You are on page 1of 22

Jarosaw Iwaszkiewicz-Brzezina

Ju w samym sposobie, jakim Sta wysiad z bryczki przed gankiem, byo co, co rozdranio Bolesawa. Wylecia, raczej wyfrun z tego ekwipau. Przede wszystkim Bolesaw zauway szafirowy kolor skarpetek. Spod przykrtkich i lunych spodni kolor ten wydobywa si dobitnym akcentem. Oblega on niezmiernie chude kostki ng Stasia. Chocia poza tym Sta wyglda zupenie dobrze. Od owego szafirowego koloru Bolesaw podnis wzrok ku niebieskim oczom brata. Byy niezmiernie wesoe. Stach umiecha si nimi, naokoo ust w umiechu tworzyo si wiele zmarszczek, ktre zbiegay si w jeden punkt. Ucaowali si, a pierwsz yczliw myl Bolesawa byo: ,,Chwaa Bogu, zupenie zdrw". Nie widzieli si bardzo dawno. Sta dwa lata siedzia w swoim sanatorium, ale jeszcze przedtem nie widzieli si lat par. Bolesaw od dawna zakopa si w tej leniczwce, a Sta nie zaglda tutaj. By moe, e nie poznaby go teraz. - Jak si masz?-zapyta po chwili milczcego ciskania si Bolesaw. - Doskonale! - Dobrze, e sobie o mnie przypomnia. - C miaem robi? Doktorzy chcieli koniecznie, eby jecha do lasu. No, wic gdzie, jak nie tu? Mwi to wszystko, przerywajc co chwila krztaniem si. Zbieg cztery schodki do bryczki, wycign z niej do lekki kuferek, postawi go na werandzie, zrzuci elegancki gumowy paszcz, rkawiczki, wreszcie podrn czapk, dokadnie tak sam, jak Bolesaw widywa na reklamowych rysunkach ilustrowanych pism. Zaraz siedli do niadania, nakrytego na ganku. - Szalenie jestem zmczony - cign Stanisaw. - Dwa dni i dwie noce. Maa Ola przysza z gbi domu. Miaa niebieskie, nieco wystraszone oczy. Dwigaa w rku lalk, do oskuban. W milczeniu dygna przed stryjaszkiem. - Boe! Jaka ogromna! - zawoa Stanisaw. Bolesaw nic nie mwi. - Ale lalk ma straszn! Widziaem takie liczne lalki za granic. Zapomniaem jej przywie. To doprawdy nieczuy ze mnie stryjcio! Ola zesza z ganku i sza sobie spokojnie w las. Las zaczyna si bezporednio za drog, ktra przedzielaa go od leniczwki. Dzie by brzydki, bo kapao cigle. Br pozbawiony by w tej stronie poszycia i Sta, opowiadajc z oywieniem o swojej podry, widzia, jak bledziutka sukienka Oli migaa pomidzy pniami. Zatrzyma si na chwil. - Tak j puszczasz samopas?-zagadn starszego brata. Ten wzruszy ramionami. - Wic mwi ci, e jak tylko zjechaem w doliny...-cign Stanisaw - uczuem szalone zmczenie. A c dopiero w tej naszej Polsce. Mylaem, e ta droga tutaj nigdy si nie skoczy, lasy i lasy, nie wiadomo, skd tego tyle tutaj. - Tak, tylko e nie bardzo adne. Br. - To nic nie szkodzi. Bardzo lubi sosnowy las. Doktorzy mi cigle nim gow zawracali, do sosnowego lasu, koniecznie do sosnowego lasu. - Tu za domem jest bardzo adna brzezina! - Bolesaw wskaza rk, nie ogldajc si w tamt stron. Dzie by pochmurny i z lasu dolatywa lekki szelest ocierajcych si o siebie igie. - Wiesz, przez dwie godziny sucha tego szelestu igie i tego piasku pod koami to strasznie jednostajne!-cign wci Stanisaw, nie tracc dobrego humoru. - Mczy mnie troch monotonia tutejszej okolicy. Jak si czujesz? Bolesaw ruszy znowu ramionami. Ustami wyda dwik nieokrelony. - Ale do tej maej to powiniene wzi jak opiekunk. - Mylaem... - Samo ,,mylaem" nie wystarcza... Stach szeroko odsun krzeso i wzi za ucho walizk. - Gdzie mam mieszka? - Z sieni na lewo. Bolesaw posun si nieco z krzesem, tak e patrzy na drog. Niebo pomidzy dachem ganku a lasem pociemniao gwatownie i deszcz si zagci. Sysza, jak Stach gospodaruje w swoim pokoju. Otwarte okno miecio si tu obok werandy. Skuba ciemn brod. Sysza, jak brat rozgrzebywa si. Wyjmowa rzeczy z kuferka, my si po podry. Wszystko to nucc. Nie przestawa nuci ani na chwil modnych piosenek europejskich, wiatr zawia inny od tych melodyj. Bolesaw zmarszczy brwi i zagryz brod pakujc j sobie do ust rk. Stach otworzy drzwi od swego pokoju do nastpnego. Bolesaw sysza, jak w mikkich pantoflach poczapa dalej, jak otworzy drzwi do sionki, pewnie zajrza do kuchni. Wraca potem drug stron leniczwki przez pokj Oli i jego. Cztery pokoje, cae gospodarstwo. - Obejrzaem cay dom - powiedzia Stach stajc w progu. - Zapomniaem, e nie masz fortepianu. Zdawao mi si, e masz, i szukaem go wszdzie. Tu strasznie bdzie nudno bez fortepianu. Czy w Sawsku nie mona wynaj? Bolesaw nic nie odpowiedzia. - My si tu z Ol zanudzimy na mier. Nawet to ostatnie sowo nie obudzio Bolesawa z odrtwienia. Myla tylko: "Boe, Boe, po co on tutaj przyjecha?"

Tymczasem Stach nala do szklanki gorcej wody z czajnika, ktry sta na stole. Poszed si goli. Po chwili wynurzy si z okna z twarz ca w mydlinach: - Czy ty konno nie jedzisz? - Ja nie, ale mam siodo. - A ko? - Ten prawy - mrukn Bolesaw. - Chodzi? - Hm, Janek mwi, e bardzo dobry. - To doskonale. Bd jedzi konno-Stanisaw cofn si. Po chwili znowu doleciao do Bolesawa pytanie: - A do Slawska to jak daleko? Przecie stamtd jedziesz. - Ale na mile? - Ze dwie, dwie i p moe... - Czy fortepian daoby si przywie? - Sam widziae, jaka droga... - No rzeczywicie, ale jak wyschnie? - To bdzie piach. - Ale daby mi ewentualnie konie? - A daje mi ju spokj z tym fortepianem! Bolesaw zniecierpliwi si. Wsta i poszed do kuchni. Sta nie przesta nuci, golc si. Patrzy, jak przez drog przekradaa si zmoknita Ola. Nie przypieszya jednak kroku. Z wolna przechodzia przez koleiny, kryjc lalk pod chusteczk. Stanisawowi na ten widok serce si cisno. - Oho! - powiedzia sam do siebie - bdzie tu ciko. Stara suca, Katarzyna, sprztaa po niadaniu na werandzie. Ola usiada w kciku na maym stoeczku i co gadaa do lalki. Stach przypatrywa si drobiazgom, ktre mu przypominay pobyt za granic. Rozstawi je na malekiej, zgrzybiaej i brzydkiej toaletce, ktra staa w rogu. Oglda fotografie: on, miss Simons i Duparc na niegu w Davos. Umiechnite twarze. Inny zapach tamtych przedmiotw. Otaczaa go wo sosnowych zwyczajnych mebli i podg wieo wymytych. Gdy wyszed na ganek, wyjanio si. - Olu, chod na spacer. Pokaesz, gdzie brzezina. Ola wstaa bez sowa i wzia go za rk. Poczu rczk chudziutk i zimn. Pomau zeszli ze schodw. Z dachu kapay cikie krople. - Jak deszcz pada od rana, to potem pogoda-powiedziaa powanie malutka. Obeszli dom dookoa. I rzeczywicie z tamtej strony bya przeliczna brzezina. Pnie cigny si ku grze jak nieyste filary, chrupkie, zdawao si, e z cukru czy ze niegu. Strugi wtych lici spaday z gry, ale wida byo tylko perspektyw biaych filarw. - adnie tu - powiedzia Stach bez umiechu. Ola nic nie odpowiedziaa. Szli po wilgotnej trawie, potem wydeptan ciek. Biae pnie gstwiy si w mgliste perspektywy, midzy drzewami wilgo pocza parowa. Miao by soneczne popoudnie. - To tylko taki majowy deszczyk - Ola cigna pomalutku wtek swych myli. Stanli przed mogik usypan z tego piachu, poczerniaego ju, ale nie pokrytego traw. Mogia ogrodzona bya biaym brzozowym potkiem, bardzo zwyczajnej struktury; po prostu powtykano na krzy patyki. Ogromny krzy brzozowy stal nad mogi, biay jak pnie otaczajcych drzew. Stach zdziwi si: - Co to jest? - To mogika - odpowiedziaa Ola. - Czyja? - Jak to czyja? Mamusi. - To mamusia tutaj pochowana? Dlaczego nie na cmentarzu? - Taki wiat - odpowiedziaa Ola-a tutaj bliziutko. - Pewnie, e bliziutko, ale czy nie mona byo na cmentarzu? - Roztopy byy straszne. Ksidz wikary konno przyjecha. - To byo na wiosn? - Konno, spowiada mamusi i ju tutaj zosta. Dwa dni siedzia, nie mg si ruszy, woda wszdzie wylaa. - Powici t ziemi? - Powici. Mwi, e nie mona w nie powiconej ziemi. Namawia, eby wie do Sawska. - A tatu co? - Tatu nie chcia. Powiedzia: mona w brzezinie. Tu adne miejsce. - adne! - Bardzo adne, ale ja tu nie lubi chodzi. - Nie lubisz? - Nie lubi. Chodz tylko z tatusiom. Tatu si modli. - Tatu... - Tatu codziennie chodzi z rana albo pod wieczr, a w niedziel to si tu modli ze mn. Czyta z tej ksiki, co mamusia miaa. - A ty pamitasz mamusi? - Pewnie, to ledwie rok min. - Prawda. Ju rok. A ja si dowiedziaem dopiero na jesieni. Twj tatu rzadko pisuje. - Tatu nie lubi listw. - Ja pisaem czciej. - Ale tatu nie lubi listw stryjcia. - Czyta ci co kiedy?

- Nie... kiedy czyta, jak stryjcio saneczkami jedzi. Ja te mam saneczki, ale tutaj nie ma adnej gry. A w Szwajcarii due gry? - Ogromne. Poka ci fotografie. - To chodmy ju do domu. Stryjcio pokae fotografie. Zacz pokazywa jej fotografie, ale dziewczynka wkrtce si znudzia. Zreszt nie bardzo rozumiaa, co to znaczy ,,hotel", ,,sanatorium", ,,Szwajcaria". Sta siedzia na ceratowej kanapce, ktra staa w jego pokoju, i fotografie zsuny mu si z kolan. Spoglda bezmylnie w okno, gdzie spoza pni sosnowych poczy przebija promienie. Igliwie midzy sosnami kurzyo si mocno; przestrzenie pomidzy pniami napenione byy mg i wyziewami. Zreszt nie obserwowa zjawisk przyrody, nawet nie myla o tym, co si w nim dzieje. Trwa w spokoju, chcia nawet bezmylnoci. Po chwili powtrzy: - O, ciko tu bdzie. Nie zdawa sobie jeszcze sprawy z atmosfery, ale ju wiedzia, e nie bdzie dobrze. Przeraa go stan brata i na prno stara si sobie to wyobrazi, ale poniewa nie przey adnej straty naprawd, nie przychodzio mu to z atwoci. Przy mierci matki by nawet obecny, ale sam fakt wydawa mu si nierzeczywisty. Potem nie mg tego zrozumie ani odczu, tak jakby matka bya zawsze w drugim pokoju. A jeszcze potem przyzwyczai si, e nigdy nie wchodzia do tego, w ktrym on by. A tymczasem tutaj ta piaskowa mogia w brzezinie bya czym nie do odrzucenia. Wci j mia przed oczami i siatk biaych pni, ktre w oddali zacieray si i tworzyy biay rozpylony kolor, jakby namalowany municiami pdzla. Tymczasem Bolesaw siedzia po drugiej stronie sieni, na ku, i patrzy na ten sam mniej wicej pejza sosnowy, na dym midzy pniami i na pierwsze blaski, oywajce na mokrych liciach poszycia, ktre dopiero owe promienie soneczne odkryway w wysuszonej koronce boru. Tylko e myli Bolesawa jeszcze mniej byy sprecyzowane ni myli modszego czowieka. Z mgy, jaka go otaczaa od mierci ony, nie wywoywao go adne zjawisko, wszystko widzia przez siatk. Bardzo to przeszkadzao oczom, ale nic wicej. Na mogi zachodzi, to prawda, w niedziel tam z Ol odprawia pacierze, ktre tym gorzej draniy go, e by niewierzcym. Mogia, ciao-nie istniay dla niego, czu naprawd mier owej brzydkiej, cho miej kobiety, ktra bya jego on przez lat kilka. Czu, e jej nie ma. Pamita, e umara. Pamita, e umieraa, jak umieraa. Byo to wszystko jedynie rzeczywiste, wszystko inne nie. Nie dlatego skarpetki brata byy czym tak okropnym, a ich kolor mia mczy Bolesawa w nielicznych snach jego. wiat, od ktrego oddzieli si chopak, aby zamci mg pomidzy pniami sosen, by czym przeraajcym. Przybycie Stanisawa byo przybyciem Marsjanina. A jednoczenie wywoywao nieodparte poczucie rzeczywistoci, ktrego Bolesaw by pozbawiony w cigu ostatniego roku. Myla o tym (po raz pierwszy), e to ju rok, e Basia musiaa si w trumnie straszliwie zmieni; e nigdy nikogo ju nie bdzie kocha, e Ola pewnie jest strasznie zaniedbana, bo on wcale o tym nie myla, e trzeba sprokurowa jak nauczycielk, jednym sowem, e jako naley i. Dokd i po co, na razie nie myla, no, ale e trzeba i. To ju byo bardzo wielk odmian. Zawdzicza j temu nieznonemu przyjazdowi Stasia. Wtem na schodach, potem na werandzie rozlegy si mocne kroki silnych i bosych ng. Dziewczyna gorca od biegu zakrya nagle sosny przed Stasiem swym cieniem. - Gdzie pan? Nie zdy odpowiedzie. Glos Bolesawa odpowiedzia z okna, pooonego po przeciwnej stronie drzwi werandowych. Okazao si, e stranik Janek, brat dziewczyny, ktry mieszka na podwrzu, wybi rk szyb w drzwiach wejciowych; gboko rozci do, trzeba byo przewiza mu ran, wyjodynowawszy naleycie. Zajli si tym obaj bracia, przy tej okazji Stanisaw pozna podwrze i jego mieszkacw. Nie byo ich wielu, strzelec z siostr i matk oraz kilkunastoletnich dwch wyrostkw do pasania krw i koni, Edek i Olek. To wszystko. Podwrko byo mae, czyste, ale smutne. Konie i krowy mieciy si w czerwonym budynku na parterze, na pitrze byo mieszkanko, w ktrym odbywaa si operacja. Dwa pokoje strzelca i pokoik chopakw. Okienka byy mae i wiata byo w nich niewiele. Sosny zaczynay si zaraz za cianami tego domu, ktry do poowy by stajni. Osobno jeszcze stay: szopa, wozownia, kurnik, chlewik. Stanisaw wraca do domu jeszcze smutniejszy, jeszcze bardziej zniechcony. A przy tym nie opuszczao go zmczenie po dugiej drodze, potnia co chwila. Powietrze po deszczu byo jednak parne i pogoda, ktra si ostatecznie ustalia po poudniu, nie zapowiadaa si na dugo. Pooy si na ceratowej kanapce i cierpliwie czeka na obiad. Bolesaw chodzi bez przerwy po pokoju, cho ciasno tam byo pomidzy jego kiem a Oli. Dziewczynka wraz z lalk siedziaa w tym samym pokoju, w kciku za kiem. Bolesaw w chwili pustki w gowie sysza, jak uczy lalk pacierza.

II

Inne dni po przyjedzie Stasia byy zupenie podobne, z t moe rnic,e Bolesaw mniej przesiadywa w domu. Nie tylko musia jedzi po lesie,doglda to tej, to owej roboty, by na porbie i na tartaku, ktre leay do daleko od siebie, ale take jedzi nawet do miasteczka. Nie by tam od roku,droga teraz bya troch lepsza, przypomnia sobie mnstwo nie zaatwionych od tak dawna spraw, pojecha.Wola unika sam na sam z bratem. Jego stroje, sposb mwienia i bycia rozdzieray mu zablinion prawie ran. Nie mg znie tej zamylonej radoci ycia, jaka bya wszdzie w Stasiu: w ruchu, sowie,miechu. Nie przyznawa si Bolesaw, ale we wasnym bracie widzia tyle czaru, tyle ujmujcego wdziku, ktrego nie mg za nic w wiecie przyj do wiadomoci.Nie rozumia, w jakim znaczeniu, ale ten czar, ten wdzik odryway go od Basi.Wola wic siedzie na tartaku i sucha, jak si kcili ydzi. Spnia si na obiad, ale Sta czeka cierpliwie, mia zwyczaj chodzenia na bardzo dalekie spacery z Ol i bardzo to go mczyo. Bolesaw czsto zastawa go na ceratowej kanapce, wieczorem kad si wczenie do ka i nie chcia wychodzi po zachodzie soca.

