You are on page 1of 3

Trzecia część serii Arkham okazuje się dobrze, ale same nie wychodzi ponad ustanowiony tą grą poziom.

Liczba
błędów i niedociągnięć skutecznie wyrywa gracza z Gotham i nie idzie w duzi dać się ponieść prezentowanej
opowieści.

Studio Rocksteady przekazało pałeczkę Warner Bros. Montreal, które jeszcze tylko pomagało przy poprzednich
odsłonach serii. Za tryb dla wielu graczy zobowiązane jest Splash Damage - twórcy takich gier jak Brink czy
Wolfenstein: Enemy Territory. Zmiana zespołów kreujących Arkham Origins nie do celu pokazała się dobrą opinią,
jednakże nie spowodowało to katastrofy.

Zmian doczekał się również zespół aktorów podkładających głosy. Na zajęcie GTA 3 za darmo Kevina Conroya
wkracza Roger Craig Smith, który daje Batmanowi nieco ciemniejszej również daleko konkurencyjnej tonacji. Mark
Hamill, który od wielu lat płacił za duży charakter Jokera, zostaje zastąpiony niemniej utalentowanym Troyem
Bakerem, który nie tylko idealnie imituje znaną u Hamilla stylizację, tylko i dodaje nowych niesamowitych brzmień.
Obaj panowie spisują się znakomicie i dodają swoim warsztatem wrażenia, idące z zabawy.

Przedstawiona historia dostarcza nas do początków działalności człowieka - nietoperza, kiedy wtedy w Wigilię
Bożego Narodzenia, kryminalista o imieniu Black Mask wyznacza nagrodę za głowę Batmana. Swoiste szukanie to
zaledwie początek opowieści, która pogłębia się do bardzo groźniejszej intrygi. Fani komiksów bez wątpienia
wyłapią niemało bardzo wrażliwych odniesień do klasyków, takich jak „The Killing Joke” czy „Batman: Year One”.
Całość opowieści charakteryzuje się zdecydowanie bardziej intrygująco niż wstępnie ważna by wnioskować, zwraca
się też ogromniejsza także niezwykle ponura od Arkham Asylum i Arkham City.

Superłotrzy są bardziej zróżnicowani. Nagroda za głowę Batmana przyciągnęła różnej maści zabójców pokroju
Deathstroke'a, Deadshota, Copperhead, Electrocutionera, a nawet latającego piromana o imieniu Firefly. Strona
jest wręcz skojarzona z podstawowym wątkiem opowieści, i kolejna część zapewnia dodatkowe funkcje poboczne,
jak chociażby Anarchy, który próbuje wysadzić kilka zamków w Gotham, albo Pingwin, jakiego ludzie handlują
stoją na ulicach miasta.

Oczywiście, pojawiają się też Bane, Killer Croc i parę innych popularnych w części postaci, bez jakich ta sprawa
przygotowywała się mało atrakcyjna. Naprawdę ogromne nagromadzenie złoczyńców zapełniło każdy wręcz
zaułek w interpretacji również można zapomnieć, że Gotham nie wznosi się wyłącznie z przedstawicieli spod
ciemnej gwiazdy.

Gotham istnieje znaczniejsze od Arkham City, którego akcja męczy się ale na wydzielonej południowej stron tego
jednego miasta. By ułatwić szybkie mieszanie się, mamy możliwość przeskakiwania po dzielnicach za pomocą
Batwinga - latającego pojazdu, dostarczającego nas w określone punkty na karcie. Śnieżna noc i świąteczne
dekoracje tworzą świetną oprawę i przywołują ducha filmu „Powrót Batmana” Tima Burtona.

Mankamentem architektury jest fakt, że wnętrza obiektów są niespójne względem ich zewnętrznej konstrukcji.
Kilka razy zdarzyło mi się widzieć okna, balkony, a nawet widoki za oknem, które na zewnątrz nie istnieją.
Widoczne ze materiału wybite okno, przez które wpada śnieg, na zewnątrz wyraża się solidną ścianą z metalową
konstrukcją, przypominającą wykusz. Dr. Who byłby szczęśliwy z projektantów poziomów Arkham Origins.

Mechanika została bardzo nieznacznie zmieniona względem poprzedniczki. Do arsenału Mrocznego Rycerza
dochodzi kilka Bat-gadżetów, a jeden Bruce daje się w akcji nieco szybszy i szybszy. Na pomoc zasługują rękawice
Electrocutionera, które później przywdziewa nasz bohater. Z tego sezonu gra w klasie nabiera szybszego tempa i
staje się bardziej aktywna.

