You are on page 1of 37

Zdy przed pierwsz

gwiazdk
Katarzyna Grochola

wita nie s dla ludzi samotnych, wita s dla


rodzin, dla dzieci, dla rodzin z dziemi, dla par spodziewajcych si
dziecka, dla szczliwie zakochanych, dla przyjaci, dla znajomych
- ile wtedy gwaru, a zapach ciasta snuje si po domach, choinki
przygotowane w ogrodach i na balkonach wnosi si
do czystych pokoi, pachnie wierkami, jody strosz
swoje sztywne ramiona, a w dzbanach panosz si
gazki, zieleniejc wesoo. Dzieci si niecierpliwi
- kiedy bdziemy ubiera choink?
Kiedy niecierpliwia si po raz ostatni?
Kiedy bya dzieckiem?
Bardzo dawno temu.
wita s dla przyjaci. To co robimy? Wy do
nas czy my do was? Ach, wspaniale, to my zrobimy
ryb, a wy zrbcie saatk z czerwonej kapusty. Nareszcie bdziemy
mieli okazj si spotka. Wolelibymy, ebycie wy do nas. A moe
wobec tego my do was drugiego dnia wit? Oczywicie, e
pjdziemy
na pasterk.
wita s dla ludzi, ktrzy wierz. W narodzenie
nadziei, zbawienia, odkupienie win przeszych
i przyszych. Dla uduchowionych ludzi, ktrzy
przedkadaj chwil ciszy w pustym kociele nad
gwar duych supermarketw. Ktrzy w ciszy i spokoju godz si ze
wiatem.
Leaa bezsennie w duym ku i prbowaa nie
myle. Nie chciaa by pogodzona ze wiatem, bya po prostu
nieszczliwa.
Ale uporczywe tykanie zegara przywoywao
wspomnienia. Czego jeszcze dodawaa matka do
piernika? Jaki smak miay lukrowane gwiazdeczki?
Nie, nie. Piecze i gotuje si dla przyjaci, dla znajomych, dla
rodziny. Dla siebie si nie opaca. Co zrobiaby z caym sernikiem,
piernikiem, ryb w galarecie?

AGORA SA
projekt okadkii i stron tytuowych
aleksandra poniatowska
korekta
anna tomczuk
skad i amanie
ronda
druk i oprawa
winkowski sp. z o.o.
copynght by AGORA SA 2002
ISBN 83-911346-1-X
warszawa 2002
wydawca
AGORA SA
00-732 warszawa, ul Czerska 8/10
egzemplarz promocyjny nie do sprzeday
spis treci:
zdy przed pierwsz gwiazdk ...
on jeszcze nie wie, e mnie kocha ...
scarlett o'hara z pilawki grnej ...

Zdy przed pierwsz gwiazdk


Noc przed Wigili bya najbardziej przykra.
2

Podniosa si i przesza do kuchni. May domek,


w ktrym mieszkaa od pocztku, od zawsze, od
trzydziestu czterech lat, domek odziedziczony po
rodzicach, by miejscem przyjaznym. Stara podoga
zaskrzypiaa - dbowe stare deski odzyway si jak
przed laty, tym samym dwikiem.
Skrzypiaa jak kiedy, wtedy kiedy skradaa si
pod pokj kominkowy. Nasuchiwaa pod drzwiami
stumionych gosw rodzicw. To gdzie? Teraz? Tu?
Po tutaj... Ona jest u siebie? Nie syszy?
To byy niezrozumiae sowa i niezrozumiae
dwiki, ale drzwi byy zamknite, podwjne drzwi
do przedpokoju byy przed ni zamknite, w pokoju kominkowym
by ju nakryty st, w stojaku na
trzech nogach, nogach lwa - kto wymyli taki stojak pod choink? metalowe pazury spoczyway za kominkiem, odsucie t choink w
bok, zaraz rozpalimy na kominku, choinka bya wysoka, ojciec
ucina wierzchoek, ktry opiera si o sufit, picioramienna srebrna
gwiazda lekko si koysaa, kiedy
ubieray z matk choink. A potem, potem rodzice
kazali jej i do swojego pokoju i wypatrywa witego Mikoaja.
Sied w oknie i patrz. Przyjedzie. Moe przyleci.
Jak moe przylecie, skoro jest na saniach? Te sanie
mog lata. A renifery? Renifery te mog lata.
Nie maj skrzyde, nie mog. O to wanie chodzi,
e dzisiaj mog.
Wic siedziaa cierpliwie i patrzya w ciemno za
oknem. Domek rodzicw dotyka prawie lasu, okna
od strony zachodniej nie zaczepiay nawet o lad
czowieka. Tylko z kuchni i pokoju kominkowego
wida byo okna ssiadw, dom przy domu, oddzielone ogrdkami i
niskim drewnianym potem.
Po ktrej z Wigilii zorientowaa si, e Mikoaj
musi przychodzi od tej wanie strony, bo nigdy nic

nie zauwaya, adnych ladw sa ani kopyt, ani


stp, a przecie pod choink pitrzyy si pudeka
i pudeeczka, dla niej, mamy, taty, ciotki Jaminy
i jej ma, Piotrusia, ktry jest teraz w Kanadzie,
i drobiazgi dla ssiadw i ich syna ukasza, ktrzy
przychodzili po kolacji podzieli si opatkiem.
Ogie wesoo skwiercza w kominku, siedziaa zaczarowana koo
duego zielonego fotela, na ktrym
tata rozpiera si wygodnie i zapala fajk.
Wic jeli On przyjeda czy przylatywa od strony pokoju
rodzicw, to postanowia podpatrzy to
jego nadejcie. Calutkie dni przed witami bya
grzeczna - Mikoaj przychodzi tylko do grzecznych
dzieci - ale nie udawao si. Drzwi do pokoju mama
zamykaa, a potem byy prezenty Kiedy udao jej
si zobaczy lady niegu na pododze, te lady prowadziy do drzwi
altany... Potem zobaczya mokre
buty ojca i umiechaa si do siebie, kiedy mama
szybko, szybko prowadzia j do okna, bo wydawao
jej si, e ju, tu-tu, a moe syszaa dzwoneczki?
Wic biega do okna i umiechaa si do siebie
w brzuchu, tajemnica askotaa j lekko, miaa swoj wasn
tajemnic, o ktrej nie mwia rodzicom,
eby byli umiechnici i zadowoleni, e wierzy
w Mikoaja i renifery. A przecie ona cieszya si, e
buty ojca byy wilgotne od niegu, bo to znaczyo,
e tata j kocha.
A jeszcze wczeniej, w przeddzie Wigilii, zamiast
spa, skradaa si pod kuchni, eby poczu zapach
odwijanego piernika, ktry matka przekadaa do kredensu po dwch
tygodniach trzymania go na dolnych
pkach spiarni. Pachniao miodem i gak muszkatoow. To byo
tak dawno. Skupiaa si nad tym, eby wspomnienia nie miay tu

dostpu, ale skrzypienie podogi pozwolio na przesczanie si pod


zmruone
powieki obrazw, ktrych nie chciaa pamita.
Ojciec z mam, objci, przytuleni, creczka, nasza creczka, moja
creczka - ojciec puszcza mam
i podnosi j wysoko, wysoko, tak e moga zdj
z grnej gazki choinki dugiego wskiego cukierka zawinitego w
zoty papier, nie, nie rbcie tego,
prosz, umwilimy si - mama marszczya brwi
- nic nie zostanie z naszej choinki, bierz, bierz, zachcay miejce
si oczy ojca, niepewnie szarpaa
cukierek, choinka draa pod jej maymi domi,
poczekaj, mwi ojciec, poczekaj, odwizywa ciemn nitk, a mama
ju nie udawaa zagniewanej,
a cukier rozpuszcza si wolno w jej doni, kiedy
druga poowa cukierka gina w buzi.
Signa do lodwki, nike wiateko maej lampki rzucio wiato na
jej bose stopy. Szklanka mleka
przed snem pomoe jej zasn. Jaka bzdura. Popije
melatonin, pitk, moe jej umys si uspokoi, tak
jak uspokaja si przez te wszystkie dni w roku,
w czasie ktrych wita nie maj do niej dostpu.
Zamkna lodwk. Czy to nie ona odkrya, e
spada sprzeda lodwek, jeli spot reklamowy pokazuje kobiet,
ktra zaglda do wntrza i pokazuje wszystkie peczki i schowki?
Pokazuje i pokazuje, taka wygoda, tu na maso, tu na jajka, tu na
butelki, tu na misko, oto szuflady do zamraarki, jakie wygodne,
jakie czyciutkie, jakie pojemne.
Dlaczego sprzeda zacza spada?
Ile czasu jej to zajo? Odkrycie, e lodwka na
spocie reklamowym musi by zamknita? Nie moe
by otwarta tak dugo. Psuje si. Nie spenia swojego zadania.
Jakie jest podstawowe zadanie lodwki?

Trzyma zimno. Utrzymywa sta nisk temperatur. Kobieta w


reklamie rozmraaa lodwk, zachwycajc si niebieskimi
estetycznymi peczkami.
Ile czasu jej to zajo? Czy to nie wtedy zostaa
dyrektorem marketingu? Specjalistk od reklam?
Najwyszym autorytetem?
CHCESZ BY MODA? CHCESZ BY
PIKNA / CHCESZ BY NIEZALENA?
ZASUGUJESZ NA TO!
Szampony, proszki, telewizory, chusteczki higieniczne, samochody,
wycieczki, papier toaletowy, farba do wosw.
Wielka aktorka i proszek do prania. Aktorka
Seksbomba i pierwsza powana ktnia z szefem.
- Nie tak naley zrobi reklam! Nie tak!
- A jak? Jak to sobie pani wyobraa?
- Ona nie powinna zostawia ladw szminki po
to, eby je spiera! Mczyni bd chcieli zachowa
lad szminki, to bez sensu!
- Ale to kobiety pior te koszule, prawda?
- Jeli Seksbomba zostawia lady, to nie po to,
eby je znalaza ona!
- Ten proszek ci pomoe! Oto, co mwi reklama!
- Pomoe zdradza? Tego kobiety nie chc! One
w ten sposb nie myl!
- Myl!
- Nie tylko myl, ale czuj!
- Bardzo prosz, to co pani ma do zaproponowania?
Spot by nakrcony. Seksbomba wia si w ramionach mczyzny,
lady szminki brudziy biel koszuli.
OTO PROSZEK, KTRY WSZYSTKO SPIERZE!
*
A potem ju bya Wigilia bez ojca. Zielony fotel
4

zosta odsunity pod okno, nikt na nim nie siada.


Tego dnia matka trzymaa j za rk, gos miaa
nabrzmiay zami.
- A dziecko? Dlaczego nie mylisz o naszej crce?
- Na pewno bdziesz si ni dobrze opiekowa.
- Tatusiu, gdzie ty chcesz i? Kiedy wrcisz?
- Popatrz na ni, spjrz na mnie, nie moesz nam
tego zrobi!
- Kiedy wrcisz, tatusiu, mog i z tob?
- Powiedz to, sam jej powiedz, e nas ju nie kochasz! Poaujesz!
- Tatusiu, gdzie ty idziesz, tatusiu, nie odchod!
- Id do swojego pokoju, tatu nas ju nie kocha!
- Nie szantauj mnie!
- Nie masz Boga w sercu! Id, Natka, do swojego
pokoju! Tatu ju nie chce z tob mie nic wsplnego!
- Nie wykorzystuj dziecka przeciwko mnie!
I trzanicie drzwi.
I nigdy wicej mokrych butw w przedpokoju.
Ciocia Jamina, chlipica w Wigili, pochylona
twarz za blisko.
- Biedna, biedna crciu...
Wcale nie bya jej crci, bya creczk tatusia!
- Nie zaczekamy na tatusia? Przecie jest nakrycie dla niego...
I matka podrywajca si od stou, od choinki,
w pdzie porywajca puste nakrycie, czekajce na
wdrowca, i pacz matki z kuchni, i ciocia Jamina
biegnca za ni, i wujek, ktry niezdarnym ruchem
przyciga j do siebie.
- Chod, Naciu, rozpalimy ogie.
Nie lubia, jak kto mwi na ni Naciu - bya
Natk, Natali, Tali. Nacia brzmiaa jak natka
pietruszki, a ona nie chciaa by pietruszk, bya
krlewn swojego taty, a nie zielskiem.
A ogie nie chcia si rozpali, tata robi to

zgrabniej, nie dymio na cay pokj.


A potem Wigilie bez cioci i wujka.
Przeprowadzili si do innego miasta, krtkie kartki Niech
Bg ma was w swojej opiece".
Ale Bg nie mia ich w opiece, a w kadym razie
jej nie mia w opiece, bo tata ju nigdy wicej si nie
pojawi w jej yciu i w adn Wigili, kiedy dziej si
cuda, cud si nie zdarzy, nie pojawi si w drzwiach,
nie wzi jej na rce, nie zbliy si do choinki i nie
powiedzia:
- Moja creczka! Moja dua creczka!
I nie odwiza adnego cukierka spod sufitu,
a choinka nie zachwiaa si, stukoczc radonie
bombkami.
Matka z roku na rok stawaa si bardziej nieobecna, wpadaa w
siebie coraz bardziej i bardziej, kurczc si i malejc.
- Nie ufaj mczyznom. Musisz sobie radzi
sama. Nigdy im nie ufaj - szeptaa w rzadkich
chwilach przytomnoci. A potem przenosia si
w swj wasny, niedostpny Natalii wiat, w ktrym roio si od
dobrych wspomnie, zatrutych wspomnie,
wiat, w ktrym dla Natki nie byo miejsca.
I wijca si Seksbomba brudzca koszul. I najlepszy proszek
wiata, dostpny dla twojej kieszeni.
Oszczdzisz! Widzisz, jak adnie schodzi obca
szminka? Moecie po tym proszku dalej udawa, e
nic si nie stao!
Nie! Nie tak ma by!
Ta Seksbomba niech wybrudzi mu koszul, dobrze. I niech on,
wychodzc, zauway. I ta Seksbomba niech nieudolnie sczyci te
plamy, zostaje lad, szarawy, brzydki zaciek.
On wchodzi do innego domu. Wita go inna kobieta.
- W rod te mam konferencj.
Przebitka na azienk. Na kobiet. Na proszek.
5

Cicie.
roda. Patrzy na zegarek. Osiemnasta. ona
wchodzi do pokoju, trzyma w rkach nienobia
koszul, bez plam, zaciekw, przebitka na tamte rce Seksbomby z
brudn koszul, on bierze z rk ony koszul, waha si, obejmuje j
- nie pjd, niech sobie radz beze mnie.
Koniec.
- Pani mi tu jakie trele-morele proponuje - jak
ja to mam w czterdziestu sekundach zmieci, to
opowie, to bajka! To tylko proszek do prania!
- Ludzie chc bajek - ten proszek ratuje jej maestwo! A ten
mczyzna widzi, komu na nim bardziej zaley!
- Mwi pani jak prosta kobieta!
- Po prostu odwouj si do prostych uczu!
- Myli si pani, pjdzie spot ju nakrcony!
Nie mylia si. Sprzeda rwnie zacza spada.
I dlatego Seksbomba powdrowaa na pk i poszy spoty
prorodzinne.
- Pani Natalio, chciabym pani przeprosi. Pani
intuicja, wyczucie, znajomo rzeczy... Wrci pani na
stanowisko? To znaczy, chciabym zaproponowa pani co
nowego... Na nowych, lepszych warunkach...
FARBA DO WOSW! POKRYJE TWOJE
SIWE WOSY!
- Nie, panie dyrektorze, niech nie pokrywa. Dlaczego kobiety maj
si przyznawa do siwizny?
Niech bd radoniejsze, adniejsze. Moe niech
przyjacice poka zdjcie sprzed. Ale czy ta farba
jest dobra?
- A skd ja mog wiedzie, pani dyrektor? Przecie to nie ma
znaczenia! My tej farby nie produkujemy! My nie odpowiadamy za
jej jako, odpowiadamy za jako reklamy! To naprawd nie ma
znaczenia!
- Nie bdziemy reklamowa niczego, co jest bublem.

- To znaczy, e nie bdziemy reklamowa niczego.


