You are on page 1of 18

NEVILLE SYMINGTON

Czy możliwa jest psychoterapia pacjentów psychotycznych.

! Wprowadzenie
! Psychiatria definiuje „psychotyczność” na podstawie pewnych szczególnych,
identyfikowalnych symptomów: słyszenia głosów, halucynacji, urojeń odniesienia,
nadawania i tak dalej. Ale, na przykład, mężczyzna, który podłożył ogień pod publiczny
budynek nie był psychotyczny, zgodnie z definicją psychiatryczną, ale cierpiał na
zaburzenie osobowości. Psychoza, w definicji psychoanalitycznej, jest dużo szerszym
pojęciem. Uzależnienie od narkotyków, alkoholizm, psychopatia, schizofrenia czy choroba
dwubiegunowa – te wszystkie zaburzenia dla psychoanalityka są psychotyczne, podczas
gdy dla psychiatry są nimi tylko schizofrenia i choroba dwubiegunowa. Innymi słowy
„psychotyczność” jest w definicji psychiatrycznej zarezerwowana tylko do wąskiego
zakresu objawów, podczas gdy w psychoanalizie termin ten opisuje stan osobowości,
odnoszący się do szerokiego spektrum różnorodnych objawów, wszystkich o dużym
obciążeniu i zaburzonej naturze. W psychoanalizie psychoza odnosi się do wewnętrznego
źródła zaburzenia; dla psychiatrów jest terminem oznaczającym wybrane przejawy
płynące z tego źródła. Psychiatria koncentruje się na tym co na zewnątrz, psychoanaliza
na tym co jest wewnątrz. Zatem używam terminu psychoza tak, jak go używa
psychoanalityk, włączając w niego autyzm, stany borderline, narcystyczne zaburzenie
osobowości, uzależnienia i psychopatię. Nie jestem przywiązany do słowa psychoza. Jeśli
okaże się, że termin prymitywny będzie lepiej pasował, właśnie jego użyję. To do bazy
emocjonalnej chciałbym się odnieść. Nie znalazłem jeszcze najlepszego słowa na
określenie tego zjawiska, więc będę używał termin psychoza, zanim nie pojawi się lepszy
termin.
!
! Psychiatrzy są przyzwyczajeni do farmakologicznego leczenia takich pacjentów, i ja
nie polecam wam, byście zaniechali leczenia ich lekami. To może być stosowne lub nie, w
każdym poszczególnym przypadku. Lecz chcę podkreślić, że takim pacjentom można
także pomóc poprzez osobistą komunikację. Spotkałem wielu psychiatrów, nawet
psychiatrów będących psychoanalitykami czy psychoterapeutami, którzy wykopują rów
dookoła tych bardziej zaburzonych pacjentów, mówiąc że nie można ich leczyć za pomocą
psychoterapii. Uważam to za poważną pomyłkę. Uważam, że można tych ludzi leczyć za
pomocą psychoterapii. W istocie uważam, że czasem ci pacjenci są bardziej podatni na
leczenie - ich desperacja powoduje to, że z większą determinacją pragną być wyleczeni ze
swoich przypadłości. Zauważyłem przy różnych okazjach, że ta desperacja przeraża wielu
psychoterapeutów i psychoanalityków.
!
! Dlatego zachęcam was wszystkich do rozważenia leczenia pacjentów
psychotycznych za pomocą psychoterapii psychoanalitycznej. Wiele schorzeń
psychiatrycznych pochodzi z niepowodzeń w komunikacji, często rozpoczynających się w
najwcześniejszych latach, kiedy dziecko było karmione piersią, a nawet kiedy było w łonie
matki. Te błędy mogą być naprawione poprzez rozmowę z pacjentem, ale by to uczynić,
wszyscy potrzebujemy rozwinąć nasze rozumienie.

1
! Jednakże zachęcam was do zrobienia czegoś bardzo emocjonalnie zaburzającego;
czegoś co jest ogromnym obciążeniem i czymś niebezpiecznym – niebezpiecznym dla
własnego zdrowia emocjonalnego. Ktoś może uszkodzić samego siebie starając się
wyleczyć kogoś szalonego. Diagnostycznym znakiem psychozy jest lęk wzbudzany u osób
z otoczenia pacjenta. Niemożliwym jest leczenie kogoś, kto jest szalony, bez podupadania
na duchu. „Nie angażowanie się” to często dawana recepta; jeśli weźmiecie sobie do serca
tę radę, nie będziecie na pewno chcieli leczyć pacjentów, których zaburzenie pochodzi z
prymitywnego źródła w osobowości. Czasem ktoś może być na granicy rozpaczy. Zatem,
dlaczego na boga podejmować się tego? Czy płyną z tego jakieś korzyści?
!
! Korzyści płyną ze zrozumienia. Kiedy zrozumiałem coś, wnosi to głęboką
zawartość, ale też przerażający obraz mojej własnej brutalności, braku wrażliwości,
poczucie winy i wstyd. Rozumienie, pochodzące z leczenia takiego pacjenta otwiera tutaj
przede mną tę całą perspektywę radości, podobnie jak i smutku. Nagle pada nowe światło
na przykrą uwagę, którą zrobił mi wczoraj przyjaciel; spostrzegłem, jaki byłem głupi
kiedy odmówiłem tej terapii trzy lata temu; w nowym blasku widzę dylemat Hamleta po
tym jak pojawił mu się duch jego ojca; teraz jasno dostrzegam, dlaczego konfrontacja jest
tak poważnym problemem w kulturze australijskiej; dlaczego odczuwam taką nienawiść
kiedy mój przyjaciel, Roland, mówił z takim uwielbieniem o swojej młodszej siostrze.
Nowy wgląd nigdy nie jest uwięziony w tym miejscu, w którym się pojawił. Prawdziwy
wgląd, jak nasionko, rośnie i kwitnie w nowych krajobrazach. To powolne uwalnianie od
ślepoty. Ale ślepota ma swoje kompensacje. Zatem nie zapraszam was do utopii, ale do
ciemnego, nieodkrytego, przerażającego świata. Mogę zaoferować wam krew, trud, łzy i
słodycz, ale też transcendentną wizję tragicznego świata, w którym wszyscy żyjemy.
!
! Zacytuję wam paragraf z ostatniego artykułu Tomasa Ogdena na temat pracy
klinicznej Harolda Searlesa:
!
! „Searles uważa, na podstawie bogatej pracy psychoterapeutycznej w Chestnut Lodge, że
analiza pacjentów cierpiących na schizofrenię (oraz innych pacjentów doświadczających
psychologicznie uwarunkowanych chorób, zakorzenionych w najwcześniejszych okresach życia)
stanowi szczególnie owocny sposób poznawania natury przeżyć wspólnych wszystkim ludziom.
Searles sądzi, że udana praca analityczna z takimi pacjentami prowadzi do zbudowania relacji
analitycznej, w której najdojrzalsze aspekty rozwoju (jak rozwiązanie kompleksu Edypa) nie tylko
mogą zostać przeżyte i zwerbalizowane, ale też osiągają jasność i intensywność (w przeniesieniu i
przeciwprzeniesieniu) rzadką w pracy ze zdrowszymi pacjentami” 1
!
! Ta ścieżka nie jest dla wszystkich. Znajdą się ci gotowi podążyć tą ścieżką, ale też i
tacy którzy jej nie wybiorą. To ścieżka dla tych, którzy z niewiadomego powodu mają w
sobie wewnętrzną ciekawość. Pewien instruktor latania powiedział mi kiedyś, że
niektórzy piloci po prostu chcą wiedzieć jak się lata samolotem; inni zaś chcą zrozumieć co
go utrzymuje w locie, dlaczego będzie pikował jeżeli kąt nachylenia skrzydeł do ziemi
będzie większy niż 16%, jak działa altymetr i tak dalej. Czuł, że obie postawy są

1! OGDEN, T.H. (2007). Czytanie Harolda Searlesa. In IJPA v. 8, część 2, s. 147.

