You are on page 1of 6

ROMAN MICHAOWSKI

Uniwersytet Warszawski
Instytut Historyczny

Barbarzycy w historii Europy. Prba nowego spojrzenia


(Karol M o d z e l e w s k i , Barbarzyska Europa,
Iskry, Warszawa 2004, s. 519)

Piszc o Europie barbarzyskiej, autor ma na myli ziemie, ktre na przeomie er roz


cigay si po pnocnej stronie limesu rzymskiego. Wychodzi z zaoenia, e owe teryto
ria tworzyy wsplnot cywilizacyjn. Nie naleay one do krgu kultury klasycznej ani
w pniejszym okresie chrzecijaskiej i ten wanie fakt stanowi o ich odrbnoci.
Karol M o d z e l e w s k i wprowadza ograniczenia geograficzne do m ateriau, ktrym si
posuguje. Korzysta gwnie ze rde dotyczcych ludw germaskich i zachodnioso
wiaskich, jakkolwiek pewne znaczenie w dowodzeniu maj rwnie teksty ruskie. Sprze
ciwia si ponad wiekowej tradycji badawczej, w myl ktrej Germ anie i Sowianie stanowi
li dwa odrbne wiaty. Przeciwnie powiada autor by to ten sam wiat i, postpujc
zgodnie z tym pogldem, teksty frankijskie, burgundzkie, longobardzkie, polskie, poab-
skie i inne analizuje cznie.
Karol Modzelewski nie narzuca sobie adnych ogranicze chronologicznych i ogar
nia wzrokiem 1300 lat, od czasw Cezara a po X III w., kiedy to E uropa barbarzyska
trwaa nadal. Poczynajc od wczesnego redniowiecza jej obszar kurczy si sukcesywnie,
w miar jak do kolejnych krajw docieray wpywy kultury grecko-rzymskiej, ktrej wehi
kuem od pewnego m om entu byo chrzecijastwo. Cakowicie wiadomie autor interpre
tuje jednym tchem, bez jakichkolwiek rozrnie chronologicznych, rda pochodzce
z tak olbrzymiego przedziau czasu. Wypywa to w czci z przekonania, e w cigu tych
wielu stuleci wiat barbarzycw w swoich zasadniczych strukturach si nie zmieni; w cz
ci natom iast jest to zabieg metodyczny podyktowany koniecznoci. Tekstw jest tak m a
o, e nie jest moliwe przeprowadzenie postpowania badawczego dla kadego z m niej
szych przedziaw czasowych z osobna.
Trudnoci, ktre stwarza baza rdowa, wynikaj rwnie std, e twrcy analizowa
nych tekstw, tacy jak Tacyt, Thietm ar czy Helmold, sami nie naleeli do barbarzyskiego
wiata. Trzeba si zatem liczy z niebezpieczestwem, e ich relacje o staroytnych G er
m anach lub wczesnoredniowiecznych Sowianach nie s cise, gdy w czci oparte na
niezrozumieniu. Modzelewski z jednej strony dostrzega wspomniany problem, wytyka
tym i innym pisarzom antycznym i redniowiecznym bdy, z drugiej jednak strony polemi-

PRZEGLAD HISTORYCZNY, TOM XCVI, 2005, ZESZ. 4, ISSN 0033-2186


618 ROMAN MICHAOWSKI

zuj e z wypowiadan niekiedy w literaturze opini, e omawiane relacj e s z gruntu niewia


