You are on page 1of 86

Karol Marks i koniec jego systemu

Autor: Eugen von Bhm-Bawerk


Tumaczenie: Marcin Zieliski

Cz ksiki Marksizm. Krytyka, ktr mona naby w formie elektronicznej lub


drukowanej
Tumaczenie, redakcja i przygotowanie do druku eseju Bhm-Bawerka
kosztowao okoo 5 tysicy zotych. Dziki Twojemu wsparciu bdziemy mogli
szerzej udostpnia najlepsze ekonomiczne teksty przeka darowizn na
Instytut Misesa.

UWAGI WSTPNE1
Jako autor Karol Marks by czowiekiem do pozazdroszczenia szczliwym. Nikt
nie zamierza twierdzi, e jego dzieo naley do lektur przystpnych i atwych do
zrozumienia. W wypadku innych ksiek nawet duo mniejszy balast zawiej
dialektyki i nucych, operujcych matematycznym rusztowaniem dedukcji byby
dla szerszej publiki przeszkod nie do pokonania. Mimo to Marks sta si
apostoem w szerokich krgach i to wanie tych, o ktrych nie mona
powiedzie, e pasjonuj si trudnymi lekturami. Przy czym jego dialektyczne
argumentacje nie wyrniaj si powalajc na kolana si i jasnoci. Wrcz
przeciwnie. Ludzie, ktrzy nale do grona najpowaniejszych
i najdostojniejszych koryfeuszy naszej nauki, jak Karl Knies, od razu wysuwali,
w istocie niezbyt atwy do przyjcia i wsparty skomplikowanymi argumentami,
zarzut, e doktryna Marksa ju w swych podstawach obarczona jest wszelkiego
rodzaju oczywistymi sprzecznociami. A zatem wydawao si bardzo
prawdopodobne, e Marks nigdzie nie zdobdzie czytelnikw: ani wrd szerokich
mas, poniewa te nie rozumiej skomplikowanej dialektyki, ani wrd
naukowcw, ktrzy j rozumiej, lecz dobrze orientuj si w jej sabociach.
Stao si jednak zupenie inaczej.

1
Tumaczenie na jzyk polski na podstawie: E. von Bhm-Bawerk, Zum Abschlu des
Marxschen Systems, [w:] Staatswissenschaftliche Arbeiten. Festgaben fr Karl Knies,
red. O. von Boenigk, Berlin 1896. Pomocniczo korzystano rwnie z angielskiego
przekadu: Karl Marx and the Close of His System: A Criticism, tum. A.M. Macdonald,
London 1898.
Marksowi w zdobyciu wpywu nie przeszkodzio rwnie to, e za jego ycia
wydano ledwie zrby jego dziea. Zazwyczaj i nie bez racji jest si
szczeglnie sceptycznym wanie wobec wyizolowanych pierwszych tomw
nowego systemu. W oglnych czciach poszczeglne zasady mog jeszcze by
wspaniale wyoone, ale to, czy istotnie s one tak przekonujce, jak twierdzi
autor, wychodzi dopiero przy rozbudowie systemu, kiedy konfrontuje si je
z faktami. W historii nauki nierzadko si zdarzao, e po obiecujcym i ambitnym
pierwszym tomie nie pojawi si rwnie dobry tom drugi, mimo dobrego zdrowia
i nastroju autora, a to dlatego e nowe idee nie zdoay przej pomylnie
konfrontacji z faktami w oczach samego dokadnie si im przygldajcego
twrcy. Karol Marks podobnego sceptycyzmu nigdy nie dowiadczy. Rzesze jego
zwolennikw udzieliy mu ju na podstawie pierwszego tomu ogromnego kredytu
zaufania co do zawartoci nastpnych, nienapisanych jeszcze tomw systemu.
W jednym wypadku ta wiara na kredyt zostaa wystawiona na szczeglnie
cik prb. W pierwszym tomie Marks naucza, e warto wszystkich towarw
wywodzi si z uprzedmiotowionej w nich pracy, e w wietle tego prawa
wartoci towary musz by wymieniane w stosunku do uprzedmiotowionej
w nich pracy. A zatem zysk przypadajcy kapitalistom albo warto dodatkowa
jest owocem stosowanego wobec robotnikw wyzysku, jednake ilo wartoci
dodatkowej nie jest proporcjonalna do wielkoci caego zastosowanego przez
kapitalistw kapitau, tylko do wielkoci kapitau zmiennego, czyli
przeznaczanego na pace, podczas gdy przeznaczony na zakup rodkw produkcji
kapita stay nie moe tworzy wartoci dodatkowej. W istocie jednak zysk
z kapitau jest proporcjonalny do caoci zainwestowanego kapitau i gwnie
z tego powodu towary nie s wymieniane w stosunku do uprzedmiotowionej
w nich pracy. A zatem mamy tutaj sprzeczno midzy systemem a faktami,
ktrej najwyraniej nie mona wyjani w zadowalajcy sposb. Ta sprzeczno
nie uchodzi uwadze samego Karola Marksa: rzuca si w oczy, e prawo to
przeczy wszelkiemu dowiadczeniu opartemu na zewntrznej obserwacji (t. I, s.
360)2. Ale dalej owiadcza on, e sprzeczno jest tylko pozorna, a jej
rozwizanie wymaga wielu ogniw porednich, czego perspektyw pozostawia na
pniejsze tomy (t. I, s. 360, 666). Uczeni krytycy uwaali, e Marks nigdy nie

2
* Polskie tumaczenia cytatw z Kapitau Marksa pochodz z: K. Marks, Kapita. Krytyka
ekonomii politycznej, t. I, tum. E. Lipiski i J. Maliniak, Warszawa 1968 [t. I]; K.
Marks, Kapita. Krytyka ekonomii politycznej, t. II, tum. J. Maliniak, Warszawa 1977 [t.
II]; K. Marks, Kapita. Krytyka ekonomii politycznej, t. III, cz. 1, tum. E. Lipiski,
Warszawa 1983 [t. III, cz. 1]. S to odpowiednio tomy 23, 24 i 25 (1 cz) Dzie K.
Marksa i F. Engelsa. Przypisy oznaczone gwiazdk pochodz od tumacza.
dotrzyma tej obietnicy, poniewa owa sprzeczno jest nierozwizywalna, na co
poszukiwali jednoznacznego dowodu. Ale na zwolennikach Marksa nie robio to
wraenia sama obietnica Marksa przemawiaa do nich bardziej ni wszystkie
logiczne kontrargumenty.
Napicie wzroso, kiedy w wydanym ju po mierci mistrza drugim tomie
jego dziea nie znalazo si zapowiedziane rozwizanie, ktrego opublikowanie
przesunito na tom trzeci, ani bodaj najskromniejsza poszlaka, w jakim kierunku
Marks tego rozwizania bdzie szuka. Przedmowa wydawcy, Fryderyka Engelsa,
zawieraa za to z jednej strony pewn zapowied, e w manuskryptach Marksa
rozwizanie si znajduje, a z drugiej wyzwanie rzucone zwolennikom
Rodbertusa, rywala Marksa, by przed ukazaniem si trzeciego tomu na wasn
rk poszukali rozwizania problemu, w jaki sposb moe i musi ksztatowa si
jednakowa przecitna [stopa] zysku nie tylko bez naruszenia prawa wartoci,
lecz wanie na podstawie tego prawa (t. II, s. 31).
Uwaam to za jeden z najwietniejszych hodw, jakie mona byo zoy
Marksowi jako mylicielowi, e tak licznie podjto to wyzwanie i e podjy je
krgi o wiele szersze od tych, do ktrych byo ono pierwotnie skierowane. Nie
tylko zwolennicy Rodbertusa, lecz take ludzie z obozu Marksa, a nawet
ekonomici, ktrzy nie sympatyzowali z adn z tych dwch grup
i prawdopodobnie przez samego Marksa zostaliby uznani za ekonomistw
wulgarnych, stanli do wycigu o spenetrowanie tej znajdujcej si w myli
Marksa tajemnicy. Od 1885 roku, kiedy wydano tom drugi, do 1894 roku, kiedy
pojawi si tom trzeci, trwa konkurs majcy na celu rozwizanie problemu
przecitnej stopy zysku i jej zwizku z prawem wartoci3. Oczywicie Engels

3
Za wyliczeniem A. Lorii (Lopera postuma di Carlo Marx, Nuova Antologia, I, luty
1895, s. 18), ktre zawiera take nieznane mi artykuy, doszedem do nastpujcej listy:
W. Lexis, Die Marxsche Kapitaltheorie[recenzja], Jahrbcher fr Nationalkonomie und
Statistik, druga seria, XI, nr 5, 1885; C. Schmidt, Die Durchschnittsprofitrate auf
Grundlage des Marxschen Wertgesetzes, Stuttgart 1889; E. von Bhm-Bawerk,Schmidt,
Dr. Conrad, Die Durchschnittsprofitrate auf Grundlage des Marxschen Wertgesetzes
[recenzja], Zeitschrift fr die gesamte Staatswissenschaft, XLVI, nr 3, 1890; A.
Loria, Die Durchschnittsprofitrate auf Grundlage des Marxschen Wertgesetzes. Von Dr.
Conrad Schmidt. Stuttgart 1889 [recenzja], Jahrbcher fr Nationalkonomie und
Statistik, druga seria, XX, nr 3, 1890; G.C. Stiebeling, Das Werthgesetz und die Profit-
Rate, New York 1890; J. Wolf, Das Rtsel der Durchschnittsprofitrate bei Marx,
Jahrbcher fr Nationalkonomie und Statistik, trzecia seria, II, nr 3, 1891; C.
Schmidt, Die Durchschnittsprofitrate und das Marxsche Wertgesetz, Die Neue Zeit, nr 3
i 4, 1892/1893; H. Land, Mehrwerth und Profit. Ein konomischer Versuch, Die Neue
Zeit, nr 19 i 20, 1892/1893; P. Fireman, Kritik der Marxschen Werttheorie, Jahrbcher
fr Nationalkonomie und Statistik, druga seria, III, nr 6, 1892; a take P. Lafargue, R.
Soldi, F. Coletti i A. Graziadei w Critica Sociale od czerwca do listopada 1894.
w przedmowie do tomu trzeciego zawyrokowa, e aden z uczestnikw nie
zasuy na nagrod.
Wraz z pojawieniem si dugo oczekiwanego tomu kocowego sprawa
wesza w decydujc faz. O samej obietnicy rozwizania kady mg myle, co
chcia. Obietnice s w pewnym sensie niewspmierne do argumentw.
Zwolennicy Marksa nie musieli przecie uznawa udanych prb obalenia obcych
rozwiza, nawet jeli zdaniem ich autorw przedstawiane byy w duchu teorii
Marksa, zawsze bowiem mogli si powoa na zudne podobiestwo do
obiecanego oryginau. Teraz jednak orygina wreszcie ujrza wiato dzienne,
przyczyniajc si po trzydziestu latach sporu do powstania niezmiennego
i jasno zarysowanego placu boju, na ktrym obie strony, zamiast nieustannie
karmi si nadziej na przysze odkrycia albo zmienia jedn nieautentyczn
wykadni na inn, musz zaj pozycj i stan twardo do walki. Czy Marks
rozwiza problem? Czy jego ukoczony system jest zgodny z faktami, czy nie?
Na dalszych stronach zostanie to zbadane.

ROZDZIA I. TEORIA WARTOCI I WARTOCI DODATKOWEJ


Kamieniami wgielnymi systemu Marksa s jego pojcie wartoci i jego prawo
wartoci. Bez nich niemoliwe byoby, co czsto powtarza sam Marks,
jakiekolwiek naukowe wyjanienie procesw ekonomicznych. Sposb, w jaki
Marks wywodzi swoje pogldy, by wielokrotnie przedstawiany i omawiany. Dla
formalnoci musimy jednak krtko zrekapitulowa najwaniejsze elementy jego
argumentacji.
Marks, prowadzc badania, by trafi na lad [] wartoci (t. I, s. 55),
ogranicza si do towarw, przez ktre naley jednak rozumie nie wszystkie
dobra ekonomiczne, lecz jedynie produkty pracy przeznaczone na rynek4. Marks
rozpoczyna od analizy towaru (t. I, s. 4041). Z jednej strony towar jest pewn
uyteczn rzecz, ktra dziki swoim wasnociom zaspokaja jakie ludzkie
potrzeby i ma warto uytkow, a z drugiej strony jest materialnym nonikiem
wartoci wymiennej. Nastpnie przedstawia analiz tej drugiej cechy towaru:
Warto wymienna wystpuje przede wszystkim jako stosunek
ilociowy, proporcja, w jakiej wartoci uytkowe jednego rodzaju
wymienia si na wartoci uytkowe innego rodzaju stosunek

4
T. I, s. 41, 43, 75, 109 i passim. Zob. rwnie G. Adler, Die Grundlagen der Karl
Marxschen Kritik der bestehenden Volkswirtschaft, Tbingen 1887, s. 210, 213.
zmieniajcy si nieustannie w zalenoci od czasu i miejsca (t. I,
s. 41).
Mogoby si zatem wydawa, e warto wymienna jest czym
przypadkowym. Jednak w wymianie musi by co staego, co Marks prbuje
wyledzi. Czyni to w typowy dla siebie dialektyczny sposb:
Wemy teraz dwa towary, np. pszenic i elazo. Jakikolwiek
bdzie ich stosunek wymienny, zawsze mona go przedstawi za
pomoc rwnania, w ktrym dan ilo pszenicy przyrwnuje si
do pewnej iloci elaza, np. 1 kwarter pszenicy = a cetnarom
elaza. C mwi to rwnanie? e w dwch rnych rzeczach,
w kwarterze pszenicy i w a cetnarach elaza, tkwi co wsplnego
o tej samej wielkoci. Obie rzeczy rwnaj si wic jakiej
trzeciej, ktra sama w sobie nie jest ani jedn, ani drug. Kada
z nich jako warto wymienna musi wic da si sprowadzi
do tej trzeciej. []
To wsplne nie moe by geometryczn, fizyczn, chemiczn ani
adn inn przyrodzon wasnoci towarw. Cielesne wasnoci
towarw o tyle tylko wchodz w ogle w rachub, o ile czyni
towary uytecznymi, a wic czyni je wartociami uytkowymi.
Z drugiej za strony jest rzecz oczywist, e stosunek wymienny
towarw polega wanie na abstrahowaniu od ich wartoci
uytkowych. W obrbie tego stosunku jedna warto uytkowa
ma takie samo znaczenie, co kada inna, jeeli tylko istnieje
w odpowiedniej proporcji. Albo jak mwi stary Barbon:
Jeden rodzaj towaru jest rwnie dobry jak drugi, jeeli ich
warto wymienna ma tak sam wielko. Nie ma tu adnej
rnicy ani monoci rozrnienia midzy rzeczami o rwnej
wartoci wymiennej.
Jako wartoci uytkowe towary rni si przede wszystkim
jakoci, jako wartoci wymienne mog rni si tylko iloci,
nie zawieraj wic ani atomu wartoci uytkowej.
Jeeli wic pominiemy warto uytkow cia towarw, pozostaje
im tylko jedna wasno ta mianowicie, e s produktami
pracy. Jednake i sam produkt pracy uleg oto niepostrzeenie
przeistoczeniu. Jeeli abstrahujemy od jego wartoci uytkowej,
abstrahujemy te od jego cielesnych skadnikw i ksztatw, ktre
czyni ze warto uytkow. Nie jest on ju stoem, domem,
przdz czy jakkolwiek inn rzecz uyteczn. Zniky wszystkie
jego zmysowe przymioty. Nie jest on ju take produktem pracy
stolarza, murarza, przdzarza ani jakiejkolwiek innej okrelonej
pracy produkcyjnej. Wraz z uytecznym charakterem produktw
pracy znika uyteczny charakter reprezentowanych przez nie
prac, znikaj wic take rne konkretne postacie tych prac;
prace te nie rni si ju od siebie, lecz s wszystkie
sprowadzone do jednakowej pracy ludzkiej, do abstrakcyjnie
ludzkiej pracy.
Rozpatrzmy teraz to residuum [reszt] produktw pracy.
Pozostaa z nich tylko owa widmowa przedmiotowo, czyste
skrzepy niezrnicowanej pracy ludzkiej, czyli wydatkowanej
ludzkiej siy roboczej, bez wzgldu na form jej wydatkowania.
Rzeczy te wyraaj ju tylko to, e przy wytwarzaniu ich zostaa
wydatkowana ludzka sia robocza, e jest w nich nagromadzona
praca ludzka. Jako krysztay tej wsplnej im substancji spoecznej
s one wartociami wartociami towarw (t. I, s. 4143).
Tym oto sposobem pojcie wartoci zostaje odkryte i okrelone. W swojej
dialektycznej formie nie jest ona identyczna z wartoci wymienn, cho
pozostaje z ni, jak ju teraz chciabym stwierdzi, w najgbszym
i nierozerwalnym zwizku. Jest to swego rodzaju pojciowy destylat wartoci
wymiennej albo, uywajc sw Marksa, to wsplne, co znajduje wyraz
w stosunku wymiennym, czyli w wartoci wymiennej towarw, a przedstawienie
rzeczy w sposb odwrotny doprowadzi nas do wartoci wymiennej jako
koniecznego sposobu wyraania czy te formy przejawiania si wartoci (t. I, s.
43).
Od okrelenia pojcia wartoci Marks przechodzi do wyoenia jej iloci
i wielkoci. Poniewa praca stanowi substancj wartoci, to w konsekwencji take
wielko wartoci wszystkich dbr bdzie zawart w nich iloci pracy, tj. bdzie
mierzona czasem pracy. Ale nie indywidualnym czasem pracy, jaki jednostka
przypadkowo potrzebowaa, by wytworzy dane dobro, tylko spoecznie
niezbdnym czasem pracy, ktry Marks definiuje jako czas pracy potrzebny do
wytworzenia jakiej wartoci uytkowej w istniejcych spoecznie normalnych
warunkach produkcji i przy spoecznie przecitnym stopniu umiejtnoci
i intensywnoci pracy (t. I s. 44). Dalej za pisze:
Tylko ilo spoecznie niezbdnej pracy, czyli czas pracy
spoecznie niezbdny do wytworzenia jakiej wartoci uytkowej,
okrela wielko jej wartoci. Poszczeglny towar gra tu w ogle
tylko rol przecitnego egzemplarza swego rodzaju. Towary,
w ktrych zawarte s jednakowe iloci pracy, czyli takie towary,
ktre mona wytworzy w cigu takiego samego czasu pracy,
maj dlatego takie same wielkoci wartoci. Wartoci dwch
towarw tak si maj do siebie, jak czasy pracy niezbdne do ich
wytworzenia. Jako wartoci wszystkie towary s tylko
okrelonymi ilociami zakrzepego czasu pracy (t. I, s. 4445).
Nastpnie wyprowadzane jest wielkie prawo wartoci na podstawie
immanentnych praw wymiany towarw (t. I, s. 182, 192), ktre to prawo
wartoci rzdzi stosunkami wymiennymi. Prawo to gosi, jak wymaga tego
konsekwencja, e towary s wymieniane w stosunku do uprzedmiotowionego
w nich, spoecznie niezbdnego przecitnego czasu pracy (np. t. I, s. 86). Inne
formy wyraenia tego samego prawa gosz, e towary sprzedawane s wedug
ich wartoci (np. t. I, s. 183, 225; t. III, cz. 1, s. 282) albo e wymienia si
ekwiwalent na ekwiwalent (np. t. I, s. 192, 225). Co prawda w pojedynczych
przypadkach, w zalenoci od chwilowych waha popytu i poday, zdarzaj si
ceny wysze lub nisze od wartoci wynikajcej z pracy, jednak te wahania cen
rynkowych [] rwnowa si, znosz si wzajemnie i same sprowadzaj si do
ceny przecitnej jako wewntrznej ich reguy (t. I, s. 192, przyp. 37). Natomiast
w dugim okresie w przypadkowych i wci zmieniajcych si stosunkach
wymiany [] czas spoecznie niezbdny [] zawsze daje o sobie gwatownie zna
jako regulujce prawo przyrody (t. I, s. 86). Marks mwi w tym kontekcie
o wiecznych prawach wymiany towarowej (t. I, 224), zasadzie racjonalnej
i naturalnym prawie [] rwnowagi (t. III, cz. 1, s. 282). Chocia, jak ju
wspomniano, zdarzaj si sytuacje, kiedy towary wymieniane s po cenach
odbiegajcych od ich wartoci, to naley je traktowa jako w stosunku do tej
reguy przypadkowe (t. I, s. 192, przyp. 37), gdy wszelkie odchylenia powinno
si uzna za naruszenie prawa wymiany towarw (t. I, s. 183).
Na tych podstawach teorii wartoci Marks buduje drug cz swojego
aparatu naukowego synn doktryn wartoci dodatkowej. Bada on rda
zysku, ktry kapitalici otrzymuj ze swojego kapitau. Kapitalici przeznaczaj
okrelon kwot pienidzy, zamieniajc j na towary, a nastpnie przeksztacajc
w ramach procesu produkcji albo bez jego udziau w kwot wysz od
pierwotnej. Skd bierze si ta nadwyka, ten wzrost kwoty w porwnaniu z sum
wydan na pocztku? Skd bierze si, jak okrela to Marks, warto
dodatkowa?5
Marks w typowy dla siebie dialektyczny sposb rozgranicza warunki
zagadnienia. Najpierw wywodzi, e warto dodatkowa nie moe wynika z tego,
e kapitalista jako nabywca towarw kupuje towary regularnie poniej ich
wartoci, ani te z tego, e jako sprzedawca sprzedaje je zazwyczaj powyej ich
wartoci. Problem przedstawia si wobec tego tak: Nasz posiadacz pienidza []
musi nabywa towary wedug ich wartoci, musi je sprzedawa wedug ich
wartoci, a mimo to musi w wyniku procesu wydobywa z cyrkulacji wicej
wartoci, ni do niej wrzuci. [] Oto warunki zagadnienia. Hic Rhodus, hic
salta! (t. I, s. 192193).
Rozwizanie Marks znajduje w tym, e istnieje towar, ktrego warto
uytkowa ma t szczegln waciwo, i jest rdem wartoci wymiennej. Tym
towarem jest zdolno do pracy albo sia robocza. w towar oferowany jest na
rynku przy spenieniu podwjnego warunku: e robotnik jest osobicie wolny
w przeciwnym razie nie oferowano by na sprzeda jego siy roboczej, tylko ca
osob jako niewolnika i e robotnik pozbawiony jest wszelkich rzeczy
niezbdnych do urzeczywistnienia jego siy roboczej (t. I, s. 195), inaczej
preferowaby on produkcj na wasn rk i przedkada sprzeda wyrobw nad
sprzeda swojej pracy. Poprzez uczestnictwo w wymianie siy roboczej kapitalista
uzyskuje warto dodatkow w nastpujcy sposb: warto siy roboczej jako
towaru jest ustalana tak samo jak warto kadego innego towaru, czyli przez
czas pracy potrzebny do jego reprodukcji w tym wypadku przez czas pracy
potrzebny do wytworzenia rodkw utrzymania niezbdnych robotnikowi do
ycia.
Jeli przykadowo do wytworzenia niezbdnych rodkw utrzymania na
jeden dzie potrzeba 6 godzin i, jak zakadamy, ten sam czas pracy
uprzedmiotowiony jest w 3 szylingach, to si robocz na jeden dzie mona
kupi za 3 szylingi. Jeli kapitalista zdecyduje si j zakupi, to jej warto
uytkowa bdzie nalee do niego. Korzysta on z wartoci uytkowej siy
roboczej, kac robotnikowi dla siebie pracowa. Gdyby jednak kaza robotnikowi
pracowa dziennie tylko tyle godzin, ile jest uprzedmiotowione w jego sile

5
Wyczerpujc krytyk tej czci doktryny Marksa przedstawiem w innym miejscu: E.
von Bhm-Bawerk, Kapita i zysk z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji zysku
z kapitau, t. II, tum. pod red. W. Zawadzkiego, Warszawa 1925, rozdz. XII (Teorja
wyzysku). Tutaj z uwagi na inny cel pracy krytyk t przedstawi w formie skrconej.
roboczej i ile musi przy jej zakupie opaci, to warto dodatkowa nigdy by nie
powstaa. Szeciogodzinna praca nie moe w wietle takiego zaoenia nada
produktowi, w ktrym jest uprzedmiotowiona, wartoci wikszej od 3 szylingw,
a tyle stanowi paca przekazana przez kapitalist. Jednak kapitalici w ten sposb
nie postpuj. Jeli kupuj si robocz za pewn cen, ktra odpowiada tylko
szeciogodzinnemu czasowi pracy, daj od robotnika, by pracowa przez cay
dzie. Przez to kapitalista paci za mniejsz liczb godzin pracy, ni jest
zawartych w produkcie, ktry powstaje w cigu dnia, a zatem w produkt ma
wiksz warto ni przekazana robotnikowi paca a rnica to warto
dodatkowa, ktra przypada kapitalicie.
Przykad. Zamy, e robotnik jest w stanie w cigu 6 godzin przeksztaci
10 funtw baweny w przdz. Przyjmijmy rwnie, e do wyprodukowania tej
baweny potrzeba byo 20 godzin pracy, a zatem jej warto wynosi 10
szylingw. Zamy ponadto, e przdzarz zuywa w cigu szeciogodzinnej
pracy narzdzia odpowiadajce czterogodzinnej pracy, a zatem wartoci
wynoszcej 2 szylingi tak wic zsumowana warto rodkw produkcji
zuytych w procesie przdzenia wynosi 12 szylingw i odpowiada 24 godzinom
pracy. Proces przdzenia baweny wsysa kolejne 6 godzin pracy. Zatem gotowa
przdza jest w caoci produktem 30 godzin pracy, a wic ma warto 15
szylingw. Przy zaoeniu, e kapitalista kae wynajtemu robotnikowi pracowa
jedynie 6 godzin dziennie, wytworzenie przdzy kosztuje go rwne 15 szylingw:
bawena kosztowaa 10 szylingw, zuyte narzdzia 2 szylingi, a paca 3
szylingi. Nie pojawia si zatem warto dodatkowa.
Cakiem inaczej jest, kiedy kapitalista kae robotnikowi pracowa 12
godzin. Przez 12 godzin robotnik przerobi 20 funtw baweny, w ktrych
uprzedmiotowionych jest 40 godzin pracy i ktrych warto wynosi 20 szylingw,
zuywa przy tym narzdzia bdce produktem 8 godzin pracy o wartoci 4
szylingw. Wnosi jednak 12 godzin pracy, a zatem tworzy now warto rwn 6
szylingom. Bilans przedstawia si nastpujco: przdza wytworzona w cigu dnia
kosztowaa w sumie 60 godzin pracy i ma warto 30 szylingw, wydatki
kapitalisty wyniosy 20 szylingw za bawen, 4 szylingi za zuycie narzdzi i 3
szylingi za pac, czyli tylko 27 szylingw, reszta to warto dodatkowa rwna
3 szylingom.
Wedug Marksa warto dodatkowa jest skutkiem tego, e kapitalista nie
paci robotnikowi za cz dnia, przez ktry nakazuje mu dla siebie pracowa.
Dzie pracy robotnika mona podzieli na dwa okresy. W pierwszym okresie
przez niezbdny czas pracy robotnik wytwarza rodki niezbdne do
utrzymania go przy yciu albo te warto odpowiadajc tym rodkom. Za t
cz dnia pracy otrzymuje on ekwiwalent w postaci pacy. W drugim okresie
przez dodatkowy czas pracy jest on wyzyskiwany, wytwarza warto
dodatkow, nie otrzymujc za to adnego ekwiwalentu (t. I, s. 245251).
Wszelka warto dodatkowa [] jest w substancji swej materializacj
nieopaconego czasu pracy (t. I, s. 633).
Bardzo wane i charakterystyczne dla systemu Marksa s nastpujce
definicje wielkoci wartoci dodatkowej. Wielko wartoci dodatkowej mona
przedstawi w relacji do innych wielkoci. Powstae relacje i stosunki naley cile
rozgraniczy.
Przede wszystkim w ramach kapitau, ktry suy kapitalicie do
zawaszczania wartoci dodatkowej, naley wyodrbni dwie skadowe, ktrych
rola w powstawaniu wartoci dodatkowej jest cakowicie rna. Prawdziwie now
warto dodatkow tworzy tylko ywa praca, ktr kapitalista nakazuje wykona
robotnikowi, podczas gdy warto zuytych rodkw produkcji zostaje po prostu
zachowana; pojawia si ona w wartoci produktu w zmienionej formie, lecz nie
tworzy wartoci dodatkowej. Cz kapitau, ktra przeksztaca si w rodki
produkcji, tzn. w materiay surowe, materiay pomocnicze i rodki pracy, nie
zmienia swojej wartoci w procesie produkcji t cz Marks nazywa
kapitaem staym. Cz kapitau, ktra przeksztacia si w si robocz,
zmienia sw warto w procesie produkcji. Odtwarza swj wasny ekwiwalent,
a ponadto stwarza pewn nadwyk, czyli wanie warto dodatkow. Dlatego
Marks nazywa j zmienn czci kapitau albo kapitaem zmiennym (t. I, s.
242243). Stosunek wartoci dodatkowej do wyoonej zmiennej czci kapitau,
w ktrej warto ta si pomnaa, Marks nazywa stop wartoci dodatkowej.
Ten stosunek jest tosamy ze stosunkiem dodatkowego czasu pracy do
niezbdnego czasu pracy i dla Marksa jest to cisy wyraz stopnia wyzysku siy
roboczej przez kapita (t. I, s. 252). Jeli przykadowo niezbdny czas pracy,
podczas ktrego robotnik wytwarza warto swojej dziennej pacy rwnej 3
szylingom, wynosi 6 godzin, a w rzeczywistoci w robotnik pracuje w cigu dnia
przez 12 godzin, to przez kolejne 6 godzin, czyli dodatkowy czas pracy, wytwarza
on warto wynoszc rwnie 3 szylingi. Zatem warto dodatkowa wynosi
dokadnie tyle, ile kapita zmienny przeznaczony na pace, czyli stopa wartoci
dodatkowej rwna jest 100 procent.
Zupenie osobnym zagadnieniem jest stopa zysku. Kapitalista wylicza
warto dodatkow, ktr zawaszcza, nie na podstawie kapitau zmiennego, lecz
na podstawie caego wykorzystywanego przez siebie kapitau. Jeli kapita stay
wynosi przykadowo 410 funtw szterlingw, a kapita zmienny 90 funtw
szterlingw i tyle samo wynosi warto dodatkowa, to stopa wartoci dodatkowej
wynosi, tak jak w powyszym przykadzie, 100 procent, ale stopa zysku tylko 18
procent, gdy zysk z zainwestowanego kapitau o wartoci 500 funtw
szterlingw wynosi 90 funtw szterlingw.
Tym bardziej oczywiste staje si teraz to, e dana stopa wartoci
dodatkowej moe, a nawet musi prowadzi do rnych stp zysku, w zalenoci
od struktury kapitau: stopa zysku jest tym wysza, im wiksza jest cz
kapitau zmiennego, a mniejsza staego ta druga nie wnosi nic do powstania
wartoci dodatkowej, cho powiksza baz, w stosunku do ktrej oblicza si
zysk, ktry stanowi warto dodatkowa okrelana wycznie przez wielko
kapitau zmiennego. Gdyby na przykad (co w rzeczywistoci jest waciwie
niemoliwie) kapita stay by aden, kapita zmienny rwna si 50 funtom
szterlingom i zgodnie z powyszym zaoeniem stopa wartoci dodatkowej
wynosia 100 procent, to uzyskana warto dodatkowa wyniosaby 50 funtw
szterlingw. W takiej sytuacji stopa zysku, wyliczana w stosunku do caoci
kapitau, wyniosaby 100 procent. Gdyby natomiast cao kapitau skadaa si
w stosunku 4:1 z kapitau staego i zmiennego (innymi sowy, gdyby kapita stay
wynosi 200 funtw szterlingw, a kapita zmienny 50 funtw szterlingw), to
warto dodatkowa, wytworzona przez stop wartoci dodatkowej rwn 100
procent, wyniosaby 50 funtw szterlingw, a stopa zysku wyliczona w stosunku
do caoci zainwestowanego kapitau o wartoci 250 funtw szterlingw
rwnaaby si 20 procent. Gdyby w kocu stosunek ten wynosi 9:1, czyli kapita
stay by rwny 450 funtom szterlingom, a kapita zmienny 50 funtom
szterlingom, to wtedy warto dodatkow w wysokoci 50 funtw szterlingw
naleaoby odnie do kapitau cakowitego w wysokoci 500 funtw szterlingw,
co oznacza, e stopa zysku wyniosaby tylko 10 procent.
Prowadzi to do bardzo interesujcych i majcych doniose znaczenie
konsekwencji, a w dalszej kolejnoci do nowego etapu systemu Marksa,
najwaniejszej nowostki tomu trzeciego.

