You are on page 1of 137

J.W.

Goethe Faust
Wszelkie uwagi prosz kierowa na niej podany
adres:
zygacz100@poczta.onet.pl - ze skanowa

POSANIE
Znw (przychodzicie, rozwiewne postacie, Ktre ogarnia
ongi mglisty wzrok. Czy mi tym razem
zatrzyma si dacie? Czy serce jeszcze zud tych
ujmie tok? Garniecie si! Wic dobrze! Wada
macie, Wstajc wokoo mnie przez mgy i mrok;
Serce modzieczo znowu dry w mym onie,
Natchnione czarem, ktry od was wionie.
Wnosicie jasnych dawnych dni widzenia, Niejeden drogi
znw powstaje duch; Jakby zamierzchej legendy
wspomnienia., Jawi si pierwsza mio, pierwszy
druh;* Skarga powtarza, wznawiajc cierpienia,
Labiryntowy, bdny ycia ruch I tych wymienia
zacnych, ktrzy chwili Niejednej szczcia ze mn
nie doyli.
Ju nie usysz dzisiaj dalszych pieni Dusze, co niosy mi
za pierwsze dziek; W dal si rozprszy gwar
przyjaznej cieni, Przebrzmia, ach, serc ich
dostrojony dwik.
...pierwszy d r u h czterdziestoomioletniemu poecie
zblady ju w pamici przeycia zwizane z
postaciami przyjaci i ukochanych z okresu swych
studiw i lat modzieczych.

Pie m dzi sysz obcy, nierwieni, Ich poklask nawet


w sercu budzi lk, A ci, co dawniej pieni mej
suchali, Jeli nie zmarli, bdz gdzie w oddali.
ich zapomniana teskno mnie porywa W cichy kraj
duchw, jak za dawnych dni; Niby eolska harfa *,
pie lkliwa Niepewnym dwikiem chwieje si i
mgli; Dreszcz mriie przejmuje, za za zami spywa,
Hartowne serce agodnieje, cni; Co dzi posiadam,
widz w dali mgliste, A co znikno, jest mi
rzeczywiste.

P R O L O G NA S C E N I E D y r e k t o r, P o e t a ,
d r f t m a i t y c z-ny, W e s o e k ,
Dyrektor
Wy dwaj, co smutne i cikie koleje
Ze mn przez cale dzielilicie ycie, *U nas, w niemieckim
k ra ju * , czy sdzicie, \Ze przedsiwzicie rokuje
nadziej?
Tumowi chciabym przysporzy ochoty,
Zwaszcza, e yje i innym y daje. (Drgi ju stoj,
rozbito namioty, /Kady si wita oczekiwa
zdaje.
Ju wszyscy siedz w krg z brwi podniesion, (Czekaj
tylko, by ich zadziwiono.

Znam sposb, by duch ludu by askawy,


Lecz dzi sam nie wiem, co mam czyni dalej;
nie przywykli do najlepszej strawy,

Cho

Ale si strasznie wiele naczytali, f Co robi, aby wszystko


nowym byo, .A przy powabie cokolwiek
znaczyo?
Co prawda lubi widok onej rzeszy,
Gdy tumnie wali si do naszej budy,
Gdy wielk fal, nie baczc na trudy,
Ku ciasnym wrotom cinie si i pieszy.
...w n i e m i e c k i m k r a j u naley przez to rozumie
panujce wwczas w Niemczech pogldy na
temat istoty i zada dramatu.

Za dnia, przed czwart ju do kas si garnie, Walczy o


miejsca szturchacami w bramie; Jak w czasie
godu zdobywa piekarnie, Tak o bilety karki sobie
amie. Cud taki zdziaa wzgldem sprzecznych
ludzi wielu i Tylko poeta. Uczy to dzi,
przyjacielu!
Poeta
O, bagam ciebie, zmilcz o zgrai onej, Na ktrej widok duch
od nas ucieka! Skryj mi t tuszcz gstymi
zasony! Ona bezwiednie w wiry nas zawleka. W
ciche, niebiaskie prowad mnie regiony, Kdy
poetw czysta rado czeka, Gdzie mio,
przyja, niby doni bo, Bogosawiestwo dla
serc naszych tworz.
Ach, co w gbinach naszych serc powstao, Co
niemiaymi wargi si nucio, A co przepado lub
poklask zyskao, Jeli si w nurty chwili je rzucio,
Czsto, gdy lat ju mino niemao, Dopiero w
penej postaci odyo. Co tylko byszczy, dla chwili
si rodzi, Prawdziwa warto w potomno
przechodzi.
W es o e k
O potomnoci racze mi nie prawi! Gdybym ja o niej si
rozwodzi szerzej, Kt by wspczesnych mia
zabawi? Zabawy pragn, co im si naley.
Obecno takich poczciwcw na wiecie Take
co nieco warta przecie. Kto posiad sztuk
wesoej gawdy, Ten niech si ludu nieaski nie
boi; Najliczniejszego grona pragnie wszdy,
Wtedy suchaczw najatwiej nastroi. Bdcie wic miali,
dziaajc dorzecznie; Niechaj si wszelka fantazja
rozgoci, Rozum, rozsdek, czuo, namitnoci,
Lecz i bazestwa dodajcie koniecznie!

Dyrektor
A zwaszcza niech si jak najwicej dzieje! Tum za
patrzeniem jedynie szaleje. Gdy przed oczyma
tyle si rozgrywa, By kady mg si nagapi do
syta, Na pewno przyszo czeka was szczliwa
I sawa wasza znakomita. Zachcenia mas jedynie
mas si ukrci, Co komu mie, niech mu si
dostaje. Da niejednemu ten, co wiele daje;
Zadowolony kady do dom wrci. Gdy dajesz
sztuk, podaj j sztukami, A bigos taki do smaku
przypadnie; atwo wymyli to i poda snadnie.
Gdy jednolit rzecz dasz im przykadnie, I tak
widzowie j rozskubi sami.
Poeta
Czy nie czujecie, jakie liche to rzemioso? Nie dla artysty
ono, ktry ma si w cenie! Ndznych skrybentw *
partaczenie Ju do maksymy wam uroso.
Dyrektor
Mnie nie dotyczy ten zarzut na pewno. Kto chce mie wynik
udatny na wzgldzie, Najstosowniejsze niech
bierze narzdzie!
. . . s k r y b e n t (skryba) piszcy, tu: gryzmoa.
Wszak macie tylko upa mikkie drewno,
Przeto rozwacie, dla kogo piszecie!
Tego na sztuk przygna nuda,
w od penego stou tam si uda,
A znw niejeden, co najgorsze przecie,
Od wyczytanych w dziennikach nowoci.
Niby na maskarad piesz tumy goci,
Zaciekawieniem ponie kada twarz;
Damy obnosz wdziki swe i kosztownoci
I graj take, cho bez ga.
I c, poeci, roicie zuchwale?
Wic was raduj pene widowiska?
Przypatrzcie si tym wielbicielom z bliska:
Wp zimni s, a wp brutale.
Ten ju przemyl nad szczliw kart,
w pragnie z dziewk noc ca si wdziczy.
Naiwni gupcy, czy wam warto

Dla takich celw Muzy drczy?


Dawajcie coraz wicej, moja rada,
A czas nikomu nie bdzie si duy.
Ludzi starajcie si odurzy;
Ich zadowoli to trudno nie lada
C ci opado? Zachwyt czy boleci?
Poeta
Wic id! Sug innych znale ci wypada! Zali z poety taki
przeniewierca, e z praw najwysze, co w naturze
wada, Prawo czowieka, dla ciebie zbezczeci!
Czym on porusza wszystkie serca? Czym
pokonywa elementa? Zali to nie harmoni * rodzi
jego ono
Z a l i to n i e h a r m o n i r o d z i j e g o o n o... Wiersz
ten i nastpne wyraaj myl Goethego, e czowiek
zwyky dostrzega w przyrodzie jedynie szczegy.
Poeta naI w wasne serce wiat na powrt pta? Kiedy natura sw
ni nieskoczon Wci obojtnie na wrzeciono
kadzie, Nieharmonijne wszelkich stworze grono
Kiedy w ktliwym brzmi bezadzie Kt rzdy
rwno pynce rozdziela, By nowym yciem
rytmicznie zadray? Kto jednostki przyzywa
spoem do wesela, Aby w akordach penych tony
brzmiay? Kto w namitnoci ar roznieca burze,
Rozwag stroi w wieczorne szkaraty? Kto lubej
swojej na podne Bujne, wiosenne ciele kwiaty?
Kto splata z lici skromnych pnczy Wiece
zwycistwa lub wesela? =i' Olimpu strzee, bogi
czy? Czowiecza moc, co i w poet wciela
Wesoek
Wic uyj owej piknej siy, Aby zaatwia poetyckie
sprawy, Jakby przygody miosne to byy!
Spotkania traf i pierwsze uczucia przejawy, A
potem z wolna cakiem si utonie; Szczcie si
wzmaga, musisz walczy o nie: Wnet po
zachwytach cierpienia pod, I ju romansu nici
si nawi. Ot, tak sztuk wystawi przystao!
tomiast, dziki swej harmonii wewntrznej, wie te szczegy w cao i potrafi nawet na drobny szczeg
spojrze z wyszego punktu widzenia. Wrd
chaosu bstw mitologicznych potrafi on rwnie
dostrzec harmoni i przedstawi j w formie
poetyckiej.
W i e c e z w y c i s t w a l u b w e s e l a licie wawrzynu
same przez si nie maj znaczenia; nabieraj go
dopiero, kiedy uywa si ich do wiecw
wrczanych zwycizcom.

W ludzkiego ycia peni signij miao! Kady nim yje,


mao kto rozumie, Lecz gdy je chwycisz, wszdzie
zaj umie. W barwnych obrazach brak jasnoci
zawdy, Wiele uudy i iskierka prawdy: W ten
sposb trunek najlepszy si warzy, Co wiat
orzewia i rozkosz darzy. Wtedy modoci kwiat
zewszd przybywa, Za objawienie bierze sowa
twoje; Z twego utworu kada dusza tkliwa
Melancholijne pije zdroje. Wtedy w nich to lub owo
si poruszy; Kady widzi, co sam nosi w duszy. Do
ez i miechu rwnie skorzy modzi, Cieszy ich
rozmach, zud maj w wzgldzie; Nikt dojrzaemu
niczym nie dogodzi ,Kto si rozwija, zawsze
wdziczny bdzie.
Poeta
Wic wr i mnie te lata mode, Gdym jeszcze sam w
rozkwicie trwa, Gdy si z mej piersi na .swobod
Zdrj pieni bezustannie rwa, Gdy mgy mi wiaty
przesaniay, Gdy cuda jeszcze wry pk, A rce
tysic kwiatw rway W penych kwietnikach dolin,
k! Nie miaem nic a jednak w brd! Popd do
prawdy, ch rozkoszn zud. Wr mi pragnienia
te w penoci, Gbi bolesn szczcia dni, Moc
nienawici i mioci, O, modo moj powr mi!
WeoJek
Modoci, przyjacielu, trzeba ci w istocie, Gdy w walce
wrg naciera z bliska, Gdy ci w ramionach swych
w pieszczocie Niejr Ino cudne dziewcz ciska,
Kiedy w gonitwie, patrzc w dale, Wieniec u mety
zamigoce, Gdy po wirowych tanw szale Przy
szklance szumne spdzasz noce. Ale uderza
wdzicznie lutni, Jak to czynio zawsze wielu, I
przez rozdroa baamutnie Do obranego dy
celu To obowizek wasz, starsi panowie, I
wszak si wam niemniejsz za to cze oddaje.
Staro nie zmienia w dzieci, jak gosi przysowie,
ona jeszcze dziemi nas zastaje.
Dyrektor
Juecie dosy czczych sw zamienili; 'Czynw potrzeba
mi w tej chwili!
Miast komplementy prawi grzecznie
Mona czas zaj uytecznie.
Po co tu czeka na nastroje?
Kto zwyk si waha, ten ich nie odczuje.
Kto za poet si uwaa,
Poezj niech komenderuje.
Poznalicie dania moje:
Mocne dawajcie nam napoje;

Lecz specie prdko swe zadaniel


Nie bdzie jutro, co si dzi nie zdarza,
I wnet si zemci odkadanie,
Postanowienie niechaj wic niezwocznie
Uchwyci mocno moliwo za poy,
Bo e przebyo ju owe mozoy,
Wic dziaa musi, gdy dziaa rozpocznie.
Wiadomo, e na naszej scenie
Kto zechce, byle co prbuje.
Wic na dzisiejsze przedstawienie
Niech maszynami si szafuje.
Dajcie horyzont may, wielki,
Gwiazdami zapenijcie nieba;
Wody i ognia w brd potrzeba,
Pokacie ptaki i stwr wszelki.
Takim sposobem w sceny ciasne ramy
Okrg stworzenia pomiecie nam cay
1 krok kierujcie w roztropnoci miay
2 nieba przez wiat ten a do piekie bramy!
...a do p i e k i e b ram y! Goethe w rozmowie ze
swym sekretarzem Eckermannem wyjani, e
sowa te nie oznaczaj idei utworu, lecz e tak
toczy si bdzie akcja dramatu.
PROLOG

W NIEBIE

P a n, zastpy niebieskie, pniej M e j i s t o f e l e s .


Trzej A r c h a n i o l o w i e wystpuj naprzd.
Rafael
Soce dawnymi dwieczy tony W braterskich sfer*
zczony piew, A bieg swej drogi wyznaczony
Spenia jak chyy gromu gniew. Aniow moc si
ze pocza, Gdy niezgbiony tajnie rdze; I
nieipojte, wzniose dziea, Wspaniae s jak w
pierwszy dzie.
Gabriel

I chyej, ni go myl dogoni, W przepychu kry ziemi


wir, Mieni si jasno rajskich toni W przepastny,
grony nocy kir; Morza szerok szumi fal I
ami si o skalny brzeg, I z morzem skay wraz
si wal W sfer niedocigych wieczny bieg.
Mich a
Za burz wraz si burza zrywa Z ldw na morza, z mrz
na ld,
W b r a t e r s k i c h sfer... brami nazywa poeta
inne planety.
Szalejc czy jak ogniwa Nierozerwalny dziaa prd;
Tara si zniszczenia agwie pal, Gdy z grzmotem
gromu byszczy skra: Lecz sudzy Twoi, Panie,
chwal JJkojne drogi Twego dnia.
W sz ys c y t r z e j Ta sia moc w anioy tchna, Gdy
niezgbiony jest Twj rdze, I wszystkie Twoje
wzniose dziea Wspaniae s jak w pierwszy dzie.
M e f i s t o f eles
Poniewa znowu przybliasz si, Panie, I zapytujesz, ja k
wiat sobie radzi, A e lubie zwykle me spotkanie,
Wic mnie te widzisz tu, wrd tej czeladzi.
Wybacz, e wielkich sw nie bd prawi, Choby i
krg ten cay ze mnie szydzi; Mj patos miechu
by Ciebie nabawi, Gdyby sam sobie nie by
miechu zbrzydzi. O socach, gwiazdach nie
szczyc si wiedz, Jedynie widz, jak si ludzie
biedz. Maty bg wiata* peen wci jednakich
chce I zawsze tak dziwaczny niby w pierwszy
dzie. Na pewno mgby y niezgorzej, Gdyby
mu blasku nie da by wiatoci boej; Zwie go
rozumem i na to go bierze, By si zwierzciem
gorszym sta ni zwierz. Jest on, wybaczcie mi to
porwnanie, Jak ktry z owych dugonogich
wierszczy,
May

b g w i a t a czowiek,

Co podskakuje i fruwa po anie, A potem w trawie star


piosnk skwierczy. eby on bodaj chcia pozosta
w trawie1. Nie, gdzie si trafi, nos wcibia
ciekawie.
Pan
Nie masz mi wicej nic do powiedzenia? Czy zawsze tylko
wnosisz oskarenia? Wszystko ci ziemskie zem si
widzi wiecznie?
M e f i s t o f ele s
Nie, Panie! Lecz istotnie, le wci tam na ziemi. Ludzi w ich
ndzy al mi tak serdecznie, , 2e nawet nie chc
pastwi si nad nimi.
pan

Fausta czy znasz;


M e f i s t o f e l e s Doktora?
Pan
Sug mego!
Mefistofeles
Doprawdy, dziwn ta suba si widzi! Gupiec ten
ziemskim pokarmem si brzydzi. Zmysy mu
wrzce cigle w dale biega; Swego szalestwa
wiadomy po trosze, Gwiazd najpikniejszych da
z gwiezdnych roi, Chce wszystkie ziemskie
zagarn rozkosze, Ale mu ducha, w gbi
wzburzonego, Dal ani blisko adna nie ukoi.
Pan
Cho teraz suy mi tylko opacznie, Ja niezadugo w
jasno go wywiod. Ogrodnik wszak, gdy szczep
zielenie zacznie, Ju wry kwiatw, owocw
urod.
M e f i s t o f eles
J Id o zakad, e -go utracicie, Jeli za Wasz zgod
drogi swymi Powiod go ogldnie poprzez ycie.
Pan
'Zanim nie zamknie swoich powiek, Nie broni tego Ci na
ziemi! Dopki dy, bdzi czowiek.
M e f i s t o f ele s
Dziki Warn za to, bowiem z umarymi, Jak dotd, chtnie
si nie zadawaem, Lubi si bawi czerstwym,
modym ciaem, A na umrzykw wcale si nie
pisz; Jestem jak kot, gdy tpi plemi mysze,
Pan
Dobrze wic, wadz ci nad nim oddaj! Od swoich rde
odwied tego ducha I prowad go, jeeli ci
usucha, Na swych przepastnych drg rozstaje, A
przyznasz wreszcie, chocia wstyd ci bdzie:
Czek sprawiedliwy w swym ciemnym popdzie
Dobrze rozezna umie praw drog.
M e f i s t o l e l e s By moe, ale niebawem z niej skrci.
W wynik zakadu wtpi wic nie mog.
Kiedy si speni moje chci,
Wszak pozwolicie, e zatryumfuj.
Niechaj z rozkosz ziemi uje*,
Jak kum w, w ludzkiej wyryty pamici!

Pan
Moesz si zjawi znw pod moj piecz; Ja podobnymi
tobie si nie brzydz. rd wszystkich duchw,
ktre przecz, Najchtniej jeszcze kpiarza widz.
Czynno czowieka *, zbyt czsto ospaa, acno
w spoczynku miym si ucisza; Wic mu
przydawa lubi towarzysza, [Co go podnieca i
diabelsko dziaa. * Lecz wy, synowie prawowici
boy, * Cieszcie si z bujnej, ywotnej piknoci!
Wieczna rodzajno, co yje i tworzy, Niech was
ogarnia wizami mioci! I co zjawiskiem
chwiejnym tylko mami, Mocno utwierdcie staymi
mylami!
Niebo si zamyka. A r c h a n i o o w i e
si.

rozpraszaj

...ziemi u j e obraz ten zaczerpnity jest z Ksig


Mojeszowych 3, 14.
C z y n n o cz owi eka.. . s i u c i s z a najwikszym
wymaganiem, jakie Bg stawia czowiekowi, jest
wedug Goethego czynno", dziaanie.
Mefistofeles uwaa, e potrafi z tej drogi
sprowadzi Fausta i przekona go o urokach miego spoczynku".
. . . d i a b e l s k o d z i a a Goethe uwaa, e to, co my
nazywamy zem, jest tylko odwrotn stron dobra
w czowieku, ktre musi istnie.
...sy n o w i e p r a w o w i c i b o y przeciwiestwo do
upadych aniow.
M e f i s t o f e les
sam
Chtnie si czasem starego zobaczy. Wic si zatargu
wystrzegam statecznie. 'To adnie, e tak
dostojny pan raczy I z diabem samym rozmawia
tak grzecznie.

TRAGEDII C Z PIERWSZA

NOC
W ciasnej gotyckiej izbie o wysokich sklepieniach
F a u s t niespokojny na krzele przy pulpicie.
Faust
Ach, oto wszystkie fakultety
Przebyem: filozofi, prawo

I medycyn - i niestety
Te teologi prac krwaw!
A tyle przynis mi ten trud,
em jest tak mdry jak i wprzd!
Zw si magistrem i doktorem te,
I ju lat dziesi wzdu i wszerz,
W gr i na d, wspak i w skos
Prowadz uczniw swych za nos
I wiem, e czowiek nic wiedzie nie moe!
Od tego serce mi nieomal zgorze.
Cho jestem bardziej ni te bazny bystry,
Te skryby, klechy, doktory, magistry,
Zwtpie nie trapi mnie skrupuw roje
I piekie ani diaba si nie boj
Lecz za to wszelk rado mi wydarto;
Nie wmawiam sobie, e wiem, co zna warto,
Ani mnie nawet nadzieja nie udzi,
Bym mg poprawi i nawrci ludzi.
Pienidzy te ml nie dostaje
Ani zaszczytw, co wiat daje;
Psu by obrzydo takie ycie! Przetom si magii odda
skrycie, Aby mi duchw gos i siy Niejedn tajni
objawiy, Abym nie musia w pocie lic Mwi co,
o czym nie wiem nic,
/ Abym rozpozna mg w ad, Co wntrznie spaja cay
wiat,
/'Dotar do twrczych si osnowy I bym j u nie frymarczy
sowy. Oby, ksiycu, w jasnych blaskw kole,
Patrza ostatni raz na m niedol! Jak czsto nad
tych ksiek zwaem, Czekajc na ci, w noc
czuwaem: A nad stos z ksig, papierw wielu
Wschodzie, smtny przyjacielu! Ach, gdybym
tak przez grskie szczyty Mg kroczy w wiato
twe spowity, Z duchami snu si przez oddal, W
tym blasku pyn ponad hale, Zmy z siebie
wiedzy nied jaow I ody w rosie twej na
nowo!

Biada! To przecie wci ta sama Przeklta, ciemna,


duszna jama, Gdzie nawet soca promie miy
Barwione szyby te zamgliy! Ksig mi naok
Wi zway, Ktre czerw toczy, py zacienia; W
krg wznosz si po uk sklepienia Te zakopcone
skro szpargay. wdzie dziwaczne znw
narzdzie I pradziadowski stary grat, Puszki i
szklanki tylko wszdzie To wiat twj! To si
zowie wiat!
I pytasz jeszcze, czemu serce Z zalkiem w piersi twej si
kurczy? Czemu w nieznanej ci rozterce Bl cina
wszelki odruch twrczy? Bo zamiast ywej wci
natury, Ktr Bg ludziom da w udziel, Py ci
otacza, stche mury I trupie gowy, i piszczele!
Hej! W wiat uciekaj z tej udrki!
A owa ksiga tajemnicza,
Spod Nostradama * wasnej rki
Czy do wskazwek nie uycza?
Kiedy rozpoznasz gwiazd koleje
I gdy naturze dasz posuchy,
To si ducha ci rozdnieje,
Jak rozmawiaj z duchem duchy.*
Zmys trzewy darmo dociec usiuje,
Co w witych znakach * zachowane skrycie.
Jestecie, duchy, blisko wasz czuj,
Odpowiadajcie, jeli mnie syszycie!
otwiera ksig i spostrzega znak makrokosmu *
N o s t r a d a m , wac. Nostradamus, Michel Notredame,
(15031566) francuski lekarz, astrolog,
meteorolog, wrbita. Znane jego przepowiednie
(Les vrayes centuries et propheties) wydane
zostay w 1555 r.
...I g d y naturze... z d u c h e m d u c h y obraz ten
zdradza wpywy szwedzkiego spirytysty, teozofa l
matematyka Emanuela Swedenborga (1688
1772), ktrego Goethe pozna osobicie. Wedug
Swedenborga cae niebo skada si z duchw, z
ktrych kady ma swj zasig dziaania. Zstpuj
one i ukazuj si tylko tym, ktrzy im sprzyjaj i
s im pokrewni.
... w i t y c h z n a k a c h
hieroglify,

magiczne znaki,

...m a k r o k o s m o s (makros duy, kosmos wiat,


gr.) wszechwiat w porwna,niu do czowieka
(mikrokos-

Ha, jaka rozkosz z tego znaku spywa, Jak si me


zmysy nagle rozwietliy! Czuj, jak wita ycia
rado ywa Nowymi ary pynie przez me yy!
Bg-e to jaki wypisa te znaki, Ktre mi
wntrzne szay koj, Radoci biedne serce poj
I pragnie tajemnymi szlaki Natury wok
odsaniaj siy? Czy jestem Bogiem? Duch w
jasno si wznosi! Przed dusz, w rysach
przeczystych tej karty Twrczej natury rdze lni
rozpostarty. Teraz rozumiem ju, co mdrzec *
gosi: wiat duchw nie jest naim zamknity;
Twe serce zmaro, umys zzib! Wsta, uczniu
mj, i bez zniechty Piersi w porannej zorzy
kp!" oglda znak
Jak si tu wszystko w cao wije, Jak jedno w drugim
dziaa, yje! Jak niebios siy wznosz si, spywaj
I zote sobie naczynia podaj! *
mosu). Wedug filozofii pansofistycznej czowiek jest jakby
czstk wszechwiata (makrokosmosu). Midzy
obu tymi wiatami istniej powizania magiczne,
np.: soce zoto serce; ksiyc srebro
mzg itd. Powizania te midzy przyrod a
waciwociami czowieka dadz si przedstawi
schematycznie w formie koa lub kwadratu,
poczonych kreskami. Tak powstaje znak
harmonii wiata. Tan znak dostrzega Faust, ale
rezygnuje z niego, szukajc rzeczywistoci w
przyrodzie, u ducha ziemi.
. . . m dr z e c prawdopodobnie myli tu Goethe o
Nostra-damie.
I z o t e s o b i e n a c z y n i a p o d a j obraz wzity z
ycia, kiedy to czsto w czasie poaru ludzie
podaj sobie z rk do rk wiadra z wod do
gaszenia. Tu obraz ten ma symbolizowa
celowo wspdziaania.
Penymi wonnej aski piry
Skro ziemi d, przez lazury,
W wszechwiat pynce niebios chry!
C za widok! Ach, tylko widowisko marne!
Nieskoczona naturo, gdzie ciebie ogarn?
Gdzie piersi, wy, wszelkiego ycia karmo,
Co niebo z ziemi tulicie do ona,
Do ktrych ludzka pier lgnie udrczona?
Pyniecie i poicie! Mame akn darmo?
przerzuca z niechci ksig i spostrzega znak
Ducha
ziemi*

Jake inaczej ten znak na mnie dziaa!


Ty, duchu ziemi, zdajesz mi si bliszy;
Ju czuj si w mej sile wyszy,
Jakby po modym winie pier zawrzaa.
Dusza z odwag do wiata si garnie,
Chc ziemi szczcie zna i jej mczarnie,
Z burzami si za bary bra,
Gdy okrt si rozbije, mnie trwa!
Chmurzy si nade mn
Ksiyc wiato zami
Lampa przygasa!
Ogniste dymy i promienie
Nad moj skroni dreszcz
2 gry, ze sklepienia wieje,
Ogarnia mnie!
Czuj, ty przy mnie, duchu wytskniony!
Wic odso si!
Ha! Jak mi serce ciska skurcz szalony!
Uczucia wchon nowe
D u c h z i e m i Swedenborg wyobraa sobie ducha
ziemi jako barwny pomie, ktry zamienia si w
ptaka lub deszcz. Wasnorczny rysunek
Goethego do Fausta przedstawia ducha ziemi jako
twarz podobn do Apollina, bez brody,
byskajcego pomieniami z oczu.

Wszystkie me zmysy ju gotowe!


Tobie oddaj cae serca bicie!
Ty musisz, musisz, chobym mia da ycie!
Chwyta ksig i wymawia tajemniczo znak D u c h a .
Blys-Jco czerwony pomie. D u c h zjawia si w
plamieniu.
Kto mnie tu wzywa?
Duch
F a u s t O duchu straszliwy!

Duch
Potnie mnie ku sobie zwa, U mojej sfery* pokarm
bra, A teraz
F a u s t Biada Nie znios ci ywy!
Duch
Chciae mnie zwoa rozpacznymi mody, Aby mj gos
usysze, aby ujrze twarz; Twej duszy krzyk mnie
wzruszy. I oto mnie masz! O nadczowieku! Jaki
lk ci chwyci pody? Gdzie jest twej duszy zew,
co si a do mnie wkrad? Gdzie pier, co w tobie
utworzya wiat I chciaa, szczcia uniesiona
snami, W peni odetchn na rwni z duchami?
Gdzie jest ten Faust, ktrego gos mi brzmia,
Ktry ze wszystkich si si ku mnie rwa? Tye to,
gdy ci tkn mj wiew, Zadra, strwoony a do
trzew, Robak, lkliwie lgncy w kurz!
U m o j e j s f e r y wedug filozofa szwedzkiego E,
Swe-denborga kady duch ma swoj sfer", swj
zasig dziaania.
Faust
Tworze pomienny, mam ci ustpi w tej dobie? To ja! Jam
Faust, jam rwny tobie!
Duch
Na ycia nurtach, wrd czynu burz Snuj si z wszech
stron, Mkn, faluj w dal! Narodziny, zgon,
Wieczny powrt fal, Wci odmienne snucie,
Wrzce ycia chucie,
Tak kieruj przdzami czasu wartki bieg I snuj
Bstwa ywej szaty cieg.
Faust
Czynny duchu, krcy poprzez wiata mgy, Jakem ku
tobie blisko unis si!
D u c h Duchowi, co go poj, rwny ty,
Nie mnie!
Znika.
F a u s t zdruzgotany * Nie tobie? Komu wic? Ja,
podobiestwo Bstwa! I nawet nie tobie?
Sycha pukanie do drzwi. Biada! to mego famuLusa *
kroki! Oto przerwana godzina szczliwa!
F a m u l u s tu: starszy student.
e te duchowych zjaw uroki Ten suchy mdrek mi
przerywa!

