Professional Documents
Culture Documents
Cud Mniemany Czyli Krakowiacy I Górale 1794 Opera PDF
Cud Mniemany Czyli Krakowiacy I Górale 1794 Opera PDF
R
BIBLIOTECZKA UNIW ERSYTETÓW f)/IQ
LUDOW YCH I MŁODZIEŻY SZKOLNEJ
CUD MNIEMAM7 C ZY LI
WOJCIECHA BOGUSŁAWSKIEGO
—
O PR A C O W A Ł
EUGENIUSZ KUCHARSKI
NAKŁAD
GEBETHNERA I WOLFFA
WARSZAWA
BIBLIOTECZKA UNIWERSYTETÓW LUDOWYCH
I MŁODZIEŻY SZKOLNEJ
1. KONOPNICKA M. Dym. Wyd. 11 , . ....................... 0.35
2. — Banasiowa. Wyd. 8 .................................................... 0.35
3. — Nasza szkapa. Wyd. 1 2 ............................................... 0.80
4. — Niemczaki. Wyd. 9 ................... .... . . 0.35
5. ŻEROMSKI S. Siłaczka. Na pokładzie. Wyd. 7. . 0.00
6. PRUS B. Antek. Wyd. 1 0 ............................................... 0.50
7. — Na w akacjach. K atarynka. Wyd. 8 ....................... 0.50
8. ORZESZKOWA E. Siteczko. Czy pam iętasz? Wyd. 7 0.60
9. — Babunia. Wyd. 7 ......................................................... 0.50
10. — Ogniwa. Wyd. 6 ......................................................... 0.60
11. — P anna Antonina. Wyd. 5 ...........................................0.65
12. A. B. C. Wyd. 9 ............................ 0.60
13. SIENKIEWICZ H. Janko muzykant. Latarnik.
W ydanie 1 5 ....................................................................... 0.60
14. — W spom nienia z Maripozy. Jamiol. Organista
z Ponikły. Wyd. 6 ..............................................................0.70
15. — Bartek Zwycięzca. (Nowela). W yd. 10 . . . . 1.—
16. GALLE H. Czytanki polskie dla Uniwersytetów
Ludowych. I. Wyd. 3 .................................................... 0.90
17. — Czytanki polskie dla Uniwersytetów Ludo
wych. II. Wyd. 3 ......................................................... 0.95
18. SIENKIEWICZ H. Lux in tenebris lucet. Bądź
b ło g o s ła w i o n a ...................................................................0.45
19. REYMONT W. W porębie. P rzy robocie. Wyd. 4 0.50
20. - Tomek Baran. Wyd. 3 . 0.50
21. — Pewnego dnia. Wyd. 4 ................................................0,60
22. JUNOSZA K. Łaciarz Froim . Wyd. 2 ........................0.70
23. KRASZEWSKI J. Łoktek na łożu śmierci. Tatarzy
na weselu. Wyd. 3 ......................................................... 0.25
24. - Upiór. Wyd. 3 ..............................................................0.75
25. — Z dziennika starego dziada. W yd. 2 ....................... 0.40
26. — P rofesor Milczek. Rejent W ątróbka. Wyd. 3 . 0.50
27. _ W oknie. Nauczyciele sieroty. Wyd. 2 . . . . 0.40
28. RZEWUSKI H. Kazanie Konfederackie. Ksiądz
Marek. (Z pam iątek JP an a Seweryna Soplicy).
Wyd. 2 . . . . " 0.25
b i b l i o t e c z k a UNIWERSYTETÓW 9 J O
l u d o w y c h i m ło d z ie ż y s z k o l n e j & ±o
k ra k o w ia c y i g ó ra le
(1794)
OPERA W 4 AKTACH ORYGINALNIE NAPISANA
PR Z E Z
OPRACOWAŁ
EUGENIUSZ KUCHARSKI
NAKŁAD
GEBETHNERA I WOLFFA
WARSZAWA
m 'S g v -X #
OS OBY.
. B artłom iej, m łynarz.
D orota, d ru g a żona tegoż.
Basia, có rk a m ły n arza z pierw szego m ałżeństw a.
W aw rzeniec, furm an.
Stach, syn jego, koch an ek Basi.
Jonek, p rzy ja cie l Stacha.
P aw eł,
Zośka,
p aństw o m łodzi.
B ryndas, Góral, narzeczony Basi.
Morgal,
Sw istos,
Górale, drużbow ie.
Bardos, ubogi stu d e n t z K rakow a.
M iechodm uch, organista.
Stara Baba.
ar z
\ A.OV
)°l% 1^ rOO|G
AKT I.
SCENA I.
WSTĘP.
s ta c h , jo n e k , któ ry siedzi na w ierzbie i upatruje na Wiśle.
STACH.
Cóz tedy, nic tam nie widzis?
JO N EK .
Nic wcale, próżno sie bićdzis.
STACH.
Patrzaj tylko, miły Jonku,
Patrzaj dobrze p rzeciw słonku:
5 Bo slysałem, ze dziś wcale
Mają przypłynąć Górale.
O niescęście tez to moje!
Jakże ja się tego boję!...
JO N EK .
N ie lęk aj się , m iły S ta c h u ,
10 W s a k c i n ie u m rz e m o d stra c h u ,
T o ć G órale n ie są carci...
A je ź li tez są u p a rc i,
T a k ic h tu g ra c k o w y ć w ic e m ,
Ze się m u s ą w ró c ić z n icem .
STACH.
15 Ale, ja k m i p o rw ą B asię?
JO N EK .
P le c ie s; im o d teg o z a s ię .—
Ale cich o ! Coś z p o d g óry
P ły n ie : c h y b a d w a g ąsio ry .
STACH.
A ch, oni p e w n ie Ja sie n k u !
JO N EK .
20 N iein acej, m ó j S tasien k u ,
T e ra z w id zę d o sk o n a le ,
Ze to są oni, G órale. —
Skacze z drzewa.
STACH.
Cóz tu cy n ić? — Cóz p o c n ie w a ?
nam yślając się
O to d o o jc a p ó jd z ie w a ,
25 I, n im G ó rale p rz y p ły n ą , __________________________
w. 23. Cóz pocniewa? — cóż poczniem y (my dw aj);
je st to 1 os. daw nej liczby podw ójnej, używ ana do dziś
w m ow ie ludow ej Mazowsza, także na oznaczenie liczby
mnogiej.
AKT I 7
STACH.
O j n ie , m iły J o n k u ,
N ie p r z y c y n ia jm y p r o z n o s ta r e m u fra s o n k u ,
M ó g łb y się n a ś m ie r ć z a g ry ź ć . — G d y b y le p iej
M ę ż o w ie n a s w y c h ż o n e k fig le b y li śle p i,
W ięcejby spokojności między ludźmi było.
JONEK.
70 M ó w r a c e j, z e r o z p u s tn ie jb y się w ś w ie c ie ży ło . —
A le w ie s c o ? T e w s y tk ie m a tk i k o r o w o d y
S ą fu rd ą , je ż e li m a s sło w o p a n n y m ło d y .
STACH.
Oj, Basia mię lubuje i tak powiedziała,
Ze niechce tego drągala,
75 B r y n d a s a , G ó ra la ,
K tó re g o je j m a c o c h a z a m ę ż a o b r a ła .
T y lk o ć to o c ie c s ta ry , z a p e w n e m u s ło w a
Z e c h c e d o tr z y m a ć , b o to ju z d a w n a u m o w a ,
M ię d zy n ie m i s ta n ę ła . — A ch ! ó to ju z p ły n ą
80 G ó ra le i B r y n d a s a z a r ę c ą z d z ie w c y n ą .
Ja się zabije Jonku, jeźli ją postradam.
JONEK.
C e k a jn o , n ie c h j a w p r z ó d y z m ły n a r z e m pogadam ,
K to w ie ! m o ż e g o p r z e c ię w z d a n iu p r z e in a c ę ,
J a k m u d o b r z e r a c y je n a s e w y tłu m a c ę ,
85 P r z e c ię z to c o sw ó j, to s w ó j; n a c o z tu o b c e g o
S u k a ć , k ie j m a m y w d o m u r o d a k a sw o je g o .
A lb o ś to ty w e j h o ły ś ja k i, lu b m itr ę g a ?
P s e c ie z to i tw ó j o c ie c s e ś ć k o b y ł z a p r z ę g a
W. 87. m itrę g a — tutaj o z n a cza : d arm ozjad , p ró żn ia k
(p o r ó w , w y r a ż e n ie : zm iłr ę ż y ć czas).
10 CUD MNIEMANY
SCENA II.
STACH. — BASIA. — JONEK.
biegnąc ku m łyn o w i.
s ta c h
B asiul m oja ty dusko, znijdź tu do n as trocha...
BASIA.
110 Nie mogę, bo młyn wejcie zam knęła macocha.
Ale patrzajcie jeno, jest ona w stodole?...
Jeżeli jej nie widać, zejdę choć po kole.
JONEK.
Niemas jej, chwilka temu, posła za ogrody.
STACH.
Zejdź więc, tylko ostrożnie, abyś sobie skody
us Nie zrobiła.
BASIA.
Nie boj się, nie pierwsy raz ci to.
STACH.
Basiu cyliz ty nie znas całej mej miłości?...
Jako wągiel skropiony w odą bardziej parzy,
155 Jako wiatr, rozdym ając ogień, lepiej zarzy,
T ak moje serce więksych doznaje płomieni,
Kiedy na mnie fortuna przeciwności mieni.
BASIA.
Juz se więc nie gryź głowy, juz ja w to poradzę,
Ze tego natrętnego Gorala odsądzę;
160 A ja k będzie uparty, zaśpiewam m u wreście
Tę piosneckę, co to ją jakaś panna w mieście
Swemu kawalerowi przed ślubem śpiewała,
Kiej ją m atka za niego gwałtem przymusała.
AB JA I.
Mospanie kawalerze,
165 Nie zeń się, prosę, ze mną,
Bo ja powiadam scerze,
Ze nie będę wzajemną.
Natura kochać kaze,
I m nożyć swoje plemię,
170 Ja k’ tobie mam odrazę,
Prosę zaniechajze mie.
Gdzie jest w małżeństwie zgoda,
Tam słodko lata schodzą,
Tam w domu jest swoboda,
j75 Tam się i ludzie rodzą.
Lec gdzie w małżeńskie łóżko
Niezgodę djabeł wdmuchnie,
Tam zonie schnie serdusko,
Mężowi głowa puchnie.
, so Nie zda się baran kozie,
1 kacka nie chce kruka.
AKT I 15
SCENA III.
sta ch i d o r o t a p o te m .
STACH.
A ja w moje obroty wezmę tu B artkow ą,________
w. 216. kozą M aćkow ą - koza, in stru m e n t m u zy czn y
z w y d ę te j sk ó ry , zw an y ta k że kobzą lu b d udam u
AKT I 17
STACH.
Nie, P ani B artkow a;
N iech nas P an Bóg od takiej pokusy u c h o w a ...
270 Nie słysyciez wy, ja k n as ksiądz o to strofuje?
DOROTA.
A ba, niech sobie tam ksiądz zdrow iuchno żartuje,
P am iętam ja, ja k do m nie kopercaki palił,
Kiedym wej chusty prała, ledw ie m nie nie zw alił
W W isłę, azem go chciała kijonką przem ierzyć;
275 Nie w e w syćkiem tez pono trzeba księdzu w ierzyć.
STACH.
Ale się ludzie gorsą i śm ieją się z tego.
DOROTA.
A le m y zyć p o w in n i, j a k p o ć c iw o ś ć kaze,
J a n ig d y m o je j zon y zdradą n ie obrazę.
DOROTA.
290 K i e d y ta k , w ię c s ię B a ś k i n ie s p o d z ie w a j prozno,
D z iś j ą G ó r a le w ezm ą, bądź zd rów .
Chce n iby odchodzić.
s ta c h biegnąc za m ą.
A cyz m ożno,
DOROTA.
295 O h o ! prózn ać to p r a c a , n ie w s k ó r a s n ic b r a c ie ,
T a k ja m em u sta rco w i z a k r ę c iła g ło w ę ,
Z eby c ię j e s c e w y b ił z a ta k o w ą m ow ę.
S próbuj no, a o b a cy s, ja k ta m rzecy chodzą,
G d z ie m ło d e żo n k i sta ry ch m ężów za nos w odzą.
Odchodzi.
STACH.
300 P r ó ż n a w id z ę n a d z ie ja , c ó z tu tera z p ocn ę,
Tu słychać strojenie skrzypców w karczm ie.
