Professional Documents
Culture Documents
Tycjan GOŁUŃSKI Miraże Diuny (Dune's Mirages)
Tycjan GOŁUŃSKI Miraże Diuny (Dune's Mirages)
Tycjan Gołuński
Miraże Diuny
„Prawdopodobnie największy z nigdy nie zrobionych filmów” – takie zdanie o świetnie się
zapowiadającym, ale jednym z wielu przecież niepowodzeń w dziejach kina, pada w dokumencie
Franka Pavicha z 2013 roku Jodorowskyʼs Dune. Relacjonuje on historię próby sprzed czterdziestu
lat, ale przede wszystkim pokazuje jej wpływ na gatunek science-fiction. Występujący tu Nicolas
Winding Refn, który Alejandro Jodorowskiemu zadedykował Tylko Bóg wybacza (Only God
Forgives, 2013), a nagrodzony Złotą Palmą Drive z 2011 roku opatrzył podziękowaniami dla niego,
nazywa projekt Diuny „odlotowym”. Pavich dodaje: „ona wciąż żyje, a jej potomstwo widać w
innych filmach.” Kim jest reżyser, który potrafił tak inspirować nie finalizując filmu – co już samo
w sobie jest niezwykłe?
Urodził się w 1929 roku w Chile, dokąd jego rodzice zawędrowali uciekając z Rosji przed
antyżydowskimi pogromami. Już pod koniec lat 40. prowadził własny amatorski zespół teatralny,
ale porzucił lokalną karierę i wyprawił się do Paryża, gdzie uprawiał sztukę marionetek, terminował
u słynnego mima Marcela Marceau, a po licznych własnych inscenizacjach, między innymi
musicalu-powrotu do kraju Mauriceʼa Chevaliera, zrealizował w 1957 roku film Le cravate, 40-
minutową mimiczną interpretacją „Zamienionych głów” Tomasza Manna. Upłynęła cała dekada,
wypełniona twórczością sceniczną i dzielona między Europę i Amerykę Południową, zanim
nakręcił w Meksyku bez żadnych wymaganych przez tamtejsze związki branżowe uprawnień
pierwszy film fabularny, Fando i Lis (Fando y Lis, 1968). Następne, Kret (El Topo, 1970) i Święta
góra (The Holy Mountain, 1973) – których był producentem, aktorem, scenarzystą, scenografem,
kostiumologiem, kompozytorem i montażystą – stanowiły szczyt jego autorskiej „omnipotencji”.
Ten kinematograficzny impet po niedoszłej Diunie (1973-76) uległ stłumieniu: Kła (Tusk, 1980) od
Świętej krwi (Santa sangre, 1989) znów dzieliła niemal dekada, a Złodzieja tęczy (The rainbow
Thief, 1990) już prawie ćwierć wieku od La Danza de la Realidad z 2013 roku. Ze względu na
kulisy produkcji, nie podpisuje się jednak w pełni pod Kłem i Złodziejem tęczy, co daje bardzo
skromny ilościowo dorobek pięciu filmów (nie licząc średniometrażowego debiutu).
Z producentami nigdy nie miał łatwych relacji i można powiedzieć, że Diuna była pośrednio
rezultatem tego rodzaju konfliktu z Allenem Kleinem, menedżerem Beatelsów, skłonionym przez
Johna Lennona, admiratora Kreta, do inwestowania w Jodorowskiego, czego wynikiem była Święta
góra. Gdy reżyser zaraz po jej skończeniu planował piracką historię dla dzieci, wersję pielgrzymek
św. Brendana roboczo zatytułowaną Mr Bloot i Mss Bones, Klein nalegał na adaptację „Histoire
dʼO”, powieści redaktorki Galimarda, Anne Desclos, wydanej pod pseudonimem Pauline Réage w
1954 roku, o sado-masochistycznych perypetiach erotycznych jej bohaterki. Odmowę przyjęcia
2
1
Kamera wedle scenariusza podążała drogą kropli jego krwi aż do momentu zapładniającej eksplozji.W 1980 roku
Jodorowski oświadczył w wywiadzie, że mitologię Niepokalanego Poczęcia uważa za najbardziej doniosłą ze
wszystkich religii, z tantryzmem i taoizmem włącznie. Nosił się wówczas z zamiarem zrobienia filmu o tej „najwyższej
kobiecej inicjacji” zatytułowanego The Cosmic Mary.