2
równorzędnymi stanowiskami. Niektórzy mogą rozumieć dlaczego kobieta, którą
leczyłem wierzyła, że stosunek seksualny następuje, jeśli mężczyzna spojrzy jej w oczy;
niektórzy mogą chcieć zrozumieć dlaczego schizofrenik słyszy głosy; inni mogą zechcieć
zrozumieć jak działa w mózgu i na strukturę neuronalną lit i tak dalej. Inni jednak chcą
wiedzieć co działa. To co zamierzam zaprezentować dotyczy tych, którzy posiadają te
dziwną ciekawość – to pragnienie zrozumienia i są przygotowani na cierpienie z tego
płynące.
!
! Moją tezą jest to, że nie ma żadnego zaburzenia, jakkolwiek poważnego, którego
nie można leczyć za pomocą rozmowy. Ronnie Laing jako pierwszy rozpoczął mówić do
schizofreników na tyłach psychiatrycznych wysypisk w Glasgow – i było to stare Glasgow,
a nie to swingujące miasto jakim stało się obecnie. Dzięki tej procedurze powoli zaczął
rozumieć szaleństwo – nie poprzez samą obserwację ale poprzez emocjonalne
zaangażowanie w relację ze schizofrenicznymi pacjentami.
!
! Zacznę opisując wam dzisiejszy przypadek, a potem rozważę serię zasad, które
uważam za ważne w leczeniu pacjentów psychotycznych poprzez rozmowę z nimi.
"
Przypadek pierwszy
! Oto opis terapeutki, Agathy, która leczyła pacjentkę Bernadettę:

! Jako młoda dziewczyna w szkole Bernadetta była nękana przez swoich kolegów z powodu
otyłości i wady wymowy. Została zmuszona do uprawiania seksu przez jednego z chłopców w
wieku około 11-12 lat. Jej matka wyjechała do wielkiego miasta gdy Bernadetta miała 13 lat, ale
szukała jej i znalazła matkę w tym dużym mieście. Jej babcia i dziadek zmarli w późnym wieku
dojrzewania. Wielokrotnie zmieniała szkołę, ale w końcu ją ukończyła, z niezłym wynikiem w wieku
lat 19. W tym samym roku poznaje Sebastiana. Pod koniec roku przechodzi aborcję. W wieku lat 20
dostaje pracę w piekarni. Planuje odłożyć pieniądze po to, by dostać się później do szkoły
pielęgniarek. W wieku lat 21 zachodzi w ciążę i rodzi się Christopher. W wieku 22 lat wychodzi za
Sebastiana. Znów zachodzi w ciążę. Kiedy ma 23 lata rodzi się Michael. Bernadetta nie jest w stanie
się nim zajmować, zapada na depresję. Nieco później, w tym samym roku zostaje przyjęta na
leczenie do szpitala psychiatrycznego.
!
! Wkrótce po przyjęciu dźga się po raz pierwszy. Kiedy ma lat 25 jej bliski przyjaciel, także z
oddziału psychiatrycznego, popełnia samobójstwo. Potem Bernadetta się wiesza. Potem, w tym
samym roku zostaje przyjęta do szpitala. W wieku 26 lat rozwodzi się z Sebastianem. Podczas
rozwodu zatapia nóż w swoim brzuchu. To pierwszy z sześciu razów, kiedy tego dokonuje. W wieku
28 lat pięciokrotnie przechodzi poważne operacje chirurgiczne. Ma założony zewnętrzny sztuczny
odbyt, worek kolostomijny. Jest on dalej usunięty i system jelitowy zostaje wyleczony. Pierwsza
próba była niepowodzeniem. Kolejne 2-3 próby nacięcia brzucha nie uszkodziły jelita, jednak
podczas prób 4-6 niemal umarła. Przeszła pięć poważnych operacji. Koszt medycznych i
psychiatrycznych interwencji w trakcie dwóch lat wyniósł 1.105.724, 56 dolarów.
!
! Po raz pierwszy usłyszałam o Bernadecie, kiedy superwizowałam personel w szpitalu
psychiatrycznym. Byli przerażeni jej dramatycznymi próbami samouszkadzających napaści na

3
siebie. Na przykład wycinała sobie kwadraty skóry z nóg, kładła na nie ziemię i spłukiwała w
toalecie tak, by nie można było ich przykładać z powrotem. Nakładała sobie plastikowe torby na
głowę, próbowała się wieszać, połykała noże, widelce, igły i przedawkowywała leki. Często
przypinano ją pasami bezpieczeństwa i uspokajano silnymi lekami uspokajającymi, leczona była
wszystkimi rodzajami silnie działających leków. Diagnoza zmieniała się z tygodnia na tydzień.
Personel nie wiedział co ma myśleć i co robić. Rodzice i sama Bernadetta często skarżyli się i
straszyli, że zawiadomią prasę.
!
! Rozpoczęłam jej terapię na przełomie 2002/2003 roku. Poza wakacjami widywałam się z nią
dwa razy w tygodniu. Zanim rozpoczęłam tę terapię, przeszła około roku terapii poznawczej.
Nienawidziła tego i wciąż nienawidzi kiedy ludzie pokazują jej schematy i inne tego typu rzeczy.
Powiedziała, że więcej nie będzie chodzić na żadną terapię. Pielęgniarki na moim oddziale
zasugerowały, by spróbowała ze mną, nowym psychologiem. Odmawiała przez około ½ roku, ale
potem zmieniła zdanie i powiedziała, że spróbuje.
!
! Na samym początku zazwyczaj była zabawna, opowiadała dowcipy, ale potem stawała się
coraz bardziej śpiąca. Czasem zasypiała. Wciąż spoglądała na zegarek. W tamtym okresie bardzo
trudno było namówić ją do mówienia. Często odczuwałam pustkę i starałam się w ten lub inny
sposób zaangażować ją w rozmowę ze mną. Kiedykolwiek coś powiedziała, było to bardzo
powierzchowne, narzekała na sprawy związane z oddziałem oraz na problemy w piekarni, gdzie
pracowała przed przyjęciem do szpitala. Często nie wolno jej było wychodzić poza oddział i sama
musiałam przyprowadzać ją do mojego biura. Czasami pozwalano jej na samodzielne wychodzenie.
Nigdy nie były to moje decyzje. Nigdy nie zabierałam żadnych ostrych narzędzi, na przykład noża
do otwierania listów z mojego biura. Czasami nawet żartowała z tego, udając, że je połknie. Na
początku śmiałam się z tych żartów. Potem zaś stałam się bardziej bierna i cicha; często byłam
kompletnie zmieszana; desperacko starając się zrozumieć jaki rodzaj wzorca i dynamiki aktywował
jej samouszkadzające działania. Potem znów, w ostatnich dwóch latach miałam wciąż wzrastające
poczucie rosnącego szaleństwa we mnie samej, podzieliłam jej szaleństwo. Odczuwałam brak
kształtu, jakiegokolwiek przeniesienia, z którym mogłabym się zidentyfikować, etc. Czułam, że nie
byłam w stanie połączyć tego z czymkolwiek o czym myślałam, że zrobiłabym jako analityk. Nie
dawałam sobie rady bez zespołu superwizyjnego i superwizji. Czasem czułam, że gdyby tylko
wiedzieli jak mało byłam w stanie zrobić, nie chcieli by mnie znać – w tym samym czasie
wiedziałam, że odzwierciedla to coś wewnątrz Bernadetty. Czułam też wstyd, potrzebę wyjścia z
tego, czasem mając nadzieję, że umrze i pozostawi mnie z uprawnionym powodem do zakończenia.
Przez długi czas czułam kompletny brak nadziei i w tym samym czasie rozpaczając, i nie będąc w
stanie, by przyjąć wszystkie jej samouszkodzenia i powroty do zachowania, które, jak sądziłam, na
zawsze się skończyły. Przez jakiś czas chciałam ją skonfrontować. Kiedy była w szpitalu na
przełomie grudnia i stycznia tego roku, znalazłam właściwy moment, by powiedzieć jej, że nie będę
w stanie kontynuować terapii, jeżeli znów włoży sobie nóż w ciało. W tym momencie była w
całkiem dobrym stanie. Czuła ulgę, że nie umarła. Była skłonna zrozumieć mój akt konfrontacji jako
troskę o nią, a nie potępienie. Wcześniej powiedziałaby: pierdol się, jesteś taka jak inni (excuzes les
mots) albo coś podobnego.
! /Chciałbym tutaj coś zauważyć. Byłem jej superwizorem, ale ten jej krok, kiedy
powiedziała Bernadetcie, że jeśli znów dźgnie się nożem nie będzie kontynuowała terapii,
był w pełni jej własnym krokiem. Nie była to moja sugestia. Ta interwencja wyszła w

