Professional Documents
Culture Documents
MNiSW usilnie stara się promować programy dla wybitnych młodych naukowców (przed 35 roku
życia), co samo w sobie jest sensowne – na początku kariery takie wsparcie jest bardzo pomocne.
Jednak robi to w sposób mało systemowy: już np. naukowcy w średnim wieku pozostawieni są samym
sobie i o większość grantów muszą konkurować w kategoriach otwartych, choć to oni
najprawdopodobniej mają największe znaczenie dla rozwoju nauki i największy potencjał przyszłych
osiągnięć. Sama definicja młodego naukowca jest dyskryminująca, bo opiera się na metryce
urodzenia, a nie na liczbie lat poświęconych karierze naukowej. Akceptowalny jest więc jeden model
kariery: doktorat zaraz po studiach, bez marnowania czasu na rodzinę, czy zdobywanie
prawda ma sens zawodowy (co wiem, spędziwszy ponad 3 lata na uczelniach takich jak Cornell,
Harvard, czy Berkeley), ale dla niektórych niesie ogromne koszty społeczne i prywatne.
@remedia: Rozwinąć granty dla naukowców w średnim wieku (do 10 lat po habilitacji). Uelastycznić
kryterium „młodego naukowca” tak, aby wybitne osoby, które np. wcześniej z powodzeniem zaczęły
karierę nienaukową, mogły być beneficjentami programów dla początkujących. Zlikwidować wyzysk
MNiSW dąży do tego, aby mierzyć wartość publikacji naukowych i rozliczać badaczy z ich rezultatów.
Idea jest w teorii sensowna, niestety prowadzi do problemów. Po pierwsze, dla rozwoju nauki bardziej
wartościowe jest jedno przełomowe odkrycie, niż sto przyczynków. Po drugie, mechanizm oceny
dorobku skłania do wszelkiego rodzaju zabaw z systemem i wykorzystywania jego nielogiczności.
Tych jest sporo: Np. publikacja monografii w Oxford University Press (duże osiągnięcie dla każdego
naukowca na świecie) jest warta w ocenie parametrycznej tyle samo, co publikacja po angielsku w
garażowym wydawnictwie. Na ministerialnej liście czasopism punktowanych nie ma części czasopism
z tzw. listy filadelfijskiej (JCR), bo lista MNiSW nie jest błyskawicznie aktualizowana; nie ma także
wielu czasopism ze średniej półki, które nadal przewyższają jakością niektóre czasopisma krajowe;
występują natomiast inne czasopisma, dodane na podstawie dyskusyjnych kryteriów. Same wagi
różnych publikacji są niedostosowane do specyfiki dyscyplin – a nie da się tak samo skonstruowanej
skali oceny stosować z sensem np. w chemii, prawie i polonistyce.
@remedia: Postawić na najlepsze publikacje (a tych, którzy je mają, zwolnić z kryteriów punktowych).
Urealnić system ocen (zróżnicować oceny wydawców, poprawić proporcje dla czasopism, ale w
każdej z dyscyplin osobno). Wprowadzić logiczny i stabilny w czasie system oceny publikacji w
czasopismach.
3. Brak radykalnej polityki antyplagiatowej
Kopiowanie fragmentów cudzych prac bez wyraźnego zaznaczenia początku, końca i źródła cytatu
jest na uczelniach problemem, tymczasem wciąż brakuje formalnych rozwiązań w skali kraju, które
powodowałyby, że drobne plagiaty przestałyby się opłacać zarówno naukowcom, jak i studentom.
naukowców, na wzór (lub w ramach) Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, dysponującą
Reforma szkolnictwa w zamierzeniu miała ułatwić ścieżkę awansu naukowcom. Niestety, obecne
regulacje doprowadziły do tego, że „młodzi zdolni”, którzy mieli tego pecha, że zrobili szybko
habilitację, z uzyskaniem tytułu profesorskiego będą mieli teraz wyraźnie większe trudności. By
ubiegać się o ten tytuł, trzeba co najmniej trzykrotnie pełnić rolę promotora lub promotora
pomocniczego doktoratu (tym ostatnim może natomiast być doktor, ale nie doktor habilitowany). W
mojej dyscyplinie doktorantów jest sporo, ale istnieją kierunki, na których jest ich niewielu i młody
samodzielny pracownik nauki przez długie lata nie będzie miał szans na wyrobienie tak postawionej
normy, niezależnie od tego, jak wybitnych osiągnięć naukowych by dokonał.
@remedia: Pozwolić na rolę promotora pomocniczego w okresie do 9 lat od obrony doktoratu. Wymóg
ubiegania się o granty, czy to dydaktyki. Znowu: sama idea nie jest bardzo zła, ale szwankuje polskie
wykonanie, w którym biurokratyczny rytuał staje się ważniejszy od celu działania. W rezultacie np.
kategorycznie zabrania się przesunięć środków w ramach grantów badawczych powyżej pewnego
procenta. Wymaga się też np. pisania szczegółowych syllabusów zajęć, by pasowały one do
Krajowych Ram Kwalifikacji, określania z góry formy zaliczeń (co uniemożliwia np. wspólne określenie
ich ze studentami), ale już mniejszą wagę przykłada do sensowności samych treści.
System finansowania nauki zakłada sztywny podział na badania podstawowe (dokonywanie odkryć) i
aplikacyjne (wymyślanie praktycznych rozwiązań). Tymczasem istnieją rodzaje badań naukowych na
pograniczu, które przy takim dwupodziale mają bardzo niskie szanse na finansowanie, bo zawsze
wydają się przynależeć trochę do innej niż oceniana kategorii.
@remedia: Precyzyjnie określać wymagane rezultaty grantów i – o ile zostaną spełnione – pozwolić
na dużą swobodę przesunięć środków. Wymagać precyzyjnej pracy papierkowej w zakresie dydaktyki,
ale tylko od uczelni lub naukowców poniżej średniej jakości nauczania. Pozwalać na większą swobodę
w określaniu form nauczania i testowania wiedzy. Skoncentrować się na tworzeniu i promowaniu
upów naukowych, a także szkolić naukowców z zarządzania, przedsiębiorczości, czy prawa własności
intelektualnej.