You are on page 1of 242

Jestem besti. Bestia.

Nie jakim tam wilk czy niedwied, goryl albo pies ale okropne cakiem nowe, dwunone stworzenie stworzenie z kami, ostrymi pazurami i wosami, ktre pokrywaj prawie kady cal mojego ciaa. Jestem potworem. Mylisz, e opowiadam bajki? Chciabym. To dzieje si tym czasie. W tym miejscu. W Nowym Jorku. To nie jest adna deformacja, adna choroba. I pozostan taki na zawsze zniszczony chyba, e przeami kltw. Tak, kltw. T, ktr rzucia na mnie wiedma z lekcji angielskiego. Dlaczego przemienia mnie w zwierz, ktre chowa si w dzie i wychodzi tylko noc? Powiem ci. Powiem ci jaki byem, ja - Kyle Kingsbury, facet ktrym chciaby by, lecz nie bdziesz, z pienidzmi, perfekcyjnym wygldem i perfekcyjnym yciem. I wtedy powiem ci, jak staem si perfekcyjn. . . besti.

BESTIA
Alex Flinn

Prolog
Mr. Anderson: Witam na pierwszym czatowym spotkaniu Niespodziewane Zmiany. Mr. Anderson: Jest tu kto? Czy raczej powinienem zapyta: przyzna si kto, e tu jest?

BeastNYC1 doczy do czatu.

tum. Bestia z Centrum Nowego Jorku

Mr. Anderson: Witaj, BeastNYC. Mr. Anderson: Halo? Wiem, e tam jeste BeastNYC. Chcesz si przedstawi? BeastNYC: Nie chc pierwszy mwi Jest tutaj jeszcze kto? Mr. Anderson: Tak, mamy tu kilka zaczajonych osb, ktre doczyy do czatu przed tob. BeastNYC: Niech wic mwi pierwsi. Mr. Anderson: Chce kto przywita si z BeastNYC? SilentMaid2: Witaj, BeastNYC. Moemy nazywa ci Besti? BeastNYC: Jak chcecie. Nie ma to dla mnie znaczenia. Mr. Anderson: Dzikuje, e ci odezwaa, Silent upss, przepraszam3. Jakim typem stworzenia jeste? SilentMaid: Syren. Mr. Anderson: Zostaa przemieniona w syren? SilentMaid: Waciwie, ja JESTEM syren, ale rozwaam transformacje4. Pomylaam, e ten czat pomoe mi podj decyzje. Mr. Anderson: Wanie o tym bdziemy rozmawia dzisiejszego wieczoru dowiadczenia z transformacji, jak staa si tym, kim jeste. Froggie: Zstales mieniny, Andy? Mr. Anderson: C, nie. Ale stworzyem ten czat by wam pomc. BeastNYC: Jeste dziewczyn, SilentMaid? To znaczy mam na myli, esk, ee, ryb? Froggie: Jak mozsz nm moc, jeli nwet ni wies jak to jet?

Milczca Dziewczyna Chodzi tu o gr sw, silent milcze Chodzi tu o transformacj w dziewczyn

SilentMaid: Tak, Beast. Ale zastanawiam si nad byciem ludzk dziewczyn. Mr. Anderson: Froggie, studiowaem takie przypadki jak twj. Szczegowo. Napisaem prac naukow pt. Prawdziwa mio - efektem transformacji bazujc na opowiadaniach Braci Grimm, LePrince de Beaumonta, Aksakova, Quiller-Coucha i Walta Disneya BeastNYC: Gdzie mieszkasz, Silent? SilentMaid: Jestem pewna, e masz odpowiednie kwalifikacje, Andy. To mio z twojej strony, e zaoye taki czat. Mr. Anderson: Dzikuj, Silent. SilentMaid: Beast, jestem w Danii. Dokadniej, nad Oceanem Atlantyckim, blisko Danii. BeastNYC: Danii? Froggie: ybacz, ze zaptalem, ale trudn jet isac, gdy mas blony miedz ngami. SilentMaid. Dania. To w Europie. Froggie: Mialm na mysl PALCAMI. Mr. Anderson: Zrozumiaem, Froggie. Myl, e dobrze wam zrobi chopcy i dziewczyno zebra si razem od czasy do czasu i porozmawia,

Grizzlyguy5 doczy do czatu,

Grizzlyguy: Chciabym porozmawia o dwch dziewczynach, ktre widziaem. BeastNYC: Wiem, gdzie ley Dania. Od kiedy zostaem przeklty, miaem duo czasu do nauki, ze wzgldu na to, e nie mam adnego ycia w cywilizowanym wiecie. Mr. Anderson: Suszna uwaga, BeastNYC. O tym rwnie bdziemy mwi. O zmianach jakie zaszy w waszym yciu po transformacji. BeastNYC: Zimno tam, Silent!
5

Kole Niedwied

SilentMaid: Tak, to prawda. Brr. Ale pod wod jest ciepo. Grizzlyguy: Chc porozmawia o tym dwch dziewczynach! BeastNYC: Jeste singlem, Silent? Grizzlyguy: Te dwie dziewczyny pierwsza to RoseRed6 i jest naprawd gorcaaa!!! SilentMaid: Tak jakby, Beast. Chyba wiem, do czego zmierzasz Froggie: Najtrdniejsz czesca jest jdzenie much. Grizzlyguy: T drug jest SnowWhite SilentMaid: Jestem samotna, ale jest pewien chopak marynarz. Grizzlyguy: Nie TA SnowWhite. Inna siostra RoseRed. Ona te jest fajna. Froggie: Nie lubie muh BeastNYC: Rzecz w tym, Silent, e szukam dziewczyny, dziewczyny, ktra mogaby mnie pokocha. SilentMaid; Schlebiasz mi, Beast, ale ju mam kogo, kogo kocham. To chopak, ktrego widziaam na aglwce. Uratowaam go od utonicia. Mr. Anderson: Moglibymy nie rozmawia wszyscy JEDNOCZENIE? BeastNYC: Ale zazwyczaj nie mamy nikogo z kim moglibymy porozmawia. Froggie: Samtny psrod zab, poniewa w rzeczwistoci nie jetes jedn z nich. Mr. Anderson: Rozumiem. Lecz musimy ustali jak kolejno, eby si nie pogubi. To jest pierwsza sesja, wic mylaem, e moglibymy porozmawia o tym jak stalicie si tym, czym jestecie jak zostalicie przemienieni. Froggie: Ponewz wkurzem wiedzme BeastNYC: To samo. SilentMaid: Zawaram umow z wiedm. Wodn wiedm. Mj gos za ludzkie nogi. Dlatego jestem Silent Milczca.

Ranolica wraz z siostr nienobia (SnowWhite) s postaciami z bani braci Grimm

BeastNYC: Genialny pomys, Silent. SilentMaid: Dziki, Beast. Ale ja przynajmniej mam palce, a nie pazury. Mr. Anderson: Beast, moe opowiesz nam o swojej przemianie? BeastNYC: Dziki, ale nie. Mr. Anderson: Jeste pord przyjaci, Beast. Grizzlyguy: Tak, miao, ebym mg w kocu powiedzie o tych dwch laskach. BeastNYC: Znasz DWIE dziewczyny, Prince7??? Gdzie mieszkasz? Mr. Anderson: To nie jest serwis radkowy, Beast. BeastNYC: C, mgbym jedn poyczy. Trudno jest spotyka si z dziewczynami, gdy wygldasz jak Chewbacca8. I musz spotka tylko jedn, eby moja kltwa znika. Mr. Anderson: Potrzebujesz rwnie wsparcia. Dlatego zaoyem ten czat. SilentMaid: Prosz, porozmawiaj z nami. Jeste wrd znajomych. BeastNYC: Okej, okej. Pierwsz rzecz jak musicie o mnie wiedzie to to, e jestem besti. Froggie: Dziek z oswicinie. Mr. Anderson: Bez sarkazmu, Froggie. BeastNYC: Tak, jasne. Ale by czas kiedy na grub dziewczyn powiedziabym, Ona jest besti. A ja nie jestem besti w tym znaczeniu. Jestem zwierzciem. Futro, pazury, nazwijcie to jak chcecie. Wszystko jest zwierzce oprcz tego, co jest we mnie. W rodku dalej jestem czowiekiem. Grizzlyguy: To samo tu. BeastNYC: To dla mnie bardzo trudne, bo zanim staem si besti byem no c, przystojny. Pikny, popularny, bogaty. W szkole przyjaciele wybrali mnie ich Ksiciem.

Ksi Posta z Gwiezdnych Wojen, przypominajca map.

Grizzlyguy: Wybrali? Ksiciem? Froggie: Ksz nie jet wybirany, Beast. Ja bylm ksiecim BeastNYC: To duga historia. Froggie: Ja bye ksiciem. Mr. Anderson: Nie mamy nic poza czasem, Beast. Mw dalej. BeastNYC: Ehh, ok. Wszystko zaczo si przez wiedm. Froggie: One wszytkie tak zczynja.

Rozdzial 1
~Ksie i Wiedma~
I ~~

~~

zuem na sobie ich spojrzenia, ale przywykem do tego. Mj tata nauczy

mnie jednego, by zawsze zachowywa si tak jakby nic mnie nie obchodzio. Kiedy jeste specjalny, tak jak my, ludzie to z pewnoci zauwa. To by ostatni miesic do zakoczenia dziewitej klasy. Nauczyciel na zastpstwie rozdawa nam karty gosowa na Bal Wiosenny, co co normalnie uwaabym za aosne. - Hej, Kyle, na tym jest twoje imi.- Mj przyjaciel Trey Parker szturchn mnie w rami. - Tak, uh. - Kiedy odwrciem si w stron Treya, dziewczyna koo niego Anna, a moe Hannah spojrzaa w d. Heh. Gapia si na mnie. Spojrzaem na kart gosowa. Widniao na niej nie tylko moje nazwisko - Kyle Kingsburg - jednak to, e zostan ksiciem dziewitych klas byo pewne. Nikt nie mg wspzawodniczy z moim wygldem i kas mego ojca. Nauczyciel by nowy, mg wic by pod mylnym wraeniem, e skoro Tuttle bya typem szkoy, ktra miaa w kafeterii wasny bar saatkowy, menu oferowao wschodnie dania, itp., a powani, zamoni ludzie z Nowego Jorku wysyali tu swoje dzieci nie bdziemy go zadrcza tak, jak wyrzutki w szkoach publicznych. Wielki bd. Nic, o czym mwi nie miao by na egzaminie, wic staralimy si wymyli, jak czytanie kart gosowa i zaznaczanie na nich naszych kandydatw mogoby zaj ca 50-minutow
9

lekcj. Przynajmniej wikszo z nas prbowaa. Reszta bya zajta pisaniem wiadomoci. Zauwayem, e jeden ucze wybierajc kandydata na karcie gosowa spojrza na mnie. Umiechnem si. Kto inny pewnie spuciby wzrok starajc si wyglda na oniemielonego i skromnego, jakby si wstydzi, e jego imi znalazo si na karcie ale nie ma sensu, by zaprzecza temu co oczywiste. - Moje imi te tu jest. - Trey znowu szturchn mnie w rami. - Hej, uwaaj! - Potarem moj rk. - Sam uwaaj. Masz ten gupi, szeroki umiech na swojej twarz jakby ju wygra i teraz dawa paparazzim szans, by strzelili ci zdjcie. - I to jest niewaciwe? - Umiechnem si szerzej, by go wkurzy i skinem lekko rk, jak ludzie na paradach. W tym samym momencie usyszelimy pstryknicie czyjego aparatu w telefonie. - Powinni zabroni ci y - powiedzia Trey. - C, dzikuj. - Pomylaem, eby zagosowa na Treya, tak tylko eby my miym. Trey by dobry w rozmieszaniu ludzi, ale nie w skupianiu na siebie ich spojrze i uwagi. Jego rodzina nie bya specjalnie wyjtkowa jego tata by doktorem czy co takiego. Mogliby umieci wyniki gosowania w szkolnej gazetce, a to do zawstydzioby Treya, jeeli byby ostatni albo nie dosta ani jednego gosu. Z drugiej strony, to byoby ekstra, jeeli dostabym dwa, albo trzy razy wicej gosw ni kto, kto znajdzie si za mn. Poza tym, Trey mnie podziwia. Prawdziwy przyjaciel chciaby, bym wygra w wielkim stylu. To jest nastpna rzecz, ktr mj tata zawsze powtarza: - Nie bd frajerem, Kyle i nie rb rzeczy z mioci lub przyjani. Poniewa na kocu zawsze dowiesz si, e jedyn osoba, ktra naprawd ci kocha jeste Ty. Miaem siedem albo osiem lat gdy powiedzia mi to po raz pierwszy, wic zapytaem: - A co z Tob, tato? - Co? - Kochasz - Mnie. - Nas. Swoj rodzin? Przypatrywa mi si dusz chwil zanim w kocu odpowiedzia:
10

- To jest co innego, Kyle. Nigdy go powtrnie nie spytaem, czy mnie kocha. Wiedziaem, e powiedzia prawd za pierwszym razem. Zoyem moj kart gosowa, by Trey nie zauway, e zagosowaem na siebie. Oczywicie wiedziaem, e on rwnie zagosowa na siebie, ale to byo co innego. Wanie wtedy usyszelimy gos z koca sali. - To jest wstrtne! Wszyscy si obrcili. - By moe kto zostawi koz pod jej biurkiem - szepn Trey . - To bye ty? - Spytaem. - Ju tego nie robi. - Obrzydliwe - powtrzy kto. Przestaem rozmawia z Treyem i spojrzaem w kierunku, z ktrego pochodzi gos, czyli w stron Gotki siedzce na tyach. Bya tust lask, ubran w powiewajce, czarne ciuchy, ktre zazwyczaj moesz zobaczy tylko na wiedmach albo terrorystach (w Tuttle nie mamy mundurkw; niezdolno do kupowania swoim dzieciom Dolce & Gabbana9 niele wkurzyaby rodzicw) a jej wosy byy zielone. Oczywicie obraz rozpaczy. Niesamowit rzecz byo jednak to, e nigdy wczeniej jej nie zauwayem. Wikszo siedzcych tu ludzi znaem cae moje ycie. Nauczyciel by zbyt gupi, by j zignorowa. - Co jest wstrtne, panno panno - Hilferty - odpowiedziaa. - Hilferty Kendra. - Kendra, czy z twoj awk jest co nie tak? - Co nie tak to jest z tym wiatem. - Mwic to staa, jakby wygaszaa mow. - Co jest bardzo nie tak, jeli mamy XXI wiek i ten rodzaj elitarnej trawestacji nadal jest kontynuowany. - W rce trzymaa swoj kart gosowa. Ludzie zachichotali.

Ubrania Dolce & Gabbana nosz m.in. Victoria Beckham, Madonna i Johnny Depp. Firma produkuje take kosmetyki i perfum, buty, dodatki, itp.

11

- To jest kartka wyboru na Wiosenny Bal - zgosi si na ochotnika Trey. - Aby wybra krlewsk par. - No wanie - powiedziaa dziewczyna. - Kim s ci ludzie? Dlaczego powinni by traktowani po krlewsku? Bazujc na czym? Ludzie na tej karcie zostali wybrani na jednej i tylko jednej podstawie wygldu zewntrznego. - Jak dla mnie brzmi to jak dobry argument - powiedziaem do Treya niezbyt cicho. Wstaem. - To jest BS. Kady gosowa i to s osoby, ktre oni wybrali. To jest demokratyczny proces. Wok mnie podnis si lekki harmider, usyszaem kilka przytakiwa Tak, dobrze mwi, szczeglnie od Anny albo Hannah. Ale zauwayem, e duo ludzi, gwnie brzydkich ludzi, siedziao cicho. Dziewczyna zrobia kilka krokw w moj stron. - Oni s jak owce idce za stadem. Gosuj na tak zwanych popularnych ludzi, poniewa jest to najprostsze wyjcie. Pikn twarz, blond wosy, niebieskie oczy patrzya na mnie zawsze jest atwo zauway. Ale, jeeli kto jest odwaniejszy, silniejszy, inteligentniejszy, to trudniej to dostrzec. Wkurzya mnie, wic na ni naskoczyem.

- Jeeli kto jest taki inteligentny, to sam powinien wpa na to, jak moe mie lepszy wygld. Mogaby straci na wadze, i na operacj plastyczn, nawet wygadzi swoj twarz i wybieli zby. Mwiem celowo w taki sposb, by nie miaa wtpliwoci, e zwracam si bezporednio do niej. -Mj tata jest prezenterem telewizyjnym. Wedug niego ludzie nie powinni by zmuszani do patrzenia na brzydkich ludzi. - Naprawd tak mylisz? - Uniosa ciemn brew. -e powinnimy zupenie si zmieni, ebymy byli tacy jakich ty chciaby nas wiedzie, Kyle Kingsbury? Zwrciem uwag na to, e uya mojego imienia. Byem pewny, e nigdy przedtem jej nie widziaem. Ale oczywicie ona znaa mnie. Kady zna. Prawdopodobnie si we mnie zadurzya. aosne. - Tak, - powiedziaem. - Tak. Wanie tak myl. To jest co co wiem.
12

Stana naprzeciwko mnie. Jej oczy byy jasno zielone, zakrzywiony w d.

a nos miaa dugi i

- W takim razie mdl si, eby nigdy nie by brzydki, Kyle. Chocia ju jeste brzydki tam, gdzie ma to najwiksze znaczenie, w rodku. I jeli kiedy stracisz swj pikny wygld, mog si zaoy, e nie bdziesz na tyle mdry czy silny by go odzyska. Jeste besti, Kyle Kingsbury. Bestia. Sowo pochodzce z innego miejsca i czasu. Nasuwao mi na myl legendy i bajki. Czuem rwnie dziwne skwierczenie, jakby wosy na moich rkach zapaliy si od ognia w jej oczach. Zlekcewayem to.

13

~~

II ~~

estia.

- Ta gotycka laska z angielskiego bya dziwna, - powiedziaem do Treya, kiedy przebieralimy si na w-f. - Tak, naprawd ci wystraszya - zgodzi si. - Po dziesiciu latach patrzenia na twoj brzydk gb, nic ju mnie nie przestraszy. - Och, w porzdku, wic to nie jest powd, przez ktry bye taki nerwowy, odkd tylko wyszlimy z angielskiego? - Oczywicie, e nie. - Ale prawda bya inna. Kiedy dziewczyna powiedziaa, e lepiej bym nigdy nie sta si brzydki, kiedy spojrzaa na mnie ten ostatni raz, to byo jakby wszystko o mnie wiedziaa, jak pakaem, kiedy moja mama si wymykaa poniewa mylaem, e nigdy wicej jej nie zobacz (co nie odbiega duo od tego, co si pniej wydarzyo). Ale to byo niedorzeczne. Ona nic nie wiedziaa. - Jak sobie chcesz - powiedzia Trey. - To byo przeraajce, w porzdku - zgodziem si. - Przeraajce, e tacy ludzie w ogle istniej. - I przyjedaj do takiej podobno ekskluzywnej szkoy by zburzy naturalny porzdek rzeczy . - Tak. Kto powinien co z ni zrobi. Naprawd w to wierzyem. Mgbym zachowywa si jakby nic si nie stao, poczeka do balu, do wyborw krlewskiej pary i tak dalej, ale byo inaczej. Ten dzie powinien by dla mnie wspaniay, ale ta wiedma musiaa wszystko zrujnowa.

14

Tak o niej mylaem: wiedma. Zazwyczaj, uybym innego sowa, sowa ktre rymowao si z wiedm suka10. Ale co w tej dziewczynie, w sposobie jaki na mnie patrzya tymi dziwacznymi oczami o zielonym kolorze, ktrego nigdy wczeniej nie widziaem, zmusio mnie do mylenia o niej jako wiedmie. Wiedma cakowicie j obrazuje. Pniej, znw j widziaem na sali gimnastycznej. Wszyscy, oprcz niej, robili rozgrzewk biegajc wok bieni. Ona nie bya nawet przebrana. Dalej nosia te dziwne, powczyste, czarne ciuchy co wczeniej. Usiada na awce pod zadaszeniem. Niebo wok niej byo ciemne. Zapowiadao si na deszcz. - Kto musi da jej lekcj. - W gowie cigle miaem jej sowa: Ju jeste brzydki tam, gdzie ma to najwiksze znaczenie, w rodku jeste besti Cakowita bzdura. Ona jest taka sama jak wszyscy. Jeeli mogaby znale si w naszej elicie, zrobiaby to. Kady by zrobi. W tej sekundzie ju wiedziaem, co musz zrobi. Zwikszyem moje tempo. Musielimy zrobi pi okre dookoa bieni i zwykle robiem to w spokojnym tempie, poniewa gdy skoczye, Trener wyznacza ci kolejne wiczenia. To byo mieszne, e musiaem uczszcza na w-f kiedy byem w dwch szkolnych druynach. Ale wiedziaem, e Trener myla tak samo, wic zwykle mogem si std wydosta. Jeeli posae Trenerowi wzrok peen respektu - typ spojrzenia, ktre przypominao mu o czekach napisanych przez twojego ojca dla stowarzyszenia atletycznego, by nadrobi swoj nieobecno uchodzio ci to pazem. Nawet zwolnionym tempem skoczyem okrenia przed reszt uczniw i ruszyem w stron awki na ktrej siedziaa wiedma, ogldajc co co leao na jej kolanach. - Kingsbury! - wrzasn Trener. - Jeeli skoczye, moesz wyj piki do kosza. - W porzdku, Trenerze. - Powiedziaem i zaczem i w kierunku piek jak bym mia zamiar rzeczywicie je wyj, po czym nagle si skrzywiem. - Och, mam skurcz, musz odpocz. Czy mog pj rozcign minie? Nie chciabym nabawi si kontuzji. Polij spojrzenie pene respektu. - Ach, id. - Zamia si Trener. - I tak jeste duo do przodu od innych.
10

Gra sw: witch bitch.

15

Zadziaao. - Rzdzisz, Trenerze! Zamia si. Kulaem, pki si nie odwrci, wtedy skierowaem si w stron awki na ktrej siedziaa wiedma i zaczem rozciga minie. - Jeste naprawd dobry w manipulowaniu dorosymi, nieprawda? - powiedziaa. - Jestem w tym doskonay.- Umiechnem si do niej. - Hej.- Zobaczyem przedmiot na jej kolanach. To byo lustro, jedno z tych staromodnych z uchwytem, jak w Krlewnie niece. Kiedy zobaczya, e na nie patrz, szybko schowaa je do plecaka. - Po co jest to lustro? - Spytaem, mylc e to dziwne, i tak brzydka laska nosia ze sob tak due lusterko. Zreszt w ogle byo to dziwne. Zignorowaa moje pytanie. - Jak twoja noga? - Co?- Zatrzymaem si w poowie rozcigania. - Och, waciwie jest dobrze. wietnie. Tak naprawd to tylko przyszedem, by z tob porozmawia. Podniosa brew. - Czym sobie zasuyam na taki honor? - Nie powiedziabym, e jest to honor. Tak sobie tylko myl. - To musiao by dla ciebie cakiem nowe dowiadczenie. Zignorowaem jej uwag. - Mylaem o tym, co powiedziaa w klasie. I doszedem do wniosku, e masz racj. - Naprawd?- zamrugaa kilka razy, jak szczur wychodzcy ze swojej ciemnej nory.

16

- Tak, naprawd. Osdzamy ludzi przez pryzmat tego, jak zosta wykreowany przez innych. Kto taki jak ja powinien stawi temu czoo, a e jestem przystojny, jest mi duo atwiej ni - Mnie? Wzruszyem ramionami. - Nie zamierzaem by taki bezporedni. Mj tata jest prezenterem, wic wiem jak to jest. W tym biznesie, jeli stracisz swj wygld to stracisz swoj prac. - I to wedug ciebie jest sprawiedliwe? - Nigdy nie musiaem o tym myle, wiesz? Mam na myli, nie masz wpywu na to, jaki si rodzisz. - Interesujce - powiedziaa. Umiechnem si do niej w sposb, w jaki si umiecham do dziewczyn, ktre mi si podobaj i przybliyem si, mimo, e byem bliski porzucenia mojego pomysu odegrania si na wiedmie. Ale ona cigna dalej. - Jeste do interesujcy sam w sobie. - Przez interesujcy, masz na myli dziwny? - Moesz by dziwny w dobry sposb, nieprawda? Spojrzaa na zegarek, jakby si dokd pieszya, a my nie bylibymy uwizieni jak szczury na w-fie. - A wic co takiego chciae mi powiedzie? Wiedma. - Nie, waciwie to nic takiego. Mylaem nad tym, co mi powiedziaa i zastanawiam si, czy moe nie czas poszerzy swoje horyzonty- To bya gadka Taty. Zawsze powtarza, e powinienem poszerza swoje horyzonty, co w rzeczywistoci oznaczao wicej pracy do zrobienia. - Wiesz, spotka innych ludzi. - Brzydkich ludzi? - Interesujcych ludzi. Ludzi, ktrych nigdy wczeniej nie spotkaem .
17

- Takich jak ja? - Dokadnie. Wic zastanawiaem si, um, czy moe poszaby ze mn na tace w przyszym tygodniu. Myl, e moglibymy si razem niele bawi. Gapia si na mnie jakbym postrada rozum, a zielone oczy strzelay iskrami znad jej chudego nosa. Niemoliwe. Nagle umiechna si. To by dziwny rodzaj umiechu, jeden z tych tajemniczych. - Tak. Tak, chtnie z tob pjd. Oczywicie, e tak.

18

~~

III ~~

iny dopiero dwie minuty odkd wyszedem z domu, a Hagen Sloane,

typowa lala, uzaleniona od BlackBerry11 i wody Evian12, tleniona blondynka, wypindrzona creczka tatusia prezesa i moja prawdziwa partnerka na bal wiosenny, zadzwonia na moj komrk. Postanowiem j zignorowa. Wic zadzwonia znowu. I znowu. W kocu poddaem si. - Jaka gotycka laska mwi wszystkim dookoa, e jest twoj partnerk na bal! wrzasna. Zachowaj zimn krew. Spodziewae si tego. - Czy twoim zdaniem jest moliwe, bym zaprosi tak niezdar i amag na bal? - W takim razie czemu wszystkim mwi, e to zrobie? - Nie jestem w stanie kontrolowa wszystkiego, co mwi na mj temat tacy niezrwnowaeni ludzie jak ta gotka. - Wic si jej nie spytae? - Oszalaa? Dlaczego miabym pyta jak dziwaczk, skoro chodz z najgortsz dziewczyn w szkole? - I dodaem moim przeznaczonym "tylko dla Sloane" gosem. - Jestemy doskona par, dziecinko. Zachichotaa. - Wanie tak mylaam. Powiem wszystkim, e jest pomylona. - Nie, nie rb tego.

11

Telefon z klawiatur Ekskluzywna, francuska woda mineralna 19z/l

12

19

- Dlaczego nie? - Znowu bya podejrzliwa. - C, to jest poniekd zabawne, nie sdzisz? Jaka nieudacznica mwi wszystkim, e idzie na najwiksze wydarzenie roku Bal Wiosenny z twoim chopakiem. - Moliwe, e masz racj. - Wyobra to sobie. Skoro mwi kademu, e jestem jej partnerem, to moe rzeczywicie w to wierzy i ubierze si w jak mieszn sukienk. Wtedy ja si tam z Tob pojawi. To bdzie wydarzenie! - Kocham ci, Kyle. Zachichota Sloane. - Jeste tak zy. - Masz nasz myli mj diaboliczny geniusz. - Zaniosem si dzikim miechem jak ze charaktery w kreskwkach. - Wic, co o tym sdzisz? - Kiedy masz racj, to masz racje. Bdzie na co popatrze. - Dokadnie. Wic musisz zrobi tylko jedn rzecz, by wszystko si udao - trzymaj swoj buzi zamknit. - Oczywicie. Ale Kyle? - Tak? - Ze mn lepiej nie prbuj takich numerw. Nie jestem a taka gupia, eby si nabra na takie sztuczki. Nie byem tego taki pewny ale powiedziaem, - Oczywicie, Sloane - posuszny jak labrador. - I Kyle? - Tak, sucham? - Moja sukienka jest czarna z bardzo cienkiego materiau. - Hmm. Brzmi niele. - I tak wyglda. Dlatego chciaabym, by wizanka bya z orchidei. Fioletowych. - Oczywicie, - powiedziaem mylc, e to byo najlepsz rzecz w Sloane. Waciwie, u wikszoci osb, ktre znaem. Jeeli mogli dosta od ciebie to czego chcieli, w zamian dawali ci to, co ty chciae od nich.
20

Gdy wreszcie skoczyem rozmow, zajrzaem do szkolnych rejestrw w poszukiwaniu tej dziewczyny, Kendry. Nie uwierzyem Sloane, gdy powiedziaa, e niczego jej nie powie, wic postanowiem, e zadzwoni do gotki by przedsiwzi pewne rodki ostronoci. Ale kiedy spojrzaem do rejestru pod liter H, nie znalazem tam adnej Kendry Hilferty. Wic przejrzaem po kolei wszystkie nazwiska, od A do Z, a potem jeszcze raz i wci nie widziaem tam nazwiska Kendry. Prbowaem sobie przypomnie, czy chodzia tu od pocztku roku, ale zrezygnowaem. Dziewczyna taka jak ona nie zaliczaa si do grona lasek na moim radarze. Gdy okoo dziewitej wieczorem ogldaem Jankesw, usyszaem jak do domu wchodzi mj ojciec. To byo dziwne. Wikszo nocy, pki nie poszedem spa, by poza domem. W sumie to mgbym oglda telewizj w swoim pokoju, ale plazma bya jedynie w salonie. Dodatkowo chciaem mu powiedzie o tej caej sprawie wyborw pary krlewskiej na Balu Wiosennym. Nie, eby to bya jaka duo sprawa, ale mg to by jedyny rodzaj rzeczy, ktra cho na chwil przycigaaby jego uwag. - Hej, zgadnij co si stao. - Powiedziaem. - Co? Przepraszam , Aaron. Nie usyszaem ci. Kto co do mnie mwi. Pomacha w moj stron rk nakazujc milczenie i posa wzrok typu Przymknij si! Uywa Bluetootha. Zawsze uwaaem, e ludzie, ktrzy tego uywaj wygldaj totalnie idiotycznie, jakby rozmawiali sami ze sob. Poszed do kuchni i mwi dalej. Mylaem o podkrcaniu dwiku, ale wiedziaem, e zbzikuje. Kiedy powiedzia, e wczony telewizor podczas prowadzenia rozmowy telefonicznej jest rwnoznaczny z brakiem klasy. Problem by w tym, e on zawsze rozmawia. Nareszcie skoczy. Usyszaem jak buszuje w Sub-Zero (tak, odkd pamitam, nazywa lodwk) w poszukiwaniu posiku, ktry zostawia suca. Pniej usyszaem, jak kuchenka mikrofalowa otwiera si i zamyka. Wiedziaem, e za chwil si tu zjawi, poniewa mia dokadnie trzy minuty nim jedzenie bdzie gotowe, wic by zabi czas przyjdzie ze mn porozmawia. Bingo. - Jak byo dzisiaj w szkole? Byo wietnie. Trey i ja przeprowadzilimy wszystkie druty przez teren naszej szkoy by j jutro wysadzi w powietrze. Musimy jeszcze tylko skombinowa karabiny maszynowe tak, by si o niczym nie dowiedzia. Nie powinno by trudno zwaajc na
21

to, e nigdy ci nie ma. Wczoraj ukradem twoj kart kredytow. Pomylaem, e nie bdziesz mia nic przeciwko. Ani, e nic nie zauwaysz. - Dobrze. Typowali dzisiaj ludzi, ktrzy mogliby zosta krlem i krlow podczas Wiosennego Balu i znalazem si wrd wybranych. Ludzie mwi, e prawdopodobnie wygram. - To wspaniale, Kyle. Rzuci okien na wywietlacz telefonu. Zastanawiaem si, czy gdybym powiedzia co innego to jego odpowied i tak brzmiaaby: "To wspaniale, Kyle." Sprbowaem innej strategii by zwrci na siebie uwag. Podziaao. Jakie wieci od mamy? - Odesza gdy miaem jedenacie lat poniewa "gdzie tam musi by co wicej", cokolwiek miaoby to oznacza. Zakoczya swoje maestwo by zwiza si z chirurgiem plastycznym i wyprowadzi si do Maiami, gdzie moga zaywa kpieli sonecznych i nigdy nie przejmowa si starzeniem. Lub rozmow ze mn. - Co? Och, prawdopodobnie pray si gdzie na socu.- Spojrza w kierunku kuchni, jakby chcia popdzi kuchenk mikrofalow, by szybciej podgrzewaa. - Wylali dzisiaj Jessic Silver. - Jessica bya jego wsppracownikiem, wic rozmowa zmierzaa do jego ulubionego tematu: niego. - Dlaczego? - Spytaem. - Oficjalna wersja jest taka, e byy niedocignicia w jej reportau na temat tego incydentu Karmer. Nie miaem zielonego pojcia o jakim incydencie mowa. Tata cign dalej. - ale tak midzy nami, gdyby zrzucia par kilo po tym jak zasza w ci, lub gdyby w ogle nie zawracaa sobie gowy zachodzeniem w ni i nie stawiaa dziecka na pierwszym miejscu dalej by miaa t prac. Zaczem myle nad tym, co powiedziaa Kendra. No, ale litoci! Ludzie chcieli patrze na kogo, kto jest gorcy, a nie na kogo, kto wyglda jak pczek z nadzieniem. To bya ludzka natura. Co w tym zego? - Babka jest totalnie wirnita,- zgodziem si. Znw spojrza w stron kuchni, wic dodaem - Jankesi skopuj tyek swoim rywalom. W tym samym czasie zabrzczaa mikrofalwka.
22

- Co? - spyta tata. Skupi si na telewizorze moe przez dziesi sekund. - Och, mam jeszcze duo pracy, Kyle. Wzi do sypialni talerz z jedzeniem i zamkn drzwi.

23

~~

IV ~~

porzdku,

moe Sloane nie powiedziaa Kendrze, e jest moj

partnerk na Bal Wiosenny, ale za to na pewno powiedziaa to kadej innej osobie. Skd takie przypuszczenie? Kiedy przyjechaem do szkoy, dwie dziewczyny, ktre skrycie marzyy o tym bym je zaprosi, zignoroway mnie, a Trey znalaz si przy mnie jak tylko dotarem do drzwi. - Sloane Hagen - podnis do gry swoj do czekajc a mu przybije pitk. Niele. - Cakiem niele. - Cakiem niele - przedrzenia mnie. - Jest najgortsza lask w tej szkole! - Wiem, bo dlaczego miabym si zadowala gorco lask skoro mog mie najgortsz? Pogodziem si z faktem, e plotki, zreszt prawdziwe, ju pewnie dotary do uszu Kendry, wic zdziwiem si niezmiernie, kiedy podesza do mnie na przerwie midzy lekcjami. - Hej - zapaa mnie pod rami. - Witaj - staraem si nie wyszarpn rki, ani nie myle o tych wszystkich, ktrzy mog mnie teraz zobaczy z tym wybrykiem przyczepionym do mojego ramienia. - Prbowaem do ciebie zadzwoni ubiegej nocy. Pierwszy raz to ona wygldaa na podenerwowan. - Nie jestem w katalogu. Jestem hm, nowa w tym roku. Niedawno si przeniosam. - Domyliem si - dalej na mnie wisiaa. Jacy moim przyjaciele przechodzili wanie obok nas, wic automatycznie sprbowaem wyplta si z jej ucisku.

24

- Aua! - jeden z jej paznokci wbi si moj do. - Przepraszam spojrzaa na mnie niewinnie. - Czy dalej jestemy umwieni na bal? - Pewnie. Dlaczego mielibymy nie by? Przygldaa mi si. Miaem wanie zacz wkrca jej gadk o tym, e musimy spotka si na miejscu, poniewa mj ojciec nie bdzie mg urwa si wczeniej z pracy, kiedy ona powiedziaa: - Myl, e powinnimy spotka si ju na balu. - Naprawd? Wikszo dziewczyn yczy sobie krlewskiej eskorty. Wiesz, limuzyna i te sprawy. - Nooo. Moe to dziwne, a moja mama jest ju wystarczajco wstrznita tym, e id na bal z chopakiem. A kogo si spodziewaa? Wilkoaka? To brzmiao zbyt piknie, by mogo by prawdziwe. - W porzdku. Kupi ci bilet i zobaczymy si na miejscu. - Do zobaczenia - zacza odchodzi. Nagle przypomniaem sobie co mwia Sloane o bukieciku. Zdecydowaem, e j rwnie musz o niego zapyta, skoro miao to wyglda prawdziwie. - Kendra, jakiego koloru bdzie twoja sukienka? bukiecik. Mj tata mwi, e zaatwi

- Och, jeszcze nie zdecydowaam co zao. Co czarnego to mj kolor rozpoznawczy. Ale pojedyncza biaa ra pasuje do wszystkiego, nie sdzisz? I symbolizuje czysto. Ona bya tak niewiarygodnie brzydka, e wyobraziem sobie na chwil jakby to wygldao: ja zabierajcy j na bal, pochylam si przy przypi jej bukiecik i widz jej krzywe zby, haczykowaty nos i te dziwne zielone oczy, a wszyscy moi przyjaciele stoj i miej si ze mnie. Przez sekund pomylaem, czy aby na pewno nie byo wiedm. Niemoliwe. Nie istniao na wiecie nic takiego jak wiedma.
25

- Okej - powiedziaem. - Wic do zobaczenia na balu? - To bdzie noc, ktrej nigdy nie zapomnisz.

26

~~

V ~~

dniu balu, dostaem od Magdy nowej sucej, smoking wypoyczony

na kart kredytow mojego ojca. Pozytywn stron w posiadaniu ojca, ktrego nigdy nie ma w pobliy jest to, e kupi ci wszystko co chcesz, poniewa jest to atwiejsze i zajmuje mniej czasu ni jakakolwiek ktnia. Dla przykadu, rodzice Treya s strasznie oszczdni i stanowczy powiedzieli mu, e musi wybra pomidzy Xbox13 i Wii14. Martwili si, e go "rozpieszcz" czy co takiego. Mj tata natomiast kupi mi obie. Czekajc na limuzyn - sponsorowan przez ojca - wycignem komrk - od ojca - i wybraem numer Treya. W midzyczasie zajrzaem do lodwki, by sprawdzi czy jest tam kotylion, ktry Magda miaa odebra z kwiaciarni. Sloane powiedziaa mi, pitnacie albo szesnacie razy, e jej sukienka jest czarna i naprawd boska i e nie poauj, jeli dam jej kotylion z orchidei. Tak wic, oczywicie, powiedziaem Magdzie co ma zamwi. - Pomylae kiedykolwiek o tym, e szkolne bale s form zalegalizowanej prostytucji? - powiedziaem do Treya przez telefon. Zamia si. - Co masz na myli? - Mam na myli a tak naprawd na myli ma to mj ojciec e wydajc pi stw na smoking, limuzyn, bilety i kotylion dostajesz co w zamian. Na co ci to wyglda? Trey parskn.

13

Konsola gier wideo wyprodukowana przez Microsoft Corporation Konsola gier wideo zaprojektowana i produkowana przez japosk firm Nintendo

14

27

- Klasyka. Zajrzaem na tyy lodwki. - Gdzie - O co chodzi ? - O nic. Musz koczy Przeszukaem lodwk wzdu i wszerz, ale nie znalazem adnego ladu po kotylionie z orchidei. Jedyny kwiat, jaki si tam znajdowa, to pojedyncza biaa ra. - Magda! - wrzasnem. - Gdzie do diaba jest kotylion z orchidei, ktry miaa zaatwi? I co do cholery ma znaczy ta ra? mimo wszystko wiedziaem, e re s o wiele tasze od orchidei. - Magda! Zero odpowiedzi. W kocu znalazem j w pralni, wylewajc detergent na konierz jednej z koszul ojca. Jeli kto by mnie pyta to jest to bardzo ciepa i wygodna posadka. Ojciec pracowa 24/7 wic prawie w ogle nie robi baaganu. Ja natomiast wikszo czasu byem w szkole, a jeli nie, to trzymaem si z dala od domu jak tylko byo to moliwe. Wic zasadniczo dostawaa pensj i moga swobodne uywa naszego apartamentu, a wszystko co musiaa robi to pranie, odkurzenie, ogldanie oper mydlanych i zbijanie bkw. To i jeszcze kilka prostych spraw, ktrych nawet nie moga prawidowo wykona. - Co to jest? spytaem, podstawiajc jej pod nos plastikowe pudeko. Waciwie, to nie byo dokadnie to co naprawd powiedziaem. Dodaem kilka nieocenzurowanych sw, ktrych i tak prawdopodobnie nawet nie zrozumiaa. Cofna si przed moj rka. Wszystkie naszyjniki dookoa jej szyi zadzwoniy. - Pikny, nieprawda? - Pikny? To jest ra. A ja powiedziaem orchide. ORCHIDE. Jeste a tak gupia, e nie wiesz czym jest orchidea? Nie zareagowaa na sowo gupia, co tylko jeszcze bardziej potwierdzio jak gupia jest naprawd. Pracowaa tutaj dopiero kilka tygodni, ale bya nawet gupsza ni nasza
28

ostatnia gospodyni, ktra zostaa przyapana na praniu jej taniej czerwonej koszulki z naszymi rzeczami. Magda nie przestaa skada prania, ale jednoczenie dalej gapia si na r, jak na wita krow. - Wiem, czym jest orchidea, Paniczu Kyle. Dumny, prny kwiat. Natomiast ra Nie umiesz dostrzec jak pikny jest ten kwiat? Spojrzaem na niego. By koloru czystej bieli i wydawa si prawie urosn przed moimi oczami. Odwrciem wzrok. Wszystko co mogem w tej chwili zobaczy to twarz Sloane po tym jak pojawiem si z niewaciwym bukiecikiem. Moje nadzieje na pikantn noc legy w gruzach i to wszystko z powodu Magdy. Gupia ra, gupia Magda. - Re s tanie - powiedziaem. - Pikna rzecz jest cenna, bez wzgldu na cen. Ci, ktrzy nie wiedz jak dostrzec cenne rzeczy w ich yciu, nigdy nie bd szczliwi. ycz ci, by by szczliwy, Paniczu Kyle. Tak i najlepsze rzeczy w yciu s za darmo, prawda? Ale czego mona si spodziewa po kim kto zarabia na jedzenie praniem cudzych portek? - Moim zdaniem jest brzydka - powiedziaem. Odoya pranie, ktre wasne trzymaa i nim zdyem si zorientowa wyrwaa mi r z rk. - Wic daj mi j. - Braa co? sprbowaem odebra jej pudeko. Spado na podog. Tak to sobie zaplanowaa, co? Zamwisz zy kotylion, ja powiem, e go nie chce i dam tobie. Nie wydaje mi si. Spojrzaa na r lec na pododze. - al mi ciebie, Paniczu Kyle. - al ci mnie? - zamiaem si. - Jak moesz mnie aowa? Jeste suc. Nic nie odpowiedziaa, tylko signa po nastpn koszul ojca jakby nigdy nie przerwaa robionego prania. Znowu si zamiaem.

29

- Powinna si mnie obawia. Trz tykiem ze strachu. Jeeli powiem ojcu w jaki sposb marnujesz jego pienidze, od razu wylecisz. Prawdopodobnie nawet ci deportuje. Powinna si mnie ba. Dalej skadaa pranie. Prawdopodobnie nie rozumiaa angielskiego na tyle, by zaapa co do niej mwiem przez cay ten czas. Zrezygnowaem. Nie chciaem podnosi bukieciku, poniewa to oznaczaoby, e mam zamiar da go Sloane. Ale jaki miaem wybr? Podniosem kotylion z kta w ktrym lea. Pudeko byo pknite, wic ra wypada na podog, biay pojedynczy patek oddzieli si od reszty. Tani rupie. Wetkaem luny patek do tylnej kieszeni spodni i uoyem reszt kotylionu do pudeka najlepiej jak potrafiem. Ruszyem do wyjcia. Wanie wtedy Magda powiedziaa nieskazitelnym angielskim, tak przy okazji: - Nie boj si ciebie, Kyle. Boj si o ciebie. - Jak chcesz wyszedem.

30

~~

VI

~~

aplanowaem, e w wieczr balu przyjad po Sloane wypoyczon

limuzyn, dam jej kotylion i ,korzystajc ze sprzyjajcej atmosfery, postaram si naprawi zaistnia pomyk. Mimo wszystko mj ojciec wyda duo kasy, a na dodatek miaa to by najwaniejsza noc w moim yciu. Ufaem, e tytu ksicia mi w tym pomoe, w kocu od czego on jest. Jednak nie pomg. Gdy Sloane zobaczya kotylion, ze zoci zrobia si caa czerwona. A przynajmniej tak mi si wydawao, poniewa spod tapety, ktr miaa na twarzy nic nie mona byo dojrze. - Jeste lepy?! zapytaa z krzykiem, a jej donie zacisny si w pici. Powiedziaam, e moja sukienka jest czarna. Niby jak ma pasowa. Spojrzaem na kotylion. - Jest biay. - Jest wycznie biay! Uhh. Nie wiedziaem jak wycznie biay mgby nie pasowa do czegokolwiek. Ale jeli na co od niej liczyem tego wieczoru, to musiaem trzyma gb na kdk. - Posuchaj -powiedziaem. To nie moja wina, tylko mojej sucej. - Sucej? Nawet nie powicie si na tyle by sam pj go kupi? - Kto teraz sam kupuje rzeczy? Kupi ci kwiaty nastpnym razem. - Wycignem pudeko z kotylionem. - Jest adny. - I tani. Wytrcia go z mojej rki. - To nie jest to, o co poprosiam. Gapiem si na pudeko z bukiecikiem lece na pododze. Chciaem po prostu std odej. Ale w tym momencie pojawia si mama Sloane z wysoce zaawansowanym
31

urzdzeniem dzisiejszej technologii, by koniecznie zrobi zdjcia Sloane z mojej lewej strony, Sloane z mojej prawej strony i Sloane tu przede mn. W tym samym czasie nagrywaa nas kamera ustawiona w holu a pani Hagen, ktry bya samotn matk i prawdopodobnie nie pogardziaby wprowadzeniem si do mojego taty, gruchaa: - Oto przyszy ksi i ksiniczka. Zrobiem wic to, co robi syn Roba Kingsbury. Kopnem tani kotylion na bok by usun go z pola widzenia i umiechnem si czarujco do aparatu fotograficznego, mwic te wszystkie uprzejme rzeczy, o piknym wygldzie Sloane, jak wspaniay na pewno bdzie bal, bla, bla, bla. Po wszystkim z jakiego powodu podniosem kotylion z podogi. Odlecia nastpny patek, ktry jak poprzedni rwnie schowaem do kieszeni, a pudeko wziem ze sob. Bal by w Plazie. Kiedy przyjechalimy na miejsce wrczyem bilety dziewczynie, ktra je sprawdzaa. Popatrzya na kotylion. - Pikny bukiecik - powiedziaa. Spojrzaem na ni mylc, e mnie nabiera. Nie robia tego. Bya prawdopodobnie w mojej klasie. Typ szarej myszki z dwoma czerwonymi kucykami i piegami. Od razu byo wida, e tu nie pasuje, nie do Plazy. Musiaa tu by dziki stypendium, poniewa wszyscy ci ludzie musz odwala takie beznadziejne prace jak na przykad sprawdzanie biletw. Oczywicie, nikt nie zaprosi jej na tace, ani nie kupi jej bukieciku. Nawet najtaszej, zwidnitej ry. Zerknem na Sloane. Prowadzia oywion rozmow z pidziesicioma bliskimi przyjacimi, ktrych nie widziaa od wczoraj, odkd wszystkie dziewczyny urway si ze szkoy by i na pedicure i inne zabiegi spa. Wiksz cz jazdy Sloane spdzia narzekajc na kotylion - nie tak to sobie planowaem po czym odmwia jego zaoenia. - Hej, chcesz go? - powiedziaem do dziewczyny. - To nie jest mie,- odpowiedziaa. - Co? - sprbowaem sobie przypomnie czy kiedykolwiek si jej czepiaem. Niee. Nie bya wystarczajco brzydka by zawraca sobie ni gow. Zwyke zero, nie warte mojej uwagi.
32

- artujesz sobie ze mnie. Udasz, e chce mi go da, a pniej zabierzesz z powrotem. - Nie miaem zamiaru udawa. Moesz go wzi - to byo dziwne, e obchodzia j jaka gupia ra. Jej kolor nie pasuje do sukienki mojej dziewczyny czy co takiego, wic jej nie zaoy. I tak zwidnie, wic rwnie dobrze moesz j wzi. Wycignem pudeko w jej stron. - Skoro tak wyglda sytuacja- umiechna si, odbierajc ode mnie pudeko. Sprbowaem nie zauway jej krzywych zbw. Dlaczego nie zaatwi sobie aparatu na zby. - Dziki. Jest liczna. - Prosz bardzo. Odszedem z czym w rodzaju umiechu na twarzy. Dlaczego to zrobiem? Przecie na pewno nie byo w moim zwyczaju robienie dobrych uczynkw dla brzydotek. Zastanawiaem si, czy wszyscy biedni ludzie ekscytuj ci takimi duperelami. Nie mogem sobie przypomnie, kiedy ostatni raz ja si czymkolwiek ekscytowaem. W kadym razie, to byoby mieszne, gdyby Sloane w kocu przestaa jcze i stwierdzia, e chce r z powrotem a ja musiabym powiedzie, e ju jej nie mam. Rozejrzaem si za Kendr. Prawie o niej zapomniaem, ale moja synchronizacja bya, jak zwykle, doskonaa, poniewa dostrzegem j w momencie jak zmierzaa do wejcia. Miaa na sobie czarno-purpurow sukienk, ktra wygldaa jak kostium z serii Harry Potter Idzie na Bal. Szukaa mnie. - Hej, gdzie jest twj bilet? spyta si jeden od stypendystw. - Och nie mam szukam kogo. Widziaem bysk litoci na twarzy osoby sprawdzajcej bilety, jakby dokadnie wiedziaa o co chodzio, ofiara losu z ofiara losu, trafi swj na swego. Ale opowiedziaa: - Przepraszam. Nie mog ci wpuci bez biletu. - Czekam na mojego partnera. Kolejne litociwe spojrzenie.
33

- W porzdku,- odpowiedziaa stypendystka. Tylko sta sobie troszk z ty. - Jasne. Poszedem do Sloane. Wskazaem gowa w miejsce gdzie staa Kendra. - Showtime. W tym momencie Kendra zauwaya mnie. Sloane wiedziaa co ma robi. Mimo, e bya na mnie wkurzona, bya te typem osoby, ktra nigdy nie zmarnuje okazji by zniszczy, ycie innej dziewczynie. Albo uczyni je gorszym. Zapaa mnie i pocaowaa gboko. - Kocham ci, Kyle. Sodko. Oddaem jej pocaunek nie powtarzajc sw, ktre wypowiedziaa. Kiedy skoczylimy, Kendra gapia si na nas. Ruszyem w jej stron. - Na co patrzysz, Maszkaro? Oczekiwaem, e si rozpacze. To byo zabawne, wyywa si na gupkach, sprawia by pakali, a wtedy powyywa si na nich jeszcze bardziej. Na t chwil czekaem prawie cay wieczr. Wynagrodzioby mi to rwnie afer z kotylionem. Ale ona odpowiedziaa tylko: - Naprawd to zrobie. - Zrobiem co? spytaem. - Popatrz na ni - zachichotaa Sloane. Naprawd zaoya t obrzydliw sukienk. Wyglda w niej nawet na o wiele grubsz. - Tak, gdzie j znalaza? powiedziaem. W stercie mieci? - Naleaa do mojej babci odpara Kendra. - Nie wiem czy wiesz, ale ludzie tutaj, na bal kupuj nowe sukienki. - Zamiaem si. - Tak a wic, naprawd to zrobie, tak? - powiedziaa. - Naprawd zaprosie mnie na bal, chocia miae ju inna partnerk, tylko po to bym, ebym wysza na idiotk?
34

Znw si zamiaem. - Naprawd mylaa, e kto taki jak ja, wemie kogo takiego jak ty na bal? - Nie, nie mylaam. Ale nie spodziewaam si, i nie sprawisz, e podjcie mojej decyzji stanie si tak dziecinnie proste. - Jakiej decyzji? Za mn rechotaa Sloane, wykrzykujc Przegrany". Osoby zgromadzone w pomieszczeniu zaczy przyglda si zaistniaej sytuacji a w kocu cay hol rozbrzmiewa od podniesionych gosw, wskutek czego ledwie mogem jasno myle. Patrzyem na dziewczyn, Kendr. Nie pakaa. Nie wygldaa rwnie za zakopotan. W jej spojrzeniu znw dostrzegem tajemniczy bysk, jak u tej laski w starym filmie Stephena Kinga, ktry raz widziaem Carrie - gdzie dziewczyna odkrya w sobie moce telekinezy i wybia wszystkich swoich wrogw. Czekaem, a Kednra zacznie robi to samo - zabija ludzi wzrokiem. Ale zamiast tego powiedziaa tak cicho, e tylko ja mogem j usysze: - Dowiesz si. I wysza.