3
światła, jej grunt drżał, pojawiał się filar spływający wodą i otoczony ogniem. Przyprawa wnikała
w piasek („Jam jest Ziemia oczekująca nasienia” – dopowiadał reżyser), a jej srebrne witki
tworzyły w wilgotnym rozpyleniu tęczę. Pojawiały się obłoki, deszcz i rzeki, rozkwitała roślinność.
Diuna, otoczona błękitnym pierścieniem dzielącym się coraz szybciej na kolejne, opuszczała orbitę
a potem galaktykę, wszędzie rozprzestrzeniając światło, czyli świadomość. Paul uwalniał tu nie
tylko ludzi „z więzienia przestrzeni i czasu”, jak w pierwszym szkicu Jodorowskiego, ale prowadził
do przebóstwienia Uniwersum. Planeta wydm u Herberta miała pewne cechy żywej istoty, ale było
to już ogromne odstępstwo od jego koncepcji. Choć pisarz przyznawał się do fascynacji
„mesjańskim impulsem” w społeczeństwach i na pozór jego Paul podobnie uosabiał „każdego
księcia, który kiedykolwiek wybrał się na poszukiwanie Świętego Graala”, to jednak za kluczowy
temat książki uważał przesłanie: nie ufaj „mistrzom”, „strzeż się bohaterów” – są katastrofalni dla
ludzkości.
Zwerbalizowanie każdej ekstremalneju wizji naraża ją na trywializację, a nawet śmieszność, i
reżyser o tym doskonale wiedział: „zwykły język pozwala się bronić, bo nasze społeczeństwa są
lingwistyczne, semantyczne. Ale kiedy zaczynasz mówić nie słowami, ale jedynie obrazami, ludzie
stają się bezbronni.” Dla takiego filmowego już przekazu niezbędne wsparcie znalazł u Michela
Seydoux, właściciela paryskiej firmy Caméra One, wprowadzającej Świętą górę do kin francuskich.
Oferował on finansowanie dowolnego kolejnego utworu Jodorowskiego i bez wahania do jego
dyspozycji postawił budżet uzgodniony docelowo na 10 milionów dolarów, wyznaczając do zakupu
praw adaptacji oraz na jej kierownika produkcji Jean-Paula Gibona.
Następnym krokiem, by „Mit porzucił formę literacką i stał się Obrazem”, był scenopis, a temu
zadaniu idealnie odpowiadała wyobraźnia i szybkość pracy francuskiego autora komiksów, Jeana
Girauda, podpisującego się jako Moebius. Z kolei „egzotyczne maszynerie” brytyjskiego rysownika
fantastyki, Christophera Fossa, mogły zastąpić „koncentracyjne obozy ducha, gigantyczne
zamrażarki wymiotujące imperializmem”, czyli typowe dla filmów amerykańskich pojazdy
kosmiczne. Jodorowskiemu marzyły się bowiem „rakiety złożone i sekretne”, „o mechanice tak
precyzyjnej jak serce”, „kolibry, ornitoptery ssące tysiącletnie nektary gwiezdnych karłów”, „statki-
nierządnice, napędzane namiętnymi wytryskami nasienia w ich cielesne silniki”, „magiczne,
wibrujące jak ryby w oceanie bezczasu”. Zawiodła go natomiast – jak to odebrał – „próżność i
zadzieranie nosa” Douglasa Turnbulla, twórcy efektów specjalnych w Odysei kosmicznej 2001
(2001: A Space Odyssey, 1968) Stanleya Kubricka. Zadania podjął się ich wykonawca w
niskobudżetowej Ciemnej gwieździe (Dark Star, 1974) Johna Carpentera2, Dan O’Bannon.
