, potrafiące wywoływać
zmiany klimatyczne i ingerujące w pole elektromagnetyczne Ziemi, otoczone są
skuteczną tajemnicą.
Jak mi wiadomo, tylko jeden człowiek na świecie uzyskał dotąd naukowy tytuł
doktora z teorii Reicha. Ale to też mówi samo za siebie. Sąjednak ludzie, którzy sami
skonstruowali prawdziwe działa orgono- we i przy ich pomocy manipulują pogodą. Na
przykład w Erytrei już od 1994 roku pogodę planuje się odgórnie. James Cotable, kolejny
badacz orgonu, który na swoim statku SS Maui zainstalował działo orgonowe, wywołuje
zmiany pogody na całym świecie. I choć zasada budowy i działania takiego działa jest
dziecinnie prosta, to jednak wytwarzane w czasie jego pracy pole elektromagnetyczne
jest bardzo niebezpieczne.
Jeśli chodzi o stosowanie urządzeń orgonalnych w instytutach badawczych, to okryte
są one ścisłą tajemnicą. Wiadomo tylko, że w 2007 roku ma być udostępnione archiwum
Reicha, które zgodnie z ostatnią wolą zmarłego wynalazcy znajduje się w pilnie
strzeżonych sejfach Uniwersytetu Harvardzkiego w USA. Miejmy nadzieję, że kiedy
dobiorą się do nich uczciwi naukowcy, świat ruszy znacząco naprzód, przynajmniej w
dziedzinie medycyny. Bo przecież nie kto inny, tylko Wilhelm Reich stwierdził naukowo,
że energia tryskająca w czasie orgazmu jest tą samą, która tworzy u Shełdrake«a pole
morfogene- tyczne, a u Nikoli Tesli falę skalarną, to znaczy coś będącego jednocześnie
materią, informacją i czasem. Potrafi ona nie tylko przesyłać komunikaty, ale i tworzyć
nowe światy.
Równie wielkie nadzieje wiąże ludzkość z wynalazkami Tesli dotyczącymi stworzenia
całkowicie nowego systemu energetycznego, który jako jedyny może nas uchronić przed
zagładą ekologiczną.
129
Idea zapewnienia światu niekończących się dostaw energii elektrycznej, która naszym
przodkom wydawała się nie do pomyślenia, dla naszych wnuków będzie stanowić jedyne
rozwiązanie. Przełomowa idea Tesli głosi, że odpowiednio skonstruowane nadajniki
mocy, zasilane energią elektrowni wodnych, mogą obrócić skorupę ziemską w jedno
gigantyczne gniazdko elektryczne. Wystarczy wetknąć przewód w ziemię i podłączyć go
do transformatora, a użytkownik otrzyma dostęp do nieograniczonej ilości energii i
przekazywanej za jej pośrednictwem informacji. Jeden nadajnik może według obliczeń
genialnego wynalazcy bez problemu wytwarzać moc na poziomie 100 mld watów! Ogło-
szenie światu tak fantastycznych wizji ośmieszyło Teslę w świecie naukowym. Dopiero
opracowanie przez Rosjan systemu obrony przeciwlotniczej opartej na
elektromagnetyzmie przyniosło mu sławę. Niestety, po jego śmierci wszystkie znaczące
wynalazki dziwnym zbiegiem okoliczności zaginęły, a laboratorium spłonęło. Przepadły
także plany zapowiedzianej przez Teslę najgroźniejszej broni, jaką dotąd opracował
ludzki geniusz zbrodni, broni mogącej wyrwać Ziemię z jej orbity.
Tesla nie był osamotniony w swoich wysiłkach. Miał kilku antenatów i tym bardziej
naśladowców. Dość wspomnieć o oscylatorach (rezonansowych obręczach) G.
Lakhovsky«ego (prostych i niebywale skutecznych spiralach utworzonych z miedzianego
drutu), o aparatach leczniczych prof. Korschelta (będącymi zwykłymi spiralami
miedzianymi umieszczonymi na drewnianych walcach), o tarczy obronnej braci Se-
vraux, o maszynie G. Hieronimusa (skrzynce, do której wkłada się zdjęcie
przedstawiające zagrożony obiekt: na przykład chorego człowieka czy opanowany przez
szkodniki sad owocowy, które są potem uzdrawiane), o akumulatorze G. Kinga (który jest
dosłownie ładowany modlitwą typu kahuańskiego, a jego moc sprawcza kierowana na
dowolny punkt na ziemi uzależniona jest od modlitwogodzin) czy o radionicznych
urządzeniach R. Pavlity: biogeneratorach i kamerze telepatycznej. Nazwisk jest wiele i
można by je mnożyć, tak jak i przykłady zastosowań tych urządzeń do zwalczania
terroryzmu i rzekomo współczesnych zagrożeń militarnych. Podkreślenia godna jest
jedynie niesłychana skuteczność owej zadziwiającej aparatury radionicznej, i jej prosta
budowa, tak prosta, że z jej konstrukcją radzi sobie każdy majsterkowicz na szkolnych
lekcjach z zajęć praktycznych.
130
„Niestety - z żalem stwierdza Leszek Matela - pomimo wielkiej popularności radioniki
w krajach anglosaskich, w Polsce pozostaje ona nawet z nazwy nie znana, a szkoda. Z
pewnością warto wypróbować niezwykłe urządzenia również na naszym rodzimym
gruncie ".
Rzeczywiście szkoda. Wiele aparatów pomaga bowiem synchronizować pracę obu
półkul mózgowych, a nawet tworzyć warunki do powstania tzw. okienka delta, co
umożliwia przeprogramowanie sterowników energetycznych organizmu. Niektóre z
dziwnych konstrukcji powodują wzrost pola elektromagnetycznego do wartości 10000
miłi- woltów, podczas gdy siła przeciętnego człowieka mieści się w granicach 0,01
miliwolta. Różnica zdumiewająca.
Skoro takie rzeczy potrafią maszyny, potrafi i ludzki mózg. Mówię o tym nie przez
przypadek, bowiem po pewnej dawce emocji wywołanej wzmiankami o urządzeniach
modyfikujących pole morfogenetycz- ne nadszedł wreszcie czas na ponowne zajęcie się
potęgą ludzkiego umysłu, który w grze zwanej koncentracją potrafi naprawdę dużo.
Zacznijmy eksperyment.
Koncentrację rozpoczyna przyjęcie jak najwygodniejszej pozycji. Najlepiej takiej,
która na co najmniej kilkanaście minut zagwarantuje nam bezruchowość. Najczęściej są
to pozycje podobne do typowo medytacyjnych, gdzie kręgosłup pozostaje w linii
prostej, ale zawsze są to pozycje wygodne dla ciała. Proszę zauważyć, że skomplikowane
i niepraktyczne dla nas pozycje jogi są czymś naturalnym tylko dla przedstawiciela kultu-
ry wschodniej. Przeto wiele szkół stworzyło na użytek Zachodu wiele znacznie
łatwiejszych, ale równie skutecznych pozycji. A i joga ma w swoim repertuarze tzw.
swobodne ułożenie ciała, o czym głośno się nie mówi, chcąc utrzymać jogę w otoczce
atrakcyjnej mistyki.
Ogólnie dzielimy asany (pozycje) na swobodne oraz medytacyjne, gdzie specyficzne
ułożenie ciała ma pewien wpływ na wzmożone odczuwanie zachodzących w ciele reakcji.
W tej ostatniej grupie na szczególną uwagę zasługują cztery asany: padmasana,
siddhasana, swastika- sana i sukhasana.
Padmasana - pozycja lotosu. Prawa stopa leży na lewym udzie, a lewa stopa na
prawym (w tej kolejności). Kręgosłup wyprostowany, a dłonie ułożone jedna na drugiej
pomiędzy piętami lub na kolanach.
131
f Siddhasana - nogi wyciągnięte przed siebie. Lewą zginamy w kolanie, a piętę
umieszczamy pod kroczem, między odbytem a moszną. Następnie zginamy prawą nogę,
kładąc piętę na kości łonowej. Ręce trzymamy podobnie.
fSwastikasana - zgiętą prawą nogę unosimy tak, by podeszwa stopy dotykała uda.
Następnie zginamy lewą nogę, kładąc stopę na prawym udzie tak, by niemal dotykała
pachwiny. Palce lewej nogi umieszczamy pomiędzy prawą łydką a mięśniami uda. Ręce
przyjmują układ identyczny jak w padmasanie.
ISukhasana - dowolny sposób siedzenia ze skrzyżowanymi nogami. Tu z bardziej
znanych jest pozycja birmańska z równolegle zgiętymi nogami: piszczele spoczywająna
macie. Dla utrzymania tzw. trójkątnej postawy pod pośladki podkładamy poduszkę.
Siedzenie na łydkach jest charakterystyczną cechą układu japońskiego. Odległości
między kolanami sąrówne jednej pięści.
i Yogananda zalecał ludziom zachodu spoczywanie na krześle o prostym oparciu i
bez podłokietników. Stopy są ustawione płasko na ziemi, kręgosłup prosty, nie
dotykający oparcia, brzuch wciągnięty, pierś lekko wypięta do przodu, wewnętrzne
brzegi łopatek zbliżone do siebie, podbródek równolegle ustawiony do podłoża, ręce
odwrócone dłonią do góry i złożone na udach w miejscu połączenia ich z brzuchem.
Wspólną cechą wszystkich tych i im podobnych pozycji jest utrzymanie prostego
kręgosłupa, gdzie głowa i barki są zawieszone jak gdyby na nitce. Oczy naturalnie
otwarte, a wzrok skierowany na określony punkt w podłodze. Ręce złączone, przy czym
lewa dłoń najczęściej przykrywa prawą tak, że główne stawy palców środkowych
dotykają jeden drugiego. Kciuki pozostająsklejone swoimi końcami. Tak spłaszczony
układ dłoni trzymamy na brzuchu w odległości trzech palców poniżej pępka. Ciało ani
zbyt napięte, ani zbyt rozluźnione. W pierwszym przypadku ciągły kurcz boleśnie szarpie
mięśnie i ścięgna, w drugim - krzywy kręgosłup uciska wewnętrzne organy.
łŚposób leżenia na plecach jest równie przyjęty co i skuteczny. A dla nas bardzo
wygodny. Niezawodny w koncentracji i przydatny w medytacji. Szybko powoduje spadek
napięcia naczyń krwionośnych, zmianę natężenia pola magnetycznego poszczególnych
narządów, np. serca i mózgu, zmianę chemizmu krwi i właściwości
elektromagnetycznych
132
płynu mózgowo-rdzeniowego, zanik bioprądów w mięśniach etc. Słowem, przy
całkowitym rozluźnieniu ciała, wywołuje wszystkie charakterystyczne dla głębokiego
relaksu zmiany w dynamicznej równowadze biopola, co odpowiada współczesnej
koncepcji relaksu, ujmowanej jako proces dynamiczny, w czasie którego pobudzony
umysł wraz z całym aparatem wyobrażeniowym i rozszerzoną sferą świadomości przej-
muje kontrolę nad bioenergią, praną.
Potocznie obwiązują dwa wzorce relaksacji, znane pod roboczą nazwąmtod
Jacobsona i Schultza. O ile pasywna metoda Szultza nadaje się znakomicie do wyciszenia
organizmu i szybkiego wchodzenia w medytację, o tyle relaks Jacobsona (wywodzący się
od Joganandy i żarliwie propagowany przez Szerstiennikowa) pasuje bardziej do pracy z
fizycznym ciałem. W zmniejszaniu chronicznego napięcia poszczególnych obszarów
organizmu doskonale zdają egzamin oba sposoby.
Każda emocja mobilizuje organizm, wzmagając i kumulując napięcie w
poszczególnych obszarach ciała, co wyraża się najczęściej bezsennością
nadpobudliwością i stanami określanymi jako kompulsywne myślenie o własnych
problemach. Poirytowanie, niecierpliwość, krótki przerywany sen, kłopoty z zaśnięciem,
płytki oddech, tiki nerwowe, zaburzenia rytmu pracy serca i dziesiątki innych
przypadłości są symptomami ciągłego pośpiechu, zmęczenia i zagubienia. Człowiek jest
tak dziwnie skonstruowany, że aparat fizjologiczny i psychiczny na każde dostrzeżone
niebezpieczeństwo reaguje automatycznie, mobilizując cały organizm.
Z badań współczesnych fizjologów wynika, że już samo myślenie
0 jakimś działaniu, zwykłe wyobrażanie go sobie, powoduje napięcie w określonych
grupach mięśni, co wyraża się wzrostem natężenia prądu we włóknach nerwowych
sterujących tymi mięśniami. Mięsień napięty to mięsień obciążony większym
potencjałem elektrycznym. Mięsień rozluźniony sygnalizuje zaś brak lub tylko niewielki
potencjał elektryczny, a co za tym idzie - stan wewnętrznego spokoju, wolności, ucieczki
od bodźców stresogennych.
Wzorowana na Joganandzie technika Jacobsona uczy, jak przez zmianę napięcia
mięśni i stanu ogólnej mobilizacji organizmu przeciwdziałać przeżyciom i reakcjom
stresowym, jak regenerować organizm
1 jak przekraczać granicę fizycznej wytrzymałości. Stąd wielkie zainte-
133
resowanie tą metodą wśród trenerów sportu wyczynowego. Poza tym człowiek
odprężony, to człowiek wyciszony, wypoczęty, budujący z łatwością swój pozytywny
wizerunek.
Nauka odczuwania wrażeń powodowanych napięciem mięśni to podstawa treningu
Jacobsona. Poprzez naprzemienne napinanie i rozluźnianie określonych grup mięśni
dochodzi do obniżenia napięcia spoczynkowego mięśni. Długotrwała praktyka
przekształca się z czasem w nawyk i zapewnia automatyczne, bez udziału świadomości
uruchamianie wyuczonych reakcji motorycznych, gdzie w chwilach względnego spokoju
organizm sam potrafi w znacznym stopniu likwidować napięcie.
To dobroczynne działanie daje się odczuć zwłaszcza przy rozluźnieniu grupy mięśni
trzewnych i wewnątrzklatkowych, a więc tych mięśni, które funkcjonują poza naszą
świadomą kontrolą a które są rejestratorem takich reakcji emocjonalnych, jak
pobudliwość, złość, lęk czy poirytowanie. Zmniejszenie napięcia w tym obszarze tonuje
pobudzenie nerwowe, a co przy tym istotne - i pobudzenie emocjonalne, będące
wyrazem tej fizjologicznej reakcji organizmu.
Metoda Schultza wydaje się bardziej przyjazna dla koncentracji kontemplacyjnej,
jednakże w przypadkach nadmiernej pobudliwości i zwiększonego napięcia
spoczynkowego mięśni dobrze jest na samym wstępie spalić złogi i oczyścić organizm
intensywnymi skurczami mięśni i głębokim oddychaniem.
Trening autogenny Schultza polega na wyzwoleniu reakcji odprężenia przez
zwolnienie rytmu pracy organizmu i zamknięcie dopływu bodźców docierających z
zewnątrz, na uczeniu się skupiania uwagi na reakcjach ciała i życia psychicznego, na
wykształceniu umiejętności sterowania reakcjami własnego organizmu oraz
przestawiania rytmu pracy organizmu i życia psychicznego; i polega wreszcie na
nabywaniu umiejętności modyfikowania i formowania własnej osobowości zgodnie z
postawionymi celami. Mamy więc tu do czynienia z koncentracją psychosomatyczną w
klinicznej niemalże postaci.
Każda koncentracja składa się z modułów, które można zestawiać z sobą wedle
upodobań, potrzeb czy limitu czasowego. Niektóre z nich można ominąć, inne stanowią
tło wspólne wszystkim kombinacjom. Przynależy do nich składowa wejścia w stan alfa,
składowa oddechu, składowa gromadzenia prany i wizualizacja.
134
Samo ćwiczenie winno się odbywać (raczej) w ciemnym i wyciszonym pomieszczeniu,
niezbyt przegrzanym i zapewniającym tzw. komfort odosobnienia. Dużym ułatwieniem
jest korzystanie z nagranego na podkładzie muzycznym prowadzenia słownego, co
skuteczniej i szybciej zawiesza umysł.
Ciało układamy w wygodnej pozycji siedzącej, półleżącej lub leżącej. Istotą nie jest
wymyślanie skomplikowanych figur, ale utrzymanie wyprostowanego kręgosłupa i
zagwarantowanie sobie braku konieczności wykonywania jakichkolwiek ruchów
spowodowanych niewygodą. Oczy najlepiej zamykamy, kończyny nieco rozsuwamy na
boki.
Nauka koncentrowania się na reakcjach ciała polega na sterowaniu pracą organizmu
przez skupianie uwagi na wrażeniach płynących z mięśni (przez rozluźnianie i
odczuwanie ciężkości poszczególnych kończyn i całego tułowia) oraz z narządów
wewnętrznych (poprzez wsłuchiwanie się w pracę serca, płuc oraz aktywność splotu
słonecznego). Wywoływanie wrażenia ciężkości i ciepła lub chłodu jest istotnym etapem
poznawania energetyki własnego organizmu, warunkuje bowiem wystąpienie
określonych reakcji emocjonalnych i postaw wobec samego siebie. Podparte silną
sugestią-przestraj aj ą one cały aparat psychiczny.
Zainicjowane w dowolnym czasie wrażenie odczuwania ciężaru ciała rozprzestrzenia
się w miarę trwania doświadczenia. Postrzeganie owej ciężkości to oznaka
postępującego rozluźnienia mięśni, zaś odczuwanie ciepła to dowód na to, że naczynia
krwionośne rozszerzyły się i serce pracuje wolniej. Przy tego typu zjawiskach często
mamy do czynienia z autentycznym i znacznym wzrostem temperatury w wizualizowanej
części ciała. Wrażenie ciepła i niezwykłej świeżości w okolicy splotu słonecznego
oznacza, iż do gromadzenia prany zagoniono też ciała subtelne (zwłaszcza eteryczne).
Zaś uspokojenie i spowolniony oddech, co odbieramy jako zmianę pulsu i zaprzestanie
oddychania po wydechu, oznacza, że serce zwolniło swój bieg. Kłujące igiełki zimna na
czole, odczuwane jako delikatne muśnięcie fali chłodniejszego powietrza, potwierdzają
nie tylko stan odprężenia mięśni głowy i karku, ale mówią przede wszystkim o
nawiązaniu kontaktu z wyższą świadomością kierującąw rejon głowy zimny strumień
fioletowej energii.
Najtrudniej osiągnąć stan całkowitego zwiotczenia mięśni okolicy szyi i obręczy
barkowej, będących składowiskiem reakcji lękowych.
135
A dobrze wiemy, że przeciwstawianie się niekorzystnym reakcjom emocjonalnym nie
zawsze kończy się pomyślnie. Tymczasem trening auto- genny skutecznie regeneruje
psychikę na poziomie fizjologicznym, tłumiąc niejako reakcje emocjonalne w zarodku. W
ten sposób otwieramy również bramy do podświadomości, do niższego Ja, z którym
każdy kontakt wypala jakieś tam emocjonalne złogi.
Stanu całkowitego rozluźnienia nie sposób osiągnąć bez prawidłowego oddychania.
Wdech powinien trwać mniej więcej tyle co wydech, zaś przerwy między nimi tyle, by
można było czuć się komfortowo.
Oddychanie co najwyżej cztery razy na minutę, przy jednoczesnym podniesieniu oczu
w górę o dwadzieścia stopni ponad patrzenie na wprost, synchronizuje pracę obu półkul
mózgowych i wywołuje stan alfa. Ten mierzony elektroencefalografem cykl fal
mózgowych, wahających się w granicach 7-14 cykli na sekundę, ten stan snu na jawie
otwiera świadomość wewnętrzną na poziomie subiektywnym, co sprzyja rozwojowi
takich zdolności, jak intuicja, prekognicja, telepatia, etc.
Teksańscy naukowcy odkryli, iż w stanie alfa umysł odzyskuje kontrolę nad wieloma
funkcjami uważanymi dotąd za nieświadome. Nawet jeśli umysł odrzuci potrzebę
ingerencji w nadwerężone stresem narządy wewnętrzne, to wówczas one same
powracają do normy (mamy wtedy do czynienia ze znanym u mistyków procesem
regeneracji poszarpanych ciał subtelnych). Normalizuje się poziom ciśnienia krwi,
stabilizuje puls i zanika napięcie elektryczne w układzie nerwowym. Także umysł
przechodzi swoistą metamorfozę: pracuje na wyższych obrotach i w rozwiązywaniu
problemów osiąga poziom Jaźni, tzn. ulega wpływowi ciała mentalnego i duchowego.
(Stan alfa jest stanem integrującym świadomość człowieka z oddechem Ducha Ziemi).
Badania nad poszerzaniem świadomości prowadzone w założonym przez E. Mitchela
Instytucie Nauk Intelektualnych tak zostały podsumowane w specjalnym raporcie,
przyjętym z pełnąaprobatąprzez kręgi lekarskie:
1. Każdy człowiek ma wrodzone możliwości kontrolowania własnych procesów
fizjologicznych w znacznie większym stopniu, niż do tej pory przypuszczano.
2. W procesie zdrowienia zaangażowane są zawsze umysł i ciało człowieka, jak również
to, co wielu ludzi nazywa „siłą ducha".
136
3. Negatywne emocje mogą powodować negatywne skutki psychofizjologiczne.
4. Pozytywne emocje mogą powodować pozytywne skutki psychofizjologiczne.
5. Umysł stosuj e wiele dróg komunikowania się z cielesnymi procesami wewnętrznymi.
Niektóre z nich są w stanie przeważyć szalę na rzecz uzdrawiania.
Są to fakty sprawdzone naukowo.
Ostatnią do omówienia kwestią jest wizualizacja. Obraz to myśl uzbrojona w energię,
którą umysł świadomie powołuje do życia. To właśnie grona myśli sąnajszybszym
sposobem komunikowania się z Wyższym Ja. Wyższe Ja nie rozumie nawet
najważniejszych dla człowieka słów, dlatego żadna pozbawiona obrazu modlitwa nie
zostanie wysłuchana. Każde pragnienie musi być przedstawione przez wyobraźnię jako
czytelna wizja. Dopiero ona stanowi pomost dla potężnych sił duchowych schodzących
w dół. Także praca z ciałem fizycznym wymaga umiejętności plastycznego
odrysowywania spodziewanych efektów. Udowodnił to dr D. Ornish z Akademii
Medycznej w Harvardzie oraz Carl i Stephanie Simontonowie z Pacific Palisades w
Kalifornii.
Stosowana przez Simontonów tzw. medytacja dynamiczna wykazała niewątpliwą
skuteczność pozytywnego myślenia w regeneracji systemu immunologicznego. Siły
obronne mają bowiem naturę psychofizyczną i zależą nie tylko od biologicznych
właściwości organizmu, ale w dużym stopniu także od potencjału psychicznego. Prace
prowadzone w ośrodku Simontonów wykazały, że powstanie i rozwój nawet chorób
nowotworowych ma podłoże emocjonalne (psychiczne) związane z przykrymi
doświadczeniami zaistniałymi we wcześniejszych etapach życia człowieka, także w
okresie dzieciństwa. Na przykład pojawienie się objawów raka poprzedza bezpośrednio
jakaś strata, żałoba czy inna tragedia życiowa. Wyszli więc z logicznego założenia, iż
odwróciwszy proces, można pozytywne emocje, relaks i wizualizację zaprząc do walki z
fizycznymi objawami zaburzeń homeostazy. Sama metoda od strony technicznej okazała
się niebywale prosta, a rezultaty zadziwiające. Oto zalecane postępowanie w przypadku
walki z nowotworem:
137
1. Zastąpić wyobrażenie sylwetki raka-skorupiaka ze szczypcami i pancerzem
pozytywnymi wizjami:
a) wyobrazić sobie komórki nowotworowe jako kruche, niestałe i łatwe do zniszczenia,
b) wyobrazić sobie skuteczne działanie leczenia, które niszczy komórki nowotworowe,
rozpuszczając je i wydalając z organizmu,
c) wyobrazić sobie w swoim organizmie olbrzymią ilość krwinek białych, które docierają
wraz z krwią do tkanki nowotworowej, niszcząc ją, trawiąc posiadanymi enzymami,
d) wyobrazić sobie w miejsce zniszczonej i usuniętej tkanki nowotworowej tkankę
prawidłową odporną na wszelkie toksyczne i mechaniczne działanie uszkadzające.
2. Wyobrazić sobie siebie w doskonałym zdrowiu, jako osobę pełną energii, woli życia,
uśmiechniętą i szczęśliwą.
3. Stworzyć we własnej wyobraźni wizję siebie jako osoby stanowczej, zdecydowanej,
dążącej uparcie do celu i osiągającej wszystko, czego zapragnie.
Równie skutecznie stan psychiczny człowieka modeluje umiejętne operowanie
obrazami katatymicznymi. Profesor H. Leuner, kierownik Wydziału Psychoterapii i
Psychosomatyki Uniwersytetu w Getyndze, już w 1954 roku opracował specjalny
program psychoterapii, wykorzystujący w leczeniu wszelkich lżejszych dysfunkcji
psychicznych przypominanie sobie i następnie przeżywanie obrazów naładowanych
emocjami, obrazów będących odtworzeniem w wyobraźni takich elementów przyrody,
jak łąki, lasy, góry, domy, morza, rzeki itd. Wprowadzonemu w stan głębokiego relaksu
pacjentowi terapeuta sugeruje ciąg podobnych wizji, zaś pacjent ma obowiązek
opisywania kojarzących się z nimi scen. Na przykład jeśli pacjent widzi żółwia daremnie
usiłującego dotrzeć do wody, z którym podświadomie się identyfikuje, sugeruje mu się
delikatnie, bez wywierania nacisku, aby zmienił całą wizję, nie pozwalając zwierzęciu
dłużej się męczyć. Kiedy żółw dociera do wody, u pacjenta puszczają bloki psychiczne i
następuje powrót do zdrowia.
Często proces oczyszczania ciała emocjonalnego przebiega dosyć gwałtownie i
odreagowanie wyraża się płaczem, poceniem się czy innymi nieprzyjemnymi reakcjami
psychofizycznymi. Metoda zdaje eg
138
zamin w przypadku chorób psychosomatycznych, których podłoże stanowią wszelkiego
rodzaju konflikty wewnętrzne.
„ Wizualizując naturą - przyznaje naturoterapeutka Nora Nix - czerpiemy z niej
wartości mentalne sprzyjające ozdrowieniu. Na przykład: leczenie łanem kwitnącego lnu
może nas napełnić spokojem, a krzew dzikiej róży - poproszony przez nas o pomoc -
może ofiarować siły mentalne, które poprzez swoją biochemię pomogą organizmowi
uporać się z niedomaganiami serca. Ważną funkcją wizualizacji jest wywołanie
mentalnego relaksu. Kolejny krok, jaki może uczynić nasz umysł, to materializowanie
energii. Wizualizacja chirurgiczna to metoda zupełnie nowa w naszej medycynie
niekonwencjonalnej. Polega ona na wykorzystaniu siły umysłu do emanacji poprzez
organizm określonego rodzaju upostaciowionej energii, dzięki której możliwe jest
połączenie zabiegów mentalnych na ciele i duszy".
Równie sławnymi healerami wykorzystującymi koncentrację w procesie uzdrawiania
są Harry Edwards i 01ive Burton, którzy metodę swą nazwali po prostu leczeniem wiarą.
Należy podkreślić, iż ogromna skuteczność tej i podobnych im technik zyskała
przychylność całego świata medycznego i została oficjalnie przyjęta przez izby lekarskie
wielu państw.
Edwards mówi o leczeniu wiarą jako o leczeniu duchowym, którym sterują
przewodnicy zza światów, gdzie człowiek jest tylko odbiornikiem i przekaźnikiem sił
uzdrawiających chorego. Podobnego zdania jest Choa Kok Sui, healer stosujący tzw.
praniczne uzdrawianie, który gorąco poleca metodę kryształowego sznura, w czasie
której uzdra- wiacz nie emituje własnej energii, tylko całkowicie zdaje się na działanie
boskiej mocy:
,, W tej metodzie uzdrawianie następuje przy udziale boskiej energii. Ta energia
pochodzi od Boga - źródła wszelkiego życia. Przepływa następnie przez wyższe istoty:
archaniołów, potężnych proroków lub awata- rów, świętych mistrzów, ludzi świętych,
wielkich nauczycieli duchowych i inne istoty, by wreszcie dotrzeć do duszy terapeuty,
stamtąd do jego ciała eterycznego oraz do ciała eterycznego i fizycznego pacjenta.
Energia lecznicza może też być przesłana z duszy uzdrowiciela bezpośrednio do duszy
pacjenta, a stamtąd przechodzi do jego ciała eterycznego i fizycznego. Uzdrawianie przy
udziale boskiej mocyjest praktykowane w róż-
139
nych religiach: chrześcijaństwie, buddyzmie, islamie, taoizmie, judaizmie, hinduizmie i in.
Żadna religia nie ma monopolu na boską energię. Jest to wyższa forma uzdrawiania
pranicznego ".
Choa Kok Sui uznaje zwłaszcza leczniczą postać boskiego fioletu i olśniewającej bieli,
choć z boskiego przewodnictwa korzysta jedynie w przymusowych sytuacjach lub
podczas leczenia masowego. „Posługiwanie się boską energią do leczenia lekkich
dolegliwości przypomina używanie diamentów zamiast węgla jako materiału opałowego
".
W trakcie uzdrawiania wiarą leczenie rozpoczyna się z poziomu ciał duchowych,
które narzucają ciału fizycznemu właściwy stan. Potwierdzają to badania współczesnej
fizyki, mówiącej, iż cząstki elementarne, z których zbudowana jest materia, są
jednocześnie ładunkami energii, którą człowiek może w pewnym stopniu kierować.
Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, iż uzdrawiacz nie jest wszechpotężny i nie
posiada władzy nad życiem. Jego ograniczone możliwości wystarczają jednak do
zapoczątkowania procesu, jaki kontynuują potem moce duchowe. To moce duchowe
korygują częstotliwość drgań ciał człowieka, harmonizując je z rytmem przyrody,
zgodnie zresztą z założeniami filozofii hermetycznej, przyznającej, iż nic nie znajduje się
w stanie spoczynku - wszystko jest w mchu, wszystko drga.