A le o tó ż i ta ń c e z a c y n a ją sk o cn e,
N ie c h ż e se tu ta ń c u ją , ja o jca sp row ad zę,
I z n a sy m o r g a n is tą tr o c h ę s ię naradzę;
O n, ja k s ię na p erore do o jca w y s a d z i,
305 M o z ę od m o je j B a ś k i G ó r a la o d s ą d z i.
O dchodzi na wieś.
SCENA IV.
druchny, drużbowie i wiele
P A W E Ł , ZOŚKA, B A S IA , j o n e k ,
K rakow iaków w ychodzą z karczm y, tańcując. Skrzypek
i drugi m u zyk a n t z kozą idą przed niemi. Jonek zw y
czajem K rakow iaków staw a zawsze przed m łynem , kiedy
śpiewa zwrotką, po której prześpiewanej on z panną
młodą, pa n m łody z Basią, reszta K rakow iaków param i
tańcują krakow iaka.
j o n e k śpiewa.
SCENA V.
ciż sami, B a r t ł o m i e j i d o r o t a
wychodzą z młyna.
BA R TŁO M IEJ.
W itam w as, m oje dzieci, cegóz — to zadacie?
JO N EK .
O to tu, B artłom ieju, państw o m łode m acie,
320 K tóre w as przy sio prosić n a sw oje wesele.
Ja, ja k o pierw sy drużba do nóg w am się ścielę,
Byście sw oją osobą udarzyć ich chcieli,
P rzytem , byście sw ą żonkę i córuchnę wzięli.
P o k o rn iuchno uprasam (kłania się).
BA R TŁ O M IE J.
T o ta p an n a m ała
325 Nasego p an a P aw ła za m ęża obrała?
W insuję! Żyjcie zgodnie w m ałżeńskiej przyjaźni,
Zaw se bez przeciw ności i bez żadnej kaźni;
SCENA VI.
ciż sami, w a w r z e n ie c , stach, m ie c h o d m u c h .
MIECHODMUCH.
W itam, witam, zebraną całą kompaniją
I proszę mi pozwolić, by w ten dzień wszpaniały
345 Ręce moje na wdzięcznych czym bałacli zabrzmiały.
Biorąc się pod boki, ja k do oracji.
0 Pawle, chłopczów ozdobo!
Zosia dziś się łączy z tobą.
1 tak się łączy do wszpółki,
Ze kiedy by dwie jaszkółki;
350 Poplątawszy swe nogi, jak one w e wodzie.
Tak w y dziś utoniecie w małżeńskiej szwobodzie!
Kochajcie się w ięc zawdy, jak szynogarlice.
Pnijcie się w górę razem, gdyby chm iel po tyce.
W e dwa rzędy szadzony ogród, kształtniej sztoi,
355 Dyjament wsadzon w złoto jaśniej światło dwoi,
ART i 27
HYMN WESELNY.
D Z IE W C Z Ę T A .
Zosiu ach! juz cię tracierny,
Ju tro cię panią ujrzem y,
Zblednie k olor tw ój rum iany,
405 Stracis w ianecek kochany.
CH ŁO PC Y .
Nie uważaj miła Zosiu, lepsy chłopak świeży
Niz kw iatecek w pustem polu, co odłogiem lezy,
I w ianecek kiedy zw iędnie, nic nie będzie płacić,
A w y, co go żałujecie, radybyście stracić.
D Z IE W C Z Ę T A .
440 Juz m atuchnę tw ą stradałaś,
Juz do obcych się w ybrałaś,
Juz nie ujrzys swej dziedziny,
Gdzie słodkie żyłaś godziny.
CUD MNIEMANY
CHŁOPCY.
S k o w r o n e c e k p o d k a m ie n ie m , ła b ę d ź w e d le w o d y ,
415 A s ł o w i c e k w c h ło d n y m g a ju u ż y w a s w o b o d y ,
T a k te z d z ie w c ę w d o m u m ęża z n a jd z ie d o b r e m ie n ie ,
B o ta k w e je ie p rz y k a z a ło m ą d r e p rz y ro d z e n ie .
DZIEWCZĘTA.
D o tą d n ie z n a ła ś z g r y z o ty ,
T e ra z p o z n a s , c o k ło p o ty ,
420 N ie b ę d z i e s w i ę c e j ta ń c o w a ć ,
B o m u s is n a c h le b p r a c o w a ć .
CHŁOPCY.
W s a k z e k a ż d y c łe k c o ż y je , s tw o r z o n y d o p r a c y ,
A c i, c o n a m c h le b z ja d a ją , s ą is tn i p ró ż n ia c y ,
I w y d z ie w k i, c o w p a n ie ń s tw ie s w o je tr o s k i m a c ie ,
425 L e c w m a ł ż e ń s t w i e s ą r o z k o s e , k t ó r y c h w y n ie z n a c ie .
DZIEWCZĘTA.
P rz y jd z ie je s c e k ło p o t m a tk i,
K ie d y c ię o b s ię d ą d z ia tk i,
N a te n c a s b ę d z ie s ś lo c h a ła ,
Z e ś s ię p a n n ą n ie z o s ta ła .
CHŁOPCY.
430 C h m i e l s i ę k r z e w i , j a b ł o ń r o d z i i g n i e ż d ż ą s i ę p t a k i ,
B y s ię w s y tk o n ie m n o ż y ło , n ie b y łb y ś w ia t ta k i,
N ik c e m n e s ię ta k ie d z ie w k i p o ś w ie c ie tu ła ją ,
C o s ię s a m e ty lk o w łó c ą , a m ę ż ó w n ie z n a ją .
W A W R Z E N IE C .
D osyć tego już chłopcy, łebskoście śpiewali,
435 A nawet nie najgorzej Zośkę wyhasali;
I w y druchny składnieście se nad nią płakały;
Choć to takiego płaeu i wybyście chciały.
Teraz pódźm y do karćmy, jak śniadanie zjemy,
To się wej, panie Bartku, z sobą rozmówiemy.
j o n e k który podchmielony.
STACH.
455 Cegóz ch cecie m łynarko?
D OROTA.
P o c ie s ty m nie biedną,
P ocału jze m nie, ch o ćb y raz! ch w yta go za szyję.
STACH.
Ej! cy tam licho,
D ajcie pokój, bo b ęd ę w rzescał.
za ty k a ją c m u usta.
d o ro ta
Ale cicho,
Bo stary w ej usłysy.
STACH.
N iech słysy.
DOROTA.
Choć ksynę.
STACH.
Ani by.
DOROTA.
Choć raz tylko!
STACH.
Mam zdradzać d ziew cynę?
D OROTA.
460 Mój Stasiu! ch w yta go za szyję.
głośno ku karczm ie.
s ta c h
Bartłom ieju!
4
DOROTA.
Nie róbze hałasu.
STACH.
Uciekajwa, bo oto ktoś nadchodzi z lasu,
Mógłby nas tu podsłuchać albo dojrzeć okiem.
Ucieka.
d o ro ta z m in ą urażonej.
Zjes mi djabła bestyjol nie ujdzieć to bokiem,
Odchodzi.
SCENA VII.
b ard o ssam , u b ra n y ubogo, nogi łykiem okręcone, z teką
na ram ien iu . Torba je d n a z k sią żk a m i, druga z m ach in ą
elektryczną. K a ła m a rz w ielki c y n o w y p rzew ieszony przez
ram ię. Idzie z g ó ry p o lew ej stronie p o d sk a k u ją c i wesoło
śpiew a następującą p iosnkę:
ARJA TRZECIA.
Św iat srogi, św iat przew rotny,
465 W szystko na opak idzie,
Kto nie w art, pan stokrotny,
A człek poczciw y w biedzie.
Lecz rozum górę bierze,
Tem sobie życie słodzę,
470 I ja porosnę w pierze,
Choć dziś bez butów chodzę.
Nie m ądry, kto w śrzód drogi
Z p rzestrach u traci m ęstw o,
Im sroższe ciernie, głogi,
475 Tem milsze je st zw ycięstw o.
Na górze m ieszka Sława,
A Szczęście jeszcze wyżej,
SCENA VIII.
STA CH, BASIA, BARDOS ukl'ljtl).
s t a c h , nie widząc Bardosa.
BASIA.
Ani by, gdyby ja k a ję d z a się rozzarła,
Ani se gadać nie da. — Alem uw ażała,
Ze wej djabelnie ocy n a cię przew racała,
Cy ona zaś niecnota nie k o ch a się w tobie.
STACH.
569 E j ! Cóz ty myślis, B asiu? Cóz to znow u tobie,
Ot, zw ycajnie kobieta, ja k kobyła w błocie,
Ja k się uprze, ani rus.
BASIA.
A cóz w tym kłopocie
Pocniem y?
STACH.
J a dalibóg nie wiem , co juz pocąc.
Postrzega Bardosa.
Ale któż to tam siedzi, chce snać, widzę, spocąć
570 I siadł se.
Przypatrując mu się.
Och! coś m i się ochapia przeklęcie.
O n? — nie o n ?— On! — Jak ż e się m as panie studencie?
Cóz tu robis?
b a rd o s wstaje.
K łaniam ci, panie Stanisławie.
Skądżeś się tu wziął.
STACH.
T u ć ja m ieskain; z nieba
Zjawiłeś mi się w aspan. [praw ie
BARDOS.
W czem że pom óc m ogę?
STACH.
575 Ja, Basiu, z jegom ością jeździłem raz w drogę.
W ziąłem go w M ałogoscu z profesorem jego,
S am p an m u służył. L ec on, słyse, nie w a rt tego.
Bo go sam p an w n au k a ch duzo przewyzsali,
J a k m i m ówili ludzie, co wej P an a znali.
580 Ej! rozum tez to m a być! -—
BARDOS.
Bodaj go nie m iałem !
Za to też ck leba i szkół razem postradałem .
STACH.
W ejcie!
BARDOS.
Pow iedz mi proszę, czy to ty się żenisz?
Bo tu w idzę wesele.
STACH.
T o wej mój b ratu n ek
Bieze Zośkę.
Skrobie się po głowie.
BARDOS.
O boje w as jak iś frasunek
585 Dręczy, ty się w łeb skrobiesz, a ty się czerw ienisz.
w. 576. Wziąłem go z Małogoscu — domyślne: na wóz;
możliwe, że »w Małogoscu« jest formą ludową, forma po
prawna: w Małogoszczy. Małogoszcz (rodz. żeński), mia
steczko na zachód od Chęcin.
w. 577. Sampan = sam pan; rzeczownik tytułowy, za
wierający więcej uszanowania niż zwykły zaimek on, ten,
ale mniej (a więc bardziej poufały) niż tytuł jegomość.
w. 583. bratunek — zam. bratanek, dla rymu z »frasunek«.
38 C UD M N IEM A N Y
STACH.
Bo to wej m oja luba.
b a s ia rum ieni się.
A to m ój kochanek.
BARDOS.
Czemuż się ty nie żenisz?
STACH.
M atka nie pozw ala.
BARDOS.
A dlaczego?
BASIA.
Bo m nie chce w ydać za Górala.
BARDOS.
Za G órala?
BASIA.
A juzci.
STACH.
Ju z z nią drugi dzbanek
590 Miodu mój ojciec pije, ale nie w zrusona,
Ja k w ejcie góra w T a tra c h skalista.
b a rd o s w sk a zu ją c na Basię.
A ona
Maż ojca?
STACH.
Ma, m ój P anie, ale ze ju z stary,
M łoda zonecka n ad nim przew odzi bez m iary.
ba rd o s.
A on dla w as przystajeż?
w. 594. bez m iary — w rękopisie: nad miary.
B A SIA .
Onciby i przystał,
593 Aleby w dom u jednej godziny nie wystał,
W ygnałaby go zona.
STA CH .
Ratuj nas, mój Panie.
B A R D O S.
Będzie to, ale wprzódy muszę zjeść śniadanie.
Wv, czyście już śniadali?
B A SIA .
Dopiero do stołu
Zastawiają.
B A RD O S.
Tem lepiej.
STACH.
Będziem jeść pospołu.
BA RD O S.
BASIA.
610 Raz n a p n i u m iędzy dębam i
Gdzie siadłsy w parze turkaw ki,
Nie w iem dla jakiej zabawki,
T rzepotały se skrzydłam i.
P atrząc na to ich rusanie,
615 Taka m n i e l u b o ś ć przejęła,
Zem słodko Stasia ścisnęła,
I stąd w scęło się kochanie,
STACH.
Raz nam się krów ka ganiała,
A Hasia przy mnie siedziała,
620 Nie wiem , jak się to zrobiło,
Ze mi się w ocach zaćmiło.