4
pełni od Agathy. To jest kluczowe. Powinienem ponownie wrócić do tego momentu, ale
tylko te wypowiedzi, które pochodzą całkowicie od osoby terapeuty mają jakikolwiek
wpływ na pacjenta psychotycznego albo na psychotyczną część osobowości pacjenta, czy
jakiejkolwiek osoby./
(
( Ustawienie tej ramy wprowadziło ogromną zmianę, tak bardzo starała się nie dźgnąć się
nożem. Czasem robi coś innego, ale w tej chwili całkiem nieźle sobie radzi z redukcją liczby czynów
samouszkadzających. Na przykład weszła do apteki, by kupić leki przeciwbólowe albo coś takiego,
ale zmieniła zdanie w sklepie i po prostu kupiła jakiś krem kosmetyczny. Teraz było możliwe, by
zidentyfikować umysłową strukturę wewnątrz niej, płyny jak i skorupy. /Agatha studiowała
właśnie moją książkę „A Pattern of Madness” „Wzór szaleństwa”/.
!
! Personel, służący pomocą Bernadetcie ma teraz lepsze dni – włączając mnie. Możliwy był
dialog, i mogę rozmawiać z nią czystym językiem. W końcu ma miejsce prawdziwa terapia. Jest
bardziej zintegrowana i ja czuję się bardziej „u siebie” w pracy z nią.

Trzy lata później: dwa dni temu spotkałem się z psychoterapeutką. Mieliśmy
półtorej godzinną sesję superwizyjną. Bernadetta mieszka teraz we własnym mieszkaniu,
pracuje 20 godzin tygodniowo w piekarni i opiekuje się swoimi dwoma synami. Widuje
ich, Christophera i Michale’s trzy razy w tygodniu. Opisuje swoją matkę Agacie jako
kogoś całkowicie poświęconego obsesyjnym rytuałom, w które Bernadetta i jej siostra
muszą się wpasować. Fakt że Bernadetta mogła to dostrzec oznaczał że ten sposób
funkcjonowania był teraz poza nią,

W przejściu z instytucji w której mieszkała, do własnego mieszkania miała


znaczący kryzys: przedawkowała lek serotoninergiczny. Agatha została wezwana
wówczas do szpitala. Bernadetta była w tak złym stanie że nie mogła nawet rozpoznać
Agathy. Wkrótce była u niej drugi raz i Bernadetta wówczas już dochodziła do siebie.
Dość szybko po powrocie do formy, zajęła się swoim nowo-wynajętym mieszkaniem.
Mieszkała tam już osiemnaście miesięcy. Wydaje się że jakiemukolwiek ruchowi do
przodu zawsze towarzyszy znacząca regresja w samouszkodzenie.

Zasady w leczeniu psychozy

! Komunikacja zachodzi od środka do środka.


!
! Psychotyczny pacjent jest wysoce wrażliwy na stan emocjonalny terapeuty. Kiedyś
pracowałem z pacjentką, która była po załamaniu psychotycznym i powiedziała mi kiedyś
zaraz po wejściu do gabinetu: Nie zacznę dopóki nie pozbędziesz się tego z głowy. Właściwie
jednym z powodów dla psychozy jest to że osoba jest bardziej podatna na wpływ
stanów umysłu tych wokół niej, niż „normalni” ludzie. Tak więc stan emocjonalny
waszego umysłu jest kluczowym czynnikiem. To co mówicie do pacjenta jest wtórne. I

5
kiedy już mówicie, to skąd pochodzi to co mówicie jest kluczowe. Nie ma to sensu jeśli jest
tylko echem tego, co powiedział superwizor.

! Sposób w jaki ktoś nawiązuje relacje ze sobą samym i ze swoim światem koreluje ze
sposobem w jaki komunikuje się on. Kiedy zmienia się komunikacja między pacjentem i
terapeutą, zmienia się wówczas też jego behawioralny sposób funkcjonowania. Dam wam
przykład. Mężczyzna narzekał bardzo na swojego ojca. Był nim bardzo rozgoryczony. Jego
ojciec nie miał pracy i nie miał jakiegokolwiek zainteresowania życiem. On sam wydawał
się być osadzony w tym samym sposobie bycia. Wydawał się dziwny i dziwaczny. Jego
zewnętrzny wygląd - wysoki, strzelisty i rudowłosy - był czymś co mnie zajmowało
bardziej niż cokolwiek innego. Pewnego razu, w jednej sesji, kiedy mówił, ja poczułem
zaskakującą zmianę wewnątrz siebie. „Lubię cię”, powiedziałem sobie. Jego zewnętrzny
wygląd rozpłynął się. Naprawdę lubiłem go i byłem tym zdziwiony. Nie powiedziałem
mu nic o tym, ale byłem pewien że ta zmiana we mnie pokaże się jakoś w jego
zachowaniu. Pewność tego czułem z wcześniejszych doświadczeń o podobnym
charakterze. Na następnej sesji powiedział mi że zaoferowano mu reżyserowanie serii
programów na temat weneckich malarzy w jednej z firm telewizyjnych.
To jest ilustracją tego jak wewnętrzna postawa terapeuty komunikuje się z wewnętrzną
postawą pacjenta. Było to coś co Freud zauważył:

