Professional Documents
Culture Documents
Brian Lumley - Nekroskop 04 - Mowa Umarłych
Brian Lumley - Nekroskop 04 - Mowa Umarłych
N EKROSKOP IV
M OWA U MARYCH
SPIS TRESCI
SPIS TRESCI.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Prolog
Streszczenie i chronologia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
NEKROSKOP IV
Mowa Umarych
ROZDZIA PIERWSZY
Zamek Ferenczego . . . . . .
ROZDZIA DRUGI
Poszukiwacze. . . . . . . .
ROZDZIA TRZECI
Odkrycie. . . . . . . . . .
ROZDZIA CZWARTY
Lazardies . . . . . . . . .
ROZDZIA PIATY
Kot i mysz . . . . . . . . .
ROZDZIA DZIESIATY
Syn . . . . . . . . . . . .
ROZDZIA JEDENASTY
Przyjaciele Harryego i inni . .
. . . . . . . . . . . . . . . . .
16
. . . . . . . . . . . . . . . . .
34
. . . . . . . . . . . . . . . . .
52
. . . . . . . . . . . . . . . . .
71
. . . . . . . . . . . . . . . . .
89
. . . . . . . . . . . . . . . . .
110
. . . . . . . . . . . . . . . . .
126
. . . . . . . . . . . . . . . . .
145
. . . . . . . . . . . . . . . . .
166
. . . . . . . . . . . . . . . . .
187
. . . . . . . . . . . . . . . . .
201
ROZDZIA DWUNASTY
Pierwsza i druga krew . . . . . . . . . . . . . .
ROZDZIA TRZYNASTY
Pierwszy kontakt wyzwanie niewolnicy . . . . . .
ROZDZIA CZTERNASTY
Drugi kontakt Horror na Halki adunek negatywny
ROZDZIA PIETNASTY
. . . . . . .
222
. . . . . . .
241
. . . . . . .
260
. . . . . . .
283
. . . . . . .
. . . . . . .
305
327
Prolog
Streszczenie i chronologia
1.
Nekroskop I
Ochrzczony jako Harry Snaith w Edynburgu w roku 1957 jest synem kobiety
o nadwrazliwej psychice, Mary Keogh (ktra jest z kolei crka specjalnie obdarzonej rosyjskiej emigrantki), oraz Geralda Snaitha, bankiera. Ojciec Harryego
wkrtce umiera na wylew krwi do mzgu. Pzna jesienia roku 1960 Mary wychodzi powtrnie za ma
z, tym razem za Rosjanina o nazwisku Wiktor Szukszin.
Szukszin opusci ZSRR z etykietka dysydenta, to przypuszczalnie tumaczy poczatkowe
Problem Harryego polega na tym, iz odziedziczy po matce talenty mediumistyczne, ktre nastepnie rozwina
(i wcia
z rozwija) w niesychanym stopniu. Nie
nawiazuje
w grobach.
Jednego ze szczeglnie uprzykrzonych szkolnych kolegw Keogh pokonuje
dzieki telepatycznej wsppracy z umarym instruktorem szkolenia fizycznego,
specjalista w kwestiach samoobrony.
Trudne zadania z matematyki chopiec rozwiazuje
Harryego prawie wychodzi na jaw. Nauczyciel jest bowiem synem tego matematycznego opiekuna, wypoczywajacego
jednej dziedziny.
Wiedzac,
z e wkrtce bedzie musia sie sam utrzymywac, zabiera sie do pisania. Do czasu zakonczenia szkoy publikuje kilka krtkich opowiadan. Jego
mentorem jest podwczas czowiek, ktry zyska pewien rozgos jako autor byskotliwych krtkich form, niezyjacy
od 1947 roku. Ale to tylko poczatki.
Przed
ukonczeniem dziewietnastu lat Harry publikuje pod pseudonimem swoja pierwsza
duza powiesc : Pamietnik rozpustnika z XVII wieku. Ksia
zka nie staje sie wprawdzie bestsellerem, ale wcia
z ma sie dobrze. Niezwyka jest w niej nie tyle fabua,
ile nieprawdopodobna wiernosc faktom autentycznym. . . dopki, rzecz jasna, nie
wezmie sie pod uwage wspautora ksia
zki, prawdziwego barokowego hulaki, zastrzelonego przez pewnego zniewazanego mez a w roku 1672.
Lato roku 1976. Keogh zajmuje skromne mieszkanie na ostatnim pietrze trzykondygnacyjnego budynku przy biegnacej
wzduz wybrzeza szosie, za Hartlepool
w kierunku Sunderland. Nie ma zapewne nic niezwykego w fakcie, iz ten stary
dom stoi na wprost jednego z najstarszych miejskich cmentarzy. Harryemu nigdy
nie brakuje przyjaci do rozmowy. Co wiecej, tutaj jego talent nekroskopa rozwina
sie w caej peni. Moze teraz prowadzic ozywione rozmowy z niezyjacymi,
ry bezczesci zwoki. Jednak ani nekroskop, ani przyjaciele z tamtego swiata nie
wiedza, z e Dragosani jest zainteresowany wampiryzmem; nosi w sobie wampirze
jajo Tibora Ferenczego, rosnace,
stopniowo zmieniajace
jego nature i przejmujace
nad nim kontrole. Co wiecej, Dragosani zamordowa swego kolege, Maksa Batu,
Mongoa, aby ukrasc tajemnice jego Zego Oka. Teraz moze mordowac spojrzeniem. Nekroskop jedzie za nekromanta do ZSRR, do kwatery gwnej sowieckiego Wydziau E, mieszczacej
sie w Zamku Bronnicy. Zastanawia sie jak unicestwic
wampira. Brytyjski wrzbita (agent posiadajacy
zdolnosc wychwytywania pewnych niejasnych szczegw przyszosci) przepowiada, iz Harry bedzie mia do
czynienia z tajemniczym problemem kontinuum Mbiusa.
W Lipsku Harry odwiedza grb Mbiusa. Znajduje zgasego w 1868 roku matematyka i astronoma przy pracy nad rwnaniami z zakresu czasu i przestrzeni. Tu
nikt mu nie przeszkadza i moze w spokoju kontynuowac prace, ktra rozpocza
za z ycia. W ciagu
stu lat sprowadzi cay fizyczny wszechswiat do zestawu matematycznych symboli. Wie, jak zagia
c czasoprzestrzen i wyruszyc na swej wstedze
Mbiusa do gwiazd. Teleportacja: prosty sposb, z eby dostac sie do Zamku Bronnicy lub w jakiekolwiek inne miejsce na kuli ziemskiej.
Caymi dniami Mbius instruuje Keogha, ktry jest coraz blizej wasciwej
odpowiedzi. Teraz potrzebuje jedynie dostatecznie silnego bodzca, impulsu. . .
Wschodnioniemiecka GREPO (Grenz Polizei) podejrzewa Harryego. Na rozkaz Dragosaniego usiuja go aresztowac w Lipskim grobowcu i to jest wasnie
ten impuls. W jednej chwili rwnania uczonego przestaja byc dla niego nic nie
znaczacymi
cyframi i symbolami: staja sie wrotami do niezwykego, niematerialnego swiata kontinuum Mbiusa. Harry, niczym mag, wyczarowuje metafizyczne
drzwi i w ten sposb wymyka sie GREPO. Metoda prb i bedw uczy sie, jak korzystac z tego tajemniczego i dotad
jedynie hipotetycznie dla niego istniejacego,
paralelnego wszechswiata.
Przeciwko zbrojnym mocom Zamku Bronnicy zadanie Keogha wydaje sie niewykonalne. Potrzebuje sprzymierzencw. I znajduje ich. Ziemie, na ktrych zosta
zbudowany zamek, sa podmoke, torfowe. A pod powierzchnia, przechowywane
od czterech wiekw szczatki
Tatarw Krymskich zaczynaja powstawac z martwych.
Z armia z ywych trupw Harry wkracza do zamku i niszczy moce obronne,
znajduje i unicestwia Dragosaniego i jego wampiryczne nasienie. W walce takze
i on zostaje zabity ciao umiera. W ostatniej chwili umys, jego wola, przenosza
sie w metafizyczna przestrzen.
Posuwajac
sie po wstedze Mbiusa w przyszosc , id Harryego zostaje wchoniete przez nieuformowana jeszcze mentalnosc dziecka. . . jego wasnego syna.
2.
Wampiry
Sierpien roku 1977. Przyciagana
do wszystko absorbujacego
umysu Harryego Juniora jak opiek z elaza do magnesu tozsamosc Harryego Keogha jest
narazona na zupene zatarcie. Gdy zmysy dziecka rozwina sie, jak wiele pozostanie z id jego ojca? Czy w ogle cokolwiek pozostanie z nekroskopa?
Jedna z alei wolnosci Harryego lezy w kontinuum Mbiusa. Moze ciagle
uzywac go do woli ale tylko wtedy, kiedy jego may synek spi i tylko jako istota
bezcielesna. To, z e nie posiada ciaa, stanowi dla niego wielki problem. Ponadto,
badajac
nieskonczonosc czasowego strumienia przyszosci, natkna
sie, pomiedzy
miriadami niebieskich nitek z ycia rodzaju ludzkiego, na szkaratna nitke istnienia wampira. Co gorsza, ta nic przecina sie z linia Harryego juz w najblizszej
przyszosci.
Keogh, bezcielesny, jak wszyscy umarli, moze sie wcia
z z nimi porozumiec
i oni ciagle
mu wiele zawdzieczaja. We wrzesniu 1977 rozmawia na krzyzowych
wzgrzach z duchem Tibora Ferenczego bezpowrotnie nalezacego
do swiata niez ywych. Odwiedza takze Faethora Ferenczego. Nawet niezywe wampiry sa kretaczami i niewyobrazalnymi wrecz kamcami; kusza, wyszydzaja i terroryzuja, jesli
tylko moga. Lecz Harry nie ma nic do stracenia, a Tibor duzo do zyskania.
Keogh jest dla niego ostatnim kontaktem ze swiatem. Poza jednym wyjatkiem.
W 1959 roku, jako wampir, Tibor zainfekowa ciez arna kobiete. Uzywajac
caej tajemnej sztuki, dotkna
i napietnowa meski pd, wyrazajac
wole, aby pewnego dnia ten, jeszcze wwczas nie narodzony, powrci na wzgrza w ksztacie
krzyza w poszukiwaniu swego prawdziwego ojca.
I oto nasta rok 1977. Julian Bodescu, nie majacy
jeszcze osiemnastu lat,
jest dziwnym, przedwczesnie dojrzaym i. . . nawet przerazajacym
modziencem.
Znac go zbyt dobrze, to znac strach i odraze. Pietno Ferenczego przejeo nad nim
pena wadze. Jego krew i dusza sa zepsute, staje sie wampirem.
Matka Juliana jest Angielka;
ojciec, Rumun, nie z yje. Matka z synem mieszkaja razem w Harkley House w Devon. Jego z ycie jest nieustanna szamotanina
miedzy stanami lubieznej z adzy
strachu. Wie,
z e jej syn jest diabem zdolnym do czynienia za, ale zbyt sie go boi, by wystapi
c
z publicznym oskarzeniem. Wcia
z jednak ma nadzieje, z e Julian z biegiem czasu
zmieni sie. I rzeczywiscie, zmienia sie byskawicznie ale nie na lepsze.
Bodescu na wp zgaduje, a na wp wie, kim jest. Nieustannie sni o drzewach
pogra
zonych w bezruchu, czarnych wzgrzach w ksztacie krzyza, grobowcu na
cichej polanie na zboczu pagrka. . . i o Stworze spoczywajacym
w ziemi. Szkaratna nic wampira, ktrym by najpierw Tibor, a teraz jest Julian, przyciaga
go,
skaniajac
do odwiedzenia ojca. A jest to ta sama linia, ktra przecina sie z czy-
sta bekitna nitka z ycia maego Harryego i ktra nekroskop zobaczy, penetrujac
go krewnych, a nawet
wasna matke. INTESP przypuszcza wreszcie atak, ale dom okazuje sie byc siedliskiem zametu, szalenstwa i koszmaru.
10
pomieni. Z zamiarem zabicia maego Keogha kieruje sie na pnoc, do Hartlepool. Dziecko
budzi sie; w jego umysle ukrywa sie istnienie nekroskopa. Potwr staje nad nim,
wyciaga
zbrodnicze rece. . . Nekroskop nic nie moze zrobic. Zapany w wir id
wasnego dziecka, wie, z e zaraz obydwaj umra. Lecz nagle. . .
Idz mwi don may Harry nauczyem sie dzieki tobie wszystkiego, co
wazne. Nie jestes mi potrzebny jako nauczyciel. Ale potrzebuje ciebie jako ojca.
Idz wiec, uciekaj, ratuj sie.
Mentalne przyciaganie,
ktre wia
ze nekroskopa z umysem jego syna, traci na
znaczeniu. Moze on teraz uciec w czasoprzestrzen Mbiusa, ale. . . nie potrafi.
Jestes moim synem powiedzia wiec jakze mgbym pjsc i zostawic
ciebie tutaj. . . z tym!
Jednak may Harry wcale nie zamierza tam zostawac. Posiad caa wiedze
swojego ojca. Jest dojrzaym umysem w ciele dziecka, brakuje mu jedynie doswiadczenia. Obydwaj przenosza sie do kontinuum Mbiusa.
Chopiec zwielokrotni odziedziczony talent w niesychanym stopniu. Harry
staje sie nekroskopem o potez nej mocy. Umarli ze starego cmentarza odpowiadaja na jego wezwanie. Wychodza z grobw. Zataczajac
sie, padajac,
pezajac,
ognia.
Harry Keogh jest wolny, ale czy do konca? Kontinuum Mbiusa w koncu
wchonie jego bezcielesna istote bez reszty. . . lub moze wyrzuci na jakies kosmiczne bezdroza. Choc niematerialny, jest przeciez ciagle
obcym ciaem w tajemniczej pustce matematycznej mgawicy.
Ale oto. . . pojawia sie tajemnicza sia przyciagania
prznia wydra
zonego umysu Aleca Kylea. Harry nie moze oprzec sie energii, jaka ona wytwarza
i ktra nakazuje mu ozywic ciao o umarym umysle.
Wrzesien roku 1977. Harry Keogh, nekroskop i badacz metafizycznego kontinuum Mbiusa, zamieszkuje na stae w ciele innego czowieka. Pozostaje nadal naturalnym ojcem najbardziej nienaturalnego dziecka, dziecka o wzbudzajacej
groze mocy.
Przy pomocy adunkw wybuchowych o wielkiej sile, Harry wysadza Zamek
Bronnicy, a nastepnie, wykorzystujac
wstege Mbiusa, jedzie do domu w poszukiwaniu z ony i syna. . . Okazuje sie jednak, z e jego bliscy znikneli.
3.
Zrdo
W roku 1983 na Uralu ma miejsce incydent perchorski. Wypadek przemysowy, jak mwia Rosjanie, ale ten wypadek ma swoja wymowe. W istocie,
Rosjanie, szukajac
odpowiedzi na amerykanska inicjatywe gwiezdnych wojen,
skonstruowali i poddali prbie bron laserowa, ktra miaa osaniac ich przed wrogimi rakietami. Eksperyment konczy sie niepowodzeniem. Wielkiemu spustoszeniu w ogromnej czesci masywu Uralu towarzyszy wyrwa w samej strukturze czasoprzestrzeni. Suzby wywiadowcze caego swiata, w tym INTESP, pragna dowiedziec sie, co Moskwa ukrywa pod sniegiem, lodem, grami, czym dokadnie
Projekt Perchorsk jest lub by.
Nastepnego roku radary Nowej Ziemi wychwytuja tajemniczy obiekt (moz e UFO?), ktry omija od zachodu Ziemie Franciszka Jzefa i zmierza prosto
w kierunku Wyspy Ellesmerea. Z bazy w Kirowsku, na poudnie od Murmanska,
startuja mysliwce typu Mig. Tajemniczy obiekt niszczy jednak wojskowe maszyny. Szczatki
samolotw spadaja na snieg i ld. Amerykanski system wczesnego
ostrzegania AWACS, melduje, z e migi znikney z ekranw, zapewnie stracone,
Jezeli nie usucha wezwania lub zachowa sie wrogo, moze nawet zostac zestrzelona.
Dobrze brzmi nieoczekiwana odpowiedz to nie jest nasz obiekt. Rbcie
z nim, co chcecie.
Dwa amerykanskie mysliwce wystartoway z Port Fairfield w stanie Maine.
Samoloty AWACS prowadza je na cel. Z predkoscia prawie dwch machw przecinaja Zatoke Hudsona od strony Wysp Belchera w kierunku punktu poozonego
dwa tysiace
mil na pnoc od Churchilla. Samoloty AWACS zostay troche z tyu,
lecz cel jest juz tylko dziesiec tysiecy stp przed mysliwcami. Namierzaja go i. . .
niszcza, nie czekajac
na rozkaz. Wyposazonym w eksperymentalne rakiety powietrze-powietrze typu Firedevils mysliwcom amerykanskim udaje sie to, za co
migi zapaciy najwyzsza cene. Tajemniczy obiekt ponie, wybucha nad Zatoka
Hudsona, wreszcie spada na ziemie. AWACS rejestruje wszystko na tasmie.
Wkrtce eksperci brytyjskiego INTESP zostaja zaproszeni na pokaz filmowy,
z prosba o wyrazenie swych przypuszczen. . . a w rzeczywistosci, cokolwiek powiedza, bedzie docenione.
Jednak biegli prawdziwa opinie zatrzymuja dla siebie, a to ze wzgledu na
zdrowie psychiczne swiata. Dlaczego? Rzecz z Perchorska w oczywisty sposb przypomina, bardzo przypomina, monstrum, ktre Julian Bodescu hodowa
w swych piwnicach, a takze szczatki
Tibora Ferenczego spopielone na wzgrzach
12
w ksztacie krzyza w dalekiej Rumunii. Tyle tylko, z e tamte poczwary byy malutkie, ta zas gigantyczna i. . . opancerzona. Pod skorupa zas znajdoway sie wampiryczne zawiazki.
INTESP zacza
podejrzewac, iz wszystko to jest dzieem Rosjan
z Perchorska. Niesamowity biologiczny eksperyment, ktry prawdopodobnie wyrwa sie spod kontroli.
To w kazdym razie jest jedna teoria. Ale nie jedyna.
INTESP zrecznie umieszcza w Perchorsku acznika,
ktry jest zarazem szpiegiem i telepatycznym przekaznikiem. Zanim zostanie odkryty, Brytyjczycy dowiedza sie dostatecznie duzo, by nabrac przekonania o smiertelnym niebezpieczenstwie pynacym
z tego miejsca. Sprawa okazuje sie na tyle powazna, iz decyduja sie odnowic kontakt z Harrym Keoghem.
Jest rok 1985. Osiem lat po smierci Juliana Bodescu i wysadzeniu w powietrze
Zamku Bronnicy, osiem lat po tym, jak na wp obakana
zuje sie, iz ten swiat po drugiej stronie jest prawdziwa wylegarnia wampirw,
istnym z rdem wszystkich wampirycznych mitw i legend.
Nekroskop rozmawia ponownie z od dawien dawna niezywym Augustem Ferdynandem Mbiusem, ze zwodniczym umysem zgasego Faethora Ferenczego
i z niektrymi ze swych umarych przyjaci. Odkrywa wreszcie alternatywny
szlak do swiata wampirw. A cz to za potworny swiat.
Soneczna Kraina jest gorac
a, rozpalona pustynia. Gwiezdna Kraine zajmuje
krlestwo wampirw z zamczyskami wysokimi na kilometr, bliskimi wierzchokom gr, ktre dziela tamten krajobraz. Po stronie sonecznej, Wedrowcy, prawdziwi Cyganie, przemieszczaja sie grupami i plemionami przez zielone podgrze
centralnego ancucha. Aktywni za dnia, krtkie, pene strachu noce spedzaja zagrzebani w norach. Gdyz skoro tylko zajdzie sonce nad Soneczna Kraina, Lordowie wampiry, wychodza na w.
Wedrowcy i Trogowie (prymitywna rasa aborygenw) sa dla wampirw tym,
czym orzechy kokosowe dla mieszkancw wysp tropikalnych na Ziemi. Stanowia
czesc diety, dostarczaja niewolnikw, robotnikw, kobiet. Ich szczatki
sa pozywka
dla bestii wojennych oraz wojownikw, skadin
ad
zreszta modelowanych z przeobrazonych Trogw i Wedrowcw. Groteskowo odmienione, skamieniae ciaa,
dekoruja zawrotnie wysokie, ponure zamczyska Lordw, a nawet suza do wyrobu mebli i zewnetrznych oson chroniacych
dziaaniem z ywiow.
Plemie wampirze zawsze, skore do bitki, zazdrosne o swe ziemie i stan posiadania, perfidne w dziaaniu, paa bezprzykadna nienawiscia do Rezydenta Ogrodu na Zachodzie.
Po serii koszmarnych przygd grupa Wedrowcw, a wsrd nich Jazz Simmons
i piekna telepatka Zek Fener, docieraja do Rezydenta. Jeszcze przed przybyciem
Harryego Keogha plemie wampirze odkada na bok ktnie i spory, by poaczy
c
siy w przygotowaniu napasci na Ogrd, siedzibe ich wsplnego wroga.
Lady Karen, niegdys przecudna Soneczna, ktrej wampirze zawiazki
nie dojrzay jeszcze w peni, ucieka do Rezydenta i ostrzega go przed nadchodzac
a wojna.
Zaczyna sie bitwa. Lordowie: Szaitis, Menor, Belath, Volse Pinescu, Lesk
i wielu innych, wraz z ich hybrydycznymi wojownikami i Trogami pachokami, staja przeciw Rezydentowi i maej grupce ludzi.
Nekroskop nawiazuje
14
Uzywajac
z wielka zrecznoscia kontinuum Mbiusa i poaczonych
nekroskopicznych mocy ojca i syna, pokonuja Szaitisa i jego wampirza armie, niszcza
wszystkie wrogie siedliska, za wyjatkiem
zamczyska nalezacego
do Lady Karen.
Keogh odwiedza ja. Stara sie uwolnic Lady od wampira w niej mieszkajacego,
nie
tylko zreszta ze wzgledu na nia sama, ile ze wzgledu na wasnego syna. Rezydent
bowiem zosta zarazony wampiryzmem. Harry uzyje Karen, by sprawdzic teorie,
ktra moze dostarczyc lekarstwa. Wydostaje z jej ciaa wampirzy zarodek i niszczy go. Niestety, jest to zabjcze dla niej. Nasiaka
bowiem za moca, a teraz staa
sie pusta skorupa. Jezeli ktos raz zazna tej niezwykej ekstazy wolnosci, czystej
z adzy
i potegi, juz nigdy nie bedzie potrafi bez tego z yc. Dlatego Lady Karen
rzuca sie z wysmukej baszty swego zamczyska.
Rezydent jednak nadal nosi w sobie wampirzy pierwiastek. Odbudowuje swoja rezydencje, podnosi dom z ruin. Bardziej niz kiedykolwiek czuje na sobie baczne spojrzenie ojca. . .
NEKROSKOP IV
Mowa Umarych
ROZDZIA PIERWSZY
Zamek Ferenczego
Transylwania, pierwszy tydzien wrzesnia 1981.
Nie mineo jeszcze poudnie, gdy dwie wiesniaczki z wioski Halmagiu zmierzay do domu dobrze wydeptanym, lesnym szlakiem.
Ich kosze wypenione byy pierwszymi tego lata jagodami i maymi, niedojrzaymi i dzikimi sliwkami. . . tym lepiej zreszta dla mocnej wdki, aromatycznej
sliwowicy. Kobiety, odziane na czarno, w szerokich chustach, plotkoway radosnie, parskajac
smiechem przy szczeglnie pikantnych historyjkach.
Nie opodal spiralne dymy wznosiy sie w niebo z kominw Halmagiu i rozpyway sie w delikatna mgieke ponad szumiacym
baldachimem wczesnojesiennego lasu. Blizej, pomiedzy drzewami, poney ogniska. Kuchenne zapachy mocno przyprawionego miesa i zup zioowych wisiay w nieruchomym powietrzu.
Dzwieczay mae srebrne dzwoneczki, trzeszczaa gaa
z, na ktrej rozczochrany,
ciemnooki dzieciak zawiesi prowizoryczna hustawke.
Wozy cyganskie tworzyy barwny krag.
W poblizu uwiezione konie szczypay
trawe, a jaskrawe kolory sukien migotay pomiedzy drzewami. Dziewczeta zbieray chrust na ognisko. Z czarnych z elaznych garw poddawanych pieszczocie
pomieni wydobyway sie smakowite opary. Mez czyzni wpatrywali sie w ogien,
c miac
dugie, cienkie fajki. Podrznicy, wedrowcy, Cyganie powrcili w rejon
Halmagiu.
Chopiec koyszacy
sie na linie dostrzeg dwie wiejskie kobiety i zagwizda przenikliwie. Caa krzatanina
im rozmyslnie krzywdy.
Dzien dobry paniom! Krl Cyganw powsta ze schodw swojego wozu i skoni gowe. Powiedzcie, prosze, waszym przyjacioom z wioski, z e
17
zastukamy do ich drzwi. Garnki i patelnie najwyzszej jakosci, karty do wrzenia i bystre oczy, ktre sledza los w zakamarkach ludzkiej doni. Przygotujcie
tepe noze i siekiery z uamanymi trzonkami. Wszystko bedzie doprowadzone do
porzadku.
19
krlicze i cae jeze, cienko pokrojone w plastry kiebasy dziczyzny, sery, zakupione lub wymienione w wiosce, owoce i orzechy, cebula duszona w sosie
miesnym, cyganskie wina i ostra, zatykajaca
dech sliwowica.
20
Panowaa atmosfera festynu. Pomienie gwnego ogniska, rozochocone muzyka, strzelay wysoko, rzucajac
blask na rozwibrowane, zmysowe tancerki. Pyney potoki alkoholu. Niektrzy z modszych Cyganw pili z nadziei, inni z leku
przed niepewna przyszoscia. Bowiem szczescie moze nastepnym razem opuscic
tych, ktrzy teraz zostali oszczedzeni.
Ale taka bya kolej rzeczy: nalezeli do Niego do konca Ziemi, do Jego wadzy
i mocy. Ich pakt ze Starym zosta zawarty ponad czterysta lat temu. To za Jego
przyczyna wiodo im sie dobrze poprzez wieki, wiedzie im sie dobrze teraz i beda
szczesliwie z yc w przyszosci. On nis im ulge w ciez kich czasach. W czasach
atwiejszych odczuwali jego ciez ar, lecz zawsze osiaga
rwnowage. Jego krew
bya w nich, a ich w Nim. A krew to z ycie.
Dwoje sposrd Cyganw siedziao w smutku. Nawet teraz, pomiedzy roztanczonymi dziewczetami, w atmosferze pijanstwa i swietowania, byli samotni. Cay
ten haas i rozgardiasz dookoa wydawa sie wymuszona wesooscia, w ktrej oni
nie mogli z adna miara uczestniczyc.
Mody czowiek siedzia na stopniach bogato ozdobionego wozu. Z oseka
i nozem w rekach odbija ostrzem srebrne byski ponacego
poyskujace
nogi. Wasaci
zmierzajac
ku
ciemnosci poza kregiem wozw.
Jego matka przerwaa cisze. Krzyk najwiekszego blu brzmia niczym zwiastun smierci. Rzucia sie naprzd, omoczac
o drewniane schody swego domu
wozu. Zataczajac
sie, z wyciagni
etymi rekami, biega za synem. Ale nie dotara
do niego. Pada na kolana. W spazmatycznych ruchach ramion stumia cae swe
pragnienie.
Dowodzacy
plemieniem krl zstapi,
go, pocaowa w obydwa policzki. Wybraniec, bez zbytecznych scen, opusci krag
21
spojrzeniu, stojacego
miejscu. Ujrza zamek, tego by pewien. W dawnych czasach mieszka tutaj bojar, jeden z Ferenczych Janosz Ferenczy. To byo bezsprzeczne, jako z e od wiekw, od czasu
Grigora Zirry, pierwszego krla Cyganw, Zirrowie przysiegali wiernosc baronowi Ferenczemu i nosili jego znak: nietoperza zrywajacego
sie do lotu z rozpostartymi skrzydami, na ktrych rysoway sie trzy delikatne z ebra. Oczy nietoperza,
czerwone, podobnie jak z ebra na skrzydach, przechodziy w szkarat, naczynie
zas, z ktrego startowa, miao ksztat nagrobnej urny.
22
Tak i teraz mode, geboko zapadniete oczy ujrzay podobny wzr wyzobiony
na potrzaskanej pycie wielkiego kamiennego nadproza. Wiedzia wiec dobrze,
z e stoi na ziemi wielkich prastarych patronw Zirrw i ich wspziomkw. By
to ten sam znak, ktry do teraz zdobi obydwie strony wozu cyganskiego Vasilea Zirry, przemyslnie ukryty w zawiych ornamentach barwnych wozw. Stary
Vasile, ojciec Dumitru, nosi miniature tego herbu na pierscieniu, ktry przekazywano z ojca na syna od niepamietnych czasw. Nastepnym jego posiadaczem
byby Dumitru, gdyby pewnego dnia nie usysza wezwania. . .
Poda
zajacy
nieco z przodu wilk zawarcza gucho, ponaglajac
Dumitru. Ten
jednak przystana,
niepewny, posrd ogromnych kamiennych blokw. Przedni
skraj ruin wyglada
w gardzieli.
Wahasz sie, mj synu. Dobieg go potworny wewnetrzny gos, rozpezajacy
i wymazujacy
wszystkie pytania, domysy, pragnienia. Ten gos cakowicie
przytoczy go i przeja
nad nim wszelka kontrole, podczas ostatnich czterech czy
pieciu tygodni, czyniac
go swym zombi.
Widze, z e jest, jak podejrzewaem, Dumiitruuu. . . masz silna wole. To dobrze! Bardzo dobrze! Sia duszy jest sia ciaa, sia ciaa jest sia krwi. Twoja krew
jest mocna, synu, tak jak w caej twojej rasie.
Wielki wilk znw zawy i Dumitru ruszy dalej za nim.
Modosc szeptaa mu, z e winien uciec z tego miejsca jak najszybciej. Lecz by
bezsilny wobec tego prastarego diabelskiego gosu. Wydawao mu sie, z e kiedys
zozy obietnice i z adna miara nie mg jej zamac, lub tez, z e wypenia wole jakiegos dawno niezyjacego,
sie w jego gowie, pochyla sie o pochye gazy kultowe, to znw szed na czworakach, rozrzucajac
sczerniaej od ognia zaprawy murarskiej. Posuwa sie wsrd dalekich odgosw z wnetrza
ziemi. W d, ciagle
w d, do zowieszczych piekielnych katakumb.
23
24
Za wrotami uderzyy chodem wielkie pokoje, a z nich prowadziy dalsze korytarze. Dumitru pogra
zy sie w labiryncie pradawnych pokoi, w ktrych mieszkaniec tego mrocznego miejsca uprawia swe tajemne sztuki. Co zas do natury tych
sztuk. . . Modzieniec dotychczas unika domysw i spekulacji. Ale duzej nie by
o to juz mozliwe. Sciany
pokryte freskami, ktre choc wyblake, opowiaday caa
historie. Wiele komnat zawierao niezaprzeczalne dowody czegos nie tylko bardziej konkretnego, ale bardziej przerazajacego.
Swietnie
rzek gos, jakby uspokojony. Nie bad
z wiec taki niesmiay,
Dumiitruuu. Nie cofaj sie, nie odwracaj oczu od moich dzie. Te obrazy malowane
i z obione w scianach, te liczne amfory na specjalnych stelazach, sl i prochy
zawarte w tych prastarych naczyniach.
Dumitru poda
zy sladem swiata pochodni. Wszedzie stay czarne debowe stelaze, a na nich, na ich pkach, niezliczone soje, urny: amfory, jak nazywa je
gos. We wszystkich pokojach tej podziemnej kryjwki musiao ich znajdowac sie
tysiace,
ciasno zamknietych, z wyblakymi, pokrytymi patyna wiekw tabliczkami, umieszczonymi tam, gdzie uchwyty stykay sie z szyjami. Jeden ze stelazy by
uszkodzony, prawdopodobnie przez kamienny blok, ktry oderwa sie od sufitu.
25
tworzac
niewielkie stozki, pokryte kurzem dziesiecioleci. Cygan popatrzy na te
szczatki.
..
Popatrz, jakie sa wspaniae, sole z ycia szepta gos w jego gowie, wyraznie w tej chwili zaciekawiony, tak jakby sam jego wasciciel czu respekt wobec tego upiornego zbioru. Pochyl sie, wez je w rece, Dumiitruuu.
Modzieniec nie mg nie usuchac. Wdycha zapach prochw, miekkich jak
talk, ruchomych niczym rtec . Przesypyway mu sie przez palce, nie pozostawiajac
krew demonem, mozna byo byc pewnym, z e Grek uzna zasadnosc skargi. Lecz jesliby tylko
jakis biedak wznis taka skarge, jakkolwiek dobrze uzasadniona, zostaby zignorowany, ba, ukarany za kamstwo. Oszust i poszukiwacz wiedzm, stary Aenos,
kiedys oskarzy nawet mnie! Musiaem czmychna
c z Wyszehradu, gdzie chcieli
mnie dostac. O, mwie ci, to bya naprawde powazna sprawa.
Lecz. . . czas wielu wystawia rachunek. Popioy do popiow, py do pyu.
Kiedy umar, pochowano starego oszusta w oowianej skrzyni w Alba Julia, obok
koscioa, ktry zbudowa. Co za dobrodziejstwo! Zgodnie z przeznaczeniem nieprzenikalny ow jego trumny wystarcza w zupenosci, aby utrzymac z daleka
robaki i wszelkie masci gryzace
az do czasu, gdy jakies sto lat pzniej, ja go
wykopaem. O tak, rozmawialismy kilkakrotnie. Lecz ostatecznie, czego sie dowiedzia? Niczego! Oszust, szalbierz!
A wiec, wyrwnaem rachunki. Ta kupa pyu, ktra wasnie wachae
s: Arakli
Aenos we wasnej osobie i. . . Ojej, jak krzyyyczaaa, kiedy daem mu z powrotem
ciao i przypiekem tego psa goracym
26
przejasnio sie w jego skoowanej gowie. Posiadacz gosu od razu sie zorientowa
i wzmocni uscisk.
Powoli synu, powoli! Ach, rozumiem: myslisz, z e drecze cie bez przyczyny. Sadzisz,
I teraz ta najszczesliwsza osoba nie jest juz czowiekiem, ale. . . czyms jeszcze.
Ach, i spjrz, ona nie umiera, lecz wcia
z idzie naprzd. Zawsze! Byc moze na
zawsze.
Czy rozumiesz, Dumitru? Czy rozumiesz przesanie tych malowide? Tak,
o ile tylko ta niezwyka istota nie zostanie usmiercona przez jakiegos brutalnego
czowieka, ktry posiad wiedze. Lub nie umrze, co niekiedy sie zdarza. Czemuz
nie miaaby z yc wiecznie? Oprcz. . . ta istota jednakowoz czegos potrzebuje. Nie
moze odzywiac sie, jak zwyky czowiek lub raczej zna lepsze z rdo pozywienia.
Krew jest z yciem. . . Czy znasz imie tej istoty, synu?
Ja. . . ja wiem, jak nazywa sie takich ludzi odrzek Dumitru, choc jakiemus przypadkowemu obserwatorowi musiaoby sie wydawac, z e sowa te wypowiedziane sa w pusta przestrzen piwniczna. Grecy nazywaja ich Vrykoulakas, jak wspomniaes. Rosjanie Wieszczy- a my podrznicy, Cyganie,
my nazywamy ich Moroi.
Jest jeszcze inna nazwa rzek gos z dalekiego ladu,
poza czasem
i przestrzenia. To nazwa, jakiej sami wobec siebie uzywaja:
wampiry. Tu na
chwile, byc moze z abominacji, gos zamilk.
Powiedz mi teraz, Dumiitruuu, czy wiesz kim jestem? Och, wiem, jestem
gosem, ktry syszysz w swej gowie, ale jezeli tylko nie jestes szalencem, to gos
musi przeciez miec swoje z rdo. Czy odgades moja tozsamosc , Dumiitruuu?
A moze zawsze ja znaes, co?
To ty jestes Starym Stworem! Dumitru przekna
sline. W gardle czu
suchosc . Nieumarym i nie umierajacym
I tak wasnie czekam latami. Ale czymze jest czas dla wampira, co?
Dumitru nie odpowiedzia. Przypatrujac
sie wyblakym freskom, doszed do
tej ich czesci, ktra przedstawiaa szczeglnie zatrwazajace
sceny. Rysunki, niczym gobeliny, opowiaday historie w obrazach, ale te obrazy pochodziy wprost
z sennego koszmaru. Na pierwszym, czterech ludzi trzymao jakiegos mez czyzne, kazdy za jedna konczyne. Piaty
oprawca w tureckich spodniach sta obok
ze wzniesionym wysoko zakrzywionym mieczem. Szsty klecza obok, z drewnianym motkiem i ostrym, drewnianym kokiem. Na nastepnym rysunku, ofiara
bya juz bez gowy a koek przyszpili tuw do ziemi. Wielki, oslizgy robak, niczym slimak bez skorupy albo wa
z, wychyna
z otwartej szyi, tak z e ludzie dokoa
odskoczyli w ty przerazeni. Na trzecim obrazie, ludzie otoczyli rzecz kregiem pochodni i palili ja. Obok, na stosie, ponea gowa i ciao jej uprzedniego gospodarza. Przedostatnia scena okazywaa ksiedza, jedna reka koyszacego
kadzielnice,
druga wsypujacego
sie, w ktrej znajduja sie prochy jego przesladowcy. Jakze atwo byoby ja potrzaskac, rozrzucic py, wsadzic pochodnie w sam srodek tych wrazliwych szczatkw
na scianie. To miejsce miao raczej charakter mieszkania niz magazynu. Na scianie wisiay ozdobne tkaniny, a podoge tworzyy zielone kafle aczone
zaprawa.
Na srodku mozaika mniejszych kafli ukadaa sie w profetyczny herb Ferenczego.
Obok masywnego kominka sta prastary st z ciez kiego, czarnego debu.
Warstwa kurzu nie bya tu ciensza niz gdzie indziej, ale cos jednak wyrzniao to pomieszczenie. Na stole znajdoway sie papiery, ksia
zki, koperty, rozmaite
pieczecie, pira, kaamarze: nowoczesne rzeczy w porwnaniu ze wszystkim, co
Dumitru dotychczas tu widzia. Rzeczy Ferenczych? Zakada, z e Stary jest martwy lub niemartwy, lecz wszystko wydawao sie wskazywac inaczej.
Nie lepki wewnetrzny gos barona zaprzeczy nie moje, lecz. . . powiedzmy, mojego studenta. On studiowa moje dziea i nawet mgby by odwaz yc sie studiowac mnie samego. Och, zna wystarczajaco
dobre sowa, jakimi sie
mnie wzywa, lecz nie wiedzia, gdzie mnie szukac, ani nawet, z e w ogle tutaj jestem! Lecz, niestety, juz go nie ma. Najprawdopodobniej jego kosci zdobia gdzies
ruiny na grze. Bede zachwycony, gdy odnajde je ktregos dnia.
Podczas gdy gos Ferenczego snu te mroczne i niejasne wspomnienia, Dumitru Zirra zblizy sie do stou. Lezay tam kopie listw, napisane w nieznanym mu
jezyku. Mg jednak odczytac daty sprzed piec dziesieciu lat i cos niecos z adresw i adresatw zamieszkujacych
kartki, zanotowa jeden i ten sam czowiek: niejaki Hutchinson czy Edw.H.
Co zas do ksia
zek, to nic one Dumitru nie mwiy. By wiesniakiem i choc
w czasie licznych podrzy styka sie z rozmaitymi jezykami i dialektami tytuy,
takie jak Turba Philosophorum, Bacona Thesaurus Chemikus, czy Trithemiusa De Lapide Philosophico nic dla niego nie znaczyy.
Ale w jednej z ksiag,
pomimo grubej pokrywy kurzu na jej stronicach, modzieniec zobaczy rysunki, ktre jednak cos dla niego znaczyy, i to cos strasznego.
Tam bowiem w najdrobniejszych i najdrazliwszych detalach ukazano tortury tak
brutalne i okrutne, z e nawet on na wp przeciez zahipnotyzowany przerazi sie i cofna
do tyu. Wwczas jego wzrok przyciagn
ey pozostae rekwizyty:
wielkie kajdany przytwierdzone do scian ciez kimi ancuchami, jakies mocno skorodowane ostre narzedzia i kilka z elaznych koszy na ogien, wcia
z jeszcze zawierajacych
Ale dosyc. Jestem pewien, z e dotarto do ciebie cos z mojej sztuki, mojego
przesania, mocy i przeznaczenia oraz z e wymagania kogos takiego jak ja sa nieskonczenie wazniejsze niz jakiekolwiek kwestie normalnego z ycia i z ywotw.
I oto nadszed czas, by zapoznac cie z koncowa tajemnica, poprzez ktra obaj
doznamy najbardziej wyszukanej ekstazy. Wielki komin. Dumiitruuu. Naprzd!
Cygan ujrza masywnie zbudowany tunel, sczerniay od ognia, sklepiony ukowato i wykonczony wielkim gazem na szczycie. Nie musia sie mocno pochylac,
by wejsc do srodka. Zanim to zrobi, zapali nastepna pochodnie, co Janosz Ferenczy potraktowa jako kolejna oznake zawahania.
Szybko, teraz, Dumitru nalega okropny gos moje pragnienie nie
moze czekac. Jest tak wielkie, z e duzej juz tego nie zniose.
Modzieniec wszed do kominka, podnis pochodnie. Ponad nim wznosi sie
szeroki, okopcony przewd kominowy, ktry agodnie skreca w strone sciany.
Oddalajac
na chwile pomien, Cygan patrzy za jakims swiatem u gry, lecz
panowaa tam tylko ciemnosc . Pomysla, z e tunel musia kilkakrotnie zakrecac
i oczywiscie mg byc przysypany ruinami.
Przyblizajac
na powrt z agiew, Dumitru dostrzeg z elazne szczeble na pochyej tylnej scianie. W dniach swej swietnosci, komin z pewnoscia wymaga czyszczenia od czasu do czasu. A jednak. . . nie byo tu takiego nagromadzenia sadzy,
jakiego mozna by oczekiwac. Gdyby nie lekkie okopcenie, trudno by sadzi
c, z e
komin w ogle by uzywany.
Och, by uzywany, mj synu. Wewnetrzny gos Janosza zacmoka lubieznie. Zobaczysz, zobaczysz. Ale najpierw usun sie troszeczke. Zanim ty
wstapisz,
sie ku grze szybu. Na przestrzeni nie wiekszej niz nastepnych kilka metrw szczeble znikay, a na ich miejsce pojawiy sie pytkie schody.
Nastepnie podoga wyprostowaa sie zupenie, a sufit schodzi stopniowo do
wysokosci mniej wiecej trzech metrw.
31
Twoje serce skacze jak jelen na uwiezi. Jaka sia, jaka modosc ! Czuje to! Ale cokolwiek wywouje w tobie taka panike, bad
z pewien, z e
zbliza sie do kresu, Dumiitruuu. . .
Pasaz poszerzy sie. Po prawej stronie pojawio sie zagebienie, rodzaj rowu
wycietego w solidnym podozu skalnym, ktry pogebia sie z kazdym krokiem.
Dumitru wystawi pochodnie poza krawedz i spojrza w d. A tam, w najgebszej
partii wykopu, ujrza. . . brzeg i cienka szyjke czarnej urny, na wp zasypanej
w ciemnej glebie. Brzeg urny jak mroczna, pogardliwie wydeta buzia, z ustami,
ktre w migoczacym
w wask
a rynienke, ktra prowadzia wprost do otwartego pyska urny. Z drugiej strony litera V wznosia sie
ku grze i ginea w cieniu. Wyzobienia i rynienka nad urna musiay dla kazdego
wyglada
c jak kana sciekowy. Zaciagni
ete byy zastyga czarna warstwa pynu,
ktry musia tu przepywac.
Przez kilka dugich chwil Dumitru sta dygocac,
geboko wciagaj
ac
powietrze. Nie cakiem rozumia, ale czu kazda czastk
a swojego jestestwa, z e jest to
32
dreszcze
przerazenia. Tymczasem sowa przesladowcy pojawiy sie znowu w jego zbaka
nym umysle.
Naprzd, mj synu nagli straszny gos Jeszcze krok czy dwa, Dumiitruuu, i wszystko stanie sie jasne. Ale ostroznie, ostroznie nie wolno ci
omdlewac ani spasc ze sciezki, cokolwiek bys robi!
Jeszcze dwa kroki i przerazony modzieniec ujrza miejsce, gdzie wykop sie
konczy: czarny prostokat
niczym otwarty grb. A kiedy blask pad do srodka, objawia cie caa makabryczna zawartosc . Ostre ky zardzewiaego z elaza wypeniay te koncowa luke od boku do boku, od konca do konca. Co najmniej trzy tuziny.
W jednej chwili Dumitru poja
ich przeznaczenie i okropny plan Ferenczego.
Och? Cha, cha, cha! Zatrwazajacy
smiech wypeni umys Dumitru.
A wiec ostatecznie jest to bitwa woli, nieprawdaz, mj synu?
Wola Dumitru stwardniaa. Walczy o wadze nad wasnym umysem, nad
swymi modymi, silnymi miesniami.
Ja. . . nie. . . zabije sie dla ciebie. . . Stary Diable! wydysza.
Oczywiscie, z e nie, Dumiitruuu. Nawet ja nie moge cie do tego zmusic, nie
wbrew twej woli. Widzisz, czarnoksiestwo tez ma swoje granice. Nie, nie zabijesz
sie mj synu. Ja to zrobie. A prawde powiedziawszy. . . juz to zrobiem.
Modzieniec poczu nagle przypyw siy, jego umys uwolni sie wreszcie
z jarzma. Zwilzy wargi, a oczy, wyzwolone, goraczkowo
patrzyy to w te, to
w tamta strone. Chcia uciekac. Z przodu czeka jednak wilk. A z tyu. . .
A z tyu nadesza fala powietrza jak wiatr poruszony miriadami skrzyde. Nadleciay nietoperze.
Miazdzace
poczucie klaustrofobii spado na Dumitru. Nawet bez nietoperzy,
ktrych powrt wydawa sie nieunikniony, i tak wiedzia, z e nigdy nie znalazby
w sobie tyle odwagi, by powrcic faszywym przewodem kominowym, poda
zac
sladem wasnych stp przez podziemia zamku z ich cmentarnym upem, a nastepnie wspinac sie kamieniami, zwielokrotniajac
kazdy dzwiek klatka schodowa.
Nie, bya tylko jedna droga: naprzd, cokolwiek go tam czekao. Dumitru rzuci
sie wzduz kamiennego wystepu, ktry od razu ugia
sie pod jego ciez arem.
Ahaaa rozleg sie potworny, triumfujacy
gos w jego gowie. Nawet
wielki wilk wazy mniej niz dorosy mez czyzna, Dumitru.
Naprzeciw nabitego c wiekami grobowca, wystep skalny i sciana, na ktrej sie
opiera uchyli sie o dziewiec dziesiat
stopni, rzucajac
Cygana na sterczace
prety.
Przerazliwy krzyk nagego rozbysku swiadomosci i smiertelnego leku urwa sie
raptownie, skoro tylko zardzewiae z elazo wrazio sie w czaszke, kregosup, ale
nie w serce. Ono zas ciagle
drzao, nie przestawao pompowac krwi, a wasciwie wypompowywac jej przez rozliczne rozdarcia podziurawionego, skreconego
ciaa.
33
falujacym
ciao. Zwlk je do Miejsca Wielu Kosci, gdzie mg najesc sie do syta. Dopenia
wielowiekowego rytuau. Robi to juz przy kilku poprzednich okazjach.
A podobnie przed nim jego ojciec. I jego. . .
ROZDZIA DRUGI
Poszukiwacze
Sawirsin, Rumunia, wieczr pierwszego sierpniowego piatku
1983. Gaststube zajazdu usadowionego na stromym zboczu gry na wschodnich rubiezach
miasta, gdzie szosa wspina sie zawrotnymi serpentynami i mknie pomiedzy sosnami.
Trzech modych Amerykanw, turystw z wygladu,
siedziao przy wyszczerbionym, poczerniaym ze starosci, pokrytym sekami okragym
stole w rogu pomieszczenia. Ubrani byli niedbale. Jeden pali papierosa. Saczyli
miejscowe piwo,
niezbyt mocne, ale mio pobudzajace
apetyt i bardzo odswiezajace.
a, ogorzaa
twarz, siwe, opadajace
w d wasy,
zazcone posrodku od fajki, dugie bokobrody zakrecajace
w kierunku kacikw
by malowniczym okazem.
Mwilismy wasnie o tobie powiedzia tumacz.
Ech? Och? Gogosu kolejno przyjrza sie kazdemu z nich. O mnie?
Wiec wzbudzam wasza ciekawosc , czy tak?
Nasz podziw odpar sprytnie Amerykanin. Z daleka widac, z e jestes
mysliwym jak sie patrzy. Na pewno znasz dobrze te okolice?
Nikt nie zna ich lepiej odpar dumnie Gogosu. Ale on takze by sprytny
i jego oczy zweziy sie. Szukacie przewodnika, co?
Moze, moze. Pokiwa wolno gowa tamten. Ale sa przewodnicy
i przewodnicy. Poprosisz takiego, aby pokaza ci stary zamek na grze, a on obieca ci wszystko. Zamek samego Drakuli, powie. A pzniej prowadzi cie do kupy
kamieni wygladaj
acej
jak rozwalona obora. Tak, ruiny, Emilu Gogosu, oto, co nas
interesuje. Dla zdjec , obrazw. . . nastroju i atmosfery.
Barman przynis zamwione napitki i Gogosu natychmiast wypi swj.
Ech? Ech? Chcecie zrobic te obrazki? Znaczy, filmy? Stary wampir w swoim zamku, goniacy
dziewuchy z podskakujacymi
36
Na przekr caej wypitej wdce, stary wydawa sie jakby trzezwiec. Jego oczy
uwazniej skupiay sie na przybyszach, gdy badawczo przypatrywa sie kolejno
kazdemu z nich. Zacza
od tumacza. Ten niewatpliwie
wzbudza najwieksza ciekawosc grala, z ta swoja znajomoscia jezyka i w ogle. By wysoki, dugonogi,
waski
w biodrach i szeroki w ramionach. A kiedy Rumun przyjrza mu sie blizej,
zorientowa sie, z e tamten nie jest po prostu Amerykaninem. Nie tylko Amerykaninem, w kazdym razie.
Jak sie nazywasz, ech? Jak sie nazywasz? Mysliwy uja
don modego
czowieka i zacisna
na niej piesc , ale tamten natychmiast wyrwa reke i schowa
ja pod st.
George szybko odpowiedzia, jakby chcac
uspokoic gwatownie pobudzona uwage Gogosu George Vulpe.
Vulpe? zarechota mysliwy i walna
otwarta donia w st, az zatanczyy
kieliszki. Swojego czasu znaem kilku Vulpw. Ale George? Cz to za imie
George do takiego nazwiska jak Vulpe, co? No, bad
zmy z soba szczerzy. . .
masz na mysli Gheorghe, czyz nie?
Czarne oczy tamtego sciemniay jeszcze bardziej i przez moment wydaway
sie nachmurzone.
No, ostry jestes, Emilu powiedzia w koncu przybysz. Tak, kiedys
byem Rumunem. To caa historia, ale nie ma duzo. . .
Stary mysliwy przeszy go wzrokiem.
Jednak opowiedz nalega.
Tamten wzruszy ramionami i opar sie wygodniej na krzesle.
No wiec, urodziem sie tutaj rozpocza
gosem agodnym jak jego zwodniczo spokojna twarz. Usmiechna
sie, byskajac
doskonaym uzebieniem. Takim, jak powinno byc pomysla Gogosu u czowieka dwudziestoszescio
czy siedmioletniego.
Tak, urodziem sie tutaj powtrzy Vulpe ale to tylko odlege, zamglone wspomnienie. Moi krewni byli podrznikami, co tumaczy mj wyglad.
Tynk odpada, ubikacja u kogos na grze przeciekaa. . . ale powiedzieli, z e to i tak za duzo
dla takich brzydzacych
razem z nimi. Zmiazdzyo mi kregosup i staem sie kaleka. Ktos jednak o mnie usysza,
a w tamtym czasie, w ramach wsppracy, odbywaa sie wymiana lekarzy i pacjentw miedzy zajmujacymi
sie rehabilitacja klinikami rumunskimi i amerykanskimi. Poniewaz byem sierota, miaem pierwszenstwo. Niezle, jak na pasozyta,
co? Tak wiec. . . pojechaem do USA. I oni postawili mnie na nogi. Wiecej, dwoje
ludzi adoptowao mnie nawet. A z e byem tylko maym chopcem i nikogo tu nie
zostawiem, wiec pozwolono mi z nimi zamieszkac.
Aha mrukna
Gogosu i tak zostaes Amerykaninem. Dobra, wierze
ci. . . ale to dziwne, z e Cyganie opuscili bezkresne szlaki. Czasem zostaja wyrzuceni i wedruja wasnymi drogami, ale rzadko kiedy osiedlaja sie w miastach. Co
skonio do tego twoich starych? Sprzeciwili sie cyganskiemu krlowi, czy co?
Nie wiem, byem wtedy chopcem odpar Vulpe. Moze bali sie
o mnie: byem saba, maa istotka, wasciwie karzekiem. W kazdym razie, opuscili obz tej samej nocy, ktrej sie urodziem, zatarli slady i nigdy nie powrcili.
Karzekiem. Gogosu zdziwiony unis brew, pociagn
a
wzrokiem po
caej sylwetce Vulpego, od gry do dou. No, teraz trudno byoby to poznac.
Mwisz, z e zatarli slady? To wszystko tumaczy. Musiay wymkna
c problemy,
tam, w obozie. Zaoze sie, z e twoi rodzice byli potajemnymi kochankami, a ja
przyobiecano innemu. Wwczas ty sie pojawies i twj ojciec wykrad narzeczona. Cz, tak sie zdarza.
To bardzo romantyczna historia odrzek Vulpe. I kto wie, moze prawdziwa?
Boze, jakimi jestesmy grubianinami wybuchna
nagle Gogosu, kiwajac
miona byy dugie jak tyki. Duzy nos stercza nad szerokimi, wyrazistymi ustami
oraz ciez kim, mocnym podbrdkiem. Mierzacy
prawie dwa metry, nawet siedzac
spoglada
na wszystkich z gry.
Ha! powiedzia mysliwy. Ten Teksas musi byc tak duzy, aby zapewnic jedzenie i mieszkanie dla kogos takiego.
Vulpe przetumaczy, a nastepnie skina
gowa w kierunku trzeciego czonka
grupy.
A to Randy Laverne z Madison, Wisconsin. Nie ma tam, co prawda, tak
wysokich gr, ale wierz mi, potrafi byc nie mniej zimno.
Zimno? powiedzia Gogosu. Ten akurat nie powinien sie tym martwic. Zazdroszcze mu caego tego dobrego miesa przy jego kosciach i wszystkich
tych wysmienitych posikw, ktre musia spozyc, by wyhodowac to ciao. Jednak to nie na wiele sie zdaje przy wspinaczce. Ja potrafie przykleic sie do skay
niczym porost tam, gdzie sia ciez kosci dawno by go pociagn
ea.
Vulpe przetumaczy i Laverne rozesmia sie pogodnie. By z nich najmodszy
i najmniejszy, a w kazdym razie najnizszy. Dwadziescia piec lat, piegowaty na
twarzy, z wyrazna nadwaga i ciagle
godny. Z czupryna rudych, pofalowanych
wosw. Zielone, przyjazne oczy iskrzyy sie od poczucia humoru. Kaciki
ust
i czoo pokrywaa drobna pajeczyna zmarszczek od czestego smiechu. Nie byo
w nim jednak nic miekkiego. Wielkie donie, niewiarygodnie silne, odziedziczy
po ojcu kowalu.
A wiec powiedzia George Vulpe teraz juz sie znamy. A raczej, ty
nas znasz. Ale powiedz cos o sobie, Emilu. Jestes mysliwym, to wiadomo, ale co
wiecej?
Nic wiecej odpar Gogosu. Nie potrzebuje byc kimkolwiek wiecej.
Mam may domek i mia kobiete w Ilia. Latem poluje na dziki i sprzedaje mieso
rzeznikom, a skry szewcom i krawcom. Zima biore futra, zabijam troche lisw,
czasem wynajma mnie, bym zastrzeli jakiegos wilka. I w ten sposb zarabiam na
z ycie. A teraz moze jeszcze bede przewodnikiem. Dlaczego nie? Znam te wyzyny
rwnie dobrze jak grskie ory, ktre maja tam swoje gniazda.
I dziwaczny, zapuszczony zamek? Pokazesz nam jeden z takich?
Zamkw tu nie brakuje odpar Gogosu ale powiedziaes sam, z e sa
przewodnicy i przewodnicy. A podobnie, sa zamki i zamki. I masz racje: kazdy
moze pokazac ci zwalisko gazw i nazwac to zamkiem. Ale ja, Emil Gogosu,
moge pokazac wam prawdziwy zamek.
Armstrong i Laverne pochwycili sedno rzeczy i ozywili sie wyraznie.
Hej, George odezwa sie Armstrong swym charakterystycznym, teksanskim zaspiewem powiedz mu, co rzeczywiscie zamierzamy tam robic. Wytumacz mu, jak blisko by, kiedy mwi o Drakuli, wampirach i tym wszystkim.
W Ameryce Vulpe zwrci sie w strone mysliwego a wasciwie na
zwykego piekna czy posepnego nastroju, ile raczej dla mitw i legend z nimi
zwiazanych.
Vlad Okrutnik to tego przykad. Stary pochyli sie i sciszy gos. Mgbym was zabrac do starego zamczyska, starego jak same gry,
potrzaskanego siedziska, tak zatrwazajacego,
Sprawdzmy to jednak nalega Vulpe. Widzisz, uczynki, wosci i historia prawdziwego Drakuli mysle o wooskim ksieciu, od ktrego wadca zamczyska wzia
swoje imie sa dobrze znane i absolutnie autentyczne. Pewien
Anglik zamieni nastepnie fakty w fikcje literacka, w ten sposb zapoczatkowuj
ac
Uff fukna
w koncu. W jego oczach az zajasniao z chciwosci. No
dobrze, wiec co chcecie wiedziec? zapyta. Na jakiej podstawie sadzicie,
z e
zamek, o ktrym mwiem, i ten, ktrego szukacie, to jeden i ten sam?
To moze byc prostsze, niz myslisz odpar George. Na przykad od
jak dawna to miejsce lezy w ruinach?
Och, to wyleciao w powietrze zanim sie jeszcze urodziem opowiedzia, wzruszajac
ramionami, i od razu zorientowa sie, z e ta odpowiedz ogromnie
Vulpego podekscytowaa.
Amerykanin juz tumaczy sowa Rumuna przyjacioom i wyraz zaskoczenia,
a nawet zdumienia, pojawi sie takze na ich twarzach.
Wyleciao w powietrze, mwisz? To znaczy, eksplodowao?
Lub zostao zbombardowane, tak. Gogosu zmarszczy brwi. Niektre
z tych murw zostay wysadzone, odrzucone daleko.
Vulpe bezskutecznie stara sie zapanowac nad podnieceniem.
A czy mia nazwe, ten zamek? A co z jego wascicielem, zanim to sie stao?
To moze byc bardzo wazne.
Jego nazwa? Gogosu sciagn
a
twarz w wyrazie skupienia. Poklepa sie
donia po czole, pochyli sie w ty na krzesle, w koncu pokreci gowa.
Ojciec mojego ojca posiada stare mapy. Nazwe tego miejsca zapisano na
nich. Tam wasnie zobaczyem je po raz pierwszy i postanowiem isc i osobiscie
je obejrzec. Ale jego nazwa. . . uleciaa.
Vulpe przetumaczy.
Mapy jak ta? zapyta Armstrong. Rozpostar na stole kopie starej rumunskiej mapy, ktra kiedys wykona. Bya poplamiona piwem, ale poza tym cakiem
w porzadku.
i prychajacym
42
chcia
wiedziec Vulpe.
Gdyby istnia taki w rozkadzie. Ale nie ma. Zreszta, nie bad
z taki niecierpliwy. Dotrzemy tam. Mwiliscie, z e wasz samolot z Bukaresztu odlatuje dopiero
za szesc dni? Wiec dokad
sie spieszyc? Obliczam, z e powinnismy zda
zyc do Sebis przed zmierzchem, jezeli zapiemy poaczenie
sie
na czerwono ogniskiem i zapachem z ywicy, przekonaaby was, chopcy, do swiata. Wasze puca pomyslayby, z e umary i podaczyy
43
odwoujac
sie przy tym
do zbrazowiaego
ze starosci Zycia wsi rumunskiej. Na tylnych siedzeniach autobusu podrzowaa jakas rodzina. Wszyscy bardzo eleganccy, jakby zawstydzeni
swa niestosownoscia, wyraznie nie na miejscu w niemal nowoczesnych garniturach i modnych sukniach przypuszczalnie w drodze na wesele. Dla amerykanskich podrznikw wszystko to musiao byc niezwyke i wspaniae, ale dla
samego Georgea byo to. . . jak dom rodzinny. Jak powrt do domu.
Przez cay czas od momentu, kiedy wysiad z samolotu dwa tygodnie temu
czu cos, o czym sadzi,
iz nie wypalio sie ze szczetem podczas pietnastu dugich lat. Od czasu, gdy jego lekarz zabra go do Ameryki. Chcia zreszta, aby sie
wypalia ta caa gorycz, ktrej dozna z chwila osierocenia. Przez pierwsze lata
w Ameryce nienawidzi Rumunii, nie mg nawet o niej pomyslec, by natychmiast nie popasc w geboka depresje. To stanowio jedna z przyczyn, dla ktrych
tu przyjecha. Pragna
wzruszeniem ramion zrzucic z siebie caun tego miejsca
i powiedziec: Nie byo tu nic dla nich. . . nic dla mnie. . . uciekem. Mwiac
z e bedzie mg wysia
sc
z samolotu, rozejrzec sie dookoa, wzruszyc ramionami i powiedziec do samego
siebie: Komu to potrzebne?
