Professional Documents
Culture Documents
Seria
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Spis map
Wprowadzenie
Operacja „Cytadela”, ordre de bataille
1 Geneza
2 Przygotowania
3 Uderzenie
4 Zmagania
5 Decyzje
6 Ciężka walka
7 Rozstaje
Wnioski: Przełomy
Podziękowania
Wskazówki bibliograficzne
Przypisy końcowe
Przypisy
Kolofon
Spis map
Bitwa pod Kurskiem to wciąż pewien paradoks. Z jednej strony pisze się
o niej z epickim rozmachem: największa bitwa pancerna w historii,
pierwszy etap marszu Armii Czerwonej do Berlina, starcie dwóch
systemów wojskowych i politycznych – nazistowskiego i sowieckiego.
Z drugiej zaś strony obraz bitwy jest dziwnie nieostry. W porównaniu ze
Stalingradem czy operacją „Barbarossa” jej dzieje są słabo zbadane, a w
opracowaniach historia miesza się z mitem1. W zachodniej, przede
wszystkim anglojęzycznej literaturze na temat II wojny światowej bitwa pod
Kurskiem pada ofiarą wyraźnego zachwiania równowagi, spowodowanego
koncentrowaniem się na działaniach angielsko-amerykańskich2. Skala walk,
brak znaczących kulturalnych i politycznych punktów odniesienia oraz
zrozumiałe zainteresowanie historyków poczynaniami własnych krajów – to
wszystko sprawiło, że Kursk uważa się za zwrotny moment w dziejach
wojny sowiecko-niemieckiej po Stalingradzie, a zarazem stosunkowo
niewiele się o nim pisze.
W najnowszej historiografii wojny sowiecko-niemieckiej na walki pod
Kurskiem patrzy się z perspektywy wojny totalnej i ludobójstwa. Czasem
uznaje się je za rozstrzygające, jak w The War of the World Nialla
Fergusona i w książce Skrawione ziemie. Europa między Hitlerem
a Stalinem Timothy’ego Snydera. W innych opracowaniach, na przykład
w Ostkrieg Stephena Fritza czy Ivan’s War Catherine Merridale,
wydarzenia te spełniają funkcję przypisu w obszerniejszej opowieści
o apokalipsie i zniszczeniu.
Jako przedmiot wojskowych analiz w kontekście wojny sowiecko-
niemieckiej Kursk stapia się z okresem nazywanym przez Niemiecki
Instytut Historii Wojskowości „zapomnianym rokiem”3 (od lata 1943 do
lata 1944). A był to czas niechlubnych odwrotów po stronie niemieckiej
i niechlubnych zwycięstw Sowietów – jednych i drugich dokonywano
znacznym kosztem, a adepci sztuki wojennej nie znajdą w nich ani
inspiracji, ani większej wartości. W tym sensie Kursk jest kontrapunktem
bitwy pod Passchendaele i walk o Chemin des Dames z I wojny światowej
czy bitwy w dziczy (Battle of the Wilderness) stoczonej w trakcie wojny
secesyjnej, mianowicie wpisuje się w poczet pozbawionych finezji ciężkich
walk i ogromnego ludzkiego cierpienia.
Zanim książka Johna Keegana The Face of the Battle odwróciła uwagę
historyków wojskowości od przesuwających się na mapie abstrakcyjnych
czerwonych i niebieskich prostokątów, kierując ją ku mechanizmom bitwy
i funkcjonowaniu człowieka w sytuacji granicznej, Kursk stanowił
przedmiot wspomnień i objaśnień. Wyłoniły się z nich dwie narracje4.
Wersja niemiecka ukazywała heroiczne starcie, które wyczerpało mających
ogromną przewagę sowieckich obrońców, a jego kulminacją było
zniszczenie przez korpusy pancerne SS sowieckiej 5 Armii Pancernej
Gwardii pod Prochorowką – zwycięstwo to zostało potem zaprzepaszczone
wskutek niezdecydowania Hitlera, jego ingerencji w łańcuch dowodzenia
i wydawania przez niego rozkazów walczącym oddziałom. Według narracji
sowieckiej niemieckie natarcie zostało zatrzymane dzięki
zaprojektowanemu z naukową precyzją i niezmordowanie bronionemu
systemowi umocnień, a potem ostatecznie rozbite śmiałym atakiem 5
Armii Pancernej Gwardii pod Prochorowką.
Odniesienie się do tych oczywistych sprzeczności było do niedawna
bardzo trudne ze względu na niemiecki monopol na opracowania dotyczące
frontu wschodniego5. Determinacja, z jaką Z SRS kontrolował historię
Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, szła w parze z zachęcaniem wszystkich jej
uczestników, od szeregowca po marszałków Związku Sowieckiego, by te
wydarzenia pogrzebać w niepamięci i ich nie wspominać. W czasach
postsowieckich dostęp do archiwów, wspomnień i pól bitewnych stał się
łatwiejszy, a w zjednoczonych Niemczech w wojskowej historiografii
nastąpiło ożywienie, wręcz rewolucja, w akademickich i popularnych
opracowaniach na temat Kurska.
Ogólnym założeniem tej książki jest przedstawienie syntezy materiałów
i perspektyw, z których część została podtrzymana, część zmodyfikowana,
przekształcona lub zrewidowana. Kompozycja została podporządkowana
działaniom operacyjnym, lecz przebieg walk nie jest głównym przedmiotem
zainteresowania. Wydarzenia z pola bitwy są kontekstem dla ogólniejszych
zagadnień operacyjnych i strategicznych, dla kwestii struktury
instytucjonalnej i polityki państwowej; mają też przybliżyć ludzki wymiar
frontu wschodniego.
Niniejszemu opracowaniu przyświeca jednak także cel szczegółowy,
a jest nim uporządkowanie i wyjaśnienie mnogości dostępnych od niedawna
szczegółowych informacji – oficjalnych, taktycznych i prywatnych – na
temat walk. Kursk był bitwą, nim stał się czymkolwiek innym. Dlatego
warto wiedzieć, kto co zrobił, gdzie, kiedy, za pomocą czego, komu,
a przede wszystkim – dl ac ze go . Wymaga to krytycznego zestawienia
i porównania oficjalnych i prywatnych relacji, osadzenia ich w kontekście
geograficznym znanym garstce potencjalnych czytelników, a wreszcie
ukazania rezultatów tej pracy przystępnie, ale bez protekcjonalności.
Ze względu na zrozumiałość nazwy geograficzne podane zostały zgodnie
z nomenklaturą rosyjską. Czytelnik powinien pamiętać o dwugodzinnej
różnicy między niemieckim a rosyjskim czasem urzędowym. W książce
przytaczany czas odpowiada stronie, której dotyczy narracja: niemiecki, gdy
mowa o Niemcach, i rosyjski, gdy mowa o Rosjanach. W tekście
ograniczono do minimum wzmianki o niewielkich wioskach i nieznacznych
wzniesieniach, do których zazwyczaj odnoszą się rozkazy i raporty, a które
trudno znaleźć nawet na najbardziej szczegółowych i kosztownych mapach
taktycznych. W przypadku każdej takiej decyzji autor bierze na siebie
wszystkie pomyłki i prosi o wyrozumiałość.
Dotyczy to również podtekstu niniejszej książki. Celem było unikanie
„wojennej pornografii” – czy w kontekście heroizmu, patosu, grozy, czy też
voyeuryzmu. Nawet gdyby nie udało się utrzymać pozostałych założeń, to
jedno pozostaje wiążące.
Operacja „Cytadela”, ordre de bataille
NIEMCY
ROS J ANIE
Geneza
Przyczyn tej epickiej bitwy pancernej trzeba szukać prawie dwa lata
wcześniej, kiedy Wehrmacht nie zdołał podbić Związku Sowieckiego
w błyskawicznej kampanii podczas operacji „Barbarossa”. Liczne
niemieckie błędy można wygodnie podzielić na dwie grupy: błędy
wynikające z przecenienia i błędy wynikające z niedocenienia. Wszystkie
były odzwierciedleniem stanu nieustającej gotowości, w którym Trzecia
Rzesza znajdowała się od początku swojego istnienia. Czas był zawsze
największym nieprzyjacielem Adolfa Hitlera. Führer uważał, że tylko on
może stworzyć Tysiącletnią Rzeszę odpowiadającą jego wizji, a żeby to
zrobić, gotów był podjąć każde ryzyko.
Niemieccy generałowie podzielali tę skłonność do ryzyka i przyjmowali
związane z nią apokaliptyczne wyobrażenia. Z tej zgodności postaw wynikał
rasistowski, zbrodniczy charakter operacji „Barbarossa”6. Karygodnym
błędem było zwrócenie przeciw sobie ludności, którą można było
zmobilizować do pracy dla najeźdźcy i kolaborowania z nim, a czasem także
do działania na niekorzyść sowieckiego systemu. Jednak naziści musieliby
przestać być nazistami, a niemiecka generalicja – niemiecką generalicją, by
w konfrontacji z bolszewikami postąpić inaczej.
Większe bezpośrednie znaczenie miał plan operacji, w którym zabrakło
punktu kulminacyjnego. Zamiast tego pancerne szpice operacji
„Barbarossa” zajęły pozycje na starcie, następnie ruszyły w różnych
kierunkach, na Leningrad, Moskwę i Kijów, a potem były przerzucane
z sektora do sektora, ponieważ Armia Czerwona walczyła zaciekle
i skutecznie. Po drugiej stronie frontu sowiecki rząd mobilizował zasoby
i uczył się, jak powstrzymać inwazję, przejąć inicjatywę i obalić mit
o przyrodzonej wyższości niemieckiego oręża.
Początkowo rezultatem tych działań był impas, ponieważ sowieckie
kontrofensywy zatrzymały pochód Wehrmachtu, ale nie zdołały go rozbić.
Zimą, na przełomie 1941 i 1942 roku, obie strony dokonały
przegrupowania i opracowały nowe koncepcje. 5 kwietnia 1942 roku Hitler
wydał dyrektywę nr 41 7, w której nakreślił plan operacyjny na lato 1942
roku. Zamierzał się skoncentrować na południu: potężne uderzenie
w kierunku Kaukazu miało zniszczyć sowieckie siły w regionie i otworzyć
dostęp do pól naftowych o ogromnym znaczeniu zarówno dla sowieckiego,
jak i niemieckiego wojska. Drugorzędnym celem był Stalingrad8 – nie dla
samego miasta, ale by sforsować Wołgę, odciąć Rosjan na południu od
ośrodka przemysłowego i osłonić flankę głównego natarcia.
Cele tej ofensywy były równie ambitne jak operacji „Barbarossa”.
Działania miały być prowadzone na przestrzeni ośmiuset kilometrów.
Niemcy chcieli się wedrzeć w głąb terytorium Z SRS na dwa tysiące
kilometrów. Posuwając się naprzód, mieli dysponować coraz mniejszą
liczbą dróg i linii kolejowych. Główne natarcie zaplanowano na koniec
czerwca, co w najlepszym wypadku pozostawiało cztery lub pięć miesięcy,
zanim deszcz i śnieg uniemożliwiłyby duże przegrupowania wojsk. Nawet
jeśli ofensywa by się powiodła, to nie było żadnej gwarancji, że Związek
Sowiecki upadnie lub de facto przestanie walczyć. Sowieci mieli jeszcze
inne pola naftowe. Byli też wspierani przez Stany Zjednoczone i Wielką
Brytanię, gotowe zapłacić każdą cenę, by Z SRS kontynuował walkę.
Dla Hitlera i jego najwyższego dowództwa operacja ta miała jednak sens.
Dawała możliwość skonsolidowania wysiłku militarnego i gospodarczego
Rzeszy, tak aby uniknąć otwarcia drugiego frontu w Europie, co Hitler brał
pod uwagę już w 1943 roku. Rozszerzała działania wojenne na lądzie na
tereny Azji Mniejszej i dalej, gdzie szybszy podbój wydawał się łatwiejszy.
Poza tym niemiecka armia zyskiwała drugą szansę na osiągnięcie tego,
w czym była najlepsza, czyli zwycięstwa w kampanii opartej na szybkim
zmechanizowanym rajdzie.
[^]
Początkowo Stalin i jego doradcy wojskowi spodziewali się, że Niemcy
uderzą w kierunku Moskwy9, ponawiając nieudane natarcie z jesieni 1941
roku. Wódz zaproponował, aby w odpowiedzi jak najszybciej przejąć
inicjatywę, co miało polegać na przeprowadzeniu sześciu ofensyw w skali
lokalnej. Jego planiści wykazywali mniej optymizmu i gorliwości. Szef
sztabu Borys Szaposznikow i Aleksandr Wasilewski, który w maju 1942
roku zastąpił Szaposznikowa, gdy ten zrezygnował z funkcji ze względu na
zły stan zdrowia, również oczekiwali ponownego niemieckiego ataku.
Chcieli, żeby Niemcy połamali sobie zęby na obronie Armii Czerwonej,
która później miałaby rozpocząć kontrofensywę na pełną skalę. Dowódcy
polowi, jak Siemion Tymoszenko i Gieorgij Żukow, którzy wykrwawili
i stępili pierwsze niemieckie uderzenie, sceptycznie odnosili się do
rozpraszania sił armii – nadal odbudowującej się i borykającej z brakami
w ludziach i sprzęcie na każdym poziomie. Żukow nie był jednak
człowiekiem – w każdym razie jeszcze nie wtedy – który bezpośrednio
sprzeciwiłby się Stalinowi. Z kolei Tymoszenko uważał, że w dowodzonym
przez niego południowo-zachodnim sektorze można było podjąć ofensywę
w celu odbicia Charkowa10, który pozostawał w niemieckich rękach od
października 1941 roku. Stalin przystał na ten plan.
Do 12 maja ludzie i sprzęt byli na miejscu. Kilka pierwszych dni
przyniosło wiele lokalnych sukcesów. Potem niemieckie siły powietrzne
i pancerne rozpoczęły przeciwnatarcie. W ciągu trzech dni atakujący
żołnierze Armii Czerwonej dostali się do niewoli albo polegli: sześćset
tysięcy ofiar, rozbite dwie pełne armie i dwa z nowych korpusów
pancernych, zniszczonych tysiąc dwieście czołgów. Po stronie niemieckiej
straty zamknęły się w dwudziestu tysiącach – nie było to mało, ale
proporcje jasno pokazywały, że Rosja na żadnym poziomie nie mogła się
równać z czołgami Hitlera11.
W rzeczywistości sowiecka ofensywa ucierpiała w równym stopniu
z powodu złej pracy sztabu, niewystarczających działań wywiadu
i rozpoznania oraz logistycznego chaosu, co wskutek wyrafinowanej
niemieckiej taktyki. Führerowi i najwyższemu dowództwu, dążącym do
wyprostowania linii frontu na północy i w sektorach centralnych oraz
oczyszczenia Półwyspu Krymskiego, Charków wydawał się znakiem od
samej Bellony – opóźnienie głównego natarcia, żeby wyjaśnić szczegóły
i uzupełnić straty, mogło się okazać bez znaczenia. Więcej nawet,
późniejsze rozpoczęcie działań mogło mieć swoje zalety: im szybsze
tempo, tym mniejsze ryzyko skutecznej sowieckiej odpowiedzi.
Operacja „Fall Blau” rozpoczęła się 28 czerwca i otworzyła front
południowy. Zaplanowano ją ze śmiałością graniczącą z brawurą. Szpica 4
Armii Pancernej została skierowana ku rzece Don oraz w stronę Woroneża
będącego węzłem kolejowym i ośrodkiem przemysłu. Następnie miała
skręcić na południe, żeby rozbić Sowietów odciągniętych na wschód przez
1 Armię Pancerną i towarzyszącą jej piechotę. Tymczasem 6 Armia miała
się zbliżyć do Wołgi i Stalingradu, a 1 Armia Pancerna uderzyć wzdłuż
Wołgi w kierunku Baku i Kaukazu.
Stalin i sowieckie najwyższe dowództwo, Stawka, odpowiedzieli serią
ofensyw wymierzonych w niemieckie Grupy Armii „Północ” i „Środek”,
równocześnie angażując coraz większe siły rezerwy w udane natarcia
w okolicach Woroneża. Nie był to po prostu kontratak12, ale część
systematycznie realizowanego planu odzyskania inicjatywy strategicznej,
którą Sowieci przejęli w grudniu 1941 roku, a teraz najwidoczniej
wymykała im się z rąk. Zamiary te okazały się jednak niełatwe do
zrealizowania ze względu na przeszkody operacyjne i administracyjne na
niższych szczeblach sowieckiej armii. Próby kontrolowania każdego
posunięcia na tym poziomie tylko powiększały trudności. Niemcy
konsekwentnie wykorzystywali kłopoty Armii Czerwonej z wcielaniem
decyzji w życie i parli do przodu.
W ich wypadku jedyną trudnością był brak ściśle określonego celu.
Niemcy zaczęli realizować dwa zadania jednocześnie, zamiast – jak zakładał
pierwotny plan „Fall Blau” – po kolei. Nie był to po prostu wynik
dyletanckiego wtrącania się Hitlera w decyzje dowództwa. Napór Sowietów
na lewą flankę natarcia przekonał niemieckie najwyższe dowództwo
i samego Führera, że zdobycie Kaukazu i jego pól naftowych wymaga nie
tylko zablokowania i odcięcia Stalingradu, ale też zajęcia miasta.
Wynikiem tej decyzji było coraz większe rozdrobnienie i rozproszenie
niemieckich sił13, zwłaszcza dywizji pancernych i zmotoryzowanych, które
ledwie mogłyby zrealizować pierwotną wersję „Fall Blau”, gdyby operacja
ta przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. W sektorze kaukaskim niemieckie
siły utknęły pod koniec września daleko od pól naftowych Groznego i Baku,
zatrzymane przez opór Sowietów, pył, trudny teren, brak paliwa
i uzupełnień. Ostatni desperacki skok naprzód tylko odsunął w czasie
nieuchronny odwrót. Tymczasem Stalingrad niczym magnes przyciągał
niemieckie siły, by stać się miejscem ich zagłady – to była cena za wierne
realizowanie przekonania dowództwa, że utrzymaniu inicjatywy lepiej
posłuży zdobycie miasta niż jego obejście, a potem zablokowanie Wołgi
przez lotnictwo i artylerię.
26 sierpnia Stalin mianował Żukowa nowym zastępcą naczelnego wodza.
Żukow był typowym przedstawicielem nowego pokolenia generałów Armii
Czerwonej: równie nieustraszonych, co bezlitosnych; gotowych na
wszystko, by zmiażdżyć Niemców; śmiało poczynających sobie
z zagrożeniami – czy to na froncie, czy to na tyłach. Podzielał zdanie
swojego zwierzchnika, że Stalingrad trzeba utrzymać, ale postrzegał to
w kontekście strategicznym. Lato szybkich ripost minęło. Od września
ponaglana przez Żukowa Stawka pracowała nad planem rozstrzygającej
kampanii zimowej obejmującej dwie duże operacje. W połowie
października miała się rozpocząć operacja „Mars”14, czyli uderzenie
w pozornie słabo bronionym niemieckim sektorze frontu obsadzonym
przez Grupę Armii „Środek”, przy czym pierwsze działania miały objąć
okolice miasta Rżew. Dwa lub trzy tygodnie później miała się rozpocząć
operacja „Jowisz”, czyli uderzenie w sektorze briańskim, na południu, by
następnie, po połączeniu się z siłami biorącymi udział w operacji „Mars”,
rozbić Grupę Armii „Środek”. Na połowę listopada planowano rozpoczęcie
operacji „Uran” angażującej duże siły zmechanizowane na północ i południe
od Stalingradu. Celem tej operacji miało być otoczenie i zniszczenie sił
nieprzyjaciela w powstałym kotle. Podczas operacji „Saturn” niedobitki
niemieckich wojsk w Stalingradzie miały zostać rozbite, a te na Kaukazie
odcięte, podane jak na tacy.
W sowieckiej literaturze przedmiotu operację „Mars” przez wiele lat
przedstawiano jako operację jedynie odwracającą uwagę nieprzyjaciela,
lecz w istocie była ona uzupełnieniem operacji „Uran”, ważnym elementem
działań, które miały wprowadzić Armię Czerwoną na drogę do Berlina. Nie
da się ukryć, że była to bardzo ambitna strategia dla armii, która wciąż
dochodziła do siebie po trzęsieniu ziemi wywołanym przez operacje
„Barbarossa” i „Fall Blau”. Jej powodzenie zależało wyłącznie od
utrzymania Stalingradu. Armia Czerwona go utrzymała, w bohaterskiej
obronie, która zamieniła miasto w gruzy i dymiące zgliszcza. Jej historię
opowiadały napisy na pozostałościach murów. Jeden z nich głosił: „Tutaj
gwardziści Rodimcewa trwali aż do śmierci”. Pod spodem dopisano:
„Trwali i pokonali śmierć”.
19 listopada koleje losu się odwróciły. Stawka przez miesiąc czekała, aż
ustaną deszcze i ziemia zamarznie. Dwa prowadzone przez wojska pancerne
natarcia uderzyły na rumuńskie wojska na flankach łuku stalingradzkiego.
Milion ludzi, tysiąc nowoczesnych czołgów, tysiąc czterysta samolotów,
czternaście tysięcy dział – niemiecki wywiad przeoczył to wszystko, dając
się zmylić Sowietom i własnemu przeświadczeniu, że byli oni tak samo
związani walką w Stalingradzie jak oddziały niemieckie. 23 listopada szpice
sowieckich uderzeń spotkały się osiemdziesiąt kilometrów na zachód od
Stalingradu.
Katastrofa, która nastąpiła, pociągnęła za sobą kolejne – wyjątkiem było
jedno zwycięstwo odniesione przez Niemców na północy. Operacja „Mars”,
druga część operacji „Uran”, opóźniła się o miesiąc z powodu obfitych
deszczów i rozpoczęła się dopiero 24 listopada. Niemiecki wywiad
przynajmniej tym razem trafnie przewidział zmasowany sowiecki atak.
Gdyby Sowieci potrafili się uporać z własnymi problemami, niemiecki
front na Wschodzie mógłby nie wytrzymać już samej masy ich natarcia:
trzydzieści siedem dywizji strzeleckich, czterdzieści pięć brygad
pancernych i zmechanizowanych oraz dziesiątki niezależnych pułków
artyleryjskich. Tymczasem trudności w przemieszczaniu się i zaopatrzeniu
spowolniły kolumny Armii Czerwonej na tyle, że Niemcy zdołali
przeprowadzić serię kontrataków, które zatrzymały sowieckie szpice
pancerne i ustabilizowały front.
Żukow wiedział, że na szali znalazły się jego reputacja, pozycja, a być
może również życie, i 28 listopada zwołał naradę dowodzących ofensywą.
Następnego dnia natarcie zostało wznowione z nową mocą i wszelkimi
dostępnymi siłami – od wojsk pancernych po kawalerię. W pierwszych
dniach grudnia nastąpiło znaczne ochłodzenie. Niemcy byli jednak dobrze
zaopatrzeni w zimową odzież, nauczyli się też wykorzystywać drzewa
i zaspy do ochrony przed mrozem. Niemieccy piechurzy i czołgiści
trzymali się – ledwie, ledwie, ale to wystarczyło. Armia Czerwona
zatrzymała się w połowie grudnia. Sowieckie straty przekroczyły dwieście
tysięcy ludzi, połowę z nich stanowili zabici. Stracono ponad tysiąc
osiemset z dwóch tysięcy rzuconych do natarcia czołgów. Niemcy
niechętnie przyznawali się do wzięcia niespełna pięciu tysięcy jeńców – na
występie rżewskim o litość nie proszono ani jej nie okazywano.
Historyk David M. Glantz słusznie uznał strategiczny plan operacji
„Mars” za zbyt ambitny i przypisał Żukowowi nadmierny optymizm, który
miał powstrzymać go przed wprowadzeniem zmian. Pod względem
operacyjnym i taktycznym Rżew był jednak punktem zwrotnym. To tutaj
Armia Czerwona po raz ostatni popełniła błędy na dużym odcinku frontu,
wynikające z braku doświadczenia i typowe dla sowieckich działań po
operacji „Barbarossa”, a polegające na niewystarczającej współpracy
czołgów, piechoty i artylerii, na braku elastyczności dowodzenia na
wszystkich poziomach i braku umiejętności wykorzystywania przewagi.
Z sowieckiego punktu widzenia Rżew przypomina francuskie ofensywy
z 1915 roku w Szampanii i rok późniejsze brytyjskie doświadczenia znad
Sommy – były one trudną lekcją, za którą przyszło słono zapłacić.
Operacja „Uran”, czyli natarcie na Stalingrad, doprowadziła z kolei do
zachwiania niemieckiej pozycji w Rosji. W konfrontacji z nagłym
zagrożeniem niemieckie siły na Kaukazie były zbyt zajęte własnym
odwrotem, by pomóc ziomkom otoczonym w Stalingradzie. Ani w Rosji,
ani na innych terenach okupowanych Niemcy nie mieli już żadnych
znaczących rezerw. Ostatnia nadzieja na odsiecz zgasła 16 grudnia, gdy
Sowieci, wykorzystując wcześniejsze sukcesy w tym sektorze, rozpoczęli
zmodyfikowaną wersję operacji „Saturn”. W operacji „Mały Saturn”
uczestniczyło trzydzieści sześć dywizji strzeleckich, ponad tysiąc czołgów
oraz pięć tysięcy armat i moździerzy. Gdy sowieckie czołgi i kawaleria bez
przeszkód szarżowały na niemieckich tyłach, feldmarszałek Erich von
Manstein podjął decyzję. Manstein należał do wyróżniających się
niemieckich znawców wojny pancernej, a dowództwo w sektorze
stalingradzkim otrzymał ze względu na wcześniejsze sukcesy, odnoszone od
Leningradu po Sewastopol. 19 grudnia feldmarszałek wiedział, że
Stalingradowi pomóc się nie da. Cień nadziei mogło dać jedynie wycofanie
się z części terytorium, a właściwie – z większości terytorium zdobytego
podczas całej letniej kampanii.