35

~~

VII ~~

ieczr min w mgnieniu oka. Typowy obraz balu, kulawa muzyka,

nauczyciele prbujcy powstrzyma nas od obciskiwania si na parkiecie. Wszystkie rodzaje zachowa na przed-imprezie w wyczekiwaniu na kulminacj wieczoru. Lecz w moich uszach dalej dwiczay sowa Kendry: Dowiesz si. Sloane przestaa si boczy, a gdy zostalimy ogoszeni krlem i krlow balu staa si naprawd mia. Popularno i wadza, ktre id w parze, dla niektrych dziewczyn to pewnego rodzaju afrodyzjak. Sloane bya jedn z nich. Stalimy na scenie, czekajc na koronacj. Nachylia si do mnie. - Moja mama jest dzisiaj poza domem - wzia moj rk i pooya na swoim tyku. Zabraem j. - wietnie. Dowiesz si. Niezraona kontynuowaa, napierajc na mnie. Czuem jej gorcy oddech na moim uchu. - Posza do opery trzy i p godziny. Zadzwoniam, by si dowiedzie. Pniej zwykle idzie na kolacje. Nie wrci przynajmniej do pierwszej wic jeli chciaby wpa na chwilk. - Jej rka zelizgna si w d mojego brzucha zbliajc si do Niebezpiecznej Strefy. Nieprawdopodobne. Obmacywaa mnie na oczach caej szkoy? Odsunem si. - Mam limuzyn tylko do pnocy. Brett Davies, krl ubiegego roku, podszed do mnie z koron. Schyliem gow by uatwi mu zadanie.
36

- Uywaj tego mdrze, - powiedzia Brett. - Skpiec narzekaa Sloane. - Nie jestem a tyle warta by mia bra takswk? To miae na myli? Co miao znaczy dowiesz si"? I Sloane i Brett byli zbyt blisko, odcinali mi powietrze. Rzeczy i ludzie zaczli na mnie napiera ze wszystkich stron. Nie mogem jasno myle. - Odpowiedz mi, Kyle Kingsbury. - Moesz si ode mnie odwali?! - wybuchem. Gdy to powiedziaem odniosem wraenie, e wszystko i wszyscy zamarli. - Ty draniu powiedziaa Sloane. - Spadam do domu - powiedziaem. Zostajesz czy jedziesz limuzyn? Dowiesz si. - Mylisz, e moesz mnie tu tak zostawi? Mnie?! szepna Sloane, lecz na tyle gono, e usyszeli j wszyscy w promieniu dziesiciu mil15. - Jeeli teraz odjedziesz, to bdzie to ostatnia rzecz jak kiedykolwiek zrobisz. Wic, umiechnij si i ze mn zatacz. Nie pozwol ci na zrujnowanie mojego wieczoru, Kyle. A wic to wanie zrobiem. Umiechaem si i taczyem. Po wszystkim, zabraem j do domu i piem wdk Absolut, zwdzon z barku jej rodzicw (Krlewski Absolut"! wzniosa toast Sloane) i robiem wszystko, czego oczekiwaa i ona i ja, a w midzyczasie prbowaem zapomnie o gosie w mojej gowie, gosie, ktry mwi dowiesz si w kko i w kko. W kocu, o jedenastej czterdzieci pi, wymknem si. Kiedy dostaem si do domu, wiato w mojej sypialni byo wczone. Dziwne. Pewnie Magda tam sprztaa i zapomniaa zgasi. Ale kiedy otworzyem drzwi, na moim ku siedziaa wiedma.

15

1mil/ok.1,6km

37

~~

VIII ~~

o tutaj robisz? spytaem na tyle gono by ukry fakt, e mj gos dry,

pot oblewa cae moje ciao, a ttno przyspieszyo jakbym wanie przebieg maraton. Jednak mimo wszystko nie mogem powiedzie, e jej obecno mnie zaskoczya. Czekaem na to od czasu balu. Nie wiedziaem tylko, kiedy j spotkam i jak. Gapia si na mnie. Znw zwrciem uwag na jej oczy, o tym samym butelkowym kolorze jak wosy i nasza mnie ta niesamowita myl: A co, jeli kolor wosw jak i oczu jest naturalny? Jeeli ju si z takimi urodzia? Szalestwo. - Co robisz w moim domu? - powtrzyem. Umiechna si. Dopiero teraz zauwayem, e trzyma lustro, to samo ktre miaa tamtego dnia na w-fie. Spojrzaa w nie i zacza intonowa: - Zemsta. Poetycka sprawiedliwo. Zasuona kara. Comeuppance. Gapiem si. W momencie gdy mwia, nie wygldaa na tak brzydk jak j zapamitaem. Te oczy, te byszczce zielone oczy. Jej skra rwnie janiaa. - Co znaczy, comeuppance? - Jest w sowniku, Kyle. Powiniene je zna zasuona kara. Nie martw si, wkrtce na wasnej skrze poznasz jego znaczenie. Kara. Przez te wszystkie lata wiele gospody i moich nauczycieli, kar stosowao jako grob, ktra nigdy nie zostaa speniona. Zwykle urzekaem ich moim wdzikiem albo paci im mj ojciec. Ale co, jeeli ona bya jakim rodzajem zwariowanego szaleca, ktry zwia z oddziau zamknitego?

38

- Posuchaj - powiedziaem. Co do dzisiejszego wieczoru - przepraszam . Nie mylaem, e naprawd si pojawisz. Wiedziaem, e i tak mnie nie lubisz, wic doszedem do wniosku, e nie zrani twoich uczu. Musiaem by miy. Ona rzeczywicie bya wariatk. A co jeli pod tymi poami ubra chowaa bro? - Masz racj. - Mam racj w czym? - e ci nie lubi. I e moje uczucia nie zostay zranione. - Och. - Rzuciem jej spojrzenie, ktre zwykle posyam nauczycielom, "jestem grzecznym chopcem", spjrz. Kiedy to zrobiem, zauwayem co dziwnego. Jej nos, ktry braem za dugi i wiedmowaty wcale taki nie by. To musiaa by gra cieni. - Dobrze, wic jestemy kwita? - Nie zranie moich uczu, poniewa wiedziaam, e mnie wystawisz, Kyle. Wiedziaam, e jeste okrutny i bezwzgldny i to daje ci sposobno to zranienie kogo Tak jak to zrobie. Nasze oczy spotkay si. Jej rzsy wyglday na inne. Dusze. Potrzsnem gow. - To nie dlatego. - Wic dlaczego? Jej wargi byy czerwone, koloru krwi. - O co tutaj chodzi? - Mwiam ci. Comeuppance. Dowiesz si jak to jest nie by tym najpikniejszym, ale by brzydkim na zewntrz tak samo jak jeste w rodku. Jeli zrozumiesz i wycigniesz wnioski z tej lekcji, moesz by w stanie zama mj czar. Jeeli nie, bdziesz y ze swoj kar na zawsze. Gdy mwia, jej policzki poczerwieniy. Zrzucia paszcz i zobaczyem, e bya seksown chocia zielono-wos lask. Ale co byo nie tak - jak moga si tak zmieni? Zaczem wirowa, ale nie mogem si wycofa. Nie mogem pokaza, e si jej boj. Sprbowaem jeszcze raz. Gdzie urok nie dawa rady, kasa mojego taty zawsze dziaaa.

39

- Wiesz, e mj ojciec ma duo forsy i znajomoci. Kady czego pragnie, Kyle. - Czyli? - Domylam si, jak musi ci by ciko. y jedynie ze stypendium w szkole takiej jak Tuttle, ale mj tata moe wszystko zaatwi, dostaniesz to, czego chcesz. Pienidze. Dodatkowo wiadczenie na studia, nawet wystp w wieczornych wiadomociach, jeli go o to poprosz. Co to byo za przebranie? Jeste przecie cakiem adna. Nadawaaby si do telewizji. - Naprawd tak uwaasz? - Pewnie ja - zamilkem. Ona si miaa. - Nie chodz do Tuttle - powiedziaa. Nie chodz do adnej szkoy. Nie yj tutaj, ani gdziekolwiek indziej. Jestem tak stara jak wiat i tak moda jako wit. Istoty nalecej do innego wiata nie mona przykupi. Och. - Wic mwisz, e jeste wiedm? Jej wosy spywajce dookoa twarzy wydaway si raz zielone, raz purpurowe, raz czarne, jak neonowe wiata. Uwiadomiem sobie, e wstrzymuje oddech, czekajc na jej odpowied. - Tak. - Dobrze - powiedziaem rozumiejc. Ona bya naprawd szalona. - Kyle Kingsbury, to co zrobie byo brzydkie. I to nie by pierwszy raz. Przez cae swoje ycie jeste traktowany ulgowo ze wzgldu na swoj urod , lecz ty uywae tego pikna by by okrutnym dla tych, ktrzy nie mieli tyle szczcia. - To nieprawda. - Druga klasa - powiedziae Terry Fisher, e ma kanciast gow dlatego, e gdy bya maa, jej matka przytrzasna j drzwiami od samochodu. Pakaa przez godzin. - Byem wtedy nierozgarnitym dzieckiem.

40

- By moe. Ale w szstej klasie zorganizowae przyjcie w Gameworks i zaprosie ca klas z wyjtkiem dwjki dzieci, Lary Ritter i Davida Sweeney. Powiedziae im, e s zbyt brzydcy by mogli wej. Popatrzya na mnie. - Wedug ciebie to jest zabawne? Tak. W pewnym sensie. Ale powiedziaem: - To byo dawno temu. Miaem wtedy problemy. To by rok w ktrym odesza moja matka. Kendra wydawaa si znacznie wysza. - Ubiegego roku, Wimberly Sawyer zakochaa si w tobie. Poprosie o jej numer, tylko po ty by twoi przyjaciele mogli j zamcza nieprzyzwoitymi rozmowami telefonicznymi, do czasu a jej rodzice nie zmienili numeru. Wiesz, jakie to byo dla niej zawstydzajce? Pomyl o tym. Na jedn sekund wyobraziem sobie jakby to byo by Wimberly, mwic swojemu tacie, e wszyscy w szkole jej nienawidz, jak ja to mwi. I wanie nawet na t jedn sekund nie mogem znie takiej myli. Wimberly nie tylko zmienia swj numer, pod koniec roku przeniosa si do innej szkoy. - Masz racj - powiedziaem. - Byem dupkiem. Ju wicej tego nie zrobi. Prawie w to uwierzyem. Ona miaa racj. Powinienem by milszy. Nie wiedziaem, dlaczego czasami byem taki pody i okrutny. Czasami mwiem sobie, e bd milszy dla ludzi. Ale zawsze, po godzinie lub co koo tego zapominaem, bo uczucie przewyszania ich pod kadym wzgldem byo zbyt wspaniae. By moe psycholog, jeden z tych facetw z TV, powiedziaby, e robiem to, by czu si kim wyjtkowym, poniewa moi rodzice nie powicali mi wystarczajcej uwagi, czy co takiego. Ale to nie o to chodzio, nie naprawd. Tak po prostu byo i nic nie mogem na to poradzi. Taki byem. W pokoju dziennym zegar dziadka zacz wybija pnoc. - Masz racj - powiedziaa wiedma, rozcigajc stawy w rkach. Ju wicej tego nie zrobisz. W niektrych krajach kiedy czowiek co ukradnie, za kar odcinaj mu

41

rk. Jeeli zgwaci, kastruj go... W ten sposb usuwaj narzdzie zbrodni tym, ktrzy je popenili. Zegar nadal wybija godzin. Dziewi. Dziesi. Pokj zacz janie i prawie e wirowa. - Zwariowaa?! Spojrzaem na jej rce w obawie, e trzyma w nich n, ktrym chciaaby mi co odci. Pomylaem, e musiaem naprawd duo wypi, poniewa to nie mogo si dzia naprawd. Nie moga mie adnych magicznych mocy. To jest to. To musiao by pijack halucynacj. Zegar skoczy uderza. Kendra dotkna mojego ramienia, odwracajc mnie od siebie w stron lustra stojcego na moim sekretarzyku. - Poznaj Kyla Kingsburyego. Obrciem si i z przeraeniem spojrzaem w miejsce, gdzie powinny znajdowa si moje oczy. - Co ty ze mn zrobia ?! Kiedy to powiedziaem, mj gos zabrzmia inaczej. Jak ryk.. Pomachaa rk, z ktrej wyleciaa fontanna iskier. - Zmieniam ci w kogo, kim jeste naprawd. W prawdziwszego ciebie. Byem besti.

42

Pan Anderson: Ciesz si, e tak wielu z was pojawio si tu ponownie. Dzisiaj bdziemy mwi o reakcji waszej rodziny i przyjaci na wasz przemian. BeastNYC: <- Nie mam zamiaru ponownego omawiania tego tematu. Poprzednim razem powiedziaem wystarczajco duo. Pan Anderson: Dlaczego jeste taki rozgniewany, Beast? BeastNYC: A ty nie byby tak rozgniewany, jeli byby mn? Rozgniewany to delikatne sowo. Pan Anderson: Prbowabym znale wyjcie z zaistniaej sytuacji. BeastNYC: Nie ma adnego wyjcia. Pan Anderson: Zawsze jest jakie wyjcie. adna kltwa nie jest rzucona bez powodu. BeastNYC: Bierzesz stron WIEDMY??? Pan Anderson: Tego nie powiedziaem. BeastNYC: Poza tym, jak moesz by tak pewny, e jest jakie wyjcie? Pan Anderson: Po prostu jestem. BeastNYC: Skd moesz wiedzie czy gdzie tam nie yje duo ryb, ptakw, pajkw, ktre zostay przeklte i nigdy nie wrciy do swojej pierwotnej postaci? SilentMaid: Jestem pewna, e nie ma adnej ryby. Wiedziaabym o tym. BeastNYC: Masz jaki rodzaj magicznych mocy, ktre ci o tym informuj? Bo jeli tak, to uyj swoich mocy, by zmieniy mnie w osob ktr byem. Pan Anderson: Beast SilentMaid: Czy mog co powiedzie? BeastNYC: Prosz, Silent. Moe w kocu zostawi mnie w spokoju. SilentMaid: Ja tylko chciabym pomwi o dzisiejszym temacie zamiast sucha narzeka Beast. Rozwaam przejcie transformacji i najbardziej czym jestem zaniepokojona, to reakcja mojej rodziny.

43

Pan Anderson: Interesujce. Dlaczego tak jest, Silent? SilentMaid: To powinno by oczywiste. W przeciwiestwie do innych chc to zrobi dobrowolnie i w najlepszym wypadku zostan nie tylko odrzucona przez moj rodzin, ale i mj gatunek. Pan Anderson: Opowiedz co wicej, Silent. SilentMaid: C, kocham tego faceta, tego ktremu uratowaam ycie, a mogabym sta si czowiekiem i spotka si z nim, jeeli w zamian powiciabym mj gos. A gdy on si we mnie zakocha = bdziemy y dugo i szczliwie. Lecz jeli tego nie zrobi c zawsze jest jakie ryzyko. BeastNYC: Skd wiesz, e to jest prawdziwa mio? Grizzlyguy: Zawsze jest jakie ryzyko, jeli osoby z ktrymi si zadajemy to perswazyjne wiedmy. SilentMaid: Mio jest z mojej strony, Beast. Grizzlyguy: <- myli, e Silent nie powinna ryzykowa. BeastNYC: <- nie wierzy w mio. Froggie: Moe cos powidziec? I mozcie na mne chile poczkac? Bo pisaie woln mi idze. SilentMaid: Jasne, Froggie. poczekamy. Froggie: Byce zaba byo dla mne trudn, ponewaz mja rodzin nigy mnie nie widzila pod ta potacia. Ni mglem z nimi porozmwiac. Mysleli, z zniknlem, lecz to niepawda. Moja siosra zobacyla mnie w pierwszm dni mojej przmiany. Brzydzial si moim widokem i wyzucila mni na zewntrz d blota. Wyrzucla mni!! Niemoznoc powiedzena im, csie stalo, strasnie boli. SilentMaid: To jest straszne, Frog. Tak mi przykro. {{{{{ Froggie }}}}} BeastNYC: Duo nie tracisz, nie mogc z nimi rozmawia, Froggie. Grizzlyguy: Nie wiesz jak to jest, Beast. Ty moesz mwi. SilentMaid: Bd bardziej miy, Beast. Bd cho troch czowiekiem.
44

BeastNYC: Ja NIE MOG BY CZOWIEKIEM! Pan Anderson: Nie wrzeszczymy, Beast. Froggie: Ta tyko mowis, al nie wisz jak to jet, ni moc u nigdy wiecj prozmawic ze swoj rodzna. BeastNYC: Nie, Frog. Mwi tak, poniewa wiem, jak to jest rozmawia ze swoj rodzin ze wiadomoci, e nie chc mie ju z tob nic wsplnego, e si ciebie wstydz. SilentMaid: Wow, Beast, brzmi okropnie. Grizzlyguy: Tak, przykro mi. Opowiedz nam o tym. BeastNYC: Nie chc o tym mwi! SilentMaid: Porozmawiaj z nami, Beast. Pan Anderson: Sam zacze ten temat, wic myl, e tak naprawd chcesz o tym porozmawia. BeastNYC: NIE, NIE CHCE! Pan Anderson: Krzyczysz, Beast. Jeeli zrobisz to jeszcze raz, bd ci musia wyprosi. BeastNYC: Przepraszam. Zaci mi si Caps Lock. Ciko jest pisa pazurami. BeastNYC: Hej, Grizz, tak na marginesie jakim cudem niedwied ma dostp do Internetu? Albo aba? Pan Anderson: Prosz nie zmieniaj tematu, Beast. Froggie: By uzc komputea zakradem si do zamku. Grizzlyguy: Zabraem ze sob mojego laptopa. Wi - Fi jest teraz wszdzie, nawet w lesie. Pan Anderson: Chciabym si dowiedzie wicej o twojej rodzinie, Beast. BeastNYC: Tylko mj ojciec. Mam tylko ojca. Miaem ojca. Pan Anderson: Przepraszam. Mw dalej. BeastNYC: Nie chc mwi o moim ojcu. Zmiemy temat.
45

SilentMaid: Zao si, e to boli zbyt mocno, eby mona byo o tym rozmawia. {{{{{ Beast }}}}} BeastNYC: Tego nie powiedziaem. SilentMaid: Nie, nie powiedziae. Nie musiae. BeastNYC: wietnie. OK.. To boli zbyt mocno, wic nie chc o tym rozmawia. Boohoohoo. Wszyscy teraz zadowoleni? Czy moemy w kocu porozmawia o czym innym? SilentMaid: Przeeeepraszaam!

46

Rozdzial 2
~Bestia~
I ~~

~~

yem besti.

Wpatrywaem si w lustro. Byem zwierzciem nie jakim wilkiem, niedwiedziem, gorylem czy psem, ale cakiem nowym, okropnym tworem, o pionowej postawie jak u czowieka, cho nie do koca. Z moich ust wystaway ky, palce byy zakoczone ostrymi pazurami, a cae moje ciao pokrywao futro. Ja, ktry patrzyem z gry na ludzi z cuchncym oddechem lub zezem, byem potworem. - Pozwalam wiatu, by ujrza ciebie takim jakim jeste naprawd - powiedziaa Kendra. Besti. I wtedy rzuciem si na ni, moje pazury wbiy si w skr na jej szyi. Byem zwierzciem i mj zwierzcy gos nie formowa sw, lecz jedynie dwiki, ktrych nigdy wczeniej nie syszaem. Zwierzce pazury dary jej ubranie, pniej jej ciao. Czuem krew i wiedziaem nawet bez wypowiadania sw, e mogoby j zabi to zwierz, ktrym byem. Ale jaka ludzka cz mnie zdoaa powiedzie: - Co zrobia?! Zmie mnie z powrotem! Zmie mnie, albo ci zabij! Mj gos by nie do rozpoznania, jakbym wy.

47

- Zabij ci. Wtedy, nagle, poczuem, e mnie podnosi. Zobaczyem jak jej skra si zrasta, ubrania znowu s cae, jakby zdarzenia z ostatnich kilku minut nigdy si nie wydarzyy. - Nie moesz mnie zabi - powiedziaa. - Po prostu przyjm now form, by moe ptaka albo ryby lub jaszczurki. A przemienienie ci z powrotem nie zaley ode mnie. To zaley od ciebie. Mam halucynacje. Mam halucynacje. Halucynacje! Takiego typu rzeczy nie zdarzaj si prawdziwym ludziom. To musia by sen, koszmar spowodowany zbyt czstym ogldaniem Into the Woods16 i bajek Disneya. Byem zmczony, a cay Absolut, ktry wypiem ze Sloane tylko pogorszy sytuacj. Kiedy si obudz, bd znowu pikny. Musz si tylko obudzi! - Nie jeste prawdziwa - powiedziaem. Ale halucynacja zignorowaa mnie. - Wiode swoje ycie bdc okrutnym. Jednak kilka godzin przed transformacj zrobie may, ale dobry uczynek. I z powodu tej jednej rzeczy, dam ci drug szans, z powodu ry. Wiedziaem o czym mwia. Ra. Rany kotylion, ktry daem na balu dziewczynie od biletw. Zrobiem to tylko dlatego, e nie wiedziaem, co mam z nim zrobi. Czy to si liczy? To bya jedyna mia rzecz jak kiedykolwiek dla kogo zrobiem? Jeli tak, to byo to dosy aosne. Odpowiedziaa na nieme pytanie: - Nie, nie byo tego zbyt duo. Dlatego nie daj ci zbyt duej drugiej szansy, ale ma. W swojej kieszeni znajdziesz patki. Signem do mojej kieszeni. Byy tam dwa patki, ktre wsadziem, gdy odpady z kotylionu. Nie moga o tym wiedzie, co by dowodzio, e wszystko dzieje si jedynie w moim umyle, ale powiedziaem: - Wic?

16

Musical z 1991, utrzymany w mrocznych klimatach, wystpuj w nim postacie z bajek

48

- Dwa patki- dwa lata, by znale kogo, kto spojrzy poza potwora ktrym jeste i ujrzy w tobie kogo dobrego, kogo, kogo mona pokocha. Jeli odwzajemnisz jej uczucie, a ona przypiecztuje je pocaunkiem, kltwa zostanie przeamana, a ty znowu bdzie przystojnym sob. Jeli ci si nie uda, na zawsze pozostaniesz besti. - Nie mam zbyt duych szans. - Halucynacja, sen. By moe podaa mi jaki narkotyk? Ale jak we wszystkich snach graem dalej. Co innego mogem robi, pki si nie obudz? - Niemoliwe, eby kto si teraz we mnie zakocha. - Nie wierzysz, e kto mgby ci pokocha, skoro nie jeste pikny? - Nie wierz, e kto mgby pokocha potwora. Wiedma umiechna si. - Wolaby by raczej trzygowym, uskrzydlonym wem? Stworzeniem z dziobem ora, nogami konia i garbami jak u wielbda? Lwem, a moe bawoem? Hej, przynajmniej moesz pionowo chodzi. - Chc by taki, jaki byem. - Wtedy musiaby si modli, eby znale kogo lepszego od siebie i zdoby jej mio swoj dobroci. Zamiaem si. - Tak, dobro. Dziewczyny naprawd myl, e dobro jest gorca. Kendra zignorowaa mnie. - Ona musi ci kocha mimo twojego wygldu. Nie tak jak ty, nieprawda? I zapamitaj, ty w zamian rwnie musisz j pokocha to bdzie dla ciebie najtrudniejsze - i przypiecztowa to wszystko pocaunkiem. Pocaunek, jasne. - Tak, to bya naprawd wietna zabawa, a teraz zmie mnie z powrotem jakkolwiek to zrobia. To nie jest bajka dla dzieci to jest Nowy Jork. Potrzsna gow.
49

- Masz dwa lata. I pniej ju jej nie byo. To miao miejsce dwa dni temu. Teraz wiedziaem, e byo prawdziwe, nie jaki sen czy halucynacja. Rzeczywisto. - Kyle, otwrz drzwi! Mj ojciec. Unikaem go przez cay weekend, Magdy take, obozujc w moim pokoju, ywic si tym, co zgromadziem. Teraz rozejrzaem si wokoo. Prawie kady przedmiot, ktry mgby zosta rozbity - by. Rozpoczem od lustra, z oczywistych powodw. Pniej przeszedem do budzikw, mojego trofeum z hokeja i kadego ubrania w szafie i tak nic na mnie nie pasowao. Podniosem kawaek szka i wpatrywaem si w nie. Okropno. Przyoyem odamek do rki, rozwaajc jeden szybki ruch, wzdu gwnej yy, ktry by to wszystko zakoczy. Nigdy nie musiabym stan przed przyjacimi, ojcem. Nigdy nie musiabym y jako potwr, ktrym si staem. - Kyle! Jego gos mnie zaskoczy i upuciem szko na podog. Szok by tym, czego potrzebowaem, by do siebie doj. Ojciec mgby to naprawi. By bogatym czowiekiem. Zna chirurgw plastycznych, dermatologw najlepszych w Nowym Jorku. On by to naprawi. A jeli by nie zdoa, nadal byo duo czasu dla innych, ktrzy mogliby to zrobi. Ruszyem do drzwi. Raz, kiedy byem maym dzieckiem, szedem z moj niani po Times Square. Gdy podniosem gow zobaczyem ojca na JumboTron17 w grze ponad wszystkimi. Niania ponaglaa mnie bym szed dalej, ale nie mogem przesta si w niego wpatrywa i zauwayem innych ludzi, ktrzy rwnie spogldali w gr, na ekran, na mojego ojca. Nastpnego ranka ojciec rozmawia w szlafroku z moj matk o jakiej duej sprawie, ktra sprawia, e poprzedniego wieczoru wszyscy ludzie ogldali go

17

Telebim

50

w wiadomociach. Byem przeraony. Przeraony samym patrzeniem na niego. Nadal miaem przed oczami jego obraz, wikszy ni wszystko inne, wysoko nade mn, za lini horyzontu niczym bstwo. Baem si go. Tego samego dnia w szkole powiedziaem, e mj ojciec jest najwaniejszym czowiekiem w wiecie. To byo dawno temu. Teraz wiedziaem, e Tata nie by doskonay, nie by Bogiem. Poszedem po nim do azienki i take mierdziao. Ale tym razem, gdy zbliaem si do drzwi, strach powrci. Zatrzymaem si, signem do klamki, a moja owosiona rka odcinaa si na tle drewna. - Jestem tutaj - powiedziaem bardzo mikko. Zamierzam otworzy drzwi. - Wic je otwrz. Pocignem za klamk. Miaem wraenie jakby wszystkie odgosy na Manhattanie zamary, poczuem si jak w lesie i mogem dokadnie usysze drzwi przesuwajce si po dywanie, mj oddech, bicie serca. Nie mogem przesta wyobraa sobie, co zrobi mj ojciec, jak zareaguje na to, e jego syn sta si potworem. A on spojrza rozdraniony. - Co dlaczego jeste tak ubrany? Dlaczego nie jeste w szkole? Oczywicie. Pomyla, e to kostium. Kady by tak zrobi. Staraem si by mj gos znw zabrzmia mikko. - To jest moja twarz. Nie nosz maski, tato. To jest moja twarz. Gapi si na mnie, poczym si rozemia. - Ha - ha, Kyle. Nie mam na to czasu. Mylisz, e marnowabym twj cenny czas? Prbowaem zachowa zim krew. Wiedziaem, e gdybym si zdenerwowa, zaczbym rycze i warcze, jak schwytane w puapk zwierz. Ojciec chwyci za kawaek futra na mojej twarzy i mocno pocign. Zaskamlaem. Zanim zdyem pomyle moja rka znalaza si blisko jego twarzy. Odzyskaem kontrol, dopiero gdy mj pazur prawie e dotkn jego policzka. Wpatrywa si we mnie, a w jego oczach widziaem strach i panik. Puci moj twarz i cofn si. Widziaem, e dry. Mj Boe, on dra.
51

- Prosz - powiedzia i widziaem, e kolana odmawiaj mu posuszestwa. Na dowd tego potkn si o drzwi. - Gdzie jest Kyle? Co zrobie z moim synem? Spojrza w gb pokoju, za moje plecy, jakby chcia mnie odepchn by go przeszuka, lecz si nie odway. - Co zrobie? Dlaczego jeste w moim domu? Praktycznie paka, a patrzc na niego mnie rwnie zbierao si na zy. Lecz gdy si odezwaam mj gos brzmia mocno: - Tato, ja jestem Kyle. Twj syn. Nie poznajesz mojego gosu? Zamknij oczy. Wtedy go rozpoznasz. I gdy to powiedziaem okropna myl zalga w mojej gowie. A moe nie... Przez ostatnie kilka lat nie rozmawialimy zbyt duo. By moe nie rozpozna mojego gosu. Pniej wyrzuci mnie w takim stanie na ulic i powie policji, e jego syn zosta porwany. Wtedy bd zmuszony uciec, y w ukryciu, pod ziemi. Stan si legend miejskim potworem yjcym w kanalizacjach Nowego Jorku. - Tato, prosz. - Wycignem rce, sprawdzajc czy nadal posiadam odciski palcw, czy dalej s takie same. Popatrzyem na niego. Mia zamknite oczy. - Tato, prosz powiedz, e mnie poznajesz. Prosz. Otworzy je. - Kyle, to naprawd ty? - Kiedy kiwnem gow, doda: - Naprawd nie stroisz sobie ze mnie artw? Bo jeli tak, to to wcale nie jest zabawne. - Nie artuje, tato. - Ale co? Jak? Jeste chory? Przejecha rk wzdu swojej twarzy. - To bya wiedma, tatusiu. Tatusiu? Wrciem do sowa, ktrego uywaem kiedy przez dwie minuty, midzy tym jak nauczyem si mwi, a tym, gdy dowiedziaem si, e Rob Kingsbury nie jest niczyim tatusiem. Ale powiedziaem:

52

- Wiedmy istniej, tatusiu. Tutaj. W Nowym Jorku. Ucichem. Gapi na mnie jak sparaliowany, jakbym to ja go sparaliowa. Wtedy, powoli, wrci na ziemi. Kiedy doszed do siebie, powiedzia: - To ta rzecz ta choroba stan cokolwiek ci si przytrafio, Kyle naprawimy to. Znajdziemy doktora i naprawimy to. Nie martw si. Mj syn nie bdzie tak wyglda. Wtedy poczuem ulg pomieszan ze zdenerwowaniem. Ulg, poniewa byem pewny, e jeli ktokolwiek mgby mi pomc to jest to mj ojciec. Mia znajomoci. Mia wadz. Zdenerwowanie z powodu tego co powiedzia: "Mj syn nie bdzie tak wyglda." Bo co si ze mn stanie, jeli nie bdzie si dao tego naprawi? Ani przez sekund nie wierzyem w drug szans, o ktrej mwia Kendra. Jeeli mj ojciec tego nie naprawi, jestem skoczony.

53

~~

II~~

ata wyszed, obiecujc wrci na lunch, gdy zrobi jakie rozeznanie.

Jednak zegar wskaza pierwsza godzin. Pniej drug. Magda wysza zrobi zakupy. Nauczyem si, e jedzenie patkw niadaniowych graniczy niemal z cudem, gdy posiadasz pazury. Waciwie, to ciko jest je cokolwiek. Nakarmiem moj zwierzc twarz ca paczk szynki Boars Head. Czy niedugo zaczn je surowe miso? Za dwadziecia trzecia wiedziaem, e ojciec nie wrci do domu. Prbowa robi wszystko, by mi pomc? Kto mu wierzy? Co niby powie: "Hej, mj syn zosta zmieniony w pewnego rodzaju potwora z bajki"? O trzeciej wcieliem w ycie plan awaryjny. Niestety, obejmowa on Sloane. Wybraem jej numer. - Dlaczego do mnie nie zadzwonie? - Czy musz dodawa, e jczaa? - Dzwoni do ciebie teraz. - Ale miae do mnie zadzwoni przed teraz. W czasie weekendu. Stumiem rosnc we mnie irytacje. Musiaem by dla niej miy. Bya moj jedyn szans. Zawsze powtarzaa, e mnie kocha. Wic jeli mnie pocauje, wszystko si skoczy, zanim tata zdy skonsultowa si z pierwszym chirurgiem plastycznym. Uwiadomiem sobie, i szalestwem byo wierzenie w to, e pocaunek mnie odmieni, poniewa rwnao si to z wierzeniem w magi . Ale jak mgbym w ni nie wierzy w obecnej sytuacji? - Skarbie, przepraszam. Ostatnio nie czuem si zbyt dobrze. Waciwie, myl, e musiaem zaapa ju co przed pitkiem, dlatego byem w takim zym nastroju. Zakaszlaem kilka razy. - Z pewnoci bye. Wkurzya mnie, ale powiedziaem:

54

- Wiem. Byem idiot i wszystko zrujnowaem, prawda? Wziem gboki oddech i wypowiedziaem sowa, ktre chciaa usysze: - Na dodatek tak piknie w pitek wygldaa. Boe, bya najpikniejsz dziewczyn jak kiedykolwiek widziaem. Zachichotaa. - Dziki, Kyle. - Kady skrca si z zazdroci, gdy mnie z tob zobaczy. Byem szczciarzem. - Tak, ja te. Posuchaj, jestem w SoHo, na zakupach z Amber i Heywood. Ale pniej moe mogabym wpa. Twojego taty nie ma w domu, nie? Umiechnem si. - Tak. Przy swoje ucho naprawd blisko telefonu. Chc ci co powiedzie, ale nie chc eby usyszay to Amber i Heywood. Zachichotao. Znowu. - W porzdku. Co to takiego? - Kocham ci, Sloane - szepnem. Kocham ci tak bardzo - Te ci kocham powiedziaa chichoczc. Wczeniej nigdy tego pierwszy nie powiedziae. - Nie pozwolia mi skoczy. Kocham ci tak bardzo, e nawet gdyby nie bya tak gorca to nadal bym ci kocha. - Huh? - Mwi prawd. Kochabym ci nawet, jeli byaby brzydka. Usyszaem Magd rozbijajc si za moimi drzwiami. Zniyem gos by mnie nie usyszaa. - Nie kochaaby mnie gdybym by brzydki? Kolejny chichot. - Ty nigdy nie mgby by brzydki, Kyle.
55

- Ale, jeli bym by. Jeli miabym na przykad jakiego ogromnego pryszcza na nosie, dalej by mnie kochaa? - Na twoim nosie? Masz pryszcza na swoim nosie? - To tylko pytanie retoryczne. Nadal by mnie kochaa? - Pewnie. To jest dziwne, Kyle. Ty, zachowujesz si dziwnie. Musz ju koczy - Ale przyjdziesz, gdy skoczysz zakupy? - Oczywicie. Tak. Ale teraz musz ju koczy. - W porzdku. Do zobaczenia pniej. - Poniewa si nie rozczya usyszaem jeszcze jak chichoczc mwi do swoich przyjaciek wysokim gosikiem: "Powiedzia, e mnie kocha." Wszystko bdzie dobrze. Bya szsta. Powiedziaem Magdzie przez drzwi, e jeli przyjdzie Sloane, ma j skierowa od razu do mojego pokoju. Siedziaem na ku otoczony cieniami, przez wiato wydobywajce si jedynie z na wp przymknitej garderoby. Czekaem. W ciemnoci. Liczc na szczcie. Moe Sloane nawet si nie zorientuje, jak teraz wygldam. Woyem par starych dinsw taty, wikszych od moich, by mnie lepiej zamaskoway i koszul z dugim rkawem. Wszystko czego potrzebowaem, to jeden pocaunek. Mio i pocaunek, powiedziaa wiedma. Wtedy, wszystko dobrze si skoczy. Znowu bd starym, piknym sob, a ten kosmiczny art wreszcie dobiegnie koca. Po dugim oczekiwaniu, usyszaem pukanie do drzwi. - Wejd, - powiedziaem. Otworzya drzwi. Ciko si napracowaem, sprztajc roztrzaskane szko i papier. Znalazem dwa patki ry i schowaem je pod lamp na moim sekretarzyku, by si nie zgubiy. - Czemu jest tu tak ciemno? - spytaa. - Co, nie chcesz, bym zobaczya twojego pryszcza? - Chciaem, by byo romantyczne. - Poklepaem miejsce na ku. Staraem si panowa nad gosem. Chciaem ci wynagrodzi pitek. Kocham ci tak bardzo, Sloane. Nie chc zrobi czego przez co mgbym ci straci.

56

- Przeprosiny przyjte - zachichotaa. - wietnie. - Znw, poklepaem ko dajc do zrozumienia by usiada. Mj tata jest w studiu, wic nie bdzie go przez jaki czas. W kocu usiada. Nacignem rkawy by zakry rce i przybliyem j do siebie, zamykajc w ucisku. - Och, Kyle. Kocham czu twoje ramiona dookoa mnie. - Jej wasne rce suny po zewntrznej stronie mojej koszulki i Nie. Znw zmierzaa w kierunku mojego krocza. Futro mogoby mnie zdemaskowa. Wszystko czego potrzebowaem to jeden szybki pocaunek zanim cokolwiek zauway. - Pocaujmy si przez chwile. - Mmm, w porzdku przez ma chwil. I pocaowaem j prosto w usta. Oczekiwaem, e co poczuj, tak jak w t noc, gdy zostaem przemieniony. Ale nie czuem nic. - Au, Kyle. Kujesz. Musisz si ogoli. Odsunem si, tak by by pomidzy ni, a oknem. - Tak, wiem. Ale przecie mwiem ci, e byem chory. - C, wzie prysznic? Bo jeli nie, to nie masz na co liczy ze mn roli gwnej. - Oczywicie, e wziem prysznic. - Pozwl mi zapali wiato. Chc si sama przekona. - Signa w stron lampy. Rozbyso wiato. A pniej usyszaem wrzask. - Kim jeste? Czym jeste? Zaczo okada mnie piciami. Skuliem si, przestraszony, e zabij j moimi pazurami. Trzymaj si ode mnie z daleka! - Sloane! To ja, Kyle.
57

Uderzaa dalej. Brane lekcje karate nie poszy na marne. To naprawd bolao. - Sloane, prosz! Wiem, e to szalestwo, ale musisz mi uwierzy! Ta gotycka laska to tak naprawd, prawdziwa wiedma. Sloane przesta mnie okada i zacza si gapi. - Wiedma? Mylisz, e jestem gupia? Oczekujesz, e uwierz w co takiego jak wiedma? - Spjrz na mnie! Jak inaczej moesz to wyjani? Sloane signa w kierunku mojej twarzy, jakby chciaa dotkn futra, ktre j porastao, lecz nagle szarpna rk z powrotem. - Musze si std wydosta. Ruszya w kierunku drzwi. - Sloane zerwaem si za ni, blokujc drog. - Odejd! Nie wiem co jest z tob nie tak, ale odwal si ode mnie, dziwolgu! - Prosz, Sloane. Moesz to naprawi. Ona powiedziaa, e bd taki dopki kto mnie nie pokocha i udowodni to pocaunkiem. Musimy sprbowa jeszcze raz. - Chcesz bym ci teraz pocaowaa? Nie szo zbyt dobrze. Ale moe to lepiej, e si dowiedziaa. Moe musiaa wiedzie, e cauje besti. - Pocauj mnie i znw bd normalny, tak jak dawniej. Czuem, e dygocz, w ten sam sposb, gdy zbiera ci si na pacz. Ale to byo aosne. - Powiedziaa, e mnie kochasz. - Tak byo, kiedy jeszcze bye gorcy! Prbowaa mnie wymin, ale jej na to nie pozwoliem. - Co, tak naprawd, ci si stao? - Mwiem ju. To bya - Nie powtarzaj tego! Mylisz, e uwierz w te twoje zaklcia!

58

- W rodku jestem cigle sob i jeli mnie pocaujesz wszystko wrci do normy. Dalej bdziemy rzdzi szko. Prosz. Tylko jeden pocaunek, nic wicej. Wygldaa jakbym j jednak przekona. Pochylia si w moj stron, a gdy chciaem j pocaowa, zanurkowaa pod moim ramieniem i ju jej nie byo. - Sloane! Wr! Zaczem j goni po caym apartamencie, nie przejmujc si Magd ani niczym innym. - Prosz! Kocham ci, Sloane. - Nie podchod do mnie! - Otworzya drzwi. - Daj mi zna, gdy znw bdziesz sob, czymkolwiek teraz jeste i wybiega na korytarz. Zatrzymaem si przy drzwiach. - Sloane? - Co? Wcieke wciskaa przycisk windy, prbujc ja ponagli. - Nie mw o tym nikomu, okej? - Och, uwierz mnie, Kyle, nie pisn ani sowa. Jeszcze by pomyleli, e mi odbio. Znowu na mnie spojrzaa i przebieg j dreszcz. Winda przyjechaa i ju jej nie byo. Wrciem do mojego pokoju, pooyem si na ku. Cigle mogem wyczu jej zapach, ktry nie pachnia zbyt dobrze. Nie kochaem Sloane, wic nie byo dla mnie zaskoczeniem, e ona rwnie nie podzielaa tego uczucia. Pewnie dlatego pocaunek nie zadziaa. Wiedma zaznaczya, e musz by zakochany. Ale ja nigdy nikogo nie kochaem, nawet gdy byem normalny. Nigdy nie miaem kogo, kto byby ze mn bez wzgldu na to kim jestem, co posiadam, jak wygldam. I nie obchodzio mnie to. Chciaem tego samego co chciay moje dziewczyny, przyjemnie spdzi czas. Na wszystko inne odpowiednia pora przyjdzie pniej. Lecz gdzie podziaa si szansa na to by teraz kto mnie pokocha? Na dodatek obawiaem si, e w tym wszystkim najtrudniejsz kwesti okae si dla mnie odwzajemnienie tej mioci.

59

~~

III~~

obrze wiedzie: Doktorzy nie mog wyleczy ci z bycia besti.

Przez nastpne tygodnie, mj ojciec i ja podrowalimy po caym Nowym Jorku i rozmawialimy z tuzinami doktorw, ktry powiedzieli nam, w rnych jzykach i akcentach, e zostaem spisany na straty, delikatnie mwic. Wyjechalimy wic za granice Nowego Jorku odwiedzi wiedmy, a nawet szamanw voodoo. Wszyscy mwili to samo: Nie wiedz, jak staem si tym czym jestem, ani jak mnie z tego wyleczy. - Przepraszam, Panie Kingsbury, - powiedzia ostatni doktor do mojego ojca. Siedzielimy w biurze, porodku niczego, ktre znajdowao si gdzie w Iowa albo Idaho, a moe Illinois. Jazda zaja trzynacie dugich, cichych godzin i kiedy wysiedlimy na miejscu, byem ubrany jak Czowiek Wschodu w wersji kobiecej, z ciuchami przykrywajcymi moje ciao i twarz. Doktor pracowa w szpitalu w pobliskim miecie, ale ojciec zaaranowa prywatne spotkanie w jego letniskowym domku na wsi. Nie chcia, by ktokolwiek mnie zobaczy. Spojrzaem na krajobraz za oknem. Trawa bya w odcieniu zieleni, ktrej nigdy wczenie nie widziaem, a rane krzewy mieniy si kolorami tczy. Wpatrywaem si w nie. Byy pikne, tak jak mwia Magda. -Tak, ja rwnie. - Z przyjemnoci ogldamy emitowane z panem wiadomoci, Panie Kingsbury powiedzia Dr. Endecott. Szczeglnie spodoba si pan mojej onie. Chyba wpad jej pan w oko. Be! Ten facet ma zamiar poprosi go o autograf, czy moe chce, by przyczy si do trjkcika? - Mgbym pj do szkoy dla niewidomych? - Przerwaem. Doktor zatrzyma si w rodku swoich owiadczyn albo propozycji. Sucham, Kyle?
60

By jedynym, ktry zwraca si do mnie po imieniu. Bo na przykad ten facet voodoo z East Village nazywa mnie diabelskim pomiotem (co, moim zdaniem, byo obraliwe tak samo dla taty jak i dla mnie). Chciaem dalej cign temat, lecz ojciec wrci ju do przerwanej rozmowy z doktorkiem, gdzie na koniec dowiedziaem si - niespodzianka e nie jest w stanie mi pomc. Oczywicie, nie mogem mie mu za ze, e nie chce si ze mn zadawa. Ja te bym nie chcia, gdybym mia wybr, dlatego pomylaem, e pomys, ktry zasugerowaem by genialny. - Szkoa dla niewidomych - powiedziaem. - By moe mgbym do jednej pj? To byoby wspaniae. lepa dziewczyna nie byaby w stanie zobaczy jak jestem brzydki, wic mgbym zastosowa urok Kingsburyego i sprawi, eby si we mnie zakochaa. Pniej, gdy ponownie wrc do pierwotnej postaci, mog po prostu wrci do mojej starej szkoy. - Ale nie jeste lepy, Kyle powiedzia doktorek. - Nie moglibymy im powiedzie, e jestem? e straciem wzrok w wypadku podczas cholernego polowania albo co? On tylko potrzsn gow. - To nie jest tak, e nie rozumiem co czujesz, Kyle. - Taa, jasne. - Nie, naprawd. Troch rozumiem. Kiedy byem nastolatkiem, miaem bardzo z cer. Wyprbowaem wszystkich preparatw, maci, a moja cera poprawia si tylko troch, po czym staa si jeszcze gorsza. Czuem si brzydki i zaenowany, byem pewny, e nikt nigdy nie zwrci na mnie uwagi. Ale w kocu dorosem i wziem lub. Wskaza na fotografi piknej blondynki - jego ony. - W kocu to znaczy, gdy skoczye szko medyczn i zarobie mas pienidzy, wic kobiety mogy przymkn oko na twj wygld. Ojciec warkn. - Tato - powiedziaem. Ale cigle uwaaem tak samo. - Porwnujesz to z trdzikiem? Powiedzia ojciec, wskazujc na mnie. - On jest besti. Jednego dnia obudzi si i by zwierzciem. Na pewno naukowa medycyna
61

- Panie Kingsbury, musi pan przesta opowiada takie rzeczy. Kyle nie jest zwierzciem. - A wic jak pan to nazwie? Jakiej terminologii uyje? Doktorek potrzsn gow. - Nie wiem. Ale wiem, e tylko jego fizyczn powoka jest zainfekowana, to, czym jest na zewntrz. Uczyni gest, ktrego nikt nigdy wczeniej nie zrobi, pooy swoj do na mojej. - Kyle, wiem, e to jest dla ciebie trudne, ale jestem pewny, e twoi przyjaciele naucz si zaakceptowa ciebie takim, jakim jeste i bd mili. - Na jakiej ty yjesz planecie?! - Krzyknem. Bo zdecydowanie nie jest to Ziemia. Nie znam nikogo miego, doktorze Endecott. I co wicej, nie chc nikogo takiego pozna. To s przegrani ludzie. Nie mam jakiego malutekiego problemu. Nie jed na wzku inwalidzkim. Jestem kompletnym i cakowitym - dziwadem. Obrciem si, by nie mogli zobaczy, jaki wpyw wywary na mnie te sowa. - Doktorze Endecott - powiedzia mj ojciec - odwiedzilimy ponad tuzin klinik i doktorw. W jakim punkcie - przerwa. Zosta nam pan polecony z powodu wysokich kwalifikacji. Jeeli to kwestia pienidzy, to zapac kad cen, by pomc mojemu synowi. Nie pjdzie to z kasy chorych. - Rozumiem to, Panie Kingsbury, - powiedzia doktor. yczybym sobie - Niech pan si nie przejmuje ryzykiem. Podpisz wszystkie dokumenty. Myl, Kyle i ja, obaj si zgadzamy, e podejmiemy kade ryzyko eby Kyle, znw mg by taki, jaki by. Prawda, Kyle? Przytaknem, chocia uwiadomiem sobie, e mj ojciec wanie powiedzia, i wolaby wiedzie mnie martwego, ni w obecnej formie. - Tak. - Przepraszam, panie Kingsbury, ale to naprawd nie jest kwestia pienidzy czy ryzyka. Po prostu nic nie mona na to zaradzi. Mylaem o przeszczepie skry, nawet transplantacji twarzy, ale wykonaem badania i - I co? powiedzia ojciec.

62

- To naprawd dziwna sprawa, ale struktura skry pozostaa niezmieniona, cokolwiek zrobiem. Tak jakby nie moga by zmieniona. - To niedorzeczne. Wszystko mona zmieni. - Nie. Nigdy czego takiego nie spotkaem. I nie wiem, czym mogoby to by spowodowane. Tata posa mi kolejne spojrzenie. Wiedziaem, e nie chce bym komukolwiek powiedzia o wiedmie. Sam w to nie wierzy. Nadal si upiera, e mam jak niesamowit chorob, ktra mogaby zosta wyleczona dziki medycynie. Doktorek Endecott kontynuowa: - Chciabym jednak zrobi wicej testw, by przeprowadzi badania. - Czy pomog mojemu synowi odzyska jego dawny wygld? - Nie, ale moglibymy nauczy si czego wicej o tego typu zjawiskach. - Mj syn nie bdzie krlikiem dowiadczalnym warkn ojciec. Doktorek kiwn gow. - Przepraszam, panie Kingsbury. Jedyn rzecz, ktr mog zasugerowa jest skierowanie Kyle do jakie poradni, ktra specjalizuje si w cikich przypadkach, by nauczy si z tym y. Tata zamia si cicho. - Tak, na pewno to zrobi. Ju zaczem si rozglda. - wietnie - doktor Endecott zwrci si do mnie. - I Kyle, bardzo mi przykro, e nie potrafi ci pomc. Ale musisz zrozumie, e to nie jest koniec, dopki nie pozwolisz by tak si stao. Wielu ludzi z kalectwami osiga wielkie rzeczy. Charles Ray, czowiek lepy, mia olbrzymie muzyczne osignicia, a Stephen Hawking, fizyk, jest geniuszem mimo schorzenia neuronw ruchowych. - Ale w tym problem, doktorku.. Nie jestem adnym geniuszem. Jestem zwykym facetem. - Przepraszam, Kyle. - Doktor Endecott wsta i poklepa mnie po ramieniu, co miao znaczy Ju dobrze i Prosz idcie ju. Zrozumiaem i podniosem si.

63

W drodze powrotnej do domu, tata i ja ledwie si do siebie odzywalimy. Kiedy dojechalimy na miejsce, wyszed za mn z limuzyny i skierowa si z powrotem do drzwi subowych naszego budynku. Zdjem kaptur z gowy. By lipiec i na dodatek gorcy. Mimo, e prbowaem utrzyma moje wosy w jako takim porzdku przycinajc je, to one natychmiast z powrotem odrastay. Tata skin na mnie bym wszed. - A ty nie wchodzisz? spytaem. - Nie, jestem spniony. I tak opuciem duo pracy dla tego gwna. Musia zobaczy moj twarz, poniewa doda - Mam na myli, e jest to marnowanie czasu skoro i tak do niczego nas to nie prowadzi. - Jasne. Wszedem. Tata zacz zamkn drzwi, ale pozwoliem im uderzy mnie w plecy. Nadal bdziesz prbowa mi pomc? Obserwowaem jego twarz. Mj ojciec by prezenterem, wic utrzymywanie kamiennej twarzy mia opanowane do perfekcji. Ale nawet on, nie mg powstrzyma grymasu, ktry przeszed przez jego twarz gdy mwi: - Oczywicie, Kyle. Nigdy nie przestan prbowa.