Jednak pomyli sie.
Bl, jaki w nim tkwi, szybko ulecia. Nie czu wyobcowania. Przeciwnie,
wydawao mu sie, z e Rumunia momentalnie wziea go we wadanie. Powiedziaa
mu: Byes jego czescia. Byes krwia z krwi tej prastarej ziemi. Twoje korzenie
sa tutaj. Znasz to miejsce i ono zna ciebie. Szczeglnie tutaj, na tych kretych
duktach, lesnych trasach i wysokich przejsciach, na tych polanach, skalnych tur44
niach i posepnych samotniach. Takie miejsca mia we krwi. Kiedy wsuchiwa sie
w skupieniu, mg usyszec je, powstajace,
potez niejace
jak przypyw na dalekim
wybrzezu i wzywajace
go. Tak, cos wzywao go, na pewno.
Powiedz mi jeszcze raz. Gogosu dzga go w z ebra.
Co? Powiedziec ci, co?
Dlaczego tutaj jestescie? Po co to wszystko? Bo niech mnie diabli, jesli
rozumiem tych wszystkich miosnikw wampirw!
Nie Vulpe potrzasn
a
gowa to jest powd, dla ktrego oni sa tutaj.
Mwiac
to, pochyli gowe do tyu, wskazujac
dwjke siedzac
a z tyu.
Ale dla mnie by to tylko jeden z powodw. W istocie. . . przypuszczam,
z e tak naprawde chciaem poznac miejsce swojego urodzenia. To znaczy, jako
chopiec mieszkaem w Craiowa, ale to nie to samo, co znalezc sie pod grami.
Ujrzaem je i jestem zadowolony. Wiem, co tu jest grane i co ze mna jest grane.
Moge stad
zaraz wyjechac i nie przejmowac sie tym wiecej.
A inny powd twojego przyjazdu tutaj? nalega mysliwy.
Chodzi o romans. Vulpe wzruszy ramionami, westchna
i rozpocza
najlepszy ze swoich wystepw. To jest cos, co powinienes atwo zrozumiec, Emilu
Gogosu. Co, ty? Rumun? Mwiacy
jezykiem romanskim, na ziemi tak penej romansu jak ta? Nie mam przy tym na mysli miosci chopca i dziewczyny lecz
romans tajemnicy, historii, mitw i legend. Mrowienie w krzyzu, gdy zastanawiamy sie nad nasza przeszoscia, kiedy rozwazamy, kim bylismy i skad
przyszlismy.
Tajemnica gwiazd, swiaty poza zasiegiem naszego poznania, miejsca, ktre nasza
wyobraznia zna, ale ktrych nie potrafi nazwac ani opisac, ktre istnieja tylko
w starych ksiegach i na strzepkach zbutwiaych map. Jak wtedy, gdy raptem przypomniaes sobie nazwe zamku.
Jest to poszukiwanie sladw dawnych legend, a to zaraza ludzi jak goraczka.
Naukowcy badajacy
skamieniae szczatki
ryby, o ktrej sadzili,
z e wymara
szesc dziesiat
milionw lat temu, nagle dowiaduja sie, z e ten sam gatunek cia
gle bywa wyawiany z gebokich wd przybrzeznych Madagaskaru. Kiedy ludzie
zainteresowali sie mitycznym Drakula, okazao sie, z e bya taka postac prawdzi45
wa Vlad. . . i chcieli sie o nim dowiedziec jak najwiecej. A wszak mg doskonale pozostac w zupenym zapomnieniu, gdyby pewien autor rozmyslnie czy
nie nie wla wen z ycie. I teraz wiemy o nim wiecej niz kiedykolwiek.
W Anglii w VI wieku byc moze istnia krl Artur i ludzie do dzis szukaja
sladw po nim! Szukaja usilniej niz kiedykolwiek. A przeciez jest mozliwe, z e
by tylko legenda.
Wasnie teraz w Ameryce, dokadnie po drugiej stronie kuli ziemskiej, istnieja
liczne stowarzyszenia zajmujace
sie wyjasnianiem takich zagadek. Ja, Armstrong
i Laverne jestesmy czonkami jednego z nich. Naszymi bohaterami sa dawni autorzy powiesci grozy, ktrych ty nie powazasz specjalnie, a ktrzy mieli bardzo
mocne poczucie tajemnicy i starali sie poprzez swoje pisanie zaszczepic je innym.
I oto piec dziesiat
lat temu z y amerykanski pisarz, ktry stworzy niezwykle mroczna powiesc , caa zanurzona w tajemnicy. Wspomina w niej o zamku
w Transylwanii, ktry zosta nazwany zamkiem Ferenczego. Wedug tej powiesci zamek zosta zniszczony przez nadnaturalne siy pod koniec 1920 roku. Moi
przyjaciele i ja przybylismy tutaj, by sprawdzic, czy da sie odnalezc te kupe gruzw. I ty naraz mwisz, z e to prawda, i z e mozesz nam to pokazac. Oto doskonay
przykad tej synchronii, o ktrej ci wasnie mwiem.
Ale jezeli romans wypenia czesc twojej duszy. . . wwczas jest to nawet cos
wiecej. O tak, wiemy, z e nazwisko Ferenczy nie jest tutaj niczym niezwykym.
To sa pozostaosci przeszosci, wiemy, z e istniay rody bojarskie na Wegrzech,
Wooszczyznie, ktre nosiy to nazwisko. Przebadalismy te sprawe, jak widzisz.
Ale napotkac ciebie. . . to naprawde cudowne. I nawet jezeli ten zamek okaze sie
nie tym, czego szukamy, to i tak bedzie to cudowne. A jaka
z historie opowiemy
na zebraniu naszego stowarzyszenia, skoro tylko wrcimy?
Gogosu poskroba sie w gowe i popatrza bez wyrazu.
Rozumiesz?
Ani sowa powiedzia mysliwy.
Vulpe westchna
geboko, odchyli sie do tyu i zamkna
oczy. Byo jasne, z e
straci czas. Poza tym nie spa zbyt dobrze ostatniej nocy i mia nadzieje, z e utnie
sobie drzemke w autobusie.
W porzadku,
Podrz minea szybko dla Georgea. Spedzi ja nieobecny dla swiata zewnetrznego, pogra
zony w swiecie swoich snw. . . dziwnych snw w wiekszosci. A im
bardziej zbliza sie do celu podrzy, tym dziwniejsze staway sie te marzenia.
Surrealne, tu wydaway sie paradoksalnie realne. Co tym bardziej wydawao
sie dziwne, z e nie byy wizualne, lecz cakowicie suchowe.
Vulpe czu, z e ziemia wzywa go. Woanie przybierao rozmiary obsesji. Nie
chodzio tu o caa Rumunie, czy tez Transylwanie na osobnych prawach, lecz
nad soba zadumane gry. I. . . oto swiato w moich ciemnosciach. Z gra c wierc
wieku temu ta swieca zamigotaa pomieniem. Pojawi sie on w dniu twoich uro
dzin i rs w sie wraz z toba. Ale wtedy. . . cz za rozpacz! Swieca
zostaa zabrana
daleko. Jej swiato skarlao do rozmiarw maej, z arzacej
sie drobinki, a pzniej
zgaso zupenie. Sadziem,
mijajace
samotnie godziny i trzeba nauczyc sie regulowac
wahado, gdyz inaczej wyleci ono ze swej orbity. Tak, gdyz mzg jest doskonale
wywazony. Pozwl mu tylko isc w zawody, a zaraz popeka jak skorupa i w koncu
popadnie w szalenstwo.
Poznaem ten strach. Batem sie, z e w swej samotnosci popadne w szalenstwo
i strace marzenie o zmartwychwstaniu, nadzieje na. . . na istnienie, jak kiedys istniaem.
Ach! Czy przestraszyem cie? Czy czuje drzenie? Przodek, pradziad. . . nie,
twj prawdziwy ojciec, oto, kim jestem. Ta sama krew, ktra kra
zy w twoich z yach, kiedys kra
zya w moich. Jest to rzeka z yciowej ciago
sci. Ba, moglibysmy
nawet byc jednia!
O, tak! I zaprawde, bedziemy. . . przyjacimi, zobaczysz.
Przyjacimi. . . z posiadoscia?
mamrota przez sen Vulpe. Przyjacimi. . . z duchem posiadosci?
Z duchem. . . ? Ach! Rozumiem! Myslisz, z e jestem echem przeszosci.
Stronica historii na zawsze wydarta z ksia
zek przez pochliwego czowieka.
Mrocznym pismem runicznym, zamazanym, wykreslonym z marmurowego menhiru legendy i rozrzuconym niczym drobinki kurzu, poniewaz nie byo piekne.
47
Ferenczy odszed i jego kosci dawno popekay. Jego bezsilne widmo spaceruje
pomiedzy rozsianymi ruinami, pokruszona, a niegdys wspaniaa kamieniarska robota jego zamku. Krl umar niech z yje krl! Ha! Nie mozesz poja
c, z e ja
jestem, z e ja. . . pozostaje! Ze spie, jak ty, i tylko trzeba mnie obudzic!
Ty jestes snem odpar Vulpe. A ja jestem tym, ktry musi sie obudzic!
Snem? O, tak! Snem, ktry siegna
przez ocean, by sciagn
a
c ciebie wreszcie do domu. Mocarny sen, ktry, mj synu, moze wkrtce okazac sie rzeczywistoscia, Gheorrrghe. . .
Gheorghe! Emil Gogosu szarpa go brutalnie za okiec. Na Boga, co
za spioch!
George! Seth Armstrong i Randy Laverne w koncu go obudzili. Jezu,
przespaes prawie cay dzien!
Co? Ech?
Sen Vulpego odpywa jak fala, pozostawiajac
go bezradnym wobec z ywiow
jawy. A zarazem, moze przez ten lek, ktry przezy, cos nie dawao mu spokoju.
Z kims rozmawia, tyle pamieta, i jeszcze to, z e wszystko wydawao sie bardzo
rzeczywiste. Jednak teraz. . . nie mia nawet pewnosci, czego to wszystko dotyczyo.
Potrzasn
a
gowa i zwilzy jezykiem suche wargi.
Gdzie jestesmy?
Juz prawie na miejscu, chopie odpowiedzia Armstrong. Dlatego
obudzilismy cie. Czy na pewno czujesz sie dobrze? Nie masz goraczki,
czy czegos
takiego? Moze cos cie gryzie?
George znowu pokreci gowa, tym razem przeczaco.
wprost do Halmagiu.
Nasz kierowca jedzie Laverne pokazywa palcem do Virfurileo, gdzie
jest jego dom i koncowy przystanek. A Halmagiu jest tam. Wskaza inna strone.
Najwyzej siedem czy osiem kilometrw powiedzia na to Gogosu.
W zaleznosci od tego, jak szybko zechcecie zasuwac, mozemy byc tam nawet za
godzine. Zostanie nam duzo czasu, by strzasn
a
c z siebie kurz, zjesc cos, wlac co
nieco do garde i wspia
c sie na gre przed zapadnieciem zmroku. Mozemy wzia
c
jedzenie z soba, rozbic obozowisko, jesc i spac miedzy ruinami. Cz to byaby za
historia do opowiadania w Ameryce, co? W kazdym razie, decyzja nalezy do was.
Strzasn
eli z dzba somy z ubran, wspieli sie po bagaze, i pomachali na poz egnanie kierowcy. Autobus odpowiedzia zgrzytem blach na zakrecie, po czym
48
znikna.
Randy Laverne otworzy butelke piwa, pociagn
a
i poda ja Georgeowi,
ktry przepuka usta.
Dojechalismy westchna
Armstrong, nastepujac
na piety rozpromienionemu Gogosu. A jesli tylko to miejsce speni chociaz w poowie nasze oczekiwania. . .
Jestem tego pewien powiedzia cicho Vulpe i zmarszczy brwi, jako z e
naprawde by o tym przekonany.
No, wkrtce sie dowiemy, George rzuci Laverne, wyciagaj
ac
swoje
krtkie nogi, aby nada
zyc za pozostaymi.
A z tajemnej kryjwki rozleg sie gos:
O, tak. Wkrtce, zaraz, mj synu. Wkrtce, zaraz, Gheorrrghe. . . usysza Vulpe.
Wedrwka nie bya ucia
zliwa dla Amerykanw, ktrzy w poprzednim tygodniu przebyli wielokrotnie duzszy dystans. Dotarli do Halmagiu po poudniu,
znalezli kwatere na nastepna noc (nie najblizsza, gdyz Gogosu namwi ich jednak, by spedzic te w grach). Umyli sie, zmienili obuwie i zebrali sie na maa
przekask
e na otwartej, drewnianej werandzie domu, ktra wychodzia wprost na
gwna ulice wioski.
Musicie pamietac szepna
im na boku ich przewodnik, gdy negocjowali
ceny kwater o tym, z e macie do czynienia z prostymi wiesniakami. Nie sa tak
doswiadczeni jak ja ani tak przyzwyczajeni do stylu z ycia cudzoziemcw, mieszkancw miast i innych dziwacznych typw. Sa prymitywni, podejrzliwi i przesadni!
sciany. Sciana
zamyka go z tyu, a z przodu jest gardziel. Domostwo, siedliszcze.
Chodzi mi o to Vulpe by cierpliwy dlaczego miejscowi nie mieliby
wiedziec, dokad
sie udajemy.
Rumun wierci sie na krzesle.
Mwiem juz, z e sa przesadni.
Nazywaja te gry grami Szgany, bo wedrowne plemiona cyganskie darza je szczeglnym szacunkiem. Miejscowi nigdy
sie tam sami nie wspinaja i prawdopodobnie nie chcieliby, abysmy my to robili.
Chodzi o ruiny?
49
Nie potrafie powiedziec, nie wiem, nie dbam o to. Ale kilka zim temu,
kiedy prbowaem zastrzelic tego starego wilka. . . ludzie potraktowali mnie jak
tredowatego. Na pogrzu grasuja lisy, ktre czynia szkody w obejsciach, ale oni
nie poluja na nie ani nie zastawiaja puapek. To takie ich dziwactwa, to wszystko. Dziadkowie opowiadaja historie o duchach, aby utrzymac modych z daleka,
rozumiecie? Stary wampir w zamku!
Ale oni na pewno zorientuja sie, w ktra strone ruszymy.
Nie, bo pjdziemy dookoa.
To znaczy, z e nie wchodzimy przypadkiem na teren bedacy
wasnoscia
rzadu,
czy cos takiego? Nie ma tutaj z adnego poligonu wojskowego ani niczego
w tym rodzaju? dopytywa sie Vulpe.
Na Boga, nie. Gogosu zdawa sie byc wyprowadzony z rwnowagi.
Jest tak, jak powiedziaem, to wszystko. Musicie pamietac: jezeli ktos mody
umrze tam w grach i nie widac wyraznej przyczyny smierci, to wiesniacy cia
gle jeszcze wkadaja mu zabek
50
sie
miedzy zaomami. Po co sie wspinac, kiedy mozna isc , co? Znalazem stary
szlak, bardzo atwy. Droga, byc moze, jest duzsza, ale szybsza i przyjemniejsza
dla rak
i kolan! Spotkamy sie, gdy twj szlak i mj zejda sie znowu, w poowie
drogi.
Jaki twj szlak? Gogosu w pierwszym momencie by zbity z tropu,
a nastepnie poirytowany. A, juz rozumiem prawie zawy szedes juz ta
droga przedtem, co?
Ale Vulpe juz znikna
za zaomem.
Nie jego gos przybieg zwielokrotniony echem to instynkt, jak sadz
e.
Ha fukna
Gogosu instynkt. Szybko zwatpi,
51
ciagni
etego i z ujacego
gaazk
e. Wyglada,
Musimy rozbic obz i rozpalic ognisko, zanim sie cakiem sciemni. Czy
wszyscy sa gotowi?
Ale George Vulpe juz poda
za do przodu.
Kiedy tak szli, peen grozy skowyt wilka spyna
po nasyconym z ywica powietrzu, przechodzac
stopniowo w z aobne zawodzenie.
Cholera! zakla
Rumun, potkna
sie i zatrzyma. Pochyli gowe na jedna
strone, weszy i sucha w skupieniu.
agn
Wycie nie powtrzyo sie. Sci
a
strzelbe z plecw.
Syszeliscie? I mozecie w to uwierzyc? Mwia, z e zapowiada sie ciez ka
zima, kiedy wilki przychodza tak wczesnie.
Upewni sie, czy jego bron jest zaadowana.
ROZDZIA TRZECI
Odkrycie
Godzine przed pnoca mga otulia ruiny zamku, wypenia puste miejsca, tak
z e pradawne, poszarpane mury wydaway sie unosic na powierzchni agodnie falujacego,
nie opodal Georgea, jego ruchy, gdy siega ta czy inna gaazk
a gebiej
w z arzace
sie z to i czerwono wegle.
Nie zdawa sobie jednak sprawy ze zowrogiej zmiany, jaka nastepowaa
w przyjacielu, ktry stopniowo pogra
za sie w dziwnych marzeniach na jawie.
Odpywa w widmowych obrazach nakadajacych
jac
zawirowania w pezajacym
je. Sciagn
a
ciasno sznurwki i zawiaza
niezborne wezy. Ciagle
otrzasaj
ac
sie
z psnu, spieszy sie jednak. Byo cos w sposobie, w jaki Vulpe sie porusza.
Nie ukradkiem, ale jednak po cichu. . . Wasciwie przez cay dzien by jakis taki:
spa przez caa podrz, a nawet kiedy nie spa, nie cakiem by z nimi. A sposb,
w jaki wspia
sie na ta gre, sugerowa, jakby robi to w kazdy piatek
rano przed
sniadaniem.
Laverne podszed do Gogosu i Armstronga, chcac
ich obudzic. . . ale zawaha
sie. To wymagaoby czasu, a George mgby w kazdej chwili spasc wprost do gardzieli albo roztrzaskac gowe o jedno ze sklepionych przejsc w rzedach walacych
sie murw. Zna wasna sie i wiedzia, z e bedzie w stanie sam poniesc Georgea,
gdyby do tego przyszo. Postanowi zaja
c sie tym wszystkim sam. Pomysla, z e
nie wolno budzic przyjaciela, jesli rzeczywiscie jest lunatykiem.
Ostroznie postepujac
przez zalegajac
a na kilkanascie centymetrw przygruntowa mge, Laverne poda
zy trasa Vulpego, przeszed ta sama wyrwa w murze
i odwiedzi ruiny. Zapali podreczna latarke i skierowa strumien swiata przed
siebie. Teren podnosi sie nieco, a sztaple zwalonych kamieni wystaway z poscieli mgielnej jak wyspy na jakims dziwnym, biaym morzu.
George Vulpe zatrzyma sie na chwile i obejrza. Jego oczy przypominay
ogromne latarnie, gdy odbiy elektryczne swiato Lavernea. Jego oczy. . . i oczy
czegos jeszcze. Ukazay sie tylko przez moment, a pzniej znikney niczym wyaczone
i zdziczaych. . .
Randy chaotycznie szpera strumieniem swiata to w te, to w tamta strone, by
wreszcie, przykleknawszy,
nie budzac
pozostaych.
Wilk? Lub moze po prostu jego rozgoraczkowana
Swietny
do otwierania listw, odbierania jabek czy strugania drzewa. Ale lepsze
to niz nic. Chryste, dlaczego nie obudziem pozostaych? pomysla.
54
latarki wyraznie sie poluzowa, skutkiem czego strumien swiata co i rusz przygasa. Laverne musia energicznie potrzasa
c latarka.
Waskie
55
powietrza
w gre. Ale ani razu nie doszed go nawet najmniejszy dzwiek z miejsca, w ktrym znajdowa sie Vulpe, ktry, nawiasem mwiac,
musia znac doskonale droge,
skoro tak atwo i w ciszy pokonywa wszystkie puapki i przeszkody. W jaki sposb mg znac je tak dobrze, byo inna sprawa. Amerykanin wiedzia, z e jego
gniew rosnie proporcjonalnie do gebi, w jaka zstepowa. Z caa pewnoscia stali
sie wraz z Sethem Armstrongiem ofiarami jakiegos gigantycznego kawau, w ktry Gogosu by prawdopodobnie zamieszany nie mniej niz Vulpe. Od momentu
gdy ostatniej nocy spotkali starego mysliwego, wszystko wygladao
tak, jakby cae przedsiewziecie zostao z gry opracowane i przygotowane. Przez kogo? A czyz
George nie urodzi sie tutaj? Czy nie mieszka w Karpatach, czy gdzies w Rumunii? I w koncu to zejscie Vulpego w czarne trzewia tego zamczyska, w czasie gdy,
jak pewnie sadzi,
Potykajac
sie przebieg przez wielkie pomieszczenie wykadane ozdobnymi
pytami i przez niskie przejscie dosta sie do dalszych pokoi. Jego zdyszany oddech i wyguszony kurzem odgos krokw zdaway mu sie dudnic jak grom, ale
teraz nawet nie stara sie juz zachowac ciszy. Chcia skrcic dystans i dowiedziec
sie wreszcie, co Vulpe tam robi. una pochodni towarzysza pojawia sie znowu,
wraz z zapachem spalonej z ywicy. Laverne rzuci sie w tym kierunku, depczac
pokady kurzu, prochw, soli i substancji chemicznych, ktre lezay porozsypywane
na pododze.
Ta komnata rznia sie od innych. Amerykanin zatrzyma sie u wejscia i skierowa do srodka sabnacy
strumien swiata. Ujrza splesniae tkaniny dekoracyjne
na scianach, podoge z kafli uozonych w mozaike ilustrujac
a jakis dziwny, staroswiecki motyw. Biurko z gruba pokrywa kurzu, zawalone ksia
zkami, papierami,
i przyborami do pisania. Masywny kominek i przewd kominowy, i. . . migoczacy
bl. Przyszed do siebie i skierowa strumien swiata tam, gdzie przed chwila ujrza Vulpego. Dostrzeg jedynie sabnacy
falsetto crescendo, by urwac sie nagle na najwyzszym tonie. A gdy jego echo
ucicho, zostao zastapione
O Jeeezu jekna
i rzuci sie z oskotem w gre, po szczeblach do miejsca, gdzie przewd kominowy przechodzi w poziomy korytarz. Dwadziescia czy
dwadziescia piec krokw z przodu lezaa pochodnia Georgea. Ciagle
migotaa
niespokojnie i wydzielaa czarny dym, bakaj
acy
sie po krawedzi wykopu wycietego w kamiennej pododze, po prawej stronie korytarza.
George! Laverne przyspieszy i zaraz zatrzyma sie gwatownie. Z drugiej strony dopalajacej
sie z agwi, tam, gdzie ani jej swiato, ani swiato latarki,
nie mogo siegna
c, unosiy sie w powietrzu beznamietne trjkatne
oczy.
Amerykanin nie by specjalnie odwaznym czowiekiem, ale nie czu sie tez
tchrzem. Jakiekolwiek stworzenie czaio sie z przodu lis, wilk czy zdziczay pies musiao obawiac sie ognia. Chwyci wiec kopcac
a sie pochodnie, po
czym pomacha nia nad gowa, by rozniecic na powrt pomien. W przelocie dostrzeg cos szarego, chykiem umykajacego,
do faszywego przewodu kominowego. Krew Vulpego zaczea skapywac z wyzobionej kamiennej rynienki do pyska urny.
Otyy Amerykanin jeszcze przyspieszy. . . i raptownie zatrzyma sie, trzesac
sie jak galareta. Z przodu czyha wilk. Pomiedzy nimi umierajacy
czowiek
na swym ozu tortur nabitym c wiekami i teraz. . . teraz pojawio sie cos jeszcze.
Wstrzyma oddech, odwrci gowe niczym koowrt na zardzewiaym trzpieniu.
Poczatkowo
nie rozumia, co sie dzieje. Wszystkie kontury zatary sie, stay sie
dziwnie ruchome. Sufit wydawa sie obnizac, korytarz zwez ac, podoga
podnosic od. . . czegos. Oczy Lavernea, wielkie jak latarnie, powiekszyy sie jeszcze bardziej, gdy kilka maych kawakw tego niezwyczajnego ciaa oderwao sie
od ruchomych scian i ruszyo gwatownie w jego kierunku w trzepoczacym,
Amerykanin znowu odwrci gowe. Wilk sta nieruchomo. Caa jego uwage
pochaniaa urna. Zimny jak smierc, z trudem apiacy
powietrze Laverne poda
zy
sladem jego wzroku. Spojrza, a jego krew nieomal zastyga, zmysy wiroway, ale
zarazem mia dziwna pewnosc , z e nie osmieli sie zemdlec. Nie w tym koszmarnym miejscu i na pewno nie teraz. Urna zaczea czkac. Oboczki oparw, niczym
mae kka dymu, wydobyway sie z jej lubieznej gardzieli. Czarny sluz, z bulgotem wydobywajacy
sie ze srodka, tworzy na powierzchni zimnego obrzeza bable,
niczym stygnaca
smoa. W miare jak krew Vulpego bya konsumowana, cos formowao sie i rozwijao w srodku. Dziaaa jak katalizator, przeksztacaa to, co
znajdowao sie wewnatrz.
Zahipnotyzowany przerazeniem Laverne mg tylko patrzec. Upstrzona, niebieskoszara macka sluzu, pokryta siecia karmazynowych z yek, wychynea z rozwartej paszczy urny wprost w kamienna rynienke. Wyciagaj
ac
sie, przeslizgiwaa
sie niczym wa
z ta sama trasa, ktra spywaa krew, do miejsca, gdzie leza Vulpe.
Jakby swiadoma i odczuwajaca,
okra
zya jego prawa noge dookoa zgietego kolana, przetoczya sie wzduz podziurawionego uda i brzucha, podpeza ku drgajacej
sie jeszcze zakamarkw woli, Vulpe zdoa oderwac twarz od szpili, ktra przeszya jego prawy
do garda potwora. W koncu jednak bestia dostaa sie do srodka. George Vulpe wcia
z
podrygiwa na szpilach, rzuca gowa w obie strony, rozpryskiwa dookoa krew.
O Jezu, o wielki Boze jekna
Laverne. Umrzyj, na rany Chrystusa!
baga przyjaciela. Niech sobie idzie. Nie ruszaj sie.
George Vulpe, jakby go usysza, pozwoli temu odejsc i. . . nagle znieruchomia.
Caa scena zastyga w bezczasie. Wielki wilk-monument zagradzajacy
droge
z przodu, nietoperze, wydrenowane i w obrzydliwy sposb wypenione powtrnie ciao przyjaciela. Jedynie migocaca
pochodnia w reku Lavernea zdawaa sie
59
miec w sobie troche z ycia, ale i ona takze gasa. Amerykanin obrci sie w kierunku sciany nietoperzy i rzuci sie do przodu. Lecz one nie ucieky, ale przylgney do
pochodni, zdusiy pomien skwierczacymi
sie
gosem. Chwyta powietrze w puca i krzycza znowu. Wali na oslep piesciami,
wymachiwa gasnacym
szeptem.
Cos innego. Wyprostowa sie. Wez swoja strzelbe i chodz.
Gogosu wyplata
sie z koca, siegna
po bron i rzesko stana
na nogach. Z duma
stwierdzi, z e nie odczuwa amania w kosciach.
Chodz powtrzy Vulpe, postepujac
ostroznie, by nie obudzic Armstronga.
Gdy opuscili krag
ogniska i pogra
zyli sie w ciemnosciach, mysliwy chwyci
Vulpego za ramie.
Twoja twarz powiedzia czy to krew? Co tu sie dzieje, Gheorghe?
Nic nie syszaem.
Krew, tak odpowiedzia tamten. Trzymaem warte. Usyszaem cos
miedzy tymi drzewami i poszedem sprawdzic. Mg to byc pies albo lis, a nawet
wilk. Zaatakowa mnie. Chyba ugryz mnie w twarz. I wcia
z tu jest. Szed za mna,
gdy wrciem po ciebie.
60
Ciagle
tu jest? Gogosu rozglada
sie dookoa. Ksiez yc by teraz troche
nizej, a jego zote swiato przebijao przez chmury. Mysliwy nic nie widzia, ale
mody mez czyzna wcia
z pokazywa droge.
Pomyslaem, z e mgbys go zastrzelic powiedzia Vulpe. Mwies,
z e prbowaes juz kiedys zastrzelic wilka gdzies tutaj.
To prawda odpar Rumun, z trudem nada
zajac
za prowadzacym.
Stara sie pochwycic wzrok swego towarzysza w bladym swietle ksiez yca. Co sie dzieje
z twoim gosem, Gheorghe? Czyzbys pokna
z abe? Tak toba to wstrzasn
eo?
To prawda powiedzia Vulpe. Doznaem chyba szoku.
Gogosu zatrzyma sie. Zacza
cos podejrzewac.
Nie widze z adnego wilka. W jego tonie pobrzmiewao oskarzenie.
Ani wilka, ani lisa, ani. . . czegokolwiek innego.
Och,? Tamten takze przystana.
A to co?
Wskaza palcem. Cos szarego poruszyo sie w ciszy, nisko przy ziemi, tam,
gdzie swiato ksiez yca rzucao blask, pomiedzy drzewami. By tam i zaraz znikna,
a jako potwierdzenie doszo ich ciche warczenie.
Cholera zakla
Gogosu szary.
Pochylony rzuci sie do przodu, ocierajac
sie o Vulpego. Ten pobieg za nim,
zrwna sie i reka wskaza inny kierunek.
Jest tam rzuci chrapliwie.
Gdzie, gdzie? Boze, ty sam masz oczy wilka.
Tedy szczekna
tamten chodzmy.
Wyszli spomiedzy drzew i dotarli do osypiska spietrzonego u podnza skay.
Modsza postac oddychaa z atwoscia, ale mysliwy apczywie poyka powietrze.
O Boze dysza moje nogi nie sa tak mode, jak twoje.
Co? Vulpe zwrci ku niemu. Och, zapewniam cie, z e sa, Emilu
Gogosu. W rzeczy samej, o cae wieki modsze.
Ech? Co?
Tam powiedzia, jeszcze raz wskazujac
palcem. Pod tamtym drzewem.
Mysliwy popatrzy, przyozy strzelbe do ramienia, ale nic nie widzia.
Pod drzewem? zdziwi sie przeciez tam nic nie ma. Ja. . .
Daj mi to powiedzia Vulpe i nie czekajac
na odpowiedz, zabra strzelbe. Emilu, czy jestes pewien, z e postrzelies wtedy wilka?
Co? Mysliwy by dotkniety do z ywego. Ile razy mam ci to powtarzac? Tam do licha, prawie go miaem. Ide o zakad, z e jeszcze nosi szrame.
Spokojnie, spokojnie odpowiedzia tamten gosem mrocznym jak
noc. Nie ma potrzeby sie zakadac, Emilu, gdyz ja widziaem to wyzobie61
nie w jego boku, gdzie twoja kula spalia mu skre. I tak, jak ty go pamietasz, tak
i on pamieta ciebie!
W jednej chwili mysliwy zorientowa sie, z e to nie jest George Vulpe. Wejrza geboko w ocieniona twarz, zasycza z przerazenia i skurczy sie cay. Zobaczy nagle wilka sprez onego do skoku na szczycie osypiska. Zwierze warkneo,
skoczyo. Gogosu chwyci za swa strzelbe, ktra Vulpe wydawa sie trzymac tak
lekko. . . Z rwnym powodzeniem mgby chwycic za z elazna krate w oknie celi.
Wilk powali mysliwego na ziemie. Mez czyzna wydoby z siebie rozpaczliwy krzyk, ale straszne zeby zacisney sie na tchawicy. Szkaratna krew popynea
goracym
strumieniem. . .
Pozwolies mi tyle spac! odezwa sie Armstrong.
Ksiez yc juz zaszed, przygruntowa mga zniknea, ognisko dogorywao.
Skarzysz sie? odpowiedzia siedzacy
nie opodal mez czyzna.
Nie. Armstrong potrzasn
a
gowa w odpowiedzi, uwalniajac
sie od resztek snu. Zdaje sie, z e byem zmordowany. To pewnie ta wysokosc .
Dobrze odpar tamten. Ciesze sie, z e ci sie dobrze spao. Sen jest koniecznoscia, chociaz marnotrawna. Dlaczego spimy, skoro mamy z ycie do przez ycia, co! Ja nie zamierzam znowu zasypiac przez. . . och, dugi czas.
Co? zapyta i siad zdziwiony.
Wychudy szary wilk, leza na brzuchu niczym pies, z apami wyciagni
etymi do przodu, wpatrywa sie wprost w oczy Armstronga. Pysk bestii, drgajacy
sie
w dole poy spiwora.
Nie ruszaj sie zakomenderowa ten, ktry dla Amerykanina by ciagle
troche z umysu
Gheorghea, rozumiesz, zanim wypeni umowe. Ale to nie wystarczy. Byc moze
byem zbyt niecierpliwy. Ale to zrozumiae.
Georghe Armstrong zwilzy kompletnie zaschniete wargi suchaj,
George. Wyciagn
a
drzac
a don do tamtego, ale pysk wilka otworzy sie ukazujac
potworne ky.
Powiedziaem, z ebys sie nie rusza przypomnia czowiek ze strzelba.
Jezeli szary rozumie moje polecenie, dlaczego ty nie pojmujesz? A moze jestes
gupcem, wobec czego trace swj czas? Co? Czy trace czas? Czy powinienem to
zrobic, po prostu pociagn
a
c za cyngiel i zacza
c wszystko od nowa?
Ja. . . Ja juz sie nie ruszam! wydysza Armstrong. Jego gos przechodzi
w zachrypniety szept. Kropelki lodowatego potu spyway mu z czoa. Juz sie
nie ruszam. I. . . i nie obawiaj sie, George. Pomoge ci.
Och, wiem, z e pomozesz odrzek ten. . . ten obcy. . . wcia
z wlepiajac
odtraci
strzelbe, tak z e nagle zostaa skierowana w strone wilka, i siegna
do garda
swego przesladowcy.
Chce dostac. . . kawaek. . . ciebie, George wydysza.
Palce Teksanczyka zacisney sie na tchawicy Vulpego. Trzy palce lewej reki
przeciwnika zahaczyy kacik
63
Vulpe zerwa sie na nogi. Armstrong wyplu jego palec, ktry zwisa mu z ust
na cienkiej nitce sciegna. Teksanczyk mia teraz we wadaniu bron i wiedzia, jaki
z niej zrobic uzytek. Skierowa strzelbe w strone szalenca, ale ten odzyska siy
i kopnieciem wytraci
mu ja z rak.
Armstrongowi udao sie jakos uwolnic ze spiwora, a kiedy podnosi sie, poczu, z e cos przylgneo do jego twarzy i porusza sie. Stwr, ktry kiedys by Georgeem Vulpem, zarykiwa sie ze smiechu. Teksanczyk podnis reke, natkna
sie
na zwisajacy
palec i pochwyci go. A ten, niczym z ywe stworzenie, wspia
sie po
policzku i nacisna
kacik
prawego oka. Armstrong wy, rycza i jecza, gdy palec
wysadzi gake oczna, wszed do srodka. Z okiem koyszacym
sie na policzku,
mez czyzna tanczy i wrzeszcza. Nie mg usuna
c tej rzeczy, ktra niczym robak
rya nore w jego gowie.
Jezus Maria krzycza, padajac
na kolana i trac
krawedz pustego oczodou. O Boze wybekota, gdy wreszcie urwa podskakujace
oko i wampirze
ciao zapuscio czuki w jego mzg.
Na kolanach, spazmatycznie, slepo, powlk nogi w kierunku ognia. Wstrza
sany dreszczem zatrzyma sie. Zakaszla, znowu wzdrygna
sie i pad do przodu
niczym sciete drzewo.
Vulpe podskoczy, zdrowa reka chwyci go za konierz i pociagn
a,
przewracajac
go na plecy.
Ach, nie, Seth powiedziao to cos, stojac
nad nim. Dosyc juz tego.
Jezeli sie poparzysz, leczenie zabierze duzo czasu.
Ge. . . o. . . o. . . orge krztusi sie Armstrong.
Nie, nie, mj przyjacielu, juz nigdy wiecej powiedzia potwr, usmiechajac
sie oblesnie od teraz nazywaj mnie Janosz.
Ponad piec i p roku pzniej. Balkon pokoju hotelowego w Rodos.
Sona bryza wiaa od morza ze strony Turcji, rozrzedzajac
bekitne dymy
z kominw, ostre piekarniane wyziewy, zapachy barw sniadaniowych, odory kolektorw sciekowych, i w ogle, rozpraszajac
swiadectwa ludzkiego bytowania
w tym centralnym porcie starozytnej Grecji.
Bya poowa maja 1989, wiec sezon turystyczny dopiero sie zacza.
Sonce,
wygladaj
ace
jak ognista kula, wspieo sie na jedna trzecia wysokosci w swej wedrwce po niewiarygodnie niebieskim sklepieniu nieba.
Trevor Jordan wypi jedna czy dwie metaxy za duzo poprzedniej nocy. Ale
byo jeszcze wczesnie, ledwie minea sma, i mia nadzieje, z e za chwile dojdzie
do siebie.
64
lury pitej przez Grekw z filizanek o wielkosci naparstka. Kopot z metaxa, jak
odkry, na tym polega, iz bya bardzo tania i szalenie atwo wchodzia w gardo.
Szczeglnie, jezeli sie patrzyo na taniec brzucha w takim miejscu jak Bekitna
laguna nad zatoka Trianta.
Jordan stekna
i delikatnie potar czoo opuszkami palcw, po raz szsty czy
sidmy w ciagu
ostatniej pgodziny.
Okulary soneczne powiedzia do czowieka, ktry siedzia obok, podobnie jak on wystrojonego w szlafrok i klapki. Musze kupic jedna pare. Ten
blask moze wypalic oczy.
Wez moje odpar Ken Layard, usmiechajac
sie i podajac
nad skromnym
sniadaniowym daniem pare tanich, ciemnych szkie w plastykowej oprawie.
A pzniej kupisz mi nowe.
Zamwisz jeszcze kawy? jekna
Jordan. Powiedzmy, wiadro?
Zdawao mi sie ostatniej nocy, z e troche przesadzasz odpowiedzia tamten. Dlaczego nie powiedziaes mi, z e nigdy przedtem nie byes na greckiej
wyspie?
Pochyli sie nad porecza balkonu, przyciagn
a
wzrok kelnera usugujacego
innym rannym ptaszkom na nizszym tarasie, unis pusty dzbanek po kawie i potrzasn
a
nim sugestywnie.
Skad
o tym wiesz? zapyta Jordan.
to dla ciebie cos nowego? Nikt, kto odwiedzi wyspe wcze O czym? Ze
sniej, nie pije metaxy w ten sposb ani ouzo zreszta.
Ach! przypomnia sobie Jordan zaczelismy od ouzo!
Ty zaczae
s od ouzo sprostowa Layard ja chonaem
drugim czowiekiem w dowdztwie brygady antynarkotykowej w Atenach. Chcia osobiscie poznac obydwu
przyjaci i zorientowac sie, czy moze cokolwiek zrobic, aby uatwic im zadanie. Ale dowid jednoczesnie, z e mozna z nim konie krasc .
Nie. Layard pokreci gowa. W rzeczy samej, uleg wpywom jeszcze
bardziej niz ty! Powiedzia, z e doaczy
oczy patrzyy
bystro i siegay daleko.
Obserwujac
Layarda z dyskrecja, jaka zapewniay mu ciemne szka, Jordan
cofna
sie mysla o dwanascie lat, do Harkley House w Devon w Anglii, gdzie zostali partnerami i po raz pierwszy pracowali jako zesp. Wtedy, jak i teraz, byli
czonkami INTESP, najtajniejszej ze wszystkich tajnych suzb, ktrej dziaalnosc
znaa tylko garstka ludzi ze szczytw wadzy. Inaczej niz teraz jednak, ich wczesne zadanie trudno byoby nazwac rutynowym. Zaprawde, nic rutynowego nie
dotyczyo sprawy Juliana Bodescu.
Wspomnienia, swiadomie wyparte na ponad dekade, teraz gwatownie powrciy, w fantastycznej peni barw wyprysy w ESP obdarzonym umysle Jordana.
Raz jeszcze dzierzy kusze na wysokosci piersi i celowa przed siebie,
w kierunku drzwi, zza ktrych dochodzio syczenie strumienia spadajacej
wo-
66
Wcia
z jeszcze trzymaa nz. Jordan
mg jedynie stac z wybauszonymi oczami i mamrotac oderwane sowa modlitwy, patrzac,
jak ona zbliza sie do niego znowu, az. . .
Ken Layard zaszed z tyu Layard z miotaczem pomieni. Dysze skierowa
prosto w strone prysznica, by zamienic wszystko w parzac
a, parujac
a kuchenke
cisnieniowa.
Boze, poratuj! wydysza ciez ko Jordan, tak samo jak wtedy. Z najwyzszym trudem odepchna
od siebie te przekraczajace
miare ludzkiej wytrzymaosci wspomnienia i niepewnie wrci do terazniejszosci. U zarania mentalnego
konfliktu, kryzysu, jego kac wydawa sie podwjnie dokuczliwy. Oddycha geboko, masowa opuszkami palcw czubek gowy, gdzie odczuwa jakby rozszczepienie.
Chryste, skad
to sie wzieo? gosno zastanawia sie.
Oczy Layarda byy szeroko rozwarte, pochyli sie nad stoem i pochwyci
przedramie Jordana.
Ty takze? zapyta.
Jordan zama niepisane prawo obowiazuj
ace
agentw INTESP zajrza do
mzgu Layarda. Wycofujac
sie, czu jeszcze echo podobnych wspomnien i od
razu przerwa poaczenie.
Pracowalismy razem mnstwo razy. Jordan opad z powrotem na krzeso, nagle owadniety uczuciem wyczerpania. Mysle, z e to jest cos, co wtedy
zostao zduszone i musiao wydobyc sie na zewnatrz.
Tak, to zabrao troche czasu,
ale teraz, mam nadzieje, pozbyem sie tego na dobre.
Ja tez zgodzi sie Layard. Obydwaj w tym samym czasie?
I dlaczego teraz? Czy moze byc miejsce bardziej odmienne od Harkley House
niz to, w ktrym sie teraz znajdujemy?
Jordan westchna
i siegna
po kawe. Jego reka troszeczke drzaa.
Moze kazdy z nas pochwyci to od drugiego i wzmocni? Wiesz, co mwia
o wielkich umysach myslacych
podobnie?
Layard rozluzni sie i skina
gowa.
Szczeglnie umysy jak nasze, co?
Powtrnie skina
gowa z odrobina niepewnosci.
No, moze i masz racje. . . odrzek.
Przed dziesiat
a przybyli na przystan. Siedzieli na drewnianej awce, z ktrej
erozciaga
sie wspaniay widok na mielizny i przystan Mandraki az do Fortu Swi
tego Mikoaja. Po ich lewej stronie, na podwyzszonym cyplu, sta Bank Grecki,
ktrego biae sciany i bekitne okna odbijay sie w stojacej
wodzie. Po prawej
strome i dalej w ty rozciagao
akcja, konczaca
sie w Walencji, jeszcze
przed rozadowaniem towaru. I, co wiecej, tym razem statek drewniana, szerokodenna, przewalajaca
sie na falach beczka starego Greka, zwaca
sie dumnie
68
69
biaego statku, ktry zaraz po tym podnis kotwice. Potez ne maszyny zadudniy. Jacht obrci sie dookoa wasnej osi
i leniwie przesuwa sie wzduz pogebionego kanau. Czarne przysony, zdobione
fantazyjnym ornamentem rzucay cien na przedni pokad, gdzie ubrana na czarno postac wypoczywaa na lezaku. Wysoki czowiek w bieli sta przy barierce,
patrzac
w kierunku wyjscia z przystani. Na jego prawym oku widniaa czarna
przepaska.
Biay, wypoczynkowy motorowiec ciagle
znajdowa sie na marginesie uwagi
esperw. Obydwaj patrzyli przez lornetki. Jordan sta, opierajac
sie o mur, gdy za
falochronem, w zasiegu wzroku, pojawia sie Samotraki.
Oto ona. Odetchna
geboko. Dokadnie miedzy nogami Starego
Chopca.
70
telepaty w sama pore, aby poprowadzic go na awke, gdzie ten pad bez czucia. . .
ROZDZIA CZWARTY
Lazardies
Tej samej nocy.
Lazarus sta przycumowany do kei. Rzuca ciemne odbicie na wode gadka jak szko. Trzech czy czterech czonkw zaogi zeszo na lad,
pozostawiajac
tylko wartownika. Wasciciel jachtu siedzia przy oknie na pietrze w najpodlejszej tawernie Starego Miasta, spogladaj
ac
w kierunku falochronu. Na dole kilku
turystw pio tania brandy czy ouzo, a miejscowe aziki, przniaki i wyrzutki
wszelkiej masci, z artoway sobie z nimi po angielsku, dowcipkujac
sobie z nimi
po grecku i naciagaj
ac
na drinki.
Przebyway tam tez trzy czy cztery pospolicie wygladaj
ace
angielskie dziewczyny ze swymi greckimi przyjacimi. Ubrane najgorzej jak tylko mozna, wypatryway okazji. Tanczyy, czy raczej snuy sie w takt muzyki bouzuki, by przy jej
nagych wybuchach podrywac sie do bardziej szalenczego plasu
w towarzystwie
obapujacych
cia marynarzy.
Gra bya oddzielona od takich atrakcji. Tutaj wasciciel tawerny zaatwia
niekiedy swe szemrane interesy, popija albo gra w karty ze znajomymi. Nikogo
z nich nie byo jednak w poblizu tej nocy. Tylko moda grecka kurewka samotnie
siedziaa w alkowie prowadzacej
do jej niewielkiego pokoju z zkiem i miednica
oraz czowiek, nazywajacy
siebie Jiannim Lazaridesem, ktry zaja
miejsce przy
oknie.
Opasy, ze szczeciniastym zarostem wasciciel, Nikos Dakaris, suzy Lazaridesowi dobrym, czerwonym winem. Dziewczyna czekaa tutaj bezczynnie, poniewaz miaa podbite oko i nie mogaby wabic klientw na nabrzezu. A raczej,
mogaby, ale nie robia tego. W ten sposb chciaa odpacic sie Dakarisowi za lanie, jakie jej spuszcza, ilekroc musia skrobac pieniadze
na apwke dla miejscowego konstabla za przywilej udostepniania prostytutce miejsca do pracy. Gdyby
nie fakt, iz od czasu do czasu potrzebowa kobiety, prawdopodobnie w ogle nie
pozwoliby jej tu przebywac. Pacia za pokj w naturze, raz czy dwa w tygodniu, w zaleznosci od nastroju Dakarisa, a na dodatek oddawaa takze czterdziesci
procent dochodw.
72
Bogactwo wiele znaczyo dla Lazaridesa, ale nie dlatego z e by chciwy. Swiat,
w ktrym z y, okaza sie bardziej zatoczony i zanosio sie, z e bedzie jeszcze bardziej, a kazdy wampir mia swoje potrzeby. W dawnych czasach bojar zostaby
obdarowany ziemia przez jakiegos marionetkowego ksiecia czy kogos takiego.
Wybudowaby zamek i egzystowa w odosobnieniu oraz, najlepiej, w anonimowosci. Anonimowosc i dugowiecznosc chadzay reka w reke w dawnych czasach. Sawny czowiek nie moze sie zanadto pokazywac, jezeli ma z yc duzej niz
wynosi czas z ycia przecietnej istoty ludzkiej. Ale w tamtych dniach informacje
rozchodziy sie powoli i czowiek mg miec synw. Kiedy umiera, zawsze na
podoredziu by jeden z nich, gotowy wskoczyc w jego buty. Podobnie teraz, z tym
maym wyjatkiem,
z e znalaz odpowiedz juz ponad czterysta lat temu, ale teraz, w przebraniu Lazaridesa, nie by juz tego taki pewien. W tamtych
czasach bron inkrustowana drogimi kamieniami albo bryka zota zapewniaa bogactwo. Teraz takze, tyle tylko, z e ludzie chcieli znac pochodzenie takiej rzeczy.
W dawnych wiekach bojarskie ziemie i wosci nalezay do bojara, bez z adnych dodatkowych pytan. Dzisiaj jednak, takie byskotki jak rekojesc wysadzana diamentami albo solidna, zota korona scytyjska, nazywana skarbami historii, niczego
mu nie gwarantowaa. Nikt nie mg ich sprzedac, nie poddajac
sie uprzednio
wielu badaniom dociekajacym
ich pochodzenia.
Janosz doskonale zna z rdo swego bogactwa, gdyz czowiek, ktry odkry
i wydoby te skarby tu i teraz, by tym samym, ktry zakopa je w ziemi ponad
czterysta lat temu. Czy mozna sie lepiej przygotowac do ponownego przyjscia na
swiat, gdy przewiduje sie dugi, dugi okres wszechogarniajacego
mroku? Miejsca zmieniaja sie, natura zbiera swoje z niwo. Trzesienie ziemi nawiedzaja lad,
skarby wpadaja gebiej, a stare oznaczniki przewracaja sie lub zostaja zniszczone.
73
wczesni rysownicy map utracili swa niewiarygodnosc , a swietna pamiec najswietniejsza z mozliwych pamiec wampira troszeczke wyblaka w obliczu
wiekw. . .
Janosz westchna
i popatrzy na swiata przystani, latarnie odmierzajace
przestrzen oceanu. Siedzia tutaj, przy oknie, spogladaj
ac
na przystan w pamietajacym
jego oczy.
Jednak z tej odlegosci nie moga dostrzec, jak szorstka i porowata jest jego skra,
jak szerokie i miesiste usta, jak nieproporcjonalnie duga czaszka, uszy i trjpalczaste donie. Pomyslaa, z e wyglada
na wadczego, silnego i na pewno nie nalezy
do biednych.
Usmiechnea sie, wstaa, wyprostowaa. Tym wystudiowanym ruchem osia
gnea pozadany
efekt uwydatnienia piersi i przeciea izbe w kierunku okna. Obserwowa, jak koyszac
sie w biodrach, nadchodzi. Z twojej wasnej, nieprzymuszonej woli pomysla.
Wypije pan to wszystko? zapytaa, unoszac
znaczaco
brwi. Wszystko
sam. . .
Nie odpowiedzia od razu, dwuznacznym tonem potrzebuje tylko
troche. . . tego.
Jego gos moze odrobine ja zaskoczy. Brzmia jak pomruk, jak guche dudnienie. Tak geboki, z e przenika do szpiku kosci. A jednak nie by nieprzyjemny,
choc zawiera w sobie taka sie, z e machinalnie zrobia krok do tyu. On zas, skoro
tylko to spostrzeg, usmiechna
sie, choc chodno, i wskaza na butelke.
Jestes wiec spragniona?
Zastanawiaa sie, czy jest Grekiem. Zna jezyk, ale mwi nim tak, jak w niektrych starych grskich wioskach, do ktrych powiew nowych czasw nigdy nie
dociera. Pomyslaa, z e byc moze wiele razy opuszcza kraj i stad
ten dziwny akcent.
Moge? zapytaa, choc nie lezao to w jej zwyczaju.
74
Bezwzglednie odrzek. Jak powiedziaem, moje prawdziwe wymagania ida w innym kierunku.
Nie wiedziaa, czy to aluzje. Musia przeciez wiedziec, kim ona jest. Wahaa
sie, czy zaprosic go przez alkowe do swego pokoju za zasona.
Nie powiedzia, nieznacznie potrzasaj
ac
gowa. Teraz musisz zostawic mnie samego. Mam inne sprawy na gowie i moi przyjaciele zaraz tu beda.
Wychylia duszkiem wino, a on z usmiechem napeni powtrnie jej szklanke.
A teraz idz powtrzy.
Nie potrafia oprzec sie tej komendzie. Powrcia na awe pod alkowa. Nie
moga oderwac od niego wzroku. By tego swiadomy, komenderowa jej uwaga.
Po chwili wyprowadzi dziewczyne ze swej swiadomosci i wysa swe wampirze zmysy wzduz nabrzeza, na molo, i dalej w mrok, gdzie masywne sciany
wyrastay wprost z nieruchomej wody. Mimo ciemnosci dostrzeg stosy naprawianych sieci, wiecierze do owienia homarw, pywaki i naczynia w ksztacie amfor,
suzace
do apania osmiornic, i. . . oczywiscie, znalaz jak zawsze wiernego Armstronga czekajacego
daniami. Zadanie nie byo trudne. Umysy, ktrych szuka, rzniy sie od innych i emitoway troche mocy. Jeden z nich zosta juz rozpoznany, uszkodzony, nieomal zniszczony. Zaiste, mia zostac zniszczony ze szczetem, ale jeszcze nie teraz. Janosz chcia dowiedziec sie wszystkiego, wyciagn
a
c
od niego kazda sekretna mysl.
75
Umys mentalisty czy telepaty, jak to teraz nazywaja, szpiegowa go, a jesli nawet nie jego osobiscie, to operacje przemycenia narkotykw, w ktrej bra udzia.
Zarejestrowa wystarczajaco
duzo, by stac sie niebezpiecznym. Janosz czu, z e
ten szpieg mentalny wie, kim on jest. Nie mg ujawnic swej wampirzej natury
tutaj, w tym nowoczesnym swiecie. Niektrzy mogliby co najwyzej taka informacje wyszydzic, ale inni nie. W mzgu telepaty pobrzmieway odbicia, ktre
wskazyway, z e zna wielu podobnych Ferenczemu.
Janosz przechwyci fale przestraszonych mysli. Zna ich won. Rozpozna je
jak rozpoznaje sie znajoma twarz. Zatrwozone, lekliwe mysli, posiniaczone i sponiewierane, ale znowu powracajace
do swiadomosci. Ferenczy przy wart do nich
jak pies mysliwski do tropu, wslizgna
sie do tego dygocacego
umysu. . .
Ken Layard pielegnowa Trevora Jordana w jego pokoju hotelowym. Telepata
leza tu juz dobre dwanascie godzin. Pierwszych szesc niczym zwoki, z potez na
dawka srodkw uspokajajacych
mu spokoju snu.
Co zas do przyczyny kopotw, mogo to byc cokolwiek, zdaniem doktora. Za
duzo promieni sonecznych, podniecenie, alkohol, moze jakis insekt. Albo zwyka
migrena. Twierdzi, z e nie ma czym sie przejmowac. Turysci zawsze padaja ofiara,
jak nie tego, to tamtego. Layard zblizy sie do zka przyjaciela.
Co? Tak. . . tak. . . dobrze. Usysza gos Jordana.
Telepata szeroko otworzy oczy, nastepnie wyprostowa sie do pozycji siedza
cej. Na stoliku koo zka sta soik z woda. Layard nala do szklanki i poda Jor agn
danowi, ale ten wydawa sie go nie zauwazyc. Jego oczy byy szkliste. Sci
a
Ale. . .
Ale? Layard ponagli go.
Jordan jednak w dalszym ciagu
ubiera sie. Byo w nim cos, co upodabniao go do robota. Zadzwoni telefon. Odebra Layard. Dzwoni Manolis Papastamos i chcia sie dowiedziec, jak Jordan sie czuje. Grecki obronca sprawiedliwosci
wkroczy na scene zaledwie w kilka sekund po zapasci telepaty, pomaga Layardowi dostarczyc go tutaj i wezwa lekarza.
Trevor czuje sie lepiej brzmiaa odpowiedz na pene niepokoju pytanie. Tak sadz
e. W kazdym razie, wasnie sie ubiera. A co z waszej strony?
Papastamos mwi po angielsku tak samo jak po grecku: jak szybkostrzelny
karabin maszynowy.
76
Obserwujemy obydwa statki, ale nic mwi. Jezeli cokolwiek przedostao sie na lad
z Samotraki, to nie mogo byc tego bardzo duzo i na pewno
nie ciez ki asortyment, jakiego bysmy oczekiwali. Sprawdziem takze Lazarusa.
Nie widac tu z adnego zwiazku.
robota towarzyszem,
gdy ten przechodzi przez ulice, kierujac
sie w strone nabrzeza. Nagle zabyso
czerwone swiato, zawyy silniki. Motorowery i samochody ruszyy niczym na
motocrossie, z brawura i bojowoscia tak charakterystyczna dla greckich uzytkownikw drg. W jednej chwili Layard zosta oddzielony od Jordana nieprzerwanym potokiem pojazdw. Gdy wreszcie swiata zmieniy sie na powrt, nie byo
juz sladu po telepacie, wchonietym przez tum przewalajacy
sie po ulicach. Idac
pospiesznie, Layard zdawa sobie sprawe, z e straci trop. Wiedzia jednak dokad
tamten zmierza.
Jordan czu, z e walczy z tym ze wszystkich si. Zdawa sobie jednak sprawe, z e
to daremne. To tak, jakby sie upic w nieznanym miejscu, wsrd nieznanych ludzi,
a nastepnie lezec na plecach i patrzec na wirujacy
sufit. Przez cay czas sysza
siebie uwiezionego we wasnej czaszce jak mucha zapana w butelke, bzyczaca
77
wsciekle i uderzajaca
o szklane scianki naczynia. Sysza siebie powtarzajacego
a na ptaka nakleili
emblemat Mickey Mouse.
Kiedy sie obudzi, zdretwiay z zimna, nagi, skacowany, nie wiedzia, co sie
stao. Chcia umrzec. Ale w dzien czy dwa pzniej, juz na trzezwo, dorwa ich.
Kazdego z osobna stuk na kwasne jabko. Od tego czasu zawsze odwoywa sie
do siy fizycznej, gdy nie znajdowa innego sposobu.
Nie wiedzia jednak, co ma pocza
c teraz. Z samym soba, z umysem i ciaem,
ktre nie usuchayby go. Jordan zdawa sobie sprawe z tego, z e ktos za tym stoi,
potrzasaj
ac
nim jak lalka na sznurkach i nic nie mg na to poradzic.
Dosc ! powtarza sam sobie. Wez sie w garsc . Usiad
z. . . podnies rece. . . schowaj gowe w doniach. . . czekaj na Kena. Zrb cokolwiek, ale z wolnej,
nieprzymuszonej woli.
Ach. . . Ale ona nie jest wolna! To ty przybyes jako szpieg, dokonaes
inwazji na mj umys! Wiec teraz pacisz cene. Naprzd: idz tak, jak idziesz. Prosto do wiatrakw zabrzmia straszliwy, dzwieczny, magnetyczny gos w jego
gowie. Ta wola, ktra nakadaa sie na jego wole, ten telepatyczny, hipnotyczny
rozkaz kogos czy czegos tak potez nego, z e wszelkie prby oporu przemieniay
w uragowisko.
gany w gre na potez nych ramionach i wyrzucany przez otwr strzelniczy. Jeszcze
chwila i dobieg go plusk, a nastepnie szemranie wody stopniowo wygadzajacej
zatrzyma sie.
Trevor? Rzuci strumien swiata wprost w twarz Jordana.
Nagle silny cios spad na twarz Papastamosa. Ten polecia w ty i rozozy sie
jak dugi. Wypusci z doni latarke. Czowiek w czerni ucieka molem w kierunku miasta. Papastamos rzuci po grecku soczyste przeklenstwo, chwyci latarke
i skierowa ja za oddalajac
a sie postacia. Strumien swiata zapa wyduzona ludzka sylwetke, rzuci na sciane falochronu jej cien. Papastamos by uzbrojony w cos
wiecej niz tylko latarke.
Jego beretta szczeknea piec razy w krtkich odstepach, wysyajac
strumien
oowiu za umykajacym
ramionami. Nie
myslac
ani chwili o wasnym bezpieczenstwie, Papastamos wspia
sie na falochron i skoczy. . .
Siedzacy
przy oknie na grnym poziomie tawerny Dakarisa Janosz Ferenczy
zagarna
szklanke z winem swa trjpalczasta donia i scisna
tak mocno, az gruchneo szko. Wino, kawaki szka i nieco krwi przecisney sie przez ciasno zwarte
palce. Jezeli czu jakis bl, nie da tego poznac na posepnej, szarej twarzy, za
wyjatkiem
kacikiem
ust.
79
sciagnij
go z powrotem.
Janosz wyrzuci tamtego ze swych mysli. Powrci do Jordana, ktry dowlk
sie do starozytnych wiatrakw i ciez ko usiad, oswietlony ksiez ycowa i gwiezdna
poswiata. Jordan by wyczerpany, duga bitwa z nieznanym przeciwnikiem pozostawia w jego gowie pustke, nie na tyle jednak, aby nie mg docenic z kim sie
zetkna.
Janosz mgby tak egzaminowac Jordana caa noc, gdyby mu nie przerwano.
Wyjrza przez okno w d i zobaczy brodatego, brzuchatego Pawlosa Themelisa,
kapitana Samotraki, przechodzacego
c mysli.
To nic nowego, byc obserwowanym przez policje. Kazdy jest obserwowany
przez policje. Musisz trzymac swe nerwy na wodzy, to wszystko, i nie wpadac
w panike.
Umiem doskonale trzymac nerwy na wodzy powiedzia Janosz Ferenczy. Tylko z e, o ile sie nie myle, na pokadzie Samotraki znajduje sie kokaina
wartosci dziesieciu milionw funtw brytyjskich albo dwu miliardw drachm. Co
oznacza dwiescie miliardw leptw. Piec set lat temu czowiek mg kupic cae
krlestwo za taka sume i jeszcze wynaja
c armie do pilnowania. A ty mi mwisz
82
ze wzgledu na ich maa wartosc . Przeliczac mase obecnych pieniedzy na lepty, to musiao byc oznaka szalenstwa! Trzeba by chyba
piec setke, by kupic jednego papierosa! A to uzycie sowa loch zamiast wiezienie. . . co zrobic z tym czowiekiem? Wiedzia, z e nikt nie moze wyglada
c tak
modo i myslec tak archaicznie.
Pomagier Themelisa sadzi
mniej wiecej to samo. Z wszystkiego, co Lazarides powiedzia, jego koncowe wyrazenie intencji uwydatniao sie z caa
przejrzystoscia. Lazarides chce sie wycofac.
Tylko bez grzb, Jianni, czy jak sie tam naprawde nazywasz warkna
teraz. Nie nalezymy do tych, ktrych mozna atwo przestraszyc. Nikt nie odchodzi od nas. Trudno jest chodzic z przetraconymi
nogami.
Ferenczy gadzi szklanke palcami lewej doni, patrzac
raczej na Themelisa niz
na jego mocnego w gebie kompana. Wreszcie jego trzypalczasta don zatrzymaa
sie, a gowa odwrcia sie wolno, az mg wejrzec prosto w oczy tamtego. Jakby
skuli sie na niskim krzesle moze ze strachu. Jego lewa reka zeslizgnea sie
niczym wa
z z dugiego, waskiego
dreszczami, jeczac
z wielkiego blu.