Zdaniem Mansteina był to konieczny pierwszy krok na drodze do
przywrócenia możliwości manewrowania15, które było główną siłą
niemieckiej armii – a wówczas jedyną nadzieją Trzeciej Rzeszy. Konieczne
było jednak spełnienie dwóch warunków. Jeden z nich miał charakter
administracyjny – ustanowienie jednego dowództwa w sektorze
południowym; a drugi doktrynalny, mianowicie trzeba było poświęcić
terytorium na niespotykaną dotąd w dziejach pruskiej czy niemieckiej
wojskowości skalę. Manstein zdawał sobie sprawę ze znaczenia drugiego
warunku, miał też dość odwagi moralnej, by przekonać Hitlera, że względy
operacyjne przeważały nad wszelką argumentacją strategiczną
i ekonomiczną. W rezultacie Hitler utworzył jedną Grupę Armii „Południe”
pod dowództwem Mansteina.
Zachęcone początkowym powodzeniem operacji „Mały Saturn” sowiec-
kie dowództwo postanowiło rozszerzyć ofensywę w kierunku Rostowa16.
Była to część obmyślonego przez Stalina wielkiego strategicznego planu
odepchnięcia zimą Niemców na całej długości frontu wschodniego
i tymczasowego zatrzymania się na linii rozciągającej się od Narwi do
Morza Czarnego.
Wobec coraz większego nacisku Sowietów z drugiej strony frontu
Manstein nadzorował odwrót w kierunku Zagłębia Donieckiego na północ
od Rostowa, skracając swój łuk frontu i równocześnie przygotowując
kontrofensywę, którą miał rozpocząć, gdy Rosjanom zacznie brakować
zaopatrzenia, a ich linie komunikacyjne znacznie się wydłużą. Najdalej
wysunięte jednostki sowieckie miały ze sobą dwutygodniowe zapasy –
żywności wystarczało, paliwa i amunicji niekoniecznie. Komunikacja
między sowieckimi dowódcami a sztabami, którym podlegali, stawała się
coraz trudniejsza, a inicjatywa, nawet na poziomie korpusów, nie była
mocną stroną Armii Czerwonej. Jednakże nadzieja zdobycia nagrody pchała
Stawkę do działania.
Na początku lutego podczas operacji „Galop” i „Gwiazda” Sowieci odbili
Kursk. Szpice Armii Czerwonej posunęły się dalej, w kierunku ośrodka
przemysłowego i węzła transportowego w Charkowie, gdzie rozpoczęły
kontrnatarcie. Hitler nalegał, by obronę miasta uczynić jednym
z priorytetów, a niektórzy podkomendni Mansteina sprzeciwiali się
oddawaniu terytoriów na taką skalę. Niemniej za ów drugi akt chłodnej
kalkulacji feldmarszałkowi należy się wysoka ocena: zamierzał poświęcić
Charków, żeby zwabić Sowietów dalej na zachód, w miejsce bardziej
sprzyjające planowanej kontrofensywie.
Manstein nie poświęcił miasta po to, aby je potem odbić. Jego utratę
uważał za przykrą, ale konieczną, żeby zyskać kilka dni i przekonać
wizytującego front Hitlera o zaletach skoncentrowania solidnych rezerw
w celu przeprowadzenia kontrnatarcia o realnej sile. Führer był na tyle
nieprzekonany, że rozważał nawet zdymisjonowanie Mansteina. Gdy 16
lutego Charków padł, wydawało się, że jest to zapowiedź klęski na miarę
Stalingradu, ale następnego dnia Manstein uderzył, a dwie niemieckie armie
pancerne zaskoczyły Sowietów. 28 lutego Niemcy byli z powrotem
w Zagłębiu Donieckim, a odwrót Sowietów zaczynał się przeradzać
w bezładną ucieczkę. Nowo przybyły do Z SRS Korpus Pancerny SS po
czterech dniach ciężkich walk, 15 marca, odbił Charków. Ważną rolę
odegrało niemieckie lotnictwo, Luftwaffe – wykonywano wtedy tysiąc
lotów dziennie, wspierając na przemian raz jedną, raz drugą armię pancerną.
Niemcom sprzyjała również pogoda – gdy dotarli do Zagłębia Donieckiego,
zaczęły się roztopy, rasputica, które unieruchomiły sowieckie rezerwy.
Niemcy byli dumni, że udało im się wrócić, a Charków kosztował Armię
Czerwoną sześć korpusów pancernych i dziesięć dywizji strzeleckich,
rozbitych albo poważnie osłabionych. Sowieckie straty w ludziach sięgały
osiemdziesięciu tysięcy, lecz według standardów frontu wschodniego były
to straty niewielkie, łatwe do uzupełnienia. Dla Stawki i sowieckich
dowódców polowych najważniejsze były jednak te konsekwencje, które nie
nastąpiły. Przegrana nie naruszyła przekonania Sowietów, że Armia
Czerwona odzyskała inicjatywę. „Następnym razem!” stało się
niewypowiadanym na głos hasłem.
Od grudnia do marca Mansteinowi udało się sporo dokonać. Wykrzesał
z dowódców, sztabów i żołnierzy to, co mieli najlepszego, i odwrócił bieg
wojny, co było trudne do pomyślenia i do dziś fascynuje historyków
i pasjonatów wojny manewrowej. Nadal często mówi się w tym kontekście
o „cudzie”, a głównego twórcę tego sukcesu określa się mianem
„geniusza”17. Sam Manstein porównywał swoje działania do bekhendu
w tenisie – jest to trudne uderzenie, ale jeśli dobrze się je wykona, pozwala
wygrać gem, set i mecz. Uważna analiza wydarzeń pozwala jednak znaleźć
jeszcze lepszą metaforę, również z dziedziny sportu – w futbolu
amerykańskim, gdy przeciwnik coraz bardziej napiera, gracze często
podejmują improwizowaną taktykę, która polega na obronie, unikaniu
starcia i szukaniu okazji do odwrócenia sytuacji.
Sukcesy Mansteina, któremu udało się przywrócić niemiecki front do
pierwotnego stanu i ustabilizować jego południowy sektor, zrodziły
przekonanie, że Hitler i najwyższe dowództwo niemieckie powinni
kontynuować natarcie, zamiast się wycofywać i przygotowywać do
późniejszego kulminacyjnego starcia. Oczywisty kontrargument stanowiło
to, że mimo rozważnego kierownictwa Mansteina jego grupa armii była pod
koniec marca wyczerpana walką, potrzebowała odpoczynku i uzupełnień
przed podjęciem dalszych działań. Zarówno Niemcy, jak i Rosjanie
przypominali bokserów w końcowych rundach zaciekłego pojedynku:
wyczerpanych, otumanionych ciosami, kierujących się raczej odruchami niż
kalkulacją. 1 kwietnia 1943 roku linia frontu wschodniego bardzo
przypominała tę z wiosny poprzedniego roku i odpowiadała stanowi gry. Do
końca rozgrywki było jednak jeszcze daleko. „Bardzo przypominała” nie
oznacza, że była „identyczna”. Podczas zimowych walk Armia Czerwona
zakreśliła łuk wokół Kurska, wdzierając się w niemiecką linię obrony. Na
północy, niedaleko miasta Orzeł, powstało podobne wybrzuszenie, tyle że
było w rękach Niemców. Na mapie o dużej skali obydwa łuki tworzyły jak
gdyby odwróconą literę „S”. Takiej anomalii nie mógł zignorować żaden
sztabowy planista.
II
Armie, które wiosną 1943 roku rozdzieliły się, żeby zaleczyć rany, bardzo
się zmieniły od czasu, gdy stanęły naprzeciw siebie w pierwszych dniach
operacji „Barbarossa”. Armia Czerwona nadal dochodziła do siebie po
podwójnym przerwaniu ciągłości18. Największe znaczenie miały wstrząsy
instytucjonalne. Od początku rewolucji kierowana wówczas przez Lwa
Trockiego armia była uważana za ważne narzędzie tworzenia „nowego
człowieka sowieckiego”. Wolny od pokus i urojeń przeszłości ów
archetypiczny człowiek miał być w swej istocie materialistą i kolektywistą,
gotowym poświęcić się dla systemu sowieckiego i komunistycznej
ideologii. Służba wojskowa miała ułatwić i skonkretyzować tę przemianę,
a zarazem zapewnić narzędzie walki zbrojnej i rewolucji, które pozwoli
pokazać sowiecką potęgę i odstraszy nieprzyjaciół.
Rzeczywistość okazała się bardziej przyziemna. Na początku zamysł
zbudowania tej armii wokół trzonu złożonego z uświadomionych klasowo
proletariuszy zbiegł się z równoczesną ekspansją przemysłową, realizowaną
od 1925 roku metodą planów pięcioletnich. Do wojska powoływano
najczęściej słabo wykształconych chłopów, którzy ze względów
kulturowych mieli negatywny stosunek do służby wojskowej pod
jakimkolwiek rządem. Tarcia etniczne i regionalne powodowały chaos
sięgający poziomu plutonów19. Słowa „nacjonalistyczna forma,
socjalistyczna treść” stały się kolejnym pustym sloganem.
Te napięcia szły w parze z brakiem dosłownie wszystkiego. Od baraków
przez lazarety po latryny – wszędzie dawało się we znaki przepełnienie,
a codzienne potrzeby były marginalizowane nawet bardziej niż za caratu.
Gospodarka, która do połowy lat trzydziestych XX wieku była nastawiona na
produkcję cywilną w większym stopniu, niż to się zazwyczaj przyjmuje, nie
mogła dostarczyć niezbędnego umundurowania, broni i sprzętu. Wynikiem
tego było zbiorowe poczucie niemocy, wyrażające się w powiedzeniu
niczego. Owo poczucie prowadziło do rozwoju kultury braku oczekiwań
oraz zaprzeczenia ideologicznych nadziei i oczekiwań. Niczego tłumaczy
się zwykle „nieważne” i przedstawia jako trop bierności. Jest w tym słowie
jednak sporo z „mam to w d…e” – postawy, którą w armii brytyjskiej
uznawano za niesubordynację i jako taką karano.
Sytuacji tej nie mógł zmienić korpus oficerski, którego poziom
pozostawał niski nie tylko ze względu na sprzeczne żądania partii
komunistycznej, ale także dlatego, że stanowiska dowódcze uważano za
dogodny punkt wyjścia kariery w sowieckiej hierarchii, a w sytuacji
powszechnego braku oficerowie oczekiwali specjalnego traktowania
i przywilejów. Na szczeblu dowództwa pułków oficerowie nigdy nie dawali
przekonującego przykładu – nigdy nie stali się elementem wiążącym
powołanych do wojska szeregowców z sowieckim systemem. Również
podoficerowie nie podtrzymywali łączności między żołnierzami
a systemem, jak to jest na Zachodzie.
Armii Czerwonej nie ominęły też wielkie czystki z końca lat
trzydziestych. Najnowsze statystyki, według których usuniętych zostało
mniej niż dziesięć procent oficerów, nie uwzględniają długofalowych
konsekwencji, takich jak zmniejszenie wzajemnego zaufania i pewności,
niezbędnych do prowadzenia wojny na takich warunkach, jakie na początku
podyktowali Niemcy. Po pożałowania godnych kampaniach w Polsce
i Finlandii Armia Czerwona przywróciła wiele zasad i instytucji zniesionych
po rewolucji październikowej. Miały one służyć zaprowadzeniu dyscypliny
oraz przywróceniu autorytetu oficerów i podoficerów. Zmiany te zostały
niechętnie przyjęte przez szeregowych żołnierzy. Niepewni swej pozycji
oficerowie również odnosili się do nich bez entuzjazmu.
Jednym z rezultatów było znaczące obniżenie nie najlepszego już
poziomu wyszkolenia. Powszechne na Zachodzie wyobrażenie sowieckiego
żołnierza z czasów II wojny światowej jako urodzonego wojownika, który
dzięki instynktowi i twardym realiom życia uodpornił się na wszelkie
przeciwności w stopniu nieosiągalnym dla „cywilizowanych” ludzi, zostało
ukształtowane przez opowieści niemieckich weteranów. W rzeczywistości
Armia Czerwona wyrastała z twardego i brutalnego społeczeństwa
i systemu, który stanowił prefigurację oraz replikę wojskowego życia.
Stalinowski Związek Sowiecki był państwem nakierowanym na przemoc,
a różnice i bariery między sferą wojskową a cywilną stopniowo się
zacierały. Walka zbrojna nigdy nie stała się celem samym w sobie – tak jak
w faszyzmie, lecz nieustanna wizja rewolucyjnej apokalipsy doprowadziła
do dogłębnego zmilitaryzowania kultury sowieckiej. Język polityki był
naszpikowany militarną frazeologią. Absolutna kontrola polityczna
i wszechobecna żelazna dyscyplina, często zaprowadzana przerażającymi
metodami, pomagały wypełnić nieuniknione luki między pokojem a wojną.
Jednak latem 1941 roku zbyt wielu oficerów i ich podkomendnych,
zawodowych żołnierzy i rezerwistów, nie miało pojęcia o podstawowych
zagadnieniach taktycznych i dyscyplinie ogniowej. Byli gotowi walczyć, ale
zbyt często nie wiedzieli jak.
Podobny kryzys i brak ciągłości widoczny był na poziomie doktryny
i planowania. Dla kształtującego się dopiero Związku Sowieckiego wojna
nie stanowiła jednej z możliwości, ale była czymś pewnym20. Zewnętrzni
wrogowie klasowi, czyli kapitalistyczne państwa otaczające Związek
Sowiecki, dążyły do jego zniszczenia ze względu na własną obiektywną
dynamikę. Przygotowanie się do wojny – wojny totalnej – było
pragmatycznym imperatywem wdrażanym w kontekście, zgodnie z którym
wojnę uznawano za naukę. Marksizm-leninizm, oficjalna sowiecka
ideologia, był nauką, a sowieckie państwo i społeczeństwo opierały się na
abstrakcyjnych naukowych zasadach. Systematyczne studiowanie i właściwe
stosowanie tych zasad umożliwiało przewidywanie konsekwencji
określonych decyzji, zachowań, a nawet postaw. Prowadzenie wojny
również było nauką. Zastosowanie przez wyszkolonych inżynierów
obiektywnych reguł dawało największe szanse na zwycięstwo.
W tym modelu młode pokolenie technokratów postrzegało militarną
przyszłość Związku Sowieckiego w kategoriach masowej, zmechanizowanej
armii. W połowie lat dwudziestych XX wieku wykładowcy Akademii
Wojskowej Armii Czerwonej mówili o całkowitym zniszczeniu sił
nieprzyjaciela serią „dalekosiężnych operacji”: najpierw armie
uderzeniowe, które mają dokonać przełamania, a za nimi zmotoryzowane
oddziały ścigające i miażdżące przeciwnika. Wokół Michaiła
Tuchaczewskiego, w 1931 roku wyznaczonego na komisarza do spraw armii
i marynarki wojennej, skupiali się zwolennicy koncepcji, zgodnie z którą
mechanizacja jest warunkiem ożywienia i rozszerzenia wojny rewolucyjnej.
Technologicznie zaawansowana masowa armia mogłaby szerzyć komunizm
i go bronić. „Niechętni żołnierze” mieli się przedzierzgnąć w entuzjastów
dzięki bezpośredniemu doświadczeniu tego, co Związek Sowiecki może
zrobić swoim wrogom. Mieli się stać częścią nowego proletariatu, który
potrafi wykorzystać wojskowe technologie stworzone przez komunizm.
Stalin był przekonany, że niekomunistyczny świat z całą mocą żywi
nienawiść do sowieckiego systemu. Nawet wielki kryzys gospodarczy nie
zmienił jego zdania, ponieważ w agonalnych konwulsjach kapitalizm
mógłby z jeszcze większą zaciekłością zapragnąć odwrócić bieg historii
i skierować swoje siły zbrojne przeciw Z SRS . Niezależnie od intensywności
debat podejmowanych przez przywódców, armię i urzędników,
a dotyczących szerszej polityki albo szczegółów produkcji, założenie
o izolacji od śmiertelnego zagrożenia ze strony świata zewnętrznego miało
w tym czasie fundamentalny charakter. Umiarkowanie w kwestiach
planowania obronności stanowiło zbrodnię. Cykliczne czystki, przerwy
i reorganizacje zdarzały się w przemyśle obronnym na długo przed tym,
zanim stały się normą pod koniec lat trzydziestych.
Niezachwiane poparcie okazywane Stalinowi przez Armię Czerwoną
podczas wewnątrzpartyjnych rozgrywek w latach dwudziestych wynikało
z wdzięczności za jego twarde obstawanie przy finansowaniu wojska
kosztem równowagi budżetowej i produkcji cywilnej, aż do uzyskania
stałego poziomu „połowa dla wojny, połowa dla pokoju”. „Głęboka wojna”
stała się uniwersalną doktryną, w myśl której wspierane z powietrza, w pełni
zmechanizowane lotne oddziały miały przenieść walkę na tyły wroga
z prędkością czterdziestu do pięćdziesięciu kilometrów dziennie. W 1938
roku sowiecki ordre de bataille wymieniał cztery korpusy pancerne i dużą
liczbę brygad pancernych. W listopadzie 1939 roku formacje te rozwiązano
i zastąpiono dywizjami zmotoryzowanymi oraz brygadami pancernymi,
które miały działać przy wsparciu piechoty.
Jedną z przyczyn takiego posunięcia – podaną do publicznej wiadomości
– było obnażenie względnej słabości nieosłanianych czołgów w trakcie
wojny domowej w Hiszpanii, z kolei podczas walk z Japończykami
w Mongolii i okupacji wschodniej Polski okazało się, że duże formacje
pancerne są kłopotliwe w dowodzeniu. Poza tym Stalin obawiał się, że
wojska pancerne mogłyby się okazać zagrożeniem wewnętrznym. Nie
skończyło się więc na wyeliminowaniu najwyższych rangą zwolenników
zmechanizowanych działań wojennych, między innymi Tuchaczewskiego –
na poziomie brygad wymieniono wszystkich dowódców z wyjątkiem
jednego, a na poziomie batalionów osiemdziesiąt procent dowodzących.
Sukcesy czołgów Hitlera i zakończenie czystek spowodowały zmianę
w myśleniu. Na początku 1940 roku Ludowy Komisariat Obrony zaczął
zezwalać na tworzenie korpusów zmechanizowanych – ostatecznie powstało
ich dwadzieścia dziewięć. Każdy obejmował dwie dywizje pancerne
i dywizję zmotoryzowaną – po trzydzieści sześć tysięcy ludzi i tysiąc
czołgów każda – oraz dwadzieścia dodatkowych brygad złożonych z trzystu
lekkich czołgów T -26, które miały stanowić wsparcie piechoty. Liczby te
są ogromne nawet w kontekście późniejszych sowieckich szacunków.
Kiepskie wyposażenie zmniejszało jednak znaczenie tych formacji w polu,
a już same rozmiary korpusów uniemożliwiały skuteczne dowodzenie
i kontrolę nawet przy najlepszych chęciach.
Gdy w 1941 roku Niemcy parli w kierunku Moskwy, Armia Czerwona
zaczęła się przebudowywać właściwie od zera. Dywizje strzeleckie dalej
stanowiły jej kręgosłup, lecz ich liczebność zmniejszono do około
jedenastu tysięcy żołnierzy, a wsparcie innych jednostek i oddziałów
pomocniczych ograniczono do minimum. O dwie trzecie zmniejszono
liczbę przydzielonych im pojazdów, ale większość z nich i tak była ciągnięta
przez konie. Tym oszczędnie sformowanym jednostkom towarzyszyła duża
liczba o ponad połowę mniejszych brygad. Nowe struktury wynikały nie
tylko ze strat w ludziach i sprzęcie, poniesionych w czasie operacji
„Barbarossa”, ale także z faktu, że skuteczne dowodzenie bardziej
złożonymi formacjami zwyczajnie przekraczało możliwości pułkowników
i niższej rangi generałów, którzy zastąpili poległych, wziętych do niewoli
albo usuniętych ze stanowiska.
Odpowiednio uproszczone zostały również struktury wyższego
dowództwa. Dywizje – cztery lub pięć, a czasem więcej – były wówczas
przydzielane bezpośrednio do armii strzeleckich, które kontrolowały
większość jednostek pomocniczych i zaopatrzeniowych. W 1942 roku
dostawy broni i amunicji artyleryjskiej się zwiększyły, łączność poprawiła,
a kompetencja sztabów wzrosła, dzięki czemu korpusy strzeleckie zyskały
większą elastyczność. Armia strzelecka mogła obejmować trzy lub cztery
korpusy, każdy złożony z trzech lub czterech dywizji, przy czym niektóre
z nich powstały z samodzielnych brygad.
Zwiększyły się przydziały armat i broni maszynowej dla dywizji, ale
większość sprzętu rozdzielano na poziomie armii, które dysponowały nim
potem według zapotrzebowania. Przez cały rok 1942 sowieckie dywizje
strzeleckie rzadko osiągały przewidywany stan osobowy. W teorii i w
praktyce uważano je za mało istotne – przebywały na linii frontu dopóty,
dopóki nie została z nich sama kadra oficerska, po czym rozwiązywano je
lub odtwarzano21. Nasuwa się więc pytanie: oddziały uderzeniowe czy
mięso armatnie? To zależało od punktu widzenia22. Dziewiętnastoletni
Borys Gorbaczewski wstąpił do armii w styczniu 1942 roku. Na polu walki
po raz pierwszy znalazł się w sierpniu, jako żołnierz rzuconej na front
rżewski mieszanej kompanii strzeleckiej złożonej z „Rosjan, Ukraińców,
Kozaków i Uzbeków. […] Odtąd nie należeliśmy już do siebie samych;
pochłonął nas niepojęty i dziki żywioł walki. Wybuchy pocisków, odłamki
i kule zmiatały szeregi piechoty. […] Pozostałości kompanii i batalionów
stały się nieczułą masą prących naprzód desperatów”. Podobnie jak wiele
natarć Armii Czerwonej w 1942 roku również to załamało się w powodzi
krwi i wśród stosów ciał. Ranny Gorbaczewski trafił do szpitala, gdzie
spotkał też rannego oficera politycznego ze swojego pułku: „Jak my
walczymy? Od dowódcy armii po dowódcę kompanii wszyscy […]
prowadzą żołnierzy na rzeź. A jakie są tego skutki! Papieru zabraknie na
informacje o pogrzebach!”23.
Wielu niemieckich weteranów wspominało jednak, że mimo wszystkich
zagrożeń, jakie na froncie wschodnim niosła ze sobą technika, mimo
czołgów T -34, samolotów szturmowych Ił-2, upiornie wyjących katiusz,
najgorsze ze wszystkiego było głębokie, gardłowe „Urraa! urraa!”,
towarzyszące szarżom sowieckiej piechoty.
Oddziały pancerne, główny cel na wszystkich frontach operacji
„Barbarossa”, zostały starte w pył w ciągu kilku tygodni24. 15 lipca 1941
roku monumentalne korpusy zmechanizowane rozwiązano. Podstawową
jednostką stała się brygada pancerna: początkowo liczyła około dwóch
tysięcy żołnierzy i dziewięćdziesiąt trzy czołgi, ale w dwóch trzecich były
to lekkie T -60, wyposażone w dwudziestomilimetrowe działka i pancerz tak
cienki, że dla niemieckich czołgów stanowiły igraszkę. Jednak nawet tak
ograniczone siły były zbyt duże dla niewprawnych dowódców, a ich
wyposażenie napotykało trudności. W grudniu stan brygad zmniejszono do
ośmiuset żołnierzy i czterdziestu sześciu czołgów, co odpowiadało sile
batalionu w armiach zachodnich.
Te niewielkie formacje nie odniosły większych sukcesów w czasie
zimowych kontrataków. W marcu 1942 roku utworzone zostały cztery
pierwsze korpusy pancerne. Od kwietnia do września 1942 roku w ordre de
bataille znalazło się ich jeszcze dwadzieścia pięć. Ostatecznie korpus miał
obejmować trzy brygady pancerne i zmotoryzowaną brygadę strzelecką,
a więc niespełna dziesięć tysięcy ludzi i sto sześćdziesiąt pięć czołgów.
Jedną trzecią z nich stanowiły lekkie T -60. Nowocześniejsze średnie T -34,
które stały się znakiem rozpoznawczym formacji pancernych Armii
Czerwonej, dopiero wchodziły do masowej produkcji.
Ustalony w 1942 roku ordre de bataille w ogólnych zarysach
obowiązywał do końca wojny. Lekkie czołgi zostały zastąpione T -34
w strukturze, która według kształtujących się zachodnich standardów była
„nadmiernie pancerna” – pozbawiona zarówno artylerii, która mogłaby
walczyć z niemiecką piechotą, jak i dział przeciwpancernych i piechoty,
żeby utrzymać zajęty teren. Pierwszemu brakowi ostatecznie zaradzono,
zwiększając liczbę bezwieżowych dział szturmowych, a drugiemu, tworząc
korpusy zmechanizowane, których trzon stanowiła transportowana
ciężarówkami piechota. Jednakże sama struktura korpusu pancernego
odpowiadała jego zadaniu, które polegało na wykorzystaniu przełamań
dokonanych przez „siły uderzeniowe” złożone głównie z piechoty
i artylerii, jak planowano przed wojną.
Zadanie to łatwiej było zdefiniować niż wykonać. Pierwszą poważną
próbą dla korpusów tego rodzaju była sowiecka ofensywa na Charków
w maju 1942 roku. Skoncentrowano wówczas tysiąc trzysta wozów
pancernych. Początkowych sukcesów odniesionych dzięki masie nie udało
się jednak wykorzystać ze względu na elastyczną niemiecką obronę, opartą
na skoordynowanych natarciach lotnictwa i sił pancernych. Korpusy
pancerne były zbyt daleko za linią walki, by podjąć szybką interwencję,
a później parły dalej, tymczasem niemiecka kontrofensywa odcięła
utworzony przez nie występ.