ROZDZIA II. TEORIA PRZECITNEJ STOPY ZYSKU I CEN PRODUKCJI


Konsekwencje s nastpujce: W rnych gaziach produkcji z przyczyn
technicznych rny jest skad organiczny kapitaw (t. III, cz. 1, s. 213).
W rnych branach, wymagajcych rnego rodzaju rozwiza technicznych,
podczas dnia pracy przetwarza si rne iloci surowcw, a nawet jeli
rozwizania s takie same, a iloci surowcw podobne, to ich warto moe by
bardzo rna, jak w przypadku miedzi i elaza wykorzystywanych w przemyle
metalowym. Wreszcie rna moe by liczba i warto wyposaenia fabrycznego,
narzdzi i maszyn przypadajcych na zatrudnionego robotnika. Wszystkie te
rnice, poza rzadkimi wyjtkami, kiedy akurat si kompensuj, prowadzi
musz do rnego stosunku kapitau staego, zainwestowanego w rodki
produkcji, do kapitau zmiennego, wydatkowanego na zakup siy roboczej. Kada
ga produkcji w gospodarce narodowej cechuje si wobec tego szczeglnym
skadem organicznym zainwestowanego w niej kapitau. W wietle
wczeniejszych rozwaa przy tej samej stopie wartoci dodatkowej w rnych
gaziach produkcji rna musi by stopa zysku, skoro jak Marks cigle
zakada towary wymieniane s wedug ich wartoci, tudzie w stosunku do
uprzedmiotowionej w nich pracy.
Tutaj teoria Marksa natrafia na gony problem, tak trudny do ominicia
i stanowicy najwaniejszy punkt sporny w literaturze marksistowskiej ostatniej
dekady. Z jego teorii wynika, e kapitay o jednakowej wielkoci, ale o rnym
skadzie organicznym powinny przynosi rny zysk. W rzeczywistoci jednak
obowizuje prawo, e kapitay o takiej samej wielkoci przynosz taki sam zysk,
bez wzgldu na rnice w ich skadzie organicznym. Marks wyjania t
sprzeczno nastpujco:
Wykazalimy tedy, co nastpuje: w rnych gaziach przemysu,
stosownie do rnego skadu organicznego ich kapitaw, a take
we wskazanych przez nas granicach stosownie do rnego
czasu obrotu tych kapitaw, istniej rne stopy zysku; wobec
tego, przy jednakowej nawet stopie wartoci dodatkowej, tylko do
kapitaw o jednakowym skadzie organicznym gdy czasy
obrotu s jednakowe stosuje si (w oglnej tendencji) prawo,
w myl ktrego zyski maj si do siebie tak jak wielkoci tych
kapitaw, a wic jednakowe kapitay przynosz w jednakowych
czasach jednakowe zyski. Wywody nasze s suszne, jeeli
opieraj si na zaoeniu, ktre w ogle byo dotychczas podstaw
naszych rozwaa: e towary sprzedaje si wedug ich wartoci.
Z drugiej strony nie ulega wtpliwoci, e w rzeczywistoci
jeeli pomin nieistotne, przypadkowe i wzajemnie wyrwnujce
si rnice w stopie zysku nie ma i by nie moe rnych
przecitnych stp zysku w rnych gaziach przemysu, gdy
musiaoby to obali cay system produkcji kapitalistycznej. Tote
wydaje si, e teorii wartoci nie mona tu pogodzi
z rzeczywistym ruchem, nie mona pogodzi z rzeczywistymi
zjawiskami produkcji, i dlatego naley w ogle zrezygnowa ze
zrozumienia tych zjawisk (t. III, cz. 1, s. 230231).
Jak prbuje rozwiza t sprzeczno Marks? W swoim rozwizaniu
rezygnuje z zaoenia, od ktrego do tej pory zawsze wychodzi, mianowicie e
towary sprzedaje si wedug ich wartoci. W tym miejscu zaoenie to
zwyczajnie porzuca. Pniej osdzimy krytycznym okiem, co oznacza to dla jego
systemu. Tymczasem dokocz podsumowanie jego toku mylenia, przytaczajc
w tym celu jeden z jego tabelarycznych przykadw.
W tym przykadzie Marks porwnuje pi rnych sfer produkcji,
cechujcych si rnym skadem organicznym zainwestowanych kapitaw,
pierwotnie w oparciu o dotychczasowe zaoenie, e towary wymieniane s
wedug ich wartoci. Tabela 1 przedstawia konsekwencje tego zaoenia, przy
czym c oznacza kapita stay, a v to kapita zmienny. Zamy rwnie (za
Marksem), uwzgldniajc rnorodno prawdziwego wiata, i wykorzystywane
kapitay stae zuywaj si w rnym tempie, co oznacza, e tylko cz kapitau
staego, na dodatek rna w rnych sferach produkcji, jest w cigu roku
zuywana. Na warto produktu naturalnie przekada si tylko zuyta cz
kapitau staego zuyte c podczas gdy przy obliczaniu stopy zysku bierze si
pod uwag cao zastosowanego c.

Tabela 1

Ka Stopa Wart S Z W
pitay wartoci o topa uytec arto
(stay + dodatkowej dodatkowa zysku towarw
zmienny)

I 80c 100% 20 2 5 90
+ 20v 0% 0

I 70c 100% 30 3 5 11
I + 30v 0% 1 1

I 60c 100% 40 4 5 13
II + 40v 0% 1 1

I 85c 100% 15 1 4 70
V + 15v 5% 0

V 95c 100% 5 5 1 20
+ 5v % 0

Jak moemy zobaczy w tabeli 1, w rnych sferach produkcji, przy


jednakowym wyzysku siy roboczej, stopy zysku okazuj si bardzo rne
z powodu rnego skadu organicznego kapitaw. Mona jednak na te same
fakty i dane spojrze z innej perspektywy:
czna suma kapitaw ulokowanych w tych piciu sferach = 500;
czna suma wytworzonej przez nie wartoci dodatkowej = 110;
czna warto wytworzonych przez nie towarw = 610.
Potraktujmy sum 500 jako jeden czny kapita i uznajmy, e
kapitay IV stanowi tylko rne jego czci (jak si to np.
dzieje w fabryce wyrobw bawenianych, gdzie w poszczeglnych
oddziaach w grplarni, w oddziale niedoprzdw, w oddziale
przdzalniczym i w tkalni stosunek kapitau zmiennego do
staego jest rny, a przecitny stosunek dla caej fabryki trzeba
dopiero obliczy); przecitny skad kapitau rwnajcego si 500
byby wtedy 390c + 110v, albo w ujciu procentowym 78c + 22v.
Jeeli kady z kapitaw wynoszcych po 100 traktowa bdziemy
tylko jako 1/5 caego kapitau, wwczas ta przecitna, 78c + 22v,
wyraa bdzie jego skad; na kade 100 przypadaaby te
przecitna warto dodatkowa w wysokoci 22; przecitna stopa
zysku wynosiaby zatem 22% (t. III, cz. 1, s. 233).
Po jakich cenach musz by sprzedawane poszczeglne towary, by
w kadym z tych piciu przypadkw kapita przynis t sam przecitn
stop zysku? Pokazuje to nastpna tabela. Wprowadzona zostaje tutaj cena
kosztu. Pod tym pojciem Marks rozumie t cz wartoci towaru, ktra
zastpuje kapitalicie cen zuytych rodkw produkcji i cen zatrudnionej siy
roboczej, ale nie zawiera wartoci dodatkowej ani zysku, a zatem cena kosztu
rwna si sumie v i zuytego c.
Tabela 2

Ka War Z W C C S Odc
pitay to uytec arto ena ena topa hylenie
(stay + dodatkow towar koszt towar zysk ceny od
zmienny a w u w u wartoci
)

I 80 20 5 90 7 92 2 +2
c + 20v 0 0 2%

I 70 30 5 11 8 10 2 8
I c + 30v 1 1 1 3 2%

I 60 40 5 13 9 11 2 18
II c + 40v 1 1 1 3 2%

I 85 15 4 70 5 77 2 +7
V c + 15v 0 5 2%

V 95 5 1 20 1 37 2 + 17
c + 5v 0 5 2%

Wyniki te Marks komentuje nastpujco:


cznie biorc, towary sprzedaje si o 2 + 7 + 17 = 26 powyej
wartoci i o 8 + 18 = 26 poniej wartoci, tak e odchylenia cen
wynike z rwnomiernego podziau wartoci dodatkowej, tj. z tego
e do odpowiednich cen kosztu towarw IV dodano przecitny
zysk wynoszcy 22 na 100 jednostek wyoonego kapitau,
wzajemnie si znosz; w takim samym stosunku, w jakim jedn
cz towarw sprzedaje si poniej ich wartoci, drug cz
sprzedaje si powyej ich wartoci. I jedynie ich sprzeda po tych
wanie cenach umoliwia, e stopa zysku z kapitaw IV wynosi
rwnomiernie 22%, bez wzgldu na rny skad organiczny tych
kapitaw (t. III, cz. 1, s. 236).
Nastpnie Marks stwierdza, e nie jest to hipotetyczne zaoenie, lecz
rzeczywisto. Si sprawcz jest konkurencja. To prawda, e z powodu rnego
skadu organicznego kapitaw stopy zysku istniejce w rnych gaziach
produkcji s pierwotnie bardzo rne, lecz
te rne stopy zysku konkurencja wyrwnuje do oglnej stopy
zysku, ktra jest przecitn tych wszystkich rnych stp. Zysk,
ktry zgodnie z t ogln stop zysku przypada na kapita
okrelonej wielkoci bez wzgldu na organiczny skad tego
kapitau, nazywa si zyskiem przecitnym. Cena towaru,
rwnajca si jego cenie kosztu plus cz przypadajcego na ni
odpowiednio do warunkw obrotu rocznego przecitnego
zysku z kapitau zastosowanego do produkcji towaru (a nie tylko
z kapitau zuytego na jego produkcj), jest cen produkcji
towaru (t. III, cz. 1, s. 237).
Ta cena jest rzeczywicie tosama z natural price (cen naturaln)
u Adama Smitha, z price of production (cen produkcji) u Ricardo i z prix
ncessaire (cen konieczn) u fizjokratw (t. III, cz. 1, s. 299). W istocie
stosunki wymiany pojedynczych towarw nie s ju okrelane przez wartoci
owych towarw, a przez ich ceny produkcji, czyli jak to okrela Marks
wartoci przeksztacaj si w ceny produkcji (np. t. III, cz. 1, s. 296). Warto
i cena produkcji s ze sob tosame z rzadka i w drodze wyjtku, tylko
w wypadku towarw produkowanych przy uyciu kapitau, ktrego skad
organiczny przypadkiem jest identyczny z przecitnym skadem caego kapitau
spoecznego. W pozostaych wypadkach warto i cena produkcji z koniecznoci
s od siebie rne. Marks rozumie to w nastpujcy sposb:
Kapitay, ktre zawieraj procentowo wicej kapitau staego, czyli
mniej kapitau zmiennego, ni zawiera spoecznie przecitny
kapita, nazywamy kapitaami o wyszym skadzie. Na odwrt,
kapitay, w ktrych kapita stay zajmuje stosunkowo mniej
miejsca, kapita zmienny za wicej ni w spoecznie
przecitnym kapitale, nazywamy kapitaami o niszym skadzie (t.
III, cz. 1, s. 246).
A zatem w wypadku wszystkich tych towarw, ktre s wytwarzane
z uyciem kapitau o skadzie wyszym od przecitnego, cena produkcji bdzie
wysza od wartoci, natomiast w przeciwnych wypadkach cena produkcji bdzie
nisza od wartoci. Oznacza to, e te pierwsze towary sprzedawane bd
regularnie i z koniecznoci powyej swojej wartoci, natomiast te drugie poniej
swojej wartoci.
Stosunek pojedynczego kapitalisty do caej wartoci dodatkowej
wytworzonej w spoeczestwie Marks opisuje nastpujco:
Chocia wic kapitalici rnych sfer produkcji sprzedajc swe
towary otrzymuj z powrotem zuyte na produkcj tych towarw
wartoci kapitaowe, to jednak nie realizuj oni tej wartoci
dodatkowej, ktr wytworzono w ich wasnej sferze produkcji
podczas wytwarzania tych towarw, przeto i tego zysku, lecz
tylko tyle wartoci dodatkowej, a wic i zysku, ile na kad
okrelon cz globalnego kapitau spoecznego przypada przy
rwnym podziale caej wartoci dodatkowej, czy caego zysku
wytworzonego w cigu okrelonego czasu przez kapita globalny
spoeczestwa we wszystkich sferach produkcji cznie. Kady
wyoony kapita, niezalenie od skadu, otrzymuje w kadym
roku lub w innym okresie taki zysk od 100, jaki przypada przez
dany okres na 100 jako odpowiedni cz globalnego kapitau
spoecznego. Jeeli chodzi o zysk, poszczeglni kapitalici maj
si tu do siebie jak zwykli akcjonariusze towarzystwa akcyjnego,
w ktrym udziay w zyskach przydziela si rwnomiernie na kade
100 jednostek wyoonego kapitau, i dlatego rnice w udziaach
poszczeglnych kapitalistw zale jedynie od wielkoci kapitau
ulokowanego przez kadego z nich w przedsibiorstwie, a wic od
ich stosunkowego udziau w przedsibiorstwie, od liczby
posiadanych przez nich akcji (t. III, cz. 1, s. 238).
Suma zyskw rwna si sumie wartoci dodatkowej (t. III, cz. 1, s. 259).
Przecitny zysk nie jest niczym innym jak ca mas wartoci dodatkowej
podzielon midzy masy kapitaw w poszczeglnych sferach produkcji
proporcjonalnie do wielkoci tych kapitaw (t. III, cz. 1, s. 261).
W tym miejscu wycign naley wany wniosek, e zysk, ktry osiga
pojedynczy kapitalista, nie pochodzi jedynie z zatrudnionej przez niego siy
roboczej (t. III, cz. 1, s. 261), ale czsto rwnie jak w przypadku kapitau
kupieckiego (t. III, cz. 1, s. 493 i n.) w duej mierze z pracy robotnikw,
z ktrymi rzeczony kapitalista nie wchodzi w adne relacje. Marks zadaje
wreszcie jeszcze jedno pytanie, ktre uwaa za istotnie trudne i na ktre trzeba
znale odpowied: w jaki sposb odbywa si owo wyrwnywanie zyskw do
poziomu oglnej stopy zysku, skoro jest ona oczywicie wynikiem, a nie moe
by punktem wyjcia? (t. III, cz. 1, s. 261).
Na pocztek przedstawia on pogld, e w spoeczestwie, w ktrym nie
dominuje jeszcze system kapitalistyczny, przez co robotnicy sami s
w posiadaniu niezbdnych rodkw produkcji, towary faktycznie wymieniane s
wedug ich rzeczywistych wartoci, a zatem stopy zysku nie zrwnuj si ze
sob. Poniewa jednak robotnicy za jednakowy czas pracy mogliby wtedy
otrzyma i zatrzyma dla siebie jednakow warto dodatkow, czyli jednakow
nadwyk wartoci ponad ich konieczne potrzeby, to w istocie rozbienoci
midzy stopami zwrotu byyby dla nich okolicznoci obojtn, podobnie jak dla
robotnika najemnego jest dzi bez znaczenia, w jakiej stopie zysku wyraa si
wycinita z niego ilo wartoci dodatkowej (t. III, cz. 1, s. 265). Poniewa
stosunki, w ktrych rodki produkcji nale do robotnika, s pod wzgldem
historycznym wczeniejsze i dostrzec je mona zarwno w wiecie dawnym, jak
i we wspczesnym, na przykad w wypadku chopa, ktry pracuje na posiadanej
przez siebie ziemi, albo rzemielnika, to Marks czuje si uprawniony do
stwierdzenia, i jest rzecz suszn nie tylko z punktu widzenia teoretycznego,
ale take z punktu widzenia historycznego uwaa wartoci towarw za prius cen
produkcji [za to, co je poprzedza] (t. III, cz. 1, s. 266).
Jednak w spoeczestwie zorganizowanym w sposb kapitalistyczny
dochodzi do wspomnianej przemiany wartoci w ceny produkcji i wynikajcego
z tego wyrwnania si stp zysku. Marks przedstawia najpierw wstpne
rozwaania na temat ksztatowania si rynkowych wartoci i cen, uwzgldniajc
przy tym w szczeglnoci przypadek, w ktrym kierowane na rynek towary
produkowane s w rnych warunkach, by nastpnie bardzo jasno i treciwie
wyrazi swj pogld na temat si napdzajcych proces wyrwnywania si stp
zysku:
Jeeli jednak towary sprzedaje si wedug ich wartoci, to []
w rnych sferach powstaj zupenie odmienne stopy zysku. []
Jednake kapita wycofuje si ze sfery o niskiej stopie zysku
i przerzuca si do innej, ktra ma wysz stop zysku. Przez tak
nieustann emigracj i imigracj kapitau, sowem, wskutek tego,
e kapita dzieli si midzy poszczeglne sfery produkcji zalenie
od tego, jak stopa zysku albo si obnia, albo si podnosi,
powstaje taki stosunek poday do popytu, e nastpuje
wyrwnanie przecitnego zysku w rnych sferach produkcji,
wskutek czego wartoci przeksztacaj si w ceny produkcji (t.
III, cz. 1, s. 295296).6

6
Rwnie W. Sombart w opublikowanym niedawno przykadnym, klarownym i zwizym
omwieniu ostatniego tomu systemu Marksa (W. Sombart, Zur Kritik des konomischen
ROZDZIA III. KWESTIA SPRZECZNOCI
Wiele lat temu, zanim jeszcze pojawiy si wspomniane prace dotyczce
moliwoci pogodzenia jednakowej przecitnej stopy zysku z Marksowskim
prawem wartoci, tak wypowiedziaem si na ten temat: Albo produkty istotnie
stale wymieniaj si pomidzy sob w stosunku do zawartej w nich pracy []
w takim razie niwelacja dochodw z kapitau jest niemoliwa. Albo te niwelacja
dochodw z kapitau zachodzi a w takim razie niemoliwe jest, by produkty
w dalszym cigu byy wymieniane stosunkowo do zawartej w nich pracy7.
W obozie Marksa na faktyczn niemono pogodzenia tych dwch kwestii
zwrci uwag kilka lat temu Conrad Schmidt8. Teraz potwierdza to sam mistrz.
Zwile i wyranie stwierdza on, e jednakowa stopa zysku moliwa jest tylko
wtedy, gdy towary wymieniane s po takich cenach, e cz z nich sprzedawana
jest powyej swoich wartoci, a cz poniej, a zatem ich ceny odchylaj si
w stosunku do zawartej w nich pracy. Take i tu nie mona mie wtpliwoci,
ktre z tych sprzecznych ze sob twierdze odpowiada w jego opinii
rzeczywistoci. Jasno i wyranie, co zasuguje na nasz wdziczno, tumaczy,
e wedug niego jest to twierdzenie o wyrwnywaniu si zyskw z kapitau.
Rwnie jasno i wyranie stwierdza te, e poszczeglne towary w rzeczywistoci
nie s wymieniane w stosunku do zawartej w nich pracy, lecz w zmiennym
stosunku do pracy, koniecznym, by zyski z kapitau si wyrwnay.
Jaki jest zwizek midzy t doktryn, wyoon w tomie trzecim,
a synnym prawem wartoci, przedstawionym w tomie pierwszym? Czy tom trzeci
zawiera tak wyczekiwane rozwizanie tej pozornej sprzecznoci? Czy zawiera
dowd, e jednakowa przecitna stopa zysku ksztatuje si nie tylko bez
naruszenia prawa wartoci, lecz wanie na podstawie tego prawa (t. II, s. 31)?
Czy te w tom zawiera co dokadnie odwrotnego, mianowicie stwierdzenie
istnienia tak naprawd nierozwizywalnej sprzecznoci i dowd, e

Systems von Karl Marx, Archiv fr soziale Gesetzgebung und Statistik, VII, nr 4, 1894)
uwaa przedstawione tutaj cytaty za ustpy zawierajce zasadnicz odpowied na
postawiony problem (m.in. s. 564). Tym wanym i byskotliwym stanowiskiem, z ktrego
krytycznymi wnioskami zgodzi si jednak nie mog, zajm si w dalszej czci swojej
rozprawy.
7
E. von Bhm-Bawerk, Kapita i zysk z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji
zysku z kapitau, t. II, s. 5354 [zachowana oryginalna pisownia].
8
C. Schmidt, Die Durchschnittsprofitrate auf Grundlage des Marxschen Wertgesetzes,
w szczeglnoci par. 13; zob. rwnie moj recenzj tej pracy w Zeitschrift fr die
gesamte Staatswissenschaft.
uksztatowanie si jednakowej przecitnej stopy zysku jest moliwe, jeli
i dlatego e rzekome prawo wartoci nie obowizuje?
Uwaam, e kady, kto bezstronnie i trzewo si temu przyjrzy, nie bdzie
mia w tej kwestii wtpliwoci. W tomie pierwszym wielki nacisk kadziono na to,
e wszelka warto zasadza si na pracy i tylko na pracy oraz e wartoci
towarw ksztatuj si wzgldem siebie w stosunku do czasu pracy niezbdnego
do ich wyprodukowania. Twierdzenia te wyprowadzano bezporednio i wycznie
ze stosunkw wymiany towarw, ktrymi rzdzi immanentne prawo.
Nakazywano nam rozpoczyna analiz od wartoci wymiennej, czyli od stosunku
wymiennego towarw, aby trafi na lad ukrytej tam wartoci (t. I, s. 55).
Warto miaa by tym wsplnym, co znajduje wyraz w stosunku wymiennym
(t. I, s. 43). Z naciskiem przedstawiano nam niedopuszczajcy adnego wyjtku
wniosek, e rwno pomidzy dwoma wymienianymi towarami oznacza, i tkwi
w nich co wsplnego o tej samej wielkoci, do czego kady z tych towarw
musi [] da si sprowadzi (t. I, s. 42). Pomijajc zatem chwilowe
i przypadkowe odchylenia, ktre wydaj si naruszeniem prawa wymiany
towarw (t. I, s. 183), w dugim okresie musz by co do zasady wymieniane te
towary, w ktrych uprzedmiotowiona jest jednakowa ilo pracy. Teraz jednak,
w tomie trzecim, mwi nam si wprost, e to, co wedug doktryny wyoonej
w tomie pierwszym jest konieczne, wcale konieczne nie jest i by nie moe e
poszczeglne towary s i musz by wymieniane w stosunku innym ni
wynikajcym z uprzedmiotowionej w nich pracy, jak te e nie jest to zjawisko
przypadkowe i przejciowe, ale konieczne i trwae!
Niestety nie dostrzegam adnego wyjanienia ani rozwizania dla
wspomnianej sprzecznoci. Widz tylko ow sprzeczno. Tom trzeci przeczy
tomowi pierwszemu. Teorii przecitnej stopy zysku i cen produkcji nie mona
pogodzi z teori wartoci. Do takiego wniosku musi doj, jak sdz, kady
logicznie mylcy czowiek. Wyglda na to, e takie odczucie jest cakiem
powszechne. Loria w swoim penym pasji i kwiecistym stylu stwierdza, e jest
zmuszony do przedstawienia twardego, ale sprawiedliwego sdu, i Marks
przedstawi mistyfikacj zamiast rozwizania. W wydaniu trzeciego tomu
dostrzega rosyjsk kampani systemu Marksa, cakowite bankructwo jego
teorii, naukowe samobjstwo, wyrane porzucenie swojej wczeniejszej
doktryny (labdicazione pi esplicita dela dottrina stessa) oraz przyznanie
penej racji najbardziej ortodoksyjnym teoriom pogardzanych ekonomistw9.
Nawet Werner Sombart, ktremu tak blisko do systemu Marksa, stwierdza,
e prawdopodobnym skutkiem tomu trzeciego bdzie powszechne
niedowierzanie wrd wikszoci czytelnikw. Pisze on:
Wikszo nie bdzie w ogle skonna uzna rozwizania
problemu przecitnej stopy zysku za rozwizanie. Uzna, e wze
zosta przecity, a nie rozwizany. Skoro z otchani wyania si
cakiem zwyczajna teoria kosztw produkcji, oznacza to tylko
tyle, e synna teoria wartoci po prostu zostaa porzucona. Skoro
w kocu zyski wyjanione s kosztami produkcji, to czemu mia
suy ten nieporczny aparat teorii wartoci i teorii wartoci
dodatkowej?10
Dla siebie samego Sombart rezerwuje jednak inny osd. Podejmuje on
osobliw prb uratowania teorii, pozbywajc si przy tym wikszej jej czci,
przez co musz uzna za wtpliwe to, czy jego wysiki przynios mu wdziczno
kogokolwiek popierajcego teori Marksa. Tej ze wszelkich miar interesujcej
i pouczajcej prbie przyjrz si jeszcze pniej. Teraz jednak z uwag
i starannoci, na ktr ta sprawa zasuguje, zbadam doktryn mistrza.
Marks oczywicie musia przewidywa, e jego rozwizaniu bdzie si
zarzuca, i nie jest rozwizaniem, ale porzuceniem teorii wartoci. wiadczy
o tym antycypowana przez niego obrona, obecna w systemie Marksa moe nie
w formie, ale na pewno w treci. Marks nie omieszka bowiem w wielu miejscach
wyrazi przekonania, e cho stosunkami wymiany rzdz bezporednio rne od
wartoci ceny produkcji, to wszystko odbywa si zgodnie z prawem wartoci,
ktre przynajmniej w ostatniej instancji rzdzi cenami. Marks prbuje to
stanowisko podeprze rnymi pod wzgldem charakteru wyjanieniami
i uwagami. Marks nie stosuje tutaj swojej zwyczajowej metody, nie przedstawia
formalnego i zamknitego dowodu, lecz jedynie liczne i przypadkowe
spostrzeenia w oparciu o rne argumenty lub opinie, ktre mona by za
argumenty uzna. W takiej sytuacji nie sposb oceni, ktremu z argumentw
Marks chcia nada najwiksz wag ani jak postrzega wzajemne zwizki
pomidzy rnicymi si od siebie racjami. Niemniej musimy kademu z tych

9
A. Loria, Lopera postuma di Carlo Marx, s. 20, 22, 23.
10
W. Sombart, Zur Kritik des konomischen Systems von Karl Marx, s. 571.
argumentw uwanie i bezstronnie si przyjrze, by uczyni zado zarwno
naszemu krytycznemu zadaniu, jak i samemu mistrzowi.
Spord przedstawionych przez Marksa spostrzee wyrni mona,
w mojej opinii, cztery rodzaje argumentw na poparcie czciowej bd
cakowitej wanoci prawa wartoci:
pierwszy argument: nawet jeli poszczeglne towary sprzedawane s
powyej lub poniej swojej wartoci, to poszczeglne odchylenia znosz si
wzajemnie, a w samym spoeczestwie jeeli wszystkie gazie produkcji
bdziemy traktowali jako jedn czn cao suma cen produkcji
wytworzonych towarw rwna jest sumie ich wartoci (t. III, cz. 1, s. 240);
drugi argument: prawo wartoci rzdzi ruchem cen, albowiem
przeduenie lub skrcenie czasu pracy niezbdnego do produkcji towarw
wywouje wzrost lub spadek cen produkcji (t. III, cz. 1, s. 269);
trzeci argument: prawo wartoci w opinii Marksa rzdzi z pen moc
wymian towarw w pewnych warunkach pierwotnych, w ktrych przemiana
wartoci w ceny produkcji jeszcze si nie dokonaa;
czwarty argument: w zoonej gospodarce narodowej prawo wartoci
reguluje ceny produkcji przynajmniej porednio i w ostatniej instancji,
dlatego e globalna warto towarw, determinowana przez prawo wartoci,
reguluje globaln warto dodatkow, ta za reguluje wysoko przecitnego
zysku, a wic i wysoko oglnej stopy zysku (t. III, cz. 1, s. 270).

Przyjrzyjmy si teraz tym argumentom po kolei.