Wszystko to przeszo niezauwazone przez ludzi na dole tawerny, gdzie zorba z towarzyszacym
topr w ruch, ktos tam, na grze, chcia miec pewnosc , z e spadnie on nie tylko na
kapitana i zaoge Samotraki, lecz na caa organizacje. Byo cakiem oczywiste,
z e Nikos Dakaris takze mia w tym swj udzia, a jego zatecha tawerna stanowia
prawdopodobnie punkt dystrybucyjny. Mwiac
krtko, szczescie nie opuszczao
Janosza Ferenczego.
Rozmarzeni greccy policjanci nie byli jedynymi, ktrzy widzieli go, jak
opuszcza tawerne. Patrzya nan takze Ellie Touloupa, z punktu obserwacyjnego na pierwszym pietrze, o jeden budynek dalej, gdzie stare kamienne sklepienie
wspierao wask
a uliczke. Widziaa, jak wychodzi, sledzia jego trase: w kierunku
mola w porcie, do ktrego przybijay szalupy przewozace
na lad
ludzi ze statkw
i odzi wypoczynkowych. Ellie zrobia may wywiad o Lazaridesie i wiedziaa, z e
lsniacy,
biay Lazarus naleza do niego. Zastanawiaa sie, czy mia kobiete na
pokadzie. Lecz jesli tak, po co miaby siedziec na ladzie,
pijac
samotnie w tak
obskurnej budzie, jak knajpa Dakarisa? Moze ma problemy? W kazdym razie,
uwazaa go za bardzo podniecajacego,
w ciemnosci.
Znasz legende o Vrykoulakasie? Zabra lewa reke z jej piersi i zdja
wkniste zawiazki,
86
W diaby! szczekna
Themelis. Jak myslisz, gdzie? Tam, gdzie cos
widac, gdzie bedzie mae prawdopodobienstwo, z e Lazarus wytoczy sie nie
wiadomo skad
i przetnie nas na p!
O diable mowa mrukna
tamten, a jego mae, swinskie oczka z nienawiscia przywitay biay, lsniacy
ksztat, ktry niczym duch pojawi sie obok. Da
caa wstecz i zastyg wsrd delikatnego plusku fal.
Szara, spowita we mgle zaoga Lazarusa podaa cumy. Statki zostay sczepione lewymi burtami. Stare opony, niczym girlandy zwieszajace
sie wzduz
bocznego poszycia Samotraki, zadziaay jak bufory, oddzielajac
dwa kaduby.
Wszystko to odbyo sie jedynie przy swietle lamp pokadowych, w ciszy tak niezwykej, z e nawet skrzypniecie opon, sciskanych i pocieranych miedzy burtami,
zdawaa sie tumic mga.
Chociaz Lazarus by nowoczesnym statkiem o kadubie ze stali, rwnie szerokim jak kadub Samotraki ale trzy metry duzszym, to jednak siedzia w wodzie gebiej. Pokady znajdoway sie na tej samej wysokosci i przy nieomal bezwietrznej pogodzie nie byo nic prostszego, jak sucha stopa przejsc z jednego
statku na drugi. A jednak zaoga biaej jednostki, w liczbie osmiu, staa wzduz
relingu. Tymczasem ich dowdca i jego amerykanski towarzysz schowali sie nieco
z tyu. Swiata
kabiny, rozproszone przez mge, rzucay srebrna poswiate. W Themelisie i jego ludziach narasta niepokj. Cos tutaj byo nie w porzadku,
Themelis prychna
szyderczo.
Co za delikatnosc , Christos. Trzymaj swoje jaja z dala od niego, a wszystko
bedzie w porzadku.
wyszarpna
pistolet z kabury pod pacha. Za pzno.
Armstrong juz sta nad nim. Wyrzna
go w reke teczka w momencie, gdy bron
nachodzia na cel. Chwyci go za ramie i obrci pistolet w kierunku jego gowy.
Wsadzi mu lufe do ucha.
Ha parskna.
Ofiara, widzac
jedynie oczy Amerykanina, ponace
jak siarka, rozdwojony,
karmazynowy jezyk, trzepoczacy
w czelusci jego ust. . . zastyga.
Ten, tam zwrci sie Janosz do Themelisa niemal swobodnym tonem
by gupcem.
Co stanowio zarazem sygna dla Armstronga, by pociagn
a
c spust. Gowa
Christosa w uamku sekundy zamienia sie w szkaratna miazge, a jego ciao jak
obszarpana, szmaciana lalka zwiso przez porecz nadburcia. Po chwili zeslizgneo
sie pomiedzy burtami, wyplute w mge miekko pokrywajac
a powierzchnie morza.
88
wasnym oczom, konstatowa dugosc gowy i szczek tamtego, zeby w potwornych ustach, niesamowity, szkaratny pomien w jego strasznych oczach.
J. . . J. . . Jianni Themelis w koncu zmusi swj mzg do pracy. Jianni,
ja. . .
Pokaz mi te kokaine. Janosz uja
jego ramie z elaznym usciskiem, wraz ajac
palce geboko. Ten, och, jakze wiele wart biay proszek.
To, to jest na dole. . . Odpowiedz Themelisa bya ledwie westchnieniem.
Nie potrafi, nie mia smiaosci, oderwac wzroku od twarzy tamtego.
Wiec zaprowadz mnie na d. Ferenczy rozkaza po chwili.
Jeszcze pod pokadem, Themelisa dochodziy krzyki zaogi. Co, Christos
gupcem? Moze, ale przynajmniej nie dowiedzia sie, co go zabio! pomysla. Po chwili jego krzyk doaczy
do reszty. . .
Czterdziesci minut pzniej silniki Lazarusa zakaszlay i statek odbi sie od
martwo koyszacej
sie na falach Samotraki. Mga podnosia sie, gwiazdy zaczynay przezierac. Wkrtce horyzont zarzowi sie brzaskiem dnia. Kiedy Lazarus
oddali sie na c wierc mili, potez na eksplozja rozerwaa powietrze. W gre strzeli
sup ognia. Skrecone, opoczace
szczatki
stateczku wpady do morza i tam zgasy.
Nie byo juz Samotraki.
ROZDZIA PIATY
zas by jego syn, rwniez Harry. Przebywa jednak w zupenie innym swiecie. . .
Harryego nawiedza wcia
z stary, dokuczliwy sen. Splata jego z ycie i miosc
sprzed pietnastu lat z obecnymi zdarzeniami, zamieniajac
je wszystkie w surrealny kalejdoskop erotyzmu.
Sni,
z e kocha Helen, przezywa pierwsze, niesmiae (duchowe, jak i fizyczne)
doswiadczenia erotyczne. Wielbi swa z one, Brende, prawdziwa mioscia. Wizje
oniryczne, jakkolwiek dziwne i przemieszane, byy mu sodkie, znajome i czue.
Ale sni takze o Lady Karen i jej wyniosym siedlisku w krainie wampirw.
Wydawao sie prawdopodobne, z e wasnie to przerazajace
wspomnienie przebudzio go.
Gdzies pomiedzy wyonio sie takze marzenie o Sandrze, jego nowej, mia
nadzieje, trwaej miosci.
Sandra. . . kochali sie przedtem kilkakrotnie, choc rzadko w satysfakcjonujacy
sposb. Zawsze w jej mieszkaniu w Edynburgu, w zielonej poswiacie przyciemnionej lampki nocnej.
Nie satysfakcjonujace
dla Harryego w kazdym razie. Oczywiscie, nie mg
mwic za dziewczyne. Podejrzewa, z e bya w nim zakochana.
Nigdy nie wyraza swego niezadowolenia. Nie dlatego, z eby jej nie ranic, lecz
dlatego przede wszystkim, iz to ujawnioby jego defekt. Defekt, a jednoczesnie
cos paradoksalnego. Gdyz przypuszcza, z e w porwnaniu z innymi mez czyznami
(Harry nie by na tyle naiwny, by wierzyc, z e nie miaa innych) musia sie Sandrze
wydawac istota nadludzka.
90
Potrafi kochac sie z nia godzine, czasami duzej, zanim doprowadza siebie
do szczytu. Nie czu sie bynajmniej nadczowiekiem, w kazdym razie nie w tym
sensie. Po prostu, kochajac
sie z nia w zku, widzia oczyma wyobrazni inne
kobiety. Przyjacike znajomego albo jaka
s dziewczyne z okadki czy cos takiego.
Nawet maa Helen z czasw dziecinstwa albo z one, Brende, z czasw modosci.
Defekt Harryego bez watpienia
wydawa sie czyms niesamowitym dla Sandry. Zaiste, nekroskop powinien uwazac sie za szczesciarza, kazdy to mwi. Byc
moze zimne, zielone, przycmione swiato odwracao jego uwage: nie przepada
za tym kolorem.
A jej oczy byszczay jak szmaragdy.
Obudzi sie w zku, w swoim wiejskim domu nie opodal Bonnyrigg niedaleko
Edynburga. Poczu ciez ar ksia
zki trzymanej w doni. . . wiec moze to zabarwio
jego sny. Wampiry. Krlestwo wampirw. Lordowie. Nie byoby w tym naprawde
nic zaskakujacego:
szczeliny w z aluzjach, wzbogacay atmosfere pokoju ledwo widoczna, akwarelowa mgieka, zawiesina wyblakych podmorskich
pigmentw.
Nekroskop odzyska penie swiadomosci, powrci do z ycia, gdy poczu, czy
raczej usysza alarmowy dzwonek. Wosy staney mu deba.
Sucha w napieciu: mruczenie z rur centralnego ogrzewania reagujacych
na
polecenie czasomierza, pierwszego idiotycznego swiergotu zaspanych ptakw
w ogrodzie, odgosw leniwie przeciagaj
acego
91
uleciaa w mgnieniu oka. Instynktownie, intuicyjnie rozpozna, z e to nie Sandra. A co gorsza, nie potrafi powiedziec, co to jest?
Po omacku znalaz sznur lampy i pociagn
a
go.
92
Oslepiajace
swiato zalao pokj.
W tej samej chwili szczelina w gestwinie jej wosw onowych rozwara sie
niczym mechanizm. Dwa rzedy biaych, lsniacych,
Bettley zaplt palce i wejrza geboko w oczy tamtego. Mez czyzna mia czterdziesci trzy, moze czterdziesci cztery lata, jednakze Bettley wiedzia, z e jego dusza jest o piec lat modsza od zewnetrznej powoki. Byo rzecza niesamowita miec
do czynienia, a nawet tylko patrzec na kogos takiego jak Harry Keogh. Doktor bowiem spotyka te twarz wczesniej, gdy nalezaa jeszcze do Aleca Kylea.
Bettley pokreci gowa, rozmyslnie unikajac
wzroku Harryego. To spojrzenie
potrafio byc niekiedy tak bardzo przepenione uczuciem.
Harry posiada niegdys ciao mocne, swietnie zbudowane. Po caym tym zajsciu w Zamku Bronnicy wszed w powoke zasiedziaego szefa INTESP, dosc
marna zreszta. Podda swe nowe ciao ostremu rezimowi, doprowadzajac
je do
szczytu doskonaosci. A przynajmniej, zrobi z nim wszystko, co byo mozliwe,
uwzgledniajac
jego wiek. Oto dlaczego ta powoka wygladaa
a nawet o sabnacej
potencji. Mozliwe, z e przenosisz reakcje na nia, obwiniajac
ja za to, z e juz nie jestes. . . przerwa.
Nekroskopem? dokonczy Harry niepewnie.
Mozliwe. Doktor wzruszy ramionami. Ale. . . z drugiej strony, twj
stosunek do tej zmiany takze wydaje sie byc ambiwalentny. Czasami mam wraz enie, iz jestes zadowolony, z e to wszystko przeszo, i nie mozesz juz rozmawiac
z. . . z. . .
Z umarymi rzuci Harry cierpko. No, masz racje w poowie. Czasami dobrze jest byc po prostu normalnym, zwyczajnym. Przeciez wiekszosc ludzi
uznaaby mnie z jakiegos dziwolaga,
a nawet potwora. Ale zarazem w poowie sie
mylisz. Opad znowu na krzeso, zamkna
oczy.
Bettley na powrt zacza
go badac wzrokiem.
Falujace,
rdzawo-brazowe
uzywa niejasnych pojec matematycznych jako. . . statku kosmicznego albo wehikuu czasu.
Harry otworzy oczy i zapa badawcze spojrzenie Bettleya. Nic nie powiedzia, jedynie odwzajemni spojrzenie. Doktor by dobrym fachowcem, a przy
tym dyskretnym. Wszyscy tak mwili. Mia wiele zalet nie do przecenienia. Musia miec, inaczej INTESP nigdy by go nie zatrudni. Czy tamten wcia
z dla nich
pracuje? Harry znw sie zastanowi. Nienawidzi podstepw.
Bettley zmusi sie, by wrcic do pracy.
A wiec myle sie w poowie powiedzia. Chciabys odzyskac swoje
uzdolnienia, byc znowu dziwolagiem
96
97
Nie, nie jestes. Ale jestes czowiekiem owadnietym obsesja. I boje sie ciebie. A jesli nie ciebie, to celw, ktre sobie wyznaczasz, twoich ambicji. Chcesz
miec swiat twj swiat wolny od wampiryzmu. Bardzo szlachetny cel. Ale
kiedy juz go osiagniesz.
prostu zakadac, z e nie zechcesz tutaj przybyc, ani nie odwazybym sie podja
c ryzyka, z e przybywszy tu, bedziesz niezadowolony. Jestem wampirem. Nie zamierzam duzej znosic twoich eksperymentw. Nie bede krlikiem doswiadczalnym
dla jakichkolwiek metod leczenia, ktre mozesz wymyslic.
A co ze mna?
Harry wwczas podnis gos. Czy bede bezpieczny?
Jestem dla ciebie zagrozeniem, tak powiedziaes. Ile czasu trzeba, aby wampir
wewnatrz
ciebie dojrza i abys ty wyruszy za mna?
Nikoaj Zarow
by cienki jak czarodziejska rzdzka, biay jak mleko, nieomal zniewiesciay w swoich afektacjach. Pali przez lufke marlboro z oderwanym filtrem. Mwi po angielsku wysmienicie, choc nieznacznie sepleni. Jego
ciemne, geboko osadzone oczy, skryte za ciez kimi powiekami, upodabniay go
niemalze do narkomana, skrywajac
w ten sposb nature jego czujnego i chodno
99
kalkulujacego
zawdzieczam twoim szefom co nieco jestem ich duznikiem ale nawet teraz
nie jest to dug tych rozmiarw. A ponadto, przyjacielu, stopa procentowa wydaje
100
Zarow
westchna,
odstawi szklanke i opar sie na fotelu.
Wyciagn
a
dugie nogi, skrzyzowa rece na piersiach i zacisna
wargi. Pozwo
li, by ciez kie powieki opady jeszcze bardziej. Zrenice jego ciemnych oczu zamigotay i przez kilka nastepnych chwil bada wzrokiem Wellesleya, siedzacego
po
przeciwnej stronie maego okolicznosciowego stolika.
Czerwona czupryna Anglika bya mocno przerzedzona. Mia czterdziesci piec
lat, o szesc wiecej od Rosjanina. Tego nieatrakcyjnego czowieka wyrzniay usta:
spokojne, ksztatne, przykrywajace
wspaniae, nieskazitelne zeby, i bladoniebieskie oczy, nadto okrage
i rozmarzone. Nadmiar kolorw twarzy uwydatniay dugie, z te piegi.
Bluff usmiechna
sie Zarow
bardzo adnie zagrany, bez watpienia.
Zarow
znowu sie usmiechna,
a raczej wykrzywi twarz w grymasie. Nieznacznie wzruszy ramionami i skierowa sie w strone drzwi.
To bedzie, oczywiscie, twoja wersja.
Wellesley zerwa sie na nogi i dopad wyjscia pierwszy.
Dokad
idziesz, do diaba? Przeciez niczego jeszcze nie zaatwilismy!
Powiedziaem wszystko, co miaem powiedziec odpar Rosjanin i stana
Wyja
z kieszeni paszcza cienkie, czarne, skrzane rekawiczki i naciagn
a
je.
Czyzbys chcia mnie zatrzymac, Normanie? Uwierz mi, to byby bad
z twojej strony.
Wellesley nigdy nie mia przekonania do rozwiaza
n siowych; a i teraz wierzy
tamtemu az za bardzo. Cofna
sie wiec.
I co bedzie teraz?
sci. Zarow
mwi wprost. Przekaze ,
z e nie uwazasz swojego dugu za znaczacy
i chcesz, aby go wymazano. A oni
odpowiedza:
Nie, my chcemy, z eby to jego wymazano. Twoje akta dostana sie
do kogos z dowdztwa jakiegos wydziau waszego wywiadu i. . .
Moje akta? Wyblake oczy Normana zaczey nerwowo mrugac. Kilka
swinskich zdjec ze mna i jaka
s kurwa, zrobionych przez faszywe lustro w parszywym moskiewskim hotelu dwanascie lat temu? W tamtych czasach takie rzeczy to
bya normalka! Robio sie to codziennie. Wreszcie zrzuce z siebie cay ciez ar tej
starej. . . sprawy. I co wtedy zrobi wasza strona, co? To nie wszystko. Wymienie
nazwiska, twoje przede wszystkim, i nie bedzie juz kurierskiej roboty dla ciebie,
Nikoaj!
Zarow
ze smutkiem pokreci gowa.
Twoje akta sa nieco grubsze, Normanie. Nagromadzio sie tam peno smakowitych kaskw,
Zarow
patrza, jak tamten drzy niczym lisc , drzy z wsciekosci i bezsilnosci.
Usmiech Rosjanina powoli powrci.
Wiem, z e nie daes nam nic powiedzia cicho. Jak dotad,
o nic cie
nie prosilismy. Ja wiem rwniez, z e jestes mniej lub bardziej niewinny, ale ludzie,
ktrzy rzadz
a, nie wiedza tego. A teraz, wreszcie, o cos cie prosimy. Mozesz wiec
albo spacic dug, albo. . . wzruszy ramionami to w koncu twoje z ycie,
przyjacielu.
Zarow
siegna
w kierunku klamki, ale Norman chwyci go za reke.
Musze to przemyslec wydysza.
W porzadku,
Przeprowadzi Zarowa
przez mieszkanie.
Jak sie tu dostaes? Chryste, jezeli ktos ciebie widzia, ja. . .
Nikt mnie nie widzia, Normanie. A poza tym nie jestem tutaj specjalnie
znany. Byem w kasynie przy Cromweel Road. Przyjechaem takswka i wysia-
102
furtki. Zarow,
zanim zamkna
za soba drzwiczki, wyciagn
a
z kieszeni paszcza
koperte i poda ja.
Kilka zdjec , ktrych nigdy przedtem nie widziaes powiedzia to
tak dla przypomnienia, abys nie decydowa sie nazbyt dugo. Troszeczke nam sie
spieszy, rozumiesz. I nie prbuj mnie szukac; sam cie znajde. Teraz bede mia
duzo czasu. . . Mgbym sobie moze znalezc jaka
s mia, czysta kurewke zachichota sucho. A jesli twoja paczka sfotografuje mnie z nia. . . zatrzymajcie te
fotki na pamiatk
e.
Kiedy odszed, Wellesley powlk sie z powrotem. Nala sobie nowego drinka
i usiad. Wyciagn
a
z koperty fotografie. Dla kazdego, kto nie zna sie na tym,
byyby to powiekszenia zwyczajnych, przypadkowych zdjec . Wellesley zna sie
jednak na tym, podobnie zreszta jak kazdy agent czy oficer brytyjskiego wywiadu, a zreszta, kazdego wywiadu. Fotografie przedstawiay Wellesleya wraz z duzo
starszym od niego mez czyzna. Ubrani w paszcze i rosyjskie czapy futrzane, spacerowali razem i rozmawiali, majac
w tle kopuy Placu Czerwonego grujace
nad
dachami. Na innym zdjeciu pili wdke, siedzac
na schodach jakiejs daczy. Wygladao
103
budynku hotelowego. Wjecha na ostatnie pietro, gdzie w dzwiekoszczelnych, antywamaniowych, odpornych na wszelkie mechaniczne, ziemskie i metafizyczne ingerencje pomieszczeniach miescio
sie INTESP.
Wszed do srodka i zrzuci z ramion paszcz. Oficer, ktry peni suzbe ostatniej nocy, wasnie zbiera sie do domu.
Czesc , Darcy. Abel Angstrom obrzuci go krtkim spojrzeniem. Cia
gle w biegu, co? No, teraz dopiero pobiegniesz!
Clarke skrzywi sie i powiesi paszcz.
Nic, co ze, nie jest nam obce mrukna.
Co sie dzieje?
Szef wyjasni Angstrom. Oto, co sie dzieje. Przyszed o wp do
sidmej rano, zamkna
sie w swoim biurze z aktami Keogha. Pije kawe galonami.
Ciagle
patrzy na zegarek i chwyta kazdego, kto przychodzi po smej. Pyta tez
o ciebie, wiec na twoim miejscu zaozybym kamizelke kuloodporna.
Dziekuje za ostrzezenie stekna
Clarke i skierowa sie do toalety.
Poprawi krawat przed lustrem i nagle poczu jak ogarnia go wsciekosc .
Co jest, do jasnej cholery? chrapliwym gosem zwrci sie do swego
odbicia. Czym ja sie przejmuje? Pieprzone popychado, Clarke! A jego wysokosc pragnie mnie widziec! Szlag by to trafi. Cakiem tak samo, jak w cholernym
wojsku! Po czym celowo przekrzywi krawat, rozczochra wosy i przyjrza sie
sobie znowu. Tak, duzo lepiej. A wasciwie, czego miabym sie bac?
Niczego, gdyz Clarke posiada psycho-talent, ktrego nikt jeszcze na dobre nie
wyprbowa. On chroni go przed kopotami, jak matka ochrania swoje dziecko.
By niemal deflektorem. Omijay go pociski. Potrafi spacerowac po polu minowym. Stanowi przeciwienstwo kogos, komu zdarzaja sie przykre wypadki. Z kazdej, nawet smiertelnej sytuacji wychodzi cao. Kiedy jednak mia wykrecic z arwke, wyacza
prad.
pracy pod dowdztwem nowego szefa INTESP. Doszed do wniosku, z e nie chce pracowac dla tego
nieznosnego skurwiela. Sir Keeman Gormley by gentelmenem w kazdym calu.
Alec Kyle przyjacielem. Pod nadzorem Clarkea sekcja dziaaa skutecznie
i przyjaznie w kazdym razie w stosunku do swoich przyjaci. Ale ten typ
okaza sie. . . zwyczajnym prostakiem. Gburem. Prymitywem. Nie potrafi zarza
dzac ludzmi. Nie by wrzbita, telepata, deflektorem. Jedyny talent stanowi jego
umys. Nieprzenikniony: z aden telepata nie mg wen wtargna
c.
Szef siedzia za biurkiem.
Mwiem. . .
Tak, syszaem ucia
Clarke. I odpowiedziaem tym samym: dzien
dobry.
Teraz Wellesley popatrzy do gry i Clarke ujrza jego upstrzona na czerwono
twarz. Zobaczy takze akta Harryego Keogha, porozrzucane po caym biurku.
I po raz pierwszy sie zastanowi, o co tu wasciwie chodzi.
Norman od razu wyczu nastrj Clarkea. Wiedzia, z e zbliza sie prba si.
Niebezpieczenstwo tego wisiao w powietrzu od momentu, kiedy obja
funkcje
szefa. Wola sie jednak wstrzymac. . . na razie.
W porzadku,
pan, z e
nalezy mu sie stosowne powazanie. W porzadku,
Co? Kiedy po raz ostatni nazwa mnie Darcy? Na rany Chrystusa, czyzby
prbowa wreszcie zachowac sie rozsadnie?
mysla Clarke.
Da sie uagodzic czesciowo i usiad.
Byy diabelne korki i jakis pajac zaja
moje miejsce na parkingu odrzek
wreszcie. To na poczatek.
Czekam takze na telefon z Rodos od Trevora Jordana i Kena Layarda, w sprawie przemytu narkotykw. Co i podatki oraz Nowy
Scotland Yard beda chciay wiedziec, jakie sa postepy w tej sprawie. Prosze do tego dodac z tuzin pytan od naszego ministra odpowiedzialnego za udzia szpiegw
mentalnych w pracy nad nie rozwiazanymi
105
niz monotonna, rutynowa harwke. Ale nawet bez tego. . . tak, widze, z e tkwi pan
po szyje.
Tak, cholera odpar Clarke i szybko sie pogra
zam. Nie uwazabym
wiec wcale za obrazliwe, gdyby po prostu kaza mi pan sie wyszczac i zabrac
do roboty. Raczej bybym panu za to wdzieczny. Sadz
e jednak, z e nie wzywaby
mnie pan, gdyby cos pana nie dreczyo.
Na pewno nikt nie mgby panu zarzucic, z e owija pan w bawene, prawda? powiedzia Norman. Przez chwile patrzy nieruchomo, w sposb wydawaoby sie nieco mniej wrogi. Przyglada
sie siedzacemu
naprzeciw.
Przy caym swoim niesamowitym talencie Clarke nie by osoba cieszac
a oczy.
Nikt by nie przypuszcza, z e mg kiedys piastowac stanowisko szefa czegokol
wiek, nie mwiac
juz o najtajniejszym wydziale brytyjskim. Sredniego
wzrostu,
lekko przygarbiony, z niewielkim brzuszkiem i na dodatek w srednim wieku
wyglada
przecietnie. Jego wnetrze natomiast byo. . . medium.
Kierowa dawniej INTESP. Bra udzia w kilku naprawde mocnych numerach
i zna Harryego Keogha.
Keogh powiedzia Wellesley, a to nazwisko wykrzywio mu usta, jakby
byo gorzkie. Oto, co mnie dreczy.
Oto, co! Jakby Keogh by jakims dziwacznym urzadzeniem
106
sci, co
do telepatii. Widziaem w dziaaniu naszych specjalistw rozszyfrowujacych
na
przykad sprawy kryminalne, jakimi wydzia zajmowa sie w ciagu
ostatnich szesciu miesiecy. Nie watpi
e tez w pana szczeglny talent, Darcy. Ale to? Szef
zmarszczy czoo. Cholerny. . . nekromanta?
Clarke pokreci przeczaco
gowa.
Nekroskop. Harry nie byby zadowolony wiedzac,
z e nazywa go pan nekromanta. Kiedy przebrnie pan przez te papiery, dowie sie o Dragosanim. Nekromancie. Zmarli bali sie go i brzydzili sie nim. Harryego kochali. Tak, rozmawia
z nimi i wywoywa ich z grobw, jezeli ich potrzebowa. Ale nie wywiera z adnej
presji.
Wellesley widzia, z e Clarke zblad. Ale nie mia zamiaru ustapi
c.
By pan tam, w Hartlepool, na akcji konczacej
sprawe Bodescu. Czy widzia pan te rzecz!
Clarke wzruszy ramionami.
Widziaem wiele. . . rzeczy. I czuem ich zapach. Potrzasn
a
gowa, jakby chcia sie oczyscic ze wspomnien przekraczajacych
ludzka wytrzymaosc .
A wiec jaki jest pana problem, Norman? OK, od czasu, kiedy pan tu jest, zajmujemy sie gwnie monotonna, rutynowa robota. Co zas do tego, z czym zetkneli
sie Harry Keogh, Gormley, Kyle i wszyscy inni. . . mam po prostu nadzieje, z e to
juz jest przeszosc , to wszystko.
Szef ciagle
nie wyglada
na przekonanego.
A nie mg to byc zbiorowy hipnotyzm, iluzja, jakis rodzaj tricku czy oszustwa?
Clarke znowu przeczaco
pokreci gowa.
Posiadam mechanizm obronny, pamieta pan? Mozna oszukac mnie, ale nie
moja podswiadomosc , ktra nie ucieka przed nieszkodliwymi iluzjami, ale tylko przed prawdziwymi niebezpieczenstwami. Jest pewne jak diabli, z e on trzyma
mnie z daleka od zmarych i nie-zmarych, i wszystkiego, co mogoby mnie pozbawic mojej pieprzonej gowy.
Przez chwile wydawao sie, z e Wellesley nie wie, co na to odpowiedziec.
Czy zdziwi to pana w koncu podja
z e byem zupenie nieswiadomy mojego talentu? Cae z ycie, znaczy, do momentu, kiedy zaczaem
sie starac
o prace tutaj. Poniewaz nikt nie zdaje sobie sprawy, z e posiada talent negatywny.
Gdyby ludzie na co dzien czytali w umysach innych, wwczas bybym wybrykiem natury, dziwnym czowiekiem, ktry nie potrafi tego robic. Wiedziaem jedynie, z e interesuje mnie parapsychologia, metafizyka. Z tego powodu omykowo
107
zaczaem
sie starac o przeniesienie tutaj. Wasi ludzie zaczeli sprawdzac, czy sie
nadaje, i wykryli, z e trzymam swj umys jak w sejfie.
Clarke wyglada
na zainteresowanego, nie wiedzia, z e tamten kamie.
Do czego pan zmierza?
Sam nie wiem dokadnie. Chyba staram sie wytumaczyc, dlaczego, bedac
szefem INTESP, mam tyle problemw z uwierzeniem w to, co tutaj robimy. A kiedy jeszcze staje twarza w twarz z przypadkiem takim jak Harry Keogh. . . chodzi
mi o to, z e to jest nadnaturalne!
Clarke usmiechna
sie szeroko.
Wiec, mimo wszystko jest pan istota ludzka powiedzia. Nie tylko
pana wprawia to w zakopotanie? Wszyscy, ktrzy tu kiedykolwiek pracowali,
mieli takie same watpliwo
sci. Gdybym tylko otrzymywa funta za kazdym razem, kiedy o tym mysle o wszystkich dwuznacznosciach, niekonsekwencjach
i jawnych sprzecznosciach do diaba, bybym bogaczem! Roboty i romantycy?
Supernauka i zjawiska nadnaturalne? Telemetria i telepatia? Skomputeryzowany
rachunek prawdopodobienstwa i przepowiadanie przyszosci? Satelity szpiegowskie i wrzbici? Oczywiscie, z e czuje sie pan nieswojo. Ale to wasnie na tym
polega, na niczym innym gadzety i duchy!
Wellesleyowi odrobine poprawi sie humor. Udao mu sie pozyskac Clarkea,
przynajmniej raz. A dla jego zamysw byo to niezbedne.
A teleportacja? zapyta. To takze jeden z dawnych talentw Keogha?
Clarke skina
gowa.
My to tak nazywamy odpar ale Harry odczuwa wszystko inaczej. Po
prostu korzysta z drzwi, o ktrych nikt inny nie wiedzia. Wchodzi w drzwi tutaj
i. . . wychodzi gdzie indziej. Chciaem namwic go kiedys do udziau w sprawie
Perchorska i pojechaem specjalnie do Edynburga. Keogh powiedzia, z e zgadza
sie. Zaryzykuje, jezeli ja takze wezme w tym udzia. Jezeli mia zmierzyc sie
z nieznanym, to chcia, z ebym i ja tego posmakowa. Zabra mnie tam na czyms,
co on nazywa kontinuum Mbiusa. To bya naprawde mocna rzecz. Nie chciabym
tego powtrzyc.
Sadz
e, z e ma pan susznosc . Norman ponownie westchna.
Jezeliby
odzyska swe talenty, musielibysmy zaproponowac mu moje miejsce. Nie miaby
pan nic przeciwko temu, prawda?
Clarke w odpowiedzi wzruszy ramionami.
No, niech pan nie bedzie hipokryta, Darcy. Wellesley pokiwa gowa
ze zrozumieniem. To przeciez jasne jak sonce. Wolaby pan miec jego lub
kogokolwiek innego za szefa niz mnie. Ale wydaje sie pan nie zdawac sobie
sprawy, z e ja tez jestem caa dusza za tym. Nie rozumiem pana ani ludzi, ktrzy tu
pracuja, i nie sadz
e, abym kiedykolwiek zrozumia. Chce stad
odejsc , ale wiem,
z e minister sprawujacy
nad nami piecze nie pozwoli na to, dopki nie znajde
108
na to, z e
popeniono bad,
zastepujac
pana kims innym. Ale Harry Keogh. . .
Harry otrzyma najlepsza pomoc, jaka moglismy mu dac powiedzia
Esper. Hipnotyzowalismy go, prbowalismy psychoanalizy, przeszed nieomal
pranie mzgu. Bez rezultatu. Cz jeszcze moze pan dla niego zrobic?
Wazniejsze, co my mozemy dla niego zrobic, Darcy.
Sucham?
Ostatniej nocy w Edynburgu rozmawiaem dugo z panna Markham i. . .
Jest w tym wszystkim cos, o czym naprawde nie moge myslec wtraci
z e byoby lepiej dla niego, gdyby pozosta sam? W koncu ona zaspokaja az
dwie potrzeby jedna, Harryego Keogha, i druga nasza. Poinformuje nas, co go
dreczy.
Sodka sztuka szpiegostwa mentalnego fukna
Clarke.
Tak wiec skorzystaem z jej rady i porozmawiaem z Bettleyem. Wyciagn
a
em go z zka. Skontaktowabym sie z nim zreszta, tak czy inaczej, ze wzgledu
na niektre z jego ostatnich meldunkw i nagran. Mogo z nich wynikac, z e po
pierwsze, w Keoghu zaczyna rozwijac sie jakis nowy, dziwny talent, albo tez, z e
jest na granicy zaamania. W czasie tej rozmowy Bettley wspomnia, w jaki sposb Keogh odkry te, no, rzecz Mbiusa. . . ?
Kontinuum Mbiusa.
Wasnie. By o krok od tego, ale potrzebowa bodzca. I otrzyma, dzieki
wschodnio-niemieckiej GREPO, ktra osaczya go, gdy rozmawia z Mbiusem
nad jego grobem w Lipsku. GREPO wyzwolia jego matematyczny geniusz. Teleportowa sie czy tez skorzysta z kontinuum aby im uciec. Wasnie dlatego
leza tutaj te akta: chciabym sprawdzic, czy to dokadnie tak byo. I dlatego, dla
pewnosci, pytam o to pana.
A wiec?
Oto, jak to widze ciagn
a
Wellesley Keogh przypomina komputer,
ktry cierpi na zanik mocy. Informacje, ktrych potrzebuje i z ktrych INTESP
chciaby skorzystac nie sa juz w jego zasiegu. To znaczy, prawdopodobnie ciagle
ROZDZIA SZSTY
Sandra
Sandra Markham miaa dwadziescia siedem lat, odznaczaa sie niepospolita
uroda. Bya neofitka sztuki telepatycznej. Jak dotad
potrafia kontrolowac swj
talent tylko w niewielkim stopniu. Niewykluczone, z e to samo odczuwa Harry
Keogh. Czasami czytaa w jego umysle rzeczy, ktre z caa pewnoscia nie miay
prawa sie tam znajdowac ani zreszta u z adnego zdrowego psychicznie czowieka.
Kochaa sie z Harrym ledwie przed godzina, po czym on od razu zasna.
Sandra pogodzia sie juz z tym. Wiedziaa, z e spi zazwyczaj trzy do czterech godzin,
co mu w zupenosci wystarczao, by zregenerowac siy.
Przypatrujac
sie bladej, odprez onej, niemal chopiecej twarzy Harryego, nie
widziaa jeszcze oznak szybkich ruchw gaek ocznych, ktre swiadczyyby o marzeniach sennych. Korzystajac
z tego, wypoczywaa takze. Wasnie sen Harryego
by tym, co interesowao ja najbardziej. W kazdym razie prbowaa to sobie wmawiac.
Pracowaa dla INTESP. Czasami z aowaa tego, ale w ten sposb zarabiaa na
chleb. Tak naprawde nie byo sie specjalnie na co uskarzac, dopki nie zetknea sie
z Harrym. Poczatkowo
praca, gdyby nie musiaa zagebiac sie w ich tak ohydne z ycie. Zycie tych ludzi
czesto przypominao szambo, poznaa wiec az nadto dobrze smrd kanaw sciekowych. A niekiedy szczeglnie, gdy w gre wchodzio brutalne morderstwo
albo gwat fetor potrafi sie utrzymywac przez dugi, dugi czas.
111
Harry Keogh mia najbardziej delikatny umys, z jakim sie do tej pory zetknea. Ten czowiek bardzo nie lubi wyrzadza
c krzywdy komukolwiek ani czemukolwiek.
Czytaa jego akta, wkradaa sie w jego mysli. Dowiedziaa sie, z e zabi wielu ludzi. On jednak pamieta i z aowa prawie kazdego z nich. Czesto nachodzia
go tesknota, by wrcic i powiedziec im, z e bardzo mu przykro. Przesladoway
go koszmary senne. Sandra ledwie moga uwierzyc w poowe z rzeczy mu przypisywanych. Jej talent by paranormalny, to prawda, ale to, co nekroskop mg
zrobic i co uprzednio robi byo nadnaturalne. I przy tym uzywa swoich
mocy najlepiej, jak umia. Zabi w ten sposb wielu ludzi, lecz nigdy z adnego nie
zamordowa.
Sandra znaa mordercw, jednakze oni w niczym nie przypominali Keogha.
Ich mysli byy gebokie i ciemne, skebione jak wzburzone morze, pene mielizn
i wirw, jego zas byy jak czysta z rdlana woda przemykajaca
wok wyszlifowanych kamieni grskiego strumienia. I w tej samej chwili, lezac
tak obok niego,
Sandra wiedziaa juz, jak go okreslic. On mg byc tylko jednym z dwch: osobnikiem kompletnie amoralnym albo w sposb naturalny niewinnym. Ale to nie
brak moralnosci czyni go niewinnym. Krwawym niewinnym, a jednak bez skazy. Harry Keogh nie potrafi sobie poradzic z przeszoscia i w koncu zdecydowa
sie na spotkanie z Bettleyem. Sandra nie moga znalezc odpowiedzi na dreczace
ja pytania, kim w tej rozmowie by Bettley: ksiedzem, Judaszem, a moze spowiednikiem. Czua, z e konsekwencje tego spotkania zawaza na jej znajomosci
z Keoghem. Sadzia,
iz on na wp ja podejrzewa. To tumaczyoby, dlaczego nigdy nie zachowywa sie tak, jak by tego chciaa. To potworne znalezc mez czyzne
takiego jak Harry, po to tylko, z eby odkryc, iz sposrd wszystkich mez czyzn on
jest prawdopodobnie jedynym, ktrego nie moga miec.
Nagle za na siebie sama czujac
wewnetrzny przymus, by odrzucic przykrycie i wyskoczyc z zka, ale zarazem troszczac
sie, aby nie zakcic mu snu
ostroznie odsunea sie od niego i wyslizgnea z poscieli. Nastepnie nago posza do
azienki. Nie byo jej ani zimno, ani goraco.
Czua, z e musi cos zrobic. W dzien
byaby to najgorsza rzecz na swiecie: spacer do parku. Wierzya, z e cos z ich bajkowego swiata przenika do jej daleko mniej elizejskiej egzystencji. A kiedy ta
mysl nadesza, uswiadomia sobie, z e Harryemu wydaaby sie diablo negatywna,
skoro potrzebowaa czyjejs niewinnosci, aby rwnowazyc wasne winy.
Ugasia pragnienie, chlapnea zimna woda pod ramiona i na piersi, gdzie gwatowna miosc pozostawia na jej ciele krople potu, wytara sie do sucha szorstkim
recznikiem i popatrzya krytycznie na swe odbicie w lustrze.
W przeciwienstwie do Harryego nie dostrzegaa w sobie naiwnosci. Ale trudno o to, gdy ludzkie umysy w kazdej chwili moga sie przed toba otworzyc i opotac jak stronice ksia
zki, a ty nie masz dosc siy, by sie odwrcic, i czytasz wszyst-
112
ko, co tam jest zapisane. Inni telepaci INTESP, jak Trevor Jordan, mieli wiecej
szczescia. Ze wzgledu na charakter swojej pracy musieli ukierunkowac talent.
Sandra potrzasn
ea gowa. Mimowolnie zaczea biadolic nad sama soba. Spojrzaa na swoje odbicie w lustrze. Miaa duze, zielonkawo-niebieskie, badawczo
spogladaj
ace
oczy i may, ksztatny nos. Mae uszy, ledwie widoczne w czuprynie
miedzianych wosw, i dugie kosci policzkowe, schodzace
w d delikatna krzywizna do kragego,
jak wiele razy krzywia twarz w gniewie lub zmartwieniu. Bya szczesliwa, z e te
linie nie uposledzay jej urody.
Ciao kobiety mozna by uznac za prawie doskonae w takim stopniu, w jakim
ona sama mogaby sobie tego z yczyc. Wydawao jej sie, z e jest zbyt obfita u
gry, czasami tez myslaa, iz jej nogi sa stanowczo zbyt dugie.
Tak, mozesz uwazac to za wady powraca do niej gos Harryego z poprzedniego spotkania ale ja jestem goracym
113
114
Pod kara blu nie wolno ci, Harry! Gosy umarych zostayby znieksztacone nie do rozpoznania woa Harry Junior. Faethor Ferenczy, Tibor i Julian
Bodescu, byc moze byli ostatnimi. Wielka jest potega wampirw, ojcze! A jesli
jest ich wiecej, ukrytych gdzies na swiecie, jak wiele czasu im zajmie, by cie odszukac. . . lub tobie, by ich znalezc ? Ale oni beda cie szukali tylko wtedy, gdy
beda miec powody, by sie ciebie bac. Dlatego wasnie teraz usuwam te powody
ze szczetem! Rozumiesz?
Robisz to tylko dla siebie odpowiedzia Harry. Nie ze strachu o mnie,
lecz o siebie. Boisz sie, z e pewnego dnia wrce, odkryje ciebie w twoim gniezdzie
i zniszcze. Mwiem ci, z e nie bybym w stanie tego zrobic. Ale, oczywiscie, moje
sowo ci nie wystarcza.
Ludzie sie zmieniaja, ojcze. Ty takze mgbys sie zmienic. Jestem twoim synem, ale jestem tez wampirem. Nie moge ryzykowac, z e pewnego dnia nie
zechcesz mnie znalezc z mieczem, kokiem, w pomieniach. Powiedziaem juz
przedtem: jako nekroskop, jestes niebezpieczny, ale bez zmarych jestes bezsilny.
I bez nich nie masz wstepu do kontinuum Mbiusa. Nie mozesz wrcic tutaj ani
szukac mnie w innych miejscach. Tak, masz racje, to jest nastepny powd, dla
ktrego nakadam na ciebie te ograniczenia.
Wiec skazujesz mnie na tortury. To nieuniknione, poniewaz zmarli kochaja
mnie. Oni beda do mnie mwili!
Moga prbowac, ale nie usyszysz ich, ani im nie odpowiesz. Niniejszym
odmawiam ci tego uzdolnienia.
Przeciez jestem nekroskopem. Rozmawianie ze zmarymi to mj nawyk.
A co bedzie, gdy sie zestarzeje? Kiedy dotre do zmarych jako stary czowiek, co
wtedy? Czy takze bede musia cierpiec? Do konca mych dni?
Nawyki sa po to, by je zwalczac, Harry. Powtarzam po raz ostatni, a jesli
mi nie wierzysz, sprbuj. Nie wolno ci rozmyslnie rozmawiac ze zmarymi, a jesli oni przemwia do ciebie, musisz natychmiast wymazac ich sowa z pamieci.
W przeciwnym razie poniesiesz konsekwencje. Tak bedzie.
A caa matematyka, jakiej nauczy mnie Mbius, czy ja takze mam zapomniec?
Juz ja zapomniaes. To jest najbardziej bezposrednie ograniczenie, jakie na
ciebie nakadam. Nie chce byc bowiem atakowany na moim wasnym terytorium.
Od teraz, koniec dyskusji. To. . . juz. . . stao sie.
Wwczas Harry poczu gwatowny ucisk w gowie. Krzykna
z blu. Zapada
ciemnosc . . .
Odzyska przytomnosc w Londynie, w kwaterze gwnej INTESP. To byo
cztery lata temu. Powiedzia im wszystko i dopomg w skompletowaniu swoich
akt i akt wszystkich operacji, w ktrych bra udzia. Nie by juz nekroskopem. Nie
mg juz narzucac swej metafizycznej woli fizycznemu swiatu. INTESP nie imao juz z niego pozytku. Ale nawet po tym, jak wyprbowali wszystkie mozliwe
115
sposoby, aby przy wrcic jego personalne dyspozycje, by dziwnie spokojny, zupenie pewien, z e nie pozostawia go samemu sobie. By dla nich zbyt cenny jako
nekroskop. Nigdy o nim nie zapomna, a jesli tylko beda mogli przywrcic jego
moc, zrobia to. Podobnie postapi
a jego przyjaciele, nieprzeliczone tumy zmarych. Przyjaciele Harryego, jego prawdziwi towarzysze pomiedzy przewazajac
a
wiekszoscia liczyli zaledwie okoo setki. Reszta rwniez wiedziaa o nim. Dla
nich pozostanie zawsze jedynym swiatekiem w ich wiecznych ciemnosciach.
Harry. Mj biedny may Harry. Jeden z nich, zdecydowanie dla Keogha
najwazniejszy, znowu prbowa do niego przemwic. Dlaczego mi nie odpowiesz? Zawsze pozostaniesz dla mnie maym Harrym.
Poniewaz nie moge chcia odpowiedziec, ale nie odwazy sie, nawet we
snie. Gdyz raz sprbowa, na brzegu rzeki, i zapamieta to az za dobrze.
Pojecha tam po powrocie do swego domu niedaleko Bonnyrigg. Szukszin
wepchna
Mary pod ld i pozostawi jej ciao, ktre spyneo z pradem
do zakola
zamarzajacej
rzeki. Tam opado na dno i zmieszao sie z muem, wodorostami
i szlamem. I tu pozostao, az pewnej nocy Harry da jej okazje do zemsty. Od tego
czasu spoczywaa w spokoju, a jej szczatki
byy stopniowo wymywane. Ale duch
ciagle
sie tam znajdowa.
Przyby tam, by patrzec na spokojna, geboka i ciemna wode, na trzciny i gliniasty brzeg. Dawno nie uzywane sciezki biegy wzduz rzeki, zarastajac
chwa
stami i krzewami jezyn. Spiew
ptakw dochodzi z cienistych wierzb i kolczastej
tarniny. Oprcz jego starego domostwa znajdoway sie tu jeszcze trzy inne, z ktrych dwa stay oddzielnie w duzych, otoczonych murami ogrodach, dochodzacych
je i odjezdzali,
krecac
gowami. Byo to samotne miejsce, dlatego Harry je lubi. Zazwyczaj rozmawia tutaj z matka i nie musia sie obawiac, z e ktos zobaczy go, siedzacego
samotnie i mamroczacego
116
Tyle z e zapomniaes.
Co zapomniaem, mamo?
Zapomniaes, z e byes tu juz przedtem, w snach, wiec to, co zrobi ci mj
wnuk, tutaj sie nie liczy. Teraz wezwij mnie, Harry, abysmy mogli porozmawiac
i przespacerowac sie.
Zastanawia sie, czy rzeczywiscie mg z nia rozmawiac we snie. Nawyk do
tego poprzednio sniac
i czuwajac
zarwno, ale teraz. . .
Jest tak samo, synu. Trzeba ci tylko za kazdym razem przypomniec.
Nie wolno ci rozmyslnie rozmawiac ze zmarymi zauwazy inny gos,
nie nalezacy
do matki, dochodzacy
raczej z zakamarkw pamieci niz jego spia
cego umysu a jezeli mwia do ciebie, musisz wymazac ich sowa z pamieci.
W przeciwnym razie poniesiesz konsekwencje.
Gos mego syna westchna,
pojawszy
117
Nie wiem uciekaa przed jego wzrokiem ale ten gos. . . Och, tak,
wiem, gdzie jest. Wszyscy zmarli to wiedza. On jest w piekle!
W piekle? zapyta, agodnie obracajac
sie tak, z e stali twarza w twarz.
Popatrzya mu w oczy, otworzya usta, lecz zamiast sw wydobyo sie stamtad
bulgotanie, Zakaszlaa dawiaco,
plunea krwia. . . Wyprez ya sie, opucha,
wyrwaa sie z jego osabego uscisku. Zobaczy w jej ustach cos rozdwojonego,
co nie byo ludzkim jezykiem. Jej skra poszarzaa i w ciagu
sekundy upodobnia sie do penego dziur, wiekowego pergaminu. Ciao odpadao od kosci patami
niczym przegniy caun i rozsypywao sie w py, odsaniajac
czaszke. Krzyknea
w trwodze, odwrcia sie i odbiega. Zatrzymaa sie na chwile przy zakolu i popatrzya do tyu. Psujacy
sie i rozpadajacy
szkielet smia sie z niego. Wwczas
Keogh zobaczy, z e jej oczy zajarzyy sie karmazynowo w swietle ksiez yca, a zeby stay sie ostrymi, zagietymi kami.
Mamooo!. . . krzycza za nia sparalizowany strachem.
Haaaarry! Obcy gos dochodzi z bardzo daleka.
Harry wcia
z wierci sie na brzegu, patrzy to w te, to w tamta strone, przewierca wzrokiem srebrzyste swiato ksiez yca. Ale nie byo tam nikogo.
Zaszokowany naga metamorfoza matki, co do ktrej nie mia watpliwo
sci,
iz moga byc jedynie powaznym ostrzezeniem, w pierwszej chwili nie potrafi
odpowiedziec. Rozpozna bezmiar rozpaczy, blu i beznadziei w tym gosie, ktry
niezmiennie go przyzywa.
Harry, na Boga! Jezeli tylko tam jestes, odpowiedz, prosze. Wiem, z e nie
powinienes, wiem, z e sie boisz, ale musisz. To znowu sie dzieje, to znowu sie
dzieje!
Gos zanika, sab, jego telepatyczna potencja gasa. Jezeli Keogh mia kiedykolwiek zgebic te sprawe, mg to zrobic jedynie teraz.
Kim jestes? zapyta. Czego chcesz ode mnie.
Haaarry! Harry Keogh! Pomz nam! gos odchodzi, miesza sie z szumem wiatru.
Jak? zawoa. Jak moge wam pomc? Nie wiem nawet, kim jestescie. Ale w jego gowie bakao
wiatr, uderzy w Harryego z taka sia, z e mez czyzna musia pochylic sie w jego
strone. Wtedy nastapio
Znajdz nas i zniszcz nas! baga nieznany gos. Skoncz z tymi szkaratnymi nitkami teraz, zanim urosna w sie. Znasz sposb: ostra stal, drewniany
koek, oczyszczajacy
ogien. Zrb to, Harry. Prosze. . . zrb. . . to!
Keogh przebudzi sie. Sandra przywara do niego, starajac
sie go przytrzymac
na zku. By przemoczony od zimnego potu. Obejmowaa go za szyje, a pod
piersia czua jego walace
serce.
Juz dobrze, juz dobrze. To tylko zy sen, koszmar, nic wiecej.
Co? Cay drza.
Juz dobrze powtarzaa to tylko zy sen.
Sen? W jego oczach pojawia sie jakas posepna wizja. Odepchna
ja
agodnie, wciagn
a
geboko powietrze i zesztywnia. Nie rzuci to byo
cos wiecej niz zwyky sen, znacznie wiecej. Chryste, musze to zapamietac!
Za pzno. Sen juz sie cofa, spywa w d do korzeni podswiadomosci.
On by o. . . rozpaczliwie potrzasn
a
gowa, rozsnuwajac
zawiesine wasnego potu o mojej matce. Nie, nie o niej. . . ona w nim bya. To. . . ostrzezenie?
Tak, ostrzezenie i. . . cos jeszcze.
Sen odchodzi, wypierany wbrew jego woli przez wole kogos innego. Wole
czy zapis jego syna, przez post-hipnotyczne polecenia, ktre wszczepi w mzg
Harryego.
Minea czwarta w nocy. Harry spa jakies trzy godziny, Sandra troche krcej.
Kiedy wreszcie uspokoi sie i zaozy szlafrok, zrobia mu filizanke kawy. Prbowaa przywoac ten sen, nalegaa, z eby sobie przypomnia. . . przeklinajac
siebie
w duchu, z e wszystko przespaa. Gdyby czuwaa, mogaby chociaz zapac jakies
migawki z tego doswiadczenia, ktre go tak przerazio. Do jej obowiazkw
Przyjea sowa Harryego w milczeniu, udaa obrazona i odsunea sie. Ale tak
naprawde to on zosta zraniony, a bya to ostatnia rzecz, jakiej pragnea. W nie najlepszych nastrojach poozyli sie ponownie do zka i odwrceni do siebie plecami
po chwili zasneli.
Godzine pzniej obudzia sie znowu. Harry dalej spa, wyczerpany fizycznie
i psychicznie. Konczyny mia jak z oowiu, oczy nieruchome, oddech geboki, powolny i regularny. Nie sni juz wiecej. Lezac
obok niego, Sandra czua, z e sa sobie
obcy. Kochali sie ostatniej nocy i byo im bardzo, bardzo dobrze. Rozmyslajace
tym, siegnea w d. Chwile pzniej zostaa wynagrodzona, gdy czonek zesztywnia i pulsowa jej w palcach. Zwierzeca reakcja, wiedziaa to, a jednak bya mu
wdzieczna.
Jej lojalnosc wystawiono na powazna prbe. INTESP pacio rachunkami, ale
do z ycia potrzebowaa czegos wiecej niz sowite zarobki. Pragnea Harryego. To
nie byo zadanie do wypenienia, juz od dawna. Zbliza sie czas, kiedy zmuszona bedzie to przerwac, powiedziec do diaba z wywiadem i wszystko mu
wyjasnic.
Mysli Sandry, dryfujac,
zaczey sie ukadac w wielobarwna mozaike.
Zanim znowu zapada w sen, doszy ja jakies haasy z ogrodu od strony rzeki.
Powolne, leniwe szmery. Bya rozespana, ale te odgosy nie daway jej spokoju.
Trwaa wiec na granicy gebokiego snu i wzbraniaa sie przed zanurzeniem wen.
Ale w miare jak pierwsze, blade, niesmiae promienie dnia zaczey przeswiecac
przez z aluzje w pokoju Harryego, dzwieki powoli umilky. Usyszaa znajome
skrzypniecie furtki w starej, wykonczonej ukowato bramie w ogrodzie, a nastepnie cos, co mogo byc szuraniem stp, i juz nic wiecej.
Rankiem Harry, ubrany w szlafrok, przynis tace z parujac
a filizanka kawy
i sucharami.
Swietnie
powiedzia po prostu. Mielismy ciez ka noc.
Naprawde? szepnea rozespana i zauwazya, z e by wcia
z blady, ale
nie wyglada
juz na tak zmeczonego. Zdawao sie, z e dostrzega jakis nowy bysk
w jego spojrzeniu. Kocham cie powiedziaa, stawiajac
filizanke na maym,
sypialnym stoliku. Zapomnij o wszystkim innym, pamietaj tylko to. Nic na to
nie poradze i nie chce tego, ale po prostu cie kocham.
Ja. . . ja nie wiem odrzek.
Patrzac
na nia, siedzac
a w ten sposb na zku, zarzowiona od snu, z bolesnie
nabrzmiaymi sutkami, nie mg jej nie pozada
c. Znaa to spojrzenie, wiec wycia
gnea reke i pociagn
ea za koniec paska od szlafroka. Jego penis by juz sztywny
i porusza sie jak z ywa istota. Przywarli do siebie. Dotyka ja tam, gdzie, jak wiedzia, lubia najbardziej. Byo lepiej niz kiedykolwiek, a ich kawa wystyga. . .
121
Srodek
maja? Harry wzruszy imionami. Moze nie jest az tak goraco.
Ale sonce juz wzeszo i niebo jest czyste, wiec. . . powiedz, z e jest raczej
orzezwiajaco
niz zimno.
Dobra. Odwrcia sie do lodwki, ale on stana
przy niej i chwyci ja za
ramie.
Ja to zrobie, dobrze? odpar. Zdaje sie, z e uwielbiam robic dla ciebie
sniadanie.
Swietnie.
Usmiechnea sie.
Otworzya wielkie okna, wychodzace
na otoczony wysokim murem ogrd,
i zobaczya od razu, z e furtka pod kamienna brama jest nie domknieta. Pamietaa
skrzypienie o brzasku. Myslaa, z e to podmuch wiatru, choc nie wydawao jej sie,
by noc bya specjalnie wietrzna.
Przesza przez werande. Ogrd by prawdziwa puapka soneczna, wydawa
sie sciaga
c wszystkie promienie wczesnoporannego, majowego sonca. Mury domu juz sie nagrzay. Nie byoby to wcale ze miejsce do z ycia pomyslaa
gdyby tylko Harry o nie zadba.
W istocie, niewiele zrobi w domu i dookoa przez te ostatnie cztery czy piec
lat. Doprowadzi centralne ogrzewanie i przynajmniej prbowa uporzadkowa
c
ogrd.
Wesza na trawnik i skierowaa sie ku z wirowej sciezce. Jedna czesc ogrodu
otoczono niskim kamiennym murkiem. Zobaczya, z e w grnej warstwie muru
brakowao kilku kamieni i od razu przypomniaa sobie odgosy, jakie syszaa
w psnie. Gdyby ta czesc ogrodzenia zostaa wysadzona przez nabrzmiaa od
rosy czy deszczu glebe, wwczas szczatki
lezayby nie opodal. Niczego takiego
jednak nie dostrzega, jedynie rozebrana grna warstwe. W caym swym z yciu
nie widziaa, by ktos wslizgiwa sie cichaczem po to jedynie, by krasc kamienie.
Podesza do furtki i wyjrzaa na porosniety trzcina brzeg rzeki. Zamknea bramke
i podpara ja poowa cegwki, a nastepnie przystanea i wciagn
ea nosem poranne powietrze. Przez chwile wydawao jej sie, z e poczua jakis dziwny zapach. . .
Ale rwnie szybko zapach znikna.
Byc moze to bya przyczyna nocnego szurania i sapania: miejscowe stworzenia nocne, weszace
jaka
s padline lezac
a gdzies
w trzcinach na brzegu rzeki.
Zmarszczya czoo, poda
zya wzrokiem wzduz sciezki prowadzacej
do domu i nareszcie zobaczya, co sie stao z kamieniami z muru. Oczywiscie, mu122
siao to byc dzieo Harryego. Uozy z nich kilka liter. Zanim jeszcze zda
zya
odczytac ich sens, na werandzie pojawi sie Keogh z parujacym
dzbankiem kawy,
filizankami, mlekiem i cukrem na tacy.
Sniadanie
za piec minut oznajmi. Zanim zda
zysz nalac mi kawy,
bede z powrotem z jedzeniem.
Od razu uleciaa jej z gowy sprawa z kamieniami i skierowaa sie w strone
ogrodowego stolika.
O co chodzi z tymi kamieniami? przypomniaa sobie, gdy jedli sniadanie.
Hmm? Harry unis brwi. Z kamieniami?
W ogrodzie na trawniku.
Tak przytakna
kamienie okalaja trawnik. I co z nimi?
Nie nalegaa na trawniku! Kamienie uozone w litery. Co to, Harry,
czyzbys przekazywa potajemne informacje pilotom jumbo lecacym
sie zadziwiajacej
kamiennej legendzie. Bya prosta,
jakby nie dokonczona.
KENL
TJOR
RO
Informacje? powtrzy Harry, wasciwie sam do siebie. Wpatrywa sie
tak jeszcze przez chwile, po czym nerwowo zwilzy wargi i rozejrza sie szybko
po ogrodzie, rzucajac
badawcze spojrzenie to tu, to tam. Sandra zastanawiaa sie,
czego szuka. Nastepnie scich, znowu zblad, wyraznie czyms bardzo przejety.
Harry zapytaa czy cos. . . ?
Raczej czu, niz sysza jej gos.
Ech? Popatrzy na nia. Nie, nic. Musiay tu byc jakies dzieciaki.
Przeniosy kilka kamieni jaka sprawa?
Zasmia sie, ale nie wypado to naturalnie.
Harry podjea znowu ja. . .
W kazdym razie, miaas racje przerwa jej obcesowo tu jest cholernie
zimno. Chodzmy do srodka.
Kiedy jednak pozbierali naczynia ze sniadania, zobaczya, jak Keogh weszy
w powietrzu, dziwnie zaniepokojony.
Cos martwego powiedziaa, a on az podskoczy.
Co?
123
sie do ruchu
na szosie do Bonnyrigg. Z wioski moga zapac autobus do Edynburga. Robia
tak juz przedtem i nie stanowio to wielkiego kopotu. Nie zamierzaa rozmawiac
z nim.
Zobaczymy sie wieczorem? Czy mam tu przyjechac? Wysiadajac
z samochodu, niespodziewanie usyszaa sama siebie.
Nie. Potrzasn
a
gowa. Sandra. . . Wzruszy bezsilnie ramionami. Nie wiem. Naprawde nie wiem.
Zadzwonisz do mnie?
Tak odrzek i nawet zdoby sie na usmiech. Sandro. . . czy wszystko
w porzadku?
124
Kochanie pochylia sie i pocaowaa go przez otwarte okno samochodu naprawde nie martw sie niczym.
W Edynburgu Darcy Clarke i Norman Wellesley czekali nieopodal gregorianskich domostw, gdzie mieszkaa Sandra. Siedzieli w zaparkowanym samochodzie
Wellesleya, z dwoma innymi pracownikami INTESP. Kiedy wynurzya sie zza rogu, wysiedli z wozu i przywitali ja w drzwiach wejsciowych jej domu. Bez sowa
zaprosia ich do srodka.
Mio nam znowu pania widziec, panno Markham. Skina
gowa Wellesley.
Jak tam sprawy, Sandro. Clarke zmusi sie do usmiechu.
Dokonaa krtkiego wgladu
w jego umys. By strapiony i peen niepokoju,
ale nie dostrzega nic szczeglnego. Z pewnoscia chodzio o Keogha, bo z innej
przyczyny tych dwoje nie przychodzioby tutaj.
Kawy? zapytaa i nie czekajac
na odpowiedz, udaa sie do kuchni.
Tak, najwyzsza pora na kawe powiedzia Wellesley. Ale tak naprawde, to jestesmy strasznie zajeci i nie bedziemy zanadto przeduzac naszej wizyty.
Jezeli wiec mozemy przystapi
c od razu do rzeczy. . . Czy zamierzaa sie pani spotkac z Keoghem dzis wieczr? Bedzie pani w jego zku, czy on w pani? pyta
Wellesley. Znowu rzniecie wieczorem, prawda?
