You are on page 1of 4

WAKACYJNY DODATEK DO NR 4(16)'2012

KTO MA PILOTA TEN MA WADZ


czyli ANALIZY POMECZOWE
1. - Pataachy sykn Horst Nie potrafi trafi nawet do pustej bramki. A Horst trafia. Zawsze. I to z kadej odlegoci. Z lewa na prawo. Pniej ju z prawa na lewo. I z prawa na prawo. Ostatnio ju tylko z prawa na prawo. Coraz czciej trafia do wasnej bramki. Byo tak, e trzeba byo organizowa co naprdce, byle tylko odwrci uwag od Horsta. Przy okazji Dni Piosenki Spadochronowej postanowilimy zamurowa dostp do naszej bramki. Zapomnielimy tylko, e Horst uwielbia bi gow w mur. I przy tym duo krzyczy. I to wcale nie z blu. A taki Tostinio... Nie trafia w ogle. Uwielbia za to sztuczki techniczne. Zagrywki pod publiczk. Dryblingi przez cae boisko. Noyce i strzay pitk. I bicie piany. 2. Przed kolejnym meczem trener rozrysowa nam na wielkiej tablicy zaoenia taktyczne. Gdy doszlimy do punktu pt.: Jak gra, by si nie spoci, rzucia si w nasz stron horda rozwcieczonych trenerw fitnesu. Zamknlimy si w damskiej ubikacji. Pniej kto napisa, e nie wytrzymalimy cinienia. Spodziewamy si za kilka dni Jaana. Powiedzia niedawno, e ju nigdy nie poleci samolotem. Jak pewien synny holenderski pikarz. Idzie wic na piechot. 3. Nawiedzi nas Legendarny Pikarz Zotej Ery Futbolu. By da nam wsparcie. Wywiesi na pocie wszystkie swoje medale i odznaczenia. Opowiada, jaka to kiedy bya druyna. Widzieli si, nie patrzc na siebie. Znali si na pami. Byli na boisku jak te radary. Pomidzy nimi kry Czowiek z Oczami Dookoa Gowy. W koszulce z napisem CCCP. Legendarny Pikarz Zotej Ery Futbolu podpisywa pniej swoje wspomnienia. Superoska ksika. Kilku naszych chciao gra w koszulkach z numerem jeden. Jonasa wytransferowano. Holgera skompromitowano. Jose, Filip i paru innych dobrowolnie zrezygnowao. Dostali doywotni zakaz ubiegania si o numer jeden. Bij si teraz o numer dwa. Ale nas ju to nie obchodzi. 4. Mamy kopot z Larsem. Gra czysto. Kopie tylko w pik. Jest monolitem. My mu na to, e nie pasuje do stylu gry, doskonalonego przez lata. I eby nie wychyla si, bo tak do koca to przecie on nie jest nasz. Na to Lars, e to nieprawda. Bo gra kiedy w naszej modziewce. A Jaan ju przekroczy granic. Kiedy go woono. Do czasu, gdy wywieziono go na taczkach. Pniej lata. Te do czasu. Teraz uczy si chodzi. Jak donosiem wczeniej, bdzie za kilka dni. 5. Porozmawiajmy o Lajosie. To bardzo dobry bramkarz. A waciwie golkiper. Bo on taki prozachodni. Mistrz efektownych parad. Wolnoci, rwnoci etc. Chopina na schwa z tego Lajosa. Przydaby si nam. On woli jednak gra w lidze podwrkowej. Wygina si tam jak struna. I pada. Przed prezesem. Najchtniej plackiem. Pozyskalimy nowego napastnika. Kol. Strasznie si naharowa na pierwszym treningu. Wpad w oko trenerowi. Chcielimy si zintegrowa. Posugujc si doskona polszczyzn, zaprosilimy go na kol w puszce. Okazao si, e nie zna si na artach. 6. Gra z nami Pinokio. Drewniany. Trafiaj si tacy. Wyjtkowo Pinokia polegaa na tym, e oszukiwa cay czas. Wszystkich wok i samego siebie. Nigdy nie byo wiadomo, jak pole pik. Dla nas bezcenne byo to, e zdoby dziki temu kilka nieoczekiwanych, ale wanych goli. Po prostu, mia do nich nosa. Niestety, sam siebie zaskakiwa do tego stopnia, e nie by w stanie zobaczy tych goli. Nie nadali za jego akcjami te operatorzy kamer i zwykli uytkownicy aparatw fotograficznych i telefonw komrkowych. Operacja plastyczna nosa zamaa t piknie zapowiadajc si karier. Pracowa z nami specjalista od odnowy. Ciga nas na marsze. Obraonych, oplutych, obkanych. Brakowao czasu na treningi. Gdy wyczerpa si zasb okrele rozpoczynajcych si na ulubion liter specjalisty, zerwa on z nami umow, tzn. powiedzia niezbyt adnie: Olewam was i ten wasz sport. Ale na poegnanie zabra nas na jeszcze jeden marsz. Zdezorientowanych. 7. Mamy wielorybnic. Brunhild. Przepowiada wyniki meczw. Pamitam, jak, chyba smego czerwca wyjtkowego roku, dalimy jej na kolacj ryb po grecku. Zjada powk, po czym zacza udawa Greka. Kostek ucieszy si. Brunhilda wypucia w kocu powietrze, stknwszy: Nic si nie stao. Skurczya si, w zwizku z czym odsonia widok na stadion. I ca reszt. Wreszcie. Mwiono pniej, e, cho gospodarzom pomagay ciany, to przeszkodzi dach. Zamknity. Ku uciesze Kostka. I na zo naszym. A po kolacji pobili si Iwan z Ludkiem. Ludek bardzo paka. 8. T analiz napisaem przed meczem. Dwunastego czerwca wyjtkowego roku piki przelatyway nad nami ze strasznym wistem. Ju zmierzchao, gdy Brunhilda dostaa obuchem w eb. Przebacz nam, Brunhildo! Jednak, jak mwi, jestemy wci w grze! Jak to dobrze, e rzeczywisto okazaa si pikniejsza A Ludek podnis si, otrzepa i dokopa Kostkowi. 9. Erik jest graczem wahadowym. Waha si midzy lew a praw stron. Czsto stoi w rozkroku, wic atwo mu strzeli midzy nogami. Kiedy wszystkich naszych wywid w pole karne rywali, a sam po cichu pykn do wasnej bramki. Jaki czas temu wbieg na nasze boisko smutny szary pan.

