Professional Documents
Culture Documents
Poznań 2006
Materiały z konferencji
„Komu potrzebna jest przeszłość?”
(Obrzycko 19-21 listopada 2003 roku)
Organizatorzy:
Agnieszka Dolatowska
Katarzyna Jasiewicz
Dagmara Kapitaniuk
Grzegorz Kiarszys
Arkadiusz Klimowicz
Igor Kołoszuk
Michał Krueger
Ewa Loba
Anna Musiał
Łukasz Olędzki
Przemysław Sakrajda
Aleksandra Wilgocka
Kinga Vorbrich
Marta Ziółkowska
ISBN 83-916671-3-8
2
Spis treści:
3
Jacek Jeremicz, Karolina Szczepańska
Kręgi kamienne – symbolika przeszłości i teraźniejszo-
ści……………..................................................................................236
Magdalena Karkowska
Taniec w nie swoich ciałach czyli Japonia – kraj zjednoczonych kon-
trastów……………………………………………………………...256
Radosław Sajkiewicz
Rośliny – świadkowie przeszłości……………………..…………...269
Szymon Zdziebłowski
Przeszłość oczami idealisty…………………………………..…….280
4
Danuta Minta-Tworzowska & Łukasz Olędzki
Instytut Prahistorii UAM
5
Dlatego spotykają się w nim teksty uczniów i nauczycieli. Podobnie
redakcję pracy stanowi duet uczeń-nauczyciel. Czy można chcieć
czegoś więcej, gdy tropem wcześniejszych myśli idzie młode
pokolenie, świetnie wykształconych młodych ludzi, które choć w
części mieni się czyimiś uczniami?
Zmiana charakteru publikacji polega też na tym, że zyskuje
ona charakter monografii skupionej wokół głównego, inspirującego
zagadnienia, którym był temat sesji „Komu potrzebna jest przeszłość‖.
Podobnie źródłem inspiracji zarówno autorów jak i redaktorów tomu
było metaforyczne logo sesji, człowiek uwięziony w klepsydrze, które
znajdzie się na okładce wydawnictwa.
Wszystkie spotkania były swoistym fenomenem, opartym na
otwartości, gorących umysłach studentów archeologii, wspieranych
przez studentów innych kierunków, poszukujących nowych rozwiązań
dla nauki, której adeptami się stali, zgłębiających jej istotę w
przeszłości i współcześnie. Jednak bardzo istotna jest logiczna więź
bardzo wyraźnie widoczna w cyklu publikacji powstałych jako
pokłosie sesji Koła Naukowego Studentów Archeologii. Świadczy to
nie tylko o wiedzy merytorycznej studentów, ale przede wszystkim o
pewnej szkole i wiedzy metodologicznej, jaką odebrali na
Uniwersytecie w Poznaniu, zwłaszcza w Instytucie Prahistorii.
Takiego dynamizmu i wybuchu myśli intelektualnej w archeologii,
reprezentowanej przez studentów ani się spodziewaliśmy, ani
oczekiwaliśmy. Wyniki ich pracy wpisują się na trwałe w osiągnięcia
poznańskiej i polskiej archeologii. Niektóre tematy podejmowane
przez studentów antycypują pytania formułowane później przez
badaczy akademickich. Wszyscy bezustannie podejmujemy trud
namysłu nad przeszłością, by lepiej ją rozumieć, ale też by rozumieć
teraźniejszość. A to, że studenci w swych staraniach otrzymywali
wsparcie od opiekunów, nauczycieli, to przecież oczywiste, tak
musiało być.
Niniejszy tom zawiera 16 podrozdziałów. Mimo że praca nie
jest podzielona na merytoryczne części, to rysują się one poprzez treść
poszczególnych artykułów.
Tak więc pierwsza część związana jest z kluczowym
pytaniem, dotyczącym potrzeby przeszłości. Takie pytanie zadają
zwłaszcza Autorzy: J. Wierzbicki, W. Rączkowski, E. Domańska, a
także D. Minta-Tworzowska. Natomiast Jacek Wierzbicki
najwyraźniej nawiązał do potrzeby przeszłości i formułuje je wprost
6
―Komu potrzebna jest przeszłość?‖; pragnie rozwiązać je śmiało.
Autor uważa, że powodem zainteresowania przeszłością jest
teraźniejszość i mimo że przeszłość odeszła, to każde dzisiaj
rozpoczęło się wczoraj. J. Wierzbicki uważa, że przeszłość potrzebna
jest nam wszystkim jako przeszłość narodu, rodziny, nas samych. To
w przeszłości poszukujemy wydarzeń ku pokrzepieniu serc. Jednak to
cel badań, jaki formułujemy, ma znaczenie najważniejsze. Mimo że
przeszłość, jeśli istnieje, to istnieje w teraźniejszości, poznawana jest
tylko w niej. Zmienność świata i nas samych w nim sprawia, że nie
istnieje obiektywna wizja przeszłości, dlatego w jej kreowaniu przez
archeologów są pewne stałe elementy, ale większość zagadnień jest
związana z aktualną modą. Historię pisze się, na dodatek z różnych
punktów widzenia, jedni eksponują zmienność kultury, inni
gospodarki, jeszcze inni kwestii społecznych. Najczęstsze pytanie
zdaniem J. Wierzbickiego to „dlaczego„, czy „jak do tego doszło‖ w
poszukiwaniu przyczyn zjawisk i procesów. Jednak winno to
prowadzić do interpretacji, mimo że może być ich wiele. Następnie
Autor przechodzi do nakreślenia doniosłości przełomu między
gospodarką mezolityczną a neolityczną, gdzie „rajskie ogrody‖
łowców zostały zastąpione znojną pracą pierwszych rolników. Autor
zadaje pytania, czy przyczyny tkwią w kontaktach kulturowych, w
wymianie, budowaniu nowego świata i nowego prestiżu, powstaniu
nowych rytuałów, a może było to dziełem przypadku, „szatańskiej‖
decyzji czarownika. Jednak archeolodzy deklarują zdaniem Autora, że
wielość faktów, znalezisk zawęża pole hipotez wyjaśniających, czyli
jesteśmy bliżej wyjaśnienia i poznania przeszłości. J. Wierzbicki
bardzo odważnie zanalizował przypadek pewnej daty C 14, choć
wydaje się, że zawahał się, by postawić ową kropkę nad „i‖. Jest to
data z Sarnowa na Kujawach z grobowca megalitycznego (stan.8),
wynosząca ok.. 4465 BC i ma ona znaczenie w oświetleniu procesu
genezy pierwszej rodzimej kultury neolitycznej (kpl). Autor pokazał
poglądy na temat genezy tej kultury w wydaniu dwóch „szkół„; T.
Wiślańskiego, a drugiej- A. Kośko i L. Czerniaka. Pokazał, jak w
wyniku zmiany poglądów A. Kośko, czy A. Kośko i L. Czerniaka,
data ta zyskiwała odmienną wymowę, by zakończyć swą karierę
poprzez wyparcie jej przez inną, zgoła odmienną. Autor konkluduje,
że wszystkie konstrukty używane przez archeologów, historyków to
narzędzia badawcze, służące komunikacji wewnątrz naszej
dyscypliny, ale też interpretacji. Patrzenie w przeszłość kojarzy się J.
7
Wierzbickiemu z lotem samolotem, gdy z perspektywy tracimy coraz
to więcej szczegółów; nie tylko źdźbło trawy, ale las i miasto. Tak
dzieje się z perspektywa badań archeologa, więc może dlatego z taką
swobodą wypowiada się on na temat kontaktów między nawet bardzo
odległymi krajami na podstawie niekiedy jednego naczynia.
Przeszłość nie tylko jest potrzebna archeologom, historykom, ale nam
samym i taka jest zasadnicza konkluzja J. Wierzbickiego.
Natomiast D. Minta-Tworzowska rozważa ten problem w
postaci „Archeolog i inni „kulturolodzy‟ wobec pytania o potrzebę
przeszłości‖. Oparła odpowiedź na odbiorze retorycznym lub
fundamentalnym pytania, komu potrzebna jest przeszło i rozróżnieniu
odpowiedzi, jakie są na nie udzielane. Autorka ukazała charakter
odpowiedzi już poprzez zadawane pytania. A odpowiedzi są udzielane
następująco: przeszłość potrzebna jest historykowi kultury i
społeczeństwa, dla którego najważniejsza jest użyteczność wiedzy
historycznej, a więc potrzebuje jej Człowiek Poważny. Przeszłości
potrzebuje też polityk, który dla skomplikowanych problemów
teraźniejszości poszukuje wyjaśnienia w „prostszej‖ przeszłości.
Potrzebuje jej nauczyciel, który od historii chce się uczyć. Potrzebują
jej grupy mniejszościowe, marginalne, w poszukiwaniu tożsamości.
Przeszłość potrzebna jest narodom, historiom narodowym, w
politycznym programie tożsamości i dyskursie pamięci. Przeszłość
potrzebna jest historykom, prahistorykom, by mogli ją interpretować,
lub czynić ją użyteczną. Przeszłości potrzebuje romantyk, w tym
romantyczny hermeneutyk. Ale przeszłości potrzebuje też człowiek,
który tęskni za „zaczarowanym‖ minionym światem. Przeszłość dla
niektórych to trauma i w takiej roli jej potrzebują. A może przeszłość
potrzebna jest po prostu, ponieważ chcemy ją poznać? Przeszłości
potrzebuje współczesny dyskurs pamięci. D. Minta-Tworzowska
stwierdza, że Człowiek Poważny, fundamentalista, boi się
przygodności, zmienności, zamyka się w fortecy ―istoty rzeczy‖. To
czego boi się fundamentalista, ogromnie raduje człowieka
Retorycznego, który jest twórczy; między tymi światami istnieją stałe
napięcia.
Kolejny Autor, budujący swą wypowiedź wokół tematu
potrzeby przeszłości Włodzimierz Rączkowski dość prowokująco
zatytułował swoją wypowiedź, jako dotyczącą ―Bezużytecznej
przeszłości‖. Buduje swoją narrację na stwierdzeniu, że przeszłość nie
istnieje, a skoro wyobrażenie o niej jest konstruowane społecznie, to
8
zasadne jest pytanie, kto jej potrzebuje. Stąd śmiała teza o jej
bezużyteczności została pokazana w określonej praktyce społecznej,
dotyczącej ochrony krajobrazu kulturowego na Pomorzu Środkowym.
Sam Autor przyznaje, że argumenty do jej uzasadnienia dobrał bardzo
tendencyjnie, (tym bardziej że z Pomorzem łączą go więzi
sentymentalne), jednak mają one pokazać rozmiar problemu w
zglobalizowanym świecie, którego w coraz mniejszym stopniu
obchodzi przeszłość. W. Rączkowski dochodzi do wniosku, że tylko
politykom i tzw. specjalistom od przeszłości jest ona potrzebna.
Politycy jego zdaniem traktują przeszłość bardzo instrumentalnie, jest
ona formą ‗pokazania się‘ np. w związku z obchodami ważnych
historycznych rocznic jak wybuch powstania warszawskiego, czy
oswobodzenie obozu Auschwitz-Birkenau. Jednak na co dzień nie
czynią prawie nic by skutecznie szerzyć wiedzę o przeszłości lub
wspomagać tworzenie prawa, które będzie ją chroniło. Podobnie,
zdaniem W. Rączkowskiego czynią media, dla których przeszłość jest
atrakcyjna tylko poprzez spektakularne odkrycia np. odkopywanie
grobowca egipskiego ‗na żywo‘. Autor zadaje pytanie, jakich
nauczycieli historii mieli decydenci w mediach, zapewne takich,
którzy z historii uczynili nudny przedmiot, polegający na wkuwaniu
na pamięć dat, a nie dziedzinę poznawalną poprzez barwny korowód
procesów, zjawisk. Tych, którzy poważnie angażują się w ochronę i
promocje przeszłości Autor nazywa idealistami, uważając że nie ma
ich zbyt wielu, choć można ich znaleźć we wszystkich grupach
społecznych. W. Rączkowski kończy swoje wywody tezą, że
powinniśmy zapytać, czy potrzebni są nam idealiści i jeśli ‗odpowiedź
będzie pozytywna to i miejsce na przeszłość się znajdzie‘. Z
dotychczasowych działań W. Rączkowskiego sądzić należy, że można
go na pewno widzieć w owej grupie idealistów, który pokonuje każdą
przeszkodę, więc odpowiedź na pytanie jakie zadał, chyba znamy.
W duchu postmodernistycznym interpretuje pytanie tytułowe
sesji Ewa Domańska pisząc ―O potrzebie przeszłości‖. Uważa ten
dyskurs jako dyskurs zależności, twierdzi (za Gumbrechtem), że od
przeszłości jesteśmy zależni i uzależnieni. Wokół tej metafory buduje
swoją wypowiedź. Dochodzi do wniosku, że o potrzebie przeszłości
można myśleć w kategoriach patologii. Wśród sposobów uzależnienia
od przeszłości widzi: ontologiczny, epistemologiczny, etyczny,
estetyczny, erotyczny, neurotyczny, a wreszcie zawodowo-finansowy.
Wszystkie te sposoby często się przenikają. Potrzeba przeszłości ma
9
charakter wybiórczy, bowiem potrzebujemy jej fragmentu, a nie
―całości‖, a także nie można jej oddzielić od kwestii użyteczności
historii. Stąd Autorka precyzuje pytanie w formie- ―jakiej przeszłości
nam dzisiaj potrzeba―?. Kontynuując wywody w duchu sobie
właściwym, uważa że uzależnienie epistemologiczne przeplata się z
erotycznym - pasja poznania z umiłowaniem wiedzy. A owa przemoc
epistemologiczna staje się źródłem przemocy politycznej i społecznej.
W wyniku tej przemiany pozostałości po przeszłości stają się
poręcznym instrumentem władzy i przedmiotem różnych przetargów.
Przytacza znamienny przykład zaginionych ciał przeciwników reżimu
w Argentynie, które stały się przedmiotem konkurujących z sobą
dyskursów żałoby i sprawiedliwości. E. Domańska łączy ten problem
z pytaniem o status szczątków ludzkich, pozostałych po przeszłości.
By na nie odpowiedzieć odwraca po raz kolejny pytanie i teraz brzmi
ono ― czy przeszłość kogoś potrzebuje?‖, czy zmarli i rzeczy
potrzebują archeologów, czy maja prawo do milczenia. Kolejny wątek
wypowiedzi E. Domańskiej oscyluje wokół modnej ostatnio
problematyki ciała. Wplata w niego również archeologię, formułując
zadanie dla niej w punkcie krzyżowania się ciała i historii i polegające
na analizie genealogicznej (w nawiązaniu do M. Foucault). Pytanie
jakie tu jest zadawane dotyczy tego, czym jest martwe ciało, kiedy
staje się szczątkami, kto ma prawo nimi rozporządzać. Nie jest to
jedynie problem archeologii, a wiąże się z zasadami etyki
współczesnej. Autorka sięga po bardzo kontrowersyjne przykłady, czy
budzące powszechnie odrażę lub niesmak, oburzenie, a dotyczące
Świata ciał Gunthera von Hagensa. Cytuje tu myśl, że została
stworzona przez owego skandalistę nowa wersja pornografii. E.
Domańska idąc dalej pyta, czy mumie w muzeach, albo
―rekonstrukcje‖ grobów w postaci nagich kości, nie są także rodzajem
pornografii? Autorka analizuje dalej artykuł z prasy codziennej,
napisany beznamiętnie przez archeologa, ujmujący szczątki ludzkie
przez pryzmat obrzędu pogrzebowego. Natomiast zwraca uwagę na
publikowanie zdjęcia szczątków ludzkich, w ułożeniu, które Autorce
przypomina akty z typowym ułożeniem ciała w postaci półleżącej.
E. Domańska stara się przekonać czytelnika, że w świecie
zmarłych żywi są intruzami, i kończy apelem, by archeolodzy
zostawili zmarłych w spokoju, o co dodajmy, obecnie apeluje coraz
więcej samych archeologów.
10
Grupa druga prac rozważa poszczególne problemy
użyteczności przeszłości, pokazując swoje myśli w wybranych
obszarach badań lub na wybranych przykładach. Należy do nich Ewa
Bugaj, Adriana Ciesielska, M. Marszewski i Ł. Olędzki, M. Krueger i
Ł. Orylski, A. Marciniak.
Ewa Bugaj rozważa problem ―W kwestii czynienia użytku z
przeszłości o obecnie- uwag kilka o starożytnych Grekach i o
współczesności”. Tekst stanowi próbę odpowiedzi na pytanie, z jakich
pobudek ludzie czynią użytek z przeszłości, zarówno ci z przeszłości
jak i żyjący obecnie, co stanowi w ostatnim czasie przedmiot
zainteresowań wielu dyscyplin naukowych w tym również
archeologii. Temat jest bardzo interesujący i bardzo ciekawie
przedstawiony. Autorka poprzez dostępne źródła archeologiczne, stara
się odpowiedzieć na pytanie, jak w starożytnej Grecji podchodzono do
przeszłości grupowej, społecznej. Postrzeganie przeszłości przez
starożytnych Greków ujmuje jako kształtowane kulturowo i łączy z
ujmowaniem przez nich czasu, kształtowaniem krajobrazu
kulturowego, a przede wszystkim z pamięcią kulturową i
pamiętaniem. Pamięć dla Ewy Bugaj jest najistotniejsza, bowiem
przeszłość żyje tak długo, jak istotna jest pamięć o niej. W odniesieniu
do starożytnej Grecji czy Rzymu istnieją dokumenty pisane,
dotyczące ars memoriae (sztuki pamięci). Autorka przypomina etapy
greckiej historii po to, by zarysować kontekst życia w tamtych
czasach i logicznie, barwnie kreśli podejście do przeszłości,
wskazując iż już z okresu archaicznego, a następnie klasycznego
pochodzą źródła świadczące o nostalgii za czasami minionymi.
Autorka dostrzega w tym charakterystyczny rys społeczeństw, które
doświadczyły w swych dziejach przejścia z życia na wysokim
poziomie do biedniejszego i prostszego. Dostrzega to zjawisko po
upadku cywilizacji mykeńskiej. Te heroiczne dzieje wpierw sławili
bardowie, a później, około VIII wieku, gdy pojawiło się pismo, w
centralnej Grecji zaczęto tworzyć poezje sławiące przeszłość.
Przypuszcza się nawet, że owi wędrujący poeci scalili lokalne
mitologie w jedną wielką genealogię, jako podstawę dla
panhellenskich pieśni. Nawet po zaadoptowaniu pisma, pieśni nadal
były główną formą przekazywania historii. Dalej obraz heroicznej
Grecji utrwaliły niezwykłej klasy eposy Homera, ale jak rzadko co
przemawiające do wyobraźni ówczesnych Greków poprzez
przedstawienia przed nimi odgrywane. Autorka zgrabnie i
11
przekonująco kreśli, jak stały się z czasem w jakimś stopniu
narzędziem manipulacji politycznych, światopoglądowych. Pojawiła
się również forma dramatu i pierwsze prace historyczne, choćby
Herodota. Kolejne pokolenia wzrastają w atmosferze kultywowania
pamięci o przeszłości, utrwalanej w dziełach literackich, w których
dramat pełni rolę kluczową. Autorka przechodzi następnie do
ikonografii, która epatowała wszystkimi wątkami związanymi z
dumną przeszłością, zmitologizowaną, ale dostarczającą pozytywnych
wzorców do naśladowania. Archeologiczne ślady świadczą o
heroizowaniu grobowców; interpretuje się jako narodziny kultu
herosów, a w okresie ok.. 750-700 przed Chr. zjawisko to ulega
intensyfikacji. Tak więc przeszłość jest związana z konkretnymi
miejscami pamięci- groby, świątynie, miejsca kultu. Autorka
formułuje pewien model dalszych studiów nad tą problematyką,
wskazując, iż należałoby zastanowić się nad wielością sposobów już
wówczas interpretacji przeszłości, nad zainteresowaniami Rzymian
kulturą grecką. Te znamienne przemiany widoczne są wyraźnie w
ateńskiej agorze. Autorka stwierdza, że pytania jakie rodzą się w
kontekście starożytnych Greków, zachowują aktualność również dziś.
Tym większa więc konieczność odpowiedzialności archeologa w
kształtowaniu obrazu przeszłości, a także wskazywaniu i podejściu do
miejsc pamięci, promowaniu swej wiedzy w społeczeństwie. Autorka
dostrzega też współczesne zagrożenia dla archeologów poprzez
związanie ich z agendami rządowymi i samorządowymi i podatnością
ich na realizację celów politycznych, narodowych, etnicznych. Jest to
studium erudycyjne i wnikliwe oraz interesujące.
Adriana Ciesielska skupiła swą uwagę na problematyce
„Roli dziedzictwa kulturowego i archeologii w tworzeniu się więzi
etnicznych (narodowych i regionalnych). Wybrane przykłady z dziejów
archeologii polskiej‖. Na wstępie Autorka sytuuje pojęcie etniczności
wśród często stosowanych, ale najbardziej dyskusyjnych pojęć w
archeologii. Zmiany we współczesnej archeologii w podejściu do
etniczności nastąpiły pod wpływem osiągnięć antropologii kulturowej,
która etniczność przedefiniowała jako pewien typ więzi społecznych,
które leżą u podstaw formowania się określonych grup ludzkich,
obejmujących zarówno więź plemienną, regionalną, lokalną. Jest ona
obecna tam, gdzie poszczególne grupy się porównują i postrzegają
swoją odrębność, definiowaną poprzez odwoływanie się do swojego
pochodzenia, terytorium, języka, cech kultury itp. Więź społeczna
12
staje się szczególnie silna w okresach zagrożenia, a ulega osłabieniu
bądź zanikowi w okresach spokoju i stabilizacji. A. Ciesielska uważa
takie podejście do etniczności jako najwięcej dające archeologii, co
więcej jako pozwalające na analizę kontekstu społeczno-politycznego
tworzenia wiedzy archeologicznej w różnych okresach historycznych.
Tym samym odchodzi od rozważań nad etnicznością w stylu
archeologii kulturowo-historycznej, tradycyjnej. Autorka przedstawiła
dzieje Europy od końcu XIX wieku w aspekcie procesów etnizacji.
Określiła te procesy jako przechodzenie od więzi nawykowej do więzi
ideologicznej i pokazała je głównie na przykładzie Polski. Ukazała,
jak poczucie więzi narodowej było kultywowane przez Polaków w
czasach zaborów, i jak na jego kształtowanie wpływało
zainteresowanie przeszłością własnego narodu. Kształtowały je
dziewiętnastowieczne zbiory starożytności, które zaczęły
funkcjonować jako symbole przeszłości narodowej, zwłaszcza
arystokracji, a to rozbudziło zainteresowania zwykłych ludzi.
Niekwestionowanym symbolicznym dzianiem było usypanie kopca
Kościuszki pod Krakowem, a dwa inne kopce: Wandy i Kraka stały
się symbolami minionej wielkości narodu. Autorka dostrzega ten sam
mechanizm tworzenia symboli narodowych również po II wojnie
światowej, choć jak słusznie zauważa, ocena działalności archeologów
polskich w tym czasie budzi kontrowersje. Te paralele widoczne są w
podobnych celach stawianych przez polityków naukom o przeszłości,
zwłaszcza w celu zachowania polskości na ziemiach odzyskanych,
jako dawnych ziemiach piastowskich. Autorka kreśli zawiłości
traktatów pokojowych i ich konsekwencji dla Polski, a także działania
ówczesnych władz. Autorka barwnie kreśli przygotowania do 1966 r.,
do Millenium Chrztu Polski władz kościelnych, oraz obchodów
Tysiąclecia Państwa Polskiego, lansowanych przez władze świeckie, a
działania te miały charakter wyraźnie konfrontacyjny, manifestowany
w trakcie różnych zwyczajowych i nadzwyczajnych działań,
uroczystości. Wszystko to posłużyło pokazaniu jak archeologia była
użyteczna, a niekiedy wykorzystywana do budowy obrazu wspólnoty
narodowej, etnicznej Polaków. Na koniec rozważyła przypadek Ziemi
Kaliskiej, z którą ostatnio jest związana, który w wymowie jest dość
zaskakujący.
Mariusz Marszewski i Łukasz Olędzki napisali wnikliwy
esej zatytułowany „Tożsamość a konstruowanie przeszłości”.
Tożsamość to bardzo istotny temat, tworzona jest ona poprzez
13
uczestnictwo w doświadczeniu (przestrzeni), oraz w kulturze (czasie).
Autorzy nawiązują do dwóch znaczeń historii, jako biegu zdarzeń, a z
drugiej strony jako interpretacji tychże zdarzeń. Zdarzenia te
ujmowane są w pewnym linearnym ciągu. Stąd wiele nauk o
przeszłości usiłuje ja zawłaszczać, w tym archeologia. Archeologia
poprzez skanseny, muzea tworzy „magię sympatyczną wizualnej
reprezentacji‖. Są one swoista matrycą, dzięki której widz ma
doświadczyć przeszłości. Tworzona jest określona aura przeszłości.
Aura jest atrybutem miejsca/przedmiotu. Jednak przeszłość do nikogo
nie należy. Także kultura materialna, na podstawie której tworzona
jest wizja przeszłości, nie jest przeszłością jako taką, ale jej śladem,
otwartym na wszelkie zbiegi. Każda kultura definiuje przeszłość na
swój własny użytek, w oryginalny sposób. Przeszłość jest niezbędnym
składnikiem procesów budowania tożsamości, bowiem jest jedną z
najważniejszych wartości kulturowych. Po tym doniosłym
stwierdzeniu Autorzy odnoszą swoje tezy do współczesnych
konfliktów etnicznych, które są kluczem do konfliktów o własność
przeszłości. Obecnie zdefiniowano czym jest dziedzictwo kulturowe i
obowiązują w tym zakresie określone prawa międzynarodowe. Samo
rozumienie dziedzictwa etnicznego nie jest jednoznaczne, jeśli ująć je
dynamicznie, to jest raczej wynajdywaniem i kreowaniem, niż
posiadaniem. Na tym tle Autorzy analizują najbardziej
rozpowszechniony i żywotny mit etniczny, a mianowicie dotyczący
narodu, którego wyznacznikiem ma być język, który ma zdolność
generowania wspólnot wyobrażeniowych i budowania partykularnej
solidarności. Proces konceptualizacji pojęcia narodu był ściśle
związany z procesem konceptualizacji wyróżników konkretnych
narodów, takich jak terytorium. Siłą napędową był patriotyzm, a to
prowadziło do idei państwa narodowego. Nacjonalizm stwarza
narody. Autorzy tego szkicu, zdając pytanie o tożsamość, pytają o
wspólnotę wyobrażeniową, choć wprawdzie zaznaczają, że niektórzy
badacze ujmują jako najważniejszy czynnik rodzenia się tożsamości w
powstaniu społeczeństwa przemysłowego oraz inne poważne zmiany
świadomości. Z kolei naród jako idea polityczna to jedna z form
świadomości społecznej. Jednak współczesność mocno nadszarpnęła
tą ideę, bowiem epoka państw narodowych, zwłaszcza w Europie, czy
w Ameryce, zmierza ku końcowi. Autorzy uważają, że niezawisłość w
sferze kulturalnej jest kluczowa w utrzymaniu i budowaniu
tożsamości. Jednak kultura konsumencka, czy popularna, dość
14
powierzchownie nawiązuje do przeszłości; a jej rysem jest to, że
wszystko jest możliwe: dziś jesteśmy Amerykanami, wczoraj byliśmy
Słowianami, a jutro będziemy na Marsie. Jednak nawiązywanie do
tradycji, przywiązanie do niej nadal jest ważne. Tożsamość więc
odwołuje się do określonej wizji przeszłości, a owa przeszłość jest
kreowana zazwyczaj na potrzeby określonej tożsamości. Na kształt
naszej tożsamości wpływ mają rodzina i bliscy, ale też media i świat
społeczny, tak więc enkulturacja i edukacja. Na kształt naszej
tożsamości wpływ ma partykularna reprezentacja przeszłości.
Michał Krueger i Łukasz Orylski są Autorami wypowiedzi
„Polityczna poprawność - nowy paradygmat czy zagrożenie dla
archeologii?” Autorzy budują ją wokół faktu, że przeszłość stanowiła
narzędzie uprawomocniania działań elit politycznych. Oddają to idee
panowania: tradycyjnego i charyzmatycznego (M. Webera). Z kolei
wyparcie wiedzy o czasach przeszłych było istotnym składnikiem
ideologii rewolucyjnych. Autorzy rozważają również problem
„politycznej poprawności‖ sugerując, że jest to postawa środowisk
liberalnych, głoszących poglądy o równouprawnieniu, czy wręcz
uprzywilejowaniu wszelkich mniejszości. Nurt ten w naukach
humanistycznych wprowadził nowe dyscypliny i nowe sposoby
interpretacji, jednak zaczął wypierać stare. Uznano również tożsamość
Autora za kluczową w interpretacji tekstów. Nurt ten ma początki w
latach 60. XX wieku, powstały wówczas organizacje (gdyż same
ruchy społeczne były wcześniejsze), pacyfistyczne, feministyczne,
ekologiczne, antyglobalistyczne, które miały doniosłe skutki
społeczne. Wywarły one również głęboki wpływ na uniwersytety,
zwłaszcza feminizm, wyrosły głównie na glebie postmodernizmu. I
tak np. w 1977 r. powstało w USA Stowarzyszenie Studiów
Kobiecych. Pierwsza konferencja na temat gender, która odbyła się
dopiero w 1986 r., sformułowała pewne cele badania przeszłości
pradziejowej, z których rozwijany był zwłaszcza jeden- tworzenia
nowej metodologii oraz języka nauki, zdekonstruowano wiele pojęć
m.in. Termin man, który oznacza jednocześnie człowieka i
mężczyznę, podobnie ‗his-tory‘ (jako ‗jego‘ historia), na ‗her-story‘
(‗jej‘ historia) itp., choć lingwistycznie takie eksperymenty brzmią
niedorzecznie. Swoistą bronią przeciw feminizmowi jest właśnie
poprawność polityczna, która z feminizmu czyniła twór uładzony,
deklaratywny. W latach 90. XX wieku powstają głosy, by bronić się
przed poprawnością polityczną, wobec mniejszości, płciowych
15
nierówności, marksizmu, antykolonializmu. Jednak studia nad płcią
kulturową, zdaniem M. Kruegera i Ł. Orylskiego to nie tylko wynik
poprawności politycznej, ale sprawa intelektualnej uczciwości.
Polityczną poprawność odnoszą Autorzy do badań słynnej
archeolożki- feministki, M. Gimbutas. Nawiązują też do
współczesnych nurtów narodowych, które selektywnie traktują
dorobek minionych pokoleń. Poruszają problem dyskusji nad
powstaniem Centrum Wypędzonych, i w tym kontekście
przedstawiają wypowiedź archeologa szczecińskiego, E. Wilgockiego
na temat kontaktów rodzimych mieszkańców grodu i osady
słowiańskiej we wczesnośredniowiecznym Szczecinie z niemieckimi
kolonistami. Wilgocki podkreśla wyższe zaplecze techniczne u
kolonizatorów, co sprawiło, że znaleźli się oni szybko w
uprzywilejowanej sytuacji względem rodzimych mieszkańców.
Wypowiedź ta nie należy do politycznie poprawnych, a jednak
zasługuje na uwagę, bowiem kamuflowanie niektórych kwestii, czy
ich pomijanie prowadzi do przełomów. Mają one na celu „stworzenie
historii z bardziej ludzkim obliczem‖, i jeśli taki właśnie będzie
przejaw „politycznej poprawności‖ na uniwersytetach, to będzie to
bardzo pozytywne zjawisko.
Z tą problematyką można powiązać artykuł, dotyczący wizji
tej samej przeszłości, ale kreowanej z perspektywy zupełnie
odmiennych kultur, a dokładniej religii. A. Marciniak przedstawił
taki przykład ze współczesności: „Ayodhya - przypadek archeologii
dwóch światów‖. Tekst jest napisany w formie suchych,
zdystansowanych relacji, dotyczących konfliktów polityczno-
społecznych i religijnych, kolejnych prób ich rozwiązania i ich fiaska.
W sposób prawie kronikarski, przypominający formą narrację z
„Medalionów‖ Zofii Nałkowskiej, bez komentarza Autora. Rzecz
dotyczy Ayodhya, które Hindusi uważają za miejsce narodzin Boga
Ramy, i do którego do dziś odbywa się wiele pielgrzymek. Kolejny
ważny kontekst, to najazdy muzułmanów od czasów Mahometa i
niszczenie przez nich nie muzułmańskich miejsc kultu od Hiszpanii
po Chiny. Fakty są następujące; w Ayodbya zostaje zbudowany
meczet w XVI wieku, nazywany ‗meczetem miejsca narodzenia‘,
nigdy niedokończony. Miał on powstać w miejscu wcześniejszej
zburzonej świątyni narodzin boga Ramy. Od XIX wieku meczet staje
się przedmiotem sporu pomiędzy Hindusami a muzułmanami, a istota
sporu dotyczy, czy jest to miejsce w istocie związane z religią
16
hinduską i bogiem Ramą. Aktorami w tym spektaklu są hinduskie
partie polityczne o silnym zabarwieniu nacjonalistycznym po
demokratyczne, a wreszcie organizacje powstałe w celu obrony
meczetu i reprezentowania interesów muzułmańskich w sporze czy
meczet, czy świątynia. Historia sięga 1949 r., kiedy meczet na długo
przed tą datą był miejscem kultu muzułmanów, ale wskutek incydentu
zostaje zamknięty. Od tego czasu uznawany jest za świątynię
hinduską, a otwarcie go następuje w 1986 r. Zaczynają się działania
na rzecz wzniesienia tu świątyni boga Ramy. Następuje polaryzacja
konfliktu hindusko-muzułmańskiego. Rok 1992 to czas, gdy oczekuje
się od archeologów wyników prac w tej miejscowości. W trakcie
rozmów odbywają się demonstracje aktywistów hinduskich, które
prowadzą do zburzenia meczetu w grudniu 1992 r. Uznaje się te
działania za nieprzypadkowe. Wybuchają zamieszki w dużej części
Indii. A. Marciniak kreśli rolę archeologów w podsycaniu tego
konfliktu, sprzecznych interpretacji materiałów archeologicznych,
między którymi nie ma żadnego nawiązania.
Autor przechodzi do wydarzenia, w którym brał bezpośrednio
udział, w grudniu 1994 r. odbył się w New Dehli trzeci WAC, data
symboliczna, związana z drugą rocznicą zburzenia meczetu. Komitet
wykonawczy WAC zostaje zmuszony do nie podejmowania tego
tematu, co pozostaje w sprzeczności z zasadami WAC. Jednak
archeolodzy w końcowej części WAC podjęli temat okoliczności
udziału archeologów w wydarzeniach prowadzących do zniszczenia
meczetu. Spotkało się to z gwałtownym protestem Hindusów
biorących udział w WAC. Jako post scriptum Autor oznajmia, że w
1998 r. na wyspie Rac w Chorwacji odbywa się kongres WAC, w
dużej części poświęcony zniszczeniu meczetu w Ayodhya i udziału
archeologów w tym wydarzeniu. Od 1997 roku do 2002 roku Hindusi
żyją nadzieją budowy świątyni boga Ramy, kiedy Sąd Najwyższy 5
marca 2003 roku nakazuje przeprowadzenie badań archeologicznych.
Prace się przeciągają, strony wnoszą kolejne protesty, badania mają
stałą kontrolę zewnętrzną. Powstały podejrzenia o fabrykowanie
dowodów przez archeologów. Określa się je w końcu jako
‗archeologię kryzysową‘. W 2004 roku zostaje powołana Komisja,
która ma doprowadzić do jakiegoś rozwiązania. Czas pracy Komisji
został przedłużony do 30 czerwca 2005 r.
17
Tekst ten jest wyjątkowy ze względu na tematykę, pokazanie
roli archeologów w sercu konfliktu, co więcej tekst ten po prostu
trzyma czytelnika w napięciu.
Z kolei z serii problemów teoretycznych współczesnej
archeologii i jej współpracy z innymi naukami można wymienić prace
M. Pawlety, Sz. Zdziebłowskiego, M. Karkowskiej.
M. Pawleta napisał artykuł zatytułowany „W otchłani niebytu
Marginalizacja problematyki dziecka/dzieciństwa w archeologii” Jest
to rozległe, wnikliwe i erudycyjne studium z zakresu archeologii
dzieciństwa, która generalnie wyrasta z gender studies. Autor nie
neguje faktu, że problematyka dziecka/dzieciństwa obecna jest w
archeologii od jej zarania, to jednak dzieci są przedstawiane jako
niemi uczestnicy, masa pozbawiona praw społecznych. Znajdują się
na najniższym szczeblu hierarchicznej drabiny społecznej. Autor
szczegółowo rozważa istotę archeologii jako nauki o świecie męskim,
dającej niepełny obraz przeszłości, stąd przedmiotem jego studiów
staje się marginalizacja pewnych grup społecznych. Jest to zgodne z
nurtem feministycznym, który taki sposób widzenia pradziejów
poddał ostrej krytyce. Epistemologia feministyczna zakwestionowała
prawomocność sposobów zajmowania się nauką, wskazując na
stronnicze pokazywanie przeszłości, i zakwestionowanie
obiektywizmu nauki. Archeologia bowiem daje obraz męskiego
świata, wyznaczanego rozwojem technologii i przyrostem jakości i
ilości narzędzi, które miały być udziałem nie kobiecego świata.
Jednak feminizm w archeologii nie jest tak powszechny jak w innych
naukach o kulturze, społeczeństwie. M. Pawletę wpierw interesuje
nieobecność kobiet w dyskursach archeologicznych, dostrzega
paralele między traktowaniem kobiet, a ujmowaniem problematyki
dziecka/dzieciństwa w archeologii. Wśród przyczyn, stanowiących
podstawę marginalizacji dziecka w archeologii M. Pawleta wskazuje
na ważne kwestie, takie jak brak wyraźnej ewidencji materialnej.
Równie ważne są problemy epistemologiczne i poznawcze. Negacja ta
ma głębokie źródło w relacjach, które można wyrazić w schemacie
władza/wiedza/obecność. Czynniki te M. Pawleta uznał za
odpowiedzialne za brak zainteresowania w problematyce dzieciństwa,
a z drugiej strony jako prowadzące do sytuacji, że ich analiza odbywa
się w terminologii dotyczącej osób dorosłych. Tak więc podstawowa
opozycja, jaka powstała to dorosły-dziecko. Tak więc nie zważa się na
odrębność dzieciństwa, ale definiuje się dziecko i dzieciństwo poprzez
18
brak cech, jakie posiada osoba dorosła. Dziecko naznaczone jest
brakiem, stąd dziecko staje się niewidoczne w interpretacjach
archeologów. Tak więc mówiąc coś o dzieciach mówi się o tym
pobocznie, dziecko i dzieciństwo postrzega się pasywnie, bądź
definiuje się je poprzez kryteria biologiczne, takie jak długość trwania
dzieciństwa, co stanowi w dużym stopniu powielanie anachronizmów
myślenia i postrzegania dziecka. Problematyka ta wpasowuje się
schemat władzy/wiedzy. W ten sposób dzieci są spychane na
margines, bowiem nie posiadają władzy/wiedzy. Poszukiwanie
dziecka i dzieciństwa w przeszłości to nie tylko zdaniem M. Pawlety
kwestia ewidencji materialnej, czy reprezentatywności tejże, lecz jest
to głównie problem teoretyczny, czy inaczej - problem adekwatnych
pytań dotyczących tego okresu w życiu ludzkim, jako specyficznego
okresu. Stąd pytania powinny być tak kierowane, by uchwycić tą
specyfikę. Tylko to pozwoli wydobyć dzieciństwo z niebytu i
przyznać mu prawo do obecności na kartach pradziejów. M. Pawleta
uważa dalej, że zrozumienie jakiegokolwiek społeczeństwa bez
pokazania jego stosunku do dzieci, jest niepełne, a właściwie
niemożliwe. Miejsce dziecka określa porządek kulturowy, tak więc
np. brutalne traktowanie dzieci, zaniedbania, dzieciobójstwo, czy
edukacja dzieci świadczą o porządku społeczno-kulturowym. Tak
więc problematyka dziecka/dzieciństwa winna podlegać procesom
emancypacji.
Z tego cyklu jest też artykuł Szymona Zdziebłowskiego-
„Przeszłość oczami idealisty‖. Przy czym rozumie on idealistę jako
kogoś, kto wierzy w poznanie bez granic, uprzedzeń, w pełne
zrozumienie przeszłości. Autor sygnalizuje, że nasz pogląd na temat
przodków ukształtował się niedawno, a uważamy go za
niepodważalny, oczywisty. Dlatego zadajemy kolejne pytania, która z
form proto- czy wczesnoludzkich miała zdolność posługiwania się
symbolami, a kto miał świadomość przemijania? Stwierdza, że
przeszłość to my; jesteśmy jej częścią i nieuniknionym dziełem.
Przeszłość zdaniem Autora to również wspomnienia, którymi można
żyć, co więcej uważać, że kiedyś było lepiej. Samego Autora
przeszłość inspiruje do „odkrywania zagadek człowieka‖. W związku
z czym, uważa, że najważniejsze to starć się zrozumieć przeszłość, a
nie jest to łatwe, bo w jakim celu stawiano monumentalne megality,
czy gigantyczne świątynie. Przeszłość to również przestrzeń dla wielu
teorii, to też miejsce dla romantyków i osób poszukujących przygód.
19
Dla Autora, przeszłość to poszukiwanie siebie i swojego miejsca.
Dlatego archeologia odpowiada na fundamentalne pytania.
Magdalena Karkowska napisała „Taniec w nie swoich
ciałach czyli Japonia - kraj zjednoczonych kontrastów”. Jest to
opowieść, nawiązująca do modnego obecnie dyskursu, dotyczącego
ludzkiego ciała oraz kultury, którą Europejczyk rozumie z trudem.