Mam powody by mniemać, że każdy posiada w swojej własnej nieświadomości instrument,


za pomocą którego może interpretować wypowiedzi nieświadomości u innych ludzi. 2
(Freud 1913)

To bardzo znaczące, że Nieświadomość jednej ludzkiej istoty może reagować na


nieświadomość drugiej, nie przechodząc przez Świadomość. To zasługuje na bliższe badanie,
szczególnie pod kątem odkrywania czy przedświadoma aktywność może zostać wykluczona
jako grająca w tym swoją rolę; ale mówiąc opisowo, fakt ten jest niezaprzeczalny.3
(Freud 1915)

! Zdrowienie jest poprzez bycie poznanym

! Moja druga teza jest taka że zdrowienie psychotyka odbywa się poprzez bycie
poznanym. Widzicie, jeśli terapeuta wie, lub dochodzi do wiedzy, na temat ekstremalnej
wrażliwości pacjenta na stan emocjonalny kogoś innego, zmienia to stan psychotyczny.
Powinienem to wyjaśnić. To nic nie daje że terapeuta „to wie” … Wiedza przychodzi z
własnej podróży. Nikt nie opisał tego lepiej niż Paul Tillich, chrześcijański filozof
egzystencjalista:

2 Freud, S. (1913). Skłonność do nerwicy natręctw. S. E. 12. s. 320

3 Freud, S. (1915). Nieświadomość. S.E. 14 s.194.

6
„...prawdy, kiedy już są głębokie i mocne, odkryte przez największych geniuszy poprzez ich głębokie
cierpienie i niewiarygodną pracę, stają się płytkie i powierzchowne, kiedy są używane w codziennej
dyskusji. Jak może i jak wydarza się ta tragedia? Może i wydarza się w sposób nieunikniony,
ponieważ nie może być głębi bez drogi do niej. Prawda bez drogi do prawdy jest martwa. Jeśli wciąż
jest używana przyczynia się tylko do powierzchni zdarzeń.” (TILLICH, 1964)4

! To co było dla mnie niezwykłe w tym jak postępowała Agatha z Bernadettą, to jej
własna podróż do odkrycia. To czego się nauczyła, nauczyła się sama. To jest ten właśnie
sposób wiedzenia, który jest esencją terapii pacjentów psychotycznych. Dlatego też myślę,
że błędem jest uczenie w programach szkoleniowych Freuda, Klein, Winnicotta, Biona czy
Kohuta. Studenci powinni osiągać własne prawdy. Nie ma lepszej ilustracji tego niz
sposób w jaki Michael Robbins podszedł do tego problemu. Zacytuję go więc tutaj z jego
artykułu:

! Pewnego dnia w słabo ukrytej chwili wymęczenia i bez szczególnych myśli, powiedziałem jej
że mówi w „schizofrenicznym”, czyli języku którego nie rozumiem. Odrzuciło ją to i poinformowała
mnie wówczas że ponieważ ja byłem terapeutą a ona była schizofreniczką, było to moją pracą, żeby
ją rozumieć. Po wielu godzinnych bezproduktywnych dyskusji, które trwały wiele sesji, nagle
miałem uwalniającą mnie myśl że niezależnie od tego czy ona wybierze to czy będzie się ode mnie
uczyć, czy nie, ja nie jestem wcale w pułapce beznadziejnej sytuacji. Mogłem zakończyć to leczenie
lub nauczyć się coś od niej, i powiedziałem jej że wybieram to drugie, tak więc ona w związku z tym
wyedukuje mnie w schizofrenicznym. W sytuacjach gdzie wcześniej dotychczas czułbym się
beznadziejny, zły i znudzony, wyciągałem notatnik i długopis i robiłem notatki, które lata później
ona pozwoliła mi użyć jako dane do tego tekstu. Dopytywałem ją w szczegółach tak jakbym był
studentem pytającym profesora aby mi wyjaśnił swój wykład. Ku mojemu zdziwieniu, moje
działanie w kierunku dania sobie samemu czegoś, wreszcie zyskało uwagę Caroline, w odróżnieniu
od czegoś, co wcześniej w moim odczuciu było wysiłkiem aby się nią zajmować, a jednak nie
działało..5

! Pacjentka Michaela, Caroline, odpowiedziała mu kiedy otwarcie zadeklarował swój


brak zainteresowania.
! To z czym spotkała się Caroline to była prawda Michaela, jego prawdziwy stan
emocjonalny i to przeszło przez Caroline. Mówi mu, że powinien wiedzieć, ponieważ jest
terapeutą. Podstawowym przekonaniem psychotycznej części osobowości jest to, że
istnieje istota boska, która wie i może leczyć. Wydawanie interpretacji albo wydawanie
leków jest postrzegane jako pochodzące od boga. W relacji z tym bogiem pacjent jest
pasywny. Zatem poprzez udawanie zrozumienia, terapeuta mówi pacjentowi „Tak, twoja
wiara, że jestem bogiem jest słuszna”. I fałszywe przekonanie pozostaje na miejscu. Także,
tylko kiedy ktoś rozpoczyna bycie psychicznie aktywnym, wówczas wchodzi w kontakt z
samym sobą, takim jakim jest. Tutaj prawdziwe self schizofrenicznego pacjenta było
zamaskowane prze omnipotencję, zanim dr Robbins ujawnił, że nie jest bogiem, ale
ignorancką ludzką istotą. Z tym rozpuszczonym fałszywym przekonaniem pacjentka musi

4! TILLICH, Paul (1964). Wstrząsanie fundamentami. s.61. Penguin Books.

5! ROBBINS, Michael. Język Schizofrenii i Świat Złudzeń. In IJPA. (2002) 83, 383 - 405

7
teraz przywrócić swoje prawdziwe self do działania. To prowadzi ją do skontaktowania
się z samą sobą. Filozof, Maurice Blondel, powiedział:

„Jesteśmy nieświadomi naszej twarzy tak długo, zanim nie odkryje nam jej lustro:
działanie jest lustrem, które oferuje nam widzialny obraz naszego charakteru.”6

! To bardzo ważne podczas słuchania nie tylko pacjenta, ale każdego, czy słowa
wypowiadane reprezentują pasywne przyjmowanie czy aktywne zaangażowanie. Zatem
jeśli Caroline aktywnie angażuje się w uczenie swojego psychiatry – psychoanalityka,
rozpoczyna pozbywanie omnipotentnego przekonania, które jest tak istotną częścią jej
szaleństwa. Jeśli terapeuta ma zrozumieć, musi go uczyć. Idę do gabinetu po to, by się
uczyć. Myślę że nie minął mi dzień, w którym nie dowiedziałem się jakiejś nowej prawdy
psychologicznej. Czasami prawda nawarstwia się tak szybko, że jest to zaburzające.
Wilfried Bion powiedział mi, superwizując moje leczenie psychotycznej pacjentki, że
muszę jej powiedzieć, że musi zadbać o informowanie mnie. Zatem jej zdrowienie
odbywa się poprzez bycie poznawaną, ale odbywa się to tylko poprzez nią, pacjentkę,
aktywnie związaną z terapeutą.
!
! Napisałem do Michaela Robbinsa i wysłałem mu to, co powiedziałem powyżej, a
on odesłał mi długą odpowiedź, ale napisał w niej:
!
! Wszystkim moim pacjentom często mówię, że nie rozumiem i
proszę o wyjaśnienie. To nie jest sztuczka terapeutyczna, ponieważ
naprawdę nie rozumiem, i przyznanie się do swojej ignorancji, jak
sugerujesz, przekłuwa balon imponującej koluzji, a także uwalnia
mnie z jednostronnego zadania – próby wykonania całej pracy
samemu. Z uderzającą częstotliwością prowadzi to do zdania sobie
przez nich sprawy, że oni także nie rozumieli.