64

~~

IV~~

ej nocy nie mogem przesta myle o tym, co powiedzia doktor

Endecott, o tym, e nie moe mi pomc, poniewa nie mog si zmieni. Teraz to miao sens wyjaniao, czemu za kadym razem, jak obcinaem wosy, one odrastay. Tak samo jak teraz moje paznokcie-pazury. Taty nie byo w domu, a Magda na t noc dostaa wolne. Ojciec podnis jej pensj i zmusi do zachowania wszystkiego w tajemnicy. Wyjem wic par kuchennych noyc i brzytw. ciem wosy z mojej lewej rki najkrcej jak si dao, pniej zabraem si za inne partie, pki moje ciao nie byo tak gadkie jak przed transformacj. Czekaem, gapic si na moj rk. Nic si nie wydarzyo. Moe sekret tkwi w tym, e musiao by tak gadkie jak to moliwe, nie podcite, ale i te nie wyrwane. Nawet jeli ojciec zapaciby komu by kadego dnia depilowa mnie woskiem, byoby warto, jeeli przez to wygldabym przynajmniej troch normalniej. Wrciem do swojego pokoju, z poczuciem przypywu pewnego rodzaju nadziei, ktrej nie czuem od dnia, gdy zadzwoniem do Sloane, by sprowadzi j do mojego domu w celu wymuszenia pocaunku. Ale kiedy wrciem do jasno owietlonej sypialni zobaczyem, e wosy z powrotem odrosy. Wpatrywaem si w rk. Jak nic, wosy na mojej lewej rce wydaway si grubsze ni wczeniej. Co by moe pacz utkno mi w gardle. Podbiegem do okna. Chciaem zawy do jasnego ksiyca jak bestie w filmowych horrorach. Ale ksiyc schowa si midzy dwoma budynkami. Mimo to, otworzyem okno i ryknem w gorce lipcowe powietrze. - Zamknij si! - Gos pochodzi z apartamentu poniej. Na ulicy jaka kobieta spieszya si, szukajc w pdzie portfela. Jaka para obejmowaa si z dala od wiata ulicznych latarni. Oni nawet mnie nie zauwayli.
65

Pobiegem do kuchni i wycignem najwikszy n, jaki udao mi si znale. Zabarykadowaem si w azience i zaciskajc zby by nie wrzasn z blu odkroiem pat skry na rce. Staem tak patrzc jak krew sczy si z gbokiego nacicia i skapuj na biae kafelki. Celowo odwrciem gow. Kiedy znw spojrzaem, rana zaleczya si. Byem niezniszczalny, niezmienny. Lecz czy to oznaczao, e byem ponadczowiekiem, e byem niemiertelny? Co, jeeli kto by mnie postrzeli? I, w takim razie, ktra perspektywa bya gorsza - umrze, czy wie wieczne ycie jako potwr? Kiedy wrciem do okna, na ulicy nikogo ju nie byo. Druga godzina. Chciaem wej na Internet, porozmawia z moimi znajomymi jak zwykem to robi. Zgodziem si z ojcem na bajeczk o zapaleniu puc, pki nie skoczy si szkoa. Pniej powiedziaem im, e wyjedam na cae lato do Europy, gdzie bd chodzi do prywatnej szkoy z internatem. Obiecaem, e spotkam si z nimi w sierpniu, zanim wyjad, ale to byo kamstwo. Nic nie miao znaczenia. Oczywicie, nie chciaem wrci do Tuttle, nie jako dziwolg. W Tuttle, zncalimy si nad ludmi, nawet jeli mieli tanie buty. Gdyby dowiedzieli si, jak wygldam, przyszliby po mnie z widami. A tak, myleli, e mam jak chorob i, tak jak ojciec, trzymali si ode mnie z daleka. Nawet jeli byoby inaczej, nie mgbym si pogodzi z perspektyw szkolnego dziwada, gdy wczeniej byem w gronie Piknych Osb. Poniej na ulicy, bezdomny facet z trudem porusza si z ogromnym plecakiem na ramionach. Jak to byby by nim, gdy nikt nic od ciebie nie oczekuje, niczego nie chce? Obserwowaem go nim nie znikn, jak wczeniej ksiyc, midzy dwoma budynkami. W kocu, pooyem si do ka. Kiedy moja gowa uderzya o poduszk, poczuem co twardego. Wsunem rk i wycignem jaki przedmiot. Podniosem go w stron wiata, by zobaczy co to jest. To byo lustro. Nie spogldaem w lustro od czasu mojej transformacji, nie, od dnia, gdy rozbiem jedno w moim pokoju. Teraz trzymaem w rce kwadratowe lustro w srebrnej ramie, to samo, ktre miaa Kendra pamitnego dnia w szkole. Mylaem, e rozbij je na tak wiele kawakw. na ile tylko to moliwe. Musisz szuka rozkoszy, gdziekolwiek si da.
66

Ale uchwyciem w nim obraz mojej twarzy. To bya moja twarz - moja stara twarz, o niebieskich oczach, doskonaa twarz, ktr nadal widziaem w moich snach. Trzymaem lustro blisko siebie, uywajc obu rk, jakby to bya dziewczyna, ktr cauj. Odbicie rozpyno si i znw ujrzaem moj zwierzc twarz. Czy byem obkany? Zaczem odkada lustro. - Zaczekaj! Gos pochodzi z wewntrz. Powoli, obrciem je zwierciadem do siebie. Twarz znw si zmienia. Teraz widziaem Kendr, wiedm. - Co tutaj robisz? - Nie rozbijaj lustra - ostrzega mnie. Ma magiczn moc. - Tak?- Powiedziaem. I co z tego? - Jestem cakowicie powana. Obserwowaam ci przez ponad miesic. I widz, e w kocu zrozumiae, i pienidze twojego tatusia nic tu nie zdziaaj, tak samo jak dermatolodzy czy operacje plastyczne. Twj ojciec zajrza nawet do kliniki w Costa Rica gdzie ostatnio przeprowadza swj cile tajny reporta. Wszyscy powiedzieli ci to samo - 'Przykro mi, dzieciaku. Naucz si z tym y. Id do poradni. - Jak ty... - Widziaam rwnie, jak podpuszczasz Sloane. - Nie podpuszczaem jej. Po prostu pocaowaem j, zanim moga mnie zobaczy. - Nie odmienia ci z powrotem, nieprawda? Potrzsnem gow. - Mwiam ci. Musisz t osob kocha. I ona musi kocha ciebie. Kochasz Sloane? Nie odpowiedziaem. - Nie wydaj mi si. Lustro ma magiczne zdolnoci. Zajrzyj, a zobaczysz w nim kogokolwiek zapragniesz, gdziekolwiek si znajduje. Pomyl jakie imi, moe ktrego z twoich byych przyjaci
67

Mogem zobaczy w lustrze jej szydercz min, gdy wypowiedziaa sowo: byych. - Popro, a lustro ukae ci t osob, gdziekolwiek bdzie. Nie chciaem. Nie chciaem robi czegokolwiek, co powiedziaa. Ale nie mogem si powstrzyma. Pomylaem o Sloane, i w jednej chwili obraz w lustrze zmieni si, ukazujc apartament Sloane, a ja miaem deja vu z dnia balu. Sloane leaa na kanapie, obciskujc si z jakim facetem. - W porzdku i co teraz?! - Wrzasnem, nie zastanawiajc si, czy Sloane przypadkiem nie moe mnie usysze. Twarz w lustrze zmienia si z powrotem w twarz Kendry. - Czy ona mnie syszy? - szepnem. - Nie, tylko ja. Z kadym, za wyjtkiem mnie, jest to jednostronny przekaz, tak jak z telewizorem. Czy jest kto, kogo jeszcze chciaby zobaczy? Chciaem odpowiedzie nie, ale ponownie moja podwiadomo mnie zdradzia. Pomylaem o Treyu. Lustro ponownie ukazao apartament Sloane. To Trey by facetem, z ktrym si obciskiwaa. Po minucie Kendra powiedziaa: - Co teraz zamierzasz? Wrcisz do szkoy? - Oczywicie, e nie. Nie mog pj do szkoy jako dziwolg. Obiecaem to ojcu. Popatrzyem na zegar. Byo ju po dziesitej, a ojciec jeszcze nie wrci. Unika mnie. Te tygodnie, w ktrych spotykalimy si z doktorami, byy najduszym czasem, jaki spdzilimy razem od c, kiedykolwiek. Ale wiedziaem, e to nie bdzie trwao wiecznie. Wrciem do mojego dawnego ycia, gdzie ojca mogem ujrze jedynie na ekranie telewizora. Wczeniej mnie to nie obchodzio, kiedy miaem swoje ycie. Ale teraz nie miaem niczego, ani nikogo. - Wymylie jakikolwiek sposb, by przeama kltw? Zamiaem si. - Mogaby zmieni mnie z powrotem. Znw odwrcia wzrok. - Nie mog.
68

- Nie chcesz. - Nie, nie mog. Tylko ty moesz zama kltw. A jedynym sposobem, by tego dokona, jest znalezienie prawdziwej mioci. - Nie mog tego zrobi. Jestem dziwadem. Umiechna si lekko. - Tak, w jakim stopniu jeste, nieprawda? Potrzsnem lustrem. - Ty mnie takim stworzya. - Bye nienawistnym bydlakiem - skrzywia si. - I przesta potrzsa lustrem! - Czy to ci przeszkadza? Znw nim potrzsnem. Jaka szkoda. - By moe nie myliam si, przemieniajc ci. By moe myliam si, oferujc ci teraz moj pomoc. - Pomoc? A jakiej to pomocy moesz mi udzieli? Pomijajc to, e nie moesz zmieni mnie z powrotem. -Mog udzieli ci rady, a moja pierwsza brzmi: nie rozbijaj lustra. Kiedy moe ci si przyda. I wtedy znikna. Odoyem lustro - delikatnie na nocn szafk.

69

~~

V~~

zasami gdy idziesz ulicami Nowego Yorku prawdopodobnie wszdzie,

ale szczeglnie w Nowym Jorku, poniewa jest tak zatoczony widzisz ludzi, jak tych na wzkach inwalidzkich, z nogami ledwie wystajcymi za siedzenie, albo ludzi ze szramami na twarzy. Moe stracili koczyny podczas wojny lub w jakim strasznym wypadku. Nigdy nie powicaem im zbytniej uwagi. A jeli ju o nich mylaem, to tylko w kwestii jak si koo nich przelizgn, eby przed przypadek nikt mnie nie dotkn. Wywoywali we mnie wstrt. Lecz teraz myl o nich przez cay czas: jak w jednej chwili jeste normalny nawet pikny a w nastpnej wydarza si co, co wszystko zmienia. I bezpowrotnie stajesz si kim innym. Odmiecem. Ja byem odmiecem i jeli zostao mi pidziesit, szedziesit, siedemdziesit lat ycia, spdz je jako odmieniec z powodu wanie tej jednej chwili, w ktrej Kendra rzucia na mnie kltw po tym, co zrobiem. Zabawna sprawa z tym lustrem. Gdy raz ju w nie spojrzaem, popadem w obsesj. Na pocztku ogldaem moich przyjaci (byych przyjaci, jak powiedziaa Kendra), przyapujc ich w dziwnych momentach, dostajcych bur od rodzicw, dubicych w nosie, nagich albo po prostu nie mylcych o mnie. Obserwowaem rwnie Sloane i Treya. Taak, byli razem, ale Sloane miaa jeszcze jednego chopaka, ktry nie chodzi do Tuttle. Zastanawiaem si czy mnie rwnie zdradzaa. Pniej zaczem obserwowa rwnie innych ludzi. W te dugie sierpniowe tygodnie apartament sta zupenie pusty. Magda robia posiki i zostawiaa je na blacie w kuchni, ale wychodziem jedynie wtedy, gdy syszaem jak odkurza w innej czci domu lub po jej wyjciu. Pamitaem, jak kiedy powiedziaa, e si o mnie obawia. Prawdopodobnie mylaa, e dostaem to, na co zasuyem. Nienawidziem jej za to. Zaczem to robi wykorzystujc mj szkolny rocznik. Wybieraem stron na chybi trafi, po czym w ten sam sposb osob z teje strony przewanie by to jaki frajer, na ktrego nie zwrcibym uwagi w moim dawnym yciu, gdy jeszcze chodziem do szkoy.
70

Czytaem jego imi, pniej odnajdywaem w indeksie, by zobaczy na jakie zajcia pozalekcyjne uczszcza. Mylaem, e znaem kadego w tej szkole, jednak zdaem sobie spraw, e moja wiedza bya nika. Teraz znaem imiona wszystkich. Gra, w ktr graem, polegaa na wybraniu osoby i zgadniciu, w jakim miejscu bdzie si znajdowa, gdy odszukam j za pomoc lustra. Czasami byo to atwe. Maniacy komputerowi zawsze byli przy komputerach. Sportowcy przebywali gwnie na zewntrz, wiecznie zabiegani. W niedzielny ranek, zdjcie, ktre wybraem przedstawiao Lindy Owens. Wygldaa znajomo. Wtedy przypomniaem sobie, e bya to dziewczyna z balu, ta sama, ktrej daem r, z czego zrobia wielk spraw, ta sama, dziki ktrej dostaem drug szans. Do dnia balu nigdy wczeniej nie zauwayem jej w szkole. Teraz patrzyem na jej stron w roczniku, ktra zawieraa yciorys: Honorowy Czonek Narodowego Spoeczestwa, Honorowy Czonek Francuskiego Spoeczestwa, Honorowy Czonek Angielskiego Spoeczestwa c, wszystkie honorowe spoeczestwa. Musiaa by w bibliotece. - Chc zobaczy Lind, - powiedziaem w stron lustra. Czekaem na ujrzenie wntrza biblioteki. Lustro zwykle dostrajao si do lokalizacji, jak fale odbiorcze w telewizorze, a wic po tym jak migno mi safari z Animal Planet byem pewny, e zastan Lindy uczc si, mimo e by sierpie. Zamiast tego lustro ukazao mi ssiedztwo, ktrego nigdy wczeniej nie widziaem i nie chciabym zobaczy. Na ulicy dwie kobiety w znoszonych achmanach wrzeszczay, kcc si ze sob. Jaki pun spad ze schodw, wymiotujc na chodnik. Obraz przesun si dalej, na drzwi, klatk schodow z zapadnitym schodami i gasnc arwk, znad ktrej wystaway druty sigajc goych cian. W mieszkaniu ze cian uszczya si farba, a z podg odchodzio linoleum. Byy rwnie pudeka robice za pki na ksiki. Ale wszdzie byo czysto, a pord tego, zaczytana, siedziaa Linda. Przynajmniej co do tego miaem racj. Przewrcia stron, pniej nastpn i nastpn. Musiaem si jej przypatrywa przez co najmniej dziesi minut. Tak, byem a tak znudzony. Ale tu chodzio o co wicej. W pewnym sensie byo to cakiem cool, e moga tak czyta i nie zwraca uwagi na otoczenie dookoa siebie. -Hej, dziewczyno! Kto zawoa i a podskoczyem. Dotychczas byo tak cicho, e nie zdaem sobie sprawy, i w mieszkaniu przebywa jeszcze kto, oprcz niej. Lindy spojrzaa znad ksiki.
71

- Tak? - Jest mi zimno. Przynie mi koc, okej? - Lindy westchna i odoya ksik okadk do gry. Zerknem na tytu. Jane Eyre, tak si nazywaa. Byem znudzony do tego stopnia, e pomylaem, i pewnego dnia moe j przeczytam. - W porzdku - odpowiedziaa. Chcesz te herbat? Bya ju na nogach zmierzajc w kierunku kuchni. - Tak. - Odpowied bya zaledwie niczym innym jak chrzkniciem. - Tylko si popiesz. Linda odkrcia kurek pozwalajc by woda swobodnie pyna, w tym czasie signa po mocno wysuony, czerwony czajnik. Napenia go i umiecia na piecu. - Gdzie jest ten koc? - Gos by rozgniewany. - Ju id. Przepraszam. Posyajc tskne spojrzenie w kierunku ksiki ruszya do szafy i wycigna spowiay niebieski koc. Podesza z nim do czowieka lecego na starej kanapie. By ju przykryty jednym kocem, wic nie mogem zobaczy jego twarzy, ale widziaem, e dry mimo, i by rodek sierpnia. Lindy opatulia go kocem dookoa ramion. - Lepiej? - Nie za bardzo. - Herbata na pewno pomoe. Linda zrobia herbat i grzebaa w prawie pustej lodwce, w kocu zrezygnowaa i zaniosa herbat. Ale mczyzna zasn. Pochylia si nad nim na chwil, nadsuchujc. Wtedy signa rk pod poduszk jakby czego szukajc. Nic. Wrcia do lektury, popijajc herbat. Dalej spogldaem w lustro, ale nic wicej ju si nie wydarzyo. Zwykle obserwowaem dan osob tylko raz. Ale w nastpnym tygodniu cigle wracaem do Lindy. To nie chodzio o to, e bya gorca, albo miaa w sobie cokolwiek interesujcego. Wikszo ludzi z Tuttle wyjechaa na obz, albo wycieczk po Europie. Wic jeli bym chcia, mogem oglda kogo nawet w Luwrze. Albo, co wicej, podglda pod prysznicem mas dziewczyn na jakim obozie - w porzdku, zrobiem to. Ale zwykle ogldaem, jak Lindy czyta. Nie mgbym uwierzy, e jest zdolna przeczyta

72

tak duo ksiek i to w lecie! Czasami czytajc jak ksik miaa si, a raz nawet pakaa. Nie wiedziaem, jak kto moe robi tyle szumu wok zwykych ksiek. Pewnego dnia, gdy czytaa rozleg si haas kto wali do drzwi. Patrzyem jak je otwiera. Czyja rka chwycia j. Drgnem. - Gdzie to jest? Gos zada odpowiedzi. Ociay ksztat wszed w pole mojego widzenia. Nie mogem zobaczy jego twarzy, jedyne co zauwayem to to, e by wielki. Zastanowiem si, czy nie powinienem zadzwoni pod 911. - Gdzie jest co? spytaa Lindy. - Dobrze wiesz co. Co z tym zrobia? - Nie wiem, o czym mwisz. Jej gos by spokojny, wykrcia si z jego uciski i ruszya w stron ksiki. Ponownie j zapa i przycign do siebie. - Daj mi to. - Ju tego nie mam. - Suka! Mocno uderzy j w twarz. Lindy potkna si i upada. - Potrzebuj tego. Mylisz, e jeste ode mnie lepsza, e moesz mnie okra? Daj to mi! Ruszy w jej kierunku jakby znw chcia j zapa, ale ona dosza ju do siebie. Wstaa i pobiega w gb pokoju okrajc st. Chwycia ksik i wycigna przed siebie niczym tarcze, ktra miaa j chroni. - Trzymaj si ode mnie z daleka! Bo inaczej zadzwoni po gliny. - Nie doniosa by na wasnego ojca gliniarzom. Zmrozio mnie na dwik sowa ojciec. Ten skurczybyk by jej ojcem? Tym, ktrego jeszcze tydzie temu okrywaa kocem? - Nie mam tego - powiedziaa. Jej twarz miaa wyraz osoby, ktra z caych si powstrzymuje si by nie wybuchn paczem. Wyrzuciam to i spukaam w kiblu. - Spukaa to? Warte sto dolcw? Ty 73

- Nie powiniene tego mie! Obiecae Rzuci si w jej kierunku, lecz stawia niepewne kroki, co wykorzystaa i pobiega do drzwi. Nadal trzymajc w rkach ksik, wybiega z mieszkania na obskurn klatk schodow. Przebiega po trzeszczcych schodach prosto na ulic. - Uciekaj! Wrzasn za ni. Odejd tak samo jak zrobia to twoja zdzirowata siostra! Ruszya w stron podziemnego przejcia. Ogldaem, jak schodzi po stopniach, pki nie wesza do samochodu. Dopiero wtedy z jej oczy popyny zy. aowaem, e nie mog przy niej by.

74

Pan Anderson: Dzikuj wszystkim za przybycie. Dzisiaj, bdziemy mwili jak zaadoptowa si w yciu po transformacji. Froggie: Nidy nie lubilm sadawek i z pewosci ni lub ich teraz. SilentMaid: Froggie, dlaczego nie? Froggie: dlacego ni??? Sa moke!!!!! SilentMaid: Ale jeste pazem. Froggie: Wiec??? SilentMaid: Wic wybrae ycie na suchym ldzie, chocia odpowiedniejsza byaby woda, pod ktr na dodatek umiesz oddycha? Dlaczego? Naprawd chc wiedzie! Froggie: Po pirwsze- moj rzeczy ciagle od mnie odpywja! BeastNYC doczy si do chatu. BeastNYC: Moecie zacz. Ju jestem. SilentMaid: Zaczlimy. BeastNYC: artowaem. Pan Anderson: Co do ciebie, nigdy nie moemy by pewni, Beast. Ale witamy. BeastNYC: W tym tygodniu si przeprowadzam. Nie wiem jeszcze gdzie. SilentMaid: Mam dzisiaj mae owiadczenie. Pan Anderson: Co to takiego, Silent? SilentMaid: Zdecydowaam doprowadzi spraw do koca. Froggie: Przejsc transfomacje? SilentMaid: Tak. BeastNYC: Dlaczego chcesz zrobi tak gupi rzecz?

75

Pan Anderson: Beast, to nie byo grzeczne. BeastNYC: Ale to jest gupie! Dlaczego miaaby ryzykowa, skoro nie musi? SilentMaid: Bardzo dugo i dokadnie nad tym mylaam, Beast. Grizzlyguy doczy si do chatu. SilentMaid: Wiem, e wie si to z ryzykiem, ogromnym ryzykiem. Jeeli moja mio nie zostanie odwzajemniona, zamieni si w pian morsk. Ale myl, e warto podj takie ryzyko dla prawdziwej mioci. Grizzlyguy: Morska piana? Froggie: Prawd, milosc jet tego wata.. BeastNYC: Mog co powiedzie? Froggie: A czy kiedkolwik zdolalismy ci powstrymac? BeastNYC: Wszyscy faceci to idioci. Moesz zaprzepaci swoj szans dla faceta, ktry w ogle na to nie zasuguje. Nikt nie jest wart tego, by zamieni si dla niego w pian morsk. SilentMaid: Nawet go nie znasz! BeastNYC: Nie bardziej ni ty. Ty yjesz pod wod, a on na ziemi! SilentMaid: Wiem wszystko, co musz wiedzie. Jest doskonay. Froggie: Jesem pewin, ze jes. BeastNYC: Po prostu jestem realist on moe ci nawet nie zauway. Czy nie mwia, e musisz zrezygnowa ze swojego gosu? SilentMaid: Uratowaam go od utonicia! Och, zapomnij. Froggie: Beas jest Beast, Silnt. Nie pozwol b zepsul ci hmor. SilentMaid opucia chat. BeastNYC: Przepraszam, ale jest naprawd trudno by besti w Nowym Jorku.

76

Rozdzial 3
~Zamek~
I~~

~~

rzeprowadziem si w nastpnym miesicu. Ojciec kupi kamienic w

Brooklynie i poinformowa mnie, e si tam przenosimy. Magda spakowaa moje rzeczy bez mojej pomocy. Pierwsz rzecz jak zauwayem, byy okna. Dom posiada staromodne okna z fantazyjnymi ramami. W pobliu wikszo domw miaa delikatne firanki lub same zasonki, ktre umoliwiay wyglda na ulic i rosnce przy niej drzewa. Jednak ojciec zdecydowanie nie chcia, bym spoglda na przyrod albo, przechodzc do sedna sprawy, by nikt nie spoglda na mnie. Nasz dom mia cikie, ciemne, drewniane aluzje, ktre nawet gdy byy otwarte, blokoway wikszo wiata i zasaniay du cz widoku za oknem. Mogem wyczu zapach wieego drewna oraz farby, wic wiedziaem, e byy nowe. Przy kadym oknie mona byo rwnie znale alarm, a przy drzwiach kamery monitorujce. Dom skada si z piciu piter, z czego kady poziom by niemal tak duy, jak cay nasz dawny apartament na Manhattanie. Pierwsze pitro byo prywatnym apartamentem z wasn kuchni oraz salonem. To wanie tam zamieszkam. Ogromny ekran plazmowy zajmowa wiksz cz ciany, by rwnie odtwarzacz DVD i cay podobny temu sprzt. Wszystko, co inwalidzie do szczcia potrzebne.

77

A w tylnej czci sypialni znajdowao si przejcie do ogrodu, tak nagiego i pokrytego yzn gleb, e oczekiwaem, e na moich oczach zaczn rosn chwasty. Dookoa rozciga si wygldajcy na nowy, drewniany pot. Mimo, e nie byo tam bramy, na pocie umieszczona zostaa kamera monitorujca, na wypadek jakby kto chcia si wama. Ojciec nie chcia podejmowa ryzyka, e kto mgby mnie zobaczy. A ja nie planowaem wychodzi na zewntrz. Zaczem oglda reszt udogodnie dla inwalidw. By pokj do nauki, z kolejn plazm do grania w PlayStation. Pki byy zapenione grami. Zero ksiek. Na moim pitrze azienka nie miaa lustra. ciany byy wieo malowane, ale mogem jeszcze dostrzec janiejszy kwadrat, na ktrym pierwotnie znajdowao si lustro. Magda zdya ju wypakowa moje rzeczy z wyjtkiem dwch, ktre ukryem tak by ich nie zobaczya. Teraz wyjem dwa patki ry i lustro Kendry, po czym ukryem je midzy swetrami w mojej garderobie. Skierowaem si na drugie pitro, ktre miao kolejny salon, jadalni i drug kuchni. To miejsce byo dla nas zdecydowanie za due. I czemu ojciec wola przeprowadzi si na Brooklyn? azienka posiadaa lustro. Nie spojrzaem w nie. Trzecie pitro miao nastpn wielk sypialni, ktra byo udekorowana w podobny sposb jak salon, ale pusta. Tak jak w pokoju do nauki nie byo w niej ksiek, za to, oczywicie, kolejna plazma. Czwarte pitro. Trzy kolejne sypialnie. W najmniejszej staa walizka, ale nie rozpoznawaem jej. Na pitym pitrze znajdowaa si rupieciarnia, co w stylu strychu staromodne meble, puda, ksiki i pyty, wszystko przykryte grub warstw kurzu. Kichnem kurz zgromadzi si na moim futrze bardziej ni na normalnych ludziach i wrciem z powrotem do swojego apartamentu, by gapi si na francuskie drzwi prowadzce do ogrodu. Kiedy si rozgldaem, do rodka wesza Magda. - A zapuka to trudno? Spytaem. - Ach, przepraszam. I zacza nadawa jak hiszpaska wiewirka. Podoba ci si pokj, paniczu Kyle? Mog si zaoy, e tak adny, radosny pokj. - Gdzie jest mj ojciec? Popatrzya na swj zegarek.
78

- Jest w pracy. Niedugo wiadomoci. - Nie powiedziaem. Miaem na myli, gdzie bdzie mieszka? Gdzie jest jego pokj? Na grze? - Nie Magda przestaa wiergota. Nie, paniczu Kyle. Nie jest na grze. Ja zostaj. - Chodzio mi, gdy wrci. Magda spucia wzrok. - Ja z tob zostaj, paniczu Kyle. Przykro mi. - Nie, mam na myli Wedy do mnie dotaro. Ja zostaj. Tata nie mia pokoju, poniewa nie bdzie tu mieszka. Nie przeprowadzi si na Brooklyn, tylko ja to zrobiem. I Magda, mj nowy ochroniarz. Mj stranik. Tylko my dwoje, na zawsze, podczas gdy on bdzie wid szczliw, woln od Kylea, egzystencj. Rozejrzaem si dookoa, brak luster, okien, niekoczce si ciany (wszystkie pomalowane na radosne kolory salon na czerwono, sypialnie na szmaragdow ziele). Czy mogyby by mnie pochon tak, e nie zostanie nic tylko wspomnienie o dobrze wygldajcym chopaku, ktry znikn? Czy mogoby by tak, jak z tym chopakiem ze szkoy, ktry zgin w wypadku w sidmej klasie? Wszyscy pakali, ale teraz nie potrafiem nawet przypomnie sobie jego imienia. Zao si, e nikt nie potrafi. Tak samo nie bd umieli przypomnie sobie mojego imienia. - Jest przyjemny. Ruszyem w stron nocnego stolika. Wic gdzie jest telefon? Pauza. - Nie ma. - Nie ma telefonu? Bya sab kamczuch. Jeste pewna? - Paniczu Kyle - Musz porozmawia z moim ojcem. Jeeli zamierza po prostu porzuci mnie tutaj na wieczno bez adnego poegnania kupujc mi pyty DVD machnem rk i wiksza cz z pudeek lecych na pce spada na podog roztrzaskujc si by nie czu si winnym zamykajc mnie tutaj?
79

Poczuem, e jasnozielone ciany zaczynaj na mnie napiera. Opadem na sof. - Gdzie jest telefon? - Paniczu Kyle - Przesta mnie tak nazywa! Zrzuciem wicej pyt. Brzmisz jak idiotka. Ile ci paci, by tu ze mn tkwia? Potroi ci pensj, by namwi do zostania z jego zdziwaczaym synem, by by jego stranikiem i trzyma gb na kdk? C, twoja posadka powie ci do widzenia, jeli std uciekn. Wiesz o tym, prawda? Patrzya si na mnie. Chciaem zapa si pod ziemi. Pamitaem, co powiedziaa tamtego dnia. e si o mnie martwi. - Jestem zy, rozumiesz? Powiedziaem. To dlatego tak wygldam. Moe ktrej nocy przyjd po ciebie, gdy bdziesz spaa. Czy ludzie w twoim kraju nie wierz w voodoo, szatana i tego typu sprawy? - Nie. My wierzymy - Wiesz co? - Sucham? - Nie obchodzi mnie twj kraj. Nie obchodzi mnie nic, co si tyczy ciebie. - Wiem, e jeste smutny Czuem zbliajcy si bl gowy, ktry kumulowa si tu za (albo nad?) moim nosem. Mj ojciec mnie nienawidzi. Nie chcia nawet, bym przebywa w tym samym domu co on. - Prosz, Magda, pozwl mi z nim porozmawia. Musz. Nie wywali ci z powodu tego, e pozwolia mi z nim porozmawia. Nie znajdzie nikogo innego, kto by ze mn zosta. Gapia si przez dusz chwil. W kocu, przytakna. - Pjd po telefon. Mam nadziej, e ci to pomoe. Sama sprbuj. Odesza. Chciaem si zapyta miaa na myli mwic sama sprbuj. To, e postara si namwi mojego ojca, by ze mn zosta, by by czowiekiem? Syszaem jak z trudem wspina si do swojego pokoju, ktrym musia by ten z walizk. Boe, ona bya

80

wszystkim, co miaem. Moe zatru moje jedzenie, jeli zrobi si zbyt nieznony. Kto by si przej? Uklknem na pododze by pozbiera DVD, ktre zrzuciem. Byo to trudne, zwaajc na pazury, lecz ostatecznie moje donie miay taki sam ukad, z kciukiem jak u goryla, a nie jak niedwiedzia apa. Po kilku minutach wrcia Magda, niosc w rce komrk. A wic w tym miejscu rzeczywicie nie byo sieci telefonicznej. Ojciec naprawd si postara. - Pozbieraem wiksz cz rzeczy, ktre zrzuciem. Gestykulowaem z ramionami penymi pyt. Przepraszam, Magda. Uniosa brew, ale powiedziaa: - Wszystko w porzdku. - Wiem, e to nie twoja wina, tylko mojego ojca - wzruszyem ramionami. Wzia z moich rk gry, ktre wci trzymaem. - Chcesz, ebym do niego zadzwonia? Potrzsnem gow i wziem od niej telefon. - Musz sam z nim porozmawia. Przytakna, odoya pyty powrotem na pk i opucia pokj. - O co chodzi, Magda? usyszaem zirytowany gos ojca, kiedy odebra. Nie poprawi si to, gdy usyszy, e to ja. - To nie Magda, to ja Kyle. Musimy o czym porozmawia. - Kyle, jestem w rodku - Zawsze jeste. Nie zajm ci duo czasu. Bdzie szybciej jak wysuchasz tego, co mam do powiedzenia, zamiast si ze mn sprzecza. - Kyle, wiem, e nie chcesz tam przebywa, ale naprawd to dla twojego dobra. Staraem si, by czu si komfor - Porzucie mnie tutaj.

81

- Robi to co jest dla ciebie najlepsze, ochraniam ci od natarczywego wzroku ludzi, od ludzi ktrzy uyj tego, by si odegra i - Cholerna ciema omiotem wzrokiem zielone ciany, ktre otaczay mnie ze wszystkich stron. Ty po prostu ochraniasz siebie. Nie chcesz, by ktokolwiek si o mnie dowiedzia. - Kyle, ta konwersacja jest ju skoczona. - Wanie, e nie jest. Nie wa si rozcza! Jeli to zrobisz, pjd do NBC18 i udziel im wywiadu. Przysigam na Boga, e tak wanie zrobi. To go powstrzymao. - Czego chcesz, Kyle? Chciaem pj do szkoy, mie przyjaci, by wszystko byo jak wczeniej. Lecz tak si nie stanie. Wic powiedziaem: - Posuchaj, jest kilka rzeczy, ktrych potrzebuj. Zdobd je dla mnie, a zgodz si na twoje warunki. W innym razie, uciekn. Mimo, e rolety byy prawie nieprzezroczyste, widziaem, i niebo pociemniao. - Co to za rzeczy, Kyle? - Potrzebuj komputera z Internetem. Wiem. Obawiasz si, e zrobi co szalonego, jak powiedzenie prasie by tutaj przyszli i zrobili mi zdjcie. - Powiedzenie im, e jestem twoim synem. Ale tego nie zrobi nie jeli zrobisz to o co prosz. Po prostu dalej chce mie kontakt ze wiatem i moe Nie wiem, moe docz do jakiej internetowej grupy albo co takiego. To brzmiao tak aonie, e o mao co nie zakryem uszu by nie sysze mego skomlenia. - Okej, okej. Zobacz, co da si zrobi. - Po drugie, chc prywatnego nauczyciela. - Nauczyciela? Wczeniej ledwie zaliczae przedmioty.

Pierwotnie National Broadcasting Company, to amerykaska korporacja telewizyjna z siedzib w Rockefeller Center, Nowy Jork.

18

82

- Teraz jest inaczej. Nie mam nic innego do roboty. Ojciec nie odpowiedzia, wic cignem dalej. - Poza tym, co jeli uda mi si z tego wyrwa? Mam na myli, e teraz jestem jaki jestem, ale moe nastpny dzie bdzie lepszy. Moe wiedma zmieni zdanie i przemieni mnie z powrotem. Mwiem, cho czuem, e nigdy do tego nie dojdzie, a on myla podobnie. Gdzie w gbokiej podwiadomoci nadal miaem nadziej, e moe uda mi si kogo spotka, dziewczyn, moe w sieci. Dlatego potrzebowaem komputera. Jednak nie do koca rozumiaem czemu zadaem nauczyciela. Tata mia racj nienawidziem szkoy. Ale teraz zostao mi to odebrane i chciaem to odzyska. Poza tym nauczyciel bdzie kim, z kim bd mg porozmawia. - Po prostu wol si zabezpieczy. - W porzdku. Poszukam kogo. Co jeszcze? Wziem gboki oddech. - Trzecim warunkiem jest to, e nie chc eby mnie odwiedza. Powiedziaem to poniewa wiedziaem, e i tak nie mia takiego zamiaru. Nie chcia mnie widzie. W tej kwestii wyrazi si kompletnie jasno. Gdyby przyszed, staoby si tak tylko z przymusu, e nie ma innego wyjcia. Nie chciaem tego. Nie chciaem siedzie tu i czeka czy si pojawi, a pnej snu si kadego dnia, jeli by tego nie zrobi. Czekaem te by zobaczy czy bdzie oponowa, udajc dobrego tatusia. - W porzdku odpowiedzia. Jeli to jest to, czego chcesz, Kyle. Typowe. - Tak, to jest to czego chce. Rozczyem si, zanim mogem zmieni zdanie i zacz go baga by wrci.

83

~~

II~~

O
- Kyle.

jciec szybko si uwin. Nauczyciel pojawi si tydzie pniej.

Zauwayem, e Magda przestaa nazywa mnie paniczem Kylem po tym jak na ni nawrzeszczaem. A ten sposb zrobia si znacznie mniej wkurzajca. - To jest Will Fratalli. Jest nauczycielem. Facet, ktry koo niej sta, by wysoki, po dwudziestce, o wygldzie szablonowego gupka. Mia ze sob psa, tego labradora, na nogach mia znoszone jeansy, zbyt due by pasoway, ale znowu zbyt mae, by byy modne, a powyej dostrzegem niebiesk, zapinan na guziki bluz. Z daleka zajedao od niego szkoa publiczn i to nawet nie jak fajn. Podszed do mnie. - Witaj, Kyle. Nie zacz ucieka z krzykiem na mj widok. Co na pewno dawao mu u mnie duego plusa. Z drugiej strony, w ogle na mnie nie patrzy, patrzy jakby poza mnie. - Ej, tutaj! Pomachaem mu. Nic z tego nie bdzie, skoro nie moesz nawet na mnie patrze. Pies gronie zawarcza. Natomiast ten kole Will- zamia si. - To moesz by troszk trudne. - A niby czemu? Dopytywaem - Poniewa jestem niewidomy. Och.

84

- Siad, Pilot! Powiedzia Will, ale Pilot drepta w miejscu, odmawiajc wykonania rozkazu. To bya cakowicie alternatywna rzeczywisto. Mj ojciec odseparowa si ode mnie i znalaz - czy raczej rozkaza zrobi to swojej sekretarce niewidomego nauczyciela, by nie mg on zobaczy, jak odraajcy jestem naprawd. - Oh, wow. Przepraszam. Czy to to jest twj pies? Te bdzie tutaj mieszka? Z tob? Nidy wczeniej nie spotkaem niewidomego czowieka, cho przypuszczaem, e mona ich spotka na stacji metra. - Tak Will wskaza na psa. To jest Pilot. Obaj zamierzamy tu zamieszka. Twj tata potrafi niele negocjowa. - Nie wtpi. Co ci o mnie naopowiada? Przepraszam. Moe chcesz usi? Chwyciem go pod rami. Szarpn si. - Prosz, nie rb tak. - Przepraszam. Usiowaem pomc. - Nie chwytaj tak ludzi. Czy tobie by si spodobao, jakby ciebie kto tak zapa? Jeli chcesz zaoferowa swoj pomoc, spytaj ludzi, czy jej potrzebuj. - Okej, okej, przepraszam. I to by byo na tyle ze wspaniaego pocztku. Ale musz si zaprzyjani z tym kolesiem. A wic, potrzebujesz? - Dzikuj, nie. Sam sobie poradz. Uywajc laski, ktrej rwnie nie zauwayem, ruszy w stron kanapy i usiad. Pies dalej si na mnie gapi, jakby myla, e jestem jakim zwierzciem, ktre w kadej chwili moe rzuci si na jego pana. Ponownie cicho zawarcza. - Czy on ci mwi gdzie masz i? Zapytaem. Nie baem si. Wiedziaem, e jeli pies by mnie ugryz, po prostu si ulecz. Spuciem wzrok i wpatrywaem si prosto w psie lepia. Wszystko w porzdku, pomylaem. Pies usiad, po czym si pooy. Dalej si na mnie gapi, ale ju nie warcza. - Niezupenie. Sam znajduj drog, ale kiedy zbliam si do szczytu schodw, on przestaje i. - Nigdy nie miaem psa powiedziaem, mylc jak gupio musiao to zabrzmie. Biedny, may, zdeprawowany, nowojorski dzieciak.

85

- Tego rwnie nie bdziesz mia. Jest mj. - Rozumiem. Druga wpadka. Usiadem w fotelu naprzeciwko Willa. Pies wci na mnie patrzy, ale to spojrzenie byo inne, jakby stara si doj czym byem zwierzciem czy czowiekiem. Co mj ojciec ci o mnie powiedzia? - Mwi, e jeste inwalid, ktry potrzebuje domowego nauczania, by nada z nauk. Wnioskuj, e podchodzisz do tego bardzo powanie. Zamiaem si. - Inwalida, tak? Dobre sobie. Czy wspomnia, na czym polega moja niepenosprawno? Will poruszy si na kanapie. - Waciwie to nie. Czy jest to co, o czym chciaby porozmawia? Pokrciem gow, zanim przypomniaem sobie, e i tak nie moe mnie zobaczy. - Raczej co, o czym ty chciaby wiedzie. Widzisz, problem jest w tym, e jestem cakowicie zdrowy. Nie liczc, e jestem odmiecem. Na sowo odmieniec brwi Willa powdroway do gry, ale nic nie powiedzia. - Nie, naprawd. Po pierwsze mam wosy na kadym calu ciaa. Grub sier jak u psa. Mam rwnie ky i szpony. To s moje ze strony. Dobre to takie, e jestem chyba zbudowany z teflonu. Zra mnie, a si ulecz. Mgbym by superbohaterem, nie liczc tego, e jeli uratowa bym kogo z poncego budynku, to gdyby spojrza na moj twarz, uciekby z krzykiem z powrotem w pomienie. Zatrzymaem si. Will nadal nie odpowiada, jedynie patrzy si na mnie, prawie tak jakby mg ujrze mnie lepiej ni inni ludzie, tak jakby widzia mnie takiego, jakim byem przedtem. W kocu powiedzia: - Skoczye wywd? Skoczye wywd? Kto tak mwi w dzisiejszych czasach? - Co masz na myli? - Jestem lepy, nie gupi. Nie bdziesz mnie bajerowa tak gadk. Byem pod wraeniem twj tata powiedzia, e chciae nauczyciela. Jeeli sprawa wyglda inaczej to - wsta.
86

- Nie! le mnie zrozumiae. Ja nie staram si zbajerowa. To co mwi, jest prawd. Spojrzaem na psa. Pilot to wie. Czy nie zauwaye, jak dziwnie si zachowuje, odkd tu jeste? Wycignem rk w stron Willa. Pies znowu zawarcza, ale spojrzaem w jego oczy i przesta. - Dalej, dotknij mojego ramienia. Podwinem rkaw koszulki i Will dotkn mojej rki. Wzdrygn si. - To jest twoja nie nosisz przypadkiem paszcza lub czego takiego? - Moesz wyczu, e nie ma adnych szww. Wycignem ponownie rk by mg j sprawdzi od wewntrznej strony. Nie mog uwierzy, e nic ci nie powiedzia. - Postawi raczej dziwne warunki, gdy mnie zatrudnia. - Na przykad jakie? - Zaoferowa ogromn pensj i moliwo uywania kart kredytowych na wszystkie wydatki nie mog powiedzie, ebym przeciw temu oponowa. W zamian za to zada, bym tu zamieszka. Pienidze na pensje zostan wypacane przez korporacj, wic miaem nigdy nie pyta kim by, lub czemu mnie zatrudni. Zostaem zmuszony by podpisa trzyletni kontrakt. Jeli zostan przed trzy lata, opaci cae czesne za moje studia i wyle mnie na kurs medyczny. W kocu, musiaem si przyrzec, e nie opowiem o caej historii mediom, ani nie napisze ksiki. Raczej przypuszczaem, e jeste jak gwiazd filmow. Przy tym si zamiaem. - Powiedzia ci, kim jest? - Twierdzi, e biznesmenem. I myla, e ci nie powiem? - A wic musimy uzupeni luki powiedziaem. To znaczy, zakadajc e nadal chcesz tu pracowa, gdy wiesz ju, e nie jestem gwiazd filmow, tylko dziwadem? - A chcesz, bym tu pracowa? - Tak. Jeste pierwsz osob, z ktr zmieniem sowo od trzech miesicy, nie liczc gosposi i lekarzy.
87

Will pokiwa gow. - W takim razie chc tu pracowa. Szczerze mwic, kiedy pomylaem, e jeste gwiazd filmow, chciaem si wycofa, ale potrzebowaem pienidzy. Wycign do. Ucisnem j. Jestem szczliwy, mogc z tob pracowa, Kyle. - Kyle Kingsbury, syn Roba Kingsburego. Potrzsnem jego doni, rozkoszujc si jego zdumion min. Powiedziae, e mj ojciec da ci kart kredytow?

88

~~

III~~

ona powiedzie, e Will i ja przez nastpny tydzie wprawilimy w

obieg kart kredytow ojca. Na pocztek zamwilimy ksiki, poniewa byem w kocu powanie podchodzcym do sprawy uczniem. Szkolne podrczniki, ale i rwnie nowele i wersj Brailla19 dla Willa. Ogldanie go jak czyta za pomoc rk, byo nawet cakiem fajne. Do jego pokoju kupilimy jeszcze meble i radio. Stara si mnie hamowa, mwic, e nie powinnimy wydawa tyle pienidzy, ale z mao przekonywujcym zapaem. Powiedziaem Willowi wszystko o Kendrze i kltwie. - Bzdura powiedzia. Nie ma czego takiego jak wiedmy. Musi by na to jakie medyczne wyjanienie. - Mwisz tak tylko dlatego, bo nie moesz mnie zobaczy. Jeliby mg, uwierzyby i w wiedmy. Wyznaem mu rwnie, e by zama urok, musz znale prawdziw mio. I cho dalej twierdzi, e nie wierzy w moje sowa, myl, e jednak zacz zmienia zdanie. - Wybraem ksik, ktra myl, e ci si spodoba Will wskaza na st. Wziem j do rki. Dzwonnik z Notre Dame. - Zwariowae? To ma z jakie piset stron. Will wzruszy ramionami. - Daj si temu porwa. Jest w niej duo akcji. Jeli okae si, e nie jeste na tyle mdry, by j przeczyta, wybierzemy co innego.

19

Pismo dla niewidomych.

89

Ale przeczytaem. Godziny i dni mijay jeden za drugim, a ja czytaem. Szczeglnie w pokojach na pitym pitrze, ktre polubiem. Bya tam stara kanapa. Przesunem j pod okno. Mogem na niej siedzie godzinami, czasami czytajc, czasami ogldaj tumy ludzi przewalajcych si w stron metra lub sklepw, tumy modych ludzi chodzcych do szkoy lub na wagary. Czuem si jakbym ich wszystkich zna. Ale czytaem rwnie o Quasimodo, garbusie, yjcym w kaplicy Notre Dame. Oczywicie wiedziaem, czemu akurat t ksik wybra Will. Quasimodo by jak ja, zamknity gdzie z dala przed wzrokiem ludzi. I w moim pokoju na pitym pitrze, obserwujc miasto, czuem si jak on. Quasimodo przyglda si paryanom i piknej cygaskiej dziewczynie Esmeraldzie, ktra taczya gdzie w dole. Natomiast ja ogldaem Brooklyn. - Ten autor, Victor Hugo, musia by naprawd zabawnym gociem powiedziaam do Willa pewnego dnia podczas zaj. Myl, e z chci zaprosibym go na jedn z moich imprez. Oczywicie powiedziaem to z sarkazmem. Ksizka bya totalnie doujca, tak jakby autor nienawidzi ludzi. - Myl, e lubi zaprzecza stereotypom powiedzia Will. - Dlaczego? Bo z ksidza zrobi zego gocia, a z brzydkiego typa dobry charakter? - O to w tym chodzio. Widzisz, jeste na tyle bystry by przeczyta t dug ksik. - To nie jest trudna lektura wiedziaem, co prbuje zrobi: podburzy mnie, bym stara si jeszcze bardziej. Nawet jeli tak byo, to i tak si umiechnem. Nigdy nie mylaem o sobie, jak o kim mdrym. Niektrzy z moich nauczycieli mwili e jestem, a ze oceny bior si z tego, i za mao si przykadam, czyli to, co zwykle mwi nauczyciele, by wpakowa ci w kopoty przed rodzicami. Ale moe to bya prawda. Zastanawiaem si, czy to e jestem brzydki, robi mnie mdrzejszym. Will powiedzia, e gdy czowiek jest niewidomy, inne zmysy jak such i wch wyczulaj
90

si w ramach rekompensacji. Wic czy mogem zmdrze, by zrekompensowa moj brzydot? Zazwyczaj czytaem rano i wieczorem omawialimy poszczeglne fragmenty. Will woa mnie koo jedenastej. W sobot Will mnie nie zawoa. Na pocztku nie zwrciem na to uwagi, poniewa czytaem wanie jak Quasimodo ratuje Esmerald od egzekucji i zabiera j do katedry krzyczc Azyl! Azyl!, byo to bardzo ekscytujce i pochono mnie bez reszty. Ale nawet gdy Quasimodo uratowa Esmerald, nadal nie moga na niego spojrze. By zbyt odraajcy. A jeli mwimy ju o depresji Syszaem jak zegar wybija poudnie. Zdecydowaem, e zejd na d. - Will! Zwarty i gotowy! Czas nabi gow wiedz! Ale na trzecim pitrze spotkaa mnie Magda. - Nie ma go tu, Kyle. Mia spotkanie, bardzo wane. Kaza ci przekaza, e dzisiaj masz dzie wolny. - Moje cae ycie jest dniem wolnym. - Szybko wrci. Nie chciaem ju wicej czyta, wic po lunchu wszedem do Internetu. Tydzie wczeniej znalazem t wspania stron, gdzie moesz oglda rne zaktki na ziemi za pomoc obrazu z satelity okooplanetarnej. Dotychczas, znalazem Empire State Building, Central Parki i Statu Wolnoci. Nawet mj dom. Czy taki sam byby ubaw, gdybym odnalaz Katedr Notre Dame w Paryu? Sprbowaem znowu Nowy Jork, zoomujc na Empire State Building do St. Patricks. Czy Notre Dame bya tak dua jak St. Patrick? Naprawd potrzebowaem atlasu i przewodnika, wic zamwiem je przez Internet. Jaki czas pniej, buszujc po Internecie i nie majc nic innego do roboty, wszedem na MySpace.com. Syszaem, e niektrzy ludzie w szkole wyrywali tam innych ludzi. Moe mgbym tam pozna dziewczyn, sprawi by si we mnie zakochaa, a pniej w jaki delikatny, pokrtny sposb wyjani jej t ca spraw z besti.

91

Zalogowaem si na MySpace i zaczem wyszukiwa dziewczyny. Nadal posiadaem profil z czasw, kiedy byem Normalnym Kylem. Nigdy wczeniej nie prbowaem pozna kogo na MySpace, nigdy nie musiaem. Dodaem wic jeszcze kilka zdj, kilka opisw i odpowiedziaem na wszystkie pytania na temat moich zainteresowa (hokej), ulubionych filmw (Duma i Uprzedzenie Sloane zmusia mnie na ogldania tego, i nienawidziem kadej minuty, jak nad nim spdziem, ale wiedziaem, e dziewczyny lec na takie rzeczy), i bohaterw (mj ojciec, oczywicie to pokazywao moj wraliwo). W miejscu Chciabym spotka napisaem moj prawdziw mio, poniewa byo to prawd. Zaczem wyszukiwanie. Nie byo kategorii dla mojego wieku, wic sprbowaem w przedziale 18-20, skoro i tak wiedziaem, e wszyscy kami w tej kwestii. Wyskoczyo siedemdziesit pi profili. Kliknem na pierwszy z brzegu. Wiele z nich okazao si stronami erotycznymi. Staraem si unika wszystkich, ktre miay w nazwie sowo perwersyjny i w kocu znalazem jeden o normalnym brzmieniu. Nick brzmia Shygirl2320, a w profilu pisao tylko: zaliczam si raczej do rzadkiego typu lasek. Nie wydaj mi si, by gdzie tam by kto taki jak ja. Mam 5,2 cale21 wzrostu, blond wosy i niebieskie oczy. Zreszt wida na zdjciach. Kocham taczy i spdza czas z przyjacimi. Uwielbiam ludzi, ktrzy wiedz, czego chc. Kocham chodzi na imprezy. Uczszczam na UCLA22, gdzie studiuj aktorstwo. Lubi cieszy si yciem i bra z niego ile si da Spojrzaem w lustro. - Poka mi Shygirl23 - powiedziaem. Lustro ukazao klas i skierowao si na dziewczyn dziewczyn, ktra z pewnoci nie zbliaa si do dwudziestki. Wcisnem przycisk Back na klawiaturze. Wybraem inny profil, pniej nastpny i nastpny. Prbowaem nawet profile ludzi, ktrzy znajdowali si w innych stanach, poniewa wtedy mgbym nieco duej odwleka nasze spotkanie.

20

Niemiaa dziewczyna 1 cal/ ok. 25cm Uniwersytet Kalifornijski, kampus Los Angeles

21

22

92

Bo powiedzmy sobie szczerze, co niby miaem powiedzie? Jestem besti z tym kwiatkiem w marynarce? Miaem dwa lata na to by si zakocha i sprawi, by druga osoba zakochaa si we mnie. - Poka mi Stardancer112 rozkazaem lustru. Miaa okoo czterdziestki. Przez nastpne trzy godziny surfowaem po MySpace i Xanga. Waciwie mozolne poszukiwania byyby bardziej trafnym okreleniem. Nastpne profile na jakie wszedem, okazay si by: Czterdziestoletnia kura domowa, ktra prosia o nagie zdjcie. Stary mczyzna. Dziesicioletnia dziewczynka. Szef policji. Wszyscy mwili, e s w moim wieku i s kobietami. Mam nadziej, e gliniarz by tam tylko po to, by uj jakiego zboczeca. Dziesiciolatce wysaem ostrzeenie, w zamian czego zacza na mnie krzycze, e nie jestem jej matk. Wesza Magda z odkurzaczem. - Och, nie widziaam, e tu jeste, Kyle. Nie masz nic przeciwko, ebym tu poodkurzaa? - Nie. Siedz tylko na Internecie umiechnem si. Prbujc pozna dziewczyn. - Dziewczyn? Podesza bliej zerkajc na ekran. Ach. Skrzywia si troch i pomylaem, e nawet nie wiem, czy zdaje sobie spraw z tego, co to jest czat, albo nawet Internet. - Okej, postaram si by bardzo cicho. Dzikuj. Spdziem na stronie jeszcze jaki czas. Byo tam kilka osb, ktre wydaway si by normalne, ale adna z nich nie bya aktualnie dostpna.

