Dlatego też czynie podjęcie próby kontaktu z Tobą.
Jednak z pewnością po moim powrocie z wakacji w Polsce
wierzyłaś w Nas, w naszą miłość i wspólną przyszłość, wierzyłaś w mój powrót z Paryża, na który z każdym kolejnym dniem czekałem, aby tylko znów móc być przy Tobie.
Przynajmniej do pewnego momentu….
Niestety ludzkie cierpienie jest wpisane w doświadczenia
życiowe każdej z istot żywych. Życie jest pełne wewnętrznej nędzy, natomiast cierpienie jest lepszym sposobem wewnętrznego wytłumaczenia sobie tego w myślach. Cierpienie, które przejawia się jako konsekwencja wewnętrznej podatności na zagrożenia i chyba nie ma sposobu by temu zapobiec. Za to można uniknąć niepotrzebnego cierpienia. W moim przekonaniu ludzie, którzy cierpią na depresję, lub nerwicę są przeświadczeni o tym, że coś jest z nimi szczególnie nie w porządku, tak też jest w moim przypadku. Nawet jeżeli wcześniej zdiagnozowałaś u mnie, że dzieje się ze mną coś nie do końca dobrego, a następnie powiedziałem Ci o tym, to chyba obydwoje odczuliśmy ulgę ze świadomości istnienia problemu. Powiedziałem Ci to, bo wiedziałem, że nie było najlepiej. Nie wiedziałem czy to w ogóle zrozumiesz i nie wiem czy dobrze Ci to kiedykolwiek wyjaśniłem. Z drugiej strony nie jestem pewny czy to potrzebuje wyjaśnienia, a raczej zrozumienia i akceptacji. Jeżeli zapytasz o doświadczenia napotkanego przypadkiem przechodnia to bez problemu ta osobą przytoczy Ci przykre momenty, traumy, śmierć kogoś bliskiego, upokorzenie, czy stratę jakiej doświadczyła. Chyba, że taki człowiek ma jakiegoś życiowego „farta”, i niczego takiego nie doświadczył bądź żyje w swoim wyimaginowanym świecie. (ale czy taki stan będzie trwał wiecznie?). Niestety tak jest, że ból mentalny jest normą wpisaną w ludzką naturę. Co natomiast powinniśmy robić, albo jak się zachować z powodu napotkanych trudności, nieszczęść? Czy istnieje jakąkolwiek wytyczna, swoistą recepta lecznicza która pomoże każdemu z jego osobistym bagażem przeżyć? Poddanie się, marazm i trwanie w nieszczęściu tylko zwiększa ilość odczuwanego bólu. Rozpamiętywanie, próby wytłumaczenia dlaczego to właśnie my padliśmy ofiarą danej historii zamiast leczyć rany bestialsko rozpruwa zszyte głęboko obrażenia. Ludzie wierzą, że podejmowane przez nich działania uchronią ich przed śmiercią, lękiem, niepokojem, niepewnością ..... To naiwne. Jednym z wynikających z tego problemów jest fakt, iż ludzie mają niemal nieograniczoną możliwość wyboru, odkrywania i poznawania nowych rozwiązań, natomiast nie możemy przewidywać wszystkich skutków i konsekwencji naszych działań. Możemy pozwolić sobie odkrywać to co dotychczas nieznane, i ostatecznie znaleść coś co wydaje się wartościowe. Bezapelacyjnie tylko nasza ciekawość, pozwala nam się rozwijać. Sądzę, że nasza cywilizacja, kultura w której żyjemy została zaprogramowana w celu racjonalizacji, podejmowania prób radzenia sobie ze wszystkim tym co nas trapi, i by to co robimy miało dla nas choćby pozorny sens, któremu próbujemy nadać znaczenia.