2
Pierwotnie 45-minutowa etiuda z 1970 roku, robiona wspólnie w ramach studiów filmowych na Uniwersytecie
Południowej Kaliforni. Rozbudowana do pełnego metrażu, opowiadając o nudzie trwającej już 20 lat podroży w
kosmosie i załodze traktującej niszczenie nieprzydatnych do kolonizacji planet jako biurokratyczną robotę, parodiowała
powagę i nadprzyrodzone iluminacje Odysei kosmicznej 2001. Filmu dotyczy dokument Daniela Griffitha z 2010 roku,
Let There Be Light: The Odyssey of Dark Star.
4
Zasadniczym aspektem Diuny miał być odrębny styl obrazowy i dźwiękowy każdej planety oraz
zamieszkujących ją rodów. Wizualizacji „metafizycznego horroru” Giedi Prime, ojczyzny
Harkonnenów, który symbolizować miał pozbawiony świętości i przypominający śmietnisko świat
współczesny, podjął się stosunkowo mało jeszcze znany Hans Rüdi Giger. Miejsce, gdzie „czarna
magia, niczym nie krępowana agresja i perwersja były na porządku dziennym” określił jako idealne
dla siebie, choć niezbyt dobrze się czuł z jedynym postawionym mu ograniczeniem: „seks nie mógł
być pokazywany i w tym względzie musiałem pracować jakby film przeznaczony był dla dzieci.”
Dzikim rytmom bezbożnej planety odpowiadała dokonale muzyka francuskiej grupy rockowej
„Magma”. Trudniej było znaleźć kogoś do akustyki Arakis-Diuny, planety wydm. Nad Mike’a
Oldfielda i „Tangerine Dream”, proponowanych przez „Virgin Records”, Jodorowki przedkładał
„Pink Floyd” i choć myślał o utworach zespołu wpierw jako muzycznym tle planety Imperatora,
ostatecznie to oni mieli zagrać „dziwną symfonię pierścieni gigantycznych czerwii-Stworzycieli”.
Kontrakt obejmował większość ścieżki dźwiękowej, w ramach dwupłytowego albumu o tym
samym tytule, jak film, a uzupełniająco przewidziana była jeszcze brytyjska grupa „Henry Cow”
oraz kompozytor Karlheinz Stockhausen.
Na liście potencjalnych aktorów Diuny znaleźli się: David Carradine (Książę Leto), Pierre Clémenti
(Dr Yueh), Alain Delon (Duncan Idaho), Mick Jagger (Feyd-Rautha), Udo Kier (Piter De Vries),
Amanda Lear (Irulan), Charlotte Rampling (Jessica), Gloria Swanson (Gaius Helen Mohain),
Laurent Terzieff (wódz armii Harkonnenów), oraz bliżej nie przypisane Geraldine Chaplin i Dalila
di Lazzaro. Najważniejsze decyzje obsadowe dotyczyły Paula – którego uosabiać miał
trzynastoletni syn reżysera, Brontis – oraz Imperatora Shaddama IV i barona Vladimira
Harkonnena. W roli pierwszego, mieszkającego w złotym jak cała jego planeta pałacu,
skonstruowanym w oparciu o „anty-prawa nielogiczności” (projektu Fossa), od początku
Jodorowsky widział Salvadora Dali, bowiem „szalonego bufona grać mógł jedynie człowiek o tak
wielkiej delirycznej osobowości”. Ten rzeczywiście okazał się wzorem megalomanii, żądając na
wstępie stu tysięcy dolarów za godzinę, aby stać się najlepiej opłacanym aktorem wszechczasów. Z
bajońskiej gaży udało się wybrnąć dzięki narcystycznemu i zarazem złowieszczemu rysowi postaci
Shaddama IV, żyjącego w symbiozie z robotem-sobowtórem tak perfekcyjnym, że nikt nigdy nie
wiedział, czy ma do czynienia z człowiekiem, czy maszyną. Dzięki polietylenowej lalce, wiernej
kopii w skali 1:1, zredukowano przewidywaną długość zdjęć z udziałem Dalego do półtora godziny
i wciąż dotrzymując stawki zaoferowano sto pięćdziesiąt tysięcy3 wraz z deklaracją przekazania
manekina do zbiorów jego prywatnego muzeum. Spośród wielu innych warunków, które postawił,
najłatwiejszym do spełnienia był „skatologiczny tron” – pyski dwóch splecionych ogonami
3
Seydoux podaje w filmie Pavicha inną wersję: skalkulowano, że w gotowym filmie Dali pojawiałby się najpewniej
około trzech minut i podtrzymano stawkę, ale za minutę czasu ekranowego, pozornie schlebiając jeszcze bardziej jego
próżności.