rygodne, poniewa skadaj si z toposw literackich, za ktrymi nie kryje si realny wiat.
W omawianej ksice wane miejsce zajmuje interpretacja leges barbarorum. Byy to
kodyfikacje praw germaskich, sporzdzone u schyku staroytnoci lub we wczesnym
redniowieczu. Trudno analizy polega jednak na tym, e owe kodyfikacje powstay w ro
dowisku kultury klasycznej i kocielnej, spisywane przez chrzecijan i nierzadko na uytek
plemion, ktre mieszkay ju wwczas na obszarze Im perium Romanum. A utor stara si
uwiarygodni pogld, e wspomniane rda w jakim zakresie odzwierciedlaj barba
rzyski etap w historii danego plemienia. Podkrela tradycjonalizm niektrych kodyfika
cji, np. kodeksu Rotara, napisanego we Woszech w poowie V II w. Ot celem tej legisla
cji nie byo stanowienie nowego prawa, lecz spisanie dotd obowizujcego. W przypadku
Pactus Legis Salicae Modzelewski powouje si na fakt, e zosta on skodyfikowany przez
frankijskich mdrcw mieszkajcych po prawej stronie Renu, a wic na obszarze Barbari
cum. Autor nigdzie wyranie nie pisze, kiedy to nastpio, ale z kontekstu wynikaoby, e
ma na myli czasy Chlodwiga. W tym miejscu czytelnik chciaby si jednak dowiedzie, co
Modzelewski sdzi o niedawno wysunitej hipotezie, zgodnie z ktr 43 pierwsze paragra
fy prawa salickiego powstay w IV w. na uytek Frankw sucych w wojsku rzymskim1
i czy zdaniem autora przyj cie takiego pogldu wpynoby na sposb interpretacji rda.
Karol Modzelewski sporo uwagi powica prowadzonej w ostatnich latach dyskusji
dotyczcej przemian, jakie w wiecie rdziemnomorskim nastpiy na skutek wdrwek
ludw. W zasadzie odrzuca lansowan przez niektrych badaczy koncepcj, w myl ktrej
wiele rzymskich instytucji, takich jak system podatkowy, bez uszczerbku przetrwao najaz
dy. Nie daje te wiary zapewnieniom tych uczonych, ktrzy twierdz, e najedcy z m iej
scowym spoeczestwem zintegrowali si w sposb najzupeniej bezkonfliktowy. Skonny
jest nawet uwaa, e owi historycy kieruj si raczej wymogami obowizujcej za naszych
czasw ideologii ni analiz rde. Opowiada si rwnie za przyjmowan kiedy pow
szechnie, a w najnowszej literaturze atakowan tez, e prawo wczesnoredniowieczne
miao charakter osobowy. Ta do tradycyjna, ale chyba prawdziwa wizja okresu przeomu
midzy staroytnoci a redniowieczem pozwala autorowi broni wiarygodnoci leges
barbarorum jako rda do historii Europy barbarzyskiej. Gdyby bowiem G erm anie rze
czywicie zostali przez ludno miejscow wchonici bez reszty, to omawiane teksty od
zwierciedlayby wycznie ycie prowincji rzymskiej.
Nie likwiduje to wszystkich wtpliwoci i czytelnik niekiedy zadaje sobie pytanie, czy
tem atem ksiki jest Europa barbarzyska, czy te raczej krlestwa, ktre powstay na
gruzach Im perium Romanum. Niej podpisany zdaje sobie w peni spraw z faktu, e od
powiedzialna jest za to optyka rde. Rodzi si natom iast pytanie, jakie s moliwoci jej
przeamania. Autor nie uwzgldnia m ateriau archeologicznego, rzeczywicie trudnego
do wykorzystania przy interpretowaniu zjawisk spoecznych. Ale nie przywouje take
nordyckich rde literackich. Oczywicie, te ostatnie wyszy spod chrzecijaskiego pira
i Europa barbarzyska jest w nich tylko wspomnieniem. Ale czy w kodeksie R otara jest
ona czym wicej ni wspomnieniem?

1 E. M a g n o u - N o r t i e r , Remarques sur la gense du Pactus Legis Salicae et sur le privilge d immunit,


[w:] Clovis. Histoire et mmoire,wy . M. R o u c h e , t. l:Le baptme de Clovis, lvnement, Paris 1997, s. 495-538,
zwaszcza s. 499-502 (tame uwagi autorki oraz cytowana literatura przedmiotu).
BARBARZYCY W HISTORII EUROPY 619