- Zosta mi jeszcze taki zwyczaj z sanatorium - powiedzia do brata.By bardzo miy, ale wci bardzo nietaktowny, mia si, artowa,piewa i gwizda. Ola poweselaa troch przy stryjaszku i nauczya si dwu piosenek niemieckich, jakie jej piewa Sta. Dotychczas nigdy prawie nie piewaa,a teraz nucia wieczorami lalkom, uoonym w koyskach z kory brzozowej. To jeszcze bardziej mczyo i dranio Bolesawa. Znowu padao i znowu si wypogodzio, i wanie nadeszy ksiycowe noce. Ola bardzo pno kada si spa, tego wieczoru siedziaa u stryja na kanapce i patrzya, jak pomidzy sosnami przedziera si czerwone wiato wschodzcego satelity. Zamilka ze zdziwienia, bo Sta opowiada jej, jak wschodzi ksiyc w jasnym powietrzu gr, o tym, jak widzia zamienie peni, wyaniajce si zza czerwonego grzbietu naprzeciwko ich sanatorium. Mrono wtedy miao by i powietrze lekkie od czystoci z sykiem dostawao si do garda. Maa bya przeraona. Ale ksiyc z czerwonego sta si biay i midzy sosnami powstaway bardzo jasne plamy. Potem poszli na spacer pomidzy brzozy. Chodzili tam i z powrotem i Stasiowi wydawao si wszystko nierzeczywiste. Trzeba byo duej siy woli, aby wci jeszcze mia si i artowa, trzymajc ma bratanic za rk. Gdy zbliyli si w stron mogiki, Ola stana i nie chciaa i dalej, ale powiedzia do niej agodnie, e nie powinna si ba, e tam nie manie strasznego. On by take chcia lee -jeeli ju przyjdzie pora-w tym piasku pord tych marmurowych pni. Zbliyli si do ogrodzenia, ale zobaczyli Bolesawa. Sta tylko, ale w jego opuszczonej gowie i zamanej postaci tyle byo wymowy, e Sta si cofn. - Tam stoi tatu - powiedziaa Ola. I wrcili ju w milczeniu do swojego domu. Ola posza spa, stara kucharka, Katarzyna, uoya j do eczka, a Stanisaw znowu pocz patrze na pnie sosnowe, niebieskie od ksiycowego wiata. Bolesaw wszed nagle do jego pokoju. Widzia ich, jak odchodzili od niego i od mogiy, i nie mg si powstrzyma od jakich gorzkich sw, ale Stanisaw nic z tego nie rozumia. Potem poszli do jadalni i pili jeszcze herbat w milczeniu, nareszcie Bolesaw zacz opowiada o wszystkim od pocztku. Wida byo, e robi mu to wielk ulg, to gadanie, e nie tylko zrzuca ciar z siebie, ale jednoczenie przeamuje te lody, ktre oddzielay go od brata. A wic od pocztku: jaka Basia bya, cicha, dobra, zwyczajna, ale niezwykle mia; jak w ogle bya sabowitego zdrowia od samego urodzenia Oli; jaka to wtedy bya bardzo niena zima, jak potem przyszy fatalne roztopy i ksidz musia konno przyjeda. To wszystko, co Stasiowi strecia Ola w pierwszej ich rozmowie, ale o wiele bardziej szczegowo, z powrotami do tematw ju poruszonych, z refrenami; mwi bardzo niezdarnie, prymitywnie, ale Sta sucha uwanie i nie spuszcza oczu z niego. Jeeli wydawao mu si, e opowiadanie brata byo prostackie, to jednak czu poprzez si cierpienia ca moc i trwao organizmu, ca si charakteru dobywajc si z prostych sw. Myla, e jednak on jest mocnym czowiekiem, ktry potrafi strasznie cierpie i szalenie kocha. Suchajc gadania, ktre tak dokadnie odbijao charakter, porwnywa siebie ze starszym bratem i umiecha si z politowaniem. Nic gbokiego, wszystko po naskrku, a ot i koniec. I nic z tego nie bdzie. Bolesaw nie by zadowolony ze swego wygadania si, poszed zaraz do siebie i dugo nie spa. Zdawao mu si, e Sta przyj to wszystko za bardzo obojtnie, nie przej si, nie okaza naleytego zainteresowania. Myla, e to wyznanie, ktre pokae Stasiowi, co si w nim dzieje, pozwoli im na wikszy kontakt. Tymczasem Sta nazajutrz by jeszcze bardziej obcy, jeszcze bardziej wesoy i niedostpny. Zaczy do niego (poczta przychodzia dwa razy na tydzie) napywa listy z zagranicznymi markami, ktre starannie wycina i darowywa Oli. Dnie zaczy si teraz adne i chodzili na spacery. Bolesaw z werandy czy z lasu obserwowa z daleka wysok, szczup posta Stasia, w szarym ubraniu; zlewa si prawie z szar powiat, jaka powstaje w sosnowym lesie: by prawie niebieski, a biae woski Oli wyglday niby soneczna plama, cignca za nim. Ostatecznie Stanisaw nie wytrzyma i zdecydowa si sprowadzi fortepian ze Sawska.

III

Bya to cala wyprawa argonautw. Naprzd Sta pojecha do miasteczka w towarzystwie owego strzelca, co przeci sobie rk. Droga bya daleka i monotonna w penym znaczeniu tego wyrazu. Nie mona byo cigle zachwyca si lasem i drzewami, i akurat Sta poczu si od paru dni gorzej, mia zdaje si gorczk porzdn, ale postanowi sobie od wyjazdu z sanatorium nie patrze nawet na termometr. Niebo byo szaroniebieskie jak sprany perkalik i sosny, i brzozy zmieniay si przy drodze usypiajcym rytmem. Poza tym rozmowa ze strzelcem nie kleia si, pomimo i by to przyjemny chopak. Sta chcia go pyta o siostr, ale to mu si wydawao nazbyt miae i intymne. Sam nie wiedzia dlaczego, ale w drodze tej, moe z powodu ssiedztwa jej brata, cigle mu przychodzia na myl ta kobieta, ordynarna i gwatowna, tupot jej ng po deskach werandy, kiedy j zobaczy po raz pierwszy. Teraz dopiero sobie przypomnia, e miaa w ciemnej twarzy takie same szare i przejrzyste oczy jak jej brat. Patrzya na niego uwanie, gdy przewizywa rk strzelca tym samym zdaje si bandaem, ktry teraz jako szary strzp owijajeszcze do jego ssiada na dwumiejscowym wzku. Piach ty i sypki, prawie mazowiecki, zsypywa si z k z leciutkim szmerem, byo do gorco i pot spywa po ciele i karku Stanisawa. Pozwalao mu to odczuwa bardziej realnie ciao, stawao si ono czym echcce dotykalnym, niezmiernie przyjemnym i uciliwym zarazem; patrzy bezmylnie przed siebie i czu jak gdyby szmerek piasku w swoim ciele. Strzelec nazywa si po prostu Janek, jego siostra Malina. Jedyne to pytanie, jakie zdecydowa si zada podczas caej podry. Ale by przygotowany na dusz jazd. Oto nie spostrzeg si, jak zaczy si role, a potem na paskim ju zupenie polu ukazay si pierwsze zgrzebne domy miasteczka. Stanli na rynku, trzeba si byo obejrze za caym fortepianem; Sta rozpocz od pertraktacyj z najbliszym ydem, ten odwoa si do

innego i po chwili ju kilkunastu ich otoczyo bryczk. Ruszali wawo jzykami, machali rkami,ale sprawa si nie posuwaa, gdy naprzd trzeba byo omwi znaczenie i moliwoci odnalezienia danego przedmiotu. Sta przysuchiwa si spokojnie temu wiegotaniu. Ostatecznie odnaleziono jaki zauek,w ktrym znajdowao si mieszkanie, gdzie by do odstpienia fortepian. Byo to mieszkanie jakiego zredukowanego urzdnika kolejowego czy bankowego, ktry chcia odnaj fortepian. ona jego, jeszcze moda kobieta, leaa chora w tym samym pokoju, gdzie sta instrument, i Sta, prbujc klawiszw, zacz z ni rozmawia.Fortepian by jej wasnoci, nie chciaa go w aden sposb sprzeda, ale odnajmie go na par miesicy z przyjemnoci, potrzebuj pienidzy, bieda straszna i dziecko im umaro. Za par miesicy, jak ju bdzie zdrowa, znowu fortepian bdzie jej potrzebny: od jesieni bdzie dawaa lekcje muzyki. Sta popatrza na ni uwanie, ale odwrcia wzrok. Zbyt si oswoi w sanatorium z widokiem chorych ludzi, aby twarz tej kobiety zrobia na nim wielkie wraenie, ale nie wtpi ani chwili, i na jesieni fortepian nie bdzie jej potrzebny. Ani jej, ani jemu, pomyla. Najwicej trudnoci byo z transportem. Wynajta platforma wloka si noga za nog, raz po raz grzznc w piasku. Trzy konie, wprzgnite do jednego dyszla, szy nierwno i koa wcinay si w piasek, wychodzc z kolein. Fortepian by krtki i nie bardzo ciki. Sta obieca chorej kobiecie, e si bdzie opiekowa tym instrumentem jak dzieckiem, i teraz nie chcia wyprzedzi furmanki, i noga za nog kaza jecha Jankowi za ni. Kobieta, siedzc w ku, pakaa cicho, kiedy wynoszono fortepian, i to zirytowao Stasia. - Ma czego baba rycze - powiedzia do siebie, gdy pilnowa zaadowania, stojc na wskiej uliczce. Teraz, gdy jecha za tym fortepianem jak za trumn, wci widzia zy przejrzyste i due, cakiem wyrane, spywajce po policzkach chudej pani. Wieczr prdko nadchodzi, ani si spostrzeg. Majowy wieczr i pomidzy drzewami wida ju byo fioletow mgiek; niebo te w poowie byo liliowe i rzucao niebieskie refleksy midzy bruzdy na piasku. Szmer k skwiercza ju prawie, a yd siedzcy nad fortepianem w fantastycznym koszu pokrzykiwa monotonnie. Nawet Stasia opuci dobry humor. Dopiero pnym wieczorem dojechali do leniczwki. Przy pomocy Janka, yda ze Sawska, Edzia i Olka, wreszcie Maliny Sta wyadowa fortepian i postawi go w swoim pokoju. yd odprowadzi konie na podwrze i uciszyo si kompletnie. Sta siad przy fortepianie i, pooywszy rce na byszczcym w cieniu deklu, patrzy przez otwarte okno na noc i na pnie sosen, i na pnie brzz, bo tam si ju zaczynaa brzezina-i zaczo mu si serce ciska. Nigdy nie myla o tym, a teraz stao si bardzo ciko. Zacz gra bardzo cicho, eby nie zbudzi maej Oli. Zacz gra rzeczy przebrzmiae bezpowrotnie i nie majce tutaj adnego sensu. Wszystkie tanga i slow-foxy, jakie taczy w sanatorium, a ktre na tle surowego pejzau nabieray barwy niemodnych sukien. Szczeglniej ta piosenka hawajska, jak taczy z miss Simons. Bya bardzo adna, taka jak jego tancerka, ale rwnie jak ona nie miaa sensu. Bolesaw przez cay czas wyadowywania fortepianu nie pokazywa si. Zamkn si wida w swoim pokoju i nie chcia nawet patrze na gorszcy instrument. Noc bya bardzo ciepa i Sta nie myla o bracie. Grajc piosenki bardzo pospolite odczuwa bl tej czarnej nocy i jej strach. Nie chcia na razie nic wiedzie o humorze Bolesawa. Tymczasem Bolesaw po pewnym czasie wszed z duym haasem, narobi naprawd wrzawy, przeszedszy si tam i z powrotem po pokoju Stasia, wreszcie usiad na ku i Sta widzia, e targa brod.Po chwili dopiero powiedzia: - Wiesz, ten twj fortepian i cae twoje granie robi mi przykro. Ty si zupenie nie orientujesz, e jeste w domu aoby. - Rok ju min - powiedzia Sta nie przerywajc gry i sowa te jego brzmiay jak pocztek ballady, deklamacyjnie i barwnie. Bolesaw wstrzsn si: - Ta muzyka przeraliwie mnie denerwuje. - Mnie take - powiedzia Sta i przerwa granie. - Wywouje przede mn wiat, do ktrego nigdy nie wrc i ktrego naprawd' nigdy nie zaznaem. Patrzyem na to wszystko z okna pokoju, przez szybki widziaem jakie rzeczy, ktre byyby pikne, gdybym mg ich dotkn. Ale nie dotknem i nie dotkn. To jest niby szko, niby co z kruchego lodu... Suchaj, Blu - powiedzia nagle powanie-ja widz, e si ty nie orientujesz w jednej rzeczy. Nie wiesz, dlaczego ja tu przyjechaem. - Jak to dlaczego? - Ja wiem, e moja wesoo i moja muzyka drani ciebie, ale pozwl mi na to jeszcze. Widzisz, ja przyjechaem tutaj nie na bardzo dugo... W mojej chorobie przed ostatnim stadium nastpuje zazwyczaj polepszenie. Trwa ono par tygodni. Ten czas lekarze wyzyskuj na to, aby wysa takiego pacjenta gdziekolwiek bd, do domu lub na wie, prywatnie, aby nie umar w sanatorium. Moja poprawa zaczyna ju mija. Ja ci bardzo przepraszam, mj drogi,ale ja na to nic nie mog poradzi. Chciabym - umiechn si - ale nie mog... I dlatego nie bardzo mi si sprzeciwiaj. Ja przyjechaem do ciebie umrze. Bolesaw tkwi nieruchomo w ciemnoci, ale Sta nie patrzy na niego: wci go fascynowaa ciemna noc za otwartymi oknami i myla o miss Simons, i aowa, e nie zakocha si w niej, i nuci hawajsk piosenk. - Dlaczego nie ma u was sowikw? -zapyta po chwili. - Byy... ale wida ju przestay piewa. Bolesaw wsta z ka i przeszed si po pokoju. Ale teraz krok jego by spokojniejszy i cichszy, jak gdyby stara si stpa ostronie. Zblia si par razy w stron Stasia i patrza uwanie na jego twarz bielejc w mroku, skupion, niby oderwan od ziemi. Ale brat nie zwraca na niego uwagi, jaka wewntrzna pie drgaa w jego chorych pucach. Potem dopiero powiedzia: - Wiesz, to wtedy bywa, kiedy przechodzi z puc na kiszki...Bolesaw bez sowa wyszed z pokoju i znikn na werandzie.

IV

Lato rozpoczo si szczeglnie pikne. Dnie nie nadto upalne koczyy si gorcymi wieczorami i noc przychodzia spokojna, cicha i pieszczotliwa. Bolesaw w dalszym cigu bardzo mao sypia. Wyznanie brata nie zbudowao pomidzy nimi mostu porozumienia. Przeciwnie, czuli si jeszcze bardziej skrpowani, kiedy zasiadali do wsplnego jedzenia. Bolesaw z niepokojem spoglda na Stasia, ale na twarzy brata nie spostrzega adnych oznak posuwajcej si choroby. Pocz ju nawet myle, e to, co mu Sta powiedzia, wylgo si w jego chorobliwej imaginacji. Sta duo gra, pisywa listy - a po poudniu zwykle Bolesaw spostrzega go z Ol, przechadzajcego si pomidzy biaymi drzewami brzeziny. Gdy wieczorami Sta wraca do domu, Bolesaw z kolei bezsenny i zwtpiay bka si pomidzy grobem ony a sczerniaymi budynkami leniczwki i podwrza". Przechodzi czasami koo mieszkania suby i zawsze dolatyway go stamtd miechy i wesoe gosy. Chocia do najbliszej wsi byo bardzo daleko, jednak do Maliny przychodzi zawsze ktry ze znajomych chopcw. Czasem, zwaszcza w sobot lub niedziel, byo ich kilku i Bolesaw, uciekajc od fortepianu Stasia, wpada w orbit harmonijki rcznej, na ktrej wygrywa jeden z tych wielbicieli. Po pewnym czasie Bolesaw zacz przystawa gdzie w okolicach tego mieszkania i sucha tych miechw i tego grania. O ile draniy go piosenki hawajskie, ktre tak cichutko wygrywa Sta, o tyle gone i monotonne dwiki harmonii zaczy mu sprawia przyjemno. Sama prymitywno tych piosenek przenikaa mu do serca. Nie mg powiedzie, aby granie to przeksztacao si w jaki beznadziejny smutek. Przeciwnie, myla sobie: jak by to byo dobrze, gdyby ya Basia i gdyby tak z ni chodzili tutaj po lesie i po podwrzu, trzymajc si za rce. Basia na pewno cieszyaby si z takiego adnego lata i z tego take, e do Malinki przychodz chopcy z odlegych wsi. Basia miaa zawsze specjaln sympati do ludzi kochanych i zakochanych i zawsze si cieszya ze wszystkich romansw, o jakich syszaa. I gdy kto opowiada jej o namitnych tragediach, odbywajcych si na wsiach polskich, cieszya si bardzo, aczkolwiek byo tam duo mowy o wypadkach morderstw, zabjstw,okalecze. Mio dla niej bya wszystkim. Tak sobie przynajmniej myla Bolesaw i pewnego razu postanowi zobaczy, ktrzy to chopcy przychodz do leniczwki. Zbliy si do progu, na ktrym siedzieli wszyscy mieszkacy nadstajenni. Za jego zblieniem rozmowy ucichy, miechy odleciay. Zebrani przywitali go serdecznie, ale oficjalnie. Spostrzeg, e z obcych jest tylko Micha z ssiedniej kolonii. By to dzielny chopiec i Bolesaw bardzo go lubi. Nie wiedzia, e to on chodzi do Maliny. Nawet nie pyta zreszt, mogo si zdarzy, e Micha by tutaj przypadkiem. Przychodzc do miasteczka mg zaj, aby dowiedzie si, co sycha w tej samotni. Porozmawiali przez chwilk o pogodzie, o przewidywaniach na siano; Bolesaw zapyta Michaa, co sycha u nich na kolonii, ale rozmowa si nie kleia. Bolesaw rozumia, e ich krpuje, ale nie mia do siy, aby si od nich oderwa. Chciao mu si kontaktu z ludmi i tym przyjemniej mu byo, e byli to ludzie proci. Ale wreszcie musia odej. Myla sobie, e chyba zaczyna si w nim co starze czy zmienia, i odczu tak gwatownie potrzeb obcowania i rozmawiania. Min brzezin i poszed w kierunku ulubionego swojego miejsca, gdzie mona byo myle, e las si koczy. Rzeczywicie by tam rw, a za rowem cigny si malutkie poletka, za poletkami w gszczu winiowych drzew staa zapadnita chatka starej Maryjki, z ktrej nie wida byo nawet komina sponad drzewek. Za domem Maryjki znowu byy pola, zasiane owsem, a potem dopiero rozpoczyna si las. Pola te naleay do leniczwki i rok po roku, niestety, byy obsiewane owsem, ktry stawa si coraz ndzniejszy i nie w bardzo dobrej formie utrzymywa lene konie Bolesawa. Nigdy nie przychodzili tu z Basi. I moe dlatego lubi to miejsce i, wczc si teraz co wieczora (pomimo zmczenia caodzienn prac), czsto przychodzi i stawa na skraju lasu; patrzy i myla, e mona sobie wyobrazi, i pola te cign si bez koca, e nic ju ich nie przerywa, e si brzezina nie zacznie po tamtej stronie. Ale potem wracaa myl, i to tylko polana, na ktrej chata Maryjki jest wysepk. Inne wieczory take byy ciepe. Nie mg wysiedzie w domu, gdzie Sta tak czsto gra na starym i rozstrojonym fortepianie. Instumentowi nie suy pobyt w domu otoczonym gstym lasem. Chrypia coraz bardziej i nawet niektre klawisze przestay odpowiada. Walce i tanga brzmiay na nim okropnie, ale Sta nie przstawa gra. Byy takie dnie, i stawao si to jego caodziennym zajciem i e od fortepianu wstawa tylko do stou lub do ka. Pokada si teraz od czasu do czasu, a zwaszcza popoudnie lubi spdza lec owinity w pikny szal, kraciast pamitk z Davos. Bolesaw ucieka daleko w ciemne sosny, ale schrypnity gos fortepianu goni go dugo, zanim ogromnym koem zatoczonym w lesie nie wyszed poza granice j ego zasigu. Usiad pod sosn i milcza. O niczym nie myla; wiatr by nieduy i tylko w samej grze drzew przechodzi niespokojny szelest. Czarne gazie sosen omotay gucho, zapowiadajc na jutro przemian pogody. Siedzia do dugo. Gdy wiatr si cisza, sysza odgosy krokw stpajcych po igliwiu: kto si przechadza niedaleko, tam i z powrotem pomidzy sosnami. Zwrci si w tamt stron i sysza przytumiony gos, nie mg jednak rozezna, kto tam rozmawia. Irytowao to go troch: nawet tu nie ma spokoju, powiedzia przez zby, potem splun. Wsta i wrci do domu. Sta nie gra, nie byo go ani w stoowym pokoju, ani w sypialni.Bolesaw przenis lamp od siebie do jadalni i powoli pi wystyg herbat. Katarzyna spaa ju w kuchni, od strony podwrza nie dolatyway adne dwiki. Wida dzisiaj Micha nie przyszed z harmoni, a moe to wanie on spacerowa po lesie. Nigdy jeszcze tak wyranie nie pomyla Bolesaw o maej wartoci swojego istnienia. Nigdy mu do gowy nie przychodzio to, e naprawd nic by si nie stao, gdyby umar. I to nie to, oczywicie, e wiat nie odczuby tego, ale i dla niego samego to przejcie od bezmylnego istnienia do bezmylnego niebytu nie miaoby adnego

