You are on page 1of 40

Artur Rodziewicz

Splot
doskonay

Warshow

Artur Rodziewicz & Warshow, 2013


www.facebook.com/artur.rodziewicz.94

Projekt okadki i amanie: IRSH factory


Druk elektroniczny: Warstadt

Na okadce wykorzystano fotografi XIX-wiecznego dywanu z okolic


Kermanshah (pn.-wsch. Iran), za zgod Claremont Rug Company.
Book cover image: photo of Persian Laver Kirman "Tree of Life" rug,
circa 1850, courtesy of Claremont Rug Company.

Nakad nieskoczony
Powielanie bez zgody wydawcy dozwolone i wskazane.
Warszowa 2013

Artur Rodziewicz

Splot doskonay

Warstadt 2013

Pewna rzeczpospolita jest zawsze i wszdzie


Chocia pastwem na ziemi nie bya, ni bdzie
Adam Mickiewicz, Zdania i uwagi

Pierwszy raz pojechaem do Iranu po przeczytaniu Praw


Platona. To taki dialog, ktry toczy si podczas podry. Id
przez Kret i rozmawiaj. O modym winie, poezji i religii.
Znaem oczywicie Pastwo i przedstawion tam wizj
ustroju, ale to nie Politeja, a Prawa wywary na mnie takie
wraenie, e wpierw udaem si do Knossos a nastpnie, by
zaspokoi rosnce zaciekawienie, wystpiem o irask wiz w
jedn stron bez moliwoci powrotu (tzw. tranzytow), aby
wnikn w szariat i na wasne oczy mc si przekona, jak
wyglda pastwo zarzdzane przez boskie prawo, co mwi i
myl obywatele teokracji, jak pachn jej kwiaty, gestykuluj
mczyni, patrz kobiety, jak gboki cie rzucaj drzewa i
czajchany skpane w sodkim dymie kaljunw. Interesowao
mnie, czym wyrnia si splot perskiego dywanu.
Kreta bya jedynie wstpem. Tam chciaem zobaczy
drog. Drog z Knossos wraz z lini cienia rzucanego przez
towarzyszce jej gry i soce, ktra stanowiy proscenium dla
trjcy zabawnych staruszkw przedstawionych przez autora
Praw. W dialogu rozmawiaj a nastpnie suchaj, jak najstar-

szy, przybysz z Aten, upaja ich niczym winem wizj wspaniaego ustroju. Mniej doskonaego, ni ten opisany w Pastwie,
ale za to bardziej realnego. Ustroju, ktry czeka na mnie w
Persji.
W midzyczasie odwiedzaem Biaoru. Potrzebny by mi
kontrapunkt, aby przemyle obserwacje Platona i Ksenofonta
dotyczce zaprzeczenia doskonaego ustroju, tj. tyranii.
Przyjem zaoenie, e jeli opisana w Listach i Hieronie
struktura wraz z jej mechanizmami funkcjonuj wedle
okrelonego wzorca, to bez wzgldu na to jak wiele czasu
mino od napisania tych wszystkich trccych pleni tekstw, pozwol one na stawianie diagnoz dotyczcych
wspczesnoci, a z kolei wspczesno da mi moliwo
uzupenienia luk, zrozumienia obszarw, ktre staroytno
przemilczaa. Stapiajc za dawne z obecnym, uzyskam wreszcie w moim alembiku kamie filozoficzny, ktry pozwoli na
przemian dowolnej substancji w zoto.
Pierwszym miastem, ktre odwiedziem w Iranie by
Tabriz. Jedna z potencjalnych lokalizacji biblijnego Edenu,
zarazem stolica imperium Safawidw synna z dywanw i
bazaru, gwar ktrego rozbrzmiewa od prawiekw, przerywany jedynie przez trzsienia ziemi. W 2012 roku gliniane
domki rozsypay si jak talia kart. Pierwszy raz przyjechaem
tu trzynacie lat wczeniej. W miecie przywitaa mnie upalna
noc, saatka z owocw i al Kaida.
Byo ju po drugiej, kiedy potwornie zmczony podr

poszedem na bazar. wiat muzumaski ze wzgldu na


temperatur i modlitw niewiele pi. Bez problemu mogem
wic kupi owoce i przygotowa w hotelowym hallu saatk z
arbuza, pomaraczy i patkw ry. Niebawem przysiad si
brodaty mczyzna. Wymienilimy personalia i grzecznoci, a
ju po chwili sigalimy na zmian do blaszanej miski, ktra
bya moj nieodczn towarzyszk podry.
Zapyta, czy jestem muzumaninem. Zaprzeczyem.
Z kolei mnie interesowao, jak tu si znalaz.
Jad z Afganistanu. Szkoliem si do walki. Syszae o
UK?
Odpowiedziaem, e syszaem, chocia w Albanii nie byem. Rozmawialimy w 1999 roku, Kosowo wci byo serbskie, a Osam ben Ladenem jeszcze nie straszono dzieci.
Spytaem, czy nie mia problemw na granicy afgaskiej.
Odpowiedzia krtko:
W wiecie islamu dla muzumanw nie ma granic.
Skoczylimy je. Podzikowa i odszed si pomodli.
Tak przywita mnie Iran, owocami, suszonymi patkami kwiatw i brodatym wojownikiem.
Pierwszego Iraczyka poznaem dzie wczeniej, studenta,
z ktrym rozmawiaem w autobusie, gdzie prbowa mnie
konwertowa na islam. Do dzi pamitam jego smutn twarz.
Ogldaem j za kadym razem, kiedy tumaczy, e Chrystus
nie umar na krzyu, twarz oczekujc radoci z przyjcia dobrej nowiny, twarz wyczekiwania, twarz nadziei, twarz