Rojąc się jakiej zarazy,
Ścisnąłem Basię dw a razy,
Ona mi w zbronną nie była,
625 W tencas się m i ł o ś ć stw ierdziła.
DUETTO.
STACH i BASIA.
Odtąd, jak się gdzie spotkam y,
Zaraz o krów ce gadamy,
AKT I
b ard o s n a stronie.
R zeczy id ą sw y m to re m ja k zw y k le, a z tego
635 P o c z ą tk u ła tw o się ju ż d o m y ślę w szy stk ieg o .
Nie trz e b a ć tu w p o p ie le z a sy p ia ć ty c h g ruszek.
S p ra w a n ie cie rp i zw łoki. Głośno.
G dzie te ra z s ta ru sz e k
O jciec w asz je st?
STACH.
T u w k a rc m ie .
BARDOS.
Idźcie te d y p rzo d em ,
J a ta m z a ra z n a d e jd ę .
STACII.
C ek am z d o b ry m m iodem ,
mo I z k a w a łk ie m k iełb asy .
BARDOS.
Idźcie, m o je d ziatki,
J a tu je sz c z e w p rz ó d m o je z a b io rę m a n a tk i
I z a ra z p rz y jd ę .
s ta c h do Basi.
Idźm y.
Odchodzą do karczm y.
42 CUD M N IE M A N Y
SCENA IX.
sam.
b a rd o s
No, cóż wy panow ie I
U wieńczeni lauram i, w ielcy autorow ie,
M iałżebym w as zostaw ić krukom n a dzióbanie?
645 Nie — z w aszej łaski dzisiaj będę m iał śniadanie:
Z nając, że coś oleju z w as m am w głowie moi,
Że m nie p aradnie w ieśniak nakarm i, napoi.
Pogódźm y się w ięc z sobą. Nuż panow ie Grecy,
P oniew aż nóg nie m acie, pódźcie n a m e płecy —
650 P oniosę w as. A kiedy dzisiaj m ędrców w iela
W as używ a n a w sparcie zdań M achijaw ela,
J a w as n a w sparcie bliźnich cierpiących użyję.
Idźm y! T ak m i się zdaje, że ju ż jem i piję.
Idąc do karczmy, spostrzega statek na Wiśle.
Ale cóż to za m nóstw o G oralów tu płynie?
655 To pew nie ryw al S tacha; bieżm y, nim czas minie.
T rzeb a m u tu tak sztucznie sidełka nastaw ić,
Zeby go nie rozgniew ać i z niczem odpraw ić.
Idzie do karczmy.
SCENA II.
C ii sam i B a r t ł o m i e j , d o r o t a , w a w r z e n i e c , m i e c h o -
d m u c h p ija n y , s t a c h , b a s ia , j o n e k , k r a k o w ia c y w y
chodzą z k a rczm y na p rzy w ita n ie G oralów, b a s i a i s t a c h
są sm utni; d o r o t a m a m inę trium fującą, a b a r d o s
trzym a k a w a ł pieczeni p r z y ustach.
BA R TŁO M IEJ.
W itamy gości do nas.
MIECHODMUCH.
Witamy! witamy!
Za wasze zdrowie duszkiem szklanki wychylamy.
BRYNDAS.
is Dziękujemy.
MORGAL.
Dziękujemy.
MIECHODMUCH tonem oracji.
O jak się cieszymy,
z,e przecię dzisiaj z wami tańcować będziemy.
AKT II. w. 15. B ryndas — tak brzm i stale w rękopisie
A. Grabowskiego to imię góralskie (urobione od bryndza —
ser owczy). W p ierw odruku je st B ryndus, ale i tam rym
w skazuje na w ahanie się brzm ienia: akt II w. 18 czaszem —
B ryndaszem , II w. 31 B ryndusa — um izgusa II w. 276 Bryn-
dusie — da się (1). Morgal — imię urobione od marga (w yraz
pogardliw y, używ any przez lud w Małopolsce na oznaczenie
niskiego cham stw a). T w orząc to imię, kierow ał się Bogu
sław ski chęcią zbliżenia go do w yrazu Moskal. Pod osłoną
starcia K rakow iaków z »cudzoziemcami« G óralam i przed
staw ił wogóle spodziew aną i nieuniknioną walkę ludu pol
skiego z najazdem rosyjskim , co też nastąpiło w 4 zaledwie
tygodnie po pierw szem w ystaw ieniu Cudu w W arszawie.
AKT II 45
B A RT ŁO M IEJ.
Mój kochany
P anie M iechodm uch, dosyć. Niech racej panow ie
S pocną sobie z podróży.
M IE C H O D M U C H .
Zgoda, ja za zdrow ie
Ichm ościów łyknę jeszcze choć jednę szklenicę.
BRYNDAS.
A ja, za pozw oleniem p an a ck a m ojego
2 5 1 godnej w ejcie m atki, niech oblubienicę
Nie.
BRYNDAS.
Ja k to zaś?
B A RT ŁO M IEJ.
Ma dosyć zabaw ek.
BARDOS.
Czasem też pasie krów ki, lub szuka turkaw ek.
na stronie:
Oj, już ten nie dla ciebie przysm aczek, nieboże,
30 K tórego t y tu s z u k a s z .
ŚWISTOS.
Jed n a k casem m oże
W spom niała p anienka n a swego B ryndasa?
BASIA.
Raz tylko.
MOKGAL.
Bo now ego pew nie um izgasa
D ostała panna.
BASIA.
M oze...
d o ro ta ciągnąc ją za suknię.
Cyt-ze!
STACH.
Mów w yraźniej.
DOROTA.
Milc-ze! Bo ja k się z głupiem słów kiem tu wyśliznies,
35 T o cię ta k palnę w papę, ze się az obliźnies.
M ORGAL.
To się p an n a B arbara tylko pew nie drażni.
Z w ycajnie się panienki przed ludźm i srom ają,
Nigdy nie m ów ią tego, co w serdusku m ają.
BRYNDAS.
MORGAL.
Ł atw o m u m ieć przyjaciół, bo tez m a i grose,
A w ię c ja, ja k o pierw sy drużba, panny prosę,
Aby nie z w ło c ą c dłużej ch w aleb n ego dzieła,
90 D o serca i do ch aty sw ojej n as przyjęła,
W przódy jednak, jak kaze zw ycaj, bądźcie grzecni,
P rzypatrzyć się, jak w a si sąsiedzi zarzecni
Śpiew ają i tańcują w ed le sw ojej m ody,
K iedy przych odzą w sw aty, do obcej gospody.
B A R T Ł O M IE J.
Panie
AKT II 51
stach na stronie.
Dziwy,
Ze jesce dotąd żyję.
bardos do Stacha.
Bądź tylko cierpliwy.
STACH.
Ej, daj mi w aćpan pokój. Niemądry, kto ceka,
Kiedy mu bieda dopieka.
Ba r t ł o m ie j do Górali.
Prosiemy.
DOROTA.
Prosiem z sobą.
Górale i Bartłomiej odchodzą.
s t a c h do Doroty, która naostatku idzie:
Ej Pani Doroto I
130 Zmiłujcie się nade mną.
DOROTA.
Nic z tego, niecnoto!
A dałeś mi całusa? Cierp teraz.
do Krakowiaków.
w a w r z e n ie c
W y nasi
Państwo młode i goście, oto właśnie Basi
Zmowiny robić będą. — W y ich wej nie kłóćcie,
Zostawcie cas Góralom i do karćm y wróćcie.
w. 134. Zmowiny — zaręczyny.
4*
52 CUD MNIEMANY
STARA BABA.
O chlał się w iecyście,
A sam bo tylko pije, nikogo nie prosi,
B u dząc go.
Hej, panie M iecliodm uch!
rozespany.
m ie c h o d m u c h
STARA BABA.
S k oń ćcies oracyje,
W yp ijcie przecie do m nie, i ja też w ypije.
MIECHODMUCH.
SCENA II.
W A W R Z E N IE C , STACH, JO N EK , BARDOS.
STACH-
Ach! ojce kochany,
I coz to z tego będzie?
AKT ti
W AW RZKNIEC.
Juzbym b ył żądanej
JO NEK.
P o c ie s s ię ty m , ze B a ś k a p ie r w e j b y ła tw o ja .
BARDOS.
N o , m o i p r z y ja c ie le , w id z ę , ż e tu tr z e b a
iso D o p o m ó c w a m , i są d zę, za pom ocą N ie b a ,
Ż e m i s ię tó i g ła d k o i p o m y ś ln ie u d a ;
Pan B óg n ie s p o d z ie w a n ie c z ę s to rob i cu d a.
S ta c h u , d o B a si ręk i ty m a sz praw o p rzod y,
Bo te g o m ó g łb y ś żyw e p o s ta w ić dow ody.
Cicho do niego.
155 O w a krow a i ow e tu r k a w k i n a p n ia k u . —
Jużbym c i b y ł d o p o m ó g ł d o ty c h c z a s , b ie d a k u ,
C h c ia łe m z D o r o tą m ó w ić , g d y s ta ła przed s ie n ią ,
L e c vz w a ż n ą w t e n c z a s m ia łe m p r z e s z k o d ę : p ie c z e n ią .
G łośno.
T eraz te d y s łu c h a jc ie , ta k a m o ja rada:
iso J u ż tu c ie r p ie ć i ta ić d łu ż e j n ic n ie nada,
O tw a r c ie c z y n ić m u s ie m . W a m , o jc z e , k o n ie c z n ie
T rzeba tera z p ó jść z s y n e m , g ło ś n o i s ta te c z n ie
O ś w ia d c z y ć : ż e , p o n ie w a ż ju ż to w am je st ja w n o ,
Że S ta c h z B a s ią n ie ża r te m k o c h a ją s ię daw no,
165 W i ę c na to żadną m ia r ą wy n ie p o z w o lic ie ,
By dw oje ludzi zgubić na całe ich życie.
54 C UD MNIEMANY
STACH.
A kiedy
Przyjdzie z nam i do bitw y?
W A W R Z E N IE C .
A cozby to biedy
Było!
BARDOS.
To próżna trw o g a ; nigdy oni w as tu
Nie zarw ą, przecież ich tu ledw ie kilkunastu,
A gdy ujrzą, iże w am nie b ę d ą zdołali,
iso M uszą n areście przystać. Spieszcie jeno dalej,
Bo to z czasu korzystać trzeba.
W A W R ZE N IEC .
Mój Jegom ość,
J a k a się tylko w dom u w ynajdzie ruchom ość,
SCENA III.
BARDOS, JO N EK .
BARDOS.
wo Gdyby z regestru.
BARDOS.
A czy wiesz też o miłości
Doroty ku Stachowi?
JO N EK . »
W sytko wiem, mój Panie.
b a r d o s na stronie.
JONEK.
Coś trochę dochodzi,
195 Bo ju z Stachow i nie raz w ejcie w yrzucała,
Ze m u D orota w ocy figlarnie patrzała.
BA RD OS .
W ięc ją to m usi m artw ić?
JONEK.
A juzci.
BA R D O S .
W ięc i tę
Z azdrość up rzątn ąć trzeba, bo kiedy w m ałżeństw ie
P o d ejrzenie i zaw iść poduszcza kobietę,
200 Często m ężow ska głow a je st w niebezpieczeństw ie.
JONEK.
Oj! p raw d a, praw da!
BA RD OS .
!T » JS
58 C UD M N I E M A N Y
P odobno dlatego
Spiesno ją za staru sk a w ło d arza w ydano,
Ze m iała nabożeństw o do syna pańskiego.
BARDOS.
W ięc to niedziw .
JONEK.
SCENA IV.
CIŻ, B A R TŁO M IEJ, W A W R ZE N IEC , D O ROTA, BASIA, STACH,
BRYNDAS, MORGAL, SW ISTO S, GÓRALE I GÓRALKI.
b ry n d a s w p a d a ją c ze złością.
Choćbym miał stracić wsytko, a wreście i dusę,
Nie daruję swojego i pomścić się musę.
MORGAL.
215 Taką obelgę cynić? Tak słusnemu cłeku?
b a rd o s n a boku.
Oj będzieżz tem szubrastwem sprawa, jak w Osieku!
B a rtło m ie j do Bryndasa.
Ale, mój Bryndas!...
BRYNDAS.
To się nie skońcy na ale,
Bo to nie dadzą z siebie przedrwiwać Górale.
MORGAL.
W krótce my tu, panacku, pokażem y tobie...
BRYNDAS-
250 Pocóz mnie b y ło zwodzić?...
BA R TŁ O M IE J.