Pierwszy argument
Marks przyznaje, e poszczeglne towary wymieniane s powyej albo poniej
ich wartoci, w zalenoci od tego, czy udzia kapitau staego wykorzystanego do
ich produkcji jest wyszy albo niszy od przecitnego. Kadzie on jednak nacisk
na to, e pojedyncze odchylenia w przeciwne strony wzajemnie si kompensuj
albo znosz, przez co suma wszystkich zapaconych cen odpowiada w peni sumie
wszystkich wartoci: w takim samym stosunku, w jakim jedn cz towarw
sprzedaje si poniej ich wartoci, drug cz sprzedaje si powyej ich
wartoci (t. III, cz. 1, s. 236). I dalej:
czna cena towarw IV11 rwnaaby si zatem ich cznej
wartoci, [] w istocie rzeczy stanowiaby pieniny wyraz cznej
iloci pracy, minionej i nowo dodanej, zawartej w towarach IV.
W taki to sposb w samym spoeczestwie jeeli wszystkie
gazie produkcji bdziemy traktowali jako jedn czn cao
suma cen produkcji wytworzonych towarw rwna si sumie ich
wartoci (t. III, cz. 1, s. 240).
Z tego wreszcie mniej lub bardziej wyranie wyprowadzany jest argument,
e prawo wartoci zachowuje wano przynajmniej dla sumy wszystkich
towarw albo dla spoeczestwa traktowanego jako cao:
Wyrwnuje si to zawsze w ten sposb, i wartoci dodatkowej
wchodzi do jednego towaru o tyle za duo, o ile do innego
wchodzi jej za mao, wobec czego odchylenia od wartoci zawarte
w cenach produkcji towarw wzajemnie si kompensuj.
W produkcji kapitalistycznej oglne prawo toruje sobie zawsze
drog jedynie w sposb powikany i przybliony, jako dominujca
tendencja, jako nie dajca si nigdy dokadnie ustali przecitna
nieustannych waha (t. III, cz. 1, s. 242243).
W literaturze marksistowskiej nie jest to argument nowy. Kilka lat temu
podobny argument jeszcze wyraniej wysun Conrad Schmidt. Prbujc
rozwiza problem przecitnej stopy zysku, Schmidt doszed do wniosku, e
poszczeglne towary nie mog by wymieniane w stosunku do zawartej w nich
pracy, cho przyj inny tok rozumowania ni Marks. Rwnie Schmidt musia
sobie zada pytanie, czy w obliczu tego faktu mona jeszcze mwi o wanoci
Marksowskiego prawa wartoci. Na pytanie to odpowiedzia twierdzco w oparciu
o bardzo podobny argument12.
Osobicie uwaam w argument za cakowicie niepoprawny. Przedstawiem
uzasadnienie takiego pogldu kilka lat temu i nie ma powodu, bym zmienia swj
tok rozumowania w odniesieniu do zacytowanych sw Marksa. Spytaem
wwczas Schmidta, co uchowao si ze synnego prawa wartoci po tym, jak
zostao ono waciwie porzucone. Nastpnie za stwierdziem:
O tym, e uchowao si z niego niewiele, najlepiej mog
wiadczy wysiki autora, by dowie, e mimo wszystko prawo
wartoci zachowao wano. Przyznawszy, e faktyczne ceny

11
Zob. przykadowe tabele przedstawione w rozdziale II.
12
Zob. przyp. 6.
towarw odchylaj si od ich wartoci, zauwaa on, e owe
odchylenia dotycz cen poszczeglnych towarw i zanikaj, kiedy
tylko wemie si pod uwag sum poszczeglnych towarw
(roczny produkt narodowy). Suma cen zapaconych za cay
produkt narodowy z pewnoci jest cakowicie zbiena z wartoci
skrystalizowan w tym produkcie.13
Nie wiem, czy uda mi si wystarczajco dobitnie przestawi donioso
tego twierdzenia, mimo to sprbuj:
Jaki jest w ogle cel prawa wartoci? Celem tym jest przecie
nic innego jak wyjanienie obserwowanych w rzeczywistoci
stosunkw wymiany. Chcemy wiedzie, dlaczego w wymianie
surdut rwna si 20 okciom ptna, dlaczego 10 funtw herbaty
rwna si 1/2 tony elaza itd. Tak wanie Marks postrzega cel
prawa wartoci. O stosunku wymiany moe by mowa tylko
w przypadku wymiany rnych i pojedynczych towarw. Kiedy
jednak kto traktuje wszystkie towary jako cao i sumuje ich
ceny, to rozmylnie i z koniecznoci pomija stosunki zachodzce
w ramach tej caoci. W ramach tej caoci wzgldne rnice cen
kompensuj si. Tyczy si to na przykad stosunku wymiany
midzy herbat a elazem: kiedy herbata jest warta wicej od
elaza, wtedy elazo jest warte mniej od herbaty. Kiedy badamy
stosunki wymiany towarw w gospodarce narodowej, to
odpowiedzi na nasze pytanie nie jest suma wszystkich cen
traktowanych jako cao, tak samo jak odpowiedzi na pytanie
o to, ile mniej czasu od swoich konkurentw potrzebowa
zwycizca na ukoczenie wycigu, nie jest to, e wszyscy
zawodnicy razem wzici potrzebowali 25 minut i 13 sekund!
Sprawa przedstawia si nastpujco. Na pytanie o problem
wartoci marksici najpierw odpowiadaj, powoujc si na swoje
prawo wartoci, e towary wymieniane s w stosunku do
zawartego w nich czasu pracy, a nastpnie w mniej lub
bardziej zawoalowany sposb porzucaj t odpowied, kiedy
zajmuj si domen wymiany poszczeglnych towarw, jedyn
domen, gdzie pytanie to ma w ogle jakiekolwiek znaczenie.

13
E. von Bhm-Bawerk, Schmidt, Dr. Conrad, Die Durchschnittsprofitrate auf Grundlage
des Marxschen Wertgesetze [recenzja], s. 593.
A zatem z pen moc trzymaj si swojej odpowiedzi tylko
wtedy, gdy mowa o caym produkcie narodowym, czyli
w domenie, gdzie takie pytanie jest bezprzedmiotowe. Ich
odpowiedzi na waciwe pytanie o problem wartoci przecz fakty,
a w jedynym przypadku, kiedy tej odpowiedzi fakty nie przecz,
nie stanowi ona faktycznego rozwizania problemu, a co najwyej
odpowied na zupenie inne pytanie.
Nie jest to jednak rwnie odpowied na inne pytanie. Nie jest to
adna odpowied, a jedynie prosta tautologia. Kady ekonomista
wie, e towary w ostatecznym rozrachunku wymieniane s na
towary gdy spojrzy za zason powsta w wyniku uycia
pienidza. Kady wymieniany towar jest jednoczenie towarem
i cen oferowan w wymianie. Suma wszystkich towarw jest
zatem rwna sumie zapaconych za nie cen. Innymi sowy, cena
caego produktu narodowego to nic innego jak produkt narodowy.
W tych okolicznociach prawd jest zatem to, e suma cen
zapaconych za cay produkt narodowy jest cakowicie zbiena
z sum skrystalizowanej w tym produkcie wartoci albo pracy.
Takie tautologiczne twierdzenie samo w sobie nie prowadzi do
rozwoju prawdziwej wiedzy naukowej ani nie moe stanowi testu
dla poprawnoci rzekomego prawa, e towary wymieniane s
w stosunku do uprzedmiotowionej w nich pracy. Rwnie dobrze
albo rwnie le mona by weryfikowa wszystkie inne prawa,
w tym prawo, e towary wymieniane s wedug ich ciaru!
Skoro 1 funt zota jako pojedynczy towar nie zosta wymieniony
na 1 funt elaza, lecz na 40 000 funtw elaza, to suma cen,
ktre cznie zapacono za 40 000 funtw elaza i 1 funt zota,
wynosi nie mniej i nie wicej jak 40 000 funtw elaza i 1 funt
zota. czny ciar sumy cen 40 001 funtw odpowiada
zatem dokadnie wynoszcemu 40 001 funtw cznemu ciarowi
uprzedmiotowionemu w sumie towarw. Czy zatem to ciar jest
prawdziw miar okrelajc stosunki wymiany towarw?14
Te sowa odnosz si rwnie do Marksa. Mog doda jedynie tyle, e
Marks, rozwijajc krytykowan tutaj argumentacj, popeni dodatkowy bd,

14
E. von Bhm-Bawerk, Schmidt, Dr. Conrad, Die Durchschnittsprofitrate auf Grundlage
des Marxschen Wertgesetzes [recenzja], s. 594595.
ktrego nie znajdziemy u Schmidta. W przytoczonym wczeniej fragmencie
Marks stara si znale poparcie dla idei, e nawet jeli prawo wartoci nie dziaa
w poszczeglnych przypadkach, to i tak faktycznie obowizuje. Stwierdziwszy, e
odchylenia od wartoci zawarte w cenach produkcji wzajemnie si kompensuj,
dodaje on, i w produkcji kapitalistycznej oglne prawo toruje sobie zawsze
drog jedynie w sposb powikany i przybliony, jako dominujca tendencja, jako
nie dajca si nigdy dokadnie ustali przecitna nieustannych waha (t. III, cz.
1, s. 242243).
Marks myli tutaj dwie rne sprawy: przecitn waha oraz przecitn
trwale i zasadniczo niejednakowych wielkoci. Zatem ma cakowit racj, e
czsto oglne prawo obowizuje tylko dlatego, e przecitna wynikajca
z nieustannych waha znajduje wyraz w zasadzie postulowanej przez to prawo.
Kady ekonomista zna takie prawa, na przykad prawo, e ceny rwne s
kosztom produkcji albo e pomijajc szczeglne przyczyny powstawania
nierwnoci istnieje tendencja do zrwnywania si poziomu pac albo zyskw
z kapitau w rnych gaziach przemysu, i kady ekonomista skonny jest uzna
je za prawa, mimo e w pojedynczych przypadkach nie musz cile
obowizywa. W takich sytuacjach mamy do czynienia z dowodem na oglny
wpyw, objawiajcy si w przecitnej.
Jednak przypadek, w ktrym Marks powouje si na oglny wpyw, jest
zupenie innej natury. W przypadku cen produkcji, ktre odchylaj si od
wartoci, chodzi nie o wahania, tylko o konieczne i trwae rozbienoci. Ceny
dwch towarw A i B, zawierajcych w sobie tyle samo pracy, lecz wytworzonych
przy uyciu kapitaw o rnym skadzie organicznym, nie fluktuuj wok tej
samej przecitnej, wynoszcej przykadowo 50 szylingw. Cena kadego z tych
towarw przybiera trwale inny poziom: na przykad cena towaru A, ktrego
produkcja wymagaa niewiele kapitau staego i w przypadku ktrego odsetki s
niskie, znajdzie si na poziomie 40 szylingw, natomiast cena towaru B, ktrego
produkcja wymagaa duej iloci kapitau staego przynoszcego odsetki,
przyjmie poziom 60 szylingw, przy czym wok kadego z tych rnych
poziomw mog zdarzy si wahania. Gdybymy mieli do czynienia tylko
z wahaniami wok tego samego poziomu, czyli e raz cena towaru A wynosiaby
48 szylingw, a towaru B 52 szylingi, a raz cena towaru A byaby rwna 52
szylingom, a towaru B 48 szylingom, to wwczas moglibymy stwierdzi, e
przecitnie oba towary maj tak sam cen. Gdybymy powszechnie
obserwowali tak sytuacj, to moglibymy mwi o zweryfikowaniu prawa, e
towary zawierajce tyle samo pracy wymieniane s po tej samej stawce.
Kiedy cena jednego z dwch towarw zawierajcych tak sam ilo pracy
stale i regularnie wynosi 40 szylingw, a cena drugiego rwnie stale i regularnie
wynosi 60 szylingw, to kady matematyk moe z tych dwch niejednakowych
wielkoci wyliczy wielko przecitn rwn 50 szylingom. Jednak w przypadku
naszego prawa taka przecitna ma zupenie inne znaczenie, a mwic cilej, nie
ma adnego znaczenia. redni matematyczn mona wycign nawet
z najbardziej rnicych si od siebie wielkoci, a kiedy ju si to uczyni, to
odchylenia w obie strony zawsze bd wzajemnie si znosi bez wzgldu na ich
wielko: o ile jedna wielko przekroczy redni, o tyle druga wielko bdzie
z koniecznoci od redniej nisza! Oczywicie konieczne i trwae rnice
pomidzy cenami towarw o takim samym koszcie pracy, ale o rnym skadzie
organicznym kapitaw nie mog przez zabaw przecitnymi i odchyleniami,
ktre wzajemnie si znosz, z zaprzeczenia sta si potwierdzeniem rzekomego
prawa wartoci. Rwnie dobrze moglibymy prbowa dowie twierdzenia, e
wszystkie zwierzta, w tym jtki i sonie, maj tak sam dugo ycia. Co
prawda sonie yj przecitnie 100 lat, natomiast jtki tylko dzie, jednak z tych
dwch wielkoci mona wycign redni wynoszc 50 lat. O ile sonie yj
duej, o tyle jtki yj krcej, a zatem odchylenia od przecitnej wzajemnie si
znosz. W konsekwencji mona by stwierdzi obowizywanie prawa, e oglnie
i przecitnie zwierzta maj tak sam dugo ycia!
Przejdmy do kolejnego argumentu.

Drugi argument
W rnych fragmentach tomu trzeciego Marks stwierdza, e prawo wartoci
rzdzi ruchem cen, i za potwierdzenie tego uwaa fakt, i przy pozostaych
warunkach niezmienionych tam, gdzie czas pracy niezbdny do produkcji
towarw si skraca, obniaj si ceny, natomiast tam, gdzie czas pracy si
wydua, ceny rosn (t. III, cz. 1, s. 265, 269).
Rwnie ten wniosek opiera si na bdzie logicznym, ktry jest tak
oczywisty, e zastanawiajce jest, dlaczego Marks go nie dostrzeg. To, e przy
pozostaych warunkach niezmienionych ceny rosn lub spadaj w zalenoci od
iloci wykorzystanej pracy, dowodzi tylko tego, i praca jest jednym z czynnikw
determinujcych ceny. Co do tego zgadza si cay wiat nie jest to
odosobniony pogld Marksa, ale fakt uznawany i nauczany przez ekonomistw
klasycznych i wulgarnych. Jednak prawo wartoci mwi co wicej. W wietle
tego prawa pomijajc chwilowe wahania poday i popytu nakad pracy jest
jedynym czynnikiem rzdzcym stosunkami wymiany towarw. Oczywicie
uzna, i prawo to rzdzi ruchem cen, mona by tylko pod warunkiem, e trwaa
zmiana cen nie wynikaaby bezporednio albo porednio z przyczyn innych ni
zmiana czasu pracy. Tego jednak Marks nie twierdzi i twierdzi nie moe,
poniewa z jego doktryny wynika, e do zmiany cen musi doj rwnie wtedy,
gdy przy niezmienionym nakadzie pracy zmienia si skad organiczny
kapitaw wskutek na przykad skrcenia procesu produkcji. Zamiast twierdzenia
przytoczonego przez Marksa moglibymy rwnie dobrze postawi tez, e ceny
rosn lub spadaj wtedy, gdy przy pozostaych warunkach niezmienionych ronie
lub maleje okres, na jaki inwestowany jest kapita. Skoro jednak tez t nie
mona dowie, e okres, na jaki inwestowany jest kapita, jest jedynym
czynnikiem rzdzcym stosunkami wymiany, to nie mona rwnie uzna faktu,
e zmiana nakadu pracy wpywa na ruch cen, za potwierdzenie rzekomego
prawa, i tylko praca rzdzi stosunkami wymiany.

Trzeci argument
Marks nie przedstawi tego argumentu w sposb klarowny, jednak jego
kwintesencji mona si doszuka w rozwaaniach majcych na celu wyjanienie
istotnie trudnego [] zagadnienia, [] w jaki sposb odbywa si owo
wyrwnywanie zyskw do poziomu oglnej stopy zysku (t. III, cz. 1, s. 261).
Sedno tego argumentu mona przedstawi nastpujco. Marks uwaa
i musi uwaa e stopy zysku istniejce w rnych gaziach produkcji s
pierwotnie bardzo rne (t. III, cz. 1, s. 237) i e ich wyrwnywanie si do
oglnej stopy zysku jest wynikiem, a nie moe by punktem wyjcia (t. III, cz.
1, s. 261). Nastpnie twierdzi, e w warunkach pierwotnych nie dokonaa si
jeszcze przemiana wartoci w ceny produkcji prowadzca do wyrwnywania si
stp zysku i w zwizku z tym prawo wartoci obowizuje tam z pen moc.
A zatem w pewnym obszarze prawo to panuje w sposb doskonay.
Przyjrzyjmy si dokadniej, o jaki obszar tutaj chodzi i jakie Marks
przytacza argumenty za tym, e stosunki wymiany w tym obszarze rzeczywicie
s determinowane przez zawart w towarach prac.
Wedug Marksa wyrwnywanie si stp zysku zaley od zaistnienia dwch
warunkw: po pierwsze, od pojawienia si kapitalistycznego sposobu produkcji
(t. III, cz. 1, s. 262), i po drugie, od tego, czy konkurencja skutecznie wywiera
swj niwelujcy wpyw (t. III, cz. 1, s. 237, 261, 271, 295). Logika nakazuje
zatem poszukiwa warunkw pierwotnych, w ktrych w peni obowizuje prawo
wartoci, tam, gdzie nie jest speniony warunek pierwszy albo drugi (albo
naturalnie te oba).
Na temat pierwszego przypadku Marks wypowiedzia si jasno.
Przedstawiajc wyczerpujcy opis procesw w spoeczestwie, w ktrym nie
istnieje jeszcze produkcja kapitalistyczna, a rodki produkcji nale do
robotnikw, wskazuje on, e w takich warunkach ceny towarw byyby okrelane
wycznie przez ich wartoci. Aby czytelnik mg bezstronnie oceni, czy opis ten
jest przekonujcy, musz przytoczy go w caoci:
Punctum saliens [rozstrzygajcy moment] uwydatnia si
najbardziej przy nastpujcym ujciu sprawy: zamy, e
robotnicy sami s wacicielami swych rodkw produkcji
i wymieniaj midzy sob swoje towary. Towary te nie byyby
wtedy produktem kapitau. W zalenoci od technicznego
charakteru prac wykonywanych w rnych gaziach produkcji
rna byaby warto zastosowanych w nich rodkw pracy
i materiaw pracy; rna te byaby abstrahujc od
niejednakowej wartoci zastosowanych rodkw produkcji ilo
rodkw produkcji wymagana przez okrelon ilo pracy, ilo
rna w zalenoci od tego, czy dany towar moe by
sporzdzony w cigu godziny, czy te w cigu dnia itd. Zamy
dalej, e robotnicy ci pracuj przecitnie przez taki sam czas,
uwzgldniajc kompensacje wynikajce z rnej intensywnoci
pracy itd. Dwaj robotnicy otrzymaliby wtedy w towarach
stanowicych produkt ich dziennej pracy przede wszystkim zwrot
swoich wydatkw, czyli ceny kosztu zuytych rodkw produkcji.
Wydatki te byyby rne w zalenoci od technicznego charakteru
odpowiednich gazi produkcji. Po drugie, obaj robotnicy
wytworzyliby jednakow ilo nowej wartoci, mianowicie
doczony do rodkw produkcji dzie roboczy. Ta nowo
wytworzona warto zawieraaby ich pac robocz plus warto
dodatkowa, praca dodatkowa, ktra stanowi nadwyk ponad ich
konieczne potrzeby, a ktrej wyniki naleayby jednak do nich
samych. Mwic jzykiem kapitalistw, obaj robotnicy
otrzymaliby jednakow pac robocz plus jednakowy zysk,
a zatem warto wyraon np. w produkcie dziesiciogodzinnego
dnia roboczego. Ale, po pierwsze, wartoci ich towarw byyby
rne. W towarze I np. wiksza ni w towarze II cz wartoci
zastpowaaby zuyte rodki produkcji, a nadto aby od razu
uwzgldni wszelkie moliwe rnice mona by przyj, e
towar I wchania wicej pracy ywej, a wic sporzdzenie go
wymaga duszego czasu pracy ni sporzdzenie towaru II.
A zatem wartoci tych towarw, I i II, rniyby si bardzo od
siebie. Rne te byyby sumy wartoci towarowych stanowicych
produkt pracy wykonanej przez robotnika I i robotnika II
w pewnym okrelonym czasie. Stopy zysku byyby take bardzo
rne w wypadku I i II, jeeli stosunek wartoci dodatkowej do
caej wartoci wyoonych rodkw produkcji nazwiemy tu stop
zysku. rodki utrzymania, ktre w okresie produkcji robotnicy
I i II spoywaj dziennie i ktre reprezentuj pac robocz,
stanowi tutaj t cz wyoonych rodkw produkcji, ktr
nazywamy zazwyczaj kapitaem zmiennym. Ale warto
dodatkowa byaby za taki sam czas pracy u I i II jednakowa; albo
te ujmujc spraw jeszcze dokadniej: poniewa kady z tych
robotnikw, I i II, otrzymuje warto produktu jednego dnia
roboczego, otrzymuj oni, po potrceniu wartoci wyoonych
elementw staych, wartoci jednakowe, z ktrych jedn cz
mona uwaa za zwrot rodkw utrzymania spoytych w okresie
produkcji, drug za za warto dodatkow, stanowic nadwyk
ponad te rodki utrzymania. Jeeli robotnik I mia wiksze
wydatki, zwraca je wiksza cz wartoci jego towaru, ktra
zastpuje t sta cz, i dlatego musi on wiksz cz
wartoci caego swego produktu przeksztaci z powrotem
w materialne elementy tej czci staej, gdy tymczasem robotnik
II, jeeli mu mniej wpywa za cz sta, musi te mniejsz cz
wartoci przeksztaci z powrotem w elementy owej czci staej.
Przy tym zaoeniu odmienno stp zysku byaby wic
okolicznoci obojtn, podobnie jak dla robotnika najemnego
jest dzisiaj bez znaczenia, w jakiej stopie zysku wyraa si
wycinita z niego ilo wartoci dodatkowej, podobnie jak
w handlu midzynarodowym odmienno stp zysku w rnych
krajach jest bez znaczenia dla wymiany towarowej midzy tymi
krajami (t. III, cz. 1, s. 263265).
Nagle od przypuszcze o ktrych wiadcz takie zwroty, jak: zamy,
mona by przyj i byyby Marks przechodzi do pozytywnych wnioskw:
Wymiana towarw wedug ich wartoci lub wedug ich wartoci
w przyblieniu odpowiada wic znacznie niszemu szczeblowi
rozwoju ni wymiana wedug cen produkcji. [] Jest rzecz
zupenie suszn, nie tylko z punktu widzenia teoretycznego, lecz
take z punktu widzenia historycznego uwaa wartoci towarw
za prius cen produkcji [za to, co je poprzedza]. Dotyczy to
stosunkw, w ktrych rodki produkcji nale do pracujcego,
taki za stan rzeczy spotykamy zarwno w czasach dawnych, jak
i nowszych: u chopa, ktry sam pracuje i posiada ziemi, jak
i u rzemielnika (t. III, cz. 1, s. 265266).
Co powinnimy sdzi o tych rozwaaniach?
Przede wszystkim czytelnik powinien zauway, e cho cz hipotetyczna
zawiera bardzo konsekwentny opis tego, jak wygldaaby wymiana towarowa
w warunkach pierwotnych, gdyby wszystko odbywao si zgodnie z Marksowskim
prawem wartoci, to nie ma w niej choby cienia dowodu ani nawet prby
wykazania, e przy podanych zaoeniach sytuacja musiaaby faktycznie tak si
przedstawia. Marks wyjania, zakada, uwaa, ale nie przedstawia adnego
dowodu. Nastpnie odwanie, by nie powiedzie naiwnie, prezentuje wielki
wniosek (jak gdyby rzeczywicie przedstawi poprawn argumentacj), e
z historycznego punktu widzenia naley zatem uzna wartoci za to, co
poprzedza ceny produkcji. W rzeczywistoci jednak Marks swoimi zaoeniami
nie dowid, e historycznie takie warunki istniay. Po prostu wyprowadzi ze
swojej teorii tak hipotez, a my mamy teraz pen swobod w osdzeniu tego,
czy ta hipoteza jest wiarygodna.
Moemy wysun zarwno logiczne (wewntrzne), jak i empiryczne
(zewntrzne) zastrzeenia co do jej wiarygodnoci. Hipoteza ta jest pod
wzgldem logicznym nieprawdopodobna. Przeczy jej rwnie dowiadczenie
w stopniu, w jakim mona tutaj mwi o jakichkolwiek dowodach empirycznych.
Hipoteza ta jest pod wzgldem logicznym zupenie nieprawdopodobna. Aby
mona j byo uzna za poprawn, producentom musiaoby by zupenie
obojtne to, kiedy otrzymaj zapat za swoj dziaalno co z przyczyn
psychologicznych i ekonomicznych jest niemoliwe. Wyjanimy to, rozwaajc
przykad podany przez Marksa. Marks porwnuje dwch robotnikw. Robotnik
I reprezentuje ga produkcji, w ktrej z przyczyn technicznych potrzebnych jest
wzgldnie wiele wartociowych rodkw produkcji, surowcw, narzdzi
i materiaw pomocniczych. Przedstawmy przykad liczbowy. Zamy, e
wytworzenie przygotowawczych rodkw produkcji wymaga piciu lat pracy,
a ich przetworzenie w produkt finalny odbywa si w roku szstym. Zamy
rwnie, e obie czynnoci wykonuje robotnik I: sam wytwarza przygotowawcze
rodki produkcji i sam przetwarza je w produkt finalny (z pewnoci zaoenie
takie nie jest sprzeczne z duchem hipotezy Marksa, ktra miaa opisywa
warunki prawdziwie pierwotne). W takich okolicznociach z pewnoci bdzie
chcia on sprzeda produktu finalnego, ktra moe odby si dopiero na koniec
roku szstego, wynagrodzi sobie rwnie swoj prac w latach wczeniejszych.
Innymi sowy, na zapat za prac w roku pierwszym bdzie musia on czeka
pi lat, na zapat za prac w roku drugim cztery lata, na zapat w roku
trzecim trzy lata itd. Na zapat za prac wykonan przez sze lat bdzie
musia on czeka przecitnie trzy lata. Z kolei robotnik II, reprezentujcy ga
produkcji, w ktrej potrzeba wzgldnie mao przygotowawczych rodkw
produkcji, jest w stanie ukoczy produkt w cigu miesica, a zatem
wynagrodzenie ze sprzeday produktu otrzyma niemal natychmiast po
zakoczeniu pracy.
Marks w swojej hipotezie zakada, e ceny towarw I i II s okrelane
dokadnie w stosunku do nakadu pracy, co oznacza, i towar I, ktrego
produkcja wymaga szeciu lat pracy, musi by sprzedawany dokadnie po tej
samej cenie, co cakowita produkcja towaru II w cigu szeciu lat pracy. Wynika
z tego rwnie to, e robotnik wytwarzajcy towar I powinien zadowoli si tak
sam zapat za kady rok pracy, otrzymywan przecitnie z trzyletnim
opnieniem, co robotnik wytwarzajcy towar II i otrzymujcy wynagrodzenie
bez adnego opnienia. A zatem opnienie w otrzymaniu zapaty w hipotezie
Marksa nie ma adnego znaczenia i co wicej, nie ma adnego wpywu na
konkurencj ani na wielko zatrudnienia w rnych gaziach produkcji
w zalenoci od dugoci okresu oczekiwania wynikajc z dugoci okresu
produkcji.
Czytelnik moe sam osdzi, czy jest to prawdopodobne. Marks susznie
zauwaa, e szczeglne okolicznoci towarzyszce pracy w danej gazi
produkcji, takie jak intensywno, wysiek czy dyskomfort, za spraw konkurencji
s kompensowane wzrostem wynagrodzenia. Czy zatem wieloletnie opnienie
zapaty za prac take nie jest okolicznoci wymagajc wynagrodzenia?
Zakadajc ponadto, e wszyscy producenci s rwnie skonni poczeka trzy lata
na otrzymanie zapaty, jak nie czeka w ogle, to czy nie mog oni poczeka?
Marks zakada, e robotnicy sami s wacicielami swych rodkw produkcji, ale
nie zakada, bo zaoy nie moe, e kady robotnik jest wacicielem tylu
rodkw produkcji, ile jest potrzebnych do prowadzenia dziaalnoci w tych
gaziach produkcji, w ktrych z przyczyn technicznych konieczne jest
dysponowanie najwikszymi ilociami rodkw produkcji. Nie wszystkie gazie
produkcji s dostpne w takim samym stopniu dla wszystkich producentw.
Najbardziej dostpne s te gazie, w ktrych wymagane s na pocztku
najmniejsze wydatki na rodki produkcji, natomiast gazie, w ktrych
wymagany jest wikszy kapita, dostpne s jedynie dla wci kurczcej si
mniejszoci. Czy nie ma to adnego wpywu na pewne ograniczenia poday
w gaziach wymagajcych wikszego kapitau, wskutek czego ceny ich
produktw s wysze ni w tych gaziach, w ktrych prowadzeniu dziaalnoci
nie towarzyszy przykre oczekiwanie i ktre z tego powodu s dostpne dla
szerszego krgu konkurentw?
Rwnie Marks odczuwa, e jest to do nieprawdopodobne. Najpierw
zauwaa on, cho w inny sposb ni ja, e szacowanie cen wycznie w stosunku
do iloci pracy prowadzi do pojawienia si dysproporcji w inn stron. Stwierdza
on w sposb zupenie poprawny e warto dodatkowa otrzymywana
przez robotnikw w obu gaziach produkcji ponad wielko niezbdn do ich
utrzymania i wyliczona na podstawie wykorzystanych rodkw produkcji
prowadzi do pojawienia si niejednakowych stp zysku. Oczywicie naley zada
pytanie, dlaczego nierwno ta nie miaaby znikn za spraw konkurencji, tak
jak znika w spoeczestwie kapitalistycznym.
Marks odczuwa potrzeb, by odpowiedzie na to pytanie, i tylko w tym
miejscu rzeczywicie prbuje przedstawi dowd, a nie zapewnienie. Jak brzmi
jego odpowied? Kluczow kwesti wedug niego jest to, e obaj robotnicy za
jednakowy czas pracy otrzymuj jednakow warto dodatkow, albo, ujmujc
rzecz dokadniej, za jednakowy czas pracy otrzymuj oni, po potrceniu
wartoci wyoonych elementw staych, wartoci jednakowe, a w takiej
sytuacji odmienno stp zysku ma by dla nich okolicznoci obojtn,
podobnie jak dla robotnika najemnego jest dzisiaj bez znaczenia, w jakiej stopie
zysku wyraa si wycinita z niego ilo wartoci dodatkowej (t. III, cz. 1, s.
265).
Czy to udane porwnanie? Jeli czego nie dostaj, to moe by dla mnie
okolicznoci obojtn, czy to, czego nie dostaj, stanowi duy albo may
procent obliczony w stosunku do kapitau innej osoby. Skoro jednak co dostaj,
jak w tej niekapitalistycznej hipotezie robotnik warto dodatkow w formie
zysku, to z pewnoci nie jest dla mnie okolicznoci obojtn, wedug jakiej
miary wyliczany i dzielony jest ten zysk. Co prawda kwesti otwart moe
pozostawa to, czy zysk ten powinien by wyliczany i dzielony wedug wykonanej
pracy, czy te wedug wykorzystanych rodkw produkcji, ale dla ludzi, ktrych
to dotyczy, z pewnoci nie jest to okolicznoci obojtn. I skoro postulowane
jest do nieprawdopodobne twierdzenie, e mog trwale istnie niejednakowe
stopy zysku, niewyrwnywane przez konkurencj, to nie mona go uzasadnia
tym, e wysoko stopy zysku jest dla zainteresowanych stron okolicznoci
obojtn.
Ale czy w hipotezie Marksa robotnicy jako robotnicy traktowani s
jednakowo? Jako zapat za ten sam czas pracy otrzymuj jednakowe wartoci
i wartoci dodatkowe, lecz w rnym czasie: jeden z nich bezporednio po
wykonanej pracy, natomiast drugi musi czeka na wynagrodzenie wiele lat. Czy
naprawd jest to jednakowe traktowanie, czy te w procesie tym nie jest obecna
pewna nierwno, jeli chodzi o warunki towarzyszce wynagrodzeniu, ktra nie
moe by dla robotnikw okolicznoci obojtn, a jest, jak pokazuje
dowiadczenie, dla nich spraw bardzo draliw? Dla ktrego robotnika byoby
dzisiaj okolicznoci obojtn, czy uzyskaby tygodniow wypat w sobotni
wieczr, czy te za rok albo wrcz za trzy lata? I takie nierwnoci, na punkcie
ktrych robotnicy s bardzo draliwi, miayby nie zosta zniwelowane przez
konkurencj? Marks jest nam winny wyjanienie, dlaczego miaaby zaistnie
rzecz tak nieprawdopodobna.
Jego hipoteza jest jednak nie tylko nieprawdopodobna pod wzgldem
logicznym, ale rwnie sprzeczna z dowiadczeniem. To prawda, e nie
dysponujemy adnymi dowodami empirycznymi, jeli chodzi o czysty przypadek,
w ktrym nie byoby pracy najemnej, a kady producent byby niezalenym
wacicielem swoich rodkw produkcji, poniewa takiego przypadku nie mona
ju nigdzie zaobserwowa. Jednake w wiecie wspczesnym mona znale
warunki i stosunki, ktre przynajmniej w przyblieniu odpowiadaaby zaoonym
w hipotezie Marksa. Dostrzec je mona, jak podkrela Marks, u chopa, ktry
sam pracuje, jak i u rzemielnika (t. III, cz. 1, s. 266). W wietle hipotezy
Marksa mona by tutaj zaobserwowa, e wielko dochodu tych osb jest
zupenie niezalena od iloci kapitau, jak wykorzystuj one w produkcji. Kada
z tych osb musiaaby otrzymywa jednakow pac i warto dodatkow, bez
wzgldu na to, czy kapita reprezentujcy ich rodki produkcji wynosi 10
szylingw, czy te 10 000 szylingw. Jak sdz, czytelnik zgodzi si jednak, e
cho we wspomnianych przypadkach rzadko prowadzi si tak dokadn
ksigowo, by moliwe byo okrelenie stosunkw z matematyczn
dokadnoci, to wraenie, jakie mona tutaj odnie, z pewnoci nie potwierdza
hipotezy Marksa, a wrcz przeciwnie, potwierdza pogld, e wiksze dochody
przynosz te gazie gospodarki, w ktrych kapita jest pokany, ni te,
w ktrych wykorzystywane s tylko minie producenta.
Ten niewygodny dla hipotezy Marksa rezultat znajduje ponadto ogromne,
cho niebezporednie potwierdzenie w tym, e rwnie w drugim przypadku
(o wiele atwiejszym do zweryfikowania), w ktrym w wietle teorii Marksa
mona by zaobserwowa obowizywanie prawa wartoci, nie sposb dostrzec
postulowanego przez niego procesu.
Jak wiadomo, Marks uwaa, e w rozwinitej w peni gospodarce nastpuje
za spraw konkurencji wyrwnanie pocztkowo rnych stp zysku.
Najdokadniej wyraa to w nastpujcym fragmencie:
Jeeli jednak towary sprzedaje si wedug ich wartoci, to []
w rnych sferach produkcji powstaj zupenie odmienne stopy
zysku, w zalenoci od rnego skadu organicznego ulokowanych
tam mas kapitaw. Jednake kapita wycofuje si ze sfery
o niskiej stopie zysku i przerzuca do innej, ktra ma wysz stop
zysku. Przez tak nieustann emigracj i imigracj kapitau,
sowem, wskutek tego, e kapita dzieli si midzy poszczeglne
sfery produkcji zalenie od tego, jak stopa zysku albo si obnia,
albo si podnosi, powstaje taki stosunek poday do popytu, e
nastpuje wyrwnanie przecitnego zysku (t. III, cz. 1, s. 295
296).
Logika nakazuje nam spodziewa si, e w peni albo przynajmniej
w przyblieniu na postulowane przez Marksa pierwotne ksztatowanie si cen
i zyskw moemy natrafi tam, gdzie tego rodzaju konkurencja kapitau nie
istnieje albo nie dziaa skutecznie. Innymi sowy, mona tam natrafi na lady
tego, e przed wyrwnaniem si stp zysku gazie produkcji ze stosunkowo
najwikszym kapitaem staym przynosiy i przynosz najnisz stop zysku,
a gazie produkcji z najmniejszym kapitaem staym najwysz stop zysku.
W rzeczywistoci jednak takich ladw nie sposb znale, ani w przeszoci, ani
w teraniejszoci. Niezwykle przekonujco przedstawi to niedawno Werner
Sombart, ktry zazwyczaj o Marksie wyraa si z najwyszym uznaniem.
Najlepiej zatem bdzie, jak zacytuj tutaj sowa tego uczonego:
Rozwj nigdy w ten sposb si nie odbywa ani si nie odbywa.
Gdyby rozwj odbywa si w taki sposb, to mona by to
zaobserwowa w kadej tworzcej si nowej brany. Gdyby
pogld ten by poprawny, to postpowanie kapitalizmu w ujciu
historycznym musiaoby przedstawia si tak, e najpierw
pojawiaby si w tych sferach, w ktrych dominuje ywa praca,
a zatem skad kapitau jest poniej przecitnej (niewielki kapita
stay, duy kapita zmienny), a nastpnie przenikaby powoli
w inne w stopniu, w jakim ceny w tych pierwszych sferach
obniayby si na skutek wzrostu produkcji. W sferze, w ktrej
rodki produkcji przewaayby nad yw prac, kapitalizm
z pocztku osigaby naturalnie tak niski zysk, ograniczony do
indywidualnie wytworzonej wartoci dodatkowej, e nic nie
skusioby go do wkroczenia do owej sfery. Jednak w ujciu
historycznym produkcja kapitalistyczna rozwijaa si nawet
w gaziach produkcji tego drugiego rodzaju: w grnictwie itd.
Kapita nie miaby adnego powodu, by ze sfery cyrkulacji, gdzie
radzi sobie dobrze, przenie si do sfery produkcji, gdyby nie
perspektywa zwyczajowego zysku, ktry co naley zauway
przejawia si w zysku handlowym, zanim pojawia si
produkcja kapitalistyczna. Tego, e owo zaoenie jest bdne,
moemy dowie rwnie od drugiej strony. Gdyby w pocztkach
produkcji kapitalistycznej wygrowane zyski osigano w sferach,
w ktrych przewaaa ywa praca, oznaczaoby to, e kapita,
zatrudniajc dotychczas niezalenych producentw jako
pracownikw przykadowo za poow ich wczeniejszego
wynagrodzenia, zatrzymywaby dla siebie rnic w wartociach
odpowiadajcych pocztkowo cenom towarw. Rwnie
nierealistycznym pomysem jest to, e produkcja kapitalistyczna
zacza si od zdegradowania egzystencji czsto w zupenie
nowych gaziach produkcji i przystpia do ustalania cen na
podstawie nakadw kapitau.
Jeli jednak zaoenie o empirycznym zwizku midzy stop zysku
a stop wartoci dodatkowej jest historycznie jeli chodzi
o pocztki kapitalizmu faszywe, to tym bardziej jest faszywe,
jeli chodzi o przypadki w peni rozwinitego kapitalistycznego
sposobu produkcji. Bez wzgldu na to, czy skad kapitaw
w zakadzie produkcyjnym jest obecnie wysoki, czy niski, zakad
ustala ceny swoich produktw oraz wylicza (i osiga) zyski
wycznie na podstawie nakadw kapitau.
Skoro zawsze, kiedy i teraz, kapitay faktycznie przenosiy si
z jednej sfery produkcji do innej, to gwnym tego powodem byy
z pewnoci niejednakowe stopy zysku. Jednak niejednakowe
stopy zysku nie wynikaj ze skadu organicznego kapitaw, ale
z pewnych przyczyn zwizanych z konkurencj. Obecnie najlepiej
prosperuj gazie o wysokim skadzie kapitaw, jak kopalnie,
fabryki chemiczne, browary, myny parowe itd. Czy to wanie
z tych obszarw kapita wycofywa si i emigrowa, dopki
produkcja nie zostaa odpowiednio ograniczona, a ceny nie
wzrosy?15
Powysze sowa stanowi doskonay materia krytyczny wobec teorii
Marksa. Tymczasem przedstawi wynikajcy z nich wniosek, istotny dla naszej
analizy: prawo wartoci, ktre nie obowizuje w gospodarce z pen konkurencj,
nie obowizywao i nie mogo obowizywa w warunkach pierwotnych.
Przedstawilimy trzy argumenty na rzecz bezporedniego obowizywania
prawa wartoci w pewnych zastrzeonych dla niego obszarach. Wszystkie te
argumenty okazay si faszywe: zastosowanie prawa wartoci do sumy
wszystkich towarw i cen towarw zamiast do ich wzajemnych stosunkw
wymiany, jak dowiedziono, nie ma adnego sensu (pierwszy argument); ruchy
cen w rzeczywistoci nie podlegaj rzekomemu prawu wartoci (drugi
argument); prawo wartoci w rzeczywistoci nie obowizuje rwnie
w warunkach pierwotnych (trzeci argument). Pozostaje tylko jedna moliwo.
Czy prawo wartoci, ktre nigdzie nie oddziauje bezporednio, moe
obowizywa porednio, by swoistym suzerenem?