smutku. Rado nie nastpowaa. Zaczyna od nowa. Znalimy


si jednak krtko. Zaraz po przekroczeniu granicy, przy
pierwszej kontroli iraskich sub przyzwoitoci znaleziono
przy nim rajstopy, ktre kupi w Stambule dla siostry. Na jego
nieszczcie na etykietce widniao zdjcie kobiety z odsonit
nog. Pamitam, jak patrz przez okno odjedajcego autobusu na t jego smutn twarz.
Trudno powiedzie, czy Iran mnie zawid. Wystarczy
jeden nieszczliwy czowiek, aby zrozumie to, co Platon
podkrela w Pastwie, e doskonao napotyka si raczej w
sferze formalnej, a tu pozostaje nam jedynie obszar aspiracji,
paszczyzna legislacyjnej planimetrii, ktra obok perswazji
zawsze bdzie musiaa zawiera przymus. Jako obcy, przybysz
z zewntrz, byem Iranem zachwycony, ale by to zachwyt
Ksenofonta i Plutarcha opisujcych Spart, zachwyt polieznych
idiotw nad sowieckim komunizmem, zachwyt turysty zwiedzajcego ZOO. Zachwyt, ktry rni si diametralnie od
zachwytw jego mieszkacw. W Iranie stykaem si z niespotykan w Europie kultur. Obcy ludzie z ulicy zapraszali mnie
do domw, a ci, ktrzy byli akurat zajci, przepraszali, e nie
mog ugoci obiadem. Widziaem nard rozkochany w poezji, ktry potrafi na targu recytowa Hafeza, Omara Chajjoma,
czy Rumiego, ktry pikno piewnego sowa szanuje jak chyba
aden inny. Wchodziem do ksigar i obdarowywano mnie
ksikami, kady chtnie udziela pomocy, opiekowa si mn
tak, jak naley opiekowa si gociem. Ale zarazem widziaem

barki i umysy tak zgite przez przymus, e maniakalnie pragny si wyprostowa.


Pozycja wyprostowana stawaa si dla Iraczykw obsesj.
Nawet wwczas, gdy naleao pooy ciao do snu. W efekcie,
aby podkreli niezaleno, czstowali zakazanym tu alkoholem, kobiety odsaniay lekko wosy, takswkarz pozwala sobie przekl religijnego przywdc. Sowem dopuszczano si
przestpstw i profanacji (w szariacie tosamych) tylko po to,
aby zaakcentowa swoj wolno, sw godno czowieka
wyprostowanego. Z tych samych powodw Iraczycy zachwycali si zachodni tandetn muzyk i ubiorem. I na potg
dokonywali operacji plastycznych.
W kadym wikszym miecie co krok napotyka si modych ludzi z plastrami na nosach. Cz z nich wanie je
zoperowaa, a cz zwyczajnie ulegaa fali entuzjazmu lub
mody i oplastrowywaa nietknite chirurgicznym skalpelem
facjaty, aby zaakcentowa, e id za wolnoci, uwypukli chocia t szczypt fizycznej swobody, jak pozostawili ajatollahowie, ukaza twarz w jak najwikszym stopniu, twarz, ktra
staa si ikon wyzwolenia. Unosili wic t persk twarz na
coraz bardziej prostujcym si korpusie, ale nie byo to ju ich
wasne oblicze, lecz deformacja. Buntowali si przeciwko
ustrojowi doskonaemu.
Jako przybysz z upadajcego wiata miaem wiadomo,
e w zaoeniu ustrj ma ich chroni przed demoralizacj, ale
niestety robi to za pomoc przymusu, tym samym prowoku-

jc do wymwienia mu posuszestwa. Doznawaem wic


nieustannego uczucia rozbicia. Dochodzio do mnie, e wikszo ludzi moe by dobra jedynie z przymusu, bo wolno
ich degeneruje, jednak miaem wiadomo, e bez wolnoci
dobro przeradza si w zo. To samo poczucie towarzyszyo mi
na Biaorusi. Wiedziaem, e demokracja zniszczy ten kraj a
zarazem jego mieszkacy do niej pr. I chocia Hieronukaszenko jest tyranem, to jednak tyrania liberalnego
bezhoowia zwanego demokracj bdzie znacznie gorsza, bo
rzuci Biaorusinw w apy bezwzgldnego kapitau, ktry ich
wyre do cna a zewoki rzuci demagogom. Ci z kolei zrobi z
nich imitacje ludzi z rosncymi kredytami zaciganymi dla
spacenia kredytw.
Ta sama frustracja towarzyszya mi w Syrii. Widziaem, e
Assadom udao si osign rwnowag spoeczn, dziki
ktrej rne kultury i religie, zwaszcza religie, funkcjonoway
z du swobod, lecz zarazem Syryjczycy czuli si nieustannie
inwigilowani i coraz silniej kontestowali ustrj, ktry prdzej
czy pniej zastpi anarchia zabarwiona lokalnym terrorem.
Tymczasem Iraczycy mieli najlepszy z moliwych
porzdkw, oparty na Boym prawie pielgnowanym przez
wyksztacon i dostojn elit religijn, ale zarazem to prawo
ich dusio i podobnie, jak cz Biaorusinw i Syryjczykw,
zaczynali wypowiada posuszestwo ustrojowi doskonaemu
w imi wizji doskonaej demokracji.
Frustracja ta udzielaa mi si take w Polsce, kiedy po-

10

mimo niechci do komunizmu i jego peerelowskich odpryskw, miaem wiadomo, e w PRLu ludzie mieli prac,
media nie serwoway wulgarnoci, jedzenie byo zdrowsze...
ale zarazem cen zatrudnienia wielokrotnie byo zakamanie i
donosicielstwo, toporne media mord Urbana uzasadniay
stan wojenny, kamay nieustannie i tumiy wolno
wypowiedzi, z kolei ywno bya wyjtkowo zdrowa tylko
wtedy, kiedy wyjtkowo bya.
I nagle uczucie frustracji zniko. Nie w Iranie, nie w Syrii,
nie na Biaorusi, ale w Gromniku.

II

11

Gromnik to niewielka miejscowo na Pogrzu Karpackim, gdzie mieszka babcia Marcina. Z Marcinem znalimy si
od roku. Studiowa w Krakowie, ale eby na siebie trafi, obaj
musielimy ktrego dnia poczu impuls kierujcy nas do
Iranu i znale si akurat w Kazwinie. Ktrego upalnego dnia
w drzwiach stan zziajany wielki umiech w okularach z
plikiem map pod pach i opowieci o mczcej podry z
Isfahanu.
Teraz odwiedzaem go w Gromniku.
Przyjechaem pocigiem z Krakowa, w ktrym panowa
wyjtkowy konduktor. Niesychanie uprzejmy i piknie
wymawiajcy sowa, co tylko mnie utwierdzio w przekonaniu,
e jzyk polski jest najpikniejszym z jzykw znanych
ludzkoci, a szacunek, jakim cieszyli si przed wojn pracownicy Polskich Kolei Pastwowych znalaz godnego odbiorc w
suncym przez maopolskie pagrki wagoniku. Na dodatek w
szacowny urzdnik PKP wykazywa niebywa jak na
wspczesne konduktorstwo kultur. Przytrzyma staruszkowi
drzwi, pomg pasaerce wyj z wagonu, znis walizk, ba,