znaczenia. Krok po prostu zwyczajny,, ale nieznaczny. Pomyla o obrzdach zwizanych z jego ewentualn mierci, z pogrzebem; jak by go baby ubieray. Katarzyna oczywicie i Maryj ka, tak samo jak przy Basi. I czy Malinka przyszaby do niego! Czyby ona te go mya, jak on? Chyba nie, to przecie moda dziewczyna. Ile ona moe mie lat? I pierwszy raz zastanowia go obecno Maliny na leniczwce, to, co ona tu robi, jak wyglda. Nawet jej sobie dobrze wyobrazi nie mg. Gdy zamkn oczy i chcia wywoa jej obraz w gowie, rysy jej uciekay mu. Rozumia tylko, e widzi owal jej gowy i warkocze skrcone, nie pokryte chustk. Nie pamita nawet, czy bya adna, czy brzydka. - Musz tam pj jutro rano - powiedzia sobie. Stanisaw bardzo dugo nie przychodzi. Bolek si dziwi i chodzi po pokojach, zajrza do Stasia, ale tam nikogo nie byo. Fortepian sta z podniesionym deklem jak ptak. Bolesaw podszed do klawiatury i jednym palcem wystuka melodi piosenki, jak piewa kiedy w wojsku w modoci. Stali wtedy na poudniu Rosji w maym miasteczku i codziennie wymyka si cichaczem z koszar do licznej dziewczyny, ktra wychodzia na jego spotkanie, mieszkaa niedaleko. Szli razem na strych i spali tam na sianie. Przestraszy si troch tej melodii, ktra pod jego niezdarnym palcem zabrzmiaa niezbyt gono, i zdziwi si swojemu stanowi ducha. Niestety, stao si - pomyla - przyjazd Stasia zupenie mnie odmieni. Teraz moe dopiero zrozumia tre tego, co mu Sta przed kilkoma dniami wyzna. To znaczy, e bdzie znowu mier w jego domu, trup lecy na ku, mogia w brzezinie czy miasteczku, e odejdzie Sta, ktry zawsze by dla niego taki obcy z tym swoim ,,europejskim" umiechem. I znowu baby przyjd my trupa Stanisawa, jak myy trupa jego ony. Tylko Malina nie moe. To przecie nie jest rzecz modych dziewczt, to robi zawsze stare baby. Sama nawet nie bdzie chciaa, to jest zupenie niemoliwe. Kt by pieszy do mycia ndznego ciaa suchotnika? Umrze, to moe nawet lepiej, bo nawet sobie nie moe wyobrazi, co z niego mogoby by. Suchotnik - to jedyna dla niego profesja. Ale Sta wrci z takim umiechem, z takim rumiecem, taki podobny do czowieka szczliwego, e ponure myli ulotniy si z gowy Bolesawa.

V
Nazajutrz pomidzy Bolesawem a Stasiem zasza nieprzyjemna scena, zupenie zreszt bez powodu. Pokcili si o byle co przy niadaniu, maso Stasiowi nie smakowao, Bolesaw nazwa go "fircykiem", wypomnia mu podr i nawet, ile to wszystko kosztowao. Sta zdziwi si brutalnoci brata i wyszed czym prdzej z pokoju. Wczesne, chmurne rano. Niebo byo biae, sosny byy czarne. Sta poszed jakimi oklnymi drogami, zrywajc po drodze rzadkie i ndzne stokrotki. Zaszed na podwrze od strony sterczcych zaroli i pokrzyw, ktre zazwyczaj otaczaj mietniki osiedla ludzkiego. Zaraz za ceglanym domem-stajni, na ubitej ziemi, ktra czerniaa jak czekolada, staa balia na stoku i Malina praa bielizn. Bya zwrcona profilem do Stasia i mg si jej przypatrzy. Miaa bardzo pikn lini czoa i nosa, liczne powieki, ktrymi pokrywaa oczy jak patkami kwiatu, adne, bardzo klasyczne brwi. Natomiast d twarzy miaa prostacki, usta za due, a zby zbyt biae; w umiechu, do zreszt rzadkim, miaa dziko, ktra nie zniechcaa jednak do niej Stasia. Bkajc si midzy drzewami, mimo woli myla o niej i cieszy si, e jest to sposb na zapomnienie o przykrej scenie Bolesawa. Myla zapewne, e te pienidze wydane na marne, bo i tak umr - powiedzia sobie, ale myl ta przykrya mu tylko przez chwil, jak ciemna sosna wiate to nieba, inne weselsze myli: myli o istnieniu Maliny. Wczoraj wieczorem, spacerujc z ni po lesie, dowiedzia si, i waciwie w metryce ma Malwina, ale e si tak lepiej wymawiao jej rodzicom. Sta zapewni j, e tak o wiele jest adniej i e na pewno wyglda na Malin, nie na Malwin. miaa si z tego bardzo.Uwanie ledzi jej ruchy przy praniu, muskuy rk, rk, ktre byy bardzo biae; piersi miaa zacinite w ciasnym malutkim kaftaniczku, wypowiaym, ongi fiokowym i zapitym na mae guziczki. Donie jej poruszay si sprawnie i wawo, z wielk techniczn dokadnoci. Prawdopodobnie praa koszule wasne i Janka. A moe Michaa? Sta nie podszed do niej i nie zapyta o robot ani o zdrowie, ani o pogod, zawrci bezszelestnie po paru minutach postoju i poszed do tak cudownej w tej chwili brzeziny. Brzozy, pochylone to w t, to w ow stron, miejscami tworzyy jakby kocieln naw i bielone supce pni miay dzi nastrj skupiony. Zwykle jak tak w te dnie ciepe i bezsoneczne, przepowiadajce deszcz, ale jeszcze gorce, pochylone nad wiatem i zblione jakby do ziemi niskim biaym niebem. Nie myla o niczym, tylko czu, e jeszcze yje. Nawet nie myla, e ju wkrtce to wszystko przestanie dla niego istnie. Nie przywizywa wagi do tego, co go otaczao. Wany dla niego by ,,wiat", "Europa" -jak nazywa lnice korytarze sanatoriw i skadziki pod schodami, gdzie tkwiy na czasowym przechowaniu skrzane kufry chorych ludzi. Lubi tamto powietrze, przesycone zapachem eteru i nutami hawajskich piosenek. Z leciutk pogard patrzy na biae pochylone brzozy, niepodobne do "melezw" napeniajcych wysokie alpejskie doliny. Nawet nie wiedzia, e nazywaj si po polsku "modrzewie". Bolesaw ani na chwil nie pomyla o tym, e Sta dlatego by w tak dobrym humorze, e ju wszystko najgorsze przeby. Poegna si z tamtym wiatem, jakby to by naprawd wiat. Miss Simons wiotka i mulin jedwabny jej sukni, i tafla jeziora, i oboki nad lodowcami, i pyty z Parya, i kufry z Londynu... tamto byo ycie. A tutaj brzozy i mogiy, kwiaty ubogie i dziecko opuszczone - to nie byo prawdziwe istnienie. Przyjecha ju tutaj zamany poegnaniem ze wiatem; ostatnim jego cznikiem z yciem by fortepian wynajty w miasteczku od jego "siostry w chorobie". Tego wanie Bolesaw nie mgani odczu, ani zrozumie. Dotyka brata brutalnymi

sowami-a brat ju, waciwie mwic, nie y. Poprzez pnie zobaczy, i kto si do niego zblia. By to Janek, brat Maliny Czu do niego bardzo wiele sympatii, podobny by nawet do Maliny. Bolesaw mu kiedy opowiada, i Janek by podejrzany o zamordowanie kogo tam w lesie; e zastrzeli podobno jak bab zbierajc grzyby czy jagody. Oczywicie nikt tego nie wiedzia na pewno, ale to nie s rzeczy nieprawdopodobne. Janek nie wyglda wcale na zbrodniarza, twarz mia okrg i row, ciemne i kudate wosy. Zbliy si do Stasia i przywita si. Siad potem na ziemi naprzeciwko niego, odrzucajc na bok fuzj. Umiechn si do Stanisawa i, przeginajc si w ty, zapyta: - A to pan wczoraj z Malin spacerowa? - Spacerowaem - powiedzia Sta. - Bo Micha to jej cay wieczr szuka i taki by zy. Bo Micha teraz do niej chodzi. - A ty do kogo chodzisz, Janku? - Micha jest bardzo zy. Zby on panu czego nie zrobi. Stanisaw si rozemia. Co mu moe zrobi? Zreszt Micha moe by spokojny, ju wicej z Malin nie bdzie chodzi. - Nie podoba si panu? -powiedzia Janek. - Nie obawiaj si. Przeciwnie. Za bardzo mi si podoba i nie chciabym przeszkadza Michaowi. - Moe pan chodzi - powiedzia Janek konfidencjonalnie-tylko eby Micha nie wiedzia. Pan si Malinie podoba, ale ona boi si Michaa. - A co j Micha obchodzi? -powiedzia Sta z oburzeniem. - Jak to co? Micha si bdzie eni. Potem Janek poszed, bo musi obej swj rewir. Sta znowu zosta sam na polanie, znowu patrzy na brzozy, tylko co si zmienio w tym pejzau. Nie by ju tak obojtny, smutniejszy sta si i zarazem weselszy. Sta si umiecha do wasnych zudze. Ale cieszy si - niespodziewanie ogarno go to uczucie - cieszy si, e jeszcze par dni zostao mu do ycia. Dnie te urosy mu teraz w obszar nieskoczony, godziny, ktre mu zostay do wieczora, wyduyy si fantastycznie i kad chwil odczuwa jak podarowany mu kosztowny przedmiot. Tego dnia po raz pierwszy od dawna zmierzy temperatur. Wynosia 37 i 9, nie tak jeszcze bardzo duo. Poranne osabienie przeszo ku wieczorowi i ponosia go ochota do ycia. Poprosi Bolesawa o konie, chciaby si przejecha na spacer. Zabra Ol i pojechali. Janek powozi. Piasek znowu przesypywa si w szprychach k, ale malodia nie brzmiaa tak smutno. Ku wieczorowi niebo odsonio si na chwil, blade i wysokie, jasnoniebieskie nad ich gowami i nad gowami sosen. Spacer by bardzo przyjemny i pozosta w pamici Oli na dugo jako pewna epoka w jej yciu. To by pierwszy ze spacerw, jakie urzdzi stryj Sta, i ten pierwszy by bez Maliny. Pojechali do jeziora, ktre paskie, czarne, otoczone niskimi brzegami, podobne raczej byo do wielkiej kauy, im si jednak bardzo podobao; przy brzegu stao rozwalone czno, ale Sta nie chcia ryzykowa spaceru pomimo serdecznej namowy Janka. Gdy wracali, niebo si znowu okryo chmurami i zacz kropi deszcz, nie bardzo zreszt gwatowny, ciepy i zapowiadajcy dug niepogod. Sta otuli w sw peleryn ma bratanic i patrzy na mroczny pejza, drzewa zielone i rozgrzane za niebiesk siatk deszczu. Konie mokre lniy i wieczr robi si dymny i niebieski, gdy zajechali do leniczwki. Igy sosnowe pachniay i krople, spadajc z gazi i lici na zbutwiay dach werandy, stukay cicho, jak gdyby rozmawiay.Stukanie byo coraz gstsze i zmieniao si od czasu do czasu w jednolity szmer, ktry potem znowu ustawa i znowu wraca, jak pasa jaki w beznamitnym utworze muzycznym. Sta siedzia sam w swoim pokoju i myla, e dzisiaj ju nie zobaczy Maliny. Nastawiony przed jego oknem samowar nisko dymi na deszczu. Micha zapewne gra na swej harmonii we wntrzu izby, bo tylko kiedy cichaa rozmowa kropel, ucho owio sabe dwiki, dochodzce od podwrza. Znowu przypomnia sobie wszystkie stracone okazje mioci, przed chorob w Warszawie i potem w Davos, i zrobio mu si tak al, e nigdy nikogo nie mg pokocha. Kiedy wyjechaa miss Simons, nie byo jeszcze niegu, staa w dzie wyjazdu po poudniu w czarnej atasowej sukni, ktrej rkawy haftowane byy w srebrne gwiazdy. Przechylona przez porcz dbowej drabiny patrzya na niego zakochanym i niebieskim wzrokiem, ale naprawd nie mg jej nic odpowiedzie swoimi oczami. Tote czu w niej tyle smutku i rozczarowania, e a lito w nim wzbieraa. Tak bardzo byo mu przykro. Nawet chcia jej co takiego powiedzie, ale nie umia tego sformuowa. Na dworze wspaniae fioletowe chmury zbieray si poniej Schiahornu i Seehornu, niebo byo zimne i fiokowe; oczy miss Simons smutne. Nic zaprawd nie wiedzia i nie mg wiedzie, dlaczego uczucia, jakie wznosiy jej piersi, nie miay w nim odpowiednika nigdy dotychczas ani potem. Myla, e jest jakim bezpciowym, niemdrym stworzeniem, ktre nie moe si zdoby nawet na szczupe uczucia. Wtedy moe nawet tak nie rozumowa. Myli te implikowa sobie ex post, kiedy siedzia tu w ciemnym pokoju i sucha szelestu deszczu. Narzuca je sobie i teraz, kiedy wydawao mu si, e musi robi jakie dodawania, sumowa i wyciska tre z dni, ktre wcale adnej treci nie miay. Suma oczywicie wypadaa baha, nie mg tego jednak naprawi ani przeinaczy. Ryczatem przypisa t pustk tylko temu, e nigdy nie kocha. Ale i nad tym dugo si nie zastanawia, myl jego poleciaa obrazem przez las i przez brzezin do tego miejsca za leniczwk, za zarolami tarniny, gdzie byo co w rodzaju mietnika i std wida byo te drzwi w ceglanym budynku i wrota do stajni, i gdzie widzia przed chwil mod dziewczyn, piorc bielizn swego brata i swego kochanka. Kochanka? Prbowa przez chwil wyjani sobie wyraenie ludowe, e Micha "chodzi" do Malwinki, ale zupenie nie mg zakreli granic temu sowu. Miao ono i mogo mie tyle znacze, a w adnym razie nie znaczyo, e Micha jest kochankiem Maliny. Mg moe przelotnie... Ddyste gamy na dachu powracay czciej i czciej. Deszcz rozpada si wreszcie na dobre; Sta ubrany

lea na ku i patrzy na nieruchome cienie drzew w oknie. Przez chwil zdawao mu si, e cie ten zgrubia i kto poruszy licie i wiotkie gazie lipy, ktra rosa pod samym oknem. Ale nie, to tylko zapewne licie zgiy si pod ciarem uzbieranej wody, potem pozbywszy si jej, podnosiy si gwatownie. Z pokoju Bolesawa pado wiato na zaddony las-w jego promieniu wida byo cieniutkie nitki przelatujcych kropelek, ale wiat dalszy pozosta ciemny, granatowy, niedostpny i tajemniczo szemrzcy. Wydao si Stasiowi, e ycie w tym szmerze deszczu i szelecie mokrych lici jest rozkoszne. W skroniach pulsowao mu cicho, jkn dworze, i serce bio mocniej. Samotno w leniczwce, zamknicie za sob drzwi wiodcych do wszystkiego innego byo czym jedynym na wiecie i myla e skomponowa sobie niezwykle ten fina. Zreszt to nie by fina, to bya uwertura. Naprawd ycie zaczynao si dopiero.Byo pikne i pene harmonii.

