You are on page 1of 55

Bruno

Ferrero

NOWE HISTORIE
(tylko opowiadania bez wskazwek dla katechetw)
Wydawnictwo Salezjaskie
Warszawa, 2000

1.

TAJEMNICA

CESARZA

FRYDERYKA

Kadego roku spdzam jaki czas w maej wsi ukrytej pord wzgrz i lasw, tak malekiej, e nie jest
zaznaczona na mapach. Jest tam tylko jedna ulica, jeden sklep i panuje bezgraniczny spokj. Wieczory letnie
s przemie, a podczas gdy pierwsze cienie schodz ze wzgrz, wieniacy i wczasowicze siadaj na kamiennych
awkach na placu przed kocioem, by wymieni sowa, koysane wieym wietrzykiem, pyncym z lasw.
Wie otoczona jest ruinami zamku, z ktrego pozostay jedynie spiczaste kikuty. Wiele z nich
wykorzystywanych jest obecnie jako mury domw.
Legenda Tannhausera
Ale wanie zamek bywa przewanie tematem rozmw i opowieci. Od dawien dawna starzy
mieszkacy wsi przekazuj modszym wiadomo, e gdzie w podziemiach zamku ukryty jest tajemniczy
dokument, moe jaka mapa, schowana przez najwierniejszego giermka cesarza Fryderyka. Modzieniec w by
kiedy gociem pana tej wsi. Towarzyszy on podczas podry narzeczonej cesarza. Przyby tu ktrego letniego
popoudnia. Mia cesarskie insygnia i piecz Fryderyka. Giermek by modziecem o bujnych czarnych wosach
i wielkich, ciemnych oczach. Mia czarn zbroj i biay paszcz z cesarskim orem. Tak wanie zosta
uwieczniony na pewnej miniaturce, znalezionej w bibliotece zamkowej. Nazywa si Tannhauser i wiz dwa
posania: jedno byo dla hrabianki Bianki, narzeczonej cesarza, drugie byo tajemniczym dokumentem. Nikt
nie wie, co byo tam napisane, ale wszyscy zgodnie twierdz, e musiao to by co bardzo wanego. Widziano
podobno w pergamin, zawizany bardzo dokadnie czerwonymi wstgami i opatrzony potrjn pieczci
cesarza.
Noc, ktr Tannhauser spdzi we wsi, okazaa si noc zdrady. Pan zamku potajemnie porozumia si
z wrogami cesarza i prbowa uwizi Tannhausera. Dzielny giermek broni si ze wszystkich si.
wiadkowie opowiadali, e nigdy nie widziano nikogo, kto by tak dzielnie posugiwa si mieczem.
Ale zdrajcw byo wielu. Osabiony walk Tannhauser skoczy z murw i kulejc znik w lesie. Natychmiast
ruszy pocig, ale go nie znaleziono. By miertelnie ranny i nikt go ju wicej nie zobaczy. Z pewnoci
spoczywa gdzie w lesie, a wraz z nim tajemnica cesarza.
Legend t wiernie przekazywano we wsi z pokolenia na pokolenie. Co jaki czas przeprowadzano
poszukiwania, ale nikomu jak dotd nie udao si zgbi tajemnicy zniknicia Tannhausera. Przynajmniej
do minionego lata...
Grota o dwch rdach
By schyek upalnego lata. Przebywalimy na placu pochonici rozmow. Wieczr podnis swoj
kurtyn utkan z lekkiego, niczym jedwab wietrzyku, a wierszcze rozpoczy swj zwyky koncert. Przykro nam
byo troch, e wakacje si ju kocz. Nadszed wtedy stary Sebastian. By pasterzem, ktrego znali wszyscy,
gdy dwa razy dziennie przechodzi przez wie ze swym stadem kz, zatrzymujc si chtnie, by zamieni par
sw z wczasowiczami.
Pojawienie si pasterza w porze dla niego nietypowej, wzbudzio u wszystkich szczeglne
zainteresowanie. Zamienio si ono w ciekawo, gdy Sebastian zacz opowiada. Od dawna stara si on
zebra wszystkie zasyszane wspomnienia, zwizane z tajemnic Tannhausera. Teraz udao mu si poczy w
cao znane szczegy. A poniewa dobrze zna okolic, stwierdzi, e jest w stanie wskaza miejsce, ktre
pomoe wyjani tajemnic.
-Istnieje ludowa piosenka, ktra mwi o grocie z dwoma rdami. powiedzia Sebastian.
Znam takie miejsce. Mnstwo razy tam przechodziem, ale nigdy nie wizaem tego z legend...
Dziwne podniecenie ogarno wszystkich. Miejsce to nie byo bardzo oddalone. Dlaczego wic od razu
nie pj tam i nie zobaczy?
Kto pobieg po latarki i jakie narzdzia. Zaraz tez wyruszylimy.
Kilka strzpkw biaego materiau
W indiaskim szyku, z zapalonymi latarkami, z narzdziami na ramionach, podalimy za ogromn
postaci Sebastiana, majcego na gowie szeroki kapelusz. Wygldalimy pewnie jak zgraja redniowiecznych
rozbjnikw.
Przeszlimy przez kilka wwozw, przez bukowe zarola i wreszcie znalelimy miejsce wskazane
przez Sebastiana.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

1 z 55

-rda zostay osuszone przez wodocig miejski. wyjani Sebastian. Ale gdy mj dziadek
przyprowadza mnie tutaj, znajdoway si one jeszcze tam, gdzie le te due kamienie.
Grota prawdopodobnie bya za tym... Kto wie, od ilu lat jest zasypana.
Osoby, ktre przyniosy opaty natychmiast zabray si do kopania i wkrtce guchy oskot pozwoli
przypuszcza, e by moe znaleziono waciwe miejsce. opaty zagbiy si szybko pomidzy trawy i krzewy.
Odrzucono sporo ziemi i wreszcie ukazaa si czer groty.
Z trudem powstrzymalimy okrzyk radoci. Z biciem serca skierowalimy wiato latarki na ciemn
szpar. Wydao mi si, e co tam byszczy.
Podwoilimy wysiki. Po p godzinie gorczkowej pracy wejcie do groty byo otwarte. Nikt jednak nie
mia odwagi tam wej. Wreszcie zdecydowano, e mnie przypad ten obowizek. Zapewniam was, e baem si
bardzo. Zrobiem dwa kroki drc... A potem zaczem krzycze. Moja latarka owietlia kupk koci
zagrzebanych porodku ziemi i kamieni. Wrd nich ze szkieletu rki wystawa strzpek biaego materiau,
wewntrz ktrego widoczny by zwj pergaminu.
Znalelimy tajemnicze posanie cesarza Fryderyka.
Przesunlimy powolutku koci i wysunlimy delikatnie z rki wiernego Tannhausera. Przed mierci
owin cenne posanie swego pana w biay paszcz.
Umieralimy wprost z chci odczytania posania, ale nie chcielimy brutalnie zrywa nienaruszonych
pieczci cesarza. Poza tym prawdopodobnie nie bylibymy w stanie odczyta i zrozumie starodawnego jzyka.
Prawie biegiem powrcilimy do wsi. Wszyscy snuli przypuszczenia na temat zawartoci przesania.
Spotkalimy si w kuchni na plebani i bardzo delikatnie rozerwalimy pieczcie. Wreszcie po tylu
wiekach moglimy przeczyta przesanie cesarza Fryderyka. Oto ono...
(na tym koczy si opowie... autor ksiki podaje przykad przesania):
Istniej trzy cudowne zjawiska:

noc usiana gwiazdami,

zoty zachd soca nad morzem

nieny szczyt gry


Ale jest co pikniejszego: oczy dziecka, ktre spotkao Boga.

2.

KSIGA

SKARBU

W maym miecie perskim, za czasw wielkiego szacha Selciuka, ya pewna wdowa, ktra miaa tylko
jednego syna. Gdy poczua, e koczy si jej ziemska wdrwka, wezwaa swego syna i powiedziaa do niego:
-ycie nasze byo trudne, gdy jestemy biedni, ale powierzam tobie wielkie bogactwo:
t oto ksig. Otrzymaam j od mego ojca, zawiera wszystkie wskazwki niezbdne, aby doj
do ogromnego skarbu. Ja nie miaam nigdy do si, ani czasu, by j przeczyta, teraz powierzam j tobie.
Stosuj si do jej wskazwek, a staniesz si bardzo bogaty.
Syn, przezwyciywszy gboki smutek po stracie matki, zacz czyta t grub, star ksig,
ktr rozpoczynay nastpujce sowa: Aby doj do skarbu, czytaj stron po stronie. Jeeli przejdziesz od razu
do kocowych wnioskw, ksiga zniknie w czarodziejski sposb i nie bdziesz mg osign skarbu.
Nastpnie byy opisane wielkie bogactwa zgromadzone w wielkiej krainie i bardzo dobrze strzeone
w pewnej jaskini.
Niestety po pierwszych stronach tekstu perskiego, nastpowa tekst w jzyku arabskim. Modzieniec,
ktry ju widzia siebie w roli bogacza, w aden sposb nie mg naraa si na to, by przygodny tumacz
zawadn skarbem, przekazawszy mu jedynie faszywe informacje. Sam zacz z zapaem studiowa jzyk
arabski. Po pewnym czasie mg ju przeczyta tekst. Ale oto po kilku stronach natkn si na tekst napisany
po chisku, a potem jeszcze w innych jzykach, ktre modzieniec z wielkim zapaem zacz poznawa.
W tym czasie, aby utrzyma si, wykorzysta doskona znajomo jzykw i wkrtce zasyn w stolicy
jako jeden z najlepszych tumaczy. Dziki temu przesta by biedny.
Po wielu stronach napisanych w rnych jzykach, w ksice znalazy si jeszcze wskazwki,
jak administrowa skarbem, gdy si go osignie. Modzieniec chtnie zapozna si z ekonomi, rachunkowoci
oraz zasadami wyceny szlachetnych metali i kamieni, dbr ruchomych i nieruchomoci, aby nie zosta
oszukanym, gdy posidzie skarb.
Wykorzystywa te przyswojone sobie wiadomoci, aby zapewni sobie lepszy poziom ycia,
a jego sawa poligloty i zdolnego ekonomisty dotary a na zamek szacha. Szach rozkaza przyj go do zespou
swych doradcw. Pocztkowo powierza mu drobne zadania, a potem, gdy pozna go lepiej, zleca mu trudne
i delikatne misje, wreszcie mianowa go generalnym administratorem imperium.
Ostatnia strona
Modzieniec nie zapomnia o kontynuowaniu lektury swej ksiki, ktra wprowadzia go rwnie
w tajniki budowy wielkiego mostu oraz wycigw i maszyn potrzebnych, by dosta si do dna jaskini. Mwia
o tym,
jak otworzy kamienne drzwi, jak usuwa wielkie gazy, wypeniajce wwozy i zapadliska,
aby wyrwna drog i o innych podobnych sprawach.
Nie chcc powierzy nikomu swej tajemnicy i nie pozwalajc pomaga sobie syn wdowy,
ktry sta si wkrtce czowiekiem wszechstronnie wyksztaconym i oglnie szanowanym, zapozna si
z inynieri i urbanistyk tak dobrze, e szach doceniajc jego umiejtnoci i kultur, mianowa go ministrem
i nadwornym architektem, a pniej premierem. Nie byo w krlestwie drugiego czowieka tak wyksztaconego
i obeznanego we wszystkich naukach, jak w czytelnik ksigi skarbu.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

2 z 55

W dniu, w ktrym zalubi crk szacha, modzieniec dotar do ostatniej strony ksigi. Z bijcym
sercem chwyci brzeg ostatniej strony, wreszcie mia pozna ostateczne objanienie.
Wolno przewrci stron i... wybuchn miechem. By to miech zdumienia, radoci i wdzicznoci.
Ostatni stron stanowia metalowa, doskonale wypolerowana pytka, w ktrej mona si byo
przejrze. Syn wdowy ujrza swe oblicze. Oblicze czowieka dojrzaego, wiadomego, dzielnego, mdrego,
przygotowanego do wielkiej kariery. A wszystko to dziki ksidze, podarowanej mu przez matk. Wielkim
skarbem by on sam, a ksiga pomoga mu to odkry.

3.

ZAMUROWANE

PISMO

WITE

10 maja 1861 r. gwatowny poar zniszczy miasto Glaris w Szwajcarii. Ogie strawi wwczas
490 domw.
Mieszkacy postanowili odbudowa swoje miasto. W jednym licznych warsztatw, ktre wtedy
powstay, pracowa mody murarz, przybyy z pnocnych Woch. Na imi mia Jan.
Modzieniec mia zbada stan uszkodzonego muru. Gdy zacz uderza motkiem, odpad kawaek tynku
i wwczas zobaczy ksik umieszczon zamiast jednej cegy. Gruby tom zosta w ten sposb zamurowany.
Jan zaciekawiony go wycign. Byo to Pismo wite. Czy kto umieci je tam celowo, czy moe
dla artu... ?
Mody murarz nigdy nie interesowa si zbytnio sprawami religii, ale w czasie przerwy obiadowej zacz
czyta ksig. Kontynuowa potem lektur wieczorem w domu i to przez wiele dalszych wieczorw. Powoli
odkrywa sowa, jakie Bg skierowa do ludzi. Jego ycie ulego zmianie.
Dwa lata pniej przedsibiorstwo, w ktrym pracowa Jan, przenioso si do Mediolanu. Warsztaty
byy bardzo due, a robotnicy mieszkali wsplnie w kilku pokoikach. Pewnego wieczoru wsplokator Jana
patrzy zaciekawiony, obserwujc chopaka, spokojnie i uwanie czyta swe Pismo w.
-Co czytasz?
-Pismo w.
-Uff! Jak moesz wierzy w te wszystkie brednie? Pomyl, e ja pewnego dnia zamurowaem jedn
Bibli w cianie domu w Szwajcarii. Jestem ciekaw, czy jaki diabe albo kto zamiast niego wyduba j
stamtd!
Jan unis nagle gow i spojrza w oczy kolegi.
-A gdybym ci pokaza wanie t Bibli?
-Rozpoznabym j, gdy oznaczyem j specjalnie.
Jan poda koledze tom, ktry trzyma w rce.
-Czy rozpoznajesz tu swj znak?
Kolega wzi do rki ksig, otworzy j i widocznie poruszony zamilk. To bya wanie Biblia,
ktr zamurowa w Szwajcarii, mwic wwczas do kolegw:
-Chciabym zobaczy, czy si std wydostaniesz!
Jan umiechn si.
-Jak widzisz, powrcia do ciebie!

4.

LABIRYNT

Chocia Gracjella skoczya ju 11 lat, ogromnie lubia zakrada si do sypialni rodzicw,


aby pomyszkowa w szufladach wielkiej komody. Czasami wkadaa na szyj naszyjnik mamusi z lazurytu,
prbowaa jej kremw i kredki do ust i sw wysmarowan buzi robia miny przed wielkim lustrem.
Pewnego jesiennego, szarego i deszczowego dnia, Gracjella wlizgna si jak zwykle do pokoju
rodzicw. Tym razem otworzya masywn szaf z ciemnego drewna, ktra troch j oniemielaa swym
surowym i tajemniczym wygldem. Ubrania mamusi i tatusia, zawieszone na wieszakach, wydaway unosi si
w mroku, lekko pachn naftalin. Gracjella wesza do ogromnej szafy i zamkna drzwi. Czua si bardziej
podniecona ni zlkniona. Nie wyobraaa sobie nawet, co miao j teraz spotka.
Drogi do nikd
Okazao si, e wielka szafa nie miaa tylnej ciany. Za ubraniami otwiera si dugi korytarz. Serce
dziewczynki bio silnie i, trzeba bya przyzna, troch si baa. Ale ciekawo zwyciya wszelkie wahania.
Gracjella zacza i dziwnym korytarzem. Zrobia kilka krokw, gdy jaka brama zamkna si za jej plecami
z wielkim hukiem. Chciaa szybko wrci, ale zderzya si z gadkim murem. Nie byo ladu drzwi. Moga
posuwa si jedynie naprzd. Korytarz by rzeczywicie wsk drog ograniczon przez dwie wysokie ciany.
Droga prowadzia do skrzyowania z wielu innymi. Na skrzyowaniu sta policjant. Gdy dziewczynka
go zobaczya, odetchna z ulg. Bya pewna, e pomoe jej odnale drog do domu.
-Przepraszam, panie policjancie powiedziaa uprzejmie Gracjella. W jakim kierunku musz pj, by
doj do ulicy Donizettiego?
-Ulica Donizettiego? To proste! odpowiedzia policjant. Gracjella odetchna z ulg.
-Id ulic na prawo... Albo na lewo... Albo prosto... Albo cofnij si... Albo id w gr...
Albo id w d. Jasne, prawda?
-Nie, doprawdy, nie rozumiem odpowiedziaa Gracjella.
-Tutaj ulice prowadz we wszystkich kierunkach, a zarazem do nikd. A wic rad sobie sama!
-Ale...
-Odejd szybko, w przeciwnym razie zapacisz mandat! Musze kierowa ruchem!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

3 z 55

Zagniewana Gracjella zacza i najszersz i jasno owietlon ulic. Bya zatoczona i miaa w sobie
co dobrze znajomego.
-Kto mi pomoe pocieszaa si Gracjella.
Ale wszyscy szli prdko, mieli usta zamknite, twarze napite, oczy nieobecne. Na prno Gracjella
szukaa kogo, kto by poda jej jak wskazwk, czy przynajmniej umiechnby si do niej, aby doda otuchy.
Chodnik by kbowiskiem ng i rk, ale nikt nie zatrzymywa si. Nikt nie obdarzy dziewczynki choby
jednym spojrzeniem.
Zaniepokojona dosza do duego placu. By dzie targowy i wszdzie byo peno rnych straganw.
Gracjella wmieszaa si w tum kupujcych i sprzedajcych.
-Wszyscy wydaj si by bardzo uprzejmi i rozmowni, z pewnoci pomog mi odnale drog do
domu mylaa Gracjella.
-Skosztuj, dziewczynko! jaki dziwak w biaym fartuchu przysun do jej ust kawaek apetycznego
tortu jagodowego. -Dobry, co? cign mczyzna. Kawaek kosztuje tylko 2000 lirw!
-Przymierz ten sweterek! woaa do niej jaka kobieta.
-Kup to... przymierz tamto...Ten szampon jest wspaniay!... Spjrz na te kolczyki...
Wybierz sobie, co chcesz!...
Biedn Gracjell otoczya chmara sprzedawcw, ktrzy warczeli wok niej niczym helikoptery.
-Nie chc niczego... Pragn jedynie odnale drog do domu...! protestowaa na prno.
-To jest twoja droga wykrzykn jeden ze sprzedawcw. Droga wielkiej okazji!
Gracjella zatkaa sobie uszy rkoma i przepychajc si, wybiega z tumu oblegajcego stragany.
Z rynku odchodzio wiele ulic. Wesza w jedn z nich. Sza i sza. Ulica skoczya si u wylotu innej,
ta z kolei przechodzia w nastpn, i tak dalej. Po trzech godzinach wdrwki Gracjella powrcia
na plac targowy.
I co to szkodzi ? Nie myl o tym !
eby nie zauwayli jej sprzedawcy, prbowaa umkn cienist ulic, ale silna rka chwycia j
za rami.
-Gdzie idziesz, moja maa? da si sysze jaki przyjemny gos.
A jednak wyda si Gracjelli znajomy. To pani Rebechini, jej surowa i nieugita dyrektorka.
-Och, jak to dobrze, pani dyrektorko. Zgubiam si i nie mog znale drogi...
Zza okularw oczy dyrektorki spojrzay surowo.
-Nie szukaj wymwek. Powinna by teraz w szkole. Lubisz wagarowa, co? Jutro chc ci zobaczy w
kancelarii z matk. A teraz marsz, wracaj do domu!
-Wanie tego pragn odpowiedziaa dziewczynka ze zami w oczach. -ale... nie skoczya zdania.
Dyrektorka skrcia ju za rogiem swym onierskim krokiem. Syszaa stukot obcasw na chodniku
i zacza i za ni. Ale dyrektorka gdzie znikna.
Gracjella znw zacza bdzi po ulicach. Czasami rozpoznawaa jaki zaktek i pena nadziei
kierowaa si w t stron, ale ponownie znajdowaa si na ulicach prowadzcych do nikd, ktre wychodziy
na inne bramy.
Wdrowaa zmczona, wlokc za sob zmczone nogi, nie patrzc ju, gdzie idzie. Nagle z jakiej
ciemnej sieni wynurzy si wychudzony chopak o tustych wosach i dziwnym spojrzeniu.
-Czujemy si podle, no nie? spyta.
-Tak, rzeczywicie odpowiedziaa Gracjella, nie patrzc nawet na niego.
-Ja wiem, czego ci potrzeba...
-Co takiego?
-Co, co by ci podnioso na duchu. Jeli mi dasz troch pienidzy, postaram si o to, dobrze?
-Nie mam pienidzy.
-Postaraj si o nie, a potem wr. Proste, no nie?
-Pewnie wyszeptaa dziewczynka, skrcajc w kolejn ulic.
Tym razem znalaza si na ulicy szerokiej i wygldajcej do wesoo. Byo wiele restauracji i lokali,
wypenionych bawicymi si ludmi. Gdy Gracjella przechodzia przed jakimi drzwiami, byszczcymi
fioletowymi i tymi wiatami, zatrzyma j jaki wesoy gos. By to gos chopaka w dinsach i skrzanej
kurtce.
-Hej, dziewczyno, gdzie idziesz z tak grobow min?
-Nie potrafi wrci do domu!
-I co to szkodzi? Nie myl o tym. Wejd tutaj i potacz! Jeli nie zabawisz si w twoim wieku...
-Zostaw mnie w spokoju! zawoaa Gracjella zniecierpliwionym tonem, nie zatrzymujc si.
Teraz bya naprawd zmczona. Czua si jak Alicja w krainie czarw, z tym, e tam,
gdzie si znajdowaa, czarw nie byo.
Owietlona ulica koczya si na kolejnym skrzyowaniu. W rogu staa kamienna awka. Gracjella
usiada i zacza gorzko paka.
-Wstyd si! powiedziaa do siebie. Taka dua dziewczynka jak ty ma paka jak dziecko! Przesta
natychmiast, mwi Ci!
Ale wci wylewaa strumienie ez, ktre zmoczyy bluzeczk i prawie zatopiy napis Snoopy,
ktry by na niej wydrukowany.
-Co mam robi? kaa.
-Po pierwsze, zrozum, e pacz na nic si nie zda! oznajmi jaki gosik dochodzcy z gry. Gracjella
odwrcia si i ujrzaa te, wielkie oczy sowy, siedzcej na plakacie reklamowym. Sowa patrzya
na ni z min zrzdy.
-Porzdna dziewczynka o tej godzinie jest ju w domu. wypaplaa.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

4 z 55

-Ach, droga sowo, nie masz pojcia, jak bardzo chciaabym by w domu! odpowiedziaa Gracjella.
-Dlaczego wic tam nie pjdziesz?
-Nie mog.
-Dlaczego?
-Bo nie umiem znale drogi.
-Interesujce... zamruczaa sowa, zamykajc oczy, ktre byszczay jak te wiata semaforu.
-Czy nie wiesz, e aby nie zabdzi, trzeba mie map?
-Nie wiedziaam, e to miasto moe by tak skomplikowane niemiao zauwaya Gracjella.
-Jasne, e jest skomplikowane. Wszystko jest skomplikowane, jeeli nie masz planu!
zawoaa sowa. -Jednak masz szczcie. Powinnam mie jaki plan. Zobaczymy...
Sowa zacza szpera dziobem pod pirami prawego skrzyda. Z westchnieniem wycigna zoony
papier i podaa dziewczynce. Gracjella rozoya go i zobaczya, e jest to may plan miasta. W rogu znajdowao
si nawet czerwone keczko z napisem: Znajdujesz si tutaj. Poszukaa z niepokojem nazwy ulicy
i stwierdzia z bijcym sercem, e dwie ulice std znajduje si ulica Donizettiego i jej dom.
-Dziki, sowo! zawoaa uszczliwiona. Uratowaa mi ycie!
-O, nie przesadzajmy zamruczaa sowa i znw zasna.
Gracjella trzymajc w rce cenny plan, szybciutko dosza do domu. Patrzc na plan, bardzo atwo
mona byo odnale waciwy kierunek.
Pdem przebiega schody. Mamusia przygotowywaa kolacj w kuchni. Prawdopodobnie nawet
nie zauwaya jej nieobecnoci. Gracjella obja j za szyj.
-Ach, mamusiu, ju nigdy wicej nie wyjd z domu bez planu!
Mamusia naturalnie nie zrozumiaa, o co chodzi creczce.
-Z pewnoci. powiedziaa tylko. A teraz umyj sobie rce i nakryj do stou!

5.

CUDOWNY

CZARODZIEJ

OZ

Dziewczynka, ktra miaa na imi Dorota, spaa spokojnie w swoim ku, a piesek Toto lea blisko
niej. Nagle trba powietrzna uniosa dom do gry. Dorotka bya sama: wujostwo, u ktrych mieszkaa,
wyszli wczenie rano do pracy na polu.
W jednej chwili dziewczynka zostaa przeniesiona pomidzy chmury. Dorotka i jej pies Toto kryli
po niebie: pod nimi nie byo ju wsi, ale tylko zielono-szmaragdowa k, caa ukwiecona. W kocu wyldowali
na ziemi w miejscu, w ktrym staruszka nie wysza od dziewczynki, powitaa Dorotk w Krlestwie Oz.
Potem podzikowaa jej za zabicie perfidnej czarownicy ze Wschodu.
Dziewczynka prno protestowaa, twierdzc, e nie zabia nikogo. Staruszka nie zmienia zdania.
Dorotka nic nie rozumiaa, wwczas staruszka wyjania:
-To nie ty zabia j, ale twj dom. i wskazaa dwie stopy w srebrnych pantofelkach,
ktre wystaway spod drzwi domu.
Potem przedstawia si mwic:
-W tym krlestwie yj dwie czarownice dobre: jedna z Pnocy to ja i jedna z Poudnia. Istniej,
albo raczej istniay rwnie dwie czarownice ze: jedna z Zachodu i jedna ze Wschodu,
ale t ostatni zabia spadajc na ni z caym twym domem.
Syszc te sowa Dorotka zacza paka. Prosia rwnie o to, aby mc wrci do domu.
Dobra czarownica z Pnocy stwierdzia jednak, e jest to niemoliwe, gdy Krlestwo Oz otoczone jest
pustyni. Poradzia jednak dziewczynce, by dotara do Szmaragdowego miasta, gdzie mieszka wielki i potny
Czarodziej, ktry bdzie mg jej pomc. Uprzedzia tez, e droga jest duga i niebezpieczna.
Trzy spotkania
I tak oto Dorotka i Toto zaczli wdrowa droga wybrukowan tymi kamieniami do Szmaragdowego
miasta. Gdy doszli do poowy pola dojrzaego zboa, posyszeli, e kto ich woa. Toto nastawi uszy, a Dorotka
wysilia wzrok, ale zobaczya jedynie Stracha na wrble, pord anw zboa.
Tak. To on woa: prosi o pomoc, by uwolni go od drga, ktry unieruchomi go, uniemoliwiajc
straszenie krukw. Dziewczynka pomoga mu, a potem zapytaa o Czarodzieja z Oz. Ale Strach na wrble
nic o nim nie wiedzia.
-Jak to moliwe, e o nim nie syszae? spytaa go zdziwiona dziewczynka.
-Naprawd nic nie wiem. Peno we mnie somy, a brak mi rozumu. odpowiedzia smutno.
Postanowi jednak odprowadzi Dorotk do Szmaragdowego miasta, aby poprosi Czarodzieja z Oz
o odrobin mdroci.
Dorotka, Toto i ich dziwny przyjaciel zaczli wdrowa drog tych kamieni, ktra stawaa si
coraz bardziej nierwna i pena dziur. Maszerowali z trudem przez cay dzie, a gdy zapada noc, przespali si
w jakiej chacie.
Nastpnego ranka podjli na nowo wdrwk. Zatrzymali si usyszawszy jaki jk; wydobywa si on
z dziwnej, blaszanej postaci, stojcej nieruchomo przy drodze. By to Blaszany Drwal, trzyma w rku siekier,
ale nie mg ni porusza, potrzebowa naoliwienia.
Dorotka pobiega do chaty po oliwiark i zardzewiay Drwal zacz si porusza. Postanowi doczy
do grupy. Bardzo pragn mie serce i mia nadziej, e potny Czarodziej z Oz moe mu je da.
-Mimo wszystko, powiedzia Strach na wrble ja poprosz raczej o rozum ni o serce,
gdy gupiec nie wiedziaby, co robi z sercem.
-A ja zdecydowanie wol serce odpowiedzia Blaszany Drwal. gdy rozum nie daje szczcia, a
szczcie jest czym najwspanialszym na wiecie.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

5 z 55

Dorotka, pies Toto, Strach na wrble i Blaszany Drwal przechodzili przez gsty las. Gdy las stawa si
zbyt gsty, Drwal sw siekier wyrbywa przejcie. Nagle zza krzaka wyskoczy z okropnym rykiem lew. Toto
zacz gronie ujada. Lew nieoczekiwanie rozpaka si i stwierdzi, e w rzeczywistoci jest bardzo lkliwy
i ma serce krlicze. Aby by rzeczywicie krlem zwierzt, potrzebowa troch odwagi. Czy mgby mu jej
uyczy Czarodziej z Oz? Postanowi spyta si go o to i wyruszy w drog.
Podr do wielkiego Oz
Wyruszyli wic w pitk: dziewczynka, pies, lew, Strach na wrble i Blaszany Drwal.
Doszli do miejsca, w ktrym droga ukrywaa si przed rozpadlin. Jak pj dalej? Drc ze strachu,
lew zmobilizowa si jako i udao mu si przeskoczy.
Wszyscy musieli potem pokona jeszcze wiele innych bardzo trudnych przeszkd: uciekali przed
atakami okrutnych zwierzt o ciele niedwiedzia, a gowie tygrysa, przeszli przez rzek o potnym prdzie,
przez pole makw o trujcym zapachu... A wreszcie dotarli do bram Szmaragdowego miasta.
Stranik bram miasta stan przed przybyszami i gdy dowiedzia si, e pragn zobaczy si
z Czarodziejem, owiadczy im, e od wielu lat nikt ju nie mia stan przed nim.
Ten potny i straszny Czarodziej mgby ich zniszczy za jednym zamachem, gdyby przybysze
omielili si zakci jego spokj jak bah spraw. Poniewa jednak nalegali, zgodzi si zaprowadzi ich
przed oblicze wielkiego Czarodzieja. Najpierw wszyscy bd musieli zaoy okulary o zielonych szkach,
aby blask Szmaragdowego miasta ich nie olepi. Taki by tu regulamin.
Gdy wszyscy naoyli okulary, stranik ogromnym zotym kluczem otworzy bramy miasta,
ktre Dorotka i jej przyjaciele przekroczyli z biciem serca. Natychmiast, pomimo okularw, zostali olepieni
nadzwyczajnym blaskiem: domy i paace byy zbudowane z zielonego marmuru, pokrytego diamentami, okna
miay szmaragdowe szyby. Nawet niebo i promienie soca byy tego samego koloru. Stranik towarzyszy im
a do paacu Oz. Tam zostali przyjci w sali tronowej.
Na tron spywao bardzo intensywne zielone wiato, ktre owietlao ogromn, ys gow. Nie wida
byo tuowia, ani rk. Oczy wpatryway si usilnie w Dorotk i jej towarzyszom.
-Jestem wielkim i straszliwym Czarodziejem z Oz! obwiecia gowa. A wy kim jestecie
i czego chcecie ode mnie?
Jako pierwsza odpowiedziaa dziewczynka:
-Jestem Dorotka i chciaabym wrci do mojego domu.
-Ja jestem Strachem na wrble i chciabym mie rozum.
-Ja jestem Blaszanym Drwalem i chciabym mie serce.
-Ja jestem Lwem tchrzliwym i chciabym mie troch odwagi.
Gowa Czarodzieja ulegaa w tym czasie kilku nadzwyczajnym przeksztaceniom: staa si pikn
dam, straszliwym potworem, wreszcie kul ognia. W kocu zdecydowaa si przemwi. Stwierdzia, e gotowa
jest im pomc, w zamian jednak bd musieli zabi Czarownic z Zachodu.
Dorotka bya przeciwna, ju raz przypisywano jej wyeliminowanie Czarownicy ze Wschodu, a teraz
miaaby zabi rwnie t z Zachodu, za cen powrotu do domu!
Czarodziej z Oz okaza si jednak niewzruszony i przyjaciele postanowili pokusi si o wykonanie
zadania. Ale perfidna Czarownica z Zachodu rozkazaa swojemu wojsku, zoonemu z latajcych map, porwa
ich i zmusia Dorotk do pracy w swym zamku.
Czarownica bya bardzo za. Pewnego dnia, w porywie zoci szczeglnie gwatownej, uderzya Toto
swym parasolem. Dorotka nie potrafia si opanowa. Mya wanie podog i chwycia za pierwsz rzecz,
ktra wpada jej w rk: za wiadro z wod. Wylaa j na z czarownic, a ta zacza si rozpuszcza krzyczc:
-Doroto, ty mnie umiercisz: woda spowoduje, e znikn, jak znika rysunek ze zamoczonej kartki!
I tak te si stao.
Przyjaciele powrcili do Szmaragdowego miasta i zostali doprowadzeni do sali tronowej. Okazaa si
ona cakowicie pusta. Nagle da si sysze silny i uroczysty gos, ktry wydawa si pyn z sufitu:
-Jestem przemonym Czarodziejem z Oz. Czego chcecie? Dlaczego mnie szukacie?
Zdemaskowanie straszliwego czarodzieja z Oz
Przyjaciele opowiedzieli o tym, jak rozpucili Czarownic z Zachodu. Teraz on, Czarodziej z Oz,
powinien dotrzyma przyrzeczenia i kademu z nich da to, o co prosi.
Czarodziej stara si odwlec decyzj, ale Dorotka powiedziaa mu dobitnie, e nie rusz si std, dopki
nie uzyskaj jednoznacznej odpowiedzi, a lew podkreli sowa dziewczynki, ryczc potnie. Piesek Toto,
przestraszony niespodziewanym rykiem skoczy, wywracajc parawan, ktry sta w kcie sali tronowej.
Ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich okazao si, e za parawanem znajdowa si zupenie niepozorny ludzik,
ktry mamrota:
-Jestem najpotniejszym Czarodziejem z Oz. Wielkim i strasznym Czarodziejem.
Jak to moliwe?! To by w wielki i straszny Czarodziej? Przyjaciele spogldali na siebie zdziwieni
i zmieszani. Czowieczek stwierdzi, e jest iluzjonist: ogromna gowa, ognista kula i wszystko inne to jedynie
stare sztuczki. Rwnie Szmaragdowe miasto byo zudzeniem.
W kilku sowach opowiedzia sw histori: pracowa kiedy w cyrku i podpisywa si na balonie
napenionym gazem. Pewnego dnia wiatr zanis go do krainy Oz. Ludzie uznali go za wielkiego czarodzieja,
ktry w cudowny sposb zszed z nieba, a on rozpocz swe sztuczki. Wystarczyo nakazanie wszystkim
noszenie zielonych okularw, aby przekona, e mieszkaj pord byszczcych szmaragdw. Jedynym
problemem byy dwie ze Czarownice, ale teraz dziki Dorotce ju ich nie ma. Niestety jego przyrzeczenia byy
bez pokrycia. Nie moe ich oczywicie wypeni.
-Wedug mnie, jeste bardzo niedobry powiedziaa Dorotka.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

6 z 55

-O nie, moja kochana, w rzeczywistoci jestem bardzo dobry. Jestem jedynie bardzo zy jako
czarodziej. Musz to przyzna.
-Nie moesz wic da mi rozumu? spyta Strach na wrble.
-Wcale nie potrzebuj ci go dawa. Ucz si czego kadego dnia. Rozum maj nawet mae dzieci, ale
nie
umiej
prawie
nic.
Dowiadczenie
jest
jedyn
drog
prowadzc
do
mdroci
i im duej jeste na ziemi, tym wicej nabierasz dowiadczenia!
-Moe to i prawda powiedzia Strach na wrble. ale jeli nie dasz mi rozumu, bd bardzo
nieszczliwy.
Faszywy czarodziej spojrza na niego uwanie.
-Ba westchn. Napeni ci gow rozumem. Ale nie mog nauczy ci, jak si nim posugiwa. To
musisz ju sam odkry.
Czarodziej odkrci i oprni gow Stracha na wrble i wypeni j mieszanin wieej somy, otrb
i szpilek, aby wskaza na ostro swych idei. Strach na wrble pyszni si w przekonaniu, e jest bardzo mdry.
-A moja odwaga? spyta z lkiem lew.
-Ty jeste bardzo odwany, jestem tego pewien! odpowiedzia Czarodziej. Brak ci jedynie zaufania
do samego siebie. Nie ma takiego stworzenia, ktre by nie lkao si w obliczu niebezpieczestwa. Prawdziwa
odwaga polega na stawieniu czoa niebezpieczestwu, gdy ogarnia nas lk, a tego typu odwag posiadasz w
nadmiarze.
Wyla jednak zawarto zielonej butelki do miseczki i poleci Lwu wychepta pyn (a bya to czysta
woda). Gdy Lew si napi, obwieci wszystkim, e teraz czuje si bardzo odwany.
-A moje serce? zapyta Blaszany Drwal.
-Jeeli kochasz swych przyjaci jak siebie samego, posiadasz ju serce. W kadym razie...
Czarodziej zrobi otwr w blaszanym tuowiu Drwala i umieci tam liczne jedwabne serduszko
wypenione trocinami. Blaszany Drwal nie posiada si z radoci.
-Jak atwo jest pomaga innym, gdy zdobdzie si ich zaufanie pomyla Czarodziej.
Najtrudniej byo pomc Dorotce w powrocie do domu, ale postanowi sprbowa. Nie byo atwo,
lecz z pomoc swych przyjaci, po wielu przygodach, dziewczynka powrcia wreszcie do swego ukochanego
Kansas.

6.