12

nawet opni odjazd, aby yczy jej miego dnia, oczywicie


kwiecistym, literackim jzykiem polskim. Najpikniejszym z
jzykw. Patrzyem na to ze zdumieniem, w poczuciu, jakbym
przekroczy niewidzialn granic internacjonalnego chamstwa
i znalaz si na terytorium Polski. Nagej zmianie mentalnej
towarzyszya zmiana wizualna, bo oto wyranie odmieni si
krajobraz, a przez okna zacza wlewa si ziele. Fale zieleni
osiadej na wzgrzach wprawiay w szczenicy nastrj, z
ktrym wysiadem w Gromniku.
Pierwsze, co zwrcio moj uwag, to wyjtkowo niskie
poty, a nierzadko wrcz ich brak. Czsto przypatruj si potom. Wysoki mur, dajmy na to rumuski czy woomiski
wysokie poczucie zagroenia i separacji tubylcw, redni
parkan rednie, ale zupeny brak choby paru wbitych w
ziemi desek? Gromnicki porzdek nie dawa mi spokoju,
wic na ktrym z planw wiadomoci wszczem
dociekania, a tymczasem Marcin zaznajamia mnie z okolic i
babci. Pani Janina pomimo niemal dziewidziesiciu lat
okazaa si by niezwykle energiczn i pogodn osob. Jednak
jej cech dystynktywn nie bya ani rado, ani wiek, ani
nawet wspomniana energiczno, ale to, co stanowio motor
tych cech. Babcia Marcina nieustannie si modlia, z przerw
na zwyczajn ludzk rozmow, pieczenie ciasta i krtki sen.
Przed snem modl si do Jana Chrzciciela.
Powiedziaa przy podwieczorku.
eby mnie obudzi o trzeciej w nocy, bo nie uywam ze-

13

garka, a o trzeciej odmawiam Koronk.


Pani Janina modlia si nieustannie i znaa chyba wszystkie pieni kocielne, wic pki jej zdrowia starczyo wspieraa
swoj pamici i gosem tutejsze msze. ciany, stropy, otarz i
wite figury. Wszystko przeniknite byo jej pobonym duchem, ktry co niedziela znajdowa ujcie w dwiku.
W tym powiadczonym ju w XIII-wiecznych rdach
miasteczku znajduje si do stary drewniany kociek pod
wezwaniem witego Marcina. Zazwyczaj zamknity, wic
poza skonstatowaniem jego wieku i ewentualnym wydrapaniem serca na wiekowych deskach, niewiele wicej mona
zdziaa. Podeszlimy z Marcinem do drzwi. W tym samym
momencie znikd pojawi si klucznik i odkluczy. Ten scenariusz powtarza si parokrotnie. Co witynia, to przemiy
czowiek znikd, ktry j otwiera i ugaszcza opowiadajc
arliwie o wntrzu, z przejciem i powag, jakby strzeg co
najmniej egipskiego skarbca. I tak, od kocika do kocika,
z ma przerw na dwr, ledwie istniejc drog, samochodem
z odlatujcym koem, przemierzalimy gromnickie okolice.
Pobliski dwr otulony lenymi pagrkami nalea do
Pierwszego Obywatela Polski, czowieka niezmiernych zasug
i wielkiego imienia w caym wiecie tak go tytuowano w
midzywojennej prasie Ignacego Jana Paderewskiego.
Wyobraziem sobie, jak premier-kompozytor (z grecka mona
by to odda jednym sowem nomotheta) siada pod kolumnad z filiank zaprawionej godzikami porannej kawy i syci

ducha krajobrazem wypenionym odgosami ptakw unoszcymi si znad dworskiego stawu. Sam Paderewski mgby
napisa:
To byo jedno z najpikniejszych istniejcych miejsc. Nie
jestem w stanie opowiedzie o nim w peni, o jego delikatnym
i wieym powietrzu, malowniczym, pofalowanym krajobrazie, ziemi i bogactwie gleby. A c za pikny owoc!
Najpikniejsze sady, jakie kiedykolwiek widziaem... Setki
akrw drzew owocowych wszelkich gatunkw owocw; byy
cudowne... Wci mam wspomnienie tego przepysznego
owocu, a kiedy zebrano je wszystkie razem do skrzynek, intensywny zapach, ktry wypeni powietrze, bywa silniejszy, ni
zapach najpikniejszych kwiatw. 1
Sowa godne biblijnego Adama. Paderewski co prawda ich
nie napisa, lecz podyktowa, Marii Lawton, ktra,
poprzedziwszy t uwag entuzjastycznym wstpem Bernarda
Shawa, umiecia j na pocztku jego autobiografii. W istocie
jednak sowa te odnosiy si do innego miejsca do pocztku,
do Kurywki, wioski na Podolu, gdzie urodzi si i dorasta
syn Jana i Polikseny.
Czy najpopularniejszy pianista wiata siedzc kilkadziesit
lat pniej niedaleko Gromnika pod kolumnad dworu w
Knej Dolnej porwnywa krajobrazy dziecistwa z tym, co
rozgrywao si przed jego oczami owego poranka? Biorc pod
uwag jak wiele stara poczyni, aby w majtek naby, jak
I. J. Paderewski, M. Lawton, The Paderewski Memoirs, London 1939, s. 23.

14

wielki wysiek emocjonalno-finansowy si z tym wiza,


mona przypuszcza, e w pewien sposb rekompensowa
sobie to, co najcenniejsze dla kadego czowieka rajski
pocztek, punkt wyjcia, na poszukiwanie ktrego powica
si pniej cae ycie. Pocztek to jednak nie tylko krajobraz,
nie tylko owoc i drzewo, lecz zwaszcza ten, kto do niego
prowadzi. Pocztek to ojciec. Ignacy Jan opowiada o nim tak:
Od samego pocztku by przekonany, e posiadam
wielki talent, a jako e by to czowiek o silnym poczuciu obowizku, a take naprawd wyjtkowej sprawiedliwoci, uzna
za swj obowizek, by nie zmarnowa podarowanego przez
Boga talentu... Na drugie imi take mam Jan zostaem tak
nazwany po ojcu. W swych gustach by niezwykle artystyczny,
posiada te wyczucie wszelkiej sztuki. Zajmowa si
malarstwem, a take troszk rzeb np. wykonujc jakie
religijne figurki do kociow. By to bardzo pobony
czowiek, niebywale pobony. Gdy tylko mia czas wolny,
mg robi te mae rzeby, cakiem urocze. Robi je poruszony
uczuciem religijnym, ktre byo bardzo gbokie. 2
Ojcowie s istotni. Ci malarze, kamieniarze i ciele, ktrzy
przywodz wiatu oczy, poprzez ktre Bg przyglda si swym
maym rzebom w sposb, w jaki Paderewski letnim
porankiem, siedzc pod kolumnad i sycc podniebienie smakiem kawy doprawionej szczypt godzikw, spoglda na
ogrd, na staw, na przelatujce nad nim jaskki i odprowaTame, s. 24.

