You are on page 1of 3

1

Wycignicie bogato zdobionej trumny na powierzchni nie sprawiao im wikszych


problemw. Konopne liny, stalowe haki i dowiadczenie pozwalay na bezproblemowe wykonanie
zadania. Nawet delikatny deszcz nie mia zamiaru nabra na sile by im przeszkodzi, sipi
monotonnie, zmywajc krople potu z twarzy. Chodny wiatr leniwie, cho konsekwentnie pcha po
niebie chmury, raz po raz odsaniajc i zasaniajc trupio blad tarcz ksiyca. Gdy trumna
znalaza si na ziemi, Selene walczya z gstymi obokami, starajc si cho odrobin rozwietli
zapuszczon nekropoli. Blondynka w czerwonym, spiczastym kapeluszu postanowia jej pomc.
Rozpalia latarni i przysuna j do wieka.
- Mniej wicej tak to opisywa stwierdzi cicho jeden z trjki mczyzn towarzyszcych
dziewczynie. - Otwieramy.
Mody chopak z twarz pokryt bliznami po ospie skierowa si w stron tobokw ktre zostawili
kilka metrw od miejsca wykopu. Gdy tylko zabra si za rozsupywanie jednego z workw,
powietrze przeszy wist. Sekund pniej najmodszy czonek kompanii pad martwy. Z czoa
wystawa mu bet. Ziemia zacza spija wypywajc krew. Kolejny strza. Czarno brody
mczyzna stojcy obok kapeluszniczki jkn. Dziewczyna instynktownie odskoczya w bok
i rozbia latarni. Kucna i zacza biec w stron najbliszych nagrobkw, uwanie lustrujc cian
mroku po swej lewej stronie. Schowaa si za jedn z kwater. Kolejny bet trafi w pyt nagrobn,
kilkanacie centymetrw od jej twarzy. Kawaki marmuru rozprysny si w powietrzu. Jakby
czekajc na ten znak, ksiyc wysun si zza chmur. Zauwaya ostatniego z jej kompanw,
walczcego z czwrk zakapturzonych postaci. Jeden z napastnikw pad martwy, jednak pozostaej
trjce udao si obezwadni mczyzn. Osun si na ziemi, oguszony ciosem buzdyganu.
- Marescot! - Usyszaa chrapliwy, mski gos. - Wyjd po dobroci jeli chcesz y!
Zauwaya par kusznikw, zbliajc si do niej wolnym krokiem. Odpia fiolk wiszc przy
pasie i szybko wypia zawarto. Delikatny dreszcz przeszy jej czonki, a ciao nabrao przyjemnej
lekkoci. Nie tracc czasu wycigna z kieszeni paszcza szar kul i cisna ni w kierunku
strzelcw. Gdy tylko gwatowny rozbysk olepi napastnikw, zerwaa si na nogi i pobiega w ich
stron. Po odzyskaniu wzroku ujrzeli przed sob gst chmur biaego dymu. A w niej czyhaa
mier.
Marescot wyskoczya z ukrycia i precyzyjnym ciciem sztyletu poderna gardo
pierwszemu z kusznikw. Mczyzna upuci bro. Zatoczy si bryzgajc krwi na wszystkie
strony i upad na twarz. Drugi z przeciwnikw strzeli na olep, z biodra. Spudowa, jednak udao
mu si zasoni kusz przed dgniciem. Unikn rwnie kolejnego ciosu, jednak dziewczyna bya
nieludzko szybka. Sztylet przelizgn si po jego oczach. Posoka i limfa chlusny na czarny
paszcz kapeluszniczki. Mczyzna zawy niczym wampir skropiony wod wicon, rozpaczliwie
prbujc zatamowa krwawienie swymi grubymi domi. Marescot nie miaa zamiaru ukrci jego
cierpie, trjka zakapturzonych postaci biega w jej stron. Rzucia si do ucieczki w stron
pobliskiego lasu. Szczliwie dla niej, ksiyc znw schowa si za gstymi chmurami.
Wbiega midzy brzozy, starajc si jak najbardziej kluczy midzy drzewami. Czua, e
dziaanie eliksiru sabnie i staraa si do samego koca wykorzysta dodatkow szybko
i zwinno. Po kilku minutach szaleczego biegu wskoczya za obalone drzewo i zacza
obserwowa las dookoa siebie. Uspokoia oddech i wytya such. Usyszaa pohukiwanie sowy
przebijajce si przez krople deszczu. I szelest skrzyde. Olbrzymi czarny ptak spad na ni niczym
grom. Cudem unikna ptaszyska, rzucia si na ziemi i przeturlaa w bok. Wstajc zauwaya, jak
stwr pynnie wznosi si do gry i niemal w jednej chwili zawisa w powietrzu. elazne palce
strachu zacisny si jej na gardle. Tym razem nie zapikowa od razu, kry jaki czas nad ofiar.
W kocu jednak zaatakowa, raz za razem zmieniajc tor lotu by zmyli dziewczyn. Odskoczya w
ostatniej chwili, wycigajc jednoczenie jeden z noy znajdujcych si przy pasie. Zamach by
ledwie zauwaalny, wystarczy jednak by impet uderzenia przebi skrzydo. Ptak zaskrzecza,
niemal uderzajc w ziemi. Ju sigaa po kolejny z noy, jednak tempo w jakim raniony stwr
zacz odlatywa, wprawio j w osupienie. Przeegnaa si szybko i biegiem ruszya w przeciwn
stron.