93

Wrc pniej. Pniej wszedem jeszcze na p godziny na Google wpisujc sowa takie jak bestia, transformacja, zaklcie, kltwa wiecie, tylko by sprawdzi, czy tego typu rzeczy zdarzaj si poza bajkami Braci Grimm czy Shrekiem. Znalazem dziwn stron, prowadzon przez kolesia imieniem Chris Andersen, z mas miych pokoi czatowych, wliczajc w to jeden o ludziach, ktrzy przemienili si w co innego. Prawdopodobnie logowaa si do niej modzie lubica pisa fanfiki na temat Harrego Pottera. Jednak nadal planowaem wrci do niej innego dnia. W kocu wyszedem z sieci. Godzin wczeniej syszaem jak wrci Will, ale nie przyszed, by ze mn porozmawia. - Will, dzie wakacyjny si skoczy! Zawoaem. Zero odpowiedzi. Sprawdziem na innych pitrach. Nigdzie ladu po Willu. Na koniec wrciem do swojego apartamentu. - Kyle, to ty? Jego gos dochodzi z ogrodu. Nie byem tam od pierwszego dnia. To byo zbyt doujce patrze na drewniany pot, majcy osiem stp wysokoci, ktry ojciec postawi, by ludzie nie mogli mnie zobaczy. Trzymaem wic aluzje zamknite. Ale Will tam by. - Przydaaby si maa pomoc, Kyle. Wyszedem na zewntrz. Will by otoczony przez donice, sadzonki, ziemi i szufle. A na dodatek zosta uwiziony pomidzy cian, a duym workiem ziemi. - Will, wygldasz jak gwno! Krzyknem przez szklane drzwi. - Ja nie mog powiedzie, jak ty wygldasz odpowiedzia. Ale jeli brzmisz tak samo jak wygldasz, to wygldasz jak idiota. Pom mi, prosz. Ruszyem w jego stron odcigajc na bok worek z ziemi. Wszdzie byo jej peno, zwaszcza na Willu. - Przepraszam. To byo, gdy zobaczyem, jak zamierza sadzi krzaki r, tuziny. Re w ziemi, w donicach, wazonach okalajcy kraty. Czerwone, te, rowe i najgorsze z nich biae
94

re, ktre przypominay mi o feralnej nocy, ktra zakoczya si moj przemian. Nie chciaem na nie patrze, a jednak postpiem naprzd. Wycignem do w kierunku jednej z nich i odskoczyem. Kolce. Moje pazury wysuny si do przodu. Jak u lwa i myszy, pomylaem. Wycignem kolec, zostawiajc ma dziurk. Zaleczya si. - O co chodzi z tymi rami? spytaem. - Lubi prac w ogrodzie i zapach r. Miaem do ciebie, patajcego si bez celu po pokoju z zamknitymi aluzjami. Pomylaem wic, e moe to rozweseli troch atmosfer. I idc za twoj rad o wydawaniu pienidzy twojego ojca, kupiem kilka rzeczy. - Skd wiedziae, e aluzje s zasonite? - Pokj jest zimny, kiedy jest pusty i nie dociera do niego wiato soneczne. Nie widziae nawet promyka soca odkd tu jestem. - I mylisz, e zasadzenie kilku kwiatkw to zmieni? Uderzyem pici w jeden z krzakw ry. Zrewanoway si wbijajc kolce w moj rk. Pewnie, bd si zachowywa jak w jednym z tych filmw opartych na faktach autentycznych ycie Kylea bye puste i beznadziejne. Wtem jak za dotkniciem rdki rany prezent zmieni wszystko. O to ci chodzi? Will potrzsn gow. - Kady ma w sobie troch pikna - Co ty moesz wiedzie o piknie? Nie znae mnie nigdy wczeniej i nikt ci o mnie nie opowiada. - Nie zawsze byem niewidomy. Kiedy byem dzieckiem, moja babcia miaa rany ogrd. Pokazaa mi, jak si nim zajmowa. Ra moe odmieni twoje ycie, zwyka mwi. Odesza, gdy miaem dwanacie lat. Byo to w tym samym czasie, kiedy zaczem traci wzrok. - Zacze? Ale mylaem Taa, ra moe odmieni twoje ycie. - Na pocztku nie widziaem tylko w nocy. Pniej pole widzenia zmniejszyo si, co doprowadzao mnie do wciekoci, poniewa nie mogem ju gra w baseball, byo to tym bardziej doujce, e byem w tym cakiem niezy. W kocu z ledwoci mogem zobaczy cokolwiek.
95

- Wow, to naprawd musiao doprowadza ci do szalestwa. - Dziki za wspczucie, ale nie wyjedaj mi tu z filmem opartym na faktach. Will powcha czerwon r. - Zapach przypomina mi tamte dni, mog je wyczu w mojej podwiadomoci. - Ja nic nie czuj. - Sprbuj z zamknitymi oczami. Sprbowaem. Dotkn mojego ramienia kierujc w stron kwiatw. - W porzdku, teraz powchaj. Wcignem gboko powietrze. Mia racj. Byo przepenione zapachem r, ktry zarazem przynis odr wspomnienia tamtej nocy. Mogem zobaczy siebie samego stojcego na scenie ze Sloane, pniej obraz mojego pokoju i Kendr. Poczuem jak ciska mnie w brzuchu. Odsunem si. - Skd wiedziae, ktre kupi? Moje oczy wci byy zamknite. - Zamwiem te, ktre chciaem i liczyem na szczcie. Kiedy przyszed posaniec domyliem si po kolorach. Troch je dostrzegam. - Och, tak? nadal nie otwieraem oczu. W takim razie jakiego koloru s te? Will mnie puci. - Te s z donicy z twarz kupidyna. - Ale jakiego s koloru? - W donicy kupidyna byy biae. Otworzyem oczy. Biae. Re, ktre przywoay tak silne wspomnienia, byy biae. Przypomniaem sobie sowa Magdy: Ten, kto nie wie jak dostrzec cenne rzeczy w yciu, nigdy nie zazna szczcia. - Chcesz pomc zasadzi reszt? Spyta Will. Wzruszyem ramionami. - Jeli jest co do roboty.
96

Will pokaza mi jak duo ziemi, torfu i nawozu powinienem umieszcza w donicach. - Miastowy dzieciak nie robi tego nigdy wczeniej, co? Drani si. - Kwiaciarz dostarcza i ukada kwiaty kadego tygodnia. Will zamia si, po czym powiedzia: - Ty mwisz na powanie. cisnem plastikowy pojemnik w sposb, jaki pokaza mi Will, by atwiej dosta si do ziemi i nasypaem troch pod sadzonki. - Magda lubi biae re. - Powiniene jej kilka zanie. - No nie wiem. - Waciwie to ona podsuna pomys z ogrodem. Powiedziaa mi, e ranki spdzasz na rodkowym pitrze, gapic si w okno. Jak kwiat szukajcy soca, tak powiedziaa. Przejmuje si tob. - A niby dlaczego miaaby to robi? - Nie mam pojcia. Prawdopodobnie ma dobre serce. - Niemoliwe. To dlatego, e jej za to pac. - Pac jej be wzgldu na to, czy jeste szczliwy czy nie, nieprawda? Mia racj. Ale to nie miao sensu. Zawsze byem przecie dla niej niemiy, a tutaj prosz, robi rzeczy, ktrych nie musi i to dla mnie. Will rwnie. Zaczem kopa nastpn dziur. - Dzikuj za to, Will. - Nie ma problemu. Kopn worek z nawozem w moj stron, przypominajc, e to powinienem wsypa jako nastpne. Pniej wybraem trzy biae re i zaniosem je Magdzie. Chciaem da je jej osobicie, ale gdy wszedem na gr, poczuem si gupio. Wic zostawiem je na blacie, gdzie gotowaa obiad. Miaem nadziej, e domyli si, e s ode mnie a nie od
97

Willa. Ale kiedy zesza na d przynoszc mi obiad, udawaem e jestem w azience i krzyknem, by zostawia tac pod drzwiami.

98

~~

IV~~

ej nocy po raz pierwszy odkd przeprowadziem si na Brooklyn,

wyszedem na zewntrz na ulic. Poczekaem a si ciemni i chocia by pocztek padziernika, zaoyem duy paszcz z kapturem, ktrym okryem gow i schowaem twarz. Naokoo brody i policzkw owinem si szalikiem. Poruszaem si blisko budynkw, pord cieni, eby ludzie nie mogli mnie zobaczy, skrcajc w boczne uliczki, by si do nikogo zbytnio nie zbliy. Nie powinienem si tak zachowywa, pomylaem. Jestem Kyle Kingsbury. Jestem kim wyjtkowym. Nie powinienem by zmuszany do patania si po mrocznych alejkach, chowania za stert mieci, czekajc, a w kocu jaki nieznajomy zawaa Potwr. Powinienem przebywa wrd ludzi. Mimo tego chowam si, uciekam, czaj i na szczcie przechodz niezauwaony. To byo dziwne. Nikt mnie nie zauway, nawet jeli wydawao mi si, e patrz prosto na mnie. Nieprawdopodobne. Wiedziaem, gdzie chce i. Gin Elliott, z mojej klasy z Tuttle, organizowa najfajniejsze imprezy w SoHo, gdy jego rodzice byli poza domem. Zagldaem do lustra, wic wiedziaem, e w ten weekend ich nie bdzie. Nie mogem i na imprez nie jako nieznajomy i z pewnoci nie jako ja, Kyle Kingsbury doprowadzony do niczego. Ale pomylaem, e moe tylko moe mgbym posta na zewntrz i pooglda wchodzcych i wychodzcych ludzi. Jasne, mogem oglda ich z Brooklynu. Ale chciaem tu by. Nikt by mnie nie rozpozna. Jedyne ryzyko jako podejmowaem to to, e kto mgby mnie zobaczy, schwyta, zamkn jako potwora, a moe nawet w zoo. Niemae ryzyko. Lecz moja samotno dodawaa mi odwagi. Mog to zrobi. I ludzie wci mijali mnie, patrzc i mnie nie widzc. Odwa si pojecha metrem? Odwayem si. To bya jedyna droga. Znalazem stacj, ktr widziaem tyle razy z mojego okna, jednoczenie odpychajc wizj siebie w zamknitego w klatce w

99

zoo, podczas gdy moi przyjaciele przychodzili tam na szkolne wycieczki, by mnie oglda. Kupiem MetroCard i czekaem na nastpny pocig. Kiedy przyjecha, nie by zatoczony. Byo ju po godzinach szczytu. Mimo tego usiadem z dala od innych pasaerw, zajmujc najgorsze miejsce w tyle. Obrciem si w stron okna. Jednak kobieta siedzca w pobliu i tak przesuna si na dalsze miejsce, kiedy usiadem. Obserwowaem j, a raczej jej odbicie w szybie, kiedy mnie mijaa, wstrzymujc oddech. Jeli tylko odwrciaby troch gow, byaby w stanie dojrze moje zwierzce odbicie. Ale nie zrobia tego, przesza z trudem utrzymujc rwnowag przez pdzcy pocig i marszczc nos, jakby wyczua co brzydkiego. Zaja najdalsz cz wagonu nie odzywajc si ani sowem. Wtedy si zorientowaem. Oczywicie! Chodzio o ciepo. W moim cikim paszczu i szaliku wygldaem jak bezdomny. I tak myleli o mnie ludzie na ulicy i w pocigu. Dlatego na mnie nie patrzyli. Nikt nie patrzy na bezdomnych. Byem niewidzialny. Mogem chodzi po ulicach tak dugo, jak dugo trzymaem moj gow w ukryciu tak, by nikt nic nie zauway. W pewnym sensie byem wolny. Odwaniej rozejrzaem si wok. Nie napotkaem adnego wzroku, to mnie upewnio. Wszyscy patrzyli w ksiki, na przyjaci lub gdziekolwiek indziej. Dotarem na Spring Street i wyszedem na zewntrz, ju nie tak ostronie jak wczeniej. Ruszyem przez janiejsz ulic, poprawiajc szalik i jednoczenie ignorujc duszce uczucie. Moim najwikszym lkiem bya widzca mnie Sloane. Jeli popeniaby bd, mwic o mnie innym, na pewno zrobiliby z niej pomiewisko. A wtedy jej priorytetowym celem byoby pokazanie mnie, by wiedzieli, e nie kamie. Dostaem si w poblie apartamentu Gina. Przed wejciem sta odwierny, wic nie mogem wej do rodka. Zreszt i tak nie miaem takiego zamiaru. Chciaem trzyma si z daleka od wiata, twarzy, faktu, e przyjcie rozkrcao si beze mnie, jakby nic mnie to nie obchodzio. Przed drzwiami by wielki klomb. Poczekaem, a nie bdzie nikogo w pobliu i wtedy wliznem si pomidzy krzaki, sadowic si w wygodnej pozycji. Powietrze wypeni znajomy zapach, wyjrzaem za gazi. Czerwone re. Will byby dumny, e zauwayem. Przyjcie zaczo si prawdopodobnie okoo smej, ale mimo e bya ju dziewita, ludzie nadal przychodzili. Ogldaem to wszystko jakby przez ukryt kamer, widziaem rzeczy, ktrych nie powinienem widzie, dziewczyny cigajca bielizn spod obcisych ubra lub wcigajce co, zanim weszy do budynku, kolesi mwicych o tym, co maj w portfelach i z kim tego uyj. Mgbym przysic, e kilku moich przyjaci
100

spojrzao prosto na mnie, ale nikt mnie nie zobaczy. Nikt nie krzycza, Potwr!. Nikt nawet nie zdawa si czegokolwiek zauway. To sprawiao, e czuem si dobrze i jednoczenie le w tym samym czasie. I pniej przysza ona. Sloane. Wymieniaa pyny ustrojowe z Sullivanem Clintonem, jednym z ostatnich juniorw na gwnym Publicznym Pokazie Sympatii23, przewijajcym si przed moim wzrokiem jak nisko budetowy film. Mogli to zrobi nawet przede mn, bo w kocu byem niewidzialny. Zaczem si zastanawia, czy przypadkiem naprawd nie byem. W kocu weszli do rodka. W taki sposb mina dziewita. Ludzie przychodzili. Ludzie wychodzili. Okoo pnocy, zmczony i zgrzany, zamierzaem zbiera si do domu. Ale wtedy usyszaem znajomy gos, zaledwie kilka krokw od miejsca, w ktrym si ukrywaem. - Ostre przyjcie, co? To by Trey. By z nim jeszcze jeden z moich byych przyjaci, Graydon Hart. - Najlepsze powiedzia Graydon. Nawet lepsze od tego w zeszym roku. - A ktre to byo? Odpar Trey. Prawdopodobnie byem zbyt skacowany, by zapamita. Przykucnem bliej ziemi, pragnc by ju poszli. Wtedy usyszaem moje imi. - Wiesz cign Graydon no to, na ktrym Kyle Kingsbury przywlek apatycznie wygldajca lask, ktra p wieczoru spdzia z doni w jego spodniach. Trey zamia si. - Kyle Kingsbury imi z przeszoci. Stary dobry Kyle. Poczuem, e si umiecham i robi mi si cieplej pod dugim paszczem. - Tak, waciwie to co si z nim stao? Spyta Graydon. - Poszed do prywatnej szkoy. - Myla, e jest dla nas zbyt dobry?

Publiczna demonstracja podczas ktrej uczestnicy obnaaj swoje uczucia na oczach innych ludzi.

23

101

Gapiem si na nich, szczeglnie na Treya, czekajc a zacznie mnie broni. - To by mnie nie zdziwio powiedzia Trey. Zawsze myla, e jest kim wanym, gdy tu by Pan Mj Ojciec Pracuje w Wiadomociach. - Lubi si puszy. - Tak, ciesz si, e kole si ulotni odpowiedzia Trey. Odwrciem od nich twarz. W kocu odeszli. Moja twarz, moje uczy parzyy. To wszystko byo kamstwem moi przyjaciele w Tuttle. Moje cae ycie. Co by powiedzieli ludzie, gdyby mnie teraz zobaczyli, skoro nienawidzili mnie ju, gdy byem przystojny. Nawet nie pamitam jak dotarem do domu. Nikt mnie nie zauway. Nikt si nie przejmowa. Kendra miaa racj, we wszystkim.

102

~~

V~~

nw byem na MySpace.

- Poka mi Angelbaby1023 powiedziaem do lustra. Zamiast tego pokazao mi twarz Kendry. - To nie zadziaa, wiesz? - Co tu robisz? - Uwalniam si od twoich iluzji. Prbowanie poznania kogo przez Internet, szukania prawdziwej mioci w ten sposb nie zadziaa. Nie zadziaa. - Czemu do cholery nie? To znaczy, pewnie niektrzy z nich nie wiedz co to znaczy, ale na pewno nie wszyscy- Nie moesz si w kim zakocha przez komputer. Nie naprawd. - Ludzie poznaj kogo online przez cay czas. Nawet bior lub. - Pozna kogo online to jedna rzecz, ale spotka si z nim pniej w prawdziwym yciu i pokocha, to co innego. Przekonujesz si do kochania osoby, ktrej nigdy nie widziae, ktra mieszka trzydzieci stanw std- Jaka jest rnica? Mwia, e wygld nie ma znaczenia. Z Internetem naprawd nie ma. Wszystko skupia si na osobowoci. Wtedy domyliem si w czym problem. Po prostu jeste za, bo znalazem sposb na obejcie twojej kltwy. Bo mog pozna kogo nie przejmujc si, e zacznie wirowa na widok tego, co zrobia z moim wygldem. - To nie o to chodzi. Rzuciam kltw, by da ci lekcj. Jeli si jej nauczysz, wietnie. Nie pojawiam si tu by ci wyrolowa; staram ci si pomc. Ale to po prostu nie wypali. - Ale czemu?
103

- Bo nie moesz zakocha si w kim, kogo nie znasz. Twj profil jest peen kamstw. - Czytaa moje maile. Czy to nie jest naruszenie- Kocham chodzi na imprezy z moimi przyjacimi- Przesta! - Mj ojciec i ja jestemy naprawd blisko- Zamknij si! Zamknij si! Zamknij si! Zakryem uszy, lecz jej sowa nadal ze mnie szydziy. Chciaem stuc lustro, monitor komputera, cokolwiek, ale byo tak tylko dlatego, poniewa wiedziaem, e to co mwi, jest prawd. Chciaem tylko by kto mnie pokocha, by kto zama kltw. Ale wszystko byo na darmo. Jeli nie mogem pozna kogo online, jak w ogle mogem kogo pozna? - Rozumiesz, Kyle? Moje myli owion gos Kendry. Odwrciem wzrok, odmawiajc odpowiedzi. Czuem, e mam cinite gardo i nie chciaem, by to usyszaa. - Kyle? - Rozumiem zawarczaem. Prosz, moesz mnie teraz zostawi w spokoju?

104

~~

VI~~

mieniem imi.

Nie byo ju adnego Kylea. Nic po nim nie zostao. Kyle Kingsbury umar. Nie chciaem wicej jego imienia. Wyszukaem znaczenie Kyle online i kliknem. Kyle znaczy przystojny. Ja nie byem. Znalazem imi, ktre znaczy brzydki, Feo (kto by tak nazwa swoje dziecko?), ale w kocu zatrzymaem si na Adrianie, co znaczy mroczny. To byem ja, mroczny. Wszyscy czyli Magda i Will nazywali mnie od teraz Adrian. Byem ciemnoci. W ciemnoci rwnie yem. Zaczem spa w cigu dnia, a spacerowa ulicami i jedzi metrem w nocy, kiedy nikt nie mg mnie zobaczy. Skoczyem opowie o Garbusie (wszyscy zginli), wic przeczytaem Upiora w Operze. W ksice inaczej ni gupiej muzykalnej wersji Andrewa Lloyda Webera Upir nie by jakim niezrozumiaym skoczonym durniem. By morderc, ktry przez lata terroryzowa budynek opery, zanim porwa mod piewaczk, zmuszajc j do mioci. Zosta odrzucony. api to. Teraz wiem, jak to by zdesperowanym. Wiem, jak to jest, utkn w ciemnoci, szukajc przynajmniej maego ziarnka nadziei i nic nie znajdujc. Znam to uczucie, gdy samotno jest tak ogromna, e mgby dla niej zabi. Marzyem rwnie o takiej operze. Marzyem, e mam katedr. Wyobraaem sobie, jak wspinam si po State Building jak King Kong. Zamiast tego, posiadaem jedynie ksiki, ksiki i anonimowe ulice Nowego Jorku, z milionem gupich, kluczcych po nich ludzi. Zaczem zaczaja si w alejkach pomidzy barami, do ktrych pary zapuszczay si na randki. Syszaem ich chrzkania i westchnienia. Kiedy widziaem tak par, wyobraaem sobie, e jestem mczyzn, a rce dziewczyny spoczywaj na mnie, jej ciepy oddech askocze moje ucho i wicej ni raz mylaem, jakby to byo pooy pazury na karku mczyzny, by go zabi i zabra dziewczyn do mojej prywatnej kryjwki oraz uprawia z ni sex, czy by tego chciaa czy nie.
105

Nie zrobibym tego, ale przeraziem si, e w ogle nachodz mnie takie myli. Przeraziem si siebie. - Adrian, musimy porozmawia. Byem cigle w ku, kiedy wszed Will. Zagldaem przez okno, na ogrd w ktrym posadzi re, moje oczy byy na wp zamknite. - Wikszo r zwida, Will. - Tak si dzieje z kwiatami. Mamy padziernik. Wkrtce wszystkie znikn a do wiosny. - Pomog im, wiesz. Jeli zobacz, e jaki kwiat jest si zwidy, ale nie chce opa, pomog mu. Kolce nie s dla mnie duym kopotem. Uzdrowi si. - S wic jakie plusy. - Tak. Wydaj mi si, e pomaga im zgin to dobry uczynek. Jeli widzisz, e co si zmaga jak to, to nie powiniene zmusza go, by cierpia. Nie sdzisz? - Adrian - Czasami, marz by kto mnie te tak pomg. Widziaem jak Will si na mnie patrzy. Ale jest kilka takich czerwonych r cigle wspinajcych si po gaziach. Nie spadn. Doprowadza mnie to do szau. - Adrian, prosz. - Nie chcesz rozmawia o kwiatach? Mylaem, e je lubisz, Will. Ty bye tym, ktry je zasadzi. - Lubi kwiaty, Adrian. Ale w tej chwili chciabym porozmawia o naszych relacjach nauczyciel-ucze. - Co z nimi? - Nie mamy ich. Branie pienidzy i nie robienie nic w zamian to kradzie. - Pomyl o tym jak o dystrybucji majtku. Mj ojciec jest bogatym draniem, ktry nie zasuguje na to, co ma. Ty jeste biedny i potrzebujcy. Wydaje mi si, e jest o tym ksika. Zauwayem Pilota, siedzcego koo ng Willa. Wycignem w jego kierunku rce prbujc do siebie przycign.
106

- Zreszt uczyem si. Przeczytaem Dzwonnika, Frankensteina. Teraz czytam Portret Doriana Gray. Will umiechn si. - Wydaj mi si, e wyczuwam tu temat przewodni.

Upiora

Operze,

- Tematem jest ciemno ludzie ktrzy yj w ciemnoci. Dalej wycigaem rce do Pilota. Durny pies nie chcia przyj. - Moglibymy omwi te ksiki. Masz jakie pytania na temat - Ten kole, Oscar Wilde by gejem? - Widzisz? Wiedziaem, e bdziesz mia kilka citych spostrzee, co byskotliwego, co przyczynia si - Nie pogrywaj ze mn, Will. By czy nie? - Syszaem tylko pogoski. Will szarpn za smycz Pilota. Ten pies nie zamierza do ciebie przyj, Adrian. Napawasz go wstrtem tak samo jak mnie, lec w ku, w tej samej piamie cay wieczr. - Co kae ci myle, e jestem w piamie? Byem. - Mog ci wyczu. Pies z pewnoci. I obaj jestemy zniesmaczeni. - Okej, za minut si ubior. Zadowolony? - Mgbym by teoretycznie jeli wziby prysznic. - Okej, okej. Wic powiedz mi co o Oscarze Wilde. - Zosta postawiony przed sdem, po romansie jaki mia z jednym z lordowskich synw. Ojciec modego mczyzny powiedzia, e Wilde zmusi jego syna do tego zwizku. Zmar w wizieniu. - Ja jestem w wizieniu powiedziaem. - Adrian - To prawda. Kiedy jeste dzieckiem, mwi ci, e liczy si to, co masz w rodku. Wygld nie ma znaczenia. Ale to nieprawda. Kolesie jak Phoebus w Dzwonniku, lub Dorian, czy stary Kyle Kingsbury mog wykorzystywa kobiety i uchodzi im to na sucho, bo dobrze wygldaj. Bycie brzydkim to pewnego rodzaju wizienie.
107

- Nie wierz w to, Adrian. - Niewidomy kole ma intuicj. Moesz w to wierzy lub nie. To jest prawda. Will westchn. - Adrian, moemy wrci do ksiki? - Kwiaty umieraj, Will. - Adrian. Jeli nie przestaniesz spa przez cae dnie i nie pozwolisz bym si uczy, zo rezygnacj. Gapiem si na niego. Wiedziaem, e jest na mnie zy, ale nigdy nie przypuszczaem, e mgby odej. - Ale gdzie by poszed? Spytaem. Musi by ci ciko znale prac, gdy jeste To znaczy mam na myli, gdy jeste - Jest ciko. Ludzie myl, e nie potrafisz nic robi i nie chc da ci nawet szansy. Wydaje im si, e jeste tylko ciarem. Raz podczas rozmowy kwalifikacyjnej miaem gocia, ktry powiedzia: Co jeli bdziesz szed korytarzem i zranisz ucznia? Albo ugryzie kogo pies? - Wic utkne tutaj, uczc takiego frajera jak ja. Nie przytakn, ani nie powiedzia nie. - Ciko si uczyem, bym mg pracowa, by nikt nie musia mnie wspiera. Nie mog si podda. Mwi o moim yciu. To jest to co robiem, yem na koszt ojca, zawsze bd y, jeli nie wymyl, jak zama kltw. - Robisz to, co musisz robi powiedziaem. Ale nie chc by odchodzi. - Jest pewne rozwizanie. Moemy wrci do naszych wczeniejszych lekcji. Przytaknem. - Jutro. Nie dzisiaj, ale jutro. Dzisiaj jest jeszcze co, co musz zrobi. - Jeste pewny? - Tak. Jutro. Obiecuj.
108

~~

VII~~

iedziaem, e moje dni w ktrych wychodziem na ulic Nowego Jorku,

dobiegaj koca. Pki robio si zimno, ja noszcy paszcz - wygldaem mniej dziwnie, mniej bezdomnie. Wicej ni raz kto nawiza ze mn kontakt wzrokowy i tylko dziki mojemu szybkiemu refleksowi byem w stanie odwrci wzrok na tyle szybko, by gdy nieznajomy spojrza jeszcze raz w moim kierunku, widzia jedynie moje oddalajce si plecy i myla, e twarz bestii ktr dopiero co ujrza, bya przewidzeniem, wymysem wyobrani. Nie mogem pozwoli sobie na takie wpadki. Zaczem wychodzi pniej, kiedy ulice i metra byy mniej zatoczone, kiedy byy mniejsze prawdopodobiestwo, e zostan zapany. Ale to mnie za satysfakcjonowao. Chciaem by czci ycia, ktre toczyo si na tych ulicach. A teraz na dodatek dosza do tego wszystkiego obietnica, ktr zoyem Willowi. Nie mogem si wczy ca noc, a nastpnego dnia uczy si i normalnie funkcjonowa. I nie mogem pozwoli, by Will odszed. To bdzie duga zima. Ale dzi wiedziaem, e mog wyj, niczego si nie obawiajc. To byy jedyny dzie w roku, kiedy nikt nie spojrzy na mnie dwa razy. Halloween. Zawsze kochaem Halloween. To byo moje ulubione wito, odkd skoczyem osiem lat, a Trey i ja podjudzalimy starego Hincheya, ktry nie chcia wyj ze swojego mieszkania, gdy dzwonilimy z okrzykiem cukierek albo psikus i oczywicie uchodzio nam to na sucho, poniewa bylimy dwoma spord okoo dwustu tysicy dzieciakw w miecie przebranych za Spider-Mana. Jeli bybyby jeszcze jakiekolwiek wtpliwoci co do faktu, e by to mj ulubiony dzie, to na pewno rozwiay si one, kiedy poszedem na pierwsz szkoln imprez, gdzie zostaem otoczony dziewczynami z Tuttle przebranymi za francuskie pokojwki w odkrywajcych to i owo finezyjnych fartuszkach. I dalej byo to moje ulubione wito, poniewa dzisiejszego wieczoru, po raz pierwszy, wszystko moe by normalne.
109

Nie mylaem zbytnio o spotkaniu dziewczyny, ktra zamaaby kltw. Nie naprawd. Chciaem tylko porozmawia z jakkolwiek dziewczyn, moe zataczy z ni i poczu, e mnie przytula, nawet jeli miaoby to trwa tylko jedn noc. W tej chwili staem naprzeciwko szkoy, w ktrej odbywaa si impreza. To byo pite przyjcie, o ktre dzisiaj zahaczyem, ale kilka z nich miao tabliczk z napisem: prosz, bez strasznych kostiumw. Nie chciaem sprawdza, czy moja twarz jest zbyt ohydna. Musiaa to by szkoa prywatna, poniewa dzieciaki wyglday na eleganckie i zadbane, ale nie byo to te szkoa jak Tuttle, szkoa ktra miaa znaczenie. Przez drzwi, mogem zobaczy ludzi taczcych w sabo owietlonej sali gimnastycznej. Niektrzy stali w grupach, a wikszo bya sama. Na zewntrz dziewczyna sprzedawaa bilety, ale nie sprawdzaa kart ID24. Doskonae przyjcie by si na nie wbi. Wic dlaczego nie wchodziem? Staem kilka metrw od biletera, ktry by obrany jak Doroty z Czarodzieja z krainy Oz, wyjtek stanowiy wosy i tatuae. Obserwowaem ludzi szczeglnie dziewczyny ktrzy wchodzili. Nikt za bardzo si na mnie nie patrzy, co byo dobre. Rozpoznaem wszystkie podstawowe typy cheerleaderki i laski, ktre leciay na kas, przyszych policjantw i aktualnych, dowcipnisiw, dzieciaki, ktre poszy do szkoy by zabi czas. I ludzi, ktrzy nie naleeli do adnej grupy. Staem przed drzwiami, obserwujc ich przez dugi czas. - Odjazdowy kostium. DJ gra Monster Mash i niektrzy ludzie zaczli taczy. - Hej, mwi do ciebie. To naprawd ekstra kostium. To bya dziewczyna sprzedajca bilety. Dorothy. Tum wok niej si przerzedzi, poniewa wikszo wesza ju do rodka. Bylimy sami. - Och. Dziki. To by pierwszy raz, gdy rozmawiaem z kim w moim wieku od miesicy. Twj te jest fajny. - Dziki. Umiechna si i wstaa, wic mogem zobaczy jej fantazyjne poczochy.

24

Legitymacja uczniowska

110

- Nazywam to Definitywnie, Nigdy Wicej Kansas. Zamiaem si. - A tatuae s prawdziwe? - Nie, ale ufarbowaam wosy. Nie powiedziaam jeszcze o tym mojej mamie, cho zrobiam to ju w zeszym miesicu. Myli, e to spray. Wic podczas siedemdziesitych pitych urodzin mojej niani w przyszym tygodniu, bdzie ubaw. Zamiaem si. Nie bya brzydka, a jej nogi wyglday gorco w tych poczoszkach. - Wic wchodzisz? Potrzsnem gow. - Mam si z kim tutaj spotka. Czemu to powiedziaem? Oczywicie, zdaem test. Ta dziewczyna mylaa, e mam naprawd wymylny kostium. Powinienem kupi bilet i wej. - Och powiedziaa, zerkajc na zegarek. Okej. Staem tam przez nastpne pitnacie minut, obserwujc. Teraz gdy powiedziaem jej, e na kogo czekam, nie mogem zmieni tej historii i wej do rodka. To, co powinienem zrobi, to odej, udajc, e zostaem wystawiony i ju nie wraca, i gdzie indziej. Lecz co wiata, muzyka, taczcy ludzie sprawiao, e chciaem zosta, nawet jeli nie mogem wej do rodka. Waciwie, to lubiem by na zewntrz. Wiatr orzewia moj twarz. - Wiesz, co najbardziej lubi w twoim kostiumie? Powiedziaa dziewczyna. - Co? - Podoba mi si to, jak nosisz na nim zwyke ubrania, jakby by p mczyzn, p potworem. - Dziki. Przerabialimy potwory w literaturze na lekcjach angielskiego Upir w Operze, Dzwonnik z Notre Dame, Dracula. Nastpny bdzie Niewidzialny Czowiek. Poza tym uwaaem, e bdzie ekstra i jako mczyzna, ktry zmieni si w besti. - Fajnie. Bardzo kreatywnie. - Dziki. Wziem stary strj goryla i zmodyfikowaem go.
111

- Czyje si te zajcia? - Um, Mr Ellison. Staraem si okreli ile miaa lat. Gdzie w moim wieku, nie starsza. Dwunasty stopie naukowy. - Bd musiaa sprbowa i si do niego dosta. Jestem jedynie drugoklasistk. - Ja - powstrzymaem si przez powiedzeniem, e ja te. Ja naprawd lubi jego zajcia. Stalimy nastpn minut. W kocu, powiedziaa: - Suchaj, zazwyczaj nie robi takich rzeczy, ale wyglda na to, e twoja dziewczyna ci wystawia, a moja zmiana koczy si za pi minut. Moe poszedby ze mn na imprez? Umiechnem si. - Pewnie. - To jest naprawd dziwaczne. - Co takiego? - Nie wiem. Jest tak jakby twoja maska miaa niemal mimiczne ekspresje, jakby si umiechn. Wycigna rk. - Jestem Bronwen Kreps. Ucisnem j. - Adrian Adrian King. - Jak prawdziwa. Miaa na myli mj do. To naprawd dziwne. - Dziki. Pracowaem nad tym tygodniami, skadajc razem kawaki innych kostiumw i rzeczy. - Wow, naprawd musisz kocha Halloween. - Tak. Jako dzieciak byem strasznie niemiay. Lubiem udawa, e jestem kim innym.

112

- Tak, ja te. Waciwie, dalej jestem niemiaa. - Naprawd? Nigdy bym si nie domyli, patrzc na sposb, w jaki do mnie zagadaa. - Och, to powiedziaa. C, twoja dziewczyna ci wystawia. Wydae mi si bratni dusz. - Bratnia dusza, huh? Umiechnem si. Moliwe. - Przesta tak robi. Miaa na myli mj umiech. Bya dziwne wygldajc dziewczyn o biaej skrze i farbowanych wosach nie ten typ ktry kiedykolwiek zaoyby dziwkarski francuski strj pokojwki. Prawdopodobnie jej rodzice pracowali w teatrze lub czym takim. Kilka miesicy temu, totalnie bym j spawi. Teraz rozmowa z kimkolwiek bya przeyciem. Przysza nastpna dziewczyna przejmujc zmian Bronwen, wic poszlimy na tace. Teraz gdy staa, a jej wosy nie zasaniay widoku, zobaczyem, e ma na sobie bezrkawnik z duym dekoltem a jej spdniczka miaa tak wysokie wcicie, e wygldaa cakiem seksownie. Na jej lewej piersi widnia tatua pajka. - To jest mj ulubiony powiedziaem, muskajc go, liczc, i myli, e dotykam j faszyw, gumow doni i nie bdzie miaa nic przeciwko. - Przez godziny siedziaam na tyku powiedziaa. Chod zataczy. - Ktra jest godzina? - Prawie pnoc. - Godzina czarownic. Poprowadziem j na parkiet. Szybka piosenka, ktra przed chwil bya grana zmienia si na woln, wic przycignem j do siebie. - Wic jak naprawd wygldasz pod tym kostiumem? Spytaa. - Czemu? To ma znaczenie? - Po prostu zastanawiaam si, czy ju ci wczeniej widziaam. Wzruszyem ramionami. - Nie wydaje mi si. Nie wygldasz znajomo. - Moe nie. Uczszczasz na wielu kek pozalekcyjnych?
113

- Uczszczaem powiedziaem, przypominajc sobie, co mwia Kendra o kamstwach. Lecz teraz gwnie czytam. I uprawiam ogrd. - Uprawianie ogrodu to dziwne hobby, przynajmniej tutaj. - Mam may ogrd za swoim domem. Lubi oglda jak rosn re. Mylaem o wybudowaniu szklarni, bym mg oglda je rwnie zim. Kiedy to powiedziaem, zorientowaem si, e naprawd planuj to zrobi. - To jest ekstra. Nigdy wczeniej nie spotkaam chopaka, ktry przejmowaby si kwiatami. - Kady potrzebuje pikna w swoim yciu. Przycignem j bliej, czujc jej ciepo na mojej klatce piersiowej. - Ale tak na powanie, Adrian, jak wygldasz? - A co, jeli wygldabym jak Upir w Operze lub co takiego? - Hmm zamiaa si. By cakiem romantyczny Music of the Night i reszta. Niemale chciaem, eby Christina z nim bya. Myl, e wiele kobiet by chciao. - A co jeli ja wygldam tak naprawd? Wskazaem kierunku mojej potwornej twarzy. Zamiaa si. - Zdejmij mask i daj mi spojrze. - A co, jeli jestem bardzo przystojny? Czy to zmieniaoby posta rzeczy? - Moe troszeczk Kiedy zmarszczyem brwi, powiedziaa: - artuje. Oczywicie, e nie. - Wic nie ma to znaczenia. Prosz, po prostu ze mn tacz. Nada wargi, ale powiedziaa: - Okej. I taczylimy coraz bliej siebie.
114

- Ale jak odnajd ci w pitek w szkole? Wyszeptaa do mojego ucha. Naprawd ci lubi, Adrian. Chc ci znowu zobaczy. - Odnajd ci. Bd si za tob rozglda na korytarzu i ci znajdWsuna swoj do pod konierz mojej koszulki i zacza grzeba w poszukiwaniu zamka od maski. - Hej, przesta! - Chciaam tylko zobaczy. - Przesta! Szarpnem si. Lecz ona nadal trzymaa mnie za szyj. - Jak to si? - Przesta! Sowa przeszy w ryk. Ludzie gapili si na nas, na mnie. Odepchnem j, ale bylimy zbyt zapltani, wic potkna si, ostatecznie chwytajc si za mj kark. Chwyciem jej rami wykrcajc do tyu. Usyszaem potworny trzask. Pniej jej krzyk. Uciekem, jej krzyki nadal dzwoniy w moich uszach, pki nie dotarem do metra.

115

Mr. Anderson: Dzikuj, e wrcilicie rwnie i w tym tygodniu. Zdecydowaem, e tematy bd otwarte ze wzgldu na to, e ostatnimi razy trudno byo przy ktrymkolwiek zosta na duej. Grizzlyguy: Mam wane owiadczenie. Froggie: Nit nie syszal wiesc od Silent. Grizzlyguy: Jestem w rodku! pi w mieszkaniu!! Wpuciy mnie. BeastNYC: Kto wpuci??? Grizzlyguy: Te dwie dziewczyny zabray mnie do rodka. Froggie: To wpaniale Grizz!!! BeastNYC: <- strasznie zazdrosny Mr. Anderson: Opowiesz na o tym, Grizzlyguy? Grizzlyguy: Pierwszej nocy gdy mnie wpuciy, spaem na macie w azience. Kiedy nikogo nie zjadem, domylam si, e stwierdziy, i bdzie okej, gdy bd tam wraca kadej nocy. BeastNYC: To wietnie! SilentMaid doczya do czatu. Froggie: Czsc Silent SilentMaid: Witaj, Froggie. Cze wszystkim. Nigdy nie zgadniecie skd wanie pisz. BeastNYC: Skd? ( rozmawiasz ze mn, czy dalej jeste za?) SilentMaid: Tak, rozmawiam ze wszystkimi. Pisz z jego domu! Froggie: Domu? Wszyscy dostaja se do dmow. BeastNYC: To wietnie!

116

Froggie: A ja dalj tkwie w sadzawc. SilentMaid: Spotkaam go na tacach w klubie. Taczy ze mn. Nie mam gosu, ale mog taczy, a jemu si to spodobao, nawet jeli bol mnie stopy. Namwi rodzicw do tego, by pozwolili mi spa na sofie w gabinecie. Jestemy dobrymi przyjacimi, ale oczywicie chc, by byo z tego co wicej. Grizzlyguy: Oczywicie. SilentMaid: Poszlimy razem eglowa, a pniej na dugi spacer. Grizzlyguy: No wanie, teraz moesz chodzi. BeastNYC: Jak to jest? SilentMaid: Jest mi ciko. Moje stopy krwawi i krwawi, ale zachowuj si tak, jakby to nie byo nic wielkiego, poniewa nie chc, by poczu si le. Kocham go naprawd bardzo mocno, nawet jeli nazywa mnie niem. Mr. Anderson: Gupi? BeastNYC: Co za palant. Nie jeste gupia25. SilentMaid: Niemy to niezdolny do rozmowy. Niemowa. Nie jako gupi. BeastNYC: Nadal mi si to nie podoba. SilentMaid: Poza tym, wydaje mi si, e wszystko zmierza w dobrym kierunku. Przepraszam, e tak si o sobie rozgadaam. A jak idzie pozostaym? Grizzlyguy: Ty pisz na sofie, a ja musz spa na macie! Froggie: Daej zero skaknia, to znaczy jet skakani ale zadnej NADZEI.26 BeastNYC: To samo tu. Czekam a co si wydarzy.

25

Gra sw dumb oznacza niemy i gupi. Oni myleli, e chodzi o to drugie znaczenie Gra sw hop hope.

26

117

Rozdzial 4
~Intruz w Ogrodzie~
I~~

~~

Siedem miesicy pniej.

odniosem patek z mojego sekretarzyka i wyrzucajc przez okno

przypatrywaem si jak wiruje w d. Min jeden rok. Od nocy Halloween, rozmawiaem jedynie z Willem i Magd. Nie byem na zewntrz. Nie ogldaem promieni sonecznych z wyjtkiem chwil w ranym ogrodzie. Pierwszego listopada, powiedziaem Willowi, e chc zbudowa szklarni. Nigdy wczeniej niczego nie budowaem nawet karmnika dla ptakw czy pudeka na chusteczki na obozie Lecz teraz nie miaem nic poza czasem i Amex card27 mojego ojca. Kupiem wic ksiki o szklarni, rolinach, ktre si w niej sadzi i materiaach potrzebnych do jej budowy. Nie chciaem taniego, plastikowego szajsu. Dodatkowo potrzebowaem by ciany byy solidne na tyle by ukry mnie przed wzrokiem innych. Budowaem szklarni sam, na parterze za moim apartamentem. Bya tak dua, e zajmowaa cae podwrko. Magda i Will pomogli mi robic, wszystko co musiao by zrobione z zewntrz. Pracowaem w cigu dnia gdy wikszo ssiadw bya w pracy.

27

Karta kredytowa

118

Przyszed grudzie i budowa bya zakoczona. Par tygodni pniej wszystko zaczo kwitn, z gazi wyrastay tawe licie, pniej zielone pki. Z pierwszym niegiem wszystko byo w peny rozkwicie, czerwone re wygrzeway si w promieniach zimowego soca. Re stay si moim yciem. Dodawaem nowe donice i grzdki pki ogrd cay nie uton w tysicach kwiatw, palecie barw, rnorakich ksztatach, krzywkach r pncych i herbacianych, tych fioletowych w ksztacie kabaczkw, ktre rozmiarem dorwnyway mojej doni i tych miniaturkach, co ledwo osigay wielko mojego kciuka. Kochaem je. Nie przeszkadzay mi nawet kolce. Wszystkie yjce stworzenia potrzebuj ochrony. Przestaem gra w gry wideo, przestaem podglda ycie innych w lustrze. Nigdy nie otwieraem okien, nigdy nie wygldaem na zewntrz. Cierpliwie znosiem moje sesje z Willem (nie nazywaem ich ju lekcjami; wiedziaem, e nigdy nie wrc do szkoy), a pniej spdzaem reszt dnia w ogrodzie, czytajc lub patrzc na moje re. Czytaem rwnie ksiki ogrodnicze. Czytanie stao si dla mnie perfekcyjnym rozwizaniem, poniewa znajdywaem w nich informacje na temat najlepszych nawozw i gleb. Szkodnikw nie pozbywaem si za pomoc pestycydw czy zraszania, tylko zmywaem ja za pomoc wody z mydem i pilnowaem przez ponown inwazj. Ale nawet majc setki kwiatw, byem wiadomy maych mierci, ktre przynosi kady poranek. Jedna po drugiej re widy. Oczywicie, byy zastpowane przez nastpne ale to nie byo to samo. Kade krucha rolinka, rozkwitaa by wie ycie jedynie w szklarni a pniej umieraa. W tym stopniu bylimy podobni. Pewnego dnia, kiedy wyrywaem z donicy kilku zmarych przyjaci, wesza Magda. - Tak mylaam, e ci tu znajd powiedziaa. Miaa ze sob miot i zacza zmiata z posadzki kilka opadych lici. - Nie, przesta powiedziaem. Ja lubi to robi. To jest cz mojej codziennej pracy. - A dla mnie nie ma adnej. Nigdy nie uywasz swojego pokoju, wic nie mam nic to sprztania. - Przygotowujesz mi posiki. Robisz zakupy. Kupujesz odywki dla rolin. Pierzesz moje rzeczy. Nie mgbym y tak jak yj gdyby nie ty. - Ty przestae y.

119

Wyrwaem bia r z donicy. - Raz powiedziaa, e si o mnie obawiasz. Nie rozumiaem, co miaa na myli, ale teraz rozumiem. Baa si, e nigdy nie bd w stanie doceni pikna, midzy innymi tych r. Wrczyem jej jedn. Byo to dla mnie trudne zrywa je wiedzc, e w ten sposb szybciej zgin. Ale nauczyem si pozwala im odej. A odeszo ju tak wiele. - Tamtego wieczoru, na tacach, bya dziewczyna. Dostaa ode mnie r i bya taka szczliwa. Nie rozumiaem, dlaczego tak si przejmowaa zwykym kwiatkiem, gupi r, ktra gubia patki. Ale teraz rozumiem. Teraz cae pikno mojego starego ycia przepado, podam go jak jedzenia. Pikne rzeczy - jak te re niemale chc je pore, pokn wszystkie, by zastpi pikno, ktre straciem. Tak jak ta dziewczyna. - Wic nie bdziesz nie zamierzasz sprbowa przeama kltwy? - Mam tutaj wszystko, czego potrzebuj. Mog nigdy nie zama kltwy. Kiwnem rk, by podaa mi miot. Wycigna j w moim kierunku smutno potakujc gow. - Dlaczego tu jeste, Magda? Spytaem, zamiatajc. To byo co, nad czym si zastanawiaem. Co robisz tutaj w Nowym Jorku, sprztajc po dzieciaku takim jak ja? Nie masz rodziny? Mogem o to pyta, poniewa wiedziaa o mojej rodzinie, a raczej o tym, e adnej ju nie miaem. Wiedziaa, e mnie porzucili. - Mam rodzin w moim kraju. Mj m i ja przyjechalimy tutaj, by zarobi pienidze. Byam nauczycielk, ale nie byo tam dla mnie adnej pracy. Wic przybylimy tutaj. Lecz mj m nie dosta zielonej karty i musia wrci. Ciko pracuj, by mc wysya im pienidze. Przestaem zmiata licie na szufelk. - Masz dzieci? - Tak. - Gdzie s? - Dorosy. Beze mnie. S teraz starsze od ciebie, maj swoje dzieci, ktrych nigdy nie widziaam.

120

Podniosem zwide licie. - Wic wiesz jak to jest, nikogo nie mie? Pokiwaa gow. - Tak. Wzia ode mnie miot i szufelk. - Ale jestem ju stara; moje ycie jest starsze. Kiedy dokonaam decyzji, ktrej dokonaam, nie wiedziaam, e tak ju bdzie na zawsze. Inn rzecz jest poddawa si tak modo. - Nie poddaem si powiedziaem. Po prostu zdecydowaem, e powic ycie moim rom. Tej nocy spojrzaem w lustro. Wziem je z pokoju na pitym pitrze, gdzie je wczeniej zastawiem, pord starych rupieci. - Chc zobaczy Kendr powiedziaem. Zajo to kilka minut, ale kiedy si w kocu pokazaa, wygldaa wedug mnie na szczliw. - Dawno si nie widzielimy powiedziaa. - Dlaczego gdy chc zobaczy ciebie, zajmuj to tak dugo, a gdy wymieniam innych, lustro pokazuje mi ich od razu? - Poniewa czasami robi co, czego nie powiniene oglda. - Jak co? Co w azience? Rzucia mi grone spojrzenie. - Sprawy czarownic. - Jasne. api. Lecz pod nosem zapiewaem Kendra korzysta z nocnika. - Wcale nie! - A wic co robisz, kiedy nie mog ci zobaczy? Przemieniasz ludzi w aby? - Nie. Gwnie podruj.
121

- Amerykaskie linie lotnicze czy projekcja astralna? - Komercyjne linie s skomplikowane. Nie mam karty kredytowej, a najwidoczniej pacenie gotwk w oczach ochrony robi ze mnie niebezpieczn osob. - Przecie tak jeste, nie? Pomylabym, e pokrcisz po prostu nosem i wysadzisz w powietrze samolot lub co takiego. - Od tego jest marszczenie brwi. Poza tym, mog podrowa w czasie, rwnie na swj sposb. - Naprawd? - Jasne. Mwisz, e chcesz pojecha do Parya zobaczy Notre Dame. Ale co by powiedzia, gdyby mg zobaczy jak jest budowany? Lub Rzym za czasw Juliusza Cezara? - Moesz zrobi to, a nie moesz cofn kltwy? Hej, moesz mnie zabra? - Odmawiam. Gdybym wczya si z besti u boku, od razu wiedzieliby, e jestem wiedm. A w tych czasach wiedmy byy palone. Dlatego preferuj ten wiek. Jest bezpieczniejszy. Ludzie robi duo dziwnych rzeczy, szczeglnie w Nowym Jorku. - A moesz robi inne magiczne rzeczy? Mwia, e jest ci przykro z powodu kltwy. Moesz wywiadczy mi przysug w ramach zadouczynienia? Zmarszczya brwi. - Jakiego typu? - Moi przyjaciele, Magda i Will. - Twoi przyjaciele? wygldaa na zaskoczon. Co z nimi? - Will jest wietnym nauczycielem, ale nie moe dosta dobrej posady mam na myli prac inn ni siedzenie i uczenie mnie poniewa nikt nie chce zatrudni niewidomego. A Magda pracuje naprawd ciko, by wysa pienidze swoim dzieciom i wnukom, ale nie moe ich zobaczy. To niesprawiedliwe. - wiat skada si z nieuczciwoci powiedziaa Kendra. - Kiedy stae si taki dobroczynny, Kyle? - Adrian, nie Kyle. A oni s moimi przyjacimi, moimi jedynymi przyjacimi. Wiem, e dostaj pienidze za to, by tu przebywali, ale s dla mnie mili. Nie moesz cofn
122

tego, co mi zrobia, ale moesz uczyni co dla nich spraw by Will znowu widzia i sprowad tu Magdy rodzin, lub wylij j do nich, w ostatecznoci moe chocia na wakacje? Gapia si na mnie przez sekund, a pniej potrzsna gow. - To byoby niemoliwe. - Dlaczego? Posiadasz niewiarygodne moce, nieprawda? Czy istnieje jaki wiedmowaty kodeks, ktry mwi, e moesz zmienia ludzi w bestie, ale nie moesz im pomc? Mylaem, e to zamknie jej buzie, ale ona powiedziaa: - C, tak. W pewnym sensie. Rzecz w tym, e nie mog spenia ycze tylko dlatego, e kto mnie o co poprosi. Nie jestem dinem. Jeli staraabym si zachowywa jak jeden z nich, mogabym skoczy tak jak on, w lampie. - Oh. Nie wiedziaem, e jest tyle zasad. Wzruszya ramionami. - Tak. Jest do kitu. - Tak wic, gdy po raz pierwszy chc co dla kogo innego, nie mog tego mie. - Ju si zgodziam, e jest do kitu. Poczekaj chwil. Zamigotaa po czym pojawia si z wielk ksig. Przewertowaa kilka stron. Jest tu napisane, e mog wywiadczy ci przysug tylko wtedy, jeli jest to zwizane z czym, co musisz zrobi. - Jak co? - C, powiedzmy, e jeli zamiesz kltw, znajd ci i pomog Madzie i Willowi. To brzmi okej. - To jest tak samo jakby mwia: nie. Nigdy nie zami kltwy. - A chcesz? - Nie. Pragn by dziwadem do koca ycia. - Dziwado z piknym ranym ogrodem - jest nadal dziwadem powiedziaem. Lubi ogrodnictwo. Ale jeli wygldabym normalnie, nadal mgbym si zajmowa ogrodem.
123

Kendra nie odpowiedziaa. Znw spogldaa w ksig. Uniosa brew. - A teraz co? - Moe to nie jest takie beznadziejne powiedziaa - Jest. - Nie wydaje mi si odpowiedziaa. Czasami moe si wydarzy co niespodziewanego.

124

~~

II~~

ej nocy lec na ku i balansujc na granicy snu a jawy, usyszaem

trzask. Zacisnem rce na uszach, liczc, e to co pomoe. Lecz za chwil usyszaem odgos rozbijajcego si szka i w peni si obudziem. Szklarnia. Kto by w mojej szklarni, moim jedynym sanktuarium. Ruszyem do salonu nawet si nie ubierajc, i z rozmachem otworzyem drzwi prowadzce do ogrodu. - Kto mie przeszkadza moim rom? Dlaczego to powiedziaem? Szklarnia bya skpana w wietle ksiyca i ulicznych latarni, a w jednej z szyb widniaa dziura. W kcie zauwayem cie. Wybra kiepskie wejcie, w pobliu kraty. Gdy si wyamywaa, musiaa spa. Leaa wic teraz na pododze, rane pncza byy poamane, a wszdzie w koo walaa si ziemia. - Moje re! Skoczyem w kierunku cienia w tym samym czasie, gdy on ruszy do dziury w cianie. Lecz moje zwierzce nogi byy dla niego za szybkie, za silne. Wbiem pazury w mikkie ciao na jego udzie. Wyda z siebie skowyt. - Pu mnie! wrzeszcza. Mam bro! Strzel! - miao. Nie miaem pojcia, czy byem odporny na kule. Ale mj gniew pulsowa, wzburzajc mi krew w yach niczym ogie, czyni mnie silnym, odbiera zdrowy rozsdek. Straciem wszystko, co byo do stracenia. Jeli stracibym rwnie moje re, rwnie dobrze mgbym umrze. Rzuciem nim o posadzk, nastpnie chwyciem jego rce przyciskajc do podogi i zerkn w ich kierunku. - Tym chciae mnie zastrzeli? Zawarczaem, wymachujc omem, ktry wyrwaem z jego ucisku. Uniosem go do gry. Bang! - Prosz! Pu mnie! Krzycza. Bagam, nie poeraj mnie. Zrobi wszystko!