W sakże my to sobie
Tak wymówili wtedy, ze gdy córka moja
Nie zechce, ja jej musić nie będę._______________
w . 246. spraw a j a k w Osieku — trudno będzie dać
sob ie radę, podobnie jak z rządami niew iast w Osieku.
»Sprawa w Osieku« to tem at znanej facecji, na jej tle osnuł
Fredro kom edję Gwałtu! co się dzieje!
w. 250-251 rękopis A. G rabowskiego nie zaw iera,
podajem y je na podstaw ie pierw odruku.
oft
BASIA-
I ja lo
D aw nom ci pow iedziała, ze nie będę twoja.
STACH.
A gdy w aści nie kocha, cóz ją wbnić za to?
b ry n d as do Stacha, odgrażając mu.
255 Oj! ty, ty!...
DOROTA.
Tak, tyś spacku w systkiego narobił,
Ale pockaj!...
BRYNDAS.
Jam się o w sytko przysposobił
Na wesele, kosule, saty, dw a łózecka.
MORGAL.
Stoją dwie becki piwa.
SW ISTOS.
I m edery becka.
BRYNDAS.
A m ięsiw o?
MORGAL.
A sadła?
SW ISTOS.
A w iep rzak karm iony?
BRYNDAS.
•>iW,Nic z tego nie daruję: niechaj mię pierony
bardos na boku.
M uszę j a Lu u z d e c z ld w z ią ć n a te g o osła,
Bo c o ś b ry k a ć za c z y n a. Do B ryndasa:
M ospanie, w szelak o
265 N ależy się p o słu c h a ć , k ie d y d o b rz e ra d z ą .
Je ź li w a ć p a n m a sz szk o d ę, to i p a n B artłom iej
I p rz y sz ły m ąż so w itą n a g ro d ę d o d a d z ą ,
B yłeś się c h c ia ł po g o d zić.
morgal p atrzą c n a Bardosa z pogardą.
P a trz c ie w ej! oto m i
Cłek do ra d y ?
BRYNDAS.
Cy d ja b e ł w n ió sł te g o ła jd a k a ?
bardos na boku.
270 O, te n czło w iek w c a le się n ie z d a n a d w o ra k a ,
Coś n ie u m ie p o d c h le b ia ć . Głośno.
Ale m ó j M ospanie,
C y cero ta k po w iad a...
m orgal , p rzy s k a k u ją c do niego.
C icho! ty g ałg an ie!
Bo ja k cię te m o b u sk ie m z a c n e w ej o k ła d a ć,
T o i ty i C y c e ra k p rz e sta n ie c ie g ad a ć .
B A R D 0S.
275 Cóż robić na takowe niew olące prośby?
Trzeba ustąpić.
STACH.
Ale mospanie Bryndasie!
My tu niebardzo wiele zwazam y na groźby,
Prosę przestać, bo my tez zacniem y wej.
BRYNDAS.
Da się
To widzieć. Dalej chłopcy do wioseł: siadajcie!
280 W łaśnie nam wiatr pomyślny, dalej, pospiesajcie.
Górale zabierają się do kryp.
ŚPIEWY.
BRYNDAS.
W net poznacie zem stę moję,
Ja się tych groźbów nie boję,
Nic gorsego nad Górala,
Gdy go słusny gniew zapala.
STACH i JONEK.
285 P rzeciez chciejcie tylko słuchać,
W sak nie chcem y wasej skody,
Nie dam y se w kasę dm uchać,
Aleśma skłonni do zgody.
BASIA i DOROTA.
Mój ty panie Bryndas miły,
Niechciej nam spraw iać boleści,
W sakze my cię zawse tściły,
Jak p rzystoi płci niew ieścićj.
BA RD OS.
I ja także, choć w ziętości
Nie znalazłem u w as wiele,
295 Jednak się podać ośm ielę
Tę uwagę dla w aszm ości,
Że kiedy się dwaj pokłócą,
m o r g a l i s w i s t o s przeryw ając mu.
To trzeciem u grzbiet w ym łócą,
Patrz, by cię to nie spotkało.
b a r d o s na boku.
300 O zuchw ałe, głupie gbury,
Gdyby mi się to udało,
Jakżebym w am łatał skóry.
G ÓRA LE i GÓRALKI.
Dalej bracia! nie cekajcie,
I od lądu odbijajcie.
305 W net my tutaj pokażemy,
Jak się krzyw dy m ścić um iem y.
i K R A K O W IA N K I.
K R AK OW IACY
Stójcie bracia! zacekajcie!
Racej z nam i tu zostajcie,
SCENA V.
POZOSTALI.
DOROTA.
Z jed z-ze d ja b la , m a s te ra z , b ę d z ie tu ta j bied y ,
P e w n ie do d w o ru ja d ą .
BARTŁOMIEJ.
I cóz stą d ?
DOROTA.
A kiedy
N am k a z ą w ej z a p ła c ić w sy tk ie p re te n sy je ,
K tó re p o ro b ią do n a s te w śc ie k łe b esty je,
315 T o c łe k a i z o sta tn ie j z e d rą k o su lin y ,
A w sy tk o d la p sic h figlów7, tej głupiej dziew cyny.
b a rd o s na boku.
B ard ziej p o n o d la tw o ic h .
BARTŁOMIEJ.
Ale, m o ja zono,
K iedy się w ej ta k stało , n ie c h b ę d z ie skorieono.
WAWRZEN1EC.
M oja p a n i D o ro to , ju z się n ie sp rz e c a jc ie ,
320 B ąd źcie g rzecn i i B asię S ta c h o w i o d d ajcie.
DOROTA.
Nie! n ig d y nie pozw olę...
AKT II 65
w a w r z e n ie c na boku.
Ej, tamże do carta!
A, jakaż to złośnica, ja k djabeł uparta...
b ardos do Stacha.
Stachu, już ty jej, widzę, inaczej nie zbędziesz,
Przyrzecz jej, że po ślubie kochać się z nią będziesz,
325 A jak dostaniesz Basię, już ja w r to poradzę,
Że ją gładkim sposobem od ciebie odsądzę.
sta ch do D oroty.
Moja Pani Doroto, poruscie się przecię.
d o r o ta cicho:
A dałeś mi całuska?
STACH.
Dam, wiele zechcecie.
DOROTA.
Będzies mnie kochał?
STACH.
Będę.
DOROTA.
Chyba ze tak. — Słowo?
STACH.
330 Słowo.
DOROTA głośno.
Słysycie, kiedy juz wselka przeskoda
Załatwioną została, ja jestem gotową
Przystać wreście, b y Stach miał Baśkę zoną.
BARDOS.
Z goda1
W iwat! więc wygraliśmy, teraz tedy pódźmy,
Pisarze p o lscy i ob cy. Nr, 6. 5
66 CUD MNIEMANY
SCENA VI.
CIŻ SAMI i PASTUCH.
p a stu ch , p r z y p ły w a ją c szy b k o n a łodzi, w rzeszczy:
Ratuj! kto slysy!
BASIA.
O Boże!
Cóz to jest?
p a stu c h z a d y sza n y .
Dalej, prędzej zbierzcie się, kto cuje,
sio Niech biegnie, niech swe bydło cem prędzej ratuje,
W sak Górale na ludzi nasych się porwali,
Związali ich, i w syslko bydło nam zabrali.
Ach! m o ja k ró w k a łysa.
DOROTA.
A m oja srokata.
B A SIA .
Idźm y i m y za niemi.
DOROTA.
Ale jak że c h a ta
T u będzie? — Idź ty, Basiu, ja w dom u zostanę.
BASIA.
P ó jd ę , p o b u d z ę d ziew ki, n ie c h się w sp ó ln ie b iją ,
355 W sa k z e to ic h d o b y te k , w sa k z e z niego żyją.
Odchodzi.
SCENA VII.
BARDOS. PASTUCH.
BARDOS.
J a k ż e tu te ra z w s trz y m a ć c h ło p stw o ro z h u k a n e ?
O b y m m ó g ł co ta k ie g o z n a le ź ć w m o jej głow ie,
Ż eb y ic h zg o d zić m o żn a! Bo m o jej w y m o w ie
N ie c h c ą w ierzy ć. G d y b y m m ó gł cu d p o k a z a ć ja k i!
Myśli.
360 H o la! je s t cud! — C ud d o b ry n a ta k ie p ro sta k i.
M am z so b ą e le k try k ę — u ży ję je j te ra z
N a z d u rz e n ie szaleń có w . W sz a k ż e n ią p rz e d laty
W iele ro z u m n y c h n a w e t o d u rz a n o n ie raz ,
R obili z niej z y sk o w n e c u d a ju b ila ty ...
3«5 M nie się m o ja fa ty g a ty m h o jn ie j opłaci,
K iedy w s trz y m a m ro z la n ie k rw i m o ic h w sp ó łb raci.
Do pastucha.
H ola! m ó j p rz y ja c ie lu , w eź m ię do tw e j łódki,
S ta ra j się, b y śm y m ogli w y p rz e d z ić G órale,
A j a i b y d ło zy sk am , i łu d zi ocałę.
Odchodzi do karczm y i wychodzi zaraz zelektryzowany.
w. 364. jubilaty — pow ażni duchow ni, którzy m ają już
za sobą jubileusz kapłaństw a.
w. 368. wyprzedzić Górale — staropolska form a biernika
1. mng. zam iast Górali.
w. 369. w skaźnik: zelektryzowany — now otw ór języ
kowy, m a oznaczać: zaopatrzony w m aszynę elektryczną.
PASTUCH.
SCENA VIII.
M n ó stw o K r a k o w ia k ó w z w id ła m i, cep a m i, p a łk a m i, sie
k ie r a m i i g r a b ia m i. N a czele ich m i e c h o d m u c h 2 k a p tu r
k ie m d o g a sze n ia św iec.
m ie c h o d m u c h .
Gdzie są te wyrodki,
Co się ważą mieszać nam uciechy weszelne?
Dam ja im! Niechby sobie brali dobra cyje,
Ale niechaj zostawią w czalości kościelne.
Mnie tylko o to chodzi, bo z ołtarza żyję.
375 Jak mi bydła nie w rócą te wyschłe protoszy,
SCENA IX.
Cii sami'. B a r tło m ie j, w a w r z e n ie c , s t a c h , z o s ia , b a s ia ,
d z ie w k i, w p a d a ją z ró in em i narzędziam i i śpiew ają
wszyscg.
CHÓR.
N uże bracia, dzieci, zony!
Idźm y w sy sc y , idźm y śm iało,
BRY N D A S.
b r y n d a s p a trzą c na scenę.
P a trz a j, j a k tw o ja K aśk a try k s a się z b a ra n e m .
ŚWISTOS.
A Z o śk a w ej n a w ie rz b ę w la z ła za C abanem .
MORGAL.
A M ałg o śk a za ro g i p o c h w y c iła b y k a ,
O ja k ż e o n a sk ace! a ja k ż e on b ry k a !
BRYNDAS.
35 Ł e p sk o się b a w ią d ziew ki.
MORGAL.
O k ru tn ie k o n te n te ,
Bo tez to ślicn e b y d ło , o g d y b y się o sta ć
M ogło p rz y n as! T y lk o ze te c h ło p y zaw z ięte
J a k n a s tu gdzie p rzysiędą...
BRYNDAS.
T o ic h b ę d z ie m c h ło sta ć ,
W sa k i m y rę c e m am y . — Ale cóz to ? cicho!
40 J a k iś ta m h a ła s sły ch ać.
ŚWISTOS.
O b a c je n o z góry.
m o r g a l , w ybiegając n a pagó rek.
B iad a n a m i K ra k o w ia c y lecą, k ie b y chm ury!...
O j! cóz to ta m tego!
ŚWISTOS.
O j, b ę d z ie s tu licho!
w. 31 . tryksa się z baranem — m ocuje się; tryksać lub
trykać = u d erzać łbem o łeb, gdy m ow a o zw ierzętach.
w. 32. za cabanem — czaban = w ół; w ogólniejszem
znaczeniu bydlę rogate; tutaj ma na myśli kozę.
CUD M N I E M A N Y
BRYNDAS.
Nie b ó jta się! Ty, Świstos, krzyknij na kobiety,
Niech pędzą trzodę. Świstos odchodzi.
R eszta skryjm y się w te krzaki,
45 A ja k nas ju z pom iną w systkie K rakow iaki,
N iespodziew anie z tyłu w siędziem im n a grzbiety
I pom iesam y w systkich.
MORGAL.
SCENA II.
b ard o s sam w chodzi pom ału i patrzy za niemi.