Wchodzi W a g n e r w szlafroku i szlafmycy, z lamp w


rku. F a u s t odwraca si z niechci.
Wagner
Wybaczcie! (Czycie tnie deklamowali? Zapewne dramat
grecki, tak mi zda si., Moe skorzysta,
bycie mi co dali, Bowiem ta sztuka bardzo jest
na czasie. Przecie oglnie rzecz uznana, 2e dzi
komediant uczyby plebana.
Fa u s t
Tak, gdy z plebana komediant nie lada, Co si niekiedy i
przydarzy moe.
W agner
Ach, gdy si cay dzie w pracowni bada I ledwo w wita
ujrzy wiato boe, wiat widzi jak przez lunet, z
daleka Jake wymow prowadzi tu czeka?
Fau s t
V Bez czucia, ponne to staranie, Jeeli z duszy nie
wypywa, Jeeli rdzenne, krzepkie zdanie
Suchacza serca nie zdobywa. lczcie,
skadajcie, klejcie, ujcie, B'igos z cudzego
warzcie stou, Liche iskierki wydmuchujcie Spod
kupki ndznego popiou! Jeeli wam si poklask
roi
Eteieci i map on was nie minie; Lecz serc do serca nie
dostroi, Komu nie z serca sowo pynie.
W a gner
Lecz wykad mwcy przysparza posuchu; Dalekim tego,
sam to czuj w duchu!
Fau st
Korzyci kieruj si stateczn! Nie rwnaj si z
bazesk zgraj! Bo rozum wraz z treci
dorzeczn Bez sztuczek same siebie polecaj.
Gdy co wanego chcesz wysowi, Po co wyrazy
puste owi? Darzycie ludzi byskotliw mow,
Jak wycinanki je wystrzygujecie, A ona przecie
jest, jak wiatr, jaow, Ktry, szeleszczc, li
jesienny miecie.
Wagner
Ach, Boe! Duga sztuka, A krtkie nasze ycie. * Gdy si.
krytycznie tak rozwaa, szuka, Niekiedy w sercu
lk si budzi skrycie. Jake to bodaj rodki
zdoby trudno, Ktrymi a do rde * si dociera!
I ledwie drogi cz przebdziesz mudn, Ju
ci, niebo, mier zabiera.
...nasze y c i e znane powiedzenie aciskie
pochodzce od lekarza Hipokratesa: Ars longa,
vita brevis,

...do rde zgodnie z hasem uczonych z okresu renesansu ad fontes (do rde). Wagner ma tu na
myli przede wszystkim pisarzy staroytnych,
ktrych pozna mona jedynie przez znajomo
jzykw staroytnych.
Faust
Czy, chcc ugasi na wieki pragnienia, wit krynic
znajdziesz w pergaminie? Nie zaznasz nigdy
ukojenia, Jeli ci z wasnej duszy nie wypynie.
W agner
Wybaczcie! i Ale jaka to otucha Wy si w czas dawny,
przenie w czasw ducha, Widzie, jak ongi
mdrcy myleli i yli, I jak daleko mymy dzi
doprowadzili!
Faust
O, tak! Pod gwiazdy a, daleko! Mj przyjacielu, ludzie nie
dociek Przeszoci, jest to ksiga o siedmiu
pieczciach; A co si zwykle duchem czasw
zowie, To tylko jest wasz duch, moi panowie, Co
czasy w wasnych zwierciedli pojciach. Na taki
widok al czeka ogarnia, e do ucieczki
najchtniej gotowy. Stek samych mieci, stara
rupieciarnia, Jakby z jarmarcznych widowisk
przemowy, W ktre si wplata moraw niemao.
W sam raz jak lalkom prawi je przystao.
Wagner
Lecz duch i serce, ktre ludziom dano! Lecz wiat! Wszak
kady chciaby zna si na nim.
Faust
Ach, czeg zwykle nie zowie poznaniem? Kt da
dzieciciu odpowiednie miano? Onych niewielu,
ktrzy co poznali, A nieopatrznie odkryli swe ono,
Swe myli, serce tumom odsaniali, To krzyowano zwykle
i palono. Lecz oto nocy ju bliej do koca. Mj
przyjacielu, do na dzisiaj bdzie.
Wagner
Ja bym si z wami doczeka i soca Na takiej mdrej,
uczonej gawdzie. Lecz jutro, jako w wito
Zmartwychwstania, Na te i owe zezwlcie pytania.
W mych studiach wielem si stara doledzi;
Chocia wiem duo, chciabym wszystko
wiedzie. Odchodzi.
Faust
sam
Czy taki mzg nie straci wiary w siebie, Co zawsze tylko
na bahostek tropie, Co chciw rk cigle skarby
kopie, A ju si cieszy, gdy glisty wygrzebie!

Czy taki ludzki gos ma brzmie bezkarny Tu, gdzie przed


chwil brzmiay duchw dwiki? Lecz, ach! tym
razem skadam tobie dziki, Z synw tej ziemi, ty,
najbardziej marny! Przez ciebie zmysy, prawie
nieprzytomne, Z obj rozpaczy na nowo
wydarem. Zjawisko byo, ach! tak przeogromne,
e si musiaem przy nim uczu karem.
Ja, podobiestwo Bstwa, co sdziem,
em ju jest bliski wiecznych prawd zwierciada,
Ktrym si stroi w niebiaskie widziada,
Co si z synostwa ziemi wyzwoliem;
Ja, od cheruba wikszy, com si chwali,

e sia moja przez natury yy Twrczo popynie, co si


wzbiem w but, em bogom rwny, cik mam
pokut! Jednego sowa piorun mi powali.
Nie wolno ml si, duchu, rwna tobie!
Cho ci zdoaem przyzwa w onej dobie,
Zatrzyma ciebie ju nie miaem siy.
W ow jedyn chwil bog
Czuem si taki wielki, may;
Ty mi odtrci od si srogo
Na czowieczestwa los niestay.
Czy mam usucha wntrznego denia?
Kt wskae, czego bym si strzeg?
Ach! nawet nasze czyny, rwnie jak cierpienia,
ycia naszego wci hamuj bieg.
Najszczytniejszemu, w czym si duch wypowie,
Niebawem jaka obca tre przylega; Gdy dobro
wiata wreszcie si dostrzega, Wnet si uud
wysze dobro zowie. Uczucia szczytne, yciu
dajce poczcie, Widn i w ziemskim kostniej
zamcie.
Fantazji, ktra wprzd odwanym lotem
Widnokrg a po wieczno rozszerzaa,
Maleka przestrze w sam raz starczy potem,
Gdy szczcie czasw pochonie nawaa.
Wnet troska w gbi serca si panoszy

I bl tajemny w nim rozsiewa,


Wci niespokojna, rado, spokj poszy
I cigle maski odmienne przywdziewa;
Widzisz j jako dom, dziecko lub on,
Z trucizn, noem, ogniem, wod si kojarzy;
Przed wszystkim drysz, co si nie zdarzy, I opakiwa
musisz rzeczy nie stracone.
Bogom nie jestem rwny! Do gbi to czuj. Podobnym
robakowi, co si w prochu lgnie, Ktrego, kiedy
w prochu peza i eruje, Stopa wdrowca, tratujc,
dosignie.
Czy to nie prochy t wysok cian
W setki przegrdek mi cieniy,
Toczc mnie w cienie, rupieciem zapchane,
W ten oto molw wiat i w pyy?
Mamie tu znale, czego szukam w trudzie?
W tysicznych ksikach czyta, Wiedzy chciwy,
e zawsze, wszdzie drczyli si ludzie,
e tu i wdzie by jeden szczliwy?
I c mi mwisz, pusta trupia czaszko?
Czy nie, e mzg twj, rwny memu, sdzi,
I ujrzy jasny dzie, a mroku by igraszk
I za prawd stskniony, w nocy ndznie bdzi?
I wy, narzdzia, te ze mnie szydzicie
Z waszymi ruby, waki i kkami.
Wierzyem, e rai wrota otworzycie;
Misternecie, lecz zasuw oiie podwa wami.
Nawet w dzie jasny tajemnicza
Natura zason swoich zerwa wzbrania
I gdy ci czego sama nie uycza,
Mimo rub i narzdzi nie dojdziesz poznania.
Sprzty zbyteczne przeto si gromadz,
e niegdy ojcu byy na usugi;

Stary acuchu, pokrywasz si sadz,


Odkd ta lampa kopci przez lat szereg dugi.
Lepiej bym, miast si poci w dziedzicznej stchlinie,
T ndzn moj sched w hula;nkach postrada!
To, co po ojcach otrzyma w spucinie,

Zdobywaj, aby je posiada!


Co nie uyte, ciarem nas dusi;
Chwila, co zuy pragnie, sama stworzy musi.
Lecz czemu w tamto miejsce wzrok si cigle zwraca?
Czy w tej flaszeczce magnes znalaza renica?
Dlaczego taka jasno nagle mnie ozaca,
Jak nas owiewa noc w lesie blask ksiyca?
O, Witam ciebie, jedyne naczynie,
Ktre zdejmuj z naboestwem ninie!
W tobie ja ludzki spryt i sztuk ceni.
Przesodkich marze tajemny wykwicie,
Wszelakich mocy zabjczych spowicie,
Mistrzowi swemu przynie ukojenie!
Spogldam na ci, a j u bl si goi;
Bior ci do rk, a poryw si koi;
Z wolna odpywa nurt duchowych wrze.
W dal, na szerokie unosz si morza,
U stp mych byszcz gadkich fal rozo,
'Ku nowym brzegom wabi nowy dzie.
Z niebios ognisty wz * si ku mnie skania Lekkimi
skrzydy! Czuj, em ju gotw Do nowych,
szlakiem eteru odlotw, Ku nowym sferom
czystego dziaania. To ycie boskie, to rozkosz
bez koca! Czy zasuye na ni ty, robaku?
Tak, od ziemskiego, uroczego soca Odwr si miao i
zejd z jego szlaku! Odwa si targn na owe
odwierze, Gdzie kady rad przeliznby si z
boku; Teraz ju pora czynem dowie szczerze,
...j e zamiast: to.

. .. o gn is ty w z obraz Eliasza wjedajcego do


nieba na takim wozie zaczerpnity jest z B i b l i i .

e boskiej sile mski hart dotrzyma kroku, Aby nie zadre


przed t ciemn nor, Kdy fantazja sama siebie
drczy, Odwanie dy do owej przeczy,
Wokoo ktrej cae pieka gr, I krok ten podj
miao, niepoycie, Choby si nawet rozpyn w
niebycie.
A teraz, czaro przeczysta z krysztau,
Wyjd ze starego swego futerau;
O tobie wiele nie mylaem lat!
Ty si przy ucztach ojcw moich lnia,
Powanych goci weselia,
Gdy jeden w rce drugiego ci kad.
Rnitych postaci krasa rnorodna,
Ktr pijcy musia wedle szkliwa
Rymem opisa, nim ci speni do dna,
Niejedn noc modoci w pami mi przyzywa.
Nie podam ciebie teraz ssiadowi
Ni przy twym kunszcie spryt mj Si wysowi;
Ten pyn mi prdko upojenie da.
Ju ciemne fale gbi tw zalay.
Com go sposobi, peny i dostay,
Ostatni trunek wznosz z duszy caej,
Z witecznym pozdrowieniem, na cze nowego dnia.!
Przykada czar do u?.t. Dzwony i piew chralny. *
Ch r aniow* Pan zmartwychpowsta! Synowi ziemi
D z w o n y i p i e w c h r a l n y po duszej przerwie
Goethe podj prace nad Faustem w drugi dzie
Wielkanocy 1798 r.
C h r a n i o w naley przez to rozumie chry kocielne piewajce na zmian z kapanem.

Rado, co z swymi Grzechy zgubnymi Tutaj si osta!


Faust

Jaki dwik peny, jaki jasny ton Czar przemoc od ust


mi odkania? Czy ju zwiastuje mi ten guchy
dzwon Pierwsz godzin wita
Zmartwychwstania? O chry, zali chcecie znw
pociech nie, Jak nad grobem, gdy brzmiaa z
ust anielskich wie Przymierza nowego
zarania?
C h r kobi et Jego suebne, Gdy leg na grobu dno, W
ratuchy zgrzebne Tumy spowiy Go, Konic
kolana, Maci niesiemy Mu, Ach, ale Pana Nie ma
ju tu!
Chr a n i o w Pan zmartwychpowsta! Bogosawiony
Ten, ktry onej Niewysowionej Prbie by sprosta.
Faust
Czemu, potne dwiki a pieciwe, Tu mnie szukacie,
gdzie ley proch sizary? Tam dzwocie, kdy bij
serca tkliwe!
Ordzie sysz wprawdzie, ale brak mi wiary;
Wszak cud to wiary jest najmilsze dzieci.
Ja nie miem wznie si w onych sfer ogromy,
Skd to posianie ku mnie spywa.
Lecz dwik ten, od modoci tak znajomy,
Teraz mi znowu do ycia przyzywa.
Ongi niebiaskich pocaunkw czar
Zlewa si na mnie w cisz isaba.tow;
Wonczas mi tak wretonie dwicza dzwon nad gow,
A mody byy jak namitny ar.
Niepokj sodki i tsknica
Przez ki gnay mi i gaje,
Z oczu tryskaa ez krynica,
Czuem, jak we mnie wiat powstaje.
Ta pie wiosenne wita mi wiecia,
Szczsnych, modzieczych zabaw tok;
Dzi znw, z dziecinn wiar, wpommie sia
Ostatni, smutny powstrzymuje krok.
O, dwiozcie dalej, sodkie niebios tony!
za pynie, ziemi jestem przywrcony!

C h r u c z n i w Gdy pogrzebiony Wznis si ku grze,


ywy wzniesiony, Zasiad w lazurze, Gdzie wrd
twrczoci si Radosny wstaje czyn Ach! Tu,
gdzie ziemski py, Na bl swj rzuci gmin! Wci
mylim o Nim, Tsknimy noc, dniem; Mistrzu,
zy ronim Za szczciem Twem!
Chr

aniow

Pan j u nie goci, Kdy grobowy smt; Peni radoci


Zwolcie si z pt! Warn, miujcym, W czynach
chwalcym, Straw dzielcym, Sowo goszcym,
Raj zwiastujcym Oto si zjawi Pan, Warn On
jest da!
PRZED BRAM
Ludzie rnych stanw przechadzaj si.
Ki l k u c z eladnik w Dokde droga wam wypada?
I n n i Idziemy wszyscy do strzelnicy.
P i e r w s i A my do myna podamy.
Jeden

z czeladnikw Na ostrw chodmy, moja


rada.

D r u g i Droga wrd brzydkiej wiedzie okolicy.


Drudzy
Ty dokd idziesz?
T rz e c i Razem si trzymamy.
C z w a r ty
Do Burgdorf * pjdcie. Z pewnoci znajdziecie Dobre
piwo, dziewczyny najadniejsze w wiecie, A czsto
bjka te si wznieci.
Pity
Ty, francie, widz, nie znasz granic, Skra ci swdzi po
raz trzeci. Tam mi nieswojo, tam nie pjd za nic!
S u c a Nie, nie! Ja wracam natychmiast do miasta.
D r u g a Pewnie spotkamy go pod topolami.
P ie r ws z a
*
Wielkie mi szczcie std urasta!
Znowu bdziecie chodzi sami.
Ciebie jedynie w taniec wodzi.
C rado twoja mnie obchodzi?
Dr ug a
Dzisiaj nie bdzie sam, nie ma obawy; Mwi, e przyjdzie
z nim ten kdzierzawy.

U cze *
Kroset, jak dziarsko krocz te dziewczyny! Chod, panie
bracie, wnet je zaczepimy!
B u r g d o r f nazwa miasta w Szwajcarii. U c z e
tu: student
Gryzcy tyto, mocne piwo
I strojn dziewk lubi, jako ywo!
Panienka
Patrz, jak przystojni chopcy id tdy! Ale e wstydu te
nie maj; Najlepsze towarzystwo mogliby mie
wszdy, Za prostymi dziewkami jednak uganiaj!
Drugi

u c z e do P i e r w s z e g o

Czekaj! Przepumy te dziewczyny obie; Jaki strj adny,


lica gadkie! W jednej poznaj m ssiadk; Ju
nieco mamy si ku sobie. Jake spokojnie si
wzajem prowadz! Nawet przyczy si nam
moe dadz.
Pierwszy
Nie! Panie bracie, z tymi si krpuj. Gomy! Jak nic si
zwierzyn przelepi. Rka, ktra w sobot zmiata i
szoruje, W niedziel bdzie ci pieci najlepiej.
Mieszczanin
Nie, nie podoba mi si nowy burmistrz wcale! Teraz, gdy
nim ju zosta, stawia si zuchwale, A miasto jakie
zna korzyci? Czy si nie dzieje coraz gorzej?
Nowe podatki wci si oy, A milcze trza,
najoczywiciej.
ebrak
piewa
Dobrzy panowie, pikne panie, Twarz wasza czerstwa,
peen trzos,
Przeto usyszcie me woanie, Niech ulituje was mj los!
Niech darmo lira;:" si nie krci! Kto daje, bdzie
wes, yw. Dzie, ktry caa ludzko wici,
Niech dla mnie stanie si dniem niw.
Drugi

mieszczanin

W niedziel albo wito dawnym obyczajem C


milszego, jak gwarzy o bitwach i wojnie? e tam
daleko, w Turcji, niespokojnie I gdzie si ludy
tuk wzajem. Stoisz przy oknie, zajrzysz do
szklaneczki, Widzisz, jak rzek pyn statki rojne,
Potem powrcisz w wieczr do dom, do oneczki,
I chwalisz sobie cisz i czasy spokojne.

Trzeci

mieszczanin

Tak, ssiedzie, mnie zawsze to samo si zdao: Niechaj


tam sobie by pataj, Niechaj do gry wszystko
wywracaj, Byleby w domu byo, jak bywao.
B a b a do panienek
Hej, jakie pikne! jakie wystrojone! To kade serce
musicie zakrwawi! No, nie tak dumnie! Ju
schodz na stron! Co macie w myli, mog atwo
sprawi.
Panienka
Agato, strzemy si przed wiedm tak; Chodmy, by
dobrej sawy nie stradaa. W noc po Andrzeju ona
mi wszelako Mego przyszego ywcem pokazaa.
...lira mowa tu o katarynce.

Dr u ga
Mnie ukazaa go ona w krysztale*,
W onierskim stroju, w innych miakw gronie.
Odtd go szukam, wci oczami goni,
Ale nawin nie chce mi si wcale.
onierze
Grody wysokie I mury twarde, Pikne dziewczta,
Dumne i harde To mi przynta! Po miaym
trudzie Nagrody kwiat
Trbka werbuje: Chod w nasze lady I do radoci, I do
zagady!" Oto mi ycie Ciaem i dusz! Grody,
dziewczta Podda si musz. Po miaym
trudzie Nagrody kwiat! I znw onierze Wdruj
w wiat.
M n i e u k a z a a go o n a w k r y s z t a l e wedug powszechnego zwyczaju niemieckiego przy laniu
wosku w dzie w. Andrzeja wpatrywano si w
gadk powierzchni krysztau, szukajc tam
odpowiedzi na pytania dotyczce przey
miosnych.
F a u s t i Wa g n e r
Faust

'Rzeka i strugi z lodw si zwolniy Moc wiosennych,


oywczych promieni; Dolina znw si nadziej
zieleni; Ju stara zima ostatkiem swej siy
Ucieka w gusz grskich cieni I tam z oddali
napastliwie Ziarnistym niegiem jeszcze rosi,
Zadymk dmie po wieej niwie. Lecz soce
bieli j u nie znosi; Chce, aby wszystko roso,
yo, Aby si barw rozwietlio; Lecz e si
jeszcze kwiat nie budzi, Wic bierze w zamian
strojnych ludzi. Odwr si i tutaj z gry
Okiem rzu na miejskie muryl Przez bramy
ponure podwoje Sypi si barwne, gwarne roje.
Kady na soce si wylania; wic dzi dzie
Paskiego Zmartwychwstania, I sami te
zmartwychpowstali; Z izb dusznych, niskich si
wyrwali; Z wizw rzemiosa, dni roboty, Z
wysokich dachw zacienienia, Z ulic miadcej
ciasnoty, Z kociow czcigodnego cienia Na
wiato dzi si wydostali. Patrz tylko, jak si
tum w oddali Rozprasza w polu i ogrodzie, Jak
pyn tam na rzecznej fali Liczne, witecznie
barwne odzie; Tam ju ostatnia z nich odbija,
Pena, a zatonicia bliska.
Nawet wrd tamtych gr urwiska Tum w barwnych
szatach si uwija. Sysz ju z dala gwary wsi
ochotne; Tu niebo ludu jest istotne, Tu kady
pragnie uywa i y: Tu jam czowiekiem, tu
wolno nim by!
Wagner
ecie na spacer mi wzili, doktorze, Zaszczyt w tym i
poytek widz, Lecz sam nie przyszedbym tu o
tej porze, Bo si gminnoci wszelk brzydz. Ich
krgle, skrzypki, wrzaski, arty Wstrtem
przejmuj mnie i zoci; Szalej, jakby ich
opady czarty, I zw to piewem, zw radoci.
Chopi p o d l i p
Tace i piewy
Pastuch taneczny przywdzia strj, Pstr kurt, wieniec,
wstek zwj, Paradnie by odziany. Pod lip
wnet do taca gna; Tam taniec ju na dobre
wrza. Hej ha! Hej ha! A heje! Heje! Ha!
Okrzyki, iskrzypki, tany.
Natychmiast si do dziewczyn wzi I w cisku okciem
jedn pchn, Zaczepki sposb znany; Dziewcz
si na to achnie wraz: Gupi ci figiel w gow
wlaz!" Hej ha! Hej ha! A heje! Heje! Ha!
Jeste nieokrzesany!"

Lecz on j rano chwyci! w pas, Raz w prawo tacz, w


lewo raz, W krg spdnic rb rozwiany. Na lica im
wystpi ar, Jeden ich ucisk spoem zwar. Hej
ha! Hej ha! A heje! Heje! Ha! . Trcali si
kolany.

Twych zalecanek prny trud,


Niejeden j u sw lub zwid,
A biada oszukanej!"
Lecz wnet j jednak na bok bra,
Za, hen, od lipy gwar wci brzmia:
Hej ha! Hej ha!
A heje! Heje! Ha!
Okrzyki, skrzypki, tany!
Stary

chJ o p

Panie doktorze, piknie to w istocie, Ze nami dzisiaj nie


wzgardzacie, I cho z was taki m uczony, Z
tym tumem ludu si mieszacie. Otomy z
dzbanw najpikniejszy Napojem wieym
napenili. Wnosz go wic i gono ycz, Bycie
pragnienie ugasili, A tyle, ile kropel w dzbanie,
^Niechaj wam dni przybdzie za nie!
F a us t
Przyjmuj dzban ten z waszej rki, Skadajc wszystkim
cze i dziki. Lud gromadzi si wokoo.

S t ar y chop
W samej to rzeczy wam si chwali, ecie w weselny
dzie przybyli, Bo bylicie te z nami ongi, Przed,
laty, w cikiej dla nas chwili.
'Niejeden stoi tutaj ywy,
tKtrego ojciec wasz wybawi, Kiedy po dugich czasach
klski Wreszcie zarazie kres postawi.
1 wy te, mody czowiek jeszcze, Szpitale wszystkiecie
zwiedzali; Wiele tam trupw wynoszono, Lecz
wycie jednak wyszli cali. Niejedne cikie
przetrwalicie prby; Bg-zbawca zbawc
wybawi od zguby.
W szyscy
Cnemu mowi niechaj zdrowie suy, By mg wspomaga
jeszcze jak najduej!
Faust
Przed Onym w grze kornie chylcie twarze, Ktry
wspomaga i wspomaga kae. Oddala si z
Wagnerem.
Wagner

O wielki mu, ile to radoci Musisz doznawa, kiedy tum


tak woa! Jake szczliwy, kto z swoich zdolnoci
Takich korzyci moc wycign zdoa Ojciec
wskazuje ci swemu synowi, Wszyscy si piesz i
cisn dokoa, Muzyka rwie si i tan si stanowi.
Idziesz, w .szeregi wnet si ustawiaj, Witaj z
czoem odsonitem;
Zda si, e wnet uklkn maj. Jakby ksidz szed z
sakramentem.
Faust
Ju tylko kilka krokw; na tamtym kamieniu Spoczniem po
naszej wdrwce na chwil. W postach i modach
tutaj, razy tyle, Przesiadywaem w cikim
zamyleniu! Nadziei peen, w niewzruszonej
wierze, Przez zy, westchnienia i serca katusze,
Ufaem, e si boy gniew przebierze, e do
odjcia moru Nieba zmusz. Dzi oklask tumu
brzmia mi echem drwin. eby w mej duszy
czyta mg w tej chwili, 'Jak mao ojciec i syn ;Na
tak chwa zasuyli! Ojciec mia umys uczciwy,
lecz mtny; Wkoo natury i jej witych k W swj
wasny sposb, sumienny i skrztny, Przdz
dziwacznych myli snu. Wci otoczony swoimi
adepty, Gdzie w czarnej kuchni gospodarzy I,
tajemnicze stosujc recepty, Sprzeczne czynniki
zlewa, warzy. Wic lew czerwony * lub zalotnik
miay Musia lub z lili w letniej bra kpieli, A
gdy je razem pomienie zagrzay, Do innych
lubnych gania je pocieli. A kiedy wreszcie w
barwach zorzy Moda krlowa zjawiaa si znw,
...l ew c z e r w o n y od Paracelsusa zaczerpn Goethe
nazwy, ktre wymienia opisujc eksperyment
alchemiczny. Lew czerwony" oznacza ywe
srebro, za lilia" kwas solny. Moda .krlowa",
zwana te kamieniem mdroci", miaa by.
uniwersalnym rodkiem na wszystko.
Leki gotowe byy; marli chorzy,
A kt by pyta chcia, kto wyszed zdrw.
Tak z piekielnymi to mikstury
Przez te doliny, przez te gry
Gorzej szalelimy ni mr.
W tysice sam sczyem jady:
I gali dzi w mordercw lady
Sysz, jak dwiczy pochwa chr.
Wagner

Czy to wam moe przysparza zmartwienia: Zacnemu


czeku dostateczne bywa, Gdy przekazan
wiedz wykonywa Suchajc gosu wasnego
sumienia. Jeli, modziecem, ojcu cze
wyraasz, On swej nauki chtnie ci udzieli; Jeeli,
mem, sam wiedz pomnaasz, To syn twj
zdoa dopi wyszych celi.
Faust
O, iszczliw, komu nadzieja nie ganie, e raz wypynie
z bdu mrz bez granic! Czego nie wiemy,
potrzebne nam wanie, A to, co wiemy, nie
przyda si na nic. Lecz chwili w pikno tak bogatej
Niech takie smtki nam nie morz! Patrzaj, jak
tam wieczorn zorz Byszcz w zieleni skryte
chaty. Dzie si j u przey. Soce w dale rwie
si, Aby gdzie indziej, nowe ycie wznieci;
Czemu mnie skrzydo jakie nie uniesie, Bym za
nim mg, wci za nim lecie? Widziabym w
wiecznej zachodu godzinie wiat cichy, do stp
usany pokotem,
Poniyby si gry, spokj rs w dolinie, Potok by srebrny
z rzek si czy zotem. Nie powstrzymayby
boskiego biegu Gry z wwozw przepacistym
mrokiem, Bo tam si oto, wzdu jasnego brzegu,
Morze odsania przed zdumionym okiem. Teraz
zapada j u w oddal mgliste, A przecie budzi
nowych pragnie moc; Spiesz, by wiato jego
pi wieczyste, Dzie jest przede mn, a poza mn
noc, Niebo nade mn, a pode mn fale... Sen to
uroczy, lecz soce ucieka. Niestety, skrzyda
cielesne czowieka Z skrzydami ducha nie
popyn w dale. Lecz kady z nas ma taki pd
wrodzony, e go uczucie naprzd, w gr wznosi,
Kiedy nad nami, w lazurze zgubiony, Skowronek
jasny piew swj gosi; Gdy nad ywiczn gr
wyyn Orze szerokim lotem kry, Gdy nad
jeziorem i rwnin uraw do kraju swego dy.
Wagner
Cho takem miewa swe chimery czasem,
Nigdy mnie chtka nie porwaa taka;
Zbyt prdko nu si polem i lasem
I nie zapragn nigdy skrzyde ptaka.
Lecz jakie inne s ducha rozkosze,
Gdy si z ksig w ksigi, z kart do kart przenosz.
Zimowe noce wnet wdzikiem si mil,
Przez wszystkie czonki prd oywczy pynie;
A wreszcie, gdy przy starym sidziesz pergaminie,
Same niebiosa ku tobie si chyl.

Faust
Jedno ci tylko denie przenika, O, niech ci tamto
nigdy nie owionie! Dwie dusze, ach! mieszkaj w
moim onie, A jedna drugiej wci unika. I kiedy
jedna w krzepkiej chuci Lgncymi zmysy w
ziemi t si wpije, To druga z prochu w ow dal
si zwrci, Gdzie wielkich przodkw pami yje.
Jeli w przestworzu duchy kr, Ktre sw
wadz niebo z ziemi wi, Niechaj opuszcz
swe wiotkie ukrycie, By mnie prowadzi w nowe,
barwne ycie. Gdyby czarowny jaki paszcz by
moim, Co by mi nis w dalekie kraje, To bym
na z adnym nie mienia si strojem Ni za
krlewskie go da gronostaje.
Wagner
Nie zwouj znanej nam duchw czeredy, Ktra opary nad
ziemi przenika, Bo ludziom sprawia ona wiele
biedy
1 nie wiesz, skd masz czeka napastnika.
Z pnocy zbem na ci godz,
Z ostrym jzykiem, niby strzay;
Ze wschodu z susz wraz nadchodz,
Aby z puc twoich pokarm miay;
2 pustyni, z poudniowej strony, Przyjd, by arem spali
iskronie; Z zachodu zel znowu deszcz szalony,
Ze razem z tob cae niwo tonie. Ku naszej
zgubie spryt zwracaj cay, Chtnie suchaj nas,
gdy chtnie mami; Udaj, e to nieba je
zesay; Anielskim gosem szepc, kiedy kami.
Lecz chodmy. Szaro ju wiatem zawada,
Powietrze zzibo, mga opada.
W wieczr dopiero swj dom si ocenia.
C stoisz? Patrzysz w mrok, peen zdziwienia?
C ci tam mogo tak przej bezmiernie?
F a u s t Czy widzisz psa* czarnego mkncego przez
ciernie?
W a g n e r Nic ciekawego, cho go z dawna okiem mierz.
F a u s t Przypatrz si lepiej. Za co masz to zwierz?
Wagner
Za pudla, ktry snad ugania za czym; Pewnie za pana
swego tropem zda.
Faust

Czy zauway, ja k krgiem limaczym jCoraz to bliej nas


okra? Jeli nie myl si, za ladem jego .
Smugami cign si pomienie.
Wagner
Pudla czarnego widz tu jedynie; To oczu waszych by
musi zudzenie.
Faust
Magicznym wzem, jak mi si wydaje, Ku przyszym
ptom wie nasze nogi.
...ps wedug podania Faust mia posiada wielkiego
czarnego psa kudatego o ognistoczerwonych
oczach, ktry pierwotnie by duchem. Kiedy go si,
gaskao, zmienia rzekomo kolor skry.
W agner
Ja widz, e si waha, cofa peen trwogi, Gdy zamiast
swego pana dwch obcych poznaje.
F a ust Krg si zacienia, ju jest tutaj blisko!
W agner
Wszak widzisz! Pies to, nie adne zjawisko! asi si,
warczy, kadzie na brzuch, wstaje, Ogonem krci.
Wszystko psie zwyczaje.
Faust
Rozka mu, niech z nami si zabierze. Do nogi, tu!
Wagner
A, to pocieszne zwierz! Gdy cicho stoisz, wraz suy
poczyna, Gdy don przemawiasz, na ciebie si
wspina; Jeli co zgubisz, niezawodnie zoczy,
Rzu w wod lask, a wnet po ni skoczy.
Fa u st
'Masz suszno, nic tu nie daa natura; 'Ducha ni ladu,
a wszystko tresura.
Wagner
Psu, jeli dobrze uoony, Moe te sprzyja m uczony,
W peni zasuy na twoje uznanie. On, co
studentom i za aka * stanie. Wchodz w bram
miejsk,
...za a k a za ucznia.
PRACOWNIA
F a u s t wchodzi z pudlem.
Faust

Ju opuciem pola, any, Ktre pokrywa gucha noc I w


duszy lkiem omotanej Rozbudza lepszych uczu
moc. Ju si denie wrzce studzi, Pene
niesfornych, dzikich snw, I wraz powstaje mio
ludzi, I mio Boga wstaje znw.

Uspokje si, pudlu! Zaprzesta biegania!