Wszystko to, co mi powiedziałaś podczas naszego ostatniego,
niestety krótkiego spotkania mogłem w zasadzie przewidzieć. Pod pozorem racjonalności swego działania, która może znaleść wytłumaczenie na wszystko nie kryje się wiele dobrego. Ta próba racjonalizowania schematu Twojego działania jest dla mnie kompletnie niejasna i niezrozumiała. Próba wytłumaczenia relacji łączących dwojga ludzi sprowadzona do tłumaczenia jej rzekomo logicznymi argumentami jedynie spłyca wartość stosunków jakie nas łączyły. Logiczne nie zawsze znaczy prawdziwe, czy słuszne. Szczególnie w tym przypadku. Na tyle na ile to możliwe, każdy człowiek żyje w bezpiecznym miejscu i jest w określony dla siebie sposób podświadomie zaprogramowany aby to bezpieczeństwo sobie zapewnić. Jednocześnie nie zakładam, iż każdy człowiek może czuć się asekurowany pomimo wszelkich starań zapewnienia mu tego. Nie oznacza to jednak, bym kiedykolwiek chciał, byś czuła się przy mnie niekomfortowo bądź żyła w przekonaniu, iż przy mnie może stać Ci się krzywda. Wręcz przeciwnie, pragnąłem zapewnić Ci poczucie stu procentowej opieki, troski i zabezpieczenia. Zawsze gdy byłaś obok mnie miałem wrażenie, że czujesz się bezpieczna, a ponadto ja czułem się tak z Tobą. Bezpiecznie. Rozumiem, że mogłaś natomiast czuć się samotna i do pewnego stopnia pozbawiona mojej opieki, gdy mnie nie było. Rozumiem i przeprasza Cię za to. Ludzie nie żyją dla samych siebie. To dlatego prawie zawsze, gdy spędzaliśmy wspólnie czas i w większości przypadków cieszyły Cię nasze spotkania widziałem promienną radość w Twych oczach. Starałem się być dla Ciebie… Jednak po moim wyjeździe znów poczułaś się osamotniona i pozbawiona opieki. Mam wrażenie że wpuściłaś do swojego życia kogoś, kto te lukę ( braku poczucia bezpieczeństwa) starał się zapełnić. Długo szukać nie musiałaś. Szybko do Ciebie dotarło, że Kacper jest na miejscu, na pewno zabawny, dowcipny i słodki. Uznałaś prawdopodobnie, że to dobry moment by mnie zostawić, bo masz już kogoś na oku. I zwyczajnie chwyciłaś za telefon. Z pewnością, racjonalnie sobie wytłumaczyłaś słuszność podjętej przez Ciebie decyzji - tak będzie łatwiej i lepiej. Z pewnością szukałaś u innych ludzi poparcia swojej decyzji (to moje domysły) i takie wsparcie zostało Ci dane, z niejednej strony. Łatwiej podjąć decyzję, gdy się jej nie podejmuje samemu, wtedy można siebie łatwiej rozgrzeszyć, ponadto ulegamy wpływom innych i zapominamy o samych sobie. Uważam jednak, że racjonalne myślenie jest niewystarczające. Dlaczego? Bo nie sądzę, iż jesteśmy istotami racjonalnymi. Jesteśmy bytami, które mają swoje motywację i emocje. Nawet najbardziej racjonalna decyzja musi zostać wcielona w życie by stała się faktem. A ilość racjonalnych decyzji jest mocno ograniczona. Gdy czyn (racjonalny) zostanie wcielony w życie, to tylko dzięki motywacji, która jest napędzana przez emocje. Bo emocje są najszybszym i najłatwiej dostępnym środkiem do szybkiego rozwiązywania problemów. Przykładowo gdy jesteś zła na kogoś to zamykasz się w sobie czy walisz stopą w podłogę. Tak więc emocje są potrzebne, by prowadzić ludzi gdy rozum zawodzi. Wiem, że samemu przed sobą racjonalizujemy sposób postępowania różnymi argumentami, które potwierdzają słuszność podjętej decyzji. Większość ludzi