MAY ,

SAMOTNY

KRL

Daleko, daleko std, na morzu o dziwnej nazwie, istniaa maa wyspa o biaych plaach zielonych
pagrkach. Na wyspie znajdowa si zamek, a w zamku y may krl. By dziwnym krlem, gdy nie mia
poddanych. Ani jednego.
Codziennie rano krl ziewnwszy i przecignwszy si, my sobie uszy i zby. Potem wsadza na gow
koron i zaczyna swj dzie. Jeli wiecio soce, may krl biega na plae. By zapalonym sportowcem,
autorem wszystkich rekordw krlestwa, poczwszy od biegu po play na 100 metrw, rzutu kamieniem
i wszelkich stylw pywania za wyjtkiem nart wodnych, gdy nie byo nikogo, kto kierowaby krlewsk
motorwk. Po kadych zawodach krl nagradza siebie zotymi medalami. Mia ju nimi zapenione trzy pokoje.
Ilekro przypina sobie medal na piersi, grzecznie odpowiada sam sobie:
-Dzikuj Jego Krlewskiej Moci!
W zamku bya biblioteka i pki pene rnych ksiek. Krlowi podobay si bardzo komiksy
przygodowe. Troch mniej banie, gdy w baniach wszyscy krlowie mieli poddanych.
-A ja nie mam nawet jednego! mwi do siebie krl. -Ale jak mwi przysowie: lepiej by samemu ni
w zym towarzystwie.
A gdy odrabia lekcje, zawsze stawia sobie bardzo dobre stopnie.
-Z penym uznaniem dla Jego Wysokoci stwierdza.
Pewnego wieczoru ogarna go dziwna melancholia. Zszed na pla, zdecydowany znale jakiego
poddanego i myla:
-Gdybym mia cho stu poddanych...
Na play poszed w prawo, ale brzeg by zupenie pusty.
-Gdybym mia cho 50 poddanych... powiedzia krl.
Zawrci i szed wzdu brzegu daleko w lew stron, lecz i tam byo pusto. Krl usiad na jakiej skace
i by tak bardzo smutny, e nie zauway nawet, jak wspaniay by tego wieczoru zachd soca.
-Gdybym mia cho 10 poddanych, prawdopodobnie bybym szczliwy!
Zauway daleko na morzu kilku rybakw na odziach i ucieszy si.
-Poddani krzykn krl poddani, oto wasz krl, hurra!
Ale rybacy nie usyszeli go, a krl od krzyczenia a zachryp. Wrci do domu i wlizgn si pod swoj
kolorow kodr. Usn i ni mu si milion poddanych, woajcych hurra! na jego widok.
Okrutny Barbarossa
Nie spa dugo. Obudziy go gone krzyki. May krl nie mia poddanych, ale mia zawzitych wrogw.
Byli nimi piraci pod wodz strasznego Barbarossy.
Ich statek najeony armatami wyania si nagle na horyzoncie. Wszyscy piraci mieli dugie wsy,
dzikie gby i noe w zbach.
-Do boju! krzycza Barbarossa, najdzikszy ze wszystkich. Trzydziestu omiu piratw z gonymi
okrzykami wpado do zamku i niszczyo wszystko to, co znajdowao si na ich drodze.
W wyniku czstych napadw w zamku pozostao mao rzeczy do wzicia, dlatego piraci mieli zwyczaj
przywoenia czego, aby mc to skra przy nastpnym napadzie.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

7 z 55

May krl ba si straszliwie piratw, a szczeglnie okrutnego Barbarossy, ktry za kadym razem
wykrzykiwa:
-Jeli zapi krla, zawiesz go maszcie mojego okrtu!
Tak wic, gdy tylko sysza, e nadchodz piraci, krl ukrywa si w jednej z wielu kryjwek zamku.
Tam skulony w ciemnoci czeka na odjazd piratw.
Tak bywao ju wiele razy, chocia may krl nigdy nie by tchrzem.
-Gdybym mia wojsko myla. Barbarossa i jego zgraja dopiero mieliby si z pyszna!
Pewnego ranka krla obudzi zupenie nowy dwik. Sucha uwanie i stwierdzi, e nigdy nie spotka
si z podobnym dwikiem.
-Moe przybyli moi poddani pomyla i poszed otworzy drzwi. Na stopniach przed bram siedzia
ogromny, rudy kot.
-Dzie dobry powiedzia krl z wielk godnoci. Ja jestem krlem, hurra!
-A ja jestem kotem stwierdzi przybysz.
-Jeste moim poddanym powiedzia krl.
-Pozwl mi wic wej poprosi kot. Jestem godny i zimno mi.
Krl pozwoli kotu wej do swego domu, a kot obszed go wokoo i stwierdzi, e by on wielki
i wygodny.
-Masz pikny dom.
-Tak, nie jest zy stwierdzi krl i nagle zauway wiele rzeczy, ktrych nie widzia w cigu
poprzednich lat.
To dlatego, e jestem krlem powiedzia krl i poczu si bardzo zadowolony.
-Zostan tu. zdecydowa kot.
Urzdzi si w domu i zamieszka razem z krlem. Krl by szczliwy, gdy wreszcie mia jednego
poddanego.
-Daj mi co do jedzenia poprosi kot i krl pobieg szybko, by przynie poywienie dla kota.
-Przygotuj mi ko powiedzia kot. Krl pobieg na poszukiwanie kodry i poduszki.
-Zimno mi stwierdzi kot. A krl rozpali ogie, by kot mg si ogrza.
-Wykonano, panie poddany powiedzia krl do kota.
A kot na to: -Dziki, panie krlu!
Krl nie spostrzeg nawet, e cho by krlem, usugiwa kotu.
Krl jest najlepszym przyjacielem !
Czas mija i krl by szczliwy w towarzystwie kota, a kot pokazywa krlowi wszystko, o czym
zapomnia on w swej samotnoci: zachody soca, ros porann, kolorowe muszle i ksiyc, ktry pyn
po niebie jak d rybacka po morzu.
Niekiedy zdarzao si, e krl przechodzc przed lustrem i widzc swoje odbicie mawia:
-Krlu, hurra!!!
I pozdrawia siebie. Nie by ju absolutnym zwycizc na wyspie. Kot wyprzedza go w skoku wzwy,
w skoku w dal i w wdrapywaniu si na drzewa, ale krl nadal by pierwszy w pywaniu i rzucie kamieniem.
Pewnego ranka krl posysza pukanie do bramy zamku. Pobieg otworzy, mylc: Przybywaj
poddani! Zobaczy przed sob malestwo o wesoej twarzy. By to pingwin w biaej koszuli i wiccym
czarnym fraku.
-Dzie dobry powiedzia krl z godnoci. Jestem krlem, hurra!
-Ja jestem pingwinem powiedzia przybysz.
-Jeste moim poddanym stwierdzi krl.
-Pozwl mi wej poprosi pingwin. -Jestem godny i mam zmarznite nogi. Sprzykrzyo mi si
mieszka na grze lodowej.
Krl wpuci pingwina do swego domu, przedstawi mu kota, ktry by bardzo szczliwy z poznania
pingwina.
-Sdz, e pozostan tu z wami powiedzia pingwin.
Krl by z tego bardzo rad. Mia ju teraz dwch poddanych. Pobieg przygotowa dobr kolacj
dla pingwina, gdy tymczasem kot przynis nowemu gociowi mikkie pantofle.
-Bd ochmistrzem dworu. Czuj ku temu powoanie. owiadczy pingwin. Bd utrzymywa
porzdek w zamku i podawa aperitif na tarasie.
Teraz ju we troje podziwiali zachody soca. I byo im jeszcze lepiej ni we dwjk. Krl nie wygrywa
ju tak wielu zawodw sportowych, gdy pingwin wyprzedza go w pywaniu i nurkowaniu. Krl niespodziewanie
odkry, e mona by zadowolonym nawet wwczas, gdy nie wygrywa si zawsze.
Ale pewnego wieczoru, daleko na horyzoncie, ukaza si okrt pirata Barbarossy.
-Szybko uciekajmy i ukryjmy si! krzykn krl.
-Ani mi si ni! powiedzia kot. Jestemy we trjk i moemy pokona tych zuchwalcw.
-Z pewnoci. stwierdzi pingwin. Wystarczy mie sprytny plan!
-W zbrojowni zamku znajduje si zbroja gigantycznego Bombardona przypomnia sobie krl.
-wietnie! powiedzia kot. Wlizgniemy si w t zbroj i stawimy czoa piratom.
-Kot stanie na mych ramionach, krl na kocie i bdzie mg porusza mieczem. cign dalej pingwin.
-Aprobuj ten plan stwierdzi kot.
Zrobili tak, jak postanowili. Piraci po wyldowaniu na play zostali wrcz sparaliowani tym,
co zobaczyli. W ich kierunku wielkimi krokami zda olbrzym, ktry wymachiwa ogromnym mieczem.
-Powrci olbrzym Bombardone! zakrzyknli. Ratuj si, kto moe!
I rzucili si do wody, aby dotrze do okrtu. Odtd nigdy ju ich tu nie widziano.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

8 z 55

May krl, kot i pingwin uciskali si peni radoci. Potem kot i pingwin unieli krla i podrzucili go
w powietrze woajc:
-Krl jest najlepszym przyjacielem, jaki istnieje, hurra!

7.

KOT

KOCZKODAN

W domku nad brzegiem rzeki ya mamusia z dwoma crkami. W rzeczywistoci tylko jedna
z dziewczynek bya prawdziw crk, druga bya dalek krewn sierot, ktra zostaa przyjta do tego domu
niezbyt chtnie. Faktycznie przybrana matka nie kochaa jej zupenie. A przecie ta dziewczynka, o wdzicznym
imieniu Lauretta, bya adna i mia, podczas gdy prawdziwa crka bya niegrzeczna i arogancka. Ale ona bya
kochana i oszczdzano j. Natomiast wszystkie uciliwe prace zawsze spaday na Laurett.
Ktrego dnia miao by wielkie pranie. Kto mia je zrobi? Oczywicie chtna i posuszna Lauretta.
Dziewczynka wzia koszyk z bielizn oraz mydo i posza nad rzek. Uklka na trawiastym brzegu i zacza
pra. Woda bya bardzo zimna. Rce dziewczynki zrobiy si czerwone, zesztywniay i trudno jej byo utrzyma
mydo. Wylizgiwao si i uciekao. W kocu porwa je prd.
Dom w ksztacie kociego pyszczka
-Kto wie, jak rozgniewa si matka, jeli nie odnajd myda pomylaa biedna Lauretta
i szybko wstaa.
Zacza biec wzdu rzeki i staraa si wyowi mydo. Nagle polizgna si i upada. Zacza stacza
si z grki, a zatrzymaa si na mikkiej ce, nie zrobiwszy sobie nic zego.
-Mam szczcie pomylaa. mogo by gorzej.
Podniosa gow i zobaczya bardzo dziwny dom: mia dwa boczne dachy i dwa okrge okna i...
podobny by do gowy kota! Co wicej, peen by kotw, ale takich kotw dziewczynka nigdy nie widziaa.
Wszystkie byy piknie ubrane. Jeden by ochmistrzem dworu, inny ogrodnikiem...
-Pjd i spytam, gdzie jestem i ktrdy mog wrci do domu. postanowia dziewczynka,
a tymczasem zauwaya, e jeden z kotw siatk wyawia jej mydo.
-Dzie dobry, panie kocie! pozdrowia go. Czy mogabym odzyska moje mydo
i dowiedzie si, jak mam wrci do domu?
-Panienko odpowiedzia kot. Tu wszystko naley do kota Koczkodana i jeeli chcesz odzyska
mydo, musisz o to poprosi.
Dziewczynka zapukaa do drzwi, wytara dobrze buciki na wycieraczce, pozdrowia uprzejmie
ochmistrza, ktry jej otworzy i zaczekaa, a ten zamelduje j kotu Koczkodanowi. Widzc, e wiele kotw
pracowao posugujc si miotami i cierkami wikszymi od siebie, postanowia im pomc. Potem, poniewa
waciciel domu jeszcze si nie pokazywa, pomoga innym kotom zasa ka. piewaa przy tym piosenk,
ktra bardzo spodobaa si kotkom.
W kocu Koczkodan przyj j. By to pikny kot o surowym spojrzeniu i dziewczynka ukonia si nisko
jak przed krlem.
-Oto twoje mydo, ksiniczko! powiedzia Koczkodan.
Lauretta zarumienia si troch z powodu tytuu, jakim obdarzy j kocur. Ju miaa zaprotestowa,
lecz kot cign dalej:
-Poniewa bya taka uprzejma dla moich kotkw, wybierz sobie z tej szafy now sukienk dla siebie.
Dziewczynka zajrzaa do szafy i zobaczya wspaniae suknie krlewskie, ale pomylaa, e bdc biedn
bardziej potrzebuje czego praktycznego. Wybraa wic sobie skromn bawenian sukienk.
-egnaj! powiedzia do niej kot Koczkodan. Oby za kadym sowem, jakie wypowiesz, wypluwaa
pery i brylanty w obfitoci!
Z jej ust wydostaway si pery i diamenty
Jeden z kotw odprowadzi dziewczynk do domu. Bya tak szczliwa z podarunku myda, e zaraz
opowiedziaa o wszystkim mamusi i siostrze. W miar jak mwia, z jej ust wydobywaa si byszczca kaskada
pere i diamentw.
-Ja te! Ja te chc dosta prezenty! zacza krzycze przyrodnia siostra, ktra bya strasznie
zazdrosna. I nie mylc wiele, pobiega nad rzek, wrzucia mydo do wody i zelizgna si ze zbocza. Wkrtce
i ona znalaza si blisko domu kota Koczkodana.
Gdy ujrzaa dom, chcc jak najrychlej spotka si z gospodarzem, kopniakiem utorowaa sobie drog
midzy kotkami, popchna ochmistrza i wyrwaa mydo z apek ogrodnika, ktry je wyowi. Oczekujc
na przyjcie przez kota Koczkodana, prychaa niczym miech. Zocia si te na koty zajte sprztaniem,
e z ich powodu musi wdycha kurz. W kocu one same nalegay, by kot Koczkodan przyj j szybko,
gdy nie mogy ju wytrzyma zego zachowania. Wreszcie zostaa zaprowadzona przed kota Koczkodana.
-Witaj, biedaczko! pozdrowi j kot.
Na to okrelenie dziewczynka parskna, ale szybko opanowaa si.
-Swoje mydo ju odebraa. cign kot. Wr teraz do domu!
-A suknia? wrzasna le wychowana dziewczyna. -Mojej siostrze podarowae sukni!
-Wybierz sobie wic i ty sukni. umiechn si kot z byskiem w oczach.
Dziewczynka naturalnie wybraa najstrojniejsz i trzymaa j kurczowo, bojc si, eby nie odebrano
jej skarbu. Ju chciaa uciec, nie poegnawszy si wcale, gdy posyszaa sowa kota Koczkodana:
-Poniewa zachowaa si niegrzecznie wobec moich kotkw, za kadym twoim sowem wyskakiwa
bd ropuchy i myszki!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

9 z 55

Kot ochmistrz odprowadzi j wprawdzie do domu, ale szed w pewnej odlegoci. I oto, gdy dobra
siostra polubia ksicia, ona nadal wypluwaa ropuchy i myszki, za kadym wypowiedzianym sowem.
Nikt nie chcia jej mie blisko siebie i aby zarobi na ycie, musiaa pracowa w cyrku, gdzie braa udzia
w przedstawieniach z ropuchami i myszkami.

8.

ZAMEK

SZCZCIA

Pewnego wiosennego ranka, gdy tylko soce ukazao si na horyzoncie, dwaj podrni wyruszyli
w drog. Obaj byli modzi, przystojni i silni. Jeden nazywa si Gnuny, a drugi Aktywny.
Gdy promienie soca okazyway ca sw moc owietliy zociste wiee wspaniaego zamku,
znajdujcego si na najwyszej grze, na kracu horyzontu. Bya to wspaniaa budowla z biaego marmuru,
o srebrzystych oknach i zocistych dachach, byszczca jak kryszta.
Dwaj modziecy patrzyli na ni w zachwycie. Bardzo pragnli si tam dosta i postanowili pj w tym
kierunku.
Nagle zauwayli, e wielki zotosrebrny motyl szybujc lekko zblia si do nich. Gdy by ju blisko,
zobaczyli, e to nie motyl, ale pikna wrka, ubrana w delikatny i powiewny jedwab, cienki niczym pajczyna,
byszczcy perami jak ros. Wrka miaa na gowie koron z diamentw, a aureola zocistego wiata pyna
wraz z ni szybko niczym wiatr.
Spotkanie o pnocy
Przelatujc pomidzy dwoma modziecami, spojrzaa na nich umiechajc si.
-Chodcie za mn! powiedziaa.
Gnuny usiad na trawie.
-Bybym gupi! Przecie nie mam skrzyde! zrzdzi.
Tymczasem Aktywny szybko pobieg za byszczc wrk i chwyci j za brzeg sukni.
-Kim jeste? Gdzie lecisz? spyta.
-Jestem szczciem. odpowiedziaa wrka. A tam w grze jest mj zamek. Moecie by tam dzi
jeszcze, jeeli nie stracicie czasu po drodze. Jeeli dotrzecie do zamku przed ostatnim wybiciem zegara godziny
dwunastej przyjm was i bd wasz przyjacik przez cae ycie. Ale ju sekund po pnocy bdzie za
pno, drzwi si wicej nie otworz!
Wrka oswobodzia sukni z rk Aktywnego i szybko znikna mu z oczu. Chopak powrci
do przyjaciela i opowiedzia mu o tym, co mu wyjawia wrka.
-Co za pomys! zrzdzi Gnuny. Gdybymy mieli cho konia! Ale i pieszo?! Nie, dzikuj!
-A wic egnaj! powiedzia Aktywny. Ja id.
I zacz maszerowa szybkim krokiem, majc wzrok utkwiony w zamku Szczcia.
Gnuny ziewn i pooy si na trawie, uprzednio spojrzawszy na wiee z biaego marmuru.
-Gdybym mia dobrego konia! westchn.
W tym momencie poczu ciepy oddech na szyi i zaraz potem usysza gone renie. Odwrci si
i zobaczy adnego gniadego konia, ju osiodanego z lejcami na szyi.
-Widzisz? powiedzia chopak. Szczcie czsto przychodzi bez wielkiego wysiku!
Kto idzie powoli , dochodzi zdrowo i daleko
Wskoczy na konia i ruszy galopem w kierunku zamku Szczcia. Ko bieg szybko i wkrtce Gnuny
min Aktywnego, ktry szed spokojnie regularnym krokiem.
-Cztery nogi wicej znacz ni dwie! krzykn Gnuny.
Ale Aktywny zrobi jedynie znak gow i dalej wdrowa nie zatrzymujc si. Ko bieg cigle szybko
i okoo poudnia wydawao si, e marmurowe wiee s ju tu, tu. W samo poudnie ko zboczy jednak
z drogi, wszed na wie polan i zatrzyma si.
-Mdre zwierz pomyla zadowolony Gnuny. Kto idzie powoli, dochodzi zdrowo i daleko. Nie
trzeba przemcza si. Umiarkowanie jest najwiksz cnot. Ja pjd za twoim przykadem
i troch odpoczn.
Zsiad z konia, gratulujc sobie wielkiej mdroci, usiad na mikkiej trawie i opar si o buk,
ktrego pie by gadki i przyjemny. Mia w torbie dobre niadanie, zjad i napi si spokojnie. Potem czujc si
troch zmczony, wszystko odoy na pniej, pooy si tam, gdzie mech by najbardziej mikki i zakry sobie
twarz kapeluszem.
-Maa drzemka nie zaszkodzi mi. Potem bd sprawniejszy i szybciej dojd. pomyla
i zasn.
Muzyka i ognie sztuczne
Mia wspaniay sen. nio mu si, e dotar do zamku Szczcia i e pani Szczcie przyja go
z wielkimi honorami. Zastpy suebnic i ochmistrz dworu podali mu wspania kolacj, orkiestra graa
angielskie melodie, a z ogrodu dochodziy wybuchy i wiata sztucznych ogni, przygotowanych na jego cze.
Jeden z olepiajcych wybuchw obudzi go. Usiad z wysikiem i przetar sobie oczy. I oto,
co zobaczy... Ognie sztuczne byy ostatnimi promieniami soca, a muzyka okazaa si gosem kolegi,
ktry przechodzi drog piewajc.
-Czas, by znw wyruszy w drog stwierdzi Gnuny wstajc. Szuka wzrokiem swego piknego,
gniadego konia. Jedyn jednak yw istot by stary, szary i wyleniay osio, ktry pas si w pobliu.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

10 z 55

Rozczarowany, ale cigle jeszcze peen nadziei, wsta, krzycza, gwizda, ale aden ko si nie pokaza.
W kocu zrezygnowa i widzc, e nie ma nic lepszego, wskoczy na grzbiet starego osa i ruszy w drog.
Osio bieg drobnym truchtem, ale do powoli, a jego biedne koci trzeszczay. Bya to podr do
niewygodna, ale zawsze wygodniej byo jecha ni i pieszo. Gnuny stwierdzi, e zamek zblia si coraz
bardziej.
Zapada noc i okna zocistego paacu rozbysy wiatami.
Stary osio jednak szed coraz wolniej, waha si, dra, a wreszcie porodku ciemnego lasu zapar si,
opuci uszy i nie chcia ruszy dalej. Gnuny uderza go, cign za ogon, bezskutecznie. A w momencie,
gdy chcia go jeszcze raz uderzy, osio nagle stan dba i zrzuci na ziemi biednego Gnunego.
Dwa dziwne wierzchowce
Lea chwil na ziemi oszoomiony i wcieky. Przeklina zy los. Tak bardzo chciaby ju znajdowa si
na mikkim ku, wrd cienkich przecierade, pod ciepa kodr!
To pragnienie przypomniao mu zamek Szczcia. Nie moe by ju daleko, wsta wic i zacz szuka
swego osa. Ale nie byo go nigdzie.
Gnuny poczapa tu i tam, starajc si poj, gdzie si znajduje. Ciemnoci okryy wszystko niczym
kodra z czarnego aksamitu. Kolce krzakw kuy go, wiele razy natrafi na kamienie i na powalone pnie.
Osa nie znalaz.
W kocu znalaz co, co przypominao siodo, pod ktrym niechybnie musiao by jakie zwierz.
Nie namylajc si wiele, Gnuny wsiad na siodo i zawoa: -Hop, hop!
Zwierz wydawao mu si mniejsze od osa i czu, e wsiadajc dotkn nogami czego mikkiego,
ale nie mg zobaczy nic, gdy byo zbyt ciemno. W kadym razie bya to jazda i to lepsza od wdrwki
pieszej.
Usysza, jak zegar zamkowy wybi godzin jedenast. Mia do czasu, by dojecha do zamku
przed pnoc. Dwoma kopniakami zachci swego wierzchowca do biegu.
Siodo byo wprawdzie wygodne, zaokrglone z oparciem dla plecw, ale zwierz wyjtkowo wolno
posuwao si naprzd! O wiele wolniej od osa!
Po pewnym czasie Gnuny znalaz si poza lasem. Przed nim, ju blisko, byszczay wiata zamku.
Promie wiata pad na wierzchowca i modzieniec zobaczy wwczas, e by to gigantyczny limak!
Dreszcz obrzydzenia przebieg mu przez plecy i byby natychmiast zsiad z okropnego stworzenia,
gdyby nie to, e usysza pierwsze z dwunastu uderze zegara. Zacz wic uderza limaka, by zmusi go
do biegu. limak natychmiast schowa si do swej muszli i zostawi okropnie zagniewanego jedca na ziemi.
Zegar wybi po raz drugi.
Gdyby Gnuny zacz biec, mgby jeszcze zdy na czas do zamku, tymczasem on zacz krzycze
i tupa nogami.
-Wierzchowca, wierzchowca! Potrzebuj jakiegokolwiek wierzchowca, ktry zawizby mnie do zamku!
Zegar wybi po raz trzeci.
Co ciemnego przeszo obok Gnunego z haasem elastwa. Nie namylajc si, Gnuny wskoczy
na grzbiet zwierzcia, dziwnie paski i pomarszczony.
W momencie, w ktrym to czyni, zobaczy, e bramy zamku otworzyy si, by przyj Aktywnego.
Honory domu czynia umiechnita i janiejca radoci wrka Szczcia.
Zegar wybi po raz czwarty i nowy rumak ruszy. Przy pitym uderzeniu posun si o krok.
Przy szstym zatrzyma si. Przy sidmym zacz si cofa.
Gnuny krzycza, kopa, baga, ale zwierz zdecydowanie cofao si. Zegar wybi po raz smy. Ksiyc
wysun si zza chmur i Gnuny stwierdzi, e siedzi na ogromnym raku!
wiata zamku zgasy jedno po drugim.
Dziewite uderzenie!... Rak nadal si cofa. Dziesite... Cigle wstecz. Jedenaste... Dwunaste!...
Bramy zamku zamkny si z wielkim hukiem, a rak zatrzyma si. Dla Gnunego zamek Szczcia
i jego skarby byy stracone na zawsze. Nikt nie sysza, co stao si z Gnunym i jego rakiem. Ale nikt si tym
nie przejmowa. Aktywny tymczasem zosta przyjty przez wrk Szczcia i zatrzyma si w zamku
przez duszy czas. Przez reszt ycia szczcie towarzyszyo mu jak wierna przyjacika.

9.

POTWR

Wie o nazwie Sodka woda bya najpogodniejsz i najspokojniejsz wsiana ziemi. Jak pisali kronikarze
w swych ksigach, bya to wie radosna. Wszystko ukadao si dobrze, ale pewnej nocy, na pustych ulicach
day si sysze dziwne odgosy, ktrym towarzyszyy pospne i chrzkliwe oddechy. Jedynie nieliczni
odwayli si spojrze przez okno. Za okiennicami day si sysze wzburzone szepty.
-To jaki cudzoziemiec
-To jaki olbrzym...
-O matko moja, jaki on brzydki!
-Ma okrutny wygld.
-To potwr! Pore nasze dzieci!
Nieznajomy w wdrowa zgity pod ciarem wielkiego wora. Mia oczy te, brod najeon,
paznokcie dugie i zakrzywione. Co pewien czas zmuszony by zatrzyma si, by wytrze sobie nos. Dlatego
dysza i kaszla jak stary miech kowalski. Musia by okropnie przezibiony.
W kocu wsi, o dwa kroki od lasu, znajdowaa si gboka, czarna jaskinia. Potwr nie znalazszy
nic lepszego, tam si zadomowi.
W gospodzie nastpnego dnia zebrali si wszyscy mieszkacy wsi, rwnie babcie, mamusie i dzieci.
-Ja widziaam go dobrze i z bliska: jest okropny!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

11 z 55

-Ja zajrzaam w jego oczy: przeraaj!


-Wyrzuca ogie z nozdrzy!
-Syszaam jego renie, jeszcze teraz dr caa poskarya si Maria Ra, najadniejsza dziewczyna
w tej miejscowoci. Wszyscy modziecy westchnli.
-To jest diabe! powiedziaa jaka babcia.
-Gdzie tam! To wilkoak, poeracz mczyzn! O biada nam! szlochaa jaka staruszka.
-Jeeli poera mczyzn, ty nie powinna si martwi! zachichota Baptysta, wsiowy mieszek.
-Ja widziaem go z bardzo bliska powiedzia Szymon, dwunastoletni chopiec.
-Rwnie i ja byam z nim zawtrowaa jego siostrzyczka Liliana.
-Oto nawet dzieci s przeraone stwierdzi Sebastian, wjt. Powiedzcie dzieci, jaki by ten potwr!
By straszny, prawda?
-Nie. zaprzeczy Szymon.
-Nie przeraa. powiedziaa Liliana. I dodaa: -By tylko inny!
Wszyscy powrcili do domu, wdrujc szybko przez ciche ulice, bali si spotkania twarz w twarz
z potworem. Spogldali z lkiem w kierunku lasu. Tam widoczny by otwr duej, czarnej jaskini,
w ktrej zamieszka potwr.
Wanie w tym momencie, powikszone echem, dao si sysze okropne, grzmice kichnicie.
-To potwr! Ratunku! zakrzyknli wszyscy i schronili si do domw. Zamknli drzwi na potrjne
zasuwy.
Mamusie otuliy szczelnie kodrami dzieci. Nie bjcie si, tu jestemy bezpieczni!
Ojcowie zamykali okna i zabezpieczali drzwi. Jeli omieli si przyj tutaj, bdzie mia si z pyszna!
Ciarwka pena cegie
W nastpnych dniach ycie w Sodkiej Wodzie znw toczyo si normalnie. Tatusiowie i mamusie
pracowali, dzieci byy w szkole, Maria Ra siedziaa przed lustrem z papilotami we wosach koloru zboa.
Modziecy spogldali na ni i wzdychali.
Prawie wszyscy zapomnieli o potworze, ktry, o dziwo, nikomu nie przeszkadza. Jedynie od czasu
do czasu sycha byo straszliwy haas. Ludzie wwczas mawiali:
-Potwr kicha. Znw si zazibi!
I powracali do swych zaj.
Pewnego dnia ciarwka pena cegie, najechaa zbyt szybko na dziur w ulicy i wypady dwie cegy.
Tomasz, chopczyk tam przechodzcy, zatrzyma si i podnis jedn. Zobaczy to Samuel, jego przyjaciel, ktry
wanie wychodzi do szkoy.
-Hej Tomek, co chcesz zrobi z t ceg?
-Chc pj i rzuci ni w gow potwora, ktry mieszka w czarnej jaskini. Nie potrzebujemy potworw
w naszej wsi!
Samuel rozemia si i powiedzia:
-Zao si, e nie masz tyle odwagi!
Ale Tomasz szed wyprostowany ze swoj ceg w rce.
Samuel podnis druga ceg.
-To prawda, nie potrzebujemy tego potwora. Zaczekaj, pjd z tob.
Tomasz zgodzi si.
-Dobra, ale pomys by mj. To ja rzuc pierwszy t ceg! Jaki wieniak, oparty o pot
przy polu, zobaczy ich.
-Gdzie idziecie?
Tomasz wyjani:
-Idziemy rzuci te cegy na gow potwora, ktry mieszka w czarnej jaskini.
-Wedug mnie zabraknie wam odwagi. stwierdzi wieniak. A jak zachcicie potwora,
by wyszed z jaskini? Zawsze przebywa wewntrz groty i sycha jedynie jak czasami kicha.
-Zawoam: Wyjd na zewntrz, potworze! Bdzie musia wyj. stwierdzi Tomasz.
Wieniak poprosi wwczas:
-Zaczekajcie chwil, mam i ja ceg, ktra suy do podtrzymywania drzwi. Wezm j i pjd z wami.
Nie potrzebujemy tu potworw!
Tomasz, Samuel i wieniak szli razem z cegami pod pach. Przechodzili przed ogrodem pani Zucchini.
-Gdzie idziecie? spytaa, gdy ich zobaczya.
-Idziemy rzuci cegy na gow potwora, mieszkajcego w czarnej jaskini objani Tomasz.
Pani Zicchini umiechna si zoliwie.
-Zabraknie wam odwagi. Mwi, e jest okropny i owosiony. A poza tym nie przeszkadza nikomu.
Tomasz i Samuel zaprotestowali:
-Nie szkodzi! Nie chcemy mie tu potwora!
-Ucieknie jak krlik przed nami, a my staniemy si bohaterami wsi doda wieniak.
-Pjd z wami! zdecydowaa pani Zucchini. Mam kilka cegie, zawoam rwnie moich siedmiu
synw, chc, by oni stali si bohaterami!
Gdy nadeszo siedmiu synw, najstarszy zapyta:
-Nikt przecie nie chce mieszka w czarnej jaskini, dlaczego wic nie pozostawimy jej potworowi?
Matka odpowiedziaa:
-Dlatego wanie, e jest potworem, ot co. Milcz wic, i we ceg i chod z nami!
Z wolna utworzy si dugi pochd ludzi z cegami w rkach. Na kocu szed nauczyciel z dziemi
ze szkoy. Wjt nakaza, eby wszyscy mieszkacy Sodkiej Wody wzili cegy z pobliskiej skadnicy i wyruszyli
w kierunku czarnej jaskini. Mieli rzuca cegami w potwora.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

12 z 55

-Wypdmy go do pobliskiej miejscowoci! krzykna pani Zucchini. Ju do dugo go trzymamy u


siebie. Niech idzie teraz przeszkadza innym!
Wszyscy zawoali:
-Hurra! Nie potrzebujemy potworw w naszej wsi!
I ruszyli ku czarnej jaskini.
Jestem bardzo rad , e was widz
Wanie tego dnia potwr postanowi poleniuchowa troch. Duej polea w ku i skoczy sw
ulubion ksik. Jad teraz niadanie zoone z dwch jajek sadzonych i z soku pomaraczowego.
Nagle posysza odgosy krokw i rozmowy zbliajcych si ludzi. Pomyla:
-Wreszcie jaka wizyta. Od tak dawna jestem sam!
Wyskoczy z ka, woy czyst koszul i krawat, umy si dobrze, rwnie za uszami, dokadnie
wyczyci sobie zby. Potem otworzy drzwi i wyszed, pozdrawiajc wszystkich z umiechem. Mieszkacy
Sodkiej Wody znieruchomieli. Tomasz, Samuel, wieniak, pani Zucchini i jej siedmiu synw, ssiedzi, wjt,
nauczyciel i dzieci ze szkoy wydawali si posgami.
Potwr umiechn si raz jeszcze i zaprosi ich:
-Wejdcie, wejdcie. Wanie przygotowaem kaw.
Wszystkie jego zby byszczay. Mia ich wiele i wszystkie byy ostre. Potwr nalega:
-Wejdcie prosz, tak si ciesz, e was widz!
Ale nikt nie rozumia jzyka potwora. Syszano jedynie okropne chrzkanie i dwiki, ktre wywoyway
ciarki grozy. Porzucili wic cegy i zaczli ucieka, ile si w nogach. W caym tym zamieszaniu maa Liliana
skrcia sobie kostk, ale nikt nie usysza jej okrzyku blu. Wszyscy byli zajci uciekaniem.
Potwr, troch zafrasowany, spoglda na stos cegie i na dziewczynk paczc z blu, gdy bardzo
dokuczaa jej kostka.
Potwr pobieg do domu po walizeczk z lekami. W mgnieniu oka posmarowa kostk Liliany kremem
Pocaunek mamusi, ktry leczy wszystko, obandaowa j troskliwie i osuszy zy dziewczynce.
Tymczasem mieszkacy przybyli zdyszani na plac centralny. Nie mieli czasu, by odetchn, kto
bowiem krzykn:
-Potwr porwa Lilian!
-Pore j! zapiszczaa przeraona pani Zucchini.
-Biegnijmy j oswobodzi. powiedzia kto odwany.
Wszyscy ponownie pobiegli w kierunku czarnej jaskini. Tym razem z mocnym postanowieniem
oswobodzenia maej Liliany. Gdy dotarli na miejsce, zobaczyli potwora i Lilian grajcych w warcaby,
miejcych si, artujcych i pijcych gorc czekolad o wspaniaym zapachu.
-Ooch! wykrzyknli wszyscy razem.
-Ach! Wrcilicie, to dobrze! powiedzia potwr. -Nie zdyem wam podzikowa
za wspaniay dar. Jaskinia jest wilgotna i niezdrowa i dlatego cigle jestem przezibiony. Z cegie
przyniesionych przez was zbuduj liczny domek. Dzikuj wam z caego serca!
Kto wie, w jaki to sposb tym razem ludzie zrozumieli przemwienie potwora. Wszyscy jednak pomogli
mu zbudowa may domek na kracu wsi.
Najszczliwszy by Tomasz, ktry powiedzia:
-Widzicie wic, e udao mi si wyprowadzi potwora z jaskini!

10.

