Professional Documents
Culture Documents
Alpsten, Ellen - Niewolnica
Alpsten, Ellen - Niewolnica
Niewolnica
ROZDZIA I
Dzi w nocy albo nigdy - pomylaa Florence, syszc chrobot klucza
przekrcanego w zamku klatki. Na niebie jania wyrany sierp ksiyca, podobny
do tych, ktre widywaa na Hagach i dachach minaretw.
Czyby wanie ten ksiyc, ksiyc Sulejmana, mia jej dopomc w ucieczce i
owietli drog ku wolnoci?
Sulejman zapa za prty elaznych drzwi i szarpn, upewniajc si, e klatka
jest dobrze zamknita. Mrukn zadowolony, po czym przytroczy kucz do pasa
obok zakrzywionego sztyletu, pistoletu i rogu z prochem, a nastpnie odwrci si
do odejcia. Po drodze wrzuci do ust gar sonecznikowych ziaren, a przeuwszy
je, wyplu na ziemi upiny. Znad brzegu Dunaju dochodzi! powiew wieczornego
wiatru. Florence poczua chd. Sulejman kilka razy uderzy szpicrut w cholew
buta, by przywoa psy. Zmczone zwierzta czapay przy jego nodze po ziemi,
ktrej barwa przywodzia Florence na myl sok z czerwonych burakw. Z ich
chudych cial zwisaa skra pokryta sierci.
Opara si o prty klatki, potrcajc ssiadk. Kobieta warkna i wsuna si
gbiej pod dziuraw derk. Ile ich tu byo? Florence prbowaa zgadn.
Czterdzieci, a moe pidziesit dziewczt i kobiet? Najsprytniejsze zdoay sobie
wywalczy miejsce przy ognisku, ktre pono porodku klatki. Uoyy si wok
ciepego aru i spay. Pozostae grzay si wzajemnie swoimi ciaami.
Florence nie zamierzaa spa. Czekaa na nadejcie odpowiedniej pory. Dzi w
nocy albo nigdy - pomylaa kolejny raz. - To moja ostatnia szansa. Ucieczka
wybawi mnie od wikszego nieszczcia. Wszystko wydaje si lepsze od losu, jaki
spotkaby mnie tutaj, w Widyniu".
Na niebie midzy strzpami chmur ukazaa si wieczorna gwiazda, bya
samotna. Cisz wieczoru rozpraszay piewy dochodzce od strony
dzc przed sob zwierzta za pomoc lekkich uderze rzgi. Kilka minut pniej
muezini z miejskich minaretw rozpoczli nawoywania do modlitwy:
- Allah jest wielki. Nie ma boga prcz Allaha, a Mahomet jest jego prorokiem.
Florence zawsze lubia w ochrypy, gardowy gos i monotonn modlitw
oczyszczajc dusz. Opucia gow, pozwalajc, by sowa opyway j niczym
fale... Pniej nawoywania zaczy stopniowo cichn, a po nizinie jeszcze przez
jaki czas nioso si ich ciche echo, a w kocu znw wrcio ycie.
Nocny stranik zad w rg i bramy miasta zostay zamknite. Handlarze
podnieli si z modlitwy. Wrd gwaru pogawdek i wybuchw miechu zwijali
dywany, skadajc ostatni ukon w kierunku Mekki. W obozowisku zapony
pierwsze ogniska. Nozdrza Florence echta zapach baraniny, solonych strkw
pimianu i wieo upieczonych podpomykw.
Burczao jej w brzuchu. Wszystkie te frykasy znaa z czasw, gdy pracowaa w
kuchni Sulejmana. Tymczasem uwizione kobiety dostay dzi wieczr jedynie
suchy chleb i ajran. Osolone zsiade mleko owiec podchodzio jej do garda. W
klatce rozleg si pacz niemowlcia. Matka podaa mu pier i cicho zanucia jak
piosenk. Florence odwrcia wzrok. Po tym, co uczyni jej przyjaciel Sulejmana,
zwcy si doktorem, sama nigdy nie bdzie moga urodzi dziecka.
Nastaa noc. Wieczorna gwiazda nie bya ju osamotniona. Na niebie wisiay
chmury tak fioletowe i nieksztatne jak aksamitne poduszki w pokoju sucym
Sulejmanowi do palenia tytoniu.
Gosy handlarzy przybray na sile. Skoczyli je i pi, a teraz zgodnie ze swym
zwyczajem zabrali si do gry w koci albo w tryktraka. Wiedziaa, e pniej jak
zwykle bd si kci o wygran.
wietnie, pomylaa Florence. Niedugo powinien przyj Sulejman, eby j
zabra do swojego namiotu.
Zamkna oczy, ukrya twarz w doniach i szeptem odmawiaa modlitw, ktrej
sw nie pamitaa ju w caoci. Moe oczyci i jej potrzebujc dusz.
- Ojcze nasz, ktry jest w niebie... - urwaa.
Chmury zasnuy niebo i zatopiy plac w cakowitym mroku.
- Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... Pomylaa o swojej skpej
kolacji, ktr wci czua w odku.
jedno czy Rajah, czy kto inny, studia w Eton niewiele w tej kwestii zmieniay.
Sam powstrzyma umiech. W kocu matka Rajaha zostaa okrzyknita
Messalin Wschodu.
- Przekonaem si, e tylko jeden sposb polowania sprawia prawdziw
satysfakcj - odezwa si, wydmuchujc kilka kek dymu w kierunku malowida
wiszcego na cianie za Rajahem. Przedstawiao suc nalewajc mleko, tyle
udao mu si zauway. Pewnie te wyszo spod pdzla tego Holendra Vermeera, na
ktrego obrazy ksi wyda fortun.
- To znaczy? - zapyta Duleep Singh swym niespotykanie wysokim gosem.
- My te jestemy ciekawe - przyczya si lady Beatrice, przybliajc si do
Sama bardziej, ni to byo konieczne. Poczu, jak jej biust opakowany w biay
adamaszek przycisn si do jego ramienia. Rozemiaa si, a jej miech zabrzmia
jak srebro pere, ktrymi wyszyto jej ciasno dopasowany gorset i przejrzysty woal
bufiastych rkaww sukni.
Niech niebo ma go w swojej opiece!
- Czowiek przeciwko zwierzciu, w bezporednim pocigu. Tylko n jako
bro w moim rku - wyjani i ponownie pocign cygaro.
Lady Beatrice popatrzya na niego z niemym podziwem. Duleep Singh
zmarszczy czoo i zagryz grn warg. Tymczasem podszed do nich ksi.
Mczyni zwrcili si ku niemu z lekkim ukonem, damy za wykonay
symboliczne dygnicie. Ksi gestem rki da znak, by si rozlunili.
- Baker, c sysz? - podj gospodarz i pooy Samowi rk na ramieniu. - To,
co pan mwi, zapowiada niez rozrywk! Zaraz jutro moemy sprbowa, wszak
mamy polowanie na jelenia. Znam pana i wiem, e nie rzuca pan sw na wiatr.
Lady Beatrice popatrzya na Sama poncymi oczyma.
- Mimo e mister Baker nie uzyska zgody na ekspedycj do Afryki, to w gbi
serca i tak jest poszukiwaczem przygd podziwianym przez kobiety. Nieokieznany,
ale godny zaufania! - oznajmia matka lady Beatrice.
Sam rzuci jej nieyczliwe spojrzenie. Odrzucenie jego proby przez Krlewskie
Towarzystwo Geograficzne i przez tego Livingstone'a, ktry go zby i potraktowa
jak pierwszego lepszego nygusa, bardzo go zabolao. Zamiast niego inni mieli
wyruszy do Afryki w poszukiwaniu legendar-
nego rda Nilu w samym sercu Czarnego Ldu. I odnale je. Czy rzeka
naprawd wypywaa z potnego pasma grskiego wewntrz kontynentu? A moe
jej rdem w istocie byo jakie jezioro nadspodziewanej wielkoci? Nieistotne.
Wszak to nie on przejdzie do historii jako wielki odkrywca. Na t myl serce mu
zapono, a w ustach poczu smak podchodzcej do garda goryczy.
- Nie da pan rady, nigdy! - zawoa Rajah, usyszawszy uwag ksicia. Mody
Hindus pociga za przydymion per okolon zotem i diamentami, ktra niby
kropla skapywaa z patka jego lewego ucha.
- A jeli uda mi si zabi jelenia w bezporednim pojedynku, a moj jedyn
broni bdzie n? - zapyta Sam.
Lubi chopaka. Na pewno nie byo mu atwo, zdetronizowany - musia si
przystosowa do obcych obyczajw. Duleep Singh sprawia wraenie bardzo
uczciwego i dumnego czowieka.
- Wasza Wysoko, o co chcecie si zaoy? - ponowi pytanie Sam. Nie
pozwoli Duleepowi Singhowi tak atwo si wywin.
- Zostawiam panu t kwesti, Baker - odpar Rajah i pstrykn palcami. Jego
karze, ktry dotychczas w milczeniu kuca obok ognia, byskawicznie wsta i
podsun mu otwarty humidor. Na srebrnym wieku hebanowego pudeka widnia
wygrawerowany krlewski herb Punjab. Duleep Singh poczstowa mczyzn
cygarami, po czym starannie wybra jedno dla siebie.
- Zapas hawaskich cygar na cae ycie? - zwrci si do Sama i rozchylajc
nozdrza, wcign aromat wieego cygara, a pniej poda je karowi do przycicia.
Sam pokrci gow i upi yk trunku ze swojej szklanki - najwykwintniejsza
whisky z piwnic Athollw. Poczu w gardle przyjemne pieczenie i rozkoszowa si
penym napicia milczeniem towarzyszy.
- Stawka jest zbyt niska - odezwa si w kocu. - Nie, za kilka tygodni chciabym
pojecha do Turcji zapolowa na dziki i niedwiedzie. Jeli jutro wygram zakad i
zabij jelenia goymi rkami, uzbrojony jedynie w n, wwczas pojedzie pan ze
mn.
Rajah skin twierdzco, zadowolony, e tak gadko mu poszo.
- Doskonale, z wielk przyjemnoci - powiedzia.
- Ale, Wasza Wysoko - cign Sam z uprzejmym umiechem -bdziecie te
musieli opaci podr i wszystko, co przy okazji wypadnie.
Ksi i damy uradowani zaklaskali w donie. Rajahowi nie pozostao nic
innego, jak tylko jeszcze raz twierdzco skin gow.
Sam zatoczy ostry luk i bieg w d zbocza poronitego krzakami, eby odci
zwierzciu drog. Zarola wpijay mu si w ydki, tworzyy ptle wok jego butw.
Czu kucie w boku, a zimne powietrze sprawiao mu bl w pucach. Prawie opad z
si, gdy nagle olepiy go promienie soca zaamujce si na okazaych klejnotach
Rajaha. Nie! Chcia wygra zakad. Niespodziewanie jele wyda z siebie
przeszywajcy, niemal ludzki krzyk i rzuci si w fale rzeki. Wanie tak, jak Sam
si spodziewa. Chwyci zbami rkoje sztyletu i poczu na niej smak wasnego
potu. Nastpnie zanurkowa w lad za zwierzciem. Przez krtk chwil poczu na
skrze chd wody i kamienie pokrywajce koryto rzeki. Widzia, jak psy si
zanurzaj, a pniej znw wynurzaj by. Teraz wskoczyy na grzbiet jelenia i
spychay go apami pod powierzchni wody. Sam rzuci si na kbowisko
zwierzcych cia. Z oddali sysza rado dam, przeklestwa Rajaha i miech
ksicia. Unis n tylko jeden jedyny raz, gdy jele odsoni przed nim przedni
cz tuowia. Ostrze zanurzyo si gboko w minie. Sam przywar do byka,
obejmujc ramionami jego masywn szyj i tak dugo przytrzymywa go pod wod,
a zwierz przestao bi racicami i ycie uszo z niego razem z grub strug krwi,
ktra zabarwia wod wok nich na ciemnoczerwony kolor. Pniej jele przesta
si rusza i razem ze swym myliwym pozwoli si unosi falom.
Sam stara si uspokoi oddech. Psy dopyny ju do brzegu. Chwyci jelenia za
rogi i rwnie wywlk go na brzeg, gdzie wycigay si do niego liczne donie.
- Dobra robota, Baker! - powiedzia ksi. - Mielimy wraenie, e przed
chwil wybornie si pan bawi, podobnie zreszt jak my. A teraz, przyjacielu,
zasuy pan sobie na such koszul i szklaneczk whisky.
Po tych sowach zwrci si do reszty towarzystwa:
- Pani Fitzsimmons z pewnoci zdya przygotowa nam niadanie.
Uwdzilimy wiee ryby.
- Zdumiewajce, niezwykle fascynujce. Chc si tego nauczy. Baker,
przeszkoli mnie pan w Turcji? Zaraz jutro zamwi dla nas bilety do Wiednia oznajmi Rajah.
Sam si rozemia.
- Z niedwiedziami i dzikami sprawa nie jest ju taka prosta, Wasza Krlewska
Mo.
Lady Beatrice, rumienic si, podaa mu koc utkany z athollskiego tartanu, a do
tego wysok szklank, do poowy napenion whisky.
ROZDZIA 2
Saad wspina! si na czubki palcw, by przez szpar w grubo ciosanych drzwiach
wyjrze na zewntrzny dziedziniec. Od dwch dni siedzia uwiziony w jednej z
maych spiarni nalecych do siedziby misji. Czas mg odmierza jedynie, liczc
wschody i zachody soca. Rwnie dobrze mgbym nic y" - uala si na swoj
los. Lecz im duej o tym myla, tym mniej pocigajca wydawaa mu si owa
alternatywa. Kolejny raz wycign szyj. Brakowao mu tylko kilku centymetrw.
Rozejrza si dookoa. Jego oczy zdyy przywykn do pmroku panujcego w
chodnym pomieszczeniu. To bya jedyna mia rzecz w karze, ktr na niego
naoono. Obecnie w Chartumie mieli najgortsz por roku, a on nie musia wraz z
innymi dziemi powtarza alfabetu w klasie, gdzie rozgrzana podoga palia w
stopy.
Sprbowa jeszcze raz wyjrze na dwr. Szczelina znajdowaa si zbyt wysoko.
Rozglda si za czym, na co mgby si wspi. Obok staa skrzynka z winem,
ktre ojciec Anton kaza sobie przysa z Austrii. Przynajmniej tak informowa
umieszczony na niej napis. W ostatnich dniach Saad mial do czasu, by
przeliterowa wszystkie napisy na skrzynkach i workach przechowywanych w
spiarni. M--K-A. C-U-K-I-E-R. P--C-Z-A-K. Jedynie skrzynia z W--D-K-
znika ze schowka i wanie z tego powodu Saad od dwch dni odsiadywa kar.
w skarb sprzeda maltaskiemu handlarzowi Amabile del Bonie, ktry wanie
gromadzi zapasy na now ekspedycj w gr Nilu, do Gondokoro. Amabile del
Bono. Jego imi oznaczao podobno po wosku miy", ale na Allaha, pomyla
Saad, jeszcze nigdy adna matka nie nadaa swemu dziecku mniej pasujcego
imienia! Del Bono werbowa na ekspedycj mczyzn z caego Chartumu.
Najatwiej mona byo namwi te biedne dusze do postawienia krzyyka na
papierze, gdy byli pijani. Gdy w uszach brzmiay im wspaniae obietnice del Bona.
Niewolnicy, gwnie
kobiety, ile dusza zapragnie, cale stada zwierzt dajcych tuste mleko, no i
oczywicie ko soniowa. W ten sposb Saad znalaz w del Bonie wdzicznego
odbiorc wdki, ktr sprzedawa pod samym nosem misjonarzy. Saad nie mg si
powstrzyma od miechu. Misjonarze byli jeszcze bardziej komiczni i
przewidywalni ni wikszo innych biaych, ktrych mia okazj spotka w swoim
krtkim yciu. A uciekajc w d Nilu przed zaraz, wojn i handlarzami
niewolnikw, widzia ich ju wielu. Misjonarze starali si przynajmniej
przypodoba swojemu Bogu i czyni dobro.
Nie, ojciec Luciano na pewno byby zadowolony z jego postpw w literowaniu,
pomyla Saad, przysuwajc skrzynk do drzwi. Wszed na ni i poczu pod goymi
podeszwami stp surowe drewno. Teraz widzia wewntrzny dziedziniec. O tej
porze biae wiato poranka wchaniao wszelkie barwy, by pniej, w cigu dnia,
wyplu je mieszkacom Chartumu pod nogi.
Na podwrcu misji nie byo na razie ywej duszy. Such kamienn mis, do
ktrej spywaa woda ze rdlanego ujcia, od dawna wypenia po brzegi piasek,
przywiany z pustyni przez nocny wiatr. Obok wyschnitego rda spay dwa
buldogi przypite na acuchu. Saadowi wydaway si tak wielkie jak w, za
pomoc ktrego jego ojciec ora kiedy pole.
Chopak olepiony zmruy oczy. Kamienie dziedzica mieniy si jasnymi
kolorami. Czy nieg, o ktrym mnisi co jaki czas opowiadali, by tak samo biay i
byszczcy? Saad nie potrafi sobie wyobrazi, by woda moga wyglda inaczej ni
zwykle. Misjonarze snuli te rzewne opowieci tylko wtedy, gdy sobie porzdnie
popili, zatem w nieg nie by pewnie niczym wicej ni zwykym bjdurzeniem.
Zszed ze skrzynki. W tej samej chwili za plecami usysza za oknem jakie
odgosy. Wski otwr, w ktrym jego dziecica gowa ledwie si miecia, pozwala
wyjrze na wielki plac Chartumu. Przeszed na przeciwlegy kraniec pomieszczenia
i zrcznie wspi si na uoone pod oknem worki z mk i z kasz. Wyjrza na
zewntrz i rzuci okiem na plac, na ktrym zbieray si ekspedycje wyruszajce do
portu. Tam, gdzie ld wrzyna si dugim klinem w nurt wielkiej rzeki. Od niego
miasto otrzymao sw nazw. Khartum to po arabsku trba sonia.
Wok placu toczyy si niskie domy z gliny, w miejscu okien miay puste,
czarne dziury wybite w elewacjach. Na zakurzonej ziemi lea martwy mu, a wok
jego napczniaych zwok wychude psy mieszkajce w miecie rywalizoway z
hienami o posiek. Wok rozkadajcej si padliny od samego rana kryy chmary
much. Martwemu zwierzciu
brakowao gowy, na pewno hieny zabray j w nocy. Przez plac przeszo kilka
kobiet owinitych w czarne buibui, otulajce ich sylwetki od stp do gw, z wskim
poziomym rozciciem odsaniajcym oczy. Niosy puste kosze, ktre na targu
zamierzay napeni sodkimi kartoflami, awokado, maniokiem i kozim misem.
Rozmawiay z sob, miay si i przytrzymyway chusty targane powiewami
porannego wiatru.
Za nimi wolnym krokiem szy modsze dziewczta. Saad mia wraenie, e
wypenia je jaka tajemnicza muzyka. Owa melodia przycigaa go do siebie i
sprawiaa, e sta si niespokojny. Dziewczta niosy na gowach wysokie dzbany,
ktre pniej miay napeni wod ze rda. Sysza ich rozmowy i miech. W
drodze powrotnej poo sobie na gowach opaski ze somy, jako oparcie dla
dzbanw, dziki czemu ciar bdzie mniej dokuczliwy. Saad dostrzeg kilku
mczyzn siedzcych w cieniu domw okalajcych plac. Przysiedli na pitach,
zgodnie z tradycj miejscowych wieniakw. Swe dubby, przypominajce dugie
koszule, zwinli midzy kolanami, gotowi do obserwacji ycia toczcego si na
rynku. Saad wiedzia, e mimo do wczesnej pory byo im zbyt gorco, by si
rusza. Prac pozostawiali kobietom i handlarzom niewolnikw.
Oczekujcy mczyni nie przeyli rozczarowania. Kilka minut pniej Saad
usysza zbliajce si z oddali nawoywania, przeklestwa, renie koni i miechy.
Nosem wyczu ludzi del Bona, nim jeszcze zdyli si pokaza na placu. Ich smrd
odbiera! wieo chartumskiemu porankowi. Maltaczyk zebra swj oddzia
szybciej, ni mona si byo spodziewa. Saad zobaczy go zbliajcego si na mule.
Byo to jedno z owych zwierzt, ktre nawet w ciernistym lesie wok Gondokoro
nie zwalniay kroku, a oprcz jedca mogy nie na grzbiecie skrzynki i toboki
wypakowane amunicj, materiaami, nasionami, sol, ryem, cukrem, kaw i
perami. Tu za del Bonem szli jego ludzie, setki ludzi. Saad wiedzia, e ekspedycje
mog liczy nawet trzysta osb, tote zaprzesta liczenia mczyzn, czym
pocztkowo zacz zabija czas. Woy zaprzono do wozw wyadowanych po
brzegi, a i mczyni nieli na ramionach spore pakunki, tote mimo wczesnej
godziny ich czoa pokryway krople potu. Naleeli do zwykej hooty, byo wrd
nich wielu zbiegych winiw i przestpcw wszelkich narodowoci i kolorw
skry. W drewnianych jarzmach nakadanych na kark prowadzano do Chartumu
schwytanych niewolnikw, ktrzy byli w stanie i o wasnych silach. Skuteczna
ekspedycja potrafia dostarczy do miasta do tysica wieych niewolnikw, w
wikszoci kobiet i dzieci.
Odwrci sic na chwile za siebie i rzuci okiem na swoich ludzi. Nastpnie znw
spojrza na Saada.
- Prowadz swoje diaby do pieka. Trzymaj si dzielnie, chopcze. Jak
poderniesz garda tym tustym misjonarzom, wtedy pozwol ci pojecha ze mn w
nastpn podr i bdziesz mg czyci mi buty. Na razie pilnuj zota, ktre ci
daem - doda del Bono i gono zagwizda, dajc znak ludziom, e czas rusza w
dalsz drog.
Nim chopak zdy cokolwiek odpowiedzie, del Bono spi zwierz ostrogami
i Saad zobaczy, jak znika w chmurze kurzu. Za nim podali mczyni gnani
pragnieniem przygody i marzeniami o bogactwie, niewolnikach i stadach byda.
Saad wiedzia, co si wydarzy pniej w dungli. W tej sytuacji wola ju zosta
w domu misjonarzy i pozwoli, by ojciec Anton od czasu do czasu zoi mu
siedzenie.
Raptem usysza, e kto przekrca klucz w zamku spiarni. Zeskoczy z
workw i dopad do drzwi. Albo misjonarzom skoczya si kasza na kleik, albo
przyszli po niego.
- Wychod! - usysza gos ojca Antona. Zobaczy, jak mnich, olepiony
promieniami soca, zaglda w gb ciemnego schowka. - Nie ma sensu ci tu duej
trzyma. Rwnie dobrze moesz uczy si czyta.
W tej wanie chwili ojciec Lukas potrzsn dzwonkiem, ktrego dwik
oznajmia pocztek lekcji. Saad wyskoczy z izby wprost w jasne wiato poranka.
Na caym wiecie nie byo drugiego miasta tak bardzo zapomnianego przez Boga
jak Chartum, tego Saad by pewien.
Florence syszaa za sob cichy pacz Bezen. Staa w dugim rzdzie przed
zarzdc targowiska. Mczyzna przechadza si wzdu szeregu, podnosi rce
niewolnikw w poszukiwaniu oznak dumy i wysypki. Zaglda im do ust, eby
policzy zby, i wsuwa rk midzy uda dziewczt.
Florence wzia gboki wdech. Nadzorca by coraz bliej niej. Przy kadym
niewolniku robi sobie na kartce dokadne notatki. Zapewne dotyczyy zalet, ktre
bdzie dzi wieczorem wychwala.
Bezen nie przestawaa paka i Florence si do niej odwrcia. Po nieudanej
prbie ucieczki przyjacika miaa mniej szczcia ni ona sama. Gorce elazo
przyoono jej na samym rodku czoa. W ten sposb nadawaa si teraz jedynie do
pracy na polu, a jej los mia by gorszy od psiego. Za to Florence zostaa
napitnowana na ramieniu. Nie miaa pojcia, e mona czu a tak potworny bl.
Rana nie zdya si jeszcze
A gdzie jest twoje serce, Ali? - spytaa cicho Florence, wychodzc z kadzi.
Ali pomaga teraz wej do kpieli kolejnej kobiecie, ale na chwil si zatrzyma
i jeszcze raz na ni spojrza.
- Pochodz z plemienia Dinka, z Sudanu. Gdy handlarze niewolnikw mnie
schwytali, moje serce utono w Nilu. Pasem stado mego ojca i zanadto zbliyem
si do brzegu - powiedzia i opuci gow.
Florence patrzya, jak jego rowe donie zanurzaj si w wodzie. Nie, nie
pozwoli, eby jej serce zatono w jakiejkolwiek wodzie wiata, przysiga sobie.
Dalsza cz dnia po kpieli bya duga i mczca. Wreszcie soce zaczo
nieubaganie schodzi za horyzont. Powietrze rwniny przepenio si ostatnim
ciepem. Mj los zosta nieodwoalnie postanowiony" - pomylaa Florence.
Nadszed targowy wieczr. Z kominw domw w Widyniu unosiy si w niebo
smugi dymu. Muezin nawoywa do wieczornej modlitwy, wierni za uczynili sw
powinno. Jednake tej nocy bramy miasta miay pozosta otwarte, a w uliczkach
zebray si tumy ludzi. W cigu ostatnich dni wdrowni kupcy rozstawili swoje
kramy z drewna i woskowanego ptna. Pachniao pieczonym misem, nadzianym
wraz z cebul i papryk na dugie szpikulce do szaszykw. Roznosia si wo
wieych podpomykw faszerowanych owczym serem, ciast osodzonych miodem
i miejscowej, mocno korzennej kawy, ktr trzeba byo cedzi przez zby, by
oddzieli napj od fusw.
Florence staraa si nie myle o miecie i jego ulicach. Musiaa zebra siy na
to, co j czekao. Podobno nie tylko sutan wysa swych kupcw, lecz take rni
ksita z Mezopotamii, Afganistanu, Syrii i Libanu.
Zapada chodna jesienna noc. Na bezchmurnym niebie jania pksiyc.
Nocni stranicy za pomoc dugiego uczywa zapalali nieliczne latarnie w zaukach
Widynia. Na ulicznym bruku zapchlone kundle i kilkoro umorusanych dzieciakw
rozgrzebyway gry mieci.
Niespodziewanie otworzya si przed ni ulica, wiato i haas wielkiego placu
w Widyniu spado na ni niczym zbate szczki wnykw. Tutaj mia si odby targ,
tu mia si rozstrzygn jej los. Wszdzie wok pony pochodnie, przesycajc
powietrze gorzkim zapachem rozgrzanej kapicej smoy. W bocie na brzegu placu
leeli kalecy ebrzcy razem z bezzbnymi kobietami i dziemi o zbyt wielkich
oczach w wygodniaych twarzach. W blasku pochodni i latarni poyskiway niby
kolorowe
Florence syszaa, jak podbijaj cen. Poczua, e prowadzcy znw stan za jej
plecami. Unis rk, proszc licytujcych o cisz. Mczyni posuchali
zaciekawieni. Skin brod w kierunku muzykantw, na co jeden z nich z obojtn
min zacz cicho i jednostajnie uderza w werbel.
Florence czua na karku jego oddech.
Co zamierza zrobi?
- Gupcy, wystrzelacie ca swoj amunicj przed rozpoczciem wojny! krzykn, a Florence niespodziewanie poczua jego pace na zapiciu pod szyj. Nim
si spostrzega, jednym ruchem zerwa z niej koszul. Materia wyldowa na
podecie, ukadajc si w biae lniane fale.
wiato pochodni owietlio jej nag skr. Syszaa podniecone okrzyki i
przeklestwa obecnych na rynku mczyzn. Niektrzy wzywali na pomoc swych
bogw. W chodnym wieczornym powietrzu jej czonki pokrya gsia skrka.
Prowadzcy ustawi j w taki sposb, by wiato padao na jej wysoko uniesione
piersi. Wypalone pitno ukryte byo w cieniu.
- Jest jeszcze dziewic. Ale jest chtna. C moe by lepszego? -rzuci pytanie
w kierunku masy powrzaskujcych kupcw. Florence przymkna oczy. Rozpakaa
si. Nie obchodzio jej, co jeszcze z ni zrobi. To nie moja dusza, a jedynie ciao"
- napominaa si nieustannie. Syszaa zawoania, padajce oferty, coraz wysze i
wysze. Miaa ochot zatka sobie uszy, gdy raptem na placu zrobio si bardzo
cicho. Florence otworzya oczy i zamrugaa olepiona blaskiem poncych
pochodni. Nie moga nic dostrzec w ciemnociach spowijajcych odleglejsze partie
rynku. Co si stao?
ROZDZIA 3
Czy ta podr naprawd bya moim pomysem? - zastanawia si Sam,
ujrzawszy zdetronizowanego Rajaha Punjaba na szarym peronie Dworca
Paddington w Londynie. Duleep Singh sta obok rcznie zrobionych na zamwienie
francuskich kufrw. Na zielonej skrze wyryto czarnym kolorem jego herb i
inicjay. Obok kucay oba jego kary i milczca czarna suca, nieodstpujca na
krok swojego pana. Jej kolorowe ubrania przeamyway szaro jesiennego
deszczowego poranka. Sam doliczy jeszcze jednego lokaja, kucharza wiozcego z
sob kompletne wyposaenie kuchni, lekarza i jakiego mczyzn, ktry zapewne
czyta Rajahowi ksiki, siedzia bowiem na spakowanej podrnej biblioteczce.
Sam westchn. Wrd kobiet w dziennych sukniach z ciemnego materiau i
czepkach skromnie przykrywajcych ich wosy, pord mczyzn w tak samo
ciemnych akietach i cylindrach Rajah wyglda niczym paw w stadzie kuropatw.
Nawet jeli by to jego pomys, to czy aby na pewno mona byo nazwa go
dobrym? On sam uoy na wzku tragarza cztery sztuki bagau oraz strzelb
zapakowan do specjalnie przygotowanego kufra. Po wejciu na peron zapaci
mczynie za fatyg.
- Mr Baker, naprawd bardzo si ciesz! - zawoa mody Rajah i z rozoonymi
ramionami podbieg w jego kierunku. Paszcz ksicia, uszyty na miar z
ciemnozielonego tweedu, z konierzem i mankietami obszytymi futrem, powtarza
kady ruch swego waciciela, nie tworzc na ramionach ani pod pachami
najmniejszego zaamania.
- Myl, e to pierwsza prawdziwa przygoda, na jak si wypuszczam.
Ostatecznie dopiero niedawno zyskaem penoletno. Wci nie mog uwierzy, e
krlowa Wiktoria przychylia si do mej proby i udzielia pozwolenia na podr! poklepa Sama po ramieniu i puci do niego oko. - Dzikuj panu z caego serca.
Dug zacignity w grze to
***
Sam i Rajah pozwolili si ponie ludzkiej masie, bez wyznaczonego kursu ani
portu. Prawie tak samo jak ich barka na Dunaju. Pistolet Samabyl na swoim miejscu
w kaburze u pasa, zasonity dugim akietem z gabardyny. Wok rki owin sobie
lekki, mikki pejcz, ktrego pleciony powrz okaza si przydatny podczas
polowania na niedwiedzie. Wsun gbiej kapelusz. Wok nich kbili si ludzie
ze wszystkich moliwych krajw. Rozpozna tureckie ubrania i przerne stroje
narodowe z Bliskiego Wschodu. Niektrych jzykw wpadajcych mu w ucho nie
potrafi rozpozna, chocia chciaby, eby byo inaczej. Natomiast Rajah przeuwa
z zadowoleniem mielone miso nadziane na szpikulec. Odwrci si do Sama.