- Nie, to znaczy, e zajmiemy si takimi produktami, ktre s co
warte.
- Zbankrutujemy! Nie bdziemy zarabia!
- Owszem, to moe by chwila przestoju w interesach. Ale za to w
przyszoci to my bdziemy mark tych produktw. Ludzie si
naucz, e co, co MY reklamujemy, jest dobre. I wtedy bdziemy
dyktowa ceny.
- Pani yje w niedzisiejszym wiecie, pani Natalio! To si nie uda!
To jest to. Twj pierwszy program. Suchaj nas,
bo my to ty. Twoje marzenie to ta kuchenka mikrofalowa. Jeli
kupisz nasz kaw, on bdzie ci budzi
co rano. Tylko mio. We tabletki na zmczenie,
na znudzenie, zatwardzenie, pocieszenie, rado.
We proszek przeciw smutkowi, we syrop od braku
opieki, wesprzyj si na sobie.
Kiedy po raz pierwszy w yciu wrcia do domu
rano, pena obaw, ale i radoci, e oto staa si kobiet, a widok
Krzysztofa, ktry bladym witem nachyla si nad ni, by tak silny,
e nogi si pod ni uginay. Matka podniosa si z krzesa - nie wie
do dzisiaj, czy kada si tej nocy, czy nie - i chwycia j za rk.
- Pamitaj, moesz liczy tylko na siebie, nie daj
si, bd twarda. Nie daj si zrani.
- Mamo...
- To nie jest mczyzna dla ciebie, wierz mi.
Ukrywany od tej pory przed matk zwizek
z Krzysztofem do szybko przynis rozczarowanie. To nie by
mczyzna dla niej. Lepiej byo zerwa z nim teraz, pki nie jest za
pno, pki pewnego dnia nie stanie przed ni i przed ich creczk i
nie powie odchodz". I nie zobaczy go
ju nigdy.
- Ale dlaczego? Dlaczego? - pyta.
- Nie kocham ci, i tyle - powiedziaa.
- Ty nie wiesz, co znaczy kocha.
6

Te sowa uderzyy j o wiele bardziej, ni chciaa


si przyzna przed sam sob. Ona nie wie, co znaczy kocha?
Wie. Po prostu nie lubi wit.
Melatonina nie dziaaa. I jutro nie idzie do pracy.
Jest druga w nocy, a ona siedzi w pustej kuchni
i ma przed sob upiorne wita. I jak na zo, zacz pada nieg.
Rano bdzie licznie.

nie zastanawia. Nie pamita o witach, nie pamita zapachu lasu


w domu, smakowitego jedzenia, radoci. Nie pamita o przeszoci,
bo tego ju nie ma.
A jednak, zanim zapad w krtk, przerywan
dreszczami drzemk, pojawi si obraz kobiety, kobiety, ktr
kocha i za ktr tskni. I chocia wiedzia, e ju nigdy jej nie
spotka, agodnie podda si marzeniu, ktre trzymao go przy yciu.

nieg zacz pada koo drugiej nad ranem.


Z duych mikkich patkw, ktre od razu miay
ochot zamieni si w wod, nie pozostao ani ladu. Teraz z nieba
sypaa si drobna kasza, ktra
marza w powietrzu i na ziemi, znak, e chwyta coraz mocniejszy
mrz.
Obudzio go zimno, dotkliwe, przenikajce na
wskro zimno. Moe gdyby cokolwiek wczoraj
zjad, zimno nie miaoby jeszcze dostpu. Ale nie
mia nic w ustach od przedwczoraj...
Przecign si i zadra. Ta pogoda nie wrya
mu nic dobrego. Zwykle mrozy przychodziy po Boym Narodzeniu,
a w tym roku przecie na Barbary by mrz. A jak mwi stare
porzekado
- wita Barbara po lodzie, Boe Narodzenie po wodzie.
Druga w nocy nie jest dobr por na ruszanie
w drog. Chcia tylko spa, spa tak dugo, dopki
minie zmczone wdrwk nie odpoczn na tyle,
eby mc dalej i. Chocia jaki to miao sens?
Czego szuka? Do czego dy?
Zamkn oczy i podkuli pod siebie nogi. Teraz
troch cieplej. Nie myle o niczym i nad niczym si

Ranek by cay zanieony, a z nieba cigle sypao biae.


Spojrzaa na termometr. Minus dwanacie stopni. Ubraa si ciepo,
woya weniane skarpety w kolorowe pasy i narzucia na plecy
wenian chustk. Teraz nie wygldaa na dyrektora, raczej
na wiejsk kobiet.
Grzanka wyskoczya z trzaskiem na blat w kuchni. Niedbale -jakie
znaczenie ma jedzenie? - narzucia na chleb ser z kminkiem i
podkrcia ogrzewanie. Z talerzykiem i kubkiem gorcej herbaty
ruszya do pokoju, w ktrym po mierci matki postawia
komputer.
Cichy szum stacji dyskw, Word 2000 to nie by
dobry program, wiesza si ju tyle razy, e wyprowadzao j to z
rwnowagi. W Wigili si nie pracuje. Jaka Wigilia, taki cay rok.
Pierwsza Wigilia bez matki. Bez jej martwej
obecnoci, bez jej ez i rozchybotanych wspomnie
-jak bardzo mona by przywizanym do przeszoci! - matka ju od
paru lat budzia w niej tylko lito. Im bardziej tak czua, tym
bardziej staraa si by dla niej dobra. Uczucie litoci zagraao jej
wyobraeniom o sobie jako o dobrym czowieku.
Lito to wyszo, lito to uomno, lito to niezdolno do
wspczucia czy wspodczuwania, ale niestety lito sczya si
wszystkimi szparami, kiedy tylko matka drc rk podawaa
opatek, a jej oczy robiy si czerwone, napuchnite od
niewypakanych ez.
7

- Nigdy nie pozwl, aby kto tob zawadn tak


jak twj ojciec mn - prosia. - Obiecaj mi.
Obietnica bya atwa i, co najwaniejsze, nie wymagaa od niej
niczego. W ogle nie braa pod uwag, e mogaby tak jak matka
zakleszczy si na kim, uwiesi, zamiast y.
- Zniszcz, zniszcz wszystkie papiery, niech nic
nie zostanie - prosia matka nerwowo, kiedy siedziaa przy jej ku
w szpitalu. - Obiecaj mi, przepraszam, mylaam, e tak bdzie
lepiej dla ciebie...
O jakie papiery matce chodzio, nie zdya spyta.
Matka zmara nastpnego dnia, tu przed jej
przyjciem. Zapalenie puc okazao si zabjcze dla
jej wycieczonego organizmu.
Natalia przejrzaa papiery w dawnym biurku ojca. Akt wasnoci
domu, jej wiadectwa od szkoy podstawowej do matury, akt lubu
rodzicw, nieistotny dowd tego, e nie bya bkartem,
zawiadczenie o stanie zdrowia po przebytej przez matk w
modoci grulicy,
nic, co domagaoby si zniszczenia.
Poza przejrzeniem papierw nie zrobia nic. Rzeczy matki dalej
wisiay w szafie, czekajc na uporzdkowanie.
NOWY WSPANIAY PRODUKT.
Nowy - zuyte sowo. Teraz wszystko jest nowoci. Moe odwoa
si do tradycji? Nie do tego, co
nowe, ale co stare, dobre, sprawdzone?
Uywaj? Nie, ludzie nie chc ju uywa, sprawdza, s zmczeni
natokiem nowych rzeczy - jeszcze doskonalszych, jeszcze lepszych,
jeszcze bardziej okazyjnych.
Pusty ekran komputera z paskami narzdzi ju
nie zmusza do pracy. Moe powinna wykorzysta
te trzy wolne samotne dni na uprztnicie tego
wszystkiego?
UPRZTNIJ KOO SIEBIE. ZOBACZ, CO
JEST WANE. TO TWJ WYBR.

Znajd waciwe rozwizanie.


Nie. Beznadziejne.
Trzeba si odwoywa do tego, co jest najblisze
ludziom. Skd ma wiedzie, co jest najblisze? A co
dla niej jest wane?
Podniosa si i stana przy oknie. wiat by biay
- jakby nie istnia. Wymarzone wita dla szczliwych dzieci.
Dla dzieci, ktre oczekuj prezentw,
ktre sprawdzaj, czy mokre buty ojca stoj w przedpokoju.
Dla ludzi oczekujcych.
Cofna si, kiedy na ssiednie podwrko wyszed ukasz. Syn
ssiadw - wrci z Francji sam, a wiedziaa od matki, e tam si
oeni.
No c, mczyni odchodz. Nie chciaa, eby j
zauway. Nie chciaa kontaktw z takimi ludmi.
Oboje byli samotni, to prawda, ale jej ycie byo
uczciwe. Nikogo nie zrania, nie odesza od matki
z dzieckiem, jak to na pewno zrobi ukasz. Pamitaa go jako
modego chopca - nie chcia si z ni bawi, bya modsza, a kiedy
ma si jedenacie lat, nie poszukuje si towarzystwa picioletniej
dziewczynki, rozumiaa to doskonale - teraz. Wtedy bya
zawiedziona, e siedzia przy stole sztywno z rodzicami, kiedy ona
klczaa pod choink i wyuskiwaa spord gazek orzechy
owinite w srebrn foli.
Przez sekund przemkno jej przez gow, e nie
musiaaby spdza tej Wigilii sama, waciwie nawet
byoby to naturalne, gdyby po prostu machna do
niego rk - bdziesz sam? Moe wpadniesz na ryb? Ale
natychmiast skarcia si za taki pomys.
ukasz by samotny na swoje wasne yczenie,
a ona nie bya skonna do opieki i miaa siebie.
Zreszt - co to za pomys?
Wpad do niej krtko po mierci matki.
- Jeli mog ci w czym pomc...
8

- Dzikuj - powiedziaa do oschle.


W czym miaby jej pomc ten obcy mczyzna?
To, e znali si jako? Dotrzymaa sowa danego
matce. Patrzya przez tyle lat na jej smutne ycie
i rosa w niej zo do mczyzn. Ona nigdy nie daaby si tak
upokorzy. Nigdy.
Czego chce? Gdyby miaa sam siebie namwi
na ten Cudowny Produkt? O czym musiaaby mwi
reklama?
O przemijaniu, o tsknocie za czuoci, za
czym, co byo, a co nie wrci. Za nadziej, e
wrci. e bdzie tak jak kiedy - kiedy kiedy"
byo mikkie, ciepe, dobre i pewne.
Mikko, ciepo. Pewno.
Pewnoci nie ma. Gdyby moga da ludziom
pewno... zostaaby swoim wasnym szefem. Ba,
kim znacznie wicej...
Bezpieczestwo. Odkrycie.
ODKRYJ SAM SIEBIE.
Czyli potwory i demony. Zo i al. To gupie,
kady podejrzewa, e w rodku przechowuje besti,
ktra raz wypuszczona na wolno zawadnie nie
tylko wiatem, ale i wacicielem.
ODKRYJ SWOJ BESTI.
OSWJ SWOJ BESTI.
OSWJ SWOJ PRZYSZO.
Szukaj.
A moe nie reklamowa produktu, tylko zaciekawi - co to jest? Co
mi da? Co bdzie, jeli si dowiem?
KIM JEST JZEF K.? BYO.
A nieg pada i pada. Takie trzy dni w domu j
wykocz.
NIE BD IDIOT!

Reklama na nie" si nie sprawdza. Podwiadomo nie zna sowa


nie". Odrzuca je jak niegrzeczne dziecko. Nie rozumie sowa nie".
Na pewno napis powinien by pomaraczowy. Pomaraczowy
kolor wpywa na aknienie. Jeszcze nie wiemy dlaczego, ale
sigamy. Dzieciom niejadkom powinno si podawa jedzenie na
pomaraczowych talerzach.
Pomaraczowe krtkie haso.
PRZYPOMNIJ SOBIE!
Bez nakazu. Czowiek nie lubi, eby mu rozkazywano.
Kiedy bya dzieckiem... Ale ju nie jest.
PRZYPOMINAM SOBIE...
Dobre. Co sobie przypominam? Pamitam... tak
moe by... to zaley ode mnie. Jeste kowalem swojego losu - tylko
inaczej. Skojarz kowala, szybciej,
pierwsze skojarzenie - podkowa. Dobrze. Podkowa
- szczcie, szczcie, ciepo, dom, mio.
NIE BJ SI. Bez nie". A wic: ZARYZYKUJ. CHCESZ.
ZOBACZ, CZEGO NAPRAWD CHCESZ.
ZRB CO DLA SIEBIE.
Nieee. Beznadziejne.
Wstaa od komputera, zapalia wiato. nieg sypa teraz tak gsto,
e w pokoju zrobio si szaro mimo wczesnej pory. Otworzya szaf
matki i zgarna rzeczy razem z wieszakami.
Oprnij swj umys. Zobacz, co naprawd wane.
Jeli zajmie si teraz porzdkiem...
CUDA SI ZDARZAJ.
CZY CZEKASZ NA SWJ CUD?
Tak, to jest dobry kierunek. Kady ma swj cud,
na ktry czeka. I adnej fotografii, adnych skojarze, tylko z boku,
maymi literami nazwa produktu.
Pomaraczowa.
I moe krcej. Czekasz na swj cud? Daj sobie
szans - sztampa. Wybierz, signij, zaryzykuj.
CZEKASZ NA SWJ CUD? ZARYZYKUJ.
9

Wyja z szuflady w kuchni czarne 120-litrowe


worki na mieci. Wszystko to, co naleao do matki,
jej ubrania, nienoszone od lat, zapakowa, wywie
do kocioa, tam zbieraj rzeczy, tam zgaszaj si
biedni po rzeczy.

skoro wyjechaa akurat z cioci Jamin... Pozdrw


j ode mnie.
Droga Natalko,
Przykro mi, e cho mino tyle lat, nie moesz mi
wybaczy.
Natalio,
z okazji Twoich osiemnastych urodzin ycz Ci, eby umiaa
mdrze wybiera...
WYBIERZ MDRZE.
To takie wezwanie dla gupcw. Tym razem wybierz mdrze, skoro
dotychczas twj ciasny umys nie umia podj tej decyzji.
To listy do niej. Kochana creczko... Najdroszy
skarbie, Natalko. Ile lat tu le?
Poczua nudnoci. Podniosa si i pobiega do azienki. Z gow nad
umywalk apczywie obmywaa twarz. A potem ogarna j tak silna
fala nienawici, e musiaa si mocno chwyci wieszaka na
szlafroki, eby nie upa. A potem skulona tu koo
muszli klozetowej zacza paka. Paka z dna swojej biednej,
dzielnej, niezalenej, sponiewieranej duszy. Zo na matk
wypywaa ze zami jak skisa woda po ogrkach, ktre odcedzaa
pod koniec
sierpnia.
Nudnoci wrciy obrzydliw fal. Nachylona
nad sedesem wymiotowaa. Wtedy jej ulyo, ale zy
powrciy, czyste zy aoci i nieutulenia. Pakaa,
a zabrako ez.
Obmya twarz i jak przez mg usyszaa: Przepraszam, mylaam,
e tak bdzie lepiej".
Biedna, biedna mama. Zrobia to w trosce o ni.
eby nie cierpiaa, nie pamitaa, nie daa si zrani
powtrnie. Za alem suny wspomnienia. Oto
Krzysztof, jego ciao, jego rce, jego brzuch. Jego
umiech, jego usta. Motyli dotyk rki midzy jej
udami. Gsia skrka, ktr na samo wspomnienie

*
Musia ruszy dalej, cho odczuwa teraz silne pieczenie w lewej
nodze. Stara rana otworzya si i bolao, tak bardzo bolao.
Ale przecie jest silny i wcale niestary Da sobie rad. Nie widzi dla
siebie miejsca w tym wiecie - silnych, wspaniaych i
przedsibiorczych ludzi. Spieszcych si ludzi. Kady z nich dzisiaj
wieczorem na biaym obrusie uoy dodatkowe
nakrycie. I kady bdzie mia nadziej, e nikt nie
przyjdzie, e nikt nie powoa si na cud boonarodzeniowy, e nikt
nie zapuka do drzwi i nie przypomni sw Biblii - godnego
nakarmi, oto jestem.
Bo on tego na pewno nie zrobi.
nieg sypa gsto, a przed nim droga do miasta.
Moe tam zdarzy si cud.
Przecie s wita.
*
Siedziaa na pododze i patrzya na poke kartki.
Najdrosza moja creczko,
Wiem, e nie chcesz mi wybaczy, ale kocham ci i tskni. Prosz,
napisz cho par sw.
Kochana Natalko,
Mama pisze, e jeste obraona, wiem, co czujesz,
ale kocham ci i zawsze bd ci kocha.
Kochana crciu,
Mylaem, e bdziemy mogli si zobaczy, ale
10

pokrywao si jej ciao. To przecie byo przyjemne,


to nie byo ze.
Nie potrafisz kocha.

spalia par desek, musiay by w nich jakie gwodzie - przysuna


zielony fotel do kominka. Nie pamitaa, eby go kiedykolwiek
uyway, a mimo to zielony materia by przetarty. Narzuci na niego
patchwork ze swojej sypialni, to bdzie nowy pokj,
jej pokj, jej choinka, jej cud may.
Zalniy blaskiem szyby. Przecieraa je Najlepszym Pynem do
Szyb, zdja firanki i wrzucia do wanny. Zalaa ciep wod z
proszkiem. Woda zrobia si szara. Pukaa je dugo, a potem mokre
powiesia i uoya na pododze pod nimi zuyte rczniki.
Otulia si w kurtk i wysza na podwrko. Musiaa odgarn nieg,
eby dosta si do szopy, ale
miaa racj - stojak z metalowymi apami lwa czeka na ni po
prawej stronie.
Czua, e policzki jej pon.
Trzasna drzwiami do szopy, rzucia stojak
w przedpokoju, wskoczya w buty, zamkna za sob drzwi i
odnieya samochd. Szczliwie silnik odpali za pierwszym
razem.
Ruszya wolno w stron Miasta.