UPARTY

KOTEK

By sobie raz kotek, cay szary i bardzo uparty, ktry mieszka w domu miej i uprzejmej dziewczynki.
Pewnego razu, gdy wychodzi pospacerowa sobie po okolicy, dziewczynka poprosia:
-Nie oddalaj si zbytnio, kotku, mgby zgubi si.
Ale kotek wci chcia wszystko robi po swojemu. To jest bardzo zabawne mc goni muchy, bawi si
ze zotymi chrzszczami i wywoywa trzaskanie suchych lici pod apkami...
Kotek tak wietnie si bawi, e zatraci orientacj i gdy postanowi wrci do domu, nie wiedzia,
w jakim kierunku si uda. Pobieg na prawo, potem na lewo... ale wok niego byy jedynie drzewa: drzewa,
cigle drzewa, nic innego, tylko drzewa... Niebo robio si coraz ciemniejsze, rwnie ptaki przestaway piewa.
Potem w lesie zapanowaa gboka cisza. Aksamitna czarna powoka okrya wszystko. Nagle cisz rozdar gos
sowy: kiu! kiu!
Jeste krliczkiem
Kotek dra ze strachu, skulony we wgbieniu pnia drzewa. Zacz ka gono. Posysza to jaki
krliczek, ktry przebiega w pobliu. Zatrzyma si i popatrzy na kotka wytrzeszczonymi lepkami.
-Co tu robisz? spyta.
-Zgubiem mj dom. odpowiedzia kotek.
-Dziwna historia! stwierdzi krliczek zachwycony. A kim ty jeste?
-Nie wiem odpowiedzia kotek. Jestem bardzo malutki... Pewna dziewczynka opiekuje si mn jak
mamusia...
-Dziwna historia powtrzy, miejc si krliczek.
Potem usiad na trawie, obok pnia drzewa, zoy swe dugie uszy i zacz si zastanawia. Po chwili
spyta:
-Umiesz skaka?
-Naturalnie! odpowiedzia kotek. Skacz nawet bardzo dobrze.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

13 z 55

-Wobec tego sprawa jest prosta. powiedzia krlik. Jeli umiesz skaka, rwnie i ty jeste maym
krliczkiem. Chod ze mn, zaprowadz ci do domu.
Ruszyli w drog. Gdy przeskoczyli rw, krliczek zapyta:
-A dlaczego masz takie krtkie uszy?
-Kiedy wreszcie skoczysz z tymi pytaniami? zamrucza kotek zniecierpliwiony. Mam wprawdzie
krtkie uszy, ale za to dugi ogon, jak widzisz.
-No dobrze, nie zo si! powiedzia krliczek. Ju prawie doszlimy na miejsce.
I zaprowadzi go do ogrodu, w ktrym mieszkaa jego rodzina.
-Mamusiu! zawoa, wlizgujc si do norki. Znalazem innego krliczka w lesie.
-wietnie! powiedziaa mama krlik. Daj mu je i potem kadcie si spa. Jest ju pno...
Krliczek chwyci wiey li kapusty poda go kotkowi.
-We, trzymaj!
-A do czego to suy? spyta kotek.
-Do jedzenia, guptasie! zawoa krliczek.
-Ja nie umiem jeszcze je. zajcza. Jestem zbyt may!
-Ale gdzie tam may, may... wymiewa si krliczek.
-Jestem tak samo may jak ty, a jednak popatrz...
W mgnieniu oka krliczek chrupa li kapusty, zostawi tylko may kawaeczek, ktrym kotek
otar sobie oczy.
Mamusia krlik, ktra patrzya zakopotana na t scen, potrzsna gwk.
-O nie! Ty nie jeste krliczkiem! powiedziaa.
Zawoaa wszystkich ssiadw.
-Chodcie, chodcie wszyscy zobaczy dziwne stworztko, ktre mj syn znalaz w lesie.
Wszystkie krliczki z ssiedztwa przybiegy do kotka i oglday go. Zaczy dyskutowa nad tym,
kim moe on by. Mruczay trudne wyrazy. Ale nie mogy uzgodni swych pogldw na temat tego dziwnego
zwierztka.
W pewnym momencie stary krlik wyszed spod orzecha i kulejc zbliy si do nich.
-Rozstpcie si! nakaza. Pozwlcie mi go zobaczy.
Obejrzawszy dokadnie kotka spyta:
-Powiedz mi, umiesz wspina si po drzewach?
-Naturalnie, e umiem. odpowiedzia kotek.
-Wobec tego chod ze mn. Zaprowadz ci do twego domu. Wiem, kim jeste. Jeste ma wiewirk.
Spjrzcie guptasy: mae uszy, dugi ogon to jasne! To jest wiewirka!
-Ma racj! Ma racj! zawoay krliki chrem. -Jak to si stao, e nie pojlimy tego od razu!?
Stary, kulawy krlik wzi ze sob kotka. Przeszli przez k, weszli w gsty las i dotarli do bardzo
starego dbu. Tam, w dziupli pnia, do wysoko, mieszkaa wiewirka.
Chc myszk !
Kulawy krlik zatrzyma si przy starym pniu, usiad na tylnych apach, a przednimi zapuka
energicznie w kor pnia.
-Kto tam? zawoaa z gry wiewirka.
-Powiedz jej, by wspia si sama. odpowiedziaa wiewirka. Nie mam czasu, przygotowuj zapasy
na zim...
Z pewnym trudem kotek wspi si po pniu. Gdy dotar do zagbienia, wlizgn si, sapic, do rodka.
Wiewirka podaa mu szyszk.
-We i jedz! powiedziaa.
Kotek poczu si obraony.
-Zjedz sobie sama! zaprotestowa i wyrzuci szyszk przez okrgy otwr, ktrym wszed.
-Jak to!? zdenerwowaa si wiewirka. Jak miae wyrzuci szyszk! Teraz ja naucz ci dobrych
manier!
Podniosa apk i zatrzymaa w p drogi. Spojrzaa na kotka i powiedziaa:
-Ty nie jeste wiewirk!
-Nie wiem. odpowiedzia kotek. Jestem godny!
-Co wic chcesz je? spytaa wiewirka. Lubisz suszone grzyby?
-Nie odpowiedzia kotek ja lubi myszki.
-Jeste
guptaskiem!

stwierdzia
wiewirka
zniecierpliwiona.
Dlaczego
od
razu
mi nie powiedziae, e jeste maym jeem? Pospiesz si, zaprowadz ci do domu.
Ja wiem , kim jeste
Wiewirka zesza z drzewa i zaprowadzia kotka do jeowej mamusi.
-We go! powiedziaa do niej. Przyprowadziam co twojego jeyka. Znaleziono go w lesie.
-Id od razu do swej norki, do braciszkw. powiedziaa mama jeowa. Dostaniesz myszk na
kolacj, a potem od razu kad si do ka. Jest ju pno!
Kotek poar myszk, a potem pooy si z maymi jeami w norce. Ale gdy tylko chcia przytuli si do
nich, zmuszony by odskoczy krzyczc.
-Au, au! miaucza przeraliwie. To niemoliwe, kuj mnie ze wszystkich stron!
Mama jeowa wstaa zaniepokojona, wyprowadzia kotka z norki i powiedziaa:
-Co mam z tob robi? Jeli nie jeste krliczkiem, ani wiewirk, ani jeem... kim ty jeste?
-Nie wiem paka kotek. Jestem taki malutki...

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

14 z 55

Mama jeowa ziewna i pooya si spa, zostawiajc biednego kotka zupenie samego. Zwierztko
schronio si pomidzy suchymi limi jakiego drzewa i spdzio reszt nocy miauczc i lamentujc.
Rano, gdy wstao soce, obudzi si kruk picy na czubku wysokiego drzewa i zatrzepota skrzydami.
Zauway skulonego i zzibnitego kotka i zakraka:
-Kra, kra, wiem, kim jeste!
-Ach, powiedz mi baga kotek.
-Jeste maym kotkiem, guptasku.
-Naprawd tak sdzisz?
-Za kogo mnie masz? Czy uwaasz, e nigdy nie widziaem kotka?
-Hej, kruku! zawoaa jeowa mamusia, wychylajc si ze swej norki. Czy wiesz moe,
gdzie on mieszka?
-Naturalnie, e wiem!
-Zaprowad go wic do domu!
-Kra, kra! zakraka kruk. Chod za mn, kotku.
I pofrun. Kotek bieg za nim. Wydostali si z lasu i weszli na drog. W pewnym momencie kotek
zauway swj dom. Peen radoci podnis ogon prosto jak wykrzyknik i zacz biec z caych si na swych
maych nkach. Gdy tylko dobieg, owiadczy zdyszany:
-Nigdy, przenigdy nie pjd sam do lasu!

11.

KSI

CARLETTO

Carletto by krliczkiem, ktry mieszka w lesie, nad brzegiem maego parowu. Nie mia braci,
ani sistr i dlatego rodzice go rozpieszczali. Tatu kupowa mu mnstwo zabawek, a mamusia nazywaa go
zawsze swoim ksiciem.
Cay problem tkwi w tym, e Carletto wierzy mamusi. Gdy spotyka przyjaci, opiera si na swoim
sportowym aucie z pedaami i krzycza gono:
-Nie jestem takim krliczkiem, jak wy wszyscy. Wydaj si tylko taki. Jestem ksiciem!
W zamku wysoko w grach pewna ksiniczka czeka na mnie.
Koledzy Carletta miali si i robili do niego miny.
Pewnego wieczoru przy kolacji Carletto spyta:
-Mamusiu, czy to nie dziwne, e ja jestem ksiciem, a ty i tatu jestecie zwykymi krliczkami?
Mamusia potrzsna gow i umiechna si.
-Jeste krliczkiem, Carletto. Nazywam ci swoim ksiciem tylko dlatego, e kocham ci bardzo.
-Ale w zamku wysoko w grach czeka na mnie ksiniczka! wyszepta Carletto.
Jego ojciec rozgniewa si.
-Przesta mwi gupstwa! powiedzia podnoszc gos. Ty nie jeste ksiciem i nie ma adnej
ksiniczki w grach. A teraz jedz, albo id do swego pokoju!
Po kolacji Carletto poszed do swego pokoju. Usiad na krzele przy oknie i wpatrywa si dugo w gry.
Sta si bardzo dziwny. aden kolega nie chcia si z nim bawi.
Zazdroszcz mi, gdy jestem ksiciem, myla sobie.
Ale pewnego dnia, gdy Carletto bawi si, kto opryska botem jego wspaniay wz. Widzc to,
zy napyny mu do oczu. Potem umy autko, ktre znw byszczao jak nowe. Poszed do domu, wzi troch
zapasw i wyjecha na poszukiwanie ksiniczki w zamku, wysoko w grach.
Kbek szarych pir
Carletto dopiero co wyruszy w podr, gdy nagle musia przyhamowa, by nie najecha na maego
ptaszka.
-Patrz, gdzie idziesz! krzykn. Musisz uwaa, gdy przechodzisz przez ulic.
Ptaszek, may kbek szarych pirek, by tak przestraszony, e zacz paka.
-Och, nie pacz! prosi Carletto. Co si z tob dzieje?
-Jestem sam! ka ptaszek. Zgubiem moj rodzin i nie wiem, co robi.
-Nie mog ci pomc! stwierdzi Carletto. Jad na poszukiwanie ksiniczki w grach
i nie mam czasu dla zagubionych ptaszkw.
Ale gdy ju mia odjeda, przypomnia sobie, e jest ksiciem. Ksi musi pomaga swoim wiernym
poddanym, pomyla. Nie mog zostawi tego biednego stworzenia samego. Carletto zrobi wic ptaszkowi
miejsce obok siebie.
-Jak si nazywasz?
-Tippy. zawiergota ptaszek.
-Wskocz tutaj powiedzia Carletto. Ja jestem ksiciem Carletto.
Carletto i Tippy podrowali przez kilka dni, ale gry nie chciay si jako przybliy. Krliczkowi
to nie przeszkadzao, gdy przebywanie z Tippy sprawiao mu przyjemno. Pedaowali na drodze, pod jasnym,
niebieskim niebem piewajc i artujc, a do pory obiadowej. Wwczas posilali si i pili oranad, a potem,
gdy nadchodzia pora spoczynku, ukadali si do snu jeden obok drugiego.
Wsteczka wok dzioba
Tippy rs w oka mgnieniu. Po tygodniu by wikszy od Carletta. Pewnego wieczoru, przed udaniem si
na spoczynek, Carletto opowiada przyjacielowi o rnych niebezpieczestwach ycia.
-Mam wielu nieprzyjaci. powiedzia. Nieprzyjaci, ktrzy pragn nas zje.
Mwi Tippyemu o wach, lisach, szczurach i o najgorszych wrogach: orach.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

15 z 55

Tej nocy Carletto zbudzi si nagle. Usysza, e co poruszao si wok krzakw.


-Wstawaj! zawoa do Tippyego. Musimy si ukry!
Oboje wybiegli i ukryli si za drzewem. W wietle ksiyca zobaczyli lisa, ktry wychyla si
zza krzakw i obwchiwa autko.
Z kadym dniem zbliali si coraz bardziej do gr i codziennie Tippy rs coraz bardziej.
Ktrego dnia Carletto spojrza na dzib Tippyego i nagle przerazi si. Przecie on mg go zje!
Szybko ukry si za autem. Tippy wycign szyj i zerka ukradkiem na Carletta.
-Co si dzieje? spyta. Czy ja musze si ukry?
-Id sobie! wrzasn Carletto.
Tippy zdumia si. Dlaczego Carletto sta si nagle taki niedobry dla niego?
-Co ja zrobiem zego? ka, a zy spyway mu po policzkach. Sdziem, e mnie lubisz.
Gdy Carletto posysza pacz Tippyego, zrozumia, jak bardzo si pomyli. Wyszed zza autka
i przeprosi przyjaciela. Ale tej nocy, gdy ptak zasn, Carletto zawiza wsteczk wok jego dzioba. Nigdy
nic nie wiadomo...
Nastpnego dnia Carletto i Tippy zatrzymali si, by napi si wieej wody z jeziorka. W pewnym
momencie orze zacz szybowa szerokimi zakolami nad wod. Szybko ukryli si wrd trzcin, dopki orze
nie odlecia. Carletto dra.
-Mao brakowao! powiedzia Ory s najniebezpieczniejszymi stworzeniami na wiecie!
W tym samym momencie Tippy spojrza na wod. Gdy przyglda si wasnemu odbiciu, wsteczka
zawizana wok dzioba spada.
-Carletto zawoa ja te jestem orem!
Carletto potrzsn gow.
-To nieprawda! powiedzia. Ty jeste moim najlepszym przyjacielem. Tylko podobny jeste do ora.
W kocu i ja podobny jestem do krliczka, a w rzeczywistoci jestem ksiciem!
Potem Carletto wyowi wstk z wody.
-Nie potrzebujesz ju jej. powiedzia i wyrzuci j pomidzy trzciny.
Wszyscy miali si z niego
W kocu dwaj przyjaciele dotarli do zamku.
-Nie jest tu tak, jak sobie wyobraaem. stwierdzi Carletto. Nie ma nikogo, kto by mnie powita.
Tippy i Carletto spojrzeli na siebie troch rozczarowani.
-C... westchn Carletto. Sdz, e dobrze bdzie wej i pozna ksiniczk.
-Ja tu zostan. stwierdzi Tippy. Teraz jestem wystarczajco duy, by da sobie rad.
Carletto spojrza ze smutkiem na swego najlepszego przyjaciela.
-Bdzie mi ciebie brakowao! powiedzia cicho.
Tippy ukoni si zgrabnie i pocaowa go w policzek.
-Wskocz mi na grzbiet. zaproponowa. Przenios ci poza mur zamku.
Porodku podwrza, po drugiej stronie muru, znajdowa si duy basen z wod.
-Do widzenia, Tippy! zawoa Carletto wpadajc do basenu. Potem zdumiony wypyn
na powierzchni.
Wida tam byo setki krliczkw, abek i liskw, wiewirek i wiele innych zwierztek, ktre chodziy
wok podwrza.
-Co tu robisz, malestwo? spytaa aba.
-Jestem ksiciem! powiedzia Carletto. Przyjechaem, by pozna ksiniczk.
Wszyscy wok niego wybuchnli miechem.
-Ustaw si w ogonku, piknisiu. powiedzia jaki lisek, wskazujc palcem. Jeste 433 z kolei.
Carletto poczu si nagle bardzo may i samotny.
-Tyle jest ksit na tym wiecie pomyla. Moe ja nie jestem nikim szczeglnym, a tylko maym
krliczkiem.
Jedna z najstarszych ab zauwaya, e Carletto jest nieszczliwy.
-To nie jest miejsce dla ciebie. powiedziaa do krliczka. Chod, poka ci tajemne przejcie, by
mg wydosta si z zamku.
aba wskoczya do wody i przepyna wski tunel. Wkrtce potem Carletto znalaz si przy kierownicy
swego auta. Zacz pedaowa ze wszystkich si w kierunku domu.
Gdy zjeda krt drog doliny, usysza zgrzyt i uderzenie. Zrozumia od razu, e zerwa si acuch.
Wyszed z auta i usiad na brzegu drogi. Nagle dojrza jakiego ptaka, ktry spada z nieba. To by Tippy!
-Widz, e ksi Carletto potrzebuje pomocy. powiedzia Tippy, umiechajc si.
Carletto spuci oczy.
-W rzeczywistoci nie jestem ksiciem. powiedzia cichutko. Jestem jedynie krliczkiem.
-Wiem. Ja natomiast rzeczywicie jestem orlic. Jak sdzisz, czy moemy nadal by przyjacimi?
-Tak! wykrzykn Carletto uszczliwiony. Zawsze bdzie moj najlepsz przyjacik!
Za chwil byli ju gotowi, aby wraca do domu. Carletto zawiza jeden koniec sznurka wok Tippy,
a drugi do zderzaka. Tippy poruszaa skrzydami i pocigna autko po drodze.
Gdy znajdowali si blisko ki, gdzie mieszka Carletto, Tippy zatrzymaa si.
-Sdz, e powinnam zostawi ci tutaj. powiedziaa uprzejmie. Nie chciaabym przerazi twoich
rodzicw.
Gdy poegnali si powtrnie, Carletto zdj swj biay szal i zawiza go wok szyi Tippy. Wycign si
cay i ucaowa j serdecznie w policzek. Dusz chwil siedzia i patrzy, jak Tippy odlatuje, poruszajc z wolna
skrzydami. Wsta dopiero, gdy orze cakiem znik mu z oczu. Potem skaczc radonie dotar do domu. Rodzice

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

16 z 55

byli ogromnie szczliwi zobaczywszy Carletta. Mamusia ucisna go i wszyscy koledzy przyszli dowiedzie si
o jego podry.
-Co si z tob dziao? spyta ojciec.
-Znalazem zamek i przekonaem si, e nie jestem ju prawdziwym ksiciem.
Potem Carletto umiechn si i doda cicho:
-Jednak znalazem liczn ksiniczk...

12.

DZIEJE

PEWNEJ

MARIONETKI

Dziadek Barabasz by kierownikiem ostatniego ju teatru kukiekowego w miecie. W niedziel


po poudniu jego may teatr wypenia si dziemi i mamusiami. Wszyscy z entuzjazmem ledzili przygody
Gianduja, Arlekina i Kolombiny, paladynw z Roncisvalle i rycerzy Okrgego Stou.
Zrczne rce dziadka Barabasza i jego pomocnikw manewroway sznurkami doczepionymi do rk
i ng, i ust marionetek. Sznurki te powodoway, e marionetki biegay, skakay, walczyy i si miay.
Dzieci ogromnie lubiy te marionetki. Troch dlatego, e dorwnyway im swoj wysokoci,
ale przede wszystkim dlatego, e przygody te przenosiy dzieci w wielki wiat ubarwiony fantazj.
Mali widzowie miali sie z powiedze Gianduji, ledzili z zapartym oddechem przebiego Arlekina,
wzruszali si mioci piknej Kolombiny i wszyscy wstawali przejci, gdy ukazywa si na scenie waleczny
Roland.
Mia on pozacan zbroj i wspaniay srebrny hem z czerwonym piropuszem z prawdziwych strusich
pir, wierny miecz Durlindan, ktry byszcza w socu, gdy odpdza Saracenw.
Paladyn Roland by bohaterem wszystkich marionetek.
-Nikczemny ajdaku, odparuj to cicie! grzmia potny gos, ktrego uycza mu dziadek Barabasz.
Przy kadym zwyciskim uderzeniu dzieci krzyczay:
-Ole!
Gdy perfidny Gano z Moguncji zdradza go z cesarzem saraceskim, dzieci wymylay zdrajcy
i staray si ostrzec paladyna. Na prno. W momencie, kiedy Roland gra po raz ostatni na rogu Plifancie,
wiele dziewczynek nie potrafio powstrzyma ez i szlochajc tuliy si do mamu.
Pod koniec przedstawienia waleczny Roland otrzymywa prawdziw owacj. Potem zasuwaa si
kurtyna. Dzieci szy do domu, gasy wiata, a dla marionetek zaczyna si zasuony odpoczynek.
Ale nie dla Rolanda.
Podmuch wiatru
-Ju nie wytrzymam! narzeka zawieszony jak wszystkie inne marionetki na stojaku. -Gdyby nie byo
tych wszystkich krpujcych sznurkw, ktre mnie krpuj, pokazabym, co potrafi zrobi!
-Przesta, jeste nudny! Co wieczr opowiadasz nam t sam histori! narzeka Arlekin.
-Przeznaczeniem marionetek jest by marionetkami!
-Co chciaby robi, drogi Rolandzie? wzdychaa sodka Kolombina, ktra kochaa si
w walecznym paladynie.
-Poszedbym w wiat, aby pokaza moje wspaniae (skromno na bok) zdolnoci dramatyczne.
Mgbym odnowi mj repertuar, wymyle nowe cite odpowiedzi, pj do telewizji, do kina. Sta si
gwiazdorem
o
midzynarodowej
sawie.
C
znaczy
umieranie
co
wieczr
w Roncisvalle, w tej ruderze nazywanej teatrem.
-Czy nie jest ci dobrze z nami, drogi Rolandzie? szczebiotaa wwczas Kolombina.
-Nie, nie, nie! wybucha zwykle dzielny Roland, spuszczajc sobie hem na oczy i pobrzkujc
srebrnymi nagolennikami.
Pewnego wieczoru wiatr, ktry przedosta si przez okno na zaplecze teatru, usysza narzekania
marionetki nazywanej Rolandem i postanowi speni jej marzenie. Wlizgn si z ca si pod urzdzenie
drewniane, ktre trzymao razem sznurki Rolanda i odczy go od stojaka. Marionetka spada na ziemi
z wielkim haasem.
-Dziki! krzykna do wiatru, cho czua si troch potuczona. Teraz odchodz, egnajcie
przyjaciele! zawoa Roland. Sdzi, e zdoa zrobi zgrabny i duy skok, jak to robi co wieczr na scenie,
ale natychmiast odkry, e nawet wstanie na nogi kosztowao go ogromnie wiele wysiku.
-Hi, hi! umiecha si z przeksem Gano z Moguncji. To dziki naszemu panu moge chodzi
i skaka, biedny fantasto!
-A jednak bd chodzi. zawoa Roland.
Z wysikiem, ktry wywoa grony trzask, zrobi piruet. Sznurki okrciy mu si dookoa ng i rk,
a on uwiziony w nich, upad na ziemi, woajc:
-Pomocy! Pomocy!
-Czy zrobie sobie co zego, drogi Rolandzie? zaniepokoia si Kolombina.
Sroka zodziejka
W tym momencie krzykliwy gos poderwa wszystkich.
-Czy wzywae mnie?
Zdziwiona marionetka odwrcia gow. Na parapecie okna wielka sroka obserwowaa j ciekawie.
Roland odzyska troch dawnej pewnoci.
-Nie mog poruszy si. Prosz ci, zrb co! poprosi.
W jednej chwili sroka przy pomocy dzioba i szponw rozwizaa sznurki i uwolnia marionetk.
-Czy moesz mnie zawie do siedziby telewizji? spyta Roland.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

17 z 55

-Z pewnoci! odpowiedziaa sroka, umiechajc si przebiegle. Wanie szukaa byszczcych


przedmiotw, aby upikszy nimi gniazdko, a ta marionetka podobaa si jej.
-W moim domu bdzie wietnie wyglda! pomylaa.
Sroka zapaa marionetk za sznurki i ucieka szybko.
Roland szala ze szczcia.
-Latam! Umiem lata!
Przelecieli szybko nad wiatami miasta i nagle pochona ich ciemno pl.
-Hej! Chc tu si zatrzyma. zaprotestowa Roland.
Ptak udawa, e nie syszy i polecia dalej.
-Zostaw mnie tutaj, pody ajdaku! wrzeszczaa marionetka. Wyswobodzia si tak gwatownie, e
pozrywaa sznurki. I gdy sroka uciekaa z pustymi apkami, marionetka spada porodku parku miejskiego.
-Co teraz zrobi? lamentowaa.
Z przeraeniem Roland zda sobie spraw, e po raz pierwszy musi samodzielnie zdecydowa,
bez sznurkw i pana, ktrzy dotd robili to za niego. Nie myla nawet, by wsta i chodzi. Byoby to
zbyt mczce.
Cos wochatego poaskotao go. Odwrci si i zobaczy dwoje byszczcych oczu i zuchwae wsy
wielkiego, rudego kota.
Instynktownie dzielny Roland prbowa wycign miecz. Ale to, co na scenie (przy silnych sznurkach
dobrze przywizanych do rk) byo ruchem zwinnym i wywoujcym lk, okazao si teraz jedynie miesznym,
skrzypicym posuniciem.
-Daj spokj! prychno kocisko i jednym uderzeniem aksamitnej apy wrzucio marionetk do rowu.
Tymczasem zaczo strasznie pada. Lec w kauy marionetka poczua si bardzo nieszczliwa
i opuszczona.
-Jak okropny... Jak okropny jest los marionetek! kaa.
Ludzie, ktrzy przechodzili, spieszyli si do domu i nie patrzyli na ni. Przechodziy rwnie dzieci.
-Jest popsuta!
Wrzuciy j do strumyka. A strumyk powikszony przez deszcz, zanis j daleko.
Teraz wybierzcie sobie zakoczenie,
ktre najbardziej si wam podoba:
Pierwsze zakoczenie:
Potok robi w miecie szeroki zakrt. marionetka zatrzymaa si na brzegu. Znalaz j dziadek
Barabasz, ktry czsto przechadza si w tym okolicach. Podnis j, wytar i z wielk trosk oczyci. Powiza
pozrywane sznurki i zawiesi na stojaku obok innych marionetek.
I tak dzielny Roland znw gra w teatrzyku.
Drugie zakoczenie:
Miotajc si w wodzie, marionetka wzywaa pomocy.
Usyszaa j Anna ucja, dziewczynka, ktra przechodzia tam w czerwonych kozaczkach i z niebieskim
parasolem.
Dziewczynka podaa rk i Roland uchwyci j z caych pozostaych jeszcze si. Anna ucja i marionetka
zaprzyjaniy si i stay si nierozczne. Z pomoc Anny ucji dzielny Roland nie zosta wprawdzie gwiazda
telewizji, ale dzieln marionetk, grzeczn i dobrze wychowan, ktra pomagaa w domu, bya uprzejma
dla przyjaci.
Trzecie zakoczenie:
Gdy wody potoku dotary do wsi, marionetka uczepia si gazi jakiego krzaka. Po kilku dniach
znalaz j wieniak.
-Moe mi si przyda! powiedzia sam do siebie.
Wieniak dopiero co zasia marchew. Porodku pola wbi kij, a na nim przytwierdzi marionetk
Rolanda. Mia on teraz odstrasza wrble.

13.

TRZY

DRZEWA

Na szczycie gry, pokrytej pastwiskami i lasem pachncym ywica, wyrosy pewnego dnia trzy mae
drzewka. Pocztkowo byy tak delikatne i zielone, e nie rniy si prawie od traw i kwiatkw, rosncych wok
nich.
Ale po kolejnych wiosnach ich mae pnie rozrosy si. Jesienne i zimowe walki z wiatrem i burzami
napeniy je zuchwa radoci.
Z wysokoci swego zielonego domu spoglday na wiat i marzyy.
Jak wszyscy, ktrzy dorastaj, marzyy o tym, czym bd w przyszoci.
Trzy mae , wielkie marzenia
Pierwsze drzewo patrzyo na gwiazdy, ktre byszczay niczym diamenty, upite na czarnym aksamicie
nocy.
-Ja przede wszystkim pragn by pikne. Strzec skarbu. powiedziao. Pragn by pokryte zotem i
zawiera drogie kamienie. Stan si najpikniejsza szkatu dla skarbw wiata.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

18 z 55

Drugie drzewo spogldao na strumyk, ktry wijc si spywa z gry, torujc sobie drog ku morzu.
Woda pyna i pyna, szumic i artujc z kamieniami. Dopiero co bya tu, a zaraz potem znikaa
na horyzoncie. I nic nie zdoao jej zatrzyma.
-Ja chc by silne. Bd wielkim aglowcem. powiedziao. Pragn pywa po bezkresnych oceanach i
przewozi kapitanw i potnych krlw. Stan si najsilniejszym statkiem wiata.
Trzecie drzewo podziwiao dolin, ktra rozcigaa si u stp gry i spogldao na miasto,
ktre widoczne byo poprzez jasnoniebieskaw mg. Tam w dole rojno byo od mczyzn i kobiet.
-Ja nie chc opuci tej gry! powiedziao. Chc tak bardzo wyrosn, by ludzie zatrzymujc si i
spogldajc na mnie, musieli unie oczy ku niebu i pomyle o Bogu. Stan si najwikszym drzewem wiata.
Lata mijay. Paday deszcze, wiecio soce i mae drzewa stay si duymi i okazaymi drzewami.
Pewnego dnia trzech drwali weszo na gr ze swymi siekierami przewieszonymi przez rami.
Jeden z drwali obejrza dokadnie pierwsze drzewo i powiedzia:
-To jest pikne drzewo. Jest doskonae.
Po kilku minutach, pod sprawnym uderzeniem siekiery, drzewo zwalio si na ziemi.
-Teraz zamieni si we wspania szkatu. pomylao drzewo. Powierz mi bajkowy skarb.
Drugi drwal spojrza na drugie drzewo i powiedzia:
-To drzewo jest silne i solidne. Takie wanie jest mi potrzebne.
Unis siekier, ktra bysna w socu i powali drzewo.
-Odtd pywa bd po nieskoczonych oceanach i morzach. pomylao drugie drzewo.
-Stan si statkiem godnym krla.
Trzecie drzewo zamaro, gdy spojrza na nie drwal.
-Dla mnie kade drzewo jest dobre. powiedzia drwal.
Siekiera zabysa w powietrzu. Wkrtce i trzecie drzewo leao na ziemi.
Ich gazie, ktre do niedawna artoway z wiatrem i chroniy ptaki i wiewirki, zostay obcite jedne
po drugich.
Drwale stoczyli trzy pnie po zboczu gry, a na nizin.
Dlaczego mnie to spotyka ?
Pierwsze drzewo ucieszyo si, gdy drwal zawiz je do stolarza. Ale stolarz ani nie myla robi z niego
szkatuy. Swymi stwardniaymi rkoma zmieni pie w b dla zwierzt. Drzewo, ktre kiedy byo pikne,
nie zostao pokryte zot blach, ani nie wypenio si kosztownociami. Wypeniono je sianem, aby nakarmi
godne zwierzta, nalece do gospodarstwa.
Drugie drzewo umiechno si, gdy drwal przetransportowa je do stoczni, ale tego dnia nikt nie
myla o budowie aglowca. Uderzeniem motka i piy drzewo zostao zamienione w zwyk d ryback.
Bya zbyt maa i zbyt saba, by pywa po oceanach lub nawet po rzece. d przetransportowano nad jezioro.
Codziennie przewozia ryby, ktre nasyciy j nieprzyjemnym zapachem.
Trzecie drzewo zasmucio si bardzo, gdy drwal ociosa je i poci na chropowate belki, ktre zoy
w podwrzu.
-Dlaczego mnie to spotyka? pytao drzewo przypominajc sobie czasy, gdy walczyo z wiatrem
na szczycie gry.
-Chciaem tylko znajdowa si na szczycie i zachca ludzi do mylenia o Bogu.
Mino wiele dni i wiele nocy. Trzy drzewa zapomniay prawie o swych marzeniach.
Dziecko , Podrny , Skazaniec
Ale pewnej nocy zote wiato gwiazdy pogaskao swymi promieniami pierwsze drzewo wanie
w momencie, gdy moda Matka z nieskoczon czuoci kada w obie swe Dziecko, dopiero co narodzone.
-Wolabym zrobi dla Niego koysk wyszepta Jej M.
Moda Matka umiechna si do Niego, a wiato gwiazdy byszczao na zuytych deskach, ktre ongi
byy pierwszym drzewem.
-Ten bek jest wspaniay. rzeka cicho.
W tym momencie pierwsze drzewo zrozumiao, e zawiera najcenniejszy skarb wiata.
Mijay dni i noce. Pewnej nocy zmczony Podrnik wraz z przyjacimi wsiad do starej odzi rybackiej,
ktra ongi bya drugim drzewem.
Podczas, gdy drzewo, ktre stao si odzi, spokojnie pyno po wodzie jeziora, Podrny zasn.
Nagle przy huku grzmotu, wrd byskawic i gwatownych fal, zerwaa si burza.
Mae drzewo drao. Wiedziao, e nie wystarczy mu mocy, by uratowa tyle osb przy tym wietrze
i gwatownoci fal. Boki odzi trzeszczay ciko z wysiku.
Zatrwoeni przyjaciele zbudzili tajemniczego Podrnego. Mczyzna wsta, rozpostar ramiona
i powiedzia do jeziora:
-Ucisz si! Uspokj si!
Burza natychmiast uciszya si nastaa wielka cisza.
W tym momencie drugie drzewo zrozumiao, e przewozi Krla nieba, ziemi i nieskoczonych oceanw.
Krtko potem, pewnego pitkowego poranka, trzecie drzewo zdziwio si bardzo, gdy jego surowe belki
zostay wycignite ze stosu zapomnianego drzewa. Przetransportowano je pord zagniewanego i krzyczcego
tumu, rzucono na obolae ramiona Mczyzny, ktry pniej zosta na nim ukrzyowany. Biedne drzewo
poczuo si straszliwie, gorzko pakao, podtrzymujc to biedne, umczone ciao.
Gdy wstao soce

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

19 z 55

Ale w niedziel rano, gdy soce stao wysoko na niebie, a caa ziemia draa z przeogromnej radoci,
trzecie drzewo dowiedziao si, e mio Boga przemienia wszystko.
Z pierwszego drzewa zrobia cudown szkatu dla najwikszego Skarbu. Drugie drzewo uczynia
silnym przewonikiem Stwrcy nieba i ziemi. A ilekro jaka osoba bdzie mylaa o trzecim drzewie, myle
bdzie rwnie o Bogu.

14.

MIECZ

GAZIE

Gdy dobry krl Anglii, Uther, umar nie zostawiajc spadkobiercw, w Londynie znalaz si gaz
ze stalowym kowadem. Gboko wbity w gaz widoczny by byszczcy miecz. Pod gard zotymi literami wyryte
byy nastpujce sowa: Ktokolwiek wycignie ten miecz z kowada i z gazu, zostanie prawowitym krlem
Anglii.
Cho wielu prbowao ze wszystkich si, nikomu jednak nie udao si wycign miecza,
a nawet poruszy go. Z biegiem lat zapomniano o cudownym mieczu. Dzikie zioa i roliny pnce oploty go,
zakrywajc zupenie zote sowa.
W owym czasie y w Anglii szlachetny rycerz sir Hektor, ktry mia dwch synw: jednego rodzonego,
a drugiego adoptowanego.
Starszy Caio, duy i silny, prawdziwy syn sir Hektora mia pewnego dnia odziedziczy zamek ojca.
Modszy nazywa si Artu, ale wszyscy nazywali go Semola. Szczupy i peen ycia syn adoptowany,
by tak samo kochany przez ojca jak Caio.
Pewnego dnia Semola towarzyszy Caiowi na polowaniu. Aby mu nie przeszkadza i by lepiej mc
podziwia wyczyny brata, bardzo sprawnego w strzelaniu z uku, chopiec wspi si na zesche drzewo.
-Cicho, Semola, oto wspaniay cel! wyszepta Caio na widok jelenia. Ale w momencie naoenia
strzay na ciciw i wypuszczenia jej, jaki trzask go rozproszy: ga, na ktrej siedzia Semola zamaa si,
a on spad na ziemi.
-Guptasie, may awanturniku! krzykn rozgniewany Caio, gdy zmarnowa okazj i utraci strza,
ktra wbia si gdzie w gstwin drzew.
-Och, Caio, prosz ci, wybacz mi i uwierz: nie zrobiem tego naumylnie. Zaraz pobiegn
do lasu odszuka strza, jestem pewien, e j znajd! powiedzia Semola, szczerze zmartwiony.
-Do lasu? Nie mw mi, e wejdziesz w gb lasu. Wiesz, e peno w nim wilkw! powiedzia Caio
zaniepokojony.
-Nie boj si! stwierdzi Semola znikajc wrd drzew. Chopiec by zgrabniejszy i bardziej odwany
od brata.
Czarodziej Merlino
Strzaa wbia si w bardzo wysokie drzewo, ktre swymi gaziami obejmowao dach jakiej chaty.
Chopiec wspi si po drzewie i ju mia wycign strza, gdy ga si zamaa i Semola run w d, przebi
somiany dach chaty i wpad na krzeso stojce przed suto zastawionym stoem.
-Nareszcie zjawie si na herbat. Troch si spnie, wiesz? powiedzia ogromnie uradowany
staruszek, siedzcy po drugiej stronie stou.
-Spniem si...? wyszepta Semola, wytrzeszczajc oczy na widok starca, ktry mia dug brod
i dziwny, mieszny, spiczasty kapelusz.
-Nazywam si Merlino. A ty kim jeste, synu? spyta gospodarz serdecznie, nalewajc mu herbaty do
filianki.
-Na imi mi Artu, ale wszyscy nazywaj mnie Semola. odpowiedzia chopiec.
Semola unis filiank do ust, ale nie zacz pi od razu: nie rozumia pewnej rzeczy.
-Skd pan wiedzia, e ja...
-e ty spadniesz wanie tutaj? No wiesz, jestem czarodziejem i umiem przewidywa przyszo.
odpowiedzia.
-Wszystko moe pan przewidzie, nim si stanie? Ale pan jest zdolny! zawoa Semola.
-Nazywaj mnie Merlino i mw mi po imieniu. Powiedz mi, jeste wyksztacony?
Chopiec odpowiedzia grzecznie, e uczy si szermierki i jazdy konnej, aby zosta giermkiem.
-Ale to nie wystarcza! zawoa Merlino z zapaem. Ja mylaem o prawdziwym wyksztaceniu. Musisz
uczy si matematyki, historii, geografii, przyrody, aciny... aby uzyska pozycj w wiecie. Los przywid ci do
mnie i ja bd od dzisiaj twoim nauczycielem.
-Ale ja musze wrci do zamku: potrzebuj mnie w kuchni! zaprotestowa Semola,
jakby budzc si z dugiego snu.
-Przygotujmy si wic do wyjazdu krtko powiedzia Merlino powstajc.
Wielki turniej w Londynie
Przybywszy do zamku, Semola i Merlino zastali sir Hektora powanie zagniewanego nieroztropnoci
chopca, ktry za kar mia w kuchni pracowa cztery godziny duej.
W tym momencie przyby do zamku posaniec na koniu.
-W Nowy Rok obwieci. odbdzie si w Londynie wielki turniej rycerski. Zwycizca wstpi na tron i
zostanie krlem Anglii.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

20 z 55

-Och! zawoa sir Hektor. Caio, moe ty zostaniesz zwycizc! W dzie Boego Narodzenia
zostaniesz pasowany na rycerza, a potem w drog do Londynu! Semola bdzie twoim giermkiem!
Merlino umiechn si pod wsem.
Gdy Caio rozpocz przygotowania do turnieju, wiczc walk dzid i mieczem, Merlino wykorzystywa
przerwy, by nauczy Semola rzeczy najwaniejszych. Uczy go, jak posugiwa si inteligencja zamiast si,
uczy go rwnie staoci, wytrwaoci, szlachetnoci, tolerancji, pokory.
Miesice letnie i ciepe, zocista, bezdeszczowa jesie miny szybko. Semola nauczy si czyta, pisa,
liczy. Mg wic studiowa przyrod, geografi i histori z ksiek tajemniczego czarodzieja.
Chopiec nadal by szczupy i chudy, ale czarodziej wiedzia, e szlachetno i dobro
s o wiele waniejsze od siy fizycznej.
Nadesza zima i Boe Narodzenie. Caio zosta pasowany na rycerza. Wzniesiono toast yczc mu
szczcia.
-Na cze sir Caia i na cze przyszego krla Anglii!
Semola pozostawa w cieniu. Gdy pobieg do Merlino szczliwy, e moe pokaza mu si w szatach
giermka, czarodziej zawoa:
-Pikna maskarada!
-Ale wszyscy giermkowie s tak ubrani! zaprotestowa chopiec.
Merlino wydawa si zagniewany.
-Sdziem, e ty chcesz zosta kim, e masz odrobin rozumu. Tymczasem bdziesz cieniem tego
gupca Caio!
-Ale kim chciaby, abym si sta? spyta Semola. -Jestem nikim i to ju szczcie, e mog by
giermkiem. Nie wiesz, co si stanie za kilka dni...
-Wiem i to doskonale! stwierdzi czarodziej Merlino.
I nagle znikn. Kilka dni potem, wanie w przeddzie turnieju, Caio i Semola wyjechali z zamku
i pojechali konno dumni i wyprostowani w kierunku Londynu. Na noc zatrzymali si w pewnej gospodzie.
Nastpnego dnia, w Nowy Rok, dotarli do miasta. Plac turnieju, jak nigdy, wypeniony by po brzegi widzami.
Przybyli ludzie ze wszystkich zaktkw krlestwa.
Wszyscy bardzo podnieceni. Sir Hektor dodawa otuchy zdenerwowanemu modemu sir Caio:
-Odwagi, mj chopcze. Jestem pewien, e zwyciysz. Czuj w kociach, e krlem Anglii zostanie mj
syn!
Deszcz zotego wiata
Herold wreszcie obwieci:
-Niechaj rozpocznie si turniej o koron Anglii...
Semola, ktry oglda t scen, wyda jk: teraz dopiero przypomnia sobie, e zostawi miecz Caia
w gospodzie, w ktrej spdzili noc. Pobieg niczym strzaa, ale gdy dotar do gospody, stwierdzi,
e bya zamknita. Wszyscy poszli na turniej.
Nieszczsny giermek by zrozpaczony.
-Co mam robi? Caio musi mie ten miecz, by zwyciy w turnieju i zosta krlem Anglii!
Gdy ze zami w oczach wraca, obok kocioa zauway gard szabli wbitej w gaz, ktra byszczaa
w socu. Chopiec wycign j delikatnie i kusem zanis na plac turnieju.
-Ale to nie jest mj miecz! stwierdzi Caio, gdy go zobaczy.
-Zaczekaj Caio! Chwileczk! zawoa sir Hektor, ktry zauway pod gard napis wyryty zotymi
literami:
-Kto wycignie ten miecz... Ale to jest miecz wycignity z gazu! -Sir Hektor zblad, przypominajc
sobie dawn legend.
-Semola, skd go wzie? spyta.
-Wycignem go z kowada, ktre znajdowao si na gazie, w pobliu kocioa.
odpowiedzia drc chopiec.
Maa grupa rycerzy zgromadzia si wok nich. Sir Hektor powiedzia:
-Zaprowad nas do kocioa i poka nam, jak to zrobie!
Semola powrci na cmentarz, woy miecz w kowado i potem znw go wycign.
-Kady mgby to zrobi! oburzy si Caio i uchwyciwszy gard miecza, ktry ojciec woy
do szpary, szarpn, ale miecz nie poruszy si ani o milimetr. Tymczasem miejsce wok kamienia wypenio si
zaciekawionymi ludmi.
Jeden z rycerzy zawoa:
-Kacie chopcu wycign miecz!
I Semola sprbowa po raz trzeci. Gdy tylko jego rce dotkny gardy, zoty deszcz promieni
sonecznych spyn na niego. Zaczarowany miecz okaza si posuszny.
Szmer podziwu przebieg przez tum. Historia tego miecza ya jeszcze w pamici obecnych.
Pewien rycerz owiadczy:
-Ten chopiec jest jeszcze mody i tak szczupy. A w rzeczywistoci jest najsilniejszym
z rycerzy krlestwa!
-Ale jak nazywa si chopiec? spyta sir Hektora pewien rycerz.
-Semola... to znaczy chciaem powiedzie Artu odpowiedzia ojciec z oczyma penymi ez wzruszenia.
Wszyscy zakrzyknli chrem:
-Niech yje krl Artu! Sto lat dla naszego modego krla!

