You are on page 1of 15

Jarosaw Iwaszkiewicz

TATARAK
Andrzejowi Brustmanowi

Tatarskie ziele ma dwa zapachy. Jeeli si potrze w palcach zielon jego wstk, miejscami przymarszczon, poczuj si zapach, agodn wo wierzbami ocienionej wody", jak mwi Sowacki, troch tylko zatrcajc wschodnim nardem. Ale kiedy si takie pasmo tataraku rozetrze, kiedy si woy nos w bruzd, wyoon jak gdyby wat , czuje si obok kadzidlanej woni zapach botnistego iu, gnijcych rybich usek, po prostu bota. Zapach ten na pocztku mojego ycia skojarzy si z obrazem gwatownej mierci. W dziecistwie tatarakiem wykadano podogi sieni i balkonu, panowa on niepodzielnie w dniach wesoych i naprawd Zielonych wit. A jednoczenie przypomina mi on zawsze mier mojego pierwszego przyjaciela, ktry nosi dziwaczne imi Gracjan i utopi si majc trzynacie lat. To byo o witaniu mojego ycia, we wczesnym dziecistwie. Ale i dzisiaj wywouje ten podwjny zapach niewesoe myli. Koniec ma jakie tajemnicze zwizki z pocztkiem. Ton, dwik, wo jak echo odpowiadaj z koca w koniec ywota. Zapach dziecistwa odnajduje odpowiednik w zapachu staroci, modo odbija si w zielonym lustrze wieku dojrzaego. Tak jest w moim yciu historia tataraku. Na og ludzie si dziwi, e aby uciec od zgieku miast i podry, aby oderwa si od nucych i jaowych zaj, spdzam cz lata (raczej pnej wiosny) w maym miasteczku Z., pooonym nad wielk rzek. Oprcz rzeki i k nadrzecznych, oprcz nadbrzenej wikliny, oprcz lekkiej konstrukcji mostu, ktry czy dwa brzegi w miasteczku nie ma dosownie nic. Zakurzony rynek, par domw i domkw owszem, jest duo ogrodw i sadw, ktre s jedyn ozdob osiedla. Dla mnie najwiksz atrakcj jest to, e mog tam mieszka (w przytuku dla starcw!) nie podajc nikomu mego adresu, nie mczony telefonami i depeszami, otrzymujc codziennie listy od ony. Mam te jeszcze jedn atrakcj, ktrej ludzie mniej mnie znajcy przypisuj wiksze ni ma naprawd znaczenie: jest ni przyja z doktorow M. Jest to prawdziwa przyja, poparta wielkim argumentem tego, e widujemy si raz na rok dwa lub trzy tygodnie, nie pisujemy do siebie i nie jestemy zupenie zainteresowani w naszych ywotach. Pomaga to zarwno szczeroci naszych wyzna, jak te pewnemu wzajemnemu egzaltowaniu swoich charakterw. Jestemy dla siebie zawsze czym osobliwym, w cigu caych dwudziestu piciu lat naszej znajomoci. Doktorowa M. p. Marta stracia w czasie okupa-

cji dwch synw i teraz jest zupenie samotna. M potwornie zapracowany. Oprcz szpitala ma olbrzymi praktyk wok miasteczka. Dawniej widywaem go na chopskich furkach jadcego po 15, 20 kilometrw do chorych. Teraz ma samochd i moe odwiedzi w cigu dnia znaczn ilo pacjentw. Wpywa to dodatnio na poziom codziennego ycia doktorostwa. Mimo tego poziomu", pewnej atwoci yciowej, pani Marta odczuwa bardzo swoje opuszczenie. Par tygodni mojego pobytu w miasteczku Z. nie moe zaradzi jej uczuciu zbdnoci istnienia. Trzeba zreszt doda, e pani Marta nigdy nie narzeka, nie daje wyrazu swoim uczuciom. Pilnie zajmuje si domem, przyjmuje telefony, zapisuje pacjentw i stara si, aby zziajany doktor przychodzc do domu zastawa ad, spokj i zewntrzny wygld mieszkania doprowadzony do najwyszego porzdku. Dom doktorstwa to starowiecki dworek, jakich jest wiele w miasteczku. Niewygodny rozkad obszernych pokoi sprawia, e nikt nie moe tu mieszka oprcz doktorstwa. Pokj chopcw zamknity jest na klucz i nikt tam nie zaglda. A inne pokoje, niskie, ale jasne, zastawione s mnstwem starowieckich mebli i doniczek z egzotycznymi rolinami. Doktorowa przyjmowaa mnie zawsze w salonie, gdzie stoi garnitur simmlerowskich mahoniowych mebli, krytych szafirowym pluszem, gdzie wisi na cianie par oleodrukw i portret pani Marty, sporzdzony przez miejscowego malarza, ktry powcha kiedy paryskiego powietrza. W czarnych ardinierach gsto zieleniay roliny, jakby zrobione z jedwabiu i blachy. Ogromny fortepian, przez nikogo od wiekw nie tykany, sta tu take. Na pododze lea czerwonawy dywan, przedstawiajcy kobiet niosc dwa wiadra wody na koromyle. Nie by to pokj stworzony do zwierze. A jednak tu mi opowiadaa pani Marta histori swego ycia. Tu te ostatnio, kiedy skonstatowano u niej objawy chronicznej a nieuleczalnej choroby opowiedziaa mi spraw, ktra jest przedmiotem niniejszej relacji. Oczywicie, spisaem to wszystko jak literat, uzupeniajc, dodajc to, co sobie wyobraaem i nawet czasami, prawem od bardzo dawna uwiconym, a w gruncie rzeczy nie umotywowanym, zagldajc do wntrza dziaajcych osb. By moe potraktowaem ca spraw zbyt dramatycznie, jak gdyby byo tu co wyjtkowego. A przecie to historia codzienna, jakich tysice zdarzaj si po naszych miastach i miasteczkach. Pani Marta nigdy nie bywa na przystani". Tak si nazywa do duy drewniany budynek, stojcy w pewnym oddaleniu od rzeki. Skada si on z dwch sal. W jednej z nich stoi bufet, gdzie sprzedaj papierosy, piwo i znakomity tutejszy pynny owoc" gospodarcz podstaw tego penego sadw rejonu a obok sal istnieje duy taras, a raczej drewniany pomost, na ktrym odbywaj si tace. Wszystko to stoi jak chatka na kurzej nce na wysokim podmurowaniu, ktre zabezpiecza przysta" przed porwaniem przez wezbrane wody powodzi.