125

Wtedy przypomniaem sobie jak wygldam. Myla, e byem potworem. Myla, e zmiel jego koci, by upiec chleb. I moe byem, i to zrobi Zamiaem si, chwytajc go za kurtk i ustawiajc do pionu. Trzymajc go za rami moj woln ap, zacignem go na schody, pierwsze pitro, potem drugie, a do pitego, do okna. Wystawiem za nie jego gow. W wietle ksiyca mogem zobaczy jego twarz. Wygldaa znajomo. Prawdopodobnie po prostu widziaem go na ulicy. - Co zamierzasz zrobi? wyjka facet. Nie mam pojcia. Ale powiedziaem: - Mam zamiar ci wyrzuci, mieciu. - Prosz. Bagam nie. Nie chc umiera. - Nie obchodzi mnie, co chcesz. Nie zamierzaem go wyrzuci, nie naprawd. Poniewa to sprowadzioby tu policj, a z ni pytania, nie mogem na to pozwoli. Nie mogem nawet zadzwoni na policj, eby go aresztowaa. Ale chciaem go wystraszy, wystraszy na cae ycie. Zrani moje re, jedyn rzecz, jaka mi zostaa. Chciaem, eby ze strachu zacz sika w gacie. - Wiem, e ci to nie obchodzi! Facet si trzs. Zdaem sobie spraw, e nie tylko ze strachu, ale dlatego e trzewia. pun. Woyem rk do jego kieszeni w poszukiwaniu narkotykw. Wiedziaem, e tam bd. Wycignem je razem z jego prawem jazdy. - Prosz! dalej baga. Pozwl mi y! Dam ci wszystko, czego chcesz. - A co masz, czego bym chcia? Zacz si wi i zastanawia. - Narkotyki. Moesz zatrzyma te! Mog zaatwi ci wicej wszystkie, jakie chcesz! Mam duo klientw. Ah. May biznesmen. - Nie bior narkotykw, dupku To bya prawda. Zbyt si baem, e gdy bd na haju zrobi co gupiego, jak wyjcie na zewntrz. Wywlekem go bardziej za okno. Krzykn. - W takim razie pienidze.
126

Zapaem go ciasno za szyj. - I co bym zrobi z pienidzmi? Zacz si dusi, paka. - Prosz musi co by. Cianiej. - Nie masz nic, czego bym chcia. Prbowa mnie kopn bu uciec. - Chcesz dziewczyn? zacz si mocniej dusi. Paka. - Co? Niemal zwolniem uchwyt, ale w por si opamitaem i zapaem mocniej. Wrzasn. - Dziewczyna? Chcesz dziewczyn? - Nie pogrywaj ze mn. Ostrzegam ci Ale mg dostrzec moje zainteresowanie. Szarpn si. - Mam crk. - Co z ni? Poluniem mj ucisk i wczoga si do rodka. - Moja crka. Moesz j mie. Tylko pozwl mi odej. - Mog co? gapiem si na niego. - Moesz j mie. Przyprowadz j do ciebie. Kama. Kama, ebym puci go wolno. Jaki ojciec oddaby swoj crk? Bestii? Jednak nadal - Nie wierz ci. - To prawda. Crka. Jest pikna - Opowiedz mi o niej. Powiedz mi co, bym wiedzia, e mwisz prawd. Ile ma lat? Jak ma na imi? Zamia si, jakby wiedzia, e mnie ma.
127

- Ma szesnacie lat, tak mi si wydaje. Nazywa si Lindy. Kocha ksiki, czyta, gupie rzeczy. Prosz, po prostu j we, zrb z ni co chcesz. We moj crk, ale pu mnie wolno. Zaczem mu wierzy. Dziewczyna! Szesnastoletnia dziewczyna! Naprawd j tu przyprowadzi? Czy moga by dziewczyn dla mnie, ktrej potrzebowaem? Pomylaem o sowach Kendry. Czasami moe zdarzy si co nieoczekiwanego. - Na pewno bdzie jej lepiej bez ciebie Powiedziaem. Potem zdaem sobie spraw, e naprawd w to wierz. Kademu byoby lepiej bez takiego ojca. Mgbym jej pomc. Ostatecznie, to byo co, co prbowaem sobie wmwi. - Masz racj. mia si przez zy. Bdzie jej lepiej, wic we j. Zdecydowaem. - W cigu tygodnia przyprowadzisz tutaj swoj crk. Zostanie ze mn. Teraz si mia. - Jasne. Absolutnie. Teraz pjd i sprowadz j z powrotem. Wiedziaem, jak gr prowadzi. - Ale nie myl, e moesz odej i mnie oszuka. Znw wystawiem jego gow za okno, dalej ni wczeniej. Krzykn, jakbym go mia zamiar wypchn, ale wskazaem tylko w dole sprzt monitorujcy wok szklarni. Mam kamery naokoo caego domu, ktre zarejestroway co zrobie. Mam twoje prawo jazdy, narkotyki. I mam co jeszcze. Jego wosy byy dugie i tuste. Chwyciem go za nie i zawlokem do komody gdzie trzymaem lustro. - Chc zobaczy jego crk, Lindy. Tafla lustra zmienia si, z mojej groteskowej twarzy, w ko i lec na nim pic dziewczyn. Obraz wyostrzy si. Ujrzaem dugi, czerwony warkocz. Pniej jej twarz. Lindy. Lindy Owens ze szkoy, ta z r, ta, ktr ogldaem w lustrze. Linya. To ona bya t dziewczyn. Podetknem lustro pod twarz tego miecia. - To ona? - Jak ty? Teraz powiedziaem do lustra:
128

- Chc zobaczy adres, pod ktrym mieszka. Obraz powdrowa do drzwi, pniej na tabliczk z nazw ulicy. - Nie moesz uciec Pokazaem mu. Gdziekolwiek pjdziesz, bd dokadnie wiedzia, gdzie jeste. Spojrzaem na jego licencj. Danielu Owens, jeli nie wrcisz, znajd ci, a konsekwencje bd okropne. Konsekwencje bd okropne? Raaany, kto tak mwi? - Mgbym pj na policj powiedzia. - Ale tego nie zrobisz. Zwlokem go z powrotem na d, do szklarni. - Rozumiemy si? Przytakn. - Przyprowadz j. - Wycign rk, i zdaem sobie spraw, e stara si odzyska swoje prawo jazdy i narkotyki, ktre trzymaem. Jutro. - Za tydzie powiedziaem. Potrzebuj czasu, by wszystko przygotowa. Tymczasem zatrzymam to sobie, by mie pewno, e wrcisz. Wtedy go puciem i pomkn w ciemno, jak zodziej ktrym by. Po tym jak odprowadziem go wzrokiem, zszedem na d. Niemale skakaem z podekscytowania. Linda. Na trzecim pitrze spotkaem Willa. - Syszaem jaki rumor Powiedzia. Lecz pomylaem, e bdzie lepiej by zaatwi to na swj sposb. - I mylae susznie Umiechaem si. Wkrtce bdziemy mieli gocia. Bdziesz mi potrzebny do kupienia kilku rzeczy, by czua si tu swobodnie. - Ona? - Tak, Will. To dziewczyna. Dziewczyna, ktra moe zamie kltw, ktra moe mnie pokocha. Niemal si zakrztusiem wypowiadajc te sowa. To byo takie beznadziejne. To moja jedyna szansa.

129

Przytakn. - Skd wiesz, e to wanie ona jest t jedyn? - Poniewa musi by. Pomylaem o jej ojcu, zdolnym odda crk za narkotyki i wolno. Prawdziwy ojciec powiedziaby: nie, nawet jeli miaby i za kratki. Mj ojciec pewnie postpiby tak samo jak jej. I dlatego, e ona rwnie nikogo nie obchodzi. - Rozumiem powiedzia Will. A kiedy si tu zjawi? - Za tydzie. Pomylaem o narkotykach, ktre cigle spoczyway w mojej kieszeni. Prawdopodobnie szybciej. Bdziemy musieli si spry. Ale wszystko musi by perfekcyjne. - Domylam si co to oznacza powiedzia Will. - Tak. Karta kredytowa ojca.

130

~~

III~~

nastpnych dniach pracowaem ciej ni w caym moim yciu, nad

dekoracj pustego apartamentu na trzecim pitrze. Pokoju Lindy. Meble, ktre pokry kurz i puste pki przypominay mi, e ojciec nie zamierza mnie odwiedza. Teraz przemieniem to wszystko w perfekcyjn sypialni dla dziewczyny i bibliotek, wysyajc Willa po meble z katalogu, farby, tapet, wszystko. - I twoim zdaniem to jest w porzdku? powiedzia Will. Zmuszanie jej, by tutaj zamieszkaa? Nie wiedziaem, e kiedykolwiek bd bra udzia w- Porwaniu? - C, tak. - Nie widziae tego gocia, Will. Wama si, prawdopodobnie by ukra rzeczy i mie pienidze na kok. A pniej by wykrci si z kopotw, zaoferowa mi swoj crk. Moe robi to ju wczeniej pomylae kiedykolwiek o tym? Tak wic, zgodziem si. Przecie wiesz, e nie zamierzam zrobi jej nic zego. Chc j pokocha. Boe, brzmiaem jak Upir z Opery. - Nadal uwaam, e to nie w porzdku. Moe ty widzisz w tym korzyci. Ale co z ni? - Co masz na myli? Jeli jej ojciec odda j mnie, to skd pewno, e nie oddaby jej komu innemu? Sprzeda jako niewolnika? Lub co gorszego, tylko by zdoby kok? Ja wiem, e nie zamierzam jej skrzywdzi, ale czy moesz by pewny, e inny facet tego nie zrobi? Will kiwa gow, wic wiedziaem, e rwnie o tym pomyla. - A skd wiesz, e ona bdzie t odpowiedni, w ktrej si zakochasz? - spyta Will. Jeeli jej ojciec jest dupkiem? Poniewa j obserwowaem.
131

- To jest moja jedyna szansa. Musz j pokocha Odpowiedziaem mu. A ona musi odwzajemni moj mio, albo jestem skoczony. Jeli moga pokocha tak ofiar losu jak jej ojciec, to moe mogaby spojrze poza mj wygld i mnie rwnie pokocha. Miny trzy dni. Wybraem koce i poduszki pasujce do obi. Wyobraaem sobie, jak zapada si w ko, najwspanialsze, jakie kiedykolwiek miaa. Kupiem pikne, orientalne dywaniki, krysztaowe lampy. W tych dniach ledwo mogem zmruy oczy, wic pracowaem od czwartej rano do pnej nocy. Pokj do nauki zmieniem na bibliotek i pomalowaem w odcieniach ciepej ci z biaymi akcentami. Do jej sypialni wybraem tapet w r, ktre tworzyy krat. Pomg mi Will, i Magda, ale tylko ja pracowaem do nocy. W kocu, pokj wyglda perfekcyjnie. Dalej nie byem zdolny uwierzy, e tu przyjdzie, ale zrobiem wicej. Z pomoc lustra odwiedziem jej dom i zajrzaem do szafy, pniej przez Internet kupiem w Macy Juniors ubrania w jej rozmiarze. Umieciem to wszystko w szafie w jej nowych pokojach. Kupiem te ksiki setki ksiek i poustawiaem je na pkach sigajcych sufitu. Wszystko zamwiem w internetowych ksigarniach wliczajc w to kilka moich ulubionych powieci. Moglibymy o nich rozmawia. Byoby wspaniale mie kogo w moim wieku, z kim mgbym porozmawia, nawet jeli tematem miayby by ksiki. Kadego wieczoru dostawaem kolejne przesyki z UPS28 i kadego ranka pracowaem dugo oraz ciko, malujc, szlifujc i dekorujc. Wszystko musiao by perfekcyjne. Moe wtedy spojrzy poza moj brzydot i znajdzie tu troch szczcia i sprbuje mnie pokocha. Nie rozmylaem, jak to bdzie wyglda. e by moe mnie znienawidzi, za to, e zabraem j od ojca. Wszystko musi si uda. Wieczorem szstego dnia staem naprzeciwko pokoi, ktre bd jej. Nadal musiaem naprawi szklarni, moj pikn oaz. Na szczcie na dworze by ciepo, wic mogem zaj si tym pniej. Na razie studiowaem pokj. Podogi zostay nawoskowane do perfekcji i byszczay koo dywanikw w odcieni zieleni i zota. W powietrzu mona byo wyczu cytrynowy odwieacz i zapach r. Wybraem te, ktre jak czytaem symbolizoway rado, przyja i obietnic nowego pocztku. Ustawiem je w krysztaowych wazach i porozstawiaem w caym apartamencie.

28

Uusugi dorczycielskie

132

W jej imieniu zasadziem nowe re, te miniaturki nazywane Maa Linda. Nie mogem adnej ci, ale zamierzaem jej je pokaza, gdy pierwszy raz odwiedzi szklarnie. Wkrtce. Miaem nadzieje, e si jej spodobaj. Wiedziaem, e tak. Podszedem do drzwi i uywajc cienkiego i maego pdzelka, ktrego koniec zanurzyem w zotej farbie, wykoczyem dekorowanie drzwi. W moim dawnym yciu nigdy nie byem zbyt zrczny w tych sprawach, ale to byo wane. Perfekcyjny napisy gosi: Pokj Lindy [ozdobn czcionk]. Kiedy wrciem do swojego pokoju, wziem do rki lustro, ktre znw trzymaem przy moim ku. - Chc zobaczy Lind sprbowaem. Ujrzaem j. Spaa, poniewa byo ju po pierwszej w nocy. Jedna maa, mocno podniszczona walizka staa koo drzwi. Naprawd tu przyjdzie. Pooyem si i pogryem w doskonaym nie, pierwszy raz od ponad roku wolnym od nudy, niepowodze, wyczerpania. W nie oczekiwania. Jutro zjawi si tutaj Linda. Wszystko moe si zmieni.

133

~~

IV~~

to puka. Kto puka! Nie mogem otworzy. Nie chciaem jej

przestraszy ju podczas naszego pierwszego spotkania. Zostaem w moich pokojach, ale miaem zamiar za pomoc lustra obserwowa jak Will wprowadza j do rodka. - Gdzie on jest? To by ten mie, jej ojciec. Ale gdzie bya dziewczyna? - Gdzie jest kto? Zapyta Will, jak zwykle przykad serdecznoci i opanowania. Facet zawaha si i w tym momencie po raz pierwszy zauwayem, e bya razem z nim, stojc za jego plecami. Mimo, e pada na ni jego cie, mogem zobaczy, e pakaa. To naprawd bya ona. Uwiadomiem sobie, e tak naprawd nigdy w to nie wierzyem. Linda. Linda. Naprawd tu bya! Na pewno spodobaj si jej re. Tak naprawd, to ona bya pierwsz osob, ktra nauczya mnie je docenia. Moe mimo wszystko powinienem tam jednak do niej zej, przywita si, pokaza jej pokj i szklarni. Wtedy usyszaem jak mwi: - Mj ojciec doszed do szalonego wniosku, e mieszka tutaj potwr i zamknie mnie w lochach. Potwr. Tym bybym dla niej, jeli zszedbym na d. Nie, najpierw pozwol eby zobaczya dom, swj pikny pokj i re, zanim bdzie musiaa na mnie spojrze. - Nie ma tu adnego potwora, panienko. Ostatecznie adnego, ktrego mgbym zobaczy Will zachichota. Mj pracodawca jest modym mczyzn, ktrego natura jak mi powiedziano nie obdarzya zbytni urod. Przez to nie wychodzi na zewntrz. To wszystko. - W takim razie jestem wolna? Mog odej? zapytaa Linda.

134

- Oczywicie. Ale mj pracodawca zawar ukad z twoim ojcem i wierz, e twoja obecno tutaj pozwoli unikn nieprzyjemnego kopotu, jakim byoby poinformowanie odpowiednich wadz o przestpstwie, jakim zaszo kilka dni temu. Co mi przypomniao - sign do kieszeni i wycign paczuszk, ktr zabraem intruzowi. Twoje narkotyki, sir? Linda zabraa od niego paczk. - Wic o to tu chodzi? Kazae mi tutaj przyj tylko po to, eby z powrotem otrzyma swoj dziak? - Uchwyci mnie na kamerze, dziewczyno. Ja si wamuj. - Zgaduj, e to nie byo pierwsze wykroczenie powiedzia Will. Po wyrazie jego twarzy mogem powiedzie, e sprawdzi gocia swoim szstym zmysem i pomyla o nim dokadnie to samo, co ja wczeniej. Wierz, e ju same narkotyki mogyby pocign za sob powane konsekwencje. Facet pokiwa gow. - Minimalny wyrok 15 lat ycia. - ycia? Lindy odwrcia si do Willa. I zgodzie si na to by mnie wizi? Wstrzymaem oddech czekaj na odpowied Willa. - Mj pracodawca ma swoje powody. Will wyglda, jakby chcia pooy rk na ramieniu Lindy lub co takiego, by doda jej otuchy, lecz powstrzyma si. Prawdopodobnie wyczu, e dziewczynie by si to nie spodobao. I bdzie ci traktowa c prawdopodobnie lepiej ni Posuchaj, jeli chcesz odej, miao, ale szef ma wszystko na tamie i nie zawaha si pj z tym na policj. Dziewczyna spojrzaa na ojca. W jej oczach mona byo dojrze baganie. - Lepiej niczego nie prbuj. Porwa woreczek z jej rk. Ja to wezm. I bez adnego do widzenia wyszed, trzaskajc za sob drzwiami. Linda staa, gapic si na miejsce, w ktrym jeszcze przed chwil sta. Wygldaa, jakby za chwil miaa rzuci si na podog. Will powiedzia: - Prosz, panienko. Mog powiedzie, e miaa ciki dzie, nawet jeli jest dopiero dziesita. Chod. Pokaza ci twoje pokoje? - Pokoje? Liczba mnoga?
135

- Tak, panienko. S naprawd pikne. Pan Adrian mody mczyzna, u ktrego jestem zatrudniony pracowa bardzo ciko, by wszystko ci si spodobao. Kaza mi powiedzie, e jeli bdziesz miaa jakiekolwiek potrzeby wszystko oprcz telefonu i Internetu bez wahania masz mwi. Chce, eby bya tutaj szczliwa. - Szczliwa? Gos Lindy by niski. Mj stranik myli, e bd szczliwa? Tutaj? Jest szalony? Wzdrygnem si w moim pokoju na sowo stranika. - Nie, panienko. Will obszed j i uywajc klucza zamkn drzwi. Czysta formalno. Liczyem, e zostanie by chroni ojca. Odgos zamykajcych si zamkw by dla mnie okropny. Byem porywaczem. Nie chciaem jej porywa, ale to by jedyny sposb, eby j tutaj zatrzyma. - Jestem Will. Do twoich usug. I Magda, pomoc domowa, ktr spotkasz na grze. Idziemy? Zaoferowa jej swoje rami. Nie wzia go, ale rzucajc ostatnie spojrzenie, ruszya za nim na gr.. Obserwowaem, jak Will zaprowadza j i otwiera drzwi. Jej policzki i oczy byy zaczerwienione od paczu. Wchodzc, wstrzymaa oddech, spogldajc na meble, obrazy, ciany pomalowane na dokadnie ten sam odcie ci, co re w krysztaowych wazach. Przygldaa si ogromnych rozmiarw ku z fantazyjn pociel. Podesza do okna. - Jest za daleko do ziemi by skoczy, nieprawda? Dotkna grubego szka. Stojcy za ni Will powiedzia: - Tak, istotnie. A okna nie otwieraj si tak szeroko. Prawdopodobnie gdy dasz temu wszystkiemu szans, przekonasz si, e ycie tutaj nie jest takie okropne. - Nie takie okropne? Czy kiedykolwiek bye winiem? Jeste teraz? - Nie. Przygldaem si jej badawczo. Pamitaem j z dnia balu. W tamtym czasie pomylabym, e jest bezdomna, z jej rudymi wosami, piegami i zym uzbieniem. Zby si nie zmieniy, ona tak samo, wygldaa zwykle. Byem wdziczny, e nie bya pikna,

136

tak jak powiedzia jej ojciec. Kto pikny nikt nie mgby spojrze poza moj brzydot. Moe ta dziewczyna moga. - A ja tak powiedziaa. Przez szesnacie lat byam winiem. Ale kopaam dla siebie tunel. Zoyam podanie i dostaam stypendium w jednej z najlepszych prywatnych szk w miecie. Kadego dnia musiaam jedzi tak pocigiem. Bogate dzieciaki ignoroway mnie, poniewa nie byam jedn z nich. Uwaali mnie za wyrzutka. Moe mieli racj. Ale ciko si uczyam, by dosta najwysze stopnie. Wiedziaam, e jest to jedyne wyjcie, by uciec od mojego ycia, dosta stypendium, i na studia, wydosta si std. Ale zamiast tego, by uchroni mojego ojca od wizienia, musiaam utkn tu jako wizie. To nie jest sprawiedliwe. - Rozumiem powiedzia Will. Wiedziaem, e musi by pod wraeniem sposobu, w jaki si wypowiadaa. Uya nawet metafory o tunelu. Bya naprawd mdra. - Czego ode mnie chce? Zakaa dziewczyna. Bym dla niego pracowaa? Sprzedajc swoje ciao? - Nie. Nie pozwolibym na to gdyby tak byo. - Naprawd? Wygldaa, jakby jej troch ulyo, ale powiedziaa Wic, po co? - Myl - Will zatrzyma si. Wiem, e jest samotny. Gapia si na niego, ale nic nie powiedziaa. W kocu, on si odezwa: - Dam ci teraz czas by odpocza i zapoznaa si z nowym domem. W poudnie Magda przyniesie ci twj lunch. Wtedy moesz j pozna. Jeli bdziesz czego potrzebowa, popro i bdzie twoje. Wyszed i zamkn za sob drzwi. Dalej obserwowaem Lind, jak przemierza pokj, dotykajc poszczeglnych przedmiotw. Jej wzrok spocz duej na wazie z rami. Wybraa jedn, rozkwitajc, ktra moim zdaniem bya najadniejsza. Na moment przybliya j do swojego nosa wchajc, potem do policzka. W kocu woya z powrotem do wazonu. Ruszya dalej, otwierajc drzwiczki i szuflady. Garderoba nie wywara na niej adnego wraenia, ale przed drzwiami do biblioteki przystana i wstrzymaa oddech.

137

Podniosa gow, wpatrujc si w regay sigajce sufitu. Wczeniej rzucia mi si w oczy jej praca domowa, wic staraem si kupi rzeczy, ktre mogyby si jej spodoba, nie tylko powieci, ale i ksiki na temat fizyki, religii, filozofii oraz kopie dla mnie, bym mg przeczyta wszystko, co zwrci jej uwag. Zaczem pracowa nad baz danych, ukadajc wszystkie ksiki wedug tytuw, autorw, tematw, jak w prawdziwej bibliotece, ale nie bya jeszcze skoczona. Wspia si na drabink i signa po ksik, potem nastpn. Trzymaa je blisko siebie, jak ochronny kocyk albo tarcz. To, jakby nie byo, by jaki sukces. Zaniosa ksiki do sypialni, kadc na nocny stolik. Pniej opada na ko i zacza szlocha. Chciaem j pocieszy, ale wiedziaem, e nie mogem, nie teraz. Miaem nadziej, e pewnego dnia zrozumie.

138

~~

V~~

poudnie Magda przyniosa Lindzie lunch. Widziaem j w lustrze. W

niektre dni Magda zamawiaa jedzenie na wynos, poniewa tskniem za fast foodami. Ale dzisiaj poprosiem j, by dla dziewczyny przygotowaa co specjalnego, jak chrupice sandwicze i fantazyjna zupa. Zastawa bya ozdobiona rowymi rami. W krysztaowym kieliszku staa woda, a n i widelec byy z najwyszej jakoci srebra. Posiek wyglda przepysznie. Przygldaem si temu wszystkiemu przez lustro. Dziewczyna nawet nie spojrzaa na jedzenie i gdy Magda przysza z powrotem wzia nietknit tac. Linda usiada na ku, czytajc ksi, ktr wczeniej wybraa. Sprawdziem tytu. Sonety Szekspira. Baem si zapuka do drzwi. Wiedziaem, e kiedy bd musia wykona ruch, ale cigle zastanawiaem si, jak to zrobi, by jej nie przerazi. Czy gdybym krzykn: Prosz wpu mnie do rodka, a obiecuj, e ci nie zjem, byoby za duo? Prawdopodobnie tak. Prawdopodobnie wystraszyaby si ju samego brzmienia mojego gosu. Ale chciaem by wiedziaa, e jeli wyjdzie, bd dla niej miy. W kocu, napisaem do niej licik. Droga Lindy, Witaj! Nie bj si. Mam nadziej, e bdzie ci wygodnie w Twoim nowym domu. Jeli cokolwiek by chciaa, wystarczy poprosi. Dopilnuj, by od razu to dostaa. ywi nadziej, e spotkamy si dzi wieczorem na kolacji. Chc, by mnie polubia. Adrian King Usunem ostatnie zdanie, wydrukowaem, a pniej wsunem w szpar pod drzwiami jej pokoju. Zaczekaem, obawiajc si poruszy, by nie wyda adnego

139

dwiku. Minut pniej licik wrci z powrotem. Sowo NIE byo napisane wielkimi literami przechodzcymi na skos przez ca kartk. Staem tam dusz chwil, mylc. Moe powinienem pisa do niej listy jak romantyczni bohaterowie i sprawi, by tym sposobem si we mnie zakochaa? Nie ma mowy. Nie byem pisarzem. I jak mgbym j pokocha, skoro ogldabym j jedynie w lustrze? Musz sprawi by ze mn porozmawiaa. Podszedem do drzwi i zapukaem, mikko i delikatnie. Kiedy nie odpowiedziaa sprbowaem jeszcze raz, goniej. - Prosz pada odpowied. Nie ma nic, czego bym chciaa. Po prostu odejd! - Przyszedem z tob porozmawia powiedziaem. - Kto kto mwi? - Adrian - Kyle waciciel tego domu bestia, ktra tu mieszka. Nazywam si Adrian. To ja To ja trzymam ci tu jak winia. - Chciaem ci pozna. - Ale ja nie chc pozna ciebie! Nienawidz ci! - Ale podobaj ci si pokoje? Staraem si, by wszystko byo perfekcyjne. - Zwariowae? Porwae mnie! Jeste porywaczem. - Wcale nie. Twj ojciec mi ci da. - By do tego zmuszony. To mnie wkurzyo. - Ta, jasne. Wama si do mojego domu. Powiedzia ci o tym? Okrada mnie. Mam to wszystko na tamie. A pniej, zamiast wzi na siebie kar jak mczyzna, przyprowadzi ciebie, by si od niej wywin. By skonny ci sprzeda, by uratowa wasny tyek. Nie zamierzam si skrzywdzi, ale on o tym nie wiedzia. Wszystko co wiedzia, a raczej wydawao mu si, e wie to to, i zamierzam trzyma ci w klatce. Nic nie powiedziaa. Zastanawiaem si, co jej takiego powiedzia, by zatuszowa prawd. - Co za mie wymamrotaem, odchodzc.
140

- Bd cicho! Nie masz prawa! Uderzya mocno w drzwi, moe pici, moe czym innym, na przykad butem. Boe, ale byem gupi. Oczywicie, to nie byo najmdrzejsze z mojej strony. Czy wczeniej zawsze mwiem, zanim pomylaem? Moliwe, ale uchodzio mi to na sucho. Pki nie spotkaem Kendry. - Posuchaj, przepraszam. Nie miaem tego na myli. Gupek, gupek, gupek. Nie odpowiedziaa. - Syszaa mnie? Powiedziaem, e mi przykro. Nadal nic. Zapukaem w drzwi, zawoaem j po imieniu. W kocu, odszedem. Godzin pniej, dalej siedziaa w swoim pokoju, a ja gapiem si w podog, zastanawiajc si, co powinienem powiedzie. Nawet jeli j porwaem, to co? I tak nie miaa nic do stracenia. Ten dom by lepszy ni cokolwiek, co kiedy miaa czy sobie wyobraaa. Ale czy bya wdziczna? Nie. Nie wiem, czego oczekiwaem, ale z pewnoci nie tego. Poszedem do Willa. - Chc by wysza. Moesz to zrobi? - A jak miabym tego dokona? - Powiedz jej, e chc by wysza, e musi. - e jej rozkazujesz? Tak samo jak rozkazae jej ojcu, by j tu przyprowadzi? To zadziaao cakiem dobrze. Nie mylaem o tym w taki sposb, ale tak. Wydaje mi si, e to jest to czego chciaem. - Tak. - I twoim zdaniem jak si z tym poczuje? - Jak si poczuje? A co z tym jak ja si czuj? Przez cay tydzie pracowaem, by czua si tu dobrze, by byo jej wygodnie, a ta niewdziczna. dziewczyna ona nie wychodzi nawet by si ze mn zobaczy? - Zobaczy ci? Ona nie chce oglda osoby, ktra zabraa j z jej domu, od ojca. Adrian, trzymasz j jak winia!
141

- Z dala od marnego ycia jej ojca. Nie powiedziaem Willowi o lustrze, o tym, e wczeniej j obserwowaem i widziaem, e ojciec j bije. Lepiej jej bez niego. I nie chc by bya tutaj winiem. Chc- Ja wiem, czego chcesz, ale ona nie. Nie dostrzega r w wazonach, ani sposobu, w jaki pomalowae ciany. Widzi jedynie potwora, a nawet jeszcze na ciebie nie spojrzaa. Moja rka powdrowaa do twarzy, ale wiedziaem, e Will mia na myli moje zachowanie. - Potwora kontynuowa ktry sprowadzi j, Bg wie w jakim celu by zabi we nie lub trzyma jako niewolnika. Jest przeraona, Adrian. - Okej, rozumiem. Ale jak mog sprawi by wiedziaa, e to nie jest powd dla ktrego j tutaj trzymam? - Naprawd pytasz mnie o rad? - A widzisz tu kogo innego? Will skrzywi si. - Nie. Nikogo. Przybliy si do mnie. Znalaz moje rami i, w kocu, pooy na nim rk. Nie ka jej niczego robi. Jeli chce zosta w swoim pokoju, pozwl jej. Spraw by zobaczya, e respektujesz jej prawo wyboru. - Jeli zostanie w swoim pokoju, nigdy nie pozna prawdziwego mnie. Will poklepa mnie po plecach. - Troch cierpliwoci. Daj temu szans. - Dziki. To byo pomocne. Odwrciem si i zaczem odchodzi. Jednak zatrzyma mnie gos Willa. - Adrian. Odwrciem si. - Czasami pomaga rwnie, gdy schowasz swoj dum. - Oczywicie powiedziaem dumnie mwimy papa.

142

Ale godzin pniej znw stukaem w drzwi Lindy. Nie poka dumy, jedynie wyrzuty sumienia. Byo to trudne, poniewa nie chciaem jej zostawi. Nie mogem. - Id sobie! Krzykna. To, e mnie tutaj trzymasz nie oznacza, e pozwol - Wiem odpowiedziaem. Ale nie mog po prostu Nie moesz przez chwil mnie posucha? - A mam wybr? spytaa. - Tak. Tak, masz wybr. Masz milion wyborw. Moesz mnie wysucha, albo powiedzie, ebym si pieprzy. Moesz ignorowa mnie do koca ycia. Masz racj. Przychodzc tutaj, wszystko stracia. Nie musimy by przyjacimi. - Przyjacimi? Tak to nazywasz? - To jest na co - zatrzymaem si. To aosne. Nie mogem powiedzie, e to byo to, na co liczyem, e nie mam adnych przyjaci i chciaem tak strasznie chciaem by ze mn porozmawiaa, by ze mn bya, powiedziaa co, co sprawioby, e zaczbym si mia i sprowadzio z powrotem do prawdziwego wiata, nawet jeli nie miao to dla niej znaczenia. Jakime bybym frajerem, gdyby to powiedzia. Pamitaem, co na temat dumy mwi Will. - Miaem nadziej, e pewnego dnia moglibymy zosta przyjacimi. Oczywicie, zrozumiem, jeli nie bdziesz chciaa, jeli - zakrztusiem si na sowach: brzydzisz si mn, napawam ci odraz, przeraam. Suchaj, to co musisz wiedzie to to, e nie jem ludzkiego misa ani nic takiego. Ja jestem czowiekiem, nawet jeli na niego nie wygldam. I nie zamierzam ci zmusza do niczego, czego by nie chciaa, z wyjtkiem zostania tutaj. Mam nadziej, e wkrtce zdecydujesz si stamtd wyj. - Nienawidz ci! - Tak, wspominaa ju o tym. Jej sowa byy niczym bicz, ale kontynuowaem. Will i Magda pracuj tutaj. Jeli chcesz, Will moe ci uczy. Magda bdzie ci robi posiki, sprzta pokj, robi zakupy, pranie, co tylko bdziesz chciaa. - Nic nie chc. Chc z powrotem swoje ycie. - Wiem powiedziaem pamitajc, co Will wspomina o jej uczuciach. Mylaem nad nimi ponad godzin, o tym, e moe rzeczywicie przejmuje si losem swojego okropnego ojca w ten sam sposb cholera, nienawidziem tego przyznawa jak ja przejmowaem si losem mojego.
143

- Mam nadziej zatrzymaem si, mylc nad tym i zdecydowaem, e Will mia racj. Mam nadziej, e bdziesz czasami wychodzi, poniewa - Nie mogem wykrztusi nastpnych sw. - Poniewa co? Uchwyciem moje odbicie w szkle obrazu wiszcego na przedpokoju i nie mogem tego powiedzie. Nie mogem. - Nic. Godzin pniej kolacja bya gotowa. Magda zrobia wspaniale pachnce arkoz con polio. Na moj prob zapukaa do Lindy przynoszc jej tac. - Nie chc adnej kolacji pada odpowied Lindy. artujesz sobie? - Przyniosam ci tac powiedziaa Magda. Zjesz to u siebie? Pauza, a potem: - Tak. Tak, prosz. Tu bdzie dobrze. Dzikuj. Zjadem kolacje, jak zawsze, z Magd i Willem. Po posiku powiedziaem: - Id do ka. Posaem Willowi spojrzenie mwice: Zrobiem wszystko, co powiedziae i nie zadziaao. Mimo, e nie mg go zobaczy powiedzia: - Cierpliwoci. Ale nie mogem zasn wiedzc, e bya dwa pitra nade mn, czujc jej nienawi sczc si przez otwr wentylacyjne, ciany, podogi. To nie byo to, czego bym chcia. Nigdy si nie uda. Byem besti i umr jako bestia.

144

~~

VI~~

ylaem nad czym, co mogoby by pomocne powiedzia Will

dzie po jej przybyciu. - Co to takiego? zapytaem. - Cisza. Jeli zostawisz j w spokoju, prawdopodobnie wyjdzie. - To moe by powd, przez ktry nie jeste oblegany przez dziewczyny. - Mwienie do niej nie pomogo, nieprawda? Musiaem przyzna, e mia racj, wic zdecydowaem si dostosowa do jego sw. Co mnie najbardziej przeraao to to, e mnie jeszcze nie widziaa. Co powie, gdy mnie zobaczy? W nastpnych dniach milczaem. Linda zostaa w swoim pokoju. Obserwowaem j w lustrze. Jedynymi rzeczami ktre polubia, byy ksiki i re. Przeczytaem kad ksik, ktra i ona przeczytaa. Siedziaem do pna w nocy, by nady za jej tempem. Nawet nie prbowaem ponownie nawiza z ni rozmowy. I kadej nocy, gdy byem ju tak zmczony, e ksika wypadaa z moich rk, leaem na ku, czujc jej nienawi, jak zjaw przemierzajc noc puste korytarze. Moe to by zy pomys. Ale jaki miaem inny wybr? - Niedoceniaem jej powiedziaem Willowi. - Tak, to prawda. Spojrzaem na niego zaskoczony. - Ty te tak uwaasz? - Zawsze tak uwaaem. Ale powiedz mi, Adrian, dlaczego tak sdzisz?

145

- Mylaem, e bdzie pod wraeniem rzeczy, ktre jej kupiem, pikne meble, ubrania. Jest biedna, wic mylaem, e jeli kupi jej biuteri i adne byskotki, da mi szans. Ale ona nie chciaa adnej z tych rzeczy. Will umiechn si. - Nie, nie chciaa. Chce po prostu swoj wolno. A ty nie? - Tak. - Pomylaem o Tuttle, o tacach, o tym jak powiedziaem Treyowi, e szkolne bale s po prostu zalegalizowan prostytucj. To wydawao si tak dawno temu. Nigdy nie spotkaem kogo, kogo nie mona by byo kupi. To sprawia, e troch j lubi. - Chciabym, by zrozumienie byy wystarczajce, by zama kltw. Pod tym wzgldem jestem z ciebie dumny. Jestem z ciebie dumny. Nigdy wczeniej, nikt mi tego nie powiedzia i przez sekund zapragnem ucisn Willa, tylko by poczu dotyk innej ludzkiej istoty. Ale to byby bardzo dziwne. Tej nocy leaem duej ni zazwyczaj, nasuchujc odgosw, jakie wydawa stary dom. Osiadanie, tak niektrzy ludzie to nazywali. Ale nagle wydao mi si, e usyszaem odgos krokw, gdzie na grze. Miaem omamy? Niemoliwe. Ale nadal nie mogem zasn. W kocu, wstaem i poszedem na drugie pitro do salonu. Wczyem ESPN29 naprawd cicho by jej nie wkurzy. Cho wczeniej przychodziem tu w samych bokserkach, teraz zaoyem jeansy i koszulk, nawet jeli miaa zamiar zosta w swoim pokoju ju na zawsze. Nie chciaem podejmowa ryzyka, e mogaby zobaczy wicej ni moj twarz, ktra bya wystarczajco okropna. Byem tak znudzony, e ju niemal zasypiaem, kiedy usyszaem skrzypienie drzwi. Czy moga to by ona? W holu? Prawdopodobnie to tylko Magda, albo nawet wczcy si Pilot. Jednak wydawao mi si, e odgos dochodzi z nastpnego pitra, pitra Lindy. Zmusiem si, by nie sprawdza i przyklei oczy do telewizora, by nie przerazia si, widzc w ciemnoci moj twarz. Czekaem.

Entertainment and Sports Programming Network amerykaska caodobowa stacja telewizyjna powicona tematyce sportowej.

29

146

To bya ona. Usyszaem, e jest w kuchni, grzechocze talerzem i widelcem, opukuje, a potem wkada do zmywarki. Chciaem jej powiedzie, e nie musi tego robi, bo to byo zajcie Magdy, pacilimy jej za to. Siedziaem jednak cicho. Ale kiedy usyszaem jej kroki w salonie, tak blisko, e moga mnie dostrzec, nie mogem si powstrzyma. - Siedz tutaj powiedziaem mikko. Chc eby wiedziaa i si nie wystraszya. Nie odpowiedziaa, ale jej oczy podyy w moim kierunku. wiato w pokoju byy niewyrane, dochodzio jedynie z telewizora. Nadal, chciaem zakry twarz poduszk, ukry si. Jednak tego nie zrobiem. W kocu musiaa kiedy zobaczy jak wygldam. W tej kwestii Kendra wyrazia si nadzwyczaj jasno. - Zesza na d powiedziaem. Stana naprzeciwko i zobaczyem jak na mnie patrzy, potem odwrcia wzrok, cofna si. - Ty jeste besti. Mj ojciec powiedzia mylaam, e to bya pomyka. Czsto mwi szalone rzeczy. Mylaam.. ale ty naprawd jeste. O mj Boe. Znw odwrcia wzrok. O mj Boe. - Prosz. Nie skrzywdz ci. Powiedziaem. Wiem, e wygld wskazuje co innego, ale tak nie jest prosz. Nie skrzywdz ci, Lindo. - Nigdy bym o tym nie pomylaam. Po prostu mylaam, e jeste jakim facetem, zboczecem, ktry a pniej nie wywaye drzwi ani nic Ale jak moesz by - Ciesz si, e zesza na d, Lindy. Staraem si by mj gos by gadki. Zastanawiaem si, czy si kiedykolwiek spotkamy. Teraz ju po wszystkim i moe do mnie przywykniesz. Obawiaem si, e nie wyjdziesz nigdy. - Musiaam wzia gboki oddech. Wychodziam w nocy. Nie mogam zosta w tych pokojach. Czuam si jak zwierz. Zatrzymaa si. O Boe. Zignorowaem jej nerwowo. Moe zachowujc si jak czowiek, mgbym jej pokaza, e nim jestem. Powiedziaem: - Picadillo, ktre Magda zrobia na kolacj. Byo dobre, nie sdzisz? Nie patrzyem na ni. Moe, bdzie mniej przeraona jeli nie bdzie widzie mojej twarzy.
147

- Tak, byo w porzdku. Wspaniae. Nie dzikowaa mi. I nie oczekiwaem tego. Teraz znaem j lepiej. - Magda jest wietn kuchark Powiedziaem. Teraz gdy rozmawialimy, byem w stanie mwi o czymkolwiek, by konwersacja trwaa. Kiedy mieszkaem z moim ojcem, nigdy nie pozwala, by robia meksykaskie posiki. Robia wic zwyke dania, miso i ziemniaki. Ale kiedy nas tutaj zostawi, nie dbaem ju o to, co jem, wic zacza gotowa te potrawy. Zgaduj, e jest to dla niej atwiejsze i o wiele lepsze. Przestaem papla, starajc si wymyli kolejny temat. I wtedy odezwaa si: - Co masz na myli, e ci tutaj zostawi? Gdzie jest teraz twj ojciec? - Mieszkam z Magd i Willem powiedziaem, nadal nie patrzc na ni. Will jest moim korepetytorem. Ciebie rwnie moe uczy, jeli chcesz. - Korepetytor? - Nauczyciel, tak naprawd. Odkd nie mog chodzi do szkoy z powodu W kadym razie, naucza mnie w domu. - Naucza? Wic ty jeste ile masz lat? - Szesnacie. Tak jak ty. Mogem zobaczy po wyrazie jej twarzy, e bya zaskoczona, cigle braa mnie za jakiego starego zboczeca. W kocu powiedziaa: - Szesnacie. Wic gdzie s twoi rodzice? A gdzie s twoi? Jechalimy na tym samym koniu, w pewnym sensie, porzuceni przez naszych kochanych tatukw. Ale nie powiedziaem tego. Milczenie powiedzia Will. Ale odpowiedziaem: - Moja mama odesza dawno temu. A mj ojciec c, nie mg znie mojego wygldu. Wic yje w normalnym wiecie. Przytakna i dostrzegem lito w jej oczach. Nie chciaem wspczucia. Jeli si nade mn litowaa, moga myle, e jestem jakim aosnym stworzeniem, ktre j uwizi i zmusi by bya jego, jak Upir z Opery. Nadal jednak lito bya lepsza od nienawici. - Tsknisz za nim? spytaa. Za ojcem?

148

Powiedziaem prawd. - Staram si nie. Chodzi mi o to, e nie powinno si tskni za ludmi, ktrzy nie tskni za tob, prawda? Znw przytakna. - Kiedy sprawy z moim ojcem zaczy przybiera naprawd zy obrt, moje siostry wyprowadziy si, by zamieszka ze swoimi chopakami. Byam bardzo za, e nie zostay i, no wiesz, nie pomogy mi z nim. Ale nadal za nimi tskni. - Przepraszam. Temat jej ojca by ryzykowny. Chciaaby, eby Will ci uczy? Mnie uczy kadego dnia. Ale ty jeste prawdopodobnie mdrzejsza ode mnie. Nie jestem za dobrym uczniem, ale zao si, e w swojej szkole przywyka do dzieciakw, ktre nie s tak mdre, mam racj? Nie odpowiedziaa, wic cignem: - Moe uczy nas odrbnie, jeli chcesz. Wiem, e jeste za. I masz do tego wszelkie prawo. - Tak, to prawda. - Chodzi o to, e jest co, co bardzo chciabym ci pokaza. - Pokaza? Mogem usysze ostrzeenie w jej gosie, niczym zapadajca si kurtyna. Szybko powiedziaem: - Nie! Nie to. le mnie zrozumiaa. Chodzio mi o szklarni. Sam j zbudowaem. A wszystkie roliny to re. Lubisz re? Wiedziaem, e lubia. Will mnie do nich przekona. Pewnie myla, e potrzebne mi hobby. Moje ulubione to floribunda pnce re. Nie s tak okazae, jak krzywki herbacianych r. Mam na myli, e nie maj tyle warstw patkw. Ale mog urosn bardzo wysoko czasami na dziesi stp, jeli s odpowiednio pielgnowane. A ja o to dbam. Zatrzymaem si. Brzmiaem jak jeden z tych dziwnych dzieciakw w szkole, ktre z pamici recytoway statystyki meczw, albo mylay, e Frodo z Wadcy piercieni by ich dugo zagubionym kuzynem. - Re w moim pokoju powiedziaa s od ciebie? Ty je zasadzie? - Tak. W nastpnych dniach poprosz Magd, by zastpia te re biaymi, symbolizujcymi czysto. Miaem nadzieje, e pewnego dnia bd je mg zmieni na czerwone oznaczajce mio. Ciesz si, e podobaj ci si moje re. Wczeniej nie
149

miaem nikogo, komu mgbym je wrczy, oprcz Magdy. Ale mam ich duo wicej. Jeli chciaaby zej na d je zobaczy albo si pouczy mog poprosi Magd lub Willa bya cay czas tutaj byli, wic bdziesz pewna, e ci nie skrzywdz. Nie mwiem oczywistego, e jest teraz ze mn sama, a przez ostatnie dni bya strzeona jedynie przez lepca, star kobiet, liche drzwi i nic jej nie zrobiem. Ale miaem nadziej, e sama to zauway. - I to jest twj prawdziwy wygld? powiedziaa w kocu. Nie jest to maska, ktr uywasz by zakry twarz? Jak robi porywacze? nerwowy miech. - Chciabym, eby tak byo. Okr sof, eby sama moga zobaczy. Skurczyem si, gdy mi si przygldaa. Cieszyem si, e ubrania ukryway moje ciao tak bardzo, jak tylko byo to moliwe. Pomylaem o Esmeraldzie niezdolnej spojrze na Quasimoda. Byem potworem. Potworem. - Moesz jej dotkn mojej twarzy jeli chcesz si upewni powiedziaem. Potrzsna gow. - Wierz ci. Teraz gdy byem bliej, jej wzrok wdrowa po moim ciele z gry na d, zatrzymujc si na moich szponiastych doniach. W kocu pokiwaa gow i wiedziaem, e jest jej przykro z mojego powodu. - Myl, e nie mam nic przeciwko temu, eby Will mnie uczy. Moemy sprbowa, by uczy nas razem i zaoszczdzi swj czas. Ale jeli jeste zbyt gupi, by za mn nady, bdziemy musieli to zmieni. Przywykam do zaawansowanego poziomu. Mogem zobaczy, e artuje, ale jednoczenie bya troch powana. Chciaem ponownie spyta o szklarni i czy przyszaby na d wczeniej, by zje niadanie z Willem, Magd i ze mn. Ale nie chciaem jej wystraszy, wic powiedziaem: - Uczymy si w moich pokojach, koo ogrodu. S na pierwszym pitrze. Zazwyczaj zaczynami o dziewitej. Teraz przerabiamy sonety Szekspira. - Sonety? - Tak. Przeszukaem swoj pami, chcc zarecytowa jak strof. Podczas tego samotnego zamknicia zapamitaem cae strony. To bya moja szansa, eby jej

150

zaimponowa. Ale cisza mojej gupoty bya oguszajca. W kocu przerwaem j. Szekspir jest wspaniay. O rany. Szekspir jest ekstra, czowieku. Ale ona umiechna si. - Tak. Kocham jego sztuki i poezj. Kolejny nerwowy umiech i zastanawiaem si czy tak jej ulyo z naszego pierwszego spotkania jak mnie. W takim razie powinna ju i do ka, by by jutro gotowa. - Tak. Obrcia si i posza na gr. Patrzyem jak wchodzi po schodach, potem suchaem jej krokw na korytarzu. Dopiero kiedy usyszaem, e drzwi do jej sypialni si zamykaj, daem si ponie mojemu zwierzcemu instynktowi i odtaczyem dziki, zwierzcy taniec dookoa pokoju.

151

~~

VII~~

budziem si przed wschodem soca, by usun zwide patki r,

zamie szklarni i podla roliny. Chciaem to skoczy przed porannym lekcjami, by wszystko zdyo wyschn. Boto nie byo mile widziane. Nawet wytrzepaem pledy znajdujce si na wiklinowych awkach, mimo e byy czyste, a powietrze w szklarni byo zbyt duszne i parne by tam siedzie. Chciaem jednak, by wszystkie opcje byy otwarte. O szstej skoczyem podlewa ju ostatnie re, a w szklarni by perfekcyjny porzdek. Przestawiem nawet kilka donic, by re w nich mogy rosnc jeszcze wyej, wygldao to jakby prboway uciec. Pniej obudziem Willa walc gono w drzwi. - Przyjedzie powiedziaem. - He? Kktoo? jego gos by jeszcze otumaniony od snu. - Szszzz wyszeptaem. Usyszy ci. Linda przyjdzie na nasze sesje. - Wspaniale powiedzia Will. I dlatego-budzisz-mnie-pi-godzin-wczeniej? - Trzy. Powiedziaem jej, e zaczynamy o dziewitej. Nie mogem czeka ani chwili duej. Ale wczeniej potrzebuj twojej pomocy. - Pomocy z czym, Adrian? - Musisz mnie nauczy wszystkiego, o czym bdziemy dzisiaj mwi. - Co i dlaczego miabym to robi, zamiast pooy si spa? Znw zapukaem w drzwi. - Will otworzysz? Nie mog tutaj sta i prowadzi z tob konwersacji przez drzwi. Ona moe nas usysze. - Mam wietny pomys: wracaj wic do ka. - Prosz, Will dramatycznie wyszeptaem. To jest wane.
152

W kocu usyszaem, jak wygrzebuje si z ka i w nastpnym momencie pojawi si w drzwiach. - Co jest takiego wanego? Za nim Pilot przykry apami swoj gow. - Musisz mnie teraz pouczy. - Czemu? - Nie syszae mnie? Ona przychodzi dzisiaj na nasze lekcje. - Tak. O dziewitej. Prawdopodobnie teraz nadal pi. - Ale nie chc eby mylaa, e oprcz tego, i jestem brzydki to te i gupi. Musisz nauczy mnie wszystkiego, co bdziemy przerabia bym mg wyj na mdrego w jej oczach. - Adrian, bd sob. Wszystko bdzie w porzdku. - By sob? Moe zapomniae, ale w moim przypadku bycie sob oznacza bycie besti. Sowo bestia przeszo w gorczkowy ryk, mimo, e staraem si nad sob panowa. To jest pierwszy raz, kiedy zobaczy mnie w wietle dziennym. Wczeniej zabrao jej to tydzie. Ostatecznie chc by przynajmniej mdry. - Jeste mdry. Ale ona te jest mdra. Przecie chcesz by zdolny do rozmowy z ni, a nie do powtarzania tego, co ci powiedziaem. - Ale ona bya specjalnym uczniem w Tuttle. Miaa stypendium. A ja byem tam tylko dziki pieprzonym pienidzom ojca. - Zmienie si od tego czasu, Adrian. Podrzuc ci kilka dyskretnych wskazwek, jeli bdzie wygldao na to, e ich potrzebujesz, ale wtpi w to. Jeste mdrym dzieciakiem. - Po prostu chcesz wrci do ka. - Tak, chc wrci do ka. Ale nie chc po prostu wrci do ka. Zacz zamyka drzwi. - Wiesz, wiedma powiedziaa, e przywrci ci twj wzrok, jeli zami t kltw. Zatrzyma si.
153

- Poprosie j o to? - Tak. Chciaem co dla ciebie zrobi, ze wzgldu na to, e bye dla mnie taki dobry. - Dzikuj. - Tak wic sam moesz zobaczy, jak to jest naprawd wane. Moesz mi co da w takim razie, jak wskazwk? Linda mwia, e jeli oka si za gupi, bdzie chciaa si uczy oddzielnie. A dla ciebie byaby to podwjna harwka. Musia si nad tym zastanowi, bo powiedzia: - Okej, sprawd Sonet 54. Myl, e ci si spodoba. - Dziki. - Ale, Adrian, czasami bdzie mio da si jej rwnie wykaza, by pokazaa jaka jest mdra. Zamkn drzwi. Ustawiem moje krzeso naprzeciwko francuskich drzwi prowadzcych do ogrodu, czekajc na jej przyjcie. Chwil mi zajo zastanawianie si, czy pord r bd wyglda korzystnie, czy moe wrcz przeciwnie, tylko podkrel moj brzydot. W kocu zdecydowaem, e co w pokoju musi by pikne i z pewnoci nie byem to ja. Mimo, e by lipiec, zaoyem niebiesk bluz od Ralpha Laurena z dugimi rkawami, zapinan pod szyj, jeansy, trampki. Ucze-bestia. Trzymaem w rce ksik z sonetami Szekspira czytajc Sonet 54, po raz dwudziesty z rzdu. W tle leciao Cztery Pory Roku Vivaldiego. Gdy usyszaem jak puka, wszystko zostao zrujnowane. Willa jeszcze nie byo, wic musiaem wsta, burzc moj malownicz (bdc bardziej szczerym widziaem to na filmie) aranacj. Ale nie mogem pozwoli na to by tam staa, wic pospieszyem otworzy drzwi. Bardzo powoli. By jej nie zszokowa. W porannym wietle, duo bardziej ni w nocnym, mogem poczu jak stara si na mnie nie patrze. Byo to spowodowane tym, e w jej oczach byem zbyt ohydny, jak zdjcie z miejsca zbrodni? Czy po prostu chciaa by uprzejma i si nie gapi? Ponadto przypuszczaem, e jej nienawi przemienia si lito. Ale jak mogem zmieni to w mio?