tak ma, z reszta wystarczy popatrzeć na to przez pryzmat historii, by wiedzieć, że ludzie nie działają racjonalnie a pod motywują ich emocje, chwilowe odczucia. Historia to potężna dawka wiedzy o naszym gatunku. Odchodząc ode mnie, chciałaś mi pokazać słuszność swojej decyzji, bo zawsze ostatecznie można powiedzieć, że „to” nie miało sensu. Prędzej, czy później uświadomisz sobie, że to było nie do końca btkiith. Twój umysł zagrał przed sobą jakąś sztuczkę, która jak mniemam (na tyle na ile Cię znam) była niestosowna, a jedynie pozorna. W sumie nie wiem do dziś czego się po Tobie spodziewać, skoro masz w sobie takie nieznane mi wcześniej cechy charakteru, co dodatkowo sprawia mi przykrość. Odnosząc się do tego co napisałem na początku. Chciałem swoje słowa przekuć w czyn, wierzyłem w to że nie było niezgodności między moimi obietnicami, a zachowaniem. Gdyby mi na Tobie nie zależało to bym w ogóle nie składał obietnicy powrotu do Polski. W innym przypadku byłby to jakiś paradoks i w ogóle bym się nie pchał w wakacje do Polski. Skoncentrowałem się na działaniu (pracy), którego efektem miał być dość szybki powrót do kraju. Mówiąc Ci o swoim stanie zdrowia zrobiłem to dobrowolnie. Uważałem, że to będzie pewne lekarstwo, i że zmienisz swoje zdanie na mój temat, zrozumiesz. Gdybym uważał inaczej, to bym nic nie mówił. Jednak z drugiej strony chciałem być z Tobą szczery. Mówiąc Ci to chciałem Cię przygotować do stawienia czoła temu, że przyjadę do Polski. Miało to wywołać u Ciebie pewną refleksje. Nie powiem, że nie bo bałem się Ci to powiedzieć, gdybym się nie bał to wiedziałabyś o tym wcześniej. Zrobiłem to dla Ciebie. Odczułem ulgę, kiedy powiedziałem Ci, że przyjadę do Polski, coś się we mnie zmieniło i poczułem, że zabijam cześć siebie, aby osiągnąć coś lepszego. Poczułem się wtedy lepiej, i to dobre uczucie utwierdziło mnie w przekonaniu, że jesteś dla mnie najważniejszą kobietą. Miałem cel i czułem się pomimo depresji i nerwicy jakoś pozytywnie nastawiony co do przyszłości, a gwarantuje Ci że mój stan zżerał mnie od środka. Gdyby mi na Tobie nie zależało to bym się nie bawił w głupie gierki, nie mam 15 lat. Wiesz o tym. W moim odczuciu łatwiej Ci było patrzeć na to jak się zachowywałem, nie biorąc dostatecznej poprawki na moje cierpienie, sytuacje w której byłem. Ja starałem się na Ciebie patrzeć przez pryzmat depresji. Niestety nie dostałem szansy, by pokazać Ci że potrafię inaczej. Tzn szanse były, ale ta była wyjątkowa. Podejrzewam, że decyzja dotycząca Kacpra została podjęta jeszcze przed chwyceniem telefonu. Więc dla swojego….. nie wiem…..szczęścia ? Cokolwiek Tobą kierowało postanowiłaś odrzucić moją miłość do Ciebie. Poczułem się jak śmieć. Odpakowany, zużyty i wyrzucony. Tak było dla Ciebie prościej. Być może bałaś się, że zostanę we Francji, ale o ile to logiczne to dla mnie zupełnie bezzasadne. To co zrobiłaś, zupełnie nie pasuje mi do Ciebie. Najpierw spotykasz się na naukę, potem jakiś rower czy co tam innego, rozstajesz się ze mną, nie licząc się zupełnie z moimi uczuciami, nie tłumacząc mi sytuacji. Po czym dowiaduję się znienacka że jesteście razem. Jeszcze bym to może jakoś zrozumiał, gdyby nie fakt, że dzień przed moim wyjazdem mówiłaś mi że mnie kochasz, kochaliśmy się do tego bez