You are on page 1of 4

Okupacja niemiecka ziem polskich trwała od 1939 do 1945 roku.

Charakteryzowały ją liczne zakazy,


od ograniczeń żywnościowych, opałowych, wprowadzenie godziny policyjnej, wyłączanie prądu,
zaciemnianie czarnym kartonem okien, najmniejsza nieszczelność powodowała nalot na mieszkanie,
aresztowanie, albo wręcz strzelanie bezpośrednio w okno. Nawet tramwaje miały zamalowywane na
granatowo szyby. Zakazy wstępu w różne miejsca potęgowały poczucie niewoli. Stałe zagrożenie -
bombardowania, łapanki, egzekucje także publiczne, nachodzenie mieszkań przez policję niemiecką,
aresztowania, więzienia, tortury,„wywózki” do obozów nie pozwalały na normalne życie. Biegło ono
dwoma nurtami, legalnym - zwanym często życiem "na niby", i utajnionym - prawdziwym.

Warszawa znalazła się na terenie utworzonego dekretem Adolfa Hitlera z 12 października 1939 r.
Generalnego Gubernatorstwa. Wyróżniała je inna niż w III Rzeszy waluta, cła oraz system prawny,
który był po części pozostawionym polskim prawem cywilnym.

Okupant szybko uporządkował nowy stan prawny podbitych terenów. Wydał w tym celu szereg
zarządzeń regulujących życie codzienne ludności.

Żydzi, którzy ukończyli 10 lat, musieli nosić na prawym rękawie opaskę, na której znajdowała się
gwiazda. Obowiązek taki wprowadzili Niemcy oddzielnym zarządzeniem. Wykonać nakazano je we
własnym zakresie. Oznaczone gwiazdami miały zostać również sklepy żydowskie. Odpowiednie
oznakowanie musiały posiadać również sklepy, których właścicielami byli Niemcy i Polacy.

Od 1940 roku, kiedy stopniowo zaczęła narastać fala ulicznych łapanek, czynnikiem niezwykle
istotnym, mogącym przesądzić o życiu człowieka, stały się tzw. mocne dokumenty. Były nimi
początkowo polskie, a następnie niemieckie dowody tożsamości, tzw. kennkarty, wydawane na
terenie GG od 1942 roku i oznaczone poszczególnymi kolorami zależnie od narodowości (Polaków
obowiązywały szare) oraz ausweisy potwierdzające zatrudnienie. Ponieważ dokumenty te mogły w
jakiś sposób chronić przed aresztowaniem, najbardziej pożądane stawały się ausweisy, które wydały
zakłady czy instytucje bezpośrednio podlegające władzom okupanta, na przykład fabryki
zbrojeniowe. Za nieposiadanie dokumentów można było trafić do obozu koncentracyjnego lub
zostać wysłanym na przymusowe roboty do Niemiec. W dość krótkim czasie powstał więc system
komórek "legalizacyjnych", fałszujących dokumenty na potrzeby członków ruchu oporu i ludności
żydowskiej.

Jeszcze w październiku 1939 r. nakazano pod groźbą surowych kar zgłosić się do władz niemieckich
wszystkim urzędnikom i oficerom Policji Polskiej.

Uregulowano również pracę poczty i telegrafów. Listy pisane innym pismem niż łacińskie lub
gotyckie, w tym przede wszystkim po hebrajsku lub żydowsku miały zostać z miejsca niszczone.
Wprowadzono opłaty m.in. – za wysłanie karty pocztowej płacono 12 groszy, listu do 20 g - 24
grosze, za paczki do 1 kg – 80 groszy. Oczywiście nie można było płacić inną walutą niż polska.
Posiadanie waluty zagranicznej było zakazane. Co więcej, od stycznia 1940 r. majątki osób
prywatnych mogły zostać skonfiskowane bez uzasadnienia na cele publiczne.

Od 26 października 1939 r. polskich mieszkańców Warszawy, jak i całego gubernatorstwa dotyczył


wprowadzony przez Niemców obowiązek pracy, który odnosił się do wszystkich zdolnych do jej
wykonywania w wieku początkowo od 18 do 60 lat, a następnie określono ten wiek od 14 do 80 lat.
Stawka płacy wynosiła 1 zł za dzień, przy 10 godzinach pracy i 6-9 dniach urlopu rocznie.

Przez cały okres okupacji największym problemem było zdobycie żywności. Powszechnym zjawiskiem
stały się kolejki. Jak podawał "Warszawski Dziennik Narodowy" z 7 października 1939 roku:
najtrudniej oczywiście o chleb, kartofle i węgiel. Przed sklepami tworzą się ogonki już o 4 rano.
Jednak nie tylko sklepy były oblegane w pierwszych dniach okupacji. Osoby posiadające oszczędności
w bankach napotkały nagłe trudności związane z podjęciem gotówki. Od 9 października 1939 roku
wypłacano bowiem jednorazowo tylko po 50 zł, aby więc wydostać większą sumę pieniędzy (bez
względu na wielkość oszczędności, można było wycofać najwyżej 500 zł). Warto zaznaczyć, że
przeciętna pensja urzędnicza wynosiła około 300 zł.