Podobną porażkę, choć na mniejszą skalę, sowieckie siły pancerne
poniosły na Krymie, gdzie jedna niekompletna niemiecka dywizja pancerna
pokonała bezładnie rzucane do walki przeważające siły. Gdy niedobitki
sowieckich formacji walczyły, żeby zyskać na czasie w trakcie długiego
odwrotu w kierunku Donu, ich sztaby podkreślały znaczenie zaskoczenia,
wykorzystania przewagi i poprawienia wsparcia logistycznego w przyszłych
ofensywach. Wszystkie te elementy udało się zrealizować podczas
ofensywy stalingradzkiej. Zmasowanie sił i kontratak przeprowadzone przez
Mansteina pokazały, że Niemcy nie przestali być mistrzami wojny
pancernej. Pozostali mistrzami, ale już bez miażdżącej przewagi. Na
początku nowego roku dowódcy frontowych jednostek niemieckich zaczęli
zgłaszać nieprzyjemne taktyczne niespodzianki25. Sowieckie oddziały
pancerne przestały postępować według przewidywalnego wzorca
polegającego na wiązaniu niemieckich przyczółków walką, a następnie
wystawianiu się na paraliżującą odpowiedź niemieckich czołgów. Zamiast
tego sowieccy czołgiści omijali zasieki i wjeżdżali daleko na tyły wroga.
Dowodzący na niższych szczeblach stawali się coraz bardziej elastyczni
i coraz lepiej radzili sobie z myśleniem w kategoriach sytuacyjnych.
W czasie wojny Sowieci wyszkolili czterysta tysięcy czołgistów26.
Ponad trzy czwarte z nich poległo w walce – proporcja ta odpowiada często
przywoływanym stratom wśród członków załóg nazistowskich U-Bootów,
tyle że liczby są dziesięciokrotnie większe. Plutony egzekucyjne NKW D
rzadko towarzyszyły wojskom pancernym. Fatalizm, który towarzyszył
Armii Czerwonej przez niemal dekadę, wśród czołgistów przeradzał się
w determinację – wprawdzie nie do końca określoną, ale potężną – by
zabrać ze sobą jak największą liczbę hitlerowców.
Do oddziałów pancernych zgłaszali się doborowi rekruci: chłopcy ze
wsi, którzy marzyli o prowadzeniu traktorów w zmechanizowanym
kolektywie, robotnicy z fabryk, których przyciągały technika i maszyny,
a więc socjalistyczna modernizacja na gąsienicach. Zresztą rosyjska
tradycja wojskowa nie opierała się wyłącznie na wykorzystaniu brutalnej
siły. Istniała kultura szarży, tradycje niczym nieograniczonej i cenionej
mobilności kozaków z Siczy Zaporoskiej, lotnych oddziałów nękających
wojska napoleońskie wycofujące się spod Moskwy, konnych zabijaków
z Konarmii Siemiona Budionnego w czasie rosyjskiej wojny domowej.
Odpowiedni bodziec27 mógł uczynić z sowieckiego korpusu pancernego
śmiercionośne narzędzie.
Armia Czerwona rozwijała też infrastrukturę, przede wszystkim
w artylerii. Działa były ważnym elementem rosyjskiej armii od XVII stu-
lecia28. Stalin miał z czasem nazwać ten rodzaj wojsk „czerwonym bogiem
wojny”. Właśnie tu masa oznaczała dominację. Armie zachodnie kładły
nacisk na mobilność ognia. Dla Sowietów liczyły się lufy. Armia Czerwona
nie dysponowała ani technologiami, ani technikami, którzy mogliby
wdrożyć rozwiązania na modłę zachodnią. Decentralizacja była sprzeczna
z sowieckimi zasadami i praktyką. Poza tym armaty było łatwiej
wyprodukować niż czołgi, a ciężkie moździerze jeszcze łatwiej niż
konwencjonalne działa. W październiku 1943 roku Sowieci mieli ich już
tyle, że Stawka zatwierdziła utworzenie dwudziestu sześciu dywizji artylerii,
z których każda wyposażona była w ponad dwieście dział i haubic oraz sto
osiem ciężkich (kaliber 120 mm) moździerzy. W tym samym czasie
utworzono cztery dywizje wyrzutni rakietowych. Z końcem 1943 roku było
ich już siedem, a każda mogła podczas jednej salwy wystrzelić ponad trzy
tysiące czterysta rakiet.
W rezultacie Sowieci mogli zasypać strefę walki pociskami w takim
stopniu, w jakim alianci czynili to na froncie zachodnim w latach 1916–
1917. Było to działanie tak samo wyrafinowane jak cios kijem
baseballowym w nerki, ale równie skuteczne. Nawet gdy działa
wykorzystywano na wysuniętych i nieosłoniętych pozycjach, niemiecki
ogień wymierzony przeciw artylerii i uderzenia z powietrza (jeśli była taka
możliwość) rozmywały się wobec liczby celów. Dowódcy artylerii byli
podporządkowani zwierzchnikom w tak określonym łańcuchu dowodzenia
i kontroli, że możliwe było niezależne wykorzystanie dział, bez
szczególnego i ulegającego zmianom związku z piechotą i oddziałami
pancernymi. W czasie kampanii stalingradzkiej potencjał nowego systemu
uwidocznił się tylko w niewielkiej części. W najlepszym wypadku miał on
swoje granice. Skutki jego użycia przeciw celom stacjonarnym lub
zmasowanym formacjom mogły przypominać efekty detonacji taktycznej
bomby nuklearnej. Najlepszym sposobem przeciwdziałania było
rozproszenie, zachowanie mobilności i elastyczności. Pod Kurskiem
Niemcy zrezygnowali ze wszystkich tych rzeczy, za co musieli zapłacić
słoną cenę.
Dla żołnierzy w szeregach Armii Czerwonej drugie lato wojny pozornie
nie przyniosło „ani zwycięstwa, ani nadziei”. Ponownie stracono ponad
trzysta tysięcy ludzi i dwa tysiące czołgów. Niedobitki ruszyły
w niekończącym się odwrocie przez stepy, od czasu do czasu podejmując
krótkotrwałe działania obronne. Siergiej Bondarczuk, weteran, który odbył
cztery lata służby wojskowej, przedstawił odpowiednio złagodzoną wersję
tych wydarzeń w epickim filmie Oni walczyli za Ojczyznę (1975). Ukazano
w nim losy niedobitków pułku strzeleckiego, podążających w kierunku
Donu i Stalingradu, spotykających się z pogardą cywilów, których
opuszczają, i pytających o przyczyny bezowocności swoich działań.
Wreszcie bohaterowie filmu zawracają i walczą pod rozwiniętym
sztandarem, który w chwale prowadzi ich nad Wołgę.
Ton pełnego determinacji optymizmu przeplatanego elementami
komediowymi i nostalgicznymi odpowiadał zachodnim filmom z lat
czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku – odzwierciedlał oficjalną
politykę, która obowiązywała niemal do końca istnienia Związku
Sowieckiego. Rosyjscy żołnierze i rosyjski lud postępowali bohatersko29.
Gdyby rzeczywistość miała się okazać inna, zajęłoby się tym NKW D ,
którego bali się wszyscy, od szeregowca do generała. Enkawudziści byli
wszędzie, ale dopiero 28 lipca 1942 roku Stalin wydał rozkaz nr 227,
w którym wezwał do zaniechania odwrotu i obrony każdej piędzi sowieckiej
ziemi. Kary były różne, od służby w batalionie karnym po wyrok śmierci –
ponad sto pięćdziesiąt tysięcy czerwonoarmistów zostało formalnie
skazanych na śmierć. Liczba rzeczywiście wykonanych karnych egzekucji
jest jednak niemożliwa do ustalenia.
Wysokie morale było obowiązkiem żołnierza, nie jego prawem, lecz
Stawka nie budowała morale na samych egzekucjach. Mitologia sowiec-
kiego odrodzenia po operacji „Barbarossa” opierała się po części na
odwołaniu do religii oraz do nacjonalizmu. Stalin spotkał się
z prawosławnymi duchownymi. Otwierano kościoły i seminaria.
Towarzyszyły temu mające niemal kultowy wydźwięk odwołania do
ojczyzny, jej bohaterów i symboli. Ojczyzna stała się swego rodzaju
sakralną przestrzenią, łącząc emocjonalną abstrakcję z geograficzną
rzeczywistością. Prowadzono wykłady i wyświetlano filmy poświęcone
legendarnym przywódcom: Bohdanowi Chmielnickiemu, Aleksandrowi
Suworowowi, Michaiłowi Kutuzowowi – i Stalinowi, rewolucyjnemu
obrońcy miasta, które nosiło teraz jego imię. Krój mundurów zmieniono na
bardziej elegancki, dodając pagony i stójki. Do łask powrócił wojskowy
blichtr – medale i ordery z trudem mieściły się na piersiach starszych
oficerów, choćby Żukowa i rywalizującego z nim Iwana Koniewa. Powołani
do wojska, od kucharzy po strzelców wyborowych, otrzymywali odznaki za
„wzorową” służbę.
Już we wrześniu 1941 roku ponownie wprowadzono do nazewnictwa
określenie „gwardia”. Nawiązywało ono nie tylko do Gwardii Czerwonej,
czyli formacji rewolucyjnych, ale także do elitarnych jednostek z czasów
carskiego imperium. Oddziały, które wyróżniły się w walce, od
niezależnych batalionów po całe armie, otrzymywały nowe nazwy i numery.
Członkowie tych jednostek stawali się „gwardzistami”, a zaszczyt ten
przysługiwał im także po przeniesieniu do innej jednostki.
Te nowe formy uznania spotkały się z życzliwym przyjęciem. Weterani
walk z 1941 roku, przymusowo zmobilizowani do służby i wracający do
zdrowia ranni, którzy doświadczyli goryczy klęski, coraz częściej
wyłamywali się jednak z porewolucyjnej kultury spychania
odpowiedzialności i szukania kozłów ofiarnych. Upowszechniła się wiedza
o liczbie ofiar i wielkości strat materialnych, które zadali Sowietom
naziści. Zmarnowany wysiłek pokoleń, daremność ofiar i wyrzeczeń budziły
złość. Obroną przed spiralą nihilizmu było coraz mocniejsze przekonanie –
nawet wśród cyników i rozczarowanych – że w Związku Sowieckim nie było
niczego złego, co Niemcy mogliby czy chcieliby naprawić.
Wszechstronna i niestrudzona propaganda bez wytchnienia pracowała
nad podsycaniem i systematyzowaniem nienawiści – zabijanie Niemców
miało się stać przyjemnością i nawykiem. Podczas przeszkolenia, które
w Armii Czerwonej nigdy nie było w pełni humanitarne, hartowano
rekrutów na różne sposoby. Między innymi przejeżdżano czołgami nad
okopami, w których siedzieli. Okopy rekruci często sami musieli sobie
wykopać, a „wypadki” skutecznie leczyły ich z opieszałości.
Nawet w pozbawiającym indywidualności kontekście wojny totalnej oraz
mimo oficjalnej sowieckiej polityki podkreślania kolektywnej natury
poświęcenia i zwycięstwa nigdy nie wykształcił się jeden typ żołnierza
charakterystyczny dla całej Armii Czerwonej. Wiek i przynależność
etniczna, środowisko i kultura podtrzymywały indywidualne tożsamości.
Zaufanie i przyjaźń, nadzieja uznania i lęk przed karą, ideologia i tradycje –
wszystko to odgrywało rolę w odnawianiu i przekształcaniu motywacji do
walki. Głębiej jednak, nawet w środkowym okresie wojny, kryła się żywiona
przez żołnierzy na linii frontu nadzieja, że ich poświęcenie przyniesie po
wojnie reformę30 – „komunizm z ludzką twarzą”, wolny od przedwojennych
nieporozumień i nienawiści, z normami produkcyjnymi dopasowanymi do
cywilnych potrzeb i pragnień, z przywódcami i masami połączonymi
wspólnymi celami.
Borys Gorbaczewski, wówczas w stopniu kapitana, wspominał
powojenną rozmowę31, którą odbył z kilkoma swoimi podwładnymi przy
ognisku, przy czym mimo obecności oficera wszyscy czuli się dość
pewnie: „Gdyby tylko władza dała nam wolność, oszczędziła nam
kołchozów i pomyślała o czymś podobnym do NEP -u. Gdyby tylko puścili
nas wolno, moglibyśmy odbudować całą Rosję w pięć lat”. Trzecia Rzesza
nie miała monopolu na iluzje i urojenia.
III
Przygotowania
[^]
Pozostałe statystyki są równie przytłaczające. W ostatecznej postaci
umocnienia mogły pomieścić niemal milion ludzi. Wspierało je prawie
dwadzieścia tysięcy armat i moździerzy, trzysta katiuszy oraz trzy tysiące
trzysta czołgów. Kompanie inżynieryjne rozwinęły ponad osiemset
kilometrów drutu kolczastego i rozmieściły około sześciuset czterdziestu
tysięcy min. Pól minowych było tak dużo i tak dobrze zakamuflowanych, że
na sowieckich tyłach trzeba było postawić strażników i znaki ostrzegawcze,
żeby chronić nieświadomych zagrożenia ludzi i pojazdy. Przeciętnie na
jeden kilometr frontu przypadało mniej więcej tysiąc czterysta min
przeciwczołgowych i tysiąc siedemset min przeciwpiechotnych. Wiele
z nich miało drewnianą obudowę, by zaoszczędzić na stali. Z reguły miały
zbyt małą siłę, by zniszczyć czołg, ale skutecznie uszkadzały gąsienice
i zawieszenie. Poza tym nie można ich było wykryć za pomocą
standardowego sprzętu. Oczyszczenie tego rodzaju pola minowego
najczęściej, niestety, oznaczało próbowanie gruntu za pomocą bagnetów.
Ewentualnych bohaterów miały zniechęcić zaimprowizowane miotacze
ognia, czyli miny połączone z kilkoma bombami paliwowymi.
Pola minowe rozmieszczono tak, aby „zachęcić” czołgi do wjeżdżania
w pola śmierci. Tworzyły je PTOP -y, czyli protiwotankowyje opornyje
punkty – punkty obrony przeciwpancernej. Rozmieszczone w szachownicy
co osiemset metrów mogły sięgać nawet osiem kilometrów w głąb.
Stacjonowali w nich żołnierze piechoty i saperzy, którzy za pomocą
przenośnych ładunków wybuchowych „wykańczali” uszkodzone czołgi. Ich
główną bronią były jednak armaty siedemdziesięciosześciomilimetrowe.
Działa te były używane jako standardowe lekkie armaty polowe, a zarazem
stanowiły groźną broń przeciwpancerną, ponieważ ich pociski,
wystrzeliwane płaskotorowo i z dużą siłą, mogły przebić przedni pancerz
każdego ówczesnego niemieckiego pojazdu pancernego. Niektóre punkty
wyposażono również w samobieżne wersje siedemdziesiątek szóstek,
różnorakie działa z haubicami kaliber 152 mm włącznie i stanowiska dla
czołgów T -34. Wsparciem dla broni ciężkiej były przeciwpancerne
karabiny i lekkie działka czterdziestopięciomilimetrowe. Jedne i drugie
były już dawno przestarzałe, ale na krótkim dystansie okazywały się bardzo
użyteczne. Ich zastosowanie dowodziło, że Stawka rzeczywiście
przygotowywała się na ostateczne starcie w stepach.
Przy tak gęstym rozmieszczeniu stanowisk nie było już miejsca dla
pojazdów, za pomocą których można by przemieścić lub usunąć działa. Aby
umożliwić lepsze maskowanie i dać do zrozumienia, że odwrót nie wchodzi
w grę, usuwano czasem koła armat. Skuteczność tych stałych pozycji
maksymalizowano, nakazując załogom wstrzymywać ogień do chwili, gdy
cel znajdzie się w zasięgu strzału bezwzględnego. Wojska inżynieryjne dały
popis swoich niemałych umiejętności, maskując okopy. Miarą ich sukcesu
są lotnicze zdjęcia robione przez Niemców przed bitwą i w jej trakcie –
widać na nich duże tereny właściwie bez jakichkolwiek oznak sowieckiej
obecności. Gdy któryś z punktów obrony został odkryty, mógł poprosić
o wsparcie dowolne armaty i katiusze w zasięgu – czyli w praktyce
większość z nich. W ostatecznym rozrachunku punkty obrony
przeciwpancernej okazały się jednak nieskuteczne. Hasło obsadzających je
garnizonów brzmiało: „Stój albo umieraj”. Równie dobrze mogłoby jednak
brzmieć: „Nie ustępuj i umieraj”.
Stała obrona została skoordynowana z działaniami mobilnych rezerw
przeciwpancernych i pancernych. Pierwsze obejmowały od kilku armat
i pewnej liczby żołnierzy z rusznicami przeciwpancernymi na poziomie
pułków do pełnych dywizjonów przeciwpancernych opartych na dwunastu
armatach kaliber 76 mm na poziomie korpusów armijnych. Wysunięte
jednostki piechoty mogły również liczyć na bezpośrednie wsparcie
czołgów: jedna kompania na batalion, jeden pułk lub jedna brygada na
dywizję. Rozproszenie sił pancernych kłóciło się z sowiecką doktryną
i doświadczeniem. Jednak czołgi nie były aż tak ważne – miały zadać tyle
szkód, ile tylko mogły, i zadbać o to, by niewielkie naruszenia linii przez
Niemców nie przerodziły się w poważniejsze przełamania.
Kursk miał być bitwą kierowaną, swego rodzaju doświadczeniem
naukowym. Dlatego sieć łączności została skonstruowana
z bezprecedensową uwagą i precyzją. Radiostacje, telefony i kurierzy mieli
się nawzajem uzupełniać. Stanowiska dowodzenia, nawet na poziomie
pułków i batalionów, były centralami łączności. Linie telefoniczne
przeprowadzono głęboko pod ziemią, podwajając je, a w szczególnie
ważnych sektorach nawet potrajając. Tym razem nikt nie miał się już
tłumaczyć nieodebraniem rozkazów.
Według planów działanie tego obronnego gąszczu powinno przebiegać
w trzech etapach. Zdaniem Żukowa niemiecka piechota była gorzej
przygotowana do działań ofensywnych niż w 1942 roku. Gdy jej siły się
wyczerpią, niemieckie formacje pancerne będą musiały polegać na swojej
dywizyjnej piechocie w zakresie wskazywania drogi i zabezpieczania tyłów.
Będzie to oznaczało oderwanie czołgów od piechoty, naruszenie spójności
połączonych broni, na której zasadzała się niemiecka taktyka. A kiedy coraz
bardziej odizolowane czołgi zaczną działać w zwykły sposób i manewrować
w poszukiwaniu słabych punktów, odkryją w końcu, że takich nie ma –
a jeżeli już są, to nie tak słabe, aby mógł je wykorzystać pojedynczy czołg.
Maskowanie, czyli maskirowka, w której Armia Czerwona celowała,
służyło wprowadzaniu przeciwnika w błąd. Atrapy lotnisk, centrali
łącznościowych i stanowisk artyleryjskich rozsiane były na całym łuku
kurskim. Przemieszczanie się za dnia ograniczono do minimum. Samoloty
latały do wysuniętych baz o zmierzchu, trzymając się możliwie nisko.
Formacje taborowe rozmieszczono w wąskich dolinach i wąwozach, które
przecinały na pozór płaski trawiasty step. W 1914 i ponownie w 1941 roku
zabezpieczenie rosyjskiej łączności właściwie nie istniało. Pod Kurskiem
ściśle przestrzegano zasad bezpieczeństwa łączności radiowej, większość
informacji przekazując za pośrednictwem linii naziemnych i posłańców.
Wizytowanie linii frontu przez wysokich urzędników partyjnych
i generałów było niechętnie widziane, a w niektórych przypadkach nawet
zakazane.
Troska o morale była zadaniem frontowych wydziałów politycznych.
Mobilizowały one partyjnych aktywistów. Oficerowie polityczni,
komsomolcy i członkowie partii mieli świecić przykładem we wszystkim −
od czyszczenia karabinu po wyszkolenie bojowe. Choć kary śmierci nie
zniesiono, to rzadziej ją stosowano, gdy łuk kurski zaczął się
przygotowywać do ostatecznego starcia.
Częścią ogólnego planu były również działania partyzanckie75. W 1943
roku sowiecka partyzantka działająca na tyłach wroga miała już charakter
groźnego ruchu masowego, zaopatrywanego, dozbrajanego, a przede
wszystkim kontrolowanego przez Moskwę. Centralny Sztab Ruchu
Partyzanckiego koordynował działania na poziomie lokalnym
i regionalnym. Partyzanci mieli obowiązek sprawdzania lojalności całych
grup i jednostek, aby zapewnić operacyjną skuteczność i zachować łączność
z Moskwą, której rola jako dostawcy broni i źródła legitymizacji stale
rosła. Sowieckie wartości i normy okazały się przydatne w zwalczaniu
psychologicznego i społecznego napięcia związanego z faktem, że
partyzanci często byli okrążani i izolowani przez nieprzyjaciela, który nie
miał dla nich litości.
Problemy te były szczególnie nasilone w południowej Rosji, gdzie –
w odróżnieniu od zalesionych terenów dalej na północ – możliwości
znalezienia bezpiecznego schronienia były nikłe, a Niemców było więcej
w związku z przygotowaniami do natarcia pod Kurskiem. Mimo to
partyzanci skutecznie wspierali patrole dalekiego rozpoznania, które
obserwowały tyły wroga. W działaniach wywiadowczych coraz większą rolę
odgrywała ludność cywilna. Bardzo cennymi agentami byli miejscowi
chłopcy między czternastym a osiemnastym rokiem życia, z których wielu
przeszło czterotygodniowe szkolenie. Wykazywali oni niezwykłe zdolności
obserwacyjne i wywiadowcze.
Od stycznia partyzanckie działania dywersyjne wymierzone w linie
kolejowe na tyłach niemieckiej Grupy Armii „Środek” utrudniały transport
oddziałów i zaopatrzenia76. 14 czerwca Stawka zainicjowała „wojnę
kolejową”, skupiając się na liniach prowadzących do sektora kurskiego.
Niszczono mosty i uszkadzano tabor, co powodowało spadek morale
i skuteczności załóg kolejowych. Tworzyły się zatory w ruchu, a pociągi
stawały się łatwym celem dla sowieckich nocnych bombowców, które ze
względów praktycznych nie napotykały oporu, ponieważ nocne myśliwce,
działa przeciwlotnicze i wspierające je systemy radiolokacyjne były coraz
bardziej potrzebne do obrony samej Rzeszy.
Bez walczących ludzi broń i fortyfikacje są pozbawione znaczenia. Łuk
kurski utrzymywany był przez dwa sowieckie fronty, odpowiedniki
zachodnich grup armii. Sektor północny był strefą operacyjną Frontu
Centralnego. Od lewej do prawej – lub od góry do dołu – rozmieszczono
tam pięć armii strzeleckich. Ciężkie walki miała toczyć przede wszystkim
48 Armia, dysponująca siedmioma dywizjami i osiemdziesięcioma
czterema tysiącami żołnierzy; 13 Armia z dwunastoma dywizjami i stu
czternastoma tysiącami żołnierzy; oraz 17 Armia z ośmioma dywizjami
i dziewięćdziesięcioma sześcioma tysiącami ludzi. Dwie armie
stacjonujące na szczycie łuku, 60 i 65, obejmowały w sumie piętnaście
dywizji strzeleckich. Ponieważ naprzeciw nich stała niemiecka piechota,
uważano, że ich zadanie – przynajmniej w początkowej fazie – będzie
łatwiejsze niż pozostałych trzech armii.
Trzon rezerw frontu stanowiły cztery korpusy pancerne i niemal
niezliczone mniejsze jednostki pancerne i artyleryjskie. Po zebraniu
i zsumowaniu wszystkich danych okazuje się, że Front Centralny miał pod
swoją komendą jedenaście tysięcy armat i moździerzy oraz tysiąc osiemset
czołgów. Podporządkowana mu była także 16 Armia Lotnicza: jej stan z 4
lipca to tysiąc sto pięćdziesiąt samolotów. Prawie jedną czwartą stanowiły
groźne maszyny Iljuszyn Ił-2 „szturmowik”, jedne z najlepszych samolotów
szturmowych II wojny światowej. Kolejna ćwierć obejmowała bombowce
(w tym pewną liczbę maszyn Douglas Havoc[3] przekazanych przez
Amerykanów w ramach porozumienia lend and lease), a resztę – różnego
rodzaju jednosilnikowe myśliwce. O poprawie skuteczności sowieckiego
lotnictwa świadczą statystyki służb technicznych, w których
dziewięćdziesiąt procent samolotów figurowało jako zdolne do lotu.
Dowódcą tej groźnej formacji był generał Konstantin Rokossowski77.
Urodził się w 1896 roku w pozostającej pod zaborem rosyjskim Polsce
i choć od 1917 roku służył rewolucji i Związkowi Sowieckiemu jako
kawalerzysta, to do końca życia mówił po rosyjsku z wyraźnym polskim
akcentem. W 1937 roku, gdy był dowódcą dywizji, został aresztowany
i oskarżony nie tylko o dywersję, ale także o szpiegostwo na rzecz Polski
i Japonii! Służby bezpieczeństwa przetrzymywały go przez dwa i pół roku –
wybito mu w tym czasie większość zębów, które zastąpił potem
metalowymi koronami. W 1940 roku ponownie założył mundur.
Od operacji „Barbarossa” Rokossowski cieszył się opinią wschodzącej
gwiazdy Armii Czerwonej. Był twardy jak wszyscy ci, którym udało się
przetrwać w systemie karzącym każdy przejaw słabości, a ze swoich
podwładnych, często upartych i ograniczonych, potrafił wykrzesać to, co
najlepsze. Umiejętność ta okazała się szczególnie przydatna, gdy przyszło
mu współpracować z nowym pokoleniem sowieckich generałów, od których
– choć ciągle uczyli się swojego rzemiosła – oczekiwano zachowania
godnego doświadczonych weteranów. Rokossowski był jednym
z dowódców frontowych w czasie bitwy pod Stalingradem i to on przyjął
ostateczną kapitulację Niemców. Jednym z jego kolejnych zadań było
pozbycie się z 17 Armii dużej liczby oficerów NKW D , którzy pastwili się
nad swoimi rodakami zamiast walczyć z wrogiem. Północny sektor łuku
kurskiego nie mógł się znaleźć w lepszych rękach.