15.

LEGENDA

W.

KRZYSZTOFIE

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

21 z 55

Krzysztof by olbrzymem o ogromnej sile i odstraszajcym wygldzie. Krl zaangaowa go


do swej stray przybocznej, gdy nikomu nie przechodzio do gowy rozpoczyna zwady z takim olbrzymem,
ktry mg powali nawet ogromny db jednym uderzeniem miecza.
Ale pewnego dnia Krzysztofowi znudzia si ochrona krla, ktry by wielkim tchrzem i postanowi
uda si na poszukiwanie najpotniejszego krla wiata, by mu suy. W kocu to mu si naleao:
nikt nie by tak sprawny i tak mny jak on.
Po dugiej wdrwce dotar na dwr pewnego krla, o ktrym opowiadano, e jest nie do pokonania.
Gdy krl ten zobaczy ogromnego Krzysztofa, chtnie przyj go na sub i pozwoli mu zamieszka w swoim
zamku.
Pewnego dnia wdrowny pieniarz piewa u stp krla pie, w ktrej czsto powtarzao si imi
diaba. Krl, ktry by chrzecijaninem, ilekro sysza, e mwiono o diable, robi znak krzya.
Krzysztofa to zdziwio i spyta krla, co oznacza ten znak.
Krl odmwi mu odpowiedzi, ale Krzysztof zada stanowczo:
-Jeeli mi, panie, nie odpowiesz, odchodz!
A krl na to odrzek:
-Gdy sysz imi diaba, szukam zawsze obrony w tym znaku, gdy bardzo si boj szkodliwej mocy
szatana i nie chciabym wpa w jego szpony.
Krzysztof spojrza na niego rozczarowany, a potem owiadczy:
-Jeli tak bardzo boisz si diaba, znaczy to, e diabe jest potniejszy od ciebie. Dlatego naprawd
odchodz, gdy jak powiedziaem, chc suy krlowi najpotniejszemu na wiecie. egnaj, id na
poszukiwanie diaba, aby mu suy.
Straszny osobnik
Krzysztof opuci dwr i uda si na poszukiwanie diaba. Dotar do dzikiego i pustego miejsca, gdzie
koczowaa gromada okropnych odakw. Stranicy zatrzymali go i zaprowadzili do dowdcy. Mia on twarz
kosmat i okrutn, a oczy iskrzyy si zoci.
-Dokd idziesz? zarycza gosem, ktry przeraa.
-Id na poszukiwanie diaba, poniewa chc mu suy. odpowiedzia Krzysztof.
Straszliwy osobnik zachichota, a potem powiedzia:
-Jestem tym, ktrego szukasz.
Krzysztof zadowolony ze znalezienia najpotniejszego wadcy wiata, przyrzek mu suy.
Ale pewnego dnia, gdy Krzysztof i diabe razem wdrowali drog, natknli si na krzy. Na domiar zego zmusi
Krzysztofa do wdrowania niedostpn i niewygodn ciek, byle tylko nie przechodzi obok krzya.
Tego wieczoru Krzysztof, cigle jeszcze zdumiony, spyta diaba o powd nieoczekiwanej ucieczki,
ktra zmusia ich do zejcia z wygodnej drogi, aby pj okropn ciek. Diabe odmwi odpowiedzi,
ale Krzysztof zagrozi:
-Jeli mi nie powiesz, odchodz!
Wwczas diabe niechtnie wytumaczy mu:
-Czowiek, zwany Jezusem, zosta pewnego dnia przybity do krzya. Ilekro widz
znak krzya, jestem zmuszony do ucieczki.
A na to Krzysztof rzek:
-Ten Jezus jest wic o wiele potniejszy od ciebie, jeli tak bardzo przeraa ci sam znak, ktry Go
przypomina.
Musze
wic
przyzna,
e
nie
znalazem
jeszcze
najpotniejszego
krla
na ziemi. Okamae mnie. egnaj, diable. Id na poszukiwanie Jezusa.
Chata nad brzegiem rzeki
Krzysztof musia jednak dugo wdrowa, zanim napotka kogo, kto mgby mu wskaza,
gdzie znale Jezusa.
W kocu natkn si na pustelnika, ktry opowiedzia mu histori Jezusa Chrystusa, kaza mu
przeczyta Ewangeli i nauczy go prawd wiary.
Krzysztof wysucha wszystkiego z wielk uwag, poprosi o chrzest i przyrzek suy Jezusowi
ze wszystkich swych si.
-Krla, ktremu pragniesz suy, musisz czci czstymi postami. doda pustelnik.
-Prosz wyznaczy mi co innego, gdy w ten sposb nie mog Mu suy! odpowiedzia szczerze
Krzysztof.
-Musisz rwnie modli si duo. cign dalej pustelnik.
-Rwnie i w ten sposb nie mog Mu suy. powiedzia szczerze Krzysztof.
A na to pustelnik:
-Czy widzisz rzek tam na dole? Wielu tonie w niej, gdy chce si przez ni przeprawi.
-Tak, wiem.
-Wobec tego, poniewa jeste taki wysoki i taki silny, id nad brzeg rzeki i pomagaj ludziom
przeprawia si przez ni. Jezus uzna z pewnoci tak sub, a poniewa jest nieskoczenie dobry, by moe
sam przyjdzie ci to powiedzie.
-Takie usugi chtnie mog Mu wiadczy! stwierdzi tym razem Krzysztof.
Uda si nad brzeg rzeki, ktra przecinaa na dwie czci nizin i zbudowa sobie tam chat.
Z pnia modego drzewa zrobi sobie mocny kostur, aby pewniej przeprawia si przez wod i zacz
przeprowadza z jednego brzegu na drugi wszystkich podrnych, ktrzy pragnli przej rzek w brd.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

22 z 55

Kto chcia si przeprawi na drug stron, woa na dobrego olbrzyma, a ten bra na ramiona
podrnego i, walczc z prdem rzeki, przenosi go na drugi brzeg. Krzysztof wykonywa swe zadanie
bardzo wiernie, suc swemu nowemu Krlowi, cho Go jeszcze nie zna.
Dziecko cikie jak ow
Mino tak kilka miesicy. Pewnego dnia, gdy Krzysztof odpoczywa w swej chacie, usysza gos
dziecka, ktre woao do niego:
-Krzysztofie, wyjd na dwr i przenie Mnie przez rzek.
Krzysztof wyszed przed chat, ale nie znalaz nikogo. Wzruszy ramionami i powrci do chaty.
Ale znw usysza ten sam gosik, ktry go woa. Ponownie wyszed na dwr, ale nie zobaczy nikogo. Powrci
do chaty i oto po raz trzeci dziecicy gos wzywa go.
Po raz trzeci wyszed z domu i tym razem znalaz dziecko nad brzegiem rzeki. Dziecko bardzo
grzecznie poprosio Krzysztofa o przeniesienie na drugi brzeg.
-Strzyyku, jeste tak maleki, e prawie Ciebie nie widz! Chciaem wanie wyprostowa troch nogi.
powiedzia Krzysztof dobrodusznie. Jedn rk unis Dziecko. Posadzi je sobie na ramionach
i wszed do rzeki, opierajc si na kosturze. Ale oto woda zacza rosn, a Dziecko ciyo mu jak ow.
Krzysztof obdarzony by si nadzwyczajn, ale teraz im bardziej wchodzi w rzek, tym prd jej stawa si
coraz groniejszy, a ciar Dziecka przytacza go, uginajc kolana. Kilka razy grozi mu upadek.
Przejcie przez rzek wydawao mu si nieskoczenie dugie i wymagao strasznego wysiku. Wytajc
wszystkie siy, dotar na drugi brzeg i postawi Dziecko na ziemi. Upad na kolana na trawie wycieczony.
-Dziecko! dysza olbrzym Narazie mnie na wielkie niebezpieczestwo. Twj ciar by
tak wielki, e wydawao mi si, i nios na barkach cay wiat!
Dziecko spojrzao na niego umiechajc si.
-Nie dziw si, Krzysztofie! powiedziao. Niose na ramionach nie tylko cay wiat, ale rwnie Tego,
ktry go stworzy. Ja jestem Jezusem, Krlem wszechwiata, ktremu przyrzeke suy. Aby uwierzy, e to,
co mwi jest prawd, gdy ponownie przejdziesz przez rzek, zatknij twj kij w pobliu chaty, a jutro zobaczysz
wyrose tam drzewo obsypane kwieciem i owocami.
Powiedziawszy to, Dziecko znikno.
Krzysztof wypeni polecenie. Gdy powrci do chaty, wbi w ziemi swj kij i nastpnego dnia znalaz
go obsypanego kwieciem i owocami.

16.

JANEK

GRACJELLA

ya kiedy (i na szczcie yje jeszcze) pewna rodzina, ktra mieszkaa w domku oddalonym o kilka
kilometrw od wielkiego centrum handlowego. Do tego centrum naleay sklepy i wielkie magazyny, w ktrych
mona byo kupi wszystko.
Rodzina skadaa si z tatusia, ktry pracowa w biurze, mamusi, ktra dorabiaa troch, pracujc
wczenie rano jako sprztaczka, i z dwojga dzieci: dziewicioletniego Janka i siedmioletniej Gracjelli. Wszyscy
kochali si bardzo, ale naturalnie istniao jedno ale.
Kup mi to , kup mi tamto !
-A nie zapomnij mi kupi jajka z niespodziank! woa codziennie Janek, gdy tatu wychodzi do
pracy.
-Ja chc now sukienk dla Barbie! krzyczaa Gracjella, cignc za kurtk tatusia.
Gdy wychodzia mamusia, powtarzaa si ta sama historia.
-Kup mi gazetk!, Chc zabawk elektroniczn, Kup mi bluzeczk z Minnie i tak w kko.
Codziennie. Rwnie w niedziel.
Gdy mamusia i tatu wracali do domu, dzieci ju od progu napaday bezlitonie na rodzicw: Czy
przyniose mi to?, Czy pamitae o tamtym?. Jeli nie zostay spenione ich yczenia, Janek i Gracjella
dsali si, wypakiwali strumienie ez do talerza, krzyczeli zagniewani: Wszyscy koledzy to maj! albo Nie
kochasz mnie wcale!.
Tragedia wybuchaa, gdy rodzice z dziemi wchodzili do ogromnego magazynu w centrum handlowym.
Dzieci byy dosownie zahipnotyzowane pkami przepenionymi wszelakiego rodzaju towarami spoywczymi,
zabawkami, przedmiotami, na ktre mona byo popatrze, ktre mona byo dotkn i kupi.
Dzieci biegay podniecone z jednej strony na drug i w mgnieniu oka potrafiy napeni wzki
sodyczami, odzie, zabawkami. Mamusia i tatu byli zmuszeni odnosi z powrotem na miejsce to wszystko, co
dwoje rozhukanych dzieci powrzucao do wzkw.
Historia, ktr chcemy wam opowiedzie, wydarzya si wanie w czasie jednej z tych oszaamiajcych
wypraw do super-magazynu. Gdy dzieci prboway umieci na swoim wzku trzy nowe gry elektroniczne,
mamusia i tatu spojrzeli na siebie i powiedzieli:
-Do tego!
-Ju duej nie wytrzymam! zawoa tatu. Musimy koniecznie co zrobi!
-Zostawimy je tutaj szepna mamusia cicho. W kocu bardziej si interesuj pluszowymi
zabawkami i elektronicznymi grami ni nami...
-Wiesz, to jest dobra myl! powiedzia tatu.
Po cichu mamusia i tatu znaleli si przy wyjciu z super-magazynu i powrcili do domu.
Zostalimy zamknici wewntrz magazynu !

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

23 z 55

Pochonici dziaem zabawek Janek i Greta nie zauwayli zniknicia rodzicw. Nadal woali: popatrz
na to, spjrz na to!.
Gdy nadesza pora zamknicia sklepu, popchnli swe przepenione wzki do kasy, ale nie znaleli ani
mamusi, ani tatusia.
-Jak zapacimy? spytaa Gracjella brata.
-Musimy wszystko odnie z powrotem, pospieszmy si! stwierdzi Janek, ktry zauway, e osoby
nadzorujce obserwuj ich bacznie.
Dzieci popchny wzki w kierunku pek i zaczy mozolnie odkada wszystko na swoje miejsce.
Trwao to do dugo i dzieci nie zauwayy, e wiele wiate pogaso i e goniki nie nadaway ju muzyki, ani
komunikatw. Po korytarzach i dziaach nikt si ju nie krci. Wszystko wydawao si nierealne, otulone wat
ciszy.
-Zostalimy tu sami! zawoaa zaskoczona Gracjella.
-To prawda! stwierdzi Janek. Zamknli nas w magazynie!
-I co teraz zrobimy? zaniepokoia si dziewczynka.
-To wrcz cudownie! umiechn si Janek. -Moemy robi wszystko, co tylko nam si zamarzy. Ja
pjd do dziau gier elektronicznych.
W chwil pniej Janek sta nieruchomo przed wielkim ekranem telewizyjnym, na ktrym rozgrywaa
si barwna bitwa midzy potworami przedpotopowymi i jaskiniowcami. Dziecko wpatrywao si w ekran jak
zahipnotyzowane, jego rce naciskay klawisze, nie zatrzymujc si ani przez chwil.
Gracjella pobiega tymczasem do rowego kcika lalki Barbie i zacza wyjmowa z pudeek
najnowsz kolekcj sukni wieczorowych i sportowych. Przy kadej sukni wydawaa gony okrzyk zachwytu.
Potem posza do domku Barbie. Istny cud z tworzywa sztucznego, wyszy od niej samej z wieloma pokojami i z
pomieszczeniem dla kucyka pony.
Winiowie
Dzieci byy tak pochonite zabawkami, e nie zauwayy, e powoli, powoli co si zmieniao.
Niebieskie wiato rozpyno si niczym lekka mgieka i tam, gdzie dochodzio to wiato, wszystko oywao w
czarodziejski sposb. Pluszowy niedwiadek, ktry przez cay dzie grzecznie siedzia na pce, zeskoczy i
zacz wyprostowywa swe apki. Dwa autka zaczy si goni, w dziale spoywczym szynki zaczy gra z
tym serem w pik.
-Magazyn jest zamknity powiedzia kto przez megafon. Nasta czas wolnoci dla wszystkich?
Janek obrci si, by zobaczy, co si dzieje, ale potny pazur, ktry wydosta si z telewizora,
pochwyci go za akiecik i wcign do wntrza telewizora. Dziecko znalazo si w lesie przed paszcz
wciekego dinozaura.
-Ratunku, ratunku! krzycza chopak i zacz rozpaczliwie ucieka, ale wpad w botniste bagno, udao
mu si jednak wskoczy na jaki pie, ale zauway przeraony, e w pie by wygodniaym krokodylem.
Biedny Janek znw zacz biec krzyczc, gdy tymczasem straszne ptaki przedpotopowe staray si go pochwyci
ogromnymi, spiczastymi dziobami. Gracjella usyszaa krzyk Janka i biega mu na pomoc, ale zatrzymaa j
jaka lekka, ale zdecydowana rka. To bya Barbie, ktra urosa do normalnej wielkoci, a moe raczej Gracjella
zmalaa do tego stopnia, e moga wej do domu lalki.
-O nie, kochana! powiedziaa Barbie tonem sodkim, ale zdecydowanym. Teraz musisz wyczyci mi
kozaczki, nastpnie wyczycisz ubranie i wypastujesz podog w moich 14 pokojach. Zaraz potem pjdziesz do
kuchni i przygotujesz mi kolacj. Uwaaj, eby wszystko byo zrobione dokadnie, w przeciwnym razie
zasmakujesz mojej rzgi!
Biedna Gracjella bya przeraona i ogromne zy zaczy spywa na jej dres.
-Oszczd sobie paczu. powiedziaa Barbie. Na nic to si przyda.
Dziewczynka zacza pracowa w pocie czoa, a lalka nie spuszczaa jej z oczu, uderzajc niekiedy
biczykiem w do.
-Mamusie, tatusiu, przyjdcie po mnie! kaa dziewczynka, czyszczc i pastujc tak dobrze, jak
jeszcze nigdy nie robia tego w swoim yciu.
-Mamusiu, tatusiu, przyjdcie mnie uratowa! krzycza rwnie Janek, ktrego nieustannie goniy
okrutne potwory. Jestem winiem gry elektronicznej!
Ksika z bajkami porzucona w kuchni
Po wyczyszczeniu kozaczkw, uporzdkowaniu sukien i pokoi Barbie, Gracjella zesza do kuchni, aby
przygotowa kolacj. Szukaa ksiki kucharskiej, ale na pce zauwaya porzucon ksik z baniami. Bya to
historia Jasia i Grety. Gracjella otworzya ksik wanie na stronie, na ktrej maa Greta wpycha z
czarownic do pieca, a potem biegnie wyzwoli Jasia, uwizionego w klatce.
-Dzikuj wyszeptaa.
W tym momencie Barbie, ktra wanie malowaa sobie paznokcie, powiedziaa do niej:
-Nim wyrobisz ciasto na ciastka, sprawd, czy piec jest czysty. Mam nadziej, e wiesz, jak si go
czyci...
-Nie wiem jednak, jak si go otwiera odpowiedziaa szybko Gracjella.
-guptasie, popatrz wic! Barbie dotkna guziczka i piec si otworzy. Gracjella tylko na to czekaa.
Tak jak zrobia Greta z czarownic, popchna mocno Barbie i ta gow w d znalaza si w piecu, krzyczc ze
zoci.
Dziewczynka wysza z rowego domu i natychmiast powrcia do swych normalnych wymiarw.
Pobiega szybko do dziau zabawek elektronicznych i na jednym z ekranw zobaczya biednego Janka, zupenie
bez si, wydanego na igraszk dwch okropnych dinozaurw, nacierajcych wanie na niego.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

24 z 55

Co moga zrobi? Zamkna oczy i... wyczya prd.


Gdy otworzya oczy, Janek sta przed ni bez tchu, ale zdrw i cay. Dzieci uciskay si. W tej samej
chwili rozbysy wiata i mamusia, i tatu przyszli w towarzystwie stra magazynu.
-Mamusiu, tatusiu, jak bardzo nam was brakowao wykrzyknli jednoczenie Janek i Gracjella, tonc
w objciach rodzicw.
-I nam bardzo was brakowao umiechnli si rodzice. I tak wszystko skoczyo si dobrze. Po
przygodzie dzieci zostao jedynie mae wspomnienie. Nastpnego dnia ekspedientka z dziau zabawek zdumiona
spytaa siebie:
-Kt to wrzuci Barbie do pieca?

17.

DO

WIDZENIA ,

PANIE

BORSUKU !

Pan Borsuk by prawdziwym przyjacielem, zawsze gotowym do przyjcia z pomoc innym. Wiedzia ju
wszystko o yciu, poniewa by ju bardzo stary. Przede wszystkim mia wiadomo, e niedugo bdzie musia
umrze. Pan Borsuk nie ba si jednak mierci. Dla niego oznaczao ona po prostu opuszczenie ciaa.
To nie martwio go zbytnio, jako e jego ciao nie funkcjonowao ju tak dobrze, jak kiedy, gdy by
mody. Jedna rzecz nie dawaa mu spokoju: bl, jaki odczuwa bd jego przyjaciele. Aby ich przygotowa, pan
Borsuk zwierzy im si, e niedugo wyjedzie do Wielkiego Legowiska i nie chce, by si zbytnio o niego
martwiono.
Dziwny sen
Pewnego dnia Borsuk, stojc u wejcia do swej norki, obserwowa Kreta i ab biegncych przez k.
Czu si bardzo stary i zmczony. W tym momencie najwikszym jego pragnieniem byo mc pobiega sobie po
pachncej ce jak Kret i aba. Ale jego stare nogi nie suchay go wcale. ledzi oczyma zabawy swych
przyjaci i widok ten napenia jego serce radoci. Tego wieczoru powrci pno do domu. Powiedzia
dobranoc ksiycowi i zasun firanki. Na dworze byo zimno. Pan Borsuk powoli zbliy si do dobrego
ogniska, ktre czekao na niego w gbi norki.
Zjad troch na kolacj i usiad przy biurku, by napisa list. Gdy skoczy, zagbi si w swym fotelu na
biegunach, stojcym przy kominku. Koysa si mio. Szybko zasn i zacz ni cudowny sen, jaki nigdy
wczeniej mu si nie zdarzy. Ku swemu wielkiemu zdziwieniu biega zwinnie i szybko. Przed nim otwiera si
nieskoczony tunel. Porzuci swoj lask, gdy jej nie potrzebowa. Bieg szybko, coraz szybciej. W tym wielkim
tunelu czsto jego apki nie dotykay nawet ziemi. Wydawao mu si, e leci gow naprzd, cigle naprzd,
naprzd...
Borsuk czu si wolny, jak nigdy dotd. Czu si tak, jakby opuci swoje ciao.
Do widzenia !
Nastpnego dnia przyjaciele Borsuka zgromadzili si przed jego drzwiami. Byli zaniepokojeni, gdy ich
przyjaciel nie wyszed, jak to czyni zwykle, by powiedzie im dzie dobry.
Lis przekaza im smutn wiadomo:
-Borsuk nie yje!
Przeczyta wszystkim jego ostatni list.
Borsuk napisa w nim po prostu:
Poszedem do Wielkiego Legowiska. Do widzenia. Borsuk.
Wszystkie lene zwierzta kochay Borsuka i byy gboko zasmucone. Szczeglnie Kret czu si
osamotniony, zagubiony i bardzo nieszczliwy. Przez ca noc, skulony pod koderk, myla o Borsuku. Due
zy spyway mu po aksamitnych policzkach.
Na dworze rozpocza si zima. Gruba kodra niena pokrya szybko ciepe norki, w ktrych yy
zwierzta.
nieg wkrtce zasypa wszystkie pola, ale przyjaciele Borsuka wci nie mogli otrzsn si z wielkiego
smutku. Dotd Borsuk by zawsze tam, gdzie go potrzebowali. Wszystkie zwierzta czuy si teraz opuszczone i
bezradne.
Borsuk prosi wprawdzie, by nie smucono si. Ale byo zbyt trudne.
Gdy zbliaa si wiosna, zwierzta czsto rozmawiay o czasach, gdy Borsuk by jeszcze wrd nich.
Kret umia robi liczne girlandy z papieru. Opowiada, e to Borsuk nauczy go, jak naley wycina
ca seri kretw z kartki papieru zoonej wielokrotnie. Na pocztku niezdarne prby gsto pokryway ziemi,
ale Kret nie posiada si z radoci, gdy wreszcie udao mu si wyci doskonale.
aba bya wietn ywiark. To te Borsuk nauczy j pierwszych krokw na lodzie. Prowadzi j
cierpliwie, podtrzymywa, dopki pewnego dnia aba pewna siebie, nie zacza jedzi na ywach samodzielnie.
Lis, gdy by malutki, nie potrafi nigdy zawiza sobie krawata. Borsuk nauczy go tego. We szersz
cz krawata, przesu j najpierw nad, a potem pod czci wsz, zrb rodzaj kka i przesu przez nie
cz szersz, pocignij, by zamkn wze i przesu go w gr...
Teraz lis umia robi wszystkie moliwe wzy, nawet wzy wymylone przez siebie. I naturalnie jego
krawat by zawsze nienagannie zawizany.
To Borsuk da pani Krlikowej przepis na upieczenie piernika. Nauczy j rwnie wyrabia ciasto w
rnych, wymylonych ksztatach. Pani Krlikowa, ktra w caym lesie cieszya si opini doskonaej kucharki,
opowiadaa chtnie o lekcji pieczenia, jakiej jej udzieli Borsuk. Wiele czasu mino, ale ona cigle jeszcze czua
zapach tego pierwszego piernika, dopiero co wyjtego z pieca.
Kade zwierz miao szczeglne wspomnienia o Borsuku. Wszystkie nauczy czego, co teraz potrafiy
robi wspaniale. I dziki temu Borsuk poczy ich wszystkich.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

25 z 55

Dziki , Borsuku !
Potem nieg zacz topnie razem ze smutkiem zwierzt. Ilekro wymieniano imi Borsuka, kto
przypomina sobie inn histori, ktra si z nim wizaa i wzbudzaa umiech u wszystkich.
Pewnego promiennego dnia wiosennego, w czasie przechadzki po wzgrzu, gdzie Kret widzia Borsuka
ju po raz ostatni, zapragn podzikowa swemu niezapomnianemu przyjacielowi za cudowny dar, jakim byo
jego ycie dla wszystkich zwierzt.
-Dziki, Borsuku! wyszepta cichutko.
Wydawao mu si, e Borsuk go syszy. I rzeczywicie Borsuk go sysza.

18.

SZLACHETNE

DRZEWO

Istniao kiedy drzewo, ktre kochao pewne dziecko. Dziecko przychodzio codziennie, by je odwiedzi,
zbierao licie drzewa i wio z nich korony, by potem bawi si w krla lasu.
Wspinao si po jego pniu i koysao si uczepione jego gazi. Jado jego owoce, a potem drzewo i
dziecko bawio si w chowanego.
Gdy dziecko byo zmczone, zasypiao w cieniu drzewa, podczas gdy licie pieway mu koysank.
Dziecko kochao drzewo caym swym maym sercem. I drzewo byo szczliwe.
Ale czas mija szybko i dziecko uroso. Teraz ju byo due, a drzewo czsto byo smutne.
Chc pienidzy
Pewnego dnia dziecko, ktre stao si ju cakiem dorose, przyszo zobaczy drzewo, a drzewo
powiedziao do niego:
-Zbli si moje dziecko, wejd po moich gaziach i zrb sobie z nich hutawk. Zerwij moje owoce,
baw si w moim cieniu i bd szczliwe!
-Jestem ju zbyt due, by wspina si po drzewach i bawi si powiedziao dziecko. Chc kupi
sobie wiele rzeczy i pragn si zabawi. Chc mie pienidze. Czy moesz mi je da?
-Przykro mi odpowiedziao drzewo ale ja nie mam pienidzy. We moje owoce, id do miasta i
sprzedaj je. Bdziesz mia pienidze i bdziesz szczliwe.
Wwczas dziecko wspio si na drzewo, zerwao wszystkie owoce i wzio je ze sob. A drzewo byo
szczliwe.
Ale dziecko przez dugi czas nie wracao... Drzewo stao si znw smutne. Potem pewnego dnia dziecko
powrcio. Drzewo zadrao z radoci i powiedziao:
-Zbli si moje dziecko, wejd po moim pniu, zrb sobie hutawk z moich gazi i bd szczliwe.
-Zbyt jestem zajte i nie mam czasu, by wspina si po drzewach odpowiedziao dziecko, ktre stao
si mczyzn. Chc mie dom, ktry by mnie chroni. Chc oeni si i chc mie dzieci. Potrzebuj domu.
Czy moesz mi da dom?
-Nie ma domu odpowiedziao drzewo Moim domem jest las, ale moesz obci moje konary i
zbudowa z nich dom. Wwczas bdziesz szczliwe.
Dziecko cio wszystkie konary i wywiozo je, aby zbudowa dom. I drzewo byo szczliwe.
Chc mie d , by uciec
Przez dugi czas dziecko nie pojawiao si. Gdy powrcio, drzewo byo tak szczliwe, e ledwie mogo
mwi.
-Zbli si moje dziecko. wyszeptao. Przyjd i pobaw si.
-Jestem czowiekiem zbyt starym i zbyt smutnym, by bawi si odpowiedziao dziecko. -Chc mie
d, by uciec std daleko. Czy moesz da mi d?
-Zetnij mj pie i zrb z niego d powiedziao drzewo. Bdziesz mogo wypyn na dalekie wody i
by szczliwe.
I wtedy dziecko cio pie i zrobio z niego d, by mc ni uciec. A drzewo byo szczliwe... ale
niezupenie.
Po dugim czasie dziecko jeszcze raz powrcio.
-Przykro mi, moje dziecko powiedziao drzewo ale nic nie mog ci ofiarowa... Nie mam ju
owocw.
-Moje zby s zbyt sabe, by zjada owoce powiedziao dziecko.
-Nie mam gazi cigno drzewo. Nie moesz wic si huta.
-Jestem zbyt stary, by koysa si na gaziach powiedziao dziecko.
-Nie ma ju pnia powiedziao drzewo nie moesz wic wspina si po mnie.
-Jestem zbyt zmczony, by wspina si powiedziao dziecko.
-Przykro mi westchno drzewo. Chciabym bardzo da ci co... ale nie mam ju nic. Jestem jedynie
starym piekiem. Tak mi przykro...
-Mnie ju teraz potrzeba niewiele powiedziao dziecko. Wystarczy jedynie mae, spokojne miejsce,
aby usi i odpocz. Czuj si bardzo zmczony.
-A wic powiedziao drzewo wyprostowujc si, ile tylko mogo a wic stary pieniek jest tym, czego
ci potrzeba, by usi i odpocz. Zbli si moje dziecko, usid i odpoczywaj.
I tak te dziecko zrobio. A drzewo poczuo si wreszcie znw szczliwe.

19.

CO

ZNAJDUJE

SI

TAM ,

GDZIE

KOCZY

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

SI

WIAT ?

26 z 55

W krlestwie bardzo, bardzo dalekim, y kiedy krl, ktry mia trzech synw. Czujc si ju starym,
postanowi zostawi tron jednemu z nich i przej na emerytur. Pewnego dnia wezwa wic trzech synw i
powiedzia:
-Drodzy synowie, postanowiem zostawi tron temu z was, ktry potrafi mi powiedzie, co znajduje si
na kocu wiata.
Wielkie zimno
Najstarszy syn wyjecha natychmiast. Na imi mia Gedeon. By wysoki, tgi, gos mia grzmicy i
umiejtnie posugiwa si mieczem. Ale od dziecka by zawsze bardzo podejrzliwy. Podejrzewa wszystko, rzeczy
i ludzi. Dlatego, gdy mia wyjecha na granice wiata, otoczy si potnym wojskiem. Wojsko poruszao si
wolno, ostronie, spogldajc naprzd i za siebie, bojc si zasadzek z kadej strony. A pewnego piknego
dnia pochd zatrzyma si przed wielkim drzewem.
Drzewo powiedziao do Gedeona:
-Najstarszy synu krla, tam, gdzie si udajesz, jest bardzo zimno. Bdziesz potrzebowa drewna na
opa. We oto to nasionko, da ci ono potrzebne drewno.
Ale Gedeon by bardzo nieufny. Zrzdzi:
-Majc tak mae nasionko, potrzeba bdzie wielu lat, aby uzyska troch drewna.
Wyrzuci nasionko i nakaza swoim onierzom ci drzewo i zabra je ze sob. Ale gdy tylko drzewo
zostao porbane, znikno. onierzom pozostaa w rkach jedynie garstka popiou.
Gedeon znw podj wdrwk w otoczeniu swych dzielnych onierzy. Im bardziej posuwali si
naprzd, tym robio si zimniej. Ziemia pod ich nogami bya zmarznita. Wszystko byo biae, zlodowaciae.
Gdziekolwiek si kierowali, znajdowali jedynie ld.
Gedeon powrci do domu i owiadczy:
-Tam, gdzie koczy si wiat, istnieje jedynie zimna, niekoczca si pustynia lodowa.
Przepa wypeniona noc
Nastpnego dnia drugi syn wyjecha na koniec wiata. Nazywa si Modesto i od dziecka by zawsze
bardzo lkliwy. Strach ogarnia go, zwaszcza wwczas, gdy byo ciemno. Przed odjazdem Modesto owiadczy:
-Zgoda, wyjedam, ale za wszelk cen musz dotrze tam, gdzie koczy si wiat przed wieczorem.
Do swej karety zaprzg tysic najszybszych koni krlestwa i zacz je smaga batem, aby pdziy
szybciej od wiatru. Smaga je nieustannie swym dugim, skrzanym batem.
Przejecha w mgnieniu oka wielk pustyni lodow i dotar nad brzeg wielkiej przepaci. W gbi
przepaci zobaczy nadchodzc noc. Albatros o wielkich skrzydach zblia si i wyszepta do niego:
-Jeeli chcesz znale wiato, musisz zagbi si w noc. Wejd na mj grzbiet, a ja ciebie
przeprowadz.
Ale Modesto ba si tak bardzo, e nawet go nie sucha.
Zawrci karet i znw chosta konie, aby wrci galopem do paacu. Gdy Modesto stan przed ojcem,
owiadczy:
-wiat koczy si na wielkiej przepaci, wypenionej noc.
Nigdy nie widziaem tyle wiata !
Nastpnego dnia przypada kolej na najmodszego syna krla, Beniamina. Nie wzi on ze sob rycerzy,
ani koni. Odszed sam, pieszo.
Szed powoli, oglda wszystko, przysuchiwa si wszystkiemu.
Gdy doszed do pocztku wielkiej pustyni lodowej, zobaczy drzewo zamienione w popi i mae
ziarenko, ktre jego brat wyrzuci. Podnis je, wykopa may otwr i delikatnie umieci w nim ziarenko. Potem
zasn gboko.
Gdy Beniamin si obudzi, nie wiedzia, ile godzin spa, ale w tym czasie wyroso pikne drzewo.
Chopiec uci kilka gazi i mg ogrza si przy ognisku. Potem odwanie wyruszy w dalsz drog.
Gdy dotar do brzegw wielkiej przepaci, znalaz tam ogromnego albatrosa, ktry czeka na niego.
Stary ptak zaproponowa mu to samo, co zaproponowa starszemu bratu Beniamina.
Beniamin z biciem serca zgodzi si i usiad na grzbiecie ptaka, ktry szerokimi uderzeniami skrzyde
zanurzy si w noc.
Lecia nic nie widzc, ale powoli przemierzy ciemno.
Wielki albatros zoy Beniamina przed bram, prowadzc na koniec wiata. Gdy drzwi si otwary,
Beniamin zauway, e za nimi wszystko byo jasne i byszczce, o wiele pikniejsze i weselsze od nowego dnia.
Beniamin bardzo pragn pj dalej ku wiatu, ale przyrzek krlowi, e powrci i opowie mu o
wszystkim. Wzi wic gar wiata i zabra j ze sob.
Powrci do paacu i powiedzia do ojca:
-Nigdy nie widziaem tyle wiata, ile znajduje si po drugiej stronie drzwi, prowadzcych na koniec
wiata.
Stary krl wsta i powiedzia:
Droga nieufnoci prowadzi na pustyni, droga strachu prowadzi do nocy, droga ufnoci prowadzi do
wiata. Droga Beniamina podoba mi si najbardziej i on zostanie nowym krlem.

20.

KTO

UKRAD

DZIECITKO

JEZUS ?