Byo w tym czowieku cos, co zawsze Sandre irytowao. I fakt, z e jego umys
by nieprzenikniony nie emitowa nawet najsabszego z arzenia dodatkowo
rozdraznia kobiete. Jej zimny wzrok wyszed naprzeciw spojrzeniu Wellesleya.
Moze do mnie zadzwoni odpara beznamietnie.
Chodzi o to, z e wolelibysmy, abys sie z nim dzis wieczorem nie spotykaa, Sandro wkroczy Clarke pospiesznie, zanim Wellesley zda
zy powiedziec
cokolwiek. A to dlatego, z e my zamierzamy sie z nim spotkac. I chcielibysmy
unikna
c, no wiesz, kopotliwej konfrontacji.
Nalaa kawe i usmiechnea sie do Darcyego. Zawsze go lubia i nie chciaa
stawiac go w niezrecznej sytuacji w obecnosci jego szefa. Ich szefa, choc juz nie
na dugo. Nie, jesli tylko sprawy potocze sie zgodnie z jej planem.
Rozumiem. Wiec co sie dzieje?
Nic, czym musiaaby pani zaprzata
c sobie gowe. Zby ja Wellesley.
Takie rutynowe dziaania. A do tego scisle tajne.
Raptem ona takze zaczea sie obawiac o Harryego. Miaa zamiar odpowiedziec im o ostatnich wydarzeniach, ale wycofaa sie. Byo cos w ich nastawieniu,
szczeglnie Wellesleya, co ostrzegao ja, z e to nie jest dobry moment. A poza tym
to wszystko i tak umiesci w comiesiecznym raporcie wraz z rezygnacja.
To byoby na tyle. Wellesley wsta. Wiec do nie zobaczenia! Kiwna
gowa, przesa jej skrzywiony pusmiech i skierowa sie w strone drzwi.
Wiec jesli on zadzwoni, to pani cos wymysli, prawda?
125
uscisku
jej reke tuz nad okciem, jakby chcia powiedziec: Wszystko w porzadku.
Bede tam.
Nie moga zrozumiec, dlaczego Darcy by tak przejety. Rzadko widywaa go
w takim stanie. . .
ROZDZIA SIDMY
Mowa umarych
Wysadzi Sandre w Bonnyrigg. Jadac
z powrotem, zatrzyma sie przy sklepiku
i kupi sobie paczke papierosw. Popatrzy na reszte, ale jej nie przeliczy nie
potrafi.
Harry Junior bowiem odebra ojcu umiejetnosc posugiwania sie cyframi. Dlatego tez eks-nekroskop w z aden sposb nie mg skorzystac z kontinuum Mbiusa. Sandra pilnowaa nawet pacenia jego rachunkw, gdyz inaczej pewnie i tam
popeniaby bedy. Mozna by sie zastanowic, jaka wartosc miaa teraz jego instynktowna matematyka, rwnanie Mbiusa. Harry zastanawia sie, czy to by
sen, fantazje, czy wymys jego wyobrazni. Pamieta wszystko, ale kiedy prbowa wytumaczyc to Sandrze, mysl przybieraa postac marzenia albo historii przeczytanej w ksia
zkach dziecinstwa, teraz szybko zacierajacej
sie w pamieci. Nie
wiedzia, czy rzeczywiscie dokona tych wszystkich rzeczy. A jesli tak, to czy
chce odzyskac zdolnosc rozmawiania ze zmarymi, przekraczania drzwi, ktrych
istnienia nikt inny nie przeczuwa? Podrzowac szybko jak promien swiata w metafizycznej czasoprzestrzeni.
Wrci do domu. Wyszed do ogrodu i popatrzy na kamienie:
KENL
TJOR
RO
Zarejestrowa ich pozbawiona znaczenia legende w swoim umysle. Nastepnie
przyprowadzi taczke i wrzuci je do niej. Jesli ktos prbowa mi cos powiedziec,
to dlaczego mu to utrudniac? pomysla.
Keogh uda sie do pokoju na poddaszu. Duze, zakurzone pomieszczenie z maym oknem, nagimi z arwami zwisajacymi
sie z niebieskimi.
Wiedzia, z e cos nadciaga,
cos strasznego. Reszta przypominaa chinska amigwke bez rozwiazania,
128
odbiornik. Kiedy ekran zgas, dopiero spostrzeg, jak sie zrobio ciemno. Dochodzia pnoc. Temperatura w domu spadaa, gdyz czasomierz
wstrzyma dopyw pradu
do systemu centralnego ogrzewania. Zazwyczaj o tej
porze Harry leza juz w zku. . .
Pomysla, z e moze obejrzaby jeszcze jeden wywiad z jakims interesujacym
129
i gasnaca
z szacunkiem sciszy gos to stary czowiek bliski smierci.
To ci dopiero mowa! powiedzia Gadua z respektem. Ale, oczywiscie, wiesz o tym wszystko, prawda Harry? To jest, o smierci, i tym wszystkim?
Czyz nie jestes tym, ktrego nazywaja nekro. . . jak mu tam?
Nekroskopem, tak Harry przytakna
a w kazdym razie, byem nim.
I co to jest dla prawdziwego talentu, chopcy? Gadua bysna
zebami.
Dla Harryego Keogha, czowieka, ktry mwi o zmarych, i on jest jedynym,
ktremu oni odpowiadaja, najuprzejmiej, jak umieja!
Widzicie, darza go czyms
w rodzaju miosci. A wiec znw zwrci sie do Keogha jak nazywasz ten
rodzaj konwersacji, Harry? Mam na mysli, no, kiedy rozmawiasz ze zmarymi?
Rozumiesz, przed chwila rozmawialismy z pania Zdzieniecki, ktra opowiadaa
nam o mowie niemych, mowie guchych i. . .
Mowa zmarych ucia
Harry.
Mowa zmarych? Naprawde? To ci. . . dopiero. . . mowa! A wiec, jezeli
nie byes jednym z najbardziej interrr. . . Przerwa i zerkna
gdzies za plecy
Keogha.
Hmm? odezwa sie Harry.
Jeszcze jedno pytanie, synu powiedzia naglacym
Wampir wrzasna
i wypad z fotela. W drzwiach dostrzeg sylwetke
czegos, co mogo byc tylko jednym: tym, o czym wiedzia, z e po niego przyjdzie.
Badz
ac
po omacku, Harry przewrci may stolik, straci
lampke nocna.
Wreszcie odnalaz. . . orez , ktry wczesniej tego dnia przygotowa. Waczy
swiato. Przyklekna
za fotelem, podnis poyskujac
a, metalowa kusze i zobaczy, jak
najgorsza mara z jego snw wchodzi do pokoju.
Nie mogo byc watpliwo
131
i sliniacego
sie Wellesleya.
Nie! Wracajcie, skad
jestescie! To pomyka! krzykna
Harry, powodowany jakims samobjczym odruchem. A przynajmniej, stara sie tak krzyczec.
Ale doszed tylko do wracajcie skad.
. . , gdyz nie wolno mu byo zwracac sie
do zmarych. Szczesliwie dla Wellesleya, zmarli mogli go suchac.
Keogh chwyci sie rekami za gowe, zama sie wp i pad na ziemie jak
marionetka, ktrej nagle obcieto sznurki. Obydwaj zmarli odrzucili kamienie, odwrcili sie i odeszli z powrotem w noc.
Wellesley odzyska znowu gos, gos peen obedu.
Widziaes, widziaes? bekota. Nie wierzyem, ale teraz sam to zobaczyem. Wezwa ich przeciwko mnie. To potwr, na Boga, potwr. Ale to twj
koniec, Keogh!
Wyrzuci pusty magazynek na dywan i wasnie wyjmowa z kieszeni peen,
kiedy Clarke grzmotna
go z caej siy. Bron wyleciaa z rak
Wellesleya, a on sam
zwis na wbitej w sciane strzale. Rozleg sie tupot stp i do pokoju wpado dwch
ludzi z grupy wsparcia. Darcy na pododze, trzyma w ramionach Harryego, ktry
132
dostarczyc go do M15, co sprawia, z e z powrotem obejmuje dowdztwo. Przynajmniej na teraz poinformowa Clarke.
Eddy poszed na gre.
Ale to tylko czesc problemu. Nieszczescia chodza parami. Mamy wielki
kopot doda.
My? Sandra zdziwia sie i pokrecia gowa. Nie, mnie to nie dotyczy,
cokolwiek by to byo. I myslaam, z e ciebie tez. No tak, twoja dymisja moze
zostac odrzucona, ale moja nie. Skonczyam z INTESP.
Rozumiem odpar miaem na mysli, z e to ja mam kopot, a nie my. To
jest nie tylko sprawa zawodowa, ale i osobista. I obawiam sie, z e nie bede mg
odejsc , dopki nie doprowadze tego do porzadku.
Egejskim, na wyspie Rodos. Sledzili przemyt narkotykw przez Morze Srdziemne. I zdaje sie, z e sie przejechali.
Jak powaznie? Sandra zetknea sie kiedys z tymi dwoma i wiedziaa cos
niecos o ich talentach i wysokiej skutecznosci.
Bardzo powaznie. Darcy potrzasn
a
gowa. I. . . to niesamowite. Musze to sprawdzic osobiscie. Byli moimi najlepszymi przyjacimi.
Niesamowite? powtrzya za nim. Byli?
Clarke przytakna.
mzgu, to wszystko. Tyle tylko, z e jego stan nie poprawia sie. To mi podejrzanie
wyglada.
spotkaem w INTESP. Zmarszczy brwi. Boze, moja geba cuchnie! W nagym bysku przypomnienia jego oczy rozszerzyy sie. Ten idiota prbowa
mnie zastrzelic! I wtedy. . . Gwatownie sie wyprez y i rozejrza po wszystkich
rogach pokoju.
To byo ostatniej nocy uspokoi go Darcy, wiedzac,
czego tamten szuka. I. . . nie ma ich juz. Odeszli, jak im kazaes.
Niepokj ustapi
z twarzy Harryego, dajac
miejsce goryczy czowieka zdradzonego.
Ty tez tu byes rzuci oskarzycielsko razem z Wellesleyem.
Darcy nie zaprzeczy.
Tak powiedzia lecz po raz ostatni. Suchaem rozkazw lub staraem sie, ale to nie jest wytumaczenie. Byem tu, a nie powinienem. Ale od tego
momentu. . . mam jeszcze jedna rzecz do zrobienia i rozstaje sie z INTESP na dobre. Nie mysle, aby robota szpiegowska bya w moim stylu, Harry. Co sie tyczy
Wellesleya: sadz
e, z e nie sprawi nam wiecej kopotw.
Co? Harry poblad smiertelnie. Nie mw mi, z e. . .
Nie, nic mu nie zrobili. Darcy pokreci gowa. Powiedziaes im, by
odeszli, i oni odeszli. Wtedy zemdlaes.
Sandra wrcia z kawa.
No i co z nazwiskami? zapytaa.
Harry pociagn
a
tegi yk goracej
kawy, ostroznie poruszy gowa.
O Boze, moja gowa!
Wyjea z torebki piguki i podaa mu. Wzia
je, pokna
i popi.
Tak, nazwiska powtrzy. Nazwiska ludzi z INTESP. Rozmawialiscie o nich?
Darcy opowiedzia mu o Layardzie i Jordanie, a w miare jak mwi, twarz
nekroskopa nachmurzya sie i pociemniaa. Darcy skonczy. Harry spojrza na
Sandre.
I co?
Wzruszya ramionami. Wygladaa
na zmieszana.
Do czego zmierzasz, Harry?
Powiedz mu o kamieniach w ogrodzie wyjasni.
Momentalnie zrozumiaa, o co mu chodzi.
Ken L! I T. Jor! wyszeptaa.
Darcy osupia.
Zechcielibyscie moze powiedziec cos wiecej? poprosi.
Keogh wsta, zakoysa sie i skierowa w strone drzwi werandy. Mia na sobie
pizame.
Ostroznie ostrzeg go Darcy. Jest tam wcia
z peno szka. Nie napracowalismy sie zanadto przy sprzataniu.
135
strasznie.
Troche kreci mi sie w gowie, to wszystko odpar. Syszaem, o czym
rozmawialiscie, kiedy sie obudziem. I, do diaba, zdaje sie, z e od poczatku
wiedziaem, z e do nich nalezysz. Ty i stary Bettley. I co z tego? Tez kiedys nalezaem.
I, popatrzmy prawdzie w oczy, pomagaja mi jak tylko moga!
Czyz nie?
Darcy ciagle
przyglada
sie kamieniom.
Czy to znaczy, z e? zapyta. Caa trjka popatrzya na niekompletny wyraz:
ROI
Rodos przytakna
Harry. Nie zda
zyli dokonczyc D ani napisac O i S.
Teraz to wszystko sie skada.
Ale w co? powiedzieli jednoczesnie Sandra i Darcy. Harry popatrza na
nich i nie prbowa nawet ukryc swojego strachu.
W cos, o co modliem sie, aby sie nigdy nie zdarzyo, a czego jednoczesnie
spodziewaem sie od czasu powrotu z Gwiezdnej Krainy odpar. Zadrza.
Wejdzmy do srodka doda po chwili.
Wellesley obudzi sie. Pomysla, z e musi zejsc na d i stana
c twarza w twarz
z Harrym. Wiedzia, jak wiele mia szczescia, z e nie zosta morderca, wiedzia
tez, z e to Harry nie pozwoli swym zmarym przyjacioom zabic go, chociaz
miaby pene prawo i nikt nie mgby go za to winic. Opowiedzia wiec Clarkeowi wszystko, caa historie: jak zosta zwerbowany przez Grigorija Borowica
ze wzgledu na swj negatywny talent (fakt, z e jego umys by nieprzenikniony)
i jak peni role wtyczki dopki nie sprbowali go uaktywnic.
Wellesley twierdzi, iz najbardziej interesowa ich Keogh, choc niewatpliwie
poswiecali tez niemao czasu na reszte INTESP. Dostarcza im szczegw na temat jego postepw. Ale kiedy zaczeo sie wydawac, z e Harry jest na krawedzi
136
nowych rzeczy, zapragneli sie go pozbyc. Harry ze swa dawna moca albo z nowymi uzdolnieniami, o ktrych oni nigdy nawet nie syszeli, staby sie po prostu
zbyt niebezpieczny.
Darcy wyda swym ludziom rozkazy, by zabrali eks-szefa z powrotem do Londynu. Odby duga sesje telefoniczna z ministrem. Jednym z tematw by Nikoaj
Zarow,
sowiecki acznik
Uznaem,
z e przynajmniej tyle ci jestem winien, a przypuszczalnie duzo wiecej. Chce odebrac stamtad
Trevora i Kena, kiedy tylko beda mogli byc przewiezieni. Chce tez
sprawdzic, czy mozna ustalic, z czym sie zetkneli. Ich grecki acznik
ciagle
tam
jest i moze bedzie mg mi w tym pomc. Popatrzy na Keogha badawczo.
I mam nadzieje, z e ty takze pomozesz mi, Harry, co do tych. . . informacji, jakie
otrzymaes, i wszystkiego.
Harry skina
gowa.
Mam pewne podejrzenia rzek ale mdlmy sie lepiej, abym sie myli.
Widzisz, ja wiem, z e zmarli nigdy nie skrzywdziliby mnie. Ta sprawa jest tak
wazna dla nich lub dla mnie, z e wprost kusza mnie do rozmowy! Ale mj syn
zrobi diablo dobra robote. Nie pamietam z adnego szczegu z moich snw i nie
moge prbowac ich wyjasnic. Co zas do kontinuum Mbiusa. . . Boze, nie potrafie
dodac dwa do dwch, tak z eby nie wyszo piec .
Darcy Clarke mia osobiste doswiadczenie z kontinuum Mbiusa. Harry zabra go tam raz, lub raczej przewiz. Stad,
z tego domu, do kwatery gwnej INTESP. Przebyli ponad trzysta mil. Darcy uczestniczy w wycieczce, ktrej nigdy
nie powtrzy. Jeszcze teraz, po tylu latach, tkwia w jego pamieci.
Na wstedze Mbiusa panowaa ciemnosc . Pierwotna Ciemnosc , jaka istniaa, zanim nasta wszechswiat. Miejsce negatywnosci, gdzie Ciemnosc kadzie sie
na obliczu gebi. Byc moze miejsce, z ktrego Bg wyda rozkaz: Niech Be
dzie Swiato.
I sprawi, z e fizyczny wszechswiat oddzieli sie od metafizycznej
przni.
Nie byo tam powietrza, ale nie byo tez czasu, wiec Darcy nie musia oddychac. A podobnie, nie istniaa tez przestrzen. Obydwa te podstawowe wspczynniki swiata materialnego pozostaway nieobecne. Harry stanowi dla Darcyego
ostatnia wiez z Bytem i Ludzkoscia. Czu uscisk reki nekroskopa. Czu, z e posiada jakies niewielkie rozumienie tego miejsca. Na przykad: wiedzia, z e jest
137
to realne, z e nie ma sie czego bac, poniewaz jego talent nie sprzeciwi sie. Wiec
nawet w stanie zametu i bliski paniki, by zdolny analizowac swoje wrazenia.
Przy braku przestrzeni zdarzao sie nigdzie, ale tym samym brak czasu sprawi, z e byo to wszedzie i zawsze. Zarazem jadro
i krawedzie, wnetrze i zewnetrze, gdzie nic sie nigdzie nie zmienio, jak za sia woli. Ale tam wola nie
istniaa, chyba z e wniesiona przez kogos takiego jak Keogh. Harry by tylko czowiekiem, ale rzeczy, ktre czyni dzieki kontinuum Mbiusa byy. . . Bogu podobne.
Darcy pomysla o Bogu, ktry uczyni Wielka Zmiane z bezksztatnej przni
i stworzy wszechswiat. A wtedy mysl takze zaistniaa. . .
Harry przywid go na prg drzwi czasu przyszego. Wygladaj
ac
za zewnatrz,
zobaczyli chaos milionw, bilionw nitek czystego, bekitnego swiata, wyrytych na tle czarnej, aksamitnej wiecznosci. Odcisnietych na niebie, odcisnietych
w Czasie. Dwie z nich wzbudzay najwieksza groze. Splecione, skrecone bekitne
serpentyny bray poczatek
z Darcyego i Harryego, wychodziy z nich i uciekay
gdzies w przyszosc . . .
Bekitne nitki z ycia ludzkosci, caego rodzaju ludzkosci, rozpostarte w czasie
i przestrzeni. . . Wwczas Harry zamkna
te drzwi i otworzy inne, drzwi przeszosci. Miriady neonowych nitek z ycia znajdoway sie i tutaj, ale tym razem nie
rozwijay sie w zamglona przestrzen, lecz kurczyy i zwez ay, zmierzajac
w kierunku odlegego, oslepiajacego,
bekitnego punktu.
W oglnosci, to wypalio najsilniejszy slad w pamieci Darcyego: fakt, z e widzia samo swiato poczecia ludzkosci. . .
Tak czy owak gos Harryego, zdecydowany, przywoa go do terazniejszosci jade z toba. Na Rodos, znaczy sie. Mozesz potrzebowac mojej rady.
Darcy popatrzy na niego zdumiony. Nie widzia go takim od. . . dawna.
Jedziesz z. . . ?
To sa takze moi przyjaciele rzuci Keogh. Och, nie znam ich moze
tak dobrze jak ty, ale wierzyem w nich kiedys, a oni wierzyli we mnie, w to co
robiem. Brali udzia w sprawie Bodescu. Maja swoje uzdolnienia i posiadaja bezcenne doswiadczenie. . . rzeczy. Poza tym, wydaje mi sie, z e zmarli chca, z ebym
jecha. I w koncu, nie mozemy sobie pozwolic, by cokolwiek stao sie ludziom
takim jak tych dwch. Nie teraz.
Nie mozemy sobie pozwolic? Jakie my, Harry?
Ty, ja, cay swiat.
Czy jest az tak z le?
Byc moze. Dlatego z toba jade odrzek nekroskop.
Sandra popatrzya na nich obu.
Ja tez zdecydowaa.
Nie. Darcy potrzasn
a
gowa. Jezeli naprawde jest tak, jak on mysli,
to nie jedziesz.
138
Swietnie
odpar Darcy. Dzwonisz po takswke, a ja pomagam Harryemu pakowac sie. Jezeli zostanie nam troche czasu, wprowadze kwatere gwna w sytuacje, zadzwonie z lotniska. Ruszajmy.
Niezliczone tumy zmarych w grobach odetchney z ulga, przynajmniej w tej
chwili. Harryemu wydao sie, z e usysza to masowe westchniecie, i zadrza. Nie
ze strachu czy grozy. By to orzezwiajacy
dreszcz znajomosci rzeczy. Lecz oczywiscie jego przyjaciele, jego z yjacy
przyjaciele, nic o tym wszystkim nie wiedzieli.
Niepostrzezenie dla caej trjki, na lotnisku w Edynburgu z egna ich Nikoaj
Zarow.
Natomiast Wellesley obserwowa dom Harryego w Bonnyrigg.
Widzia, co wyszo z ogrodu i powloko sie do rozupanych grobowcw na
cmentarzu odlegym o p mili. Widzia to i wiedzia kim on by, a jednak twarz
mu poszarzaa. To jednak nie przeszkodzio mu zaszyfrowac informacji i przesac
do komrki KGB w ambasadzie. Sowieckie agencje wywiadowcze dowiedziay
zwiazku,
na zmeczonego i udreczonego.
139
rozpaczliwych ruchw
ramionami, wyciagn
a
przed siebie rece.
Nie wiem i obwiniam sie za to! Ale. . . nie byo ich atwo zrozumiec, tych
dwch. Policjanci? Dziwni policjanci? Wydawali sie wiedziec tak duzo, tacy pewni niektrych rzeczy, ale nigdy nie tumaczyli mi, skad
wiedza.
Sa bardzo szczeglni zgodzi sie Darcy. Ale, co z Kenem?
Nie umia pywac, mia guza na gowie. Wyciagn
aem
go z zatoki na skay,
wypompowaem sona wode, pobiegem po pomoc. Jordan, zupenie nieprzydatny, siedzia na molo pod starymi wiatrakami i mamrota cos do siebie. Nagle. . .
zwariowa! I tak juz pozostao. Ale Layard, ten by OK. Jedynie guz na gowie.
A teraz. . .
Teraz? pochwyci Harry.
Teraz mwia, z e moze umrzec! Papastamos wyglada,
z e znis to
lepiej od pozostaych. Mia twarz spokojna. Inaczej niz u Sandry i Darcyego, Papastamos nie dostrzeg na niej smutku. Facet z zimna krwia, ten Harry Keogh
pomysla wiec.
140
Myli sie jednak. Po prostu Harry nauczy sie patrzec na smierc inaczej. Ken
Layard mg umrzec tutaj umrzec fizycznie, dla tego cielesnego swiata ale
nie by martwy do konca. Nekroskop wiedzia, z e Ken moze nawet teraz szuka
z nim kontaktu, desperacko pragnac
porozmawiac przy pomocy mowy zmarych.
Tyle tylko, z e Harryemu nie wolno byo go suchac i nie wolno byo odpowiadac,
nawet, gdyby usysza.
Zobaczyc go? odrzek Papastamos. Oczywiscie. Ale dziewczyna mwi, z e najpierw lekarz chce z nami porozmawiac. Tam jest jego biuro.
Poprowadzi ich chodnym korytarzem, do ktrego swiato wpadao ukosem
przez wysokie, waskie
okna.
Lekarza niskiego, ysawego mez czyzne, znalezli w jego malutkim gabinecie, nucacego
i stemplujacego
inaczej. Layard nic by nie czu w rekach patologa, ktry braby sie
do rzeczy ze znawstwem chirurga, a nie oprawcy, lecz mimo wszystko Harryemu
sie to nie podobao.
Takie jest prawo. Lekarz rozozy rece.
Layard leza na szpitalnym zku na kkach, przykryty przescieradem. Darcy
ostroznie odsoni pachte, by popatrzec na twarz denata. Cofna
sie momentalnie.
Tak samo Sandra. Rysy Layarda wykrzywia upiorny grymas.
To spazm poinformowa Sakellarakis, kiwajac
gowa. Miesnie scia
gniete. Przed pogrzebem go poukadaja. Wtedy zasnie porzadnie.
141
skra peka w srodku. Ciao biae jak rybi brzuch przeswitywao przez niewielka
ranke. Keogh przyjrza sie guzowi, wyciagn
a
reke, jakby chcia go dotkna
c, ale
zrezygnowa i odwrci sie.
Ten wyraz jego twarzy mrukna
to nie spazm miesniowy, ale najczystsze przerazenie.
Darcy Clarke cofna
sie. Nie przestawa sie cofac dopki nie znalaz sie na
korytarzu. Oszoomiony, utkwi oczy w sylwetce na wzku. Sandra doaczya
do
niego.
Darcy, co to jest? zapytaa zduszonym gosem.
Nie wiem przekna
sline ale to nie jest normalne! Jego talent juz
dziaa, ostrzega go.
Papastamos zasoni na powrt twarz Layarda. Wyszli wraz z Sakellarakisem
na korytarz.
Nie spazm, pan mwi? Lekarz popatrzy na Harryego i przekrzywi
gowe. Pan wie o tych rzeczach?
Tak, wiem cos niecos o zmarych przytakna
nekroskop.
Harry jest. . . specjalista. Darcy odzyska juz panowanie nad soba.
Ach powiedzia Sakellarakis lekarz!
Prosze posuchac. Keogh uja
go za ramie i mwi gosem penym powagi. Sekcje trzeba przeprowadzic dzis wieczorem. A nastepnie on musi zostac
spalony!
Spalony? Chodzi o kremacje?
Tak, o kremacje. Musi byc zamieniony w popi. Najdalej jutro.
O Boze! wybuchna
Papastamos. I Ken Layard by panskim przyjacielem? Dziekuje za takich przyjaci!
Zimny pot pokry czoo Harryego.
Mysle, z e on nie jest martwy odpar.
Pan nie. . . Ale ja to wiem na pewno. Szanowny pan. . . on jest na pewno
martwy!
142
Bad
z kumplem, Manolis, i poczekaj na nas na zewnatrz.
Wierz mi, wiemy,
co robimy.
Ten wzruszy ramionami z gorycza i wyszed. Darcy i Harry popatrzyli na
Sandre.
Czy czujesz sie na siach? zapyta Darcy.
To powinno byc atwe odpara troche zaniepokojona. Jestesmy z tej
samej gliny. Miaam wiele doswiadczen z Trevorem, i wiem, jak sie do niego
dostac.
Przyjea pozycje za plecami Jordana, kadac
rece na oparciu fotela. Ostatnie
promienie sonca zaczey blednac
w malutkich, wysokich, umieszczonych w wykuszach, zdobionych witrazami oknach celi.
Sandra zamknea oczy. Zapada cisza. Jordan siedzia przytwierdzony do fotela. Jego piers wznosia sie i opadaa, powieki drzay, gdy tak sni czy rozmysla.
Lewa reka, obwiazana
mroku i zanikaja
cego swiata.
Bez ostrzezenia Sandra znalaza sie w srodku. Wydaa zduszony krzyk i odskoczya w ty od fotela tak, z e zderzya sie ze sciana. Jordan otworzy gwatownie
oczy, pene przerazenia. Rzuci gowa w prawo i lewo, dostrzeg dwch esperw
stojacych
Nagle, tak cakiem po prostu, Keogh uzmysowi sobie, kto w Bonnyrigg przychodzi do niego w snach bagac o pomoc.
Po chwili blada twarz Jordana zaczea kurczyc sie i drzec w potwornych spazmach wysiku i cierpienia. Prbowa cos powiedziec, ale nie dano mu szansy.
Drgawki ustay. Rozgoraczkowane
z jej oczu.
144
ROZDZIA SMY
Niemartwi
Zapada zmierzch. By to dopiero poczatek
sezonu, stosunkowo nieliczni tu
rysci przechadzali sie, zadziwiajac
barwnoscia i pomysowoscia strojw. Swiata
miasta zapalay sie juz tu i wdzie, gdy trjka Anglikw pedzia takswka do
wynajetej dla nich willi. Siedzacy
z przodu obok kierowcy Manolis Papastamos,
zachowywa sie wyjatkowo
cicho. Darcy przypuszcza, z e Grek poczu sie zignorowany, odstawiony na boczny tor. Nalezao to jakos zaagodzic. Papastamos
ciagle
by im potrzebny. Bez jego wsppracy powodzenie akcji mogoby stana
c
pod znakiem zapytania.
Willa znajdowaa sie w otoczonym wysokim murem ogrodzie drzew cytrynowych, migdaowych i oliwkowych. Okna wychodziy na morze i promenade Akti
Canari, biegnac
a wzduz brzegu i dalej, w kierunku portu lotniczego. Zbudowana
zostaa na planie kwadratu, dach miaa paski. Od skrzypiacej
furtki z kutego z elaza z wirowa sciezka prowadzia do drzwi, gdzie na maym ganku matowa lampa
146
Manolis, doprawdy nie wiemy, jak ci dziekowac powiedzia za nim Darcy. To jest, jak ci sie mozemy odpacic za to wszystko? Och, mozemy zapacic,
oczywiscie, mozemy, ale musisz nam powiedziec jak, ile. . . i tak dalej.
Tamten wzruszy ramionami.
To jest w gestii greckiego rzadu.
Jak powiedziaem, bez ciebie pogubilibysmy sie tutaj. Chcielibysmy, z ebys uzy wszystkich swoich wpyww, by ta sekcja sie odbya, i aby natychmiast po tym ciao
biednego Layarda zostao poddane kremacji, najszybciej, jak to bedzie mozliwe.
To przede wszystkim. Bedziesz rwniez musia miec pod kontrola ten gang przemytnikw narkotykw, jako z e teraz jestes tu jedyna osoba, ktra cokolwiek wie
na ich temat. Przyleci tutaj od nas pare osb w tej sprawie i beda prosili ciebie, bys
ich wprowadzi. I w koncu, jezeli to w ogle mozliwe., czy myslisz, z e mgbys
zaatwic dla nas jakis samochd?
Nie ma sprawy odpowiedzia tamten, ekspansywny jak zawsze bedzie tu jutro rano.
Wobec tego, to wszystko na teraz. Darcy usmiechna
sie. Wierzymy
po prostu w to, z e robisz swoje. A i ty musisz nam wierzyc, z e robimy to, co do nas
nalezy. Kazdy z nas jest fachowcem, ale tez kazdy w innej dziedzinie, Manolis.
Papastamos nagryzmoli numer na skrawku papieru.
Mozecie mnie tu zapac o dowolnej porze powiedzia. Jezeli mnie
nie bedzie, to powiedza wam, gdzie jestem.
Darcy jeszcze raz podziekowa mu i z yczy dobrej nocy. Kiedy takswka odjechaa, wrci do srodka przez skrzypiac
a furtke. . .
Caa trjka wyszli cos zjesc i porozmawiac.
Ale dlaczego poza domem? dopytywa sie Darcy, kiedy znalezli tawerne
wychodzac
a na cicha uliczke.
147
na oszoomiona po spotkaniu
z kims niewyobrazalnym w umysle Trevora Jordana.
Tutaj sa ludzie. Harry prbowa tumaczyc cos, czego sam nie by pewien. Inne mysli, inne umysy. Wytumiajace
to aktywnosci mentalnej. Wy
dwoje powinniscie rozumiec to lepiej ode mnie. Nie chce, z eby sie o nas dowiedziano, to wszystko. Wy, esperzy, myslicie, z e jestescie zreczni? Na pewno tak
jest, ale wampiry tez posiadaja moc!
Na dzwiek sowa wampir Darcy Clarke natychmiast przypomnia sobie
sprawe Bodescu. Tym razem znowu poczu znajome mrowienie w krzyzu.
Sadzisz,
narodzi. Ztodzib,
dziecko, ktre uczy sie biegac zanim jeszcze umie chodzic.
I popenia bedy, ciagle
sie przewraca. Az jeden z tych upadkw okaza sie dla
niego fatalny. Ten jednak, z ktrym teraz mamy do czynienia, jest inny.
Harry zapytaa Sandra skad
ty to wszystko wiesz? Skad
wiesz,
z czym mamy do czynienia? Tak, czuam tam jakis umys obok umysu Trevora, potez ny, przesiakni
ety zem. . . ale czy to nie mg byc inny telepata? Oni
zajmowali sie sprawa przemytu narkotykw, Ken i Trevor. A co, jezeli ekstraklasa
przestepcw zaozya swoje wasne oddziay ESP?
Watpi
e odpar Harry. Z tego, co wiem o esperach, oni nie pracuja dla
innych ludzi.
Sucham? Darcy by zaskoczony. Alez wszyscy to robimy. Ken, Trevor, Sandra, ja. Takze i ty.
Pracuja dla sprawy wyjasni Keogh dla idei, kraju, zemsty. A nie
dla korzysci innych ludzi. Czy ty bys tak robi, gdybys by tak potez ny jak ten,
z ktrym zetknea sie Sandra? Sprzedabys swj talent gangowi bandytw, ktrzy
zamordowaliby cie w momencie, kiedy by zaczeli sie ciebie bac, a zaczeliby na
pewno?
A Gerenko, ktry. . .
Szaleniec, megaloman ucia
Harry. Nie, nawet nekromanta Dragosani pracowa dla sprawy, zmartwychwstania starej Wooszczyzny. Przynajmniej
do czasu, zanim kontrole przeja
jego wampir. Suchaj: ilu ludzi wie, z e posiadasz swj talent, Darcy? A ty, Sandra, jak wielu ludzi wie, z e jestes telepatka?
Ja sam wiem o tym dopiero od kilku godzin. Nie rozgaszaas tego przeciez dookoa, prawda? Wierzcie mi, ci, ktrzy o tym mwia, sa oszustami. Mediumisci,
zginacze yzek, mistycy i guru wszyscy zarwno sa oszustami.
Chcesz powiedziec Darcy fukna
szyderczo z e my wszyscy, esperzy,
to rwne chopaki, tak?
148
149
a inne poszlaki?
Swiadectwo moich wasnych zmysw odpar Harry ktrych, podobnie jak wy, mam wiecej niz piec .
Juz nie wtracia
No wiec, tak kontynuowa Harry jak ty czujesz obecnosc z ywych ludzi, tak ja wyczuwam zmarych. Wiem, kiedy znajduje sie w towarzystwie zmar150
nic wiecej.
A czy ja uporzadkowaem
to dla ciebie?
Chyba tak. Wiec. . . dokad
zmierzamy?
Na razie donikad.
Badamy, co wiemy, prbujemy ustalic, czego nie wiemy. Staramy sie tez przygotowywac na nadchodzace.
Ale mwiac
szczerze, na
waszym miejscu po prostu bym sie z tego wycofa.
Co? Darcy przestraszy sie, z e nie dosyszy.
Ty i Sandra. Powinniscie zapac najblizszy samolot do domu, wrcic do
centrum INTESP i stamtad
uzyc caej mocy, jaka jest mozliwa. Powinnismy postepowac tak samo jak w sprawie Bodescu, dopki nie dowiemy sie dokadnie,
o co tu chodzi.
Darcy pokreci gowa przeczaco.
151
Wdepnelismy w to razem. A cae INTESP moge tu zaraz miec. Moze powinienem ci przypomniec: wpadanie w tarapaty nie jest moim zwyczajem. Mj
anio strz? A poza tym, co tu mozesz zdziaac w pojedynke? Sandra ma racje,
Harry. Jestes eks-nekroskopem. To juz nie dziaa. Jezeli chodzi o uzdolnienia,
nie jestes juz nikim waznym. Jak sam zauwazyes, to co stao sie w Bonnyrigg,
byo najzwyklejszym zbiegiem okolicznosci. Zmarli nie beda tutaj spieszyli ci
z pomoca za kazdym razem. Spjrz wiec prawdzie w oczy, z naszej trjki jestes
najsabszy. Nie jest tak, z e to ty nas nie potrzebujesz. W tym samym stopniu my
nie potrzebujemy ciebie.
Harry wbi wen wzrok.
Potrzebujecie mojej fachowosci powiedzia. I Sandrze grozi naprawde powazne niebezpieczenstwo. Ona nie powinna byc blisko mnie i. . . nagle
przerwa. Ale za pzno, krzywda juz zostaa wyrzadzona.
amatorem.
Wobec tego moge tu sciagn
a
c posiki. Jutro w poudnie moze tu byc dziesiatka
naszych najlepszych ludzi.
152
agn
Sci
a
c ich tu na rzez? Frustracja Harryego przechodzia w zosc .
Rozmawia z ludzmi tak inteligentnymi jak tych dwoje, a musia wszystko tumaczyc, jakby byli dziecmi. Ale w porwnaniu z sia wampirw oni naprawde byli
dziecmi, zupenie niewinnymi dziecmi. Czy nie rozumiesz, Darcy sprbowa jeszcze raz z e oni go nie znajda?
Nie wiedza, kim jest ani gdzie go szukac.
W takim razie bawimy sie w chowanego. Sandra podniosa gos, ujawniajac
kazdemu, kto zechciaby patrzec, caa swa niewinnosc i brak doswiadczenia. Schowajmy sie i pozwlmy mu grac. Albo zblizymy sie do niego systemem eliminacji. Albo. . .
Mozemy skorzystac z naszych telepatw wtraci
sie Darcy tak
jak w sprawie Bodescu. Przerwa gwatownie, a po jego czaszce przebieg
dreszcz. Jezus! powiedzia dajac
jaskrawy dowd, z e cos ze skali tego problemu i cos z rozmiarw grozy nagle do niego dotaro. Nasi telepaci!
powtrzy.
O, mj Boze wykrztusia Sandra.
Harry pokiwa gowa i powoli opad na krzeso.
Widze, z e wreszcie zaczynacie myslec powiedzia, wasciwie bez sar
kazmu. Telepatia? Swietny
pomys, Darcy, tyle tylko, z e nasz przeciwnik go
przechwyci, i wkrtce moze miec wasnego. Tak, a Ken Layard jest jednym z najlepszych, jacy sa.
Przyniesiono jedzenie. Darcy i Sandra, posepni i zamysleni, ledwie tkneli posiek. Harry szybko nasyci gd. Zapali papierosa, wypi kawe.
Moze dojsc do tego, z e bedziemy musieli spalic Kena wasnorecznie
powiedzia Darcy po chwili.
Rozumiesz wiec, dlaczego tak sie spieszyem. Harry przytakna.
Jaka jestem gupia! rzucia nagle Sandra. Czuje sie taka gupia! Te
zupene idiotyzmy, ktre wygadywaam!
Nie, nie jestes gupia zaprzeczy Keogh. Jestes po prostu lojalna,
odwazna i ludzka. Nie potrafisz myslec jak wampir. Wszystko sie sprowadza do
tego, by byc tak podstepnym jak oni. Nie mysl, z e to jest przyjemnosc . Wierz mi,
z e nie. Same tylko prby myslenia tak, jak oni, moga wpedzic cie w chorobe.
W kazdym razie waczy
ciebie obok. Przez cay czas zamartwiabym sie o to, co moze cie spotkac.
I co miaabym robic powiedziaa gosno Sandra. Siedziec w domu
i udzic sie nadziejami?
153
a wasciwie aczniczka.
z dnia na dzien, z wydarzeniami. W istocie, bedziesz, zdaje sie, miaa tyle zajec ,
z e nie starczy ci czasu, by martwic sie o Harryego.
Wiesz, z e on ma racje? doda Keogh.
Jedno, co moge powiedziec: przynajmniej nie bede sie musiaa martwic
o takie rzeczy, jak. . . jak spalenie biednego Kena!
Darcy spojrza na Harryego.
A co z tym? Jak wiele mamy czasu, zanim. . . ?
Do tego moze dojsc jedynie wtedy, jezeli miejscowe wadze nie poczynia
odpowiednich krokw odpowiedzia Harry. Mysle jednak, z e tutaj, gdzie
jest tak goraco,
powinni byc szybcy w tych sprawach.
Darcy zmarszczy czoo.
Ale czy nie ma z adnego oficjalnego ostatecznego terminu?
Pytasz: kiedy on wstanie i pjdzie, tak? Harry pokreci gowa. Nie,
nie ma takiego terminu. Ile czasu zabrao to Georgeowi Lakeowi, wujowi Juliana
Bodescu?
Trzy doby z miejsca odpowiedzia Darcy. Tylko co go pogrzebali
i zaraz zacza
wykopywac sie z powrotem.
Przestan! krzyknea Sandra. Jej oczy az pojasniay z przerazenia.
Harry popatrzy na nia, wspczu jej ale musia mwic dalej.
Lake by przykadem podrecznikowym podja
ale nie sadz
e, by ist
niay tu jakies sztywne reguy. Zadne,
w ktre bym wierzy, w kazdym razie.
Wyprostowa sie na krzesle i rozejrza sie dookoa. Ale, wiecie, wasnie pomyslaem, z e dla turystw musimy stanowic z aosny widok! A poza tym, to miejsce
sie zapenia. Proponuje wrcic do naszej willi. Moge sie przeciez mylic co do zalet tumu. Byc moze tam bedziemy rwnie bezpieczni, jak tutaj. Musimy przeciez
zaplanowac nasze dziaania.
Droge powrotna przebyli w milczeniu. W takiej odlegosci od centrum Rodos
i na samym poczatku
Nie mogoby byc lepiej powiedzia Darcy, kiedy zebrali sie znowu razem dookoa stou w salonie.
Och, mogoby sprzeciwi sie Harry. Przypomnij mi jutro, bym kupi
troche czosnku.
Oczywiscie skina
gowa esper. Wiesz, cakiem o tym zapomniaem.
To tak bardzo nalezy do fikcji literackiej, z e nie potrafie uzmysowic sobie, z e to
jednak jest prawda.
Czosnek powtrzy Keogh tak. W Sonecznej Krainie Wedrowcy
nazywaja go kneblasch. To jest rdzen tej nazwy w ziemskich jezykach. Po niemiecku jest knoblauch, a po cygansku gnarblez. Skrzywi twarz w zmeczonym, pozbawionym wesoosci usmiechu. Jeszcze jedna bezuzyteczna informacja.
Bezuzyteczna? oburzya sie Sandra. Mysle, z e byoby swietnie, gdybys przekaza nam wszystkie bezuzyteczne informacje, jesli mozesz.
Harry wzruszy ramionami.
Wiele mozesz wyciagn
a
c z tego, co Darcy nazywa fikcja literacka.
Ale
jesli to jest to, czego pragniesz. . . Znowu wzruszy ramionami. Musisz tylko pamietac, z e nie ma nic pewnego z wampirami. I nikt, acznie
ze mna, nie
wie na ich temat wszystkiego. Nie wiem nawet jednej dziesiatej.
Ale wiem, z e
im bardziej zblizasz sie do z rda, do samego rdzenia wampiryzmu, tym skuteczniejsze staja sie rozmaite trucizny. Czosnek wzbudza w nich wstret. Brzydza sie
jego smrodem, tak jak my brzydzimy sie smrodem odchodw. Wrecz choruja od
niego. Po stronie gwiezdnej Lardis Lidescu smaruje swj orez czosnkowym olejem. Wampir zraniony taka bronia, wszystko jedno, czy to strzaa, miecz czy nz,
bedzie cierpia nieznosnie. Nierzadko zainfekowana w ten sposb czesc ciaa odpada, a na jej miejsce wyrasta nowa.
Darcy i Sandra popatrzyli po sobie skonsternowani, ale nic nie powiedzieli.
Nastepnie srebro kontynuowa Harry szkodzi im, jak rtec czy ow
nam. Zebym
nie zapomnia: musimy kupic pare tych ozdobnych greckich noz ykw do ciecia papieru, srebrnych lub posrebrzanych. Darcy, widziaes strzay,
ktre pakowaem wraz z kusza?
Zrobione sa z twardego drzewa, natarte olejem
czosnkowym, a na czubku maja srebro. I nie pytajcie mnie, prosze, czy mwie
powaznie. W Gwiezdnej Krainie Wedrowcy polegaja na tych rzeczach i dzieki
nim pozostaja przy z yciu!
Gwiezdna Kraina mysla Darcy, przypatrujac
sie Harryemu. Obcy,
rwnolegy swiat wampirw. Widzia to, by tam i powrci. Przezy to wszystko.
A teraz siedzi tutaj, cakowicie ludzki i tak atwy do zranienia, i stara sie wyjasnic
te rzeczy nam. I jakos nie wpada w zosc , i jakos nie zaamuje sie ani nie piekli.
I nigdy nie rezygnuje.
Wampiry powiedziaa Sandra i na dzwiek tego sowa wstrzasn
a
nia
dreszcz. Opowiedz nam o nich, Harry. Och, wiem, z e wszystko jest w aktach
155
w Londynie. Ale kiedy to pochodzi wprost od ciebie, jest inaczej. Wiesz o nich
tak duzo, a mwisz, z e wiesz tak mao.
Powiem wam kilka cakowicie pewnych rzeczy odpar Harry. Sa
kretaczami w stopniu przekraczajacym
ludzka wyobraznie. Sa kamcami wszyscy razem i kazdy z osobna. W prawie kazdej sytuacji wampir raczej skamie niz
powie prawde chyba, z e w gre wchodzi jakas zupenie podstawowa dla nich
wartosc . Sa specjalistami w zbijaniu argumentw, mistrzami w sztuce dwuznacznych i odbierajacych
stworzonych przez czowieka. Przybyy do starozytnego kraju Dakw, do Rumunii i do Modawii, na Wooszczyzne. Co na jedno wychodzi. Rumunia dla nas
pokrywa sie lub jest blisko Danube. Tam jest Brama, tunel pomiedzy rznymi
wymiarami rzeczywistosci, ale szczesliwie niedostepny. Albo prawie niedostepny. Skorzystaem z niego, kiedy udawaem sie do Gwiezdnej Krainy. Dziao sie to,
zanim Harry Junior odar mnie z moich uzdolnien. Harry usiad gebiej i westchna.
Czas i wydarzenia doganiay go. Wyglada
na bardzo zmeczonego. Co
jeszcze? zapyta.
Sandra nie moga oprzec sie fascynacji tym tematem.
A co z ich cyklami z yciowymi, czasem trwania ich z ycia? Kiedy czytaam
dokumenty INTESP, wszystko wydawao sie tak nieprawdopodobne. Powiedziaes, z e wywodza sie z mokrade. Ale w jaki sposb sie tam znalazy?
To tak, jakby zapytac, czy pierwsze byo jajko, czy kura odrzek Keogh. Mokrada sa ich poczatkiem,
to wszystko. A dlaczego aborygeni sa w Australii? Dlaczego jaszczury Komodo spotykamy tylko w Komodo? Co zas do ich
z yciowych cykli. . .
Zaczynaja w mokradach jako ogromne pijawki. Tak w kazdym razie ja to rozumiem. Przeksztacaja sie w ludzi albo zwierzeta, zazwyczaj w wilki. Nawiasem
mwiac,
wedug mojej teorii mityczny wilkoak jest w rzeczywistosci takze wam
pirem. Dlaczego nie? Zywi
sie surowym, czerwonym miesem, a jego ugryzienie
moze stworzyc nastepnego wilkoaka, prawda? Oczywiscie, z e tak, gdyz ukasze
nie jest jednoczesnie przeniesieniem jaja, ktre zawiera zarwno kody wilka, jak
i wampira.
Raptem gorejace
spojrzenie Harryego sposepniao jeszcze bardziej.
O Boze! wyszepta, potrzasaj
ac
gowa w zadumaniu. Ilekroc o tym
mysle, nie moge nie wspomniec o moim synu. Gdzie on teraz jest? Zastanawiam
sie. Ciagle
w Gwiezdnej Krainie, Lord wampirzy? Czym teraz jest, to dziecko
Brendy i moje? Gdyz wampir Harryego pochodzi z wilka.
Przez duga chwile pene uczucia oczy Keogha byy zamglone, odlege, nieobecne. Zamruga, otrzasn
a
sie, powrci do tego miejsca w czasie i przestrzeni,
w ktrym znajdowao sie jego ciao.
Ich cykle z yciowe. Przepuka gardo i mwi dalej. Bardzo dobrze.
Przesledzilismy, jak dotad,
przejscie od stadium pijawki do pasozyta w ludzkim
lub zwierzecym ciele. Ale nazwaem te relacje symbioza, gdyz, co trzeba docenic,
nastepuje wzajemna wymiana korzysci. Pasozyt otrzymuje schronienie i uczy sie
z umysu gospodarza. A gospodarz przejmuje od wampira jego zdolnosc do gojenia ran, zawiazki
materii cielesnej, umiejetnosc przezycia i, oczywiscie, dugowiecznosc . W koncu wampir sczepia sie z wnetrzem swego gospodarza, staje sie
jego nierozdzielna czescia. Dwie jednostki, a nawet umysy, zachodza na siebie
i staja sie jednym. Ale na poczatku
a?
Czy moze byc cos bardziej koszmarnego?! Tym jednak, co czyni z wampira cos znacznie gorszego, jest diabelska
inteligencja oraz fakt, z e ostatecznie jego wola staje sie dominujaca,
silniejsza niz
wola gospodarza. Nie jest to wiec tak naprawde wymiana wzajemnych korzysci,
ale cakowite podporzadkowanie.
ani w jaki sposb, ale, u diaba, nie moge powiedziec, abym tego z aowa. On
hodowa cos potwornego w piwnicach Harkley House, niewiarygodne monstrum,
ktre zamordowao jednego z naszych esperw. A wyhodowa je z wasnego zeba
madro
sci! Bezmyslna, pierwotna materia. Zainfekowa swego wuja, ciotke i kuzynke. Zdaje sie, z e zwampiryzowa ich wszystkich, na tak wiele rznych sposobw. Nawet swojego cholernego psa!
Tak. Harry pokiwa powoli gowa. To wszystko to nie jest jeszcze nawet poowa. Darcy, wampiry z Gwiezdnej Krainy posiadaja zdolnosci, o ktrych
wampiry z Ziemi, naszej Ziemi, jak sie wydaje, zapomniay, dzieki Bogu! Potrafia wzia
c ciao, ciao Wedrowca albo Troga, i w okreslonym czasie uformowac
je wedle swojej woli. Mwiem, czy wspominaem, o bestiach gazowych, ktre
hoduja dla metanu, ktry te wytwarzaja. Robia takze wojownikw, takich, z e nie
uwierzylibyscie, nawet widzac
na wasne oczy!
Ja widziaem przypomnia mu Darcy.
Na filmie odrzek Harry tak, ale nie widziaes takiego, jak spada na ciebie z nieba, wyposazony w smiercionosna bron. I nie widziaes koscistych, chrzastkowatych
Zatroszczyc sie o Kena Layarda. Bez wahania odrzek Keogh. Odwiezc Sandre na samolot do domu i zobaczyc, co da sie zrobic dla Trevora Jorda159
gowe.
160
sie
zbyt blisko niego.
Niesmierc! Tym razem to on zaczerpna
geboki yk powietrza, jako z e
sen gwatownie zblizy sie do rzeczywistosci. Ostrzezeni? Przez kogo?
Och odpowiedziaa miedzy zmarymi jest wiele prawdziwych talentw, synu. Sa tacy, z ktrymi mozesz rozmawiac i im ufac, nie obawiajac
sie
ich sw, i tacy, z ktrymi absolutnie nigdy nie powinienes rozmawiac! Niekiedy
zdarzao ci sie dziaac bez nalezytej przezornosci, Harry. Tym razem. . . jeden. . .
zo. . . zgubiony. . . ciemny jak. . . na zawsze!
Jej mowa zmarych rwaa sie, zanikaa, gasa. Ale by pewien, z e to co mwia,
byo wazne.
Mamo? zawoa za nia w zbierajace
sie mgy sennego marzenia.
Mamo?
Haaarry! Jej odpowiedz bya najdalszym odbiciem, sabnacym
i. . . odesza.
Cos musneo twarz Keogha. Wzdrygna
sie i podciagn
a
w fotelu.
Co. . . ? wysapa, na wp spiac.
Czy to jakis opot? Czy cos poruszyo
powietrze w pokoju?
snw. Rozkoszuj sie wiec moim poozeniem ile dusza zapragnie, gdyz
jest to przyjemnosc , ktra skonczy sie natychmiast, skoro sie obudze.
Jaka gorycz! odpar Faethor. A poza tym myslaem, z e jestesmy
przyjacimi, ty i ja.
Przyjacimi? Harry o may wos nie wybuchna
smiechem, ale zapanowa nad tym. Pomysla, z e lepiej jednak nie prowokowac niepotrzebnie wrogosci z adnego z nich, nawet tak bardzo umarego i na wieki pogrzebanego, jak
162
swj zamek, poniewaz to on spowodowa jego zniszczenie. Nie zrobies dla mnie
nic. Tak naprawde, i teraz to widze wyraznie, bardziej ty mnie wykorzystaes niz
ja ciebie.
Wiec! kapna
Faethor nie jestes taki gupi, jak myslaem! Bez wat
pienia, miaes z tego wiecej, Keogh! Ale nawet jesli racja jest po twojej strome,
to jednak musisz przyznac, z e korzysc bya wzajemna.
Teraz Harry by juz pewien, z e wampir nie przyby tu, aby z niego szydzic.
Chodzio o cos wiecej. Faethor wyraznie da to do zrozumienia swoim sposobem
wyrazania sie, uzyciem sw wzajemna i korzysc . Harry zastanowi sie, czy
ta obecna wymiana sw tez okaze sie wzajemnie korzystna? Czego ten potwr
chce i, co wazniejsze, co jest gotw dac w zamian?
No, dalej, Faethorze ponagli go Harry. Czego chcesz ode mnie?
Wstydz sie! zagrzmia wampir. Wiesz, jak lubie dobra dyskusje:
sie przekonywania nieodpartych, logicznych argumentw, zreczna manipulacje
sowami, spieranie sie o cene przed dobiciem targu. Czy chcesz mi odmwic tych
bahych przyjemnosci?
Do rzeczy, Faethorze zniecierpliwi sie Keogh. Powiedz, czego
chcesz i ile to jest dla ciebie warte. Dopiero wtedy, jesli okaze sie, z e moge to
zrobic i ciagle
patrzec na siebie w lustro, mozemy sie targowac.
Ba! odpowiedzia tamten. Syszaem od zmarych, z e przyszy na
ciebie ciez kie czasy. Tak, przyznaje, wiem, z e zostaes pozbawiony swojej mocy.
Tak, to prawda, z e jestem pariasem miedzy zmarymi, ale czasem, kiedy rozmawiaja, lubie przypadkiem usyszec, o czym jest mowa. Wiele mwiono o tobie,
Harry, i ja to przypadkiem podsuchaem. Nie tylko nie wolno ci uzywac wiecej
163
mowy zmarych ani nie posiadasz tez juz atwosci natychmiastowego przemieszczania sie. Czy to wszystko prawda?
Tak.
Dobrze. Harry czu, jak Faethor sucho sam sobie przytakna.
Teraz, ja nie wiem nic na temat tej. . . teleportacji? W tej dziedzinie wiec nie moge
ci pomc. To polega na cyfrach, jak sadz
e. Jednoczesnym rozwiazaniu
wielkiej
ilosci skomplikowanych rwnan. A tutaj musze sie przyznac do porazki. Nie miaem z tym stycznosci od tysiecy lat, a nawet w moich najlepszych dniach nie by
ze mnie z aden matematyk. Ale jesli chodzi o mowe zmarych, to tu moglibysmy
dojsc do porozumienia.
Harry stara sie nie pokazac po sobie, jakie to na nim wywaro wrazenie.
Porozumienia? Myslisz, z e mgbys mi to przywrcic? Nie wiesz chyba,
co mwisz. Specjalisci badali mj przypadek. W stanie jawy nie moge rozmawiac
ze zmarymi, w tym samym stopniu, jak nie moge wlewac sobie kwasu do ucha.
To znaczy, moge, ale rezultat bedzie ten sam. Wiem, bo prbowaem, raz!
Dobrze powtrzy Faethor. Z szeptania zmarych wywnioskowaem
tez, z e ta niegodziwosc zostaa ci wyrzadzona
przez twojego rodzonego syna w jakims innym niz ten swiecie. Zdumiewajace!
w ich grobach. Ale niektrzy z nich nie tylko szepca. W grach Metalici i Zarundului sa i tacy, ktrzy
krzycza w przerazeniu. On zawadna
zmarymi, nawet ich kosc mi i prochami.
Tak, a ja znam jego imie i poczuwam sie do odpowiedzialnosci.
164
Teraz juz Harry zosta pochwycony mocniej niz kiedykolwiek. Postanowi dac
wampirowi pena satysfakcje.
Faethorze powiedzia mwisz, z e jeden z wampirw zstapi
do nas.
Ale to juz wiedziaem przedtem. Gdzie wiec moja korzysc ? Czy mam oddac sie
w twoje rece za takie byle co? Czy myslisz, z e zwariowaem?
Nie, mysle, z e sie poswiecies wykarczowaniu tego, co nazywasz plugastwem. Zniszczybys to, zanim ono ciebie zniszczy. Zrobibys to dla bezpieczenstwa i normalnosci twojego swiata, a ja uczynibym to. . . jedynie dla wasnej
satysfakcji. Gdyz nienawidze tego jednego tak, jak nienawidziem Tibora.
Kim on jest? zapyta Harry, wbrew rozsadkowi
majac
nadzieje, z e zapie
tamtego na bedzie i wyczyta wasciwa odpowiedz z jego zaskoczonego umysu.
Faethor jednak tylko zacmoka z dezaprobata i Keogh wyczu, jak tamten,
posmutniay, z rozczarowaniem kreci gowa.
Niepotrzebnie, mj synu powiedzia cicho gdyz z checia powiem ci
jego imie. Dlaczego nie? I tak nie bedziesz go pamieta, kiedy sie obudzisz. Jego
imie, jego najbardziej znienawidzone i okryte pogarda imie brzmi. . . Janosz.
Tyle byo jadu w tym gosie, z e Harry wiedzia, z e to prawda.
Twj syn westchna,
kiwajac
gowa. Twj drugi syn, po Tiborze.
Janosz Ferenczy. Teraz przynajmniej wiem, z kim mam do czynienia, jezeli nie
z czym.
Jego z kim brzmi Janosz powiedzia Faethor a bez mojej pomocy
jego z czym zniszczy cie nieodwoalnie.
Opowiedz mi wiec o nim poprosi Harry. Powiedz mi o nim wszystko, co mozesz, a ja postaram sie zrobic reszte. Targowaes sie dobrze. Nie moge
ci odmwic.
Masz naprawde krtka pamiec powiedzia wampir. Bedzie trwac
tylko tak dugo, jak twj sen!
Keogh wiedzia, z e to jest prawda i jego bezsilnosc przerodzia sie w gniew.
Wiec o co ci chodzi? Czy naprawde tylko o to, z eby ze mnie drwic?
Nic a nic, przyszedem dobic targu. I jest dobity. Przyjdziesz do mnie tam,
gdzie leze , i znowu porozmawiamy, wwczas jednak, bedziesz pamietac!
Ale nie bede pamieta tym razem krzykna
Harry.
Ach, bedziesz, bedziesz. Sabnacy
gos Faethora dochodzi echem z tumanu mgy. Bedziesz pamieta przynajmniej cos z tego. Zadbaem o to, Harry.
Zadbaem o to, Haaarry Keeoooghu!
Harry? Ktos, pochylony nad nim, sta obok jego zka. Harry!
Natarczywa reka Sandry spoczywaa na jego ramieniu.
Darcy Clarke spieszy odpowiedziec na walenie do drzwi, gdzie Manolis Papastamos domaga sie, by go wpuszczono. Pierwsze swiata brzasku z uporem
poszukiway szczelin w z aluzjach.
165
Keogh poderwa sie, zatoczy jak pijany i omal nie przewrci swego krzesa.
Na szczescie Sandra bya na miejscu i go podtrzymaa. Przytuli ja do siebie.
Darcy i Manolis w chwile pzniej weszli do pokoju.
Straszne! Straszne! powtarza Grek, podczas gdy Darcy otwiera okno
i odsania z aluzje, aby wpuscic do srodka blade swiato wstajacego
dnia. Pokj
nabra z ycia, nagle. . . Manolis drzac
a reka wskaza na duza tapete pokrywajac
a
czesc sciany. Tapeta ruszaa sie.
Boze wszechmogacy!
jekna
Darcy, a Sandra jeszcze mocniej przywara
do Harryego.
Tapeta przedstawiaa panorame z pasem bekitnego nieba nad brazowymi
ROZDZIA DZIEWIATY
Kot i mysz
Rozumiem, z e nie mieliscie do mnie zaufania, ale powinniscie miec
mwi Papastamos. Co? Myslicie, z e Grecy sa w tych sprawach ignorantami?
Akurat Grecy, sposrd wszystkich ludzi? Widzicie, byem chopcem w Faestos na
Krecie, urodziem sie i mieszkaem tam do trzynastego roku z ycia. Wtedy przyniosem sie do mojej siostry do Aten. Ale nigdy nie zapomne mitw z tej wyspy
ani tego, co tam widziaem i syszaem. Czy wiecie, z e jeszcze teraz sa w Grecji
takie miejsca, gdzie kadzie sie zmarym srebrne monety na oczach, z eby sie nie
otworzyy? Ha! Naciecia na powiekach Layarda. On mia oczy przez cay czas
otwarte!
Manolis zwrci sie do niego Darcy skad
moglismy wiedziec? Gdybys wzia
setke ludzi i powiedzia im, z e polowaes na wampira, jak wielu z nich
by ci uwierzyo?
Tutaj, w Grecji, na wyspach greckich, dziesieciu do dwudziestu.
Brzmiaa odpowiedz. Nie sposrd modych, ale starszych, ktrzy pamietaja.
Ale w grach, w grskich wioskach Karpatos na przykad albo Krety, a jeszcze lepiej w Santorin nawet siedemdziesieciu pieciu na stu! A to dlatego, z e
stare sciezki wolno zarastaja w takich miejscach. Spjrzcie tylko na mape. Szesc set mil stad
jest Rumunia! Czy myslicie, z e mieszkancy tamtego kraju nie syszeli
o Vrykoulakasie, wampirze? Nie, nie jestesmy niewinnymi dziecmi, przyjaciele!
Bardzo dobrze powiedzia na to Harry. Nie tracmy wiecej czasu.
Wiesz, rozumiesz, wierzysz zgoda. Musimy cie jednak ostrzec, z e mity i legendy potrafia sie bardzo rznic od rzeczywistosci.