Odpowiednikiem Rokossowskiego w sektorze południowym był
powiązany z sowieckimi elitami władzy Nikołaj Watutin78. Watutin
rozpoczął służbę w Armii Czerwonej w 1920 roku jako szeregowiec, a po
dwudziestu latach wyrobił sobie reputację dowódcy świadomego
technicznych innowacji, potrafiącego systematycznie planować
i podejmować decyzje. Jeśli uwzględni się stalinowskie czystki w korpusie
oficerskim, nie powinno być zaskoczeniem, że w 1940 roku Watutin został
dowódcą operacyjnym sztabu generalnego, a po kilku miesiącach
awansowano go na zastępcę szefa sztabu.
Watutin jako jeden z pierwszych zdał sobie sprawę z rzeczywistych
rozmiarów klęski, jaką zakończyła się operacja „Barbarossa”, i jako jeden
z nielicznych powiedział Stalinowi szczerą i gorzką prawdę. Pod
Stalingradem dobrze radził sobie jako dowódca Frontu Południowo-
Zachodniego. Potrafił podjąć ryzyko – podczas operacji charkowskiej
w styczniu i lutym 1943 roku zagrał va banque przeciw Mansteinowi.
Jednak wśród rosyjskich generałów nie tylko Watutin miał podobne
doświadczenie. Dzięki poparciu Wasilewskiego udało mu się przetrwać, a w
marcu powierzono mu dowództwo Frontu Woroneskiego w południowym
sektorze łuku kurskiego.
Początkowo Watutin był zwolennikiem przeprowadzenia jak najszybciej
ataku uprzedzającego. Im dłużej Niemcy zwlekali ze swoją ofensywą, tym
bardziej Watutin nalegał. Zadzwonił do samego Stalina, apelując
o rozpoczęcie natarcia najpóźniej na początku lipca. Według niektórych
relacji tak skutecznie podsycił niepokój Stalina, że gdyby był obok niego,
a nie na drugim końcu linii telefonicznej, plan rzeczywiście mógłby ulec
zmianie. Ze względu na tę agresywną determinację Nikołaja Watutina
zarówno Żukow, jak i Stalin chcieli go widzieć na łuku kurskim: lepiej jest
kiełznać wyrywającego się do biegu konia, niż poganiać muła, zwłaszcza że
Watutin miał przed sobą ciężką przeprawę. Jego front obejmował
ostatecznie ponad czterysta pięćdziesiąt tysięcy ludzi: pięć armii
strzeleckich, armię pancerną i dwa korpusy pancerne79. Armie 38 i 40,
trzynaście dywizji i cztery brygady pancerne, stacjonowały przy
wierzchołku łuku od strony południowej.
6 i 7 Armia Gwardii, które rozmieszczono w pobliżu podstawy łuku,
miały przyjąć pierwsze niemieckie uderzenie. Każda dysponowała
siedmioma dywizjami strzeleckimi, prawie tysiącem siedmiuset armatami
i moździerzami oraz pewną liczbą pojazdów pancernych. Armie te miały
pierwszeństwo w zakładaniu pól minowych i punktów obrony
przeciwpancernej – spodziewano się, że jedne i drugie okażą się niezbędne.
Ich sektor obejmował najbardziej otwartą przestrzeń na całym łuku i szosę
Charków–Kursk – najkrótszą utwardzoną drogę łączącą te dwa miasta. Poza
tym sektory obu armii były większe – o mniej więcej sześćdziesiąt
kilometrów – niż sektory armii Frontu Centralnego.
Watutin postanowił skoncentrować rezerwy na tyłach tych dwóch armii:
pięć dywizji 69 Armii, trzy dywizje 35 Korpusu Strzelców Gwardii, 1
Armię Pancerną oraz dwa dodatkowe korpusy pancerne gwardii. Zarówno
pod względem liczebności, jak i jakości formacji było to imponujące
zabezpieczenie sektora, a dowódca 1 Armii Pancernej Michaił Katukow
uchodził za najlepszego czołgistę na całym łuku. Podczas operacji
„Barbarossa” poważnie przytarł nosa Guderianowi, w latach 1941–1942
brał udział w przebudowie wojsk pancernych, a z walk pod Rżewem wyszedł
jako ten, który sowiecką twardość łączył z na tyle dobrym rozeznaniem
sytuacji, by nie porywać się na rzeczy niemożliwe. Miał się okazać
właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
III
Gdy oddziały lądowe odliczały dni, w centrum uwagi znalazła się walka
o przewagę w powietrzu. Siły powietrzne Armii Czerwonej poniosły
dotkliwe straty w pierwszych tygodniach operacji „Barbarossa”80. Jednak
większość samolotów została zniszczona na ziemi, tak więc ich załogi
przeżyły i mogły obsadzić nowe maszyny, a także wyszkolić nowych
pilotów. Projektanci i inżynierowie (kilku wypuszczono w tym celu
z gułagów) stworzyli najwyższej klasy maszyny, które – podobnie jak
brytyjskie spitfire’y – można było ulepszać bez konieczności wprowadzania
całkiem nowych modeli.
Niemniej w połowie 1943 roku ich jakość pozostawiała jeszcze wiele do
życzenia. W powietrznej bitwie o Kursk decydujące znaczenie miały
jednosilnikowe samoloty myśliwskie. W połowie 1943 roku
najpopularniejsze sowieckie myśliwce Ławoczkin Ła-5 oraz Jakowlew
Jak-1 i Jak-7 wciąż były pół generacji w tyle za niemieckimi
Messerschmitt Me-109Gs oraz Focke-Wulf Fw-190, z którymi zwykle
przychodziło im walczyć. Sowieckie maszyny nie były całkiem bezsilne, ale
nadrobienie braków technicznych wymagało od pilotów posiadania sporych
umiejętności. W tym tkwiła cała trudność. Piloci sowieckich myśliwców
zazwyczaj trafiali na front po wylataniu zaledwie osiemnastu godzin.
Niemcy, zanim przydzielono ich do formacji liniowych, musieli wylatać
siedemdziesiąt godzin. Niewystarczającemu doświadczeniu pojedynczych
pilotów mógł wprawdzie zaradzić sprawny i doświadczony dowódca
dywizjonu lub grupy, ale tych było jak na lekarstwo. Różnice należało
wyrównać krwią.
Sowiecka doktryna wojny powietrznej została sprzężona z działaniami sił
lądowych. Jej głównymi elementami były bliskie wsparcie i izolacja
lotnicza. W przypadku Kurska oznaczało to również kampanię wymierzoną
w niemieckie lotniska i linie kolejowe bezpośrednio na tyłach łuku,
prowadzoną przez dwusilnikowe bombowce, nawet po czterysta w jednym
nalocie. Nocą wspomagały je formacje lekkich bombowców, składające się
z jednosilnikowych dwupłatowych samolotów szkoleniowych Polikarpow
Po-2, nazywanych potocznie kukuruźnikami i często pilotowanych przez
kobiety (określane jako „nocne wiedźmy”)81. Ze względu na
charakterystyczne terkotanie silnika niemieccy żołnierze nazywali te
samoloty „maszynami do szycia”.
Niemieckie ataki z powietrza na sowieckich tyłach były początkowo
operacjami o niewielkiej skali, a ich głównym celem było niszczenie
pociągów82. Poza tym wspomniane działania odwracały uwagę i odciągały
siły od ważniejszego celu: węzła kolejowego w samym Kursku, który miał
kluczowe znaczenie dla sowieckiej logistyki w obrębie łuku. Duże
niemieckie ofensywy powietrzne przeprowadzone 22 maja i 2–3 czerwca –
ta druga trwała dobę – napotkały zaciekły opór przeważających liczebnie
sowieckich myśliwców. Luftwaffe poniosła tak ciężkie straty, a Sowieci
naprawili szkody tak szybko, że obawiając się o równowagę sił podczas
planowanej operacji „Cytadela”, Niemcy postanowili zawiesić loty w ciągu
dnia. Działania lotnicze prowadzone nocą były co najwyżej irytujące, choć
w czasie jednego z nocnych nalotów ostrzelane zostało stanowisko
dowodzenia Rokossowskiego. On sam zdołał umknąć – dopisało mu
szczęście albo intuicja, których Armia Czerwona miała bardzo potrzebować
w następnych tygodniach83.
W czerwcu obie strony skupiały się przede wszystkim na zbieraniu sił
przed kampanią lądową. Dla Niemców wsparcie lotnicze nigdy nie było
w tym względzie czynnikiem decydującym. Ograniczona strefa walki oraz
wyjątkowo duży po obu stronach stosunek sił do przestrzeni, na której je
rozmieszczono, znacząco zmniejszały możliwości manewrowe formacji
lądowych. Pewne znaczenie miały też bezwzględne i względne braki
niemieckiej artylerii, zwłaszcza jeśli chodzi o średnie i ciężkie armaty.
Odkąd Niemcy zaczęli się zbroić, usiłowali nadrobić braki spowodowane
uchwalonym w Wersalu zakazem posiadania przez nich ciężkiej broni.
Krótko mówiąc, niemiecka artyleria nie mogła zneutralizować sowiec-
kich dział. Dlatego lotnictwo musiało nie tylko zapewnić wsparcie, ale
także przygwoździć nieprzyjaciela, co umożliwiłoby otwarcie frontu
i przekroczenie go przez dywizje pancerne. Operacja „Cytadela” stawiała
przed Luftwaffe trzy wzajemnie powiązane zadania: współpracę z czołgami
i piechotą w celu przerwania sowieckiej linii obrony, związanie i osłabienie
sowieckich rezerw oraz zachowanie nie tyle kontroli, ile przewagi
w powietrzu.
Ostatni punkt okazał się szczególnie istotny, ponieważ samoloty
przeznaczone do atakowania celów naziemnych były tak wyspecjalizowane,
że nie mogły się same bronić w powietrzu. Siły Luftwaffe obejmowały
tylko pięć dywizjonów szturmowych wyposażonych w samoloty
myśliwsko-bombowe w zachodnim stylu – zmodyfikowane Fw-190.
Dysponowały również pięcioma dywizjonami Henschel Hs-129, czyli
wyspecjalizowanych samolotów szturmowych przeznaczonych do
zwalczania czołgów, wyposażonych w dwa silniki, gruby pancerz
i trzydziestomilimetrowe działko. Samoloty te wypada uznać za
protoplastów znanych amerykańskich A -10. Legendarne, choć powolne
junkersy Ju-87 stuka nadal stanowiły główny trzon dywizjonów
zapewniających bliskie wsparcie lotnicze. Izolacja lotnicza pola walki była
zadaniem średnich bombowców. Modele Heinkel He-111 oraz Ju-88,
podobnie jak sztukasy, zaprojektowane zostały jeszcze przed wojną i mogły
skutecznie działać tylko za dnia; ich obronę stanowiło kilka karabinów
maszynowych umieszczonych w pojedynczych gniazdach.
Na tym etapie wojny dywizjony myśliwskie Luftwaffe były elitą –
dobrze wyszkoloną, dobrze dowodzoną, doświadczoną i pewną siebie84. Nie
istnieje myśliwiec doskonały, ale latem 1943 roku Fw-190 A były bliskie
ideału. Szybkie, dobrze uzbrojone i zwrotne, wyposażone w niezawodny
silnik – jako myśliwce przewagi powietrznej nie miały sobie równych przez
cały rok, do czasu pojawienia się amerykańskich P -51 D Mustang.
Podczas operacji „Cytadela” Naczelne Dowództwo Luftwaffe było
elastyczne do tego stopnia, że powodowało to zamieszanie85. 6 Flota
Lotnicza współdziałała z 9 Armią, a 4 Flota Lotnicza współpracowała
z Grupą Armii „Południe”. Ich siły szturmowe, odpowiednio 1 Dywizjon
Lotniczy i VIII Korpus Lotniczy, skupiały większość maszyn, które miały
zapewnić bliskie wsparcie. Miały też do dyspozycji cztery lub pięć eskadr
myśliwców, po mniej więcej trzydzieści pięć samolotów każda. W praktyce
jednostki przerzucano między sektorami w zależności od potrzeby za
pośrednictwem bardzo skutecznego systemu oficerów łącznikowych.
Dokładne liczby pozostają nieznane, ale na początku operacji „Cytadela”
Luftwaffe mogła rzucić do walki mniej więcej dwa tysiące myśliwców,
średnich bombowców, sztukasów i innych samolotów szturmowych.
Pierwszorzędny zespół mechaników dbał, żeby postój nie trwał dłużej niż
tankowanie i dozbrojenie, i naprawiał samoloty dopóty, dopóki elementy
płatowca na to pozwalały.
Sowieckie lotnictwo zapłaciło wysoką cenę, ale nauczyło się od Luft-
waffe, czym jest centralizacja i elastyczność. Trzy armie lotnicze
bezpośrednio przyczyniły się do obrony Kurska: 16 i 2, przydzielone
odpowiednio do Frontów Centralnego i Woroneskiego, oraz 17 przy
Froncie Południowo-Zachodnim. Stan początkowy wynosił w sumie około
tysiąca pięćdziesięciu myśliwców, dziewięciuset pięćdziesięciu samolotów
szturmowych i dziewięciuset bombowców. Stawka zebrała też imponujący
odwód obejmujący dwa tysiące siedemset pięćdziesiąt samolotów. Armie
lotnicze miały stanąć na czele natarcia, które planowano rozpocząć po
klęsce Niemców, i wkrótce zostały rzucone do walki. I wreszcie, ponad
trzysta bombowców z Lotnictwa Dalekiego Zasięgu i trzysta myśliwców
z Lotnictwa Wojsk Obrony Powietrznej zostało przydzielonych,
odpowiednio, do nocnych nalotów i obrony punktowej obiektów.
Jednym z dowódców sił lotniczych był Aleksandr Nowikow86, równie
zdolny i twardy jak Żukow. Nie bez znaczenia jest fakt, że Żukow go lubił
i mu ufał – mało kto mógł się tym szczycić. Nowikow należał do
najlepszych. Jako młodszy oficer piechoty w 1922 roku wygrał na loterii
piętnastominutowy lot samolotem. Dwadzieścia lat później był generałem
dowodzącym w siłach powietrznych, cieszącym się reputacją innowatora,
który potrafi łączyć nowe idee i wyposażenie z całościową sowiecką
doktryną wojenną. Na froncie wschodnim oznaczało to bliską współpracę
z siłami naziemnymi, skoncentrowanie się na poziomie taktycznym
i operacyjnym oraz niski priorytet dla niezależnych misji jakiegokolwiek
rodzaju. Pod Kurskiem oznaczało to przede wszystkim wsparcie dla wojsk
lądowych.
Średnie bombowce miały w dalszym ciągu nękać niemieckie tyły, tak jak
robiły to od miesięcy. Główna rola przypadła jednak samolotom
szturmowym Ił-287. Samolot ten został po raz pierwszy wykorzystany
w walce 1 lipca 1941 roku. W 1943 roku iły-2 stanowiły już jedną trzecią
budowanych przez Sowietów samolotów bojowych. Konstrukcja płatowca
była mieszana, drewniano-metalowa, samolot uzbrojony był w dwa
dwudziestotrzymilimetrowe działka i dwa karabiny maszynowe na
skrzydłach oraz rakiety i stukilogramowe bomby. Pod Kurskiem
wprowadzono przeciwpancerne pociski kasetowe, które mogły przebić
tylny pancerz każdego niemieckiego czołgu i eksplodowały, zanim się od
niego odbiły. Dwuosobowy kokpit dla załogi, silnik i zbiorniki paliwa były
chronione pancerną „wanną” o ściankach centymetrowej grubości.
„Iljusza” był więc groźną bronią. W walce jeden na jeden utrudnieniem
była mała prędkość i ograniczona manewrowość, ale gdy atakowały całą
eskadrą w szyku bojowym, mogły się wzajemnie bronić przed myśliwcami
Luftwaffe. To dawało im szansę i pozwalało odciążyć sowieckie dywizjony
myśliwskie.
IV
Uderzenie
Manstein i Model bardzo się różnili stylem dowodzenia, ale ich pierwsze
rozkazy brzmiały niemal identycznie: dwa silne korpusy nacierają
środkiem, osłaniane na flankach słabszymi jednostkami. Grupa Armii
„Południe” miała wyprowadzić atak skoncentrowanymi siłami z linii
Biełgorod–Tomarowka, przedrzeć się przez sowieckie linie obrony
i spotkać z Modelem na południe od Kurska.
Nikołaj Popiel, główny oficer polityczny 1 Armii Pancernej, stojącej
naprzeciw Grupy Armii „Południe”, porównał potem atak 4 Armii
Pancernej do ruchu konika szachowego. Metafora nie była trafna. Plan
dowódcy armii Hermanna Hotha nie miał nic wspólnego ze spontaniczną
swobodą właściwą konikom na szachownicy. To było bezpośrednie starcie
dwóch sił. Główny atak Hotha na Obojań obejmował sektor o szerokości
zaledwie piętnastu kilometrów, a jego geograficzny cel – miasteczko
Obojań – oddalony był o trzydzieści kilometrów. Na tak wąskim froncie
była to duża odległość.
Gdyby uderzenie niemieckiego młota zawiodło, można było ewentualnie
użyć jeszcze cięższego narzędzia. 4 Armia Pancerna była jednak
najcięższym młotem, jakim dysponowali Niemcy115. XLVIII Korpus
Pancerny i II Korpus Pancerny Waffen SS miały prawie tysiąc sto czołgów
i dział szturmowych. 4 Flota Lotnicza liczyła prawie tysiąc sto samolotów,
w tym dziewięćset sześćdziesiąt sześć skoncentrowanych w VIII Korpusie
Lotniczym, wyspecjalizowanym w bezpośrednim wsparciu sił naziemnych.
Sztukasów było dwieście pięćdziesiąt, do tego siedemdziesiąt pięć
He-129 przeznaczonych do niszczenia czołgów. Manstein planował
korzystać z całej tej siły od samego początku operacji.
10 maja Manstein spotkał się z Hothem i wyższymi dowódcami XLVIII
Korpusu Pancernego116. Tam też podjął decyzję – linia prosta to zarazem
najmniejsza odległość między dwoma punktami. Biorąc pod uwagę
geografię jego sektora, najlepszą opcją był zmasowany frontalny atak sił
pancernych z użyciem ograniczonych sił piechoty do ochrony skrzydeł.
Pierwszym celem było przekroczenie rzeki Psioł, a następnie opanowanie
leżącego na skrzyżowaniu dróg miasteczka Obojań. Następnym
przystankiem miał być Kursk. W czasie luźnej dyskusji na temat
najlepszego sposobu na wykonanie tego zadania Manstein podkreślił, że
walka zapowiada się ciężka i długa. Główna bitwa wywiąże się dopiero po
przeniknięciu przez pierwsze linie obrony. Już samo to wymagało
szczegółowego i dokładnego planowania opartego na taktyce współdziałania
różnych rodzajów broni, stanowiącej istotę doktryny pancernej. Atak miały
poprowadzić czołgi. Artyleria miała posłużyć do zniszczenia stanowisk
przeciwczołgowych. Należało się spodziewać intensywnych ataków
sowieckiego lotnictwa od samego początku. Następnego dnia Manstein
przekazał takie same ponaglenia do SS przy kwaterze dowodzenia korpusu:
„Nic nie przyjdzie łatwo. Przyjąć założenie o stale umacnianych liniach
obrony. Przygotować się starannie – to nie czas na bohaterską
improwizację”.
Być może w ten sposób uwidaczniały się wątpliwości Mansteina. Być
może chciał podkreślić znaczenie szybkiego przełamania. W każdym razie
w ciągu tygodni poprzedzających atak błogosławił starą niemiecką zasadę
delegowania zadań: podwładni planowali szczegóły, a zwierzchnicy
wysłuchiwali propozycji podwładnych. Dywizje pancerne ćwiczyły aż do
poziomu małych oddziałów, kładąc nacisk na współdziałanie z Luftwaffe
i pokonywanie głębokiej obrony przeciwpancernej. W tym czasie Hermann
Hoth rozmyślał.
Hoth był, jak mawiają Niemcy, ein alter Hase – „starym zającem”117.
Inaczej niż lis – nawet Lis Pustyni – który unika niebezpieczeństw dzięki
przebiegłości, zając zachowuje życie dzięki zdolności przewidywania. Już
w marcu Hoth wyrażał wątpliwości co do założeń i projektów Hitlera
w odniesieniu do Kurska. Kwestionował możliwość uzupełnienia strat
dywizji pancernych. Jeszcze większy niepokój wywoływały w nim rezerwy
pancerne, które Armia Czerwona była w stanie zmobilizować na łuku
kurskim. Wątpliwości związane zwłaszcza z tym drugim punktem rosły
w miarę postępowania przygotowań do operacji „Cytadela”. Wiedząc
o silnych sowieckich rezerwach zajmujących pozycje w bezpośrednim
sąsiedztwie teatru działań wojennych, Hoth doszedł do przekonania, że
w zbyt wielkim stopniu zagrażają one jego prawej flance, by można je było
lekceważyć – zwłaszcza gdyby postępy Niemców okazały się wolniejsze od
zakładanych.
Z kolei zwłoka – rozumował Hoth – była właściwie gwarantowana,
ponieważ przy założonej konfiguracji XLVIII Korpus Pancerny nie był
w stanie osiągnąć swoich celów i jednocześnie zabezpieczyć lewą flankę.
Hoth częściowo rozwiązał ten problem, przekonując Mansteina, że trzeba
wzmocnić korpus 3 Dywizją Pancerną, zakładając wprowadzenie jej do
walki już na samym początku operacji „Cytadela”. Rozwiązanie drugiego,
większego problemu pozostawało poza jego zasięgiem. Aby zapewnić
odpoczynek czołgistom i grenadierom pancernym, piechota 4 Armii
Pancernej byłaby zmuszona do utrzymywania frontu o całe dnie i tygodnie
dłużej, niż przewidywały to doktryna i zdrowy rozsądek. Stan dywizji
piechoty oceniano na dostateczny, ale była to ocena w najlepszym razie zbyt
pochlebna, a w najgorszym – niebezpiecznie optymistyczna. Manstein
rozumiał problem118. 1 czerwca ostrzegł Zeitzlera, że atak z użyciem sił
będących aktualnie do dyspozycji może się nie powieść i, co więcej,
koncentracja sił pod Kurskiem daje Armii Czerwonej szerokie możliwości
doprowadzenia do kryzysu w jakimkolwiek innym miejscu.
„Jeśli to, co się ma stać, stać się musi, niechby przynajmniej stało się
niezwłocznie”. Aby to osiągnąć, Manstein skierował wszystkie siły na linię
frontu, nie pozostawiając w sektorze żadnych znaczących odwodów. Hoth
również podzielał przekonanie Mansteina, że frontalne przełamywanie
rosyjskich linii obronnych będzie długim i bardzo kosztownym procesem.
Podczas wizyty Mansteina 10 i 11 maja w 4 Armii Pancernej Hoth podał
w wątpliwość zasadę, że linia prosta jest najkrótszą odległością między
dwoma punktami operacyjnymi119. Teren przed rzeką Psioł oraz jej bieg
i konfiguracja wskazywały, że forsowanie okaże się czasochłonne. Jeżeli
jego korpus musiałby walczyć o przyczółki mostowe, to byłyby one
narażone na atak sowieckich rezerw strategicznych idący z flanki, od strony
północno-wschodniej, przez przejście między Psiołem a Dońcem.
Hoth zaproponował, by II Korpus Pancerny Waffen SS , zamiast nacierać
na wprost w tandemie z XLVIII Korpusem Pancernym, skręcił przed
Psiołem na północny wschód i wciągnął Sowietów pod ogień swoich dział
w rejonie wsi Prochorowka. Z kolei III Korpus Pancerny miał przesunąć oś
natarcia na północny wschód i uderzyć na prawe skrzydło Sowietów
atakujących esesmanów. XLVIII Korpus Pancerny wraz z Dywizją
„Grossdeutschland”, biorącą na siebie główny ciężar zadania, trzymałby się
przed formacjami Waffen SS , zmieniając kierunek zależnie od ich ruchów,
i w miarę potrzeby wzmocniłby spodziewane rozstrzygające uderzenie.
Stamtąd 4 Armia Pancerna mogła nacierać w dowolnym korzystnym
kierunku: na północ, do bezpośredniego połączenia z Modelem; na
północny wschód, na lewe skrzydło rosyjskich tyłów na łuku pod Orłem,
a być może nawet na wschód, żeby jeszcze raz wyprowadzić lekki atak
pozwalający zyskać na czasie. Seria analiz kartograficznych dokonywanych
przez Kempfa, Hotha i ich dowódców korpusów począwszy od 29 maja,
posłużyła rozwinięciu tej koncepcji. Od 3 do 5 czerwca Grupa Armii
„Południe” przeprowadziła ostateczne manewry. Następnie, jeszcze w tym
samym miesiącu, Hoth przeprowadził ćwiczenia posterunków dowodzenia 4
Armii Pancernej, testując zamierzony rozwój wydarzeń pierwszych dni
„Cytadeli”. Dziennik wojenny 4 Armii Pancernej pod datą 2 czerwca uznaje
„wariant Hotha” za zatwierdzony.
Decyzja przyniosła nieco spokoju. Zmiana osi natarcia sił pancernych
nadal pozostawiała szeroko otwarte prawe skrzydło Grupy Armii
„Południe”. Jego zasłonięcie poprzez skierowanie III Korpusu Pancernego
na północ sprawiało, że dywizje piechoty Grupy Operacyjnej „Kempf”
musiały swymi ograniczonymi siłami zabezpieczać sektory o szerokości –
w jednym przypadku – nawet do dziewięćdziesięciu kilometrów. Wiązało
się to z istotnym ryzykiem, zwłaszcza gdyby doszło do zwłoki w natarciu.
Jak wielu niemieckich generałów Manstein był zawołanym koniarzem120
; po stronie alianckiej dorównywał mu tylko George Patton. Relaksował się
jazdą wierzchem godzinę dziennie, czasem nawet dłużej, aż Hitler stracił
cierpliwość, obawiając się ataku partyzantów. W odpowiedzi na obawy
Führera adiutanci Mansteina zorganizowali eskortę motocyklową. To jednak
odebrało jeździe cały jej smak. Manstein słusznie, acz ze smutkiem,
zrezygnował z ulubionej rozrywki. Przerzucił się na bardziej
technologicznie zaawansowane rozwiązanie, adaptując pociąg na swoją
kwaterę dowodzenia121. Pół tuzina wagonów dawało ochronę
przeciwlotniczą i naziemną, zawierało rozbudowany system komunikacji,
a przede wszystkim zapewniało ustabilizowane warunki pracy i życia.