VI

Trzy nastpne dni, przez ktre deszcz la bez najmniejszego przestanku, byy najszczliwszymi dniami w yciu Stasia. Harmonia wiata, ktra mu si odkrya tego wieczora-przyprawiaa go o uczucie niezwykej peni, ponad ktr unosi si szept ciepego i nieustannego deszczu. Wszystko byo pikne i jak gdyby skomponowane w obraz czy w utwr muzyczny. Lipa, opierajca si mokrymi limi o dach i prawie o okno jego pokoju, miaa ksztat doskonale zrobionej powieci, dzielcej si przemylnie na konary i uwieczonej zieleni. Gdy poczyna si budzi z rana, do upionej jeszcze wiadomoci przedzieray si dwiki kropel, miarowo kapicych z dachu, i turkot wody, ciekajcej rynn do podstawionej beczki. Mieszajc si ze snem, muzyka ta przypominaa dwiki orkiestry, jakie czasem przygrywaj nam w nocy. Wyobraa sobie, e jest w olbrzymiej sali, gdzie jest mnstwo ludzi, i e wszyscy oni suchaj szemrania instrumentw. Potem powoli, nie otwierajc powiek, spostrzega zielon jasno, idc od okien, potem przenika go dreszcz z gbokiej rozkoszy istnienia. I tak zaczyna si dzie, zmierzajcy do koca zupenie bez zdarze, ale przepeniony wewntrznym wiatem. W blasku tego wiata nawet ponury Bolesaw wydawa si istot pen radoci. Ku wieczorowi byo najlepiej; Sta czu podniecenie gorczki, osabienie mijao i ttno ywiej uderzao w skroniach. Owija nogi pledem i wyciga si na werandzie, gdzie wiaa wilgo deszczu i gdzie tylko trzeba byo rk wycign, aby mie pen do mokrych lipowych lici, szerokich i bardzo przyjemnych w dotkniciu. Odsuway si wtedy wszystkie, jak to sobie nazywa Sta, ,,europejskie" obrazy i byo tak, jak gdyby nigdy nie wyjeda z Polski i od dziecistwa siedzia tutaj, patrzc na sosny, na lipy, na brzozy. Wieczr po chmurnym niebie przechodzi gwatownie. Noc zagszczaa si razem z deszczem. Nic ju nie widzc, tym bardziej mg odczuwa szelesty. Dray one rnorodnymi tembrami wci wokoo niego, przysuwajc si bliej, a bray cakowicie go w swoje posiadanie: zasypia. Do kolacji przychodzi zzibnity i wypija kieliszek wdki. Bolesaw siedzia przy lampie naftowej sztywny, smutny, milczcy i niedostpny. Nie zwraca uwagi na jego stan, Sta, ktry milcza dzie cay, rozpoczyna opowiada o wszystkim: o Davos, o kawiarniach, o sanatoriach, o pannach, ktrych tam byo tak bardzo duo, o muzyce, o szmerach orkiestr symfonicznych, ktre podobne byy do szeptu deszczu tu na leniczwce. W cigu tych trzech dni Malin widzia tylko dwa razy: przychodzia do Katarzyny w jakich sprawach i przebiegaa przed werand, wysoko zadzierajc spdnic i pokazujc bardzo biae goe ydki. Krzykliwym gosem pozdrawiaa Stasia i, nie ogldajc si, gina za rogiem domu. Minuty te byy czym niby iskra elektryczna, ktra przebiegaa po wychudzonym jego ciele. Nie oglda si za ni ani nawet nie spojrza duej, ale czul t obecno chwilow wszystkimi nerwami. Dra bardziej. Ponad wszystkim jednak-ponad deszczem chodu i szmerem kropel, growao jedno uczucie, uczucie odnalezienia. Wszystkie podre i wszystkie spotkania wydaway mu si tylko przygotowa niem do tych ddystych nocy, kiedy spa z uczuciem w sercu, e ma tam schowan najwiksz tajemnic. Wszystko razem stanowio rado tak wielk, a nawet za cik do udwignicia - przeto trudno mu byo podnie si, wsta, chodzi z takim uczuciem w sercu. Stawa w oknach swojego pokoju i patrzy na pokryw szarych nitek, za jak skry si wiat, patrza na monotonne szeregi sosen, jak gdyby po raz pierwszy ujrza je przed sob, i nagle przychodzia mu myl o tej dziewczynie: - To jest wic ycie - powtarza sobie przez zby. I zdanie to, ktre w gruncie rzeczy nie wyraao adnej myli, w ktrym tylko wyadowyway si zebrane w sercu jego uczucia, stao si motywem przewodnim tych dni niezapomnianych. - To jest wic ycie - mwi przy kadej sposobnoci. Wydawao mu si, e w chwili, kiedy cz ycia poegna, kiedy odszed od tego wszystkiego, co w jego wyobraeniu byo ,,wielkim yciem"...prawdziwym yciem", kiedy zatrzasn drzwi, aby umrzetutaj spokojnie, ono dopiero ukazao swoj prawdziw twarz. Nie zastanawia si nawet, dlaczego uwaa to ycie za zdobyte czy odsonite w tym wanie momencie,tylko cieszy si, e zanim odszed std, zazna tych wszystkich zgromadzonych w jedno uczu. W poudnie deszcz stawa si gstszy, ciszy, bardziej przenikliwy i nie mona byo nawet podejrzewa, e za tymi obokami, ktre tak nisko opady nad sosny, jest soce letnie i niebo niebieskie. Ale Sta nie szuka oczami niebieskiego nieba. Mogo si ono ju mu nie ukaza nigdy, deszcz cieszy go i radowa chd, ktry przenika go, gdy tak sta przy oknie i patrza na szare welony mgy, wieszajce si na czarnych gaziach, omytych z kurzu sosen. Wic jednak znalazem - powtarza sobie na zmian.

I nie trzeba mu byo zadawa pytania, co znalaz. Bya to jaka tre ukryta i niewyraalna, jaka odwrotna strona, podszewka wszystkiego, co widzia, drzew, domw, budynkw, ludzi. Co, co byo tem i istot zarazem tego, a co napeniao go rwn, niezmienn radoci. Ba si, i wszystko si zmieni przy pierwszym promieniu soca, i z niepokojem ledzi, czy si nie wyjania. Ale deszcz rwny, czasem tylko zmieniajc swj rytm, uderza o gonty dachu i strumyk, spywaj4cy z rynny do beczki, szemra jednakowo gono i gwatownie. Chodzi w tym szmerze jak w atmosferze szczcia. Sucha swojego oddechu, ledzi ycie swojego ciaa, pulsowanie w skroniach, ttno w przegubach rk i czesa co chwila wosy, spadajce na oczy, patrzy na siebie w lustro, jakby szukajc potwierdzenia swojego istnienia. Potem szed do kuchni i stawa przy ogniu, i patrzy, jak si gotuje woda. Bble wydobywajce si na powierzchni, para podnoszca pokryw cieszyy go, jak gdyby by dzieckiem. Patrzy na pomienie, wydobywajce si z suchych, krtkich drewienek, ktre Katarzyna podkadaa pod pyt. Zapach kartofli rozparzanych dla wieprza cieszy jego nozdrza. Po tym cieple i trzaskaniu pokj jego, wilgotny, cichy, szary, szmerliwy by jeszcze milszym przytukiem dla nieuspokojonego szczcia. Trzeciego dnia przed wieczorem ukazay si na zachodzie niebieskie i zielone paty nieba i deszcz przesta pada. Sta zwrci uwag na ma Ol, ktra przez cay ten czas nie zmieniaa trybu ycia i wracaa do domu wprost z deszczu ze zmoknit gow i ze zlepionymi wosami. Ale maa stracia swoj ufno do stryja i bardzo chodno przyja jego zainteresowanie ma lalk, zrobion z galgankw, i w ogle stanem spraw w kciku za kiem, gdzie spdzaa cay czas wolny od spacerw. Z jakiego powodu wynikaa niech do Stasia, nie mona byo stwierdzi. Ale niech ta mina prdko, zanim paty nieba z zielonych i niebieskich stay si gboko szafirowe, zanim szafir w chodem pokry cay strop nieba, zanim nasta pogodny i zimny wieczr. Sta, pokaszlujc, wzi Ol za rk i weszli w mokre licie i trawy. Ciemno byo na razie zupenie, dopiero gdy si oko porzdnie oswoio z zamkniciem nocy nad drzewami, dawaa si spostrzega biaawa przestrze nieba. Sta wiedzia jedno tylko, e nad stajni jest okienko, ktre powinno by teraz owietlone, okienko mae, prawie kwadratowe, z czterema duymi szybami. Przez krzaki i licie, ktre strzsay krople na ich wosy, poszli tam; okno byo owietlone ma lampk; wida byo nike i migotliwe cienie, jakie paday na ciany. Nie wida byo nikogo, ale z izdebki dolatyway dwiki harmonijki, Ola cisna mocniej Stasia za rk: - Wujaszku -powiedziaa -syszy wujaszek? Tam graj. Sta sysza od dawna te dwiki nosowe, te harmonie cigle zawadzajce o sekundy, wszystko to odciskao si w jego umarym sercu jak pieczcie w wosku. Dobrze sysza melodi popularnej piosenki, ktr kiedy nuci w Szwajcarii, a ktra teraz dopiero, przerobiona na krajowy sposb, dobrna do tej zapadej leniczwki. Brzmiaa ona tak zupenie odmiennie, jak odmienne stao si jego ycie pomidzy brzozami i sosnami, ycie teraz odnalezione. ycie odnalezione w chwili zgubienia. Tote zatrzyma si jeszcze z ma Ol i, patrzc na owietlone cztery kwadraciki na czarnym o tej porze murze, zasucha si w nosowe septymy i sekundy, wywoywane z mokrej, czarnej nicoci przez Michaa. Odtd ju do koca-tak myla - towarzyszy mu bdzie ta melodia, wanie w ten sam sposb przerobiona, z slow-foxa zmieniona na krakowiaka jakiego czy szybkiego marsza, bardziej odpowiadajcego polskiej naturze wykonawcy. Inna to melodia od tamtej, nuconej par lat temu przez wszystkich ulicznikw w Zurychu, gdzie mu robiono pierwsz operacj. O ile s w Zurychu ulicznicy, pomyla potem, i zacz Oli opowiada do szybko i bezadnie o regatach na piknym i zamieszkanym jeziorze. Ale ani on nie zwaa na swoje sowa, ani Ola ich nie suchaa. Pocigna wuja znowu za rk: - Chodmy tam- powiedziaa- posuchajmy Michaa. Sta przez chwil si zawaha, tak bardzo propozycja Oli bya urzeczywistnieniem jego pragnie; ale ba si, e to bdzie zanadto krpujce dla zebranych nad stajni. Ostatecznie zdecydowa si jednak i zaraz po wejciu do bielonej na niebiesko izby poaowa swojego kroku. Wszyscy si bardzo zmieszali, i stara matka, i Janek, i Micha. Butelka wdki staa na stole. Tylko Malina bya nie zmieszana. Otara furtuchem stoek z kurzu i podsuna go Stasiowi; ten nie spojrza na ni ani razu, wzi Ol na kolana i rozpocz uprzejm rozmow z Michaem o trudnociach grania na harmonii. Janek siedzia na przypiecku przed pokrg czeluci ruskiego pieca, gdzie paliy si szczapy drzewne; na deskach, przykryte workowym ptnem, stay wyrobione bochny chleba, ogie trzaska. Sta, nie patrzc na dziewczyn, widzia kady jej ruch, kade spojrzenie. Ona tylko istniaa dla niego w tym towarzystwie: nalaa mu kieliszek wdki, odniosa lampk w gb pokoju, bo musiaa obejrze, czy chleb ju dostatecznie wyrs, i zostali na chwil w milczeniu, w cieniu, po cianie pegay blaski ognia, czerwone i zote, i Micha nagle opar si plecami o cian, zapatrzy si w ogie i zagra tak przecigle i tsknie, a Ola przycisna si mocniej do Stasia, nie odrywajc oczu od prostackiej, ale wyrazistej twarzy grajcego. Suchali muzyki w milczeniu. Stanisaw czu, jak mu wdka rozchodzi si ciepem po yach, jak przestaje czu wilgo, pozosta po spacerze na wosach, obuwiu i ubraniu. Pochyli gow i sucha potwornego, rzcego grania, rzeczy naprawd bardzo nieprzyjemnej i wywracajcej na nice wszystkie jego nie domylane uczucia, ktre dotychczas tak prdko przepdza przez sabo owietlon komor wiadomoci. Wszystko, co przey dotychczas, zdawao mu si upadkiem, a mia ju tak mao czasu do podniesienia. Zauway, e ze spokojem mierzy ten czas, ani nie myla o sobie i o swojej mierci. To tylko wiat mia umrze. Zauway, e oczy Oli, rozszerzone bardzo, patrzyy na Michaa z niemym podziwem. Serduszko dziewczynki bilo pod jego palcami, czu je rk i obawia si, e jego bije tak samo. Odwrci gow i ujrza, e Malina stoi w gbi izby, za cieniem pieca, w rogu, oparta o cian, i sucha grania Michaa z gow odrzucon w ty. Przepikne powieki, doskonae i skoczone, opaday jej do poowy na oczy i na nich skupia si blask nikego wiata; na powiekach i na wosach, na kosach, ktre kosmykami wymykay si spod chustki. Micha gra dugo, a wreszcie przesta, Sta podzikowa mu, poda mu rk i wyszed, nie patrzc na

10

nikogo. Ola chciaa jeszcze zosta, wic si ocigaa za rk wuja. Ofukn j nagle i potem poaowa. Stojc ju w nocy, w mokrym zapachu lasu, podnis j na rce, leciutka bya jak ptaszek, przycisn do siebie i pocz caowa po czole i po wosach. Ola chudziutkie rczyny owina naokoo jego szyi i przytulia swj policzek do policzka stryja, mocno przyciskajc go. Sta poczu, e maa pacze, zy cichutko spyway jej z oczu. - Co ci jest? - zapyta si. Zdawiony gos wpad mu do ucha niby powiew tej ciemnej nocy: - Ja tak kocham Michaa... I mama... I mama... Sta poczu, jak te sowa przenikny go zimnym dreszczem. Przycisn jeszcze mocniej kruch posta do siebie i doni zakry jej usta. Ba si, e sam si rozpacze, e pod ciarem nie znanych i nie uwiadomionych rzeczy umrze przed terminem. Uoy Olek w ramionach jak w koysce i, wolnym krokiem idc ku domowi, koysa j w t i ow stron. To nki, to gwka dziewczynki potrcay o licie, o krzaki i krople ze szmerem spaday na poszycie. Po chwili zacz mwi wesoym i rwnym gosem: - Gupstwa gadasz, Olu, gupstwa straszne... Za to ci urzdz kpiel z kropel deszczu, mocno ci wykpi, mocno ci wykpi - wyrzuc ci w powietrze... A Ola ju si miaa: - Wujciu, wujciu, wujcio mi gow o jaki pie rozbije.-Ale Sta powiedzia powanie: - Nie, ja jestem kot, widz wszystko po ciemku. -1 w gonym miechu stanli przed werand leniczwki. Odda Ol Katarzynie, ale Bolesawa nie byo w domu. al i strach u Stasia przeszy w dobry humor i na myl o samotnoci brata ogarno go rozczulenie. Chcia go odnale, chcia mu powiedzie, e nie ma mu wcale za ze jego sceny, wszystkiego, co mu wtedy powiedzia. Pomyla, i brat pewnie znowu poszed w nocy i stoi pomidzy biaymi brzozami, nad mogik ony, e to stanie przeraliwe jest i nic mu nie pomoe. I e mokro jest i wilgo, i krople deszczu przesczaj si przez piasek do trumny, w ktrej ley Basia, i e to pewnie straszna myl dla Bolesawa. Powoli poszed w tamt stron; zastanawia si nad tym, jak mao jest skupione ich ycie, jak bardzo uciekaj od czarniawego domku leniczwki, jak cigle wychodz, wcz si, jak nawet godziny posikw staj si ruchome i nieokrelone i rzadko zbieraj rodzin, z trzech osb zoon, wok jednego stou. Wilgotne powietrze ocieplio si nieco przed noc i ziemia parowaa. Szed powoli, pocigajc nogami, serce mu si uspokoio i krtki oddech mg sta si gbszym. Stan przy mogile i opar si rk o pochylony pie, ktrego gadkie i chropawe czsteczki odczuwa palcami. Ale Bolesawa nie byo przy grobie ony. Sta sta przez chwil samotnie i wczuwa si w myli brata. Co mu przechodzi przez gow, kiedy stoi nad miejscem, gdzie o par metrw pod piaskiem ley zakopana kobieta, ktr kocha? Sta nigdy nikogo nie kocha i dlatego nie mg sobie dotychczas do dobrze pomyle, co czu Bolesaw. Teraz si dopiero zastanowi, w tym miejscu rozkadu i nowego ycia. I nawet nie liczy, za ile tygodni jego tu zakopi, Bolesaw by bardzo zdrw i mocny i na pewno dugo by jeszcze musia bka si od brzeziny do polanki, gdzie chata Maryjki... Muzyka Michaa wywietrzaa mu z gowy cakowicie, sucha teraz cichego poszumu drzew, myla take, e gdyby czowiek mg sysze lec na trzy metry w ziemi, czy posyszaby, gdyby mu zagrano na grobie. Chyba nie. Ziemia cika i mocna nie dopuszcza gosw i w gbi panuje cisza jak na pustyni. Usysza kroki, westchnienia tu obok. Zdj rce z brzozy i dotkn tej osoby, ktra staa przy nim; uczu te same szorstkoci i gadko, co na brzozowej korze, te same krople rosy, ten sam chd. Tylko e pod materi, ktrej dotkn, drzemao ukryte ciepo, dajce o sobie zna westchnieniem. Nie powiedziawszy do siebie ani sowa, odeszli tylko par krokw od mogiy. Na uboczu byy tu jakie krzaczki i mech na ziemi by pewnie suchszy ni gdzie indziej. Z wdzicznoci pomyla Stach, e sza za nim a tutaj. Usiedli. Obj j bez sowa i chudym ramieniem wyczul jej szerokie plecy, otoczone wypukymi miniami wzgrki koci pacierzowej. Pomyla o tamtej kobiecie - lecej w mogile, a potem z czuoci, wdzicznoci, rozmarzeniem, o jakie siebie nie posdza, wtuli sw gow w jej piersi. Obja go rwnie milczca, ciepa i zwilona ros, przechylia go w ty i pooyli si razem. Tak leeli bardzo dugo, bez ruchu, zasuchani w nocne ycie lasu, w szmer drobnych brzozowych witek. Potem Sta spokojnym ruchem przesun rk na jej serce i poczu, jak pod doni jego, pod wypukoci piersi, pod ebrami bije rwno, miarowo i powanie, jak gdyby nigdy nie miao przesta bi. Potem powsta sam. Ona jeszcze leaa zmczona i spokojna. On stan i poczu, e cae ubranie ma wilgotne, wyj chusteczk i otrzepa kolana z ziemi, otar wosy z wody, twarz osuszy z zapachu mioci. Potem przyklkn, pochyli si, otar z czuoci twarz Maliny, przy czym poczu znowu pod palcami doskonao powiek, podobnych do listkw wiosennych. Ona leaa bez ruchu i nie mwia nic, jak nie powiedziaa nic od samego pocztku. Wetkn jej w rk swoj chustk i szepn nad uchem: - We na pamitk. Potem znowu si pooy, lea na wznak, ona mu rk pooya pod gow. Spojrza w gr, niebo byo bladawe, wysoko, straszliwie wysoko byszczaa pomidzy gaziami gwiazda

VII

Dnie ddyste, pniej rozpogodzone, byy tymi dniami, kiedy Bolesaw krci si po lesie (nie przerywajc zaj) i po leniczwce jak zwierz po klatce; nie byo mu specjalnie smutno, tylko ciko. Fizycznie, jak kamie na plecach, odczuwa swoje wstawanie, chodzenie, jedzenie. Wszystkie te czynnoci i funkcje nie miay adnego zabarwienia tym trudniejsze si wydaway. Pustka, ktr odczuwa, pogbia si tak, e nawet nie chodzi na grb ony.