5
delfinów, wedle wzoru w reliefie jego łoża, odprowadzać miały osobno mocz i kał, bowiem mistrz
uważał ich mieszanie za potwornie wulgarne. Słynął z notorycznej przekory, jak choćby skłonności
do unikania oświetlonych miejsc planu, na co jedyną radą było niepozostawienie ani skrawka
cienia. Podobnie wobec wszystkich innych niespodzianek, jakie „Imperator” mógł jeszcze sprawić,
trzeba było koncypować pułapki, z których nie miałby innego wyjścia poza korzystnym dla
końcowego rezultatu.
Kandydat na wodza klanu Harkonnenów, zrazu niechętny Orson Welles, dał się skusić obietnicą
indywidualnie sprofilowanej, wykwintnej obsługi kulinarnej podczas zdjęć. Filmowe 300
kilogramów żywej wagi barona unosiłyby przytwierdzone do ciała pęcherze antygrawitacyjne, a
jego zamek zaprojektowany przez Gigera, zachwycił reżysera swą „chorą, dekadencką, samobójczą,
olśniewającą sztuką”.
4
Do jego skromnego ilościowo portfolio należała Armia cieni (1969), Emmanuelle (1974) i Lokator (1976).
6
mu przez Jodorowskiego punktem widzenia kamery i jej ruchem oraz w kolejności hipotetycznego
montowania. Każdemu z ponad trzech tysięcy dokładnie skomponowanych „kadrów” odpowiadał
umieszczony pod nim fragment scenariusza lub dialogów (które przygotował tłumacz Herberta,
powieściopisarz science-fiction, Michel Demuth), w wersji francuskiej i tłumaczeniu na angielski.
To już nie był scenopis, ani storyboard w znanym komukolwiek standardzie, ale
kilkunastokilogramowa, licząca ponad tysiąc kart prawdziwa filmowa Księga Diuny. Mimo tego
gotowego w najmniejszych detalach arcydzieła pre-produkcji, zapalonego do pracy zespołu i wciąż
pokaźnego budżetu, realizacji zaniechano tuż przed rozpoczęciem zdjęć w Algierii. Ostateczny jej
koszt trudno było oszacować, ale brakowało co najmniej pięciu milionów, a być może więcej.
Caméra One nie mogła unieść całości, za konieczną uznano więc koprodukcję z Amerykanami, ale
w grudniu 1975 roku spotkało Jodorowskiego w USA chłodne przyjęcie – projekt odebrano jako za
mało hollywoodzki, a zbyt francuski. Tamtejsi dystrybutorzy nie wyrazili też zainteresowania
wyprzedzającym powstanie tytułu kontraktem na jego rozpowszechnianie. O przekładającym się na
film-rzekę „scenopisie” sam Jodorowsky po latach mówił: byłem z nim w innym stuleciu, chciałem
czternastu godzin i Hollywood uznał to za szaleństwo”. Z dwudziestu egzemplarzy zachowały się
tylko dwa, reżysera i Seydoux, a pozostałe, krążąc po głównych i pomniejszych studiach Los
Angeles, zaginęły.
pomysły Fossa nie zostały wykorzystane), ale partycypowali też w jego najnowszym prequelu
Prometeusz (Prometheus, 2012).