- Nieze. Moe odrobin za ostro przyprawione. Musz zje jeszcze jedno,
dopiero wtedy bd mg sobie wyrobi zdanie - oceni i odliczy w doni dwie
monety. Nastpnie wskaza przed siebie, w kierunku, w ktrym najwyraniej
podali wszyscy otaczajcy ich ludzie. - Niech pan spojrzy, Baker, to musi by
rynek. Tam odbywaj si licytacje. Mam nadziej, e uda nam si jeszcze dosta
jakie dobre miejsca.
Sam szed za nim bez entuzjazmu. Handel niewolnikami uwaa za okrutne
barbarzystwo, ktremu Imperium Brytyjskie chciao pooy kres. Co wrd
owieconych ludzi mogo uchodzi za bardziej haniebny wystpek anieli odebranie
drugiemu czowiekowi honoru i wolnoci? Lecz w namiocie rozbitym przed miejsk
bram Rajah tak na niego nastawa!, e Sam w kocu ustpi. Nie chcia dopuci do
powstania dalszych nieporozumie.
Teraz Duleep Singh zapa go za nadgarstek i pocign za sob na wysok
trybun. Sam wcisn stranikowi do rki kilka monet. Mczyzna przegoni dwch
innych widzw i oprni dla nich dwa krzesa. Sam upi z filianki yk gorcej,
gorzkiej kawy, ktr natychmiast podsuna mu jaka dziewczyna o ciemno
obwiedzionych oczach.
Popatrzy w d, na rynek i scen, na ktrej odbywa si handel. W migoczcym
wietle pochodni ludzie na podium wygldali jak nieszczliwe duchy. Sam
pocign kolejny yk kawy i sparzy sobie usta. W tej chwili na podwyszenie
wprowadzono paczc czarnoskr kobiet, ktra trzymaa na rku wijce si
niemowl. Oboje zostali sprawnie sprzedani.
a jego wargi powdroway dalej ku pagrkom jej piersi i przez chwil ssay ich
wierzchoki. Pooya rce na jego plecach. Zacza go dotyka, bada jego ciao.
Sam zsun z niej spodnie. Jej udo si rozchylio i zaoya mu nog na biodro.
Wprawnym ruchem rozsun jej nogi. Bez wysiku mg teraz w ni wej. Po kilku
krtkich chwilach krzykn i opad na ni. Wtuli twarz w jej wosy, wsuchujc si
we wasny oddech. Byo mu dobrze, tak dobrze.
Pniej unis si i popatrzy na jej spokojn twarz.
- Nie jeste dziewic - usysza swj wasny gos, w ktrym brzmiao
zdziwienie.
Znw si umiechna. Ten ciepy umiech mu si podoba.
- Nie, chyba w to nie uwierzye, prawda? - odpowiedziaa i opara gow na
okciu.
Sam pokrci gow i ponownie pocaowa Florence. Cynamon z kar-damonem i
nutk pomaraczy? Tak, z ca pewnoci to byo to, doszed do wniosku
zadowolony z siebie. W tej chwili panowie z klubu nic go nie obchodzili.
Leeli jeszcze razem, gdy ogie si wypali.
- Dokd si teraz wybierasz? - spytaa Florence. - Wracasz do Anglii, do swoich
dzieci?
Sam zwleka z odpowiedzi.
- Jakby si dobrze zastanowi, to waciwie nigdzie nie musz jecha - odrzek
wreszcie.
Usiada na posaniu.
- Nie masz pracy? Rodziny, ktra na ciebie czeka? Such gazi rozgrzebywaa
popi i rozdmuchiwaa ar. Sam pokrci gow.
- Mam rodzinny majtek. Moja siostra Min zajmuje si w Londynie moimi
dziemi.
Florence si zamylia. Patrzya w rozpalajcy si ogie.
- W takim razie dokd chcesz pojecha? Przecie masz wybr. Jeste wolny odpara.
Sam popatrzy na ni zdziwiony. Rzeczywicie mia wybr. By wolny. Zawaha
si przed udzieleniem odpowiedzi, szuka sw, ale ostatecznie one znalazy jego.
- Chc pojecha do Afryki. Chc poszuka rda Nilu. I odnale je powiedzia.
Ojciec Lukas powiedzia, e maja jeszcze kilka miesicy. Dobrze. Do tej pory
Saad musi znale jakie rozwizanie. Nagle mury misji wyday mu si bogim,
bezpiecznym schronieniem. Trzy razy dziennie dawano mu posiek, a on zdy ju
przywykn do dziwnych potraw, ktre bracia kazali gotowa swojemu kucharzowi.
Gulasz z ylastego misa osa, a do tego rozdrobnione sodkie kartofle, strucla ze
sonego chartumskiego masa i kwanego twarogu z mleka tutejszych chudych kz,
ktre musiano niemal si wyciska z ich suchych wymion. Saad nauczy si czyta,
pisa i mwi po niemiecku. Chyba tylko austriacki Bg wie, do czego mogoby mi
si to przyda" - pomyla.
Podnis si z przysiadu na pitach. W pozycji stojcej gorco byo jeszcze
bardziej dotkliwe. Niedugo na nowo rozpta si pieko. Saad znw ucieka. Czy
kiedykolwiek w yciu uda mu si znale spokj? W Darfurze pas kozy, gdy
porwa go pewien handlarz niewolnikw. Wsadzi go do worka i przewiesi przez
garb swojego wielbda. Saad w yciu nie dowiadczy wikszej niewygody ni
podczas owej trwajcej wiele dni podry do Kairu, gdzie mia zosta sprzedany
wojsku jako dobosz. Noc na pustyni marz w swojej cienkiej koszuli, a za dnia,
przykryty workiem, piek si niczym podpomyk na ogniu. Okazao si, e dla
wojska by za niski. Nim handlarz zdy si zastanowi, co zrobi w swojej
wciekoci na bezuyteczno chopaka, Saad wzi nogi za pas. Ktrego dnia
dzieciaki z ulicy opowiedziay mu o domu misjonarzy w Kairze. Po zamkniciu
misji razem z innymi chopcami wysano go do Chartumu, w gr Nilu.
Niedugo bdzie musia sobie szuka nowego domu. Wielkie rzeczy - pomyla
Saad. - Przynajmniej znw przeyj jak przygod. Wielu ludzi nie ma adnych
przygd". Saad otar oczy. Nie chcia i na lekcj zapakany. Tego jeszcze
brakowao. Poudniowe soce wypeniao wewntrzny dziedziniec ostrym,
pozbawionym ycia wiatem.
ROZDZIA 4
Florence rozejrzaa si po pokoju hotelu stojcego nieopodal portu w
Konstantynopolu. Wok panowa bogi niead. Z otwartych skrzy i waliz
wystaway wierzchnie okrycia, koszule, kurtki, kamizelki i spodnie, ktre kazaa
uszy. W rodku leay kapelusze ze somy lub filcu oraz sztywne nakrycia gowy,
ktre Sam nazywa hemami tropikalnymi. Obok nich starannie zoone kolorowe
jedwabne poczochy rnej gruboci, rkawiczki uszyte z biaej irchy lub z luno
tkanego lnu, wzmocnione skr po wewntrznej stronie doni. W pokoju pitrzyy
si bele niefarbowanej baweny i zrolowane skry. Obok skrzy na pododze z
nierwnych desek stay pootwierane paczki, na ktrych widniay nazwy
waniejszych domw towarowych w miecie.
Nawet szerokie ko zniko pod sukni niespotykanych rozmiarw. Uszyta na
miar krynolina zajmowaa cay materac. Gaza spodnich halek bya rozpita na
wskiej metalowej obrczy, ktra sterczaa w gr jak koo wozu. Bya tak puszysta,
e przywodzia na myl deser, ktry Sam da jej ktrego wieczoru do sprbowania.
Beza ze mietan.
Jak mieli to zabra z sob do Afryki? Czy to wszystko bdzie nam potrzebne? zastanawiaa si Florence. - Ale kto wie, czego naprawd potrzebujemy? Sam
wielokrotnie czyta sprawozdania pierwszych angielskich podrnikw i na ich
podstawie podejmowa decyzje".
Florence ponownie spojrzaa na ko. Uja czubkami palcw skraj krynoliny.
Jak w tej niedorzecznej sukni miaaby wsi na konia, a moe nawet na wielbda,
czy choby na wz zaprzony w woy? W domu Sulejmana do jazdy wierzchem
wkadaa szerokie spodnie i buty z cholewami sigajcymi kolan. Ale sporzdzajc
list niezbdnych przedmiotw, Sam upar si przy tym zakupie. Kaza jej i na
bazar i u krawca dysponujcego zachodnimi wykrojami zamwi krynolin.
zupenie nagi, podobnie jak dwudziestu innych ludzi, ktrzy z wyciem zbiegali
wanie ze skarpy, by wrd miechw i nawoywa rzuci si w wody Nilu.
Florence rozpoznaa ich jzyk. Oromo. W Widyniu nauczya si kilku sw.
Oromowie sprzedawali handlarzom niewolnikw swoje dzieci i uwaali to za
absolutnie oczywiste, podobnie jak ludy na wschodzie Europy. Pierwszy mczyzna
wynurzy si ze sonawej wody i beztrosko si otrzepa. W powietrzu zalniy
perowe krople, a jego ciemna skra poyskiwaa wilgoci.
Florence przymkna na chwil oczy. Bya w Afryce. Pyna wzdu Nilu.
Odkd opucili Kair i luksusowy hotel Shepheard, czas spdzany na rzece pyn
leniwie, przechodzc z godzin w dni i tygodnie, a w kocu w cay rok. Taras hotelu
by w caoci zajty przez damy ubrane w krynoliny, zasznurowane pod sam brod
gorsety i niewielkie woalki zasaniajce twarz. Obok nich siedzieli mczyni,
ktrzy energicznie gestykulujc, opowiadali niskim gosem o przygodach w Dolinie
Krlw.
Wspomnienie odeszo tak samo szybko, jak po przebudzeniu, wraz z
promieniami soca zwiastujcego nadchodzcy dzie, odpywaj nocne koszmary.
Florence wcigna gboko wieczorne powietrze i szczelniej owina chust
ramiona.
Jej oswojona mapka imieniem Wallady wczepia si ma apk we frdzle
szala, po czym zacza si buja, piszczc ze szczcia. Florence si rozemiaa i
wyjrzaa za reling. Przez wiele dni w ciernistych zarolach na brzegach Nilu
widywali jedynie wieniakw, zwanych fellachami, osy i kozy. Mczyni i
chopcy pilnujcy kz nosili dugie koszule z baweny sigajce im do kostek. Inne
dzieci biegay nago po brzegu, a dostrzegszy Florence na pokadzie odzi, woay i
miay si. Kobiety pracoway na polach. Florence widziaa ich pochylone plecy i
chusty, w ktrych przywizyway do siebie mae dzieci. Rzadko unosiy gowy, gdy
Sam i Florence mijali je na swojej tchncej spokojem Diahbiah". Przypuszczaa, e
faraonowie podrowali podobnie i tak samo si czuli. Mapka Wallady usiada
obok niej na relingu i kapna zbami. Florence popatrzya w jej ma, mdr
twarzyczk i pocaowaa j w czoo, na ktrym biaa sier przechodzia w
ciemniejszy wzr. Wallady kwkn cicho.
Diahbiah" unosia si spokojnie na gadkiej powierzchni szerokiej rzeki. Woda
wydawaa si gsta i leniwa, aden hipopotam nie wynurza grzbietu z fal. Jedynie
sitowie szumiao w miejscach, gdzie pluskay si czaple, a mniejsze ryby pawiy si
w wirach przy dziobie odzi. Florence
zamrugaa kilka razy oczami, jakby chciaa si przekona, czy po takiej dawce
soca, wzmocnionego odbiciem poyskujcej tafli wody, i porywistym wietrze
egipskiej pustyni, samumie, nadal moga ufa wasnym oczom. Samum, ktry nawet
teraz, wieczorem, czua na skrze, by zdradliwy. Wysysa z ciaa wszelkie pyny.
Od wrzenia do maja nie spada tu nawet rosa.
Ali upora si ju z mocowaniem cum. Nadzy mczyni wyszli na brzeg i
podskakiwali w sitowiu. Wygldali jak ryczce aby i robili tyle samo radosnego
haasu. Z gaju palm daktylowych poderwaa si gromada gobi i odleciaa w
kierunku poncego nieba. Perliczki biegay wawo po paskich partiach brzegu,
niczym kobiety idce puka pranie. Pnym wieczorem przyjd jeszcze gazele do
wodopoju. W tym momencie Florence dostrzega Sama, ktry ze strzelb zarzucon
na rami wyania si z wysokiego nadbrzenego sitowia. W jednej rce trzyma
korbacz, pejcz ze skry hipopotama, a drug rozgarnia zarola, robic sobie
przejcie.
- Pani Baker? Pani paac jest gotowy - zawoa, skadajc przed ni ukon.
Pani Baker? Przed Bogiem tak, chocia nie przed ludmi" - pomylaa.
Rozemiaa si i po wskiej desce zesza na ld. Ledwo postawia nogi na
bagnistej skarpie, a ju otoczya j chmara dzieciakw.
Skd si tutaj tak szybko wziy? Wydawao si, e wyskoczyy spod ziemi. Bg
jeden wie, jak szybko roznosiy si w buszu wszelkie wieci! Dzieci rwnie byy
goe. Na widok Florence ich twarze rozemiay si szeroko. Czua, jak j dotykay, i
widziaa, jak pokazyway sobie jej niebieskie oczy. Pocztkowo niemiao, a pniej
coraz mielej pocigay za jej ubranie.
Znw miechy.
Maa rczka wlizgna si w jej do. Spojrzaa w d. Jaka dziewczynka
przytulia si do niej. Sigaa Florence zaledwie do bioder. Oczy miaa due i czarne
jak palone ziarna kawy. Maa klepaa si w piersi. Jej wystajce ebra odpowiaday
guchym echem.
- Fadeedah. Fadeedah - powiedziaa do Florence, lekko seplenic. Ile moga
mie lat? Niewiele mniej ni ja miaam, gdy przywieli
mnie do Sulejmana i Ali zsadzi mnie z konia" - pomylaa.
- Florence - odpowiedziaa dziewczynce.
Umiechna si i pochyliwszy si do przodu, pocaowaa dziecko w policzek.
Na wargach poczua gadziutk skr, niemal tak gadk jak byszczce owoce
palm, ktre si pniej suszyo i zmielone na mk
Florence nie moga zrobi kroku na polanie ani na skarpie bez towarzystwa
Fadeedah. Dziewczynka chodzia za ni wytrwale trop w trop, okazujc milczce
przywizanie. Wieczorem pomagaa jej zdj kapelusz z szerokim rondem i rozple
wosy. Przygldaa si, jak Florence kazaa szykowa grzdki i rabatki. Jeli mieli
tutaj przeczeka deszcz, to chciaa przynajmniej mie adny ogrd i dobre
zaopatrzenie. Fadeedah i Florence wsplnie wyoyy ciany szaasu woskowanym
ptnem, majcym uchroni jego mieszkacw przed karaluchami i innym
robactwem przychodzcym wraz z deszczem. Mapy Murchisona, nasiona, lekarstwa
i przybory krawieckie Florence wisiay w maych siatkach pod sufitem, by nie
dostay si do nich mrwki. Nawet mrukliwy kucharz tolerowa obecno
dziewczynki, albowiem ta lepiej od innych kobiet potrafia za pomoc kamienia
zemle ziarno na grub mk zwan durra. Mieszanie mki z wod i wypiekanie z
niej niezakwaszanego chleba naleao do kobiet. Fadeedah kadego ranka
przychodzia pod namiot i siadaa przy Florence, gdy ta cerowaa koszule albo
porzdkowaa odznaczenia Sama. Pocztkowo siedziaa w milczeniu z rkoma
splecionymi na swych maych kolankach, pniej zacza cicho piewa piosenki
Oromw. Florence podnosia wtedy gow i umiechaa si do Fadeedah. Nie
chciaa myle o tym, co w przyszoci mogo spotka dziewczynk. Ojciec mgby
j sprzeda jako niewolnic, eby spaci zacignite dugi albo zebra wiano dla
innej crki. W przyszoci? Cakiem niedugo. Dziewczta podobne do Fadeedah
sprzedawano ju w wieku dziesiciu lat jako kobiety. Kobiety? Nie, niewolnice.
Florence nie chciaa o tym myle.
Tymczasem pewnego ranka, gdy Sam razem z arabskimi myliwymi ag-gageers
z plemienia Hamran wyruszy pieszo polowa na sonie, Fadeedah nie przysza do
jej szaasu.
Florence czekaa. Pniej wstaa i podesza do drzwi. Osoniwszy doni oczy,
popatrzya w kierunku wioski i brzegw Nilu.
Fadeedah nie byo nigdzie wida.
Florence czekaa dalej.
Dzie by bezwietrzny. Duszne powietrze ciskao gardo niczym obrcz. Jak
wszyscy w wiosce, ona te wypatrywaa deszczu, ktry nie chcia nadej. Osowiae
muchy siedziay na bambusowych cianach chaty jak czarna zasona, unoszona
przez najlejszy podmuch wiatru. Siewka, zwana przez miejscowych zaklinaczem
deszczu, przez cay dzie zwoywaa chmury. Jej nieustannie powtarzajcy si gos
mg doprowadzi czo-
wieka do szalestwa. Nil przypominal zup fasolow; woda opada bardzo nisko
i zaczynaa mierdzie stchlizn. Co krok wida byo wystajce mielizny, na
ktrych krokodyle czyhay na lekkomylne albo zdesperowane z pragnienia ofiary.
Florence jeszcze raz popatrzya w kierunku pooonego niej kra-alu, gdzie w
chatach mieszkao plemi Fadeedah. Czas pyn powoli. Tego dnia nigdzie nie byo
wida adnego mczyzny. Zapewne wyruszyli z krowami na suchy brzeg rzeki w
poszukiwaniu ostatnich dbe trawy, pozostawionych przez samum. Ale dlaczego
zostawili wiosk bez ochrony? Widziaa, jak kobiety wci wchodz i wychodz z
drzwi jednej z chat. Przy wejciu do tego niskiego kolistego domostwa, pooonego
porodku osady, kucao kilka starszych dziewczt. Klaskay w donie i pieway
piosenki, kiwajc si w rytm melodii. W przerwach miay si i rozmawiay z sob,
a w kocu niespodziewanie zamilky, jakby si po cichu umwiy. Wpatryway si
w czerwony py pod swoimi nogami albo drapay si po ydkach.
Florence zmarszczya czoo. Jaka zmowa? Moe Fadeedah bya chora? Nigdzie
jej nie widziaa.
Pniej zauwaya, e dwie kobiety zatrzymay si po drodze do chaty i
wskazyway w jej kierunku. Zdawao si, e si naradzay. Jedna z nich skina
gow, a druga ruszya w gr skarpy, na ktrej staa Florence.
Gdy kobieta podesza bliej, Florence rozpoznaa w niej matk Fadeedah.
Szybko wytara chustk wilgotne czoo i przywoaa Alego. W cigu ostatnich
tygodni Sam zmusi go do uczenia si jzyka oromo.
Kobieta stana przed Florence i zacza mwi. Bya naga. Miaa na sobie
jedynie pas z luno splecionych skrzanych postronkw i sznury niebieskich pere
wok szyi. Patki jej uszu byy pozbawione ozdb, ale widoczne w nich dziury
sprawiay, e zwieszay si prawie do ramion. Obwise piersi zwisay na brzuch, po
ktrego bokach wystaway ebra. Skr miaa spierzchnit i wysuszon jak ziemia
pod stopami. Kobieta bya zespolona ze swoim wiatem. Mwia, nie patrzc na
Florence. Jej oczy lizgay si po upiornym niebie, jakby czego szukajc.
Ali zrobi markotn min.
Florence poczua narastajc niech. Przynajmniej raz mgby si do czego
przyda. Moe Fadeedah potrzebowaa pomocy?
Kobieta mwia dalej, spokojnie i dostojnie. Zdawao si, e jej przemowa
zawiera tyle samo pauz co sw. W kocu niespodziewanie zamilk-
ROZDZIA 5
Saad zobaczy, e do misji Austriakw szybkim krokiem zblia si Amabile del
Bono. Mia na sobie gadk, wyprasowan koszul zielonobrzowego koloru,
ufarbowan w herbacie i soku ze strkw akacji. Na pewno dopiero co j
wyprasowano. Zwykle wystarczyo zrobienie kilku krokw w upalnych
promieniach soca Chartumu, by najmocniej wykrochmalony materia sta si
wilgotny i wiotki.
Saad zawsze si dziwi, e Europejczycy tak szybko przestawali nad sob
panowa. W bezkresnym niebie nad miastem tkwio co, co sprawiao, e gubili
jakikolwiek styl i coraz rzadziej zagldali do ani albo jeszcze przed zachodem
soca wypijali adnych kilka szklaneczek swojego piekielnego alkoholu. Ale nie
del Bono. Wida byo, e Maltaczyk rano si kpa. Twarz jak zwykle mia gadko
wygolon, a niemal czarne wosy, delikatnymi falami spadaj ce mu na ramiona,
byszczay w wietle soca. Do wieej koszuli woy spodnie ze skry gazeli,
znane w caym Chartumie. Widoczne na nich plamy krwi stanowiy jego trofea z
polowa na niewolnikw. Dla ochrony przed piekcym upaem zsun kapelusz
gboko na czoo i ukry oczy w cieniu jego ronda. Mimo to Saad z atwoci potrafi
sobie wyobrazi spojrzenie pokrytych tymi plamkami brzowych renic.
Przypominay stoczon przez robaki gujaw.
Saad przywar do ciany w zagbieniu bramy, gdzie do tej pory gra w cieniu
muru w bao. Z popiechu zapomnia nawet podnie pionki do gry, za ktre drogo
zapaci na targu. Wszystkie inne dzieci wrzucay do dokw byszczce pestki
baobabu, ale Saad znalaz u pewnego handlarza z poudnia kulki z koci soniowej i
drewna hebanowego. Ogromnie mu si spodobaa symetria bieli i czerni, tote
zawsze nosi je przy sobie w niewielkim woreczku. Pionki do gry byy jego jedynym
skarbem.
W sam por schowa si w maej niszy, w ktrej zazwyczaj siedzia stranik.
Stranik, ktry dawno da drapaka, bo mnisi nie pacili mu odu.
- Odjedamy za sze tygodni. Wtedy stan si twoj wasnoci, Amabile odpar ojciec Lukas. - Niech Bg zlituje si nad nami i nad ich biednymi duszami doda cicho.
- Amen - skwitowa Amabile, wyszczerzy zby i podsun mnichom woreczek
ze zlotem.
Ojciec Lukas pooy kilka monet na rozoonej doni i zabra si do liczenia.
Amabile odwrci si do Saada i poklepa go po policzku.
Chopak chcia si do niego umiechn, ale naraz Amabile zapa go tak mocno
za wosy, e Saad krzykn. Zdawao si, e mczyzna chce go oskalpowa.
Amabile potrzsn nim kilka razy jak lew swoj zdobycz. Chopcu zy napyny
do oczu.
- Ty may szczurze. Jak jeszcze raz podasz mi wod z pywajc much, ka ci
powiesi za nogi, a pknie ci gowa i spy si tob poywi.
Puci chopaka i pchn do tyu jego czoo. Saad upad na ziemi, trzymajc si
za gow, ktra go pieka z blu. Nie chcia si rozpaka, nie przed Amabile del
Bonem.
Amabile wytar rk o nogawk spodni, woy kapelusz, gboko odetchn i
jego twarz na nowo przybraa zwyk brzow barw. Jego oczy byszczay w
stumionym wietle pomieszczenia, w ktrym mnisi nigdy nie pozwalali otworzy
okiennic. Rozemia si i skin do nich,
- W Gondokoro podczas tych niewielu dni, ktre wam jeszcze zostay, bdziecie
si mogli zabawi z kobietami z plemienia Bari. S tak ostre jak mj n! Cycki
niczym melony i pdupki, na ktrych mona by gra jak na bbnie.
Mnisi nic nie odparli. Ojciec Lukas nala sobie ze swojej butelki. Oprni j do
ostatniej kropelki i wyglda na coraz bardziej smutnego. Ojciec Anton wsta, by
odprowadzi go do drzwi.
Amabile pokrci gow.
- Powiedz, jak wy wytrzymujecie bez kobiet? Jego pytanie nie doczekao si
odpowiedzi.
Saad wci trzyma si za obola gow. Ojciec Lukas jednym haustem wypi
zawarto szklanki i te wsta. Trzej mczyni opucili pomieszczenie. aden z
nich nie spojrza na Saada. Chopak sysza, jak ich gosy odbijane od wysokiego
stropu, cichn w gbi korytarza. Nadal lea skulony na pododze. Po nogach stou
wspina si ju w kierunku szklanek sznur czerwonych mrwek. Odsun si od
nich. Zawsze wyszukiway sobie najcieplejsze miejsce na ciele ofiary, a ich
ukszenia goiy si
dopiero po wielu dniach. W belkach nad jego gow trzaskay termity. Popatrzy
w gr i napotka obojtne spojrzenie gekona, pasko przyklejonego do sufitu.
Podnis si powoli i zacz ustawia na tacy szklanki, eby je odnie do kuchni.
Dopiero po drodze zacz paka.
Deszcz przyszed w noc wielkiej ceremonii Fadeedah. Pierwsze krople spaday
beztrosko na zakurzon ziemi niby przelotne pocaunki, kadc kres dugim dniom
cigncej si w nieskoczono suszy. Wrd odgosw bbnicej wody wszystko
budzio si do ycia. W miejscach, gdzie dotychczas niczego nie byo, rozkwity
teraz kwiaty i krzewy. Codziennie wykluway si niezliczone iloci moskitw i
much tse-tse, atakujcych kady skrawek nieosonitej skry, W akacjach siedziay
myszoowy, jastrzbie, bociany, gsiwki egipskie, dudki i niebieskie sterlingi, a z
ich byszczcych pir skapywa deszcz. Na przeciwlegym brzegu do rzeki
podchodziy sonie, bawoy, yrafy i gazele. Zwierzta piy. Obok hipopotamw
wynurzay si z wody grzbiety soni. Czaple zotawe wznosiy si w powietrze, nie
zwaajc na spadajce z nieba masy deszczu. Wszystko tryskao yciem i
podnoci. Wszyscy zostali napojeni i nikt nie by ju spragniony.
- To brzmi jak muzyka, Florence, muzyka! - powiedzia Sam, syszc pierwsze
spadajce krople. - Posuchaj, tak, posuchaj! Prawdziwa partytura. Hndel, Mozart,
Beethoven!
Florence widziaa, jak wyskoczy z ka, odrzucajc na bok wilgotne od potu
przecierada, i nagi jak go pan Bg stworzy, duy, potny i uminiony, wybieg
przed chat. Posza za nim nieco wolniej. Najpierw owina si przecieradem, ale
pniej odrzucia je z powrotem na ko. Nie miaa nic do ukrycia. Odsuna
plandek przysaniajc wejcie i poczua na ciele silny napr wody, jeszcze
bardziej bezlitosnej ni wczeniejsze promienie soca. Chciaa si cofn, ale
zauwaya Sama, nagiego, stojcego tam, osonitego welonem ze strug deszczu.
Rozpostar ramiona jak Chrystus na krzyu, taczy w kko na ziemi, ktra z czerwonego kurzu przemienia si w krwawoczerwon ma. Przechyli gow do tyu,
szeroko otworzy usta. yka wod i gulgoczc, puka ni gardo. piewa,
krzycza, potem odwrci si do Florence, potkn si i upad. Lea porodku
botnego bajora i opadszy z si, mia si i rozkoszowa yciem przyniesionym
przez wod, wchaniajcym wszystko dookoa.
- Chod, Florence, chod! - zawoa.
Nie syszaa, co mwi, raczej domylia si sw z ruchu jego warg, Spojrzaa w
niebo ciemne od chmur. Chmur tworzcych na firmamencie
tam dalej byy te grzdki, na ktrych chciaa hodowa warzywa i owoce. Woda
dawno wymya nasiona. Istniay dwie moliwoci: albo ten kraj zostal wybrany
przez Boga, albo przez niego wyklty, doszed do wniosku. Nie byo mowy o
jakiejkolwiek harmonii.
Bez rnicy, czy stoj przed chat czy w rodku" - pomyla. Z framugi spaday
kaskady deszczu, jak z wodospadu. Woda zbieraa si u jego stp, po czym taranujc
starannie wykopane, wskie rowy ciekowe, wpywaa do rodka chaty. Do tego
deszcz bez przeszkd spywa do wntrza poprzez warstwy somy pokrywajcej
dach.
Odwrci si do Florence. Chcia spyta, jak si czuje, ale zrezygnowa i tylko
jej si przyglda.
Prbowaa wanie wy kilka mokrych przecierade lecych na ich kach.
Wallady siedzia obok niej na materacu i naladowa ruchy swojej pani. Florence
przegonia go, machajc w jego kierunku wilgotnym materiaem. Na jej nagich
opalonych ramionach napryy si minie. Nie umiechna si, jak to zwykle
robia.
Sam wypi yk pynu i si skrzywi. Herbata miaa paskudny smak.
To gorczka" - pomylaa Florence, rozkadajc na ku pociel. Choroba
zacza si tego dnia, w ktrym Sam wrci z polowania. Gdy podwjnie, a nawet
potrjnie wyostrzonymi zmysami widziaa Fadeedah i jej delikatne ciako
przytrzymywane rkami innych kobiet. Skra j swdziaa, kolory stay si o wiele
bardziej jaskrawe, zapachy ostro wnikay w jej nozdrza, rac zmysy stpione przez
Afryk. Pniej poczua, jak jej odek si skrca, bolenie si wywraca, a potem
ciska i kurczy. Jej ciao byo rozpalone, pkao, jakby jaka olbrzymia pi
najpierw ni potrzsna, a pniej cisna o ziemi. Pragna ju zawsze tak lee
bez ruchu.
Sam znalaz j na posaniu. Bl nie pozwala jej spokojnie lee. Woaa imiona,
ktrych nigdy nie sysza. Cofaa si przed ludmi, ktrych widziaa wycznie jej
chora gowa. Sam trzyma j w objciach, chroni. Przytrzyma jej rk, gdy
paznokciami chciaa mu wydrapa oczy. Przemawia do niej szeptem.
- Maja ma si dobrze. Wszystko w porzdku. Sulejman odszed. Odszed,
rozumiesz?
Wci j caowa, wszdzie, ale jego pieszczoty nie wywoay adnego odzewu.
Czua go, lecz nie moga udzieli odpowiedzi. Bya uwiziona w sobie samej, w
swojej gowie, wewntrz swego ciaa.
Rzeka przybraa inn form ycia. Jej koryto miao ze dwie mili; szerokoci.
Trzem odziom towarzyszya gromada krokodyli o dugich pyskach, ktre noc, gdy
przybijali do brzegu, wypoczyway na achach piasku. Ich jawna obojtno
niepokoia Sama. Pncza, same w sobie niegrone, obsypane przyjemnym,
jasnorowym kwieciem, dryfoway przed nimi na falach. A przecie oplatay
korzonki wok wasnych pdw, wchaniajc w ow pltanin wszelkie napotkane
po drodze ycie. Utkane przez nie dywany utrudniay poruszanie si po rzece.
- To sudd - odezwa si markotnie Ali, stojcy obok Sama przy re-lingu.
- Niedugo wszystko wrci do normy - odpar Sam z wiar. Ali wypuci ciko
powietrze przez nos.
- Efendi, na poudnie od Chartumu bdziesz musia wycina na wodzie kady
metr drogi!