Aby unormować dostęp do żywności władze niemieckie wprowadziły jej reglamentację. Karty
żywnościowe na chleb, marmoladę, sól, cukier czy kawę otrzymywali jedynie mieszkańcy miast, z
wyłączeniem ludności wiejskiej. W 1940 r. przydziały żywnościowe dla ludności polskiej wynosiły:
dla białka 12,1 g, tłuszczu 1,1 g, kalorii 740; dla ludności żydowskiej w 1941 r. odpowiednio 3,2 g, 0,2
g i 184 kalorie oraz dla porównania, dla ludności niemieckiej 82,4 g, 95,6 g i 2613 kalorie. Jak
głodowe to były stawki niech świadczy porównanie z normami fizjologicznymi określonymi przez
Ligę Narodów. I tak dla białka wynosiła ona 70 g, dla tłuszczów 50 g i 2400 kalorii. W rozbiciu na
poszczególne produkty przydział miesięczny żywności dla pracującej ludności polskiej w Warszawie,
w 1942 r. był następujący: 2 jajka, 8 kg ziemniaków, 340 g mięsa, 200 g cukru, 100 g cukierków, 240 g
marmolady, 94 g kawy zbożowej, 390 g mąki, 4850 g chleba. Niewielkie były również przydziały
środków higieny osobistej. W 1941 r. na jedną kartę przydzielano rocznie 385 g mydła do prania i
dodatkowo 770 g mydła toaletowego. Jeszcze można było kupić na kartę normalną 1 kg proszku
mydlanego oraz dodatkową 2,25 kg. Ustalone przez okupanta normy często kilkakrotnie były niższe
od niezbędnego minimum, co prowadziło do stopniowego wyniszczania ludności. Raport Delegatury
Rządu z lipca-sierpnia 1943 roku podawał, iż: przydziały żywnościowe na kartki nie pokrywają więcej
niż 15% zapotrzebowania żywnościowego ludności polskiej. Pomimo godnej podziwu pomysłowości
codzienne posiłki przedstawiały się nadzwyczaj skromnie: śniadanie składa się z chleba kartkowego o
zawartości m.in. mąki z drzewa w procencie najwyższym, na jaki pozwala wypiek, oraz marmolady, w
której skład oprócz buraków i farby nie wiadomo, co jeszcze wchodzi; kawa czarna również z
buraków, słodzona sacharyną - oto menu pierwszego posiłku podczas okupacji niemieckiej - pisano w
"Kronice Tygodniowej" z 9 grudnia 1941 roku.

Rozwijał się "czarny rynek". W oficjalnym handlu za cukier należało zapłacić 1,66 zł, za masło 6 zł, za
mleko 0,46 zł. Z kolei w 1940 r. za chleb żytni trzeba było zapłacić przeciętnie na rynku nielegalnym
2,80 zł, za cukier 6,28 zł, mleko 1,49 zł i jajko 0,54 zł. Ceny te jednak z roku na rok wzrastały i w 1943
r. produkty te odpowiednio kosztowały chleb 12,20 zł, cukier 78,30 zł, mleko 12,30 zł, jajko 5,47 zł.

Miejscem, w którym Warszawiacy mogli poczuć się Polakami były, podobnie, jak w okresie zaborów,
kościoły. Hitlerowcy zakazali jednak śpiewania niektórych pieśni religijnych odwołujących się do
treści patriotycznych, w tym przede wszystkim „Boże coś Polskę”. Podobnie nie można było
organizować procesji Bożego Ciała oraz wszelkich innych procesji, które wyprowadzałyby wiernych
poza mury świątyń. Liturgie i kazania były kontrolowane przez Niemców, aby księża nie przemycali w
nich treści antyniemieckich.

Okupacyjna codzienność niosła ze sobą także spore ograniczenia w sferze kultury i oświaty. Wiązało
się to z polityką okupanta, zakładającą całkowite wyeliminowanie polskiego dorobku kulturalnego
oraz zahamowanie ewentualnego rozwoju kultury. Dla ucznia przewidziana była powszechna szkoła
czteroklasowa, ewentualnie zawodowa. Często decydowano się na kupno tajnych kompletów.