Mijane drzewa i krzewy przypominay zastyge monstra, miaa wraenie, e gdy tylko
ksiyc wyoni si ponownie, zaatakuj. Korony dbw i bukw potgoway mrok, kady skok
przez ledwo widoczne przeszkody wykonywaa instynktownie, niemal nie patrzc pod nogi. Cho
zmczenie wyranie dawao si we znaki, nie zamierzaa si zatrzymywa. Szalecza ucieczka jak
najdalej od tajemniczego ptaka wydawaa jej si jedyn rozsdn opcj. W kocu jednak opada
z si. Zatrzymaa si, dyszc ciko. Drce nogi sprawiay wraenie ulepionych z mikkiej jeszcze
gliny. Przez kilka dobrych minut spogldaa w mrok, starajc si uspokoi oddech i nie
zwymiotowa. Gdy ju dosza do siebie na tyle, na ile byo to moliwe, zaja si szukaniem
miejsca na nocleg. Szybko udao jej si znale wykrot, otoczony ca mas poamanych gazi. Nie
tracc ani sekundy, zacza je zbiera i tworzy z nich prymitywne legowisko. Nie miaa si na
budowanie szaasu, gdy tylko barg sta si wystarczajco gruby, rzucia si na niego. Czerwony
kapelusz spad jej z gowy, odsaniajc bujne blond wosy i blad twarz. Otworzya rubinowe usta,
biorc gboki oddech. I zasna.
Obudzia si przed witem, obolaa i zzibnita. Gd i pragnienie daway si jej we znaki,
jednak nie moga zaradzi temu w aden sposb. Zakrwawiony paszcz upewni j w przekonaniu,
e wydarzenia sprzed kilku godzin nie byy snem. Deszcz przesta pada, lecz odzienie nadal
dranio j lepk wilgoci. Rozprostowaa koci i na wp przytomna ruszya przed siebie. Nie
miaa pojcia gdzie si znajduje ani w ktr stron si kierowa. Nie wiedziaa rwnie dokd
mogaby si uda, myli o powrocie do domu porzucia ju podczas zasadzki na cmentarzu. Skoro
znali jej pseudonim, z pewnoci wiedzieli rwnie gdzie mieszka. Wszystko wskazywao na to, e
po raz kolejny bdzie musiaa rozpocz nowe ycie. Przedzierajc si przez gste, kolczaste
krzaki, przypomniaa sobie matk i jej sowa o znalezieniu dobrego ma. Umiechna si cierpko.
Las powoli si przerzedza a soce zaczo przebija si przez korony drzew. Oprzytomniaa na
tyle, eby wyznaczy kierunek marszu. Zdecydowaa si i na pnoc, liczc, e natrafi na jak
osad lub choby opuszczon chat w ktrej zregeneruje siy. Szczcie postanowio si do niej
umiechn.
Po niespena godzinnej wdrwce znalaza si na pokrytym kwiatami wzgrzu, z ktrego
rozpociera si widok na poblisk dolin. Niewielka wioska bya wyrniajcym si punktem
pord mrocznych lasw. Dziewczyna ochoczo ruszya w jej stron.
Nim dotara do celu, ponownie przyszo jej przedziera si przez nieprzystpne gstwiny.
Podchodzc coraz bliej i bliej osady, zacza zauwaa wicej obumarych, sprchniaych drzew,
wychwycia rwnie nieprzyjemny zapach bagniska. W kocu jednak wysza na otwart przestrze.
Przestrze owa okazaa si wypalonym polem zboa, na ktrym leay cae masy martwych ptakw.
Wzdrygna si, jednak nie zwolnia marszu; widziaa strzechy chaup i dym unoszcy si
z kominw, a widok ten doda jej siy. Zauwaya dwr stojcy na wzniesieniu, kilkaset metrw za
wiosk. Przypieszya kroku. Wesza midzy drewniane chaty, zaniepokoi j brak jakichkolwiek
ywych istot, nawet psy, ktre zwykle bkay si po wiejskich uliczkach, tutaj jedynie szczekay
z bliej nieokrelonych miejsc. Ruszya piaszczyst drog w gb osady. Odetchna z ulg, gdy
zobaczya ludzi krztajcych si po gwnym placu. Wikszo budynkw stojcych przy majdanie
straszya brudem i fatalnym stanem, jedynie dwa wyglday na nieco bardziej zadbane. Zarwno
karczma jak i koci nie prezentoway si cho w poowie tak okazale, jak przybytki ktre
widywaa w innych miecinach, jednak nie zmartwio jej to ani troch. Skierowaa si w stron
zajazdu, nie przycigajc choby jednego ciekawskiego spojrzenia. Miejscowi przechadzali si
wolno, ze wzrokiem wlepionym w ziemi. Wygldali na wyssanych z energii, wok dao si
wyczu chodn aur ktr promieniowali. Marescot rwnie nie zwracaa na nich wikszej uwagi,
szybko stana przed drzwiami drewnianego budynku z nadamanym szyldem. Nikt nie pokwapi
si by odrestaurowa tabliczk, wic w mylach nazwaa karczm Przysta. Jeszcze zanim wesza
do rodka, poczua przyjemny zapach smaonej wieprzowiny.
Wntrze zajazdu prezentowao si cakiem przyjemnie, wbrew oczekiwaniom dziewczyny
dbowe stoy byy cae i czyste, a na pododze nie walao si przesadnie duo koci, chrzstek
i innych mieci. Unoszca si wo misa i wina oywia kapeluszniczk i sprawia, e niemal
zapomniaa o wydarzeniach ostatniej nocy. Dyskretnie rozgldna si po pomieszczeniu. Trjka