Moe Speke mia racj? - przyszo Samowi niespodziewanie do gowy. - Moe
Nil rzeczywicie wypywa z ogromnego jeziora". A jeli tak, to gdzie ono ley?
Ktr z odng tej przekltej rzeki powinni popyn? Jakiego wyboru dokona
Speke i czyjego wybr okaza si trafny? Czy Speke nadal yje? Sam pamita, e
jego naczelnym zadaniem byo niesienie pomocy Speke'owi. Murchison z
Krlewskiego Towarzystwa Geograficznego przypomina mu o tym w kadym
licie. Dopiero pniej mg, a waciwie wolno mu byo, pomyle o wasnych
ambicjach.
Upa te si troch zmieni. Podczas podry przez Egipt Sam czu si czsto
niczym podpomyk, ktry zapomniano wyj z pieca. Wyschnity i spieczony.
Teraz natomiast wilgotne skwarne tchnienie gorca przypominao mu raczej jego
londysk kuchni tu przed witami Boego Narodzenia, gdzie w wielkich misach
kipiay witeczny pudding i zupa z sera stilon. Zupa z sera stilon! Wyborny
przysmak" - westchn w duchu, wycierajc pot z oczu. Zamiast delikatnego
pleniowego aromatu serowej zupy poczu w ustach jedynie sl swoich marze.
Powietrze przynosio z sob przeczucie niezmierzonych lasw, nieznanych dotd
wzniesie i niezbadanych dolin, daleko za Gondokoro,
U celu jego podry.
U celu? Na pocztku poprawi si w mylach. - To bdzie dopiero pocztek.
Jeli Bg pozwoli".
Sam zapa za takielunek. Przechyli si przez reling i popatrzy do tylu, w d
rzeki. Dwch towarzyszcych im barek nie byo jeszcze wida. Jedn z nich ochrzci
mianem niezguy, bo wci musia ata jej dzib
skra nosoroca, rway sie agle albo maszt si rozlatywa. Naprawy trzeba byo
zawsze przeprowadza w cigu skwarnego dnia, a gdy sta w wodzie, w ydki
wpijay mu si dugie na palec pijawki. Ale przynajmniej udawao im si unika
prawdziwych nieprzyjaci czyhajcych na podrnych. Chmar komarw, ktre po
zachodzie soca unosiy si z przybrzenych trzsawisk. Sowiki Nilu ze swym
miertelnym, malarycznym bzyczeniem.
Sam wyda przez rami gon komend:
- Trzyma kurs! Wycign szyj.
Przed nimi na horyzoncie ukazaa si biaa powiata. A wic to by Chartum?
W swoich listach Petherick pisa same ze rzeczy o tym miecie. A jako brytyjski
konsul wiedzia chyba najlepiej. Podobno zdy si w Chartumie porni ze
wszystkimi waniejszymi osobami. Petherick i jego wyjtkowe zdolnoci do
nastpowania ludziom na odciski! Sam nie mg si powstrzyma od miechu.
W kadym razie cieszy si, e bd mogli odpocz w wygodnym domu
Pethericka. Najpierw zamierza wzi gorc kpiel razem z Florence i zmy z jej
opalonej skry kurz i trudy podry. Take z miejsc, w ktre kurz nie mia
waciwie moliwoci si przedosta, gdzie jej skra pozostaa biaa.
Wyjrza przez reling i puci oko.
- Florence! Chod! - zawoa.
Biaa powiata bya coraz bliej. Odwrci si i jeszcze raz zawoa:
- Florence! Florence! Chartum! Przed nami ley Chartum! Przebiega przez
pokad, w sam por omijajc koz, ktra znw si
odwizaa. Obja Sama wp i oboje rozemiali si z radoci. Dotarli, ale ich
podr miaa si dopiero zacz.
Sam po raz trzeci zapuka w zamknit i zaryglowan bram, ale z wntrza
domu nadal nie usyszeli adnego odzewu. By to niski budynek zbudowany, jak
wikszo domw w Chartumie, z wysuszonego muu Nilu i wielbdziego gnoju.
Szybko zapada zmrok, a w adnym z okiennych otworw nie zapalia si ani jedna
lampka. Na fioletowym niebie Chartumu pokazay si pierwsze czarne pasma nocy.
Raptownie ucich piew ptakw. Z wntrza domu nie dobiega aden szmer. Nad
bram, potargana wiatrem, wisiaa flaga angielskiego krlestwa. Na grubo
ciosanych
Sam znw spojrza w zmczon twarz Florence. Nie byoby dobrze, gdyby
ciemno zaskoczya ich na ulicy. W okolicznych domach nie wida byo adnego
ruchu, ale nigdy nic nie wiadomo. Wanie ta cisza stanowia dla niego ostrzeenie.
Moe wszystko, co sysza o Chartumie, byo prawd? Jutro bd mdrzejsi.
Odczeka, a dym si rozproszy. W przejrzystym powietrzu wida byo kdk
przy wejciu. Strza Sama rozbi j na dwie czci. Podszed bliej i szarpn za
bram. Nadal bya zamknita od wewntrz.
- To dziecinnie proste - powiedzia i cofn si o kilka krokw. Wziwszy
rozbieg, jednym kopniakiem wyway nadszarpnity zamek. Oba skrzyda rozwary
si ze skrzypniciem zawiasw. Odwrci si do Florence.
- Witamy w konsulacie krlowej - rozemia si. - Tym razem wyjtkowo sam
pjd przodem.
Zajrzeli razem do rodka domu okalajcego dziedziniec. Na grzdkach leay
skonane z pragnienia, pokryte kurzem roliny. Porodku podwrza w studziennej
misie wida byo jeszcze kau wody, lnicej w wietle wieczoru. W gaziach
wyschnitego drzewa z powrotem przysiady dwa marabuty. Wszystkie czci ich
cia zdaway si zwiesza w d. Kamienne pyty dziedzica pokrywa piasek. Sam
przeszed przez wewntrzne podwrze i wszed na taras. Nagle usysza przeraony
okrzyk. W ostatniej chwili udao mu si omin wielki czarny cie, ktry si do
niego zblia. To stru gna z obkanym spojrzeniem przez podwrzec. Sam
zauway, e drzwi jego klatki, stojcej w naroniku domu, byy otwarte. W rodku
siedziay na prtach dwa zmczone pawiany, iskajc si nawzajem. Prawie nie
podniosy wzroku, gdy Sam i Florence weszli na podwrko.
- Czy to zoo Pethericka? Chyba powinien lepiej zadba o zwierzta, gdy
wyjeda - rozemiaa si.
Sam pokrci gow. Prbowa wywnioskowa, jak dawno mieszkacy opucili
domostwo. Miesic temu, moe dwa? Gdzie podziewali si sucy? Pewnie dostali
nalen zapat i dali drapaka, jak zwykle. Na kim mona byo tutaj polega? Kiedy
wysa ostatni depesz do Pethericka? Kiedy otrzyma od niego ostatni
odpowied? Moe Petherick mia wiadomoci o Speke'u i Grancie? Wyjecha im
naprzeciw? Tylko w ten sposb Sam mg sobie wytumaczy nieobecno konsula.
Zastanowi si. Naraz zauway na werandzie jaki ruch, gdzie w okolicy
wejcia do domu, koo dwch kolumn. Od cienia spowijajcego
taras oderwaa si czarna posta kobiety. Jej kolorowe baweniane chusty tylko
czciowo przykryway nabrzmiae ciao.
Sam poczu za sob Florence, jej ciepo i oddech. Teraz i ona zauwaya
ciemnoskr kobiet i wydaa cichy, zdziwiony okrzyk.
- Podejd tu - rozkaza Sam.
Kobieta posuchaa, lecz jej kroki byy niespieszne i Sam ju z daleka dostrzeg
na jej twarzy znajom mieszanin otpienia i niechci. Serce mu si cisno.
Potrzebowa ludzi, dobrych ludzi. Czy naprawd tu takich nie byo?
- Kim jeste? - zapyta jpo arabsku, gdy przed nim stana. Zauway, e jest w
zaawansowanej ciy, waciwie tu przed rozwizaniem.
- Khadidja - odpara krtko. - Jestem gospodyni pana Pethericka.
Odpowiadajc, nie patrzya na niego, za to z nieskrywan ciekawoci przygldaa
si Florence.
- Gdzie jest konsul? - indagowa dalej Sam, prostujc plecy.
- Nie ma go. Wyjecha. Do Gondokoro. Na spotkanie biaych mczyzn, ktrzy
mieli tam przyjecha. - Wzruszya ramionami.
Sam poczu sucho w gardle. Biali mczyni! Na pewno Speke i Grant.
Usysza za sob westchnienie Florence.
Czy to znaczy, e na darmo zada sobie tyle trudu? Wolno mu byo udzieli
pomocy, nic ponadto?
- Gdzie twj m? Chciabym z nim porozmawia - zapyta. Chcia wnie i
wypakowa bagae. Chcia si wprowadzi, nawet gdyby mia tu zosta jedynie
kilka dni.
Khadidja uniosa brod. W jej spojrzeniu na chwil rozpali si gniew, ogie,
ktry natychmiast stumia.
- Nie mam ma, jestem tu sama - odpara. Pooya rk na brzuchu.
-Ale... - zacz Sam i zda sobie spraw z niestosownoci sw, ktrych omal
nie wypowiedzia. Stojcy z tyu Ali rozemia si i zakry doni usta. Sam
odwrci si do niego. Czu w sobie narastajcy gniew.
- Co? - rzuci krtko. Ali wzruszy ramionami.
- Petherick - powiedzia tylko, po czym wyszczerzy zby i wykona palcami
kilka jednoznacznych ruchw. - To oczywiste. Wszyscy tu tak robi. Suca jest
jednoczenie konkubin - rzuci tak niedbale, jakby nie byo przy nich kobiety.
j i z caej siy przycisn do siebie. Jkna pod naporem, ale nie zwolni
ucisku. Nie puci, czujc, jak zamyka wok niego drobne palce i wprowadza go
powoli w swoje ciao.
Zgasa jedna z lamp. W pomieszczeniu zrobio si ciemniej. Ostatnia ma
znalaza drog do miertelnego ognia.
Woda lekko zafalowaa, gdy Florence zacza si na nim porusza. Stopy i palce
opara o dno wanny i wpada w rytm. Taczya na jego ciele, wykonujc biodrami
koliste ruchy, najpierw wolno, a znalaza waciwe miejsce, pniej szybciej i
szybciej. W kocu wyprya si i zdusia krzyk na jego ramieniu. Sam czu jej
oddech na swojej nagiej skrze. Caujc jej skronie, unis j lekko i szerzej
rozchyli jej uda, by gbiej w ni wej.
Poranne soce byo tak ciepe, e Sam i Florence kazali poda niadanie na
zacienionej werandzie. Obrus by znonie czysty, a w kuchennych szafkach Ali
znalaz porcelan z posagu Kate Petherick. Wallady siedzia na stole midzy rcznie
malowanymi talerzami i filiankami. Starannie przedstawione na nich angielskie
krajobrazy w biao-czerwonych kolorach, w Chartumie wydaway si zupenie obce.
Naleay do zupenie innych czasw i innego wiata. Kucharz upiek im na
niadanie podpomyki, usmay jajka, a nawet znalaz na rynku wiee owoce
mango, papaje i marakuje. Sam przyglda si, jak Florence dokadnie wybiera
sodkie pestki z twardej, fioletowej upiny passiflory. Na trzonku srebrnej yeczki,
ktr trzymaa w rce, byy wygrawerowane pierwsze litery imienia i nazwiska Kate
Petherick. Florence jada i karmia Wallady ego, ktry wypluwa pestki, a ona si
miaa.
Na przyjcie z okazji ich przybycia do Chartumu woya czyst sukni z
niebieskiej baweny. cile opinaa jej tali, a spod bufiastych woalowych rkaww
wida byo zarys jej ramion. Kolor tkaniny sprawia, e jej skra wydawaa si
ciemniejsza, a oczy janiejsze. Poruszya si na krzele i suknia zaszelecia. Sam
przypomnia sobie, jak bardzo kiedy lubi ten dwik. Stanowi zapowied czego
przyjemnego, kusi.
- Co si stao z t kosztown krynolin uszyt w Konstantynopolu? - zapyta,
wypiwszy yk herbaty.
- Odpoczywa w spokoju. Chyba podarowaam j onie wodza egipskiego
plemienia, kilka dni podry za Kairem. Przez gaz moe teraz cedzi kozie mleko i
karmi nim dzieci - odrzeka Florence i daa znak Alemu, eby dola jej herbaty. - W
ten sposb suknia moe si do czego przyda.
ROZDZIA 6
Ty jeste Florence Baker? - usyszaa pytajcy gos. Nalea do jakiej kobiety,
Europejki mwicej po niemiecku z delikatnym, piewnym akcentem.
Odwrcia si.
Wok trwa w penym toku targ w Chartumie, chocia wiato dnia nie zdyo
si jeszcze napeni jego kolorami. Na razie niebo byo biae, a na rynku w kauach
piasku szukay poywienia urawie koroniaste i dudki. Z samego rana mogo im si
jeszcze poszczci w szukaniu robakw. Ju za godzin piasek stanie si o wiele za
gorcy, by moga si w nim ukry jakakolwiek forma ycia.
Na placu w pobliu chartumskiego portu uwijao si mnstwo handlarzy, ktrzy
wyoyli swoje towary na ziemi albo na niskich stoach. Florence zobaczya wizki
somy i suchego chrustu nazbieranego w buszu. Dalej, poukadane w sterty, leay
owoce, a obok nich jakie nieznane zielone warzywa o podunym ksztacie.
Przypominay pokryte meszkiem strki zwykej fasoli, ktre Sam tak lubi, ale byy
o wiele dusze i grubsze. W kotach pyrkaa zupa z krokodylego i wiego misa
oraz piure z rozgotowanych owocw baobabu, przyprawionych imbirem i dajcych
si. Inni kupcy oferowali wieo wypieczone podpomyki z grubo mielonej mki
durra.
- Psst - sykn jaki may chopiec obok niej i Florence spojrzaa w d. Malec
rozwin chustk i pokaza jej wspania snycerk z koci soniowej. Mczyzna
zabawiajcy si z trzema kobietami, a wszystko na kawaku nie wikszym od jej
kciuka.
- Dla efendiego - zaproponowa chopiec z szelmowskim umiechem. - Albo dla
ciebie, sirr...
- Zmykaj std - rozemiaa si Florence i mimo wszystko wsuna mu do rki
monet. Chopak usucha. Wcisn si midzy dwie czy trzy
Pokrci gowa.
- Nie, znw nic. Ta bestia jest cwasza, ni sdziem. Gdy wreszcie go dopadn,
zao ci naszyjnik z jego ap i zbw. Jako amulet chronicy przed zymi duchami
Afryki.
Florence si rozemiaa. Pewnego razu upolujesz wreszcie tego lwa powiedziaa w duchu. Sam nigdy si nie poddawa. - Wtedy zaoysz mi naszyjnik.
Moe to nie przed zymi duchami Afryki kiedy bdziesz mnie musia obroni".
Teraz sitt jest moj pani - pomyla Saad. - Przysigam na Allaha, oddabym
za ni wasne ycie!"
Westchn. Wiedzia, e nie bya to pusta obietnica. Ktry czarny chopak
wrci kiedykolwiek ywy i wolny z Gondokoro i otaczajcych je lasw? Nie.
Oddam za ni ycie" - poprawi si.
Od przybycia Bakera efendiego i sitt do Chartumu mino sze miesicy. Saad
zastanawia si czasem, jak si powodzio mnichom w Gondokoro. Czy nadal yli?
Moe jeszcze kiedy ich zobaczy. Mia nadziej, e tak. Chcia spotka ojca Lukasa
i ojca Antona. Tylko po to, by uwiadomi mnichom, co oznaczao ycie w domu
Amabile del Bona. Jak wygldao ycie gorsze od mierci. Sd podejmie rka
moja"*, tak powiedzia dziwny Bg Austriakw. Ale chyba i ja mog sobie z niego
kawaek uszczkn" - uzna Saad, rozmylajc o czekajcej ich podry w d
Biaego Nilu. O podry i jej waciwym celu, daleko za Gondokoro. Po drugiej
stronie wszystkiego, co zna, po drugiej stronie wolnoci.
Baker efendi zacz zbiera ludzi na wypraw. Saad nigdy jeszcze nie widzia
podobnej liczby sakiewek ze zotymi monetami, tak szybko zmieniajcych
wacicieli i znikajcych w licznych doniach. A wszystko to w nadziei na jak
najszybsze przygotowanie ekspedycji.
Ktrego wieczoru zobaczy Sama siedzcego w bibliotece Pethericka. Na
zakurzonych pkach dugich regaw ustawionych wzdu ciany stao niewiele
ksiek, dawno napocztych przez termity i biae mrwki. Baker by zajty lektur
jakiego listu. Pniej zmi kartk i z przeklestwem na ustach rzuci bia
papierow kul na podog.
- Baker efendi, co si stao? - zapyta.
- Zdaje si, e angielskie ekspedycje do krainy niewolnikw nie s zbyt mile
widziane, na razie wszystko na to wskazuje. Nawet gubernator Chartumu Moosa
Pascha robi co w jego mocy, by uniemoliwi mi wyjazd!
Florence podniosa gow, gdy Sam wszed do pokoju. Byo pne popoudnie,
ucichy odgosy dochodzce z frontowego dziedzica domu. Nie byo sycha
gosw mczyzn, ktrzy si przedstawiali, Saada, nieustannie uderzajcego w
bben, krokw, ktre powinny byy przyj jeden rytm, ale w aden sposb im si to
nie udawao, okrzykw Sama i jego rozkazw. Szybkim krokiem, marsz!" I tak w
kko, do upadego. Zastanawiaa si, z ilu otrw i drobnych zodziejaszkw
prbowa dzi zrobi dzielnych onierzy, czonkw ekspedycji.
Siedziaa przy biurku Pethericka. Saad znalaz do niego klucz w ktrej z
kuchennych skrzy.
- A gdzie indziej mona ukry klucz? - umiechn si sprytnie chopak,
wycigajc do i podajc jej kawaek metalu ubrudzony mk.
Florence rozwina przed sob mapy, ktre miay jej wskaza drog do
Gondokoro. W miejscu terenw pooonych po drugiej stronie miasta bya biaa
plama, na ktrej oznaczono zarys domniemanych grskich acuchw i
przypuszczalnego biegu rzeki. Zmarszczya czoo, mylc o trudach czekajcych ich
w cigu najbliszych miesicy, a moe nawet lat. Midzy brwiami poczua dotyk ust
Sama, krtki i dodajcy otuchy.
- Jak ci dzi poszo? Ilu ludzi udao ci si zwerbowa? - zapytaa.
Sam wzruszy ramionami i podszed do niskiego drewnianego wzka, na ktrym
ustawiono w karafkach whisky i gin. Otworzy whisky, nala troch do szklanki,
uzupeniajc jej zawarto odrobin letniej wody.
- Uff, dobrze mi to robi. Mam jedn wietn zdobycz, a jeli chodzi o reszt, to
czas pokae. Jeden z nich nazywa si Bellal, temu naleaoby zaraz z rana na
wszelki wypadek wymierzy dziesi batw. Jeszcze przed niadaniem.
- W takim razie dlaczego go przyje?
- Na bezrybiu i rak ryba. - Wzruszy ramionami. - Jeeli nauczy si maszerowa,
nie bdzie moe a tak le. Ale w przeciwnym razie jestem pewien, e Bellal narobi
nam kopotw.
Odwrci si do niej.
- Czy masz ochot na whisky wedug mojej receptury? Skina twierdzco.
- A jak si nazywa twoja nowa zdobycz?
- Richaarn.
Na sam mysl o tych owadach znw zrobio jej si sabo i poczua, jak na czoo
wystpuje jej warstwa potu. Miaa zimn skr.
Zdawao si, e gorczka nie ma zamiaru jej opuci. Obejrzaa swoje rce. Byy
pokryte czerwonymi ladami po ukszeniach, podobnie jak skra jej ramion, twarzy
i plecw. Przed moskitami niebyo ucieczki, jeli nie robio si tego, co tubylcy
zamieszkujcy brzegi rzeki. Ukadali sterty z krowiego gnoju i podpalali je.
Wprawdzie ludzie i zwierzta yli bez przerwy w oparach dymu, ale mieli ochron
przed gorczk.
Florence powioda wzrokiem po brzegu. Na wzniesieniu powyej skarpy sta
mody wojownik. Jego nagie ciao nasmarowane ochr i tuszczem byszczao w
promieniach pnego popoudniowego soca. Do piersi mia przytroczon
maczug z hebanowego drewna i may stoeczek podobny do tych, jakie zawsze
nosili z sob pasterze. Stoek suy im do siedzenia przy ognisku, a pniej jako
oparcie dla plecw podczas snu. Mczyzna na wzgrzu sta na jednej nodze, drug
za mia podwinit i wspiera si na oszczepie, dugim co najmniej na trzy metry.
Jake piknie wyglda! Dziko, a jednoczenie obojtnie, skonstatowaa Florence.
Moe wanie te cechy pozwalaj im przey: obojtno, pogodzenie z losem,
nieskoczono.
Rzeka gotuje nam wszystkim mier, niewane, czy jestemy czarni, biali czy
brzowi. Przynajmniej w tej jednej kwestii jest sprawiedliwa" -dosza do wniosku,
wracajc wzrokiem do tafli stchej wody rozcinanej przez dzib odzi. Sam mia
racj. Na stan rzeki musiay wpywa deszcze padajce daleko na poudniu, woda
sigaa bowiem o wiele wyej brzegw poronitych niskimi, jaowymi chaszczami,
ni w Chartumie, gdzie nurt miesza si z czystym Biaym Nilem. W tym miejscu jej
poziom regulowao rdo i woda z deszczw, ktr koryto byo w stanie przyj i
skierowa w dalszy bieg.
Czy naprawd rzeka wypywaa z wielkiego jeziora? Florence przypomniaa
sobie Balaton na Wgrzech, gdzie na brzegu sta dom jej rodzicw. Wydawa si
bezkresny. Nigdy nie zapomniaa szumu, z jakim drobne fale jeziora lizay palce jej
stp.
Tymczasem w Afryce wszystko byo nieskoczenie wiksze i rozleglejsze od
kadej rzeczy, jak wyciu widziaa. Czy jezioro mogo wyglda jak morze? Czy
Speke je odnalaz? Czy tu, w Gondokoro, mieli spotka Speke'a i Granta? Czy
ambicja Sama bdzie musiaa stoczy walk z lojalnoci wobec ojczyzny?
Florence signa do kieszeni spodni i znalaza to, czego szukaa. Na jej doni leay
trzy wstgi: biaa, zielona i czerwona.
jego stp pracowite termity koczyy wanie swoje mudne dzido. Zapewne
wkrtce por go caego, a rzeba zamieni si w py, troch wicej kurzu.
Florence siedziaa na niskim stoku przed jedn z chat. W rku trzymaa
wyciosany z drewna kubek napeniony herbat z rumem. Ju sam letni dotyk napoju
na skrze poprawi jej samopoczucie, a przecie nie zdya go jeszcze sprbowa.
Nie miaa specjalnego apetytu na grog, nie potrafia bowiem oderwa wzroku od
nagiej ydki gospodarza. Pan Morlang, przeoony misji, siedzia naprzeciwko niej,
midzy Samem a Turkiem o imieniu Koorshid Aga. Znad brzegu kubka przygldaa
si ukradkiem Koorshidowi Adze. Sposb, w jaki haftowana dubba opinaa si na
jego brzuchu, przywodzi jej na myl Sulejmana, podobnie jak szybkie spojrzenie,
ktrym ogarn jej posta, sposb, w jaki patrzy, a mimo to nie patrzy. Niemniej
jednak wydawa si sympatyczniejszy i bardziej zrwnowaony ni Sulej-man w
momentach najwikszego opanowania. Koorshid Aga pochyli si w stron Sama,
ktry wanie przypala mu trzeci fajk w cigu ostatniej godziny. Turek si
zacign i wypuci kka dymu w blade wieczorne niebo. Nastpnie si
zreflektowa i zaproponowa fajk Morlangowi. Jego zastpca Ibrahim, stojcy za
jego plecami, natychmiast przygotowa drug fajk.
Ale Morlang odmwi.
- Z chor nog! Doprawdy memu ciau nie potrzeba wicej trucizny. Koorshid
Aga si rozemia i obrzuci ydk oraz stop Morlanga
wspczujcym spojrzeniem. Jedna noga gospodarza bya podwinita, drug za
trzyma wycignit przed siebie. Kaza sobie rozci nogawk do kolana, bo ydka
bya tak czarna i napuchnita, e nie miecia si w adne ubranie.
- Co si panu przytrafio? - spytaa Florence, przekrcajc w doniach kubek.
Widok by niezwykle odraajcy i odebra jej ch na kolacj.
Morlang wzruszy ramionami i umiechn si gorzko.
- Paskudnie wyglda, prawda? To za spraw trucizny. Podszedem zbyt blisko
strza wojownikw z plemienia Bari. Cholerne dzikusy. Zanurzaj ostrza oszczepw
w trucinie pochodzcej z pewnego drzewa, nie ma na ni odtrutki. Trudno mie im
za ze, e si broni, zwaywszy na to, co w Gondokoro wyprawiaj z nimi
handlarze.
Spuci wzrok.
Florence wyczua, e wolaby nie udziela jej dokadnych wyjanie.
Koorshid Aga nieznacznie skoni gow. Ibrahim, jego prawa rka, klry przez
cay czas siedzia w kucki za swym panem, popatrzy na ni ponuro. Florence
zrozumiaa. Zachowywaa si o wiele za swobodnie jak na jego arabski gust. Nic nie
mg na to poradzi, taki ju by. Zauwaya, jak odprowadzi spojrzeniem jak
wyjtkowo urodziw dziewczyn z plemienia Bari, ktra z niemowlciem przy
piersi przykucna obok chaty. Moe bya jego on? Florence odwrcia si z
powrotem w stron stou, a Sam skin i pochyli si do Morlanga.
- Znamy tego Amabile del Bona. By tutaj? Kiedy ma zamiar wrci?
Florence si zatrzymaa, chciaa usysze odpowied Morlanga. Wyczua, e jej
wahanie nie uszo uwadze Koorshida Agi. Najwidoczniej w Gondokoro chcc
odnosi spektakularne sukcesy w handlu, nie wolno byo niczego przeoczy.
- A kto nie zna Amabile del Bona? - rozemia si Koorshid Aga. Morlang
wzruszy ramionami,
- Wrci, jak bdzie mia do. Gdy zbierze do niewolnikw i koci soniowej.
Ma chyba co jeszcze do zaatwienia. Opowiada o dwch biaych mczyznach,
ktrzy podobno gdzie tam podruj - wskaza w kierunku Lardo i bezkresnej dali
rozcigajcej si po drugiej stronie gry. - Pan te musia o nich sysze, Baker. S
Anglikami, podobnie jak pan.
Sam potwierdzi.
- Tak, to wanie ludzie, na ktrych czekamy. Modl si, by Amabile del Bono
przywiz ich do nas bezpiecznie w swojej karawanie. Albo eby konsul Petherick
pierwszy ich znalaz.
Florence usyszaa miech Morlanga.
- Petherick te jest pana przyjacielem? Syszaem to i owo o jego wyczynach w
puszczy...
Zobaczya, e Sam unis rk, by przerwa Morlangowi.
- Petherick jest moim przyjacielem i konsulem krlowej Wiktorii. Nie cierpi
oszczerstwa! To garstwa, nic ponadto.
Morlang mia si w kubek z herbat. Wygldao na to, e co go niezmiernie
rozbawio.
Florence wysza z chaty na pne popoudniowe soce. W promieniach
mikkiego wiata dziedziniec wyglda przyjanie i zapraszajco. aden z nagich
tubylcw nie podnis gowy. Wikszo z nich ostrzya groty strza, strugaa stoki
albo kroia na porcje miso wieo zaszlachtowanej kozy. Florence wiedziaa,
dlaczego nie zwracali na ni uwagi. Wzili j za chopaka, jak zwykle. Wosy miaa
zaplecione w warkocz,
ROZDZIA 7
Saad ponownie podstawi ojcu Lukasowi pod nos niewielki flakonik. Patrzy,
jak rka mnicha prbowaa si unie, ale brakowao jej sil na wykonanie tego
niewielkiego ruchu. Saad szybko zabra butelk, a rka mczyzny trafia w pustk.
Chopak mia ochot si rozemia, ale nie potrafi. Unis wyej brod. zy? A
moe tylko pot z czoa spywa mu do oczu? Przetar doni twarz. Powinien si
cieszy. Nadesza godzina zemsty na dwch duchownych. Tymczasem rado z ich
nieszczcia nie chciaa nadej.
- Saad, prosz, podaj mi butelk - wyszepta ojciec Anton za jego plecami.
W przymionym wietle wieczoru Saad ledwo mg rozpozna jego twarz. A
moe gorczka znieksztacia mu rysy? Skra mczyzny nie przylegaa do ciaa, a
koci przebijay si przez koszul.
Chopak pokrci gow. Powinien dziaa powoli, napawa si ich
nieszczciem. Nie najlepiej mu wychodzio. Wbrew sobie czu lito dla lecego
przed nim mczyzny.
Ojciec Anton uczyni wysiek, prbujc si unie i popatrze Saado-wi w oczy,
lecz jego wzrok trafi w bezdenn pustk. Mnich westchn i opad z powrotem na
posanie. Materac stanowia wizka somy, na ktr narzucono przecierado. Saad z
obrzydzeniem spojrza na materia. Z pewnoci od pocztku choroby obu
mczyzn nikt nie zmienia pocieli. Pod licznymi plamami z krwi, potu i
ekskrementw nie dao si rozpozna pierwotnej barwy tkaniny. Ksidz Anton lea
spokojnie. Tak spokojnie, jakby ju nie y. Saad pochyli si nad nim i lekko go
trci. Mnich jkn.
Tymczasem ojcu Lukasowi udao si wycign rk po chinin.
- Na Boga, Saad, daj mi butelk. Zawsze byem dla ciebie dobry -wyszepta.
Saad podj decyzj w chwili, gdy w koronach drzew siewka zacza swoje
aosne nawoywania o deszcz.
Uklk przed posaniem i odoy sakiewk w kurz, tu przed oczyma ojca
Lukasa. Gowa mczyzny opada na som.
Nastpnie podnis flakonik i jeszcze raz podsun go ojcu pod nos. Pokrci
nim w prawo i w lewo, a pniej odwrci do gry dnem. Chinina zabulgotaa. W
kocu Saad schowa butelk do kieszeni i przetar doni wilgotne od gorczki czoo
duchownego.
- Ojcze Lukasie. Powiem ci co na pocieszenie tu przed mierci. ycz ci, by
spady na ciebie wszelkie cierpienia tego wiata, mimo to chc, aby wiedzia, e
wszystkie wasze nauki o dobroci twego Boga i razy rzg nie byy daremne.
Zdradzie mnie i sprzedae, bo kady tutaj tak robi. Lecz ja - przerwa na chwil,
by jeszcze raz wytrze z potu czoo ojca Lukasa - ja nie postpi w ten sposb. Ci
ludzie, Baker efendi i sitt, uratowali mi ycie. Doznaem od nich dobra i wiem, e
oddabym za nich ycie. Ale robi to z wasnej woli, a nie dla zota.
Ojciec Lukas kolejny raz si rozemia. Chcia uderzy Saada, ale chopak si
cofn. Stop przysun sakiewk bliej twarzy mnicha.
- Masz, nie zabierzesz jej z sob, w tej kwestii Amabile del Bono mia racj. Nie
zeresz jej ani nie wypijesz, jak sam powiedziae. Ciesz si ni, ojcze Lukasie.
Mnich si zachysn. Jzyk musia mu si zsun do garda. Od-kaszln krwi.