Polak nie mógł również urządzać wieczorków tanecznych, uczęszczać na koncerty czy inne imprezy
kulturalne. Nie oglądał sztuk teatralnych; większość teatrów została zamknięta, prócz tych na terenie
GG, które miały najniższy poziom i niewybredny repertuar, narzucany zresztą przez władze
okupacyjne. Pozostawały zatem tylko kina, choć i te - nie pozbawione propagandowego charakteru -
stały się przedmiotem bojkotu wyrażonego popularnym hasłem tylko świnie siedzą w kinie. Dostępu
do dobrych lokali, wielu parków i plaż strzegły napisy: Polakom i psom wstęp wzbroniony. Miejscowa
ludność, nie pozostając obojętna na tego typu ograniczenia, odpłacała humorystycznym
wykorzystaniem wszechobecnego nur für Deutsche, umieszczając je m.in. na latarniach i murach
cmentarzy. Życie kulturalne podczas okupacji przeniosło się do mieszkań, gdzie odbywały się
spotkania w gronie rodziny lub najbliższych przyjaciół. Spotkaniom takim przewodziła często idea
propagowania polskości, znajdująca swój wyraz w organizowaniu tajnych przedstawień teatralnych
czy wieczorków literackich. Wystawiano m.in. Balladynę Juliusza Słowackiego oraz Irydiona
Zygmunta Krasińskiego.

Polacy w trakcie okupacji niemieckiej przyjmowali różne postawy, począwszy od walki zbrojnej z
okupantem, czynny (np. tajne nauczanie, pomoc zbiegom) i bierny (np. bojkot zarządzeń
niemieckich) opór, przez wymuszoną (chociażby kolejarze i chłopi) i dobrowolną (np. ochotnicy na
roboty do Rzeszy) lojalność, dopasowanie się do realiów okupacji (np. członkowie administracji
cywilnej), kolaborację (np. redaktorzy i dziennikarze gazet polskojęzycznych wydawanych przez
okupanta), na zdradzie skończywszy (np. konfidenci Gestapo).

Osobne miejsce należy poświęcić stosunkowi Polaków do zagłady Żydów w czasie wojny. Polska była
w okresie międzywojennym największym skupiskiem ludności żydowskiej w Europie. Szacuje się, że 1
września 1939 r. w Polsce żyło ok. 3,47 mln Żydów, co stanowiło ok. 10% ogółu ludności państwa
polskiego. Okres II wojny światowej, a szczególnie lata 1942–1944, to czas eksterminacji ludności
żydowskiej, w dużej mierze na okupowanych ziemiach polskich. Polacy stali się świadkami tragedii
narodu żydowskiego i wobec tego faktu przyjęli różne postawy – osób niosących ratunek Żydom z
narażeniem własnego życia, pomagających im za opłatą, obojętnych, wreszcie po tych, którzy za
pomocą szantaży, a nawet morderstw starali się wzbogacić czy przeżyć.

Pomoc udzielana Żydom przez Polaków przybierała zazwyczaj dwie formy: zorganizowaną,
prowadzoną głównie przez powstałą w 1942 r. Radę Pomocy Żydów („Żegotę”) oraz pomoc
indywidualną. Rada Pomocy Żydów starała się organizować pomoc dla Żydów w skali
ogólnokrajowej. W ramach swej działalności „Żegota” zapewniała środki materialne, lekarstwa i
pożywienie, organizowała schronienia dla ukrywających się Żydów oraz fałszywe dokumenty. W
samej Warszawie „Żegota” opiekowała się ok. 4 tys. osób, w tym kilkuset dziećmi żydowskimi. W
pomoc Żydom aktywnie włączyli się także niektórzy przedstawiciele Kościoła katolickiego – m.in.
część Żydów znalazła schronienie w zakonach, a jeszcze innym wystawiano fałszywe metryki chrztu.

Polska była jednym z kilku krajów okupowanej Europy, w którym oficjalnie za pomoc Żydom groziła
kara śmierci. Kara ta zresztą groziła nie tylko tym, którzy aktywnie pomagali Żydom, lecz także tym,
którzy wiedzieli o miejscu ich ukrycia i nie informowali o tym władz niemieckich. W obliczu totalnej
zagłady ludności żydowskiej w Polsce w czasie okupacji nie zniknęły jednak uprzedzenia wobec
Żydów, jakie były rozpowszechnione w niektórych kręgach społeczeństwa polskiego przed wojną. Te
wrogie nastroje starał się zresztą umiejętnie podsycać okupant, nie tylko posługując się w tym celu
szeroko zakrojoną propagandą antyżydowską, ale także konstruując system gratyfikacji za pomoc w
schwytaniu uciekających i ukrywających się Żydów. Część Polaków wymuszała okup za ukrywanie
Żydów (potocznie osoby te określano szmalcownikami), czy donosiła na nich Gestapo. Odnotowano
także przypadki zabójstw ukrywających się i zbiegłych Żydów. Władze Polskiego Państwa
Podziemnego traktowały każde tego typu działanie jako przejaw kolaboracji i jako takie surowo
karały.

You might also like