15
W. Sombart, Zur Kritik des konomischen Systems von Karl Marx, s. 584586. Musz
podkreli, e Sombart w cytowanym fragmencie krytykowa Marksa przy zaoeniu, e
doktryny Marksa maj znaczenie im tutaj przypisywane. Sam Sombart nada im,
podejmujc si prby ich ratowania, inn i do egzotyczn interpretacj, ktr
szczegowo omwi pniej.
Marks nie omieszka nas o tym zapewni. Tak przedstawia si czwarty
argument, do ktrego teraz przejdziemy.

Czwarty argument
O tym argumencie Marks czsto napomina, jednak z tego, co widz, przedstawi
go dokadnie tylko w jednym miejscu. Zasadniczo chodzi w nim o to, e ceny
produkcji, rzdzce faktycznym ksztatowaniem si cen, znajduj si pod
wpywem prawa wartoci, a zatem za porednictwem cen produkcji rzdzi ono
stosunkami wymiany: za cenami produkcji kryj si wartoci i one to w ostatniej
instancji wyznaczaj te ceny (t. III, cz. 1, s. 314). Ceny produkcji to, jak czsto
powtarza Marks, przeksztacone wartoci albo przeksztacone formy wartoci
(t. III, cz. 1, s. 243, 253, 260 i passim). Natur i skal wpywu prawa wartoci
na ceny produkcji Marks przedstawia w innym miejscu:
Przecitny zysk, okrelajcy ceny produkcji, musi zawsze rwna
si w przyblieniu tej iloci wartoci dodatkowej, ktra przypada
na dany kapita jako na odpowiedni cz globalnego kapitau
spoecznego. [] Poniewa zatem globalna warto towarw
reguluje globaln warto dodatkow, ta za reguluje jako
oglne prawo, jako prawo rzdzce wahaniami wysoko
przecitnego zysku, a wic i wysoko oglnej stopy zysku, przeto
prawo wartoci reguluje ceny produkcji (t. III, cz. 1, s. 270).
Przeanalizujmy ten tok mylenia krok po kroku. Na pocztku Marks
twierdzi, e przecitna stopa zysku okrela ceny produkcji. Opis ten w wietle
teorii Marksa jest poprawny, ale niekompletny. Wyjanijmy ten zwizek.
Cena produkcji towaru skada si w pierwszej kolejnoci z ceny kosztu
rodkw produkcji paconej przez przedsibiorc i przecitnego zysku
z wykorzystanego kapitau. Cena kosztu rodkw produkcji skada si z kolei
z dwch komponentw: nakadw na kapita zmienny, czyli z bezporednich
wydatkw na pace, i z nakadw na skonsumowany lub zuyty kapita stay,
surowce, maszyny itp. Jak Marks cakiem poprawnie to wyjania (t. II, cz. 1, s.
240, 246, 266), w spoeczestwie, w ktrym wartoci zostay ju przeksztacone
w ceny produkcji, cena nabycia czy te cena kosztu materialnych rodkw
produkcji nie odpowiada ich wartoci, tylko sumie nakadw producentw tych
rodkw produkcji na pace i materialne rodki pomocnicze powikszonej
o przecitny zysk. Jeli bdziemy kontynuowa t analiz, to dojdziemy jak
Adam Smith ze swoj natural price (cen naturaln), z ktr Marks
jednoznacznie identyfikuje swoj cen produkcji (t. III, cz. 1, s. 299) do tego,
e cen produkcji mona rozoy na dwa komponenty albo determinanty: na
sum wszystkich pac wypaconych na rnych etapach produkcji, ktre cznie
stanowi faktyczn cen kosztu towaru16, oraz na sum wszystkich zyskw,
wyliczonych pro rata temporis na podstawie nakadw na pace, wedug
przecitnej stopy zysku.
Zatem w produkcji towaru jedn z determinant jego ceny produkcji jest
przecitny zysk. Marks nie mwi w tym miejscu nic wicej na temat drugiej
z determinant sumy pac. Gdzie indziej jednak, jak wspominalimy, mwi on
oglnie, e za cenami produkcji kryj si wartoci i one to w ostatniej instancji
wyznaczaj te ceny (t. III, cz. 1, s. 314). Aby nasza analiza nie zawieraa adnej
luki, musimy zbada rwnie ten drugi czynnik i osdzi, czy i w jakim stopniu
jest on okrelany przez prawo wartoci.
Oczywicie suma wydatkw na pace to iloczyn nakadw pracy i stawki
pac. Poniewa w wietle prawa wartoci stosunki wymiany s okrelane
wycznie przez ilo zatrudnionej pracy, a Marks wielokrotnie i wyranie
zaprzecza temu, e wysoko pacy ma jakikolwiek wpyw na warto towarw17,
to za rwnie oczywiste naley uzna to, e z dwch komponentw nakadw na
pace tylko ilo zatrudnionej pracy pozostaje w harmonii z prawem wartoci,
podczas gdy drugi komponent wysoko pacy jest wrd determinant ceny
produkcji czynnikiem obcym wobec prawa wartoci.
Aby unikn ewentualnych nieporozumie, natur i skal dziaania tej
okolicznoci mona przedstawi za pomoc nastpujcego przykadu:
Zamy, e istniej trzy towary: A, B i C, ktre pocztkowo maj
jednakow cen produkcji, wynoszc 100 marek, rni si jednak pod
wzgldem typowego skadu elementw kosztowych. Zamy rwnie, e paca
za jeden dzie wynosi pocztkowo 5 marek, a stopa wartoci dodatkowej albo
stopie wyzysku wynosi 100 procent, a zatem z caej wartoci towarw
wynoszcej 300 marek na pace przypada 150 marek i tyle samo na warto
dodatkow. Cay kapita (przeznaczony na te trzy towary w rnych proporcjach)
wynosi 1500 marek, a zatem przecitna stopa zysku to 10 procent. Zaoenia te
ilustruje tabela 3.

16
Cena kosztu towaru oznacza jedynie ilo zawartej w nim opaconej pracy (t. III, cz.
1, s. 249).
17
Przy pozostaych warunkach nie zmienionych [] zwyka lub znika pacy roboczej nie
moe nigdy wywoa zmiany wartoci towarw (t. III, cz. 1, s. 313).
Tabela 3

T Przeprac W Wykorz Prze Ce


owar owane dni ydatki ystany kapita citny na
na zysk produkcji
pace

A 10 50 500 50 100

B 6 30 700 70 100

C 14 70 300 30 100

S 30 1 1500 150 30
uma 50 0

Zamy teraz, e pace wzrosy z 5 marek do 6 marek. Wedug Marksa


moe si to odby, przy pozostaych warunkach niezmienionych, tylko kosztem
wartoci dodatkowej (t. III, cz. 1, s. 302303). Z caego produktu wynoszcego
300 marek z powodu zmniejszenia si stopnia wyzysku na pace przypadnie
180 marek, a na warto dodatkow tylko 120 marek. W konsekwencji
przecitna stopa zysku z wykorzystanego kapitau w wysokoci 1500 marek
obniy si do 8 procent. Zmiany w skadzie kapitaw i w cenach produkcji
ukazuje tabela 4.

Tabela 4

T Przeprac W Wykorz Prze Ce


owar owane dni ydatki ystany kapita citny na
na zysk produkcji
pace

A 10 60 500 40 100

B 6 36 700 56 92

C 14 84 300 24 108

S 30 1 1500 120 30
uma 80 0
Wynika z tego, e wzrost pac przy niezmienionej iloci pracy wywoa
odczuwaln zmian pocztkowo jednakowych cen produkcji i stosunkw
wymiany. Zmian t mona czciowo, ale nie w peni, wyjani konieczn
zmian przecitnej stopy zysku, wywoan przez zmian pac. Pisz nie w peni,
dlatego e na przykad cena produkcji towaru C wzrosa mimo obnienia si
przypadajcej na niego iloci zysku. A zatem zmiana ceny w tym wypadku nie
moe wynika wycznie ze zmiany zysku. Zwracam uwag na t oczywist
kwesti, by podkreli, e wysoko pac jest determinant cen nie tylko
oddziaujc na wysoko zysku, ale rwnie wywierajc szczeglny
i bezporedni wpyw. Dlatego te powinnimy rozway j osobno, czego nie
uczyni Marks w cytowanym fragmencie. Wyniki tych rozwaa przedstawi
pniej. Tymczasem zbadamy krok po kroku twierdzenie Marksa na temat tego,
w jaki sposb druga determinanta cen produkcji zysk przecitny
regulowana jest przez prawo wartoci.
Wspomniany zwizek jest bezporedni. Ksztatuje si on przez nastpujce
ogniwa (pojawiajce si w toku rozumowania Marksa, cho wyjanione przez
niego tylko eliptycznie): prawo wartoci determinuje czn warto wszystkich
towarw wytwarzanych w spoeczestwie18, czna warto towarw determinuje
zawart w nich czn warto dodatkow, ktra wskutek rozdzielenia pomidzy
globalny kapita spoeczny determinuje przecitn stop zysku, ktra z kolei
stosownie do kapitau wykorzystanego przy produkcji pojedynczego towaru
daje konkretny zysk przecitny, stanowicy element ceny produkcji towaru.
W ten oto sposb prawo wartoci, pierwsze z ogniw w acuchu, reguluje
ogniwo kocowe, czyli ceny produkcji.
Dodajmy do tego acucha logicznego pewne spostrzeenia:
1) Co uderzajce, Marks w ogle nie stwierdza, e istnieje zwizek
pomidzy przecitnym zyskiem zawartym w cenie produkcji towarw
a wartociami uprzedmiotowionymi w poszczeglnych towarach na mocy prawa
wartoci. Wrcz przeciwnie, w wielu miejscach podkrela on, e ilo wartoci
dodatkowej, ktra zawarta jest w cenie produkcji towaru, jest niezalena
i zasadniczo rna od rzeczywicie wytworzonej w poszczeglnej sferze
produkcji (t. III, cz. 1, s. 252; rwnie t. III, cz. 1, s. 248). A zatem nie czy
on wcale wpywu przypisywanego prawu wartoci z charakterystyczn funkcj
tego prawa, na mocy ktrej okrela ono stosunki wymiany poszczeglnych

18
Marks w cytowanym fragmencie nie przedstawi tego ogniwa, jednak jego obecno
jest oczywista.
towarw, lecz z funkcj zupenie inn (bardzo problematycznej natury, na temat
ktrej przedstawilimy ju opini), a mianowicie determinowania cznej wartoci
wszystkich towarw razem wzitych. W tym zastosowaniu prawo wartoci, jak
si ju przekonalimy, pozbawione jest jakiegokolwiek znaczenia. Jeli pojcie
i prawo wartoci, jak chce tego Marks, ma si odciska w stosunkach wymiany
towarw19, to nie ma sensu odnoszenie owego pojcia i prawa do caoci, ktra
takim stosunkom podlega nie moe. Poniewa nie dokonuje si wymiana tej
caoci, to naturalnie nie moe istnie miara ani determinanta owej wymiany.
W takiej sytuacji prawo wartoci pozbawione byoby treci. I skoro prawo
wartoci nie wywiera adnego realnego wpywu na chimeryczn czn warto
wszystkich towarw razem wzitych, to nie mona owego wpywu przenie na
inne stosunki, a zatem cay zoony acuch logiczny, ktrego opracowaniu Marks
powica tak wiele wysiku, zawisa w prni.
2) Pomimy ten pierwszy zasadniczy defekt i niezalenie od niego
zbadajmy pozostae ogniwa acucha. Zamy wic, e czna warto towarw
jest faktycznie wielkoci realn, i to okrelan przez prawo wartoci. W drugim
ogniwie czna warto towarw okrela czn warto dodatkow. Czy to
prawda?
Warto dodatkowa z pewnoci nie stanowi staej i niezmiennej wielkoci
rwnej caemu produktowi narodowemu, tylko rnic pomidzy czn
wartoci produktu narodowego a wysokoci pac przekazywanych robotnikom.
Owa czna warto sama w sobie nie okrela wcale cznej wartoci dodatkowej,
lecz co najwyej stanowi jedn z determinant jej wielkoci, przy czym drug
i zupenie rn determinant jest wysoko pac. Czy nie podlega to jednak
Marksowskiemu prawu wartoci?
W pierwszym tomie Marks bezwarunkowo to potwierdza: warto siy
roboczej [] okrelana jest przez czas pracy niezbdny do produkcji, a wic
take do reprodukcji tego szczeglnego artykuu (t. I, s. 197). Rozwijajc to
twierdzenie, napisa dalej: Aby siebie zachowa, ywy osobnik wymaga pewnej
sumy rodkw utrzymania. Czas pracy niezbdny do wytworzenia siy roboczej
sprowadza si wic do czasu pracy niezbdnego do wytworzenia tych rodkw
utrzymania, czyli wartoci siy roboczej jest warto rodkw niezbdnych do
utrzymania jej posiadacza (t. I, s. 197). Jednak w tomie trzecim zmuszony jest
t tez zmodyfikowa. Susznie zwraca tam uwag na fakt, e niezbdne rodki
utrzymania dla robotnika mog by sprzedawane po cenach produkcji

19
Do odmiennego pogldu Sombarta odnios si pniej.
odbiegajcych od niezbdnego czasu pracy. W takim przypadku, jak twierdzi
Marks, take zmienna cz kapitau (przeznaczona na pace) moe si rni od
swej wartoci (t. III, cz. 1, s. 312). Innymi sowy, pace (pomijajc chwilowe
oscylacje) mog trwale rni si od tej wielkoci, ktra odpowiadaaby iloci
pracy uprzedmiotowionej w niezbdnych rodkach utrzymania, czyli cisym
wymogom prawa wartoci. Zatem przynajmniej jedna determinanta niezwizana
z prawem wartoci stanowi czynnik okrelajcy czn warto dodatkow.
3) Wedug Marksa okrelana w ten sposb czna warto dodatkowa
reguluje przecitn stop zysku, jednak najwyraniej tylko w stopniu, w jakim
czna warto dodatkowa stanowi jedn z determinant, podczas gdy ilo
istniejcego w spoeczestwie kapitau stanowi drug determinant, zupenie
niezalen od pierwszej i od prawa wartoci. Jeli czna warto dodatkowa
wynosi 150 marek, czyli 100 procent (jak w tabeli 3), to przy zaoeniu, e
globalny kapita wykorzystany we wszystkich gaziach produkcji wynosi 1500
marek, stopa zysku rwna jest 10 procent. Gdyby jednak, przy niezmienionej
wartoci dodatkowej, globalny kapita wynosi 3000 marek, to stopa zysku
rwnaaby si 5 procent, a gdyby globalny kapita wynosi tylko 750 marek,
stopa zysku rwnaaby si 20 procent. Zatem najwyraniej znowu w acuchu
pojawia si czynnik zupenie niezwizany z prawem wartoci.
4) Musimy zatem doj do wniosku, e przecitna stopa zysku reguluje
wielko konkretnego przecitnego zysku, ktry narasta przy produkcji
okrelonego towaru. Moliwe jest to jednak tylko wtedy, gdy uwzgldni si to
samo ograniczenie. Mianowicie suma przecitnego zysku, ktra narasta
w okrelonym towarze, jest iloczynem dwch czynnikw: iloci wykorzystanego
kapitau i przecitnej stopy zysku. Ilo kapitau wykorzystanego
w poszczeglnych etapach okrelana jest z kolei przez dwa czynniki: ilo
opaconej pracy (ktry to czynnik pozostaje w harmonii z Marksowskim prawem
wartoci) i pace (ktry to czynnik, jak si przekonalimy, jest niezwizany
z prawem wartoci).
5) W tym punkcie zataczamy peny krg. Opisany w punkcie czwartym
przecitny zysk ma regulowa cen produkcji towaru. To prawda, jeli
uwzgldnimy przedstawion na pocztku poprawk, e przecitny zysk jest tylko
jednym z czynnikw okrelajcych ceny, obok nakadw na pace, w ktrych
znale mona, co wielokrotnie podkrelalimy, element niezwizany
z Marksowskim prawem wartoci.
Podsumujmy. Jak brzmi twierdzenie, ktrego poprawnoci chcia dowie
Marks? Prawo wartoci reguluje ceny produkcji albo innymi sowy: wartoci
w ostatniej instancji wyznaczaj ceny produkcji. Jeli jednak sformuujemy
twierdzenie zgodnie ze znaczeniem, jakie wartoci i prawu wartoci Marks nada
w pierwszym tomie, to bdzie ono brzmiao nastpujco: w ostatniej instancji
cenami produkcji rzdzi zasada, e ilo pracy jest jedyn okolicznoci
okrelajc stosunki wymiany towarw.
Co pokazao zbadanie poszczeglnych ogniw argumentacji? Pokazao
przede wszystkim, e cena produkcji skada si z dwch komponentw. Pierwszy
z nich, nakady na pace, jest iloczynem dwch czynnikw: iloci pracy, ktra jest
tosama z substancj Marksowskiego prawa wartoci, i wysokoci pac, ktra
z substancj owego prawa tosama nie jest. Drugi z nich, sum przecitnego
zysku, Marks powiza z prawem wartoci, wypaczajc to prawo i przypisujc mu
dziaanie w obszarze, w ktrym nie ma adnych stosunkw wymiany. Ponadto
czna warto towarw, ktry to czynnik Marks pragnie wyprowadzi z prawa
wartoci, wsplnie z pacami, ktry to czynnik nie znajduje si z tym prawem
w harmonii, okrela kolejne ogniwo, czyli czn warto dodatkow. czna
warto dodatkowa wraz z zupenie obcym wobec prawa wartoci elementem,
mas kapitau spoecznego, okrela przecitn stop zysku. W kocu przecitna
stopa zysku wraz z czciowo obcym wobec prawa wartoci elementem,
nakadami na pace, okrela naros sum zyskw. czna warto wszystkich
towarw, ktry to czynnik uwaa si problematycznie za wkad Marksowskiego
prawa wartoci, wywiera zatem swj wpyw na przecitny zysk i ceny produkcji
dopiero po trzykrotnym homeopatycznym rozcieczeniu, a zatem jego
oddziaywanie jest proporcjonalnie do tego rozcieczenia mniejsze. Aby trzewo
zobrazowa fakty: ilo pracy, ktra wedug Marksowskiego prawa wartoci
rzdzi sama stosunkami wymiany towarw, jest tylko jedn z determinant cen
produkcji, wywiera silny i do bezporedni wpyw na jeden z komponentw cen
produkcji, ktrym s nakady na pace, jednak na drugi komponent, czyli
przecitny zysk, wywiera wpyw odlegy, saby i w duej mierze niepewny20.
Naley zatem postawi pytanie: czy ten stan rzeczy stanowi potwierdzenie
czy te zaprzeczenie twierdzenia, e w ostatniej instancji to prawo wartoci

20
O ile poredniczy w tym czna warto, ktry to czynnik w mojej opinii nie ma nic
wsplnego z zawart iloci pracy. Poniewa jednak w kolejnych ogniwach pojawiaj si
nakady na pace, ktry to czynnik jest determinowany rwnie przez ilo opaconej
pracy, to ilo pracy zawsze znajdzie si wrd porednich determinant przecitnego
zysku.
okrela ceny produkcji? Sdz, e nie mona mie adnych wtpliwoci co do
odpowiedzi: prawo wartoci twierdzi, e sama ilo pracy okrela stosunki
wymiany, natomiast fakty mwi, i stosunki wymiany okrelane s nie tylko
przez ilo pracy lub czynniki, ktre mona do niej sprowadzi. Tych dwch
twierdze nie mona ze sob pogodzi, jedno przeczy drugiemu. Kto zgadza si
z drugim twierdzeniem co czyni Marks w swojej teorii cen produkcji tym
samym zaprzecza twierdzeniu pierwszemu. I jeli Marks naprawd uwaa, e nie
zaprzecza sobie ani pierwszemu twierdzeniu, to popenia dziwaczny bd, nie
dostrzegajc, e to, i czynnik uwzgldniony przez jakie prawo wywiera pewien
wpyw, nie oznacza jeszcze, e prawo to oddziauje z pen moc.
By moe najlepszy bdzie tutaj przykad najbardziej trywialny.
Wyobramy sobie dyskusj o wpywie kul armatnich na pancerz okrtu.
Wysuwana jest teza, e skala niszczcego dziaania kuli armatniej zaley
wycznie od wielkoci zastosowanego adunku prochowego. Teza ta zostaje
skonfrontowana z dowiadczeniem, z ktrego wynika, e wpyw kuli armatniej
zaley nie tylko od wielkoci adunku prochowego, ale rwnie od jego siy,
konstrukcji i dugoci lufy, formy i twardoci kuli armatniej, odlegoci obiektu
oraz gruboci i trwaoci pyt pancernych. Czy mona z tym wszystkim si
zgodzi i jednoczenie uwaa, e mimo wszystko pierwotna teza bya poprawna,
gdy dowiedziono, i wielko adunku prochowego wywiera istotny wpyw na
strza i przy pozostaych warunkach niezmienionych wpyw kuli armatniej bdzie
si zmienia w zalenoci od wielkoci adunku prochowego?
A to wanie czyni Marks. Owiadcza najpierw stanowczo, e podstaw
stosunkw wymiany towarw moe by tylko ilo pracy, polemizuje intensywnie
z ekonomistami, ktrzy uznaj istnienie rwnie innych determinant wartoci
i cen poza iloci pracy, ktrej wpywu na warto wymienn dbr podlegajcych
reprodukcji nie neguj, i przez pryzmat iloci pracy jako jedynej determinanty
stosunkw wymiany przedstawia w dwch tomach najbardziej istotne wnioski
teoretyczne i praktyczne (do ktrych naley zaliczy teori wartoci dodatkowej
i ostr krytyk kapitalistycznej organizacji spoeczestwa), by w kocu w tomie
trzecim rozwin teori cen produkcji, w ktrej zasadniczo uznaje wpyw innych
determinant. Jednak Marks, zamiast przedstawi gruntown analiz pozostaych
determinant, triumfalnie wskazuje palcem na miejsca, gdzie jego boek, ilo
pracy, wywiera faktyczny albo rzekomy wpyw: na zmiany cen, kiedy zmienia si
ilo pracy, na przecitn stop zysku za spraw cznej wartoci itd. W tym
kontekcie nie mwi nic o determinantach obcych wobec prawa wartoci:
o wpywie wielkoci spoecznego kapitau na stop zysku czy o zmianie cen
w wyniku zmiany skadu organicznego kapitaw lub wysokoci pac. W jego
ksice nie brakuje fragmentw, w ktrych uznaje wpyw tych determinant:
wpyw wysokoci pac na ceny (t. III, cz. 1, s. 303 i n., 312 i n.), wpyw wielkoci
kapitau spoeczestwa na wysoko przecitnej stopy zysku (t. III, cz. 1, s. 250,
309, 318 i n., 328 i n., 335 i passim), wpyw skadu organicznego kapitaw na
ceny produkcji (t. III, cz. 1, s. 245 i n.). Co charakterystyczne dla Marksa, kiedy
przedstawia on uzasadnienie dla prawa wartoci, nic o tych determinantach nie
napomina, by z poprawnej i przez nikogo niekwestionowanej przesanki, e ilo
pracy wraz z innymi czynnikami wpywa w wielu miejscach na ceny produkcji,
wycign nieuprawniony wniosek, i w ostatniej instancji prawo wartoci,
ktre wiadczy o jedynowadztwie pracy, okrela ceny produkcji! Unika tym
samym przyznania si do tego, e w jego systemie znalaza si sprzeczno, co
nie oznacza jednak, e udao mu si przed t sprzecznoci uchowa!