Wiara i precyzyjna wyobraźnia to najważniejszy element w rozwijaniu zdolności
pozazmysłowych, wśród których jasnowidzenie uważane jest za najcenniejszy dar.
Według W.E. Butlera przyszły jasnowidz odczuwa początkowo emocjonalną otoczkę
wokół ukierunkowujących go zainteresowań. W miarę rozwoju uzdolnień psychiczno-
emocjonal- na atmosfera staje się coraz bardziej wyczuwalna i wyobrażeniowo okre-
ślona, by ostatecznie stworzyć niemal nowy wzór postrzegania rzeczywistości, który
przyjmuje formę receptywnego oglądu świata, gdzie zdolności parapsychiczne sątylko
techniką operującą na głębszych pokładach umysłu.
Również znana chyba wszystkim Evelin M. Monahan w opracowanej przez siebie
metodzie, nazwanej psychotronicznym leczeniem, postawiła całkowicie na wizualizację i
programowo pozytywne myślenie. Dzięki temu zwalczyła u siebie ślepotę, padaczkę i
paraliż; nadto stworzyła jeden z najpiękniejszych tekstów poświęconych wprowadzaniu
w leczniczą koncentrację. To o niej myślimy, gdy czytamy, że człowiek
140
jest wspaniałą istotą, która przychodzi na świat z bogactwem nieograniczonych sił
utajonych, dzięki którym jest w stanie usuwać ze swojego życia choroby, kalectwo,
zmieniać przykre sytuacje życiowe itd., gdyż z natury rzeczy należy mu się szczęście,
radość i doskonałe zdrowie.
„Na nieszczęście człowiek jest nieświadomy swego wspaniałego wyposażenia w
potęgę iście boską. Cierpi, choruje, męczy się, narzeka, szuka rozpaczliwie ratunku i ani
się domyśla, że on sam posiada moc uzdrawiania. Jestjak król, który zapomniał, że jest
królem, że ma płaszcz królewski na ramionach i złotą koronę na głowie, który uznał się
za żebraka, więc siedzi w pyle drogi i żebrze u przechodniów o wsparcie ".
Świadomość własnej mocy, własnych nieograniczonych możliwości nazwała E.M.
Monahan naszym Wyższym Ja, zaś moc realizowania życzeń, zaspokajania potrzeb,
zmieniania niekorzystnych okoliczności życiowych - nadświadomością. Nie są to nazbyt
szczęśliwe porównania, jednak - po odrzuceniu ezoterycznej terminologii, która i tak
charakteryzuje się kłopotliwą swobodą - w tej koncepcji zdają egzamin.
Równie osobliwe jest identyfikowanie umysłu świadomego z rolą
przypisanąpodświadomości. Umysł świadomy rejestruje według autorki
psychotronicznego leczenia wszystkie nasze spostrzeżenia, odczucia i wydarzenia, on
zarządza pamięcią on wyciąga wnioski i planuje etc. I wreszcie on ulega chorobom,
cierpieniom, odczuwa radość, szczęście, strach, rozpacz. Umysł świadomy jest
ograniczony w swoich możliwościach, on też jest ślepy na istnienie naszego Wyższego
Ja.
I choć trudno zgodzić się z takimi założeniami, bo przecież podświadomość
pozostaje w bezpośrednim kontakcie z Wyższym Ja, to trzeba przyznać, że i w tym
przypadku znowu zwycięża pozytywne nastawienie. Istotne j est dotarcie z prośbą do sił
wyższych. Reszta wyskakuje sama, o ile... no właśnie, o ile nie prosi się, lecz wysuwa ostro
sprecyzowane żądanie, o ile twardo upomina się o swoje.
I słusznie, bowiem z psychologicznego punktu widzenia każda prośba to nic innego,
tylko jedno z obliczy zwątpienia. Każda, dosłownie każda prośba o wsparcie z góry ma
wkalkulowany wariant porażki. „Żądanie" jest więc poważnym odkryciem psychoterapii.
Dlatego autorka świadomie rezygnuje ze stosowania takich słów jak proszę czy błagam,
wprowadzając na ich miejsce żądanie, rozkazywanie i świadome pragnienie. Wychodzi
ona ze słusznego założenia, że „ sięgamy po
141
swoje, że odbieramy dobra zaprogramowane dla nas od początku świata, utracone przez
niewiedzę, ograniczoność i typową ludzką słabość. W ufnym, żądaniu tych wszystkich
dobrodziejstw jestjakieś odcięcie się od dotychczasowego mylnego, tragicznego w
skutkach stanowiska ludzkości, a powrót na właściwe miejsce, wyznaczone nam od
wieków ".
Negatywne myślenie to nie tylko pesymizm, zwątpienie, rozpacz, to także wrogie
uczucia szkodzące naszym bliźnim. Negatywne myślenie jest chorobą samą w sobie, od
której należy się odwracać. Nie wolno pozwolić, by negatywne myśli zagnieździły się w
umyśle " - ostrzega E.M. Monahan, dodając, że zerwanie z negatywnym myśleniem
zawsze kończy się sukcesem.
Wyciszony, wyzbyty pesymizmu umysł odzyskuje kontakt z drzemiącą w nas potęgą,
wystarczy tylko poprawnie sformułować żądanie i głośno oznajmić nasz zamiar
skorygowania rzeczywistości. Jak mawiał Św. Augustyn: „ Cud nie dzieje się w
sprzeczności z naturą, lecz w sprzeczności z tym, co nam o naturze wiadomo ".
Typowa koncentracja to maksymalnie uproszczony sposób psychofizycznego
zharmonizowania organizmu z siłami przyrody. Odrzucając zbędne akcesoria (techniki)
Wschodu i Zachodu, dość wspomnieć
0 skomplikowanej metodzie Duplex-sfera Michaiła Pierepielcyna, wprowadza nas ona
od razu w kontakt z siłami odpowiedzialnymi za naszą egzystencję. Nie mówiąc już o
integracji wszystkich ciał człowieka
1 o poruszeniu mocy ciała duchowego. Nie trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, iż
współczesny człowiek zatracił w toku ewolucji naturalny mechanizm odczuwania tej
ukrytej w sobie potęgi.
Czas trwania koncentracji wynosi z reguły 20-30 minut i mało kto decyduje się na
przekraczanie tej granicy. Co gorsze, u wielu osób pojawia się kłopotliwe zjawisko
podświadomego kontrolowania czasu. Kiedy sesja ulega przedłużeniu, wzrasta napięcie
spoczynkowe mięśni i dochodzi do zaburzeń w rejonie splotu słonecznego, co objawia
się między innymi nierytmicznością oddechu. Symptomy te nie występują, kiedy
relaksujący się dysponuje sporym zapasem czasu i świadomie się nie spieszy. Także
nagrane na magnetofonie słowa prowadzące koncentrację w znacznym stopniu
eliminują te niekorzystne zjawiska. Wówczas ćwiczący czuje się bezpiecznie i odczuwa
silny związek z rzeczywistością.
142
Tę potrzebę stałej łączności ze światem materialnym podkreślają osoby nękane
obawą zejścia w nieświadomość. Choć czystej koncentracji (w ujęciu psychoterapii)
daleko do zrywania łączności z rzeczywistością wielu ćwiczących zupełnie niepotrzebnie
obawia się spłynięcia w niekontrolowane obszaiy świadomości, takie które mogłyby ich
odciąć od znanej im czasoprzestrzeni.
Równie istotne jest zapanowanie nad fizjologią organizmu, musimy wiedzieć, że:
• odczuwanie ciężaru ciała prowadzi do stopniowego bezwładu i zwiotczenia mięśni
szkieletowych,
• odczuwanie ciepła powoduje stopniowe zwiotczenie mięśni gładkich i rozszerzenie
się naczyń krwionośnych,
• opanowanie czynności płuc przez regulację tempa oddychania i powtarzanie
mantry to przejście na wyższy poziom wibracji i pierwsza próba pokonania napotkanych
tam bloków,
• zniesienie napięcia w narządach jamy brzusznej powoduje gwałtowne zasysanie
energii kosmicznej,
• opanowanie regulacji naczyniowo-ruchowej w obrębie głowy to uczucie chłodu na
czole,
• rozpoznanie tętna to znak, że nasz system mięśniowy i krwionośny jest w pełni
rozluźniony.
Ponieważ niżej przedstawiony schemat koncentracji odzwierciedla wszystkie
wcześniej zasygnalizowane elementy, łatwo zrozumieć, iż jest nienaturalnie rozciągnięty i
choćby z tego powodu ma charakter bardziej teoretyczny niż praktyczny. Kwestia
doboru, czyli wykorzystania określonych modułów zależy od indywidualnych potrzeb
ćwiczącego. Wszystkie przedstawione niżej składowe są w pełni wartościowe i łatwo dają
się skomponować w harmonijną całość. Ich opis daje przedsmak twórczych możliwości,
jakie każda wrażliwa osoba z powodzeniem może wykorzystać w praktyce. Powstały one
nie tylko drogą ezoterycznej kompilacji, nie tylko zostały wytworzone w kuźni praktycz-
nych działań autora, częstokroć modyfikowanych podpowiedziami z zaświatów, ale
wylęgły się ze wszystkich pokładów ludzkiej myśli, jakie tworzą prawdy uniwersalne.
Oczywiście nie należy sztywno odnosić się do ustalonego przeze mnie porządku,
gdyż nie nosi on piętna bezwzględnej wykonalności, ale po
143
swojemu go interpretować. Co bynajmniej nie oznacza, iż zachęcam do bagatelizowania
ogólnych założeń. Pragnę także zauważyć, że wiele poruszonych tu kwestii ma charakter
powtórzeniowy, bazujący na treściach omówionych wcześniej, a więc niejako już i
przyswojonych.
Zaczynamy...
• Ułóż się najwygodniej jak potrafisz, zamknij oczy i rozluźnij całe ciało, oddychaj
głęboko, ale swobodnie, nie kontrolując rytmu oddechu... oddech staje się coraz dłuższy
i głębszy...
• weź głęboki wdech przez nos i zatrzymaj powietrze w płucach... wszystkie toksyny
twego ciała i brudne ziarna emocji przyklejają się teraz do wciągniętych cząsteczek
powietrza...
• powoli wydychaj powietrze przez usta, do oporu wciągnij przeponę i skurcz płuca...
cały szlam uchodzi w przestrzeń, ciało staje się czyste i chętne na przyjęcie mocy...
• wykonaj jeszcze dwa długie, bardzo długie oddechy oczyszczające... oddech to
boski sznur energii łączący wszystkie jednostki ludzkie, wiążący je w jedno życie...
oddech to nigdy nie zanikające promieniowanie... oddech nasączony śnieżną i złotą bielą
staje się oddechem ciszy... w tej ciszy rodzi się nieznana siła...
• oddychaj teraz normalnie i zwracaj uwagę na pojawiające się przyjemne wrażenie
ociężałości... powietrze wchodzi i wychodzi przez nos... jesteś coraz bardziej rozluźniony i
spokojny... troski dnia codziennego odpływają, za zasłoną prawdziwego życia stają się
kruche i mało istotne, tak naprawdę przestają się liczyć... spokojny oddech samoistnie się
wydłuża, a z każdym wdechem w twoje ciało wnika spokój całego wszechświata...
,,...0 to mi właśnie chodzi, kiedy mówię, że przeciętnemu człowiekowi brakuje energii,
by zajmować się magią - informuje Carlos Casta- neda słowami swojego bohatera Don
Juana. - Jeśli będzie używał tylko własnej energii, nie dostrzeże światów dostępnych
czarownikom. Aby je dojrzeć, czarownicy posługują się pękiem pól energetycznych za-
zwyczaj nie używanych. Jest zrozumiałe, że gdyby zwykły człowiek chciał widzieć te
światy i rozumieć doznania czarowników, musiałby się posługiwać tym samym pękiem
co oni. Nie jest to możliwe, bo zwykły człowiek zużywa swoją energię bardzo szybko.
144
(,..)Nie potrzebujemy osoby uczącej się magii, ponieważ tak naprawdę nie mamy się
czego uczyć. Nauczyciel jest po to, by przekonać nas, że niezmierzoną władzę mamy w
zasięgu ręki. Cóż za paradoks! Każdemu wojownikowi podążającemu drogą do wiedzy
wydaje się nieraz, że uczy się magii. Prawdziwy sens jego drogi polega na przyzwoleniu -
po pewnym czasie wojownik przekonuje się, że w jego wnętrzu drzemie moc, którą
można wykorzystać ".
• ciało staje się coraz bardziej ciężkie... zauważ, że kiedy tylko wyobrażasz sobie
wzrastającą ociężałość, pojawia się przyjemne uczucie spokoju i wewnętrznego
rozluźnienia...
• leżysz spokojnie, wyprostowany, a twoje nogi stają się coraz bardziej ciężkie... nie
tylko nogi stają się coraz bardziej ciężkie, ale także ciężkie stają się ramiona, plecy i
głowa... całe ciało staje się ciężkie i odprężone...
• wyobraź sobie, że twój przyjaciel podchodzi do ciebie i chce unieść twoje lewe
ramię, ale ramię to jest zbyt ciężkie i przyjaciel nie może go udźwignąć...
• wszystkie mięśnie są odprężone... twoje ciało jest coraz bardziej rozluźnione i
ciężkie, ale twój umysł jest niezwykle ożywiony i wyostrzony...
• twój duch jest lekki, może się poruszać i kołysać... jesteś okiem świadomości, która
tylko na czas ziemskiego życia przyjęła cielesną powłokę...
• twoje ciało nadal spoczywa na podłodze, lecz twój duch wcale jej nie dotyka...
unosi się nad podłogą, wznosi pod sufit, przepływa przezeń i mknie poprzez dach w
otwartą przestrzeń kosmosu... trafia do bajkowej krainy wiecznych myślicieli i odnajduje
własną kanapę, na której zwykł odpoczywać w czasie radosnych snów i astralnych
wędrówek...
• leżysz miękko na tej własnej kanapie, a wokół rozpościera się wspaniałe białe
światło... światło to jest bardzo silne i czyste, wszystko staje się jaśniejsze i
promienniejsze... w twoim splocie słonecznym wibruje kula złotego światła... z każdym
wdechem zwiększa ona swoją objętość, a jej świetliste serce tańczącymi promieniami
wymiata z twojego ciała resztki zanieczyszczeń... fale energii świa-
145
tła napełniają twojego ducha siłą, lekkością i spokojem, roztapiają wszystkie negatywne
emocje i myśli...
• złota osoba nie ma żadnych potrzeb, wypełniona niewzruszonym spokojem i
mądrością rozdaje miłość wszystkim, nie oczekując niczego w zamian...
• ogarnia cię zupełny spokój wewnętrzny... spokój ogarnia umysł, spokój ogarnia
ciało, spokój ogarnia ducha... poznając tajemnicę spokoju, poznajesz najważniejszą
tajemnicę wszechświata... w poznaniu tej mądrości ustaje prawo wędrówki dusz,
ponieważ prawda ta zawarta jest w tobie...
• ciało i umysł odświeżone głębokimi oddechami wyrażają stan wolny od napięć,
stan godny kontaktu z wyższymi siłami...
• zauważ, że gdy tak spokojnie spoczywasz na swojej kanapie, gdzieś tam w świecie
żyjących, niczym w innym wymiarze, spoczywa twoje materialne ciało, uwikłane w
rozliczne konflikty... przyjrzyj im się z oddali, z dystansem, gdyż są to konflikty tamtego
ciała i tamtych emocji, spój rz j ak wiele spraw i sporów j est mało istotnych i
bzdurnych... przyglądaj im się przez chwilę, nie zapominając o swojej świetlistej kanapie,
którą utkałeś onegdaj z fal duchowego spokoju...
Okazuje się, że sugestie oddzielenia się od ciała fizycznego wywołują silne wrażenie
dystansowania się od codziennych problemów. Wzrasta trzeźwy osąd i co najważniejsze
- w miarę praktyki wykształca się nawyk oglądania rzeczywistości niejako z boku, co
zapewnia nam wystarczająco dużo czasu na refleksję.
Jedna z osób stosująca tę wizualizację osiągnęła zdumiewająco szybkie efekty,
wyobrażając sobie, iż zostawione w dole, w świecie materialnym ciało jest szczurze,
równie jak i cała jej rodzina, a całąplanetę zamieszkują właśnie tylko szczury.
Spowodowało to tak silne odcięcie się od negatywnych emocji, tak ironiczne
potraktowanie spraw pozornie nierozwiązywalnych, iż osoba ta w ciągu zaledwie dwóch
tygodni pozbyła się neurastenii.
Jak już zostało powiedziane, ciało emocjonalne jest tym ciałem, które w toku ewolucji
pozostało w tyle. Niemniej to ono włada ciałem fizycznym, zapisując w nim
biochemicznie i elektromagnetycznie każde przeżyte doświadczenie.
146
W pewnym stopniu możemy przy pomocy wyuczonych sposobów tłumić ekspresję
takich zapisów poprzez na przykład opanowanie frustracji czy gniewu, ale ich nie
usuniemy. Kiedyś znowu powrócą. Skomasowane, mogą uderzyć jeszcze mocniej.
Dlatego 90% chorób ma swoje źródło właśnie w ciele eterycznym i astralnym, tej
swoistej przechowalni emocji. Jak powiedział Platon: „ największym błędem w leczeniu
chorób jest to, że jedni leczą ciało, a inni duszę, choć ciało i dusza stanowią niepodzielną
całość ". Miał słuszność w stu procentach.
Można błędów uniknąć, przeciwdziałając grupowaniu się emocji, wpuszczając je
pojedynczo do świadomości i odsłuchując. Wtedy łatwiej zrozumieć przesłanie niższego
Ja i przekonać go umiejętnym dialogiem do naszych zamiarów. Ostatecznie już sam
proces otwierania, uwalniania ciała emocjonalnego podnosi częstotliwość jego drgań,
wyzwalając w pozostałych ciałach zmianę nastrojów, poglądów, uczuć i sposobów
reagowania. Ten dialog należy przeprowadzać w atmosferze wzajemnego zaufania,
gdzie przychylność ciała emocjonalnego pozyskujemy umiejętnością wysłuchiwania jego
zażaleń.
Tymczasem metoda oglądu, przypatrywania się emocjom z dystansu, jak to ma
miejsce w metodzie „szczura", jest szybsza i bardziej skuteczna. Z ostrożnym zachwytem
mógłbym powiedzieć: wskazana. I ma tę zaletę, że nie wymaga intełektualizowania.
• wykonaj jeszcze raz trzy pełne, długie oddechy, za każdym razem świadomie
pogłębiając relaks...
• zauważ, jak wciągana oddechem energia wpływa do twojego mózgu, zwiększając
jego wibracje... myśli gdzieś ulatują, a cała twoja uwaga skupia się na odczuwaniu tętna i
wibracji w obrębie głowy... głowa coraz bardziej powiększa się, rośnie, puchnie jak balon,
aż w końcu zatraca swoje sztywne granice i wchodzi w bezpośredni kontakt z energiami
kosmosu...
W treningach relaksacyjnych często popełnia się błąd polegający na zapominaniu o
wstępnym naenergetyzowaniu mózgu i o uspokojeniu go poprzez poniechanie
zbędnych myśli. Zapomina się, że myśli pochłaniają ogromne ilości energii, która jest
teraz potrzebna do innych celów.
147
• spokój wewnętrzny ogarnia każdą cząstkę twojego istnienia...
• powoli powracasz do ciała, zauważ jak bardzo jest odprężone i podatne na
sugestię...
• oddychanie przestaje zajmować twoją uwagę, istnieje już poza tobą, wolno i
nieustępliwie zasilając ciało czystą energią...
• jest ci wygodnie, bardzo wygodnie... odczuwasz niezmącony spokój, głęboka cisza
zalega wszędzie...
• zauważ, jak rozluźniają się mięśnie lewej stopy... lewa stopa staje się cieplejsza,
bardziej rozluźniona i elastyczna... zauważ, jak powiększa się, jak rośnie... rozluźnienie
przechodzi na łydkę... mięśnie łydki wiotczeją na dobre... ciepło wypełnia łydkę... lewa
łydka zaczyna puchnąć, to powiększa się jej eteryczna powłoka, powłoka zwolniona od
ucisku ciała materialnego... stopa z łydką stają się jeszcze bardziej rozluźnione i większe...
z wolna zagłębiają się w podłoże, wnikają w nie ciężko na poziomie energetycznym...
teraz ciężar wlewa się w lewe udo... cała lewa noga staje się ciężka i duża, znacznie
większa od nogi prawej... krew w niej swobodnie cyrku- luje, stapiając wszystko w jedną
całość...
• staraj się gdzieś wyczuć puls... nieważne, w którym miejscu: w palcu, w łydce czy w
udzie - tylko go znajdź...
• teraz skup uwagę na prawej nodze...
• zauważ, że kiedy tylko o niej pomyślałeś, twoja prawa noga stała się automatycznie
większa - to odpręża się ciało eteryczne, sobowtór fizycznej nogi... za chwilę i ty staniesz
się wielkim owalem energii i odczujesz, kim tak naprawdę jesteś...
• prawa stopa staje się coraz cięższa... ciepło wlewa się w nią... palce rosną, pięta
rośnie... zaczyna pęcznieć łydka... łydka staje się cięższa, bardziej rozluźniona, wtapia się
w podłoże... twoja prawa noga powoli dorównuje wielkością nodze lewej... postaraj się
odszukać miejsce, gdzie przepływ krwi jest najwyraźniejszy...
• teraz obie nogi są równie ciężkie i wielkie, są wielkie jak balony...
• teraz zwróć uwagę na twoją lewą dłoń... palce lewej ręki stają się ciężkie i ciepłe...
rosną, a obrzmiewanie to ogarnia całą dłoń i dociera aż do łokcia... tak, całe przedramię
jest ciężkie niczym ołów, krew wyraźnie w nim pulsuje... stopniowo cała ręka staje się
ciężka, coraz bardziej rozluźniona... mięśnie wiotczeją, zanikają... lewa
148
ręka jest znacznie większa od ręki prawej... odnajdź gdzieś puls i rozprzestrzeń go...
• teraz zajmiemy się ręką prawą... zobacz, jak ręka prawa staje się tak samo wielka jak
ręka lewa... palce się rozluźniają... dłoń się rozluźnia, wszystko staje się cięższe i większe...
przedramię ogarnia znużenie, a pozbawione ruchu mięśnie nikną... ręka staje się ogrom-
na niczym balon i ciężka niczym ołów... postaraj się wyobrazić sobie ocean rozlanej w
niej energii...
• zauważ, jak tajemnicza ociężałość obejmuje biodra, jak podchodzi do pępka, do
klatki piersiowej, do szyi...
• twój brzuch staje się gorący, a kula energii w splocie słonecznym jeszcze bardziej
promienna...
• cały tułów wespół z nogami i rękami stapia się w jedno drgające ciało...
• wypuść całkowicie powietrze i przez chwilę zostaw płuca całkowicie opróżnione...
słuchaj, jak w tej ciszy spokojnie i głośno bije twoje serce... jest silne niczym młot
kowalski i potężne niczym reaktor... serce, zasilane energią kosmiczną, to jedyna
skromność twojego człowieczeństwa w wiekuistym spojrzeniu ducha...
• możesz już swobodnie oddychać, lecz ilekroć zapragniesz posłuchać w sercu głosu
własnego ducha, wystarczy tylko w czasie rozluźnienia wyrzucić powietrze z płuc i
wstrzymać oddech, wówczas skryta w sercu Świątynia Chrystusowa z radością przyjmie
cię w swoje mury...
• ujrzyj, jak krew leczniczo obmywa żołądek, wątrobę, dwunastnicę, jelita, nerki,
pęcherz moczowy, nadnercza, trzustkę, śledzionę i pozostałe narządy, jak w odprężeniu
stapiają się one z całym organizmem w jedną pulsującą całość...
Ta krótka wzmianka o narządach wewnętrznych, choć jednozda- niowa, wyraźnie
zwiększa odprężenie w strefie brzusznej i pod- regulowuje czakramy. Słowo o sercu
czyni ćwiczącego obojętnym wobec burz emocjonalnych, które nim wstrząsały.
Cierpienia zostają zapomniane, a ich miejsce zajmuje potrzeba zrozumienia i miłości.
Kiedy żyjemy niesprzecznie z prawami natury, rytm serca zgodny jest z pulsa-
cjąkosmiczną, bowiem jedyny związek substancji organicznej naszego
149
ciała z boskim rytmem przejawia się właśnie w biciu serca. Poza tym między żołądkiem,
sercem a umysłem istnieje nierozerwalny związek: są to stacje przekaźnikowe naszej
duchowej mocy.
• stan odprężenia pogłębia się, ogarniając barki, plecy i szyję...
• odprężenie jest tak intensywne, że już zaczynasz wyczuwać przepływ krwi, jesteś
głęboko odprężony... odczuwasz wewnętrzny spokój... moc nieznanego przepełnia całe
twoje ciało...
• twoja głowa zaczyna się odprężać... wiotczeją mięśnie szczytu czaszki, czoło
twardnieje, wygładza się, powieki i mięśnie oczu zamierają w bezruchu, opadające
policzki nieruchomieją, nos sztywnieje, usta stają się grubsze... broda opada... jeśli masz
kłopoty ze śliną, możesz brodę unieść nieco w górę... uszy się rozdymają, przylegają
ciaśniej do czaszki... głowa ciąży niczym kamień, a zastygła w bezruchu twarz wygląda
niczym gipsowy odlew...
• postaraj się teraz wyczuć chłód na czole, taki słabiutki powiew zimniejszego
powietrza...
• jesteś teraz idealnie odprężony...
• pulsująca krew z głuchym łoskotem rozlewa się po całym twoim ogromnym ciele...
• zauważ, jak przy każdym wdechu w twoje odprężone ciało wpływa niczym do
zbiornika niekończąca się fala energii, jak wypełnia stopy, jak burzy się i wznosi ku górze,
jak podchodzi do łydek, do kolan, jak wlewa się w uda i nimi pnie aż do bioder, wzbiera,
kipi, wytryska po pępek, opanowuje cały brzuch i dół klatki piersiowej, zalewa płuca,
przedostaje się do barków i nimi spada kaskadą w ramiona, wypełnia dłonie,
przedramionami dociera do łokci, burzy się w ramionach, kipi, rozsadzając barki, wpływa
do szyi i do głowy, jest jej coraz więcej i więcej, zalewa oczy i mózg, w końcu dociera do
szczytu głowy...
• jesteś teraz przepełniony ożywczą energią, jest jej dużo, bardzo dużo, możesz
dysponować nią do woli, raz wypełnionego rezerwuaru nie sposób wyczerpać, gdyż jego
zasoby będą stale odnawiane...
Gromadzenie prany jest jednym z najistotniejszych elementów całego doświadczenia.
Bez tego nie sposób odbudować uszkodzonych ko
150
mórek ani nawiązać kontaktu z Najwyższym Ja. W trakcie swojej praktyki miałem
możliwość zetknięcia się z różnorodnymi sposobami wyobrażania sobie gromadzenia
energii. Prezentowany sposób, choć najprostszy, jest bardzo skuteczny. Często ćwiczący
świadomie czerpią energię z Ziemi i z kosmosu. Dopływ potencjału ziemskiego wizuali-
zująjako strumień jaskrawoczerwonego gejzeru wytryskującego wprost z jądra planety,
który uderza łagodnie w okolicę krzyża, rozprzestrzeniając się stąd na całe ciało. Energia
kosmiczna to strumień białego światła wnikający przez czubek głowy.
Dobrze jest też wzmocnić proces gromadzenia energii przez wyobrażenie sobie
wchodzącego do ciała przez czubek głowy światła fioletowego, które następnie filtruje
ten cielesno-energetyczny kokon, dostarczając w błyskach wyładowań te rodzaje energii,
na które jest właśnie zapotrzebowanie. Jeden taki półgodzinny seans potrafi spowo-
dować wzrost bioenergii nawet o 12 procent.
• przyjrzyj się teraz swoim wewnętrznym okiem całemu systemowi krwionośnemu...
wyobraź sobie wszystkie naczynia krwionośne: tętnice, żyły i naczynia włoskowate...
uświadom sobie przepływ krwi przez ciało i powtarzaj w myśli: chcę, aby cały mój system
krwionośny pozostawał w harmonii z sobą samym i z pozostałymi systemami mego
ciała, chcę, aby usunął wszystkie zanieczyszczenia z mego organizmu i wniósł nową
energię do wszystkich jego komórek...
• wyobraź sobie teraz własny system oddechowy... pozwól, aby uformował się
wyraźny obraz płuc: niech się rozszerzają i kurczą, niech zaopatrują w tlen twój
organizm... powtarzaj w myśli: rozkazuję, aby mój układ oddechowy doskonale pracował
i pozostawał w harmonii z sobą samym i wszystkimi pozostałymi systemami mego
ciała...
« przedstaw sobie teraz system trawienny... stwórz żywy obraz żołądka, jelit cienkich i
grubych oraz pozostałych jego elementów... powtarzaj sobie w myśli słowa: pragnę, aby
cały mój system trawienny wyciągał maksimum korzyści z pożywienia oraz by pozo-
stawał w całkowitej harmonii z sobą samym i całym moim organizmem...
151
• wytwórz w swym umyśle obraz swego serca i powtarzaj: rozkazuję, by serce moje
pracowało wydajnie i bez zakłóceń, by trwało wiecznie w boskim konsonansie z sobą
samym i resztą mojego organizmu...
• ujrzyj w umyśle obraz właściwego szkieletu, wszystkie kości i stawy... żądaj, aby
wszystkie schorzenia szkieletu natychmiast zostały usunięte, a chore komórki odłączone,
zastąpione zdrowymi i wydalone z organizmu jako obciążenie burzące harmonię ciała...
• teraz ujrzyj swoim wewnętrznym okiem własny system nerwowy, taką grzybnię,
delikatną pajęczynkę spowijającą każdą cząstkę ciała... powtarzaj: chcę, aby cały mój
system nerwowy został natychmiast zregenerowany, aby funkcjonował spokojnie, stono-
wanie, ale stanowczo i rzetelnie, aby jego równowagi nie zdołały zakłócić żadne
wybuchy emocji...