Walki z starymi wymagają zręczności i delikatnych palców, co wysoce jest otwarte przy pierwszym spotkaniu z
Deathstroke'iem, który usilnie próbuje udowodnić, iż istnieje w wszystkiej mierze lepszy od nas. W skalę rozwoju i
odblokowywanych nauk i gadżetów, człowiek - nietoperz zatrzymuje się mistrzem walki wręcz, tylko wtedy twórcy
serwują nowe wyzwania sprawdzające sprawność gracza.

##video##

Innowacją w trybie detektywistycznym jest okazję wizualizowania całej zaszłej zbrodni. Pozwala na rekonstrukcję
wydarzeń symulując całe zdarzenie, by po nitce do kłębka odkryć, co naprawdę właściwie się wydarzyło. Powolne
skanowanie porozrzucanych dowodów stopniowo układa całą treść tego, co się mogło zostać, i daje Batmanowi
tropów do wyśledzenia złoczyńcy. Możemy swobodnie przesuwać rekonstrukcję wydarzeń do początku także do
końca, rozglądając się dookoła, czy czasem gdzieś nie pojawia się kolejna poszlaka. Stanowi to dosyć interesujące
urozmaicenie rozgrywki, ale pojawia się stanowczo za rzadko.

W oczy stawiają się jednak błędy, które utrudniają zabawę. Daje się, że Batman nie może zostać zaczepu, do
którego przytwierdził się za pomocą bat-szpona. Kiedy indziej podczas wojny z ważnym bossem kamera
„przykleiła” się do stanu postaci, co utrudniało jakąkolwiek mobilność i praktycznie uniemożliwiało ataki oraz
kontrowanie ciosów przeciwnika. Zdarzyło się również, że gra zawieszała konsolę, istniej również już po skończeniu
przerywnika filmowego zastygała przy ściemnieniu. Problemy techniczne nękają zresztą wszystkie edycje gry, w
ostatnim i pecetową.

Do najistotniejszych jednak błędów, które psują przyjemność pochodzącą z bycia z urzędem, jest brak możliwości
tworzenia podwójnych kontr. Nie rozpoznajcie tego źle - Batman że w walce zrobić taki manewr, a animacja
pokazuje jak Bruce chwyta dwóch oprychów, którzy się na niego rzucili, po czym tylko sam pada, i pozostały
skutecznie nas spotyka i kończy serię ciosów, którą ostrożnie gromadziliśmy. W trakcie 20-godzinnej przygody
udała mi się w wszyscy tylko sama podwójna kontra. Warto zaznaczyć, że błąd dotyczył testowanej wersji
konsolowej.

Przejście głównego wątku zajmuje czternaście godzin, ale Gotham duże jest następujących wydarzeń, misji i
sekretów, więc zainteresowani będą potrafili eksplorować miasto nawet dwa razy dłużej.
Wspomniany na wstępie tryb dla wielu graczy, właśnie nie oferuje zbyt wielu. Prosty stanowi sam tryb, w jakim
dwie trzyosobowe drużyny (gang Jokera vs. gang Bane'a) walczą o państwie na mapie, przy okazji starając się
przetrwać przed atakami trzeciej strony konfliktu, czyli graczy pod postacią Batmana i Robina.

Ci nowi otrzymują punkty za utrudnianie przejmowania miejsc strażniczych obu drużyn oraz ogłuszanie
poszczególnych oprychów. W skalę rozwoju postaci, uczestnicy otrzymują dostęp do większego arsenału broni i
gadżetów. W wartości - to wszystko. Brak innych trybów oraz niski stopień zróżnicowania map rodzi pytanie, czym
oczywiście właściwie angażowało się tutaj utalentowane przecież studio Splash Damage.

Polska, kinowa wersja językowa pozostawia dużo do wymagania. Razi niekonsekwencja w tłumaczeniu oraz
nieudana próba adaptacji kulturowej. Pojawiają się istotne błędy - nawet przy niektórych komendach. Jak w
jasnym momencie musimy defibrylować samą z stronie drugoplanowych, oraz na ekranie pojawia się „Wstrząśnij”
w środowisku angielskiego „Shock” - wiemy już, że polska możliwość nie została wytworzona w styl dobry oraz z
dobrą uwagą.

Batman: Arkham Origins nie jest grą, która oferuje ogromne poszerzenie rozgrywki, danej z starej części. Nie
stanowi obecne najszersza wada produkcji Warner Bros., gdyż sama narracja, gra aktorska i ogromne zwroty akcji
sprawiają, że właściwie się mieszkamy a do napisów końcowych żyjemy z barwną historią o wczesnych latach prace
Mrocznego Rycerza. Niemniej, błędy i wady techniczne mogą w mało momentach znacząco zepsuć odbiór tytułu, i
czasem zwyczajnie zdenerwować.

You might also like