żadnych zabezpieczeń, więc mi ufałaś. Byłaś w moich oczach bardziej złożona. Nie wiem jak wytłumaczyć fakt, że tak szybko skonsumowaliście związek. Dla mnie to odbiega zupełnie od tego jak Cię widziałem, najwyraźniej się zmieniłaś, nie wiem z jakiej przyczyny. Po prostu miałem Cię za kogoś innego, kobietę z pewnymi zasadami i kręgosłupem moralnym. Cóż, niestety myliłem się. Zdecydowałaś się poszukać innego, mimo tego, że wiedziałaś jak bardzo Cię kocham i jak bardzo mi na Tobie zależy. Wiesz, że byłbym w stanie poświęcić dla Ciebie niemal wszystko. Nawet Francję. Cierpię z tego powodu tak bardzo, gdyż stało się coś czego zupełnie się nie spodziewałem. Szczególnie po Tobie, kobiecie którą kocham. Z reszta chyba nie tylko ja. Odnoszę wrażenie, że do pewnego stopnia zrobiłaś to mimo wszystko wbrew swoim przekonaniom. Gdybyś zrobiła to zgodnie z nimi, to byś się w ogóle nie kryła z faktem spotykania z Kacprem. Powiedziałabyś mi to wprost. Coś jednak powstrzymało Cię przed powiedzeniem mi tego. Wstyd? Brak odwagi? Było Ci głupio? Nie miałaś sumienia by mi to powiedzieć? Ja nie chciałem zakończenia naszego związku, to była tylko i wyłącznie Twoja decyzja. Czy słuszna? Pozostawiam odpowiedź na to pytanie Twojemu sumieniu. Sama mi w sumie mówiłaś, że źle się z tym czujesz i masz wyrzuty sumienia z tego powodu, więc albo to było fałszywe usprawiedliwienie, albo faktycznie coś w tym było. Do pewnego stopnia naruszyłaś swoje wartości, a działanie przeciwko swoim zasadą nie prowadzi do niczego spójnego lecz odwrotnie. Szkoda, że nie liczyłaś się z tym jak ja poczuje się w tym wszystkim. Powinnaś się chociaż na chwilę postawić w mojej sytuacji….. Ufasz komuś bezgranicznie, obiecujesz co tylko możesz. zrealizować, a do tego jesteś zdeterminowany do spełnienia wszystkiego co obiecałeś. I to właśnie w najmniej oczekiwanym momencie dostajesz nóż w plecy od tego kogo żywisz tak płomiennym uczuciem. I jeszcze do tego wszystkiego dowiaduję się, że to Kacper. Żałuję tego, że zgodziłem się puścić Cię z nim na rower. Żałuję, że Ci wtedy zaufałem, bo to od tego wszystko się zaczęło…. no fakt pierw była nauka. Z łatwością dziecka, które zbija bańki mydlane rozbiłaś moje pozytywne emocje, które tak łatwo zedrzeć, w przeciwieństwie do negatywnych których pokonać jeszcze mi się nie udało. Mam o to do Ciebie ogromny żal. Dlaczego? Dlaczego on? Dlaczego wtedy? Co Tobą kierowało? Mam tysiące pytań bez odpowiedzi……… Czuję się oszukany.
Ludzie chyba z natury są leniwi, chowają się za cudzymi słowami,
myślami, zwyczajami, czy opiniami. To z pozoru pomaga, by narzucić część winy za swoje czyny na innych. Jednak sądzę, że w gruncie rzeczy to tylko wzmaga poczucie wstydu. Chyba od Ciebie wypływało jakieś poczucie, czy też pragnienie wygody, bezwładności. Nie chodzisz na studia, mieszkasz z rodzicami, weekendy wolne. Nie trudno mi to zrozumieć. Ludzie chyba obawiają się kłopotów, którymi obciąża ich bezwarunkowa uczciwość. Nie sądzę byś czuła się teraz jednak swobodnie. Bo ludzie, którzy nie chcą należeć do masy (a za taka właśnie Cię miałem) muszą przestać czuć się swobodnie. Muszą iść za sumieniem, które krzyczy: "Bądź sobą!". Nie wiem czy to prawda jednak uważam, że to co zrobiłaś Tosiu, zrobiłaś pod wpływem emocji i to tak naprawdę nie Ty.