OʼBannon – wedle Jodorowskiego „dziecko wilka”, ktoś „kompletnie spoza konwencjonalnej
rzeczywistości” – miał jakoby wcześniej udział w efektach specjalnych Gwiezdnych wojen: Część
IV – Nowa nadzieja (Star Wars: Episode IV – A New Hope, 1977) Georgeʼa Lucasa, ale
skoncentrował się na scenariuszach. Po całej serii nieudanych, pisanych w trakcie rekonwalescencji,
trzynasty z rzędu przerwał złą passę: na jego podstawie powstał Obcy. Oprócz jego kontynuacji
OʼBannon napisał między innymi scenariusze Pamięci absolutnej (Total Recall, 1990) Paula
Verhoevena i Tajemnicy Syriusza (Screamers, 1995) Christiana Duguaya, osobiście wyreżyserował
zaś Powrót żywych trupów (The Return of the Living Dead, 1985).
Wśród filmowych prac Moebiusa znalazły się TRON (TRON, 1982) Stevena Lisbergera i z tego
samego roku animacja Les maîtres du temps Réné Laloux, Głębia (The Abyss, 1989) Jamesa
Camerona oraz Piąty element (The Fifth Element, 1997) Luca Bessona. Współzałożył też w 1974
roku wydawnictwo „Les Humanoïdes Associés”5, a w publikowanym przez nie piśmie „Métal
Hurlant”, poświęconym komiksowym horrorom i fantastyce, rok później ukazał się rysowany przez
niego i pisany przez OʼBannona „The Long Tomorrow”, który wpłynął na stronę wizualną Łowcy
androidów (Blade Runner, 1982) Ridleya Scotta. Z kolei oparty częściowo na Diunie komiks
„Incal”, tworzony z Jodorowskim od początku lat 80., został wykorzystany w Piątym elemencie, o
co wspólnie pozwali Bessona (choć nieskutecznie). Z „Métal Hurlant” wpółpracował też Richard
Corben, amerykański autor undergroundowych komiksów o silnym wymiarze erotycznym, który
miał w Diunie zająć się planetą piramid zakonnic Bene Gesserit. Na łamach pisma ukazał się w
1985 roku tekst Jodorowskiego, „Diuna: film, którego nie zobaczycie nigdy”, a wydawca został
jednym z producentów dokumentu poświęconego jego sylwetce, Konstelacja Jodorowsky (La
constellation Jodorowsky, 1994) Louisa Moucheta.6
Foss jeszcze przed Obcym pracował przy Supermanie (Superman, 1978) Richarda Donnera,
projektował też do Flasha Gordona (Flash Gordon, 1980) Mikeʼa Hodgesa i projektował dla
Stanleya Kubricka, którego śmierć spowodowała i jego odstąpienie od filmu znanego już w wersji
A.I. Sztuczna inteligencja (A.I. Artificial Intelligence, 2001) Stevena Spielberga.
5
Razem z Philippem Druillet, Jean-Pierrem Dionnetem i Bernardem Farkasem. Istnieje do dziś, obecnie jako
„Humanoids Inc.” z siedzibą W USA. „Métal Hurlant” ukazywał się do 1987 roku, następnie w wersjach
wielojęzycznych od 2002 do 2004 roku (miał też edycję amerykańską „Heavy Metal”).
6
Jodorowsky złożył hołd długoletniemu partnerowi w dokumencie Życie w obrazkach (Moebius Redux: A Life in
Pictures, 2007) Hasko Baumanna, a także napisał dwa epizody Metal Hurlant Chronicles, 2012, Scotta Adkinsa,
Dominique Pinon i Lygie Duvivier. Najnowsze wydania całej serii komiksu to: Alejandro Jodorowsky, Moebius, The
Incal, Self Made Hero, London 2011, oraz Alejandro Jodorowsky, José Landrönn, Moebius, Final Incal, Humanoids
Publishing, Hollywood-London, 2014.
8
„Obiektywne przypadki”
Jodorowsky opowiadając o losach przedsięwzięcia dziś, gdy ma 85 lat, wciąż z goryczą wspomina
intrygi i plądrowanie jego Księgi Diuny. Wedle Franka Pavicha należy mówić nie o kradzieży, ale
czerpaniu inspiracji, o czym świadczy udział jej współautorów w ewolucji kina. Jednak jego opinię,
że kwota, jakiej wymagało sfinalizowanie filmu, była wtenczas „wariacko duża”, podważają
budżety innych „Diun”: we wcześniejszym amerykańskim projekcie Jacobsa wynosił już 15
milionów dolarów, a zaledwie kilka lat późniejszą wersję Scotta szacowano na 50 milionów,
realizacja Lyncha, razem z reklamą, kosztowała natomiast 75 milionów. Wkład, o który zabiegał
7
Można napotkać mylną informację jakoby istniał wcześniejszy – „brytyjski” – projekt Patricka McGoohana. W
rzeczywistości ten amerykański aktor pochodzenia irlandzkiego był przewidziany do roli Paula w wersji Jacobsa, a w
Londynie zamierzano rozpocząć zdjęcia.