Okoo progu nie wsz duej!
Tam, na zapiecku skorzystaj z posania!
Niech ci najlepsza z mych poduszek suy.
Jeli za miastem, na drodze i grzdzie
Twoje pocieszne skoki nas bawiy,
To miej obecnie mj spokj na wzgldzie,
Jako go cichy i towarzysz miy.
Ach, kiedy w naszej ciasnej celi
Znw. wiato lampy mile drga,
Wnet jasno piersi si udzieli
I sercu, ktre siebie zna.
Rozsdek wstaje znw z ukrycia,
Nadzieja, jak za dawnych dni;
Ach! wtedy do strumieni ycia,
Do ycia rda znw si cni.
Nie warcze, pudlu! Ze witymi tony, Ktre m dusz
ogarniaj ca, Ten gos zwierzcy nie jest
zestrojony. Wiadomo nam, e ludzie wyszydzaj
miao, Czego nie rozumiej.
e na dobro i pikno sarkaj niemao,
Gdy ich wysikiem ma obarczy;
Czy pies te na nie pragnie warczy?
Ale, ach! czuj, e zadowolenie,
Mimo najlepsze chci, z piersi j u nie pynie.
Czemu tak prdo strumie wysycha i ginie
I znowu trapi nas pragnienie?
Mam ja w tym wzgldzie tyle dowiadczenia!
Przeto ten brak zastpi trzeba

I po nadziemsko i do nieba,
Zwrci si znw do objawienia,
Co najpikniejsze swe ujcie
Zawaro w Nowym Testamencie.
Oto pierwotny tekst otworz
I peen godnego zapau
Najwitsz tre oryginau
Na drogi jzyk ojczysty przeo.
otwiera tom i zaczyna
Pisano jest: W pocztku byo sowo. C czyni?
Trudno ju widz gotow. Przecie nikt s o w a
ceni tak nie moe; A wic inaczej to przeo,
Jeli si zdoam w stref ducha wznie. Pisano
jest: W pocztku bya t r e . " Te pierwsze
sowa zwa roztropnie, Aby nie pisa zbyt
pochopnie! Czy wszystko t r e zdziaaa i
stworzya? Powinno by: W pocztku bya
s i a . " Lecz rwnie teraz piro me si wzdraga;
A nagle czuj, e duch mi wspomaga. Mam
rozwizanie bez skaz i bez win I pisz ju: By
na pocztku c z y n . "
W p o c z t k u b y o s w o". Cytat zaczerpnity
2 Ewangelii witego Jana 1,1 (Na pocztku byo
sowo").
Jeli wsplnego chcesz poycia,
Pudlu, to zaprzesta wycia,
Zaprzesta szczekania!
Tak niespokojna kompania
Jest zgoa nie do wytrzymania. fNie ma na to sposobu,
^Ustpi musi jeden z nas obu.
Duej gociny udziela nie mog;
Drzwi s otwarte, masz woln drog! ["Lecz, przebg, co
si dzieje!
Czy prawda to, czy zjawa?
To nie jest ziemska sprawa! /Pies ronie, olbrzymieje!
Wszerz, w gr prze na gwat!
Ju psa utraci ksztat! iC za poczwar przywiodem do
domu?
Hipopotamem zda si j u z ogromu,

Ogniste oczy i paszczka wcieka.


Ju ci nie wypuszcz z cz!
Na taki to ppomiot pieka
Wystarczy Salomona klucz.
D u c h y w kruganku
Jeden z nas schwytany siedzi, Lecz nie wchodcie, cho
-si biedzi. Tam piekielny wyga zwis, Jak w
elazie szczwany lis. Lecz miejcie stra!
. . . S a l o m o n a k l u c z jest to jedna z .najwaniejszych
figur magicznych. Ma ona ksztat piciokta. W
rkopisie Fausta Goethe zaopatrzy miejsce to
przypisem, e egzorcysta winien nosi na szyi
znak ten zawinity w ptno.
Tu i tam falujcie, Wokoo si snujcie, A zwolni si wraz.
Miejcie go w pieczy, Przyjdcie w odsieczy!
Spamy nasze dugi Za jego przysugi!
Faust
Wpierw, przeciw mocy zwierzcia, Trza poczwrnego
zaklcia *:
Salamandra niech ponie, Undyna wiruje,
Sylfa niech wionie,
Kobold pracuje! Ten, ktry pta Wsze elementa, Ich moc
poznaje I obyczaje, Mistrzem jest wtedy Duchw
czeredy.
Znikaj w pomieniu,
Salamandro!
Z szumem py w strumieniu,
Undyno!
W meteorw blask si strj,
Sylfo!
Na si we domowy znj,
Inkubie, Inkubie! *
Spenij obowizek .swj!
T r z a p o c z w r n e g o z a k l c i a chodzi tu o zaklcie
czterech ywioJw: ognia, wody, powietrza i
ziemi. Salamandra jest symbolem ognia; Undyna
ducha wody; Sylfa powietrza; Kobold
ducha ziemi.

I n k u b i e ! I n k u b i e ! chodzi tu o ducha zoliwego,


nocn mar.
Z ich czworga nie moe
adne by w potworze.
Ley .spokojnie i zbami zgrzyta;
Snad go nie tkna kltwa naleyta.
Mocniejsza przecie
Kltwa ci zgniecie!
Jeeli z pieka,
Zjawo, wycieka,
Patrz na te znaki! *
Przed nimi gin
Piekie orszaki! Ju szorstk wzdyma si szczecin.
Duchu przeklty!
Czy ci pojty
On niepoczty,
Niewysowiony,
Pr^ez obszar nieb rozprzestrzeniony,
P a t r z na te z n a k i ! Faust ma tu na myli krucyfiks z
napisem: I.N.R.J. Jezus Nazarenus Rex
Judaeorum (Jezus Nazareski Krl ydowski),
Na w i a t o a r z c e t r z y k r o t n i e aluzja do Trjcy
witej jako do najskuteczniejszego sposobu
zaklcia.
Okrutnie wczni zraniony? Za piecem, z krwawymi
oczyma, Ronie, niby so si wzdyma I ju kt
zapenia cay; Chwieje si jak mga rozwiana. Nie
pnij e si do poway! Przyjd posusznie do stp
pana! Ja nie darmo gro w gniewie. wite spali
ci zarzewie! Nie czekaj Na wiato arzce
trzykrotnie!
Nie czekaj,
Bym musia z sztuk mych najsilniejszej uy!
M e f i s t o f e l e s zjawia si, gdy mgla opada,
spoza pieca, ubrany jaJc szkolarz wdrowny,
M e f i s t o f e l e s Na c ten haas? Czym wolno wam. suy?
Faust
Wic takie byo sedno psie?

Wdrowny szkolarz? Rzecz na miech zakrawa.


Mefistofeles
Mistrzowi do stp kornie ciele si! Ale gorca bya z wami
sprawa!
Faust
Jak zwiesz si?
M e f i s t o f e l e s Bahym pytanie si widzi Na ustach tego,
co tak gardzi sowy, Co pozorami wszelkimi si
brzydzi, Chcc zawsze dotrze do istot osnowy.
Faust
Wrd waszej braci osnow istnienia Pozna nietrudno ju
z dwiku imienia, Ktra najjaniej si nazw
wyraa Uwodziciela, boga much lub Igarza. Kto
jeste wic?
M e f i s t o f e l e s Tej siy czstka maa, V Ktra wci
zego pragnie, a dobro wci dziaa.
F a u s t C ta zagadka znaczy w samej rzeczy?
M efi s t o f e l e s
Ja jestem duchem, ktry cigle przeczy. I susznie:
bowiem, co si tu poczo, Jedynie godnym jest,
aby zgino; Wic lepiej, by nic nie rodzono w
wiecie. Sowem, to wszystko, co wy grzechem
zwiecie, Zniszczeniem lub wprost zem
przekltym, Jest mym waciwym elementem.
F a u s t Zwiesz si czci, lecz widz ci w caej osobie.
Mefistofeles
Jam skromn prawd wyzna tobie, Gdy czowiek siebie,
may baznw wiat, Caoci mieni zawsze rad
tTam czci czci, ktra ongi wszystkim
bya, Jam czci tej ciemnoci, co wiato
zrodzia, W To dumne wiato, ktre matce nocy
Dzi miejsca przeczy, znaczenia i mocy. Lecz
bezustannie, cho o to zabiega, Niby zaklte,
wci do cia przylega, Ciaa upiksza, z cia na
powrt pynie, Ciao wstrzymuje je w rozpdzie, A
wieje, jak ufam, niebawem to bdzie, Ze wraz z
ciaami samo zginie.
Du c h y
Znam teraz twoje cne zadanie! Wielkoci zniszczy e nie
w stanie, Chcesz czyni to w zakresie maym.
M e f i s t o f ele s
Lecz wiele przy tym nie wskraem. On, co nicoci burzy
skad,

l To co, ten nieforemny wiat, Wci z mych zamachw


wychodzi zwyciski; Chocia cigaem na
rozliczne klski, Trzsienia, powd, grom,
poarw swd Wci niewzruszone morze trwa
i ld!
V A na pomiot przeklty: czowieka i zwierza, Dotychczas
jeszczem nie znalaz sposobu! Ilum nie zepchn
ju do grobu, By wraz krya nowa krew i wieal
Y'Pr wie do szau mnie to doprowadza! Powietrze,
ziemia, woda wci rozradza Nowe zarodki,
mnoc tysickrotnie! Zimno i ciepo, wilgo,
susza je rozplenia I gdybym nie by zagarn
pomienia, To nic na wasno nie miabym
istotnie.
Faust
Wic przeciw twrczej wci harmonii, Gdy si ycia
zbawczo tryska, Wycigasz skurcz szataskiej
doni, Co darmo w zoci si zaciska! Znajd sobie
inne zatrudnienia, Chaosu przedziwaczny synie!
Me f i s t o f e l e s
Rzecz godna jest zastanowienia, Powrcim do niej o innej
godzinie! Teraz, pozwlcie mi, niech si oddal!
Faust
Twej proby nie rozumiem wcale. Gdy znajomoci
stosunki zawarte, Moesz, gdy zechcesz, mnie
odwiedzi. Oto jest okno, tam s drzwi otwarte I
komin suy ci wedle uznania.
M e f i stof eles
Z wstydem, niestety, musz was uprzedzi! Maa
przeszkoda wyj mi std zabrania; Gdyby znak z
progu usun si dao.
Faust
Moc pentagramu * ci urzeka? Ej! Powiedze mi, synu
pieka, Jake tu wszed, jeli ci to ptao? Czyby
tak atwo duch taki si zmyli?
M efi s t ofe l e s
Patrz, znak niecile jest narysowany; Ten kt zewntrzny
si odchyli; Jak widzisz, nieco jest otwarty.
Faust
Traf pata czasem nieze arty! Na winia byby mi
oddany? No! To si wcale niele zbiego!
Mefistofeles
Zwierz nic, wchodzc, nie dostrzego: Teraz odmienna
sprawa zgoa; 'Diabe ju z domu wyj nie zdoa.

F a u s t Czemu przez okno nie wyjdziesz z komory?


M e f is t of el es
1

Istnieje prawo na czarty i zmory, . e kdy wejd, musz


wyj tak samo; Wpierw wybr mamy, potem ju
swobody nie ma.

M o c p e n t a g r a r n u chodzi tu o magiczn figur


piciokta, ktra interpretowana bya rwnie jako
znak Chrystusa.
Faust
Wic nawet pieko praw si trzyma? To sobie chwal! A
moe umowa Bezpiecznie z wami zawrze by si
daa?
Mefistofeles
Co si przyrzecze, wiernie si dochowa, Umowa zewszd
pozostanie cala. Lecz sprawa to zawia wcale, W
przyszoci do niej wrcim moe; A teraz prob
znw przedo: Pozwlcie mi, niech si oddal.
Faust
Jeszcze o chwil ma prosz, By da odpowied na
pytania moje.
Mefistofeles
Teraz mi wypu! Niebawem si zgosz I tw ciekawo w
peni zaspokoj.
Faust
To z mojej strony tu zabiegw nie ma, Ty si sam przecie
uwikae w matni. Kto diaba zapa, niech go
trzyma! Spotkao go to pewnie raz ostatni,
M e f ist o f el e s
Gdy tego pragniesz, na twoje usugi Dla towarzystwa
pozostan chwil: Lecz pod warunkiem, e czas
nazbyt dugi Mymi sztukami godnie ci umil.
Faust
Chtnie si zgodz; zabierz si do dziea, Byle twa sztuka
wdzikiem mnie uja.

M e f istofe l e s

Twym zmysom na raz, przyjacielu, Nad jednostajny


bieg lat wielu Stokro pikniejszy zo dar. Co
lotne duchy piewa bd, Obrazy, ktre ci
uprzd, Nie bdzie to li pusty czar. Wprzd
oczaruj powonienie, Potem zachwyc
podniebienie, A wreszcie zmysy wprawi w ar.
Przygotowania odrzucamy; Jestemy wszyscy!
Zaczynamy!
D u c h y* Znikaj, ponury Mroku sklepienia! Nieba lazury,
Wiosenne tchnienia, Otoczcie nas! Niechaj ulec
Chmurne zawieje! Gwiazdy ju wieca, Soce
goreje Blaskiem swych kras. Niebiaskich dzieci
Czereda zota, Chylc si, sunie, Lotem
przefrunie; Za nimi leci Sodka tsknota,
Powiewnej szaty Wiotkie spowicie
D u c h y to, o czym piewaj duchy, dokcmuje si w
oczach zasypiajcego Fausta.

Zakrywa wiaty I altan roje, Gdzie zakochani Siedz, na


ycie Wzajem oddani. Altan tysice! Kwietne
powoje! Grono cice, Tokiem cinione. Wina
.spienione Pyn w strumieniach Jasnych,
byszczcych, Pyn po lnicych, Drogich
kamieniach. Wraz opuszczaj Wysokie wzgrza.
Jeziora tworz, Gdzie wzgrz zielem Mikkie
podna. A ptactwo lotne Zlewa si z zorz,
Pynie z rozkosz, Pynie stokrotnie, Kdy w
oddali Wyspy si wznosz Na lekkiej fali.
Weselne chry, Rado bez miary! Wi si w
sznury Taneczne pary, Gin w lazurze I w zotym
anie. Jedni ku grze Pn si na granie,
Inni pywaj We fal powiciu, Inni fruwaj; Wszyscy ku
yciu, Wszyscy w oddal, Ku gwiezdnej chwale,
W niebiosw wdzik.
M e f i s tofe l e s
Ju pi! Przewietnie, lotni chopcy mili! Tocie mi
zrcznie go upili! Za koncert ten nie minie was
mj dzik, By diaba trzyma, nie dorose
jeszcze! Wprawcie go tylko w sodkich marze
dreszcze, A wnet omamie igraszk si zdurzy.
Lecz, by rozluni znaku kleszcze, Jeszcze
potrzebny mi zb szczurzy. Tam w kcie sysz
szelest, ruch, Bez dugich zakl wnet mi
szczur usyszy: Suchaj mi wic: Pan
szczurw, myszy, Wszelkich ab, pluskiew, wszy
i much Wskazaniem nakazuje srogiem, Aby
natychmiast wyszed z dziury I zbem, jak to
czyni szczury, Wygryz ten znak, tu pod tym
progiem. Dalej, do dziea! Patrz tu, z brzega,
Jest kt, ktry mi tak dolega. Ju tylko raz, i
rzecz gotowa A ty, Faucie, nij dalej, nim si
ujrzym znowa!
Fau s t budzc si

Czy oszukano mi znw po kryjomu? Zali moc duchw


tyle dla mnie warta, 2e mi sen jaki wyczarowa
czarta I e mi pudel umkn z domu?
PRACOWNIA
Faust, Mefistofeles
F aust Kto puka? Prosz! Kog licho nosi?
M e f i s t o f eles To jam jest.
F a u s t Prosz!
M e f i s t o f e l e s Trzy razy si prosi.
Faust
Wic prosz!
M e f i s t o f e l e s Tak mi jeste miym,
Zwizek nasz, ufam, bdzie szczery;
Gdy, by wypdzi ci chimery, /Jako kawaler* si
stawiem
W czerwonym stroju zototkanym,
W paszczu jedwabiem podszywanym,
Z czapk kogucim pirem zdobn,
Przy dugiej i erpicz-astej szpadzie
I oto streszcz si w tej radzie:
Aby te szat wdzia podobn
I na wskro wolny w swej osnowie, / Dowiadczy, co si
ydem zowie.
Faust
W kadej ja szacie poznam ka bez miary, Ow
ciasnot ziemskiego istnienia.
Jako

k a w a l e r strj Mefistofelesa ma go ukaza


jako wiatowca, jakim zosta powinien i Faust.

'By tylko bawi si, jestem za stary, l^Zbyt mody, by


nie odczuwa pragnienia. iC mog jeszcze w
wiecie zdoby?
Winiene oby si! Tak, oby!
To przecie ta odwieczna nuta,
Ktra nam wci przy uszach brzczy,
Ktr przez cay bieg ywota

Ochryple kada chwila dwiczy.


2 przestrachem tylko budz si co rano,
Nieomal zy mi z oczu biega,
2e dzie obacz, ktremu nie dano
Z pragnie mych speni chociaby j e d n e g o
Ktry bodajby cie rozkoszy
Krytyk mi upart kurczy
I ywej piersi oddech twrczy
Tysicem zjaw codziennych poszy:
I nawet w noc, po codziennym znoju,
Z lkiem si tylko w oe kad;
I tam nie zaznam ju spokoju,
Sny mnie i mary strasz blade.
Bg ten, ktrego w piersiach czuj,
W mej gbi tajny dreszcz wywoa
Ten, ktry z gry si m kieruje,
Na zewntrz zdziaa nic nie zdoa.
^Przeto istnienia ciarem si brzydz, . Do mierci
tskni, ycia nienawidz.
M e f i s t o f ele s Lecz mier to go, ktrego nikt rad nie
widuje.
Faust
Bogosawiony, komu w zwycistw chwale mier
krwawe laury wije wkoo skroni, Do kogo nagle,
po tanecznym szale, W sodkich dziewczyny
ramionach si skoni!
Obym by wwczas martwy pad w zachwycie Wobec
przemonej ducha tego mocy!
Mefistofeles
'A jednak by kto, ktry skrycie Nie wypi mtnej cieczy
pewnej nocy.
F a u s t 'JV przeszpiegach, wida, znajdujesz wesele.
Mefis t o f e l e s
Cho wszechwiedny nie jestem, przecie wiem do
wiele.

Faust
Jeli z zawiej strasznej matni Dwik znany wid mnie
znowu w wiat, Dziecinnych uczu bysk ostatni
Mami wspomnieniem lepszych lat To dzi
przeklinani to, co duszy Mamida stroi w marze
nie I ku jaskinli tej katuszy Si uudnych zjawisk
gnie! Przeklinam wprzd zarozumiao, Ktr
si wasny zwodzi duch! Przeklinam zjawisk
okazao, Co oszukuje wzrok i such! Przeklinam,
co nas udzi snami, e sawa, imi wiecznie trwa!
Przeklinam, co pochlebstwem mami, Ze dom i
ona wasno twa! Przeklinam pienidz ten
zwodniczy, Kiedy ch czynu budzi w nas Lub
kiedy wabi ku sodyczy Wywczasw gnunych,
penych kras! Przeklinam sodk wina czar!
Przeklinam ci, miosny nie!
Z nadziej wraz przeklinani wiar!
Cierpliwo nade wszystko kln!
Chr d u ch w
niewidzialny
Biada, biada!
Zniszczye sam
Ten pikny wiat
Potn doni;
Chwieje si, pada!
Z pboga doni pad!
Zwaliska
Przenosim ku nicoci;
zy wyciska
al utraconej piknoci.
Potny
Ziemi synu,
Niebosiniej
Odbuduj go
W swej piersi cieni!
Nowego czynu
Zawi koo
Z myl weso,

I nowe pieni
Znw niechaj brzmi!
Mefis to fe le s* To moi mali Tak ci piewali. Suchaj, co
radz! Do czynw, do ycia radoci! Z
samotnoci,
M e f is t o f e l e s ironicznie.
Mefistofeles interpretuje sowa duchw
Gdzie siy ycia schn i soki, W wiat szeroki Znw ci
prowadz.
Rzu t igraszk, co zgryzot budzi, Ktra jak sp *
wtrob szarpie ci powoli; Najgorsze
towarzystwo poj ci pozwoli, Ze te
czowiekiem jeste pord ludzi. Lecz przeto
nie udzielam rady, Aby mia i w motlochu
lady. /Do najmoniejszych nie nale, Lecz
jeli tylko pragniesz szczerze Ze mn po spou
i przez ycie, To oddani ci si cakowicie Jako
towarzysz i bez zwoki Powiod ci przez wiat
szeroki; A gdy ci podr nie zda si zbyt dug,
(Bd parobkiem twym i sug.
F a u s t Mw, w zamian za to chcesz co, oczywista?
M e f i s t o f e l e s Tym si nie kopocz, dosy czasu na to.
Faust
Nie, nie! Wszak z diaba egoista. Przysugi, z ktrych
kto korzysta, Wywiadcza tylko za zapat.
Warunki wymie miao i bez sromu, Bo taki
suga niebezpieczny w domu.
...jak sp w t r o b s z a r p i e ci powoli w staroytnym
micie Zeus, pragnc ukara Prometeusza za
pych, kaza przyku go do skay. Siedzcy na
skale sp szarpa mu wtrob.

M e f i s t of e l e s
'Tu cay oddam si na twe usugi, Wszystkie
yczenia twe bd speniane, Lecz gdy si
ujrzym t a m po stronie drugiej, Ty mi to
samo wywiadczysz w zamian.
Faust
Troska o tamt stron mi nie bliska. Gdy ten wiat
zmienisz w rumowiska, To wraz niech tamten
zjawi si. Z tej oto ziemi rozkosz ma si rodzi,
To oto soce nad mym blem wschodzi; Jeli
me serce od nich si odgrodzi, To niech si
stanie ju, co chce! Nie pytam, czy tam nadal
szczerze Mio, nienawi bd czu I czy tak
samo w tamtej sferze Istnieje gra albo d,

Mefistofeles
Wic przysta do mnie! Z zasady takimi Moesz si
way. Za dni szereg may 'Zadziwi ci
kunsztami mymi, /Dam, czego ludzkie oczy nie
widziay.
Faust
C, nieboraku, z rk twoich mnie czeka? Czy w
swym deniu szczytny duch czowieka Mg
si pomieci w wiadomoci twojej? Masz
pokarm, co nie syci, * co nie poi, Masz zoto,
ktre, trudne do ujcia Jak ywe srebro, w
rkach si rozpywa?
M a s z p o k a r m , co n i e syci... Faust pyta tu, czy
Mefistofeles moe zapewni mu takie rozkosze w
yciu, po ktrych on nie opamita si, a wic
ktre nie przyprawi go o samoudrke..
Masz gr, przy ktrej nic si nie wygrywa,
Dziewczyn, ktra z mojego objcia
Skrycie oczkami strzela do ssiada;
Masz saw, ktra bogw karmi bywa,
A ktra niby meteor przepada?
Owoce wska, co wczeniej, nim je zerwiesz, gnij,
I drzewa, co si co dzie wieym liciem kryjJ
Mefistofeles
Te rzeczy nie wprawiaj mnie zgoa w ambaras; Skarbami
tymi su, choby zaraz. Lecz, przyjacielu,
niedaleki czas, Gdy spokojne uycie tylko nci
moe.
F a u s t (Jeeli ukojony legn w gnune loe,
C-Niech koniec mnie dosie wraz! Gdy w sobie sam
upodobanie Znajd, zwiedziony w pochlebstw to,
Jeli mnie wcigniesz w uywanie Wtedy si,
dniu ostatni, sko!
i Id o zakad!
M e f is t o f eles Zgoda!
Faust
W doni do! ^ Jeeli chwili powiem kiedy:
Pozosta, taka pena kras!"
Pozwol ci si spta wtedy I- niech po wszelki zgin
czas!

Wtedy zakoczysz subowanie,


Wtedy niech dzwon pogrzebny brzmi,
Wskazwka .spadnie, zegar stanie.
Wtedy niech speni si me dni!
M e f i s t o f e l e s Rozwa, e bdziem to mieli w pamici.
Faust
Posiadasz k' temu pene prawa; Wedug zamiarw nie
mierzyem chci. Gdy stan w miejscu, bd
sug; Czy twym lub czyim, jedna sprawa.
Mefistofeles
Ju na dzisiejsz doktorsk biesiad Jako twj suga
posusznie si zgosz,
ecz dla pewnoci wprzd warunek kad:
Na pimie o sw kilka prosz.
F aust
Chcesz mie, pedancie, i sowo pisane? Czym m i
mskie sowo, zali ci nie znane?
Niedostateczne to, e sowo moje Po wieczne
czasy wie me istnienie? Czy ycia wkoo nie
szalej zdroje, A mnie by pta miao
przyrzeczenie? Lecz ta uuda tak sercami wada,
Ze nikt ochotnie z niej si nie wyzwoli, Szczliw,
kto wierno w sercu swym posiada! Niech w
zamian adna z ofiar go nie boli. Lecz pergamin,
na ktry si piecz pooy, Jest niby zmora, ktra
wszystkich trwoy. Sowo zamiera, nim wypynie z
pira, A wadz dzier wosk i skra. * Czeg
ode mnie pragniesz, piekie synu? Papieru czy
marmuru, spiu, pergaminu?
...dzi er w o s k i s k r a pergaminowy dokument
zaopatrzony w piecz woskow ma wiksze
znaczenie od prawdziwych przekona.
Czy duto, rylec, piro bdzie ci dogadza? Wolny ci wybr
pozostanie.
Mefistofeles
Jak moesz wkada w swe gadanie Tyle gorczki, tak
przesadza! O kartk chodzi tu niewielk.
Podpiszesz mi si na niej krwi kropelk.
Faust
Jeli tak bardzo stoisz o to, Speni dziwactwo to z ochot.
M e f i s t o f e l e s Krew ciecz nader osobliw.
Faust

Abym pakt zama, bd bez lku; Wszak ca ycia si


yw Do tegom dy, co masz w rku. Nazbyt
wysoko jam si pi, A tylko z tob si zrwnaem.
Duch wielki precz mnie od si pchn, Natura
gb mi sw zamyka. Mylenia nici pozrywaem,
Wstrt wiedzy z dawna mnie przenika. W gbi
palcej namitnoci Ukjmy naszych zmysw
wrzenie! Niech z mrocznej mgy tajemniczoci
Cud rodzi si na me skinienie! W czasu cinijmy
si poszumy, Rzumy si w zdarze falowanie!
Niechaj bl i uywanie, Zawodw ale, zwycistw
dumy, Jak chc, ma zmiany wstaj wci! Bez
przerwy czynny jest prawdziwy m.
Mef Istofelea
Miary nie krel wam ni celu.
Zechciejcie, nie czekajc duej,
W locie z rozkoszy uszczkn wielu
I niech wam uywanie suy.
Lecz dziarsko bierzcie si, nie tracc gowy!
Faust
Wszak syszysz, o radoci wcale nie ma mowyl Szaowi si
oddaj, bolesnej rozkoszy, Miosnej nienawici,
kojcej zgryzocie. ono, w ktrym ch wiedzy ju
si nie panoszy, Niech odtd w siebie wchania
blw krocie. "Co dano caej ludzkoci w udziale,
Sam jeden chc w jestestwie swoim przey, ''
'Duchem Najwysze i Najgbsze zmierzy. Jej
bl i rozkosz w piersi mej zestrzel, Ku onu jej
rozszerz gbi mego ona, Aby w kocu tak samo
rozbi si jak ona,
Mefistofeles
O, wierzaj temu, co si lat tysice Owym pokarmem
twardym dawi, e od kolebki a po ycia koce
Tego zakalca aden czek nie strawi. Moesz mi
wierzy, e ta cao Tylko jednemu Bogu si
przydaje; Wiecznego blasku stroi go wspaniao,
'Gdy nas w ciemnoci strci kraje, A wam si tylko
dzie z noc dostaje.
F a u s t A przecie tak chc!
Meflstofeles
Wymienicie!
Jedn obaw mam wszelako: Sztuka jest duga, a krtkie
jest ycie,
Sdz, e rad przysu si tak:
Wsplnikiem stacie si poety;
Niech on myl w dale chadza

I wszystkie szlachetne zalety


Na waszej skroni zgromadza:
Odwag, z ktrej synie lew,
Szybko jelenia,
Wocha zapaln krew, Pnocn trwao denia, Niech
zechce tak wiedz was obdarzy:
Wspaniaomylno z podstpem kojarzy I by
modzieczo zakochanym, Idc za wprzd
wytknitym planem. Takiego pana sam bym
chtnie znal. I Mikrokosmem bym go zwal.
Faust
Czym jestem, gdy nie mog zdoby si na gest, By
czowieczestwa uzyska koron, Ku ktrej
wszystkie zmysy pr stsknione?
Me f i s t of el e s
Zawsze tym bdziesz czyme jest. "Wsadzaj peruki z
tysicznymi kudy. Nogi podwyszaj okciowymi
szczudy, Wci pozostaniesz, czyme jest.
Faust
Dzi wiem, em darmo zbiera na m gow Ducha
ludzkiego skarby w cikim znoju, A gdy nareszcie
zasid w spokoju,
Nie trysn przecie z wntrza siy nowo; Nie jestem ani o
wos wyszy, Nieskoczonoci jam nie bliszy.
Mefistofeles
Mj panie, rzeczy chcecie sdzi,
Jak je si zwykle sdzi ninie;
Musimy mdrzej si urzdzi,
Nim rado ycia nam przeminie.
Nogi i rce, tam do kata,
Gowa i zadek wszak s twoje!
Wszystko, co rado w ycie wplata, Czy przeto take nie
jest moje? Do szstki kiedy powprzgam ogiery*,
Czy .moc ich moj si nie staje? I pdz sobie na
przeaje, Jakbym mia ng dwadziecia cztery.
Rano! Dumania stum zarodek I ze mn piesz w
sam wiata rodek! Wierzaj, e czowiek, ktry
spekuluje, Jak bydl jest, co si po cierniach
bka, Kdy wci w kko zy duch nim kieruje, v
Gdy obok ley pikna, wiea ka.
F a u s t Jak si do tego wemiem?

M e f ist o f e l e s
Pjdziem std zwyczajnie. Jakie to straszne miejsce
kani! Masz tu wie ycie jednostajnie, Siebie i
uczni swoich nudzi?
...kiedy p o w p r z g a m o g i e r y... J a k b y m m i a n g
d w a d z i e c i a c z t e r y na czas podry sia
koni wesprze moj wasn sil.
Zostaw to lepiej dla ssiada! Mceniem somy masz si
trudzi? I tak, co pozna najwyraniej,
Powiedzie chopcom wszak ci nie wypada.
Wanie sysz jednego na progu komory.
F a u s t Przyj go teraz nie mam si, nie mog.
Mefistofeles
Ten biedak czeka ju od chwili sporej I bez pociechy nie
winien i w drog. Ot, daj mi czapk sw i tog,
Bd mnie wietnie przystrajay.
przebiera si
Teraz zawierzaj j u memu sprytowi! Trzeba mi tylko
chwilki maej; Do jazdy bdmy wnet gotowi.
F a u s t odchodzi.
M e f i s t o f eles
w dugiej szacie F a u s t a Pogardzaj dalej rozsdkiem,
nauk, Bo to najwysze siy ludzi; Niech
zmamionego czarw sztuk Duch ci kamliwy
nadal udzi. A bdziesz cakiem mi wydany! Los
mu takiego ducha j u udzieli, Ktry tak naprzd
prze, nieokieznany, Ze zapatrzony w swj cel
podliwie Z' ludmi nie bdzie si weseli. Ja go
naucz y burzliwie, Przez pytkie cignc go
nikoci; Niech pnie si, pada, grznie, dusi!
By mu rozkoszy pokarm nie da, Wska go z dala jego
zachannoci. O ukojenie darmo si pokusi, I
choby nawet diabu si nie sprzeda, Tak czy
inaczej, jednak przepa musi! Wchodzi Ucze .
U cze
Przybyem tutaj przed czasem niedawnym 'I wraz
przychodz peen unienia,
By si zapozna z owym mem, sawnym, Ktrego imi
kady z czci wymienia.
Mefistofeles
Uprzejmo wasz ceni, przyjacielu! Macie przed sob
czeka, jakich wielu. Czycie si ju tu nieco
rozejrzeli?
Ucze

Bagam was( bycie si mn zaj chcieli! Najlepsze chci


ze sob przynosz, Zapa modzieczy oraz nieze
grosze. Matka mnie z domu omal nie pucia;
Chciabym nauczy si tu rzeczy sia.
M e f i s t o f e l e s Wanie najlepsz obralicie drog.
Ucze
Lecz chciabym zbiec ju, jeli wyzna mog. Te grube
mury, mroczne sale Nie podobaj mi si wcale.
Jako tu gucho gos rozbrzmiewa, Nie ma zieleni
adnej, drzewa, A na tych awach w sal pomroczy
Gubi si myli, such i oczy.
Mefistofeles
* To rzecz wolnego przyswajania.
Przecie niemowl wprzd si krzywi I piersi matki
przyj wzbrania, Ale si wnet z rozkosz
ywi. Tak wam si stanie wiedzy ono Rzecz
wci wicej upragnion.
Ucze
Chc rzuci si z radoci na jej szyj, Lecz, mwcie, jake
do niej si dobij?
Mefistofeles
Owiadczcie si, zanim pjdziecie dalej: Fakultet ktrycie
wybrali?
Ucze
'Chc jak najbardziej by uczony, Dlatego bym te zbada
chtnie, Co w niebie jest, co ziemskie kryj
strony, Co wiedza zna i co natura.
Mefistofeles
W ten sposb si niejedno wskra; Ale rozrywek trza
unika skrztnie.
Ucze
(Dusz i ciaem bd suy; Cho przyznam, e bybym i
za tem, By czasem, te rozrywek uy W
pogodne dni witeczne, latem.
Mefistofeles
Korzystaj z chwili, bo si wnet oddala! Lecz, e porzdek
zmnoy * czas pozwala,
...p o r z d e k z m n o y c z a s p o z w a La
porzdek przysparza czasu.
Mj przyjacielu, przeto naprzd radz,
CoIIegium logicum" * mie na uwadze.