Ten taras wanie jest najwiksz atrakcj miasteczka Z. Tu przychodzi wytaczy si i wyszumie modzie znudzona monotoni pracy czy nauki w pooonym daleko od wszelkich centrw kulturalnych miecie. Dzieje si to zwykle w soboty i niedziele. Przy czym w soboty obowizuje chopcw strj bardziej swobodny, kolorowe kraciaste koszule i potargane egzystencjalistycznie" czupryny. W niedziel natomiast wosy s pobonie przygadzone, koszule s biae i marynarki ciemne. W jednym i drugim stroju chopcy pij pynny owoc" i wbrew temu, co si mwi o pijastwie w Polsce, wdki z sob nie przynosz. S na to za ubodzy. Graj take w brida, po p grosza punkt. Dziewczt jest zazwyczaj bardzo mao, tyle tylko, ile do taca potrzeba. Gdzie moga zaprowadzi pani Marta przyby ze stolicy przyjacik? C jej miaa pokaza w zrujnowanym przez wojn miasteczku? Oczywicie zaprowadzia j na przysta". Ksiyc wieci, rzeka poyskiwaa, czasami goniej klapna fala o brzeg. Ale nikt nie patrzy w tamt stron. Na drewnianym tarasie taczyy pary, chocia megafon chrypia niemiosiernie. W rodku prawie wszystkie stoliki byy zajte. Modziecy grali w brida. Panie zajy wolny stolik z boku i rozejrzay si po sali. W kcie za szynkwasem" uprzejma blondyna sprzedawaa wod sodow i w pynny owoc", saw miejscowej przetwrni. Trzeba byo sobie samemu przynosi te butelki. Pani Marta skierowaa si do bufetu i wzia dwie butelki jabecznego soku. Wracajc do swojego stolika mijaa grup grajcych. Jeden z chopcw, uderzajc kart o st, wysoko podnis rk i trci butelk niesion przez pani Mart. Butelka omal nie wylizna si jej z rk, a chopak podnis na ni oczy i przeprosi uprzejmie. Pani Marta usiada obok przyjaciki i milczaa przez chwil. Potem rozlaa do szklanek pyn o piknej, dojrzaej barwie i znowu si zamylia. Spojrzaa w stron, gdzie siedzia w chopiec, ktry j potrci. Zwrcony do niej bokiem, ukazywa swj profil nieregularny, o zgniecionym nieco, jak u boksera, nosie. Mia obfite wosy, zaczesane do gry. Rka, w ktrej trzyma karty, palce drugiej rki, ktrymi przebiera po damach i waletach wahajc si, czym ma zabi lew, byy pikne i smuke. Znajdoway si one w wyranym kontracie ze zamanym nosem, do du, masywn gow i wulgarnie rzebion szyj, wynurzajc si z czerwonej koszuli (bya sobota). Pani Marta szybko spotrzega, e z ow przyjacik" niewiele maj sobie do powiedzenia. czyy je kiedy wspomnienia modoci, ale pani Marta zauwaya, e od jakiego czasu nie znosi wspomnie. Postarzay j one i mwiy o wszystkim, co si obrcio w proch. A w pani Marcie yy jeszcze jakie niejasne nadzieje na dzie dzisiejszy. Suchaa wic opowiada przyjaciki, ktra miaa czworo dzieci rozsianych po wszystkich czciach wiata, otrzymywaa od nich paczki i listy i uwaaa za stosowne poinformowa pani Mart o tym wszystkim bardzo szczegowo. Doktorowa suchaa pite przez dziesite, od czasu

do czasu zadawaa jakie pytanie, a nudzc si obserwowaa chopcw grajcych w karty. W pewnej chwili zobaczya niezwykle urocz dziewczyn, jak szybkim krokiem wesza na sal (o ile tak mona nazwa niskie i drewniane pomieszczenie przystani") i zatrzymujc si przy tamtym stoliku pooya rk na ramieniu chopca, ktry uderzy w butelk pani Marty. Chopiec si odwrci i wtedy pani Marta ujrzaa jego twarz en face. Nie odpowiadaa ona zupenie jak to czasem bywa jego profilowi. Szeroka, o wystajcych kociach policzkowych, miaa ta twarz w oczach jaki specjalny bysk, ktry zainteresowa pani Mart. Powiedzia par sw do przybyej dziewczyny, potem znowu zwrci si ku kartom. Ona postaa chwilk nad nim, jakby si wahaa. Potem powoli odesza. Ubrana bya w czarny sweter i kolorow spdnic. Miaa nawet wosy upite w modny koski ogon" a jednak byo w niej co opuszczonego i zaniedbanego, jaka omdlao ruchw, jakie zniechcenie w caej postaci. Obcinity sweter ukazywa pikne linie ciaa, ruchy miaa troch kocie, skradajce si a obojtne. Moga bardzo interesowa. Chopak przerwa gr w karty i ku oburzeniu kolegw wybieg za dziewczyn. Zastpi go may, chudy, przebiegy chopaczek, ktry kibicowa przez cay czas przy bridu i widocznie tylko czeka na nadarzajc si okazj, aby wpakowa si na opuszczone miejsce przy stoliku. Pani Marta z przyjacik take wkrtce wyszy. Nazajutrz poszy na daleki spacer waami ochronnymi rozcigajcymi si wzdu rzeki na cae kilometry. Jedyn rzecz, ktra miaa w miasteczku jaki charakter, bya ta rzeka. Jej pikno mogo okupi kurz, brud i pospolito maomiasteczkowych uliczek. Kiedy si schodzio nad wod, zapominao si nie tylko o domach, ale i o ludziach. Szeroka i majestatyczna, pyna rzeka wielkim oyskiem, obrzeona z obu stron zarolami wiklin. I to nawet, e zaraz z pocztkiem lata wyaniay si z szarawej wody mielizny, niby obe grzbiety potworw, nie pozbawiao jej owego majestatu. Gdy si stao na brzegu, czuo si si i wartko prdu, ktry po deszczach wzbiera pian i szybko pokrywa wyonione piaski. Widok rzeki by zbyt potny i jakby nieludzki. Pani Marta wolaa, idc waami ochronnymi, pooonymi do daleko od gwnego koryta, oglda zielone ki wynurzajce si spod wiklin jak inna, agodniejsza woda. Wzdu wau cigny si nie zarola, ale gaiki wierzbowe, gdzie odrniao si ju poszczeglne osobniki. Od czasu do czasu spord wierzb strzela ku grze olbrzymi, stuletni pie biaodrzewu. Gdy si przechodzio koo takiego olbrzyma nawet w bezwietrzny pozornie dzie koron jego napenia zawsze swoisty, muzykalny szelest, nie tak suchy, jak szelest starych palm. Zreszt i tu take znajdoway si okrge zarola wikliny i iwy. To byo w tych miejscach, gdzie na ce tworzyy si due stawki, oka" poronite rzs i trzcinami, pene wodnych lilii i greli.