ROZDZIA IV. BD W SYSTEMIE MARKSA, JEGO RDO


I NASTPSTWA
I
Dowd na to, e autor sam sobie przeczy, moe stanowi konieczny etap, ale nie
ostateczny cel rzeczowej i owocnej krytyki. Wskazanie na to, i w systemie tkwi
bd, ktry moe wynika z przypadku albo przeoczenia, nie wiadczy jeszcze
o tym, e krytyka bya rzeczowa. Skuteczne obalenie mocno ugruntowanego
systemu moliwe jest tylko przez wskazanie z chirurgiczn precyzj miejsca,
w ktrym bd wkrada si do systemu, oraz sposobw, na jakie w bd si
rozprzestrzenia i rozgazia. Oponent powinien dobrze rozumie punkt wyjcia,
rozwj i katastrofalne skutki bdu, ktrego kulminacj jest wewntrzna
sprzeczno systemu powinien wszystko to analizowa tak yczliwie, jak gdyby
by zwolennikiem krytykowanej przez siebie doktryny.
Z powodu specyficznych okolicznoci w wypadku systemu Marksa kwestia
wewntrznej sprzecznoci nabraa duo wikszego znaczenia, ni to zazwyczaj
bywa, dlatego te powiciem temu wicej miejsca. Kiedy jednak rzecz dotyczy
tak znaczcego i wpywowego myliciela jak Marks, naszym obowizkiem jest
przedstawienie rwnie drugiej i jak sdz bardziej owocnej i pouczajcej
czci krytyki.
Zacznijmy od pytania, ktre tyczy si sedna sprawy: w jaki sposb Marks
doszed do teoretycznych podstaw swojej doktryny do twierdzenia, e ca
warto okrela uprzedmiotowiona ilo pracy?
Nie ulega wtpliwoci, e twierdzenie to nie jest samo w sobie oczywiste
ani te nie jest aksjomatem, dla ktrego dowd byby niepotrzebny. W adnym
wypadku warto i wysiek nie s, jak ju wspomniaem w innym miejscu,
pojciami tak mocno ze sob powizanymi, by mc wysun twierdzenie, e
wysiek jest rdem wartoci:
e trudziem si, by zdoby jaki przedmiot, to jeden fakt; e
przedmiot ten wart jest trudu, to fakt drugi i rny od
pierwszego; a e oba te fakty nie zawsze id rka w rk, to
dowiadczenie zbyt pewnie wskazuje, by mogy co do tego
powsta wtpliwoci. Kady z niezliczonych daremnych trudw,
ktre codziennie, czy to z powodu niezrcznoci technicznej, czy
to z bdnego obliczenia, czy po prostu nieszczliwym zbiegiem
okolicznoci, do adnego rezultatu nie doprowadzaj, suy tu
moe za wiadectwo, podobnie, jak kady z licznych wypadkw,
w ktrych nieznaczny trud wynagradza wysoka warto.21
Kiedy postuluje si istnienie w jakim obszarze koniecznego zwizku
midzy dwoma zmiennymi, naley przedstawi dla takiego twierdzenia
odpowiednie uzasadnienie.
Marks w swoim systemie takowe uzasadnienie przedstawia. Sdz jednak,
i uda mi si przekona czytelnikw, e proponowane przez niego rozwizanie
jest nienaturalne i nieprzystajce do zoonoci problemu. Wyka rwnie, e
wysuwane przez Marksa wnioski nie opieray si na przedstawionym przez niego
dowodzie e w dowd sztucznie uargumentowa i opracowa pniej, by
uzasadni zaoony z gry i wynikajcy z innych przesanek pogld. W kocu
co najwaniejsze poka, e jego rozumowanie jest obarczone tak wieloma
oczywistymi bdami logicznymi i metodologicznymi, i traci ono wszelk warto
jako dowd.
Przyjrzyjmy si temu bliej.
Fundamentalna teza, w jak Marks kae wierzy swoim czytelnikom, mwi,
e warto wymienna towarw bo tylko na niej, a nie na wartoci uytkowej,

21
E. von Bhm-Bawerk, Kapita i zysk z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji
zysku z kapitau, t. II, s. 68 [zachowana oryginalna pisownia].
koncentruje si jego analiza ma swoje rdo i wielko w uprzedmiotowionej
w tych towarach iloci pracy.
Zarwno warto wymienna, czy te cena towaru, jak i ilo pracy
potrzebnej do jego reprodukcji jest wielkoci obserwowaln, ktr mona
okreli empirycznie. A zatem naturalne byoby tutaj poszukanie dowodu dla
tezy, o ktrej poprawnoci lub bdnoci mog zadecydowa fakty empiryczne,
w dowiadczeniu innymi sowy, naturalne byoby przedstawienie empirycznego
dowodu na poparcie twierdzenia, ktre mona podda empirycznej prbie. Tego
jednak Marks nie czyni. Nie mona przy tym nawet powiedzie, e z racji swej
niedbaoci zwyczajnie ignoruje on to moliwe i waciwe rdo wiedzy i dowodu.
Jak pokazuje jego rozumowanie zawarte w tomie trzecim, zdaje on sobie spraw
z tego, jak przedstawiaj si fakty empiryczne i e stoj one w sprzecznoci
z jego tez. Zdaje on sobie spraw, e ceny towarw nie odpowiadaj iloci
uprzedmiotowionej w nich pracy, lecz cakowitemu kosztowi produkcji, w skad
ktrego wchodz rwnie inne elementy. Zatem nie przypadkiem, lecz zupenie
wiadomie rezygnuje on z tej naturalnej prby, wiedzc, e w ten sposb nie
osignie rezultatu, ktry byby przychylny jego tezie.
Dla tego rodzaju twierdze istnieje jeszcze inny, rwnie naturalny, sposb
przedstawienia dowodu i sprawdzenia ich poprawnoci, mianowicie przez
odwoanie si do psychologii. Mona stosujc powszechn w naszej nauce
kombinacj indukcji i dedukcji zbada motywy, ktre kieruj ludmi z jednej
strony przy dokonywaniu wymiany towarowej i ustalaniu cen, a z drugiej przy
wspdziaaniu w produkcji. Z istoty tych motyww mona wycign wnioski co
do typowych sposobw dziaania ludzi, dziki czemu udaoby si na przykad
przedstawi zwizki midzy powszechnie ustalanymi i akceptowanymi cenami
a iloci pracy potrzebn do wytworzenia towarw. Najlepsze rezultaty metoda ta
przynosi wanie przy badaniu tego rodzaju kwestii w ten wanie sposb
przedstawia si zazwyczaj uzasadnienie dla prawa poday i popytu oraz prawa
kosztw produkcji, czy te wyjanienie renty gruntowej. Rwnie Marks
nierzadko si tak metod posugiwa (przynajmniej w sposb poredni), jednak
zignorowa j, kiedy wysuwa swoj najwaniejsz tez. Mimo e postulowany,
zewntrzny zwizek midzy wartoci wymienn i iloci pracy mgby zosta
w peni zrozumiany tylko przez odkrycie psychologicznych ogniw, ktre cz ze
sob te dwie zmienne, Marks rezygnuje z wyjanienia wewntrznego zwizku
midzy nimi. Stwierdza on nawet mimochodem, e gbsza analiza obu tych
spoecznych si napdowych [poday i popytu] ktra pozwoliaby ustali w
wewntrzny zwizek jest tu zbdna (t. III, cz. 1, s. 285), przy czym tu
odnosi si do dygresji na temat wpywu poday i popytu na ksztatowanie si
cen. W rzeczywistoci jednak Marks nigdzie nie podejmuje si gbszej
i drobiazgowej analizy, a jej brak jest najbardziej dostrzegalny wtedy, gdy
przygotowuje on grunt pod swoje najwaniejsze idee.
W tym miejscu mona zauway co osobliwego. Marks nie ignoruje
bowiem rwnie tej drugiej moliwej i naturalnej metody badawczej. Unika jej
rozmylnie wtedy, gdy jest w peni wiadom tego, jaki rezultat by przyniosa i e
nie byby to rezultat jego tezie przychylny. W trzecim tomie przedstawia on siy
kierujce produkcj i wymian, ktrych gbsz analiz tu i wdzie pomin,
okrelajc je wszystkie topornie mianem konkurencji. Marks stwierdza, e
w rzeczywistoci owe siy nie prowadz do dopasowania si cen do iloci
uprzedmiotowionej w towarach pracy, lecz do ustalenia si cen na poziomie
wyszym lub niszym od tego poziomu, co implikuje istnienie przynajmniej
jeszcze jednego czynnika koordynujcego. To wanie konkurencja wedug
Marksa prowadzi do powstania synnej przecitnej stopy zysku i przemiany
czystych wartoci wynikajcych z pracy w rnice si od nich ceny produkcji,
ktrych cz stanowi przecitny zysk.
Zamiast dowie swojej tezy, powoujc si na dowiadczenie albo motywy
empiryczne lub psychologiczne, Marks decyduje si na inne i to do osobliwe
rozwizanie, mianowicie na dowd czysto logiczny, na dialektyczny wniosek
wynikajcy z natury wymiany.
Marks ju u Arystotelesa znajduje myl, e nie moe by wymiany bez
rwnoci, a rwnoci bez wspmiernoci (t. I, s. 68), i postanawia t myl
rozwin. Przedstawiwszy wymian dwch towarw w formie rwnania, dochodzi
on do wniosku, e w obu wymienionych i tym samym zrwnanych rzeczach musi
istnie co wsplnego o tej samej wielkoci, i prbuje to wsplne, do czego
obie rzeczy mona sprowadzi, znale (t. I, s. 42).
Chciabym na marginesie zauway, e ju to pierwsze zaoenie, wedug
ktrego w wymianie dwch rzeczy manifestuje si jaka rwno, wydaje mi
si bardzo starowieckie co jednak nie ma tutaj wikszego znaczenia
a take nierealistyczne albo, mwic wprost, bdnie pomylane. Tam, gdzie
istnieje rwno i cisa rwnowaga, niemoliwa jest zmiana stanu spoczynku.
Jeli jak w przypadku wymiany sprawa koczy si zmian waciciela towaru,
oznacza to, e musiaa istnie pewna nierwnowaga albo rnica wartoci, ktra
doprowadzia do zmiany. Kiedy zbliymy do siebie dwa zwizki chemiczne, to
powstanie z nich nowy zwizek nie dlatego, e pierwiastki wchodzce w skad
tego zwizku maj ze sob tak samo silne powinowactwo chemiczne jak
w pierwotnych zwizkach, ale dlatego e ich powizania s
silniejsze. W rzeczywistoci wspczesna ekonomia jest zgodna co do tego, by
uzna dawny scholastyczno-teologiczny pogld o ekwiwalencji za bdny. Nie
chc jednak wicej skupia si na tym punkcie i dlatego przechodz do dalszej
analizy krytycznej logicznych i metodologicznych operacji, ktre doprowadziy
Marksa do tego, by uzna, e tym wsplnym jest praca.
Jak ju wczeniej stwierdziem, uwaam te operacje za najsabszy punkt
w teorii Marksa. Mona w nich znale tyle kardynalnych bdw, ile jest
argumentw a tych jest niemao. W kadym z tych argumentw mona
znale wyrane lady tego, e zostay sztucznie wykoncypowane i poskadane
pniej w taki sposb, by pasoway pod wczeniej postawion tez, i e nie
stanowi naturalnego rezultatu dugotrwaych bada.
Szukajc tego wsplnego, co jest charakterystyczne dla wartoci
wymiennej, Marks proponuje nastpujc procedur: przyglda si rnym
waciwociom obiektw zrwnanych w wymianie, by przez zastosowanie metody
wykluczania odrzuca wszystkie te, ktre nie zdadz prby, a w kocu
pozostanie tylko jedna. I to wanie ta waciwo bycie produktem pracy
jest szukan waciwoci wspln.
Ta procedura jest do osobliwa, ale sama w sobie nie jest
niedopuszczalna. Z pewnoci za osobliwe naley uzna to, e zamiast podda
rzekom waciwo pozytywnej prbie co oznaczaoby zastosowanie jednej
z dwch wymienionych powyej metod, ktrych wykorzystania stara si unikn
Marks przekonuje nas, e szukan waciwo odnalaz sposobem
negatywnym, wykazawszy, e nie moga to by adna z innych waciwoci.
Metoda ta moe doprowadzi nas do celu, jeli podejdziemy do niej z naleyt
ostronoci i dokadnoci jeli z najwysz pedanteri przesiejemy przez
logiczne sito wszystko, co powinnimy, i niczego nie przeoczymy.
A jak postpuje Marks?
Najpierw do sita wsadza tylko te wymienialne rzeczy, ktre posiadaj
waciwo, ktr chce ostatecznie pozostawi jako to wsplne, a wszystkie
pozostae ignoruje. Zachowuje si przy tym jak kto, kto, chcc wylosowa
z urny bia kul, wsadza do niej tylko kule tego koloru. Ju na samym pocztku
ogranicza on zakres swoich bada nad substancj wartoci wymiennej do
towarw, przez ktre rozumie, nie przedstawiwszy jednak jasnej definicji,
kategori wsz od dbr, a mianowicie tylko produkty pracy z pominiciem
darw natury. Oczywiste powinno by to, e jeli wymiana faktycznie oznacza
zrwnanie, ktre wymaga istnienia czego wsplnego o tej samej wielkoci, to
tego wsplnego naley szuka we wszystkich dobrach podlegajcych wymianie
nie tylko w produktach pracy, ale te w darach natury, takich jak ziemia,
drewno, energia wodna, kamienioomy, rda wody mineralnej czy zasoby
wgla, ropy naftowej i zota22. Wykluczenie przy poszukiwaniu tego wsplnego,
co ley u podstaw wartoci wymiennej, tych wymienialnych dbr, ktre nie s
produktami pracy, to metodologiczny grzech miertelny. Rwnie dobrze fizyk,
chcc zbada waciwo wspln wszystkim ciaom, przykadowo ciar, mgby
wybra tylko ciaa przezroczyste, a nastpnie stwierdzi, e to przezroczysto
jest rdem ciaru, poniewa wskaza, i nie moe tym rdem by adna
z innych waciwoci!
Wykluczenia darw natury (co na pewno nie przyszoby do gowy
Arystotelesowi, twrcy idei ekwiwalencji w wymianie) tym bardziej nie mona
uzasadni z tego powodu, e wiele darw natury, jak ziemia, naley do
najwaniejszych przedmiotw wymiany i wasnoci. Dlatego te nie mona
stwierdzi, e w ich wypadku wartoci wymienne s arbitralne i przypadkowe.
Z jednej strony przypadkowe ceny zdarzaj si rwnie w wypadku produktw
pracy, a z drugiej ceny darw natury czsto s cile powizane z okrelonymi
czynnikami. Jak powszechnie znany jest fakt, e cena ziemi stanowi
wielokrotno renty gruntowej, wyliczon na podstawie ksztatujcej si
w danym kraju stopy procentowej, tak wiadomo te, e drewno w lesie czy
wgiel w kopalni bdzie mie nieprzypadkowo rn cen zalenie od jakoci czy
odlegoci od rynku.
Marks unika rwnie wyjanienia, dlaczego od samego pocztku wyklucza
ze swoich bada cz wymienialnych dbr. Podobnie jak wczeniej, tak i tutaj
z wielk dialektyczn zrcznoci przelizguje si po najbardziej
kontrowersyjnych punktach swojego rozumowania. Najpierw unika zwrcenia
uwagi swoich czytelnikw na to, e jego pojcie towaru jest wsze od pojcia
wymienialnego dobra. Sprytnie przygotowuje nas do tego, e jego badania
ograniczaj si tylko do towarw, dajc na pocztku ksiki z pozoru

22
Jak susznie podnosi Karl Knies, Marks w swoim rozumowaniu nie przedstawia
adnego powodu, dla ktrego zamiast rwnania 1 kwarter pszenicy =a cetnarom citego
drewna miaoby nie zaj drugie: 1 kwarter pszenicy = a cetnarom dziko rosncych
drzew =b morgom dziewiczej ziemi = c morgom pastwisk na naturalnych kach (Das
Geld, Berlin 1873, s. 121).
nieszkodliwe oglnikowe zdanie, i bogactwo spoeczestw, w ktrych panuje
kapitalistyczny sposb produkcji, wystpuje jako olbrzymie zbiorowisko
towarw (t. I, s. 39). To zdanie jest faszywe, jeli przez towary rozumie si
tylko produkty pracy, jak proponuje Marks. Przecie dary natury, w tym ziemia,
stanowi bardzo istotn i z pewnoci nieobojtn cz narodowego bogactwa.
Jednak niewprawiony czytelnik moe atwo przeoczy t nieciso, poniewa nie
wie, e Marks bdzie pniej uywa tego terminu w duo wszym znaczeniu.
Take w dalszej czci Marks tego nie wyjania. Wrcz przeciwnie,
w pocztkowych akapitach rozdziau pierwszego mowa jest zamiennie o rzeczy,
o wartoci uytkowej, o dobru i o towarze bez jakiegokolwiek rozrnienia
midzy nimi. Czytamy na przykad, e uyteczno danej rzeczy czyni z niej
warto uytkow. [] Ciao towaru [] jest wartoci uytkow, czyli dobrem
(t. I, s. 40). Nastpnie moemy przeczyta, e warto wymienna wystpuje []
jako stosunek ilociowy, proporcja, w jakiej wartoci uytkowe jednego rodzaju
wymienia si na wartoci uytkowe innego rodzaju (t. I, s. 41). Zauwamy, e
kiedy mowa jest o zjawisku wartoci wymiennej, warto uytkowa zostaje
zrwnana z dobrem. A stwierdziwszy: rozpatrzymy bliej t spraw, co
z pewnoci nie zapowiada przeskoczenia do innego, a zarazem wszego
obszaru bada, Marks pisze dalej o tym, jak jaki towar, np. kwarter pszenicy
jest wymieniany [] na inne towary w najrozmaitszych proporcjach (t. I, s. 41).
Nastpnie za pisze: wemy teraz dwa towary i w tym samym akapicie znowu
uywa terminu rzecz, i to w wanym w kontekcie tego problemu zdaniu, e
w dwch rnych rzeczach [] tkwi co wsplnego o tej samej wielkoci, a te
dwie rzeczy si sobie rwnaj (t. I, s. 4142).
Na nastpnej stronie Marks poszukuje tego wsplnego tylko dla wartoci
wymiennej towarw, nie wskazujc choby sowem na to, e ogranicza przez to
pole bada do czci rzeczy posiadajcych warto wymienn23. I zaraz na
nastpnej stronie ograniczenie to porzuca, stosujc wnioski wycignite dla
wszej kategorii do szerszej grupy wartoci uytkowej dbr: warto uytkowa,
czyli dobro, ma wic tylko dlatego warto, e jest w niej uprzedmiotowiona,
czyli zmaterializowana, abstrakcyjnie ludzka praca (t. I, s. 43).
Gdyby w tym kluczowym miejscu Marks nie zawzi badania do produktw
pracy, ale poszukiwaby te tego wsplnego w wymienialnych darach natury, to

23
Rnica midzy towarami i rzeczami jest rwnie zatarta w cytacie z Barbona,
pojawiajcym si w tym samym miejscu: Jeden rodzaj towaru jest rwnie dobry jak
drugi, jeeli ich warto wymienna ma tak sam wielko. Nie ma tu adnej rnicy ani
monoci rozrnienia midzy rzeczami o rwnej wartoci wymiennej (t. I, s. 42).
byoby zupenie jasne, e nie moe tym by praca. Gdyby to zawenie
przeprowadzi wyranie i otwarcie, to zarwno on sam, jak i jego czytelnicy
natknliby si na wielki bd metodologiczny i musieliby umiechn si na myl
o tej sztuczce, za spraw ktrej bycie produktem pracy okazao si tym
wsplnym dla caej grupy, z ktrej wyczono wczeniej wszystkie rzeczy
wymienialne pochodzce z natury, a niebdce produktami pracy. Sztuczk t
mona byo przeprowadzi tylko w ten sposb, w jaki uczyni to Marks:
niepostrzeenie, przez szybkie przelizgnicie si za pomoc dialektyki po
niebezpiecznym miejscu. Mimo nieskrywanego podziwu dla zrcznoci, z jak
Marks przedstawi tak bdn procedur za dopuszczaln, musz stwierdzi, e
metoda ta jest cakowicie bdna.
Ale przyjrzyjmy si temu dalej. Odwoujc si do dopiero co opisanej
sztuczki, Marks moe co najwyej stwierdzi, e praca jest jedn z moliwoci.
Tym wsplnym praca staa si tylko z powodu sztucznego zawenia krgu. Ale
obok niej w gr mog wchodzi te inne waciwoci. W jaki sposb Marks
wyklucza inne moliwoci?
Przedstawia tutaj dwa argumenty, oba nad wyraz krtkie, a jednoczenie
zawierajce najciszy bd logiczny.
W pierwszym argumencie Marks wyklucza geometryczne, fizyczne,
chemiczne [i] inne przyrodzone wasnoci towarw, poniewa
cielesne wasnoci towarw o tyle tylko wchodz w ogle
w rachub, o ile czyni towary uytecznymi, a wic czyni je
wartociami uytkowymi. Z drugiej za strony jest rzecz
oczywist, e stosunek wymienny towarw polega wanie na
abstrahowaniu od ich wartoci uytkowych. W obrbie tego
stosunku jedna warto uytkowa ma takie samo znaczenie, co
kada inna, jeeli tylko istnieje w odpowiedniej proporcji (t. I, s.
42).
Aby zobrazowa ten argument, pozwol sobie zacytowa fragment mojej
Historji i krytyki teorji zysku z kapitau sprzed dwunastu lat:
Coby powiedzia Marx na tak na przykad argumentacj? Na
pewnej operowej scenie wystpuj trzej wybitni piewacy, tenor,
bas i baryton, i kady z nich otrzymuje wynagrodzenie wysokoci
20 000 fl. Powstaje pytanie, jaka jest wsplna okoliczno, dziki
ktrej wynagrodzenia ich s rwne? A ja odpowiadam: W kwestji
wynagrodzenia jeden dobry gos znaczy tyle, co kady inny,
dobry gos tenorowy tyle, co dobry gos basowy, lub barytonowy,
jeli tylko kady z nich istnieje w naleytej proporcji. A wic
w kwestji wynagrodzenia najwidoczniej abstrahujemy od
dobrego gosu, a wic dobry gos nie moe by wspln przyczyn
wysokiego wynagrodzenia. Jasne, e ta argumentacja jest
faszywa. Ale te rwnie jasne, e ani o wosek nie jest
prawidowszym ostateczny wniosek Marxa, na ktrym jest cile
wzorowana. Oba rozumowania zawieraj ten sam bd. Nie
rozrniaj abstrahowania od pewnej okolicznoci w ogle i od
szczeglnych odmian, w ktrych wystpuje ta okoliczno.
W naszym przykadzie obojtn jest dla kwestji wynagrodzenia
tylko szczeglna odmiana, w ktrej wystpuje dobry gos, czy to
jako tenor, czy jako bas, czy jako baryton, ale wcale nie dobry
gos w oglnoci. I podobnie przy stosunku zamiennym towarw
abstrahujemy od szczeglnych odmian, w ktrych si przejawi
moe warto uytkowa towaru, od tego, czy towar suy za
poywienie, mieszkanie, ubranie i t. p., ale wcale nie od wartoci
uytkowej w ogle. e nie mona od niej bezkarnie abstrahowa,
mgby ju Marx zauway chociaby z tego, e nie moe by
wartoci zamiennej tam, gdzie niema wartoci uytkowej; fakt ten
sam Marx niejednokrotnie musi stwierdza.24
Jeszcze gorzej rzecz si przedstawia, kiedy dochodzimy do drugiego
argumentu. Marks pisze: jeeli wic pominiemy warto uytkow cia towarw,