• stwórz teraz obraz siebie samego - portret człowieka w doskonałym zdrowiu,
cieszącego się nadto doskonałą kondycją psychiczną... powtarzaj: zarządzam, aby
wszystkie systemy mego ciała egzystowały w doskonałej zgodności z samymi sobą, aby
moje ciało cieszyło się idealnym zdrowiem, a wszystkie choroby i psychiczne
niedyspozycje zostały usunięte jako dysharmonia...
Kolejnym punktem tego poświęconemu zdrowiu modułowi jest przejście do
likwidowania chorób i odtwarzania uszkodzonych tkanek. Przy czym wizualny sposób
prowadzenia samouzdrawiania jest zupełnie dowolny i zależy wyłącznie od plastyczności
umysłu. Jedni wysyłajądo walki z chorobami i uszkodzeniami tkanek energię czerpaną
wprost ze złotej kuli jarzącej się w splocie słonecznym, inni korzystająz usług
nietypowych pomocników, jak chociażby księżycowych ludzików starannie
rozkruszających zwapniałe arterie układu krwionośnego, jeszcze inni instrumentalnie
wyobrażają sobie natychmiastowy powrót do zdrowia. Ważne, by cały proces
samoleczenia zakończyć silnym przekonaniem o odniesionym sukcesie. Każde
zwątpienie, każda brudna plama pozostawiona na tkankach ropieje w eterycznym wy-
miarze, przenosząc potem to uszkodzenie w fizyczne obszary. Kiedy dręczy nas
niepewność, cenna prana potrafi wylać się na dobre.
Jedna z pań, którą spotkałem na praktyce w „Grupie Mateusza", pozbyła się w ciągu
trzech miesięcy raka piersi, wyobrażając sobie, jak biała energia Anioła Stróża rozpuszcza
chorą tkankę.
152
Mój bliski znajomy, nauczyciel matematyki, pozbył się wrzodów żołądka, rzucając do
walki z nimi całą armię minirobotów, które w zrujnowanej grocie żołądka ustawiły
rusztowanie, po którym biegały, od- pukując od zmurszałych ścian wrzodowe narośla, a
puste po nich miejsca zastępując nowym tynkiem.
Takie wyobrażeniowe manipulowanie ciałem zdaje doskonale egzamin zwłaszcza
podczas modelowania masy mięśniowej i tłuszczowej. I tutaj przyrost masy mięśniowej,
jak i spadek ilości tłuszczu, wydaje się być niezależny tak od j akości i ilości treningów, j
ak i od przestrzegania sztywnych reżimów żywieniowych. Szczególne pole do popisu
mają tu osoby z nadwagą, u których nadmiar tkanki tłuszczowej samoistnie ulega spa-
leniu, i to bez zmiany sposobu odżywiania się, chociaż - no właśnie - prędzej czy później
daje się u takich ludzi zauważyć zmianę w sposobie żywienia i utrzymania kultury
fizycznej. Wielu z nich odkrywa w sobie nieuświadamiane dotąd zainteresowanie
sportem i niechęć do ulubionych dotąd potraw. Mało tego, niektórzy z pełnym
zrozumieniem ograniczają pułap sytości, który z czasem przekształca się w biologiczną
normę.
Jedna z moich przyjaciółek, szanowana kobieta interesu, zadbana, samotna pani
przed czterdziestką, która nadmiar wagi rekompensowała kosztowną garderobą, po
siedmiomiesięcznej kuracji zeszczuplała przeszło trzydzieści kilogramów, choć prócz
brydża sportu jak nie uprawiała, tak i nadal nie uprawia. Zachęcona pierwszym
sukcesem, wykorzystała metodę do zmiany warunków życiowych i jest dzisiaj szczęśliwą
mężatką i matką uroczej Agnieszki. Co to znaczy w tym wieku, wie z pewnością każda
kobieta.
• jesteś niezwykle odprężony i spokojny... ciało zaczyna nadzwyczajnie drgać i
pulsować... energetyczne ciała rozszerzają się jeszcze bardziej...
• oddech jest oddzielony od ciała i nie absorbuje twojej uwagi... twoje energetyczne
ciało samo pobiera energię, którą mu przekazują wszystkie siły przyrody... przesyła ją
niebo, przesyła ziemia, przesyłają kwiaty, pola i łąki, uliczne kamienie i mury twego
domu, przesyła ją także przyroda z innych światów...
• ciało i umysł, ożywione napływem energii, wyrażają stan wolny od napięć, stan
godny kontaktu z wyższymi siłami...
153
• gdy odliczę od dziesięciu, twój stan odprężenia sięgnie kresu snu i głębokiej
hipnozy, ale twój świadomy umysł będzie nadzwyczaj trzeźwy i rozbudzony...
• 10 - obie półkule mózgowe jeszcze bardziej synchronizują swoją pracę...
• 9, 8, 7 - jesteś idealnie odprężony, a twoje wyostrzone zmysły zaczynają sięgać do
innych wymiarów... nareszcie odczuwasz obecność sił duchowych...
• 6,5,4 - tajemne siły duchowe są już przy tobie i radośnie ci się przyglądają... są
jedną wielką miłością, taką samą, jaką był każdy z nas przed przyjściem na ten świat...
• 3, 2,1 - pamiętaj, że dla nich małe rzeczy są tak samo istotne jak wielkie, pytanie
tylko, co ważne jest dla ciebie... porozmawiaj z nimi, to twoi przyjaciele, i powiedz im,
czego potrzebujesz...
• nie zapomnij, że wstanie, w jakim się obecnie znajdujesz, pozostajesz pod stałą
opieką twojego Anioła Stróża, on wszystko widzi i słyszy... kocha on ciebie tak bardzo, że
nie jesteś w stanie tego sobie nawet wyobrazić... jego także możesz prosić, o co tylko
chcesz, on jest właśnie po to, by wspierać cię w tym życiu...
• był on z tobą wtedy, gdy zaczynałeś wędrówkę po świecie, dzisiaj towarzyszy
każdemu twojemu spojrzeniu i będzie także wówczas, gdy nadejdzie czas twojego
upragnionego powrotu...
• pamiętaj, że jest on potężną istotą, która na to spotkanie może przyprowadzić
każdą osobę stamtąd, jeśli tylko tego zapragniesz i jeśli ta osoba może znaleźć dla ciebie
czas... zaczynaj...
Ten dział koncentracji wprowadziłem po nieoczekiwanym spotkaniu ze zmarłym
ojcem. Przedstawiona formuła skutkowała zawsze, ilekroć miałem kłopoty z
jasnosłyszeniem (w pewnym okresie było ono dla mnie jedyną furtką w zaświaty). Z
czasem zaczęli przychodzić inni, aż nastał niezapomniany dzień spotkania z Aniołem
Stróżem. W tamtej pamiętnej chwili stałem się kimś zupełnie innym, a radość ze
spotkania wywołała potoki łez. Wtedy wiele się we mnie zmieniło.
Dziś każdego gorąco zachęcam do podjęcia próby spotkania z Opiekunem, a muszę
przyznać, iż na prawie trzysta osób, które przychyliły się do mojej sugestii, wiele przeżyło
spotkanie z kimś w rodzaju Anioła
154
Stróża, a jeszcze więcej weszło w pole świadomości innych istot duchowych, także
swoich bliskich zmarłych.
Komunikowanie się z siłami duchowymi sprawdza się także jako alternatywny sposób
uzdrawiania. Jeden z panów, przypadkowo zainteresowany relaksacją, widział wyraźnie,
jak prośbę uleczenia wnuka przekazał jego Anioł Stróż Aniołowi opiekującemu się
dzieckiem. Było to jedyne tak wyraźne potwierdzenie założeń Huny, z jakim spotkałem
się w czasie mojej blisko dwudziestoletniej ezoterycznej praktyki (pole aumakua, starszy
rodzicielski duch, pozostaje w bezpośrednim kontakcie z innymi Opiekunami). O
podobnych przeżyciach, choć nie tak jasno przedstawionych, donosząbioterapeuci
wykorzystujący w leczeniu sznur boskiej energii, którym kierują inne potężne istoty,
dzięki czemu proces uzdrawiania odbywa się już bez udziału człowieka.
W metodzie doświadczeń hipnotycznych częściej dochodzi do spotkania ze
zmarłymi, kiedy redukuje się drgania fal mózgowych do poziomu teta, co niejako
zawiesza umysł w szerszym spektrum duchowej świadomości. W takich przypadkach
doskonale sprawdza się regresyj- na hipnoza dr Wambach:
,, Proszę, wyobraź sobie, że jesteś okiem świadomości, która tylko na czas
doczesnego życia zagościła w śmiertelnej skorupie ciała. Spoczywasz dalej na podłodze,
ale, zauważ, prawie jej nie dotykasz. Unosisz się nad nią niczym na chmurce, a wokół
rozpościera się wspaniałe białe światło. Światło to jest bardzo czyste i silne, wszystko
staje się jaśniejsze i promienniejsze. W twoim splocie słonecznym znajduje się szczelnie
zamknięta róża. Promienie energii światła rozkładają łagodnie płatki róży i poprzez różę
wnikają w twój splot słoneczny. Powstaje w twoim ciele nowe centrum energii życia. Fale
energii światła zmiotą całe negatywne działanie twoich przykrych przeżyć ze wszystkich
minionych lat życia. Fale energii świetlnej wprowadzą do twojego ducha i ciała lekkość,
spokój i wesołość.
Twoja świadomość nie zrozumie tego, co teraz powiem. Mówię to do twojej
podświadomości. Chcę, byś zredukował swoje elektryczne fale mózgu do pięciu drgań
na sekundę. W tym stanie, przy słabych falach, osiągniesz głębsze warstwy astralnej
świadomości i odczujesz obecność swoich duchów opiekuńczych. Gdy policzę do pięciu,
zmniejszy się aktywność twoich fal mózgowych do pięciu drgań na sekundę. Raz, głę-
155
biej i głębiej. Dwa, jesteś coraz bardziej odprężony, gdybyś zechciał, uniósłbyś się do
góry, przenibtąłbyś sufit i dach i w szaleńczym pędzie opłynąłbyś całą kulę ziemską
dookoła. Trzy, cztery, pięć... "
• twoje odprężone i spokojne ciało pozostaje wciąż w letargu...
• skup teraz uwagę na splocie słonecznym... wypełnij złocistą energią pulsującą w
nim kulę światła...
• zauważ, że w kuli tej znajduje się piękna istota... to twoje niższe Ja, to twoja pamięć,
to źródło twoich emocji i pragnień... pokochaj ją... widzisz, jak z szacunku dla ciebie
wyciąga w twoim kierunku swoje dłonie, jak się cieszy, że ją odnalazłeś, że ją widzisz i
szanujesz... nadaj jej imię, które po wieki wieków będzie ci przypominać o tym
wydarzeniu... w tej chwili pokonałeś swoje słabości... teraz już wiesz, że to, co stworzył
Bóg, jest doskonałe... to tylko ty błędnie upatrywałeś w niektórych swoich cechach
rzekomych słabości...
• akceptując swoją istotę światła, akceptujesz siebie samego...
• obejmij ją i serdecznie porozmawiaj, pozyskaj dla swojej sprawy, by dzielnie
wspierała cię w twoich wysiłkach...
• a teraz poleć jej skontaktować się z Wyższym Ja, by przekazała mu obraz zmian,
jakie zamierzasz wprowadzić we własnym życiu, niech będą to zmiany korzystne dla
ciebie i innych...
• bądź świadom tego, iż to ty sam jesteś jedynym i nieskończonym źródłem
wszelkiego bogactwa, że wszystko, czego potrzebujesz, jest zawarte w twojej boskiej
naturze... Wyższe Ja przeniesie cię jedynie do twojej własnej komnaty snów...
Ten ponowny powrót do ciała emocjonalnego nie jest przypadkowy. Poza tym jest
mile widziany przez zwolenników Huny, których nie przekonuje jakoś idea Anioła Stróża.
„ Ważne jest także i to - stwierdza Chris Griscom - że kiedy na płaszczyźnie ciała
emocjonalnego doświadczamy duchowej, kreatywnej energii, czyli chwilowo
przeżywamy stan wypełnionego boskościązachwytu - ma to pozytywny wpływ,
wykrywalny później we wszystkich sferach życia. Jeśli doznamy takiego doświadczenia,
nasze ciało emocjonalne zechce je powtarzać, gdy tylko będzie to możliwe. Zaczynamy
stwier
156
dzać, że wszystko: piękno, talent artystyczny, przepojony miłością stosunek do ludzi,
wiedza naukowa, pokonywanie trudności itd. - potrafimy zrealizować, jeśli tylko
poddamy się działaniu strumienia kreatywnej energii. A jeśli już kiedyś raz w ten sposób
właśnie się ukierunkujemy, ów nurt kreacji automatycznie się wzmocni i poniesie nas
dalej".
W czasie gromadzenia prany, w czasie manipulowania energiami zachodzi pewne
niebezpieczne zjawisko, które wymaga omówienia. Otóż nie wszyscy zdają sobie sprawę
z tego, iż każda koncentracja powoduje zmiany w oceanie energetycznym, który nas
otacza, albo raczej, którego jesteśmy składową. Ocean ten tworzy promieniowanie Ziemi
i kosmosu, pola wszystkich istot żywych, tych widzialnych i niewidzialnych, energie
myślokształtów i emocji etc. Cały ten wir energii aż wre. Każdy nacisk na jego strukturę
(mówimy o modyfikowaniu jej pierwotnego stanu) powoduje przeciwdziałanie, którego
celem jest powrót do stanu równowagi.
Nadto otaczają nas stale wrogie, nieżyczliwe nam istoty i myśli innych ludzi, które
całą swoją naturą zawsze będąprzeciwdziałać naszym zbożnym wysiłkom. Wrogie siły
wykorzystają każdą broń przeciwko nam, od niewiary, ignorancji i zwątpienia począwszy,
a na fizycznym ataku skończywszy (byle tylko się nam nie udało). Pamiętajmy trwać w
uporze, w pozytywnym nastawieniu. Nie dajmy się nabrać podszeptom pochodzącym
rzekomo z naszego wnętrza. Nasz umysł działa w wielu wymiarach, a w każdym z nich
narażony jest na mało znane nam formy agresji. Warto kierować się tutaj jedną zasadą:
jeśli zauważymy u siebie wzrost zniecierpliwienia i brak chęci do kontynuowania terapii,
jest to niewątpliwy znak działania nieprzyjaznej nam mocy i dowód na to, że podążamy
właściwą drogą.
• leżysz wygodnie i w ogóle nie odczuwasz ciała... twoje ciało znikło, a ty przeszedłeś
w wymiar duchowy...
• wyobraź sobie, jak wokół ciebie grupują się zawiązki białej materii, jak krążą coraz
szybciej, jak zderzają się z sobą, tworząc białą księgę, na której stronach przemykają
obrazy z twojej przyszłości... spróbuj mocą ducha przyjrzeć się im teraz, spróbuj je wła-
ściwie odczytać... spróbuj rozwikłać kolejną zagadkę własnej egzystencji...
157
Pomysł z odczytywaniem przyszłości nie narodził się sam. Wpadłem nań po
przeczytaniu „Wzorców wizji profetycznych" Alana Vaughana, który odwołując się do
wewnętrznej „odbitki" losu, udowadniał, jak ludzie o dużej receptywności mogą
wydobyć z pokładów psychiki pewien wewnętrzny rysunek, zawierający między innymi
informacje o przyszłych losach danej osoby. Autor radzi, by w stanie odprężenia z czcią
prosić naszq źródło o wprowadzenie do naszej świadomości wszelkich aktualnie
formujących się wydarzeń, co zagwarantuje ich wystąpienie w przyszłości. Następnie
poleca zaprogramować swojąpodświadomość w taki sposób, by można było później
przypomnieć sobie zaobserwowane wydarzenia. Należy sobie zasugerować, że można je
łatwo zapamiętać i przypomnieć po wyjściu ze stanu transu. Vaughan zachęca do
prowadzenia szczegółowego spisu wizji i przeczuć i ustalania tym sposobem czasu ich
spełniania się oraz do odnotowywania osobliwych stanów towarzyszących powstawaniu
proroczych sekwencji.
Trudno mi ustosunkować się do propozycji Vaughana, gdyż obrazy z przyszłości
nawiedzają mnie często w czasie modlitwy, a próby wywołania podobnych wizji u innych
(bez stosowania hipnozy) kończyły się zasadniczo niepowodzeniem, niemniej sprawa nie
jest przesądzona i wydaje się możliwe, że pełne zaangażowanie mogłoby przynieść po-
żądany efekt, zwłaszcza u osób przygotowanych do tego karmicznie.
,,Rozwój zdolności mediumicznych może mieć znakomity wpływ na ciało i psychikę
dzięki osiąganym kontaktom ze Światem Duchowym. Szczere pragnienie, by dawać z
siebie tylko to, co najwyższe i najlepsze, a także chęć służenia ludziom - oto pobudki,
jakimi powinna się kierować osoba rozwijająca mediumiczne talenty. Należy także starać
się wniknąć w Filozofię i Prawa Mediumiczne, by nauczyć się stosować je praktyce " -
medium Artur Ford.
• już czas pożegnać przyjaciół i wrócić do normalnego życia...
• wyobraź sobie słońce, tę ogromną kulę życiodajnej mocy, która w tej chwili wysyła
w twoim kierunku strumień ożywczego światła... kiedy strumień przejdzie przez
sklepienie twojej czaszki i rozproszy się po całym ciele, energia twojego ciała odtworzy
się w całości...
• raz - promień energii wchodzi w twoją głowę... dwa - promień energii wchodzi w
mięśnie twojej szczęki i karku... trzy - energia
158
wpływa w twoje ramiona... cztery - energia przechodzi przez twoje ramiona do łokci,
do przegubów, do palców dłoni... pięć - energia płynie z twoich barków przez tułów do
pasa... sześć - energia przechodzi do twoich bioder... siedem - energia płynie przez uda
do kolan... osiem - energia przesuwa się wzdłuż nóg do kostek, do stóp, do palców...
dziewięć - twoje ciało jest ożywione wibrującą energią i jesteś przygotowany do
wstania... aktywność fal mózgowych powraca do normy i zaczynasz odczuwać wspaniałą
świeżość i radość... dziesięć - stałeś się znowu cudownym dzieckiem natury...
• jesteś zbudzony, możesz otworzyć oczy i wstać...
Zaprezentowaną powyżej sugestię zwiększania witalności z powodzeniem stosowała
dr Kiibler-Ross przy wychodzeniu z głębokiego transu. Tylko sugerowana złota kula
energii promieniująca z odległego miejsca kosmosu nie nasyca tak ciała kosmiczną
energią jak wyobrażenie sobie Słońca, w którego spektrum promieniowania znajdują się
wszystkie składniki stanowiące, a więc i regenerujące nasze biopole. Standardowe
odliczanie od jednego w górę delikatnie aktywizuje organizm do wyjścia z relaksacyjnej
zapaści.
Mam nadzieję, że przedstawiony schemat koncentracji pozwoli Państwu nie tylko na
wstępną analizę samego zjawiska, jakim jest psychoterapia i operowanie na energiach
subtelnych, ale pozwoli także zrozumieć relacje zachodzące pomiędzy poszczególnymi
składnikami koncentracji.
Dla lepszego unaocznienia prostoty tej techniki odtworzę teraz przebieg
koncentracji, jaką przeprowadziło ze mnąpod dyktando istoty z planu astralnego
medium obdarzone darem jasnosłyszenia. Choć prostota i powielenie wypowiadanych
słów mogą wydać się zastanawiające, bo wolelibyśmy raczej spodziewać się jakiś
rewelacji, to jednak - operując na moim osobistym doświadczeniu i wypracowanych
latami nawykach - słowa owe totalnie wygasiły tlące się we mnie wątki wewnętrznego
lęku, oporu i wątpliwości. Odniosły prawdziwy sukces. Potwierdziły również, iż wszystkie
wcześniej prowadzone przeze mnie poszukiwania szły właściwym tropem, że ogromne
znaczenie dla skuteczności koncentracji mają tzw. słowa klucze, które automatycznie
otwierają pokłady podświadomości.
159
Jak istotne znaczenie ma ścisły związek słowa z podświadomością, tłumaczy historia
pewnego pana, którego leczono przy pomocy hipnozy werbalnej. Pacjent ten wchodził
w stan głębokiego odprężenia za każdym razem, kiedy lekarz doliczał do dwudziestu.
Tylko jeden raz prowadzący odstąpił od tradycyjnej wyliczanki i widząc u pacjenta ob-
jawy głębokiego rozluźnienia, po wymówieniu cyfry piętnaście przeszedł od razu do
dziewiętnastki. Pacjent doznał totalnego szoku i nigdy więcej nie potrafił wejść w stan
alfa za pomocą wyliczanki. Nie przez przypadek wypada więc szanować stare, oklepane
formułki, bo wiara w ich moc jest niemalże wiarą w moc samego siebie.
Także zwyczajność, nawet pewna trywialność wypowiadanych przez medium słów,
tak daleka od wyszukanego słownictwa mistrzów, okazała się w moim przypadku w pełni
uzasadniona. Karol, duch kierujący głosem medium, koncertowo grał na moich
uczuciach i doskonale wiedział, jak się czułem w tamten sobotni wieczór.
. ..Połóż się teraz wygodnie, tak wygodnie, jak tylko to jest możliwe. Chcę, abyś się
potem więcej nie poruszał. Zamknij oczy i odczuwaj to za przyjemne. Kiedy będę mówił,
twoje ciało z wolna ogarnie niemoc i łagodne rozluźnienie. Twój oddech stanie się
spokojny, myśli mniej rozbiegane. Nieznacznie wzrośnie ciepłota ciała i rozprężona krew
głuchym echem wypełni ciszę twojego wnętrza... Wszystko, co teraz słyszysz, pogłębia
twój trans... I niby mówię to ja, a jednaj nie ja... Kieruje mną twój Anioł Stróż, twoje i
moje Wyższe Ja... Zawiązuje się coś, czego obaj tak długo pragnęliśmy, coś, co jest
piękne, co jest nie tylko sukcesem, ale jest także wielkim duchowym osiągnięciem...
Staniesz na nogi, będziesz silny, a potem, a potem pomożesz innym... Ktoś by po-
wiedział, pomagając innym, pomagasz sobie, ale to jest coś więcej, to jest dojrzałość, to
jest miłość, to jest rozkwit, to jest mądrość... Wiesz, co mam na myśli (wiedziałem)...
Leż wygodnie (trochę się wierciłem), tak wygodnie, jak to jest tylko możliwe...
Oddychaj spokojnie, równo. Pozwól, aby twój organizm wykonywał to za ciebie... I
uspokój się, rozluźnij, przestań myśleć o mnie... Stań się taki rozmamlany, taki
rozmarzony. Czuj nadchodzącą burzę, chłód chmur, które zaczynają krążyć nad tobą...
Twarze, które odeszły, przemykają w ich kształtach... wszystko powoli zawiązuje się
wokół ciebie.
160
Energia napływa i coraz bardziej się krystalizuje. Dzięki niej przyjdą do ciebie bliscy i ci,
którzy będąprzez ciebie przepowiadać. Musisz do tego dążyć. Dlatego twoje ciało musi
przeistoczyć się w marmurowy blok. Będzie on stanowić podstawę rozwoju twojej duszy.
Wszyscy stąd przychodzący będą wnikali w piękne kolory twojej aury, będą się czuli przy
tobie doświadczeni, wtedy i ty odczujesz piękno istnienia... Oddychaj głęboko i myśl o
tym, o czym chcesz... O wszystkim tym, co jest związane z twoim życiem i rozwojem...
Oddychaj spokojnie, przeciągle... Powtórz sobie parę razy mantrę OM i myśl o swoim Sai
Babie... Myśl o innych wielkich, którzy pracują na całym świecie... Pamiętaj, że i ty możesz
stać się kiedyś jednym z nich... A może nim jesteś, tylko nie potrafisz się obudzić?...
Trzeba się ograniczać, odgradzać... Musisz przejść metamorfozę, musisz otworzyć oczy...
(Dłuższa przerwa).
A teraz, panie Zbigniewie, wykonaj trzy odstające oddechy (mam wypracowany
własny sposób prowadzenia oddechu, trochę odbiegający od przyjętych zasad, i muszę
przyznać, że użyte słowo trafnie je zdefiniowało). Zaczynaj... (Dłuższa przerwa. Karol
obserwował dokładnie moje reakcje i długość przerw w wypowiedzi doskonale dopaso-
wywał do zachowania ciała).
Z każdym oddechem przybywa coraz więcej energii... Ta energia gromadzi się w
tobie, ta energia gromadzi się w polu... Dzieje się coś, czego jeszcze nie widzisz, a co
zaczynasz stopniowo odczuwać...
Wyobraź sobie żyjącą daleko w kosmosie wielką gwiazdę, to twój Planetarny Anioł
Stróż. Wysyła ona piękne światło, które wnika do twojej głowy, a stamtąd do splotu
słonecznego, gdzie budzi złocistą różę błogosławionego istnienia (reminiscencje do
żywych w moim umyśle technik dr Kiibler-Ross). Róża rozchyla swoje płatki i głosem
Twojego Planetarnego Anioła Stróża otacza cię pięknym złocistym kokonem, przez który
może wniknąć tylko wyższa wibracja, przez który skontaktujesz się z przyjaciółmi, a który
nie dopuści do ciebie żadnych obcych sił. (Osobiście jestem przeciwnikiem tego typu
praktyk. Wewnętrzne przekonanie sugeruje mi, iż energetyczna zapora może być także
tamą broniącą dostępu pożytecznym i poszukiwanym energiom. Lecz słowa Karola miały
ukryty sens. Skoro sama jego obecność stanowiła wystarczająco skuteczną ochronę
przed niekorzystnymi wpływami, posiadającymi niskie wibracje, i skoro znał moje w tej
sprawie stanowisko, to
161
z pewnością sugerował rozpatrzenie moich przekonań w innym kontekście). I choć
czakry będą otwarte, spokojnie, bez obaw będziesz mógł kontaktować się z bliskimi...
Leżysz wygodnie... Stajesz się coraz cięższy, wydaje ci się, że coraz bardziej zagłębiasz
się w podłoże. Pamiętasz, jak robiłeś to w Mrowisku? (Akademik). Spokój ogarnia całe
ciało... Twoja prawa noga staje się coraz bardziej ciężka (ponieważ przestrzegam raczej
uzasadnionego stereotypu, uzależniającego postępujące odprężenie od specyficznej
pracy układu krążenia, Karol ze stoickim spokojem zdruzgotał tę moją ostentacyjną
pewność siebie i przyzwyczajenie do rozpoczynania relaksu od nogi lewej; i było to
dobre posunięcie)... krew żywiej w niej cyrkuluje.. Mięśnie prawej nogi są coraz bardziej
ciężkie i rozluźnione... Ciało przenika fala gorąca i już w łydce odczuwasz miarowy rytm
płynącej krwi... Mrowienie to ruch eterycznej części, zaczynasz czuć po prostu siebie...
Odkrywasz się na nowo... Ciekawe, kiedy odkryjesz się całkowicie? Musimy do tego
usilnie dążyć...
Idziemy dalej: lewa noga... Zauważ, że kiedy tylko wspomniałem o niej, natychmiast
urosła do rozmiarów nogi prawej... Naczynia krwionośne się rozluźniają, energia się
rozprasza... doskonale...
Ręka prawa... Twoja prawa ręka staje się coraz bardziej rozluźniona, ciepła i ciężka...
zauważ, jak drętwieją ci palce, jak mrowienie ogarnia nadgarstek, jak pochłania
przedramię, jak rozdyma łokieć i spływa po bark... Nareszcie mamy tętno... Dobrze -
twoje ciało zaczyna się zatracać. Kiedyś odejdzie i staniesz się duchowo niepokałany...
Lewa ręka jest już rozpalona i wrażliwa na ruch eteru... Cała jest wibrująca i
słoneczna...
Spójrz, co się dzieje z brzuchem: powstały tam zawirowania - to energia podstaw
próbuje przedostać się w górę. Przepuść ją... Udało się... Energia wznosi się do klatki
piersiowej i nad sercem przelewa w barki i ramiona...
Głowa zaczyna ciążyć, jest jak balon podwieszony do szyi, z którego zeszła świadomość...
Włosy stają ci dęba... (W czasie wzmianki o balonie podwieszonym do szyi przemknęła
mi w wyobraźni makabryczna scena, w której Frankenstein traci głowę, a z postacią tą
czułem się dziwnie tożsamy. Wzbudzone w tej sposób emocje, choć podbarwione za-
bawą samym przywołaniem grozy śmierci, do której niezręcznie pod
162
piąłem schodzenie w głęboki trans, wywołały u mnie krótkotrwały stan zawieszenia,
dezorientacji, w czasie którego nie potrafiłem określić, co jest prawdą a co grą
odmiennie postrzegającego rzeczywistość umysłu. Swoiste poczucie humoru Karola,
chcącego scentrować mojąuwa- gę wyłącznie na głosie medium, dodało mojej
dezorientacji troszkę pikanterii i rzeczywiście wyprostowało czuprynę). Twarz tężeje w
bezruchu. Jest jak kamienny odcisk... Sztywnieje nos... Sztywnieją policzki... Czoło się
wygładza... Gdzieś w potylicy i w karku pojawia się ociężałość. .. Wszystko puszcza i
jednoczy się z resztą ciała... Nicość jest w tobie i ty jesteś nicością... (Najwyższy stan
istnienia, który pozornie - w grze słów - zwykło się uważać za kres istnienia świadomości
w ziemskim wymiarze pojęć. Przyrównanie mnie do nicości już do końca pozbawiło mnie
oporu przed potrzebą utrzymywania ciała przy życiu).
Wykonaj jeszcze raz trzy głębokie oddechy. Nie muszą być tak głębokie jak na
początku, są one tylko symbolem pojednania...