Panujcy w chacie zaduch, przesycony smrodem stch-lizny, wykrca Saadowi
odek. W cianach chrobotay karaluchy, dugie jak jego may palec. Zobaczy
szczura znikajcego pod siennikiem ojca Antona. Spod ciaa umierajcego
mczyzny dochodzi szelest i trzaski.
- egnaj, ojcze Lukasie - powiedzia. - Umrzesz, za to ja yj. Ciesz si, bo
umierasz ze wiadomoci, e nie wszystko poszo na marne, e nie wszyscy
jestemy tacy sami. Czy ta wiadomo nie jest dla ciebie pocieszeniem?
Odwrci si i nie zdy ju usysze odpowiedzi ojca Lukasa. Florence zapaa
go za ucho i przez niskie drzwi wycigna z chaty na zewntrz, w ciepe wieczorne
powietrze Saint Crobc.
Saad krzykn z blu i oburzenia. Zastanawia si, jak dugo tam staa.
Florence bya zaskoczona wasnym gniewem. Zapaa chopaka za ramiona i
potrzsna nim.
Co tam robie? Skd masz chinin? - krzykna, wyjmujc mu z rki butelk. Bya w kufrze z naszymi lekami! Ukrade j? - pytaa, - W len sposb dzikujesz
nam za wszystko, co dla ciebie zrobilimy? Saad paka, przeczco krcc gow.
Zorientowaa si, e nie wydusi z niego adnej odpowiedzi. Naraz poczua si
zmczona, bezgranicznie zmczona. Pucia Saada i usiada na paskim kamieniu w
cieniu namorzynu. Ukrya twarz w doniach. Miaa do tego wiata. Ale wyczua,
e Saad wci stoi niezdecydowany w miejscu, w ktrym go zostawia. Po chwili
usyszaa jego zbliajce si kroki. Gazki trzaskay pod jego nagimi, szerokimi
stopami. Jakby podchodzio do niej jakie dzikie zwierz.
Syszaa jego pacz.
- Sit, wybacz mi. Przecie syszaa, nie zdradziem was ani was nie okradem.
Sitt, wszystko ci zawdziczam. Jeli mnie zostawisz, wskocz do Nilu, do krokodyli.
W caym moim yciu nikt nie by dla mnie taki dobry jak ty i efendi!
Poczua, jak ujmuje jej do. Podniosa wzrok. Upad na kolana i caowa jej
rk, pokryt gsto krostami i ladami po ukszeniach. Otara oczy drug rk.
- Co tam robie? - spytaa cicho. Saad pokrci gow.
- Nie zrozumiesz, sitt, wybacz mi. Ci ludzie sprzedali mnie Amabile del
Bonowi. Gdybycie z efendim nie przyjechali do Chartumu, del Bono rzuciby mnie
na poarcie swoim psom. Chciaem zemsty. Nie zrozumiesz.
Florence uniosa brwi.
- Dlaczego sdzisz, e ci nie zrozumiem? Saad wzruszy ramionami.
- Jeste sitt. Skd moesz wiedzie, jak to jest by niewolnikiem? Przez chwil
siedziaa w milczeniu przed Saadem, ktry klcza
przed ni, wycigajc ku niej wewntrzne strony doni. W drzewach nad nimi
co zaszumiao, pewnie mapa, ptak, a moe jaszczurka. Zawahaa si, ale w oczach
Saada wci widziaa pytanie. W kocu podja decyzj. Zacza rozpina guziki
mankietu przy rkawie. Jeden po drugim. Kiepsko jej szo, palce bowiem
odmawiay posuszestwa.
W oczach chopca widziaa, e jej nie rozumie.
Zaraz, Saad, poczekaj" - pomylaa.
W pewnej chwili niemal si ucieszya, e bdzie moga podzieli si z nim swoj
tajemnic. W kocu odpia wszystkie guziki. Rkaw
zwisa luno. Wiatr chodzi jej skr, gdy zacza wysoko podwija materia.
Saad zmarszczy czoo.
Florence odwina rkaw a do ramienia i odwrcia je w stron chopca. Oczy
Saada zrobiy si okrge. Jej rana si zagoia, pozostawiajc po sobie czyst blizn,
ktrej ksztat przypomina ksiyc w nowiu, ksiyc Sulejmana. Wci by
wyranie widoczny. Przesanie, ktre bdzie mona odczyta przez cae jej ycie.
- Sitt - wyszepta Saad.
Florence nie miaa pewnoci, czy w gosie chopca usyszaa przeraenie, czy
moe zdumienie.
- Teraz wiesz, dlaczego ci rozumiem - powiedziaa krtko, po czym opucia
rkaw do nadgarstka. Saad skin i zacz zapina jej guziki. Florence przycigna
do siebie jego gow i mocno go obja. Saad si do niej przytuli. Siedzieli tak
oboje, a w oddali Morlang kaza kucharzowi uderzy w gong oznajmiajcy por
kolacji. Nadszed czas, gdy naleao wrci do domu. Saad podnis gow, wsta i
wycign rk do Florence. Pomg jej wsta.
- Czy kiedykolwiek miaa w sercu tak nienawi, sitt? Nienawi, ktra kazaa
ci zabi albo umrze? - zapyta.
Florence popatrzya na dziedziniec, na ktrym rozbysy nocne ogniska. Z
listowia dochodzi szelest. Pooya rk na ramionach Saada i ruszyli do domu
Morlanga.
- Tak, nienawidziam. Ale wiesz, co jest najlepsz zemst? Saad milczco
pokrci gow. Florence czua ciepo jego ciaa.
- Pozostanie przy yciu. ycie to najlepsza zemsta na kim, kto wyrzdzi ci
krzywd.
Noc opada na okolic tak nagle jak kurtyna. wiat misji w Saint Croix zamar
na moment. Florence miaa wraenie, e ciemnoci pochaniay jej sowa i myli,
robic z nich sw tajemnic.
Ciao Sama byo twarde i domagao si pieszczot. Podczas podry sta si
jeszcze bardziej uminiony, chocia wydawao si to niemoliwe. Florence
pozwolia, by cign jej przez gow koszul, i rozkoszowaa si powiewem
powietrza na skrze. Czua jego usta pieszczce jej szyj delikatnymi pocaunkami i
wdrujce coraz niej. Zatrzyma si, zlizujc z jej skry krople potu. Odrzucia
gow do tyu, opierajc si o poduszk i o cian kabiny.
Nie odpowiedziaa, tylko zacza porusza biodrami. Czua Sama, jego ycie i
mio, wchodzi w ni gboko, raz po raz, a i on krzykn] i zlany potem ciko
opad na jej plecy. Ich oddechy si zespoliy.
Wrd panujcej dookoa mierci potrzebujemy ycia i mioci. Tak, to
najlepsza zemsta" - pomylaa z umiechem na ustach, zasypiajc mocno przytulona
do Sama.
Chyba ni - pomyla Sam. - Florence ley obok mnie. Sysz jej oddech. W
takim razie kto jeszcze tak gono tu oddycha? Kto si ukry w mroku kabiny?"
Nasuchiwa w ciemnoci. Nie, to nie by sen. Bardzo wyranie sysza czyj
oddech, stumiony i wiszczcy. Florence spokojnie leaa koo niego na ku,
zwinita w kbek jak may kociak. Pocaowa jej nagie rami i po cichu, nie robic
haasu, sign ponad ni na oparcie krzesa, gdzie wisia w kaburze jego pistolet.
Oddech sta si duszy, wolniejszy, jakby szukajcy siy. W ciemnoci nie mg nic
dostrzec. Nieproszony go nie zadawa sobie trudu, by ukry sw obecno.
- Kto tam jest? - zapyta Sam. W swoim gosie sysza resztki snu. Nie otrzyma
adnej odpowiedzi. Mimo to mia wraenie, e zauway na drzwiach przesuwajcy
si cie. Niech to diabli, zaraz mu pokae! Nikt nie bdzie si wkrada do jego
kabiny!
Odbezpieczy bro i z lekkim trzaniciem odcign kurek.
- Licz do trzech. Pniej strzel! - ostrzeg. Nie byo odpowiedzi. Znw
oddech.
- Raz... - zacz. - Dwa... i...
- Nie! - wykrzykn eski gos.
Samowi z osupienia omal nie wypad z rki pistolet. Poczu, e palce kobiety
zacisny si wok jego nadgarstka. Sign za siebie i pchn okiennic. Do
ciasnego pomieszczenia wsczyo si ksiycowe wiato.
- Bacheeta! - zawoa zdumiony.
To bya czarna niewolnica z pewnego plemienia, daleko na wschodzie kraju.
Sam musia kupi j i jej siostr. Mczyni nie chcieli sami mle mki na swoje
podpomyki.
- Efendi, umieram! - usysza jej gos.
- Bzdura - rozemia si. - Tak szybko si nie umiera. Co si stao? Chwyci jej
rk. Miaa wilgotn skr. Padao?
Pod wpywem jego dotyku Bacheeta krzykna z blu. Sam pocign j ku
oknu.
- Mwi, e sitt i ty zapacicie mu za to. Jeli jemu nie uda si dokona zemsty,
wwczas zrobi to za niego Amabile del Bono. Del Bono poprzysig zemst tobie i
sitt, cay Chartum o tym wie. Del Bono jest teraz kilka dni drogi od Gondokoro.
Bellal i wszyscy jego ludzie pomog del Bonowi, jak przyjdzie co do czego objani cicho chopak.
Sam wymierzy Bellalowi jeszcze jednego kopniaka.
- Wyno si, nim zapomn o wszystkich chrzecijaskich przykazaniach wysycza przez zby.
Bellal odpez w cie, pod oson ciemnoci. Saad pokrci gow.
- Powiniene by go zabi, teraz miae doskona sposobno, efendi. Bellal
bdzie ci sprawia kopoty.
Sam poszed wolno w stron odzi. Saad szed za nim. Diahbiah" staa
spokojnie na Nilu, ktry w tym miejscu staa niemal nieruchomo. Na niebie
pokazay si pierwsze przebyski wiata. Przeklta noc mina i nadszed dzie,
prawie jak nieoczekiwany prezent. Bolao go rami, a skr mia wci mokr od
krwi i potu. Mio z Florence, jej blisko sprzed kilku godzin, wydawaa si teraz
minionym, niemal zapomnianym sennym marzeniem. Wszystko, co czyste i pikne,
zdawao si bardzo odlege. Gdy Sam wrci na pokad, siewka zaintonowaa sw
monotonn pie i pierwsze hipopotamy wynurzay grzbiety z przybrzenych
trzsawisk. Ich mdre oczy zerkay na Sama ciekawie z chlupoczcych fal Biaego
Nilu. Strzygy uszami, jak gdyby chcc wyczu jego nastrj. Jedno zwierz
rozdziawio paszcz, jakby do ziewania. Midzy jego grudkowatymi zbami
natychmiast przysiada czapla zotawa, ostrym dziobem wyszukujc resztki
poywienia.
Sam odwrci si do Saada.
- Przepij si troch. Pniej uderz w bben i zwoaj ludzi. Zrb im musztr.
Bierzemy kurs na Gondokoro. Na noc przybijemy tam do portu. Bdziemy czeka.
- Czeka? Na co, efendi? - zapyta Saad.
Sam zastanowi si przez chwil. Poczekamy na zakoczenie mego snu. Na
kres tsknoty". Opanowa melancholi.
- Na efendich Speke'a i Granta. Na rozwizanie najwikszej zagadki wiata.
Ostatniej zagadki. Poczekamy te na konsula Pethericka. Oto cel naszego
oczekiwania.
Sam wszed do kabiny. By zmczony. Bardzo zmczony. Czy wszystko miao
pj na marne? Tyle trudu i nakadw?
Zajty wasnymi mylami nie zauway, jak Saad pokrcil gow i zamrucza
co pod nosem.
- Czekanie na Amabile del Bona nie jest zdrowe.
Chopak si odwrci, podnis paski kamie i puci kaczk po wodzie,
pomidzy tustymi ciaami hipopotamw. Na Nilu rozprysy si kropelki wody, a
pniej wszystko wrcio do normy. aden z hipopotamw nie podnis nawet
gowy. Ta obojtno - pomyla Saad - wszyscy powinnimy j posi. Moe
efendi powinien by bardziej podobny do hipopotama? Bez wtpienia byby wtedy
szczliwszym czowiekiem".
To pomylawszy, odwrci si i ruszy w gr nadbrzenej skarpy. Mia zamiar
uderzy w bben i kaza mczyznom wiczy. Wiedzia, e musztra nie wypdzi
niechci z ich serc.
ROZDZIA 8
Gra Lardo wrzynaa si wskimi klinami w wody Biaego Nilu, tworzc ostre
raty. Florence dostrzega pierwsze ciao dryfujce na falach. Odsuna si od relingu
Diahbiah" i zderzya si z Richaarnem, ktry stal za ni niczym ochronna ciana.
Przestraszya si i cicho krzykna,
- Co to jest? - spytaa, wskazujc na unoszce si na wodzie zwfoki, ku ktrym
wycigay paszcze pierwsze krokodyle. - Co im si stao?
Czujc obecno stojcego za sob Richaarna, odwaya si rzuci jeszcze jedno
spojrzenie za reling. Mczyzna mia rce zwizane z tylu na plecach. Brakowao
mu doni. Jego ramiona i rozmoczone kikuty jeszcze raz wynurzyy si z wody, a
pniej jaka tajemnicza sia wcigna ciao w gb suddu.
Florence zakrya doni oczy. Gdy opucia rk, po zwokach nie byo ladu.
Sudd nakry je dywanem z pnczy.
Richaarnjej nie dotyka, tylko odezwa si cicho:
- W dalszej podry zoliaczymy wicej lakich rzeczy. Duo, duo wicej, sitt.
Tak postpuj handlarze niewolnikw z mczyznami z plemienia Bari, gdy uda im
si ich schwyta. Kobiety i dzieci porywaj w niewol, natomiast mczyzn, ktrzy
w obronie swoich on i dzieci atakuj ich zatrutymi strzaami, zrzucaj z
przybrzenych raf na poarcie krokodylom. Ludzie Bari boj si takiej mierci
bardziej ni kuli czy stryczka.
- Ale dlaczego nie maj doni? - spytaa Richaarna.
- Rce zatrzymuj jako trofea. Amabile del Bono ma w swoim domu pokj, w
ktrym cae ciany obwieszone s domi.
Diahbiah" pyna przed siebie, zbliajc si do Gondokoro. Z masztw
dochodziy pierwsze okrzyki wzywajce zaog, by rozpocza przygotowania do
przybicia do portu. Florence widziaa, e Sam przej kolo
nowily mae fartuszki z pere lub metalowych kek, nic wiksze od figowego
licia. Sam zauway, e na ich skrze nie byo ani jednego woska, poza wenist
kp na rodku gowy, ozdobion pirami. Na ramionach i wok pasa miay
tatuae, ktre smaroway dodatkowo ochr i tuszczem. Ich ciaa wyglday jak
pokryte rybi usk. wieciy si w socu niczym wieo wypieczone cegy.
Kobiety niemiao pozdrawiay Sama i zaraz szybko odwracay oczy, pieszczc
dzieci lub rozgldajc si za nowym ziarnem do zmielenia.
Wyczu ich myli i uprzejmie uchyli kapelusza.
Czy to ten biay mczyzna, ktry nie przyjecha po to, by rabowa i zabija?
Czy to w ogle moliwe? Na pewno kama i zdradzi ich tak samo, jak wszyscy inni
przybysze. By moe chcia je podstpnie wykra, zada im gwat, rozbi ich
rodziny i zamordowa mw, a na koniec sprzeda w niewol, gotujc im los
gorszy od mierci. Podejrzeway, e niewiele si rni od reszty obcych, ktrzy w
oczekiwaniu na kolejn ekspedycj w gb ldu umilali sobie czas pldrowaniem,
gwatami i mordem. Przypuszczalnie by taki sam jak mczyni, ktrzy odbierali
im wolno.
Dziesi dni drogi" - pomyla Sam, idc dalej. Tyle dzielio ich od obozu
handlarzy, ostatniego obozu przed nieznanym wiatem, ktry si za nim zaczyna.
Dziesi dni drogi. Potem rozstrzygnie si mj los.
Czego powinienem sobie yczy? eby Speke nie y? A moe eby y, ale by
nie zdoa odnale rda Nilu, rda mej tsknoty? Tsknoty wszystkich ludzi?
By ponis klsk?"
Sam z powrotem wsun na gow kapelusz i szed wolno do swojego obozu. Z
jego chaty unosi si dym. Wygldaa spokojnie i zapraszajco. Jego rodzin byli
Florence i Saad. Czego powinienem sobie yczy? Nie mam pojcia".
Jego stopy zostawiay lady w czerwonym kurzu. Za chwil delikatny wiatr je
zasypie. W powietrzu taczyy drobne ziarnka pyu. Obejrza si za siebie.
Wszystko znw wygldao tak, jakby nigdy go tam nie byo. Jakby nigdy nie
postawi stopy na afrykaskiej ziemi. Jakby jego marzenie o odnalezieniu rda
Nilu nigdy nie istniao.
- Efendi, jestemy godni. Mamy do podpomykw i warzywnej papki. Od
wielu dni nie upolowae adnego krokodyla ani hipopotama. Dzi w nocy
pjdziemy do wioski Bari i przyprowadzimy wou. I kobiety! Po-
trzeba nam wicej niewolnic. Pracujemy jak zwierzta i nie mamy nikogo, kto
by nam w nocy posuy.
Sam podnis wzrok znad map, ktre wanie studiowa w cieniu akacjowego
drzewa. Te same mapy, ktre przysa mu kiedy Murchison. Papier zrobi si wiotki
i amliwy od wielokrotnego rozwijania, zwijania i obracania w rkach. Niektrych
nazw nie dao si odczyta. Sam potrzebowa duszej chwili, by dotary do niego
sowa mczyzn. Ustawili si w pkolu midzy nim a jego chat. Wsta. Wola
mie chat na oku. Florence dostaa rano wysokiej gorczki i nie chcia si od niej
zbytnio oddala. Z miejsca, w ktrym siedzia, mg swobodnie obserwowa
wejcie.
Belal wyglda ponuro. Przestpowa z nogi na nog, okazujc niecierpliwo.
Na co czeka? W jego oczach pojawi si jeszcze jaki inny, nieokrelony bysk.
Puapka? Sam poczu narastajcy gniew, ale opanowa emocje.
- Mam wraenie, e w Chartumie wyraziem si do jasno. Nie ma mowy o
pldrowaniu ani braniu niewolnikw - odrzek spokojnie.
Bellal skin gow. Zdawao si, e by zadowolony z otrzymanej odpowiedzi.
Da znak i raptem w rkach mczyzn pokazay si maczugi i baty gotowe do
zadania ciosu. W Chartumie Sam wypaci kademu z nich z gry piciomiesiczny
od. Wierzy, e dziki temu bd mu wiernie suyli. I to wanie na nich miaby
polega w najtrudniejszych godzinach swojego ycia! Czyby ju wszystko byo
stracone?
Nie namylajc si duej, zacz dziaa. Postpi krok do przodu i zapa
Bellala za konierz. Zdawao si, e mczyni wok niego tylko czekali na to, eby
Sam ktrego z nich zaatakowa. W mgnieniu oka poczu na sobie uchwyt rk,
szarpnicia, cios spadajcy na rami, pniej jeszcze jeden na plecach. Bolao. Nogi
si pod nim ugiy, maczuga trafia go pod kolanami.
- Saad! - krzykn, prbujc jednoczenie sign po przytroczony do pasa
korbacz. - Saad! Bij w bben! Rwny takt! Marsz!
Saad zacz z caej siy wali w bben. Tymczasem Arab rozemia mu si w
twarz, mimo e Sam w dalszym cigu trzyma go mocno za gardo. Nagle poczu
jego rce na grdyce. Gwatownym ruchem odsun od siebie mczyzn, zamachn
si i zdzieli go pici w nos. Bellal cofn si o krok i pomaca si po twarzy.
Midzy palcami pokazaa si krew. Bellal rykn i Sam zrozumia, e Arab da znak
do ataku.
Ludzie wok niego zawyli i skoczyli na Anglika. Zaczli go szarpa.
Sam usysza krzyk Saada. Glos chopaka zaton w panujcym jazgocie. Bellal
zarechota. Mczyni wrzeszczeli.
- Niewierny psie! Chcemy niewolnikw! Chcemy koci soniowej!
- Amabile del Bono ma racj! Wyprawa z tob na nic nam si nie zda, a do tego
cignie na nas gniew Allaha!
- Wszyscy zginiemy! Zabi efendiego!
Mczyni wydawali gardowe wrzaski, zacieniajc krg wok Sama. Sam
krzycza. Wykrzykiwa rozkaz za rozkazem. Do jego uszu dociera stumiony
dwik bbna Saada. Do diaba, wszyscy powinni rozumie po angielsku!
Prbowa wzi gboki oddech i w tej samej chwili otrzyma cios w skro. Na
moment ogarny go ciemnoci. Ale nim zamkn oczy, zdy zauway, e grupa
nacierajcych mczyzn niespodziewanie si rozstpia.
Pad strza, pniej jeszcze jeden. Uciski zelay.
Otworzy oczy i zobaczy Florence ze strzelb opart o biodro.
Mczyni otoczyli ich szerokim koem. Sam potar doni skro. Co ona tu
robi? - pomyla. - Przecie gorczka przykua j do posania. Rano nie miaa nawet
siy usi".
Zauway, e opara si na strzelbie, wspieraa si na niej i chyba niewiele
mogaby teraz z ni zrobi. Florence i bro! Kiedy si zarzekaa, e nigdy jej nie
dotknie.
Usysza jej gos.
- Co to ma znaczy?! Psy!
Luf strzelby dgna plecy jednego z buntownikw. otr upad na kolana i
spuci gow.
Florence odetchna gboko, zbierajc siy.
- Zdrajcy! - zawoaa. - Wasze matki musiay si parzy z wieprzami!
Mczyni pomrukiwali, obracali w rkach bro i niezdecydowanie
przestpowali z nogi na nog. Na wszelki wypadek trzymali si na bezpieczn
odlego od Florence. Wiedzieli, e zasuyli na t zniewag. Sam strzsn z siebie
rce, ktrym nagle zabrako zdecydowania.
- To bunt, Florence.
W jego tonie byo mniej zdecydowania ni w gosie Florence.
- Kto jest przywdc? - usysza jej pytanie.
Wskaza na Bellala, ktry trzyma si za okrwawiony nos. Florence si
zawahaa, po czym mocniej przysuna do siebie strzelb. Spod opalonej skry
zacinitych doni przewiecay biae kostki. Na jej nagim ramieniu wida byo
napite minie. Mwia dalej:
wtedy miaa si zacz powana wyprawa. Rzecz jasna sitt i efendi nie
potrzebowali alkoholu tak, jak kiedy ojciec Lukas.
Saad odwrci gow i poprzez korony drzew popatrzy w kierunku misji Saint
Croix w dole Nilu. Odr napywajcy do osady znad rzeki wywraca mu odek.
Odpady pochodzce od ponad tysica ludzi, ktrzy tu teraz przebywali, mieszay si
z bagnistym suddem. mierdziao gorzej ni mier, ktr widzia w twarzy ojca
Lukasa. Nie wiedzia, czy mnichw ju pochowano. Moe tak, moe nie. Nakreli
kolejne kko i nastawi uszu. Nie powinno mu umkn ani jedno sowo.
Sitt podesza do mczyzn. Miaa na sobie niebiesk sukni z obcis gr i
szerok spdnic. W rkach trzymaa tac, na ktrej stao kilka szklanek i paska
butelka z ginem. Saad obserwowa ich dyskretnie spod przymknitych powiek, jak
si tego nauczy w misji w Chartumie. Spostrzeg, e Speke i Grant podzikowali
wprawdzie sitt, ale wcale na ni nie patrzyli. Poczu zo. Kim bya jego sitt? Moe
niewolnic? Mimo wszystko nie ruszy si z miejsca.
Florence wrcia do chaty i Saad zobaczy, e Speke pochyli si do przodu i
pooy rk na ramieniu efendiego.
- Baker, kim ona jest? Gdy ci widziaem po raz ostatni, bye onaty z
Henriett! - zawoa z oburzeniem. Oburzeniem, ktre nie pasowao do tego wiata,
Sam wyranie to poczu.
Sam nala do szklanek troch ginu.
- Henrietta nie yje. Panie, wie nad jej dusz. Florence jest moj on przed
Bogiem, chocia nie przed ludmi. W kadej kwestii jest mi rwna.
Saad usysza w gosie Sama ostrzeenie. Ale Speke i Grant najwyraniej go nie
dosyszeli. Teraz Grant pochyli si do przodu. Skra jego twarzy bya
zaczerwieniona.
- To szalestwo przywozi tu z sob kobiet. Gdzie j poznae? Wypi
niewielki yk ze swojej szklanki i chudymi palcami przejecha
po dugich, zapoconych wosach.
Saad zobaczy Florence stojc w cieniu chaty. Czy ona te syszaa kade ich
sowo?
Sam nie znalaz od razu odpowiedzi na pytanie Granta. Koysa napojem w
szklance, w t i z powrotem. Krtka przerwa w konwersacji wystarczya Speke'owi,
by si rozemia.
Jego miech jest podobny do szczekania psa" - pomyla Saad.
W dalszym cigu nie spuszcza oczu z Florence, a jednoczenie nastawia ucha.
Speke sign do kieszeni na piersi swojej koszuli i wyj z niej jaki papier.
- Tu masz map, ktr naszkicowalimy z Grantem zgodnie ze swoimi
przypuszczeniami. Musz by z tob szczery, Baker. - Powid palcem po papierze.
- Tutaj jest Jezioro Wiktorii. Z tego rda Nil pynie na pnoc. Ale za wodospadem
Karuma rzeka leniwie pynie na zachd. Nie udao nam si przeledzi jej biegu.
Gdy dalej na pnocy znw znalelimy rzek, pyna silnym nurtem z
poudniowego zachodu.
- Tak? - zapyta Sam. - Dlaczego nie moglicie pj z nurtem? Przecie bylicie
przez dugi czas w pobliu tamtego zakola.
Ze zmarszczonym czoem studiowa dusz chwil mapk rozoon na stole
pomidzy mczyznami.
Saad wycign szyj, ale nie udao mu si nic zobaczy.
Speke pogadzi si po brodzie. W wieczornym wietle jego policzki wydaway
si zapadnite, a spojrzenia oczu nie dao si zauway. Zacz mwi:
- Krl Kamrasi, ktry tak dugo trzyma nas w niewoli, powiedzia, e za
Jeziorem Wiktorii rzeka przez kilka dni pynie na zachd i wpywa do drugiego
jeziora, zwanego Luta N'zige. Z Luta N'zige zbiera jeszcze wicej wody i ze
zwikszon si pynie dalej na pnoc, w nasz stron.
- Znalaze to jezioro? - spyta Sam ochrypym gosem. Saad zobaczy, e
podnis szklank do ust, ale nie pi.
Speke i Grant znw na siebie spojrzeli. Nastpnie Speke pokrci gow.
- Nie, mwi ci prawd, Baker, bo bez tej wiedzy aden z nas trzech nie moe
wrci do Anglii. Mwi ci prawd, bo czekae tu na mnie. Spenie to, co ten otr
Petherick obieca Krlewskiemu Towarzystwu Geograficznemu. Zaczekae tu na
mnie i teraz twoj odzi i z twoj pszenic mog wrci do Chartumu. Sam, chc ci
podzikowa. Musisz dopeni mojej misji. Podejmiesz ekspedycj do krlestwa
Kamrasiego.
Sam skin, a na twarzy Speke'a ukaza si wski umiech. Grant spuci oczy.
Speke cign:
- Miej si na bacznoci przed Kamrasim. Jest podstpny jak w. Nie pozwoli
nam szuka jeziora Luta N'zige. Musisz wkupi si w jego aski i napeni go
trwog. Musisz przekupi go prezentami i zagrozi mu broni. Musisz si
zorientowa, kto jest jego przyjacielem, a kto wrogiem, kto on, a kto crk. Moe
wtedy ci si uda. Jest nieobliczalny. Musi ci si uda! Znajd to jezioro, Baker.
Prosz! Znajd drugie rdo Nilu. Dopiero wtedy zagadka Nilu znajdzie swoje
pene rozwizanie - przyzna
Duron obruszy sie w mylach Saad. - Pycha przed upadkiem chodzi. Nawet
nie chc wiedzie, co wyprawia w lesie z kobietami plemienia Kamrasi. Przecie z
jakiego powodu krl musia si rozgniewa na Spcke'a, nie baczc na jego
podarunki, pery i amunicj". Na temat zachowania Speke'a Saad sysza co nieco od
tragarzy z ekspedycji del Bona.
Saad wsta i otrzepa spodnie. Najwyszy czas, by wyda polecenia
kucharzowi, ktry mia przygotowa kolacj" - pomyla poirytowany. Co wisiao
w powietrzu. Bellal i jego bunt. Amabile del Bono, Mohammed Her i ich rozmowy z
Sakim przy nocnym ognisku. Moe bdziemy musieli sami wyruszy nad to
przeklte jezioro". Sysza, jak sirr i efendi miali si z wyran ulg. Pniej Sam
unis szklank w wieczorn czerwie nieba.
- Za trzy dni wyruszamy! - zawoa.
Oj tak, co si wydarzyo. Ich podr znw miaa cel.
Cel tak odlegy i nieosigalny, jak tylko mona sobie wyobrazi.
ROZDZIA 9
Nad ocienionym stawem obok gaju tamaryndowcw panowa obojtny spokj.
Wok pni oplatay si hibiskusy, a na ciek zwieszay si cikie od rosy kwiaty
surmii. Midzy korzeniami jednego z drzew wylegiwa si zwinity w Na jego
uskowatym ciele wida byo wybrzuszenie kryjce nie do koca strawion kolacj.
Florence miaa wraenie, e jest jedynym czowiekiem na ziemi, ktry zdy
si ju obudzi. Saad opisa jej dokadnie drog nad wod, lecz dopiero po duszych
poszukiwaniach zdoaa odnale wsk len ciek. Jaka kobieta z plemienia
Bari wskazaa jej kierunek niemiaym gestem, przy ktrym zadzwoniy niezliczone
bransolety zawieszone pomidzy jej nadgarstkiem a okciem,
Florence rozchylia sitowie i stana nad brzegiem. Jaka przestraszona czapla
uniosa si w powietrze. Jutro zamierzali wyruszy. Nie byli pewni dokd. Nie
wiedzieli, kto bdzie im towarzyszy.
Bez wtpienia Saad i Richaarn. Chciaa si nacieszy t chwil spokoju. Zebra
myli, zapomnie. Zapomnie, jak Petherick i jego ona wyszli niespodziewanie z
lasw Gondokoro. Jak oboje zapewniali o swej niewinnoci, nie przyznajc si do
udziau w han-dlu niewolnikami i koci soniow. Zapomnie, jak Speke obraa!
Pethericka, jak zagrozi, e w Londynie go zrujnuje. Petherick mia mu przyj z
pomoc, tymczasem nie byo go na miejscu. Tragarze przyznali, e Petherick
handlowa na wasn rk niewolnikami i koci soniow. Obcina zmarym gowy
i obgotowywal je w celach naukowych, jakby stanowiy trofea. Chciaa zapomnie,
jak Kate, ona Pethericka, zaklinaa Speke'a, by nie ocenia pochopnie jej ma i
postara si dostrzec jego dobre cechy. Na prno. Petherick by zrujnowany, a jego
kariera konsula dobiega koca. Speke i Grant zabrali Diahbiah" z czci zapasw
i poeglowali z powrotem do Chartumu.
siat bel, po pidziesit kilo kada. Dokadnie obliczy, ile pere, miedzianych
obrczy, ryu, soli, kawy, cukru, mki, lekarstw i amunicji by w stanie unie kady
z ludzi. Ludzi, z ktrych Sam nie widzia teraz ani jednego. Osy i wielbdy nie byy
przygotowane, jak kaza, lecz wasay si po placu, muskajc owosionymi
wargami krzaki, z ktrych cz bya trujca. Wielbdami zwykle zajmowa si
chopiec, zwierzta zeray bowiem wszystko, co wpado im w zby. Ale adnego z
dzieci nie byo wida. Do skrzy dobieray si wanie pierwsze kohorty biaych
mrwek. Pod wpywem ich kwanej liny skra, drewno i papier przemieniay si w
py.