*
Nie chce spdzi Wigilii w domu, w ktrym nie
bdzie wit. Nie chce, udaje tylko, e chce. Trzeba
spakowa rzeczy i wywie. Wyszorowa podog
w pokoju i przynie z dworu drzewo. Napali
w kominku. Zachowywa si tak, jakby to by ten
wanie cud. Jakby bya dzieckiem. I choinka, dua, a stojak jest
pewno w szopce, nieuywany od
lat. Miay ostatnio sztuczn, ma choink, adn,
do ktrej nawet kupia wierkowy zapach. Ale nie
musi ju udawa. Moe by sob. Nie musi udawa
przed matk. Bdzie miaa wita i bdzie miaa
pi lat. I cukierki, dugie, i pachnce ciasto. Nikt
jej na tym nie przyapie i nie zgani. Zrobi sobie
wita.
ZRB SOBIE WITA.
Zachichotaa nerwowo i zapalia wiata w caym
domu. Dopiero wp do dziesitej. A potem, jak ju
posprzta, pojedzie do Miasta i kupi cholernie du choink, i
prezent sobie kupi, i pooy pod t
choink, a potem zrobi lady na pododze, czystej,
wyszorowanej, mokre lady i uchyli drzwi na dwr,
znak, e Mikoaj ju przyszed.
I pojedzie po zakupy - kupi sernik i jajka albo
upiecze, sama upiecze, i bdzie jada i jada, i odpisze na list
tatusiowi, i zrobi sobie wita.
Przez zy i miech szorowaa pokj kominkowy.
Wybraa z paleniska gwodzie - w zeszym roku

*
A jednak nie daje rady. Nie wzi pod uwag tego, e przy takim
mrozie idzie si inaczej. Noga coraz bardziej bolaa, a w uszach
sysza:
- Spierdalaj std!
Wiedzia, e nie wyglda dobrze, ale jakie znaczenie ma wygld?
Kobieta, ktr kocha, nie bya pikna. Ale pamita jej zapach,
mgby marzy godzinami o zapachu jej ust i doni, jej wosw,
o tym, jak pachniaa rankiem, a jak wieczorem, jak
pachniaa po mioci, a jak wtedy, kiedy czekaa na
mio. Mgby godzinami opisywa jej dotyk
- szorstki i przyjacielski, ciekawy, niedbay, czuy.
Dotyk oczekiwany godzinami, zmieniajcy czas
11

i przestrze. A smak? Mgby smak jej ez rozoy


na malekie czsteczki, a i tak kada z nich zapeniaby jego
wszechwiat. A jej donie? Donie o delikatnych dugich palcach,
donie znuone, donie kochajce, donie podajce jedzenie, donie
ywicielki, donie czuoci nie do zaspokojenia, donie delikatne jak
wntrze ucha, donie skupione, donie przygarniajce, obejmujce,
donie podnoszce gow.
I oczy. Jakie ona miaa oczy! Czasem miaa si do
niego - szczeglnie wtedy, kiedy nie mg nasyci
si jej bliskoci. Cieszya si z jego mioci, a on delikatnie
jzykiem dotyka jej twarzy, kiedy spaa.
Czu kade drgnienie powietrza. Wdech i wydech,
wdech i wydech... Kiedy ruszaa si, udawa, e pi,
ale kiedy przyapaa go na tym dotyku wilgotnym
i zamiast si zezoci, obja go mocno i przytulia
do siebie. Potem pakaa dugo, a on nie wiedzia
dlaczego, ale pozwala jej na pacz tak samo chtnie
jak na rado. To byo wane, eby czua si przy
nim bezpiecznie, wiedzia, e to jest najwaniejsze.
Nie odnajdzie jej.
Wyjechaa nagle bez uprzedzenia. A on tego nie
przeczu, mimo e tyle innych rzeczy przeczuwa.
Wyjechaa nagle i zostawia go jak nikomu niepotrzebn zabawk.
Nie wiedzia, e kobiety s do tego zdolne. Byy przecie takie
kruche, takie delikatne. A kobieta, ktr kocha, na pewno
potrzebowaa jego opieki.
Pewno dlatego ruszy w t podr. Ale przeliczy
si. eby przey, trzeba przynajmniej mie co je.
A on si przeliczy. Mia tylko siebie.
I nikogo, kto by go obj i powiedzia: nie martw
si, poradzisz sobie, jestem z tob.
Poniewa by sam. Ludzie nie lubi samotnikw.
Zawsze boj si najbardziej tego, co doskwiera im

samym. Nie bdzie zabiega, prosi, ebra. Przejdzie tylko przez to


nieprzyjazne miasto i sidzie gdzie, gdzie bdzie mg odpocz.
Biae tylko z pozoru jest zimne. Przecie zwierzta pi pod
niegiem - na przykad niedwiedzie. nieg musi
by ciepy i przyjazny -jeli spojrze na to z waciwej strony.
*
Wrzucaa pospiesznie do koszyka zakupy. Jaja,
maso, ser, ryby, co z tego, e tak duo? Zamrozi.
Przecie s wita. wiece.
TYLKO NASZE WIECE PAL SI DWADZIECIA CZTERY
GODZINY!
Dobre wino, chablis do ryby, nie to tanie, to najdrosze. Moe sobie
wyobrazi, e jest z ni Krzysztof, ktremu powie:
- Nie boj si.
Albo mama.
Nie boj si, mamo.
I choinka bdzie wysoka do sufitu. Zwizana jak
baleron i przymocowana do baganika na dachu
czekaa na ni na parkingu. Do pierwszej gwiazdki
jeszcze nie tak blisko, zdy.
*
Ten samochd te si nie zatrzyma. A przecie
na pewno widzia, w jakim wdrowiec jest stanie.
Nie ma ju siy. Jeszcze tylko par domw, wyj
z tych zabudowa, gdzie nikt na nikogo nie czeka,
znale si w miejscu, gdzie ju nie ma nikogo, jest
tylko cisza, cisza i spokj, i tam odpocz. Przypomnie sobie dobre
chwile z przeszoci. Mikko i czuo, dobro i mio. Przecie
dzisiaj jest dzie pojednania. Pojedna si ze swoim rozczarowaniem.

12

Najgorsze s pierwsze momenty, kiedy zimno przechodzi przez


kad komrk. A potem ju robi si ciepo. Ciepo i dobrze. Dobrze
i obojtnie. Chodzi o to, eby nareszcie byo obojtnie. eby brzuch
nie pamita sytoci ani godu, a ciao braku dotyku.
Chodzi o to, eby wszystko rozpyno si i zniko,
bez specjalnego cierpienia, bez nadziei, e moe
jeszcze kto si pojawi.
Jeszcze tylko parset metrw. Zapada zmierzch.
Teraz ju nikt go nigdy nie odnajdzie, a i on przestanie szuka.

Posza do azienki i odkrcia kurki. PIANA


- TWOJA NAJLEPSZA PIANA DO KPIELI
I OLEJEK, KTRY ODMODZI TWOJ SKR. Nowo!
Przygotowaa okazyjny szampon i odywk. OKAZJA! DWA W
JEDNYM!
Przesza do kuchni i wygasia piekarnik. Sernik
zarumieni si. Uchylia drzwi do pokoju i kiedy
spojrzaa na st nakryty na dwie osoby, wiecznik
i dwie wiece przygotowane do zapalenia, rozwietlon agodnym
blaskiem choink, zrozumiaa, e cud nastpi.
I jeli pojawi si kto, zaprosi go do domu - obiecaa to sobie
solennie w pierwsz Wigili bez ojca,
wtedy kiedy matka odniosa dodatkowe nakrycie do
kuchni, i ta obietnica powrcia do niej po raz
pierwszy od tamtej pory. I po raz pierwszy od lat
byo na stole nakrycie dla Nikogo - zgodnie z tradycj.

*
Zdy przed pierwsz gwiazdk!
Ryba na patelni, a ciasto w piekarniku. Choinka
nie wchodzi w stojak - za dugo sta w szopie, nie
umie rozkrci bolcw, ktre przechodz przez obrcz i trzymaj
pie. Nie moe nasadzi choinki, ale
to nie przeszkadza wyj bombek i ozdbek, wiateek i aniokw,
acuchw. Choink oprze o cian, owszem, moe miesznie to
wyglda, ale oprze j w tym rogu, midzy kominkiem a cian, nie
przewrci si, a trzeba zdy przed pierwsz
gwiazdk.
O to jest dobre. Nawet bardzo dobre.
ZDY PRZED PIERWSZ GWIAZDK.
Pokj wyglda lepiej ni wtedy, ni dwadziecia
dziewi lat temu. Patchwork na fotelu ojca zrobi
z tego mebla prawdziwe wygodne i liczne miejsce.
Miejsce nie dla mczyzny, tylko dla niej, dla jej
zmczonego wiecznym porzuceniem ciaa, dla jej
umczonego poszukiwaniem rozwiza umysu, dla
jej ng, zgrabnych jeszcze, a niedotykanych, dla jej
przestraszonej duszy to jest miejsce witeczne.
A potem bdzie czeka na prezent od wszechwiata,
na cud jej wasny, ktry nastpi. Albo nie.

*
Nie dojdzie do lasu. Noga rwaa tpym blem,
a oddech zamarza w powietrzu. To nieprawda, e atwo si rozsta z
iluzj. Nie byo ciepo i tak strasznie
chcia wej do ktrego z tych domw
- stan na progu, tak to sobie wyobraa, stanie na
progu, a kto otworzy drzwi i bez sowa wpuci go do
rodka, nie pytajc o nic, nie bojc si obcego. Ale teraz wszyscy si
bali wszystkich, a przecie on mia tyle do dania! Co z tego, kiedy
wzi nie byo komu?
Sidzie tu, przy tym domu, nie na ulicy, eby nie
wzbudza strachu, moe jest jakie wejcie do ogrodu, moe jaka
uchylona szopa... Sidzie tylko na
chwil, eby tak nie przewiewao na wskro, tylko
na chwil, moe zanie, a dobry Bg obudzi go tu
przed pnoc i zapyta agodnie:
13

Kiedy si ockn, lea na fotelu przed kominkiem. Owinity w koc,


w kwadraty czerwono-zielone, ciepy, mikki i puszysty weniany
koc. Koo niego klczaa kobieta. Gaskaa go delikatnie, a on jak
przez mg przypomina sobie jej gos, gos ciepy
i gardowy, gos, w ktrym drao wzruszenie, ale
te gos peen odwagi, kiedy powiedziaa:
- Chod, chod prosz.
I ciep wod, i dotyk jej rk. Nie wstydzia si
go dotyka wszdzie, zmywaa wielodniowy brud,
dotyk jej rk by delikatny i wzruszajcy, a potem
pomoga mu wyj z wanny i usadowia na tym
mikkim fotelu. Teraz klczaa przy nim, jej twarz
tu koo niego, chcia wydoby z siebie gos, ale nie
mg, a ona to rozumiaa, bo pogaskaa go po gowie i powiedziaa:
- Teraz zanij. pij. Nie bj si. Jestem przy tobie.
Zmruy zmczone oczy, a ogie na kominku
trzaska smakowicie. Na dzwonek do drzwi nie podnis gowy.
Sysza jej kroki, a potem mski gos:
- Czy wszystko w porzdku?
I jej gos, gos Kobiety, ktr odnalaz, chocia
wydawao mu si to niemoliwe, gos, ktremu zaufa, cho ju raz
zosta zraniony, zaufa i kiedy tylko
poczuje si lepiej, i Kobieta zrozumie, e go kocha
tak bardzo, jak on zaczyna j kocha.
- Tak - gos Kobiety zawaha si i po chwili milczenia spyta: ukasz... moe chcesz wej?
I podwjne kroki.
- Widz, e czekasz na kogo... - wahanie w gosie mczyzny byo
tak wyrane, e gdyby mg zza oparcia fotela rozemia si... ale
nie mg. Nie mia siy nawet na gbszy oddech.
- Tradycja... Jedno nakrycie dla mnie, a drugie...
I znowu chwila milczenia.
- Choinka si przewrci! Nie masz stojaka?
- Mam, w przedpokoju, ale... zardzewia. Nie

- Jakiego chcesz cudu dla siebie?


I wtedy odpowie.
*
Wysuszya wosy i woya wenian sukienk.
Wsuna na stopy czenka - nigdy w domu nie
chodzia w butach. Buty lekkie, czarne, eleganckie.
I tak je zrzuci zaraz, kiedy po kolacji wigilijnej sidzie przed
kominkiem, a pomaraczowe ciepo podpeznie do fotela.
Poczeka na pnoc, na narodziny cudu,
i powie cicho: wybaczam.
Moe jeszcze powie trzy zdania do kadego
z nich, zdania zaczynajce si od sw: prosz, dzikuj,
przepraszam.
Dzikuj za to, e mnie urodzilicie. Dzikuj za
to, e mam co wspomina. Dzikuj za te wszystkie
Wigilie, kiedy renifery latay nad naszym domem.
Przepraszam, e daam si nabra na al i na
zo, e nie umiaam zrozumie ani ciebie, mamo,
ani ciebie, tato.
Prosz, ebym moga jeszcze kiedy komu da
to, czego jestem pena - tkliwo, dobro, ciepo, zrozumienie,
mio.
Tak powie.
Tylko e zanim sidzie do samotnej wigilijnej kolacji, musi jeszcze
raz wyj na dwr, bo zapomniaa o drzewie do kominka, mimo
sukienki i butw, czarnych czenek, trzeba wyj i przynie
narcze
drewna, eby potem nie wychodzi z domu.
*

14

mogam sobie da rady...


- Zaraz osadz! - rado w gosie mczyzny,
a potem chwila przerwy. - Jeli chcesz, oczywicie.
Natalia, nie chciabym si narzuca...
Natalia. Pogodne imi, imi dla roliny, nie dla
ywej kobiety, adne imi. Natalia, Talia.
Muza. Muzyka.
- Tak, jeli moesz...
- Przecie moga mi powiedzie wczeniej, widziaa, e jestem w
domu...
Mczyzna przeszed przez pokj i zatrzyma si
przed choink. Teraz si odwrci i zobaczy mnie.
Bdzie zdziwiony?
Rce. Musi si nauczy tych rk na pami, do
koca ycia, ciekawe, w ktrym momencie Mczyzna bdzie
zazdrosny. Widzisz, jak delikatnie mnie dotyka, jak bdzie o mnie
dba, jak przytula swoj twarz do mojej gowy, jak ju nie uwaa,
jak si nie
boi, jak zaufaa? Widzisz? Nie jest ci al, e nie jeste na moim
miejscu? Ona jest moja, i ja jestem je),
ju na zawsze, znalazem dom.
- Skaleczony?
- Ma ran na nodze...
- Poka, zobacz...
- Tylko uwaaj, boli go... polaam mu wod utlenion...
- Wykpaa go... Wida, e... po przejciach...
Kobieta spojrzaa prosto w oczy ukasza.
- Jak my wszyscy...
A potem schylia si, pooya znw do na
czarnym psim bie, a pies zmruy oczy, westchn
i spokojnie zasn.

Spojrza i w jego spojrzeniu nie moga znale


nic, adnej nadziei. Uwane spojrzenie, troch
smutne, zielonkawe tczwki, wskie renice. I adnej nadziei.
- Tak postanowiem.
- A ja? - chciaa wyszepta i poczua, jak zimno
idzie w d, od brzucha do podbrzusza, jak tej
puca z braku powietrza (co wcigna do tych puc
zamiast?), jak obrcz zaciska si coraz bardziej.
- A ja? Ja si nie licz? To, e ci kocham?
Spuci wzrok i milcza.
Obrcz si zacisna i gardo zaczo si zwa.
Oczy zapieky, a nogi stwardniay. Znikno gdzie ciao, a pust
skr wypenio zimno. Byo wszdzie,
w doniach, ramionach, udach, midzy nogami. Tylko
z tyu, tam gdzie powinny by plecy, bya dziura, i to
zimno t dziur tam do niej wchodzio.
Nie powinna tak si upokarza. Przecie powiedzia, postanowi,
podj decyzj. Ona ju nie bya
wana, nie musia si z ni liczy, nie tylko nie musia,
ale nie chcia. Wszystko si skoczyo, a ona gwatownie szuka
czego, co mona uchwyci, jakiego drobnego kawaeczka ich
razem, ktry odchucha, ktrym si zaopiekuje, ktry wtedy na nowo
wzronie i przywrci ich sobie. Czegokolwiek, jakiego wanego
wspomnienia, przecie, na mio bosk, kochali si!
Nie mona tak nagle, z dnia na dzie, kogo przesta
kocha!
eby tylko moga powiedzie, e teraz bdzie
inaczej, e to wana rozmowa, e cieszy si, e powiedzia jej o
swoim niepokoju, ale ona si poprawi!
Zrobi co, przecie moe na ni liczy, nie pomylaa, nie odgada
na czas, nie domylia si, stracia
swoj kobiec intuicj, poczua si zbyt bezpiecznie,
to jej wina, ale ona si zmieni, zmieni siebie, swoje

on jeszcze nie wie, e mnie kocha


15

postpowanie, to si nie zdarzy nastpnym razem,


bdzie czujna, bdzie uprzedza jego myli, nie dopuci do takiej
sytuacji co zrobia czego nie zrobia wyty siy przypomnie sobie
wyostrzy wzrok w przeszo a pamitasz
jak kiedy a przypomnij sobie jak dwa miesice
temu jakich sw uy
jakiego tonu gosu jak spojrze co poczu eby
go nie przestraszy eby eby
eby rozumia e ona rozumie e tym razem si naprawd postara
nie dopuci w por zareaguje uprzedzi...
co zrobi co zrobi
zrobi co co eby zobaczy e j kocha e tamto
wszystko co mwi to pomyka pomyli si...
Oczywicie! To takie proste! On si pomyli! On
nie chcia tego powiedzie!
Kochany, pomyli si, a ona le zrozumiaa, on
mia co innego na myli, och, jaka jest gupia, zaraz
spojrzy mu prosto w oczy jasnym, prostym spojrzeniem i zobaczy,
e tamto to nieprawda, e prawda w jego oczach to czuo i ciepo!
Kochany, jak mogam ci podejrzewa, e nie
wiesz, co mwisz, jak mogam by taka gupia, eby
myle, e mnie nie kochasz, ty mnie kochasz, ty tylko zapomniae,
e mnie kochasz, kochasz mnie najbardziej na wiecie
jeste moj kobiet jeste moim marzeniem jeste
moim wybawieniem jeste moj powk pachniesz
jak nikt na wiecie zawsze bd z tob nikt nas nie
rozczy
Tego przecie nie mwi si artem, nie mwi si
tak sobie, nie mwi si dla zabawy, to s sowa z serca, prawdziwe i
niepodwaalne, o tym powinna pamita, a to nie on, tylko ona
wanie o tym zapomniaa.
Kochany, on nie to mia na myli...
I spojrzy na niego, a w chwili kiedy spojrzy, przypomni mu to
wszystko, wszystko si obrci, na dobre si obrci, wrci dzie...