Tam duch wasz wnet si wytresuje,


W hiszpaskie buty* zasznuruje
I ju roztropniej wtedy moe
Czoga si po myli torze,
A nie j ak ognik bdny jaki
Gdzie majaczy w krte szlaki.
Potem wyka wrd cikiej udrki,
e cocie dotd robili od rki,
Jak, dajmy na to, jedzenie i picie,
Bez raz! dwa! trzy! nie byo naleycie.
Wszak warsztat myli bywa raczej
Podobny do arcydzie tkaczy,
Gdzie tysic nici jeden ruch podway,
Czenka tam i nazad biega,
Tak, e ich oczy nie dostrzeg,
I jeden przycisk tysice kojarzy.
Wtedy filozof wraz nadchodzi
I e tak musi by, dowodzi:
e pierwsze tak, a drugie tak,
Przeto wic trzecie i czwarte znw tak;
Gdyby pierwszego z drugim za nie byo,
Toby si trzecie z czwartym nie zdarzyo.
Wielu to uczni wszdy chwali,
Ale tkaczami nie zostali.
Gdy pozna i opisa chce si co ywego,
To naprzd trzeba ducha wygna z niego,
A wnet si czci w rku trzyma,
Tylko, niestety, ducha czni nie ma.
Collegium
logiki.

l o g i c u m tu: wykad z zakresu

. . . h i s z p a s k i e buty narzdzie tortur, ktre za


pomoc elaznych szyn zaciska nogi, amic koci.

Encheiresis naturae" * chemia to nazywa, Nie wiedzc


sama, jak z siebie pokpiwa.
U c z e Nie chwytam cakiem myli waszej wtku.
M e f is t o f e l e s
To si poprawi, tak bywa w pocztku,
Nim was naucz redukowa
I wedle susznych norm klasyfikowa.
Ucze
Wszystko to jako mci si w pamici, Jak koo myskie w
gowie mi si krci.
Mefistofeles
Nastpnie, aby przypieszy wyniki, Wraz si zabierzcie do
metafizyki, Ona dokadnie wam obwieci, Co w
ludzkim mzgu si nie mieci; Na to, co pojmie lub
nie pojmie gowa, Posiada wprost przepyszne
sowa. W pierwszym proczu wane bdzie, Aby
porzdek mie na wzgldzie. Pi godzin na dzie
musicie polcze; Bdcie ju w sali, gdy dzwon
zacznie dwicze!
E n c h e i r e s i s n a t u r a e " {gr. cheir rka; sia
wadcza natury). Profesor Goethego w
Strassburgu, chemik Spielmann, uczy, e mona
materi rozdzieli na czci, ale czci tych
poczy si znowu nie da. Sil wadcza natury
jest wg niego niezbadana. Goethe nie odrzuca
teorii encheiresis naturae. Pragnie raczej
powiedzie, e filozofowie postpuj podobnie do
chemikw. Stosuj jednak teori t tak wadliwie,
e ich encheiresis jest czyst ironi.
Trzeba si dobrze przygotowa
I paragrafy * przestudiowa,
Aby si janiej wykazao,
e mwi tylko to, co w ksice stao.
Lecz spisywaniem bd wa tak przejty,
Jakby dyktowa sam Duch wity.
Ucze
O, tak! To dobrze zrozumiaem
1 w uyteczno tego wierz, Bo, co si czarno ma na biaem,
atwo do domu si zabierze.
M e f i s t o f e l e s Ale fakultet wybra wam wypadnie!
U c z e Do nauk prawnych cakiem si nie pal.

Mefistofeles
Tego wam za ze nie poczytam wcale, Znam t nauk zbyt
dokadnie. Wszak ludzkie prawa i sdzenia Niby
choroby s dziedziczne; Idc z pokole w
pokolenia,
2 miejsca sun w miejsca okoliczne. Mdro si w
gupstwo, dobro w plag zmienia; "Siada ci, e si
wnukiem rodzi! Dla praw, z ktrymi sam na wiat
przychodzi, Niestety, nie ma uwzgldnienia,
I p a r a g r a f y p r z e s t u d i o w a ironiczna uwaga
Goethego o metodzie wczesnych wykadw,
polegajcych jedynie na wyjanianiu rozdziaw
podrcznikw.
Ucze
Mj wstrt jedynie umacniacie. O, szczliw, kogo
pouczacie! Wic moe wzibym si do teologii.
M e f i s t of e l es
Nie chc wam zego wskaza ladu. To niebezpieczna
jest nauka, Trudno nie obra tam zlej drogi; Przy
tym zawiera w sobie tyle jadu, .e szukajcy
lekw lacno si oszuka. I tutaj rwnie tylko
jednego sluchajcie, Na kade sowo mistrza
przysigajcie! Sw trzyma si m rad
ostateczn, A wnet przejdziecie przez furtk
bezpieczn Tam, kdy pewno ma mieszkanie.
U c z e Przy sowach jednak musi by pojcie.
M e f i s t o f e l e s By moe; lecz si trudzi nie trza zbyt
zawzicie;
Albowiem wanie, gdy poj nie stanie, ; Wraz sowo
stawia si na zawoanie. Sowami wietnie si
szermuje, Sowami system si buduje, W sowa
si wierzy doskonale, Sowu nie ujmiesz ani joty
wcale.*
Ucze
Wybaczcie mi, e trudu wam przyczyni, Wci
pytaniami nudzc was na nowo,
...ani j o t y w c a - l e Goethe daje tu wyraz swej niechci wobec uywania sw bez pokrycia, wobec
systemw oraz teorii.
Lecz moe bycie mi o medycynie Rzekli te jakie
jdrne sowo? To czas tak krtki, te trzy lata, A
niwa, Boe, tak bogata! Gdy si wskazwki ma
w tej sprawie, Czek cho drobin dalej ruszy.
Mefistofeles
do siebie

Tego suchego tonu mam po uszy I w diabla znowu si


zabawi.
glono
Tre medycyny jest niezwykle jasn:
Wielki i may wiat zbadaj na. schwa,
By wreszcie wszystko puci drog wasn,
Tak, j ak Bg chcia.*
Wicej ni moesz, nie pojmiesz w istocie,
Prno badaniem mczy wzrok i such,
Ale, kto chwil chwyta w locie,
Oto mi zuch!
Jestecie przecie przystojni i zdrowi,
miao te znajdzie si w potrzebie,
A majc zaufanie w siebie,
Ju ufno innych wnet si zowi.
Wpierw uczcie si kierowa biaogowy.
Wiadomo, e na al niewieci,
Cige boleci,
Jest jeden tylko sposb, cho nie nowy;
gdy zabiegw dooycie nieco,
Wszystkie za wami wnet polec.
Tytu uczony wprzd je ubezpieczy,
e wasza sztuka nad wielu przewodzi;
Tak j a k

B g c h c i a lesa brzmi ironicznie.

sowa te w ustach MefistofePotem na powitanie poklepcie te rzeczy, Okoo ktrych inny


lata chodzi. Uchwycie pulsik jej znaczco I z
twarz .sprytem i arem ponc Wp j objwszy,
chwycie z bliska, By zbada, czy j stanik ciska.
Ucze To mi si widzi! To wzbudza ochot!
M e f is t o f e l e s
Mj przyjacielu, kada teoria jest szara, Ale zielone
ycia drzewo zote.
Ucze

Mnie wszystko widzi si jak senna mara! Czy mi raz drugi


swych rad uyczycie, Bym mdro wasz zgbi
naleycie?
M e f is t o f e l e s Chtnie usu wam, jak mog.
Ucze
Jednak wyruszy nie chc w drog, Zanim wam wrcz
ksig pamitkow, Bycie raczyli wpisa choby
sowo.
M e f i s t o f eles
Chtnie.
Pise i oddaje.
Ucze
czyta
' Eritis sicut deus scientes bonum et malum." * Zamyka
ksig z czci i oddala si z ukonem.
E r i t i s s i c u t d e u s s c i e n t e s b o n u m et malum"
Bdziecie jak Bg wiadomi dobra i za. Sowa
wypowiedziane w raju przez wa do Adama i
Ewy (I Ks. Moj. 3,5).
Mefistofeles
Wskazaniu temu zawierzaj, co ongi w radzi
zdradnie,
Przed podobiestwem do bstwa lk srogi ci kiedy
opadnie. F a u s t wchodzi.
F a u s t A teraz dokd droga?
Mefi s t o f e l e a
Wszdzie, gdziee rad. Zwiedzimy may, potem wielki
wiat. Poytek bdziesz mia niemay, Gdy
przewaisasz kurs ten cay!
Faust
Niestety ja, z m dug brod,
Nigdy nie zgodz si z ycia swobod.
Sdz, e prba nie bdzie si skada;
Nigdym nie umia ze wiatem si zada.
Czuj si wobec innych taki may
I chyba bd wci niemiay. . Mefistofeles
Mj przyjacielu, wszystko si znajdzie w potrzebie* [y
si nauczysz, kiedy zyskasz wiar w siebie.

Faust
Lecz jak pojedziem w tamte strony? Gdzie twoja suba,
wz i konie?
Mefistofeles
Zbyteczne; paszcz ten rozoony Wnet z nami przez
powietrze wionie.
Ale do tego odwanego kroku
Nie zabierz nazbyt cikiego tomoku. Ogniste tchnienie *,
ktre wnet rozniec, Sprawi, e z ziemi wraz z
tob ulec. i/ Gdy bedziem lejsi, prdzej pucim
wodze. ycz ci szczcia w nowej ycia drodze!
PIWNICA AUEHBACHA W LIPSKU
Pijatyka wesoych kompanw.
Fr o s 2
Nikt nie chce pi ani si mia? Ja was naucz w smutku
trwa! Jestecie dzi jak mokra wiecha, A zwykle
na was plonie'strzecha.
B ra n d er
Twoja to wina; konceptem nie ruszysz, Gupstw nie
opowiesz ani nie wintuszysz.
Prsz
leje mu szklank wina na gow Ot, jedno z drugim!
Bran d er
winio dubeltowa!
Fr os z
Sam tego chciae co do sowa!
O g n i s t e t c h n i e n i e w r. 1782 wynaleziony zosta
przez Montgolfiera balon unoszcy si w gr na
skutek ogrzewanego powietrza.
Siebel
Za drzwi, komu si kci woa! Chlejcie, piewajcie, ryczcie!
Heje! Hola! Hej! Hola! Ho!
AJ tm ayer
Ach, biada, moje uszy! Dawajcie waty! Ten drab mi
oguszy.
Siebel
Kiedy glos dudni o sklepienia, Prawdziwie si basu si
ocenia!

Fr o sz
Tak! Precz, niechtni! Niech id w sw stron! A tara lara
da!
A l t m ay er A tara lara da!
Frosz
Ju garda nastrojone. piewa
Poczciwe wite Rzymskie Pastwo * Jakie si jeszcze
trzyma?
B r an d er
Brzydka pie! Fe! Piosenka polityczna Wstrtn piosenk!
Bogu dzikuj co rano, e mi o Pastwo Rzymskie
dba nie rozkazano! Przynajmniej siedz tu
bardziej bezpiecznie Nili w cesarza skrze lub
kanclerza. Lecz i nam wadzy potrzeba koniecznie;
Wybierajmy wic papiea!
P o c z c i w e w i t e R z y m s k i e P a s t w o arty na
temat witego Cesarstwa Rzymskiego byy za
czasw Goethego powszechne.
Wszak wiecie, jakich waciwoci Wymaga si do tej
godnoci.
Fro s z
piewa
Sowiku, w gr mi si wzno, Tysic pozdrowie lubej gosi
S i e b e l adnych pozdrowie! Nie chc sysze o niej!
Fr o sz Pozdrowienia i caus! Kt mi tego wzbroni?
piewa
Otwrz drzwi! Noc si zasnuwa. Otwrz drzwi! Kochanek
czuwa, Zamknij drzwi! Ju ranek lni.
Siebel
O, piewaj, piewaj, wychwalaj j sobie! Ja mia si z
ciebie jeszcze zd! Mnie zwioda, a to samo
uczyni i tobie. Niech z wilkolakiem amory nawie I
na rozstajnych drogach z nim si gzi. Cap stary,
kiedy z Bloksbergu * cwauje, Niech j e j w galopie
dobranoc zabeczy, Lecz z krwi i koci chop, tgi, do
rzeczy, Do dziewki tej si nie stosuje. Za ja za cae
pozdrowienie Do okien, cisn jej kamienie.
B ra n d e r
uderzajc w stoi
Cicho! Suchajcie, a nikt mnie nie zgani! Przyznacie przecie,
e wiem, co ogada.

B l o k s b e r g ludowa nazwa gry Brockan w


Harcu, miejsce schadzek i zabaw czarownic i
zych duchw.
Siedz tu ludzie zakochani; Przeto stosown dla nich w dani
Pie na dobranoc zapiewa wypada. Suchajcie!
Piosnek to najnowszy twr! A wiersz ostatni niech
powtarza chr!
piewa
W piwnicy mieszka spany szczur, A tuszcz mu kapa z
futra; Brzuch jego by to brzuszkw wzr, Jak u
doktora Lutra. Kucharka trutk daa mu, Wic nie
mg cakiem zapa tchu, Jakby go mio para.
Chr
z zachwytem Jakby go mio para.
Bra n d e r
I biega wprzd, i biega w gb,
I z wszystkich pi kauy;
Dom cay drapa jego zb,
Lecz na nic to nie suy.
Ze strachu w gr skaka te,
A wkrtce do mia biedny zwierz,
Jakby go mio para.
Chr Jakby go mio para.
Br an d er
W dzie jasny z trwogi pocz biec, Do kuchni si
przyczapa; Podskoczy i pad na sam piec,
Strasznie si krztusi, sapa, Lecz trucicielka miaa
si:
Ha! Ten to j u ostatkiem dmie, Jakby go mio para.
C h r Jakby go mio para.
Siebel
Patrzcie, jak cieszy ich ten dowcip piaski! Zaiste, sztuka
mi nie lada, Kiedy kto biednym szczurom trutk
zada.
B r a n d e r Snad zaywaj twojej aski?
Altmay er
ysy pasibrzuch! Czy widzicie, Jak on nieszczciem
wsplnym tknity! Jego rozczula ten szczur wzdty;
Widza w nim wierne swe odbicie.

F a u s t i M e f i s t o f eles, Me f is t o f eles
Wic przede wszystkim tutaj ci wprowadz
W wesoe grono, by mia na uwadze,
Jak lekko ycie moe by ujtem.
Ludkowi temu kady dzie jest witem.
Zadowoleni, cho ich dowcip may,
Krc si w kole ustalonem,
Jak mode kotki za ogonem.
Byle ich gowy nie bolay
Bo szynkarz borgu gdy udzieli,
Bd bez troski i weseli.
Bran d e r
Ci to na pewno wracaj z podry, Zna po tym, e si tak
nosz dziwacznie; Chyba z godzin bawi tu, nie
duej,
Fr o s z
Tak, w samej rzeczy spostrzege to bacznie! Nasz Lipsk to
may Pary; ludzi swych urabia.
S i e b e l Wic powiedz, za co masz tych goci?
Fr o s z
Chwilk przy szklance z nimi poartuj, A zaufajcie w
zupenoci, e ich niebawem, jak nic, przenicuj.
Wysoko widz mi si urodzeni, Gdy dumni s i
niezadowoleni.
Bra n d e r To szarlatani, przyszli wprost z jarmarku!
A t m a y er
By moe.
F ro s z Popatrz no, jak ich nabior!
M e f i s t o f ele s do F a u s t a
Tacy to diaba nie wywsz w' por, Choby im siedzia
j u na karku.
F a u s t Witam panw.
Siebel
Z podzik i ja cze zoy mog. po cichu, patrzc
spode ba na M e f i s t o f e l e s Co mi ta
szelma utyka na nog!

M e f i s t o f e les Czy z aski panw przysi nam si


godzi?
Dobrego trunku tu si nie znachodzi, Wic niech nas za
to zabawi kompania.
A l t m a y e r Wida, e wa ma wielkie wymagania.
Fr o s z
Pewniecie pno z Rippach wyruszyli? Czycie wprzd
z panem Hansem wieczerzali? *
Mefistofeles
Nie, dzisiaj innmy drog obrali; Poprzednio, gdymy
tam bawili, O swoich braciach opowiada sia
Pozdrowie wiele kademu przesya,
Klania si F r o s z o w i.
A l t m ay er
cicho To dosta! Ten potrafi!
Siebel
ajdaczysko szczwane!
Fr o sz Poczekaj, jeszcze go dostan!
M e f i s t o f e l e s Zda si, e gosy zestrojone Wanie
chralnie tu pieway? Gos musi oddwik mie
wspaniay, Bijc o uki te sklepione!
Fr o s 2 Widocznie z was wirtuoz duy?
M e f i s t o f e l e s O, nie! Ch wielka, lecz sia nie suy.
A l t m a y e r Zanucie piosnk!
Mefistofeles
Ile tylko chcecie.
S i e b e l Lecz now, starych dosy mamy!
Mefistofeles
Z Hiszpanii wanie powracamy, Z wina i pieni sawnej
w caym wiecie.
piewa
Raz pewien krl panowa, Co mia olbrzymi pch
Faust
Czycie pojli? Natajcie such! Pcha, to si zowie miy
druh!

Mefistofeles
___
piewa
Raz pewien krl panowa,
Co mia olbrzymi pch;
I wicej j miowa
Ni wasne dzieci swe.
Za krawcem on spoziera:
Hej, krawcze, ig bierz,
Zrb strj dla kawalera
I wraz mu spodnie zmierz!"
Bran d er
Ale krawcowi niech rozkae, Aby pilnowa si przy
miarze,
I gdy mu tylko ywot miy, Aby si spodnie nie marszczyy.
M e f i s t o f e l e s W jedwabiach i atasie Nosia si na
schwa I po niedugim czasie Ju krl j ej order
da. Wnet jej na znak honoru Ministra tytu le, A
ona znw do dworu Rodzestwo sprasza swe.
Wnet wit paacow Drapania wzia ch, Fraucymer i
krow Tysice tkno ci. Lecz e im
zabroniono, Nie miay drapa si. My dusim bez
pardonu, Kiedy nas ktra tnie.
Chr
2 przejciem
My dusim bez pardonu, Kiedy nas ktra tnie.
F r o sz O, brawo, brawo! To mi pikna zwrotka!
Si e b el Niech kad pch to samo spotka!
B r ander Koniuszkiem palcw chwy j ino!
A l t m ay er Niech yje wolno! Niechaj yje wino!
Mefistofeles
Na cze wolnoci chtnie wznisbym czasz, Ale zbyt
pode ,s te wina wasze.
Siebel
*
Znowu to samo? Do! To nas j u zoci!
Mefistofeles
Nie chciabym tylko gospodarza gniewa, Bobym cnym
gociom bez wahania Co z mej piwnicy da do
skosztowania.
S i e b e l Zdajcie to na mnie! Moecie nalewa!
Fr o s z

Za dobr szklank damy wam pochwa, Lecz niechaj


prbki nie bd zbyt mae; Aby si suszny sd
wydao, Trza wpierw napeni gb ca.
Altmayer
cicho Znad Renu przyszli, zao si z wami.
Mefistofeles
Dawajcie' widra!
Eran der
I c z tego bdzie? Nie macie chyba beczek poza
drzwiami?
A l t m ay er Tam w kcie znajdzie si jakie narzdzie.
M e f i s t o f e l e s bierze wider; do F r os za Mwcie!
Jakiego chcecie wina?
Fr o s z Czybycie mieli tak liczne rodzaje?
M e f i s t o f eles Kto czego pragnie, natychmiast
dostaje,
A l t m ay er do F r o s za Aha! Ju do ust garnie ci si
lina.
Fr o s z
Wic chc reskiego, jeli wybra trzeba; Najlepsze, co
ojczysta daje gleba.
M e f i s t o f eles wiercc otwr w brzegu stou przed
miejscem F T o s z a
Do korkiw iniecfo wosku potrzebuj!.
Altm ay er Ach! to kuglarska sztuczka znana!
M e f istof e le s do B r a n d e r a A wy?
Brander
Ja pragn pi szampana, Ale porzdnie niech musuje!
M e f i s t oj e l e s wierci; jeden z obecnych sporzdza,
tymczasem korki i zatyka.
Br a n d e r
Czsto niesusznie czek si obcym brzydzi, Dobre si
czasem w dali kryje. Prawy Niemiec Francuzw z
serca nienawidzi, Ale ich wina chtnie pije.
Siebel
gdy M e f i s t o f e l e s zblia si do jego miejsca Ja
wyznam, e nie znosz kwasu, Za to gustuj w
.sodkim winlie.

M e f i s t o f e le s
wierci Za chwil tokaj wam popynie.
A l t m ay er
Kady art dobry jest do czasu, Lecz wy tu z nas dworowa
chcecie.
M e f i s t o f eles
E! Wobec tak szlachetnych goci Nie miabym tyle
bezczelnoci. Wic, bez wahania, mwcie
przecie, Jakie wam nala winne soki?
A l t m a y er Jakie bd, byle ju bez zwoki!
M e f i s t o f eles
po wywierceniu i zatkaniu wszystkich otworw; z
dziwacznymi ruchami
Grona nosi winny szczep,
A za rogi koli eb,
Wino soczyste jest, latorol z drzewa;
St z drewna czasem i wino rozlewa.
W natury spjrzcie tajny cie!
Tu si cud stanie, wierzcie we!
Wyjmijcie korki i pijcie weseli!
W s s v s c y wycigaj korki, a kademu pynie do
szklanki wino, ktrego dal.
W s z y s c y To zdrj, co hojnie nas obdzieli!
Fr o sz Czybycie mieli tak liczne rodzaje?
M e f is t of e l e s Kto czego pragnie, natychmiast
dostaje.
A lt ma ye r do F r o s z a Aha! Ju do ust garnie ci si
lina.
Fr o s z
Wic chc reskiego, jeli wybra trzeba; Najlepsze, co
ojczysta daje gleba.
M e f i s t o f eles
wiercc otwr w brzegu stou przed miejscem P r o s z
Do korcw iniecb wosku potrzebujl.
A t m ay er Ach! to kuglarska sztuczka znana!

M e f i s t o f e l e s do B r a n d e r a A wy?
B r a .n d e r
Ja pragn pi szampana, Ale porzdnie niech musuje!
M e f i s t o j e l e s wierci; jeden z obecnych sporzdza
tymczasem korki i zatyka.
B r a n d er
Czsto niesusznie czek si obcym brzydzi, Dobre si
czasem, w dali kryje. Prawy Niemiec Francuzw z
serca nienawidzi, Ale ich wina chtnie pije.
Siebel
gdy M e f i s t o f e l e s zblia si do jego miejsca Ja
wyznam, e nie znosz kwasu, Za to gustuj w
sodkim winlie.
Mefistofeles
wierci Za chwil tokaj wam popynie.
Altm ay er
Kady art dobry jest do czasu, Lecz wy tu z nas dworowa
chcecie.
Mefistofeles
E! Wobec tak szlachetnych goci Nie miabym tyle
bezczelnoci. Wic, bez wahania, mwcie
przecie, Jakie wam nala winne soki?
A l t m a y e r Jakie bd, byle ju bez zwoki!
M e f i s t o f eles
po wywierceniu i zatkaniu wszystkich otworw; z
dziwacznymi ruchami
Grona nosi winny szczep,
A za rogi koli eb,
Wino soczyste jest, latorol z drzewa;
St z drewna czasem i wino rozlewa.
W natury spjrzcie tajny cie!
Tu si cud stanie, wierzcie we!
Wyjmijcie korki i pijcie weseli!
W s z y s c y wycigaj korki, a kademu pynie do
szklanki wino, ktrego da.
W s z y s c y To zdrj, co hojnie nas obdzieli!

M e f I s t o f e le s
Lecz baczcie, bycie kropli nie wyleli! Pij kilkakrotnie.
Wszyscy
piewaj
Tak mamy wciekle dobre czasy, Jak cale stado
wieprzy!
M e f i s t o f eles Lud ma swobod. Czy widzisz, jak
hasa?
F a u s t Pragnbym uj std jak najdalej.
M e f i s t o f e le s
Wnet ich zwierzco si rozpasa Jeszcze daleko
okazalej.
Siebel
pije nieostronie, wino rozlewa si. na ziemi i
zmienia si
w pomie
Ratunku! Ogie! To pieko si pali!
M e f i s t o f e les zaegnujc ogie
Uspokje si, przyjazny ywiole!
do kompanw To tylko kawa czyca by tym razem.
Siebel
Co to jest? Czekaj! To nie ujdzie pazem! Wa nie zna nas!
Ja na to nie pozwol!
F r o s z Niech to raz drugi nam si nie powtrzy!
A l t m ay er Zaznaczmy mu, e go nie cierpim duej.
Siebel
Widz, e waszma od nas chce nauczki W zamian za swe
kuglarskie isztuczki?
M ef i s tofeles Milcz, stara beczko!
Siebel
Chuda wiecho! miesz jeszcze gburnie gada z nami?
B r a n d e r Czekaj, oboym ci kijami!
Altmayer
wyciga jeden korek ze stou, pomie bucha ku niemu Ja
pon, pon!

S i e b e l To s czary!
Uderzcie na! Nie ujdzie kary! Dobywaj noy i rzucaj
si na M e f i s t o f e l e s a .
M efistofe l e s z uroczystym gestem Zudny twr i kam
Zmysy zmyli wam! Bdcie tu i tam! Staj
zdumieni, patrzc na siebie.
A l t m ay er Gdzie jestem? Jaka kraina wyniona?
Fr o s z
Co widz? W krg winnice?
Siebel
I pod rk grona!
Brander
A pod altany tej oson Co za winorol, jakie grono!
Chwyta S i e b l a za. nos. Inni czyni nawzajem to samo,
podnoszc noe.
Mefistofeles
jak wyej
Niech obd oczy im odsoni! A pamitajcie, jak diabe
artuje! Znika z F a u s t e m ; kompani sit} rozstpuj.
Co to?
Co?
Siebel A l t m a y e r
Fr osz Czy to by twj nos?
Altmayer
We wszystkich czonkach odczuem ten cios! Podajcie
krzeso, prdzej, le si czuj!
Fr o s z Powiedzcie tylko, co si z nami stao?
Siebel
Gdzie drab ten? Jeli go przychwyc, Kln si, e mi
nie ujdzie cao!
A l t m a y e r Widziaem, kiedy opuszcza piwnic
Konno na beczce, zmyka, co si dao... Ze strachu nogi mi
si chwiej.
kierujc si do stou A moe wina wci si lej?
S i e b e l Wszystko szalbierstwo byo, zuda.

Fr o s z e piem wino, miaa to by zjawa?


B r a n d e r Z gronami jake si to miaa sprawa?
A l t m a y e r No prosz, jake tu nie wierzy w cuda?
KUCHNIA CZAROWNICY
Wad ogniem, na niskim palenisku stoi wielki kocio. W
unoszcej si. z niego parze ukazuj si rne
postacie. K o c z k o - d a n i c a siedzi przy kotle,
szumuje go i pilnuje, aby nie wykipia.
K o c z k o d a n siedzi obok z modymi i grzeje si.
ciany i strop zdobi najdziwaczniejsze przybory
czarownicze.
Faust i M e f i s t o j e l e s .
Faust
Tych dzikich guse nienawidz szczerze I w obietnic
tw nie wierz, ; Abym wyzdrowia przez te czary.
Czy mam u starych wiedm zasiga rad I
czyby wstrtne te odwary Miay mi odj ze
trzydzieci lat? Biada, gdy taka twoja wiedza
caa!
Ju zawieraj si nadziei bramy. Czy nic lepszego
ducha moc nie daa? Chyba natura zna inne
balsamy!
Mef ist of eles
Mj przyjacielu, rozsdna twa mowa. Natura zna
odmodze sposb znakomity, Lecz inna ksiga
t nauk chowa, A rozdzia to niesamowity.
F a u s t Chc zna go!
M e f i s t o f el es Zbytnie leki i pienidze, I czarodziejskie
te praktyki. Natychmiast udaj si na pole,
Chwy si opaty i motyki. Utrzymuj umys swj
i dz W ograniczonym zgol kole, Spoywaj
pokarm byle jaki, yj pord bydlt, podobny
bydlciu, I pl sprztnitych nie omieszkaj gnoi.
Wierzaj, najlepszy sposb taki, By modym by
do lat osiemdziesiciu.
Faust
Jam tego niezwyczajny, nie mam chci na to, Nie chc
boryka si z opat; Mnie taka cie yciowa
dusi.
M e f i s t o f eles Wic przecie jdza pomc musi.
Faust
Lecz czemu wanie to straszydo? Nie moesz trunku sani
zgotowa?
M efistofeles

Niebawem by mi to obrzydo!
Tysic bym mostw mg w ten czas zbudowa. ^Nie
sama wiedza dzieo sprawia, -Lecz cierpliwoci
zabiegi wytrwae.
Cichy duch dziaa lata cae;
Ferment prawdziwy jeden czas wytrawia.
Wszystkich przepisw by nie zdiczy,
Ktrych wymaga trunku wykonanie.
Diabe, cho jdz w tym wywiczy,
Sam go sporzdzi nie jest w stanie.
spostrzegajc Z w i e r z t a Patrz, para to zachwycajca! Tu
suga, a tutaj suca.
do Z w i e r z t Gdzie wasza pani si podziaa?
Z wi e r zta r Uleciaa Kobiecina .Na uczt z komina!
Mef is t o f eles A wnet si stamtd wyabuda?
Z w i e r z t a A nam si apy dogrza uda.
Mefistofeles
do Fa usta Czy nie milutkie te zwierzaki?
F a u s t Tak wstrtne, e mi braknie sowa!
Mefistofeles
Mnie wanie mia ta rozmowa, Pasjami lubi dyskurs taki.
do Z w i e r z t
Powiedzcie mi te, lalki wrae, Co w waszym kotle
gotujecie?
Z wier zta ebracza zupka w tym odwarze.
M e f i s t o f e l e s Licznych odbiorcw wnet znajdzieci*.
Koczkodan
aszc si do M e f i s t o f e l e s a W koci ze mn graj I
wygra mi daj, I doj do majtku! Gdyby
wygra da, Gdybym grosze mia, Miabym do
rozsdku.
M e f is t o f e l e s
Przyjemno miaby on niema, Gdyby w loteri zagra
mu si dao!
Koczkodanita, ktre podczas tego bawiy si du kul,
wytaczaj j naprzd.