Każdemu zdarza się czuć fatalnie, a Manstein, choć nie był zgrzybiały, to
jako pięćdziesięcioośmiolatek młodość miał już dawno za sobą. Pociąg
umożliwiał mu również wizytowanie kwater podwładnych za dnia,
a następnie podróż nocą i przybycie do kolejnego celu wypoczętym i po
śniadaniu.
Atak Grupy Armii „Południe” rozpoczął się późnym popołudniem 4
lipca122. W sektorze XLVIII Korpusu Pancernego123 bataliony grenadierów
pancernych Dywizji „Grossdeutschland” i 11 Dywizji Pancernej ruszyły
naprzód w ulewnym deszczu w kierunku wysuniętych posterunków
sowieckich i sieci umocnionych wsi. Dywizja „Grossdeutschland”
rozpoczęła wojnę jako elitarny pułk piechoty i szczyciła się
zachowywaniem tradycyjnych umiejętności piechoty. Jednak miny, broń
strzelecka i artyleria zmieniły zamierzony nagły atak w rwaną operację,
która przeciągnęła się do późnych godzin wieczornych. Walka była na tyle
ciężka, a straty na tyle wysokie, że dywizja i korpus uznały linie obronne za
przełamane i kazały głównym siłom pancernym zająć pozycje do natarcia.
Świt rozjaśnił niebo o godzinie 3.00, zapowiadając słoneczną, gorącą
pogodę. Nad sektorem Mansteina nocą przeszły ciężkie burze,
pozostawiając glebę rozmiękłą na cały dzień. Jeszcze większy niepokój
wzbudziło natychmiastowe bombardowanie sowieckie, które spowodowało,
że pierwszy atak można było podjąć dopiero o 4.10. Przez pięćdziesiąt
minut zasypywano ogniem artylerii i rakiet wysunięte pozycje Frontu
Woroneskiego. Po zakończeniu ostrzału pojawiły się sztukasy i średnie
bombowce VIII Korpusu Lotniczego. Najpierw zbombardowały stację
kolejową w Kursku i pozycje artylerii na rosyjskich tyłach, a następnie
zwróciły się w stronę widocznych punktów umocnionych pierwszej linii
obrony124.
W tym sektorze lotniska Luftwaffe były mocno skoncentrowane. Przez
dwa miesiące Armia Czerwona pozostawiała je w zasadzie w spokoju,
licząc, że wojska lądowe zdobędą je niespodziewanym atakiem. Wraz
z rozpoczęciem rosyjskiego ostrzału 2 i 17 Armia Lotnicza wysłały sto
pięćdziesiąt samolotów szturmowych z osłoną myśliwską i bombowcami na
niemieckie lotniska za linią frontu, gdzie osiemset niemieckich samolotów
czekało skrzydło przy skrzydle na rozkaz startu. Dla sił powietrznych Armii
Czerwonej była to szansa na odwet za pierwszy dzień operacji „Barbarossa”,
gdy zaskoczone na ziemi poniosły katastrofalne straty.
Jednak niemiecki wywiad radiowy zauważył nagły wzrost aktywności
komunikacyjnej między sowieckimi jednostkami lotniczymi, a niemiecki
radar wykrył nadlatujące samoloty. Niemcy rozpoczynali atak wcześniej, niż
się spodziewano, kierując go przeciwko rosyjskiej artylerii. Przez kilka
następnych minut panował chaos, ponieważ bombowce, które miały
startować jako pierwsze, tłoczyły się, opróżniając pasy startowe dla
myśliwców, a następnie usiłując czym prędzej wzbić się w powietrze.
Jednak Luftwaffe była teraz wyspecjalizowana w niebezpiecznych
sytuacjach. Gdy sowieckie samoloty w końcu się pojawiły, lotniska były
puste, a myśliwce niemieckie miały przewagę wysokości.
Me-109 G były równorzędnymi przeciwnikami jaków i Ła GG lotnictwa
Armii Czerwonej. Co więcej, piloci JG 3 i 52 należeli do najlepszych
w całej Luftwaffe. Natomiast wiele załóg samolotów szturmowych
wykonywało swój pierwszy bojowy lot na iłach-2. Grupy myśliwców
sowieckich, także w dużej mierze bez doświadczenia, tworzyły bliską
eskortę, dostosowując szybkość i wysokość do samolotów szturmowych.
Kiedy rozsypywały się, żeby związać walką myśliwce niemieckie, zbyt
często traciły kontakt z samolotami, które miały ochraniać. Trasy
rosyjskich nalotów były znaczone zestrzelonymi iłami-2. Lotniska będące
celem ich ataku uniknęły znaczniejszych zniszczeń, a niemiecki VIII Korpus
Lotniczy miał wolną rękę do pierwszego uderzenia.
Cios został zwielokrotniony przez bardzo skuteczny system niemiec-
kiego współdziałania powietrzno-naziemnego. Zespoły radiotelegrafistów
Luftwaffe wspomagały w akcji kwatery dowodzenia korpusów i dywizji,
przysyłając regularne meldunki o sytuacji na polu walki, kontaktując się
z formacjami i skierowując uderzenia na cele, które się pojawiały. W ciągu
pierwszej godziny w sektorze o szerokości zaledwie dwudziestu
kilometrów pojawiło się ponad czterysta samolotów. Jedna z sowieckich
dywizji strzelców meldowała o formacjach liczących po osiemdziesiąt
maszyn naraz. Inna została zbombardowana kolejno przez pięć eskadr
sztukasów na froncie o szerokości niecałych czterech kilometrów
i głębokości niecałych pięciu metrów! Te pokazy precyzyjnego
bombardowania były bardziej potrzebne, niż XLVIII Korpus Pancerny się
spodziewał lub chciał to przyznać. Nacierał przed trzema dywizjami: 3
Pancerną, „Grossdeutschland” i 11 Pancerną, mając za plecami czterysta
pięćdziesiąt czołgów i dział szturmowych. Z tego ponad trzysta pięćdziesiąt
znajdowało się w niespełna czterokilometrowym sektorze frontu Dywizji
„Grossdeutschland”. W tej grupie było dwieście panter, połączonych
z dwoma batalionami czołgów „Grossdeutschland” w tymczasową 10
Brygadę Pancerną, która wydawała się dość silna, by przełamać obronę
osłabioną poprzedniego dnia rajdami grenadierów pancernych.
Decyzję Hotha o ataku bez odwodów przekonująco kwestionowano125.
Były inne możliwe rozwiązania. Jedno zakładało front obsadzony dwiema
dywizjami, z 3 i 11 Dywizją Pancerną gotowymi wykorzystać każdy
pojawiający się sukces taktyczny. Zgodnie z drugim należało użyć panter
jako rdzenia sił odwodowych w sektorze, w którym zapewne zbyt wiele
czołgów przypadało na zbyt wąski odcinek frontu. Hoth i szef jego sztabu
generał Friedrich Fangohr126 przeanalizowali obie możliwości i obie
odrzucili, argumentując, że Dywizja „Grossdeutschland” będzie
potrzebowała mocnego wsparcia pancernego na obu skrzydłach, żeby
dokonać natychmiastowego przełamania. Niemniej Hoth był na tyle pewny
swego, że jako cel do osiągnięcia do 6 lipca wyznaczył XLVIII Korpusowi
rzekę Psioł, odległą o trzydzieści kilometrów. Wiązało się to jednak
z koniecznością zajęcia Czerkaskoje – wioski leżącej niecałe sześć
kilometrów za linią wyjściową czołgów, której starannie zamaskowane
umocnienia obronne były obsadzone przez całą 67 Dywizję Strzelców
Gwardii – tę samą, którą tuż przed pojawieniem się Niemców atakowało
pięć fal sztukasów.
Rok lub dwa lata wcześniej mogłoby to, być może, wystarczyć. Tym
razem pozycje 67 Dywizji i jej rzutu wspierającego odpowiedziały
najcięższym ogniem, jakiego Dywizja „Grossdeutschland” kiedykolwiek
doświadczyła. Pantery dotarły do Grupy Armii „Południe” 1 lipca – za
późno, by sprawdzić je w polu, nie mówiąc o jakichkolwiek ćwiczeniach127.
Nie wypróbowano nawet ich wyposażenia radiowego ze względu na
bezpieczeństwo komunikacji. Napięcia między dowódcami panter
a dowódcami pozostałych czołgów dywizji dodatkowo komplikowały
planowanie.
Tymczasowa brygada pancerna włączyła się do boju około 9.00. Pantery
najpierw zostały spowolnione przez mokry grunt, a potem wjechały na pole
minowe. Niektóre utraciły gąsienice, inne powkręcały się po wierzch
gąsienic w błoto, gdy usiłowały się z niego wydobyć. Batalion piechoty
Dywizji „Grossdeutschland”, który miał być osłaniany i wspierany przez
pantery, parł naprzód, ale został przyduszony do ziemi i rozstrzelany.
Oczyszczenie ścieżek przez pole minowe i naprawa uszkodzonych gąsienic
zabrały saperom i mechanikom dziesięć godzin.
Tak wyglądała sytuacja w jednym tylko sektorze. Dowódca czołgów
Dywizji „Grossdeutschland” Hyazinth Graf Strachwitz von Gross-Zauche
und Camminetz, nazywany przez podwładnych „Pancernym Księciem” lub
„Pancernym Lwem”, był, dzięki uprzejmości Heinricha Himmlera,
członkiem (najwyraźniej nominalnym) Allgemeine SS . W trakcie operacji
„Barbarossa” zdobył również Krzyż Rycerski i Krzyż Żelazny za przeprawę
czołgiem przez most i samodzielne unicestwienie sowieckiego konwoju.
Zobaczywszy unieruchomione pantery, skierował swoje czołgi, w tym
kompanię tygrysów organicznie związaną z Dywizją „Grossdeutschland”, na
pomoc 11 Dywizji Pancernej.
Sowieckie linie obronne stanowiły standardowy labirynt okopów, pól
minowych i punktów obronnych, a dodatkową pomocą okazało się mokre
podłoże spowalniające ruch pojazdów pancernych. Najbardziej pożądanym
przez Niemców rezultatem ataku było mniej więcej jednoczesne
przeniknięcie sektora obrony, a następnie zwrócenie się na prawo i lewo,
połączone z atakowaniem bunkrów i umocnień z flanki. Podobnie jak
pozycje japońskie na teatrze wojennym Pacyfiku, linie obronne Armii
Czerwonej zależały od zazębiającego się łańcucha ognia amfiladowego. Im
więcej bunkrów odbitych, im więcej luk w zaporze ogniowej, tym
wrażliwszy na skoordynowany atak od czoła i z flanki stawał się cały
system.
Tak było w teorii. W praktyce masywne bunkry często wytrzymywały
wszystko z wyjątkiem pełnokalibrowego pocisku przeciwpancernego. Przez
dwa lata widok czołgów zbliżających się do stanowiska wywoływał
zazwyczaj „panikę czołgową”. Pod Czerkaskoje gwardziści z niemal
samobójczą determinacją walczyli wręcz z niemieckimi czołgami Panzer
IV, wskakując na pojazdy, by niszczyć ich wieżyczki minami. Czołgiści
odpowiedzieli zastosowaniem taktyki znanej z I wojny światowej – brali
okopy między gąsienice, po czym zakręcali, zwalając ich ściany i grzebiąc
żywcem obrońców. Inaczej niż w sektorze Modela grenadierzy pancerni
byli w stanie utrzymać kontakt z pojazdami pancernymi i wspomagać
czołgowe karabiny maszynowe we wzajemnym kryciu ogniem.
Czerkaskoje trzymało się jednak nawet wtedy, gdy pozostałe pantery
i towarzyszący im grenadierzy wygrzebali się w końcu z błota i pospieszyli
na pomoc Dywizji „Grossdeutschland”. 11 Dywizja Pancerna użyła
w swoim sektorze pewnej liczby Panzer III przezbrojonych w miotacze
płomieni, żeby wypalić obrońców, którzy niekiedy trwali na swoich
stanowiskach dopóty, dopóki nie upiekli się żywcem. Ale nawet wtedy
resztki sowieckiej 67 Dywizji i towarzyszących jej pułków przeciw-
pancernych trzymały się w opłotkach wsi, wycofując się na drugą linię
dopiero o zmierzchu i tylko na rozkaz.
Niemiecka 3 Dywizja Pancerna, nacierająca na lewym skrzydle Dywizji
„Grossdeutschland”, miała łatwiejszą przeprawę. Jej lewe skrzydło było
skutecznie kryte przez 332 Dywizję Piechoty i grenadierzy 3 Dywizji
Pancernej zdobyli pod koniec dnia umocnione Korowino, a batalion
czołgów wykorzystał wzmocnienie lokalnymi odwodami do przełamania
przedniej linii obrony sowieckiej 71 Dywizji Strzelców i wcięcia się
wąskim klinem na niecałe pięć kilometrów w sowieckie tyły.
IV
Ostatnie rozkazy Hotha do sił pancernych Waffen SS , powielone w rozkazie
korpusu z 1 lipca, nakazywały przełamanie pierwszych dwóch rosyjskich
linii obronnych i podążenie do rzeki Psioł w okolicach Prochorowki128. II
Korpus Pancerny SS otrzymał tym samym najbardziej wymagające zadanie
do wypełniania w sektorze Mansteina – i takiego zadania oczekiwał.
Dywizje pancerne stanowiły fundament tożsamości Waffen SS 129. Po mało
obiecujących początkach militarnych zdobyły one zasłużoną renomę jednej
z najgroźniejszych formacji zbrojnych w krótkiej historii wojny pancernej.
SS zostało powołane do życia w roku 1925 jako formacja służąca ochronie
nazistowskich spotkań i oficjeli. Od samego początku było siłą używaną
jako instrument partyjny. Osobista lojalność SS wobec Hitlera przejawiła
się w powołaniu oddziału „Leibstandarte” (niem. osobista straż) w sile
jednego pułku w 1933 roku. Oddziały „Totenkopf” (niem. trupia czaszka)
utworzono w tym samym roku jako straż obozów koncentracyjnych.
W 1935 roku pewna liczba lokalnych Formacji Gotowości Politycznych
(Politische Bereitschaften) została zgrupowana w trzy pułki Wspierających
Oddziałów Dyspozycyjnych (Verfügungstruppen). Wszystkie trzy rodzaje
oddziałów rozrosły się do wielkości dywizji zmotoryzowanych.
„Leibstandarte” została przebudowana jako ostatnia, w maju 1941 roku.
Pod względem ideologicznym członkowie SS mieli być nowym typem
ludzkim, służącym jako model i narzędzie rewitalizacji rasy nordyckiej.
Pod względem militarnym charakter SS określały niepowstrzymana energia
i bezwzględna, nieustraszona agresywność, odznaczająca się szybkością
i okrucieństwem. Szkolenie esesmanów kładło nacisk na tężyznę fizyczną
i uczyło ich ryzykować w stopniu daleko większym niż pozostałych
żołnierzy. Rezultaty operacyjne były początkowo różne. Dopiero w trakcie
operacji „Barbarossa” Waffen SS uzyskały pełną samodzielność. Dopiero
po Stalingradzie znalazły się w czołówce. Dopiero pod Kurskiem zaczęły
określać sposób działań zbrojnych na froncie wschodnim.
Od Leibstandarte wywodziły Waffen SS swoją tożsamość osobistej elity
Führera. Verfügungstruppen, które przekształciły się w Dywizję „Das
Reich”, wniosły wolę uczenia się żołnierki od profesjonalistów. Oddziały
„Totenkopf” kładły nacisk na okrucieństwo podniesione do rangi normy.
Wszystkie trzy przyciągały uwagę. Jeden z raportów armijnych szczególnie
chwali esesmanów z Dywizji „Das Reich” za „dzielność i nieustraszoność”
podczas marszu na Moskwę. W jednym przypadku rzucili się całą grupą na
ciężkie czołgi, żeby podpalić je benzyną, gdy działa czołgowe okazały się
bezużyteczne. Kompania piechoty Dywizji „Leibstandarte” umożliwiła
zwycięstwo pod Rostowem, zdobywając ważny most kolejowy, zanim został
wysadzony w powietrze. Oddziały Dywizji „Totenkopf” stanowiły serce
i duszę obrony Kieszeni Demiańskiej, która utworzyła się wskutek
zmasowanej ofensywy sowieckiego Frontu Północno-Zachodniego w lutym
1942 roku. Żołnierze SS dawali z siebie wszystko. Ich postawa – „bez
litości, bez kapitulacji” – sprawiła, że w chwili nadejścia odsieczy
w kwietniu 1942 roku straty wynosiły cztery piąte dywizji.
Wszystkie te trzy wyborowe formacje spędziły większą część 1942 roku
we Francji, gdzie zostały odbudowane, zreorganizowane i podniesione do
rangi dywizji grenadierów pancernych. Wszystkie trzy miały oddziały
pancerne w sile dwóch batalionów, przynajmniej jeden z sześciu batalionów
grenadierów pancernych na opancerzonych transporterach
półgąsienicowych, duże wsparcie innych broni, a w czasie operacji
„Cytadela” – kompanie tygrysów. Ich siła przekraczała dwadzieścia tysięcy
ludzi. Nowo utworzony Korpus Pancerny SS był w najwyższym stopniu
przekonany, że to do niego należy ustabilizowanie sytuacji i odwrócenie
biegu wojny na Wschodzie. Czołgi Waffen SS , ponownie wprowadzone do
walki w styczniu 1943 roku, odegrały decydującą rolę w ofensywie
Mansteina, płacąc za odbicie Charkowa dwunastoma tysiącami ofiar. Siła
bojowa Dywizji Grenadierów Pancernych „Leibstandarte” uległa obniżeniu
o blisko połowę, jeden z placów w mieście został nazwany jej imieniem,
a żołnierzy oskarżono po wojnie o opróżnienie szpitala za pomocą prostego
środka doraźnego – rozstrzelania siedmiuset pacjentów. Gdy Manstein
otrzymywał Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego Żelaznego Krzyża,
zawdzięczał tę nagrodę w dużej mierze ludziom w czarnych mundurach SS .
Od lewej do prawej, siły operacji „Cytadela” stanowiły dywizje:
„Leibstandarte”, „Das Reich” i „Totenkopf” – dalsze pięć setek pojazdów
pancernych na froncie o szerokości niecałych trzynastu kilometrów.
Schwerpunkt (punkt ciężkości) ataku stanowiło połączenie oddziałów
Dywizji „Leibstandarte” i „Das Reich” z kompaniami tygrysów operujących
ramię w ramię, tworzących szpicę zmasowanej formacji dwukrotnie
większej od wszystkiego, co rozmieszczono w sektorze Modela.
Manstein i Hausser wierzyli, że masa, duch bojowy i wsparcie Luftwaffe
poniesie Waffen SS przez wszelkie umocnienia, jakie Sowieci mogliby
poustawiać130. Dowództwa sowieckiego frontu i armii wiedziały, że mają
w swoim sektorze do czynienia z „gwardią Hitlera”. Pozycje powierzono
więc jej sowieckiemu odpowiednikowi – potężnie wzmocnionej 52 Dywizji
Strzelców Gwardii. Czołgi ruszyły o 4.00 i od razu napotkały zacięty silny
opór. Pod tym sztabowym terminem kryło się wszystko, co Armia
Czerwona była w stanie rzucić przeciw nim.
Natarcie rozwijało się na względnie otwartym terenie porośniętym
pszenicą lub stepowymi trawami. Gdy czołgi posuwały się naprzód
i sowieckie pozycje otworzyły ogień, tygrysy zajęły się bunkrami,
tymczasem mniejsze czołgi osłaniały piechotę, która zaczęła czyścić
okopy, oraz saperów wysadzających w powietrze ściany rowów
przeciwczołgowych, żeby stworzyć rampy umożliwiające dalszy ruch
czołgów. Czołgi powtarzały przedstawienie, a saperzy i piechota
eliminowali pozostałe bunkry granatami, ładunkami wybuchowymi
i miotaczami ognia.
Czyta się o tym jak o manewrach, w rzeczywistości rozgrywały się tam
jednak sceny iście dantejskie. Pewien korespondent wojenny napisał rapsod
o „godzinie czołgów”. Jeden z oficerów SS opisywał – z bezpiecznej
odległości – czołgi szarżujące „niczym rycerze z lancami w walce na
koniach”. Sowieckie załogi wyrzutni rakietowych, czyli katiuszy, strzelały
ogniem na wprost do widocznego przeciwnika, a załogi sowieckich czołgów
szarżowały, żeby skrócić dystans do niemieckich siedemdziesiątek piątek
i osiemdziesiątek ósemek, dział o wysokiej prędkości wylotowej pocisków,
uniemożliwiając im wykorzystanie przewagi zasięgu skutecznego ognia.
Każde działo przeciwpancerne musiało zostać uciszone z osobna, każdy
okop oczyszczony od trawersu do trawersu, każdy bunkier zdobyty
w bezpośredniej walce. Członek załogi miotacza płomieni z Dywizji „Das
Reich” pisał o „dziwnym uczuciu, jakie się ma, używając tej
niszczycielskiej broni, i jak przerażającą rzeczą jest widzieć płomienie
pożerające wszystko na swej drodze i ogarniające rosyjskich obrońców”.
Bardziej dosadny weteran, walczący tego dnia, pod koniec życia wyznał
autorowi, że od tamtej pory nie może znieść zapachu smażonej
wieprzowiny.
Przeciwnicy dorównywali sobie pod względem odwagi i determinacji.
Umiejętności taktyczne nie przydawały się na wiele w walce na krótkim
dystansie. Jednak Niemcy mieli po swojej stronie trzy atuty. Pierwszym
było uzbrojenie czołgów – nie tylko daleki zasięg, ale również doskonałe
celowniki, pozwalające dokładnie namierzyć sowieckie pozycje, kiedy
tylko raz się odkryły. Drugą przewagą, specyficzną dla tego sektora, był
trzeci batalion piechoty w każdym z pułków grenadierów pancernych
Waffen SS i związana z nim zwiększona siła oraz elastyczność. Trzecim
niemieckim atutem była Luftwaffe131. 52 Dywizja Strzelców Gwardii
przyjęła piętnastogodzinny, prawie nieprzerwany i niczym
niepowstrzymywany atak powietrzny po osiemdziesiąt samolotów naraz.
Spowodowało to spustoszenie i zamęt nie tyle na wysuniętych pozycjach,
ile w okopach drugiej linii, na pozycjach dział, moździerzy i katiusz,
budowanych tak, aby wytrzymać ostrzał artyleryjski, lecz wrażliwych na
bezpośrednie uderzenia z powietrza.
O 9.00 Niemcy przedarli się przez pierwszą linię obrony. Jednak każdy
raport przychodzący do wyższego dowództwa potwierdzał opór
o niespotykanej naturze i skali mimo względnej nieskuteczności
sowieckich ataków lotniczych. Pewien rosyjski dowódca czołgu określił
natężenie i skalę bitwy jako przechodzące zdolności ludzkiego pojmowania.
Słońce zaćmiło się od kurzu i dymu. Ale Sowieci trzymali się
i kontratakowali. Dopiero o godzinie 16.00 umocnienia Bytkowej wpadły
w ręce Dywizji „Leibstandarte”. Do tego czasu 52 Dywizja Strzelców
Gwardii straciła jedną trzecią swojego początkowego stanu osobowego.
Trzydzieści minut później czołgi Waffen SS otrzymały rozkaz, by nadal
posuwać się naprzód, przełamać następny system umocnień obronnych
i przerzucić most przez rzekę Psioł. Dziewięćdziesiąt minut zajęło
przygotowanie ataku, który wkrótce napotkał „front” przeciwczołgowy –
system połączonych stanowisk dział przeciwpancernych. Zaszachowały one
szpicę tygrysów do tego stopnia, że dowództwo dywizji wydało rozkaz
zatrzymania natarcia.
Dywizja „Das Reich” dotrzymywała kroku „Leibstandarte” po jej prawej
stronie mimo początkowych problemów z utrzymaniem kontaktu między
czołgami a piechotą, spowodowanych rozmiękłym gruntem. Podczas
nocnego szturmu grupy żołnierzy 3 Pułku Grenadierów Pancernych Waffen
SS przeniknęły przez linię wysuniętych stanowisk sowieckich i oczyściły
część drogi przed głównym atakiem rozpoczętym o godzinie 6.00. Około
8.15 Dywizja „Das Reich” osiągnęła swój główny początkowy cel, czyli
umocnioną wieś Bieriozowo, którą grenadierzy pancerni zaczęli oczyszczać
za pomocą miotaczy ognia. Jednak dopiero o 16.00 ostateczny cel dywizji
został opanowany przez pospiesznie rzucony do walki batalion odwodowy.
Dywizja „Totenkopf” również na początku dobrze się spisywała w roli
formacji wspierającej, spychając 155 Pułk Strzelców Gwardii ze swojej
drogi, lecz później została zatrzymana przez brygadę czołgów blokującą
szosę na Obojań. Jednak Hausser, dowódcy jego dywizji i Hoth uznali, że
perspektywy na następny dzień są pomyślne.
O Grupie Operacyjnej „Kempf” nie dało się powiedzieć tego samego132.
Jej pierwszym zadaniem było przekroczenie Dońca. Nie dysponowała ona
jednak żadnymi samolotami, z kolei artyleria była tak słaba, że tymczasowo
dołączono do niej trzy zastępcze pułki artylerii przeciwlotniczej Luftwaffe,
których osiemdziesiątki ósemki marnowały się, prowadząc ogień pośredni.
Kempf i jego dowódcy korpusów zgodzili się na przekroczenie rzeki
szerokim frontem, inicjowane przez trzy dywizje pancerne. Niemieckie siły
pancerne przeprowadzały forsowanie rzek od 1940 roku i spodziewano się,
że atak w wielu miejscach jednocześnie wywoła wśród Sowietów
przewidywalne zamieszanie. Niemcy mieli również przyczółek mostowy
pod Michajłowką, na wschód od Biełgorodu, utworzony pod koniec
kontrataku Mansteina po bitwie stalingradzkiej. Stale umacniany w ramach
przygotowań do operacji „Cytadela”, stwarzał na tyle poważne bezpośrednie
zagrożenie, że 7 Armia Gwardii pozostawała w gotowości bojowej na całej
długości swojego odcinka frontu.