Pani Marta specjalnie lubia zatrzymywa si przy tych wodnych zbiornikach, ciemnych i niezmiernie gbokich. Czasami na dnie takiego jeziorka bio podwodne rdo, zaznaczajc si na powierzchni bblami i krgami na wodzie. Zwaszcza pocigay j te oka", ktre, otoczone gst gmatwanin wiklin, na brzegach zarose tatarakiem, ukryte jak gdyby przed czowiekiem, pocigay go tajemniczoci i tym, e na ich brzegu osigao si zupen samotno. Zdawao si nad takim jeziorkiem, e si jest zupenie poza yciem. Kiedy pani Marta ze swoj przyjacik wyszy na wa, byo olniewajce majowe popoudnie. Niebo byo bezchmurne, a wierzby stay nieruchomo. Tylko biaodrzewy szeleciy. Przyjaciki szy w socu po mikko wygitej linii wau. Po lewej stronie ku kom spadao zbocze niebieskie od niezapominajek, po prawej w kwitncych sadach stay domki ogrodnikw i byszczay okna inspektw. Pani Marta znowu obojtnie suchaa sw swej dawnej koleanki. W pewnym momencie ujrzaa siedzc na skraju wau par. Byli to owi znajomi z przystani. Dziewczyna miaa na sobie jasn sukienk, chopiec koszul koloru khaki, byli codzienni, powszedni. Dziewczyna mwia co przekonywajco, chopiec gryz trawk i odwraca si w stron rzeki, ktra w tym miejscu przebijaa niebiesko przez zarola wikliny. Pani Marta ujrzaa ich z daleka i zwrcia uwag na styl ich rozmowy. Kiedy dwie kobiety zrwnay si z siedzcymi, modzi zamilkli. Gdy panie wracay ze spaceru ju ich na brzegu wau nie byo. Pani Marta wiedziaa, w jakim miejscu siedzieli, i ujrzaa tam zgniecione koniczynki i niezapominajki. Po paru dniach przyjacika wyjechaa. Ktre z jej dzieci miao przyjecha z Ameryki, musiaa by w Warszawie. Pani Marta znowu zostaa sama. I pewnego popoudnia wybraa si na przechadzk waem. Zdawao jej si, e znowu spotka t par, ktra j fascynowaa swoj urod i modoci. I rzeczywicie, prawie w tym samym miejscu, co wtedy, siedzia w modzieniec, ale bez dziewczyny. Pani Marta ju wiedziaa, jak si nazywa i co robi: by to Bogusaw K. i pracowa od do dawna, cho mia moe dwadziecia pi lat zaledwie, w zarzdzie wodnym. Bogu by bardzo popularny w miecie i zna go kady. Pani Marta te bya wszystkim znana. Tote, kiedy uwanie popatrzya na chopca, ten zarumieni si i pozdrowi j. Pani Marta zatrzymaa si przy nim. I c to dzisiaj pan sam? Bogu zarumieni si jeszcze bardziej i chcia wsta. Niech pan siedzi, niech pan siedzi powiedziaa pani Marta ja te usid. To jest przeliczne miejsce. Usiada na trawie i popatrzya. Przed nimi sta wysoki rozoysty biaodrzew. Wiatr ukazywa jasn podszewk jego lici. Sam pan? powtrzya swe pytanie pani Marta. Halinka wyjechaa niechtnie bkn Bogu.