K o c zk o d a n Oto jest wiat: Wznis si i spad, Toczy w


wsze strony; Dwiczy jak szko Jak kruche to!
Jest wydrony.
Tutaj si lni, Tutaj znw szkli: Jam yciem dzielny!
Ostronym bd, Nie miej go tkn! Jeste
miertelny! Z gliny to zlepy; Pjd w czerepy.
M e f i s t o f e l e s Na c to sito? *
Koc zkodan
zdejmuje je By ci wykryto; Gdy zodziej, zaraz zna.
biegnie do K o c z k o d a n i c y i kae jej spojrze przez
sito Spojrzyj przez sito! Zodzieja skryto, Czy
waysz si go zwa?
M e f i s t o f e l e s zbliajc si do ognia A garnek na co?
Koczkodan i K o c z k o d a n i c a
Gupie ladaoo!
Nie wie, garnek na co,
Po com przy kocioku.
M e f i s t o f e l e s Niegrzeczny zwierz!
Na c to s i t o ? ju w staroytnoci
panowao przekonanie, e patrzc przez sito
mona wykry tajemnice.
K o c z k o d a n Kropido bierz I sid na tym stoiku!
Zmusza M e f i s to f e l e s a do siedzenia.
Faust
ktry podczas tego stal przed zwierciadem, zbliajc si
ku niemu, to znw oddalajc
Co widz! Jaki obraz niebiaskiej piknoci W zwierciada
czarownego toni! Udziel mi skrzyde najszybszych
mioci, Lotem mnie zaprowad do niej! Ach, gdy na
miejscu nie zostan, Gdy si odwa zbliy nieco,
Widz j tylko jak przez mgy rozwiane
Najurodziwsz posta t kobiec! rCzy tyle
pikna jest w kobiecie? ,- Zali to rozpostarte
ciao
Jednoczy niebios pikno ca? Czy co rwnego jest
na wiecie?
M e f i s t o f e l e s Gdy Bg przez sze dni natrudzi si
wanie
I wreszcie sobie sam przyklanie,
'Go dorzecznego musi powsta pnzecie.
Tymczasem napatrz si do syta;

Lecz ja dziewczyn ci nastrcz,


e szczliw bdzie, za to rcz,
Kto w narzeczestwie j powita.
Faust

patrzy cigle w zwierciado. M e f i s t o f e l e s ,


przecigajc si. na krzele i bawic si kropidem,
mwi dalej

Jak krl si czuj na tron wyniesiony,


Trzymam ju bero, lecz brak mi korony.
Z w i e r z t a , ktre dotd wykonyway bezadne i
dziwaczne ruchy, przynosz
M e f i s t o f e l e s o w i koron wrd wielkiego
wrzasku.
Z w l e r z t a Wysucha chciej, Krwi potem sklej Zamki
tej korony!
obchodz si niezrcznie z koron, ami j na dwa
kawaki
i skacz z nimi Ot, i j u si stao! Patrzym, mwim
miao, Syszym rym zoony.
Faust
zwrcony do lustra O, biada! Oszalej snadnie!
M e f i s t o f e l e s wskazujc Z w i e r z t a I mnie zaczyna
si ju krci gowa.
Zwierzta
Gdy dobrze wypadnie, Gdy si uda skadnie, Bdzie
myl gotowa!
F a u s t jak wyej
Ju w piersi poar mi si nieci, Uchodmy std, dopkim
ywy!
Mefistofeles
jak wyej
Jeeli chcesz by sprawiedliwy, Przyznasz, e szczerzy z
nich poeci.
Kocio zaniedbany przez K o c z k o d a n i c kipi;
ogromny pomie wybucha przez komin.
C z a r o w n i c a , wpada kominem przez plamienie
z straszliwym wrzaskiem.
C z a r o wn i c a Au, au, au, au!
Przeklty zwierz! Przeklty ka! Poparzysz pani! 2 kota
swd! Przeklty zwierz! spostrzegajc F a u s t a i
M e f i s t o f e l e s

Czego tu chcesz? , Wycie tu skd? Co to za lad? Kto


si. tu wkrad? Ogie was chwy, Koci wam
spal!
Siga kopyci w kociol i pryska ogniem ku
Faustowi, M e f i s t o f ele sowi i
Z w i e r z et o m. Z w i e r z t a
skoml.
M e f is t o f e l e s
rozbija szklanki i garnki odwrotnym kocem kropida Precz
z wszystkim, precz! Oto twa ciecz! Oto twe
szko! To tylko art, Takt tylko to, Melodii twojej
wart!
gdy C z a r o w n i c a cofa si ze zoci i przeraeniem
Czy nie poznajesz, cierwo ty, poczwaro!
Czy nie poznajesz pana z panw? Jake
ustrzeesz si przed kar, Bym nie zmit ciebie
i twych koczkodanw? Czerwon kurt chyba
znasz? Czy koguciego pira nie poznaa?
Czym zakry t tu oto twarz? Przedstawi mam
ci si bez maa?
C z a r o w n i ca
Wybaczcie gburne przywitanie! Ale gdzie macie kosk
nog I oba kruki gdzie s, panie?
Me f i s t o f e les
Ten raz przebaczy jeszcze mog; Istotnie, duszy
czas nas dzieli Od chwili, gdymy si widzieli.
Kultura, ktra wiat lizna, Diaba samego
te obja. Pnocna zmora dawno daa
nura: Nie ujrzysz rogw, ogona, pazura. A co
do nogi, ten znak niezawodny Ludziom si
zdaje nazbyt brzydki, Wic, jak niejeden
modzian modny, Od lat ju nosz sztuczne
ydki.
Cz ar o w n i ca
taczc
Z radoci prawiem obkana, e widz znw moci
szatana!
M e f i s t o f eles Zabraniam, aby mnie tak zwano!
C z a r o wn i c a C zawinio wam to miano?
Mefistofeles
Od dawna w bajki je wpisano; Lecz ludzie maj std
korzyci mao: Zy wprawdzie ich opuci, lecz
zo pozostao. V Bdziesz mi zwaa po prostu
baronem; Mam wygld kawalera i takim si
czuj.
Cz a r o w n i c a Au, au, au, au!

Przeklty zwierz] Przeklty ka! Poparzysz pani! Z kota


swd! Przeklty zwierz!
spostrzegajc F a u s t a i M e f i s t o f e l e s a Czego tu
chcesz? \yyscie tu skd? Co to za ad? Kto si tu
wkrad? Ogie was chwy, Koci wam spal]
Siga kopyci w kocio i pryska ogniem ku
F a u s t o w i , M e f i s to / e l e s o w i i
i erz t o m.
Zwierzta

Zw

skoml.
Mefistofeles
rozbija szklanki i garnki odwrotnym kocem kropida Precz z
wszystkim, precz! Oto twa ciecz! Oto twe szko!
To tylko art, Takt tylko to, Melodii twojej wart!
gdy C z a r o w n i c a cofa si ze zoci i przeraeniem
Czy nie poznaj esz, cierwo ty, poczwaro!
Czy nie poznajesz pana z panw? Jake
ustrzeesz si przed kar, Bym nie zmit ciebie
i twych koczkodanw? Czerwon kurt chyba
znasz? Czy koguciego pira nie poznaa?
Czym zakry t tu oto twarz? Przedstawi mam
ci si bez maa?
Czarownica
Wybaczcie gburne przywitanie! Ale gdzie macie kosk
nog I oba kruki gdzie s, panie?
Mefistofeles
Ten raz przebaczy jeszcze mog; Istotnie, duszy
czas nas dzieli Od chwili, gdymy si widzieli.
Kultura, ktra wiat lizna, Diaba samego
te obja. Pnocna zmora dawno daa
nura: Nie ujrzysz rogw, ogona, pazura. A co
do nogi, ten znak niezawodny Ludziom si
zdaje nazbyt brzydki, Wic, jak niejeden
modzian modny, Od lat ju nosz sztuczne
ydki.
Czarownica
taczc
Z radoci pr wiem obkana, e widz znw moci
szatana!
M e f i s t o f e l e s Zabraniam, aby mnie tak zwano!
Cz ar o w n i ca C zawinio wam to miano?
Mefistofeles
Od dawna w bajki je wpisano; Lecz ludzie maj std
korzyci mao: Zy wprawdzie ich opuci, lecz
zo pozostao. Bdziesz mi zwaa po prostu
baronem; Mam wygld kawalera i takim si
czuj.

Sdz, e mi uwaasz dobrze urodzonym; Patrz!


Oto herb, ktrym si piecztuj. Robi gest
nieprzyzwoity.
Cz ar o w n i ca mieje si niepomiernie Ha, ha! Te wasze
arty znam! Szelma z was zawsze taki sam!
Mef i s tofeles
do F a u s t a
Tu, przyjacielu, widzisz w samej rzeczy, Jak czarownica
si zabawia.
Cz ar o w n i c a Lecz mwcie, co mi dzi ten zaszczyt
sprawia?
M e f i s t o f ele s
Przygotuj szklank twojej synnej cieczy. Lecz chc, by
jak najstarsz bya, Bo z wiekiem zdwaja si jej
sia.
Czarownica
Chtnie! Mam wanie tu flaszeczk, Sama te ykam
z niej troszeczk A przy tym ju nie cuchnie
zgoa; Szklaneczk su wam w tej chwili.
po cichu
Lecz bez przygotowania gdy j ten wychyli, Jak wiecie,
ni godziny y duej nie zdoa.
Mefistofeles
To druh nasz miy, niech mu napj suy! Wic zabierz
si do rzeczy, zmw zakl szeregi, Zakrel
swe koa nie zwlekajc duej I szklank
nape a po brzegi.
Patrz! Oto herb, ktrym si piecztuj. Robi gest
nieprzyzwoity.
Cz ar o w n i ca mieje si niepomiernie Ha, ha! Te wasze
arty znam! Szelma z was zawsze taki sam!
Mef i s tofeles
do F a u s t a
Tu, przyjacielu, widzisz w samej rzeczy, Jak czarownica
si zabawia.
Cz ar o w n i c a Lecz mwcie, co mi dzi ten zaszczyt
sprawia?
M e f i s t o f ele s
Przygotuj szklank twojej synnej cieczy. Lecz chc, by
jak najstarsz bya, Bo z wiekiem zdwaja si jej
sia.

Czarownica
Chtnie! Mam wanie tu flaszeczk, Sama te ykam
z niej troszeczk A przy tym ju nie cuchnie
zgoa; Szklaneczk su wam w tej chwili.
po cichu
Lecz bez przygotowania gdy j ten wychyli, Jak wiecie,
ni godziny y duej nie zdoa.
Mefistofeles
To druh nasz miy, niech mu napj suy! Wic zabierz
si do rzeczy, zmw zakl szeregi, Zakrel
swe koa nie zwlekajc duej I szklank
nape a po brzegi.

C z a r o w n i c a zakrela dziwacznymi ruchami koo i stawio, w nie niezwykle przedmioty; podczas tego
szkl poczynaj brzcze, kotly dwicz
wytwarzajc muzyk. Wreszcie przy~ nosi wielk
ksig, staua w rodek koa. Koczkodany, ktre
jej luz za pulpit i trzymaj pochodnie. Daje
F a u s t o w i znak, by si zbliyl.
Faust
do M efi s t o f e l e s a Powiedz mi, co to znw za
brednie? Te szmery, ruchy niepowszednie,
Znam je: wszak to oszustwa istne; Wstrtne mi
s i nienawistne.
Mefistofeles
Ech, to drobnostki, miechu warte; Nie bde zaraz
taki srogi! To ceregiele lekarskie utarte, Aby
pyn odnis skutek bogi.
Zmusza F a u s t a

do wejcia w koo.

Czarownica
zaczyna z wielk emfaz deklamowa z ksigi Gdy jedno
znasz, Ze dziesi zrb, A dwjk zmaz I z
trjk zmierz Wnet skarby masz! A czwrk
zgub! Za pitk bierz; Wraz z szstk te W
siedm, osiem z; Skoczye ju!
W jedno dziewi si zamienia, Dziesi to nic, bez
znaczenia. Oto czarownic tabliczka
mnoenia.
F a u s t Stara w gorczce prawi chyba brednie!
Mefi stofeles
Co sysza, wobec reszty zakl blednie; Znam ja je
dobrze, tak brzmi ksiga caa. Straciem nad ni
moc czasu daremnie, Albowiem sprzeczno
doskonaa Dla mdrca i dla gupca brzmi rwnie
tajemnie. Stara to jest i nowa sztuka, Zawsze j
uprawiano wszdy:
Gdy si trzech w jednym w trzech jednego szuka,
Rozsiewa si miast prawdy bdy. Tak bredzi
si w spokoju ducha, Komu by si te
sprawdza chciao? Czowiek zwyk sdzi,
kiedy sw jedynie sucha, e przy tym by si
nieco i pomyle dao.
Czarownica
czyta dalej W tajemn noc Tej wiedzy moc Przed
wiatem si ukrywa; Bez potu lic, Nie mylc
nic, atwo si j zdobywa.
Faust

A c mi to za nowe bzdury? Gowa md pka, ledwo


dysz! Zdaje mi si, e cae chry Setek tysicy
baznw sysz.
M e f i stofeles Do tego, do, Sybillo* ty przesawna!
S y b i l l a .u staroytnych: prorokini, wrbiarka.
We napj twj, sycony z dawna,
Czar po brzegi nape w mig.
Przyjaciel nasz moe go pi pochopnie;

M ten zdobywszy wiedzy liczne stopnie


Pocign ju niejeden yk,
C z a r o w n i c a nalewa z wielkimi ceremoniami
napj do czary. Gdy F a u s t do ust j podnosi,
powstaje lekki pomyk.
Pij miao! Nie bacz na te skry! Wnet serce ci si
rozpromieni. Ty przecie z diabem jest na ty", A
miaby lka si pomieni? C z a r o w n i c a
rozwizuje Icolo. F a u s t wystpuje 2 niego.
M ef i s t o f eles A teraz jazda bez wypoczywania!
Cz a r w n i ca Niech pyn posuy wam, a bd rada.
M e f i s t o f e l e s do C z a r w ni c y
Jeeli w zamian masz jakie dania, To na Walpurgi*
o tym si pogada.
Czarown i ca
Oto piosenka, gdy si j odpiewa, Niebawem skutek
osobliwy miewa,
W a l p u r g a wita mniszka z VIII w., pochodzenia angielskiego. Noc z 30.4, na 1.5. bya jej powicona.
Wedug poda germaskich w nocy tej na grze
Bloksberg w Harcu zbieray si czarownice, aby
tacami i zabawami uczci swe wito.
M e f istof eles
do F a u s t a
Chod prdko, ja ci poprowadz! Koniecznie poci si
obecnie radz, By moc wewntrz i zewntrz
dziaaa popiesznie. Za szlachetne lenistwo
majc potem w cenie, Poczujesz w swojej gbi
wnet rozkoszne drgnienie, Jak Kupido * si rusza i
skacze uciesznie.
Faust
Chc jeszcze prdko spojrze w zwierciada gbiny! Obraz
kobiety by tak uroczy!

Mefistofeles
Nie! nie! Wnet kobiet wszystkich wzr jedyny ywcem si
stawi przed twe oczy.
cicho
Przy tego trunku pomiennej podniecie Helen ujrzysz wnet
w kadej kobiecie.
ULICA
F a u s t . M a g o r z a t a przechodzi.
Faust
Pikna panienko, czy si way mog Poda jej rami z
opiek na drog?
M a g o r za t a
Jam proste dziewcz i nlepikne wcale, Do domu
sama trafi doskonale. Usuwa si i odchodzi.
K u p i d o w"mitologii rzymskiej boek mioci.
Wyobraano go sobie jako skrzydlate pachol z
ukiem i strzaami.
Faust.
Na Boga! Jakie pikne dzieci! em tak spotka
mg na wiecie! Jaka w niej obyczajno,
cnota, A przy tym jednak pozna trzpiota. Ust
czerwie, lica wiato mia Gboko w serce
mi si wrya! Jak oczy swoje spuszcza
skromne, Do koca wiata nie zapomn! A jak
mi z miejsca si odcia Tym ju zupenie
mi uja!
M e f i s t o f e l e s wchodzi. Syszysz! T dziewk posi
musz!
M ef is tofele s
Jak?
F a u s t T, ktra przechodzia.
Mefistofeles
T? Wanie co u klechy bya, By z grzechw jej oczyci
dusz. Staem tu przy konfesjonale. Niewinna
ona, nie zgrzeszya, Sza do spowiedzi darmo
wcale. Jej nie dosiga moja sia!
Faust
Wszak ju czternacie lat skoczya!
Mefistofeles
Mwisz by rozpustnik jaki,

Co kady kwiatek zerwa pragnie,


Mylc, e nie ma cnoty takiej, Co jego chciom si nie
nagnie; Ale nie zawsze to uchodzi.
Faust
Nie ucz, magistrze, co si godzi, Jaka litera praw krelona!
Ja wol moj krtko streszcz: i Jeeli dzisiaj w
nocy jeszcze Nie bd tuli jej u ona, Pomidzy
nami rzecz .skoczona!
Mefistofeles
Spraw rozwin daj swobodnie, Potrzebne mi ze dwa
tygodnie, By cho sposobno przygotowa
skadnie.
Faust
Gdybym ja spokj mia cho jak dzie dugi, Nie
potrzebowabym diablej przysugi, Aby
stworzonko takie uwie snadnie.
M e f i s t o f ele s
Wa mwi ju jak Francuz zgoa. Lecz si nie srocie,
bardzo prosz! Byby to szczyt rozkoszy one j, 2e
si zwyczajnie uy zdoa? Trzeba przeduy swe
rozkosze Przez rne fraszki i androny, Usidla
tdy i owdy, Jak woskie ucz nas gawdy.
F a u s t Bez tego do mam na ni chtki.
M e f i s t o f e l e s Lecz na bok arty: Wa zbyt prdki.
V
?Rcz, e z pikn t dziewczyn ^Sprawy si szybko
nie rozwin; Szturm wcale by nie dopi celu;
Musimy chwyci' si fortelu.
Faust
Daj co, co tkna moja mia! Wska miejsce, gdzie w
spoczynku goci! Daj chustk, ktr piersi krya,
Podwizk daj dla mej mioci'.
Mefistofeles
Abycie jasno zobaczyli, Ze mk wasz mam w uwadze,
Nie tracc darmo ani chwili, Do jej pokoju was
wprowadz.
F a u s t Mame j ujrze, posi?
Mefistofeles
Nie, niestety!

Gdy do ssiadki pjdzie w odwiedziny, Wolno wam szuka


samotnie podniety; Z nadziej bliskiej rozkoszy
godziny Rozpywa si w otoczu * tej dziewczyny.
F a u s t Czy ju moemy i?
M e l i s t o f e le s
Jeszcze nie pora.
Faust
Miej dla niej prezent gotw do wieczora! Odchodzi.
M e f i s t o f eles
Brawo! Osignie swoje, gdy do darw skory! Niejeden
tajny loch mi znany I skarb niejeden zakopany.
Poszpera musz nieco do tej pory. Odchodzi.
WIECZR

Schludny pokoik.
M a g o r z a t a plotc i upinajc warkocze
Ach, eby mi te powiedziano, Kto to by ten pan dzi rano!
Dzielnym si widziat bez wtpienia " I szlachetnego
urodzenia; Pozna to mona ju z postawy caej,
Inaczej nie byby te tak zuchway.
Odchodzi. M e j i s t o j e l e s i F a u s t .
M e fi s t o f el e s Wejdcie! Cichutko! Tdy droga!
Faust
po chwili milczenia Zostaw mi, prosz, samym ninie.
M e f i s t o f e l e s szperajc naok
Dziewczyna mao ktra tak chdoga. Odchodzi.
Faust
rozgldajc si
O, witaje mi, sodki mroku, Ktry przenikasz t wityni!
Ogarnij serce, miosny uroku, Z ktrego tskno i
nadzieja pynie! Jake si cicho ycie tu wypenia
W porzdku i zadowoleniu! W tym niedostatku
jaka penia! Jaka tu bogo w tym wizieniu!

rzuca si na skrzany fotel przy lku Przyjmij mnie, ktry


innych w czas stuleci W radoci, smutku tuli na
swym onie! Ach, jake czsto przy tym ojcw
tronie Z wesoym gwarem cisn si rj dzieci! I
moe luba moja, jeszcze maa, Tu dziecinnymi
usty zwide donie Dziadka, za gwiazdk
wdziczna, caowaa. O dziewcz, tutaj mi twj
duch prowadzi, Do adu i zadowolenia skory, Co
macierzysko do skrztnoci radzi, Rk kierujc,
kiedy obrus gadzi, I nawet z piasku * u stp sypie
wzory. O luba rko, w aski tak bogata! Przez
ciebie w niebo zamienia si chata!
A tutaj!
podnosi zaslon ka
...z p i a s k u u s t p s y p i e - wz o r y podog
posypywano piaskiem, aby duej utrzyma j
czyst.
Dreszcz rozkoszy mi porywa! Tu bym godziny spdza
na dumaniu! Naturo, tutaj z lekkich snw
przdziwa Wcielia anioa w zaraniu! Tutaj leao
mae dzieci, A ciepe ycie pier wznosio tkliw, I
tu w witoci czystej skrycie Niebiaskie si
tworzyo dziwo.
A ty? Co ciebie tu sprowadza? Wzruszenia mi ogarnia
wadza! Czego tu pragniesz? Jak ci serce taje!
Nieszczsny Faucie, ja ci nie poznaj!
Czy jaki czar mi tu otacza? Pragnem tylko wrcz
uywa, A w nie miosnym musz si rozpywa
Czy kady podmuch tak nas przeinacza?
A gdyby wesza, nieoczekiwana, Jak ja kar
ponisbym, zuchway! Pyszaek wielki, ach, jak
may, Upadby przed ni na kolana! M e f i s t o f
e l e s wchodzi.
M e f i s t o f e l e s Prdko, ju w dole j ujrzaem!
F a u s t Precz! Ju tu nigdy nie zabawi!
M e f i s t o f e l e s Oto szkatuka, pena prawie, Wanie
skdind j zabraem. Schowajcie j w t oto
skrzyni. Zmysy zamrocz si dziewczynie.
Zawarem tam malekie fraszki, Co inn by zdoay
schwyta. Wszak kade dziecko chce igraszki.
F a u s t Czybym mia... Nie wiem?
Mefistofeles
Po co pyta! A moe chcecie skarb dla siebie?
Podliwoci waszej wtedy radz
Mie czas swj wasny na uwadze,
A mnie darowa trudy w tej potrzebie.

Wa nie jest skpy, sdz przecie!


Zacieram rce, gow skrobi
wstawia szkatulk do skrzyni i zamyka j
Precz std! Ju czas!
I owo sodkie dzieci
Dla waszych pragnie wam sposobi;
A waci taki zib przenika,
Jakby na wykad szed bez maa,
Jak gdyby- tu wcielona staa
Fizyka i metafizyka!
Precz std!
Odchodz.
Magorzata
z lamp Tak parno tutaj, duszno tak,
otwiera okno
A wszak na dworze nie gorco. Jako mi dziwnie... nie
wiem jak eby ju matka przysza z miasta!
Dreszcz mi przejmuje i myli si mc! Jkam ja
trwona, niemdra niewiasta!
zaczyna piewa rozbierajc si
Gdzie w Tuli * krl panowa, Po zgon w wiernoci trwa,
A puchar, ktry chowa, Od zmarej lubej mia.
Nad wszystko on go ceni I przy biesiadach czci; Wzrok
zami mu si mieni, Ilekro z niego pi.
A gdy by bliski zgonu, Swe woci liczy j; Da je
dziedzicom tronu, Lecz puchar sobie wzi.
Z poblia i z oddali
Rycerstwa wezwa kwiat; Nad morzem w ojcw sali Do
uczty z nimi siad.
I wsta biesiadnik stary, Z pucharem podnis do,
Wychyli peni czary I cisn w morsk to.
I widzia j z daleka, Tonc w gbi mrz. Zapada mu
powieka i nigdy nie pi ju.
otwiera skrzyni, aby schowa sukni, i spostrzega
szkatuk

T u l i (la. Ultima Thule) wedug podania rzymskiego


najdalej na pnoc wysunity kraj. U Goethego
pomylane jako teren germaski.
Skd ta szkatuka tu si wzia? To wiem, em .skrzyni
dzi zamkna. Jakie to dziwne! Co moe by w
onej? Kto j tu w zastaw zoy moe, A matka w
zamian poyczya. Jest i na wstce kluczyk
zawieszony; Sdz, e jednak j otworz! Co to
jest? Boe! Com zoczya? Tego, jak yj, ujrze si
nie dao! Klejnoty! Takie nosiaby miao Nawet
szlachcianka w wita dzie .solenny. Jak by te
zdobi mi ten acuch .cenny? Czyj wasnoci
ta wspaniao caa? stroi si i staje przed lustrem
Gdybym cho te kolczyki miaa! Jak si inaczej w nich
wyglda! Na c ma modo i uroda?
Wszystkiego tego przecie szkoda, Gdy i tak nikt
nas nie poda. Kto czasem, jak z litoci, chwali.
Ku zotu ciy, Za zotem dy wiat! Kt si nas
uali?
PRZECHADZKA
F a u s t przechadza si zadumany. M e f j i s t o f e l e s
zblia si.
Mefistofeles
Na mio pogardzon! Na piekie posady! Klnc chciabym
stokro gorzej, ale nie dam rady!

Faust
C ci ugryzo? C stao si tobie? Twarzym takiej nie
widzia, jak dugie me ycie!
Mefistofeles
Natychmiast bym si diabu odda cakowicie, Gdybym sam
diabem nie by we wasnej osobie!
Faust
Czy ci istotnie licho nosi? Tak szale, oto mi uciecha!
M efi s t o f ele s

Pomyl, klejnoty sprawione Magosi Przywaszczy sobie


jaki klecha! Matka, kiedy wykrya spraw, W
gbi uczua wnet obaw. Kobieta ta ma wch nie
lada. W modlitewnikach wszy rada. Obwcha
wszystkie graty, kiecki; Czy to duchowny sprzt,
czy wiecki; Przeto poczua, oczywista, Ze z
klejnotami rzecz nieczysta. Dzieci me rzecze
obce mienie Dusz usidla, spokj eni; *
Wic je powicani Matce Boskiej, Aby ustrzega
nas od troski." Skrzywia pyszczek Magorzatka.
Ot myli adna bya gratka, A wszak nie
moe by bezbony, Kto dal podarek taki mony."
Matka natychmiast kleche. woa I o przyjcie daru
baga.
. ..s pok j e n i spokj wypdza.
Ten wcale dugo si nie wzdraga; Rzecze: Niewiasty
Bogu su. Kto si przemoe, zyska duo.
Mocny odek jest kocioa, Bo przecie cae
poar kraje, A niestrawnoci nie doznaje. Koci
jedynie, me kobiety, Trawi majtek le nabyty."
Faust
Oglny zwyczaj jest to raczej; yd i krl czyni nie inaczej.
M efi s t o f ele s
Nastpnie zgarn acuch, brosze, Rzekby, e dano
mu trzy grosze; Bez wikszych dzikw ni
uciechy, Jakby to byy, ot, orzechy, Obieca, e do
boej wejd chway A one si tym bardzo
zbudoway.
F a u s t A c Magosia?
M e f i s t o f ele s
Niespokojna lczy, Nie wie, co czyni, gdzie i, po co;
Wci o klejnotach myli dniem i noc, Lecz o tym,
co je przynis, wicej,
Faust
Mnie martwi lubej mej kopoty, Spiesz, nowe zaraz spraw
klejnoty! Pierwsze i tak si nie uday.
M e f i s t o f e l e s Och, dla waszmoci to frasunek may!
Faust
Spraw wszystko po mej myli gadko! Naprzd pokumaj
si z ssiadk. Nie bde, diable, lamazar,
Dla lubej z now wr ofiar!
M e f is t o f e le s askawy panie, wszystko zaraz
sprawi,
Faust

odchodzi.

Gdy taki gupiec mioci zapaa, Wnet gwiazdy, ksiyc i


soce bez maa, Ot, z dymem puszcza lubej ku
zabawie.
SSIADKI
Marta
sama
Mowi niechaj Bg wybaczy, Lecz ze mn le postpi
raczej! [Poszed po prostu w wiat daleki, A mnie
zostawi bez opieki. Wszak nigdym go nie
zasmucaa, Bg wiadkiem, em serdecznie go
kochaa,
z paczem
A moe umar ju! Ach, straszne mki! Zby cho
dosta akt zejcia do rki!
M a i g r za ta
wchodzi Ach, pani Marto!
M a r t a Co si stao?

Magorzata
Na nogach usta nie mam siy! Pomylcie, w szaf m
na nowo Zoono skrzynk hebanow, A w niej
klejnotw znw niemao, , Bogatszych ni
poprzednie byy.
Marta
Lecz o tym matce ani sowa; Znw ksidzu zanie je
gotowa.
M a g o r z a t a Ach, patrzaj, patrzaj, co tu zota!
M a r t a stroi j
Szczliwa z ciebie jest istota!
Magorzata
C, gdy nie mog ich w niedziel Nosi na miecie ni w
kociele.
Marta
Przychod tu jak najczciej do mnie,
By skrycie stroi si klejnotem.
Z godzink przejdziesz si przed lustrem potem,
Bdzie to cieszy nas ogromnie.

A pniej zdarzy si wito, wesele,


Ludziom pokaesz z pocztku niewiele,
Wprzd acuch, potem si kolczyki wsadzi,
A z matk jako si j u tam poradzi.
Magorzata
Kt przynie mg szkatuki obie? Dziwnym to widzi si
po trosze. .
Sycha pukanie. O Boe, matka, co ja zrobi?
Marta
patrzc przez okienko To jaki nieznajomy. Prosz!
Me fi s t o f e l e s wchodzi.
Mefistofeles
Wybaczcie, em tak obcesowy, O wzgld was prosi jam
gotowy. cofa si z szacunkiem przed
M a g o r z a t Czy z pani Szwerdtlein mi
rozmawia milo?
M a r t a Jam jest. Co pana sprowadzio?
M e f ist of ele s
cicho do niej
Wprzd znajomoci pragnem wacinej, Lecz snad
dostojnem przerwa odwiedziny. Wybaczcie mi,
e spokj kc, Lecz po poudniu znw
powrc.
M a r t a gono
No, wystaw sobie! W dobrej wierze Ten pan ci za
szlachciank bierze.
Magorzata
Ach, Boe! Wa zbyt pobaliwy; Jam biedne
dziewcz, a te dziwy, Zoto, klejnoty, nie s
moje.
M e f i s t o f e l e s O, to nie tylko owe stroje!. Ma ona takie
oko, posta! Ciesz si, e mi wolno zosta.
M a r t a C wa? Byabym bardzo rada...
M efistofele s
Wie smutn przynie mi wypada! Obawiam si, e j
ura; M waki umar i kania si kae.
Marta

Umar? Ten mj poczciwiec! Biada! M umar! Ach, to


mier mi zada!
M a g o r z a t a Droga pani, hamujcie si w swojej boleci!
M e f i s t o f e l e s Wic posuchajcie smutnej opowieci!
Magorzata
Jak yj, kocha bym nie chciaa; Wszak strata mier
by mi zadaa!
M e f i s t o f e l e s al jak i rado musz i na zmiany.
M a r t a Wic opowiedzcie mi o zgonie jego!
Mefistofeles
Ley on w Padwie pogrzebany U witego Antoniego;
Tam, w ziemi godnie powicon, Do snu wiecznego go
zoono.
M a r t a Lecz chyba jakie zostawi zlecenie?
M efis t o f el e s
Tak, baga w swej ostatniej chwili, Abycie trzysta mszy
za zakupili! Poza tym puste mam kieszenie.
Marta
Co? nic? Klejnotu nawet wcale? Lada czeladnik przecie
chowa wiernie Skarb taki w sakwie i strzee
wytrwale, Choby mu przyszo umrze z ndzy.
Mefistofeles
O pani, al mi was niezmiernie; Lecz on, zaprawd,
darmo nie strwoni pienidzy, Przy tym aowa
gboko za grzechy. I akn w swoim
nieszczciu pociechy.
M a g o r z at a
" Ach! e te szczcia wrd ludzi tak mato! Modli si
bd za niego co ranek.
Meiistofeles
Warn zaraz ma dosta by przystao, Takie z was
urodziwe dzieci.
M a g o r za ta Jeszcze si to nie godzi przecie.
M e f i s t o f ele s Tymczasem jeli nie m to kochanek,
Przecie nad wszystko rzecz wyniona Przytuli taki skarb
do ona.
M a g o r z a t a Lecz u nas inne obyczaje.