To wszystko przez ni, ona nie zrozumiaa go


dobrze, nie zrozumiaa intencji, pomylaa tylko
o sobie, nie o nim, a przecie jest zaptlona i przeraona, nieraz jej
to mwi, i teraz te jest przeraona, e on moe rzeczywicie mg
pomyle to, czego myle nie mg!
To przez ni! Przez jej wybuja wyobrani, jej
strach, ktry kaza tak brzydko, niedbale zinterpretowa jego sowa.
Nie, nie, nie.
Trzeba wzi gboki oddech, jeszcze jeden i jeszcze, umiechn
si, zaraz wrci wzrok, ktry dotyka, i zaraz sobie wszystko
wyjani... Wyjani to cae gupiutkie nieporozumienie. Za ktre go
bdzie
tak czule przeprasza... I znowu bdzie dobrze...
Zaraz si skupi i bdzie wiedziaa, jak popatrze,
eby zobaczy, jak spojrze, eby wiedzia, jak powiedzie, eby nie
przestraszy, co zrobi, eby nie byo winy.
Ani winy, ani wstydu.
Ju!
Podniosa oczy i zobaczya jego zielonkawe tczwki. To nie byy
puste oczy, patrzy na ni z obojtnoci i odrobin troski.
- Dobrze si czujesz?
Nie, nie czuj si ani dobrze ani le co natychmiast
trzeba zrobi eby zrozumia bo on nie rozumie nie
rozumie e to boli e nie wolno zabija, jest nie zabijaj a on zabija
Nie! Oczywicie, e nie! Stop! Rozpdzia si!
Tak nie wolno. Powoli, jeszcze raz... nie dawa
si ponosi emocjom... pomyle, zrozumie, co powiedzia. Nie
dodawa nic, nic nie odejmowa.
Zapyta, jak si czuje. Zapyta, czy czuje si dobrze.
Czyli nie wszystko stracone... Nie wszystko.
Zebra si w kup, nie pokazywa, nie przestraszy, on nie chce
mie do czynienia z dzieckiem, tylko z kobiet, kobiety s
wytrzymae, silne, mdre. Dorose kobiety nie histeryzuj, nie
pokazuj
16

po sobie, nie pozwalaj. Dorose kobiety wiedz,


czego chc. Odczytuj intencje prawidowo.
O co on zapyta?
Dobrze si czujesz?
Co to znaczy?
Trzeba pomyle, spokojnie pomyle.
Dobrze si czujesz?
To znaczy, e mu zaley. Troszczy si o ni. Nie
musia zadawa tego pytania, a jednak zada. Odczu to, co ona
czuje, poniewa s powkami tej samej pomaraczy, tego samego
rajskiego jabka, on nawet o tym nie wie, ale ju zawsze bdzie czu
tak
samo jak ona, a ona bdzie czua jego bl, zdenerwowanie, trosk,
tak jak to byo zawsze, od ptora roku, a przedtem si i tak nie
liczy, bo to by czas, w ktrym jego nie byo, wic nie byo te czasu
ani
przestrzeni, ani ycia, ani historii, nie byo nic przedtem, zanim si
poznali, i ona to przekonanie przywrci.
Nie miaa racji, jak zwykle. Nie miaa racji.
Czy dobrze si czujesz - to znaczy, e nie myli
tylko o sobie. Myli o niej. Myli o niej ciepo, tylko
nie umie tego wyrazi.
Dobrze si czujesz - znaczy, e nie jest mu obojtna. Chciaby, eby
si czua dobrze, zauwaa kad zmian jej zachowania. Moe
zblada, tak, na pewno zblada i on ju wie, przeczuwa, e co z ni
jest nie tak. Obcy ludzie nigdy by tego nie zauwayli, a on nie jest
obcy.
Tak!
To jest dowd, nie wymylony dowd, tylko namacalny dowd na
blisko, na intymno, pady te
sowa, a sowo ciaem si stao...
Stoi oparty o cian. Tu maj by w przyszoci
deski dbowe - tak ustalili. Na razie jest ciana, troch chropawa i
dawno niemalowana, ale czysta.

Nad nim licznik, prawie bezszelestnie zbate keczko odmierza


niewidzialn elektryczno. Nie powinien si krci - wszystko jest
wyczone, nie gra radio ani telewizor. wiata niepozapalane...
Tak cicho... Powinien sta w miejscu, tak jak stoi mczyzna, ale
zbate keczko lekko drga, czerwony lad
przesuwa si... 2345, a teraz pomaleku pitka jest
wypychana przez szstk... Co jest wczone? Ach,
lodwka, oczywicie, zawsze lodwka. W lodwce
piwo, ktre on lubi... Na grnej pce. Dawno nie
pi piwa... Ju jest szstka... 2346... Ten licznik bdzie
zabudowany... jak poo deski. Grube deski,
poziomo, nowoczenie. Sam zaplanowa pki
i szafk. Pka pjdzie pod licznikiem, a do rogu,
potem nad drzwi... Bdzie adnie. Postawi si tam
gliniane wazony i najwysze ksiki. Drzwi si pomaluje , a moe
obije skr lub skajem, a moe nawet skr w jakim adnym
kolorze, moe tym, nie, ty nie bdzie pasowa do dbu, chcieli
zostawi naturalny kolor dbu - tylko lekki lakier ekologiczny,
wodny... Wymyl jaki kolor, jeszcze jest
czas. Duo czasu...
A on stoi nieruchomo. Oczy zielonkawe, z ma
zwon renic. A pod oczami ciemne cienie z niewyspania.
Nie jest szczliwy. To dla niego cios. To, e musi jej mwi
przykre rzeczy. Kto go do tego zmusi?
Dlaczego si zdecydowa? Przecie ona widzi, e nie
jest szczliwy. Patrzy na ni. Nie miaa racji, to
w jego spojrzeniu to troska. Czeka, a ona co powie.
Czy dobrze si czujesz?
Odpowie mu. Nie zmartwi go bardziej.
- Dobrze. Dobrze si czuj.
Co teraz? Co teraz? Co robi? Co mwi?
Moe milcze? Przekonywa? Zatrzyma? Paka?
Nie ma powodu paka. Nie moe by smutna. Nic si nie
dzieje. To jej rozigrana wyobrania. On chce co
17

przemyle i nie znalaz innego sposobu.


Poczeka?
- Musz ju i. Chciabym odebra od ciebie
moje rzeczy...
Ach, oczywicie. Jego rzeczy. Jego swetry, pachnce swetry, i bluzy
obszerne i cieplutkie, w ktre zawijaa si wieczorem, kiedy go nie
byo. I pachniaa nim, wod Gio, jego wod, zasypiaa w jego
pustoramiennym swetrze, kiedy nie byo go przez tydzie,
a ona tsknia za jego dotykiem. Moe to mieszne,
moe inne kobiety tego nie robi, ale ona robi zawsze, jak on
wyjeda. Czuje si bezpiecznie, zasypia z jego obrazem pod
powiekami... Wic jego swetry? Jego bluzy, jego spodnie i skarpety.
I rakieta tenisowa z rczk od jego potu przyciemniaa, jego
pyty, delikatny jazz, jego ksiki, ktre przynosi
przez dwa dni, ktre zwozi do jej domu tak niedawno, jego zdjcia,
kiedy by may, malutki chopczyk uoony na kocyku z gwk na
bok, z rozoonymi nkami, trzy fadki z jednej strony na
malekich
udkach, trzy z drugiej, z maym sterczcym fifraczkiem, i potem,
kiedy grzecznie siedzia na akademii pierwszomajowej w mundurku
i kiedy uczy si jedzi na nartach, i jego matka, ktrej nie poznaa,
a ktra by j lubia, pikna kobieta - umara, kiedy
mia szesnacie lat - i jego matka siedzca na awce
w parku, a on na rowerku.
Tak. Jego rzeczy. S przecie u niej.
Dobrze. Myli teraz, e musi to odebra, wzi
w obce, nieprzyjazne miejsce - tak myli, moe nawet wydaje mu
si, e to prawda, e tego chce.
Mj Boe, tak mu si wydaje.
Dobrze. Niech wic teraz idzie i niech przyjdzie,
kiedy bdzie chcia, po swoje rzeczy. Uoy je, przejrzy, przyjrzy si
im.
I pomyli spokojnie o sobie. eby nie zobaczy
wtedy brzydkiej, strachliwej kobiety. O nie! Kiedy on

przyjdzie, ona bdzie najpikniejsz kobiet wiata,


ubierze t spdnic, w ktrej wyglda jak Hiszpanka, wygldasz jak
Hiszpanka, pachniesz socem, jeste pena seksu, uwielbiam ci tak bdzie wyglda. Woy rwnie t bluzk, ktr kupia
niedawno - czarn, z ezk, z dekoltem w ksztacie ezki, bdzie
miaa pikne wosy i oczy, otworzy mu drzwi i...
Zaniedbaa si ostatnio, zapomniaa, co robi,
eby dobrze wyglda, poczua si bezpiecznie i on
przesta w niej widzie j, a zacz widzie kogo obcego, i wtedy
prawdopodobnie zapomnia, e tylko ona wie, e tylko ona rozumie,
e tylko ona moe, e
s dla siebie stworzeni, dwie powki tego samego
jabka...
a kiedy przyjdzie i ona przywita go bez ladu wyrzutu, jakby si nic
nie stao, zarzuci mu rce na ramiona, przytuli si, tak jak on lubi,
dotknie piersiami mocno, oprze si o niego, a jego rce obejm j
- nie bdzie myla o adnych rzeczach, o fotografiach, rakietach,
swetrach i narzdziach, ksikach i dugopisach, bdzie wiedzia, e
wraca, nie, e odchodzi.
Stoi nieporuszony. ciana daje mu wsparcie, rka opuszczona,
trzyma w niej klucze, klucze od ich domu. Do jest zacinita,
kostki zblady, krew odpyna. Denerwuje si. Niepotrzebnie. Ma
takie
pikne donie - silne i delikatne. Nikt jej nigdy tak
nie dotyka, z tak czuoci, jego palce mimochodem spotykay si
z jej naskrkiem, czasem nie wiedziaa, czy to tylko pragnienie
dotknicia tak parzyo, czy sam dotyk poruszonego powietrza.
Jego delikatne rce, rce dla niej, teraz ciskaj klucze.
Podwiadomie nie chce si z ni rozsta. Te klucze to
przecie symbol. Nie patrzy na ni, patrzy przed
ni, w podog.
Tu bdzie lea zielony dywanik, ju dawno wypatrzya w Twoim
Domu, przyjazny weniany dywanik, ale to dopiero potem, jak si
zmieni podog, ta jest zniszczona, tyle lat chodzenia, wchodzenia i
18

wychodzenia, czysta oczywicie, ale zniszczona. Jak poo deski, to


jednoczenie zmieni podog. On kiedy mwi o deskach
sosnowych, ale to chyba strasznie niepraktyczne. Na tak desk jak
upuci si niechccy co twardego, to od razu zostaje lad, sosna to
mikkie drewno, bd zostaway lady od obcasw. Ona chciaa
gress, teraz ju nie robi si drewnianych sosnowych podg. Ale jeli
ten dywanik pokryje deski, to waciwie mog by deski. Mog by,
oczywicie, deski. To przecie
wszystko jedno... Dlaczego nie patrzy na ni, tylko
w podog? Nie moe patrze na jej cierpienie. Zawsze by
wraliwy, dobry i wraliwy...
wic nie bdzie go naraa, obwinia, krzycze, robi awantur.
Nie, nie i jeszcze raz nie. adnej histerii i adnego
cierpienia. Nie ma powodu cierpie.
To tylko chwila, w zwizku bywaj trudne chwile. Szczeglnie
w dobrych zwizkach. To jest jedna z nich.
Pamita, e to minie... Przywoa lekki umiech.
A kiedy on przyjdzie... zobaczy, co jest naprawd
wane...
I kiedy on przyjdzie, bdzie myla, e przychodzi po rzeczy, a
zobaczy w jej oczach to wszystko, do czego trzeba wraca i od
czego nigdy si nie ucieka, zobaczy, jak bardzo si myli jakie to
niepo
trzebne byo niewaciwe mwienie e jej nie kocha
jakie to gupie byo ale ona mu wybaczy wszystko
mu wybaczy nie zrobi mu krzywdy wiat jest wystarczajco zy ale
jeli tylko bd razem nic im nie
bdzie straszne a jemu wrci na twarz ten umiech
ukochany i kiedy on stanie w drzwiach i zobaczy swoj kobiet
swoje marzenie j to jeste moja tylko moja niczyja inna nigdy
prawda jeste moj kobiet i kocham ci powrci i ciao si znowu
wypeni
bdzie ciepe i rowe a zimno wyjdzie sobie tak atwo jak przyszo
tak wanie bdzie

- Poprosiem Wojtka, przyjedzie po moje rzeczy.


Kiedy moe do ciebie zadzwoni?
Nie ma odwagi si przyzna, e bardzo chce, chce
wyjani, boi si jej, boi si, e jego decyzja jest
chwilowa, e to jaki absurdalny nastrj, gdyby mu
nie zaleao na niej, mgby by obojtny, mgby
do niej milion razy przyj i wyj, obojtno jest
przeklestwem i kocem, ale tu nie ma obojtnoci,
gos mu si zaamuje, ciko mu to mwi, ciko
z jakiego powodu, ktrego ona jeszcze nie zna, ale
si dowie, dokopie, doszpera, przeczuwa ten powd
i wierzy - to mio, to tsknota za ni...
*
Mwi i myli co innego, ale naprawd on nie
wie, co czuje. Jak mu uwiadomi, e przecie nie
chce si wcale rozsta! Nie chce!
Gdyby chcia, mgby sto razy wej i wyj, wynosi kade zdjcie,
ktre jej pokazywa, kad ksik, ktr czyta, kady sweter,
kad dyskietk mgby nosi oddzielnie do samochodu, tak by to
byo niewane, czy ona jest i patrzy, czy j to boli,
czy cieszy... Ale to jest wane. To jest niepodwaalny dowd,
dowd na to, e nie chce sam przyj, bo si boi zobaczy j w
mieszkaniu, w ktrym byli tacy szczliwi, w przedpokoju, w
ktrym tyle razy go
witaa, nie chce wspomnie, bo si boi, e jego decyzja jest uomna,
biedna, zeschnita, niewaciwa.
Co mu si stao, jeszcze nie wie co, ale domyli
si, jak tylko si zastanowi, jak nie bdzie dziaa
pod wpywem chwili, to si dowie...
Tak wic wszystko w porzdku.
- Lepiej bdzie dla ciebie, jeli nie bdziemy si
przez jaki czas widywa...
19

