You are on page 1of 1

ryń, dryń!

– Wróżbita Maciej, czy włożył pan papier do drukarki?


– Tak, tak, papier włożyłam. Ale i tak nie działa.
No proszę, jestem genialny. Tylko płci przez telefon nie rozpoznałem, ale w dzisiejszych
czasach to nawet w bezpośrenim kontakcie nie można być niczego pewnym.
– A włączyła pani drukarkę?
– No tak…
Wyczułem zawahanie i brnąłem dalej.
– Na pewno?
– No tak, tym garnuszkiem.
– Garnuszkiem?
– No tak, tutaj na górze mam, obok tej lupki. Zawsze tu klikam i się drukuje.

Dryń, dryń!
– Technik informatyk, w czym mogę pomóc?
Usłyszałem w słuchawce dźwięk, który prawdopodonnie był jedną z węgierskich
samogłosek, bo z żadną z polskich nie mogłem go utożsamić, a zaraz po nim nerwowe
chrząknięcie. Wybawiłem nieszczęśnika z ambarasu.
– Próbował pan wyłączyć i właczyć komputer?
– Ach, to ty! – dawno nikt się tak nie ucieszył z mojego towarzystwa. – Już myślałem, że
pomyłka, technik jakiś… Po co mi technik? Ja ciebie potrzbuję. Słuchaj, to to takie, wiesz, mi
nie działa.
– Ale co konkretnie?
– No ta rzecz taka.
– Jaka?
– No to to. O, tutaj mi nie wyskakuje – pokazał mi palcem przez telefon.
– Nie wyskakuje? A rozmawiał pan o tym z żoną?
Cisza. Niebezpieczna cisza. Rozmówca myśli. Albo dzwoni do żony.
Trochę to trwało, ale rozwikłałem zagadkę, czym była „ta rzecz”. Komputerem.

You might also like