Pani Marta z przyjemnoci skonstatowaa, e gos ma niski i bardzo uroczy. Byo bardzo gorco i Bogu mia na sobie tylko sportow koszulk. Mia pikne ramiona ale twarz z zaamanym nosem z bliska zdawaa si bardzo brzydka, a nawet dzika. Pani Marta przygldaa si uwanie Bogusiowi. Kto to jest Halinka? spytaa. To niewane powiedzia Bogu tym uroczym gosem, umiechajc si. Mimo rnicy wieku pani Marta, siedzc obok Bogusia, pocza myle o swoim ciele. Czy on by mg znale jak przyjemno w jej rozkwitej i przekwitej urodzie? Odczua nagle, a tak dawno o tym nie mylaa, swoje biodra, uda; pomylaa o swoich piersiach. On nawet nie wie, jak ja wygldam." I przypomniaa sobie, e naogowa po prostu mania gimnastykowania si pozwolia jej zachowa do dojrzaego wieku prno muskuw i elastyczno skry. Piersi miaa zawsze niedue, stpaa szybko i rwno. Czy to by si jeszcze podobao? Zawstydzia si swoich myli, panowao midzy nimi chwilowe milczenie. Ona jest studentk powiedzia nagle Bogu nie patrzc na Mart i strasznie si mdrzy. A ja przecie jestem prosty chopak... W gosie jego brzmia wyrany al. Marta nie miaa ochoty wysuchiwa jego zwierze. Czy pan ma rodzicw? spytaa. Nie mam odpowiedzia zginli w powstaniu. Babcia mnie wychowaa. Wychowaa chopca na schwa powiedziaa z przekonaniem pani Marta i zaraz si poapaa. Skd mi do gowy przychodz takie gupie rzeczy?" Gdzie si pan uczy? spytaa rzeczowo, dla zatarcia tamtego niemdrego zdania. Bogu popatrzy na ni z niechci. Wyglda, jakby myla: Przecie nie jestem na egzaminie." W Elblgu powiedzia na wodniaka. A nie chciaby pan czego innego? Zaczyna pani do niecierpliwie powiedzia Bogusaw jak Halina. Nic ze mnie innego nie bdzie, rozumie pani? Nic. Jestem urodzony na wodniaka mierniczy wodny i ju. A ona czego chce od pana? spytaa Marta, ucieszona ostrym tonem chopca. Nie zauway nawet tamtego idiotyzmu. No, chce, ebym czyta ksiki i chodzi z ni nad rzek przy ksiycu. A pan woli brida? Pewnie. Widziaam pana wwczas na przystani". No, wanie. Doem, u stp wau pdzili krowy. Objedzone, z pozielenionymi wysok traw wymionami szy pomau i nie poddaway si woli poganiaczy, woajcych co chwila: a nu!" Jedna z nich trzymaa w pysku pk niezapomina-

jek i nie poykaa go. Pani Marta pooya sw do na rce Bogusia. Ja bym te chciaa, eby pan si uczy, eby pan czyta ksiki. Bogu nie zabra swej rki, komar gryz go w rami, pani Marta zabia go, kropla krwi ukazaa si na piknej okrgoci muskuu. Ja czasem czytam gbokim basem powiedzia Bogusaw ale nie mam skd bra. Kupowa nie mog. Jeszcze babce musz posya fors doda jak gdyby dla wyjanienia. Niech pan bierze ksiki ode mnie powiedziaa niespodziewanie dla samej siebie Marta. My mamy troch ksiek. Mj m sprowadza i kupuje w Domu Ksiki, a sam nie ma czasu na czytanie. Le najczciej nie rozcite. Dzikuj zmiesza si Bogu, ktry bynajmniej do ksiki si nie pali. Kiedy pan przyjdzie? spytaa Marta. Nic jej nie powiedzia. Siedzia nachmurzony i gryz trawk. Dotkna jego przedramienia. Nie zauway tego, myla o swoim. Nagle wybuchn: Bo jej si zdaje Bg wie co. Ona bdzie profesorem uniwersytetu i powiada, e jej wstyd takiego nieuka. Niech sobie bdzie nieuk. Mnie tam adnej filozofii nie trzeba. Mnie jest dobrze, jak jest. Chce i za mnie za m, to dobrze, a nie chce, to drugie dobrze. Marta zdziwia si: Pan jeszcze za mody na maestwo. Bogu spojrza na ni z pewn irytacj. Za mody, za mody powtrzy ona tak samo mwi. Ja inny nie bd. Niech pan przyjdzie jutro powiedziaa na to do natarczywie Marta i wstaa. Bogu te si zerwa. Pan wie, gdzie my mieszkamy? Za Krakowsk Bram. Podaa mu rk. Widziaa w wyciciu koszulki, jak mu drgaa skra na piersi. Pan pywa? spytaa. Pywam, oczywicie odpowiedzia i pocaowa j w rk. To moe spotkamy si kiedy nad rzek? spytaa. Bogu nic nie odpowiedzia. By troch zdziwiony, ale nie zmieszany. Pani Marta okazaa niezy humor przy kolacji. Doktor by bardzo zmczony, ale si rozchmurzy. Mwili o biecych sprawach, ale z pewnym oywieniem, ktrego ju dawno nie byo przy ich smutnym stole. Wsplne ich poycie od dawna ju nie miao sensu. Pani Marta speniaa wszystkie obowizki dobrej gospodyni, ale w kuchni panowaa stara Zosia, ktra wychowywala chopcw i teraz jakby z litoci zostaa przy rodzicach. Ukadanie kwiatw w wazonach i przyjmowanie telefonw to nie bya zbyt absorbujca praca. Pani Marta odczuwaa t pustk, ale nie umiaa jej zaradzi. Od czasu do czasu sprowadzaa jak dawn koleank ze stolicy, ale najczciej taka osoba uciekaa z domu