50 Już poszli, próżno chciałbym w strzym ać bitw ę
| krw aw ą.
Ale ich tak przynajm niej pom ięszam , przerażę,
Ze m oże, co przem yślam , z łatw ością dokażę.
P rzeciągniem y im n ap rzó d d ru t przez całą drogę,
J a k się nim trąci któren, czy w rękę, czy w nogę,
55 U derzony iskierką ognia elektryki,
U padnie gdyby m ucha.
Dobywa z torby machinę elektryczną.
P oczekajcie smyki!
N auczę ja w as lepiej szanow ać naukę,
J a k w am nosy przypiekę i ziobra potłukę.
AKT II! 75
SCENA III.
b a r d o s ukryły, b r y n d a s , m o r g a l , ś w i s t o s i inni g ó r a l e ,
za nim i w a w r z e n i e c , B a r t ł o m i e j , s t a c h , j o n e k , inni
K RAK O W IA CY i KRAK O W IA N K I.
M ORGAL.
Uciekaj!
b ryndasz resztą Góralami uciekając.
k ra k o w ia cy krzyczą za niemi.
Mordujcie!
uciekają przez drogę, trafiają na drut elekryczny,
g ó ra le
Jak to zaś?
B A R D O S.
Stójcie cicho.
M ORGAL.
To próżne mamidło.
Idźmy, bracia!
P o r y w a j ą się w s z y s c y gó rale, lecz d ru te m uderzeni, u p a d a ją
w o ła ją c :
Aj, gwałtu!
78 CUD M N IEM A N Y
B A R D O S.
O, galgańskie plemię!
Leżysz teraz cichutko i wierzysz nareście,
Że niebo karze tego, co rzecz cudzą bierze?
i°-> I rzebaby w am odliczyć po bizunów dwieście,
Ale wstańcie i zaraz mi wyznajcie szczerze,
Nie czujecież wewnętrznie sumienia zgryzoty,
Żeście im skradli bydło?
B R Y N D A S.
Głupim.
bardos.
Tchórz!
MORGAL.
T chórz.
bardos .
Duda!
MORGAL.
Duda.
BARDOS.
N aucz się na drugi raz lepiej w ierzyć w cuda,
Idź sobie, ju żeś wmlny. A wy w reście jego
80 CUD MNIEMANY
K a m ra c i, p a trz c ie , j a k o n n a d p rz e p a śc ią stoi.
125 N iech się w ię c n ik t n ie w a ż y ro z k a z u m o jeg o
Ł a m a ć . G dy p ie s k a b iją , n ie c h się le w e k boi.
Id źcie n a ty c h m ia s t b y d ło o d d a ć K ra k o w ia n o m .
A p ie rw e j je sz c z e tu ta j, w m o jej o b ecn o ści,
D ajcie im rę c e n a z n a k z g o d y i je d n o śc i,
iso S ciśn ijcie się w z a je m n ie .
WAWRZENIEC.
My w e jc ie sa m p a n o m ,
Byle w sy stk o o d d ali, d a ru je m y z duse.
BARDOS.
W ię c z g o d a ?
WSZYSCY.
Z g o d a w ie c n a !
BARDOS.
D zięki B ogu z a to.
S zczęśliw o ść w a sz a b ę d z ie -,p ra c m o ic h z a p ła tą .
BARTŁOMIEJ.
A łez te n c u d ?
SCENA IV.
P ra w d a , że się za g ó rę p o d p n ia k i sz c h o w a łe m ,
Ale w a s z a to cz ę sz to z d a le k a ż eg n ałem ,
iso A p o te m , w s z a k j a p rz e c ię o sz o b a k o śc ie ln a,
R a d z ić w o jn ę a b ić się to je s t rz e c z o d d zieln a.
w. 139. zyskowne zdarzenie — aluzja do praktyk du
chow ieństw a, obliczonych na dew ocję tłum u. Rys charak
terysty czn y dla autora z »wieku oświecenia«.
w. 142. oferty, wota, fundacje — oferty, ofiary pie
niężne; wota (łac. votum ) dary, składane u cudow nego obrazu;
fundacje, fundusz, zapisyw any kościołow i na odpraw ianie
p ew ny ch stałych mszy w ciągu roku.
w. 146. Do chaptes — w yraz nieodm ienny, naśladujący
szw argot żydow ski, oznacza łapów kę, zryw kę, grastykę,
darm ochę.
w. 150. osoba kościelna — Możliwe, że jest to aluzja
do gorętszych k sięży -p atrjo tó w , k tórzy przed w ybuchem
pow stania p arli do szybkiej rozpraw y z Moskwą.
P isa rz e p o lsc y i o bcy. N r. 6, 6
82 CUD MNIEMANY
P ro s ie m y !
B A R D O S.
Z araz. S ta c h u , idź ta m , s ta ń n a górze,
I o b ra c a j tą k o rb ą . Stach odchodzi.
A w y, dzieci m oje,
175 P o b ie rz c ie się d o k o la , a w sz y sc y za ręce.
B A S IA .
E j, kiej stra sn o .
JO N E K .
Nie b ó j się.
m ie c h o d m u C h śm iejąc się.
O sz e rc e z a ję ce!
B A R D O S.
P a n M ie c h o d m u c h p ie rw sz y tu stan ie.
M IE C H O D M U C H .
J a się b o ję.
B A SIA .
Z n a s się w a sz m o ść śm iał?
B A R D O S.
W s ty d ź ,s ię ! d alej, s ta ń c ie n o tu ,
T ę rę k ę d aj B a rtk o w i, tą d o tk n ij się d ro tu .
Gdy się dotykają drutu, uderzeni krzyczą:
iso A j! a j !
B A R D O S.
O tó ż p o w sz y stk ie m , n ie c h a j w a m to służy
N a z d ro w ie , to p rz e rz a d z a krew .
w. 179 drotu — daw niejsze brzm ienie w yrazu drut
(z niem. Draht, st-pol. d ró t) zachow ane dla rym u.
0‘
84 CUD MNIEMANY
J0 N E K .
Co to za dziwy 1
BRYNDAS.
Cłek o tern ani słysał.
W A W R ZE N IEC .
To ja k cud prawdziwy!
BARDOS.
A jednak nie jest cudem. Lecz nie bawm y dłużej ;
Powróćcie wszyscy razem w radości do domu,
185 A gdy was zwodzić zechcą, nie wierzcie nikomu.
W y bierzcie bydło wasze, wy złączcie się z niemi,
Razem dzisiaj wieczerzać i tańczyć będziemy.
W A W R ZE N IEC .
Mądryć to cłek z waspana.
BARDOS.
Gdy tak rozumiecie,
Jednę m ałą nauczkę ode mnie przyjmiecie,
iso Niech ona silniej niźli ogień w tej iskierce,
Dotknie umysły wasze i rozpali serce.
ARJA.
Żyjcie w zgodzie i pokoju,
Nie dajcie się gorszyć światu.
Niem a zysku w takim boju,
195 Który czyni krzyw dę bratu.
Bóg nas w szystk ich rów no stw arza,
Równo nam się kochać każe,
Tego zaw sze upokarza,
Kto bliźniego krw ią się maże.
W szyscy p o w ta rza ją tę arję i odchodzą w tę stronę, yd zie bydło.
w . 192—199. A rja. — W zmianka o »tak im boju, który
czyni krzyw dę bratu« i »bliźniego krw ią się maże«, w iąże
SCENA V.
BARDOS i STACH.
BARDOS.
200 Stachu, zostań się ze mną; radbym twe małżeństwo
Szczęśliwem już oglądać, lecz niebezpieczeństwo
się tylko pozornie z akcją sztuki, której przedm iotem była
spraw a tak błaha, jak niedoszła bójka Krakow iaków z Gó
ralam i o bydło. W istocie chodziło autorow i o to, ażeby
przez usta B ardosa dać »jedną m ałą nauczkę« publiczności
teatralnej w arszaw skiej, nauczkę potrzeb n ą w chwili gotu
jącego się pow stania narodow ego. Rozgryw ająca się w łaśnie
w tedy w e Francji w ielka rew olucja w eszła w stadjum bez
względnej i okrutnej w alki z przeciw nikam i w ew nętrznym i,
zam ieniła się w groźną dla narodu francuskiego w ojnę do
m ow ą (rządy tero ry stó w 1793 r.). Przy całej gotow ości do
pośw ięceń obaw iano się także u nas podobnego ob ro tu
spraw y. Kościuszko przed rozpoczęciem w alki staw ia spi
skow com wym aganie porządnej, na rygorze w ojskow ym
opartej organizacji pow stania, nie chce bowiem rozpoczy
nać »kozaczyzny« t. j. bezładnego i sam owolnego ruchu
mas ludow ych o podkładzie socjalnym.
Podobna dążność je st zaw arta w śpiew ce Bardosa.
W zywa do zgody i um iarkow ania. W obec możliwego p rzy
kładu teroryzm u francuskiego ostrzega przed podszeptam i
nam iętności politycznych (»Nie dajcie się gorszyć światim)
i przed m ożliw em i gw ałtam i rew olucji, zw racającem i się
przeciw w łasnym rodakom (»krzyw da bratu«). A utor po
siada poczucie historycznej powagi chw ili, pragnie serdecznie
m yśl w łasną w poić w duszę słuchaczy, dlatego poprzedza
ią podniosłem w ezw aniem :
N iech o n a siln ie j, n iź li o g ień w te j (?) isk ie rc e ,
D otknie u m y sły wasze i rozpali serce.
W ezwanie je st zbyt uroczyste, żeby się odnosić miało
do akcji utw oru, do wzajem nego pożycia K rakow iaków
z Góralami.
86 CUD MNIEMANY
W isi je sz c z e n a d to b ą . D o ro ta cię k o c h a ;
A k ie d y się z te m w y d a , j a k k o b ie ta p ło c h a ,
T o tw o ja żo n a , słu szn ie z a z d ro s n a i czuła,
205 C ałeb y ci p o ży cie z g ry z o tą z a tru ła .
S łu c h a j: trz e b a ją p rę d k o i z rę c z n ie od sąd zić.
STACH.
Ale ja k !
BARDOS.
G dzież cię o n a n a jc z ę śc iej w id u je !
STA CH .
O n a m n ie w sęd zie su k a , w sę d z ie m n ie śpieguje.
BARDOS.
O to m u sisz j ą w ta k ie m ie jsc e g dzie sp ro w ad z ić,
210 Ż eb y się ta m sk ry ć m o ż n a , gdy b ę d zie p o trz e b a .
ST A C H ,
A ja k b y m n ie m ąz złap ał? D a łz e b y m se ch łeb a.
BARDOS.
O n a c ę sto p o d d o m e m d łu g o ze m n ą g ad a.
T o się za w ęgieł sch o w am .
BARDOS.
Nie, to n ie w y p a d a .
215 T rz e b a k o n ie c z n ie ta k ie m ie jsc e p rzy sp o so b ić ,
Ż e b y ta m m ły n a rz o w i z a jrz e ć w y p a d a ło .
ST A C H .
T o j a w e j w n a s ą w ie rz b ę sc h o w a m się sp ró c h n ia łą ,
BARDOS.
D aję ci słow o moje.
STACH.
S puscam się więc na cię.
BARDOS.
235 Ale to p ręd k o trzeb a zrobić, m i ł y bracie;
Bo po ślubie już nie czas. Kto wie, jak ie tobie
Mogą p otem przyjść myśli.
STACH.
W ięc to zaraz zrobię,
Ja k tylko przyjdziem do dom.
BARDOS.
Dobrze.
STACH.
W iem , ze ona
P rzyleci zaraz do m nie, ja k ognista lona,
2401 będzie m nie cm okała.
BARDOS.
W ięc w alnie uda się.
STACH.
T eraz w a sp a n a zegnam , pójdę do mej Basie,
Bo wej tęskni beze m nie.
BARDOS.
Jedno słow o jeszcze:
SCENA VI.
b ardos sam , p a trzą c n a ziemię.
BARDOS.
W tym w ieku, jeszcze tylko w zór poczciw ej cnoty
U nieuczonej m ożna oglądać prostoty!
R zadka para, by teraz k o ch a ła się w iernie.
O! ja k ich uszczęśliw ić pragnąłbym niezm iernie.
270 T eraz mi jeszcze Basię przek o n ać zostaje,
Że S tach je s t dla niej w ierny. D obry mi podaje
Sposób ta w ierzba. Muszę pierw ej z nią pogadać,
Ażeby, co też m yśli o S tachu, w ybadać.