Jedynie Saki, mrukliwy dowdca Sama, przysiad na jednej ze skrzy i na
niewielkiej planszy gra sam z sob w mankal.
- Saad, bij w bben! Goniej! Mocniej! Saad! Saad? - woa Sam. Tego ranka
byo mu na przemian gorco i zimno. Z jakiego powodu chinina zdawaa si nie
zbija gorczki mimo sporej dawki, jak zay. Wci nachodziy go dreszcze, coraz
silniejszymi falami.
- Saad! - zawoa jeszcze raz.
Wygldao na to, e chopak te gdzie przepad.
Saki podnis gow i si zamia. Pniej wrci do gry. Pionki bao wydaway
klekoczcy dwik, spadajc do dokw planszy. Poza tym wok panowaa cisza.
Nienaturalna cisza.
Nagle uniosa si zasona przysaniajca wejcie do chaty. Zobaczy Florence
wychodzc na dwr z ciemnego wntrza. Bya bardzo blada i mocno trzymaa za
rk Saada. Sam zmarszczy czoo, gdy zobaczy, jak szybkim krokiem podesza do
Sakiego. Nim ten zdy podnie wzrok, Florence zapaa go za rkaw, zmuszajc,
by wsta.
- Czy ludzie s gotowi do drogi?
- Oczywicie, sitt - odpar Saki z niedbaym umiechem. - Musisz jedynie wyda
rozkaz do wymarszu.
Florence go szturchna.
- Wanie to robi. Gotowi do wymarszu! Juczcie osy, zwijajcie namioty i
szaasy. Wyruszamy, nim soce stanie wysoko na niebie!
Sam dostrzeg, e w oczekiwaniu na reakcj Sakiego jeszcze bardziej zblada.
Zacisn do na rkojeci swego raylleya. Saki spoglda na ni i nie mia zamiaru
si ruszy.
- Sukinsynu! Nie syszae, co powiedziaam? - zapytaa.
Saki si skrzywi i splun z niesmakiem w piasek przed jej stopami. Florence
odwrcia si do Sama.
Saad ma racj, Sam. Podsuchal ich. Dzi w nocy przed naszym wyjazdem maj
zamiar wykra bro i amunicj, a nas zabij przy najmniejszej prbie oporu.
- Brednie - stwierdzi Saki.
- Wszystko syszaem! - potwierdzi Saad, podchodzc do Sakiego, ktremu
siga ledwo do ppka.
Saki wymierzy mu kuksaca, a chopak upad na piach.
- Zdrajca! - usysza Sam okrzyk Saada. Saki si zamia.
- To ty jeste zdrajc. Nikt nie pjdzie z tym chrzecijaskim psem, ktry jest
twoim panem, taka jest prawda. Razem z Richaarnem moecie ponie skrzynie.
Bawcie si dobrze. A teraz mam zajcie. Mohammed Her wyjeda wanie po
bydo i kobiety. Chc i z nim.
- Mohammed Her? - zdziwi si Sam. - Przecie jedziemy razem. Mczyzna
opar rce na biodrach.
- Tak ci si wydaje - odezwa si w tej samej chwili Mohammed Her,
wyoniwszy si spomidzy chat niczym duch. Jak na ironi, zarzuci sobie na rami
strzelb Sama.
- Wanie ruszamy. Twoi ludzie id ze mn. Jeli przyjdzie ci do gowy, by za
nami jecha, zabij jak psa ciebie i twoj kobiet. Rozkaz Amabile del Bona.
Sam podszed do Sakiego i energicznym ruchem wycign papiery z kieszeni
na piersi jego kaftana. Wrd nich byy zapisane nazwiska jego ludzi i wysoko
wypaconego odu. Szybkim krokiem poszed do sypialni i zanurzywszy piro w
atramencie, napisa w poprzek listy duymi literami: BUNTOWNICY. Nastpnie
odda dokument Sa-kiemu.
- Jeli uda mi si wrci ywym, zapacisz za to w Chartumie, Zostaniesz
powieszony w imieniu krlowej Anglii.
Saki i Mohammed Her zarechotali.
- Moesz wrci do Chartumu albo zdechn. Ale w tym lesie na pewno nie
postawisz nogi - powiedzia Mohammed Her, wskazujc na otaczajc ich
nieprzeniknion cian zieleni.
Sam poczu, jak rodzi si w nim bezsilna wcieko. Zapa za kor-bacz wiszcy
u jego pasa.
Mohammed Her ledzi wzrokiem jego ruchy i mia si. Zdawao si, e tylko
czeka na wybuch Sama.
Sam oprzytomnia.
pomnie. Sani zakl. Nad tamta okolic nadchodzi ju deszcz. Gdyby deszcz
ich dogoni, albo karawana deszcz, wwczas musieliby czeka tydzie po tygodniu,
miesic po miesicu.
Florence delikatnie ustawia Tetela za Filfilem i ruszya ladem Sama. Zjedali
ze zbocza w poszukiwaniu miejsca na obozowisko, zostawiajc w tyle cignc si
powoli karawan. Sam wskaza przed siebie i odwrci si do niej.
- Tam, przy tym samotnym figowcu. Tam si zatrzymamy. A ja pjd na
polowanie. Niech mnie diabli, jeli dzi wieczorem nie zjemy na kolacj antylopy
albo zebry! Bdzie uczta, urzdzimy uczt!
- Powiedziae przed chwil, e zatrzymamy si przy samotnym drzewie? zapytaa i rozejrzaa si dookoa. Otaczao ich morze twarzy. Na stepie pokazywao
si coraz wicej ludzi, ktrzy zmierzali w stron miejsca ich planowanego obozu.
Biegli i podskakiwali w takt wasnej muzyki. Przed sob mieli okoo piciuset, a
moe nawet szeciuset wojownikw z twarzami pomalowanymi ochr i popioem, a
w ich sfilcowanych wosach koysay si muszle, pira i pery. Florence zauwaya
uki przewieszone przez ich ramiona, strzay wystajce z koczanw i ostre
szpikulce wczni. Czy i te byy zatrute, podobnie jak strzay wojownikw Bari? Ich
myli zagubiy si wrd wrzaskw mczyzn, ktrzy teraz okryli ich w tacu,
tworzc kilka krgw. Wyskakiwali wysoko w powietrze, podnoszc obie nogi, a
pniej znw gronie przykucali, podczogiwali si do nich, na zmian przysuwajc
si i odskakujc. Syszaa dyszcy oddech, gdy ich ciaa szybko unosiy si w gr.
Florence zmuszaa si ze wszystkich si, eby ze wstrtu, a przede wszystkim z
wyczerpania nie zakry rkami uszu i oczu, by si odci od przeraliwego
przedstawienia. Mczyni wci si przybliali. Florence czua ich zapach, smrd
kz, krowiej krwi, tuszczu, popiou, dymu i ziemi. Zamkna oczy. Skulia si w
sobie i krzykna, gdy ktry z tancerzy j musn, potrci i popchn.
Wyczua, e Sam sign do wiszcego u pasa rewolweru i do strzelby,
przytroczonej do jukw obok niego. Otworzya oczy. Saad opowiada, e niektre z
tutejszych plemion zjaday ludzi, e wprawdzie woleli dzieci, ale w okresach godu
brali rwnie kobiety. Podobno najpierw rozbijali ofiarom czaszki o pie drzewa,
uderzajc dotd, a z nieborakw uszo ycie. Pniej ich patroszyli i piekli na
ronie nad ogniskiem, dokadnie tak samo jak upolowan gazel.
ROZDZIA I O
Saad wbi oczy w ziemi przed sob. Wallady siedzia na jego ramieniu, a
waciwie powinien by tam siedzie. Zwierz byo niezwykle zaniepokojone, Saad
jeszcze nigdy go takim nie widzia. Nawet wtedy, gdy jego wielbd osun si w
przepa. Wallady podskakiwa na jego ramieniu, apa go za wosy, wspina si na
gow i wyciga szyj, jakby chcia wyjrze daleko na rwnin, na ktrej kilka
godzin temu zniknli Sam i Florence. Pniej krzykn gono, kiedy jaki kamie
trafi go w gow. Ukucn na karku Saada i popiskiwa obraony, wygadzajc
swoje czarno-biae futerko.
Saad si rozemia, nie zwaajc na kurz wciskajcy si do jego krtani.
- Tak, przyjacielu, uwielbiasz dokucza innym, ale sam tego nie znosisz. Jak
Kuba Bogu, tak Bg Kubie - powiedzia mapce. Tak wanie byo. Wallady arliwie
kocha Florence, w razie potrzeby akceptowa te efendiego jako swego pana,
tubylcw za, tragarzy i handlarzy niewolnikw przeladowa artami i kpin.
Mimo to Saad odwrci si do tragarzy i pogrozi im pici.
- Dajcie spokj Wallady'emu! - zawoa.
- Zamknij dzib, pajczaku, w przeciwnym razie ka ci popdzi i znw
zjedziesz z urwiska odpar Bellal i splun.
Saad mlasn uraony.
- Efendi ci jeszcze pokae, Bellal - odci si. Zdawa sobie spraw, jak sabo
zabrzmiay jego sowa na tym wzniesieniu ponad bezkresn rwnin. Chcia si
znw odezwa, ale Wallady zacz piszcze i bolenie zaciskajc apki na jego
wosach, wskoczy mu na ramiona.
- A kiedy z efendim bdzie koniec, map ugotujemy na kolacj -doda Bellal.
- Dlaczego miaby by koniec z efendim? - zapyta Saad, opierajc rce na
biodrach. Zebrawszy ca odwag, na jak byo go sta, zastpi
drog Bellalowi. Niech mnie diabli porw, jeli ustpi temu podlemu
ajdakowi" - pomyla.
Karawana staa w miejscu. Osy skorzystay z okazji, by si na chwil pooy.
Niektre tarzay si w kurzu, porykujc z radoci, jak sprawiaa im ta
nieoczekiwana kpiel. Kilka paczek spado na ziemi, bransolety i woreczki z
perami poturlay si w piach.
Bellal si rozemia.
- I tak jeste ju prawie martwy, czarnuchu, wiem, co mwi. W Ellyrii jestemy
umwieni z Amabile del Bonem, a dokadnie mwic, z jego praw rk
Mohammedem Herem. Zaczeka na nas albo my na niego. Wtedy twj efendi bdzie
mg nare si piachu i zdechnie.
Saad pokrci gow. Bellal znw si zamia i uderzy kijem w ydki chopaka.
- Bdziesz moim niewolnikiem, mam to obiecane. Nie martw si, lubi maych
chopcw.
Z tymi sowami odwrci si do swoich ludzi, uczyni nieprzyzwoity ruch
biodrami i wszyscy mczyni ryknli miechem. Saad zauway, e kilka
niewolnic, ktre pieszo towarzyszyy jedcom, odwrcio oczy. Jedna z nich
oczekiwaa dziecka Bellala. Saad j rozpozna. To bya kobieta, ktrej tamtej nocy w
Gondokoro efendi uratowa ycie. Prgi, ktre Bellal wyci w jej ciele korbaczem,
zdyy si zagoi. Bellal nazywa j swoj zebr i w drodze popdza kijem, gdy
potrzebowaa odpoczynku.
W tym momencie z oddali dobieg odgos wystrzau. Odbi si echem po nizinie.
Z uschnitego drzewa podniosa si gromada spw i niby ciemna chmura
poszybowaa ku rwninie. Saad patrzy za nimi, szukajc cienkiej smuki dymu po
wystrzale. Tam musieli by Sam i Florence. Przysoni doni oczy, ale w dole nie
udao mu si nic dostrzec.
- Naprzd! - zawoa i posadzi Wallad/ego na ramieniu. Nie zwaa na Bellala,
ktry z oblenym umiechem przesia mu w powietrzu causa, a nastpnie obliza
wargi.
Florence pakaa i kurczowo trzymaa si Sama, ktry adowa dwulufow
strzelb. Jego palce dray, ale zdecydowanym gestem uoy bro w zagbieniu
midzy obojczykiem a szyj i wycelowa, zataczajc luf krgi wok nich. Dziki
temu dzicy utrzymywali pewn odlego.
Nic dziwnego - pomyla - Turcy albo del Bono ju tu byli, bo tubylcy znaj
bro i jej dziaanie. Jeli zgin, jeli Florence zginie, to zabierzemy kilku dzikusw z
sob na tamten wiat".
ramienia, gdy wycieraa ze skry i wosw kurz krew, ktra nie zdya jeszcze
zakrzepn.
- Jego ona! Kaddaab! Kaddaab! - zawoa stary, wytupujc nogami kko na
piasku. Kamca! Kamca! Uformowa skate palce na ksztat szponw, sigajc w
ich kierunku, jakby chcia ich pochwyci.
- Kaddaab! - krzykn jeszcze raz. Mczyni podchwycili to sowo i zaczli
jeszcze wcieklej wrzeszcze i skaka.
- Kaddaab! Kaddaab! - rozlegao si wok nich niczym oskarenie. Starzec
wykorzysta zaskoczenie Sama i odebra mu flint, ktr skierowa ku niebu i
wystrzeli. Huk strzau rozbrzmiewa przez jaki czas powracajcym echem. Stary
rozemia si ostro i pogrozi broni w stron gr.
- Wybacz, Florence - wyszepta Sam. Skina gow i zamkna oczy. W uszach
huczay im szalone gosy barbarzycw. Sam pomyla, e to ostatnie dwiki w ich
yciu.
Naraz zalega cisza. Otworzy oczy i rozejrza si ze zdumieniem. Wok
panowa spokj, od strony setek mczyzn nie dochodzi ani jeden szmer. Gdzie w
oddali sycha byo jedynie bben, natarczywy, jednake nie tak grony jak
wezwanie nagary, wielkiego wojennego bbna.
Garbus rzuci si w piach na kolana. W jego lady posza reszta wojownikw.
Otaczao ich morze pochylonych, koyszcych si plecw.
Sam prbowa wyjrze z cienia i popatrze w jasne poudniowe wiato, lecz
biae, ostre promienie za bardzo go olepiy.
W tej samej chwili tum si rozstpi. Przez dugi szpaler wojownikw zmierza
w ich kierunku jaki wysoki mczyzna. Bez wtpienia by ich wodzem. Mczyni
oddawali mu cze, zaintonowali cich melodi, falujc ze zmieniajcym si
nateniem. Mczyzna by nagi, a jego skra, w ktrej noem wycito starannie
blizn przy blinie, byszczaa w popoudniowym socu niczym tafla lustra. Na
gowie mia idealnie uformowany hem z pozaplatanych sfilcowanych wosw
przeplatanych muszlami, perami i pirami. Sam przymruy powieki. wiato
bolenie kuo go w oczy.
W nastpnej chwili musia si umiechn, a pniej gono si rozemia. Wsta
i wycign ramiona. Wyczu, e Florence spojrzaa na niego w osupieniu i
wcigna gboko powietrze. Nastpnie te wstaa i wytara rce o nogawki spodni,
klejce si od krwi i brudu.
***
Nie, nie pomylil sie. Patrzy przed siebie, w kierunku modego wodza.
Mczyzna byl nagi, ale niezupenie. Z tylu u jego pasa wisiaa nieco przybrudzona,
niewielka trjktna chustka z czerwonej tkaniny. Materia koysa si nad jego
siedzeniem dokadnie tak samo jak wtedy, gdy zosta przewizany w Gondokoro, po
tym jak mczyzna pozowa Samowi do rysunku.
Sam wsta i wycign na powitanie rce.
- Adda! - zawoa gosem penym niedowierzania, odwzajemniajc mocny
ucisk modego wodza. - Adda, Adda! - powtrzy jeszcze dwukrotnie, a
modzieniec odezwa si do niego po arabsku:
- Witam ci w moim plemieniu, efendi.
Nastpnie odwrci si i zacz krzycze na swoich ludzi. Niecierpliwie
machajc rkami, odgania ich do tyu. Garbusowi z lask wymierzy kopniaka, a
stary si przewrci. Bro Sama upada na piach. Adda uj flint, podnis starca,
po czym jeszcze raz nim potrzsn i przegoni.
Nastpnie, pooywszy Samowi rk na ramieniu, odda mu bro. W tej samej
chwili Sam dostrzeg swoj karawan pokonujc ostatni kawaek stromego zbocza.
Na czele pochodu zoonego z ludzi i zwierzt powiewaa flaga brytyjskiego
imperium. Widok trzepoczcej na wietrze czerwono-niebiesko-biaej materii
jeszcze nigdy nie wyda si Samowi tak pikny jak w owej chwili, pord szarej
ziemi i ska pooranych bruzdami przez deszcz. Odsun od siebie Add na dugo
ramienia.
- Mam dla ciebie duo prezentw! Miedziane bransolety i cudowne pery umiechn si.
Mody wdz te si rozemia.
- Chodmy, zaszlachtujemy wou. Niech przynios dzbany merissy! Tykwy i
mid! - powiedzia i rzuci za siebie rozkaz w kierunku wojownikw zastygych w
oczekiwaniu za ich plecami. Od tumu natychmiast oderwaa si grupka modszych
mczyzn, ktrzy szli, piewajc i podskakujc. Sam patrzy za ich oddalajcymi
si, dugimi cieniami. Potem westchn i spojrza na Florence, ktra staa obok niego
blada i milczca.
- C za wyborny pomys - odpowiedzia. Mimo godu i pragnienia stara si
sta prosto i pewnie. Richaarn zatrzyma karawan.
- Pomcie memu przyjacielowi rozjuczy zwierzta - rozkaza Adda swoim
ludziom. Sam widzia, jak tubylcy wsuwaj zwinne palce w miejsca, gdzie
plecionka koszy bya luniejsza, i sprawdzali ich zawarto. Wymacawszy
bransolety i pery, woali gono za siebie do swych pobratymcw. Coraz wicej
ludzi przychodzio rozadowywa pakunki.
S troch zbyt gorliwi jak na mj gust, ale c zrobi" - pomyla Sam, nie
przerywajc im pracy.
yli i tylko to si obecnie liczyo.
Wallady taczy naokoo mczyzn, robi miny i rzuca w nich kamieniami.
miali si, wykradajc dalej wszystko, co im wpado w rce. Sam dobrze widzia, co
si dzieje. Zerkn w stron Florence, ktra tylko wzruszya ramionami i te si
rozemiaa.
- Zacznijmy witowa - zawoa Adda z zadowoleniem i poda Florence tykw
napenion wie meriss. Przytkna upin do ust i pia chciwie. Piwo spywao
jej po obu stronach brody.
- Sitt, efendil - usysza Sam woanie Saada. Zobaczy, jak chopak podbieg do
Florence i obj j chudymi ramionami.
Nastpnego ranka, w pierwszych bladych promieniach wstajcego dnia, Sam da
sygna do wymarszu. Ptaki jeszcze milczay, a osada po wczorajszej zabawie nadal
pogrona bya w smacznym nie. Wyczerpane zwierzta leay smtnie pod
wyplecionymi z trawy pojemnikami z ziarnem, ktre wyglday jak wywrcone do
gry nogami ptasie gniazda. Kilka kur dziobao w piasku. Jedynie stary garbus by
ju na nogach, zgodnie z poleceniem, jakie poprzedniego wieczoru otrzyma od
Addy. Mia towarzyszy Samowi i Florence do krainy Ellyrii jako tumacz. Sta
wsparty na lasce z gow antylopy. Wiatr igra midzy pirami jego naszyjnika. Sam
przyjrza si jego markotnej, pooranej zmarszczkami twarzy. Ten mczyzna moe
uratowa nam ycie - pomyla. - Albo i nie". Dawno zdy si nauczy, e po
czarnych nie naley si spodziewa takich samych zachowa jak po biaych.
Rwnie dobrze mona byoby oczekiwa od dzikiego konia tego samego co od
ujedonego, penokrwistego wierzchowca. Odwrci si, kontrolujc ustawienie
zwierzt w pochodzie i baga tragarzy. Saad niecierpliwie przebiera palcami na
cuglach. Dotychczas by przyzwyczajony uderza w bben, gdy wyruszali. Bben,
ktry teraz, rozgnieciony i zapomniany, spoczywa gdzie na dnie przepacistego
urwiska, zdajcego si przedziela t krain na dwie czci.
Sam zauway, e i Florence w oczekiwaniu siedziaa ju na Tetelu. Wallady
skuli si przed ni w siodle i z powrotem zasn. Jego plecy unosiy si i opaday,
cichutko mrucza, prawie jak kot. Florence bya blada i unikaa jego spojrzenia.
Wiedzia, e potrzebowaa spokoju. Pniej. Za dzie" - powiedzia sobie.
w pojedynk. Ofiar opadaa chmara setek, czy nawet tysicy owadw, zbia w
ciemny, miercionony obok i niemal natychmiast pozbawiaa nieszcznika ycia.
Florence zerkna za siebie. Wielbdy i osy, ktre musiano co chwila rozjucza
i od nowa zaadowywa, zostay daleko w tyle. Jeli oboje z Samem przeyjemy
przepraw przez t przecz, bdzie to znaczyo, e ani Ibrahim, ani Mohammed Her
jeszcze tu nie dotarli. W pewnym sensie bardziej obawiam si tego Turka ni
dowdcy Amabile del Bona. Ludzie Ibrahima s bardziej lubiani od trupy
Maltaczyka" - rozmylaa, przygldajc si dwm cieniom suncym po
kamieniach. Drgna przestraszona, ale zaraz si uspokoia. Cienie naleay do pary
wielkich szarych ptakw, ktre podniosy si do lotu z gniazd nad urwiskiem.
Powietrze na przeczy spczniao od koszmarnego skwaru. Pot spyn jej do oczu,
poczua pieczenie. Ju niedaleko. Wiedziaa, e jeeli w cigu kilku najbliszych
minut nie zostan zabici, wygraj wycig z handlarzami do krainy Ellyrii. Na
kamieniu, tu obok kopyta Tetela, wylegiwa si w socu skorpion, czarny i
bezpieczny w swej skorupie. Mia schowane do. Florence wytya such,
szukajc w ciszy odgosw kopyt reszty karawany. Nie, nic.
- Uwaaj, Florence - usyszaa przyciszony gos Sama.
Chcia unikn echa. Spojrzaa do przodu. Przed sob mieli bardzo stromy
spadek, prowadzcy w d pocitego rozpadlinami dna przepastnego jaru, ostrzejszy
i sigajcy gbiej ni wszystkie urwiska, ktre dotychczas zdoali pokona.
cigna cugle, kierujc konia w kierunku zbocza. Tetel parskn, a k sioda
bolenie wpi si w podbrzusze Florence. Woda w bukaku cicho zachlupotaa.
Przed ich oczami rozpostara si dolina Ellyrii, poronita naprzemiennie lasem
i stepami. Jakie pidziesit czy szedziesit mil dalej zaczynao si skpane w
mgielnych oparach pasmo bkitnych gr. Ich szczyty zanurzay si gboko w
chmurach. Nie byo wtpliwoci, e zbliaa si pora wielkiego deszczu.
- Jestemy prawie na miejscu. Jeszcze jakie dwadziecia minut i bdziemy si
mogli cieszy zwycistwem nad Turkami. Udao nam si dojecha przed nimi.
Florence spojrzaa przez rami w stron przeczy, ktr zostawili za sob.
Wok niezmiennie panowaa niczym niezmcona cisza. Gdzie si podziaa ich
karawana? Nic nie byo sycha. adnych krokw ani uty-
mu, gdy pierwszy raz ujrzaa Sama. Naraz beztroska cisz zmcil jaki dwik.
Tam, w oddali, ludzie i osy.
Wyprostowaa si, pospiesznie wcigna na siebie przepocon koszul i
naoya na gow kapelusz.
Nie mylia si. Uderzenia kopyt, gosy, niezadowolony ryk osa. Nareszcie s
ich ludzie! Wielbdy stpay niemal bezgonie, delikatnie stawiajc na ziemi
szerokie kopyta. Wiedziaa, e ich nie usyszy. Doskonae miejsce na odpoczynek
przed ostatnim etapem drogi do Ellyrii. A Saad powinien mie jeszcze w jukach
resztki myda, ktre kazaa przygotowa w Chartumie z olejku migdaowego.
Dziki Bogu torba z mydem nie spada razem z wielbdem z urwiska.
Sam te si obudzi. Unis gow i nasuchiwa. Pniej umiechn si do niej i
zacisn pi na znak zwycistwa. Cieszy si. Dali rad. Wygrali wycig z
Turkami, na razie.
Wsta, by wskaza ludziom drog do miejsca postoju. Niebawem wszyscy
pojad do osady plemienia Ellyria, nie niepokojeni przez wrogo nastawionych
handlarzy prbujcych podburzy przeciwko nim tubylcw. Florence westchna.
Koniec sielanki, niedugo musz rusza w dalsz drog. Gosy, stuk kopyt i
trzaskanie gazi byy coraz bliej. Za chwil ich zobacz.
- Nasza karawana, nareszcie! - zawoaa z ulg, przysiadajc obok Sama na
kamieniu. Z tego miejsca miaa dobry widok i bya widoczna dla zbliajcego si
pochodu. Znw zdja z gowy paski kapelusz z szerokim rondem i mokrymi
palcami przejechaa po sklejonych, przepoconych wosach. Pniej zacza
wymachiwa kapeluszem.
Cay czas machaa, starajc si zwrci ich uwag. Pierwsi jedcy przejechali
przez przecz i skierowali si w stron rda. Nie moga dostrzec wrd nich
Saada. Waciwie nikogo nie rozpoznaa. Pewnie z powodu ostrego wiata albo
zmczenia, ktre patao jej figle.
Machaa i machaa, a spord gazw i drzew wyaniao si coraz wicej
mczyzn, ktrzy kolejno si do nich zbliali, a pniej mijali miejsce ich postoju.
Machaa jeszcze, gdy midzy blokami granitowych ska ukazaa si flaga karawany.
Materia byszcza jak plama czerwonej farby, na ktrej skrzy si srebrny
pksiyc, sierp o kocach ostrych jak n. Za nim posuwa si pochd, wski i
zowrogi niczym czarna mamba. Coraz wicej mczyzn, z ktrych aden nie
podnis rki w gecie pozdrowienia. Florence przestaa liczy, gdy po okoo stu
pidziesiciu jedcach z gstwiny wysza
ROZDZIA I I
Zwierz ryczao aonie. Mimo licznych razw kijem wzbraniao si przed
zrobieniem kroku do przodu, zaraajc sw aoci pozostae osy. Niektre
pooyy si z powrotem na gorcej, piaszczystej ziemi. Przewracay oczami i
zaciskay wargi na tych zbach z pragnienia i wycieczenia.
Jeli jeszcze troch polez, niedugo podejd do nich pierwsze leopardy" pomyla Saad, nic nie pojmujc. Bellal i Saki musieli to robi specjalnie, eby
opni podr i uniemoliwi im swobodne przejcie przez tereny Ellyrii. Czynili
wszystko, by umoliwi Mohammedowi He-rowi albo Ibrahimowi dogonienie ich
karawany i po rebelii do nich doczy. Ktrego razu wycili bdn drog w
gszczu drzew elaznych. Gstwina stawaa si coraz bardziej zwarta. Saad o mao
nie porani ramion o poszarpane czarne kamienie. Bellal si upar. - Tylko t drog
moemy pojecha, adn inn! A nagle wyrosa przed nimi gadka,
nieprzenikniona skalna ciana. Wiele godzin zabrao im zawrcenie karawany,
przepakowywanie bagay i powrt. Bellal i Saki przez cay czas gwizdali i
podpiewywali. Innym razem rozerway si worki na grzbiecie wielbdw.
Ogldajc poszarpany materia, Sam wyranie zobaczy lady ostrego noa Bellala.
Stracili wiele kilogramw kawy i soli. Pniej ktry osio mia kolec w kopycie.
Albo cier pod torb przy siodle, ktry sprawia mu bl. Saad zagryza zby. Myla
o Florence. Przypomnia sobie mdro, ktr mu przekazaa podczas spotkania z
ojcem Lukasem i ojcem Antonem. Mimo to walczy! z sob. Czu w sobie ywy zew
dzikiego, wolnego jestestwa, spierajcy si z niezbyt kompletnym wychowaniem,
jakie otrzyma u mnichw. Bellal wyszczerzy zby. W Saadzie wzia gr Afryka.
Cienka zapora chrzecijaskiej mdroci, ktrej i tak nigdy do koca nie udao mu
si zrozumie, pka jak pod naporem powodzi. Gdy Bellal, wskazujc okrzykiem
bdny kierunek, zepchnl worek z grzbietu wielbda, Saad poczu, jak wzbiera
w nim potny, pierwotny gniew.
Rozleg si brzk, jakby co si rozbio. Czy to skrzynia, w ktrej Sam trzyma
swoje instrumenty, a midzy nimi kompas i termometr? W kadym razie w rodku
musiao by co drogiego sercom Sama i Florence.
Przeklty pomiot parszywej suki, spodzony przez sodomitw i winie! - Saad
zacisn palce na korbaczu. - Skoro Bellal nazywa t biedn niewolnic zebr i mia
przy tym tyle radoci, mog mu zafundowa identyczny wzr" - pomyla chopak.
Bellal opar si o granitow ska. Zdawao si, e przysza mu do gowy jaka
myl. Unis dubb i wysika si na kopyto jednego z wielbdw. Nastpnie
wyszczerzy do Saada zby w szyderczym umiechu.
- No, nasz dzielny may dowdco, dokd teraz jedziemy? Ktrdy prowadzi
najkrtsza droga do twojej sitt, by mg wreszcie zliza z jej obcasa gwna hien? Uda, e si zastanawia. - Czy Amabile del Bono kaza ci kiedykolwiek zere
gwno? Nie? W takim razie naprawi to niedopatrzenie, jak tylko staniesz si moj
wasnoci.
Saad zsiad z wielbda i stan przed Bellalem. Patrzy w gr na jego twarz i
czu jego niewiey oddech. Podnis korbacz.
Bellal opar si na ole i pooy okie na grzbiecie zwierzcia. Nadal zjadliwie
si umiecha.
Saad wiedzia, e jego przeciwnik tylko czeka na to, co chcia zrobi. Czeka na
pierwsze uderzenie, by rozpta now rebeli. Mia dogodn sposobno, bo
Florence i Sam byli daleko. Ludzie Bellala stali niemo w napiciu, przygotowani do
skoku. Saki w oczekiwaniu stan przy Bellalu. Jego postawa przywioda Saadowi
na myl wa, ktry najpierw prostowa si ze spczniaym gardem, by zaraz
zaatakowa z niewyobraaln dla czowieka prdkoci. Plujca kobra. Pryskaa
jadem w oczy, skd trucizna byskawicznie trafiaa do krwiobiegu.
Saad poczu, e wcieko ustpuje z jego trzewi. Przecie on nie by adn
plujc kobr. By z tymi mczyznami sam na przeczy Ellyrii. Mia dopiero
dwanacie lat. Co powinien zrobi, jak wyj z opresji?
Rka z korbaczem zacza mu ciy. Bat zwisa w d, dotyka piachu. Bellal
unis brew. Czekam, zdawa si mwi.