11

Podczas kilku ostatnich wieczorw, kiedy tam by jak zwykle, w myli jego wmieszay si takie pierwiastki, e wola na razie - po raz pierwszy od tej mierci - przerwa swoje odwiedziny mogiy. Drtwia na myl, e moe przyby jeszcze jedna. Chwilami wydawao mu si, e ycie, ktre wiod, jest tylko imaginacj, czym wyobraonym sobie i odwoalnym. Myla, e Sta mu mwi o swojej chorobie na prno, artujc czy straszc. Ze mu nic nie grozi. Ale dnie, kiedy pada deszcz i odrtwiay brat lea u siebie na werandzie i nie mwi ani sowa, napeniay go strachem, e to ju. Tak e tego wieczora, kiedy si wypogodzio i Sta w dobrym humorze poszed z Ol na spacer, ucieszy si bardzo, umiechn si nawet na swoje strachy. Poszed pomau za nimi zdziwiony troch kierunkiem, ktry obra Sta, ledzi, dokd doszli, zatrzyma si razem z nimi, patrzc na owietlone okienka mieszkania nad stajni, zosta sam w cieniu mokrej nocy, gdy weszli do rodka. Muzyka harmonii mczya go, sta i patrza w owietlone okno. Widzia, jak wiato lampy ucieko w gb izby, po cianach i po szybach zaczy lata odblaski pomieni. Muzyka Michaa uderzya na niego dzika i jeszcze bardziej przejmujca ni poprzednio. Teraz nie ulegao wtpliwoci, i Sta ,,zakocha si" w siostrze strzelca. Tego tylko brakowao. I co on zobaczy w tej prostej dziewczynie? Taka sama dziewka, jakich po lasach tutejszych jest tysicami, ale nie, musia. Mao mu byo tych wszystkich europejskich panienek, ktrych fotografie rozstawi w swoim pokoju, na prostym drewnianym stole. Malina jest, waciwie mwic, brzydka, ma tylko adne oczy i liczn opraw, brwi rwne, powieki, rzsy. Przymkn oczy, cho prawie zupenie byo ciemno, i stara si znowu wyobrazi sobie twarz dziewczyny. Ale z dachu kapay gono krople, w rynnie stukao resztkami i dwiki te bliskie przeszkadzay skupieniu jego myli. Widzia jakie inne oczy, inne twarze, inne powieki. Zdawao mu si, e krtko tak sta, e nie zdoa jeszcze pomyle wszystkiego, e muzyka Michaa, przytumiona tutaj, a jednak wyrana, nie wszystko mu jeszcze powiedziaa.Las sosnowy dochodzi prawie do samego budynku, cztery niestare sosny stay naprzeciwko kwadratowego okna izdebki, mia przez chwil ochot wdrapa si na jedn z nich, aby zobaczy, co si tam dzieje. Ale najnisze gazie zaczynay si dosy wysoko, a potem zawstydzi si swojej myli.-Do czego to dochodzi-powiedzia prawie gono i ostatecznie cofn si pod sam cian, aby sysze wyraniej. Muzyka si urwaa, zabrzmiay kroki Stanisawa i Oli, a potem zduszony szept dziewczynki: -Ja tak kocham Michaa... i mama... I mama.. Nie wiedzia, czy Ola nie dokoczya zdania, czy te rozwiao si ono w powiewie nocy. Tamci odeszli cicho z pocztku, potem coraz goniej szeleszczc w krzakach, a on zatrzyma si przygwodony, nie rozumiejc ani sw, ktre dopiero co usysza, ani swoich uczu. Poszed rwnym i spokojnym krokiem bardzo daleko w las i pno powrci do domu. Potem znowu chodzi po pokoju i zatrzymywa si co chwila przed kiem gboko upionej dziewczynki. Nawet nie myla, aby w sowach Oli znajdowa si jaki tajemniczy sens; nie moga zna tak maa dziewczynka jakiej okropnej, ordynarnej tajemnicy; przecie to ju ptora roku, jak Basia umara. Micha wcale wtedy tu nie bywa, nie chodzi jeszcze do Maliny; ani o tym nie myla. Tylko chcia wiedzie, co maa mwia - a nie mg jej wprost o to zapyta. Sens musia pozosta utajony, tajemnica ronej nocy nie poruszona nigdy. Cisza nad wszystkim, jak cisza w brzezinie, nad grobem. Najbardziej go jednak irytowao to, e przeraenie wobec podsuchanych sw prawie rwnowayo si z wciekoci z powodu tego, i Sta chodzi do mieszkania Malwiny. Wprawdzie by tam krtko i zaleao mu tylko na posuchaniu muzyki, w mieszkaniu znajdowao si par osb, a Stasiowi towarzyszya Ola, jednak to byo nieprzyzwoite. Chcia zaraz nazajutrz pomwi ze Stasiem i zwrci mu uwag na to niestosowne postpowanie. Ale kiedy wsta, musia zaraz jecha do odlegego rewiru, gdzie od samego rana przystpowano do znaczenia drzew na przerb, a on musia tego pilnowa. Pogoda bya nie ustalona i peno chmur na niebie, chodnawo. Siedzia w lesie do wieczora, pilnujc roboty, znaczc drzewa cyframi i starajc si nie myle o wczorajszym wieczorze. I rzeczywicie, wyda mu si sennym przywidzeniem. I owszem, myla duo o Basi i bardzo tskni do niej. Pamita, jak kupowaa jagody od baby, jak zsypywaa z dzbana gr poziomek na pmisek, pamita, jak z Ol sza przez las w biaej sukni, pamita, jak odbieraa zajca z rk Michaa, ktry go jej przynis w prezencie. Tak, wic Micha i wtedy ju przychodzi, ale to przecie by strzelec, chop, kto, na kogo si zupenie nie zwraca uwagi, tak jak on sam na przykad wcale nie zwraca uwagi na narzeczon Michaa. Nie by histerykiem i zbyt wielki szacunek mia dla Basi, aby mc pomyle o niej co zego, ale samo poczenie myli o umarej z myl o cielesnym podobaniu si, w ogle o ciele, sprawiao mu dojmujc przykro. Po raz pierwszy przyszo mu do gowy, e Basi mg si kto poza nim podoba. e na przykad doskonaa budowa Michaa moga uczyni na niej pewne wraenie, moga wywoa myli, o jakie nigdy nie posdza ony podczas ich krtkiego maestwa. Ze miaa sfery ycia zmysowego, ktre nigdy do niego nie naleay. Nie pojecha do domu na obiad i przerw obiadow spdzi na brzegu polany, patrzc, jak wiatr rozpdza chmury. Robio si coraz cieplej i coraz pogodniej i ziemia scha w oczach. Lea w rowie, mruy powieki i odczuwa rozleniwienie, ktre nie miao do niego dostpu podczas epoki tpego zajcia si biecymi sprawami. Rozleniwienie to byo mu tak dalece obce, e odczuwa je jakby jaki ywio odmienny od jego istoty, wlewajcy mu si do y. Zastrzyk dziwnego mleka, ktry odmienia same skadniki jego bytu. Poudnie ju byo gorce, wierszcze wierkay i pachniay czerwcowe smki. Kwity w rowie rowo. Grzeba palcami bezwiednie w trawie i w kwiatach, czul, jak mia wilgotnawej ziemi zachodzi mu za paznokcie, i przyszed mu do gowy werset: proch jeste i w proch si obrcisz. Basia obrcia si ju w proch. Ciko mu byo myle o tym wszystkim, nieszczcie byo silniejsze od niego. A przy tym jak nieszczcie odczuwa swoje siy, swoje zdrowie, tgo swoich ramion, krok swj, ktry by bardzo pewny siebie i sprysty nawet wtedy, kiedy azi z kta w kt, nie wiedzc, co robi z sob, ze swoim yciem i swoj bied. W kocu, lec tak w cieple i zapachu, zasn niezdrowym snem, jakim pi na ziemi i w trawie ludzie, cae ycie sypiajcy w ku. Gdy zbudzi si, robotnicy

12

przystpili do pracy bez niego. Posuwali si szeregiem wzdu modego lasu, oskrobujc kor niektrych drzew, modszy leniczy z ssiedniego rewiru szed i znaczy cyfry czerwonym owkiem i pdzlem umoczonym w smole. Ptaki pieway jak szalone. Licie byy pene i zielone. Poczucie uspokojenia si w przyrodzie byo dla niego pewnego rodzaju ulg. Przez chwil jeszcze siedzia w rowie i nie zastanawia si nad tym, czy robota idzie, jak naley. Nie myla nawet o swoich niepokojach. Tylko jedno mu przyszo do gowy, e gdyby by onaty, toby nie przespa tak w rowie godzin obiadowych. I e lepiej jest, bo mg tu pozosta i dopilnowa wszystkiego, jak naley. Mimo e dnie byy dugie, ju si prawie ciemniao, kiedy wrci do domu. Odprawi robotnikw, potem jeszcze gada z modszym leniczym, bardzo miym czowiekiem, potem przyszed strzelec i opowiada o szkodach, jakie wyrzdzili niedawno ludzie z ssiedniej wsi, odlegej o dwadziecia pi kilometrw: jak podpiowali wspaniay stary modrzew i ju nie zdyli go wywrci - drzewo stao jeden dzie, strzelec je widzia, ale nim przyszed nazajutrz z ludmi, wiatr je obali, niszczc mnstwo modziey. Modszy leniczy, Krpski, zirytowa si. Bolesaw odwiz go do jego leniczwki, bo to byo do daleko, a jemu si nie pieszyo. Gdy wrci, zasta tylko Katarzyn.Powiedziaa mu, e Sta poszed na spacer, a Ola gdzie pobiega. W milczeniu zjad przygrzany obiad i wyszed na ganek. Jak dawniej irytowao go granie Stasia na fortepianie, tak teraz wciekao go milczenie. Chciaby czu, jak gupie, schrypnite melodie szarpi mu nerwy na kawaki. Przypomniaa mu si harmonia Michaa i poszed na podwrze. Janek dawa koniom obrok, na grze palio si wiato. Zawaha si przez chwil, potem poszed po schodach i nie pukajc, otworzy drzwi. Stan w progu nie zauwaony. Jego crka siedziaa w cieniu na ku, oparta o wysokie poduszki Malwiny. Obok ka siedzia Micha i opowiada jej skomplikowan bajk o gupich ludziach. Oprcz nich nie byo w izbie nikogo. Ola zobaczya ojca, skoczya na rwne nogi i przybiega do niego. - Tatusiu, tatusiu, jakie bajki opowiada mi Micha. Bolesaw pocaowa crk. Micha stal wyprostowany. Bolesaw po raz pierwszy spojrza na niego uwanie. By to chop duego wzrostu, wspaniale zbudowany, rysy mia wulgarne, cho przyjemne. Mia bardzo biae wosy i jasne wsiki, oczy mae, bardzo niebieskie. Bolesaw umiechn si do niego. Micha spoglda na niego bardzo uprzejmie. Wida byo, e jest to dobry czowiek. - Nie przeszkadzajcie sobie - powiedzia Bolesaw dziwnie mikko-niech ci Micha dokoczy bajki, a potem jazda do domu. Czas spa! Zawrci i poszed. Zszed ze schodw ciko i powlk si jeszcze troch w bok, chcia odej w las, aby go nie widzieli, aby samemu nic nie widzie. On nie umia opowiada bajek, nie umia nawet porozmawia z Ol, nie wiedzia nigdy, co jej ma powiedzie. A przecie to wszystko, co mu na tym wiecie pozostao. Sta ma racj, maa jest bardzo zaniedbana. Ale c on na to poradzi? Jest taki zapracowany. Dzi by dzie nowych elementw: spostrzeg w otoczeniu tak znanym w charakterze swoim tak pospolitym nowe rzeczy. Nie byo mu to przykre, budzio si jak gdyby inne w nim ycie, interesowao go to. Poudniowe rozleniwienie zabarwio mu ju cae popoudnie, cay wieczr na sposb nie znany. Czu si, jak gdyby zwalcza niebezpieczny narkotyk. Po raz pierwszy widzia dzisiaj Michaa i zobaczy, e jest to chopiec adny i miy, ktry si moe podoba. Po raz pierwszy poczu w sercu ukucie z powodu opuszczenia Oli, samotnej dziewczynki, chodzcej po bajki do izdebki stra. Gdy wyszed za stajni, za sosny, jak gdyby po raz pierwszy take zobaczy brzezin, gdzie leaa ona. W tle pnego wieczora tkwiy te pnie biae, owietlone resztkami wiata, jak pery wprawione w aksamit. Pnie te, biae, gadkie, toczone, przypominay mu tutaj ramiona kobiece, mnstwo spltanych ramion, wznoszcych si w gr gestami bagania, uniesienia, czasem odgitych ku doowi ruchem poddania i rezygnacji. Bukiety ramion w grze czyy si domi, pltay palcami, niektre za stay pojedyncze i beznadziejne. Wilgotne, parne powietrze napeniao zgszczeniem interway pomidzy brzozami i wszystko razem czynio wraenie jakiej zmysowej wityni. Ramiona te tworzyy kolumn poyskw. Nigdy mu si ten las nie wydawa taki, ten las trwonych szeptw, zimnych powieww, nocy zimowych, kiedy gwiazdy takie ogromne, dni jesiennych, kiedy patki jak zoty deszcz spaday na mogi, kiedy wisiay w grze niby te, potargane strumienie. W ten wieczr czerwcowy nie byo w brzezinie ani mierci, ani trwogi, ale ycie, ktrym dysza las, stao si potne i niepokojce do tego stopnia, i spokojny oddech Bolesawa zamci si niespodzianie. Powietrze uwizo mu w gardle i serce si cisno. Sta i patrza, a lasem przechodzi raz w raz pieszczotliwy dreszcz, ramiona pochylay si i zmieniay ukad, potem wracay, a ciemne co, w co wpijay si te biae rce, sodko szemrao za kadym razem. Jak jeden zoty punkt wbity w te cienie zalnia nagle pierwsza nuta spnionego sowika. Zachysna ona stojcego wci nieruchomo, niby grudk lodu. Grudka ta topniaa w gardle, robia si sodka i sona, przepenia czym ciepym oczy.

VIII
Ani tego wieczora, ani kilku nastpnych bracia nie spotkali si przy kolacji. Tylko podczas szybko zjadanego obiadu zamieniali kilka nic nie znaczcych sw. Bolesaw zreszt nabra zwyczaju spdzania godzin poudniowych tam, gdzie go praca zastawaa: przy porbach, zasiewach, karczunkach. Sta mia woln rk i robi, co mu si podobao. Przed wieczorem czsto teraz wyjeda komi na spacer, powozi sam, zabiera te z sob Ol, a Malwina czekaa gdzie w umwionym miejscu i jechali razem. Podczas jazdy nie rozmawiali nigdy prawie z sob. Przebywali jaki kawa piaszczystej drogi, krcili si po lesie-w milczeniu wracali do domu. O ile bya z nimi Ola, ona najwicej mwia. Sta nie zastanawia si nad tym, co robi, Malina jedzia i koniec. Natomiast mczyo go ogromnie milczenie tej dziewczyny. Myla, e czai si poza nim jaka zasadzka czy tajemnica, ktrej oczywicie nie bdzie mg

13

zdoby. Czsto, jadc przy niej bryczk Bolesawa, stojc obok niej w lesie, patrzy na jej odwrcony, spokojny, zamylony profil. Tyle w nim byo spokoju i pogody, e widok ten dziaa kojco na jego nerwy. A potrzebowa sercu uspokojenia: nerwy si poszarpay ostatecznie, nocami miewa halucynacje, odek nic prawie nie trawi. Ale serce bio mu rwno, gdy patrzy na niskie czoo Malwiny, gdy caowa to czoo. Postanowi nie pyta o nic tej dziewczyny i nic jej nie mwi. Nie opowiada ani o swoim yciu, nie pyta jej o to, czym dotd bya. Nawet nie chcia nic wiedzie o Michale. Tylko gdy wraca do domu, dugo nie mg usn, widzia przed sob jej rysy i myla, e teraz nastaje godzina Michaa. Ale Micha wida przesta przychodzi, bo przez te dnie Sta nie widywa go wcale. Cay dzie waciwie by oczekiwaniem. Z rana lea dugo i sucha gosw domu. Katarzyna stukaa noem w kuchni, siekc cebulk do obiadu, kogut pia monotonnie, nieznonie, zamknity w chrucianym kurniku; ciao Stasia z wolna budzio si do ycia po nocy penej koszmarw, zlane zimnym potem. Zdrtwiae rce i nogi przechodzi drcy dreszcz, przebiegao mrowie i mia ju si otworzy powieki. Spostrzega wtedy przykryte zielonymi limi okna i wiato pogodne lub przymione w miar zmiennej pogody. Gdy by deszcz, lubi sucha jego szeptu, zanim spojrza na wiat. Ale bardziej cieszy go blask soca, pogoda. Czu wtedy w sobie wicej ycia i wstawa troch wczeniej. Zjada niadanie, siada do fortepianu - ale przez cay czas czeka, czy nie posyszy mocnych krokw, gosu chropawego. Malina czsto w cigu dnia miaa jakie sprawy do kuchni i przylatywaa do Katarzyny. Przyszo mu kiedy na myl, e waciwie pdzc to leniwe, bezczynne, bezmylne ycie, nie gosu Maliny powinien nasuchiwa, nie krokw dziewczyny. Ale te inne, skradajce si, ciche kroki jak gdyby odeszy. Sam pocz wierzy w pomyk lekarzy i chocia si nie czu zbyt silny, nie zauway w sobie adnych niekorzystnych zmian. Postp choroby nie dawa zna o sobie. Nie jad nic prawie, ale te i nie odczuwa adnych specjalnych dolegliwoci. Ciko mu byo tylko do poudnia, nie wiedzia jednak, czy to jest ciar mioci, czy choroby. Tak nic nie wiedzia o tego rodzaju uczuciach - i mier, i mio przeywa po raz pierwszy. Dopiero okoo pitej uczuwa si wstpujc w niego. Cieszy si niezmiernie z ycia, cho mia uczucie, e wszystko mu przeszkadza, jest przegrod pomidzy nim a rzeczywistoci. O zmroku Malwina koczya robot i pachniaa ziemi i mydlinami. Spotykali si na umwionym z gry miejscu i ogarniao ich pene treci milczenie. Czasami tylko to, e dotykali rk swoich, idc koyszcym krokiem, sprawiao im przyjemno i stanowio o caym yciu Stasia. Naprawd, to, co przeywa, napeniao go po brzegi, wylewao si i stawao si jedyn radoci, o ktrej nawet nie mg mwi, bo Malwina by go nie zrozumiaa. Powoli poj, e kobieta, ktra z nim chodzia po mrocznych ciekach lasu, skada si z samego kamstwa. Nie wiadomo, co byo przyczyn, co skutkiem. Do e wszystkie nieliczne sowa, ktre Malwina mwia Stasiowi, byy wyranymi kamstwami. Do tego stopnia, e Sta nie wierzy niczemu, nawet temu, co si rzeczy musiao by prawdziwe. Nasamprzd Malwina wszystkiemu zaprzeczaa, o cokolwiek Sta j pyta. Bo w krtkim czasie zerwa z systemem niezadawania pyta. Przeciwnie, im bardziej widzia, e do niczego one nie prowadz, tym bardziej dranio go to i skaniao do zasypywania dziewczyny pytaniami. Na wszystko odpowiadaa: nie. Nikogo nie kochaa, nigdy nie miaa kochanka. Micha nie do niej chodzi, nie znaa adnego chopca dokoa. Posuwaa si do tego, i twierdzia, e przed Stasiem nie znaa adnego mczyzny, co byo oczywist nieprawd. Sta nie wierzy temu, ale koniec kocw powstawa mu w gowie szmer owych "nie" i przestawa wierzy sam sobie i swojemu dowiadczeniu. Miss Simons zwierzaa mu si ze wszystkiego, bya szlachetna i szczera, mwia, e nie on by pierwszym, ktrego kochaa, e miaa trzech kochankw, e krada u ojca pienidze, e bya niedobr crk. Nic go to wtedy nie obchodzio, nie stwarza sobie z tych wyzna adnej atmosfery. Gdy patrzy na siebie w owej epoce, drania go, do pasji doprowadzaa wasna bezmylno. Jeden dzie w tym pustkowiu wydawa mu si peniejszy ni cae tamto ycie. Przesta odpowiada na listy z cudzoziemskimi markami. One te stay si rzadsze, nie w kadej poczcie znajdowa je ku swej irytacji Bolesaw. Faszywe odpowiedzi Malwiny stanowiy jakby rj motyli, ktry j otacza. Byy tym specyficznym zapachem, ktry drani i odurza Stasia. Co dzie przed ujrzeniem dziewczyny postanawia sobie, e dzisiaj bdzie milcza, i co dzie stawia jej te same pytania, ktre wkrtce stay si stereotypow litani, nieodmienn jak rytua. Koczyo si to zawsze tym samym: nudz ciebie, prawda? na co padao ostatnie, niezawodne, pene wewntrznego przekonania: nie! Na jedno tylko pytanie odpowiadaa penym i szczerym: tak. Sta zaryzykowa je w par dni po pierwszym spotkaniu. Byo to pytanie: kochasz mnie? Sta zdawa sobie spraw, e owo "tak" byo rwnie kamliwe, jak wszystkie poprzednie "nie", ale mimo to sprawiao mu ono tak przyjemno, e powtarza je nie tylko codziennie, ale nawet po kilka razy w cigu jednego dnia. C mia mwi, gdy ona milczaa, gdy leeli oboje w zarolach, w wilgotnym poszyciu lasu, czujc pod plecami dba trawy i zeszoroczne, opadnito licie? Gdy mocno przyciska chudymi rkami jej ciepe i obfite ciao, gdy dotyka doni jej skry i przez samo dotknicie czu, jak bya biaa? Powtarza to pytanie bez sensu i na rne tony, a ona zawsze tak samo odpowiadaa, nie zmieniajc intonacji ani na jot. Podobne byy te odpowiedzi do zapnionej kropli po deszczu, spadajcej z licia na li. Raz tylko odpowiedziaa inaczej. By to wieczr gorcy. Sta ociga si z wyjciem i do pna odkada spotkanie na skraju lasu, skd wida byo chat Maryjki. By tego dnia wyjtkowo osabiony i nawet czu zmczenie w plecach od brzkania na fortepianie. By to dzie pocztowy i dosta wanie list od miss Simons, ktra znowu miaa jecha do Davos. Wyobrazi sobie z ironicznym umiechem pejza i domy, i powietrze pachnce aptek, jakby zrobione na recept. Brzka jak melodi, powoli wystukajc nuty, byo to zawsze to samo tango, ktre taczy-w minionym yciu. Upa mczy go, ale moe nawet nie z powodu zmczenia odsuwa od siebie moment wyjcia na skraj lasu. Odczuwa moliwo spotkania z Malin jako najwysze szczcie, jako wszystko, jako jedyn rzecz, co mu bya dana w yciu - i z niezmiern, nowo narodzon mioci myla o lesie, w ktrym si spotkaj. Ziemia, na ktrej maj lee, wydaa mu si bliskim i dobrym stworzeniem domowym, oswojonym zwierzciem, do ktrego