Zauważ, jak ciepła energia przemywa twoje ciało, jak stapia je w jedno dźwięczne
brzmienie... Chociaż spoczywasz w złocistym kokonie, energia ta gromadzi się też w
tobie... Jest jak woda, która z każdym wdechem zwiększa swoje ciśnienie... Jej moc jest
utajona. A wiesz od kogo pochodzi? Od twojego Anioła Stróża (po tej sugestii moje
ciało eksplodowało rojem wielobarwnych ogni, których ruchem kierowało właśnie
opiekuńcze spojrzenie Anioła; niezmącona, zniewalająca poznaniem nieznanej mi części
mojej własnej natury radość niemal rozerwała mi serce i jasnym łukiem elektrycznego
wyładowania poraziła umysł). Przenika ciebie cała Jego obecność... Stoi na wysokości
twoich stóp i pochyla się nad tobą. Składa twoje pole, mówi, że wracasz do niego, że
stało się to, w co przestałeś wierzyć... Dzisiaj zapisze cię do grona wyzwolonych... Twoje
ciało zespala duchowy ogień. Milknie bunt i stajesz się jednością. Zaistniałeś w tym
doświadczeniu. Powstanąw tobie nowe obowiązki... Stało się coś, czego chyba nie
oczekiwałeś - zostało ożywione twoje serce i otworzyło się sumienie. Możesz teraz
określać własną istność. To dar, którego nie możesz zmarnować, przywilej otrzymywany
u kresu drogi. W ciągu najbliższych kilku lat przebudzi się twoja duchowa świadomość i
zjednoczysz się z naszym światem. W jedności tej odnajdziesz pragnienie bycia bardziej
sobą niż iluzją... Co się stopi - trwa, co się stopiło - także jest... Koło istnienia nie
163
ma początku ani końca. Każda radość i cierpienie to tylko narządzie stawania się
prawdziwym. Jednak ,,tu i teraz" podnoszą materię do stanu wyświęcenia. Potrafiąc
zrozumieć oba stany, można ustalić granicę między tym, co stanowi ciebie, a co ciebie
stanowiło. Co jest egzystencją, a co istnieniem. I choć całość tworzy ciebie, to powstaje
nowa jakość, jakość przebudzonego...
Twoja ziemska materia się rozsypała...
Z każdym pulsem jednasz się na wieki z energią czakramów... Czujesz, jak Anioł
rozpościera dłonie na (twoim) brzuchu i głowie? Czujesz, jak drenuje czakry i jak je
wzbogaca? (Anioł się uśmiechał, bawił mną i mrugał okiem. Nie dostrzegłem nic
charakterystycznego dla ceremonii i uzdrawiania).
To, co uważałeś w sobie za niegodne, wcale nie jest takie złe. To tylko człowiek nadał
niewłaściwe brzmienie wielu obrazom tego samego, które nazywa się życiem. Wiele
wyniesionych prawd moralnych jest mniej godnych polecenia. Ale to wszystko jest
treścią twojego świata i nie powinieneś ich rozpatrywaniu poświęcać całej swojej uwagi.
One zostały rozpatrzone jeszcze przed stworzeniem ciebie. Masz obowiązek odnaleźć
siebie, a nie iluzję praw. Bo ty jesteś prawem najważniejszym...
Wiele czasu poświeciłeś na poznanie historii czakr. Nadałeś im miano centrów
świadomości, podejrzewając, iż to one tworzą nową wartość, a zapomniałeś o prostym
stwierdzeniu, że to nowa wartość tworzy nową rzeczywistość. A nie odwrotnie. Usuwając
bloki, nie staniesz się lepszy, lecz stając się lepszym, usuniesz wszystkie bloki. Chęć
otwarcia czakr to ledwie pragnienie. Choć istotne dla żywych, dla nas mniej przydatne...
Serce pachnie lasem, smakiem wód jeziornych, szepce nawoływaniem duchów przyrody,
z którymi tak nieładnie zadarłeś. Zaskarb sobie ich nieprzemijający szacunek... Twoje
gardło jest błękitem, przestrzenią, skąd dopływają nasze głosy, nie zgub tej czystości...
Powstrzymaj się (chciałem uruchomić jedną z sekwencji postrzegania zmysłowego), nie
jesteś na to jeszcze przygotoM>any... Potrzebuję pomocy... (tę prośbę Karol skierował
pod adresem Anioła; wydało mi się, że w otoczeniu zaszły jakieś nieoczekiwane zmiany).
Złociste światło spokoju pada na twoje serce (nie: splot słoneczny, lecz serce, ta różnica
zdaje się świadczyć o tłumieniu karmicznych wspomnień - przynajmniej tak to wtedy
odebrałem)... Co to za obecność? (Pytanie i do mnie i do Anioła). Oko
164
nas pochłania... (głos medium stał się spokojniejszy). To twoja skaza, która dopiero się
objawi... (Wiedziałem, że przyjdzie czas zadośćuczynienia krzywdom, których byłem
sprawcą w średniowieczu; choć pokuta była mi oszczędzona w poprzednich wcieleniach,
prawo przyczyny i skutku miało wkrótce o sobie przypomnieć). Nie wiem, jak ci pomóc,
twoja droga ma inne wymiary... Daje znak, byś powiedział... (Anioł odchodził i czekał na
słowa, których jeszcze nie potrafiłem z siebie wydobyć, ale jego miłość dała mi pewność,
że kiedyś je wypowiem.).
(Po dłuższej chwili, kiedy zatarło się echo wydarzeń z dalekiej przeszłości, przyszli
moi znajomi z zaświatów).
...Jest ojciec, matka, ale sąteż inni. Oni oczekują, sązwiązani z pewnym wariantem
twojej przyszłości i mają nadzieję, że wasze plany niebawem się ziszczą... (Tu nastąpiła
cała feeria moich osobistych obrazów i wizji potwierdzających związki i plany z
przybyłymi). Przyrzeczenie poprawy to nie wszystko... (Karol, czytaj ąc we mnie, j ak w
otwartej księdze, doskonale wiedział, co było moją słabością). Jeśli się postarasz, Jessica
(córka)pójdzie w twoje ślady... Odchodzą (widziałem to), ale są zadowoleni z twoich
postępów. Muszą wracać...
Skup się, twoje rozbiegane myśli ukazują ci teraz niewłaściwą drogę. .. Ja również
odchodzę. Postaraj się sam odzyskać nadchodzący czas, zaczynaj... (Karol miał na myśli
moje specyficzne wychodzenie z transu, którego zresztą nikomu nie polecam, a które
trafnie określało pojęcie „nadchodzący czas").
Po odejściu Karola jeszcze dłuższą chwilę nie mogłem się podnieść. Ciało trwało
nieruchomo, pozostawało całkowicie poza moją kontrolą żyło jakby własnym życiem.
Jakiś czas potem, wysunięty nieco poza obręb ciała fizycznego, obserwowałem potoki
bieli wygładzające tę część świadomości, która wiązała mnie z troskami i przeszłością.
Całe moje ego stopniało, odrzucając balast czasu, i ujrzałem sceny, jakie miały stać się
moim udziałem w przyszłości. Wyraźnie widziałem skazę, którą wyniosłem z
poprzednich wcieleń, a która mogła przekreślić część moich przyszłych dokonań...
165
„Medytacja to kierowane motywacją poszukiwanie prawdy ".
Karol
5. Medytacja
Wielu ludzi obawia się medytacji, uważając ją za praktykę mogącą zaszkodzić ciału.
Tymczasem medytacja jest niczym innym, tylko jedną z form pracy z umysłem. Jest
próbą zrozumienia siebie przez odwołanie się do skarbnicy wiedzy, jaką jest odnaleziona
Jaźń.
„Kiedy jaźń umysłu staje się rozluźniona w ciszy - czytamy w przekazie Cayce'a -
umysł (...) staje się świadomy obecności duchowej jaźni, która jest cząstką jaźni
wewnętrznej i jest ukryta. Wówczas ku tej wewnętrznej świadomości płynie energia (...) A
zatem jeźełijaźń umysłu (...) jest w harmonii z Wolą Boga (...) wtedy przychodzi
świadomość Jego ducha ".
Odnalezienie prawdziwej świątyni w sobie jest jednym z największych odkryć, jakich
może dokonać człowiek. To właśnie w Świątyni Serca promienieje Chrystus każdego
człowieka. Według nauk Yoga- nandy w enklawie serca możemy poprzez pobożność,
naukę i miłość otworzyć prawdziwy wzrok, rzeczywistą intuicję, które odsłoniąprzed
nami duchową naturę stworzenia.
„Powinieneś odejść od praktyki opartej na rozumieniu intelektualnym - naucza
Kaisen Krystaszek - odrzucić słowa i to, co za nimi idzie, nauczyć się kroku wstecz, który
odwróci światło do wewnątrz, aby oświetlało twojąprawdziwą naturę. Ciało i
umysłodpadnąsamez siebie i ukaże się Twoja prawdziwa twarz ".
166
Ramakriszna, święty indyjski, powiedział jednemu ze swoich uczniów: „ Gdybyś
poświęcił praktyce duchowej dziesiątą część czasu, jaki przeznaczasz na uganianie się za
kobietami i robienie pieniędzy, w ciągu kilku lat osiągnąłbyś oświecenie ".
To prawda, że medytacja przeżywa obecnie prawdziwy renesans. Głośno o niej w
prasie i w telewizji, szepcą o niej kochankowie i pary ze stażem. Nosi piętno sekretu i
duchowej dojrzałości. Każdy chce jej posmakować, chce poszerzyć świadomość,
zrozumieć człowieka i prawa nim rządzące, słowem - odkryć tajemnicę świata. Sięgnąć
po to, co nieosiągalne. Jednak tylko nieliczni wiedzą, jak taki stan można osiągnąć.
„Medytacja to stan nie-umysłu" - mówi Osho. I tak i nie. Medytacja to z pewnością
nie koncentracja. To stan czystej świadomości. To stan świadomości osiągany nie przez
odrzucenie umysłu, lecz przez przeniknięcie jego punktowości, ukierunkowania, to
roztopienie się w bezmiarze nadświadomości. Nadświadomość to synonim Jaźni. Me-
dytacja to poznanie prawd ukrytych w Jaźni. Poznanie samej Jaźni jest dla zwykłego
śmiertelnika niemożliwe. Dokonało tego niewielu, w tym Jezus, Budda i Sai Baba, i
niewielu o tym głosiło.
Medytacja to poszukiwanie prawdy wewnątrz umysłu, które nie wymaga specjalnych
obrzędów. „Istota medytacji, istota modlitwy nie leży w ceremoniale, skomplikowanej
pozycji ciała czy też w przyjmowaniu jakiś określonych postaw umysłu " - wyjawił Cayce.
Nie musisz unikać wszystkiego, co dotyczy Jaźni, ani też tego, co robisz dla zaspokojenia
swych materialnych potrzeb. Pozwól raczej, aby wszystko stało się efektem pracy
umysłu, nie zaś jego celem. W ten sposób osiągniesz radość, iż jesteś dobry, iż kochasz i
że serce masz otwarte.
Mistrz medytacji J. Krishnamurtii wyjawia, iż „ Medytacja jest właściwie bardzo prosta.
To my ją komplikujemy. Krępujemy ją siecią naszych pojęć - czym ona jest, a czym nie
jest - pojęć nieprawdziwych. Właściwie dlatego, że jest ona tak bardzo prosta, wymyka
się nam, umysł bowiem jest ogromnie przywiązany do myślenia - zagmatwany i znużo-
ny. A gdy kieruje sercem, wtedy powstają problemy. Medytacja przychodzi łatwo i
naturalnie, gdy chodzisz po piasku na plaży, wyglądasz oknem, albo patrzysz na te
śliczne wzgórza wypalone słońcem ubiegłego lata ".
167
„ Medytacja jest całkowitym wyciszeniem całego wewnętrznego ja - tłumaczy A.
Kirkwood. - W ten sposób dusza staje wobec bezruchu umysłu i ciała. Osiągnięcie stanu
medytacyjnego wymaga wielu ćwiczeń. Zabiera czas, wymaga hartu ducha, ponieważ
umysł jest bardzo przebiegły i po prostu zaleje cię myślami, obrazami i wizjami. Nie tylko
będziesz miał wizje, ale również usłyszysz dźwięki i doznasz wielu nowych odczuć.
Zapewniam cię, że nie doprowadzi to do opanowania twego umysłu przez jakiegoś
ducha, gdyż nie ma żadnej zasady ani mocy potężniejszej od Boga. W akcie medytacji
zapraszasz Jego Wielkiego Ducha, aby stał się Jednym z całym twoim życiem. Nie znaczy
to, że Bóg nie ma dostępu do twojego życia, ale że po prostu pozostawia wszystkim
wolną wolę. Wolna wola obejmuje również wolność w komunikowaniu się z Nim ".
Właśnie dzięki temu wewnętrznemu skupieniu, i to zupełnie przypadkowemu, w roku
1600 Jakob Boeheme podczas oglądania zwykłego kubka cynowego przeżył oświecenie.
I choć akt ten trwał zaledwie kilkanaście minut, zmienił on całkowicie życie tego
znanego później ezoteryka.
,,Bo to w sobie samym ukształtowane nie jest ani wielkie ani małe - próbował
Boeheme tłumaczyć współczesnym przeżyte doznanie - i nigdzie nie ma początku ani
końca, jak tylko tam, gdzie boska żądza wprowadza się w istotę swej kontemplacji jak
kreacji; ale w sobie samym to kształtowanie jest nieskończone a formułowanie nie do
opisania. Podobnie jak wymodelowanie umysłu człowieka znajduje się niewymiernie w
pewnej nieustającej formie, gdzie niezliczone obfitości seansów mogą modelować i
ujmować się w tym jednym umyśle, które w ziemskiej kreaturze mają przecież po
większej części stan pierwotny z fantazji gwieździstego umysłu, a nie z sił wewnętrznego
podłoża boskiej mądrości".
Wszystkim wypowiedziom można przytaknąć i wszystkim postawić te same zarzuty.
Podejść do medytacji jest bowiem tyle, ilu medytujących. Jednak zawsze musimy uporać
się z tajemniczą niezdyscyplinowaną naturą umysłu. Bez poznania umysłu nie poznamy
„zasad" medytacji. Wszystkie formy medytacji wewnętrznej i zewnętrznej kierują uwagę
ku środkowi, na umysł. To on odcina zewnętrze od wnętrza i skupia uwagę na punkcie,
poza którym znajduje się obszar doświad
168
czeń pozarozumowych, gdzie nie istnieje logiczne myślenie. Medytacja to rozpuszczenie
trzyistności umysłu: Ego, Boga, Świata. Wtedy zanika dwoistość wnętrze-zewnętrze,
która odnosi się do ciała i która nie posiada żadnego znaczenia w Absolucie. Kształt
lotosu serca wyobraża prawdę kosmosu zamkniętą w obiektywnym świecie
wewnętrznym, odrzucającym subiektywny świat zewnętrzny. Kiedy zanika ego, pojawia
się nadświadomość. Istnienie dwoistości przedmiotu i podmiotu poznania jest z gruntu
fałszywe. Występujące w myśli zachodniej dwa aspekty doświadczenia, gdzie mamy
pustkę i formę, prawdę relatywną i prawdę absolutną, okazująsię nie istnieć. Innymi
słowy, medytacja to zanik wrażenia oddzielenia podmiotu od przedmiotu
doświadczenia. Tak samo buddyzm poszukuje rozwiązania problemu cierpienia poprzez
zniesienie poczucia oddzielenia. Ten punkt widzenia wypacza naturalnie duchowy i
psychologiczny charakter zachodniej indywidualności.
„Przeobrażeniom ulega aspekt przedmiotowości. Pojęcie rzeczy i rzeczywistości
zaczyna być inaczej odbierane, a ich związek z tzw. Rzeczywistością potoczną -
zachwiany. Liczyć zaczynają się związki między rzeczami, a indywidualne ich atrybuty
tracą znaczenie.
Doszedłem do wniosku, że człowiek żyje zawsze w dwóch sferach doświadczenia: w
sferze, w której przedmiot i podmiot są doświadczane jako osobne i wtórnie powiązane
między sobą byty, oraz w sferze, gdzie doświadcza jedności ze światem(...) Ponieważ
obserwujemy doświadczenia te u łudzi normalnych, musimy stwierdzić, że oni i świat, w
którym się pojawiają, należy do ludzkiej natury.
Kurt Goldstein
Dwoistość, doktrynę oddzielenia, sfundamentalizowała teologia i klasyczna
psychologia, która na bazie myśli Newtona i Kartezjusza przyjęła separację jako
naturalne ludzkie uwarunkowanie. Kościół Chrześcijański, bazując na tradycji
Arystotelesa, Sokratesa i Platona, z wielkim znawstwem i wyrachowaniem przeciął
człowieka, tworząc zewnętrzny i wewnętrzny jego obraz, na czym zbudował
swojąpotęgę.
U Platona spotykamy człowieka jako istotę szamoczącą się między tym, co w naturze
złe, a tym, co szlachetne. Między boskim powinowactwem a zwierzęcymi instynktami.
Platon utknął na próbie zrozumienia dwoistej natury człowieka, Arystoteles podniósł go
do rangi ustawicznej
169
walki dobra ze złem. W te koleiny pchali wózek średniowiecznego materializmu kolejni
myśliciele. Nowy racjonalizm Kartezjusza i Newtona pozbawił Boga dominującej roli,
poddał przyrodę myśleniu analitycznemu, dzieląc świat na rozumne fragmenty, ale było
to zastąpienie błędnego obrazu dwoistości innym fałszywym wizerunkiem, gdzie
wyzbyta ducha ludzka istota została postawiona przeciwko samej sobie.
Freud i jego współcześni przyjęli ten wzór, tłamsząc jednorodność człowieka
segmentowaniem go na id, ego i superego. Nietschego „Bóg umarł" i antyreligijny
zaśpiew Marksa z leninowskim komunizmem odcięły rozum od świadomości boskiej,
czyniąc z człowieka samotną skończoną maszynę. Ta zimna logika dzielnie współgrała z
ideologią chrześcijańską i założeniami klasycznej psychologii, radośnie i we własnym
interesie niszcząc naszą duchowość.
Tak kulturowo uwarunkowanemu rozumowi nie łatwo jest przeskoczyć w ideę
jedności i posiąść ją chociażby na poziomie akceptacji. Nie jesteśmy, jak głosili
Faryzeusze, istotami oddzielonymi od urodzenia, nie jesteśmy obarczeni grzechem
pierworodnym, jak chce to widzieć judaizm i świat chrześcijański. Jesteśmy
zintegrowanym z polem powszechnej świadomości jego psy chiczno-duchowym
elementem. Akt stworzenia zagwarantował nam dostęp do jego obfitości. Koncentracja i
medytacja są ledwie narzędziami ułatwiającymi to zadanie.
„ Każdy człowiek istnieje w tym polu i korzysta z niego jak Jezus i wszyscy oświeceni
mistrzowie. Jedyna różnica polega na tym, że mistrz doświadcza swego związku z
powszechnym polem zarówno świadomie, jak i nieświadomie. Uwolnił się on od iluzji, że
rzeczywiste jest tylko to, co istnieje w świecie fizycznym. Rozumie, kim jest w stosunku
do pola powszechnej energii i przenikającej je świadomości, gdyż bezpośrednio
doświadcza zarówno tego pola, jak i Wszystkiego - powszechnej świadomości, która je
wspiera. Świadome doświadczenie powszechnego pola jest możliwe dzięki
przeciwstawieniu się tendencji do utożsamiania się ze swym świadomym umysłem i
fizycznymi zmysłami, aż do osiągnięcia odłączenia się od nich. Scalając wszystkie
fragmenty siebie, przekształcamy JESTEM będące syntezą jaźni, a przez JESTEM
właściwie postrzegamy nasz związek ze Wszystkim i zawartymi w nim formami".
Keith Sherwood
170
Proste.
Jednak i świat naszej kultury ma ważne do spełnienia zadanie. Jest nim
transpersonalna przemiana jednostki, która w modelu Wilbera stanowi najwyższą formę
rozwoju, formę wykraczającą poza osobnicze odczucie siebie, gdzie rozwój duchowy
idzie w parze z dojrzałością psychologiczną. Może się bowiem zdarzyć, iż jednostka o
głębokim duchowym wglądzie będzie niedojrzała psychologicznie. I odwrotnie: bywa, że
wyrafinowana i społecznie rozwinięta osoba za nic ma wartości królestwa duchowego.
Na pocieszenie pozostaje fakt, iż są ludzie celujący w obu domenach.
Przykładem tych rozbieżności sąprzybyli ze Wschodu kapłani, którzy nie mogąc się
przystosować do nowego, bogatego w akty psychologiczne świata - nie potrafią się
odnaleźć w nowej ideologii. Nie zdoławszy opanować wielu obszarów związanych z
przetwarzaniem energii na niższych poziomach (seks, władza, pieniądze), gubią się,
zatracają i co najgorsze - tworzą nowe, kaleczące psychikę uczniów wzorce. Eksponują
chorą wizję świata, wizję w której człowiek, będący istotą społeczną odrzuca normy
obowiązujące w jego kulturze (środowisku). Taki człowiek bez dobrze wykształconego
aparatu psychicznego, opartego na zdrowych reakcjach psychologicznych, nawet
rozumiejąc ideę Boga, nie odnajdzie siebie jako jego części. To przynosi z czasem ból,
frustrację, pchnie w otchłań szaleństwa i bezskutecznie podejmowanych prób wyrwania
się z matni. W ogóle pozbawi go cech ideału. Zwyczajnie: zepchnie w wymiar
nieprzystosowania i niezrozumienia tak samego siebie, jak i prawideł rządzących tym
światem.
A my powinniśmy robić po prostu to, co powinniśmy - brzmi główna zasada
buddyzmu.
„ Celem studiowania buddyzmu nie jest poznanie buddyzmu, ale poznanie siebie.
Jest rzeczą niemożliwą poznać siebie bez pomocy jakichś nauk. Jeśli chcecie wiedzieć,
czym jest woda, potrzebujecie nauki, a naukowiec potrzebuje laboratorium. W
laboratorium są różne sposoby studiowania tego, czym jest woda. Dzięki temu możliwe
jest zarówno poznanie, z jakich elementów składa się woda, jakie przybiera formy, jak i
poznanie jej natury. Ale nie da się w ten sposób poznać wody samej w sobie. Podobnie
jest z nami".
Shunryu Suzuki
171
„Myślenie czysto logiczne nie może dostarczyć nam wiedzy o świecie empirycznym.
Wszelka wiedza o rzeczywistości ma swój początek w rzeczywistości i na niej się kończy.
Reguły proponowane przez logikę są całkowicie puste ".
Albert Einstein
I słusznie, że cywilizacja zachodu dodała do obrazu człowieka psychologię wschodu,
to mocno określiło jego jednostkową i społeczną świadomość.
„Poznawanie buddyzmu jest poznawaniem siebie. Poznawanie siebie jest
zapominaniem o sobie ".
Zendzi Dogen
Jaka jest natura umysłu, jego stany i umiejscowienie? Z pewnością jest tym, czym my
nie jesteśmy, obiektywizuje się jako przedmioty przez nas poznawane. To właśnie on
znajduje się w kontakcie ze wszystkimi zmysłami. Zmysły tworzą hermetyczny świat
zewnętrzny, umysł hermetyczny świat wewnętrzny. Tyle powie każdy ezoteryk, ale nawet
on nie wprowadzi nas w prawdziwą naturę umysłu. Dokonać tego może tylko ten, kto ją
w pełni urzeczywistnił. Istnieje tyle sposobów jej urzeczywistnienia, ilu mamy mistrzów, a
każdy opis prób prowadzących do oświecenia brzmi zupełnie inaczej.
Nauki buddyjskie odsłaniają dwa aspekty umysłu. Pierwszy z nich to umysł zwykły,
określany przez Tybetańczyków mianem sem. To świadomość rozróżniająca, która
chwyta bądź odrzuca zewnętrzne, to co wchodzi w relacje z innym, z każdą rzeczą
postrzeganą jako inną od obserwującego. To myślący organ funkcjonujący z rozpędu,
fałszywie, w zewnętrznym punkcie odniesienia. To on uznaje i zatwierdza, doświadcza i
zapamiętuje, miotając się bezradnie w zewnętrznym morzu wpływów, nawyków i
uwarunkowań.
Drugi aspekt to prawdziwa natura umysłu - nie tknięta przez śmierć, absolutna,
najgłębsza istota ukryta wewnątrz sem, przesłonięta chaosem myśli i emocji. Intuicja
czasami ociera się (ledwie) o potęgę zrozumienia daną prawdziwemu umysłowi, jakim
jest wewnętrzne.
172
Sogjal Rinpocze przestrzega przed porównywaniem natury umysłu z naturą innych
umysłów. „ W istocie jest ona naturą wszystkiego. Zapamiętajcie więc, że poznając czy
też urzeczywistniając naturę umysłu, poznaje się naturę wszystkich rzeczy i zjawisk".
Dlatego Budda, osiągnąwszy oświecenie, pragnął ukazać nam naturę umysłu. Rozumiał
jednak, że nie może podzielić się swoją mądrością że nie nadszedł jeszcze dla ludzkości
odpowiedni czas, a objawioną prawdę sami ludzie zamkną w więzieniu sceptycyzmu.
Nauki wspominają o czterech błędach popełnianych w poznawaniu umysłu. Po
pierwsze umysł jest tak blisko nas, iż trudno go zobaczyć. Po drugie jest zbyt głęboki, by
go pojąć. Jeśli choć raz upuścimy sondę na jego dno, otworzy się sam. Po trzecie natura
umysłu jest zbyt prosta, by jąuchwycić od razu. W istocie wystarczy zanurzenie się w nim
i spokojne oczekiwanie (bez czekania). Po czwarte umysł jest zbyt doskonały, by go
zinterpretować sposobami wymyślonymi przez inteligencję. Jego bezmiar przekracza
naszą wyobraźnię. Poza tym wielu nie wierzy w oświecenie, które jest prawdziwą naturą
umysłu. A przecież natchnienie i orgazm sąjego skromnymi przebłyskami.
"Mimo że to, co zwykłe nazywa się umysłem, cieszy się powszechnym szacunkiem i jest
szeroko dyskutowane, Jest nie rozumiane, rozumiane niewłaściwie bądź jednostronnie.
Ponieważ nie rozumie się go poprawnie takim, jakim jest, pojawiają się niezliczone idee,
hipotezy i filozofie. Ponieważ nie rozumieją go zwykłe istoty, Nie rozpoznają własnej
natury.
Wędrują więc między sześcioma odrodzeniami w trzech światach, doświadczając
wyłącznie cierpienia. Jakże smutne konsekwencje ma zatem niezrozumienie własnego
umysłu ".
Padmasambhawa
Tę opinię podzielają wszystkie nauki buddyjskie, upatrujące w spojrzeniu na naturę
umysłu uwolnienie się od strachu przed śmiercią i potrzebę urzeczywistnienia prawdy o
życiu. Spoglądanie na umysł od wewnątrz, a więc poprzez pozostawanie w jego
bliskości, odcina wszyst-
173
ko to, co zewnętrznym postrzeganiem przytłumia jego blask. Wielu błądzi w gąszczu
wrażeń zmysłowych, sądząc, iż ocierają się o umysł. Tak jak spoglądający na rozżarzoną
żarówkę upatruje w niej idei rozpalonego słońca, nic nie wiedząc o teorii elektryczności.
Medytowanie wielu przeraża, pobudzając niezdrowo wyobraźnię wizją bezdennej
pustki. Sądzą że dojście do Jaźni prowadzi przez bez- wymiarowość, przez niemal
lodowatą próżnię. Nic bardziej błędnego. To Jaźń jest dla umysłu próżnią. Tam koniec
jest początkiem, a początek końcem wszystkiego, tam myśl tradycyjnego umysłu
teraźniejszego rozbiega się, istniejąc w czasie, którego nie ma.
„ (.. ,)dwa sposoby myślenia, droga czasu i historii oraz droga wieczności i
bezczasowości, stanowią część ludzkiego wysiłku, zmierzającego do zrozumienia świata,
w którym żyje. Żaden z nich nie daje się pojąć przez drugi ani doń zredukować. Stanowią
one, jak to mawiamy w fizyce, komplementarne punkty widzenia, każdy z nich jest
dopełnieniem drugiego, żaden nie daje pełnego obrazu ".
J. Oppenheimer
Chlubiąc się cywilizacyjnym dorobkiem, dumni z cenzora politycz- no-gospodarczo-
religijnego, na piedestale rozważań o człowieku stawiamy święte prawo dwoistości
ludzkiej natury, gdzie niemal maniakalnie wyszczególniono to, co jest dobre, i to, co jest
złe. Nic bardziej pokrętnego. Zło i dobro są tylko różnymi formami opisującymi
zamknięcie jednostki w strukturach społecznych. Tak na dobrą sprawę to nikt nie potrafi
powiedzieć, co będzie dobrem i złem za lat tysiąc. Dobro i zło są jedynie łańcuchem
zmian moralnych zachodzących aktywnie w świecie zewnętrznej rzeczywistości. Dlatego
Bóg nigdy nie potępia ani nie gloryfikuje jakiejkolwiek postawy. Dlatego nie przerwie
żadnej wojny, jakie toczy człowiek od zarania dziejów. Z takiego wolnego wyboru, przez
destrukcję tworząc nową wartość, mamy prawo korzystać my wszyscy.
„ To umysł nadaje rzeczom ich jakości, ich podstawy i ich istnienie ".
Dhammapada
Czy to oznacza, iż prawa rządzące zewnętrzem są ułudą że można bezkarnie kraść,
zabijać, niszczyć, by w ten barbarzyński sposób tworzyć nową wartość? Bynajmniej.
Nawet zewnętrze kieruje się prawami, które przenika
174
duch wyższej świadomości, dzięki czemu możemy tworzyć coraz doskonalsze, bliższe
słowu duchowemu prawa. Dlatego Jezus, Budda czy Babadżi żyli wśród nas na tym
poziomie (jedli, spali i głosili). Ich przyj ście miało wymiar ponadczasowy - wskazywało
najwłaściwszy kierunek ludzkiego rozwoju i znaczenie istności, którą jesteśmy pospołu i
z osobna, a której, o ironio, nie potrafimy obj ąć całkowitąpercepcją. Drżymy niczym
powietrze w balonie, które nie dostrzega ogromu wolnego nieba, gdzie piekło i czyściec
są jedynie naturalnymi i jakże wstydliwymi powłokami ignorancji.
