Traktakt o Abandonacji Zamkniętych Przestrzeni

You might also like

You are on page 1of 3

Bruno Janiszewski Traktat o abandonacji zamknitych przestrzeni

Z niezgbionego szarego nieba wci spada nieg. Ulica wybrzmiewaa tysicem stukotw pozostawionych przez przechodniw. Stukoty te powtarzane kadego dnia, odyway w tych samych miejscach ukady tych samych linii, ich codzienne nawarstwianie i przecinanie. Rwnomierne rozstawienie kwadratw, bd prostoktw po dwch stronach ulicy, a w nich odseparowana od otoczenia konsystencja raz przeksztacana w rado, innym w smutek i przygnbienie. Nieco odmienne z kolei ksztatem jawiy si poruszajce si pojazdy. W nich to zamknite w swoich rozpamitywaniach i konwulsyjnych prbach powizania nowopowstaej sytuacji z faktami wydarzonymi w przeszych koligacjach, ludzkie postaci bdzce przez konglomerat oddalony od gwnego ogniska miasta. Czas z mniejsz pieczoowitoci zosta narzucony na tutejsze otoczenie. Kady budynek wzniesiony z innymi intencjami, innym podoem emocjonalnym przyszych mieszkacw, innym uwarunkowaniem czasowym. Zalenoci te wpywaj na ich zewntrzn powierzchowno jedne stare, drewnem usane, kolejne nowoczesne, murowane, wykoczone falistymi framugami. Wszystkie te budynki s wiadectwem smutnego upywu czasu. Czasu, w ktrego sida wpada ludzko, tym samym przerywajc wczesn harmoni wiata, uwypuklajc przemijalno wyznaczon w datach i szczeglnych godzinach. Ani penicy swoje codzienne obrzdy ludzie, pochaniajcy przestrze naznaczon niewidzialnymi konstelacjami zapomnienia i przypomnienia, ani jadcy w ciasnych busolach, nie s wiadomi co kryj za sob drzwi domu zaraz na skraju ulicy, do ktrego zmierzam. Dom ten wycielony drewnem pomalowanym na to, sprawia wraenie uwikanego w sie serii lat ju cakiem odlegych. Wraenie to, zreszt jak najbardziej suszne, pogbiane jest wyzierajcym przez wte ciany starej chaty, uczuciem porzucenia. Ot byli mieszkacy z niewiadomych mi przyczyn, domu tego ju nie zajmuj. Moe swj byt materialny przemienili w byt wspomnie wybrzmiewajcych w gowach bliskich, bd przepadli bez zwierciade, ktre przyglday si im wyjawiajc rne obrazy, a same zbite przez wypadki podniebnej egzystencji przerway cae ukady oboplnych zalenoci. Jedynymi kodyfikatorami realiw, ktre w owym domu byy tworzone, pozostay ciany, podoga, sufit paszczyzny te wi i promieniuj swoim ksztatem na przedmioty, ktre s wyrazami jednej wielkiej dziedziny niezgbionego mikrokosmosu. Wejcie do domu znajduje si po bocznej jego stronie, przez may, ze wszystkich trzech stron obity szyb, ganeczek. Jednak to nie drzwi umoliwiay teraz wejcie, lecz jedna ze zbitych szyb. Te pierwsze, zamknite na zamek, znajduj si w tylnej czci domu. Wszedszy do rodka, przestrze przestawaa by obiektywn przestrzeni, jedynie zewntrznym, materialnym faktem. Ta wewntrz chonie swoj nieodkryt gbi, zsubiektywizowanym fluidem istniejcym tylko w tych zamknitych murach. Na pododze