Teraz si odway podnie gow. Wosy ma


matowe, a wzrok, nie jego to wzrok, inny. Przestraszony. A w jego
gosie znowu troska, spokj... agodno... Znowu si o ni martwi.
Czowiek martwi si o ludzi, ktrych kocha.
Oczywicie, czasem martwi si wojnami albo jak
spadnie samolot, ale to jest inny rodzaj zmartwienia. Czowiek
martwi si z mioci. Skoro martwi si o ni, dba o to, co bdzie dla
niej dobre, to znaczy, e j kocha, cho moe sobie nie w peni to
uwiadamia. Myli, e tak bdzie lepiej, bo nie chce jej rani.
Jeli czowiek nie chce rani drugiego czowieka
to przecie nie z obojtnoci, tylko dlatego, e si
z nim liczy, liczy z uczuciami, myli o tym, eby nie
sprawi przykroci to co ona widzi nie jest prawd
nie ma w jego oczach prawdy prawda jest w tym co
on mwi co bdzie lepiej dla niej i tego si trzeba
trzyma dopki on nie zrozumie...
Potem zrozumie... Niedugo... Zrozumie, e ona jest
dla niego wszystkim, jego ostoj, spenionym marzeniem, jego
tsknot i zaspokojeniem tej tsknoty. Wanie dlatego nie mwi, e
to bdzie lepiej dla niego...
podwiadomie wie, e dla niego to bdzie straszne nie
widzie jej, nie czu jej, nie dotyka jej.
Mczyni atwiej odcinaj si od tego, co czuj... to dla niego
bdzie gorzej jej nie widzie, bdzie smutniej, bdzie rozpaczliwiej,
wic musi powiedzie, e tak bdzie lepiej dla niej.
I wie, e ona go rozumie. Musi tak powiedzie.
Szanuje go za to. Kocha go za to.
Zawsze bdzie go kocha.
- Musz ju i. Do zobaczenia.
Do zobaczenia... Powiedzia do zobaczenia".
Nie przesyszaa si, tak powiedzia. No i prosz!
Nie egnaj", nie egnaj" nie na zawsze do zobaczenia" po prostu
do zobaczenia", czyli za chwil niedug chwil po prostu

zobaczymy si cho teraz jest lepiej, tak mu si wydaje zupenie


niesusznie,
wydaje mu si, e musi wyj, ale prosz, oto
musz" a nie chc"
do zobaczenia" a nie egnaj"
wszystko w porzdku.
- Tu s klucze.
Jakie on ma delikatne donie. Pi rozkurczya
si, breloczek - srebrna winka, kupia takie dwie
- zastukota o klucze. Brzkno, kiedy je pooy na
stoliku pod lustrem, tak jakby kryszta cieniuchny
tam stawia.
To znaczy, e klucze s wane dla niego, tak samo wane jak ona.
A wic i o tym pomyla. eby nie stawia jej w sytuacji trudnej,
jeliby kto, z kim by bya... bdzie...
Nie! Skd! To nie dlatego! Jak moga pomyle,
e on dopuszcza moliwo, e ona go moe zostawi, by z kim
innym, kogo innego kocha, do kogo innego si przytula?
Przecie on to robi dla siebie! Ze strachu. On musi si ubezpieczy,
eby nie przyj jak do siebie, bo
przyszedby za chwil, ledwieby zjecha na parter,
juby nie wiedzia, po co poszed. A klucze -jeli zostawia, to eby
ich brak przypomina mu... ten
dwik kluczy w kieszeni - te klucze gdzie tam
w wiecie, tam, gdzie wydaje mu si, e nie chce i,
mogyby go kusi do przyjcia, do otwarcia drzwi
- on nie dla niej te klucze oddaje, on oddaje swoj
ch jak najszybszego powrotu, on oddaje kusiciela
- bo boi si jeszcze bardziej ni ona, obawia si siebie, guptas...
Jakby byo moliwe uwolnienie si od prawdziwej mioci...
Zawsze si j zabiera ze sob... zawsze... dokdkolwiek si udajesz,
zawsze swoj mio trzymasz przy sobie.
- Id. Wojtek zadzwoni do ciebie w rod. Czy
tak bdzie dobrze?
20

Wojtek? Jaki Wojtek? Ach, ten... Taki wysoki,


dobrze zbudowany kolega z uczelni. Wojtek? Czy
tak ma na imi? Nie pomylio mu si? Wojtek przecie kiedy bywa
u nich... Ostatnio nie przychodzi.
Wojtek... Dobrze, niech zadzwoni w rod, do rody
tyle czasu...
Do rody wszystko si zmieni... to cztery dni...
Do rody Wojtek ju nie bdzie musia dzwoni, bya tego pewna.
Nie bdzie si teraz kci o szczegy. Dzie w t czy we w t.
Da mu te cztery dni. Podaruje mu jak najcenniejszy prezent.
Cztery dni i cztery noce bez niej, bez jej zapachu
/poznabym ci na kocu wiata/, bez jej ramion odkrytych,
przerzuconych przez jego tors rano/te twoje apiny budz mnie do
ycia/, bez jej dotyku i ciepa gosu, bez jej czekania, bez jej... bez
niej... bez niego Chryste
cztery dni i cztery noce...
nie nie nie to tak jak wyjazd jak delegacja tylko
bez paniki do rody tyle czasu wszystko si zdarzy
wemie si w gar ogarnie to wszystko podzieli dni
na godziny a godziny na minuty a minuty na sekundy... i da mu tyle
czasu ile mu potrzeba eby zrozumia e ta gupia mrzonka ten
wybryk nie zaway na ich zwizku.
Kto musi wiedzie, co jest waniejsze, co jest
lepsze, co jest waciwe. I nikt nie jest doskonay.
Kady popenia bdy. Jemu te si mogo zdarzy.
- To cze.
Przecie ju powiedzia do zobaczenia, a jeszcze
si nie ruszy, cho oderwa od ciany. Teraz robi
krok w stron drzwi. Niech idzie. Mczyzna musi
poby sam ze sob.
Nie chce odpowiada. Albo waciwie chce. Ale
przecie nie cze, nie trzymaj si ciepo, nie do zobaczenia...
Zdawkowo, tak jak zwykle, tak jak co
dzie, z uczuciem, ale normalnie

- To na razie.
Udao si!
Udao si to na razie". Jak zwykle. Bez pretensji, bez alu, bo niby
o co al? Zamkna za nim
drzwi i opara si o nie mocno. Oddychaa pen
piersi, z ulg. To na razie" brzmiao prawie wesoo, nie, moe nie
wesoo, ale radonie, radonie?
Normalnie, ale raczej radonie ni smutno. To na
razie, na razie, do za chwil, do jutra.
Moe niepotrzebnie robi problemy? Ju kiedy
tak byo - tak strasznie si pokcili - on krzycza,
e ona go nie rozumie, e nic nie rozumie. By
strasznie niesprawiedliwy. Potem przepraszali si
dugo i to byy najwspanialsze chwile ich ycia.
Udao jej si wytumaczy wszystko -jest tak wiele
pokus, ale jeli bd pamita o tym, co najwaniejsze, nic ich nie
zniszczy, nic nie zaboli. Obiecaa, e
go nigdy nie zrani, i on to obieca. Wystarczyo uwaa, uwaa na
swoje zachowanie, patrze uwanie
na drugiego czowieka, jeli jest si uwanym - tak
jej powiedzia - to wszystko jest proste. Zrazu byo
ciko, musiaa si wielu rzeczy domyla, czasem
pakaa, ale nigdy przy nim - wiedziaa, e sprawi
mu to przykro. A potem zy po prostu odeszy,
tak jak odesza przeszo, zo, niezadowolenie.
Nauczya si cieszy ze wszystkiego, co jej ofiarowywa, a nawet z
tego, czego nie dostawaa. Obietnice zobowizuj.
Wic dlatego na razie".
Wyszed. Zamkn za sob drzwi. Jeli stanie
przy drzwiach, usyszy jego kroki. Usyszy zgrzyt
windy podjedajcej na to sidme pitro. Usyszy
trzanicie drzwi, trzeba trzasn drzwiami, eby
drzwi si zamkny, inaczej nie zaskakuj - czeka
si i czeka, wic trzeba je lekko popchn, tak eby
21

trzasny, wtedy winda ruszy...


Ruszya. Zjeda w d i zastanawia si, dlaczego
to zrobi.
Niech si zastanawia.
Teraz tylko spokojnie trzeba wrci do pustego
pokoju. Jak gdyby nic si nie stao. Nic. Bo przecie
nic si nie stao. Nie denerwowa si, nie myle
o tym, co bdzie, bo na pewno bdzie dobrze.
Moe wieczorem do niego zadzwoni. Jak gdyby nigdy nic, eby
wiedzia, e ona nie czuje si zraniona. Jak czowiek rozumie
waciwie rne rzeczy, to ju nie mona go zrani. Po prostu
zapyta, jak si
czuje... Albo o cokolwiek...
Trzeba zapali wiato. Zrobio si ciemno.
Prosz, jest tak, jak byo. Nic si nie stao.
Pamita, e nic si nie stao.
Klucze niech le tam, gdzie je pooy. Jak wrci, zobaczy, e nic
si nie zmienio, e ona czeka.
Jest pno. Trzeba si pooy. Zdj
ubranie, umy si. Moe zadzwoni? Tylko zapyta,
jak dojecha, powie dobranoc. To chyba nic zego?
Abonent czasowo niedostpny... Zadzwo pniej.
Jest poza zasigiem albo nie naadowa komrki.
Zapomnia. By zdenerwowany, nie pamita.
Nie moe popada w paranoj i obraca na niekorzy wszystkiego.
Tego robi nie wolno. Dowie si jutro od Boeny, gdzie mg pj.
Moe wanie do Wojtka? Nie ma swojego mieszkania i na pewno
niczego nie wynaj na te par dni. Moe wyjecha...
Ale gdzie miaby wyjeda bez niej? To nie ma sensu.
Prawdopodobnie jest u Wojtka. Musi wszystko przemyle, tak mu
si wydaje, zastanowi si. Jeszcze nie wie, e za ni tskni.
Jeszcze nie wie, e mu brakuje jej umiechu
i rannego niadania. Jutro poczuje si le, kiedy si
obudzi gdzie w obcym miejscu i nie zobaczy jej

przy sobie.
Ale teraz nie trzeba o nim myle. Nie trzeba interpretowa zdarze.
To wanie interpretacja niszczy zwizki. Niewaciwa interpretacja.
Trzeba zmy dwie szklanki i dwa talerze. Od rana tkwi w zlewie. O
czym tak dugo rozmawiali?
Przecie ju jest noc. Jutro rano umyje. Nic si przecie nie stanie do
rana tym dwm szklankom. Pno ju, jest zmczona. Ju chce
odpocz. I musi pomyle w spokoju o wszystkim.
Czy warto si rozbiera?
Pooy si na razie na kanapie w duym pokoju.
On na pewno bdzie chcia zadzwoni, powiedzie,
e to pomyka. Odwoa te straszne sowa, ktre ju
pady, e nie kocha jej, e wszystko si zmienio, e
chce odej.
Wtedy musi by blisko telefonu.
Nie chce jej si pi. Ani je. To mieszne przypomnie sobie o
jedzeniu dopiero wtedy, kiedy na
pewno nie jest si godnym. Mona zgasi wiata,
po co jej wiato? Licznik i tak bdzie odmierza
swoje kilowaciki. Ile cyferek si zmienio od czasu,
kiedy sta w przedpokoju? Trzeba sprawdzi. To
mieszne mierzy czyj nieobecno w kilowatach.
Za ile kilowatw zadzwoni? Wrci? Przeprosi, e
sprawi jej bl?
Nie bdzie o tym myle.
Pomyli o grubych dbowych deskach, o tej pce szerokiej, ktra z
przedpokoju uczyni waciwie pokj, o pododze. Jak wrci, od razu
si do tego zabior. Nic nie bd odkada na pniej.
Wszystko bdzie w porzdku. Mona zgasi wiato, skuli
si na tapczanie.
Nie myle, e w rodku jest zimno, bo za chwil
ciepo powrci, jak tylko on si zorientuje, co zrobi.
Wtedy wszystko si obrci na dobre, wszystko wrci na miejsce,
wrci ciao do skry...
22

A moe jednak pjdzie do sypialni. Przytuli si


do jego swetra. Zapachnie nim. Jest przecie tak,
jakby wyjecha na chwil, na par dni. I wrci, na
pewno wrci.
Wojtek przyjdzie po rzeczy. To moe lepiej, bdzie miaa wicej
czasu, eby przygotowa si na
waciwe spotkanie. To szczcie mie wicej czasu.
Nie ma swetra. Spakowa wczeniej. Wic wzi
ju cz swoich rzeczy, a ona tego nie zauwaya.
To nic.
To nic.
Musi odpocz, musi nabra dystansu. Bdzie
gotowa, kiedy wrci. I na pewno nigdy nie usyszy
od niej sowa pretensji. Nigdy.
Musi si wzi w gar. Wtedy palce osoni j
przed wiatem. Przez palce pokj wyglda troch
inaczej. Taki rozkawakowany. Dywan w brzowe
pasy. Nogi od stoliczka... Kaloryfer... Notes na
pododze...
Notes! Jego notes! Upad i sobie ley... Notes to
jest bardzo wana rzecz... Tam s wszystkie telefony i niektre
adresy... Adresy poczty e-mailowej...
Nie zauway notesu!
Tak... moe Wojtek przyjedzie po rzeczy, ale
przecie nie po ten notes. Nawet nie wie, e tu
upad. Zadzwoni za par dni i zapyta, czy przypadkiem nie zostawi
notesu. A wtedy jej gos bdzie jak
dzwon, ciepy, gardowy, taki jak lubi... I kiedy
usyszy jej gos - przestanie si broni przed mioci...
Przypomni sobie wszystko co najlepsze, a ona
powie, tak, jest tutaj, twj notes... a on zapyta, mog wrci? Teraz
jeszcze nie wie, e j kocha... Ale kiedy zapyta, ona chwil si
zawaha, a potem rozemieje si radonie i powie - kochany mj, ja
czekam na ciebie.

Zawsze ju bdzie czeka...


scarlett O'hara z pilawki grnej
Za siedmiona grami, za siedmioma lasami, na pitym kracu
wiata, jednym sowem w Pilawce Grnej, ya sobie dziewczyna o
jasnych wosach i oczach koloru swojego szarego swetra. Oprcz
szarego swetra miaa jeszcze dwa inne - ale aden
z pozostaych nie by podobny nawet odrobin do tej szaroci, jak
miaa w oczach -jeden by czarny, z delikatn zielon nitk przy
golfie, a drugi jasno-niebieski. Przy tym jasnoniebieskim jej oczy z
szaroci przechodziy w kolor niebieskoszary, ale do swetra miay
si nijak.
Dziewczyna nie miaa sobie specjalnie nic do zarzucenia, ale te nie
bya szczliwa. Dni upyway jej na pracy w zakadzie usug
optycznych, przeliczaniu dioptrii na grubo szkie i doradzaniu
oprawek do okularw. Oprawki byy tanie - w Pilawce Grnej nie
byo wielu bogatych ludzi, nie liczc Lekarza i Waciciela Sklepu,
ale nawet Lekarz zadowala si oprawkami tanimi i wygodnymi, a
ju na pewno nikt nigdy nie zapyta o mark oprawek. Firmowe
rzeczy nie istniay w Pilawce, bo i po co komu znaczek na towarze,
za ktry trzeba paci? W Pilawce ludzie nie chcieli paci za
znaczki, literki, pacili za towar. Swetry miay by ciepe, a sukienki
adne, chleb wiey, na zakwasie, a jajka due z delikatnymi
skorupkami i pomaraczowym rodkiem.
Kury karmio si ziarnem i resztkami - nikomu nie
wpadoby do gowy kupowa sztuczn karm z jakich mczek
rybich!
Co to, to nie!
Dziewczyna pracowaa uczciwie, osobom o okrgej twarzy
doradzaa oprawki, w ktrych twarz wydawaa si szczuplejsza,
Aptekarzowej doradzia liczne oprawki - wziutkie, ciemne - i
twarz
Aptekarzowej natychmiast przestaa przypomina
23

wycignit kosk szczk. Pan Kazimierz po operacji zamy w


miecie nosi oprawki cikie, due, mia minus osiem, takie grube
szka wymagay duej oprawy. Tak, tak, z jej zdaniem liczono si.
Czasem, bardzo rzadko, sprowadzaa do Pilawki Grnej szka
kontaktowe, ale tylko na zamwienie.
Pewnego dnia nie zdarzyo si nic. Oprcz tego,
e za zaliczeniem pocztowym musiaa sprowadzi
szka kontaktowe koloru zieleni, co zajo jej dwa
poranki. Z Pilawki Grnej nieatwo byo poczy
si ze Stolic, przesyka musiaa by ekspresowa,
Dziewczyna o Jasnych Wosach dugo przekonywaa rozmwcw,
eby nadali przesyk poczt kuriersk. Co prawda w Pilawce
Grnej bya jedynie maa stacja, z jednym peronem i dwiema parami
torw
- jedn na pnoc, drug na poudnie - ale Dziewczyna o Jasnych
Wosach w takich wypadkach podjedaa samochodem do Miasta z
Prawdziwym Dworcem.
Tego dnia, a by to, jak si potem okazao, najwaniejszy dzie jej
ycia - dziewczyna pojechaa po owe szka kontaktowe a do
Miasta.
Oczywicie, ludzie byli niemdrzy, e chcieli
zmienia swoje oczy, nadawa im inny kolor i udawa innych ludzi.
Ale poniewa nie bya to jej sprawa, Dziewczyna nigdy, przenigdy
nie powiedziaaby komukolwiek, e to po prostu gupota.
Bya zadowolona, e dobrze wywizaa si z powierzonego zadania i
e po dniach spdzanych w zakadzie optycznym moe w ramach
obowizkw subowych wyjecha. Jake chtnie wyjechaaby na
zawsze z Pilawki Grnej, gdyby... No wanie, gdyby tylko pojawi
si kto, kto j stamtd wyrwie, porwie, pokae inny wiat,
jednym sowem - pokocha.
Dziewczyna oczywicie nie przyznaaby si do tak marnych
pragnie, nie bardzo wiedziaa, co to znaczy mio, nie wiedziaa
nawet, po czym j rozpozna, ale bardzo, ale to bardzo chciaa kogo
pokocha. Tylko... No wanie...