24
E. von Bhm-Bawerk, Kapita i zysk z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji
zysku z kapitau, t. II, s. 78 [zachowana oryginalna pisownia]. Fragment opatrzony
przypisem:
Np. na str. 15 przy kocu: Wreszcie aden przedmiot nie moe by wartoci, jeli nie
jest przedmiotem uytku. Jeli przedmiot jest bezuyteczny, to i zawarta w nim praca
jest bezuyteczna, nie liczy si jako praca (sic!) i nie tworzy adnej wartoci. Na
pitnowany w tekcie bd logiczny zwrci ju poprzednio uwag Knies. Patrz Das Geld,
Berlin 1873, str. 123 i nast. (2 wyd. str. 160 i nast.). Dziwnie nie zrozumia mojego
argumentu Adler (Grundlagen der Karl Marxschen Kritik, Tbingen 1887, str. 211
i nast.), ktry odpowiedzia mi na, e dobre gosy nie s wcale towarami w Marxowskim
sensie. Nie chodzio mi wcale o to, czy dobre gosy dadz si jako dobra gospodarcze
podcign pod Marxowskie prawo wartoci tylko o stworzenie wzoru logicznego wniosku,
wykazujcego ten sam bd, ktry znajdujemy we wniosku Marxa. Mgbym dla tego celu
wybra rwnie dobrze przykad, nie nalecy wcale do zakresu gospodarki. Mgbym np.
rwnie dobrze wykaza, e wedug logiki Marxa cecha wsplna cia wielobarwnych moe
si znajdowa w Bg wie czem, ale nie w zmiszaniu licznych barw. Jedno bowiem
zmiszanie barw, np. biaej, bkitnej, tej, czarnej, fioletowej znaczy dla
wielobarwnoci tyle, co kade inne zmieszanie barw np. zielonej, czerwonej,
pomaraczowej, szafirowej i t. p., jeli tylko istnieje w naleytej proporcji; a wic
w konsekwencji abstrahujemy od barwy i miszania barw!
pozostaje im tylko jedna wasno ta mianowicie, e s produktami pracy (t.
I, s. 4243). Naprawd? Pytam si tak, jak pytaem si 12 lat temu: tylko jedna
wasno? Czy wymienialne dobra nie posiadaj tej wsplnej wasnoci, e s
rzadkie w stosunku do zapotrzebowania? Albo e s przedmiotami popytu
i poday? Albo e podlegaj przywaszczeniu? Albo e s produktami przyrody?
Tego, e s zarwno produktami przyrody, jak i produktami pracy, nikt nie
stwierdza wyraniej ni sam Marks, ktry w jednym miejscu pisze, e ciaa
towarw s poczeniami dwch pierwiastkw, materiau danego przez przyrod
i pracy (t. I, s. 49). Albo czy wsplne wartociom wymiennym nie jest to, e ich
wytwrcy musz ponosi koszty, na ktr to waciwo Marks zwraca uwag
w tomie trzecim?
Dzisiaj pytam si znowu, dlaczego zasada wartoci nie moe zasadza si
na jakiej innej wasnoci zamiast na tej, e towary s produktami pracy. Na
poparcie swojej tezy Marks nie przedstawia adnego pozytywnego dowodu. Jego
argument jest w caoci negatywny: warto uytkowa, od ktrej szczliwie
abstrahujemy, nie stanowi zasady wartoci wymiennej. Ale czy podobnego
negatywnego argumentu nie mona by wysun rwnie w stosunku do
wszystkich innych wasnoci, ktre Marks pomin?
To nie wszystko! W tym samym miejscu, gdzie Marks abstrahuje od
wpywu wartoci uytkowej na warto wymienn, uzasadniajc to tym, e
jedna warto uytkowa ma takie samo znaczenie, co kada inna, jeeli tylko
istnieje w odpowiedniej proporcji, pisze on w nastpujcy sposb o produktach
pracy:
Jednake i sam produkt pracy uleg oto niepostrzeenie
przeistoczeniu. Jeeli abstrahujemy od jego wartoci uytkowej,
abstrahujemy te od jego cielesnych skadnikw i ksztatw, ktre
czyni ze warto uytkow. Nie jest on ju stoem, domem,
przdz czy jakkolwiek inn rzecz uyteczn. Zniky wszystkie
jego zmysowe przymioty. Nie jest on ju take produktem pracy
stolarza, murarza, przdzarza ani jakiejkolwiek innej okrelonej
pracy produkcyjnej. Wraz z uytecznym charakterem produktw
pracy znika uyteczny charakter reprezentowanych przez nie
prac, znikaj wic take rne konkretne postacie tych prac;
prace te nie rni si ju od siebie, lecz s wszystkie
sprowadzone do jednakowej pracy ludzkiej, do abstrakcyjnie
ludzkiej pracy (t. I, s. 4243).
Czy mona wyraniej i dobitniej stwierdzi, e w obrbie stosunku
wymiany nie tylko sama warto uytkowa, ale te rodzaj pracy i produkt pracy
ma takie samo znaczenie, co kady inny, jeeli tylko istnieje w odpowiedniej
proporcji? e na tej samej podstawie, na jakiej Marks wyda swj
dyskwalifikujcy wyrok przeciw wartoci uytkowej, mona wyda wyrok
przeciwko pracy? Praca i warto uytkowa maj stron jakociow i ilociow.
Warto uytkowa stou, domu czy przdzy jest rna pod wzgldem
jakociowym i tak samo pod wzgldem jakociowym rna jest praca stolarza,
murarza czy przdzarza. I jak rnego rodzaju prace mona porwnywa na
podstawie jej iloci, tak mona porwnywa wartoci uytkowe rnego rodzaju
na podstawie iloci wartoci uytkowej. Zupenie niezrozumiae jest to, dlaczego
identyczny stan rzeczy dla jednego zawodnika oznacza ma dyskwalifikacj, a dla
innego koronacj! Gdyby przypadkiem Marks zmieni kolejno bada, to
z uyciem tego samego aparatu wnioskowania, ktry doprowadzi go do
wykluczenia wartoci uytkowej, mgby wykluczy rwnie prac, a z uyciem
tego samego aparatu, ktry nakaza mu uhonorowanie pracy, mgby uzna, e
t pozosta, a zatem i poszukiwan wasnoci jest warto uytkowa czysty
skrzep warto uytkowej. Uwaam, zachowujc przy tym powag, e gdyby
w tych dwch ustpach, w ktrych Marks najpierw abstrahuje od wpywu
wartoci uytkowej, a potem przedstawia prac jako to wsplne, zamieniono
podmioty miejscami (praca i produkty pracy w miejsce wartoci uytkowej
w pierwszym ustpie i warto uytkowa w miejsce pracy w drugim ustpie),
to nie wpynoby to w aden sposb na logiczn poprawno wywodu!
Tak wyglda logika i metoda, z pomoc ktrych Marks wprowadza do
swojego systemu fundamentalne twierdzenie, e praca stanowi jedyn podstaw
wartoci. W mojej opinii wykluczy naley to, i te dialektyczne sztuczki mogy
stanowi fundament i rdo przekona Marksa. Gdyby myliciel tej rangi co
Marks a uwaam, e naley on do najwikszych umysw naprawd chcia
uksztatowa swj pogld na spraw i znale faktyczne zwizki pomidzy
rzeczami w sposb wolny od uprzedze i bezstronny, to nie zaczby poszukiwa
na tak krtej i sprzecznej z natur drodze, nie brnby nieszczliwym zbiegiem
okolicznoci w te wszystkie, zaprezentowane tu wczeniej bdy logiczne
i metodologiczne oraz nie stwierdziby, e wypywa z tego naturalny, a nie
przygotowany pod tez, wniosek, i jedynym rdem wartoci jest praca.
Sdz, e w rzeczywistoci sprawy miay si inaczej. Nie wtpi wcale
w to, e Marks by prawdziwie i szczerze przekonany do swojej tezy. Ale
podstawy jego przekonania s inne od tych, ktre poda w swoim systemie. Byy
to bardziej opinie ni dowody.
Przede wszystkim mowa tu o opiniach autorytetw. Smith i Ricardo,
ktrych naley uzna za najwiksze autorytety, nauczali, jak wszyscy w tamtych
czasach, tej samej doktryny. Nie uzasadnili jej wcale lepiej ni Marks, gdy
postulowali j tylko na podstawie pewnych powierzchownych i mglistych wrae.
Przeczyli jej, kiedy badali sprawy dokadniej, i w sferach, w ktrych nie mona
byo unikn pogbionej analizy. Smith, podobnie jak Marks w trzecim tomie,
naucza, e w istniejcej empirycznie, rozwinitej gospodarce wartoci ceny ci
do poziomu kosztw, ktre oprcz pracy obejmuj rwnie przecitny zysk
z kapitau. Z kolei Ricardo w synnej sekcji IV rozdziau O wartoci przedstawi
jasno i wyranie, e oprcz bezporedniej i poredniej pracy na warto towarw
wpywa take wielko i czas trwania inwestycji kapitaowej. Chcc bez widocznej
sprzecznoci zadouczyni tak czczonej zasadzie filozoficznej, e prawdziwym
rdem wartoci jest praca, musieli powrci do mitycznych miejsc i czasw,
w ktrych nie byo ani kapitalistw, ani wacicieli ziemskich. Tutaj ekonomistw
tych nic nie ograniczao wic mogli wysuwa podobne tezy, nie popadajc
w sprzeczno. Nie ograniczao ich dowiadczenie, ktrego na ten temat nie
mamy, i nie ograniczaa ich analiza naukowo-psychologiczna, gdy podobnie
jak Marks takiej analizy unikali. Nie przedstawili adnego uzasadnienia, lecz
jedynie postulowali jako stan naturalny idyll wartoci opartej na pracy25.
Marks, przejwszy takowe skonnoci i pogldy od wielkich, cho omylnych
autorytetw jak Smith i Ricardo, jawi nam si jako ich spadkobierca. A poniewa
by jednoczenie gorliwym socjalist, to wierzy w te pogldy nad wyraz chtnie.
Nic dziwnego, e wobec myli, ktra w tak wielkim stopniu stanowia poparcie dla
jego wiatopogldu ekonomicznego, nie zachowa wicej sceptycyzmu ni
Ricardo, dla ktrego musiaa by ona sol w oku. Nie powinno dziwi rwnie to,
e sprzeczne twierdzenia klasykw nie zmotywoway go do zakwestionowania
laborystycznej teorii wartoci. Uzna po prostu, i w ten oto sposb klasycy
prbowali porednio unikn nieprzyjemnych konsekwencji niewygodnej prawdy.
Nie jest zatem dziwne to, e ten sam materia, na ktrym klasycy oparli swoje na
p pomieszane, na p sprzeczne i w aden sposb nieuzasadnione wywody, dla

25
Stanowisko Smitha i Ricardo w kwestii laborystycznej teorii wartoci omwiem
dokadnie w:Kapita i zysk z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji zysku
z kapitau, t. II, s. 66 i n. Tam wykazaem w szczeglnoci, e u wspomnianych klasykw
nie mona znale choby ladu dowodu na poparcie tej tezy. Zob. rwnie K. Knies, Der
Kredit, cz. II, s. 60 i n.
Marksa stanowi fundament zaoe, w ktre wierzy bezwarunkowo
i z najszczerszym przekonaniem. Dla swoich zaoe nie potrzebowa adnego
dodatkowego dowodu. Potrzebowa tylko formalnego uzasadnienia dla swojego
systemu.
To oczywiste, e Marks nie mg tutaj polega na klasykach, gdy ci w tej
kwestii adnego uzasadnienia nie przedstawili. Wiemy te, e nie mg ani
powoa si na dowiadczenie, ani przedstawi uzasadnienia ekonomiczno-
psychologicznego, poniewa obie te drogi doprowadziyby go do wnioskw
odwrotnych od tego, czego chcia dowie. Dlatego zdecydowa si na tak bliskie
jego duchowi dialektyczne spekulacje, ktre stanowiy dla niego ostatni desk
ratunku. Wiedzia, co chcia i co musia uzyska. Tak dugo z podziwu godnym
wyrafinowaniem manipulowa pojciami i przesankami, ktre cierpliwie wszystko
znosiy, a osign zaoony z gry rezultat w pozornie respektowanej formie.
Moliwe, e tak go zalepiy jego przekonania, i nie by w stanie dostrzec
oczywistych logicznych i metodologicznych okropnoci, ktre musiay przy okazji
dosta si do jego systemu. Moliwe te, e by ich wiadom, lecz czu si
usprawiedliwiony, wykorzystujc je tylko jako formalne hipotezy pomocnicze
w tworzeniu szat systemu dla prawdy, ktra wedug jego najgbszego
przekonania miaa ju materialne uzasadnienie wczeniej. Tego ju nikt nie zdoa
osdzi. Chciabym jednak zauway, e nigdy wczeniej tak wielki umys (jakim
z pewnoci by Marks) nie korzysta tak wytrwale z tak jaskrawie faszywej
logiki, by przedstawi systematyczne uzasadnienie dla swojej podstawowej tezy.

II
T faszyw tez Marks wcza nastpnie w swj system z godn podziwu
taktyczn zrcznoci, ktr wykazuje si rwnie w nastpnych krokach. Mimo
e przy wyprowadzaniu swojej tezy unika dowodw empirycznych, korzystajc
tylko z gbi umysu, to ulega pokusie poddania rezultatw tych apriorycznych
spekulacji prbie dowiadczenia. Gdyby nie uczyni tego sam, zapewne
dokonaliby tego jego czytelnicy. Jak zatem postpuje Marks?
Wprowadza rozrnienia. W jednym miejscu sprzeczno jego tezy
z dowiadczeniem okazuje si raca. Zatem Marks uprzedza wypadki i bierze
byka za rogi. Zgodnie ze swoj gwn zasad naucza on, e warto rnych
towarw odzwierciedla czas pracy niezbdny do ich wytworzenia (t. I, s. 44).
Nawet niewprawiony obserwator zauway, e twierdzenie to nie odpowiada
pewnym faktom: e dzienny produkt rzebiarza, stolarza, lutnika czy inyniera
ma wysz warto od dziennego produktu zwykego rzemielnika czy robotnika
fabrycznego, mimo e uprzedmiotowiony w nich jest taki sam czas pracy.
Marks, posugujc si po mistrzowsku dialektyk, omawia te fakty. W jednej
chwili stwierdza, e nie przeczy to jego zasadzie, e stanowi to tylko pewien jej
wariant, ktry jest z ni zgodny, cho wymaga cilejszego wyjanienia
i zdefiniowania. Owiadcza, e w kontekcie jego teorematu prac naley
rozumie jako wydatkowanie prostej siy roboczej, ktr przecitnie posiada
organizm kadego normalnego czowieka, nie odznaczajcego si specjalnymi
kwalifikacjami (t. I, s. 50; zob. rwnie s. 44). Dalej za pisze:
Prac zoon uwaa si za prac prost spotgowan, a raczej
pomnoon, tak e mniejsza ilo pracy zoonej rwna si
wikszej iloci pracy prostej. Dowiadczenie uczy, e takie
sprowadzanie jednej pracy do drugiej odbywa si nieustannie.
Choby towar by produktem pracy jak najbardziej zoonej, jego
warto przyrwnuje go do produktu pracy prostej i dlatego sama
reprezentuje tylko pewn ilo pracy prostej. Rne proporcje,
w jakich rne rodzaje prac sprowadzane s do pracy prostej jako
do ich jednostki miary, ustalaj si w trybie procesu spoecznego
poza wiadomoci wytwrcw, ktrym wydaje si dlatego, e
proporcje te pochodz z tradycji (t. I, s. 5051).
Osobie czytajcej to uzasadnienie w popiechu moe si ono wyda jak
najbardziej rozsdne. Kiedy jednak spojrzymy na to chodno i trzewo,
odniesiemy zupenie inne wraenie.
Faktem pozostaje, e produkt jednego dnia albo jednej godziny
wykwalifikowanej pracy ma wiksz warto ni produkt jednego dnia albo jednej
godziny pracy prostej: przykadowo dzienny produkt rzebiarza rwny jest
produktowi piciu dni pracy kamieniarza. Marks tumaczy nam, e rzeczy
zrwnane ze sob w wymianie musz zawiera co wsplnego o tej samej
wielkoci i e powinna to by praca i czas pracy. Czy rozumie przez to prac
w oglnoci? Tak mona by przypuszcza po przeczytaniu jego wstpnych
rozwaa (t. I, s. 3944), ale takie twierdzenie jest ewidentnie bdne: przecie
pi dni pracy nie jest z pewnoci jednakowej wielkoci co jeden dzie pracy.
Dlatego Marks nie mwi ju o pracy, lecz o pracy prostej, a zatem tym
wsplnym powinna by jednakowa ilo pracy szczeglnego rodzaju, czyli pracy
prostej.
Rzecz przedstawia si jeszcze gorzej, kiedy spojrzymy na to chodnym
okiem: ot w produkcie rzebiarza praca prosta nie jest w ogle
uprzedmiotowiona, nie mwic ju o pracy prostej w takiej samej iloci co
w produkcie piciu dni pracy kamieniarza. Prawda jest taka, e w tych
produktach uprzedmiotowione s rne iloci pracy rnego rodzaju, i kady
bezstronny obserwator przyzna, e stoi to w wyranej sprzecznoci z tym, co
postuluje Marks, ktry twierdzi, i w produktach tych uprzedmiotowiona jest taka
sama praca w takiej samej iloci!
Marks oczywicie stwierdza, e prac zoon uwaa si za pomnoon
prac prost, lecz to, e uwaa si, nie oznacza, e tak jest, a teoria zajmuje
si istot rzeczy. Naturalnie ludzie mog zrwnywa jeden dzie pracy malarza
z picioma dniami pracy kamieniarza, tak jak sarn mog definiowa jako pi
zajcy. Jednak badacz nie moe w tonie naukowej powagi utrzymywa, e
w rewirze, w ktrym jest 100 saren i 500 zajcy, w rzeczywistoci znajduje si
1000 zajcy. Tak samo statystyk cen albo teoretyk wartoci nie moe na
powanie twierdzi, e w produkcie jednego dnia pracy rzebiarza jest
uprzedmiotowionych pi dni pracy prostej i dlatego w wymianie w produkt jest
zrwnany z produktem piciu dni pracy kamieniarza. Poka pniej na
przykadach powizanych bezporednio z problemem wartoci, jak wiele rzeczy
mona udowodni, jeli czasownik by zastpi si czasownikiem uwaa,
ilekro uycie tego pierwszego staje si problematyczne. Najpierw jednak
przedstawi refleksj innej natury.
Marks prbuje w cytowanym ustpie uzasadni swj manewr redukcj
pracy zoonej do pracy prostej powoujc si na dowiadczenie:
Dowiadczenie uczy, e takie sprowadzanie jednej pracy do drugiej odbywa si
nieustannie. Choby towar by produktem pracy jak najbardziej zoonej, jego
warto przyrwnuje go do produktu pracy prostej i dlatego sama reprezentuje
tylko pewn ilo pracy prostej (t. I, s. 51).
Niech tak bdzie. Przyjmijmy na chwil, e tak faktycznie rzecz si
przedstawia, i zobaczmy, w jaki sposb i przez jakie czynniki mona by okreli
miar tej redukcji, ktra jak wedug Marksa uczy nas dowiadczenie
odbywa si nieustannie. Tutaj musimy wysun bardzo naturalne, a zarazem
dyskredytujce teori Marksa spostrzeenie, e miara ta jest okrelana wycznie
przez faktyczne stosunki wymiany. Tego, w jakiej proporcji praca
wykwalifikowana przekada si na prac prost, nie da si okreli a priori na
podstawie jakiej wasnoci przynalenej jej produktom. Okreli to mona
jedynie na podstawie faktycznego rezultatu, faktycznych stosunkw wymiany.
Jak stwierdza sam Marks, warto [produktu pracy zoonej] przyrwnuje go do
produktu pracy prostej i dlatego sama [praca zoona] reprezentuje tylko pewn
ilo pracy prostej i powouje si na proces spoeczny, w ramach ktrego
rne proporcje, w jakich rne rodzaje prac sprowadzane s do pracy prostej
jako do ich jednostki miary, ustalaj si [] poza wiadomoci wytwrcw,
i dlatego wydaje si, e proporcje te pochodz z tradycji (t. I, s. 51).
Co w tych okolicznociach oznacza powoanie si na warto i proces
spoeczny jako czynniki okrelajce miar redukcji? Abstrahujc od caej
reszty, oznacza to, e Marks wpada tutaj w bdne koo. Przedmiotem badania s
stosunki wymiany towarw wyjanienia wymaga przykadowo to, dlaczego
posg, ktrego wykonanie zajo rzebiarzowi jeden dzie pracy, wymieniany
jest na wagon kamieni, ktrych wydobycie kosztowao kamieniarza pi dni
pracy, a nie na ilo kamieni wiksz lub mniejsz, ktrej wydobycie zajoby mu
trzy lub dziesi dni. Jak Marks to wyjania? Stosunek wymiany jest taki, a nie
inny, poniewa dzie pracy rzebiarza sprowadza si do piciu dni pracy prostej.
A dlaczego akurat do piciu dni? Poniewa dowiadczenie uczy, e proces
spoeczny w takiej wanie proporcji sprowadza jedn prac do drugiej. Czym
jest proces spoeczny? Tym, co ma zosta wyjanione jest to proces,
w ramach ktrego produkt jednego dnia pracy rzebiarza zostaje zrwnany pod
wzgldem wartoci z produktem piciu dni pracy zwykej. Gdyby w rzeczywistoci
produkt jednego dnia pracy rzebiarza by regularnie wymieniany na produkt
trzech dni pracy prostej, to Marks tumaczyby, e z dowiadczenia wynika, i
stopa redukcji wynosi 1:3, i na tym oparby twierdzenie, e posg musi by
wymieniany na produkt akurat trzech dni pracy kamieniarza (a nie wikszej lub
mniejszej liczby dni jego pracy)! Krtko mwic, oczywiste jest, e w ten sposb
nie dowiemy si niczego o waciwych przyczynach, dla ktrych produkty pracy
rnego rodzaju wymieniane s w takich czy innych stosunkach. Marks tumaczy
nam, cho uywa nieco innych sw, e produkty wymieniane s w takich
stosunkach, poniewa z dowiadczenia wynika, i w takich stosunkach s
wymieniane!
Chciabym jeszcze na marginesie zwrci uwag, e epigoni Marksa, by
moe zauwaajc przedstawione tutaj bdne koo, podjli prb, by oprze
redukcj pracy zoonej do pracy prostej na realnej podstawie. Stanisaw Grabski
pisze: to nie adna fikcja, tylko fakt, e godzina pracy zoonej zawiera wiele
godzin pracy prostej, poniewa konsekwencja wymaga uwzgldnienia rwnie
tej pracy, ktr przeznaczono na przyswojenie sobie kunsztu26. Sdz, e nie
potrzeba tu wielu sw, by wykaza zupen niewystarczalno rwnie tego
wyjanienia. Nie mam nic do zarzucenia pogldowi, by do wykonywanej pracy
doda te czas potrzebny do przyuczenia. Ale oczywiste powinno by to, i
rnic pomidzy prac zoon i prac prost mona by wyjani dodatkowym
czasem przyuczenia tylko pod warunkiem, e czas przyuczenia odpowiadaby
owej rnicy czyli w opisywanym przez nas przypadku w godzinie pracy
rzebiarza mogoby tkwi pi godzin pracy prostej tylko pod warunkiem, e na
kad godzin jego pracy przypadayby cztery godziny przyuczenia, albo po
przeksztaceniu na wiksze jednostki: tylko pod warunkiem, e z 50 lat
przeznaczonych przez rzebiarza na przyuczenie do zawodu i jego praktykowanie
40 lat spdziby on na nauce, by przez 10 lat wykonywa prac. Nikt jednak nie
powie, e takie proporcje wystpuj w rzeczywistoci, choby w przyblieniu.
Przejd teraz od tej niedostatecznej hipotezy ratunkowej wysunitej przez
epigonw Marksa do doktryny mistrza, by zilustrowa charakter i zasig jego
bdw na przykadzie, ktry pokae nam wyranie, dlaczego jego rozumowanie
jest faszywe.
Posikujc si identycznym tokiem rozumowania, mona dowodzi tego, e
zasad i miar wartoci wymiennej stanowi ilo materiau zawartego w towarach
e towary wymieniane s w stosunku do uprzedmiotowionej w nich iloci
materiau. Dziesi kilogramw materiau w towarze jednego rodzaju jest
kadorazowo wymieniane na dziesi kilogramw w towarze innego rodzaju. Na
naturaln obiekcj, e przecie 10 kilogramw zota jest wymieniane nie na 10
kilogramw, lecz 40 000 albo wicej kilogramw elaza, mona by w stylu
Marksa odpowiedzie, e przy ksztatowaniu si wartoci znaczenie ma
zawarto przecitnego materiau, e to wanie przecitny materia stanowi
jednostk miary. Wspaniae i kosztowne materiay wysokiej jakoci uwaa si za
materiay proste spotgowane, a raczej pomnoone, tak e mniejsza ilo
materiaw wysokiej jakoci rwna si wikszej iloci materiaw prostych.
Dowiadczenie uczy, e takie sprowadzanie jednych materiaw do drugich
odbywa si nieustannie. Choby towar by zrobiony z najlepszego materiau, jego
warto przyrwnuje go do produktu z materiau zwykego i dlatego sama
reprezentuje tylko pewn ilo materiau zwykego. Proces spoeczny, ktrego
istnienia z pewnoci nie mona zakwestionowa, nieustannie sprowadza

26
S. Grabski, Bhm-Bawerk als Kritiker Karl Marxens, Deutsche Worte, XV, nr 3,
marzec 1895, s. 155.
przykadowo funt surowego zota do 40 000 funtw, a funt surowego srebra do
1500 funtw surowego elaza. Kolejne niuanse w kwestii zakwalifikowania
materiaw wynikajce z tego, e przykadowo obrbka zota przez zwyczajnego
zotnika rni si od obrbki w wykonaniu wielkiego artysty, nakazuj nam
zgodnie z dowiadczeniem praktycznym stworzy dla poszczeglnych
przypadkw osobne miary redukcji. Jeli zatem funt zota w sztabie wymieniany
jest na 40 000 funtw elaza w sztabach, a funt zotego pucharu stworzonego
przez Benvenuta Celliniego wymieniany jest na 4 000 000 funtw elaza, to nie
wiadczy to o zamaniu zasady, e towary wymieniane s w stosunku do
uprzedmiotowionego w nich przecitnego materiau, lecz o jej potwierdzeniu!
Sdz, e bezstronny czytelnik bez trudu rozpozna oba problemy z recept
Marksa: zastpienie czasownika by czasownikiem uwaa i bdne koo,
ktre polega na tym, e okrelenie miary redukcji wymaga znajomoci
stosunkw wymiany w spoeczestwie, ktre same w sobie te musz zosta
wyjanione!
Tak wanie Marks rozprawi si z faktami wiadczcymi przeciwko jego
teorii z wielk dialektyczn zrcznoci, ale kiedy wemiemy pod uwag istot
sprawy, okae si, e w sposb niewystarczajcy.
W jego teorii tkwi jeszcze inne, cho mniej oczywiste sprzecznoci
z faktycznym dowiadczeniem, dotyczce udziau inwestycji kapitaowych
w okrelaniu faktycznych cen towarw, co, jak wspomniaem wczeniej, wyjania
Ricardo w sekcji IV rozdziau O wartoci. Z t kwesti Marks rozprawia si
inaczej. Najpierw zupenie ignoruje inwestycje kapitaowe. Zachowuje si tak,
jakby w ogle one nie istniay. Przez cay pierwszy i drugi tom od nich
abstrahuje. Kiedy wykada w szczegach swoj teori wartoci, a pniej rozwija
doktryn wartoci dodatkowej, przyjmuje po trosze ukryte, a po trosze jawne
zaoenie, e w rzeczywistoci towary wymieniane s wedug swojej wartoci,
czyli w stosunku dokadnie odpowiadajcym uprzedmiotowionej w nich pracy27.
Do tej zaoonej abstrakcji Marks dokada bardzo zrczn dialektyk.
Podaje on przykady faktycznych odchyle od tej zasady teoretycznej, od ktrych
teoretyk rzeczywicie moe abstrahowa mowa tu oczywicie
o przypadkowych i przejciowych odchyleniach cen rynkowych od ich regularnego
poziomu. Marks, wyjaniajc, dlaczego abstrahuje od odchyle cen od wartoci,
nie omieszkuje zwrci uwagi czytelnika na takie przypadkowe okolicznoci,
ktre naley pomin, jak ustawiczne wahania cen rynkowych, ktrych

27
Zob. t. I, 182 i n., 191, 192, 200 i passim; a take t. III, s. 76, 226, 230.
podnoszenie si i spadek rwnowa si i ktre same sprowadzaj si do ceny
przecitnej jako wewntrznej ich reguy(t. I, s. 192, przyp. 37). W ten sposb
udaje mu si zdoby aprobat czytelnikw dla jego abstrakcji. Nieuwany
czytelnik, niewiadomy metodologicznego grzechu miertelnego autora, nie
zwrci oczywicie uwagi na to, e Marks abstrahuje nie od przypadkowych
waha, lecz od regularnych, trwaych i typowych odchyle, ktrych istnienie
stanowi integraln cz zasady wymagajcej wyjanienia.
Metodologiczny grzech miertelny popenia si wtedy, gdy ignoruje si
w badaniu naukowym to, co wymaga wyjanienia. Marksowska teoria wartoci
dodatkowej ma na celu wyjanienie swoicie rozumianego zysku z kapitau.
Jednak zysk z kapitau tkwi wanie w tych trwaych odchyleniach cen towarw
od samych kosztw pracy. Jeli zignorujemy te odchylenia, to zignorujemy tym
samym trzon tego, co mamy wyjani. Ten sam bd metodologiczny zarzuciem
12 lat temu Rodbertusowi, jak i samemu Marksowi28. Pozwol sobie przytoczy
tutaj podsumowanie przedstawionej wwczas krytyki:
[Zwolennicy teorii wyzysku] przyjmuj prawo, e warto
wszystkich towarw polega na zawartym w nich czasie pracy, by
w nastpnej chwili okreli wszelkie ksztatowania si wartoci,
z tem prawem nie harmonizujce, np. rnice wartoci,
przypadajce kapitalicie, w charakterze nadwartoci, jako
sprzeczne z prawem, nienaturalne, niesuszne, i skaza je
na zagad. Ignoruj po prostu wyjtek, by mc swoje prawo
wartoci ogosi za powszechne. A tak ustaliwszy jego
powszechne znaczenie, znowu zwracaj uwag na wyjtki, by je
napitnowa, jako uchybienia przeciw prawu. Doprawdy, ten
sposb wnioskowania w niczem nie jest lepszy od tego,
gdybymy, przyjwszy, e jest wielu gupich ludzi, ignorowali
istnienie mdrych, doszli w ten sposb do prawa, posiadajcego
powszechne znaczenie, e wszyscy ludzie s gupi, a nastpnie
wymagali usunicia wszystkich wbrew prawu istniejcych
mdrcw!29

28
Szczegowe wyjanienia na temat teorii Rodbertusa przedstawiem w: Kapita i zysk
z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji zysku z kapitau, t. II, s. 45 i n., zob.
w szczeglnoci przypis na s. 48.
29
E. von Bhm-Bawerk, Kapita i zysk z kapitau. Dzia pierwszy. Historja i krytyka teorji
zysku z kapitau, t. II, s. 8788 [zachowana oryginalna pisownia].
Dziki takiemu abstrahowaniu Marks z pewnoci zdoby spor przewag
taktyczn. Kopotliw rzeczywisto przez zaoenie wykluczy ze swojego
systemu, dziki czemu przynajmniej dopki by w stanie to zaoenie utrzyma
nie popad z ni w adn sprzeczno. Zaoenie to utrzymuje on przez
wikszo tomu pierwszego, cao drugiego i pierwsz wiartk trzeciego. W tej
rodkowej czci systemu logiczne zwizki i wnioski w systemie Marksa cechuj
si doprawdy imponujc spjnoci i wewntrzn konsekwencj. Rozumowanie
Marksa jest tutaj spjne logicznie, poniewa dziki temu zaoeniu fakty
pozostaway w harmonii z jego ideami, przez co mg on pozosta wierny swoim
ideom, nie przeczc przy tym faktom. A kiedy Marks ma
moliwo przedstawienia spjnego logicznie rozumowania, wtedy czyni to
w sposb mistrzowski. Mimo bdnego punktu wyjcia ta rodkowa cz
systemu, cechujca si nadzwyczajn wewntrzn spjnoci, pokazuje, e
Marks jest mylicielem najwyszej rangi. I, co miao zapewne niemay wpyw na
wzrost praktycznego znaczenia doktryny Marksa, osoby, ktre szczliwie
przebrny przez pocztkowe wyboje, mog, czytajc dugie fragmenty
rodkowej, niezwykle spjnej czci pracy, oswoi si z jego myl i zawierzy
jego poczeniom idei, zdajcym si pynnie z siebie wynika i tworzy
uporzdkowan cao.
To wanie tym czytelnikom, ktrzy mu zaufali, Marks by winien stawi
czoa odstpstwom, co miao nastpi w tomie trzecim.
Cho Marks dugo zwleka, musia w kocu otworzy oczy na fakty. Musia
w kocu swoim czytelnikom przyzna, e w rzeczywistoci towary nie s
wymienianie regularnie i z koniecznoci w stosunku do uprzedmiotowionego
w nich czasu pracy, lecz poniej lub powyej swojej wartoci w zalenoci od
tego, czy zainwestowany kapita wymaga mniejszej, czy te wikszej iloci
przecitnego zysku co oznacza, e zainwestowany kapita stanowi drug obok
czasu pracy determinant stosunkw wymiany towarw. Tym samym Marks staje
przed dwoma trudnymi zadaniami. Po pierwsze, musi swoim czytelnikom
wyjani, dlaczego przez tak dugi czas od samego pocztku twierdzi, e praca
stanowi jedyn determinant stosunkw wymiany. Po drugie, co trudniejsze,
musi przedstawi teoretyczne wyjanienie rozbienych z jego doktryn faktw,
ktre najwyraniej nie moe wynika z jego laborystycznej teorii wartoci, ale te
nie powinno jej zaprzecza.
Powinno by oczywiste to, e z prostej logiki w takich wywodach nie ma
adnego poytku. Mamy tutaj do czynienia z analogicznym pomieszaniem jak na
pocztku systemu. Aby wyprowadzi swj teoremat, ktrego nie dao si wywie
bezporednio z faktw, Marks musia tym faktom zaprzeczy, a take zada
gwat logice i wprowadzi niewyobraalne bdy do rozumowania. Teraz sytuacja
si powtarza. Nastpuje konfrontacja teorematw niekwestionowanych przez
dwa tomy z faktami, z ktrymi naturalnie nie s teraz bardziej zgodne ni na
pocztku. Zachowanie harmonii systemu musi si odby kosztem logiki. System
Marksa na pozr moe wydawa si spektaklem dziwacznym, lecz po
uwzgldnieniu opisanych uwarunkowa do naturalnym. To logiczny
majstersztyk wiadczcy o intelekcie autora, przetkany jednak w dwch
miejscach niestety miejscach dla systemu kluczowych nad wyraz sabym
i niechlujnym wnioskowaniem: najpierw na samym pocztku, kiedy teoria zostaje
oddzielona od faktw, a pniej po pierwszej wiartce tomu trzeciego, kiedy
fakty zostaj wczone ponownie do systemu, pojawiajc si w zasigu wzroku
czytelnika; chodzi mi tu gwnie o rozdzia dziesity tomu trzeciego (t. III, s.
259301).
Zapoznalimy si ju czciowo z rzeczonymi fragmentami i osdzilimy je
krytycznie. Marks broni si tam przed zarzutem, e prawo cen produkcji stoi
w sprzecznoci z prawem wartoci30. Musimy jeszcze przyjrze si drugiemu
zadaniu, jakiemu ma suy ten rozdzia. Chodzi mi tu o wyjanienie wczenia do
systemu faktycznych okolicznoci potwierdzajcych teori cen produkcji31. Te
rozwaania prowadz nas do najbardziej pouczajcego i charakterystycznego
punktu systemu Marksa, mianowicie roli konkurencji.