9
8
Za początek „kultowego” zjawiska, o którym traktuje dokument Seanse o północy (Midnight Movies: From the
Margin to the Mainstream, 2005) Stuarta Samuelsa, uznaje się nocne projekcje Kreta w nowojorskim kinie Elgin w
1970 roku, kontynuowane seansami Nocy żywych trupów (Night of the Living Dead, 1968) Georgeʼa A. Romero,
Różowych flamingów (Pink Flamingos, 1972) Johna Watersa, Nierównej walki (The Harder They Come, 1973) Perry
Henzella, The Rocky Horror Picture Show, 1975, Jima Sharmana, Głowy do wycierania (Eraserhead, 1977) Davida
Lyncha.
10
9
Trwałość wpływu surrealizmu na Jodorowskiego potwierdza wiele świadectw: za pierwszym pobytem w Meksyku
współzakładał surrealistyczny periodyk „S.NOB”, za drugim publikował odcinkowy komiks „Fabulas Panicas”, a w
teatrze pracował z Leonorą Carrington. Wziął też udział w dokumencie z 1997 roku, Jean Cocteau, mensonges et
vérités, Noëla Simsolo. Warto jednak zwrócić uwagę na opinię J. Hobermana i Jonathana Rosenbauma o jego
konserwatyzmie w porównaniu z wolnym od „budujących” wizji Buñuelem.
11
Przez ćwierć wieku rozwijał „psychomagię”, czyli własną metodę uwalniania od kumulujących się
w każdym człowieku pokoleniowych balastów rodzinnych. To swoiste mentalne „leczenie genów”
nieodparcie kojarzy się z sekretnymi eksperymentami genetycznymi kobiecego zakonu Bene
Gessserit.
„Etyka filmowania”
Praktyki dominujące w branży Jodorowsky porównuje do nie mającej nic z twórczością wspólnego
„roboty dyplomatycznej”: reżyser prowadzi „cargo” ciężarówek i limuzyn z producentami,
aktorami, ogromną ilością sprzętu i techników, a ruch regulują finanse. Wszyscy ruszają na „świetle
zielonym”, ściśle trzymają się scenariusza-kosztorysu, a rezulat to „śmieszny produkt
przemysłowy”, porównywalny do papierosa – „wypalasz, zapominasz, i kolejny, ale jeśli oglądasz
tylko tego rodzaju filmy, skończysz z rakiem duchowym.” Ostre słowa wobec przykładowego jego
zdaniem Stevena Spielberga, którego kino zostało „spłodzone, gdy Walt Disney pieprzył Minnie
Mouse”, świadczą jak bardzo nie znosi tego modelu entertainment. Gorzko wypowiada się też o
treningu szkół filmowych, gdzie studenci „są jak porzucone i nie wypełnione wewnętrznie,
nieodchowane dzieci – wpierw myślą gdzie postawią sprzęt i jak nim poruszą. Nie mają nic do
powiedzenia, ich jedyny świat to inne, istniejące już filmy.”