Autor zabiera gos take w innej wielkiej dyskusji, ktra odcisna pitno na mediewi-
styce zwaszcza niemieckiej ostatnich kilkudziesiciu lat. Chodzi o teori tzw .Knigsfreie.
W myl wspomnianej koncepcji spoeczestwo germaskie w staroytnoci i wczesnym
redniowieczu miao charakter arystokratyczny; dzielio si ono na monych i wielkie m a
sy ludnoci od nich zalenej. Wolnych waciwie nie byo, chyba e za takich uzna osad
nikw mieszkajcych na krlewskiej ziemi. Modzelewski odrzuca ten sposb widzenia
barbarzyskiego wiata, zgodnie zreszt z najnowszymi tendencjam i w historiografii eu
ropejskiej.
Nie proponuje jednak powrotu do teorii obowizujcej w XIX w., kiedy to na plem io
na z czasw Tacyta czy Jordanesa spogldano, jakby skaday si one z wolnych i rwnych
sobie jednostek. Zwraca po pierwsze uwag na fakt, e w owych plem ionach wystpowao
zrnicowanie spoeczne. Pozycj uprzywilejowan w yciu politycznym zajmowali ludzie
odznaczajcy si bogactwem i szlachetnym urodzeniem. Po drugie jednostki ulegay ko
lektywistycznemu przymusowi, i to nie tylko w obrbie rodziny, lecz take na plemiennym
wiecu. Uchway, aby mogy zapa, musiay by podejmowane jednomylnie, tote uczest
nicy oporni wobec zdania wikszoci wystawiali si na represje, nawet fizyczne. Nie spo
sb zatem mwi o demokratycznym systemie politycznym w wczesnych spoecze
stwach, ale nie m ona te mwi o systemie wadczym. W wanych sprawach decyzj m u
siao podj zgromadzenie ludowe, a nawet najbardziej wpywowy jego uczestnik, nawet
kto, kto by krlem, mg raczej przekonywa ni rozkazywa.
Modzelewski uwaa, e badane przez niego spoeczestwa najtrafniej mona scha
rakteryzowa przy pomocy okrelenia barbarzyski kolektywizm. Znaczenie tego poj
cia ilustruje przy pomocy rnych przykadw. Oto czowiekowi przysugiway jakiekol
wiek prawa tylko i wycznie wtedy, gdy nalea do plemienia. Pozbawiony ich by zarwno
banita, jak i niewolnik. Oto czonek plem ienia obron przed agresj wspplemieca znaj
dowa w rodzinie, na jej pomoc mg te liczy, gdy stawa oskarony przed sdem. Przed
pauperyzacj jednostk chronio prawo bliszoci, a take wsplnota ssiedzka, niepo-
zwalaj ca intruzom na zagarnianie k i lasw. Ale kolektywizm mia rwnie drug stron
medalu. Wystarczy powiedzie, e czowiek naraa si na krwaw zemst lub zobowiza
ny by do zapacenia kary, gdy krewny popeni zbrodni; i e przed sdem musia skada
przysig oczyszczajc krewnego, kiedy ten odpowiada za przestpstwo.
Z duym naciskiem autor pisze w ksice o znaczeniu religii. W spoeczestwach b ar
barzyskich bya ona wszechobecna. Wiece odbywano w miejscu kultu, towarzyszyy im
modlitwy, ofiary i wrby. W czasie dziaa wojennych nad dyscyplin czuwali kapani, p o
niewa wojna bya czynnoci religijn. W splnota krewnych wystpowaa wobec sacrum
zawsze jako jedna cao. Modzelewski sdzi nawet, e w systemie pojciowym barbarzy
cw nie miecio si rozrnienie midzy sacrum i profanum. Ta ostatnia teza z pewnoci
wymaga doprecyzowania, bo przecie sam autor w pewnym momencie powiada, e palisa
da otaczajca pole wiecowe oddzielaa przestrze wit od wiata zewntrznego. W in
nym za miejscu konstatuje, e zgromadzenia ludowe odbywano w witym czasie, tzn.
o nowiu i o peni ksiyca (pozostay okres by najwidoczniej pozbawiony cech sak
ralnych).
Na gbsz interpretacj zasuguj rwnie funkcje religijne wiecw wielkoplemien-
nych. To nie byo tylko tak jak twierdzi autor e zasigano opinii si wyszych przy p o
dejmowaniu decyzji i wzywano pomocy bogw przy wprowadzaniu uchwa w ycie. Istot
nym zadaniem kto wie, czy nie najwaniejszym zgromadzenia wielkoplemiennego
620 ROMAN MICHAOWSKI