III
Konkurencja to, jak ju wspomniaem, pewne zbiorcze okrelenie wszystkich
tych psychicznych popdw i motyww, ktre kieruj zachowaniami uczestnikw
rynku i tym samym wywieraj wpyw na ksztatowanie si cen. Nabywcy kieruj
si przy zakupie wasnymi motywami, ktre decyduj o wysokoci ceny, jak s
oni gotowi zapaci od pocztku albo w ostatecznoci. Swoimi motywami kieruj
si rwnie sprzedawcy i producenci. Ich motywy decyduj o tym, za jak cen
s oni gotowi zby swoje towary, a za jak nie, albo przy jakich cenach bd
kontynuowa lub rozszerza produkcj, a przy jakich produkcji zaprzestan.
W konkurencji midzy nabywcami i sprzedawcami wszystkie te motywy

30
Zob. wyej.
31
Naturalnie pomijam tu relatywnie mao istotne rnice pogldw. W szczeglnoci
odstpiem w tym artykule od omawiania co subtelniejszych niuansw, ktre wi si
z pojciem prawa kosztw.
i determinanty oddziauj na siebie. Kiedy kto przy wyjanianiu ksztatowania
si cen mwi o konkurencji, to w gruncie rzeczy odnosi si do tej gry i wpywu
tych wszystkich psychicznych popdw i motyww, okrelanych zbiorczo tym
mianem, ktre kieruj uczestnikami obu stron rynku.
Marks prbuje w swoim systemie nada konkurencji i siom ni kierujcym
znaczenie jak najbardziej podrzdne. Albo j ignoruje, albo pomniejsza jej
znaczenie i zakres wpywu. W wielu wypadkach czyni to w sposb uderzajcy.
Po raz pierwszy dokonuje tego, kiedy wyprowadza swoje laborystyczne
prawo wartoci. Bezstronny czytelnik dostrzega i wie, e ilo wykorzystanej
pracy wywiera wpyw cho wbrew Marksowskiemu prawu wartoci niewyczny
na trway ksztat cen towarw przez wzajemne oddziaywanie poday i popytu,
czyli za porednictwem konkurencji. W wypadku pojedynczych wymian albo
monopolu mog zaistnie ceny, ktre (pomijajc ju roszczenia zainwestowanego
kapitau) nie maj w ogle nic wsplnego z uprzedmiotowionym czasem pracy.
Marks oczywicie to wie, ale milczy o tym, kiedy wyprowadza swoje prawo
wartoci. Gdyby o tym wspomnia, to nie mgby zignorowa pytania o to, w jaki
sposb i poprzez jakie ogniwa porednie spord tych wszystkich motyww
i czynnikw, ktre odgrywaj swoj rol pod bander konkurencji, czas pracy
miaby wywiera wyczny i decydujcy wpyw na wysoko cen. Dokonawszy
penej analizy tych motyww, Marks byby zmuszony postawi na pierwszym
planie warto uytkow, ktrej nie chcia przypisywa w swoim systemie
adnego znaczenia.
Dlatego przy pierwszej okazji, kiedy powinien przedstawi poredniczc
funkcj konkurencji, by jego uzasadnienie prawa wartoci mona byo uzna za
systematyczne i kompletne, milczy, a pniej co prawda o niej wspomina, ale
w taki sposb, by nie staa si ona istotnym elementem jego systemu
teoretycznego w pobienych i przypadkowych uwagach, w ktrych traktuje j
jako rzecz oczywist, niewymagajc gbszego wyjanienia.
Najtreciwiej o tych faktach Marks, jak sdz, pisze w rozdziale dziesitym
tomu trzeciego. Stwierdza tam, e towary wymieniane s po cenach, ktre
odpowiadaj w przyblieniu wartociom i tym samym uprzedmiotowionemu
czasowi pracy, kiedy spenione s trzy warunki: 1) wymiana nie jest tylko czym
zupenie przypadkowym lub doranym; 2) towary s produkowane w ilociach
odpowiadajcych w przyblieniu wzajemnym potrzebom, co staje si wynikiem
oboplnego dowiadczenia osiganego przy zbywaniu produktw, jest wic
samorzutnym wynikiem dugotrwaej wymiany; i 3) aden naturalny bd
sztuczny monopol nie upowania ktrego z kontrahentw do sprzedawania
powyej wartoci [ani nie] zmusza go do zbywania32 towarw poniej ich
wartoci (t. III, s. 266267). Marks twierdzi zatem, e jeli jego prawo wartoci
ma obowizywa, konieczna jest aktywna konkurencja po obu stronach,
istniejca na tyle dugo, by dostosowywa produkcj do wynikajcego
z dowiadczenia poziomu zbytu, czyli do potrzeb nabywcw. Zapamitajmy
dobrze ten fragment.
Gbszego uzasadnienia Marks jednak nie przedstawia. Wrcz przeciwnie,
po chwili w rodku rozwaa, ktre najbardziej wyczerpujco traktuj
o konkurencji, o jej obu stronach, popycie i poday oraz o jej znaczeniu
w kontekcie ksztatowania si cen Marks rezygnuje z gbszej analizy obu
tych spoecznych si napdowych, uznajc j za zbdn (t. III, s. 285).
To nie wszystko! Aby jeszcze bardziej pomniejszy znaczenie popytu
i poday dla systemu teoretycznego i prawdopodobnie te usprawiedliwi
pominicie w teorii tych czynnikw, Marks rozwija wasn, do osobliw teori,
o ktrej napomyka ju wczeniej przy kilku okazjach. Zaczyna od stwierdzenia,
e kiedy jeden z tych dwch czynnikw osignie przewag nad drugim
przykadowo popyt nad poda to uksztatuj si nieregularne ceny rynkowe,
ktre odchylaj si od wartoci rynkowej stanowicej rodek waha cen
rynkowych. Jeli natomiast towary maj by sprzedawane wedug ich
normalnych cen rynkowych, to popyt i poda musz cile si pokrywa. Na
poparcie tego stanowiska wysuwa kuriozalny argument:
Jeeli popyt i poda pokrywaj si, to przestaj one dziaa,
i wanie dlatego towar sprzedaje si wedug jego wartoci
rynkowej. Jeeli dwie siy rwnej wielkoci dziaaj w przeciwnych
kierunkach, to znosz si wzajemnie, nie dziaaj wcale na
zewntrz, zjawiska za wystpujce w warunkach tej rwnowagi
si naley objania za pomoc innych przyczyn ni ingerencja
tych dwch si. Jeeli popyt i poda znosz si wzajemnie, to
przestaj w ogle cokolwiek wyjania, nie oddziaywaj na
warto rynkow, i dopiero wtedy nie wiemy, dlaczego warto
rynkowa wyraa si wanie w tej, a nie w innej sumie pieninej
(t. III, s. 285).

32
* W polskim tumaczeniu Kapitau jest w tym miejscu bdnie mowa o zdobywaniu.
Odwoujc si do relacji midzy popytem i poda, mona zatem wyjani
odchylenia od wartoci rynkowej, ktre powodowane s przewag jednego
z tych czynnikw nad drugim, ale nie sam poziom wartoci rynkowej.
To oczywiste, dlaczego ta kuriozalna teoria tak dobrze wpasowuje si
w system Marksa. Skoro relacja midzy popytem i poda nie ma adnego
znaczenia dla trwaego poziomu cen, to Marks mia racj, e nie zaj si tymi
nieistotnymi czynnikami i e zamiast nich do swojego systemu wczy jedyny
czynnik, ktry w jego opinii wywiera realny wpyw na poziom wartoci,
a mianowicie prac.
Niemniej oczywiste jest te, jak sdz, to, e owa kuriozalna teoria jest
w caoci faszywa. Argumentacja w niej zawarta polega, jak to czsto u Marksa
bywa, na grze sowami.
To prawda, e kiedy towar jest sprzedawany za jego normaln warto
rynkow, poda i popyt musz si w pewnym sensie pokrywa, czyli e przy
takiej cenie wielko efektywnego zapotrzebowania odpowiada iloci oferowanej.
Tyczy si to jednak nie tylko przypadkw, kiedy towar jest sprzedawany za
normaln warto rynkow, ale te wszystkich innych, kiedy cena rynkowa
odchyla si od wartoci rynkowej. Wszyscy, w tym Marks, wiemy, e poda
i popyt to wielkoci elastyczne. Oprcz zrealizowanego popytu i zrealizowanej
poday istnieje te popyt wykluczony i poda wykluczona istniej ludzie,
ktrzy podaj danych towarw, by zaspokoi swoje potrzeby, ale nie mog lub
nie chc zaoferowa ceny, jak oferuj mocniejsi od nich konkurenci, i tacy,
ktrzy byliby gotowi zby podane towary, ale tylko w wypadku cen wyszych
od aktualnie wystpujcych na rynku. Twierdzenie, e poda i popyt pokrywaj
si, dotyczy nie cakowitego popytu i cakowitej poday, ale tylko ich
zrealizowanych czci. W kocu powszechnie wiadomo, e funkcja mechanizmu
rynkowego polega na selekcji tych czci cakowitego popytu i cakowitej poday,
ktre zostan zrealizowane, oraz e suy temu proces ksztatowania si cen. Nie
moe by wicej towarw kupionych ni sprzedanych.
Dlatego te po obu stronach musi by tylu samo chtnych (a cilej,
nabywcy musz kupi dokadnie tyle towarw, ile zbywaj sprzedawcy).
Selekcja, ktrej skutkiem jest wyonienie si rwnej liczby po obu stronach
rynku, odbywa si przez automatyczny ruch ceny w kierunku poziomu, ktry
wyklucza nadwyki po obu stronach tak, by cena dla potencjalnych nabywcw
bya za wysoka, a dla potencjalnych sprzedawcw za niska. O wysokoci cen
decyduj zatem nie tylko ci, ktrzy dokonuj transakcji, ale rwnie pooenie
tych, ktrzy zostali z wymiany wykluczeni33. Dlatego bdem jest wyciganie
wniosku o cakowitym i wzajemnym znoszeniu si poday i popytu na podstawie
tego, e te ich czci, ktre zostaj zrealizowane, s sobie rwne.
Teoria ta jest faszywa z jeszcze jednego powodu. Nawet jeli przyjmiemy,
e tylko zrealizowane czci poday i popytu, znajdujce si w ilociowej
rwnowadze, wpywaj na ksztatowanie si cen, to w caoci bdne
i nienaukowe jest tu zaoenie, e siy, ktre znajduj si ze sob w rwnowadze,
przestaj dziaa. Wrcz przeciwnie, stan rwnowagi jest rezultatem ich
dziaania. Chcc przedstawi wyjanienie stanu rwnowagi we wszystkich
szczegach z ktrych najwaniejszy jest poziom, dla ktrego rwnowaga
zostaa osignita nie mona tego czyni tak, jak czyni to Marks, czyli za
pomoc innych przyczyn ni ingerencja tych dwch si. Wrcz przeciwnie,
wyjani to mona tylko za pomoc ingerencji tych dwch si, ktre utrzymuj
rwnowag. Te abstrakcyjne rozwaania najatwiej zilustrowa na praktycznym
przykadzie.
Puszczamy balon w gr. Wszyscy wiemy, e balon wznosi si do gry,
kiedy i dlatego e jest wypeniony gazem rzadszym od powietrza
atmosferycznego. Ale nie wznosi si w nieskoczono, lecz tylko na pewn
wysoko, na ktrej bdzie si utrzymywa, o ile nie wystpi inne czynniki, jak
przykadowo ulatnianie si gazu, ktre mogyby zmieni uwarunkowania. Jakie
czynniki decyduj o tym, na jak wysoko balon si wzniesie? To do
oczywiste. Gsto powietrza atmosferycznego zmniejsza si wraz z wysokoci.
Balon bdzie si wznosi, dopki gsto otaczajcej go warstwy powietrza
bdzie wysza od gstoci balonu. Przestanie si wznosi, kiedy jego gsto
i gsto otaczajcej go warstwy powietrza znajd si w rwnowadze. Zatem
balon wznosi si tym wyej, im rzadszy jest gaz, ktrym jest wypeniony, i im
wiksza jest wysoko, na ktrej gsto powietrza atmosferycznego zrwnuje
si z gstoci gazu w balonie. W tych okolicznociach oczywiste jest to, e
wysokoci, na jak wzniesie si balon, nie mona wyjani inaczej ni przez
wzgldn gsto balonu z jednej strony i powietrza atmosferycznego z drugiej.

33
Dokadniejsza analiza pokazuje, e cena musi znale si midzy szacunkami
pieninymi tak zwanych par kracowych, czyli midzy kwot, jak jest gotowy zapaci
ostatni faktyczny nabywca, a kwot, jak jest gotowy zaoferowa pierwszy potencjalny
nabywca wykluczony z transakcji, oraz midzy kwot, jak jest gotowy przyj ostatni
faktyczny sprzedawca, a kwot, jak byby gotowy przyj pierwszy potencjalny
sprzedawca wykluczony z transakcji. Dokadniejsze wyjanienie przedstawiem
w: Positive Theorie des Kapitals, Innsbruck 1889, s. 218 i n.
Jak rzecz przedstawiaaby si wedug Marksa? Na pewnej wysokoci dwie
siy, gsto balonu i gsto otaczajcego go powietrza, znajduj si
w rwnowadze, a zatem przestaj dziaa, przestaj cokolwiek wyjania,
nie oddziaywaj na wysoko i jeli chcemy t wysoko wyjani, musimy to
uczyni za pomoc innych przyczyn ni ingerencja tych dwch si! A zatem jak?
Jeli waga dziesitna wskazuje, e ciao way 50 kilogramw, jak
wyjanimy ten stan? Nie stosunkiem wagi ciaa z jednej strony i wagi
odwanikw z drugiej, poniewa kiedy obie siy znajd si w rwnowadze,
przestaj dziaa i na podstawie ich stosunku nie mona nic wyjani, rwnie
stanu wagi!
Myl, e bd jest tu oczywisty i e nie mniej oczywiste jest to, i ten sam
bd tkwi u podstaw argumentacji Marksa, w ktrej pomija on wpyw poday
i popytu na trway poziom cen. Aby unikn nieporozumie: jestem daleki od
tego, by sdzi, e do zadowalajcego wyjanienia trwaych cen wystarczy
odwoanie si tylko do reguy poday i popytu. Wrcz przeciwnie, czsto
podkrelaem, e konieczne jest dokadne przeanalizowanie elementw, ktre
zbiorczo okrelamy mianem poday i popytu, oraz cise okrelenie formy
i zakresu ich wzajemnego wpywu, dziki czemu moglibymy si dowiedzie,
ktre dokadnie elementy wywieraj szczeglny wpyw na trway stan cen.
Jednak zbadanie wpywu stosunku poday i popytu, od czego Marks abstrahuje,
stanowi konieczne ogniwo takiego pogbionego wyjanienia nie jest to
zagadnienie poboczne, ale centralne dla caej sprawy.
Powrmy do sedna sprawy. Widzielimy na rnych przykadach, jak
wielkie Marks podejmowa starania, by wpyw poday i popytu zepchn w swoim
systemie na dalszy plan. Nagle jednak, po pierwszej wiartce tomu trzeciego,
Marks podejmuje si wyjanienia, dlaczego trwae ceny nie ci do
uprzedmiotowionych w tych towarach iloci pracy, ale do rnych od nich cen
produkcji.
Marks owiadcza, e si, ktra to powoduje, jest konkurencja.
Konkurencja zrwnuje stopy zysku, pierwotnie rne dla rnych gazi produkcji
w zalenoci od istniejcego w nich organicznego skadu kapitaw, do jednolitej
przecitnej stopy zysku34, przez co w dugim okresie ceny musz ciy do cen
produkcji dajcych taki sam przecitny zysk.
Przedstawmy krtko kilka uwag, ktre s istotne dla zrozumienia tego
wyjanienia.

34
Zob. wyej.
Po pierwsze, to oczywiste, e odwoanie si do konkurencji nie oznacza nic
innego jak odwoanie si do dziaania poday i popytu. W przytoczonym
wczeniej fragmencie, w ktrym Marks najtreciwiej opisuje proces
wyrwnywania si stp zysku przez konkurencj midzy kapitaami, wyjania on
ten proces wyranie jako rezultat takiego stosunku poday do popytu, e
nastpuje wyrwnanie przecitnego zysku w rnych sferach produkcji, wskutek
czego wartoci przeksztacaj si w ceny produkcji (t. III, s. 296).
Po drugie, to oczywiste, e w tym procesie nie chodzi o zwyke wahania
wok rodka cikoci, wynikajcego z opisanej w pierwszych dwch tomach
teorii wartoci, czyli wok uprzedmiotowionego czasu pracy, lecz o definitywne
przesunicie cen w kierunku innego trwaego rodka cikoci, jakim s ceny
produkcji.
I teraz pytanie rodzi pytanie.
Skoro wedug Marksa stosunek poday i popytu nie moe wywiera
wpywu na trway poziom cen, to w jaki sposb konkurencja, ktra jest z tym
stosunkiem tosama, moe by si, ktra przesuwa trwae ceny z poziomu
wartoci na tak rny od niego poziom cen produkcji?
Czy mamy tutaj do czynienia z wymuszonym i sprzecznym z systemem
przyjciem konkurencji za deus ex machina, ktry przesuwa trwae ceny ze
rodka cikoci waciwego dla teorii o uprzedmiotowionej iloci pracy
w kierunku innego rodka cikoci, czy raczej z mimowolnym przyznaniem, e
spoeczne siy napdowe, ktre rzdz w rzeczywistoci yciem gospodarczym,
obejmuj nadajc im wano pewne podstawowe determinanty stosunkw
wymiany, ktrych to determinant nie mona sprowadzi do czasu pracy,
w zwizku z czym pierwotna analiza, uznajca czas pracy za wyczn podstaw
stosunkw wymiany, bya niekompletna i sprzeczna z faktami?
Dalej: Marks sam stwierdzi, co nie umkno naszej uwadze35, e towary
wymieniane s w przyblieniu wedug ich wartoci tylko wtedy, gdy istnieje
aktywna konkurencja. Uzna wwczas konkurencj za czynnik, ktry pcha ceny
towarw w kierunku ich wartoci. Teraz dowiadujemy si, e konkurencja to
sia, ktra przesuwa ceny towarw z wartoci w kierunku cen produkcji! Te dwa
twierdzenia pojawiaj si w tym samym niesawnym rozdziale dziesitym tomu
trzeciego. Czy mona je ze sob pogodzi? A jeli Marksowi wydaje, e mona je
ze sob pogodzi, wskazujc na to, e pierwsze twierdzenie obowizuje dla
warunkw pierwotnych, a drugie dla rozwinitego spoeczestwa nowoczesnego,

35
Zob. wyej.
to powinnimy zauway, e w pierwszym rozdziale pracy nie wyprowadzi on
swojej laborystycznej teorii wartoci z zaoenia o gospodarce Robinsona Crusoe,
lecz z zaoenia o spoeczestwie, w ktrym panuje kapitalistyczny sposb
produkcji i ktrego bogactwo wystpuje jako olbrzymie zbiorowisko
towarw (t. I, s. 39). Czy Marks przez cay czas nie domaga si, bymy
wanie przez pryzmat jego prawa wartoci postrzegali i osdzali warunki
panujce w nowoczesnym spoeczestwie? Kiedy jednak zadajemy pytanie, gdzie
wedug niego naley w tym spoeczestwie szuka obszaru obowizywania jego
prawa wartoci, to nie otrzymujemy na nie odpowiedzi. Poniewa albo
konkurencja nie istnieje i wtedy towary nie s wymieniane wedug ich wartoci
(t. III, s. 265 i n.), albo konkurencja istnieje i wtedy tym bardziej towary nie s
wymieniane wedug ich wartoci, gdy wymieniane s wedug ich cen produkcji
(t. III, s. 294 i n.)!
W nieszczsnym rozdziale dziesitym sprzeczno goni sprzeczno. Nie
chcc przedua tej przydugiej ju analizy, nie bd wylicza drobniejszych
sprzecznoci i niecisoci, od ktrych w tym rozdziale a si roi. Myl, e kady
bezstronny czytelnik po lekturze tego rozdziau odniesie wraenie, e jego tre
jest wybrakowana. Zamiast cisego, zwizego i starannego stylu i elaznej
logiki, do ktrych przywyklimy, czytajc najbardziej byskotliwe fragmenty
dziea Marksa, natrafiamy tutaj na chaos i wolt nie tylko w sposobie
argumentowania, ale rwnie w uyciu terminw technicznych. Uderzajce jest
zwaszcza wci zmieniajce si rozumienie poday i popytu, ktre Marks
przedstawia raz jako elastyczne wielkoci o rnej intensywnoci, by po chwili za
przykadem dawno przestarzaej ekonomii wulgarnej potraktowa je jako
wielkoci proste. Rwnie niezadowalajcy i niespjny jest opis czynnikw
rzdzcych wartoci rynkow, kiedy rne partie cakowitego zasobu
dostarczanego na rynek towaru s wytwarzane w rnych warunkach.
Nie mona tego wytumaczy tylko tym, e Marks pisa ten rozdzia, kiedy
by ju w podeszym wieku, poniewa nawet w dalszych czciach natrafiamy na
wywd przedstawiony z rozmachem. Poza tym pewne mgliste fragmenty tomu
pierwszego36 wskazuj na to, e w nieszczsny rozdzia zosta pomylany
wczeniej. Tre rozdziau jest niejasna i niespjna, dlatego e Marks nie mg
napisa go w sposb klarowny i cisy bez popadania w otwart sprzeczno
z wczeniejszymi tezami. Gdyby kwesti faktycznych stosunkw wymiany
tych, ktre obserwujemy w rzeczywistoci zbada rwnie gboko i dokadnie,

36
Zob. t. I, s. 192, przyp. 37; oraz t. I, s. 255, przyp. 31a.
jak wyprowadza wszystkie logiczne wnioski z hipotezy o wartoci opartej na
pracy; gdyby nada terminowi konkurencja naukowe znaczenie,
przeprowadzajc starann ekonomiczno-psychologiczn analiz spoecznych si
napdowych, ktre si pod tym zbiorczym terminem ukrywaj; gdyby nie
spocz, dopki nie wyjaniby kadego ogniwa poredniego, nie wycign
kadego logicznie wynikajcego wniosku i nie wyuszczy kadego zwizku, ktry
mgby uchodzi za niezrozumiay a niemal kade sowo rozdziau dziesitego
wymagaoby gbszego zbadania albo objanienia to byby zmuszony krok po
kroku zbudowa system, ktrego sens byby zupenie inny, i nie byby w stanie
unikn otwartej sprzecznoci z podstawowymi tezami pierwotnego systemu.
Unikn tego mg tylko przez rozmycie i zaciemnienie jeli nawet nie by tego
wiadom, to na pewno wyczuwa to instynktownie, kiedy wprost zrezygnowa
z gbszej analizy spoecznych si napdowych.
Sdz, e w tym tkwi alfa i omega bdw, sprzecznoci i niejasnoci
u Marksa. Jego system nie jest w aden solidny sposb powizany z faktami.
Podstawowych zasad swojego systemu Marks nie wywid z waciwych bada
empirycznych ani ze starannej analizy ekonomiczno-psychologicznej. Swojego
systemu nie opar na solidnych fundamentach, a jedynie na sztywnej dialektyce.
Na tym polega wielki grzech, na ktrym Marks zbudowa swj system i z ktrego
wynika wszystko inne. System idzie w jedn stron, fakty w drug i od czasu do
czasu si z tezami Marksa przecinaj. Grzech pierworodny rodzi kolejne grzechy.
Sprzecznoci midzy systemem a faktami nie mog zosta ujawnione: Marks
albo skrywa je w ciemnoci, albo nagina i obraca, stosujc te same dialektyczne
sztuczki, ktrych uywa na pocztku, albo, kiedy ju nie ma wyjcia, po prostu
sobie zaprzecza. Tak wanie wyglda rozdzia dziesity tomu trzeciego. Przynosi
z opnieniem ze plony, ktre musiay wyrosn z tak zego ziarna!

ROZDZIA V. SOMBARTOWSKA OBRONA TEORII MARKSA


W osobie Wernera Sombarta narodzi si niedawno37 rwnie gorcy, co
przenikliwy apologeta Marksa. Sombartowska apologia jest na swj sposb
oryginalna. Aby przedstawi obron doktryny Marksa, Sombart najpierw nada jej
nowe znaczenie.
Przejdmy bezporednio do rzeczy. Sombart przyznaje, e Marksowska
teoria wartoci jest faszywa, jeli chodzi o jej spjno z empiryczn
37
Zob. kilkukrotnie przywoywany ju artyku Zur Kritik des konomischen Systems von
Karl Marx. Odnoniki do artykuu Sombarta bd podawane w tekcie gwnym
w nawiasach.
rzeczywistoci, i podaje na poparcie tego stanowiska bardzo wyrafinowane
argumenty38. Na temat Marksowskiej wartoci pisze, e nie wystpuje ona
w stosunkach wymiany towarw produkowanych w sposb kapitalistyczny i nie
okrela nawet punktu, [] do ktrego ci ceny rynkowe (s. 573), e
w rwnie niewielkim stopniu stanowi czynnik dystrybucji rocznego produktu
spoecznego (s. 577) oraz e nigdzie si nie objawia (s. 577). Skazana na
banicj warto moe znale schronienie tylko w jednym miejscu w myli
ekonomisty-teoretyka. [] Chcc krtko podsumowa charakterystyk
Marksowskiej wartoci, powiedzielibymy, e jego warto to nie fakt
empiryczny, lecz umysowy (s. 574).
Zaraz zobaczymy, co Sombart ma na myli, piszc o istnieniu
umysowym. Najpierw jednak zatrzymajmy si przy twierdzeniu, e w wiecie
rzeczywistych zjawisk Marksowska warto nie wystpuje. Ciekawi mnie to, czy
marksici zgodziliby si z takim twierdzeniem. To raczej wtpliwe, biorc
zwaszcza pod uwag to, e Sombart sam cytuje gos protestu pyncy z obozu
marksistw, wypowiedziany wczeniej w reakcji na opini Conrada Schmidta:
prawo wartoci nie jest [] prawem naszego mylenia; [] prawo wartoci jest
bardzo realnej natury, jest naturalnym prawem ludzkiego dziaania39. Wtpliwe
jest te to, e zgodziby si z tym Marks. Zreszt sam Sombart z godn
odnotowania szczeroci przedstawia zbir ustpw z Marksa, w wietle ktrych
taka wykadnia byaby dyskusyjna (s. 575, 584 i n.). Ja rwnie uwaam, e nie
mona tego pogodzi z liter i duchem doktryny Marksa.
Wystarczy bezstronnie przyjrze si temu, w jaki sposb Marks rozwija
swoj teori wartoci. Jego badania zaczynaj si od analizy towarw
w spoeczestwach, w ktrych panuje kapitalistyczny sposb produkcji [i]
wystpuje [] olbrzymie zbiorowisko towarw (t. I, s. 39). Aby trafi na lad
[] wartoci (t. I, s. 55), rozpoczyna od stosunkw wymiany towarw. Pytam
zatem: chodzi tu o faktyczne stosunki wymiany czy o wymylone? Gdyby Marks
mia na myli wymylone stosunki wymiany i stwierdzi to wprost, to aden
czytelnik nie angaowaby si w takie czcze dywagacje. W rzeczy samej Marks
stanowczo nie inaczej stwierdza, e odnosi si do zjawisk zachodzcych
w rzeczywistej gospodarce. Pisze, e stosunek wymiany dwch towarw zawsze
mona przedstawi za pomoc rwnania, przykadowo 1 kwarter pszenicy
= a cetnarom elaza. C mwi to rwnanie? e w dwch rnych rzeczach []

38
Zob. wyej.
39
H. Land, Mehrwert und Profit. Ein konomischer Versuch, s. 591.
tkwi co wsplnego o tej samej wielkoci. [] Kada z nich jako warto
wymienna musi wic da si sprowadzi do tej trzeciej (t. I, s. 4142), a t
trzeci jest, jak si dowiadujemy po chwili, praca w takiej samej iloci.
Jeli kto twierdzi, e w rzeczach przyrwnanych w wymianie tkwi praca
w takiej samej iloci i e musi da si je sprowadzi do rwnych iloci pracy, to
tym samym oznajmia, e takie wanie warunki panuj w rzeczywistym wiecie,
a nie tylko w mylach. Musimy sobie uwiadomi, e Marks nie mgby twierdzi
tego, co twierdzi, gdyby jednoczenie przedstawi tez o rzeczywistych
stosunkach wymiany, w myl ktrej wymieniane s produkty rnej iloci pracy.
Gdyby to przyzna (a jego teoria, co mu zarzuciem, jest sprzeczna z faktami
wanie dlatego, e tego nie przyzna), jego wnioski byyby zupenie inne.
Musiaby albo stwierdzi, e w tak zwanym przyrwnaniu w wymianie nie ma
adnej rwnoci i nie mona w zwizku z tym wycign wniosku o istnieniu
czego wsplnego o tej samej wielkoci w wymienianych rzeczach, albo
musiaby doj do wniosku, e czym wsplnym, czego szuka, nie jest i nie
moe by praca! W obu wypadkach nie mgby rozumowa dalej tak, jak
rozumowa!
Take pniej Marks stanowczo stwierdza, i jego warto ley
u podstawy stosunkw wymiany z tego powodu, e produkty takiej samej iloci
pracy s wymieniane jako ekwiwalenty40. W wielu miejscach, rwnie
przytoczonych przez Sombarta (s. 575), Marks twierdzi, e jego prawo wartoci
ma charakter i moc prawa przyrody, e daje o sobie gwatownie zna, []
podobnie jak np. prawo cikoci, gdy si komu dom nad gow zawali (t. I, s.
86). Nawet w tomie trzecim wyranie przedstawia on warunki (aktywna
konkurencja po obu stronach41), jakie musz zaistnie, by ceny, wedug ktrych
wymienia si jedne towary na drugie, odpowiaday w przyblieniu ich wartoci,