14

si mona przytuli. Malina i las, i ziemia, wszystko to byo niby zdrowie, ktrego ju nie mia odzyska, ale ktre jeszcze go piecio. Zszed bardzo powoli z werandy, obejrza si na leniczwk, ciemn ju i pochylon, i zastanowi si nad cisz, jaka w lesie drzemaa. ,,Pewnie dzi bdzie ksiyc" - pomyla sobie. Ale ksiyca nie byo; mijajc drzewa przechodzi przez cieplejsze i zimniej sze smugi powietrza, przechodzi midzy nimi, jak pywak przepywa midzy ramionami prdw. Znalaz Malin na p upion, lec na pask pod nisko nachylon sosn, ktra namiotem swoich dolnych gazi czsto przykrywaa ich pieszczoty. Zbudzi j i powtrzy namitnie codzienne pytania, i posysza codzienne odpowiedzi. Nie chcia tylko si pyta: czy go kocha. Waha si, caowa j, obejmowa. Pod koniec dopiero, gdy ju mia odej do domu, nie dotrzyma swojej obietnicy; powiedzia: kochasz mnie? Na co posysza zdawiony szept: a pan mnie kocha? Wspomnienie tego niezwykego zapytania ukoysao go do snu prdzej ni zwykle, zbudzio go wczeniej, obdarzyo na dzie nastpny wikszymi siami. Siy te okazay si zudne. Pod wieczr powczy zaledwie nogami, ale w wietle tego cichego ponocnego pytania Malwina wydaa mu si inn dziewczyn i wszystko, co mu przedtem wyranie kamaa, nabrao prawdopodobiestwa. Odkry w niej moliwoci uczu, ktrych si po niej nie spodziewa. Dziwne nadzieje zaczy go opanowywa. Myla, e gdyby to wszystko przybrao ksztaty gwatownej i ywioowej mioci, to ycie jego zakoczyoby si w chmurach i nadzwyczajnociach. Byby to przeliczny fina. Mwic to nie wierzy ju w moliwo tego koca. Udawa sam przed sob, e komponuje fina, a czu, e zaczyna dopiero z trudem i prac budowa sobie jak tre w tym yciu. Dopiero zaczyna y. Wszystkie myli jego oplatay si wokoo tego mocnego, biaego ciaa, ktre codziennie trzyma w objciach. Sdzi, e wypija z tego ciaa soki, potrzebne mu do przezwycienia saboci. Myla, e od tej chwili Malwina zmieni odpowiedzi na pytania, ktre jej powtarza, e mu odpowie czym w rodzaju uczucia. Ze zacznie moe ona pyta. Ale nie. Bya jak dawniej - pokorna, spokj na, wstydliwa, kamliwa. W dalszym cigu mwia, e nie znaa mczyzn przed Stasiem, e Micha do niej nie chodzi. I na pytanie: czy go kocha, odpowiadaa Stasiowi "tak". Chcia to wszystko odmieni, poruszy, dosta si do rodka tego zimnego ciaa, ale wysiki jego opaday zupenie bezskutecznie. Raz tylko, w par dni po owym wieczorze, gdy Sta znuony jej biernoci wstrzsn j za ramiona i wymaga odpowiedzi, chcia si dowiedzie innych rzeczy, powiedziaa znowu co, co odkryo jeszcze gorsze perspektywy. - No, a Micha - zapyta. - Michaa kochasz? - Tak, te kocham - odpowiedziaa cichutko.

IX

Tego dnia spotkali si wczeniej ni zwykle, bo bya niedziela i Malwina nie miaa roboty po poudniu. Dzie by niezwykle gorcy od samego rana i Sta zmczy si bardzo. Poszed piechot a nad jeziorko, martwe, czarno-biae oko wody, bo tam si umwi ze swoj kochank. Przynajmniej byo daleko od domu i nikt ich nie mg widzie. W trawach i trzcinach nadbrzenych Malina powiedziaa mu, e Michaa take kocha. Nie zwrci z pocztku uwagi na to powiedzenie i, zostawiwszy dziewczyn, ktra si jeszcze chciaa wykpa, powlk si do domu. Drzewa stay sztywne i pociy si w warze nieruchomego powietrza. Niebo zalega szafir bez chmurki od samego rana, cienie nike tworzyy rzadk siatk pomidzy drzewami. Bkitna dal lasu staa dziwnie sucha i wyrana w deseniu. Sta, oblany potem z gorca i osabienia, pomau porusza nogami i co chwila przystawa, aby zaczerpn powietrza. Nic go jednak nie odwieao. Oddychanie stawao si mk. Gdy przyszed do leniczwki, byo ju pnawo. Brat gdzie poszed. Wntrze domu byo chodne i przyjemne. Ola spaa lec na ku ojca, muchy brzczay i aziy jej po twarzy. W pokoju Stasia szyby przykrywa zielony chd lip, usiad przy fortepianie i patrzy przez okna na licie i na drzewa w gbi. Pocz sobie powtarza sowa Maliny. Dzi by w ogle niedobry dzie. Przy stole znowu pokcili si z bratem. Bolesaw trzasn drzwiami i nie dokoczy obiadu. Uciek gdzie, a teraz znowu to powiedzenie Maliny. Co nieskoczenie gupiego w tych sowach, fasz, prostota, nieumiejtno sformuowania uczu. I po raz pierwszy uczu si upokorzony uczuciami, ktre go wizay do tego spotkania. Pooy rce na klawiszach i przypatrywa im si bezmylnie. Potem spostrzeg, e palce mu bardzo wychudy, e s niezwykle chude. Po tym jednym mgby pozna, e ju koniec si zblia, ale nie chcia przywoywa tej myli. Przeciwnie, zacz myle o dugim yciu. Pniej zacz gra ulubion hawajsk piosenk, ktr gra wtedy, gdy taczy z miss Simons. Pamita wybornie t chwil. Ale teraz nastpio to, co rzadko mu si zdarzao, i tylko wtedy, kiedy sucha jakiej egzotycznej pieni. Z gbokim zimnym dreszczem zaczyna odczuwa ogrom rzeczy, ktrych na pewno nigdy nie zobaczy. Obszar zielonych, zimnych oceanw, niebieskie morza pene palm i wysp, ziemie zimne i rozpalone. Kobiety w portach i we wsiach, ludzie, ludzie, ludzie. Wszyscy, ktrych mgby zna, kocha, zajmowa. Nie ma ich tutaj, nie ujrzy ich nigdy. Gdy te momenty przychodziy do niego w Szwajcarii, ciera czym prdzej widoki, ktre podsuwaa wyobrania. - Bd mia w yciu daleko wicej powiedzia sobie. Ale teraz wiedzia, e nie bdzie mia w yciu ju nic wicej oprcz ciaa bardzo prostej kobiety, i powd nie znanych, niemoliwych do wyraenia wiatw zalewaa go, a si zachystywa i oddycha z trudnoci. Ile tego mieszkao w jednej prostej, hawajskiej melodyjce, ktr wydobywa ze starego fortepianu nieskomplikowanymi ruchami palcw. To, e nie tylko nigdy nie pozna tych wiatw, ale nie bdzie mg nawet wyrazi dreszczu, jakim one go przenikaj, byo mk jeszcze gorsz. Poczu ogrom przyrody, groz jej nieubaganych praw, wielko jej i obojtno. Obojtno jej wobec jego maej mierci wstrzsna nim. Zimno mu si zrobio w tym upale, wosy

15

stany dba, mier trawi go powoli, a przyroda, nic, nic, nic nie zrobi, aby to odmieni - przypatruje si jego zgonowi, obojtna. Jakie miliardy umary tak samo modo. Wsta i rzuci z trzaskiem wiekiem klawiatury. Przestraszy si. W drzwiach staa Ola, zbudzona ze snu jego muzyk, blada. Staa jak zahipnotyzowana. Wzi j za rk, pocign na ko i szybko, zmczonym gosem pocz jej opowiada znowu o zamieniu ksiyca w grach, o czerwonej, umarej tarczy, zawieszonej nad mronymi szczytami. O poczuciu przestrzeni, jak daje cie ziemi padajcy na ksiyc. O gwiazdach, ktre s wtedy wiksze i gbiej osadzone w mronym, czarnym niebie. O wyciu w grach psw, ktre si boj. O wiecznym szmerze potokw i wodopspadw, ktre na wszystko obojtne powoli krusz wielkie skay i znosz je w doliny. Wobec tej wielkiej gry elementw nic nie znaczy ycie ludzkie. Ola nic nie rozumiaa i baa si tego opowiadania. Sta powtarza nerwowo: - Ja wiem, e ty nic nie rozumiesz, ale to nic. - Potem zostawi j na ku, a sam chodzi po pokoju, obijajc si o fortepian. Maa siedziaa nastroszona, trzymajc w zwisajcej doni rk obskubanej lalki. - To nic, e ty nie rozumiesz, nic nie szkodzi - powtarza Sta- ale ja nie mam komu opowiedzie, a jak ja ju bd w ziemi, przypomnisz sobie, jak wyroniesz, przypomnisz sobie. Tylko nie przypominaj sobie w nocy, boby nie spaa. A potem cign: - A moe by spaa. Ludzie pi pomimo tego, i otaczaj ich takie straszne rzeczy, drzewa, oboki, zwierzta. Ale to nic nie znaczy, ludzie pi... Gada takie i tym podobne rzeczy. Pociemniao gwatownie. Dopiero po chwili zorientowali si, e to nie tylko wieczr, ale i burza. Stanisaw co chwila odczuwa w ustach smak dziwny, ale przyjemny i, ocierajc chustk jzyk, widzia, e lina jest rowa. Pocieko mu take kilka kropel krwi z nosa. "To na burz" - pomyla. Wreszcie od tego gadania zrobio mu si sabo. Spojrza na Ol, siedziaa na ku paczc cichutko i w przeraeniu przyciskajc lalk do piersi. Sta nagle zatrzyma si. Rozczuli si i chwyci dziecko w objcia. I wszystko skoczyo si we zach. Pakali oboje i razem z tymi zami oddalay si strachy. Znowu stawali na ziemi, nie widzieli strasznych rzeczy, tylko ciany, ktre ich okryway od zbliajcej si burzy. Pierwsze powisty nadleciay, a jednoczenie kroki Bolesawa rozlegy si na ciemnej werandzie, w zupenie ju ciemnym domu. - Okna zamyka - zawoa twardym, rzeczywistym gosem, a drgnli oboje. Rzucili si do okien i pozamykali je szybko. Ju lao. Bolesaw zapali lamp, postawi j w stoowym pokoju i stan spokojnie porodku. O szyby zamknite uderzy nagle potok deszczu i krople wody spaszczyy si na oknach. Byskawice i gromy nastpoway po sobie w miarowych odstpach. Niebo otwierao si bladoniebieskie i ukazywao nierzeczywiste ksztaty powykrcanych drzew. - Id do swego pokoju - powiedzia nagle Bolesaw do Oli gronym gosem i twarz jego w podwjnym wietle lampy i byskawicy bysna surowo. Sta zastanowi si nad tonem tego gosu, ale nim zrozumia, o co chodzi, Bolesaw wyjani mu wszystko. - adne rzeczy tu wyprawiasz-powiedzia. Stasia nad wszelki wyraz przestraszy pocztek tej sceny. Nie dlatego, e ba si sw, ktre mia mu Bolesaw powiedzie, ale przelka go niepotrzebno tego, co mg od brata posysze. Wszystko to bdzie prna i czcza gadanina, ktra nie tylko nie zmieni jego stanu wewntrznego, ale ktra nie potrafi ani na jot odmieni tego, co czul dla Maliny, ostatniej deski ratunku przed zanurzeniem si w odmty. Skrzywi si tylko w odpowiedzi. - No co? -powiedzia poczekawszy troch i widzc, e Bolesaw stoi wci nieporuszony. Bolesaw powoli odwrci ku bratu skrzywion twarz. Sta zobaczy donie i rozkrzyowa na cianie. Wszystkimi palcami lewej doni cisn jego rk w przegubie. - Pu - sykn - pu zaraz. Bdziesz sam aowa. Rewolwer wypad z haasem. Nowa byskawica owietlia obu braci. Ale ju obaj rozlunili muskuy, opadali. Bolesaw schwyci Stasia kurczowo za rami i pocz mu szepta do ucha: - Widziaem, wiesz; widziaem, e w domu nikogo nie ma, Janek w lesie, stara na odpucie, a Micha czeka cay dzie, a ona wrci od ciebie, ona przysza, ju byo ciemno, zapalili lamp, widziaem... widziaem... - Nieprawda - powiedzia Sta, wpadajc nagle w ton brata. - Nieprawda, z dou nic nie wida. Szept Bolesawa sta si ledwie dosyszalnym: - Wdrapaem si - powiedzia - wdrapaem si na sosn, wiesz, tam s sosny, naprzeciwko tych okien... wszystko widziaem, jak na doni, nie zgasili lampy.. Sta odtrci brata. - Szpieg. Wida, e to ci co obchodzi. Odszed znowu ku swoim drzwiom, ale nogi znw stay si jak ow, usiad w ciemnoci, odnalazszy krzeso, ale ciar przeszed wyej do ciaa, do serca, do puc, zahamowa oddech. Kaszln i nagle zrobio mu si lekko, zanadto lekko nawet, bo gowa wydaa mu si pust bani. Przytkn chusteczk do ust, ale okazaa si wt przegrod, krew leciaa mu przez palce.

Przez par nastpnych dni Sta lea bez ruchu i na p przytomny w pokoju o przysonitych oknach. Pilnoway go Katarzyna i Ola, zmieniajc si regularnie, dajc mu ld do ykania i mierzc gorczk. Tymczasem w Bolesawie zacio si co i nie mg si nawet zwrci w stron pokoju brata. Gorzej, trudno mu nawet byo mwi i na zapytania creczki wydawa przez zacinite zby jakie odgosy, podobne do mrukni niechtnego zwierzcia. Pierwszego dnia nawet nie poszed do roboty, tylko siedzia nieruchomo przy stoliku w swoim pokoju. wiato dnia odbijao si w jego jasnych renicach, cignitych jak oczy kota; nie widzia nic i nie rozumia nic, przysyali po niego dwa razy, eby szed do lasu, ale on nie poszed. Dopiero po poudniu zwlk si z twardego stoka, nie dotkn obiadu zostawionego na stole i poszed na karczowisko. Modemu leniczemu, ktry na niego czeka tak dugo, powiedzia szeptem: brat mj bardzo chory. Nie tumaczy si