154

- Dzikuj, e przysza powiedziaem wskazujc by wesza do pokoju, ale nie dotykajc jej. Pomylaem, e pouczymy si w pobliu szklarni. Przesunem st, z ciemnego drewna w poblie francuskich drzwi. Przysunem kolejne krzeso, by moga usi. W moim wczeniejszym yciu nigdy nie zrobibym czego takiego dla dziewczyny. Ale ona bya ju w drzwiach prowadzcych do ogrodu. - Oh! Jakie to pikne! Mog wej? - Tak. Byem ju za ni sigajc do klamki. Prosz. Nigdy wczeniej nie miaem gocia, nikogo z kim mgbym si podzieli moim ogrodem, oprcz Willa i Magdy. Mam nadziej Zatrzymaem si. Ju bya w rodku. Dwiki utworu Vivaldiego wznosiy si do okoo niej, grajc parti Wiosna, dokadnie wtedy, gdy stana pord kwiatw. - To wspaniae! Tylko powchaj Mie w swoim domu takie bogactwa! - To rwnie twj dom. Prosz, przychod kiedy tylko chcesz. - Kocham ogrody. Kiedy po szkole chodziam na Strawberry Fields w Central Park. Mogam tam siedzie godzinami, czytajc. Nie lubiam wraca do domu. - Rozumiem. Chciabym mc i do tego ogrodu. Wiedziaem jego zdjcia na Internecie. I mijaem tysice razy w moim poprzednim yciu, ledwie zerkajc w tamtym kierunku. Teraz pragnem tam i i nie mogem. Linda klczaa pord r-miniaturek. - S takie drogocenne. - Zgaduj, e dziewczyny zawsze lubi mae rzeczy. Ja wol te z rodzaju pncych. Zawsze d do wiata. - Tak, rwnie s pikne. - Ale te - uklknem w janiejszym punkcie, pord tych miniaturek, ktre zasadziem przeszo tydzie temu. Te re tutaj nazywaj si Little Linda. Posaa mi zdziwione spojrzenie. - Wszystkie twoje kwiaty posiadaj imiona? Zamiaem si.
155

- Nie nazwaem ich. To ogrodnicy, gdy wynajduj now krzywk roliny, nazywaj j. I tak si zdarzyo, e te tutaj nazywaj si Little Linda. - S takie perfekcyjne, takie delikatne.- Przybliya si do r. I gdy to zrobia mogem wyczu prd przebiegajcy pomidzy naszymi ciaami. - Ale silne wziem moj rk zanim mogaby j napeni wstrtem. Niektre z miniaturek s bardziej urocze re herbaciane. Chciaaby bym ci kilka to twojego pokoju, skoro to twoje imienniczki? - To byoby wielkie marnotrawstwo, cina je. Moe - Zatrzymaa si, trzymajc w placach may patek. - Co? - Moe przyjd znowu je zobaczy. Powiedziaa, e przyjdzie je zobaczy. Ale moe. Wanie wtedy przyszed Will. - Zgadnij kto tu jest, Will. Powiedziaem, jakbym w ogle z nim o tym nie rozmawia jeszcze kilka godzin temu. Linda. - Wspaniale powiedzia. Mio ci widzie, Lindo. Mam nadziej, e oywisz troch atmosfer. Z Adrianem jest tutaj dosy nudno. - Musi by dwch, by byo nudno powiedziaem. Pniej, tak jak si spodziewaem, powiedzia: - Dzisiaj bdziemy mwi o sonetach Szekspira. Pomylaem, e zaczniemy od utworu pidziesit cztery. - Przyniosa ksik? Spytaem j. Kiedy pokrcia gow, cignem. Moemy poczeka a po ni pjdziesz. Prawda, Will? Albo moesz korzysta z mojej? Jej oczy nadal wdroway w kierunku ranego ogrodu. - Och, w sumie moemy korzysta z twojej. Jutro przynios ju wasn ksik. Powiedziaa jutro. - W porzdku. Przesunem ksik, tak, e bya bliej niej ni mnie. Nie chciaem, eby pomylaa, e staraem si uywa wobec niej jaki chwytw. Lecz nadal
156

byem bliej niej ni kiedykolwiek. Mogem dotkn j z tak atwoci, e wygldaoby to na przypadek. - Adrian, chcesz przeczyta to na gos? Spyta Will. Dyskretna wskazwka, jak powiedzia. Nauczyciele zawsze chwalili moj umiejtno czytania. Na dodatek ten poemat czytaem w kko i w kko. - Jasne powiedziaem. " Ach, ile pikno zyskuje piknoci, Gdy sodka prawda ozdobnie je kryje! liczna jest ra, lecz wicej licznoci Ma dziki woni sodkiej, w ktrej yje. Oczywicie z ni siedzc w pobliu musiaem spieprzy i zajkn si na pikno zyskuje piknoci, ale cignem dalej. " Barw podobn maj re dzikie Do swej siostrzycy otoczonej woni, Kolce podobne, podobnie z wietrzykiem Wiosennym skryte swe pki odsoni. Lecz wygld jest ich wartoci jedyn ; Nikt ich nie lubi, widn nie kochane, Gin samotnie. Re tak nie gin, Po mierci wonie ich bd zebrane. Wiersz mj przechowa, chopcze ukochany, Wiernoci twojej eliksir rany."30

30

Sonet 54, Wiliam Szekspir, w przekadzie Macieja Somczyskiego

157

Skoczyem s spojrzaem do gry. Linda nie patrzya w moj stron. Podyem za jej wzrokiem i zobaczyem, e wpatruje si przez francuskie drzwi na re. Moje re. Czy ich pikno wynagradzao przynajmniej czciowo moj brzydot? - Adrian? Will co mwi, moe ju po raz drugi lub trzeci. - Przepraszam, co? - Pytaem si, co w poemacie symbolizuj re. Czytaem utwr dwadziecia razy, wic byo logicznie, e wiedziaem, co oznaczaj, ale wstrzymaem si. Uwiadomiem sobie, e chciaem da szans Lidzie, by pokazaa, jaka jest mdra. - Co o tym mylisz, Linda? - Myl, e oznaczaj prawd powiedziaa. Szekspir mwi o tym, i re posiadaj zapach, ktry czyni je piknym od wewntrz. I zapach ten pozostaje nawet wtedy, kiedy kwiaty umr. - Co to jest kwitnca szypszyna31, Will? Spytaem. - Dzika ra. Wyglda jak ra, ale nie pachnie. - Wic jest adna, ale nie tak prawdziwa? Powiedziaem. Jak mwia Linda. Tylko dlatego, e co jest pikne, nie oznacza, e jest dobre. O to chodzio Szekspirowi. Linda spojrzaa na mnie jakbym by mdry, a nie po prostu brzydki. - Ale co co posiada wewntrzne pikno bdzie y wiecznie, jak zapach r. - Ale czy zapach r yje wiecznie? Zapyta Lind Will. Wzruszya ramionami. - Raz miaam r, ktra mi kto podarowa. Woyam j do ksiki. Zapach nie przetrwa. Gapiem si na ni, wiedzc, jak r ma na myli.

31

W oryginale sonetu dzika ra jest nazwana kwitnc szypszyn, std pytanie Adriana.

158

Ten ranek min szybko. Cho nie przerobiem kolejnych tematw, zdoaem nie zrobi z siebie totalnego idioty i zawsze pozwalaem jej by troszk mdrzejsz. To nie byo trudne. O dwunastej trzydzieci Will powiedzia: - Doczysz do nas podczas lunchu, Lindy? Byem wdziczny, e to on zada to pytanie a nie ja. Wstrzymaem oddech. Myl, e obaj to zrobilimy. - Co jak szkolna kafeteria? Rzucia Lindy. Tak, to byoby mie. Jeli kto myli, e nie przygotowaem Magdy na tak ewentualno, to si grubo myli. Obudziem j o szstej, tak jak Willa i rozmawialimy o moliwociach menu, ktre nie zwierao by zup, saatek i drobnych potraw, ktre mgbym porozrzuca moimi szponiastymi domi. Nienawidziem faktu, e bycie besti zmuszao mnie do jedzenia jak bestia. Ale musz si pochwali, e nie zrobiem z siebie pokraki, wic wieczorem rwnie wzilimy si za planowanie. Tej nocy lec w ku, rozpamitywaem moment, gdy jej rka dotkna mojej. Zastanawiaem si jakby to byo gdyby dotkna mnie nie przez przypadek, lub gdyby pozwolia mi dotkn siebie.

159

Mr. Anderson: Dzikuj za przybycie. W tym tygodniu bdziemy mwi o transformacji i jedzeniu. BeastNYC: Ale ja chciabym porozmawia o tej dziewczynie. Mam dziewczyn. Jestemy przyjacimi, ale myl, e moglibymy by kim wicej. Grizzlyguy doczy do czatu. Froggie: Hej, grizz. Grizzlyguy: Mam wieci! Jestem czowiekiem! Nie jestem ju niedwiedziem! BeastNYC: Czowiekiem? Froggie: Gratlacje BeastNYC: <- Bardzo zazdrosny o Grizz. Grizzlyguy: Dziewczyna o imieniu nieka (nie *ta* nieka), ledzia mnie gdy szedem do lasu, poniewa opuszczali swj letniskowy domek. Zobaczya zego kara, ktry rzuci na mnie kltw i pomoga mi go zabi. Froggie: Zabes ara. Grizzlyguy: *Zego* kara. Froggie: Al nadal Grizzlyguy: Zabijajc kara nie popeniem przestpstwa, poniewa byem jeszcze wtedy niedwiedziem. SilentMaid doczya do czatu. SilentMaid: Obawiam si, e mam kilka naprawd zych wiadomoci. Froggie: Grizzlyguy jes znow facetem! SilentMaid: To wspaniale. Ale obawiam si, e u mnie nie jest tak kolorowo. BeastNYC: Co si stao Silent?

160

SilentMaid: Co, wydawao mi si, e idzie naprawd dobrze. Powiedzia, e przypominam mu dziewczyn, ktra uratowaa mu ycie (ktr oczywicie byam) i cho jego rodzice chcieli by pozna t inn dziewczyn, ktrej rodzice s bogaci, powiedzia, e woli by ze mn. Grizzlyguy: To wietnie, Silent. Jestem pewny, e wszystko si uoy. BeastNYC: Tak, ona go nie obchodzi! SilentMaid: Ale problem w tym, e obchodzi. Jego rodzice powiedzieli, "C, ostatecznie *ona* moe mwi" i wysali na randk w ciemno. I nie uwierzycie, ale teraz on myli, e *ona jest* t, ktra uratowaa mu ycie. A z powodu tego, e nie mog mwi to i nie mog mu powiedzie, e si myli. Mr. Anderson: Tak mi przykro, Silent. SilentMaid: I widziaam jak si cauj. On jest z ni. Zawiodam. BeastNYC: #@*! BeastNYC: Przepraszam. Nie ma jakiego innego wyjcia, by zama zaklcie, Silent? SilentMaid: Moje siostry sprboway poprosi Morsk Wiedm o pomoc, by zdja ze mnie urok. Day jej wosy i wszystko. Ale ona powiedziaa, e jedynym sposobem by przeamania kltwy jest zabicie go. Froggie: Zamirzas to zrobic? BeastNYC: Popro Grizzlyguy by ci pomg. On i jego dziewczyna zabili kara.. Grizzlyguy: To nie jest mieszne, Beast. BeastNYC: Przepraszam, Grizz. Sarkazm jest moim sposobem na radzenie sobie ze smutkiem. SilentMaid: Rozumiem, Beast. Wszyscy bylicie bardzo dobrymi przyjacimi. Froggie: Bylsmy? To znacy, ze nie zamierasz tego zrobi? SilentMaid: Nie mog, Froggie. Nie mog go zabi. Za bardzo go kocham. To by mj bd, podjcie takiej decyzji. I ponios konsekwencje. BeastNYC: Pozwl mi to ucili zamierzasz zmieni si w pian morsk

161

SilentMaid: Powiedziano mi, e jeli poczekam 300 lat pod postaci piany morskiej, to ulec do nieba. Froggie: 300 lat! To jet nic. Grizzlyguy: Frog ma racj. Zleci jak dzie czy dwa. Sama zobaczysz. SilentMaid: Myl, e musz ju i. Dzikuj za wszystko. Pa. SilentMaid opucia czat. BeastNYC: Wow. Nie mog w to uwierzy. Froggie: Ja tez. Grizzlyguy: Nie czuj si ju w nastroju do dalszej dyskusji. Mr. Anderson: Moe powinnimy zrobi przerw do nastpnego razu.

162

Rozdzial 5
~Upyw czasu, jesie i zima~
I~~

~~

a zewntrz, w pobliu okien, zaczy opada licie, ale w rodku

wszystko trwao takie samo. Wszystko z wyjtkiem Lindy i mnie. Zmienilimy si. Razem si uczylimy i zobaczyem, e mimo tego, i jest mdra, ja wcale nie okazaem nie mdry. Ju nie uwaaem, e mnie nienawidzi. Moe. Moe mnie nawet polubia. Pewnej nocy bya burza, ta z tych wielkich z piorunami, podczas ktrej niebo wygldao jak drca si pociel, a grzmoty uderzay stanowczo za blisko. Wstrzsno moim kiem, wiat zadra, a ja obudziem si. Powlekem si na gr na salonu i zobaczyem, e nie jestem sam. - Adrian! Lindy siedziaa w ciemnoci na sofie, ogldajc z bezpiecznej odlegoci, jak pioruny przecinaj niebo za oknem. Przestraszyam si. Brzmiao, jakby gdzie bya strzelanina. - Strzelanina zastanawiaem si, czy tam skd pochodzia, w nocy syszaa wanie takie odgosy. To tylko burza, a ten stary dom jest naprawd solidny. Jeste bezpieczna. Zdaem sobie spraw jak szalenie to zabrzmiao. Mwiem jej, e jest bezpieczna, podczas gdy trzymaem j tu jak winia. Ale powiedziaa: - Nie kade miejsce w ktrym wczeniej yam, byo bezpieczne. - Zauwayem, e zaja moliwie jak najdalsze miejsce od okna.
163

- Mylisz, e jestem niepowana. - Nie. Przecie ja te tutaj jestem, nieprawda? Ten haas mnie obudzi. Miaem zamiar zrobi popcorn i zobaczy, czy jest cokolwiek w TV. Te chcesz? Ruszyem w kierunku kuchni. Byem ostrony. Zdecydowaem, e najbezpieczniej bdzie si oddali, by nie wystraszy jej moj zbyt blisk obecnoci. To by pierwszy raz, od pamitnego dnia w ranym ogrodzie, gdy bylimy sami. Zawsze gdy si uczylimy, w pobliu by Will, a podczas posikw i Magda. Teraz gdy bylimy sami i wszyscy inni spali, chciaem by wiedziaa, e moe mi zaufa. Nie zamierzaem tego spieprzy. - Tak, poprosz. Mgby zrobi dwie paczki? Naprawd bardzo lubi popcorn. - Jasne. Wszedem do kuchni i znalazem popcorn, ktry si wkada do mikrofalwki. Lindy skakaa po kanaach i znalaza stary film, Narzeczona Ksicia32. - Ten jest wietny powiedziaem gdy popcorn zacz strzela. - Nigdy go nie widziaam. - Spodoba ci si, tak myl. Kady znajdzie w nim co dla siebie walki na miecze dla mnie, ksiniczki dla ciebie. Pierwsza paczka ju si upraya wic j wyjem. Przepraszam. To zabrzmiao chyba troch seksistowsko. - W porzdku. Jestem dziewczyn. A kada dziewczyna udawaa kiedy, e jest ksiniczk, bez wzgldu na to, jak daleko odbiegao to od prawdy. I podoba mi si opcja yli dugo i szczliwie, Odoya pilota, nie zmieniajc kanau. Staem tam ogldajc, jak nadyma si nastpna paczka popcornu i rozwaajc co z nimi zrobi wsypi do miski, tak jak robia Magda dla dziewczyn, ktre znaem, czy zostawi w torebkach. W kocu spytaem: - Powinienem wsypa go do miski? Nawet nie wiedziaem, gdzie Magda je trzyma. Czy to nie byo smutne? - Och, nie, nie rb sobie kopotu.

32

To film na podstawie znanej ksiki Williama Goldmana.

164

- To nie jest kopot. Ale wycignem paczk, otworzyem i chwytajc nastpna poszedem do salonu. Prawdopodobnie poprosi o swoj wasn paczk, wic nasze rce si nie dotkn. Nie winiem jej za to. Usiadem od niej na odlego stopy, ogldajc film. To bya scena w ktrej Westley, pirat, wyzywa zabjc, Vizzini, na pojedynek dowcipu. - Dae si nabra jak ofiara klasycznej pomyki! powiedzia Vizzini na ekranie. - Nigdy nie wystpuj przeciwko Sycylijczykom, gdy widzisz mier na horyzoncie! Po pewnym czasie Vizzini upad martwy, a ja skoczyem popcorn i zgniotem pust torebk. Chciaem wicej. Wygldao na to, e bestia bya zawsze godna. Zastanawiaem si, czy jak wrc do dawnej postaci to bd gruby? - Chcesz jeszcze troch? Spytaa. - Nie. Powiedziaa, e naprawd lubisz popcorn. - Tak, to prawda. Ale mog si z tob podzieli. Wycigna torebk w moim kierunku. - Okej przysunem si o kilka cali. Nie zacza krzycze ani si odsuwa. Wziem gar popcornu, majc nadziej, e adnego nie upuszcz. I w tym wanie momencie za oknem rozleg si przeraajcy grzmot, a Lindy podskoczya, rozsypujc poow z tego, co jej zostao. - Och, przepraszam powiedziaa. - Nic si nie stao Pozbieraem najwiksze kawaki i wrzuciem do mojej pustej torebki. Reszt moemy pozbiera rano. - Po prostu naprawd bardzo si boj byskawic i grzmotw. Kiedy byam maa, mj tata zwyk wychodzi po tym jak zasnam. I wtedy gdy zbudzi mnie jaki haas, nigdzie go nie byo. Bardzo si wtedy baam. - Musiao by ci ciko. Moi rodzice zwykle na mnie krzyczeli, gdy wstawaem w nocy. Mwili, e mam by dzielny, co naprawd znaczyo, e mam ich zostawi w spokoju. Podaem jej popcorn. - Moesz wzi reszt. - Dziki wzia torebk. Lubi
165

- Co? - Nic. Po prostu dziki za popcorn. Byam tak blisko, e mogem usysze jak oddycha. Pragnem si przybliy, ale powstrzymaem si. Siedzielimy w niebiesko-biaym wietle telewizji, ogldajc w milczeniu film. Dopiero gdy si skoczy zauwayem, e zasna. Burza si uspokoia, a ja chciaem po prostu tam siedzie, patrze jak pi, przyglda si jej tak, jak przygldaem si moim rom. Ale gdyby si obudzia, na pewno pomylaaby, e to dziwne. Jak gdyby ju nie wystarczajco wydawaem si jej dziwny. Wyczyem wic telewizor. Pokj pogry si w mroku. Podniosem j by zanie do pokoju, lecz obudzia si w poowie drogi, na schodach. - Co do? - Zasna. Niosem ci wanie do pokoju. Nie bj si. Nie skrzywdz ci. Obiecuj. Moesz mi zaufa. I nie upuszcz ci. Jej ciar by niczym w moich ramionach. Bestia te bya silna. - Mog sama i powiedziaa. - Okej, jeli chcesz. Ale nie jeste zmczona? - Tak. Troch. - Zaufaj mi wic. - Wiem. Gdyby chcia mnie skrzywdzi, ju dawno by to zrobi. - Ale nie skrzywdz ci powiedziaem, wzdrygajc si na fakt, e moga tak pomyle. Nie mog ci wyjani, dlaczego chc, eby tu bya, ale to nie z tego powodu. - Rozumiem. Opara gow z powrotem na mojej klatce piersiowej. Wniosem j do po schodach do jej pokoju, prbujc chwyci za klamk. Zapaa j. Jej gos rozleg si w ciemnociach. - Nikt mnie tak nigdy nie nis. Przynajmniej nikt, kogo pamitam. Chwyciem j mocniej. - Jestem bardzo silny odpowiedziaem.
166

Nie powiedziaa nic wicej. Ponownie zasna. Zaufaa mi. Przemierzaem w ciemnoci jej pokj mylc, e dla Will zawsze musi to tak wyglda. Bycie ostronym, majc nadziej, e nie napotka si adnej przeszkody. Kiedy dotarem do ka, pooyem j delikatnie i opatuliem mikk kodr. Chciaem j pocaowa, tutaj w ciemnoci. Mino tyle czasu odkd kogo dotykaem, naprawd dotykaem. Ale wykorzystywanie okazji kiedy Lindy spaa, byoby ze, a kiedy by si obudzia, mogaby ju nigdy mi nie wybaczy. W kocu powiedziaem: - Dobranoc, Lindy i ruszyem w stron drzwi. - Adrian? Usyszaem za plecami jej gos. Dobranoc. - Dobranoc, Lindy. Dzikuj, e dotrzymaa mi towarzystwa. To byo mie. - Mie - usyszaem szelest pocieli. Prawdopodobnie, szukaa wygodnej pozycji. Wiesz co, w ciemnoci twj gos wydaje mi si by znajomy.

167

~~

II~~

obio si coraz bardziej zimno i wilgotno, a ja w kocu mogem

rozmawia z Lindy nie martwic si o kade wypowiedziane sowo. Pewnego dnia po lekcjach Lindy zapytaa: - Wic, co jest na pitym pitrze? - H? Syszaem co powiedziaa, ale chciaem sobie kupi troch czasu, by zastanowi si nad odpowiedzi. Odkd tu zamieszkaa, nie odwiedzaem ju pitego pitra. Kojarzyo mi si ono z beznadziejnoci, desperacj, oznaczao siedzenie koo okna i czytanie Dzwonnika z Notre Dame, w skutek czego czuem si tak samotny jak Quasimodo. Nie chciaem tam wraca. - Pite pitro cigna Lindy. Ty mieszkasz na pierwszym, kuchnia i salon s na drugim, ja na trzecim, a Magda z Willem zajmuj czwarte. Ale gdy tu przyszam widziaam pi poziomw okien. Teraz byem gotowy. - Och, nic takiego. Stare puda i rupiecie. - Wow, to brzmi interesujco. Moemy tam zajrze? Lindy skierowaa si w kierunku schodw. - To tylko puda. Co jest w tym interesujcego? Od kurzu zaczniesz tylko kicha. - A wiesz, co jest w tych pudach? Kiedy pokrciem gow, cigno. Wanie to jest w tym tak interesujce. Mog by tam ukryte skarby. - Na Brooklynie? - Okej, moe nie prawdziwe skarby, ale innego rodzaju stare listy i zdjcia. - Masz na myl mieci.
168

- Nie musisz i jak nie chcesz. Mog przejrze je sama, jeli nie ma tam nic z twoich rzeczy. Ale poszedem. Nawet jeli obraz pitego pitra napawa mnie strachem, ktry zalega w moim brzuchu jak zepsute miso, poszedem, poniewa chciaem spdzi z ni wicej czasu. - Och, spjrz. Przy oknie jest sofa. - Tak, cakiem fajnie jest siedzie tam i przyglda si przechodzcym ludziom. To znaczy ten co tutaj wczeniej mieszka, musia uwaa to za co fajnego. Wdrapaa si na siedzenie przy oknie, moje siedzenie. Poczuem ukucie. Musiaa tskni za wiatem zewntrznym, wychodzeniem na dwr. - Tak, jasne. Mog std zobaczy ca drog prowadzc do metra. Ktra jest to stacja? Ale ja cignem dalej. - Moesz obserwowa ludzi idcych na pocig by dosta si do pracy i wracajcych z niej pnym wieczorem. Kiedy na mnie spojrzaa, powiedziaem: - Nie, ebym kiedykolwiek to robi. - Ja bym robia. Zao si, e ludzie robi tak cay czas. Przez to okno moesz zobaczy cae toczce si ycie. Pochylia si do przodu, gapic si na ulic. Natomiast ja gapiem si na ni, na sposb w jaki jej rudy warkocz uoy si na plecach, zmieniajc kolor na brz w promieniach zachodzcego soca. Na jej bia skr i piegi. A tak w ogle to o co z nimi chodzio? Pojawia si jeden co jaki czas czy od razu wszystkie naraz? Na kocu przyjrzaem si jej oczom, blado szarym, otoczonym biaawymi rzsami. Pomylaem, e jej oczy s pene yczliwoci, ale czy czyjekolwiek byyby dostatecznie yczliwe by wybaczy mi moj potworno? - Wic jak bdzie z tymi pudami? Wskazaem na stos w kcie. - Och, masz racj ale wygldaa na rozczarowan. - Obraz za oknem robi si ciekawszy okoo pitej. Wtedy ludzie zaczynaj wraca z pracy. Spojrzaa na mnie. C, moe siedziaem tu raz czy dwa. - Och, rozumiem.

169

Pierwsze pudo jakie otworzya, wypenione byo ksikami i mimo, e Lindy miaa ich ju setki, bya bardzo podekscytowana. - Spjrz! Maa Ksiniczka!33 W pitej klasie bya to moja ulubiona ksika! Podszedem do niej by spojrze. Jak dziewczyny mog ekscytowa si takimi gupstwami? Nastpny pisk jaki wyrwa si Lindy by goniejszy. Popdziem do niej by sprawdzi czy si przypadkiem nie zrania, ale ona powiedziaa:

- Jane Eyre!34 To moja ulubiona ksika! Pamitaem, e gdy pierwszy raz j zobaczyem, czytaa wanie t ksik. - Widz, e twoja lista ulubionych ksiek jest dugo. A nie masz ju przypadkiem tej powieci? - Tak, ale spjrz na ni. Wziem od niej ksik. Pachniaa troch jak metro. Rok wydania by datowany na 1943 i znajdoway si w niej czaro-biae ilustracj zajmujce cae strony. Otworzyem akurat na obrazie caujcej si pod drzewem pary. - Nigdy wczeniej nie widziaem ksiki dla dorosych z obrazkami. S ekstra. Wzia ksik. - Kocham si powie. Kocham sposb, w jaki pokazane jest przeznaczenie ludzi, ktrzy do siebie nale i bd nalee, nawet jeli co ich rozdzieli. W tym jest magia. Pomylaam o tym jak Lindy i ja spotkalimy si na tacach, pniej jak zobaczyem j w lustrze i w kocu o tym, e bya tutaj. Ze mn. Czy to bya magia? Magia Kendry? Czy po prostu fart? Wiedziaem, e na wiecie istniaa magia. Nie wiedziaem tylko, czy dziaa te w dobrych celach.

33

Powie dla dzieci napisana w 1904r przez Frances Hodgson Burnett.

Powie napisana przez Charlotte Bront. Ukazaa si po raz pierwszy w padzierniku 1847 roku w trzech tomach i okazaa si wielkim wydawniczym sukcesem.

34

170

- Wierzysz w to? Spytaem. W t ca spraw z magi? Jej twarz spochmurniaa, jakby mylaa o czym innym. - Nie wiem. Znw spojrzaem do ksiki. - Podobaj mi si ilustracje. - Czy nie oddaj perfekcyjnie treci ksiki? - Nie wiem. Nigdy jej nie czytaem. Czy to nie jest jedna z tych dziewczyskich ksiek? - Nigdy jej nie czytae? Naprawd? Wiedziaem co za chwil si stanie. C, w takim razie musisz j przeczyta. To jest najcudowniejsza ksika na wiecie opowie miosna. Czytaam j za kadym razem, gdy mielimy przerw w dopywie prdu. Perfekcyjnie nadaje si do czytania przy blasku wiecy. - Przerwa w dopywie prdu? Lindy wzruszya ramionami. - I tak wydaje mi si, e powodzio nam si lepiej od innych ludzi. Czasami po prostu gdy ojciec mia paci rachunki, co mu w tym przeszkadzao. Co jak wciganie lub wstrzykiwanie koki. Ma go priorytety. Znowu pomylaem o tym jak podobni bylimy ja z Lindy. I jak podobni byli nasi ojcowie gdzie u mojego taty narkotykiem bya praca. Wziem od niej ksik. Wiedziaem, e spdz nad ni dzisiejsz noc, nawet jeli miabym w ogle nie spa. W kocu przejrzelimy reszt pude. W drugim znalelimy peno albumw i wycinkw gazet, wszystkie o jakie aktorce Ida Dunleavy. Znalazem rwnie plakaty: Ida Dunleavy jako Portia w The Merchant of Venice. Ida Dunleavy w The School for Skandal. Byy zaczone nawet recenzje. - Posuchaj tego powiedziaa Lindy. Ida Dunleavy zostanie w naszej pamici jako jedna z najwikszych gwiazd sceny naszych czasw. - Chyba jednak nie. Nigdy o niej nie syszaem spojrzaem na dat wycinka, 1924. - Spjrz jaka bya adna.
171

Lindy pokazaa mi kolejny wycinek, na ktrym widniaa pikna ciemnowosa kobieta w starodawnej sukni. Nastpny wycinek by o lubie. Aktorka Ida Dunleavy polubia wybitnego bankiera, Stanforda Williamsa. Pniej wycinek o powiceniu kariery dla dzieci. Eugene Dunleavy Williams urodzony w 1927, Wilbur Stanford Williams w 1929. Storna bya zapisana notatkami starym, fantazyjnym charakterem pisma. Wycinek z 1930 gosi, Bankier Stanford Williams odbiera sobie ycie. - Zabi si mwi Lindy, czytajc. Skoczy z okna. Biedna Ida. - Musia by jednym z tych kolesi, ktrzy stracili cay swj majtek w Czarny Czwartek.35 - Mylisz, e tutaj mieszkali? Lindy dotykaa to-zotego papieru. Albo moe ich dzieci lub wnuki? To takie smutne. Przejrzaa reszt albumw. Byo jeszcze kilka artykuw o Stanfordach, zdjcie dwch chopcw w wieku trzech lub czterech lat i nic wicej. Lindy odoya album na bok signa w gb po nastpne pudo. Otworzya jedno z nich i usuna skrawki cienkiego papieru, w skutek czego na jej rkach zosta kurz. W kocu jej oczom ukazaa si zielona, atasowa sukienka, co pomidzy kolorem mity a zota. - Spjrz! To jest sukienka Idy, ze zdjcia. Przyoya j do siebie. Wydawaa si by dokadnie w jej rozmiarze. - Powinna j przymierzy. - Och, nigdy nie bdzie na mnie pasowa. Ale zauwayem, e cigle j trzyma dotykajc pozacan lamwk na przedzie. Kilka oderwanych paciorkw zwisao na pojedynczych nitkach, ale poza tym suknia bya w dobrym stanie. - W j powiedziaem. Id na d, jeli obawiasz si, e bd podglda. - Nie o to chodzi. Ale podniosa wysoko sukienk, obrcia si z ni dookoa i znika na schodach. Poszedem do skrzyni. Chciaem znale co fajnego, by mc jej pokaza jak wrci. W

24 padziernika 1929 roku, dzie, w ktrym ceny akcji na Nowojorskiej Giedzie Papierw Wartociowych gwatownie spady, co obecnie uznawane jest jako jeden z objaww rozpoczynajcego si Wielkiego Kryzysu.

35

172

pudle na kapelusze znalazem cylinder. Przymierzyem go, ale cigle zjeda z mojej zwierzcej gowy. Schowaem wic go za sof. Byy tam rwnie rkawiczki i peleryna do kompletu. Te pasoway ju troch lepiej. Stanford musia mie wielkie donie. Otworzyem kolejne pudo i znalazem stary gramofon oraz kilka pyt. Wanie chciaem je wycign, gdy wrcia Lindy. Miaem racj co do sukni. Bya uszyta jakby specjalnie na jej sylwetk. Wczeniej zakadaem, e jej ciao nie byo specjalnych ksztatw, poniewa krya je pod bluzami i lunymi spodniami. Ale teraz, w satynowo-koronkowej sukni, przylegajcej w kadych waciwych miejscach, nie mogem oderwa od Lindy wzroku. A jej oczy, o ktrych mylaem, e s szare, teraz byy dokadnie tego samego odcienia zieleni co suknia. Moe powodem by mj ostatnio may kontakt z dziewczynami, ale wygldaa gorco. Zmienia si a tak bardzo jak ja? Czy zawsze wygldaa w ten sposb, tylko wczeniej tego nie zauwayem? - Rozple warkocz rzuciem zanim zdyem pomyle. Czy to byo dziwne? Zrobia dziwn min, ale nie sprzeciwia si. cigna gumk i jej wosy spyny kaskad na plecy niczym wodospad pomieni. Gapiem si na ni. - Boe! Lindy, jeste pikna. - Wyszeptaem. Zamiaa si. - Tak, jasne. Uwaasz, e jestem pikna tylko dlatego, e - zatrzymaa si. - Dlatego, e jestem brzydki? Dokoczyem za ni. - Nie zamierzaam tego powiedzie ale jej twarz zrobia si czerwona. - Nie przejmuj si tym, e moesz zrani moje uczucia. Wiem, e jestem brzydki. Jak mgbym nie by? - Ale naprawd nie o to mi chodzio. To co chciaam powiedzie to to, e mylisz i jestem pikna, poniewa nie znasz adnych innych dziewczyn, piknych dziewczyn. - Ty jeste pikna powtrzyem, wyobraajc sobie jakby to byo j dotkn, obj ramionami wok liskiej, zimnej satyny i poczu przez ni ciepo jej ciaa. Musiaem przesta o tym myle. Zachowa kontrol.

173

Gdyby si dowiedziaa jak bardzo jej pragn, mogoby j to przerazi. Podaem jej lustro to lustro. I gdy studiowaa swoje odbicie, przygldaem si jej dyskretnie. Wosy falami spyway jej na jej plecach. Naoya rwnie makija, winiowy byszczyk i troch ru. Nigdy wczeniej si nie malowaa. Ale, oczywicie, wmawiaem sobie, e to ze wzgldu na sukni a nie na mnie. - Widziaem stary gramofon w jednym z pude powiedziaem. Moemy zobaczy czy dziaa. - Naprawd? Ekstra klasna w rce. Pokazaem jej stare nagranie. Maa etykietka gosia: Nad piknym modrym Dunajem.36 - To chyba si wkada tak umieciem pyt pod ig. - Wic pu j ale gdy to zrobiem nic si nie stao. Lindy wygldaa na rozczarowan, a pniej zacza si mia - I tak nie wiem jak si taczy walca. - Ja wiem. Mj przy - urwaem. Chciaem powiedzie, e gdy miaem jedenacie lat mj przyjaciel Trey zacign mnie na kurs taca o klubu country bo zmusia go jego matka. Ale powiedziaem: - W TV puszczali lekcje taca. Mgbym ci pokaza. To proste. - Proste dla ciebie. - Dla ciebie te. Wziem z puda rkawiczki i szalik. Chciaem jej dotkn, ale jednoczenie nie chciaem jej odstrczy moimi zwierzcymi apami. Wycignem do niej rk w rkawiczce. Mog prosi o ten taniec? Wzruszya ramionami. - Co mam zrobi? - Wzi moj rk. Zrobia to. Staem tam przez sekund ogupiay.

36

Walc autorstwa Johanna Straussa II, skomponowany w 1867 roku.

174

- A co z drug rk? Zapytaa. - Och, um po j na moim ramieniu. A ja swoj - objem j w tali, wpatrujc si w okno. A potem po prostu rb to co ja. Na pocztek pokazaem jej podstawowe kroki. Do przodu, w bok, do siebie. Sprbowaa, ale nie wychodzio jej. - Chod. Przycignem j bliej ni powinienem, wic jej nogi byy zaraz koo moich. Czuem kady nerw, kady napity misie w moim ciele i miaem nadziej, e nie moe poczu przyspieszonego bicia mojego serca. Zaczem ni kierowa i po kilku prbach zaapaa o co chodzi. - Jednak wci nie mamy muzyki powiedziaa. - Nieprawda. Zaczem nuci Nad piknym modrym Dunajem i sun z ni midzy pudami przemierzajc pokj. Mielimy jednak ograniczone miejsce, wic bylimy zmuszeni przybliy si jeszcze bardziej do siebie. Nie, ebym mia co przeciwko. Zauwayem, e pachniaa perfumami i, pomidzy tym a nuceniem, poczuem lekkie zawroty gowy. Ale taczyem dalej, obracajc j tak, jak uczy nas nauczyciel taca, jednoczenie pragnc zna wicej melodii, by przeduy t chwil. Ale w kocu skoczyy mi si nuty i musiaem przesta. - Bosko taczysz, moja droga Ido powiedziaem. Ale ze mnie osio! Zachichotaa i uwolnia rk, ale nie odsuna si. - Nigdy nie znaam kogo takiego jak ty, Adrian. - Huh. Domylam si. - Nie. Miaam na myli, e nigdy nie miaam takiego przyjaciela jak ty, Adrian. Przyjaciel. Powiedziaa przyjaciel, co byo lepsze od sw, ktre uywaa wczeniej. Porywacz. Stranik. Ale i nie byo wystarczajco dobre. Chciaem wicej i nie tylko ze wzgldu na kltw. Chciaem caej jej. Czy jedyny powd przez ktry si nie caowalimy, jedyny powd przez ktry mnie nie chciaa to dlatego, e wygldam jak wygldam? Mog si zaoy. Ale moe jeli bd pracowa ciej, ujrzy prawdziwego mnie. Z wyjtkiem tego, e tak naprawd nie wiem ju, kim jest prawdziwy ja. Zmieniem si nie tylko moje ciao ale i cay ja.
175

- Nienawidziam ci za to, e zmuszae mnie to przebywania tutaj kontynuowaa Lindy. - Wiem. Ale musiaem, Lindy. Nie mogem ju wicej by sam. To jedyny powd - Mylisz, e tego nie widz? Musiae by taki samotny Rozumiem to. - Naprawd? Pokiwaa gow, ale marzyem by tego nie robia, prawie tak samo jak pragnem by gdy pozwol jej odej, powiedziaa: Nie. Zostan. Nie dlatego, e mnie zmuszasz, albo jest mi ciebie al, ale dlatego, e chc by tutaj z tob. Ale wiedziaem, e tego nie zrobi, ale ona nie wypowie tych sw. Zastanawiaem si, czemu nie poprosia mnie, bym j uwolni. Czy moe dlatego, e ju wicej tego nie pragna, e bya tutaj szczliwa? Nie miaem odwagi mie nadziei. Nadal czuem jej perfumy, perfumy ktrych nigdy wczeniej nie uywaa. Prawdopodobnie. - Adrian, czemu taki jeste? - Jaki? - Niewane odwrcia si. Przepraszam. Ale pamitaem moj historyjk-przykrywk. - Zawsze taki byem. Jestem zbyt okropny, by mona byo na mnie patrze? Przez chwil nic nie mwia, nie patrzya na mnie. Przez minut byo tak jakbymy oboje zapomnieli jak si oddycha i wszystko byo zniszczone, zrujnowane. Ale w kocu odezwaa si. - Nie. Znw zaczlimy oddycha. - Twj wygld nic dla mnie nie znaczy cigna. Przywykam do niego. Bye dla mnie bardzo dobry, Adrian. Przytaknem. - Jestem twoim przyjacielem. Zostalimy tam do wieczora, opuszczajc zajcia.
176

- Poprosz Willa, bymy jutro zaczli troch pniej powiedziaem Lindy. Pod koniec dnia, Lindy cigna zielon sukni i umiecia j z powrotem w pudle. Ale tej nocy w wietle ksiyca zakradem si na poddasze i wziem suknie. Schowaem j pod moj poduszk. Nika wo jej perfum dla moich zwierzcych instynktw bya wyrana, wic wdychaem j, starajc si jednoczenie zapamita zapach. Zasnem z sukni przy mojej twarzy nic o tym, e trzymam Lindy w ramionach, e mnie pragnie tak jak ja jej. Wiem, e to byo niemoliwe. Powiedziaa, e jestem jej przyjacielem. Ale nastpnego poranka, kiedy Lindy zesza na niadanie, jej wosy byy rozpuszczone, wyszczotkowane i lnice. Wyczuem na niej perfumy. I zaczem mie nadziej.

177

~~

III~~

okj Lindy znajdowa si dwa pitra nad moim. Fakt, e tutaj bya, w tym

samym domu, pica samotnie, czyni mnie niespokojnym, a noc bezsenn. Wieczorami mogem niemale wyczu jej ciao, ktre muskay zimne, biae przecierada. Chciaem pozna kady zoty pieg na jej skrze. Ale teraz byem rozdraniony. Moja wasna pociel bya gorca, czasami mokra od potu i drapica. Torturowaem si obrazami - jej, lecej obok mnie, w moich ramionach. Zasypiaem mylc o niej i budziem si oblany potem, z przecieradem zapltanymi wok moich ng. Chciaem jej dotkn. Dostrzegem jej agodno w dniu, kiedy przymierzya sukni. W jaki sposb wiedziaem, e zagodnieje na tyle, by si do mnie przekona. - Chciaabym, ebymy mogli razem chodzi do szkoy powiedziaa pewnego dnia Lindy, kiedy koczylimy zajcia. Mam na myli, eby mg chodzi do mojej starej szkoy. Uwiadomiem sobie, e wci chciaa odej, ale razem ze mn. - Spodobaaby mi si? Byo pne popoudnie. Odsoniem aluzje i wiato pado wprost na jej wosy, zabarwiajc na zoty kolor. Pragnem ich dotkn, ale nie zrobiem tego. Pomylaa nad moim pytanie. - Prawdopodobnie nie. Dzieciaki ktre tam chodz, s bogate i zachowuj si jak snoby. Ja tam nie pasowaam. A jak tak. Teraz mnie to zadziwiao. - Co by powiedzieli twoi przyjaciele, gdyby zobaczyli tam kogo takiego jak ja? - Nie mam przyjaci umiechna si. Ale jestem pewna, e dla niektrych rodzicw stanowiby wielki problem.

178

Zamiaem si, wyobraajc to sobie. Oczywicie, wiedziaem dokadnie, czyich rodzicw ma na myli oczywicie, adnego spokrewnionego ze mn, ale byli rodzice ktrzy chodzili na kade spotkania Rady Szkoy i uczestniczyli w yciu szkoy oraz zwizanych z ni przedsiwziciach. Pomogem jej zebra ksiki. - Nie chc adnych bestii w szkole do ktrej chodzi moje dziecko! Tak brzmiaaby ich odpowied na jednym ze spotka. Zapaciem wielkie pienidze za t szko. Nie moecie jej teraz zmieni z zwierzyniec. Wybuchna miechem. - Dokadnie. Zostawia ksiki na stole i skierowaa si w stron szklarni. To ju by nasz zwyczaj. Gdy lekcje dobiegay koca jedlimy lunch, pniej czytalimy i dyskutowalimy co przeczytamy nastpne zadania ludzi, ktrzy nigdy nie opuszczali domu. Nastpnie szlimy do szklarni, gdzie Lindy pomagaa mi w podlewaniu i tego typu rzeczach. - Zrobio si ju zimniej, wic moglibymy zacz uczy si tutaj zaoferowaem. - Z przyjemnoci. - Potrzebujesz jakich kwiatw? Zadawaem jej to pytanie kadego dnia. Kiedy kwiaty w jej pokoju opaday, wybieralimy nowe. To byy jedyny prezent, ktry mogem jej ofiarowa, jedyna rzecz, ktr ode mnie chciaa. Gdy proponowaem co innego, zawsze mwia: nie. - Tak, byoby wspaniale. Jeli nie bdzie ci ich brakowa. - Bdzie mi ich brakowa. Ale jestem szczliwy, gdy mog ci je da, Lindy, gdy mam kogo, komu mog je da. Umiechna si. - Rozumiem, Adrian. Zatrzymaa si przed biao-herbacianymi rami. Wiem jak to jest by samotnym. Przez cae moje ycie byam sama, pki - zatrzymaa si. - Pki co? spytaem. - Niewane. Zapomniaam, co chciaam powiedzie. Umiechnem si.
179

- W porzdku. Jaki kolor chcesz tym razem? Wydaje mi si, e ostatnim razem miaa czerwone, ale nie wytrzymuj dugo, prawda? Dotkna opuszkami delikatnie patkw biaej ry. - Wiesz, w mojej starej szkole zakochaam si raz w pewnym chopaku. - Naprawd? Jej sowa byy jak igy lodu i zastanawiaem si, czy znam tego kolesia. Jaki by? - Perfekcyjny zamiaa si. Przypuszczam, e typowy chopak, w ktrym moe si zakocha kada dziewczyna. Przystojny, popularny. Mylaam, e jest rwnie mdry, ale moe tylko chciaam, eby taki by. Cigle si zadrczam, jak mogam polubi kogo tylko ze wzgldy na jego wygld. Wiesz, jak to jest. Odwrciem wzrok, eby nie patrze na moj zwierzc rk dotykajc r. Midzy rami a jej wspomnieniami o tym wspaniaym kolesiu, czuem si szczeglnie ohydnie. - To jednak dziwne cigna. Ludzie przywizuj tak wielk uwag do wygldu, ale po pewnym czasie, gdy kogo pozna, nie zwracasz ju na to uwagi, prawda? Po prostu wygldaj jak wygldaj. - Tak mylisz? Przysunem si bliej, wyobraajc sobie jakby to byo narysowa lini moim pazurem na jej szyi, wcign w nozdrza zapach jej wosw. Wic jak mia na imi ten kole? - Kyle. Kyle Kingsbury. Czy to nie wspaniae imi? Jego ojciec jest wanym gociem w przemyle telewizyjnym. Kiedy go ogldaam, przypomina mi Kyle. S bardzo do siebie podobni. Skrzyowaem rce, majc jednoczenie nadziej, e powstrzymam wydostajce si na zewntrz uczucia. - Wic lubia tego Kyla, tylko dlatego, e by przystojny, mia bogatego ojca i wspaniae imi? Zamiaa si, jakby wanie sobie uwiadomia, jak pytko to zabrzmiao. - C, nie tylko dlatego. By bardzo pewny siebie, nieustraszony, wprost przeciwnie do mnie. Mwi to co myla. Oczywicie, nawet nie wiedzia, e istniej, z wyjtkiem tego jednego razu to byo gupie. - Nie. Powiedz mi. Ale wiedziaem, co zamierzaa powiedzie.
180

- Pomagaam podczas Balu Wiosennego. Nienawidziam pomaga w balach. Czuam si gupio i biednie, ale to byo obowizkowe, jeli bye tam na stypendium. W kadym razie ten chopak by tam razem ze swoj dziewczyn przesiknit zem do szpiku koci -Sloane Hagen. Pamitam, e da jej bukiecik z wspaniaych, biaych r. Dotkna re naprzeciwko niej. Sloane wpada w sza, poniewa nie byy to orchidee, nie byy wystarczajco drogie. Ale pamitam, e pomylaam wtedy, i gdybym to ja dostaa re od takiego faceta jak Kyle Kingsbury, byabym szczliwa do koca ycia. I jak tylko tak pomylaam, podszed do mnie i mi je da. - Tak? O mao si nie zakrztusiem. Pokiwaa gow. - Wiem, e dla niego to nie byo nic wielkiego, ale w caym moim yciu nikt nigdy nie podarowa mi ry. Nigdy. Ca noc spdziam na wpatrywaniu si w kwiat, w sposb w jaki patki jego kielicha ukaday si w ma pistk. By tam nawet may flakonik z wod, by nie zwid zbyt szybko. I ten zapach w metrze podczas drogi powrotnej wdychaam go przez cay czas, a w domu woyam r do ksiki, bym nigdy ju nie zapomniaa tego zapachu. - Nadal j masz? Skina gow. - Na grze, w ksice. Wziam j ze sob. W tamten poniedziaek chciaam znale Kylea by znowu mu podzikowa, ale nie byo go w szkole. Dowiedziaam si, e zachorowa i opuci reszt semestru. Pniej wyjecha do szkoy prywatnej za granic. Nigdy go ju nie zobaczyam. Wygldaa tak smutno i wtedy pomylaem jakbym j wymia, gdyby znalaza mnie w poniedziaek by podzikowa za star, zwid r. Zamiabym si jej prosto w twarz. Po raz pierwszy byem wdziczny losowi, e w tamten poniedziaek nie poszedem do szkoy. Kendra ochronia j przede mn. - Zetniemy wic kilka? spytaem. - Kocham re, ktre mi dajesz, Adrian. - Naprawd? Pokiwaa gow. (tum. Kim ona jest? Samochodowym pieskiem z kiwajc gow? >irytacja< Autorka nie zna innych sw? Ehh, musz zrobi sobie przerw)

181

- Nigdy nie miaam adnych rzeczy. A gdy patrz jak kwiaty umieraj, robi mi si smutno. te re wytrzymuj najduej, lecz i tak stanowczo za krtko. - Dlatego zbudowaem t szklarni, bym mg je podziwia cay rok. Tutaj nigdy nie panuje zimna, cho niedugo zima pokryje wiat niegiem. - Ale ja lubi zim. Ju prawie Gwiazdka. Brakuje mi wychodzenia na zewntrz i dotykania niegu. - Przepraszam, Lindy. Chciabym mc da ci wszystko czego pragniesz. I robiem to. Bardzo si staraem, by wszystko co jej dotyczyo, byo perfekcyjne: przynoszenie r, czytanie poezji. Wszystkim co musia zrobi Kyle Kingsbury by si w nim zakochaa, byo chodzenie po planecie Pikno. Jeli byaby z nim uwiziona, jeli wiedziaaby o tym, na pewno byaby szczliwa. Ale tkwic tu z mn mylaa o nim. Na dodatek nie mogem by dawnym sob, w oglnym tego sowa znaczeniu, nawet jeli byoby to moliwe. ybym wtedy jak mj ojciec, ktry w swoim yciu nie mia nic poza wygldem i kas. Bybym nieszczliwy, ale nawet nie wiedziabym dlaczego. Gdybym nie zosta przemieniony, nigdy nie dowiedziabym si, co trac. Teraz przynajmniej wiedziaem. Jeli na zawsze pozostan besti, bd na pewno o wiele lepszym sob, ni kiedykolwiek byem. Wycignem noyce z kieszeni, wybraem najbardziej perfekcyjn bia r i podaem Lindy. Chciaem podarowa jej wszystko, nawet wolno. Kocham ci, pomylaem. Ale nie wypowiedziaem tych sw na gos. Nie chodzio o to, i baem si, e mnie wymieje. Bya na to za mia. Mj strach by o wiele wikszy e nie odwzajemni moich sw. - Ona nigdy mnie nie pokocha powiedziaem do Willa, jaki czas pniej w jego pokoju. - Czemu tak mwisz? Przecie wszystko idzie dobrze. Spdzamy wspaniale czas podczas naszych zaj i mog wyczu pomidzy wami chemi. - Pewnie dlatego, e to jest klasa chemiczna. Ale ona mnie nie chce. Chce normalnego faceta, kogo z kim mogaby spdza dugie spacery w czasie zimy, kogo kto moe opuci dom. Jestem potworem. A ona chce kogo ludzkiego. Will poklepa Pilota i szepn mu co. Pies podbieg do mnie.
182

- Adrian, mog si zapewni, e jeste bardziej ludzki ni wikszo ludzi. Bardzo si zmienie. - Ale to nie wystarczy. Nie wygldam jak czowiek. Jeli wyszedbym na zewntrz, ludzie zaczliby krzycze na mj widok. Wygld ma znaczenie dla wikszoci ludzi. Takie s realia tego wiata. - Nie mojego wiata. Poklepaem pilota. - Lubi twj wiat, Will, ale nie ma w nim zbyt wielkiej liczby ludnoci. Pozwol jej odej. - I wierzysz, e to jest to, czego ona chce? - Wierz, e nigdy mnie nie pokocha i - Co? - Wiesz, jak to jest, chcie dotkn kogo tak bardzo i nie by do tego zdolnym? Jeli Lindy nigdy nie zamierza mnie pokocha, nie powinienem si torturowa. Will westchn. - Kiedy zamierzasz jej powiedzie? - Nie wiem. - Moje gardo bolao tak bardzo, e z ledwoci cedziem sowa. To byoby niesprawiedliwe z mojej strony, gdybym poprosi j, by mnie odwiedzaa. Mogaby to zrobi z litoci, a ja miaem swoj szans, by si we mnie zakochaa i zawiodem. Ale wkrtce. - Pozwol jej odej powiedziaem Kendrze, ktrej twarz widniaa w lustrze. - Co? Obio ci? - Nie. Puszcz j wolno. - Ale dlaczego? - To nie w porzdku trzyma j tu jako mojego winia. Nie zrobia nic zego. Powinna by wolna, cieszy si swoim wasnym yciem i chodzi pord gupiego, mierdzcego niegu.