Rzecz dotyczy historii Japonii, w której zdaniem Autorki, kulturowe
poddanie ciała politycznym czynnikom takim jak tradycja, przemysł,
oczekiwania społeczne i normy społeczne są bardzo wyraziste. Dużo
spraw w kulturze japońskiej należy do wstydliwych, co doprowadziło
do wygenerowania w sobie ogromnego dystansu względem własnej
osoby i swojego ciała. Autorka określa to wywłaszczeniem z ciała, co
jest widoczne we współczesnej Japonii. To że współczesny Japończyk
ulega presji rodziny, firmy, w sprawach tak osobistych jak
małżeństwo, czy orientacja seksualna, jest sprawą tradycji i etykiety
powstałej w epoce Heian i Kamamura (XIII wiek). Autorka zawęziła
temat do etykiety stosunków seksualnych, określając je jako
wymuszone „spotkania‖. Wszystkie przypominają czyny
‗gwałtopodobne‘, lub wręcz gwałty. Z naszego punktu widzenia, te
dworskie obyczaje budzą odrazę, a piękny i pełen cnót bohater Genji
jest w istocie niemoralny i nieprzyzwoity. Jednak Autorka rozważa
problem dystansu wobec swoich ciał; zarówno owego księcia,
któremu nie przystoi samotnie spędzać nocy i niejako „musi‖ z tym
coś począć, a także przypadkowo spotkanej dziewczyny, którą gwałci,
a której przerażenie musi zmienić się w dystans względem swego
ciała. Paradoksem jest fakt, że w Japonii mężczyzna zakochiwał się w
kobiecie, której nigdy nie spotkał, a same kobiety oglądano przez
zasłony i parawany. Wszystko to było podporządkowane pewnym
zasadom, łączącym sprzeczności. Autorka określa to tańcem wśród
konwenansów i uczuć prawdziwych, choć i te wydają się być
konstruowane przez konwenanse. Prywatność miesza się z
nieprywatnością i nie stanowią opozycji. Tak więc nie istnieje ciało
indywidualnie konstruowane, ale jedynie ciało społeczne, zostawione
normom i oczekiwaniom społecznym. Tak więc ludzkie ciało było
„używane‖. Taniec płci w nie swoich ciałach, jak to określa Autorka,
jest widoczny w ramach rodziny we współczesnej Japonii, w której
najważniejszy jest potomek, a dla samej kobiety często czynnik
ekonomiczny. Chodzi o dobre odegranie swoich ról społecznych. Tak
20
więc można zadać pytanie, czy była to wersja braku szacunku do
Innego i nadal w jakimś stopniu jest aktualna?
25
Danuta Minta-Tworzowska
Instytut Prahistorii UAM
29
nijnych, gdy „miłość‖ polityków do archeologii mocno przyszarzała i
osłabła.
Współcześnie zaistniał nieco inny dyskurs polityki i archeologii.
Przeszłość potrzebna jest współczesnej polityce tożsamo-
ści. W tym przypadku przeszłość i teraźniejszość łączą się. A tożsa-
mość krystalizuje się jako ahistoryczna opowieść o cierpieniu i wy-
kluczeniu:
33
Włodzimierz Rączkowski
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
Bezużyteczna przeszłość
1. Wprowadzenie
2. ‘Specjaliści od przeszłości’
36
Oba dokumenty przygotowywane są przez zespoły osób na
zlecenie samorządów terytorialnych. Wiadomo więc, że zróżnicowany
bywa poziom merytoryczny tych materiałów. W przypadku zasobów
dziedzictwa kulturowego dość częstym zjawiskiem jest umieszczanie
w rejestrze obiektów od dawana już nieistniejących (szczególnie czę-
sto dotyczy to zabytkowego budownictwa wiejskiego). Wynika to z
korzystania z istniejących w oddziałach służb konserwatorskich reje-
strów, które od wielu lat nie były weryfikowane. Jest niezwykłą rzad-
kością, by wykonawcy prowadzili własną inwentaryzację w terenie i
wzbogacali ewidencję o obiekty, które z różnych powodów wcześniej
przez służby konserwatorskie zostały zignorowane (bardzo często
dotyczy to zabytkowych obiektów przemysłowych). Często można
odnieść wrażenie, że wykonawcom bardziej zależy na ‗kasie‘ niż na
porządnym wywiązaniu się z zadania. W konsekwencji okazuje się, że
przeszłość w formie zasobów dziedzictwa kulturowego wcale nie jest
istotna.
Niezależnie od poziomu merytorycznego Studium i Strategii
są to dokumenty, które wskazują na istniejące zasoby dziedzictwa
kulturowego oraz możliwości ich wykorzystania. Można więc powie-
dzieć, że samorządy terytorialne dysponują podstawą prawną (nieza-
leżnie od Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami) i dy-
rektywami pozwalającymi im, a wręcz też i wymuszającymi określone
działania na rzecz opieki nad zabytkami. Ta podstawa prawna oraz
dyrektywy powinny znajdować odzwierciedlenie w corocznych bu-
dżetach jednostek samorządowych, a także w strukturze organizacyj-
nej (osoby odpowiedzialne za realizację poszczególnych zadań). Pa-
trząc z tej perspektywy na praktykę samorządów lokalnych można
odnieść wrażenie, że wydatki związane z przygotowaniem Studium i
Strategii zostały całkowicie zmarnowane. Zwykle środki z budżetu
samorządu przeznaczane na ochroną dziedzictwa kulturowego są zni-
kome (por. Stefanowski 2002, s. 117). Aktualny stan planowanych w
2005 roku wydatków na ‗Kulturę i dziedzictwo kulturowe‘ (łącznie!)
przedstawia Tabela 1.
37
Tabela 1. Planowane na rok 2005 wydatki na ‗Kulturę i dziedzictwo
kulturowe‘ w gminach powiatu sławieńskiego
38
kompetencja, korupcja itp.) ludzie tam pracujący mają zupełnie inny
sposób myślenia o przeszłości niż ‗specjaliści od przeszłości‘. Moim
zdaniem w zdecydowanej większości przypadków (w dalszym ciągu
naiwnie wierzę, że wyjątki są możliwe i istnieją gdzieś w Rzeczypo-
spolitej), nie ma szans na znalezienie wspólnej płaszczyzny dyskusji.
To są dwa zupełnie odrębne światy, które w żaden sposób do siebie
nie przystają. ‗Specjaliści od przeszłości‘ żyją w swoim wytworzo-
nym i z pietyzmem kształtowanym świecie i tracą kontakt z tzw. rze-
czywistością. Próba przełożenia własnych idei na rzeczywistość samo-
rządów terenowych kończy się głęboką frustracją. Jeżeli ‗specjaliści
od przeszłości‘ chcą to zmienić to nie pozostaje nic innego jak wrócić
do idei ‗pracy organicznej‘.
4. Przeszłość przeszkadzająca
43
Ewa Bugaj
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
All action is timed action, which uses the imprint of the past to cre-
ate an anticipation of the future. Together the body and material things from
the flow of the past into the future. Human time flows on a number of levels.
Each level represents a different aspect of the framework of reference. Long-
term frames of reference are those within which we are socialised, made up
of the particular shape of the landscape, historically special sets of relations
between people and definite forms of interaction between people and the
world.
46
sposobów, związanych często z podstawami egzystowania danej
grupy ludzkiej (Layton 1989, s. 5-10; Bradley 2002, s. 5-8).
W perspektywie rozważań, które poniżej chcę przedstawić, i
które najczęściej podnoszą archeolodzy próbujący interpretacji doty-
czących stosunku do przeszłości społeczności pradziejowych i staro-
żytnych, najistotniejsza wydaje się jednakże kwestia pamięci i
pamiętania – pamiętania, które jest zachodzącym nieustannie proce-
sem, pozostawiającym po sobie materialne ślady. Przeszłość sama
bowiem bezpośrednio łączy się najbardziej z pamięcią, a nawet sami
historycy niejednokrotnie ostatnio mocno włączają kwestię pamięci w
obręb swoich dociekań (Klein 2000, s. 127-150). Jeśli zdamy sobie
sprawę, że z perspektywy archeologicznej rzecz ujmując, najczęściej
mamy do czynienia ze społecznościami niepiśmiennymi lub takimi, w
których znajomość pisma ograniczona była do bardzo wąskiej grupy
ludzi, rola pamięci i wszelkie formy jej przejawiania się pozostaną
zasadniczym elementem badań. Najczęściej mówi się w tym
przypadku o tzw. pamięci społecznej lub kolektywnej, w ujęciu sfor-
mułowanym przez francuskiego socjologa Maurice Halbwachsa w
pracach opublikowanych w pierwszej połowie XX wieku2. Archeolog
Egiptu, Jan Assmann, biorąc pod uwagę ustalenia Halbwachsa oraz
wielu innych myślicieli i dane pochodzące ze starożytnych kultur
egzystujących w basenie Morza Śródziemnego, rozwija nawet kon-
cepcję tzw. pamięci kulturowej, która byłaby sumą wszystkich sposo-
bów pamiętania potrzebnych danej społeczności aby emulować swą
przeszłość, i na podstawie której uzyskuje ona swą tożsamość. Na ową
pamięć kulturową miałyby się składać, wedle Assmanna, różne ro-
dzaje pamięci, takie jak pamięć mimetyczna, pamięć materialna (rze-
czy) oraz pamięć komunikacyjna (Assmann 2002, s. 20-21). Nie za-
głębiając się bardziej w te studia, a przechodząc do deklarowanych w
niniejszym artykule rozważań związanych ze starożytną Grecją, pra-
gnę wspomnieć, że w tym wypadku mamy przekazy dotyczące pa-
2
Na owe dzieła powołuję się za książkami J. Assmanna (2002), s. 34-48 oraz
S. E. Alcock (2002), s. 1-2, 23-28, którzy oprócz publikacji oryginalnych
Halbwachsa (Les cardes sociaux de la mémoire, Paris 1925; La mémoire
collective, Paris 1950), przytaczają też niemiecko- i anglojęzyczne przekłady:
Das Gedächtnis und seine sozialen Bedingungen, Frankfurt 1985; Das
kollektive Gedächtnis, Frankfurt 1985 oraz On Collective Memory, Chicago
1992.
47
mięci pochodzące już od samych starożytnych, a badacze uważają, że
możemy to cofać nawet do późnoarchaicznego poety greckiego Simo-
nidesa (Alcock 2002, s. 21), chociaż najlepiej rzecz całą opisali do-
piero Rzymianie. Zalecali oni, tak jak na przykład Cyceron3, rozwija-
nie tzw. sztuki pamięci – ars memoriae oraz oddawanie się rozmaitym
praktykom mnemotechnicznym i kommemoratywnym. W przypadku
starożytności klasycznej rzecz wydaje się o tyle łatwiejsza, niż w
przypadku pradziejów, że w zasadzie począwszy od Arystotelesa aż
po św. Augustyna możemy odnajdywać wzmianki i śledzić rozwój
różnorodnych koncepcji na temat działania pamięci i jej znaczenia, a
ponadto wiemy, że umiejętność posługiwania się mnemotechniką,
szczególnie w starożytnym Rzymie, należała do stałych elementów
wykorzystywanych przez elity, a szczególnie oratorów (Alcock 2002,
s. 19-23).
Wreszcie ostatnia z podnoszonych powyżej zasadniczych
kwestii związanych z przeszłością – kwestia miejsca, a nawet szerzej
krajobrazu. Ponownie w przypadku starożytności klasycznej z pomocą
przychodzą sami starożytni, dla których pamięć zawsze powiązana
była z konkretnymi miejscami, poprzez które przy pomocy wyobraźni
przywoływała obrazy z przeszłości. Pisał dla przykładu Kwintylian, że
miejsca i wyobrażenia z reguły są ze sobą tak ściśle powiązane jak
ręce tancerzy4. Zatem pomiędzy rozmaitymi obiektami, miejscami
oraz pamięcią, która daje nam wyobrażenia o przeszłości, zachodzi
stały związek, który dostrzegali już starożytni Rzymianie postulując
uprawianie ars memoriae poprzez odnoszenie się do loci i wykorzy-
stywanie imagines. Ich uwagi, jak mi się wydaje, odnieść możemy
także do Greków.
Dane historyczne, od których rozpocznę, dotyczące stosunku
starożytnych Greków do swej przeszłości są różnej ilości i jakości –
czas zniszczył wiele przekazów, nie znane są jakieś starożytne dzieła
pisane poświęcone specjalnie temu tematowi, a podstawą badań pozo-
stają przede wszystkim utwory literackie.
Zanim przejdę do tych rozważań, dla porządku przypomnę je-
dynie pewne generalne etapy greckiej historii. W końcu epoki brązu
kwitło na terenie Grecji wysoko zorganizowane społeczeństwo my-
keńskie, będące elementem cywilizacji egejskiej, skupione wokół
3
Cytuję za Alcock 2002, s. 21.
4
Kwintylian Institutio Oratoria 11.2.21 – cytuję za Alcock 2002, s. 22.
48
znaczących ośrodków władzy w takich pałacach jak Mykeny, Pylos
czy Teby, w których dla celów administracyjnych posługiwano się już
formą pisma sylabicznego (pismo Linearne B). Około roku 1100
przed Chr.5 następuje upadek tej cywilizacji i sposobu jej egzystowa-
nia – ma miejsce zniszczenie pałaców oraz opuszczanie zasiedlanych
przez generacje osad w głębi lądu greckiego i przemieszczanie się
ludności do nowych, zakładanych między innymi na wybrzeżach Azji
Mniejszej siedlisk. Następują w Grecji tak zwane wieki ciemne. Od
około VIII wieku można zaobserwować ponowne ożywienie, które
doprowadzi z czasem do rozwoju inaczej zorganizowanej społeczno-
ści opartej na systemie małych, niezależnych miast-państw, będących
podstawą cywilizacji greckiej w okresie klasycznym. Na nowo usta-
nawiane są szersze kontakty ze światem zewnętrznym oraz pojawia
się literatura.
Dla jasności dalszych rozważań przytoczę jeszcze w formie
schematu ramy chronologiczne poszczególnych okresów oraz niektóre
postaci i wydarzenia, wspominane na łamach niniejszego artykułu6:
późna epoka brązu/okres mykeński - ok. 1600-1200
okres późno helladzki III C - ok. 1200-1075
wczesna epoka żelaza/wieki ciemne - ok. 1075-700
okres archaiczny - ok. 700-480
okres klasyczny - 480-323
okres hellenistyczny - 323-31
od panowania Oktawiana Augusta aż do
czasów bizantyńskich Grecja jest prowincją
imperium rzymskiego
5
Znakomita większość dat dotyczących starożytnej Grecji, a przytaczanych
w tym artykule, odnosi się do czasów przed narodzeniem Chrystusa, zatem
w dalszej części tekstu pomijać będę to określenie.
6
Schemat podaję na podstawie zestawień znajdujących się m. in. w pracach
B. Sparkesa (1989, s. 120, tabl. 10.1) oraz I. Morrisa (2000, s. 7, tabl. 1.1).
49
rozwój dramatu w Atenach
Herodot (484-425)
wojny peloponeskie - 431-421, 415-404
Tukidydes (ok. 460-400)
51
widocznego kontekstu dla tych podań z przeszłości (Sparkes 1989, s.
126).
Przechodząc dalej w kierunku innych jeszcze archeologicz-
nych śladów dających podstawę dla rozważań nad stosunkiem staro-
żytnych Greków do swej przeszłości, należy wspomnieć, że oprócz
ruin pałaców i całych towarzyszących im założeń obronnych, które, co
warto tutaj szczególnie podkreślić, zgodnie też z tą grecką tradycją
heroizowania zwane były murami Cyklopimi, centralna Grecja usłana
jest rozmaitymi mykeńskimi pochówkami. Ewidencje archeologiczne
pozwalają wnioskować, iż w okresie przypadającym na czasy około
750-700 przed Chr. groby te zaczynają wzbudzać wyjątkowe zaintere-
sowanie, objawiające się m. in. częstym ponownym ich wykorzysta-
niem, otaczaniem czcią i deponowaniem tam materiałów, których
wiemy, że pochodzą już z epoki żelaza, a datowane są na podstawie
ceramiki głównie na okres późno-geometryczny7 oraz na wiek VII.
Interpretowane jest to z reguły jako narodziny tradycji kultu herosów,
która następnie rozwijać się będzie w całym okresie archaicznym.
Badacze przy tym nie negują, iż heroizowanie grobowców z pocho-
wanymi tam osobami i generalnie miejsc grzebalnych zachodziło za-
pewne także i wcześniej, ale na podstawie szczegółowych analiz
cmentarzysk można wydzielić horyzont, datowany około 750-700
przed Chr., w którym zjawiska te się wyjątkowo intensyfikują. I.
Morris określa ten etap chronologiczny rozwoju Grecji nawet jako
„horyzont heroizacji‖, czasy kiedy ludzie zaczęli osiągać
prawdopodobnie jakąś nową świadomość swej przeszłości, w oparciu
o którą budowali teraźniejszość, a namacalne fizyczne monumenty z
dawnych epok przynosiły im niejako przeszłość do teraźniejszości
(Morris 2000, s. 267-273). Przemyślenie swej przeszłości było zatem
nieodłącznie związane z przemyśleniem miejsca, w którym się
egzystowało, a jeśli połączymy fakt rozwoju rozmaitych nowych
sanktuariów i w ogóle „porządkowania‖ miejsc kultu w tym czasie,
7
Na podstawie rozwoju ceramiki i wyróżnianych w jej obrębie stylów
wczesna epoka żelaza podzielona jest w Grecji na mniejsze odcinki – fazy.
Fazy te lokalnie mogą być trochę odmiennie datowane, ale dla Aten
wyglądają one następująco: okres submykeński – ok. 1075-1025,
protogeometryczny – ok. 1025-900, wczesnogeometryczny – ok. 900-850,
środkowogeometryczny – ok. 850-760 i późnogeometryczny – ok. 760-700 –
oczywiście wszystkie daty przed Chr. (za Morris 2000, s. 7).
52
wspominany powyżej fakt spożytkowania na nowo pochówków z
dawnych epok oraz w ogóle fakt wzmożonego zainteresowania nimi, a
wreszcie fakt spisywania tradycji ustnej na temat swych początków
oraz przeszłości, to rzeczywiście ten etap transformacji, przechodzenia
z wieków ciemnych do okresu archaicznego można określać jako
czasy heroizowania przeszłości, która nadawała ramy nowym
zasadom funkcjonowania greckiej społeczności (Morris 2000, s. 305-
306). Znaczenie owego okresu przejściowego oraz samych czasów
archaicznych, w których w Grecji miały miejsce wielorakie zmiany
społeczne, podkreślali rzecz jasna już badacze wcześniej, również
artykułując owo specyficzne nastawienie Greków do swej przeszłości
i jej heroizowanie (Snodgrass 1980, s. 77), a znamiennym jest fakt, iż
tego typu zjawiska zachodzą najczęściej w okresach transformacji i
różnorodnych zmian, kiedy teraźniejszość wymaga nowej interpretacji
przeszłości, a przeszłość staje się wyjątkową pożywką dla pamięci.
Wreszcie, na koniec tych bardzo ogólnych uwag na temat
podchodzenia do przeszłości w starożytnej Grecji w kontekście szer-
szych rozważań dotyczących w ogóle potrzeby odnoszenia się do
przeszłości w kulturze, chciałabym przytoczyć jeszcze jeden przykład
ze świata greckiego. Związany jest on ponownie z okresem różnorod-
nych zmian i transformacji, którym poddana była grecka społeczność,
ale pod rządami Rzymian. S. Alcock we wspominanej już w niniej-
szym artykule książce przywołuje bardzo wiele danych, zarówno hi-
storycznych, jak i archeologicznych, dotyczących preferowanych ów-
cześnie interpretacji przeszłości, narracji tworzonych poprzez wyjąt-
kowo nacechowane znaczeniami miejsca pamięci i rozmaitych kom-
memoratywnych akcji, które wtedy podejmowano (Alcock 2002, s.
19-23). Uderzające jest obserwowalne poprzez owe źródła ciągłe
przywoływanie przez Greków jedynie epoki klasycznej i bezustanne
odwoływanie się do niej, tak jakby czasy między Aleksandrem
Wielkim a rzymskim podbojem nic szczególnego, co zasługiwałoby
na pamięć nie wniosły. Wspominane są przede wszystkim znaczące
wydarzenia świetności greckich miast-państw, a głównie zwycięskie
bitwy w wojnie z Persami itp. Co prawda problem zainteresowania
epoką klasyczną i odwoływania się do powstałych wtedy wzorców
jest o wiele bardziej złożony, niż go tutaj w uproszczeniu komunikuję,
gdyż należałoby wziąć pod uwagę samo zainteresowanie Rzymian
kulturą grecką i jej osiągnięciami, szczególnie w zakresie sztuk
plastycznych, wykorzystywanie tego dla imperialnej propagandy, a
53
także narodziny tzw. drugiej sofistyki. Nie zamierzam jednak
rozpatrywać w tym miejscu tych obrosłych ogromną literaturą
zjawisk, natomiast myślę, że warto dodać, iż poza
niekwestionowanym admirowaniem wielu osiągnięć greckich przez
Rzymian, należy mieć na uwadze jednak fakt ich dominacji, nieraz
nawet brutalnej, nad podbitymi regionami (Alcock 2002, s. 36-51).
Z kolei zwracając uwagę na archeologiczne ślady dokumen-
tujące ówczesny stosunek zarówno Greków jak i Rzymian do tych
minionych czasów klasycznych, sądzę, że warto przywołać tutaj
choćby jedno z miejsc, które szczególnie dla Greków związane było i
nacechowane znaczeniem, a które Alcock poddaje interpretacji, a
mianowicie ateńską agorę (Alcock 2002, s. 51-74). Samo
przestudiowanie planów agory z okresu klasycznego, a następnie z
czasów rzymskich, wskazuje na zasadnicze zmiany jakie zaszły w jej
obrębie i można powiedzieć, że z przestrzeni otwartej i „niezależnej‖
stała się z czasem przestrzenią zapełnioną wieloma budowlami i po-
mnikami, promującymi rozmaite narracje na temat przeszłości. Alcock
uważa nawet (jej rozbudowane wywody tutaj upraszczam), że agora
ateńska w czasach rzymskich może być uznana za architektoniczny
ekwiwalent tendencji antykwarycznych okresu drugiej sofistyki - staje
się jakby „muzeum‖, do którego zaczynają być przenoszone budowle
lub ich zawartość z innych miejsc. Są one często wyrywane z pier-
wotnego kontekstu i uzyskują nowe znaczenia, tak jak na przykład
lokowane tam na początku epoki imperialnej klasyczne świątynie, w
których oprócz bogów greckich czczono wizerunki cesarskie. Poza
świątyniami i pomnikami klasycznymi pojawiającymi się jako „nowe‖
w czasach rzymskich na agorze, poddawane były renowacji także te,
które tam już funkcjonowały, a ponadto wznoszone naprawdę zupeł-
nie nowe założenia, jak choćby zbudowany opodal rynek Cezara i
Augusta oraz odeon Agrypy. Generalnie agora ateńska musiała stracić
swe pierwotne funkcje i zapewne nie mogła być dłużej rozpoznawana
jako symbol klasycznej demokracji i niezależności. Być może służyła
funkcjom reprezentacyjnym, a z pewnością uzyskała status miejsca
związanego głównie z aktywnościami handlowymi. Wiemy też ze
źródeł historycznych, że ateńscy notable aktywnie uczestniczyli w
ceremoniach publicznych i w sprawowaniu imperialnego kultu. Zatem
można konkludując powiedzieć, że to szczególne ateńskie miejsce
pamięci miało służyć integracji czasów klasycznych z rzymską teraź-
niejszością, miało pozostać świadectwem pożądanego przez wszyst-
54
kich ateńskiego dziedzictwa klasycznego, ale zarazem dawać
podstawy do akceptacji nowego porządku i przywoływać te obrazy z
przeszłości, które narzucali rządzący. Podobne zmiany można
prześledzić w obrębie wielu innych jeszcze miejskich przestrzeni
publicznych w Grecji pod rządami Rzymu (Alcock 2002, s. 68-74).
Uważam, że nawet to powyższe pobieżne przedstawienie pro-
blematyki stosunku do przeszłości na podstawie wybranych świa-
dectw pochodzących ze starożytnej Grecji rodzi kilka generalnych
pytań, które nasuwają się przy podejmowaniu tego typu rozważań. Co
więcej pytania te pozostają aktualne dla rozmaitych kontekstów spo-
łeczno-kulturowych, wraz z naszymi współczesnymi włącznie i zada-
jąc je powinniśmy próbować znajdować na nie odpowiedzi. Myślę, że
na początku ważne jest ustalenie co ludzie wybierają do zapamiętania
ze swej przeszłości, co zapominają lub pomijają, kto w danym społe-
czeństwie formułuje i promuje dominujące narracje na temat przeszło-
ści i na ile inne jej wizje lub wersje są uprawnione, mogą się przebić,
bądź też są alternatywne lub konkurencyjne? Jaki wpływ wywiera to
wszystko na życie społeczne i jakie pozostawia ślady?
W kontekście powyższych pytań, na koniec chciałabym
przedstawić kilka wybranych refleksji na temat obserwowalnego sto-
sunku do przeszłości w czasach nam współczesnych i krótko zastano-
wić się jaki wpływ na funkcjonowanie konkretnych obrazów tej prze-
szłości mają archeolodzy, na ile rozważają w ogóle ten problem i czy
biorą odpowiedzialność za kształt pamięci, który tworzą? Osobiście
uważam, że archeolodzy wciąż w niewystarczający sposób dociekają,
dlaczego poszczególne ich interpretacje przeszłości są wybierane i
znajdują posłuch w konkretnym kontekście społeczno-kulturowym
poza dyskursem toczonym w obrębie dyscypliny, a inne nie. Oczywi-
stym przecież i wielokrotnie opisywanym zjawiskiem jest fakt, że
wiedza o przeszłości jest istotnym narzędziem politycznym, a wizu-
alne jej pozostałości, z którymi najczęściej archeolodzy mają do czy-
nienia, są w centrum uwagi, gdyż pozostają namacalnym jej śladem.
Można zatem stwierdzić, że kto ma wiedzę o nich, ma też w jakiś
sposób nad nimi władzę, a snując dalej ten wątek należałoby stwier-
dzić, że ten promuje związane z nimi narracje dotyczące przeszłości,
czyli w tym zakresie ma i władzę nad daną społecznością. Są to wie-
lokrotnie w ostatnich czasach podnoszone kwestie, a wciąż wydaje
się, że archeolodzy w niewystarczającym stopniu zdają sobie sprawę z
siły i możliwości oddziaływania swych interpretacji, a poza tym nie
55
chcą rozpoznawać swej odpowiedzialności za owe ustalenia i sposób
ich wykorzystywania czy to polityczny, czy też komercyjny (Ucko
1989, s. XIV-XV; Kristiansen 1993, s. 3).
Staje się to szczególnie istotne w ostatnich latach, w których,
jak wielu badaczy konstatuje, wraz ze zmianą konfiguracji etnicznych
i politycznych w Europie oraz na świecie, odbywających się niejedno-
krotnie w bardzo bolesny sposób, że wystarczy wspomnieć tutaj cho-
ciażby wojnę na Bałkanach, przeszłość i miejsca pamięci stają się
wyjątkowym obiektem zainteresowania i uzyskują nowe polityczne
zadania oraz nowy kontekst funkcjonowania w teraźniejszości (Kri-
stiansen 1993, s. 13-19). Ponadto, w społecznościach nie przechodzą-
cych jakiś zasadniczych i często dramatycznych transformacji, też
obserwujemy chęć identyfikacji z jakąś formą przeszłości i jej śla-
dami. Wystarczy chociażby wspomnieć jedno z najbardziej spektaku-
larnych zjawisk z ostatnich lat – zainteresowanie Stonehage i całą
dyskusję, która wokół niego się toczy. Przecież zupełnie inną rolę tego
miejsca dla siebie widzą współcześni ‗druidzi‘ i wyznawcy rozma-
itych sekt, inną organizatorzy specjalnych spotkań i festiwali, inną
brytyjskie organy rządowe czy samorządowe związane z ochroną i
zarządzaniem dziedzictwem kulturowym, inną archeolodzy, inną jesz-
cze być może współcześni lokalni mieszkańcy okolic Stonehage i jak
te wizje pogodzić? (Stone 1989, s. 196).
Co powinni robić archeolodzy w takich czasach – poza dal-
szym prowadzeniem badań - powinni przede wszystkim rozwijać
krytyczną świadomość podchodzenia do przeszłości. Co więcej, nie
osądzając, które podejście do przeszłości jest słuszniejsze, powinni w
bardziej perswazyjny sposób prezentować wyniki swych badań, a
działalność edukacyjną ukierunkowaną na uświadamianie roli prze-
szłości oraz na poszanowanie rozmaitych, a nie tylko wybranych jej
śladów, rozpocząć już od najmłodszych członków społeczności.
Aby wypromować takie krytyczne myślenie o przeszłości dzi-
siejsza archeologia powinna włożyć wielki wysiłek nie tylko w reflek-
sję nad swymi metodami badawczymi, co czyni, ale też na bieżąco
analizować przede wszystkim sposoby rozpowszechniania wiedzy o
przeszłości, w tym tak istotną w ostatnich latach kwestię wizualizacji.
Owo krytyczne spojrzenie na przeszłość musi mieć miejsce nie tylko
w ramach dyskursu naukowego, ale musi znacznie intensywniej za-
cząć ogniskować się na podstawowych współczesnych środkach prze-
kazu, poprzez które z reguły opinia publiczna i szeroko rozumiani
56
odbiorcy dowiadują się czegoś na temat przeszłości, i poprzez które
powinni uczyć się też krytycznego podejścia do niej (Schadla-Hall
1999, s. 147-158; Conrad 2001, s. 113).
Ponadto symptomem ostatnich czasów jest także to, iż arche-
olodzy w różnych krajach przechodzą swoistą transformację i rozwi-
jają się z względnie niezależnej grupy badaczy o aktywności w małej
skali, opartej na placówkach akademickich, muzealnych i uniwersy-
teckich, w aktywną i dużą grupę ludzi działających w ramach licznych
agend rządowych lub samorządowych, zajmujących się ochroną i
zarządzaniem dziedzictwem kulturowym. Powiązani stają się coraz
bardziej tym samym z rozmaitymi politycznymi, narodowymi bądź
etnicznymi domenami, co powoduje w wielu miejscach drastyczną
nieraz zmianę profilu archeologii, a konsekwencje tego jest trudno,
jak mi się wydaje, jeszcze obecnie ocenić (Kobyliński 2001, s. 17-20).
Warto ponadto zauważyć, że swoisty kult przeszłości i ochrona dzie-
dzictwa kulturowego stają się współcześnie jednym z dominujących
nurtów, w których ponownie ujawnia się ta społeczna funkcja prze-
szłości, którą prezentowałam poprzez wybrane przykłady na łamach
tego tekstu, a mianowicie kreowanie jakiejś pożądanej w określonym
czasie tożsamości i jedności. Przecież badanie historycznego rozwoju
każdej, najmniejszej nawet lokalnej społeczności lub miejsca, o ile to
możliwe w perspektywie od pradziejów do współczesności, jest obec-
nie europejską codziennością. Co więcej, zjawisko to zaczyna być
także powszechnie obserwowane w krajach post-kolonialnych, a do-
chodzi do tego wybór odpowiednich symboli i mitów przeszłości, do
których badacze się odwołują (Gathercole, Lowenthal 1990).
Zatem konkludując należy stwierdzić, że przeszłość stale
człowiekowi towarzyszyła i towarzyszy, chociaż rozmaicie była i jest
uobecniana. Aby uniknąć jej zupełnego ideologicznego, politycznego
lub komercyjnego sfunkcjonalizowania należy promować krytyczną
postawę podchodzenia do niej, a organizowane przez środowisko
poznańskich studentów archeologii spotkania, wraz z tym ostatnim z
2003 roku na temat Komu potrzebna jest przeszłość są dowodem chęci
budowania tej postawy, czego im serdecznie gratuluję.
57
Wykaz cytowanej literatury
58
Snodgrass A. M. (1980), Archaic Greece: the age of experiment, Lon-
don: Dent.
Sparkes B. (1989), Classical Greek attitudes to the past, W: R. Layton
(red.), Who needs the past? Indigenous values and archaeology,
London: Unwin Hyman Ltd, s. 119-130.
Stone P. G. (1989), Interpretations and uses of the past in modern
Britain and Europe. Why are people interested in the past? Do
the experts know or care? A plea for further study, W: R.
Layton (red.), Who needs the past? Indigenous values and ar-
chaeology, London: Unwin Hyman Ltd, s. 195-206.
Ucko P. J. (1989), Foreword, W: R. Layton (red.), Who needs the
past? Indigenous values and archaeology, London: Unwin
Hyman Ltd, s. IX-XV.
Schadla-Hall T. (1999), Public archaeology, European Journal of
Archaeology, vol. 2, no. 2, s. 147-158.
59
Adriana Ciesielska
Wydział Pedagogiczno-Artystyczny UAM
Kalisz
60
ologicznym (World Archaeological Congress) mającym miejsce w
Southampton w Wielkiej Brytanii w 1986 roku.
Wiele referatów opublikowanych w materiałach
pokonferencyjnych prezentowało nadal tradycyjny, tzn. kulturowo-
historyczny punkt widzenia i z tej tylko perspektywy podejmowało
krytykę wikłania archeologii w politykę, jednocześnie nie porzucając
założenia o możliwości obiektywnego rekonstruowania przeszłości.
Wspólną cechą większości referatów oraz nowych prac
opublikowanych u schyłku XX wieku na podobny temat, jest próba
ukazania roli archeologii w momentach przełomów historycznych. Z
tego względu najpowszechniej analizowanym zagadnieniem staje się
uwikłanie archeologii w rozwój ideologii narodowego socjalizmu w
nazistowskich Niemczech. Kolejnym równie popularnym zagadnie-
niem staje się wykorzystanie dziedzictwa kulturowego (w tym kultury
materialnej), w tworzeniu i destabilizacji różnych form kolonializmu
w Ameryce, Azji i Afryce.
Taka koncentracja zainteresowań badawczych niechcący spo-
wodowała wrażenie, iż o roli polityczno-społecznej archeologii można
mówić tylko w odniesieniu do czasów napięć politycznych.
Z tego rodzaju postrzeganiem omawianego problemu nie do
końca można się zgodzić, albowiem nawiązywanie do osiągnięć ar-
cheologii jest zjawiskiem często występującym w życiu politycznym i
społecznym. Aby ukazać jego powszechność, w dalszej części arty-
kułu skoncentruję się na trzech wybranych przykładach z dziejów
archeologii polskiej. W celu lepszego zobrazowania zagadnienia,
przykłady celowo dzieli duża rozpiętość chronologiczna.
62
Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że dziewiętnastowieczne zbiory
starożytności obejmowały, oprócz zabytków archeologicznych, także
zabytki etnograficzne i historyczne oraz dzieła sztuki (Abramowicz
1967, s. 51). Kolekcjonowanie zabytków związanych z przeszłością
własnego narodu było zjawiskiem wielowymiarowym. Z jednej
strony, którą za Janem Żakiem (1974) nazwać można stroną formalną,
było to kolekcjonerstwo mające na celu ratowanie i ochronę spuścizny
narodowej. Kolekcjonerstwo to miało także wymiar ideologiczny:
zebrane zabytki zaczęły funkcjonować w społecznej wyobraźni jako
symbole przeszłości narodowej, stały się elementami pobudzającymi
dumę narodową związaną z dokonaniami przodków, wreszcie zabytki
te stały się także dowodem na polskość terytorium będącego w XIX
wieku pod obcym panowaniem.
Działania arystokracji rozbudziły zainteresowanie mas. Uwi-
doczniło się to, z jednej strony w dużej liczbie nowo zakładanych
zbiorów starożytności przy różnych instytucjach szkolnych i pań-
stwowych, z drugiej strony, w dużej liczbie zabytków przekazywa-
nych przez społeczeństwo do tworzonych kolekcji.
Miarą oddziaływania starożytności narodowych na wyobraź-
nię społeczeństwa była akcja sypania Kopca Kościuszki w Krakowie.
W akcji tej niekwestionowanymi symbolami minionej wielkości na-
rodu stały się dwa kopce legendarnych władców polskich Kraka i
Wandy, co zostało dokładnie wyrażone w odezwie do społeczeństwa
w następujący sposób:
63
nieśmiertelnie cnotliwego Kościuszki wspomni.‖ (Abramowicz 1967,
s. 21).
64
łatwiej jest mi również porównywać dokonania z tego okresu z cza-
sami poprzedzającymi PRL i następującymi po nim.
W okresie po I wojnie światowej, podobnie jak w XIX wieku,
postawiono przed naukami zajmującymi się przeszłością pewne cele
propagandowe. W XIX wieku najważniejszym okazało się zachowa-
nie polskości. W połowie XX wieku sytuacja okazała się bardziej
skomplikowana. W propagandzie politycznej najpierw szczególną rolę
odgrywało przesunięcie terytorium państwa polskiego ze wschodu na
zachód, a następnie Millenium Chrztu Polski.
Przesunięcie terytorium Polski na zachód z jednoczesnymi
stratami na wschodzie ogłoszone zostało w formie projektu Stalina
najpierw podczas wizyty B.Bieruta i S.Osóbki-Morawskiego na
Kremlu 22 stycznia 1945 roku, a następnie podczas konferencji Wiel-
kiej Trójki w Jałcie w lutym 1945 roku. Wschodnią granicę Polski
oparto na linii Curzona z niewielkimi odchyleniami, granica zachod-
nia zaś została poprowadzona od Szczecina wzdłuż Odry i Nysy Łu-
życkiej. Jednym z ustaleń konferencji jałtańskiej była także decyzja o
masowym przesiedlaniu mniejszości narodowych, która objęła, z jed-
nej strony wysiedlenia ludności niemieckiej z ziem przyznanych Pol-
sce, z drugiej strony, wysiedlenia ludności polskiej z obszarów poło-
żonych teraz na wschód od nowej polskiej granicy na Bugu. Roz-
strzygnięcia konferencji jałtańskiej w sprawie granic, narzucone Pol-
sce, długo jeszcze napotykały znaczny opór ze strony polskiego społe-
czeństwa.
Ówczesne władze polityczne, z którymi większość społeczeń-
stwa polskiego nie identyfikowała się jeszcze, stanęły przed niezwy-
kle trudnym zadaniem. Za pomocą dostępnych im środków, w tym
propagandy, musiały zmusić społeczeństwo do zaakceptowania no-
wych granic. W tym kontekście polityczno-społecznym zrodziło się
propagandowe hasło „odzyskania starych piastowskich ziem‖ oraz,
związane z tym, bardzo popularne określanie ziem Polski Zachodniej
mianem „Ziem Odzyskanych‖.
Ponad dekadę później władze PRL postawione są przed kolej-
nym wyzwaniem. Zbliżał się rok 1966, Millenium Chrztu Polski. W
społeczeństwie PRL Kościół katolicki zajmował szczególną pozycję,
przede wszystkim jako instytucja, wokół której skupiona była ówcze-
sna opozycja. Ogólną sytuację polityczno – społeczną zaostrzyły do-
datkowo wypadki roku 1965, a zwłaszcza List biskupów polskich do
biskupów niemieckich, z głośnym zwrotem „udzielamy wybaczenia i
65
prosimy o nie‖. Władze PRL zdecydowały się także w swej propa-
gandzie państwowej wykorzystać rok 1966, zaostrzając jednocześnie
partyjno – rządową kampanię nienawiści do polskiej hierarchii ko-
ścielnej. Przygotowywanym przez Kościół obchodom Millenium
Chrztu Polski przeciwstawiono propagandowe, świeckie, obchody
Tysiąclecia Państwa Polskiego.
Sądzę, że na wymienione wyżej wydarzenia polityczno – spo-
łeczne można również spojrzeć przez pryzmat pojęć antropologicz-
nych odnoszących się do tworzenia więzi społecznych.
W rezultacie wysiedleń, które nastąpiły po II wojnie świato-
wej, PRL stanowił państwo jednolite narodowo, czyli złożone tylko i
wyłącznie z ludności mówiącej wspólnym językiem i charakteryzują-
cej się tymi samymi zwyczajami kulturowymi. Co więcej, społeczeń-
stwo to posiadało tę samą historię. Władze PRL, chcąc narzucić spo-
łeczeństwu określone przekonania polityczne, odwołały się do zna-
nych nam już mechanizmów wzmacniających więzi społeczne. Z ol-
brzymiego zasobu symboli z polskiej przeszłości wybrano wydarze-
nia, które podniesiono do rangi symboli narodowych, a następnie od-
wołując się do nich uzasadniano zaistniałe fakty polityczne, tworząc w
ten sposób obowiązującą, państwową wykładnię dziejów. W ten spo-
sób przesunięcie polskich granic na zachód uznano za „powrót na
ziemie piastowskie‖, a 1966 rok chciano łączyć tylko i wyłącznie z
początkiem państwowości polskiej. Społeczeństwo, reagując obron-
nie, z tego samego zasobu polskich symboli narodowych, wybierało
inne wydarzenia, o których pamięć przekazywano kolejnym pokole-
niom, pielęgnując i zachowując w ten sposób odmienny od obowią-
zującej ideologii system wartości. W tej perspektywie rok 1966 uzna-
wano przede wszystkim za tysięczną rocznicę przyjęcia chrztu przez
Mieszka I.
Jeżeli w tym kontekście osadzimy polskie badania archeolo-
giczne z lat 50. i 60. XX wieku, oczywistym staną się powody skon-
centrowania zainteresowań archeologicznych nad przeszłością „naj-
starszych piastowskich grodów‖, takich jak Szczecin, Wrocław, a
nawet Gdańsk.