Nie jestem taki pewien. Potrzasn
a
gowa Manolis. A w kazdym razie, doswiadczyem tez rzeczy realnej. Trzydziesci lat temu, kiedy byem chopcem, panowaa jakas dziwna choroba. Dzieci saby. A na wyspie, na oddalonych
tam cakiem samotny przez
kamiennych wzgrzach, mieszka stary ksiadz.
Zy
wiele lat. Powiedzia, z e jego samotnosc to kara za grzechy i nie osmiela sie zbliz ac do ludzi. Pewnego dnia znaleziono go niezywego w jego samotni. Pogrzebano
go tam. Ale niedawno ksiadz
z naszej wioski poszed tam z innymi ludzmi, z ojca167
mi chorych dzieci, i wykopali go. By tusty, czerwony, i usmiecha sie! Jak z nim
postapili?
sie pogrzebami. Ma zamany kark. A ciao Kena Layarda znikneo. Spojrza na Harryego. Przypomniaem sobie, jak mwies, z e Layard jest niemartwy, i chcesz,
aby go bardzo szybko spalono. Ale to jeszcze nie wszystko.
Dalej, Manolis zacheca go Darcy.
Samotraki zniknea z przystani tej samej nocy kontynuowa Grek
kiedy miaa miejsce ta caa sprawa na molo pod starymi wiatrakami i kiedy wyowiem Layarda z morza. Dzis rano rybacy przywiezli liczne kawaki spalonego
wraka. To jest, to bya, Samotraki! Ale i to jeszcze nie wszystko. Dziewczyna, prostytutka, umara na ulicy jakies trzy, cztery dni temu. Zbadano jej zwoki.
Doktor powiedzia, z e mogo byc kilka przyczyn: niejedzenie, jak to nazywacie,
ze odzywianie? A moze zasaba, lezaa caa noc w bocznej uliczce i umara od
chodu? Ale najbardziej prawdopodobne, z e to anemia. Ha! Znacie taka anemie?
W caym ciele ani kropli krwi? Mj Boze, anemia!
Jak zaraza jekna
Harry. Ona tez musi byc spalona.
Bedzie obieca Grek. Dzisiaj. Mozecie mi wierzyc, dopilnuje tego.
Nie zblizylismy sie jednak ani na jote wkroczya Sandra do stwierdzenia, kto jest tym wampirem ani co zrobi Kenowi. A ja w szczeglnosci chciabym wiedziec, jak te nietoperze sie tutaj dostay. . .
Harry wskaza na kopulasty kominek, ktrego tunel mkna
w ceglanej scianie.
Tu przynajmniej nie ma wielkiej tajemnicy powiedzia. A co do Layarda, jest teraz we wadaniu tego monstrum i zaleznie od siy jego woli, suzy mu
mniej lub bardziej wiernie. Co zas do tozsamosci wampira: mysle, z e otrzymalismy pewna wskazwke, ktra warto przesledzic. Zdaje sie, z e moge znac kogos,
kto zna odpowiedz.
Jaka wskazwke? Manolis zwrci sie wprost do Harryego. Nie ma
wiecej tajemnic. A takze, to sowo uozone na scianie przez nietoperze: co ono
znaczy?
To jest wasnie wskazwka odpar Keogh. Faethor zaaranzowa to
w ten sposb, abym nie mg sie pomylic. Chce, z ebym pojecha go odwiedzic.
168
Zadnych
wiecej tajemnic? Usmiechna
sie cierpko Harry. Manolis,
nawet gdybysmy mogli przesiedziec tu cay dzien, to i tak byoby to za mao, by
opowiedziec ci wszystko. A nawet gdybysmy dali rade i tak bys nie uwierzy.
Nawet ty.
Sprbuj! Brzmiaa zdecydowana odpowiedz. Moze w samochodzie?
Najpierw ubierzcie sie, zawioze was na sniadanie, a nastepnie na posterunek policji w miescie. Tam bedzie najbezpieczniej. Po drodze wszystko mi opowiecie.
Dobrze, opowiemy zgodzi sie Darcy. Pod warunkiem, z e bedziemy
postepowac tak, jak sami uznamy za stosowne. I, Manolis, musimy miec pewnosc ,
z e nie pisniesz swka.
Cokolwiek usyszabym. Skina
gowa tamten. I jezeli bede mg
wam tylko w czyms pomc, zrobie to. Jestescie fachowcami. Ale prosze, nie tracmy wiecej czasu. Pospieszcie sie.
Ubrali sie najszybciej, jak potrafili.
Po poudniu Manolis Papastamos wprowadzi ich plany w czyn.
Skoro tylko wiedzia, co nalezy robic, nie marnowa czasu.
Keogh zosta teraz posiadaczem stosownie zuzytego, wymietego paszportu
greckiego, zaopatrzonego w stempel wizy rumunskiej. Oficjalnie by miedzynarodowym handlarzem antykw (co wywoao na twarzy Harryego kwasny
usmiech) o nazwisku, ktre nie powinno mu sprawiac nazbyt wielkich kopotw Hari Kiokis.
Sandra otrzymaa bilet na samolot do Londynu, wylatujacy
z Rodos o dziewia
tej dziesiec wieczorem, Darcy mia zostac na miejscu i wsppracowac z Manolisem. INTESP zostao wprowadzone w sytuacje na tyle, na ile byo tylko mozliwe.
Na razie jednak Darcy nie wezwa na pomoc z adnego espera. Najpierw chcia
rozpoznac skale zagrozenia i dopiero wtedy, bezposrednio przez Sandre, sciagn
a
c
odpowiednie posiki.
Samolot Harryego do Bukaresztu przez Ateny odlatywa o drugiej trzydziesci. Majac
jeszcze godzine w zapasie, jedli lunch na wysokim tarasie tawerny wychodzacej
wprost na przystan Mandraki. Tutaj znalaz ich miejscowy policjant,
ktry przynis wiadomosc dla Papastamosa.
Gruby i spocony mez czyzna o krzywych nogach i pokryty licznymi bliznami,
przyjecha na ulice pod ich tarasem na maym motorowerze, ktry niemal cakowicie przysoni wielkimi plecami.
Hej, Papastamos krzykna
policjant, machajac
gruba reka. Hej! Manolis!
Chodz na gre odkrzykna
Manolis. Napijesz sie piwa dla ochody.
169
sprawie
tego zmarego Anglika. Zbieralismy zeznania od kazdego, tak jak polecies. Bya
tam dziewczyna, recepcjonistka, ktra miaa suzbe tej nocy, kiedy uratowaes mu
z ycie. Zeznaa, z e ktos odwiedzi go wwczas wczesnym rankiem. Opisaa go,
i to wasnie uznaem za interesujace.
Wyciagn
a
z kieszeni koszuli zmiety, poplamiony potem formularz przesuchania i poda go pod stoem. Manolis szybko przetumaczy, co tamten powiedzia i przeczyta zeznanie. Nastepnie przeczyta drugi raz bardziej szczegowo
i jego czoo zmarszczyo sie.
Posuchajcie tego powiedzia. Musiao byc okoo czyta na gos
szstej trzydziesci rano, kiedy wszed ten mez czyzna. Powiedzia, z e jest kapitanem i z e jeden z czonkw jego zaogi zagina.
Sysza, z e ktos zosta wyowiony
z morza i pomysla, z e to moze jego czowiek. Zaprowadziem go do pokoju pana
Layarda, ktry spa po zazyciu srodkw uspokajajacych.
Zobaczywszy go, Kapitan powiedzia: Ach nie, to nie mj. Niepotrzebnie zawracaem pani gowe.
Odwrciam sie wiec do wyjscia, ale on nie poszed za mna.
Kiedy popatrzyam do tyu, on dotyka reka guza na gowie pacjenta. Powiedzia: Biedny czowiek. Jaka brzydka rana. Mimo wszystko, ciesze sie, z e to nie
mj.
Powiedziaam, z e nie wolno mu dotykac pacjenta i pokazaam droge do wyjscia. To byo dziwne: chociaz powiedzia, z e przykro mu z powodu Layarda, przez
cay czas sie usmiecha w sposb bardzo szczeglny. . .
Harry, suchajac,
wyprostowywa sie na krzesle.
A opis? zapyta.
Manolis odczyta opis i zamysli sie.
Kapitan, bardzo wysoki, szczupy, dziwny, noszacy
ciemne okulary nawet
o brzasku. Zdaje sie. . . zdaje sie, z e go znam powiedzia niepewnie.
Gruby policjant przytakna.
Tez tak mysle odezwa sie. Kiedy obserwowalismy spelunke Dakarisa, widzielismy, jak stamtad
wychodzi.
Ha! Manolis walna
piescia w st. Dakarisa? To jest o spluniecie od
miejsca, gdzie znalezlismy ta biedna kurewke! Przepraszam, Sandro doda.
Kim on jest? zapyta Harry.
Ech? Popatrzy na niego Manolis Kim? Zrobie nawet wiecej i pokaze
ci, gdzie. On jest tam. Wyciagn
a
reke.
170
ze mna znajduje sie w niebezpieczenstwie, szczeglnie tutaj, na terytorium wampira. . . przerwa i spojrza w okno. Darcy,
zostaniesz z Manolisem, dowiesz sie wszystkiego, czego mozna o Lazaridesie, jego zaodze i Lazarusie. Cofnij sie do samego poczatku,
do momentu, kiedy po
raz pierwszy pojawili sie na scenie. Manolis moze byc tu bardzo pomocny. Poniewaz Janosz sam wybra grecka tozsamosc , nie powinno wadzom greckim sprawic
wiekszych kopotw ustalenie jego pochodzenia i wszystkiego, co sie z tym wia
z e.
Ach powiedzia Manolis, patrzac
na twarz Harryego w lusterku
jeszcze jedno. On ma podwjne obywatelstwo. Greckie i rumunskie.
O Boze westchnea Sandra. Harry, on moze poruszac sie zupenie
swobodnie tam, gdzie ty mozesz jechac, zachowujac
najwieksza ostroznosc .
Harry zacisna
usta, pomysla o tym przez chwile.
171
sci jako
wampiry i zbierzesz dobry zesp wspierajacy,
ktry nie bedzie sie tego ba, wtedy
tak powiedzia Harry. Ale mozesz tez spowodowac, z e Lazaridesa zaczna
swierzbic rece i tym samym wywoasz cos, nad czym nie zdoasz zapanowac.
Nie martw sie odpowiedzia Manolis. Nie zrobie nic, zanim nie usysze twojego naprzd.
Harryemu pozostao tylko pietnascie minut do odlotu.
Gdybysmy wczesniej o tym pomysleli powiedziaa Sandra mogabym udac sie z toba do Aten i stamtad
do domu. Wszystko to potoczyo sie tak
szybko i ja. . . Wcale mi sie nie podoba, z e lecisz w ten sposb, cakiem sam,
Harry.
Przytuli ja mocno i pocaowa, po czym odwrci sie do Darcyego i Manolisa.
Suchajcie, wrce na pewno, obiecuje wam to. Ale gdybym sie spzni,
konczcie beze mnie, najlepiej, jak umiecie. I z ycze szczescia.
Uwazaj na siebie, Harry odrzek Darcy.
Sandra znowu go objea, po czym cofna
sie, skina
gowa na pozegnanie.
Odwrci sie i poszed przez zakurzona hale w kierunku pasa startowego.
172
Keogha obserwowa mez czyzna ubrany w krtkie bermudy i biaa koszule bez
konierzyka. By to Grek, od czasu do czasu swiadczacy
drobne usugi Rosjanom.
Teraz pozostawao mu jedynie ustalic, dokad
Harry sie udaje i przekazac to dalej.
Samolot dotar do Bukaresztu o piatej
czterdziesci.
Port lotniczy wraz z przylegosciami roi sie od uzbrojonych z onierzy w szarozielonych bluzach, oliwkowych spodniach i podbitych buciorach. Ich obecnosc
wydawaa sie zupenie bez sensu, a oni sami bakali
dachem. Zegnajcie
autonomio wiesniacza, wiejskie z ycie i wy, malownicze osady.
173
coraz
ciasniej.
Spod pprzymknietych powiek, Harry przyglada
sie migajacym
za oknem
obrazom.
Obie strony szosy z Bukaresztu do Ploesti przypominay prawdziwie powojenny krajobraz. Grupy buldozerw w huku, wypluwajac
trujac
a, niebieskawa mgieke spalin, wymazyway mae osady wiejskie pozostawiajac
na ich miejscu puste,
botniste akry ziemi. Inne maszyny stay bezuzyteczne, lub moze zuzyte, obok
masywnych z elaznych koparek z czerpakami podniesionymi do gry i wystajacy
mi w przd, jakby na strazy. I tam, gdzie kiedys byy wsie, teraz pozostay tylko
ziemia, gruz i spustoszenie.
Ponad dziesiec tysiecy wsi w starej Rumunii zagadna
kierowca, byc
moze czujac,
z e Harry nie spi. Ale stary prezydent Nicholae uwaza, z e to o piec
tysiecy za duzo. Co za szaleniec! Zrwnaby z ziemia gry, gdyby tylko ktos mu
powiedzia, jak sie do tego zabrac!
Harry nie odpowiedzia, przytakiwa tylko, ale jednoczesnie zastanawia sie,
co z siedziba Faethora na peryferiach Ploesti? Czy ja takze Causescu zrwna z ziemia?
Obawia sie, z e byc moze juz to sie stao.
Jesli tak, to jak miaby ja odnalezc ? Ostatnim razem przyby tu wstega Mbiusa, nakierowujac
sie na telepatyczny gos Faethora (a raczej jego nekroskopiczny
gos, gdyz Harry mg w ten sposb rozmawiac tylko ze zmarymi, nie by bowiem, scisle rzecz biorac,
telepata).
Faethor mwi do mego, a on szed sladem
jego gosu.
Teraz byo inaczej: musia odnalezc to miejsce. Co zas do jego precyzyjnej
lokalizacji: wiedzia tylko, z e ptaki tam nie spieway, a drzewa, krzewy i jezyny
wzrastay bez kwiatw i rozwiay sie bez owocw. Pszczoy bowiem omijay to
miejsce z daleka. Samo zas miejsce stanowia pyta nagrobna Faethora z wyrytym
epitafium:
Zycia.
Z tego powodu lezy Tutaj,
175
sie, by mu powiedziec,
co mysleli przez te wszystkie lata. I nie miaoby znaczenia, z e sa Rumunami,
gdyz mowa zmarych jak jej blizniacza siostra, telepatia jest uniwersalna,
nieograniczona.
Teraz nie wolno mu byo sie z nim kontaktowac. Postanowi jednak znalezc
sposb, by porozmawiac z Faethorem.
Skoro tylko to imie przebiego mu przez mysl, chmura przesonia sonce
i cmentarz okry cien. Harry zadrza i po raz pierwszy odwrci sie i spojrza za
siebie na okolice cmentarza. Rozciagay
Wyja
z torby spiwr i przygotowa sobie posanie na trawiastym wzgrku
pomiedzy niskimi, pokrytymi bluszczem scianami. Kiedy sie poozy, okazao
sie, z e nie jest tak cakowicie sam. Przynajmniej mae rumunskie nietoperze nie
obawiay sie tego miejsca. Poderway sie bezgosnie i uleciay, by polowac gdzie
176
indziej. Byc moze na swj sposb skaday hod temu prastaremu, diabelskiemu
Stworowi, ktry tutaj spoczywa.
Harry wypali papierosa. Cisna
niedopakiem, ktry jak may meteoryt przecia
mrok i z sykiem dokona z ywota w kauzy. W koncu zaciagn
a
zamek spiwora.
Uozy sie najwygodniej, jak mg, i przygotowa sie na spotkanie z tym, co tylko
jego sny mogy wyczarowac. . .
Harry? Potworny, gulgoczacy
gos zjawi sie od razu, wkraczajac
do jego
spiacego
Harry jednak nie wyczu w nim z adnej satysfakcji. W swoim snie, jakkolwiek
usilnie by nie prbowa, nie mg sobie przypomniec, co tu wasciwie robi.
Zna upiorny gos Faethora wystarczajaco
dobrze. Nie wiedzia, dlaczego
wampir zdecydowa sie go szukac. Milcza wiec, gdyz pamieta, z e nie wolno
mu rozmawiac ze zmarymi.
Co, znowu to samo? Faethor niecierpliwi sie. Suchaj, Harry: to
nie ja ciebie szukaem, ale dokadnie odwrotnie. To wasnie ty odwiedzasz mnie
tu, w Rumunii. Jezeli zas chodzi o to, z e nie mozesz ze mna rozmawiac czy,
generalnie, ze zmarymi to jest to cel twojego przyjazdu. Moze za moja sprawa
odstanie sie to, co sie stao?
Ale. . . jezeli do ciebie przemwie Harry przerwa i czeka na powalajacy
177
spokojem. Czy musimy odgrywac to znowu? Jesli moja pamiec mnie nie za178
nam wzajemna
korzysc . Zaden z nas nie zyska wiecej niz drugi. Zejdz wiec
z tego wysokiego konia i powiedz szczerze, dlaczego tak nalegasz na ten zowieszczy rytua, z e powinienem przyjsc do ciebie z wasnej wolnej woli? A jezeli
przyznam to, jakie wwczas przyjmuje zobowiazania,
co?
Ach! westchna
Faethor po chwili. Gdybys to tylko mg byc ty,
Harry, zamiast tego wscieko-krwistego Tibora albo podstepnego, zdradzieckiego
gbura Janosza! Gdybym tylko dobiera mych synw bardziej starannie, co? Do
licha, tacy jak ty i ja mogliby rzadzi
c swiatem razem! Lecz. . . za pzno, gdyz
Tibor otrzyma moje jajo, a Janosz by krwia z krwi mojej. A teraz nie pozostao
mi juz ni iskry, ni nasienia, by uformowac nastepnego.
Gdybym choc przez chwile pomysla, z e ci pozostao, Faethorze. Harry
na sama mysl zadrza. Wierz mi, z e nie byoby mnie tutaj!
Ale jestes tutaj, i bardzo cie prosze, przestrzegaj protokou, tego prastarego
rytuau, o ktrym mwisz tak nieprzyjaznie i podejrzliwie.
Wiec teraz ty mnie prosisz odpar Harry a ja ciagle
zadaje sobie
pytanie, jaki masz w tym interes?
O tym takze juz rozmawialismy! krzykna
Faethor. No, ale skoro
musze sie powtarzac: ten pd z mojej krwi, to dziecko mojej czowieczej strony,
Janosz, znowu spaceruje po ludzkim swiecie, i ja nie moge tego zniesc ! Kiedy
Tibor ze wszystkich si pragna
wstac i pjsc , kto pomg ci go powstrzymac, co?
A zrobiem to, gdyz brzydziem sie tego psa! A teraz przysza kolej na Janosza.
Pytasz, jaki mam w tym interes? No wiec, kiedy go zniszczysz, pamietaj, aby mu
powiedziec, z e jego ojciec ci pomg, i jeszcze teraz smieje sie w swym grobie.
To mnie zupenie zadowoli.
Co? Harry mwi powoli i bardzo ostroznie. Ale to oczywiscie byoby kamstwo, gdyz ani czastka
dowodem
mojego ostatecznego zgasniecia.
Harry milcza przez chwile. Wiedzia, z e to by cios za cios, cos za cos, i z e
niczego nie otrzyma, jezeli wpierw czegos nie da.
Faethor zdecydowanie chcia i mocno nalega, by ta wymiana odbya sie wedug jego regu. I byo jasne, z e w koncu wampir to osiagnie,
179
mu teraz? Co sie zmienio? Nie jestesmy sobie obcy. Nie pierwszy raz przeciez
wystepujemy razem we wsplnej sprawie.
Nie odpar Harry ale to jest na pewno pierwszy raz, kiedy dziele
z toba posanie. Byem juz tutaj przedtem, tak, ale wtedy nie spaem. A w innych przypadkach rozmawiaem z toba z wielkiej odlegosci, posugujac
sie mowa
zmarych i nie moges mi zagrozic. A jesli czegokolwiek nauczyem sie na temat
wampirw, Faethorze, to wasnie tego, z e im wydaja sie bardziej bezbronne, tym
bardziej sa niebezpieczne.
Ta dyskusja prowadzi donikad,
nie mozemy sie porozumiec powiedzia
wampir, nieomal w rozpaczy.
Keogh wiedzia, z e Faethor nie ustapi
ani troche. Oznaczao to, z e pozosta
tylko jeden sposb przeamania impasu.
Dobrze powiedzia jeden z nas musi zacza
c. Moze jestem gupcem,
ale. . . tak, przyszedem tutaj z wasnej nieprzymuszonej woli.
Swietnie!
Wampir od razu chrzakn
a
i Harry nieomal fizycznie czu, jak
tamten cmoka z zadowoleniem. Madra
Mogli miec wszystko, a zamiast tego wybrali walke ze mna. I ja miabym nawiedzac to miejsce. Nie kochany i nie pamietany, podczas gdy jeden z nich znowu
powrci do z ycia i moze stac sie potega?
A nawet Potega?
Nie, nie spoczne, dopki nie bede mia pewnosci, z e Janosz jest tak znikomy, a nawet jeszcze mniejszy
niz ja, ktry jestem niczym.
I ja mam byc twoim narzedziem?
A czy nie tego pragniesz? Czy nasze cele nie zbiegaja sie?
Tak zgodzi sie Harry. Z tym, z e ja chce tego dla bezpieczenstwa
swiata, a ty dla zaspokojenia samolubnej niecheci. Oni byli twoimi synami, Tibor
i Janosz. Cokolwiek w nich jest, co wzbudza twa nienawisc , przyjeli to od ciebie.
Dziwny to ojciec, co morduje wasnych synw dlatego, z e sa zanadto do niego
podobni.
Faethor spojrza na niego ponuro, a jego gos sta sie znaczaco
uszczypliwy.
Czyzby, Harry, czyzby? I ty jestes ekspertem, prawda? Ach, oczywiscie!
Na pewno rozumiesz te problemy. Syszaem, z e masz syna, tez. . .
Keogh nic nie mwi, nie znajdowa odpowiedzi. Byc moze zniszczyby swego syna, gdyby mg, a przynajmniej zmieniby go. Ale czy nie prbowa takze
zmienic Lady Karen?
Faethor z le zrozumia jego milczenie: jak znak, z e posuna
sie za daleko. Szybko wiec zmieni temat.
Ale tutaj okolicznosci sa inne. A poza tym ty jestes czowiekiem, a ja
wampirem. Nie mamy z soba nic wsplnego, poza wsplnym celem. Skonczmy
wiec z krytyka, oskarzeniami i tym podobnymi bzdurami, jako z e mamy przed
soba duzo pracy.
Harry z zadowoleniem przyja
te propozycje.
Fakty sa proste powiedzia. Obydwaj chcemy pozbyc sie Janosza, na
zawsze. Zaden
z nas nie moze tego zrobic sam. Dla ciebie to cakiem niemozliwe.
Podobnie dla mnie, poniewaz nie wadam mowa zmarych. Mwisz, z e mozesz
skoro wampir mnie jej pozbawi, to tylko wampir moze mi
mi ja przywrcic. Ze
ja oddac. W porzadku,
Faethor westchna.
Odwrci z arzace
sie na czerwono oczy i popatrzy na pokryta mga rwnine.
Przechodzimy do tej czesci, w ktrej twj opr bedzie szczeglnie gwatowny. Wiem to, ale nie da sie tego unikna
c.
Powiedz rzek krtko Harry.
Kopot znajduje sie w twojej gowie. Stworzenie inne niz ty sam, odwiedzio labirynty twojego umysu i dokonao tam pewnych zmian. Powiedzmy, z e
w twoim domu poprzestawiano meble. Teraz musi tam wejsc ktos inny i znw
doprowadzic to miejsce do porzadku.
181
Musisz mnie tam zaprosic odpar Faethor ja musze przyjsc tam z wasnej nieprzymuszonej woli.
Keogh przywoa na mysl wszystko, co wiedzia o wampirach.
Kiedy Tibor dosta sie do umysu Dragosaniego powiedzia stara
sie kierowac nim po swojemu. Wkracza w sprawy Dragosaniego. Kiedy dotkna
z ywego embriona, ktry mia sie stac Julianem Bodescu, to wystarczyo, by odmienic to dziecko cakowicie i zamienic je w potwora. I znw, Tibor by w umysle
Juliana, zdolny porozumiewac sie z nim i prowadzic go nawet na wielkie odlegosci. W tej chwili, mj przyjaciel na wyspie Rodos ma w swojej gowie wampira
twojego syna, Janosza, a przynajmniej jest pod jego kontrola. Ten przyjaciel przez ywa pieko grozy i meki. I ty chcesz, bym wpusci ciebie do mojego umysu?
Mwiem, z e sie bedziesz przed tym wzbrania.
Kiedy raz sie na to zgodze, skad
moge miec pewnosc , z e to sie nie powtrzy, kiedy nie bede tego chcia?
Musze ci przypomniec, z e odlegosc usuwaa Dragosaniego z zasiegu niebezpieczenstwa. Nawet gdyby to, co mwisz, byo mozliwe, to czy zamierzasz pozostac w Rumunii na zawsze? Nie, masz bowiem swoja wasna droge do przejscia,
ktra usuwa cie spod mojego wpywu. I musze ci dalej przypomniec: Tibor by
niemartwym potworem w ziemi. Rzeczywisty, dotykalny, nietkniety, we wszystkich czesciach. Ja natomiast jestem jedynie zjawa, kims, kto umar i odszed na
zawsze. Tak, duch: pusty, niematerialny i bez z adnych skutkw w kazdym przypadku.
Chyba, z e dla nekroskopa.
Chyba, z e dla ciebie. Cien Faethora przytakna.
Czowieka, ktry
rozmawia i przyjazni sie ze zmarymi. Tak w kazdym razie byo.
Jak sie wiec do tego zabierzemy? zapyta Harry. Nie jestem telepata
z umysem jak otwarta ksia
zka.
W pewnym sensie jestes powiedzia Faethor. Czy to nie rodzaj telepatii: umiec rozmawiac ze zmarymi? A kiedy byes bezcielesny, czy nie porozumiewaes sie z z ywymi?
To byo dziwne zgodzi sie Harry. Uzywaem mowy zmarych
w przeciwnym kierunku. Bedac
bezcielesnym, nie posiadaem gosu, wiec nie
mogem rozmawiac z z ywymi z tymi, ktrzy mieli ciao tylko w taki sam
sposb, jak rozmawiaem ze zmarymi!
Faethor znowu skina
gowa.
W twoim umysle jest wiecej, niz przypuszczasz, Harry! I mwie, z e moge
tam wejsc , jak Tibor wszed do Dragosaniego! Ale bez komplikacji.
Keogh czu rozochocenie Faethora. Nie mia jednak odwrotu.
Co musze zrobic? zapyta.
Nic. Odprez sie po prostu. Zasnij snem bez snw. A ja odwiedze twj
umys odrzek wampir.
182
183
Spij
powiedzia Faethor swoi mentalnym gosem, mrocznym i gebo snem bez snw, Harry. Pozostaw wszystkie
kim jak bezdenna kauza krwi. Spij
i wpusc mnie do srodka. Ach, ale
wrota twojego umysu otwarte dla mnie. Spij
nawet jesli szczerze tego pragniesz, to i tak napotkam tam drzwi zamkniete, dla
mnie i dla ciebie! To sa te, ktre musze otworzyc. Za nimi znajduja sie twoje ta
lenty, ktre twj syn przed toba ukry. Spij,
Harry. Obydwaj zostalismy zdradzeni,
ty i ja, przez krew z krwi naszej, kosc z naszej kosci. To przynajmniej bardzo nas
aczy.
czarnych purchawek, ktre wyrosy obok niego przez noc. Gniy juz, otwieray
sie z cichym mlasnieciem na najmniejszy ruch, uwalniajac
przy tym chmury zarodnikw drazniace
powonienie.
Przez chwile jeszcze sen pozostawa w jego umysle, ale juz rozwiewa sie.
Walczy, by go zatrzymac. . . ale na przno. Wiedzia, z e rozmawia z duchem
Faethora Ferenczego. Nic wiecej. Nie czu sie inaczej niz w chwili, gdy kad sie
spac.
Och? odezwa sie Faethor. Czy jestes tego pewien, Harry Keoghu?
Jezus. Harry przerazi sie. Kto. . . ? Rozejrza sie dookoa, ale
nikogo nie dostrzeg.
Czy myslaes, z e mgbym cie zawiesc ?
Mowa umarych! wyszepta nekroskop.
Zostaa ci zwrcona. Patrz, jak Faethor Ferenczy dotrzymuje sowa.
Harry rozpia
spiwr i wsta, pogra
zajac
sie w rozproszonej mgle. Nastepnie
przysiad znowu. Nie czu blu w gowie, nikt nie rozlewa kwasu na jego mzg.
Wydawao sie, z e talent zosta mu przywrcony w caosci. Pozostao jedynie go
wyprbowac.
Faethorze? powiedzia, ciagle
skurczony w srodku i oczekujacy
uderzenia. Czy to byo. . . trudne?
184
Wystarczajaco
trudne. W gosie wampira dao sie syszec zmeczenie.
Caa noc mozoliem sie, by oczyscic twj dom z tego utrapienia, Harry. A teraz
mozesz sam ocenic skale mego sukcesu.
Keogh z sercem podchodzacym
tempie na komputerowych ekranach jego umysu pozostaway mu zupenie obce. Nie rozumia z adnego z nich z osobna, a co
dopiero jako caosciowe pojecie.
No cz, jestem ci wdzieczny. Nie potrafie powiedziec, jak bardzo jestem ci
wdzieczny. Ale nie we wszystkim powiodo ci sie rwnie dobrze.
Odpowiedz Faethora, z naozonym na nia, a dajacym
Ostrzegaem cie, z e moze tak byc. Och, znalazem okolice tego problemu,
mozesz byc pewny, i nawet udao mi sie otworzyc kilka drzwi. A za nimi. . .
Tak?
Nie byo nic! Ani czasu, ani przestrzeni, zupenie nic. Bardzo przerazajace
miejsca i dziwi mnie, z e one istnieja wasnie w twoim umysle, w twoim cakowicie ludzkim umysle! Czuem, z e jeden krok, przekroczenie progu, a zostabym
wciagni
ety i zgubiony na zawsze poza granicami wszechswiata. Nie trzeba dodawac, z e nie zrobiem tego kroku. A poza tym, skoro tylko otworzyem te drzwi,
natychmiast sie zatrzasney. Za co nie byem im niewdzieczny.
Harry pokiwa gowa.
Zagladae
s do kontinuum Mbiusa powiedzia. Skoro skonczyem tutaj, teraz musze jego odszukac. Mam na mysli Mbiusa. Tak jak ty jestes mistrzem
w swojej dziedzinie, tak on jest prawdziwym autorytetem w swojej. Dotychczas
szukanie go byo bezcelowe, gdyz bez mowy zmarych i tak nie mgbym z nim
nawiaza
c kontaktu.
Zrobisz to teraz, z miejsca. Faethor by zafascynowany. Interesuje
sie geniuszami. Wszyscy prawdziwi geniusze sa spokrewnieni, Harry. Bo jakkolwiek odlege od siebie sa ich talenty, w jakichkolwiek dziedzinach pracuja, to
obsesja pozostaje ta sama. Oni da
za do wyeliminowania niedoskonaosci. Gdy
Mbius osiagn
a
granice czystych liczb, ja sam poszukiwaem najczystszego za.
Stoimy po przeciwnych stronach wielkiej zatoki, a jednak jestesmy pewnego rodzaju bracmi. Tak, i byoby fascynujace
spotkac go.
Nie! Harry automatycznie potrzasn
a
gowa i wiedzia, z e Faethor to
wyczu. Nie bede go szuka teraz. W koncu tak, ale nie teraz. Musze przekonac
sie, z e moja mowa zmarych jest tak dobra, jak niegdys, wtedy moze.
Jak chcesz. A teraz? Idziesz poszukac Janosza?
Harry zwina
spiwr i wepchna
go do torby.
To tez, w koncu odpowiedzia. Ale najpierw musze wrcic do przyjaci na Rodos i zobaczyc, jak im idzie. A jeszcze przedtem, musisz mi wyjasnic
185
pewne rzeczy. Chce wiedziec wszystko o Janoszu, im lepiej zna sie swoich nieprzyjaci, tym atwiej ich pokonac. Chce tez wiedziec, jak sie przed nim bronic.
Oczywiscie odpowiedzia Faethor. Bezwzglednie! Zapomniaem, z e
mamy jeszcze przed soba prace. Ale, zobacz tylko, jaki entuzjazm wzbudzio we
mnie to, z e powracasz na swoje szlaki. Ach, ale ide za szybko! I z caa pewnoscia masz racje: musisz miec kazdy mozliwy orez do dyspozycji, jezeli chcesz go
pokonac. Co zas do tego, jak sie przed nim obronic, to nie jest to atwe. Te rzeczy sa w wampirach wrodzone, ale trudne do nauczenia. Tutaj nawet najczystszy
instynkt nie wystarcza, gdyz to trzeba miec we krwi. Gdybysmy mieli dla siebie
cay tydzien. . .
Nie! Harry znowu pokreci gowa. To niemozliwe. Czy nie mozesz
tego rozozyc na najprostsze czynniki? Jezeli nie jestem za gupi, moze bym cos
poja.
Swiato
dnia wyraznie rozmiekczyo entuzjazm wampira. Harry wsta, przeciagn
a
sie i rozejrza dookoa.
Mga zrzeda zupenie. Posepne domostwa stay w oddali za z ywopotem.
Z innej strony sylwetki koparek i buldozerw zastygy jak dinozaury na szarym
horyzoncie. Jeszcze godzina i zarycza destrukcyjnym z yciem, jakby sonce miao
natchna
c ich przeguby do penego zgrzytw ruchu.
Harry popatrzy na ziemie dookoa, na to miejsce, gdzie Faethor umar tej
nocy, gdy Ladislau Giresci ucia
mu gowe posrd ruin wstrzasanego
wybuchami
bomb, ponacego
ROZDZIA DZIESIATY
Syn
Tibor z Wooszy, ten przeklety niewdziecznik, ktremu daem swe jajo, imie
i sztandar i ktremu zapisaem w spadku zamek, ziemie, a takze wadze nad wampirami, zrani mnie powaznie.
Ponacy,
zrzucony z murw mojego wasnego zamku, doswiadczyem najwyzszej meki. Miriady nietoperzy opotay skrzydami, gdy leciaem w d. Zostay
popalone i zginey. Ja natomiast przeleciaem przez drzewa, krzaki i ogarniety
pomieniami jak pochodnia stoczyem sie zboczem gardzieli, az na samo dno. Ale
mj upadek zosta osabiony przez listowie i ostatecznie spoczaem
w pytkiej
kauzy, ktra uratowaa moje bliskie stopienia sie wampirze ciao.
Znalazem sie tak blisko prawdziwej smierci, jak tylko wampir dojsc moze
i pozostac niemartwy, wydaem z siebie rozpaczliwy krzyk do wiernych Cyganw, ktrzy rozozyli sie obozem w dolinie. Przybyli, wyciagn
eli moje ciao ze
zbawiennej wody i opatrzyli. Poniesli mnie przez gry na zachd, na Wegry. Chroniony od wstrzasw,
Swiat,
w ktrym sie znalazem okaza sie straszny, wszedzie wojny, wielkie
cierpienia, gd i zarazy, ale czuem sie tam wysmienicie, gdyz byem wampirem. Na granicy z Wooszczyzna odkryem ruiny domostwa i ze zwalonych gazw zbudowaem sobie may zamek. Przyprowadziem Cyganw, Wegrw i Woochw, osiedliem ich i paciem dobre pieniadze,
popadac w marazm, zzeraa mnie nuda. Staem sie niespokojny, spetany, przytoczony. Taki byem, pozadliwy,
byo w tym nic z miosci, to sowo mozna byo stosowac do innych, nigdy nie
do mnie. Ale teraz. . . ? Bya we mnie tez ludzka strona i od czasu do czasu ona
braa gre w moich snach.
Patrzyem na te sodka, zmysowa Ksiez niczke Podrzniczego Ludu oczami
zamglonymi ludzka saboscia. Drzenie w moich ledzwiach nie byo wscieka poz adliwo
scia wampira. I, co za wstyd, moje sny byy wilgotne, a ja lezaem w poscieli rozanielony jak chopak gaszczacy
piersi swej pierwszej dziewczyny!
Niestety nie wiedziaem, czy jest to prawdziwe i wiarygodne przewidywanie
przyszosci, czy jedynie sen? Z tego powodu, aby upewnic sie co do efektw
moich poszukiwan, noc za noca zastawaa mnie palacego
zioa i ukadajacego
sie
do wybiegajacych
190
Nie opodal snieg pochwyci dziewczyne. Ten czowiek wie, gdzie ona jest.
Idz odnalezc ten szczep i przyprowadz tutaj rozkazaem. I pospiesz sie, bo
jesli sie spznisz i ona umrze, uznam, iz moja goscinnosc jest trwoniona na takich
jak ty. Czy to jasne?
Po poudniu mj przywdca i jego ludzie wrcili. Zameldowa, z e ze wszystkich, ktrych byo okoo piec dziesieciu, odnalaz przy z yciu tylko samego Grigora
Zirre i z tuzin jego ludzi.
Kaz swoim kobietom opatrzyc ich i nakarmic, daj im wszystko, czego potrzebuja zarzadziem.
Na niczym nie oszczedzaj. Maja sie tu czuc swobodnie. Rozumiem, z e stracili wszystko. Pozostali bez zapasowych ubran, wozw,
przykryc? Bardzo dobrze, zakwateruj ich na zamku. Znajdz im ciepe, osobne pokoje.
Twoi ludzie moga z le to przyja
c, panie odpowiedzia tamten z e traktujesz tych obcych tak dobrze. Musimy ustepowac tym, ktrzy nie sa ci winni
posuszenstwa.
Jestes szczery i lubie cie za to odparem. Bede wiec tez szczery.
Syszaem o tej kobiecie, Marilenie Zirra, iz jest przyjemna. Jezeli to sie okaze
prawda, niewykluczone, z e zapragne jej. Wy, Cyganie, nie jestescie jedynymi,
ktrzy czuja w nocy zimno! Dlatego traktuj jej ludzi z szacunkiem, szczeglnie
ojca i rodzine, jezeli ktos przezy. Nie chciabym, aby mnie uznali za zimnego
i okrutnego czowieka.
Co? Ciebie, panie? doda bez sladu emocji w gosie. Zimny? Okrutny? Ktz mgby w to uwierzyc?
Czy prbujesz sie ze inna spoufalic? Powiem ci uczciwie, nie sadz
e, bys
zasmakowa w takiej poufaosci. Dlatego, jesli mwisz do mnie pewne rzeczy,
i w taki sposb, byoby lepiej, abys sie usmiechna.
Wbiem w niego wzrok,
obnizyem gos tak, z e poczu sie nieswojo.
Panie szepna
drzac
ja nie chciaem. . .
Sza! uspokoiem go. Jestes bezpieczny, jestem w dobrym nastroju.
Teraz suchaj dobrze. Kiedy ludzie Zirry beda mieli sie lepiej, wrcisz tu i zaprowadzisz mnie do ich pomieszczen. A teraz idz.
Poszedem do nich, lecz nie byem zadowolony. Zrozumiaem, z e trzeba wiele czasu, by ludzie Zirry wykurowali sie po tak ciez kich przejsciach. Na razie
siedzieli w swoich achmanach i trzesli sie, odpowiadajac
zdawkowo na nasze
pytania. Jedna brudna kupka achw lgnaca
do ognia wygladaa
identycznie jak
druga. Rozzosci mnie ten widok. Czuem, z e zawiodem sie na mojej onejromancji. Nienawidziem porazek.
Ktry z was jest Grigorem Zirra?
zapytaem wreszcie po dugiej chwili
milczenia.
Wsta mez czyzna niepokazny, blady. Na jego twarzy malowao sie cierpienie
po stracie wielu ludzi ze szczepu. Nie by stary, ale nie wyglada
tez modo.
191
wielkimi, ciemnymi oczami, a jej usta w kolorze wisni, jasne jak krew,
nieznacznie drzay. Na moim ramieniu spoczywaa jej drobna raczka,
z trzema
jedynie palcami, tak jak to widziaem w moich snach!
Ja jestem Marilena, panie odezwaa sie. Wybacz, prosze mojemu
ojcu, gdyz kocha mnie i boi sie o mnie. Zdarzaja sie na tych ziemiach ludzie
nieufni wobec tajemnic, poniewaz nie potrafia ich ogarna
c. Sa tez nieprzyjazni
kobietom, ktre zwa wiedzmami.
Moje serce zaomotao! Nie moga byc nikim innym! Znaem ten gos! Przejrzaem na wskros jej achmany i ujrzaem ksiez niczke z moich snw.
Ja. . . cie znam wyznaem sabym gosem.
I ja ciebie, panie. Widziaam cie w mojej przyszosci. Czesto. Nie jestes
wiec mi obcy!
Nie znajdowaem sw. A jesli znajdowaem, to nie potrafiem ich wypowiedziec. Ale. . . wszak byem Ferenczym! Czy wypadao tanczyc, smiac sie, pochwycic ja i wirowac dookoa komnaty? Miaem na to wielka ochote, ale nie
chciaem zdradzac sie ze swoimi uczuciami. Staem tak jak razony piorunem,
oniemiay niczym ostatni gupiec.
Jezeli chcesz, abym czytaa ci przyszosc , panie, musisz mnie stad
zabrac.
Za duzo tu smutku, by sie skoncentrowac. I jeszcze ciagy
ruch, nerwy i niepokj.
Och i mnstwo maych rzeczy, ktre przeszkadzayby mi sie zagebic w przyszosc . Odosobnione miejsce. . .
Zaiste, to prawda! Chodz ze mna przerwaem Marilenie.
Panie! Zatrzyma nas jej ojciec. Ona jest niewinna! szepna
bagalnie.
W mojej gowie od razu zrodzia sie odpowiedz: Kamliwy cyganski psie!
Co? Ona wylizaa cae moje ciao do czysta! Strzelaem moim nasieniem w jej
192
smy te same
Masz racje odrzekem Nie jestesmy sobie. . . obcy. Snili
sny.
Masz wielkie blizny stwierdzia tutaj, na ramieniu, i po tej stronie.
I nawet ja, Ferenczy, zadrzaem, gdy mnie dotknea.
A ty odrzekem masz malutki czerwony pieprzyk, jak kropla krwi,
na srodku plecw.
Obok ognia, huczacego
mnie.
Jak to sie ma do prywatnego przepowiadania przyszosci? zachichotaem. Ale kiedy otworzya sie i juz miaem w nia wejsc , zawahaa sie.
Ach gwatownie zaczerpnea powietrza. Nasze wsplne sny nie powiedziay nic o moim braku doswiadczenia. Mj ojciec mwi prawde, panie.
Przyszosc nadchodzi szybko, ale jeszcze ciagle
jestem dziewica.
Ach odpowiedziaem jeknieciem na jekniecie, delikatnie torujac
sobie
droge do przodu. Czy nie bylismy takimi wszyscy, dawno temu?
193
jeszcze mnie przerazay! Ale w swietle poranka strach szybko przemija, ulatywa
w szara mge czasu, do ktrej zreszta naleza, i nie byem juz modziencem, lecz
na powrt Ferenczym.
Spotkanie ze snami Marileny znaczyo wiecej niz zwyky przypadek. Poszukiwaem jej, a kiedy wreszcie odnalazem, marzyem, jak kazdy mez czyzna, by
poznac ja cielesnie. Miaem moce wampirw, a ona uchodzia za przepowiadaczke. To byy talenty pokrewne telepatii i naprawde dzielilismy nasze wizje i ta
droga poznalismy nasze ciaa. Wszystkie nasze niesmiae pieszczoty, a pzniej
przebogate akty miosne, odbyway sie w innym swiecie ducha, wyobrazni.
Kiedy wiec poaczyli
smy sie, byo to jak spotkanie zazyych kochankw. Marilena nie wiedziaa, z e prowadziem ja w tych snach za pomoca wampirzego
magnetyzmu, omamw i tych wszystkich sztuk, od tak dawna praktykowanych
przeze mnie. Myslaa, z e jestesmy normalnymi kochankami. Ale nie byem tak
gupi, by wszystko powiedziec i ryzykowac odarcie jej ze zudzen. Moga ci rwniez przyjsc na mysl watpliwo
mj
naturalny syn. Nie wiedziaem, czy to jest w ogle mozliwe, ale postanowiem
pocza
c z ycie niepodatne na wpywy wampira. Robiem to dla Marileny, aby moga stac sie normalna matka. Gdyby sie nie udao i mj syn wyrsby na wampira, wwczas nauczybym go wszystkich tajemnych sztuk. Wyruszybym w swiat,
a on zostaby i broni przed wrogami mojego zamku i moich gr. Pamietasz, z e
uprzednio miaem rwnie wielkie oczekiwania co do tego niewdziecznika, Tibora
z Wooszczyzny. No cz, taka jest, jak sadz
e, natura wszystkich wielkich ludzi,
iz ciagle
prbuja od nowa. Janosz, kiedy sie urodzi, wydawa sie normalny. By
z nieprawego oza, co wprawio Grigora Zirre w zakopotanie, ale dla mnie nie
miao najmniejszego znaczenia. Posiada trzy palce, jak przed nim Grigor i Marilena. To taki kaprys natury, przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Po jakims czasie stao sie jasne, z e poniosem porazke. Moja sperma, ktra z takim wysikiem staraem sie ochronic od karmazynowego wpywu, jednak
zostaa skazona, choc nieznacznie. Janosz nie by prawdziwym wampirem, ale
w jego z yach pynea wampirza krew. Odziedziczy moja zdolnosc do wystepku, lecz niewiele mia w sobie sprytu i ostroznosci. Jednak ja byem jego ojcem
i na mnie spada obowiazek
195
sie do mnie powiedziaem im. Zbieram maa armie, zoz ona z najlepszych. Udamy sie do Zara i jeszcze dalej! Kto by biedny, bedzie
bogaty. Walczcie pod moim godem, a uczynie z was bojarw. A jesli mnie zawiedziecie, skoncze z wami, obrcicie sie w py, a imiona wasze zostana zapomniane.
Przed bojem wrciem jeszcze do domu. Bedac
przez tych kilka dni z dala od
Marileny, moje instynkty wyostrzyy sie, bystrosc zwielokrotnia w przewidywaniu krwawej uczty. Moi poddam w grach obrosli tuszczem, ale wiedziaem, jak
ich doprowadzic do porzadku.
z siebie dwadziescia lat gnusnosci, unosiem sie pomiedzy ksiez ycem a grami,
towarzyszyo mi wycie wilkw, az w koncu wyladowaem
miekko na kruzgankach wasnego zamku, gdzie na powrt skurczyem sie do rozmiarw czowieka.
196
Udaem sie na poszukiwanie mojej kobiety i mojego syna. Tak, i znalazem ich. . .
razem!
Pozwl, iz przerwe te opowiesc , gdyz musze ci cos wyjasnic. Powiedziaem,
z e Janosz nie nosi w sobie nic z wampira. Tak rzeczywiscie myslaem. Och, jakze
sie myliem. On mia dusze najprawdziwszego wampira. Z mocy swoich rodzicw
odziedziczy takze telepatie. Ilez razy przez te wszystkie lata prbowaem czytac
w jego myslach, bez powodzenia? Sa wprawdzie ludzie odporni, ich umysy sa
zamkniete, strzezone przed takimi talentami, jak mj. Czasami, kiedy Janosz by
szczeglnie uparty, prbowaem go hipnotyzowac. Na przno jednak, gdyz moje
oczy nie mogy wejrzec w niego. W koncu wiec zaprzestaem prb. Rzeczywista
przyczyna moich porazek byo to, iz Janosz posiada sie tej miary, z e stawaem
sie bezradny. Ale nie, nie byo to az tak skomplikowane, po prostu okaza sie mocniejszy. Co wiecej, odziedziczy rwniez po matce zdolnosc odgadywania przyszosci. Potrafi widziec przyszosc , przynajmniej ksztaty rozmyte i niewyrazne,
jak wspomnienia, ktre z upywem czasu blakna. A teraz wrce do wydarzen tamtej nocy.
Powiedziaem, z e moje instynkty wyostrzyy sie bardziej niz kiedykolwiek
w ciagu
ostatnich dwudziestu lat. Przemierzaem wiec zamkowe korytarze przeczuwajac
cos niedobrego. Szedem ostroznie, chciaem byc niewidzialny, niesyszalny. Lecz niepotrzebne. . . Janosz by zbyt pochoniety, pies! Jego matka nie
zdawaa sobie sprawy z tego co robi. Ale znowu wyprzedzam wydarzenia. . . Nie
wiedziaem, z e to mj syn. Przypuszczaem, z e tym mez czyzna jest jakis Cygan. Byem zdumiony! Jeden z moich ludzi w sypialni Marileny, w srodku nocy?
Chciaem pokazac jak wysoko cenie jego odwage, wpychajac
mu jego wasne
flaki do garda. Tak myslaem, kiedy wszedem do pokoju Marileny. Wampirze
zmysy podpowiedziay mi, z e nie jest sama. Musiaem uzyc caej swej siy, by
powstrzymac zeby, ktre juz zaczynay przybierac ksztat ostrza kosy, raniac
przy
tym dziasa.
wbija klin. Wtedy, poprzez omot mojego serca i oskot w mzgu, przez ryk mych
rozwscieczonych emocji, usyszaem jej zdyszany gos.
Ach, Faethorze. Wypenij mnie caa, mj wampirzy kochanku, jak tylko ty
potrafisz!
To wspomnienie rozwsciecza mnie jeszcze teraz, kiedy jestem jedynie gosem
zza grobu. . . Fakt, z e wziaem
rzecz jasna, stosunki. Szukaem pozywienia gdzie indziej. Nie musiaem jednak
pic krwi, tak dugo, jak kontrolowaem pragnienie wystarczaa i zwyczajniejsza
strawa. Chyba z e stworzenie wewnatrz
mnie szczeglnie domagao sie z yciodajnego napoju wampirw. Mogem wiec przepedzac dugie okresy, nie rozdzielajac
mna
wedle swoich zachcianek. Czy kiedykolwiek opusciem sie w obowiazkach?
Ale
krew jest z yciem, Marileno. . . czy tez chcesz, abym sie rozsech jak mumia w tych
poscielach, tak z e gdy pewnego ranka obudzisz sie i wyciagniesz
ku mnie reke,
pod dotknieciem twej doni rozsypie sie w py?
Ty. . . idziesz. . . do. . . kobiet! Szukasz czowieka dla jego krwi? Nie, ty
szukasz kobiet dla ich okragych
parujacego
ona. Wyschna
c na mumie, naprawde! Masz w sobie sie dziesieciu mez czyzn i ich wytrzymaosc ! Czy jestes tak przepeniony meskim nasieniem, Faethorze, iz musisz roztrwonic je, bo inaczej wybuchniesz? Wiec daj je mnie. Daj,
wypije je z ciebie, a twoja niestaosc wyparuje.
Ilekroc wiec w ten sposb mnie usidlaa, kochaem sie z nia, by dowiesc , z e
z adna inna mnie nie pociaga.
Tak, a ona piescia mnie caa noc, by miec pewnosc , z e zostane przy niej w zku. Nie trzeba dodawac, z e to jedynie wzmagao
moje z niej zadowolenie. Ale zdarzao sie, z e musiaem wstac i isc . Wtedy po198
kochan199
kiem! Udawa mnie, aby popenic gwat na wasnej matce! Wpadem do pokoju.
Na scianie wisiay skrzyzowane miecze. Zerwaem je i skoczyem ku Janoszowi. Chciaem rozcia
c go przez srodek, ale zobaczy mnie i skierowa swa matke
w kierunku ciosu. Jej czaszka rozpada sie na dwie czesci, mzg pociek, a ona
opada w jego uscisku. Moja furia na moment wyparowaa ze mnie i kiedy Janosz
odrzuci Marilene, pochwyciem ja i ukoysaem w ramionach. On zas, bekocac,
postepkach mojego bekarta. Nawet jezeli, opetana, nie pamietaa, jak z nia postepowa, to jej duch wiedzia
wszystko. Nie potrafiem jednak tego zrobic. Wiedziaem, z e nawet zmary cierpi
strasznie pod dotykiem nekromanty, a nie chciaem sprawiac jej wiecej blu. Ach,
gdybym tylko mia talent nekroskopa, co? Ale w owym czasie nie znaem nawet
tego pojecia. Siedziaem wiec tak bardzo dugo, az jej krew i mzg zaschy na
mnie, a jej ciao zesztywniao. Rozpacz troche zelzaa i zaczaem
myslec. Caa
wsciekosc powrcia ze zdwojona sia. Zabibym Janosza, oczywiscie, zadajac
gdy zeby wampirze wyrosy z mej szczeki i szpony przemieniy sie w noze. A czy ja nie
200
Mwiem bardzo spokojnie, jednak wszyscy cofneli sie troche, poza tym jednym, do ktrego kierowaem sowa i przytrzymywaem za ramie. Wtedy. . . wyciagn
a
nz i zrobi ruch, jakby chcia mnie przeszyc! Ja jedynie usmiechnaem
sie
na swj zowrogi sposb i powstrzymaem go oczami. Trzesac
sie, upusci ostrze.
Ja. . . ja zawiodem twoje zaufanie, panie! Wygnaj mnie tez, prosze, pozwl
mi odejsc z Zirrami! zawoa.
Pokazaem mu zeby w poszarpanych, krwawiacych
dziasach,
otworzyem
szeroko usta, by mg zobaczyc czarna czelusc . Wiedzia, z e moge zacisna
c szczeki na jego twarzy i rozerwac ja. Podprowadziem go do okna.
Wygnac ciebie? powtrzyem za nim. A dokad
chciabys isc ?
Dokadkolwiek!
w d. Wrzasna
raz jeszcze, zanim jego kosci pogruchotay sie o skay. Pomniejsi przywdcy rwniez chcieli uciec, ale przestrzegem ich przed tym.
Tylko sprbujcie uciec, a odnajde was, co do jednego, i wyrwe wam serca.
Staneli wiec nieruchomo.
Teraz idzcie, znajdzcie mego syna rozkazaem po chwili. Znajdzcie
go i przyprowadzcie, a ja sie nim zajme. Nastepnie zgromadzcie sie tutaj, gdyz
bede chcia z wami porozmawiac o waznych sprawach. Wyruszamy na wielka
wyprawe krzyzowa. Faethor Ferenczy powstanie i znowu stanie sie potega na tym
swiecie, a kazdy z was zrobi fortune. . .
ROZDZIA JEDENASTY
Przyjaciele Harryego i inni
Odlegy szczek metalu na moment oderwa Harryego od opowiesci dawno
zgasego wampira. Przeprosi na chwile i zlustrowa wzrokiem ugr ubitej, boniastej ziemi. Rozpadajace
sie czesciowo domy i posepny horyzont. Nawet sonce
grzejace
go w kark i wyciagaj
ace
oboki pary z zastygych kauzy nie mogo rozproszyc beznadziejnosci i smutku zawartych w tej scenie. Grupa stalowych dinozaurw w ruchu, dziwne sylwetki spowite w chmury kurzu i niebieskich spalin.
Buldozery na pewno nie wybieray sie tu, ale ich widok przy pracy przypomnia
Harryemu o godzinie. Minea dziewiata.
Musia jeszcze wrcic do Bukaresztu,
samolot powrotny do Aten mia zarezerwowany na dwunasta czterdziesci piec .
Harry? powiedzia Faethor, gosem sabym jak westchnienie. Czuje
sonce na ziemi i to mnie osabia. Czy mam mwic dalej, czy odozymy to do
nastepnego razu?
Keogh zastanowi sie. Dowiedzia sie juz cakiem duzo o Janoszu, wampirze o niezwykej sile. Ale zgodnie z tym, co powiedzia Faethor, jego syn nie
by wampirem w najpeniejszym sensie tego sowa, w kazdym razie nie by nim
osiemset lat temu. Czu, z e informacji o tych stworzeniach nigdy nie jest za duzo.
A szczeglnie, jesli jego z ycie i z ycie innych, moze od tego zalezec.
Cakiem susznie powiedzia Faethor. Dobrze wiec, mwie dalej.
Zwiez le, jesli to tylko mozliwe. . .
Cyganie znalezli tego psa, roztrzesionego, w grocie wysoko na skaach. Udaem sie tam i wywoaem go. Podszed do wejscia, pki skalnej urywajacej
sie
w przepasc . Janosz, choc mody, by duzy i bardzo silny. Tak ogromny jak Tibor
za modu. Przestraszy sie, ale nie tchrzy. Ucia
gaa
z i zaostrzy jej koniec.
Nie podchodz blizej, ojcze ostrzeg bo przeszyje twoje wampirze
serce.
Ach, mj synu odrzekem bez nienawisci przeciez juz to zrobies.
Co? Myslaem, z e mnie kochasz! A nawet wiedziaem to. Wiedziaem tez, z e
kochasz swa matke, choc nie jak bardzo ja miujesz. Lecz cz tak naprawde
wiem o tobie, poza tym, z e jestes moim synem?
202
I postapiem
krok do przodu.
Wiesz przynajmniej tyle, z e zabije cie cofna
sie dyszac
z e zabije cie,
jesli sprbujesz mnie ukarac!
Ukarac ciebie? Pozwoliem swym ramionom opasc , a gowie przekrzywic sie w smutny sposb. Nie, chodzi mi tylko o wytumaczenie. Jestes z mego ciaa, Janosz. Co? Miabym ukarac wasnego syna, wasnie teraz, kiedy jestem
najbardziej samotnym stworzeniem na swiecie? Och, byem zy, ale czy tak trudno
to zrozumiec? I co moja wsciekosc mi daa, co? Twoja matka nie z yje i odesza
od nas na zawsze, jestesmy wiec obydwaj bez tej, ktra tak kochalismy. Nie ma
juz we mnie zosci.
Wiec ty nie. . . nie nienawidzisz mnie?
Nienawidzic ciebie? Wasnego syna? Znowu pokreciem gowa. Ja
po prostu nie rozumiem. Pragne cie zrozumiec, Janosz. Wytumacz, dlaczego to
zrobies, abym mg cie lepiej poznac. Znowu podszedem kawaek w gab
pieczary.
On jeszcze sie cofna,
ale wcia
z trzyma swoja wcznie wymierzona wprost
we mnie. I naraz, jakby z peknietej tamy, wylay sie z niego sowa.
Znienawidziem cie! krzykna.
Byes dla mnie zimny, okrutny i obojetny, i zawsze. . . inny. Byem jak ty, i nie jak ty. Tak bardzo chciaem istniec jak
ty soba caym, a nie mogem. Czesto podpatrywaem, jak twoje ciao zmieniao sie
w cieniutkie pokrycie i podrywao niczym suchy lisc na wietrze. Ilekroc jednak
sam tego prbowaem, zawsze padaem na ziemie. Chciaem wzbudzac w sercach ludzi twj lek. Spojrzeniem. Sowem czy mysla. Ale nie byem wampirem
i wiedziaem, z e jezeli tylko sprbuje, zabija mnie jak zwyczajnego wroga. Wiec
zamiast tego, musiaem okazywac przyjazn tym, ktrymi gardziem, wkraczac do
ich umysw, kazac im kochac mnie, aby zyskac ich posuszenstwo. Staem sie
troche do ciebie podobny, ale nigdy nie mogem byc toba, wiec znienawidziem
cie.
Pragnae
s byc mna?
powtrzyem za nim.
Tak, poniewaz ty posiadasz moc!
Sam masz wystarczajaco
duzo mocy powiedziaem. Wielkiej mocy!
Fantastycznej mocy! Za co musisz mi podziekowac. A ty skrywaes ja przede mna
przez tyle lat!
Nie skrywaem jej odrzek pogardliwie. Demonstrowaem ja!
Za jej
pomoca trzymaem cie z dala od mojego umysu i woli. Nawet w peni rozwiniete,
pozostaway dla ciebie tajemnica. Myslaes, z e mj umys jest gorszy, niezdolny
poznac sie na twoich talentach i dlatego dla nich nieuchwytny, z e jestem taki czysty zaiste, pusty i jaowy z e z aden rylec nie pozostawi na mnie sladu. Kiedy
wiec odkryes, z e nie mozesz narzucic sie memu umysowi, nie powiedziaes:
Ho, ho, on jest silny, ale Ha! On jest saby. To byo twoje ego, ojcze, ktre
jest rozlege, ale zawodne.
203
na swoja strone to wszystko, co byo cenne dla ciebie. Najpierw Cyganw, ktrym kazaem
kochac siebie jezeli nie bardziej, to przynajmniej tak samo, jak ciebie. Nastepnie
twoja kobiete.
Teraz z premedytacja ja sie cofnaem,
a on poda
zy za mna, w kierunku wyjscia z jaskini.
W swoim pragnieniu stania sie mna powiedziaem zdecydowaes
robic rzeczy, ktre ja robiem i poznac to, co ja znam. Nawet do tego stopnia, by
poznac wasna matke cielesnie?
Myslaem, z e ona mogaby. . . uczyc mnie rzeczy. . .
Co? prawie sie rozesmiaem. Spraw cielesnych, Janosz? To zadanie
ojca, nieprawda?
Nic od ciebie nie chciaem, jedynie stac sie toba.
Nie moges sprbowac byc do mnie bardziej przywiazany
i w ten sposb
wyzwolic moja czuosc ?
Co? To tak, jakby szukac sodyczy w kostce soli! odrzek Janosz.
Jestes twardy powiedziaem mu niskim gosem. Byc moze, mimo
wszystko nie jestesmy od siebie tak daleko. I chciabys stac sie wampirem. Ach,
ale musisz sie tyle nauczyc, zanim ten dzien nastanie.
Co? Cien niedowierzania przemkna
przez jego twarz.
Ach! Wzniosem ostrzegawczo reke. Teraz, kiedy by urzeczony, mogem go atwo scia
c. Tak, wcale nie tak daleko. I powiem ci cos, mj och,
jak gupi, zazdrosny, niecierpliwy synu. To co zrobies, nie jest wcale rzadkoscia.
Ani tez wystepne, ani niezwyke. Nie w kategoriach moich ani innych mi podobnych. Co, kazirodztwo? Wszak wampiry zawsze pieprzyy sie, i to na wiecej niz
sto sposobw! Powiem ci cos, Janosz: bad
z szczesliwy, z e urodzies sie czowiekiem. Gdybys tylko by innym wampirem. . . och, wiedziabym, jak ci najlepiej
dogodzic. Tak, i wtedy poznabys, co to gwat!