183

Pomylaem o dziewczynie, ktr kiedy widziaem i o plakacie, ktry miaa w swoim pokoju plakacie motyla na ktrym widniay sowa: jeli co kochasz, zwr mu wolno. Chyba nie musz mwi, e wczeniej uwaaem to za super gupie. - nieg? Spytaa Kendra. Mgby zlikwidowa szklarni i wtedy byby tam nieg. - Tak, pewnie. Ona tskni do wychodzenia na zewntrz. Do prawdziwego wiata. - To twoje ycie, Kyle. Jest duo waniejsze ni - Nie Kyle, Adrian. I nic nie jest dla mnie bardziej wane ni to, czego ona chce. Zamierzam to zrobi dzi wieczorem, podczas kolacji. Kendra wygldaa na zamylon. - To oznacza, e moesz nigdy nie zama kltwy. - Wiem. I tak nigdy bym jej nie zama. Tej nocy, przed kolacj, przywizywaem wiksz uwag podczas czesania swoich wosw i oglnej toalety. Syszaem, jak Magda mnie woa, ale cigle odwlekaem chwil zejcia na d. Nie chciaem, by kolacja si odbya, poniewa moga to by nasza ostatnia. Miaem nadziej, e Lindy bdzie chciaa spdzi tutaj jeszcze jedn noc i odejdzie rano, albo jeszcze lepiej za kilka dni, w cigu ktrych bdzie pakowa swoje rzeczy ksiki, ubrania, perfumy - ktre jej kupiem. Co bym zrobi gdyby odesza bez nich? Tylko by mi o niej przypominay, tak jakby umara. Oczywicie, naprawd, naprawd, naprawd miaem nadziej, e powie: - Och, nie, Adrian, nie mogabym nawet myle o tym, by ci zostawi. Za bardzo ci kocham. Ale to takie sodkie i bezinteresowne z twojej strony, i pozwalasz mi odej, e chyba ci pocauj. I wtedy bymy si pocaowali, kltwa zostaaby zamana, a ja miabym Lindy ju na wieczno. Co byo tym, czego najbardziej chciaem. By z ni ju do koca ycia. Ale nie mogem na to liczy. - Adrian! Magda pukaa. Miaem pi minut spnienia. - Wejd.
184

Wesza w popiechu. - Adrian. Mam pomys. prbowaem si umiechn. Nie musisz odsya panny Lindy. Wydaje mi si, e wiem co moesz zrobi, by czua si bardziej wolna i da jej wicej tego czego chce. - Nie mog wyj na zewntrz. Przypomniaem sobie dziewczyn z przyjcia Halloween. To niemoliwe. - Nie tutaj powiedziaa. Ale posuchaj. Wymyliam sposb. - Magda, nie. - Kochasz j, prawda? - Tak, ale to bezsensowne. - Ta dziewczyna rwnie potrzebuje mioci. Widz to. Wskazaa bym usiad na krzele koo drzwi. Najpierw mnie wysuchaj.

185

~~

IV~~

ztery dni pniej, o czwartej nad ranem czekaem na dole, podczas gdy

Magda budzia Lindy. Byo ciemno, wic wygldaem przez okno wiedzc, e nikt mnie nie zobaczy. Wok nas Miasto, ktre Nigdy Nie pi spao. Ulice byy puste. Koo pnocy spad wiey nieg, wic na chodnikach nie byo ladw stp. Nawet mieciarki nie wyjechay jeszcze w tras. - Gdzie si wybieramy? Spytaa Lindy, gdy zesza na d. - Ufasz mi? Wstrzymaem oddech czekajc na odpowied. Miaa wiele powodw, by jej odpowied bya negatywna. Byem przecie porywaczem, przetrzymywaem j, chocia mimo wszystko wolabym zgin, ni skrzywdzi j w jakikolwiek sposb. Miaem nadziej, e mieszkajc ze mn przez te pi miesicy, bya tego wiadoma. - Tak odpowiedziaa, wygldajc na tak zaskoczon swoj odpowiedzi jak ja. - Jedziemy w jedno niesamowite miejsce. Myl, e naprawd ci si spodoba. - Musz si spakowa? - Mam wszystko, czego bdziesz potrzebowaa. Przyjecha Will, wic poprowadziem Lindy przez strzeone wejcie na tyach budynku. Trzymaem j za nadgarstek, ale nie uywaem siy. Nie bya ju moim winiem. Gdyby ucieka, pozwolibym jej. Jednak nie zrobia tego. Moje serce miao nadziej, e nie ucieka, poniewa nie chciaa odchodzi, ale prawdopodobnie po prostu nie pomylaa, e nie bd jej ciga. Podaa za mn do czekajcej limuzyny. Oczywicie, zaatwiem j przez ojca. Po tym jak odbyem rozmow z Magd, zadzwoniem do niego do pracy. Zajo mi troch czasu, nim przedarem si przez

186

wszystkie ochronne przeszkody, ale w kocu usyszaem ten znany gos, peen ojcowskiej troski. - Kyle, jestem prawie na wizji. Bya pita pitnacie. - Nie zajm ci duo czasu. Potrzebuj twojej pomocy. Jeste mi to winien. - Jestem ci to winien? - Syszae mnie. Zamkne mnie w jakiej chacie porodku Brooklynu na ponad rok i nie narzekaem. Nie zwrciem si rwnie z moj histori o synu-bestii Roba Kingsburyego do gazety Fox. Sam widzisz, jeste mi co winien. - A co by chcia, Kyle? Wytumaczyem. Kiedy skoczyem, powiedzia: - Chcesz powiedzie, e mieszka z tob dziewczyna? - To nie jest tak, e to robimy. - Pomyl o odpowiedzialnoci. Wiesz, tato, gdy porzucie mnie jedynie z pokojwk, stracie jakiekolwiek prawo, by robi mi wywody na temat moralnoci. Ale nie powiedziaem tego. Mimo wszystko czego od niego chciaem. - Wszystko jest w porzdku, tato. Nie krzywdz jej. Wiem, e zaley ci tak samo jak mnie, bym pozby si tej kltwy. Staraem wyobrazi sobie, co powiedziaby Will. Will by mdry. Dlatego tak bardzo mi zaley, eby mi z tym pomg. Im szybciej si std wydostan, tym jest mniejsza szansa, e kto si w kocu zorientuje. To do niego przemwio. - Okej powiedzia. Zobacz, co da si zrobi. Musz wraca na wizj. Zaj si wszystkim miejscem, transportem, wszystkim z wyjtkiem ogrodnika, ktry mia si zaj moimi rami. To bya moja sprawa. Teraz obserwowaem jak Lindy drzemie opierajc gow blisko mojego ramienia, a samochd przekracza wanie Manhattan Bridge. Czuem si jak kto, komu zrzucili lin na skraju klifu. Bya szansa, e si uda, ale jeli spadn, to bdzie bolesny upadek. Mimo, e Lindy spaa, ja nie umiaem. Przygldaem si oddalajcej si panoramie
187

miasta. Nie byo tak zimno. Koo poudnia jaskrawy nieg zamieni si w botn brej, ale wkrtce si to zmieni i nadejd dugo oczekiwane wita. Magda i Will spali po drugiej stronie limuzyny. Kierowca dosta lekkich drgawek, gdy zobaczy Pilota. - To pies przewodnik wyjani Will. - Czy to oznacza, e nie zaatwi si na siedzeniach? Skwitowaem to miechem. Znw ubraem si jak Beduin, ale teraz, gdy pomidzy nami a kierowc bya podniesiona ciana, cignem moje przebranie. Pogaskaem Lindy po gowie. - Powiesz mi teraz, dokd si wybieramy? Spytaa, kiedy wjedalimy do Holland Tunnel. Zastygem. - Nie wiedziaem, e si obudzia zabraem rk z jej wosw. - W porzdku. To byo mie. Wiedziaa, e j kocham? - Widziaa kiedykolwiek wschd soca? Wskazaem w kierunku wschodu, gdzie kilka promieni przedzierao si przez wysokie budynki. - Pikny powiedziaa. Opuszczamy miasto? - Tak. Tak, moja ukochana. To jest mj pierwszy raz. Moesz w to uwierzy? Nie spytaa po raz kolejny, gdzie si wybieramy, zwina tylko poduszk, ktr wziem ze sob i ponownie zapada w sen. Obserwowaem j w sabym wietle poranka. Jechalimy powoli na pnoc, ale mimo wszystko nie zamierzaa wyskoczy z auta. Nie chciaa odchodzi. Kiedy minlimy George Washington Bridge, ja rwnie pogryem si we nie. Gdy si obudziem, bya prawie dziewita i dojechalimy do Northway. nieg pokrywa wzgrza, ktre lniy w blasku soca. Lindy wyjrzaa przez okno. - Przepraszam, e nie moemy zatrzyma si na niadanie powiedziaem. Ale mogoby to wywoa panik. Magda wzia kanapki i kilka rzeczy. Lindy potrzsna gow.
188

- Popatrz na te wzgrza. Wygldaj tak jak w tym filmie The Sound of Music37. - Waciwie to s gry, a my zmierzamy w ich kierunku. - Naprawd? Nadal jestemy w Stanach Zjednoczonych? Zamiaem si. - Jestemy w Nowym Jorku, jeli jeste w stanie uwierzy. Zabieram ci, by zobaczya nieg, Lindy prawdziwy nieg, nie breje rozrzucone po ulicy. A tam gdzie si wybieramy, moemy wyj na zewntrz i si w nim tarza. Nie odpowiedziaa, patrzya si na widniejce w oddali gry. Co jak mil widzielimy farm, czasami z krowami lub komi. Jaki czas pniej powiedziaa: - Ludzie yj w takich domach? - Jasne. - a. Szczciarze z nich. Maj tyle miejsc do wdrwek. Poczuem ukucie na myl, e przetrzymywaem j przez tyle miesicy w zamkniciu. Ale wynagrodz jej to. - Bdzie wspaniale, Lindy. Godzin pniej zjechalimy z drogi Route 9 i znalelimy si pod domem, najlepszym domem, moim zdaniem, otoczonym przez nieg biay puch. - To tu. - Co? - Tutaj zostajemy. Gapia si na nieg, ktry pokrywa skony dach i czerwone okiennice. Za domem byo wzgrze, gdzie jak wiedziaem, leao zamarznite jezioro. - Jest twj? Spytaa. Cay?

37

Dwiki muzyki (ang. The Sound of Music, 1965) amerykaski musical w reyserii Roberta Wise'a.

189

- Waciwie to mojego ojca. Bylimy tutaj kilka razy, gdy byem jeszcze may. To byo zanim zacz si zachowywa jak jeli opuci jeden dzie w pracy, zostanie zastpiony. Po tym, ferie witeczne spdzaem na nartach z przyjacimi. Zatrzymaem si nie mogc uwierzy, e wspomniaem o nartach z przyjacimi. Bestie nie jedziy na nartach. Bestie nie miay przyjaci, jeli ja miaem, to nastrczao to kolejne pytania, mnstwo pyta. To byo dziwne, poniewa czuem, e mgbym jej powiedzie wszystko, nawet to, czego nigdy nikomu nie mwiem, do czego nawet si nie przyznawaem. Cho tak naprawd niczego nie mogem jej powiedzie. Ale Lindy zdawaa si nic nie zauwaa. Wysza ju z auta i staa na wieo odnieonym ganku, w rowym szlafroku i wochatych kapciach. - Och, jak ktokolwiek mgby nie chcie wrci do tej tej bajecznej krainy? Zaczem si mia, gramolc si z limuzyny przez Willem i Magd. Pilot wyglda jakby mia zewirowa oraz zacz biega i szczeka na wszystkie patki niegu. - Lindy, nie moesz wychodzi na dwr jedynie w szlafroku. Jest za zimno. - Nie jest zimno! - To dlatego, e ogrzaa si w samochodzie. Jest poniej zera. - Naprawd? Obracaa si w kko, pokrywajc si biaymi kropkami. Wic domylam si, e tarzanie si w tym wspaniaym, puchatym niegu, bdzie zym pomysem? - Bardzo zym. Powlokem si w jej kierunku. Nie byo mi zimno, a przynajmniej nie na tyle, by si przezibi. Mj cienki paszcz dawa mi wystarczajco ciepa. Wspaniay i puchaty wkrtce bdzie zimny i mokry, a jeli si rozchorujesz, nie bdziemy mogli bawi si na zewntrz. Ale ja mgbym ci ogrza. - Wziem odpowiednie ubrania. - Odpowiednie? - Ciep bielizn. Zauwayem, e kierowca wyciga nasze walizki, wic nacignem na gow kaptur. Wskazaem na czerwon torb.
190

- Ta jest twoja. Zanios j do twojego pokoju. - Jest taka dua. Jak dugo zamierzamy tutaj zosta? - Jeli chcesz to nawet ca zim. Nie mamy pracy, ani szkoy. To jest wakacyjna okolica. Niektrzy ludzie przyjedaj tu w weekendy by pozjeda na nartach, ale przez reszt czasu jest tu pusto. Jestem bezpieczny. Spojrzaa na mnie, jakby na chwil zapomniaa, z kim ma do czynienia. Naprawd mogo tak by? Potem znw zacza kry w kko. - Och, Adrian! Ca zim! Spjrz na sople zwisajce z drzewa. Wygldaj jak diamenty. Przystana, wzia w rce troch niegu, uformowaa kulk, po czym rzucia ni we mnie. - Ostronie. Nie zaczynaj bitwy nienej, jeli nie moesz jej wygra powiedziaem. - Och, mog wygra. - W szlafroku? - Czy sysz wyzwanie? - Na razie adnych wyzwa powiedzia Will, idc z Pilotem w stron domu. Wniemy walizki, przebierzmy si w co przyzwoitego i zjedzmy jakie niadanie. Podniosem walizk Lindy. Wymwia bezgonie: przyzwoitego ? Wymruczaem: - Ciepa bielizna. I zaczlimy si mia. Mj ojciec przygotowa wszystko, o co poprosiem. Dom by czysty drewno lnio i wszystko pachniao Pine-Sol38. Ogie trzaska w kominku.

38

Domowy rodek do czyszczenia.

191

- Jak ciepo! powiedziaa Lindy. - Och, zmarza, moda damo? Draniem si. Zaniosem walizk do jej pokoju, co doprowadzio do jej dalszych okrzykw i skakania, poniewa by tam osobny kominek i rcznie robiona pociel, nie wspominajc o okienku, z ktrego rozciga si widok na staw. - Tu jest tak piknie, a nikt tu nie mieszka. W obrbie kilku mil nikogo nie widziaam. - Hmm. Czy rozgldaa si za kim na wypadek, gdyby chciaa uciec? Jakby w odpowiedzi na moje niewypowiedziana pytania odpowiedziaa: - Mogabym tutaj y szczliwie do koca ycia. - Chc, eby bya szczliwa. - Jestem. Po niadaniu zaoylimy kurtki i buty, po czym wyszlimy na dwr. - Powiedziaem Willowi, e bdziemy si uczy gwnie w weekendy poinformowaem j skoro wtedy zjedaj si tutaj ludzie. Teraz dalej jeste chtna, by rozegra bitw na nieki? - Tak. Ale moemy najpierw zrobi co innego? - Co tylko chcesz. Jestem do twoich usug. - Nigdy nie miaam nikogo, z kim mogabym ulepi bawana. Moesz mi pokaza, jak to si robi? - Min jaki czas, odkd jakiego zrobiem powiedziaem. To bya prawda. Ledwie mogem sobie przypomnie dni, kiedy miaem przyjaci. Jeli miaem. Najpierw musisz zrobi ma kulk i to najtrudniejsza cz nie moesz jej we mnie rzuci. - Okej mimo grubych rkawic ulepia kulk. Uups! I trafia mnie w gow. - Mwiem ci, e to najtrudniejsza cz. - Miae racj. Sprbuj jeszcze raz. Zrobia kolejn i znowu rzucia. Przepraszam.
192

- To oznacza wojn. Wziem troch niegu. Nie potrzebowaem rkawiczek, a moje apy byy wprost stworzone do robienia kulek. Jestem mistrzem wiata w bitwie na nieki. Rzuciem jedn w jej stron. Skoczyo si na tym, e sytuacja rozwina si na dobre jeli chodzi o bitw nien- ktr, tak przy okazji, wygraem. Ale w kocu zrobia kulk i podaa mi j, bym ulepi bawana. - Perfekcyjnie powiedziaem. Pod koniec zimy bdziemy mistrzami w rzebieniu z lodu. Ale to co chciaem powiedzie to: Kocham ci. - Wic teraz musisz kula j po ziemi, by staa si wiksza cignem. Wtedy gdy bdzie ju tak dua, e nie dasz rady jej kula, bdzie to nasza dolna cz. Zacza kula. Jej twarz zarowia si i zielone oczy lniy, jak zielona kurtka, ktr dla niej wybraem. - Tak? - Dokadnie. Musisz zmienia kierunki, bo w innym wypadku bdzie wyglda jak zrolowana galaretka. Posuchaa zmieniajc stron, prawie turlajc kul na kolanach w gbokim niegu. Kiedy kulka miaa rozmiary plaowej piki, doczyem do niej, pchajc rami w rami. - wietnie nam to razem wychodzi powiedziaa. Wyszczerzyem si. - Tak. Zmienilimy kierunek w tym samym czasie, dopki kula nie bya skoczona. - rodkowa kula jest podstpn spraw. powiedziaem jej. Musi by wystarczajco dua, ale jednoczenie musisz j umieci na dolnej kuli. Ulepilimy perfekcyjnego bawana, potem drugiego, bawank, poniewa nikt nie powinien by samotny. Poszlimy do Magdy po marchewki oraz reszt rzeczy i gdy Lindy wsadzia marchewkowy nos na swoje miejsce, powiedziaa: - Adrian?
193

- Tak? - Dzikuj, e mnie tu zabrae. - To byo jedyne, co mogem zrobi. Ale to co naprawd chciaem powiedzie to: Zosta. Nie jeste moim winiem. Moesz odej kiedy chcesz, ale zosta bo mnie kochasz. Tej nocy poszedem spa nie zamykajc frontowych drzwi. Nie powiedziaem o tym Lindy, ale moga sama zobaczy, jeli by chciaa. Leaem w ku, nadsuchujc jej krokw, wiedzc, e jeli podeszaby do drzwi i otworzya je, nie podybym za ni. Jeli miaa by moja, bdzie moja na jej wasnych warunkach i nie dlatego, e j do tego zmusiem. Zmieniem pozycj, patrzc na cyfrowy wywietlacz zegara. Mino dziesi minut. Cyfry wskazay pnoc, potem pierwsz. Nie usyszaem adnych krokw. Kiedy zegar wskaza drug, wlizgnem si tak cicho, jak tylko zwierz potrafi na korytarz i stanem pod jej drzwiami. Nacisnem klamk. Nie miaem adnego usprawiedliwienia ani wymwki, ktr bym mg si posuy, gdyby mnie przyapaa. Jej drzwi miay zamek, wic byem przekonany, e bd zamknite. Na pocztku, w Brooklynie, robia wielkie przedstawienie z zamykania drzwi, na wypadek gdybym zamierza wkroczy i zrobi jak mwia pewne niewypowiedziane rzeczy. Po jakim czasie zaprzestaa tej szopki, ale zaoyem, e te drzwi bd zamknite. Nie byy. Zamek nie zatrzyma mojej rki, a moje serce spado na d brzucha poniewa wiedziaem, e jeeli drzwi byy otwarte, mogo to oznacza, e ucieka. Moga si wymkn, gdy na chwil zmruyem oko. Jeli otworz drzwi, przekonam si, e jej nie ma. Moje ycie byo skoczone. Wszedem i porodku tej nienej krainy, gdzie w najbliszej okolicy nie byo ludzkiej istoty, usyszaem oddech mikki jak sam nieg. Jej oddech, pogronej we nie. Staem tak przez chwil bojc si poruszy i jednoczenie chcc j obserwowa. Nadal tutaj bya. Moga odej, ale nie zrobia tego. Ufaem jej, a ona ufaa mnie. W ku Lindy pocigna nosem i zamarem. Syszaa, jak si otwieraj drzwi? A moe to moje walce serce robio tyle haasu? Z jednej strony chciaem, by mnie
194

zobaczya, jak j obserwuje. Ale nie zrobia tego. Jej rka przycigna bliej kodr. Byo jej zimno. Wycofywaem si powoli na korytarz i znalazem szaf, gdzie trzymalimy dodatkowe koce. Wybraem jeden, wlizgnem si z powrotem do pokoju i okryem j szczelnie kocem. Wtulia si w niego. Przygldaem si jej jeszcze przez duszy czas, powiata ksiyca padajca na jej rude wosy sprawiaa, e lniy jak zoto. Wrciem do pokoju, zasypiajc w ciepym ku otoczony przez nieg na zewntrz. Rano nadal tu bya. Przysza trzymajc dodatkowy koc z pytajcym spojrzeniem na twarzy, ale nic nie powiedziaa. Od tej nocy ju nigdy nie zamykaem frontowych drzwi. Kadego wieczoru leaem na ku zastanawiajc si, co zrobi. I kadego poranka nadal tutaj bya.

195

~~

V~~

B
szafie. - Spjrz!

ylimy ju tam tydzie, gdy znalelimy sanki. A tak dokadniej to

znalaza je Lindy. Pewnego wczesnego poranka w rozleg si pisk, ktry wywabi nas wszystkich ze swoich pokoi, przekonanych, e dziewczyn zaatakowao jakie zwierz. Zamiast tego ujrzelimy Lindy, podskakujc by dosign najwyszej pki w

Popatrzyem. - To sanki. - Wiem. Nigdy nie miaam sanek! Jedynie o nich czytaam. Podskakiwaa do gry i na d, dopki nie ulitowaem si nad ni i nie cignem sanek. Oboje na nie spojrzelimy. To byy wielkie sanie z jasnego, wypolerowanego drewna, na ktrych widniay nike lady uywalnoci oraz wymalowane sowa flexible flyer. - Flexible Flyer. Musi si na nich niesamowicie zjeda ze wzgrza. Pewnie jakby si autentycznie leciao. Umiechnem si. W minionych dniach ulepilimy armi bawanw (niegowych ludzi, jak mwia Lindy), a ledwie wczoraj wstaem wczenie by usun nieg ze zamarznitego stawu, pod lodowisko. Godzin pniej zesza Lindy, zastajc mnie nadal z szufl w rkach. Oczyszczanie stawu ze niegu to cika praca. Ale byo warto, gdy usyszaem jak woa: - Lodowisko na stawie! Czuj si jak Jo March39!

39

Josephine Jo March gwna bohaterka Little Women

196

I wiedziaem dokadnie, co ma na myli, poniewa tydzie wczeniej zmusia mnie do przeczytania Little Women40, mimo, e bya to ksika dla dziewczyn. Teraz wpatrywaem si w sanie, wspominajc. Mj tata kupi je, gdy byem may, miaem pi moe sze lat. To byy wielkie sanie, takie, ktre pomieszcz wicej ni jedn osob. Staem na szczycie wysokiego wzgrza, bojc si samemu zjecha na d. By weekend, wic byli tam rwnie inni chopcy, lecz kady starszy ode mnie. Zobaczyem kolejnego ojca z synem. Ojciec usadowi si na saniach, pniej wskaza na chopca, by usiad przed nim i obj go pasie. - Pjdziesz ze mn? Spytaem. - Kyle, to nic takiego. S tam przecie inny chopcy, ktrzy radz sobie sami. - Ale oni s duzi. Zastanawiaem si, czemu mnie tu przyprowadzi, skoro nie chce zjeda. - A ty jeste lepszy, silniejszy. Moesz zrobi wszystko to, co oni. Zacz adowa mnie na sanki, a ja rozpakaem si. Inne dzieciaki zaczy si gapi. Ojciec powiedzia, e to dlatego, i byem takim beks, ale ja wiedziaem lepiej. Byo im mnie al. Odmwiem chodzenia tam samotnie. W kocu tata zaoferowa jednemu ze starszych chopakw pi dolarw w zamian, e pjdzie ze mn na sanki. Przeyem i nawet mi si podobao. Ale nie byem na sankach od lat. Teraz poklepaem je. - Ubieraj si. Za chwil wychodzimy. - Pokaesz mi jak si zjeda? - Oczywicie. Nic nie uczynioby mnie szczliwszym. Nic nie uczynioby mnie szczliwszym. Odkd zaczem przebywa w jej towarzystwie zauwayem, e mj sposb mwienia zmieni si, jest elegancki i wytworniejszy, niczym w ksikach, ktre Lindy tak kocha, albo niczym u Willa.

40

Mae kobietki (albo Meg, Jo, Beth i Amy) to powie amerykaskiej pisarki Louis May Alcott, opowiada histori Jo March i jej trzech sistr.

197

Ale tak, to bya prawda! Nic nie mogo uczyni mnie szczliwszym ni pomys stania z Lindy na pokrytym niegiem wzgrzu, pomagania jej wsi na sanie i jeli mi pozwoli zjechania razem z ni. Wkadaa swj rowy kombinezon i zacza polerowa pozy. - Dalej, chod. Powiedziaem. Godzin pniej bylimy na szczycie tego samego wzgrza, na ktrym byem kiedy z ojcem. Na pocztek pokazaem jej pozycj na brzuchu. Poinstruowaem jak ma pooy gow. - To jest najzabawniejszy sposb. - Ale straszny. - Chcesz, ebym pojecha z tob? Wstrzymaem oddech czekajc na odpowied. Jeli powie tak, gdy z ni pojad bd mg obj j ramionami. Nie byo innego wyjcia. - Tak. Jej oddech zostawi w powietrzu ma chmurk dymu. Prosz. Wziem oddech. - Okej. Zacignem sanki na ostatni prosty odcinek przed zjazdem i usiadem. Wskazaem, by usiada przede mn. Oplotem j rkami w pasie i czekaem, chcc zobaczy, czy nie zacznie krzycze. Nie zacza. Zamiast tego bardziej si we mnie wtulia i w tym momencie poczuem, e niemale mgbym j pocaowa, a ona niemale by mi na to pozwolia. Zamiast tego powiedziaem: - Siedzisz z przodu, wic kierujesz. Nosem czuem mikko jej wosw, cytrynowy szampon do wosw i perfumy. Przez kurtk mogem wyczu bicie jej serca. Byem szczliwy wiedzc, e yje, jest prawdziwa. Jest tutaj. - Gotowa? Spytaem. Jej serce zabio szybciej.
198

- Tak. Odepchnem nas nogami od ziemi i objem j mocniej w pasie. Ruszylimy w d zbocza, wrzeszczc jak optani. Taj nocy rozpaliem w kominku. Bya to jedna z wielu rzeczy, ktrej si nauczyem, odkd jestem besti. Wybraem mikkie drzewo sosnowe na podpak i pociem w malutkie paski. Uoyem je w stos, a do rodka wepchnem kilka stron starych gazet i podpaliem patrzc jak ogie poera biao-czarne kartki. Staem tak przez chwil, po czym zajem miejsce obok Lindy, na sofie. Dzie wczeniej wzibym sobie pewnie osobne krzeso. Ale zaoyem rce na oparcie za naszymi plecami. Nadal jednak siedziaem jak stop od niej, czekajc na jej reakcj. Nie narzekaa. - Jakie to cudowne powiedziaa. Zima, nieg i trzeszczcy ogie w kominku. Zanim ci spotkaam, nawet nie marzyam o wasnym ogniu w kominku. - To specjalnie dla cienie, o pani. Umiechna si. - Gdzie jest Will i Magda? - Byli zmczeni, wic poszli spa. Tak naprawd zasugerowaem im, e powinni zosta w swoich pokojach. Chciaem poby z Lindy troch sam na sam. Pomylaem, e moe, tylko moe, dzi bya wanie ta noc. - Hmm. powiedziaa. Jest tak cicho. Nigdy wczeniej nie byam w miejscu, gdzie byoby tak cicho. Odwrcia si i uklka na kanapie wygldajc za okno. - I jest ciemno. Mog si zaoy, e mona zobaczy std kad gwiazd, jaka jest na wiecie. Spjrz! Te si odwrciem, przez co byem bliej ni kiedykolwiek. - S pikne. Wydaje mi si, e mgbym tu y ju do koca ycia i nigdy nie zatsknibym za miastem. Lindy? - Hmm?
199

- Ju mnie nie nienawidzisz, prawda? - A jak mylisz? Spojrzaa na gwiazdy. - Myl, e nie. Ale byby szczliwa gdyby miaa zosta ze mn ju na zawsze? Wstrzymaem oddech. - W pewien sposb jestem teraz szczliwsza ni kiedykolwiek wczeniej byam. W przeszoci moje ycie byo cig walk. Mj ojciec nigdy si mn nie zajmowa. Odkd sigam pamici, brakowao nam pienidzy, a kiedy podrosam, jeden z moich nauczycieli powiedzia, e mam potencja i dziki nauce mog si wyrwa od tego ycia. Wic pracowaam ciko, osign ten cel. - Naprawd jeste mdra, Lindy. Byo ciko mwi jednoczenie wstrzymujc oddech. - Ale tutaj, z tob, pierwszy raz mogam si naprawd odpry i zabawi. Umiechnem si. Drewno w kominku zaczo si jarzy ogniem. Odniosem sukces. - Wic jeste szczliwa? zapytaem. - Bardzo szczliwa. Z wyjtkiem - Z wyjtkiem czego? Jeli jest co, czego chcesz, Lindy, wszystko co musisz zrobi to poprosi, a ja ci to dam. Spojrzaa na jaki punkt w oddali. - Mj ojciec. Martwi si o niego. Czy co mu si nie stao, jeli nie ma mnie przy nim i nie mog interweniowa. On jest chory, Adrian, a ja byam jedyn osob, ktra si nim opiekowaa. I tskni za nim. Wiem, i pewnie mylisz, e to gupie tskni za kim to by dla mnie taki okrutny, kto mnie zostawi nawet si nie ogldajc. - Nie, rozumiem. Rodzice s rodzicami, bez wzgldu na wszystko. Nawet jeli nie odwzajemniaj twojej mioci, s wszystkim co masz. - Masz racj. Odwrcia si od okna i usiada z powrotem, patrzc na ogie. Zrobiem to samo. Adrian, jestem tutaj szczliwa. Tylko po prostu gdybym moga si dowiedzie, czy nic mu nie jest. Czy to wszystko zostao ustawione? Bya dla mnie mia tylko dlatego, e chciaa co w zamian? Przypomniaem j sobie na sankach, gdy tulia si do mojej piersi. To
200

wszystko nie mogo by tylko na pokaz. Nadal jednak czuem, jak moja gowa pulsuje, jakby miaa wybuchn. - Gdybym cho przez chwil moga go zobaczy - Wtedy tutaj ze mn zostaniesz? - Tak. Chc tego. Jeli tylko - Moesz. Poczekaj tutaj. Zostawiem j, czujc na sobie jej wzrok. Drzwi wyjciowe nie byy zamknite. Musiaa to zauway. Moga znikn ktrej nocy i pozwolibym jej na to. Ale zostaa. Powiedziaa, e jest szczliwa. e bdzie szczliwa mc ze mn zosta, gdy tylko dowie si, e z jej ojcem wszystko w porzdku. Gdy tylko zobaczy, e jej ojciec wiedzie szczliwe, hulankowe ycie ze swoimi kolekami-punami, wszystko bdzie okej. Wiedziaem, jak si czua. Ogldaem mojego ojca w TV wicej razy, ni mogem zliczy. Ona rwnie powinna mc zobaczy swojego. Gdy wrciem, nadal siedziaa na swoim miejscu. Podaem jej lustro. - Co to jest? Spojrzaa na odwrotn stron lustra, pokryt srebrem, a pniej obrcia odbiciem do siebie. - Jest magiczne powiedziaem. Zaczarowane. Patrzc w nie, moesz ujrze kogokolwiek i gdziekolwiek tylko chcesz. - Tak, jasne. - Naprawd. Wziem je od niej i przytrzymaem. Chc zobaczy Willa. Odbicie w lustrze zmienio moj zwierzc twarz na Willa, czytajcego w swoim pokoju, do ktrego wpadao jedynie wiato ksiyca. Podaem je Lindy. Gapia si w nie i chichotaa. - To naprawd dziaa? Wystarczy, e poprosz i pokae mi kogokolwiek bd chciaa? Kiedy przytaknem, powiedziaa: - Chc zobaczy Sloane Hagen. Na widok mojego pytajcego wzroku, powiedziaa:
201

- To ona by t snobistyczn dziewczyn z mojej szkoy. Odbicie natychmiast si zmienio, ukazujc Sloane, ktra rwnie patrzya si w lustro, wyciskajc krostk. To bya jedna z tych duych, z ktrych wychodzi biaa ma. - Fuj! Zamiaem si. Lindy rwnie. - To dopiero zabawa. Mog zobaczy kogo innego? Chciaem powiedzie tak, lecz zaraz przypomniaem sobie jak mwia, e si jej podobaem. Co si stanie, jeli powie lustru, by pokazao jej mnie? Zobaczy wtedy ten pokj? - Powiedziaa, e chcesz zobaczy swojego ojca. Pniej bdziemy mieli jeszcze czas. Bdziesz moga nawet zobaczy prezydenta. Raz widziaem go w azience w Gabinecie Owalnym41. - a, jeste zagroeniem dla bezpieczestwa narodowego. Zachichotaa. Dobrze. Zrobimy to pniej. A teraz - spojrzaa na lustro chc zobaczy mojego ojca. Jeszcze raz obraz zmieni si. Tym razem ukazujc uliczny zauek, ciemny i brudny. Leay tam puny, praktycznie niczym nie rnice si od innych bezdomnych z Nowego Jorku. Lustro ukazao zblienie. Jeden z facetw kaszla i trzs si. Wyglda na chorego. - O, Boe. Liny pakaa. Co mu si stao? Oto do czego doszo, gdy mnie przy nim nie ma! kaa. Chciaem j przytuli, ale odepchna mnie. Wiedziaem dlaczego. Obwiniaa mnie za ca sytuacj. To bya moja wina, moja wina, za to, e kazaem jej zosta. - Powinna do niego i powiedziaem. Tak szybko jak to powiedziaem, chciaem wepchn sowa z powrotem do moich ust. Ale nie mogem. Powiedziabym cokolwiek by powstrzyma jej pacz, by si na mnie nie zocia. Nawet to.

41

Oficjalne miejsce pracy prezydenta Stanw Zjednoczonych.

202

- I do niego? Spojrzaa na mnie. - Tak. Jutro rano. Dam ci pienidze i bdziesz moga pojecha pierwszym autobusem. - I? Ale.. przestaa paka. - Nie jeste moim winiem. Nie chc, eby tu zostaa, poniewa nie masz wyboru. Chc eby tu zostaa, poniewa - zapatrzyem si w ogie. Pali si szybkim, jasnym pomieniem, ale wiedziaem, e jeli nic nie zrobi, zganie. Chc eby odesza. - Odesza? - Id do niego. To twj ojciec. Wr, kiedy bdziesz chciaa, jeli bdziesz chciaa jako mj przyjaciel, nie jako mj wizie. Ja rwnie pakaem, lecz mwiem bardzo powoli, by gos mi nie dra. Nie zobaczy ez na mojej twarzy, - Nie jeste moim winiem. Musiaa jedynie poprosi o odejcie. Zrobia to. - Ale co z tob? To byo dobre pytanie, jedyne na ktre nie mogem odpowiedzie. Ale musiaem. - Poradz sobie. Zostan tutaj na reszt zimy. Lubi wychodzi na dwr nie przejmujc si, e kto mnie zobaczy. A wiosn wrc do miasta, do moich r. W kwietniu. Przyjdziesz mnie odwiedzi? Nadal wygldaa na niepewn, ale po chwili powiedziaa: - Tak. Masz racj. Mog ci wtedy zobaczy. Ale bd za tob tsknia, Adrian. Bd tsknia za chwilami, ktre razem spdzalimy. Te miesice Jeste najprawdziwszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miaam. Przyjaciel. wiat zadawa mi uderzenia niczym siekiera, ktr rbaem drewno na rozpak. Przyjaciel. To byo wszystko, kim mogem dla niej by. Ale miaem racj, pozwalajc jej odej. Przyja nie bya wystarczajca by zama kltw. Nadal jednak lgnem to tej przyjani. - Musisz odej. Jutro. Zadzwoni po takswk, by zabraa ci na przystanek autobusowy. Bdziesz w domu przed wieczorem. Ale prosz - odwrciem wzrok.
203

- O co chodzi, Adrian? - Nie oczekuj, e jutro si poegnam. Jeli zajd by powiedzie do widzenia, mog ju ci nie puci. - Nie powinnam odchodzi. Spojrzaa uspakajajcy ogie, potem na mnie. Jeli to sprawi, e bdziesz smutny, nie powinnam. - Nie. Byem samolubny trzymajc ci tutaj. Wracaj do swojego ojca. - To nie byo samolubne. Bye dla mnie milszy ni ktokolwiek, kogo kiedy znaam. Uja moj rk, moj odraajc ap. Widziaem, jak w jej oczach wzbieraj zy. - Wic odwdzicz mi si, szybko opuszczajc ten dom. Jedynie tego pragn. Wyswobodziem delikatnie rk z jej ucisku. Napotkaa mj wzrok, chcc co powiedzie, lecz pokiwaa tylko gow i ucieka do pokoju. Kiedy znika, wyszedem na zewntrz, na nieg. Miaam na sobie jedynie jeansy i podkoszulk, a na dworze panowa mrz. Tak ostry, e w jednej sekundzie przenikn mnie do koci, mimo mojej extra izolacji. Nie dbaem o to. Chciaem, eby byo mi zimno, bo przynajmniej w taki sposb mogem cokolwiek czu, co innego ni t nag bezgraniczn pustk i poczucie straty. Spojrzaem w gr, czekajc a w pokoju Lindy zapal si wiata. Widziaem jej cie przelizgujcy si po zasonach, gdy poruszaa si po swoim pokoju. Jej okno byo jedynym wiatem pord tej ciemnej, mronej nocy. Uniosem gow wyej, szukajc ksiyca. By ukryty pord drzew, ale zobaczyem gwiazdy gwiazdy i jeszcze wicej gwiazd nad nimi, dalej jeszcze wicej za tamtymi, miliony gwiazd, wicej ni widziaem w cigu caego mojego ycia w Nowym Jorku, wicej ni wszystkie wiata miasta. Nie chciaem oglda gwiazd. Nie mogem znie ich pikna i iloci. Pragnem jedynie samotnego ksiyca. W kocu wiata w pokoju Lindy zgasy. Zaczekaem, pki nie miaem pewnoci, e zasna. Nie mogem sobie wyobrazi jakby to byo, zasn u jej boku. Nie mogem ju wicej znie prby wyobraenia sobie tego. Oderwaem oczy od okna i znalazem za drzewem ksiyc. Kucnem, odrzucajc do tyu moj gow i zawyem do niego. Zawyem, jak bestia ktr byem, bestia ktr pozostan ju na zawsze.
204

~~

VI~~

astpnego dnia bya sobota, dzie w ktry zazwyczaj si uczylimy. Ale

tym razem to by dzie, w ktrym Lindy odesza. Po tym jak zdzwoniem po takswk i sprawdziem rozkad jazdy autobusw, zaszyem si w moim pokoju i obserwowaem Lindy przez lustro. Mylaem nawet nad tym by go jej odda, na pamitk mnie i wsplnych dni, ktre przeylimy, ale ostatecznie nie mogem si przemc. Jeli nie mogem jej mie, chciaem przynajmniej mc j oglda. Gdybym podarowa jej lustro, mogaby nawet na mnie nie spojrze. Zdecydowa si wymaza mnie ze swojej pamici. Nie mogem si z tym pogodzi. Tak wic obserwowaem j, jak pakowaa swoje rzeczy. Wzia ksiki, ktre razem przeczytalimy i zdjcie naszego pierwszego bawana. Moich zdj nie miaa. W kocu przestaem si chowa i zszedem na niadanie. Kiedy wrciem do swojego pokoju, zastaem w nim Willa. Trzyma ksi, ktr wanie przerabialimy, ale powiedzia: - Wanie wracam z pokoju Lindy, gdzie usyszaem bardzo dziwn rzecz. - e odchodzi? - Tak Will spojrza na mnie pytajco. - Powiedziaem jej, by to zrobia. Moemy teraz zmieni temat i zaj si czym weselszym? Les Miserables42 bya naprawd zabawn ksik rzuciem z ironi. - Ale Adrian, przecie ju tak dobrze si ukadao. Mylaem - Chciaa odej. Kocham Lindy zbyt mocno, by przetrzymywa j tu na si. Powiedziaa, e wrci. Na wiosn.

Ndznicy (oryg. fr. Les Misrables) picioczciowa powie Wiktora Hugo, napisana w czasie, gdy Hugo przebywa na wygnaniu na wyspie Guernsey, opublikowana zostaa w roku 1862.

42

205

Will wyglda, jakby chcia jeszcze co powiedzie, ale w kocu otworzy ksik. - Co wic sdzisz o Inspektorze Javert43? - Myl, e byby wspaniay jako posta w musicalu na Broadwayu powiedziaem miejc si, chocia chciao mi si paka. Sprawdziem godzin. Lada chwila powinna przyjecha takswka Lindy. Jej autobus natomiast odjeda za godzin. Jeli to byaby komedia romantyczna z serii wyciskaczy ez, w tej chwili pojawiaby si dramatyczna scena, w ktrej biegn na przystanek i bagam Lindy by zostaa, a ona w kocu uwiadamia sobie co do mnie czuj i mnie cauje. Ja si zmieniam, a potem yjemy dugo i szczliwie. W rzeczywistoci Will zapyta mnie co sdz o politycznym punkcie widzenia Victora Hugo w Les Miserable i odpowiedziaem mu, cho nie pamitam, co to byo. Ale pamitam godzin (9:42) w ktrej takswka wjechaa na podjazd by zabra Lindy. Wyczuwaem jak dojechaa na dworzec autobusowy (10:27) i wiedziaem kiedy jej autobus opuci przystanek (11:05). Nie ogldaem tych rzeczy przez lustro. Po prostu wiedziaem. Nie byo adnego filmowego zakoczenia. Byo tylko zakoczenie. Tej zimy nie wrciem do miasta. Zamiast tego zostaem na wsi, odbywajc kadego dnia dugie spacery, podczas ktrych jedynie inne bestie, dzikie, mogy mnie zobaczy. Zaczem zapamitywa kady ukad lotw wszystkich zimowych ptakw, kryjwki wiewirek i krlikw. Pomylaem nawet, e moe bd to robi kadej zimy. Mc wychodzi na zewntrz byo wspaniaym uczuciem. Zastanawiaem si, czy to wanie tak zaczyna Yeti. Wczeniej nigdy nie wierzyem w takie rzeczy. Teraz byem pewny, e to jest prawda. Przyznaj, uywaem lustra by szpiegowa Lindy. Nie byo tu moich r, wic zajcie to stao si moim yciem, moj obsesj, ktr wczeniej byy kwiaty. Na swoj obron mog powiedzie tylko tyle, e robiem to w cigu dnia, podczas jej codziennych obowizkw. Robic to dowiedziaem si, e odnalaza swojego ojca, przeprowadzili si do jeszcze bardziej podniszczonego mieszkania w jeszcze gorszej dzielnicy w Brownsville i zacza chodzi do publicznej szkoy. Wiedziaem, e to moja wina, i utkna w tej szkole. Zmuszajc j do zostania ze mn i zamykajc spowodowaem, e stracia swoje stypendium w Tuttle.

43 Inspektor policji, tropi Valjeana (gwny bohater) przez 17 lat, wyznajc zasad, e najmniejsze przewinienie wobec nieomylnego w jego opinii prawa, czyni czowieka przestpc bez szans poprawy. Zaczyna wtpi dopiero w sens swoich dziaa dopiero po tym, jak Valjean uratowa mu ycie. Popeni samobjstwo skaczc do Sekwany.

206

Obserwowaem j, jak sza do szkoy, midzy szarymi budynkami pokrytymi graffiti, rozbitymi autami i zdemoralizowanymi dziemi. Widziaem jak przemierza szkolne korytarze, ciasne, zatoczone, z obskurnymi szafkami i plakatami na cianach goszcymi, e moesz osign sukces! Mylaem, jak musi mnie nienawidzi w tej chwili. Marzec przestaem oglda j w czasie dziennych godzin. Ale obserwowanie jej wieczorami byo o wiele gorsze, poniewa nic nie wskazywao na to, by za mn tsknia lub o mnie mylaa. Pograa si w ksikach, tak jak robia to zanim j poznaem. W kocu zaczem zaglda do niej jedynie w nocy, gdy spaa. Kadej nocy, gdy zegar wybi pnoc, patrzyem na ni. W tym czasie mogem fantazjowa, e o mnie ni. Poniewa ja niem o niej cay czas. W kwietniu, gdy si nie pojawia, wiedziaem, e wszystko jest skoczone. nieg lea gdzieniegdzie pokrywajc ziemi, a ld na jeziorze zacz topnie. Unosi si jak gry lodowe, budzc aby spod ziemi. Topniejce gry przemieniy si w wodospady, a to oznaczao nurkowanie, spywy i sezon turystyczny. - Mylae nad tym by wrci do domu? spyta pewnego dnia Will przy kolacji. Bya sobota. Przestaem wychodzi na zewntrz i spdzaem dni na gapieniu si przez okno, gdzie samochody prawdopodobnie pene turystw zakcay spokj wiejskiej drogi. - Jakiego domu? powiedziaem. Dom jest tam, gdzie twoja rodzina. Nie mam domu. Albo sam jestem sobie domem. Spojrzaem na Magd, ktra siedziaa naprzeciwko mnie. W przecigu ostatnich miesicy przestaa by tylko suc. - Przepraszam zwrciem si do niej. Wiem, e nigdy nie widziaa swojej rodziny. Musisz myle, e jestem niewdziczny - Wcale tak nie myl przerwaa mi. Obserwowaam ci, zauwayam jak si zmienie w przecigu tych dwch lat. Zesztywniaem na sowa dwch lat. Nie miny jeszcze dokadnie dwa lata, ale termin by coraz bliej. Mj czas si koczy. Rwnie dobrze mgby si zakoczy w tej chwili, poniewa i tak nie byo ju nadziei. - Wczeniej bye okrutnym chopcem, chopcem ktry y by sprawia ludziom smutek. Teraz jeste dobry i troskliwy.
207

- Tak, dobry i troskliwy wzruszyem ramionami. Samo dobro. - Gdyby istniaa jakakolwiek sprawiedliwo, ta straszna kltwa zostaaby zamana i nie musiaby robi tych niemoliwych rzeczy. - To nie byo niemoliwe bawiem si yk od zupy. Byem ju dobry w posugiwaniu si pazurami przy jedzeniu. Po prostu nie byem wystarczajco dobry. Zwrciem si do Willa. - A co do twojego pytania, to mylaem nad tym, eby tu zosta. W innym miejscu tkwi w zamkniciu jak wizie. A wracajc do miasta sprawi tylko, e wrc wspomnienia tego, co straciem. - Ale Adrian - Ona nigdy mnie nie odwiedzi, Will. Ja to wiem. Nigdy nie powiedziaem mu o lustrze, wic nie mogem teraz wytumaczy, e j obserwowaem, e nie widziaem adnego znaku, ktry wiadczyby o jej tsknocie za mn. Nie mog wrci i na ni czeka i czeka, jeli i tak nie zamierza przyj. Tej nocy, kiedy jak co noc podniosem lustro by oglda pic Lindy, zobaczyem zamiast niej Kendr. - Wic kiedy wracasz do miasta? - Czemu wszyscy mnie o to pytaj? Podoba mi si tutaj. W miecie nic dla mnie nie ma.

- Jest Lindy. - Jak powiedziaem, w miecie nic dla mnie nie ma. - Nadal masz jeszcze miesic. - To jest niemoliwe. To koniec. Zawiodem. Na zawsz pozostan besti. - Kochae j, Adrian? To by pierwszy raz kiedy nazwaa mnie Adrian. Wpatrywaem si w jej dziwne, zielone oczy. - Zmienia wosy, obcia si? Pasuje ci.
208

Zamiaa si. - Stary Kyle Kingsbury nigdy by tego nie zauway. - Nie jestem Kylem Kingsbury w adnym stopniu. Pokiwaa gow. - Wiem. I dlatego jest mi smutno, e zmagasz si z kltw Kylea Kingsburyego. To byo prawie dokadnie to samo, co powiedziaa Magda. Co sprowadza mnie z powrotem do mojego pytania tego, ktre tak sprytnie unikasz. Kochae j? - Czemu niby miabym ci powiedzie? - Poniewa nie masz nikogo innego, komu mgby si zwierzy. Twoje serce jest zamane i nie masz nikogo, komu mgby zaufa. - A wic mam zaufa tobie? Zniszczya moje ycie. Teraz chcesz i moj dusz? W porzdku. Kochaem j. Nadal j kocham. Bya jedyn osob w moim yciu, ktra naprawd ze mn rozmawiaa, bez wzgldu na mj wygld, bogatego ojca. Przejmowaa si mn nawet mimo tego, e byem besti. Ale nie kochaa mnie.- Nie patrzyem na lustro. Nie mogem, bo mimo tego, e mj ton by sarkastyczny, sowa byy szczer prawd. Bez niej straciem nadziej, straciem ycie. Bd y w niedoli i umr w samotnoci. - Adrian - Nie skoczyem. - Wydaje mi si, e jednak tak. - Masz racj. Jestem skoczony. Gdybym by normalny, moe miabym jeszcze szans. I nie chodzi mi o mj dawny wygld, ale to za wiele by oczekiwa, e dziewczyna zainteresuj si kim, kto nie jest nawet czowiekiem. To chore. - Jeste czowiekiem, Adrian. Masz miesic. Nie chcesz wrci przynajmniej na ten miesic? Nie masz nawet tyle wiary w ni? Zawahaem si. - Woabym jednak zosta tutaj. Gdzie nie jestem dziwolgiem. - Miesic. Co masz do stracenia, Adrian?

209

Mylaem nad tym. Poddaem si i zdyem ju pogodzi z tym, e na zawsze zostan besti. Wrci do tego by znw mie nadziej, nawet na miesic, bdzie bardzo trudne. Ale bez nadziei nie miaem nic. Nic poza byciem besti, uwizion w domu do koca moich dni, zajmujc si rami by wyej rosy, czytajc kad ksik z Publicznej Biblioteki Nowego Jorku i czekajca na mier. - Miesic zgodziem si.

210

~~

VII~~

rciem do Nowego Jorku. Facet, ktry mia zajmowa si moimi

rami spieprzy spraw. Poowa rolin zwida, podczas gdy druga poowa ledwo zakwita, na co skada si pojedynczy patek. - Inna bestia poaraby tego gocia powiedziaem Willowi. Ale naprawd nie mylaem tak. Re byy moje i tylko ja mogem si nimi opiekowa, nikt inny. Cae to katastrofalne zajcie jedynie potwierdzio, e byem im potrzebny. To mie uczucie, gdy czujesz si potrzebny. Zastanawiaem si, jakby to byo przygarn jakie zwierztko, moe kota, poniewa one nie musiay wychodzi na dwr. Oczywicie bardzo moliwe, e skocz jak jeden z tych stuknitych staruszkw z jakimi szecioma kotami. I pewnego dnia ssiedzi zaczn narzeka na smrd, poniewa okae si, e umarem, a koty mnie zjady. Mimo wszystko byoby mio mie kota. Tak dugo pki nie dobierze si do moich r. Na razie zdecydowaem si rozebra szklarni. Chciaem spdza zimy na pnocy, a wiosn, gdy wrc, siedzie w otoczonym murami ogrodzie, w promieniach soca. Zaczem planowa czas na reszt ycia jako bestia. Lecz nadal, kadej nocy, sigaem po lustro i obserwowaem pic Lindy. Zastanawiaem si, czy ni o mnie, tak jak ja o niej. Zgaduj, e Will rwnie by ciekawy, poniewa pewnego dnia zapyta: - Miae jakie wieci od Lindy?

211

Odkd wrciem do miasta min miesic, by czwarty maja, zostay niecae dwa dni do tego dnia. Byem w ogrodzie z Willem. Wanie skoczylimy czyta Jane Eyre44. Nie powiedziaem mu, e przeczytaem to ju kilka miesicy wczeniej, po tym dniu, ktry spdziem z Lindy na pitym pitrze. Mylaem o tym dniu przez cae czas, mimo e zapach Lindy na zielonej sukience, ktr cigle trzymaem pod poduszk, dawno ju si ulotni. To by perfekcyjny dzie, dzie w ktrym pomylaem, e moe mnie jednak pokocha. - Nigdy bym nie przypuszcza, e spodobaaby mi si ksika o tytule Jane Eyre powiedziaem Willowi zmieniajc temat. Szczeglnie, e jest o dzielnej, brytyjskiej guwernantce. - Czasami sami si zadziwiamy. Co szczeglnie polubie w tej ksice? - C, mog ci powiedzie, czego nie polubiem Jane bya za dobra. Kochaa Rochestera i nie miaa nic na tym wiecie, adnej rodziny, przyjaci, pienidzy. Moim zdaniem powinna zosta z Rochesterem. - Ale na strychu trzyma obkan on. - Nikt o tym nie wiedzia. I by prawdziw mioci Jane. Jeli kogo tak kochasz, nic nie powinno stan na twojej drodze. - Czasami najpierw musisz si zaj sprawami priorytetowymi. Nie miaem pojcia, e jeste taki romantyczny, Adrian. - Nie, ebym mia jakikolwiek powd. Will pooy swoj kopi Jane Eyre na kolanach, czekajc. - Odpowied brzmi: nie powiedziaem. Nie, nie miaem adnych wieci od Lindy. - Przykro mi, Adrian.

Dziwne Losy Jane Eyre to powie napisana przez Charlotte Bront, pokazuje losy Jane Eyre (ktra jest rwnie narratorem powieci), osieroconej dziewczyny, ktra zostaje oddana na utrzymanie do pani Sary Reed, ony swego wuja. Opiekunka jak i jej trjka dzieci, nienawidz dziewczynki. Ta w wieku lat 10 zostaje wysana na nauk do Zakadu Lowood, gdzie spdza osiem lat. Ostatnie dwa lata pozostaje w Zakadzie jako nauczycielka. Jane Eyre postanawia opuci szko i zamieszcza ogoszenie w prasie w poszukiwaniu posady guwernantki. Otrzymuje posad w posiadoci pana Edwarda Fairfaxa Rochestera.