„Myślenie czysto logiczne nie może dostarczyć nam wiedzy o świecie empirycznym.
Wszelka wiedza o rzeczywistości ma swój początek w rzeczywistości i na niej się też
kończy. Reguły proponowane przez logikę są całkowicie puste ".
A. Einstein
Ezoteryczna koncepcja poszukiwań daje impuls do poszukiwania pierwotnej
substancji świata, która jest z nami jednością. Ten impuls czyni nasz poziom wrażliwy na
przekazy Jaźni. Owszem, stanowimy część oceanu świata, ale nadal nie jesteśmy nim w
pełni, nie jesteśmy, gdyż nie posiadamy jego rozmachu w tworzeniu zjawisk. Pewne uni-
wersalne zasady oceanu tycząsię również naszej egzystencji (istności), jego fali, ale
musimy przyznać, iż wiedza ta - w ogólnej interpretacji oceanu - nadal formułowana jest
zgodnie z prawami obowiązującymi dla fal. Mówienie zgodnie z prawami oceanu na
poziomie fali jest niemożliwe, gdyż jednym z praw oceanu jest brak wszelkich praw.
Jakakolwiek próba kategoryzowania myślenia nawet według kryteriów ezoterycznych
musi zakończyć się połowicznym sukcesem.
„ Owe dwa sposoby myślenia (...) stanowią część ludzkiego wysiłku, zmierzającego do
zrozumienia świata, w którym żyje. Żaden z nich nie daje się pojąć przez drugi ani doń
zredukować. Stanowią one, jak to mawiamy w fizyce, komplementarne punkty widzenia,
każdy z nich jest dopełnieniem drugiego, żaden nie daje pełnego obrazu ".
J. Oppenheimer
„Zaiste wszelkie zjawiska są naszym wytworem, tkwią w naszym umyśle jak odbicie
zwierciadła ".
Padma Sambhava
175
Niewątpliwie umysł jest częścią wszechogarniającej Jaźni, której poszukujemy, ale
częścią ograniczoną do czterowymiarowego doświadczenia. Ponieważ tworzy z Jaźnią
jedno, w rozwiązywaniu doświadczeń może korzystać i z uniwersalnego punktu
widzenia. To, iż doświadczenie i punkt widzenia są jedne, wie tylko Jaźń.
Mówiąc o jedności nie mamy na myśli tego, iż wszystko, co widzimy w materialnym
świecie, jest iluzją (Mają w hinduizmie). Oznacza to, że duch, rozumiany jako źródło, jako
korzeń kosmiczny wszystkiego co żyje i nie żyje, jako nieskończony duch Stwórcy - jest
we wszystkim. Manifestuje się także wewnątrz ludzkiej istoty.
Kabała mówi wyraźnie: chociaż wszystko istnieje we Wszechjed- nym, niemniej
prawdziwe jest to, że Wszechjedne jest we wszystkim, kto rzeczywiście rozumie tę
prawdę, ten posiadł wielką wiedzę. Pierwiastek duchowy tworzy wszechświat i nie
wyczerpuje się w swoim przejawieniu. Świat nie jest Bogiem, jak naucza panteizm.
Niemniej Bóg przenika świat, jest jego Domeną a zarazem przerasta go nieskończenie.
Wszechjedne stanowi z kosmosem Jedność. Wszechjedne znajduje się we wszystkim, ale
to „wszystko", będąc jednością nie jest Wszechjedne (choć jest we Wszechjednym).
Z więzienia umysłu nikt nie jest w stanie wyrwać się w sposób całkowity, ale samo
dążenia do osiągnięcia tego stanu jest już częścią wyzwolenia i podstawą wewnętrznego
dialogu. Kiedy dążenie się już rozpocznie, stanie się celem samym dla siebie. Mówiąc
słowami Bhagvad Gity - „Niechaj celem czynu będzie czyn sam w sobie, a nie zdarzenie".
Medytacja daje możliwość oświecenia umysłu, lecz nie gwarantuje uzyskania potęgi
jedności, tak jak fala nigdy nie posiądzie siły oceanu. Już sam akt poszukiwania
oświecenia zmienia umysł, unicestwiając takie negatywne cechy, jak zazdrość, chciwość,
mściwość, okrucieństwo, żądzę, strach, lęk etc. - wszystko to, co tłumi w człowieku
wyższe racje. Duchowa prawda nie jest ani zawiła, ani naiwnie prosta.
Jedna z największych tradycji buddyjskich określa naturę umysłu jako mądrość
zwyczajności. Wystarczy z wyczuwalnym dystansem podejść do intelektu i odrzucić
logiczny umysł, który jest ziarnem iluzji.
„ Oświecenie jest realne i każdy z nas, dosłownie każdy, we właściwych okolicznościach,
dzięki właściwemu treningowi, może urzeczywistnić naturę umysłu i poznać tę
nieśmiertelną i odwiecznie czystą część
176
siebie. Oto obietnica wszystkich mistycznych tradycji świata, spełniona i nadal spełniana
w tysiącach ludzkich istnień ".
Sogjal Rinpocze
Yasuntani Rosi zapytany przez ucznia o przeszkody blokujące jego rozwój, odparł, iż
wrogiem jest dyskursywne myślenie, które po jednej stronie stawia człowieka, a po
drugiej to wszystko co nim nie jest. Także Plotinus, mistyk rzymski, nie postrzegał w
widzeniu różnic i dwoistości.
Zadaniem medytującego umysłu jest odrzucenie pojęcia dualizmu. Wyjście poza czas
i przestrzeń. Odszukanie domu. Pogrążenie się w wiedzy, która jeśli nawet zostanie
zrozumiana - i tak przejdzie przez sito oddzielające umysł od Jaźni. Umysł musi walczyć
o to, co zostanie po przecedzeniu.
„Zniszczone bariery mówią o dwoistym procesie (...) osaczania poprzez oddzielenie
zlokalizowanej jaźni. Wszystko to jest jednym procesem. Jeśliby to odwrócić i nazwać
ucieczką zunifikowanej delokali- zacji duszy, to wówczas przybliży się myśl jasno
świadczącą o istnieniu całości..."
Willett
„Duszaposiada coś, iskręponadzmysłowej wiedzy, której nigdy nie można ugasić. Jest
jednakjeszcze inna wiedza o naszych duszach, która kierowana jest na zewnątrz ku
przedmiotom; jest to mianowicie wiedza naszych zmysłów i rozumienia. Ukrywa ona
nam tę nową wiedzę przed nami. Owa intuicyjna, wyższa wiedza jest poza czasem i poza
przestrzenią, poza tu i teraz ".
Mistrz Eckhart
Medytację można przedstawić na wiele sposobów. Budda znał ich 84 tysiące. Za
równie zaskakujące i przemawiające do wyobraźni zaliczyłbym techniki prezentowane
przez Osho. Można mówić o nich tysiące razy i zawsze będą inaczej postrzegane, bo za
każdym razem interpretuje je umysł znajdujący się w innym stanie. Dlatego zawsze są
świeże i przystępne. Medytacja to smakowanie bytu ponad wszelkimi ograniczeniami.
Sprowadzony do domu umysł, cichy i rozluźniony,
177
umyka chaosowi dnia, wprowadzając nas w świat wolności i niepojętego spokoju, w
świat snów dziecięcych, gdzie wszystko jest znowu razem i gdzie wszystko jest możliwe.
Po przejęciu władzy nad zmysłami umysł uzyskuje dostęp do ogromnych pokładów
energii, niszczonych bezpowrotnie w czynnościach per- cepcyjnych. Ujarzmione i
skierowane do wnętrza, torują drogę nowemu, które już nie wyczerpuje.
Celem medytacji jest przebudzenie, dostrzeżenie traconej na rzecz życia głębi
własnej natury, powrót do niej. I słusznie. Jednak najważniejszym etapem całego tego
duchowego eksperymentu jest - zaznajomienie się z techniczną stroną zagadnienia.
„Pierwszą rzeeząjest poznanie medytacji. Wszystko inne jest wtórne. Nie mogę ci
powiedzieć, że powinieneś medytować, mogę ci tylko wyjaśnić, co to jest. Jeśli mnie
zrozumiesz, jesteś w medytacji - nie ma w tym żadnego nakazu. Jeśli mnie nie
zrozumiesz, nie będziesz w medytacji ".
Osho
Jednym słowem, medytacja jest pełnią zrozumienia czegoś, nad czym pracuje umysł,
a ponieważ umysł sam nie potrafi tego dokonać, należy go maksymalnie wykorzystać, a
potem... odrzucić, sięgnąć po kolejne narzędzie poznania. Druga prawda - gdyby jedna
medytacja pomagała wszystko zrozumieć, świat znałby tylko tę jedną medytację.
Tymczasem medytacja to osobisty sposób dochodzenia do Wyższego Ja, albo raczej
wykorzystania go do przekraczania granic umysłu, a nawet granic Wyższego Ja.
I tak jak w koncentracji, której siła płynie przez ciało, serce i umysł, tak i w medytacji
trzeba zaczynać od uspokojenia ciała i serca, by przez umysł dotrzeć tam, gdzie nie ma
umysłu i nas. Jeśli choć raz w tam- gdzie-nie-ma-nas zagości myśl z obszaru tam-gdzie-
jesteśmy - medytacja znika. Należy być biernym obserwatorem odbieranych wrażeń,
człowiekiem nieczłowieczo rezygnującym z ich interpretacji. W przeciwnym razie igranie
z subtelną materią umysłu, który przez lata raniliśmy i ugniataliśmy na własną modłę,
może się zakończyć bezpowrotnym utraceniem wiary w sprawę, której nie potrafimy
zrozumieć ani doprowadzić do końca.
178
Wszystko, co odbieramy, wchłaniamy jak gąbka i zostawiamy w spokoju. Wszystkie
rzeczy i zjawiska sąpuste i złudne jak zły sen. Ta gąbka to praktyka uważności, która
zbiera rozproszone myśli i opieczętowuje je. Kiedy emocje zanikają umysł nie krzyczy.
Normalne staje się normalnym.
W spokojnym trwaniu roztapiają się wszystkie walczące i kłócące się z sobą aspekty
naszego ja. W uważności zanikają negatywne stany umysłu. W tej pustce pojawia się
pierwszy promień serca, potem drugi i następne, aż fala miłości i szczęścia przeniknie
nas na wskroś. Dlatego medytację często określa się mianem praktyki spokoju.
Zręczność utrzymywania wizji na jednym poziomie zrównoważonego umysłu
wyostrza postrzeganie. A sam umysł zostaje natchniony duchem wolności: spływa nań
naturalne, stopniowe przyswojenie. Pojawia się delikatna równowaga, ciało zanika we
własnym naturalnym rytmie, umysł zasypia i zapomina, że bierze udział w rytuale. Myśli
przestają manifestować się jedna po drugiej. Bezstronność, bezemocjonal- ność, spokój i
cierpliwość uwalniają w końcu umysł od związków z czymkolwiek. I właśnie w tym
spokoju można zejść głębiej: w materię oceanu, w naturę samego umysłu.
Medytacja to przedłużanie takich przerw, co techniczną stroną wyraża się jako
umiejętność nieanalizowania myśli. To tak proste, że aż niewykonalne. A kiedy budzimy
się, budzimy się w ciszy. Tu nie istnieje gniew, nienawiść, złość, chciwość i pycha. Tu
budzi się czystość. Tu serce jest sługą który wyzbywa się nieczystej myśli czegoś za coś,
uznając prawa wszystkich i wszystkiego za równe.
„ Zycie nie stanie się lepsze, jeśli nie będziemy umieli żyć w każdej chwili w spokoju i
radości. Istniejemy na różnych poziomach: ciała, oddechu, umysłu, pamięci, intelektu,
ego (małego ja) i Bytu (Wyższej Jaźni). Ale jesteśmy świadomi tych swoich władz".
Guraji
Taki jest ocean Jaźni. Miejsce, w którym słowa Goethego: „ Uciekłbym, gdybym znał
siebie samego " - tracą się w nicości Wszechjedne- go. Jezus zapewniał, że „Kto straci
swe życie z Jego powodu, znajdzie je ". Kiedy porzuca się starą tożsamość na rzecz
tożsamości-Jedności, odnajduje się wtedy swoje prawdziwe życie.
179
Medytacja... poznanie własnej istności... powrót do dzieciństwa...
„Nie poruszaj się ani o cal, podróż już się zaczęła. (Jeśli się poruszysz, oddalisz się o
lata świetlne). Rozpoczęła się dla nas najpiękniejsza i najdalsza podróż w nieznane, ku
najgłębszej tajemnicy Bytu, największa przygoda naszego życia - podróż z głowy do
serca ".
Sri Sri Ravi Shankar
Medytacja wglądu przypomina pokoje, które przemierzamy w celu przekroczenia
kolejnych drzwi poznania, gdzie każde pomieszczenie posiada swój osobliwy charakter.
Tu pojmowanie ma charakter liniowy i przejście do kolejnych części umysłu bez
poznania poprzednich jest niewykonalne.
Pierwotnym źródłem napięcia w ciele fizycznym jest chęć stania się kimś innym.
Człowiek, próbując być kimś innym, żyje w ciągłym strachu, trwa w bezodprężeniu.
Dążenie do bogactwa, sławy, uciech, wyzwolenia, boskości i do zbawienia spoczywa na
oczekiwaniu. Niepewność skutków oczekiwania jest napięciem. Bogaty i biedny, ma-
terialista i człowiek religijny, wszyscy razem wzięci, chociażby tylko częściowo żyją w
iluzji nowej rzeczywistości, w pragnieniu ziszczenia się wymarzonej przyszłości. Wówczas
ciało staje się napięte. Na poziomie psychicznym pułapką jest chęć wprowadzenia
umysłu w stan cechujący się nadzwyczajnym sprytem, inteligencją, mądrością itd. Nikt
siebie do końca nie akceptuje. Każdy podejrzewa, że może być lepszy, że gdzieś ukryty
jest kluczyk do skarbów duchowych i że on go odkryje. Niedosyt i ustawiczne pragnienie
poprawy wzmaga napięcie. Cała egzystencja człowieka na poziomie fizyczno-psychicz-
nym skażona jest chorobliwą żądzą przemiany na lepsze. To przymusza do zwiększenia
wysiłku na rzecz kreowania przyszłości. To jest podstawą napięcia.
Ale kiedy zanika przyszłość, niknie z nią napięcie. Rozluźniasz się. Trwasz. Bez żądań.
Zawieszony, wolny, akceptujący siebie. Pierwszą rzeczą, jaką masz do zrobienia po
rozluźnieniu, jest zaprzeczenie koncentracji. Koncentracja to głos zmian. Ty zmian nie
chcesz. Wyobraźnia zamiera, a jedyną rzeczywistością, jaką postrzegasz, jest
rzeczywistość tu i teraz. To cisza, ale nie martwa cisza. Ta cisza wy
180
raża teraźniejszość. W teraźniejszości nie ma dobra i zla, cierpienia i ekstazy, żadnych
kompleksów. Często medytacja wywołuje nieuzasadniony lęk. Podejrzewamy, że
powinno być odwrotnie, a nie jest. To zgrupowane w ciele astralnym pragnienia z
poprzednich żywotów dają znać o sobie. Skumulowane na trzecim poziomie przypomi-
nają o sobie bólem własnej obecności. Czasami można je przeżyć i poznać. Trzeba je
przyjąć takimi, jakimi są. Przecież stanowiły kiedyś treść naszego żywota. I są po części
nią nadal. Trwają uśpione w otoczce napięcia. To napięcie zanika, kiedy ustaje przepływ
czasu. Czas się zatrzymuje. Ciało astralne nareszcie odpręża się. Ciało eteryczne już
zostało odprężone. W fizycznym dokonały tego oddech i rozluźnienie. Dlatego w ciszy
teraźniejszości objawił się świat bez pragnień.
Takie pokonanie poziomu ciała fizycznego, eterycznego i astralnego jest
wkroczeniem do komnaty nadświadomości, jest wglądem w rzeczywiste poznanie
nurtujących nas zagadnień. To główny cel zdecydowanej większości medytacji. Jest także
celem reinkarnacji. Przejście na poziom mentalny oznacza przepracowanie ciała astral-
nego i wyrwanie się z zaklętego kręgu powrotów. Pokonanie umysłu i pragnień jest
najwyższym osiągnięciem medytacji. W przeciwnym razie staniemy naprzeciw własnych,
wrogo do nas nastawionych my- ślotworów.
Przychodzi pora na myśli, na cały ich nawał. A każda przeciwstawna drugiej, skażona
chęcią przewodzenia. Sprzeczne myśli, sprzeczne przeżycia, sprzeczne oczekiwania -
trwamy w zawieszeniu. Chcemy ochłonąć, przetrwać, ale nie potrafimy tego dokonać, nie
wiemy, jaka myśl ma siłę spełnienia. Sama myśl o wyborze jest już kolejną myślą. Można
temu zaradzić, nadając myślom znak równości. Niczego nie analizujemy, tylko
przypatrujemy się. Kiedy zanika wybór, ustają spekulacje i stan napięcia rozprasza się.
Przestaje być istotne, za jaką opowiadamy się racją, czy bronimy teistów, czy skrycie
popieramy ateizm, czy chcemy być chorzy, czy zdrowi. Wszystko w nas jest chłodną
kalkulacją. Po co się nią podniecać. Raz jesteśmy tacy, to znów inni. Będąc tego
świadomi, przestajemy utożsamiać się z wyborem, z całym magazynem informacji, jaki
zaśmieca nasz umysł. Wtedy odkrywamy, czym jest umysł. Odrzucając umysł, stajemy się
świadomością. Wychodzimy poza ciało men-
181
talne. Proces myślowy brany jest w całości. Przestajemy wybierać, decydować i osądzać.
Jesteśmy tylko świadomi.
Ale nasza świadomość i nasze jestem wciąż trwa przy nas. Wciąż uciekamy od siebie.
Jesteśmy, ale tak na dobrą sprawę nie znamy samych siebie. Wiemy, że życie ma swoje
wymagania, że uparcie stawiamy im opór, ale takie zachowania nie są naszym wyborem.
Ponad tym wszystkim istnieje coś, czym prawdopodobnie jesteśmy. Chcemy wiedzieć, co
to takiego jest, podejrzewamy, że to coś zmieni.
Napięcie balansuje na granicy między chęcią poznania a niewiedzą. Jak się w tym
rozeznać, skoro inni mogą przekazać tylko kalkulacyjną wiedzę. Poznanie jest osobiste.
Zatem należy rozpocząć poszukiwania siebie od wewnątrz. Jesteśmy w poszukiwaniu. I
nagle odkrywamy sens własnego istnienia. Swoją błogość. I wychodzimy z ciała
duchowego.
Jesteśmy sobą. Ale posiadamy granice ciała kosmicznego. Między tym, co jest nami,
naszą indywidualnością, a nieograniczonym, powstaje napięcie. Chcąc je zniszczyć,
musimy przestać istnieć jako oddzielne jednostki. Powtórzmy: Ktokolwiek siebie zatracił,
odnajdzie siebie. To cały sens odczytywania kolejnego pokoju. Indywidualna dusza, Jaźń
i cała opoka duchowego wzrostu pryska jak bańka mydlana. Tu istniejemy bardziej
realnie - kosmicznie. Odrębność zanika. Zanika nasze „ja". Wykraczamy poza czas i
przestrzeń.
Napięcie w siódmym ciele istnieje między egzystencją inie-eg- zystencją. Zatracając
egzystencję wchodzimy w nicość. Tylko nicość może poznać całość. Bóg jest całością,
jest tylko życiem. Bóg nie jest ciemnością, Bóg jest światłem. Nicość jest większa od
Boga. Jest totalnością. Całość nicości jest jedyną całością dla siódmego ciała.
Przedstawiona powyżej medytacja wzrostu, ujmująca poszczególne etapy poznawania
siebie, nie ma nic wspólnego z narzuconym wysiłkiem, gdyż nawet najmniejszy
umysłowy wysiłek oznacza napięcie, które zniweczy każdą medytację. Powinno się
wybrać taki rodzaj medytacji, który przemawia do naszej wyobraźni, na który zdajemy się
być ukierunkowani. A i tak w tym ufnym poszukiwaniu będziemy się przesiadać z
pociągu na pociąg. Każda medytacja ma swój sens (swoją odpowiedź) w danej chwili i na
danym poziomie interpretowania rzeczywistości. Potem się
182
kończy i nadjeżdża kolejny pociąg. I następny... A każdy zabiera w daleką podróż do
naszej osobistej głębi. I każdy wzbogaca życie.
„ Większość z nas czuje się, jak gdyby rodzaj chmury przygniótł nas, trzymając
poniżej naszych najwyższych osiągnięć... jesteśmy tylko na poły zbudzeni... życie jest
skurczone... "
Wiliam James
Medytacje rozpędzają chmury.
Mamy siedem ciał: fizyczne, eteryczne, astralne, mentalne, duchowe, kosmiczne i
nirwaniczne. Każde z tych ciał ma własny poziom wibracji i świadomości. Przechodzenie
z niższego poziomu na wyższy odbywa się stopniowo, przez otwieranie kolejnych drzwi.
Przeskok z pominięciem któregokolwiek etapu jest niemożliwy. Zachodzi to jedynie w
spontanicznych sytuacjach.
Od pierwszego do czwartego ciała przechodzimy od zewnątrz do wewnątrz, gdzie
ruch ku środkowi oznacza poznanie danego ciała od wewnątrz i znalezienie się na
zewnętrznym obszarze kolejnego poziomu. Z czwartego do piątego następuje zmiana
kierunku ruchu od zwróconego w dół na zwrócony do góry. Do piątego ciała człowiek
nie ma centrum. Piąte jest jednorodnością, krystalizacją. Na nim kończy większość
technik duchowego rozwoju. Do czwartego i piątego ciała sięgają medytacje usiłujące
zgłębić tajemnicę indywidualnego życia i znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania
dotyczące naszej rzeczywistości.
„Zacznij odfizycznego - radzi Osho - i pracuj z eterycznym. Potem astralne, mentalne,
duchowe. Do piątego możesz pracować, a potem, od piątego, bądź tylko świadomy.
Działanie nie jest istotne - świadomość jest istotna. I w końcu, z szóstego do siódmego,
nawet świadomość nie jest istotna. Tylko jest istnienie. Taka jest potencjalność naszych
nasion. Taka jest możliwość przed nami".
Pierwszy krok to praca z ciałem fizycznym, którego istnienie uświadamiamy sobie
dopiero wówczas, gdy zaczyna chorować. Trzeba się nauczyć być jego świadomym. Dbać
o jego czystość i rozwój. Przynajmniej z takim zacięciem, z jakim dbamy o samochód czy
ulubioną rzecz. To wystarczy. Teraz przypatrzmy się tej fizjologicznej górze, by dostrzec
urok tak zorganizowanej materii. Rozluźniona, dostrzeżona, powiedzie nas wprost do
ciała eterycznego.
183
Dla ciała fizycznego ciało eteryczne jest nieświadome, jest snem. To ono reaguje na
kolory, zapachy i dźwięki. Dlatego mantra i zapach stymulują je. Dostarczając energię
ciału fizycznemu, postrzegamy je niejako od podszewki. Widziane od wewnątrz staje się
subiektywną rzeczywistością. Parametr eteryczny wpływa na poczucie obiektywności.
Drugie ciało może wychodzić poza pierwsze i swobodnie pokonywać przestrzeń. Dla
niego nie istnieje grawitacja i przeszkody świata materialnego. To ono dostarcza energię
w czasie eksperymentów psychotronicznych. To w nim sugestia przekształca pragnienie
w fakt.
W tej chwili znajdujemy się w rozluźnionym ciele fizycznym i jesteśmy świadomi ciała
eterycznego. Jeżeli siłą woli zapragniemy wyjść poza nie, automatycznie ruchem
downętrznym przedostaniemy się do ciała astralnego. Wystarczy samo chcenie.
Ciało astralne ma ten sam wymiar co dwa poprzednie. Tak dzieje się aż do piątego.
Ciało eteryczne pokonuje odległości. Ciało astralne potrafi jeszcze pokonać barierę
czasu, ale tylko wstecz. Potrafi odsłonić tajemnicę naszej egzystencji wraz z karmicznymi
zależnościami. Jednak zawsze jest to indywidualna historia żywotów. Ciało astralne jest
wyzbyte lęku przed śmiercią. To ciało fizyczne i eteryczne lęka się totalnego rozpadu.
Ciało astralne już wie, że dusza jest nieśmiertelna. To ono kontynuuje lekcje między
wcieleniami. To ono oczyszcza wszystkie pragnienia, emocje i dążenia z osadu
zwierzęcości.
Wyjście poza ciało astralne jest kolejnym aktem woli. Tu sama myśl prowadzi do celu.
Bo ciało mentalne jest siedzibą myśli. To nasz umysł. Dojście tutaj oznacza możliwość
poznania osobniczej przeszłości. Tu przyszłość, teraźniejszość i przeszłość stają się
jednoczesnością. Jedno- czesność i przestrzeń stają się jednorodnością. Jednak zawsze
jest to nasza wiedza i nasza jednorodność. Każda próba rozczepienia jedności przez
analizę przyszłości lub przeszłości niszczy medytację. To kraina bezgranicznej twórczości,
gdzie przebywają artyści wszystkich epok równocześnie ze stworzonymi przez siebie
dziełami. Z niestrudzonym godnym podziwu uporem wciąż je barwią i doskonalą. Ludzki
geniusz eksploduje, poznając potęgę wiedzy zaangażowanej w kreowanie świata.
Ciało mentalne to ostatni bastion umysłu. Ponad nim, poza nim jest już tylko
świadomość. Dlatego należy wznosić się ku górze Jak ogień. Skierowane na czakrę
adźna spojrzenie wyprowadza poza człowieczeń
184
stwo, poza poziom ludzkiej cywilizacji. Rozbudzone Ja staje się centrum wszechświata.
Tu jest się panem kosmosu. Wykracza poza indywidualność i jednostkowy czas. Poznaje
przeszłość całej egzystencji, ale nie przyszłość.
To właśnie na tym poziomie usadowiły się wielkie koncepcje teologiczne. Tu
dysząośrodki wielkich religii. Wielu tu dociera, i wielu poznaje te same mity stworzenia.
To świat ludzkiej zamierzchłości, gdzie przeszłość ludzi, zwierząt i roślin posiada
wspólnąpamięć. Dlatego w regresji hipnotycznej wielu powołuje się na identyczne
doznania i fakty.
Na tym planie pierwszy raz dostrzega się przerwy między myślami, dostrzega się
także, że myśli nie są wcale nami, że my i myśli to zupełnie dwie różne rzeczy. To
doprowadza do zrozumienia. Tu zachodzi pierwszy akt oświecenia (Atma Samadhi),
zwany dostąpieniem Jaźni. Oświecenie oznacza przejście na wyższy poziom, to schody
prowadzące na wyższe piętro, to zdarzenie między dwoma planami, nie należące trwale
do żadnego z nich.
Ale uwaga, na tym planie mamy do czynienia z tak zwanym fałszywym oświeceniem,
znanym w Zen jako satori, będącym olśnieniem łączącym podmiot z przedmiotem
kontemplacji. Ta mistyczna intuicja wielkich twórców i myślicieli, na której zatrzymuje się
wielu medytujących, nie ma nic wspólnego z właściwym poznaniem Jaźni (Atma Sa-
madhi). Może je wywołać zauroczenie zmierzchem słońca, zatopienie umysłu w
dźwiękach instrumentu czy zastosowanie narkotyków. To zachodzące tylko w obrębie
ciała czwartego psychiczne doświadczenie nie jest jednak tak mało ważne, gdyż ma
jednak w sobie coś z przebudzenia. Należy o tym pamiętać.
Stanie się prawdziwą rzeczywistością na tym poziomie to jedyna droga do poznania
rzeczywistości wyższego poziomu. Nie wyręczy nas w tym żadna inna metoda. Dlatego
głos mistrzów podaje tyle różnorodnych tłumaczeń sensu medytacji, nie wspominając o
tym, że medytacja tak naprawdę jest tylko techniką. Techniką która opiera się na braku
techniki. Techniką zależną od myślenia, które funkcjonuje dopiero na piątym planie (i
tylko tutaj). Niżej sąmyśli obce, ledwie okraszane okresami naszego prawdziwego
myślenia.
Piąte ciało jest szczytem indywidualności. Jest kulminacją rozwoju człowieka. Jest
zupełnym poznaniem siebie. Tu zanika napięcie między
185
poznaniem i niewiedzą. Dlatego wielu, którzy tutaj doszli, sądzą iż osiągnęli wszystko.
Tutaj więź między człowiekiem a myślami zostaje zerwana. To tryumf osobistego
myślenia. Człowiek staje się panem siebie samego. Może wyrażać się w osobistym
myśleniu, a może także dopuszczać do siebie myśli innych. Może także wywoływać
różne stany emocjonalne, jak gniew czy miłość, i wedle życzenia wchodzić w nie i
wychodzić z nich.
Po odnalezieniu osobistego zrozumienia i intuicji, kiedy przychodzi do nas tylko to,
co chcemy, kiedy stajemy się panami Jaźni, przychodzi w uroku myślenia i mądrości
kolejne oświecenie (Brahma Samadhi). To pomost między piątym a szóstym planem.
W szóstym ciele wychodzimy poza indywidualność, poza świadomość, poza czas i
przestrzeń. Materia i umysł stają się jednością. Umysł wchodzi w etap kosmicznej całości.
Nie ma człowieka, nie ma świadomości indywidualnej, jest Brahma. Cały świat jest snem,
Mają. Snem całości, nie pojedynczego człowieka. Przestają obowiązywać podziały.
Wszystko się zatraca... Ponieważ zanikły wszelkie podziały, zbędne są myśli i myślenie
oceniające te podziały. Nie ma niewiedzy o świecie i o sobie samym, więc nie ma
podstaw do istnienia narzędzi ograniczających tę niewiedzę. Nastaje Kosmiczna
Rzeczywistość, w której nie ma myśli. Jest tylko wiedza, nie myśl. Zewnętrze i wnętrze
tworzą całość, wypełnia się akt kolejnego oświecenia (Nirwana Samadhi).