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

27 z 55

Pierwszym, kto zauway ten fakt, by Ludwik, kocielny. Odkurza wanie wieczniki, gdy jego wzrok
spocz na bku Dziecitka Jezus. Znajdowa si on w zakrystii i mia zosta umieszczony przed otarzem w
wit Noc.
Stan jak wryty, otwar usta, nieruchomy, niezdolny nawet do krzyku.
-Ksie Ryszardzie! Ksie Ryszardzie! zacz woa przeraonym zduszonym gosem.
By to dzie 24 grudnia i tej nocy liczne Dziecitko Jezus (najadniejsze w caej diecezji, jak stwierdzi
ks. Ryszard) powinno znale si w swym bku, w tym swoim sodkim umiechem, zotymi loczkami, na
ktrych igray wiata kocielne.
-Ksie Ryszardzie! Porwano Dziecitko Jezus! obwieci Ludwik proboszczowi, ktry stan w
drzwiach.
obek by pusty. Dziecitka Jezus nie byo.
-Ale to niemoliwe! rwnie ks. Ryszard patrzy jak osupiay na pusty bek. -Ta figurka nie miaa
wartoci artystycznych... miaa jedynie warto symboliczn, uczuciow!
-Co teraz zrobimy? spyta Ludwik. Kto powie o tym dzieciom?
My Je znajdziemy !
Wanie w tym momencie day si sysze kroki. Byy to mae kroczki, szybkie, podskakujce.
Chwil potem ukazay si czerwone od zimna noski, wiecce oczy pod wenianymi czapkami Angela i
Marizy.
Dzieci trzymay w rkach koperty, ozdobione miesznymi rysunkami.
-Prosz ksidza, przynielimy listy owiadczy dumnie Angelo.
-Listy do Dziecitka Jezus sprecyzowaa Mariza.
Ksidz Ryszard westchn. Ludwik odszed w pogoni za nieistniejcym kurzem na awce w zakrystii.
Dzieci spojrzay na bek i zrozumiay od razu, jakie bd konsekwencje tego, co si stao. Jeli
Dziecitka Jezus nie ma, nie bdzie mogo otrzyma listw. Nie bdzie wic mogo przynie im radoci, mioci
i pokoju. Ani te maych prezentw, o ktrych nigdy nie zapomniao.
Dzieci spoglday na siebie rozczarowane i zmartwione, gdy tymczasem Ludwik zrzdzi.
-Widziaem. Co dziwnego wisiao w powietrzu. Nie ma poszanowania! Wszyscy s narkomanami...
wszyscy s przestpcami... To mafia, a mwiem...
-Chc, by ludzie stracili wiar oto, czego chc! doda ks. Ryszard zatroskany.
Angelo i Markiza spojrzeli na siebie, potem powiedzieli razem:
-Nie martwcie si. My odnajdziemy Dziecitko Jezus!
Koowrotek zakupw
Angelo i Mariza byli wiernymi obserwatorami ledztw prowadzonych przez komisarza Derrika w
telewizji, zaczli wic przeprowadza bardzo na serio wasne dochodzenie.
Zdecydowanym krokiem weszli do biura znalezionych rzeczy.
-Czy moe znalelicie Dziecitko Jezus? zapytali urzdnika.
W tym biurze byo wszystko: zniszczony niedwiadek pluszowy, wiolonczela z pozrywanymi strunami,
24 tysice parasoli, 13 500 rkawiczek, trzy lewe buty, milion ksiek szkolnych, wypchany krokodyl.
Ale nie byo Dziecitka Jezus.
Bez wtpliwoci: Dziecitko Jezus zostao rzeczywicie skradzione!
Dzieci widziay kiedy w telewizji, e jaki zodziej ukry up pod mostem. Angelo i Mariza pobiegli
szybko pod wielki, kamienny most miejski, aby pokierowa poszukiwaniami.
Ale to bya wigilia Boego Narodzenia i pod przsami mostu i wzdu rzeki peno byo straganw, na
ktrych sprzedawano ozdoby choinkowe, indyki, wgorze, pierniki i figurki do bkw.
W powietrzu rozchodziy si cudowne zapachy. Staruszek przygotowa ogromne pki niebieskiej i
rowej waty cukrowej. Angelo zatrzyma si jak zahipnotyzowany, oblizujc si. Mariza pocigna go za
rkaw.
-Chodmy do super-samu! Czsto zagldaj tam zodzieje powiedziaa dziewczynka.
Niechtnie wyszli, zostawiajc za soba wszystkie te ncce stragany.
Przed super-samem wanie zatrzymano jakiego zodziejaszka. Skrad torebk, a nie Dziecitko Jezus.
Rwnie policjanci stwierdzili, e by to jedynie kieszonkowiec i na pewno nie zainteresowaby si figurk z
kocioa. Dodali, e maj teraz duo pracy i e s zadowoleni, i Angelo i Mariza wzili na siebie to trudne i
skomplikowane dochodzenie. Wok nich ludzie krcili si, zajci zakupami.
-Musimy zacz dochodzenie od zera powiedzia Angelo.
-Spotkajmy si po obiedzie przed kocioem zaproponowaa Mariza.
Kolorowe lady pisaka
Tego popoudnia Angelo powrci wywijajc wielk lup. Zodzieje z pewnoci musieli zostawi jakie
lady. I on je znajdzie!
Biedny kocielny cigle trzyma si za gow i zrzdzi:
-Co za okropne Boe Narodzenie! Bez Dziecitka Jezus! Tylko tego brakowao... To wina rzdu!
Ale naleao rozwiza problem.
-Szukacie jakiego ladu? spyta Ludwik. Przypominam sobie, e dzi rano znalazem jakie
kolorowe lady, jakby kto zgubi pisak lub owek, potem jakie kawaki papieru kolorowego, moe kawaki
jakiego katalogu....
Kolorowy owek? Katalog?

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

28 z 55

-Reklama! wykrzyknli rwnoczenie mali detektywi.


I hop! Znaleli si na ulicy, szybko kierujc si do wielkiego biura reklamowego, ktre znajdowao si
na drugim kocu miasta.
Byli tak mali, e portier wielkiego biura nawet nie zauway ich. Przemknli po cichu i ostronie
otworzyli pierwsze napotkane drzwi. Wewntrz znajdoway si kartony z budyniami, makaronem, szpinakiem,
tuczykiem, proszkami do prania. Wok porozrzucane byy zabawki, telewizory, pasty do zbw. Ale w gbi,
pord caego tego baaganu, co wiecio si zocicie.
-Dziecitko Jezus! wyszepta Angelo. Mariza jednak daa znak, by nie zdradza si.
Kilka dziwnych osb, pochylonych nad stoem, zawalonym rnymi przedmiotami i szkicami,
dyskutowao z oywieniem.
-Na jego miejscu umiecimy wspania babk! wrzeszcza kto w tym krawacie i ciemnych
okularach.
-Nie! woa mczyzna, o czarnej brodzie. Umiecimy lalk, ktra, ktra pacze i mwi! Sprzedamy
jej miliardy.
-Ci przestpcy myl, czym zastpi Dziecitko Jezus pomylay dzieci.
-Moe chc rzeczywicie, bymy utracili wiar.
Angelo chcia si dowiedzie czego wicej, ale nie byo czasu do stracenia.
-Postaraj si ich zaj wyszepta do Marizy. Spowoduj pknicie tych balonikw pod oknem. Gdy oni
spojrz w tym kierunku, ja Dziecitko Jezus.
Jak tysice oczu dziecicych
Wszystko odbyo si z godnie z planem. Dwoje dzieci uciekao jak zajce, gonione przez sfor psw.
Trzymali Dziecitko Jezus i biegli, ile tchu. Gdy znaleli si na ulicy, zdyszani zatrzymali jakie czerwone auto.
Dzieci byy tak zaaferowane, e nie zauwayy nawet, e to anio prowadzi auto. Jeden z tych prawdziwych
aniow ze skrzydami....
Czerwone auto w jednej chwili zawiozo ich przed koci, natomiast wielkie czarne auto przedstawicieli
reklamy, ktrzy ich cigali, zostao zatrzymane przez tok, panujcy na ulicach.
Och! Ledwie zdyli! Dzwony ju dzwoniy, wzywajc ludzi. wiata i gwiazdy byszczay. Rozpoczynaa
si wita noc.
Dumni, niczym Trzej Krlowie, Angelo i Mariza weszli do owietlonego kocioa. Mariza niosa
Dziecitko Jezus. Angelo szed obok niej, uwaajc, by wszystko wypado dobrze. Delikatnie pooyli Dziecitko
Jezus w Jego bku.
Natychmiast wiata podwoiy swa intensywno. Dziecitko Jezus promieniowao i wszystko
promieniowao wok Niego, jak tysice dziecicych oczu, jak miliony wieczek, jak miliardy gwiazd...
W tym momencie czterech mczyzn, ubranych na czarno, na granatowo, to, o twarzach,
zachmurzonych i wciekych, stano w bramie kocioa. Ale nagle wyrs przed nimi. Z min nie wrc nic
dobrego, kocielny Ludwik.
Trzyma gronie byszczcy miecz archanioa Michaa, ktrego posg znajdowa si wanie przy
bramie. Czterej mczyni zaskoczeni obrcili si na pitach i odjechali w swych czarnych autach, ginc w
ciemnoci nocy. To bya wita Noc.
Wszystkie okna byy owietlone. Organy zaczy gra, dzieci nalece do chru zaczy piewa koldy.
Ze wszystkich stron miasta ludzie zdali do kocioa. W swym janiejcym bku Dziecitko Jezus
czekao na nich.

21.

DLACZEGO

DZWONY

DZWONIY ?

W pewnym miecie by wspaniay, ogromny koci. Stojc przy gwnym wejciu, z trudem dostrzega
si kamienny otarz. Tu przy kociele wznosia si dzwonnica, podobna do wiey, tak wysoka, e jej czubek
mona byo dostrzec jedynie przy piknej pogodzie. Tam w grze na wiey znajdoway si dzwony, o ktrych
mwiono, e maj najpikniejsze i najwspanialsze brzmienie na wiecie, ale nikt z yjcych ich nie sysza. Byy
to wspaniae dzwony boonarodzeniowe: mona jedynie w noc Boego Narodzenia, gdy na otarzu skadano
Dziecitku Jezus najwikszy i najcenniejszy dar.
Niestety, od wielu ju lat nie znaleziono widocznie tak wspaniaego daru, by zasuy na rozkoysanie
tak wielkich dzwonw.
Jednak co roku w wigili Boego Narodzenia ludzie toczyli si przed otarzem, przynoszc swj dar,
starajc si przecign jeden drugiego, rywalizujc midzy sob w wymylaniu darw coraz to
nadzwyczajniejszych. Pomimo, e koci by zatoczony, a naboestwa wspaniae, tam w grze na wiey
sycha byo jedynie wist wiatru.
Pedro i jego braciszek
We wsi pooonej do daleko od miasta mieszka chopiec o imieniu Pedro razem ze swym
braciszkiem. Syszeli oni o synnych darach, skadanych w wigili Boego Narodzenia i przez cay rok ju
szykowali si, by uczestniczy w wielkiej i okazaej ceremonii, w czasie Pasterki.
W dzie poprzedzajcy Boe Narodzenie ju o wicie, gdy zaczynay pada pierwsze patki niegu,
Pedro z braciszkiem wybrali si w drog. O zmierzchu docierali do bram miasta i wtedy ujrzeli lec na ziemi
biedn kobiet. Upada na niegu, zbyt zmczona i chora, by poszuka sobie schronienia. Pedro uklk i stara
si j podnie, ale nie udao mu si.
-Nie dam rady, braciszku powiedzia Pedro. -Jest zbyt cika. Musisz i dalej sam.
-Ja sam? zawoa braciszek. -A wic ty nie bdziesz na Pasterce?

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

29 z 55

-Nie mog postpi inaczej powiedzia Pedro. -Spjrz na t biedn kobiet. Jej twarz podobna jest do
twarzy Madonny w oknie kaplicy. Umrze tutaj z zimna, jeli j opucimy. Wszyscy poszli do kocioa, ale ja
zostan i zaopiekuj si ni a do koca Mszy witej. Wwczas ty bdziesz mg przyprowadzi tu kogo, kto
jej pomoe. Braciszku, we ten srebrny pieniek i po go na otarzu: to jest moja ofiara dla Dziecitka Jezus.
A teraz biegnij!
Gdy dziecko posusznie podao do kocioa, Pedro zaciska powieki, by powstrzyma zy alu, ktre
jednak pyny mu po policzkach. Potem podoy sw rk pod gow biednej kobiety, ktra skarya si cicho i
stara si do niej umiechn.
-Odwagi, prosz pani, niedugo kto tu przyjdzie.
Jako ostatni przyby krl
W ogromnym kociele uroczystoci z okazji wigilii Boego Narodzenia byy w tym roku jeszcze
wspanialsze ni zazwyczaj. Organy gray jak wspaniay, wierni piewali, a na koniec biedni i bogaci
przystpowali z godnoci do otarza, aby zoy swoje dary. Na otarzu znalazy si rwnie wspaniae wyroby
ze zota, srebra, z koci soniowej, sodycze wykonane w najrozmaitszy sposb, malowane tkaniny i brokaty.
Jako ostatni, szeleszczcy jedwabiem i brzkajc mieczem, kroczy gwn naw krl tego kraju. Nis w rku
krlewsk koron, wysadzan cennymi kamieniami, ktre rzucay wokoo olepiajce byski.
Przez tum przebieg dreszcz podniecenia.
-Bez wtpliwoci tym razem usyszymy bicie dzwonw. szeptali wszyscy.
Krl zoy na otarzu wspania koron. Koci pogry si w gbokim milczeniu. Wszyscy wstrzymali
oddech, nadsuchujc, czy nie zadzwoni dzwony.
Ale tylko zimny wiatr gwizda wok dzwonnicy.
Wierni niedowierzajc kiwali gowami. Niektrzy zaczli powtpiewa o tym, czy te dziwne dzwony
kiedykolwiek bd mogy zadzwoni.
-Moe zamilky ju na zawsze! martwi si kto.
Organista przesta gra
Procesja skoczya si i chr zaczyna piewa kocowy hymn, gdy nagle organista przesta gra, jakby
sparaliowany. Oto z wierzchoka wiey rozleg si wspaniay dwik dzwonw. Dwik raz wysoki, raz niski,
ktry jak gdyby falowa w powietrzu, napeniajc go witeczn radoci.
By to dwik najbardziej anielski i miy, jaki mona byo kiedykolwiek usysze.
Tum przez chwil sta oszoomiony, milczcy. Potem wszyscy wstali, kierujc oczy ku otarzowi, aby
zobaczy, jaki wspaniay dar obudzi wreszcie dzwony z ich dugiego milczenia. Ale nie zobaczyli nic poza may
chopcem, ktry cichutko przemyka si przez naw gwn, aby zoy na otarzu srebrny pieniek swojego
brata Pedra.

22.

MALEKA

Serce Malekiej zawsze byo przepenione mioci i weselem. Lubia piew, gdy w rodzinnym domu z
kamieni, pomagaa matce. Mya garnki i patelnie, pielgnowaa pelargonie, ktre kwity na oknach. Wracaa do
domu obadowana drewnem do palenia, szorowaa podogi.
-Moja Maleka jest zawsze zajta prac jak mrwka mawiaa matka.
-Moja Maleka jest zawsze wesoa jak ziba mawia ojciec.
Maleka napeniaa dom radoci, nawet w czasie dugich wieczorw zimowych, gdy brakowao
ywnoci.
W tym roku nie moemy kupi ci nawet maego podarku
Byy to cikie czasy dla caej rodziny, ktra mieszkaa w maej wsi francuskiej nad morzem. Ojciec
Malekiej, rybak, by bardzo chory i nie mg wypywa w morze, a matka staraa si, ciko pracujc, wyywi
jako rodzin w czasie tej dugiej i jake ostrej zimy. Pomimo niedostatku, Maleka wierzya, e nadejd lepsze
dni.
-Ju wkrtce zawita do nas wiosna i lato, a wwczas, kochany tatusiu, poczujesz si lepiej i bdziesz
znw silny.
W miar upywu czasu maa rezerwa finansowa rodziny wyczerpaa si. miech Malekiej jednak nadal
rozbrzmiewa w caym domu, a gdy nadeszy ferie, dziewczynka zawoaa:
-O, jak bardzo kocham Boe Narodzenie!
-Droga Maleka powiedzia do niej smutnie tatu musisz wiedzie, e tego roku jestemy tak
biedni, e nie moemy ci kupi nawet jednego skromnego podarku.
Pomimo owiadczenia ojca, Maleka bya gboko przekonana, e i tak w Dniu Boego Narodzenia co
cudownego zawsze przydarza si wszystkim dzieciom. W noc poprzedzajca Boe Narodzenie, po ukoczeniu
pracy, Maleka wzia matk i ojca za rk.
-Chodmy na dwr i wemy udzia w radoci Boego Narodzenia! bagaa.
Zostawili wic swj may domek pogrony w ciemnoci i wyszli na wie. W kadym domu okna byy
udekorowane na Boe Narodzenie i owietlone wiatem wiec. Mae kamienne domki stay przy drodze, wic
Maleka i jej rodzice mogli uczestniczy w radoci Boego Narodzenia.
-Wszystkie domy z wyjtkiem naszego s pene radoci wzdycha ojciec.
Ale Maleka wcale go nie suchaa. miaa si, a jej oczy byszczay szczciem...
-Mamy wiele szczcia woaa gdy wszystkie dekoracje na drzwiach i oknach raduj rwnie i nas!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

30 z 55

A teraz wystawi mj but na podarek gwiazdkowy


Gdy powrcili do swego domku, Maleka pocaowaa rodzicw na dobranoc mwic:
-Teraz wystawi mj but na podarek gwiazdkowy.
-Maleka moja zawoaa matka ze zami w oczach. Nie bdzie adnego podarku w tym roku!
Mimo tego may drewniaczek Malekiej znalaz si przy kominku.
Jak zawsze pena wiary Maleka zbudzia si o szarej godzinie i powoli podesza do kominka, by
zobaczy, czy jest tam podarunek.
-Tatusiu, mamusiu! Chodcie szybko! zawoaa gono.
-Zobaczcie, co przynioso mi Dziecitko Jezus!
W drewniaczku Malekiej lea ptaszek dopiero co wykluty, cay drcy.
-Prawdopodobnie wypad w gniazda i przez komin dosta si do twego drewniaczka stwierdzi ojciec.
Maleka nie suchaa go. Ptaszek by podarunkiem dla niej na Boe Narodzenie. Bya tego pewna. A jej
rado bya tak wielka, gdy gaskaa, ogrzewaa i karmia ptaszka, e rwnie ojciec i matka zarazili si jej
entuzjazmem i oywili, czujc si szczliwi.
I tak Boe Narodzenie okazao si dla Malekiej bogate i pene przey, gdy duch boonarodzeniowy
pon zawsze w jej sercu.

23.

SZCZCIE ,

KTRE

PRZYSZO

PNO

y kiedy krl, ktry mia jedn crk, pikn i dobr. Krl nie chcia, by jego crka dobra i
inteligentna polubia pierwszego lepszego syna krlewskiego, czy ksicia, ktry poprosi go o rk.
By susznie zatroskany i martwi si : Ci modzi, ktrzy zostali wychowani w paacach, wrd honorw
i nadmiernych bogactw, s dziemi rozpieszczonymi. Poszukuj jedynie przyjemnoci i nie byliby w stanie
kierowa krajem po mojej mierci. Ten, ktrego pragn dla mej crki, musi by czowiekiem godnym zaufania:
mgby by nawet wieniakiem lub robotnikiem.
Wszyscy, ktrzy wyczekiwali przed jego drzwiami, by prosi o rk przepiknej ksiniczki byli albo
gupi, albo pyszni, albo nieokrzesani i niegrzeczni, albo nadmiernie rozmiowanymi w koniach, polowaniach i
pojedynkach, albo niewyksztaceni i niemdrzy.
Krl postanowi poszuka dla swej crki dobrego rzemielnika, pracowitego i przezornego robotnika,
ktry mgby si ni zaopiekowa i mdrze rzdzi krajem. Zacz wic kry po warsztatach w poszukiwaniu
mczyzny dobrze si prezentujcego, pracowitego, sympatycznego i inteligentnego.
Zatrzymywa si przed kadym budowanym domem, wzywa waciciela i majstra, aby wskaza mu
kogo, kto odpowiadaby jego wymaganiom: czowieka, ktry mgby zosta jego ziciem i byby godny
odziedziczenia kiedy jego tronu.
Mody murarz
Ktrego dnia, gdy krl przechodzi przed domem i zobaczy modych robotnikw, przenoszcych cegy
na rusztowanie, zainteresowa si jednym z nich. Krl uda si na poszukiwanie waciciela budynku, by
zasign bliszych informacji.
-Jest to robotnik, ktry pracuje dla mnie bezpatnie. Stouje si u mnie, pi w moim domu, ale nie
otrzymuje pienidzy odpowiedzia waciciel i cign dalej: -Jego ojciec by kupcem. Gdy umar, winien by mi
jeszcze 1000 zotych denarw. Wwczas wziem do siebie chopca i nauczyem go rzemiosa. Pracuje od rana
do zachodu soca i w ten sposb spaca dug swego zmarego ojca.
Krl powiedzia wwczas:
-Zapac ci za jego dotychczasowe utrzymanie, a poza tym wyrwnam cay jego dug.
Waciciel zgodzi si i otrzyma dan sum ze skarbca krlewskiego.
Nic nie mwic, krl zaprowadzi modego murarza do paacu krlewskiego. Sudzy wzili jego ubogie i
zabrudzone wapniem ubranie. Fryzjer dworski ostrzyg go dokadnie i ogoli. Krawcy przygotowali na jego miar
haftowane ubranie, a nastpnie zapobiegliwy ochmistrz dworu zaprowadzi go do jadalni, gdzie podano mu
wspania wieczerz.
Modzieniec jad i pi, ale czu si zagubiony i nieswj z powodu tego wszystkiego, co go spotkao.
Sudzy krlewscy zaprowadzili go potem do komnaty, ktry zostaa dla niego przygotowana. Chopak usiad na
ko ogromnie zmczony i zasn.
Wszyscy byli weseli z wyjtkiem pana modego
Nastpnego ranka krl wezwa do swej kancelarii modego murarza i powiedzia do niego:
-Spodobae mi si. Chc ci odda moj crk za on. Jeli chcesz j polubi tak, jaka jest
dobrze. W przeciwnym razie ka j zabi. W pokoju obok czeka moja stra. Jeeli odmwisz, zwi ci i zetn
ci gow!
Biedny modzieniec nie mia wyboru. al mu byo straci ycie. Dlatego odpowiedzia:
-Zgadzam si!
Rozpoczy si przygotowania do uroczystych zalubin krlewskich. Krl zaprosi wszystkich szlachetnie
urodzonych, swych ministrw, wiernych i monych mieszczan. Uroczysto rozpocza si po trzech dniach i
zostaa zorganizowana z wielkim przepychem. Wino lao si obficie. Wszyscy zaproszeni bawili si, byli weseli i
szczliwi. Pan mody tymczasem by smutny i zaniepokojony. Jaka bdzie moja ona? Moe niewidoma i
kulawa, moe niema i chora...? Dlaczego krl zmusza mnie do polubienia jej? z pewnoci ma jaki powd.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

31 z 55

Biedny modzieniec by zaamany i zmartwiony. Z biciem serca oczekiwa koca przyjcia. Wreszcie
wszyscy zaproszeni powrcili do swych domw i maonkowie zostali sami.
Modzieniec zwrci si do dziewczyny:
-Chod, zbli si.
Ona podesza do niego.
-Przygotuj mi co do zjedzenia poprosi, chcc j wystawi na prb. Chce mi si je. Nie jestem
przyzwyczajony do kuchni zamkowej.
Umiechajc si, crka krla przygotowaa mu cudowny napj z owocw i mleka.
Potem powiedzia do niej:
-Napisz list do mojej starej matki.
A ona usiada i napisaa list.
Chopak poprosi j jeszcze:
-Opowiedz mi pikn bajk, lubi bajki!
I crka krla uczynia to, o co j prosi m, ju urzeczony jej wdzikiem i inteligencj.
W przecigu krtkiego czasu mody murarz przekona si, e ona, ktra mu narzucono, to chodzca
doskonao. Bya bardzo pikna, inteligentna, bya take znakomita gospodyni potrafia zrobi wszystko.
Modzieniec bardzo si cieszy, i przypad mu taki los.
W kilka miesicy pniej zi krla zaprosi wszystkich ministrw i znakomitych obywateli krlestwa i
wyda w paacu krlewskim przyjcie. By zadowolony, wesoy, szczliwy. Taczy przez ca noc, pi wino i
prbowa wszystkich wspaniaych potraw.
Krl i ministrowie spytali go:
-Dlaczego bye taki smutny na weselu, a teraz jeste taki szczliwy?
Zi i spadkobierca krla odpowiedzia:
-Krl zmusi mnie do polubienia swej crki, groc mi mierci, gdybym si nie zgodzi. Pomylaem:
moe crka jest chora, moe jest niewidoma lub kulawa. Ale teraz, gdy przeyem z ni kilka miesicy, wiem,
e posiada wszelkie cnoty: jest pikna, i dobra. Oto dlaczego moja rado jest ogromna. Spotkao mnie wielkie
szczcie. Otrzymaem per: crk wielkiego krla, dobr i wiern on.

24.

DLACZEGO

NA

WIECIE

PUSTYNIE ?

Gdy mali Marokaczycy patrz na ogromne obszary piasku i kamieni Sahary, ktre otacza ich wsie,
dziadkowie opowiadaj im ciekaw histori:
-Czy w to uwierzycie, czy nie, niegdy caa ziemia bya zielona i wiea niczym dopiero co rozwinity
li. Tysice strumykw pyno wrd traw, a figi, pomaracze, cedry i daktyle rosy na tej samej gazi. Lew
bawi si z barankiem, a plemiona ludzkie yy w pokoju i nie wiedziay, co to zo.
Na pocztku wiata Pan powiedzia do ludzi:
-Ten ukwiecony ogrd naley do was i wasze s jego owoce. Pamitajcie jednak, e po kadym zym
uczynku, spuszcz na ziemi ziarnko piasku, wic ktrego dnia zielone drzewa i wiea woda mog przesta
istnie.
Przez dugi czas respektowano ostrzeenie i pamitano o nim, ale pewnego dnia dwaj beduini pokcili
si o wielbda i gdy tylko pierwsze ze sowo zostao wypowiedziane, Pan zrzuci na ziemi ziarenko piasku tak
malekie i lekkie, e nikt go nie zauway.
Szybko za sowami nastpiy czyny i spado wiele nowych ziarenek, a may kopczyk piasku powoli robi
si coraz to wikszy.
Ludzie wwczas przystanli i patrzyli na niego zaciekawieni.
-Co to jest, o Panie plemion? spytali Allaha.
-Jest to owoc waszych zych czynw odpowiedzia. Ilekro postpicie niewaciwie, gdy podniesiecie
rk na brata; gdy bdziecie kama i oszukiwa, nowe ziarnko piasku doczy do ju istniejcych i kto wie, czy
ktrego dnia piasek nie pokryje caej ziemi. Ale ludzie zaczli si mia.
-Nawet, gdybymy byli najgorszymi z najgorszych, nie wystarczyoby milionw lat, aby ten lekki piasek
mg zrobi nam co zego. A poza tym, kt baby si odrobiny piasku?
I znw zaczli oszukiwa, walczy jeden z drugim, plemi z plemieniem, a piasek pokry zielone
pastwiska i pola, uniemoliwi bieg strumykw i wypdzi zwierzta daleko, w poszukiwaniu poywienia i wody.
W ten sposb powstaa pustynia i odtd plemiona bkaj si pomidzy wydmami piaskowymi, z
namiotami i wielbdami, wspominajc utracon zielon ziemi. A niekiedy, porodku pustyni, ni i widz
rzeczy, ktrych ju nie ma: niebieskie jeziora i kwitnce drzewa. Ale s to wizje, ktre zaraz znikaj i ludzie
nazywaj je miraami. Jedynie tam, gdzie ludzie zachowali prawa Allaha, istniej jeszcze zielone palmy i czyste
rda, a piasek nie moe ich wyeliminowa, ale otacza je tak, jak morze otacza wyspy. Podrni nazywaj je
oazami i tam zatrzymuj si, by znale odpoczynek i pokrzepienie, wspominajc zawsze sowa Pana,
skierowane do plemion: Nie zamieniajcie mojego zielonego wiata w nieskoczon pustyni.
Oto teraz wiecie, dlaczego na ziemi s pustynie.

25.

TRZEJ

SMUTNI

KRLOWIE

Przed laty w maym gospodarstwie y wieniak z on i siedmiorgiem dzieci. Wszyscy mieli rude wosy
jak marchewka, oczy zielone jak groszek, policzki koloru dojrzaej brzoskwini. Byli zawsze brudni, gdy nie mieli
czasu na mycie.
Nie mieli czasu, gdy musieli pracowa przez cay dzie, a nawet przez cz nocy.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

32 z 55

Faktem jest, e w tym maym krlestwie zamiast jednego krla, byo ich trzech. A to powodowao
wielki wzrost pracy. Wszystko trzeba byo mnoy przez trzy.
Kadego wieczoru wieniacy, wracajc z pola, strasznie utrudzeni wzdychali:
-Co za nieszczcie mie trzech krlw! Gdyby ich zjady myszy lub gdyby trba powietrzna porwaa
ich, bylibymy bardzo szczliwymi w tym kraju!
Trzej krlowie a byli to bracia leniuchowali w tym samym paacu, ale kady na innym pitrze, gdy
nienawidzili si i byli zazdroni jeden o drugiego.
Kady z nich ba si, e ma mniej rzeczy od pozostaych: mniej wina, mniej ziemniakw, mniej
kosztownoci, mniej strojw, mniej psw, czy mniej koni. Nigdy nie byli zadowoleni, nigdy szczliwi i w caym
kraju nazywano ich trzema smutnymi krlami.

Maa Klara
Tego wieczoru w maej zagrodzie biedna wieniaczka pracowaa jeszcze ciej ni zazwyczaj: znowu
spad na ni obowizek przygotowania i dostarczenia jakiej wymylnej potrawy kademu z trzech krli.
Natrudzia si przez cay dzie, by wybra, obra, ugotowa, wymiesza, upiec, usmay. Gdy trzy dania byy
gotowe, umiecia je w koszyku, potem zawoaa Klar, najmniejsz crk:
-Klaruniu, przesta na chwil obiera ziemniaki i zanie kolacj krlom. Ale, maleka, zapamitaj
dobrze, co masz im powiedzie. Pierwszemu krlowi powiesz: Najbardziej ujmujcy panie, wraz z wyrazami
szacunku, moja matka przesya t oto pier z indyka w sosie pomaraczowym. Do drugiego powiesz:
Najuprzejmiejszy panie, wraz komplementami od mojej matki ta oto gowa dzika, faszerowana kokosami. Do
trzeciego powiesz: Najuprzejmiejszy panie, wraz z komplementami od mojej matki ten oto oso o chrupicej
skrce. Pamitaj o ukonie. A przede wszystkim nie pomyl si!
W drodze maa Klara martwia si: Obym tylko nie zapomniaa o niczym, ani o daniach, ani krlach, a
take o komplementach!.
Tymczasem niebo stawao si pomaraczowe, a soce skryo si za wzgrzami. Maa Klara, ktra
biega tak szybko, jak tylko umiaa, ze swym cikim koszykiem, zacza niepokoi si. Obym tylko nie
zapomniaa, ktry z krlw jest najuprzejmiejszy i dla ktrego oso. Jeli pomyl si, krlowie ka zburzy
nasz dom i wrzuc nas wszystkich do wizienia. Przypomnijmy wic sobie: Jest chrupica pier indycza, a
potem?
Biedna Klara. Byo ju ciemno, gdy przybya do bram paacu krlewskiego. W otwartych owietlonych
oknach zobaczya trzech krlw, kadego na innym pitrze wielkiego paacu.
Te trzy koronowane gowy chwiay si nad zotymi talerzami. Z pewnoci zapytywali siebie, ktry z
nich zje najlepsze danie.
Wwczas Klara wzruszya ramionami i powiedziaa:
-W kocu co to szkodzi, jeli si pomyl? Mam ju do tych trzech krlw, tyranw i nierobw!
Wystarczy troch odwagi
W przypywie odwagi dziewczynka pomylaa: Czas ju z tym skoczy!. Wkroczya rezolutnie do
paacu i zapukaa do drzwi na pierwszym pitrze.
Pierwszy krl siedzia przy stole i czeka pukajc nerwowo w talerz. Ale zamiast powiedzie:
Najbardziej ujmujcy panie, wraz z wyrazami szacunku, moja matka przesya t oto pier z indyka w sosie
pomaraczowym, Klara powiedziaa:
-Smutny krlu, oto komplementy twojego brata: jeste gburem i guptasem!
Usyszawszy te sowa, krl sta si purpurowy i prawie unosi si ze zoci, przewrci tron z masy
perowej i wrzasn:
-Hej, moi wierni onierze, szybko do mnie! Mj brat mnie znieway. Chodmy krwi zmy zniewag!
Podczas gdy onierze szukali broni, Klara dotara do drugiego krla, ale zamiast powiedzie:
Najuprzejmiejszy panie, oto z komplementami matki, ta gowa dzika, faszerowana kokosami z Madery,
powiedziaa:
-Smutny krlu, oto komplement twego brata: Jeste gupcem o gowie podobnej do gruszki!
Syszc te sowa, krl zeskoczy ze swego tronu z cennych kamieni i zielony ze zoci, zacz
wrzeszcze:
-Do mnie, mna gwardio krlewska! Mj brat mnie znieway! chodmy krwi zmy zniewag!
Korzystajc z zamieszania, Klara wesza na trzecie pitro, ale zamiast powiedzie trzeciemu krlowi:
Najdroszy panie, oto z komplementami mojej matki, ten oto oso o chrupicej skrce, powiedziaa:
-Smutny panie, oto komplementy twego brata: jeste bezczelnym gupcem i nieukiem!
Syszc te sowa, krl kopn tron z pere i czerwony ze zoci zacz krzycze:
-Do broni, moi wierni rycerze! Przybiegnijcie z broni w rku! Mj brat mnie znieway, chodmy zmy
krwi zniewag!
Pojedynek krlw
Maa Klara ledwie zdya zej z jednego pitra i ukry si za drzwiami. Pierwszy krl wchodzi, drugi
krl schodzi. Spotkali si na podecie i zaczli si pojedynkowa swymi srebrnymi szablami. Klik, klak, zdenk,
patak! Dwaj smutni krlowie bili si zaciekle. Zza uchylonych drzwi Klara przygldaa si ukradkiem tej scenie
wstrzymujc oddech. Dwaj krlowie zupenie zapomnieli, e s brami: podo i zuchwao serc zalepia ich.
W pewnym momencie nieoczekiwanym ruchem przebili si nawzajem i upadli bez ycia na ziemi.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

33 z 55

Klara zagarna dwa miecze i skierowaa si ku schodom. Gdy trzeci krl ujrza dwch braci lecych
na ziemi, a dziewczynk z dwoma mieczami w rku, pomyla, e to ona ich zabia, upad wic do stp Klary
bagajc:
-Nie zabijaj mnie bagam, nie zabijaj mnie!
-Chwileczk zawoaa Klara groc maym wskazujcym palcem czy bdziemy mogli spa spokojnie
przez ca noc, nie zmuszeni do pracy?
-Tak, tak! wykrzykn krl. Ju teraz mwi wam dobranoc!
-I bdziemy mogli zawsze zje spokojnie?
-Tak, tak! krzycza krl. ycz wam dobrego apetytu ju teraz!
-I bdziemy pacili mniejsze podatki?
-Tak, tak! woa krl. Nasze warunki bd okrelone jasno i zaprzyjanimy si!
-W takim razie zakoczya Klara daj ci, panie, te miecze w darze!
-Do widzenia i dzikuj! powiedzia krl.
Od tego dnia w krlestwie i w maym gospodarstwie rodzicw Klary, i caym krlestwie wszyscy byli
szczliwi i zadowoleni.
Gdy nadchodzia noc, wieniak i jego ona patrzeli z mioci na swe dzieci i mwili umiechajc si:
-Jak adna jest ta caa nasza sidemka ze swoimi rudymi, niczym marchewki woskami i z oczyma
zielonymi jak groszek, i z policzkami koloru dojrzaej brzoskwini.

26.