Nadzieję wobec połkniętego przez kalkulacje ekonomiczne kina widzi w narodzinach nowych form
ekspresji, dzięki technologii wideo pozwalających „zapomnieć o produkcji przemysłowej” i drogiej
dystrybucji. Przy okazji prezentacji ostatniego tytułu w MoMA nie ukrywa, iż lubi seanse w
muzeach: „Filmy są sztuką, muszą odzyskać godność.” Fabrykowanym studyjnie i wyczyszczonym
technicznie, sztucznie „bogatym” obrazom przeciwstawia „biedne”, powstające bez nadmiaru
pieniędzy i tricków. „Zabijam jedną estetykę, by stworzyć inną. (…) Chcę by piękno tryskało z
zawartości, a nie formy. (…) Ograniczam się do tego, co niezbędne” – jakże zaskakujące deklaracje
kogoś kojarzonego z przesadą i symbolicznym nadkodowaniem. Ale skoro muzyka wciąż inaczej w
nas rozbrzmiewa, wchodzi w nowe dialogi z nastrojem i okolicznościami, w jakich się zaleźliśmy,
dlaczego obrazy nie mogłyby mieć takiego potencjału – pyta Jodorowsky. Gdy jeden z jego
interlokutorów przytoczył zdanie Stanleya Kubricka, że znaczenia powinny wyłaniać się w umyśle
widza po godzinach, a nawet tygodniach od oglądnięcia filmu, entuzjastycznie dodał: „Nawet po
latach!”
Wielu krytyków zwraca uwagę na oszczędny, frontalny, niemal statyczny styl operatorski jego
filmów, a w wywiadzie dotyczącym ostatniego, La Danza de la Realidad, którego zdjęciowców
prosił o „fotografię kliniczną”, potwierdził sugestię Oliviera Père, że ujęcia oraz montaż wiele
zawdzięczają u niego kadrowaniu komiksów. Potwierdza, że zawsze świadomie unikał wszelkiego
formalnego wysilenia jak niepotrzebne zbliżenia, czy przeszkody sztucznie stawiane na linii wzroku
widza. Pozbywał się też nadmiaru wyposażenia technicznego na planie, preferując postaci w
naturalnej przestrzeni bez gry światłocienia. Zero subiektywnej kamery, skoro ważne jest wyłącznie
to, co ona rejestruje i otwartość na wydarzenia niespodziewanie wzbogacające „akcję”. Gdy ma się
już materiał na taśmie, montaż staje się czysto technicznym zagadnieniem, a kolorystykę można
korygować cyfrowo w postprodukcji. Reżyseria to w grucie rzeczy „kontrolowanie wypadków”, a
nie podążanie za dyktatem scenariusza.
13
Na tle tych zasad, które Jodorowsky traktuje jako swoją „etykę filmowania”, doskonale
przygotowana Diuna wypada zaskakująco. Być może szczegółowa wizualizacja, zbyt daleko
posunięte dopracowanie pre-produkcji, spełniły przedwcześnie zadanie i w tym sensie została
„nakręcona”. Opis, jak stojąc za plecami Moebiusa prosił o kolejne ustawienia planów i kamery, a
on bardzo szybko to wyczarowywał na papierze, komentuje: „To już było filmowanie”. Nie
aprobując nazywania Diuny porażką, potwierdza: „Dla mnie tak czy siak została zrobiona”.
10
Do dziejów relacji „nawiedzonych ” reżyserów z pragmatycznymi producentami dodaje anegdotę o Erichu von
Stroheimie. Gdy dostarczał ekranowemu wojsku jedwabnej bielizny, producenci stwierdzili, że wprawdzie armia
niczego sobie, ale pytali po co koszty tego, czego przecież nikt nie zobaczy. Stroheim odpowiedział: „ależ żołnierze to
czują”. Nasuwa się tu analogia do perypetii Bressona z Dino De Laurentiisem przy Księdze Rodzaju, ale Jodorowsky
wspierał tą historią założenie, iż „postaci trzeba konstruować od wnętrza”, realności śladu na taśmie filmowej nadawali
więc różne znaczenia. Inne wyraźne podobieństwo leży w fakcie, iż obydwaj zawsze kręcili filmy relatywnie tanio, a
nie udało im się zrobić drogich – ich sercu i dosłownie – projektów.