204
Moje sowa powinny go przestrzec. Nie byem bowiem wcale taki skonny
wybaczyc mu, jakby sie mogo wydawac. Uczyniem mu p obietnice, a on chcia
tej drugiej poowy.
Powiedziaes. . . czy to miao znaczyc. . . nauczysz mnie byc wampirem?
Cos w tym guscie odpowiedziaem i jego wcznia, uprzednio sztywna,
zaczea sie chwiac.
Kiedy zaczniemy? zapyta Janosz.
Nie tak szybko! odrzekem. Najpierw musisz mi powiedziec jak daleko sam zaszedes. Twierdzisz, z e pragniesz byc taki jak ja. To znaczy wampirem. Bardzo dobrze, ale przeciez sam c wiczyes, prawda? A wiec, co osiagn
ae
s?
Zapytaj mnie lepiej o to, czego nie osiagn
aem.
cie
tez. . . w zku. Inni wiele razy by oklapli, a twoja energia bya nieposkromiona.
Myslaem, z e ona zna jakis sekret. Jaka
s masc czy sztuczke, ktra utrzymuje twoja twardosc . To jeszcze jeden powd, dla ktrego do niej poszedem. Pragnaem
powrcia, kurtyna podniosa sie. Zobaczy moje mysli i zamiary, uchyli sie przed
moim chwytem i dzgna
mnie wcznia. Byem na krawedzi przepasci. Uchyliem
sie szybko, tak z e orez podar mi szate i przeora opatke. Wyrwaem mu wcznie
i uderzyem go. Poharatao mu twarz i wybio zeby. Rzuci sie do tyu i wyrzna
gowa w sufit jaskini. Upad. Oszoomiony, nic nie mg zrobic, kiedy taszczyem go na sama krawedz. Jego gowa bezwadnie zwisaa, ale oczy mia otwarte
i patrzy, jak pozwalam dziaac mojemu wampirowi, jak jego furia zmienia moje
oblicze.
A wiec? Chrzakn
aem,
Nie sadz
e. Nekroskop pokreci gowa. Wydaja sie pracowac bez planu i chyba zbytnio sie nie spiesza. Czy to w jakis sposb wpynie na ciebie, jezeli
zniweluja to miejsce?
Wpynie na mnie? Nie, nic nie jest w stanie na mnie oddziaywac, gdyz
mnie juz nie ma. Ale to cholernie utrudnia podsuchiwanie zmarych, ten cay
omot na wierzchu.
Harry wyczu ohydny usmiech dawno zgasego potwora, tak jak ten potwr
z kolei wyczuwa, z e nie ma ucieczki od betonowego grobowca. Nowego sposobu
spoczynku, prawdopodobnie w samym sercu jazgoczacego
kompleksu fabrycznego. Usmiech, gdyz Faethor nigdy nie zaakceptowaby troski Harryego, a i nawet
nie przyjaby
jej do wiadomosci.
Mam nadzieje, z e wszystko bedzie dobrze odrzek Keogh. A teraz
w droge. Dowiedziaem sie od ciebie duzo i jestem oczywiscie wdzieczny za dar
mowy zmarych, ktry mi wrcies. Jesli bede mg, poacz
e sie z toba znowu.
Noca, rzecz jasna, i prawdopodobnie z daleka tak, abys mg dokonczyc swoja opowiesc . Wiem, z e po Czwartej Wyprawie Krzyzowej wrcies do Wooszy,
skonczyes z Tiborem i musiao zajsc cos wiecej miedzy toba a Janoszem. Poniewaz on teraz dopiero co powsta, wiec ktos go musia przedtem posac do piachu.
Podejrzewam, z e to ty, Faethorze.
Harry poczu posepne skiniecie gowa wampira.
A co raz zostao zrobione, moze byc zrobione jeszcze raz, z twoim udziaem doda.
Bardzo prosze, Harry, o kazdej porze. Mimo wszystko jest to nasz wsplny cel, zmienic go na powrt w py. A teraz ruszaj w droge. Chciabym chwile
odpocza
c w spokoju.
Harry podnis swa torbe. Jego stopa z plaskiem rozgniota gnijacego
grzyba.
Aromat siegna
go w jednej trujacej
smudze.
Tfu! Nie mg powstrzymac sie od okrzyku obrzydzenia. Faethor wyapa ten krzyk i byc moze zobaczy tez cos z przyczyny.
Co? powiedzia. Grzyby? mentalny gos zabrzmia nerwowo.
Grzyby, muchomory, fungus, cokolwiek. Nekroskop wzruszy ramionami. Na soncu i tak wyparuja.
Poczu drzenie Faethora. Jego zdanie byo bezmyslnie okrutne. Ale. . . do
diaba!. . . dlaczego miabym sie przejmowac losem niezywej, zepsutej i tak zej
istoty, jak wampir? pomysla.
Do widzenia powiedzia, opuszczajac
zrujnowany dom Faethora.
Zegnaj
odpowiedzia ten nieukojony duch. I, Harry, nie zwlekaj
z tym, co masz zrobic. Czas moze decydowac. . .
Harry odczeka chwile, ale Faethor nie rozwina
tej mysli. . .
207
Keogh wspia
sie na cmentarny mur i zeskoczy w d miedzy dziaki i poprzekrzywiane pyty.
Harry? Harry Keogh? zawoa ktos.
Odskoczy i rozejrza sie dookoa. Ale. . . nie dostrzeg nikogo.
Oczywiscie, z e nie, gdyz to brzmiaa jego mowa zmarych. Bez tego straszliwego cierpienia, ktre juz automatycznie przywyk z nia kojarzyc. Odmawiano
mu prawa do korzystania z tego makabrycznego talentu tak dugo, z e teraz trzeba
byo troche czasu, by od nowa przyzwyczai sie do niej.
Czy ciebie przestraszyem? pyta gos jakiejs zmarej duszy. Przepraszam. Syszelismy, jak rozmawiaes z tym niezywym stworem, ktry sucha.
Wiedzielismy, z e to musisz byc ty, Harry Keogh, nekroskop. Ktz bowiem inny
sposrd z ywych mgby rozmawiac ze zmarymi? I ktz inny zechciaby rozmawiac, a nawet okazywac przyjazn . Tylko ty, Harry Keoghu, ktry nie masz wrogw wsrd Przewazajacej
Wiekszosci.
Och, mam kilku odpowiedzia w koncu Harry z wahaniem. Ale oglnie, moje stosunki ze zmarymi ukadaja sie cakiem dobrze.
I naraz, cay cmentarz, by tak rzec, ozy. Dotad
panowaa tu cisza, bolesna
pustka, kamuflujaca
spetane. . . cos. Ale teraz to cos rozsadzio swoje okowy, jak
rzeka rozsadza brzegi w czasie powodzi. Setka gosw naraz zaprzatn
ea uwage
nekroskopa. Zmarli zadawali mnstwo pytan. Jak maja sie ci, ktrych zostawili
w swiecie z ywych? Co dzieje sie w tym zabieganym swiecie bytw cielesnych,
gdzie dusza zamieszkuje w ciele? Czy Harry mgby dostarczyc wiadomosc do
tego. . . dobrze pamietanego i kochanego ojca, matki, siostry, kochanki? I tak dalej. Mgby spedzic cae z ycie, dajac
odpowiedzi i wypeniajac
prosby i polecenia
mieszkancw tego cmentarza. Wyemitowa z siebie te mysl i oni od razu uznali
jej susznosc . Cay ten grobowy rozgardiasz szybko ucich.
Nie o to chodzi, bym nie chcia stara sie wytumaczyc ale nie moge. Widzicie, dla z ywych umarliscie, odeszliscie na zawsze. I nie liczac
moich
kolegw, pozostaje jedynym, ktry wie, z e ciagle
tutaj jestescie, tylko w innej postaci. Czy sadzicie,
. . trwacie? Nie
pomogoby. To jedynie pogebioby ich bl. Mysleliby o was jak o wiez niach jakiegos rozlegego, straszliwego wiezienia poza ciaem! Wiem, z e to jest ciez kie,
ale nie az tak ciez kie szczeglnie teraz, kiedy nauczyliscie sie miedzy soba porozumiewac. Ale nie moge tego powiedziec z ywym, ktrych zostawiliscie, gdyz
ci wszyscy, ktrzy przestali juz was opakiwac i powrcili do tego, co im zostao
z ich wasnego z ycia, zaczeliby znowu od poczatku.
do
z yjacych!
211
To byo dawno temu powiedzia. Teraz nie jestem taki gupi. Wiem,
kiedy gra jest skonczona.
Z haasem minea ich ciez arwka zmierzajaca
w strone Bukaresztu. Z tyu, na
awach wzduz burt, siedziay dwa rzedy mez czyzn i kobiet, gwnie wiesniakw
w podeszym wieku. Ich oczy byy wyprane z nadziei. Ledwie zerkneli na Harryego, ktry klecza w kurzu z para bandytw nad soba. Mieli wasne kopoty.
Bezdomni nedzarze, zniszczeni przez slepa, beztroska polityke rolno-przemysowa Causescu.
Tak, dla ciebie gra jest na pewno skonczona, przyjacielu ciagn
a
wysoki. Wiesz, oczywiscie, z e poszukuja cie za szpiegostwo, sabotaz i morderstwo? Wyja
kajdanki. Tak duzo, z e lepiej bedzie, jak cie troche unieruchomimy. Ostroznosci nigdy nie za wiele. Wygladasz
wprawdzie nieszkodliwie
i jestes nieuzbrojony, ale. . .
Zatrzasna
kajdanki, spinajac
rece Harryego razem.
Bilet powrotny na Rodos szpicel przetrzasn
a
kieszenie zatrzymanego papierosy i zapaki i duzo amerykanskich dolarw. To wszystko.
Wrzucili Keogha na tylne siedzenie samochodu. May siad obok. Wysoki zaja
miejsce za kierownica.
Jechaes wiec na lotnisko powiedzia swietnie, podrzucimy cie. Jest
tam taki may pokoik, w ktrym poczekasz na samolot z Moskwy. Nasze zadanie
sie na tym skonczy.
Nie chwytam tego powiedzia Harry, szczerze zaskoczony. Od kiedy
to Securitate tak mocno przyjazni sie z KGB? Myslaem, z e sowiecka Glasnost
i pierestrojka nie daja sie pogodzic z tym, co robi Causescu? A moze wy dwaj,
jako grupa, jestescie mieczem o dwch ostrzach, co? Pracujecie dla dwch szefw, panowie, tego. . . ?
Zamknij sie! Szpicel poskroba pistoletem z ebra Harryego.
Nie, niech mwi. Wzruszy ramionami kierowca. Bawi mnie odkrywanie, jak mao oni wiedza na Zachodzie i jak bardzo opieraja sie na domysach.
Panie Keogh, prosze mi mwic Eugen. Dlaczego nie, nasza znajomosc bedzie
trwaa krtko. Dziwi pana, z e Rosja ma przyjaci w Rumunii? Do licha, zaraz
pan powie, z e juz nie ma ruskich agentw w Anglii, Francji czy Ameryce! Nie,
nie wierze, by by pan tak naiwny.
Jestescie. . . z KGB? Harry zmarszczy czoo.
Nie, jestesmy Securitate, jesli nam to pasuje. Ale widzi pan, w porwnaniu
z lejami ruble zawsze byy mocniejsze i bardziej stabilne. Musimy myslec o naszej
przyszosci, prawda? Wszyscy przejdziemy na emeryture, wczesniej czy pzniej.
Znowu popatrzy przez ramie, usmiechna
sie krzywo do Harryego.
W twoim przypadku, wczesniej doda drugi.
Rosyjscy esperzy znowu podnosili swa obrzydliwa gowe. Pamietali Zamek
Bronnicy az za dobrze i pragneli sie Harryemu odpacic. Musieli sie go potez nie
212
bac. Najpierw ta zwariowana intryga w Bonnyrigg, a teraz to. Mia zostac przemycony po cichu z Rumunii do ZSRR, przekazany sowieckiemu Wydziaowi E. Taki
przynajmniej zosta przygotowany scenariusz. Powiedziao to Keoghowi wiele.
Domysli sie, z e jezeli chciano go wywiezc z Rumunii, to znaczy, z e rumunskie
wadze na pewno nic o nim nie wiedza. Dla nich by Kiokisem, statecznym biznesmenem z Grecji. To miao sens. KGB skontaktowao sie ze swoimi ludzmi
w Rumunii, z takimi, na ktrych mogo polegac. Aranzowanie innej formy ekstradycji trwaoby zbyt dugo.
Ee, Eugen? powiedzia Harry. Zdaje sie, z e waszym gwnym zadaniem byo zapac mnie. Dlaczego wiec nie zrobiliscie tego wczoraj na lotnisku?
Chcieliscie unikna
c publicznosci?
To by jeden z powodw odpowiedzia tamten przez ramie. Chcielismy tez upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i odkryc twoje kontakty. Mimo
Nie znalazem ich tam. Dlatego czekaem caa noc, z eby zabrac je rano.
Ale ciagle
ich nie byo.
Eugen odwrci sie do tyu i swidrowa Harryego wzrokiem.
Jestes bardzo otwarty, przyjacielu. Rozumiem, z e to wszystko ma zwiazek
213
214
miesie i porwanych sciegnach. Seria spazmatycznych kopniec i podskokw zrodzonych z najczystszej trwogi, Eugen uwolni sie
wreszcie od rozpadajacego
Harry nie chcia, by pistolet wystrzeli. Zmarli w locie pochwycili obawy nekroskopa, jakby je wypowiedzia.
Kupa obrzydlistwa, ktra bya beznoga kobieta poderwaa sie znowu i nadziaa na
bron Eugena. Obslizge rece wciagn
ey lufe w mazista jame jej karku. Wasnym
tuowiem wyguszya pierwszy strza, a Harry dopilnowa, aby nie byo nastepnego. Zaszed agenta od tyu. Zacisna
skute kajdankami rece i jednym ciosem
pozbawi go przytomnosci. Nastepnie wykopna
pistolet z jego doni. Padajac,
koszmarem. . . otworzy
oczy i rozejrza sie dookoa.
O Boze! O. . . mj. . . Boze! wybuchna.
Nie mdlej zawoa Harry. Nie zostao mi wiele czasu, a chce sie
jeszcze pewnych rzeczy dowiedziec. Jezeli nie otrzymam potrzebnych informacji,
ci umarli ludzie moga sie na ciebie zdenerwowac.
Harry. . . Keogh! wydysza Eugen. Ale ci ludzie. . . oni sa martwi!
215
gosem.
Nie, jesli odpowiesz na moje pytania odrzek Keogh.
Wiec pytaj.
Po pierwsze, mgbys mi to zdja
c.- Harry wyciagn
a
rece, ciagle
216
217
jeszcze z z ycia zostao. A poza tym oni nie sa warci, by przestawac z takimi, jak
wy. . .
Harry wrci do Bukaresztu. Zaparkowa samochd na parkingu portu lotniczego i wcisna
kluczyki w ziemie kwietnika ustawionego w sali rezerwacji
miejsc. Nastepnie, piec minut po czasie, poda swj paszport i bagaz. Nikt nie
zwrci na niego specjalnej uwagi. Samolot Olympia Airlines wystartowa dokadnie z jedenastominutowym opznieniem, o dwunastej piec dziesiat
szesc . Kiedy skierowa swj tepy nos na poudnie, w kierunku Bugarii i Morza Egejskiego,
trud Harryego zosta wynagrodzony widokiem odrzutowca Aerofotu podchodza
cego do ladowania.
218
Jak juz powiedziano, nie byo mnie trzysta lat. Trzy wieki krwi. Wyprawa
krzyzowa daa tylko poczatek.
Pzniej suzyem Dzyngis Chanowi i jego wnukowi, Batu. W 1240 Kijw zmieniem w popi. W koncu by najwyzszy czas, by
umrzec. . . i powrcic jako Fereng Czarny, syn Ferenga! Nastepnie pod Hulego
w 1258 pomogem zniszczyc Bagdad. Ach, te lata upiestwa, rozlewu krwi i gwatu! Mongoowie tracili na znaczeniu, wiec na przeomie wieku opusciem ich, by
walczyc za Islam. O tak, byem Otomanem! Ja, Turkiem, muzumanskim ghazi!
Ach, co znaczy byc zaciez nym! Z Turkami jeszcze przez ptora wieku syciem
sie krwia, smiercia i caym bogactwem, jakie niesie z soba wojna. W koncu jednak
mieszkaem juz wsrd nich zbyt dugo i trzeba byo zostawic ich sprawe. Wrciem wiec i posaem Tibora do piachu. Nastepnie udaem sie w niezmienione
i nie podlegajace
zmianom gry, aby odnalezc Janosza i zobaczyc, w jakim stanie
utrzyma dla mnie zamek. Cay czas jednak miaem uszy otwarte. Uszy wampira
sa czuymi receptorami, mozesz byc pewien. Bardzo niewiele im uchodzi. Tak,
a szczeglnie odbieray wiadomosci o moich synach, Tiborze i Janoszu. O tym
pierwszym wiesz. A co z tym drugim? Janosz po prostu by chciwy. W czasie
mej nieobecnosci zajmowa sie wieloma sprawami, ale gwnie zodziejstwem.
Czy to cie dziwi? Nie powinno. Barbarzynscy piraci wyrosli z malutkich ksia
z atek
w czasie chrzescijansko-muzumanskiego konfliktu wypraw krzyzowych.
Teraz jest znowu z eglarzem. Och, zna morze wystarczajaco
dobrze. On, ktrego
zawodem jest teraz wydobywanie skarbw z dna morskiego i wykopywanie ich na
okolicznych wyspach. Ha! I kto, pytam, kto wiedziaby lepiej, gdzie ich szukac,
niz on, ktry je ukry ponad piec set lat temu! I po co to wszystko byo, mozesz
pomyslec, to chomikowanie orzeszkw, jakby miaa nadejsc jakas sroga zima?
Ale tak wasnie byo! Tak, wasnie taka zima, gdyz Janosz wiele pracowa nad
swoja sztuka patrzenia w przyszosc , a to, co tam widzia, wcale mu sie nie podobao. Bez watpienia,
W tych czasach nekromancja bya sztuka. Posiadali ja i praktykowali takze niektrzy zwyczajni ludzie, ale bez wrodzonego wampirom instynktu. Janosz wiedzia, z e jestem zrecznym nekromanta i chcia pjsc w moje slady. Nie zgodziem
sie jednak nauczyc go moich technik. Wwczas postanowi odkryc swoje wasne
metody. Bez watpienia
220
I znowu zapytasz: w jakim celu? Aby wydobyc z nich tajemnice! By przywrcic zmarych do z ycia i nekac dla ich historii! Aby przyoblec ich popioy w ciaa,
ktre mg torturowac! Trakowie posiadali mnstwo zota, a, jak powiedziaem,
Janosz by chciwy. Nic nowego, prawda? Sto, dwiescie, trzysta lat pzniej nekromanci wcia
z wywoywali dusze, aby odkryc ich skarby. Dwaj z waszych, Edward
Kelly i John Dee, nalezeli do takich, ale obydwaj byli oszustami. Zetknaem
sie
z nimi w moich czasach. Metode Janosza cechowaa prostota: najpierw przeniesc
urne do krypt zamku, gdzie za pomoca sztuk, ktre opanowa, prochy mogy byc
zrekonstruowane. Nastepnie skuc biedaka ta droga przywoanego i torturowac go
dla wiedzy o jego pobratymcach, poozeniu ich grobw i o ukrytych schowkach.
Realizujac
te polityke, Janosz zgromadzi prawdziwe cmentarzysko ukradzionych naczyn, urn i lekythoi, tak, z e mg nimi zapenic kilka obszernych pomieszczen. Zaintrygowany, zazadaem,
Trakijke o niezwykej pieknosci. Jej jezyk by skrajnie archaiczny, ale nie poza
mozliwoscia zrozumienia. W kazdym razie, nie poza moja mozliwoscia rozumienia, gdyz ja byem wampirem i ekspertem od jezykw. Co wiecej, wiedziaa, z e
nie z yje i z e to jest bluznierstwo. Bagaa Janosza, by nie wykorzystywa jej znowu. Z tego wywnioskowaem, z e ten mj bekart nie tylko przyobleka zmarych
w ich wczesniejsze ksztaty, ale niektrych z nich wykorzystywa wiecej razy i to
nie tylko w celu wywiedzenia sie o poozeniu ich zakopanych skarbw.
Byem tak podniecony, z e posiadem ja, zanim pozwoliem mu ja zredukowac
z powrotem do popiow!
Musisz mnie tego nauczyc powiedziaem mu. To jest twoja ostatnia
szansa, by odkupic liczne grzechy wobec mnie.
Zgodzi sie i pokaza mi, jak mieszac razem pewne substancje chemiczne
i prochy ludzkie, a nastepnie starannie napisa grupy sw na naciagni
etej skrze. Pierwsza grupa, wzduz skierowanej w gre strzaki, bya sama inwokacja,
a druga bya dewokacja.
Brawo wykrzyknaem,
spod paszcza drewniany koek. Przebiem go. Nie miao to wcale go zabic, nie, gdyz mia w sobie
wampira. Jedynie go unieruchomio. Wwczas wezwaem na d kilku swoich zaufanych ludzi i spaliem Janosza. Charcza, plu piana, jecza, a na koniec nawet
troche krzycza. Kiedy jego popioy, podstawowe sole z yciowe, ostygy, przesia221
em je, dodaem kilka chemikaliw. . . i uzyem jego wasnej magii, aby powoac
ogniska, miogo znowu. Czy wtedy krzycza? Mozesz mi wierzyc, z e tak! Zar
siernie krtki bl, by niczym w porwnaniu z meka nie do zniesienia wynikajac
a
z faktu, z e teraz cakowicie i na wiecznosc wszed w moje wadanie. Tak myslaem. . . Lecz niestety, jego krzyk nie wynika z uswiadomienia tego, ale z rozdarcia, rozdziau bytu, co wytumacze za chwile. Och, widziec te chmury dymu,
podnoszace
sie z jego suchych, zakurzonych pozostaosci. Wielkie oboki dymw
i oparw. . . a z nich Janosz! Potykajacy
sie, nagi, krzyczacy.
Ale. . . cud! Nie by
sam. Z nim, ale cakowicie oddzielnie, istnia jego wampir. Moja plwocina rozrosnieta do stworzenia o niewielkiej lub zgoa z adnej wasnej inteligencji. Pijawka,
slimak, wa
z, liszka, wszystko razem nienawyke do poruszania sie o wasnych
siach. Kwilio, choc nie wiem, jak. Znaem za to rozwiazanie
zagadki: palac
Janosza spaliem dwa stworzenia, a powoujac
go znowu takze ozywiem dwa, ale
oddzielnie! Wtedy. . . wpadem na pomys. Przyzwaem moich przerazonych ludzi. Rozkazaem im uja
c Janosza i przytrzymac go przy ziemi.
Wiec chcesz zostac wampirem, tak? powiedziaem, podchodzac
do niego z mieczem. A wiec bedziesz. To stworzenie jest wampirem, ale ma bardzo
mao mzgu. Bedzie wiec miao twj! krzyknaem
znowu.
Odjaem
czaszke i wyjaem
ROZDZIA DWUNASTY
Pierwsza i druga krew
Faethor skonczy. W gosnikach zapowiedziano, z e samolot podchodzi do la
dowania.
Faethorze, za dziesiec minut bede na ziemi zawoa Harry. Zauwaz yem, z e stopniowo sabniesz. Zaraz udam sie na Rodos. Jest to wiec prawdopodobnie moja ostatnia okazja, by kilka rzeczy powiedziec.
Chcesz cos powiedziec?
Harry przedstawi sobie Faethora podnoszacego
powieki.
Po pierwsze. . . jestem ci winien podziekowanie mwi Harry ale po
drugie, nie moge powstrzymac sie od mysli, z e bez ciebie na samym poczatku,
nic by sie nie wydarzyo. Mam na mysli Tibora, Dragosaniego, Juliana Bodescu,
a teraz Janosza. W porzadku,
223
Dugo po tym, jak mnie ani moich nie byo juz w zamku, jeden z ludzi Janosza
powrci i umiesci jego wampirze prochy w tajemnym miejscu przygotowanym
na stosowna ewentualnosc . W czasie trzystu lat mojej nieobecnosci Janosz wyuczy sie rznych sztuk magicznych. Mia wwczas kobiete Zirra, ten mj bekart.
Zasia swoje ziarno bardzo daleko i geboko. Trzypalcy syn jego syna mia pewnego dnia poczuc nieprzeparta chec wspiecia sie do zamku w wysokich grach. . .
Tym, ktry mia zejsc w d, mia byc Janosz! Tak to zaplanowa i tak tez sie
stao. . .
Wszystkie skarby, jakie zrabowa ze starozytnych grobw, nigdy ich nie
znalazes? naciska Harry. Nie przeszukaes wasnego zamku?
Troche szukaem brzmiaa odpowiedz Faethora. Ale czy nie suchaes? Skarby zostay gdzie indziej zakopane lub zatopione w morzu. Teraz dopiero
moze je wydobyc.
Rzeczywiscie skina
Harry zapomniaem.
Co zas do przeszukania caego miejsca ciagn
a
wampir nie, nie zrobiem tego, nie kazda dziure, jaka ten pies wykopa. Nie czuem juz, z e to jest moja posiadosc , ale z e zostaa skalana przez niego. Wszedzie czuem jego zapach,
a nawet smak. Zamek posiada jego pietno, nikczemny znak wyryty w kamieniu:
nietoperz o czerwonych oczach powstajacy
z urny. Korzysta z tamtego miejsca
i uczyni go wasnym. Nie chciaem z nim miec wiecej do czynienia. Mwiac
krtko, wyprowadziem sie. Co zas do mojej pzniejszej historii, ona ciebie nie
dotyczy.
A wiec zamek wcia
z stoi odezwa sie Harry. A w jego fundamentach. . . co? Czy cokolwiek pozostao z upw grobowych Janosza, eksperymentw z nekromancja?
Zastanawia mnie to. Gdyz mimo wszystko wyglada
na
to, z e stamtad
wasnie przyby w swoim najnowszym wcieleniu. . .
Faethor wiedzia, z e Harry mysla o innym zamku w Karpatach, ale po
stronie rosyjskiej, w regionie dawniej zwanym Korwaty, a teraz przez niektrych
nazywanym Bukowina. Tam tez Faethor mia swj dom, dawno, dawno temu. To
co pozostawiono w ziemi, krzyczao i jatrzyo
to na eksplozje na przykad metanu nagromadzonego w podziemiach. To brzmi prawdopodobnie. Ale jesli szczatki
Janosza przetrway, kto
moze powiedziec, czy nie przetrwao cos jeszcze?
Ale, jak ci tumaczyem powiedzia Faethor Janosz poczyni przygotowania. Wszystko inne mogo przepasc , kiedy jego dom sie rozlecia, ale on nie.
Moze Cyganie zabrali prochy w jakies inne miejsce i przyniesli z powrotem do-
224
piero wtedy, kiedy dom leza w gruzach, nie wiem. Moze zrobili to wtedy, kiedy
dom by wasnoscia kogos innego. Znowu nie potrafie powiedziec.
Jakiego innego? zapyta Harry.
By jeden inny, tak. Opowiem ci o nim. Faethor westchna.
W cia
gu XV, XVI, XVII a nawet XVIII wieku zacza
tak zwany cywilizowany
swiat sta sie bardziej swiadomy istnienia wiedzm i czarnej magii. Wiedzmy, nekromanci, demony, wampiry i tym podobne stworzenia, prawdziwe czy
wymyslone, winne i niewinne byy przesladowane przez niezmordowanych poszukiwaczy. Sprawdzane torturami i niszczone. Prawdziwy wampir nigdy dotad
nie by swiadomy swojej smiertelnosci ani wielkiego wroga caego swego rodzaju, jakim jest rozgos! Szczeglnie wiek XVI nie okaza sie dobrym czasem dla
kogos, kto zosta uznany zbyt starym, odmiennym, z yjacym
sie. Mwiac
krtko, anonimowosc zawsze bya dla wampira
synonimem dugowiecznosci.
Teraz, w drugiej poowie XVII wieku poszukiwacze czarownic uaktywnili sie
w Ameryce. Z miejsca o nazwie Salem wygnano czowieka o imieniu Edward
Hutchinson. Otrzyma mj stary dom w grach i zamieszka tam. . . stanowczo
zbyt dugo! By diabolita, nekromanta, a przypuszczalnie tez wampirem. Postapi
nieostroznie zatrzymujac
sie zbyt dugo w jednym miejscu i to nabrao rozgosu!
Studiowa historie tego miejsca i przybra kilka znamienitych pseudonimw:
oprcz Edwarda zwyk tez tytuowac sie baronem, Janoszem a nawet Faethorem, a w koncu zdecydowa sie na barona Ferenczego. Wasnie tym, jak
sobie atwo wyobrazic, zwrci na siebie moja uwage. Poczuem sie dotkniety.
Takze zreszta samym przebywaniem jego w tym zamku. Myslaem sobie, z e pewnego dnia, kiedy zmienia sie okolicznosci, a pietno Janosza z latami spowieje,
moze bede mg tam powrcic. Wampiry, jak wiesz, przywiazuj
a sie do miejsc.
Przyrzekem wiec sobie, z e kiedy nadejdzie mj czas wyboru i okolicznosci pozwola, wyrwnam rachunki z panem Hutchinsonem.
Okolicznosci jednak nigdy nie stay sie sprzyjajace.
Musiaem dbac o wasna egzystencje na tym ciagle
kipiacym,
zmieniajacym
zostaby wezwany do Bukaresztu, by sie wytumaczyc, gdyby nie ta potez na eksplozja, ktra
skonczya na zawsze z nim i jego pracami. Co zas do Janosza, moge tylko przypuszczac, z e leza w swym soju czy urnie w sekretnym miejscu, czekajac
na swj
czas i pewnego Cygana, o doniach z trzema palcami, ktry przyjdzie i go wybawi.
Ja zas. . . powrciem tam raz, gdzies w 1930. Nie pytaj, dlaczego. Moze
chciaem zobaczyc, co pozostao z tego miejsca. Mgbym nawet tam moze zamieszkac, gdyby nadawao sie do mieszkania. Ale nie, znak Janosza trwa wcia
z
w kamieniu, jego pietno w zaprawie murarskiej, jego znienawidzona pamiec w sa225
226
Co? Darcy nie mg uwierzyc. Ale ja tam byem. To znaczy. . . poszedem do. . .
Tak?
Gwno! zakla
Darcy, gdy prawda do niego dotara.
Byes w gwnie?
Nie, w cholernej toalecie jekna
Darcy co w tym wypadku na jedno
wychodzi. Manolis, czy nie rozumiesz? To zadziaa mj talent, w moim imieniu.
Przeciw tej biednej dziewczynie.
Twj talent?
Mj anio strz, cos, co trzyma mnie z dala od kopotw. To nie jest cos,
co mgbym kontrolowac. Dziaa na rzne sposoby. Tym razem dostrzegem niebezpieczenstwo gdzies w poblizu i. . . i musiaem isc do tej cholernej toalety!
Teraz Manolis zrozumia i poja
caa groze sytuacji.
Porwali ja?
wysycza ta kreatura Lazarides i jego wampiry, sciagn
eli
pierwsza krew?
Tak, na Boga! odpowiedzia Darcy z adne inne wytumaczenie nie
przychodzi mi do gowy.
Manolis wyrzuci z siebie dugi potok sw w rodzimej greczyznie. Przeklenstwa, jak domysli sie Darcy.
Suchaj, poczekaj na mnie, bede za chwile powiedzia Grek.
Nie odpar Darcy spotkajmy sie tam, gdzie bylismy poprzedniej nocy.
Chryste, musze sie napic!
Dobrze odrzek Papastamos. Pietnascie minut. . .
Darcy by przy trzeciej metaxie, kiedy Manolis przyjecha.
Chcesz sie upic? powiedzia. To nie pomoze.
Nie odpar Darcy po prostu potrzebuje usztywniacza. I wiesz, o czym
ciagle
mysle? Co powiem Harryemu. Wasnie o tym!
To nie twoja wina wspczu mu Manolis i musisz przestac o tym
myslec. Harry wraca jutro. Do tego czasu kazdy policjant na wyspie bedzie szuka Lazaridesa, jego zaogi i statku, i Sandry, oczywiscie. Wydaem rozkazy, zanim tutaj przyjechaem. Powinienem tez od rana miec komplet informacji o tym
swinskim Vrykoulakasie. Nie tylko z Aten, ale rwniez z Ameryki. Prawa reka
Lazaridesa, czowiek o nazwisku Armstrong, jest Amerykaninem.
Darcy popatrzy na Manolisa. Chryste, dzieki ci za tego czowieka! pomysla.
Darcy nie by tajnym agentem, ani nawet policjantem. Zwiaza
sie z INTESP
nie dlatego, z e potrzebowali jego talentu, lecz dlatego z e wszelkie takie niesamowite i ezoteryczne moce ich interesoway. Nie mg jednak uzyc go jak telepaci
i wrzbici uzywali swoich. Poza specjalnymi przypadkami pozostawa wasciwie bezuzyteczny. W kilku sytuacjach Darcyemu wydawao sie nawet, z e talent
uzy jego. Z pewnoscia stanowio to dla niego przyczyne zego samopoczucia. Na
227
przykad, przy sprawie Bodescu, kiedy jego talent trzyma go w spokoju i bezpieczenstwie, kosztem innych esperw. Darcy ciagle
jeszcze nie mg sobie tego
wybaczyc. I teraz znowu zdarzyo sie to samo. Gdyby Papastamos nie panowa
nad sytuacja. . .
Co, twoim zdaniem, powinnismy teraz robic? zapyta Clarke.
A co mozemy robic? odpowiedzia Grek. Dopki nie wiemy, gdzie sa
Lazarides i dziewczyna, nic nie mozemy zrobic. A nawet wtedy bede potrzebowa
zezwolenia, by ruszyc na te kreature. Chyba, z e. . . zawsze mgbym oswiadczyc,
z e miaem mocne podejrzenia zwiazane
Manolis waczy
gosem.
Spjrz na niego. Darcy oddycha ciez ko Czy wyglada
na skonczonego? Nie, jeszcze nie.
Armstrong leza prawie nieruchomo. Kurczy palce, szczeki zgrzytay, a jego
ponace,
z te oko, sledzio ich, chodzacych
pracuja. Oczy
takze. . . i jego uszy!
Clarke mia racje. Armstrong sysza ich rozmowe i jego obrzydliwie wybauszone lewe oko obrcio sie i wpatrywao sie w tasak w rece Darcyego. Od nowa
zacza
bulgotac, jego ciao wirowao przy ziemi. Prawa pieta rozkopywa glebe
ogrodu.
Darcy przyklekna
obok. Wampir prbowa go odpedzic spazmatycznymi ruchami prawej reki. Nie mg jednak siegna
c, nie potrafi zmusic swych konczyn
do wasciwego funkcjonowania. Piana, flegma i krew wypeniy gardo potwora.
Po chwili opad i znieruchomia.
Darcy zacisna
zeby, podnis tasak. . .
Nagle bona z jamy prawego oka Armstronga wybrzuszya sie i peka. Niebieskoszary, pulsujacy
palec wypez na policzek.
Jezus! Darcy przewrci sie na plecy, omal nie zemdla. Manolis przeja
szczatki
Armstronga juz poney.
Nigdy nie wiadomo powiedzia Clarke, wycierajac
usta chusteczka.
Moze w nim siedziec znacznie wiecej niz tylko ten obrzydliwy paluch!
Mam nadzieje, z e tak tego nie zostawiliscie powiedzia Harry. Nafta
moga nie spalic go caego.
Manolis zaatwi worek do zwok wyjasni Darcy. Zawiezlismy go do
kotowni w przemysowej czesci miasta. Powiedzielismy, z e to sparszywiay pies,
pieca spali jego kosci
ktry przyczoga sie do naszego ogrodu, by umrzec. Zar
na py.
A wiec wzielismy druga krew warkna
Harry z taka niezwyka dla niego
srogoscia, z e pozostali popatrzeli na niego zaskoczeni.
Darcy zda
zy zauwazyc, z e jego oczy sa pene uczucia, a moze wasnie bardziej bezduszne niz kiedykolwiek.
Harry, co do Sandry. . . zacza
znw sie tumaczyc.
230
To nie bya twoja wina przerwa mu nekroskop. Jezeli w ogle czyjas, to moja. Powinienem osobiscie dopilnowac, z eby zostaa z tego wyaczona.
Ale my nie mozemy teraz o niej myslec, a mi o niej myslec nie wolno, jezeli mam
zachowac zdolnosc koncentracji. Manolis, czy informacje, na ktre czekaem, dotary?
Wielkie mnstwo informacji odpowiedzia tamten. Prawie wszystko,
za wyjatkiem
tego, co najwazniejsze.
Grek prowadzi samochd, a Darcy i Harry siedzieli z tyu. Zblizali sie do
centrum Nowego Miasta Rodos. Nie minea jeszcze szsta po poudniu, ale na
ulicach krecio sie juz troche turystw.
Popatrzcie na nich powiedzia Harry zimnym gosem. Sa szczesliwi.
Wesela sie i stroja. Przez cay dzien mieli bekitne niebo i bekitne morze. Swiat
jest piekny. Nie wiedza, z e pomiedzy caym tym bekitem wija sie szkaratne nitki.
Nie uwierzyliby, nawet gdyby im powiedziano.
Masz racje Harry odezwa sie esper.
Powiedz wszystko, czego sie dowiedziaes. Harry zwrci sie do Greka.
Lazarides odnosi wielkie sukcesy jako archeolog zacza
Manolis.
Nabra rozgosu cztery lata temu, dzieki kilku waznym znaleziskom na Krecie,
Lesbos i Skiros. Przed tym. . . nie mamy na niego duzo. Ale on rzeczywiscie posiada obywatelstwo greckie i rumunskie. To bardzo dziwne, jezeli nie zupenie
wyjatkowe.
Armstrong? zdziwi sie Harry. W caym swoim z yciu nie zrobies nic
bardziej waznego?
Ale jednak to zrobiem i ukryem to, i to mnie martwi.
Daj spokj nalega Harry. Byc moze zrobisz to znowu, szybciej, niz
myslisz. Opowiedz mi wiecej o Lazaridesie.
Manolis skina
gowa.
Zakupi wyspe zacza
no, wasciwie skae, na Dodekanezach, niedaleko Sirny. Co to za wyspa? Malutka plaza i kie skalny sterczacy
wprost z morza.
Ale planuje zbudowac tam dom, na paskowyzu. W czasie wypraw krzyzowych
staa tam wieza, faros. Co on tam zrobi, mozna tylko zgadywac. Nie ma tam wody.
Wszystko trzeba bedzie dostarczac droga morska. Bedzie tam bardzo samotny!
Gniazdo powiedzia Harry lub cos zblizonego. Ciagle
pragnie zostac
wampirem!
Ech?
Niewazne. Dalej.
Manolis znowu wzruszy ramionami.
Trzyma may, prywatny aeroplan kontynuowa Grek. Jest tam teraz pas startowy. Lata tym samolotem do Aten, na Krete i jeszcze gdzie indziej.
Kto wie, moze nawet do Rumunii? Niekiedy mozna spotkac jego dz niedaleko
Karpatos. Nie martw sie, mam tam czowieka. Kazaem szukac statku Lazaridesa.
Oczekuje telefonu w kazdej chwili. . .
Cos jeszcze? Keogh by bardzo, bardzo blady. Wyglada,
jakby sonce
wcale go nie tkneo.
O Armstrongu powiedzia Manolis. Piec i p roku temu wybra
sie z kilkoma amerykanskimi przyjacimi na wycieczke gdzies do Europy. . . to
wszystko, co wiem, gdzies do Europy. W grach zdarzy sie wypadek, czy cos takiego i kilku ludzi zgineo. Armstrong przezy, ale nie wrci do Ameryki. Skonczy tu, w Grecji, i wystapi
o greckie obywatelstwo. A poza tym pracuje dla
Lazaridesa.
I to tyle? zapyta nekroskop posepnie.
To tyle odpar Manolis. Ach, jeszcze jedno. Mam pozwolenie na
sciganie tego psa Vrykoulakasa az do pieka.
Nie spalismy wiele ostatniej nocy odezwa sie Darcy. Manolis spedzi
mnstwo czasu dzwoniac
do Aten. Popchnelismy narkotykowa strone tej sprawy
najdalej, jak byo mozna. Teraz mozemy uzyc caej siy, jaka jest potrzebna, by
znalezc i zatrzymac Lazaridesa i jego paczke.
Jezeli ich znajdziemy. Harry jak echo powtrzy sowa Manolisa.
Dwch czy trzech z nich mozemy znalezc bez trudu! powiedzia
Grek. Na Halki, gdzie kopia w ruinach.
Harry skina
gowa.
232
To bedzie rwnie dobre miejsce do startu, jak kazde inne. Chciabym tez
zobaczyc ten skalny kie na Dodekanezach. W porzadku,
233
Pzniej.
Szczeglna nienawiscia w tym wszystkim mwi Keogh napawa
mnie to, z e on sie z nas smieje. Z nas wszystkich, z rodzaju ludzkiego, a ze mnie
moze bardziej niz z innych. To jest wampirze ego. Nazwa siebie Lazarides, po
biblijnym azarzu, wskrzeszonym do z ycia przez Chrystusa. W zaleznosci od
waszych wierzen, to samo w sobie moze byc bluznierstwem. Ale na tym nie poprzesta. Aby wbic nam to do gowy i dowiesc swych racji nazwa swa dz tym
samym imieniem! Prowokuje nas, bysmy go odkryli, krzyczy: Hej, patrzcie, wrciem!. amie pierwsza zasade wampirw i szuka rozgosu na kilka sposobw.
I sadz
e, z e robi to rozmyslnie.
Ale dlaczego? zapyta Darcy.
Poniewaz moze sobie na to pozwolic! brzmiaa odpowiedz. Poniewaz
ludzie juz nie wierza w wampiry. Nie mysle o nas, ale o ludziach w oglnosci.
W dzisiejszym swiecie moze sobie pozwolic na rozgos, poniewaz do pewnego
momentu nic mu z naszej strony nie grozi. Ale robi to rwniez dlatego, z e wie, iz
ci, ktrzy wierza w wampiry powstana przeciw niemu.
Uwazasz, z e. . . on chce otwartego starcia?
O tak, bo widzia przyszosc ! W tym by zawsze najlepszy, ta droga udaremni plany Faethora. Wie, z e musi dojsc do otwartego starcia, prowadzi wiec
wszystko tak, aby uzyskac jak najlepsza pozycje. Uzyje przeciwko mnie mojej
wasnej broni i przeciw kazdemu, kto jest ze mna. Ma Kena Layarda, wiec moze
kazdego z nas zlokalizowac. Okaleczy Trevora Jordana, abysmy nie mieli z niego
pozytku. Porwa Sandre nie z urazy, ani tez z chciwosci czy z adzy,
ale dlatego, z eby mnie lepiej poznac, poniewaz wtedy bedzie swiadom nie tylko mojej siy, ale
i moich sabosci. Ostatniej nocy zas wysa swego niewolnika, Armstronga, aby
was wyprbowa i ewentualnie zniszczy. Chcia pozbawic mnie w ten sposb
ostatniej podpory.
Ale jezeli on moze oglada
c przyszosc , to czy nie zobaczy, z e dostaniemy
Armstronga? Manolis uzy swej policyjnej logiki. A wobec tego, dlaczego
tak po prostu go poswieci?
Test odpar Harry jak powiedziaem. Nie patrzy na to jak na poswiecenie. Wampiry nie maja przyjaci, jedynie niewolnikw. A poza tym Armstrong by tylko jednym z graczy Janosza. Ma ich duzo wiecej. Kena Layarda
na przykad, ktry moze zrobic to wszystko, co Armstrong, i jeszcze wiecej. Ale
rozumiem twoje pytanie: po co prowokowac potyczke, ktrej nie mozna wygrac,
tak?
Tak.
Harry potrzasn
a
gowa.
Przyszosc nie jest taka powiedzia. Nie jest atwo czytelna ani bezpieczna. Nie mozna jej unikna
c. A jeszcze musisz pamietac, z e nic nie jest pewne,
zanim sie nie wydarzy. By kiedys czowiek, rosyjski esper, o imieniu Igor Wadik.
234
za
sznurki. Mozemy miec jedynie nadzieje, z e ta manipulacja go przerosnie, z e zrobi
taki sam bad,
jak Igor Wadik. . . i wejdzie pod nadjezdzajacy
pociag.
O godzinie smej wieczorem Manolis odebra telefon. Okazao sie, z e aeroplan Lazaridesa wystartowa o trzeciej w nocy z Karpatos, w nieznanym kierunku.
Na pokadzie obok Lazaridesa znajdowali sie mez czyzna i kobieta. Prawdopodobnie Sandra i Ken Layard.
Harry przygotowa sie na przyjecie podobnej wiadomosci. Nie by wiec tak
bardzo wstrza
sniety, ale raczej zaskoczony.
Co to znaczy: w nieznanym kierunku? Czy przepisy lotnicze nie wymagaja
jakiegos objasnienia? Czy nie poda trasy podrzy, nie przechodzi przez odprawe
celna czy cokolwiek takiego.
235
Harry potrzasn
a
gowa.
Potrafie go znalezc . Problem tylko na tym polega, z e trudno bedzie do
niego dotrzec. Teraz musze porozmawiac z Armstrongiem.
Wytraci
tym Manolisa i Darcyego z rwnowagi. . . na chwile. Darcy pierwszy przyszed do siebie, poniewaz widzia juz przedtem nekroskopa przy pracy.
Chcesz, z ebysmy ciebie do niego zabrali?
Tak, i to od razu. Nie dlatego, z e czas ciagle
jest decydujacy.
Koa zostay
wprawione w ruch i wasciwy moment na dziaanie sam nadejdzie, na pewno.
Ale jezeli miabym teraz jedynie siedziec i przebierac palcami. . . zwariowabym
chyba.
To znaczy, zamierzasz rozmawiac ze zmarym czowiekiem? Manolis
nareszcie zrozumia.
Tak, w kotowni. Tam wasnie jest, i zawsze juz bedzie, od teraz.
A. . . czy on bedzie rozmawia z toba?
Ale sprawca szkody okaza sie takze wielki matematyk: mj syn, ktry odziedziczy po mnie talenty. I kiedy przebywa w moim umysle, zamkna
pewne drzwi.
Teraz nie znam sie na liczbach. Byc moze Mbius moze zwrcic mi te zdolnosc .
Jesli tak sie stanie, Janosz nie bedzie mg narzekac na brak zainteresowania z mej
strony.
Kotownia ciagle
pracowaa. Mody grecki robotnik szuflowa odpady drzewne wprost w czerwone i z te trzewia wsciekej i huczacej
bestii. Nad ich gowami
smuga dymu z gasnacymi
iskrami czarnymi falami wypywaa z wysokiego komina. Darcy i Manolis staneli z jednej strony, przygladaj
ac
sie pracy palacza. Harry
usiad na kracie kawaek od nich, wpatrzony przed siebie i prawie nieobecny. Jego
umys jednak nie by nieobecny. Instynkt nekroskopa upewni go, z e dusza Setha
Armstronga jest tam. Rzeczywiscie, po chwili usysza jego zawodzenie.
Armstrong powiedzia miekko Harry juz jestes z tego wyaczony.
wrogiem i najwiekszym z mozliwych wrogw. Ale, Harry. . . mam nadzieje, z e nie kochaes tej dziewczyny.
Przestan! Keogh zacisna
zeby, potrzasaj
ac
gowa, odpedzi upiorne obrazy, powoane do z ycia sowami Armstronga. Nie mw mi o tym.
Armstrong milcza. Nekroskop wyczu jego wspczucie i nawet. . . wyrzuty
sumienia.
To ty ja dla niego porwaes, prawda?
Armstrong znw zaka.
To zmienia wszystko? powiedzia, ale byo to stwierdzenie faktu, a nie
pytanie. Tak, on dosta sie do jej umysu, a ja ja zabraem.
Harry nie miota sie, nie przeklina, ale po prostu wsta i odszed ze zwieszona
gowa.
Darcy i Manolis poda
zyli za nim, patrzac
na niego. O nic nie pytali. Palenisko
pieca syczao i huczao.
W hotelu Harry sprbowa poaczy
c sie z Mbiusem. Siegna
swa swiadomoscia nekroskopa do miejsc, ktre zna doskonale. Odwiedzi w myslach cmentarz
w Lipsku, gdzie smiertelne szczatki
Augusta Ferdynanda Mbiusa spoczyway od
stu dwudziestu lat.
Sir? powiedzia Harry, okazujac
nalezny szacunek. August? To ja,
Harry Keogh. Wiem, z e upyneo troche czasu od chwili, kiedy bylismy w kontakcie, ale mam nadzieje, z e mgbym znowu z toba porozmawiac.
Czeka, ale odpowiedz nie nadesza. Tylko bolesna pustka. Tego mniej wiecej sie spodziewa. Czowiek, ktry nauczy go korzystac ze skadin
ad
cakowicie
hipotetycznego piatego
Harry
nie potrafi powiedziec, jak dugo Mbius by nieobecny ani kiedy moze wrcic.
O ile w ogle powrci. Uczony by jego jedyna nadzieja. Prbowa wiec godzine,
dwie, az wreszcie Darcy zastuka do drzwi.
Jak poszo? zapyta, kiedy nekroskop otworzy drzwi. Harry pokreci
przeczaco
gowa.
Jestem godny powiedzia.
Jedli we trjke w tawernie poleconej przez Manolisa. W trakcie posiku, Harry
naszkicowa dalszy mozliwy rozwj wydarzen.
238
Oczywiscie, jako turysta. Jak wiele czasu zajmie zaopatrzenie mnie w odpowiednie
dokumenty?
Manolis wzruszy ramionami.
Nie potrzebujesz z adnych. Twj angielski paszport mwi, z e jestes autorem. Masz grecka pieczec wjazdu. Jestes prawdziwym turysta albo pisarzem
zbierajacym
powiedzia Keogh z miejsca, ostrym, niezwyczajnym u niego tonem. Wiem, co cie martwi. Suchaj, postaram sie to wytumaczyc najprosciej, jak potrafie. I wtedy, na rany Chrystusa, dajmy wreszcie temu spokj! Albo
Janosz juz zwampiryzowa Sandre, albo nie. Jezeli nie, to trzyma ja jak asa w rekawie. A jezeli on ja zmieni. . . wtedy, majac
chocby tylko cien szansy, zrobie
wszystko, aby ja zabic! Dla niej samej. Ale jezeli skupie sie na Sandrze, z pominieciem wszystkiego innego, to w ogle nie bede mg poprawnie myslec. A my
naprawde, kazdy z nas, musimy dobrze kombinowac. A wiec, Manolis, wiem, z e
uwazasz mnie za zimnego goscia, ale czy przynajmniej wszystko jest jasne?
Manolis pokreci gowa.
Nie zimnego powiedzia tylko bardzo silnego. Widzisz, Harry, niektrzy z nas nie sa tak silni.
Mysle, z e ty sobie poradzisz powiedzia Keogh i podnis do ust szklanke czerwonego wina.
A wiec za trzy, cztery dni wyruszysz na Wegry, tak? odezwa sie Darcy. Myslisz, z e powinnismy wyapac pozostaych?
Dokadnie tak odpar Harry. Ludzie czy wampiry Janosza kopia na
Halki. Inni moga siedziec na jego wyspie, a do tego jeszcze zaoga statku. Razem daje to wcale niemaa liczbe ludzi. Nie wiemy ponadto, w jakim stopniu sa
niebezpieczni. Jezeli wszyscy sa wampirami, to mozemy miec problemy. Sadz
e
jednak, z e nie wieksze niz z Armstrongiem.
239
Swietnie,
kupmy wiec sobie dwie czy trzy takie wysokiej jakosci kusze
podwodne. Czy mozemy zostawic to tobie? zapyta Keogh.
Uprawiam ten rodzaj owiectwa i znam sie na tym. Najlepszy model nazywa sie Champion, woski wyrb z pojedyncza lub podwjna guma. Grot z metalowa zapadka, ktra otwiera sie w momencie uderzenia. . . Beda tak skuteczne,
jak twoja kusza.
Gumy? Darcy Clarke nie interesowa sie wodnymi sportami.
Maja gumowe wyrzutnie wyjasni Harry dla wiekszej mocy. Sa bardzo skuteczne, ale wolno sie aduja, a wiec potrzebujemy typ z pojedyncza guma,
o bardzo duzej sile. Manolis, lepiej kup z p tuzina. I Darcy, mysle, z e jest czas,
aby wezwac dodatkowa pomoc. Nie bedzie chyba zbyt trudno znalezc trzech czy
czterech ochotnikw sposrd twoich ludzi w Londynie.
INTESP? odpar Darcy. Oni tylko czekaja na jedno moje sowo.
Wezwe gosci ze sprawy Bodescu. Zajme sie tym od razu.
Dobrze. Keogh skina
gowa. Musimy zacza
c zanim oni tutaj sie
zjawia. Naszym pierwszym celem bedzie Halki. Wiemy, z e jest tam tylko pare
kreatur Janosza. I wasciwie, nie mamy jeszcze pewnosci, z e to rzeczywiscie sa
kreatury! Moga to byc po prostu ludzie, skuszeni zapata, nie zdajacy
sobie sprawy, dla kogo czy wasciwie dla czego, pracuja. Manolis, jak wiele czasu zajmie
pokrycie harpunw srebrem?
Jeden dzien.
Ile potrwa podrz na Halki?
Szybka odzia Grek wzruszy ramionami dwie godziny, najwyzej
dwie i p. Wyspa znajduje sie kilka mil od Rodos, ale az piec dziesiat
mil wzduz
brzegu. Halki to maa kropka. Po prostu skaa na morzu. Jedne wioska z kilkoma
maymi tawernami, jedna krtka szosa, troche gr i jeden zamek z czasw wypraw
krzyzowych.
240
Jutro jest sroda powiedzia Keogh. Jezeli dabys rade umwic nas
z pilotem odzi na czwartek rano, moglibysmy tam dotrzec przed poudniem. Czy
jest szansa w tej chwili odwiedzic tam skalny kie, ktry Janosz kupi na Dodekanezach?
Manolis potrzasn
a
gowa.
To zabraoby wieksza czesc dnia. Proponuje, abysmy zaatwili Halki
w czwartek rano i prosto stamtad
udali sie na Karpatos, by przyjrzec sie zatoce,
w ktrej zakotwiczy Lazarus. Nawiasem mwiac,
zarwno Halki, jak i Karpatos leza na czyms, co nazywa sie Morze Karpackie! Ten wampir lubi sie czuc
jak u siebie w domu, co?
To chyba tylko zbieg okolicznosci odrzek Harry. Zabawny, co prawda, ale nic ponadto. Natomiast zgadzam sie z tym, co powiedziaes. W kazdym
razie, posiki z INTESP powinny przybyc tutaj najpzniej w czwartek wieczorem.
Duzy stek Harryego, na wp surowy i bez warzyw, na pewno juz wystyg.
Nie tkna
go jeszcze, choc pozostali dawno skonczyli jedzenie. Od dawna juz nie
jad tak zimnego i surowego miesa. Nie mg sobie przypomniec, od jak dawna.
Wino o gebokim odcieniu czerwieni takze byo niezgorsze. Jezeli nie mozesz
ich pobic, przyacz
sie do nich? pomysla.
Manolis mimo wszystko mia racje, nazywajac
go zimnym. . .
W hotelu oczekiwaa na nich wiadomosc . Siostra przeozona ze szpitala dla
psychicznie chorych prosia o telefon od inspektora Papastamosa. Manolis zadzwoni natychmiast. Mwi do suchawki swa zwyczajna, szybkostrzelna greczyzna, z dugimi przerwami miedzy kazdym wybuchem. Darcy i Harry obserwowali jego ulegajac
a kolejnym przemianom twarz. Najpierw ostrozna i badawcza,
nastepnie zdumiona i w koncu radosna.
Trevor Jordan ma sie znacznie lepiej! krzykna,
usmiechajac
sie szeroko. Jest swiadomy, rozmawia cakiem do rzeczy! Nakarmili go, a nastepnie dali
jeszcze jeden zastrzyk, aby spokojnie przespa noc. Zanim zasna,
powiedzia, z e
chce sie z toba zobaczyc, Harry.
Darcy i Harry popatrzyli po sobie w zamysleniu.
Rozumiesz cos z tego? zapyta Clarke.
Moze. . . moze odlegosc usunea go poza zasieg Janosza? Keogh odezwa sie po chwili. Myslaem, z e jego stan jest trway. . . z e umys zosta okaleczony tak jak mj. Ale. . . moze Janosz nie potrafi zrobic czegos takiego. Moze
nie jest az tak dobry. A zreszta, co za rznica? Pozostaje nam tylko czekac do
rana, z eby to wyjasnic. . .
ROZDZIA TRZYNASTY
Pierwszy kontakt wyzwanie niewolnicy
Przed zasnieciem Keogh prbowa znowu poaczy
c sie z Mbiusem. Bez efektu. Mowa umarych powedrowaa do grobu Mbiusa w Lipsku, ale nikt nie odpowiada. Jedna z przyczyn, dla ktrych Keogh odracza poscig za Janoszem, bya
nadzieja na odzyskanie zdolnosci posugiwania sie liczbami, a przez to dostepu
do kontinuum Mbiusa. Taki mia plan, ktry. . . wydawa sie jednak zbyt trudny
do zrealizowania.
Nadszed sen. Troski przeniosy sie w sfere marzen. Harry, uwolniony od pomniejszych problemw i odwracajacych
242
Ty, ty, ty! Zawsze ty! Czy tylko ty sie liczysz? Kim jest ten ja, o ktrym
zawsze mwisz, Harry? I dlaczego nigdy nie mwisz my? Dlaczego zawsze
musisz myslec, z e jestes sam? Ze wszystkich ludzi ty akurat nie jestes sam. Od
miliona lat ludzie umieraja i kada sie w ciemnosci. Snuja rozmyslania i poda
zaja
tropami wasnej wyobrazni. Jeden oddzielony od drugiego, ale zaczeni
wsplnym pogladem,
243
ze zdolnoscia operowania liczbami? Czy mody Harry ograniczy za jednym zamachem wadze jego umysu?
Bez czasu odrzek To jest natychmiastowe. Mbiusa nie spotkaem
w kontinuum. Uzywa wstegi po to, by dostac sie tam, dokad
chcia.
Po cz wiec tracic czas kierujac
mowe zmarych w jego grb w Lipsku?
244
To nie bya moja wina odpowiedzia Keogh. Nie mogem byc z toba
w kontakcie. Ktos mi odebra. . . mowe zmarych. Zostaem odciety od wszystkich. To jeden z powodw, dla ktrych musze porozmawiac z toba teraz. Widzisz,
straciem nie tylko mowe zmarych, ale takze zdolnosc korzystania z kontinuum
Mbiusa. A teraz potrzebuje tego, jak nigdy przedtem.
Kontinuum? Potrzebujesz tego? Mbius nie by cakiem soba. Och,
wszyscy tego potrzebujemy, Harry. Zaprawde. Bez tego nie ma nic! To jest
wszystkim!. . . przepraszam, Harry, ale musze juz tam wrcic.
W porzadku
sta245
Twj talent?
Tak. Tu nie czuc Trevora. Widac go, ale nie czuc. Mj anio strz go nie
czuje. On nie pozwoli mi tam zostac.
Harry? Dobieg ich gos Jordana zza zamknietych drzwi. Co sie tam
przeduza? Suchaj, musze ci cos powiedziec, ty i ja, w cztery oczy!
Manolis szybko zareagowa.
Bedziemy tu czekac szepna.
usmiechajac
sie swoim niesamowitym,
chytrym usmiechem juz sie tak o mnie nie martwisz.
Harry zauwazy, z e mez czyzna ukada sowa powoli, ostroznie, upewniajac
sie, z e wyartykuowa je nalezycie. W tym momencie domysli sie, jaki jest kopot
Jordana i postanowi to sprawdzic.
O nie, martwie sie o ciebie zmusi sie do usmiechu. Prawde mwiac,
nie uwierzybys, jak bardzo. Trevor, czy pamietasz, jak wy, ludzie INTESP
woaliscie na Harryego Juniora, kiedy sie nim opiekowaliscie?
Dziwnie przymilny wyraz zeslizgna
sie z twarzy Jordana. Rysy sposepniay
mu i wyostrzyy sie. Z oczu wyjrzaa pustka. Trwao to tylko chwile albo dwie.
Po czym. . . ozywienie powrcio.
Oczywiscie. Szef, tak na niego woalismy odrzek Jordan.
Zgadza sie przytakna
Harry i siegna
do kieszeni po pistolet ale jakos
dugo sobie to przypominaes. A przeciez wasnie ty szczeglnie go lubies. Czy
naprawde musiabys to sobie przypominac? Moze dopytywaes sie o to?
Wyciagn
a
pistolet. Trevor ruszy. Przedtem jego gesty wydaway sie byc tak
powolne, jak nurt wielkiej rzeki. Teraz jednak. . . Szybko jak byskawica, lewa
reka siegna
do garda Harryego, a prawa wepchna
pistolet z powrotem do marynarki.
Refleks nie zawid nekroskopa. Kiedy Jordan zerwa sie z fotela, Harry kopna
go miedzy nogi. . . Bezskutecznie, gdyz umys, ktry kontrolowa ciao tamtego, po prostu odsuna
bl. W rewanzu Jordan uwolni gardo Harryego i uderzy
go piescia twarda jak z elazo. Zanim oczy Keogha odzyskay po tym ciosie ostrosc
247
widzenia, napastnik na wp podnis go z krzesa i zaatakowa gowa. W ostatniej chwili Keogh zda
zy odwrcic twarz, ale cios zadany w skron z sia mota
oguszy go. Zanim odzyska czucie, Jordan posadzi go z powrotem na krzesle
i wyszarpna
z wewnetrznej kieszeni reke z pistoletem.
Drzwi otworzyy sie z hukiem i do pokoju wpad Manolis. Za nim Darcy,
opierajacy
sie wszystkim wysikom swego nieufnego talentu. Chrzakaj
ac
wsciekle, Trevor po raz ostatni sprbowa wyrwac pistolet z doni Harryego. Grek odepchna
go, a nastepnie piescia powali na ziemie.
Keogh poderwa sie i wycelowa w czoo Jordana.
Nie zmuszaj mnie krzykna
do opetanego czowieka, gosem ostrym jak
brzytwa.
Mez czyzna usiad, rozejrza sie wsciekle.
To nie ja byem zagrozeniem! warkna
gosem, ktry nie przypomina
juz gosu Jordana. To wy zagroziliscie mi!