16

inaczej, nie mg zreszt nic innego powiedzie, a moe rzeczywicie to byo dla niego w tej chwili prawdziwe. Odczuwa wag tej choroby jako pretekst do wciekoci i bezsilnoci, ktre razem si plczc przepeniay go niemoc tak, e trudno mu byo zrobi krok. Siad na pniu wykarczowanym, poleci leniczemu, aby robi, co chce, i czeka ze zwieszon gow, a nadejdzie wieczr. Upokarzajce czyny, ktrych dokona ostatnio, zaskoczyy go bardzo: zawsze uwaa siebie za natur szlachetn i trudno mu byo zgodzi si teraz z tym, i to on siedzia na sonie naprzeciwko owietlonego okienka pokoju suby lenej i patrzy szeroko otwartymi oczami, jak Malina caowaa si z Michaem. Ju uprzednio chcia by wle na t sosn, wydaa mu si jednak troch niedostpna, ale tego wieczora, przed burz, namaca jakie ski, ktre w jednej chwili wprowadziy go na poziom rwny z oknem. Wcieko miotaa nim ju wtedy, kiedy wyledzi amory Stasia z Malwin nad jeziorem; w upale skrada si za nimi, szed w niedalekiej odlegoci, bowiem oni, pewni siebie i rozleniwieni, nie ogldali si wcale. Przymykajc powieki, teraz widzia wyranie przez siatk pni ich powoli idce figury, przygarbion, chud, wysok posta Stanisawa i t chustk Malwiny. Szli, kryjc si pomidzy szarymi pniami, przemykajc si pomidzy krzakami i nisk poroci lasu, a on za nimi z takim uczuciem w duszy, jakiego nigdy jeszcze nie dowiadcza. Zaciska rewolwer w kieszeni i wtedy wanie po raz pierwszy przyszo mu do gowy, e mgby zrobi ze uytek. Zreszt -pomyla teraz -eby zabi Stasia, nie trzeba rewolweru, jak si okazuje. Uczucia jego na sonie nie byy takie proste. Patrzy nie tylko na kochank brata, ale take na Michaa, co do ktrego mia od niedawnego czasu nieokrelone i dziwne podejrzenia. Oczywicie podejrze tych nie mg i nie chcia konkretyzowa, ale patrzy na niego z pewn ciekawoci. Zreszt uczu tych nie rozpoznawa. Podobne byy do tej burzy, ktra nagle porwaa sosn, na ktrej siedzia, i pochylia gwatownie ku ziemi. Przymyka teraz twardo oczy, przyciska powieki i powtarza: - Straszne, straszne! - Sowa te odnosiy si jednak gwnie do nieprawdopodobnych moliwoci, ktre odkry w sobie. Jeszcze trzy dni zacitego przeraenia czekay go. Nie mg naprawd na tyle przezwyciy siebie, aby wydosta z garda jedno sowo normalnym gosem. Proste rozkazy, ktre wydawa Katarzynie, z najwikszym trudem przeciskay mu si przez zby, tak samo ledwie mg mwi do leniczego czy do robotnikw. Usta mia stale zacinite, a o ile mg, to i powieki. Trzeciego dnia spotka w lesie Malwin. Zbieraa grzyby, ktre po burzy puciy si gwatownie i w wielkiej obfitoci kryy si pod krzakami. Szed przez zarola bardzo oderwany od wszystkiego, co widzia, i nagle ukaza mu si fartuch Malwiny w biae i liliowe paski. Stan, odchylajc si w ty gwatownie, ale ona si umiechna agodnie i zachcajco. Wyprostowaa si pomidzy gaziami leszczyny i staa rwna i miga przez chwil bez sowa. Potem pokazaa mu koszyk peen porcelanowych grzybw i powiedziaa: - Widzi pan, ile ich jest w tym roku. Bolesaw nie widzia jej jeszcze nigdy z tak bliska i tak na osobnoci. Patrzy bez przerwy na jej rwny nos, doskonay uk brwi, na niskie czoo. Myla, e jest naprawd bardzo pikna. Tak milcza i patrzy na ni, a si zarumienia i popatrzya na koszyk z grzybami. - Bd dzi na kolacj-powiedziaa-Ola lubi. Widzia dokadnie, jak rumieniec wszed na jej biae czoo, zaj je cae; spoglda jeszcze, a z nateniem odwrcia gow, ju nawet na grzyby nie patrzc. Zawstydzia si prosta, wiejska dziewczyna. Nie znosia tego upartego, zimnego, kociego wzroku. Bolesaw nagle powiedzia, ale take z wielkim trudem i gosem cinionym: - Pan Stanisaw bardzo chory. - Tak, wiem - odpowiedziaa Malina. - Mwia mi Katarzyna, nie wiem, czy mam przyj pilnowa? -dodaa niepewnie. Bolesaw milcza przez chwil, potem znowu wydusi: - Nie moecie si spotyka. Rumieniec sta si cakiem purpurowy, odwrcia si bokiem i gorczkowo hutaa koszykiem. - Zosta ju tylko Micha - rzuci jeszcze Bolesaw. Obruszya si i spojrzaa na niego jednym spojrzeniem. - A co panu Bolesawowi do tego? Skoczya gwatownie i zacza ucieka, ale Bolesaw nie chcia jej popuci. Rzuci si za ni pdem, nagle czujc prno swoich ng. Krzykn tylko: Stj, stj, ale ona uciekaa, pdem wypada na polank, gdzie staa porodku jedna stara sosna, opara si o drzewo i dyszaa ciko, miaa si te penymi ustami, o ile jej na to ciar oddechu pozwala. - O, ja gupia-mwia. Bolesaw nie mniej zmczony stan tu przy niej. Czu, e musi si na ni rzuci, zdawi j, zatka jej pysk. Ale powoli wcieko mu mina, oddechy ich stay si miarowe, wycign rk i dotkn jej ciaa. W lesie byo ciepo i cicho. Potem pochyli si, pocaowa j i nagle zawrciwszy spokojnym, rwnym krokiem oddali si w stron robt. Caa zo mina, mwi z atwoci, modemu leniczemu udzieli kilku cennych wskazwek, siad na pniu, zapali papierosa i gwizda lekko; oczy mu si nie zacinay, mruyy si tylko lekko. Tego wieczoru zaszed do pokoju Stasia. By to trzeci dzie po krwotoku, Sta odzyska ju troch si, ale rusza si z trudnoci i aden wyraz nie spyn na jego blad, bia twarz, kiedy zobaczy brata. Ju byo ciemno i wiece si paliy. Bolesaw pochodzi troch koo fortepianu, Sta nie zwraca na niego adnej uwagi, Bolesaw wci chcia i, ale zatrzymywa go w wyniosy i obojtny wyraz twarzy, lecej na poduszkach. W zacisku ust Stasia widniao jeno cierpienie: to jedno nadawao tej twarzy pozr ycia. To, e brat cierpia, e nie by obojtny, pocigao Bolesawa nagym poczuciem wsplnoty. Nie mwili nic i zdawao si, e obu jest jednakowo trudno powiedzie jakiekolwiek sowo. Wreszcie Sta podnis powieki i popatrzy na brata tpym spojrzeniem, w ktrym jednak miecio si tyle przenikliwoci, e Bolesaw odwrci si. Byo to przeraajce spojrzenie, matowe, powolne, ostatnie. Sam ruch podnoszenia ociaych miertelnie powiek mg odebra wszelkie sowa. Ale Bolesaw wanie poczu mono mwienia, pomyla, e to ostatnia chwila, kiedy moe mwi jeszcze z bratem, jak z rwn sobie istot, kiedy moe go zapyta o rzeczy najwaniejsze. Zdecydowawszy si, szybko zbliy si do ka i pooy rk na wystajcym obojczyku Stanisawa. Ten tymczasem odwrci wzrok, przymkn powieki, posa spojrzenie do rodka, martwy by znowu i obojtny.

17

- Czy ty wiesz co o Basi?.. Co takiego, czego ja nie wiem? - zapyta szybko Bolesaw i sta przez chwil z opuszczon rk. Sta znowu podnis oczy z wyranym zdziwieniem. - O Basi? -wyszepta z trudnoci. - O Basi... bo tak mwie... e nie masz ony, e ona... - Skde mog wiedzie co o Basi-pewniejszym gosem powiedzia Sta. -Powiedziaem... bo tak si mwi... bo rzeczywicie nie jestem onaty. Bolesaw sta jeszcze jaki czas nad bratem i czeka dalszych sw, ale nic nie nastpio. Jeszcze si troszk bardziej pochyli-ale Sta milcza, wreszcie otworzy oczy i powiedzia cichutko: - Id ju sobie. Zmieszany, zasmucony Bolesaw cofn si do drzwi. Dopiero stamtd zobaczy, e pod fortepianem, wsunita pod cian i przykryta lir pedau, siedziaa Ola. Wosy jej jasne sterczay jak strczki wokoo maej gwki i one jedynie wieciy w cieniu instrumentu. Bolesaw zawoa na ni, potem si przerazi, e ona tu bya. Ale dziewczynka spokojnie wygramolia si spod fortepianu z zawsze nieodstpn lalk w rce. Bolesaw wzi j za rk, wyszed z pokoju przez sie na werand. Wieczr by ciepy, mokry, pachncy. Dopiero teraz poczu, e w pokoju Stasia byo bardzo duszno i panowa mdy zapach choroby. Zeszli z owietlonej werandy w noc, w ciemno, ogarniajc nagle i ze wszystkich stron. W ciemnoci czuli drzewa i licie, ktre mijali, a zdawao im si take, e owiewa ich lekki radosny oddech ziemi, lecej w czarnych osonach, ale czuwajcej. Przeszli znajom drog i po raz pierwszy od wielu dni stanli nad mogi matki. Ola zauwaya, i zmienio si wszystko bardzo od tego czasu, kiedy tu byli. Nie baa si ju i nie nudzia, przeciwnie, znajdowaa przyjemno w sowach, ktre powtarzaa za ojcem. wiat si rozszerzy, odkd stryj Stanisaw przyjecha i opowiedzia tyle wanych rzeczy. wiat wypiknia, odkd Micha przychodzi gra na harmonijce. Wanie, gdy tak stali pomidzy brzozami, dwik tej muzyki dolecia z poblia. Olu uczua, jak rka ojca drgna, potem uklk i syszaa, jak serdecznie paka.

XI

Pytanie Bolesawa o Basie wyprowadzio Stasia wewntrznie z rwnowagi, chocia nie chcia i nawet nie mg tego po sobie pokaza. Lea nieruchomo, zapadszy w stan osabienia wiadomoci, cichy i spokojny. W uszach mu tylko brzczao mocno, jak gdyby rj pszcz zaoy sobie plastry w gowach ka. Okna przysonite mu chustkami, bo ani okiennic, ani firanek nie byo, i lea tak w cieniu bez wiata, zdajc sobie spraw tylko ze swojego cierpienia. Cay dopyw wewntrznego ycia zahamowa si nagle, zatrzymao si wszystko zewntrzne i pozostawiony nagle sam sobfe Sta spostrzeg, e jest zgnbionym strzpem, niezdatnym nawet do mierci. Wszystko, co czyni dotychczas, byo niepotrzebnym haasem, a chodzio wanie o jedno: o ukrycie cierpienia, o zapomnienie. Wszystko byo jak ten fortepian, na ktrym wygrywa tak gono. A na czwarty dzie jego choroby i fortepian wanie zabrano, wacicielka jego umara, spadkobiercy chcieli jak najprdzej zrealizowa jej majtek, i nie zawiadamiajc ani uprzedzajc, zajechali platform przed leniczwk w ciepy poranek. Bolesaw na prno tumaczy i przedstawia chorob brata-ani chcieli sucha. Musia si zgodzi na wydanie instrumentu. Wraz z tragarzami wpado wiato do pokoju chorego: podniesiono chustki na oknach i Sta ze zdziwieniem zobaczy, e na dworze jest tak bardzo pogodnie i piknie. Potem przyszed jeszcze Janek, wszyscy razem obstpili fortepian, natyli siy i zgodnym wysikiem unieli go w powietrze. Powoli posunli si ku drzwiom, przechylili czarne pudo i zabrali je sprzed oczu Stasia, j ak wielk czarn trumn...,, Mj a nie bdzie taka dua" - pomyla. I poaowa fortepianu, mia wanie ochot dzisiaj lub jutro zwlec si na chwil z ka, aby zagra raz jeszcze piosenk hawajsk, przy ktrej mgby znw poczu wstrzsajcy ogrom tego wszystkiego, czego nigdy ju nie zobaczy. Przy muzyce atwiej byo wywoa w sobie to morze rzeczy, spojrze w sodk otcha spraw nieznanych. Troch go to upajao, uderzao do gowy. Ale teraz patrzc w otwarte drzwi, za ktrymi fortepian znikn, poczu zalew innych spraw. Zakoczenie definitywne wszystkiego, co nie byo strachem i cierpieniem. Dotychczas nie doznawa specjalnie uciliwych dolegliwoci fizycznych, teraz zacza si prawdziwa mka. Ciao wychude bolao od leenia, a rusza si nie mg, gdy kade poruszenie kosztowao go mnstwo wysiku i koczyo si blem, rozchodzcym si od krzya ku koczynom. Nie mg nic je. Katarzyna przynosia mu albo ros, albo mleko, co drugi dzie krcia mu lody i ju od samego rana nka go dwik maszynki czochrajcej si w lodzie z wielkim chrzstem. Dwik ten, dochodzcy z ssiedniej sieni, by take rdem radoci, mimo e go mczy. Chrzszczenie puszki lodowej byo jedynym odgosem, ktry dochodzi do niego, wiadczc o obszernym, wielkim yciu, ktre teraz ju odbywao si poza nim. Lea jak pie wyrzucony nurtem rzeki na- brzeg. By jedn z uschnitych gazek, ktre zawsze obserwowa na wierkach i sosnach. Czeka teraz na ostateczne uamanie. Raz jeszcze wsta na par dni i z wielkim wysikiem wprawdzie, ale rusza si normalnie. Zszed z ganku i, przeszedszy drog, poszed kawaek w las na spacer. Nazajutrz gwizda i nuci przy goleniu si, jak w pierwszy dzie po przyjedzie do leniczwki, i Bolesaw umiechn si nawet, suchajc tego gwizdania. "No, a moe znowu mu bdzie lepiej? "-pomyla. Ale Sta, kiedy tak wsta na par dni, mia to gupie wraenie, e co zgubi. Nie opuszczao go ono ani na chwil. Czu si jak kto, kto nosi od wielu lat piercionek na palcu i zostawi go na umywalni; poczucie braku czego bardzo codziennego i zwyczajnego przeladowao go i nie mg o niczym innym myle. Nie by to brak fortepianu, bo kontrolowa siebie. By to jaki waniejszy brak, brak tego, co mu wizao dotychczas wszystko, co widzia i co czu, w jak organiczn cao. A teraz to, co go otaczao, rozsypao si jako, niby paciorki raca, niby szklane pery, ktre miaa kiedy na szyi miss Simons. Spostrzeg jeszcze z rana zielone wiato na oknach swego pokoju, ale jednak to wiato nie zapalao si od wntrza, nie wychodzio z niego-i, budzc si, odpycha je niechtnie; nic mu ono nie objaniao, nie stanowio istoty tego, o czym myla dawniej z tak ogromn radoci, jak o czym nowo znalezionym. Sosny i lipy, deszcz

18

i pogoda rozpady si, byy osobno - tkwiy oddzielnie, wetknite troch bez sensu w pasmo jego odczuwa i jego myli. Przyprawiao go to o dotkliwe cierpienie. Ani sabo, ani brak si, ani niemono spoycia jakiegokolwiek bd pokarmu nie przyprawiay go o taki bl, jak to pogubienie caego wiata, ktry mu si w oczach przetwarza w bezwad i chaos. Gwizda i nuci jak za pierwszych dni po przyjedzie, ale wtedy to gwizdanie take byo jakim mceniem rzeczywistoci, z ktrej mia si wynurzy nowy ksztat wiata. Teraz jednak, gdy wszystko wirowao w takt nuconej piosenki, wiedzia, e si ju nic nie wynurzy, e wszystko zawalio si, e jest koniec - i pieko go to blem gorszym ni chore puca i kiszki. Kiedy przestawa nuci, przychodzia cisza, ktra pena bya strachu. Nagle, gdy milk, kulisy domu, lasu, werandy napeniay si wymownym milczeniem. Szelest igie sosnowych by jedynym tem dla tych cierpie i strachu. Kad si do ka i wszystko, co uderzao go w serce, kada myl o samotnoci, o kocu, o strachu, przychodzia osobno, dgaa go bezadnie, gdzie trafia, w gow, w serce i odchodzia bez konsekwencji, ustpujc miejsca innej. To byo okropne i nata wszystkie siy, aby jeszcze rusza si, nuci, siedzie ze wszystkimi na werandzie. Gdy raz poszed do kuchni, zapach rozgotowanych kartofli zemdli go gwatownie, szmer pomieni nie zatrzyma go. Cofn si do siebie, ale opanowywa te strachy i saboci. Bolesaw widzia raz po raz umiech na jego ustach (to rzeczywicie by umiech, nie grymas), ale nagle umiech ucieka, a wyraz, jaki pozostawa na twarzy Stasia po jego znikniciu, przypomina potworne pobojowisko. Bolesaw z niepokojem ledzi te przemiany. Przy obiedzie Sta siedzia razem z nimi, ale Bolesaw widzia po jego twarzy, e mu ju nie bdzie lepiej. Przeraaa go martwota zapadnitych oczu, ktre nie oywiay si nawet, kiedy si miay. Obiad jedli na ganku. Sta siedzia plecami do wiata i Bolesaw krtkimi, badawczymi spojrzeniami obrzuca jego twarz osonit cieniem. Odchodzia ona w cie nieoKi-esiony, przestawaa reprezentowa czowieka, brat umiera. Czuli to wszyscy wida, bo i maa Ola siedziaa cichutka, rozszerzonymi biaymi oczami spogldajc na stryja. Ale Sta nie zauwaa tych spojrze, oglda si na las przez rami i wtedy w jego niebieskich oczach zapalay si blaski, jak w dymnym odbiciu zakurzonych luster. mia si i znowu opowiada-nie wiadomo dlaczego-o miss Simons. Mia dzi list od niej, znowu bya w Davos i opisywaa wszystko, co si dzieje w sanatorium. Przypomnia sobie, jak sukni kiedy miaa miss Simons, i szczeg owo opisywa j Oli, ktra suchaa wpatrzona w stryja, z trudnoci przeykajc czerstwy chleb; Sta nic nie jad, pi tylko mleko. Suknia bya zielona, obszywana zielonym futrem. Do tego by krtki akiecik z zielonego aksamitu, cay naszywany w zote prki. Niby jezioro w lesie. Sta powiedzia: niby jezioro w lesie - i spojrza nagle na Bolesawa, ale ten odwrci gow. To proste porwnanie przypomniao im przykre sceny, a jednoczenie pokazao, i sceny te stay si zupenie beztreciwe wobec odmiany konstelacji. Gdy Ola odesza od stou, Sta poprosi Bolesawa, aby go pochowano w brzezinie, obok Basi. Wprawdzie to moe nie tak zaraz nastpi, dzi czuje si doskonale. Nie chce ju o tym mwi z bratem, bo to ma co z pozy i z celebrowania, bardzo nieprzyjemne; zgrywanie si po prostu. Ale nie chce mu si potem tuc dwadziecia par kilometrw, po co? Lepiej, e go tu zaraz zakopi. - Czy nie bdzie ci bardzo przykro mie mnie w najbliszym ssiedztwie? Bolesaw milcza przez cay czas, ale po ostatnim pytaniu poczu, e rzeczywicie bdzie mu bardzo przykro. Nowa mogia obok mogiy Basi bdzie wielkim ciarem dla niego. Wolaby Stasia zawie gdzie daleko, a potem nie myle o tym, nie mie cigle przed oczami tych mogi. Ale przyszo mu do gowy, e potem atwo mu bdzie przenie si na inn posad, gdzie pod Suchedniw, na przykad, albo do Szydowa. Wtedy zostawi te mogiy tutaj, i trudno mu bdzie ju do nich powrci, bdzie przyjeda raz na rok, raz na dwa lata. Tak, moe Stasia pochowa w brzezinie. A tymczasem Sta siedzia naprzeciwko niego przy stole i pali papierosa, dymek szary i wty wylatywa niby oddech i roztapia si w rozgrzanym powietrzu, na tle drzew stojcych za drog. Milczeli chwilk, potem Sta si umiechn: - No, i po mojej mierci nie wzbraniaj sobie Maliny - powiedzia. Na to Bolesaw stukn pici w st, pohamowa si jednak, namarszczy gronie, odwrci si i pocz pakowa rk brod w usta, ale bya krtka, wieo przez Janka przystrzyona, i nie mg jej ugry. To rozmieszyo Stasia na dobre, ale nic ju nie powiedzia. Czu, jak go poudniowe soce grzeje w plecy i uczucie ciepa napenia go rozkosz. Tego dnia jeszcze widzia si z Malin i nastpnego. W par dni potem pooy si na dobre. Malwina nie przychodzia nigdy do pokoju, w ktrym lea, nie wypadao. Z chwil, w ktrej pooy si do ka, wszelka czno pomidzy nimi ustaa. Nie byo to zbyt wielkim cierpieniem dla Stasia. Obecno realna Malwiny bya mu niepotrzebna. Wyobraa j sobie tak dokadnie i cae dnie spdza na myleniu o niej. Nawet nie byo to mylenie, tylko porwnywanie wszystkiego, co pamita, i wszystkiego, czego dozna od tej dziewczyny.mocnej, cichej i oddanej. Wiedzia, e kamaa, e Micha by naprawd jej czowiekiem, e za niego wyjdzie za m i bdzie ya do pnej staroci cicha i krzepka. Myla o staroci Malwiny, ordynarnej i zwyczajnej, nic ju nie majcej piknego. I mwi sobie o jej yciu: to jest dopiero ycie. Codziennie teraz lea, sabszy, a coraz sabszy, w szmerze ula wyobraonego, w wietle odsonitych okien, i widzia, e bya pogoda, pikna lipcowa pogoda. Opuszczono go teraz troszk, Bolesaw cay dzie by poza domem, Katarzyna zagldaa z rzadka, a Ola wolaa bawi si na dworze, nudzi j umiech chorego wuja. Pewnego dnia pod koniec lipca - bardzo ju by saby i ku zachodowi dopiero chcia spojrze przez okna - unis si troch, podoy wyej poduszki, przy czym wiele si musia natrudzi, i usiadszy patrza na zote ramy. Licie najbliszych drzew zwisay nad oknami, a dalej by zawsze ten sam widok; pnie, szaro, las. Nikogo nie byo w caym domu ani na podwrzu, wszyscy si gdzie porozchodzili i byo cichutko. Ale Stasiowi nie ciya ta cisza letnia, pena ciepa i bogosawiestwa. Zamylony by, ale sam nie wiedzia o czym, koci go nie bolay i std pyna bogo, jednoczy si w upionej ciszy z letnim popoudniem. Potem posysza czyje kroki, kto przeszed przez drog i podszed pod ganek. Kroki zbliyy si i oddaliy, pozna te stpania, ktrych oczekiwa tyle razy w cigu tego lata: bya to Malina. Serce mu zabio motem, w skroniach zahuczao i pot zimny okry czoo, plecy, krzy. Ale ona nie wesza do domu, cofna si i sysza, jak kroki oddaliy si w pobok domu, odesza w las. Wwczas z lasu odezwa si wysoki gos. Malwina piewaa. Po raz pierwszy sysza j piewajc, ale pozna zaraz, e to ona. Cigna nuty wysokie, monotonne,