15

16

dza je wzrokiem przez lipow alej a po usane lasem


pagrki.
Takie patrzenie, czy jak mwi Grecy theoria, przywraca
czowieka do pionu. Sprawia, e moe odnajdywa pikno w
sztukach wolnych w muzyce i sztuce rzdzenia pastwem i
niczym rzebiarz oddziela od niego wszystko to, co trci
brzydot, a wyoni si, skomponuje, harmonijna cao i poprowadzi odbiorc do jej punktu wyjcia, ktry, jak skonstatowa onegdaj najwikszy Kompozytor, by pikny. Myl to
zapewne stara jak sama mistyka. Po raz pierwszy napotkaem
j, czy raczej sobie uwiadomiem, dziki Ibn Arabiemu, cho
nie raz wczeniej wdrowaem wzrokiem po kartach
Platoskiego Timajosa. Jednak to Ibn Arabi mia pierwszestwo. Bg, jak pisze ten muzumaski mistyk w traktacie powiconym mioci, bdc niematerialny, poprzez nasze oczy
pragnie zachwyci si wiatem. Dlatego jest tak cenne, ku
czemu kieruje si wzrok, co stanowi obiekt naszego namitnego teoretyzowania.
Czy kto wychowany na miejskim blokowisku, gdzie jego
oczy nie zaznaj radoci, jest w stanie wytworzy cokolwiek
piknego, czy wycznie reprodukuje toporn betonow
niemoc? Nie znam odpowiedzi, ale pamitam rozmow z
ursynowskim ulikiem, ktry w przypywie szczeroci wyzna:
Jak wstaj rano i widz te szare bloki za oknem, nie daj
rady, musz si napi.
I tak co dzie. Jednak na tym zdaniu nie zakoczy. Bya

pointa. ulik musia wyjecha do pracy poza beton. Opowiada o tym, jak codziennie rano szed przez las do roboty i
wszystko si w nim cieszyo. I przez te dni nie pi. Pod koniec
jesieni robota si skoczya. Obudzi si rano i spojrza przez
okno.
Przechadzanie si wrd drzew trudno przyrwna do
czegokolwiek innego. To sytuacja wzorcowa sama w sobie, z
ktr dopiero porwnujemy inne. Wyprostowany czowiek
stpa niczym ptnik pord witynnych kolumn, z wolna
mijajc pnie otoczony cieniem lici, z ktrych kady stanowi
doskonay model caego drzewa, ktrego jest czci. Li ma
swj korze, swoj odyg i koron. Li to drzewo w
miniaturze, ikona drzewa, spis treci. W liciach mona czyta
o drzewach, tak jak w drzewach mona czyta o wiecie, jego
korzeniach, konarach i koronach, o tym, e cay rozwj
moliwy i ukierunkowany i kierowany jest przez wod i
soce.
Las stanowi dla mnie najwiksz przyjemno
przechadzanie si pord drzew...
Kontynuowa Paderewski
Bo kocham drzewa, suchanie piewu ukrytych midzy
nimi ptakw, i spogldanie nie tylko na kwiaty, lecz i na
jagody, jak wzrastaj. To niezrwnana frajda. 3
I kto patrzy i to widzi, kto to naladuje, jak li naladuje
drzewo, tak dugo jest ywy, dopki trwa w cznoci z drzeTame, s. 278.

17

18

wem, poprzez ktre manifestuje si wiatu ta, co przenika rzeczywisto i utrzymujc j w adzie sprawia, e odradzajc si
wzrasta. I nie jest prawd, e ona lubi si ukrywa, jak twierdzi
Heraklit. Jest na wycignicie rki, jak licie. Wystarczy
podej, wystarczy pozwoli oczom patrze a ona napynie.
Czy bez tego patrzenia, szukania zapachu, dotykania,
Paderewski potrafiby napotka i uzewntrzni pikno w
dwiku, skomponowanym, uadzonym, piknym? Czy
znalezienie waciwej miary i harmonii dwikw pomogo
mu w dziaalnoci publicznej?
Jednak pomimo wicenia muzycznych triumfw, jako
polityk Paderewski, cho cieszy si niezwykym prestiem i
znajomoci najwikszych demiurgw tego wiata, by mao
skuteczny. W muzyce mg by monarch dyktujcym
harmoni duszy suchaczom. Zdawa si nie dostrzega, e o
wiele atwiej jest zaprowadzi pikno pord dwikw, kiedy
dysponuje si ulegymi dla wywiczonych palcw klawiszami,
ni zmaga si z ca orkiestr pen dyrygentw i
kompozytorw o najrniejszych gustach i bezgustach, z
orkiestr, w ktrej nawet klawisze maj prawo gosu.
W smym tomie Ultima Thule, najlepszej polskiej
encyklopedii, ktra niestety nie zrealizowaa si w peni
zatrzymujc oddech dwa tomy dalej (kres przynis jej pocztek II Wojny wiatowej), w biogramie powiconym
Paderewskiemu mona przeczyta, e zdaniem wspczesnych, pomimo licznych osigni w krlestwie dwiku

Jednak na kierownika odradzajcej si Polski by za


saby, za nerwowy, za mao realnie patrzy na wiat. Rzdzi si
intuicj nawet tam, gdzie potrzebny by zimny rachunek, sam
przyzna si w mowie, wygoszonej w sejmie w 1919 r., e programu adnego nie ma, e w ogle program jest niepotrzebny,
e szuka go naley w szumie polskich drzew. 4

Encyklopedia Powszechna Ultima Thule, red. Stanisaw Fr. Michalski, Warszawa

19

1937, s. 186.

III

20

Kilka lat temu natrafiem w kinie na iraski film Kolory


Raju. Po persku nazywa si jeszcze wymowniej, Rang-e Choda,
tj. Kolor, tudzie Kolory Boga. Pierwszy raz zobaczyem go na
pocztku studiw, a od tamtego momentu ogldaem co najmniej kilkanacie razy i zdumiony wci zadawaem sobie
pytanie: czyby reyser nie do, e wietnie zna teksty
Platona i muzumaskich mistykw, to jeszcze do tego stopnia
opanowa sw sztuk, e brak w jego dziele elementw zbdnych i nawet niesione wiatrem pirko cikie jest od opisanych tam treci? Czy moe jedynie imputuj prostemu filmowi to, co sam tak bardzo pragnem odnale? Szukajc
odpowiedzi pokazywaem Kolory Raju znajomym, uczniom i
studentom. Wsplnie zachwycalimy si arcydzieem, ktre
skomponowa Majid Majidi. Sprawdzao si take jako ilustracja do Platoskiego Pastwa oraz wschodniej legendy o
Simorgu.
To jedna z najpikniejszych perskich przypowieci
wpleciona w utwory filozofw, teologw i poetw, w Awest,
Szahname, w pisma Attara, Suhrawardiego i Ibn Siny.