14
nagrodzono w Cannes stojącą owacją, a obok niego premierę miał tam wtedy film Pavicha,
współprodukowany również przez Caméra One.11
Gdy Ben Cobb, w jedynej dotąd monografii reżysera z 2008 roku, pisał: „W dzisiejszym świecie
bezustannych remakeʼów, korporacyjnego marketingu i pseudo-autorów, potrzebujemy
Jodorowskiego bardziej niż kiedykolwiek. Na nieszczęście dla nas, ten multimedialny ʼmadmanʼ
nie potrzebuje kina.” – mylił się (na szczęście dla nas). „Mistyk-anarchista” lubi podkreślać że
praca zawsze jest istotniejsza (jak „droga” wedle bliskich mu filozofii dalekowschodnich) od
dobrego czy złego jej rezultatu. Niezrobione filmy? – „Ależ nigdy nie przestałem wyobrażać sobie
takich, o których wiem, że nie powstaną. Mam ich w głowie setki.” Na końcu dokumentu o Diunie,
który jest jednym wielkim wezwaniem, by nie rezygnować z ambicji, Jodorowsky zwraca się
wprost do oglądającego: „Niepowodzenie jest nieważne. Musisz próbować.”
11
Jodorowski ma talent do przyjaźni i rzeczywistość doprawdy u niego „tańczy”. W roku 2009 chodziły słuchy o
przygotowaniach do realizacji aż dwóch filmów: „metafizycznego spaghetti westernu” King Shot i sequela Kreta.
Pierwszy, z szaloną scenografią (jak gigantyczny szkielet ludzki wielkości King Konga, odnajdywany na pustyni) i
obsadą (Asia Argento, Arelle Dombasle, Udo Kier, Marilyn Manson, Nick Nolte, Mickey Rourke) miał powstać przy
wsparciu Davida Lyncha. Drugi, o roboczej nazwie The Sons of El Topo, zamienionej na Abel Cain, opowieścią o
drodze nienawidzących się braci do pojednania oraz szyfrem tytułu nawiązywał do relacji z Aleinem Kleinem, z którym
reżyser się wtedy pogodził.
15
DVD
Fando y Lis, Fantoma, 2003
Santa Sangre, począwszy od Anchor Bay, 2004 kilka edycji (w tym Blu-ray 2011 i 2012)
The Holy Mountain, Tartan, 2007
The Jodorowsky Collection, Tartan, (6-dyskowa, oprócz Fando y Lis, El Topo i The Holy Mountain, osobne
ścieżki dźwiękowe tych dwóch ostatnich oraz mnóstwo dodatkowego materiału, łącznie z La Cravate) i The
Films of Alejandro Jodorowsky, amerykańska 5-dyskowa identyczna edycja, obie 2007
El Topo, Tartan, 2013
Dokument Konstelacja Jodorowsky Louisa Moucheta dostępny w pierwszych dwóch wyżej wymienionych i
kolekcjach wielopłytowych.
Dokument Jodorowsky’s Dune Franka Pavicha, Blu-ray Sony Pictures Classics, 2014
Najważniejsze źródła
Alejandro Jodorowsky, El Topo: The Book of the Film, Douglas Book Corporation, New York 1971
J. Hoberman, Jonathan Rosenbaum, Midnight Movies, Harper Collins, New York 1983 (rozdział poświęcony
reżyserowi)
Alejandro Jodorowsky, Dune: le film que vous ne verrez jamais, „Métal Hurlant” 107, 1985, tłumaczenie
angielskie: http://www.duneinfo.com/unseen/jodorowsky/
Michel Larouche, Alexandre Jodorowsky, cinéaste panique, Ça cinéma, Albatros, Paris 1985
Ben Cobb, Anarchy and Alchemy: The Films of Alejandro Jodorowsky, Creation Books, New York 2007
(numer 6 serii Persistence of Vision, poświęconej kinu eksperymentalnemu i undergroundowemu)
David Church, Alejandro Jodorowsky, Senses of Cinema, Great Directors, Issue 42, 2007,
http://sensesofcinema.com/2007/great-directors/jodorowsky
Alejandro Jodorowsky, The Spiritual Journey of Alejandro Jodorowsky: The Creator of El Topo, Inner
Traditions International, Park Street Press, Rochester (Vermont) 2008
Alejandro Jodorowsky, Dance of Reality: A Psychomagical Autobiography, Inner Traditions International,
Healing Art Press, Rochester (Vermont) 2014