M e f i s t o f e l e s Takim zwyczajom kady si poddaje.


Marta
Opowiadajcie.
M e f i s t o f eles
Staem przy miertelnym ou. Nie byo lepsze nili z
gnoju, Z przegniej somy; lecz umar w spokoju
Jak chrzecijanin. Pozna, e y na rozdrou. O
woa jakie ycie moje potpione Za to, em
rzuci rzemioso i on. Ach, umrze mi, gdy o tym
si wspomina! Czy mi przebaczy jeszcze na tym
wiecie?"
M a r t a paczc Poczciwiec! Dawnom przebaczya przecie!
M e f i s t o f e l e s Lecz Bg wiadkiem, e cisza j
obarcza wina."
M a r t a On e! Co? Kania, kiedy si ju stygnie!'

Mefistofeles
Na pewno bredzi ju w malignie,
Jeli cho troch wiem co o tem.
Nie miaem chwili mwi ku wytchnieniu.
O dzieciach myle, o chleb dla nich potem, O chleb w
najszerszym swym znaczeniu, I tak dzie cay tylko
troska."
Marta
Czyby zapomnia, to to kara boska, Te moje trudy
niezliczone!
Mef is t o f e l e s
O nie, on myla o was sercem calem. Mwi: Gdy z Malty
odjedaem, Modliem si za dzieci, on I przeto
niebo nam szczcio; Turecki okrt si schwycio,
Co skarb wielkiego wiz sutana. Wic za nagrod,
w susznym darze, Zostaa mi, jak zwyczaj kae,
Skarbu sowita cz przyznana."
M a r t a Co? Gdzie? A moe zakopa skarb cay?
M e f i s t o f eles
Kto wie, gdzie wiatry go rozwiay! Gdy w Neapolu
wyldowa z zotem, Pikna panienka go zoczya I
tak mu bya czua, mia, e a do mierci
popamita o tem.
Marta

Zodziej swych dzieci, szelma taki e te nie bya mu ndza


podniet Ku cnocie, dajc mu si tgo w znaki!
M e f i s t o f el es Ot i widzicie! Umar przeto. Co do was za,
taki mj sd najszczerszy: Bycie, godziwie
chodzc z rok w aobie, W czas ten nowego
upatrzyli sobie.
Marta
Mj Boe! Taki, jaki by mj pierwszy, Ju na tym wiecie
mi si nie dostanie. By taki miy nicpo, ino
Zanadto lubi wdrowanie, Cudze kobiety, cudze
wino I wreszcie te przeklte koci!
Mefistofeles
Widz, e para si dobraa,
Jeli on dla was mia bez maa
Tyle, co wy, pobaliwoci.
Przysigam, e na tej podstawie
Sam z wami piercie zamienibym, prawie!
M a r t a O, wa tak mwi dla zabawy!
M e f i s t o f eles
na stronie
Czas zmyka! Baba ta gotowa Samego diaba wzi za
sowa.
do M a g o s i A jak tam jej sercowe sprawy?
M a g o r z a t a O czym wa myli?
M e f i s t o f e l e s na stronie
Niewinna dziecino! gono egnam was, panie!
M a g o r z a t a egnam!
Marta
Poczekajcie ino!
Pragnabym, by zawiadczono, Jak, kiedy zmar i gdzie
go pogrzebiono; Bowiem porzdek nade wszystko
ceni. Chc te w gazetce ujrze ogoszenie.
M e f i s t o f eles
Owszem, na mocy dwch wiadkw zeznania
Najoczywistsza prawda si odsania. Towarzysz
mj wanie tu bawi, Wraz ze mn si przed
sdzi stawi. Przyjd tu z nim.
M a r t a Niech wa go przyprowadzi.

Mefistofees
Pann te ujrze bdziem radzi! Dziarski chop, liczne
zwiedzi kraje, Pannom nalen cze oddaje.
M a g o r z a t a Sponabym ze wstydu przecie.
M e f i s t o f e l e s Przed adnym krlem na tym wiecie.
Marta
Wic tam za domem mym w ogrodzie Czeka bdziemy o
zachodzie.
ULICA
Fa u st , M e f i s t o f e l e s .
F a u s t Jak id sprawy? C? Jak bdzie?
Mefistofeles
Ach, brawo! Widz, e wa chwatki! Magosi wkrtce
ju posidzie. Dzi wieczr j ujrzycie u Marty,
ssiadki. Jest to kobieta jak z marzenia Do
wszelkich cygastw i strczemia.
wietnie!
Faust
Me f i s t o f ele s Lecz od nas take chc przysugi.
F a u s t Jedna przysuga warta drugiej.
Mefistofeles
Zeznamy tylko na wniosek maonki, Jako e ma martwe
czonki Do snu zoono w padewskim kociele.
F a u s t Dobrze! Wic podr odby nam si godzi.
Mefistofeles
Sancta simplicitas! Nie o to chodzi; Zeznajcie, nie
troszczc si wiele.
F a u s t Nigdy! Zamiarem tym si brzydz!
Mefistofeles
O wity mu! Takim was dzi widz? Zalicie jeszcze
nigdy w yciu Faszywych wiadectw nie skadali?
Czycie wiat, Boga w tajemnym ukryciu,
Czowieka w mylach swych i serca biciu Nader
stanowczo nie definiowali? 2 wytartym czoem, z
zimnym sercem w onie? Ale przyznacie, gdy w
siebie wejrzycie,. ecie wiedzieli o tym cakowicie
Tyle, co o Szwerdtleina zgonie.
F a u s t Jeste, jak zawsze, kamc i solist, *

Mefistofeles
No, mnie niestety wiadomo niejedno. Jutro, to rzecz
oczywist, Magosi baamucc biedn,
Przysiga bdziesz mio czyst.

Faust
Z szczerego serca

Sancta simplicitas wita naiwnoci! (ac.) ...s o f i s t a


sofistami nazywano filozofw greckich, ktrzy
twierdzili, e wszystko na wiecie jest wzgldne,
e kade twierdzenie mona dowie zarwno
jako prawdziwe, i jako faszywe. Mianem sofisty
nazywano rwnie czowieka usiujcego zrcznie
dowodzi rzeczy faszywej. Autor, mwic
sofista", ma na myli mdral.

Mefistofeles
Czy by moe? To o jedynej twej mioci, O mocy jej i o
wiernoci Czy w sercu bdzie mie podoe?
Faust
Tak jest! Do tego! To, co czuj, . Gdy dla ochoty, dla
tsknoty Nazw szukam, gdy ich nie znajduj,
Kiedy zmysami wiat ogarniam w sploty, Gdy po
najwysze sigam sowa I ary te, ktrymi pon,
Zw wieczne, wieczne, nieskoczone, Czy to
piekielna kamstw osnowa?
Me f is to f eles Przecie ja suszno mam!
Faust
Miarkuj w tym wzgldzie, e nazbyt dugo to ju sysz! Kto
chce mie suszno, a jzyk dopisze, Ten mie j
bdzie.
Pjd, czczym gadaniem zbytnio gow susz; Przyznaj
racj, zwaszcza e tak rausze.

OGRD

M a g o r z a t a 2 F a u s t e m pod r m u r t u,
MEf i s t o f e l e s e m przechadzaj si tam i no
powrt.
Magorzata

Czuj, te waszmo nadto pobaliwy I znia si, by mnie


zawstydzi.

Dla podrnika takiego nie dziwy Z aski najlepsze strony


widzie. Wiem, e takiemu wiatemu mowi
Biedna rozmowa moja nie odpowie.
Faust
Jedno spojrzenie twe i stwo wicej dao Nad wiata tego
mdro ca. Cauje jej rk.
Magorzata
Ach, panie, jake mona j caowa? To taka szorstka,
tak nieadna. Ile musiaa si ju napracowa! A
matka w wszystkim tak dokadna. Przechodz.
M a r t a Wic wapan zawsze jedynie w podry?
M e f i s t o f eles
Tak bywa, gdy si w swym zawodzie suy. Nieraz odczuwa
si bole niema, Gdy trzeba i, a zosta by si
chciao.
Marta
Za modu jeszcze jako si uoy; Mio swobodnie przez
wiat buja sobie; Lecz z biegiem czasu bywa
gorzej, A w samotnoci sta przy grobie Radoci
chyba nie przysporzy.
M e f is to f eles Ju z dala lk mnie przed tym bierze.
Marta
Wic si, mj panie, zajmijcie tym szczerze. Przechodz.
Magorzata
Jak to mawiaj: z oczu to i z glowy! Waszmo
uprzejmy i wiatowy; Ale przyjaci wam nie zbywa,
A mdrsi s ode mnie wszake.
Faust
O, wierzaj, luba, to, co si rozumem zowie, Zwykle
prnoci i ciasnot.
Magorzata
Jake?
Faust
Ach, e niewinno nigdy si nie dowie,
Jaka przewita jej warto prawdziwa!
2e w unieniu i pokorze tyle
Skarbw naitura miociwie daa.

M a l g o r z ata
; Pomylcie o mnie niekiedy cho chwil, Ja czasu dosy
znajd, bym o was mylaa.
F a u s t Czsto samotn jeste snad?
Magorzata
Tak, gospodarstwo nasze nie jest wielkie, Lecz jednak
trzeba o nie dba. Trzeba gotowa, sprzta, bo
nie mamy sugi, Szy potem, biega jak dzie
dugi. A matka wglda w sprawy wszelkie
Mefistofeles
Sancta simplicitas! Nie o to chodzi; Zeznajcie, nie
troszczc si wiele.
F a u s t Nigdy! Zamiarem tym si brzydz!
M e f i s t p f e le s
O wity mu! Takim was dzi widz? Zalicie jeszcze
nigdy w yciu Faszywych wiadectw nie skadali?
Czycie wiat, Boga w tajemnym ukryciu,
Czowieka w mylach swych i serca biciu Nader
stanowczo nie definiowali? Z wytartym czoem, z
zimnym sercem w onie? Ale przyznacie, gdy w
siebie wejrzycie, ecie wiedzieli o tym cakowicie
Tyle, co o Szwerdtleina zgonie.
F a u s t Jeste, jak zawsze, kamc i sofist. *
Mefistofeles
No, mnie niestety wiadomo niejedno. Jutro, to rzecz
oczywist, Magosi baamucc biedn,
Przysiga bdziesz mio czyst.

Faust
Z' szczerego serca.
S a n c t a s i m p l i c i t a s wita naiwnoci! (la.)
. . . s o f i s t a sofistami nazywano filozofw
greckich, ktrzy twierdzili, e wszystko na wiecie
jest wzgldne, e kade twierdzenie mona
dowie zarwno jako prawdziwe, i jako faszywe.
Mianem sofisty nazywano rwnie czowieka
usiujcego zrcznie dowodzi rzeczy faszywej.
Autor, mwic sofista", ma na myli mdral.
M e f i s t o f eles
Czy by moe? To o jedynej twej mioci, O mocy jej i o
wiernoci Czy, w sercu bdzie mie podoe?
Faust

Tak jest! Do tego! To, co czuj, , Gdy dla ochoty, dla


tsknoty Nazw szukam, gdy ich nie znajduj,
Kiedy zmysami wiat ogarniam w sploty, Gdy po
najwysze sigam .sowa I ary te, ktrymi pon,
Zw wieczne, wieczne, nieskoczone, Czy to
piekielna kamstw osnowa?
M e f i s t o f e l e s Przecie ja suszno mam!
Faust
Miarkuj w tym e nazbyt dugo to ju syisze,! Kto chce
mie suszno, a jzyk dopisze, Ten mie j
bdzie.
Pjd, czczym gadaniem zbytnio gow susz; Przyznaj
racj, zwaszcza e tak musz.
OGRD

M a g o r z a t a z F a u s t e m pod rlc, M a r t a z
Mef i s t o e l e s e m przechadzaj si tam i na
powrt.
Magorzata
Czuj, e waszmo nadto pobaliwy I znia si, by mnie
zawstydzi.
Dla podrnika takiego nSe dziwy Z aski najlepsze strony
widzie. Wiem, e takiemu wiatemu mowi
Biedna rozmowa moja nie odpowie.
F a u s t Jedno spojrzenie twe i sowo wicej dao
Nad wiata tego mdro ca.

Caluje jej rk.


Magorzata
Ach, panie, jake mona j caowa? To taka szorstka,
tak nieadna. Ile musiaa si ju napracowa! A
matka w wszystkim tak dokadna. Przechodz.
M a r t a Wic wapan zawsze jedynie w podry?
Mefistofeles
Tak bywa, gdy si w swym zawodzie suy. Nieraz odczuwa
si bole niema, Gdy trzeba i, a zosta by si
chciao.
Ma r t a
Za modu jeszcze jako .si uoy; Mio swobodnie przez
wiat buja sobie; Lecz z biegiem czasu bywa
gorzej, A w samotnoci sta przy grobie Radoci
chyba nie przysporzy.

M e f i s t o f e l e s Ju z dala lk mnie przed tym bierze.


Ma r t a
Wic si, mj panie, zajmijcie tym szczerze, Przechodz.
Magorzata
Jak to mawiaj: z oczu to i z gowy! Waszmo
uprzejmy i wiatowy; Ale przyjaci wam nie zbywa,
A mdrsi s ode mnie wszake.
Faust
O, wierzaj, luba, to, co si rozumem zowie, Zwykle
prnoci i ciasnot.
Magorzata
Jake?
Faust
Ach, e niewinno nigdy si -nie dowie,
Jaka przewita jej warto prawdziwa!
e w unieniu i pokorze tyle
Skarbw natura miociwie dala.
Magorzata
Pomylcie o mnie niekiedy cho chwil, Ja czasu dosy
znajd, bym o was mylaa.
F a u s t Czsto samotn jeste snad?
Magorzata
Tak, gospodarstwo nasze nie jest wielkie, Lecz jednak
trzeba o nie dba. Trzeba gotowa, sprzta, bo
nie mamy sugi, Szy potem, biega jak dzie
dugi. A matka wglda w sprawy wszelkie
Tak akuratnie!
Cho mogybymy wie ycie dostatnie, Zbytnio
oszczdza bymy nie musiay: Ojciec zostawi
fundusik do duy, Domek za miastem i ogrdek
may. Lecz teraz ciche dni i mniej roboty: ' Brat w
wojsku suy, Siostrzyczk mier zabraa.
Dziecina wiele zmartwie przysparzaa, Lecz
chtnie bym raz jeszcze zniosa te kopoty, Tak j
kochaam.
F a u s t Anio, gdy ci si rwnaa.
Ma g o r z a t a

Wychowaam j i bardzo mnie kochaa. Po mierci ojca


ju si urodzia. Matka, mylelimy, e skona, Tak
osabiona wwczas bya, I zdrowie tylko powoli
wracao. Ani si nawet pomyle nie dao, Aby
dziecitko karmia u ona, Wic ja karmiam je ze
znojem Mlekiem i wod; tak stao si mojem. Na
mym ramieniu si chowao, miao si, roso,
szczebiotao.
F a u s t Przeya szczcia najczystszego chwile.
Magorzata
' Lecz przy tym take cikich godzin tyle! Maej koyska w
nocy staa Przy moim ku. Ledwo si zbudzia,
Jam si zrywaa, Do siebie kada j , karmia; A gdy
bywao, e zasn nie moe, Chodziam z ni,
koyszc, po komorze. A rano, ledwo bysn
zorze, Pra, na targ biega, myle o obiedzie, I
tak codziennie to samo si wiedzie. Nie zawsze
to, mj panie, lekka sprawa; Za to spoczynek
cieszy, cieszy strawa. Przechodz.
Marta
Zaiste, doli biaogowskiej biada, Gdy si kawaler trafi
zatwardziay!
Mefistofeles
To, gdyby ktra z niewiast bya rada, Z pewnoci sprawy
zmieni by si day.
Marta
Czy wa co sobie znalaz? Wyznaj miao! Czy ju si
serce wasze gdzie zwizao?
Mefistofeles
Wasny dom gosi wszak przysowie oto I zacna ona
lepsze nili zoto."
M a r t a To znaczy: czycie ju ochot mieli?
M e f i s t o f e l e s Ludzie mnie wszdzie z ochot przyjli.
M a r t a Chc zna, czy wami zamiar powany przewodzi?
M a g o r z a t a Dreszcz mnie przejmuje!
Faust
O, nie drzyj! Niechaj to spojrzenie, Ten ucisk doni niech ci
powie, Co si wymwi nie da: Odda si cakiem i
rozkosz jedyn Odczuwa, ktra musi wiecznie
trwa! Wiecznie! Jej koniec to by rozpacz bya.
Nie, bez koca! Bez koca!

M a l g o r z a t a ciska mu donie, wyrywa si i


ucieka. F a u s t stoi chwil zamylony, po czym
idzie za ni.
M a r t a nadchodzc
Noc ju zapada.
M e f i s t o f e l e s Tak, j u chodmy std.
Marta
!f
Ja bym was jeszcze zatrzymaa,
Ale mie musz na to wzgld,
e w naszym miecie ludzi moc niemaa,
Co nic nie robi, tylko bada
I krok za krokiem szpieguje ssiada;
Plotka gotowa, czego by nie zrobi, rzek.
A nasza parka?
Mefistofeles
W ogrd uleciay .poche Motylki.
M a r t a Mnie si widzi, e sprzyja jej troch.
M e f i s t o f e l e s I ona te. To zwyky wiata bieg.
DOMEK W OGRODZIE
Mal0orzata
koniec

wpada, chowa si za drzwi, kadzie

paluszka na usta i spoglda przez szpar.


Magorzata
Idzie!
F a u s t wchodzi Ach, tr^piocie, sprzeciwiasz si wiecznie!
Niech ci schwyc!
Cauje j.
M a g o r z a t a tulc si do niego i oddajc pocaunek
Najdroszy! Kocham ci serdecznie!
M e f i s t o f e l e s puka.
Kto tam?
F a u s t tupie nog

M e f i s t o f e l e s Przyjaciel!
F a u s t Zwierz

Mefistofeles
Czas ju w drog.
M a r t a nadchodz
Ju pno, panie!
F a u s t Czy was odprowadzi mog?
M a g o r z a t a A matka? Nie, egnajcie!

F a u st
Zegnajcie wiec!

Trzeba? Bez wtpienia?

M a r t a Zegnajcie!
Magorzata
I do zobaczenia!
Faust

i M e f i s t o f e l e s odchodz. e te m taki,
mj ty Boe, Tyle, ach, tyle myle moe! Tak si
niemia przy nim czuj I cigle tylko
przytakuj. " Jam takie biedne, proste dzieci;
Nie wiem, co we mnie widzi przecie. Odchodzi.

LAS I JASKINIA
Faust
sam
Potny duchu, 'dae, dae wszystko, O com ci prosi.
Ty nie nadaremno W pomieniach ku mnie zwrci
swoj twarz. Przyrod dae mi jako krlestwo I
moc odczucia, uycia. Nie tylko Dae mi prawo
chodnego podziwu, Lecz pozwolie spojrze w jej
gbin, Jak sli spoglda w ono przyjaciela. Ty
mi ukaza yjcych szeregi I nauczye poznawa
swych braci W zacisznym gaju, w powietrzu i
wodach. A kiedy burza w lesie trzeszczy, huczy,
Gdy wierk olbrzymi, walc si, konary
I pnie ssiednie miady i omoce,
e wzgrze gucho od upadku grzmi,
Wtedy w bezpieczn wiedziesz mi pieczar,
Pozwalasz wejrze w siebie; wasnej piersi

Tajny, gboki otwiera si cud.


A gdy przed wzrokiem czysty blask ksiyca
Kojc powstaje, natenczas spywaj
Ze ska urwistych, z wilgotnego gszcza
Czasw minionych srebrzyste postacie I zagadzaj
rozmyla surowo.
O, 'czek nie dojdzie do doskonaoci, Czuj to dzisiaj! Do
owej rozkoszy, Ktra mi bliej wci ku bogom
wznosi, Wraz towarzysza przydae mi, ktry Ju
mi niezbdny, cho zimno, zuchwale W wasnych
mi oczach ponia i w nico Jedynym sowem
obraca twe dary. On w mojej piersi dziki ogie
nieci Za owym piknym, jedynym obrazem. Tak si
zataczam od dz do uycia, A wrd uycia gin
znw za dz.
Mefistofeles
wchodzi
' ' C z y ju to ycie wam si nie sprzykrzyo? Chyba ju
dosy tej zabawy? Dobrze, e kilka chwil si tak
spdzio, ;Lecz nowe nas czekaj sprawy.
Faust
Innych ci zaj nie dostaje, Jak cay dzie mi spokj
kci?
Za o w y m p i k n y m , j e d y n y m o b r a z e m obraz
kobiety w kuchni czarownicy; ktry w wyobrani
Fausta zla si z obrazem Magorzaty.
M e f i s t o f el e s No, dosy ci spokoju daj; Tego nie
moesz mi zarzuci. Z ciebie, dzikiego, gburnego
kompana, Istotnie sztuka nieuyta. Harowa
trzeba dzie cay, od rana; Ale co zgani, co
chtnie powita, Tego si z twarzy waci nie
wyczyta.
Faust
Podobasz mi si z uwagami twymi! Chcesz dzikw za to,
e nudny nikczemnie?
M e f i s t o f eles Jake, o ndzny synu ziemi, Byby swe
ycie wid beze mnie? Od bazestw twej
imaginacji Ju wyleczyem ci na dugie lata, A
przyznasz, e bez mej kuracji Ju by si dawno
wynis z tego wiata. Miaby w tych norach, wraz
z puchaczem, W szczelinach skalnych szpera za
czem? Wilgoci mchu, gdzie jaski pustka gucha,
Chcesz si odywia jak ropucha? adna
rozrywka, kady przyzna musi! W tobie wci
jeszcze doktor kusi,
Faust

Czy pojmiesz, ile daje to pustkowie ywotnych mocy ku


ycia odnowie? Gdyby cho przeczu, co to dla
mnie wartem, Pewnie by wzi mi to, bo po to
czartem.
M e f i s t o f e le s
Przyjemno ponad ziemskie miary! Noc si bka przez
skay, pieczary, Ziemi i niebo ogarnia mionie,
Nadyma si, a si do bstwa ronie,
Przeczuciem ry si a do ziemi rdzenia,
Przeywa w piersi swej sze dni stworzenia,
W mocarnej dumie kto wie co uywa,
We wszystkim wraz mionie si rozpywa,
Za o ziemskoci ju si zapomniao,
By wreszcie szczytn intuicj ca
z gestem Wie zmilkn do jakiego zakoczenia.
F a u s t Fe, haba ci!
M e f is tof eles To wam si nie chce widzie; Wszak
macie prawo cnotliwie si brzydzi, Albowiem
skromne ucho sysze nie chce, Go skromne serce
przecie mile echce. Sowem, nie wadz mi wasze
rozkosze, Gdy okamywa chcecie si po trosze.
Chocia i w tym nie wytrwasz wcale. Jeste znw
cakiem wyczerpany I jeli tu nie zajd zmiany,
Zniszczysz si w lku albo szale. Lecz do. Tam
siedzi twoja mia, Wszystko jej wok ciasne, ze.
Twa posta w dusz jej si wrya, i Tak
bezgranicznie kocha ci. Twa mio wprzdy na
ni si wylaa, Jako te niegi wiosn w strumie
rczy; Od ciebie dusza jej przebraa. Teraz twj
strumyk pytko sczy: Sdz, e miast po lasach
lczy, Wasza dostojno moe raczy
Duszyczce biednej i prostaczej Za jej kochanie si
odwdziczy.
Czas dugim pasmem jej si znaczy.
Stoi przy oknie, patrzy w dal, jak chmury
Pyn ponad miejskie mury.
Ach, gdybym ptaszkiem bya" tak szczebioce
Cae dnie, cae noce.
Czasem wesoa, czciej zasmucona,
To znowu zapakana, fCzasem spokojn zda si ona, iLecz
zawsze zakochana.
Faust

Gadzino! Gadzino!
Mefistofeles
na stronie Czekaj, niech ci zapi ino!
F a u s t 'Id precz ode mnie, duchu potpiony!
Nie mw mi o tej przepiknej kobiecie!
Nie wyczarowuj mi przed zmys szalony ,Znw jej
sodkiego ciaa ku podniecie!
M e f i s t o f eles
C std? e uciek, tak myli w tej chwili, A prawd
mwic, nie bardzo si myli.
Fa u s t
Cho oddalony, jam zawsze koo niej, Zawsze mi bliska
jest, niezapomniana; Prawie zazdroszcz teraz
Ciau Pana, Jeeli k'niemu usta swoje koni.
Mefistofeles
Ja zazdrociem ci w tym czasie Tej bliniej parki, co si w
rach pasie.
Faust
Precz, strczycielu!
M e f i s t o t eles
C, ja miej si, wa biada. Pan Bg, co stworzy
chopcw i dziewczta, Niemniejsze rwnie ma
talenta, Aby zadzierzga okazj nie lada.
Chodmy, do biada tu nie pora! Twym celem
lubej wszak komora, A przecie nie miertelne
kary.
Faust
C znaczy ramion jej rozkosz wyniona? Kiedy zawisn
u jej ona, Czy wci nie czuj jej nadzy bez
miary? Zali nie jestem wdrowiec niestay,
{Banita, ktry nie wie, gdzie cel, dom, Co jak
wodospad huczy poprzez skay Nad przepa,
gdzie si koczy skalny zom? A tam, opodal, w
chatce wrd hal, ona, Z myl tak prost jak z
dziecinnych lat, Domow trosk otoczona I
uwiziona przez; swj may wiat. Lecz ja,
straceniec boy, Nie dosy tego miaem, 2e skay
rwc z podoy, Na gruzy go strzaskaem! J
sam, spokj jej podkopa mi si chciao! O
pieko, ty tej ofiary dao! Szatanie, zrzd:
czas lku niech si skrci, Co si sta musi,
niech si stanie wraz; Niech los jej runie na mnie,
w gb mnie zrzuci I ona ze mn zginie w ten sam
czas!

Mef i s t o f eles Jak si to znw gotuje, pali! Id j


pociesza jak przystoi! Gwka taka, gdy wyjcia
ju nie widzi dalej, Ju koniec wiata sobie roi.
Niech yje, kto si dzielnie trzyma! Poza tym
jeste ju do udiiablony. Niesmaczniejszego nic
na wiecie nie ma Nad diabla, kiedy zrozpaczony.
POKJ MAGOSI
M a l g o sia przy holowrotku sama Mj spokj znik, Na sercu
gaz, Nie wrci ju nigdy, Jak w dawny czas.
Tam gdzie nie mam go, Grobu dla mnie dno, Ten cay
wiat W krg zgorzknia, zblad.
M biedn skro Obka al; Ma biedna myl
Rozpierzcha w dal.
Mj spokj znik, Na sercu gaz; Nie wrci ju nigdy, Jak
w dawny czas.
Wci oknem patrz, Skd przyby by mg. Dla niego
chodz Poza prg.
Ten smuky wzrost, Szlachetny ten krok; Jaki wdziczny
umiech, Ile mocy ma wzrok.
I jego mowy -Czar jak sen. Ten doni splot, Ach, caus
ten!
Mj spokj znik, Na sercu gaz, Nie wrci ju nigdy, Jak
w dawny czas.
Pier ma si rwie Za nim bez tchu. Ach, gdybym moga
Go wstrzyma tu,
Caowa go Wci, ile chc! W uciskach ycie Mu odda
swe!
OGRD MARTY
M a g o r za t a , Faust.
M a g o r z a t a Henryku, przyrzecz mi!
Faust
Co tylko mog!
Magor z ata
Jak si odnosisz do religii, wiary? * Wiem, e poczciwy
jest bez miary, Lecz e nie cenisz jej, o to mam
trwog.
Faust
Daj pokj, dziecko! Wiesz, jak kochani ciebie; Za bliskich
ycie oddabym w potrzebie, Nie chc zabra
nikomu jego wiary, nieba.
M a g o r z a t a To nie do, wierzy take trzeba!

F a u s t Trzeba?
Ma gorz a ta
Oby mym sowom da cho cie znaczenia! Czy czcisz
przynajmniej wite sakramenty?
F a u s t Tak, czcz je.
M a g o r z a t a Ale bez pragnienia.
Nie chodzisz do spowiedzi ani do mszy witej. Wierzysz
ty w Boga?
Faust
Luba, kt powiedzie w stanie: Ja wierz w Boga"?
J a k si. o d n o s i s z do r e lig ii , w i a r y ? wedug
wasnych wypowiedzi Goethego by on jako
artysta politeist (politeizmwieZobstwo), jako
przyrodnik panteist (panteizm pogld
filozoficzny utosamiajcy wszechwiat z Bogiem),
jako czowiek moralny monoteist (monoteizm
wiara w jedynego Boga).
Kapanom, mdrcom postaw to pytanie, A ich odpowied
brzmi jak drwina Z pytajcego.
M a g o r z a t a Wic w Niego nie wierzysz?
Faust
Chciej mnie zrozumie, ma jedyna! Kt Mu da miano?
Komu rzec dano: ,,Ja W Niego wierz"? Gdy Go
ogarnie, Kt si way swarnie Wyrzec: Nie
wierz We"? Wszechogarniajcy, Wszechopat
rznociowy , Czy nie ogarnia opatrznoci Ciebie,
mnie, siebie samego? Czy tam, mad nami,
.niebo si nie sklepi, A pod stopami ziemia trwa?
Zali agodnie migotliwie Nie pn si wiecznie
gwiazdy wzwy? Czy nie spogldam tobie oko w
oko I zali ci to wszystko Do gowy, serca si nie
toczy I przejdzie w wiecznej tajemnicy Wok,
widzialne, niewidzialne? Niech si twe serce cale
w tym rozpta; A kiedy tym uczuciem bdziesz
wniebowzita, Zwij je, jak tylko chcesz, Zwij:
szczcie, mio, Bg! Ja na to nie mam nazw!
Uczucie wszystkim jest, A nazwa brzk i dym,
Co niebios ary mi.
M a g o r z a t a
By moe prawd mwisz mi;
Podobnie prawi te suchaczom swym
I ksidz, innymi tylko nieco sowy.
Faust
Gdzie tylko soca promie pada, To samo kade serce
gada, A zawsze dwikiem swojej mowy; Wic
c, e mwi mow wasn?
Magorzata

Gdy ci tak sucham, rzecz si zdaje jasn, Mimo to


sprawa jednak krucha; Ty nie masz
chrzecijaskiego ducha.
F a u s t O dzieci!
Magorzata
Z dawna mi ju serce rani, e widz ciebie w tej kompanii.
Fa u s t Dlaczego?
Magorzata
Czekiem, z ktrym ci wci widz, Do gbi duszy swej
si brzydz. Wyznam ci, e jak dugo yj, Chyba
spotkanie mnie niczyje Tak nie dotkno jak tej
wstrtnej twarzy.
F a u s t Laleczko droga, nie bd tak lkliwa!
Malgorz ata
Jego obecno krew mi w yach warzy. Dla ludzi zwykam
by yczliwa;
Ile za tob tskni szczerze,
Tak przed nim tajny k mi bierze;
Sdz, e szelm jest, a nie inaczej!
Jeli go krzywdz, niech mi Bg przebaczy!
F a u s t Musz i tacy by na wiecie.
Magor z ata
Z takim bym y nie chciaa przecie! Gdy tylko we
drzwiach si ukae, Ju ma spojrzenie takie
wrae, Min kpic i zoliw; Zna, e si niczym
nie przejmuje ywo; Mona mu wraz wyczyta z
czoa, 2e kocha chyba nikogo nie zdoa.
Swobodn czuj si przy twym ramieniu, W takim
bezpiecznym, ciepym przytuleniu, Lecz on gdy
wejdzie, gasi me wesele.
F a u s t O, przeczu peen ty aniele!
Magorzata
Kiedy si zbliy, wnet mnie chwyta trwoga I zdaje mi si
ju bez maa, Jakbym ci wcale nie kochaa. Przy
nim nie mona modli si do Boga. Przeto me
serce si od tego kraje; Czy si tobie, Henryku, to
samo nie zdaje?
Fa u s t
To antypatia tak ci uprzedzia!
M a g o r z a t a Ale ju teraz odej musz.