OGRD

WI

Pewien krl, w zamierzchych czasach, posiada wok swego paacu wielki ogrd, w ktrym yy sobie
ogromne wie. Przemieszczay si wolno z cienia na soce i ze soca do cienia, patrzc na wiat swymi
okrgymi oczyma, troch rozczarowane.
Pewnego dnia w ogrodzie wi znalaz si skowronek. By zmczony upaem oraz dugim lotem. Usiad
na gazi, w cieniu wieych lici. wiom wyda si tak pikny, e zaczy obsypywa go komplementami.
-C za wspaniae pirka! C za liczne nki! C za delikatny dziobek! Z pewnoci ten ptak naley
do najpikniejszych, jakie istniej!
Speszony skowronek, aby podzikowa im, zapiewa najmilsz i najwspanialsz piosenk ze swego
repertuaru. Powolne wie wpady w zachwyt.
-To artysta! C za talent! C za trele i jakie wyczucie! Cudowny! Wspaniay! oklaskom nie byo
koca.
-Poprosimy go, by zatrzyma si tu i y wrd nas! zaproponowa jeden z wi. Inne przyjy t
propozycj z entuzjazmem. I tak dugo nalegay, e skowronek pozosta.
Kady , kto posiada skrzyda pragnie wzlatywa w gr
I tak skowronek rozpocz ycie bardzo rnice si od tego, do jakiego by przyzwyczajony.
W czasie dnia wzlatywa wysoko w niebo, a wieczorem powraca do spokojnych towarzyszy. Dawa
wwczas may koncert, ktry napenia wspaniaymi marzeniami gwki wi. Potem wszyscy udawali si na
spoczynek, skowronek na gazie, a wie w swych pancerzach przypominajcych szachownic.
Ptaszek przebywa jednak wrd wi jedynie o wicie i o zachodzie soca. Dlatego zebray si one na
narad, i najstarszy powiedzia:
-Wielka szkoda, e skowronek przebywa tak mao z nami. Musimy znale sposb, by zatrzyma go na
duej.
-Susznie! odpowiedziay inne. Ale w jego naturze ley wzlatywanie wysoko, fruwanie daleko i
wydaje si wic niemoliwe, aby pozosta na zawsze w naszym towarzystwie.
-Ja jednak myl, e mi si to uda powiedzia stary w. Pozwlcie mi sprbowa!
O zachodzie, gdy ptaszek nurkujc sfrun na ziemi i pozdrowi przyjaci, sprytny w odwoa go na
bok i powiedzia:
-Drogi mj skowronku, dla nas wszystkich jeste synem, wiesz o tym. Kochamy ci tak bardzo, e
spytalimy si krla wi, jak mona ciebie uszczliwi, a on odpowiedzia, e najwikszym szczciem jest
stanie nogami mocno na ziemi. Co by powiedzia o nie opuszczaniu nas i zrezygnowaniu z latania? W wiecie
jedynie fakty licz si najbardziej, a chodzenie po ziemi jest faktem niezaprzeczalnym!
-Jeli tak mwisz, pewnie to prawda odrzek skowronek. Tylko, e ja jestem ptakiem. Kady, kto
ma skrzyda, pragnie wzlatywa w gr, ku wiatu!
-Mwisz susznie rzek w potakujc gow. Jednak ptakom trzeba wspczu. Jake mczce jest
latanie. Wszystkie zwierzta z wyjtkiem nas, pragn jedynie mc odpoczywa i mie peen odek. A poza
tym, czy nie mylae nigdy o tym, e sok mgby spa na ciebie, a myliwy zabi swymi kulami?
Zamylony skowronek w kocu odpowiedzia:
-Sdz, e masz racj, mj przyjacielu. Ale jak mog przezwyciy swoj natur? Co mam robi, aby
zosta na zawsze z wami?
Stary w bardzo zadowolony zasugerowa mu, by codziennie wyrywa sobie jedno pirko ze skrzyde.
-Powoli latanie stanie si dla ciebie coraz trudniejsze, w kocu przestaniesz lata zupenie, nawet nie
zauwaysz kiedy. I bdziesz y z nami w ogrodzie, bdziesz pi wie wod i jad owoce i saat, ktre ludzie
przynosz nam codziennie. Jak bardzo bdziemy szczliwi, bez trosk i lkw!
To jest krlewski ksek !
Od tego dnia skowronek codziennie wyrywa sobie mae pirko i w kocu jego skrzyda zostay
cakowicie pozbawione pir.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

34 z 55

Teraz nie mg wznosi si w gr, ale w zamian mia spokj i wietne jedzenie! Skowronek grzeba i
dzioba jak kura. Ty i zabawia si z wiami. W kocu skoczyy si poranne wzloty ku socu i trele, jak
przystao na porzdne skowronki. Nie wymyla nowych piosenek, ale jego kolegom podobay si rwnie te
stare. Pewnego dnia do ogrodu zakrada si wygodniaa asica.
Gdy zobaczya tustego skowronka, ktry skaka pomidzy wiami, nie moga uwierzy wasnym
oczom. Ostronie przemykaa si ku niemu w trawie. Pocztkowo obawiaa si jakiej zasadzki. Potem
stwierdzia, e skowronek porusza si maymi podskokami.
-Na moj babk Zjadaczk krlikw, na mojego wuja Zarzynacza kur, to jest rzeczywicie krlewski
ksek! zamruczaa asica, przeykajc link.
Zwinny rabu rozpdzi si i wyskoczy z trawy. Skowronek to zauway i zacz krzycze:
-wie, pomcie!
Ale jego przeraeni przyjaciele ukryli si kady w swym pancerzu. Wwczas ptak prbowa wlizgn
si do jednego z nich, ale tam nie byo miejsca. asica zapaa go swymi mocnymi szczkami i zacza cign.
Skowronek usysza jak z kadego pancerza dochodzi pacz i lament.
-Czy nie umiecie zrobi nic innego, tylko paka? zawoa.
-Drogie dziecko, asica jest szybsza od nas i ma ostre zby. Nie moemy ci pomc! odpowiedziay
wie chrem.
-Dobrze mi tak pomyla wwczas skowronek. Byem ptakiem, a zrobiem z siebie wia,
rezygnujc z jedynego mego ocalenia ze skrzyde! Uwierzyem gupcom i tchrzom, a teraz czeka mnie
koniec, na jaki sobie zasuyem!
Potem ukry swj epek pod skrzydem i zrezygnowany czeka na swj koniec.

27.

ZOTA

KULKA

Gdy lasy byy jeszcze tak gste, e pokryway ziemi, jakby paszczem w kolorze rnych odcieni
zieleni, y chopak bardzo biedny, ktry czsto spacerowa pomidzy drzewami rozmylajc o tym, co powinien
robi w yciu, jaka powinna by jego waciwa droga i jak powinien zarobi na kawaek chleba.
Gdy tak wdrowa, usysza gos, ktry go woa, cho dookoa nie byo nikogo. Rozglda si tu i tam...
a oto ziba, siedzca na gazi, przemawiaa do niego ludzkim gosem:
-Pikny modziecze, zatrzymaj si i posuchaj. Teraz zapiewam ci moj piosenk, jedyn, jak znam
i wtedy bdziesz musia mnie zapa i potrzsn mn nie wyrzdzajc szkody. Z dzioba wypadnie mi zota
kulka. Podnie j i w do kieszeni. Dziki niej bdziesz wiedzia, co jest dla ciebie najlepsze. Tymczasem ja
usn gboko, a wtedy ukryjesz mnie w zagbieniu drzewa i bdziesz mg odej swoj drog.
Miasto paczcych ludzi
Tak te si stao. Chopak uda si w drog ze zot kulk w kieszeni. Doszed do jakiego miasta, gdzie
byy bogate sklepy i adne budynki. Tutejsi mieszkacy sprzedawali, kupowali, jedli, spali, czytali i pisali,
dyskutowali, biegali, jak we wszystkich miastach wiata. Dziwne jednak jest to, e wszyscy: doroli i dzieci,
starzy i modzi, zalewali si nieustannie zami.
Chopak poczu, e kulka w jaki tajemniczy sposb nie pozwala mu pj dalej i nakazuje
zainteresowa si tym zjawiskiem. Wyranie usysza jaki gosik, ktry mu powiedzia:
-Musisz co uczyni dla tych ludzi.
Chopak odwanie uda si zaraz do krla, by z nim porozmawia. Krl ka na swym tronie stojcym w
kauy ez, sigajcej mu do kostek.
-Jego Krlewska Mo powiedzia chopak. moe ju odoy chusteczki i przygotowa si do
uroczystoci, gdy przyszedem, by suy Mu pomoc.
-Suy pomoc? Czy nie wiesz, e naszemu miastu grozi straszny smok, ktry pore nas wszystkich,
jeli nie oddamy mu kolejno naszych najadniejszych dziewczt? Ju wzi ich dziewi, ostatnia bya moj
crk.
Modzieniec poczu, e zota kulka napenia go wielk odwag. Sam zdziwi si sowom, ktre
wypowiedzia:
-Wiem o tym wszystkim i daj ci, panie, sowo, e jutro przynios gow i ogon smoka. W ten sposb
wasze nieszczcia skocz si!
Krl pomyla, e chopak jest szalony. Przecie jego dzielni rycerze bezskutecznie starali si zabi
potwora, a ten wczga w achmanach, bez miecza i zbroi, uwaa si za lepszego od nich?
Modzieniec odgad jego myli i umiechn si tylko, nic nie mwic. Szybko przekonaj si, do czego
jestem zdolny pomyla. Poprosi o kilka buek i dobry miecz.
Zaraz przyszed giermek z dwoma mieczami. Jeden by wspaniay z czystej stali, inkrustowany zotem i
srebrem. Blaski, ktre on wysya, owietlay sal niczym pochodnia. Drugi miecz by zwyky, ciki,
wymagajcy trudu i potu. Modzieniec wycign rk po nowy miecz, ale zota kulka poradzia modziecowi, by
wzi ten drugi:
-Nie wszystko, co si wieci, jest przydatne. Rzeczy wane najczciej nie maj wygldu pocigajcego
szepn mu dyskretnie gosik.
Modzieniec przypasa sobie do pasa stary miecz i pogwizdujc, skierowa si ku pagrkom.
Siedem drzwi
Tam wanie smok zbudowa sobie zamek z elaza o siedmiu drzwiach oraz siedmiu wieach, otoczony
ogromn fos, w ktrej pyway krokodyle i gigantyczne pijawki. Modzieniec przeszed bramy zamku. Zapuka,
a smok przyszed mu otworzy.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

35 z 55

-Kim jeste, skd przychodzisz i czego chcesz? Odpowiedz szybko lub zjem ci na niadanie!
rozkaza.
-Jestem biedakiem, synem i wnukiem biedakw. Przychodz z lasu, ktry jest moim domem i chc, by
przesta by brutalny i zwrci miastu wszystko to, co wzie.
Smok wybuchn miechem. Krokodyle, ktre to syszay, zaczy chichota, wzbijajc ogonami bryzgi
wody.
-A to dobre! Jeli potrafisz ugodzi mnie zwyciysz, w przeciwnym razie przed wieczorem, por
ciebie!
Modzieniec rzuci si na smoka, ale ten cofn si nagle i drzwi zamkny si z wielkim hukiem. Most
za chopakiem zapad si, a krokodyle znw zaczy chichota, pokazujc paszcze najeone gronymi i ostrymi
zbami. Modzieniec mg tylko pj naprzd. Ruszy wic w kierunku drzwi. Zauway wwczas, e na kadych
drzwiach znajdowa si jaki napis. Drzwi krlw odczyta na pierwszych drzwiach. Zarezerwowane dla
ksit na drugich. Tu przechodz jedynie sawni rycerze na trzecich. Sze drzwi byo zarezerwowanych
dla osb szlachetnie urodzonych lub sawnych. Na sidmych drzwiach widniao tylko jedno sowo: Wejcie.
Modzieniec zawaha si przez chwil. Potem, za podszeptem zotej kulki, wszed zdecydowanie
sidmymi drzwiami, ktre otwary si przed nim, skrzypic. Nie jestem adnym krlem, ksiciem, ani sawnym
rycerzem... pomyla modzieniec.
Pod elaznym sklepieniem zamku da si sysze ryk niezadowolenia smoka. Za szecioma pierwszymi
drzwiami ukryte byy zasadzki i setki ju rycerzy w nie wpado. W jaki sposb modzieniec potrafi znale
waciwe drzwi?
Tym razem musimy walczy !
Z biciem serca modzieniec wkroczy na dugi korytarz. Koczy si on obszern sal. Tam chopak
zosta otoczony przez modych mczyzn i dziewczta. Wszyscy byli wykwintnie ubrani, taczyli, miali si, jedli
smakowite potrawy i wygldali na ludzi bawicych si doskonale.
Niektrzy wzili modzieca pod rk i zmusili do taca.
-Wreszcie przyjechae! zaszczebiotay dziewczta. Zosta z nami. Bdziesz mia wszystko to, co
najlepsze: pienidze, rozrywki, wolno.
Jaki modzieniec mu szepta:
-Co ci obchodzi miasto paczcych ludzi?
Chopak zawaha si. Poczu jednak, e kulka pali go niczym ogie. Westchn:
-Daem sowo i poszed dalej.
ciana sali rozsuna si niczym kurtyna. Modziecy i dziewczta, ktrzy byli zudzeniem, stworzonym
przez smoka, zniknli. Chopak znalaz si oko w oko ze smokiem.
-A wic musimy jednak walczy zamia si szyderczo potwr.
-Nie moesz si wymiga stwierdzi modzieniec.
-Prosz ci tylko o jedn przysug cign smok. To nie do pomylenia, by smok tak silny i
odwany jak ja, walczy z takim achmaniarzem jak ty. Za przynajmniej t zbroj!
Smok poda modziecowi przepikn zbroj. Bya ona ozdobiona setkami zotych i srebrnych pytek, a
guzy miaa diamentowe. Ta zbroja zmieniaby biednego modzieca we wspaniaego rycerza.
-Bybym gupi powiedzia chopak. Ta zbroja way chyba kwintal. Jeli j naoe, nie bd mg si
porusza!
Zota kulka z aprobat przyja odpowied modzieca.
-O, ja biedny! Tym razem to ju koniec! pomyla smok z lkiem. Mia wygld straszliwy, ale by
wielkim tchrzem.
-Tak, dobrze sdzisz. To ju naprawd koniec! powiedzia chopak i jednym uderzeniem miecza uci
mu najpierw gow, a potem ogon.
Z zamku wyszo osiem przepiknych dziewczt. Potwr zamieni je w piewajce ptaki, a teraz czar
ustpi. Brakowao jednak dziewitej, crki krla, i biedak nie mg bez niej powrci do miasta.
-Smok przemieni j w zib, ale ona ucieka z klatki do lasu powiedziay mu dziewczta.
Chopak przypomnia sobie ptaszka, ktry mwi ludzkim gosem. Pobieg do lasu, odnalaz drzewo i
zagbienie, gdzie ukry picego ptaka i zobaczy, e z pnia wystaje gowa ksiniczki, piknej jak wrka.
Zaraz pomg jej wydosta si stamtd. Nastpnie zaprowadzi dziewi dziewczt do miasta. Tam gospodarze i
parobkowie, onierze i sklepikarze, mczyni i kobiety, matki i dzieci, wielcy i mali przestali od razu paka i
zawoali:
-Niech yje!
Skoczy si smutek. Krl i poddani przez trzy miesice witowali, a mody biedak jak zwykle zdarza
si w baniach polubi krlewsk crk.

28.

SYRENKA

Powierzchnia morza jest przeorana statkami odwanych marynarzy. W gbinach pluskaj ryby. A
jeszcze gbiej stworzenia delikatne i wspaniae: syreny. S one ksiniczkami wd i mieszkaj w paacu
krlewskim, spoczywajcym na dnie morza. Niektrzy twierdz, e tam w gbinach znajduje si tylko piasek,
ale myl si: na dnie morza rosn najdziwniejsze roliny, kwiaty i krzewy tak lekkie, e wystarczy may ruch
wody, by nimi poruszy. A wszystkie ryby, mae i due, pluskaj pomidzy ich gazkami, tak jak ptaki lataj
wrd gazi drzew.
Krl morza by wdowcem od wielu lat i dworem krlewskim rzdzia jego stara matka, ktra bardzo
kochaa swe wnuczki, syrenki. Byo ich sze. Najmodsza z sistr bya najadniejsza. Jej skra bya
przezroczysta, a oczy miay kolor morza, tak jak wszystkie syrenki, nie miaa ng, gdy zamiast nich miaa

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

36 z 55

ogon rybi. Syrenka lubia przebywa z babk i sucha jej opowieci o staym ldzie i o ludziach, ktrzy maj
dwie nogi.
Straszliwa burza
Wreszcie syrenka skoczya pitnacie lat. Jak jej zapowiedziaa babcia, w tym wieku moga opuci
dno morza i mocnymi uderzeniami ogona znale si na powierzchni i zobaczy, co si dzieje w wiecie ziemi
wynurzonej z morza.
Gdy syrenka znalaza si na powierzchni, wrd fal, schwycia si skay podwodnej, na ktrej
rozlokowaa si gwiazda morska. W wietle ksiyca w peni, osrebrzajcego pomarszczone morze, zacza
podziwia zakotwiczony statek.
By moe pomylaa sobie. gdybym po cichu zbliya si do jednego iluminatora, nikt by mnie nie
zauway.... Zbliya si do owietlonego okrtu, z ktrego pyna skoczna, wesoa muzyka i opara si o jego
burt. To, co zobaczya, rozszerzyo jej oczy zdumieniem: maa grupa istot ludzkich, okazale ubranych, hucznie
gocia modego przepiknego ksicia.
nagle wybucha burza i ogromne fale z wielk si napieray na okrt. Zabawa na pokadzie zostaa
przerwana. Statek ton, a mody ksi wpad do morza. Dopiero wtedy syrenka, ktra obserwowaa dotd
wszystko z jake obojtn ciekawoci, zdaa sobie spraw, e modemu czowiekowi, w przeciwiestwie do
niej, ksiniczki fal, grozi mier. Podpyna do niego i podtrzymaa go, nie pozwalajc mu zaton. Chtnie by
go zaprowadzia do swego zamku, ale zrozumiaa, e ksi nie mgby pod wod oddycha. Wycigna go na
pla i tam go uoya.
-Zaczyna oddycha! zawoaa z radoci.
W tym momencie usyszaa kroki i zobaczya grupk dziewczt na play. Bya niemiaa, wic rzucia
si w morze, ale obserwowaa wszystko ukryta za skaa, wyaniajc si z wody.
Nieznajome zbliyy si lekkimi krokami i otoczyy rozbitka. Najadniejsza pochylia si nad nim,
wanie gdy on otwiera oczy. Ta scena zaniepokoia syrenk. Zdaa sobie spraw, e traci cos wanego, a
jednak nie umiaa nazwa tego, co czua. Patrzya nadal na grup dziewczt, ktre pomagay ksiciu doj do
siebie i wrci do paacu krlewskiego, gdzie z pewnoci znalaz pomoc, jakiej ona nie moga mu zapewni.
Czarownica gbin
Syrence nie pozostao nic innego, jak poprosi o rade czarownic gbin. Nie zwlekajc, rozpocza
dug wdrwk, by pokona odlego, jaka j dzielia od pieczary podwodnej, strzeonej przez stado rekinw.
Czarownica powiedziaa, e dotkny j cierpienia mioci, dlatego nie pozostaje jej nic innego, jak przybra
ludzki wygld. To jednak oznacza konieczno przyjcia cierpie ludzkich i zrezygnowania ze szczcia, jakie
daje ycie pod wod. Nie bdzie moga nigdy uciska sistr, ani pywa pod wod jak ryby, bdzie musiaa
znosi cierpienia fizyczne. Ale syrenka bya gotowa na wszystko, by tylko zdoby mio swego ksicia.
Czarownica gbin daa jej magiczny napj, syrenka bdzie musiaa popyn a do brzegu i wypi
napj jednym tchem...
Teraz moga chodzi lekkim krokiem po staym ldzie, ale nogi bolay ja bardzo. To bya cena, jak
musiaa paci za rezygnacj z ycia podwodnego. Jednak znosia dzielnie wielkie cierpienia i wdrowaa w
nadziei, e odnajdzie ksicia, ktry w rzeczywistoci powrci do swego zamku.
Nikt nie zauway jej blu, gdy z jej ust nie wydobya si adna skarga. Gdy stracia ogon, staa si
niema, tak jak ryba.
Nie jestem przyzwyczajona, by sta na dwch nogach... Czuj, e zemdlej!.
Wyczerpana ksiniczka zemdlaa naprawd. Zmienia si w pikn dziewczyn, o dugich wosach i
adnej buzi, ale bya niema. Z jej ust wychodziy jedynie dwiki, nie zrozumiae przez ludzkie istoty.
Jak dugo bya zemdlona? Nie wiadomo. Gdy si ockna, obok niej sta ksi, ktrego tak bardzo
kochaa.
Syrenka bya niema pod wpywem czarw, a ksi nie mg wydoby z siebie sowa, widzc, jaka jest
pikna. Gdy oprzytomnia, zaprowadzi j na dwr, gdzie znajdowa si krl i krlowa, toczeni przez dworzan.
Kim s te wszystkie osoby i czego chc ode mnie? pomylaa syrenka, drc ze strachu.
Krl dugo patrzy na ni i potem widzc, e mu si nie kania, powiedzia:
-Ja jestem krlem! Czy mnie syszysz, dziewczyno? Musisz by gucha, w przeciwnym razie syszc, e
jestem krlem, pokoniaby si. Synu mj, ta dziewczyna jest gucha i niema. Jest pikna, jest bardzo pikna!
Ale... Zobaczymy, co umie robi, cho nie mwi.
Oniemielona, bdc w centrum uwagi caego dworu, zagubiona syrenka zamkna oczy i posyszaa
znajom muzyk, dawn symfoni gbin morskich i zacza cudownie taczy.
Krl przyj dziewczyn, aby rozweselaa goci swym tacem. Zostaa ubrana w bogate suknie,
odywiano j dobrze, ale zawsze traktowano jako suc. Ksi, nastpca tronu, czsto prosi j, by z nim
taczya. Nie mg jednak rozmawia z ni i dwoje modych nie umiao wyrazi swych tajemnych myli, ktre
kryy si w ich sercach.
Jedyn pociech syrenki byy jej siostry, ktre co noc przychodziy odwiedzi j nad brzegiem morza.
A w paacu krlewskim ksi wzdycha, by zakochany i nieszczliwy.
Ksi marzy mwia do siebie syrenka ja umiem czyta w jego marzeniach. Czytam w nich o
pewnej dziewczynie. Ksiciu wydaje si, e j kocha. To jest ta, ktra razem z koleankami znalaza go
nieprzytomnego na play, gdzie go pooyam po wydobyciu z wody. Ale o mnie... o mnie nie myli!.
Ksi rzeczywicie by przekonany, e kocha dziewczyn, ktra pomoga mu oprzytomnie na brzegu.
Sztylet w zacinitej doni

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

37 z 55

Pewnego dnia krl, ojciec ksicia, powiedzia synowi, e nadszed czas, aby si oeni i e znalaz dla
niego idealn kandydatk.
Ksi wyjecha, aby si z ni spotka, nie zdajc sobie nawet sprawy, ile blu sprawia tym syrence.
Ksi by mile zaskoczony: ksiniczka, ktra zostaa mu przeznaczona, bya wanie dziewczyn, ktra go
znalaza na play po zatoniciu. Naturalnie zaraz odby si lub na statku, ktry wiz ich do domu, a syrenka
musiaa nie tren panny modej. Nie przeyj tego. Czuj, e umieram! szeptaa do siebie, patrzc na
kobiet, zabierajc jej mczyzn, dla ktrego zrezygnowaa ze szczcia w gbinach morskich.
Podczas gdy statek rozbrzmiewa piewami, nie pozostawao jej nic innego, jak sucha uderze fal o
kadub okrtu. Przypominay one piew tsknoty.
Po pewnym momencie zauwaya, e z fal wyania si sze sistr. Najstarsza trzymaa w rku sztylet..
Uratujesz si! Bdziesz moga y dalszych trzysta lat. Trzeba, by jedno z was dwojga zgino. Bagamy ci,
ocal siebie!
Syrenka trzymaa w maej doni sztylet. Wesza do pokoju, w ktrym spali maonkowie. We nie
umiechali si. Syrenka jeszcze raz spojrzaa na twarz ksicia, ktrego bardzo kochaa, a nastpnie wyrzucia
sztylet do morza. Potem zanurzya si w fale. Nie bya ju ani kobiet, ani syrenk, powinna bya rozpyn si
w nicoci.
Ale niewidoczne crki powietrza, utworzone z wiatru, wyniosy j wysoko ze sob, nad fale.
-Co mam robi? spytaa syrenka.
-Bdziesz przynosia ochod naszej wieoci rozgorczkowanym czoom chorych, bdziesz przynosia
nasz sodycz tam, gdzie ludzie zabijaj si nawzajem, bdziesz przynosia zapach tysicy kwiatw, aby
pociesza... Wszystko to da ci niemierteln dusz...
Nastpnego poranka syrenka zobaczya z gry, e maonkowie byli smutni z powodu jej zaginicia.
Wwczas, niewidoczna dla wszystkich, spyna na ziemi, ucaowaa w czoo liczn ksiniczk, dotkna
delikatnie oblicza ksicia i powrcia do crek powietrza... Wysoko, na rowe chmury, bkajce po niebie.

29.

LICZNA

BESTIA

y kiedy czowiek bardzo bogaty, ktry mia trzy crki. Pewnego dnia utraci on nagle wszystkie
pienidze. By zmuszony sprzeda dom, w ktrym mieszka i przenie si do chaty na wsi.
Dwie starsze crki cigli tylko skaryy si, gdy nikt ju nie zaprasza ich na zabawy. Ale najmodsza,
nazywana liczn z powodu adnej buzi i agodnego charakteru, znosia pogodnie zy los.
Pewnego dnia ojciec wyrusza do miasta w poszukiwaniu pracy. Wyjedajc konno, spyta, co
pragnyby crki, gdyby udao mu si zarobi troch pienidzy.
-Przywie mi adn sukienk powiedziaa najstarsza.
-A mnie srebrny naszyjnik powiedziaa rednia.
-Mnie wystarczy, by wrci zdrw i cay taka bya odpowied licznej.
-Ale przecie istnieje z pewnoci co, czego pragniesz!
-Przywie mi wic czerwon r, ktr mona wpi we wosy odpowiedziaa z umiechem liczna.
Ale jest zima i jeli jej nie znajdziesz, nie szkodzi!
-Zrobi, co bdzie w mojej mocy powiedzia ojciec i odjecha szybko.
Wielki , owietlony dom
Ale, niestety, w miecie sprawy nie uoyy mu si dobrze. Nigdzie nie byo pracy. Mg jedynie kupi
owoce i czekolad dla starszych crek, ale nie znalaz adnego kwiatka dla licznej. Co wicej, w drodze
powrotnej ko okula i ojciec musia i pieszo.
Rozszalaa si burza niena i biedak zagubi si pord ciemnego lasu. Nagle wrd nieycy zauway
wielki dom o owietlonych oknach.
-Ach! Gdybym mg tam si schroni westchn.
Gdy tylko skoczy to mwi, brama otworzya si i wiatr popchn go przez alej, a do wejcia domu.
Drzwi uchyliy si, skrzypic i wtedy zobaczy st bogato zastawiony, owietlony wiecami.
Odwrci si ku bramie i zauway, e wirujcy nieg zamkn j cicho. Wszed niemiao do domu, a
drzwi zamkny si za nim. Podczas gdy nerwowo oglda si wokoo, jedno z krzese odsuno si od stou:
byo to zaproszenie do zajcia miejsca! Bez wtpienia jestem tu mile widziany pomyla. Warto wic
skorzysta!.
Gdy zjad i napi si do syta, ko zaprosio go do spania, a koce same si uoyy. Nastpnego ranka
obudzi si wiey i wypoczty. St przygotowa mu bogate i smaczne niadanie. W srebrnym wazonie pysznia
si pikna czerwona ra.
-Czerwona ra! zawoa. Co za szczcie! Jednak liczna otrzyma prezent!
Przygotowa si ju do wyjazdu trzymajc czerwon r ukryt pod paszczem, gdy zatrwaajce
wycie przerwao cisz. Ogie na kominku rozbysn iskrami, a wiata wiec zaczy drga. Drzwi wejciowe
otworzyy si nagle i ukazaa si w nich posta potwora.
Magiczny piercie
Czy by to czowiek, czy zwierz? Posta bya ubrana jak czowiek, ale miaa owosione apy zamiast
rk, a jej gowa bya kudata.
-Kradniesz moje rzeczy, co? zaryczaa gronie Bestia, pokazujc swe ogromne ky. adne
podzikowanie za gocin, jakiej ci uyczyem!
Mczyzna by ledwie ywy ze strachu.
-Prosz mi wybaczy, panie. Ra miaa by dla mojej crki licznej. Ale zaraz j zwrc, oczywicie!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

38 z 55

-Za pno warkna Bestia. Teraz zatrzymaj j sobie... i przyprowad w zamian tw crk.
-Nie! jkn biedny ojciec. Nie!
-A wic zjem ci zaraz! rycza potwr.
-Zjedz mnie, ale nie wyrzdzaj ju krzywdy mojej crce prosi biedak.
-Jeli j przylesz tutaj, nie wyrw jej jednego wosa powiedziaa Bestia. Daj ci sowo. Teraz
wybieraj!
Ojciec dziewczyny przyj ten straszny warunek i Bestia daa mu czarodziejski piercie, ktry
obrcony trzy razy na palcu dziewczyny, mia przyprowadzi liczn do jego paacu. Biedny czowiek odnalaz
przy bramie zdrowego konia, ale jego podr powrotna bya pena smutku. W domu strapiony opowiedzia o
wszystkim crkom.
-Czy potwr naprawd powiedzia, e nie zrobi mi nic zego, tatusiu? spytaa liczna.
-Da mi swoje sowo.
-A wic daj mi piercie powiedziaa liczna. i prosz, nie zapomnijcie o mnie!
Ucaowaa wszystkich, woya piercie na palec i obrcia go trzy razy. W jednej chwili znalaza si w
posiadoci Bestii.
Potwr nie czeka na ni i nie widziaa go przez kilka dni, ale zaczarowany dom troszczy si o ni
bardzo. Drzwi otwieray si same, lichtarze przesuway si po schodach, kierujc j do waciwego pokoju,
poywienie zjawiao si w sposb magiczny. licznej nie przeraay wszystkie te tajemnice, czua si jedynie
osamotniona.
Pewnego dnia, gdy przechadzaa si po ogrodzie, spotkaa Besti. Nie udao jej si powstrzyma
okrzyku przeraenia.
-Nie bj si, liczna wyszeptaa Bestia, starajc si uczyni swj gos milszym. Przyszedem
jedynie, by ciebie pozdrowi i zapyta, czy podoba ci si w moim domu.
-Och powiedziaa liczna z gbokim westchnieniem. Wolaabym by w moim domu... ale tu
obchodz si ze mn bardzo dobrze.
-A czy nie bdzie ci przykro, gdy troch pospaceruj z tob? spytaa Bestia.
Od tego dnia Bestia czsto odwiedzaa liczn, ale nigdy nie siadaa do stou razem z ni, aby jej nie
peszy.
Prosz ci , nie umieraj !
Z biegiem czasu liczna zauwaya, e Bestia ma w rzeczywistoci dobre i szlachetne serce. Sama nie
wiedzc, kiedy przywizaa si do niej tak bardzo i niecierpliwie czekaa na kade spotkanie.
-Istniej ludzie, ktrzy s wikszymi potworami od ciebie mwia liczna. Ja wol tysic razy
bardziej ciebie od tych, ktrzy maj wygld ludzki, a kryj w sobie serce faszywe i niewdziczne.
Pewnego wieczoru, gdy liczna czekaa w pobliu kominka, Bestia zbliya si do niej i powiedziaa
nagle:
-liczna, zosta moj on!
Bestia miaa tak smutny wygld, e liczna poczua lito.
-Podobasz mi si, naprawd, ale nie mog ciebie polubi. Bd dla ciebie zawsze dobr przyjacik
odrzeka liczna.
Bestia jednak czsto ponawiaa sw propozycj. Dziewczyna zawsze bardzo uprzejmie odpowiadaa
nie.
Pewnego dnia liczna zobaczya w magicznym zwierciadle, jakie podarowaa jej Bestia, e ojciec jest
ciko chory. Poprosia wic o pozwolenie odwiedzenia go.
-Moesz pj do domu na osiem dni, jeli przyrzekniesz, e powrcisz powiedziaa Bestia.
liczna przyrzeka i w jednej chwili znalaza si w swym domu. Ojciec, widzc j, od razu poczu si
lepiej.
Siostry przez ten czas wyszy za m, ale byy nieszczliwe. Pierwsza polubia czowieka prnego i
pustego, ktry spdza dni pielgnujc swj wygld. Druga polubia czowieka bystrego, ale zego, ktry tylko
bawi si dokuczajc jej i upokarzajc j, by wykaza sw inteligencj. liczna tymczasem mwia o
uprzejmoci i dobroci Bestii.
Tydzie przeszed w mgnieniu oka. Troch przez zazdro, a troch z ciekawoci, zaczy wymyla
preteksty, by zatrzyma liczn. Staray si, aby zapomniaa o przyrzeczeniu danym Bestii. Drugi tydzie min
i rwnie nic si nie wydarzyo.
Ale pewnego wieczoru, gdy liczna czesaa swe wosy przed lustrem, jej odbicie znikno i ujrzaa
Besti, lec blisko fontanny, prawie e zakryt przez opade licie. Bestia umieraa daleko od niej.
-Och zawoaa liczna paczc. Prosz, nie umieraj! Zaraz wracam do ciebie!
Okrcia piercie trzy razy dookoa palca i znalaza si przy Bestii w ogrodzie.
-Wybacz mi, prosz kaa, ciskajc ogromn gow. Ja nie chciaam ciebie zabi. Kocham ciebie!
Gdy tylko liczna wymwia te sowa, dom rozbysn wielk iloci wiate. liczna ujrzaa je przez zy.
W pewnym momencie Bestia przemwia, ale jej gos by inny ni zazwyczaj.
-Spjrz, liczna, i zobacz, co sprawia twoja mio.
liczna otara sobie zy i zobaczya, e ciska gow, pokryt jasnymi lokami. Bestii ju nie byo, na jej
miejscu znajdowa si przepikny modzieniec.
-Kim jeste? wyszeptaa.
On uj jej twarz w swoje donie.
-Jestem ksiciem odpowiedzia. Czarownica zamienia mnie w potwora i jedynie szczera mio
dziewczyny moga mnie ocali. Tak bardzo si ciesz, e wrcia. a teraz, czy zechcesz mnie polubi?
-O tak, mj ksi!
I yli dugo i szczliwie.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

39 z 55

30.

KRLOWA

PSZCZ

yli kiedy trzej synowie krlewscy. Pewnego dnia dwaj starsi ksita wyjechali w poszukiwaniu
przygd i szczcia, ale popenili tyle gupstw i niedorzecznoci, e nie mieli powrci do domu.
Najmodszy brat, ktrego nazywano Naiwniaczkiem z powodu jego prostodusznoci, wybra si na ich
poszukiwanie.
Gdy wreszcie ich znalaz, bracia zaczli wymiewa si z niego, gdy wedug nich bdc gupim, chcia
wywalczy sobie jednak jak pozycj w wiecie, podczas gdy oni nic nie zyskali, cho przecie s o wiele
sprytniejsi od niego.
-My jestemy bardziej przebiegli d ciebie, a nie udao nam si niczego osign. A ty, biedny guptasie,
sdzisz, e uda ci si wybic?
Jednak wyruszyli razem wszyscy trzej. Na swej drodze natknli si na mrowisko.
-Zburzmy je! zaproponowa najstarszy brat.
-O tak! zawtrowa drugi. To bdzie zabawny widok, gdy mrwki rozbiegn si tu i tam , aby ukry
jajeczka!
-Nie! zawoa Naiwniaczek. Zostawcie w spokoju te stworzonka. Nie chc, bycie wyrzdzili im
krzywd!
Jezioro i ul
Zrzdzc i miejc si z decyzji najmodszego brata, dwaj ksita machnli rk i znw udali si w
drog.
Dotarli do pewnego jeziora, po ktrym pyway kaczki.
-Pomcie mi je zapa! zawoa najstarszy, schodzc na brzeg.
-O tak! zawtrowa mu drugi. Upieczemy je!
-Nie! owiadczy kategorycznie Naiwniaczek. Zostawcie w spokoju te pikne ptaki. Nie chc, bycie
wyrzdzili im krzywd.
Kiwajc z politowaniem gowami i tym razem dwaj ksita usuchali i wdrowali dalej. Po pewnym
czasie, w zagbieniu drzewa znaleli ul. Miodu byo tak duo, e spywa po pniu.
-Dalej, bracia powiedzia najstarszy zrbmy sobie uczt z miodu.
-Rozpalmy ognisko u stp drzewa poradzi drugi. Pszczoy udusz si, a my bdziemy mogli wzi
mid.
Ale rwnie i tym razem najmodszy brat nie pozwoli im na to.
-Zostawcie w spokoju te owady. Nie musimy przecie wyrzdza im krzywdy!
Dwaj starsi bracia nie omielili si duej nalega wobec zdecydowanej postawy brata i wyruszyli w
drog.
Kamienne konie i szary czowieczek
Dotarli wreszcie do pewnego zamku. Ale to, co zastali, zdumiao ich. W stajniach stay kamienne konie.
Zamek by zaklty.
Przeszli przez wszystkie sale, ale nie znaleli tam nikogo. W kocu zatrzymali si przed drzwiami, ktre
miay trzy zamki. Po rodku drzwi znajdowao si okienko, przez ktre mona byo zajrze do sali po drugiej
stronie drzwi. Popatrzyli i zobaczyli szarego czowieczka, siedzcego przy stole. Zawoali go raz i drugi, ale on
ich nie sysza. Za trzecim razem wrzasnli z caych si. Czowieczek wwczas wsta i bez sowa otworzy drzwi.
W milczeniu zaprowadzi ich do salonu, w ktrym znajdowa si suto zastawiony st. Gdy najedli si i
napili, czowieczek przydzieli kademu z braci oddzielny pokj.
Trzy prby
Nastpnego ranka czowieczek podszed do najstarszego brata i zaprowadzi go do kamiennego stou.
Wyryte byy na nim trzy prby. Ten, kto wyjdzie z nich zwycisko, uwolni zamek i jego mieszkacw od
zaklcia.
Pierwsza prba polegaa na znalezieniu tysica pere, ktre ksiniczka zgubia w lesie. Jeli ten, kto
szuka, nie znajdzie ich przed zachodem soca, zostanie wwczas zamieniony w gaz.
Przez cay dzie najstarszy brat szuka pere. Do wieczora znalaz jedynie sto i zosta zamieniony w
gaz tak, jak napisano na ogromnej pycie. Nastpnego dnia prbowa drugi brat, ale nie mia wicej szczcia
od pierwszego, znalaz do wieczora jedynie 200 pere. Sta si rwnie kamiennym posgiem.
Wreszcie przysza kolej na najmodszego: wsta o wicie i zacz szuka pere w mchu lenym i wrd
suchych lici. Ale wyjtkowo trudno byo je znale, a czas tak szybko ucieka. Wwczas biedny modzieniec
usiad na kamieniu i zacz paka.
Najmodsza i uprzejma
Ale oto, gdy tam zalewa si zami, krlowa mrwek, ktre uratowa, przybya z picioma tysicami
swoich poddanych. Dzielne mrwki w mgnieniu oka znalazy wszystkie pery i zoyy u stp modzieca. Nie
brakowao ani jednej!
Druga prba polegaa na odnalezieniu klucza od pokoju ksiniczki. Klucz ten wpad do jeziora.
Gdy mody ksi przyby nad brzeg jeziora, kaczki, ktre kiedy uratowa, wyszy mu naprzeciw.
Wysuchay go cierpliwie, potem zanurzyy si a do dna jeziora i szybko wyowiy klucz do pokoju ksiniczki.
Moecie sobie wyobrazi rado modzieca!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

40 z 55

Ale teraz mia przej przez trzeci prb, najtrudniejsz. W pokoju spay trzy ksiniczki, ktre byy
podobne do siebie jak trzy krople wody. Modzieniec musia rozpozna, ktra jest najmodsza i najmilsza z nich.
Trzy ksiniczki byy identyczne i nic ich nie rnio z wyjtkiem malekiego szczegu: przed zaniciem jady
rne sodycze. Najstarsza zjada kawaek cukru, druga wypia jaki syrop, trzecia zjada yeczk miodu.
Modzieniec nie wiedzia, co ma robi, gdy z niewidocznej szpary w ramie okna wyfruna krlowa
pszcz, ktre on uchroni od ognia. Cicho i szybko sfruna nad ksiniczkami i usiada na ustach tej, ktra
jada mid.
Teraz modzieniec dziaa ju bez wahania. Zbliy si do ksiniczki i j zbudzi. W tym momencie czary
ustpiy i cay zamek otrzsn si ze swego odrtwienia. Ten, kto by kamieniem oy, wszdzie zapanowao
ciepo i rado.
Naiwniaczek polubi najmodsz i najmilsz ksiniczk, a gdy umar jej ojciec, zosta krlem.
Dwaj starsi braci polubili dwie pozostae ksiniczki, ktre byy troch kapryne i uparte. Ale w sumie i
oni mieli troch szczcia.