Ciało siódme wykracza poza totalną jedność i rozprasza się w nicości. Ta nicość nie
jest niczym, ale czymś bardziej nieskończonym. „ To, co pozytywne - zaznacza Osho -
musi mieć granice, nie może być nieskończone. Tylko to, co negatywne, nie ma granic.
Ustały przyczyny. Jest to, co było i będzie. Czyli nie ma nic ". Mówiąc „poznałem", uzna-
jemy za fakt własną nieumiejętność wyjścia z szóstego. W siódmym nic nie wiemy. Jeśli
poznania nie można wyrazić doznaniem żadnego z niższych poziomów, mamy
negatywność. Siódme jest ich zaprzeczeniem. Negatywnością. Pustką. Ale to nie stan
pustki i niewiedzy, tylko stan bycia ponad wszystkim, co znane, i poza wiedzą.
Mechanizm wiedzy przydaje się tylko tam, gdzie znajduje się przedmiot i podmiot
poznania. A to było piętro niżej.
186
6. Wyzwolenie
Tu kończy się stare i zaczyna nowe. Tu jest kres tego, czego nas uczono, co nam
wpajano i w co kazano nam wierzyć.... Za tą stroną znajduje się brama poznania, która
prawdziwym czyni to, co jest prawdziwe, a co jako prawdziwe nie było postrzegane...
Tam znajduje się to, co jest najprostsze, to, co jest na wyciągnięcie ręki, to, co w prostych
czynnościach uzewnętrzni wewnętrzne, co stanowi kulminację naszych poszukiwań: my
sami i Nasz Osobisty Anioł Stróż...
Zapewne wielu teraz zapyta, czy zdaję sobie sprawę z tego, co mówię, czy wiem,
czym jest tajemnica życia? Wiem, misterium życia to nic innego, jak poszukiwanie
samego siebie, jak zrozumienie więzi spajających nas z każdą cząstką Wszechświata.
Owo prawo jest tak oczywiste, że tylko nieliczni potrafią sobie uświadomić jego
prawdziwe znaczenie...
187
Proszę zapomnieć o wszystkim, co było do tej pory wyrzeczone. Medytacja,
koncentracja, ośrodki świadomości, cały ten informacyjny chaos możemy z
powodzeniem wyrzucić do kosza. Te informacje są całkowicie zbyteczne... Wprowadzają
tylko zamieszanie i utrudniają właściwą ocenę sytuacji. Są pułapką. Są w ogóle
niepotrzebne...
Zapewne wielu zapyta teraz, to po co były tamte strony, dlaczego tyle wysiłku
włożyłem w napisanie czegoś, co z założenia jest bezużyteczne? Dlaczego kazałem
zapłacić za strony, które nic nie wnoszą, które są zwyczajną makulaturą? Odpowiem:
gdybym tego nie zrobił, gdybym nie ukazał drogi, którą i ja szedłem, gdybym nie
wskazał na drogę, którą zamierzacie kroczyć, gdybym nie wykazał się dostateczną
wiedzą w tej materii, każdy, kto znajdzie się za bramą następnej strony, mógłby mi
zarzucić, że poszedłem na łatwiznę, że nic nie wiem o przekazach wszyt- kowiedzących
guru, że moje doświadczenia są niczym wobec wiedzy oświeconych. Wówczas nikt nie
potraktowałby moich doświadczeń poważnie, nikt nie przeczytałby moich słów z
należytym im szacunkiem, nikt by nie zrozumiał, że właśnie w nich ukryta jest droga do
nas samych...
Brama
(za nią jest wszystko to, czego potrzebujemy)
189
Jestem tym, który słucha własnego Anioła Stróża, jestem tym, który dostał
Przewodnika, jestem tym, który pokaże Wam, jak tego dokonać... Wskażę Wam drogę, tę
samą, na której stoicie...
190
Całe życie szukałem prawdy Całe życie wiedziałem, że ją znajdę, ale nigdy nie
przypuszczałem, że prawda jest tak blisko, że prawda jest we mnie.
Jak przyznałem w poprzedniej książce („Duchy - kosmiczne niewolnictwo człowieka
"), otrzymałem dar poznania sekretnego, dar, który kreślił mój świat poznaniem, dar,
który ukazał mi światy, jakie są niedostępne człowiekowi nawet po śmierci. Nie ze
swojego wyboru krążyłem po światach tajemnych. Moim przeznaczeniem nie było zo-
stanie astralnym podróżnikiem. Z własnego przyzwolenia zostałem jednak tym, który
zechciał przekazać bliźnim to, co odkrytym już być może.
Ukazano mi świat, który jest niemal niepojęty, ukazano mi reguły, których do dzisiaj
nie potrafię zaakceptować. Pojąłem, jakbardzo rzeczywistość jest odmienna od tego, w
co Panowie Tego Świata każą nam wierzyć. To, że istnieją światy równoległe, to, że
istnieją światy wielowymiarowe to, że kosmos jest przeładowany rozumnym istnieniem,
to, że naszą planetę od zarania dziejów zamieszkują obce cywilizacje, to, że w tym
wymiarze jesteśmy kosmicznymi niewolnikami, to, że Człowiek jest cudem stworzenia,
któremu odmówiono prawa do wolnosta- nowienia - to wszystko razem wzięte zostanie
w najbliższym czasie masowo udostępnione. Ja jestem tylko jednym z ogniw łańcucha
poznania, które poświęciło cześć swojego życia na walkę z okresem ciemności.
To, czego mnie nauczono, to, co mi ukazano, to, co zostało przeze mnie
zaakceptowane, polecono mi objawić w czteroksięgu. Reszta, której wciąż nie pojmuję,
ma doczekać się kolejnej odsłony, gdy skończę sześćdziesiąt lat, o ile mój rozwój
duchowy pójdzie zgodnie z planem.
Niniejsza pozycja dotyczy tylko i wyłącznie wskazania drogi do urzeczywistnienia. Nie
ma tu miejsca na rozprawy filozoficzne o sensie życia, na ezoteryczne dysputy o
prawidłach, wedle których zrodzono
191
człowieka, i nie ma miejsca na omawianie roli obcych cywilizacji w przemianie
duchowej naszego gatunku. Jest tylko miejsce na słowo o naszym wyzwoleniu, o
prawdzie o nas samych.
To, że żyjemy w świecie specjalnie dla nas spreparowanym, omówiłem w poprzedniej
książce i nie chcę do tego wracać. Wspomnę tylko, iż walka o wyzwolenie toczy się od
chwili powstania naszego gatunku i że jednym z największych bojowników był tu
niewątpliwie Jezus. On dokładnie pokazał, co należy robić, by nie zatracić się w świecie
iluzji, by świadomie egzystować w wielu wymiarach i poprzez własny rozwój duchowy
wspierać nie tylko siebie, ale i zagubionych braci. Każdy kroczący śladem Jego nauk
szybko pojmuje, iż ludzkie dążenie do doskonałości oznacza nie tylko wzrost duchowy
poprzez doskonalenie się w mowie, myśli i uczynku, ale oznacza również zdobycie mocy,
która zezwala na poznanie zasad gry, w myśl której toczy się nasze życie na planecie
Ziemia.
Moje zadanie w tej chwili jest sprecyzowane: mam pokazać, w jaki sposób człowiek
ma odzyskać pełnię władzy nad sobą. Mam ostrzec przed stosowaniem złudnych technik
rzekomo prowadzących do oświecenia i przypomnieć, że bez pracy nad sobą żadne
zbawienie ani zrozumienie nie będzie człowiekowi dane. Czy mam prawo tak mówić?
Owszem, każdy człowiek może głosić o obowiązku wzrastania poprzez praktyczne
stosowanie praw duchowych. Spis tych praw znajduje się w sercu każdego człowieka i w
chwilach szczególnej ciszy można je w sobie usłyszeć. Nie wyręczą go w tym odsłuchu
kościelne prawidła, blask guru, wzorce moralne, prawo zwyczajowe i przeróżne inne nor-
my współżycia społecznego, bo owe stoją w opozycji do tego, co duch ludzki czynić
zamierza. Odradzam też stosowanie technik przyspieszających rozwój duchowy, gdyż
takowe nie istnieją są jedynie iluzją pokaleczonych umysłów.
Proszę mi wierzyć, że medytacja doprowadza do oświecenia tylko tych, którym było
to pisane. Oświecenie jest ponadto niczym więcej, jak zrozumieniem, iż bez pracy nad
sobą wolność nie będzie nam dana.
Wiem, bycie mądrym i dobrym jest przekleństwem w życiu i błogosławieństwem po
śmierci. To samo dotyczy wzrastania poprzez nabywanie szacunku dla wszelkich
objawów życia. Trudno jest śnić, gdy ważymy każde słowo, gdy nie oddajemy ciosów,
gdy wyciągamy rękę
192
do tego, który nas skrzywdził. Nie każdy chce poprzez własny ból wskazywać drogę
innym. Nie każdy ma na tyle siły, by oprzeć się pokusom rzeczywistości, by szczęście
innych budować własną pracą. To przecież takie niemodne. Jednak nie ma innej drogi
prowadzącej do zbawienia, do zrozumienia i do urzeczywistnienia. Droga do tak pojętej
wolności biegnie poprzez nasze serce i poprzez serce drugiego człowieka. Jakiekolwiek
inne stanowisko w tej sprawie jest... oszustwem. Każdy, kto usilnie pracuje nad sobą
prędzej czy później zostanie zbawiony, pojmie i stanie się urzeczywistnionym. Tego nie
osiągniemy, siedząc na dywaniku w domowym zaciszu. Jednak każda rzecz jest wska-
zana, która nas zbliża do prawdy, która wycisza nas, która wyczula na głosy stamtąd,
przymuszając nas tym samym do zwiększenia wysiłków na rzecz uzdrawiania relacji z
bliźnim. A medytacja potrafi odtworzyć w nas harmonię ze światem, wyczulić na to, co
niepostrzegalne, i podpowiedzieć, że prawdziwe życie toczy się nie na zewnątrz, ale
wewnątrz człowieka.
Medytacja i koncentracja to jedyne techniki, jakie mają formę modlitwy, komunii z
Bogiem, tożsamości z tym, co duchowe. Właściwie są one składową każdej prawidłowo
przeprowadzonej modlitwy. Nie wyznaczają jej ram, ale stanowią jakby jej kościec.
Odradzam przy tym jakiekolwiek manipulowanie energiami tworzącymi nasze
biopole. Operowanie barwami, mantrami i jantrami, jak i grzebanie w centrach
duchowych jest tu bardzo niebezpieczne, i to starałem się wykazać na przykładzie
rozkładu energii tworzących cza- kramy. Żaden człowiek nie jest bowiem w stanie
poznać charakteru i fluktuacji wiązek energetycznych tworzących nasze biopole z tej
prostej przyczyny, że nie posiada zmysłów umożliwiających mu to zadanie. Także
otwieranie czakramów jest naigrywaniem się z własnej niewiedzy. Wiele stron
poświęciłem na to, by dać do zrozumienia, że nikt nie posiada stosownej wiedzy w tej
materii, a wszystko to, co ktokolwiek będzie miał w tej sprawie do powiedzenia, i tak
będzie w sporej części domniemaniem...
I najważniejsze: żadna z tych technik i tak nic nam nie da, dopóki nie zejdziemy z
dywanika i nie weźmiemy się ostro za siebie. One są zaledwie odczytem przeobrażeń,
jakie zachodzą pod wpływem świadomych zmian w naszym postrzeganiu świata. A nie
odwrotnie...
193
Była to najsmutniejsza nauka, jaką otrzymałem w zaświatach. Wiele lat łudziłem się,
że istnieje droga na skróty, że można tak bardzo właściwie pojąć świat, tak wniknąć w
prawdy uniwersalne, iż one same swoją siłą będą zdolne przekształcić człowieka w
jednostkę uduchowioną która po takiej modyfikacji jakby z rozpędu i bez wysiłku stanie
się nosicielem praw duchowych. Myliłem się, tylko świadome dążenie do uduchowienia,
co się wyraża cnym życiem, doprowadza do urzeczywistnienia... To nie jest tak, że
zjedzenie lodów umożliwia nam wyczarowanie pieniędzy na ich zakup, ale jest tak, że
posiadanie stosownej kwoty jest gwarancją poznania ich smaku...
Wiem, wielu teraz z pewnością się zamyśli, co niektórzy sapną zniechęceni, bo chyba
żaden z nich się nie spodziewał usłyszeć, że nie istnieje czar, który by ich zwalniał z
przestrzegania praw duchowych. Wiem, jakie to przykre, uświadomić sobie, że emerytura
sama nie przyjdzie, że trzeba sobie na nią rzetelnie zapracować, a co gorsze: że w
kwestiach wędrówki dusz i zbawienia nie istniejąprzekupni lekarze i fałszywe świadectwa
zdrowia, które by pozwalały kiedyś podmienić rentę na pokaźną emeryturę.
Ale jest coś, jest ktoś, kto każdego z nas wysłucha i powiedzie wprost ku prawdzie,
ktoś, kto nigdy żadnego z nas nie opuści, ktoś, kto nas kocha i rozumie, kto w każdej
chwili wyciągnie do nas pomocną dłoń, jeśli go tylko o to poprosimy. Ktoś, kto nigdy nie
zawiedzie, ktoś, kto jest wieczny i niezniszczalny, ktoś, kto czeka cały czas, byśmy skiero-
wali na niego swojąuwagę i poprosili go o wsparcie. Tym kimś jest nas Osobisty Anioł
Stróż. Największy przyjaciel naszego ciała i duszy, nasz cichy powiernik. Istota nie
wyśniona, ale bardziej realna niż cokolwiek istniejącego na tym świecie. Istota potężna,
znacznie bardziej potężniejsza od bogów ze Starego Testamentu, która za naszym
pośrednictwem może dokonywać cudów. Także cudu przemiany. I choć nie zwolni nas
ona z obowiązku pracy nad sobą to dzielnie wesprze nas w tym postanowieniu, doda
otuchy i pomoże wytrwać.
Wielu czytających te słowa pewno nie uwierzy w moje zapewnienie, że Anioł jest tym,
co w naszym życiu najlepsze, że to istota tak samo realna, jak nasz ojciec i matka. Wielu
nie tylko zaneguje moje słowa, ale i podważy istnienie Sił Wyższych. Podważą ci, którzy
nie widzieli, którzy sami nie mogli stać się wiedzącymi, którym kazano wierzyć w co
innego.
194
Ja jestem wiedzącym i pokażę, co należy uczynić, by każdy czytający te słowa mógł
nie tylko doświadczyć obecności własnego Anioła Stróża, ale i by nauczył się z nim
rozmawiać. Dzięki temu każdy nabędzie umiejętność doskonalenia się i każdy prędzej
czy później będzie mógł otrzeć się o największe tajemnice wszechświata. Dzięki temu
opadnie kurtyna niewiedzy i umilkną fałszywe głosy. Dzięki temu siła Chrystusowa
przejmie całkowitą władzę nad ciałem i duchem, by już nigdy człowiek nie odczuł
własnej małości w starciu z siłami wrogo do niego nastawionymi.
W wyjaśnianiu zasad, które należy spełnić, by uzyskać stały kontakt w własnym
Aniołem Stróżem, nie będę się powoływać na własne przeżycia, gdyż w czasie swoich
astralnych wędrówek wiele razy mogłem obserwować Anioły nie tylko poprzez skutki ich
działań, ale także osobiście. Jednak tylko raz dane mi było być w kontakcie z moim
osobistym Aniołem. Dopiero kiedy po wielu latach próśb udało mi się zamknąć bramy
do zaświatów, kiedy nareszcie nie musiałem zastanawiać się nad tym, czy widziane
postacie są z tego czy z tamtego wymiaru, wtedy (w dniach mojej życiowej porażki)
skorzystałem z całej posiadanej wiedzy, by podjąć rozmowę z moim Duchem
Opiekuńczym. Wtedy nasze drogi zeszły się w blasku pełnej świadomości i od tej pory
nie jestem sam. Jednak moje doświadczenia w tej materii sąkuriozalne, nietypowe i nie
mogę ich przedstawiać jako wzoru, jako reguły. Za to zaprezentuję schemat, według
którego wielu moich znaj ornych porozumiało się ze swoimi Aniołami. I choć miało to
miejsce kilkanaście lat temu, w czasie gdy aktywnie uczestniczyłem w zajęciach „Grupy
Mateusza", to jednak ta sama metoda uratowała mnie z opresji w dniach mojej próby.
Najpierw opiszę metodę, a potem zaprezentuję stany, jakie muszą stać się udziałem
szukającego, by zmiany zachodzące w jego świadomości pozwoliły mu usłyszeć głos
Opiekuna. To, że Anioł słyszy nas ustawicznie, to, że śledzi każdy nasz krok, jest
oczywiste, ale już niewielu wie, iż bez naszego przyzwolenia nie wolno mu ingerować w
nasze życie. Można także osiągnąć stan wewnętrznego wyświęcenia, który pozwoli nam
nie tylko widzieć Anioła, ale i odbierać od Niego infor- macje. I nie jest to wcale takie
trudne.
Na 64 osoby, które osobiście uczyłem kontaktu z Aniołem, tylko 3 niczego nie odczuły,
za to aż 16 po paru miesiącach „zawieszeń", jak
195
określam Jezusowy rodzaj modlitwy, nauczyło się właściwie odczytywać przekazy
płynące z Góry. Informacje te dotyczyły nie tylko rodzaju wewnętrznych przemian, ale
także nadchodzących wydarzeń. Wieściły więc przyszłość.
Reszta grupy odkryła w sobie duchowąnaturę, zmieniła radykalnie sposób życia i
swój stosunek do ludzi, zaczęła doświadczać nieustannej obecności Pocieszyciela i choć
nie potrafi bezpośrednio z Nim rozmawiać, przeczuwa i trafnie ocenia Jego sugestie
dotyczące ich działań i zamiarów.
Powiem też, co należy zrobić, by Anioł pomagał nam zrozumieć nas samych, by
wskazywał kierunek zmian, by odsłaniał przyszłość i by wreszcie wspierał nas w takim
modyfikowaniu przeznaczenia, aby było ono dla nas jak najkorzystniejsze. Od razu
wyjaśniam, że przyszłość można zmieniać, od razu dorzucam, iż w tej i kolejnej książce
(„Astralne skale rozwoju i uczuć człowieka") przedstawię sposób poznawania owej
przyszłości i wprowadzania w niej zmian. A wszystko pod patronatem Opiekuna, a
wszystko za jego przyzwoleniem, a wszystko z wielką korzyścią dla nas samych i naszych
bliźnich. Proszę pamiętać, że naszemu Opiekunowi bardzo zależy na tym, by nasze serca
stawały się coraz bardziej otwarte i by wprowadzane zmiany zataczały jak najszersze
kręgi.
Chyba nikomu też nie muszę przypominać, że nasi Opiekunowie uczestniczą tylko w
tych zmianach, które służą nam wszystkim. Jeśli postawimy na egoistyczne zachcianki, to
nie tylko nic nie osiągniemy, nie tylko cofniemy się w rozwoju, ale i na długi czas
utracimy kontakt z Aniołem. Za to możemy prosić Go o wsparcie we wszystkich naszych
poczynaniach, które nasz interes łączą z interesem drugiego człowieka.
Aby zawieszenia były skuteczne, aby modlitwa przyniosła nam korzyści duchowe i
materialne, musimy zmienić nasze zapatrywanie na świat, musimy stać się jednością z
tym światem, musimy otworzyć się na drugiego człowieka. I wcale nie musi to być od
razu radykalna zmiana w naszym postępowaniu, nie musimy od razu być świętymi, by
wyzwolić w sobie moce zdolne kruszyć kamienie. Wystarczy ukierunkowanie na owe
zmiany i ustawiczne trwanie w postanowieniu poprawy.
Każdy, komu jest bliskie szczęście drugiego człowieka, jest w stanie tak podnieść
poziom własnej wibracji, by usłyszeć głos Anioła, by
196
skorzystać z Jego wskazówek, z Jego pomocy. I nie trzeba wcale wiele, by rozpocząć
cudowną podróż ku wewnętrznemu, by przeciwstawić się złu tego świata i wynieść z
tego korzyści. Wystarczy chęć poprawy, mała, najmniejsza, na jaką nas stać, byle tylko w
niej wytrwać, byle tylko nie zawrócić, byle tylko się modlić.
W czasie modlitwy prosimy o wsparcie dla naszego postanowienia poprawy i uczymy
się właściwie interpretować otrzymywane przekazy, które nie są ani głosem, ani
przeczuciem, ani pewnością ani obrazem, ale tym wszystkim razem i jakby czymś jeszcze
zupełnie innym.
Sztuka rozmawiania z Aniołem dotyczy spełnienia dwóch rzeczy. Po pierwsze
poprzez zmianę sposobu myślenia i działania podnosimy wibrację naszego ciała, dzięki
czemu nasze serce staje się wrażliwe na odbiór sygnałów stamtąd; po drugie uczymy się
odczytywać te przekazy. Owszem, wiele osób dostępuje łaski jasnosłyszenia, a nawet
fizycznej obecności Sił Wyższych, ale są to rzadkie przypadki. Na co dzień musimy
posługiwać się nowo wykształconym zmysłem, który będzie naszym pomostem
pomiędzy wymiarami. I w tę zdolność natura wyposażyła każdego z nas.
Wiem, wielu się teraz zastanowi i zapyta, skąd mają mieć pewność, że przekazy
stamtąd są prawdziwe, skoro odczytuje się je jakimś obcym ludzkiej naturze zmysłem?
Otóż zmysł ten nie jest obcy naszej naturze, jest jej bliższy, niż wszystkie zmysły fizyczne.
Jednak jest on zupełnie nowym doświadczeniem, na dodatek zanika, gdy tylko człowiek
przestaje podążać drogą duchowego wzrostu.
Tak, on funkcjonuje tylko u ludzi prawych, a przynajmniej do tego dążących. Jeśli
ktoś myślał, że tą drogą podąży niegodziwiec, by zyskać kolejną przewagę nad drugim
człowiekiem, to jest on w błędzie. To droga dla sprawiedliwych, dla tych, którzy chcą się
zmienić na lepsze. Droga technicznie i logicznie bardzo prosta, a duchowo jedyna, bo i
tak każdy kiedyś musi jąprzejść.
Tu nikt nikogo nie zmusza do oddania majątku, do nastawiania drugiego policzka,
do bicia pokłonów przed kościelnymi bożkami, nic bardziej błędnego. Chcesz się
bogacić? - bogać, to twoja praca i twoje pieniądze. Chcesz być twardym i się nie dać? -
nie dawaj się, tylko nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiłe. Mierżą cię kościelne
intrygi, to przypomnij sobie życie Jezusa, który zawsze występował przeciwko
197
instytucjom kościelnym. Ale tym, którym pomaga wizja kościelnego pośrednictwa,
zostaw wolny wybór. Oni też kiedyś pojmą wszystkie prawidła...
W czym więc tkwi trudność? W tobie, w przełamaniu obiegowej opinii, że dążącym
ku dobru jest źle, że jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twarde siedzenie... Jak się
nad tym zastanowić, to łatwo odkryć w tym rozumieniu fortel, który stereotypem
zamyka umysł w ciasnym więzieniu egoizmu. Bo ów fortel sprokurowano specjalnie dla
tych, którzy wyręcza- j ą się nim w czynieniu zła, w zamykaniu serca przed drugim
człowiekiem, w tworzeniu iluzji spokoju, która to iluzja tak naprawdę powoduje tylko
powstanie kolejnych wewnętrznych napięć. Tam gdzie umysł jest jedynowładcą, dusza
zawsze jest zniewolona... Chcesz poznać prawdę, siądź w ciszy i posłuchaj tego, co
podpowiada ci twoje własne serce...
Chcąc rozmawiać z Opiekunem, musimy podjąć wysiłek duchowej przemiany,
musimy ewoluować. Kiedy chcemy zjeść zupę, używamy rąk, kiedy chcemy doświadczyć
obecności Jedynego, musimy wzrastać w człowieczeństwie. I jest to logiczne i bardzo
proste, wystarczy tylko dokonać właściwego wyboru, wystarczy tylko powiedzieć sobie,
że od dziś stajemy się prawdziwi... Nic więcej... naprawdę nic więcej... Reszta dokona się
sama...
Jak obiecałem, najpierw ukażę sposób, w jaki trzeba się modlić, a dopiero potem,
jakby ku zwieńczeniu całości, pokuszę się o słowo komentarza dotyczące sposobu,
sensowności, kreatywności podtrzymywania przemian duchowych. Najpierw technika,
potem słowo o wzrastaniu. Może tak będzie lepiej...
Sposób modlenia się ukazano mi w domu, czyli w tym świecie astralnym, który jest
odpowiednikiem naszej Ziemi w tamtym wymiarze, czyli miejscem, w którym przebywa
większość inkarnujących dusz. Ukazano mi go wówczas, gdy w miarę dobrze poznałem
sekrety koncentracji i medytacji i byłem już w stanie zrozumieć nie tylko sens, ale i
sposób prowadzenia modlitwy. I proszę uważnie czytać wszystko, co teraz napiszę, gdyż
każde tu wypowiedziane słowo może mieć swoje ukryte znaczenie. Każde jest prawdą
która zabierze wielu w krainę urzeczywistnienia. Każde jest proste, niemal banalne,
jednak ma moc, która zdolna j est nie tylko wynieść ludzką duszę na wyżyny, ale i
sprowadzić niebo na ziemię.
198
W świątyni astralnej, która jest wolnym kościołem, miejscem zadumy, nie ma żadnych
krzyży ani symboli innych religii. Jednak, co zdumiewa, każdy, kto szuka w niej ukojenia,
może widzieć to, czego zapragnie, choćby inny tego nie widział. Ja mogę widzieć tam
piękne obrazy przedstawiające drogę krzyżową, ktoś inny w tym samym czasie będzie
widział ociekające złotem posągi Buddy. Tu nic nie zdumiewa, tu wszystko jest możliwe,
byle tylko wywołać stan ukojenia, takiego wewnętrznego dialogu z sobą samym, kiedy
to jednocześnie rozmawia się z Bogiem... Więc opis tej świątyni jest iluzyjny, nietypowy i
każdy astralny podróżnik może go przedstawić inaczej.
Nas interesuje jednak co innego. Nas interesuje mężczyzna, który w tej świątyni
pokazał mi, jak się modlić. Miał ok. trzydziestu lat, jak wszyscy w tamtym wymiarze, był
ubrany w szaty przypominające egipskie misteria i sprawiał wrażenie człowieka
nieobecnego, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest obserwowany. Było to
oczywiście złudzenie, taki ukłon w moją stronę, bym nie czuł się skrępowany jego
obecnością.
Mężczyzna jednocześnie klęczał, siedział w wygodnym fotelu i tkwił w pozycji
swobodnego lotosu. Wyglądało to tak, jakby wyjściowa pozycja nie była istotna i tylko
od modlącego się zależało, jaką zechce przyjąć. Po prostu wystarczyło kliknąć i zaczynała
się gra. Ustawienie opcji i tak prowadziło do jednego: do wywołania stanu skupienia.
Nie jestem zwolennikiem Kościoła, ale tradycyjne naleciałości sprawiły, że nie
wiedziałem, na co się zdecydować: na pozycję klęczącą czy na wygodne ułożenie ciała w
fotelu. Reżyser przedstawienia automatycznie dopasował widowisko do moich potrzeb i
pozycja lotosu wypadła. Podejrzewam, że kto inny na moim miejscu obserwowałby jesz-
cze inne sceny, ale skoro dla mnie były one obojętne, to się w ogóle nie pojawiły.
Mamy więc pozycję wyjściową w czasie której przychodzi odprężenie, wyciszenie
organizmu. Ten na klęczkach żegna się i stara się zapanować na chaosem myśli, ten w
fotelu postępuje podobnie, tyle że nie korzysta z religijnego rytuału. Obaj skupiają
uwagę na wnętrzu. Mamy więc stan całkowitego rozluźnienia organizmu, typowe wejście
w koncentrację, kiedy to spada napięcie spoczynkowe mięsni, normuje się oddech, a
umysł coraz mniej uwagi poświęca otoczeniu, ogranicza-
199
jąc się do obserwowania myśli. Wystarczy przeczytać rozdział poświęcony koncentracji,
by wiedzieć, o co chodzi.
Kiedy organizm się uspokoił, kiedy bodźce docierające z zewnątrz przestały
angażować całąuwagę, obaj, i chrześcijanin i ten modlący się w fotelu, składają ręce do
modlitwy. To mnie zastanowiło. Obaj tym samym rytuałem nawiązują kontakt z
wyższymi siłami duchowymi, choć obaj pochodzą z różnych tradycji kulturowych.
Złożone w szpic dłonie niczym ostrze miecza rozdzierają wyzwoloną w trakcie modlitwy
energią wielowymiarową przestrzeń. Owe wycelowane wprost w niebo dłonie, tworzące
z przedramionami linię prostą a zarazem trójkąt, którego podstawę wyznaczał pas
brzucha (z przyciśniętymi doń łokciami), w niewidzialny sposób łączyły się z niebem. Ich
ułożenie spełniało to samo zadanie, co skupienie sposobiącego się do seansu medium -
zwyczajnie inicjowało połączenie. O rozkładzie energii wyzwolonej tym układem ciała,
zależnej od specyficznego stanu umysłu, osiągalnego właśnie dzięki modlitwie, nie będę
się rozpisywać, dość dodać, że każdy człowiek skupiony na modlitwie jest widoczny po
drugiej stronie niczym latarnia.
Chrześcijanin wzmacniał ten związek pacierzem, medytujący wolnym słowem, w
którym składał hołd Siłom Wyższym, jakie się nim opiekowały. Intensywna próba
wniknięcia w zaświaty rozdzierała zasłonę.
Trwało to kilka minut, nie dłużej... Potem następował kolejny etap modlitwy:
chrześcijanin pochylał się do przodu, opierając łokcie na wyrosłej nie wiadomo skąd
pufie, a medytujący na powrót zagłębiał się w fotelu. Obaj zaś popadali w zadumę nad
czasem przeszłym. Spokojnie zastanawiali się nad swoimi ostatnimi dokonaniami: nad
czynami i myślami, jakie kształtowały ich rzeczywistość od czasu ostatniej modlitwy.