Bardziej szczegółowego przytoczenia faktów stanowiących
kontekst polityczno – społeczny wymaga powstanie i realizacja pro-
gramu Badań nad Początkami Państwa Polskiego (znacznie później
dopiero nazywanego Badaniami Milenijnymi).
66
W momencie, gdy Kościół rozpoczął przygotowania do
obchodów Millenium Chrztu Polski, władze PRL z wielkim rozma-
chem propagandowym charakterystycznym dla tej epoki zaczęły po-
święcać świeckim obchodom Tysiąclecia Państwa Polskiego wszyst-
kie organizowane zwyczajowe i nadzwyczajne imprezy. Do imprez
zwyczajowych należały na przykład dożynki centralne, natomiast
projektami nadzwyczajnymi był: Kongres Kultury odbyty w paździer-
niku 1966 roku, sesja naukowa PAN i UJ na Wawelu w dniach 23-24
listopada 1966 roku, podczas której przedstawiono obowiązującą
wówczas wizję historii Polski. Projektami rozpoczętymi wcześniej,
ale którymi również nadawano „Tysiącletnią‖ etykietkę był między
innymi, program budowy szkół pod znanym powszechnie hasłem
„Tysiąc szkół na Tysiąclecie‖ rozpoczęty już, z powodu gospodarki
planowej, na przełomie 1959 i 1960 roku oraz, zapewne, część prac
wykopaliskowych wchodzących w skład programu Badań nad Po-
czątkami Państwa Polskiego (Fik 1991).
Bezpośrednie starcie idei świeckich obchodów Tysiąclecia
Państwa Polskiego z kościelnymi obchodami Millenium Chrztu Polski
nastąpiło dopiero w okresie od kwietnia do lipca 1966 roku. Wydaje
mi się, że przytoczenie przebiegu tych wydarzeń pozwoli lepiej nam
zrozumieć kontekst polityczno – społeczny.
Obchody Millenium chrztu Polski zapoczątkował Kościół w
dniu 14 kwietnia 1966 roku w Gnieźnie. We wszystkich kościołach o
godzinie 18 00 odśpiewano Te Deum. Na gnieźnieńskim Wzgórzu
Lecha mszę Świętą celebrował prymas Wyszyński w obecności arcy-
biskupów: Karola Wojtyły, Antoniego Baraniaka, Bolesława Ko-
minka, 60 biskupów i tłumu wiernych. Następnego dnia odbyły się
uroczystości religijne w intencji Polonii światowej, sesja naukowa
oraz specjalna konferencja Episkopatu. Noc z 16 na 17 kwietnia upły-
nęła w poznańskiej farze na adoracji obrazu Matki Boskiej Często-
chowskiej. O północy Mszę Świętą pontyfikalną odprawił abp Woj-
tyła, zaś kazanie wygłosił abp Kominek. 17 kwietnia mszę przed kate-
drą celebrował abp Baraniak, a przemówienie na temat Tysiąclecia
Chrztu i potrzebie miłości bliźniego wygłosił prymas Wyszyński. Po
sesji plenarnej Episkopat polski złożył następnie wyznanie wiary przy
sarkofagach Mieszka I i Bolesława Chrobrego (Albert 1989, s. 856).
W tym samym czasie władze świeckie 16 kwietnia zorganizo-
wały manifestację w 21 rocznicę forsowania Odry i Nysy przez I i II
67
Armię WP, podczas której odczytano akt fundacyjny pomnika
Mieszka I i Bolesława Chrobrego(Albert 1989, s. 856).
Centralne uroczystości religijne Millenium odbyły się na Ja-
snej Górze 3 maja 1966 roku. W trakcie uroczystości ukoronowano
obraz „Czarnej Madonny‖ częstochowskiej Koroną Tysiąclecia (Al-
bert 1989, s. 857).
Władze świeckie konkurencyjną imprezę zorganizowały 3
maja w Katowicach. Była to manifestacja z okazji 45-tej rocznicy
trzeciego Powstania Śląskiego, podczas której wmurowano kamień
węgielny i akt elekcyjny pod pomnik Powstańców Śląskich (Albert
1989, s. 857).
8 maja 1966 roku w Krakowie odbyła się procesja z Wawelu
na Skałkę, gdzie prymas Wyszyński przypomniał dzieje św. Wojcie-
cha i św. Stanisława. Po mszy procesja wróciła na Wawel, a przez go-
dzinę bił dzwon „Zygmunt‖ (Albert 1989, s. 857).
Kulminacyjnym punktem obchodów państwowych była nad-
zwyczajna sesja sejmu PRL w dniu 21 lipca 1966 roku, podczas której
„prawdziwą‖, czyli wówczas „jedynie słuszną‖ wizję historii Polski
przedstawił w swym przemówieniu Władysław Gomułka (Albert
1989, s. 858)..
Z powyższego przeglądu wydarzeń wynika, że polskie bada-
nia archeologiczne stały się dziedziną, z której rezultatów chętnie
korzystano w celach propagandowych. Polityczno – społecznemu
aspektowi Badań Milenijnych poświęcono do tej pory bardzo mało
uwagi, a niewątpliwie jest to zagadnienie, które zasługuje na dalsze
szczegółowe badania.
Na zakończenie artykułu chciałabym ukazać działanie
mechanizmów umacniania więzi społecznych również w czasach nam
współczesnych.
70
Gathercole p., Lowenthal D. (1994) The Politics of the Past, London
and New York.
Gellner E. (1991) Narody i nacjonalizm, Warszawa.
Jones S. (1997) The archeology of ethnicity. Constructing identities in
the past and present, London and New York.
Kostrzewski J. (1949) Dzieje polskich badań prehistorycznych, Kra-
ków.
Kurnatowska Z. (2000) Badania nad początkami i rozwojem społe-
czeństwa wczesnopolskiego; (w:) Archeologia i prahistoria
polska w ostatnim półwieczu, Poznań, s. 381-412.
Nowicka-Rusek E. (2003) Etniczność w świecie współczesnym –
antropolog w działaniu; LUD t. 87, s. 193-205.
Pajewski J. (2001) Historia powszechna 1871-1918, Warszawa.
Pomian K. (2004) Europa i jej narody, Warszawa.
Shennan S. (red.) (1994) Archaeological Approaches to Cultural
Identity, London – New York.
Topolski J. (1999) Wielkopolska poprzez wieki, Poznań.
Trawkowski S. (1962) Geneza regionu kaliskiego; (w: ) Osiemnaście
wieków Kalisza, T. III, s. 7-51.
Znaniecki F. (1990) Współczesne narody, Warszawa.
Żak J. (1974) Słowianie i Germanie w historiografii polskiej i nie-
mieckiej; (w: ) Stosunki polsko – niemieckie w historiografii, T.
I. , s. 21-149.
Żywczyński M. (1990) Historia powszechna 1789-1870, Warszawa.
71
Ewa Domańska
Instytut Historii UAM
Poznań
O potrzebie przeszłości
3
W tym miejscu idę tropem Melanie Klein (por. Segal 2003, s. 138).
73
noznacznych i uniwersalnych stwierdzeń. Ponadto bardziej świadczy
o tych, którzy je zadają, niż o tych, których zdaje się dotyczyć. Posta-
wienie tego pytania świadczy o intuicji pytających, którzy słusznie
przewidują, że postawienie tego problemu świadczy o procesie
„hamletyzacji historii‖ rozumianej jako specyficzne (europejskie)
podejście do przeszłości, bowiem dotyczy jej „być albo nie być‖.
Wszystko zależy bowiem od tego, czy jesteśmy w stanie nadać nowe
sensy jej istnieniu w świecie, w którym często nie wierzymy już w
tradycyjnie przypisywaną historii rolę gwaranta tożsamości oraz w
możliwości korzystania z lekcji, jakich nam udziela.
Dotychczas utożsamiłam potrzebę przeszłości z kwestią
uzależnienia się od niej, a wśród wielorakich form tego uzależnienia
wyróżniłam dominujące nad innymi formami, sterowane pasją pozna-
nia uzależnienie epistemologiczne, które przeplata się z erotycznym.
W takiej opcji samo miłowanie wiedzy (pasja poznawcza) jest pozna-
niem, a pęd ku poznaniu rodzajem namiętności. Związek badacza
przeszłości ze śladami (także szczątkami ludzkimi) jest zatem relacją
poznawczo-erotyczną, w której immanentnie zakodowana jest prze-
moc. Zamienia ona subiektywny byt w obiekt poznania uprzedmiata-
wiając go jednocześnie i czyniąc z niego „obiekt pożądania‖ i fetysz. 4
Ta przemoc epistemologiczna z kolei, staje się źródłem przemocy
politycznej i społecznej. W wyniku tej przemiany (od subiektywnego
bytu do przedmiotu badań i fascynującego fetysza), pozostałości po
przeszłości stają się poręcznym instrumentem władzy i przedmiotem
różnego rodzaju przetargów. Kwestie te analizowałam w innym miej-
scu, rozpatrując przypadek desaparecidos w Argentynie (zaginionych
ciał przeciwników reżimu, uprowadzonych przez juntę wojskową w
czasie „brudnej wojny‖), których szczątki stały się przedmiotem kon-
kurujących ze sobą dyskursów żałoby (ciało potrzebne dla dokonania
właściwego pochówku) i sprawiedliwości (ciało jako świadectwo
zbrodni) (zob. Domańska 2001, s. 37-60). W tekście tym postawiłam
też tezę, że kluczowe dla rekonceptualizacji badań nad przeszłością
jest ponowne postawienie pytania o status materialnych pozostałości
po minionych czasach, a zwłaszcza o status ludzkich szczątków, które
– jak sądzę – są ostatecznymi punktem odniesienia dla wszelkich ba-
4
O erotyzmie i fetyszyzmie archeologii, zob. niedoścignioną w swym
bogactwie pomysłów interpretacyjnych pracę Michaela Shanksa (1992),
Experiencing the Past. On the Character of Archaeology.
74
dań nad przeszłością. W tym kontekście bardziej interesujący dla
prowadzonych tutaj rozważań, może okazać się przewrotny zabieg
odwrócenia pytania, które stało się tematem tej sesji i sformułowanie
go w następujący sposób: „czy przeszłość kogoś potrzebuje?‖ W
przypadku archeologów można by je zawęzić i ująć następująco: czy
przeszłość potrzebuje archeologów?, a dokładniej, czy rzeczy i martwi
ich potrzebują? Czy ci, którzy odeszli mają prawo do milczenia i czy
nasz nienasycony popęd do wiedzy i fascynacja ich innością, może
tłumaczyć ciągłe uchylanie tego prawa? Postępowanie ze szczątkami
jest bowiem przede wszystkim zagadnieniem etycznym, a nie episte-
mologicznym. Relacja z innymi (żywym czy martwym) staje się o tyle
ważna, o ile ustanawiamy ją nie w relacji do teraźniejszości, ale do
wieczności. Jeżeli mówimy o zmiennym stosunku do przeszłości, to
zapytajmy się, czy w owym stosunku jest coś stałego? Czy na przy-
kład etyczna relacja z innym (także z jego szczątkami) nie może sta-
nowić jakiegoś stałego punktu odniesienia, które swoje miejsce znaj-
duje w wieczności, a nie w teraźniejszości rządzonej ekonomią wy-
miany i dyskursem użyteczności.
75
wych a skupić się na badaniu tego, co zostało już odkopane.5 W pro-
jekcie takim należałoby odpowiedzieć na następujące pytania: czym
jest w istocie martwe ciało?6 Kiedy staje się ono szczątkami? Jaki jest
jego status? Do kogo należą szczątki i kto ma prawo nimi rozporzą-
dzać? Jaka się ma materialna forma szczątków (mumie, kości, prochy)
wobec ich statusu epistemologicznego, prawnego, etycznego? Czy
można mówić o nadrzędnej wartości (naukowej, czy innej) szczątków
wobec innych materialnych pozostałości po przeszłości (narzędzi,
ozdób, itd.)? Kto ma prawo „wystawiania‖ szczątków? W jakim celu i
dla jakiej publiczności?
5
Pomijam tutaj trudny problem archeologii kryminologicznej (forensic
archaeology). Christopher Tilley znany jest m.in. z kontrowersyjnego
stwierdzenia: „kopanie jest patologią archeologii‖. Jego zdaniem na
archeologii ciągle ciąży przeświadczenie, że jej celem jest prowadzenie
wykopalisk. Ponadto – jego zdaniem – dysponujemy już wystarczającym
materiałem reprezentatywnym, by móc wysuwać wnioski, a wiele
odkopanych stanowisk i znalezionych obiektów nie doczekało się jeszcze
analiz (Tilley 1989, s. ).
6
Klasyczną pracą na ten temat jest książka Louisa-Vincenta Thomsa (1991),
Trup. Od biologii do antropologii.
7
Tekst uchwalonego wtedy kodeksu etycznego można znaleźć na stronie
internetowej pod adresem:
http://www.wac.uct.ac.za/archive/content/ethics.html.
Różne konwencje deklaracje i akty, a także tytuły książek dotyczących
odzyskania szczątków oraz ich ochrony dostępne są pod adresem:
76
istnieje kwestia eksponowania szczątków, która w wielu przypadkach
trąci „pornografią śmierci‖, którą wolałabym określić „pornografią
szczątków‖.
Rozważmy konkretny przykład: od lat kontrowersje wzbudza
podróżująca od 1996 roku po świecie wystawa plastynatów Gunthera
von Hagensa pod tytułem Korperwelten (Światy ciała), którą widziało
prawie dziesięć milionów ludzi. Von Hagens konserwuje ciała przez
zastępowanie wody znajdującej się w komórkach ciekłym materiałem
plastycznym. W ten sposób powstają niezwykłe rzeźby ciał odartych
ze skóry ukazujące wnętrze człowieka, które przedstawiane są w róż-
nych pozach; i tak na wystawie można zobaczyć grającego w szachy,
jeźdźca na koniu, kobietę w półleżącej pozie. Celem wystawy – jak
twierdzi autor - jest lepsze zrozumienie ciała i jego funkcji oraz uka-
zanie indywidualnego piękna jego wnętrza. Nie wchodząc w szcze-
góły dyskusji toczących się wokół wystawy i samego von Hagensa,
zacytuję jedną z opinii autorstwa Piotra Semka (2004, s. 21): „Nie-
miecki skandalista wymyślił po prostu nowy rodzaj pornografii‖. Myśl
ta prowokuje zadanie następującego pytania: czy eksponowanie ludz-
kich szczątków w muzeach, zwłaszcza mumii, też nie jest pornogra-
fią? Dlaczego nie widzimy nic kontrowersyjnego i niezwykłego oglą-
dając dziesiątki mumii wystawionych na przykład w British Museum
w Londynie? Dlaczego nie dziwią nas rekonstrukcje grobów szkiele-
towych, w których eksponowane są nagie i bezbronne kości, które
znaleźć można w każdym muzeum archeologicznym? 9 Dlaczego nie
odwracamy wzroku od obrazów szczątków, którymi epatują nas co-
dzienne gazety?
W Rzeczpospolitej z dnia 26-28 lutego 2000 roku ukazał się
artykuł Krzysztofa Kowalskiego „Łopaty przed spychaczami‖, który
mówi o prowadzeniu badań archeologicznych na trasach przyszłych
autostrad. Dowiadujemy się z niego o wspaniałych znaleziskach:
79
takiej opieki, jak dzieci. Przypomnijmy być może banalny fakt, że
kwestia opieki zakłada pewną hierarchię: osoba, którą się opiekujemy
uznawana jest za słabszą; opiekun jest tym, który rości sobie pretensje
do opieki, a zatem kontroli. W istocie bowiem, opieka oznacza kon-
trolę. Tak też dzieje się ze zmarłymi. Większość badaczy, którzy zaj-
mują się różnymi aspektami i formami istnienia zmarłych, patrzy na
nich z pragmatycznego punktu widzenia; zmarły (jego ciało) jest
ważny o tyle, o ile służy żyjącym i o ile może być przez nich wyko-
rzystany czy to jako źródło natchnienia (Laura w sonetach Petrarki),
czy to jako przedmiot badawczy pozwalający na poszerzanie naszej
wiedzy medycznej lub historycznej, czy to jako corpus delicti (pro-
cesy sądowe dotyczące ludobójstwa), czy to jako obiekt pracy żałoby
(desperacja rodzin, których ciała bliskich nie zostały odnalezione), czy
też jako obiekt seksualnych perwersji (nekrofilia).
Książka Roberta Harrisona (2003) The Dominion of the Dead,
jest swojego rodzaju manifestem, który przenika hasło-przykazanie:
dbaj o szczątki i pamięć swych poprzedników, bo od nich zależy los
Twój i tych jeszcze nienarodzonych. Autor jest zwolennikiem idei
nekrokracji - dosłownie „rządów zmarłych‖, która stanowi, że żywi są
spadkobiercami i dłużnikami zmarłych. Ponieważ zmarli legitymizują
nasze istnienie, to przetrwanie ludzkości zależy od ochrony tych, któ-
rzy odeszli zarówno w sensie opieki nad ich szczątkami, jak i nad
pamięcią o nich. Z jego rozważań wynika, że nie tyle jesteśmy uzależ-
nieni i zależni od przeszłości, ile od zmarłych, bez których jesteśmy –
jak pisze - tylko bastardami. Zależność ta nie jest jednak jednostronna,
bowiem tak samo jak my zmarłych, tak też i zmarli potrzebują nas.
Martwi stanowią „historyczny nawóz‖, dostarczają żywym legacji,
legitymizują władzę i budują więzi społeczne. Żywi zaś są potrzebni
zmarłym, by dbając o ich szczątki i pamięć przedłużać ich istnienie. 10
Relacja te nie jest jednak symetryczna, bowiem naszym stosunkiem
do „świata zmarłych‖ steruje strategia „kolonizacji‖ i podbijania nie-
znanych i egzotycznych terytoriów w celu ich ujarzmiania, kontrolo-
wania i wykorzystywania dla „świata żywych‖ (Harrison 2003, s. 34 i
n; Domańska 2004, s. ).
10
Robert P. Harrison, The Dominion of the Dead. Chicago and London:
Chicago University Press, 2003, s. 34 i x. Zob. także: Ewa Domańska,
„Nekrokracja‖. Konteksty. Polska Sztuka Ludowa, nr 1-2, 2004.
80
W świecie zmarłych żywi są intruzami, a nie gośćmi. To, co
jest w grobie, należy do grobu i nie po to zmarłego „ukrywa‖ się w
trumnie czy urnie, by po czasie, kiedy już nikt nie może obronić jego
spokoju, wystawiać go na światło dzienne (i różnego rodzaju uży-
tek).11 Istotą grobu jest jego niedostępność, która zapewnić ma spokój
zmarłego. Odkopując grób zachowujemy się zatem jak kolonizatorzy,
którzy w imię misji szerzenia wiedzy, podbijają podziemne światy. A
przecież dokonanie pochówku to nie tylko złożenie do grobu, odsepa-
rowanie zmarłego od żywych, lecz także zabezpieczenie szczątków i
pozwolenie na ich naturalną dematerializację. Podajmy konkretny
przykład: dla wielu kultur, które cechuje wiara w życie pośmiertne
(czy wiara w zmartwychwstanie), cmentarz i grób jest szczególnym
miejscem kultu. Żydzi na przykład nazywają cmentarz „wiecznym
domem‖, „świętym miejscem‖, „domem grobów‖. Kultura ta nakazuje
przestrzegać nienaruszalności zwłok, a obrządek pogrzebowy, postę-
powanie ze szczątkami oraz zachowywanie się w ich pobliżu określają
bardzo szczegółowe przepisy prawne i religijne. Cmentarze zakładane
są na wieczność i mają być gwarancją bezpiecznego spoczynku kości
aż do dnia zmartwychwstania. Grobu nie wolno otwierać i obowiązuje
wobec niego zasada nietykalności. Tradycja żydowska nakazuje, by
zwłoki spoczywały w ziemi, na powierzchni zaś pamięć o zmarłym
chroni i symbolizuje nagrobek. Można zatem powiedzieć, że to, co w
grobie należy do nienaruszalnego świata zmarłych, a to, co na po-
wierzchni – do świata żywych, którzy zobowiązani się zapewnić
szczątkom spokój.12 Zakończmy zatem te rozważania stwierdzeniem,
że w przeszłości nie będziemy czuć się swobodnie, bowiem tylko
martwi mogą tam być sobą. Przeszłość potrzebna jest zmarłym, bo jest
ona ich światem. Nam zaś potrzebna jest wiedza o przeszłości, byśmy
wiedzieli skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Spoczywa też na
nas obowiązek wobec martwego ciała – dbałość o nagrobną po-
wierzchnię i pamięć, zatem archeolodzy – zostawcie zmarłych w spo-
koju.
11
Tematy te porusza w swojej doskonałej książce Stanisław Rosiek (1997)
Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety.
12
Informacje te zaczerpnęłam z tekstu Leszka Hońdo (2002, s. ), „Przestrzeń
żydowskiego cmentarza‖.
81
Wykaz cytowanej literatury
83
Arkadiusz Marciniak
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
Miejsce
84
Meczet jest powszechnie nazywany Masjid-i-Janamsthan, co oznacza
‗meczet miejsca narodzenia‘.
Prof. Sinha uważa, że Hindusi nigdy nie pogodzili się z utratą swej
świątyni, o czym na świadczyć fakt, że meczet nie był dokończony,
brakowało w nim minaretów i wazu (basenu przeznaczonego do ablu-
cji).
Aktorzy
85
BMAC (Babri Masjid Action Committee) – organizacja utworzona w
celu reprezentowania interesów muzułmańskich w sporze o meczet i
świątynię w Ayodhya.
Przed 1949
Meczet w Ayodhya jest miejscem kultu muzułmanów.
1949
Hinduscy aktywiści wdzierają się do meczetu umieszczając tam posąg
Ramy. W rezultacie tego czynu rząd indyjski zamyka meczet. Meczet
jest od tego momentu uznawany za świątynię hinduską.
1986
Na wniosek VHP sąd podejmuje decyzję o otwarciu meczetu i po-
zwala Hindusom na wykorzystywanie go jako miejsca kultu.
1990
86
Lal Krishna Advani, wysoki przedstawiciel BJP, rozpoczyna kampa-
nię zwaną rathayatra mającą na celu zdobycie społecznego poparcia
dla postawienia świątyni Ramy na miejscu meczetu.
1862-63
Pierwsze badania archeologiczne w Ayodhya prowadzone przez A.E.
Cunninghama
1889-91
Kolejna kampania wykopaliskowa pod kierunkiem A. Fuhrera.
1969-70
Badania archeologiczne prowadzone przez A.K. Naraina.
1975-1980
Badania wykopaliskowe prowadzi B.B. Lal - były dyrektor generalny
ASI - w ramach projektu Archaeology of the Ramanaya Sites. Szcze-
gółowe wyniki tych badań nie zostają opublikowane. Raport wykopali-
skowy B.B. Lala po sezonach badawczych 1976-77 oraz 1979-80 nie
wspomina o żadnych podstawach kolumn w tym miejscu, mówi jedy-
87
nie o ‘pojedynczych poźnośredniowiecznych cegłach i fragmentach
wapiennych podłóg’ podkreślając, że ‘w całym tym późnym okresie nie
ma nic interesującego’.
1990
B.B. Lal ogłasza odkrycie baz kolumn podczas badań wykopaliskowych
prowadzonych w latach 1975-1980. Twierdzi, że zdają się one wska-
zywać na istnienie struktury przypominającej świątynię w południowej
części Babri Masjid (Engineer 2003; Shrimali 2003). Zwolennicy hipo-
tezy o zniszczeniu świątyni Ramy przez muzułmanów, znalezione
wówczas kolumny z cegły datowane na XI wiek, interpretują jako
dowód istnienia budowli kolumnowej w takim samym układzie jak
meczet (Erst 2002).
Lato 1992
Badania wykopaliskowe pod auspicjami ASI kierowane przez K.M.
Srivastavę i Y.D. Sharmę. Ogłoszone wyniki badań: 68 posągów w
tym boga Wisznu (którego Rama jest reinkarnacją). Jedna ściana
meczetu jest posadowiona na wcześniejszej strukturze, która może
należeć do wcześniejszej świątyni. Nie potwierdzone zostają dowody
zniszczenia tej budowli. Metryka tych pozostałości nie zostaje usta-
lona. Postuluje się dalsze badania (Mandal 1993; Jain 2003).
88
W ruinach zniszczonej budowli znalezione zostają figurki hinduskie,
fragmenty zniszczonej budowli oraz inskrypcje datowane na XII wiek
n.e. (Jain 2003).
16 grudnia 1992 r.
Rząd powołuje specjalną komisję mającą na celu zbadanie okoliczno-
ści zniszczenia meczetu w Ayodhya. Komisji przewodniczy sędzia
M.S. Liberhan i stąd zwana jest ona Komisją Liberhana. Zostaje zo-
bowiązana do przedstawienia ostatecznego raportu w okresie trzech
miesięcy.
Sesja plenarna WAC 3 zostaje później nazwana hańbą dla Indii i ar-
cheologii indyjskiej (Shrimali 2003).
Post scriptum
1998
Na chorwackiej wyspie Brač odbywa się Inter-congress WAC na temat
‘Destruction and Conservation of Cultural Property’, w dużej części
poświęcony okolicznościom zniszczenia meczetu w Aypodhya oraz
udziału archeologów w tych wydarzeniu.
90
Prezydent India Union Muslim League G M Banatwalla apeluje do
premiera Vajpayee o interwencję zapobiegającej ‗drażliwej i kontro-
wersyjnej dyskusji dotyczącej Babri Masjid‘ podczas kongresu w
Chorwacji. Określa ją jako niedopuszczalną biorąc pod uwagę brak
decyzji indyjskiego sądu w tej sprawie.
1997
Nowo zaprzysiężony premier Uttar Pradesh Kalyan Singh ogłasza w
swym programowym wystąpieniu, że ‗wspaniała świątynia boga
Ramy powinna zostać zbudowana w Ayodhya‘ potwierdzając, że
sprawa pozostaje w orbicie zainteresowań BJP.
1998
1. Przewodniczący Partii Kongresowej Sitaram Kesri obarcza
ówczesnego premiera (w roku 1992) P V Narashima Rao moralną
odpowiedzialnością za zniszczenie meczetu.
2. Przewodniczący BJP ogłasza, że jego partia nie przeprosi za
zniszczenie Babri Masjid.
3. Rządząca partia BJP, z premierem Atal Bihari Vajpayee, potwier-
dza, że dążyć będzie do odbudowy świątyni boga Ramy nawet
kosztem utraty poparcia partii centrowych, potwierdzając tym sa-
mym swoje obietnice złożone w trakcie kampanii wyborczej.
VHP poparło BJP w tych wyborach pod warunkiem zgody na bu-
dowę świątyni w Ayodhya. Jednocześnie oświadczenie podkreśla
konieczność znalezienia konsensusu w tej sprawie.
4. VHP wyraża rosnące zniecierpliwienie niezdecydowanym
stanowiskiem BJP, wynikającym z ograniczeń jakie wiążą się z
pozostawaniem u władzy, podkreślając, że bez względu na oko-
liczności będzie dążyć do budowy świątyni Ramy. Jeden z wyso-
kich rangą przedstawicieli VHP ogłasza, że „nasze długo pod-
91
trzymywane marzenie o wspaniałej świątyni Ramy w Ayodhya
stanie się rzeczywistością‖.
5. Partia Kongresowa oskarża BJP o złamanie decyzji sądu
zarządzającej zachowanie status quo w kwestii Ayodhya i pota-
jemne rozpoczęcie przygotowania do budowy świątyni w Ayod-
hya.
6. Rząd BJP potwierdza, że będzie respektował werdykt sądu w
sprawie zachowania status quo w Ayodhya. Czeka też na dalszą
decyzję sądu w tej sprawie.
7. Sekretarz generalny VHP Giriraj Kishore ogłasza, że ‗żadna siła
na tym świecie nie powstrzyma nas od zbudowania świątynni
Ramy w Ayodha, nawet wyrok Sądu Najwyższego‘.
8. W prasie pojawiają się liczne doniesienia mówiące o rozpoczęciu
budowy elementów świątyni z inicjatywy i pod kierunkiem VHP.
Prace ulegają przyśpieszeniu pod dojściu do władzy BJP w Uttar
Pradesh.
9. VHP ogłasza początek budowy świątyni Ramy na 2001 r. Sekre-
tarz partii wyraża nadzieję, że Sąd Najwyższy wyda do tego
okresu wyrok po myśli VHP.
10. Przewodniczący RSS Rajendra Singh apeluje do muzułmanów o
zrzeczenie się roszczeń do Babri Masjid – Ram Janambhoomi w
Ayodhya.
11. Wobec 7500 osób zastosowano areszt tymczasowy w przededniu
6 rocznicy zniszczenia meczetu. Zmobilizowano siły policyjne i
wojskowe szacowane na 100,000 ludzi.
1999
World Buddhist Council – nowy uczestnik na scenie konfliktu – żąda
przeprowadzania badań archeologicznych na szeroką skalę twierdząc,
ze Ayodhya była miastem buddyjskim.
2000
W ósmą rocznicę zniszczenia meczetu VHP ogłasza, że duża ilość
kamiennych elementów przyszłej świątyni Ramy została przewieziona
z warsztatów w Radżastanie. Ogłasza również, że wszystkie elementy
świątyni będą gotowe przed marcem 2001 r.
2001
92
Replika świątyni, która powstaje w Jaipur zostaje przeniesiona do
Allahabadu i pokazana publicznie.
2002
VHP grozi ‗gwałtowną reakcją hinduską‘ jeżeli trwał będzie opór
przeciwko budowie świątyni Ramy. Ostrzega, że około milion zwo-
lenników przebędzie do Ayodhya przed 15 marca, na który to dzień
wyznaczono rozpoczęcie wznoszenia świątyni. Sekretarz generalny
partii Pravin Togadia ogłasza, że ‗nie możemy czekać bez końca zanim
rząd znajdzie rozwiązanie (tego problemu)‘. Oznajmia, że świątynia
boga Ramy powstanie do połowy 2004 r.
5 marca 2003 r.
Sąd w Allahabadzie, oddział w Lucknow nakazuje ASI przeprowa-
dzanie badań wykopaliskowych w obrębie dziedzińca, na którym stał
meczet i pozostałości meczetu w Ayodhya w celu stwierdzenia czy w
miejscu na którym znajdował się zniszczony 6 grudnia 1992 r. Babri
Masijd istniała wcześniejsza świątynia. Badania mają się zakończyć w
ciągu 30 dni. Materiał z badań ma zostać zapieczętowany i przedsta-
wiony sądowi (e.g. Jain 2003). Badania prowadzone są pod nadzorem
sądu.
93
spór o miejsce urodzenie boga Ramy oraz wyrażają przekonanie, że w
wyniki badań będą zgodne z ich oczekiwaniami.
12 marca 2003 r.
Początek badań wykopaliskowych. Pracami kierują R. S. Bisht oraz M.
R. Mani. Początkowi prac towarzyszą zaostrzone środki ostrożności.
BMAC oraz Sunni Central Waqf Board domagają się ścisłego nadzoru
w związku z podejrzeniami o możliwość manipulacji wynikami ze
strony ASI.
13 marca 2003 r.
Ekipa ASI rozpoczyna prace usuwając szczątki zniszczonego meczetu
w celu dotarcia do starszych warstw.
15 marca 2003 r.
Przedstawiciele BMAC oraz Sunni Central Waqf Board zgłaszają
protest w związku z brakiem robotników muzułmańskich w ekipie
archeologicznej i domagają się zatrudnienia równej liczby robotników
muzułmańskich i hinduskich podczas prac wykopaliskowych.
25 marca 2003 r.
ASI prosi sąd w Allahabadzie, oddział w Lucknow o dodatkowy czas na
dokończenie prac wykopaliskowych z racji na ich dużą czasochłon-
ność.
94
Grupa miejscowych muzułmanów apeluje do sądu o wstrzymanie
badań wykopaliskowych, które ich zdaniem nie przyczynią się do
zakończenia sporu. Jednocześnie składa wniosek do sądu przeciwko
przewodniczącemu VHP Ashok Singhal za sprzeniewierzenie się pro-
cedurom przez twierdzenie, że wyniki badań GPR są wystarczającym
dowodem na istnienie świątyni pod zniszczonym meczetem.
26 marca 2003 r.
Sąd w Lucknow odrzuca prośbę ASI uznając ją za przedwczesną bio-
rąc pod uwagę, że nie upłynął jeszcze miesiąc od rozpoczęcia prac.
Apeluje do ASI o złożenie ponownego wniosku 7 kwietnia. Jednocze-
śnie odrzuca wniosek o zgodę na równą ilość robotników hinduskich i
muzułmańskich podczas badań wykopaliskowych. Nakazuje arche-
ologom rejestrowanie wszystkich materiałów, w tym w szczególności
ceramiki muzułmańskiej i kości zwierzęcych.
7 kwietnia 2003 r.
ASI ponawia prośbę do sądu o zgodę na przedłużenie terminu prowa-
dzenia badań archeologicznych.
12 kwietnia 2003 r.
Aligarh Historical Society zwraca uwagę, że wśród 14 osobowej
grupy archeologów wyznaczonych przez ASI do przeprowadzenia
badań wykopaliskowych znalazł się tylko jeden muzułmanin. Za zor-
ganizowanie siły roboczej wyznaczony został przez ASI kontraktor
należący do VHP. Wszyscy robotnicy są Hindusami, wielu wyraźnie
sympatyzuje z VHP. Sąd w Lucknow poinformowany o tych okolicz-
nościach nie podejmuje żadnych kroków, aby temu zapobiec.
95
Aligarh Historians Society uważa, że głównym celem zespołu powo-
łanego przez ASI było ‗poszukiwanie jakichkolwiek śladów świątyni
ignorując wszystkie rodzaje negatywnych dowodów‘. W szczególności
nie rejestrowana była glazurowana ceramika - cecha osadnictwa mu-
zułmańskiego.
2 maja 2003 r.
Sąd w Lucknow wyraża zgodę na kolejne przedłużenie badań wyko-
paliskowych i ich zakończenie w nie przekraczającym terminie 15
czerwca. Sędziowie wyrażają zadowolenie z postępu prac wykopali-
skowych.
26 maja 2003 r.
Hari Majhi zastępuje B.R. Mani w roli prowadzącego badania na pole-
cenie sądu w Allahabadzie. Następuje to w rezultacie wniosku przed-
stawionego przez Sunni Central Waqf Board oskarżającego go o nie-
przestrzeganie zasad prowadzenia badań wykopaliskowych.
9 czerwca 2003 r.
Sunni Central Waqf Board oskarża zespól archeologów o ‗fabrykowa-
nie‘ dowodów na podstawie ekspertyz formułowanych przez powoła-
nych przez siebie ekspertów archeologów.
10 czerwca 2003 r.
ASI przedstawia wstępny raport do sądu w Allahabadzie. Mówi on o
braku dowodów na istnienie jakiekolwiek struktury w badanym miej-
scu. Raport kwestionuje też wyniki prospekcji GPR przeprowadzonej
przez Tojo India Vikas International Pvt Ltd. Zawarte konkluzje ozna-
czają w praktyce odrzucenie twierdzeń VHP o istnieniu w spornym
miejscu świątyni Ramy. Termin dostarczenia ostatecznego raportu
określono na 15 czerwca.
11 czerwca 2003 r.
VHP ogłasza, że bez względu na wnioski przedstawione przez ASI
świątynia Ramy zostanie wzniesiona w spornym miejscu. Wyrok sądu
nie ma mocy wyrokowania w sprawie wiary Hindusów.
12 czerwca 2003 r.
96
BJP wydaje oświadczenie mówiące, że nie można wyciągnąć ‗osta-
tecznych wniosków‘ z raportu przygotowanego przez ASI.
15 czerwca 2003 r.
Hari Majhi prowadzący badania występuje do sądu o pozwolenie na
kontynuację badań o kolejnych 15 dni.
1 lipca 2003 r
ASI prosi o zgodę na przedłużenie prowadzenie badań wykopalisko-
wych o kolejne dwa miesiące i o dodatkowy miesiąc na przygotowanie
końcowego sprawozdania.
2 lipca 2003 r.
Sąd w Lucknow wykazuje zniecierpliwienie prośbą ASI o kolejne
przedłużenie prowadzenia badań, nakazując kontynuację prac aż mo-
mentu kolejnej decyzji w tej sprawie.
3 lipca 2003 r.
Sąd w Lucknow wyraża zgodę na przedłużenie badań o 5 tygodni i
określa termin przedstawienia końcowego sprawozdania na 22 sierp-
nia.
11 lipca 2003 r.
Ifran Habib (2003) określa badania w Ayodhya mianem ‗archeologii
kryzysowej‘. Podkreśla, że głównymi celami ekipy ASI było poszu-
kiwanie pozostałości świadczących o obecności świątyni takich jak
elementy konstrukcyjne, a nie systematyczne wykopaliska. Niektóre
rodzaje materiałów takich jak szczątki kostne i roślinne czy ceramika
glazurowana, uważana za muzułmańską, nie były systematycznie reje-
strowane, pomimo jasnego nakazu sądu z 26 marca. Można przypusz-
czać, że spowodowane to było obawą o to, że mogą one zaprzeczyć
istnieniu świątyni w tym miejscu. Wcześniejsza podłoga znajdująca
się poniżej Babri Mojisd wskazuje na istnienie w tym miejscu star-
szego meczetu. Kwestionuje, że znalezione pozostałości można na-
zwać podstawami kolumn.
97
7 sierpnia 2003 r.
ASI kończy prace wykopaliskowe w Ayodhya.
22 sierpnia 2003 r.
ASI przedstawia końcowy raport z prac w Ayodhya do sądu w Allaha-
badzie. Zapieczętowany raport znajdujący się w dwóch kartonach
przywozi do sądu prowadzący wykopaliska Hari Majhi w towarzystwie
prawników reprezentujących zwaśnione strony. Pierwszy karton
zwiera część opisową, drugi zaś mapy i dokumentację rysunkową.
25 sierpnia 2003 r.
Sprawozdanie z badań wykopaliskowych zostaje oficjalnie odpieczę-
towane i otwarte przed sądem w Lucknow.
98
skiego materiału archeologicznego datowanego na XIII w n.e. co
świadczy jego zdaniem o intensywnym osadnictwie muzułmańskim na
tym miejscu na długo przed powstaniem Babri Masijd.
Shrimali (2003)
Bardzo krytycznie ocenia jakość raportu. Uważa, że wyniki GPR zo-
stały podważone z powodów technicznych. Wyniki te wprowadziły
sąd w błąd. Błąd popełniła też ASI od początku kierując się tymi re-
zultatami planując prace wykopaliskowe. Shrimaldi uważa dalej, że
badania nie były prowadzone metodycznie, przede wszystkim pod
kątem stratygrafii. Dokumentacja rysunkowa dołączona do raportu
była bardzo skromna biorąc pod uwagę 90 zbadanych wykopów. W
szczególności nie dokonany został zrys baz kolumn aby potwierdzić
istnienie świątyni. Shrimali podejrzewa, że stratygrafia w Ayodhya
została w celowy sposób zagmatwana. Uważa też, że nie można ety-
kietować etnicznie materiału ruchomego, szczególnie gdy jest on
znaleziony na złożu wtórnym.
27 sierpnia 2003 r.
Sąd wzywa znanych indyjskich archeologów jako ekspertów w roz-
patrywanej sprawie. Są to: Suraj Bhan z Uniwersytetu w Kurukshetra,
D. Mandal z Uniwersytetu w Allahabadzie oraz Shireen Ratnakar z
Uniwersytetu Jawaharlala Nehru z New Delhi.
10 września 2003 r.
Wicepremier rządu indyjskiego Lal Kishenchand Advani, ten sam,
który zainicjował akcję na rzecz budowy świątyni w 1990 r., bez cze-
kania na werdykt sądu podkreśla, że raport ASI potwierdza stanowi-
sko BJP o obecności świątyni Ramy w Ayodhya.
12 września 2003 r.
99
Historyk Ifran Habib określa raport ASI mianem jednostronnego, a
decyzję sądu nakazującą przeprowadzanie badań wykopaliskowych
określa mianem niezwykle niefortunnej.
10 października 2003 r.
ASI składa wniosek do sądu w Lucknow z prośbą o możliwość doko-
nania niewielkich zmian w swoim raporcie z 22 sierpnia.
Listopad 2003 r.
Sąd skierowuje oskarżenia przeciwko 6 politykom BJP i VHP w
związku ze zniszczeniem meczetu w Ayodhya.
Bez epilogu
Maj 2004
Październik 2004
24 marca 2005 r.
Termin działania Komisji Liberthana zostaje przedłużony do 30
czerwca 2005 r.
101
Michał Pawleta
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
W otchłani niebytu.
Marginalizacja problematyki dziecka / dzieciństwa w archeologii1.
1
Przyjmując, iż archeologia jest projektem zakotwiczonym w świecie
współczesnym, że nie istnieje w próżni, lecz jest zawsze i bezpośrednio
związana ze światem „realnym‖, z „tu i teraz‖ (Johnson 1999, s. 107; szerzej
na temat tejże relacji patrz też Mamzer 2004), posiada aspiracje polityczne i
pretenduje do odpowiadania na zmiany zachodzące w świecie, dziwnym
może wydać się – wobec współczesnej obsesji dzieckiem i jego potrzebami
(Scott 1992, 1999, s. 13n) – brak zainteresowania dzieckiem, albo
stosunkowo późne zainteresowanie się nim w archeologii. We współczesnym
świecie zaobserwować można wyraźne wydzielenie kategorii dzieciństwa
przy pomocy zarówno kontroli nad przestrzenią (James, Jenks, Prout 1998, s.
39n), jak i specyficznej kultury materialnej dziecku przynależnej (Buchli,
Lucas 2000). Dziecko posiada więc w nim swe własne i jasno określone
miejsce, jednak pomimo tego faktu nie posiada takowego tak w archeologii,
jak i naukach społecznych.