Ale... czy mi się zdaje?... Tak!.,, ona tu bieży.
SCENA VII.
BARDOS i BASIA.
BASIA.
275 Cy niem a tu taj Stacha?... azem się zdysała.
w. 257. kieby daniele —jakby daniele, bo te kobiety
przypraw iają im rogi t. j. zdradzają ich.
AKT III
B A R D O S.
BASIA.
On ci mnie kocha, ale nie śpi wej pokusa,
Mógłby mnie zdradzić kiedy.
BARDOS.
A gdyby tak było,
Żeby się Stach chciał czasem poum izgać do niej,
Cóżbyś wtenczas robiła?
BASIA.
Niech go Pan Bóg broni!
295 Dopieroby się piekło w domu otworzyło.
BARDOS.
Toś ty tak zła?
BASIA.
Gdy mnie kto zdradzać chce, niech lepiej
Samego djabła z piekła, niźli mnie zacepi.
AHJA.
Jestem dobra, jak baranek,
Jestem słodka, ja k cukierek,
300 Kiej mnie nie zdradza kochanek,
Kiej nie chodzi do fryjerek.
Ale gdybym to dociekła,
Ze m nie Stasio osukuje,
Ze zdrajca inną całuje,
305 Stałabym się jędzą z piekła.
Jejbym w arkoce w yrw ała,
A samego w ałkiem sprała,
Takbym tłukła, takbym biła,
Azbym zdradzać oducyła.
3io Wiem ja, jak w św iecie m ężowie
Cęsto zonom m ydlą ocy,
»Moje życie; moje zdrow ie,
Ja cię kocham z całej mocy!«
A kiedy za drzw i w ychodzi,
315 Juz o zonie ani w spom nie;
Oj! cem uz mi się nie godzi
W ziąść ich na naukę do mnie!
BARDOS.
Nie troszcz się, m iła Basiu, ja ci to dowiodę,
Że tw ój S tach zaw sze w iem y i stały dla ciebie.
BASIA.
320 Bo tez i ja b y m za nim skocyła choć w wodę,
Scęśliw ąbym z nim była choć o suchym chłebie.
BARDOS.
Słuchajże! — J a k ju ż z w am i do w ioski pow rócę,
U ważaj w tenczas dobrze, gdzie ja się obrócę,
I ja k ci dam znak głową, zaraz przybież do m nie,
325 J a cię tak skryję dobrze, że sam a dokładnie
SCENA VIII.
W szystk ie osoby p o w r a c a ją c e od bydła.
W A W R ZE N IEC .
330 Jest w systko, ani jednej stuki nie brakuje.
BRYNDAS.
O ddaliśm y, m ospanie, co do jednej kozy.
94 CUD MNIEMANY
M ORGAL.
Niech w am się we dw ójnasób lo stadko pom noży.
ś w ist o s .
Z ycem y w syscy tego.
B A R T ŁO M IEJ.
D ziękuję!
W A W R ZEN IEC .
Dziękuję.
Do Bardosa.
I w aspanu tez zato dzięki zanosiem y,
335 Ześ n as pogodził. T eraz do dom u w racam y
I w asp an a n a gody z sobą zaprasam y.
B A SIA .
Stasiu, ja pójdę z tobą.
STACH biorąc ją za rękę.
Razem se pójdziem y.
W A W R ZE N IEC .
Bydło prosto n a pasę zap ęd zą pastuchy,
A i w y tez sam panu skłońcie się, dziew uchy,
3J0 P odziękujcie za w ase krów ki.
B A S IA .
Z całej duse —
Ja za m oję srokatą. kłania się.
ZO SIA .
J a za m oje płow ą, kłania się.
DRUCHNA.
Ja zaś za m oję łysą (j. w.)
M IE C H O D M U C H .
Już też i ja muszę.
P odziękow ać za całę trzodę plebanow ą.
B A R D O S.
Kłaniam.
B A R TŁO M IEJ.
Ja się waspanu przysłużę, cym mogę...
3J5 Zupan dobry...
W A W R Z E N IE C .
Ja capkę.
STACH.
Ja buty na drogę.
JO N EK .
Ja pas.
BASIA.
Ja płótna stukę.
ZOSIA.
Ja jajek pół kopy.
MIECHODMUCH.
A ja relikwjarzyk.
BRYNDAS.
My piwem i miodem.
BARDOS.
Dziękuję wam.
W A W R ZE N IEC .
W ięc idźmy.
BARDOS.
Idźcie tylko przodem,
Zaraz przyjdę. —
Odchodzą w szyscy.
96 CUD M N IEM A N Y
SCENA IX.
b ardos sam , rozrzew niony.
O jak swą szczerością te chłop
350 Przejęli duszę moją!... Uczułem prawdziwie,
Że mi się łzy po oczach kręciły rzewliwie.
Czemu tak małe dary wielką rozkosz rodzą?
Czemu tak sercu miłe? — Bo z serca pochodzą.
A R JA .
SCENA I.
DOROTA sa m a .
Cóz to, ze ic h ta k dłu g o n ie w id a ć ? — Aj, cyli
C asem m o je g o S tasia w b itw ie n ie zran ili?
O j! to ć b y m tez b e c a ła ! W o la ła b y m w re śc ie ,
Z eb y m o je g o starca... Ale cy t, sa lo n a !
5 Nie p o w in n a , m ę ż o w i z y c y ć śm ie rc i zo n a,
C hoć i b rz y d k i, d o ść, ze ciek p o ć c iw y . N iew ieście
Z aw se ży cie m a łż o n k a p o w in n o b y ć dro g ie.
Ze c a se m się p rz y tra fi ciek u z u ło m n o śc i
Z grzesy ć, to je s c e n ie ta k w iele w ty m je s t złości,
10 Ale c y liać n a ży cie je s t p rz e stę p s tw o srogie.
J a b y m ju z i n a re ś c ie c h c ia ła z n im zyć w ie rn ie ,
Ale m i te n S ta c h se rc e ta k p a li n iezm iern ie,
Ze le d w o zy ć b ez niego m o g ę n iescęśliw a.
Z aco się tez to cu d zej rz e c y ta k z a c h c ie w a ,
is G dy b y S tasio b y l m oim , m o ż e i p o ło w y
Nie b y łb y m i ta k m iły m , n ie z a w ra c a ł głow y,
P isa rz e p o lscy i o b cy , Nr, 6, 7
98 CUD M N IEM A N Y
SCENA II.
D O R O T A , JO N E K , B R Y N D A S.
DOROTA.
Ja k się m as, Jonku? a nasi?
JO N EK .
Za m łynem ,
25 W y siadają tam n a brzeg.
DOROTA.
A bydło?
B R Y N D A S.
Na pasę
Juz go zagnały chłopy.
DOROTA.
Jakim ze to cynem
C udow nym wy z G óralem w zgodzie?
JONEK.
Aj B artkow a!
J a k pow iem y, to w am się wej zaw róci głowa,
Jak ie tam dziw ow iska ten student w ypraw ił!
30 I pogodził nas w systkich i strachu nabawił,
AKT IV _
BRYNDAS.
I naw racał i dziwił.
DOROTA.
Alez jak, gadajcie.
JONEK.
Oj, bo! to trudno.
BRYNDAS.
I jak!
DOROTA-
L ec przecię.
JO N EK i BRYNDAS.
Słuchajcie!
DUETTO.
BRYNDAS.
N ajprzód ciągnął d ru t przez drogę,
JONEK.
Potem sam uciekł na górę.
BRYNDAS.
5 Potem nas uderzył w nogę.
JONEK.
Potem im chciał w ybić skórę.
BRYNDAS.
Potem nam kazał pow staw ać.
JONEK.
Potem groził, potem łajał,
BRYNDAS.
Potem kazał ręce dawać.
JONEK.
[0 Potem jakieś dziwy bajał.
BRYNDAS.
Potem podawał butelki,
C UD M N IEM A N Y
JONEK.
Potem w łosy p ow staw ały,
BRYNDAS.
Polem sp uścił drut niew ielki,
JO N E K .
Potem kręcił jakieś w ały,
BRYNDAS.
45 P otem kazał stanąć w koło,
JO N E K .
Potem nas w systk ich uderzył,
BRYNDAS.
Potem się rozśnjiał w esoło,
JO N E K .
Potem juz mu nikt nie w ierzył,
BRYNDAS.
W reście, djabeł to rozum i,
50 Co ten cłow iek mądry umi.
DOROTA.
C hyba tez djabeł pojm ie, bo ja głupia z tego.
Ale olóz i nasi. W idzę Stasia mego.
SCENA III.
W szyscy p rócz b ardosa
DOROTA.
A w itajcież! w itajcież!
B A RT ŁO M IEJ.
DOROTA.
fio C oście w y ta m b ajali, to i b ie s n ie zg ad n ie,
Ale m i S tasio w sy stk o n a jle p ie j o p o w ie.
b a s i a z przygryzkiem .
J e s t ci tu ty le in n y ch .
BARTŁOM IEJ do Doi'Otl].
T e ra z m o je życie,
P o n ie w a ż n a w eselu b ę d ą ci p an o w ie,
Z a k rz ą tn ij się, w e w sy stk o p rz y sp o só b sow icie,
er, Idź do c h a ty . — T y S ta c h u i ty tez, d ziew cy n a,
P o m o z c ie je j; j a c h w ilk ę z a jrz ę tez d o m łyna.
Odchodzi.
W A W R Z E N IE C .
A m y p ó d ź m y do k a rć m y , p o silm y się k sy n k ę
D o b rą g o rzałk ą.
MIECHODMUCH.
J a tez ły k n ę o d ro b in k ę .
DOROTA.
A j a d la w a s ze S ta c h e m sp o rz ą d z ę śn ia d an ie ,
7 01 w s y stk ic h w as do c h a ty z a p ra s a m y n a nie.
WSZYSCY.
P rz y jd z ie m y z o c h o tą .
102 CUD MNIEMANY
JO N EK .
A tanecki, muzyka?
STACH.
Idźmy tedy. — Hej, wiwat! niech każdy wykrzyka.
krzyczą.
w szy scy
W iw at! odchodzą do karczmy.
DOROTA.
Pójdźm a więc. Ciągnie Stacha do chaty.
SCENA IV.
ciź i b a rd o s, który pokazuje się nieznacznie i kiwa na
Basię.
BARDOS.
Cyt! cyt!
to spostrzega i wyprawia ich.
b a s ia
Idźcie, bo ja musę
Moment zajrzyć do karćm y — Jamci druchna przecie,
75 Panna młoda mnie ceka.
d o ro tana boku.
Tym lepiej.
Odchodzi z Stachem.
SCENA V.
BARDOS i B A S IA .
b a s ia niecierpliwie.
Cóz chcecie?
Spiescie się, bo ja na krok stąd się wam nie ruse;
Mam ich wejcie zostawić samych?
103
B A R D O S.
Próżna trwoga.
Gdzież jest ojciec?
B A S IA .
W e młynie.
b -a rd o s.
To dobrze. No teraz,
Moja Basiu, wleź mi w tę wierzbę.
B A SIA .
Acli, dla Boga!
so Ja zaś w wierzbie m am siedzieć, jak sowa?
B A R D O S.
A nieraz
Siadywałaś w niej w parze z twoim lubownikiem.
B A S IA .
Ja zaś?
B A R D O S.
Tak jest.
na boku.
b a s ia
Ten cłek być musi carownikiem!
W systko zgaduje. Głośno.
Praw da zem raz tam siedziała.
B A R D O S.
BARDOS.
No, dalej.
BASIA.
Juz włażę.
W łazi do wierzby, a b ard o s ją zam yka.
BARDOS.
To je d n o .— W net tu b ęd ą i drudzy. — Terazże
90 Dalej do m łyna! T am się za drzw iam i zasadzę.
Zapew nie S tach uciekać będzie od D oroty,
O na go zechce gonić; a gdy swe zaloty
Z acznie palić, ja w tenczas m ęża w yprow adzę.
Odchodzi do młyna.
SCENA VI.
D O ROTA, STACH.
DOROTA.
Nie uciekajze, Stasiu! nie bądźze tak srogi.
STACH.
95 Moja p ani D oroto, puściez wy m nie prose.
DOROTA.
Oj. gdybyś ty cul w sercu, ta k srogie pożogi,
T ak ie m ęki, ja k ie ja, niescęsna, ponose,
Nie byłbyś tak okrutnym . Nie chciejze uciekać,
P ó d i do chaty.
STACH.
Nie mogę.
D O R O TA .
W sakze niem a Basi.
105
STACH.
loo Ale przyjdzie, na boku:
T u stu d en t kazał na się cekać.