! Duchowa obecność
!
! Obszar psychotyczny nigdzie się nie mieści i to jest źródło wewnętrznego strachu.
Konkretne rzeczy i konkretny język są próbami posłużenia jako antidotum na tę panikę z
powodu bycia nigdzie, niezwiązanym z niczym. To jak nagłe przebudzenie i odnalezienie
się w przestrzeni kosmicznej z planetą ziemią poza zasięgiem wzroku. Ważne jest by
odnotować, że obecność tego „nigdzie” jest podstawą fenomenu „konkretności”, znanego
z psychiatrycznych opisów. To co jest obserwowane i zaklasyfikowane jako „konkretne”
jest podszytym paniką przyleganiem do czegoś stałego w obliczu otchłani pustki pod
czyimiś stopami. To „nigdzie” jest źródłem wszystkich prymitywnych zaburzeń.

6! BLONDEL, Maurice. (1984) Działanie (1893). s. 218. Notre Dame Indiana: University of Notre Dame
Press.

8
Prosty język
! Trzeba myśleć o obszarach psychotycznych jako ekwiwalencie emocjonalnego
dziecka. Język, którego używamy musi być prosty. Jakąkolwiek afektację trzeba porzucić.
Jeśli musiałbym wybrać jedno zdanie z artykułu Georga Orwella, byłoby to:
!
! To czego najbardziej potrzebujemy, to pozwolić, by znaczenie wybrało słowo, a nie
odwrotnie.
!
! Oznacza to, że trzeba dokonać wysiłku emocjonalnego, by odnaleźć słowo, frazę
albo opowieść, która wyraża znaczenie tak, że słowa służą; są instrumentami będącymi
we władaniu wewnętrznej mocy. Inaczej mówiąc słowo wybrane z powodu tradycji
użycia, staje się tyranem, który kruszy wewnętrzne znaczenie, wewnętrznego ducha. To
odgrywa dużą rolę w świecie psychoterapii. Dam wam przykład rodzaju słów, których
używamy tak często, że ledwo zdajemy sobie sprawę, że są zużyte:

agresja – furia
identyfikacja – całą duszę oddałem ojcu
tożsamość – uczyniłem mojego ojca bohaterem, którego w duchu wielbiłem
depresja – dół, mrok, ciemna chmura wewnątrz
ego – ja, ja-tym jestem
super–ego – tyran, okrutny bóg, dziki potwór
afekt – uczucie, poczucie
libido – energia, wigor, duch
masochizm – karzę siebie z przyjemnością
sadyzm – okrutny, mściwa przyjemność
idealizacja – udawanie, że jakiś bałagan jest perfekcyjny
trauma – szok
traumatyczny – wewnętrzne trzęsienie ziemi, katastrofa sejsmiczna
neuroza – dziwaczność
przeniesienie – fałszywe przekonanie o kimś
symptomy – sygnały z ciała
rozszczepienie – odcinanie jednego od drugiego
nieświadomość – to było we mnie, ale o tym nie wiedziałem
sublimacja – używanie mojego okrucieństwa i nienawiści w dobrym celu
lęk – przerażenie tym co we mnie
kompleks niższości – robal, owad, gówno-
stłumienie – uwaga rozproszona, odciągnięta od bolesnego wspomnienia czy myśli
opór – wykrzyczałem ból
testowanie rzeczywistości – widzenie rzeczy takimi jakie są
projekcja – odrzucam swoje znienawidzone cechy
projekcyjna identyfikacja– łączę się z kimś, w kogo wyrzuciłem swoje gówno
fantazja – przekonanie
psychoza – szaleństwo - świrowanie - odlot
przejęzyczenie – złe słowo, które mi się wymsknęło
paranoidalny – podejrzliwe obrzydzenie

9
lęki depresyjne – smutek z powodu tego, co zrobiłem
kompleks Edypa – mamusia jest moja, nienawidzę więc tatusia
narcyzm – duża doza mnie
negatywna reakcja terapeutyczna - ruch przeciwko procesowi zdrowienia
omnipotencja – bóg
zależność – polegam całkowicie na innych
internalizacja – biorę jego kąśliwość (albo łagodność) prosto do siebie
introjekcja – połknąłem to chciwie prosto w siebie

! Wszystko to trzeba wyrzucić do kosza na śmieci. Gdybyś mówił do czterolatka, jak


wytłumaczyłbyś te pojęcia? To wymaga dużego wysiłku, by znaleźć język, który jest
prosty, bezpośredni i naturalny. Łatwo uniknąć tego wysiłku. To właśnie mówi George
Orwell. Zdania takie jak poniższe:
!
! Myślę, że będziesz zły, że nie zobaczę się z tobą w czwartek.
! Myślę, że uważasz, że będę cię potępiać.
! Nie pracujesz tak dobrze, jak pracowałeś ponieważ jesteś depresyjny.
! Obawiasz się, że twoja agresja zrani twoją matkę.

! są zbyt niezdarne i ciężkie. W psychotycznej części osobowości istnieją kształty,


obrazy, kolory i tony muzyczne – twój język musi być przez nie informowany. Słowa
konstruowane przez psychoterapeutę, by porozumieć się z pacjentem, powinny
wypływać z elementów jego własnego wewnętrznego doświadczenia. W powieści
geniusza Wojna i Pokój Piotr Bezuchow jest prowadzony przez francuskich żołnierzy wraz
pięcioma innymi skazańcami (rok 1812, Moskwa) na drewniany stos na ziemi, gdzie będą
rozstrzelani. Pierre ogląda pierwszych pięć egzekucji i spostrzega później, że został
uniewinniony. Jaki był efekt tego? Wiem, że powiedziałbym, że doznał on traumy z
powodu tego co mu się stało, ale jak Tołstoj to opisuje? Posłuchajcie:

! „Od momentu kiedy Piotr był świadkiem tej ohydnej masakry, dokonanej przez ludzi,
którzy nie pragnęli tego robić, czuł się tak jak gdyby wiosna w jego duszy, poprzez którą wszystko
trzymało się razem i było podobne do życia, została nagle wyrwana i zwaliła się w stos
pozbawionych sensu odpadów. Pomimo, że nie zdawał sobie z tego sprawy, jego wiara we właściwy
porządek świata, w ludzkość, w swoje własne ja i w Boga została zniszczona. Doświadczał już
takiego stanu umysłu przedtem, ale nigdy z taką intensywnością. Kiedy opadały go podobne
wątpliwości w przeszłości, miały one swoje korzenie w jego własnych złych uczynkach, i na dnie
swego serca czuł, że wybawienie od rozpaczy i wątpliwości mógł odnaleźć w samym sobie. Ale tym
razem nie mógł winić siebie za to, że świat kruszał na jego oczach, pozostawiając tylko ruiny bez
znaczenia. Czuł, że powrót do wiary w życie, nie był w jego mocy.”7