walaj si przedmioty leki, okulary, zdjcia rentgenowskie, lalki bez rk i wyrazu twarz. Miejsce to najwidoczniej ulegao od czasu jego porzucenia ograbianiu przez ignorantw. Mimo penego poszanowania dla wydarze utrwalonych w tym domu, sam czuje si jakby podczas desakralizacji tego miejsca, kompletnie nie znajc realiw tu panujcych. Ingeruj w jego sacrum stref przeznaczon i naznaczon przez osoby, ktre w tej zamknitej przestrzeni tworzyy swoj wasn form rzeczywistoci. I std czuj si jako profan, ktry desakralizuje czyje wspomnienia, ow wypracowan form rzeczywistoci, ktrej w adnym wypadku niepodobna mi zrozumie. Tapety nasiknite gnijcym czasem wydzielaj wo nostalgii. Przechodz przez jeden pokj, wkraczajc w realia kolejnego. Na jego rodku znajdowa si st przy ktrym stay jedynie dwa krzesa. Po reszcie zostaa tylko luka w miejscu, w ktrym powinny si znajdowa. Dao si wypatrzy ich przemijajc nieobecno, ktra nawarstwiaa si na przestrzeni. Po rodku stou sta przezroczysty o tym zabarwieniu, wazon. Usychay w nim sztuczne kwiaty, gromadzc czas, ktry swoje urzeczywistnienie w oczach czowieka okazuje poprzez grub warstw kurzu. Przez podziurawione zasony przebiy si snopy zachodzcego soca. Spaday one na lece na stole przedmioty - przerne memoralia, w tym fotografie i tabliczki z Matk Bosk. Na jednym z krzese siedziaa lalka o rudych wosach, w zielonej sukience. Przedmiot ten bdcy pamitk po czasach dziecistwa, przywoujcy najszczliwsze lata ycia, majcy przypomina dorosemu ju indywiduum o latach niezbrudzonego umysu, ley teraz oszukany przez swojego waciciela, samotny. Obieg zalenoci midzy tymi dwoma obiektami zosta przerwany. Lalka bya wasnoci przeznaczon tylko dla zamknitych relacji waciciela. Jego intymn oaz wspomnie, ktr teraz kady inny barbarzyca moe zdemaskowa, podda bdnej interpretacji. Jake przykry obraz prezentuje lalka ogoocona ze wspomnie. Zawiera w sobie wybrzmiewania przeszoci, jednak s one niczym bez pamici jednostki, ktrej ju tu midzy nami nie ma, a ktra owe wybrzmiewania uaktywnia. Lalka jest materi, ktra sama siebie nie stwarza. Jest symbolem porzucenia, umierania reminiscencji, nostalgicznego szlochania nad permanentnym zanikaniem. Przygnbiony owym widokiem lalki i olepiony odbijajcymi si od stou promieniami soca, zwrciem si w stron drzwi, ktre prowadziy do przedsionka bdcym portalem do kolejnych realiw tych przeksztaconych przestrzeni. Znalazem przed sob wejcie do toalety, a z boku strome, wskie drewniane schody. Ze szczytu schodw z ciemnoci wyonia si pewna figura. Schodzia z rytualnym namaszczeniem ze stopni, ktre jakby utwierdzay nieznajomego w susznoci wykonywanej czynnoci. Gdy obrzd transcendencji z pitra pierwszego na parter dobiega koca, osoba nagle stana i niestrudzenie wpatrywaa si w ycie za oknem. Za moimi plecami kto przeszed z jednego pomieszczenia do drugiego. ciany zaczy trzeszcze, zionc wszystkim tym co zachoway w sobie przez przesze lata. Nad gow posyszaem urywane co chwile akty chodzenia - kroki ku zapomnieniu, ku zapamitaniu, ku niewiadomej.

Stao si najgorsze. Co czego baem si najbardziej wchodzc do tego domu. Staem si dostatecznie napromieniowany tym indywidualnym bytem, t przestrzeni, ktrej ksztatu ani znaczenia nie potrafiem przeoy na swj wasny system. Kto trzasn drzwiami, otworzy je ponownie, potem wszed do pomieszczenia obok. Nie mogem odczyta nic z twarzy pojawiajcych si postaci. Widziaem je, ich rysy, jednak byy one cakowicie nieprzyswajalne i mimo duego wysiku jaki woyem w ich odczytanie, pozostaway niezrozumiae. Dlatego te pojawiay si kolejne postacie, kolejne ich twarze, ktrych nie potrafiem w aden sposb zmaterializowa w swojej wyobrani. Przepaday. Moe i dlatego nie uczuem strachu ani przeraenia. Jedyne co mn wtedy wstrzsno to niewytumaczalny stan zdezorientowania i nieporozumienia. Wszedem na schody prowadzce na pierwsze pitro. U szczyty zawieszona bya pachta, przez ktra wkraczaa si w kolejny wymiar domu. Pokj mieszczcy si za ni by may, e zdoa jedynie pomieci ko. Spod niego wystaway nogi widoczne do ud, a kolana powziy zgina nog w stron przeciwn ni powinny.

Mawa, 30 grudnia 2010

You might also like