byy akty kultowe, w ktrych chodzio o odnowienie wiata, o przywrcenie jem u i ludowi
pierwotnych si yciowych. Takie ceremonie odbyway si w lesie Semnonw, w saskim
M arklo czy w szwedzkiej Uppsali. Karol Modzelewski wiadomie nie podj zagadnienia
etnogenezy. Jest to luka dotkliwa, rwnie z tego wzgldu, e moe otrzymalibymy odpo
wied na pytanie, czy i do jakiego stopnia kult stanowi spoiwo (pierwotne?) zwizkw
wielkoplemiennych.
Bardziej pogbiona analiza uroczystoci, ktre miay miejsce w sanktuariach o p o
nadregionalnym charakterze, mogaby rzuci nowe wiato na stratyfikacj spoeczn lu
dw barbarzyskich. Wiadomo, e w centralnych orodkach kultowych w gwnych cere
moniach mia obowizek uczestniczy og wspplemiecw, przy czym u niektrych lu
dw warunek ten wypeniano, posyajc reprezentatywne delegacje. Tak byo w Marklo
nad Wezer, gdzie obecni byli przedstawiciele wszystkich trzech stanw plem ienia sas
kiego: arystokracji, wolnych i litw. Znaczy to, e z punktu widzenia sakralnego obecno
pwolnych bya rwnie wana jak pozostaych kategorii spoecznych. Informacj o ska
dzie reprezentacji plemiennej zawdziczamy autorowi Vila Libuini Antiqua. Karol M o
dzelewski odrzuca wiarygodno cytowanego rda, gdy idzie o udzia litw. Sceptycyzmu
tego nie podzielamy. To prawda, e zdanie pwolnych w sprawach, nad ktrymi na wiecu
debatowano, zapewne w najmniejszym stopniu si nie liczyo, ale do M arklo posyano li
tw ze wzgldu na rol religijn, jak mieli tam do spenienia. W obliczu si wyszych ple
mi musiao stan w caoci, a pwolni stanowili caoci tej cz.
Za najbardziej nowatorskie naley uzna te fragmenty pracy, w ktrych mowa o ideo
wych podstawach wadzy krlewskiej. A utor rekonstruuje je, odwoujc si do trzech po
j: wielkiego krewnego, wielkiego ssiada i wielkiego wojownika. Istniao mianowicie
przekonanie, e krl jest krewnym kadego wspplemieca. Z tego tytuu wadca ger
maski sprawowa opiek nad niewiast niepodlegajc mundowi jakiegokolwiek innego
mczyzny, by te mcicielem albo bra wergeld w przypadku zabicia czowieka wolnego
nienalecego do adnej rodziny. Karol Modzelewski wyraa take pogld, e kuningaz,
jeden z dwch starogermaskich terminw uywanych na okrelenia krla, nie ma odnie
sienia dynastycznego, jak to si zwyko przyjmowa, lecz oznacza kogo, kto jest spokrew
niony ze wszystkimi wspplemiecami. W poj ciu wielkiego ssiada zawarta j est myl, e
m onarcha w kadej wsplnocie ssiedzkiej jest u siebie w domu.
Zgodnie z wyoonym w ksice stanowiskiem, zawarte w omawianych poj ciach idee
daway krlowi istotne instrum enty wadzy. Jako wielki krewny zagarnia on kaduki, czyli
dobra pozostawione przez zmarych niemajcych dziedzica. Jako wielki ssiad dyspono
wa ziemi nalec do wsplnot ssiedzkich, gdzie mg swobodnie, nawet bez zgody
okolicznych mieszkacw, karczowa lasy, a pozyskane uytki rolne rozdawa swoim lu
dziom. A utor formuuje daleko idc tez: w idei wadcy jako wielkiego ssiada tkwi gene
za regale ziemnego. W kocu, jako wielki wojownik, wadca mia prawo zwoywa wojsko
i przywaszcza sobie du cz upw. Caywywd zwiecza nastpujca konkluzja: atry
buty wielkiego krewnego, wielkiego ssiada i wielkiego wojownika stay si przesankami
ustrojowymi, ktre doprowadziy do zmiany pozycji politycznej krla; z przywdcy ludu
sta si jego wadc.
Rzecz wymaga komentarza. Postawmy najpierw pytanie, czy do tych trzech kategorii
nie naleaoby doda czwartej : wielkiego rolnika. Ammianus M arcellinus (XXVIII, 5,14)
powiada, e Burgundowie usuwaj krla, kiedy ponosz klski na wojnie i kiedy trapi ich
nieurodzaj. Modzelewski ustp ten przywouje, ale komentuje w innym kontekcie, cho
BARBARZYCY W HISTORII EUROPY 621