Faust
ebym z godzink z tob spdzi mg, o mia, Pier do
piersi przycisn, dusz spojrze w dusz!
Magorzata
'Ach, gdybym tylko sama spaa! W noc bym zasuwy ci
poodsuwaa; Lecz matka tylko lekko drzemie, A
gdyby nas tak zobaczya, ;Zapa musiaabym pod
ziemi!
Fa u s t
Tym si nie kopocz, moja mia, Oto flaszeczka. Gdy do jej
napoju Trzy krople wlejesz, i chwila nie minie, A ju
gbokim snem unie w spokoju.
Magorzata
Czeg dla ciebie nie uczyni? Sdz, e jej to nie
zaszkodzi przecie!
Fa u s t Czybym inaczej radzi ci to, dzieci?
Magorzata
Gdy spojrz na ci, najdroszy, cho chwil, Co twojej
woli poddaje mnie ca. To uczyniam dla ciebie
ju tyle, 2e mi uczyni prawie nic ju nie ostao.
Odchodzi. M e f i s t o f e l e s wchodzi.
M e f i s t o f e l e s C mapka? Posza?
Faust
Znowu szpiegowanie?
Mefistofeles
Wszystko syszaem std dokadnie; Doktor otrzyma
katechizowanie; Ufam, e lekcja na zdrowie
wypadnie. Dziewczta pragn wiedzie snadnie,
Czy kto pobonie dawne czci zwyczaje. Myl: kto
Im ulegy i nam si poddaje.
Faust
Czy nie rozumiesz, ty potworze, Jak ta poczciwa, wierna
dusza Z wiar, ktr jedynie W swej gbi moe
Mie za zbawienn, drczy si i wzrusza Myl, e luby
jej na wieki ginie.
Mef i s tofel es
Zmysowo nadzmysowy gachu! Dziewcz ci za nos
prowadzi w istocie.
F a u s t Z kau i ognia pokraczny pomiocie!

Mefistofeles
Na fizjonomii zna si jakby z fachu. Mj widok jako j
dziwnie porusza; Ta maska jej si widzi
podejrzana; Przeczuwa we mnie na pewno
geniusza, A moe nawet samego szatana. Jak
tam dzi w nocy?
.Faust

C ci to obchodzi?
M e f i s t o f eles I mnie si z tego cieszy nie zaszkodzi!
PRZY STUDNI
M a g o s i a i E l b i e t k a z dzbankami.
E l b i e t k a Czy wiesz ju, co si z Basi stao?
M a g o s i a Nic nie wiem. Z ludmi przebywam tak mao.
Elbietka
Mam od Sybilli nowo ona: Wreszcie i j otumaniono.
Bya zbyt pyszna!
M a g o s i a Jak to?
Elbietka
Ma za swoje! Gdy teraz je i pije, karmi dwoje.
Magosia
Ach!
Elbietka
Suszna j spotkaa kara. Trzymaa si go nie od
wczora. Czuostek zawsze co niemiara,
Przechadzki, tace, w dzie, z wieczora! A
wszdzie pierwsz by musiaa, Ciastkami si
czstowa dala, Z piknoci nie wiem jak
zarozumiaa; Nie majc choby odrobiny
sromu, Podarki ode braa po kryjomu. Cige
causy, zalecanka; No, i nareszcie nie ma
wianka!
Magosia
Biedactwo!
Elbietka
Jeszcze j aujesz moe! Gdymy musiay prz w
komorze, A matka w nocy wyj bronia, To na
ni gaszek czeka miy. Na przyzbie, w sieniach
z nim si gzia, Godziny im si nie duyy. Wic
niech si teraz kornie stuli, Pod koci idzie w
pokutnej koszuli! *

M a g o s i a Na pewno pojmie j za on.


Elbietka
Nieglupi. To to dziarski chwat; Otworem przed 'nim cay
wiat. Zreszt ju czmychn.
M a g o s ia
Ach, to si nie chwali!
Elbietka
A niech si strzee, gdyby si pobrali! Chopcy jej z
gowy zerw wianek, A my jej sieczk
posypiemy ganek. Odchodzi.
P o d k o c i i d z i e w p o k u t n e j k os z uli! W
czasach Goethego istnia jeszcze zwyczaj
napitnowania takiej dziewczyny publicznie z
ambony w kociele. W r. 1781 Goethe
wypowiedzia si przeciwko temu i doprowadzi do
zniesienia tego zwyczaju w Weimarze w r. 1786.
M a g o s i a idc do domu
Jak to si dawniej zorzeczyo, Gdy biedne dziewcz
gdzie zbdzio! Jak wobec tamtej przewinienia
Wrcz sw mi brako potpienia! Jakem j
snadnie oczerniaa I do oczernia nie zdoaa, I
byam z siebie taka rada, A teraz grzech mn
sam wada! Lecz wszystko, co mi gotowao
zgub, Boe, tak byo dobre! ach, tak lube!
MIDZYMUHZE
We wnce -figura Matki Boskiej Bolesnej, przed ni dzbanki
z kwiatami.
Magosia
zdobi dzbanki wieymi kwiatami Ach, sko, Boleci
pena, Oblicze swe na me udrki!
Z mieczem w swym onie,
Przy syna zgonie
Pod krzyem gorzkie cierpisz mki.
Ojcu stworzenia
lesz swe westchnienia
Za jego i za swe udrki.
Kto zgbi,
Jak gnbi
Me ciao bl i zy?

Co me biedne serce nka, Czego pragnie, jak si lka,


Wiesz Ty jedna, jedna Ty!
Gdzie tylko si mozol, Ten bl, ten bl, te bol Targaj
serce me!
Gdzie sama si obacz, Wci pacz, pacz, pacz, A
serce pkn chce.
Gdym Tobie wczesnym rankiem Te kwiaty rwaa, ach!
Doniczki pod oknami Skpaam w moich zach.
Gdy w m izdebk rano Blask pierwszy wejrza zrz,
Zasta mnie zapakan Na mej pocieli ju.
Ratuj! mier oddal, hab, mki!
Ach, sko,
Boleci pena,
Oblicze swe na me udrki!
NOC
Ulica przed drzwiami M a g o s i . W a l e n t y onierz,
brat M a l g o s i .
W a lenty
Bywao, gdym przy uczcie siad, Kdy si kady chepi rad,
A towarzysze raz po raz
piewali cze kochanek kras,
Wznoszc ich zdrowie pene chwa,
Jam wszystko to spokojnie bra;
Tykom o st ,si okciem wspar.
Nie baczc zgoa na ten gwar.
Potem zgarniaem ws od ust,
Do rki braem pen kru,
Tak prawic: Kady ma swj gust!
Lecz kt nii tutaj powie, kt,
2e druga w kraju znajdzie si,
Co si Magosi rwna chce?"
Stuk, stuk, dzy, dzy, dwiczay szka,
Jedni woali: Suszno ma,
Twa siostra wszystkich kobiet wzr!"
Wtedy zamilka chwalcw chr.

A teraz! Jakby obkany,


Chciabym rwa wosy, drapa ciany!
Wokoo tylko arty, kpinki,
Byle otr prawi mi przycinki!
Mame si,, jak zy dunik, nka,
Przy kadym swku ju zaleka?
I chobym wszystkie koci im poama,
Nikomu rzec mi nie wolno, e skama.
Kto idzie! Czy mnie myli such?
Czaj si jest ich, zda si, dwch.
Jeli to on, wnet si rozprawi,
Caej mu koci nie zostawi!
Faust i M e f i s t o f e l e s .
Faust
Jako tam przez zakrystii szyby Wieczystej lampki w gr
blask migoce, Z ubocza sabiej byszczy, ganie
niby,
A mrok si dookoa toczy, Tak te i moja pier 'si mroczy.
M e f i s t o f e l e s A ja si czuj jak kot mody, Ktry po
cichu czai si w pomroce, Aby na dachach uywa
swobody. Przy tym si we mnie cne zamiary niec,
Troch zodziejskiej chtki, rui nieco. Ju noc
Walpurgi we mnie kusi, Rozkosz przez czonki si
przesnuwa. Pojutrze znw si odby musi; Tam
si przynajmniej wie, po co si czuwa.
Faust
Ten skarb tymczasem moe si podwign, Ktry si
byszczy tam w pomroce?
Mefistofeles
Wnet rado bdziesz mia bez miary, Kiedy ci w doniach
zamigoce. Niedawno z bliska mi si mign;
Przepyszne byy w nim talary.
Faust
Czy ujrza piercie, klejnot zdobny, Bym lubej da mioci
znaki?
Mefistofeles
Widziaem przedmiot tam niejaki; Do sznura peret * by
podobny.

Do s z n u r a p e r e pery oznaczaj zy. Prawdopodobnie jest to aluzja do stanu psychicznego, w


jakim znajdowaa siq Magorzata.
Faust
To dobrze, bom zmartwiony srodze, Gdy bez podarkw do
niej chodz.
M e f istof ele s
Zmartwienia nie powinno sprawia, Gdy przyjdzie darmo
si zabawia. Teraz, gdy gwiazdy byszcz blade,
Usyszcie istne arcydzieo: Zanuc jej moraln
serenad, By si j atwiej na ni wzio.
piewa przy cytrze O, powiedz mi: U chopca drzwi,
Kaisieko ty, Co robisz por rann? Zastanw si!
Cho pann ci On wpuci chce, Lecz nie
wypuci panm. Strze si zych rad! Zerwie twj
kwiat I ruszaj w wiat, Biedactwo, bez wianuszka!
Unikniesz zud, Gdy prny trud, Nim ujrzysz
wprzd Obrczk u paluszka.
W a l e n t y zblia si
Kogo piewaniem wabisz takiem? Do kroset, bd
przeklty! Do diaba najprzd instrumenty! Do
diaba potem ze piewakiem!
M e f is t o f ele s Cytra strzaskana! Lecz to tylko fraszki.
W a l e n t y A teraz bdziem rba czaszki!
M e f i s t o f eles
do Fa u s t a
Doktorze, niech was to nie lka Mnie si trzymajcie,
walczmy razem! Daleje z pochwy z tym elazem!
Ostro naciera! Ja sparuj.
Wa le nt y Wic sparuj ten sztych!
Me f is to f ele s
Poprbuj!
W al e nt y
I ten!
M e f i s t o f eles
I owszem!
W alenty
Chyba z diabem sprawa! Co to ma znaczy? Ju mi
sabnie rka.
M e f is t o f e l e s do F a u s t a

Pchnij!
W a l e n t y pada
Biada!
M e f i s t o f el e s Teraz szelma ju askawa! Ale czas na nas!
Uchodmy std wawo, Bo ju si wcieky haas
wszczyna.
Policja dla mnie nie nowina,
Lecz trudniej idzie mi z gardow spraw.
M a r t a przy okrne Gwatu! Na pomoc!
M a g o s i a przy oknie
Ma kto wiato moe?
M a r t a jak wyej Hej, gwat i rozbj, woa strae!
L u d A tam ju kto nieywy ley!
Marta
wychodzc z domu Czy ju zdyli zbiec zbrodniarze?
M a g o s i a wychodzc z domu Kto ley tutaj?
L u d Syn twojej macierzy!
M a g o s i a Co za nieszczcie? Wielki Boe!
W alenty
Umieram! Wyrzec may trud, Uczyni mniejszy
znaicznie. Uciszcie, baby, pacze wprzd, Zblicie
si, syszcie bacznie!
Wszyscy zbieraj si wokoo niego. Magosiu, ot, ty
niedojrzaa, Rozumu jeszcze nie nabraa,
Ty si kierujesz le. Wiec ci na ucho powiem skrycie: Gdy
raz ju dziewk staa si, To bd ni naleycie!
M a g o s i a Bracie! Co mwisz! O Boe askawy!
W al e n ty

Boga nie mieszaj mi w te sprawy! Nie zmienisz tego, co


si stao, I pjdzie tak, jak i musiao. Z jednym
z-acza po kryjomu, Wnet wpucisz kilku ich do
domu, A gdy ju z tuzin mle ci bdzie, To miasto
cae ci posidzie. Kiedy zaczyna haba y,
Przychodz na ten wiat tajemnie I zwyko si j
w nocn ciemni W zasony gste kry. Chciano
by zabi j bez maa, Lecz rosnc, gdy si cigle
wzmaga. Nareszcie za dnia chodzi naga, Chocia
pikniejsz si nie staa; I wygldajc coraz
wstrtniej, Na wiato wylec chce tym chtniej.
Widz, e czasu upynie niewiele, Gdy wszyscy
zacni tu obywatele, Jak gdyby bya trup
zapowietrzony, Od ciebie, dziewko, uciekn na
strony. Niech w piersi serce ci si strwaa, Gdy
bd ci spoglda w oczy! acuch ci nie ozdobi
zoty! Nie staniesz ju koo otarza. Nie bdziesz,
strojna jak od wita,
Tanecznej zaywa ochoty! W ostatnim kcie, gdzie w
pomroczy, Skryjesz si midzy tum ebraczy, A
gdy ci nawet Bg przebaczy, Bdziesz na ziemi tej
przeklta!
Marta
Polecie dusz wasz Bogu! Blunicie ju na mierci
progu?
W al enty
Gdybym si dorwa mg do tego cielska, O rajfurko ty
diabelska, Ufabym znale dostateczne Mych
wszystkich grzechw odpuszczenie!
M a g o s i a O bracie mj! Co za cierpienie!
Wa le n t y
Mwi ci, zy tu j u zbyteczne!
Gdy zdaa si iia haby los,
Najciszy mi zadaa cios.
Przez mierci sen do boej chway.
Jako ten onierz id miay.

Umiera.
KATEDRA
Naboestwo, organy i piewy. M a g o s i a pomidzy
ludem. Z l y d u c h za M a g o s i .
Z y duch
Jake inaczej byo ci, Magosiu, Gdy jeszcze pena
niewinnoci
Stawaa przed otarzem,
Szepczc pacierze
Ze starej, zuytej ksieczki,
W mylach majc igraszki,

A Boga w sercu!
Magosiu!
Gdzie myli twoje?
Tam, w twoim sercu,
Jaka zbrodnia?
Czy modlisz si za dusz matki, ktra
Z'a spraw tw usna na dug, dug ka? *
Na progu twoim czyja krew?
A pod twym sercem
Czy si co ywo ju nie rusza,
Ciebie i siebie niepokojc
Przeczucia pen obecnoci?
M a g o s i a Biada! Biada!
Gdybym si z myli wyzwolia, Ktre wci kr tu i tam,
Przeciwko mnie!
Chr
Dies irae, dies illa Solvet saeclum in favilla.* Organy.
. . .u sn a na d u g , d u g k a Magorzata sama
czuje si winna, e za namow Fausta daa matce
napj nasenny, ktry spowodowa jej mier. Matka
usna... na dug ka" gdy zmara bez
spowiedzi i ostatnich sakramentw.
D i e s i r a e... Dzie gniewu, w dzie Zamieni w
popi wiat. Pocztek redniowiecznego
hymnu aciskiego, uoonego przez Tomasza z
Cellano w XIII w.
Zy

duc h

Nad tob gniew!


W krg trby grzmi!
Dr groby!
A serce twe,
Z popiou ciszy
Dla mk pomiennych
Znowu wskrzeszone,
Dry!

Magosia
Gdybym std si wyrwa moga! Zda mi si, jakby organy
Oddech mi tumiy, A piewy te me serce Do gbi
przenikay.
Chr
Judex ergo cum sedebit, Quidquid latet, adparebit, Ni
inultum remanebit.*
M a g o s i a Ciasno mi! Murw filary Dusz mnie! Sklepienia
Tocz mnie! Powietrza!
Zy duch
Skryj si! Grzech i haba Skry si nie dadz. Powietrza?
wiata? Biada ci!
J u d ex ergo... Gdy zasidzie sdzia, wszystko, co
byo ukryte, wyjdzie na jaw, wszystko zostanie
pomszczone.
Chr
Quid sum miser tunc dicturus, Quem patronum rogaturus,
Cum vix iustus sit securus? *
Z y d u c h Twarze odwracaj Od ciebie wybrani. Poda
tobie rce Wzdragaj si czyci. Biada!
Chr Quid sum miser tunc dicturus?
M agosia
Ssiadko, dajcie flaszeczk! * Omdlewa.
NOC WALPURGI
Gry Horc. Okolica Schierke
Mefistofeles.

i Elend.* Faust,

M e f i s t o f elcs
Czyby si tobie miota nie przydaa? Tgiego capa
dosiadbym z rozkosz. Jeszcze nas droga czeka
std niemaa.
Q u i d s u m miser... C ja ndzny mam powiedzie,
jakiego mam wezwa obroc, akoro nawet
sprawiedliwy nie jest bezpieczny.
...da j c i e f l a s z e c z k z solami trzewicymi.
S c h i e r k e i E l e n d nazwy dwu wsi grskich, przez
<ttre prowadzia droga na szczyt gry Brocken w
Harcu.
Faust

Pki mnie jeszcze wasne nogi nosz, Dosy mi tego


skatego kija, Skracanie drogi c pomoe! Przez
dolin bka si bezdroe, By potem zdoby tamte
skaiy, Skd strumie wiecznie w gbie si rozbija,
Oto wdrwki cel wspaniay. Ju wiosn
napczniay drzewa, Przez brzozy, sosny ju jej
moc si snuje; Czy dziwne wic, e i nam krew
rozgrzewa?
M e f is t o f eles Zaiste tego ja nie czuj! W kociach mi
jeszcze zima siedzi, Pragnbym w drodze niegu,
gooledzi. Jak smutno tarcza niepena ksiyca
Czerwonym blaskiem sabo nam przywieca; Tak
le owietla, e przy kadym kroku Wraz si na
drzewo, ska leci. Niech bdny ognik pomoe
nam w mroku. Tam wanie jeden wesoo si
wieci. Hej, przyjacielu! Do nas przycze si! C
darmo wieci masz po lesie? Zechciej askawie
owietli nam drog!
Bdny

ognik

Ufam, e zdoam, albowiem was ceni, Poskromi lekkie


swe usposobienie; Zazwyczaj tylko koso biega
mog.
M e f is t o f e l e s
Ej! widz, e chcesz ludzi naladowa! Lecz, tam do
diaba, radz, prosto prowad, Bo wnet ci zgasz
migotliwe ycie!
Bdny ognik
Snad mam przed sob domu gospodarza. yczenia
wasze speni naleycie. Lecz zwacie! szal dzi
gr rzdzi, A gdy wraz z bdnym ognikiem si
bdzi, Niejedno czasem si przydarza.
F au s t , M e f i s t o f e l e s

i Bdny

ognik

piewaj na przemian Oto w sfery snw i czarw


Weszlimy ju, jako zda si. Prowad nas wrd
tych obszarw, Aby zyska co na czasie, W tej
dziedzinie opuszczonej!
Za drzewami drzew korony,
Patrz, jak szybko nas mijaj,
Skay te, co si schylaj,
I te dugie skalne nosy
Jake chrapi w dziwne gosy!
Przez muraw i przez piargi Strumyk sczy si, rozlewa.
Co tu szumi? Czy kto piewa? Zali to miosne
skargi, Czy niebiaskich dni wspomnienie? " Co
si pragnie, co si kocha! A w krg echo, jak
marzenie Dawnych czasw, odebrzmiewa.

Chu, chu! Gucho puchacz huka; Guszec nie pi, twarda


sztuka, Sowa huczy, czajka szlocha;
Jake

c h r a p i aluzja do nazwy ska (Schnarcher


niem. ten-, co chrapie).

W krzewach pazy czy ropuchy? Dugie nogi, grube


brzuchy! A jak we, w krg korzenie Przez piach,
skay wij skrty, Tocz dziwne w dal piercienie,
By nas zwiza swymi pety. Jak polipw straszne
zwoje Wycigaj macki swoje Za wdrowcem. A
gromady Barwnych myszy mkn w kolska Przez
mchy i przez wrzosowiska. A za nimi lec w lady
W dal wietlikw miryjady Ku zmyleniu wzroku,
suchu.
Ale powiedz, czymy w ruchu, Czy te nie ruszamy
wcale? Wszystko krci si jak w szale: One
drzewa, one skay, Co si tak powykrzywiay, I
ognikw tych miliony.
M e f i s to f eles
M szat uchwy miaio w donie. Przebdziesz tu
wyynne strony, Skd moesz ujrze zadziwiony,
. Jak w wntrzu gry Mamon* ponie.
Faust
Jak lni przedziwnie przez gbiny Blask jak poranna,
mglista zorza! Dociera nawet przez szczeliny Do
przepastnego gr rozo.
M a m o n (gr. mamonas pienidze, majtek.) Pniej
bg zota tu: nazwa jednego z szatanw.
(Piekielny ksi zota.)
Tu pyn mgy, tu chmur opony,
Tu byszczy ar przez mg i cienie,
Nici si wije w dalsze strony
Lub naraz tryska jak strumienie.
Tu w setki ramion si rozdziela,
By si rozpyn po dolinie,
Tam si znw w ciasny kt zestrzela
I poczony w jedno pynie.
Tu pod niebiosa iskry lec,
Jak zoty piasek rozsypany.
Lecz spjrz! a po wierzchoki wiec
Rozpomienione skalne ciany.

M e f is t o f eles Niepiknie ku uroczystoci Pan Mamon


paac swj rozpala? Szczcie, e ujrza to z
oddala; Czuj ju blisko dzikich goci.
Faust
Jake szalej w krg wichury! Jak pd mnie smaga
rozszalay!
M e f i s t o f el es
eber si chwy tej starej skay, By ci w przepacie nie
zmit z gry. Mgy zasnuy noc zowieszcz.
Syszysz, jak tam lasy trzeszcz? Sowy wzleciay
sposzone; f. Syszysz tam oskoty one?
Trzeszcz wiekowe filary, Pada lasu gmach
prastary. Pni zamanych straszne grzmoty I
konarw trzask, omoty! W nierozwikane ogniwa
Jedno drugie wnet porywa.
Przez pni zgruchotame zway
Wyje wicher rozszalay.
Czy tam syszysz gosy z wyy?
I w oddali, i tu bliej?
Grzmi przez ca przestrze gry
Czarownicze, wcieke chry.
C z a r o wnic e
chrem
Na Broken wiedm cwauje czer, Ru jest zielona, ta
cier. Tam cay si gromadzi huf, "Pan Urian *
nam przoduje znw. Tak pdzim, a si kurzy z
chrap, Wiedma p....i, mierdzi cap.
Glos
Stara Baubo* te, jak moe, Jedzie .sobie na maciorze.
Chr
Cze, komu cze si odda godzi! Niech pani .Baubo
nam przewodzi! Gdy z matk tga niknie maciora,
Czarownic za ni pdzi sfora.
G o s Ktrdy przysza?
P a n U r i a n w jednym z dialektw niemieckich
oznacza diabla.
B a u b o wedug podania staroytnego jest to mamka
bogini ziemi Demeter.
Glos

Przez Ilsenstein jazd. Tam ci zajrzaem w sowie


gniazdo. Dopiero si zdziwia!
G o s Jedziesz tak prdko, czy si wcieka?
Glos
Od tej jazdy rozhukanej, Spjrzcie, to mam same rany.
C z a r o w n i c e chrem
Droga duga, droga gadka, Lecz jaki tu cisk obrzydy?
Miota drapie, kuj widy, Pd si dusi, pka
matka.
C z a r o w n i c y polowa chru
Pezamy zgoia jak limaki, Nas wyprzedziy wiedm
orszaki, Gdy si do diaba w gocie jedzie, Kobieta
tysic krokw w przedzie.
druga polowa
Nam na tym nie zaley wicej, Kobiecie krokw trza
tysicy, Lecz darmo swj przyspiesza krok;
Mczynie starczy jeden skok.
G o s z g r y Wy tam z jeziora, chodcie, nue!
I l s e n s t e i n Brocken skaa granitowa na pnocnym
stoku

Gos z dou
I chciaybymy te ku grze, Jestemy czyste i dorodne,
Ale po wieczny czas niepodne.
Oba chry
Wiatr umilk, gwiazd pierzchaj rzesze, Miesica kryje si
tarcz blada. Czarownicza ta gromada W locie
tysic iskier krzesze.
G l o s z d o u Stjcie! Stjcie!
G o s z g r y Kt tam woa przez czelucie?
Gos z d o u
Wecie mnie! Do siebie pucie! Ju d w gr trzysta
lat, A jaszczem si nie dwiga z ziemi. Byabym
chtnie midzy swemi.
Oba chry
By lata, miot 'chwy, kij zap! Nosz dzi widy, nosi cap;
A ten, co dzi bezsilnie leg, Na wieki ju .stracony
czek.
P cz arownica

z dolu
Drepc za nimi dugi czas, Inni mnie wyprzedzili wraz! W
domu nie mog spocz ju, A tu nie latam, ani
rusz.
C h r c z a r.o w n i c
Odwag wiedmom daje ma,
Miast agla cierk mona ka,
Koryto kade, jak d, mknie;
Nie wzici, kto dzi nie wznis si.
Oba chry
A gdy okrym szczyty wzgrz, Trzymajcie si przy ziemi
tu I kryjcie hale wzdu i wszerz Rozgwarem
czarowniczych rzesz. Opuszczaj si.
Me f i s t o f e l e s
Jak to si cinie, pcha, szamoce, Syczy i kbi, i klekoce,
wieci i pryska, mierdzi, pali: Prawdziwie
czarownicze noce! Trzymaj si mnie, bymy si
nie rozstali! Gdzie ty?
F a u s t z oddali Tu!
Me f i s t o f eles
Tam ci a porwano?
Wic trzeba, by mnie nareszcie poznano.
Kawaler Yoland* idzie! Z drogi, zgrajo sodka!
Doktorze, jednym susem, gdy si wesprzesz na
mnie,
Ujdziemy acno std ze rodka;
Zbyt dziko tutaj nawet dla mnie.
Lecz tam opodal co si dziwnie pali,
Co mnie pociga chci osobliw.
Wsumy si w tamte krzaki. Prdzej, ywo!
K a w a l e r V o l a n d w redniowiecznym jzyku niemieckim oznacza diabla.
Faust
Duchu .sprzecznoci, prowad, jam w twej mocy! Lecz
czymy po to tutaj si udali I chodzim sobie po
Walpurgi nocy, Bymy samotnie kdy si bkali?
M e f i s t o f e le s
Czy widzisz ogie ten wspaniay? Tam klub milutki
zawizali. Nie jest si nigdy samym w sprawie
maej.
Faust
Co do mnie, wolabym i dalej! Ju ary widz, dym si
ciele. Tam do szatana rzesze d, Tam si
'niejedne zagadki rozwi.
M e f i s t o f eles

Lecz innych si nawie wiele. Niechaj wiat wielki pdzi,


goni! My sidmy sobie w tej ustroni. To wreszcie
zawsze tak si zoy, 2e si we wielkim wiecie
mae wiaty tworzy. Modych czarownic widz goe
ciao, Podczas gdy stare isi roztropnie stroj. Ze
wzgldu na mnie oka grzeczno swoj, Zabawa
bdzie wielka, trudu mao. Z daleka sysz jakie
instrumenty! Przywykn do nich trudno! Szczk
przeklty! Chod! Tak by musi! Ja .ci dobrze
radz, Sam si przysun i ciebie wprowadz, A
bdziesz mi obowizany. C, przyjacielu?
Przestrze ci zbyt maa? Patrzaj! To koniec okiem
nie dojrzany. Tam ze sto ognisk rzdem paa;
Tace, gawda, jado, picie i kochanie; Mw, co lepszego
znale byby w stanie?
Faust
Czy spenia pragniesz, wchodzc w owe sfery,
Czarnoksinika albo diaba rol?
Mefistofeles
Cho incognito * zwykle bywa wol, Jednak na gal
przystoj ordery. Nie wyrniony podwizki
zaszczytem, Chepi si przecie swym koskim
kopytem. Ten limak, co si zblia uroczycie I
wzrokiem swoim maca, Zaraz mnie zwszy
oczywicie; Chciej si zatai prna tutaj praca.
Kolejno do tych ogni pjdziem zatem; Ty
zalotnikiem jeste, a ja swatem.
do niektrych siedzcych nad dotlewajcymi wglami l c
robicie tu, starsi panowie? Czemu was nie ma tam,
gdzie ycia mrowie, Gdzie was otoczy sza
modoci; Wszak kady do ma w domu
samotnoci.
Genera
Kti by narodom ufa mliao, Choby si dla nich nie
wiem co zdziaao! U ludu bowiem, tak jak u
kobiety, Wci modo trzyma prym, niestety.
Minister
Od prawdymy si oddalili, Wic chwal staroytnych
krasy;
- . . i n c o g n i t o (ac. incognitus by poznanym.
nieznany) nie chcc
Bo kiedy wszystkomy znaczyli, Byy prawdziwie zote
czasy.
Pa r wen iusz
Gupi nie bylimy te wcale, Czynic, do czego prawamy
nie mieli; Lecz teraz wszystko si wywraca w
szale, Kiedymy wanie to utrwali chcieli.
Autor

, Komu by dzi si czyta chciao Co, gdzie jest mdro


cho najmniejsza! Albowiem nasza md
dzisiejsza Bezbrzenie jest zarozumia.
M e f i s t o f e l e s majcy nagle wygld starczy Do dnia
sdnego widz lud dojrzay, Gdy raz ostatni te
odwiedzani skay, A e krew moja z wolna kry,
Wic wiat te do upadku dy.
C z a r o wn i c a-T a n d e c i a r k a Niebacznie nie
przechodcie drog! Rzadk sposobno chwycie
w locie! Towarw cennych mam tu krocie: Jest tu
rozmaitoci mnogo, A jednak nie ma w mym
kramiku Ktremu rwnych nie znajdziecie, Nic, co
szkd ludziom nie dao w wyniku, Nie wyrzdzio
krzywd na wiecie. Nie ma sztyletu, ktry krwi
nie spyn, Czary, od ktrej, zdradnym jadem
pynnej, Nie byby jaki czowiek zgin, Klejnotu,
ktry niewiasty niewinnej
Nie uwid, miecza, co zamawszy luby, Zdradnie od tyu
nie by przynis zguby.
Mefistofeles
Pani kumoszka czasw nie docenia. To, co bywao,
niech ju zginie! Nie ma nowszego nic do
zachwalenia? Nowo pociga nas jedynie.
Faust
Czuj si wrcz szalestwa blisko! Ot, co si zowie
targowisko!
Mefistofeles
Wszyscy w natoku ku grze zmierzaj; Sdzisz, e sam
pchasz, a to ciebie pchaj.
A kt tam?
Faust
M e f i s t o f e l e s Miarkuj dokadnie, kto ona!
To Lilith.'
Faust
Kto?
M e f i s t o f e l e s Adama pierwsza ona,
Miej si przed wdzikiem tych wosw na stray, Co jej za
wszelkie starcz stroje! Bo gdy modzieca usidli w
ich zwoje, To go wolnoci nieprdko obdarzy.
LiIith nazwa zego ducha, wedug podania arabskiego
pierwsza ona Adama. Pniej nazw t okrelao
si kochank, najwyszego diaba w hierarchii
pieka.