Z teczk. Wypchan tak. Szed trop w trop za Erikiem, gwizda na niego i krzycza: Spalony! Tolek. Stawia na niego trener. Jak na Tolka Banana. Nasz Tolek gra w napadzie. By bajeczny technicznie. Pika kleia mu si do nogi. Czasem tak si zachwyca sob, e a si rozkleja. Poza tym bardzo szarpa. Mia cig na bramk. Oprcz innych cigw. Nka rywali. Zostawi duo zdrowia na murawie. Pniej gra jako wysunity napastnik w eNeFZecie. Jaan ma kopoty. Cofnito go i odcito od poda. Grzeje aw i czeka na swoj szans. 10. Szesnastego czerwca wyjtkowego roku Brunhilda wpada przez pomyk. Na wyerk do Ludka. Po wszystkim ulotnia si. A mielimy nie spuszcza jej z oczu. Tymczasem Kostek nieoczekiwanie pobi Iwana. Iwan do tej pory si nie podnis. 11. Byo tak, e dwa wane mecze rozgrywano o tej samej porze. Byem dobry, komentowano, e wci jestem w grze. Dochodziy do mnie sygnay, e mj kompan ze zgrupowania, Pedro, ten z tego drugiego meczu, jest cigle pod gr. I e to te dobrze. Gdy tylko wypchnli mnie na aut, pobiegem sprawdzi. No, nie wiedziaem, co to znaczy by pod gr. Okazao si, e to nie jaka piknikowa gierka, nie jaka lekka nawalanka, tylko boiskowe szachy. A tego Pedro nie lubi. Wiem o tym ze zgrupowania. Zawsze gowa pucha mu od mylenia. Wbiegem na trybun i luknem na boisko. Lukaem i lukaem. Ledwo go poznaem. Pedro rzeczywicie nie by sob. On, wielbiciel uaskich szary. On, ktry zawsze zostawia puca na boisku. Samonapdzajca si, super naoliwiona machina pdzca na olep, by zada by moe ten decydujcy cios. Pedro, trzymajcy publik za twarz do koca meczu. Bohater ostatnich akcji. Teraz sptany zaoeniami taktycznymi trenera i w elaznym ucisku rywali. Zy na wszystko, co si rusza. Bo on wci by blokowany. Jego niecenzuralne okrzyki i obsceniczne gesty coraz bardziej irytoway. Ale usyszaem od kogo, e Pedro jest wci pod gr. Czyli, e wszystko jest OK. Odetchnem z ulg, pomachaem mu, ten tylko krzykn do mnie co obraliwego. Wrciem na swj mecz. Do naszej piknikowej gierki. I znw byem w grze. Tak to skomentowano. Wic byem happy.