DOROTA.
O na tu nie pow róci, nie puscą ją nasi.
T o przynajm niej choć m nie raz pocałuj.
STACH.
Nie mogę.
DOROTA.
Dla cegoz to?
STACH.
Mam zdrad zać Basię m oją drogę?
Moja P an i D oroto, porzuć te ja m o ry ;
los Żyjm y lepiej w przyjaźni. — Bo, ja k b y nas który
Sąsiad kiedy w ypatrzył, a doniósł B artkow i,
B iada m nie i w asem u byłaby grzbietow i,
J a tez m am m łodą żonkę, k tó rą z dusy kocham .
DO R O TA .
J a tez to sam a cuje, ze ja trochę płocham .
no Ale cóz, kiejś m i serce ta k zranił niebodze,
Ze cyłi śpie, cy cuw am , cy siedze, cy chodzę,
T yś mi przytom ny, zaw se za tobą się bidze,
W ięc choć o statni ra z ściśnij mię.
Chwyta go za szyję.
SCENA VII.
CIŻ SAMI, BARDOS I B A R TŁO M IEJ.
BA R TŁO M IEJ.
Co widzę!
Cy m nie co ocm uciło?
w. 114. ocmuciło — omamiło (od oćma— mgła, tuman).
IOC CUD MNIEMANY
DOROTA.
Ach, m ąz mój. Uciekaj!
s t a c h na boku.
us Dalej do w ierzby! Chowa się w nią.
BARDOS
zatrzymuje młynarza i odwraca go w przeciwną stronę, aby
nie widział, gdzie się Stach chowa, i mówi;
P anie m łynarzu, zaczekaj!
P atrzn o , ja k śliczny ja strz ą b w tę w ierzbę się chow a.
B A R TŁO M IEJ.
Ej, daj mi w aspan pokój. Do Doroty. Cóz się to m a
Tyś się tu taj ze Stachem ściskała. [znacyć,
DOROTA.
Ot, głowa,
C hyba ze ci się zdało, m usiałeś źle bacyć,
120 Skąd tu Stach?
BA R TŁO M IEJ.
Przecież tu był.
DOROTA.
O tobyś nie bzdurzył,
Dopiero, com tu wesła.
BA R TŁO M IEJ.
T o ć zem nie pijany.
BARDOS.
Może w am się źle w oczach zdało.
BA R TŁO M IEJ.
Mój kochany
Panie! Gdybyś m nie nie był tym jastrzęb iem zdurzył,
Byłbym go złapał.
w. 119. bacyć — uważać, dostrzegać, widzieć.
w. 123. zdurzyć —wprowadzić w błąd, zwieść, oszukać.
AKT IV ____________ 107
BARDOS.
Ale skądże zaś, ja przecie
las Mam oczy, a nicem tu nie widział.
DOROTA.
Ot, plecie
BARTŁOMIEJ.
Jesce m nie tak pyskujes? P ocekaj!
DOROTA.
Na dusę
P rzysięgam , ze nic nie wiem.
BARTŁOMIEJ.
No, to w ierzyć musę,
Kiej tak mówis.
BARDOS.
T ak się to czasem nam przywidzi.
BARTŁOMIEJ.
Cóz to w am jest, D oroto?
BARDOS.
O t się d arm o wstydzi,
130 Niesłusznie ją praw dziw ie w aszm ość posądzacie.
Idźm y. — Ale cóż tu jest? Pszczoły pono m acie
W tej w ierzbie, B artłom ieju?
BARTŁOMIEJ.
P rzed m iesiącem były,
Ałe nie w iem , dlacego ten ul porzuciły.
BARDOS.
Może ju ż są tam znow u, obaczm y.
d o r o t a p rze lęk n io n a n a boku.
Um ieram ,
135 J a k go złapie, to po mnie.
CUD MNIEMANY
BARTŁOMIEJ.
J a codzień zazieram ,
Ale ich nigdy niem a.
BARDOS.
T eraz są zapew ne.
d o r o t a na boku.
Oj, oj! zginęłam biedna!...
BARDOS.
Ale ja w am pew ne
P o d am sposoby nato, aby je przyw abić.
d o ro ta cicho.
Ach, dr-zę cała!
BARDOS.
T rzeba n ajp rzó d ul dobrze zabić,
uo P o lem go w ysm arow ać gliną.
d o ro ta na boku.
G dyby jak o
P rzestrzec go m ożna!
b a r t ł o m ie i,
Ja ć to robię, a w selako
Nie p o w ra cają pscoly.
BARDOS.
Ale bo z pod spodu,
O t tu taj, trzeb a zaw sze podłożyć im m iodu.
BARTŁOMIEJ.
J a i to robię.
DOROTA cicho.
Serce w yleci ze drgania,
145 Ach! nie chcę, nie chcę więcej obcego kochania.
AKT IV 109
BARDOS.
P o te m ta k ż e trz e b a m ie ć o p sz c z o ła c h p ieczę,
BA R TŁO M IEJ.
J a ć im d o g a d z a m .
DOROTA.
T e n ra z , ja k m i się u piece,
P rz y się g a m , że ju z n ig d y k o c h a ć się n ie b ęd ę.
BARDOS.
T e ra z , c h c ia łb y m z o b a c z y ć w śrz o d k u i d o b ęd ę
150 D eszk i idzie i d o b yw a ją .
DOROTA.
Aj, m d ło m i! m d ło m i! R a lu jz e m n ie , Boże!
n ib y zd ziw io n y d o b yw a ją c deski.
b a rd o s
A to co je s t?
s t a c h w ych o d zi z ula.
BA R TŁ O M IE J.
S ta c h w w ie rz b ie ? A cyz to b y ć m oże?
No, to ś to lam się sc h o w a ł? A cóz, p a n i zo no?
d o r o t a w p o m ieszaniu:
Ale, b o to... pom ieszana.
B A R T Ł O M IE J.
W id z ia łe m j a ra z ze stodoły!...
b a r d o s , p rzeryw a ją c m u:
W y nie w iecie, co to je s t, i o n a też p o n o
155 Nie w ie. B asiu, w y jd ź n o tu ! B asia w ychodzi,
O tó ż m a c ie pszczoły.
BA R TŁ O M IE J.
I o n a ta m ?
W- 150. d eszk i — p r o w iu c jo n a liz m za m . d esk i,
110 CUD MNIEMANY
BARDOS.
A ju ż c i, ze S ta c h e m siedziała.
DOROTA.
T a to n ie c n o ta w sy stk o te ra z w y słu ch ała .
B A R T Ł O M IE J.
C ozeście ta m robili?
BARDOS.
J a k w p a rz e tu rk a w k i
Siedzieli.
BA R TŁ O M IE J.
Ale n a c o z w w ie rz b ie ?
BARDOS.
D la za b a w k i,
160 Z w y c z a jn ie dzieci.
STACH.
T a k je s t, w zd y ć to było z ż a rtu .
BA R TŁ O M IE J.
P s u ć m i ul ta k i d o b ry .
STACH.
E j, p o rw a ń ta m c a rtu ,
Kiej pro zn y .
BARDOS.
W ięc w id zicie te ra z p ra w d ę szczerą,
D a rm o śc ie o to ż o n ę z m a rtw ili, złajali,
Bo to oni p rz e d c h w ilą z so b ą się ściskali.
165 P rz e p ro śc ie ż się.
d o ro ta na boku.
O ch, te ra z o d ż y łam d o p iero .
AKT IV. Ill
B A R TŁO M IEJ.
No, darujzes mi, Dosia!
DOROTA.
Ale! tak m nie łajać I
BA R TŁO M IEJ.
Zgoda?
DOROTA.
Zgoda. Podają sobie ręce.
B A R TŁO M IEJ.
No, teraz w y idźcie do chaty,
A ja pójdę dla Basi prosić gości w swaty,
Słuchajcież, nie p otrzeba ludziom tego bajać.
Odchodzi.
SCENA VIII.
PO ZO STA LI.
STACH.
170 W ielki tez w aspan figlarz.
DOROTA.
To dow cipna stuka.
BARDOS.
Jest to dla w as, D oroto, m aleńka nauka,
Nie psujcie córce życia.
DOROTA.
Juz nigdy o S tachu
Nie pom yślę, ledw om ci nie zdechła od strachu,
Nie gniew ajze się, Basiu.
112 CUD MNIEMANY
BASIA.
Ł a tw o w a m p rz e b a c e ,
175 B om się o m o im S ta c h u w ie rn ie p rz e k o n a ła .
O n n ie w ie d z ia ł, m a tu s iu , z em ja ta m sied z iała,
Bo ta m s a m p a n m n ie sch o w ał. — O j, ślicnez k o ła c e
N a m le k u je g o m o śc i n a d ro g ę upiekę.
DOROTA.
A j a ju z z d ra d z a ć m ę ż a w iecn ie się w y rzek ę.
WSZYSCY.
BA R TŁ O M IE J.
iso P ro sie m y n a śn ia d a n ie .
BRYNDAS.
Z o c h o tą .
MORGAL.
Z o c h o tą ,
B A R T Ł O M IE J.
J u tr o w esele w ase, a te ra z , D oroto,
B ąd ź n a m ra d a .
BARDOS.
N im je sz c z e sięd ziem y do stołu,
W p rz ó d so b ie z a n u c im y p io sn e c z k i p ospołu.
MIECHODMUCH.
185 A ja , p o d ja d łs z y szo b ie, ja k się tan ie c z zacznie,
Z p o m ię d z y w asz do k a rc z m y w y m k n ę się n ie zn a czn ie.
R o z ry w k ę n ie s p o d z ia n ą z ro b ię dla B ry n d u sza ,
U b ie rę się , j a k z w y c z a j u n a s , z a B a c h u s z a ,
I n a b e c z c e p r z y ja d ę d o w a sz .
W SZ Y S C Y .
Z goda, zgoda!
B A R D O S.
190 N ie c h tu d z iś b ę d z ie s a m a r o z k o s z i s w o b o d a .
ST A C H -
A j a z a to , z e ś w a s p a n n a m n ie b y ł ła s k a w y ,
W io z ę cię m e rn i k o ń m i d o s a m e j W a r s a w y .
B A R D O S.
A ja c o b y m ta m rob ił?... J e s t t a m i b e z e m n ie
W ie lu ta k ic h , co ty lk o ż y ją z k a ła m a r z a .
195 L e c z im się c z ę s to c h ło d n o i g ło d n o b y ć z d a r z a .
W o lę p r a c o w a ć w ro li, n iż ż e b r a ć n ik c z e m n ie ,
T u s o b ie g d z ie n a g r u n c ie o s ię d ę w M ogile.
W SZY SCY .
M y W a s p a n u z ło z e m y , n a p o c ą te k , ty le ,
Z e b ę d z ie s g o s p o d a rz e m .
B A R D O S.
D z ię k u ję I. — R o b o tę
< 200 S k o ń c z y łe m : p o p r a w iłe m w s ła b o ś c i D o ro tę ,
O c h r o n iłe m k r e w lu d z k ą , z a w z ię ty c h z g o d z iłe m ,
J e ś li je s z c z e w a s p r z y te m t r o c h ę z a b a w iłe m ,
W s z y s tk ie ż ą d a n i a m o je ju ż s ą d o p e łn io n e .
VAUDEVILLE.
BARTŁOMIEJ.
Rzadko teraz znaleźć zonę,
205 By była poćciw a,
Chociaż cłow iek kocha onę,
Jednak podejrzyw a.
A najbardziej, kiedy stary
Młodą se dobierze,
210 W krótce pójść m usi na m ary
Lub rogi przybierze.
DOROTA.
Gdy, dziew cyno, w m łodym wieku,
Swawolną się cujes,
Nie ślubuj starem u cłeku,
2i5 Bo w net pozałujes.
wr. 204 . i nast. Vaudeville — wodewil. Ojczyzną w o
dew ilu je st Francja. Piosenki satyryczne, układane w XV
w ieku przez rękodzielnika z m iasta Vire (w Norm andji, nad
rzeczką Vire), O liw jera Basselin’a, otrzym ały nazwę vau de
Vire t. j. piosenki z doliny Vire, co przem ieniono później
na zrozum ialsze vau de ville i zaczęto nazwą tą oznaczać
krótkie kom edyjki, przeplatane śpiewkami.