5 lipca około godziny 2.30 Sowieci rozpoczęli zmasowany ostrzał
artyleryjski. Katiusze zniszczyły jeden z mostów pontonowych łączących
Michajłowkę z głównymi pozycjami niemieckimi. Drugi został
zablokowany wskutek zderzenia działa pancernego z ciężarówką do
transportu pontonów mostowych. Oznaczało to, że 6 Dywizja Pancerna
musi improwizować, a 81 Dywizja Strzelców Gwardii przez cały dzień
pokazywała, że elastyczność taktyczna niekoniecznie potrafi sprostać
determinacji wspartej siłą ognia. Do 16.00 6 Dywizja Pancerna zdobyła
parę kropek na mapie, ale jej dowódca przyznawał, że „biorąc pod uwagę
straty, […] nie można mówić o zwycięstwie”.
W centrum Grupy Operacyjnej „Kempf” 19 Pancerny Batalion
Pionierów całą noc budował most pontonowy, a o świcie przystąpił do
oczyszczania pól minowych – bagnetami, ponieważ miny w drewnianych
skrzynkach były niewidoczne dla wykrywaczy metali – i przecinania
zasieków. Rosjanie obserwowali i czekali. Kilka minut przed rozpoczęciem
ataku przez niemiecką 19 Dywizję Pancerną działa, moździerze i katiusze
zasypały pociskami miejsca koncentracji sił nieprzyjaciela oraz samą
przeprawę. Niemiecka artyleria dywizyjna milczała lub strzelała na oślep
w kurz i dym, ponieważ nie dostawała meldunków od wysuniętych
obserwatorów. Sowieci zaś dysponowali punktami obserwacyjnymi na
wzniesieniach terenu i systemem łączności, którego Niemcy nie zdołali
zniszczyć. Kempf podzielił przyznany mu batalion tygrysów na kompanie –
po jednej na każdą dywizję pancerną. 19 Dywizja straciła do południa
trzynaście z czternastu przypadających na nią maszyn, głównie za sprawą
min. Dzięki wykorzystaniu przez grenadierów pancernych luki między
sowieckimi dywizjami strzelców 19 Dywizja Pancerna zdobyła teren
pozwalający na umocnienie przyczółka mostowego. Jednak artyleria
dywizyjna zużyła tak dużo amunicji, że o 16.15 meldowała konieczność
uzupełnienia zapasów w celu kontynuowania operacji następnego dnia.
Część zaopatrzenia została dostarczona na wozach ciągniętych przez konie,
co w praktyce oznaczało demodernizację. Przyczółek był właściwie tylko
punktem oparcia. Jak to podsumował dowódca dywizji: „Niewiele
brakowało”.
W południowym sektorze Kempfa wysunięte jednostki 7 Dywizji
Pancernej przekroczyły o brzasku Doniec po moście pontonowym
zbudowanym przez dywizyjnych saperów. Operacja rozwijała się
podręcznikowo, dopóki artyleria sowiecka nie zniszczyła mostu, odcinając
przednie siły natarcia 7 Dywizji od reszty niemieckich wojsk i wystawiając
je na coraz silniejsze ataki lotnictwa oraz ogień artyleryjski. Związane z 7
Dywizją tygrysy były zbyt ciężkie, żeby przekroczyć rzekę po pierwszym
moście i ugrzęzły, próbując pokonać ją w bród. Dopiero o 14.00 saperzy
zdołali zbudować most zdolny unieść ciężar tygrysów. Do tego czasu jedyną
formą pomocy, jaką tygrysy mogły zapewnić grenadierom pancernym
bezlitośnie naciskanym na odległym brzegu, było niszczenie bunkrów.
Tutaj, podobnie jak w każdym sektorze atakowanym przez tygrysy,
sowiecka piechota pozwoliła im przejść i zajęła się podążającą za nimi
piechotą. Czołgi rozpaczliwie szukały ukrytych dział przeciwpancernych,
których pociski nie zawsze przebijały pancerz, ale źle wpływały na załogę.
17 Armia Lotnicza wciąż atakowała z powietrza, co około 15.00 zmusiło
niemieckich oficerów łącznikowych do wysłania pilnej prośby o myśliwce.
Sto dziewięćdziesiątki odpowiedziały, Rosjanie podnieśli stawkę i około
18.00 to, co zaczęło się jako walki na małą skalę, przekształciło się
w kłębowisko walczących maszyn. Samoloty szturmowe Ił-2
i messerschmitty przez ponad godzinę kotłowały się w jednym z bardziej
jednostronnych starć operacji „Cytadela”. Jeden pilot niemiecki mówił
o czterech zestrzeleniach, drugi o sześciu. 17 Armia Lotnicza odnotowała
utratę co najmniej pięćdziesięciu dwóch samolotów szturmowych w tym
sektorze. Pod koniec dnia niemiecki przyczółek był bezpieczny, lecz trudno
było mówić o przełamaniu.
Badania nad operacją „Cytadela” zostały zdominowane, a nawet
przytłoczone przez statystyki. Nie ma w tym nic niewłaściwego.
W sektorze Mansteina Luftwaffe osiągnęła panowanie w powietrzu,
zestrzeliwując ponad sto pięćdziesiąt maszyn sowieckich przy stracie
dwóch tuzinów własnych samolotów. Na ziemi straty Grupy Armii
„Południe” przekraczały sześć tysięcy żołnierzy przy zaledwie
ograniczonym sukcesie taktycznym na wąskich odcinkach frontu. Biorąc
pod uwagę cienką strużkę uzupełnień i odległość między strefą walk
a podstawowym zapleczem, sześć tysięcy ludzi z pewnością znaczyło
więcej niż stosunkowo niewiele czołgów i dział szturmowych – niecałe
czterdzieści do pięćdziesięciu – bezpowrotnie złomowanych 5 lipca.
Jednak skala strat nie dawała się nawet porównać z pierwszym dniem walk
pod Verdun lub z 1 lipca 1916 – pierwszym dniem pierwszej bitwy nad
Sommą. Debiut bojowy panter zakończył się fiaskiem. Jednak tylko dwie
z nich zostały zniszczone ogniem dział, co świadczyło o godnej uznania
zdolności przetrwania. Krótko mówiąc, bilans starcia nie był zniechęcający.
Kiedy porównuje się walki pierwszego dnia w sektorach Modela, Hotha
i Kempfa, trzy punkty wybijają się na czoło. Pierwszy to sowiecka
umiejętność ukrywania własnej siły i położenia na wszystkich szczeblach;
maskirowka była kontynuowana również po godzinie zero. Drugim jest
zdolność Sowietów do dezorganizacji niemieckich harmonogramów
natarcia. Od początku wojny Niemcy byli w stanie dyktować tempo
i narzucać szybkość każdego rozpoczętego przez siebie ataku. Sukcesy
Mansteina z początku roku umożliwiły Niemcom uznanie Stalingradu za
wyjątek, a nawet przypadek. Teraz, w początkowym stadium długo
projektowanej i długo przygotowywanej ofensywy, Rosjanie kontrolowali
porządek dzienny w zaskakującym stopniu. Za trzeci punkt należy uznać
doświadczenia Kempfa, z których wynikało, że niemiecka zdolność do
działania w ramach tego, co obecnie jest nazywane czerwonoarmijną pętlą –
„obserwuj, orientuj się, decyduj i działaj” – stanowiła słabnący, by nie rzec:
zanikający, atut. Niemcy byli świetnymi graczami w militarne trzy karty,
naciągającymi sowieckiego wieśniaka do obstawiania, na której znajduje się
król. Mając naprzeciw Kempfa, Hotha i Modela, Armia Czerwona
pokazywała najbardziej skuteczny sposób przeciwstawienia się im,
odmawiając uczestnictwa w grze i starając się ją wyprzedzić.
Wyższy oficer sztabowy, mający trochę czasu na zastanowienie się nad
mapami i raportami o stanie sił, być może byłby w stanie poskładać to
wszystko w całość. Jednak w Trzeciej Rzeszy Wehrmacht dostosował się do
rytmu „za pięć dwunasta” narzuconego przez Adolfa Hitlera i do wzorca
wielozadaniowości, który łączył się z takim przeciążeniem, że tego rodzaju
kalkulacje, niegdyś stanowiące znak firmowy sztabu generalnego, stały się
niemodne. Należało przygotować jutrzejszą akcję. Rankiem, gdy ruszał atak,
czołgista Dywizji „Leibstandarte” krzyknął: „Drugie śniadanie w Kursku!”.
Brawura musi się stać rzeczywistością – i to natychmiast!
4
Zmagania
Decyzje
Nikołaj Watutin nie przeżył wojny. Został śmiertelnie ranny w lutym 1944
roku. Jak na ironię, ranili go antysowiecko nastawieni ukraińscy partyzanci.
Nie zostawił usystematyzowanej refleksji dotyczącej kierowania Frontem
Woroneskim podczas operacji „Cytadela”222. Wieczorem 9 lipca długo
jednak rozmyślał. Niemieckie szpice nadal znajdowały się w sporej
odległości od Obojania i Prochorowki. Niemniej w ciągu ostatnich dwóch
dni posuwały się naprzód znacznie szybciej i bardziej równomiernie niż na
początku natarcia. Logika – a w Armii Czerwonej wojna była naukowym
i racjonalnym działaniem – sugerowała, że poniesione straty powinny
Niemców spowolnić. Watutin przez pięć dni rzucał do akcji własne rezerwy
korpusami, dywizjami, pułkami i batalionami. Dziesięć pułków
przeciwpancernych straciło wszystkie działa, a dwadzieścia następnych
dysponowało tylko połową przewidywanej siły bojowej. Logika
podpowiadała, że albo Niemcy ściągnęli posiłki, albo ich siła uderzeniowa
i sprawność bojowa przewyższały siłę i sprawność żołnierzy Watutina. Poza
tym rozpoznanie donosiło o przybyciu i rzuceniu do walki świeżych
niemieckich sił już w nocy 5 lipca.
Watutin analizował taktykę swojego frontu. We wczesnych stadiach
operacji „Cytadela” jego żołnierze prowadzili aktywną obronę. Krótkie,
gwałtowne pancerne kontrataki przytarły Niemcom nosa i spowolniły ich
pochód. 8 i 9 lipca straty w ludziach i sprzęcie w połączeniu z „mgłą wojny”
narzuciły pasywne podejście. Czy były szanse na to, by znów przejść do
aktywnego działania?
Powtórnie analizując informacje wywiadowcze, Watutin i jego sztab
zauważyli raporty, które przeoczyli w trakcie intensywnych walk
w poprzednich dniach. 8 lipca już o 7.00 rano meldowano, że nieprzyjaciel
okopuje się na swojej coraz dłuższej lewej flance. 9 lipca okopy pojawiały
się już na obu flankach występu, Niemcy zakładali też zasieki i pola
minowe, co wskazywało, że zatrzymali się na dłużej. Niezadowolony
niemiecki jeniec powiedział, że był jednym z trzydziestu członków
kompanii weterynaryjnej przeniesionej do broniącego flanki pułku
piechoty. To oznaczało, że Niemcy łatają dziury w obsadzie.
Czy to coś zapowiadało? Być może. Watutin nie potrzebował jednak
więcej, by uznać, że w ostatnich dniach Niemcy posunęli się naprzód,
koncentrując swoje siły zmechanizowane na czele kosztem flanek. To zaś
oznaczało, że niemieckie czołgi wchodziły w pętlę – łuk w łuku. W jaki
sposób najlepiej wykorzystać tę sytuację? Analiza mapy podpowiadała
oczywiste rozwiązanie: uderzyć na rozciągnięte flanki. Ale sytuacja Frontu
Woroneskiego uniemożliwiała takie posunięcie. Niemcy przyciskali
Watutina równie mocno jak on ich. Odpowiednio silny kontratak wymagałby
rzucenia do walki świeżych odwodów Stawki. 5 Armia Pancerna Gwardii i 5
Armia Pancerna koncentrowały się na szczycie łuku: wokół Prochorowki.
Nawet gdyby Watutin chciał je przerzucić, nie było na to czasu. Front
Woroneski był w stanie równowagi przed całą sekwencją strategicznych
ofensyw od Leningradu po Ukrainę, mających zakończyć wojnę sowiecko-
niemiecką przed końcem roku. Pierwsza – albo następna – faza, operacja
„Kutuzow”, wymierzona w Grupę Armii „Środek”, miała się rozpocząć 12
lipca.
Operacja „Kutuzow” to w pewnym sensie odwrócona operacja
„Cytadela”223. Szybki rzut oka na monadyczny kształt frontu w południowej
części Związku Sowieckiego po Stalingradzie i Charkowie, z dwoma
przylegającymi do siebie występami, wystarczy, by zrozumieć jej genezę.
Wstępne planowanie rozpoczęło się w kwietniu. W połowie maja operacja
została zatwierdzona. Na początku czerwca przegrupowano siły i ustalono
szczegóły. Operacja „Kutuzow” była bezpośrednim kontrapunktem obronnej
bitwy pod Kurskiem. Pośrednio stanowiła jedną z serii koordynowanych
przez Stawkę strategicznych ofensyw. Po skutecznym uderzeniu spod Orła
Fronty Woroneski i Stepowy miały się rozprawić z dowodzoną przez
Mansteina grupą armii. Stawka spodziewała się, że będzie to łatwiejsze,
ponieważ II Korpus Pancerny SS zostanie wysłany na północ, żeby
powstrzymać sowiecki napór w sektorze Orła. Jeszcze przed Stalingradem
była to prawie odruchowa niemiecka reakcja – spróbować załatać przerwę
w linii za pomocą minimalnych sił i tak szybko, jak to możliwe. Tym razem
miało to być zbyt mało i zbyt późno. Po zatrzymaniu i przyszpileniu
Niemców pod Kurskiem i Orłem Fronty Południowo-Zachodni
i Południowy miały rozpocząć dywersyjne ofensywy na poziomie sektorów,
aby związać niemieckie siły w tym rejonie i pozbawić Mansteina posiłków.
Ostatnim etapem miało być rozpoczęcie przez sowieckie siły wokół
Leningradu i dwa południowe fronty szeroko zakrojonej ofensywy
wymierzonej w niemieckie siły pozostałe w ich sektorach.
Watutina nie można nazwać karierowiczem, ale jego perspektywy awansu
byłyby znikome, gdyby Stalin uznał, że zamiast bić Niemców, Watutin się
z nimi bawi. Wódz zdążył już zresztą kwaśno zapytać, kogo trzeba pociągnąć
do odpowiedzialności, jeżeli Niemcy wedrą się na tyły Frontu
Woroneskiego224. Watutin nie zapominał o Niemcach. Nawet gdyby nie byli
świadomi rozmiarów wymierzonej w nich strategicznej kampanii – czego
nie można było zakładać – to koncentracja i rozmieszczenie ich sił
zapowiadały ostateczną próbę przerwania obrony Frontu Woroneskiego. Na
Krymie Manstein pokazał, że nie boi się ani ofensywy, ani ciężkich strat.
Jeśli dodać do tego raporty rozpoznania o coraz większej koncentracji sił
pancernych w rejonie Psioła, połączyć je z pełnym determinacji atakiem
Dywizji „Totenkopf” na zakole tej rzeki, to nasuwa się pytanie: kto pierwszy
popełni błąd?
Watutin, właściwie nie mając innego wyboru, skoncentrował swoje siły
wokół Prochorowki. Przegrupował siły, uzupełnił zaopatrzenie formacji na
linii frontu, wydał szczegółowe rozkazy i dopilnował ich wykonania. To
ostatnie wynikało nie tyle z doktrynalnej manii kontroli typowej dla Armii
Czerwonej, ile z dużej liczby niezależnych formacji o rozmiarach pułku lub
batalionu, przerzucanych między armiami, korpusami i dywizjami w sposób
niemal dowolny. Po minionym tygodniu już samo ustalenie ich położenia
było trudnym zadaniem. Jednak przede wszystkim Watutin musiał
poinformować Stawkę i uzyskać jej pozwolenie225. Nocą 10 lipca Front
Woroneski zameldował, że Niemcy ponieśli ciężkie straty, wyczerpali
rezerwy i koncentrują wojska w sektorze Prochorowki. Front proponował
atak wszystkimi dostępnymi siłami 12 lipca rano. Główne uderzenie miała
zadać 5 Armia Pancerna Gwardii – cztery korpusy pancerne i jeden
zmechanizowany, ponad siedemset czołgów, wzmocnionych trzema
dodatkowymi korpusami strzeleckimi. Lewy sektor frontu – dwa korpusy
pancerne i jednostki wsparcia z 1 Armii Pancernej oraz dwa korpusy
strzeleckie z 6 Armii Gwardii – miały zaatakować rozciągniętą flankę
niemieckiego XLVIII Korpusu Pancernego. Watutin chciał otoczyć
i unicestwić sześć najlepszych dywizji pancernych Wehrmachtu –
doskonały kontrapunkt dla jednoczesnego ataku na łuku wokół Orła.
[^]
Ciężka walka
Hausser był gotowy. Jego rozkazy na 12 lipca mówiły jasno: dość kręcenia
się w kółko. Tym razem trzeba się zastosować do maksymy sił pancernych:
Klotzen, nicht kleckern (co można przełożyć jako: „Miażdżyć, nie
głaskać”)250. Nie oznaczało to jednak zmasowanego frontalnego natarcia
trzech dywizji wprost na sowieckie działa. Hausser planował kilkuetapową
operację. Pancerna grupa bojowa Dywizji „Totenkopf” miała przekroczyć
Psioł i ruszyć na północ, potem zawrócić na wschód, po dotarciu do szosy
Kartieszewka–Prochorowka, która według map prowadziła bezpośrednio na
tyły głównych sowieckich pozycji.
1 Pułk Grenadierów Pancernych SS z Dywizji „Leibstandarte” miał
wyruszyć o 4.50 rano i zabezpieczyć lewą flankę. Reszta dywizji miała zająć
wzgórze nr 252.4, sowchoz Stalinsk, a potem Prochorowkę – atak Dywizji
„Totenkopf” tylko raz zdołał zachwiać Rosjanami, nie było więc sensu
ryzykować złamania wysuniętego palca. Dywizja „Das Reich” miała ruszyć
prosto na wschód, zająć wzniesienie na południe od Prochorowki i pozycje,
które umożliwiłyby poszerzenie natarcia 13 lipca. Rozkazy Dywizji „Das
Reich” jasno mówiły, że oczekuje się od niej zwiększenia tempa
i utrzymania kontaktu z pozostałymi dywizjami niezależnie od zagrożenia
jej południowej flanki.
Mechanicy korpusowi pracowali całą noc, żeby na linię mogło wyjechać
trzysta czołgów i dział szturmowych. Jednak w kwaterach głównych
korpusów i armii coraz natarczywiej pytano: Gdzie się podział III Korpus
Pancerny? Na froncie wschodnim gotowość do przerzucania mierzwy była
koniecznością. Co jednak począć, gdy sterta rośnie, a zaczyna brakować
łopat?
I
Od początku operacji „Cytadela” trzy dywizje pancerne „łopat” nie ruszyły
się z miejsca251. Nawet w najkorzystniejszym wariancie powodzenie
oddziałów Waffen SS pod Prochorowką musiało się okazać ograniczone
albo chwilowe, gdyby III Korpus Pancerny nie nadciągnął całą siłą od
południa. 9 lipca rano okoliczności nie przedstawiały się szczególnie
zachęcająco.
Świeżo wzmocniony sowiecki 35 Korpus Strzelców Gwardii zapewnił
Niemcom następny dzień walk, które przyniosły znikome rezultaty. Tuż
przed południem cztery tygrysy, ostatnie sprawne w III Korpusie
Pancernym, poprowadziły kompanię grenadierów pancernych na wzgórze nr
211.1 w sektorze 19 Dywizji Pancernej. Kontrataki sowieckich czołgów
stały się jednak tak ciężkie, że dołączony do 19 Dywizji pułk piechoty
ustąpił pola, a następnie zameldował, że nie mógł już dłużej stawiać oporu.
Dowódca dywizji zdołał przywrócić linię, ale pod koniec dnia miał do
dyspozycji już tylko dwanaście sprawnych czołgów. Kempf zameldował, że
III Korpus Pancerny nie mógł tego dnia posunąć się dalej naprzód.
W odpowiedzi Manstein odwiedził Kempfa, aby go zmotywować
i osobiście nakazać kontynuowanie ataku.
7 Dywizja Pancerna miała podobne doświadczenia. Dopiero około 16.00
czołgi zdołały ruszyć do przodu – w dużej mierze dzięki Luftwaffe, która
przez cały dzień czekała na poprawę pogody, a po południu zdołała wreszcie
zaatakować, podpalając las naprzeciw pozycji 7 Dywizji. Rezultatem
natarcia było jeszcze jedno niemożliwe do utrzymania wybrzuszenie linii
frontu. Cała ta furia nie doprowadziła jednak do przełamania
i przemieszczenia się korpusu na północ z pomocą dla sił Waffen SS .
Młodszy oficer sztabowy z 6 Dywizji Pancernej, który 10 lipca wieczorem
został wysłany do kwatery głównej Hotha jako oficer łącznikowy,
wspominał o mieszance energii i determinacji na tle ogólnego zmęczenia.
Atmosfera w kwaterze głównej Kempfa była podobna. Manstein, który
wierzył w ożywczą moc nocnego snu, czekał z rozpoczęciem akcji do
następnego dnia, tymczasem spotkał się z Hothem i Kempfem252, żeby
omówić sytuację. Stwierdził, że operacja „Cytadela” się rozpada. Biorąc
pod uwagę, że 9 Armia szybko utknęła w miejscu, a sowieckie siły
w sektorze południowym znacząco się powiększyły – czy nie nadeszła pora,
by zawiesić również atak Grupy Armii „Południe”?
Hoth początkowo zalecił kontynuowanie ataku, ale wychwycił to, czego
Manstein nie powiedział głośno: Kursk był poza zasięgiem. Zaproponował
więc bardziej ograniczony cel: zniszczenie sowieckich sił na południe od
rzeki Psioł. Kempf był mniejszym optymistą. Plan Hotha zakładał szybką
interwencję III Korpusu Pancernego253. Rozpoznanie lotnicze meldowało,
że pozostała tylko jedna przygotowana linia sowieckiej obrony, ale za nią
czekał co najmniej jeden korpus pancerny i kilkanaście dywizji strzeleckich
– wystarczająco dużo, by kilka kilometrów dzielących III Korpus Pancerny
od Prochorowki, tak krótki odcinek na mapie, w rzeczywistości okazał się
bardzo długi.
Erhard Raus, obdarzony najbłyskotliwszą w dowództwie Kempfa
wojskową inteligencją, po wojnie podsumował ten dylemat następująco:
gdyby udało się dokonać przełamania, marsz na północ wymagałby pełnej
pancernej siły III Korpusu Pancernego. To z kolei byłoby możliwe tylko
wtedy, gdyby udało się zniszczyć albo odrzucić sowieckie siły w Zagłębiu
Donieckim. Obydwie operacje trzeba by przeprowadzić równocześnie.
Tymczasem od rozpoczęcia operacji „Cytadela” Kempf przerzucał
nieadekwatne siły z miejsca na miejsce z niewielkim powodzeniem. 4
Armia Pancerna nie mogła zaoferować żadnej pomocy. Nawet jeśli
chimeryczne wsparcie w postaci XXIV Korpusu Pancernego dotarłoby na
miejsce, zdaniem Kempfa byłoby to za mało i za późno.
Hoth nazwał Kempfa pesymistą. Manstein postanowił sprawdzić sam
i udał się do kwatery głównej Breitha. Nie wiadomo, jaką część tej
rozmowy stanowiła presja, a jaką – rzeczywiste porozumienie. W każdym
razie Manstein kazał Breithowi skoncentrować dwie dywizje pancerne, za
wszelką cenę przełamać sowiecką obronę i dać Korpusowi Pancernemu SS
pole do manewru przez odciągnięcie 69 Armii na wschód. Breith
odwzajemnił się dobrą nowiną. Dzień wcześniej Kempf i Breith odesłali
grupę bojową 7 Dywizji Pancernej do macierzystej formacji. 7 Dywizja
Pancerna zajęła potem część sektora 6 Dywizji Pancernej, umożliwiając tej
ostatniej koncentrację przed próbą przełamania. Dowódca 6 Dywizji
Pancernej generał Walther von Hünersdorff był jawnym antynazistą, ale też
na tyle biegłym i obiecującym żołnierzem, że mimo wszystko otrzymał
awans. 11 lipca rano jego dywizji zostało czterdzieści czołgów. Dołączony
do niej 503 Batalion Pancerny miał po raz pierwszy w czasie „Cytadeli”
działać jako jednostka. Jego niezmordowani mechanicy przygotowali do
walki dziewiętnaście tygrysów – liczba ta potwierdza trwałość tych maszyn.
Potencjalny efekt pozornie niewielkich sił miał się okazać większy,
ponieważ sowiecka 69 Armia nie posiadała żadnych jednostek pancernych
i dysponowała ograniczonymi rezerwami. Jej zadanie nie uległo zmianie:
uniemożliwić Niemcom przeprawę przez Doniec i przełamanie w kierunku
północnym. Breith rozkazał 6 Dywizji Pancernej, zajmującej pozycje
w centrum linii, uderzenie na północ w kierunku Miasojedowa. 19 Dywizja
Pancerna po lewej oraz 7 Dywizja Pancerna po prawej miały wesprzeć 6
Dywizję, przy czym 19 Dywizja miała również ustanowić własne przyczółki
mostowe na drugim brzegu rzeki Doniec.
Flanki sił pancernych miały być osłaniane przez dwie zapomniane
dywizje „Cytadeli”254: 168 Dywizję Piechoty daleko z lewa i 198 Dywizję
Piechoty z prawa. Od 5 lipca spełniały nieocenioną funkcję. Ich ciągnięte
przez konie działa i zdobyczne wozy zaopatrzeniowe wyglądały jak
przeniesione z czasów napoleońskich wśród czołgów i transporterów
Breitha. Jednak blokując kontrataki, udzielając wsparcia czołgom i często
odgrywając główną rolę w lokalnych atakach, zaprowadziły Grupę
Operacyjną „Kempf” tam, dokąd doszła. Piechurzy się nie oszczędzali:
Immer bereit, still zu verbluten im feldgrauen Kleid, czyli „zawsze gotowi
cicho się wykrwawić w szarym polowym mundurze”255.