Zdyem jeszcze wrci na kocwk szachw, do Pedra. Bo tam tak si faulowali, tyle byo przerw w grze, e doliczono sporo minut do regulaminowego czasu gry. Lukaem i lukaem. Jeszcze duej ni poprzednio. Wreszcie go zobaczyem. Przebiegli si po nim. I wdeptali w muraw. Ledwo go byo wida. Mimo to, umiecha si lekko. Na twarzy wypisany mia szach i mat. I co najwaniejsze to wiem od kolegi komentatora przez cay mecz by Pedro pod gr. A ja sobie tak prywatnie pomylaem, e owszem, gra gr, ale to nie szachy, a raczej jaka gra wojenna. Bo Pedro wyglda jak spod gsienic czogu. Cho on, opuchnity od mylenia, na pewno mia inne zdanie. 12. By taki Luka. Jeden z naszych rywali. Denerwowa nas. Bardzo. Boiskowy cwaniak. I symulant. Kad si na boisku i udawa, e cierpi. I e trzeba lekarza. A cenne minuty uciekay... Pamitam kluczowy pojedynek w naszej grupie mierci. Trafi swj na swego. Kosa na kamie. I rzeczywicie, kosilimy si rwno z traw. Po dziewidziesiciu minutach bezadnej kopaniny sdzia zarzdzi dogrywk. Kady z nas, jak to mwi, szed ju w trupa. Oddychalimy rkawami. Czyli chyba tak, jak w gorc w autobusie. Gdy Luka po raz kolejny wykona artystyczny pad na gleb, nie wytrzymalimy. Krzyknlimy do sdziego, e pomoemy mu wsta. Dorwalimy Luk. Marco zacz go operowa dwiema nogami, czym mnie totalnie zszokowa, bo w meczu operuje zazwyczaj tylko lew. Ale, jak mwi, t lew nog to i krawat mgby wiza swojemu szwagrowi. Wrmy do meczu. Jake zdeterminowany by Marco. Mimo, e Luka ju zoy si w locie (niczym Maysz) do ucieczki, przytrzymalimy go i, gdy sdzia wypatrywa panw z noszami, zaoylimy mu siat. Ale doskoczyli do nas techniczni i uratowali Luk. A my pooylimy si na murawie. Bo ju i rkawami ledwo co oddychalimy. Uff, wyszlimy z tej grupy mierci. Z drugiego miejsca, za druyn Luki. Nie szkodzi. Bo od tej pory, gdy tylko przyszo mierzy si nam w kolejnych meczach, Luka w nich nie gra. Mwiono zawsze, e narzeka na drobne urazy. Brawa dla Marca, co to raz w yciu operowa na boisku dwiema nogami! Wasz Komentator Nadzwyczaj Sportowy

Fot.: Dariusz Staniszewski

You might also like