7! TOŁSTOJ, L. N. (1869/1986). Wojna i pokój. Tłumaczenie: Rosemary Edmonds. Harmondsworth,


Middlesex: Penguin Books. s. 1146,

10
Obrazowość
!
! Poza prostym językiem jest obrazowość. W tym emocjonalnym centrum – centrum
z którego łączę się z inną osobą – są obrazy. Prosty język musi polegać na tej obrazowości,
musi być jej tak bliski jak tylko możliwe. Używaj języka, który rzeczywiście pasuje do
obrazowości.
!
! Istota tego obszaru osobowości jest stworzona z obrazów, które są czyste i proste. Te
słowa są odkryciem rzeczywistości, która może być reprezentowana poprzez obraz, ale
nie poprzez zgeneralizowaną koncepcję. Musimy pozostawać blisko obrazów i unikać
pojęć. Słowa takie jak lęk, opór czy neuroza są zbyt daleko usunięte z kształtów, kolorów i
tonów muzycznych. Historia będzie często dotykać psychotycznej części osobowości, zaś
pojęcie nigdy. Język używany do mówienia do psychotycznej części osobowości musi tak
ściśle jak to możliwe przystawać do obrazu. Akt zrozumienia pojawia się gdy język i obraz
zamykają się, jedno w drugim.
!
! Odnoszą się do tego poniższe wersy poety Johna Drydena.

! „Lecz dalece zbyt liczne było takie stado,


! które myśli za mało, zaś za dużo gada.”8

! By odnaleźć słowa, które pasują do prymitywnych obrazów, trzeba podjąć wysiłek


– znaczny wysiłek umysłowy. Ale słowo „wysiłek” prawdopodobnie przekazuje złe
wrażenie. Chodzi o pozwolenie całej obrazowości naszego własnego życia aby wypłynęła
na powierzchnię. Musimy się oddzielić od pacjenta. Brzmi śmiesznie powiedzenie, że: by
zbliżyć się do pacjenta powinniśmy się od niej lub od niego oddzielić. Pomyślicie, że jest
na odwrót. Istnieją dwa sposoby, by połączyć się z drugą osobą: to zarówno pozorne
połączenie – skóra ze skórą – albo w duchu ze środka do środka. Instrumentem, który
sięga od centrum mnie do centrum ciebie są obrazy w pamięci, które mnożą się wewnątrz
mnie w ogromnych ilościach. Innymi słowy potrzebuję sięgnąć do zawartości obszaru
psychotycznego wewnątrz mnie samego. Ten obraz przyszedł do mnie pewnego dnia
kiedy leczyłem młodego mężczyznę: diadem, opaska na głowę, ćwiekowana
pojedynczymi klejnotami i para paluszków zdejmowała małą, jakby-diamentową broszkę.
Powiedziałem do pacjenta: „Znalazłeś skarb, który jest dla ciebie cenny: istnieją inne skarby,
które są ważne dla innych, ale odkryłeś, że dla ciebie, sposób myślenia Sokratesa oznacza więcej niż
cokolwiek innego.” Nawijał o psychiatrii, o psychoanalizie, o neuronauce i był cały
pomieszany i ten obraz pojawił mi się gdy wspomniał Gorgias, Sokratesa. Był on dla mnie
fragmentem snu9 , który niemal przegapiłem. Po prostu go złapałem go. Zrozumienie
składa się z przebłysku snu, który musi być zamknięty w słowach. Gdybym nie użył
słowa skarb właśnie teraz, nie znaczyłoby to nic dla tego młodego człowieka. Gdybym
powiedział „Spośród rozmaitych teorii, które studiujesz odkryłeś, że najbardziej przekonuje Cię
teoria Sokratesa” nie połączyłoby mu się to emocjonalnie. To wyraz skarb, który połączył się

8! DRYDEN J, – wersy 533-34, Absalom i Achitofel.

9! Warto dodać coś o śnieniu jako procesie stałym.

11
z obrazem był najbardziej istotny. Cały język tego rodzaju: myślę, że czujesz albo Być może
zachowanie twojej matki było denerwujące dla ciebie, etc. są zbyt skomplikowane. Dla
psychotycznej części osobowości jest to jak molestowanie seksualne.

Charakter tyrana
!
! Chciałbym powiedzieć teraz kilka słów na temat żargonowego słowa: super-ego.
Słowa jakich zamiast niego używam to tyran, dziki bóg, okrutny król, ale te terminy nie są
słuszne, ponieważ wszystkie odnoszą się do pojęcia pojedynczej osoby, a potrzebujemy
pojedynczego słowa, odnoszącego się do grupy, która działa pojedynczo. Jako nastolatek,
byłem kiedyś świadkiem tłumu, który oszalał, skrzecząc o zemstę i było to przerażające.
Tłum skupiał się na bogatych właścicielach właścicielach ziemskich i był gotów podpalać
ich domy i samochody. Wszyscy jesteśmy zaznajomieni z masami zbierających się tłumnie
dla złych charyzm jak Hitler, Mao-Tse- Tung albo bardziej nam współczesnych
fanatyzmów jak Slobodan Milosevic w Serbii albo masakry w Rwandzie lub Sierra Leone:
zgrupowane masy w zjednoczonej nienawiści. Jest to zwarta pojedyncza całość, ale
złożona z masy. Super-ego jest właśnie takie. Jest to zwarta całość, ale także grupa. Nawet
jeśli jest ucieleśnione w pojedynczej postaci, wtedy ta pojedyncza postać ucieleśnia grupę.
Zatem Karol Marks ucieleśniałby Komunizm; papież ucieleśnia Rzymski katolicyzm,
Freud ucieleśnia Psychoanalizę. Zatem, na przykład, Freud i myślenie freudowskie jest
psychoanalizą dla wielu ludzi z akademii i spoza niej.
!
! W ten sposób terapeuta nie jest doświadczany przez pacjenta jako osoba, ale jako
ucieleśnienie grupy i jest to iluzja przeniesieniowa. Tak długo jak terapeuta myśli o sobie
jako o pojedynczej osobie i myśli że pacjent odnosi się do niego jako takiego, nie
zrozumie wewnętrznego życia pacjenta. To trudne myśleć o kimś jako kawałku grupowej
stałości. Lubię myśleć o sobie jako osobie różniącej się od innych. Uważam, za obraźliwe
myślenie o sobie, jako o jednym kawałku czegoś tam, bez jakiegokolwiek indywidualnego
koloryzowania. Zawsze jest tak, że trudno to sobie wyobrazić, ponieważ lubię o sobie
myśleć w ten sposób (indywidualny - przyp. red.), pomimo tego, że duża część mnie taka
właśnie jest (kawałkiem grupy - przyp. red.). Muszę sięgnąć do czegoś, z czego się
składam, ale czego się wstydzę. Psychoanalitycznym słowem oznaczającym nie lubienie
myślenia o sobie w szczególny sposób jest opór, który określa siłę skierowaną przeciwko
osiąganiu tej niechcianej części siebie samego. Opór jest wstydem widzianym pod
aktywnym kątem. Lecz tak jak wiele innych terminów przez nas używanych - jest on
zużyty. Musimy poszukać innych słów: uważam myślenie o sobie jako nie–osobie za
odpychające, obrzydliwe i obraźliwe.