W Pilawce Grnej ludzie yli, pracowali, rodzili dzieci, w niedziel


chodzili do kocioa, ciepymi wieczorami przesiadywali przed
domami, pozdrawiali si na ulicach... Jednym sowem, znali si.
Czy mogli jeszcze si kocha? I kto mgby j. Dziewczyn o
Szarych Oczach pokocha tak, jakby miaa inne oczy?
Czy to w ogle byo moliwe?
Wracaa rozgrzanym asfaltem do Pilawki i cho zwykle nie
zajmowaa si takimi sprawami, zielone szka kontaktowe,
pieczoowicie zabezpieczone pudeeczkiem z plastiku, wyzwoliy w
niej marzenia.
A w marzeniach, och, w marzeniach moga sobie
pozwoli na wszystko. Bya pikna. Miaa zielone oczy. Z firank
czarnych rzs. W marzeniach pojawia si niezmiennie On na
Biaym Koniu. Cho ju
par lat temu zlikwidowaa mu ubranie z zeszej epoki, odrzucia
miecz, ubraa w dinsy i ogolia twarz, Biay Ko pata si w jej
wyobrani niezmienny jak zachd soca kadego dnia.
Usuna siebie z wiey, macoch pogrzebaa ju w wieku
czternastu lat, zamek powoli zamienia si w zakad optyczny przy
ulicy Dugiej w Pilawce, a jednak Biay Ko, rdo niewyczerpanej
tsknoty, cign si za ni i ani rusz nie dawa si usun.
Pogodny dzie agodnie schodzi za wzgrza,
otworzya okno, wiatr wpad do samochodu i wyszarpa z porzdnie
zwizanego ogona kosmyk wosw. ki pachniay mokr ziemi, i,
ach, gdyby nie ta Pilawka... Odgarna kosmyk z policzka i zwolnia.
Waciwie dlaczego tak bardzo baa si przyzna, e kocha zapach
ki i ogarnia j tsknota za czym dobrym i niezwykym, kiedy
patrzy na rodzce si any zb? Moe pozostaa wiejsk
dziewczyn, ktra po prostu potrzebowaa tego do ycia jak
powietrza?
Zjechaa na pobocze i zatrzymaa samochd. Wysiada.
Skowronki kwiliy do zdecydowanie gdzie tam na niebie,
dlaczego nie miaaby si przyzna do wszystkiego, do czego tskni
w pogodne dni, dlaczego nie miaaby sobie zrobi odpoczynku od
24

dioptrii i innych spraw? Zawsze jest taka obowizkowa. Ale dzisiaj?


Zatrzasna drzwiczki.
Tu, w okolicach Pilawki, gdzie pola pachniay tak
mocno przyszym zboem, byo jej ycie. Moga na
chwil przysi spokojnie wrd gincego dnia i pomarzy.
Ruszya w k. Trawa czepiaa si jej nagich ydek, dojrzaa i bujna,
za moment zabierze si do kwitnicia, ta niekoszona trawa dotykaa
jej delikatnie, namawiajc do odpoczynku. Podwina
spdnic i usiada. Soce rzucio znad chmur promienie, lekko
przygaszone przycupny na koniuszkach traw i zalniy
pomaraczowym
blaskiem,
zaszelecio
zielone
pod
pomaraczowym, a Biay
Ko objawi si na skraju lasu. Bya usprawiedliwiona, nie musiaa
si nigdzie spieszy, moga pozwoli sobie na chwil marze.
Tskni za tob, pomylaa sobie o rycerzu z lat
dziecinnych, ktry mia j uwolni od wszystkiego.
Od jakiego wszystkiego - nie umiaa wyjani. Nie
zastanawiaa si nad tym, ale wiadomo byo, e jak
rycerz - to uwalnia. Pooya si na ciepej ziemi
i spojrzaa w niebo. Chmury nadbiegay rczo od
strony lasu. Przewalay si z boku na bok, zasoniy
resztki soca. Zerwa si lekki wiatr. Zlewa si z jej
marzeniami. Ludzie s tacy niemdrzy, szukaj nie
wiadomo czego. Chc zmian. Myl, e gdzie indziej
bdzie lepiej. Szukaj... No wanie. Chc co zmieni.
Na przykad te szka kontaktowe, kolorowe...
Kusiy j bardzo. Oczywicie wiedziaa, e wiat
nie zmieni kolorw. Ale gdyby tak sprbowa, zobaczy, jak
wyglda w zielonych oczach? Nic si przecie nie stanie. Szka
potem delikatnie oczyci.
Nikt nie bdzie wiedzia. Tylko ona. Raz spojrzy na
siebie i zobaczy... Zawsze marzya, eby mie zielone oczy.
I gdyby miaa oczy tak zielone jak w marzeniach, na pewno kto by
j kocha. Spojrza i... ju nie mgby oderwa wzroku.

W Pilawce ludzie si znali, oczywicie. Mwili


sobie dzie dobry i co sycha. Dzikowali za drobne uprzejmoci i
zapraszali si na chrzciny, komunie, wesela i pogrzeby. Ale nic ich
nie obchodzia ona - o szarych oczach i marzeniach, ona - szara
mysz obliczajca dioptrie i dobierajca oprawki.
Mogaby znikn i nikt by tego nie zauway, taka
bya prawda. Tak byo zawsze.
Podniosa si i ruszya w stron samochodu.
Wiao coraz mocniej, bdzie pada. Otworzya
drzwiczki i usiada. Pudeeczko na siedzeniu obok
kusio. Wczya stacyjk... a potem wyczya.
Wzia do rki pudeko i ostronie odwina przesyk. Szka
byszczay gbokim morzem, zieleni starej sadzawki, wieoci
traw po deszczu. Byy zachwycajce. Otworzya oczy i podniosa
najpierw
praw grn powiek, potem lew. Zamrugaa par
razy i skierowaa lusterko samochodowe na siebie.
A jednak wiat uleg zmianie, bo ona si zmienia.
Jej twarz nabraa nowego wyrazu. Bya szlachetniejsza. Oprawa
oczu te bya inna. Duo lepsza.
Bardziej wyrazista. Wyja szmink kupion w Miecie i
pomalowaa usta. Bya pikna. Cho to nie bya ona.
Wyprostowaa ramiona i poczua si jak Inna Dziewczyna.
Podniosa rk i zdja gumk z wosw. Rozsypay si po obu
stronach twarzy.
Umiechna si i ponownie wczya stacyjk. Silnik zawarcza,
ruszya wolniutko. Inna Dziewczyna co prawda prowadziaby
samochd zdecydowanie szybciej. Nacisnaby na gaz. Wiatr
rozwiewaby jej wosy.
Cho wieczorne powietrze zachowao zapach rozgrzanego dnia, byo
teraz chodniej. I rzeczywicie, zaczo lekko my...
A skoro jest Inn Dziewczyn - odkrcia boczn szybk - wdepnie
ten peda. Samochd przyspieszy. Wiatr rozwiewa jej wosy.
Przez otwarte okno pierwsze krople deszczu smagny j po twarzy
25

Kiedy signa do drzwiczek, eby zamkn szyb, zza zakrtu


wyjecha samochd. Spojrzaa w lusterko, ale lusterko nie
pokazywao drogi, cigle byo skierowane na jej oczy.
Skrcia nagle, wystraszona, e si nie zmieszcz, boczne koa
zapay pobocze, rzucio j najpierw w prawo, skrcia silniej
kierownic. Cisna hamulec z caej siy, ale rozpdzony samochd
wcale nie chcia si zatrzyma. Podskakiwa na nierwnych
bruzdach. Szarpna znowu i samochd nagle wrci na szos. Za
szybko.

Klatka po klatce. Przeniesienie nogi z gazu na peda


hamulca trwao tyle, ile tamten samochd potrzebowa, eby
pokaza si jej w caej okazaoci.
Ta okazao bya wielka, ale nie przeraajca.
Mylaa, co bdzie za t coraz wiksz szyb, ktra sunie
jej na spotkanie, jakby za ni nikogo nie byo, jakby
to nie by samochd, raczej duch jaki, jakby nie by
prowadzony ludzk rk, ale skd kierowany.
Przeznaczenie zbliao si powoli.
Szyba tamtego samochodu bya brudnawa. Jecha dugo w deszczu i
nikt jej ju nie umy. lady po wycieraczkach odbijay chmurne
niebo.
Jej wycieraczki te zgarny kurz, ale tam, gdzie nie sigay, byo
szaro, samochodowe passe-partout, szare jak niemiecki papier
w sklepie dla plastykw.
Tamto passe-partout na szybie te najedao na ni, tak samo
powoli jak jej noga przesuwaa si z pedau na peda. Kiedy z caej
siy nacisna hamulec, nadal si nie baa. Co agodnie wyrwao j
z fotela, a potem delikatnie przytrzymao wzdu
klatki piersiowej. Obrazek w passe-partout pka
i tysice drobniutkich krysztakw wystrzelio w powietrze. Opaday
niespiesznie jak patki niegu. Kady skrzy si w deszczu i
wiatach bordowego samochodu jak cyrkonia.
I zgrzyt blachy. Dwik wyda jej si rwnie dobrotliwy. Nawet
niesyszalny. Szko opadao na ziemi spokoju i ciszy. Cisza robia
si coraz janiejsza i janiejsza.

*
Mczyzna ju po wyjciu z zakrtu zorientowa si, e zbliajcy
si z naprzeciwka samochd jedzie prawie rodkiem. Zdj nog z
gazu, cho niebezpieczestwa nie byo. Ale tamten kierowca, wida
niedowiadczony, skrci za mocno. Przy takiej szybkoci byo
wiadomo, e go cignie. Dobrze, e przy
drodze nie byo drzew albo rowu.
Nacisn hamulec. A potem tamten samochd
odbi w prawo i wrci na rodek drogi. I jecha prosto na niego.
*
Tamten samochd wyania si zza zakrtu jak
w starym filmie. Wolno, bardzo wolno. Najpierw
pysk uzbrojony w wiata, potem przednie koa,
byszczca od deszczu szyba. Widziaa nawet oberwane lewe
lusterko, sterczcy kikut bordowej blachy, lad po podwjnym
wiecie, widziaa lusterko, ktrego nie byo. Nie ogldaj si wstecz,
to tak bardzo wyczerpuje. Patrzya, jak maska tamtego samochodu
opieszale wypenia przestrze przed ni. Nie baa si. Chciaa
szybko nacisn hamulec, ale jej noga dziaaa w takim samym
powolnym tempie,
w jakim zblia si tamten bordowy samochd.

*
Jednak zaczepi i odbi tamten wz jak nic niewace metalowe
pudeko. Przesun przez szos, a potem bokiem w k.
Szko zostawiao krysztaowy lad na ciemnym asfalcie. Samochd
przekoziokowa dwa razy i zatrzyma si na ce. Dymi. I, co
najgorsze, nikt z niego nie wychodzi.
26

Mczyzna ostro hamowa ju jaki czas, ale dopiero teraz jego


samochd si zatrzyma. Gwatownie wyskoczy. Jego buty deptay
mokr traw, a mikka ziemia prbowaa je przytrzyma. Kiedy
szarpn
drzwiczkami, ba si o tamtego kierowc. Ale to nie
by dym, to para. A kiedy otworzy drzwi, zobaczy
Dziewczyn. Wygldaa jak pice dziecko.
Bya liczna. Bya tak liczna, e zaparo mu
dech w piersiach. Cho niespecjalnie wierzy w rne Znaki na
Niebie i na Ziemi, nabra pewnoci, e tego spotkania nie mg
unikn.
Oto Kto mu j po prostu na tej drodze postawi. Przegapi tego
faktu w aden sposb nie zamierza. Nachyli si
nad fotelem, szuka zapicia pasw jedn rk, drug podnosi jej
gow.
Dziki Bogu, otworzya oczy. Wtedy zamar na
moment. Miaa najpikniejsze zielone oczy, jakie
kiedykolwiek mg sobie wyobrazi.
- Czy mog pani prosi o rk? Prosz mi szybko da rk! odpina jej pasy, widzia krew na policzku.
- Tak, tak - spojrzaa na niego nieprzytomnie.
Wycign wic rk i za chwil poczu w swojej
doni jej do.

Pochyli si i wyciga j z samochodu. Stracia


przytomno. Kto wie, co si z ni dzieje. Mia tylko
nadziej, e ma nieuszkodzony krgosup. Ani telefonu, ani
pogotowia. Moe nie naley jej rusza. Ale przecie trzeba j szybko
zawie do szpitala. Ale jeli ma uszkodzony krgosup, to nie
wolno jej rusza. A jeli nie udzieli si jej natychmiast pomocy,
moe umrze. adnej kobiecie nigdy prawa jazdy!
Otwiera oczy. Dziki Bogu!
- Nic pani nie jest?
Ach, jakie ma oczy. Pierwszy raz w yciu widzi
taki kolor, ziele jak morze, jak trawa, jak trawa
w morzu, jak morze w trawie, i czarne rzsy, niepo
malowane wida, brwi jak skrzyda ptaka, jak na
filmie amerykaskim, pikna twarz...
Jak Scarlett O'Hara, jak z Przemino z wiatrem", pokolorowanym
komputerowo filmem, ktry mia w baganiku swojego wozu.
Krew na policzku, duo krwi, prawdziwej, nie komputerowej,
wykrwawi si na mier, jeli jej nie pomoe...
- Prosz ruszy palcami u nogi - przypomnia
sobie zdanie z filmw amerykaskich. - Czuje pani nogi?
- Tak - odpowiedziaa cicho, ale jej oczy szybko
ucieky gdzie, gdzie ju nie mg si dosta.
To nie kobieta, to dziewczynka, leje mu si przez
rce, musi j zawie do szpitala, a krew jest taka
czerwona i jest jej coraz wicej i wicej. cieka na
bluzk i na obojczyk, wcieka do rodka.
- Prosz ze mn rozmawia! - krzykn.
Talk to me - przypomniao mu si z amerykaskich filmw.
- Prosz do mnie mwi, cokolwiek, ka pani!
Jej spojrzenie wrcio do niego z daleka.
- Nie wiem co - mwia sennie. - Tak si ciesz,
e mnie odnalaze. Czekaam na ciebie - mwia. - Ale teraz to ju
nie ma znaczenia. Tak si ciesz, e zdye.
O czym, na Boga Ojca, ona mwi?

*
- Mog pani prosi o rk?
Rycerz na Biaym Koniu sta przed ni i owiadcza si. wiat
zblia swoj pogodn twarz do jej twarzy. Umieraa. Wic tak, tak.
To nic, e go nie zna. Jest nareszcie, nareszcie jest. Podaa mu do,
jak piecz i tajemnic. Oto stao si.
*