102
skupiono się jednakże głównie na dorosłych kobietach, natomiast
dziecku jako nie-dorosłemu nie poświęcano jak dotąd zbyt wiele
uwagi w dyskursie archeologicznym. Podczas gdy studia nad katego-
rią płci / rodzaju w archeologii doczekały się wielu praktycznych apli-
kacji i zmieniły obraz pradziejów, jak i praktykę archeologiczną, po-
tencjał heurystyczny studiów nad dzieciństwem nie został jak dotąd
przedstawiony w kontekście poznawczym archeologii.
I jakkolwiek sama problematyka dziecka / dzieciństwa obecna
jest w archeologii – zdawać by się mogło – od jej zarania, tym nie-
mniej dzieci pojawiają się na kartach pradziejów jako li tylko niemi
uczestnicy, kolektywny podmiot, masa pozbawiona praw społecz-
nych. Znajdują się one na najniższym szczeblu hierarchicznej drabiny
społecznej, nie odznaczają żadną przydatnością gospodarczą, logicz-
nie nie wnoszą nic do rozwoju przeszłych społeczeństw. Takie po-
strzeganie dziecka predestynuje je niejako do nie uwzględniania w
analizach i interpretacjach2. Marginalizacja problematyki dzieciństwa,
jak też niedostrzeganie jej ważności, wynika z wielu czynników, które
stanowić będą oś, wokół której oscylowały będą me rozważania.
Kwestia dzieciństwa bowiem, tak sposobów jego stanowienia, defi-
niowania, czy wreszcie i samego podejścia do dzieci – wydaje się, iż
stanowi problem centralny dla każdej kultury, jak i szeroko pojętej
(re)produkcji społecznej. Tym bardziej wymowna staje się indyferen-
cja archeologiczna wobec tych jakże kluczowych zagadnień.
Archeologia jest – czy raczej do niedawna była – o świecie
męskim. W centrum jej zainteresowań znalazł się mężczyzna, arche-
ologia faworyzowała zaś wyłącznie aspekty jego działalności w pra-
dziejach (szerzej Pawleta 2002). Archeologie feministyczne zakwe-
stionowały i zmieniły androcentryczny obraz pradziejów, uzupełniając
przeszłość o domeny kobiecego doświadczenia (Gero, Conkey 1991;
Conkey, Gero 1997; Moore, Scott 1997; Nelson 1997; Gilchrist 1994,
1999; Sørensen 2000; Arnold, Wicker 2001; Nelson, Rosen-Ayalon
2
Dużo wspólnego z dzieciństwem posiada pod tym względem
niepełnosprawność fizyczna, gdyż w jednym i drugim przypadku dotykamy
kwestii społecznej zależności, braku funkcjonalnej wartości w
społeczeństwie, niewydajności w sensie ekonomicznym, konieczności opieki,
etc. Kategorie, określające osoby niepełnosprawne, podobne są do tych,
jakimi określa się dzieci. Osoby niepełnosprawne są również jedną z grup
wykluczonych, którym odmawia się prawa do obecności w pradziejach.
103
2002). W swych studiach skupiły się jednak głównie na osobach doro-
słych (Gilchrist 1999, s. 89), choć w ich wydaniu były to kobiety.
Dzieci pozostały na uboczu, nie będąc przedstawiane jako aktywni
uczestnicy przeszłych procesów społecznych czy kulturowych. Po-
mimo, iż gender archaeology ujmowała w swych studiach kategorie
zarówno płci kulturowej, jak i pośrednio wieku (pokazując, w jaki
sposób wiek osoby określa i wpływa na zmiany tożsamości osoby),
tym niemniej kategorie te były rozpatrywane jako dwa oddzielne za-
gadnienia (Sofaer Derevenski 1997, s. 486). Skupienie się wyłącznie
na osobach dorosłych i marginalizowanie osób z pozostałych grup
wiekowych zaowocowało w rezultacie niepełnymi obrazami przeszło-
ści (Sofaer Derevenski 1997, s. 487).
Marginalizacja kobiet
7
Nasze współczesne, idealistyczne komponenty na dzieciństwo się
składające, co jakiś czas brutalnie poddawane są jednak w wątpliwość. Nie
dziwi więc zszokowanie opinii publicznej przypadkami porzucania
noworodków na śmietnikach, zabójstw dzieci, wykorzystywania seksualnego
nieletnich, jak i z drugiej strony przypadki dzieci – morderców, które w
wyraźny sposób przeczą owej idealnej wizji dzieciństwa, powodując
chwianie się stabilnego dotychczas, zdawać by się mogło, fundamentu.
111
strukcją dzieciństwa (szerzej na ten temat Pawleta 2004). Archeologia
nie ustrzega się błędu ujmowania dzieciństwa jako fenomenu uniwer-
salnego, definiowanego tylko według kryteriów biologicznych, wła-
ściwych temu okresowi życia człowieka (co wyraźnie obrazują kate-
gorie wieku, określane podług zmian fizycznych). Brakuje tutaj szer-
szego rozpoznania, iż dzieciństwo stanowi głównie konstrukcję spo-
łeczną (Prout, James 1990, s. 8; Jenks 1996), posiadającą co prawda
odniesienia do biologii, jednak stanowiącą przede wszystkim katego-
rię kulturowo modyfikowaną i różnie definiowaną, zmienną w czasie i
przestrzeni. To zaś, co współcześnie kryje się pod pojęciem dzieciń-
stwa różnić się może od tego, co za nim stało dawniej. Nie powinni-
śmy w związku z tym oczekiwać bądź też zakładać, iż w przeszłości
występowały identyczne z naszymi własnymi postawy wobec dzieci
bądź zbieżne z naszymi kategorie wiekowe (Jenks 1996, s. 63). Na-
tomiast brak pewnych, koniecznych naszym zdaniem, postaw wobec
dziecka (np. afektywnego stosunku do dziecka), bądź też nieobecność
pewnych kategorii przedmiotów przynależnych światu dziecka, in-
formować nas może nie tyle o braku dzieciństwa jako takiego, lecz
tylko o braku naszej własnej jego koncepcji (James, Jenks, Prout
1998, s. 5).
8
Nancy Hartsock w książce Money, Sex and Powe (1981) twierdzi, że
abstrakcyjna koncepcja męskości (ang. masculinity) jest konstrukcją
pojęciową, która akcentuje system opozycyjnych cech i ról przypisywanych
przez kulturę kobietom i mężczyznom. Odnosi się to z kolei do
hierarchicznych podziałów w strukturze społecznej, stanowiących podstawę
męskiej dominacji. Jak wskazuje dalej, pojęcie to nie opiera się na
rzeczywistej tożsamości mężczyzn, lecz na idealnym wzorcu różnicy płci,
konstytuowanym i tworzonym w trakcie kulturowego procesu zdobywania
tożsamości przez Mężczyznę – Człowieka. Procesu, który – jak pokazała
psychoanaliza – opiera się w swych podstawach na negacji, określaniu się
mężczyzny w opozycji do Innego. Wykluczanie ma miejsce w dalszym życiu
i we wszystkich jego fundamentalnych sferach, nie wyłączając z nich nauki i
sposobów jej uprawiania. Tradycyjne ujęcie nauki, podkreślające takie jej
składowe jak racjonalność, prawda, dystans, autonomia, separacja,
obiektywność, a więc cechy łączone z męskością sprawia, iż w samym
systemie naukowym męskość znajduje poczesne miejsce nie tylko w obrębie
samych definicji naukowych, lecz również w sposobach wykluczania
wszystkiego, co do ideału tego nie przystaje (Pawleta 2002).
9
Fallogocentryzm to – przyjmuję tutaj rozumienie, jakie terminowi temu
nadała Elizabeth Grosz (za Bator 2001, s. 47-48) „seria dyskursywnych
procedur, strategia wtłaczająca reprezentację każdej z płci w jeden model
nazywany modelem ‗człowieczym‘ czy ‗ludzkim‘, który w istocie odpowiada
temu, co męskie [...] to ukryta u podstaw kultury uniwersalizacja tego, co
męskie, stłumienie kobiecego głosu, reprezentacji, istnienia [...]. Stanowi [...]
nieodłączną cechę nowożytnego paradygmatu ‗męskiej‘ filozofii‖.
113
Ujmowane w opozycyjnych terminach, przy jednoczesnym
założeniu, że to męskość jest waloryzowana, powoduje, że to, co nie
przystaje do jej idealnego wzorca (co jest jego opozycją), jest dewalu-
owane i przydaje się mu mniejszą wartość.
Niewidoczność w tymże schemacie stanowi więc wynik opo-
zycyjnego wartościowania, to rezultat posługiwania się fallogocen-
trycznym szkieletem interpretacyjnym (Baker 1997, s. 184). W miej-
scu zdefiniowanym jako „brak męskości‖ umieścić możemy wszyst-
kie grupy społeczne, które nie przystają do norm męskości, do zna-
czącego Fallusa. Takie ujęcie powoduje zaś, że tylko męskość (i doro-
słość) stają się widoczne na poziomie konceptualnym, reszta nato-
miast konsekwentnie pozostaje niewidoczna, przy czym niewidocz-
ność – powtórzę raz jeszcze – nie ma tutaj odniesienia w rzeczywisto-
ści, lecz swą przyczynę posiada w stosowaniu „męskocentrycznej‖
ideologii. Dziecko w ramach tejże zaś definiowane jest głównie przez
brak, przez to czego nie posiada. Dziecko jest więc Innym, nie-męż-
czyzną, nie-dorosłym (Baker 1997, s. 187). Co również istotne, abs-
trahując od samego faktu wykluczania i konsekwencją czego jest nie-
widoczność, stwierdzić można, iż tak kobiecość, jak i dzieciństwo,
ujmowane są tylko w relacji do męskości, stanowiąc jej opozycję i
uzyskując znacznie tylko wówczas, gdy wchodzą w kontakt z męsko-
ścią (Baker 1997, s. 185). Pojawić się więc mogą jedynie wówczas,
gdy wchodzą w relację z męskością, stanowiąc niejako „produkt
uboczny‖ przy analizie zagadnień związanych z męskością.
Myślenie za pomocą binarnych, wzajemnie wykluczających
się pojęć, swymi korzeniami tkwi już w humanizmie oświeceniowym
(Bator 2001, s. 29n; Thomas 2000, 2002, s. 29n). W tym to okresie
historii społeczeństwa zachodniego doszło bowiem do wyraźnego
określenia, co znaczy człowiek, kolejne zaś dyskursy na przestrzeni
dziejów, jak i różnych nauk, doprowadziły do legitymizacji określonej
jego wizji. Humanizm, jak pamiętamy, w centrum postawił człowieka,
autonomiczną jednostkę ludzką, obdarzoną wolną wolą. W centrum
ulokował też Rozum, gloryfikując jego moc sprawczą, jak i określił
podstawowe cechy, które czynią człowieka człowiekiem10. Proces
10
Wiemy zaś nie od dziś, że wiara w rozum i racjonalny postęp doprowadziła
do Holocaustu, że podział ludzkie – nieludzkie stanowił usprawiedliwienie
popełnianych zbrodni i eksterminację chorych psychicznie,
homoseksualistów, Żydów, komunistów. Podobnie oskarżenia o
114
określania i nadawania znaczeń (ujemnych bądź dodatnich) zachodził
poprzez wpisanie w kartezjańską siatkę wzajemnie wykluczających
się opozycji (Grosz 1994, s. 6n; Meskell 1998, s. 143n). Humanizm w
swych założeniach opiera się więc na binarnych opozycjach, hierar-
chizuje i wyłącza wszystko to, co nie przystaje do jego logiki. Taka
wizja świata, opartego na dychotomicznych opozycjach, została jed-
nak poddana krytyce z tego względu, iż realizuje partykularną wizję
świata społeczeństwa zachodniego, które niekoniecznie przystaje do
obrazu świata społeczeństw nie-zachodnich. Poza tym feministki
wskazały, iż humanistyczny człowiek i rozum jest rodzaju męskiego,
iż punkt odniesienia i wszelkich definicji stanowi zawsze biały, hete-
roseksualny mężczyzna (Bator 2001, s. 51), co wydaje się być trudne
do utrzymania. Idealistyczna więc w swych założeniach wizja, jaką
pozostawił po sobie Humanizm, powoduje wykluczanie pozostałych,
którzy w zderzeniu z idealnym wzorcem Człowieka-Mężczyzny nie
liczą się, jak kobiet, dzieci, „dewiantów‖ seksualnych, chorych psy-
chicznie, osób w podeszłym wieku czy osób niepełnosprawnych.
Relację pomiędzy męskością a jej brakiem sprowadzić można
do zależności dorosły – dziecko. Przyjrzyjmy się w tym miejscu temu,
co ukrywa się pod pojęciem dziecko. Sam termin „dziecko‖ stanowi
produkt nowożytnego, zachodniego sposobu myślenia i związany jest
ze specyficznym jego rozumieniem (Jenks 1996, s. 122; Sofaer De-
revenski 1997a, s. 193). Dziecko jest bezbronne, niewinne, zależne,
nie posiada siły, niezdolne jest więc do funkcjonowania bez opieki
dorosłych. Sam zresztą termin infans, wywodzący się z łacińskiego
słowa infantia, oznacza dosłownie tyle co „niezdolny do mówienia‖
(Scott 1999, s. 1), co wyraźnie wskazuje na negatywną jego wymowę.
Dziecko więc, podobnie jak do niedawna jeszcze kobiety (lacanowska
kobieta jako „brak‖), którym jednak w wyniku procesów emancypa-
cyjnych udało się wydostać z przestrzeni niebytu, definiowane jest
więc przez brak – w odniesieniu do dorosłego (mężczyzny) – a więc
nie przez to, co posiada, ale przez to, czego mu brakuje, co musi na-
być w procesie stawania się człowiekiem, stanowiąc tylko niekom-
pletne odbicie osoby dorosłej (Scott 1999, s. 126; Pawleta 2004).
Dzieciństwo natomiast postrzegane jest li tylko jako przejście do do-
11
Istnieją tutaj pewne niebezpieczeństwa. Po pierwsze, przydawanie
dzieciom statusu grupy mniejszościowej prowadzić może do przyjęcia
postawy emancypacyjnej, i dążenie do przyznania tej grupie praw, których
nie posiada. Podejście emancypacyjne nie bierze jednak pod uwagę
zróżnicowania członków grupy ze względu na rodzaj, rasę, wyznanie, etc. a
raczej ujmuje dzieci jako kategorię uniwersalną, (James, Jenks, Prout 1998, s.
210n), jako grupę wykorzystywaną i marginalizowaną. Podobny zarzut
wysunięto w ramach studiów postkolonialnych, gdzie feministki (białe
intelektualistki) oskarżano o sprowadzenie różnorodności kobiet z krajów
rozwijających się do zunifikowanej kategorii „kobiet trzeciego świata‖
(szerzej Gandhi 1998, s. 81n). Lillehammer (2000, s. 18) wskazuje jednakże,
że studia nad dzieciństwem mogą być po części rozumiane jako jedna ze
strategii emancypacyjnych nowoczesności.
116
widzialności, co odnieść można z kolei do obecności na kartach pra-
dziejów jednych (dorosłych), nieobecności zaś drugich (dzieci).
Relacja, jaka zachodzi pomiędzy dorosłym a dzieckiem, do-
skonale wpasowuje się w schemat władzy / wiedzy, pojęcie ukute
przez M. Foucault. Francuski filozof w szeregu swych prac pokazał
wzajemne powiązanie władzy / wiedzy i konsekwencji wynikających
z umiejscowienia w tejże relacji. W wyniku nierównomiernego do-
stępu do władzy / wiedzy przez jednostki bądź grupy społeczne, do-
chodzi do uprawomocnienia określonej wiedzy, jak również sterowa-
nia sposobami wypowiadania się o świecie (Zybertowicz 1995, s.
176n). W wielu przypadkach władza wynika bezpośrednio z wiedzy.
Przy pomocy różnych dyskursów – medycznych, psychiatrycznych,
penitencjarnych, etc. – dochodzi do określenia, kto znajduje się w
centrum, kto zaś zepchnięty zostaje na margines (Foucault 1998,
1999, 2000). To z kolei prowadzi do wyciszania i dyscyplinowania
tych, którzy dostępu do władzy / wiedzy nie posiadają. Co istotne z
perspektywy moich rozważań, władzy / wiedzy nie posiadają dzieci i
to właśnie z powodu ich miejsca w tejże relacji nie są zauważane i
słyszane. Wiedza o przeszłości, jaka tworzona jest przez archeologów,
stanowi pochodną relacji władzy funkcjonujących w partykularnym
społeczeństwie. Z nią też organicznie powiązana będzie kreowana
„prawda‖ o przeszłości, legitymizacja określonych konceptualizacji
pradziejów, jak i samo prawo obecności na kartach pradziejów. W
takim ujęciu zbliżenie się do dziecka na płaszczyźnie epistemologicz-
nej i uwidocznienie tejże kategorii nastąpić musi poprzez umiejsco-
wienie jej w relacji do władzy / wiedzy, jak i będących pochodną tejże
zależności praktyk dyskryminacyjnych (James, Jenks, Prout 1998, s.
30).
I podobnie jak Foucault w swych pracach, decentralizując
władzę i przenosząc uwagę z centrum na peryferia, zajął się grupami
marginalizowanymi (chorymi psychicznie, więźniami, „dewiantami‖
seksualnymi), tak Philippe Ariès w swej przełomowej pracy Centuries
of Childhood (1995) pokazał, jak w określonym momencie w dziejach
nic nie znaczące do tej pory dziecko znalazło się w centrum zaintere-
sowań rodziny i społeczeństwa (Cox 1996, s. 6). Przesuwanie uwagi z
centrum na marginesy, jak i odrzucenie restrykcyjnych, hierarchicz-
nych podziałów, zbiega się z nurtami, którym przydaje się często
miano anty-humanistycznych (Thomas 2000, 2002). Anty-humanizm,
określany często też mianem nowa humanistyka, opierając się na ta-
117
kich filarach filozofii jak F. Nietzsche, M. Heidegger, J. Derrida czy
M. Foucault, wystąpił z krytyką modernizmu, odrzucając kartezjańską
spuściznę i hierarchiczny w swej wymowie, dualistyczny sposób my-
ślenia o świecie (dusza / ciało, kultura / natura, język / materialność,
etc.). Wskazywał, m.in. że nie istnieją ukryte, naturalne atrybuty
człowieczeństwa, dodawane do naturalnego ciała, że nie istnieją byty
przedlingwistyczne, wszystko zaś wpisane jest w porządek symbo-
liczny i dyskursywnie są tworzone, posiadają relacyjny charakter.
Zakwestionowanie wiedzy „kanonicznej‖ widoczne jest w szeregu
nurtów, jak choćby postfeminizm (Brooks 1997), studia postkolo-
nialne (Gandhi 1998), queer theory (Butler 1990, 1993; Dowson
2000), podejścia fenomenologiczne (Thomas 1996), czy też odrzuca-
jące bagaż antropocentryzmu (Karlsson 1998). Dochodzi w nich do
zwrócenia uwagi na te wszystkie kategorie, które dotychczas ujmo-
wane były jako naturalne (rasa, płeć, wiek, seksualność, niepełno-
sprawność fizyczna czy umysłowa), przez pokazanie ich znaczenia,
uwidocznienie praktyk wykluczania i dążenie do zniesienia istnieją-
cych form stratyfikacji społecznej, jak i pomijania ich na płaszczyźnie
epistemologicznej (James, Jenks, Prout 1998, s. 31). Odejście więc od
jednego, prawomocnego sposobu definiowania i opisywania świata,
za którym częstokroć kryją się polityczne wybory – co na gruncie
archeologii można ulokować w nurcie postprocesualnym12 – utoro-
wało drogę do wielu alternatywnych wizji przeszłości, przyznając
prawo do obecności grupom społecznym dotychczas stłumionym, w
tym również i dzieciom (Lillehammer 2000, s. 18).
12
Wiele podejść w ramach szeroko pojętego nurtu postprocesualnego wciąż
jednak zasadza się na tradycji humanistycznej i opiera na zrębach filozofii
oświeceniowej (Thomas 2002, s. 35-38). Na temat zaś krytyki
postprocesualizmu z feministycznego punktu widzenia patrz Engelstad
(1991). Autorka podkreśla androcentryczny charakter postprocesualizmu.
Wskazuje, iż pomimo głoszonego pluralizmu nurt ten stanowi kolejną
ortodoksję, zdominowaną przez męskich intelektualistów, realizującą
tradycyjne, męskie pryncypia, jak również redukującą znaczenie feminizmu,
negującą jego osiągnięcia i zmniejszającą impet feminizmu poprzez
postulowane programowo dopuszczenie go do głosu w ramach
polifoniczności podejść.
118
Gdzie są więc dzieci?
119
Ryc. 2. Dzieci. Łukasz, lat 6.
Wnioski
13
Z sytuacją podobną mieliśmy już do czynienia w przypadku studiów nad
gender, w których dodawano płeć kulturową jako kolejną tylko kategorię
analityczną, co nie powodowało wszakże zmiany istniejących schematów
interpretacyjnych i pokutujących uprzedzeń, krytykowanych na gruncie
gender archaeology (Conkey 1991, s. 27). Podejście takie może więc być
uznane częściowo za wyraz poprawności politycznej (Baker 2000; Krueger,
Orylski 2004).
122
członków do dzieci jest zarówno niepełne, jak również niemożliwe.
Zasady, na jakich opiera się społeczeństwo, określają bowiem jego
porządek kulturowy. W takim świetle afektywny stosunek do dziecka,
brutalne jego traktowanie, zaniedbania, dzieciobójstwo, brak opieki
czy wysiłki edukacyjne są li tylko wytyczną czy efektem ogólniej-
szych założeń co do zasad, według jakich społeczeństwo jest zorgani-
zowane. Są to zaś kwestie nie tylko istotne dla samych studiów nad
dzieciństwem, ale wydaje się, iż dla całej archeologii.
123
Barrett J. (1994), Fragments from Antiquity. An Archaeology of Social
Life in Britain, 2900-1200 BC, Oxford, Cambridge: Blackwell.
Barthes R. (1999), Fragmenty dyskursu miłosnego, Warszawa: Wy-
dawnictwo KR.
Bator J. (2000), Feminizm, postmodernizm, psychoanaliza. Filozo-
ficzne dylematy feministek ,,drugiej fali”, Gdańsk: słowo/obraz
terytoria.
Bauman Z. (1997), Śmierć i nieśmiertelność. O wielości strategii ży-
cia, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Brooks A. (1997), Postfeminism. Feminism, Cultural Theory and
Cultural Forms, London, New York: Routledge.
Buchli V., Lucas G. (2000), Children, gender and the material culture
of domestic abandonment in the late twentieth century, W:
Children and Material Culture, J. Sofaer Derevenski (red.),
London, New York: Routledge, s. 131-138.
Butler J. (1990), Gender Trouble: Feminism and the Subversion of
Identity, New York, London: Routledge.
Butler J. (1993), Bodies that Matter. On the Discursive Limits of
„Sex‟, New York, London: Routledge.
Butler J. (2000), Minor concerns: a demographic perspective on chil-
dren in past societies, W: Children and Material Culture, J. So-
faer Derevenski (red.), London, New York: Routledge, s. 206-
212.
Chamberlain A. T. (1997), Commentary: missing stages of life – to-
wards the perception of children in archaeology, W: Invisible
People and Processes. Writing Gender and Childhood into
European Archaeology, J. Moore, E. Scott (red.), London, New
York: Leicester University Press, s. 248-250.
Cierniak-Szóstak E. (1997), Epistemologia feministyczna, W: Oglądy
i obrazy świata społecznego, J. Goćkowski, P. Kisiel (red.), Po-
znań: IF UAM, s. 289-304.
Conkey M. W. (1991), Does it make difference? Feminist thinking
and archaeologies of gender, W: The Archeology of Gender.
Proceedings of the Twenty-Second Annual Conference of the
Archaeological Association of the University of Calgary, D.
Walde, N.D. Willows (red.), Archaeological Association, Cal-
gary: The University of Calgary, s. 24-33.
Conkey M. W., Gero J. M. (1991), Tensions, pluralities, and engen-
dering archaeology: an introduction to Women and Prehistory,
124
W: Engendering Archaeology. Women and Prehistory, J.M.
Gero, M.W. Conkey (red.), Oxford: Blackwell, s. 3-30.
Conkey M. W., Gero J. M. (1997), Programme to practice: gender and
feminism in archaeology, Annual Review of Anthropology, t. 26,
s. 411-437.
Cox R. (1996), Shaping Childhood. Themes of Uncertainty in the
History of Adult-child Relationship, London, New York:
Routledge.
Czarnecka K. (1990), Struktura społeczna ludności kultury przewor-
skiej, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne.
Dąbrowski J. (1973), Z problematyki stosunków społecznych ludności
kultury łużyckiej, Archeologia Polski, t. 17, z. 2, s. 337-353.
Dowson T. (2000), (red.) Queer Archaeologies, World Archaeology, t.
32, z. 2.
Dzieduszycki W., Wrzesiński J. (2004), (red.) Dusza maluczka, a
strata ogromna. Funeralia Lednickie, Spotkanie 6, Poznań:
Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich, Oddział w
Poznaniu.
Engelstad E. (1991), Images of power and contradiction: feminist
theory and post-processual archaeology, Antiquity, t. 61, s. 502-
514.
Foucault M. (1998), Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, War-
szawa: Fundacja Aletheia.
Foucault M. (1999), Narodziny kliniki, Warszawa: Wydawnictwo KR.
Foucault M. (2000), Historia seksualności, Warszawa: Czytelnik.
Gabałówna L. (1958), Pochówki bydląt z młodszej epoki kamienia, Z
Otchłani Wieków, t. 24, s. 289-297.
Gandhi L. (1998), Postcolonial Theory. A Critical Introduction, New
York: Columbia University Press.
Gero J. M., Conkey M. W. (1991), (red.) Engendering Archaeology.
Women and Prehistory, Oxford: Blackwell.
Gilchrist R. (1991), Women‘s archaeology? Political feminism, gen-
der theory and historical revision, Antiquity, t. 65, s. 495-501.
Gilchrist R. (1994), Gender and Material Culture. The Archaeology of
Religious Women, London, New York: Routledge.
Gilchrist R. (1999), Gender and Archaeology. Contesting the Past,
London, New York: Routledge.
Ginn J., Aber S. (1995), „Only connect‖: gender relations and ageing,
W: Connecting Gender and Ageing. A Sociological Approach,
125
S. Arber, J. Ginn (red.), Buckingham, Philadelphia: Open Uni-
versity Press, s. 1-14.
Grosz E. (1994), Volatile Bodies. Toward a Corporeal Femi-
nism, St. Leonards: Allen and Unwin.
Hartsock N. (1981), Money, Sex and Power: An Essay on Domination
and Community Sex, New York: Longman.
Henneberg M. (1977), Proportion of dying children in paleodemo-
graphical studies: estimation by guess or by methodological ap-
proach, Przegląd Antropologiczny, t. 43, z. 1, s. 104-114.
Hodder I. (1995), Czytanie przeszłości, Poznań: Obserwator.
Holtorf C. (1997), Knowing without metaphysics and pretensiousness.
A radical constructivist proposal,
http://www.univie.ac.at/constructivism/papers/holtorf/97-
knowing.htm
James A., Prout A. (1990), (red.) Constructing and Reconstructing
Childhood. Contemporary Issues in theSociological Study of
Childhood, London, Washington D. C.: Falmer Press.
James A., Jenks C., Prout A. (1998), Theorizing Childhood, Cam-
bridge: Polity Press.
Jenks C. (1996), Childhood, London, New York: Routledge.
Johnson M. (1999), Archaeological Theory: an Introduction, Oxford:
Blackwell.
Kamp K. A. (2001), Where have all the children gone?: the archae-
ology of childhood, Journal of Archaeological Method and
Theory, t. 8, z. 1, s. 1-34.
Karlsson H. (1998), Re-thinking Archaeology, Göteborg: Göteborg
University, Department of Archaeology.
Kozłowski T. (2004), Szczątki dziecięce w antropologii historycznej,
W: Dusza maluczka a strata ogromna. Funeralia Lednickie,
Spotkanie 6, W. Dzieduszycki, J. Wrzesiński (red.), Poznań:
SNAP, Oddział w Poznaniu, s. 79-85.
Krueger M., Orylski Ł. (2004), Polityczna poprawność – nowy para-
dygmat czy zagrożenie dla archeologii? W tym tomie.
Lillehammer G. (1989), A child is born. The child's world in an ar-
chaeological perspective, Norwegian Archaeological Review, t.
22, z. 2, s. 89-105.
Lillehammer G. (2000), The world of children, W: Children and Mate-
rial Culture, J. Sofaer Derevenski (red.), London, New York:
Routledge, s. 17-26.
126
Lucy S. (1994), Children in early Medieval cemeteries, Archaeologi-
cal Review from Cambridge, t. 13, z. 2, s. 21-34.
Mamzer H. (2004), Archeologia i dyskurs. Rozważania metaarcheolo-
giczne, Poznań: Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Aka-
demii Nauk.
Marciniak A. (1993), Cultural adaptive strategies in the Neolithic in
Central Europe within the context of paleodemographic studies,
Journal of European Archaeology, t. 1, s. 141-151.
Mayer–Hacker H. (1982), Kobiety jako grupa mniejszościowa, W:
Nikt nie rodzi się kobietą, T. Hołówka (red.), Warszawa: Czy-
telnik, s. 37-57.
McMullin J. (1995), Theorizing age and gender relations, W: Con-
necting Gender and Ageing. A Sociological Approach, S. Arber,
J. Ginn (red.), Buckingham, Philadelphia: Open University
Press, s. 30-41.
Meskell L. (1998), The irresistible body and the seduction of archae-
ology, W: Changing Bodies, Changing Meanings: Studies on
the Human Body in Antiquity, D. Montserrat (red.), London:
Routledge, s. 139-161.
Moore H. L. (2003), Płeć kulturowa i status – wyjaśnienie sytuacji
kobiet, W: Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej,
M. Kempny, E. Nowicka (red.), Warszawa: Wydawnictwa Na-
ukowe PWN, s. 309-339.
Moore J. (1997), Conclusion: the visibility of invisible, W: Invisible
People and Processes. Writing Gender and Childhood into
European Archaeology, J. Moore, E. Scott (red.), London, New
York: Leicester University Press, s. 251-257.
Moore J., Scott E. (1997), (red.) Invisible People and Processes.
Writing Gender and Childhood into European Archaeology,
London, New York: Leicester University Press.
Nelson S. M. (1997), Gender in Archaeology. Analyzing Power and
Prestige, London: Altamira Press.
Nelson S. M., Rosen-Ayalon M. (2002), (red.) In Pursuit of
Gender. Worldwide Archaeological Approaches, Walnut Creek,
Lanham, New York, Oxford: Altamira Press.
Pawleta M. (2002), Mężczyzna i męskość w narracjach archeologicz-
nych, Czas Kultury, t. 3, s. 51-58.
Pawleta M. (2004), Re-konstruowanie dzieciństwa w archeologii, W:
Dusza maluczka, a strata ogromna. Funeralia Lednickie, Spo-
127
tkanie 6, W. Dzieduszycki, J. Wrzesiński (red.), Poznań: SNAP,
Oddział w Poznaniu, s. 87-97.
Prout A. (2000), (red.) The Body, Childhood and Society, London:
Macmillan Press Ltd..
Prout A., James A. (1990), A new paradigm for the sociology of
childhood? Provenance, promise and problems, W: Construct-
ing and Reconstructing Childhood: Contemporary Issues in the
Sociological Study of Childhood, A. James, A. Prout (red.),
London, New York, Philadelphia: The Falmer Press, s. 7-33.
Roberts C. (1993), A critical approach to gender as a category of
analysis in archaeology, W: Women in Archaeology. A Feminist
Critique, H. du Cros, L. Smith (red.), Canberra: The Australian
National University, s. 16-21.
Scott E. (1992), Images and contexts of infants and infant burials:
some thoughts on some cross-cultural evidence, Archaeological
Review From Cambridge, t. 11, z. 1, s. 77-92.
Scott E. (1997), Introduction: on the incompleteness of archaeological
narratives, W: Invisible People and Processes. Writing Gender
and Childhood into European Archaeology, J. Moore, E. Scott
(red.), London, New York: Leicester University Press, s. 1-14.
Scott E. (1999), The Archaeology of Infancy and Infant Death, Oxford:
BAR International Series 819.
Sofaer Derevenski J. (1994), (red.) Perspectives on Children and
Childhood, Archaeological Review from Cambridge, t. 13, z. 2.
Sofaer Derevenski J. (1994a), Where are the children? Accessing chil-
dren in the past, Archaeological Review from Cambridge, t. 13,
z. 2, s. 7-20.
Sofaer Derevenski J. (1997), Linking age and gender as social vari-
ables, Ethnographisch-Archäologische Zeitschrift, t. 38, z. 3-4,
s. 485-493.
Sofaer Derevenski J. (1997a), Engendering children, engendering
people, W: Invisible People and Processes. Writing Gender and
Childhood into European Archaeology, J. Moore, E. Scott
(red.), London, New York: Leicester University Press, s. 192-
202.
Sofaer Derevenski J. (2000) (red.), Children and Material Culture,
London, New York: Routledge.
Sofaer Derevenski J. (2000a), Material culture shock. Confronting
expectations in the material culture of children, W: Children
128
and Material Culture, J. Sofaer Derevenski (red.), London,
New York: Routledge, s. 3-16.
Sørensen M. L. S. (2000), Gender Archaeology, Cambridge: Polity
Press.
Thomas J. (1996), Time, Culture and Identity, London, New York:
Routledge.
Thomas J. (2000), Reconfiguring the social, reconfiguring the mate-
rial, W: Social Theory in Archaeology, M.B. Schiffer (red.),
Salt Lake City: The University of Utah Press, s. 143-155.
Thomas J. (2002), Archaeology‘s humanism and the materiality of the
body, W: Thinking Through the Body. Archaeologies of Corpo-
reality, Y. Hamilakis, M. Pluciennik, S. Tarlow (red.), New
York, Boston, Dordrecht, London, Moscow: Kluwer Academic
/ Plenum Publishers, s. 29-45.
Tilley C. (1993), (red.), Interpretative Archaeology, Providence, Ox-
ford: Berg.
Wiślański T. (1969), Podstawy gospodarcze plemion neolitycznych w
Polsce północno-zachodniej, Wrocław, Warszawa, Kraków:
Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich, Wydawnictwo PAN.
Wylie A. (1991), Gender theory and the archaeological record: why
there is no archaeology of gender, W: Engendering Archae-
ology. Women and Prehistory, J.M. Gero, M.W. Conkey (red.),
Oxford: Blackwell, s. 31-54.
Wylie A. (1998), The engendering of archaeology, Osiris, t. 12, s.
80-99.
129
Jacek Wierzbicki
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
1
Teraźniejszość rozumiem nie jako punkt na osi czasu, ale jako pewien jej
odcinek, obejmujący to co wydarzyło się przed chwilą, ale i to, co ma za
moment się stać. Im bardziej powszednie i błahe zdarzenie, tym szybciej
odchodzi w przeszłość i znika w niepamięci. Istotniejsze pozostają z nami na
długo, a inne żyją w naszych myślach i planach, są naszymi nadziejami i
lękami o wiele wcześniej, nim zaistnieją naprawdę.
131
ści sądzimy, czego chcielibyśmy się o niej dowiedzieć. Każdy czło-
wiek, także archeolog i historyk, żyje w swojej epoce i przywiązany
jest do niej poprzez całą swoją ludzką egzystencję. Każdy urodził się
w konkretnym społeczeństwie i określonym czasie. Choć pisze o prze-
szłości, to należy do teraźniejszości. Ponieważ wybór problematyki
poruszanej przez archeologa i dobór stawianych przez niego pytań
dokonuje się obecnie, wszystkie uzyskane odpowiedzi wyjaśniają sens
minionych zdarzeń głównie w kategoriach istotnych dla dzisiejszego
człowieka, z których tylko niewielka część, lub być może nawet
żadna, nie były istotne dla ówcześnie żyjących ludzi. Zainteresowanie
przeszłością jest nierozerwalnie związane z problemami dnia dzisiej-
szego, a kolejne pokolenia odczytują ją i będą odczytywać, rozmaicie.
Tak silne akcentowanie roli badacza w odtwarzaniu przeszło-
ści może prowadzić do logicznej konkluzji, że obiektywna historia
dziejów nie istnieje – jest jedynie tym, co stworzy historyk (Carr
1999, s. 36-37, 103). Oczywiście nikt rozsądny nie neguje istnienia
czegoś takiego jak, jak subiektywność każdego autora. Wszelka twór-
czość znajduje swój początek w ciekawości człowieka i nabiera
kształtu dzięki jego osobistemu i kulturowemu wyposażeniu2. Z tego
też względu można wskazać wiele tematów budzących szczególne
zaciekawienie naukowców, wielokrotnie poruszanych w publikacjach,
gruntownie i wyczerpująco omówionych oraz takie zagadnienia, które
nadal czekają na swe odkrycie. Nietrudno zauważyć, że oprócz pew-
nej stałej puli zagadnień podnoszonych regularnie przez prawie
wszystkich archeologów (podziały chronologiczno-kulturowe, kon-
takty interkulturowe/interregionalne3), inne tematy cieszą się tylko
okresowym zainteresowaniem, zgodnie z regułą pojawiania się i za-
niku mody na określone tematy, czy sposoby ujęcia. Aktualne wyda-
rzenia, w których badacz bierze aktywny udział (lub jest tylko ich
2
Ciekawe, czym ja sam zajmowałbym się obecnie, gdybym po dwóch
pierwszych tygodniach zajęć na I roku studiów, nie pojechał na badania
powierzchniowe do Łupawy? To tam po raz pierwszy usłyszałem terminy
„kultura pucharów lejkowatych‖ oraz „megality‖ i stało się — teraz jestem
gotów upierać się, że nie ma w archeologii nic ciekawszego nad neolit, a
przecież to właściwie przypadek zdecydował o tym wyborze za mnie!
3
Na swój prywatny użytek nazywam to głównym nurtem archeologii, gdyż
znacznie przeważa on ilościowo nad innymi (nie licząc setek opracowań
zatytułowanych zgodnie ze schematem „Stanowisko ludności kultury .... w
miejscowości ..., gm. ..., woj. ....).
132
biernym obserwatorem), prowokują do zadawania nowych pytań, z
których rozwijają się nowe wątki badawcze, natomiast znużenie, wy-
czerpanie tematu i argumentów zamykają stare dyskusje, często bez
doprowadzenia do definitywnych rozstrzygnięć.
Żadne badanie naukowe nie może być całkowicie neutralne,
gdyż zawsze uwikłane jest w walkę z innymi grupami badaczy. Kto z
nas nie potrafi przytoczyć przykładów sytuacji, w których z osobi-
stych uprzedzeń wyrastały pseudonaukowe spory, znajdujące swoje
odbicie w licznych recenzjach, replikach i głosach w dyskusji, publi-
kowanych często na łamach czasopism naukowych, albo wręcz prze-
ciwnie, kiedy to odstępowano od uzasadnionej krytyki tylko dlatego,
aby nie wchodzić w konflikt z osobą znaną i lubianą lub też nie nara-
żać się komuś wysoko postawionemu, kto mógłby skontrować nas np.
przy recenzji pisanej na stopień pracy. Wszystkie te zastrzeżenia nie
podważają jednak żadnych konkretnych fragmentów wiedzy o pra-
dziejach, która daje się konstruować i sprawdzać, ale wymagają no-
wego rozumienia obiektywności, odmiennego od nazbyt idealistyczne
i restryktywnie sformułowanego w czasach rozkwitu pozytywizmu
(Appleby i in. 2000, s. 264–265, 271).
Jednak podobnie wzniośle – choć współcześnie sformułowane
– brzmi stwierdzenie, że każdy archeolog, czy też historyk, jest człon-
kiem akademickiej społeczności mającej za swe główne zadanie re-
konstruowanie, interpretowanie i przechowywanie artefaktów prze-
szłości, która narzuca skomplikowany system reguł ograniczających
dowolność postępowania historyka/archeologa (Appleby i in. 2000, s.
266). Sądzę, że gdyby był ktoś, kto w taki właśnie sposób zdefinio-
wałby sens swojej pracy, to gdyby miał trochę szczęścia zostałby po-
czytany za skrajnego idealistę, a w przeciwnym razie dorobiłby się
etykietki zwykłego bufona. Nikogo nie dziwi, kiedy pytani o to, co
teraz robimy, odpowiadamy, że piszemy właśnie artykuł na tę lub inną
sesję, pracę doktorską, habilitacyjną lub recenzję, a może nawet wnio-
sek o grant. Uczestnictwo w życiu akademickim narzuca nie tylko
określone zasady postępowania naukowego, ale także reguły gry w
robienie kariery naukowej i awansu zawodowego. Są to nieuniknione
koszta tego, że wszelkie badania naukowe rozgrywają się w określo-
nym środowisku, a więc mają charakter społeczny. Wadą tego sys-
temu jest to, że dzięki dużemu bezwładowi, jakim się cechuje, wszel-
kie zmiany w nim zachodzące są z natury bardzo powolne. Z drugiej
strony nie znające granic państwowych ani cenzury reguły opiniowa-
133
nia, recenzowania, publicznych dyskusji i publikowania ciągle wery-
fikowanych wyników badań naukowych, stwarzają szanse uzyskania
wiedzy obiektywnej, a więc wolnej od indywidualnych uprzedzeń,
błędów i celowych zniekształceń (Appelby i in. 2000, s. 292).
Historię pisze się z najróżniejszych punktów widzenia i z róż-
nych pozycji metodycznych. W dodatku nigdy nie jest możliwe wy-
powiadanie sądów o minionej rzeczywistości w całej jej złożoności
(tak samo jak nie jest to możliwe w odniesieniu do teraźniejszości).
