You are on page 1of 3

F.

Engels – List do Wiery Zasulicz


Styczeń 24, 2011

Fryderyk Engels

List do Wiery Zasulicz

Londyn,   23  kwietnia  1885   r.

Droga Obywatelko!

Winien Pani jestem odpowiedź na Pani list z dnia 14 lutego. Oto przyczyny zwłoki, nie
zawinionej oczywiście moim lenistwem.

Pyta mnie Pani o moje zdanie o książce Plechanowa „Nasze rozbieżności”. W tym celu
musiałbym ją przeczytać; a czytam po rosyjsku dość swobodnie, gdy się przez jakiś tydzień
zajmuję tym językiem. Ale bywa, że przez całe półrocza nie mam możności tym się zająć;
wtedy tracę wprawę i muszę uczyć się go poniekąd od nowa. Tak właśnie było z „Pa3Hor”.
Rękopisy Marksa, które dyktuję sekretarzowi, zajmują mi cały dzień; wieczorem przychodzą
różni ludzie, których ostatecznie nie można wyrzucić za drzwi; muszę czytać arkusze korekty,
załatwiać obszerną korespondencję, a wreszcie są jeszcze przekłady (włoskie, duńskie etc.)
mojego „Pochodzenie rodziny własności prywatnej i państwa”.  — zwracają się do mnie z
prośbą, bym je przejrzał, a ich sprawdzenie nie jest czasem ani zbyteczne, ani łatwe.
Wszystkie te przeszkody spowodowały, że doszedłem zaledwie do 60 strony „Pa3Hor”.
Gdybym miał dla siebie ze trzy dni, byłbym z tym skończył i odświeżył poza tym moją
znajomość rosyjskiego.
Sądzę jednak, że i ta niewielka część książki, jaką udało mi się przeczytać, wystarczy, aby
zorientować się jako tako w rozbieżnościach, o jakich ona traktuje.

Przede wszystkim chciałbym jeszcze raz Pani powtórzyć, że jestem dumny z tego, że wśród
młodzieży rosyjskiej istnieje partia, która szczerze i bez zastrzeżeń przyjmuje wielkie
ekonomiczne i historyczne teorie Marksa i która zdecydowanie zerwała z wszelkimi
anarchistycznymi i nieco słowianofilski-mi tradycjami swych poprzedniczek. I sam Marks
byłby z tego również dumny, gdyby mu dane było żyć trochę dłużej. Jest to postęp, który
będzie miał olbrzymie znaczenie dla rewolucyjnego rozwoju Rosji. Historyczna teoria Marksa
jest dla mnie podstawowym warunkiem wszelkiej spójnej i konsekwentnej taktyki
rewolucyjnej; ażeby tę taktykę znaleźć, trzeba tylko zastosować ową teorię do
ekonomicznych i politycznych warunków danego kraju.

Ale na to trzeba te warunki znać; jeśli o mnie idzie, wiem zbyt mało o aktualnej sytuacji w
Rosji, ażeby rościć sobie prawo do kompetentnego sądzenia o szczegółach taktyki, jaką
należy tam stosować w danym momencie. Poza tym prawie zupełnie są mi nieznane
wewnętrzne tajniki rosyjskiej partii rewolucyjnej, szczególnie jeśli idzie o ostatnie lata. Moi
przyjaciele spośród narodowolców nigdy mi o tym nie mówili. A jest to element nieodzowny
do wyrobienia sobie poglądu na daną sprawę.

To, co wiem, czy też wydaje mi się, że wiem, skłania mnie do poglądu, że Rosja zbliża się do
swego roku 1789. Rewolucja musi wybuchnąć w określonym czasie; może ona wybuchnąć
każdego dnia. W tych warunkach kraj jest niby naładowana mina, do której wystarczy tylko
przytknąć lont. Szczególnie od 13 marca … Jest to jeden z tych wyjątkowych przypadków,
kiedy to garstka ludzi może zrobić rewolucję; to znaczy jednym niewielkim uderzeniem
obalić cały system znajdujący się w bardziej niż chwiejnej równowadze (że użyję metafory
Plechanowa) i wyzwolić przez ów akt, sam przez się błahy, siły wybuchowe, których potem
nie sposób będzie ujarzmić. I  jeśli  kiedykolwiek  blankizm — fantazja  o  wywołaniu
wstrząsu w całym społeczeństwie poprzez działalność niewielkiego spisku — miał jakąś rację
bytu, to z pewnością jest tak w Petersburgu. Gdy się raz już podłoży ogień pod proch, gdy raz
już siły zostaną wyzwolone i energia narodu z potencjalnej przekształci się w kinetyczną
(także ulubione i nader udane obrazowe porównanie Plechanowa) — ludzie, którzy przyłożyli
lont do miny, zostaną porwani przez wybuch, który okaże się tysiąc razy silniejszy od nich i
który będzie sobie szukał ujścia tam, gdzie zdoła, w zależności od sił i oporów
ekonomicznych.

Przypuśćmy, iż ludzie ci uważają, że mogą zagarnąć władzę — no to co z tego? Niech tylko


dokonają wyłomu, który przerwie tamę, a potok sam położy kres ich złudzeniom. Ale jeśliby
przez przypadek złudzenia te obdarzyły ich mocą woli najwyższej, to czy trzeba na to
narzekać? Ludzie, którzy chwalili się tym, że zrobili rewolucję, przekonywali się zawsze na
drugi dzień, że nie wiedzieli, co czynili; że dokonana rewolucja nie przypominała zgoła tej,
której chcieli dokonać. To właśnie Hegel nazywał ironią historii, ironią, której uniknąć mogą
tylko nieliczni historyczni działacze. Spójrzcie choćby na Bismarcka, rewolucjonistę mimo
woli, czy na Giadstone’a, który koniec końców zaplątał się ze swoim uwielbianym carem.

Według mnie ważne jest to, żeby w Rosji to uderzenie nastąpiło, żeby rewolucja wybuchła.
Czy ta, czy inna frakcja da sygnał, czy stanie się to pod tym, czy pod innym sztandarem — to
nie jest dla mnie istotne. Jeśli to będzie sprzysiężenie pałacowe — zmiecione zostanie
następnego dnia. Tam, gdzie sytuacja jest  tak napięta,  gdzie  elementy rewolucyjne są
nagromadzone w takim stopniu, gdzie ekonomiczna sytuacja olbrzymiej masy ludu staje się z
każdym dniem coraz bardziej nie do zniesienia, gdzie reprezentowane są wszelkie szczeble
rozwoju społecznego — od prymitywnej wspólnoty aż do nowoczesnego wielkiego
przemysłu i nowoczesnej wielkiej finansjery, gdzie wszystkie sprzeczności są przemocą
utrzymywane w karbach przez bezprzykładny despotyzm, despotyzm, który staje się coraz
bardziej nie do zniesienia dla młodzieży łączącej w sobie inteligencję narodu i jego godność
— jeśli tam rozpocznie się rok 1789, rok 1793 nie omieszka za nim rychło nastąpić.

Żegnam Panią, droga Obywatelko. Jest pół do trzeciej w nocy, a jutro przed odejściem poczty
nie zdążę już niczego dodać. Jeżeli Pani woli, proszę pisać do mnie po rosyjsku, proszę
jednak nie zapominać, że nie co dzień zdarza mi się czytać rękopiśmienny tekst rosyjski.

Oddany Pani

F. Engels

w: Filozofia społeczna narodnictwa rosyjskiego tom II str. 736-740.

You might also like