W teatrze francuskim XVIII w ieku przy b rał ten w yraz
znaczenie ściśle techniczne, zachow ane także w7 utw orze
Bogusławskiego. 'Wodewilem nazywano w kom edjach zc
śpiew am i (czyli jak u nas m ów iono »komedjo-operach«»
lub »operach«) partję końcow ą, w której każdy aktor od
śpiew yw ał pokolei sw oją zw rotkę, a chór ogólny kończył
sztukę. W śpiew kach tych aktorow ie przestrzegali jedynie
melodji, sam zaś tekst zmieniali zależnie od okoliczności
i w arunków , dając niejednokrotnie szeroki upust pom ysło
w ości w łasnej. Były to t. zw. kąpieli/, rodzaj literacki, który
z pow odu aluzyj aktualnych lub satyrycznych w ycieczek
o ch arak terze publicystycznym cieszył się olbrzym ią po
pularnością u dawnej publiczności teatralnej. Do popular-
AKT IV
BASIA.
W anda łozy w nasej ziemi,
Co nie chciała Niemca,
Lepiej zawse zyć z swojemi,
Niz mieć cudzoziem ca.
Gdzie się bardziej cudzy ziomek,
Niz rodak podoba,
Biedny byw a taki domek,
235 T raci się chudoba.
BRYNDAS.
Nie pogardzaj ubogiemi,
Choć jesteś bogaty,
Bo nie cynią nas wiełkiemi
Klejnoty i saty.
*
310 Nie w ydzieraj, co cudzego,
Sanuj w systkie stany,
260
W y uczeni, k tó rzy w szęd zie
C ierpicie dla cnoty, _________________
w 246. N ie p o m a g a j wielkim p a n o m — w ręk o p isie
d u m n y m p a nom . A luzja do ta rg o w io z an i p ogró żk a pod
a d re se m za u sz n ik ó w ro sy jsk ic h . Spełniła się on a n ie b a
w em w czasie p o w sta n ia, kied y n ajw y b itn ie jsi słu żalcy
K ata rzy n y zaw iśli na sz u b ien icac h w W ilnie i w W arszaw ie.
w 260. W y uczeni - Ma na m yśli niety lk o u czo n y ch
w ścisłem tego słow a znaczeniu, ale w ogóle ludzi św iatły ch ,
w y k s z t a ł c o n y c h a zw łaszcza p isa rz y , o d d z i a ł y w a j ą c y c h p ió
rem na ogół. D ążności o św ia to w e i now e p rą d y u m y sło w e
w śród odradzającego się s p o ł e c / . c h s t w a kojarzyły się w
ściśle z żyw em uczuciem narodow em i były p o c z jtjw a n e
z a patrjotyczny obowiązek. Dlatego Targow ica, w ystępując
118 CUD MNIEMANY
w y b u c h e m p o w s t a n ia , m u s ia ł s ię r o ż n i* od p ó ź n ie js z e g o o p i - a c o w a , , ^
W z n a w i a j ą c tę s z tu k ę w (lo b ie p o r o z b io r o w e ) , a u to . /.<■ ' ' W “
c e n z u r ę z a b o r c z ą n ie je d n o p r z e r a b i a ł i z m ie n ia ł . A u te n ty c z n e g o te k s t .
z 1791 r o k u n ie z n a m y . u lo tn e
>) k a r te lu s z — (z f r . c a rte lo u ch e = k a r t k a p o d e j r z a n a ) k a . tk . u lo tn e ,
Ś w is tk i o tr e ś c i z ło ś liw e j lu b g r y z ą c e j.
«) r u s y c y z m ( k o n ie czn o ) = n a t u r a l n i e , m a s ię ro z u m ie ć .
134 CUD MNIEMANY
4. STOSUNEK DO ŹRÓDŁA.
B ogusław ski, o d d an y całą d u szą te a tro w i, do k tó reg o
ciągnęło go zam iło w an ie i p o w o łan ie w ro d z o n e, nie żyw ił
nigdy w y so k ic h am bicyj literac k ich . B ył czło w iek iem »w ol-
nym od wrszelkiej żądzy a u to rsk ie j sław y«. Do p isa n ia z n ie
w alała go »konieczność m ienia n o w o ści dla sp ro w a d z e n ia
w id zó w do te atru « . T łu m a c z y ł w ięc i p rz e ra b ia ł cały sz e
reg u tw o ró w d ra m a ty c z n y c h o b cy ch , g łów nie fra n c u sk ic h
a tak że n iem ieck ich i w łoskich. W ątkiem lu b fa b u łą obca
p o słu g iw a ł się tak że w sw o ic h u tw o ra c h o ry g in aln y ch , k tó re
n aw ią zy w a ł n ie je d n o k ro tn ie do dzieł zn a n y ch i gło śn y ch ,
chodziło m u b o w iem o sc en iczn e i te a tra ln e p o w o d zen ie
sztuki a nie o z a le ty lite ra c k ie lu b arty sty c z n e . P ierw sza jego
o ry g in aln a sztu k a, H e n ry k V in a łow ach (1780), je s t p r z e r o
b io n a z p o w ieści angielskiej D o d sley ’a p. t. K ról i m ły n a r z
w M ansfield. P ó źniejsza k o m e d ja p. t. D ow ód w dzięczności
narodu (1792) je s t naw iązan iem i ro d z a je m dalszego ciągu
do P ow rotu posła N iem cew icza. F ab u ła zaś Cudu m n ie m a
nego o p ie ra się o tre ś ć fra n cu sk iej k o m e d jo -o p e ry (co m e-
d ie -ly riq u e ) P o in siu e t'a p. t. C zarow nik (Le S o rc ie r 1764).
M niem anym cz aro w n ik ie m w kom ed ji fra n cu sk iej je s t
m iody w ieśniak, Ju ljan , k tó ry sw ą s io s trę Ju sty n k ę p o w ie
rz y ł o p iece c h rz e stn e j m atki S zym onki, tro c h ę p o siad an ej
d d ał na p rz e c h o w a n ie ch ło p u B łażejow i a sam
w y b ra ł, się w św ia t szukać szczęścia, o b ie cu ją c sobie po
p o w ro c ie p o ślu b ić c ó rk ę sw ej c h rz e stn e j m atki, Jagusię.
K iedy je d n a k Ju lja n p rzez trz y la ta nie w ra c a , Szym onka,
PRZYPISY WYDAWCY 135
To ci go trzęsie.
PRZY PISY WYDAWCY 139
BŁAŻEJ
O p rz e k lę ta ciekaw ości!
ju lja n r o z k a z u ją c o :
Cicho!... zaczynam .
R E C 1TA TIV O :
Wy m iesz k ań cy w ieczn ej nocy,
W iły, biesy i s trzyg on ie,
Co c z u w a cie n a d sz p ieg am i,
Os zczercam i, osz u sta m i,
Skłońcie m y m w e z w a n i o m ucha,
W eźcie w op iek ę p rzy szłeg o żo n k o s i a ,
Którego d j a b l i o ż y w i a an im u sz .
Je st ci p o d e j r z l i w y i za z d r o s n y ,
Odsło ńcie m u głębie przyszłości.
M ELO D JA:
BŁAŻEJ JULJAN
Jakaż to m ię o g arn ia m oc
S k ó ra na m nie d rż y : Ziem ia cała d rż y ;
( z a s ła n i a sobie oczy)
Z p od ziem i b rzm i głos, Moce su n ą złe,
Moce su n ą złe. Z pod ziem i brzm i głos.
j u l j a n , n a ś l a d u ją c c h ó r biesów,
Id ziem y ju ż z p ie k ieln y ch no r,
Bicgniem tu z cie m n y c h w nętrz...
s w o im g ło sem :
Oto ju ż eśc ie obecni...
b ł a ż e j , d rż ą c cahj i z a c isk a ją c sobie oczy:
R ety, sk o n am z p rze strach u !...
ju lja n r o z k a z u ją c o :
C icho!
Oto L u cy fer w e w łasn ej postaci,
S p ojrzyj B łażeju i zadrżyj.
N a ś la d u j e głos d j a b ł a :
REC1TAT1VO:
Je śli chcesz sobie z a p e w n ić
Miłość twojej p r z y sz łe j żonki,
l
140 CUD MNIEMANY
6. KWESTJE TEKSTU.
7. ŻYCIE UTWORU.
Nie je st to tylko zbieg okoliczności lub prosty p rzy
padek, ale naturalny w ykładnik naszego dziejowego losu,
że u dw u przeciw ległych brzegów polskiej niedoli i niewoli
stają, niby dw a słupy graniczne, dw a dzieła teatralne, które
mimo olbrzym ią różnicę w arto ści artystycznej, obrały sobie
za m iejsce akcji w ieś podkrakow ską, rozgryw ają się na tle
w eselnem w śród krakow skiego ludu, połyskują błękitem
krakow skich sukm an i tęczą p ió r paw ich, rozbrzm iew ając
m elodją w eselnego grania — Bogusławskiego Cud m niem any
i W yspiańskiego cud istotny, Wesele. P ierw sze proste, na
iw ne, czasem artystycznie niedołężne, ale jakby oblane
ostatniem słońcem dogasającej Rzeczypospolitej, tętniące
w iarą w przyszłość, a pełne zaufania w los i ten lud, który
w yprow adza na scenę — drugie artystycznie w ym yślne
i w ytw orne, ale z m roków długiej niew oli idące i w noc
P isa r z e polscy i obcy. Nr. 6. 10
146 C UD M N IEM A N Y
W AW RZENIEC:
D alej ch ło p cy , k o ń cw a g o dy, p ó k iśw a sp o k o jn ie ,
N ied łu g o n a m tej sw o b o d y , w sak w iecie o w o jn ie .
N asi b r a c ia g in ą m ę ż n ie , lu b w n iew o li ż y ją ,
A m y z y je m n ie d o łę ż n ie , k iej się za n a s b iją .
jo n e k :
P ra w d ę m ów is n ie in a c e j, tr z e b a iść za niem i,
Mścić się k rz y w d y i w ro z p a c y b ro n ić sw o je j ziem i.
W s a k j ą w p o cie u p ra w ia m y , w sak że z n iej ży jem y
W ięc j ą so b ie w ziąść nie d a m y lu b n a n iej zg in iem y .
BARDOS:
Nie ro z p a c z a j m iły b r a c ie i n ie tr a ć n a d z ie i,
Często i po ciężkiej s tra c ie je s t szczęście z kolei;
P rzy n a s jeszcze Bóg p o tę ż n y , p rzy n a s słu szn o ść s ta n ie ,
K iedy P o la k b ę d z ie m ężn y , to w k ró tc e p o w s ta n ie .
A. W i a d o m o ś c i ź r ó d ł o w e i h i s t o r y c z n e o Cudzie
zn a jd u ją się w d zieła ch n a s tę p u ją c y c h :
W o j e . B o g u s ł a w s k i : D zieje te a tru n a ro d o w eg o (u m ie sz
czone w »D ziełaeh d ra m a ty c z n y c h « W. B. W a rsz a w a
1820—23, T. I i IV.) p rz e d ru k o so h n y : P rz e m y śl 1884.
J. G. S e n i n e : E inige N a c h ric h te n lib e r die V orfalle in Po-
len im J a h re 1794 von..., ru ssisc h -k a ise rlie h e m L ie u
te n an t. L eipzig, b ey G. M artini, 1796. [Ob: C z e r n e c k i
J.: J. G. S eum e, jego życie, dzieła i zasługi. P rz y c z y
nek do dziejów polsk ich pod k o n ie c XVIII stu lecia.
L w ów 1889].
W a c ł . T o k a r z : W a rsz a w a p rz e d w y b u c h e m p o w sta n ia
17 k w ie tn ia 1794. W K rakow ie, nakł. Akad. Um. 1911.
B. O p r a c o w a n i a l i t e r a c k i e :
P o d rę cz n ik i h isto rji lite ra tu ry p olskiej C hm ielow skiego
(w n o w em w y d an iu S. K ossow skiego), B ru ck n e ra,
T arn o w sk ie g o , P iłata i C hrzan o w sk ieg o (n ajo b sz ern ie j
u C h rzan o w sk ieg o i R. P iłata T. IV. cz. I).
M a u r . K a r a s o w s k i : R ys h isto ry c z n y o p e ry p olskiej.
W a rsza w a 1859.
S t. S c h n u r - P e p ł o w s k i : B ogusław ski w e L w ow ie. U stęp
7. dziejów ' sc en y polskiej (1795—1799) L w ów 1895.
— T e a tr B ogusław skiego (U stęp z d ziejów scen y p o lsk iej)
1778—1794. L w ów 1896.
p. C h m i e l o w s k i : N asza lite r a tu r a d ram a ty cz n a. P e te r s
b u rg 1898. T. I.
152 C UD MNIEMANY
* 0 dO
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001005657087