21

Trzydzieci ptakw poszukuje krla o imieniu Simorg.


Cae ycie powicaj wdrwce. W pewnym momencie
otwieraj im si oczy i uwiadamiaj sobie, e Simorg nie
zagin, lecz by stale obecny pord nich. Odkrycie to opiera
si na uwiadomieniu sensu zoonego w perskiej grze
sownej. Si to trzydzieci, morg to ptak.
Kiedy byem w Kazwinie, tam, gdzie poznaem Marcina,
dawno wpleciony wtek zosta zawizany. Teraz ja byem studentem, siedziaem w sali dydaktycznej przed monitorem ze
suchawkami na uszach, kiedy nauczycielka perskiego wczya nam film. Wanie ten, Rang-e Choda.
Fabua jest prosta. Niewidomy chopczyk zostaje po
mierci matki odrzucony przez ojca i odesany do zakadu dla
ociemniaych w Teheranie. Tam, w towarzystwie podobnych
mu dzieci, uczy si pilnie i kiedy ju opanuje pismo Braillea,
wiczc m.in. na zdaniu soce owietla ziemi, zaczyna stosowa jego zasady do wiata. Z delikatnoci znan tylko
niewidomym dotyka opuszkami palcw lici, kory, a nawet
pirek pisklaka, ktry wypad z gniazda. Czyta kosy zboa,
kamyczki w grskim strumieniu, sekwencje ptasich treli i nie
ustaje w tych lekturach. Jednak ojciec chcc pozby si
kopotu wywozi go do warsztatu niewidomego stolarza, gdzie
chopiec dostaje pokoik i ma si przyucza do praktycznego
fachu. W kluczowym momencie filmu, nad stawem obok
pracowni lepego demiurga, w mrokach ociemniaej
samotnoci przetykanej jedynie piewem ptakw, jego za

upada na do stolarza. Na wyrane zakopotanie chopiec


odpowiada, e cae swe ycie pragnie odnale Boga, bo
nauczyciel powiedzia mu, e Bg jest niewidzialny i kocha
niewidomych, e cho skrywa si w wiecie, to jest wszdzie i
jeli si wysili w poszukiwaniach, mona go dotkn
koniuszkami palcw i wypowiedzie mu cae swoje cierpienie.
Rzebiarz stwierdza krtko:
Twj nauczyciel powiedzia prawd.
Gwatownie wstaje i odchodzi do warsztatu wymacujc
drog midzy drzewami.
Zgadzam si, e pragnieniem ludzkiego serca jest
poszukiwanie we wszystkim dobra.5
Mgby doda od siebie Paderewski, gdyby wydarzenie
miao miejsce nie pord zalanych zieleni zboczy
pnocnowschodniego Iranu, ale tutaj, niedaleko Gromnika,
w Knej Dolnej, nad stawem, niedaleko prowadzcej do
lipowej alei.
Czy te wszystkie licie, kosy, jaskki take szukaj? Wycigaj co prawda zachanne dzibki i konary, ale nie zdaj si
bdzi. Uderza pewno, z ktr obieraj kierunek
poszukiwa. Nie szamocz si jak ludzie raz po raz zmieniajcy obran drog. Zakorzenione w yciu spogldaj
niezmiennie przed siebie. Rozwj, nawet takiej gromnickiej
pszczoy, od samego pocztku nakierowany jest na kwiat,
ktry gdzie tam na ce koo kocika dopiero si otworzy na
I. J. Paderewski, M. Lawton, The Paderewski Memoirs, dz. cyt., s. 241.

22

23

soce. A ona ju ronie, ju wyksztacaj si jej wszystkie


organy, ju tworzy si caa struktura pszczelego pastwa.
Nawet, zanim narodzi si jej matka, pszczela krlowa, ju
wszystko w okolicy wie, e bdzie ten kwiat, na tej wanie
ce. I kiedy ona ktrego poranka otworzy oczy i wraz z rojem wyruszy z ula pod lasem, odnajdzie rozwierajce si patki
na ce przy kociele w. Marcina.
A kwiat? Jeszcze zanim narodzi si pszczoa, caa jego budowa, kolor, wysoko, rozmiar kielicha, ju zdaj si j przeczuwa i dostosowuj si do jej wtej sylwetki, aby moga
podlecie wystarczajco blisko, w sam raz, by zapewni dalszy
rozwj jemu, jak i sobie, jak te pozostaym kwiatom oraz
pszczoom powracajcym wieczorem z ki nieopodal kocika do stojcego pod lasem ula.
Wic te kwiaty i pszczoy nie daway mi spokoju. Odkd
pord rumowisk antycznej biblioteki natrafiem na drabin
jestestw sigajc od cikich elementw, poprzez roliny,
zwierzta, ludzi, herosw, demony i bogw ku ich nieokrelonemu pocztkowi, jedno mnie frapowao. Grecy, i nie tylko
Grecy, czyli ten schemat z teori metempsychozy. Im wyszy
poziom ycia racjonalnego poczony z oddaleniem si od
cielesnoci, tym wiksze prawdopodobiestwo, e psychiczno po mierci ciaa wyrazi si w wyszej formie. Dziki temu
moe stopniowo odchodzi od tego, co materialne i zmierza
ku punktowi wyjcia. Analogicznie im mniej racjonalnoci
przy jednoczesnym zwracaniu si ku materii, tym wiksza

szansa, na zejcie na niszy stopie ycia, ku zwierztom,


rolinom i pierwiastkom, jak w wierszyku Adama
Mickiewicza:
Gdzie kto bdzie po mierci, za ycia odgadnie:
Gdzie si chyli za ycia, tam po mierci spadnie.6
Czowiek zajmuje w tym ukadzie do luksusow pozycj.
wiat zwierzt i rolin jest mu tak samo bliski, co wiaty
boskie. Moe chodzi po zakupy tu i tam, a zbytnio si nie
przemczy.
Frapowao mnie usytuowanie rolin. Zakadajc bowiem,
e w ramach tej hierarchii punkt najwyszy jest najlepszy, a
zarazem, e miejsce w niej okrelone jest przez udzia w racjonalnoci i wiedzy, roliny i zwierzta wypadaj do licho,
take wzgldem grujcej nad nimi pozycji czowieka. Jak
jednak powiza to z faktem, e te oywione niemowy
ewidentnie zdaj si wiedzie, co robi, a ich postpowanie
wyglda na skrajnie racjonalne? Nie dawaa mi spokoju intuicja, ktra niczym daimonion szeptaa:
A co, jeli schemat jest inny? Jeli na kresach wiata, w
jego bagiennych mszarach pograj si ludzie, a grny kres
wiata przyrodnego naley nie do nich, lecz do rolin?
Roliny zdaj si najmniej myli. Wzrastaj z najwikszym
spokojem cechujcym tych, ktrzy odkryli sens ycia i z
ywotnoci zaledwie nion przez dusze pogrone w

Wiersze rne polityczne zdania i uwagi przez Adama Mickiewicza, Pary 1867, s. 21.