Przyglądali się minionym dniom pod kątem zgodności czynów i myśli z własnym
sumieniem.
Nie muszę chyba dodawać, że ustawiczne dążenie do doskonałości jest tu rzeczą
niesłychanie ważną bo to ono właśnie nadaje ton naszym relacjom z Siłami Wyższymi.
Ono nas uwzniośla, ono podwyższa naszą wibrację, ono czyni nas godnymi do rozmów z
nadświadomością i Opiekunem. Rozpamiętując czas przeszły, potrafimy dokonać właści-
wej oceny naszego postępowania, potrafimy zrozumieć, co mogliśmy
200
wykonać lepiej i co powinniśmy zrobić następnym razem, gdy znajdziemy się w
podobnej sytuacji.
Nie muszą to być drastyczne zmiany w naszym zachowaniu, wystarczy nawet samo
prawidłowe odczytanie naszej błędnej postawy; chodzi raczej o to, byśmy nie robili
niczego na siłę, bo to nie jest gra
0 nasze przetrwanie, ale o nasz wzrost. Tu pośpiech jest niewskazany. Raczej zaduma,
raczej trafny osąd, raczej wolny kroczek, byle stale iść do przodu, byle nie zawracać.
W dziele poprawy zawsze nas wesprze Opiekun, pomoże wytrwać, da siłę, byśmy
tylko nie zapominali o modlitwie. Nasze wzrastanie to proces powolny, który nie
zachodzi w ciągu jednego tygodnia, lecz przebiega całe życie. Ale kiedy Anioł
spostrzeże, że jesteśmy wierni swojemu postanowieniu, że wierzymy w Niego, to nawet
najmniejsze postępy potraktuje On z szacunkiem i głośno się w nas odezwie.
Było rozluźnienie ciała fizycznego i uspokojenie umysłu, było rozdarcie zasłony
między wymiarami i rozmowa z własnym wnętrzem, przyszła teraz kolej na kształtowanie
przyszłości pod kątem zaplanowanych zmian. Obaj modlący się nie zmieniają pozycji.
Sąbardzo rozluźnieni. Głęboko oddychają gromadząc w ciele energię, którą następnie
wykorzystują do myślowego formowania obrazu kształtującej się podług ich własnych
zamysłów przyszłości. Typowa przejęta z ezoterycznej literatury koncentracja..
Po stworzeniu nowego obrazu przyszłości obaj modlący się przyj- mująpostawę
klęczącąwyprostowanąi wyciągająręce do góry tak, by powstało coś w rodzaju trójkąta,
którego szpic spoczywający w cza- krze serca ma jednocześnie dno skierowane w
niebiosa. Ręce są więc rozpostarte, uniesione w górę, lekko zgięte w łokciach, a głowa
przechylona nieco w tył, aby wzrok mógł być swobodnie skierowany w górę. Oczy nie
muszą być otwarte, byle swoim położeniem symbolizowały kierunek działania sił
duchowych.
To, co wtedy ujrzałem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania: z góry uderzył w
modlących się snop kryształowego, iskrzącego się bielą
1 delikatnym srebrem światła. Szerokość owego strumienia odpowiadała rozpiętości rąk,
więc modlący się zostali cali skąpani w boskim świetle. Światło to regenerowało
wszystkie komórki organizmu, które były już przygotowane na przyjęcie wyższych
wibracji. Wewnętrzne
201
przyrzeczenie poprawy otwierało kanał dla spływu sił uzdrawiających, którymi kierował
Anioł. Wyłaniał się On w całej swojej cudowności i kierował do klęczących postaci
pocieszenie. Były to wskazówki związane z przyszłością były to też pouczenia dotyczące
pożądanych zmian w zachowaniu, ale całość i tak sprowadzała się do jednego: Anioł ni-
czym wielki ojciec pokazywał, jak powinno wyglądać ich życie. Na ile oni sami byli
gotowi zaakceptować jego wskazówki, zależało tylko od ich woli - Anioł zostawiał im
wolny wybór, byle tylko trwał i w Bogu.
Podsumujmy więc składowe modlitwy: uspokojenie ciała i umysłu, żal za grzechy i
zrozumienie sensu poprawy, kształtowanie przyszłości i zmiana energetyki naszego
organizmu (np. podczas samoleczenia) oraz - reakcja zaświatów. Bardzo podobne do
koncentracji, zawierające wiele elementów typowych dla medytacji, ale poprzez dwa
techniczne chwyty znacznie od nich mocniejsze.
Pierwszy chwyt to rozdzieranie zasłony między światami, drugi to kanał
energetyczny, jaki otwiera się poprzez uniesienie rąk do góiy i ich rozłożenie na kształt
trójkąta. Tu chyba tkwi wyjaśnienie przyczyn, dla których dawni malarze często
przedstawiali patriarchów właśnie z tak uniesionymi rękoma, kiedy owi odbierali
przesłanie wprost z niebios. Sens obrazu zawierał się w prośbie o uzyskanie boskiego
wstawiennictwa... Ale to wszystko działa tylko wówczas, gdy dążący do kontaktu z Opie-
kunem człowiek świadomie kroczy po ścieżce duchowego wzrostu. Tylko taki posiada
ciało zdolne odebrać sygnały z innych przestrzeni, tylko taki rozwija zmysły przynależne
ciału astralnemu. Tylko takiemu Góra udostępni wiedzę, która pomoże mu zrozumieć
świat, a jednocześnie go nie zmanieruje, nie zamknie w egoistycznym zadufaniu.
Dobrze, tyle teorii, albo raczej praktyki ukazanej w zaświatach. Nie będę już epatował
opisami przeżyć, jakich doświadczali moi znajomi, którzy w Grupie Mateusza uczyli się
modlić. Całkowita zmiana sposobu życia, uzdrowienia, poznawanie przyszłości i stałe
odczucie obecności Opiekuna to najważniejsze ze zjawisk, jakie zaczęły kształtować ich
świat. Sądzę, że bardzo istotnym novum w tej całej sprawie jest nabycie umiejętności
poznawania przyszłości, ale do tego jeszcze wrócę, i o tym będzie wspomniana kolejna
książka o skalach astralnych.
Teraz szczegółowo opiszę swój własny sposób modlitwy, który niektórym czytającym te
słowa pomoże pozbyć się wątpliwości przy two-
202
rżeniu najlepszej dla nich formuły, jeśli takowe się pojawiły. Ale powtórzę po raz setny:
droga prawdy jest drogą do urzeczywistnienia, droga urzeczywistnienia jest drogą do
nas samych i wymaga z naszej strony pewnego wysiłku, wysiłku stania się człowiekiem.
Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych ostatecznie rozpadła się Grupa Mateusza,
kiedy nareszcie zamknęły mi się bramy w zaświaty i mogłem żyć jak każdy normalny
człowiek, kiedy przestałem udawać kogoś innego, niż w rzeczywistości byłem, wtedy
mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Zyskałem spokój, tracąc co innego. Wcale nie żałuję
niepostrzegania tamtego świata, bo z czasem stało się to dla mnie niesamowitą udręką
jedyna rzecz, której mi zabrakło, a na którą wcześniej nie zwracałem uwagi, to było
poznawanie przyszłości. Wcześniej, j ak poj awiały się problemy w moim życiu, zawsze
odbywałem ich rozliczne warianty po tamtej stronie, a dopiero potem wybierałem
najbardziej mi pasujące rozwiązanie. Z tego powodu moim znajomi nazywali mnie
„mieszalnikiem". I nie ma co tu ukrywać, mieli rację.
Grzebanie w przyszłości bardziej mnie zajmowało, niż tworzenie wzorów w
rzeczywistości. Bawiło mnie tworzenie świata na z góry przyjętych założeniach. Kiedy
więc straciłem dostęp do bezpośredniego źródła informacji, poczułem się jak ryba bez
wody, jak ktoś, komu odcięto rękę. Właśnie dlatego wiele uwagi zacząłem poświęcać
skalom astralnym, przy pomocy których odczytywałem związki łączące ludzi oraz moją
własną przyszłość. Jednak początkowo była to sztuka dla sztuki i jakoś nie odczuwałem
potrzeby codziennego modlenia się. Uważałem, że żyję zgodnie z Bożym Słowem, że
rozwijam się w duchu i że nic mnie nie może złamać. Życie podważyło moją pewność
siebie, podcięło mi nogi i zmusiło do zweryfikowania poglądów o mojej domniemanej
samosile. Boleśnie doświadczyło. Zrozumiałem, że z powodu pychy zacząłem gubić
drogę do samego siebie, że zatraciłem w dumie własną godność, że zachłystując się
własną wyjątkowością albo raczej wspomnieniem owej wyjątkowości, odszedłem od
prawdy.
Nie byłem jednak na tyle nieopierzony, by nie dostrzec tych negatywnych zmian w
sobie. Nie było aż tak źle. Bez wstydu ukorzyłem się i sam zacząłem robić to, czego
wcześniej uczyłem innych: zacząłem się modlić. Wróciłem do domu (do źródła)... Jak ów
powrót wyglądał, nie będę opisywał, bo nie to jest tutaj istotne. Ważnym jest zapoznanie
czy-
203
telnika ze sposobem mojej modlitwy i odczuciami, jakie się pojawiają w jej trakcie, bo to
z pewnościąprzybliży mu zagadnienie, uwiarygodni i uczyni bardziej praktycznym,
innymi słowy sprawi, że wszystko stanie się klarowne i bezproblemowe.
Mnie modlitwa uratowała, otworzyła mi oczy na prawdy wewnętrzne, które wcześniej
zaledwie pojmowałem. A byłem przecież tym, który namacalnie ocierał się o prawdę
stworzenia, który przebywał na planach astralnych i widywał istoty, o których nie
wzmiankują żadne księgi. A jednak byłem na tyle zaślepiony, że nie potrafiłem tej wiedzy
przerobić w sobie, nie potrafiłem jej odczuć wewnętrznie. Byłem zwyczajnym
obserwatorem, który nie łączył tego, co postrzega, z własną duchowością któremu
wydawało się, że jest ponad wszystkie te bolączki i utrapienia. Cios, jaki zadało mi życie,
pozbawił mnie złudzeń co własnej nieomylności. Spokorniałem i bez wstydu
rozpocząłem pracę nad sobą...
Początkowo było mi trudno. Z jednej strony musiałem zwalczyć w sobie wiele
uprzedzeń, a nawet nienawiść, bo ktoś przecież zrujnował moje życie, a ból w takich
przypadkach potrafi przyćmić zdrowy rozsądek, z drugiej zaś strony doskonale
zdawałem sobie sprawę z tego, że kto jak kto, ale ja nie uczynię bliźniemu żadnej
krzywdy. Pragnienie oddania ciosu walczyło u mnie z wiedzą o prawie duchowym.
Powstało ogromne napięcie wewnętrzne, które niszczyło mnie od środka, nad którym
nie potrafiłem zapanować.
Ponieważ nie musiałem chodzić do pracy, a więc miałem sporo czasu na
zastanawianie się nad sobą samym i przedsięwzięcie stosownych kroków, zrobiłem
rozpiskę, plan, według którego zamierzałem odzyskać kontrolę nad swoim własnym
życiem. Według przedstawionego wcześniej schematu modliłem się początkowo sześć
razy dziennie, prosząc o wsparcie, o wytrwanie w samej chęci poprawy. Przerwy między
modlitwami wypełniałem rugowaniem z umysłu negatywnych myśli o tych osobach,
które mnie skrzywdziły. Prosiłem Boga o pomoc, błagałem, by pozwolił mi wypalić
nienawiść, by nauczył mnie wybaczać, by dał zrozumienie, by obdarował mnie spokojem.
I stało się - doświadczyłem niemalże tego samego, co moi znajomi przed laty, którzy
zanosząc się łzami, klęczeli i wznosząc modły do Boga, prosili Go o łaskę, prosili o
pomoc.
204
Proszę zauważyć, że mechanizm wewnętrznej przemiany opiera się nie tyle na
modlitwie, która jest początkowo aktywatorem, co na gruntownej zmianie własnego
wizerunku. Uczymy się wybaczać, przestajemy się dopatrywać win tylko w drugiej stronie
i prosimy Siły Wyższe
0 takie kształtowanie rzeczywistości, by nasi prześladowcy zrozumieli swoje czyny i stali
się lepsi. I nie ważne, że my ponieśliśmy już stratę, ważne, by oni swój błąd zrozumieli,
by się poprawili i by więcej nic złego z ich strony ani nas, ani kogokolwiek innego nie
spotkało. Prosimy Boga o harmonię... O wybaczenie i własną poprawę...
Na modlitwę przeznaczyłem fotel stojący w bibliotece. Jest stary
1 wygodny, a całe miejsce po kilku tygodniach medytacji zmieniło swój charakter: znikły
wizje poszukiwawcze, wyciszyły się twórcze uniesienia, zapanował spokój i życie
przeniknęło wszystkie te pozornie martwe sprzęty. Całe pomieszczenie podniosło
poziom swojej wibracji, stało się platformąposiadającąbezpośrednie połączenie z
zaświatami. To się wyczuwało, gdy tylko przekraczałem próg biblioteki. W takiej wypra-
cowanej atmosferze wystarczyła sama myśl o modlitwie, samo pragnienie wyciszenia, a
automatycznie popadałem w stan kontemplacji. Bardzo mi to ułatwiało wchodzenie w
stany wewnętrznego odprężenia. Działo się to jakby poza moją świadomością i było
bardzo efektywne.
Rozpostarty wygodnie w fotelu, z rękoma ułożonymi na pufiastych podłokietnikach,
zapadam w coś w rodzaju drzemki, takiego osobliwego zawieszenia, gdzie umysł
egzystuje na równych prawach ze wszystkimi funkcjami organizmu. Tu nowa myśl na
chwilę zajmuje postrzeganie, to znów ruch jelit bardziej zaprzątnie uwagę, słowem moje
ciało i umysł zaczynają żyć jakby oddzielnie i jakby obok mnie, jakby były ledwie
skromną cząstką mojej całości.
W tym stanie łatwiej mi się wyizolować. A gdy zamknę oczy, odnoszę wrażenie
przeniesienia się na moją osobistą wyspę marzeń, gdzie leżąc na rozpalonym piasku,
pozwalam przyrodzie przejmować mnie całego.
Rozluźnienie postępuje, ciało przestaje stanowić moją prywatną własność, myśli
wykruszają się jedna po drugiej, a uwaga skupia na oddechu, który wchodząc przy
wdechu przez czubek głowy, sprowadza wolno powietrze aż do podstawy kręgosłupa,
by przy wydechu pokierować powietrzem w odwrotnym kierunku. Kiedy zaczynam wąt-
205
pić w swoją cielesność, kiedy zapadam się w otchłanie bezkresu i bez- czasowości, robię
rzecz przeciwną temu, co nakazują zasady wchodzenia w trans: miast postąpić krok
naprzód i zamknąć się w obszarach wielkich energii, ja zwyczajnie mobilizuję się,
odzyskuję świadomość i klękając, składam ręce do modlitwy i rozpoczynam
indywidualny rytuał magii. Zawsze odmawiam trzy pacierze, do Matki Boskiej, do Anioła
Stróża i do Jezusa, przywołując Ich niejako ku sobie, obwieszczając wszem i wobec, że
kolejny raz podejmuję wysiłek wzrastania w Duchu Bożym.
Jestem przeciwnikiem instytucji kościelnych, które podzieliły człowieka na część
duchową i fizyczną, czerpiąc z tego niebagatelne korzyści, ale Jezus, Anioł Stróż i Maria
są Siłami Uniwersalnymi przynależnymi człowiekowi, a nie jakiemukolwiek Kościołowi.
Kiedy kieruję do Nich słowa pozdrowienia, kieruję je do Sił Stojących Za Tymi Hasłami. I
te Siły zjawiają się natychmiast po złożeniu rąk do modlitwy. Potem towarzyszą mi do
samego końca, a często i dłużej, bo zawsze chętnie wspieram się ich sugestiami
dotyczącymi zmian w moim życiu. Do czego jeszcze wrócę...
Po trzech standardowych pacierzach, którym jestem wciąż wiemy, a które żelazną
regułą rytuału wyrywają mnie z posad materializmu, krzesani jeszcze wiele swoich
własnych słów pozdrowienia, które z bogobojną czcią niewiele mają wspólnego, gdyż
Siły Duchowe reprezentujące Jezusa, Opiekuna i Marię są mi bardzo bliskie. Czasem Oni
powiedzą coś żartobliwego, czasem ja, kiedy indziej padnie krótkie ostrzeżenie, a
wszystko w przyjacielskim słowie.
Co zaskakujące, mój stan odprężenia mimo aktywności ciała i umysłu nie zmniejsza
się, jakby niewidzialna siła czuwała, bym wciąż pozostawał zawieszony na granicy dwóch
światów. Dlatego kiedy wracam na fotel, wydaje mi się, że wcale się z niego nie
podnosiłem. Teraz z kolei następuje faza rozliczania się z własnych uczynków, próby
takiego ujęcia rzeczywistości, by moje działania przynosiły korzyści wszystkim, nie tylko
mnie. A każdemu mojemu przemyśleniu przyglądają się moi Pocieszyciele stamtąd.
Po ekspiacji, po refleksji chwilę doładowuję się energią zawartą w oddechu, po czym
obrazowo, gronami myśli przedstawiam moim Opiekunom, jak chciałbym, by wyglądała
moja przyszłość. Kiedy wizje
206
się zamkną, kiedy mam pewność, że wszystko zrobiłem, jak należy, znów opadam na
kolana, rozkładam ręce nad sobą i rozchylając je na boki, przyjmuję to, co już działa bez
mojej woli: wymiary się otwierają i fizycznie odczuwalny strumień boskiego światła
spływa na mnie z góry, jednocząc mnie na wszystkich poziomach. Jest to odczucie tak
wyraźne, tak namacalne, że niemal fizyczne. W tej jednej krótkiej chwili coś się we mnie
zmienia, coś mnie uskrzydla, coś przeobraża w istotę w pełni świadomą siebie i
związków ze światem, w kogoś nadzwyczajnego, w - Człowieka...
I pojawia się wtedy postać mojego Opiekuna, który wyjawia, czy jest zadowolony z
moich postępków, czy też doradza pewne zmiany. Są to krótkie spotkania, po których
On znika, a jego miejsce zajmują moi znajomi z zaświatów, jeśli takie jest życzenie
którejś ze stron. Czasami są to moi zmarli rodzice lub krewni, czasami poznane wiele lat
temu byty, z którymi zaprzyjaźniłem się podczas astralnych wędrówek, czasami nie ma
nikogo.
Kiedy i oni odchodzą dzieje się najważniejsze, coś, co mnie zawsze intryguje, coś, na
co zwyczajowo czekam: pojawiająsię świetliste postacie, ni to Anioły, ni to Stare Duchy,
ni to dusze, które zakończyły czas powrotów i czekająjuż tylko na przejście w wyższe
plany istnienia. Wiem tylko tyle, że są to istoty pełne światła i miłości, które mnie
wspierają. Zawsze są to jednak te same osoby. Jest ich kilkanaście. Ukazują mi się na
wysokości sufitu i muszę zadzierać głowę, by ich lepiej widzieć.
Oczywiście zadzieranie głowy tu nic nie daje, bo byliby tak samo widoczni, nawet
gdybym miał zamknięte oczy i głowę zwróconąw przeciwną stronę. Działa tu raczej
typowy dla żyjących nawyk kierowania wzroku tam, gdzie chcemy coś zobaczyć.
Tymczasem ani Aniołów, ani zmarłych, ani owych Przybyszy nie postrzega się typowo
fizycznym wzrokiem, lecz zmysłem przynależnym tylko duszy, zmysłem wykształconym z
powłok ciała astralnego, zmysłem, który musimy w sobie krok po kroczku wykształcić,
albo raczej: z którym musimy się od nowa zapoznać, bo działa on zupełnie inaczej, niż
cokolwiek nam znanego. To jest i domniemanie, i grubomaterialne postrzeganie, i
pewność, i subtelne odczuwanie czyjejś obecności, a wszystko przy wsłuchiwaniu się w
podpowiedzi naszego materialnego ciała, które podszeptem podświa-
207
domości informuje nas, że to, czego się domyślamy, zachodzi naprawdę. Im częściej się
modlimy, tym większą mamy pewność, że to, czego doświadczamy, jest realne, że
naprawdę zachodzi.
Jest też inny, materialny sposób przekonania się, czy nie ulegamy iluzji, czy nasze
zmysły nas nie zwodzą. Są to skale astralne, albo raczej: skale radiestezyjne, na których
możemy odczytać, czy zachodzące w naszym domniemaniu zjawiska rzeczywiście
mająmiejsce. Zwyczajne wahadło, zwyczajna podziałka, ale ujęta w odpowiednie kon-
wencje, i już wiadomo, jak sprawy się mają. Ale o tych odczytach, jak i o wielu innych, do
których skale pokazano mi w astralnej bibliotece, a które umożliwiają poznanie nie tylko
związków łączących różnych ludzi, ale również odczytywanie zdarzeń z przyszłości,
opowiem następnym razem.
Tam też, na co mi zezwolono, ukażę po raz pierwszy rytuał ognia, który pozwała
oczyścić się, wejść w przemienienie i wyreżyserować przyszłość, jeśli swoimi
modyfikacjami nikomu ona nie zaszkodzi. I dotyczy to także zmian w polu świadomości
innych ludzi. Wszystko, co sprzyja innemu człowiekowi, może być bowiem przez nas
zaplanowane i mu narzucone, wszystko, na co zgodzą się zaświaty. Ale proszę pamiętać
o jednym: zmiany te może wprowadzić osoba predestynowana do tego, osoba
pozostająca pod auspicjami Sił Wyższych, ktoś, kto usilnie nad sobąpracuje, ktoś, kto się
modli... Tylko on ma prawo wesprzeć się rytuałem ognia, innego owa energia zniszczy na
wszystkich poziomach...
Wiem, rytuał ognia pasuje akurat do podnoszonych w tej chwili treści, do tego
rozdziału, do tej książki, ale wiem również, iż bez uwiarygodnienia własnych odczuć na
skalach astralnych uwierzenie w jego sprawczą moc jest bardzo trudne nie tylko dla laika
w sprawach duchowych, ale także dla poszukiwacza prawd uniwersalnych. A i wielu obe-
znanych z tematyką ezoteryków gotowych jest zaprzeczyć istnieniu sposobów
umożliwiających wpływanie na życie drugiego człowieka za zgodą Sił Wyższych.
Tymczasem to właśnie te Siły Wyższe wesprą w wysiłku każdego, kto czyni zmiany
pożądane dla wielu, bowiem tylko One wiedzą jak wygląda sceneria przyszłości...
Jednak i my musimy być pewni, że wprowadzane zmiany idą po linii przeznaczenia lub
jego zgodnej z wolą zaświatów modyfikacji, a te
208
go nie sposób odczytać bez skal astralnych lub bez niemal fizycznego kontaktu z
naszymi Opiekunami. Jednak owa subtelność w odczuwaniu Ich obecności jest tak
odmienna od tego wszystkiego, do czego przyzwyczaiły nas fizyczne zmysły, iż
uzyskanie potwierdzenia co do wzajemnej interakcji jest tu niemal sprawą kluczową,
sprawą wiary i zaufania, sprawą-wiedzy.
Jak powiedziałem, gdy ukazują mi się świetliste postacie, jest to dla mnie sygnał, że
przyszłość odsłania przede mną swoje tajemnice. Najczęściej jest tak, że naszą uwagę
zaprząta jakiś jeden problem, od którego zależne są pomniejsze sprawy. Jeśli wszystko
idzie zgodnie z moim życzeniem, postacie informująmnie o tym swoim zachowaniem: są
radosne, uśmiechnięte, a nawet fizycznie poklepują mnie po ramieniu. Gdy sprawy nie
biegnąpo mojej myśli, postacie sązamyślone, jak gdyby zastanawiały się, czy uda mi się
zrealizować moje plany. Gdy wszystko się wali, są zmartwione i pokazują mi, bym pytał
się szczegółowo na skalach.
Bywają też takie dni, kiedy Oni w ogóle nie przychodzą ale zdarzają się też takie
chwile, gdy ukazują mi się o dowolnej porze dnia i polecająjak najszybciej udać się do
biblioteki, bym na skalach precyzyjnie odczytał kierowane do mnie przesłanie.
Technika odczytywania skal jest poważną sprawą i przekracza ramy niniejszej pozycji,
jednak w tej chwili najważniejszym jest uświadomienie sobie, iż każdy z nas może wejść
w kontakt z Siłami Wyższymi, jeśli tylko tego zapragnie. Cała zaś trudność sprowadza się
do tego, by być naprawdę przekonanym, że owa łączność nie jest wymysłem.
Wygląda to tak, jakby w czasie testu psychotronicznego ktoś polecił nam zbadać, czy
w pokoju obok przebywa jakaś inna osoba, a jeśli tak, to czy jest sama, czy też w
towarzystwie. Nawet gdyby wewnętrzny głos podpowiadał nam, że tak, i owszem: sątam
dwie osoby, to i tak trzeba by było wielu miesięcy treningu, byśmy utwierdzili się w
prawidłowej interpretacji owych podświadomych sygnałów, byśmy za każdym razem
wiedzieli, że tam rzeczywiście ktoś jest. A kto nas ma tego nauczyć, skoro prowadzących
jest niewielu, a oszustów całe mrowie? Komu zaufać? Kto nie wpuści nas w maliny?
To proste: ufamy tylko sobie. Na tej drodze nie potrzeba nam żadnych nauczycieli.
Nasz własny Chrystus, nasza własna siła duchowa
209
poprowadzi nas ku poznaniu krok po kroku. Ona nauczy nas właściwie rozpoznawać
przekazy płynące od naszych astralnych przyjaciół. Nauczy nas za pomocą skal
astralnych i wydarzeń-nauk, jakie od tej pory będą nam wskazywać kierunek naszego
rozwoju i naszych układów z rzeczywistością.
W tej książce omawiam modlitwę, w następnej przedstawię skale astralne, w
poprzedniej opowiedziałem o naszym kosmicznym niewolnictwie, a wszystko po ty,
byśmy mogli się wspierać w dziele wzrastania w sobie bez konieczności układania się z
siłami wrogimi człowiekowi.
Pamiętajmy: jesteśmy wielcy w swoim duchowym wymiarze, tylko energie nam
przeciwne tak skonstruowały świat, byśmy tkwili w nim nieświadomi własnej mocy, by
łatwo było nami kierować, byśmy nie potrafili o własnych siłach wyrwać się z amoku
niewolniczego zaślepienia. Ale kiedy odczujemy bliskość Opiekuna, kiedy zaczniemy z
nim rozmawiać, wtedy spłynie na nas wiedza, która uczyni nas potężniejszymi od
wszystkiego tego, co nam rzuca kłody pod nogi. Mało tego: staniemy się na tyle silni i
wiarygodni, że zechcemy wesprzeć w wysiłkach wszystkich zmierzających ku wyzwoleniu.
I to jest cel naszego tu pobytu: doskonalenie się w człowieczeństwie...
Modlitwa, choć bardzo prosta, choć nawiązująca do prawideł wspólnych koncentracji
i medytacji, jest tu siłą napędową naszych zmian, zmian, które zaczną modelować naszą
psychikę pod kątem wzrastania w duchu. Ten powolny proces będzie postępował
samoistnie, a o jego charakterze ustawicznie będzie nas informować nasz Opiekun.
Jak powiedziałem kilka stron wcześniej, ukazujące mi się Świetliste Postacie swoim
zachowaniem przekazują mi informacje dotyczące moich wewnętrznych przemian,
rozterek i dni przyszłych. Wszystko systemem kina niemego, gdzie gest, mimika
określająrodzaj informacji i jej gradację. Kiedy na przykład zajmuje mnie troska o
dziecko, które jest chore, Oni mogą pozdrowić mnie z radosnymi minami albo w mi-
norowym nastroju nakazać kolejną wizytę u lekarza. Kiedy jedna z sieci hurtowych
zwlekała z podpisaniem umowy, Oni uśmiechając się, wskazali na osobę, przez którą cała
sprawa utknęła w miejscu.
Ale czasem ukazanie prawdy wcale nie rozwiązuje problemu. Dotyczy to zwłaszcza
wszelkiego rodzaju domniemań. Pytając się o sto
210
sunek kogoś do mnie, widzę tylko, czy ów ma charakter pozytywny, obojętny czy
negatywny. Chcąc się zagłębić w związki uczuciowe, muszę korzystać ze skal. Zresztą Oni
sami wskazują mi palcem biurko, na którym leżą wahadła i sami nimi poruszają. Jest to
zupełnie inna historia niż z odczytem za pośrednictwem podświadomości, którą
radiesteci wykorzystują w swojej pracy, bo tu często nie występują żadne mimowolne
skurcze mięsni, a wahadło kręci się jednak jak szalone, precyzyjnie wskazując to, o czym
mam się dowiedzieć.
I właśnie wahadłu zadajemy na początku naszej przygody z Aniołami pytanie, czy
nasze widzenia są autentyczne, czy widziane duchowymi oczyma postacie istnieją
naprawdę, ile ichjest, jak wyglądają etc. Konfrontujemy wrażenia ze wskazaniami
wahadła i w ten sposób poznajemy działanie naszych astralnych zmysłów. Nabieramy
pewności i biegłości we własnych poczynaniach...
Kwestii Przewodnika, którego nieliczni dostają gdy ich losy zostają sprzęgnięte z linią
Prowadzących, a który działa niezależnie i w porozumieniu z Opiekunem, nie będę
omawiał, bo ledwie jedna osoba na milion staje się adeptem, a gdy to się staje, owa
osoba doskonale o tym wie, zna też relacje, jakie wiążą ją z Przewodnikiem na kilku
poziomach. Raczej chciałbym jeszcze poruszyć osobliwy temat poznawania życia
poprzez właściwe owemu życiu doświadczenia. Bo trzeba wiedzieć, że rola Opiekuna nie
sprowadza się tylko do biernej obserwacji naszych poczynań, ale staje się On aktywnym
animatorem naszych zmian, jednak takim, który zawsze daje nam prawo wyboru. On
zgodnie z naszą wolą wskazuje, co wypada uczynić, ale podjęcie decyzji pozostawia tylko
nam.