doktorostwa po kilku dniach. Jedna z nich pucia tak gadk po Warszawie: Nie mog wytrzyma w takim ibsenowskim nastroju." I okreleniem atmosfery domu pani Marty odpdzia chtne jeszcze do tej wizyty przyjaciki. A doktor nie mia wielkich wymaga: lubi dobrze zje, a niedzielami czyta gazety i pisma medyczne. Z on nie rozmawia na adne tematy, zreszt by tak ogupiony nadmiern prac i zbijaniem pienidzy, e po prostu nie mia do si wieczorami, aby usta otworzy. Tego dnia jednak co si midzy nimi odmienio. To chwilowe oywienie obojgu sprawio niespodziank i siedzc naprzeciwko siebie jak gdyby ujrzeli siebie na nowo. Doktora to bardzo zainteresowao. Ujrza, jak Marta podnosi obie rce do gowy i poprawia sobie wosy z tyu. By to dawny, zapomniany gest modoci. Doktor westchn, odwrci oczy i znowu patrzy w talerz. Jedzenie dzisiaj wieczr byo bardzo dobre: potrawka z rakw i krem przypalany. I nagle po kolacji pani Marta wstaa i wyja klucz z szuflady maego stolika, stojcego przy fortepianie. M popatrzy na ni zdziwiony. Ale ona krokiem, ktry usiowaa uczyni obojtnym (pomylaa, e Bogu chodzi tak rytmicznie, jakby taczy), podesza do drzwi pokoju chopcw, otworzya je kluczem i wesza do rodka. Zapalia wiato. Pokj by martwy i pusty i mao w nim zostao z dawnej atmosfery. Pani Marta usiada przy stole, ktry chopcom suy do nauki. Par lat temu spdzaa przy tym stole po par godzin dziennie, teraz nie przychodzia tu bardzo dawno. Doktor nie ruszy si od stou i popija na pozr spokojnie herbat. Drzwi do pokoju chopcw mia przed sob i widzia przy stole sylwetk ony. Po chwili ukrya twarz w doniach i siedziaa tak z okciami wspartymi na stole. Gdy wypi herbat, wsta ciko i podszed do Marty. Chod powiedzia kadc jej rk na ramieniu nie sied tutaj. Marta drgna. Odwrcia do niego twarz. Czy ty nie masz uczucia wstydu powiedziaa do ma czy ty nie wstydzisz si, e yjesz? Doktor wzruszy ramionami. Bo mnie jest wstyd mojego ycia wobec wszystkich zmarych powiedziaa Marta i wstaa z miejsca. Zacza chodzi po obszernym i pustawym pokoju. Mnie jest wstyd wobec wszystkich zmarych, a c dopiero wobec naszych... Doktor bezradnie sta porodku pracowni chopcw. Rce jak kamienne opady mu ku doowi. I pomyl sobie, taka masa jest modych mwia Marta a naszych nie ma. Nie byliby ju tacy modzi westchn stary lekarz. Jak mylisz? Byliby ju onaci? spytaa. No, na pewno. Mielibymy prcz nich mode kobiety w domu. Och, to okropne wzdrygna si. Nie cierpi modych kobiet dodaa to takie pretensjonalne.

Doktor znowu podszed do niej. Wzi j pod rk. No, chod std powiedzia niepotrzebnie si denerwujesz. Marta poddaa si jego namowom. Mnie zawsze ogarnia taki straszny wstyd, kiedy widz jakie mode ycie. Bo modo jest bezwstydna. Prawda? powiedziaa idc z mem do sypialni. Ale doktor zaprzeczy gow. Zapominasz o jednej rzeczy powiedzia e ycie tak atwo moe si sta mierci. Nazajutrz przyszed Bogu. Pani Marta nie zdawaa sobie nawet sprawy z tego, e fakt ten bardzo j ucieszy. Po chwili dopiero zrozumiaa, czego chcia od niej: oczywicie wzi na serio to wszystko, co mu wczoraj mwia o ksikach. Chcia poyczy co do czytania. Nie umia tylko powiedzie co. Powiedzia tak dziwacznie: co z polonistyki. Pani Marta domylia si, e chodzio o takie ksiki, jakimi interesowaa si Halina. Okazao si jednak, e nic nie czyta, a jeeli czyta, to nawet nie pamita tytuw przeczytanych ksiek. Mona mu byo wetkn byle co w rk, ale pani Marta chciaa wreszcie wydoby z niego jakie wyznanie literackie. Pytaa go, co lubi czyta, i nie bardzo chciaa si zorientowa, e on nic nigdy nie czyta i e nie umie po prostu wyrazi swego yczenia. Siedzieli jaki czas w tym saloniku z szafirowymi meblami, znowu byo piknie i znowu by zachd soca. Przed oknami mieszkania od strony ulicy rosy olbrzymie jaminy, prawdziwe jaminowe drzewa jak mawiaa pani Marta. Byy teraz w penym kwiecie i zakryway wiato zachodzcego soca biao-zielonymi, na wp przejrzystymi bukietami. Widzia pan nasze jaminy? spytaa pani Marta. Prawdziwe jaminowe drzewa. Byo to jedno z jej ulubionych powiedze, powiedzenie jej modoci. Wtedy jaminy nie byy takie wielkie, chocia nie bardzo urosy przez tych dwadziecia lat. Ale i wtedy nazywano je jaminowymi drzewami. Bogu nie wiedzia, zdaje si, o jakich krzakach czy drzewach mowa. Mia waciwo niektrych prawdziwych mczyzn, e nie umia zapamitywa nazw kwiatw i drzew. Nie wiedzia dokadnie, co to s jaminy. Wiedzia tylko, co to jest bez i to z powodu gupiej a ordynarnej elblskiej anegdotki. Rzeczywicie powiedzia i patrzy na pani Mart nie rozumiejcymi oczami. Pan jest strasznie mody powiedziaa Marta niespodziewanie dla samej siebie ile pan ma lat? Ju pani mwiem: dwadziecia pi. Pani Marta pomylaa, e sprawia jej specjaln przyjemno, jeeli kto w jej obecnoci powiada, e ma dwadziecia pi lat. Sama ta liczba przyprawia j o rado. To, e jest kto na wiecie, kto ma tak dziwn i tak pikn liczb lat. Przez chwil chciaa powiedzie o tym Bogusiowi, ale