Podczas gdy jeden z badaczy skupia się na kwestiach społecznych,
inny podnosi znaczenie podstaw gospodarczych lub uwarunkowań
środowiskowych, a jeszcze inny koncentruje się na sprawach ściśle
technologicznych jednej wybranej dziedziny wytwórczości. Każdy z
nich kreśli zupełnie odmienny obraz przeszłości, ale nie można po-
wiedzieć, że są one ze sobą sprzeczne, czy też, że nie mogą one opi-
sywać tej samej minionej rzeczywistości. Podobnie jak z faktu, że
góra oglądana z różnych stron i pod odmiennymi kątami ma inny
kształt nie wynika, że poszczególne widoki wykluczają się wzajemnie,
obiektywnie nie ma ona żadnego kształtu albo ma ich nieskończoną
liczbę (Carr 1999, s. 38).
Archeolog, tak jak prawie każdy naukowiec, zadaje ciągle
pytanie „Dlaczego?‖. Poszukuje przyczyn zjawisk i wydarzeń, które
rozegrały się w przeszłości, choć obecnie częściej zastępuje się słowo
„przyczyna‖ terminami „wyjaśnianie‖ lub „interpretacja‖ (Carr 1999,
s. 112). Osobiście jednak uważam, że archeologia jest jedną z naj-
mniej uprawnionych nauk do takiego formułowania pytań, a raczej do
prób poszukiwania tego typu odpowiedzi. Z tego też powodu przy-
czynowe „Dlaczego?‖ wolę zastępować funkcjonalnym „Jak do tego
doszło?‖. Ale nie jest to jeszcze na tyle poważne uproszczenie pro-
blemu, aby nie powstawały wątpliwości przy próbie uzyskania na
odpowiedzi na tak sformułowane pytanie. Np. po naniesieniu na mapę
punktów występowania makrolitycznych narzędzi gładzonych, wy-
twarzanych przez ludność kultur „wstęgowych‖ (czyli charaktery-
stycznych radlic i kopyt szewskich oraz siekier asymetrycznych i wal-
cowatych) stwierdzimy z pewnością, że ich dyspersja znacznie wykra-
cza na północ (nawet do kilkuset kilometrów) poza zasięg osadnictwa
tych społeczności, wyznaczony lokalizacją ich osad i cmentarzysk.
Jak ten fakt właściwie zinterpretować? Zagęszczenia znalezisk wzdłuż
cieków wodnych oraz koncentracje w niektórych rejonach pozwalają z
grubsza prześledzić szlaki, jakimi następowało przemieszczanie tych
134
narzędzi. Ale jaki był tego cel? Może zapotrzebowanie na dobrej jako-
ści narzędzia rąbiące, jakimi nie dysponowała zamieszkująca te tereny
ludność mezolityczna, a zapewne bardzo przydatne w środowisku
leśnym, czy też dążność do posiadania przedmiotów elitarnych, niedo-
stępnych przeciętnym członkom danej społeczności lokalnej? A może
są to tylko ślady dalekosiężnych penetracji ludności „wstęgowej‖,
poszukującej nowych ziem przydatnych do uprawy, w rodzaju choćby
czarnoziemnych wysp takich jak ziemia pyrzycka? Kim byli ludzie,
którzy w swoich rękach transportowali te narzędzia? Wiemy więc
mniej więcej jak, domyślamy się po co, ale nie wiemy kto i dlaczego.
Musimy pogodzić się z faktem, że możliwych „wyjaśnień‖ każdego
zjawiska jest wiele, a w dodatku nie sposób wybrać te najwłaściwsze,
skoro wynikają one z przyjęcia odmiennych założeń.
Dla nikogo nie ulega chyba wątpliwości, że przejście między
gospodarką typu mezolitycznego a neolityczną przyniosło wiele za-
sadniczych zmian w sposobie bytowania ówczesnych ludzi. Z jednej
strony podkreśla się wyjątkowo korzystne warunki do życia łowców-
zbieraczy panujące w północnoeuropejskich lasach podczas optimum
klimatycznego holocenu (koncepcja „rajskich ogrodów‖), z drugiej
przeciwstawiano temu ogrom pracy fizycznej i inne wyrzeczenia,
jakie musieli ponosić pierwsi rolnicy próbujący wyprodukować na
terenie Europy Środkowej wystarczającą ilość pożywienia. Jeśli tak,
to dlaczego wszędzie łowcy w końcu jednak całkowicie ulegli kultu-
rze neolitycznej? Czy było to oczywistą konsekwencją samego faktu
zaistnienia kontaktów (wyższości kultury rolniczej) między tymi gru-
pami ludzi?, a może motorem napędowym była wymiana, dzięki któ-
rej biorący w niej udział łowcy uzyskiwali rolnicze produkty (zwie-
rzęta domowe, ziarno zbóż, topory kamienne, naczynia ceramiczne),
które stawały się podstawą budowania ich wyższej pozycji społecznej
(prestiżu) w lokalnych grupach ludzkich? Albo głównym bodźcem, a
zarazem istotą przejmowania kultury rolników, byłaby rolnicza sym-
bolika i złożone życie ceremonialne (sfera duchowa)? Każda z tych
prób wyjaśnienia, wychodząc z odmiennych założeń teoretycznych,
odwołuje się do innych potrzeb ludzkich (zdobycie pożywienia, pre-
stiżu, pozycji społecznej, uczestnictwa w atrakcyjnych ceremoniach,
zdobycia przychylności sił nadprzyrodzonych), których potrzeba za-
spokojenia (nawet częściowo nieuświadamiana), miała doprowadzić
do przyjęcia kultury neolitycznej. Większość z nich można podeprzeć
odpowiednio zinterpretowanymi wynikami analiz przyrodniczych
135
(palinologicznych, archeozoologicznych, itp.), przez co nabierają
prawdziwie „naukowego‖ charakteru. W istocie rzeczy są one jednak
równo uprawnione, tj. nie jest możliwym wykazanie przewagi jednej z
nich nad dowolną inną. Można także dopuścić taką możliwość, że w
każdej konkretnej sytuacji, w przypadku każdej rodziny, wspólnoty
wioskowej lub plemiennej, w grę wchodziły inne czynniki lub wypad-
kowa kilku z nich. Podobnie nie jesteśmy w stanie wykluczyć i takiej
możliwości, że o wszystkim przesądził podczas święta związanego z
przesileniem zimowym pewien cieszący się powszechnym szacun-
kiem szaman, który w czasie transu spowodowanego kilkudniowym
postem i spożyciem specjalnie sporządzonego wyciągu z halucyno-
gennych grzybów wszedł w kontakt z duchami przodków, które zasu-
gerowały mu taką decyzję. Dowodów na to co prawda brak — podob-
nie jak na to, że istnienie monumentów w postaci „wstęgowych‖ dłu-
gich domów lub „pucharowych‖ grobowców megalitycznych było
niezbędne, jako podstawy symbolicznej konstrukcji społeczeństwa
(Czerniak 1994, s. 133–134) — ale czyż można odkopać trans i wizję?
Ważność każdej z tych rekonstrukcji przyczyn zwycięstwa
modelu neolitycznego rolnictwa nad mezolitycznym łowiectwem za-
leżeć będzie przede wszystkim od dokładności i wszechstronności
obserwacji, od tego, która z nich lepiej wyjaśni możliwie wiele faktów
jakimi dysponujemy, nadając im wszystkim odpowiedni sens (Ap-
pleby i in. 2000, s. 267–268), a ponadto będzie w stanie przewidzieć
jakich jeszcze faktów można poszukiwać — inspirując tym samym
przyszłe badania. Im większą pulą faktów będziemy dysponować, tym
bardziej zawęzimy zbiór wszelkich możliwych do skonstruowania hi-
potez je wyjaśniających – jeśli przez dowolny punkt przestrzeni
można poprowadzić nieskończoną liczbę prostych, to przez dwa
punkty już tylko jedną. Rzecz jasna rzeczywistość nasza nie jest tak
prosta.
Z kilku świadków wypadku samochodowego każdy inaczej
będzie opisywał całe zdarzenie, bo oglądał je z innego punktu widze-
nia, w innym czasie włączył się w jego obserwację, posiada inną spo-
strzegawczość, mniej lub bardziej odporną na sytuację stresową,
wreszcie dysponuje odmiennymi doświadczeniami z przeszłości, które
pozwalają mu (a może raczej zmuszają go) na utożsamienie się z
osobą kierowcy lub pieszego. W rezultacie każda z osób biorąca
udział w wypadku, lub tylko biernie mu się przyglądająca, może
przedstawić swoją wersję jego przyczyn. Jednak całe to zdarzenie
136
absolutnie nie może równać się co do stopnia złożoności społecznej,
czasu trwania i wielkości przestrzeni na jakiej się rozgrywało z proce-
sem neolityzacji. O ile w przypadku samochodowego karambolu wie-
rzymy, że prawdy można dojść przed sądem, który po wysłuchaniu
świadków wyda sprawiedliwy wyrok, to dla rozstrzygania przyczyn
zwycięstwa rolniczego trybu życia trybunałem takim byłby ogół
uczonych parających się tym zagadnieniem, którzy w toku naukowego
dyskursu i ustawicznego ścierania się stanowisk powinni wypraco-
wywać określony konsensus. To właśnie cała społeczność naukow-
ców, kolegów po fachu, pełni w stosunku do archeologa rolę arbitra
wyznaczającego granicę tego, co można w danej sytuacji powiedzieć.
Historyk bez faktów jest bezpłodny, a same fakty bez histo-
ryka są martwe, pozbawione znaczenia (Carr 1999, s. 41-42; Appleby
i in. 2000, s. 272). Skorupa leżąca na polu przez tysiąclecia nie opo-
wiada nic o swej przeszłości i pod tym względem niczym nie różni się
zwykłego kamienia. Dopiero podniesiona przez archeologa i przetwo-
rzona przez aparat badawczy, jakim on dysponuje stanie się źródłem
archeologicznym. Oczywiście od jakości tego aparatu zależało będzie
znaczenie, jakie zostanie przypisane temu znalezisku, podobnie jak w
zależności od zastosowanej w jego interpretacji ogólniejszej wizji
pradziejów to samo źródło może stać się punktem wyjścia dla całkiem
odmiennych prób interpretacji – punkt widzenia zawsze będzie wa-
runkował wyniki. Nie da się wykluczyć, że zawsze będziemy mieli do
czynienia z więcej niż jedną wersją zdarzeń, z których wszystkie, w
oparciu o posiadany zasób wiedzy, będziemy musieli uznać za praw-
dziwe.
Dobrym tego przykładem może być znana data radiowęglowa
pozyskana dla węgli drzewnych znalezionych w jamie osadowej,
przeciętej grobem centralnym grobowca megalitycznego w Sarnowie
na Kujawach nr 8 na stan. 1, wynosząca – GrN-5035: 557060 BP4, tj.
ok. 4465 BC (Bakker, Vogel, Wiślański 1969, s. 7; Gabałówna 1970).
Dwa przedstawione tutaj poglądy na temat umiejscowienia jej w pro-
cesie genezy kultury pucharów lejkowatych najlepiej obrazują relacje
między faktami, a ich interpretacją w archeologii. W obu przypadkach
wartość uzyskana w laboratorium fizycznym podporządkowywana
4
Wszystkie wymienione daty radiowęglowe BP podane są tu w postaci
niekalibrowanej.
137
jest zaakceptowanym uprzednio poglądom na temat powstania tego
ugrupowania kulturowego.
Jeden z czołowych badaczy neolitu, którego poglądy na wiele
lat zdominowały sposób postrzegania tego okresu na terenie ziem
polskich – T. Wiślański – uważał, że kultura pucharów lejkowatych
powstała na szeroko pojętym styku ludów mezolitycznych ze starorol-
niczymi wskutek akulturacji ludności myśliwsko-zbierackiej pod
wpływem długiego sąsiadowania z ludami neolitycznymi, reprezen-
towanymi przez ugrupowania lendzielsko-polgarskie. Według niego
choć całość tego procesu mogła trwać kilka wieków, to pojawienie się
wyraźnie wykrystalizowanej nowej jednostki kulturowej (pucharów
lejkowatych) miało nastąpić na znacznych obszarach (od południowej
Skandynawii poprzez dolną Łabę po Kujawy) w mniej więcej tym
samym czasie. Dlatego też data z Sarnowa została przez
T. Wiślańskiego uznana za zbyt wczesną i początki najstarszej fazy
(sarnowskiej) kultury pucharów lejkowatych datował na 5250–5150
BP, tj. ok. 4095–3990 BC, a więc zgodnie z wiekiem innych najstar-
szych zespołów z obszaru Europy Środkowej (Wiślański 1979, s.
173–177, ryc. 106).
Natomiast A. Kośko (1981, s. 14–16, 61, 63, ryc. 9, 14; a
także Czerniak 1988) za punkt wyjścia do datowania pierwszej fazy
kultury pucharów lejkowatych na Kujawach w ramach lat 5850–
5550 BP wziął nową konceptualizację problematyki genetycznej.
Dużą rolę odegrało w niej podejście mezoregionalne, podkreślające
centralną pozycję kulturotwórczą Kujaw w strefie wielkodolinnej
Niżu Polski oraz hipoteza o wstęgowej akulturacji, inspirowana po-
glądami V.G. Childe'a (1949) i Wiślańskiego (1969). Kośko połączył
zjawisko krystalizacji pucharów lejkowatych z bezpośrednim kontak-
tem rolniczych społeczeństw kultury ceramiki wstęgowej rytej i kręgu
kultur postmaglemoskich. W jego ujęciu kultura pucharów lejkowa-
tych stanowi swoistą kontynuację rozwoju kultury ceramiki wstęgo-
wej rytej (za czym przemawia m.in. szamotowa technologia ceramiki),
określoną jaka model parawstęgowy. Skoro końca starszej ceramiki
wstęgowej nie da się w żadnym przypadku datować później niż na ok.
5850 BP, musiał Kośko przesunąć początek tworzenia się pucharów
lejkowatych wstecz aż do tego czasu, a w celu wypełnienia przynajm-
niej 300-letniej luki między tymi dwoma ugrupowaniami powołał do
istnienia hipotetyczną fazę I kultury pucharów lejkowatych, a nawet
przewidywał, że jeśli kiedyś zostanie odkryta ceramika z tego okresu,
138
to będzie ona pozbawiona pucharów, a przewodnią rolę odgrywać
będą wazy lub misy (Kośko 1981, s. 15). Według tej propozycji data z
Sarnowa wyznaczać miała koniec etapu formowania się (inicjacji)
najstarszej kultury pucharów lejkowatych.
Później L. Czerniak i A. Kośko (1993, s. 115–118) przedsta-
wili zmodyfikowaną wersję genezy kultury pucharów lejkowatych,
wracając do prób środkowoeuropejskiego uprawomocnienia dwóch
obecnie znanych kujawskich dat 14C dla fazy sarnowskiej (obok Sar-
nowa jest to data z Łącka) oraz poszukiwania poza Kujawami (w po-
łudniowo-wschodniej Polsce) czynników kulturowych, które nadały
formę zespołom tej fazy. W efekcie tego wyniki analizy 14C z Sar-
nowa zostały uznane za potwierdzające datowanie początków kultury
pucharów lejkowatych na ok. 5650/5550 BP.
Także wspomniane przed chwilą stan. 6A z Łącka (Domańska
1995) jest świetnym przykładem procesu selekcji wyników analiz 14C
przez archeologów, zgodnie z aktualnie akceptowanym przez nich
poglądem na temat wieku datowanych obiektów. Z tego stanowiska
uzyskano ogółem 5 dat radiowęglowych: jedną z dziegciu przylepio-
nego do glinianej łyżki – GifA-95488: 501070 BP, a pozostałe z
czterech dołków posłupowych – Gd-6019: 5570110 BP oraz
5970120 BP, 6870110 BP, 7220100 BP (Domańska 1995, s. 10).
Pomijając odosobnione znalezisko łyżki z przywartym do niej dzieg-
ciem, odkryte w warstwie poza obiektami, cztery daty dla jam posłu-
powych układają się w ciąg, w którym kolejne wartości dzieli od sie-
bie odpowiednio 400, 900 i 350 lat, a najmłodsza od najstarszej różni
się aż o 1650 lat radiowęglowych. Z tych czterech oznaczeń „karierę‖
w literaturze archeologicznej (np. Czerniak i in. 1991, s. 71, fig. 2,
Czerniak, Kośko 1993, ryc. 71) zrobiła tylko jedna data
(5570110 BP), gdyż jest prawie całkowicie zgodna (różni się tylko
odchyleniem standardowym) ze wspomnianym już datowaniem 14C
otrzymanym dla Sarnowa i jest to jedyny argument za jej poprawno-
ścią i przydatnością dla określenia bezwzględnego wieku początków
kultury pucharów lejkowatych. Pozostałe, o wiele wcześniejsze daty,
zostały uznane za świadectwo penetracji tego obszaru przez grupy
późnomezolityczne, choć wszystkie zarejestrowane tam materiały
139
łączone są wyłącznie z fazą I kultury pucharów lejkowatych, a znale-
zisk z okresu mezolitu nie stwierdzono (Domańska 1995, s. 10)5.
Chociaż fakty (dotyczy to także dat radiowęglowych) bez ak-
tywnego udziału człowieka są martwe, ale są obiektywne. Istnieją, a
ich obiektywność wynika z tego, że są niepodatne na każdą dowolną
interpretację. Z tego też wynikają spory pomiędzy różnymi badaczami
(Appleby i in. 2000, s. 270), którzy usiłują innym narzucić swoją ich
interpretację, siłą rzeczy mniej lub bardziej subiektywną. Odkrywane
wytwory materialne inspirują interpretacje, podsuwają ukryty w nich
sens, który intuicyjnie odczytujemy w oparciu o swoje własne wzorce
kulturowe, bo przecież celem ich twórcy nie było przekazanie nam
żadnego przesłania (Buchowski 1997, s. 59). Przedmioty te są jedynie
śladami działalności kogoś, kto pozostawił je w sposób nieświadomy,
a to że przetrwały do naszych czasów zawdzięczamy przypadkowi, w
większej mierze uzależnionemu od miejscowych warunków przyrod-
niczych, niż od woli człowieka.
Wyróżnianie kultur archeologicznych, podział pradziejów na
epoki, okresy i fazy, nie jest faktem historycznym czy archeologicz-
nym, a tylko wygodnym narzędziem umożliwiającym nie tylko
sprawne komunikowanie się i wymianę poglądów, ale także mogącym
służyć do wyjaśniania niektórych zjawisk, którego prawomocność
zależna jest od interpretacji (Carr 1999, s. 78). Pomimo to ulubionym
zajęciem wielu krytykantów jest imputowanie archeologom, że własne
konstrukcje myślowe biorą za odbicie rzeczywistości i traktują, np.
kulturę łużycką, jako realnie istniejące byty (Ostoja-Zagórski 1997, s.
11-12; Topolski 1997, s. 133-134, 140). Fazy i kultury, choć nie ist-
niały w pradziejowej rzeczywistości (ani obiektywnie, ani w świado-
mości poszczególnych ludzi), nie są tylko i wyłącznie sztucznymi
konstruktami. Nikt nie twierdzi, że kiedykolwiek istniała jakaś wspól-
nota ludności np. kultury pucharów lejkowatych, a jej przedstawiciele
czuli własną odrębność w stosunku do innych ludów, ale nie można
też zaprzeczyć istnienia podobieństwa stylu ceramicznego, określa-
nego mianem kultury pucharów lejkowatych, na szerokich połaciach
Europy Środkowej. Pozostaje do rozważenia problem w jaki sposób
5
Bywa jednak niekiedy i gorzej, kiedy to „niepasujące‖ daty radiowęglowe
są po prostu przemilczane, a poczesne miejsce w publikacji znajdują tylko te,
które potwierdzają wyniki typowo archeologicznej analizy stylistycznej
zdobnictwa.
140
doszło do tego, że społeczności zamieszkujące ten teren wytwarzały
naczynia tak do siebie podobne, że nie można przypisać tego przy-
padkowemu zbiegowi okoliczności, że ornamentowano je w podobny
sposób i że w zbliżonym czasie zdobnictwo to ulegało określonym
kierunkowym zbieżnym przemianom. Powstaje więc pytanie o przy-
czyny, sposoby i mechanizmy kontaktów/wymiany grup ludz-
kich/pojedynczych osobników, bo przecież przepływ czystej niemate-
rialnej informacji można chyba wykluczyć?
7
Piszę te słowa w dniu (7 lipca 2004 r.), kiedy na ekrany amerykańskich kin
wchodzi film „Król Artur‖ reż. Antoine'a Fuquy, a którego polska premiera
odbędzie się dwa tygodnie później. Jeszcze na ten rok zapowiedziano dwie
inne ekranizacje legendy o królu Arturze – serial kręcony przez S. Spielberga
oraz film „Tristan i Izolda‖ w reżyserii K. Reynoldsa (Toczyński 2004), a
przecież jeszcze nie zeszła z ekranów wielka epopeja „Troja‖ W. Petersena
(polska premiera 14 maja 2004 r.), powstała na kanwie „Iliady‖ Homera.
Rzeczą oczywistą jest, że twórcy tych filmów nie robią tego z
bezinteresownej miłości do historii, ale chcą na swojej produkcji nieźle
zarobić, co jednak po sukcesie kasowym „Gladiatora‖ R. Scotta (polska
premiera 15 lipca 2000 r.) wydaje się niemal pewne. Ich przewidywania
okażą się słuszne, jeśli ludzie nie stracą dotychczasowego zainteresowania
historią, choćby nawet trochę baśniowo doprawioną, na co na razie się nie
zanosi. Wydaje się, że jednym z charakterystycznych rysów naszej
zachodniej cywilizacji są właśnie te ciągłe powroty do źródeł, do wspólnych
korzeni, z których wszyscy wyrośliśmy.
143
Childe V.G. (1949), The Origin of Neolithic Culture in Northern
Europe, Antiquity, vol. XXIII, s. 129–135.
Czerniak L. (1988), Czynniki zewnętrzne w rozwoju kulturowym
społeczeństw Kujaw w okresach wczesnego i środkowego neo-
litu, W: Kontakty pradziejowych społeczeństw Kujaw z innymi
ludami Europy, A. Cofta-Broniewska (red.), Poznań: Instytut
Prahistorii UAM.
Czerniak L. (1994), Wczesny i środkowy okres neolitu na Kujawach.
5400–3650 p.n.e., Poznań : PSO.
Czerniak L. Domańska L., Kośko A., Prinke D. (1991), The Funnel
Beaker Culture in Kujavia, W: Die Trichterbecherkultur. Neue
Forschungen und Hypothesen. Material des Internationalen
Symposiums Dymaczewo, 20–24 September 1988, Teil II, D.
Jankowska (red.), Poznań: Instytut Prahistorii UAM, Zakład
Archeologii Wielkopolski IHKM PAN, s, 67–75.
Czerniak L., Kośko A. (1993), Z badań nad genezą rozwoju i syste-
matyką kultury pucharów lejkowatych na Kujawach, Poznań:
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Domańska L. (1995), Geneza krzemieniarstwa kultury pucharów lej-
kowatych na Kujawach, Łodź: Katedra Archeologii Uniwersy-
tetu Łódzkiego.
Gabałówna L. (1970), Wyniki analizy C-14 węgli drzewnych z
cmentarzyska kultury pucharów lejkowatych na stanowisku 1 w
Sarnowie — z grobowca 8 i niektóre problemy z nimi związane
(Informacja wstępna), Prace i Materiały Muzeum Archeolo-
gicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Archeologiczna, nr
17, s. 77–91.
Kośko A. (1981), Udział południowo-wschodnioeuropejskich wzor-
ców kulturowych w rozwoju niżowych społeczeństw kultury pu-
charów lejkowatych. Grupa mątewska, Poznań: Wydawnictwo
UAM.
Krawczuk A. (1987), Starożytność odległa i bliska, Poznań: Wydaw-
nictwo Poznańskie.
Ostoja-Zagórski J. (1997), Wstęp, W: Jakiej archeologii potrzebuje
współczesna humanistyka?, J. Ostoja-Zagórski (red.), Poznań:
Instytut Historii UAM, s. 7–12.
Toczyński P. (2004), Król Artur znów rządzi, Gazeta Wyborcza, nr
157.4671 (z 7 lipca 2004), s. 10.
144
Topolski J. (1997), Historia i archeologia wobec nowych wyzwań
filozoficznych, W: Jakiej archeologii potrzebuje współczesna
humanistyka?, J. Ostoja-Zagórski (red.), Poznań: Instytut Histo-
rii UAM, s. 132–140.
Wiślański T. (1969), Podstawygospodarcze plemion neolitycznych w
Polsce północno-zachodniej, Wrocław-Warszawa-Kraków:
Ossolineum.
Wiślański T. (1979), Kształtowanie się miejscowych kultur rolniczo-
hodowlanych. Plemiona kultury pucharów lejkowatych, W:
Prahistoria ziem polskich, t. II, Neolit, W. Hensel, T. Wiślański
(red.), Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk: Ossolineum, s.
165–260.
145
Katarzyna Jasiewicz
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
Podróże w przeszłość
Podróże na antypody
Turystyka nieodłącznie związana jest z podróżą, która oprócz
dosłownego znaczenia (czyli przemieszczania się w przestrzeni, które
towarzyszy człowiekowi od początku jego dziejów) jest także jedną z
najbardziej uniwersalnych dla wielu kultur metafor ludzkiego życia.
Podróż traktowana była jako źródło niepowtarzalnych przeżyć, na-
głych metamorfoz, inspirujących doświadczeń. Wędrowanie, jak pisze
Piotr Kowalski (2004, s. 190) było bardzo często początkiem refleksji,
w której nie chodziło jedynie o „przemieszczanie się w przestrzeni czy
czasie‖ ale i o siłę sprawczą dyskursów, „których tematem jest czło-
wiek, jego kondycja, tęsknoty, transcendencja, metafizyka itd.‖ (Ko-
walski 2004, s. 190). Dostrzec jednak można, iż nasza postmoderni-
styczna współczesność awansowała turystykę do roli dziedziny życia,
która godna jest większej uwagi. Przyczyny zainteresowania są, jak to
zwykle bywa, bardzo różnorakie. Nie mógł ujść uwadze fakt, iż tury-
styka jest trzecią, pod względem wartości rocznych dochodów, gałęzią
przemysłu i plasuje się zaraz po przetwórstwie ropy naftowej i prze-
myśle samochodowym (Isański 2005, s. 133), tworząc nowe miejsca
pracy (czasami dla całych społeczności), nowe typy zachowań oraz
nowe funkcje społeczne. Co ciekawe, głównym celem tego ogrom-
nego już dziś przemysłu jest bardzo specyficzny rodzaj produkcji
kulturowej. Produkcja przyjemności bowiem, jest tym bardziej nie-
zwykła, iż często, jak chociażby w przypadku powszechnie rozpo-
znawalnych zabytków z przeszłości, „w sposób niemal magiczny nie-
ustannie generuje kapitał, często sama nie pochłaniając żadnej ener-
gii‖ (MacCannell 2002, s. 45). Turystyka stała się współcześnie swo-
istym sposobem na życie, „formą zawłaszczania, w której wszystko:
dzieła sztuki, krajobrazy, ludzi zmienia się w obrazy, te zaś gromadzi
się w kolekcje wrażeń i pocztówek; nie doświadcza się świata, odwie-
dza tylko atrakcje, wedle przewodnikowych scenariuszy‖ (Kowalski
2004, s. 121). Cały, wart obejrzenia świat jest podawany na tacy przez
rządne jak największych zysków biura podróży, a dobrze wyszkoleni
sprzedawcy potrafią precyzyjnie podać zarówno rynkową wartość
miejsca, zabytku czy wydarzenia, jak i skrzętnie poinformować czy
taki a nie inny kierunek jest w danym sezonie „dobrze widziany‖.
148
Wielu badaczy podkreśla1, iż większość współczesnych turystów, nie
chce ani tak naprawdę nie potrafi, zainteresować się głębiej odwie-
dzanymi miejscami, a uwagę swą zwracają tylko w kierunku wskaza-
nym przez przewodnika, jednocześnie najlepiej i najbezpieczniej czu-
jąc się w specjalnie dla nich przygotowanych hotelach i innych prze-
strzeniach użytkowych, które urządzone są według podobnego sche-
matu, właściwie w każdym zakątku świata. Niezależnie bowiem gdzie
przebywają, turyści lubią i chcą czuć się bezpiecznie i swojsko, a zbyt
dużo nieznanej egzotyki nie jest przez potencjalnego turystę mile wi-
dziane. Dostępność i łatwość podróżowania, jak na ironię, doprowa-
dzić może do tego, iż „realny‖ świat jest dla turysty coraz trudniej
osiągalny, że znajduje się coraz dalej, jest jeszcze bardziej niezrozu-
miały, a jeżeli zrozumiały, to w bardzo ograniczonym zakresie. Bo
przecież współczesny człowiek, unikający wszystkiego co stałe w
życiu (odpowiedzialności, trwałych związków, trudnych pytań a na-
wet naczyń wielokrotnego użytku) jadąc w bardzo odległe miejsca na
świecie, nie angażując się, jedynie je kolekcjonuje, a swoje wrażenia
„poddaje estetycznej obróbce‖, tworząc z nich „obrazy poukładane
niczym w muzealnej ekspozycji czy wystawie w galerii‖ (Kowalski
2004, s. 179), oddzielone właściwie od otaczającego go, realnego
świata. Turystyka jest corocznie dla wielu milionów ludzi, jedyną
chyba możliwością, aby zapomnieć o nudnej codzienności i zwyczaj-
nej, powszedniej aktywności oraz poczuć się w pełni współuczestni-
kiem krajobrazu powszechnej konsumpcji utożsamianej z nowocze-
snością. Zjawisko to, zdaniem MacCannella, postrzegać można nawet
jako „jeden z najbardziej złożonych i uporządkowanych uniwersal-
nych kodów współtworzących dzisiejsze społeczeństwo‖ (MacCannell
2002, s. 72), a za jego przejaw, można uznać chociażby istnienie
zbioru niepisanych zasad, które są różne dla turystów i dla tubylców.
Jest więc współczesna turystyka czymś na kształt, używając
znowu określenia klasyka w tej dziedzinie Deana MacCannella (2002,
s. vii-viii), „kultu wtajemniczonych, który można także postrzegać jako
swoistą próbę przezwyciężenia nowoczesnej totalności oraz łączenia
jej fragmentów w mniej lub bardziej spójną całość. Podróżując, sta-
rają się bowiem turyści gromadzić pewne elementy doświadczenia
1
O czym można się przekonać analizując podstawowe, dla rozumienia
procesów zwiazanych z turystyką, prace, jak chociażby D. Boorstna, D.
MacCanella a na gruncie polskim P. Kowalskiego czy K. Podemskiego.
149
zbiorowego „podglądanych i oglądanych‖ społeczeństw. I pomimo
swoistego oddzielenia od odwiedzanej rzeczywistości, znajdując się
poza domem, życie turysty jest szczelnie otoczone przez podróż, co
sprawia, iż jego świat „rozszerza się‖ a „w miarę rozszerzania zmierza
do dopełnienia się i zamknięcia‖ (MacCannell2002, s. 266-267).
Oczywiście, to co jest turystom udostępniane do obejrzenia nie jest
zazwyczaj sprawą przypadku i wielokrotnie podkreśla się2, iż w
Goffmanowskim ujęciu nie jest to nawet instytucjonalna strefa kulis.
Jest to rodzaj kulis zainscenizowanych na potrzeby turysty, które defi-
niuje się również jako scenerię turystyczną, scenografię lub po prostu
inscenizację. Jest to rodzaj „żywego muzeum‖ (MacCannell 2002, s.
155), którego istnienie i formę akceptuje większość turystów. Mniej
liczni wędrowcy, którzy wchodzą na szlak poszukiwań bardziej au-
tentycznych przeżyć, wiedzy i obserwacji, dając się ponieść swoistej
„wolnościowej tęsknocie‖, muszą czasami wedrzeć „się w życie spo-
łeczności którą odwiedzają‖ i dzięki temu „czasem pozwala im się
zerknąć za kulisy‖ (MacCannell 2002, s. 151). Tematyka związana z
poszukiwaniem autentyczności oraz kolejnymi stopniami przechodze-
nia od sceny do kulis będzie jeszcze szerzej omawiana poniżej.
Przeszłość może również funkcjonować w performansach
jako tradycja kulturowa w globalizowanym świecie. Owe performanse
‗życia etnicznego‘ tworzone dla krótkotrwałej i podróżującej publicz-
ności są ekwiwalentem w procesie odkrywania trzeciego i czwartego
świata, który to ma związek z procesem wzrostu popularności tury-
styki związanej z tzw. światowym dziedzictwem kulturowym. Jest to
w swej naturze swoisty proces konsumpcji kulturowej (Tilley 1999, s.
245), oraz specyficzna parodia oryginalnego znaczenia. Parodia, w
której performerzy sprzedają swe ciała jako część wydarzenia, a tym
co robi największe wrażenie w tym procesie jest permanentny brak
zwykłej wiarygodności, gdyż jest to pokaz, prosty i odarty z symbo-
liki. Owszem, chętnie i często sięga się przy okazji takich pokazów po
tradycję, lecz jest ona pozbawiona związku uczuciowego. Perfor-
mansy te nie mają na celu podtrzymywania tradycji, lecz są rodzajem
opakowania, w którym oferowana jest kulturowa pustka. Pokaz taki,
to w istocie kolaż elementów postrzeganych jako przejawy tradycyjnej
kultury (Tilley 1999, s. 253). A jednak jest w tym coś głębszego,
2
Chociażby w cytowanych już w tekście pracach D. MacCanella oraz J.
Isańskiego.
150
ukryty, ale bardzo istotny sens. Dobry performans bowiem, mimo
wspomnianej wyżej swoistej prostoty, nie tylko zwykłe widowisko
skierowane do turystów. To także dialog spotkania, które zawiera w
sobie idee poczucia własnej wartości i samooceny, a wszędobylscy i
wciąż robiący zdjęcia turyści jako część tego procesu, są pilnie obser-
wowani. W performansach własnej kultury przygotowanych specjal-
nie dla turystów, społeczności przedstawiają wizję samych siebie, i to
w sposób, w jaki chciałyby, aby myśleli o niej inni. Jest to obraz,
który jest samoświadomością niezależnej kultury (Tilley 1999, s. 256-
257).
Ciekawym aspektem, który można także zasygnalizować przy
okazji rozważań nad turystyką, jest mocno zakotwiczona już w naszej
świadomości metafora jednego z bohaterów ponowoczesności, opisy-
wany wielokrotnie przez Zygmunta Baumana turysta. Jak każdy z
typów osobowych proponowanych przez tego badacza, także turysta
wędruje przez życie przede wszystkim tropiąc własne ja i poszukując
swojego miejsca w świecie (Mamzer 2002, s. 142). Głównymi poję-
ciami charakteryzującymi turystę w ujęciu Baumana są: niczym nie-
skrępowana wolność, niechęć do jakichkolwiek zobowiązań, niezgoda
na żadną formę przywiązania, traktowanie każdego miejsca jako
chwilowej przystani, kontrolowanie wszystkich zdarzeń, itp. (Bauman
2000b, s. 143). Innym ważnym składnikiem egzystencji metaforycz-
nego turysty jest nieograniczona mobilność, która odnosi się jednak
nie tylko do przestrzennych, ale także wirtualnych jej aspektów, któ-
rych sprawcą jest nowoczesna technika, która umożliwia rezygnację z
przywiązania do fizyczności świata na rzecz różnego rodzaju wirtual-
nych rzeczywistości (Ogonowska 2004, s. 13). Deklaratywna dla tury-
sty wolność wyboru jest dla dzisiejszych społeczeństw ważna także z
powodu, może nie zawsze uświadamianego, traktowania jej jako pod-
stawowego wyznacznika stratyfikacji społecznej. Metaforyczny tury-
sta Baumana nie jest oczywiście tożsamy z współczesnym klientem
biur podróży – zwyczajnym poszukiwaczem przyjemności. Można
jednak dostrzec w tej okazjonalnie przyjmowanej roli społecznej wy-
raz dość powszechnej potrzeby bodajże chwilowego poczucia takiej
wolności, jaka jest codziennością dla modelowej sylwetki jednego z
ideałów ponowoczesności – turysty. Analizując jednak zarówno per-
spektywę turysty jako wzoru, do którego realny człowiek stymulo-
wany przez media może próbować się przybliżyć, jak i zwykłego tu-
rysty (korzystającego z różnych form turystyki zinstytucjonalizowa-
151
nej), trzeba sobie także zadać pytanie o to, jak i czy poznawanie in-
nych, odległych kultur, pozwala współczesnemu człowiekowi doko-
nać redefinicji własnej tożsamości (Mamzer 2002, s. 142). Wydaje
się, że odpowiedź jest dość oczywista, szczególnie biorąc pod uwagę
perspektywę globalnego świata bez granic, którego głównym składni-
kiem jest idea wielokulturowości. Ta eliminacja podziałów we współ-
czesnej kulturze odnosi się do bardzo różnych aspektów ludzkiej eg-
zystencji i to zarówno na poziomie społecznym jak i indywidualnym,
przy czym każdy człowiek w tylko sobie właściwy sposób przyswaja
różne doświadczenia, niejako „pomimo istnienia kultury, rozumianej
jako swego rodzaju świadomość społeczna‖ (Mamzer 2002, s. 142).
Kształtowanie tożsamości współczesnego człowieka z powodu cią-
głego zwiększania tempa życia oraz przyspieszenia zmian kontekstów
społecznych nabiera coraz bardziej charakteru konstruowania oraz
budowania większej całości z elementów nagromadzonych w czasie
wędrówek, czy to wirtualnych czy rzeczywistych, po świecie
(Mamzer 2002, s. 148). Tożsamość, nie jest więc dla współczesnego
turysty, jak to bywało onegdaj, czymś stałym, co można bezkrytycznie
zaakceptować i z góry przyjąć, ale jest ciągle zmieniającym się ze-
społem elementów pochodzących zarówno z kultury własnej jak i
innych kultur (Mamzer 2002, s. 149). Także mobilność, o której była
mowa wcześniej powoduje, iż tożsamość człowieka staje się procesem
twórczym, w którym swój udział ma każdy z członków społeczeń-
stwa, a tym co zwiększa pulę wzorców funkcjonowania oraz pokazuje
alternatywne systemy wartości są interakcje z innymi kulturami. To
wszystko sprawia, iż coraz częściej budowana jest tożsamość otwarta,
jednak z racji ogromnej ilości możliwych wyborów nie jest łatwo na
któryś się zdecydować (Mamzer 2002, s. 149).
Potrzeba autentyczności
Niezwykle istotnym aspektem w kontekście turystyki zinsty-
tucjonalizowanej która, o czym była mowa powyżej, traktowana bywa
jako przerwa w jednostajnym, codziennym życiu jest autentyczność
zwiedzanych obiektów. Każda próba zwiększenia ilości interakcji oraz
tzw. bratania się z tubylcami może być przejawem poszukiwania
przez turystę autentycznych przeżyć oraz pogłębiania wiedzy i zdo-
bywania nowych, także określanych jako autentyczne doświadczeń
życiowych (MacCannell 2002, s. 164). Kryterium autentyczności od-
nosi się zresztą nie tylko do doświadczeń, ale także do przedmiotów,
152
tak powszechnych pamiątek z podróży. Podstawowym warunkiem
uznania przez turystę danego przedmiotu za autentyczny jest fakt, iż
wytworzony jest przez lokalną (najlepiej dość egzotyczną) społecz-
ność, z wykorzystaniem dostępnych tylko w danym miejscu materia-
łów, a także według lokalnych recept i wzorów (Isański 2005, s. 134).
Turyści są gotowi poświęcić bardzo wiele, aby doświadczyć zdarzeń
albo wejść w posiadanie przedmiotów, których ilość jest zdecydowa-
nie ograniczona, szczególnie jeżeli są one elementem „normalnego
życia lokalnej społeczności‖ (Isański 2005, s. 134). Tym więc, co
ożywia świadomość turystyczną i to zarówno w sferze doznań jak i
sferze materialnej jest poszukiwanie autentyczności, która realizowana
jest poprzez przechodzenie przez kolejne „stopnie wtajemniczenia‖,
które wiodą od zaaranżowanej na potrzeby turystów sceny po także
przygotowane z myślą o turystach kulisy (MacCannell 2002, s. 157,
164). Zagrożeniem dla autentyczności w kontekście turystyki jest
jednak, sygnalizowane już wcześniej całkowite zrutynizowanie i zin-
stytucjonalizowanie podróżowania przez przemysł turystyczny, przez
co zdobycie przedmiotów oraz uczestnictwo w sytuacjach „nie-pozo-
wanych i nie-spreparowanych‖ oraz nie przygotowanych specjalnie na
użytek turysty jest coraz trudniejsze (Isański 2005, s. 136). Po-
wszechna dialektyka autentyczności sprawia, że w obliczu atrakcji
turystycznych wszyscy podróżnicy stają się sobie równi, przy czym
większości turystów trudno jest jednoznacznie stwierdzić, na ile au-
tentyczne jest dane doświadczenie, co więcej „poziom weryfikacji
autentyczności‖ zazwyczaj nie jest zbyt wysoki (MacCannell 2002, s.
21). Nie posiadając więc szerokiej wiedzy eksperckiej zdać się musi
współczesny podróżnik na pomoc instytucji wspierających rozwój
turystyczny albo też, na siłę przekonywania, zarabiających na życie
tubylców, którym jednak bardzo często w związku z tym przyświeca
przede wszystkim chęć osiągnięcia jak największych zysków ze
sprzedaży (Isański 2005, s. 133). Często oceny stopnia autentyczności
takich przedmiotów dokonuje turysta biorąc pod uwagę różnego ro-
dzaju certyfikaty, nadawane przez specjalnie do tego celu powoły-
wane, także międzynarodowe organizacje, albo po prostu oceniając tło
i atmosferę towarzyszącą zakupowi. Podstawowym sposobem rozróż-
nienia stopnia autentyczności atrakcji turystycznych, jest ich wiek.