24

25

cikich woalach depresji. Dostojne drzewa, ktre ze spokojn


wytrwaoci rok po roku zmniejszaj dystans oddzielajcy je
od soca, nie dyskutuj, nie zmieniaj zdania, nie maj problemu z samymi sob... i gdzie w tym wszystkim, jak odpowied na postawione u zarania dziejw pytanie staje ten, ktry
po rajskim drzewie schodzi do wiata oywionego zbawi i
przenikn cao a po same niziny zagubionych w wtpliwociach ludzi, aby na koniec powrci z szeroko rozwartymi
ramionami, znw poprzez drzewo.
Drzewa nie maj uszu ani ust, bo wiedz. Nie musz pyta,
ani te, zagadnite, szuka odpowiedzi. Jeeli prawdziwa jest
intuicja, ktra przenikaa staroytne tabliczki i papirusy, e
wszelka struktura cielesna stanowi uzewntrznienie si duszy,
czy z grecka mwic psychiki, to jaka psychika uzewntrznia
si poprzez drzewo? Najwyraniej bdzie to psychika pewna,
staa i wiadoma, ktra nigdzie si nie spieszy i nie gada.
Przyroda jest oszczdna i zaskakujco ekonomiczna. Jeli co
posiada jaki organ, to poza nielicznymi niewyjanionymi
wyjtkami, jest on niezbdny do ycia. Dlatego czowiek ma
usta, a drzewo milczy. Jest lepe, a on rozglda si niespokojnie poprzez oczy, uszy, nogi, rce i nic nie wie, wic wci
musi pyta, wypatrywa, nasuchiwa, chwyta i ucieka.
Drzewo stoi unoszc si spokojnie ku wiatu. Mogoby wrcz
by manifestacj intelektu jako takiego, ktry, z podobn
socu oszaamiajc rwnomiernoci, rozrasta si we
wszystkich kierunkach. Drzewo obejmuje sob zarwno jasne,

26

jak i ciemne, zarwno gorce, jak i zimne, wilgotne i suche.


Psychika jest jedna, mwi tamte papirusy i tabliczki, ale posiada wiele stanw skupienia, uporzdkowania, i zalenie od
tego ujawnia si jako pszczoa, lis, wierzba, czy te jako to, co
zwyklimy nazywa czowiekiem. Tak jak czerwie i ziele
cho wydaj si skrajnie rni, stanowi jedynie inny sposb
uzewntrznienia si wiata, ktre rozpociera si a po mrok,
jak deszcz, rzeka, zamarznite jezioro i ocean to jedynie rne
ujcia wody.
Na dodatek to specyficzne stenie psychicznoci, ten
czowiek, nie do, e majc oczy bdzi po omacku, to jeszcze
zdaje si trwa w nieustannym buncie. Wci decyduje,
zamiast pokornie zmierza ku temu, co dobre. Potrafi nawet
wiadomie brn ku przeczuwanemu zu. W pewnym sensie
mona widzie w tym jego wyjtkowy status, szczegln
godno, bowiem to jemu dane, jemu przeklte, formowa
samego siebie. Pszczoa nie formuje siebie w wyniku decyzji.
Nie chodzi na siowni, nie koczy studiw, nie dobiera na
olep lektur. Psy, lisy, motyle, drzewa i godziki, wszystko rozwija si przez si, a czowiek? Od decyzji, ktra jest zgadywaniem, do bdu, ktry zaledwie czasem bywa nauk. Dziki
temu jest on wsptwrc swej ostatecznej postaci,
wspkreatorem, ale i zarazem, jak modzi Iraczycy operujcy swe nosy, autodeformatorem. Upadym przebyskiem
wtpicego intelektu.
Rozmylania te doprowadziy mnie do zaskakujcej alter-

27

natywy. Moe i teoria ta posiada pewien urok, ale jeli jest


prawdziwa, to albo babcia Marcina nie jest czowiekiem, albo
moje przemylenia s niewiele warte. Wobec braku odpowiedzi, zaprzestaem dalszych konsyderacji. Marcin czeka przy
kolumnadzie. Schodzilimy alej, zostawiajc za sob dwr w
Knej Dolnej. Fantom Paderewskiego oprowadza nas wzrokiem, a zniknlimy za pobliskim pagrkiem.

IV

28

W drzwiach przywitaa nas odwitnie ubrana babcia


Marcina. Oznajmia, e w niedalekim Tuchowie trwa odpust i
tam wanie si wybieramy. Na odpucie byem chyba tylko
raz, i to w tak wczesnym dziecistwie, e poza drewnianym
kogucikiem i poparzonymi od kapiszonw palcami niewiele
pamitam. Byem gotw do wyjcia, ale ku mojemu zdumieniu Marcin stwierdzi, e nie godzi si, abym przystpi do
odpustowej mszy w codziennym ubraniu. Po chwili przynis
za du koszul i oferowa poyczenie garniturowych spodni,
te nie mojego rozmiaru. Propozycj zbyem umiechem, ale
daa mi do mylenia. Uderzya mnie jego dbao o form.
Zazwyczaj konsyliacyjny umiech w okularach patrzy teraz na
mnie z powag graniczc niemal z pogard. Potrafi wznie
si ponad przyjacielsk relacj i wprowadzi w ni paszczyzn
formaln, ktr sam realizowa. Dostaem od Marcina pikn
lekcj kultury, ktra przypomniaa, jak w dziecistwie
wtaczano mnie w wyprasowany kombinezonik i dopiero w
tym kamuflau, majcym zapewne ukry zawadiack
wredno, prowadzono ofiarne ciel do wityni. Patrzyem na