wiedziaa, e on nic z tego nie zrozumie. Wic zaniechaa tego zamiaru. Ale tematu do rozmowy nie brakowao. Znowu wrcili do kwestii pywania i do powodzi, ktra niedawno nawiedzia miasteczko Z. Jako im szo dzisiaj gadziej z rozmow anieli zeszym razem na wale. Jednak wspomnieli i wa. Czy pan czsto tam chodzi? spytaa pani Marta. Nie mam z kim powiedzia Bogu i zaczerwieni si. Jak to? zdziwia si Marta. Bogu nabra oddechu i wypali: Chyba eby pani chciaa ze mn i na spacer. Pani Marta zdziwia si. Ale bardzo chtnie powiedziaa, a potem dodaa: C to, Halinka wyjechaa? Wyjechaa do ciotki i wcale si ze mn nie poegnaa powiedzia Bogu tonem dziecka. By to u niego zupenie nowy ton i pani Marta popatrzya na niego yczliwie. No, chyba powiedziaa. A wic dobrze. Jutro o dwunastej w dzie ma pan czas? To spotkamy si na play nad rzek, pod samym mostem. Sprbujemy razem popywa. Bogu zgodzi si skwapliwie. Zaraz potem poszed sobie. I ostatecznie nie poyczy adnej ksiki do czytania. Nazajutrz pani Marta otrzymaa list. By to kawaek papieru bez koperty, przynis go jaki chopaczek z zarzdu wodnego. Szanowna Pani, Wczoraj byem taki speszony, e umwiem si z Pani na poudnie, ale ja przecie pracuj. Wolny bd dopiero koo czwartej. Czy pani moe by o tej godzinie na play w umwionym miejscu? cz wyrazy prawdziwego szacunku Bogusaw K." List by napisany (przepisany?) starannym i dziecinnym pismem i sformuowany bez zarzutu. Czy to Halinka pisaa?" pomylaa pani Marta. Okoo czwartej posza wic na pla pod mostem. Plaa bya niedua i o tej porze zupenie pusta. Bogusia nie byo. Pani Marta rozebraa si w krzaczkach jak wszyscy to robili bez wzgldu na wiek i sytuacj spoeczn i w kostiumie wesza do rzeki. Sia wody bya tak potna, e o pyniciu pod prd nie mogo by mowy. Trzeba byo pyn jaki czas z prdem, potem wychodzio si na brzeg i szo si z powrotem k i piaskiem. Doktorowa zrobia par takich przechadzek. Nie chciaa si przyzna przed sob, e nieobecno Bogusia bya dla niej du przykroci. Za trzecim razem popyna troch dalej, za most, i wracajc piechot zauwaya na mocie, od przeciwnej strony ni leaa plaa, znajom sylwetk i taneczny krok. Bogu szed mostem razem z Halink wida Halinka do cioci jeszcze nie wyjechaa. Szli w stron stacji rozmawiajc wesoo. Pani Marta wrcia do miejsca, gdzie zostawia swoje ubranie, pod duym krzakiem jeyn, obok zaroli wiklinowych. Usiada zmiadona i nie moga oprzytomnie.

Zdaa sobie spraw z charakteru swoich uczu do Bogusia i skonstatowanie tego faktu spowodowao uderzenie jak obuchem w eb. Trzsa si jak w febrze. Tyle lat spokj i smutek panoway w jej sercu. I teraz, kiedy czua w sobie zarodek miertelnej choroby, posta (bo co innego?) modego chopca, ktry by modszy od jej dzieci, sprowadzia taki zamt w jej duszy. Gotowa bya przeklina Bogusia. Chocia z drugiej strony powtarzaa sobie: a co on winien? Siedziaa tak dugo. Przez pla przechodziy rne osoby, onierze kpicy si w gaciach, dzieci. Chopcy nieli pki tataraku, stamtd, z k, gdzie leay mae relikty wodne, resztki chronicznych powodzi. Jutro miay by Zielone wita, tatarak niesiono do umajenia domw. Siedziaa dugo. I po tym trzeba bdzie jeszcze y? mylaa. To straszne, lepiej umrze od razu." Nagle usyszaa jaki gos nad sob: Prosz pani, prosz pani. Spojrzaa w gr, na mocie sta umiechnity Bogu. Przepraszam, e si spniem woa do niej przechylajc si przez krat ja zaraz zejd. Narwiemy tataraku. Pani Marta skina ku niemu rk. Podniosa zielone pasmo wodnej roliny, ktr upucio przechodzce dziecko. Powchaa wonny li. Przepadaa za tym zapachem. Potem podniosa si i posza w stron, skd mia przyj Bogu. Czekaa chwilk, a wyoni si spomidzy wiklin. Zdoa si ju rozebra i szed ku niej swoim tanecznym krokiem, zupenie nagi w malutkich slipach cytrynowego koloru. Nie by opalony i ciao jego byo biae i mikkie jak jedwab. Mimo to spostrzega, e jest niebywale piknie zbudowany. Harmonia linii opisujcej jego piersi i uda bya tak doskonaa, e pani Marcie odebrao mow. W milczeniu podaa Bogusiowi rk, ktrej ten nie ucaowa. Patrzy jej prosto w oczy. Jego brzydka twarz, osadzona na tak piknym ciele, nabieraa innego wyrazu. Byle tylko nic nie mwi" pomylaa Marta. Ale Bogu mwi. Przepraszam, e si spniem. Ale musiaem odprowadzi Halink na dworzec. Wic ona nie wyjechaa? Nie miaa pienidzy na bilet. Musiaem jej odda wszystko, co miaem, i zostaem bez grosza. Umiechn si tak promiennym umiechem, e twarz mu si odmienia. Umiech opromienia cae ciao. Dam ci pienidzy powiedziaa Marta. Naprawd? ucieszy si Bogu. To byo okropne. Marta chciaa jak najprdzej zamaza t pospolit, straszn rozmow. Chciaa jego i siebie odosobni od caego wiata. Chciaa go okry zielonym namiotem lici. I eby milcza. Nagle plaa, most, woajce przecigle dzieci, kpicy si onierze stali si nie do zniesienia. Nie chciaa spojrze na widoczne std domy miasteczka. Gdzie w dole rzeki woaa wilga. Na biaodrzewie, niedaleko mostu, migaa zota jej uska. Pani Marta trzy-