Jak działa, jak nas informuje o potrzebie uzdrowienia związków ze światem,
przedstawię na przykładach zaczerpniętych z życia Andrzeja, którego niefortunne losy,
jak i zmaganie z siłami zła opisałem w „Duchach - kosmicznym niewolnictwie człowieka".
Kiedy Andrzej pogodził się już z utratą rodziny, kiedy oddał swoją wolę Bogu po
dramatycznym spotkaniu z inteligencją potężniejszą od Anioła, wtedy stanął przed
nowym: przed swoją przyszłością, której nie znał. Opiekun podpowiedział mu podczas
modlitwy, że spotkanie z Bogiem (tym, co Boga tu reprezentowało) było nie tylko darem
łaski, ale było także ukłonem w stronę żarliwego dążenia Andrzeja do stania
211
się prawdziwym człowiekiem. Potwierdził, że Andrzej nareszcie będzie mógł rozwijać się
poprzez twórczość i że w niej odnajdzie swoją drogę do innych. Ale Andrzej, wciąż
zawieszony w bezsile, wciąż odczuwający skutki depresji, miast ostro wziąć się do pracy,
podświadomie zastosował szereg uników, które miały usprawiedliwić w jego oczach
jego własną niemoc w odzyskiwaniu kontroli nad swoim własnym życiem. Miast pisać,
miast tworzyć artystyczne światy dla innych, zamknął się w świecie własnych obsesji i z
wolna popadał w twórczy marazm. Aż głos Opiekuna poparł w trakcie modlitwy jego
chęć wyjazdu do pracy za granicę. Zaprzyjaźniona z nim wróżka z Lublińca i pani
jasnowidz z Tychów potwierdziły wyjazd.
Nie namyślając się długo, Andrzej spakował manatki, wsiadł w auto i dwa dni później
pukał do drzwi brata w Losheim w Saarlandzie. Uściskał go w piątek wieczorem, a już w
poniedziałek pracował jako tynkarz. Grudzień, zimno, małe stawki, ale to go nie zrażało.
Uroił sobie, że zarobi sam na pierwszą edycję, że nie będzie liczyć na obietnicę byłej
małżonki, która jakoś zwlekała ze spłatą części należności, jakie przypadły mu po
podziale majątku. Miast pisać, uczyć się i doskonalić warsztat, on uciekał przed
przeznaczeniem. Bał się odpowiedzialności. Bał się nowego... Bał się zaczynania życia od
nowa, zwłaszcza jako pisarz... Nie znał tego, o czym marzył, za czym tęsknił wiele, wiele
lat...
Pierwszy dzień przepracował bezproblemowo. Drugi był znacznie gorszy, bo
zapomniał zabrać leki na chore kolano. Przeciwbólowy meloksam i sirdalud zostały w
domu. Trzeciego dnia już nie potrafił ukryć bólu: kuśtykał na lewąnogę i z wielkim
wysiłkiem wspinał się po rusztowaniach. Ale nie dawał za wygraną. Szefowi powiedział,
że spadł z drabinki i stłukł sobie biodro. Z bratem uzgodnił, że pójdą do lekarza i na
niego wezmą receptę, by zaoszczędzić na ubezpieczeniu. Piątego dnia pracy, w piątek,
noga zesztywniała tak bardzo, że poruszanie się po rusztowaniu stanowiło nie lada
problem. Andrzeja dopadły czarne myśli, Andrzej zwątpił w siłę swojego organizmu,
rozumiał, że jest poważnie chory.
Właśnie tynkował ścianę, gdy odczuł obecność swojego Pocieszyciela. Obolały,
uśmiechnął się w kierunku Anioła. Od razu zrobiło mu się cieplej w to grudniowe zimne
popołudnie. Lecz ani on, ani chyba
212
nikt inny na świecie nie spodziewał się usłyszeć: „I co ty tu jeszcze, głupku, robisz? ".
Takie obrazoburcze słowa nie mogły przecież paść z usta Anioła! Tylko zło mogło
pokusić się o tak perfidną prowokację! Ale to jednak na pewno przemawiał Anioł! Jego
Osobisty Anioł Stróż!
W głowie Andrzeja zaroiło się od domysłów, tysiące myśli pojawiało się i znikało,
tworząc w umyśle prawdziwą degrengoladę. Owo „głupku" zrobiło jednak swoje:
uderzyło w najpotężniejsze narzędzie poznania, jakim posługiwał się ten zagubiony w
swoich działaniach człowiek, uderzyło w jego - umysł! Przenicowało go, zmiażdżyło,
usunęło poza nawias logiki! I stało się: druga połowa umysłu ukazała swoje istnienie w
świetle prawdziwego pojmowania. W przebłysku duchowej inteligencji Andrzej pojął
niewłaściwość własnego zachowania, absurdalność własnych poczynań, odnalazł w głębi
serca zagubioną potrzebę kreacji świata podług własnych przemyśleń. W tamtej
sekundzie rozliczania się ze swojąprzeszłościąi swoim zagubieniem nagle stał się artystą.
Urodził się powtórnie.
Sam nie wiedział, kiedy zszedł na dół, tak bardzo był pochłonięty myślami. Sam nie
wiedział, jak tego dokonał, gdyż ból nogi powinien go wyrywać z tego letargu przy
pokonywaniu każdego szczebla drabinek. Lecz noga nie tylko że przestała boleć, ale
stała się tak samo sprawna, jak noga zdrowa. W ogóle o niej zapomniał. Jej niedowład
był rozpaczliwym głosem podświadomości, chcącej wymusić na Andrzeju stosowne
zachowanie. Kiedy to, co miał Andrzej zrozumieć, dotarło w końcu do niego, rola chorej
nogi się skończyła i mogła ona znów być zdrowa.
Na drugi dzień rano, w sobotę, Andrzej wracał już do kraju. Nic nie zarobił, a na
podróży wiele stracił. Zyskał jednak najważniejsze: cel w życiu. Kilka miesięcy później
wydał własnym sumptem swo ją pierwszą książkę...
Kolejny przykład z tego samego podwórka...
Kiedy Andrzej po stracie rodziny został sam w domu, opuszczony, żyjący
wspomnieniami, cieniami minionych dni, szybko popadł w rozpacz i w odrętwienie.
Piękny dom bardziej przypominał mu trumnę, niż miejsce, które powinno tętnić życiem.
Każda ściana, każdy kąt przywoływał w jego pamięci echa dni spędzonych wspólnie z
rodziną Starał się uciec od tego stanu ustawicznych retrospelccji, ale w żaden sposób nie
potrafił się ich pozbyć. Wydawało mu się nawet, że został po-
213
grzebany żywcem, że ktoś go tu zamurował, że przez omyłkę zostawił w tym domu na
wieczność, na wieczne potępienie. Sam już nie wiedział, czy umarł, czy tli się w nim
jeszcze życie... A może tkwił w stanie pośrednim pomiędzy życiem i śmiercią?...
Całą złość za własną nieudolność, za niepokoje, za cierpienie usadowił w przeszłości i
siłą rzeczy w domu, w jego murach i zastygłych w ścianach wspomnieniach. Znienawidził
dzieło własnych rąk. Nienawidził je, myjąc posadzki i czyszcząc okna, nienawidził, siedząc
na balkonie i kładąc się spać. Pomstował, klął, a potem się wstydził własnej słabości. Był
zagubiony, ale nie potrafił zmienić tego stanu rzeczy... Dusił się... Konał każdego
wieczoru, by znów poderwać się do pracy następnego ranka...
Niedługo potem nastał jego czas poszukiwania Boga, czas przebaczania i tworzenia
nowych wartości, czas pojednania ze światem. Zaczął się żarliwie modlić i w końcu
usłyszał głos Opiekuna. Lecz przeobrażenia, jakie w nim wkrótce zaszły, tylko wyciszyły
niechęć, jaką po staremu żywił do domostwa, jaką przelewał w ceglane mury, by
zapomnieć o własnym udręczeniu. To małe zło snuło się gdzieś w zakamarkach jego
duszy, ale nie odchodziło.
Aż pewnego ranka Andrzej poczuł nieodpartą chęć odwiedzenia mieszkającej pod
Wałbrzychem ciotki, jego jedynej żyjącej krewnej, którą starał się odwiedzać co parę
miesięcy. Gnany nieuświadamianą potrzebą spakował manatki, odpalił silnik i czteiy
godziny później witał w progu zdumioną jego widokiem krewną. Po serdecznym przywi-
taniu ciotka Jadzia natychmiast przystąpiła do przyrządzania posiłku, a Andrzej jak nigdy
dotąd skupił całą uwagę na schludnie utrzymanym mieszkaniu. Wszystko było zadbane,
czyste, mające swoje stałe miejsce. Atmosfera spokoju i harmonii wyzierała z każdego
kąta. To mieszkanie posiadało swój osobliwy charakter, ono żyło, ono było oazą spokoju
i nadziei...
I nagle Andrzej ujrzał oczyma wyobraźni swój własny dom. Jego zwaliste dachy,
drewniane schody, brązowe okna i schowane pod balkonem wejście. Poczuł gwałtowne
ukłucie w sercu i usłyszał podpo- wiedź własnej duszy: On umrze, jeśli go nie
pokochasz... Z rozwartych wrót czasu wyłoniły się dramatyczne sceny, w których powoli,
ale nieubłaganie niszczały wszelkie magiczne zakamarki, w jakie zwykł za
214
glądać: drewniane antresole w dziecinnych pokojach, stylizowane na ludowo poddasze,
zawieszona w przestrzeniach kuchnia czy schowane za grubymi deskami pawlacze.
Wszystko to murszało, staczało się w pleśni, odchodziło w niepamięć. Wszystko to
krzyczało w rozpaczy: Ratuj! Kochaj! Dbaj!
Tęsknota za utraconym rajem, pragnienie spokoju, potrzeba wtulenia się w puchowe
pierzyny i głęboka cisza, które wypełniły jakąś dziwną pustkę w sercu Andrzeja, to
wszystko razem sprawiło, że kamienne mury i ceglane dachówki ożyły, nabrały barw i
wypełniły się gwarem przyszłych dni, wzbudzając w zagubionym człowieku
najszlachetniejsze uczucia. Coś, co Andrzej odrzucał, co tłumił w sobie, eksplodowało
teraz feerią kolorów miłości...
Ciocia nie zrozumiała jego tłumaczeń, nie potrafiła pogodzić się z faktem, że
wyjeżdża, że znów zostawia ją samą ale widząc błysk radości w jego oczach, udała, że
pojmuje, że wierzy, iż jakiś tam martwy kawałek materii może być przesiąknięty duchem
i nawoływać jak czuła kochanka.
Po dwudziestominutowych odwiedzinach Andrzej wracał w domowe pielesze pełen
nadziei na lepsze jutro, pełen pomysłów twórczych i pełen zapału do pracy, której efekty
miały w niedalekiej przyszłości zapewnić byt nowym członkom jego rodziny...
Proszę mi wierzyć, że od chwili powierzenia się Opiekunowi, każdy z nas otrzymuje
od Niego wiele cennych wskazówek dotyczących naszego postępowania i naszych
związków z czasoprzestrzenią którą tworzą rzeczy żywe i pozornie martwe. Bo tak
naprawdę w otaczającym nas świecie nic nie jest pozbawione duchowej iskry, wszystko
tętni życiem, wszystko jest z sobąpowiązane i wszystko wywiera na siebie nacisk. Kiedy
to zrozumiemy, świat przestanie być taki sam jak dawniej. Potem pozostanie już tylko
jedno: pozwolić, by Duch Boży mógł po tym świecie swobodnie się rozprzestrzeniać, by
prawda o nas samych nie została zakopana w dole ignorancji, złości, bólu i nienawiści.
I takie jest obecnie moje pojmowanie świata, takie słowa wychodzą z ust człowieka,
który otarł się o misterium śmierci, któremu odsłonięto nieco więcej, niż zwyczajowo jest
ustalone. Proszę o to, by każdy zechciał odkryć w sobie Chrystusa, by nawiązał kontakt z
własnym Opiekunem, by uwierzył we własną duchowość i by wreszcie w tym
215
samym kierunku pomógł podążać innym. Bo to jest prawdziwa droga do wyzwolenia, do
urzeczywistnienia się, do poznania siebie samego.
Proszę przestać zawierzać wszelkim nawiedzonym tego świata, stosować techniki
mające uczynić nas oświeconymi, bo takich ludzi ani technik nie ma i nigdy nie było. One
były dopełnieniem, wyrazem już zachodzących w człowieku zmian. Nic, co przynależy
duchowi, bez udziału tego ducha poznane ani przerobione być nie może. Bez usilnej
pracy nad sobą bez wzrastania w miłości nikt z nas nie osiągnie zbawienia. Droga do
poznania jest bowiem drogą wewnętrzną. Rozszerzenie duchowej świadomości bez
zjednoczenia z Chrystusem jest niemożliwe. Bez rozpoznania i oczyszczenia tego, co nas
niegodne, urzeczywistnienie nas samych pozostanie poza naszym zasięgiem. Bez kon-
sekwentnego skierowania swojego życia na mistrza, który jest w nas, nikt nie rozbudzi
się w Boskiej Świadomości w takim stopniu, w jakim rozwija się zwyczajna świadomość.
Dusza i umysł muszą dojrzewać jednocześnie, gdyż choć zawiadują różnymi cząstkami
człowieka - są jednością.
Uświadomienie uwewnętrznienia kieruje człowieka w stronę Boga, pozwala mu
rozpoznać wszystkie słabości, niezgodne z prawem skłonności i wszelkie fałszywe
wyobrażenia o tym świecie i panujących w nim stosunkach. Po skąpaniu ludzkiego jaw
potędze Chrystusa przeistaczamy się w miłość i prawdę, stajemy się jednocześnie
odbiornikiem i nadajnikiem wirów energetycznych pochodzących z wszystkich serc.
Stajemy się sobą tym czymś, czym naprawdę jesteśmy, a w co nie pozwolono nam
wierzyć.
Panowie Tego Świata ukryli przed nami prawdę o wewnętrzności, co zamknęło duszę
ludzką w śmiertelności ciała, gdy tymczasem jest ona nieśmiertelna i obdarzona prawem
do oczyszczania się i uszlachetniania. Zrobiono wszystko, by zapobiec uwolnieniu się
ludzkiej duszy, by zamknąć ją poprzez Niegodne Prawo w kole wiecznych powrotów.
Tymczasem każdy z nas od chwili narodzin stoi na drodze powrotu, stoi u wrót boskiego
prapoczątku i w każdej chwili swojego życia ma wpływ na wydarzenia, w których
uczestniczy.
Jednak zabrano nam tę podstawową wiedzę duchową oduczono nas kontaktu z
Opiekunem i innymi Siłami Wyższymi, wpojono absurdalną wiedzę o nieuchronności
przeznaczenia i wmówiono, że jeste
216
śmy bezbronnym narzędziem w rękach Panów Tego i Tamtego Świata. Nic bardziej
mylnego. Mamy nie tylko wpływ na nasze życie, ale zgodnie z założeniami prawa
duchowego posiadamy moc kształtowania działań i przyszłości naszych bliźnich.
Możemy też wystąpić przeciwko temu, co godzi w człowieczeństwo, i nie tylko że nie
pozostaniemy w tej walce osamotnieni, ale i na pewno zwyciężymy.
Dziś, kiedy koło czasu obraca się coraz szybciej, kiedy przyroda z wolna umiera, kiedy
technika podporządkowuje sobie człowieka, kiedy Nowe Prawo ogranicza naszą
samorealizację, zamykając w chorej wizji rywalizacji i bzdurnych dążeń, gdzie miejsce
miłości zajmuje ukierunkowanie się na ziemski byt, to właśnie teraz nastał najwyższy
czas, by stłumić te wynaturzone ograniczenia i zafałszowania i by prawo spełnienia
zatryumfowało poprzez utożsamienie się z duchem, a nie z materią. Bo człowiek
przynależy duchowi, a nie prawu materialnemu, bo człowiek wraca do ducha, a nie
obraca się w proch, by przestać istnieć. W zewnętrznym świecie człowiek nigdy nie
znajdzie tego, co go stanowi, co mu przynależy, co go wzmacnia, do czego się tęskni.
Miłość to bogactwo, które wypełnia nas od wewnątrz, które jest radością i prawdą
zawartą w naszych sercach, które szczęściem obdarza cały ludzki ród, jednocząc go w
harmonii.
Intelekt, samolubne ego, które nam domontowano, i nakaz przestrzegania Nowego
Prawa to rzeczy, które odciągają nas od prawdy, które zamykają nas w mroku tej
planety, które odrywają nas od świetlistych mocy Prasiły, jaka jest naszą prawdziwą
ojczyzną Czas najwyższy ku temu, by nasze zamroczone duchowe powłoki oswobodzić z
Nowego Prawa poprzez odrzucenie niezgodnych z naszym sumieniem uczuć, myśli i
czynów, by zacząć się wyrażać poprzez miłość, a nie poprzez wrogie nam uczucia. Tylko
w ten sposób oczyścimy myślenie, nadamy nowy sens naszym działaniom i poprzez
urzeczywistnienie w Boskim prawie wspólności uwolnimy w końcu naszą duszę od ob-
ciążeń, na jakie nałożyli nas Władcy Tego Świata. Wraz z ofiarną miłością wraz z
wkroczeniem na drogę braterstwa z bliźnim pojmiemy w końcu, kim jesteśmy, czym jest
nasz nieprzemijający byt i jaka naprawdę jest moc, która nas wypełnia.
Modlitwa jest tu darem łaski, a zarazem prawem, które odkrywa nasze duchowe
jestestwo w szkole życia. W zasadzie jest początkiem
217
nowego, jest pomocą w pojmowaniu Prawa Absolutnego, pomaga wytrwać w czasie
oczyszczania i wesprzeć, gdy wrogie człowiekowi siły starają się zawrócić go z drogi do
urzeczywistnienia. Jest drogowskazem i kołem ratunkowym na naszej wewnętrznej
drodze. Jest namacalnym łącznikiem z Wszechobejmuj ącym. Ona pozwala poznać wolę
Naszego Ojca, stłumić ludzką samowolę i przejść na wyższy poziom świadomości. Ona
pozwala nam zaistnieć...
Ten, kto kieruje się na miłość, kto świadomie i mocno podąża ku prawdzie, kto ufnie
zwraca się do Opiekuna, ten zawsze odnajdzie się w Chrystusie i zatopi w wiecznym polu
duchowych energii. Spełniając Prawo Życia, każdego dnia będzie wspierany przez
Zasadę Wszelkiego Bytu.
W drodze ku urzeczywistnieniu musimy pamiętać o jednym, o nieustannym boju z
narzuconymi nam wzorcami, mechanizmami sterującymi naszym zachowaniem, które
wkomponowane w strukturę intelektu, narzucają naszym myślom i słowom określone
uczucia. Nie wolno nam zapominać, że intelekt jest składową ciała, nie duszy, że dąży on
do zupełnie innych celów, że służy jedynie naszemu chceniu i jak najwygodniejszemu
ułożeniu naszych relacji w materialnym bycie, że jest najczęściej fałszywym doradcą. To
on podtrzymuje naszą samowolę i broni przed usłyszeniem cichego głosu sumienia. On
zabija naszą duchowość. Jest kusicielem, twórcą takiej osobowości, jaka odpowiada
życzeniom Panów Tego Świata. On nas wmanewrowuje, wtłacza w chore struktury
społeczne i każe wierzyć, że są to struktury właściwe i jedyne. Do tego stopnia zawiaduje
naszymi procesami myślowymi, iż sam staje się fabryką wrogich naszemu duchowi myśli
i wynikłych z nich uczuć i czynów. Wraz z ego wprowadza w nas zewnętrzne.
Jeśli chcemy, by modlitwa przyniosła odnowienie z głębi wnętrza, musimy nauczyć
się kontrolować własne myśli, słowa i czyny. Wtedy nasza duchowa świadomość
rozpromieni się na zewnątrz i zostanie wyrażone tylko to, co w nas najszlachetniejsze:
boska świadomość w nas, czyli my sami...
„ Wielu ludzi szuka właściwego lekarstwa na swoje dolegliwości i cierpienia. Mimo że
człowiek jest dzieckiem Bożym i nosi w sobie wszystkie siły miłości, pokoju i zdrowia, nie
wie jednak, jak mógłby
218
uaktywnić wzniosłe siły i zastosować je z pożytkiem dla siebie. Aby duchowa siła, siła
zdrowia, radości, szczęścia i harmonii mogła zadziałać w duszy i ciele, człowiek musi
zwalczyć najpierw swoje negatywne myśli, sprzeczne z Prawem, odczucia i czyny.
Pozytywne, potwierdzające życie myśli, myśli siły, zdrowia, radości i szczęścia są najlep-
szym lekarstwem dla waszej duszy i całego organizmu.
Niskie myśli, myśli pełne nienawiści, złości, zazdrości, zawiści i im podobne zatruwają
wasze komórki i wasze narządy. One zatruwają też wasz humor i obciążają waszą duszę.
Wystrzegajcie się więc sprzecznych z Prawem myśli, gdyż są one zagrożeniem dla
waszego zdrowia i przeszkodą na drodze do świadomości Wszechojca.
Każda sprzeczna z Prawem, bezcelowa i ponura myśl zmniejsza przepływ
pozytywnych sił w was. Natomiast każda szlachetna, a więc dobra, czysta i ofiarna myśl
poszerza strumień siły. On przynosi pokój i radość, ofiarną miłość i zdrowie. Myśli są
siłami. W każdej komórce waszego ciała jest Moja siła. Potwierdzajcie siły życia, Moje
uzdrawiające i życiodajne siły w waszej duszy i w waszym, ciele, przezwyciężając myśli o
przeszłości i przyszłości i przeciwstawiając bezcelowym, pomnym, wypełnionym
zazdrością i zawiścią myślom i słowom siłę ofiarnej miłości. Wtedy wasze wnętrze
stopniowo się prześwietli, a rytm waszego ciała będzie harmonijny i zrównoważony.
Komórki waszego ciała będą wtedy przepromieniowane Moim światłem, a organizm bę-
dzie zdrowy.
W tym uwewnętrznieniu dotykacie czwartej siły świadomości, w której płonie światło
Chrystusowe, światło Zbawiciela. To światło Chrystusa Zbawiciela jestjednocześnie
Wewnętrznym Lekarzem i Uzdrowicielem "...
Słowa Jezusa, objawione przez brata Emanuela, cherubina boskiej Mądrości,
przekazane i wyjaśnione przez prorokinię Boga Gabrielę z Wurzburga
Nie dopuśćmy do tego, by myśli żyły w nas swoim życiem, by wywierały na nas
nacisk, by nami kierowały, ponieważ nie zawsze są one zharmonizowane z naszym
wnętrzem, ponieważ nie wszystko, co mówimy i o czym myślimy, odpowiada naszej
prawdziwej istocie. Prośmy
219
Opiekuna, by pomógł nam wyzwolić się z chęci posiadania i bycia kimś, kim naprawdę
być nie chcemy Uświadommy sobie, że my już jesteśmy, i to prawdziwi w każdym calu,
że nie musimy być wpasowywani w ramy tworzone przez różnego rodzaju systemy, czy
to polityczne, czy to gospodarcze, czy to religijne, czy to jakiekolwiek inne, chociażby
środowiskowe, bo one kształtują nasz wizerunek podług Obcych Praw. Prośmy o
wyzwolenie spod władzy intelektu i ego i o ufność wobec naszego własnego jestestwa,
wobec naszego serca, naszego wnętrza, naszego Chrystusa.
Nasz Osobisty Opiekun nie opuści nikogo, kto zacznie przestrzegać praw wnętrza,
jeśli tylko ten będzie się modlić i wypełniać życie właściwymi myślami, odczuciami i
czynami. Takiemu zostaną otworzone wrota do raju, ukazana wiedza i zesłana pomoc w
chwilach próby...
I taka jest droga, na której stoicie... Droga życzliwości, dobroci i braterskiej miłości...
Droga do urzeczywistnienia... Wasze i nasze wyzwolenie...
220

Autor, medium eksplorujące światy niedostępne człowiekowi nawet po śmierci,


zawarł w tej pozycji wstrząsający obraz ludzkiej ewolucji, ewolucji wyreżyserowanej przez
siły wrogie naszemu gatunkowi. A co najbardziej zdumiewające, w walce o nasze wyzwo-
lenie i duchowy wzrost zaangażowane są nie tylko ośrodki z planów astralnych, którym
przewodzą najwięksi przywódcy duchowi, jacy pojawiali się na Ziemi od zarania naszych
dziejów, ale także obce cywilizacje i wielu samotnych bojowników, którzy rozumiejąc
istniejący stan rzeczy, z determinacją walczą o nasze wybawienie.
Wszystko podparte faktami naukowymi, wszystko w trybie teorii spiskowej, wszystko
zaklęte w słowie, które ma moc ukazywania prawdy. A prawda jest koszmarna, a w
prawdzie tej jesteśmy niszczeni, ograbiani z własnej duchowości i energetycznie wyko-
rzystywani nie tylko przez naszych biologicznych stwórców, ale także przez istoty stojące
na szczycie ewolucyjnej drabiny, które zarówno nas, jak i Panów Tego i Tamtego Świata
bezwzględnie ograbiają z energii...
Autor odsłania mechanizmy sprawowania nad nami bezpośredniej kontroli oraz
ukazuje sposoby, które pozwalają wyłamać się
221
spod Lewego Prawa. Unosi też woal tajemnicy, jaki skrywa całą prawdę o reinkarnacji, o
naszym doskonaleniu się w zaświatach, których zaledwie pewien obszar jest przynależny
sferom, w jakich wzrastają ludzkie dusze.
Ale - co istotne - w tej walce o wyzwolenie nie jesteśmy sami, mało tego: wiele
obcych cywilizacji przygląda się temu, w jaki sposób wychodzimy z niewoli, by w ten sam
sposób zapalić światło wolności na własnych planetach...
Oto fragment tej wstrząsającej pozycji:
...Gra toczy się w wielu wymiarach i na różnych poziomach świadomości. Są
zaangażowane w nią siły stojące niemal u kresu doskonałości. Dla człowieka już samo
uczestnictwo w tej grze oznacza awans. Na szczęście siły opiekujące się ludzką rasą mają
cele zbieżne z naszymi. Oczy całego wszechświata są teraz zwrócone na Ziemię. W
ostatnim czasie dokonał się przełom w rozumieniu zasad gry i nawet nasi przeciwnicy
odstępują od swoich idei i przez człowieka usiłują wzmocnić własną świadomość...
...Prawda jest taka, że nasz rozwój na planecie Ziemia podlega potrójnemu systemowi
kontroli. Pierwszy stanowi nieformalny rząd (Dyrygenci), który z marionetkowymi
rządami państw niewiele ma wspólnego. W tym kontekście rzekomy nad- światowy rząd
masonów to czysta kpina. Prawdziwi rządzący dysponują mocami i techniką
wyprzedzającą to, z czym spotykamy się na co dzień o całą erę technologiczną albo i
dwie. Posiadajątu, wśród nas, swoje agendy, skąd sprawują nieograniczoną władzę. Są
ludźmi w pełnym tego słowa znaczeniu, lecz są również przedstawicielami różnych ras
ewolucyjnych. Najstarsi z nich liczą30 tysięcy lat. Sąbezkar- ni, okrutni jak starożytni
bogowie, jednak na swój cyniczny sposób identyfikują się z nami. Nigdy nie kontaktują
się z ludźmi w sposób bezpośredni, do tego celu wykorzystują ludzkich posłańców,
którym podtrzymują biologiczne życie do 300-400 lat.
Kolejnym ogniwem w tej zagadce są traktowani na równi z nimi obcy. Aż trzy
cywilizacje mają tu swój dom. Z czego jedna z nich zamieszkiwała ziemię jeszcze w
czasach przedludzkich. Wszystkie one miały swój udział w biologicznym stwarzaniu
drugiej i trzeciej rasy ludzkiej. Są apolityczni i neutralni wobec biegu wydarzeń, jakie
prowokujemy. Zainteresowani po części długofalowym ekspeiymentem naszej ewolucji,
doskonalszym od ich wzorca, więcej uwagi poświęcają mistykom i artystom niż
naukowcom i politykom. Czasami prowadzą wśród nas normalne ży
222
cie i piastują wysokie urzędy, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Jedna z ras obcych
do złudzenia przypomina nasz gatunek. Część mieszkańców USA nosi ich genetyczne
dziedzictwo. Dość często wchodzą w konflikt z Dyrygentami. Robert II był świadkiem, jak
obcy likwidowali umieszczoną na Saharze aparaturę, która wespół z dziesiątkami
podobnych urządzeń emitowała fale zmieniające częstotliwość drgań ludzkiego biopola
(po to, by nasze drgania nie wchodziły w rezonans z drganiami Ziemi). Jednak i jedni, i
drudzy dalecy są od otwartego konfliktu między sobą...
Książkę można zamawiać bezpośrednio w wydawnictwie: (034) 357 06 74
(można również otrzymać dedykację)
...otrzymałem dar poznania sekretnego, dar, który kreślił mój świat poznaniem, dar,
który ukazał ni światy, jakie są niedostępne człowiekowi nawet po śmierci. Nie ze
swojego wyboru krążyłem po światach tajemnych Moim przeznaczeniem nie było
zostanie astralnymMqpgW»|ZwłasQe(|0 przyzwolenia zostałem jednak tym, który
zecfcdaT^^^^^^^^^^^ odkrytym już być może.
Ukazano mi świat, który jest niemal niepojęty, ukazano mi reguły, do dzisiaj nie
potrafię zaakceptować. Pojąłem, jak bardzo rzeczywistość jest odmienna od tego, w co
Paeowie lego Świata każą nam wierzyć. To, że istnieją światy równoległe, to, że istnieją
światy wielowymiarowe, to, że kosmos jest przeładowany lowiiy istnieniem, to, że naszą
planetę od zarania dziejów zamieszkają obce cywilizacje, to, że w tym wymiarze jesteśmy
kosmicznymihttp://popko.pl/

You might also like