29

Marcina ubranego jak na wesele i zobaczyem w sobie


barbarzyc, chama, ktry przyjecha ze stolycy na prowincj,
a napotka obyczaje i ludzi, o ktrych istnieniu tak atwo
zapomnia.
Dojechalimy do Tuchowa. Pierwsza wysiada babcia i
wtopia si w tum wiernych. Ci napywali ze wszystkich stron.
Zblia si wieczr, jednak soce wiecio jeszcze na tyle
mocno, by ze witynnego wzgrza dostrzec zocce si any
pl kontrastujce na tle ciemnej ciany lasu. Blask przewieca
przez licie zmieniajc rosnce na witynnym podwrcu lipy
w statywy dla niezliczonych witray, jaskki znaczyy niebo
smugami przecigego pisku a dym kadzida spowija cae
wzgrze.
Wyobraziem sobie Konstantynopol, w ktrym nawrcony
na platonizm cesarz Julian skada hekatomb za hekatomb,
tonce w dymie witynne tarasy, kolumny owiane sodkim
zapachem palonego drewna i tuszczu. Ludzie napywajcy z
kadej strony. Skupione twarze. Mewy. Jaskki.
Bo Twoje jest krlestwo...
Z zamylenia wyrwao mnie uderzenie fali sw wypowiedzianych jednoczenie przez setki zgromadzonych. Cae regimenty na przemian zastygay w skupieniu i paday na kolana.
W tle opotay proporce z nazwami wiosek, z ktrych tu przyszli piechot. Legiony ostrzyonych, wypachnionych, odwitnie oprasowanych, otaczay podest, na ktrym zebray si
chry duchowne w biaych szatach. Miaem wraenie, e lada

30

chwila wito objawi si przy jednym ze stojcych na placu


drzew, pod ktrymi ustawiono awy i krzesa dla starszych
wiekiem. Na jednym z nich siedziaa babcia Marcina i wpatrzona w ustawiony centralnie otarz szeptaa modlitw z tak
regularnoci, jakby oddychaa. I odniosem wraenie, e
sowa zastpiy powietrze, e cae wzgrze oddycha sowami
modlitwy.
Staem w tym tumie i mylaem na przemian o
Konstantynopolu i Warszawie, o Warszawiakach siedzcych
teraz w knajpach, kinach, drepczcych po centrach handlowych, przerzucajcych szmaty, psikajcych na nadgarstki
parfum, przystawiajcych piecztki, rozsyajcych miriady
nic nie znaczcych sw i umieszkw zoonych z kropek
przecinkw i rednikw, wpisujcych jakie hasa, kody, piny,
tagi... i wracaem w tutejszo. Tam bawiono si nerwowo w
imitacj ycia, tu syszaem miarowy oddech i widziaem
powag wynikajc z obcowania z tym, co istotne.
Podobnego odczucia doznaem onegdaj, gdy bdc jeszcze
licealist wybraem si autostopem do Maghrebu. Staem
wwczas na placu Jemma el-Fna w penym socu, kiedy ogoszono godzin modlitwy. Wtem jak fala wiosennego deszczu
rozleg si narastajcy szum opadajcych sklepowych zason,
po czym rwnie gwatownie zapada cisza. Ruch uliczny zastyg, wycignito modlitewne dywany i widziaem jak muzumanie padaj na kolana. Uderzyo mnie poczucie, e tu nie
miaa prawa pojawi si myl kwestionujca Boga. Ateizm za-

31

krawa o absurd, bo Bg by wszdzie, na kadym kroku


odczuwao si jego obecno. Ujrzaem wtedy w sobie barbarzyc, ktry przyjecha do Marakeszu z Europy i napotka
kultur, realno pielgnowan przez utrwalane od pokole
formy. Napotkaem to, co Grecy okrelaj jako kosmos, a co
pierwotnie oznaczao mienic si blaskiem kamieni zot
biuteri, aby z biegiem lat w jzyku i wiadomoci utrwali
si w pojciu wiata, a wic wieloelementowej rzeczywistoci
uporzdkowanej, sprowadzonej do jedna, a przez to piknej
jak tamta biuteria, ktra zachwycaa wpierw oczy jubilera,
nastpnie kobiety i kadego, kto na ni spojrza. I zrozumiaem, e koniec wiata to nie jaki tam trywialny kataklizm,
wielkie eksplozje, ktrych boj si lichwiarze, gospodynie domowe i ogldacze telewizyjnych dziennikw, lecz nastpuje on
wtedy, gdy pka zota ni, na ktr nanizano mienice si
gwiazdy a te opadaj na posadzk jak krople zastygego w ld
deszczu. Trac spoisto i pkaj nie tworzc ju jednoci, lecz
powracaj w stan bezadu.
I take tam, w Marakeszu, staem wrd rozmodlonego na
afrykaskim placu tumu a jednoczenie w Europie, gdzie na
moich oczach koczy si wiat, odchodziy formy, w gestach,
sowach, muzyce i architekturze a nawet w seksualnoci, czy
sposobie spoywania posikw. Formy opuszczay Europ
wyganiane z niej hasami demagogw i sofistw nawoujcych
do wolnoci, odrzucania zasad i krpujcych norm, oddajc
pola bezadowi. Miaem wraenie, e widz narastajce

32

zgliszcza i obserwuj rozkad w skali oglnej i molekularnej,


nawet w tym, e studenci podpisuj si ma liter, i nawet t
ma liter stawiaj tak bezadnie, e ledwie mona j odrni
od innych, a skonfrontowani z bylejakoci zasaniaj si
hasami realizacji siebie i czym, co nazywaj prawem do
wolnoci. Czuem niemal namacalnie, jak caa ta sfera form
oddala si z ogromn prdkoci od wiata i coraz mniej
wiata zostaje, a coraz bliszy staje si jego koniec. Pomimo
smutku nioso to znami pewnej ekskluzywnoci. Mogem w
koniec wiata obserwowa. Jak kronikarz miasta, ktry si w
nim wychowa, i ktre zna co do kamienia, a teraz stawia
ostatnie litery w jego monografii syszc, jak upadaj kolejne
flanki, jak najedcy rozbijaj bram po bramie i narasta chaos
ogarniajcy to, co z kadym uderzeniem coraz mniej jest
miastem, a coraz bardziej zwaem gruzw, ktre opadaj pod
ciosami barbarzycw, jak krople zastygego w ld deszczu.
Czy da si ten proces odwrci? Mgby tego dokona
kto, kto ma tak ogromn si oddziaywania, e jest w stanie
narzuci form, spowodowa, e ludzie zaczn j przyjmowa,
kto napeni ich ciaa dusz i yciem. I sprawi, e zostan
zespoleni w jedno. Tak powstanie krlestwo.
...i potga i chwaa na wieki.
Przewalia si fala modlitewnej frazy przy aplauzie jaskek, ktre towarzyszyy jej jak mewy okrajce minarety
Istambuu, a ja wci mylaem o Warszawie, o ludziach
pogronych w katorniczej stagnacji, ktr starali si agodzi