W kocu midzy Bellalem i Saadem wyrs Richaarn. Jego due, cikie ciao,
na ktrym skra byszczaa w popoudniowym socu niczym wgle ogniska
zagaszone wod z bukaka, stworzyo mur midzy mczyzn a chopcem.
Richaarn, Jego piersi nie zdoay okry nawet
koszule efendiego, ktre ten mu oddawa. Golymi rkami wyrwa przed chwila
kilka mniejszych drzew elaznych.
- Spokj - rzek Richaarn gosem, w ktrym brzmiao wspomnienie domowego
ogniska i pieczonej kozy. - Spokj, musimy dotrze do Ellyrii. Efendi na nas czeka.
Na pewno jest ju na miejscu - nakaza, patrzc w oczy Belalowi i Sakiemu. Dwaj
mczyni zamienili z sob szybkie spojrzenia.
- Na pewno - powtrzyli tajemniczo.
Richaarn z cichym wistem wypuci powietrze midzy zwinitymi wargami.
Saad wiedzia, e i on wiedzia. Prawdziwy sprawdzian mieli dopiero przed sob.
Nie mieli pojcia, co Bellal i Saki planowali zrobi w Ellyrii razem z ludmi
Amabile del Bona albo Ibrahima, ale ich zachowanie nie wryo nic dobrego.
Richaarn podnis rk.
- Dalej! Yalla! - zawoa. - Bellal, zaaduj sobie na plecy pakunki, ktrych nie
uniesie twj osio z cierniem w kopycie. Pniej si nim zajmiemy. Yalla!
Bellal zawaha si, a pniej odwrci. Splun i zacz zdejmowa bagae z
plecw osa. Jednake zamiast woy je sobie na plecy, wyda ostry gwizd.
Niewolnice siedziay nieruchomo w kucki na zakurzonej ziemi. Z ich grupki wysza
powoli kobieta noszca jego dziecko.
- Dalej, zebro - rozkaza Bellal, wskazujc worek wacy najmarniej
pidziesit kilo.
Saad, ktry siedzia ju w siodle, opar rce na ku. Nie mg nic uczyni. Bellal
rzuci mu zoliwy umiech, po czym kijem do poganiania osa wymierzy kobiecie
mocne uderzenie w kark, gdy ta wcigaa worek na obrcz, stabilizujc adunek na
jej gowie.
Kobieta jkna z blu i mozolnie si wyprostowaa. Z przodu zwisa jej ciki
brzuch. Z wysiku jej twarz jeszcze bardziej pociemniaa, nabrzmiae yy na
skroniach pulsoway. Belal dla rozrywki zada jeszcze jeden cios. Saki si
rozemia.
Saad zobaczy, e Richaarn odwrci gow.
Dalej. Musieli jecha dalej. Saad wiedzia, e Richaarn mia racj.
Usysza, jak niewolnica Bacheeta woaa co do innych kobiet. Bacheeta, druga
z kobiet, ktre efendi tamtej nocy uratowa.
Jej sowa brzmiay jak zachta. Nie mwia w dialekcie Bari, w ktrym zwykle
porozumiewaa si z towarzyszkami.
Saad odwrci si do niej.
Nie powiedziaa.
Dlaczego nie?
Usyszaa w jego gosie tumion zo i dotara do niej prawda. Jeli nie mia
cierpliwoci nawet dla niej, oznaczao to, e nie potrafi sobie poradzi z
rozczarowaniem i zmczeniem, z wycieczeniem duszy i ciaa. Musz mu pomc"
- postanowia.
- Porozmawiaj z nim - rzeka cicho. - Prosz.
Osio Ibrahima zacz si zaatwia i Ibrahim ustawi go tyem do miejsca, gdzie
siedzieli Sam i Florence. Nastpnie cmokn, popdzajc zwierz.
- O czym miabym z nim rozmawia? O tym, jak sobie wyobraa swj pogrzeb?
Z najwiksz przyjemnoci. Spy na pewno mi pomog. Lwy te nie powinny
poprzesta jedynie na nas - odpar, znw podnoszc pistolet. Strzsn rk
Florence.
Osio Ibrahima znw szed naprzd. Tym razem Florence bya bardziej
stanowcza. Chwycia za luf i wyja bro z jego rki.
- Sam, posuchaj mnie, nawet jeli pniej nigdy wicej nie bdziesz chcia mnie
sucha. Tak, Ibrahim nas pobi. Wygra, to prawda. Bdzie w Ellyrii przed nami.
Lecz jeli teraz si z nim nie sprzymierzysz, bdzie za pno. Wszystko pjdzie na
marne. Okae si, e zmarnotrawie majtek i siy. Czy naprawd jeste zbyt
dumny, by wszystko uratowa, zamieniajc jedynie kilka mdrych sw z tym
czowiekiem? Czowiekiem, od ktrego moe wszystko, ale to wszystko zalee.
Sam, przecie jeste mdry, prawda?
Sam popatrzy na ni badawczo i nic nie powiedzia. Ale po sposobie, w jaki
przygryza doln warg, poznaa, e rozwaa jej sowa. Niewiele mylc, cigna
dalej:
- Zawoaj go. Porozmawiaj. Zaoferuj mu podarunek. Mied, pery, dywany,
bro, twoj ukochan strzelb, wszystko, czego zechce. Negocjuj. Na Boga,
porozmawiaj z nim! Najwaniejsze, e to nie Mohammed Her ani Amabile del
Bono. Potrzebujemy Ibrahima!
- Co miabym mu zaproponowa? Ma do broni i bagau - warkn, ogldajc
swoje kolana. Jego ciao zmienio si w mur, bastion nie-dopuszczajcy rozsdku
ani ustpstwa.
- Czy Speke nie mwi, e adnemu handlarzowi nie udao si dotd przedosta
na terytorium krla Kamrasiego? e na jego terenach znajduj si nieprzebrane
skarby? Zoto i tabuny soni z gowami cikimi od kw? - zapytaa cicho.
Ibrahim przestpil z nogi na nog. Przy tym ruchu jego dubha zmarszczya si
jak czoo Ibrahima.
- Zysk? O jakim zysku mwisz, kobieto? Co moesz mi zaproponowa? - spyta.
- W kraju, do ktrego zmierzamy, nigdy nie postaa stopa adnego handlarza. To
kraj krla Kamrasiego. Pagrki i doliny, yzne, pene wszelakich skarbw,
wszystko, czego mogaby zapragn twoja dusza i dusza Koorshida Agi. Zoto,
drogie kamienie i ko soniowa, wicej, ni mgby sobie kiedykolwiek
wyobrazi. Ponadto nasza krlowa okae wdziczno wszystkim, ktrzy nam
pomogli, i ukarze tych, ktrzy nam szkodz.
Zauwaya, e zacz si zastanawia. Wodzi po niej oczami, raz j widzia, za
chwil znw nie, tak samo jak owego wieczoru w misji Saint Croix, gdy po raz
pierwszy spotkaa go razem z Koorshidem Ag. By handlarzem, ale wiedziaa, e
mia swoje zalety. Czule kocha swoj on z plemienia Bari i wspln creczk,
ktre z nim podroway.
Poczua obok siebie obecno Sama. Byoby jej atwiej, gdyby wiedziaa, e w
ni wierzy, jak zawsze. Odchrzkn i rwnie si odezwa.
- Salaam, Ibrahimie - pozdrowi tak cicho, e zrywajcy si wiatr niemal ponis
z sob jego sowa.
- Salaam, efendi - odrzek Ibrahim. Kilka razy si zakoysa. Znak, e si
odpry. Osty muskay jego dubb, wczepiajc swoje mae kolczaste gwki w
mikk bawen. Osio prbowa dosign ich swoimi owosionymi wargami.
Soce schodzio niej za horyzont.
- Musisz wybra, Ibrahimie. Jeste naszym przyjacielem czy naszym wrogiem?
Nie zapominaj, e dokonujesz wyboru rwnie w imieniu Koorshida Agi i jego
pomylnoci - rzeka cicho i dobitnie Florence.
Ibrahim skin gow. Zrozumia. Teraz szuka jedynie sposobu, ktry
pomgby mu zachowa twarz, wiedziaa o tym. Popatrzy ponad jej ramieniem na
ponce niebo, na ktrym nadcigajcy wiatr wycina gbokie bruzdy w zwalistych
masywach chmur.
- Ja sam nie jestem do ciebie wrogo nastawiony, efendi. Tylko moi ludzie.
Wszyscy uwaaj ci za szpiega. Poeracz wieprzowiny, ktry chce pooy kres
naszemu bogactwu i handlowi.
Florence skina bez sowa. Wane byo, eby Ibrahim mg si teraz
wypowiedzie. Turek zerkn na swj obz, rozbijany na rozlegym stepie niedaleko
wioski. Nastpnie wskaza na rose drzewo po drugiej stronie osady, gdzie
przechodzio stado zebr, a pasterze Ellyrii zaczynali
zwglonymi polanami. Florence jest laka jak Afryka. Jak byt absolutny. Bysn
niewielki pomie. Sam jeszcze raz dmuchnl i zbliy do niego such ga.
Pomie wspi si po niej, a pniej gwatownie przenis si na grubsze, wiee
polano. Teraz pjdzie gadko, powinno wystarczy ciepa. Opar si o dywan
zrolowany za jego plecami. Drugi taki dywan, misternie utkany we wzory z
indyjskiego jedwabiu, spodoba si Ibrahi-mowi. Podarowa mu go.
Sam zmieni pozycj. Doszli do porozumienia, Turek i on. Ibrahim jest teraz
moim sprzymierzecem, zawarlimy co w rodzaju sojuszu, ktrego nie potrafi
jeszcze nazwa. Sojusz w imieniu jego pana Koor-shida Agi, ktremu moje
odkrycia maj przynie bogactwo" - pomyla.
Umiechn si. Niech bdzie. Koorshid Aga zawsze okazywa mu przyja w
przekltym Gondokoro. Ledwo zdyli rozoy pod drzewem obz, gdy zza
palisady wioski Ellyria wyroili si tubylcy, gniewni, zaczepni i niebezpieczni jak
mordercze mrwki. Byli golusiecy, wysmarowani tuszczem i ochr, uzbrojeni w
oszczepy, maczugi oraz noe z otworami na palce. Ibrahim sta u jego boku,
pooywszy mu rk na ramieniu. Podarowa wodzowi Legge czerwon bawenian
koszul, ktr ten z luboci mitosi midzy palcami. Ze wszystkich otrw, jakich
widziaem w Afryce, ten Legge jest najbardziej podstpny i szczwany" - pomyla
Sam. Da mu w prezencie kilogramy pere i miedzianych bransolet. Wodzowi
prezenty nie mieciy si ju w rkach, ale mimo wszystko wskaza brod jeszcze na
rzd stojcych dalej koszy i workw.
- Co jest w rodku? - kaza zapyta. - Czy to nie do dobre dla mnie? Mj
brzuch jest duy i musicie zaspokoi mj gd.
W paczkach byyjeszcze butelki z ginem, niespodziewany dodatkowy zapas,
ktry Sam odkry w Gondokoro. Legge zapa butelk i jakby nigdy nic wla sobie
do garda jej zawarto. Teraz zapewne spa. Sam odwrci gow. Z osady Ellyria
nie dochodzi aden dwik. Umiechn si.
Ogie znw si rozpali. Rozkoszowa si ciepem i przymkn na moment oczy.
Przez powieki widzia wiato ogniska. To wanie jest Afryka - pomyla. Zamykanie oczu na nic si nie zda. Soce ju dawno mnie podziurawio, moje ciao
i dusz". Otworzy oczy i spojrza na wystajc z aru rkoje swojego sztyletu.
Uj j i delikatnie pocign, wysuwajc ostrze z gorcych wgli. Na czubku
wisiao co, co przypominao wiecc grudk metalu. Sam chwyci mocno rkoje
noa i podmucha na ma obrcz uformowan wok czubka ostrza. Kiedy bya
rodzinnym sygnetem White Bakerw,
ktry teraz, zmieni si w grub obrczk ze zota, jakby stworzon dla wskiej,
silnej doni o dugich palcach. Te donie wci sigay po jego ycic i wci je
ratoway. Czy zota obrczka moga wystarczy takiej kobiecie jak Florence?
Ponownie podmucha na keczko ze zota, ktre z wolna zastygao w przypadkowy
ksztat. Wygldao dziko i pierwotnie. Sam zamia si i odoy na kamie sztylet,
ktrym dawno temu na wyynie w Szkocji upolowa jelenia. Florence spaa. Obok
powstawaa dla niej obrczka. Sam chcia dopilnowa, a zoto przybierze
odpowiedni dla niej form. Potrzebowaa spokoju po wszystkim, czego dzisiaj
dokonaa. Bez niej ponisby ostateczn klsk. Bez niej wszystko poszoby dzi na
marne.
Bg mi wiadkiem" - pomyla i popatrzy w odlege niebo, na ktrym gwiazdy
utkay swoj sie. Midzy nimi poyskiwaa owa biaa wstga, ktrej nigdy nie
zauway na niebie w Anglii. Ciemny firmament wyglda, jakby by pokryty
kroplami rozlanego mleka. Bg mi wiadkiem - powtrzy. - Jeeli Florence mnie
zechce, jeli miaaby mnie zechcie..." Przekn lin i pomyla o swoim
pierwszym nieporadnym maestwie z Henriett, crk wiejskiego pastora, o
spdzonych z ni nocach, polegajcych bardziej na spenieniu obowizku ni na
prawdziwej radoci, o siedmiorgu dzieciach, z ktrych trjka zmara. To musiao
by ycie jakiego innego czowieka. On, nie, on narodzi si w chwili, gdy po raz
pierwszy ujrza Florence.
Gdy go zapytaa: Co chcesz robi, Sam? Jeste wolny i masz majtek".
Popatrzy w niebo.
W jego ciele rozchodzio si ciepo, spokj. Pooy si i poprawi zrolowany
dywan pod gow. Chcia tutaj zasn. Tutaj, pord gwiazd. Jedn z nich chcia
nazwa imieniem Florence. Tutaj, obok obrczki. Zoto przestao si arzy,
zastygajc w ostatecznym ksztacie.
Co chc zrobi, Florence?" - rozmyla. W kocu udao mu si zamkn oczy.
Wok niego i w jego wntrzu zapanowaa cudowna, doskonaa ciemno. Bg mi
wiadkiem, chc si z tob oeni".
Saad czeka. Czeka od momentu, w ktrym si dowiedzieli, e Ibrahim i efendi
mieli si porozumie. e razem zamierzali jecha do krainy krla Kamrasiego.
Bellal i Saki musieli podj decyzj. Wiernie suy efendiemu albo przej do
obozu Mohammeda Hera i na wszelkie sposoby utrudnia im podr. Podburza
plemiona, rozbija mosty, ukrywa studnie z wod, maskujc je suchymi rolinami,
oraz oczywicie aranowa nie-
winne drobne opnienia, na ktre nikt oprcz niego nie zwrci uwagi.
Tymczasem za dzie albo dwa zacznie si do nich zblia wielki deszcz. Deszcz,
ktry po drugiej stronie stepu EHyrii wisia w powietrzu wrd spowitych
bkitnymi mgami gr. Deszcz mia ich kosztowa miesice. Musieli czeka, gdy
nie bdzie mowy o adnej podry. Sitt policzya ju swoje mae brzowe torebki z
papieru, w ktrych trzymaa nasiona. Oznaczao to, e planowaa ustawienie chaty i
zaoenie ogrodu z warzywnymi grzdkami. Wreszcie bardziej urozmaicone
jedzenie ni tylko korzenie manioku, gorzkiego ugali, ktre porwnywaa z czym,
co nazywaa szpinakiem, ylaste miso antylopy i egipskie gsi, ktre efendi strzela
setkami w trawiastej sawannie, wzdu niewielkich rzecznych odng.
Saad czeka. Teraz wiedzia, jak si czuy sonie przed wielkim deszczem. Gdy
dni cigny si w nieskoczono, nieprzewidywalne, a i tak podobne do siebie.
Gdy niepewno i oczekiwanie wypeniay puca, serce i mzg mk swego trwania.
Nadchodz - mwi deszcz, mwi niepokj. - Ale nie powiem wam, kiedy przyjd.
Czekajcie na mnie".
- Legge, wdz plemienia Ellyria, to najwikszy zodziej w caej Afryce
- powiedzia cicho Sam do Saada podczas poegnalnej kolacji w Ellyrii.
Nastpnego dnia planowali wyruszy w dalsz drog na poszukiwanie owego
zapomnianego przez Allaha jeziora.
Saad potwierdzi. Legge bra penymi garciami, lecz zaciska pi, gdy mia
da co od siebie. Kz, warzyw czy drobiu nie pozwala wymienia za nic poza
bydem. Tymczasem Sam nie mg zaoferowa mu krw. W tej sytuacji wszystko,
co efendi mia do zaofiarowania, Legge przyjmowa w prezencie.
- Od czasu naszego przybycia do Ellyrii przynis nam jedynie garnek sodkiego
miodu dzikich pszcz. Zreszt i on jest ju pusty - rzek Sam i kopn niedue
naczynie, ktre potoczyo si w piach kilka metrw od ogniska.
Dzikujmy Bogu, e sitt w Gondokoro wszystko tak dobrze zaplanowaa" pomyla Saad. Na poegnaln kolacj efendi kaza ugotowa ry i pomiesza go z
miodem. Ludzie siedzieli po turecku wok ogniska, nad ktrym wisia kocio. W
rodku pyrkaa masa ryowa, a Florence du warzchwi nakadaa kademu spor
porcj. Zapanowa zgodny, peen oczekiwania spokj, mczyni z miskami w
rkach czekali na swoj kolej. Nawet tragarze efendiego i Bellal z Sakim zawiesili
bro, chocia jak zwykle mamrotali pod nosem, narzekajc na skromny posiek.
Raptow-
Ziemia del Bona! - splun Ibrahim. - Del Bono jest tym, co pozostawia po sobie
pies. Badamy nowe tereny. Nowe szlaki wymagaj nowych praw! Zwolnij drog,
Mohammedzie Herze, albo uyj siy.
- Zgodnie z obyczajem handlowym nad Biaym Nilem... - zacz Mohammed
Her, gdy Ibrahim odepchn go na bok, tak e Arab upad! na ziemi.
Ibrahim zwrci si do swoich ludzi.
- Pakowa zwierzta i wsiada! Jedziemy dalej do Tarrangolle. Niech
Mohammed Her zdechnie w tej dziurze we wasnych odchodach! Przeczekamy
deszcz w Tarrangolle. Yalla, ludzie!
Mohammed powoli wsta i ponuro otrzepywa zakurzon dubb.
Saad widzia, co si dziao w gowie Mohammeda. Jeli Ibrahim zabierze
niewolnikw, ko soniow i bydo z terenw Amabile del Bona, wwczas
wybuchnie potny konflikt midzy jego panem i Ko-orshidem Ag. Amabile
uczyni go odpowiedzialnym za ten zatarg. Tymczasem mia okoo szedziesiciu
mczyzn, ktrych mgby postawi przeciwko co najmniej stu pidziesiciu
uzbrojonym ludziom Ibrahima.
W tej sytuacji wola zachowa zimn krew, nawet gdyby mia straci twarz.
Saad zauway, jak Mohammed Her wymieni spojrzenie z Bella-lem. Sitt trzymaa
si nieco z boku, w cieniu namorzynowcw. Dobrze" - uzna Saad. Wallady
siedzia bez ruchu na jej ramieniu.
- Pakowa bagae i wsiada! Ruszamy! - usysza okrzyki efendiego.
aden z tragarzy Sama nie ruszy si z miejsca. Zdawao si, e rozkaz Sama do
nich nie dotar. Siedzieli w cieniu drzew, popijali meriss i macali piersi niewolnic
lecych obok nich. miali si i rozmawiali z sob jakby nigdy nic.
- Nie syszelicie, co powiedziaem?! Jedziemy dalej, do Tarrangolle. Tam
rozbijemy obz i przeczekamy deszcz - powtrzy Sam, tym razem troch goniej i
niecierpliwie.
Ibrahim siedzia na mule, a jego ludzie prawie skoczyli przygotowywa
adunki do drogi. Zachowywa si tak, jakby Mohammeda Hera w ogle nie byo i
wydawa ostatnie polecenia przed wyjazdem. Jego ona z plemienia Bari i maa
creczka siedziay ju przed nim w siodle. Obie ssay kawaek cukru, ktry dostay
w prezencie od sitt.
Saad zna efendiego i zauway delikatn zmian w zabarwieniu skry na jego
twarzy. Sam by bardzo, bardzo wcieky. Naleao mie nadziej, e zachowa
rozsdek.
ROZDZIA 1 2
Florence czua dotyk palcw, ktre pocztkowo niepewnie, a pniej coraz
mielej dotykay jej twarzy i goej szyi. Na powitaln uroczysto woya na siebie
sukni. Mikka niebieska bawena chodzia nag skr, rozpalon po kpieli w
miedzianej kadzi. W obcisym gorsecie, szerokich rkawach i wydtej spdnicy
czua si nieswojo. Strj krpowa jej ruchy i utrudnia oddychanie. Rano jak na
zo woya do niej naszyjnik z zbami lww. Sam unis brwi, ale nic nie
powiedzia. Rzemienna ptla naszyjnika ciasno ciskaa jej szyj.
Jaki nos zbliy si do jej uszu, zawaha si, powszy i wycofa si
zmarszczony. Usyszaa chichot jednej z dziewczt, badajcej dotykiem patki jej
uszu z dziurkami, w ktrych od lat nie byo kolczykw, a wskie kanaliki musiay
ju dawno zarosn.
Moda dziewczyna okazujca daleko posunit miao zmarszczya czoo i
zwrcia si do stojcego w tyle chaty Latuki, ktrego Commoro, wdz plemienia
La tuko, odda do dyspozycji Florence i Sama. Mody wojownik nalea do tragarzy
Ibrahima, ktry w kraju Latuko wykorzystywa go jako tumacza. Teraz, w
obecnoci kobiet, wojownik czeka cicho w drzwiach chaty. Jego mocne, nagie ciao
lnio tuszczem i ochr, wosy za, splecione z pasmami kory, tworzyy wspaniay
filcowy hem ozdobiony perami i muszlami porcelanek. Florence wiedziaa, e
uoenie tej misternej fryzury wymagao co najmniej omiu do dziesiciu lat.
Na pytanie dziewczyny mczyzna si rozemia i pokrci gow, jakby uwaa,
e plecie bzdury.
Florence zerkna niepewnie w jego kierunku, gdy przysuna si do niej druga z
dziewczt, tak samo modziutka i naga jak poprzednia. Raz i drugi niemiao
skubna jej warg, odsaniajc dolne zby Florence, a ujrzawszy, e adnego nie
brakuje, wydaa okrzyk udanego przeraenia i zasonia twarz rkoma.
- Moe nie jest on tego obcego? Powiedz, wojowniku, ile on ma ten biay
mczyzna i jak pozycj ona zajmuje wrd reszty?
- Czy podarowaa mu synw? Zapewne w dalekiej przeszoci, bo jest chuda jak
szczapa i dawno przekroczya wiek, w ktrym si rodzi synw - spytaa druga,
marszczc czoo.
- Dlaczego nie nosi ozdb? Jeli jest jego ulubion on, to dlaczego nie daje jej
ozdb?
Mody Latuko tumaczy najlepiej, jak umia, momentami nawet z penymi
ustami, albowiem kilka modszych kobiet odwayo si zaproponowa mu durr z
miodem.
- No wanie, dlaczego nie nosi ozdb? Gdzie pery w jej wosach? A obrcze na
szyi, acuchy z drogimi kamieniami i bransolety na ramiona? Dlaczego jej rce s
goe od nadgarstkw po okcie? To nie przystoi onie potnego mczyzny!
Florence odstawia wyciosan z drewna misk, z ktrej przed chwil popijaa
kwane kozie mleko. Napj, przypominajcy jej ajran z domu Sulejmana, orzewi
j i nasyci, ale na jzyku pozosta specyficzny nalot.
- Ale nosz ozdoby - zaprzeczya i ze zdziwieniem pooya do na naszyjniku
z lwich zbw, ktry Sam zaoy jej na szyj jeszcze w Chartumie.
Mia j chroni. Ochroni przed wszystkim, przed czym mogaby potrzebowa
ochrony.
Kobiety zamilky i patrzyy na ni osobliwym wzrokiem.
Najstarsza z wahaniem odstawia misk. Pochylia si do przodu i pomacaa
naszyjnik. Zastanowia si, a pniej mlasna jzykiem i z uznaniem skina gow.
Powiedziaa co do swych towarzyszek, na co te rwnie skiny i zaczy si
naradza.
Ich twarze wyraay harmoni, byo w nich milczce, doskonale pikno.
- Co mwi? - napieraa Florence.
- Powiedziay... - mody mczyzna si zawaha. - Mwi, e jeste lwic.
Twoje ozdoby to soce, powietrze, ziemia i woda. Jeste dniem, jeste noc. Jeste
deszczem i jeste susz, jeli twj m tak ci kocha, e nie dotyka adnej innej
kobiety poza tob. Tak powiedziay, sitt.
Opuci gow i odwrci si. Nastpnie wyszed z pmroku panujcego w
chacie w jasne wiato dnia. Dokd poszed? Florence si zdziwia. Na
poszukiwanie deszczu? Ostudzi dusz, ktr widok nagich, rozemianych, ale
niedostpnych dla niego kobiet napeni jeszcze wikszym niepokojem?
nikw. Wszyscy nie yj, efendi. Latukowie zostawili ich ciaa przed palisad
wioski. Ten czowiek mwi, e ley tam caa gra czaszek i koci rozrzuconych po
ziemi. wiee i bielusiekie, do czysta ogryzione przez spy. - Znw si rozemia. Wszyscy martwi - powtrzy z zachwytem. - Mohammed Her, Saki i Bellal.
Po tych sowach pad przed Samem na kolana i da znak pozostaym, by uczynili
to samo. Fala Latukw przyklka przed angarepem Sama. Widzia jedynie ich
pochylone, mocne karki.
- Efendi, twoja kltwa si spenia. Jeste wielkim, bardzo wielkim
czarownikiem. Teraz ludzie o tym wiedz. Ju nikt nie bdzie ci si sprzeciwia oznajmi Saad.
Niespodziewany gorcy powiew wiatru wymit Samowi z gowy wszystkie
sowa. Nie mia pojcia, co powinien powiedzie, wic tylko patrzy na Saada.
Czy chopak mwi powanie? Nie by pewien. Byszczce oczy Saada
wpatryway si w niego z uwielbieniem. Sam zauway w nich rado, dum,
zaufanie, a do tego wicej ycia, ni byo go na caej okolicznej sawannie.
Niewykluczone, e dodatkowo ukry si w nich jeszcze jaki dyskretny, bardzo
dyskretny szelmowski bysk, ale Sam nie by tego pewien.
Latukowie podnieli gowy.
- Morrte! Morrte, Mattat! - zawoali.
Nie baczc na upal i wycieczenie, pierwsi mczyni zaczli tupa i
podskakiwa z oywieniem. Wrd entuzjastycznych okrzykw zanieli Sama do
palisady miasta. Okrzyki przerodziy si w piew, a ludzie w podskokach podjli
jego rytm i zaczli taczy.
- Co to znaczy? Morrte, Morrte, Mattat? - zapyta Sam modego tumacza.
- Witaj, witaj, wielki czarowniku - odpar ten z dum.
,Morrte, Morrte, Mattat - pomyla Saad. - Mam nadziej, e Bellal narobi w
portki, nim zdech. W obliczu miertelnego przeraenia otworzyy mu si
zwieracze... Mam nadziej, e go rozpruli i wypchali jego ciao piachem. Mam
nadziej, e cierpia tak, jak chcia, bym ja cierpia. A Mohammed Her? Jego
misem spy mogyby si zatru. Szakale pewnie dostay rozwolnienia". Saad
wyobrazi sobie poszarpan bia dubb poplamion krwi i czerwony turban
wdeptany w piasek. Ogarn go radosny nastrj.
Przypomnia sobie, jak pewnego dnia przynis Amabile del Bonowi zbyt ciep
wod do golenia. Mohammed Her wymyli wtedy, eby go
Saad westchn.
- Commoro si boi, efendi. Znalaz si w kiepskim pooeniu. Jeli nie zacznie
pada, Lamkowie ofiaruj niebu swojego zaklinacza deszczu i wodza, by wreszcie
si nad nimi ulitowao i zesao deszcz. Podczas najbliszej peni podern mu
gardo. Szast-prast i po krzyku, tak po prostu. Commoro wolaby tego unikn,
prawda? W zwizku z tym musi znale inn osob, na ktrej jego ludzie bd mogli
wyadowa zo. Kogo, kto ponosi win za susz. Koza ofiarnego. A kto nim
bdzie, efendi?
Sam poczu si wyczerpany. Opuci ramiona. W tym kraju, w tej czci wiata
byo co, czego nigdy nie byby w stanie poj, gdyby nie podsunito mu tego pod
sam nos. Saadowi owo tajemnicze co" pyno w yach, podobnie jak innym
krew. Wiedza.
- No kt by? - zapyta Sam, ale nie oczekiwa odpowiedzi na swoje pytanie.
Florence staa w wejciu do chaty. Na ramieniu czego jej brakowao. Gdzie by
Wallady? Brakowao maej mapki i jej beztroskiej pogody ducha. Od wczorajszego
wieczoru nigdzie jej nie widziaa. Moe wysza na sawann w poszukiwaniu otworu
z wod? W takim razie niedugo powinna do niej wrci.
Poczua, e z tyu po cichu zbliy si do niej Saad. Oboje patrzyli przed siebie,
na Tarrangolle. Skwar znieksztaca obraz palisady, zmieniajc j w drgajc uud.
Od wizyty Commora upyn tydzie. Zapada cisza. Zbliao si poudnie z
osabiajcym skwarem, przypiekajcym ludziom mzgi do czaszek. Soce kuo w
oczy, drczyo je. Ludzie potrafili myle jedynie o wodzie. O wodzie, ktrej
chcieli, ktrej potrzebowali, ktrej skpio im niemiosierne niebo. Chmury
przepyway nad nimi pasmami, cienkimi jak nitki, ktre dopiero nad grami zbijay
si w kbki.
Zdawao si, e na dzisiaj skoczy si pochd goci, z ktrych kady chcia
dosta ktr z rzeczy rozdawanych hojn rk przez biaego mczyzn.
Lekarstwa, sl, pery. Zwykle stali w ogonku przed jego chat i czekali. W dugiej,
pozakrcanej kolejce czekali, a Sam kadego z nich wysucha i obejrzy.
Bezdzietnym kobietom dawa kostk cukru albo yk mki, modym wojownikom
rozdawa pira sjki, ktre przywiz z sob z Anglii. Wszystko mogo pomc,
jeli tylko miao si dostateczn wiar.
- To cud - odezwaa si Florence do Saada - e nie podnis si wikszy bunt.
Cud, e Commoro nas jeszcze toleruje.
lal sobie wod do gardla, za chwile drugi go odepchn i zacz apczywie pi.
Kobieta wrzeszczaa wniebogosy, przekrcia si, prbujc wsta, ale ZTIW j
przewrcili. Tymczasem ze wzgrza nadbiegy jej towarzyszki. Florence i Saad stali
w wejciu do chaty niezdolni wykona najmniejszego ruchu.
- Spjrz - wyszeptaa Florence.