maa Bogusia za rk. Chodmy, narwiemy na jutro tataraku powiedziaa i pocigna go w stron k. Wzdu rzeki, midzy brzegami poronitymi wiklin a szerokimi poaciami trawy, pokrytymi w tej chwili gst sieci stokroci cigny si owe wiksze i mniejsze oczka" stojcej wody. Byy to resztki jakich dopyww, ktrych ujcia si zamuliy, lub dziury, ktre wypeniay wezbrane fale powodzi. W rd tych oczek" niektre tworzyy prawdziwe jeziorka, malownicze, zaronite tatarakiem i okryte wachlarzami paskich lici lilii wodnych. Odbijay si w ich zielonawej wodzie jak w lustrze wysokie, przystrzyone wierzby, zarola wiklinowe i biae oboki w wodzie zabarwiay si one zielonkawo spokojnie sunce po wysokim niebie. Mijali je w milczeniu. Nad jednym z tych jeziorek, pooonym daleko od drogi i oddalonym nieco od innych, sta wielki biaodrzew. Kiedy przechodzio si koo niego, nawet w bezwietrzny dzie, licie drzewa szeleciy bezustannie. Bya to osobliwa muzyka, ktr nade wszystko lubia pani Marta. Tam si wic skierowaa teraz z Bogusiem. W jednym kocu dugiego, ciemnego i zapewne bardzo gbokiego jeziorka na brzegu byo nieco biaego piasku taka maa plaa. Tam rzucili zabrane ze sob ubrania i zostali w kostiumach. Dzie by gorcy, ale wiey. Bya ju jaka szsta po poudniu. Bogu mia na sobie tylko te wskie slipy cytrynowego koloru. Pani Marta wci bya wstrznita doskonaoci jego ksztatw, do ktrych tak nie pasowaa twarz pergamoskiego barbarzycy z maym, wzniesionym w gr nosem. Bogu lea pasko na piasku, patrzc na rzadkie oboki, wypywajce nad jeziorko. aby skrzeczay gwatownie, ale w innych jeziorkach, troch dalej. W wiklinach nad rzek bez adnej przerwy kwiliy z przesadnym patosem sowiki. Milczeli. O czym mylisz? spytaa pani Marta. O niczym z nieprzyjemnym popiechem powiedzia Bogu. O Halinie? powiedziaa ona. O Halinie potwierdzi chopak i usiad. Masz cae plecy w piasku oburzya si Marta. Daj, oczyszcz ci. I zacza otrzepywa skr Bogusia. Przecie zaraz si o p uk zniecierpliwi si Bogu. Marta nie suchaa i starannie gadzia plecy chopca. Potem mocno przytulia do nich policzek. Co pani robi? zaniepokoi si Bogusaw. Szybko si odwrci. Marta cofna gow i odchylia si w ty. Przez chwil patrzyli sobie w oczy, a wreszcie Bogu przycign gow Marty do siebie i pocaowa w usta. Pocaunek trwa dugo. Kiedy oderwali wargi od warg, z kolei pani Marta powiedziaa: Co ty robisz, Bogu? Bogu umiechn si i powiedzia leciutko:

Pani jest taka dobra. Marta zapona rumiecem. Zirytowao j to powiedzenie. Mczyzna nigdy nie powinien mwi kobiecie, e jest dobra... A co ma mwi? naiwnie, ale z pewnym zniecierpliwieniem powiedzia Bogu. Nic przez zby sykna pani Marta i odwrcia si. Siedzieli przez chwilk naprzeciwko siebie w milczeniu. Wreszcie Bogu westchn. Trzeba nabra tego zielska zdecydowa. Zerwa si i wskoczy do jeziorka. Z miejsca bya tutaj gbina. Nurkowa, wypyn na rodek i po chwili znajdowa si ju w drugim kocu, gdzie rosy zielone pdy wonnej roliny. Pani Marta zostaa sama na brzegu. Serce jej cisno si rozpacz. Waciwie, tak przynajmniej mylaa, nie zostao jej nic innego, jak popeni samobjstwo. Wszystko przepado. Kiedy Bogusaw przepyn jeziorko z powrotem i zjawi si przed ni z pkiem tataraku, spojrzaa na niego jak na jak obc, nie znan istot. Jedno z nas musi umrze" pomylaa. I wyobrazia sobie, jak nieskoczon ulg uczuaby, gdyby tego chopca nie byo. Nie byoby wtedy czowieka na ziemi, ktry by zna jej tajemnic. Piekca mka i piekcy wstyd ustpiyby, nie istniayby po prostu. Niech pani trzyma zawoa Bogu wesoo i bynajmniej nie zmieszany tym, co zaszo. Ja jeszcze przynios. I rzuci do stp Marty cay pk zielonych pdw. Przyzwyczajony do takich rzeczy" z gorycz pomylaa Marta i nie chciaa spojrze na Bogusawa. Patrzya na snop zielonej roliny lecy na piasku. Chyba bdzie dosy powiedziaa. Nie, za mao. Potem pani bdzie narzeka, e jestem leniwy zamia si Bogu i nagle obj j za szyj i lekko musn wargami jej wargi. Marta chciaa go zatrzyma. Zaraz, zaraz powiedzia porozumiewawczo tylko przynios jeszcze tego wistwa. Oderwa si od niej i z rozbiegu skoczy do ciemnej wody. Znik pod ni i dugo si nie wynurza. Wreszcie Marta ujrzaa jego gow w samym rodku wodnego oka. Posuwa si naprzd powoli i jak gdyby z trudem. Co mu jest? powiedziaa do siebie Marta. Ale Bogu dopyn spokojnie do koca. Jego ramiona klasycznie wynurzay si z wody i donie elegancko klepay powierzchni. Drobne bryzgi wylatyway spod jego palcw. Marta widziaa, jak osign dno, stan przy tatarakach i wyrywa dugie pasma. Oczywicie z zielonym snopem trudno mu byo pyn z powrotem. Mg wiosowa tylko jedn rk. Tote posuwa si powoli. Co mu jest? powtrzya Marta. Nagle w rodku jeziorka poszed pod wod. Po co on nurkuje? zaniepokoia si doktorowa. Gowa Bogusia wynurzya si na chwil z topieli. Byo to do daleko, ale Marta spostrzega w jego oczach co jakby przestrach. Zerwaa si na rwne nogi.