31.

CHOPIEC

WIECZNIE

NIEZADOWOLONY

y kiedy, pord ludu eskimoskiego, syn naczelnika plemienia. Mia charakter kapryny i zmienny
humor. Szybko mczy si swymi zajciami, rozrywkami, osobami, ktre go otaczay. Prawie zawsze mia min
niezadowolon, cho niczego mu nie brakowao.
Wiatr pragnie
Pewnego wiosennego dnia Vinasciua tak wanie mia na imi siedzia na zielonej ce. Wietrzyk
przynosi mu zapachy nowej pory roku. Wiele maych zwierztek, ktre dopiero co obudziy si z zimowego snu,
wychylao si ze swych norek. Wszystko dookoa wydawao si radowa ciepym socem. Ale Vinasciua nie
podziela radoci caej otaczajcej go przyrody i znudzony ziewa.
Nagle podmuch wiatru nasili si i modziecowi wydao si, e syszy sowa:
-Jestem Wiatrem Pragnie!
Jestem Wiatrem Pragnie!
Synu, czego sobie yczysz?
Synu, czego pragniesz?
-Chciabym nie nudzi si tak bardzo! odpowiedzia.
-Nie podoba mi si ta delikatna wiosna. Pragnbym, by soce prayo mocno i opalio moj skr.
Chciabym pywa w rzece, a nie siedzie tu niczym dziewczyna, i wdycha zapachy! Chciabym, aby ju byo
lato!
-Czy jeste pewien, e chcesz od razu mie lato? spyta jeszcze Wiatr Pragnie.
-Jestem najzupeniej tego pewien! odpowiedzia Vinasciua.
Wwczas Wiatr Pragnie nasili si bardzo. Zapa modzieca i zacz nim okrca z szalecz
szybkoci. Obraca go tak przez godziny, dnie, noce, tygodnie, miesice i oto nagle nastao lato.
Tak jak po obudzeniu si z gbokiego snu. Vinasciua otworzy oczy. Soce wiecio mocno, roliny
wokoo byy intensywnie zielone. Z pobliskiego rda wypywaa krystaliczna woda, ktra tworzya
przezroczysty strumyk.
Vinasciua chtnie by si wykpa, ale stwierdzi:
-Rozbieranie si jest niepotrzebnym trudem. A poza tym, co to za przyjemno?
Przyglda si jeszcze przez chwil odblaskom soca na byszczcej jak lustro wodzie, a potem zacz
ziewa.
Woda szumiaa coraz intensywniej, w pewnym momencie wyszeptaa do uszy Vinasciuy:
-Jestem rdem Pragnie!
Jestem rdem Pragnie!
Synu, czego chcesz?
Synu, czego pragniesz?
-Nudz si bardzo! ali si chopiec. Mam ju dosy promieni soca, odbijajcych si w wodzie.
Lato jest monotonne. Chciabym, eby ju bya jesie, czas, gdy jest ju nowe piwo, a wszyscy modzi zbieraj
si i piewaj piosenki, i tacz do pna w nocy wok stow zastawionych pachncymi potrawami.
-Dlaczego nie starasz si korzysta z lata w towarzystwie kolegw? dopytywao si rdo Pragnie.
-Poniewa lato nie podoba mi si. Mnie interesuje wycznie jesie.
-Czy jeste pewien, e pragniesz zaraz jesieni? spytao rdo Pragnie.
-Jak najbardziej!
Woda wwczas wypyna ze rda, strumie zamieni si w liczne przezroczyste sznury, ktre owiny
modzieca i zaczy nim obraca, obraca, obraca wokoo z szalon szybkoci. Obracay nim przez godziny,
dni, noce, tygodnie, miesice, a nastaa jesie.
Deszcz Pragnie
Rozchodzi si miy zapach pieczonej zwierzyny. W wielkiej sali o drewnianym suficie, w adnej
gospodzie, przygotowano wiele stow, a wok nich mnstwo ludzi obchodzio wito polowania przy wieym
piwie. piewali i artowali wszyscy: modzi i starzy. Pod koniec obiadu grupa grajkw zacza stroi
instrumenty, a modzi przygotowywali si do tacw. Ksiyc, niczym tort, wieci na czystym niebie.
Vinasciua wyszed przed gospod. Gdy kto go poprosi, by wrci i zacz taczy z innymi, odmwi
zniecierpliwiony, jakby chcia powiedzie: Akurat chce mi si taczy!. Zacz ziewa, jakby to wszystko
okropnie go zmczyo.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

41 z 55

Okrga twarz ksiyca nagle pociemniaa, zakryta przez chmur. Zaczo pada. By to deszcz niezbyt
silny, ale uporczywie szemrzcy, jakby jaki gos powtarza cigle te same sowa.
Modzi zaczli taczy radonie. Vinasciua zachmurzony sta na deszczu, ktry pada coraz mocniej.
Ten szum, niczym szereg sw, dochodzi do uszu modzieca:
-Jestem Deszczem Pragnie!
Jestem Deszczem Pragnie!
Czego chcesz, synu,
Czego pragniesz, synu?
-Nudz si miertelnie! zawoa chopak. Ci ludzie przeszkadzaj mi. Chciabym znale si sam na
sam na piknej, onieonej grze. Chciabym jedzi na nartach, po zboczu pokrytym niegiem. Tak, chciabym
naprawd, aby bya ju zima!
-Czy jeste rzeczywicie pewny, e natychmiast pragniesz zimy? spyta Deszcz Pragnie.
-Jak najzupeniej!
Wwczas deszcz sta si jeszcze bardziej rzsisty i otoczy chopca niczym przecieradem. Zacz nim
krci, krci, krci z szalon szybkoci. Obraca przez godziny, dnie, noce, tygodnie, miesice, dopki nie
nastaa zima.
Vinasciua znalaz si na szczycie gry, z nartami na nogach. Rozpocz szaleczy zjazd po piknym
puszystym niegu. Przez pewien czas bawio go to bardzo. Czu wist wiatru w uszach. Zjeda niczym strzaa.
Potem podszed pod gr i zjecha ponownie. Tak zrobi dwukrotnie. Ale potem powiedzia:
-Zmczyem si. Cigle to samo! A poza tym jest mi ogromnie zimno. Zmarz mi koniec nosa!
Posysza odgos grzmotu, ktry zdawa si zblia coraz bardziej, chocia niebo byo zupenie
niebieskie.
-A moe to lawina? pomyla. Tego by tylko brakowao! Co za niesympatyczna pora roku! Oby
szybko nastaa wiosna!
Lawina Pragnie
Odgos grzmotu stawa si coraz pospniejszy. Ale to nie by grzmot. To bya rzeczywicie lawina, ktra
schodzia z gry, a szum zamieni si w gos, ktry mwi:
-Jestem Lawin Pragnie!
Jestem Lawin Pragnie!
Synu, czego chcesz?
Synu, czego pragniesz?
-Czego mam pragn jedynie zmiany, gdy nic mi si nie ukada. A poza tym nie lubi, gdy traktuj
mnie jak kapryne dziecko. Chciabym... chciabym mie wicej lat. Chciabym by ju stary!
Nie zdy wymwi tych sw, gdy lawina spada na niego i spowodowaa, e zacz si toczy po
niegu. Toczy si z szalon prdkoci, przez godziny, dni, noce, tygodnie i lata. Lawina zapdzia go do czego
w rodzaju studni, ktrej ciany stanowiy prostopade zbocza gry. Wszystko byo szare, jak kamienie
porozrzucane na ziemi. Vinasciua usiad na jednym z nich. Jego wosy byy zupenie siwe, a duga, biaa broda
dotykaa piersi. Prbowa wsta, ale nogi go nie utrzymyway. Spojrza na swe rce: byy chude i pomarszczone.
-Ale ja jestem stary! Czy to moliwe, by czas bieg tak szybko?
Lawina Pragnie odpowiedziaa:
-Tak, niestety, to jest moliwe.
-A czy nie mog ju wyrazi adnego pragnienia? spyta Vinasciua.
-O jakie pragnienie chodzi? spytaa Lawina.
-Chciabym ju wicej si nie spieszy, chciabym zadowoli si czasem, ktry biegnie tak, jak mu si
podoba i tym wszystkim, co niesie za sob!
Lawina Pragnie uciskaa go i ponownie zacza go toczy przez godziny, dni, noce, tygodnie,
miesice i... lata.
Vinasciua znw by modziecem siedzcym na ce i suchajcym wiosennego szmeru wiatru, tak jak
w dniu, w ktrym zapragn, by nastao zaraz lato.
Czy pamita jak bardzo by niecierpliwy? A moe zapomnia zupenie o swych podrach w czasie? Co
zrobi od tego momentu? Jak zachowywa si pniej?
Historia tego nam nie mwi. Poniewa nikt o tym nie opowiedzia. Sprbujcie sami sobie to wyobrazi.

32.

PTAKI

BHARANDA

W koronie wielkiego drzewa, o gstym listowiu i pniu gadkim niczym kamienna kolumna, zbudowaa
swe gniazdo wielka rodzina ptakw Bharanda. Pira tych ptakw s bardzo kolorowe i wszystkie zwierzta im
tego zazdroszcz. Tymczasem ptaki martwi si, gdy ich pira s sprzedawane na targu.
Wanie dlatego przebywaj wszystkie razem na drzewie i wylatuj jedynie nad nizin. Na drzewie
czuj si bezpieczne, gdy adne zwierz i aden czowiek nie moe wspi si po gadkim pniu ich wielkiego
drzewa, aby je pochwyci.
Myliwy
Jednak pewnego dnia zjawi si pod drzewem myliwy, ktry dowiedzia si, e na drzewie przebywaj
cudowne ptaki, ukryte pord gstych lici. Zauway, e pie by wysoki i gadki. Prbowa wspi si, ale nic z
tego nie wyszo. Posmarowa sobie klejem rce i nogi, ale grozio mu jedynie przyklejenie si do drzewa na
wysokoci dwch metrw nad ziemi.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

42 z 55

Nie mia zamiaru zabi ptakw Bharanda, chcia jedynie schwyci je, aby sprzeda, ale nie wiedzia, jak
to zrobi.
Zastanawia si nad tym usilnie, wielokrotnie okra drzewo, a ptaki spoglday, co robi. Potem
odszed.
Po kilku dniach powrci jednak do wielkiego drzewa. Spokojnie poszpera w kieszeniach, wycign
kilka ziaren i zakopa je wok drzewa. Potem spojrza jeszcze raz na licie i odszed. Ptaki patrzyy na
myliwego, ale nie rozumiay, co robi; niektre byy zaciekawione, inne przeraone, jeszcze inne beztroskie.
-Bdmy czujni, bracia powiedzia najstarszy. Zobaczymy, co z tego wyniknie, miejmy nadziej, e
nie jest to puapka.
Nadesza pora deszczowa i tam, gdzie myliwy zasia ziarenka z ziemi wyoniy si kieki. Deszcz
podlewa rolinki, uynione rwnie wszystkimi odchodami ptakw. Nowa rolina bya pnca i szybko otoczya
pie drzewa. Robia to bardzo powoli, ale nieustannie. Kadego dnia troch. Jedynie najstarszy z ptakw
Bharanda zauway to.
-A wic to jest puapka, tak jak podejrzewaem. Teraz myliwy bdzie mg wspi si na drzewo i
zapa nas podczas snu. Musimy dzioba to pncze i je zniszczy.
Ale mode ptaki miay co innego do roboty: musiay bawi si, fruwa, taczy w powietrzu.
A pncze roso i umacniao si. A dotaro do najwyszych gazi drzewa pord listowia.
Przebiego starego ptaka
Pewnego wieczoru powrci myliwy. Podczas gdy wszystkie ptaki wyfruny, wspi si po pnczu i
umieci wiele puapek pord lici.
Gdy powrciy ptaki, wiele nich zostao uwizionych w puapkach. Ptaki skaryy si, ale nie wiedziay,
co zrobi.
-Sprbujemy uczyni tak powiedzia najstarszy ptak. Gdy przyjdzie myliwy, by nas wzi, udajmy,
e jestemy martwe. Wwczas wyrzuci nas, a gdy bdziemy wszystkie na ziemi i myliwy odejdzie, bdziemy
mogy powrci.
Zalknione ptaki posuchay swego mdrego przywdcy i udaway, e s martwe, Myliwy zaniepokoi
si. Nie mg sprzeda martwych ptakw. Zrzuca je na ziemi, gdy kolejno wyjmowa z puapek. Potem odszed
bardzo niezadowolony, gdy straci wiele czasu i nic nie zyska.
-Teraz trzeba zniszczy to pncze! powiedzia mdry, stary ptak. Ale nikt nie mia ochoty tego zrobi,
nie byo ju przecie myliwego!
-Oto wraca myliwy! skama kiedy stary ptak. Jego wszyscy bracia zaczli dzioba rolin i w
krtkim czasie zostao tylko par gazek pod drzewem.
Teraz ptaki Bharanda bardzo uwaaj, by nie wyrosa w pobliu inna rolina pnca.

33.

SPRYTNA

MAPKA

Pewnego razu mapka siedzc na drzewie, obserwowaa ruchy myliwego, ktry porusza si cicho i
ukradkiem. Wykopa gbok dziur na ciece. Tdy zwierzta przebiegay do wodopoju. Myliwy zakry dziur
cienkimi gazkami i lekk warstw trawy. Potem odszed. Mapka bya pena podziwu dla niego. Mylaa: Ta
puapka jest rzeczywicie wietnie zrobiona! Ciekawe, kto pierwszy w ni wpadnie!.
W tym momencie mapka ujrzaa licznego krlika o szarym futerku nadchodzcego ciek.
Zeskoczya z drzewa woajc:
-Uwaaj, krliczku! Zatrzymaj si!
Krlik zaskoczony spyta:
-Hej, moja mapko, a co ci si stao? Czy tu nie wolno przechodzi? Musze przej nad brzeg rzeki i
poszuka kruchej trawki na niadanie dla moich maych krliczkw.
Mapka ostrzega go:
-Id druga ciek. Na tej jest puapka, wykopana przez myliwego.
Krlik podzikowa mapce i pobieg druga ciek.
Wilk i lis
Ale nie zdoa zrobi nawet dwch skokw, gdy znalaz si noc w nos z wygodniaym wilkiem.
Wilk, widzc krlika, obliza si i umiechn zoliwie.
-Spotykam ci w sam por, krliczku. Szukam wanie jakiego przysmaku na niadanie.
Krlik zacz lamentowa:
-Jak to? Obaj przecie jestemy mieszkacami lasu. Jakim prawem chcesz mnie zje?
Wilk zachichota:
-Och, prawem mojego odka, to proste, co?
Ale krlik odpowiedzia:
-Nie wydaje mi si to takie proste. Sdz, e sprawa ta zasuguje na powane rozwaenie.
Posuchajmy zdania jakiego eksperta.
Wanie w tym momencie przechodzi lis. Krlik i wilk wytoczyli mu spraw. Lis zastanawia si dugo,
potem zakaszla, przymkn oczy i powiedzia:
-Wedug mnie, krlik powinien da si zje z nieskoczon radoci i wdzicznoci przez
wygodniaego wilka. Jest to w peni racjonalne i suszne!
Krlikowi nie wydawao si to suszne i zacz nalega, by wysucha jeszcze innego mieszkaca lasu.
Mapka skakaa wanie przed nimi z jednej gazi na drug. Trjka zwierzt postanowia spyta si o
jej zdanie na ten temat.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

43 z 55

Mapka zastanowia si, a potem powiedziaa:


-Zobaczymy, czy wilk jest silniejszy od krlika?
Wilk odpowiedzia:
-To jest bardzo oczywiste. Mam dusze zby, apy dusze i zgrabniejsze, i biegam szybciej od krlika!
Mapka na to:
-To ty tak mwisz! Nic jednak tego nie dowodzi!
Na to lis wczy si do rozmowy:
-Moesz wierzy wilkowi, moja mapko. Z drugiej strony rwnie i ja, skromnie mwic, biegam szybko
jak wilk i wobec tego mam te takie samo prawo, by zje krlika!
Mapka zastanowia si przez chwil, a potem rzeka:
-Dobrze! Zorganizujmy wic wycig po tej ciece. Kto dobiegnie pierwszy do rzeki, bdzie mia prawo
zje krlika. Ale jeeli krlik dobiegnie pierwszy, zostawicie go w spokoju!
Zakad
Wilk i lis rozemiali si.
-Jeli krlik dobiegnie pierwszy... Ha, ha, ha! Zgoda mapko, zrbmy taki wycig, to bdzie wesoe i
zaostrzy nam apetyt!
Wilk, lis i krlik stanli na linii startu, wyznaczonej przez mapk na ciece, na ktrej myliwy wykopa
puapk.
Mapka odliczya:
-Jeden, dwa, trzy, strat!
Ale krlik nie zdy zrobi trzech skokw, gdy... krak, patatrak!
Wilk i lis, ktrzy biegli niczym wiatr, wpadli na eb, na szyj do puapki. Krlik powiedzia:
-Tysiczne dziki, siostrzyczko mapko! Wrd wszystkich zwierzt lasu, ty jeste moim jedynym
najlepszym przyjacielem!
A potem spokojnie skierowa si do gbi lasu, w poszukiwaniu kruchej trawy dla swych krliczkw.

34.

MIASTO ,

KTRYM

NAPRAWIAJ

LUDZI

Wrd ogromnego, ciemnego lasu znajdowaa si wie, w ktrej mieszkaa pewna wdowa z jedyn
crk. Crka czsto zbieraa owoce lene wyszukiwaa korzonki, gdy nigdy nie miaa wystarczajcej iloci
poywienia.
Pewnego razu, gdy bya w lesie, nagle wybucha silna burza i dziewczyna schronia si w zagbieniu
baobabu, ktry swymi konarami dotyka nieba. W jego pniu mieszka diabe o strasznych pazurach i kach. Nie
chcia wypuci dziewczyny: podobaa mu si, bya grubiutka, adnie pachniaa i wygldaa na doskonay ksek.
Diabe zjad j za jednym zamachem i wyplu jedynie oczyszczone koci.
Wieczorem wdowa dugo przywoywaa crk, ale ta nie przychodzia. Matka udaa si wic na jej
poszukiwanie. Wzia ze sob naczynie pene oliwy z zapalonym knotem, suce do owietlenia drogi.
Szukaa pord bambusw, ale dziewczyny tam nie byo.
Szukaa nad brzegiem stawu, ale dziewczyny tam nie byo.
Szukaa pod konarami baobabu, a tam tylko koci jej crki pakay i prosiy o ratunek. Wdowa zabraa
je, woya do koszyka i udaa si w drog. Gdzie w lesie znajdowao si miasto, w ktrym naprawiano ludzi i
chciaa je odnale.
Dwie drogi
Sza cigle prosto przed siebie, a w pewnym momencie spotkaa Wa, ktry j spyta:
-Co znajduje si w tym koszyku, kobieto?
-S tam koci mojej crki, mojej jedynej crki.
-Gdzie je niesiesz?
-Do miasta, w ktrym naprawiaj ludzi.
-A wic pamitaj, e gdy cieka bdzie si rozwidla, musisz skrci w lewo i zapomnie o ciece p
prawej stronie.
Kobieta tak uczynia i sza dalej, a w pewnym miejscu spotkaa ab:
-Co niesiesz w tym koszyku, kobieto?
-Koci mojej crki, mojej jedynej crki.
-A gdzie idziesz?
-Do miasta, w ktrym naprawiaj ludzi.
-A wic pamitaj, e gdy cieka podzieli si na dwie inne, musisz pj na prawo i zapomnie o
ciece po lewej stronie.
Kobieta posuchaa i oto nareszcie dotara do miasta, w ktrym naprawiaj ludzi.
Zaraz tamtejsi mieszkacy zapytali:
-Dlaczego przysza a tutaj?
-Diabe z baobabu zjad moj crk, w koszyku nios jej koci.
-Nie mw wicej nic, zostaw nam te koci.
Po kilku godzinach naprawiono crk, wygldaa teraz o wiele adniej ni poprzednio.
Gdy oddano j matce, mieszkacy miasta powiedzieli:
-Teraz moecie przej przez nasz ogrd. Moecie skosztowa wszystkich owocw, ale nie zbliajcie si
do baobabu.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

44 z 55

Matka i crka wyszy szczliwe. W ogrodzie byo duo rnych typw drzew, dajcych owoce kwane i
pomarszczone. Od czasu do czasu spotykay baobab oblepiony dobrami wszelkiego rodzaju: dojrzaymi i
sodkimi owocami o zachcajcych kolorach. Matka i crka jednak zadowoliy si owocami kwanymi i nie
spoglday na baobaby.
Ssiadka i jej brzydka crka
Gdy powrciy do domu, ich ssiadka, ktra miaa crk brzydk i pokrzywion, zacza zamcza je,
by powiedziay, co si stao, e dziewczyna staa si tak pikna. W kocu opowiedziay jej o wszystkim.
-A wic to tak naley zrobi! zawoaa ssiadka i wrzucia crk do modzierza, w ktrym j tak dugo
tuka, e zostay same koci. Potem umiecia je w koszyku i posza.
Spotkaa Wa, spotkaa ab i dziki nim dotara do miasta, gdzie naprawiaj ludzi. I rzeczywicie
crka zostaa tam naprawiona. Rwnie i jej mieszkacy miasta powiedzieli, by przesza przez ogrd, ale nie
dotykaa baobabu. Ale gdy matka i crka ujrzay wspaniaoci, ktre znajdoway si na baobabie, zaczy
objada si nimi. Doszedszy do koca ogrodu crka bya jeszcze brzydsza i bardziej krzywa ni poprzednio,
tak, e matka wstydzia si jej towarzyszy. Gdy znalazy si w lesie, porzucia j. Crka zagubia si i ju nie
znalaza drogi do wsi.
Kobieta szybko dotara do domu, zamkna si w nim, zarzucia sobie kodr na gow i udawaa, e
pi. Ale crka wkrtce odnalaza drog i zapukaa do drzwi domu. Matka musiaa j wpuci i zatrzyma u
siebie.

35.

TRZY

SZNURKI

(SEN

KS.

BOSKO)

wity Jan Bosko bardzo kocha swych chopcw i pragn przede wszystkim pomaga im, aby byli
dobrzy i aby wzrastali w wierze chrzecijaskiej. Tumaczy im dlatego, jak wany jest sakrament pokuty.
Wanie w tym celu opowiedzia im pewnego razu swj dziwny sen:
nio mi si, e znajduj si w kociele, pord tumu chopcw, ktrzy przygotowywali si do
spowiedzi. Wielu z nich otaczao mj konfesjona.
W pewnym momencie ujrzaem zaskoczony, e wielu z tych chopcw miao trzy sznurki wok szyi.
-Dlaczego trzymasz te sznurki wok szyi?- spytaem jednego. Zdejmij je!
-Nie mog odpowiedzia. Jest kto za mn, kto je trzyma!
Zbliyem si i zobaczyem, e za jego plecami wystaway dwa due rogi. Spojrzaem uwaniej i
zauwayem, e to pazury okropnego potwora o strasznym pysku trzymay sznurki. Posaem ministranta po
wod wicon. W tym czasie zauwayem, e wielu innych chopcw miao na plecach takiego potwora.
Trzymajc kropido niczym bro, spytaem jednego z tych potworw:
-Kim jeste?
Bestia zgrzytajc zbami, skrcia si w sposb straszliwy i nagle zauwayem, e trzyma w rce trzy
sznurki, przypominajce sznurki marionetki.
-Co robisz z tymi sznurkami? Mw, w przeciwnym razie, polej ci wod wicon! zagroziem.
Potwr skuli si przeraony.
-Pierwszy sznurek powstrzymuje chopcw od wyznania wszystkich grzechw odpowiedzia drc.
-A drugi?
-Drugi powoduje, e zanika wszelka skrucha.
-A trzeci? nalegaem.
-Nie chc ci tego powiedzie! stwierdzia gwatownie bestia.
-Wobec tego zrobi ci kpiel w wodzie wiconej!
-Nie, nie! Ju mwi... Trzeci nie pozwala chopcom uczyni mocnego postanowienia poprawy i
posucha sw spowiednika.
Teraz wiedziaem ju wystarczajco duo. Podniosem kropido i pokropiem wod wicon jego
towarzyszy. W jednym momencie uciekli, wydajc krzyk tak przenikliwy, e si obudziem.

36.

PRZEJCIE

Przed laty, w dalekim kraju, w gbokiej dolinie zawsze okrytej mg, wznosio si miasto Umbra.
Wszystko byo szare i bezbarwne, nawet kwiaty miay wyblaky kolor. Jego mieszkacy nigdy nie widzieli ani
lazuru nieba, ani zotego wiata soca. Rwnie ksiyc i gwiazdy nie byy im znane. Syszeli o nich ze starych
legend, ale nie wierzyli, by mwiy one prawd. Dzie rni si od nocy jedynie tym, e byo troch janiej.
Niebo doliny wydawao si kopu. wiata domw, szczeglnie domw nalecych do bogatych rozjaniay
ulice. Tam odbyway si nocne przyjcia, bardzo wystawne.
-Nasze wiata s o wiele pikniejsze od tak zwanych gwiazd twierdzili bogacze.
-W kocu utrzymywali synni filozofowie Umbry jest to najlepszy z moliwych wiatw.
I wszyscy w to wierzyli.
Przyzwyczaili si do tego rozumowania i myleli, e inne wiaty istniay jedynie w marzeniach poetw i
w majakach szalecw.
Ludzie starzy mwili do osb dorosych:
-Poza nasz dolin nie istnieje absolutnie nic. Jedynie rozpacz.
A doroli powtarzali swoim dzieciom:
-Wszystko, co istnieje i jest adne, znajduje si tu, w naszej dolinie. Legendy s przecie wymysem
wyobrani!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

45 z 55

Dzieci wierzyy rodzicom i gdy same dorastay, powtarzay to samo swym dzieciom i wnukom. I tak
byo przez wieki.
Naukowcy biedzili si i wymylali teorie, goszce, e zbyt silne wiato le wpywaoby na oczy; e
grube chmury, ktre zalegay nad Umbr, stanowiy cenn ochron przed szkodami, jakie promienie soneczne
mogyby wyrzdzi skrze. (To bya teoria fantastyczno-naukowa).
Dolina bya w kocu zupenie normalna. Politycy myleli o wzbogaceniu si na tyle, by ludno tego nie
zauwaaa, handlowcom szczcio si, modzi starali si zabawi, bogaci yli wystawnie, biedni im zazdrocili.
Starzec i chopiec
Poza miastem mieszka pewien starzec, troch ekscentryczny, ktry spdza cae dni na czytaniu
starych pokych ksig, znalezionych w jakim magazynie.
Gdy ludzie przechodzili przed jego domem, palcem pukali si w czoo i mwili:
-Tu mieszka szaleniec.
Starzec rzeczywicie by jedynym, ktry wierzy legendom i utrzymywa, ze poza grami istnieje inny
wiat, jasny, peen kolorw, gdzie mieszkacy s szczliwi w inny sposb...
Ludzie twierdzili, e jest rzeczywicie szalony i dlatego wypdzili go z miasta przed wielu, wielu laty.
Jedynie trzynastoletni chopak o dobrym sercu i bystrym wejrzeniu wierzy sowom starego Amosa.
Nazywa si Tymoteusz. Dla przyjaci Tim.
By przekonany, e stary Amos ma racj i chcia zrobi co, by udowodni to mieszkacom doliny.
Jeeli istnieje kraj wiata, kto mg przecie znale drog, by tam dotrze.
Pewnego wieczoru stary Amos powiedzia do Tima:
-Jestem ju zbyt starym, by pj poza Wielkie Gry. Ale ty gdy doroniesz, bdziesz mg wej a
tam wysoko i poszuka przejcia do Ziemi wiata, ktrej nikt z nas nigdy nie widzia. Pamitaj jednak, e aby
tego dokona, bdziesz musia by bardzo odwany i silny, aby nikt nie mg ciebie powstrzyma.
Tej nocy Tim nie mg zasn. Myla:
-Och! Jakby to byo dobrze, aby Amos mg zobaczy wiato Ziemi Szczcia!
Postanowi nie czeka i zaraz wyprawi si ku acuchowi Wielkich Gr, ktre zamykay dolin, aby
poszuka tego tajemniczego przejcia, prowadzcego do wiata, w ktrego istnienie wierzy jedynie on i stary
Amos.
Dugi marsz
Przed witem Tim przygotowa wzeek z ywnoci i zacz i ciek, prowadzc do Wielkich Gr.
Byo bardzo ciemno, ale Tim cigle szed naprzd przed siebie.
Sysza strumyk, ktry mu szemra:
-Nie id w gr, wszyscy wiedz, e tam peno niebezpieczestw!
Sowa miaa si z niego:
-Gdzie chcesz doj? Poza dolin nic nie istnieje, nie ma nic do zobaczenia!
Rwnie wilki wyy:
-Jeli pjdziesz dalej, spadniesz w przepa i umrzesz!
Mrony wiatr wiszcza pord gazi:
-Zatrzymaj si, nikt ywy nie wszed na gr!
Timowi dray nogi ze strachu, ale zaciska pici i nadal wspina si. ki i lasy ustpiy miejsca ostrym
i czerwonawym gazom. Jaki niedwied zamrucza:
-Szalecze, wr z powrotem!
Tim nadal si wspina, a musia zatrzyma si przed gadk cian, stanowic mur nie do pokonania.
Sp, ktry szybowa wysoko, mia si szyderczo:
-Doszede do kocowej stacji, chopcze! Moesz teraz jedynie pokula si i rozbi gdzie w dole!
Tim mia oczy spuchnite od ez. Jego nogi byy poranione i obolae. Czy naprawd nic nie mona byo
zrobi? Czy legendy byy faszywe i oszukiway okrutnie?
-Musisz by odwany i silny powiedzia mu stary Amos.
Tim dumnie unis gow i zacz bada zawrotn cian skay. Na pierwszy rzut oka wydawaa si
doskonale gadka, ale potem Tim zauway mae szparki, chropowatoci prawie niewidoczne, zaamania... Znw
wic zacz si wspina.
Teraz byo bardzo trudno. Kady krok zwizany by z niewypowiedzianym trudem. Rce i nogi bolay go
i zaczynay krwawi. Ale Tim zaciska zby i powoli posuwa si naprzd.
Zwikszaa si jasno, mga stawaa si coraz rzadsza i bardziej przezroczysta. Nagle zupenie
rozwiaa si, gdy Tim dotar na szczyt gry. W tym samym momencie na horyzoncie zacza wyania si
czerwona tarcza soneczna. Jej wiato zabarwio magicznie ziemi zaczarowan, ktra rozpocieraa si przed
penymi ez oczyma Tima.
Byo tak, jak gosiy legendy! Ziemia wiata i Szczcia istniaa i on odkry przejcie do niej.
Odwrciwszy si, Tim zobaczy obszar niskich chmur, ktre zawsze pokryway dolin. To szare i smutne morze
wywoao skurcz serca. Tam przecie yli jego przyjaciele, tyle zacnych osb, jego rodzice. Szybko podj
decyzj:
-Powrc do nich i opowiem o wszystkim!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

46 z 55

Tymoteusz oszala !
Tim szybko powrci do miasta, aby zanie zadziwiajc wiadomo Radzie Starszych.
-Znalazem przejcie do wiata penego wiata i kolorw, z drugiej strony gry powiedzia im.
-To niemoliwe stwierdzili. Nasza dolina jest jedynym istniejcym wiatem. Jak sdzisz, kim ty
jeste, e omielasz si opowiada nam tak bujd?
Kto powiedzia:
-Tymoteusz oszala jak stary Amos!
Wszyscy wybuchnli miechem.
Tim rozgniewa si.
-Rwnie i wy moecie odkry Ziemi Soca i Szczcia! Zobaczycie niebo niebieskie, barwne ptaki i
motyle kolorowe! Mog pokaza wam drog. Musicie jedynie wykaza troch wytrwaoci i odwagi.
-Prosz, natychmiast zaprzesta rozpowszechniania takich szalestw pomidzy ludmi, zrozumiae?
zagrozi mu przewodniczcy Rady. Teraz id do szkoy, bo my musimy zajmowa si powanymi sprawami!
-Ani mi si ni! owiadczy Tim. Teraz zobaczycie, e wszystko si zmieni!
Odwrci si i szybko wyszed. Kilka godzin pniej cae miasto mwio o wyprawie Tima. Wikszo nie
wierzya mu zupenie.
-Wszyscy chopcy opowiadaj bajki, by zwrci na siebie uwag mwiono.
Niektrzy powtpiewali. Ale najlepsi przyjaciele Tima uwierzyli mu. Tego wieczoru, gdy Tim powtrnie
wyruszy w drog (tym razem na zawsze, jak mwi wszystkim) jego przyjaciele poszli za nim. Byo ich tylko
dwunastu, ale Tim by bardzo szczliwy.
-Zobaczycie, ile cudw po drugiej stronie! powtarza.
Wszystko to nie spodobao si Radzie Starszych. Postanowili wystawi strae, by przyprowadziy Tima i
jego przyjaci do domu.
-Po dobroci, czy si, musicie zakoczy t histori! Zaraz naley zwalcza przy pierwszych objawach!
Woda wiecznie trwaa
Tim i jego przyjaciele wdrowali szybko. Tim doskonale pamita drog. Gdy kto ustawa ze
zmczenia, on go zachca. Gdy dotarli do ogromnej, skalistej ciany, prawie wszyscy przeyli lk i zaamanie,
ale oczekiwaa ich niespodzianka. Na szarej skale wiele czerwonych punkcikw, wieccych jak rubiny, znaczyo
przejcie. Byy to krople krwi, ktre wypyny z rk i ng Tima w czasie pierwszego przejcia. Chopcy zaczli
si wspina i w miar, jak posuwali si naprzd, coraz wiksze szczcie napeniao ich serca.
Cierpki gos przerwa ich wesoe rozmowy:
-Zejdcie natychmiast i wszyscy powrcie do domu!
Dotary strae wysane przez Rad Starszych.
-A kuku! odpowiedzieli chopcy. Zapcie nas!
I jeszcze szybciej posuwali si do gry. Jedynie Tim zrani si i strae zbliyy si do niego.
-Chodcie i wy! Zobaczycie, jak tam jest cudownie!
Ale jeden ze stranikw zapa go.
-Szybko go zwicie rozkaza komendant stray. W tym momencie wydarzya si rzecz
nadzwyczajna: ciao Tima stao si przezroczyste i janiejce, tak, e olepio strae, a potem zniko. Tam,
gdzie opieray si jego stopy, ze skay wytrysna nagle czysta woda. Struga wody przeksztacia si szybko w
strumyk, potem w rzeczk, ktra otworzya drog do doliny. Wyranie da si sysze gos Tima:
-Nikt nie potrafi zatrzyma tej wody. Dotrze do miasta i pyn bdzie na wieki. A wszyscy, ktrzy pi
j bd, zapragn odnale przejcie, ktre prowadzi do Ziemi wiata i Szczcia.

37.