40
Tylko jako warto mona przyrwna je [ptno] do surduta jako do czego, co ma
taka sam warto lub mona na nie wymieni. [] Jeeli np. surdut jako warto
uprzedmiotowion przyrwnuje si do ptna, to prac zawart w surducie przyrwnuje
si do pracy zawartej w ptnie (t. I, s. 5758). Zob. rwnie t. I, s. 59, 64 (proporcja,
w jakiej wymieniane s surduty i ptno, zaley od wielkoci wartoci surdutw), 69
(gdzie Marks wskazuje, e w wymienianych domu i kach istotnie wsplna jest ludzka
praca), 7277, 8385, 87 (analiza cen towarw, ale tylko rzeczywistych cen [!], prowadzi
do okrelenia wielkoci wartoci), 95 (warto wymienna jest pewnym spoecznym
sposobem wyraania pracy zuytej na wytworzenie danej rzeczy), 116 (cena jest
nazw pienin pracy uprzedmiotowionej w towarze.), 182 (taka sama warto, tzn.
taka sama ilo uprzedmiotowionej pracy spoecznej), 216 (zgodnie z oglnym prawem
wartoci 10 funtw przdzy np. stanowi ekwiwalent 10 funtw baweny i 1/4 wrzeciona,
[] jeeli do wytworzenia obu stron tego rwnania potrzebny jest taki sam czas pracy)
i passim.
41
Zob. wyej.
i wyjania, e to oznacza oczywicie tylko to, e ich warto stanowi punkt, do
ktrego ci i dokoa ktrego wahaj si ceny towarw (t. III, s. 266267).
Dodajmy na marginesie, i Marks czsto cytuje z aprobat starszych autorw,
ktrzy zgadzali si z twierdzeniem, e warto wymienna towarw odpowiada
uprzedmiotowionej w nich pracy, i uwaali, e odpowiada ono rzeczywistym
stosunkom wymiany42.
Sombart zauwaa ponadto, e Marks wskazuje na empiryczn
i historyczn prawdziwo swojego prawa wartoci (t. III, s. 263 i n. oraz 295).
I w kocu: gdyby Marks uwaa, e jego prawo wartoci ma znaczenie
tylko umysowe, a nie faktyczne, to jaki sens miayby jego opisane tutaj
bolesne zmagania, by dowie, e wbrew teorii cen produkcji to jego prawo
wartoci rzdzi faktycznymi stosunkami wymiany, regulujc z jednej strony
ruchy cen, a z drugiej same ceny produkcji?
Podsumowujc krtko moj opini w tym temacie, jeli logiczne
argumenty, na ktrych Marks opar swoj laborystyczn teori wartoci, maj
zachowa jaki sens, to nie mg on twierdzi, e miaa ona skromniejsze
znaczenie, ktre teraz chce przypisa jej Sombart. Nawiasem mwic, w kwestii
tej Sombart ciera si z adeptami doktryny Marksa. Dla tych, ktrzy uwaaj jak
ja, i Marksowska teoria wartoci jest bdna, nie ma to jednak adnego
znaczenia. Bowiem albo Marks uwaa, e jego prawo wartoci w dosownym
sensie odpowiada rzeczywistoci, i wtedy podzielamy pogld Sombarta, ktry
twierdzi, e w tym sensie prawo to jest faszywe, albo nie przypisywa swemu
prawu rzeczywistego znaczenia i wtedy w mojej opinii nie ma ono choby
w najmniejszym stopniu naukowej istotnoci. Stanowi praktyczn i teoretyczn
nico.
Sombart jest tutaj jednak innego zdania. Z przyjemnoci skorzystam
z zaproszenia tego byskotliwego uczonego, ktry widzi szanse dla rozwoju nauki
przez yw i wie wymian opinii, i przedstawi swoje zdanie na ten temat,
bdc wiadomym tego, e nie cieram si z nim na gruncie krytyki Marksa,
poniewa Sombart wezwa mnie do rozwaenia siy przedstawionej przez niego
nowej wykadni. Bdzie to zatem krytyka Sombarta.
Co wedug Sombarta oznacza to, e warto istnieje jako fakt umysowy?
Oznacza ma to, e idea wartoci jest dla naszego mylenia rodkiem
pomocniczym, ktrym posugujemy si, by uczyni zjawiska ycia gospodarczego
zrozumiaymi. Mwic cilej, rol pojcia wartoci jest przedstawienie nam

42
Zob. np. t. I, s. 4445, przyp. 9.
w ilociowej okrelonoci rnych jakociowo towarw jako dbr uytkowych. To
oczywiste, e speniam ten postulat, kiedy pojmuj ser, jedwab i czernido
wycznie jako produkty abstrakcyjnie ludzkiej pracy, i porwnuj je do siebie
przez pryzmat iloci pracy, ktrej poziom okrelany jest przez trzeci czynnik,
wsplny im wszystkim i mierzony rwnymi odstpami czasu (s. 574).
Pomijajc jeden szkopu, wszystko si zgadza. Z pewnoci wolno
w okrelonych celach naukowych abstrahowa od wszelkiego rodzaju rnic,
ktre ujawniaj si w rzeczach w taki czy inny sposb, i rozwaa tylko jedn
wspln tym rzeczom wasno pod ktem tej wsplnej wasnoci mona te
rzeczy porwnywa i zestawia ze sob. W ten wanie sposb dynamika
mechaniczna przy wielu problemach susznie abstrahuje od rnic pod wzgldem
formy, koloru, gstoci i struktury poruszajcych si cia, traktujc je jako masy.
Wprawione w ruch bile, wystrzelone kule armatnie, biegajce dzieci, rozpdzone
pocigi, spadajce kamienie i przemieszczajce si w przestrzeni kosmicznej
planety s rozpatrywane tylko jako poruszajce si masy. Wolno te rozpatrywa
ser, jedwab i czernido jako produkty abstrakcyjnie ludzkiej pracy i moe
okaza si to celowe.
Szkopu w tym, e Sombart, podobnie jak Marks, okrela to pojcie
mianem wartoci. Jeli si temu przyjrze bliej, mona wysun tutaj dwie
interpretacje. Terminu warto zarwno w jzyku naukowym, jak i potocznym
uywa si na okrelenie pewnych zjawisk w podwjnym znaczeniu: wartoci
uytkowej i wartoci wymiennej. Sombart, posugujc si tym terminem, albo
czyni to z intencj przyznania, i ta jedyna brana pod uwag waciwo rzeczy,
e s produktami pracy, jest we wszystkich przypadkach czynnikiem
determinujcym zjawisko wartoci w naukowym rozumieniu tego sowa, czyli
przykadowo w sensie zjawiska wartoci wymiennej, albo czyni to bez takiego
ukrytego zamiaru, czyli uywa terminologii w sposb arbitralny stosuje
terminy nie wedug sztywnych praw, lecz kierujc si ich doran przydatnoci
i celowoci.
Gdyby suszna bya ta druga interpretacja, wwczas okrelenie
uprzedmiotowionej pracy mianem wartoci nie pocigaoby za sob
twierdzenia, e uprzedmiotowiona praca stanowi istot wartoci wymiennej, i nie
byoby adnego problemu. Byaby to w peni dopuszczalna abstrakcja, cho
poczona z niepraktycznym, bezcelowym i wprowadzajcym w bd
zastosowaniem terminologii. Rwnie dobrze fizyk mgby rne ciaa,
w przypadku ktrych abstrahuje od formy, koloru i struktury, nazwa nie
masami, lecz siami ywymi43, mimo e termin ten znajduje si
w powszechnym uyciu, oznaczajc funkcj masy i prdkoci, a zatem co
zupenie odmiennego od samej masy. Nie byby to bd naukowy, lecz bezcelowa
(i w praktyce bardzo niebezpieczna) zmiana uywanej terminologii.
Rzecz przedstawia si jednak tutaj inaczej zarwno u Marksa, jak
i u Sombarta. Dlatego wspomniany szkopu nie jest wcale bahy.
Mj szanowny oponent na pewno zgodzi si ze mn, e nie wolno nam
dokonywa kadej moliwej abstrakcji tylko po to, by osign zaoony cel
naukowy. Wolno na przykad przy rozwaaniu niektrych problemw dynamiki
zaoy, e rne ciaa s tylko masami, lecz niedopuszczalne byoby to
zaoenie przy badaniu problemw optyki i akustyki. Nawet w ramach samej
dynamiki mechanicznej z pewnoci niedopuszczalne jest abstrahowanie od
formy i stanu skupienia w przypadku badania ruchu po rwni pochyej. Przykady
te pokazuj, e rwnie w nauce nie mona w peni oddzieli myli i logiki od
faktw. Rwnie w nauce obowizuje zasada est modus in rebus sunt certi
denique fines44. Mj szanowny oponent, jak sdz, nie zaprzeczy temu, e owe
pewne granice sprowadzaj si do tego, i za kadym razem mona
abstrahowa tylko od tych waciwoci, ktre przy badaniu danego zjawiska nie
maj znaczenia podkrel: s dla danego zjawiska faktycznie
i rzeczywicie nieistotne. Wszystko pozostae to, co jest istotne trzeba
doda do szkieletu bada i podda dalszej analizie.
Zastosujmy si teraz do tego.
Marks stanowczo podkrela, i u podstaw bada naukowych i oceny
stosunkw wymiany towarw ley to, e towarami s tylko produkty. Sombart
zgadza si z tym i w mglistych sowach o ktre z racji ich mglistoci nie chc
si spiera wysuwa nawet pogld, by cae ycie gospodarcze czowieka
postrzega przez pryzmat tej abstrakcji (s. 576, 588).
Sombart oczywicie nie stwierdza, e w pierwszym albo drugim przypadku
uprzedmiotowiona praca stanowi jedyny istotny czynnik. Zadowala si
spostrzeeniem, e dziki takiemu przedstawieniu uwypuklony zostaje pod
wzgldem ekonomicznym obiektywnie najistotniejszy fakt (s. 576). Nie bd
dyskutowa z t tez. Nie moe ona jednak oznacza, e wszystkie inne istotne
fakty poza prac s wzgldem niej podrzdne, przez co mona je w duej
mierze, jeli nie zupenie, pomin z uwagi na ich znikome znaczenie. Byby to

43
* Niem. lebendige Krfte inne okrelenie energii kinetycznej.
44
* W rzeczach jest miara, s pewne granice.
najwikszy bd. Dla ycia gospodarczego czowieka niezwykle istotne jest to, czy
zamieszkuje Nizin Grnoresk, czy Sahar albo Grenlandi, i niezwykle istotne
jest to, czy prac ludzi wspomaga zgromadzony wczeniej zasb dbr ktrego
to czynnika nie mona sprowadzi w caoci do pracy. W wypadku takich dbr jak
drewno dbowe, zasoby wgla i grunty praca z pewnoci nie jest obiektywnie
najistotniejsz determinant. A skoro tak, to naley podkreli, i inne
determinanty odgrywaj tutaj tak istotn rol, e faktyczne stosunki wymiany
tych dbr odbiegaj znaczco od poziomu wyznaczonego przez
uprzedmiotowion prac.
Skoro jednak praca nie stanowi jedynego istotnego czynnika okrelajcego
stosunki wymiany i warto wymienn, a tylko jeden z wielu choby z tych
wielu najistotniejszy, primus inter pares45 to niepoprawne i niedopuszczalne
jest opieranie pojcia wartoci, rozumianej jako warto wymienna, wycznie
na pracy, tak jak niepoprawne i niedopuszczalne byoby uwzgldnienie przez
fizyka w rozwaaniach na temat si ywych jedynie masy cia i usunicie przez
abstrakcj ich prdkoci.
Jestem naprawd zdumiony, i Sombart tego nie zauway albo nie wyczu,
tym bardziej e, formuujc swoje opinie, uywa on przypadkiem wyrae, ktre
stoj w oczywistej sprzecznoci z przyjtymi przez niego przesankami, a zatem
mogoby si wydawa, e na t sprzeczno musia si natkn. Sombart
zakada, i charakter towarw jako produktw pracy spoecznej stanowi pod
wzgldem ekonomicznym obiektywnie najistotniejszy fakt. Uzasadnia to tym, e
zaopatrzenie ludzi w dobra ekonomiczne przy niezmienionych warunkach
naturalnych zaley w istocie od rozwoju spoecznej siy wytwrczej pracy,
z czego wyprowadza wniosek, e fakt ten znajduje adekwatne pod wzgldem
ekonomicznym odzwierciedlenie w pojciu wartoci wynikajcej jedynie z pracy.
Myl t powtarza dwukrotnie (s. 576, 577), za kadym razem formuujc j nieco
inaczej, przy czym zawsze uywa sowa adekwatny.
Musz zatem spyta, czy nie jest oczywista teza przeciwna, mianowicie e
pojcie wartoci wynikajcej jedynie z pracy nie jest adekwatne w wietle
przesanki, i praca jest tylko najistotniejszym spord wielu istotnych faktw,
lecz stanowi pewne naduycie. Byoby adekwatne tylko na podstawie przesanki,
e praca stanowi jedyny istotny fakt. Tego jednak Sombart nie stwierdza.
Utrzymuje jedynie, e praca ma wielkie znaczenie dla stosunkw wymiany
i ludzkiego ycia w ogle, znaczenie wiksze ni jakikolwiek inny czynnik. Dla

45
* Pierwszy wrd rwnych.
takiego stanu rzeczy Marksowska formua wartoci, wedug ktrej praca jest
wszystkim, jest rwnie mao adekwatna co zrwnanie sumy 1 + 1/2 + 1/4 do
jednoci!
Teza o adekwatnoci pojcia wartoci jest nie tylko niewaciwa, czai si
bowiem za ni, w mojej opinii, pewien podstp cho zapewne
nieuwiadomiony przez Sombarta. Cho Sombart przyznaje wprost, e
Marksowska warto nie wytrzymuje prby faktw, to dla skazanej na banicj
wartoci szuka schronienia w myli ekonomisty-teoretyka. Z tej enklawy
wybiera si on nagle w wiat faktw, kiedy stwierdza, e jego pojcie wartoci
jest adekwatne w wietle obiektywnie najistotniejszego faktu, albo bardziej
pretensjonalnie, e techniczny fakt, ktry obiektywnie rzdzi ekonomicznym
bytem ludzkiego spoeczestwa, znalaz swoje adekwatne ekonomiczne
wyraenie (s. 577).
Sdz, e powinnimy przeciwko takiemu postpowaniu zaprotestowa.
Albo jedno, albo drugie! Albo Marksowska warto odpowiada faktom i wwczas
naley wystawi takie twierdzenie na pierwsz lini ognia, a nie unika
szczegowej jego weryfikacji pod ktem zgodnoci z faktami, uzasadniajc to
chci skonstruowania rodka pomocniczego dla naszego mylenia, a nie
zaoenia odpowiadajcego rzeczywistoci, albo Marksowsk warto chroni si
przed prb faktw i wwczas nie mona w mglistych sowach zapewnia, e
zachowuje ona empiryczn wano, ktr mona by jej przypisa tylko pod
warunkiem, i przeszaby ona z powodzeniem sprawdzian, przed ktrym prbuje
si j ustrzec. Twierdzenie o adekwatnym wyraeniu obowizujcego faktu
oznacza przecie to, e w istocie pod wzgldem empirycznym Marks ma racj.
W porzdku. Jeli Sombart albo kto inny tak uwaa, niech powie to otwarcie,
niech porzuci rozwaania o fakcie umysowym i niech wprost podda swoj tez
prbie faktw, ktra pokae, jak bardzo albo jak mao fakty rni si od ich
adekwatnego wyraenia. Na razie mog ograniczy si do stwierdzenia, e
rwnie u Sombarta nie mamy do czynienia z niegron odmian dopuszczalnej,
cho bdnie nazwanej abstrakcji, lecz z pretensjonalnym wtargniciem do
domeny twierdze empirycznych bez choby prby uzasadnienia.
Wydaje mi si, i Sombart przyj nazbyt bezkrytycznie take inn
niedopuszczaln tez Marksa, e jedynie pod warunkiem uznania za towary
tylko produktw pracy spoecznej moemy w mylach sprowadzi je do
wzajemnych stosunkw ilociowych, uczyni je wspmiernymi i tym samym
sprawi, e zjawiska wiata gospodarczego bd dostpne dla naszego
mylenia (s. 574, 582)46. Czy Sombart aprobowaby t tez, gdyby podda j
krytycznej analizie? Czy uwaaby wwczas, e stosunki wymiany mog sta si
dostpne dla mylenia naukowego tylko dziki Marksowskiej idei wartoci? Nie
sdz. Nie mog w to uwierzy. Dialektyczny argument Marksa (t. I, s. 42) nie
mgby Sombarta przekona. Sombart dostrzega i rozumie rwnie dobrze jak ja,
e w ilociowe stosunki wymiany wchodz nie tylko produkty pracy, ale te
czyste produkty przyrody, ktre s praktycznie wspmierne zarwno wzgldem
siebie, jak i wzgldem produktw pracy. A mimo to wedug niego nie moemy
uwaa ich za wspmierne, chyba e na podstawie wasnoci, ktrej nie
posiadaj wasnoci cechujcej produkty pracy, ale tylko pod wzgldem
jakociowym, a nie ilociowym, jako e nie s one wymieniane w stosunku do
uprzedmiotowionej w nich pracy. Czy bezstronny teoretyk nie powinien w tym
miejscu uzna, e tego wsplnego naley szuka dalej, i to gdzie indziej, ni
sugerowa Marks?
To prowadzi mnie do ostatniego punktu, ktry chciabym tutaj poruszy.
Sombart chciaby sprowadzi rnice midzy, z jednej strony, systemem Marksa
a, z drugiej, przeciwstawnymi teoriami tak zwanych ekonomistw austriackich do
sporu o zasady metodologiczne. Marks wedug niego to przedstawiciel skrajnego
obiektywizmu, my za reprezentujemy subiektywizm, ktry sprowadza si do
psychologizmu. Marks nie ledzi motyww, ktre determinuj dziaania
indywidualnych podmiotw ekonomicznych, lecz szuka czynnikw obiektywnych,
warunkw ekonomicznych, ktre s niezalene od woli [dodabym, e rwnie
od wiedzy] jednostki. Chce on zidentyfikowa to, co odbywa si poza kontrol
jednostki na mocy stosunkw, ktre s od niej niezalene. Z kolei my
prbujemy wyjani procesy ycia gospodarczego przez odniesienie si
w ostatniej instancji do psychiki podmiotw ekonomicznych i poszukujemy
praw ycia gospodarczego w motywacji psychologicznej (s. 591 i n.).
Z pewnoci jest to jedna z tych susznych i byskotliwych uwag, ktrych
w artykule Sombarta mona znale wiele. Jednak mimo e argument Sombarta
jest oglnie suszny, to wydaje mi si, e nie trafia on do koca w sedno: ani
retrospektywnie, jeli chodzi o wyjanienie stanowiska zajmowanego do tej pory
przez krytykw Marksa, ani prospektywnie, jeli chodzi o pooenie podwalin pod
now er krytyki Marksa, ktra jeszcze si nie zacza, gdy wci brakuje prac

46
Sombart nie stwierdza tego w swoim imieniu, ale wyraa aprobat dla idcego w tym
kierunku twierdzenia C. Schmidta, ktre poprawia tylko w jednym, mao istotnym
szczegle (s. 574). Nastpnie Sombart stwierdza, e Marksowska doktryna wartoci
temu wanie suy (s. 582), i nigdzie temu w peni nie zaprzecza.
przygotowawczych (s. 556), i dla ktrej trzeba najpierw wybra metodologi (s.
593 i n.).
Wydaje mi si, e rzecz przedstawia si nastpujco. Z pewnoci istnieje
wspomniana przez Sombarta rnica pod wzgldem metody badawczej. Ale
stara krytyka Marksa w mojej ocenie dotyczya nie wybranej przez niego
metody, ale popenianych przez niego bdw, jeli chodzi o jej zastosowanie. Nie
mog wypowiada si w imieniu innych krytykw Marksa, wic wypowiem si
tylko w imieniu wasnym. Jeli chodzi o metod, zajmuj stanowisko podobne co
pewien pisarz w kwestii literatury: tous les genres sont bons hors le genre
ennuyeux47. Uwaam, e kada metoda jest dobra, o ile uywa si jej w sposb,
ktry przynosi poprawne rezultaty. Nie mam te nic przeciw metodzie
obiektywistycznej. Myl, e moe pomc w osigniciu prawdziwej wiedzy
w obszarze tych zjawisk, ktre dotycz ludzkich dziaa. Zgadzam si
i wielokrotnie zwracaem uwag na to, e z typowymi ludzkimi dziaaniami mog
mie zwizek pewne czynniki obiektywne, mimo i ludzie dziaajcy pod
wpywem tego zwizku pozostaj tego niewiadomi. Przypumy, e ze statystyk
wynika, i w niektrych miesicach na przykad w lipcu i listopadzie
popenianych jest wicej samobjstw albo e liczba zawieranych maestw jest
powizana z obfitoci plonw. Jestem przekonany, e wikszo potencjalnych
samobjcw z lipca i listopada nie wybiera wiadomie tych miesicy na swoj
mier oraz e narzeczeni nie podejmuj decyzji o lubie, kierujc si
bezporednio tym, e rodki utrzymania s tasze48. Niemniej odkrycie takich
obiektywnych zwizkw niewtpliwie ma warto poznawcz.
Wydaje mi si, e musz w tym miejscu poczyni pewne oczywiste
zastrzeenia. Po pierwsze, za bezsporne naley uzna to, e kiedy nie mamy
wiedzy o subiektywnych ogniwach porednich, tworzcych acuch przyczynowo-
skutkowy, wiedza o obiektywnych zwizkach z pewnoci nie stanowi

47
* Wszystkie rodzaje s dobre prcz nudnego.
48
W jaki sposb obiektywny czynnik musi bezporednio albo za porednictwem
powizanych z nim innych przyczyn wpywa na motywacj dziaajcego czowieka
w przedstawionym w tekcie przykadzie na wiksz skonno do samobjstwa moe
wpywa osabiajcy ukad nerwowy lipcowy upa albo depresyjna i melancholijna
jesienna pogoda. Obiektywny czynnik, wywoujc zaamanie nerwowe albo melancholi,
wpywa na ogln motywacj, a tym samym na dziaanie. Twierdz stanowczo, e nie
mog istnie prawa rzdzce dziaaniami bez praw rzdzcych motywami, i pod tym
wzgldem nie zgadzam si z Sombartem (s. 593). Jednoczenie te jestem zdania (ktre
Sombart prawdopodobnie uzna za suszne z perspektywy uywanej przez siebie metody),
e moemy okrela indukcyjnie obiektywne prawa rzdzce ludzkimi dziaaniami bez
znajomoci i rozumienia kierujcych nimi motyww. Bez praw rzdzcych motywami nie
byoby zatem praw rzdzcych dziaaniami, ale mona pozna prawa rzdzce
dziaaniami, nie znajc praw rzdzcych motywami!
najwyszego poziomu wiedzy. Pene zrozumienie staje si moliwe wtedy, gdy
mamy wiedz o zwizkach zewntrznych i wewntrznych. Dlatego na pytanie
Sombarta o to, czy kierunek obiektywistyczny w teorii ekonomii moe stanowi
nurt samodzielny albo komplementarny (s. 593), za oczywist uwaam
odpowied, e mona znale dla niego uzasadnienie tylko wtedy, gdyby mia
stanowi nurt komplementarny.
Po drugie, myl (cho nie chc w tej materii, ktr uznaj za kwesti
pogldu, spiera si ze swoimi oponentami), e w obszarze ekonomii, w ktrym
mamy do czynienia gwnie z dziaaniami wiadomymi i wyrachowanymi,
obiektywistyczne rdo wiedzy moe w najlepszym razie przynie bardzo sabe
i niezadowalajce rezultaty.
Po trzecie, co tyczy si w szczeglnoci krytyki Marksa, musz
zdecydowanie podkreli, e jeli uywa si metody obiektywistycznej, to naley
to czyni poprawnie. Jeli chcemy stwierdzi istnienie obiektywnych zwizkw
zewntrznych, ktre wywieraj na dziaajcego czowieka wpyw za albo poza
jego wiedz i wol, to musimy to czyni poprawnie. Marks poprawnie tego nie
robi. Swojej podstawowej tezy, e wszystkie stosunki wymiany okrela
wycznie praca, nie dowid na podstawie zewntrznych, namacalnych
i obiektywnych faktw (z ktrymi owa teza stoi w sprzecznoci) ani na podstawie
subiektywnych motyww, lecz przez jaow dialektyk. Owa teza jest
prawdopodobnie najbardziej arbitralnym i sprzecznym z faktami twierdzeniem,
jakie pojawio si w caej historii naszej nauki.
I jeszcze jedno. Stanowisko Marksa nie jest w caoci obiektywistyczne.
Nie by on bowiem w stanie unikn w swoim systemie odwoa do motyww
dziaajcych ludzi jako siy sprawczej chodzi tu gwnie o jego wzmianki na
temat konkurencji. Skoro ju wprowadza do swojego systemu elementy
subiektywistyczne, to powinien czyni to w sposb poprawny, rzetelny
i nieprowadzcy do sprzecznoci. Czy to zbyt wielki wymg? A mimo to Marks do
tego wymogu si nie stosowa. To wanie z powodu takich uchybie, ktre
powtrz nie maj adnego zwizku z wybran metod, gdy w wietle kadej
metody s dziaaniem nagannym, zwalczaem i zwalczam teori Marksa jako
teori faszyw. Uwaam bowiem, e naley ona do jedynego zego rodzaju teorii
rodzaju teorii faszywych!
Od dawna zajmuj zatem stanowisko, w kierunku ktrego wedug
Sombarta powinna zmierza przysza krytyka Marksa. Twierdzi on, e:
Oceny i krytyki systemu Marksa naley sprbowa w nastpujcy
sposb. Czy kierunek obiektywistyczny w teorii ekonomii moe
stanowi nurt samodzielny albo komplementarny? Jeli odpowied
jest pozytywna, to naley zada sobie pytanie: czy przydatna jest
Marksowska metoda ilociowego okrelania faktw
ekonomicznych przez pojcie wartoci jako umysowy rodek
pomocniczy? Jeli tak, to czy poprawny jest wybr pracy jako
istoty pojcia wartoci? Jeli tak, to czy mona podway
Marksowsk argumentacj, struktur jego systemu,
wyprowadzone przez niego wnioski itd.? (s. 593).
Dawno temu na pierwsze pytanie odpowiedziaem, e mona znale
uzasadnienie dla komplementarnego wykorzystania metody obiektywistycznej.
Za bezsporne uwaam rwnie to, e konieczne jest wykorzystanie uywajc
sw Sombarta metody ilociowego okrelania faktw ekonomicznych przez
[] umysowy rodek pomocniczy, ktrym byoby jakie pojcie wartoci. Na
trzecie pytanie, o to, czy poprawny jest wybr pracy jako istoty [tego] pojcia
wartoci, dawno temu odpowiedziaem negatywnie. Z kolei na czwarte pytanie,
o to, czy mona podway Marksowsk argumentacj, struktur jego systemu,
wyprowadzone przez niego wnioski itd., moja odpowied jest zdecydowanie
twierdzca.
Jak to w ostatecznym rozrachunku oceni wiat? Co do tego nie mam
wtpliwoci. System Marksa ma przeszo i teraniejszo, ale adnej trwaej
przyszoci. Uwaam, e te systemy naukowe, ktre jak system Marksa opieraj
si na gbokiej dialektyce, skazane s na niechybny upadek. Umysowi
ludzkiemu zrczna dialektyka moe czasami zaimponowa, ale nie trwa to zbyt
dugo. W dugim okresie do gosu dochodz fakty, niepodwaalne acuchy
przyczyn i skutkw, a nie wyrazw i zwrotw. W naukach przyrodniczych prace
takie jak ta Marksa byyby obecnie niemoliwe. W bardzo modych naukach
spoecznych jego dzieo mogo zdoby wielki wpyw, ale zapewne bdzie go teraz
bardzo powoli traci bardzo powoli, dlatego e oparcie ma nie w przekonanych
umysach swoich zwolennikw, lecz w ich sercach, yczeniach i pragnieniach.
W dugotrwaym istnieniu moe mu pomc take kapita autorytetu, jakim dzieo
Marksa cieszy si wrd wielu ludzi. Na pocztku tego artykuu stwierdziem, e
Marks jako autor by czowiekiem szczliwym. Myl, e wielki na to wpyw mia
fakt, i ostatnia cz jego systemu zostaa wydana 10 lat po jego mierci
i prawie 30 lat po ukazaniu si tomu pierwszego. Gdyby tezy i ustalenia tomu
trzeciego przedstawiono wiatu wraz z tomem pierwszym, niewielu znalazoby si
bezstronnych czytelnikw, uznajcych logik tomu pierwszego za niebudzc
wtpliwoci! Trwajca od 30 lat wiara w autorytet zapucia ju swoje korzenie
i stanowi wa chronicy przed krytycznym spojrzeniem aczkolwiek i ten wa
w kocu osabnie.
Jednak nawet wwczas wraz z systemem Marksa nie upadnie socjalizm
ani w wydaniu teoretycznym, ani w wydaniu praktycznym. Jak istnia socjalizm
przed Marksem, tak bdzie istnia i po nim. Si napdow socjalizmu mimo
jego przesady jest nie tylko nowy impuls, jaki teorii ekonomii dali socjalici
teoretyczni, ale te synny Bismarckowski olej socjalny, ktrym obecnie
nasmarowane s wszystkie praktyczne rozwizania polityczne, w wielu
wypadkach z pewnoci nie ze szkod dla pastwa. Sdz, e si napdow
socjalizmu co mdrzejsi jego zwolennicy wykorzystaj, by w odpowiednim czasie
powiza go z bardziej solidnym systemem naukowym. Bd chcieli wymieni
wszystkie zgnie filary. Przyszo pokae, co wyjdzie z prby oczyszczenia tych
fermentujcych idei. Miejmy nadziej, e nie bdziemy wiecznie krci si
w koo, e niektre bdy uda si odrzuci na zawsze, a do skarbca wiedzy doda
pewne odkrycia, ktrych strony nie bd z pasj podwaay.
Marks zachowa trwae miejsce w historii nauk spoecznych z tych samych
powodw, zarwno pozytywnych, jak i negatywnych, co jego protoplasta Hegel.
Obaj byli genialnymi umysami. Obaj, kady w swojej dziedzinie, wywarli
niebyway wpyw na mylenie i odczucia caych pokole mona by powiedzie,
e na samego ducha epoki. Ich systemy teoretyczne to nadzwyczaj kunsztownie
obmylone i zbudowane dziki fantastycznej zdolnoci kojarzenia
wielopoziomowe konstrukcje mylowe, ktre w ryzach trzyma niesamowita sia
ducha. Ale to tylko domki z kart.

Tumaczenie, redakcja i przygotowanie do druku eseju Bhm-Bawerka


kosztowao okoo 5 tysicy zotych. Dziki Twojemu wsparciu bdziemy mogli
szerzej udostpnia najlepsze ekonomiczne teksty przeka darowizn na
Instytut Misesa.

You might also like