mczyzn grajcych w koci nie zwrcia na ni najmniejszej uwagi, zajci byli ublianiem sobie
i udowadnianiem oszustw. Nie zainteresowaa rwnie kilku osb jedzcych kasz ze skwarkami,
jedynie siedzca samotnie przy ladzie niewiasta o niadej skrze i kruczoczarnych, zaplecionych
w warkocze wosach, przygldaa si jej uwanie. Gdy Marescot podesza do karczmarza, kobieta
wychylia potny yk piwa.
- Potrzebuj ka powiedziaa cicho kapeluszniczka.
- Ehe odburkn gospodarz.
Zajty by dokadnym pucowaniem szklanego kufla, cho zdawao si, e naczynie lada moment
pknie pod naciskiem jego potnych doni.
- Nie mam czym zapaci kontynuowaa dziewczyna.
Mczyzna spojrza na ni i unis kapelusz. Wpi si wzrokiem w jej due, czarne oczy.
- Masz odpowiedzia spokojnie. - Dorzuc nawet misk strawy. Jeli bdziesz grzeczna.
Dziewczyna przekna lin. Kobieta z piwem cigle si jej przygldaa.
- Chciaabym najpierw si troch przespa. Jeli mog.
Karczmarz umiechn si.
- Oczywicie, wypocznij dobrze. Pokoje s na grze Uminion rk wskaza na schody
w rogu sali. - Wybierz sobie jeden.
Skina gow w podzikowaniu.
- Nalej jej jednego na mj koszt odezwaa si piwoszka.
Mczyzna spojrza na ni, ale zaraz znikn za drzwiami od zaplecza.
- Dzikuj powiedziaa cicho Marescot.
Kobieta nie odpowiedziaa, wpatrywaa si tylko w jej zakrwawiony paszcz. Kapeluszniczka
w rewanu dokadnie obejrzaa jej gruby, skrzany kaftan. Zauwaya te kusz stojc przy
drewnianym stoku.
Karczmarz wrci z kuflem penym piwa. Blondynka spojrzaa wymownie na swoj dobrodziejk.
- Bierz na gr powiedziaa. - Nie potrzebuj towarzystwa.
Marescot jeszcze raz skina gow, chwycia trunek i skierowaa si w stron schodw.
Drzwi do pierwszego z pokojw byy zamknite. Rwnie drugich nie dao si otworzy,
dopiero trzecie skrzypny cicho. Wewntrz byo ciemno, o ile w korytarzu brak okien
rekompensoway wieczniki wiszce przy suficie, tak tutaj nic nie dawao choby odrobiny wiata.
Zamkna drzwi i sprawdzia inne pokoje. W adnym nie byo nawet maego okienka. Myli
o ucieczce cakowicie z niej uleciay. Wesza do ostatniego pomieszczenia i przeszukaa paszcz.
Jakim cudem podczas szaleczej ucieczki nie zgubia krzesiwa. Odpalia ma wieczk stojc na
stoliku, postawia kufel i zaryglowaa drzwi. Rzucia si na drewniane, zadbane oe. Myli kryy
jej po gowie, ale adna nie dawaa si zapa na duej ni sekund. Przez jaki czas wpatrywaa
si w cian, pijc piwo i przygotowujc si mentalnie na wieczr. W kocu zdja wysokie,
czerwone buty i rzucia paszcz na podog. Rozpia brudn, szar koszul. Na lewej, niewielkiej
piersi miaa paskudn blizn, cignc si niemal do obojczyka. Zsuna spodnie i wskoczya pod
pociel. Kilka minut pniej spaa ju twardo.

You might also like