Zwyczajowo przyjmuje się, iż większe możliwości autentycznych
doświadczeń niosą ze sobą spotkania z zabytkami z przeszłości, tym
bardziej, gdy także forma kontaktu z takim miejscem jest „tradycyjna‖
153
czyli związana z fizyczną obecnością (Isański 2005, s. 134). Niestety
liczba tych najbardziej cenionych atrakcji jest ograniczona, a w
związku z ekspansją „drapieżnego‖ kapitalizmu, ale także zanieczysz-
czeniem środowiska czy z powodu konfliktów w różnych regionach
świata ich liczba systematycznie maleje. Wiele natomiast atrakcji o
zupełnie współczesnym rodowodzie, służyć ma jedynie podnoszeniu
autentyczności najbardziej pożądanych, historycznych czy związa-
nych z przeszłością obiektów turystycznych. Problem zmniejszania się
ilości „starych‖ zabytków, zdaniem Jakuba Isańskiego (2005, s. 134),
jest także istotny w perspektywie powszechnego kolekcjonowania
najróżniejszych pamiątek turystycznych. Oczywiste jest bowiem, że
autentyczność podnosi cenę oraz rynkową wartość zarówno atrakcji
turystycznej jak i pamiątki z takiego miejsca. Zdaniem cytowanego
już badacza (Isański 2005, s. 139) przywożone z wojaży przedmioty
materialne – czyli pamiątki, oceniane są według stopnia natężenia
„atrybutów oryginalności‖, poczynając od pamiątek na których znaj-
duje się oznaczenie miejsca pochodzenia, poprzez przedmioty wyko-
nane ręcznie przez tubylców oraz takie, których ilość jest ograniczona
po te, które jeszcze do niedawna były używane w codziennym życiu
przez tubylców. Niezaprzeczalnie jednak, najwyżej w tej swoistej
hierarchii znajdują się przedmioty historyczne związane z dziedzic-
twem kulturowym danego regionu oraz dzieła sztuki (Isański 2005, s.
139).
Odwołując się do wcześniej omówionej hierarchii wartości
pamiątek, można zastanowić się jakie czynniki, w sensie instytucjo-
nalnym, wpływają na ową wartość. Przecież nawet autentyczność
zabytku bywa kwestią sporną, dwuznaczną. Nie jest ona cechą „wro-
dzoną‖, lecz jest atrybutem zabytku, negocjowanym społecznie. Lista
uznanych zabytków wymaga „stałych negocjacji, ustalania chwiej-
nych w zasadach i rozstrzygnięciach rankingów, które [zazwyczaj]
bywają powiązane z interesami firm turystycznych [...] cuda świata są
nimi dopiero wtedy, gdy uda się je dobrze sprzedać. Każdy nowy cud
wymaga dobrze prowadzonej akcji promocyjnej (Kowalski 2004, s.
174). Dodać tu tylko można, że w tych negocjacjach często uczestni-
czą instytucje polityczne, mające żywotny interes w propagowaniu
dziedzictwa kulturowego. Podobnie jest z przedmiotami, artefaktami
jakby powiedział archeolog, które w świecie turystyki i konsumpcji
zazwyczaj funkcjonują jako specyficzna forma pamiątki – replika
tudzież kopia. Relacja pomiędzy ty co jest kopią, a tym, co jest orygi-
154
nałem (czy może lepiej pomiędzy tym co jest postrzegane oryginał i
tym, co jako oryginał postrzegane nie jest) nie jest rzeczą wcale
oczywistą. Niech przykładem tu będzie rzeźba antycznej Grecji, znana
głównie z rzymskich replik. W 1999 roku duńska firma ‗Museums
Kopi Smykker‘ prowadziła kampanię reklamową tzw. „autentycznych
kopii‖ starożytnej biżuterii. W katalogu i na ulotkach powstałych w
ramach tej kampanii, przeczytać można było, że owe kopie wytwa-
rzane są ręcznie, z ogromną perfekcją i wyglądają tak, jakby wczoraj
opuściły warsztat starożytnego mistrza. Z ulotek i katalogu można
było również się dowiedzieć, że wszystkie oferowane kopie są sy-
gnowane znakiem firmy i są chronione prawami autorskimi. W ten
sposób przedmioty te stały się jednocześnie nowe (a może raczej no-
woczesne), jak i starożytne. Podobną strategię stosował znany, nie-
miecki producent replik zabytków, Markus Neidhardt, a katalogi z
jego produktami dostępne były w wielu muzeach na terenie Niemiec
(Holtorf & Schadla-Hall 1999, s. 239-240). Podobnie ręcznie robione
„oryginalne kopie‖ spotkać można na terenie całej Grecji, Włoch, czy
też w ogóle na współcześnie wykreowanego ‗świata starożytnego‘.
Oficjalne potwierdzenie oryginalności repliki zabytku, jest nie tylko
zręcznym chwytem reklamowym, ale może być również ważnym
argumentem w walce z konkurencją. Dobrym przykładem jest tu
pewna historia z ostatniej wojny w Iraku. Kiedy w kwietniu 2004 roku
tłum wdarł się na teren opuszczonego przez iracką Gwardię Republi-
kańską, kompleksu pałacowego Saddama Husejna na terenie starożyt-
nych ruin Babilonu, grupy wandali kompletnie splądrowały i zdemo-
lowały nie tylko pałac, czy muzeum, lecz również sklepik z pamiąt-
kami znajdujący się na dziedzińcu muzeum w Babilonie. W ten spo-
sób na lokalny rynek, który w niedługim czasie po przybyciu na ten
teren wojsk koalicyjnych znacznie zwiększył swoje obroty, trafiło
mnóstwo pamiątek, bardzo chętnie nabywanych przez żołnierzy3.
Wkrótce po tym zdarzeniu, przy okazji remontu muzeum w Babilonie,
wyremontowano także sklepik z pamiątkami i pojawiły się tam nowe
pamiątki. W zasadzie nie różniły się one niczym, od tych, które można
3
Swoją drogą wśród żołnierzy PKW Irak jednymi z najbardziej popularnych
pamiątek były gipsowe figurki faraonów egipskich, które bardzo często miały
„napisy‖ w piśmie klinowym na plecach. Wydaje się, że autentyczność nie
miała tu aż tak istotnego znaczenia... (informacja ustna przekazana mi przez
Łukasza Olędzkiego, za którą w tym miejscu serdecznie dziękuję)
155
było kupić na lokalnym bazarze. Były jedynie odrobinę droższe. Naj-
istotniejsza różnicą był jednak fakt posiadania przez właściciela
sklepu oficjalnej licencji irackiego Ministerstwa Kultury. Owa licen-
cja pozwalała właścicielowi sklepiku sygnować każdy produkt ofi-
cjalnym stemplem i ulotką potwierdzającą jej oryginalność, to znaczy
pochodzenie z oficjalnego źródła, w tym przypadku sklepu muzeal-
nego (Sałaciński i inni 2004).
Tą garść przykładów podsumować można stwierdzeniem, iż
jeśli zgodzimy się, że autentyczność pamiątki w istotny sposób pod-
nosi jej wartość, to przyjąć również musimy, że autentyczność może i
często jest nadawana przez określone instytucje, postrzegane jako
stojące na straży przeszłości. Taka „sygnowana autentycznością‖ pa-
miątka jakby antycypuje potrzebę istnienia przeszłości, gdyż tylko
zgodność z przeszłością określa i potwierdza jej wartość. Odpowied-
nia (czytaj bardzie wartościowa) jakość pamiątki wprost związana jest
z jakością od-tworzenia formy i techniki wykonania „znanych‖ z prze-
szłości. Niezwykle istotne jest też miejsce prezentacji, które jakby
definiuje, czy też decyduje o autentyczności. Konkludując stwierdzić
można, że „kiczowatość‖ (o której szerzej będzie mowa poniżej) jest
tu odmierzana od oryginału, jakością wykonania, która jest oceniana
przez pryzmat wiedzy o przeszłości. Im pamiątka jest mniej auten-
tyczna, tym bardziej jest kiczowata.
Z drugiej jednak strony ta biegunowość wartości pamiątki, czy
też spektrum jej autentyczności, często może być istotnie spłaszczona,
czy nawet pomijana, gdyż żadna pamiątka (replika, kopia) nie może
równać się z samym zabytkiem. Pamiątka jest substytutem, który ma
tylko zaspokajać naszą potrzebę posiadania. Być może dzisiejszy
świat nie potrzebuje już autentyczności przeszłości4.
Marzenie na jawie
Oprócz jednak powszechnego poszukiwania autentyczności i
świadomości istnienia wyżej wymienionych, niepisanych zasad okre-
ślających stopień oryginalności pamiątek, przeciętny turysta ma także,
raczej przeciętny gust. Mnóstwo z przywożonych z wojaży pamiątek,
skłania nas do bardzo jednoznacznego określenia ich po prostu mia-
nem kiczu. Skąd więc taka tendencja wśród mas współczesnych po-
4
Dobrym komentarzem do tej myśli jest jedna z rycin, czy też kreskówek
omówionych przez Yannisa Hamilakisa (2000, s. 60-61; ryc. 3).
156
szukiwaczy przygód? Dlaczego więc tak szybko, będąc nawet świa-
domi wartości autentyczności, rezygnują turyści ze swoich poszuki-
wań godząc się na substytuty? Jak powiedział kiedyś Milan Kundera:
„W krainie kiczu panuje dyktatura serca‖ i zasadniczo kultura współ-
czesna skłania się ku takiemu emocjonalnemu podejściu do wartości
(a czasami wręcz anty-wartości), które kicz z sobą niesie. Nieprzy-
padkowo przecież Abraham Moles, francuski badacz kultury określił
kicz mianem „sztuki szczęścia‖ (Moles 1978). Przykłady z życia, ale
także z zakresu sztuki, muzyki czy teatru, ukazują nam z całą jaskra-
wością, iż kicz jest nie tylko coraz częściej świadomie stosowanym
środkiem artystycznym, ale na dobre zadomowił się w naszej kulturze.
Co więcej, bardzo często kojarzy się z relaksem, a nawet potrafi prze-
kazywać pozytywne treści. To właśnie kicz, jak mało który element
współczesności, pozwala w sobie zawrzeć prawie wszystko i to „bez
ryzyka odmowy zgody na przyjęcie przekazu, bez sprzeciwu wobec
kłamstwa materiału, zdrady medium i łączenia wykluczających się
właściwości (Kowalski 2004, s. 107). Nic, zdaniem wielu badaczy, w
tak jaskrawy sposób nie ukazuje zagubienia człowieka w świecie ma-
sowej produkcji i masowych potrzeb jak zjawisko kiczu. Spotkać się
można także z pojęciem kiczowatości percepcji świata (Kowalski
2004, s. 142), która iść ma w parze rozpadem wartości i ciągłą świa-
domością przygnębiającej dla współczesnego człowieka akceptacji
całego spektrum półśrodków i namiastek. Jest to tym bardziej dostrze-
galne, iż kicz w globalnej kulturze masowej jest wszechobecny.
Traktowany jest jako towar, a w związku z tym podlega tym samym
procesom i prawom co inne elementy komercyjnej kultury. Konsump-
cja zresztą, to aktualnie jedna z najbardziej powszechnych radości,
która tylko przyspiesza wędrówkę na wysypisko śmieci ogromnych
ilości przedmiotów, które dzięki temu nie muszą być produkowane
„dla pokoleń‖ i „na lata‖ oraz z założenia mogą być chwilowe i pro-
wizoryczne. To zjawisko przyspieszenia skutkuje „ugadżetowieniem‖
naszego życia, a każda kultura rozprzestrzenia się przede wszystkim
dzięki swoistej konkretyzacji w sferze materialnej (Burszta 2005, s.
2). Kicz zaspokaja nie tylko potrzebę konsumpcji, ale także bardzo
wiele innych potrzeb człowieka, jak chociażby dążenie do takiego
urządzenia „swojego świata‖, aby był przytulny. Na różnorodność
cech, jakie pomieścić w sobie może kicz, wskazuje 5 zasad, które wg
Abrahama Molesa (1978) rządzą tym zjawiskiem. Składają się na nie
przede wszystkim niedostosowanie, traktowane jako przekraczanie
157
zasad funkcjonalności i logiki, kumulacja będąca w tym ujęciu dąż-
nością do gromadzenia w jednym przedmiocie różnych funkcji i róż-
nych elementów dekoracyjnych oraz synestezja, którą w tym kontek-
ście rozumie się jako próbę oddziaływania na wiele zmysłów jedno-
cześnie. Ponadto niezwykle istotną cechą kiczu, zdaniem francuskiego
badacza jest zwrot w stronę przeciętności, przez co wszystko, co się z
nim wiąże znajduje się zawsze w połowie drogi pomiędzy tym co
akceptowane, a tym co pociąga nowością, jednak bez możliwości
wchłonięcia skrajnych idei awangardy. Nie można także pominąć
zasady komfortu, który sprawia, że kicz chętnie unika wszystkiego,
co trudne i niewygodne. Elementy te występują oczywiście w różnym
natężeniu i w różnych konstelacjach, i zmieniają się chociażby w za-
leżności od ogólnych skłonności kultury. Oczywiście „tendencja ki-
czowa‖, jak ją określił Abraham Moles (1978, s. 101) nie jest wyna-
lazkiem tylko naszych czasów. Jej istnienie uznać bowiem można za
sukces kultury mieszczańskiej, która bez żadnych rozwiązań siłowych
podbiła naszą planetę (Moles 1978, s. 218-219), choć oczywiście je-
żeli weźmiemy pod uwagę wartości estetyczne, to kicz jest raczej tym
czynnikiem, który dzieli niż integruje. O tym, że potrzeba kiczu ist-
niała w każdej epoce decydowała także potrzeba poczucia bezpieczeń-
stwa „wobec zdarzeń świata zewnętrznego, aprobata samego siebie,
akceptowanie sposobu życia i systemu ekonomicznego opartego na
zachowaniu i twórczym gromadzeniu kapitału, towarów, przedmio-
tów, posiadanie jako wartość podstawowa‖ (Moles 1978, s. 101).
Zresztą kicz nie tylko określa podejście człowieka do rzeczy i este-
tyczne stosunki ludzi z otoczeniem, ale przede wszystkim wskazuje
sposób, w jaki przekładają się one na realizowane strategie życiowe.
Może więc „kiczowate‖ pamiątki z podróży niosą ze sobą więcej wia-
domości o współczesnym człowieku, niż mogłoby nam się na pierw-
szy rzut oka wydawać, a ich niejasna funkcjonalność obrazuje glo-
balną tendencję kiczową, która przejawia się we wszystkich aspektach
naszego życia.
Pamiątki z przeszłości
Jak pisał Dean MacCannell (2002, s. 21), struktura
nowoczesnego świata jest tożsama z konstrukcją, na jakiej opierają się
atrakcje turystyczne, ponieważ i w jednym i w drugim przypadku
różne ich elementy są znacznie przemieszczone poza naturalny,
historyczny i kulturowy kontekst a przez to świetnie dopasowują się
158
do współczesności. Im zróżnicowanie jest większe, tym atrakcja czy
związana z nią pamiątka turystyczna, odbierana jest jako bardziej
interesująca i nie ma dla turystów żadnego znaczenia, iż jest zupełnie
oddzielona od ludzi, którzy byli jej twórcami oraz miejsc, w których
powstała. Równocześnie złamana zostaje solidarność wewnętrzna
grup, do których kultury wytwory te pierwotnie należały, a
wyswobodzeni z więzów tradycji ludzie trafiają do świata
nowoczesnego, gdzie jako turyści mogą próbować odkrywać czy
rekonstruować dziedzictwo kulturowe bądź tożsamość społeczną.
Globalizacja stymuluje procesy rozwoju turystyki, a przez to zmienia
kontekst symboliczny przeszłość. Przeszłość jakby się rozszerza, jest
po prostu globalna. Pytaniem zasadniczym jest, czy przeszłość
globalna ma jakieś znaczenie poza atrakcyjnością turystyczną.
Dlaczego autentyczność pamiątki jest taki istotna, czy chodzi tylko o
mocniejszy dowód bycia w elitach globalnego świata, czy też może
jest tu jakaś relacja do postrzegania przeszłości. Relacja w sensie
głębszego (czyli wyabstrahowanego) znaczenia przeszłości. Bo
przecież, o czym była już mowa powyżej, każde społeczeństwo
zawiera w sobie w sposób nieunikniony inne społeczeństwa, także te z
przeszłości. Zazwyczaj ludzie z nostalgią, swoistym senty-
mentalizmem odnoszą się właśnie do przeszłości, która z perspektywy
wydaje się bardziej uporządkowana, sprawiedliwa i przyjazna. Być
może więc z tego także powodu, wśród społeczeństw współczesnych
taką popularnością cieszą się zabytki związane z przeszłością. Być
może to właśnie upadek lokalnych tradycji i „tęsknota za reliktami
życia sprzed industrializacji‖ (MacCannell 2002, s. 129) sprawiają, że
tak prężnie rozwija się turystyka, szczególnie związana z „odkrywa-
niem przeszłości‖. To właśnie główne atrakcje turystyczne – zabytki
archeologiczne i architektoniczne, są dowodem na to, że dzieła czło-
wieka mogą się przeciwstawić niszczącym siłom natury. Tradycja cały
czas jest obecna w naszym sposobie myślenia, jednak coraz częściej
pełni jedynie funkcje służebne, będąc urozmaiceniem codzienności,
barwnym akcentem nadającym swoistego kolorytu czy też głębi
współczesności albo po prostu zaspokajając nasze nostalgiczne ka-
prysy. Podobnie jest z pamiątkami, szczególnie pamiątkami z po-
dróży, w których głęboko zaszczepiona jest „intymna pamięć przeży-
tych chwil‖ (Kowalski 2004, s. 118). Nasz codzienny świat pełen jest
przecież najróżniejszych rzeczy, które przypominają nam ważne
chwile, są niejako obdarowane magiczną wiedzą i stają się przez to
159
swoistymi drogowskazami pamięci. Być może wielu kolekcjonerów
podróżniczych pamiątek żyje w nie do końca uświadamianym przeko-
naniu, iż są stwarzani przez wszystkie przedmioty, które w ciągu życia
udało im się zgromadzić. Podobnie rzecz ma się z pamiątkami z prze-
szłości – także one, jak każdy skrawek kultury materialnej mogą być
dla nas świadectwem „autentycznych doznań gdzieś i kiedyś odczu-
walnych‖. (MacCannell 2002, s. 226). A więc współczesny świat cha-
rakteryzuje się tym, że „postmoderniści przeskakują na jedną stronę –
do świata bez historii, podczas gdy turyści skaczą na drugą: tam gdzie
to się działo‖ (MacCannel 2002, s. XVIII). To jakby ukryta struktura
mityczna w naszym postrzeganiu i funkcjonowaniu w świecie, „znaj-
dujemy swoistą przyjemność w odtwarzaniu, reprodukowaniu prze-
szłości‖ (Gajewska 2005, s. 162), a przeszłość jawi się tu jako mi-
tyczna kraina szczęśliwości, do której tak chętnie wracamy.
161
Kinga Vorbrich
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
Archeologia a folklor
1
Tłumaczenia wszystkich obcojęzycznych cytatów zawartych w tekście
wykonane zostały przez autorkę.
162
Legend‖ zawiera 21 definicji folkloru i jak podsumowuje V. Newall
(1980, s. XV) żadna z definicji nie jest powszechnie akceptowana.
Jednak współcześni folkloryści skłaniają się ku szerszemu rozumieniu
folkloru, zwracając uwagę na różnorodność tradycyjnych praktyk,
przez które grupy ludzkie określają się oraz definiują. A. Gazin-
Schwartz i C. Holtorf (1999, s. 6) zwracają uwagę, iż w przeszłości
folklor w potocznym rozumieniu ujmowany był jako wiara i tradycja
grup poniżej poziomu „kultury wysokiej‖. Badacze proponują jednak
rozszerzenie powyższego rozumienia folkloru tak by swym zasięgiem
obejmował on już nie tylko baśnie, opowieści, nazwy, ceremonie czy
rytuały, lecz również kulturę materialną, społeczne zwyczaje czy
działalność artystyczną związaną z grupą. Dzięki temu, otwiera się
możliwość podejmowania pełniejszych interdyscyplinarnych działań.
Posługując się tak szerokim rozumieniem folkloru dostrzec
można różne jego wcielenia funkcjonujące w archeologii. Robert
Layton wyróżnia trzy podejścia przejawiane obecnie na tym polu
przez badaczy (1999, s. 32-33) i jako pierwsze wskazuje ożywienie
„wcześniejszego‖ traktowania folkloru i tradycji ustnej jako źródła
informacji dotyczących materialnych pozostałości przeszłości – np.
ich lokalizacji (Holm 1999, s. 221; Powell, Dockhall 1995, s. 350-
351). Kolejnym podejściem przedstawionym przez Laytona, które
wydaje się wciąż najczęstsze – jest poszukiwanie analogii etnoarche-
ologicznych dla sytuacji pradziejowych (Blake 1999; Hodder 2001, s.
107-1202). Antropologia może jednak wnieść do myśli archeologicz-
nej więcej niż „tylko‖ etnoarcheologię, która skupia się zazwyczaj na
przedstawianiu porównań z materiałem archeologicznym (Shankland
1999, s. 140). Może wnieść antropologiczny sens społeczny, w któ-
rym działania społeczności postrzegane są w szerszym kontekście
całościowego życia społecznego. W zgodzie z tym twierdzeniem
Shanklanda, Layton widzi więc trzecie ujęcie folkloru, w którym jest
on „lustrem‖ służącym dostrzeżeniu archeologicznych subiektywności
i będącym jednocześnie źródłem refleksji nad tzw. wiedzą naukową.
Folklor zapewnia więc inną perspektywę, odmienne ujęcie, skierowa-
2
Ian Hodder zauważa, że metody etnoarcheologii powinny skłaniać się ku
badaniom kultur z ich „wnętrza‖- poprzez uczestnictwo i analizy historyczne.
Stwierdza, iż etnoarcheologia powinna w większym stopniu przyswoić
metody antropologii, etnografii i etnohistorii, upodabniając się do tych
pokrewnych dyscyplin (Hodder 1999, s. 120).
163
nie zainteresowania na elementy, które archeologom umykają (Gazin-
Schwartz, Holtorf 1999, s. 16) lub pierwotnie wydają się nieistotne,
bowiem „konwencjonalna zachodnia archeologia nie bierze ich pod
uwagę‖ (Layton 1989, s. 10). W tym właśnie podejściu mieszczą się
badania antropologiczne prowadzone w ramach Çatalhöyük Research
Project w wiosce Küçükköy znajdującej się w neolitycznego stanowi-
ska archeologicznego Çatalhöyük w Centralnej Anatolii w Turcji
(Layton 1999, s. 33).
3
Por. także: Layton 1989, s. 8.
165
stanowić się nad tym „jak‖ zdarzenia były doświadczane przez osoby
w nich uczestniczące, zapamiętywane przez ich potomków oraz „jak‖
owe „wspomnienia wpływały na tworzenie, zachowywanie i niszcze-
nie zabytków w krajobrazie‖ (Gazin-Schwartz, Holtorf 1999, s. 14-
15)4. Kwestie wiarygodności i znaczenia w stosowaniu folkloru w
archeologii prowadzą do kolejnego założenia wysuniętego przez Ga-
zin-Schwartz i Holtorfa, stwierdzającego że folklor – podobnie jak i
materiały archeologiczne – wymaga przeprowadzenia analiz i do-
piero wówczas można oczekiwać prawdopodobnych interpretacji dla
danych archeologicznych (Gazin-Schwartz, Holtorf 1999, s. 5, 15).
Formułując ostatnie – czwarte - przekonanie na temat współ-
istnienia archeologii i folkloru, autorzy zwracają uwagę, iż archeolo-
giczne badania zabytków i stanowisk koncentrują się na momencie ich
powstania i intensywnego użytkowania, a pomijany jest aspekt trwa-
nia (szczególnie istotny w odniesieniu do zabytków o własnej formie
krajobrazowej) aż do czasów współczesnych. Folklor „odbija‖ więc
zarówno część późniejszych (ale dla współczesności nadal należących
do przeszłości) interpretacji stanowisk archeologicznych, jak również
odzwierciedla współczesne rozumienie zabytków (Gazin-Schwartz,
Holtorf 1999, s. 5, 15). Stanowiska archeologiczne i zabytki mają
bowiem własne historie życia i mogą być przedmiotami (a może i
podmiotami) swoistych biografii (Holtorf 1998, s. 23-25, 34; Cha-
pman 1997, s. 147-148). Wyróżnić w nich można konkretne etapy
życia zabytków (Holtorf, s. 25-34), które stają się „widocznymi zna-
kami przeszłości w krajobrazie‖ (Holtorf, s. 34)5. „Wartość kulturowa
zabytków‖ kreowana jest zatem przez wieki, będąc wynikiem i sumą
nabudowujących się wraz z upływem czasu znaczeń im nadawanych
(Gazin-Schwartz, Holtorf 1999, s. 10). Podobnie jak artefakty oraz
stanowiska archeologiczne należą do wszystkich czasów, które nastą-
piły po ich wytworzeniu lub zbudowaniu, tak folklor należy do
wszystkich czasów, przez które przeszedł (Gazin-Schwartz, Holtorf
1999, s. 16).
4
Por. także: Champion, Cooney 1999, s. 196-197.
5
Zob. także artykuł J. Chapmana (1997), w którym omawia koncepcję miejsc
jako znaków czasu (―timemarks‖).
166
Czas
Inny głos
Çatalhöyük i Küçükköy
6
Tell – w języku arabskim ‗wzniesienie‘, ‗wzgórze‘, lecz słowo wywodzi się
jeszcze z języka akadyjskiego – ‗tilu‘ (Shaw, Jameson 1999, s. 566). Jest to
wzniesienie pochodzenia antropogenicznego, powstałe w wyniku akumulacji
nawarstwień kolejnych faz osadniczych na stanowiskach o zabudowie z cegły
mułowej. Telle występują zatem na terenie południowo-wschodniej Europy,
zachodniej Azji i północnej Afryki. Odpowiedniki nazwy używane w
językach w Persji, Egipcie i Turcji, to kolejno ‗kom‘, ‗tepe‘ oraz ‗hüyük‘
(oboczna forma höyük). Zob. także artykuł D.W. Bailey‘a (2003).
168
(West Mound), na którym prowadzone są badania warstw chalkoli-
tycznych. Większość prac koncentrowała sie jednak (i nadal koncen-
truje) na Wzgórzu Wschodnim, w większości neolitycznym7, gdzie
sekwencja warstw kulturowych o miąższości 20 metrów uzyskała
szereg datowań radiowęglowych od 6400 BC do 5600 BC (Hodder
2000, s. 3)8.
Stanowisko badane po raz pierwszy w latach 1961-1965 pod
kierownictwem Jamesa Mellaarta (Mellaart 1967) szybko zyskało
międzynarodową sławę nie tylko dzięki swemu rozmiarowi oraz zło-
żoności osiągniętym w tak wczesnym okresie poza obszarem Żyznego
Półksiężyca9, lecz także ze względu na odkrytą na stanowisku sztukę
(malowidła, rzeźbę, sztukę figuralną). To właśnie ona sprawiła, iż
pomimo zlokalizowania w ostatnich 30 latach istotnych stanowisk o
wczesnym datowaniu na terenie Turcji oraz Bliskiego Wschodu, Çat-
alhöyük nie straciło swego centralnego znaczenia (Hodder 2000, s. 3).
Do badań na stanowisku powrócono w roku 1993 w ramach Çatalhö-
yük Research Project działającego pod egidą British Institute of Ar-
chaeology w Ankarze, a kierowanego przez Iana Hoddera. Projekt o
międzynarodowym zasięgu i interdyscyplinarnej strukturze rozrasta
się z każdym rokiem, gromadząc zarówno archeologów prowadzących
badania terenowe jak i specjalistów licznych dziedzin (m.in. antropo-
logów fizycznych oraz kulturowych, archeozoologów, paleobotani-
ków, mikromorfologów, konserwatorów, ceramologów, filmowców i
fotografików), którzy przeprowadzają analizy równocześnie z wyko-
nywanymi pracami wykopaliskowymi, co zapewnia swobodniejszy
przepływ myśli i informacji. W projekcie uczestniczą ekipy oraz ba-
dacze m. in. z Wielkiej Brytanii, USA, Turcji, Grecji, Serbii, Nowej
Zelandii oraz od sezonu 2001 – z Polski. Polska ekspedycja o nazwie
Team Poznań (TP) kierowana przez prof. dra hab. Lecha Czerniaka
oraz dra Arkadiusza Marciniaka prowadzi badania w wykopie zlokali-
zowanym niemalże na kulminacji tellu, eksplorując najpóźniejsze
warstwy zasiedlenia Wzgórza Wschodniego.
Çatalhöyük leży ok. 45 km od dużego miasta- Konya, 11 ki-
lometrów od miasteczka – Çumra oraz ok. 2 km od najbliższej wioski
7
Ekspedycja polska eksplorowała również w sezonach 2001-2004 warstwy
bizantyjskie, rzymskie oraz hellenistyczne.
8
Zob. także tablicę chronologiczną J. Mellaarta (Mellaart 1967, s. 52).
9
Centrum udomowienia zwierząt i roślin na Bliskim Wschodzie.
169
– Küçükköy. Osada ta składa się z około 100 domostw leżących
wsród bardzo żyznych (Anatolia zwana jest ‖spichlerzem Turcji‖) pól
i gdzie średnia powierzchnia gospodarstwa wynosi około 30 donum10.
Mieszkańcy Küçükköy uprawiają m.in. zboża, buraki cukrowe, me-
lony, fasolę, a także wielu hoduje zwierzęta – głównie owce oraz
krowy. Dotyka ich jednak coraz poważniejszy problem obniżania się
lustra wód gruntowych utrudniający uprawę, a jednocześnie stano-
wiący zagrożenie dla warstw archeologicznych Çatalhöyük.
Większość rodzin reprezentuje strukturę patrylinearną oraz
patrylokalną i jedno gospodarstwo zamieszkuje najczęściej rodzina
składająca się z pary małżonków, ich dzieci oraz jednego lub obojga
rodziców mężczyzny (Shankland 1996, s. 350). Pomimo iż gospodar-
stwa współpracują ze sobą i utrzymują różnorodne kontakty, każde z
nich stanowi jednak w znacznej mierze rolniczo niezależną jednostkę.
W centrum wioski znajduje się meczet, którego minaret i kopuła wi-
doczne są z daleka, (a śpiewy muezina nawołujące do modlitwy sły-
chać nawet na stanowisku) i który stanowi centrum życia społeczno-
ści. Naprzeciwko znajduje się rząd bardzo słabo zaopatrzonych skle-
pików oraz herbaciarnia. Jest to obszar unikany przez kobiety, nato-
miast zdominowany przez mężczyzn, z których starsi zbierają się na-
około meczetu, podczas gdy młodsi przesiadują w herbaciarni (Shan-
kland 1996, s. 350). W Küçükköy obowiązuje tradycyjny podział
pracy- mężczyźni zajmują się uprawą pól, obsługą i naprawą sprzętu
rolniczego, a kobiety pochłania utrzymywanie ogrodów, opieka nad
dziećmi oraz prowadzenie domu. W wielu kwestiach Küçükköy jest
więc typową środkowo-anatolijską wioską, której mieszkańcy zinte-
growani są z narodową gospodarką w stopniu wyższym niż rolnicy
mieszkający na wschodzie kraju, jednak wciąż nie na równi z obsza-
rami wybrzeża Morza Egejskiego (Shankland 1996, s. 350). Niektórzy
mieszkańcy wioski wyemigrowali do Konya, Istambułu lub Niemiec,
jednak większość z nich nadal prowadzi względnie dochodową pro-
dukcję rolną.
10
Oficjalnie miara o powierzchni 940 m², tradycyjnie obszar, jaki jeden
człowiek może zaorać w ciągu dnia przy pomocy pary byków (Shankland
1996, s. 356).
170
Antropologia w ramach Çatalhöyük Research Project
Pierwsze wrażenie
11
Ataturk podkreślał na przykład bardziej anatolijskie niż muzułmańskie
korzenie narodu tureckiego (Shankland 1996, s. 352).
171
Küçükköy, w jaki sposób stanowisko wpłynęło na ich życie, otrzy-
mywał lakoniczną odpowiedź „Hic yok!‖ – co oznacza „Wcale!‖
(Shankland 2000, s. 168). Ponadto wielu mieszkańców wioski twier-
dziło, że wiedzę na temat stanowiska czerpali nie z jego – tak bli-
skiego przecież – sąsiedztwa, lecz ze szkolnych elementarzy (Shan-
kland 2000, s. 168). Shankland zauważa dalej, że możliwy jest tu błąd
występujący we wspomnieniach osób, które udzielając prymu „praw-
dziwej‖ wiedzy podręcznikowej, minimalizowały wagę własnych
doświadczeń. Badacz uważa, że fakt ten może być wskazówką nieod-
łącznych komplikacji towarzyszących próbom odniesienia zmian na-
stępujących w świecie mieszkańców wioski z archeologicznymi
działaniami.
David Shankland (2000, s. 168) stwierdza, że „rozsądnym
wydaje się podejrzewać, iż obecność dużej liczby obcokrajowców
może mieć ekonomiczny, społeczny i ideologiczny wpływ na wioskę –
nawet jeśli tylko z powodu pieniędzy płaconych robotnikom‖ pocho-
dzącym z wioski. Również Ayfer Bartu poddaje pod dyskusję kwestię
wpływu już samej obecności w sąsiedztwie projektu o takim zasięgu.
Stwierdza jednak, że:
Przeszłość w Küçükköy
173
nych12 zarówno dla reprezentacji indywidualnych jak i zbiorowych.
Nie można więc oczekiwać, ze ten sam zabytek dla każdej osoby bę-
dzie miał znaczenie lub, że owo znaczenie będzie takie samo (Shan-
kland 2000, s. 170).
Dziedzictwo kulturowe otaczające Küçükköy w najróżniej-
szych jego przejawach jest jednak wytworem także innych społeczno-
ści zamieszkujących to terytorium w przeszłości. Jaki może więc być
stosunek współczesnych mieszkańców do wytworów pozostawionych
przez poprzedników? Marek Ziółkowski wyróżnia cztery typy relacji
kultur w takiej sytuacji (Ziółkowski 1991, s. 63-65). Pierwszy z nich
dotyczy zabytków kulturowych należących do uniwersalnego, po-
wszechnego dziedzictwa całej ludzkości, powstałych zazwyczaj jesz-
cze przed wyłonieniem się istniejących grup etnicznych. Obiekty te
wywołują najczęściej stosunek neutralny, a niezmiernie rzadko odno-
szone są do nich zaimki „my‖, „nasz‖, jednak w rozumieniu ludzkości
jako całości, a nie konkretnej kultury lub kręgu kulturowego (Ziół-
kowski 1991, s. 64). Jako przykłady takich zabytków Ziółkowski
wskazuje megalityczne stanowisko Stonehenge lub malowidła z groty
Lascaux.
Drugą grupę zabytków stanowią elementy dziedzictwa grupy
kulturowej będącej bezpośrednią poprzedniczką (lub jedną z tako-
wych) grupy współczesnej. Sytuacja taka występuje w stosunku do
zabytków rzymskich, jednak nie tylko we Włoszech, lecz także w
Hiszpanii czy we Francji, gdzie poczuciu ciągłości towarzyszą rów-
nież poszukiwania przodków także w innych grupach, co przejawia
się w pewnego rodzaju synkretyzmie łączącym władców galijskich,
germańskiego Chlodwiga czy Karola Wielkiego.
Kolejną grupę tworzą zabytki, będące wytworem grupy, która
nie tylko nadal istnieje, ale i stanowi geograficzne i kulturowe są-
siedztwo współczesnych mieszkańców, jednak na skutek konfliktów
czy migracji została oddzielona od części swego dziedzictwa. W tym
przypadku interpretacja zabytków wiąże się bezpośrednio z proble-
mami współczesnych relacji.
Czwartym typem dziedzictwa wyróżnionym przez Ziółkow-
skiego są zabytki grupy kulturowej, która już bądź nie istnieje, bądź
egzystuje w oddaleniu, nie w bezpośrednim sąsiedztwie, nie stanowiąc
więc zagrożenia dla obecnych mieszkańców i nie rywalizując z nimi.
12
Mnemoniczny- związany z pamięcią, ułatwiający zapamiętywanie.
174
Wytwory te mają stanowić „zamkniętą historycznie kartę‖, nie mając
odniesienia do problemów współczesności i nie wzbudzając więk-
szych emocji (Ziółkowski 1991, s. 64). Jako przykład autor podaje tu
celtyckie zabytki w Europie oraz hetyckie w Turcji. Do tej kategorii
należałoby więc zaliczyć również neolityczne dziedzictwo Çatalhöyük
powstałe tysiąclecia temu. Czy Çatalhöyük jest jednak „zamkniętą
historycznie kartą‖? Co o samym Çatalhöyük oraz o swym pochodze-
niu sądzą mieszkańcy Küçükköy?
Korzenie
13
Zob. także co pisze Marek Ziółkowski na temat wpływu przymusowych
przesiedleń – także Greków z Turcji (Ziółkowski 1991, s. 65).
175
stałościami pokrywającymi się częściowo z obszarem Çatalhöyük, a
które datowane są przez archeologów jako bizantyjskie, określając to
miejsce jako „dawną wioskę‖ i uważając jej mieszkańców za swych
przodków (Shankland 1996, s. 355). Miejsce to nazywają Efeköy, a
Shankland przytacza również opowieść z nim związaną, wyjaśniającą
pochodzenie Küçükköy. W czasach gdy Anatolię zajmowały małe,
nomadyczne, ale muzułmańskie państwa, na tym terenie mieszkał
przywódca (bey) ze swoim ludem i dwoma synami. Młodszy z nich
poróżniwszy się z bratem, opuścił wspólnotę i osiedlił się na miejscu
zwanym dziś Küçükköy. Po pewnym czasie ojciec wezwał go, stwier-
dzając, że nadszedł czas zawarcia zgody. Tak się też stało, jednak gdy
ojciec nalegał, by młodszy syn powrócił teraz do wspólnoty, skoro nie
ma już ku temu przeszkód, bohater odmówił, stwierdzając, że tam ma
już dom, ludzi, konie. Nazwa Küçükköy wywodzi się więc od „młod-
szego brata‖, który był założycielem osady. Sama nazwa składa się z
dwóch słów: „küçük‖ oraz „köy‖ – oznaczającego wioskę. ‗Küçük‘
natomiast można przetłumaczyć dwojako - jako „mały‖ (a więc by-
łaby to „Mała Wioska‖) lub „młodszy‖ – używany w sensie „młodszy
brat, siostra‖. Mieszkańcy Küçükköy używają nazwy swej wioski
właśnie w tym drugim znaczeniu. Podkreślają również, że ów młod-
szy brat dokonał słusznego wyboru, skoro Efeköy przestało istnieć,
podczas gdy Küçükköy rozwija się nadal.
Opowieści
176
tancerką kadin oynatma14, utrzymywaną przez potężnego mieszkańca
Küçükköy. Żyła ona w odosobnieniu, organizując dla niego pokazy, a
po śmierci została pochowana na Çatalhöyük, gdzie jej grób podobno
wciąż się znajduje. Po pewnym czasie dwóch mężczyzn z wioski za-
kradło się nocą, by zrabować z grobu jej złote zęby. Wedlug ich rela-
cji, podczas rabunku kości z grobu zaczęły grzechotać, a przerażeni
mężczyźni uciekli. Następnego dni wrócili jednak, by zwrócić ukra-
dzione przedmioty i ponownie pochować szczątki Gülü (Shankland
2000, s. 171). Przyczyny pochowania jej na Çatalhöyük nie są jasne,
mógł to być przypadek, bądź próba oddzielenia jej od muzułmanów
również po śmierci ze względu na jej nieobyczajne życie. Mogła ona
również być z pochodzenia Rum, a Çatalhöyük łączone było z tą grupą
(Shankland 2000, s. 174).
Duchy nie muszą być jednak szkodliwe, niebezpieczne czy
przerażające. Wielu informatorów opowiadało Shanklandowi o poru-
szających się światełkach, które nocą (szczególnie w piątek) prze-
mieszczają się – tempem nieco szybszym od marszu – od jednego
wzgórza do drugiego. Najczęściej wymieniane są tu Çatalhöyük, Ağa-
damı i Kapıdalı. Światełka te uważane są za duchy świętych ludzi
(ermiş kişi), którzy zostali pochowani we wzgórzach, a teraz odwie-
dzają się wzajemnie. Niektórzy wierzą także, iż tylko święci ludzie są
w stanie zobaczyć owe światełka, które mogą być też widziane we
śnie lub udzielać pomocy żywym (Shankland 2000, s. 171).
Pomocy można również szukać zdaniem - nie tylko - miesz-
kańców Küçükköy u grobów ludzi, którzy „są bliżej Boga‖ (Allaha).
Osoby takie posiadały keramet (znak od Boga, zazwyczaj moc czy-
nienia cudów). Zdolność ta może być przekazywana z pokolenia na
pokolenie w ramach patrylineażu lub przetrwać w miejscu pochówku i
pomagać tym, którzy czczą grób zmarłego. W Anatolii znana jest cała
sieć takich grobów zwana tekke, a poszczególne groby często mają
swoją „specjalność‖ – szczególną skuteczność w konkretnej chorobie
lub trudności (Shankland 2000, s. 173). Najczęściej odwiedzanym w
Anatolii jest zapewne grób Mevlany15 w Konya, jednak i w okolicy
Küçükköy znajduje się szereg miejsc, w których owi święci ludzie są
14
Kadin oynatma – nazwa zwyczaju panującego dawniej w Küçükköy (jak i
w całej Anatolii), w którym tancerka występowała dla grupy mężczyzn
(Shankland, 2000, s. 171).