W tych słowach jest wiele prawdy mimo ich prawicowej proweniencji.
Można je odnieść także do sowieckich strzelców po drugiej stronie frontu
– zwłaszcza do żołnierzy 35 Korpusu Strzelców Gwardii 11 lipca rano.
Artyleria niemieckiego korpusu pancernego rozpoczęła ostrzał o 2.00 nad
ranem, po czym nastąpiły zmasowane ataki bombowców He-111 z VIII
Korpusu Lotniczego. Trzy godziny później rozpoczął się atak sił
naziemnych. Niemiecka 19 Dywizja Pancerna, po raz pierwszy od kilku dni
działająca ze wszystkimi batalionami bojowymi, natrafiła na wzgórze tak
dobrze ufortyfikowane, że okopów nie było widać z odległości pięciu
metrów. W niemieckim raporcie zanotowano również, że większość
obrońców stanowili „Azjaci”256, którzy ze względu na swój rozwojowy
prymitywizm byli psychicznie odporni na szok wywoływany zwykle przez
czołgi i bomby zrzucane przez sztukasy. Obejście kłopotliwego punktu
obrony uniemożliwiały bagnisty teren i pola minowe. Dopiero około 15.30
oddziały 19 Dywizji zdołały przerwać obronę. Jej czołgom i grenadierom
pancernym, przy wsparciu sztukasów, udało się dotrzeć do wsi Kisilewo
i Chołokowo, a nawet nieco dalej.
Całodzienne zmagania 19 Dywizji Pancernej tak bardzo zaabsorbowały
Sowietów, że pancerna grupa bojowa 6 Dywizji Pancernej zdołała się
przedrzeć przez linię obrony w swoim sektorze. Ponownie decydującą rolę
odegrały tygrysy. To one prowadziły i one przerwały ostatnie pozycje
przeciwpancerne, ciągle posuwając się naprzód. Tygrysy wciąż parły na
północ, w kierunku swojego pierwotnego celu – Olchowatki. Wspierała je
– na ile mogła – 7 Dywizja Pancerna.
Obydwie części manewru się powiodły. Sowiecki 35 Korpus Pancerny
Gwardii najpierw się zachwiał, a potem oddał pole. Czołgi niemieckiej 6
Dywizji Pancernej w porę zauważyły i objechały pole minowe, później
ruszyły dalej. 7 Dywizja Pancerna mogła wystawić tylko jedenaście
czołgów, ale dopiero po dwóch kilometrach natrafiła na poważniejszy opór.
Tygrysy z 503 Batalionu Pancernego wtoczyły się do Olchowatki
w zasadzie bez przeszkód257, a następne punkty obrony napotkały dopiero
po dwóch kilometrach. Dowódca jednego z tygrysów, widząc sowieckie
działa przeciwpancerne po bokach i piechurów miotających mu na pancerz
koktajle Mołotowa, uznał, że ma tylko jedno wyjście: „Gaz do dechy!”.
Jego czołg przejechał przez linię nieprzyjaciela z pełną prędkością. Pochód
grupy bojowej został jednak przerwany przez zmrok i opór, który
paraliżował siłę bojową grenadierów pancernych – musieli oni trzymać się
blisko czołgów albo jechać na nich. Niemniej 6 Dywizja Pancerna zdołała
dotrzeć do wsi Kazacze, będącej centrum drugiej linii obrony sowieckiej
69 Armii, i w sumie posunęła się o dwanaście kilometrów. Dowódca jednej
z sowieckich dywizji postanowił przenieść swoją kwaterę główną na tyły,
zostawiając podkomendnych ich własnemu losowi wśród ciemnej
i burzliwej nocy.
Niemiecki III Korpus Pancerny dobrze się spisał – najlepiej od chwili
rozpoczęcia operacji „Cytadela”. Nie dokonał przełamania porównywalnego
z tymi z roku 1940 czy 1941. Udało się jednak przerwać linię frontu,
a nawet krótka lipcowa noc wykorzystana na przezbrojenie, naprawy
i odpoczynek dawała nadzieję na pomyślny przebieg wydarzeń następnego
dnia. Generał dowodzący Grupy Armii „Południe” był tego samego
zdania258. Jak już wspomniano, Erich von Manstein lubił hazard, ale
preferował te gry, które wymagały kalkulacji. Ani oczko, ani ruletka
przypuszczalnie nie znajdowały się wysoko na jego liście. Jednak analizując
raporty dzienne, dostrzegł nie tyle ryzykowną szansę, ile możliwość, która
zależała od Breitha.
12 lipca III Korpus Pancerny miał kontynuować pochód na północ. Po
zbliżeniu się do nieprzyjaciela Breith miał skierować swoje lewe skrzydło
na zachód, aby wspólnie z południowym, czyli prawym skrzydłem II
Korpusu Pancernego SS zajęło się likwidacją sowieckiej 69 Armii.
Popierany przez Hotha Manstein rozkazał również XLVIII Korpusowi
Pancernemu i II Korpusowi Pancernemu SS , odpowiednio, założyć
przyczółki mostowe za rzeką Psioł i zająć Prochorowkę. Następnym
krokiem miało być odwrócenie frontów i rozprawienie się
z nieprzyjacielem znajdującym się między Kempfem a Hausserem, niczym
wielki wrzód pod prawą pachą. Według Fangohra259 Manstein pierwotnie
zaproponował przydzielenie do tego zadania jednej dywizji pancernej
i jednej dywizji piechoty. Hoth przekonywał, że to za mało – jeżeli operacja
„Cytadela” czegokolwiek go nauczyła, to właśnie tego, że poważne operacje
nie miały szans powodzenia, gdy chciało się je przeprowadzić małym
kosztem. Uważał, że potrzebny będzie cały Korpus Pancerny SS . Plan
Mansteina – niezależnie od tego, czy propozycja Hotha zostałaby
uwzględniona, czy pominięta – wymagał namysłu jako bardzo ryzykowny.
Niemieckie rozpoznanie lotnicze i naziemne dawało pewne pojęcie
o siłach, które Stawka skoncentrowała wokół wybrzuszenia utworzonego
przez niemiecką 4 Armię Pancerną. Wyprowadzenie dużej ofensywy
w kierunku jeszcze potężniejszego zmasowanego sowieckiego ataku
przypominało rzut kośćmi. Mocnymi stronami niemieckich sił pancernych
były mobilność i elastyczność. Największe szanse na pokonanie Armii
Czerwonej dawało zmylenie jej, tak aby zwróciła się tyłem sama do siebie.
Bitwa spotkaniowa wydawała się o wiele bardziej obiecująca niż trwanie
w miejscu.
Uwaga znów skupiła się na III Korpusie Pancernym. Gdyby Breith
z dużymi siłami dokonał 12 lipca przełamania w kierunku północnym, to
nawet jeśli Prochorowka pozostałaby w rękach sowieckich, mogłoby to
oznaczać, że Armia Czerwona zaczyna być wytrącana z równowagi po raz
pierwszy od rozpoczęcia tej operacji. Po drugiej stronie frontu 69 Armia
założyła linię obrony260, która w dalszym ciągu utrzymywała niemieckie
szpice pancerne w odległości dwudziestu–dwudziestu pięciu kilometrów od
Prochorowki. Jej odwody były jednak bliskie wyczerpania. Ze względów
praktycznych nie dysponowała żadnymi czołgami. Dowódca 69 Armii nie
był pewien, czy zdoła się dłużej utrzymać, więc późnym wieczorem 11 lipca
zaapelował do Watutina o pomoc.
Stalin zaglądał obydwu generałom przez ramię, domagając się czynów.
12 lipca niemiecki III Korpus Pancerny przysporzył generałowi Wasilijowi
Kriuczenkinowi jeszcze więcej zmartwień. Działania rozpoczęły się, kiedy
Breith rozkazał 6 Dywizji Pancernej, na lewej flance korpusu i zarazem
najbliżej Prochorowki, dotrzeć nad rzekę Doniec w okolicach Rżawca
i założyć przyczółek mostowy, dzięki czemu 19 i 7 Dywizja Pancerna
mogłyby się przeprawić przez rzekę i wyprowadzić atak o pełnej sile
w kierunku Waffen SS . Pierwotny plan zakładał atak w ciągu dnia. Dowódca
11 Pułku Pancernego i oficer dowodzący jego batalionem pancernym
przedstawił alternatywny pomysł ryzykownej, ale opłacalnej nocnej
operacji, która mogłaby lepiej wpłynąć na morale niż kolejny bezpośredni
atak261.
Na krótko przed północą grupa bojowa ruszyła naprzód: dwie słabe
kompanie pancerne, batalion grenadierów pancernych na ciężarówkach (by
mniej rzucał się w oczy) i tygrysy, zamykające tyły, albowiem szybkość
i zaskoczenie były niezbędne. Na przedzie jechały dwa zdobyczne T -34,
obsadzone niemieckimi załogami i wyraźnie oznaczone niemieckim
Balkenkreuz, czyli czarnym krzyżem zamiast czerwonej gwiazdy.
Wehrmacht systematycznie sięgał po rozmaite podstępy, tym razem uciekł
się jednak do akceptowalnego wybiegu strategicznego – jego tradycja
sięgała XVIII wieku, kiedy marynarki wojenne zaczęły przejmować
i wcielać zdobyczne okręty, a kapitanowie musieli zacząć zwracać uwagę na
kolory, a nie tylko na kształt kadłuba i olinowanie.
W ciemnościach bezksiężycowej nocy niemiecka kolumna posuwała się
naprzód przez trzy godziny, napotkawszy po drodze jedynie konwój
rosyjskich ciężarówek, którym pozwoliła jechać dalej. Nagle jeden z T -34
prowadzących główne siły zepsuł się na środku drogi! Sowieci dalej nie
reagowali, nawet ci, którzy byli całkiem blisko. Niemal dało się słyszeć
mruczenie zmęczonych ludzi: „Zostawcie tych cholernych tankistów, niech
sobie radzą!”, gdy niemiecka załoga wyszła z czołgu i przesiadła się do
innych wozów. Około 4.00 nad ranem niemiecka straż przednia, pluton
czołgów Panzer IV prowadzonych przez pozostałego na chodzie T -34,
dotarła do Rżawca i spokojnie przejechała przez miasto. Dowódca szeptem
zameldował, że w jego bezpośredniej bliskości znajduje się około
dwudziestu czterech T -34. Za siły uderzeniowe odpowiadał dowódca
batalionu pancernego major rezerwy doktor Franz Bäke. Większość
oficerów Wehrmachtu z doktoratami uzyskała je w zakresie nauk
humanistycznych. Bäke w czasach pokoju był dentystą. Na wojnie zyskał
reputację agresywnego szczęściarza. Razem z kompanią czołgów ruszył
naprzód w szybkim tempie, tak aby żaden sowiecki maruder nie pokusił się
o przejażdżkę na pancerzu. Nagle Niemcy napotkali kolumnę T -34
jadących w przeciwnym kierunku. Rosjanie byli zmęczeni, poza tym na
własnych tyłach czuli się bezpiecznie. Kiedy z jadącego na przedzie
niemieckiego czołgu ktoś powiedział po rosyjsku, żeby trzymali się prawej,
sowiecka kolumna posłusznie ustąpiła miejsca, aż w końcu ktoś zauważył,
że przepuszczają czołgi z niemieckimi oznaczeniami262. W ruch poszły
granaty, pistolety maszynowe, ręcznie miotane ładunki wybuchowe i działa
czołgów. Gdy pierwsza fala wybuchów i strzałów przycichła, mniej więcej
dwanaście sowieckich czołgów było zniszczonych, kilka przez Bäkego
i członków jego załogi, którzy biegali od jednego do drugiego i kładli na
nich ładunki kumulacyjne.
W kolonialnej armii francuskiej posługiwano się słowem baraka.
Pierwotnie miało religijne znaczenie i odnosiło się do sił duchowych.
W zmilitaryzowanej wersji oznaczało „żołnierskie szczęście”, a szpice 6
Dywizji Pancernej, która wbiła się w sowieckie tyły, nie mogły narzekać na
brak baraka. Bellona, bogini wojny, nie jest jednak dziewczyną do
wynajęcia. Pierwsze czołgi Bäkego znajdowały się jakieś trzysta metrów od
mostu, gdy seria wybuchów oznajmiła jego zniszczenie. Niemcy minęli
prowadzący do niego zakręt. Szach, ale jeszcze nie mat. Około godziny 6.00
rano grupa bojowa 6 Dywizji Pancernej znajdowała się dwadzieścia
kilometrów od Prochorowki i miała przed sobą dobrą drogę. Grenadierzy
pancerni z dywizji przerzucili kładkę przez Doniec, a następnie założyli
przyczółek mostowy. Zaskoczone sowieckie czołgi i piechota wycofywały
się w małych grupach, zamiast kontratakować. Sztab dywizji meldował
o okrążeniu przez trzysta czołgów. Dowódca dywizji raportował, że inne
niemieckie czołgi pogoniły go tak skutecznie, że na czternaście godzin
stracił kontrolę nad swoją formacją. Kwatera główna 69 Armii ponownie
zaapelowała do Frontu Woroneskiego o pomoc.
Sytuacja Niemców nie była aż tak obiecująca. Jednak od rozpoczęcia
operacji „Barbarossa” udawało im się już osiągać więcej za pomocą
szczuplejszych sił. Hünersdorff ze swoim sztabem założył punkt
dowodzenia na północnym brzegu rzeki Doniec, by stamtąd koordynować
powiększanie przyczółka mostowego. Mniej więcej w tym samym czasie
Luftwaffe zaczęła „zmiękczać” sowieckich obrońców. Grupa nisko
lecących He-111 zauważyła pewną liczbę czołgów i pojazdów na otwartej
przestrzeni – w miarę rozwoju operacji „Cytadela” coraz trudniej było
o taki cel. Lotnicy pomylili Niemców z Rosjanami i zmietli wysuniętą
kwaterę główną 6 Dywizji Pancernej. Pięćdziesiąt osób straciło życie lub
zostało rannych, w tym sam Hünersdorff i dwóch dowódców pułkowych.
Heinkle zmylił T -34 wyraźnie widoczny w masie pojazdów! Bratobójczy
ogień i bitewna karma. Przeprowadzone po tym incydencie dochodzenie
wykazało, że konieczne środki ostrożności zostały podjęte i nie należy
nikogo pociągać do odpowiedzialności.
Chociaż około 9.30 lokalne kontrataki postawiły niemiecką kontrolę nad
Rżawcem pod znakiem zapytania, pół godziny później wioska była już z całą
pewnością w rękach Niemców, którzy zaczęli wzmacniać przyczółek
mostowy. Tygrysy były za ciężkie, żeby się przeprawić, ale o 11.15 Niemcy
poczynili już znaczące postępy. Gdyby sto czołgów, które zobaczył Watutin,
rzeczywiście było teraz do dyspozycji, sytuacja Rosjan byłaby trudna.
Wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: gdzie jest reszta263 ? 19 Dywizja
Pancerna miała iść w górę rzeki przez Kristewo i połączyć się z 6 Dywizją
Pancerną po zapadnięciu nocy. Wydać rozkaz było łatwiej niż go wykonać.
Dopiero o 14.15 następnego popołudnia wysunięte oddziały 19 Dywizji
Pancernej dotarły do pozycji 6 Dywizji. Inne oddziały podeszły pod wieś
Szczpłokowo z zamiarem otwarcia następnej przeprawy przez Doniec.
Strzelcy sowieckiej 69 Armii, wzmocnieni przez 5 Korpus
Zmechanizowany Gwardii, wytrzymali jednak natarcie, po czym
wyprowadzili jeden kontratak, a po nim następny. Około 23.00 grenadierom
pancernym udało się w końcu przeprawić przez Doniec łodzią. Wkrótce
potem saperzy przygotowali most na tyle mocny, by przejechały po nim
czołgi Panzer IV. Bäke, który dowodził teraz 11 Pułkiem Pancernym,
otrzymał rozkaz zaatakowania wszystkimi siłami, jakie tylko uda się
przerzucić przez rzekę. Atak miał się rozpocząć o 18.00, ale siły były zbyt
małe, by mogły poczynić znaczące postępy, a pora zbyt późna, by żołnierze
Waffen SS odczuli natychmiastową różnicę. Ostatecznie atak Bäkego
odwołano. Jego grupa bojowa wzmocniła dywizję macierzystą, a 19
Dywizja Pancerna przejęła przyczółek mostowy, z którym wiązano tak duże
nadzieje. Dla III Korpusu Pancernego jutro musiałoby przyjść o dzień
później. Rok 1943 nie był rokiem 1941. W 1941 roku poranne ruchy
pozwoliłyby Niemcom na przełamanie otwierające dalsze możliwości
działania. Jednak to, co Watutin i Rotmistrow pokazali jeszcze tego dnia,
oznaczało, że gra taktyczna była teraz wyrównana.
Z punktu widzenia Watutina Front Woroneski musiał się uporać nie tylko
z niemieckim przyczółkiem mostowym w Rżawcu, ale także
z niespodziewanym i udanym natarciem niemieckiej 168 Dywizji
Piechoty264. Uznana przez Rosjan za zabezpieczenie lewej flanki Kempfa
przedarła się do Dońca, wzięła ponad dwustu jeńców i próbowała się
przeprawić przez rzekę, wykorzystując własne zasoby. Niemcy na drugim
brzegu rzeki, bez znaczenia ilu – to zły znak. Szczególnie grupy bojowe
Breitha wykazywały dużą mobilność i co jakiś czas pojawiały się
nieoczekiwanie tam, gdzie nie powinny być. 69 Armia zaczęła
przegrupowywać swoje siły jeszcze raz, żeby zaradzić porannemu
rozwojowi sytuacji, a linia obrony w jej sektorze, znajdującym się
naprzeciw Grupy Operacyjnej „Kempf”, stała się jeszcze bardziej
poszarpana.
12 lipca o godzinie 1.15 w nocy Stalin, coraz bardziej zaniepokojony
niepowstrzymanym niemieckim natarciem, wydał rozkazy265. Front
Stepowy miał przygotować armię strzelecką i dwa korpusy
zmechanizowane, by wysłać je do zagrożonego południowo-wschodniego
sektora łuku kurskiego. Miały być gotowe 13 lipca. Watutin musiał się więc
uporać z sytuacją własnymi siłami. 69 Armia poleciła swojej komórce
kontrwywiadu – umundurowanym funkcjonariuszom Smierszu –
powstrzymać dalsze ucieczki z pola walki. 13 lipca przed 16.00
odpowiedzialny starszy oficer zameldował 2842 oficerów i żołnierzy
„zatrzymanych”, a masowe odwroty ustały. Wszystkie dostępne formacje,
niezależnie od rozmiaru, zostały rzucone do obrony lub kontrataku.
Sowieckie rozpoznanie lotnicze często liczyło opancerzone transportery
półgąsienicowe razem z czołgami – co było logiczne, biorąc pod uwagę, że
Armia Czerwona nie dysponowała wtedy takim sprzętem. W rezultacie
raporty mówiły o około dwustu czołgach w rejonie przełamania.
Rotmistrow spodziewał się ich dwa razy więcej266.
Być może właśnie dlatego tak chętnie wykonał rozkaz Watutina, gdy ten
12 lipca o 5.00 rano zupełnie nieoczekiwanie zażądał od niego wysłania
dużych sił w rejon Rżawca267. Rotmistrow polecił swojemu zastępcy,
generałowi Nikołajowi Trufanowowi, zebrać 2 Korpus Pancerny Gwardii,
dwie brygady zmechanizowane z 5 Korpusu Zmechanizowanego Gwardii
i jednostki wsparcia, ruszyć z nimi na południe i rozbić wroga w okolicach
Rżawca. Trufanow miał raportować o postępach co dwie godziny. Było to
znaczne uszczuplenie głównych sił szturmowych 5 Armii Pancernej
Gwardii. Jednak atak trzech dywizji nieprzyjaciela na otwartą flankę przy
równoczesnej walce z Waffen SS w centrum byłyby o wiele gorsze.
Ta swego rodzaju brygada ogniowa Trufanowa dotarła do punktu
zbornego o 14.15: sto sześćdziesiąt czołgów, których widok dodawał
otuchy żołnierzom 69 Armii i jej dowódcy268.
Trufanow nie miał kwatery głównej, a dwie podległe mu formacje, 5
Korpus Zmechanizowany Gwardii i 2 Korpus Pancerny Gwardii,
kontrolowały wszystkie jednostki w swoim zasięgu geograficznym – był to
system zbliżony do dowodzenia grupą bojową, który rozproszył wysiłek
i przemienił planowany wielkoskalowy kontratak w zatykanie dziur
i odparowywanie ciosów na poziomie sektorów.
Oto rekonstrukcja wydarzeń, oparta na rozkazach, raportach i mapach,
a ocena decyzji dowódców trwała tyle godzin, ile oni mieli minut na ich
podjęcie. Około południa 11 Brygada Zmechanizowana natarła na 19
Dywizję Pancerną. Główny oficer polityczny meldował potem, że brygada
została rzucona do boju bez rozpoznania i przygotowania artyleryjskiego, na
linii, której nie można było utrzymać. Rezultatem była nieudana współpraca
z lotnictwem, kiepska łączność z sąsiednimi jednostkami i chaotyczne
dowodzenie.
Walki w tym sektorze od początku cechowała zaciętość, a obrońcy byli
zdani na siebie. Kompanie i bataliony – a raczej ich niedobitki – opuszczały
pozycje bez rozkazów, nawet gdy Niemcy nie naciskali. Dowódca jednego
z batalionów poprowadził swój oddział na tyły frontu, aż w okolicach
Aleksandrowki zatrzymał ich szef sztabu dywizji. Sowieckie czołgi
otworzyły ogień do siebie nawzajem, a szturmowe iljuszyny ostrzelały
pozycje dywizji strzeleckiej, którą czołgi miały wspierać. W tym samym
sektorze do odwrotu pułku pancernego (który, przynajmniej według
oficjalnego raportu, był zgodny z rozkazem) przyłączyły się grupy piechoty.
Obsady dział przeciwpancernych uznały, że to niemieckie przełamanie
i niewiele brakowało, by otworzyły ogień. Dowódca 81 Dywizji Strzelców
Gwardii rozkazał dowódcom pułków „zaprowadzić surową dyscyplinę”
i „zastosować się do rozkazu nr 227”269.
Wspomniany już wcześniej rozkaz nr 227 to dyrektywa Stalina z 28
czerwca 1942 roku, w której zabraniał dowódcom wycofywać się bez
rozkazów i dopuszczał egzekucje „panikarzy i tchórzy” przez specjalnie
zorganizowane oddziały. Wypełniania drugiej części rozkazu nieoficjalnie
zaniechano po kilku miesiącach. Jednak 12 lipca oddział Smierszu przy 69
Armii wykonał siedem egzekucji. Sowieckie pozycje obronne mogły się
zachwiać, ale front nie pękł. Pod koniec dnia niemiecka 19 Dywizja
Pancerna nadal ścierała się z tym samym przeciwnikiem.
Front Woroneski nie miał na razie czego świętować. W nocy 12 lipca
Wasilewski poinformował Stalina270, że groźba przełamania od południa
jest realna i że na wszystkie możliwe sposoby stara się wzmocnić sektor
resztą 5 Korpusu Zmechanizowanego Gwardii i czterema dodatkowymi
pułkami przeciwpancernymi. W każdym razie Sowieci zdołali ustabilizować
swoje pozycje bez interwencji sądu wojennego i natychmiastowych
egzekucji. Niemcom nie udało się dokonać przełamania.
Walkom toczącym się w tym sektorze 12 lipca nie poświęcono jak dotąd
większej uwagi, nawet w szczegółowych opisach przebiegu bitwy.
Zazwyczaj z uznaniem mówi się o niemieckich sukcesach, stwierdzając, że
Niemcy nie osiągnęli ostatecznego celu ze względu na topniejące siły.
Tymczasem doświadczenia korpusu Breitha stanowiły konsekwencję
przecięcia się dwóch krzywych wydajności. Rosjanie – zarówno pierwsi
obrońcy, jak i uzupełnienia Rotmistrowa – uczyli się, jak reagować
w awaryjnych sytuacjach na miejscu, nie uciekając się do wielkoskalowych
odwrotów i natarć, tak typowych dla ich taktyki nawet po Stalingradzie. Ze
swej strony niemiecka machina wojenna zaczynała zgrzytać wskutek
intensywnej eksploatacji. I tutaj, i w innych częściach sektora Mansteina
nie chodziło już o brak kilku czołgów. Zbyt wielu doświadczonych
czołgistów i dowódców kompanii poległo. Zbyt wielu świeżo przybyłych na
pole walki żołnierzy dopiero zdobywało szlify, walcząc z przeciwnikiem,
który uczył się coraz szybciej. Poza tym, choć dokumenty, pamiętniki
i wspomnienia wydają się temu zaprzeczać, napięcie związane z walką nie
tylko gasiło odwagę, ale też zaciemniało osąd – ową intuicję, świadomość
sytuacyjną, tak istotną dla niemieckiego sposobu prowadzenia wojny.
Możliwości, odkrywane lub tworzone, nie były wykorzystywane
z szybkością i błyskotliwością charakterystyczną dla przeszłych miesięcy,
nie mówiąc już o latach. Do tego potrzebny był uległy nieprzyjaciel –
a Armia Czerwona uległa nie była.
II
Rozstaje
Już 16 lipca, znów wbrew rozkazom, nad rzeką Desną, u podstawy łuku,
Model zaczął przygotowywać pozycje na wypadek odwrotu. 20 lipca Hitler
zakazał dalszego wycofywania się Grupy Armii „Środek”. Model poprosił
Klugego, żeby wpłynął na Führera tak, by zmienił zdanie389. Aktualnych
pozycji nie dało się już utrzymać. Burza rozpoczynająca się w sektorze
Mansteina oznaczała przerzucenie tam sił lotniczych wcześniej czy później.