44

212

- Ale przypominam sobie, co spodobao mi si w tej ksice rzuciem, podchodzc do miejsca gdzie zasadziem re-miniaturki. Maa Linda powoli wracaa do ycia. Podobaa mi si scena, gdy Rochester i Jane zostali rozdzieleni, a on podszed do okna i woa jej imi: Jane! Jane! Jane! I wtedy ona go usyszaa i odpowiedziaa mu. Tak powinna wyglda prawdziwa mio ukochana osoba powinna by czci twojej duszy i powiniene wiedzie, co ona czuje przez cay czas. Urwaem z krzaka jedn r i przyoyem do policzka. Pragnem zobaczy w lustrze Lindy, nawet jeli znaczyo to uwolnienie si od rozmowy z Willem, nawet jeli mnie nie kochaa, nie tsknia za mn cay czas. Ale pogranie si w rozpamitywaniu jej straty byo na nic. Spojrzaem na Willa. - Wic co nastpne bdziemy czyta? Mam nadziej, e co na temat wojen. A moe Moby-Dick45? - Przykro mi, Adrian. - Tak, mnie te. Kolejna noc. Pity maj. Dziesita trzydzieci. Zostao mniej ni dwie godziny. W cigu tych dwch lat straciem wszystkich moich przyjaci, dziewczyn, o ktrej mylaem, e mnie kocha i ojca. Ale zyskaem i prawdziwych przyjaci, Willa oraz Magd. Znalazem hobby. Poznaem te czym jest prawdziwa mio, nawet jeli wiedziaem, e uczucie to nie jest odwzajemnione. Lecz moja twarz, potworna twarz, pozostaa dokadnie taka sama. To nie byo sprawiedliwe. Nie byo sprawiedliwe Na niebie wieci ksiyc w peni, jak tej nocy, kilka miesicy temu, kiedy powiedziaem Lindy, by odesza. Ale to byo miasto, wic nie dostrzegaem dalszych gwiazd za gwiazdami. Podszedem bliej do okna i otworzyem je z zamiarem zawycia do ksiyca jak zrobiem to tamtej nocy. Lecz teraz tym co wyszo z moich ust, byo jej imi.

45

Powie amerykaskiego pisarza Hermana Melville'a, Opowiada o losach Izmaela, ktry po kilku rejsach na statkach marynarki handlowej postanawia wyruszy na wypraw wielorybnicz. Razem z nowo poznanym przyjacielem, dzikim Queequegiem, zaciga si na statek Pequod, dowodzony przez ponurego i tajemniczego kapitana Ahaba, ktry w walce z wielorybem straci nog. Wkrtce okazuje si, e dla owadnitego szalestwem dowdcy jedynym celem tej wyprawy jest zemsta na wielorybie, ktry go okaleczy, legendarnym biaym kaszalocie, Moby Dicku.

213

- Lindy! Czekaem, lecz nie byo adnej odpowiedzi. Popatrzyem na zegarek. Prawie jedenasta. I cho wiedziaem, e nie ma ju adnej nadziei, nie mogem si powstrzyma przed podejciem do lustra ten ostatni raz. Podniosem je. - Chc zobaczy Lindy. Zanim obraz zdy si wyostrzy i ukaza mi j, powietrze przebi wrzask. To by jej gos. Rozpoznabym go nawet gdyby miny setki lat. Mylaem, e ju nigdy go nie usysz. Tak blisko podbiegem do okna, rozgldajc si za ni. Wtedy uwiadomiem sobie, e krzyk dobiega z lustra. Chwyciem je z powrotem i podniosem do oczu. Odbicie byo ciemne, cae ciemne, wic ledwie mogem dostrzec cokolwiek, okolic czy dziewczyn, ktra, teraz zdaem sobie z tego spraw, krzyczaa moje imi. - Pom mi! Och, prosz pom mi, Adrian! Gdy moje oczy przyzwyczaiy si do ciemnoci, mogem rozrni ksztaty, budynki. Widziaem te ulice w cigu dnia. W nocy rwnie nimi chodzia? Tak. Ale gdy bardziej skupiem wzrok, dostrzegem, e nie bya sama. Koo niej poda ciemna posta. Trzymaa jej rami i zmusia do wejcia po schodach prowadzcych do ceglastego budynku. Biegem ulic niewiele mylc. W zasigu wzroku nie byo adnej takswki, jednak wiedziaem, e i tak nikt by mnie nie podwiz. Ruszyem wic w stron metra, ktre tak czsto obserwowaem, lecz nie byem w nim od roku. W rku cigle trzymaem lustro. Na ulicach byo jasno, owieca je ksiyc w peni i uliczne latarnie. Cho byo pno, po drugiej stronie chodnika tumy ludzi zmierzay w rnych kierunkach. - Co to byo? Zawoa kto i wszyscy spojrzeli w moim kierunku, lecz ujrzeli jedynie cie, ktrym byem. Biegem, biegem szybko do tego gosu, do tej jedynej osoby na wiecie, ktra wypowiedziaa moje imi, bym mg je usysze. Nie przejem si zakadaniem paszcza, byem wic jedyne w jeansach i koszulce, nie miaem niczego, co mogoby mnie zakry. Biegem w d ulicy jako bestia w oczach wiata. Moe pomyl, e to tylko kostium. W tym miecie, dziay si o wiele dziwniejsze rzeczy. Ale biegem i kto krzycza, kto wskazywa palcem. Nie zwalniaem i w kocu zniknem pod ziemi. I to powinien by koniec. Godziny szczytu skoczyy si i metra zazwyczaj nie byy zatoczone w czasie pnych, letnich godzin. Wbiegem na peron. Miaem
214

szczcie metro czekao. Powinno by pusto, ale widniao w nim kilku kibicw Mets46, wracajcych z meczu. Wkroczyem do przedziau i zobaczyem, e roi si w nim od ludzi, to byy tumy, stali i siedzieli. Rodzice z dziemi na kolanach, ludzie czepiajcy si metalowych uchwytw i opar siedze. Pomylaem, e moe powinienem zaszy si w tumie. Prbowaem wmiesza si w ludzi. I wtedy usyszaem krzyk. - Potwr! To by may chopiec, jego twarz zastygaa w strachu. - Kochanie, sprbuj zasn jego matka gaskaa go po plecach. - Ale mamusiu! To jest potwr. - Och, nie bd niemdry, guptasie. Nie ma czego takiego jak Spojrzaa w gr. Nasze oczy spotkay si. I w tej chwili, tuziny, setki par oczu spoczo na mnie. - To musi by maska powiedziaa matka. Kto za mn chwyci moj twarz, moj gow. Napierali na mnie. Nie miaem wyboru. Musiaem uwolni moje pazury. Odwrciem si do nich. I wtedy wszystko si zaczo. - Bestia! - To jest potwr! - Bestia w metrze! - Zadzwonicie po wadze metra! - Zadzwonicie po policj! I wkrtce wszystko zlao si w jeden wielki wrzask, wrzask przed ktrym ukrywaem si przez ostatnie dwa lata. Ludzie toczyli si naokoo mnie, prbujc uciec.

New York Mets druyna baseballowa grajca we wschodniej dywizji National League, ma siedzib w Nowym Jorku.

46

215

Trzymaem ich na odlego dziki moim pazurom i zbom. Komrki poszy w ruch. Zostan aresztowany? Zabrany do wizienia czy do zoo? Nie mogo do tego doj. Musiaem odnale Lindy. Lindy. Lindy mnie potrzebowaa. Naokoo mnie krzyk si wzmaga. Poczuem pici okadajce moje plecy. Spojrzaem w lustro, starajc si zapamita ulice i budynek w ktrym bya oraz dojrze adres. Ruszyem w kierunku drzwi. Wicej wrzaskw, a ciaa napieray na mnie w gorc majow noc. - Nie jedz mnie! - Czy policja ju tu jedzie? - Nie mog znale wolnego poczenia. Zbyt duo telefonw dzwoni z jednego miejsca. - Nie pozwlcie mu si wydosta! Zawoa mski gos. - Jaja sobie robisz? Niech kto go wypchnie, zanim nas pore! - Tak. Wypchnijcie go na tory. Zatrzymaem si, sparaliowany strachem, pord kotujcego si tumu. Nie mogem tak skoczy. Nie mogem umrze bdc tak blisko zobaczenia si z ni, uratowania jej. Wzywaa mnie. Syszaem j, bez wzgldu na to jak zwariowanie to brzmiao. Musiaem j odnale. Gdy to si stanie, mog y dalej lub umrze. Nie obchodzi mnie to. Wiedziaem, co musz zrobi. Kiedy pocig zacz zwalnia, prbowaem przepcha si do wyjcia. Jeden facet chcia zatarasowa mi drog. Rozejrzaem si w poszukiwaniu jakie broni i znalazem jedynie to, co trzymaem. Lustro. Uniosem je wysoko, po czym opuciem roztrzaskujc na jego gowie. Syszaem jak lustro si rozbija. Albo moe to pka jego czaszka. Lub jedno i drugie. Szko rozsypao si po caym przedziale, a ludzie rozpierzchli si we wszystkich kierunkach jeszcze bardziej krzyczc. Robili to tak gono, e niemal niemoliwym byo przypomnienie sobie ciszy, ktra gocia w moim yciu przez tyle ostatnich miesicy.

216

Pozwoliem by lustro upado na podog, wiedzc, e pozbywajc si go jednoczenie pozbywaem si jakiejkolwiek szansy, oprcz jednej, zobaczenia ponownie Lindy. Tum ponownie zacz si zbiera dookoa mnie. Przepychajc si, wydaem potny ryk, ktry ich wystraszy. I wtedy znalazem si na czterech apach, w pozycji, ktra robia mnie szybszym, dzikszym. Pobiegem w kierunku wyjcia. - Wypchnijcie go na tory! Kto znowu krzykn. - Tak! Wypchnijcie potwora na tory. Ciaa kotujce si, naciskajce na mnie oraz ciepo i zapach bijcy od nich. Drzwi zamkny si, pocig ruszy, a oni popychali mnie i popychali. Wiedziaem, e jak tylko pocig odjedzie, uda im si wypchn mnie na tory i przetrzymaj pki nie zjawi si policja. Lub nie nadjedzie nastpny pocig. To wszystko nie miaoby znaczenia gdyby nie Lindy. Wszystkie dotychczasowe noce spdziem kontrolujc moj bestialsk natur, chowajc pazury, zakrywajc zby, do dzi. Obnayem ky. Wysunem pazury. Rzuciem si w kierunku tumu. Nie byem ju mczyzn, byem lwem, niedwiedziem, wilkiem. Byem besti. Mj oguszajcy ryk przetoczy si echem po stacji metra zaguszajc kady haas pocigu i ludzi. Moje pazury napotkay miso i tum rozproszy si. Jeli zostan zapany, na pewno mnie zabij. Naparem na tum i zaczem biec nie, pdzi. Tak, pdziem jak zwierz, na czterech nogach, wypadajc nagle na pust ulic. Na zewntrz byo cicho, lecz nie na dugo. Ruszyem, wci na czterech nogach, poniewa tak byo szybciej, pewniej. O tej godzinie, blisko pnocy, na ulicy byo tylko kilka osb. Ale nawet podejrzanie wygldajcy czonkowie gangu usuwali si na mj widok. Nie miaem lustra by zobaczy drog, jedynie pami, pami i zwierzcy instynkt. Pamitaem, gdzie bya Lindy. Pamitaem jej krzyki. Ponownie dotary do moich uszy. Podyem za nimi. Blok. Nastpny. Nadal miaem wraenie, e jestem cigany. Lecz nie miao to znaczenia. Nikt nie mg mnie zapa. Podyem za krzykami Lindy przez alejk, pniej w d ulicy, do drzwi, w gr po schodach, do jej pokoju.

217

To byo tutaj. Zatrzymaem si. Dotarem na miejsce.

218

~~

VIII~~

pojrzaem na nich. Jaki facet trzyma j za przedrami.

- adnych pienidzy, co? Zagrzmia. Twj ojciec powiedzia, e bdziesz grzecznie wsppracowa. Ale jeli nie masz pienidzy, znajd si inne sposoby zapaty. - Nie! Pu mnie! - Lindy? Mczyzna i ofiara odwrcili si. W porzdku, to bya Lindy. Mj instynkt, mimo e zwierzcy, nie myli si. Mczyzna-potwr zapa j za wosy i przyoy bro do jej gowy. - Lindy! Rzuciem si w jej kierunku. Znalazem ci! - Nie ruszaj si, albo j zastrzel. Przycisn bro do jej skroni. Nie mg jej skrzywdzi. Nie po to przebyem tak drog, by mg jej teraz co zrobi. Bez adnej kontroli z moich ust wydar si zwierzcy warkot. - Mwi serio powiedzia. Nie pod Urwa. Zobaczy mnie, a jego potworne oczy spotkay si z moimi potwornymi oczami, a zwierz we mnie wyczuo smrd jego strachu. - Co do? - Jeli j skrzywdzisz powiedziaem gosem bardziej zwierzcym ni ludzkim zabij ci. - Nie poeraj mnie! Krzykn.

219

I skierowa bro z Lindy na mnie. To byo to, na co czekaem. Skoczyem. Moje zby wbiy si w jego rami, a pazury w szyj. W powietrzu rozbrzmia wystrza. Moje zby przesuny si do jego karku. I wtedy przesta si rusza. Odepchnem go od siebie i upad na podog. Krwawiem. Nie powinienem krwawi. Spojrzaem w d. Krew nie przestawaa pyn. Moe moja skra nie moga si zaleczy, jeli tym, co wyrzdzio szkod bya kula. To miaby sens. Ale bolao. Lindy podbiega do mnie, potykajc si o rannego faceta. - Adrian, jeste tutaj. - Tak, jestem przytaknem. wiat stawa si rozmazany, bardzo rozmazany, rozmazany i ciemny, czysty, pachncy sodk woni r. - Ale skd wiedziae? Spytaa. Skd wiedziae gdzie mnie znale? - Wiedziaem mj brzuch bola w miejscu, gdzie przebia go kula. Wiedziaem dziki Magii. Mioci. Zwierzcemu instynktowi. Jak Jane wiedziaa o Rochesterze. Po prostu wiedziaem wycignem rk w jej stron. - Powinnam wezwa policj. Albo karetk. zacza odchodzi. Przypomniaem sobie tum w metrze, pomylaem o oficerze policji znajdujcym mnie tutaj, zabierajcym. Pomylaem o tym, jak umieram w samochodzie, samotny, tracc Lindy, gdy dopiero co j w kocu odnalazem. Zapaem j za rk. - Prosz. Prosz, nie. Zosta ze mn. Bd ze mn. - Chc z tob by zacza szlocha. Powiedziae mi, ebym na wiosn wrcia. I chciaam. Mj ojciec by na haju, jak zawsze, ale powiedzia, e pjdzie na odwyk, znajdzie prac. Tak byo przez tydzie. Ale potem zrezygnowa. Powiedzia, e nie musi pracowa tylko dlatego, e ja tego chciaam. To byy tego typu rzeczy, ktre zawsze mwi, ale tym razem byo inaczej. - Dlaczego? Staraem si, by mj gos brzmia normalnie. Gdyby wiedziaa, jak bardzo byem ranny, odeszaby wezwa policj. A byem bardzo ranny. Tak bardzo, jakby ycie wyciekao przez moj skr. Nie spuszczaem wzroku wiedzc, e wszdzie byo peno mojej krwi.

220

- Poniewa poznaam ciebie. Wczeniej wiedziaam jedynie, jak to jest by jego crk, y dzie po dniu i czeka, by to wszystko si skoczyo. Ale teraz wiem jak to jest mie kogo, kto ze mn rozmawia, troszczy si o mnie jest ze mn i - Kocha ci? Walczyem o oddech, a przez pprzymknite oczy mogem zobaczy, jak wskazwki zegarka na mojej rce poruszaj si. 11:59. Wiedziaem o tym ju rano. To by koniec. Ale byem z Lindy. To mi wystarczao. Dlaczego nie wrcia? - Chciaam wrci, ale zgubiam adres. Mj tata zaprowadzi mnie do twojego domu si, a teraz nie chcia mi powiedzie, gdzie to byo. Kama, gdy go pytaam lub mwi, e nie wie. Ale pamitaam, e twj dom by blisko stacji metra. Mogam je zobaczy przez okno, pamitasz? Przytaknem. - Postanowiam wic zwiedzi kad stacj w Brooklynie i poszuka w pobliu domu ze szklarni. Kadego dnia po szkole szam na inn stacj. Ale wszystko odbywao si za wolno, wic dzisiejszego wieczoru zdecydowaam, e ci znajd. Nawet jeli musiaabym przeszuka Brooklyn cal po cal, woajc twoje imi. - Woajc moje imi? - Tak jak Jane Eyre. Przeczytaam j ponownie w zeszym tygodniu i pomylaam o tobie jak kochankowie zostali rozdzieleni i - Kochankowie? Byo tak ciko utrzyma oczy otwarte. Bya ze mn. Mogem ju sobie po prostu odpuci. - Nie! Powinnam wezwa karetk. Jeli co ci si stanie, ja Z trudem podcignem si. - Kocham ci, Lindy. Wybia pnoc. Wszystko byo skoczone. Na zawsze pozostan besti. Ale Lindy wrcia. Bya tutaj. - Wiem, e jestem dla ciebie zbyt brzydki, by mnie pokochaa powiedziaem. Ale zawsze bd - Ja te ci kocham, Adrian. Ale prosz, pozwl mi

221

Znw chwyciem jej rk. - Wic mnie pocauj. Pozwl mi zachowa w pamici twj pocaunek, nawet jeli umr. Byo za pno. Za pno, ale i tak si pochylia i pocaowaa mnie, moje oczy, policzki i w kocu moje usta. Traciem przytomno, ale zasmakowaem jej, poczuem j. To byo wszystko, czego potrzebowaem. Lindy. Teraz mog umrze szczliwie. Ktem oka zauwayem cie, porusza si. - Lindy, uwaaj! Powiedziaem w nagym przypywie si. Powietrze zaczo nagle dziwnie pachnie, niczym re. Ale to musiaa by tylko moja wyobrania. - Za tob! Krzyknem. Zobaczyem mczyzn. Staraem si ruszy w jego stron, dorwa go, ugry, tak jak zrobiem to wczeniej. Ale cae moje ciao byo odrtwiae, cikie, tak jakbym ju umar. Dostrzegem jak Lindy siga po bro lec na pododze. Pniej bya szamotanina, dwie pary rk chcce zapa jeden obiekt. Wystrza, odgos tuczonego szka. Cie uciekajcy przez drzwi. Lindy odwrcia si do mnie. Z broni unosi si dym. - Adrian? Wpatrywaa si w mrok, jakby nie moga mnie zobaczy. Zapada ciemno, wiat zacz wirowa. Powietrze stao si cikie, przesiknite woni r. A pod moimi rkami co poczuem. Patki r. Byy wszdzie, pod moimi domi, na ciele, nawet we wosach Lindy. Skd one si wziy? - Tutaj jestem, kochana. Czy powiedziaem: kochana? Ja? Ale uczucie mojego ciaa byo takie przyjemne, jakby nic ju nigdy nie mogo mnie zrani. Ju nie bolao. Byem martwy? Nadal dziwnie si patrzya. W kocu powiedziaa: - Kyle Kingsbury? Ale gdzie jest Adrian? Chyba si przesyszaem.
222

- Jestem tutaj. Ale jak mnie nazwaa? - Kyle Kingsbury, prawda? Z szkoy Tuttle. Moe mnie nie pamitasz, ale kiedy podarowae mi r. Urwaa rozgldajc si na boki. Ra Adrian! - Lindy - Podniosem do oczu rk i to bya ludzka rk. Do mczyzny. Tak perfekcyjna. Dotknem twarzy. Ludzka! Lindy, to ja. - Nie rozumiem. Gdzie jest chopiec, ktry tu wczeniej by? Mia na imi Adrian i by - Brzydki? Ohydny. - Nie! By ranny. Musz go odnale! Ruszya w stron drzwi. - Lindy! Poderwaem si na nogi. Moja sia wrcia, a gdy spojrzaem w d nie byo adnej krwi, adnego blu. Byem wyleczony w kadym tego sowa znaczeniu. Lindy biega do drzwi, a ja biegem za ni, na szczcie byem szybszy. yem i tryskaem energi. Zapaem jej do w moj. - Prosz, zaczekaj. - Nie mog, Kyle. Nie rozumiesz. Tutaj by chopiec i by - Mn. Zapaem jej drug rk. To byem ja. - Nie! Szarpna, by si uwolni, ale trzymaem j. Nie, nie by tob. - Prosz przycignem j do siebie. Byem wyszy ni wczeniejszy Kyle i silniejszy. Przycignem j do siebie, by nie moga uciec. Lecz ona wyrywaa si, bijc i kopic. Prosz Lindy, po prostu zamknij oczy a dowiesz si, e to co mwi, jest prawd. Oplotem j jedn rk, a drug przykryem jej oczy. Po chwili poddaa si, prawie. Powiedziaem: - Pewnej nocy bya burza z piorunami. Zesza na d, przeraona, zrobilimy popcorn dwie paczki i ogldalimy Narzeczon ksicia urwaem. Zesztywniaa. Poznajesz mj gos, Lindy? Kiedy film si skoczy, zasna. Podniosem ci i zaniosem do twojego pokoju. Opara si o mnie, jakby nogi odmawiay jej posuszestwa. Kontynuowaem:
223

- Obudzia si w ciemnoci i odezwaa do mnie. Powiedziaa, e mj gos wydaje ci si znajomy. By znajomy. To byem ja. Kyle. Adrian. Jestemy jedn i t sam osob. Do koca ycia bd pamita ten dzie, poniewa to by pierwszy raz kiedy miaem nadziej, kiedy rozmawiaa ze mn, nie widzc mojej potwornoci, tego jak bardzo nie przypominaem czowieka. Pierwszy raz kiedy pomylaem, e jednak moesz mnie pokocha. Odwrcia si do mnie. - Adrian? Ale jak? - Magia. Wiedma rzucia na mnie urok czy raczej powiedziabym okrutn kltw, ktra jednak wcale taka nie bya, bo doprowadzia mnie do ciebie. - Co zamao kltw? - Magia. To bya magia, magia zwana mioci. Kocham ci, Lindy. Pochyliem si i pocaowaem j. A ona oddaa pocaunek. - Adrian! - Tak miaem si. Nic nie mogem na to poradzi. - Moesz zabra mnie teraz do domu? Spytaa. Do twojego domu. Przytaknem. - Pojedziemy metrem spojrzaem na d na moje ciuchy, moje za due ciuchy bestii. Wiem, e wygldam troch dziwnie, ale prawdopodobnie nikt nie zauway.

224

Mr. Anderson: Witam na dzisiejszym czacie. Grizzlyguy: Cze wszystkim. Jest tu kilka osb, ktre chciabym wam przedstawi. SnowGirl: Hej, Jestem Snow White. Ale nie *ta* Snow White. RoseRed: Zawsze tak mwisz. To gupie. SnowGirl: Jeste po prostu za, bo znalazam faceta! Mr. Anderson: Panie, panie Grizzlyguy: W kadym razie to jest Snow White. Jestemy zarczeni. BeastNYC: Hej, wszystkim. Ja te chciabym, ebycie kogo poznali. To jest Lindy. Zamaa moj kltw. Nie jestem ju besti!!! LilLindarose: Witam wszystkich. Mio was pozna. SnowGirl: Gratulacje. RoseRed: To wietnie. Mr. Anderson: Czekaem by z tob porozmawia, Beast. Syszaem o bestii, ktra zgubia si w stacji metra. To bye ty? BeastNYC: Oczywicie e nie! LilLindarose: Wymys ludzkiej wyobrani ;) BeastNYC: Ale zoyo si tak, e przypadkiem bylimy tam tego samego dnia. LilLindarose: Wycignij wasne wnioski. Froggie: Ja tz mam wiesci. BeastNYC: O co chodzi, Froggie? Froggie: Spotkalm ksiezniczke. Grizzlyguy: Naprawd? Pocaowaa ci lub co tam potrzebujesz, by zdj urok? Froggie: Jeszcze ni, ale mowi, ee to zrobi. BeastNYC: To wietnie, Frog. Jak si poznalicie?

225

Froggie: Grala na swoi GameBoyu i upuscila go do mojego stwu. Wyciagnalem go dla niej i wtdy powiedziala, ze mnie pocauje. Mr. Anderson: Wspaniale, Froggie! Froggie: Nie daje si poniesc nadzei, ksiezniczki mog byc zwodnicze. Mr. Anderson: To brzmi interesujco. Wyglda na to, e wszyscy znaleli prawdziw mio. BeastNYC: Nie wszyscy. Grizzlyguy: Ma na myli SilentMaid. -> smutny BeastNYC: Tak. Brakuje mi jej. Mr. Anderson: Tak, ja mwiem Froggie: OMG ksiezniczk tu jest, zyczcie mi szczecia. Froggie opuci czat. Mr. Anderson: C, moe ju wszyscy powinnimy i spa. Gratuluj szczliwym parom. Czy niedugo rozlegn si weselne dzwony? SnowGirl: Z pewnoci. To znaczy, jeli pomoga facetowi zabi kara, powinien si z tob oeni. RoseRed: Zawsze taka bya, nic za darmo. BeastNYC: Nie dla nas. Na razie. Nadal jestemy w szkole redniej. Ale ktrego dnia LilLindarose: Ktrego dnia BeastNYC: W kadym razie, dobranoc. I dziki za wsparcie. BeastNYC opuci czat.

226

Rozdzial 6
~I yli dugo i szczliwie~
I~~

~~

inut

pniej

gdy

wyszlimy

budynku

ujrzelimy

policyjne

samochody otaczajce okolic. Byy tam rwnie tumy ludzi i reporterw z kadej stacji, wczajc mojego ojca. A przed zbiegowiskiem sta tamten facet-diler, ktry grozi Lindy. Rozmawia z nim. - To on! krzykn gdy mnie zobaczy. Bestia, ktra mnie zaatakowaa. Przez tum przeszed pomruk niezadowolenia, gdy ujrzeli, e nie jestem adn besti. - To jest bestia? zawoaa reporterka ze stacji telewizyjnej mojego ojca. - Wczenie wyglda inaczej. Mia ky i pazury i wosy na caym ciele. Reporterka zwrcia si do Lindy, liczc na jakie potwierdzenia. - Panienko, widziaa besti? - Oczywicie, e nie Lindy spojrzaa na mnie i dotkna moich wosw. Nigdy nie widziaam bestii. Ale ten czowiek. zwrcia si w stron lidera zaatakowa mnie. Mg mnie nawet zabi, gdyby nie ten chopak, ktry mnie uratowa.

227

- Mwi wam powiedzia mczyzna. On jest besti. To dziki magia zmieni si z powrotem. - Magia. miech Lindy by troch wymuszony, troch faszywy. Tum rwnie si zamia. Magia i bestie istniej jedynie w bajkach lub moliwe, e przyczyn byy dragi, ktre wywoay halucynacj. Za to bohaterzy i zoczycy s prawdziwi. Teraz mikrofon znalaz si przy mojej twarzy. - Widziae besti? - Nie, nie widziaem, adnej bestii. Wziem mikrofon od reporterki pokazujc swj autorytet, tak jak zrobiby to mj ojciec. Ale jeli istnieje tam gdzie bestia, to moe jest ona tylko zwykym chopcem, ktry ma problemy z cer lub co takiego. Moe potrzebuj odrobiny zrozumienia. Moe oceniamy ludzi zbyt pochopnie bazujc jedynie na wygldzie zewntrznym poniewa wydaje si nam to prostsze, ni dostrzeenie tego co jego naprawd wane. Reporterka porwa mikrofon z powrotem. - C, to byo pouczajce. Odwrcia si do mnie i zacza mwi do kamery. Nie ma adnych poszlak w tajemniczej sprawie, ktra dotyczy czowieka-bestii, ktry dzisiejszej nocy sterroryzowa Brooklyskie metro i znajdujcych si tam obywatelw. Tum zaczyna rzedn. Oficer chwyci dilera. - Nie tak szybko, kolego. Sprawdziem twoje akta. Zdaj si, e jeste na warunkowym i znalelimy bron o ktrej mwia dziewczyna. Zwrci si do mnie Lindy. Nie macie nic przeciwko, eby wybra si na komisariat i zoy sprawozdanie z tego co tutaj zaszo? - Oczywicie, e nie powiedziaem, mylc jak bardzo wkurzy to mojego ojca, nie mwic o tym jak ju musia bzikowa, gdy usysza t ca histori o Bestii w metrze, tym bardziej gdy zobaczy relacj w swojej wasnej stacji. Prawdopodobnie siedzia ju w moim salonie. - Pjd wszdzie powiedziaa Lindy tak dugo jak ty bdziesz tam ze mn. Oficer przewrci oczami. - Szczeniacka mio. Szalestwo. Prawdopodobnie mrucza co jeszcze, ale nie usyszaem go. Bylimy zbyt zajci, caowaniem si.
228

~~

II~~

ina godzina nim wrcilimy do domu. Gdy to zrobilimy, ojciec ju

tam by ogldajc CBS Morning News. Ekran za spikerem gosi: Bestia w metrze?, i pokazywa stworzenie podobne do wilka. Krawat ojca by rozwizany. Wyglda na wymitoszonego. - Wiesz co na ten temat, Kyle? wskaza w kierunku ekranu, zdajc si nie zauwaa mojej przemiany. - A czemu by mia? wzruszyem ramionami. Z pewnoci, nie jestem besti. Podnis wzrok. - Nie, nie jeste, nieprawda? Kiedy to si stao? Mia na myli, przed czy po newsach w wiadomociach. Nie odpowiedziaem na jego pytanie. - Tato, to jest Lindy. - Mio mi ci pozna, Lindy posa jej swj najlepszy umiech prezentera wiadomo, by zaraz potem zlustrowa wzrokiem jej koszulk z Jane Austin, stare teniswki i pozbawione marki jeansy, kompletnie omijajc jej twarz. Typowe. Czy to by go zabio jakby nawiza z ni kontakt wzrokowy? C, chyba powinnimy to uczci. Moe zabior ci na niadanie? Rwnie typowe. Teraz gdy byem normalny, a si rwa by spdza ze mn czas. Spojrzaem na Lindy. Zmarszczya swj nos. - Nie wydaje mi si powiedziaem. Musz i porozmawia z Willem i Magd, skoro byli tutaj ze mn przez cay czas. A potem id spa. Byem na nogach przez ca noc. Rozkoszowaem si widokiem jego twarzy gdy powiedziaem Ale hej, musimy to wkrtce zrobi. Za jaki rok lub dwa.

229

Gdy wyszed, udaem si do Willa. Bya pita rano, wic z pewnoci Will jeszcze spa gdy zapukaem do drzwi. Zapukaem goniej. - Adrian, moe mogo by to jeszcze zaczeka. Przecie on pi. Lindy pochylia si do mnie. I przychodz mi do gowy inne rozwizanie na zabicie czasu. Tak si za tob stsknia. - Ja rwnie pocaowaem j. Pomylaem o zimie. Byam tak martwy jak niektre z Mocg r, cho nie chciaem si do tego przyzna. Ale musz porozmawia z Willem teraz. To wane. Za niedugo si sama zobaczysz. On te. Zapukaem jeszcze goniej. - Otwieraj, piochu. Za drzwi dobieg stumiony gos. - Godzina? - Godzina by zobaczy troch wiata. Otwieraj! - Nal na ciebie Pilota. - To pies przewodnika, nie obronny. Otwrz drzwi. Na pocztku nie bya adnego dwiki i pomylaem, e znowu zasn. Lecz po chwili gdy byem gotowy by zacz wali w drzwi, usyszaem kroki. Drzwi otworzyy si. Zobaczyem jak wiato uderza Willa w oczy. - Co do - spojrza w lewo, potem w prawo, jego oczy jak nigdy przedtem skupiy si na mnie. Ale jak kim jeste? - To ja, Adrian. A to jest Lindy. Widzisz nas, stary? - Tak. Przynajmniej tak sdz. Ale moe to tylko sen. Wmawiae mi, e jeste okropny, e jeste potworem. - A ty wmawiae mi, e jeste lepy. Rzeczy czasami si zmieniaj. Teraz Will si mia, taczc dookoa pokoju. - Tak! Rzeczy si zmieniaj. Nie mog w to uwierzy. I Lindy? To naprawd ty? Wic wrcia do Adriana?

230

- Tak. Nadal tego do koca nie rozumiem, ale jestem szczliwa. Bardzo szczliwa. Uciskaa Willa a Pilota, ktry zazwyczaj popisywa si nienagranym zachowaniem, teraz zdawa si rozumie, e jego usugi jako przewodnika nie s ju potrzebne poniewa skaka do gry i na d, szczeka i liza wszystkich po rkach. Lindy go rwnie uciskaa. Kiedy skoczylimy skaka w kko, i witowa powiedziaem: - Gdzie jest Magda? Jeli Kendra dotrzymaa sowa, Magdzie rwnie powinno Powinna wrci do swojej rodziny. Ale teraz nie chciaem Potrzebowaem jej, pragnem by zostaa. Pobiegem korytarzem Magdy, Lindy podaa za mn. Zapukaem do drzwi. adnej otworzyem okazao si, e pokj jest pusty. si cos przytrafi. eby odchodzia. na d do pokoju odpowiedzi. Kiedy

- Nie! praktycznie zmiadyem do Lindy w moim uciski. Posaa mi zdziwione spojrzenie i przypomniaem sobie jaki wspaniay by dzisiejszym dzie, jaki perfekcyjny. Powiedziaem jednak Nie zdyem si z ni poegna. Odesza nie mwic nawet dowiedzenia. - Magda? kiedy przytaknem Lindy powiedziaa Oh, Adrian, tak mi przykro. Ju miaem zamiar opuci pokj gdy dostrzegem na ku jakich bysk. Podszedem. To byo srebrne lustro, dokadnie jak to, ktre rozbiem poprzedniej nocy w pocigu. Ale to lustro nie byo popkane a patrzc w nie ujrzaem swoje odbicie, tak perfekcyjne jak pamitaem proste, blond wosy, niebieskie oczy, nawet opalenizna. Kiedy otworzyem buzie, moje perfekcyjne usta poruszyy si odsaniajc biae zby. A koo mego boku staa perfekcyjna dziewczyna, perfekcyjna dla mnie. Powiedziaem: - Chc zobaczy Magd. W jednej w odbiciu pojawia si Kendra.

231

~~

III~~

dzie ona jest? Spytaem Kendry.

- Spotkajmy si na dachu zbya mnie. Soce zaraz wzejdzie. Poszlimy na pite pitro. Nie byem tam ju od duszego czasu. Teraz, bdc tu z Lindy, przypomniaem sobie wszystkie samotne dni, ktre spdziem przesiadujc na kanapie oraz dzie, gdy bylimy tu razem. To jest niezwyke, kiedy ycie podarowuje ci drug szans. Otworzyem okno i podcignem si na dach. Potem wycignem rk by pomc Lindy. Dach by paski, otoczony murkami ze wszystkich stron, wic bez przeszkd moglimy po nim chodzi. Soce wschodzio. Nowy Jork w promieniach wynurzajcego si soca jest jednym z najpikniejszych miejsc na wiecie. Ludzie robi wiele szumu na temat horyzontu, ale jest on niczym w porwnaniu z obserwowaniem rowego soca przenikajcego przez budynki, szczeglnie gdy trzymasz za rk dziewczyn, ktr kochasz. Pocaowaem t do. - Spjrz. Czy to nie jest najbardziej niewiarygodny poranek? Ale Lindy nie patrzya na wschd soca czy na mnie. Zamiast tego jej wzrok utkwiony by w co za mn. Podyem za jej spojrzeniem i zrozumiaem. Kendra. To by pierwszy raz gdy j widziaem, odkd rzucia na mnie zaklcie. Bya pikna, tak jak tamtego dnia, jej wosy o odcieniu czerni, zieleni i fioletu faloway wok twarzy, ubrana bya na czarno. Za ni wida byo stado krukw, ktre rozbiegy si wzdu dachu. Ich skrzyda w promieniach wschodzcego soca mieniy si tymi samymi odcieniami czerni, zieleni i fioletu co wosy Kendry. - Kyle, wygldasz wspaniale. - Adrian. Wol Adrian.

232

- Ja szczerze mwic te. Bardziej do ciebie pasuje. Ruszya w stron Lindy. Lub raczej pyna. Niemal wygldao to tak, jakby leciaa. I Lindy, nie miaymy przyjemnoci si pozna. Jestem Kendra. - Kendra, ta Zapoznaem Lindy z wszystkimi detalami na temat Kendry, kiedy czekalimy ubiegej nocy na posterunku policji. - Moesz to powiedzie rzeka Kendra. Wiedma. Wiesz czym jestem. S nawet tacy, ktrzy wol mnie nazywa nikczemn wiedm. To ja jestem odpowiedzialna za kltw rzucon na Adriana. - I jeste z tego dumna? - Troszk. Jest o wiele lepsz osob ni by na pocztku. Lindy nie wygldaa na przekonan, ale ja przytaknem, wiedzc, e to prawda. - Ale przyznaj, e moje wczeniejsze zaklcia nie byy tak udane. W modoci byam skonna do impulsywnoci przemieni kogo w ab, pytania zadawa pniej. Inne wiedmy mnie potpiay, mwic, e uywajc swych mocy zbyt czsto, mog przycign uwag owcy czarownic i rozpocz fal polowa na wiedmy tak jak to miao kiedy miejsce w Salem. Za kar zostaam wysana do Nowego Jorku by pracowa jako suca. Dodatkowo nie mogam uywa mocy. - Ale uya domyliem si. Przytakna. - Zrobiam to, poniewa zostaam umieszczona w domu nastoletniego chopca tak okropnego i niewraliwego, e poczuam, i musz da mu lekcj. Rzuciam zaklcie. - Rany, dziki. Za mn, Lindy cisna moj rk. - Inne wiedmy si przeraziy. Rzuciam urok duy, z pewnoci jeden z tych, ktry mgby si zakoczy wydarzeniem jak na przykad och, no tak, zagubiona bestia w nowojorskim metrze. Dodatkowo szczeglnie zaniepokoio je to, e wybraam na swoj ofiar syna sawnego prezentera telewizyjnego. - Tak, schrzania spraw.

233

Kendra zmruya oczy. - Powiedziay wic, e zostan z nim na zawsze w tej samej formie, jako suca. - Magda? Zgadem. Wic Magda nie jest prawdziwa. - Jest. Machna rk i zmienia si. Teraz bya Magd. Ona to ja, ja to ona. - a powiedziaem. To jest Mylaem, e Mam na myli, Magda bya moj przyjacik. - Jestem, kochany Kenda, teraz Magda, powiedziaa. Od pocztku si o ciebie troszczyam i chciaam eby by szczliwy. Mogam dojrze w tobie ten smutek, ktry nie pozwala ci dojrze w yciu prawdziwego pikna. To dlatego zrobiam to, co zrobiam. - A co z Willem? On te jest wiedm? Magda potrzsna gow. - Nie. Wiedziaam, e Will bdzie dla ciebie dobry i nauczy ci tego, co powiniene wiedzie. Wic ja, pokorna suca, zasugerowaam twojemu ojcu, by znalaz niewidomego studenta, ktry by ci uczy. Will potrzebowa pracy, a teraz dziki twojemu bezinteresownemu yczeniu odzyska wzrok. - Ale bya rwnie druga cz yczenia. Chciaem, eby ty eby Magda moga wrci do swojej rodziny. - I tak zrobiam zeszej nocy, gdy wybia pnoc. - Nie api tego. - ycz ci szczcia, Adrian. Pooya rce na ramieniu moim oraz Lindy i poczuem iskierki elektrycznoci, tak jak wtedy, gdy przez przypadek woysz palec pomidzy wtyczk a gniazdko. Zastanawiaem si, czy nie rzucaa na nas jakiego zaklcia. Spojrzaem na Lindy, czy nie przeksztaca si w hien lub co takiego, ale wygldao, e wszystko jest okej. - Szczcia? Spytaem. - Nie eby go potrzebowa. Zasuye na t mio o wiele bardziej ni wikszo ludzi w twoim wieku. I inaczej ni wikszo, naprawd rozumiecie si

234

nawzajem i troszczycie o siebie. Kiedy pozwolie Lindy odej i wrci do ojca, wiedziaam, e wszystko si uda. - Szkoda, e mnie nie wtajemniczya. Zignorowaa to. - A teraz, dziki twojemu yczeniu dla Magdy, mog ponownie poczy si z moj rodzin. - Co masz na myli? - Nie mog ju rozmawia. Czekaj na mnie. Machna rkami i znikna. Przynajmniej tak mi si wydawao. Ale Lindy wskazaa w d i zdaem sobie spraw, e dokadnie w tym miejscu, w ktrym jeszcze przed chwil staa Magda, znajdowa si kruk. By pikny, duy i szykowny, z czarnymi skrzydami, w ktrych odbijay si zielone i fioletowe refleksje w promieniach wschodzcego soca. Wzleciaa w gr, przyczya si do reszty, i w tym samym momencie wszystkie kruki zgodnym ruchem przeleciay nad naszymi gowami kierujc si na wschd, w stron witu. - a powiedziaa Lindy, gdy znikny z pola widzenia. - Cholera. - Co si stao? - Czekaam grzecznie a przestanie mwi. Ale gdybym wiedziaa, e ta mia pani ma zamiar zmieni si w kruka i odlecie, popieszyabym si i zapytaa czy mogaby speni moj prob. - Jak prob? - C, oczywicie bardzo si ciesz, e jestemy razem. Ale kochaam ci takim jak bye. Wczeniej. Mylaam, e Kyle Kingsbury jest sodki i w ogle, ale to Adrian by tym, w ktrym si zakochaam. Nie widziaam ci jako potwora, przynajmniej po pewnym czasie. Dla mnie bye wyjtkowy. Specjalny. Wydaj mi si, e kochaam ci prawie od pocztku. Tylko po prostu tego nie wiedziaam. - Wic chcesz, ebym by besti? Spytaem. Wzruszya ramionami.

235

- Zgaduj, e to niezbyt praktyczne, co? Mam na myli, atwiej jest pj do kina czy na randk ze swoim chopakiem, jeli wiesz, e um, to nie bdzie tematem wieczornych wiadomoci. - Rwnie atwiej z przyjciem na studia. - Zgadzam si. - Wic w czym problem? Powiedziaem. Jestem taki sam, bez wzgldu jak wygldam. - Domylam si. Ale pomylaam, e skoro jest wiedm to moe mogaby zmieni w tobie kilka rzeczy. - Na przykad co? - W zasadzie, jeste wysokim, perfekcyjnym blondynem. - Nie wiem nic na temat perfekcyjnoci. - Dziesi z dziesiciu pytkich dziewczyn ze szkoy ktre ci widziay, przyzna e jeste perfekcyjny. Pomylaem o Sloane. - Okej, wic zamy dla dobra tej rozmowy, e jestem perfekcyjny. No i? - Dlatego chciaam kilka zmian. - Jakich? Powiedziaa, e jestem perfekcyjny. - Och, nie wiem. Krzywy nos, albo kurzajk. Dziesi kilo wicej lub wielkiego pryszcza na rodku czoa. - Rozumiem ujem Lindy za rk. I dlaczego by tego chciaa? - Poniewa jeste perfekcyjny. A ja c, nie jestem. Faceci, ktrzy wygldaj perfekcyjnie generalnie nie chodz z dziewczynami, ktre s, no wiesz, przecitne. Moe Adrian King mnie kocha, ale Kyle Kingsbury moe mie kogo lepszego. - Lepszego? Zamiast trzyma j za rk przytuliem j. Lindy, kochaa mnie, gdy nie byem nawet czowiekiem. Caowaa, cho nie miaem ust. Przenikna do mojego wntrza, ujrzaa to, czego nawet ja nie widziaem. Uwierz mi, nie ma nikogo lepszego od ciebie. Moim zdaniem jeste perfekcyjna.
236

- Och, skoro tak mwisz ale umiechaa si. - Tak. Bd wyglda jakkolwiek bdziesz chciaa. Ale mylisz, e zdarza si to kademu przemienienie w besti, a potem zamanie kltwy za spraw prawdziwej mioci? Wikszo ludzi nawet by nie uwierzya, e co takiego si zdarzyo. Ale nam si to przytrafio. Magia. Przez reszt naszego ycia bdziemy chodzi do szkoy, pracy, je niadanie i oglda TV, ale nawet jeli nie bdziemy jej widzie to wiemy, e na wiecie jest magia. Przyznaj, to jest szczliwe zakoczenie, prawdziwa mio, jak w bajkach. Znw j pocaowaem, a ona oddaa pocaunek. Stalimy tam caujc si, dopki soce w caoci nie ukazao si na niebie, a w powietrzu zaczy rozbrzmiewa poranne odgosy budzcego si do ycia miasta. Pniej zeszlimy na d zrobi niadanie.

237

~~

Epilog~~

lasa maturalna.

- Hej, na tym jest twoje imi. Ton Lindy by zoliwy, gdy robia dla Tuttle kopie list kandydatw na zbliajce si gosowanie. Tak, Lindy i ja wrcilimy do Tuttle. Ojciec musia pocign za kilka sznurkw, by wkrci nas z powrotem, a nasi koledzy z klasy przywitali nas tak, jak si tego spodziewaem czyli, szeptali za moimi plecami, e zostaem wyrzucony z poprzedniej szkoy, poniewa byem zamieszany w afer z crk dyrektora, lub przeszedem zaamanie nerwowe, ktre skonio mnie do powrotu. C, w Tuttle z pewnoci mnie ono czekao. - On musia przej zaamanie nerwowe usyszaem pewnego dnia Sloane, gdy razem z Lindy minlimy j na korytarzu. Albo mia wstrzs mzgu. Bo jakie byoby inne wyjanienie na to, e chodzi z kim takim jak panna Nikt? Widocznie mwia serio o tym, bym zadzwoni do niej, gdy znowu bd dawnym sob. Wspominaa milion razy, e wyczekiwaa mojego telefonu. Nadal czekaa. Teraz spojrzaem na kart gosowa. Wyranie znajdowao si na niej moje imi. - To musi by bd w wydruku. - Pewnie. - Nie widziaem tych ludzi przez dwa lata. Dlaczego mieliby mnie nominowa do zbliajcego si gosowania? - To niemoliwe by opierali si jedynie na wygldzie, prawda? - Moliwe. Niewane. Zgniotem kartk w kulk i sprbowaem trafi do kosza. Spudowaem i wyldowaa pod klas. Nauczyciel dotar tam pierwszy.

238

- Panie Kingsbury, wierz, e to paskie powiedzia. W przyszoci prosz, by nie poniewierao si to po szkolnym korytarzu. - Tak jest, prosz pana. - Wszystkich traktujemy jednakowo, Kyle. Wszystkich. - Tak jest. zasalutowaem, schowaem kulk w kieszeni i wszedem do klasy zaj awk. Palant szepnem do Lindy. Lindy spojrzaa na nauczyciela. - Kyle mia na myli, e bardzo mu przykro i to si ju nigdy wicej nie powtrzy. Naokoo nas ludzie chichotali. Zauwayem, e prawie nikt nie wypenia karty gosowa. Naliczyem trzy, ktre czekay zgniecione na wyrzucenie, jak tylko nauczyciel si odwrci, dwa samoloty, jedno orgiami, nie wliczajc tych ktre pasko leay na awce, podczas gdy ich waciciele wysyali wiadomoci. - Tak przy okazji, wcale nie musimy i na bal rzuciem w stron Lindy. To obciach. Ale Lindy powiedziaa: - Oczywicie, e idziemy. Chc dosta od ciebie prawdziwy kotylion r w jakimkolwiek kolorze, ktry ci si spodoba i mam ju nawet perfekcyjn sukienk. Nauczyciel musia stwierdzi, e spdzilimy ju wystarczajco duo czasu na nie wypenianiu kart, poniewa zacz lekcj, wic spdzilimy godzin nad angielsk literatur, ktr razem z Lindy ju dawno przerobilimy podczas naszych domowych lekcji z Willem. Gdy zajcia si skoczyy, zwrciem si z wyrzutem do nauczyciela. - Bardzo miy z ciebie facet, by tak si nad nami znca, nie ma co. Pan Fratalli wzruszy ramionami. - Hej, chyba nie chcesz, eby ludzie myleli, e faworyzuj was tylko dlatego, i mieszkamy pod tym samym dachem. - Nie miabym nie przeciwko. powiedziaem artujc i machnem na poegnanie. Do zobaczenia pniej, Will?

239

- Znacznie pniej odpowiedzia pan Fratalli-Will. Mam wieczorne zajcia. Nie chc uczy takich maych smarkaczy jak ty do koca ycia. Will rwnie chodzi do szkoy. Szkoy wieczorowej, by mg by profesorem angielskiego. Ale upewniem si, eby ojciec napisa mu dobre referencje, by jak na razie mg uczy w Tuttle. - A, tak. powiedziaem. C, zostawimy ci kawaek gorcej pizzy. - Myl, e bdziesz si uczy tak ciko, i nie znajdziesz nawet czasu by zamwi pizz. - Wic le mylisz. Te zajcia to buka z masem w porwnaniu do tego, co zwyklimy robi. Po szkole Lindy i ja zazwyczaj jechalimy metrem do domu na Brooklynie, gdzie nadal mieszkalimy z Willem. Po mojej transformacji ojciec zaoferowa, bym z powrotem przeprowadzi si do apartamentu na Manhattanie, ale sdz, e obojgu nam ulyo, gdy odmwiem. Chciaem mie takie miejsce, w ktrym mogaby zosta (i) Lindy. Wic wszyscy zostalimy razem. - Chcesz odwiedzi Strawberry Fields? Spytaem Lindy, gdy opucilimy Tuttle. Robilimy to czasami, by popatrze na ogrd. Ale dzisiaj Lindy potrzsna gow. - Chc i do domu, by co zobaczy. Przytaknem. Dom. To nadal dla mnie troch dziwaczny a zarazem pikny wiat mie dom, do ktrego mog wraca i ludzi ktrzy mnie lubi. Kiedy weszlimy do domu, Lindy znikna na grze. Jej pokj wci jest na trzecim pitrze, wic syszaem nad gow rozlegajce si odgosy. Wziem lustro, ktre stao na honorowym miejscu w salonie, to samo ktre strzaskaem, a ktre potem Kendra zostawia nam w dniu, gdy urok zosta zamany. - Chc zobaczy Lindy powiedziaem. I tak jak si tego spodziewaem, zobaczyem jedynie moj twarz. Magia znikna, ale jej skutki bd trwa na wieki. W tym co poczyo mnie i Lindy zdecydowanie musiaa by odrobina magii. Kilka minut pniej Lindy zesza na d. - Gdzie to jest? Spytaa.

240

- Gdzie jest co? wcinaem wanie misk Cheetos z mlekiem. W kocu doszedem do tego, gdzie znajduje si wszystko w kuchni. - Suknia Idy odpara Lindy. Miaam zamiar zaoy j na bal. - To jest to co chciaa zaoy? - Tak. Co w tym zego? - Nic. wsypaem nastpn porcj Cheetos. - Chodzi o to, e nie jest nowa? Potrzsnem gow, przypominajc sobie sowa, ktre powiedziaem do Kendry: Tutaj ludzie kupuj nowe sukienki na bal. Chciaem waln tego kolesia z wyjtkiem tego, e ach, no tak to byem ja. - Po prostu Nie jestem pewny czy chc, by inni ludzie zobaczyli by wiedzieli niewane. Wszystko w porzdku. - Jeste pewny, e nie chcesz si wybra z jak przysz krlow balu lub co w tym stylu? - Ta, jasne. Nie. Nie. Przesta zadawa mi gupie pytania. Wszystko w porzdku. Umiechna si. - Wic gdzie jest moja suknia? Spojrzaem w bok. - W moim pokoju, pod materacem. Posaa mi zabawne spojrzenie. - Dlaczego miaaby tam by? Nosie j? Dlatego nie chciae, bym j woya? artowaa, ale nawet wtedy.. - Nie. Ruszyem na d po sukienk. Nie oczekiwaem, e pjdzie za mn, ale zrobia to. Wszedem do pokoju, minem rany ogrd i signem pod materac wycigajc zielon, satynow sukni. Przypomniay mi si dni, gdy wdychaem zapach perfum Lindy, mimo, e nawet za milion lat nie przyznam jej si do tego. Nadal pamitaem ten
241

dzie, gdy zobaczyem sukienk, a potem Lindy w niej. Pamitaem, jaki byem przeraony zanim j dotknem i jak jednoczenie miaem nadziej, e moe jednak mnie pokocha. - Masz. W j. Zmierzya j wzrokiem.

- Och, kilka paciorkw si oderwao. Moe miae racj mwic, bym jej nie wkadaa. - Moesz to naprawi. Zanie do pralni. Ale najpierw w j. Nagle bardzo zapragnem znw j zobaczy w tej sukni. Chwil pniej miaa j na sobie i wygldaa dokadnie tak, jak j zapamitaem, zimna, zielona satyna kontrastowaa z ciep, zarowion skr. - a wykrztusiem. Jeste pikna. Przejrzaa si w lustrze. - Masz racj. Jestem olniewajca. - I taka skromna. Teraz musz ci o co zapyta. - Co takiego? Wycignem do niej do. - Mog prosi o ten taniec?

Tumaczone przez Kettrine (http://chomikuj.pl/kettrine/)

242

You might also like