27

- Ja te si ciesz - mwi gorczkowo - tak si


spieszyem, wybacz. - Bra j na rce, bya cika,
tylko na filmach kobiety s lekkie.
Bya bezwadna, a bezwadne ciao jest cikie.
Chocia taka szczupa.
- Ja te si ciesz, stay with me - przemkno mu
przez gow, zosta ze mn - mwi zdaniami z filmw
amerykaskich, bo nic innego nie przychodzio mu do gowy. Buty
grzzy w mokrej ziemi, z trudnoci stawia stopy, Dziewczyna mu
ciya,
a on zapada si w mikk k. Musia uwaa.
- Nie zmiecimy si razem - usysza.
Pochyli gow w stron jej ust, to nie byo atwe,
podmoka ka tylko czekaa, eby go wcign,
wiea trawa, wysoka i bujna, ukrywaa zdradliwe
rozpadliny.
- Gdzie si nie zmiecimy? - przestraszy si.
- Nie umiem jedzi konno - poskarya si. - Nie moesz mnie
wzi na siodo. Majaczya.
- Dam sobie rad.
-1 teraz sposzyam go i uciek - skarya si gosem maej
dziewczynki. - Wybacz mi.
Ko? Myli, e jedzia konno? Nie wie, e bya
w samochodzie, e jak idiotka wjechaa na pobocze,
e musiao j zarzuci, e kierownic w polizgu nie
krci si, e naley zdj stop z gazu? Jaki ko?
- Nie sposzya, czeka - powiedzia.
- Nie widz - podniosa gow, ale jej zielone sadzawki mtniay.
- Tam stoi, spokojnie, nie ruszaj si. - Ciepe ciao przytula do
swojego brzucha, a jego koszula robia si coraz bardziej mokra i
czerwona. - Nie ruszaj si.
- Biay?
Biay Ko. Ach, oczywicie, to przecie on, on

na Biaym Koniu, on, rycerz z czytanek dla dziewczynek, z


bzdurnych bajek dla dzieci i z amerykaskich filmw o spenionym
nie. A Julia Roberts czeka na wiey, a on podjeda biaym wozem
i mwi kocham ci i co bdzie jak uratuj ksiniczk, a ona mwi
wtedy ona uratuje ciebie. Wybawiciel, mj Boe, prowincja.
Trzeba j szybko do szpitala.
- Oczywicie, e biay.
- Tak si ciesz, e mnie znalaze, tak si ciesz - jej gowa opada
mu na przedrami, a zabolao.
Zachwia si. Bezwadne ciao nabierao ciaru,
musia mocniej j chwyci, ba si, e przecieknie
mu przez rce.
Przy samochodzie opar j o mask, zsuwaa si ku ziemi, trzyma j
jednym ramieniem, drug rk otwiera drzwiczki, a potem
delikatnie pooy j na siedzeniu, odchyli fotel do tyu i zapi pasy
Miaa
zamknite oczy, jej gowa przechylia si na praw stron, wosy
zasoniy prawie ca twarz.
Jecha tak szybko, jak tylko pozwalay na to warunki. I ostronie.
Kto wie, ile kobiet prowadzi w tych stronach samochody.
*
- Nazwisko, nazwisko, imi, miejsce zamieszkania!
Lekarz sta nad nim, w biaym fartuchu z podkasanymi rkawami,
niedbay szczupy czowiek, bez ladu wspczucia. Oficjalny gos
pogania go.
- Nazwisko!
- Moje? - spyta nieprzytomnie. Chcia wiedzie,
co si z ni dzieje, co jej jest, eby to tylko nie byo
nic zego, eby odzyskaa przytomno, eby nie byo obrae
wewntrznych.
- Ofiary! - powiedzia lekarz.
A wic nie yje... Dlaczego? Czy nie zrobi
28

wszystkiego, co mg? Oddychaa, na pewno oddychaa, kiedy j


przywiz. I prosi lekarzy, eby natychmiast, natychmiast...
- Nazwisko poszkodowanej! - Lekarz by niecierpliwy. - Musimy j
zarejestrowa, zostanie u nas par dni na pewno...
Dopiero teraz zda sobie spraw, e przez ostatnich par sekund
wstrzymywa oddech. I nagle ten oddech sam mu si skd wzi,
bez pomocy. Nazwisko? Jej nazwisko?
Skd, u diaba, mia wiedzie?
Grzeba w jej torebce, a znalaz dowd osobisty.
Poda imi i nazwisko. Zofia. Nie wygldaa na Zofi. Wygldaa na
Zosi, Zosiek, Scariett.
A potem, nie oddajc dowodu, przetrzymujc
wycignit rk doktora, doczyta: Oczy - szare,
wzrost - redni. Oczy szare, ale to ona.
Och, jakie te dziewczyny s gupie.
- Wyjmijcie jej te szka kontaktowe - mwi lekarz.
To tylko szok. Sze szww na policzku, tyle krwi, tylko sze
szww. No i szok. Odetchn z ulg.
Lekarz pogania pielgniarki.
- Natychmiast rentgen! Moe ma wstrznienie
mzgu. Nigdy nic nie wiadomo.
Kiedy wywozili j z izby przyj, szybko, szybko,
sta w drzwiach jak sup.
- Prosz nie tarasowa przejcia! - krzykn lekarz.
Usun si, odwrci na picie, wyszed przed budynek szpitala.
Moe mie wstrznienie mzgu. Moe mie krwotok wewntrzny.
Moe nie przey, jeszcze nic nie wiadomo.
Wyciga z paczki papierosa tak gwatownie, e rozerwa pudeko,
wszystkie rozsypay si na chodnik. Schyli si i zacz je niezdarnie
zbiera.
Komu si tak trzsy rce przed szpitalem? Na jakim
filmie to widzia? Trzsce rce przed szpitalem...
Ojciec chrzestny"... Syn, ktry pilnuje ojca, bo go
kocha... Papierosy byy wilgotne, wrzuci je do

mietnika i ruszy przed siebie. Zrobi, co do niego


naleao.
Otworzy drzwiczki od swojego samochodu. Nie moe ucieka. Za
chwil przyjedzie policja, bdzie musia zeznawa. Sign do
skrytki, pod desk rozdzielcz, i wyj now paczk papierosw.
Cienki
pasek przezroczystej folii urwa si w poowie. Rozerwa zamknicie
i wsadzi papierosa do ust. Zacign si.
Jechaa jak idiotka. Nie patrzya na szos, nie
patrzya przed siebie. Jechaa za szybko. Przecie
zaczo pada. Wzia go za kogo innego. Moe
narzeczonego?
Wsadzi kluczyki do stacyjki i ruszy.
Zarezerwowany trzy dni wczeniej hotelik okaza si prywatnym
starym domem z pokojami do wynajcia. Przenis puda z filmami
do pokoju. Przemino z wiatrem" - to moe i tylko na prowincji,
101 dalmatyczykw" - dzieci bd si cieszy i ba do koca
Cruelli Demon, w kinowej sali, ciemnej sali, na biaym przecieradle
pojawi si Dama w Futrze z Psw, a dzieci bd piszcze mamusiu,
dlaczego ona ukrada pieski? Dlaczego? Czasem
ktre z nich zapacze... I jeszcze Ojciec chrzestny".
Dwa dni, dwa pokazy. Cztery seanse dla dzieci, dwa dla dorosych.
Jutro i pojutrze. Metalowe puda postawi koo ka, pod oknem.
Rozebra si, rzuci ubranie na ko i wzi ciepy prysznic.
O dziwo, w azience znalaz dwa due rczniki,
pachnce wiatrem i socem. Suszone na wietrze
a nie w suszarniach pralek automatycznych.
Szare oczy... Mieszka par kilometrw dalej,
w Pilawce. Bdzie tam za dwa dni. A ona zostanie
tutaj. Sama. Bez znajomych, bez rodziny, bez narzeczonego.
Moe si boi? Czy kto ich zawiadomi?
To nie jego sprawa.

29

Pukanie do drzwi nie byo gone. Wcign dinsy i otworzy. W


progu staa wacicielka. Przed sob trzymaa tac, staromodn
srebrn tac, filianka z parujcym napojem, buka ju przekrojona
i posmarowana masem. Na talerzyku dwa plasterki sera tego i
dwa biaego. Obok sl i pieprz.
- Na pewno pan godny po podry...
Wzi tac od kobiety i postawi na maym stoliku koo drzwi.
Zauway jej ciekawe spojrzenie, ale powiedzia stanowczo:
- Dzikuj.
Przymkn drzwi i chwil nasuchiwa. Za drzwiami trwaa cisza.
Potem otworzy nagle i kobieta stojca za nimi zrobia krok do tyu.
Wiedzia.
- Mylaam, e... - bya speszona i o to mu chodzio. Nie znosi, jak
kto podsuchiwa pod drzwiami.
- Dzikuj - powiedzia stanowczo - to wszystko.
Prowincja! Prowincja go zawsze przeraaa!
To by inny wiat, wiat, ktrego nie rozumia, nie
chcia rozumie i nie chcia poznawa. A do momentu, kiedy Anna
odesza. Kiedy mieszkanie w miecie zrobio si puste, i miasto
zrobio si puste. By anonimow czstk milionowego miasta,
w ktrym nie byo czasu i miejsca na smutek.
- Chyba nie bdziesz cierpia! - usysza. Miasto
nie sprzyjao cierpieniu, cierpie po odejciu kobiety nie wypada,
ycie jest przecie takie krtkie.
- Chyba nie bdziesz cierpia. - Przyjaciele odwanie prbowali mu
pomc, przynoszc litry alkoholu i przyprowadzajc inne kobiety.
Wiele z nich chciao go pozna bliej, alkohol przytpia bl po
odejciu Anny, poznawa je bliej, nastpnego dnia
budzi si z kacem, a kobiety pojawiay si i znikay.
Tak byo dobrze, dobrze i anonimowo. A do dnia,
kiedy zobaczy swoje ycie w oczach kolejnej kobiety Nie pamita
jej z poprzedniego wieczora. Opary wdki nie wietrzay tak szybko.
Wspomnienie byo mgliste, kiedy otworzy jej drzwi. Trzymaa
w rku podrn torb.

- Jestem - powiedziaa.
Wpuci j do mieszkania, nie bardzo wiedzc, o co chodzi.
- Mwie, e mnie kochasz - umiechna si do
niego, a jemu serce podeszo do garda. - Chciae,
ebym zostaa na zawsze, wic jestem - postawia
torb w przedpokoju.
Nie zapomni spojrzenia tamtych oczu, kiedy tumaczy, e
waciwie, e okolicznoci, alkohol, e przecie nic zego si nie
stao, e s dorosymi ludmi... jej wzrok stawa si coraz bardziej no wanie, jaki? Przeraony? A on pod spojrzeniem tamtych oczu
zwija si w kbowisko mij i jeden drink wystarczy, eby mije
wydostay si z brzucha i podpezy prosto do niej.
- Co sobie wymylia, wyssaa z palca... Nic
takiego nie mwiem. A noc? Sama tego chciaa, prawda? Tak
samo jak ja - czu si coraz bardziej osaczony i musia si broni.
Poczu niestosowno tamtego zdania, wstyd, e tak
mg, prbowa to naprawi, nieudolnie. - To jakie
nieporozumienie, wyjanijmy to sobie...
Oczy tamtej kobiety Nie pamita, jaki by ich kolor. Nie pamita jej.
Pamita, co byo w jej wzroku. Ustrzelone, miertelnie ranne
zwierz. Sarna? Moe krlik?
Lk. miertelne nieporozumienie.
mieszna kobieta, ktra chwilow przyjemno bya gotowa
zamieni na ycie z nieznajomym mczyzn. Tylko dlaczego miaa
takie oczy?
Wysza. Nic sobie nie wyjanili.
Tamta kobieta z ustrzelonymi oczami wysza, a on z dnia na dzie
porzuci intratn prac. Kupi dwadziecia filmw i projektor.
Lepiej dawa ludziom marzenia, lepiej dawa dwie godziny radoci
ni choby jedn minut tego, co da tamtej kobiecie.
Cigle w drodze, to byo to, co leczyo jego dusz.
I love you - mwia zielonooka Scarlett i rzucaa tysice razy
dzbankiem, ktry rozbija si o cian. Szko tysice razy budzio

30

Retta Butlera, ktry podnosi si z otomany, a sala wzdychaa.


Pomyl o tym jutro, odzyskam go - mwia Scarlett,
a mga podnosia si coraz wyej i wyej, pusty dom i szerokie
schody i ona sama, zielonooka Scarlett, ktra mylaa, e Rett bdzie
j zawsze kocha. Kobiety chlipay w chusteczki, gono pocigay
nosami, a kiedy zapalay si wiata, udaway, e to nie one.
To by prawdziwy wiat. Jego wiat.
Don t leave me - prosiy pomalowane usta.
- Dont't leaye me. - Pomalowane oczy unosiy si
do gry, z tsknot i prob.
If you go away - piewaa ona, ne me quitte pas
- piewa on.
Sala pakaa, nawet niektrzy mczyni ukradkiem ocierali oczy.
Dzieci wciskay si w fotele lub niewygodne krzesa i zaciskay
drobne donie na kolanach. Mamusiu! Mamusiu! Czy uratuj pieski?
Czy Cruella Demon zrobi z nich futro? Mamusiu, on wypadnie z tej
ciarwki!!! On go zabije!!! Boj si! Boj!
Czy Dziewczyna o Szarych Oczach boi si? Zaufaa mu, a on nie
poczeka na ni. Zrobi komu krzywd jeszcze raz?
Anna znikna przecie z jego ycia, nie musi si ju mci.
O tamtej kobiecie, kobiecie, ktra jednym spojrzeniem powiedziaa
mu, w jak stron on zmierza, stara si nie pamita. Cho by jej
wdziczny, wspomnienie jej oczu, ktrych koloru nie mg sobie
przypomnie, nie byo przyjemne. To bya jedyna rzecz, ktrej si
wstydzi.
Podszed do okna i spojrza na ulic. Ju byo
ciemno. Moe Dziewczyna obudzia si? Jest przeraona? Moe nic
nie pamita? Nie wie, skd si wzia w szpitalu? Gdyby nie jecha...
Zjad dwie kromki i popi chodn herbat. By zmczony, chcia si
jak najszybciej pooy i odpocz. Wykrochmalona pociel
pachniaa wiatrem, a on by taki zmczony. Siedzia chwil na ku,
a potem wcign sweter i poszed do szpitala.
Gruba portierka zatrzymaa go grub doni:
- Pan do kogo?

- Dzisiaj przywiozem rann... z wypadku...


Chciabym waciwie tylko zostawi adres. Gdyby
si obudzia...
- Pan narzeczony? - W jej pytaniu nie byo pytania, tylko
stwierdzenie. Kiwn gow. To kiwnicie mogo znaczy tak,
mogo znaczy nie.
- Pan wejdzie - pokazaa mu drzwi na oddzia.
Rk miaa grubaw, ale przyjemn, pulchn, krtkie palce
wskazyway kierunek, na jednym byszcza duy zoty piercionek. Pan wejdzie, ja tylko...
A potem podniosa suchawk i powiedziaa:
- Jest narzeczony, panie doktorze, przyszed.
Cofn si. Portierka wyskoczya zza swojego
kantorka.
- Gdzie, panie, gdzie, nie bj si pan - powiedziaa przyjanie, a jej
pulchne palce przytrzymyway jego rk. - Lekarz chce z panem
gada.
Droga na oddzia duya mu si pod nogami.
Zapachniao jakimi lekarstwami albo rodkami dezynfekujcymi,
kaszln lekko, korytarz by dugi i cichy, chorzy ju spali, a lekarz
podszed do niego z zatroskanym wyrazem twarzy. Portierka pucia
w kocu jego rk, jej grube plecy znikay w gbi
korytarza, koysaa si jeszcze przez chwil, patrzy
za ni, lekarz wskaza drzwi do dyurki. Usiad na
krzele, jak ucze, na brzeku. Lekarz tar czoo.
- Wie pan, jest taka sytuacja, e... krtko rzecz
biorc, zrobilimy, co w naszej mocy, obraenia nie
s powane i z medycznego punktu widzenia nie ma
powodu do... ale czasem... jednym sowem - lekarz
plta si - chory odmawia wsppracy. Nie chce do nas wrci. Lekarz zdj okulary i przeciera wierzchem doni oczy. By
zmczony, ten dyur cign si, a przed nim jeszcze tyle pracy. I do
rana
tak daleko.
31

- Nie wiem, dlaczego to si dzieje... Powinna si


obudzi. Nie budzi si. Moe pana gos... Niech pan
do niej mwi, mwi o wszystkim, przypomni si...
Nie wiem, sam nie wiem, co robi... Powinien kto
przy niej by. Czasem tak jest, e czowiek ju nie
chce, nie ma do czego... Musiaa by operowana i...
Moe panu si uda...
Jednak! Czu, e nie wszystko w porzdku! I to
nie chodzio o czerwon plam na koszuli, sze
szww, ktre j oszpec, cho takiej twarzy oszpeci nie mona.
Wiedzia, e to nie ta koszula, ktra moczya si
teraz w zimnej wodzie, w blaszanej misce, on wiedzia, e nie
chodzi o koszul. Ona znikaa! Mga nie chciaa podnie si do
gry, Dziewczyna o Zielonych Oczach odchodzia!
Nie chcia tam wcale i. Chcia tylko wiedzie,
co si z ni dzieje, a ona rozpywa si i znika...
Uchyli drzwi do sali numer osiem. Leaa cichutka
i biaa, wosy rozsypane na poduszce niy amerykaski sen.
Usiad tu przy ku i patrzy na ni z czuoci,
jakiej ju u siebie nie podejrzewa.
Dziewczyna trwaa nieruchomo, ciki opatrunek na twarzy
zasania szwy. Bdzie mylaa, e jest oszpecona, jeli si obudzi,
jeszcze nie wie, e nie mona jej oszpeci.
Wzi j niemiao za rk. Jej oczy zacisny si,
tak samo jak jej rka na jego doni. Ogarno go
wzruszenie tak silne, e nie wiedzia, co zrobi. Odda lekko ucisk.
Dziewczyna ruszya si i zamara w bezruchu.
Patrzy na jej twarz bezbronnego dziecka.
Potem niemiao, jakby dotyka skrzyde motyla, delikatnie zacz
gaska jej do swoimi zgrubiaymi palcami. Mia nadziej, e ona
tego nie czuje. Co mia powiedzie?
Co si mwi w takich wypadkach?
Nachyli si szepta do niej cicho, prawie bezgonie.