Kobiety okaday mczyzn wszystkim, co wpado im w rce. Tuky si
dzbany. Florence syszaa brzk rozbijanych skorup i krzyki. Zobaczya, e kobiety
wyrway z rk napastnikw strzelby. Wymachiway w powietrzu rkami, wywijay
kolbami nad swoimi piknymi, dzikimi gowami. Florence dostrzega biae zby
odsonite do gryzienia i usyszaa gardowe wezwanie do ataku. Kobiety nasypay
piasku do lufy jednej ze strzelb, zalay j wod, a promienie soca scementoway t
mieszanin. Pomogy przyjacice wsta, upewniwszy si za, e poza rozbiciem
dzbana nic jej si nie stao, znw podniosy krzyk, ostry, twardy, pulsujcy w rytmie
falujcych jzykw i wibrujcych garde, ranicy uszy. Na palisadach miasta
poruszyli si stranicy, usyszeli woanie i podali je dalej. Bramy si otworzyy,
kobiety ze swymi drogocennymi dzbanami wbiegy do rodka, a kraty zamkny si
za nimi.
Pniej zapada cisza.
W Tarrangolle zapanowa cakowity bezruch. Naga martwota bya bardziej
przeraajca od najgorszej jawnej groby.
- Sam - wyszeptaa Florence tak cicho, e Sam bardziej domyli si jej sw, ni
je usysza. Podnis si z posania we wntrzu chaty i podszed do niej.
- Co tam? - zapyta, caujc j w kark.
- Mam wraenie, e Commoro dosta to, czego chcia - odrzeka. W jej gosie
brakowao siy.
- O czym mwisz? - zdziwi si. Otoczy j ramieniem. Jego rka leaa ciko
na jej kocistym ciele.
- O odwrceniu uwagi - powiedziaa krtko. - O kole ofiarnym.
ROZDZIA I 3
To Saad znalaz Walladyego. Znalaz go, gdy pnym popoudniem sprzta
chat sitt. Soce stao na niebie czerwone i ogromne. W somie pokrywajcej dach
szeleciy karaluchy. Jaszczurki wci trway na swoich kamieniach, jak
przypieczone na stae, a osabione gekony leay bez ruchu, przyklejone do sufitu.
Miota Saada, wykonana z krzywej gazi akacji i wizki ostrej trawy, dotara do
progu. W poowie zamaszystego ruchu chopak nagle zamar.
Przy wejciu do chaty leao bezwadne ciao Wallady'ego. Kto obci mu uszy,
rce i ogon. Mia szeroko otwarte oczy, a w nich zastygy wyraz miertelnego
przeraenia i blu. Jego futro byo w wielu miejscach przypalone gorcym elazem.
Dugim noem rozcito mu brzuch i wyjto wntrznoci. Oprawcy napenili
nieywe ciako zwierztka piachem i rzecznymi kamykami. Powoli, bardzo powoli
Saad odoy miot. Prawie ba si dotkn Wallady'ego, tak wyrana bya groba
wyraona zmasakrowanym ciaem mapy. Ale za chwil si przemg i podnis
zwierz, a raczej to, co z niego zostao. Przypominao may nieforemny worek.
Saad zagryz wargi. Nigdy specjalnie nie lubi Wallady'ego. Mapka czsto go
prowokowaa i denerwowaa, o tak, dobrze to pamita. W czasie najgorszego godu
wyara wszystkie placki! Mimo to Wallady nie zasuy na taki koniec. Sitt na to
nie zasuya.
Szybko si odwrci i popatrzy na ni. Florence bya zajta napenianiem
perami niewielkich woreczkw.
Dobrze. Ostronie odszed kilka krokw od chaty, wkierunku ogniska, ktre
okrgy dzie tlio si niedaleko angarepu Sama. Dmuchn w ar i dooy
wieych gazi. Podnis si pomie, pniej jeszcze jeden. Gdy ogie rozpali si
jasno, rozgrzewajc wok powietrze, Saad wysypa piasek ze zwok Wallady'ego, a
nastpnie uoy ciao mapki na przygotowanym w ognisku stosie. Rozszed si
gryzcy smrd palonych wosw i pieczo-
trze w drgania, wznoszc sic ponad murami Tarrangolle, w kierunku gr, przez
sawann, z ktrej wianie nadesza odpowied. Ruszamy, ruszamy" - woay z
daleka napite skry bbnw w stron Tarrangolle.
Nastpnego ranka dwik bbnw wydawa si czci snu. Wok panowaa
taka cisza, jaka zapadaa zazwyczaj na krtk chwil przed wschodem soca, gdy
nawet najbardziej przemdrzae ptaszyska z szacunkiem wyglday pierwszych
promieni wiata. Sam spod przymruonych powiek przypatrywa si milczcemu
porankowi. Ani jednego dwiku. Florence usyszaa, jak zmi w ustach
przeklestwo.
- Co si dzieje? - spytaa, stajc koo niego w drzwiach chaty.
- Wysali kobiety i dzieci w gry. Std ten spokj!
- Co to znaczy? Sam przetar czoo.
- To oznacza wojn. Ci cholerni handlarze swoim dzikim wybrykiem zburzyli w
jednej chwili wicej, ni ja zbudowaem wasnymi rkami.
- A wic wojna - wyszeptaa Florence.
Cay dzie upyn w takiej samej ciszy, jaka zdawia pierwsze godziny
poranka. Bramy Tarrangolle pozostay szczelnie zamknite. Nie wida byo
adnego ruchu. Nogara milczaa.
Nawet ludzie Ibrahima woleli nie opuszcza obozu. Przycupnwszy markotnie
w cieniu drzew ub domw, obracali w doniach bro i co chwila na nowo j
czycili. Milczenie sprawiao bl. adna z kobiet ani adne z dzieci nie wrcio do
miasta, a zza palisady nie da si sysze nawet jeden mski gos. Gdy zaszo soce,
ciemno w par minut spowia ca okolic. Florence wci dziwi brak stopniowo
zapadajcego zmierzchu. Midzy dniem a noc nie istnia aden stan poredni, tak
byo zreszt ze wszystkim w tym osobliwym kraju.
Dzisiejszego wieczoru owo nage przejcie dnia w noc przypominao zy omen,
niepokojce przeczucie. Tak musi wyglda mier" - pomylaa Florence.
Trzymaa Sama za rk. Oboje leeli na angarepie i czekali. Krew krya
wolniej w ich yach, oddychali ostronie. Nie zaszczeka ani jeden pies, nie zawya
adna hiena, cykady po cichu ukryy si w krzakach. Czu byo ciar w powietrzu.
Florence patrzya na Sama. Jego oczy lniy, odbijajc w swym blasku ar
tlcego si ogniska. W pewnej chwili ogie si podnis, ale zaraz
Pniej wstaa i zabraa si do pracy. Nie, nie wpadnie w apska Latukw ywa
ani martwa!
Noc mi sprzyja - pomyla Sam. - Noc jest moim sprzymierzecem".
Odchodzc od angarepu, zmusi si, by nie patrze wicej na Florence, mimo e
niczego bardziej nie pragn. Jeszcze raz zobaczy jej twarz. Upewni si, e ich
historia, spotkanie i wsplne ycie nie byy jedynie snem. Opar si przemonej
pokusie.
Sprzed wejcia do chaty zabra angielsk flag. Materia smtnie zwisa w
bezwietrznym powietrzu nocy. Nie bya cika. Prowadzia go na wojn.
Pobieg do chat Turkw, midzy ktrymi biegali w panice Ibrahim i jego
przeraeni ludzie. Powietrze nioso ich krzyki i nawoywania jak cikie fale.
Raptownie za palisad Tarrangolle znw rozleg si pomruk nogary i wszystkie
gosy w obozie zamilky.
- Baker efendi, oni porozcinaj nam brzuchy i napeni nasze ciaa piaskiem!
Jutro rano nasze koci bd leay przed bramami Tarrangolle, tam gdzie le
wszyscy, ktrzy zginli w walce! - zawoa Ibrahim, podbiegajc do Sama, ktrego
wanie dostrzeg. - Do diaba, za tymi bramami czyha mier. Dlaczego ci
posuchaem?
Zapa Sama za rami i potrzsn nim. Sam jednym ruchem uwolni si z
ucisku Ibrahima.
- Niezalenie od tego, co na nas czeka za bramami, razem mamy wiksze szanse
na przeycie.
Ibrahim popatrzy na niego i zmarszczy czoo. Wok niego toczyli si
miertelnie przeraeni ludzie.
- Co masz na myli? - spyta.
Sam unis rami i wbi drzewce angielskiej flagi w such ziemi. Kilka razy
nim obrci, upewniajc si, e stoi prosto i mocno si trzyma.
- Ustaw tu tureck flag, obok angielskiej, eby wszyscy widzieli, e walczymy
rami w rami. Postaw strae na wszystkich kracach obozu i ka swoim ludziom
obserwowa drog prowadzc z Tarrangolle do obozu.
Nogara znw si odezwaa. Trzy razy. Sam widzia, e Ibrahim wci si waha.
Na jego czole zauway pereki potu.
- No i na Boga albo na Allaha, ka bi w bbny! Gono i zdecydowanie. Niech
to diabli, nie pozwolimy, by te dzikusy napdziy nam strachu! Gdy ustawimy si w
szeregach i z Tarrangolle poleci pierwsza strzaa, ka
Nie mia wyjcia, musia i naprzd razem z Samem. Ostatnimi czasy zaniecha
polowania na nowe zdobycze, wierzy bowiem w obietnice bogactw w krainie
Kamrasiego.
- Wylij swoich ludzi, eby zacignli nowych tragarzy. Sami nie damy rady powiedzia w kocu, a nastpnie podnis z ziemi zwglon ga i zacz j u.
Florence widziaa, jak Sam powid wzrokiem po bagaach. Z czego mogli
zrezygnowa? Co mog zostawi?" - To pytanie wyranie byo wida w jego
oczach.
Jego wzrok zatrzyma si na jakim przedmiocie lecym wrd bagay. Na
duej, nieforemnej paczce.
Florence przestraszya si i pokrcia gow.
- Nie, Sam, nie to. To ostatnie wspomnienie wygodnego ycia - zaoponowaa.
Sam by nieugity.
- Przykro mi, Florence. Kto miaby to nie? Jest za cika. Ta wanna jest odlana
z masywnej miedzi. Musimy j zostawi - zdecydowa. Nagle si zawaha. - Wybacz
mi, ale ona nie jest nam niezbdna - powtrzy.
Gdy wyruszyli, miedziane naczynie skrzyo si w socu. Florence ostatni raz
obejrzaa si za siebie, wanna za mrugna do niej z oddali, zaamujc promienie
soca i rozszczepiajc je na tysice byskw. Jakby na drog do krla Kamrasiego
przesaa jej sekretn wiadomo alfabetem Morse'a z migajcych wietlnych
ognikw.
Droga do Kamrasiego - pomyla Saad. - Droga do Kamrasiego sama nas
znajduje. Kamrasi nie nazwa swego kraju Unioro, lecz Quanda. Brzmi podobnie do
Ugandy, o ktrej wspomina Speke". Kamrasi wada jeziorem. Jeli uda im si do
niego dotrze, wwczas w ich yciu nareszcie zapanuje spokj. Luta N'zige powtarza nieraz cicho przed zaniciem. - Luta N'zige. Co si pniej ze mn stanie
- zastanawia si. Czy sitt odwiezie mnie z powrotem do Chartumu i tam mnie
zostawi? Nigdy! Nigdy by tego nie zrobia. Nigdy nie chc tam wrci. Wolabym
umrze. Nie, niech sitt zabierze mnie z sob do Anglii. Bd jej tam suy tak samo
wiernie jak tutaj" - obieca w mylach.
- O czym mylisz? - usysza pytanie.
Odwrci gow i zobaczy siedzc obok niego niewolnic Bacheet.
- Myl o drodze do krla Kamrasiego, ktr macie nam wskaza razem z
przewodnikiem.
Bacheeta rozemiaa sie i podrapaa blizny, biae prgi na ciemnej nagiej skrze,
ktre tamtej pamitnej nocy Saki z Bellalem wycili na jej ciele. Ukszenia
korbacza nie dao si zapomnie.
- Chyba nie wierzysz w to, e zaprowadzimy efendiego do krla Kamrasiego? zapytaa z przebiegym umiechem.
- Nie? - zapyta po prostu, bo ze zdumienia nic innego nie przyszo mu do gowy.
Bacheeta pokrcia gow i popatrzya na niego ze wspczuciem.
- A kt chciaby si dosta do Kamrasiego? Czy wiesz, co on robi z takimi
maymi chopcami jak ty? Zjada ich na niadanie - oznajmia, po czym otwara usta
i wymownie kapna biaymi zbami. - Chaps i tyle! - Rozemiaa si znowu i
dugimi palcami przejechaa po swoich wenistych wosach. - Nie, zaprowadzimy
was do krla Riongi, brata Kamrasiego rzdzcego ssiednim krajem. Obaj
nienawidz si do szpiku koci. Ale w plemieniu Riongi yje mj m i dzieci. Chc
wrci do domu - zakoczya.
Saad ciszy gos.
- Ale Bacheeto! Wiesz przecie, co Speke powiedzia efendiemu. W adnym
razie nie wolno nam najpierw pojecha do Riongi. Wtedy Kamrasi nas nie przyjmie
i nie bdzie chcia nam pomc!
Bacheeta przytakna.
- Wiem - powiedziaa sennie. - Ale c mog zrobi? Chc do domu, do ma i
dzieci.
Saad jej si przyjrza. A wic wczeniej efendi uratowa jej ycie, ona za w
podzice tu przed osigniciem celu zamierzaa go zdradzi!
- Dlaczego mi o tym mwisz? - zapyta j, stojc ju na nogach. Soce zeszo
niej i pierwsze moskity unosiy si nad bagnami mccymi pikno szerokiej
rwniny niczym rany chorego na trd.
- Przecie jeste jednym z nas, prawda? - spytaa i te si podniosa. Saad bez
sowa odwrci si do odejcia.
Bacheeta zostaa przy bagnie. Uklka i nachylia si, by zaczerpn wody. Saad
sysza, jak zaintonowaa jak piosenk. Znw bd musia porozmawia z
efendim w jego namiocie, jak mczyzna z mczyzn" -westchn w myli.
Rozprostowa wte ciao i zobaczy wyaniajcy si przed jego oczami obz.
Podrowali do dziesiciu godzin dziennie, nie pozwalajc sobie na dusze
chwile odpoczynku. To, co z daleka wygldao na pask, gocinn
Nad ranom ognisko wygaso. Ale Kichaaru siedzia spokojnie obok angarepu,
nawet na jedn chwil nie spuciwszy z oczu bladej twarzy swojego pana. Tak samo,
jak to czyni przez ca ubieg noc.
Tymczasem Saad dawno zasn, ale Richaarn nie spa. Czuwa cierpliwie i
cicho.
Ruszyli dalej, gdy tylko pozwoliy im na to siy. Pewnego ranka pod koniec
stycznia zostawili za sob gsty las i dochodzili do rzadkiego zagajnika. Florence
wcigna w nozdrza powietrze, rozkoszujc si zapachami. Wilgotne pnie
wydzielay wspaniay, mocny aromat. Licie drzew byy wskie jak sierpy, pokryte
srebrn powiat. Wiatr igra w listowiu i cichy szum wypenia powietrze.
- Co to? - zapytaa, nachylajc si do Sama. Roztara w doni li i zauwaya, e
jej spragniona skra natychmiast wchona oleisty sok.
Sam przysun sobie do nosa jej palec. By wycieczony. Poprzedniego dnia
pad jego w i sam przeszed pieszo przez sawann prawie dwadziecia pi
kilometrw z bagaem na plecach. Mimo to z luboci wcign nozdrzami zapach
lici.
- Eukaliptus - powiedzia. - Jego olejek pomaga przy przezibieniach. Niestety
nie mam kataru, tylko malari.
Florence si rozejrzaa. ciek, ktra kiedy prowadzia przez las, dawno
zarosa gsta, wysoka trawa sigajca ud. Jedyn oznak ycia stanowiy przesieki
wydeptane wrd drzew przez sonie i bawoy. Znw bd musieli podoy ogie,
ktry pozwoli im rozpozna waciwy kierunek. W oddali wznosiy si pagrki,
przy ktrych zamierzali si zatrzyma na odpoczynek.
Obz, ktry rozbili na noc, byl skromny. Rozoyli si na pagrkowatej
rwninie. Byo zbyt ciemno, by mogli si rozejrze po okolicy. Sam upolowa pi
perliczek. Florence wysysaa z drobnych kostek szpik, eby si cho odrobin
wzmocni.
Rano po wschodzie soca wstaa pierwsza. Miaa zdrtwiae koci. Czua si
jak jaszczurka wygrzewajca si w ciepych promieniach. Podesza do ogniska i
nalaa z guerby troch wody, chcc j zagotowa na przygasajcym ogniu. Na
szczcie zostao im jeszcze kilka lici herbaty. Pniej doprowadzia si do
porzdku i objwszy ramionami wychudzone ciao, popatrzya z pagrka na okolic.
Dzie wypenia si yciem, poranne opary z wolna opaday i widoczno
stawaa si coraz lepsza. Z wyjtkiem miejsca na horyzoncie, gdzie ziemia stapiaa
si z chmurami.
ROZDZIA 1 4
Grzmot wody zagusza kade sowo. Florence obserwowaa przewodnika, ktry
niezmordowanie unosi i opuszcza rk z maczet, naostrzon o paskie kamienie i
skrzany pas, przecierajc im szak wrd chaszczy. Gdzieniegdzie istniay
pojedyncze wskie przesieki, zapewne wydeptane przez sonie, bawoy i nosoroce,
ale wszystkie gubiy si gdzie w gstwinie.
- Nie moemy straci z oczu Nilu - nakaza Sam. - Idcie w gr rzeki.
Zaprowadzi nas do wodospadw Karuma.
Sam te krok po kroku przedziera si naprzd. Torowa sobie drog w
kbowisku gazi, traw sigajcych jego gowy i pnczy zwieszajcych si z drzew
tak starych jak sama ludzko. Florence zwrcia uwag na wyraz jego twarzy i
niemal si przestraszya malujcego si na niej absolutnego zdecydowania. Nic i
nikt nie powinien prbowa go powstrzyma tak blisko celu. Za wszelk cen
pragn dotrze do jeziora Luta N'zige dla pomnoenia chway swej ojczyzny i
zaspokojenia wasnej ambicji. Florence przeszed dreszcz. Czy uczucie zimna
spowodowane byo niedawn refleksj? A moe chorob albo wysokoci prawie
tysica trzystu metrw, na ktrej si znajdowali.
Spojrzaa w d, gdzie dziesi metrw pod nimi szumia Nil. W tym miejscu
rzeka nie miaa nic wsplnego z ociaym, skaonym, bagnistym Sundem i
straszliwie cuchncym w okresie suszy nurtem, ktry poznaa podczas podry z
Chartumu do Gondokoro. W bezporedniej bliskoci rda, a moe raczej rde,
rzeka bya jeszcze silna i pena nieustraszonej energii.
Osabiony w prychn niezadowolony, gdy Florence przemiecia na jego
grzbiecie ciar swojego ciaa, mimo to wychylia si jeszcze dalej, by mc
podziwia impet wody, ktra po dugich deszczach zabieraa z sob wszystko, co
odwayo si stan na jej drodze. Widziaa swobodnie dry-
fujce pnie drzew budujce zapory w miejscach, w ktrych przyroda ich nie
zaplanowaa. Wkrtce Nil tworzy w tych miejscach wiiy, przeskakujc nowy
wodospad, ktry rozbija jego ciemnogranatow to na bia pian.
Sam odwrci si do niej i podnis do gry jaki dugi, kolczasty przedmiot.
- Co to jest? - zapytaa, wyranie ukadajc wargi, by mg z nich odczyta jej
sowa.
Zbliy si i poda jej rolin.
- Szparagi. Przynajmniej tak samo to wyglda. Dzisiejszego wieczoru bdziemy
je jedli na kolacj, jakem Sam Baker.
Las si przerzedzi. Jakie trzy tygodnie wczeniej tubylcy musieli go chyba
poskromi, podkadajc ogie. Florence rozkoszowaa si wolnym polem widzenia i
swobodn jazd. Tymczasem dookoa odbijay ju nowe roliny i wiea trawa. Za
kilka tygodni wszystko na powrt szczelnie zaronie.
Raptem przewodnik si zatrzyma i odwrci si do nich z pospn min.
- Za najbliszym zakrtem zaczynaj si wodospady Karuma i krlestwo
Kamrasiego, tam was opuszcz - oznajmi.
Sam skin gow. Florence zauwaya, e zerkn w kierunku Bacheety, ktra
sza daleko za nimi, obok Saada. Ale kobieta miaa spuszczony wzrok.
- Za tym zakrtem? W takim razie na co jeszcze czekamy? - spytaa Florence.
Wszyscy ruszyli. Woy, ostatnie osy, ludzie Sama i Ibrahima oraz niewolnice.
Po pewnym czasie Sam wskaza przed siebie i co zawoa. Na urwisku wznosia si
wioska Atada, niemal cakowicie przesonita mg i spienionymi wodami z
wodospadw Karuma, przelewajcymi si po pasko wymytych kamieniach. Atada,
brama do krlestwa Kamrasiego.
Sam odwrci si do Florence, ktra akurat wytaa wzrok, starajc si przez
mgielne opary rozpozna domy w wiosce. Chaty z trzciny i somy mierzyy w
przekroju dobre sze metrw, przypominajc odwrcone do gry dnem kosze.
- Kamrasi kaza Speke'owi czeka sze dni, nim pozwoli mu si przeprawi
przez rzek. Mam nadziej, e nam okae wiksz wyrozumiao. Jutro bdziemy
na jego terytorium.
Florence przytakna.
Mczyni bezgonie zeszli ze zbocza Atady po przeciwnej stronie rzeki. Saad
pierwszy zauway kanu odbijajce od brzegu wodospadw
Co zamierzali zrobi?
Czy akurat teraz musieli odej? Jego uwag znw zaabsorbowali wojownicy w
kanu.
- Poka nam go, poka nam brata Speke'a! Bacheeta si odwrcia.
- Efendi? - zawoaa pytajco w kierunku krzakw. Saad zmarszczy czoo.
Jednake w tej samej chwili rozstpiy si zwisajce na ziemi gazie drzewa i
wyszli spord nich efendi i sitt.
Zarwno Saad, jak i Bacheeta stumili w sobie okrzyk zaskoczenia. Efendi mia
na sobie garnitur z grubej brzowej tkaniny, ktrej splot przypomina nieco rybie
oci. Marynarka miaa dugie rkawy i pasek, a spodnie sigay do samych czubkw
butw. Na gow woy tweedow czapk.
- Speke te mia na sobie tweed, gdy spotka si z krlem Kamrasim - szepn
Saadowi tytuem wyjanienia.
Chopak przytakn, nie rozumiejc. Co to jest tweed? Wydawa si potwornie
szorstki, co do tego nie mia wtpliwoci, oczy go nigdy nie myliy! Tymczasem zza
patana wysza sitt ubrana w sukni z bufiastymi rkawami, wsk tali i cudownie
szerok spdnic udrapowan z wielu warstw materiau, podobnych do
wodospadw na Nilu.
Ta spdnica mogaby stanowi wspania oson od soca" - pomyla Saad i z
podziwu zacz klaska w donie. Kobiety lubiy, gdy si je podziwiao, zdy si
tego nauczy od swoich piciu sistr.
Sitt umiechna si do niego i stana u boku Sama, ktry wanie nabra
powietrza, pomacha czapk i zawoa:
- To ja! Brat Speke'a, Sam White Baker!
Rzeka szumiaa. Hipopotamy strzygy uszami, wypuszczajc z nozdrzy w
powietrze mae fontanny. Najedzone krokodyle, do zudzenia przypominajce pnie
drzew, wylegiway si leniwie na brzegach. Woda kapaa z pnczy, tworzc kaue,
w ktrych pniej gasiy pragnienie tajemnicze stworzenia, jakich ludzkie oko nigdy
dotd nie miao okazji oglda. Brzczay nektarniki, a pasiaste, czerwono-czarne
wochate stonogi wawo przemieszczay si z kamienia na kamie. W nasyconym
wilgoci powietrzu kryy motyle we wszystkich kolorach tczy. Pajki, wielkie
jak do, czekay na olbrzymich pajczynach na swoje ofiary. We, grube jak
ludzkie rami, oplatay si wok gazi, syte i rozleniwione. Koczkoda-ny o
czarno-biaych mordkach rozdziawiay czerwone pyski, domagajc si poywienia.
Kameleony zmieniay barw skry z brzowej na zielon.
Mamy wicej broni, ale nie oddamy jej w takim celu, minio e sam z ogromn
chci dabym szko ludziom del Bona. Jeli chcesz zdoby niewolnikw, bydo i
ko soniow, porozmawiaj z tym oto Ibrahimem. Odwrci si i wskaza na Turka,
ktry czeka cierpliwie za jego plecami.
- Moesz z nim zawrze braterstwo krwi. Wtedy we wszystkim ci pomoe.
Ibrahim si skoni i wytrzyma badawcze spojrzenie krla.
Kamrasi skin. Powid wzrokiem po zebranych, spojrza na Sama lecego na
noszach, czekajcego za nim Ibrahima, prezenty rozoone na dywanie pokrytym
przepysznym wzorem i byszczce w socu, a w kocu na Florence, ktrej na
skronie wystpiy pereki potu. Na jej skr, jej dugie wosy splecione w warkocz
koloru blond, jej jasne oczy.
Pniej ponownie zwrci si do Sama:
- Czego chcecie, jeli nie chcecie niewolnikw, byda ani koci soniowej?
- Chcemy dotrze nad Luta N'zige - odpowiedzia Sam bez zastanowienia.
Oczy Kamrasiego zwziy si nieznacznie. Odchyli si do tyu. May chopiec
zacz gwatownie przepdza liciem palmy muchy latajce wok krla.
- No tak, Luta N'zige. Brodaty te koniecznie chcia si tam dosta. Ale po co?
Chcecie zbiera sl? Brodatemu podarowaem dwie dziewice. By tu bardzo
szczliwy i zapomnia o Luta N'zige - poinformowa Kamrasi, po czym si
umiechn i wskaza na ma chat ustawion na skraju placu. Sam odwrci gow.
Przed chat stay dwie mode kobiety. Kada z nich trzymaa w ramionach dziecko.
Chopcy mogli mie po dwa, moe trzy lata. Ich karnacja bya o wiele janiejsza ni
skra pozostaych dzieci.
Sam odwrci wzrok. Nie chcia tego oglda. Kamrasi si rozemia. Nastpnie
pokrci gow i pochyli si do przodu. Jego gos by niski, przypomina Samowi
dwik Big Bena, dzwonnicy londyskiego parlamentu. Zamkn na chwil oczy.
- Nie. To niemoliwe. Jezioro jest pooone sze miesicy drogi std... - dotar
do niego gos Kamrasiego.
Sam zapomnia o dobrych manierach. Przerwa krlowi, a jego podniesiony gos
przechodzi niemal w falset.
- Sze miesicy! Ale syszaem, e ley zaledwie dziesi dni drogi std.
Dwch wojownikw Kamrasiego unioso gronie oszczepy. Florence
pooya mu do na ramieniu.
Niech i tak bdzie - odpar, tumic zo. - Podaj swoj cene. Powiedz, co
chcesz dosta w zamian za pozwolenie na nasz podr nad jezioro Luta N zige.
Kamrasi rozpar si wygodnie na swoim tronie z miedzi. Jego paszcz z mikko
wygarbowanej koziej skry, przewizany w pasie skrzanym rzemieniem, opada a
na kolana i dopasowywa si z gracj do kadego ruchu waciciela. Kamrasi
wycign przed siebie nogi, a stopy uoy tu przed nosem Sama. Paznokcie u ng
mia tak samo czyste i krtko przycite jak u rk. Sam wyczu, e krl zamierza
przemwi. Zebra wszystkie siy i powtrzy sw prob.
- Powiedz, czego chcesz. Dam ci to, a w zamian chc tylko, by pozwoli mi
pojecha do jeziora Luta N'zige.
Kamrasi mia na wp przymknite oczy, jakby si zastanawia.
- Dostan wszystko, czego zadam? Dasz sowo honoru, jako brat Brodatego?
Sam potwierdzi. Nie mia ju siy mwi. Czeg Kamrasi mgby jeszcze od
niego chcie? Wolna droga nad jezioro Luta N'zige bya dla niego warta
wszystkiego.
Soce palio mu mzg i myli. Siewka dawno umilka. Gdzie odezwao si
dudnienie bbna. Nowy wiatr pdzi przed sob chmury. Chmury zwiastujce
wicej opadw. Jeli spadnie za duo deszczu, woda odetnie im drog powrotn.
Wtedy musieliby tu wytrwa cay rok. Zmurszeliby, a pniej zdechli.
- Czego tylko zechcesz - powiedzia z rezygnacj w gosie. Kamrasi opad na
oparcie. Mia roztaczony wzrok, oczy byszczay
mu z zadowolenia. Gupi brat Brodatego - zdaway si mwi. - Taki sam
gupiec, jakim okaza si Brodaty". W tej chwili Sam poj, o co chodzio.
Zrozumia, e popeni bd. Niepojty bd, ktrego nie wybaczy sobie do koca
swoich dni.
- Chc t bia kobiet - odezwa si Kamrasi i wskaza na Florence.
ROZDZIA I 5
Skd efendi tak szybko wycign bro? - zastanawia si Saad, gdy wszyscy
wojownicy skoczyli na rwne nogi, a kobiety podniosy krzyk i rzuciy si na
ziemi, przykrywajc sob dzieci w obronnym gecie. - Musia j mie chyba ukryt
pod koszul.
Echo wystrzau roznioso si po placu M'rooli. Pod wpywem raptownego,
gonego huku nawet Kamrasi osun si do tyu na tronie.
Efendi usiad na noszach. Jego pistolet znajdowa si tu przy piersi
Kamrasiego. Z lufy unosia si wska smuka dymu. Nikt nie mia odwagi si
poruszy.
- W bbenku jest jeszcze jedna kula, krlu Kamrasi. Kolejna. Jeli nacisn teraz
spust, nie pomoe ci aden z twoich wojownikw, na nic zdadz si twj podstp i
chciwo. Jeli jeszcze raz waysz si w ten sposb obrazi mnie i moj on,
zastrzel ci, jak cuchnc hien.
Kamrasi unis rk w uspokajajcym gecie.
- Przecie dae mi sowo honoru...
Do sitt zdawao si dopiero teraz dociera, co si wydarzyo. Usiada z twarz
czerwon od wysiku, piekcego soca i gniewu. Zacza krzycze po arabsku.
Saad nie mia pojcia, e jego pikna, agodna sitt tak potrafia.
- Ty suczy synu! Krwiopijco! Odraajcy spalaku! Co ty sobie wyobraasz, za
kogo si uwaasz? Popatrz na siebie, jeste owinity w mierdzce kozie skry, z
galaretowatym brzuszyskiem! Masz moralno hieny, zobacz, jak nas traktujesz,
jestemy twoimi gomi! Okrywasz si hab! Niech podczas najbliszego deszczu
zatonie cae twoje bydo, twoje ony niech ci rodz tylko bezpodne crki, a termiry
stocz twoje krlestwo! Jeste ostatni z ostatnich! Naleaoby ci rozdepta jak
karalucha! Jak miesz mwi o sowie honoru? Nawet nie wiesz, co to sowo
oznacza, padlinoerco...
Florence
Co? Co nim powodowao?
Lzy sprawiay, e Saad nie mg utrzyma opaty. Dwa razy trafi ostrym
metalowym brzegiem w swoj stop. Bolao, pyna krew. Ale z radoci przywita
ten bl. Pozwoli mu zapomnie o poranionej duszy.