Bogu znowu si schowa. A kiedy si wynurzy, uczyni rk w stron Marty gest przeraajcy. Ton. Marta wskoczya do wody i pyna w jego kierunku. Nic nie wida byo nad wod. Na samym rodku jeziorka Marta zanurzya si w gbok, zimn wod. Otworzya oczy i ujrzaa owo zielonawe, mtne wiato, jakie zazwyczaj widzi si nurkujc. Rkami falowaa tu i wdzie starajc si natkn na ciao topielca. Ale nic nie znajdowaa. Posza jeszcze gbiej. Nie moga wytrzyma bez oddechu i ju sza ku grze zamknwszy powieki, kiedy o ciao jej musny bezwiednie i bezsensownie przebierajce rce. Podya za nimi i chwycia jakie ciao. W tej chwili dwa mocne ramiona otoczyy jej szyj. Chciaa wraz z nimi wypyn na powierzchni. Ale ramiona ciyy, cisny i cigny j w d, na dno. Tracia oddech i za chwil moga si napi wody. Wwczas jednym uchyem gowy w d wycigna szyj z dawicych ramion i podbiwszy si lekko w gr wypyna. Bya pod samym brzegiem. Nie pamitaa, jak wyskoczya na piasek. Obejrzaa si na jeziorko: porodku czerniejcej wody bulgotao co przez chwil i pojawiy si pcherze. Zakrya oczy rkami. Gdy je odja, woda bya gadka. Wskoczya na wa nadbrzeny i biega nim krzyczc: Ratujcie, ratujcie! Zza wierzb wyleciao dwch chopakw, ktrzy tam kosili k. Krzykna do nich, wskazujc na jeziorko. Tam, pod wysokim drzewem! Bogu si utopi! woaa. Chopcy biegli prdzej od niej i kiedy doleciaa do jeziorka, ju si rozebrali i skakali do wody. Zaczli nurkowa, systematycznie obszukujc dno. Wynurzajc si pohukiwali na siebie. Po samym rodku, po samym rodku! woaa Marta. Chopcy przemierzyli cae oko" wodne do koca i potem ruszyli z powrotem. Nagle jeden z nich, Stasiek, zakrzykn wynurzajc si: Jest, jest! Cig za wosy, cig! woa drugi. Obaj zanurzali si i wynurzali w jednym miejscu, a potem razem pynli ku Marcie cignc pod wod jaki ciar. Dobili do brzegu i wylazszy na wierzch wycignli Bogusia. Przewalili go przez cembrowin i wycignli ze strasznym trudem na piasek. Trwao to wszystko z p godziny. Zaczli mu robi sztuczne oddychanie. Woda wylewaa si z ust topielca, ale nie dawa znaku ycia. Czekaj powiedzia Stasiek polec po chopakw, trzeba go pobuja. Ja z tob krzykn drugi, niepewnie zerkajc na ciao. Widzia chyba, e daremne ich trudy. Bogu by zreszt dobrym pywakiem. Musiao go chwyci serce. A wtedy wszelkie bujanie" byo zbdnym trudem.

Pani tu popilnuje powiedzia Stasiek. Wrzucili na mokre ciaa bielizn i pognali. Sycha byo jeszcze przez chwil ich pokrzykiwania. Bose ich stopy dudniy po ubitej powierzchni ochronnego wau. I oto nad jeziorkiem zapanowaa miertelna cisza, ktrej nie mciy okrzyki oddalajcych si chopcw. Ciao Bogusia leao na piasku obok pkw tataraku, tak jak je porzucili ratownicy. Ramiona mia rozrzucone na krzy i na wosach pod pachami byszczay okrge, zielonawe krople. Otwarte oczy nie patrzyy i byy matowe jak u staroytnych posgw. Z rozdziawionych ust wycieka wski strumie wody czy luzu. Pani Marta siedzc w kucki w pobliu ciaa przypatrywaa mu si z napiciem, jakby na wieki chciaa zawrze w oczach zarysy nieprawdopodobnej piknoci. Caa posta topielca powlekaa si jakby celofanem obcoci i sztywnoci, ciao to z minuty na minut przestawao by czowiekiem. W jasnym socu czerwcowego dnia byszczay ostrym kolorem te, szczelnie obcinite kpielwki, ktrych barw tylko nieco przeamywa zielony nalot zgniej wody. Dlaczego nie utopiam si z nim razem? mylaa pochylajc si nad ciaem. Czy chciaam y? y dalej po co?" I bez przerwy powracaa w jej pamici chwila, gdy jednym gwatownym ugiciem wylizna szyj z jego dawicych uciskw. y? powtarzaa. y! Zrazu ostronie dotkna jego piersi. Skra topielca szybko wysychaa, cho soce zniyo si ju ku zachodowi. Poczua pod palcami co zimnego, jak gdyby marmur. cignite minie wypinay skr. Kada linia przeprowadzona po tych wypukociach bya skoczenie pikna. Pani Marta przyoya usta w miejscu, gdzie na przeczy pomidzy dwoma wzgrkami porasta delikatny puszek. Ju i on wysech. Kobieta stopniowo przeniosa swoje wargi poniej piersi, gdzie przebiegay najpikniejsze minie gorsu, a potem nagym poruszeniem zacza caowa piersi, przepon, brzuch, ppek i w gwatownoci pocaunkw, ktrymi obsypywaa zmarego, schodzia coraz niej. Cae to zimne i ksztatne jak rzeba ciao pachniao tatarakiem. Ale kiedy pani Marta poczua pod wargami rbek tych slipw, do nozdrzy jej dolecia zapach botnistego iu, gnijcych rybich usek i wo bota aromat mierci, ktra miaa si sta niebawem rwnie jej udziaem. 1958

You might also like