19

z fioriturami. piewaa lepiej i pikniej, ni u nas na wsi piewaj, ale nic nie stracia z prymitywnoci piewu. Wysokie pi nut schodzio z gry na d, wznosio si potem znowu piciu tonami i urwao w grze na wysokim tonie, powtarzanym z uporem, forsowanym pen piersi. Echo si rozlego po lesie zaraz po pierwszej frazie, wmieszao si w ten piew i jakby towarzyszyo mu ukrytymi, zbiorowymi tonami, ktre przetwarzay si w akord. Prymitywna namitno tej pieni dreszczem przeja chorego. Przybyo mu si w tym nateniu, z jakim musia sucha. Wiedzia, e Malwina piewa dla niego i e to piewanie zastpuje wszystkie sowa, ktre mu miaa powiedzie. To byo naprawd to, co mu chciaa powiedzie, nie tamte monotonne odpowiedzi na bezsensowne pytania. - A pierwsze zamknienie To moje spojrzenie, Ze ja ciebie nie chc zna Te sowa rozezna w gszczu wysokich i cignionych nut. Usta mu si otworzyy, sucha i widzia jednoczenie tyle rzeczy. Dziecistwo mu si przypomniao i matka, widzia szerok srebrn rzek, po ktrej pynli. A potem wszystko zrobio si jak sen. Caowa matk, cho wiedzia, e dawno umara, i z pieszczot w swojej rce wyczuwa jej palce. Grubawe i agodne. Srebro rzeki zmieszao si ze wiatem, ktre szo z dwch okien naprzeciwko jego ka stojcych, zmieszao si ze piewem niewidzialnej kochanki. Malwina powtrzya pierwsz strofk dwa razy, urwaa gwatownie i potem dugo milczaa. Sta myla, e ju nie bdzie piewa. Pochyli si na poduszkach nieco na bok i widzia cay wiat, jak mu odpywa bokiem, mimo jego oczu, ukonie, spltany z szarzyzny, chodu i zieleni. Na prno szuka oczu matki, wszdzie widzia jak wtedy, kiedy pierwszy raz szed do szkoy-oczy pod powiekami podobnymi do lici, oczy przysonite do poowy. Nie, matka nie miaa takich oczu, to byy renice osowiae - Malwiny. Ale nagle pasmo przywidze rozdaro si, znowu zaczynaa si prostacka pie; Malwina podesza gdzie bliej, bya zupenie niedaleko, i nuty, i sowa jej pieni byy prawie dotykalne, cielenie wchodziy do pokoju Stasia, tylko nie mia si, aby je uj w rce. - A drugie zamknienie To wysokie sienie, Po ktrych musz stpa - Kad srof powtarzaa dwukrotnie bez zatrzymania, modulujc lekko w wysz tonacj, ale ku kocowi powracaa do upartej, wysokiej nuty. Soce zachodzce przenikao w las, przemykajc si pomidzy pniami sosen i naw boru, podbijajc j rowymi mgami. Sta ujrza si w lesie wysokim jak w bajce i wiedzia, e go maj sdzi. Byo tak troch jak w powstaniu, do ktrego nalea jego dziad, troch jak we nie. Rowe oboki napeniay las i zamieniay si w ptaki, ptaki pieway gosem Maliny: "to wysokie sienie, to wysokie sienie"-! Sta widzia, jak las przemienia si w niebotyczne drewniane konstrukcje, po ktrych on skacze z lekkoci wiewirki, a Malina idzie, malutka, malutka, jak w grach, samym doem drewnianej katedry i nie mona ich poczy. Nagle zza boru ukazaa si srebrna rzeka, poczu niezwyk ulg, lekko lizga si po stalowej przestrzeni, szklane tafle wody usuway mu si spod rk. Malina umilka. Uczu znowu pokj, pusty kt po fortepianie, ktry mu ciy jak sieroctwo, i w ustach smak sony, sodki, zapach mdlcy, uderzajcy o podniebienie. Pomyla: znowu bdzie krwotok. Usysza kroki tu pode drzwiami, sysza, jak kto si opar o lipk rosnc pod oknem. Czu, e nie zniesie tego piewu tak ostrego, tak konkretnego tu pod swoim oknem. Oburcz przycisn serce, ktre tuko si, i zawoa: - Malino, Malino... Ale to nie byo woanie, szept tylko aosny i spieczony. Nie syszaa tego gosu Malwina i moga myle, e pan Stanisaw wcale jej piewania nie syszy. Ale wida mylaa, e jej sucha, bo gos swj pomiarkowaa i nie piewaa tak gono. piew jej jednak przez to sta si jeszcze bardziej przejmujcy, niby aosna koysanka. Przy pierwszej nucie tego piewu Sta znowu wypyn na rzek, biegnc zakrtem. Ale w miar jak piewaa, brzegi zway si, zachodziy jeden na drugi, chciay go udusi. Z trudnoci chwyta powietrze: - A trzecie zamknienie To siwe kamienie, Pod ktrymi musz spa - Ale nim dopiewaa dwa razy to samo, coraz ciszej i gbiej piersiami robic, wszystkie przywidzenia odeszy. Najduej pozostawao poczucie obecnoci matki, ale i to przeszo. Obudzi si oparty o poduszki ze smakiem krwi na wargach, z oczami utkwionymi w karminowe przestrzenie midzy pniami. Do gbi przenikny go sowa: "to siwe kamienie, pod ktrymi musz spa". I pierwszy raz uczu caym jestestwem mier w sobie. Byo tak, jakby wszystko, czym by, zebrao si naokoo niego w postaci czerwonej mokrej mgy i odchodzio powoli, i zostawaa straszna nico: - i siwe kamienie. Pod ktrymi musz spa. Ostatkiem si przywoa to odchodzce ycie i wrcio tym razem. Ale wiedzia, e to nie na dugo, uspokoi si troch, sysza, jak kroki odeszy. I nie zobaczy Maliny. A potem, powtarzajc sowa o kamieniach, rozali si po dziecinnemu, wyobraajc sobie, jak gdyby musia rzeczywicie przez dugie, dugie lata spa w ciemnej sieni, pod szarymi kamieniami. I zacz paka jak dziecko, poduszka bya mokra od ez. A gdy Bolesaw wrci wieczorem, po raz pierwszy powiedzia mu, e nie chce umiera tak modo. Bolesaw przestraszy si, ale potem si przyzwyczai. Sta powtarza te sowa do samego koca.

XII

Po mierci Stasia Bolesaw spostrzeg, e to dopiero rozwizao mu ycie. Razem z nieobecnoci brata zjawi si pogodny spokj, pogodzenie si ze wszystkim, co go spotykao, ktrego przedtem nie mia. Wszystkie zaczcia i zamknienia przerway si i byo mu przede wszystkim bardzo lekko, atwo pracowa, z niedu trudnoci napisa list do zarzdu z prob o przeniesienie do innego lasu; wiedzia zreszt, e by ceniony i e nie przenios go na gorsze. Jesienne dnie byy pogodne, soce wiecio uparcie, licie byy

20

te i od samego tego koloru robio si ciepo i spokojnie. Jeziorko, czarne w lecie, teraz zmienio koloryt i stao si przyjemne, peniejsze wdziku, odkd poczo odbija jasne drzewa, ktre umieray, ale miay si odrodzi. Teraz Bolesaw spotyka si z Malwin nad jeziorkiem i spotkania te nie miay w sobie nic namitnego, z kadym dniem jednak przywizyway Bolesawa bardziej doycia. Nie znaczy to, aby wysucha z rozpacz wiadomoci, ktr mu zakomunikowaa wanie na jeziorkiem, e Micha chce si z ni eni w padzierniku. Powiedzia: - To dobrze-i zagryz brod, ktra mu znowu urosa. Powiedzia: - To dobrze, ja i tak wyjedam na now posad, mam j mie od pierwszego listopada albo od Boego Narodzenia, a wy si przedtem tutaj pobierzecie, zostawi ci ju matk. Czy pjdziesz do Michaa, czy tu bdziecie mieszka? Ale nie wiedziaa, gdzie bdzie mieszka, w kadym razie w lesie, to pewne. Ale czy tu, czy tam, to jej wszystko jedno. A potem jeszcze dorzucia: - Szkoda, e pan pojedzie, smutno bdzie bez pana, bez Oli. Pan Stanisaw tylko tu zostanie. Sta rzeczywicie by pochowany w brzezinie, tak jak prosi, cho niemao byo z tym trudnoci. Tym razem pretekstu roztopw nie byo wcale, umar w letni, pogodny dzie, po deszczu, kiedy droga do miasteczka bya wygodniejsza ni kiedykolwiek bd. Ale Bolesaw z uporem postawi na swoim. Na pogrzebie zreszt nikogo z obcych prcz ksidza nie byo i wszystko odbyo si z niezwyk szybkoci i prostot. Janek i Micha wzili trumn, przenieli j na noszach par krokw, ksidz pokropi, powici ziemi przy mogile Basi, zakopali to, wawo zasypali i nazajutrz rankiem z chopakami, Olkiem i Edkiem, zrobili brzozowe sztachetki i krzy brzozowy, gruby i niewysoki. Nikt nie zapaka na tym pogrzebie, nawet Ola, i zaraz wszyscy wrcili do swoich zaj, bo lato byo w peni i trzeba byo doglda roboty. Ksidz mia niwa na swoim kawaku, Bolesaw przystpowa do jesiennych wyrbw. Malina praa dla matki, dla Janka i dla Michaa. Tylko Ola nie miaa nic do roboty i siedziaa sama jedna w pustym pokoju, z ktrego wyniesiono wuja i ktrego jeszcze nie sprztnito. Pokoik wydawa si teraz nawet duy, gdy w nim nie byo ani fortepianu, ani wujowego ciaa, i Oli zrobio si troch nieprzyjemnie. Dla dodania sobie odwagi zacza rozmawia ze swoj lalk. Tak zasta j Bolesaw po powrocie do domu: upara si przy tym, e bdzie mieszkaa sama w pokoju wujaszka, i rzeczywicie, nazajutrz Bolesaw kaza wymy podog ugiem, wybieli na nowo ciany pokoju i na miejscu gdzie sta fortepian postawi ko creczki. Nowe, do intensywne, cho ciche ycie poczo rozwija si w pokoju umarego. Bolesaw znad jeziora nie poszed do domu po tym, co mu powiedziaa Malina, e ju w padzierniku ma by-wesele z Michaem. Chcia skorzysta z piknego wieczora, przej si po lesie, zajrze tu i wdzie, a waciwie chcia posucha, jak myli i obrazy przesuwaj si przez jego wntrze, zostawiajc lekki zapach odurzenia. Rzeczywicie, by jak gdyby odurzony. Mio przysza niespodziewanie i na krtko odmienia jego ycie wewntrzne, sta si spokojnie wesoym. A przecie pocztek wszystkiego by okropny. Sta umar po poudniu, zakrztnito si zaraz koo ubrania i umycia trupa, przyszy stare baby, matka Janka, Katarzyna, Maryjka. Cho na dworze byo jasno, zapalono wiece, zakryto potem okna chustkami. Sta ubrany by w dwie ciasnawe piamy, niebiesk i zielon, woone jedna na drug, trudno go byo rozebra. Jednak baby zwloky to z trupa i pooyy go nagiego na kodrze. Bolesaw by cay czas w pokoju, sta w kcie i patrza ponuro na te przygotowania. Przeuwa w sobie sowa, ktre chcia powiedzie komu, ale nie byo komu; zreszt nie wiedzia nawet, co ma powiedzie, co chce powiedzie; na rzeczy, o ktrych myla, chyba nie byo sw. W kadym razie wszystko, co przechodzio przez jego mzg, byo ze, twarde, gorzkie i zbuntowane. Mia "tego" dosy. Cho nie wiedzia, co si pod sowem "to" kryje. Sta lea na ku i jego niezwyke wychudzenie wzbudzao lito: skra biaa i zbita w chropowate gruzeki obcigaa dokadnie i mocno wskie piersi, rce leay bezwadnie i wygodnie, donie ich byy o tyle ciemniejsze od ciaa. Na piersiach dwie brodawki stay si prawie zupenie czarne, cignite przez chd wieczoru i chd mierci. Twarz mia pokryt chustk, inna chustka, babska czerwona chustka, podwizywaa opadajc szczk. Ale nie trzeba byo wyrazu twarzy: ciao opuszczone, chude, bezwadne i suche, jak pk trzasek, miao tego wyrazu a za duo. Baby przyniosy misk ciepej wody i powoli, obrzdowo zanurzay w niej gbk, mruczc modlitwy, potem nacieray aosne piersi umarego. Wtedy wesza Malina. Bolesaw naty si i postpi krok naprzd. Malina stana w stopach ka i chciaa dugo patrze na bezwstydn nago rozcignitego przed ni trupa. Ale baby jej nie day. - Przynie jeszcze wody i octu - powiedziaa jej matka. Malina nie chciaa si ruszy. Patrzya chciwie na Stasia, potem podesza i zdja chustk z twarzy, krzykna cicho, zawya raczej, ale bardzo cicho. Potem odstpia krok w ty i chciaa gbk my razem z innymi. Bolesaw zrobi drugi krok i powiedzia wyranie: - Co Malina tu robi? Malina obrcia si i spojrzaa na niego. Oczy miaa matowe i bez renic, biae prawie; spojrzaa jak lepa, na duych, dokadnych jej rysach leaa prawie taka sama martwota, jak na skurczonej twarzy Stasia. Spojrzaa i odwrcia si, piersi jej, opite ciasnym stanikiem, zatrzsy si lekko. Bya tga i mocna, bez wyrazu, obojtna. - Niech Malina wyjdzie std. Nie odpowiedziaa. Podniosa wiadro z wod i postawia je bliej gowy Stasia. Zanurzya w wiadrze dugi, biay rcznik. - Niech Malina wyjdzie std zaraz - powtrzy Bolesaw gosem ciszonym i jak gdyby z rozpacz. Ale ona w dalszym cigu obojtna przecigaa rcznik w rce, jakby laa go przez palce, potem wya ptno, rozprostowaa i przykrya rcznikiem piersi Stasia. Czarne brodawki ukryy si pod biel. - Won! - wrzasn Bolesaw nagle i, szarpnwszy za rami Malwin, popchn j mocno w stron drzwi. Dziewczyna stana, spojrzaa raz jeszcze na niego. Potem otworzya drzwi, wysza, zamkna. Przez cay ten czas zdawao si, e straszne sowo "won" dry i rozpiera si w pokoju. Bolesaw opamita si zaraz i wyskoczy w lad za Malwin. Zdziwi si na dworze, e si ju tak ciemnio. Nie wiedzia, w ktr stron posza, zawoa wic par razy niegono: - Malwin, Malwin. - Zbieg z ganku, poszed szybko w stron podwrza i natkn si prawie na dziewczyn. Staa obojtna pod drzewem, wsparta o biay pie. Bolesaw mwi szybko: - Przepraszam ci, ja nie wiem sam, co robi, widzisz, ja nie chciaem, Sta umar; pan Stanisaw umar, to mj ostatni brat, pochowamy go koo mojej ony... Malwina

21

staa dua, rosa, obojtna i nie mwia ani sowa... Czu, e nawet nie patrzya na niego. Dotkn jej rkami: bya ciepa, ciao miaa gorce. Pomyla o zimnym ciele Stasia, o chudej klatce piersiowej, lecej bezwadnie na kodrze. cisn Malwin za ramiona i nagle, ukrywszy twarz na jej wyniosym, gorcym onie, wybuchn wielkim paczem. Poczu jej rce na gowie, przycisna go do siebie. Ale jego pacz nie trwa dugo, porwa si nagle Bolesaw i prdko powrci do domu, gdzie baby ju skoczyy my Stasia i przebieray go w odwitne, ,, europejskie" ubranie. Teraz, gdy tak szed brzegiem lasu, Bolesaw nawet o tej scenie nie pamita, chocia dugo widzia j dokadnie i czsto wracaa mu nieproszona, narzucajc si, przed oczy; myla tylko o nowej posadzie, o porbach jesiennych, o przenosinach, o tym, e Ol trzeba si jako zaj. Sosny nie zmieniy si jesiennie, wicej tylko latao cieniutkich patkw czerwonej kory, opadajcej z gry pni. Spotka Edka i Olka, krowy Maryjki zabdziy w lesie i przyszy na podwrze do leniczwki, trzeba je byo odprowadza. Rude krowy przekraday si przez te porosa leszczyny, chopcy szli za nimi, pokrzykujc raz po raz i klaskajc krtko sznurkowym biczykiem. Szed jaki czas ich ladem, potem si zatrzyma na ulubionym miejscu. We mgle i cinie tona chata Maryjki, nie wida byo zupenie, e to tylko polana. Czu si tak, jak gdyby wyszed na szerokie i wolne pola. patrzy, jak piaszczyst ciek szy due krowy, potem chopcy. Sylwety ich zacieray si, wczesny jesienny wieczr nadchodzi. Spokj, spokj, prawie szczcie.

22

You might also like