15
Mevlana – założyciel bractwa Tańczących Derwiszy (Mevlevi).
177
według tradycji pochowani. Dwa najważniejsze z nich znajdują się na
wzgórzach. Są to Süttekkesi (częściowo zniszczone i mniej już
czczone) oraz Tekkehöyük – wciąż otaczane czcią, odwiedzane w celu
odprawiania modlitw i przynoszenia części odzieży osób potrzebują-
cych pomocy (Shankland 2000, s. 174).
...a islam
‗Wielogłosowość‘
16
Adres oficjalnej strony internetowej stanowiska Çatalhöyük:
http://catal.arch.cam.ac.uk.
179
mieszkańcow Küçükköy (Bartu 2000, s. 104; Farid 2000, s. 19;
Hodder 2000, s. 3-4, 10-11; Tringham, Stevanovic 2000 ).
Głos mieszkańców Küçükköy jest uważnie na stanowisku słu-
chany i uczestnicy projektu odnoszą się z szacunkiem do ich uwag i
opinii, o które są niejednokrotnie proszeni. Większość miejscowych
pracowników zatrudnionych na stanowisku pochodzi z Küçükköy, co
samo w sobie zapewnia już pewien kontakt między uczestnikami
projektu, a wioską. Czynione są jednak dalsze starania, by przybliżyć
Çatalhöyük mieszkańcom Küçükköy. Zorganizowano więc pokazy
slajdów (osobne dla mężczyzn, osobne dla kobiet), połączone z dys-
kusjami, a przedstawiające pracę na stanowisku, wykonywaną za-
równo przez archeologów, jak i przez zatrudnionych tam mieszkań-
ców Küçükköy (Bartu 2000, s. 106). Spotkało się to ze szczególnym
zadowoleniem tamtejszych kobiet pracujących na stanowisku, które
ucieszyły się, że wreszcie inni mieszkańcy wioski zobaczą, jak wy-
gląda ich praca i zakończy to krążące na ten temat plotki, a jednocze-
śnie będzie przyczyną wzrostu prestiżu.
Kolejnym projektem angażującym mieszkańców Küçükköy
było zorganizowanie przez kobiety pracujące na stanowisku wystawy,
która została umieszczona w muzeum znajdującym się u stóp tellu.
Pomysł ten inspirowany był częściowo koncepcją tzw. „eko-mu-
zeów‖, które nawiązują bliższe relacje ze swoją widownią, zarówno
pod kątem samych kolekcji, jak i sposobu ich prezentowania i zo-
rientowane są na aktywny udział wspólnoty, częściowo przekazując
jej inicjatywę (Bartu 2000, s. 106). Najlepszym medium okazała się
dla tego celu w Çatalhöyük fotografia. Kobiety wykonywały zdjęcia
podczas wędrówek po tellu, w czasie których same były przewodnicz-
kami, a ich opowieści stały się później częścią wystawy. Motywem
przewodnim tych opowieści okazały się rośliny (używane jako lekar-
stwa, kosmetyki, obrona przed złymi mocami itd.), przez pryzmat któ-
rych autorki przedstawiały narracje dotyczące stanowiska. Fotografie
wykonane przez kobiety (które nie były ograniczone żadnymi tema-
tami) i wybrane do umieszczenia w ekspozycji można podzielić na
trzy grupy. Część z nich dotyczyła materiałów używanych do budowy
neolitycznych domów i życia w nich, inne pochowków, a ostatnia
grupa przedstawiała pracę archeologów. Jednak praca nad wystawą
uwypukliła także inne ważne dla kobiet tematy, szczególnie zaś kwe-
stię opadania poziomu wód gruntowych, na który to problem chciały
zwrócić uwagę odwiedzających stanowisko turystów czy polityków.
180
Jak zauważa Ayfer Bartu organizację podobnych wystaw należy kon-
tynuować z innymi grupami, lecz także powtarzać – upływ czasu
sprawia bowiem, że postrzeganie i doświadczanie stanowiska może
się zmienić (Bartu 2000, s. 107). Badaczka podkreśla również, że ten
typ współdziałania z okolicznymi wspólnotami pomaga im gromadzić
wiedzę na swój temat, dostrzegać własne potrzeby i w zgodzie z nimi
działać. Autorki wystawy przyznawały, że czują się po jej zorganizo-
waniu ważniejsze, docenione i dumne, że Çatalhöyük leży tak blisko
Küçükköy. Dodawały także, że wskazówki udzielane przez nie w
ramach badań etnoarcheologicznych sprawiają, że czują się częścią
zespołu pracującego w Çatalhöyük.
Zastanawiając się nad stosunkiem okolicznych mieszkańców
do projektu oraz archeologów w nim uczestniczących, nie można
pominąć wizji korzyści ściśle materialnych z niego płynących, jak
choćby rozwój infrastruktury wokół stanowiska i rozwój ruchu
turystycznego. Bartu zauważa, że część mieszkańców Küçükköy ma
stosunek utylitarny do projektu (Bartu 2000, s. 105) widząc w nim
szansę rozwoju.
182
owych prób, formułujemy „bardzo istotne twierdzenie o wspólnym
człowieczeństwie wszystkich ludzi‖!
183
Chapman J. (1997), Places as timemarks – the social construction of
Prehistoric Landscapes in Eastern Hungary, W: Landscapes in
Flux. Central and Eastern Europe in Antiquity, J. Chapman, P.
Dolukhanov (red.), London: Oxbow Books, s. 137-162.
Farid S. (2000), The excavation process at Çatalhöyük, W: Towards
reflexive method in archaeology: the example at Çatalhöyük,
I.Hodder (red.), Cambridge: McDonald Institute for Archaeo-
logical Research, s. 19-36.
Gazin-Schwartz A., Holtorf C. (1999), As long as I‘ve known it… W:
Archaeology and folklore, A. Gazin-Schwartz, C. Holtorf (red.),
London & New York: Routledge, s.3-25.
Grinsell L.V. (1980), Century of the Study of Folklore of Archaeo-
logical Sites and Prospects for the Future, W: Folklore Studies
in the Twentieth Century. Proceedings of the Centenary Con-
ference of the Folklore Society, V. Newall (red.), Rownam &
Littlefield: Brewer, Woodbridge; Totowa NJ, s. 213-217.
Hodder I. (2000), Developing a Reflexive Method in Archaeology,
W: Towards reflexive method in archaeology: the example at
Çatalhöyük, I. Hodder (red.), Cambridge: McDonald Institute
for Archaeological Research, s. 167-176.
Hodder I. (2001), Reading the Past. Current approaches to interpre-
tation in archaeology, Cambridge: Cambridge University Press.
Holm I. (1999), Clearance cairns: the farmers‘ and the archeologists
views, W: Archaeology and folklore, A. Gazin-Schwartz, C.
Holtorf (red.), London & New York: Routledge, s.214-229.
Holtorf C. (1998), Life-histories of Megaliths in Mecklenburg-Vor-
pommern (Germany), World Archaeology, vol. 30, no. 1, s. 23-
38.
Layton R. (1989), Introduction: Who needs the past?, W: Who Needs
the Past? Indigenous Values and Archaeology, R. Layton
(red.), London: Unwin Hyman, s. 1-20.
Layton R. (1999), Folklore and world view, W: Archaeology and
folklore, A. Gazin-Schwartz, C. Holtorf (red.), London & New
York: Routledge, s.26-33.
Mellaart J. (1967), Çatal Höyük. A Neolithic Town in Anatolia, Lon-
don & Southampton: Thames & Hudson.
Michlovic, M. G. (1990), Folk archaeology in anthropological per-
spective, Current Anthropology, vol. 31, s. 103-107.
184
Opie I, Opie P. (1980), Certain laws of folklore, W: Folklore Studies
in the Twentieth Century. Proceedings of the Centenary Con-
ference of the Folklore Society, V. Newall (red.), Rownam &
Littlefield: Brewer, Woodbridge; Totowa NJ, s. 64-75.
Powell L.C., Dockall H.D. (1994), Folk narratives and Archaeology:
An African – American Cemetery in Texas, Journal of Field
Archaeology, vol. 22, no. 3, s. 349-353.
Raharijaona V. (1989), Archaeology and oral traditions in the MItin-
goa – Andrainjato area (Betsaleo region of Madagascar), W:
Who Needs the Past? Indigenous Values and Archaeology, R.
Layton (red.), London: Unwin Hyman, s. 189-194.
Shankland D. (1996), Çatalhöyük: the Anthropology of an Archaeo-
logical Presence, W: On the surface: Çatalhöyük 1993-1995, I.
Hodder (red.), Cambridge: McDonald Institute for Archaeologi-
cal Research, s. 349-357.
Shankland D. (1999), Integrating the Past. Folklore, mounds and peo-
ple at Çatalhöyük, W: Archaeology and folklore, A. Gazin-
Schwartz, C. Holtorf (red.), London & New York: Routledge,
s.139-157.
Shankland D. (2000), Villagers and the Distant Past: Three Seasons‘
Work at Küçükköy, Çatalhöyük, W: Towards reflexive method
in archaeology: the example at Çatalhöyük, I. Hodder (red.),
Cambridge: McDonald Institute for Archaeological Research,
s. 167-176.
Shaw I., Jameson R. (1999) (red.), A dictionary of archaeology, Ox-
ford: Blackwell.
Thompson P. (1988), The Voice of the Past. Oral History, Oxford:
Oxford University Press.
Tringham R, Stevanovic M. (2000), Different Excavation Styles Cre-
ate Different Windows into Çatalhöyük, W: Towards reflexive
method in archaeology: the example at Çatalhöyük, I. Hodder
(red.), Cambridge: McDonald Institute for Archaeological Re-
search, s. 111-118.
Ucko, P. J. (1989), Forewold, W: Who Needs the Past? Indigenous
Values and Archaeology, R. Layton (red.), London: Unwin
Hyman, s. IX-XV.
Widdowson J. (1980), Folklore and regional identity, W: Folklore
Studies in the Twentieth Century. Proceedings of the Centenary
185
Conference of the Folklore Society, V. Newall (red.), Rownam
& Littlefield: Brewer, Woodbridge; Totowa NJ, s. 443-453.
Wolf E. (1982), Europe and People Without History, Berkeley: Uni-
versity of California Press.
Ziółkowski M. (1991), Wspólnota przestrzeni i odmienność tradycji –
sąsiedzkie kultury etniczne, Kultura i Społeczeństwo, vol. 35, s.
59-70.
186
Michał Krueger
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
Łukasz Orylski
Instytut Politologii UAM
Poznań
187
„...szczątki środków pracy mają tak samo doniosłe znaczenie dla oceny
zamierzchłych ekonomicznych formacji społecznych, jak budowa
szczątków szkieletu dla rozpoznania organizacji zaginionych gatunków
społecznych‖ (Leciejewicz 1956, s. 141).
189
Radykalizm opisu może razić, faktem pozostaje jednak, iż nie
trzeba być analitykiem procesów społecznych, by uzyskać z mediów
informację o akcji afirmatywnej, polegającej na promowaniu człon-
ków mniejszościowych wspólnot etnicznych podczas egzaminów na
amerykańskie uczelnie, zaleceniu Komisji Europejskiej odnośnie in-
stytucjonalizacji związków homoseksualnych w krajach członkow-
skich i kandydujących, czy też rozporządzeniu Ministra Edukacji Na-
rodowej i Sportu o usunięciu z nazw placówek opiekuńczo-wycho-
wawczych dla osób niepełnosprawnych intelektualnie lub ruchowo
przymiotnika „specjalny‖, co rzecz jasna pochłonie spore środki fi-
nansowe.
Genezy poprawności politycznej można doszukiwać się już w
działalności ruchów społecznych z lat 60. ubiegłego wieku. C. Offe
określił sferę ich działania mianem polityki nieinstytucjonalnej (1998,
s. 227). Przez pojęcie powyższe rozumie on ważne społecznie działa-
nia podmiotów prywatnych i publicznych, za które nie mogą one po-
nosić odpowiedzialności prawnej lub instytucjonalnej. Działalność
organizacji pacyfistycznych, ekologicznych, feministycznych i anty-
globalistycznych miała doniosłe skutki społeczne. Grupy te charakte-
ryzował egalitaryzm, brak formalizacji struktur wewnętrznych, rady-
kalizm postulatów oraz istnienie wyrażającego je, specyficznego me-
tajęzyka. Wart podkreślenia jest pryncypialny antykonserwatyzm
omawianych zrzeszeń, jak również afirmacja i polityzacja wszelkich
zachowań wykraczających ponad rygorystycznie pojęte normy oby-
czajowe. Równocześnie teoretycy polityki zwracają uwagę na pro-
blem sekularyzacji kultury politycznej, obejmujący wyłączenie aktu
wyborczego ze sfery sacrum oraz racjonalizację i komercjalizację
czynników warunkujących tę czynność. Ponadto, wobec braku alter-
natywy dla gospodarki rynkowej, partie lewicowe coraz częściej kon-
centrują się na zagadnieniach walki o prawa grup mniejszościowych.
Jednym z warunków istnienia grupy społecznej jest istnienie
w świadomości uczestników odniesień aksjologicznych konstytuują-
cych świadomość zbiorową. Logiczną konsekwencją dążeń emancy-
pacyjnych wszelkiego rodzaju grup mniejszościowych jest zatem
działalność ich reprezentantów w obszarze nauk humanistycznych.
Najnowsze trendy filozoficzne znajdują odzwierciedlenie w niemal
wszystkich dziedzinach reprezentowanych na współczesnym uniwer-
sytecie, a zatem również w częstokroć postrzeganej jako niezwykle
hermetyczna archeologii. Zatrzymajmy się przy feminizmie. Jego
190
genezy szukać należy w dziewiętnastowiecznym ruchu sufrażystek,
okrzykniętym później Pierwszą Falą Feminizmu, choć już w czasach
oświecenia obserwujemy pierwsze działania kobiet walczących o
swoje prawa (Domańska 1994, s. 23). Druga Fala uderzyła w latach
1960., skutecznie podmywając podstawy społeczeństwa opartego na
patriarchacie, Trzecia zaś – rozpoczęta w kolejnej dekadzie - dopro-
wadziła do refleksji nad kwestią wykluczenia kobiet z dyskursu na-
ukowego, czy wręcz fallocentrycznego charakteru treści nauki. Wyro-
sły na filozoficznej glebie postmodernizmu feminizm odrzucił obiek-
tywizm nauki, próbując uzupełnić ją o kobiece doświadczenie. Posta-
wił pytanie o „właścicieli‖ nauki, jej związek z płciowością, z czasem
torując drogę dla studiów nad tożsamością kulturową („gender stu-
dies‖). Sam termin „gender‖ został po raz pierwszy użyty w pracy
zbiorowej amerykańskich psychologów pod tytułem „Identyfikacja i
wychowanie dziecka‖. Oznaczać miał on narzucony z zewnątrz,
sztywny zespół norm związanych z płcią biologiczną. Pozytywnego
znaczenia nabrał wraz ze zdominowaniem dyskursu feministycznego
przez jego nurt radykalny, którego zwolenniczki postulowały już nie
tylko faktyczne zrównanie przedstawicieli obu płci w prawach, lecz
dotarcie do autentycznej pierwotnej, mistycznej wręcz tożsamości
kobiet. W 1977 roku powstało w USA Stowarzyszenie Studiów Ko-
biecych. W tym samym czasie na brytyjskich katedrach uniwersytec-
kich pojawiły się „disability studies‖, zaś nieco później „gay and les-
bian studies‖ (Gowing 1997). Panoramy dopełnia „Queer Theory‖,
prekursorami której byli amerykańscy uczeni o orientacji biseksualnej
oraz nie utożsamiający się z anglosaskim kręgiem kulturowym
(Goldman 1996). O ile można mówić o obecności „gender studies‖ w
obrębie nauki polskiej (świadczy o tym choćby możliwość pogłębia-
nia wiedzy z tego zakresu na studiach podyplomowych, prowadzo-
nych przez Uniwersytety: Warszawski i Jagielloński), to model ba-
dawczy „Queer Theory‖ nie znalazł w naszej humanistyce reprezen-
tatywnego oddźwięku, zaś w archeologii pozostaje całkiem niewi-
doczny (Sakrajda 2003, s. 88).
Jakkolwiek już w latach 1970. amerykańscy badacze podej-
mowali w badaniach nad kulturami Mezopotamii oraz prekolumbij-
skiego Meksyku wątek „gender‖, to pierwsza międzynarodowa konfe-
rencja archeologiczna na ten temat odbyła się dopiero w 1986 roku na
uniwersytecie w Calgary (Kanada). W pierwszej fazie rozwoju oma-
wianego trendu metodologicznego skupiono się na dekonstrukcji fal-
191
locentrycznego charakteru zarówno archeologii tradycjonalistycznej,
jak i procesualnej. Na pytanie o rolę czynnika płci kulturowej w bada-
niach pradziejów odpowiadano trojako (Conkey, Tringham 1995, s.
204):
płeć miała być jednym z wyznaczników tożsamości jednostki,
podobnie jak jej status społeczny;
zadanie badacza stanowiło unaocznienie społecznej roli kobiet
w pradziejach;
należy skupić się na stworzeniu nowej metodologii oraz ję-
zyka nauki;
Przyglądając się pracom zaliczanym do nurtu „gender stu-
dies‖, nietrudno zauważyć, iż wielu badaczy koncentrowało się na
ostatnim z wymienionych aspektów. Jednakże w naszym kraju do tej
pory zauważa się prób dekonstrukcji seksizmu języka. Tymczasem w
Europie Zachodniej oraz Stanach Zjednoczonych Ameryki pojawił się
zwyczaj zastępowania słowa „człowiek‖, znaczącego w większości
języków świata zachodniego także „mężczyzna‖ (angielskie man,
francuskie homme, hiszpańskie hombre, portugalskie homem) wyraże-
niem „istota ludzka‖ (human being, être humain, ser humano, ser
humano). Oryginalną propozycję przedstawiła angielska badaczka A.
Aldridge dekonstruując angielski termin history na his – zaimek oso-
bowy: jego i story - rzeczownik: opowieść, historia. Argumentując, iż
przedrostek his przywodzi na myśl męski charakter tej dyscypliny
nauki, zastąpiła go zaimkiem my (ang. mój, moja), co doprowadziło
do powstania kuriozalnego neologizmu mystory, zaś idące za jej przy-
kładem feministki stworzyły określenie herstory (ang. her – jej),
(Domańska 1994, s. 26- 27). Z punktu widzenia lingwisty tego ro-
dzaju eksperymenty są niedorzeczne, o żadnych przedrostkach nie
może być tu mowy, wyraz pochodzi bowiem z greki (historia – dosł.
badanie, wiedza), gdzie tworzył morfologiczną całość, a zatem po-
zbawiony był nacechowania płciowego. W wielu publikacjach odcho-
dzi się także od pojęcia gospodarki łowiecko – zbierackiej (ang. hun-
thers – gatherers), na rzecz pojęcia gospodarki zbieracko – łowieckiej
(ang. gatherers – hunters), (Gilchrist 1999, s. 21), ponieważ dowie-
dziono, iż zwyczajowo przypisywane kobietom zbieractwo dostar-
czało ówczesnym grupom ludzkim około 70% żywności.
Powyższe przykłady dowodzą, iż „gender studies‖ dobrze
wpisują się w nurt politycznej poprawności, jednak czy utożsamianie
tych dwóch zjawisk nie trywializuje studiów nad samym „gender‖?
192
Niebezpieczeństwo takie dostrzegła Mary Baker, polemizując z opu-
blikowaną na łamach „The Guardian‖ opinią Joanne Coles, w myśl
której ―poprawność polityczna‖ jest po prostu nowym określeniem na
to, co dawniej zwykliśmy nazywać dobrymi manierami. Baker katego-
rycznie stwierdza, iż
Gender jako perspektywa wielostronnego zaangażowania społecznego
może zdecentralizować męską wizję nauki. Gender jako uprzejmy gest
niewiele może zrobić (Baker 2000, s. 59).
Autorka sugeruje dalej, że termin ―poprawność polityczna‖
jest używany w celu zniweczenia feministycznych prób zmiany status
quo we współczesnym dyskursie naukowym. Omawiane pojęcie na-
brało obecnie wręcz ośmieszającego wydźwięku, co bez wątpienia
stanowi efekt świadomej reakcji luminarzy nauki wobec dokonują-
cych się społecznych i kulturowych zmian na współczesnym uniwer-
sytecie. Już blisko 20 lat temu pisano:
193
ameryki. W latach 30. XX wieku A. Caso, przy pomocy antropologów
fizycznych określił go jako mogiłę muskularnego mężczyzny w wieku
55 – 60 lat. Tymczasem współcześni adepci nauki, powołując się na
występowanie w pochówku przedmiotów związanych z przędzeniem i
tkaniem, jak również licznie występujące w regionie analogie uznali
grób ten za relikwiarz związany z kultem Bogini Matki (McCafferty,
McCafferty 1994, s. 442). W odpowiedzi K. Flannery z Muzeum An-
tropologicznego w Michigan i J. Marcus z tamtejszego uniwersytetu
stwierdzili:
195
Naukowa rzetelność E. Wilgockiego pozwoliła na naświetle-
nie faktów, które we wcześniejszej literaturze przedmiotu były bądź
pomijane, bądź też nie był podkreślany ich wartościujący, potrzebny
dla zrozumienia społeczno-ekonomicznych relacji kształtujących się
osiedli, aspekt. Należy jednak dodać, że brak systematycznych badań
archeologicznych tego fragmentu wczesnośredniowiecznego Szcze-
cina może wyjaśniać nieobecność refleksji nad problemem we wcze-
śniejszej literaturze. Eksplorowanie warstw związanych z kolonizacją
niemiecką na terenach, na których za wszelką cenę próbowano udo-
wodnić odwieczną ich słowiańskość, nie mogła być dobrze widziana
przez władze PRL.
Przeprowadzone przez autorów powyższego referatu warsz-
taty studenckie dowiodły, iż termin „poprawność polityczna‖ jest
powszechnie znany, na ogół trafnie identyfikowano także jej prze-
jawy, zarówno w życiu społecznym, jak i naukowym. W sprawie
oceny zjawiska oraz trwałości jego naukowego pokłosia głosy uczest-
ników warsztatów rozłożyły się niemal po równo. Natomiast liczne
stanowiska w dyskusji świadczą, że omawiany fakt społeczny rozpa-
trywać należy na dwóch płaszczyznach: metajęzykowej oraz przed-
miotu badań naukowych. Co więcej, wydaje się, iż wnikliwa i konse-
kwentna analiza fenomenu „political correctness‖ przywołuje na myśl
kwestię obiektywizmu i uniwersalizmu nauki.
Bez wątpienia fundament europejskiej nauki stanowi arysto-
telesowska definicja prawdy jako zgodności stanu rzeczy i sądu o nim.
Według Maxa Webera implikowana przez nią postawa racjonali-
styczna determinuje konstytutywny element tożsamości mieszkańców
Starego Kontynentu jakim jest należny szacunek wobec działalności
naukowej. Jednak nawet badacze stojący na stanowisku europocentry-
zmu przyznają, iż:
pojęcie uniwersalizmu nauki wyraża różne idee, wśród nich ideę po-
wszechnego charakteru kryteriów obiektywizmu, ideę jednorodnej na-
tury przedmiotowej rzeczywistości, ideę obiektywnego charakteru praw
naukowych, a także ideę gatunkowych dyspozycji intelektualnych
człowieka. Każda z tych idei odsłania inne oblicze uniwersalizmu.
Wszystkie też zostały mniej lub bardziej zakwestionowane w myśli eu-
ropejskiej (Pucek 1993, s. 9).
196
Nadal wszakże ważkim wydaje się argument obrony nauki
przed ―zatopieniem się w kulturze‖. Mając na uwadze postulat spójno-
ści między dorobkiem różnorakich dyscyplin humanistyki, warto
zwrócić uwagę, iż przyjęcie go implikowałoby poniekąd zakwestio-
nowanie dorobku myśli socjologicznej. Bez względu na to, czy kul-
turę ujmujemy szeroko (np. jak chce Kłoskowska jako „względnie
zintegrowaną całość, obejmującą zachowania ludzi przebiegające
według wspólnych dla zbiorowości społecznych wzorów wykształco-
nych w toku interakcji oraz zawierającą wytwory takich zachowań‖),
czy też wąsko (np. Lavoie mówi o ― kompleksie znaczeń pozwalają-
cych na rozumienie ludzkich zachowań‖), to choć w żadnej z ponad
150 definicji nie wyrażono tego expressis verbis, nie ma wątpliwości,
że na gruncie nauk społecznych nauka jest elementem składowym
kultury.
Według M. Foucault „historia jest dyskursem władzy‖ (cyt.
za: Domańska 1999, s. 16). Dobitną egzemplifikację tej tezy stanowi
„poprawność polityczna‖ na poziomie metajęzykowym. Daje ona
pozory troski elit władzy o zbiorowości podlegające marginalizacji
społecznej, faktycznie nie rozwiązując żadnych problemów. Także na
poziomie naukowym nie przyczynia się ona do rozwoju jakościo-
wego, natomiast staje się bez racjonalnego powodu imperatywem dla
wielu środowisk. Należy wszak wyrazić nadzieję, że badacze ulega-
jący jej przejdą od prowadzonej z pasją dekonstrukcji struktur języ-
kowych do formułowania inspirujących tez dotyczących społeczności,
o których równouprawnienie walczą. Tylko jeśli uda im się stworzyć
„historię bardziej ludzką, o etnograficznym obliczu, która opowiada o
człowieku wrzuconym w świat, o ludzkim byciu w świecie i ludzkim
jego doświadczaniu‖ (Domańska 1999, s. 29), obecność fenomenu
„political correctness‖ w życiu współczesnego uniwersytetu będzie
można oceniać pozytywnie.
197
Baker M. (2000), Gender: Enabling Perspective or Politically Correct
Term? An Analysis of how Gender and Material Culture are
Viewed by 1990s Academia, W: M. Donald, L. Hurcombe
(red.), Gender and Material Culture in Archaeological
Perspective, Macmillan Press Ltd., s. 56-68.
Bańko M. (red.) (2000), Inny słownik języka polskiego, Warszawa:
PWN.
Conkey M., Tringham R. (1995), Archeology and the Godness.
Exploring the contours of feminist archeology W: D. Stanton,
A. Stewart (red.), Feminisms in the Academy, Michigan: The
University of Michigan Press, s. 199-248.
Domańska E. (1994), Historia feminizmu i feministyczna historia,
Odra 7-8, s. 22-28.
Domańska E. (1999), Mikrohistorie – spotkania w międzyświatach,
Poznań: Wydawnictwo Poznańskie.
Flannery K., Marcus J. (1994), On the Perils of ―Politically Correct‖
Archaeology, Current Anthropology, 35, 4, s. 441-442.
Fukuyama F. (1998), Koniec historii, Poznań: Zysk i s-ka.
Gilchrist R. (1999), Gender and Archaeology. Contesting the Past,
London and New York: Routledge.
Gilman A. (1984), Explaining the Upper Paleolithic Revolution, W:
M. Springs (red.), Marxist Perspectives in Archaeology,
Cambridge: Cambridge University Press.
Goldman R. (1996), Who is that Queer Queer?. Exploring norms
arround sexuality, race and class in Queer Theory, W: B.
Beemyn, M. Eliason (red.), Queer Studies. A lesbian, gay,
bisexual and transgender anthology, New York and London:
New York University Press, s. 169-183.
Gowing L. (1996), History, W: A. Medhurst, S. Mundt (red.), Lesbian
and gay studies. A critical introduction, London and
Waschington: Cassell, s. 215-224.
Irigaray L. (1985), This Sex Which is Not One, Ithaca.
Kołakowska A. (2003), Intelektualne korzenie poprawności
politycznej, Przegląd Polityczny, nr 59.
Leciejewicz L. (1956), Cmentarzysko w Birce. Próba interpretacji
społecznej, Warszawa: Polska Akademia Nauk.
Mc Cafferty G., Mc Cafferty S. (1994), Reply, Current Anthropology,
35, 4, s. 442-444.
Minta-Tworzowska D. (1994),
198
Offe C. (1996), Nowe ruchy społeczne: przekraczanie granic polityki
instytucjonalnej, W: J. Szczupaczyński (red.), Władza i
społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii polityki.
Tom 1, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa.
Pacholski M., Staboń A. (1999), Słownik pojęć socjologicznych,
Kraków: Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Pucek Z. (1993), Kontekst cywilizacyjny nauki, W: J. Goćkowski, M.
Sikora (red.), Modele nauki. Szkice z zakresu filozofii i
socjologii nauki, Wydawnictwo Poznań: Instytutu Filozofii
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Sakrajda P. (2003), Seksarcheologia? Archeologia i przeszłość w
świetle badań nad społeczno-kulturową płcią człowieka, W: Ł.
Olędzki (red.), Wiara, pamięć i archeologia, Poznań: Koło
Naukowe Studentów Archeologii, s. 87-95.
Sikora T. (1996), Użycie substancji halucynogennych a religia,
Kraków: Zakład Wydawniczy Nomos.
Ślęczka K. (1996), Feminizm. Ideologie i koncepcje współczesnego
feminizmu, Katowice: Wydawnictwo Książnica.
Tilley C. (1984), Ideology and the Legitimation of Power in the
Middle Neolithic of Southern Sweden, W: D. Miller, C. Tilley
(red.), Ideology, Power and Prehistory, Cambridge: Cambridge
University Press.
Wagner C. G., Alvar, J. (1998), Fenicios en occidente: la colonización
agrícola, W: S. Moscati (red.), Rivista di Studi Fenici, vol.
XVII, 1, Roma: Consiglio Nazionale delle Ricerche, S. Moscati
(red.), s. 61-102.
Wilgocki E. (1998), Problem lokalizacji osady kolonistów
niemieckich w świetle ostatnich badań archeologicznych
szczecińskiego Podzamcza, Acta Archaeologica Pomoranica I,
s. 299-301.
199
Mariusz Marszewski
Instytut Historii UAM
Poznań
Łukasz Olędzki
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
200
ewolucyjny rozwój człowieka, od jaskiniowca w oparach ogniska, do
człowieka trybiku w globalnej wiosce. Z drugiej strony można rozu-
mieć to inaczej – jako rozwój tożsamości człowieka. Człowiek zbiera
doświadczenia (przestrzeni) i uczestniczy w kulturze (czas – historia,
pochodzenie). Każdy człowiek żyje w historii, choćby w tym sensie,
że jego życie płynie w czasie, lub inaczej to ujmując człowiek
postrzega rzeczywistość w kontekście czasowo-przestrzennym, ale to
w niczym go nie wyróżnia w świecie. Jednakże historia ludzi ma
swoisty charakter. Odpowiedź na pytanie czym ona jest w istocie ma
charakter historyczny. Wynika to stąd, że termin ‗historia‘ ma dwa
znaczenia: z jednej strony oznacza on bieg zdarzeń, ale z drugiej
oznacza on także kronikę, a więc interpretację zdarzeń. Fakt odróżnia-
nia tych dwóch znaczeń jest w zasadzie cechą współczesności, a te
rozważania można podsumować najprostszym stwierdzeniem, iż lu-
dzie sami tworzą swoją historię (Giddens 2003, s. 249). Jedną z cech
nowożytności, jak uważa Anthony Giddens, jest panowanie historycz-
ności. Jest to swoista świadomość postępowości dziejów, lub inaczej
to ujmując jest to wrażliwość na dziejowość. Związane z tym jest
gromadzenie, analiza i odzyskiwanie informacji wyrażających i
stymulujących dziejowość, które nie byłyby możliwe bez wynalezie-
nia druku i (powszechnej lub upowszechniającej się) umiejętności
czytania. Obecnie procesy te dodatkowo stymuluje proces rozwoju
multimedialnych środków komunikacji. Zarówno druk, jak i media
elektroniczne pełnią istotną rolę w kształtowaniu współczesnej świa-
domości historycznej (zarówno w sensie globalnym, jak i lokalnym,
czy też partykularnym) (Giddens 2003, s. 251). W takim rozumieniu
przeszłość wymaga procesów i instytucji kontroli. Anthony Giddens
określił tą cechę społeczności ludzkich jako autorefleksyjną regulację.
Cecha ta zależy od gromadzenia informacji, które mogą podlegać
kontroli i w rezultacie wpływać na okoliczności reprodukcji społecz-
nej. Jednak kontrola informacji wymaga innego sposobu ich przecho-
wywania niż indywidualna pamięć, mity, legendy czy świadomość
praktyczna ‗przeżywanej tradycji‘ (inaczej to ujmując wiedzy o tym
jak należy stosować wzory płynące z tradycji w codziennym życiu).
Stąd wynalazek pisma należy traktować jako radykalną cezurę w
dziejach społeczeństw ludzkich (Giddens 2003, s. 248).
Z drugiej strony, gdyby zrezygnować z linearnego pojmowa-
nia czasu, można pokusić się o mityczną wizję pochodzenia czło-
wieka, znamy przecież wiele takich koncepcji, z różnych stron świata.
201
Czym jednakże jest mit w świecie współczesnym, czy w tym świecie
jest w ogóle miejsce na myślenie mityczne, czy nasza tożsamość
składa się tylko z linearnego pojmowania czasu, ewolucyjnej wizji
pochodzenia człowieka? Mit w odniesieniu do intersubiektywnie po-
strzeganej rzeczywistości czasu współczesnego, to nie treść opowie-
ści, której można nadać status mityczny, jest to forma lub struktura
świadomości. Dziś ta struktura zazwyczaj jest utajona, ale jej moc
objawia się, gdy potrzebne są odpowiedzi ostateczne, bezwarunkowe i
wzmacniające grupową integrację. To właśnie mit przekształca histo-
rię w naturę. Możliwość niezmiennego odtwarzania się mitycznej
formy świadomości, nawet dziś, to mechanizm powrotu pamięci do
historycznej bezwarunkowości. Normy wyobrażane społecznie, ule-
gające na co dzień racjonalizacji, na przykład przez historię (uhisto-
rycznienie) objawiają mityczny rdzeń, niezmienną strukturę, czego
przykładem mogą być choćby wyobrażenia o narodzie (Burszta 1997,
s. 83-86). Człowiek myśli mitycznie i historycznie, a doświadczanie
przeszłości jest ważnym elementem naszej kultury, niemal od jej za-
rania. Sens tego doświadczania jest przekazywany, czy może raczej
re-odtwarzany przez kolejne pokolenia. Specyficzne formy wyrazu i
ekspresji tego doświadczenia uzmysławiają nam istnienie historycz-
nego procesu transformacji doświadczania przeszłości (Stewart 1999,
s. 17). U podstaw wielu nauk humanistycznych leży chęć zagarnięcia
przeszłości, jej posiadania, tak jest z archeologią, etnologią, czy
folklorystyką. U źródeł archeologii i folklorystyki, aby odnieść się do
tzw. naszej przeszłości, leży działalność antykwariuszy, kolekcjo-
nerów przeszłości. Archeologia zwracała się i zwraca się do tradycji
antykwarycznej nie tylko, aby zrozumieć swoje powstanie, lecz rów-
nież aby znaleźć więcej informacji, które w toku najnowszych dziejów
zaginęły, a jedynym po nich śladem jest działalność antykwariuszy
właśnie. Z drugiej strony podobnie jest z folklorystyką, która w kolek-
cjach z XVII, XVIII i XIX wieku poszukuje dawno wymarłych trady-
cji, pieśni, dzieł sztuki ludowej itd. (Gazin-Schwartz & Holtorf 1999,
s. 7). Ciekawostką jednak jest fakt, że dziś, bardzo często odmawia się
prawa kolekcjonerom do dysponowania przeszłością, napiętnuje się
ich działalność, a więc przeszłość ma swych właścicieli, jest jednak
komuś potrzebna... Nasze muzea i skanseny są prawdziwymi
sanktuariami przeszłości, czy raczej kultu przeszłości w naszej kultu-
rze. Są miejscami gdzie stwarzamy nasze doświadczenie przeszłości, z
różnych komponentów zawierających się pomiędzy kolektywną pa-
202
mięcią i prywatną manipulacją...a może raczej kolektywną manipula-
cją i prywatnym doświadczeniem. Potrzebujemy ich, są swoistymi
makietami, rytualną przestrzenią, gdzie uobecniana jest przeszłość
poprzez różne zabiegi, które w dużym skrócie określić można, jako
„magię sympatyczną wizualnej reprezentacji‖ (Stewart 1999, s. 30).
Nauki deklarujące jako przedmiot swych badań przeszłość w zasadzie
też są formą takiego zabiegu. Muzea i skanseny, to nie tyle sanktuaria
przeszłości jako takiej, lecz określonych wizji przeszłości. Poprzez
odpowiedni scenariusz tworzenia wizji przeszłości stwarza się jakby
coś w rodzaju matrycy, dzięki której odbiorca ma doświadczyć
„spotkania z przeszłością‖. W skrócie określić to można jako
tworzenie określonej aury przeszłości. To właśnie pojęcie aury stało
się asumptem do wielu rozważań nad prawomocnością określonych
wizji przeszłości.
Aura jakiegoś miejsca (w tym sensie także określonego wy-
cinka czasu materializowanego poprzez „muzealne matryce doświad-
czenia‖) jest związana ze sposobem postrzegania przestrzeni, a ściślej
z krajobrazem kulturowym. Krajobraz jest czymś, co człowiek widzi,
co można traktować jako całość, bez pustych miejsc do wypełnienia,
gdyż istotnym aspektem życia człowieka jest egzystencja wśród
miejsc i krajobrazów wywodzących swe znaczenie z przeszłości będą-
cej istotnym elementem tożsamości kulturowej. Człowiek żyje w
przestrzeni intersubiektywnie wyznaczonej przez jego reprezentacje
myślowe i mentalne (Ingold 1993, s. 154). Aura pełni bardzo istotną
rolę w procesie doświadczania miejsca i czasu. To doświadczanie
może być wywołane przez przedmioty, lub miejsca postrzegane jako
zjawiska o wiekowo niezmiennym charakterze. Przeżycie takie jest
zjawiskiem ściśle związanym z kontekstem, w którym uczestnik zo-
staje oddzielony od strumienia doświadczeń codziennego życia (An-
kersmit 1997, s. 28). Kultura materialna jako podstawowy element
gablot muzealnych nie wystarczy, aby „muzealna matryca doświad-
czenia‖ była skuteczna. Potrzebne jest również określone znaczenie,
konstruowane na potrzeby tu i teraz. Przeszłość często jest istotnym
elementem zjawiska kreowania doświadczenia, a samo doświadczenie
jest kombinacją indywidualnych doświadczeń przeszłości z kolek-
tywną wizją tejże. Uczestnicy tego typu zdarzeń społecznych do-
świadczają lokalizacji czy też wplątania w szersze rozumienie rze-
czywistości rozumianej jako teraźniejszość wypływająca z przeszło-
ści. Pojęcie aury zatem odnosi się do konkretnej koncepcji rzeczywi-
203
stości traktującej świat jako korespondujący, nie tylko jako byt, ale
jako byt nadający znaczenie. Aura odnosi się do powiązań stwarza-
nych przez przedmiot, można ją dostrzec, poczuć poprzez inwestycje
emocjonalne (Shanks 1992, s. 138-141). Autentyczność takiego miej-
sca/przedmiotu nie musi być wcale cechą najistotniejszą, choć jako
taka może być postrzegana. Replika, kopia zabytku może być miej-
scem/przedmiotem („matrycą doświadczenia‖), w którym, albo po-
przez który postrzega, odczuwa się niezwykłą aurę. Aura nie jest
czymś przynależnym miejscu/przedmiotowi, jest ona atrybutem tego
miejsca/przedmiotu. Odnosząc to do zabytku, aura jest w wysokim
stopniu zależna od sposobu prezentacji, od kontekstu społecznego
(Holtorf, Schadla-Hall 1999, s. 230-231). Czy zatem jest tu w ogóle
miejsce na przeszłość jako byt obiektywny? Wydaję się, że nie…czy
zatem przeszłość po prostu nie istnieje jako byt niezależny? Bo prze-
cież istnieć nie może skoro jest przeszłością właśnie, nie ma jej tu i
teraz. Pozostają tylko jej ślady, okruchy, czy może raczej ślady i okru-
chy jej różnych, zapewne partykularnych znaczeń. Kultura materialna,
na kanwie której kreowana jest wizja przeszłości w archeologii nie
jest przeszłością jako taką, jest tylko jej śladem, otwartym na wszelkie
zabiegi i manipulacje.
Z drugiej strony kultura materialna, w której przeszłość się
materializuje, jak by powiedział klasyczny archeolog, jest ważnym
elementem społecznej i personalnej pamięci. Relacja pomiędzy zapa-
miętywaniem i zapominaniem nie jest linearna, lecz jest swoistą dia-
lektyką, każde wspomnienie to wypadkowa tego procesu, w którym
pewne elementy zdarzenia, historii ulegają zapomnieniu, a inne są
upamiętniane, a bardzo ważną rolę w tym procesie odgrywa właśnie
kultura materialna (Van der Hoorn 2003, s. 197). Materialne
fragmenty przeszłości nie niosą ze sobą oczywistego znaczenia, nawet
w naszej kulturze, materialne elementy przeszłości będącej częścią
‗kultury tych, którzy pamiętają‘ ulegają licznym społecznym trans-
formacją, są wciąż reinterpretowane. Proces ten zawiera się gdzie
pomiędzy społeczną wizją historii (czy lepiej świadomością spo-
łeczną) a osobistymi doświadczeniami1 (Van der Hoorn 2003, s. 210).
Dziedzictwo to symboliczna wymiana, to poświęcenie przeszłości dla
1
Szerzej na temat relacji pomiędzy świadomością historyczną i indywidualną
pamięcią zobacz Van den Braembussche 1997, s. 101-118; a także Jasiewicz,
Olędzki 2005, s. 183-208.