To prawda odpowiedzia Harry nie zaatakowaes mnie osobiscie,
jeszcze nie, ale zrobibys to, predzej, czy pzniej. . . Janoszu Ferenczy! Zrobi
pistoletem gest nakazujacy
tamtemu wstac.
Janosz w ciele Trevora posucha. Podnis sie, patrzac
rozjuszony na otaczajac
a go trjke.
Swietnie,
Harry Keoghu mrukna
wreszcie. A wiec wiesz, kim jestem. Bardzo dobrze, podstepy na bok, w koncu sie spotkalismy. Chciaem cie
poznac i chciaem, z ebys i ty pozna moja moc. Widzisz, z jaka atwoscia opanowaem ten mzg? Telepatia? Ha! Trevor Jordan by najzwyklejszym amatorem!
Ty. . . ty sie osmielasz! Tamten postapi
do przodu.
Harry zacisna
zeby i przezornie wycelowa bron wprost miedzy oczy tamtego. . . ktry usmiechna
sie krzywo. Opetany zatrzyma sie niechetnie w p kroku.
Zachwia sie.
Co. . . ? Harry przymruzy oczy.
Ja. . . troche nadwerez yem to bezwolne, obwise cielsko chrzakn
a
Janosz Ferenczy z garda Jordana. Pozwl mi usia
sc .
Siadaj przyzwoli nekroskop. Tamten opad na fotel. Siedzia, kiwajac
twojej smierci, wierz mi, z e juz bys nie z y! Ale nie, chce ciebie miec z ywym!
Poczekaj! zblizy sie Manolis. Harry, mwisz, z e to jest Janosz Ferenczy? To jest naprawde Vrykoulakas?
Janosz-Jordan chmurnie zmarszczy twarz.
Greku, jestes gupcem! zawoa.
Manolis jeszcze sie zblizy, ale Darcy chwyci go za ramie.
248
do Budapesztu.
Hola! wtraci
sie Darcy. Zmienies temat troszeczke za szybko, Harry.
Popatrzmy prawdzie w oczy, naprawde nie ma porwnania miedzy tym, co nam
sie tu kroi, a tym, naprzeciw czego ty staniesz w Karpatach. Poza tym Manolis
i ja jestesmy razem, a najpzniej jutro wieczorem przybeda posiki. A ty bedziesz
zdany na samego siebie.
Keogh popatrzy na niego i usmiechna
sie.
Na samego siebie? Naprawde nie, Darcy odrzek. Mam wielka ilosc
przyjaci w bardzo wielu miejscach. Jeszcze nigdy mnie nie opuscili.
Na Boga, tak! Ciagle
zapominam, kim. . . czym. . . jestes pomysla Darcy.
Przyjaciele? zdziwi sie Grek, ktry zagubi sie w tej wymianie zdan.
Na Wegrzech, w Rumunii?
Tam tez powiedzia Harry i wzruszy ramionami. Wszedzie.
Wsta. Ide do pokoju. Sprbuje poaczy
c sie z paroma ludzmi. . .
Wszedzie? powtrzy Manolis, gdy tamten odszed. Darcy pokiwa gowa i mimo obezwadniajacego,
z e to palacy
z ar poudniowego sonca, lejacy
sie z nieba rumunskiego tak jak
i z greckiego, powstrzyma Faethora. Rozczarowany siegna
po koniec myslami
do szpitala dla psychicznie chorych na Rodos, gdzie Trevor Jordan leza teraz
w kostnicy, w spokoju, po zakonczeniu swoich ziemskich prac i poza zasiegiem
nedznego fizycznego swiata. W tym przynajmniej miejscu odnis sukces.
Czy to ty, Harry? Zmary gos Jordana naznaczony by niepokojem.
Alez oczywiscie, ktz inny mgby to byc? Ciesze sie, z e przychodzisz. Chce, bys
wiedzia, z e to nie byem ja. To znaczy, ja bym nigdy nie mg. . .
Oczywiscie! przerwa Harry, mwiac
gosno, jak to mia zwyczaj robic, gdy czas, okolicznosci i miejsce na to pozwalay. Wiem o tym, Trevor. To
jest jedna z przyczyn, dla ktrych chciaem z toba mwic. Musisz pozwolic odpocza
c swojemu duchowi. My wszystko rozumiemy. Janosz uzy ciebie, wykorzysta. Przekaza swoje mysli i przerazajace
czyny. Musia cie jednak zamordowac,
aby sie podwjnie upewnic, z e za nim pjde!
251
Harry zawoa Jordan to juz sie stao i wiem, z e nie da sie tego
odwrcic. Och, przypuszczam, z e to dotrze do mnie pzniej, kiedy uswiadomie
sobie, jak wiele straciem. Mysle, z e oni, to znaczy my wszyscy musimy przez
to przejsc . Ale w tej chwili interesuje mnie tylko zemsta. Po stokroc wole byc
martwy niz niemartwy, we wadzy tego potwora!
Jak biedny Ken Layard.
Tak, jak Ken.
Harry wyczu drzenie martwego czowieka.
Jest cos innego, z czym musze zrobic porzadek
westchna.
Ken nalez y teraz do Janosza, ale z e Sandra jest jego. . .
Przez chwile tylko pusta, zmartwiaa z grozy cisza przepenia jego umys.
O Boze, Harry. . . tak mi przykro!
Harry czu wspczucie tamtego. Milcza pogra
zony w smutku.
Boze, to wydaje sie niemozliwe podja
w koncu Jordan, mwiac
tylez do
Keogha, co do siebie. Wyprawilismy sie do Grecji, by znalezc troche proszkw
nekroskop. Jego panowanie nad toba, nawet na odlegosc . Jak cos takiego mogo sie zdarzyc? Byes przeciez telepata.
W tym sedno odpar Jordan z gorycza. Harry, jestesmy wszyscy jak
radiostacje, to znaczy, nasze umysy. Wiekszosc z nas operuje na bardzo osobistych czestotliwosciach. Mwimy tylko do siebie. Przesyamy do siebie mysli.
Wiekszosc z nas. Telepaci natomiast maja ten dar, z e potrafia dostroic sie do dugosci fal innych ludzi. Ale Janosz jest stacja wyzszego rzedu, z wieksza iloscia
funkcji. Zap tylko jego fale, a on zaguszy jej emisje, pjdzie po twoim sygnale i dosownie przejmie go. Im twj sygna jest mocniejszy, tym szybciej on go
zlokalizuje. I tym silniej uderzy. To takie proste.
Sadzisz,
253
nie jest strona gwiezdna. Prawda jest taka, z e nie mam odwagi zabierac ktregokolwiek z naszych utalentowanych ludzi przeciw Janoszowi. On ich powyapuje
po kolei i uzyje dla wasnych celw. Musze zaatwic wszystko w pojedynke. Zbyt
wielu dobrych ludzi przezyo juz zbyt wiele.
Oczywiscie, masz racje przytakna
Darcy. Ale ty jestes nasza najwieksza szansa, naszym asem atutowym, Harry. Dlatego trudno tak puscic cie bez
sowa i pozwolic, z ebys nadstawia karku. Bez ciebie. . . Tak, szukalibysmy po
omacku, dokoa, w ciemnosci.
Nie bede sie z toba spiera powiedzia cicho Keogh. Ja sam za siebie
odpowiadam.
Jego gos nis nute ostatecznego rozstrzygniecia i determinacji. . .
Wieczorem wyszli po posrebrzane harpuny. W drodze powrotnej zatrzymali
sie w tawernie, by sie napic i posilic. Jedli przez chwile w ciszy.
Wszystko wrze, czuje to odezwa sie Darcy. Mj talent modli sie,
z eby jutro nigdy nie nadeszo, ale sam wie, z e bezskutecznie.
Harry podnis gowe znad duzego, surowego steku.
Najpierw przespijmy te noc, dobrze? Jego sowa zabrzmiay ponuro,
twardo i niezwyczajnie.
Nekroskop nie mg o tym wiedziec, ale czekaa go ciez ka noc. Zanim jeszcze
jego gowa dotknea poduszki, zosta od razu owadniety dziwnymi snami. W zasadzie realnymi, ale nieuchwytnymi i tajemniczymi, ktrych prawdopodobnie
nie bedzie pamieta na jawie.
Od czasu, gdy jego talent nekroskopa rozwina
sie, zna dwa rodzaje snw.
Realne, podswiadome przetasowania zdarzen i wspomnien ze swiata jawy,
ktrych kazdy mg doswiadczyc.
Metafizyczne przesania w formie przestrg, omenw, a niekiedy wizji i krtkich wejrzen w wydarzenia, ktre dawno przeminey i w inne, ktre dopiero miay
nadejsc . Te drugie zapowiedziay rozwj mowy zmarych, umozliwiajac
umarym
infiltracje jego spiacego
sie i drzacego.
korzeniami karowatych drzew i zamienia dobrze wydeptane sciezki miedzy cmentarnymi dziakami w splatajace
sie mleczne wsta
zki. Harry w milczeniu wybiera droge oswietlona lunarna lampa, a mga niemal oblepiaa mu kostki.
Nagle zorientowa sie, z e nie jest w tym miejscu sam. Poczu taki chd, jak
nigdy przedtem na z adnym polu pochwnym. Wstrzyma oddech i sucha, ale.
nawet bicie jego wasnego serca wydawao sie zatrzymywac w tym strasznym
miejscu. Nie by to nadnaturalny chd i cisza, lecz sama natura ciszy. Sami zmarli
pozostawali w milczeniu. Lezeli skamieniali w grobach, porazeni groza czegos,
co kra
zyo nad nimi.
Keogh pragna
stamtad
uciec. Naglia go niezwyczajna mu potrzeba oddalenia
sie od miejsca, ktre powinno stanowic dla niego bezpieczna przystan na wzburzonym morzu snu. Zarazem jednak ciagn
eo go w strone pokrytego mga rogu
cmentarza, gdzie zielona, wilgotna roslinnosc piea sie bujnie w kebach oparw.
Wyziewy grobowe pomysla jak zimny oddech zmarych, przesaczaj
a
cy sie ku grze!
Cos zachlupotao mu pod stopa, jak rozgnieciony pek wodorostw. Harry popatrzy w d. Sta na samej granicy zielonosci roslin i czerni wieczornej otchani.
Nienaturalna mga unosia sie ku grze, prawdopodobnie z jakiejs prastarej kamiennej mogiy. Na ziemi az roio sie od czarnych grzybw.
Czyj to grb zastanawia sie z ktrego te trujace
grzyby czerpia swoje
zepsute soki z yciowe? Przeszed przez kurtyne wilgotnej, lepiacej
sie zieleni.
Ciez kie liscie i opierajace
sie bluszcze z niechecia go przepusciy. Wynurzy sie
po drugiej stronie. . . Wydawao mu sie, z e znalaz sie w zupenie innym miejscu.
Nie byo tu pomnikw ani pochylonych, omszaych nagrobkw, ani zarosnietych dziaek, ale. . . bagno.
Keogh sta na krawedzi szerokiego, zamglonego trzesawiska. Gnijace
drzewa,
zmurszae pnie wydzielay straszliwy odr. Wszedzie dokoa, gdzie tylko wystawaa kepa na wp twardej ziemi, pomarszczone, czarne muchomory rosy w chorobliwych, wstretnych gromadach, uwalniajac
zabjcze, czerwone zarodniki.
Chcia umkna
c, wrcic po sladach. Odkry jednak, z e wrs w ziemie, przycia
gniety tajemnicza sia tredowatego, czarnego bagna. Nagle trzesawisko zadrzao,
z wolna utworzyy sie mae zmarszczki, jakby cos duzego ruszao sie pod sama
powierzchnia. W nastepnej chwili z gebin bagiennych wyrosa. . . parujaca
pyta
nagrobna, wraz z wasna prostokatn
a dziaka obrzydliwie ruszajacej
sie ziemi.
Az do tego momentu sen Harryego, choc niespokojny, pyna
jak jakis dziwny
balet w zwolnionym tempie. Natomiast jego pozostaa czesc nabraa szarpiacej
255
Pragna
odwrcic sie i biec. Mg jednak tylko patrzec, jak botnista maz odpada od pyty grobowej ujawniajac.
. . tozsamosc jego mieszkanca:
HARRY KEOGH: NEKROSKOP
Kopiec cmentarny nagle sie rozerwa, wyrzucajac
paty ziemi we wszystkich
kierunkach. A tam, w otwartym grobie lezaa podobizna czy tez groteskowa karykatura samego Harryego. . . Ozdobiona wszedzie dojrzewajacymi,
sie
i wyrastajacymi
z rozkadajacego
grzezawiskiem.
Obrci wiec twarz do ksiez yca i zacza
woac, nie ciaem przemienionym
w zabjczego grzyba, ale dusza.
Chryste! Och, Chryste!
Zanim butwiejaca,
grzybiczna bona zda
zya zabliznic mu oczy, spostrzeg, z e
ksiez yc sta sie czaszka, ktra smieje sie do niego z krwawego nieba. Purpurowe
sklepienie zagrzmiao. Ksiez yc-czaszka wyciagn
a
na d szkieletowate ramiona,
wyrwa go z wsysajacego
w niej
udzia. Sandre, chodzac
a wielkimi krokami w te i z powrotem, zaamujac
a rece
i rwac
a wosy z gowy. Kena Layarda, skulonego nad drewnianym stoem, dziwnie
sie goraczkowo
Swiato
pochodzio od dwch stopionych swiec, sczepionych woskiem ze stoem, przy ktrym Layard siedzia skulony w goraczkowej
koncentracji. Pomien
migotliwie rozjasnia sklepiony sufit, z saletrowymi krysztaami zaskorupiaymi
w zaprawie acz
acej
masywne, z obione kamienne bloki. Podoga bya uozona
z kamiennych pyt. Atmosfera zimna i nieprzyjazna, a caa scena przesiakni
eta
groza lochu. To miejsce byo lochem albo czyms tak podobnym, z e wasciwie nie
stanowio to rznicy. Lochem w ruinach zamku Ferenczego.
Harry? Gos Sandry by cichym, zaleknionym szeptem, zduszonym
z obawy przed obudzeniem. . . czyjejs czujnosci.
Zatrzymaa sie. Mimowolny dreszcz przerazenia wstrzasn
a
jej ciaem. Szeroko otwartymi ustami zaczerpnea powietrza i z wysikiem wysunea twarz ku
przodowi, wbijajac
wzrok w pustke.
Harry, czy to. . . ty?
Ken Layard podnis gowe.
Masz go? zapyta.
Jego twarz bya posepna, skrecona niewyobrazalnym cierpieniem. Zroszona
zimnym potem zatrzymujacym
257
oczach.
Wy. . . mnie macie szepna
wreszcie. Musiaem tylko przywykna
c,
nic wiecej.
Harry! Gwatownie wypuscia powietrze, ktre w zimnie lochu zamienio sie w kab
pary. Mj Boze, naprawde cie mamy!
e czy cos w tym
Sandra powiedzia, juz z ywiej. Ja teraz spie. Sni
rodzaju. Ale moge sie obudzic lub zostac obudzonym w kazdej chwili. Po tym. . .
moze bedziemy mogli sie poaczy
c, a moze nie. Zrobiliscie to, nawiazali
scie ze
mna kontakt dla jakiejs przyczyny, wiec lepiej bedzie, jezeli od razu przejdziesz
do rzeczy.
Jego sowa, tak zimne, odlege, puste wydaway sie ja oszoamiac. Nie by
takim, jakiego oczekiwaa. Podesza do stou i opada na krzeso obok Layarda.
Harry powiedziaa on mnie uzy, zmieni, zatru. Gdybys kiedykolwiek mnie kocha, co czubys teraz? Krzyczabys! A ty nie krzyczysz.
Nie czuje nic odpar. Brak mi odwagi, by cokolwiek czuc. Rozmawiam z toba, ale nie patrze do srodka.
Schowaa gowe w doniach i rozpaczliwie zakaa.
Zimny, taki zimny. Czy kiedykolwiek, kiedykolwiek w swoim z yciu byes
czuy?
Sandro odpar jestes wampirem. I chociaz pewnie o tym nie wiesz,
juz zdradzasz cechy wampira. Rzadko rozmawiaja, zazwyczaj uprawiaja sowne
gry. Graja na uczuciach, ktrych same ani nie znaja, ani nie rozumieja jak
miosc , uczciwosc , honor. I na innych, ktre rozumieja az za dobrze, jak z adza
i nienawisc . Da
za do zamazania problemw, a przez to, stepienia umysw swoich oponentw. A dla wampira kazde stworzenie, ktre nie jest jego niewolnikiem,
jest jego oponentem. Odnalazas mnie, bez watpienia
dlatego, z e chcesz mi powiedziec cos waznego, ale teraz wampir w tobie opznia to, sciaga
cie z kursu.
Nigdy mnie nie kochaes! oskarzya go, wypluwajac
sowa i odsaniajac
odmienione zeby.
258
Wtedy dopiero spostrzeg, jak bardzo jej oczy, a takze oczy Kena Layarda byy
z te i zdziczae.
Harry przyjrza sie teraz dokadniej dwojgu wiez niom Janosza. Zobaczy, jak
dobrze wampir wykona swoje dzieo. Oprcz oczu, ich ciaa niewiele w sobie
miay ludzkiego z ycia. Byli niemartwi. Uroda Sandry, dotychczas naturalna, nabraa charakteru cakowicie nieziemskiego. Layard wyglada
jak trjwymiarowa
papierowa postac, czesciowo zgnieciona.
Alez ja zostaem pogruchotany, Harry! Layard popatrzy do gry i mwi w powietrze. Na Karpatos, kiedy Janosz by zajety, chwyciem wyrzucone
przez morze drzewce i prbowaem go przebic. Przywoa swoich ludzi z Lazarusa, ci zwiazali
wampirzy, ktry jest we mnie, leczy mnie teraz, ale juz nigdy nie dojde cakiem do
zdrowia.
Litosc wypenia Harryego po brzegi i grozia, z e go cakiem pochonie, wiec
sia odepchna
ja od siebie.
Dlaczego mnie wezwaliscie? Aby mi cos doradzic, czy tez osabic z alem
i wyrzutami sumienia? Strachem o siebie samych? Czy nalezycie do siebie, czy
tez cakowicie do niego?
W tej chwili odpowiedzia Layard nalezymy do siebie. Na jak dugo. . . kto wie? Az on wrci. A po tym. . . zmiana wcia
z sie dokonuje i nie mozna
jej odwrcic. Masz racje, Harry: jestesmy wampirami. Chcemy ci pomc, ale ta
mroczna sia w nas miesza nam szyki.
Nie robimy postepw zauwazy Harry.
Powiedz tylko, z e mnie kochaes! bagaa Sandra.
Kochaem cie powiedzia nekroskop.
Kamca! syknea.
Harry czu sie rozdarty.
Ja nie potrafie kochac odpar w jakiejs desperacji i po raz pierwszy
w z yciu zda sobie sprawe, z e to prawdopodobnie jest prawda. Dawno, dawno
temu, byc moze, ale pzniej juz nigdy. Manolis Papastamos mia mimo wszystko
racje: Harry by zimny.
Sandra skurczya sie.
Nie ma w tobie miosci odrzeka czy mamy ci wiec doradzic, jak
najlepiej nas zabic?
Ale czy to nie o to chodzi? zapyta Layard. A czy nie tego wasnie
chcemy, teraz, kiedy jeszcze mamy wybr?
Czyzby? Och, czy naprawde? Chwycia jego zamana reke. Myslaam, z e nie chce juz z yc, nie w ten sposb. Ale teraz nie wiem, nie wiem. Harry,
Janosz. . . mnie. . . zna. On mnie zna. Nie ma takiej jamy w moim ciele, ktrej nie
wypeni. Brzydze sie nim. . . ale zarazem go pragne! I to jest najgorsze: pozada
c
259
potwora. Co wiec, jesli wygrasz? Czy bedzie to dla mnie oznaczao to samo, co
dla Lady Karen?
Nie! Ta mysl go odrzucia. Nie mgbym zrobic czegos takiego jeszcze raz. Nie tobie ani nikomu innemu, nigdy. Jezeli wygram, nie zadam blu.
Tyle, z e ty nie mozesz wygrac jekna
Layard.
Mgby! On mgby! Sandra az podskoczya. Moze Janosz sie myli!
W czym? Harry czu, z e byc moze znalaz rozwiazanie.
Myli sie
w czym?
Popatrzy w przyszosc wyjasnia Sandra. To jest jeden z jego talentw. Wyczyta z przyszosci zwyciestwo dla siebie.
A co widzia? Co, dokadnie?
nadejdziesz odpowiadaa i z e bedzie ogien i smierc, i grzmot, wy Ze
acy,
starczajacy,
by obudzic zmarych. Zyj
martwi i niemartwi zostana w to wa
czeni. Z chaosu wyjdzie tylko jeden zwyciezca, najstraszliwszy, najpotez niejszy
ze wszystkich wampir!
Paradoks zaka Layard teraz znasz przyczyne, dla ktrej nie wolno
ci tu przychodzic.
Harry pokiwa gowa.
Tak to zawsze jest, kiedy sie czyta w przyszosci wyszepta. Nagle drzwi
lochu otworzyy sie z trzaskiem. Stana
w nich Janosz, potez ny jak szatan, zy
jak pieko. Z jego oczu strzelay smiertelne ognie. Upiorna postac pogra
zya sie
w ciemnosciach.
Wiedziaem, z e sie z nim poaczycie!
ROZDZIA CZTERNASTY
Drugi kontakt Horror na Halki
adunek negatywny
Harry spa bardzo niespokojnie. W pewnej chwili poaczenie
c rwnan:
nie mam juz dostepu do kontinuum Mbiusa. Potrzebuje twojej wstegi jak nigdy
przedtem.
261
Nieliczacy!
powiedzia tamten, najwyrazniej zdumiony. Nie moge sie
z tym pogodzic? Jakzebym mia w to uwierzyc? Byes moim najlepszym uczniem.
Masz, sprbuj raz jeszcze.
Wypisa skomplikowana matematyczna sekwencje na ekranie umysu Harryego. Nekroskop przypatrywa sie kazdemu symbolowi i liczbie po kolei.
Bez celu powiedzia.
Zdumiewajace!
krzycza Mbius. Daem ci bardzo proste zadanie,
Harry. Wyglada
na to, z e twoja uomnosc jest powazna.
To wasnie ci mwiem. Keogh usiowa zachowac cierpliwosc . I dlatego wasnie potrzebuje twojej pomocy.
Powiedz tylko, co chcesz, abym zrobi.
Keogh westchna
z zadowolenia. Wydawao mu sie, z e w koncu sciagn
a
na
siebie caa uwage Mbiusa. Szybko opowiedzia, jak Faethor dosta sie do jego
mzgu i rozplata
poaczenia,
Miaem nadzieje, z e moze znajdzie sie jakis duzo szybszy sposb powiedzia Keogh. Widzisz, potrzebuje twojej pomocy natychmiast, poniewaz
inaczej jest wielce prawdopodobne, z e pozegnam sie z tym swiatem. Faethor mg
poruszac sie tylko po tych obszarach, w ktrych by ekspertem. Pomyslaem wiec,
z e skoro ty. . .
Ale Harry Mbius wydawa sie wstrza
sniety ja nie jestem wampirem!
Twj umys nalezy do ciebie, jest nienaruszalny, i. . .
Ale nie na dugo wtraci
sie Harry. Nie mozesz mi odmwic! Auguscie Ferdynandzie, musze stana
c przeciw czemus cakowicie potwornemu i potrzebuje pomocy. Nie prosze o to dla siebie, ale dla wszystkich i dla wszystkiego.
Jezeli bowiem przegram, mj przeciwnik dostanie nawet twoja czasoprzestrzen.
Wierz mi, nie przesadzam. Prosze sprbuj otworzyc drzwi liczb w mojej gowie,
inaczej on to zrobi!
Tak?
Mbius przez chwile milcza.
Harry, tam przeciez sa wszystkie twoje tajemnice, ambicje, najbardziej osobiste mysli.
262
umys w pozycji obronnej. Niemal czu zapach wystepnego oddechu wampira i sysza odgos jego zowieszczych krokw
w najbardziej sekretnych korytarzach umysu.
Czy wcia
z zarzucasz mi, z e smierdze? rozesmia sie najezdzca. Do
czego to porwnaes mnie ostatnim razem? Do martwej swini! A przeciez wiesz,
z e ja jestem niemartwy. . .
Nekroskop jeszcze przed chwila czu sie zduszony, ale teraz jakby ktos otworzy szeroko okno i wywia pajeczyny z jego mysli. Harry napeni puca tym
niezwykym, wyimaginowanym powiewem i poczu sie mocniej. Z tej, o wiele
korzystniejszej, choc zagadkowej pozycji, zastanowi sie nad zuchwaoscia wampira, ktry osmieli sie wtargna
c do jego wnetrza.
Wszystkie z tych najswiezszych mysli byy strzezone, wiec Janosz wzia
milczenie Harry ego za oznake najczystszego przerazenia.
A wiec to jest ten wszechpotez ny nekroskop zarechota wampir.
263
264
265
Przysiegasz?
Na ma dusze! Faethor zagulgota jak mroczne trzesawisko i przesa
niematerialny usmiech.
Bede trzyma cie za sowo! Jego mentalny gos by zimny jak przestrzen
miedzygwiezdna. Pamietaj, Faethorze, bede cie trzyma za sowo. . .
Manolis prowadzi motorwke. Okra
zyli przyladek
Koumbourno i wyprzedzili narciarzy wodnych nie opodal plazy Kritika. Okoo dziewiatej
mineli cypel Minas i pozostawiajac
lad
z lewej strony, wzieli kurs na Alimnie. Darcy obawia sie,
z e moze miec kopoty z z oadkiem,
ale morze byo nadzwyczaj spokojne. Mgby z atwoscia radowac sie wystawnymi wakacjami. Oczywiscie, gdyby nie mia
cakowitej pewnosci, z e zmierza w strone okropienstwa. Para delfinw harcowaa
przed tnacym
sieci. W czasie gdy zadawa z pozoru pozbawione znaczenia pytania, Darcy kupi mape w maym kiosku
na nabrzezu i studiowa plan wyspy. Nie musia zreszta wiele studiowac. Wyspa
bya duza skaa, osiem na cztery mile. Na zachodzie, gdzie jedyna droga zasugujaca
na te nazwe bakaa
do niego.
Nie ma transportu powiedzia. Bedzie stad
ze dwie mile, nastepnie
wspinaczka i oczywiscie musimy niesc ten nasz, jak to nazwac, kosz piknikowy?
Wyglada
to na dugi, goracy
spacer, przyjacielu, i cay czas pod gre.
Darcy rozejrza sie dokoa.
A co to jest? zapyta jezeli nie transport?
Trjkoowy dziwolag,
grzechocac
jak maszyna parowa i ciagn
ac
wzek na
czterech kkach, wynurzy sie z waskiej
Jest ich dwch odpowiedzia Manolis. Schodza wieczorem kupowac mieso, surowe mieso, i niekiedy butelke wina. Siadaja razem, rozmawiaja
niewiele. Jedzenie przyrzadzaj
A w ogle, jak ten Lazarides czy Janosz to sobie zaatwi? To znaczy, z tym kopaniem w ruinach. Czy twj rzad
zwariowa? To przeciez. . . to jest historia.
Jak widac, Vrykoulakas ma przyjaci odrzek Grek. Poza tym oni
wasciwie nie kopia w ruinach. Zamek jest osadzony na bardzo stromej skale.
W dole znajduja sie pokady skalne i pieczary. Tutejsi wiesniacy uwazaja, z e tamci
to wariaci. Co, tam skarby? Py, kamien i nic wiecej.
Darcy pokiwa gowa.
Ale Janosz wie lepiej, co? Spjrzmy prawdzie w oczy, jezeli je zakopa, to
powinien wiedziec, skad
je wykopac.
Manolis zgodzi sie.
Co zas do turystw, jest ich teraz moze ze trzydziestka. Spedzaja czas w tawernach, na plazy, na waesaniu sie. Sa w koncu na wakacjach, no nie? Niektrzy
wspinaja sie do zamku, ale nigdy na druga strone. I nigdy noca.
To dziwne powiedzia Darcy po chwili.
Co takiego?
Idziemy tam, w gre, z eby ich zabic.
Tak odpowiedzia Manolis Ale tylko wtedy, jezeli okaze sie to konieczne. To znaczy, jezeli oni rzeczywiscie sa. . .
Darcy zadrza mimowolnie i popatrzy na poduzny kosz wiklinowy stojacy
Tak kiwna
gowa Manolis. Szlakiem kz. Same serpentyny, ale bezpieczne. Przynajmniej tak twierdza rybacy.
Niosac
pomiedzy soba kosz, przystapili
wytumaczyc. Ci ludzie
utrzymywali sie z owienia gabek.
w pamietajacej
czasy krzyzowcw kaplicy. Na jej scianach wcia
z jeszcze dao sie zauwazyc wyblake wizerunki swietych z wypowiaymi aureolami. Wreszcie staneli na skraju ruin, patrzac
w d na
Zatoke Tracka. Z tej wysokosci otwiera sie fantastyczny widok na linie brzegowa
Halki i sasiaduj
ace
wyspy.
Tam w dole powiedzia Manolis. Tam wasnie sa. Patrz, widzisz te
slady wykopalisk, to ciemne pasmo gruzw na zwietrzaej skale? To oni. Teraz
musimy znalezc zejscie w d. Darcy, czy wszystko w porzadku?
Znowu dziwnie
wygladasz.
echem wejscia.
Zaczekaj! rzuci Darcy. Bedzie bezpieczniej wywoac ich.
269
w ciao.
Darcy w jednej chwili uswiadomi sobie, z e zarwno jego, jak i Manolisa
kusze byy teraz puste. Pochyli sie, by chwycic harpun z kosza, a wtedy tamten
potwr, chwiejac
sie, postapi
do przodu i kopna
cay bagaz. Kosz z zawartoscia
wylecia poza krawedz pki.
Jezus zawy Darcy, gardem szorstkim i suchym jak papier scierny.
Ponacooka
istota znw sie ku niemu obrcia. Wampir zatrzyma sie, rozejrza i dostrzeg kilof lezacy
przy pnacej
sie w gre skae. Ruszy, by go pochwycic,
ruszy takze Darcy. Jego talent krzycza: Uciekaj, uciekaj, uciekaj! Ale ten rykna:
Odpieprz sie! i polecia jak szaleniec w kierunku schylajacego
sie wampira.
Sia rozpedu przewrci to cos i sam porwa kilof.
270
Narzedzie byo ciez kie, ale strach sprawi, z e Darcy czu, jakby trzyma w rekach zabawke.
Manolis wyszed chwiejnym krokiem z jaskini w sama pore, by zobaczyc, jak
esper zatacza zdobycznym orez em smiercionosny uk i wali szerszym koncem
obosiecznej gowicy wprost w czoo swego niemartwego przeciwnika. Potwr
wyda z siebie gulgoczace,
zdawione dzwieki, opad na kolana i osuna
sie na
sciane.
Benzyna! wykrztusi Manolis.
Wyrzuci ja odpar esper skrzypiacym
gosem.
Manolis wychyli sie znad krawedzi. Jakies dwadziescia metrw nizej, na zboczu gry, u podoza skalnego skoku, leza wiklinowy kosz. Pokrywa zsunea sie
i kilka przedmiotw sie wysypao.
Zostan tu, trzymaj straz, ja to przyniose powiedzia Manolis. Wreczy
Darcyemu pistolet i zacza
schodzic. Esper jednym okiem patrzy na wampira
z kilofem w gowie, a drugim na rozdziawiona paszcze jaskini. Stworzenie, z ktrym mia do czynienia nie byo martwe. Powinno, oczywiscie, ale byo niemartwe. Wampirza protoplazma pracowaa bez przerwy, z rozpaczliwym pospiechem
kurujac
jego rany. Na oczach Darcyego ciao tamtego przeszed dreszcz, z te
oczy otworzyy sie, a drzaca
reka popeza ku tkwiacemu
w piersi harpunowi.
Zaciskajac
zeby. Darcy podszed blizej. Jego anio strz skowyta, strzyka
adrenalina w naczynia krwionosne i wy: Uciekaj, uciekaj! Ale on, guchy na
wszelkie ostrzezenia, chwyci tylec strzay i szarpa nim w ciele wampira tak dugo, az ten zgrzytna
zebami, zakaszla krwia, opad w ty i znowu znieruchomia.
Darcy cofna
sie, na nogach trzesacych
dokadnie miedzy wasne stopy, wyprzni pistolet Manolisa. Trafi w wykrzywiona grymasem ptwarz.
W tym momencie wrci Manolis. Szarpnieciem otworzy wieko kosza, ktry
ciagn
a
za soba, i wyja
kusze Harryego Keogha. Zaadowa ja, w sama pore. . .
poniewaz to cos spoczywajace
pod sciana wyrwao kilof z wasnej gowy i teraz
prbowao wyciagn
a
c harpun z piersi.
Jezus! Och, Jezus! krzykna
Manolis. Podszed do potwora prychajace
go krwia zmieszana z piana, wycelowa bron i wrazi strzae prosto w serce.
Darcy tymczasem odsuna
sie tyem od swojego przeciwnika. Manolis poda
mu reke i pomg wstac.
Konczmy z tym, pki jeszcze mozemy wydysza.
271
Zaciagn
eli wampiry z powrotem do jaskini, tak daleko, jak sie odwazyli, i biegiem wrcili do sonca. Darcy nie mg jednak zrobic nic wiecej. Talent zamrozi jego dalsze dziaanie.
W porzadku
benzyne i znikna
w otworze jaskini. Chwile pzniej pojawi sie znowu, pozostawiajac
za soba cieniutki slad rozlewanego paliwa. Tyem cofa sie w kierunku
Darcyego. Nastepnie odrzuci daleko pusty pojemnik i wyja
zapalniczke. Przytkna
pomien do benzynowego sladu.
Niebieski ognik, tak saby, z e prawie niewidoczny, pobieg wzduz wystepu
i prosto w paszcze jaskini. Rozleg sie charakterystyczny syk i jezyk ognia, niczym gigantyczna pochodnia wyskoczy z jaskini. I zaraz. . . straszliwa eksplozja
stracia
A jeszcze duzo wiecej przed nami, zanim bedziemy mieli to z gowy, przyjacielu. To jest, zdaje sie, dobra rzecz z tym tanim ouzo, co? Pomysl tylko, za to
cae zoto, ktre tam zostawilismy, moglibysmy kupic gorzelnie!
Darcy odwrci sie do tyu i ujrza skalne szczyty Halki. Wyspa powoli znikaa
za horyzontem. Tak, i moze bedziemy z aowac. . . pomysla.
Z Halki na Karpatos byo nieco ponad szesc dziesiat
mil trasa wybrana przez
Manolisa. Wola pozostawac we wzrokowym kontakcie z ladem
i utrzymywac
rozsadn
a predkosc , by nie przemeczac silnika.
Kiedy skay Klenia i Karavolas zostay za nimi, wzia
kurs poudniowo-zachodni i oddali sie od Rodos, zmierzajac
ku Karpatos.
To oznaczao otwarte morze i z oadek
sie ze wschodu
na zachd, tak Karpatos z pnocy na poudnie. Jest z piec dziesiat
kilometrw
273
duga, ale tylko osiem szeroka. To taki grzebien podwodnych gr, nic wiecej.
Nieduze miejsce, z yje tam niewielu ludzi. Ale posiada pena wstrzasw
historie.
Czy to dobrze? zapyta Darcy, ktry ledwie sucha.
O, tak. Prawie wszyscy rzadzili
sie w morzu. Wypi jeszcze jedna butelke retsiny, az nadszed czas, by obudzic Darcyego.
Zaraz po piatej
ruszyli z powrotem ku Rodos.
Tego wieczora, zesztywniali, umeczeni, ogorzali od sonca i wody morskiej,
Darcy i Manolis zastali w hotelowym hallu cztery czekajace
na nich osoby. Byo
troche zamieszania. Darcy zna dobrze dwch przyjezdnych, gdyz Ben Trask i David Chung pracowali dla niego. Natomiast Zekintha Fener (teraz Simmons) i jej
ma
z, Michael lub Jazz byli mu obcy, zna ich tylko ze syszenia. Esper spodziewa sie czterech osb i odpowiednio do tego dokona rezerwacji, ale z tej akurat
grupy oczekiwa tylko dwch. Stosujac
sie do rady Harryego wysa wiadomosc
do Zek i Jazza, by trzymali sie od tej sprawy z daleka, ale albo ta wiadomosc nie
dotara, albo postanowili ja zignorowac. Dwaj brakujacy
ludzie byli pracownikami INTESP. Konczyli wasnie robote w Anglii. Mieli przyleciec tutaj natychmiast
po zamknieciu tamtej sprawy.
Przyjezdni rozlokowali po pokojach swoje bagaze i przedstawiwszy sie sobie
nawzajem, wrcili gotowi do rozmowy o interesach. Manolis zabra wszystkich
274
do raczej drogiej tawerny na drugim koncu miasta, gdzie nalezao spodziewac sie
zalewu turystw.
Ustawili tam krzesa dookoa stou. Darcy szybko dokona prezentacji, wyszczeglniajac
talenty poszczeglnych czonkw grupy.
Para mazenska, Zek i Jazz Simmons, podrzowaa w Gwiezdnej Krainie
z Harrym Keoghem. Zek bya telepatka o znaczacej
mocy i autorytetem w sprawach wampirw. Doswiadczona jak mao kto, zetknea sie z potez nymi umysami
w cakowicie obcym swiecie wampirw. Uwage przyciagaa
275
Nie ma mowy. Wasz wampirzy superman jest tchrzem! Boi sie, z e podczogam
sie do niego w nocy. Jeden czowiek przeciw niemu, i wszystko, na co go stac, to
schronic sie w siedlisku zarazy w grach. Tak sie mnie boi. Ostrzegaliscie mnie,
276
az do jego z rda
i wyjrzec oczami Layarda.
Keogh wszed tam ciaem. . . i by w ciele Layarda. Znajdowali sie w tym
samym podziemnym pomieszczeniu, co poprzednio. Sandra siedziaa naprzeciw
niego (naprzeciw Layarda) przy stole, a Janosz wsciekle przemierza pokj w te
i z powrotem.
Gdzie on jest? Co mysli? Oczy potwora zajrzay sie czerwono, gdy
zwrci je ku Sandrze. Byo jasne, z e sie niepokoi, ale stara sie to ukryc pod
maska wsciekosci.
Jest na pokadzie samolotu odpowiedziaa Sandra i zbliza sie.
Tak szybko? To szaleniec! Czy nie wie, z e zginie? Czy nie rozumie, z e
moje plany zwiazane
wscieky wzrok w przerazone oczy dziewczyny. Jego wargi odwiney sie do tyu
jak pomarszczony od nierwnych zebw pysk jakiejs martwej, miesozernej bestii,
grozac
jej az zanadto. Nie znalaza jednak odpowiedzi.
On, on jest dla mnie za silny powiedziaa.
Za silny dla ciebie? Janosz by w furii. Za silny? Suchaj: w podziemiach tego zamku leza popioy mez czyzn-satyrw, ktrzy w swoich najlepszych
dniach panoszyli sie caymi bandami na tej ziemi, gwacac
kobiety, zabijajac
mez czyzn i dzieci! Tak, a kiedy zdarzao sie, z e wykonczyli wszystkich, wtedy nawet
zwierzeta gospodarskie nie byy ponizej ich z adzy.
rozrywac, tak twj wampir bedzie naprawia szkody! Wyobraz sobie tylko, twoje
sodkie ciao wymywane caym ich plugastwem!
Harry patrzy na niego oczami Layarda, zebra flegme z jego garda i pluna
go niejasnymi
i przerazajacymi
mnie musza byc raczej fizyczne niz mentalne. Fizycznie jestem bardzo podatny
na rany. Dlatego wasnie potrzebuje twojego kontinuum.
Dobrze, otwrz wiec przede mna twj umys odrzek Mbius.
Wejdz z wasnej nieprzymuszonej woli powiedzia Harry.
W chwile pzniej poczu niesmiae ruchy Mbiusa w labiryncie ciemnic swojego umysu.
Jestes jak otwarta ksia
zka odrzek Mbius. Mgbym wszystko wyczytac, gdybym chcia.
Znajdz stronnice, ktre sa spiete poprosi Harry. Rozklej je dla mnie.
To jest ta czesc , ktra utraciem. Otwrz tylko te drzwi, a bede mia dostep do
moich atutw.
Mbius przeszed dalej, zagebi sie w groty ponadziemskiego umysu.
Zamkniete? Powiedziabym z e naprawde zostay zamkniete, i to przez mistrza w swoim fachu. Harry, nie ma tu zwyczajnych zamkw, rygli ani krat. Stoje
na progu twojej wiedzy. Tutaj rzeczywiscie znajduje sie z rdo twojej intuicyjnej matematyki, ale jest zapieczetowane symbolami, ktrych ja nawet nie umiem
zidentyfikowac! Ktokolwiek to zrobi. . . by geniuszem!
Harry odpowiedzia posepnym skinieniem gowy.
Tak, by. Ale Faethor Ferenczy i jego syn, Janosz, obydwaj potrafili otworzyc te drzwi czysta sia woli.
Oni sa wampirami, Harry. A ja byem tylko czowiekiem. Zdeterminowanym i cierpliwym czowiekiem, ale nie gigantem.
Nie potrafisz tego zrobic? Harry wstrzyma oddech.
Na pewno nie sia woli. Byc moze rozumem.
Rb wiec, co mozesz rzuci Keogh, z ulga wydychajac
powietrze.
Moge potrzebowac twojej pomocy odrzek astronom.
Jak moge ci pomc?
Kiedy bede pracowa, ty mozesz studiowac.
Studiowac co? zapyta nekroskop.
Liczby powiedzia Mbius, zdziwiony A cz by innego?
Ale ja znam sie na nich gorzej niz mae dziecko zaprotestowa Harry.
Przeciez dla mnie samo sowo liczba jest tylko zamazanym i kopotliwym pojeciem.
A jednak studiuj je odpar Mbius i waczy
Niekompletna
tabliczka mnozenia patrzya wsciekle na Keogha biaymi, pustymi miejscami na
oczy, oczekujac,
z e on wydrukuje odpowiedzi na jej z renicach.
Ja. . . ja nie znam tych pieprzonych odpowiedzi! jekna
nekroskop.
Wiec popracuj nad nimi! krzykna
Mbius. Mia w koncu dosyc wasnych problemw.
279
Cztery rzedy przed Harrym, po drugiej stronie przejscia miedzy fotelami, ktos
odwrci sie, by przyjrzec sie jego spiacej,
Nikoaj Zarow
zawali sprawe w Anglii i musia poniesc konsekwencje. Gdzie
nie dali rady Norman Harold Wellesley i rumunska Securitate, tam posano Zarowa. Jego szefowie postawili sprawe jasno: Jedz do Grecji i sam zabij Keogha.
A jesli zawiedziesz. . . nie masz po co wracac.
O szstej trzydziesci wieczorem Harry Keogh, turysta, by juz daleko od budapesztanskiego lotniska, w pociagu
jadacym
Oczywiscie, usyszeli nekroskopa, ale ledwie mogli uwierzyc, z e on naprawde tam jest. Peni pytan, ciekawi
odpowiedzi, dostarczyli mu zajecia do pzna.
Niepostrzezenie minea pnoc. Harry by zmuszony powiedziec im, z e jest
zmeczony i z e musi odpocza
c, zebrac siy przed nadchodzacym
dniem. Cz za
mistrzowskie niedopowiedzenie! pomysla, kadac
sie do zka.
Harry nie zauwazy czowieka, ktry poda
za za nim od dworca kolejowego
do hotelu i wynaja
pokj obok.
podszed do okna, Rosjanin zrobi to samo. Swiato nocnej lampy padao na droge,
rzucajac
tam cien Harryego.
Kazda z tych metod wystarczyaby, ale Zarow
musia miec pewnosc , z e kiedy nadejdzie pora, uwinie sie szybko ze swoja robota. Keoghowi nie wolno dac
najmniejszej sposobnosci skontaktowania sie z kimkolwiek lub czymkolwiek.
I znowu pojawi mu sie przed oczami obraz tych dwu ludzi obserwowanych
nad rzeka nie opodal Bonnyrigg, wychodzacych
To nie dlatego tu jestem, Harry odpar Wellesley. Ostatecznie przeciez mam to, na co zasuzyem. Tak jest ze wszystkimi. Przyszedem by powiedziec, z e z auje. To wszystko. Przeprosic cie, z e nie byem silniejszy. Przepraszam, z e zawracaem ci gowe. Po prostu, kiedy odbieraem sobie z ycie, nie wiedziaem, z e mj ciez ki czas dopiero sie rozpoczyna.
Zacza
sie wycofywac.
Co takiego? Twj ciez ki czas? Nekroskop zrozumia, co tamten ma na
mysli. Zmarli nie chca sie z toba komunikowac, tak? zapyta.
Wellesley wzruszy ramionami. By kompletnie przybity.
Cos w tym stylu. Ale jak powiedziaem: mamy to, na co zasugujemy. Przepraszam, z e zawracaem ci gowe, Harry.
Nie, czekaj. . . Harry wpad na pomys. Suchaj, co bys powiedzia
na mozliwosc wyrwnania ze mna rachunkw? I ze zmarymi w oglnosci?
Czy jest na to sposb? zapyta Wellesley z nadzieja.
Mozliwe.
Powiedz.
Masz ten negatywny rodzaj talentu, prawda? zacza
Keogh.
Prawda. Nikt nie moze wejrzec w mj mzg. Ale. . . jak sam rozumiesz, on
umar razem ze mna odpar Wellesley.
Byc moze nie. Harry potrzasn
a
gowa. Widzisz, to co teraz robisz, to
nie jest telepatia, ale mowa zmarych. Mozesz ja sam kontrolowac. Nie musisz ze
mna rozmawiac, jesli nie chcesz. A tamta zdolnosc bya nie kontrolowana. Nawet
nie wiedziaes, z e taka posiadasz. Gdyby ktos inny tego nie zauwazy, nie odkry,
z e twj umys jest kamienna sciana, nigdy bys sie o tym nie dowiedzia, Czy tak?
Chyba tak. Ale do czego zmierzasz?
Nie jestem pewien odrzek Harry. Nie jestem nawet pewien, czy to
jest w ogle mozliwe. Ale to byoby cholernie korzystne, gdybym mia ten twj
talent!
Z pewnoscia odpowiedzia Wellesley. Ale, jak wasnie zaznaczyes,
to nie by talent, a rodzaj adunku negatywnego. Pracowa sam, bez mojej wiedzy
i wspuczestnictwa.
Moze i tak, ale gdzies w twoim mzgu znajduje sie mechanizm, ktry tym
rzadzi.
282
Tak, oczywiscie Wellesley zachichota kwasno. Swojego czasu uwaz aem, z e sa fantastyczne. Pamietam, jak jeden z esperw, widzac
te akta na moim
biurku, powiedzia: Nie bybym wniebowziety, rozmawiajac
z tym facetem!
Wcale niezle! Rozesmia sie Harry. Ale w chwile pzniej znowu spowaznia. A czy czytaes o Dragosanim, jak skrad Ze Oko Maksa Batu?
Tak, to tez odpowiedzia Wellesley. Ale on je wycia
z jego serca,
czyta w jego wnetrznosciach, smakowa jego krwi.
Tak, w istocie przytakna
Harry ale to wcale nie musi sie odbywac
w ten sposb. Widzisz, na tym zawsze polegaa rznica miedzy mna a typem Dragosaniego. Jest to rznica miedzy nekromanta a nekroskopem. On bra wszystko
sia. Torturowa. Ja natomiast robie inaczej, tylko pytam.
Wszystko co mam, oddam ci z checia zadeklarowa Wellesley.
Usun wiec ze swego umysu wszystkie mysli i zapros mnie odpowiedzia Harry. Odprez sie, jakbym by hipnotyzerem wprowadzajacym
cie w stan
snu, i powiedz do mnie: wejdz z wasnej nieprzymuszonej woli. I to wszystko!
Dobrze! Wellesley wyraznie sie zaangazowa. Sprbujmy wiec. . .
ROZDZIA PIETNASTY
jedynie metoda prb i bedw. Zozyem wiec wizyte pewnym kolegom po fachu i przekazaem to im.
Mbius westchna.
Harry, przede mna byli inni. A niektrzy z nich nawet dobry
kawa czasu przede mna. Ale, jak wiesz, nie odeszli. Oni wcia
z tam sa. Zajmuja
sie po smierci tym samym, czym za z ycia. Przekazaem wiec im pewne fragmenty
problemu. A pozwl sobie powiedziec, z e nie byo to atwe. Jednak, szczesliwie,
wszyscy o tobie syszeli i, ku mej wielkiej radosci, przyjeli mnie jak kolege, choc
modszego.
Modszego?
W kompani takich ludzi jak Arystoteles, Ptolemeusz, Kopernik, Galileusz,
Izaak Newton, Ole Christensen, Roemer. . . nawet ja jestem mody. A Einstein
zwyczajnym goowasem.
Pomiedzy nimi wszystkimi by jeden czowiek, do ktrego bardzo chciaem sie zblizyc, ale nie miaem odwagi. I wiesz co? On sam
mnie znalaz! Wyglada
na urazonego, z e sie do niego nie zwrcono.
Kto to taki? Harry zapyta goraczkowo.
Pitagoras!
Ciagle
tutaj? Keogh by zaskoczony.
284
I ciagle
jest Wielkim Mistykiem, ciagle
utrzymuje, z e Bg jest ostatecznym
rwnaniem. . . Mbius znizy gos. I kopot w tym, z e nie jestem juz wcale
pewien, czy on sie myli.
Pitagoras? W mojej sprawie? Moja matka mwia mi, z e wielu ludzi chce
mi pomc. Ale Pitagoras? Harry nie mg sie nadziwic.
Tak, poniewaz dla niego jest to sprawa najwyzszej wagi. Czy nie zdajesz
sobie sprawy, kim by Pitagoras i co zrobi? Do licha, w szstym roku przed nasza
era, kad podwaliny pod filozofie liczb! By gwnym adwokatem teorii, z e liczba
jest istota wszystkiego, metafizyczna zasada racjonalnego porzadku
lat,
jestes z ywym dowodem wszystkiego, czemu Pitagoras oredowa. Ty, Harry: jedyny w swiecie czowiek z krwi i kosci, ktry narzuci swj metafizyczny umys
fizycznemu uniwersum.
Keogh prbowa poja
c to, co Mbius mwi, ale to wcia
z pozostawao nieuchwytne.
Harry, wyamiemy te drzwi. Potrzeba nam tylko czasu.
Jak wiele czasu? zapyta nekroskop.
Godziny, dni, tygodnie. Nie ma sposobu, by sie dowiedziec odrzek
uczony.
Na wyzynach na Halmagiu, blisko ruin zaniku, Janosz Ferenczy, syn Faethora,
miota sie z wsciekosci. Przenis Sandre i Kena Layarda na pochyy grzbiet wyrastajacej
w niebo skay, trzysta metrw ponad ruchomym osypiskiem i stromymi
urwiskami zbocza gry. Nocne wichry zawodziy dookoa wysokiej grani, grozac
zgubies? Jak on moze tam byc, a zaraz znowu nie byc? Czy on idzie naprzd, nawet w nocy? Czy jest gdzies pomiedzy? Mw! Szarpna
tamtym, az trzasney
kosci.
On tam by! pisna
Layard. Czuem go, w jednym miejscu, gdzie
prawdopodobnie zatrzyma sie na noc. Znalazem go, przeslizgiwaem sie po nim,
ale nie odwazyem sie zatrzymac na nim z obawy, z e pjdzie moim sladem do
ciebie. Spytaj tylko dziewczyne. Ona ci powie, z e to prawda!
Jestescie wsplnikami! Janosz rzuci go na kolana, chwyci przejrzysta
halke Sandry i zdar ja z niej. Skulia sie, naga. Jej oczy swieciy z to w bladym
owalu jej czaszki. Po chwili jednak wyprostowaa sie.
On mwi prawde powiedziaa. Nie mogam wejsc do umysu nekroskopa, gdyz wwczas on mgby wejsc do mojego, a poprzez niego do twojego. Ale kiedy czuam, z e spi, pomyslaam, z e moge zaryzykowac i zerkna
c tam.
Sprbowaam i. . . juz go nie znalazam. Prawdopodobnie zamkna
sie szczelnie.
Ferenczy przypatrywa sie jej dugie chwile. Szkaratny wzrok pona
na niej
i penetrowa, az przekona sie, z e mwia tylko i wyacznie
prawde.
A wiec nadchodzi warkna
W porzadku,
od ciebie. Zab
czasu nie nadkruszy jej urody przez dwa tysiace
lat i bedzie tak dalej tak dugo, jak ja zechce i ani chwili duzej.
Ferenczy mwi, a jego kreatury przytwierdziy ancuchy Bodrogka do sciany.
Pilnujcie go rozkaza.
Nastepnie uja
szklana paeczke i zanurzy w pynie znajdujacym
sie w kubku,
po czym szybkim ruchem prysna
krople na szeroka piers Traka.
Bodrogk popatrzy na wasne ciao. Otworzy szeroko usta i wybauszy oczy
na widok dymu unoszacego
przyjdzie sam. Mam nawet bron, ktra nosiliscie w tamtych minionych latach,
i ktra z wami zozono do grobw. A wiec, jak widzisz, znowu narodzisz sie jako
wojownik. Teraz obudze straze. Twoja z ona zostanie tutaj. Niech no tylko jakis
zdradziecki Trak podniesie na mnie reke. . . na niej sie to zemsci.
Janosz! Bodrogk dalej wpatrywa sie w niego. Zrobie wszystko, o co
mnie prosisz. Ale choc za z ycia stoczyem wiele krwawych walk, byem uczciwym czowiekiem. I ta uczciwosc skania mnie teraz do udzielenia ci rady: pilnuj
sie dobrze. Och, wiem, z e jestes wampirem i dysponujesz ogromna moca, ale
znam rwniez swoja sie, a jest ona wielka. Gdybys nie mia tutaj Sofii skutej
ancuchami, wwczas, mimo tego caego kwasu, rozerwabym ciebie na strzepy.
Tylko ona mnie powstrzymuje.
Ferenczy rozesmia sie zowieszczo.
To sie nigdy nie stanie powiedzia. Ale ja takze bede z toba szczery:
kiedy juz wszystko zostanie zaatwione, i to zaatwione po mojej mysli, wwczas
zamienie was znowu w proch, zmieszam wasze szczatki
i rozrzuce je na wiatr.
To musi wystarczyc odrzek tamten.
Tak sie stanie rzek Janosz.
Na morzu Egejskim, nie opodal Rodos, Darcy Clarke i jego ekipa na pokadzie
odzi mineli Tilos i skrecili na zachd w strone Sirny. Patrzac
na bekitna tafle
wody, Darcy zastanawia sie w mysli nad planami sporzadzonymi
ostatniej nocy
i szuka sabych punktw.
Przypomina sobie, jak David Chung siad przy stole w pokoju hotelowym,
a inni otoczyli go kregiem i przygladali
sie jego wystepowi. Rodzice Chunga byli narkomanami. Kokaina wyniszczya ich mzgi i ciaa, w koncu zabia oboje.
Od chwili wiec, gdy Chung doaczy
288
bardzo skapy
i nie pozostawiajacy
pola dla wyobrazni. Z jej bekitnymi oczami, jasnymi wosami rzucajacymi
zote byski i pomiennym usmiechem nie byo chyba mez czyzny, z ywego czy martwego, ktry
mgby oderwac od niej wzrok!
Jej ma
z spojrza na nia i usmiechna
sie.
Co cie tak bawi? zapytaa go, zadzierajac
gowe.
Myslaem odpar Jazz z e naszym zadaniem jest zatopic tych gosci
razem z ich statkiem, a nie sciaga
c ich tutaj twoim widokiem.
Nauczyam sie tego od Lady Karen w Gwiezdnej Krainie powiedziaa. Jezeli uda mi sie rozproszyc ich uwage, wy bedziecie mogli wykonac swoja
robote atwiej i bezpieczniej.
Och, zostana rozproszeni, nie ma watpliwo
z aru
sonecznego zadrzaa. Drugi mez czyzna, ktry mgby byc bratem-blizniakiem
pierwszego, doaczy
290
Darcy jeszcze troche zwolni. Trzeci mez czyzna wyszed z wnetrza biaego
statku. Ben Trask wsta i wznis ku nim butelke.
Napijemy sie? krzykna,
imitujac
podrabiany akcent Darcyego.
Zek przypatrywaa sie nie tylko temu, co dziao sie na pokadzie ale i pod nim.
Naliczya ich razem szesciu. Trzech spao. Wszyscy byli wampirami.
Nagle jeden ze spiacych
poruszy sie i obudzi. Mia czujny umys. By bardziej wampirem niz pozostali. Zanim Zek zda
zya zasonic telepatyczny zwiad,
on zobaczy ja.
Jedziemy. Jeden z nich mnie przejrza powiedziaa do Darcyego.
Do zobaczenia! krzykna
Ben Trask, kiedy Darcy zawrci dz i szybko
ruszy w kierunku odlegego konca pwyspu zamykajacego
zatoke.
Poza zasiegiem wzroku ludzi z Lazarusa, Darcy zwolni i pozwoli odzi
koysac sie w poblizu obrosnietej wodorostami, pasko zakonczonej, wystajacej
z morza rafy. Jazz i Manolis wyszli z kabiny, zaozyli maski, ustawili zawory dopywu mieszanki. Nabrali jeszcze kilka oddechw swiezego powietrza i skoczyli
do wody.
Jazz zawoaa Zek uwazaj na siebie!
Petwonurkowie zanurzyli sie i zaraz w tym miejscu pojawi sie rj babelkw.
maszyn. Z kabiny
wybieg na pokad czwarty mez czyzna. . . trzyma masywny karabin maszynowy.
Jezus! wrzasna
Ben Trask.
Czowiek z karabinem maszynowym, zasypa mniejsza dz gradem oowiu.
Zek byskawicznie stoczya sie z dachu. Ledwie zda
zya schronic sie w maej kabince, a przednia szyba rozprysa sie w drobiazgi, Trask zerwa sie i odpowiedzia
ogniem. Strzelec z Lazarusa zosta odrzucony do tyu, jakby uderzony kafarem.
Odbi sie od wspornika na pokadzie, przeama przez barierke i z pluskiem wpad
do wody.
291
Darcy okra
zy juz biay statek dookoa i teraz zwieksza odlegosc , kierujac
sie na otwarte morze. Nagle Zek wybiega z kabiny, chwycia koo sterowe
i skrecia nim mocno.
Patrz! Och, patrz! krzyczaa.
Czowiek z karabinem na pokadzie Lazarusa strzela wprost do wody,
w cos, co powoli oddalao sie od burty.
Trzymaj ster! rykna
Darcy, skoczy do miejsca, z ktrego Trask prowadzi ostrza, i wyszarpna
spod siedzenia druga torbe. adowa drugi karabin.
Wscieky swist pociskw przeszy powietrze. Trask krzykna
i zatoczy sie do
tyu, w ostatniej chwili unikna
wypadniecia za burte. W jego lewym ramieniu
widniaa dziura na wylot, ktra w nastepnym momencie zamienia sie w szkarat
i trysnea krwia. . .
Lazarus wycofa sie tyem z zatoki i zacza
obracac sie wok wasnej osi.
Woda kipiaa, wsciekle ubijana przez srube.
Nie zdoali zatrzymac statku wampirw. Zek pospieszya do Traska, by zobaczyc, czy moze cos dla niego zrobic. Mia skrzywiona blem twarz.
Wszystko w porzadku.
wybuchem,
ale czterema. Dwie pierwsze wybuchy na rufie, w odstepie sekundy czy dwch.
Maszyny przerway prace, ale biay statek sia rozpedu suna
do przodu. Wtedy
rozerway sie kolejne miny, podczepione pod przednia czescia kaduba. To zupenie zmienio obraz sytuacji. Rufa juz pogra
zaa sie w morzu, szybko nabierajac
Tak. Skina
gowa Jazz Simmons. Ale upewnijmy sie lepiej.
Manolis uruchomi wreszcie silnik, ktry sapiac
popchna
dz do miejsca,
gdzie znikna
Lazarus. Na powierzchni rozposcieraa sie plama oleju, woda
mienia sie kolorami teczy. Nagle z wody wychynea gowa odchylona do tyu,
a za nia powoli wypynea dolna czesc sczerniaego ciaa. Koysao sie tak na
wodzie niczym ukrzyzowany czowiek, z szeroko rozprostowanymi ramionami.
Wpatrywali sie wen wstrza
snieci, az nagle jego oczy otworzyy sie i wbiy w nich
wscieky wzrok, a on sam zakaszla krwia, flegma i sona woda.
Grek nie mysla wiele, tylko wyaczy
wode.
Postrzelony wampir przeby juz p drogi do ladu.
Zblizyli sie don, przeszyli go
harpunem i wyciagn
eli na morze, gdzie postapili
tak samo, jak z poprzednim.
Teraz jest juz po nich parskna
Ben Trask.
Niezupenie przypomniaa mu Zek, wskazujac
na wyrastajac
a z morza
z tobiaa skae. Jest ich jeszcze dwch tam, na grze. Poozya reke na czole,
zamknea oczy i zmarszczya brwi. I. . . moze byc cos jeszcze. Ale nie jestem
pewna, co.
Przybili do plazy. Grek z kusza i ze swoja beretta czu sie szczesliwy. Darcy
mia swj erkaem, ktrym umia sie dobrze posugiwac, a dziewczyna wziea druga kusze. Jazz zadowoli sie bronia Harryego Keogha. Chcieli tez wzia
c jeszcze
jeden karabin maszynowy, ale Ben Trask zosta wyaczony
Ale nie maja, bo juz dawno by to zrobili odpar Grek. Zapaliby nas,
kiedy przybijalismy do plazy albo podczas walki z Lazarusem.
Ale oni nas obserwowali powiedziaa Zek. Czuam ich.
A teraz czekaja na nas tam. Jazz pokaza oczami na wyniose, oslepiajaco
biae sciany.
Slizgamy
sie po bardzo cienkim lodzie zwrci sie do pozostaych Darcy. Mj talent mwi mi, z e zaszlismy juz wystarczajaco
daleko.
Od scian odbi sie przerazliwy krzyk. Odwrcili sie i ujrzeli Bena Traska poda
zajacego
zboczem za nimi.
Zatrzymajcie sie! krzycza. Poczekajcie!