Faust
Tam stara z mod pozostay z boku; Wyharcoway si
zapewne w toku.
M e f is t o f e l e s
Dzi wypoczynek tu nie znany. Tam tacz znw. Wic
chod! Pumy si w tany.
Faust
taczc z mod
Uroczy sen ja kiedy miaem, Jabonk wtedy w nim
ujrzaem. Na niej jabuszka dwa si lniy, Jem
si pi, bo mnie nciy.
Pikn a
Jabuszka juecie lubili, Zanimcie jeszcze raj stracili.
Wic jestem przeto bardzo rada, Ze i mj ogrd je
posiada.
Mef is t of el e s ze star
Okrutny sen ja kiedy miaem: Pie rozupany w nim
ujrzaem; Cho dziur strasznie mia szerok,
Jednak mi ona wpada w oko.
Stara
Wita z uznaniem naleytem Rycerza z koskim chc
kopytem! Niech przygotuje koek spory, Jeli do
dziury takiej skory.
P r o k t o f a n t a z m i s t a Przeklty nard, czy si nic nie
boi? Wszak wam dowiedli w wielkim trudzie, Ze
duch na nogach porzdnie nie stoi? A wy taczycie
zgoa jak my, ludzie!
P i k n a taczc Po co si ten na balu snuje?
Faust taczc

Ech! tego wszdzie si widuje.


Gdy inni tacz, on kady krok bada
I wprost nie uzna go, nie widzi,
Jeli go wprzdy nie obgada.
Gdy naprzd idziem, najwicej si brzydzi.
Jeli si krci zechcecie dokoa,
Jak on to czyni w swoim starym mynie,
Wtedy was moe i nagana minie;

Lecz zwaszcza ukon przebaga go zdoa.


Proktofantazmista
Wci tu jestecie! To nie
do zniesienia!
Znikaj ci! Wszak dzi czasy owiecenia!
T zgraj z pieka kt do regu zmusi?
My tacy mdrzy, a w Teglu wci kusi.
P r o k t o f a n t a z m i s t a aluzja do Fryderyka
Nicolaia, .1 przedstawiciela niemieckiego
Owiecenia, ktry odrzuca wszystko, czego nie
mg rozumem ogarn. Posta Nicolaia bya
czsto przedmiotem kpin ze strony niemieckich
romantykw.
...w s w o i m s t a r y m m y n i e Goethe ma tu na myli
wydawane przez Fr. Nicolaia czasopismo
Allgerneine Deutsche Bibliothek".
T eg e l nazwa miejscowoci pod Berlinem. Nicolai pisa
o strachach na zamku w Tegel, czym omieszy si
wrd swych wrogw.
Cigiem wymiata przesdy szatana! Nic nie wskraem!
To rzecz niesychana!
P i k n a Czy wa nareszcie nudzi nas przestanie?
P r o k t o f a n t a z m i s t a Duchom ogaszam to, niech
kady sucha: Ja wrcz nie znosz despotyzmu
ducha, Bo go musztrowa mj duch nie jest w
stanie.
Tace trwaj dalej.
Dzi, widz, zdziaa nic nie mog, Lecz si podry
nowej nie wyrzekn, Przed mierci, ufam,
sposobu dociekn, Ktrym szatana i poetw
zmog.
M e f istof eles
W kauy zaraz siedzie sobie bdzie; Takim sposobem
on sobie folguje. Gdy mu pijawek rj na kuprze
sidzie, Z duchw i z ducha wnet si wykuruje.
do F a u s t a , ktry wystpil z koa tanecznego Czemu
dziewczyn pikn rzuci w tanie, Co plsom
piewem swym towarzyszya?
Faust
Ach! Podczas piewu niespodzianie Myszka czerwona z jej
ust wyskoczya.
Mefistofeles
Ech, to drobnostka! Wszystko to w porzdku; Do, e
ta mysz nie szara bya, To miosnego nie
przerywa wtku!
Faust

Potem widziaem
M e f i s t o f e l e s Co?
Faust
Patrz, w te oddal!
Samotne dzieci, pikne, z licem bladem, Sunie tam z
miejsca z wolna, cichym ladem, A idc stp
swych nie porusza wcale. Przyznani, i
prawie mi si zdaje, 2e w niej Magosi m
poznaj.
Me f i s t o f e l e s
Daj spokj jej, to niebezpieczna sprawa. To trupie
widmo, martwa zjawa. Takie spotkanie
niedobra nowina. Od jej spojrzenia krew si w
yach cina, Czek kamienieje od tego uroku;
Wszake syszae o Meduzy wzroku. *
Faust
Zaprawd, oto s oczy umarej, Ktrej do miujca
powiek nie zakrya, To piersi, co si do mnie w
mioci przywary, Sodkie ciao Magosi, ktra
moj bya!
Mefistofeles
To wanie czar, co nader atwo zwodzi. W niej bowiem
kady sw lub znachodzi.
Faust
Jaka to rozkosz! Ach, jakie cierpienia! Nie mog odej
od tego spojrzenia. Lecz jake dziwnie pikn
stroi szyj
...o M e d u z y w z r o k u znane byy w mitologii greckie}
trzy Meduzy, kobiety potwory, ktre sil wzroku
zamieniay wszystko w kamie.
Czerwony sznurek, co si w krg niej wije, .Nieli miecza
grzbiet nie szerszy wcale.
M e f is to f eles Istotnie! Widz doskonale. Umie te
trzyma gow pod ramieniem, Bo j' Perseusz
odci swego czasu. Znowu si bawisz
urojeniem! Chodmy na wzgrek ten, do lasu!
Wesoo tu j a
p

kby w Praterze; I bodaj oczom swoim wierz, Zgoa


prawdziwy teatr mamy! C gracie?

S er vi bil is Sztuk now zaczynamy; Ostatni 2 siedmiu.


Jak u nas zwyczajem. Tyle sztuk zawsze na raz
dajem, Dyletant pewien pisa ona I gra j
dyletantw grono. By wznie kurtyn, teraz si
oddal; Ch dyletancka mnie ku temu bierze.
Mefistofeles

Susznie was widz na Bloksbergu skale; Jestecie tutaj


we waciwej sferze.
P e r s e u s z syn boga Zeusa odci gow Meduzy,
jednej 2 crek Forkysa. Mefistofeles usiuje
skierowa myli Fausta na mit o Meduzie. Faust
jednake jest pod tak silnym wraeniem obrazu
Magorzaty, e od tej chwili nie uczestniczy zupenie w nocy Walpurgi.
P r t er nazwa parku w Wiedniu, gdzie znane jest wesoe miasteczko z urozmaiconymi rozrywkami.
S e r v i b i l i s (od ac. seryilis) sualec.
SEN

NOCY

WALPURGI

ALBO OBERONA*
GODY

I T YTAN U

Z O T E

INTERMEZZO
Dy r e k t o r t e a t r u Dzi wypoczynku ma<cie dzie,
Miedinga * wy synowie! Stara skala, dolin cie To
scena co si zowie!
H e r o ld *
Trza lat pidziesit przey prb, By zote mie wesele;
Lecz dla mnie ni weselny lub Wszak zoto
milsze wiele.
Oberon
' Bywajcie, duchy, miejcie stra, Abycie zawiadczyli, e
dzi krlowa i krl wasz i Na nowo si zczyli.
Puk*
I Puk si take zjawi tu, Potaczy i pokrci,
O b e r o n krl elfw lenych, m nimfy lenej Tytanii.
M i e d i n g nazwisko dyrektora administracyjnego
teatru w Weimarze w pocztkowym okresie pobytu
tam Goethego.
H e r o l d tu: gosiciel pewnej idei.
P u k chochlik, psotny duszek, jedna z gwnych
postaci w nie nocy letniej Szekspira.
A za nim wnet poda stu I wraz z nim gody wici.
Ariel"
Ariela melodyjny zew Brzmi jak z niebiaskich woci; Liczne
maszkary zwabia piew, Lecz wabi te piknoci.
Ob e r o n

Maestwa, chcce zgod zna, Nauk tu znachodz!


Jeeli chc w mioci trwa, To niechaj si
rozwodz.
Ty ta ni a
1

M gdera, ona zrzdzi wci Wnet sprawa


rozsdzona: Niech do bieguna jedzie m, A do
rwnika ona.

O r k i e s t r a t u t t i fortissimo
Komarw roje, muchy, bk
I parantela caa,
aby z listowia, wierszcze z k
Orkiestra to wspaniaa.
Solo
Czy syszycie dudy gos? Oto baka z myda. Dudli przez
swj tpy nos. Nuta to obrzyda.
Duch, k t r y si dopiero k s z t a t u j e Pajcze
nogi, abi brzuch I skrzyda cho posidzde,
Zwierzem nie stanie si ten zuch, Lecz wierszyk z
niego bdzie.
Par czka
Krok drobny i wysoki skok Przez wo, miodowe rosy; Ale,
niestety, drobic krok, Nie wzniesieni si w
niebiosy.
O r k i e s t r a t u t t i f o r t i s s i t n o caa orkiestra
bardzo gono.
C i e k a w y p o d r n i k Czybym swym oczom wierzy
mg? Czy to nie maskarada? e Oberon, ten
pikny bg, Dzi z nami tu zasiada?
Ortodoks
Nie ma wtpienia, ty mi wierz! Pazury zrzuci, rogi,
Jednake diabem jest on te, Jak wszystkie
greckie bogi,
A r t y s t a z p n o c y Co dzisiaj tu uchwyc wraz, Do
szkicu tylko suy; Przygotowuj si ju wczas
Do woskiej swej podry.
Purys t a
Ach! Tu nieszczcie wiodo mnie; To orgie wyuzdane!
Z wszystkich czarownic ledwo dwie Widz
upudrowane.
M o d a c z a r o w n i c a iBo puder jest dla starych bab (
To samo, co strj cakiem;

Ciekawy

p o d r . n ik Nicolai.

O r t o d o k s aluzja do hr. Fr. L. Stolberga, ktry zaatakowa wiersz Fryderyka Schillera Bogowie Grecji,
A r t y s t a z p n o c y Goethe myli tu
prawdopodobnie o sobie. Scen na Bloksbergu
nakreli poeta szkicowo. Dopiero podr do Woch
uczyni go penym artyst, zdolnym do tworzenia
dzie dojrzaych.
P u r y s t a czowiek, ktry dba o czysto obyczajw i o
moralno.
Przeto mmie go nosi cap [I wiec jdrnym ciakiem.
M a t r ona
Nadto umiemy w wiecie y, By tu pyskowa z wami;
Lecz ufam, przyjdzie modo gni I wam z swymi
wdzikami.
Kapelniis t r z
Niechaj komary, muchy, bk Goego unikaj!
aby w listowiu, wierszcz rd k Niech taktu si
trzymaj! C h o r g i e w k a od w i a t r u ID jedn
stron
Wokoo towarzystwa kwiat! Z panienek kada r, A z
kawalerw kady chwat! Najlepsz przyszo
wr. C h o r g i e w k a od w i a t r u w drug
stron
O, rozstp si, posado ziem! Niech ich tam na dnie zocz,
Inaczej, rozwcieczona tem, Do pieka sama
skocz.
Ks enie
Jako owady penim stra Z ostrymi noycami,
C h o r g i e w k a od w i a t r u prawdopodobnie chodzi
tu o kapelmistrza i pisarza w jednej osobie
Reichardta. Pisywa on jednoczenie do dwu
czasopism, jednego profrancus-kiego, a drugiego
anty francuskiego.
K s e n i e nazwa epigramatw satyrycznych,
wydawanych przez Goethego i Schillera.
Aeby szatan, papu nasz, Mg si poszczyci nami.
Hennings
Patrz, w kupce gwarz sobie tam, Naiwnie-uszczypliwe! W
kocu powiedz jeszcze nam( e maj serca
tkliwe.
Musageta

Wmiesza si w tych czarownic sza Ch bierze mnie


szalona. Wikszy bym u nich posuch mia Ni
pord Muz mych grona.
E k ^-g e n i u s z c z a s u Sawnym si w gronie sawnych
sta, Wic chwy si mojej kiecki! Bloksberg ma
tak szerok gra Jak Parnas nasz niemiecki.
Cie ka wy p o d r n i k Jak si ten sztywny zowie m?
To jaka dumna sztuka; Gdzie tylko moe, wszy
wci. On jezuitw szuka."
2Tu r a w
Ja w czystych wodach owi rad I chtnie w mtnej wodzie,
H e n n i n g s wydawca czasopisma Genius des XIX
Jhs.", pisarz, zwalczaj Ksenie.
M u s a g e t a tytu zbioru poezji Henningsa. P a r n a s
gra w Grecji powicona Apollinowi i Muzom,
dziedzina poezji i poetw.
Wic cho poboni, tum si wkrad W szatanw istne
mrowie.
S wi a t o wi e c * Dewoci wsid w kady wz, Byleby wiz
do celu; Wic chocia ich nie przygna mus,
Spotkacie ich tu wielu.
T a n ce rz
Czy nowych chrw sysz gos? Ju z dala bbny
graj. Ach nie! To bki pord z Na jeden gos
piewaj."
Tan cmis t r z
Jak kady sadzi si na skok I lekki by poda!
Niezgrabiasz wzwy, a krzywice w bok, Nie pyta, jak
wyglda.
Wesoek
Wprost nienawidz si do trzew, Chc wydrze sobie oczy;
Jak bestie Orfeusza piew, * Dwik kobzy ich
jednoczy.
Dogmatyk
I chocia mi nie daje y Krytyki gos zaarty Czart
przecie czymci musi by; Po c by byy czarty?
S w i a t o w i e c sam Goethe.
O r f e u s z a p i e w Orfeusz, syn Apollina, piewak
grecki, ktrego czar gosu i gra na lirze poruszay
nawet kamienie.
Idealista

Fantazji, ktr w myli mam, Zbyt atwo si poddaem.


Jeli tym wszystkim mam by sam, To chyba
zwariowaem.
Realista
Ze zoci wprost nie zapi tchu, Obyczaj ich tak wrogi;
Raz pierwszy mi si dzisiaj tu Usuwa grunt spod
nogi.
S u p e r n a t u r a l i s ta Ciesz si wraz ze zgraj t,
Nabieram tu otuchy, 2e gdy na wiecie diaby s,
S te dobre duchy.
Sceptyk*
Wci za ognikiem goni swym, Skarb mienic
niezwodniczym; Gdy ja do diabe" znajd rym, Nie
zwtpi te o niczym.
Kapelmistrz
aby w listowiu, wierszcz rd k, Przeklci dyletanci!
Za to komary, muchy, bk To mi s
muzykanci!
D o g m a t y k , I d e a l i s t a , R e al i s ta , S u p e r n a t u r a l i s t a , S c e p t y k Goethe nie ma tu na myli
okrelonych osb, a jedynie pi typowych
kierunkw mylenia filozoficznego.
Zwinni
To grono Sanssouci si zwie, A jest weso zgraj; Ju i
nogami nie da si, Przeto na gowach staj.
N i e z ar a d n i
Ks si wyebra tu i tam. Dzi poaujcie, nieba! W
tacu si buty zdary nam, Wic boso biega
trzeba.
E dne ogniki
Dopiero co wstalimy z bot, Z bagniska co si zowie, Tu
krecim si w taneczny zwrot, wietni kawalerowie.
Meteor
Paajc zotym ogniem gwiazd, Leciaem skro
przestworze, A spadem tu nareszcie w chwast:
Kt wsta mi dopomoe?
Cicy
Hej z drogi, z drogi! Wzdu i wszerz! Ju stratowane ki.
To duchy id; duchy te Maj niezdarne czonki.
Puk
C tak stawiacie ciki krok, Jakoby te sonita?

S a n s s o u c i (beztroski fr.) Goethe myli tu o


beztroskich obywatelach francuskich z okresu
rewolucji.
C i c y chodzi tu o masy rewolucyjne, ktre chc
zwalczy cztery poprzednio wymienione grupy,
Niech Puk najciszy dzi ma skok, Rubaszny wiercipita!
Ariel
Gdycie dostali skrzyda ju Z1 ask ducha i natury, Mym
ladem na pagrek r Lekkimi lecie piry!
O r k i e s t r a pianissimo *
Chmury na niebie, mgy wrd drzew A nagle zawitao.
Przez trawy, trzciny powia wiew I wszystko si
rozwiao.
POCHMURNY DZffiST, POLE
Faust, M e f i s t o f e l e s .
Faust
W ndzy! W rozpaczy! Ndznie i dugo na ziemi zbkana,
a teraz uwiziona! Zamknjita w| 'straszliwych
mczarniach jako zbrodniarka ta luba,
nieszczsna istota! Do tego a doszo, do tego!
Zdradziecki niegodziwy duchu, wic ty mi to
zataie! Stj tu jeszcze! Stj i przewracaj wciekle
szataskimi oczyma! Urgaj mi jeszcze sw
wstrtn obecnoci! Uwiziona! W ndzy
niepojtej! Wydana na pastw zym duchom
. . . p i a n i s s i m o bardzo cicho.
i nieczuej, karzcej ludzkoci! A mnie tymczasem usypiasz
niesmacznymi rozrywkami, ukrywasz przede mn
jej wzrastajc niedol i dajesz jej zgin bez ratunku!
M e f i s t o f e l e s Nie pierwsza ona.
Faust
Psie! Ohydny potworze! Przemie go, nieskoczony
duchu! Przemie znowu tego gada w jego psi posta, w ktrej ongi noc biega przede mn, aszc
si u ng spokojnego wdrowca i skaczc na,
gdy si schyla. Przemie go znowu w jego
ulubiony ksztat; niech na brzuchu czoga si ku
mnie w piasku, bym mg go nogami depta,
potpieca! Nie pierwsza ona! Zgroza! Zgroza!
adna ludzka dusza nie pojmie, e wicej ni
jedna istota zapada w gbi tej ndzy, e
pierwsza z nich, wijc si w trwodze miertelnej,
nie okupia winy wszystkich innych w oczach
wiecznie Przebaczajcego! Mnie ndza tej jednej
jedynej do gbi wzburza w rdzeniu istnienia ty
umiechasz si obojtnie wobec losu istot tysicy!

Mefistofeles
I oto dotarlimy znowu do kraca naszego dowcipu, t:m
gdzie wam, ludzicm, zwyky si miesza myli.
Czemu nawiza z nami czno, jeli nie umiesz
jej przeprowadzi? Chcesz lata, a miewasz
zawroty. Czy mymy si narzucali tobie, czy ty
nam?
Faust
Nie wyszczerzaj tak na mnie swych arocznych zbw!
Obrzydzenie mnie chwyta! Wielki, wspaniay
duchu, ktry uzna mnie godnym ujrzenia ciebie,
ktry znasz me serce i dusz, czemu przykuwasz
mnie do tego otra, ktry si pasie krzywd i
napawa zagad?
M e f i s t o f eles Czy ju skoczye?
Faust
Ratuj j lub biada tobie! Ja ciebie przekln po tysiczne
lata!
M e f i st of e l e s
Nie mog zerwa wizw mciciela ani odsun jego
wrzecidzy. Ratuj j! A kt j wtrci w
zgub? Ja czy ty?
F a u s t spoglda dziko dokoa.
Czy szukasz pioruna? Dobrze, e nie dano go wam, ndznym miertelnikom! Niewinnie odpowiadajcego
zmiady, oto jak postpuj tyrani, gdy nie umiej
wybrn z kopotu.'
F a u s t Zaprowad mnie do niej! Musi by wolna!
Mefistofeles
A niebezpieczestwo, na ktre si naraasz? Pamitaj, e
na miecie ciy jeszcze nie zemszczona
zbrodnia, speniona twoj rk. Nad grobem
zabitego kr duchy pomstliwe i czyhaj na
powracajcego morderc.
Faust
I to mi jeszcze mwisz? mier i zbrodnia wiata caego na
twoj gow, potworze! Prowad mnie do niej, powtarzam, i uwolnij j!
M e f i s t of e l e s
Zaprowadz ci, lecz wiedz, co jedynie uczyni mog. Zali
posiadam wszelk wadz w niebie i na ziemi?
Omrocz zmysy stranika, a ty zagarnij klucze i
wyprowad j ludzk rk. Ja czuwa bd;
czarodziejskie
rumaki s w pogotowiu; uwioz was. Oto, co w mojej mocy.

F a u s t Kt si tam uwija wkoo miejsca kani?


M e f i s t o f e l e s Nie wiem, co czyni i warz.
F a u s t Wstaj, opadaj, goni si i koni.
M e f i s t o f e l e s To czarownic rd.
F a u s t Krc, sypi, wiec.
M e f i s t o f e l e s Dalej! Dalej!
WIZIENIE
Faust
2 pkiem kluczy i lamp przed furt elazn Dreszcz mnie
przejmuje z dawna zapomniany, Ludzkoci caa
rozpacz mnie ogarnia.
Tu ona mieszka za zwilgymi ciany, A wszak jej zbrodnia
bog zud bya! Wic ci przestrasza jej
mczarnia? Boisz si i do ukochanej! Twa
opieszao mier by przypieszya.
Chwyta za zamek, Wewntrz odzywa si piew.*
Matka ladacznica Mordowaa mnie! Ojciec ajdak Poar
mnie! Siostrzyczka maa Kostki zebraa, N
W
chodnym miejscu zoya;
Wtem si w ptaszka licznego zmienia I hen, hen
uleciaa!
Faust
otwierajc
Nie wie, e obok sucha ukochany, e syszy szelest somy,
brzczce kajdany.
Wchodzi.
M a go rza t a kryjc si na posianiu Biada! Ju id. Ju
umrze kazano!
F aust
cicho Cicho! Jam tutaj! Ja ci std wyzwol.
... p i e w Magorzata piewa piosenk ludowa o krzaku
jaowca, ktr Goethe zna z okresu dziecistwa.
Widoczny tu wpyw Hamleta Szekspira,
M a g o r z a t a rzuca mu si do stp Jeli czowiekiem,
odczuj m niedol.
Faust
Zbudzone krzykiem strae ze snu wstan! Chwyta za
kajdany, aby je otworzy.

Magorzata.
na Jcolanach
O kacie! Czemu twoja zo, Kt ci da moc nade mn?
Czemu ju przyszed w pnoc ciemn? Wzrusz
si i pozwl y! Wszak jutro na to czasu do?
wstaje
Wszak jeszczem taka moda, moda, A ju umiera
musz! Pikna byam i to te bya ma zagada.
Blisko by luby, teraz poszed w wiat. Zerwany
ley wianek, usech kwiat. Nie chwytaje mnie z
tak si! Com ja, niebo, tobie zawinia? Nie
chciej, bym darmo ci bagaa, Wszak ciebiem,
jakom ywa, nie widziaa!
Fa u s t Ach, t niedol czyby si przeyo!
Magorzata
Caam oddana w twoj moc. Pozwl, niech dzieci wprzd
napoj! Tuliam je przez ca noc; Wzili je na
zmartwienie moje. Mwi, em je zamordowaa.
Ach, ja ju nigdy nie bd si miaa.
piewaj o mnie piosnki! To z ludzkiej strony le! Stara
piosenka taki koniec miaa; Kt j tumaczy
chce?
Faust
U stp twych klczy ukochany, Pragnie rozerwa twe
kajdany. Pada jej do ng.
M a g o r z a t a klka obok niego
Klknijmy, mdlmy si do Boga! Patrz! tu, gdzie ta podoga,
Pod t komor Pieka gorJ A Zy
Ju na mj los Szczerzy swe ky!
Faust gono

Magosiu! Magosiu!
Magorzata
z uwag To by kochanka gos!
Zrywa si. Kajdany opadaj. Gdzie on? Syszaam, ja k mi
woa! Jam wolna! Nikt mi zabroni nie zdoa! Na
szyi jego chc zawisn, Do jego piersi si
przycisn. Woa Magosiu" zza wiziennej
ciany! Przez piekie wycie, przez szatany,
To z l u d z k i e j ' s t r o n y le! obkana
Magorzata myli, e nie ona, tylko ludzie piewali
t piosenk, aby z niej

szydzi.
Przez urgania, grony szczk
Poznaam ten sodki, ten luby mi dwik.
Faust
To ja!
Magorzata
To ty! O, powtrz mi raz jeszcze!
obejmujc go
i To on! To on! Gdzie mki me zowieszcze, Kajdany gdzie?
Wizienia lki? To ty! Wyzwolisz mnie z udrki!
Juem swobodna! Ulic widz znw w tej chwili,
Gdzie po raz pierwszymy si zobaczyli. Znw
widz ten ogrdek may, Gdziemy wraz z Mart ci
oczekiway.
Faust
skierowany ku wyjSciu Pjd, pjd!
M a g o r z a t a O, zosta tu!
Tam, gdzie ty jeste, chc by te! Tuli si do niego.
F a u s t Spiesz!
Jeli nie ujdziem std co tchu, Przyjdzie nam to
odpokutowa.
Magorzata
Co? Ty nie umiesz ju caowa? Wszak tak niedawno ze
mn si rozstae, A ju caowa zapomniae?
Czemu przy tobie mnie ogarn lk,
Gdy zwykle od twych sw, twego spojrzenia
Caych niebiosw na mnie spywa wdzik,
A ty mnie caowae a do zapomnienia?
Cauj mnie l
Gdy nie, to ja ci pocauj!
obejmuje go
Biada! Twe usta zimne, Umiech si ci. Co mnie
kochao, Gdzie si podziao? Kto mi to wzi?
Odwraca si od niego.
Faust

Odwag miej, wszak bagam tylko o to!


Chod ze mn, chod! Ukoj ci pieszczot,
Pjd! Pjd! Zaklinam ci na ycie!
M a g o r z a t a zwracajc si ku niemu To ty? Czy tego
pewien cakowicie?
Faust
To ja, pjd!
Magorzata
Zerwiesz wizw sploty, Utulisz znowu w swe pieszczoty.
Wstrtu przede mn nie miaby istotnie? Czy
wiesz, kogo uwolni pragniesz tak ochotnie?
F a u s t Pjd! Noc ucieka, wnet zorza zapaa.
Magorzata
Jam matk sw zamordowaa, A dziecko utopia!
Wszak ta dziecina mnie i tobie dan bya?
I tobie te! To ty! Nie wierz prawie.
Daj rkl Tak, to to na jawie!
To luba rka twa! Ach, otrzyj 1 j!
Ona wilgotna! Mnie si zdaje,
Ze jest zbrukana krwi!
Co uczynie? O mj Boe!
Ach, schowaj szpad sw!
Ja o to prosz ci.
Faust
Przeszoci zmieni nikt nie moe! Zabijasz mnie.
Magorzata
O nie, ty musisz y, mj miy!
Pragn opisa ci mogiy.
Bo musisz o nie dba , Od jutra ju;
Najlepsze miejsce trzeba matce da,
A bratu obok tu,
Za mnie opodal nieco,
Lecz niezbyt znw daleko.
Malestwo mi u piersi z.

Nikt inny ju nie wemie mnie w ramiona!


Przytula si do twego ona
Byy to sodkie, bogie szczcia chwile!
Ale bym tego dzi j u nie umiaa;
Jest mi, jakbym do ciebie si zmuszaa,
Jakby mnie co od ciebie odtrcao.
A wszak to ty i patrzysz tak dobrze, tak mile.
. . . z b r u k a n a k r w i ! mowa tu o zamordowaniu Walentego.
J a k b y m n i e c o od c i e b i e o d t r c a o ! pomimo
obdu Magorzata zdaje sobie spraw, e troska
Fausta o ni nie jest ju dawn jego mioci.
F a u s t Gdy czujesz, e to ja, pjd, czas ucieka!
Czy tam?
Magorzata Faus t
Na wolno.
M a g o r za ta
Jeli grb tam czeka I czyha mier, to chod! Std na
wieczysty odpoczynek, A dalej kroku nie zrobi
Idziesz ju? Obym mogta take i przy tobie!
F a u s t Moesz! Chciej tylko! Otwarte wierzeje!
Magorzata
Nie wolno mi; ju dla mnie wygasy nadzieje. ^Po co
ucieka? I tak mnie wyledz. Ach, ebra, okrutna
udrka, A zwaszcza gdy sumienie nka! Tak ciko
bka si po wiecie, A wreszcie mnie pochwyc
przecie.
Faust
Zostan z tob.
Magorzata

Prdko! Prdko!
Ratuj swe biedne dzieci!
Dalej! Tam, gdzie cieka
Okoo strumyka,
A w lesie znika,

A dalej kadk Na lewo, koo grobli, Gdzie staw! Uchwy je


wpaw! Musisz je wzi; Jeszcze trzepoce. Ratuj!
Ratuj!
Faust
Przytomn bd! Tylko krok jeden, wolno tu!
Magorzata
Byle t gr min ju!
Tam matka siedzi na kamieniu;
Lk straszny mnie porywa!
Tam matka siedzi na kamieniu
I gow kiwa.
Nie patrzy, nic nie mwi, gowa si w d usuwa
Spaa tak dugo i j u nie czuwa.
Spaa, abymy si cieszyli.
Ach, nie zapomn owej szczcia chwili!
Faust
Proby tu na nic, niczym ci nie wzrusz, Wic gwatem ci
std unie musz!
Magorzata
Pu mnie! Nie! Pu mnie, nie znios przemocy! Nie
chwytaje mnie jak morderca! Wszak zawsze
wszystko czyniam ci z serca.
F aus t. Dzie wita! Luba! Luba!
Magorzata
Dzie! Tak, to dzie! Ostatni dzie ju si rozciela.
Mia to by dzie mego wesela!
Nie zdrad nikomu, e ju bywa u Magosi.
Wianuszek mj stargany!
Co robi, stao si!
Jeszcze si ujrzym gdzie,
Lecz to nie bd tany.
Tumy si cisn dokoa;
Ju rynek przepeniony
Pomieci ich nie zdoa.

Lask zamano, dwicz dzwony.


Jak mnie chwytaj, wi!
Ju ku rusztowaniu d.
Ju_ kady na swym karku czuje
Ostrze, co ku mnie si kieruje.
wiat cay ley niemy niby grb!
F a u s t Ach, obym nie by si urodzi!
Me f i s t o f e l e s zjawia si przy drzwiach,
M e f i s t o f eles Precz, albocie straceni! Do na wahaniu
czas wam schodzi. Kumaki moje dr. Ju ranek
si czerwieni.
Magorzata
Jaki tam z ziemi wstaje cie? To on! On! Precz go e!
Czego on tutaj chce, w tej witej dobie? On
pragnie mnie!
F a u s t Masz y!
Magorzata
O sdzie boy! Oddaam si tobie!
Me f i s t o f e l e s
do F a u s t a Pjd! Bo z ni razem pozostawi ci.
Magorzata
Jam twoja, Ojcze! Ratuj mnie! Anioy, wy, przy boym
tronie, Stacie dokoa ku mojej obronie! Henryku!
Przejmujesz mnie groz,
Me f i s t o f e l e s
do F a u s t a
Ju stracona!
G os z g r y Ocalona!
M efis t o f e l e s do F a u s t a
Hej! do mnie! Znika za F a u s t e m .
Gos z we wn trz
nikncy Henryku! Henryku!

Wszelkie uwagi prosz kierowa na niej podany


adres:
zygacz100@poczta.onet.pl - ze skanowa

Plik mona powiela nieodpatnie.


Plik mona umieszcza na stronach www, lecz nie
mona go zmienia.
Plik pobrany ze strony:
http://www.logos.amor.pl/

You might also like