Cisza
! Celem każdej terapii jest zmiana, stawanie się samoświadomym, uznanie bolesnych
faktów na temat samego siebie.
!
! Pacjent powiedział: Nagle zdałem sobie sprawę, że całe moje życie przeżyłem zgodnie z
tym czego chcieli ode mnie inni
! Odpowiedź: cisza

12
! Inny pacjent powiedział: O nieba, o mój boże, użalam się nad sobą zupełnie tak samo jak
robiła to moja matka.
! Odpowiedź: cisza

! Pacjent powiedział: Zawsze mówiłem, że to Fred był oszukiwany przez wypowiedzi


innych, ale teraz widzę, że jestem taki sam.
! Odpowiedź: cisza

! Pacjent mówi: Miałem straszną myśl: wiesz, myślę, że nigdy nie miałem z nikim
prawdziwego związku.
! Odpowiedź: cisza
!
Bardzo często istnieje pokusa po stronie terapeuty, by odpowiadać z wyjaśnieniem. Na
przykład pacjent mówi:
!
! Zawsze bałem się pozwalania sobie na bycie kochanym.

Kusiło mnie, żeby powiedzieć:

! Być może dlatego czujesz, że możesz być kontrolowany przez osoby, które kochają ciebie.

Ale się powstrzymałem. Dużo ważniejsze jest pozwolenie na to, by nowe światło świeciło
prosto do serca i miało swoje miejsce tam w środku, raczej niż rozmazanie tego za pomocą
intelektualnej spekulacji bez żadnej wartości.

! Dla czegoś co ma być przyjęte do wnętrza, cała uwaga musi być skupiona na tym
co właśnie zostało uświadomione. Chodzi o moment kiedy uświadomienie zostało
wypowiedziane, a nie dotarło jeszcze do serca i duszy osoby. Może się tak zdarzyć kiedy
cała uwaga jest skupiona na tym i w tym samym momencie, terapeuta jest z pacjentem,
zatem jest zaangażowany także w przyjmowanie tego do wewnątrz. Często jest to prawda
dotycząca samego siebie. Mój bardzo dobry przyjaciel, Bob Gosling, któremu
zadedykowałem moją książkę „Wzorzec Szaleństwa”, napisał tak do mnie w liście:

! Chociaż tego dobrze nie rozumiem, myślę, że ma to związek z miejscem, z którego, w


odczuciu terapeuty pochodzi interpretacja. Czy pochodzi ona od kogoś siedzącego daleko, w
bezpiecznym miejscu, czy pochodzi od kogoś kto mniej lub bardziej leży obok ciebie na kozetce,
kogoś, kto jest w pewien sposób wplątany w to co się dzieje? Często myślałem, że jedyne efektywne
interpretacje to były takie, których obie strony mogły słuchać z korzyścią dla siebie....

! Ja i Ty usunięte
"
" W tym wczesnym emocjonalnym centrum jest tak wiele Ja i tyle Ty, że pacjent
psychotyczny jest tym zatapiany. Są jak sądzę dwa ku temu czynniki. Jeden jest taki że w
samym środku jest tylko luźna galareta, tak więc nie ma tam Ja i nie ma tam Ty. W

13
konsekwencji, jeśli odniesiecie się do Ja, pacjent czuje się zawstydzony. Jeśli odniesiecie się
do Ty, jest to pochodna założenia że jest tam jakieś Ty a jeśli nie ma, ponownie pacjent
czuje się zawstydzony tym co powinno tam się znajdować, a tego nie ma. Tak więc to jest
jeden powód.
Drugi jest taki że jest tylko ta galareta, jak ja to nazywam i nie ma kreatywnego środka.10

Zatem jeśli mówisz pacjentowi:


!
! Myślę, że poczułeś się opuszczony przeze mnie kiedy nie było mnie w zeszłym tygodniu...

to znika; jest to nieefektywne. Ale jeśli powiesz:


!
! Terapeuta odchodzi i nadchodzi chmura opuszczenia....

zostaje to przyjęte.

Jeśli powiesz:
!
! Nie zrozumiałem cię więc rozpaczałeś...

spowoduje to gorący sprzeciw, ale jeśli powiesz:


!
! Pojawia się niezrozumienie i nadchodzi rozpacz...

będzie to przyjęte.

Podałem dwa powody. Jest to też spowodowane tym, że u podstaw zaburzenia


psychicznego jest duża dawka „Ja-ja-ja”, czy „ja-tym jestem” i choć nie wie się o tym, jest
to znienawidzone. Ten łomot „Ja-ja-ja” jest tam obecny ponieważ samo „ja” jest
nieobecne. Ten, który tak łomocze o sobie, potwierdza fakt że „Ja” nie jest spokojnie
ustanowione. Nienawidzę tego, co we mnie samym hamuje wolność, szczęście, ale nie
widzę tego we mnie samym, tylko na zewnątrz, w wypowiedzi terapeuty: wciąż go słyszę,
mówiącego ja, ja, ja albo ty, ty, ty i nienawidzę tego. To jeden powód. Kolejnym jest to, że
jeśli ty, jako terapeuta, jesteś zdolny do stanięcia na zewnątrz siebie, do bycia
obserwatorem samego siebie, to oznacza to, że jesteś stosunkowo wolny od tego
duszącego wiązania (Ja-Ty) i nadzieja świta w pacjencie. Pacjent czuje, że nie tylko on
cierpi z powodu problemu porzucenia, ale że też nie jest to obce samemu terapeucie.
Zrozumienie tego zabrało mi wiele lat, ale w ostatnich latach starałem się wcielać to w
życie i zauważyłem, że to działa.

10 odnosi się do mojej książki „A pattern of madness” : „Schemat szaleństwa”

14
Usuń przyczyny
!
! Nigdy nie mów „Myślę, że zrobiłeś to z powodu tego że...”. Na przykład pacjent
poczuje się źle, kiedy terapeuta wyjedzie. Nie mów: „Myślę, że czujesz się źle ponieważ nie
było mnie (albo nie było twojego terapeuty)” ale „Cała masa rzeczy się wydarzyła: John Jones
wyjechał, choroba cię bierze, a twój szef w pracy wybucha gniewem w stosunku do ciebie, twój
terapeuta wyjechał” - tak jest w porządku. Znów ta sama przyczyna: ogromne,
pretensjonalne, znienawidzone Ja macha do ciebie flagą. Wyjaśnienia takie jak „Myślę, że to
z takiego powodu, że matka nigdy cię nie słuchała...” - może w porządku dla neurotycznej, ale
nie jest dobre dla psychotycznej części osobowości – to co właśnie teraz na mnie wpływa,
jest tym co mnie torturuje.