Don't worry - mwi si w amerykaskich filmach. Wszystko bdzie


OK.
- Nie martw si. Don't leave me - jego rka
mika, a opatrunek na twarzy Dziewczyny rozpywa si przed jego
oczami i biela coraz bardziej i bardziej.
- Nie zostawiaj mnie - sysza cichy szept i nie
wiedzia, czy to z jego wasnych ust pynie ta proba, czy z jej. Bd ci kocha zawsze i nigdy ci nie opuszcz.
Ipromise. Obiecuj. I promise.
*
Wyjmowa powoli metalowe puda z samochodu.
Przemino z wiatrem" - to moe i tylko na prowincji, Czue
swka", 101 dalmatyczykw".
Dwa seanse dla dzieci, cztery dla dorosych. Moe
nie jutro, ale na pewno pojutrze ruszy dalej. W prowincjonalnym
kinie by ekran z przecierade. Waciciel rozlepia afisze. Przed
kinem uformowaa si kolejka ludzi znikd, takie ciche to
miasteczko,
a jednak kto tu mieszka. Po raz pierwszy od lat niespokojnie
wyczekiwa koca ostatniego seansu.
Kiedy z sali wyszli ludzie, przewin szybko
szpule z filmem i znis do samochodu. Wczy silnik i pojecha
pod szpital.
Szpital! Jeden budynek w starym parku, izba
przyj, starzy ludzie, pomidzy nimi ona - nie z tego wiata Dziewczyna o Szarych Oczach.
- By kto u niej? - zaczepi na korytarzu pielgniark.
- Wczoraj wieczorem, narzeczony - pielgniarka
mina go, nie obrzuciwszy nawet jednym spojrzeniem.
Mwia o nim. A on przecie nawet jej nie zna.
Siedzia przy jej ku przez ca noc. Zna ju
mikko jej doni i policzka, tego zdrowego.
32

Ksztat jej oczu i zapach, spod szpitalnych specyfikw pachniaa


k i niewinnoci. Czesa jej szare wosy, pod jego palcami
oywiay si i nabieray blasku.
Gaska jej gow. A potem nachyla si nad ni
i szepta:
- Bd na ciebie czeka, obud si.
A jeszcze pniej, kiedy nikt nie widzia, nachyla si nad ni tak
bardzo, e czu na policzku lekki powiew powietrza z jej puc.
Wtedy mwi:
- Kocham ci.
I love you.

dugo przy jej ku. Opowiada jej o truskawkach ze mietan,


ktre lubia, i o ciemnych czereniach z sadu pana Wojciecha.
Opowiada o pani Marii, ktra przepakaa cay wieczr, kiedy
dowiedziaa
si o wypadku. Opowiada o grubym wonicy z Pilawki, ktry po
ni przyjedzie, jak tylko si obudzi.
Opowiada o wacicielu zakadu optycznego, ktry sam zamawia
szka i ktry nie wemie nikogo na jej miejsce. Mwi o zielonych
oczach i mioci. O kolakach, ktrych w tym roku bdzie duo na
polance w lesie koo Niechwatowa, gdzie tak lubi
chodzi. O suce Matyldy, ktra oszczenia si
w pitek i ma sze malekich pieskw. I e Matylda jednego z tych
pieskw bdzie dla niej trzyma.
Z rowym noskiem i szar at na grzbiecie. Mwi o tym
wszystkim tak, jakby od zawsze mieszka w Pilawce Grnej.
Ale przede wszystkim mwi o mioci.

*
Odwoa dalsz tras. Puda z filmami przenis
do schowka, ktry wskazaa mu gospodyni, pod
schodami na gr. Codziennie chodzi do szpitala.
Mija pielgniarki, umiechay si do niego. Szeptay za jego
plecami. Zazdrociy Dziewczynie o Szarych Oczach.
A Dziewczyna o Szarych Oczach spaa.

*
W pitek musia pojecha do Kulimwka.
Kierownik domu kultury powiedzia, e ludzie czekaj
ju drugi tydzie, e tak nie mona. Scarlett O'Hara rzucaa
dzbankiem, trzsy si rce przed szpitalem. Dzieci choway si za
rkawem dorosych, kiedy Cruella Demon krada pieski.
Kiedy w poniedziaek stan w drzwiach szpitala, portierka
zatrzymaa go grub doni.
- Panie, u narzeczonej to chyba caa Pilawka siedzi, id pan szybko.
Cofn si, kiedy zobaczy tum na korytarzu
Chyba ze dwadziecia osb, tych, ktre ju zna.
Gruby mczyzna o nalanej czerwonej twarzy i zniszczonych
doniach jak bochny siedzia rozwalony przed sal. Mwi gono:
- Jakbym dorwa bydlaka, toby nie y. Nasz
Zosi tak oszpeci, nasz Zosi.
By niepotrzebny. Nie wiedzieli, e to on. Nie

*
Nie wiedzia, co robi. Lekarz rozkada bezradnie rce.
- Nie wiem dlaczego. Robilimy badania, nie ma
widocznych uszkodze. Ale wie pan, mzg to skomplikowane
urzdzenie... Trzeba czeka.
Czeka jeszcze trzy dni. Po trzech dniach wsiad
w samochd i pojecha do Pilawki.
*
Kiedy wrci, wiedzia, o czym mwi. Siedzia

33

inaczej. Myleli, e to on... Skry si za filarem


obok dyurki pielgniarek. Z sali numer osiem wyszy dwie kobiety.
Jedna z nich ocieraa oczy. Gruby mczyzna wsta i wzi pod rk
kobiet, ktra staa oparta o cian.
- Chod, ona nas potrzebuje.
Ludzie oywili si, podeszli do dwch kobiet. To
niemoliwe, ale taka bya prawda. Ten cay tun
czeka na Dziewczyn o Szarych Oczach. Rozpozna pana Kazika i
Matyld, i waciciela zakadu optycznego, i Aptekarzow w
cienkich ciemnych drucianych oprawkach.
Wycofa si powoli, wrci do samochodu.
Czeka, a odejd. Zapad zmierzch.
Kiedy si ockn, byo ciemno. Spojrza na zegarek. Bya druga w
nocy, nie mia odwagi i o tej porze do szpitala.
A kiedy rano pojawi si w drzwiach, portierka spojrzaa na niego
nieprzyjanie.
- Obudzia si wczoraj. Ju wysza, na wasn prob.
Obudzia si!
I wysza. Ucieka. Nie pamita.
A wic jej nie zobaczy.
Moe to i lepiej.

Szare oczy, szare jak chmura, jak ptak, jak


mga...
*
Tak miny trzy miesice. Kadego wieczoru kad si z jej
wspomnieniem pod powiekami. Moe aowa, e si obudzia.
Powinna bya spa. A pewnego dnia, kiedy on by si nachyli i
pocaowa j,
czar by prysn, zy czar...
Kiedy we wtorek po dwch pokazach Ojca chrzestnego" obudzi
si nad ranem. Sysza prawie, jak kto mwi - dont worry, dont
leave me...
I'm waitingfor you.
Rano zapakowa filmy i ruszy z powrotem.
*
Ten zakrt, ta droga. Pola przyzyway agodnym
blaskiem zielonoci. Zbierao si na deszcz. Chmury
wisiay nad lasem, szaro, zielono, wietlicie, tam daleko ju padao.
Stan przed zakadem optycznym. Widzia j
przez szyb samochodu, przez szyb zakadu - niewyranie.
Pochylaa si nad starym czowiekiem, podawaa okulary.
Umiechna si! Od razu rka na policzku, no tak, pewno boli,
dobrze, e to si
tak skoczyo. Wosy jak mgieka biegay za ni,
kiedy krcia gow. Nie te, tamte lepsze. Stary czowiek siedzia
przy lustrze i poprawia oprawki.
Tak, te wietne. Ona siada, co wypisywaa. Rachunek. Powana.
Od strony rynku widzia znajome sylwetki ludzi. Ta w czerwonej
chucie to pani Maria. U niej mieszka Dziewczyna o Szarych
Oczach.

*
Spakowa rzeczy i ruszy do Kujawek. Scarlett O'Hara byszczaa z
ekranu zielonymi oczami. On widzia szare. Szare jak pochmurny
dzie, z niebieskimi byskami, ze ladem zielonoci, ale szare.
Jego Scarlett nie miaa zielonych oczu.
Wieczorny seans si skoczy. Prawie nie spa.
Przewraca si, byo za cicho, za ciepo? Byo inaczej.
W Dwornej trzeba byo w remizie straackiej dostawia awki z
parku, a i tak si wszyscy nie zmiecili. Scarlett patrzya z ekranu
wprost na niego. Nie zostawiaj mnie, Rett, nie teraz. Zrozumiaam,
e ci kocham...
34

Ten z rkami jak bochny chleba to wonica. Zostawi swojego konia


na rynku. Te dwie kobiety to Klara i Matylda. Nie bdzie si na nich
wszystkich oglda. A za szyb ona.
Powana dziewczynka.
Wejdzie.
Wszed.
Jej szare oczy rozbysy na jego widok tcz.
- Jestem - powiedzia. - Czekaa na mnie,
Dziewczyno o Zielonych Oczach. Przyjechaem po ciebie.
Bo nie wiedzia, co powiedzie.
Zgaso to co, co miaa w oczach. Nie rozumia.
Szare oczy zrobiy si szarymi sadzawkami, z ktrych kapao i
kapao.
Wiedzia jedno: poznaa go. Wic dlaczego?
Ale kapao cigle, a jej gos, chocia mokry, przedostawa si przez
strumienie ez.
- Nie znam pana - powiedziaa i jej gos zmieni si w gos dorosej
kobiety. - Dzikuj, e mnie pan stamtd wycign. Ten wypadek...
ja chciaam... -jej gos zadra, a wszyscy na ulicy wstrzymali
oddech - ...wielu rzeczy dalej chc. I chciaam mie zielone oczy, i
miaam. I bd czeka. Nawet jeli... Moe pan sobie jecha. Moe
pan myli, e
jestem prowincjonaln gsi, nie dbam o to. I mam szare oczy, nie
zielone. Jestem wdziczna za to, co pan dla mnie zrobi, ale nie
jestem rzecz i nie moe pan wiedzie, czy na pana czekaam, czy
nie.
Nie mona tak sobie po mnie przyj, eby mnie wzi, nie ma pan
do mnie adnych praw, niech pan idzie, niech pan sobie ju idzie.
Zupenie nie rozumia. Jake trudno jest zrozumie kobiety. Przecie
powiedzia, e przyjecha po ni! Przecie wiedzia, e na niego
czekaa!
Wszystko straci. Do diaba. A tak si dobrze zaczo. Te
dziewczyny z gowami w chmurach! Niestpajce po ziemi! A ycie
jest yciem, psiakrew.

Naoglday si filmw amerykaskich.


Idiotka! Idiotka z szarymi oczami, z brwiami jak skrzyda ptaka, z
wosami jak pajcza ni, z doni tak delikatn, e nierzeczywist.
Dziewczyna z krwi i koci, dziewczyna ze staruszkiem, dziewczyna
z oprawk w rku. Dziewczyna, ktra ma adniejsze oczy ni
Scarlett O'Hara. Dziewczyna, ktra przecie na niego czeka!
- Ja... - powiedzia i zrozumia, e to nie o niego chodzi, chodzi o
ni, chodzi wycznie o ni.
- Nie znam pana.
Ludzie z ulicy wbili w nich wzrok.- Pan mnie rwnie nie zna. Oni
mnie znaj. - Dziewczyna zatoczya uk doni. - Mylaam, e
jestem obca, ale nie, nie tutaj. A pan czuje si upowaniony do
traktowania mnie jak... Nie, to niepotrzebne.
*
Pan Kazimierz powiedzia, e moe zaparkowa z tyu domu, koo
stodoy. Dosta adny pokj, na przygrku, za niewielkie pienidze.
Cigle nie rozumia.
- O, nasza Zosia, to wie pan...
Wanie nie wiedzia. Nie wiedzia, co takiego zrobi. Przecie si
zdecydowa. Czy ona myli, e mu byo atwo?
Pan Kazimierz sapa ciko, wiadra z wod ciyy mu.
Podskoczy, pomg.
Pan Kazimierz drepta za nim do kuchni.
- Nasza Zosia to ho, ho, wie pan.
Potem Pan Kazimierz wyj butelk nalewki z gogu. ona postawia
dwa malekie kieliszki na ceracie.
- No, pije pan, pij. Na zdrowie dobre.
Wychyli kieliszek, poczu pieczenie w gardle.
Pan Kazimierz wytar usta.
- No, matka, jeszcze po jednym.

35

Pani Maria przetara fartuchem st i postawia przed nimi smalec w


ciemnym garnku, pooya duy kawa chleba, ostry n. A potem
nalaa do kieliszkw nalewki. Popatrzya na ma i powiedziaa:
- Pociel oblek.
Po trzecim kieliszku Pan Kazimierz klepn go w plecy.
- Czego tu nie rozumie, jak wszystko jasne, panie.
Przysze pan jak po swoje. A ona nie twoja, nie moja.
- A czyja? - Poczu jak ciepo od nalewki nagle
znikno. Wydawao mu si, e sufit ruszy na niego nagle,
zrozumia, jakim by idiot, i poczu do siebie co na ksztat litoci.
Oczywicie, ona kogo ma!
Musi przecie kogo mie, taka kobieta!
A on, nie wiadomo dlaczego, myla, e ona jest samotna!
- Ona swoja, panie, tylko swoja. Gadae, co wydawao ci si, ona
chce - Pan Kazimierz przeszed na ty niespodziewanie. - Gadae jej
o niej, nie gadae o sobie. Ty lepiej o sobie mw. Odwag trzeba
mie, zaryzykowa trzeba, a nie pewnika szuka...

Ko by duy, silny, wozakowaty ko. Deresz.


Ale innego w Sominie nie byo. A do Pilawki std, gdzie wynaj
pokj, byo sze kilometrw.
Wyj pienidze. Wonica zamlaska jzykiem.
- To bd pan jutro o jedenastej.
By punktualnie. Ko by wyszczotkowany, gruby ogon, wczoraj
zwizany w poowie, dzi siga do ziemi. Wosie powiewao raz z
jednej, raz z drugiej strony.
- To siadaj pan - wonica przytrzymywa go za
uzd. - Odsie, odsie - mwi pieszczotliwie do konia.
- Wariat przyjecha, wariat przyjecha! - Umorusane buzie miay si
ze skweru.
A niech tam.
Ruszyli wybrukowan ulic w gr Pilawki. Prosto pod zakad
optyczny.
Derka, ktra przykrywaa grzbiet konia, ruszaa si razem z nim.
Ko stpa dostojnie, a wonica mia na sobie czyste ubranie.
Trzyma uzd tu przy pysku, koo maej czerwonej wsteczki.
Powiewaa
na wietrze. Chopcy podnieli si z trawnika i szli za
nimi. Do nich doczyli ciekawscy doroli. miechy
milky. Siedzia wyprostowany, ju nie mieszny.
Marzenia s po to, eby je spenia. Cudze, swoje.
Teraz chce speni swoje.
Ko zatrzyma si. Caa reszta rwnie.
- No, to ide po nasz Zosi! - krzykn wonica w ty ulicy.
Od grupy odczy si chopiec w krtkich portkach.
Zadwicza dzwonek u wejcia do zakadu optycznego.
Ko sta na bruku, lekko drobic tylnymi nogami.
Mieszkacy Pilawki patrzyli z napiciem na drzwi.
Stana w drzwiach.
- Przepraszam. Ale chciabym... - zabrako mu
tchu. Nic nie byo proste, a ona nie uatwiaa mu zadania.
- Ja mylaem... czekaem na pani. Mylaem

*
Lea na ku i byo mu duszno. Mimo otwartego okna i powiewu
wiatru. Lato si koczyo, czu byo w powietrzu zbliajc si
jesie. Pogubi si zupenie. Przecie marzya...
*
- Zawiezie mnie pan czy nie? Dobrze zapac.
- Panie, to kawa drogi.
- Zepsu mi si samochd.
- Panie, ko jest zmczony, ziemniaki wozilimy.
- Jutro odpocznie. Zapac, ile pan zechce.
- Ale to ja bym go za uzd musia prowadzi, panie, przez miasto.
No i chyba trzeba by go doprowadzi jako do porzdku. - Wonica
klepa konia po boku. - Jutro rano mog.
36

o pani przez te wszystkie miesice. Przepraszam...


ale chciabym pani pozna. Chciabym, eby pani
chciaa mnie pozna - powiedzia ze cinitym gardem. - Mam na
imi Robert. Mieszkam w Sominie, u pana Kazimierza, w pokoju na
przygrku. Mylaem, e lubi miasto, ale teraz... -jzyk mu si
plta, patrzy odwanie na jej policzek ze ladem
po szeciu szwach. Pamita mikko jej wosw i doni, ale ona
dotyku jego rki nie moga pamita. Miaa najpikniejsze na
wiecie szare oczy.
- Wiem o pani i tutaj o wszystkich...
Przy nodze Dziewczyny o Szarych Oczach pojawi si may
kdzierzawy piesek. Zamacha ogonem, szara atka na grzbiecie
zachybotaa.
- Siad! - Dziewczyna schylia si do psa i pogaskaa go po gowie.
Czarne paciorki patrzyy ciekawie na wiat. Piesek taczy pup na
progu zakadu optycznego. Ogonek zamiata prg coraz szybciej
i szybciej.
- Ja nawet wiem, e to pies od suki pani Matyldy... Prosz, nie
odrzucaj mnie...
Dziewczyna podniosa si, chwil si wahaa,
a potem zesza trzy schodki w d i stana przed
nim na ulicy. Popatrzya na twarze mieszkacw Pilawki, ktrzy
wstrzymali oddech. Na ulicy zapada cisza, tylko ko grzeba tylnym
kopytem w kurzu.
Mczyzna opuci gow i patrzy na pyty chodnika.
Czeka.
A potem zobaczy, jak ostronie wyciga swoj do w jego stron.
- Mam na imi Zofia - powiedziaa mikko.
Tum ludzi wstrzyma oddech. Zrobio si cicho,
jak makiem zasia. W tej ciszy usysza gos pana Kazimierza:
-No!
Wtedy odway si podnie gow i kiedy dotkn jej rki, poczu
znane ciepo, a jej szare oczy rozbysy zieleni

37

You might also like