cia w omawianym fragmencie znalazby ilustracj roli wadcy jako wielkiego wojownika.
Ale tkwi tam rwnie argum ent sugerujcy odpowied pozytywn na nasze pytanie. O ka
zuje si bowiem, e w ostatecznej instancji za wyywienie plem ienia odpowiedzialny jest
monarcha.
Uwaga druga ma charakter bardziej oglny. W spomniane atrybuty nie wystarcz do
wyjanienia przeom u pastwowego, a to po prostu dlatego, e jeeli dobrze rozum ie
my charakteryzoway one barbarzyskiego m onarch bez wzgldu na epok, w jakiej
panowa. Tymczasem przem iana krla-przywdcy w krla-wadc nastpia dopiero
w pewnym momencie, rnym zreszt w zalenoci od plemienia. I jest pewnym brakiem
recenzowanej ksiki, e nie ledzi si w niej w sposb systematyczny czynnikw prow a
dzcych do upadku wiata barbarzyskiego. Czytelnik rzecz wysoce znamienna ni
czego nie dowiaduje si o druynie. Jest oczywicie prawd, e Karol Modzelewski z nacis
kiem pisze o roli, jak w owych przemianach odegra wiat antyku oraz chrzecijastwo.
W wywodach tych jest wiele uwag prawdziwych i inspirujcych. A przecie nie zawsze one
wystarczaj i nie zawsze przekonuj.
Autor twierdzi np., e chrzest nowych ludw nie by pochodn, lecz pocztkiem
ustrojowej przemiany. Tak byo z ca pewnoci w Saksonii, w kraju, ktrem u now reli
gi narzucono z zewntrz si. Jednak w wikszoci przypadkw przyjcie chrzecijastwa
byo decyzj suwerenn, ktr podejmowa krl-wadca pogaskiego plemienia. W ystar
czy wymieni Mieszka I. Ju przed 966 r. by m onarch bardzo potnym i nie ulega wtpli
woci, e prg pastwowy Polska przekroczya, zanim jeszcze biskup Jordan zawita w Po
znaniu i w Gnienie. Czyli e pocztek ustrojowej przemiany nastpi bez udziau kultury
klasycznej i chrzecijastwa. Nie ulega natom iast wtpliwoci, e w tym, jak i w wielu in
nych przykadach, nowa religia wycisna gbokie pitno na strukturze spoecznej lu
dw dotd barbarzyskich. Wysoce pouczajcych przykadw omawiana praca dostarcza
niemao.
wiat nauki otrzyma now wan ksik, ktra z pewnoci przez lata bdzie pun
ktem odniesienia dla kadego, kto bdzie si zajmowa spoeczestwami plemiennymi
w pnej staroytnoci i w redniowieczu. Bogaty m ateria faktograficzny, inspirujca p r
ba ujcia systemowego, wiele przekonujcych analiz rdowych, pikny i jasny styl
wszystko to budzi szacunek czytelnika.

You might also like