wymylnymi zabawkami, cho te j tylko potgoway. I


przypomniao mi si zdanie ze wspczesnych Platoskich
Praw:
y moesz jedynie tym, dla czego zgodzisz si umrze. 7
I zrozumiaem, e to, co tak czsto okrelaj mianem
depresji, a co jest udziaem niemal kadego mieszkaca imitacji miast, bo trudno ten bezad, bezwiat warszawski nazwa
miastem, to wanie baho codzienna szara, dla ktrej ani
y, ani umrze nie ma si ochoty, niewarta nawet powicanych jej minut, nie mwic o yciu. Tymczasem tutaj, w
Tuchowie, na witynnym dziedzicu, widziaem ludzi penych energii, cho skupionych, radosnych, acz o powanych
twarzach, bo obcowali z tym, czemu oddaj ycie, z tym, kto,
jak gboko wierzyli, odda ycie za nich. Staem wrd niemiertelnych.
Niemiertelni miertelni, miertelni niemiertelni, yjc
tamtych mierci, a tamtych yciem umierajc. 8
Doszemraby od siebie Heraklit, gdyby zechcia opuci
swj erem, w ktrym schroni si przed znienawidzonym miastem i atrapami ludzi. Gdyby przyszed do Tuchowa, staby si
wiadkiem tego, jak nagle zapada cisza przeplatana jedynie
piskiem jaskek i brzczeniem pszcz, aby po chwili w nagym zrywie fale podobnych mu witych, jedna po drugiej
7

A. M. J-B. R. de Saint-Exupry, Citadelle LXIV.


Sentencja Heraklita przekazana przez Hipolita Rzymskiego (Refutatio omnium
haeresium IX 10, 6, 2-3).

33

34

ruszyy przyj to, co najwitsze, wej w komuni z Bogiem


wcielonym w patek chleba. Widziaby jak wielkie mistyczne
ciao klczy przed centrum wiata-miasta, przed centrum
krlestwa w malutkim Tuchowie, na witynnym pagrku, w
promieniach zachodzcego soca i syszaby przeplatany
nimi jaskczego piewu i dwiczenia pszcz puls rzeczypospolitej.
Nie domyliby si Heraklit klczc w epicentrum pastwa
doskonaego, monarchii jednomylnych poddanych, w ktrej
uczestniczyli z wasnej woli i z wasnej woli przyjmowali jej
formy, z pewnoci nie domyliby si, e to zaledwie czstka
Rzeczypospolitej zwanej Polsk, ktra wrzaskiem swych
najgoniejszych ust i garde gardzi nimi i plwa przy lada okazji wyzywajc od zalepionych prowincjonalnych dewotw
lezcych na pasku lubienego klechy, najjaniejszej Rzeczypospolitej, ktra zza internetowego nika, zza papierowego kubka
kawy, zza kieliszka boole czy innego prociutto wymiewa
cae to prostackie badziewie paszczce si przed trupem na
patyku, festyniarskie konierzyki, biae skarpety zaoone na
religijn obud mamic dzieci fantasmagori raju, a zarazem
straszc piekem i grzechem, wciskajc im durne zakazy i
seksualn ciemnot.
Oto wiadkowie ycia, mwiem sobie, naprzeciw
nieprzeniknionego morza. Na pierwszej linii. My nieliczni,
stoimy tu z naszego wyboru, gdy wybralimy Boga. Nas
nielicznych pord osiadych mieszkacw, ktrzy dzierymy

ciar miasta, smaga zajadle lodowaty wiatr, ktry jak zimny


paszcz opada z gwiazd. 9
Spointowa moje rozwaania Saint-Exupry i na znak pokoju ucisn rk Heraklitowi i umiechn si do babci Marcina.
Powsta ruch piew i rzesze tych nielicznych, dywizja po dywizji, puk po puku, batalion po batalionie ruszyy procesj unoszc proporce, instrumenty i wite figury, dziea wielu bezimiennych rzebiarzy przernych pokole, ktrym towarzyszyli kapani w tiarach, muzyka, dym kadzida i ikona, przewita ikona krlowej wiata i Polski, Matki Boskiej Tuchowskiej z Dziecitkiem. W wietle zachodzcego soca, przy
wtrze pszcz i jaskek, mienice si zotym blaskiem szeregi
jy okra wityni, ktra przypominaa teraz mekkask
al-Kaab.

A. M. J-B. R. de Saint-Exupry, Citadelle XXVIII.

35

36

Pdzilimy do Tarnowa, skd miaem ruszy w drog


powrotn do Warszawy. Chciaem jeszcze obejrze to pikne
polskie miasto spod znaku Leliwy i Brandstaettera. Po drodze
wspominaem szczegy ostatnich dni analizujc sploty wydarze komponujce si w kobierzec, ktry tak cieszy oczy.
Zarazem towarzyszyo mi poczucie, e gdzie tutaj, w trudnym
do sprecyzowania obszarze, mijam granic oddzielajc dwie
rzeczywistoci, ide od zgliszczy wiata. Poczucie to nagle si
wzmogo, nie przechodzc jednak w nostalgi.
Wtedy zobaczyem lisa.
Lis sam w sobie nie jest niczym szczeglnym, zwaszcza,
jeli niedaleko znajduj si lasy. Jednak lis, ktrego ujrzaem,
leciwy i do nieporadny w ruchach, na moich oczach stara
si przykucn przed drzwiami kapliczki stojcej pod niewielk lip przy gwnej szosie na Tarnw. Obserwowaem go
zaledwie przez kilka sekund. Odwracajc wzrok, widziaem
jeszcze, jak siedzi przy biaych drzwiczkach i z zaciekawieniem
przyglda si pdzcym po szosie samochodom.

37

38

A wonderful story bears a title that


fits our case, I think. (...) The figure
in the carpet (...) which starts in the
beginning with a few simple threads,
and goes on gathering more and
more threads and colours until the
end, when the final complete pattern
is revealed. It is formed and woven
as we go, but we can see only the
particular bit that we are weaving at
the moment. Bright threads, black
threads, the good strong threads,
and the tangled broken ones all go
into the making. And so it must be.
Ignacy Jan Paderewski
The Paderewski Memoirs, London 1939, s. 265

39

IRSHfactory2013

You might also like