Dotar na odlegosc trzydziestu czy czterdziestu metrw, upad w cieniu gazu
i przez chwile odpoczywa.
Obserwowaem fortyfikacje przez lornetke. krzykna
po chwili. Cos
sie tam nie zgadza, i to bardzo. Podejscie wyglada
atwo po tych starych schodach, ale takie nie jest. To oszustwo, puapka.
Jazz wrci sie, spotka Bena w p drogi i wzia
od niego lornetke.
Co masz na mysli, mwiac
o puapce?
To jest tak, jakbym uczestniczy w policyjnym przesuchaniu wyjasni
Ben. Wyczuwam, kiedy podejrzany kamie, nawet jezeli nie wiem, na czym to
kamstwo polega. Nie pytaj mnie wiec, co tam jest nie w porzadku,
tylko wierz
mi na sowo.
W porzadku
Trzeba, z ebys zaczekaa tutaj, Zek. Jezeli jedna z tych bestii minie nas, twoim
zadaniem bedzie ja zatrzymac.
To tylko pretekst odpara sam powiedziaes, z e na niewiele moge
przydac sie z kusza?
Kochanie, ja. . .
Dobrze! Czekaja na ciebie.
Pocaowa ja i ruszy za tamtymi dwoma. Poczekaa, az dojdzie do schodw
i zacznie wspinaczke. Wysza z ukrycia i poda
zya za nim. . .
295
Darcy przystana
przed samym zakretem, gdzie waskie
kamienne schody skrecay w lewo i piey sie nierwno przez czesc sciany bezposrednio pod grozna jaskinia. Oddycha ciez ko, nogi trzesy sie jak galareta, jednak nie z powodu trudnej
wspinaczki, ale dlatego z e o kazdy metr drogi musia walczyc ze swoim talentem.
Popatrzy do tyu i kiedy Manolis i Jazz pojawili sie na widoku, pomacha im.
Nastepnie mina
zakret i z determinacja ruszy do przodu.
Przechodzac
obok skalnej szczeliny, czu nieodparta chec schronienia sie. Nie
zatrzyma sie jednak. Popatrzy do gry i wzdrygna
sie. Druciana siatka, powstrzymujaca
napr ska, gazw i kamieni, bya niecae trzy metry od niego.
Przyspieszy i opusci teren bezposredniego niebezpieczenstwa. Nastepnie obejrza sie i dostrzeg Jazza i Manolisa wynurzajacych
Darcy mg
jedynie lezec i czekac. Minea minuta, moze dwie. Haas ucich. Esper popatrzy
za siebie. . . Jazz i Manolis, nie baczac
na niebezpieczenstwo, gramolili sie do
gry po zasanych gruzem schodach.
Przed nim jednak dwch mez czyzn schodzio szybko w d. Darcy podpar sie,
by stana
c na nogi i zobaczy ich. Pomiennoocy, powarkujacy,
wyszli, by przyja
c
najezdzcw twarza w twarz. Jeden z nich trzyma pistolet, a drugi dugi na
prawie dwa metry trjzab
z zabjczymi ostrzami. Erkaem espera zosta przywalony gruzem i odamkami kamieni. Wampir uzbrojony w pistolet zatrzyma sie
i wymierzy. Cos swisneo i stworzenie celujace
w Darcyego upuscio bron i zatoczyo sie na sciane. Twarde drewno przeszyo jego piers. Potwr zakrztusi sie,
wyda niesamowity, syczacy
okrzyk i zwali sie na ziemie.
Drugi podja
dzieo. Zaatakowa espera swa straszliwa bronia. Udao mu sie
jednak jakos odtraci
c zabjcza potrjna gowice i. . . nagle pojawi sie Manolis.
Padnij! wrzasna
grecki policjant. Rozlegy sie trzy suche strzay beretty.
Syk wampira przemieni sie w krzyk wsciekosci i blu. Trafiony z bliska, napastnik zachwia sie na schodach. Darcy wyrwa mu z rak
trjzab
i trzasna
drzewcem
w piers. Potwr, skowyczac
i kajac,
stoczy sie w d, az do podstawy skay.
Jazz Simmons podszed blizej.
Na d, czy go gry? zapyta dyszac.
Zek, pozwalajac
prowadzic sie swojemu telepatycznemu talentowi, przez zway zaprawy murarskiej, przez przejscia w na wp wzniesionych murach, obok
gebokich otworw strzelniczych dajacych
wrzawa. Na chwile,
tylko na chwile, ponaca
pochodnia, padajac,
odsonia caa potwornosc dna suchej studni. Zobaczyli oczy, rozdziawione szczeki i zeby. Cos niewypowiedzianie strasznego przewalao sie tam na dole, podskakiwao i bekotao. Po chwili
pochodnia zgasa. Przy niesabnacych
przez wychodzace
na wschd
okna.
Teraz, kiedy juz nie spa, doszy go odgosy sniadania i zapachy pozywienia
rozchodzace
sie z kuchni.
Wsta, umy sie i ogoli. Szybko ubra sie. Juz mia schodzic na d, kiedy
usysza dziwne znajome dzwonienie, skrzypienie, niespieszny stukot kopyt. Podszed do okna, wychyli sie i zaskoczy go z ar promieni sonecznych. Zmarszczy
czoo. Zte,
gorace
swiato draznio go, wywoywao swedzenie.
W dole, droga, jechay rzedem konskie zaprzegi, cztery czy piec w jednej linii.
Cyganie zmierzali ku odlegym grom. Harry poczu naga wiez krwi, gdyz to takz e byo jego przeznaczenie. Zastanowi sie, czy przekrocza granice, czy pozwoli
im sie na to! Causescu bowiem nie darzy Cyganw wielka sympatia.
Keogh patrzy, jak mijaja go, i zobaczy, z e ostatni wz przystrojono girlandami i z aobnymi wiencami o dziwnych ksztatach, utkanymi z winorosli i kwiatw
czosnku. Jego mae okienka zostay cakowicie zasoniete. Obok szy kobiety, cae
w czerni, ze spuszczonymi gowami, przezywajace
swa bolesc w milczeniu. Wz
by karawanem, a jego mieszkaniec dopiero co zmar. Harry poczu z al.
Czy wszystko w porzadku?
Zawsze myslaem o was jako o oddzielnej rasie. To znaczy, macie wasne sciezki,
ktre nie zawsze zgadzaja sie z. . . Nie. Znowu nie to chciaem powiedziec. Moze
masz racje, z e jestem nieokrzesany.
Tamten zachichota.
Wiem wystarczajaco
dobrze, co chciaes powiedziec. Ale zmarli sa zmarymi, Harry, a teraz, kiedy nauczyli sie rozmawiac z soba, robia to. Zwykle wspominaja bez realnego kontaktu ze swiatem z ywych, nie liczac
ciebie, oczywiscie.
Jestes uczonym czowiekiem powiedzia Keogh i bardzo madrym.
Nie odczujesz wiec smierci ciez ko. Jakim byes za z ycia, takim bedziesz po smierci. Wszystkie sprawy, nad ktrymi zastanawiaes sie z yjac,
ale ktrych nie potrafies do konca rozwiaza
c, mozesz teraz gruntownie przemyslec.
Starasz sie poprawic moje samopoczucie odpar tamten i ja to doceniam, ale naprawde nie ma potrzeby. Zestarzaem sie. Teraz jestem w drodze
do miejsca pod grami, gdzie moi przodkowie Wedrowcy powitaja mnie z radoscia. Oni takze byli cyganskimi krlami w swoim czasie. Z niecierpliwoscia
oczekuje, iz usysze prawdziwa historie naszej rasy. Mysle, z e musze za to podziekowac, gdyz bez ciebie lezeliby tam wszyscy jak prastare, wysuszone ziarno
na pustyni, pene ukrytych mozliwosci, ksztatw i barw, ale niezdolne nadac im
formy. Dla zmarych byes deszczem na pustyni.
Harry wychyli sie jeszcze bardziej z okna, by odprowadzic wzrokiem karawan znikajacy
za zakretem zakurzonej drogi.
Ciesze sie, z e cie spotkaem powiedzia. Gdybym wiedzia, z e byes
krlem, od razu okazabym ci stosowny szacunek.
Harry! Mysli tamtego przypyney z powrotem do nekroskopa, ktry
tym razem wyczu w nich zakopotanie. Wydajesz mi sie byc bardzo rzadka
osoba:
dobra, wspczujac
a, madr
a, choc jestes tak mody. I mwisz, z e rozpoznaes we mnie starsza madro
sc . Prosze cie wiec, abys zechcia przyja
c rozsadn
a
rade od madrego,
raz pofolgowac. A ty okazaes sie uprzejmy i smierc sprawia, z e nie musze sie
lekac konsekwencji.
Twoje ostrzezenie jest czyms zowieszczym odrzek Harry. Nie otrzyma
jednak odpowiedzi. Tylko niewielka, opadajaca
chmura kurzu wskazywaa droge
zaprzegw.
Moja trasa jest ustalona! zawoa za nim Harry. To jest droga, ktra
musze przejsc !
W odpowiedzi przypyneo westchnienie. Tylko westchnienie.
W kazdym razie, dziekuje odpowiedzia Keogh westchnieniem na westchnienie.
O jedenastej przed poudniem Harry wymeldowa sie z hotelu w Mezobereny.
Na poboczu szosy czeka na takswke. Mia z soba tylko torbe podrzna, a w niej
doprawdy niewiele bagazu: spiwr, mape okolicy w bocznej kieszeni i paczuszke
z kanapkami przygotowanymi przez crke wasciciela zajazdu.
Sonce grzao bezlitosnie, a zakurzone szyby starej takswki zdaway sie jeszcze wzmacniac jego dziaanie. Palio skre Keogha, powodujac
podraznienia.
Przy pierwszej nadarzajacej
sie okazji, w wiosce o nazwie Bekes, nekroskop poprosi o krtka przerwe i kupi letni kapelusz somkowy z szerokim rondem.
Z Mezobereny do miejsca, w ktrym chcia wysia
sc , niedaleko granicy rumunskiej, byo jakies dwadziescia kilometrw. Zanim pozwoli kierowcy odjechac, spyta, czy jego mapa odpowiada rzeczywistosci i czy przejscie graniczne
naprawde znajduje sie o dwa do trzech kilometrw stamtad,
w miejscowosci o nazwie Gyula.
Tak, Gyula powiedzia takswkarz, wykonujac
nieokreslony ruch reka
wzduz drogi. Gyula. Zobaczy pan ze wzgrza.
Harry patrzy, jak samochd zawraca i odjezdza. Zarzuci torbe na ramie i ruszy pieszo. Mg dojechac takswka blizej do granicy, ale nie chcia, by widziano, z e podrzuje w ten sposb. Pieszy mniej rzuca sie w oczy na wiejskiej drodze.
A wies, jak to wies. Lasy, zielone pola, uprawy, z ywopoty, pasace
sie zwierzeta. Z przodu wyrasta centralny masyw Transylwanii, mroczny, zowrogi grozny i budzacy
szacunek. W odlegosci jakichs trzydziestu kilometrw, gdzie droga
przecinaa pasmo niskich, pofadowanych wzgrz, Harry dostrzeg szaroniebieskie wierzchoki i kopuy. Widzia takze przejscie graniczne, pomalowany w biao-czerwone paski szlaban i drewniany domek na mode austriacka.
Keogh nie przejmowa sie specjalnie granicami, nie wtedy, kiedy mia dostep
do kontinuum Mbiusa, ale tym razem jednak mia problem. Wiedzia, z e trudno
bedzie sie przedostac przez granice ta wasnie droga. Jego nieskomplikowany plan
jednak uwzglednia to. Teraz wiedzia dokadnie, gdzie sie znajduje i mg po
prostu kontynuowac turystyczne azikowanie, spedzajac
cay dzien w jakiejs maej
wiosce czy siodle, i wybrac bezpieczna trase do Rumunii. Wiedzia, z e Securitate
300
z duza gorliwoscia utrzymywaa rodakw w kraju, ale nie zauwazy, aby zbyt
wiele robiono w celu utrzymania cudzoziemcw na zewnatrz.
Zreszta, kto oprcz
jakiegos szalenca chciaby sie tam za wszelka cene dostac?
U podstawy wzgrza do gwnej szosy dochodzia droga trzeciej klasy, na
wp utwardzona. Przecinaa na pnoc gesto zalesiony teren. I mniej niz o kilometr przez las. . . musiao znajdowac sie Gyula. Harry dostrzeg mgieke bekitnego dymu unoszac
a sie z kominw, lsniace,
baniaste kopuy, prawdopodobnie
kosciow. Wygladao
ujrza te same cyganskie zaprzegi, ktre przejezdzay pod hotelowym oknem rano. Musiay przybyc tu niedawno,
bo podrznicy wcia
z jeszcze rozbijali obz. Jeden z mez czyzn, w ciez kich, czarnych butach, skrzanych spodniach i rdzawej koszuli sta przy pochylonym ogrodzeniu, z ujac
z dzbo trawy. Harry podszed do niego. Ten usmiechna
sie, skina
gowa.
Hej, wedrowcze! Idziesz sam. Dlaczego nie usia
sc na chwile i nie przepukac garda? Wyciagn
a
do Harryego poduzna, szczupa butelke sliwowicy.
Slivas byy ostre tego roku, gdy to pedzili.
To bardzo mio z twojej strony odpowiedzia Keogh. Co to, mwisz
moim jezykiem? doda zaraz.
Tamten usmiechna
sie szeroko.
Wieloma jezykami. Troszeczke, w prawie wszystkich. Jestesmy wedrowcami, wiec czego bys oczekiwa?
Harry wszed z nim do obozu.
A skad
wiedziaes, z e jestem Anglikiem?
Bo nie jestes Wegrem! Niemcy niezbyt czesto sie tu pojawiaja. A gdybys by Francuzem, to byoby was dwch albo trzech, w szortach, na rowerach.
A zreszta, nie wiedziaem. I gdybys mi nie odpowiedzia, dalej bym nie wiedzia,
nie na pewno. Ale. . . wygladasz
na Anglika.
Keogh przyglada
sie wozom cyganskim. Ich zawiym, interesujaco
rzezbionym ornamentom. Rzne symbole tak wystylizowano, z e wydaway sie stanowic
jednosc z ozdobnymi zawijasami. Zostay jakby celowo ukryte w projekcie caosci. Przypatrujac
sie blizej, ale ciagle
zachowujac
postawe przygodnego obserwatora, zobaczy, z e ma susznosc , z e one rzeczywiscie zostay ukryte.
Skupi swe zainteresowanie na wozie pogrzebowym, ktry sta troche na uboczu. Dwie kobiety w z aobnych strojach siedziay na jego stopniach, z gowami
opuszczonymi w smutku.
Zmary krl powiedzia Harry i katem
Skad
wiesz?
Keogh wzruszy ramionami.
Pod tymi wiencami, kwiatami i czosnkiem jest dobry, bogaty wz, ktry
w sam raz nadaje sie dla krla Cyganw. Wiezie jego trumne, tak?
Dwie odpar tamten, patrzac
na Harryego inaczej, moze z pewna ostroznoscia.
Och?
Druga jest dla jego z ony. To ta chudsza tam, na schodkach. Jej serce krwawi. Nie mysli, z e pozyje dugo.
Usiedli na wysadzonych korzeniach rozozystego drzewa. Keogh wyciagn
a
kanapki. By godny, ale chcia poczestowac nimi swego cyganskiego przyjaciela, w rewanzu za dobra sliwowice.
A gdzie ich pochowacie? zapyta w koncu.
Tamten skina
gowa na wschd, ruchem dosyc swobodnym, ale Harry czu na
sobie jego ciemne spojrzenie.
Och, pod grami.
Widziaem tam przejscie graniczne. Przepuszcza was? zapyta nekroskop.
Cygan usmiechna
sie, a zoty zab
bysna
w przezierajacym
miedzy drzewami
soncu.
To bya nasza trasa dugo zanim powstay przejscia graniczne, lub chocby
drogowskazy. Myslisz, z e zechcieliby zatrzymac pogrzeb? Co, ryzykowac scia
gniecie na siebie cyganskiej klatwy?
Harry usmiechna
sie i pokiwa gowa.
Ten numer ze stara cyganska klatw
a dobrze dziaa, co?
Ale tamtemu wcale nie byo do smiechu.
Dziaa! powiedzia po prostu.
Keogh rozejrza sie wok, przyja
znowu butelke i pociagn
a
tegi yk. Wiedzia, z e inni czonkowie ludu cyganskiego na niego patrza, ale ukradkiem, jednoczesnie pracujac
przy rozbijaniu obozu. Czu w nich napiecie i odnalaz siebie
w dwch umysach. Wydawao mu sie, z e znalaz sposb na przekroczenie granicy. W rzeczy samej, wierzy, z e Cyganie chetnie go przemyca, wiecej niz chetnie,
czy bedzie tego chcia czy nie.
Nie czu z adnej urazy do tego mez czyzny ani do tych ludzi, ktrzy, jak teraz mia uzasadnione przekonanie, znalezli sie tu wasnie po to, aby go zapac
w puapke. Nie czu z adnego strachu przed nimi. Zaiste, ba sie teraz mniej niz
w jakimkolwiek momencie swojego z ycia. Zastanawia sie, czy powinien ze spokojem, a nawet pasywnie, brna
c w te puapke, czy tez raczej prbowac opuscic
obz? Czy powinien uczynic jaka
s aluzje do sytuacji, ujawnic swe podejrzenia,
czy tez dalej grac niewinnego? Jedno byo pewne: Janosz chcia go miec z ywego,
twarza w twarz, mez czyzna z mez czyzna. To znaczyo, z e ostatnia rzecza, jaka
302
mu krzywdy. Pomysla, z e teraz, kiedy mieli go na widelcu, byoby lepiej po prostu poozyc sie i pozwolic sie potworowi
podwiezc , przynajmniej kawaek.
Kiedy rozewrze na ciebie swoje wielkie szczeki, idz wprost w nie, gdyz on
jest sabszy w srodku. . .
Czy to ja tak pomyslaem? Harry uzy mowy zmarych. Czy to znowu
ty, Faethorze?
Prawdopodobnie to my obydwaj odpowiedzia z gebi jego wnetrza gulgoczacy
gos.
Harry pokiwa gowa do siebie samego.
sobie, popatrzy na
mape i zaplanowa reszte wycieczki.
Dlaczego nie? odpar tamten. Na pewno z adna krzywda nie spotka
cie. . . tutaj.
Harry wyciagn
a
sie, gowe opar na torbie podrznej i zacza
przyglada
c sie
mapie. Halmagiu znajdowao sie moze o szesc dziesiat
mil stamtad.
Sonce osia
gneo zenit, niewiele ponad godzine temu. Pomysla, z e jezeli podrznicy wyruszyli dalej o drugiej po poudniu, i jezeli utrzymuja stae tempo szesciu mil
na godzine, mogliby dotrzec do Halmagiu okoo pnocy. By dziwnie spokojny, z e znajda sposb, aby przeszmuglowac go przez granice. Tak samo, jak mia
pewnosc , z e widzia znak czerwonookiego nietoperza podrywajacego
sie do lotu,
wmalowany w ornamenty krlewskiego wozu pogrzebowego.
Keogh zamkna
oczy i wpatrujac
sie w swoje wnetrze, skierowa mysli ku
Faethorowi.
Sadz
e, z e odstraszyem Janosza, kiedy zagroziem, z e wejde do jego umysu.
To byo bardzo smiae odpowiedzia tamten od razu. Zreczny bluff.
Ale popenies bad
i miaes naprawde szczescie.
Wypeniaem tylko twoje instrukcje! zaprotestowa Harry.
Wobec tego nie wyraziem sie wystarczajaco
jasno odrzek Faethor.
Chodzio mi po prostu o to, z e twj umys jest twoim zamkiem, jezeli wiec on
prbowaby tam wtargna
c, musisz postarac sie poja
c jego rozumowanie, musisz
wejrzec w jego umys. Nie znaczyo to, dosownie, z e masz wchodzic do srodka!
To byoby zreszta niemozliwe. Nie jestes telepata, Harry.
Och, ja o tym wiedziaem az za dobrze przyzna nekroskop ale Janosz nie by taki pewien. Widzia jakies dziwne rzeczy w moim umysle, mimo
wszystko. Nie najmniejsza okazaa sie twoja tam obecnosc . A jezeli ty mi doradzaes, to on musia oczywiscie postepowac ostroznie. Ostatnia rzecza, ktrej by
303
pragna,
jestes ty w jego umysle. A jednak, przypuszczam, z e masz racje, i to by
bluff. Ale czuem sie. . . mocny! Czuem, z e mam mocna karte.
Jestes mocny odpowiedzia Faethor. Ale pamietaj, miaes dodatkowa
sie dziewczyny i Layarda. Uzyes ich wzmocnionych talentw.
Wiem o tym odpar Harry ale czuem sie nawet potez niejszy. Czuem,
z e to byo wszystko moje. I przypuszczam, z e gdybym by prawdziwym telepata,
dostabym sie do srodka. Chocby po to, by uczynic Janoszowi to, co on zrobi
Trevorowi Jordanowi.
Czu aprobate Faethora.
Brawo! Ale nie biegaj, dopki nie umiesz chodzic, mj synu. . . Pojedziesz
z Cyganami, z plugawymi Zirra?
W jego wielkie szczeki odpar Harry. Tak, mysle, z e tak. Jezeli nie
moge dostac sie do jego umysu, to dostane sie do jego ciaa. Moze stepie mu
kilka zebw po drodze. Ale odpowiedz mi na to Faethorze. Odstraszyem go od
wszelkich rodzajw mentalnej inwazji albo uwiedzenia, wiec co zrobi teraz? Co
ty bys zrobi, gdybys by nim?
Co mu pozostaje? odrzek wampir. W operowaniu mocami, tymi
mocami, ktre pragnie ci ukrasc , uwaza ciebie za rwnego sobie. Musi wiec
najpierw podbic cie fizycznie. Co ja bym zrobi, na jego miejscu? Zamordowa
ciebie, a wtedy, z pomoca nekromancji, wyrwabym twa wiedze prosto z twoich
wrzeszczacych
flakw!
Twoja. . . sztuka powoli powiedzia Keogh. Tibora? Dragosaniego?
Ale Janosz jej nie posiada.
Ale posiada cos innego, te prastara, obca magie. Moze zredukowac cie do
popiow. Powoac cie znowu z chemicznej esencji, torturowac, az staniesz sie
wrakiem niezdolnym sie bronic. I wtedy wkroczy do twojego umysu i wezmie,
co chce.
Syszac
to, Harry nie czu sie juz mocny. Poza tym sliwowica okazaa sie silniejsza, niz mysla, a ykna
jej cakiem sporo. Nagle dozna niezwyczajnego mu
alkoholowego uniesienia, a jednoczesnie poczu ciez ar koca rzuconego na ciao.
Pod drzewami byo chodno, a ktos dba o jego dobre samopoczucie. Otworzy
nieznacznie oczy i zobaczy cyganskiego przyjaciela. Mez czyzna pokiwa gowa, usmiechna
sie i odszed.
Zdradziecko sprytne, te psy skomentowa Faethor.
Ach odpar Keogh wszak zostali dobrze poinstruowani. . .
Harry nie odczuwa naglacej
ac
304
mowe zmarych, tak niedawno mu przywrcona. Moga to byc kazda z tych rzeczy. . . albo tez cos zupenie innego.
Pozwoli uniesc sie fali snu. Znalaz sie w swiecie mokrade, gr i gniazd
wyrzezbionych w kamieniu, kosci i. . . Nagle przyby z wizyta Mbius.
Harry? Czy wszystko w porzadku,
chopcze?
Jasne odpowiedzia. Tylko odpoczywaem. Wszystkie siy, jakie moge zebrac. . . bede ich potrzebowa. Bitwa rozegra sie noca, stary przyjacielu.
Mbius zosta zbity z tropu.
Uzywasz dziwnych sposobw wyrazania sie. I nie cakiem to samo czujesz.
Sen Harryego w Gwiezdnej Krainie rozwia sie, i od razu mowa zmarych
Mbiusa wywara na nim wieksze wrazenie.
Co? zapyta. Czy cos mwies? Sposoby wyrazania sie? Nie czuje
tego samego?
Juz lepiej! uczony odetchna
z ulga. Do licha, przez chwile myslaem,
z e rozmawiam z cakiem inna osoba.
Pomiedzy stanem snu i czuwania, Harry zwezi oczy.
Moze i tak byo odrzek nekroskop.
Odszuka w swoim umysle Faethora i owina
go w koc samotnosci.
Tam powiedzia. Moge trzymac go tam, kiedy rozmawiamy.
Jakis dziwny lokator? zapyta astronom.
Tak, i wielce nie kochany i nie chciany. Ale teraz przykryem jego szczurza
nore. Zdecydowanie wole prywatnosc . A wiec z czym przybywasz, Auguscie?
Prawie znalezlismy rozwiazanie
ci nadzieje. I prosic, abys poczeka z walka jeszcze przez chwile, tak, abysmy. . .
Za pzno przerwa nekroskop. Teraz albo nigdy. Dzis wieczorem
stane naprzeciw niego.
Ejze, wydajesz sie peen entuzjazmu z tego powodu.
Zabra, co byo moje, rzuci mi wyzwanie, obrazi mnie strasznie odpowiedzia Harry. Spaliby mnie na popi, torturami wydobywaby ze mnie
tajemnice. Mgby wkroczyc w kontinuum Mbiusa! A to nie jest jego terytorium.
Oczywiscie, z e nie! Ono nie nalezy do nikogo. Ono po prostu jest. . .
Mowa umarych Mbiusa znowu zrobia sie spiaca,
co kazao nekroskopowi
skonsolidowac sie i skupic w obrebie wasnego jestestwa.
ROZDZIA SZESNASTY
Mez czyzna z mez czyzna, twarza w twarz
Harry! Ktos szarpa go za ramie. Harry, zbudz sie!
Keogh od razu przeszed ze snu do czuwania. Czu sie tak, jakby dopiero co
opusci kontinuum Mbiusa. Zobaczy Cygana, ktrego wczesniej spotka. Zaniepokoi sie, z e tamten zna jego imie. Po chwili dotaro do niego, iz Janosz z pewnoscia uczuli wszystkich swoich ludzi na jego osobe.
O co chodzi? zapyta nekroskop.
Spaes godzine wyjasni Cygan. Wkrtce wyruszamy. Poza tym jest
tu ktos, kogo powinienes zobaczyc.
Tak?
Czy jakis twj przyjaciel szuka cie?
Zastanawia sie, czy to Darcy Clarke albo ktos z pozostaych przylecia tutaj
za nim z Rodos. Potrzasn
a
gowa.
Nie, nie wydaje mi sie odpowiedzia.
W takim razie wrg, ktry cie sledzi? Podrzuje samochodem.
Widziaes go? Chciabym wiedziec, ktz to taki?
Chodz ze mna powiedzia mez czyzna. Ale ostroznie.
Ruszy przez las w kierunku z ywopotu. Harry szed za nim, przygladaj
ac
sie
Cyganom obozujacym
306
Zarow
wyprostowa sie za kierownica. Pokazaa mu kosz wypeniony ozdbkami
i swiecidekami i cos powiedziaa. On pokreci gowa. Nastepnie pokaza jej banknoty i zacza
ja wypytywac. Wziea pieniadze,
na las. Zarow zmarszczy czoo i znw zada pytanie. Dziewczyna tupnea noga
i jeszcze raz wyciagn
ea reke w strone Gyuli, wzduz lesnego traktu.
Kierowca skina
gowa, waczy
Nikoaj Zarow
dotar do Gyuli, przejecha p miasta i w koncu zrozumia, z e
da sie oszukac. Zawrci i popedzi z powrotem w kierunku obozu.
Wedrowcw jednak juz tam nie zasta. Kierowca zakla,
wjecha na gwna
droge i przycisna
gaz do dechy. Po chwili zobaczy, jak pierwszy z zaprzegw
spokojnie mija przejscie graniczne.
Zahamowa z piskiem. Wyskoczy z wozu i wpad do straznicy. Policjant graniczny siedzacy
za podwyzszonym biurkiem chwyci czapke z duzym daszkiem
i wcisna
ja sobie na gowe. Popatrzy wsciekle na Zarowa,
a ten odwzajemni mu
to spojrzenie. Przez zakurzone, poplamione przez muchy okno widac byo, jak
ostatni wz mija podniesiony szlaban.
Kim jestes, Wegrem czy Rumunem? rykna
Rosjanin.
Tamten by mody, mia wielki brzuch i czerwona twarz. Transylwanski wiesniak, ktry wstapi
do Securitate, bo to mu sie wydawao atwiejsze niz upraw307
nianie roli. Niewiele zarabia, ale przynajmniej mg tego czy owego przetrzepac.
I lubi to, lecz nie znosi odgrnych kontroli.
Kim pan jest? Skrzywi sie, a jego swinskie oczka bysney zowrogo.
Czy to nie jest przejscie graniczne? Czy prezydent Causescu wie, z e ta hoota
przekracza jego granice, nie pytajac
nawet o pozwolenie? Rusz swoja tusta dupe.
W tych zaprzegach ukrywa sie szpieg.
Twarz policjanta zmienia sie. Obcy, mimo chropowatego akcentu, mg byc
wysokiej rangi oficerem Securitate; przynajmniej tak sie zachowywa. Wiesniak
nie domysla sie nawet, o co chodzio z tymi szpiegami.
Wedrowcy nie przysparzaja nam problemw prbowa tumaczyc policjant. Nikt ich nigdy nie sprawdza. Przeciez przechodza tedy od lat! Wioza
jednego ze swoich, z eby go pochowac. Nie mozna przeszkadzac w pogrzebie.
Idiota. Rosjanin nacisna
mocno peda, zrwna sie z ostatnim zaprzegiem i zacza
wyprzedzac kolumne. Czy kiedys zadaes sobie trud, by sprawdzic, do czego moga byc zdolni? Nie, oczywiscie, nie! Wiec mwie ci, jest z nimi
angielski szpieg o nazwisku Harry Keogh, poszukiwany w Zwiazku
Radzieckim
i w Rumunii. A teraz wjecha do twojego kraju i masz szanse awansowac, ale
tylko wtedy, jezeli zastosujesz sie do moich polecen.
Tak, rozumiem wymamrota tamten, choc tak naprawde bardzo mao
rozumia.
Czy masz bron?
Co? Tutaj? Do kogo miabym strzelac?
Nikoaj zahamowa gwatownie. Samochd stana
w poprzek drogi, przez
Zarow.
Ale. . . jak on wyglada?
308
Zarow
przystawi mu lufe do szczeki.
Otwieraj natychmiast krzykna
albo pochowaja was dwch!
Zarow
nie zwrci na to uwagi. Nie zwrci tez uwagi na intensywny zapach,
ktry rozszed sie dokoa. Z dzikim usmiechem, jednym szarpnieciem uwolni nz
i wsuna
go pod krawedz pokrywy, podwazajac
ja w kilku miejscach, az odskoczya. Wwczas wozy kosciana raczk
e w zeby, uja
pokrywe w obie rece i sciagn
a
ja do poowy.
Ktos unis wieko do gry. . . ale nie by to Harry Keogh.
Rosjanin zblad i wybauszy oczy, gdy Vasile Zirra, kaszlac
i chrzakaj
ac
Zarow
pusci piane z ust. Z jego garda dobyo sie rzez enie, upad i tak zastyg.
Pozostali powrcili do swoich zajec . Z przodu kolumny Cyganie juz pchali samochd nieszczesnika do przydroznego rowu. Nieokrzesany prostak z Securitate
bieg w kierunku swej straznicy.
Nie mam z tym nic wsplnego, nic, nic! wrzeszcza w niebogosy.
309
Jeden z wedrowcw przeszed nad ciaem Zarowa,
popatrzy peen strachu na
starego krla w trumnie, znowu sztywnego. Przezegna sie i umiesci pokrywe
z powrotem na jej miejscu.
Ktos da znak do wymarszu i kolumna wrcia na szlak.
P mili dalej, gdzie rw przydrozny zarosy krzaki jezyn i pokrzywy, pozby
li sie ciaa Nikoaja Zarowa.
Wypchniete z wozu, wypado do rowu i znikneo
w gaszczu
zieleni.
Harry, zjadajac
zupe z narkotykiem nie zapomnia jednoczesnie wprowadzic
do gry talentu Wellesleya i tym samym odcia
c swj umys od wpyww z zewnatrz.
Cyganska mikstura dziaaa szybko. Nie pamieta nawet, jak zataszczono
go do wozu pogrzebowego i zozono na spoczynek w drugiej trumnie. Ale owa
izolacja miaa tez swoje sabe strony. Przede wszystkim, nikt nie mg sie z nim
kontaktowac. Bra to oczywiscie pod uwage, wierzac
Vasile Zirra, ktry mwi
o krtkotrwaym dziaaniu narkotyku. Ale stary krl nie powiedzia mu, z e nalez y wzia
c yzke czy dwie tej strawy i w efekcie nekroskop zaaplikowa sobie zbyt
duza dawke.
Powoli odzyskiwa przytomnosc . W p drogi miedzy swiadomym i podswiadomym swiatem usuna
osone Wellesleya i dryfowa pomiedzy szmerem mowy
zmarych. Vasile Zirra, lezacy
ledwie o kilka cali od niego, pierwszy rozpozna
powrt Harryego do z ycia.
Harry Keogh? martwy gos starego czowieka by naznaczony smutkiem
i rozgoryczeniem. Jestes modym zuchwalcem. Pajak
czeka, aby cie zapac,
a ty rzucasz sie wprost w jego siec! Poniewaz byes dla mnie uprzejmy i zmarli
cie kochaja, wystawiem na szwank moja pozycje, aby cie przestrzec, a ty mnie
zlekcewazyes. Teraz wiec zapacisz kare.
Na wzmianke o karze Harry powrci do rzeczywistosci. Choc nie otworzy
jeszcze oczu, wywnioskowa, z e jeszcze sa w drodze.
Zjades caa zupe przypomnia mu Vasile. Halmagiu jest blisko!
Znam dobrze te ziemie. Czuje ja. Zbliza sie pnoc, gry wynurzaja sie.
Keogh przelak
sie, kiedy odkry, z e znajduje sie w skrzyni, ktra moga byc
tylko trumna.
Musieli cie w ten sposb przewiezc przez granice. Nie, to nie twj grb,
ale jedynie twoja kryjwka uspokoi go Zirra.
dugo przez toba, zaiste, ponad siedem dugich wiekw temu Janosz oszuka ich. Omami ich,
oczarowa, pozyska za pomoca hipnozy i innych talentw, jakie odziedziczy po
swym diabelskim ojcu. Kaza im kochac siebie, ale po to tylko, by mc sie nimi posugiwac. Przed Janoszem, prawdziwe wampiry byy zawsze lojalne wobec
swej cyganskiej czeladzi i tym zasuzyli na wieczny szacunek. Janosz, co wam
da? Nic oprcz trwogi i smierci. Nawet martwi, ciagle
sie go lekacie.
Szczeglnie martwi! przysza odpowiedz. Czy nie wiesz, co on moze
mi zrobic? On jest Feniksem powstaym z piekielnych pomieni. Moze mnie takz e wskrzesic, jesli zechce, z moich prochw! Te stare kosci, to stare ciao, dosyc
sie juz nacierpiay. Wielu dzielnych synw Zirra poszo w te gry, by uagodzic
wielkiego bojara. Nawet mj wasny syn, Dumitru, odszed od nas w czasie tych
dugich lat. Tchrze? Co moglibysmy zrobic, my, ktrzy jestesmy zaledwie ludzmi, wobec potegi wampirw?
On nie jest wampirem! Och, pragnie tego, ale to wasnie ta sama esencja
wampiryzmu ciagle
311
gosem.
On. . . on rozmawia ze zmarymi!
Jakimi zmarymi? Gdzie?
Na cmentarzu w Halmagiu wydyszaa. W twoim zamku!
Wiesniacy bali sie mnie od wiekw, nawet, kiedy byem pyem w soiku.
Nie znajdzie wsrd nich sprzymierzencw. A zmarli w moim zamku? Tam sa
gwnie Zirrowie zarechota obrzydliwie. Oddali swoje z ycie do mojej dyspozycji. Nie beda sie wiec go suchac po smierci. On marnuje czas!
Sandra, pomimo swej wampirzej siy, jeszcze zadrzaa.
On. . . on rozmawia z wieloma, i nie byli to Cyganie lecz wojownicy. Syszaam tylko szemranie ich niezywych umysw, ale wszyscy pona nienawiscia
do ciebie!
Co? Przez chwile Janosz sta osupiay, po czym wybuchna
smiechem,
ktry raczej przypomina wycie. Moi Trakowie? Moi Grecy, Persowie, Scytowie? Oni sa pyem, najmarniejszym prochem ludzkim! Tylko straznicy, ktrych
powoaem sie licza. Och, zapewniam cie, nekroskop moze sprawic, z e zwoki
poderwa sie do marszu, ale nawet on nie moze zbudowac ludzi z garstki pyu.
A nawet gdyby mg, ja wszak natychmiast zozybym ich z powrotem do ziemi! Mam go, jest w rozpaczy i poszukuje nieprawdopodobnych sprzymierzen312
cw. Niech sobie z nimi rozmawia. Znowu sie rozesmia. Chodzmy, trzeba
poczynic pewne przygotowania.
Cyganie prowadzili Harryego przez las obok skalnego urwiska. Rece mia
zwiazane
z tyu i co chwila sie potyka. Gowa bolaa go potwornie, ale gdy zbliz yli sie do podnza gry, od razu wyczu obecnosc ulotnych zjaw, niegdys ludzi,
wszedzie dokoa.
Keogh pozwoli swej mowie zmarych nawiaza
c z nimi kontakt i po chwili zorientowa sie, z e byo to tylko echo gosw Zirrw, z ktrymi rozmawia w Miejscu Wielu Kosci, geboko w ruinach zamku Ferenczego. Dolna czesc wzgrza
otulaa mga, jednak kopulasta kapliczka odbijaa jasne swiato ksiez yca. Ludzie rzezbili kamienie, swoje wasne kamienie nagrobne. Wspinali sie na wyzyny
i skadali z siebie ofiare potworowi.
Ludzie? szepna
Harry, sam do siebie. Jak barany na rzez!
Mowa zmarych Keogha bya syszana, zgodnie z jego intencja, i z zamku na
wyzynach spynea odpowiedz.
Nie wszyscy z nas. Ja na przykad, walczybym z nim, lecz on siedzia
w moim umysle. Mozesz mi wierzyc, kiedy mwie, z e nie poszedem do Ferenczego z wasnej woli. Nie bylismy takimi tchrzami, jak myslisz. Powiedz, czy
widziaes kiedys ige kompasu zwrcona na poudnie? Z rwna atwoscia Zirrowie, wybrani przez swego pana, mogli sie mu sprzeciwic.
Kim jestes? zapyta nekroskop.
Dumitru, syn Vasile.
No, ty przynajmniej mwisz bardziej przekonywajaco
niz twj ojciec!
Cyganie popychali Harryego bezceremonialnie przez pierwszy odcinek wspinaczki. Jeden z nich wsadzi mu palec miedzy z ebra.
Co tam mamroczesz? Czy to twoje modlitwy? Za pzno na to, kiedy Ferenczy cie juz wezwa. Zasmia sie.
Harry powiedzia Dumitru Zirra gdybym mg ci pomc, zrobibym
to. Jednak w Miejscu Wielu Kosci zostaem okaleczony przez wilka, ktry suzy
bojarowi Janoszowi. Odgryz mi nogi do kolan. Mgbym sie czogac, gdybys
mnie wezwa, ale nie potrafie walczyc. Tylko powiedz, a zrobie, co w mojej mocy.
To znaczy, z e w koncu natrafiem na mez czyzne odpowiedzia Keogh,
tym razem w milczeniu, ma sposb wasciwy jedynie jemu. Lez w spokoju,
Dumitru Zirra, gdyz potrzebuje czegos wiecej niz starych kosci, by stana
c naprzeciw Janosza.
Wspinaczka staa sie teraz trudniejsza i Cyganie przecieli rzemienie, krepujace
Idioto! Jestem jedynym, ktry moze ci pomc, a ty trzymasz mnie na dystans. Dlaczego to robisz, Harry?
Poniewaz ci nie wierze odpowiedzia po cichu. Twoje motywy, twoje
metody. . . Nie wierze w ani jedna rzecz, jaka mwisz czy obiecujesz, Faethorze. Jestes nie tylko ojcem wampirw, ale tez ojcem kamcw. Ale masz jeszcze
szanse.
Szanse? Jaka szanse?
Wynos sie z mojego umysu i wracaj na swoje miejsce w Ploesti.
Nie wczesniej, niz caa rzecz zostanie doprowadzona do samego konca!
rzek Faethor Ferenczy.
A jaka moge miec pewnosc , z e dotrzymasz sowa?
Nie mozesz, nekroskopie!
Wiec siedz w ciemnosci powiedzia Harry, odcinajac
go ponownie.
Byli juz w poowie wspinaczki. . .
Na Rodos minea pierwsza trzydziesci w nocy. Darcy Clarke i jego zesp siedzieli dookoa stou w jednym z pokoi hotelowych. Odzyskali siy po wykonanej
robocie, rozmawiali o niedawnych przezyciach. Wszyscy jednak zdawali sobie
sprawe z tego, z e ich udzia w tym boju by doprawdy minimalny, gdyz najwiecej
zalezao od powodzenia misji nekroskopa.
Kiedy wrcili z pznego posiku, Zek wpada na doskonay pomys. Ona bya
telepatka, wiec razem z Davidem Chungiem mogoby mi sie udac zapac Harryego Keogha i sprawdzic, co sie z nim dzieje.
To jest wasnie to, czego Harry nie chcia! Suchaj, jezeli Janosz wedrze sie
w twoje mysli sprzeciwia sie Darcy.
314
Czuje, z e bedzie za bardzo zajety Harrym, aby myslec o czymkolwiek innym ucieka Zek. Zreszta, chce to zrobic. Na skale Lady Karen, w Gwiezdnej Krainie, moje zadanie polegao na czytaniu w umysach wielu przedstawicieli
wampirw. Nikt nie podejrzewa, z e sie tam dostaam, a jesli nawet, to i tak nic
z tego nie wyniko. W taki sam sposb rozegram to teraz.
Ciagle
mysle o biednym Trevorze powiedzia Darcy i o Sandrze. . .
Trevor Jordan nie spodziewa sie niczego odpara Zek. A Sandra
bya niedoswiadczona, a jej talent nierwny. Nie deprecjonuje jej, stwierdzam po
prostu fakt.
Ale. . .
Nie! uciea Fener. Jezeli David jest chetny, musimy to zrobic. Harry
znaczy wiele dla Jazza i dla mnie.
Na to Darcy odwoa sie do Jazza Simmonsa.
Jezeli ona mwi, z e to zrobi, to na pewno tak postapi
powiedzia Jazz.
Hej, nie przeceniaj moich mozliwosci! Jestem tylko jej mez em.
Darcy w koncu uleg, choc nie bez zastrzezen. Tak naprawde by bowiem zainteresowany tym, co sie dzieje z Harrym, nie mniej niz wszyscy pozostali.
Trjka, ktra nie braa bezposredniego udziau, Darcy, Jazz oraz Ben Trask,
siada dookoa stou i w skupieniu patrzya na Zek i Davida. Chung mia oczy
zamkniete, oddycha geboko, rece trzyma na lezacej
na stole kuszy Harryego.
Zek znajdowaa sie w podobnym stanie.
Siedzieli tak, czekajac,
az Chung namierzy nekroskopa za posrednictwem rzeczy do niego nalezacej.
Ale Harry. . .
Odszukaas go? Darcy takze podnis sie z krzesa.
O tak! David Chung skina
gowa. Odszukalismy go. Czego sie dowiedziaas, Zek?
Kobieta uwolnia sie z ramion Jazza. I nic nie powiedziaa.
Czy z nim wszystko dobrze? zapyta Darcy i wstrzyma oddech w oczekiwaniu na odpowiedz.
Tak, dobrze, dotar bezpiecznie do miejsca swego przeznaczenia. Widziaam tez, z e zbliza sie decydujacy
moment. Ale. . . cos tam nie gra.
315
po skapanych
316
obwd okoo 372000 mil. Faza trzecia: po drugiej sekundzie mj obwd jest dwa razy wiekszy! Pytanie: kim
jestem?
Jestes wariatem odpowiedzia Harry. Jeszcze przed minuta przysiag
bym, z e to ja nim jestem, ale teraz czuje sie zupenie dobrze. W kazdym razie,
w porwnaniu z toba.
Harry?
Harry rozesmia sie tak gosno, z e az Cyganie, pokonujacy
ostania stromizne
podskoczyli.
Szaleniec zaszemrali tak, Ferenczy doprowadzi go do szalenstwa!
Nekroskop znowu zwrci do mowy zmarych.
Auguscie, rozmawiasz z kims, kto nie umie policzyc palcw u swoich stp
tak, z eby wyszo dziesiec , a kazesz mu rozwiazywa
c amigwki wszechswiata?
Cakiem blisko, Harry odpowiedzia Mbius cakiem blisko. Tylko
tak trzymaj, a ja bede z powrotem najszybciej, jak to tylko mozliwe.
Pytanie Mbiusa utkwio mu w pamieci. Nie mg mu jednak poswiecic teraz
uwagi.
Grupa wspinaczy pokonaa urwisko. Gdzies tutaj, na tym wysmaganym wiatrem, skapo
porosnietym paskowyzu, znajdoway sie ruiny zamku Ferenczego.
Tam czeka Janosz.
Nagle przemkneo w swietle ksiez yca kilka postaci. Najpierw zobaczyli ich
dwaj prowadzacy
Zirrowie, nastepnie Harry, a na koncu trzej Cyganie ciez ko dyszacy
za jego plecami. Wszyscy cofneli sie, wstrza
snieci, z trudem apiac
powietrze. Nekroskop wiedzia jednak, z e stoi przed zmarymi.
Ujrzeli siedmiu wielkich Trakw, niezywych od z gra dwch tysiecy lat, a teraz powstaych z urn na z yczenie Janosza. Mieli na sobie szczatki
uzbrojenia. Ich
hemy byy przerazajace,
obliczone na wzbudzenie trwogi. Wypuke, poyskujace
brazem,
w d flanszami, chroniacymi
szczeki
wojownika. Na przd wystapi
ogromny rycerz. Popatrzy na Harryego Keogha
i tchrzliwie kulac
a sie za nim piatk
e.
Uwolnic go powiedzia Bodrogk. Jego mowa bya zamierzcha, ale sposb, w jaki jego miecz z brazu
dotkna
sznura, nie pozostawia z adnych watpliwo
sci.
Rzecznik Cyganw podszed ostroznie do Harryego i nieco poluzowa petle
na szyi.
Jestescie. . . stworzeniami Ferenczego? zapyta.
Bardogk nie zrozumia. Patrzy to tu, to tam, marszczy czoo, zastanawia sie,
o co tez moze chodzic. Harry odczyta jego zakopotanie i pospieszy z pomoca.
On chce wiedziec, czy to Janosz was przysa.
317
chwile sie zastanowi. . . wypadki mogyby potoczyc sie inaczej. Przez wzglad
na
moja z one. . .
I zaraz wytumaczy, co ma na mysli.
Wziae
s na siebie wielki ciez ar odrzek Harry, oddajac
miecz.
Zmarli do mnie woali wyjasni Bodrogk. Caymi tysiacami
319
Jedna
z nich jest kobieta. . .
Sandra jekna
Harry, czujac
sabosc .
I drugi czowiek, podobnie utalentowany ciagn
a
Bodrogk Janosz
zama go, aby wymusic na nim posuszenstwo. Co zas do kobiety: postapi
z nia
tak, jak zawsze postepuje z kobietami, pies!
A wiec nimi takze trzeba bedzie sie zaja
c odrzek nekroskop.
Rzeczywiscie, i to zaraz!
Zaraz? zapyta Harry.
Czekaja na nas, tam, pod drzewami, za ktrymi rozciagaj
a sie te zwalone,
przeklete ruiny. Mam oddac cie w ich rece, a oni z kolei zaprowadza cie do ich
pana.
Harry popatrzy na skrecone, wysmagane wichrem sosny pochylone w strone
ostatniego przed szczytem urwiska. W cieniu ich listowia, zobaczy z te, zdziczae pomienie wampirzych oczu. Powrci do prawdziwej mowy zmarych.
Czy wiesz, jak z nimi postepowac? zapyta.
A ty? Pytanie dorwnao pytaniu.
Koek, miecz, ogien odpar Harry ponuro.
Miecze mamy powiedzia Bodrogk. Ogien tez, w pochodniach, ktre
niosa moi ludzie. A koki? Tak. . . wycielismy kilka, czekajac
na was przy urwisku. A wiec, jak widzisz, za moich dni takze istniay wampiry. Pozwl wiec, z e
sie tym zajmiemy.
Niemartwi niewolnicy Janosza wyszli spomiedzy drzew. Ich dugie rece wy
ciagn
ey sie po Harryego. Usmiechneli sie na swj chorobliwy sposb. Zaden
z nich nawet nie sni, z e Bodrogk moze zdradzic. Skoro tylko otoczyli nekroskopa, Trakowie rzucili cie na nich i scieli.
Wszystkie trzy wampiry zostay pozbawione gw, rzucone na ziemie, przeszyte kokami. Ludzie Bodrogka przeniesli ciaa swych ofiar na stos. Podozyli
ogien pod wyschniete na pieprz, pokryte z ywica drzewa. Nagle Harry zobaczy
przemykajac
a, zgieta postac. W nastepnej chwili Ken Layard wszed w zasieg
blasku ogniska.
Harry! westchna.
Harry! Bogu dzieki!
Swiato
ksiez yca oswietlio jego pozka skre. Rozozy szeroko ramiona,
zamkna
oczy i zwrci twarz ku nocnemu niebu.
Keogh odwrci sie i ujrza wysoka, ciemna postac stojac
a na granicy ruin.
Janosz! wyszepta.
Ludzie Bodrogka rozprawili sie szybko z Layardem. Oni rwniez dostrzegli
w mroku ruin wampira, jego szkaratne, ponace
oczy. Janosz wskaza na nich
palcem i straszliwy, ujadajacy
gos wypeni przestrzen nocy.
OGTHROD AI E GEB L EE H YOGSTHOTH!. . . zawoa.
320
Harry hukna
ogromny Trak bedziesz pierwszy na dole. Spiesz
sie!
Chron moja Sofie!
Harry skina
gowa i wyruszy w d studni spirala schodw.
Wampir pojawi sie znikad,
wykopna
miecz z rak
i rzuci Harrym o sciane
z ogromna sia.
Keogh zgas jak swieca. . .
Harry. . . Haaarry! krzyczaa do niego matka, wielka ilosc przyjaci
i znajomych, wszyscy zmarli na caym swiecie. Ich gosy zawodziy, wypeniy
go, penetroway prg podswiadomosci i otulay go swym ciepem.
Mama? odpowiedzia poprzez bl. Mamo. . . jestem ranny!
Wiem, synu powiedziaa, gosem przepenionym uczuciem. Czuje
to. . . my wszyscy to czujemy. Lez spokojnie, Harry.
Lezenie w niczym nie pomoze, mamo odrzek. Ani to cae zgrzytanie
zebami, ktre mnie stamtad
dochodzi. Zamierzam wszystkich was odcia
c. Musze
sie obudzic. A kiedy to zrobie, bede potrzebowa pomocy, z eby przezyc.
321
322
metempsychoze. Ale nie by to po prostu transfer umysu. Pijawka Janosza powstaa z prochu. Samo to stworzenie weszo do tego wasnie ciaa! I teraz. . .
Keogh znowu go zamkna.
z e mamy to!
Wszed do umysu nekroskopa.
Czy jestes gotowy!
Nigdy nie byem bardziej gotowy odpowiedzia Harry.
To nie o to chodzi powiedzia Mbius. Chodzi o to, czy jestes przygotowany mentalnie?
Przygotowany mentalnie?
Harry. Moge otworzyc te drzwi. Tam, w srodku, jest inny wszechswiat.
Harry, nie chciabym, z eby wessa cie twj wasny umys.
Wessa? Keogh potrzasn
a
gowa. Nie nada
zam.
Patrz. . . czy rozwiazae
s mj problem?
Problem? Raptem Harry poczu, jak kipi w nim gniew. Twj pieprzony problem? Kiedy miabym miec czas, twoim zdaniem, na rozwiazywanie
pieprzonych problemw?
Harry, otwieram te drzwi. . . teraz!
Nekroskop nic nie poczu.
Udao sie? zapyta z niepokojem.
Tak, udao sie odetchna
Mbius. I jesli masz rwnania, bedziesz
mg zrobic reszte.
Ale ja nie czuje z adnej rznicy.
Otworze wiec nastepne drzwi!
Ostry bl przeszy umys nekroskopa i. . . Harry obudzi sie. Zimny pyn pali
mu twarz, dosta sie do garda. Wywoywa kaszel. Alkohol. Z pewnoscia atwo
zamienia sie w ciao lotne. Parowa, spowijajac
wszystko wok w migoczace
323
Swiatem!
wykrzykna
gosno Harry. Czymze innym mozesz byc?
Tylko swiato rozchodzi sie z taka predkoscia od niczego do srednicy 744 000 mil
w ciagu
dwch sekund!
Ogien sykna,
przebieg przez caa podoge groty jaskrawo-niebieskim pomieniem.
Jakie swiato? Mbius zawoa jak oszalay.
Byes niczym, zanim nastaes krzycza Harry. Dlatego. . . jestes Swiatem Pierwotnym!
Tak Uczony radowa sie w umysle Harryego. A mym z rdem byo
kontinuum Mbiusa! Witaj znowu, Harry!
Ekrany zajarzyy sie w umysle Keogha w tym samym momencie, kiedy niecka
przeksztacia sie w pieko. Zatykajacy
dech w piersiach z ar rozszed sie z jezyka
bekitnego ognia, ktry buchna
wprost w komin nad gowa. Pynny ogien opali
324
Harryemu wosy i twarz, ubranie zajeo sie pomieniem. Trwao to moze jedna
dziesiat
a sekundy, zanim Keogh nie przedstawi sobie drzwi Mbiusa i nie rzuci
sie w nie.
Wiedzia, dokad
isc . Wywoa drugie wrota i wypad z kontinuum. Okopcony,
podziemi zamku, by
w koncu wynurzyc sie w masywnie sklepionym pomieszczeniu. Stay tam urny,
soje i lekythoi. I nagle. . . ujrza przed soba Harryego, Bodrogka i pozostaych
Trakw.
Janosz cofna
sie i przycupna
przy scianie.
Jestes prochem! warkna
na Bodrogka i wyciagn
a
palec. Ogromny przywdca Trakw wraz z dwoma swoimi wojownikami rzuci sie w sklepione wrota
innego pomieszczenia, ale trzeci uwiaz
w podmuchu dewokacji.
OGTHROD AI F, GEB L EE H
YOG SOTHOTH, NGAH NG AI Y
ZHRO! wyrecytowa Janosz.
Poddany dewolucji czowiek wyrzuci w gre rece i westchna.
. . po czym
upad w chmurze szarozielonych pyw.
Janosz zarycza swym obakanym
smiechem, skoczy, by podniesc miecz upadego wojownika. Ruszy na Harryego. Nekroskop jednak by magiem, panem na
wasnych prawach. W jego umysle, w tym dokadnie momencie, krzyczac
z urn,
tysiace
gosw mowa zmarych uczyo go Sw Mocy. Harry wyciagn
a
palce
w kierunku stojacych
wok urn.
Y AI NG NGAH, YOG SOTHOTH,
H EE L GEB, A AI THRODOG,
UAAAH! wypowiedzia rune inwokacji.
Sklepione pomieszczenie w jednej chwili wypenio sie fetorem i purpurowym dymem, ktry przysoni Harryego, Janosza i reszte. Z tego zametu i zaduchu przyszy krzyki torturowanych. Trakowie, Persowie, Scytowie i Grecy zostali
powoani do z ycia w formie dalekiej od doskonaosci.
Janosz przebieg wsrd potykajacych
sie, stekajacych
dokoa jak niezwyke skrzyda. Lecia tak. . . az topr cisniety przez Bodrogka nie
zagrzeba sie w jego krzyzu.
Harry i Bodrogk zeszli w d i odszukali ciao potwora. Dawi sie i kaszla
krwia, ale juz zdoa uwolnic sie od topora, a wampirza plazma juz go kurowaa.
Nekroskop uklak
obok niego i popatrzy mu w oczy. Mez czyzna z. . . mez czyzna?
Twarza w przerazajac
a, przerazona twarz.
Ty psie! Wybauszone oczy Janosza krwawiy.
Masz ludzkie ciao odpowiedzia Harry bez emocji ale twj umys
i wampir wewnatrz
ciebie powstay z popiow w urnie.
Wyciagn
a
przed siebie reke.
Popi do popiou, Janosz, i proch do prochu! OGTHROS AI E, GEB L EE
H!
Wampir krzykna,
wykreci sie, zakrztusi i odzyska ludzki ksztat.
YOG SOTHOTH, NGAHNN G AI Y Nekroskop mwi dalej.
Nie! zawy Ferenczy Nieee!
Harry wypowiedzia ostanie sowo, a ciao Janosza skrecio sie w konwulsjach
krtkotrwaego, ale niewypowiedzianego cierpienia. Wi sie szalenczo, wibrowa,
az wreszcie zastyg. Gowa opada mu do tyu, jego straszliwa paszcza otworzya
sie, swiata zgasy w jego oczach. Masywna piers osiada i wyda z siebie ostatnie,
dugie westchnienie. Nie uszo z niego powietrze, ale chmura czerwonego pyu,
ktra rozproszya sie na wietrze.
326
Dama Bodrogka, Sofia, i Sandra wyszy z ruin. Pojawiy sie niczym zjawy.
Harry pamieta swoje niejasne wejrzenia w przyszosc tej caej sprawy. Obce
stworzenie, ktre przyszo do niego noca, pozadaj
ac
go, pragnac
jego.
Rzucia sie w jego ramiona. kaa na jego piersi. Tulac
ja mocno, usysza
sowa Sofii.
Ona mnie uratowaa! powiedziaa. Ta dziewczyna-wampir znalaza
mnie tam, gdzie Janosz mnie ukry, i uwolnia mnie!
Ostatni akt jej wolnej woli, zanim potworna goraczka
EPILOG
Caa noc Harry przesiedzia samotnie w ruinach, sam na sam ze swoimi myslami, z Faethorem uwiezionym we wasnym wnetrzu i niezliczonymi zmarymi.
Nie pozwoli nikomu stac sie swiadkiem wasnego blu. Mysla, z e potrafi
byc zimny, ale nie potrafi. Mysla, z e ciemnosc i cienie beda mu przeszkadzac,
a tymczasem noc daa mu schronienie.
O swicie odszuka Bodrogka i jego dame. Ukryli sie w osonietym miejscu,
rozpalili ognisko, i teraz przytuleni wpatrywali sie we wschd sonca. Powitali
Keogha z jakims smutkiem, ale tez z wyraznym postanowieniem.
To nie musi nastapi
c powiedzia. Wybr nalezy do was.
Nasz swiat jest o dwa tysiace
lat za nami odrzek Bodrogk. Od tego
czasu. . . modlilismy sie o spokj wiele razy. Posiadasz ogromna moc, nekroskopie.
Harry pochyli gowe, wymwi tajemnicze sowa pozegnania i patrzy, jak ich
prochy acz
a sie. Jak podmuch wiatru zabiera je z soba. . .
Wszed znw miedzy ruiny i uwolni Faethora.
Co? wscieka sie ten ojciec wampirw. A wiec jestem twoim ostatnim ratunkiem, Keogh? Wystepujesz o moja pomoc teraz, kiedy wszystko inne
zawiodo?
Nic nie zawiodo odpowiedzia Harry.
Uczyni wwczas cos dziwnego, nawet w jego kategoriach. Rozmyslnie okama martwego czowieka.
Janosz jest ranny, umiera powiedzia.
Furia Faethora nie znaa granic.
Beze mnie? Powalies go beze mnie? zawy. Nie wie, z e maczaem
w tym palce? Chce poczuc bl tego psa!
Faethor wyama sie z umysu Harryego i znalaz Janosza. . . martwego. Pozna prawde.
Nekroskop natychmiast uruchomi talent Wellesleya, aby zatrzymac wampira
na zewnatrz.
Gupiec! miota sie Faethor. Wkrtce bede tam znowu, nie bj sie.
Tylko zluzuj swoje straze, a wtargne do twych mysli, nekroskopie!
Dobilismy targu. Harry argumentowa racjonalnie. Ja wypeniem
swoja czesc . Wracaj na swoje miejsce, Faethorze, do Ploesti.
Z powrotem do zimnej ziemi, po tym jak zaznaem twego ciepa? Nigdy!
Czy nie rozumiesz, co sie stao? Janosz niewiele sie pomyli, odczytujac
przyszosc . Wiedzia, z e wampirzy pan, najwiekszy z nich wszystkich, zstapi,
kiedy
wszystko sie dokona. Ja jestem tym wampirem, Harry, w twoim ciele.
Czowiek nie powinien czytac w przyszosci sentencjonalnie rzek Keogh gdyz jest to pokretna rzecz. No, a teraz czas na mnie.
Dokadkolwiek
Dokad
mnie zabierasz? Faethor znw zaskowyta.
Widzisz, widzisz tam? zawoa Harry. Te czerwona nitke miedzy niebieskimi? Zaiste, szkaratna nic. . . twoja, Faethorze. A widzisz, gdzie sie urywa?
Tam Ladislau Giresci odja
ci gowe tej nocy, kiedy zbombardowano twj dom.
Oto, gdzie zatrzymaa sie twoja nic z ycia, i zrobibys madrze,
zatrzymujac
sie
wraz z nia.
Zabierz. . . zabierz mnie stad!
Faethor dysza, bulgota, przylgna
do
Harryego jak bezcielesna pijawka.
Harry wszed w kontinuum Mbiusa i wybra drzwi czasu przyszego, gdzie
biliony niebieskich nitek z ycia rozwijay sie, pedzac
w oslepiajac
a, bez konca rozprzestrzeniajac
a sie przyszosc . Popyna
miedzy nie, i zosta zaraz pochwycony
przez strumien czasu.
Widzisz te nic, rozwijajac
a sie ze mnie? zapyta. To moja przyszosc .
I moja powiedzia wampir z uporem, ale juz spokojniej.
Ale patrz, ona jest zabarwiona czerwienia doda Harry. Czy widzisz
to, Faethorze?
329