- Ciii - odezwa si Richaarn i otoczy go ramieniem. - Kop dalej, chopcze. To
nasz ostatni prezent dla sitt. Pikny grb. Blisko tego przekltego jeziora, ktre
koniecznie chcieli znale - powiedzia. Stara si, by jego sowa zabrzmiay
odwanie, ale gdy Saad spojrza na Richaarna, jego zwykle poyskujca granatem
skra bya popielatoszara. Na znak aoby posmarowa si popioem z wygasego
ogniska, zgodnie z tradycj swojego plemienia. Ostro opiowanymi zbami pogryz
do krwi pene wargi. Rana zasklepiaa si powoli, tworzc niebiesko-czerwon
skorup. Oczy w ksztacie migdaw byy zapuchnite od paczu, a skra na
policzkach, midzy rytualnymi bliznami w formie pksiycw, wilgotna od ez.
Cae ciao mia przygarbione ze zgryzoty.
- Chod, kop dalej. Ona ci kiedy podzikuje. Niewane, dokd teraz pjdzie powiedzia Richaarn i zacz paka. Saad skin gow, ale dalej sta bez ruchu.
Patrzy na sirr, ktr Sam uoy pod krzewem w pobliu chaty uyczonej im
przez naczelnika wioski Parkani. Siedem dni mino od chwili, gdy sitt osuna si
do bagna, jakby kto strzeli jej prosto w serce. Siedem dni temu efendi wycign j
na brzeg, jej szczupe ciao byo ju sztywne jak deska.
- Poraenie soneczne. To tylko soneczne poraenie - powtarza w kko,
naciera jej rce, unosi w gr nogi i chodzi czoo. Wszystko na nic. Efendi nie
odstpowa jej na krok. Szli dalej, a on pilnowa jej noszy jak pies swojego pana.
Dotarli do Parkani. Noc Sam nie spa, tylko zmienia jej chodne kompresy na czole
i zwila usta wod. Raz otworzya oczy, ale miaa spojrzenie obkanej, wywracaa
oczami, uciekaa wzrokiem, nic ani nikogo nie rozpoznawaa. Jakby gorczka i
soce pomieszay jej zmysy. Efendi w dalszym cigu wzbrania si przed snem.
Nawet Richaarnowi nie udao si go przekona.
- Co bdzie, jeli ona umrze, a ja nie bd czuwa i nie bd mg jej powiedzie
adieu? - spyta Richaarna, gdy ten prbowa zanie go na posanie. Richaarn
zrozumia i zostawi go, stapiajc si jak cie z noc. Pniej Sam wybra miejsce na
grb.
ROZDZIA I 6
Efendi i sitt nie szli, tylko biegli. Nie, nie biegli, ale unosili si w powietrzu, a
waciwie pynli, pomyla Saad. Trzeba przyzna, e pynli do wolno. Efendi
szed pochylony, wspierajc si na bambusowym kiju, a za nim powoli i z mozoem
podaa sitt. Po kadych dwudziestu krokach odpoczywaa, apic oddech i
zbierajc na nowo siy. Saad wspi si za nimi na wzgrze i patrzy w d na jezioro,
dla ktrego ta dwjka ludzi zdecydowaa si wszystko powici i o may wos
musiaaby to uczyni.
Dlaczego?" - zastanawia si Saad i postanowi, e wicej nie bdzie sobie nad
tym ama gowy.
Po prostu. W kocu je znaleli. Wszyscy szczliwie dotarli do celu, cali i przy
zdrowych zmysach.
Teraz musimy tylko szczliwie wrci do domu" - pomyla Saad i naraz
poczu, e te musi usi. Dostrzeg na sobie czyj cie. To by Richaarn, ktry w
milczeniu przykucn obok niego. Gadka masa czerni napawajcej otuch w
mienicym si wietle dnia, rdo siy na pozbawionej nadziei pustyni.
Majc u boku Richaarna, w kadej chwili moemy wrci do domu" - przysza
mu do gowy bezsensowna myl.
Florence usyszaa chrzst piasku pod swoimi stopami i pozwolia Samowi pj
przodem. Ucieszy j widok krzaka akacji z kolczastymi owocami. Midzy modymi
pdami uwiy swe gniazda wikacze. Zatrzymaa si i signa do kieszeni spodni,
podartych na kolanach, z poszarpanymi brzegami nogawek i czciowo poprutymi
szwami. Jednake kieszenie byy cae, podobnie jak to, co w nich znalaza. Trzy
wstki. Biaa, czerwona i zielona. Barwy Wgier. Barwy jej ojczyzny. Starannie
oplota wstkami jedn z grubszych gazi. Wiatr porwa wskie pasma tkaniny i
zaopota nimi. Florence wiedziaa, e materia nie oprze si dugo jego harcom.
- Moja ojczyzna jest teraz wszdzie. Wszdzie tam, dokd poniesie mnie wiatr.
Moja ojczyzna jest przy Samie - wyszeptaa i posza za nim ku brzegowi Luta
N'zige.
Sam zdj w biegu buty. Jego nagie stopy czuy szorstki dotyk piasku, ostre
brzegi kamieni kuy go w podeszwy- pokryte zrogowacia skr. Czu i nie czu.
Wbieg do wody i zacz j rozchlapywa, podnoszc wok siebie fontanny kropel.
Zerwa z siebie koszul, zdj spodnie i wziwszy szeroki zamach, odrzuci je na
bezludn pla. Czu na sobie fale Luta N'zige, wod przenikajc jego skr.
Pniej zanurzy si w marzeniach. Otworzy usta jak do krzyku, penego
niewiarygodnego triumfu. Poczu w nich chodny metaliczny smak. Przepeniony
rozkosz, apczywie pi ze rde Nilu.
To rybia wioska - skonstatowa Sam. Chaty pachn rybami, sona, zaskorupiaa
ziemia przypomina rybi usk. Ludzie wdychaj i jedz ryby, maj je przed oczami
we dnie i w nocy. Ndzna dziura na brzegu Luta N'zige: Vacovia". Szed wolno
przez osad. Nigdzie nie byo wida mczyzn, kobiety za toczyy si w grupkach,
bray na rce dzieci i umiechay si niemiao, ale przyjanie.
Ziemia wok jeziora bya zbyt sona, by mogo na niej cokolwiek wyrosn. A
wic to o tej soli opowiadali ludzie Kamrasiego! Woda w jeziorze nie bya sona,
tylko jego biae, spkane brzegi. Sl wydobywano z duych dow, a mieszkacy
Vacovii zajmowali si handlem. W dziurkowanych naczyniach wielokrotnie
przepukiwano wod botnisty piasek, a do uzyskania soli o gorzkawym smaku. O
chaty stay oparte harpuny, grube na palec liny z wkna platanw suszyy si na
socu, a wielko hakw zamocowanych na ich kocach wiadczya o ogromnych
potworach yjcych w toniach Luta N'zige lepiej ni jakakolwiek rybacka sie.
Nastpnego dnia poranne powietrze zamkno si wok nich jak ciana
wizienia. Duszne, kleiste, przesiknite gorzkim zapachem soli.
Nikt z nas nie jest w stanie si podnie. Wszyscy zbyt osabieni gorczk.
Saad, Richaarn, trzynastu tragarzy, cztery niewolnice, Florence i ja. Pozbawieni si"
- zapisa Sam w swoim dzienniku, nim piro wysuno mu si z doni i potoczyo po
rybiej ziemi wioski Vacovia. W zamian za woreczek pere wdz plemienia odda im
do dyspozycji kilka chat i podarowa jedn ze wieo zowionych ryb, dorwnujc
swymi rozmiarami Richaarnowi. Sam wycign przed siebie rk. Wszystkie
minie mu
Z nastpn fal wszyscy wysiada! Podnie ldz i wycign na brzeg! wola Sam.
Kolejna fala przysza szybciej, ni mona si byo spodziewa. Mczyni i
kobiety wyskoczyli i natychmiast zanurzyli si w pianie. Florence poczua, jak jaka
bezwzgldna do cignie j po kamieniach i nadbrzenym piasku. Wstaa,
krztuszc si i wypluwajc wod. Miaa pokrwawione rce i poobdzierane ramiona.
Sam i Richaarn podnieli i zapali d. Pozostali mczyni pod-pezali do nich
spiesznie, starajc si unikn nastpnej fali. Zapawszy kanu, stkajc i potykajc
si, wynieli je dziesi metrw w gr play.
- Dobra robota. Dobra robota - powiedzia Sam, a Florence zauwaya, jak
prostuje nogi, by nikt nie dostrzeg ich drenia.
Dugo trwao, nim wiatr i deszcz si uspokoiy. Wreszcie wok nich pozostao
jedynie cikie powietrze. Florence leaa obok kanu, mokra w mokrym piasku.
Patrzya za siebie. Morze nadal wygldao tak samo jak niebo, a niebo tak samo jak
morze.
Chciaa ju zawsze tak lee.
- Rozstawcie angarep i rozpalcie ognisko. Tam dalej s chaty. Sprawdcie, czy
gdzie nie ma zakopanego ziarna - rozkaza Sam.
Leaa teraz na angarepie, wpatrzona w ciepy pomie. Rami Sama otaczao
jej szczupe ciao, czua si o wiele lepiej.
Obok posania siedzia Richaarn. Nie powiedzia ani sowa, odkd rozpalili
ognisko. Florence zauwaya owo dziwne spojrzenie, ktre utkwi w rozarzonych
gaziach.
Otwart doni gadzia go po doskonale uformowanej ysej czaszce. Wci i
wci, tak samo jak zwykle gaskaa ktre z gromadki czarnych dzieci, tak jak
gaskaa Saada, ktry teraz przylgn do niej, przytulony na angarepie.
- Ju dobrze - mruczaa - ju po wszystkim.
Ju po wszystkim.
Nieraz tak mylaem podczas podry po jeziorze Luta N'zige i pniej" skonstatowa Saad, gdy nad ranem na widnokrgu pokaza si wreszcie obz
Kamrasiego i Ibrahima. Szed na pocztku wyczerpanego pochodu. Efendi ani na
krok nie odstpowa noszy, na ktrych znw leaa sitf. Potyka si o wasne nogi,
podobnie jak pozostaych dziesiciu ludzi za jego plecami, ktrzy teraz w
forsownym marszu w cigu jednej nocy pokonali drog do M'rooli. Ostre trawy
raniy obolae stopy, a oczy
- Dzikuje - wyszeptaa jeszcze. Pniej ju nic nie mwia, a jej od dech stal si
gboki i regularny.
Nie widziaa, jak kobieta si odwrcia, gdy Ibrahim stan w drzwiach chaty.
Mikkie wiato pnego popoudnia rozmyo zarys jego postaci. Nie widziaa, jak
Ibrahim wciska dziewczynie do rki kilka pereek z czerwonej porcelany i nakazuje:
- Id i kup wicej mleka. Sitt musi jak najwicej je. Musi odzyska siy.
Florence przebudzia si pnym rankiem nastpnego dnia i miaa wraenie, e
nadal ni.
Albo to prawda, albo postradaam zmysy" - powiedziaa do siebie w mylach,
Zamkna oczy i znw je otworzya. Nie, przed sob wci miaa w obraz,
ktry wyda jej si sennym marzeniem. To by Sam, bez wtpienia, umyty i ogolony.
Ale w co by ubrany? Naturalnie. Mia na sobie ten sam strj, gdy wychodzili z portu
w Chartumie. Odwitne ubranie ze swojego kraju. Sta porodku chaty krytej
strzech i przeglda si ze wszystkich stron w ostatnim lustrze, jakie im jeszcze
zostao. Obrci si. Jego stopy udeptyway ziemi, ktr poranny deszcz zamieni
w boto. Przez chat przemkn sposzony szczur, termity rozoyy skrzyda, a
gekon ledzi nieruchomym spojrzeniem jego ruchy.
Florence nieporadnie ukrya twarz w poduszce i zachichotaa.
Mczyzna w lustrze wiernie powtarza wszystkie ruchy Sama, ale szko byo
wklse i wyduao jego sylwetk.
- Sam, wygldasz jak strczek fasoli odziany w kilt! - zaartowaa. Schowaa
twarz w poduszk i miaa si do utraty si. Bolay j boki i zy spyway jej po
policzkach.
Sam te zacz si mia. Obrci si wok wasnej osi i podskoczy do gry,
eby si w caoci obejrze.
- W centralnej Afryce wygld ma wielkie znaczenie! W przeciwnym razie po co
wojownicy z Tarrangolle przez osiem lat splataliby sobie wosy w misterne
konstrukcje? Po co rozcinaliby swoim kobietom doln warg i wkadali im w patki
uszu olbrzymie obrcze?
Albo robi im jeszcze inne rzeczy" - dodaa w duszy Florence, ale nie
powiedziaa tego gono.
Sam jeszcze raz obrci si przed lustrem. Niebiesko-zielony kilt zawirowa w
powietrzu, podkolanwki z jasnej weny nie przylegay tak
dniach godu. Jak gorca kpiel po wielu tygodniach wdrwki wrd penych
kurzu bezdroy. Jak wszystko, co kiedykolwiek pragna poczu.
Przez chwil trzyma j w objciach, a nastpnie uoy na posaniu i
uklknwszy, odda si rozkoszy. Pniej ona trzymaa go w ramionach. Poczua
drapanie kiltu, ale tylko si umiechna.
- Musz pi wicej mleka - wymruczaa Florence. - Duo wicej mleka.
Wtedy znw bd moga popatrze na swoje odbicie w lustrze - dodaa w
mylach. - Moje policzki znw si zaokrgl, skra si wygadzi i odzyska blask, a z
oczu zniknie ten dziwny, rozpaczliwy wyraz".
W tym momencie z oddali dotaro do nich dudnienie bbnw i dwik rogw.
- Nadchodzi Kamrasi. Potrzebujemy tragarzy, eby jak najszybciej wyruszy powiedzia Sam i unis rk.
Florence uderzya doni w jego do.
- Tragarze i szybko w drog - powtrzya za nim.
- A wic dotare do Luta N'zige. Czy dziki temu stae si szczliwszy?
Wygldacie oboje na bardzo wygodzonych - odezwa si Kamrasi bez wstpw. Jak szkielety - rozemia si z wasnego dowcipu, a jego wita pospiesznie mu
zawtrowaa. Ale w tym miechu nie byo radoci. Wdz unis do i tum
natychmiast zamilk.
Twarz Kamrasiego przybraa wyraz powagi. Jak zwykle siedzia na miedzianym
tronie, a jego szata uszyta z kozich skr bya czysta i spywaa mikkimi fadami na
stopy. Podnis zachcajco rk.
Sam przekn gniew i skoni gow.
- Uprzejmie dzikuj, wielki krlu. Podr si opacia. A moje lustro
powiedziao mi dzi rano, e cakiem niele si prezentuj - odpar, unoszc dumnie
podbrdek.
- Twoje co? - zdumia si Kamrasi. - Lustro? Chc je zobaczy, cokolwiek by to
byo.
Sam zagryz wargi i westchnwszy, zawoa za siebie:
- Saad, przynie lustro.
Krl oglda si ze wszystkich stron w szklanej tafli i mia si co chwila na
widok znieksztaconego odbicia swojej twarzy.
- Chc to mie! - zawoa oczarowany swoj osob. - Odbijam si tak samo jak w
rzece. Zamkne w nim wod! Bajecznie!
Raptem Kamrasi wsta i nie czekajc na zaproszenie, szybkim krokiem
skierowa si do chaty Sama.
ROZDZIA 17
Sloce wanie wstao. Sam wyszed z Florence przed ich ma chat, wok
ktrej kaza urzdzi ogrodzony podwrzec.
Florence przymruya oczy, patrzc w jasne promienie soca, i rozejrzaa si po
placu, na ktrym Saad rozwija wanie brytyjsk flag. Materia by przybrudzony i
postrzpiony na kocach. Porodku placu wznosi si wysoki maszt, ktry Sam
kaza zbudowa ze citego patana.
Odchylia do tyu gow. Saad wciga! ilag iirzymocowan do sznura z
platanowego yka. Brytyjski Union Jack opota na szczycie masztu, wcignity na
rozkaz Sama. Wyrane barwy granatu, bieli i czerwieni odbijay si na tle bladego
jeszcze bkitu nieba.
Zerkna na Sama. Widok flagi jogo pastwa zawsze sprawia mu nieopisan
przyjemno. Tymczasem dzisiaj by blady i zaniepokojony, w napiciu spoglda
na zawieszon u gry tkanin. Gdy wiatr porwa flag i zaopota, tchnwszy w ni
ycie, Sam odwrci si do Kamrasiego. Krl sta obok niego z ponur min, w
niedbale zapitym kilcie, ktry przed laty odebra Speke owi.
- Wylij posaca do ludzi del Bona. Powiedz im, e Baker efendi chce si
widzie z ich dowdc. I to jak najszybciej. To rozkaz.
Kamrasi skin i przekaza polecenie swoim ludziom. Jeden z mczyzn oddalil
si biegiem. Kamrasi patrzy za nim. Pniej odwrci si do Sama.
- Spjrz, ja te woyem swoj spdnic. Dziki temu podczas ucieczki bd
szybciej bieg.
Florence zauwaya, e Sam pokrci gow.
- Prawdziwy krl nie myli o ucietzee. Poczekaj i zobacz, co si wydarzy.
Kamrasi skin ponuro.
Amabile del Bona nie byo wrd mczyzn siedzcych w pkolu wok Sama
na podwrzu przed chat. Florence przez cay dzie bya zaniepokojona. Gdy go
zobacz, bd musiaa go zabi - mylaa. - Drugi raz nie pozwol temu potworowi
si wymkn". Ju sama myl o nim budzia w niej strach. Wspomnienie mikkiego
kapelusza z szerokim rondem, spojrzenie jego oczu, ktre Saad porwna do
stoczonej przez robaki gujawy. Jej kojarzyo si z ctkowanym futrem leoparda,
morderczo przyczajonego, czekajcego wrd gazi na swoj ofiar. Samo jego
imi przypominao Florence przeraajc bezradno, jak czua wtedy w
tamaryndowym gaju. Nigdy nie opowiedziaa Samowi o tamtym zdarzeniu.
Amabile del Bono by diabem, ktrego sama musiaa pokona.
Jednake Maltaczyka nie byo wrd dziesiciu handlarzy przybyych do
M'rooli.
Soce chylio si ku zachodowi, gdy mczyni ze skrzyowanymi nogami
zasiedli wok Florence i Sama. Wat-El-Mek, nowy dowdca del Bona, podwin
dubb i skoni gow. Zabra gos.
- To naprawd ty, Baker efendi. I twoja sitt te wci yje. Doszy nas suchy, e
dawno umarlicie.
-1 wanie z tego powodu bdziemy si cieszyli jeszcze duszym yciem odpar krtko Sam. - Allan czuwa nad nami i nad naszymi przedsiwziciami doda. - Czego tu chcecie? Czego chcecie od krla Kamrasiego? - zapyta, czstujc
zebranych kaw i tytoniem, ktry kaza Kamrasiemu przygotowa.
Stal teraz na rodku. Jego kilt ukada si w schludne fady, a Florence bya
zadowolona, e poprzedniego dnia kazaa wypra mu koszul. Wyglda wadczo,
gdy tak przemawia do przycupnitych, siorbicych mczyzn.
Wat-El-Mek wzruszy ramionami.
- A czego moglibymy chcie? - odpowiedzia. - Niewolnikw i koci soniowej.
Rionga obieca nam, e dostaniemy ca ko soniow i wszystkich niewolnikw,
jeli zaatakujemy i zabijemy jego brata Kamrasiego. Del Bono chce przej kontrol
nad handlem w Unioro. Tu jest duo koci soniowej.
Sam wypry ciao i wzi gboki oddech. Pniej nawet Florence si
przestraszya, gdy raptem zacz krzycze.
- To obrzydliwe zuchwalstwo! Ten kraj naley do Anglii! Ten kraj naley do
mojej krlowej! Odkryem go w jej imieniu! - to mwic, wskaza na taczc na
wietrze flag, z opotem uderzajc o maszt. Po-
-Pewnie. Ale czy nie zechciaby mi jeszcze podarowa swojego kompasu i tej
dwulufowej strzelby?
Tego wieczoru Florence pierwsza zauwaya drenie lici. Noc bya rzeka,
powietrze miao wiey, urodzajny smak po padajcym w cigu dnia deszczu. Na
liciach we wntrzach platanw nadal lniy krople wody.
Razem z ludmi Ibrahima siedzieli wok obozowego ogniska. Kam-rasi
przysa tustego wou, ktrego ludzie Ibrahima zaszlachtowali na uczt z okazji
zawarcia pokoju. Blask ognia nadawa twarzom wyraz spokoju. Mczyni piewali
i klaskali w donie. Saad taczy z Bacheet, wszyscy pokrzykiwali.
Florence odwrcia wzrok od tustego wou, ktrego co chwila polewano
meriss, i wpatrywaa si w ciemno, w miejsce, w ktrym obozowisko okalay
bananowce.
Kilka tygodni wczeniej sami przyszli tamtdy do M'rooli. Teraz czua, e za
cian lici znw skryo si jakie ycie. Wiedziaa, e w gszczu kto si przyczai.
Listowie szelecio, a ruch lici nie by spowodowany podmuchem wiatru ani
obecnoci zwierzcia.
Odstawia kubek z chodn, gorzk meriss.
Pomylaa o innych liciach w innym obozie, wok stawu w tamaryndowym
gaju. Nagle ogarn j przemony strach przed Amabile del Bonem, przed
wszystkimi mczyznami, ktrzy byli do niego podobni, jak Sulej-man, jak
Wat-El-Mek. Poczua skurcz w odku. Rzeczywicie Amabile del Bono uczyni
wszystko, by otworzy przed ni bramy pieka. A jeli teraz tam na ni czeka? Jeli
Wat-El-Mek ich okama? Czy Amabile del Bono nie powinien by razem ze
swoimi ludmi, gdy docierali do nowych terenw?
- Sam - szepna i wskazaa na poruszajce si licie.
Sam podnis si powoli i wycign z kabury u pasa pistolet. Nie spuszcza
wzroku z lici.
Saad przesta taczy. Bacheeta te zatrzymaa si w p ruchu. Dobosz przesta
uderza w bben. Ibrahim zapa za strzelb lec za nim na piasku.
- Kto tam? - zawoa Sam.
Florence wsuna si za jego szerokie plecy. W uszach syszaa szum wasnego
oddechu.
- Poka si! - zawoa Ibrahim. - Inaczej zaczniemy strzela. Zrobi to. Pokaza
si. W mgnieniu oka wybieg i stan porodku. Licie si rozdzieliy i wyszed z
nich on, zwinny i czarny jak noc: Richaarn.
Richaarn, ktry zabi w walce napastnika, roztrzaskujc przy tym swoj strzelb.
Pniej si zgubi i szed, kierujc si szumem Nilu. Omija sonie, stara si zmyli
lwy i w ten oto sposb odnajdywa drog do M'rooli. Powoli, ale skutecznie.
Richaarn.
- Richaarn! Richaarn! Richaarn wrci! - zawoa Saad i obj Bacheet.
Hukny salwy, a dobosz z now si zabra si do bbnienia. Ibrahim wycign
n, by podzieli wou. Sam otwiera tykwowe bukaki z platanowym winem.
Uczta rozpocza si na dobre. Richaarn wrci. Niedugo razem z Samem
wrcimy do domu - pomylaa Florence. - Niedugo. Mamy maj".
P roku pniej, siedemnastego listopada, Sam pomaga jej usadowi si w
miar wygodnie na wole, ktrego wytargowa od Kamrasiego. Wielki deszcz
wreszcie si skoczy, kraj by wilgotny i syty. Florence obejrzaa si za siebie. Na
placu w M'rooli byo czarno od ludzi. Ruszali. Nareszcie ruszali. Widziaa
Kamrasiego stojcego z byszczcymi oczami na rodku placu swej wioski.
Dzikuj Bogu, e nie bd wicej musiaa oglda tego czowieka". Macha do
niej obrazkami, ktre wycili dla niego z Illustrated London News": londyskie
damy w krynolinach, z wosami upitymi z tyu w szynion. Odwrcia wzrok, majc
nadziej, e tym samym uda jej si zapomnie o wszystkich potwornociach,
ktrych bya wiadkiem w ostatnich miesicach, podczas wojen, jakie prowadzi z
ssiednimi plemionami. Ogrom przemocy, jak czynili kobietom. Dzieci skazywane
batami na niewolnictwo, na nienawi, na mier. Mczyni, ktrym obcinano rce
i gowy, a ciaa wieszano za nogi na platanach. Innym buntownikom na przestrog.
Kamrasi do nich macha. Pooya donie na cuglach wou.
- A tylu ludzi - powiedziaa cicho do Sama.
Przytakn. Przybyli do wioski z garstk tragarzy i onierzy, a jak odjedali?
- Nasza karawana liczy prawie tysic ludzi! - rozemia si. - Ibrahim zatrudni
siedmiuset tragarzy, ktrzy zanios mu do domu sto pidziesit ton koci
soniowej. Koorshid Aga nie bdzie mia powodu do narzeka. Swego czasu, przed
Eilyri, Ibrahim dokona waciwego wyboru.
To powiedziawszy, pogaska j po ydce odzianej w cile zasznurowany
ochraniacz.
trucizn, ani jedna niewolnica nie szla do rzeki po wod i aden handlarz nie
przekomarza si z samego rana z koleg po fachu.
Ujrzeli jedynie t flag powiewajc w chodnym wietrze na rodku placu.
- ta flaga? - zdziwia si Florence. - Co to moe znaczy?
Sam odchrzkn. Mimo to mia ochrypy gos, gdy odpowiada na jej pytanie.
- Zaraza. To znaczy, e Gondokoro zaatakowaa zaraza. Ibrahim podjecha na
wole do Sama.
- Efendi, jak sdzisz, o jak chorob moe chodzi? - zapyta. Sam wzruszy
ramionami. Doskonale wiedzia, e tu, w Gondokoro,
moga si rozszale kada zaraza.
- Moe cholera? - odpowiedzia w kocu niemal z nadziej.
W miecie nie byo cholery. Panowaa duma. Znaleli si w beznadziejnym
pooeniu.
W Gondokoro utkno trzy tysice niewolnikw. Egipski rzd czyni starania, by
ukrci handel niewolnikami. Wskutek zeszorocznych ulewnych deszczy podnis
si poziom wody w Biaym Nilu i rzeka czciowo si zablokowaa. Jedynie z
trudem mona byo utorowa sobie drog wrd mokrade suddu. W porcie stay
tylko trzy statki. Diahbiah" i dwie pytkie barki do przewozu zboa. Naleay do
Koorshida Agi.
- Macie dla nas listy? ywno? A moe troch materiau? W tych achach nie
mog si pokaza w Chartumie - zapyta Sam Koorshida Ag z nadziej w gosie,
skadajc wizyt w jego domu.
Turek pokrci gow. Poprzez opary dymu Samowi ledwo udao si dostrzec
jego gest. Koorshid Aga nakaza bez przerwy okadza swj dom dymem, ktry mia
trzyma zaraz z daleka od jego dobytku.
-Niestety nic, Baker efendi. Przykro mi. Wszyscy mylelimy, e dawno
umarlicie. Nikt, ale to nikt nie mgby przey tego co wy.
Skoni gow przed Florence sczc sodk, gorc kaw. Co za bajeczny
smak! Dugie godziny spdzia w ani Koorshida Agi i teraz, wymasowana i
namaszczona, znw czua si jak czowiek. Jak kobieta.
Sam przekn lin. adnego listu, nic. Nikt w niego nie wierzy, nikt na niego
nie czeka. Czyjego wysiki byy tego warte? Koorshid Aga podnis si ze swego
kobierca i w nieoczekiwanym gecie pooy Samowi rk na ramieniu.
- Przykro mi - powiedzia.
Ludzie zaczli kaszle, zawy pies trafiony kul. Wystrzay rozcinay wod, na
Nilu. Saad usysza gos efendiego:
- Ci gupcy gotowi s podziurawi mi burt!
d przyspieszya, unoszc si bezgonie na wiecznej rzece. Wiosa
utrzymyway Diahbiah" w rodkowej czci nurtu Biaego Nilu. Wracali do domu!
Pynli do Chartumu! Wraca jako zwycizca. Mia pitnacie lat. Mgby wzi
sobie on. Mgby mie dzieci. Mgby sobie kupi dom i niewolnikw.
Oczywicie, e chc mie wasnych niewolnikw, przecie wszyscy musz
wiedzie, e jestem wielkim panem - myla. -A efendiemu wcale nie musz o tym
mwi. Jak razem z sitt przyjad mnie odwiedzi, ukryj ich po prostu" - zachichota
w duchu.
mia si jeszcze, gdy zakrcio mu si w gowie. Gdy bl przeszy mu ciao.
Gdy gowa zdawaa si rozpada na drobne kawaki. Gdy krew pyna mu z nosa i z
oczu. Jego wntrze zdawao si zamarza. wiat wok niego zrobi si ty,
pniej czerwony, a na kocu czarny.
- Sitt - jkn i upad bez przytomnoci na deski pokadu.
- Jak on si czuje? - zapyta cicho Sam, wsuwajc gow do kabiny, w ktrej
lea Saad, wycignity na posaniu ze somy i skr. Niemniej jednak zdawa sobie
spraw, co si dziao z chopcem. Rano, po pierwszym ataku, lea pogrony w
delirium. Gdy przybili do brzegu, by nazbiera chrustu, Saad skoczy do Biaego
Nilu, by ostudzi ar rozpalajcy mu gow. W ostatniej chwili zdoali go uratowa
przed krokodylami.
Florence podniosa wzrok i popatrzya na Sama. Umya Saada, a teraz
bezwiednie wypucia z rki gbk do miski z letni wod.
Sam dostrzeg kropelki potu poyskujce na jej skroniach. Na jej szczupych
ramionach wida byo nabrzmiae yy. W kabinie panowa palcy zaduch.
Pachniao kadzidem, ktre Koorshid Aga da im na drog. Cuchno krwi, ktr
zmya z czonkw i twarzy chopca, i rop wypywajc z jego ran. Cae ciao
chopca pokryway pcherze. Na pocztku pokazay si pod pachami i w
pachwinach. Pniej obsypay go od stp do gw. Istota leca na posaniu
przestaa przypomina Saada.
- Jak on si czuje? - powtrzy swoje pytanie. Florence pokrcia gow.
- Nie wiem - odrzeka cicho. - Musz przy nim zosta. Przystawia do jego ust
filiank z osodzon wod stanowic jedyny luksus, jakim tu dysponowaa. Pi
chciwie, zwracajc na ni bagalny
W tej chwili syrena statku wydala niski, karccy ton. Trzeba byo wej na
pokad. Dzie zagubi si gdzie w ciemnym bkicie Morza rdziemnego. Na
firmamencie rozbysa wieczorna gwiazda. Morze kulistymi falami toczyo si w
kierunku pla Aleksandrii.
- Lady Baker? - odezwa si Sam, podajc jej rami.
Florence wspara si na nim i razem ruszyli na pokad statku.
Popatrzya wysoko w niebo. Pojawi si ksiyc wski jak sierp.
Ksiyc wolnoci.
ZAKOCZENIE
Pod koniec stycznia 1859 roku na targu w rumuskim miasteczku Widy
Samuel White Baker kupi bia niewolnic Florence Finnian von Sass.
W latach 1861-1865 Sam i Florence odbyli podr z Kairu przez Chartum do
serca Czarnego Kontynentu, w poszukiwaniu owianych tajemnic rde Nilu. 14
marca 1864 roku dotarli do Luta N'zige, czyli Jeziora Alberta. Jesieni 1865 roku
Sam i Florence wzili w Londynie lub. W lecie 1866 roku Samuel White Baker
zosta wyniesiony do stanu szlacheckiego. Krlowa Wiktoria do koca ycia nie
zgodzia si przyj u siebie lady Florence Baker. Sam Baker zmar w roku 1893, po
wielu kolejnych podrach i przygodach. Florence, ktra zawsze mu towarzyszya,
przeya go o 23 lata.
Ich mio nigdy nie umara.