204
teraźniejszości, co wcale nie musi oznaczać, że istnienie tej
przeszłości jest konieczne albo niepotrzebne. Jest to witalna energia
dziedzictwa, która jest raczej poświęceniem i konsumpcją niż
akumulacją i zawłaszczeniem (Shanks 1992, s. 108). Ta symboliczna
wymiana jest podstawą budowania naszej tożsamości, jest soczewką,
w której ogniskują się nasze wyobrażenia o świecie. Archeolog nie
bada minionej rzeczywistości lecz eksploruje pustkę, którą musi
wypełnić znaczeniem. Sama egzystencja jest tu niewystarczająca,
stwierdzając że coś istnieje, należy wytłumaczyć dlaczego (Shanks
1992, s. 114). Nasze zjednoczenie z przeszłością, będące naturą
doświadczenia przeszłości to wypadkowa wiedzy, którą posiadamy i
naszych oczekiwań wobec świata.
Partykularyzm przeszłości oczywiście może odnosić się nie
tylko do postaw indywidualnych, lecz również w odniesieniu do grup
społecznych. Każda kultura definiuje przeszłość i jej wagę społeczną
na swój własny oryginalny sposób, dziś to może truizm, ale jest bar-
dzo ważne aby o tym pamiętać, szczególnie teraz, kiedy na naszych
oczach nie tylko „globalizuje‖ się sztuka, gospodarka i wiele innych
aspektów życia codziennego, lecz również rozumienie przeszłości.
Być może linearne pojmowanie czasu, które zdaje się coraz bardziej
dominować we współczesnym świecie, nawet w naszej kulturze jest
tylko deklaracją. W naszej kulturze pojmowanie czasu często wyra-
żane jest w określonych relacjach, sens przeszłości często opiera się
na ekstremalnie opozycyjnych własnościach, terminach, takich jak
miłość/nienawiść, wiara/gnoza, wolność/obowiązek, czy wreszcie
kultura/natura. Ta swoista dialektyka przeszłości jest cechą społeczną
naszej kultury, niezależnie czy potraktujemy ją jako podstawę, czy
tylko społeczny konstrukt (Ingersoll & Nickell 1987, s. 200). Prze-
szłość wciąż się zmienia, jest wciąż negocjonowana, tylko przyszłość
jest niezmienna, odporna na wszelkie manipulacje i krytykę, jak to
ujęła Sarah Kane (2003, s. 1). Ważnymi elementami procesu przy-
właszczania czy też wykorzystywania przeszłości są jej materialne
atrybuty. Tak naprawdę żadna uprzywilejowana grupa nie włada prze-
szłością, to jest absolutnie oczywiste, ale może mieć, kupować i
sprzedawać, a nawet kreować oficjalną wizję przeszłości, wykorzy-
stując do tego obiekty i monumenty z tą przeszłością łączone. Czyli
własność przeszłości polega na partykularnych relacjach pomiędzy
grupą społeczną a określoną wizją przeszłości, opierającą się na pra-
wie do posiadania materialnych dóbr odkrywanych między innymi (a
205
może przede wszystkim) przez archeologów (Hodder 2003, s. 139).
Co więcej przeszłość jest wręcz nieodłącznym składnikiem procesów
budowania tożsamości, gdyż przeszłość jest jedną z najbardziej
istotnych wartości kulturowych. Jak to ujęła Hanna Mamzer,
„tożsamość należy rozumieć procesualnie, jak formę kształtowania
własnej definicji siebie, która może odnieść się do wielu aspektów
osobowości: jej funkcjonowania psychicznego, jej interakcji z innymi
jednostkami i jej konfrontacji z wartościami kulturowymi‖ (Mamzer
2002, s. 49). Tradycyjnie owe „wartości kulturowe‖ wskazywane były
przez instytucje chronione przez państwo, jednak współczesność
podważa funkcjonowanie takich instytucji jak państwo.
***
213
***
214
nie zgodzić się z tym założeniem, lecz gdy spojrzeć na historię takich
dziedzin nauki jak archeologia, czy historii można uświadomić sobie,
iż nawet nauka zazwyczaj realizuje określone kulturowo i politycznie,
partykularne cele. Wizja przeszłości jest zatem partykularną kreacją,
historią, tak często przekształcaną w naturę, a nacjonalizm… Dziś
nacjonalizm wciąż jest istotnym problemem społecznym, być może
jest to, jak to określił Clifford Geertz, nacjonalizm amorficzny, nie-
pewnie ogniskowany, czy też połowicznie wyartykułowany. Ów
ukryty nacjonalizm jest wciąż swoistą zbiorową pasją w większości
nowopowstałych państw, czy czasem jest wręcz jedyną dostępną
opcją (Geertz 2005, s. 271). Można dodać, że nacjonalizm oraz et-
niczność. We współczesnym świecie, jak pisał Zygmunt Bauman,
proces globalizacji obejmuje głównie wąskie elity. Większość ludzi na
świecie podlega raczej, lustrzanemu odbiciu globalizacji, procesowi,
który Z. Bauman określił jako lokalizacja. I nawet jeśli proces ten
będziemy kamuflować stwierdzeniami w rodzaju „mała ojczyzna‖ czy
wspólnota lokalna, przyznać musimy, iż ma on charakter izolacyjny.
Być może dlatego, iż owa wielość dostępnych tożsamości, oferowana
głównie przez dostęp do nowoczesnych mediów, ma w istocie cha-
rakter powierzchowny i efemeryczny. Wynika to nie z rozpadu trady-
cyjnych wartości, lecz bardziej z natury samych mediów, z których
czerpiemy tak wiele inspiracji. W ten sposób, mimo że świat wydaje
się na wyciągnięcie ręki, tak naprawdę nasza tożsamość opiera się o
konkretne wartości i krajobraz kulturowy, nieodłącznie związane z
partykularną reprezentacją przeszłości. Na kształt naszej tożsamości
mają wpływ rodzina i bliscy, nie tylko media i świat społeczny, czyli
dyskurs społeczny w szerokim sensie, lub to wszystko co związane
jest z procesem w antropologii kulturowej określanym jako enkultura-
cja, wraz ze swym najsilniejszym wcieleniem, edukacją. Wielu
uczestników warsztatów, które miały miejsce w Obrzycku w 2003
roku, poproszonych o wskazanie ważnych wydarzeń, których byli
świadkami, potrafiło bez większego problemu przypomnieć sobie co
w tym czasie robiło, co myślało i jaki wpływ te wydarzenia na nich
miały. Zastanowić się oczywiście można, na ile te opowieści zgodne
były z tym, co naprawdę się wówczas z nimi działo, ale to jest kwestia
drugorzędna. Ważne jest to, że wielkie wydarzenia, takie jak na przy-
kład ‗Okrągły stół‘ nie tylko utrwalają się w pamięci jako ważne wy-
darzenia, lecz również są swoistymi soczewkami, pryzmatami, przez
które przefiltrowywane są osobiste doświadczenia. Nawet w przy-
215
padku takich wydarzeń, których studenci biorący udział w warsztatach
świadomymi uczestnikami nie mogli być, ze względu na swój wiek,
miał miejsce podobny proces. Mogły to być próby zrekonstruowania,
tego co wówczas mogłem robić (jako małe dziecko), lub były to
wspomnienia bliskich (najczęściej rodziców), którzy byli świadkami
tych wydarzeń. Właśnie w ten sposób budujemy swoją tożsamość,
jako ludzi którzy urodzili się w ‗Stanie Wojennym‘, którzy przeżyli
‗Okrągły stół‘, czy wreszcie ludzi którzy pochodzą z konkretnego
miejsca, i mimo, że skłonni jesteśmy opisywać siebie jako obywateli
świata, to najistotniejsze oceny, wartości i recepty życia czerpiemy z
najbliższej lokalności, a nie z ogromnego parku tematycznego, jakim
wydaje się współczesny świat.
216
Holtorf (red.), Archaeology and Folklore, London & New
York: Routledge, s. 1-20.
Geertz C. (2005), Interpretacja kultur. Wybrane eseje, Kraków: Wy-
dawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Gellner E. (1991), Narody i nacjonalizm, Warszawa: PIW.
Giddens A. (2003), Stanowienie społeczeństwa, Poznań: Zysk i s-ka.
Hodder I. (2003), Sustainable Time Travel: Towards a Global Politics
of the Past, W: S. Kane (red.), The Politics of Archaeology and
Identity in a Global Context, Boston: Archaeological Institute
of America, s. 139-148.
Holtorf C., Karlsson H. (2000), Changing configurations of archaeo-
logical theory. An introduction, W: C. Holtorf, H. Karlsson
(red.), Philosophy and Archaeological Practice, Göteborg: Bri-
coleur Press, s. 1-12.
Holtorf C., Schadla Hall T. (1999), Age as artefact: on archaeological
authenticity, European Journal of Archaeology, vol. 2, no. 2, s.
229-248.
Ingersoll D. W., Nickell J. N. (1987), The Most Important Monument:
The Tomb of the Unknown Soldier, W: D.W. Ingersoll, G.
Bronitsky (red.), Mirror and Metaphor. Material and Social
Constructions of Reality, Boston: University Press of America,
s. 199-225.
Ingold T. (1993), The temporality of landscape, World Archaeology,
vol. 25 (2), s. 152-174.
Jasiewicz K., Olędzki Ł. (2005), Od nostalgii do fascynacji – do-
świadczanie przeszłości, W: J. Grad, H. Mamzer (red.), Kultura
przyjemności. Rozważania kulturoznawcze, Poznań: Wy-
dawnictwo Naukowe UAM, s. 183-208.
Kane S. (2003), Introduction. The Politics of Archaeology and Iden-
tity in a Global Context, W: S. Kane (red.), The Politics of Ar-
chaeology and Identity in a Global Context, Boston: Archaeo-
logical Institute of America, s. 1-10.
Layton R. (1994), Introduction: Who needs the past?, W: R. Layton
(red.), Who needs the past?, New York: Routledge, s. 1-20.
Mamzer H. (2002), Tożsamość w podróży. Wielokulturowość a
kształtowanie tożsamości jednostki, Poznań: Wydawnictwo Na-
ukowe UAM.
Shanks M. (1992), Experiencing the past. On the character of archae-
ology, London & New York: Routledge.
217
Stewart S. (1999), Prologue: From the Museum of Touch, W: M.
Kwint, Ch. Breward, J. Aynsley (red.), Material Memories, Ox-
ford & New York: Berg, s. 17-36.
Van den Braembussche A. (1997), Historia i pamięć: kilka uwag na
temat ostatnich dyskusji, W: E. Domańska (red.), Historia: o
jeden świat za daleko?, Poznań: Instytut Historii UAM, s. 101-
118.
Van der Hoorn M. (2003), Exorcizing remains, Journal of Material
Culture, vol. 8 (2), s. 189-213.
218
Wojciech Busiel
Instytut Psychologii UAM
Poznań
Wstęp
219
NACISKI SPOŁECZNE
Informacje z otoczenia
zewnętrznego
I. Poziom społeczny
ZMIANY RELACJI OSOBA
– GRUPA/OTOCZENIE
NACISKI BIOLOGICZNE
Informacje z własnego
organizmu
220
jako przejaw kolejnych etapów urzeczywistniania się „Ducha w
Działaniu‖ (koncepcja K. Wilbera).
Spoglądając na jednostkę w jej codziennym funkcjonowaniu
możemy wyróżnić kilka poziomów, na których odbywa się rozwój
psychiczny. A. Brzezińska opisując owe poziomy mówi o „obszarach
rozwoju‖ (Brzezińska 2000, rys. 1, s.45). Koncentracja na poszcze-
gólnych elementach wyznacza zakres zainteresowań badacza, a także
zakres zjawisk jakie podda on obserwacji. Jak widzimy możemy więc
mówić o rozwoju osobowości, rozwoju poznawczym czy rozwoju
umiejętności. Schemat ten także, jak pisze autorka „pokazuje, (…), iż
poziomy funkcjonowania [w tym także rozwoju] człowieka są współ-
zależne od siebie. Zmiana w jednym obszarze może być skutkiem, a
jednocześnie przyczyną zmian w pozostałych obszarach albo też może
tylko towarzyszyć zmianom w innych obszarach…‖ (Brzezińska
2000, s. 45). Na tym prostym schemacie widzimy także ramy, w ja-
kich przebiega rozwój psychiczny człowieka. Z jednej strony nasza
droga wyznaczona jest naciskami biologicznymi, które w zależności
od sytuacji przyspieszają lub opóźniają rozwój, z drugiej strony pod-
dani jesteśmy naciskom społecznym, „(…) przybierającym najczęściej
formę jawnie formułowanych wymagań co do sposobu funkcjonowa-
nia w różnych sytuacjach.‖ (Brzezińska 2000, s. 46). Pomiędzy tymi
ograniczeniami leży sfera psychiczna człowieka. Odczuwanie, myśle-
nie, wyobrażanie, fantazjowanie, planowanie należą do przejawów
życia psychicznego. Przyjmijmy za Brzezińską (Brzezińska 2000, s.
192-198), że obszar ten nazwiemy „psyche‖. W odróżnieniu od po-
ziomu „somy‖, czyli wyposażenia genetycznego i związanych z nim
nacisków ze strony ciała, oraz od „polis‖ stanowiącego wyraz otocze-
nia zewnętrznego, zarówno fizycznego (przedmioty, przyroda) jak i
społecznego (ludzie, relacje między nimi czy symbole). Poziom „psy-
che‖ stanowi pole badań psychologii, do którego będę się odnosił w
tym referacie.
Obszar ten będę dalej określał jako psychiczną sferę życia
człowieka, przejawiającą się w różnoraki sposób w wyżej wymienio-
nych obszarach. Dla uproszczenia będę mówił o rozwoju psychicz-
nym, mając na uwadze, że sfera ludzkiej psychiki jest zbudowana z
wielu poziomów, i że zmiana w strukturach psychicznych wpływa
również na zmianę dotyczącą pozostałych obszarów funkcjonowania.
221
Tendencja do samoaktualizacji
1
Hanna Mamzer (2002) wprowadza za Jerzym Kmitą pojęcie „pogranicza
kulturowego‖ rozumianego w dwojaki sposób. Z jednej strony obszar
pogranicza może być rozumiany dosłownie jako zetknięcie się odrębnych
224
Każdy człowiek osadzony jest w specyficznym kontekście
rozwojowym. Kontekst ów stanowi jedyna i niepowtarzalna dla każ-
dej jednostki interakcja, pomiędzy indywidualnymi predyspozycjami
osobowymi i wyżej wymienionymi sześcioma obszarami. Człowiek
rozwijając się podlega wpływom sił działających na tych poziomach.
Kontakt jednostki z owymi obszarami ma charakter „pośredni‖ lub
„bezpośredni‖. Urie Bronfenbrenner wyróżnił dwa rodzaje oddziały-
wań: bezpośrednie – „związane z tym, z kim i w jakie interakcje
wchodzi jednostka‖ oraz pośrednie – „zdarzenia i sytuacje w innym
siedlisku, w których sama jednostka bezpośrednio nie uczestniczy, a
nawet nie jest obecna jako obserwator, mają na nią wpływ albo przez
ludzi w nich uczestniczących albo poprzez warunki jakie stwarzają‖
(za Brzezińska 2000, s. 187). Tendencja do samoaktualizacji, pchająca
człowieka w stronę rozwoju, spotyka się z oddziaływaniami ze strony
kontekstu rozwoju. Dorastając w określonym środowisku wrastamy w
jego sposoby funkcjonowania. Tym samym przejmujemy charaktery-
styczne dla naszego kontekstu rozwoju wzorce realizacji potrzeb,
wzorce działania. Świat psychiczny jednostki jest więc ustanawiany
przez kontekst, do którego musiała się ona przystosować. Zatem ba-
danie świadomości człowieka, jego systemu znaczeń, schematów
myślenia bez uwzględnienia specyficznego środowiska, w którym
doszło do ich ukształtowania, może rodzić wiele nieporozumień i
błędów interpretacyjnych.
Psychika człowieka podlega wpływom sił z owych sześciu
wymienionych obszarów. W bardziej lub mniej świadomy sposób
konteksty rozwoju znajdują odzwierciedlenie w naszym umyśle. Wi-
dzimy zatem, że uwarunkowania ludzkiego funkcjonowania bardzo
szeroko wybiegają poza bezpośrednie środowisko funkcjonowania.
Oprócz wpływu wewnętrznych uwarunkowań oraz czynników należą-
cych do najbliższego otoczenia (rodzina, społeczność lokalna, grupy
rówieśnicze) człowiek pozostaje pod pośrednim wpływem szerszych
obszarów oddziaływań takich jak instytucje, ustrój ekonomiczno-po-
lityczny czy jeszcze szerzej krąg kulturowy.
Wymiar kulturowy
(historia kręgu kulturowego)
Rys. nr 3.
2
Przekład własny z języka angielskiego: „ At each moment of each day, (…)
we make mistake, we consider that our own personal consciousness is the
world, that an outside ―objective‖ rality is perfectly represented in our
experience‖ (Ornstein 1977, s. 42).
230
przyczyny zachowań nie są w bezpośredni sposób dostępne naszej
świadomości, a wytłumaczenia jakich na co dzień używamy fałszują
rzeczywistość, w taki sposób, by była jak najmniej zagrażająca. Mo-
ment, w którym zaczynamy się sobie przyglądać przynosi ze sobą
przeszłość jako narzędzie do weryfikacji naszego postępowania. Prze-
szłość odżywa w nas kiedy staramy się zrozumieć powody dla naszej
teraźniejszości. Na podstawie analizy indywidualnych doświadczeń i
wspomnień lub relacji innych osób odkrywamy faktyczny obraz wy-
darzeń z przeszłości. Tym samym odkrywamy jak daleko nasza
obecna świadomość zafałszowywała odbiór rzeczywistości, jednocze-
śnie odkrywając przyczyny takiego stanu rzeczy.
Według jednego z największych teoretyków, K. Wilbera
świadomość, im bardziej schodzimy w głąb swojej psychiki tym bar-
dziej doświadczamy wspólnej podstawy łączącej nas z coraz to szer-
szymi kręgami istnienia. Przyglądając się sobie zauważamy przyczyny
naszych zachowań, ale także doświadczamy większego poczucia
wspólnoty z otaczającym nas światem (Wilber 2000, s. 188-276). Na
każdym z etapów odkrywania siebie historia nabiera innego znacze-
nia. Z coraz głębszym rozumieniem własnych uwarunkowań obszar
historii znaczący dla nas zatacza coraz to szersze kręgi.
Innymi słowy przeszłość nabiera dla nas osobistego znacze-
nia, kiedy na jej podstawie próbujemy zrozumieć sens teraźniejszych
działań. Co więcej, dzięki przyglądaniu się swojej przeszłości i histo-
rycznym uwarunkowaniom swojego zachowania, uzyskujemy większą
kontrolę nad własnym zachowaniem. Proces rozwoju osobistego
można więc postrzegać jako proces poznawania swojej przeszłości,
pamiętając, że przejawia się ona na wielu poziomach.
Tożsamość a historia
Podsumowanie
233
Tak jak dla badacza konteksty rozwojowe i tym samym wy-
miary historyczne stanowią obszary codziennej pracy, w doświadcze-
niu człowieka niezwiązanego z nauką, historia nabiera innego zna-
czenia. W drugiej części pracy próbowałem pokazać, jaką rolę może
odgrywać przeszłość właśnie dla ludzi niezajmujących się zjawiskami
społecznymi. Skoncentrowałem się na dwóch aspektach indywidual-
nego doświadczenia, w których przeszłość uważana jest za znaczącą.
Pierwszym obszarem jest rozwój świadomości, samopoznania, który
uzależniony jest od badania uwarunkowań własnego zachowania.
Proces ten nieodzownie związany jest z konfrontowaniem przeszłości,
jako przyczyny obecnego sposobu funkcjonowania. Drugi obszar sta-
nowi przebieg formowania tożsamości. Tutaj historia staje się ele-
mentem określającym przynależność do poszczególnych grup, z któ-
rymi owo poczucie tożsamości próbujemy zbudować, określić.
Zajmując się rozwojem psychicznym człowieka z perspek-
tywy trzecio czy pierwszo osobowej konieczność uwzględnienia
aspektów historycznych wydaje się oczywista. Potrzeba patrzenia w
przeszłość okazuje się więc być powszechna, a w wielu przypadkach
niezbędna.
234
Niedźwieńska A. (2000), Pamięć autobiograficzna. W: A. Gałdowa
(red.), Tożsamość człowieka, Kraków: Wydawnictwo Uniwer-
sytetu Jagiellońskiego, s.111-126.
Olencka E. (1996), Społeczność lokalna - środowisko społeczne li-
dera. W: W: A. Brzezińska, A. Potok (red.), Kształcenie liderów
społeczności wiejskich, Poznań: Fundusz Współpracy, s. 21-39.
Ornstein R. E. (1977), The Psychology of Consciousness. New York:
Harcourt Brace Jovanovic, Inc.
Pawlak J. (2000), Paula Ricoeura koncepcja tożsamości narracyjnej.
W: A. Gałdowa (red.), Tożsamość człowieka, Kraków: Wydaw-
nictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, s .127-138.
Rogers C. R. (1991), Terapia nastawiona na klienta. Grupy spotka-
niowe. Wrocław: Thesaurus-Press.
Smykowski B. (2003), Proces formowania tożsamości wg E. H. Erik-
sona. Poznań: Instytut Psychologii Uniwersytetu im. Adama
Mickiewicza (materiały niepublikowane).
Wilber K. (1997), Krótka historia wszystkiego. Warszawa: Jacek
Santorski & Co.
Wygotski L. S. ( 1971), Wybrane prace psychologiczne. Warszawa:
PWN.
235
Jacek Jeremicz
Instytut Archeologii UMCS
Lublin
Karolina Szczepańska
Instytut Archeologii UMK
Toruń1
1
Karolina Szczepańska zgromadziła informacje o takich stanowiskach jak;
Odry, Węsiory, Grzybnica, natomiast Jacek Jeremicz zgromadził informacje
o Stonehenge
236
Ryc.1. Schematyczny obraz Stonehenge w rzucie z góry (wg. Krzak 1994,
s.21).
238
Biorąc także pod uwagę analogie z systemu budowy piramid
w Egipcie oraz stopnie rozwoju Stonehenge możemy wnioskować, że
nie istniał „plan pięcioletni‖ dla kromlechu. Po dostarczeniu na miej-
sce, kamienie prawdopodobnie ustawiano na rolkach. Aby osiągnąć
poziom u podstawy, kopano dół z jedną ścianą prostopadłą, a drugą
pochyloną pod kątem 45 stopni. Głaz staczano pochyloną ścianą do
dołu, a później pionowano dźwignią połączoną z kamieniem linami.
26 tonowy kamień mogło ustawić 180 ludzi. Poziome głazy, z dużym
prawdopodobieństwem montowano przy pomocy drewnianych koryt,
zbudowanych z bali i dranic. Kamienie podciągano podpierając je na
jednym końcu, by podłożyć wspornik w łożysko. Następnie podno-
szono drugi koniec i w podobny sposób podpierano. Doświadczalnie
sprawdzono, że kamień o wadze 25 ton mógł być w ten sposób mon-
towany przez 12 ludzi (Coles 1977, s. 120-126). Wykopaliska w Sto-
nehenge nie wykazały sprzeczności z powyższymi eksperymentami.
Dzieje kromlechu w epoce żelaza, okresach przedrzymskim i wpły-
wów rzymskich to biała karta w dziejach kręgu. O jego istnieniu
wspominają ogólnikowo tylko Hekatajos z Abdery z przełomu IV i III
w p.n.e. i Diodor Sycylijski z I w p.n.e.. Badania wykopaliskowe nie
wykryły śladów praktyk religijnych w powyższych etapach rozwoju
ludzkości. Ponowne zainteresowanie Stonehenge nastąpiło w śre-
dniowieczu. Wtedy zaczęto jednak dociekać, jak i kiedy powstały
kamienne kręgi. Spekulacje rozpoczęły się w 1136 r., wraz z ukaza-
niem się dzieła Geoffreya of Monmouth „Historia Regnum Britan-
niae‖. Autor pracy wyjaśnił, że krąg to pomnik zbudowany dla
uczczenia zwycięstwa króla Brytów, Aureliusa Ambrosiusa, nad
szlachtą. W tym celu mag i prorok Merlin przetransportował kamienie
z Kręgu Gigantów istniejącego na irlandzkiej górze Killarus. Merlin
miał dopowiedzieć królowi, że to giganci przenieśli je z najdalszych
krańców Afryki i ustawili w Irlandii, gdy tam żyli. Mag powiedział
również, że kamienie są związane z pewnymi rytuałami religijnymi i
mają właściwości lecznicze (Krzak 1994, s.25). Średniowieczny, lu-
dowy pogląd głosił, iż Stone-heng, jak wówczas kromlech nazywano,
to niezwykły cud. Z kolei czternastowieczny autor „De Mirabilibus
Britanniae‖ przyznał, że o przeznaczeniu budowli, jak i o jej budow-
niczych nic nie wiadomo. W 1624 roku Edmund Bolton stwierdził, że
„Stonage‖ został wzniesiony przez Brytów i jest grobem Boudiki,
królowej plemienia, która przewodziła powstaniu przeciw Rzymia-
239
nom. Aylett Sammes w pracy z 1676r. przypisał budowlę Fenicjanom.
Z kolei Ingo Jones w swoim dziele z 1655 r. upatrywał w „Stone-
heng‖ świątynię rzymską w porządku toskańskim. Ta ostatnia teoria
stała się powszechna u progu XVIII wieku. Trzecim ludem, któremu
przypisywano budowlę Stonehenge byli Duńczycy. Na uczonych an-
gielskich podziałała wieść o odkryciu w Danii wielu megalitów, które
zostały udokumentowane w latach 1643 i 1651. W drodze analogii
powiązano budowle z obu krain. Zapomniano w tym wypadku zupeł-
nie o chronologii, która wskazywała na pobyt Duńczyków w Anglii
dopiero w IX wieku. Podobną genezę miała osiemnastowieczna kon-
cepcja uznania budowniczymi kromlechu Sasów (Piggot 2000, s. 136-
140).
241
Ryc. 4. Współcześni druidzi odprawiający obrzędy letniego zrównania dnia z
nocą w Stonehenge 1968r. Rytualne przedmioty na pierwszym planie to róża
i rytualna, miedziana kula, w której rozpalany jest ogień (wg. Piggot, 2000 s.
179)
247
Ryc. 8. Jeden z kręgów w Grzybnicy (wg. Hahuła 2000, s. 35)
248
także koncepcje o charakterze astronomicznym. W 1914r. pod tym
kątem badał ja mierniczy P. Stephan. Zauważył on, że linie łączące
kamienie środkowe kilku kręgów dają w przedłużeniu punkty na ho-
ryzoncie, w których wschodzi słońce w dzień przesilenia letniego 21
czerwca i zimowego 21 grudnia. Pozostałe kręgi uznał on za rodzaj
kalendarza, o czym świadczyć ma liczba kamieni na obwodzie kręgów
odpowiadająca ilości dni i miesięcy w roku liczącym 18 miesięcy po
20 dni, czyli 360 dni lub 12 miesięcy księżycowych po 29 dni, czyli
348 dni (Kostrzewski 1928, s.58).
Kolejne badania przeprowadził w 1934r. R. Müller. Ich efek-
tem było stwierdzenie, że boki czworokąta i jego przekątne stworzone
w niektórych z obiektów pozwalają wyznaczyć wschód i zachód
słońca podczas przesilenia zimowego oraz wschód Słońca podczas
równonocy i przesilenia letniego (Kotlarczyk 1993, s. 130). Możli-
wość wyznaczenia zarówno wschodu, jak i zachodu słońca podczas
przesilenia zimowego miało wskazywać na dominację kierunku zi-
mowego (solstitium hiemale), co odpowiadałoby terminom uroczysto-
ści germańskich. Teoria ta związana była z chęcią uczynienia propa-
gandy z istnienia planetarium pragermańskiego (Tylżanowska, Potem-
ski b.r.w., s. 19).
Następną teorię, będącą w opozycji do teorii R. Müllera,
sformułował T. Przypkowski, który dopuszczał obecność kierunku
przesilenia letniego, a negował kierunek przesilenia zimowego (Ko-
tlarczyk 1993, s. 130). Kierunek letni (solstitium aestivum – 22 VI),
podkreślony przez prostopadłe ustawienie linii kręgów do spadzistego
brzegu rzeki Wdy, miał odpowiadać „sobótkom‖ typowo słowiańskim
(Tylżanowska, Potemski b.r.w., s. 20).
Badania w kręgach przeprowadzali również biolodzy. W
1938r. F. Krawiec wyróżnił w Odrach 41 gatunków porostów i 6 ga-
tunków mszaków naskalnych.
Kolejne badania przeprowadzili w latach 1980-1984 J. Kiszka
i L. Lipnicki. Ukazały one potrzebę kolejnej analizy dokonanej przez
tychże w 1992 r.. Prócz naturalnych przemian lichenoflory obejmują-
cych rozrost lub kurczenie się populacji poszczególnych gatunków,
ekspertyzy wykazały, że na głazach narzutowych żyje obecnie około
80 gatunków porostów, z czego prawie 60 gatunków to porosty ty-
powo naskalne, a pozostałe 20 to osiadłe na głazach porosty naziemne
i nadrzewne. Około 25 gatunków, czyli ponad 30 bytujących w re-
zerwacie, to gatunki wybitnie górskie. Około 40 gatunków nie było
249
dotychczas znajdowanych na głazach w okolicy, a prawie 30 gatun-
ków nie występowało dotychczas w rejonie Borów Tucholskich. W
związku z występowaniem na kamieniach szeregu gatunków nowych
lub rzadkich dla terenów Polski planowane jest objecie kręgów
ochroną lichenologiczną (Kiszka, Lipnicki 1993. s. 108- 109).
Również astrologiczna wersja o pochodzeniu kręgów znalazła
swych zwolenników. W bibliotece parafialnej w Odrach znajdowała
się notatka nieznanego autora, który powołując się na Przegląd
Astrologiczny z 1934 r., uważał kręgi za gwiaździarnię zbudowaną,
gdy przesilenie letnie, odpowiadające układowi kręgów, znajdowało
się pod znakiem Barana (czyli w 7800 r. BC). Miało to świadczyć o
tym, że budowniczowie kręgów posiadali znajomość 12 znaków Zo-
diaku (Tylżanowska, Potemski b.r.w., s 19).
250
Ryc. 9. Rozmieszczenie kręgów kamiennych, kurhanów i pojedyńczych
głazów oraz głębokiego dołu na stanowisku Odry za P. Stephanem (wg. Ko-
tlarczyk 1993, s. 129)
254
Szeluga J. (1997), Psychiatria w kamiennych okręgach W: H. Paner
(red.), Na szlaku Gotów czyli tajemnice kamiennych kręgów (I-
III w.n.e.); Gdańsk: Muzeum Archeologiczne w Gdańsku, s. 44-
46.
Tylżanowska A., Potemski Cz. (b.r.w.) Rezerwat kręgi kamienne,
Seria przewodników po rezerwatach przyrody, nr 2, Bydgoszcz.
Walenta K. (1966), Obrządek pogrzebowy W: J. Kmieciński (red.),
Cmentarzysko kurhanowe ze starszego okresu rzymskiego w
Węsiorach, w pow. kartuskim, Prace i Materiały Muzeum Ar-
cheologicznego i Etnograficznego w Łodzi; Seria Archeolo-
giczna, nr 12, Łódź,.
Walenta K. (1981), Wybrane zagadnienia obrządku pogrzebowego
wczesnej fazy kultury wielbarskiej W: T. Malinowski (red.),
Problemy kultury wielbarskiej, Słupsk.
Wołągiewicz R. (2000), Grzybnica. Kamienne kręgi Gotów, Koszalin:
Muzeum.
Wielowiejski P. (1999), Kromlech w Warszawie, Archeologia Żywa,
nr 2(11), s.
255
Magdalena Karkowska
Instytut Historii Sztuki UŁ
Łódź
265
swą tożsamość i „przeżyć w szafie‖ tworząc zwodniczy falsyfikat
małżeństwa. Tu należy wyjaśnić pewne różnice między konstrukcją
małżeństwa japońskiego a zachodniego. To z nich m.in. wynika, dla-
czego męskie POTSSy w Japonii dystansują się względem swego
ciała, co pozwala im na odegranie swej roli społecznej poprawnie, nie
czują się oszustami i symulantami, oraz wyrażają skłonność do „sza-
nowania i kochania‖ partnera (ki). W Japonii małżeństwo nie jest
skonstruowane według „modelu towarzyskiego‖ (lub przyjacielskiego
- ja i mój kompan), powodem do ożenku jest chęć ustanowienia wła-
snego gospodarstwa, domu (katei). Różni się to w wielu punktach od
romantycznego, euro-amerykańskiego modelu rodziny, gdzie każdy
mocno utożsamia się ze swoim ciałem, nie dystansując się zupełnie.
W Japonii małżeństwo postrzega się jako praktyczną umowę,
w której dwie, zewnętrznie kompatybilne osoby z jednoznacznie zde-
finiowanymi rolami wchodzą w społecznie poprawny związek usta-
nowienia rodziny (Lunsing 1995, s. 14).
Małżeństwo i inne instytucjonalne związki, w które trzeba
wejść, by dobrze odegrać swoją rolę w społeczeństwie, poddawane są
coraz częstszej krytyce. Fushimi Noriaki, pisarz i homoseksualista
wprost określa małżeństwo jako „obopólny plan reprodukcyjny‖ (sa-
iseisan purojekuto) (Lunsing 1995, s. 12). Dystans względem ciała
swojego i ciała partnera, niezależnie jakiej płci, urósł do rangi para-
doksu, gdzie w małżeństwie homoseksualizm męża jest wiadomy
żonie i akceptowany przez nią. Mąż nie kryje swych zainteresowań
seksualnych i nie ma w tym względzie żadnych skrupułów, a ona nie
indaguje, do jakich barów chodzi on po pracy pod przykrywką „spo-
tkania z kolegami‖ (Lunsing 1995, s. 10).
Dlatego dla tych Japończyków, którzy przez swoją orientację
seksualną bądź z innych powodów, nie potrafią sprostać oczekiwa-
niom społecznym, nie najlepsza wydaje się rada innego słynnego ge-
jowskiego aktywisty, Satoru Ito, której udziela na stronie poświęconej
problemom japońskich POTSSów. „Bądź bardziej samolubny‖ radzi
on mężczyźnie, który nie może znieść już presji w pracy i wciąż czuje,
że okłamuje i krzywdzi rodziców swą orientacją seksualną, odwleka-
jąc małżeństwo z kobietą. Ta porada mogłaby być wyjściem z sytu-
acji, gdyby nie kształtujący się od epoki Heian i Kamamura dystans,
między posiadaczem ciała a obowiązkami nałożonymi owemu ciału
przez etykietę, tradycję i rodzinę, a jakie musi ono spełnić. Nieumie-
jętność dostosowania się do zasad tańca epoki Heian przebija wyraź-
266
nie we współczesnej megakorporacji, w jaką zmieniła się Japonia.
Teraz nie można już w sposób jednoznaczny mówić o nadużyciach
względem ciał Japończyków, gdyż w Japonii jakiekolwiek wymusze-
nie bądź gwałt, zarówno fizyczny jak i psychiczny jest pojęciem
mocno zatartym, podobnie jak w epoce Heian. W Japonii widać wy-
raźną symetrię w traktowaniu ciała swojego oraz ciała partnera. Tu nie
ma już chyba nawet wymuszenia czy gwałtu, zarówno fizycznego jak
i psychicznego, gdyż ich przedmiot przestaje istnieć. Podmiot jako
Inny, Ten Drugi w ogóle nie istnieje, zaprzężony w zobowiązania
reprodukcyjno-pracownicze, trudno więc mówić o zachowaniach
egoistycznych względem ciała swojego bądź partnera. Sytuacja
obecna ma korzenie już w XIII wieku i nie prędko ulegnie zmianie,
choć da się zauważyć próby wyjścia z tańca w nie swoich ciałach oraz
ponowne ich uwłaszczenie.
268
Radosław Sajkiewicz
Instytut Biologii UAM
Poznań
Wstęp
269
wielu aspektów związanych z codziennym życiem jego dawnych
mieszkańców.
Analiza pyłkowa
275
Rośliny towarzyszące człowiekowi
276
Wnioski
278
Szafer W. Zarzycki K. (1977), Szata Roślinna Polski, t. 1, 2, War-
szawa: PWN.
Tobolski K. (2000), Przewodnik do oznaczania torfów i osadów je-
ziornych, Warszawa: PWN.
Tomczyńska Z. Wasylikowa K. (1999), Rośliny znalezione w 16-
wiecznej latrynie w Krakowie, W: K. Wasylikowa (red.), Ro-
śliny w dawnej gospodarce człowieka. Warsztaty archeobota-
niczne 1997, [Polish Botanical Studies, Guidebook Series, 23],
s. 279-316.
Wacnik A. (1999), Antropogeniczne przekształcenia lokalnej szaty
roślinnej w okolicy Regetovki (północno-wschodnia Słowacja)
w świetle analizy pyłkowej, W: K. Wasylikowa (red.), Rośliny
w dawnej gospodarce człowieka. Warsztaty archeobotaniczne
1997, [Polish Botanical Studies, Guidebook Series, 23], s. 127-
137.
Wasylikowa K. (1994), Idea polskich „Warsztatów archeobotanicz-
nych‖, W: K. Wasylikowa (red.), Warsztaty archeobotaniczne,
Igołomia, 1990-1991-1992-1993, [Polish Botanical Studies,
Guidebook Series, 11], s. 5-8.
Zarzycki K. Trzcińska-Tacik H. Różański W. Szeląg Z. Wołek J. Ko-
rzeniak U. (2002), Ekologiczne liczby wskaźnikowe roślin na-
czyniowych Polski, Różnorodność biologiczna Polski, 2, s. 1-
183.
279
Szymon Zdziebłowski
Instytut Prahistorii UAM
Poznań
Wstęp
Fot. 1
Fot. 2
281
Od momentu kiedy zaczęła nam towarzyszyć świadomość ist-
nienia zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego jaką ważną pozycję
zajmuje w życiu to co było, minęło. Pojawiła się zdolność zapamięty-
wania i magazynowania wiedzy, a co za tym idzie – przekazywania
doświadczeń, idei. Zatem była to bardzo praktyczna innowacja. Nie-
stety, każdy kij ma dwa końce. „Człowieka‖ zaczęła męczyć sprawa
jego pochodzenia, egzystencji. Pytał, pytał, pytał... i ze zdziwieniem
stwierdził, że nie na każde pytanie jest w stanie odpowiedzieć.
Przeszłość to my. To ona na nas się złożyła i jesteśmy jej czę-
ścią, jej nieuniknionym dziełem. I obojętne kto ma rację: ewolucjoni-
ści którym potrzebne są miliony lat do dyspozycji by „stworzyć‖
człowieka poprzez kolejne bardziej rozwinięte hominidy czy kreacjo-
niści zakładający nagłe powstanie wszelakiego życia. Wszystkich
łączy Przeszłość.
Jednym ze ślepych zaułków okazała się chęć stworzenia
drzewa genealogicznego. Zawsze czujemy niedosyt, gdy nagle oka-
zuje się, że nie potrafimy zidentyfikować kolejnego przodka. Dobrze
jednak zdajemy sobie sprawę, że ukończenie tego dzieła jest możliwe
jedynie z chwilą, gdy podejmiemy decyzję o studiach archeologicz-
nych (fot. 3).
Fot. 3
282
Złoty Wiek a wizja przeszłości
Fot. 4
284
krótko – znać schematy, ale nie być im niewolniczo podporządkowa-
nym. Zapewne nawet najbardziej „otwarty‖ badacz nosi w sobie jakieś
uprzedzenia, bagaż takiego a nie innego zestawu teoretycznego, który
rzutuje nawet na metodykę badań. Czy przeszłość jest niezmienna i
jedynie prawdziwa? A czy rząd równoległych bądź promieniście roz-
chodzących się linii wyrytych na porożu to sztuka, czy może ślady po
produkcji rzemieni?
Zrozumieć przeszłość
285
Fot. 6
Podsumowanie
Fot. 7
286
łopaty w ziemię, a nie majestatycznemu wkroczeniu z pochodnią do
zagubionej świątyni.
Reasumując - przeszłość, czyli przestrzeń, której badaniem
zajmuje się też archeologia, to w moim odczuciu przede wszystkim
poszukiwanie siebie i swojego miejsca na tej pięknej planecie, to chęć
dotarcia do Najwyższej Siły – do Boga i może zabrzmi to obrazobur-
czo, to wreszcie chęć (sic!), zweryfikowania jego postępów w tworze-
niu ludzi, a czy robimy coś innego kopiąc warstwy dolnopaleoli-
tyczne?
Archeologia dla mnie rozświetla to co najważniejsze w życiu.
Ma odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytania. I chyba naj-
wyższa pora, aby poglądy na jej temat podległy weryfikacji znacznie
szybciej niż jak napisał Max Planck: „Nowa prawda naukowa zwykle
nie przebija się w taki sposób, że przeciwnicy zostają przekonani i
uznają się za pouczonych, lecz raczej tak, że dawni przeciwnicy wy-
mierają, a dorastające pokolenie od samego początku zaznajamiane
jest z tą prawdą‖. Nie mamy na to czasu. Odkrywajmy przeszłość
wspólnie, razem, bez uprzedzeń, ale działajmy, bo wkrótce staniemy
się jej częścią i będziemy szczęściarzami, gdy po kilku milionach lat
pozostanie po nas tak wyraźny ślad jak po jednym z australopiteków z
Laetoli (fot. 8).
Fot. 8
287
Wykaz Cytowanej Literatury:
288
ISBN 83-916671-3-8
289