Psychologiczna precyzja
"
" W stanie psychotycznym pacjent ma precyzyjną, psychologiczną wiedzę dotyczącą
tego stanu. Zatem pozwólcie dać mi bardzo prozaiczny przykład. Terapeuta właśnie
zamierza wyjechać na miesiąc i na ostatnią sesję pacjent przybywa pół godziny później, a
terapeuta mówi,
!
! „Czujesz złość, że wyjeżdżam na miesiąc, więc przychodzisz pół godziny później…”

! ale to jest złe. Pacjent jest na poziomie działania. Działa, nie czuje. Próbowałem
uniknąć używania terminu nieświadomy w tym wykładzie, ponieważ wywołuje to ideę,
że wydarzenia w tej mitycznej strefie są takie same jak w realnym świecie, poza tym że są
one nieświadome. Ale jest to na odwrót. Nie jest to świadome, ponieważ nie jest to
ustrukturowane jak świadomość, ale jest w świadomości. Nie poniżej albo poza nią. Znów
jak mówi Thomas Ogden,

! „...dostęp do nieświadomego wymiaru przeżyć możemy uzyskać dzięki spojrzeniu do


wewnątrz świadomych doświadczeń, a nie patrząc „dalej” lub „głębiej”. (OGDEN 2007).
!
! W nieświadomości nie ma uczuć i w taki oto sposób to, co nieświadome ma
zdolność penetrowania świadomości. Freud powiedział to i miał słuszność.11 Zatem trzeba
powiedzieć coś takiego:
!
! „Terapeuta wyjeżdża i Joseph przybywa późno. Te dwa można połączyć…”

! i nic więcej. Zauważycie tutaj znów, że nie ma Ja i Ty; nie ma żadnych uczuć.
Trudno myśleć o czymś istniejącym wewnątrz mnie, ale bez żadnych dołączonych uczuć,
a jednak to właśnie takie jest. Jedną z najbardziej znaczących rzeczy, które podkreślał Bion

11! FREUD, S. (1915). Nieświadomość. S.E. XIV s.178: „Mówiąc ściśle, zatem, i chociaż nie można
znaleźć winy językowym użyciu, nie ma nieświadomych wzruszeń, a są nieświadome pomysły.” Londyn:
The Hogarth Press and The Institute of Psycho-analysis.

15
było to, że może być ból bez jego odczucia, niedola bez cierpienia jej, wina, która nie jest
doświadczana, wstyd, o którym się nie wie – istnieją one w innych formach.

Przekład z języka angielskiego : Agata Rutka


Redakcja merytoryczna: Bartosz M. Puk

Literatura

BLONDEL, Maurice. (1984) Action (1893). Notre Dame Indiana: University of Notre Dame Press.
DRYDEN, John – lines 533-34 of Absalom and Achitophel.
FREUD, S. (1913) ‘The Disposition to Obsessional Neurosis.’ S. E. 12. p. 320, Freud 1913 w
„Charakter a Erotyka” Dyspozycja do nerwicy natręctw. (Przyczynek do problemu wyboru
nerwicy) str. 87. przekład R. Reszke, wyd. KR 1996
FREUD, S. (1915) ‘The Unconscious’ S.E. 14 p. 194. ‘Nieświadomość’ str. 120. przekład R.
Reszke, wyd. KR 2007
FREUD, S. (1915) The Unconscious. S.E.XIV p. 178 . ‘Nieświadomość’ str. 104. przekład R.
Reszke, wyd. KR 2007
OGDEN, T.H. (2007) Reading Harold Searles. In IJPA v.88, part 2 p. 356 & 364. Czytając
Harolda Searlesa str. 147, str. 158, w Ponowne odkrywanie psychoanalizy; Oficyna
Ingenium 2010
ROBBINS, Michael. The Language of Schizophrenia and the World of Delusion. In IJPA. (2002)
83, 383-405.
TILLICH, Paul. (1964) The Shaking of the Foundations. p.61. Penguin Books.
TOLSTOY, L.N. (1869/1986) War and Peace. p.1146. Translated by Rosemary Edmonds.
Harmondsworth, Middlesex: Penguin Books.

16
Aneks:
Poniżej załączamy tłumaczenie wersji angielskiej Z. Freuda (J. Strachey) i przekład wydania
polskiego R. Reszke. Polecamy szczególnej uwadze błąd w tłumaczeniu w wydaniu polskim, który
może wpływać na sposób formułowania idei klinicznych i postaw w polskim myśleniu
psychoanalitycznym.
Bartosz M. Puk

Freud, S. (1915). DAS UNBEWUSSTE. GESAMMELTE WERKE: X, 264-303


„Es ist sehr bemerkenswert, daß das Ubw eines Menschen mit Umgehung des Bw auf
das Ubw eines anderen reagieren kann. Die Tatsache verdient eingehendere
Untersuchung, besonders nach der Richtung, ob sich vorbewußte Tätigkeit dabei
ausschließen läßt, ist aber als Beschreibung unbestreitbar.”

Freud 1915, „The Unconscious” Standard Edition, przekład J. Strachey -


It is a very remarkable thing that the Ucs. of one human being can react upon that of another,
without passing through the Cs. This deserves closer investigation, especially with a view to finding
out whether preconscious activity can be excluded as playing a part in it; but, descriptively
speaking, the fact is incontestable. 3 (FREUD 1915)
przekład A. Rutka-
To bardzo znaczące, że Nieświadomość jednej ludzkiej istoty może reagować na nieświadomość
drugiej, nie przechodząc przez Świadomość. To zasługuje na bliższe badanie, szczególnie pod
kątem odkrywania czy przedświadoma aktywność może zostać wykluczona jako grająca w tym
swoją rolę; ale mówiąc opisowo, fakt ten jest niezaprzeczalny.

przekład R. Reszke, wyd. KR 2007


Interesujące, że nśw człowieka, obcując ze św, może reagować na nśw drugiego człowieka. Fakt
ten zasługuje na wnikliwe badanie, wiodące zwłaszcza w kierunku stwierdzenia, czy dałoby się
przy tym wykluczyć aktywność przedświadomą, sam opis nie budzi jednak wątpliwości. (str. 120)

17
Freud 1915, „The Unconscious” Standard Edition, przekład J. Strachey -
“Strictly speaking, then, and although no fault can be found with the linguistic usage, there are no
unconscious affects as there are unconscious ideas. FREUD, S. (1915) The Unconscious. S.E.XIV p.
178:
przekład A. Rutka-
Mówiąc ściśle, zatem, i chociaż nie można znaleźć winy językowym użyciu, nie ma nieświadomych
wzruszeń, a są nieświadome pomysły.”

Freud 1915 w ‘Nieświadomość’ przekład R. Reszke, wyd. KR 2007 -


Ściśle rzecz biorąc, mimo że uzusowi językowemu nie sposób niczego zarzucić, nie istnieją zatem
afekty nieświadome, tak jak - odwrotnie - istnieją wyobrażenia nieświadome (str. 104)

Freud 1913, ‘The Disposition to Obsessional Neurosis.’ Standard Edition,


przekład J. Strachey -
I have good reason for asserting that everyone possesses in his own unconscious an instrument with
which he can interpret the utterances of the unconscious in other people. (Freud, 1913)
przekład A. Rutka-
Mam powody by mniemać, że każdy posiada w swojej własnej nieświadomości instrument, za
pomocą którego może interpretować wypowiedzi nieświadomości u innych ludzi.

Freud 1913 w „Charakter a Erotyka” Dyspozycja do nerwicy natręctw. (Przyczynek do


problemu wyboru nerwicy) str. 87. przekład R. Reszke, wyd. KR 1996
Ale nie bez powodów twierdziłem, że każdy człowiek posiada we własnej nieświadomości
narzędzie, za pomocą którego może objaśniać przejawy nieświadomości drugiego człowieka.
(Freud 1913, str. 87)

18

You might also like