MIASTO

KWIATW

Istniao kiedy miasteczko, w ktrym nie byo nic specjalnego, Mieszkacy yli skromnie, nie byli ani
bogaci, ani biedni, nie zapracowywali si, ale nie byli tez leniwi. Odznaczali si jedn szczegln cech: wszyscy
bardzo kochali kwiaty.
Hodowali je na grzdkach, w doniczkach, a nawet w wiaderkach i soikach. Umieszczali kwiaty
wszdzie: w oknach, na balkonach, na podestach schodw oraz na podwrzach. Rwnie stacje benzynowe
pene byy kwiatw.
W miecie yy te wspaniae motyle.
Dni deszczowe nigdy nie byy ciemne ani smutne. Kwiaty promienioway wspaniaymi kolorami, a
motyle te, czerwone i niebieskie harcoway wrd szarych murw.
Rwnie noce nie byy nigdy zupenie ciemne. Mieszkacy tego miasta nili wspaniae kolorowe sny,
ktre wzbijay si do lotu po niebie, jak wietliste motyle, ponad domami.
Do motyli !
Pewnego dnia burmistrz przemwi:
-Obywatele! powiedzia. Zbyt wiele czasu tracicie na kwiaty, dlatego nie udaje si nam zrobi nic
poytecznego. Musimy tymczasem unowoczeni domy, nasze sklepy, zbudowa wiksze fabryki! Poza tym
nasze dzieci musz uczy si wicej. Koniec z kwiatami! Koniec z motylami! Marzenia s zupenie niepotrzebne!
I tak zakaza hodowli kwiatw w ogrodach, w biurach, na parapetach okien, za oknami urzdu
pocztowego, przy stacjach benzynowych. Wszdzie! Nakaza rwnie wyapa przy pomocy siatek wszystkie
motyle, ktre fruway w miecie. Zorganizowano gigantyczny transport, jakiego nie widziano poprzednio. Wielka

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

47 z 55

liczba ciarwek wyjedaa z miasta jedna po drugiej, zaadowane kwiatami, wykopanymi krzewami i
drzewkami.
Nie pozostawiono rwnie ani jednego motyla.
Kwiaty, krzewy i drzewa zostay przesadzone na odlege pola, wok miasta zbudowano wysoki mur, by
nikt nie mg ich zobaczy.
Wewntrz muru zawieszono klatki, a w nich uwiziono za szkem motyle. Mieszkacy nazwali to
miejsce Cmentarzem snw.
Trzy kwiaty na tablicy
Bez kwiatw, krzeww i drzew miasto stao si ponure. W ich miejsce zbudowano wiele wysokich
domw.
Na ulicach wida byo haaliwe sznury samochodw, wszyscy cigle si spieszyli, nie zwracano uwagi
na siebie i kady myla jedynie o swoich sprawach. Nikt ju nie ni, a bez snw noce wydaway si by
czarnymi przecieradami, ktre spyway z nieba, otulajc wszystko.
-Jakie nudne stao si miasto! mwiy dzieci midzy sob. Staway si coraz bardziej smutne, nie
sycha byo ich miechu, ani odgosw bieganiny po ulicach.
-Bez kwiatw, motyli, drzew, nie warto nawet bawi si powiedziaa Karin do Piotra, gdy szli do
szkoy.
-Musimy co zrobi, nim bdzie za pno odpowiedzia Piotr.
Wanie tego ranka nauczyciel znalaz na tablicy trzy kwiaty. Kto je narysowa obok numeru lekcji
matematyki.
Nauczyciel przestraszy si.
-Do tych gupstw! zawoa zniecierpliwiony.
I wymaza kwiaty rkawem.
Cmentarz snw
W kilka dni pniej, gdy dzieci zajte byy rysowaniem, nauczyciel znalaz na jednej z kartek motyla.
-Ty to narysowae, Piotrze? zapyta zagniewany.
-Ja? Co takiego? zdziwi si Piotr. Ale motyl znik!
Po przerwie, w czasie lekcji gramatyki, wielki biay motyl przelecia nagle nad gowami dzieci.
-O! Jaki pikny! zawoaa dziewczynka.
-Zapcie go zaraz! Nie moe tu lata! krzykn zagniewany nauczyciel.
Ale motyl uciek przez okno i znik daleko.
W rzeczywistoci rwnie wielu dorosych pragno powrotu motyli i kwiatw. Szeptali jeden do
drugiego:
-Krawcowa, pani, Rozalia, hoduje w naparstku malek margerytk.
-W stowce fabrycznej ronie w szklance krokus...
-Pan Robert, w okienku nr 7 urzdu pocztowego, hoduje w swej gowie kwiat, ktry, jak si wydaje, nie
potrzebuje ani wody, ani nawozw: Robert musi jedynie myle o nim, a pachncy kwiat rozkwita.
Tego wieczoru Karin i Piotr opucili potajemnie miasto i udali si na Cmentarz snw.
-Jak tam wejdziemy? zastanawiay si dzieci.
W tym momencie Karin zobaczya kota, ktry wchodzi przez dziur w murze. Dziewczynce udao si
przecisn tam, potem przesuna kilka kamieni i pomoga przej Piotrowi. Gdy tylko si tam przedostali,
ujrzeli zaraz kwiaty, krzewy i drzewa oraz motyle tak bardzo kochane przez wszystkich.
wito kwiatw
Znaleli rwnie zawieszone na murze klatki, pene motyli. Piotr wzi kamie i porozbija nim
wszystkie szyby klatek, potem przeszli znw przez mur i pobiegli do domu, gdy syszeli pomruk burzy,
zbliajcej si szybko.
W ogrodzie, za nimi, rozszalaa si wielka burza. Mur zawali si, wiatr wstrzsn kwiatami, krzewami i
drzewami, unis je a do chmur i obudzi motyle z dugiego snu. Potem popdzi chmury nad miasto.
Rozpadao si okropnie nad ziemi spragnion wilgoci, a wraz z deszczem spady rwnie nasiona wszystkich
kwiatw.
Po kilku dniach w maym miecie zaczy pokazywa si kieki, a wkrtce wszystko znw tono w
kwiatach i zieleni. W ogrodach, biurach, na parapetach okien i za oknami urzdu pocztowego i na stacjach
benzynowych, we wszystkich zaktkach miasta. Potem nadleciay jak rnokolorowa chmura rwnie motyle.
Przeraeni stranicy porzucili czapki i uciekli. Mieszkacy maego miasta z radoci urzdzili wielkie
wito kwiatw.
Dzieci miay si i bawiy jak kiedy... Noc znw bya jasna, ubarwiona snami, ktre wzlatyway ku
niebu, jak tysice, tysice wietlnych motyli.

38.

GENERA

GEDEON

y kiedy na ziemi, jak Bg da ydom, modzieniec o imieniu Gedeon. Byy to czasy wojen,
niebezpieczestw, zdrad. Nawet nard ydowski zapomnia troch o Bogu. Mczyni, kobiety i dzieci byli
zmuszeni y w ukryciu w grotach grskich, pord ska i przepaci. Bali si Madianitw i innych dzikich plemion
pustynnych, ktre przypominay rj szaraczy. Ludzie ci mieli tyle wielbdw, e trudno je byo zliczy, a tam,
gdzie przechodzili, niszczyli wszystko. Napadali znienacka na biednych ydw, kradli zbiory i bydo.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

48 z 55

Gedeon by modziecem bystrym i rozsdnym. Ktrego dnia ojciec kaza mu wymci zboe i
Gedeon wsypa wiele kosw do wielkiej kadzi. W ten sposb mg pracowa bdc niewidocznym dla
Madianitw, ktrzy mieli zawsze szpiegw w okolicy.
Nagle ukaza mu si Anio, posaniec Boga, ktry mu powiedzia:
-Jeste mem silnym i dzielnym. Pan jest z tob!
-atwo ci powiedzie: Pan jest z tob... odpowiedzia Gedeon, ocierajc sobie pot. Tu sprawy
ukadaj si coraz gorzej. Gdyby Pan by rzeczywicie po naszej stronie, czy wydarzyoby si to wszystko, co
nam si przydarza? Nasi starcy opowiadali tyle piknych historii: Bg wyprowadzi nas z Egiptu, ratowa nas to
tu, to tam... Ale teraz odda nas w rce Madianitw.
Wtedy Anio przemwi do niego gosem samego Boga:
-Wanie, by wykaza, e was nie opuci, ja posyam ciebie. Id i uwolnij mj nard od Madianitw.
Gedeon poczu si maleki.
-Ja? Nie artuj. Moja rodzina jest najbiedniejsza ze wszystkich, a ja jestem najmodszy.
Gos Boga sta si powany.
-Gedeonie, Gedeonie, jeli Ja jestem z tob, aden Madianita nie zagrozi wam...
Mody Gedeon by przeraony: takiego zadania nie spodziewa si.
-Ale jak przekonam si, e jeste naprawd Panem? spyta podejrzliwie.
Anio wskaza na wzeek umieszczony w kcie.
-Co tam jest w rodku?
-Mj obiad odpowiedzia Gedeon. Jeli zgodzisz si, zjemy go razem.
-Zgoda powiedzial gos Pana. Anio umiechajc si dotkn wzeka kocem laski. Pojawi si wielki
pomie i pord jzykw ognia znikn Anio i obiad Gedeona.
Nie martwic si zbytnio strat obiadu, Gedeon pobieg do domu. Nie mg opanowa radoci i
szczcia: rozmawia z Bogiem!
Otarz dla Pana
Tej samej nocy, podczas gdy wszyscy ju spali, Gedeon zniszczy otarz, ktry jego wspziomkowie
zbudowali na gwnym placu. Otarz powicony by bstwu o nazwie Baal. Na tym miejscu zbudowa otarz dla
Boga.
Nastpnego ranka, gdy mieszkacy wsi spostrzegli, e nie ma ju otarza Baala, rozgniewali si. Po
wielu dociekaniach, odkryli, e sprawc by Gedeon i wielki tum wrd pogrek otoczy jego dom.
Wyjrza ojciec Gedeona.
-Zawoaj syna! krzyczeli ludzie. Musi umrze, gdy zniszczy otarz Baala.
Ojciec Gedeona nie przestraszy si:
-Czy do was naley obrona Baala? Jeli Baal jest bogiem, pozwlcie mu obroni si samemu. W kocu
zniszczony otarz nalea do niego.
Gniew tumu prawie od razu przygas. Ojciec Gedeona mia racj: sprawa dotyczya Baala. Szemrzc
przeciwko zbyt impulsywnym modziecom, wszyscy powoli powrcili do codziennych zaj.
Trzystu wystarczy
Po pewnym czasie Madianici i inni rabusie pustynni zaatakowali ponownie ydw. Rzucili si na pola i
na wsie niczym rj szaraczy. Tam, gdzie docierali, ogoacali wsie ze wszystkiego.
Nadesza wielka chwila Gedeona. Jego lud uwaa go teraz za wodza i wielu odwanych mczyzn
gromadzio si wok niego. Czekali tylko na jego rozkaz.
Gedeon jednak chcia by pewien, e dziaa zgodnie z wol Boga, prosi Go wic:
-Powiedziae, e chcesz posuy si mn dla zbawienia Izraela. Ot rozo runo weny jednej owcy
na ziemi na podwrzu. Jeli jutro rano jedynie runo pokryje rosa, a ziemia wok bdzie sucha, wwczas bd
pewien, e to Ty postanowie wybawi ydw za moim porednictwem.
I tak wanie byo. Nastpnego ranka Gedeon wsta wczenie, wykrci mokr od rosy wen, a
wycieko z niej tyle wody, e napeni ni czasz.
Ale Gedeon jeszcze waha si. Wieczorem zwrci si znw do Pana:
-Miej cierpliwo ze mn, ale chc mie jeszcze jeden dowd: tym razem runo weny musi zosta
suche, a rosa znajdowa si wokoo.
Bg wysucha go i tym razem. Rano runo byo suche, a caa ziemia wokoo mokra od rosy.
Gedeon pozby si wszelkich wtpliwoci i dokona przegldu swego wojska. Liczyo ono 32 tysice
mczyzn. adna sia! Czu si dumny, mogc kierowa takim oddziaem i ju si nie lka.
A nagle usysza znw gos Pana:
-Twoje wojsko jest zbyt liczne. Jeli pozwol wam zwyciy Madianitw, powiecie: wyzwolilimy si
sami, bez pomocy Boga. Dlatego powiedz jasno swym ludziom: Ten, kto nie jest zdecydowany lub boi si,
niech powrci do swego domu. Okoo 22 tysicy onierzy wycofao si. Pozostao jedynie 10 tysicy.
Gedeon ustawia ich, gdy znw usysza gos Boga:
-Jeszcze masz zbyt wielu wojownikw. Ka im zej do potoku, chc ich wyprbowa. Tych, ktrzy
bd chepta wod, jak to robi psy, bez porzucenia broni, ustaw po jednej stronie. Tych natomiast, ktrzy
lubi wygod, klkaj i rkoma nabieraj wod, zbierz z drugiej strony.
Gedeon zaprowadzi swych ludzi do rda. Z blem serca zauway, e prawie wszyscy klkali na
kolana, odkadali bro tu obok i pili wod z rki. Jedynie trzystu pio wod na zwr psw, trzymajc bro.
Bg powiedzia do Gedeona:
-Nie obawiaj si, uwolni was z rk Madianitw przy pomocy tych trzystu. Pozostaych wylij do domu.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

49 z 55

Podstp
Gedeon oddali wikszo swego wojska. Pozostao z nim jedynie 300 mczyzn, ktrzy okazali si
odwani i rozsdni. Wzili bro i ywno i rozpoczli marsz. Obozowisko nieprzyjaci znajdowao si na nizinie,
poniej nich.
Madianici i ludzie majcy nalecy do plemion pustynnych wypenili ca nizin. Wydawali si
rzeczywicie gstym rojem szaraczy, a ich wielbdy byy tak liczne jak ziarenka piasku na brzegu morza.
Gedeon, majc przyrzeczenie Boga w sercu, uknu podstp.
Rozdzieli swych ludzi na trzy hufce. Kademu onierzowi da rg i pusty dzban, wewntrz ktrego
znajdowaa si pochodnia. Nakaza im:
-Patrzcie na mnie i naladujcie mnie! Gdy dotr do obozu, zatrbi, to samo uczyni wszyscy z mojej
grupy. Rwnie wy ustawcie si wok obozu nieprzyjacielskiego i zrobicie to samo, krzyczc gono: Za Pana i
za Gedeona!.
Gedeon zszed ze swymi ludmi a do granic obozowiska, starajc si nie zrobi adnego haasu. Bya
pnoc. Strae nieprzyjacielskie nie zauwayy niczego, gdy dzbany dobrze ukrywao wiato zapalonych
uczyw.
W pewnym momencie Gedeon zatrbi i zbi dzban. Trzystu ludzi zrobio to samo. Lew rk trzymali
pochodnie, a w prawej rg.
Haas rogw, niespodziewane wiato pochodni ukazao si ze wszystkich stron, zbijajc z tropu
Madianitw oraz ich sprzymierzecw. W pewnym momencie tak byli zdezorientowani, e zaczli walczy
midzy sob. Potem w wielkim popochu rozpoczli ucieczk.
I odtd lub Boy mg y w pokoju.

39.

OLICA

BALAAMA

Nad brzegiem Eufratu y pewien czowiek, ktry nazywa si Balaam. Balam mia olic, pikn, bia
olic, o prostych uszach i sprytnych oczach.
Balaam by troch mdrcem, a troch prorokiem. Gdy wznosi rce, prosi Boga o bogosawiestwo.
Gdy opuszcza prosi o ukaranie ludu.
W pobliskiej krainie Moab y krl o nazwisku Balak. Mia on wielki problem. Z Egiptu nadchodzi lud
ydowski, ktry Bg wybawi z niewoli.
-Ta masa ludzi zniszczy wszystko tu w pobliu, tak jak stado krw poera traw na ce! mawia krl
do swych ministrw.
Ale nie mia wypowiedzie wojny przybyszom, gdy byli zbyt liczni.
Krl Balak myla: Moe Balaam, mdrzec, uzyska, e Bg przeklnie ydw. Zadowolony z pomysu,
posa dwch posacw, obadowanych darami i zotymi monetami, aby poprosili Balaama o przeklcie ydw.
Balaam by na podwrzu i czesa troskliwie mikk sier swej olicy. Nadeszli dwaj posacy krla
Balaka ze swymi osami, objuczonymi darami i Balaam pozdrowi ich uprzejmie, ale olica nagle zacza
wierzga i rycze, jakby zobaczya diaba.
-Dzie dobry powiedzieli posacy.
-Dzie dobry odpowiedzia Balaam.
-Przysya nas krl Moabu powiedzieli wysannicy. Pyta si, czy zechcesz pj z nami, by przekl
lud ydowski, ktry najeda na nasz kraj.
Balaam zauway, e jego olica robia uszami znak nie, nie.
-Musz zastanowi si powiedzia wrbita. Moecie spdzi tutaj noc, a jutro dam wam odpowied,
jak wskae mi Bg.
W gbi nocy Bg przemwi do Balaama:
-Nie jed z nimi. Tobie nie wolno przeklina ydw, gdy s moimi synami. Ja ich pobogosawiem i s
moim ludem.
Rano Balaam odmwi wyjazdu z posacami Balaka, ktrzy smutni powrcili do domu. Gdy olica
zobaczya, e odjedaj, zaryczaa z radoci. Ale krl Moabu nie zrezygnowa tak szybko. Wysa swych synw,
by przekona Balaama. Przyrzek mu nawet, e uczyni go ministrem i nagrodzi medalami i dyplomami. Mia
jedynie przekl lud ydowski.
Balaam odpowiedzia:
-Pojad z wami ale w swym sercu zdecydowa, e nie przeklnie narodu Boego. Bdzie tylko udawa.
Modzieniec ubrany na biao
Zastanawiajc si nad rozwizaniem zagadnienia, Balaam drobnym truchtem jecha na swej adnej
olicy. Ale Bg nie by zadowolony. Olica nerwowo i niegrzecznie kopaa kamienie lece na drodze. Soce w
pewnym momencie poczerwieniao i przed samym pyskiem olicy pojawi si modzieniec. By ubrany na biao,
w rku mia miecz, ktrym zagrodzi drog. By to anio Boga.
Olica zatrzymaa si nagle, strzygc uszami. Balaam podrzucony gwatownie, zacz j bi,
przeklinajc:
-C ci jest, olico? krzycza wrbita.
Balaam by rzeczywicie wcieky i bi biedn olic. Cho by wrbit, znajc swj zawd, nie widzia
anioa. Dalej wic okada olic.
Olica staraa si przej przez winnice, ale j zatrzyma. Ze strachu zbliya si do muru i przygniota
nog biednego Balaama, ktry znw zacz j bi. Gdziekolwiek staraa si przej, anio zastawia jej drog.
W pewnym momencie olica stracia cierpliwo i rzucia si na ziemi, zrzucajc rwnoczenie rwnie
swojego pana. A potem wydarzya si rzecz niezwyka: olica zacza mwi:

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

50 z 55

-Czy wreszcie przestaniesz mnie bi? spytaa.


-Ty ze mnie chyba artujesz! Gdybym mia miecz, pokrajabym ci na wiele kotletw! odpowiedzia
Balaam, ktry by wcieky.
-A jednak jestem twoj olic, na ktrej zawsze jedzie, a po dzie dzisiejszy. Czy kiedy
zachowywaam si tak wobec ciebie?
-Nie stwierdzi Balaam.
Wola Boa
Wwczas Bg otworzy oczy Balaama i on rwnie ujrza anioa z mieczem w rku, stojcego na rodku
drogi. Wwczas pokoni si i rzuci si twarz na ziemi.
-To moja wina powiedzia drc cay. Nie wiedziaem, e to ty stae na drodze przede mn. Ale jeli
co ci nie podoba, wrc do domu.
-Nie, moesz towarzyszy ty ludziom odpowiedzia anio. Ale wypowiesz tylko te sowa, ktre ci
podpowiem. Nie bdziesz przeklina ludu Boego i krl Moabu bdzie musia zrozumie, e Bg kocha lud
ydowski, gdy wybra go jako lud, w ktrym urodzi si kiedy Jezus Chrystus, Mesjasz.
Balaam pochyli gow. Najbardziej jednak bya zadowolona olica. Miaa wiele siniakw, ale w kocu
nauczya swego pana rozumie wol Boga. Czy to mao, jak na olic?
Balaam kontynuowa drog piewajc:
-Balak, krl Moabu kaza mi przyj i przekl Izraelitw i potomkw Jakuba! Ale jak mgbym przekl
tego, kto nie jest przeklty przez Boga?
I Balaam pobogosawi lud ydowski zamiast go przekl. Jego olica zrozumiaa, e taka bya wola
Boa.

40.

AMBITNY

KAMIENIARZ

Pewien kamieniarz wdrapywa si kadego dnia w grach, na cian skaln, z ktrej odupywa due
fragmenty. Potem obrabia je, przeksztacajc w pyty nagrobkowe lub konstrukcyjne. Zna wszystkie rodzaje
kamienia i ich rne zastosowanie, a poniewa by doskonaym fachowcem, jego klientela bya liczna i staa.
I tak oto przez dugi czas kamieniarz y szczliwie, nie pragnc niczego nad to, co dawao mu ycie.
Prace soce
Lato dopiero co si rozpoczo i soce niemiosiernie palio ziemi. Pewnego ranka tak byo gorco, e
kamieniarz postanowi spdzi dzie w swym domu, za zamknitymi okiennicami. Ograniczy si do ledzenia
ruchu na ulicy, gdy nagle zauway przejedajc lektyk, niesion przez czterech sucych w niebiesko-zotej
liberii. W lektyce siedzia ksi. Lokaj trzyma otwarty parasol nad jego gow, aby uchroni go od soca.
-Och, gdybym by ksiciem! westchn kamieniarz. Mgbym jedzi w lektyce i by chroniony od
soca jedwabnym parasolem. Wwczas bybym szczliwy!
Nagle da si sysze gos opiekuczego ducha gr:
-Twoje pragnienie speni si. Zostaniesz ksiciem!
I rzeczywicie kamieniarz zosta ksiciem. Jego lektyk poprzedzaa kampania onierzy, a druga
grupa sza tu za lektyk. Lokaje w czerwono-zotej liberii nosili j, a inni lokaje chronili go od promieni
sonecznych, trzymajc nad jego gow jedwabny parasol. Wszystko stao si zgodnie z jego yczeniem.
Ale nie by jeszcze zadowolony. Ogldajc si dookoa zauway, e trawniki jego ogrodu, cho byy
szczodrze podlewane, ky wypalane przez soce. Widzia te, e pomimo parasola, jego wasna twarz coraz
bardziej bya opalona. Zagniewany zawoa:
-Soce jest silniejsze ode mnie! Ach, gdybym mg by socem!
Opiekuczy duch gr odpowiedzia:
-Twoje yczenie speni si. Bdziesz socem!
Najsilniejszy
Kamieniarz sta si socem, dumnym i janiejcym. Wysya promienie na ziemi i na niebo. W
krtkim czasie soce wysuszyo drzewa i pola, twarze bogatych i biedakw. Kamieniarz by zadowolony mogc
zamanifestowa sw potg, a jego duma nie miaa granic. Patrzc na wielk susz, jaka niszczya ziemi, czu
si najsilniejszy.
Ale gdy wielka, szara chmura przesza przed nim, chronic ziemi przed promieniami soca, gniew
znw nim zawadn:
-Jedna chmura moe pokona moje promienie? A wic jest silniejsza ode mnie? Och, gdybym by
chmur, bybym najsilniejszy!
Opiekuczy duch gr powiedzia:
-Twoje pragnienie niechaj si speni. Bdziesz chmur!
I kamieniarz sta si chmur przepywajc pomidzy socem a ziemi. Zneutralizowaa ona straszne
promienie sonecznej i ku wielkiej radoci ludzi ziemia pokrya si zieleni i kwiatami.
Cieszc si ze swego zwycistwa, zapragn wykorzysta sw now wadz. Caymi dniami i tygodniami
wylewa deszcz, powodujc wystpienie wd z rzek, zalewajc pola, niszczc miasta i wsie przez gwatowne
strumienie wody.
Jedynie wielkie gazy grskie opieray mu si. Chmura widzc je tak spokojne i majestatyczne,
zdenerwowaa si:
-A wic skaa jest silniejsza ode mnie! Ach, gdybym by ska!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

51 z 55

Opiekuczy duch gr powiedzia:


-Twoje pragnienie niechaj si speni! Bdziesz ska!
Dziwny haas
Kamieniarz sta si skaa, dumn i majestatyczn, ktra gardzia gorcem soca i gwatownoci
deszczu.
-Teraz jestem rzeczywicie najsilniejszy stwierdzi bardzo zadowolony.
Pewnego jednak dnia usysza dziwny haas i spogldajc na swe podne, zauway kamieniarza, ktry
kilofem ku ska. Wanie w tym momencie potny blok skalny oderwa si i polecia ku rwninie.
Skaa zagniewana zawoaa:
-Saba istota, syn ziemi, jest silniejszy ode mnie! Dlaczego nie jestem czowiekiem?
Opiekuczy duch gr odpowiedzia:
-Twoje pragnienie niechaj si speni. Znw bdziesz czowiekiem!
I kamieniarz ponownie sta si czowiekiem. Powrci do swego pierwotnego zawodu. Co dnia wspina
si a do podna wielkiej skay, aby odkuwa jej fragmenty, obrabia je i przetwarza na pyty nagrobkowe lub
te konstrukcyjne. Potem sprzedawa je ludziom bogatym, krlom i ksitom, nie troszczc si o soce i
deszcz.
Wieczorem zostawia gr i powraca do chaty. Jego ko byo niewygodne, a jego poywienie
skromne, ale kamieniarz nauczy si zadowala maym i nie pragn wicej by kim innym, ni by.

41.

SZTUKMISTRZ

MADONNY

Przed wiekami y biedny sztukmistrz o imieniu Barnaba, ktry wdrowa od wsi do wsi, rozmieszajc
ludzi swymi skokami i pokazami zrcznociowymi.
W dniach jarmarku rozpociera na placu stary, zniszczony dywanik, przycigajc dzieci i leniuchw
miesznym opowiadaniem, zaczyna wykonywa bazeskie ruchy, umieciwszy sobie na nosie cynowy talerzyk.
Tum najpierw patrzy na niego obojtnie, ale gdy stawa na rkach, z gow w d, wyrzuca w
powietrze i apa stopami sze brzowych piek, ktre byszczay w socu, albo gdy wycignwszy si i
dotykajc karkiem pit, nadawa swemu ciau ksztat doskonaego koa, gdy bawi si w takiej pozycji
dwunastoma noami wznosi si pomruk podziwu, a monety paday na dywanik.
Ale pewnego dnia Barnaba zmczy si wdrowaniem po wiecie. Wprawdzie nie sprzykrzy mu si
taniec i pokazywanie sztuczek, ale nie znosi wicej haasu knajp i szynkw. Czu wielk wewntrzn potrzeb
spokoju i milczenia.
Spokojny klasztor
Pewnego wieczoru po deszczowym dniu Barnaba wdrowa smutny i przygarbiony. Nis pod pach swe
piki i noe, zawinite w stary dywanik. Szuka jakiej stodoy, gdzie mgby spdzi noc, gdy nagle zobaczy na
drodze zakonnika, ktry szed w tym samym kierunku. Pozdrowi go uprzejmie i zaczli rozmawia.
Niezauwaenie doszli do cichego klasztoru, ktry spokojnie drzema w zielonej dolinie.
-Oto, gdzie pragnbym si zatrzyma! pomyla Barnaba.
Braciszek, ktry wysucha go przedtem z wielk uwag czyta teraz w jego mylach i umiechajc si
powiedzia:
-Zatrzymaj si u nas, bracie Barnabo. Moe to Pan postawi mnie na twej drodze. Nasze reguy s
proste. Tutaj chleb i spokj bdziesz mia zapewniony.
Barnabie od razu spodoba si klasztor. Zakonnicy, ktrzy w nim przebywali, przecigali si w
oddawaniu czci Maryi i kady wkada w subie Jej cay swj talent, jakim go Bg obdarzy.
Opat pisa ksigi, ktre mwiy o cnotach Matki Boej. Brat Serafin dowiadczon rk kopiowa te
pisma na pergaminie. Brat Guerrino malowa na nim delikatne miniatury. Wida byo na nich Krlow nieba,
siedzc na tronie Salomona, a u Jej stp czuway cztery lwy. Wok gowy Madonny, otoczonej aureol,
kryo siedem gobi, przedstawiajcych siedem darw Ducha witego. brat Gualtiero by rwnie jednym z
najczulszych synw Maryi. Wykonywa bezustannie Jej podobizny w kamieniu i dlatego jego broda i brwi oraz
wosy byy biae od pyu, a oczy zawsze zaczerwienione. Mimo to, peen by zapau i radoci. Gualtiero czasami
przedstawia Madonn jako Krlow, innym razem nadawa Jej rysy dziewczynki, penej wdziku. Byli rwnie w
klasztorze poeci, ktrzy ukadali po acinie hymny na cze Maryi Panny.
Biedny sztukmistrz czu si zawstydzony wasn ignorancj i prostot.
-Och! wzdycha przechadzajc si sam po krugankach klasztoru. Jestem naprawd nieszczliwy,
nie mogc, jak moi wspbracia, godnie chwali Matk Boga. Jestem czowiekiem prostym i niewyksztaconym,
nie umiem tworzy poematw, ani pisa mdrych ksiek, ani malowa obrazw, ani rzebi posgw. Nie
umiem, niestety, nic!
Opuszczona kaplica
Nie mogc wic spdza nie koczcych si godzin na studiowaniu i opracowywaniu ksig, pomyla, e
moe by uyteczny zajmujc si ogrodem i warzywnikiem. I tak te codziennie Barnaba podlewa kwiaty i
warzywa, usuwa limaki i szkodliwe insekty, prostowa pochylone przez wiatr drzewka, cieszy si ptakami,
ktrym rzuca okruchy chleba.
Bracia jednak nie bardzo doceniali jego prac i od czasu do czasu rzucali mu spojrzenia pene wyrzutu.
Czsto sztukmistrz bka si smutny po korytarzach.
-Jestem naprawd do niczego! powtarza.

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

52 z 55

Pewnego dnia Barnaba odkry w podziemiach klasztoru opuszczon kapliczk. Na marmurowej


kolumnie staa figurka Madonny, ktra trzymaa Dziecitko Jezus na rce. Wanie w tym momencie, w duym
kociele nad kaplic bracia rozpoczli piew nieszporw. Barnaba zwrci swe oczy na figur Madonny.
-O Panno Maryjo! prosi. Tam w kociele modl si poboni i mdrzy bracia. Ja natomiast nie umiem
nic robi. Nie wiem doprawdy, jak mam suy Bogu.
Nagle sztukmistrz usysza gos Madonny.
-Su Mu tym, co umiesz robi powiedziaa mu.
-Tym co... ja umiem? spyta zdziwiony Barnaba. Taczc i skaczc?
-Tak, taczc i skaczc- powiedziaa Maryja.
-A wic popatrz na mnie! poprosi uszczliwiony sztukmistrz. Bd modli si rkoma i nogami.
I wykona wzdu kaplicy swoje ulubione tace, odwane salto mortale i inne sztuczki. Gdy cisza w
grnym kociele wskazaa, e nieszpory ju si skoczyy, Barnaba powiedzia:
-Maryjo Panno, teraz musze zaj si kwiatami i warzywami, ale powrc szybko. przyrzek,
wychodzc z kaplicy.
Z pewnoci zostanie wypdzony !
Jeden z zakonnikw zdziwiony, e nie widzi Barnaby na naboestwach, poszed kiedy za nim i odkry,
e Barnaba sam udaje si do opuszczonej kaplicy. A to, co zobaczy, wprowadzio go w osupienie.
-Podczas gdy my modlimy si i umartwiamy, Barnaba traci tylko czas na zabaw. Zostanie z pewnoci
wypdzony z klasztoru! pomyla zakonnik i pobieg powiedzie o wszystkich opatowi.
-Chc to zobaczy na wasne oczy! 0 zdecydowa opat, gdy go wysucha. Jutro zejdziemy do kaplicy!
Nazajutrz ukryci za kolumn, opat i zakonnik obserwowali sztukmistrza. Przed figur Maryi Barnaba z
gow zwrcon w d, z nogami w powietrzu, bawi si szecioma kulami brzowymi i dwunastoma noami.
Wykonywa swe najadniejsze sztuczki ku czci Matki Boej. Na koniec upad na ziemi zmczony.
Opat ju mia go upomnie, gdy nieoczekiwanie Maryja Panna wycigna swj niebieski welon ku
Barnabie i otara pot z jego czoa, potem pobogosawia go. Opat i zakonnik byli wstrznici. Ich serca biy
gwatownie. Nie mwic nic, na palcach wyszli i poszli si modli.
Tego wieczoru opat kaza zawoa Barnab.
-Wzywa mnie, by wyrzuci z klasztoru, gdy nie chodz na nieszpory pomyla sztukmistrz
zmartwiony.
Ale opat przyj go uprzejmie.
-Wiem, e nie umiesz czyta i pisa, i e nie moesz dlatego suy Panu, jak my powiedzia. Od
kiedy, Barnabo, chodzisz do kaplicy?
Barnaba upad na kolana u stp opata i wybuchn paczem.
-Nie wyrzucaj mnie! baga i wyzna, co robi przed Maryj.
Opat kaza mu wsta i uciska go.
-Widziaem wszystko, synu powiedzia wzruszony. W przyszoci bdziesz mg suy Panu w
sposb, jaki bdziesz chcia, tacem i twymi sztuczkami.
Odtd Barnaba nie martwi si ju wicej, a wspbracia zrozumieli, e mona czci Pana Boga rwnie
pracujc i modlc si z radoci.
Po raz pierwszy w historii pozwolono dzieciom wej do klasztoru i cieszy si przedstawieniami
Barnaby, sztukmistrza Madonny.

42.

ONIERZ

PIOTR

y kiedy czowiek szorstki i odwany o imieniu Piotr, ktry by onierzem. Umia posugiwa si
rusznic i szabl, i odznaczy si w bardzo sawnych bitwach.
Ale ywot onierza i ciga walka w rnych stronach wiata to niebezpieczne przygody. I tak pewnego
dnia, w czasie szalonego ataku, onierz Piotr zosta miertelnie ranny. Tego samego dnia przyby do wr Raju.
Zapuka energicznie. w. Piotr pospieszy mu otworzy.
-Modziecze, czego sobie yczysz? zapyta w. Piotr, zmierzywszy od gry do dou czerwononiebieski mundur onierza.
-Chc wej do Raju odpowiedzia onierz. Jestem onierzem Piotrem. Wy mnie z pewnoci
znacie, gdy nosz to samo imi. Spjrzcie, ile medali mi przyznano! Pominwszy skromno, jestem najlepszy.
Walczyem duo, nawet zginem za moj ojczyzn. Uwaam, e zasuyem sobie na Raj!
-Widz, widz zamrucza w. Piotr. Wasze imi jest najpikniejsze ze wszystkich, bez wtpienia.
Walczylicie dobrze, tak, tak... Ale wszystko to nie wystarcza. Musz wpierw rzuci okiem do moich ksig.
w. Piotr wycign grub ksig z pki i zacz czyta powoli stron za stron. Wszystko, co onierz
zrobi, byo zapisane w tej ksidze. W miar, jak w. Piotr czyta, kiwa gow, szarpic sw dug, bia brod i
mrucza: Hm...hm. Zawarto ksigi nie bya zadowalajca. Zgodnie z tym, co byo napisane i zgodnie z
prawami, ktre reguluj dostp do Raju, w. Piotr nie mg absolutnie wpuci tam onierza. Ale wity
odczuwa wielk sympati dla onierza, ktry nosi jego imi.
-Nie mog posa do pieka kogo, kto ma na imi Piotr! myla.
Ale co mg zrobi?
Wielka , zota ksiga
w. Piotr wezwa w. Michaa Archanioa, ktry nosi miecz i zbroj, i wobec tego powinien okaza
zrozumienie dla swego ludzkiego kolegi. Ci dwaj rozmawiali i dyskutowali dugo. w. Piotr stara si znale
jakie wytumaczenie, by mc pozwoli onierzowi wej do Raju!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

53 z 55

-Ale nie, ale nie! wykrzykiwa w. Micha.


-Nie moesz ama regulaminu. Ten onierz nie moe absolutnie tam wej. Musisz go wyrzuci!
Wwczas w. Piotr zwoa zebranie wszystkich najdobrotliwszych witych. By tam wic w. Jzef, w.
Tereska, w. Franciszek, w. Katarzyna. Ale nic nie udao si zrobi. Rwnie ci wici kiwali gowami i
twierdzili, e onierz Piotr nie by wystarczajco dobry, by wej do Raju. Potrzeba byo czego wicej, by
powstrzyma w. Piotra.
Bez wahania uda si do Jezusa i zacz opowiada Mu o tym wszystkim, co dotyczyo onierza. Mwi
Mu dugo i szeroko o jego odwadze, szlachetnoci, o tym, e umar za ojczyzn.
Jezus uwanie sucha. Ale wanie wwczas by nieopisany haas.
Dwustu wciekych i dyszcych diabw biegao po stopniach prowadzcych do Raju.
-Stj! Stj! krzyczay diaby, poruszajc spiczastymi widami. Ten onierz nie naley do Raju. Ten
onierz naley do nas!
Sprawy przybieray zdecydowanie zy obrt dla biednego onierza Piotra. Czerwone diablisko ukuo go
widami, szyderczo si miejc:
-Oto ten, ktry zawsze mwi: wiski diabe!
Ale wanie wwczas u boku Jezusa pojawia si pikna Pani. To bya Maryja. Miaa w rku wielk zota
ksig, ktr wrczya Jezusowi. Jezus wzi ksig. Miaa setki stron i wszystkie byy zapisane. Jezus zacz je
przeglda.
Jezus czyta, czyta, czyta. W kocu zwrci si do Maryi i piknie si Jej skoni. To by sygna.
onierz Piotr mg wej do Raju. To sama Maryja uja go za rk i wprowadzia go tam, a w. Piotr umiecha
si zadowolony.
O wiele mniej byy zadowolone, naturalnie, diaby. Uday si wcieke do pieka, protestujc:
-Maryja jest nasz ruin! Cigle kradnie nam dusze, ktre do nas nale! Jeli tak dalej pjdzie,
bdziemy bezrobotni!
A w. Piotr nie posiada si z ciekawoci. Co te zapisano w wielkiej zotej ksidze, ktr Maryja podaa
do przeczytania Jezusowi.
Gdy wszyscy radowali si z nowo przybyym, w. Piotr zbliy si po cichu do zotej ksigi i otworzy j.
Na kadej stronie wypisane byy niezliczone zdrowaki. Tysice i tysice Zdrowa Maryjo. Ilekro onierz
odmawia Zdrowa Maryjo, Madonna zapisywaa to w wielkiej ksidze. To wanie te zdrowaki otwary drzwi
Raju onierzowi Piotrowi.

43.

ZOTE

PANTOFELKI

Pewna wdowa, ktra miaa trzy crki, utrzymywaa sw rodzin przdc w dzie i w noc. Rano w
wito Matki Boskiej Racowej, wdowa wybraa si, by odda przdz rnym kumoszkom, majc nadziej,
e zapac jej za wykonan prac. Tymczasem nie udao jej si uzyska ani grosza, gdy wszystkie kobiety
miay jaki powd, by nie zapaci.
Kobieta przed powrotem do domu zatrzymaa si w kociele i zacza modli si przed figura Matki
Boej Racowej.
-wita Matko Boa, Ty, ktra jeste Matk, powiedz mi, co mam da dzi na obiad moim biednym
crkom? Nie mam drzewa na rozpalenie ognia, nie mam mki, ani chleba. Pom mi, gdy jestem zrozpaczona!
Madonna zlitowaa si nad biedn wdow: wysuna nog i zrzucia jej swj zoty bucik.
Wwczas kobieta, drc z radoci, udaa si na plac, gdzie znajdowa si sklep zotnika. Pokazaa mu
bucik, chcc go sprzeda. Zotnik jednak rozpozna bucik Madonny. Zawezwa strae i kobiet umieszczono w
wizieniu.
Przed wyrokiem poprosia o to, by moga po raz ostatni pomodli przed figur Matki Boskiej
Racowej. Zgodzono si.
-wita Matko Boa zawoaa wdowa, gdy znalaza si przed figur powiedz, czy prawd jest, e
daa mi bucik i e ja go nie ukradam.
Wszyscy bez sowa patrz, a oto figura zaczyna porusza si, oblicze powoli nabiera kolorw. Madonna
unosi stop i zrzuca wdowie drugi bucik. Wwczas wszyscy uwierzyli w cud. Niektrzy pakali, inni gono si
radowali.
Wdowa powrcia wolna do swych crek ze zotymi bucikami Madonny.

KONIEC

Przepisa:
P.P.Z. (Petrus-paulus)

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

54 z 55

Redakcja: ks. Roman Szpakowski SDB, Maria D. piewakowska


Z jzyka woskiego przeoya: Anna Gryczyska
Warszawa 2000,
Wydawnictwo Salezjaskie
Tytu oryginau: Nuove storie per la scuola e la catechesi
IMPRIMATUR: Za zgod Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej
z dn. 17.05.1994., nr 734/K/94

ISBN 83-85528-75-X

Uwaga!!!
Ksika ta w formie e-booka moe by rozpowszechniana
tylko w celach indywidualnych!!!

Prescribed by Petrus-paulus
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

55 z 55

You might also like