Strategiczne i polityczne położenie Niemców w teatrze
390
śródziemnomorskim stawało się coraz gorsze . Alianci szli przez Sycylię,
a Mussolini tracił nie tylko kontakt z rzeczywistością, ale i władzę. 19 lipca
Hitler odbył z nim ostateczną i bardzo jednostronną rozmowę391. 23 lipca
Duce został obalony i aresztowany. We Włoszech znajdowało się wówczas
szesnaście niemieckich dywizji. Czy miały bronić kraju, czy go okupować?
A może jedno i drugie? Jednak niezależnie od rozwoju sytuacji nie można
ich było przerzucić na front wschodni. Brytyjscy i amerykańscy historycy,
mocno zakorzenieni w kulturach morskiej potęgi, łatwo przeoczają też
wpływ, jaki wywarła na Niemców aliancka dominacja – bo nie można tu
mówić po prostu o przewadze – na morzu oraz ich prawie mitologiczna
możliwość uderzenia w dowolnym miejscu o dowolnej porze. Pod
względem operacyjnym i strategicznym Trzecia Rzesza znalazła się nagle
między przeciwnikami zachowującymi się bardzo podobnie: jeden
znajdował się na morzu, a drugi na lądzie.
22 lipca Hitler przyzwolił na elastyczną obronę na froncie Modela. 26
lipca wezwał Klugego392 i poinformował go, że II Korpus Pancerny SS ma
bezzwłocznie zostać przerzucony do Włoch, podobnie jak inne,
niewskazane jeszcze dywizje. Oznaczało to także konieczność
natychmiastowej ewakuacji łuku orłowskiego. Kiedy wstrząśnięty Kluge
wspomniał, że pozycje na wypadek takiego rozwoju wydarzeń nie zostały
jeszcze przygotowane, Hitler powtórzył rozkaz. 28 lipca Naczelne
Dowództwo Wojsk Lądowych (OKH ) wydało szczegółowe instrukcje.
W odpowiedzi na południową ofensywę Armii Czerwonej niemieckie
naczelne dowództwo i Führer nie tylko rozproszyli uzupełnienia, na które
tak długo czekał Manstein, ale także rdzeń 4 Armii Pancernej. Dywizja SS
„Wiking” została przydzielona do 1 Armii Pancernej. 23 Dywizja Pancerna
została wysłana nad rzekę Mius. Za nią ruszył II Korpus Pancerny SS ,
z wyjątkiem Dywizji „Leibstandarte”, którą wysłano ostatecznie do Włoch.
Dywizja „Grossdeutschland”, szybko wycofana z linii, początkowo udała się
na północ, by wzmocnić Grupę Armii „Środek”. Na poziomie taktycznym
rozwiązanie operacji „Cytadela” przebiegło nadspodziewanie gładko.
W oficjalnych raportach i prywatnej korespondencji, od korpusów po
kompanie, daje się wyczuć ulgę związaną z opuszczeniem pól śmierci
„Cytadeli”. Z sowieckiego punktu widzenia wydarzenia przebiegały na tyle
zgodnie z planem, że ścigania wycofujących się Niemców nie uznano za
konieczne. Zwłaszcza Front Woroneski był tak mocno pokiereszowany, że
nawet oddani sprawie komuniści potrzebowali chwili wytchnienia –
podobnie jak unioniści po bitwie pod Gettysburgiem.
To samo można powiedzieć o Mansteinie. Rozkazy Hitlera sprawiły, że
ponownie miał walczyć w tak dobrze znany mu sposób, a więc przeciw
Rosjanom i własnym przełożonym. We wspomnieniach zanotował swoje
ówczesne spostrzeżenia. Rosjanie stojący naprzeciw jego grupy armii mieli
siedmiokrotną przewagę w ludziach i sprzęcie, co dawało im możliwość
uderzenia w dowolnie wybranej chwili. Mieli też takie możliwości
uzupełniania strat, jakich Trzecia Rzesza mieć nie mogła. Niemcy wciąż
mieli przewagę jakościową, choć malała ona szybko, w miarę jak ubywało
doświadczonych żołnierzy na froncie, dowódców kompanii i oficerów
polowych. Od początku operacji „Cytadela” do końca sierpnia Grupa Armii
„Południe” straciła trzydziestu ośmiu dowódców pułków i co najmniej
dwustu pięćdziesięciu dwóch dowódców batalionów. Takich skarbów trzeba
używać ostrożnie, wykorzystywać je do maksimum, zamiast obsadzać nimi
stracone pozycje i przyczółki. W swojej doktrynie wojennej Niemcy
zwykle nie przejmowali się nadmiernie liczbami. Na wyższych szczeblach
dowodzenia ceniono gotowość do zapomnienia o szansach i zdania się na
własną virtus. Jeśli miało to oznaczać starcia z przełożonymi
i podwładnymi – niech tak będzie. Prawdziwym atutem Niemców393,
przynajmniej w ich oczach, byli właśnie tacy generałowie jak Erich von
Manstein. „Jeżeli – poinformował Zeitzlera – Führer wierzy, że ma
lepszego dowódcę grupy armii czy lepsze etatowe dowództwo grupy armii,
o lepszych nerwach od naszych […], okazujących więcej inicjatywy, […]
czy przewidujących bardziej przejrzyście rozwój sytuacji od nas, to
z przyjemnością jestem gotowy przekazać takiemu moje stanowisko”. Na
zakończenie oznajmił: „Dopóki jednak jestem na tym stanowisku, muszę
mieć także możliwość zrobienia użytku z mojej głowy”.
Przez kilka dni Grupa Armii „Południe” prowadziła wojnę w stylu
Mansteina394. Dywizje Waffen SS odzyskały sektor nad rzeką Mius. 1 Armia
Pancerna z powodzeniem wyprowadziła lokalną kontrofensywę. Manstein
i jego sztab pomylili się jednak, szacując czas potrzebny Sowietom do
wyprowadzenia ataku na pełną skalę. Stronę sowiecką ogarnął chaos. Straty
poniesione podczas operacji „Cytadela” uzupełniano bezładnie, jeśli
w ogóle. Rozkazy na piśmie pojawiały się zwykle dwa dni po rozpoczęciu
ataku, a Armia Czerwona nie miała sprzętu pozwalającego na płynny
przepływ informacji ustnej. Tak czy inaczej, operacja „Rumiancew”
rozpoczęła się na dobre 3 sierpnia. Uczestniczyło w niej dziewięć armii,
dwie armie pancerne i dwie armie lotnicze. Sektor wyjściowy został dobrze
wybrany. Jego obrońcy, nadal wyczerpani po operacji „Cytadela”, przez dwa
ostatnie tygodnie ciągle się wycofywali – nie na przygotowane pozycje, ale
szukając schronienia, gdzie się dało. Logistyka i zaopatrzenie tych
oddziałów niemieckich były niewiele lepsze niż u Rosjan. Pod względem
uzupełnień, zwłaszcza dla piechoty, sytuacja Niemców była znacznie gorsza.
W ciągu jednego dnia Front Woroneski uczynił w niemieckiej linii
trzynastokilometrową wyrwę, między 4 Armią a Grupą Operacyjną
„Kempf”. Było to stosowne zamknięcie „Cytadeli”, mowa pożegnalna
odnowionej Armii Czerwonej. Był to również dopiero początek.
Przez następne dwa miesiące Manstein wzmacniał sektor po sektorze,
a sowiecka ofensywa stale się rozszerzała. Dywizje „Totenkopf”, „Das
Reich” i znów pospiesznie przerzucona „Grossdeutschland”, nieugięci
weterani operacji „Cytadela”, odegrały kluczową rolę w tym
jednokierunkowym procesie. Kupowały dni – ale nie czas. Jak ujął to
Robert Citino: „Mapy sytuacyjne były usiane czerwonymi strzałkami
wskazującymi na zachód”395. 8 lipca Zeitzler złożył niezapowiedzianą
wizytę Mansteinowi396, który przedstawił mu dwie możliwości. Trzeba było
albo przerzucić nie mniej niż dwadzieścia dywizji do Grup Armii
„Południe” i „Środek”, albo kontynuować odwrót w kierunku Dniepru.
Kiedy Hitler zgodził się na uzupełnienia w sile sześciu dywizji, Manstein
uznał to za grę na zwłokę. Zamiast rzucić wszystkie dostępne dywizje, by
utrzymać front w południowej Rosji, Hitler trząsł się, gdzie alianci uderzą
w rejonie Morza Śródziemnego – zdaniem Mansteina było to „równie
nieprawdopodobne, jak nieistotne”.
Ewakuacja łuku orłowskiego postępowała pomyślnie, a 27 sierpnia
Hitler poleciał do Winnicy397, gdzie spotkał się z Mansteinem. Po krótkiej
wymianie zdań, feldmarszałek przedstawił alternatywę: należy albo
natychmiast wzmocnić Grupę Armii „Południe” co najmniej dwunastoma
dywizjami, albo porzucić Zagłębie Donieckie. Według Mansteina Hitler
zgodził się dostarczyć mu wszystkie siły, jakie tylko uda się przerzucić
z innych sektorów w Związku Sowieckim. W kontekście szykujących się
następnych sowieckich ofensyw na niewiele by się to zdało. Manstein
wymienił doświadczenia z Klugem, który otrzymał podobną odpowiedź. 2
września przestrzegł Zeitzlera, że czekanie z uzupełnieniami do czasu
otwarcia drugiego frontu przez aliantów grozi natychmiastową katastrofą na
wschodzie. 3 sierpnia Kluge i Manstein spotkali się z Hitlerem
w Rastenburgu (Kętrzynie). Obaj byli zgodni, że trzeba albo znacząco
wzmocnić ich grupy armii, albo rozpocząć „operacje mobilne” –
eufemizmem tym określili zorganizowany odwrót osłaniany za pomocą
lokalnych kontrataków. Tym razem Hitler w ogóle nie chciał
współpracować – odmówił swoim podwładnym wsparcia i inicjatywy.
Jeszcze mniej chętnie słuchał ich sugestii, by w obliczu pojawiających się
problemów – strategicznie rozległej wojny na Wschodzie i perspektywy
wojny na dwa fronty majaczącej na Zachodzie – utworzyć jedno naczelne
dowództwo.
Nieustępliwość Hitlera była wynikiem rozwoju wydarzeń po drugiej
stronie kontynentu. 3 sierpnia brytyjska 8 Armia wylądowała w Kalabrii, na
czubku włoskiego buta. Tego samego dnia Włochy podpisały zawieszenie
broni z aliantami. 7 września Manstein poinformował Naczelne Dowództwo
Wojsk Lądowych (OKH ), że jeżeli natychmiast nie podejmie się
stosownych działań, to Grupa Armii „Południe” może „stracić kontrolę nad
sytuacją”. Następnego dnia Hitler zjawił się w kwaterze głównej Mansteina
– zachowanie co najmniej niespodziewane, niczym przyjście góry do
Mahometa. Manstein złożył wyczerpujący meldunek, kreśląc w nim
sytuację swojej grupy armii. Hitler zgodził się na odwrót 6 i 1 Armii
Pancernej oraz ponownie obiecał uzupełnienia dla 4 Armii Pancernej
i Grupy Operacyjnej „Kempf”, przemianowanej teraz na 8 Armię.
Powtórzył tę obietnicę, wsiadając do samolotu.
Po spotkaniu Manstein wysłał wiadomość, w której jeszcze raz wskazał
na potrzebę szybkiego i dużego przegrupowania sił na froncie wschodnim
oraz między wschodnim teatrem wojny a jego innymi arenami. Tego
samego dnia, 9 września, brytyjskie oddziały powietrznodesantowe zajęły
Tarent, a część amerykańskiej 5 Armii wylądowała w Salerno. 14 września
Manstein poinformował OKH , że jeśli nie wyrazi zgody na odwrót, to cała
grupa armii wycofa się za Dniepr z jego rozkazu. W odpowiedzi polecono
mu nie podejmować żadnych działań do czasu skonsultowania ich
z Hitlerem. Manstein zażądał więc rozmowy z Führerem398, przy której
obecny byłby tylko Zeitzler. Następnego dnia poleciał do Rastenburga
(Kętrzyna), gdzie przedstawił swoje racje z nieco innej strony. Wycofanie
się za Dniepr ukazał jako konsekwencję niedotrzymania wcześniejszych
obietnic przysłania uzupełnień i niewykonania rozkazów w tej sprawie.
Manstein uznał jednak za pewne, że rozkazy, które on sam zamierzał wydać
następnego dnia, zostaną wykonane. Nie było wątpliwości, jak miały one
brzmieć.
To nie było już rzucenie Hitlerowi rękawicy pod nogi, ale uderzenie go
nią po twarzy. Biograf Mansteina słusznie uznał, że żaden dyktator nie może
pozostać obojętny wobec takiego wyzwania399. Również żaden
demokratyczny przywódca nie może ze spokojem zaakceptować takiego
zachowania – przychodzi tu na myśl spór Trumana z MacArthurem podczas
wojny koreańskiej. Mając do wyboru zdymisjonowanie Mansteina, Hitler
wyraził zgodę na wycofanie wojsk za Dniepr. Ponownie wspomniał też
o uzupełnieniach. Jednak nawet gdyby zdecydował się pozbawić okupowane
regiony garnizonów, to nie byłoby czasu na przerzucenie ich do Związku
Sowieckiego. W „Twierdzy Europa” było też coraz mniej spokojnych
sektorów. Za ironiczny kontrapunkt wypada uznać fakt, że przerzucona do
Włoch w czerwcu 16 Dywizja Pancerna była 14 sierpnia bliska zepchnięcia
desantu w Salerno do morza400.
Co najmniej od połowy lipca Kluge i Manstein działali według jednego,
wspólnego schematu. Byli zgodni, że sytuacja Trzeciej Rzeszy z punktu
widzenia strategii i wielkiej strategii była na tyle rozpaczliwa, że zmienić
należało strukturę dowodzenia Wehrmachtu. Celem bezpośrednim było
opanowanie sytuacji w Z SRS , a długoterminowym – zakończenie wojny
w możliwy do przyjęcia sposób. Był to niemiecki odpowiednik
kompromisowego pokoju. Tajemnicą poliszynela było, że oba sztaby
w mniejszym lub większym stopniu zdawały sobie sprawę z oporu
dowódców. Pułkownik Rudolf von Gersdorff ze sztabu wywiadu Grupy
Armii „Środek” posunął się nawet do próby zamordowania Hitlera401, gotów
poświęcić się w samobójczym zamachu bombowym. Napisał, że Kluge
wysłał go do Mansteina z propozycją. Gdyby zamach się udał, Kluge miał
zaoferować koledze stanowisko szefa sztabu generalnego Wehrmachtu,
innymi słowy, naczelne dowództwo sił zbrojnych.
Gersdorff był na tyle ostrożny, że mówił o potrzebie zjednoczenia
dowództwa i ukrócenia dążeń Hitlera do kontrolowania wszystkiego.
Manstein przyznał mu rację, po czym stwierdził, że Hitler nie darzy go
zaufaniem, zwłaszcza od czasu, gdy „obca propaganda” przypisała mu
pragnienie zawłaszczenia dowództwa dla siebie. Tylko Kluge albo
feldmarszałek Gerd von Rundstedt byli na tyle godni i wpływowi, żeby
zwrócić się do Hitlera z tego rodzaju propozycją. Według dziennika
Gersdorffa dyskusja przybrała ostrzejszy ton, gdy zasugerował
Mansteinowi, że feldmarszałkowie powinni pójść do Hitlera i przystawić
mu pistolet do piersi – przypuszczalnie Gersdorff powiedział to
metaforycznie. Manstein miał odpowiedzieć, że pruscy feldmarszałkowie
się nie buntują, a ta jego wypowiedź stała się symbolicznym wyrazem
mentalności całego starszego korpusu oficerskiego. Manstein uważał, że
usunięcie Hitlera doprowadziłoby tylko do chaosu. Zapewnił jeszcze
Klugego, iż on sam będzie zawsze wiernie trwał przy prawowitej władzy
państwowej.
Z punktu widzenia Mansteina w jego wypowiedzi kryło się przekonanie,
że wojna nie została jeszcze przegrana – nie do końca. W swoich
pamiętnikach wielokrotnie powtarzał, że walczy o Remis-Frieden. „Remis”
to słowo kojarzone raczej z szachami i sportem. Wojna sowiecko-
niemiecka i ogólnie niemieckie działania podczas II wojny światowej nie
mieszczą się w żadnej z tych kategorii. Jak ów remis miałby zostać
osiągnięty za pomocą polityki? Jakie byłyby jego warunki? Na ten temat
„prosty żołnierz” po prostu milczy.
Alternatywna interpretacja mogłaby zakładać powszechne wśród
starszych oficerów Wehrmachtu po 1942 roku zawężenie pola widzenia,
dobrowolne koncentrowanie się wyłącznie na bezpośrednich problemach,
uprawnione granie na zwłokę. W kwestii charakteru było to
odzwierciedlenie „jednostronnego akcjonizmu”402, by użyć terminu
ukutego przez Isabel Hull, a więc takiego połączenia intelektu, woli
i brawury, które pozwala znaleźć najlepsze wyjście z rozpaczliwej sytuacji.
Tym górnolotnym odniesieniom do Pieśni o Nibelungach towarzyszyła też
zapewne świadomość, że w przypadku przegranej pułkownicy i generałowie
zostaną pucybutami i chłopcami na posyłki – ci, którym się poszczęści,
rzecz jasna. Czy przysięga jest jednostronna403 ? Czy może wolno – albo
wręcz trzeba – interpretować ją w kontekście: komu się ją składa i w jaki
sposób jest wykorzystywana?
Łatwiej było o tym nie myśleć, łatwiej było walczyć. Grupa Armii
„Południe” i Grupa Armii „Środek”, wycofując się, zostawiały za sobą
spaloną ziemię404. Ani Manstein, ani Model, ani Kluge nie uważali za
konieczne zasięgać w tej sprawie rady przełożonych. Ich apologeci
twierdzą, że po prostu naśladowali postępowanie Sowietów w pierwszych
miesiącach operacji „Barbarossa”. Zresztą po Stalingradzie sam Führer
stworzył precedens, rozkazując w razie odwrotu niszczenie wszystkiego, co
materialnie przydatne, oraz wywiezienie wszystkich mężczyzn między
piętnastym a sześćdziesiątym piątym rokiem życia. Nie było to już zwykłe
podpalanie wsi i grabienie domów, ale systematyczne niszczenie tego – jak
ujął to Manstein – co mogłoby zapewnić nieprzyjacielowi osłonę lub
schronienie, tego, co w jakikolwiek sposób mogłoby wspomóc sowiecki
wysiłek wojenny. W wojnie totalnej oznaczało to po prostu wszystko.
Zdewastowano setki kilometrów kwadratowych. To, co nie spłonęło,
zostało wysadzone w powietrze. Jako okupanci Niemcy powinni chronić
ludność cywilną. Zamiast tego tysiące ludzi musiały pójść na zachód z tym,
co dały radę unieść – w przeciwnym razie groziła im egzekucja, jako
podejrzanym o udział w partyzantce, albo po prostu rozstrzelanie. Jeden
z żołnierzy Mansteina stwierdził, że Rosjanie „nie powinni znaleźć nic
prócz gruzów”405.
Teczek opisanych jako „Protesty” i „Odmowy” jest w niemieckiej,
skrupulatnie prowadzonej dokumentacji podejrzanie mało. Ważne było
utrzymanie kontroli nad dokonywanymi zniszczeniami. Niemieccy
żołnierze nie byli zwykłymi opryszkami. Wiara w to wymagała
orwellowskiego poziomu dwójmyślenia. Wymagała też – jak każde dwój-
myślenie – odrzucenia tych elementów umysłu i ducha, które są niezbędne
generałom na najwyższych szczeblach dowodzenia.
Manstein prowadził odwrót z całym profesjonalizmem. Armia Czerwona
deptała Grupie Armii „Południe” po piętach. Watutin tak podsumował
motywację Mansteina: „Palą nasz chleb”406. Sowieccy żołnierze dobrze
wiedzieli, co to głód. Zanim Grupa Armii „Południe” dotarła nad Dniepr407,
zostało jej niespełna trzysta sprawnych czołgów. Dywizje frontowe liczyły
średnio tysiąc ludzi; przeciętna długość sektora wynosiła około dwudziestu
kilometrów. Żołnierze byli tak zmęczeni i apatyczni, że – jak zameldowała
elitarna Dywizja „Grossdeutschland” – było im obojętne, czy zastrzelą ich
Sowieci, czy ich właśni oficerowie.
Grupa Armii „Środek” była w podobnym stanie. We wrześniu 1944 roku
jeden z dowódców armii stwierdził, że liczba żołnierzy w jego formacji
spadła do siedmiu tysięcy. Wypadek samochodowy, do którego doszło 12
października, wyeliminował Klugego – już nigdy nie wrócił na front
wschodni. Niemcy zdołali ustabilizować linię tylko dlatego, że Rosjanie
wrócili do taktyki, przy której bitwy o Passchendaele i pod Sommą jawią
się jako wyrafinowane. Jednak gdziekolwiek Armia Czerwona parła
naprzód, robiła to z ogromną determinacją, dążąc do ostatecznego
zakończenia wojny za wszelką cenę.
Wnioski
Przełomy
Wprowadzenie
1 Więcej na ten temat w: R. Töppel, Kursk. Mythen und Wirklichkeit einer Schlacht,
„Vierteljahrshefte für Zeitgeschichte” 57 (2009), s. 349–384, oraz Legendenbildung in der
Geschichtsschreibung. Die Schlacht um Kursk, „Militärgeschichtliche Zeitschrift” 61 (2002), s.
369–401.
2N. Davies, Europa walczy, 1939–1945. Nie takie proste zwycięstwo, przeł. E. Tabakowska,
Kraków: Znak, 2008, pomaga przywrócić równowagę.
3K.-H. Frieser et al., Das Deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 8: Die Ostfront, 1943–
44, München: Deutsche Verlags-Anstalt, 2007, s. 277.
4 Zob. relacje pozostające na przeciwnych biegunach w całości prezentacji: J. Piekałkiewicz,
Operacja Cytadela, Janki k. Warszawy: Agencja Wydawnicza Jerzy Mostowski, 2004, oraz The
Battle for Kursk, 1943. The Soviet General Staff Study, ed. D. M. Glantz, H. S. Orenstein,
London: Frank Cass Publishers, 1999. Jedna zawiera opowieści o bohaterstwie i wymowne
zdjęcia. Druga jest sucha jak pieprz. Choć oba opracowania są leciwe, pozostają użyteczne jako
świadectwo mentalności kombatantów obu stron w czasie zimnej wojny.
5Wszechstronne opracowanie, zob. R. Smelser, E. J. Davies II, The Myth of the Eastern Front.
The Nazi-Soviet War in American Popular Culture, New York: Cambridge University Press,
2007.
1 Geneza
6
Inwazja wywołała tyle sporów i dyskusji, że same opracowania na jej temat zasługują na
osobną monografię. Dobrym wprowadzeniem jest: G. Megargee, Front wschodni 1941. Wojna
na wyniszczenie, przeł. T. Łuczak, Warszawa: Świat Książki, 2009. Analizę zamieszcza: D. Stahel,
Operation Barbarossa and Germany’s Defeat in the East, 1941, Cambridge: Cambridge
University Press, 2009; jest to dzieło wyważone i przyjazne czytelnikowi. Najbardziej
szczegółowe, choć zasadniczo pisane z niemieckiej perspektywy jest opracowanie: H. Boog et al.,
Germany and the Second World War, vol. 4, The Attack on the Soviet Union, trans. E. Osers et
al., Oxford: Oxford University Press, 1998. D. M. Glantz, Barbarossa Derailed. The Battle for
Smolensk, 10 July–10 September 1941, 2 vols., Solihull: Helion & Co., 2011–2012, jest pochwałą
taktycznej, operacyjnej dynamiki walk w najważniejszym sektorze. Nazi Policy on the Eastern
Front. Total War, Genocide, and Radicalization, ed. A. J. Kay et al., Rochester, NY: Rochester
University Press, 2012, to antologia wartościowych studiów przypadku.
7
Zarys operacji „Fall Blau”, zob. Hitlers Weisungen für die Kriegsführung, hrgs. von W.
Hubatsch, Frankfurt: Bernard & Graefe, 1962, s. 183–191.
8 Omówienie strategicznego, operacyjnego aspektu kampanii stalingradzkiej, a także najlepsze
połączenie narracji z analizą przedstawia R. M. Citino, Zagłada Wehrmachtu. Kampanie 1942
roku, przeł. M. Grzywa, Oświęcim: Napoleon V, 2014. Dobrym uzupełnieniem opracowania Citina
na temat lotnictwa jest praca J. S. A. Haywarda, Stopped at Stalingrad. The Luftwaffe and
Hitler’s Defeat in theEast, 1942–1943, Lawrence: University Press of Kansas, 1998. Tekst B.
Wegnera, The War Against the Soviet Union, w: H. Boog et al., Germany and the Second World
War, vol. 6, The Global War, trans. E. Osers et al., Oxford: Oxford University Press, 2001, s. 853–
1158, również jest istotny.
9
Ogólne tło sowieckiego planowania strategicznego nakreślił ostatnio P. Mezhiritsky, On the
Precipice. Stalin, the Red Army Leadership and the Road to Stalingrad, 1931–1942, trans. S.
Britton, Solihull: Helion & Co., 2012.
10 Na temat genezy i skutków Charkowa, zob. D. M. Glantz, Kharkov 1942. Anatomy of
a Military Disaster Through Soviet Eyes, Shepperton: Ian Allan Publishing, 1998; praca ta jest
udanym połączeniem sowieckich studiów sztabowych z wnikliwym komentarzem wydawcy. H.
Doerr, Der Ausgang der Schlacht um Charkow im Frühjahr 1942, „Wehrwissenschaftliche
Rundschau” 4/1 (January 1954), s. 9–18, to o wiele bardziej pobieżna relacja ówczesnego szefa
sztabu korpusu biorącego udział w walkach.
11O upartym i często przywoływanym niedocenianiu przez Niemców przeciwnika pisze w tym
kontekście Ch. Hartmann, Halder. Generalstabschef Hitlers, 1938–1942, Paderborn: Ferdinand
Schöningh, 1991, s. 318–319.
12 Najlepiej opisał to D. M. Glantz, Forgotten Battles of the German-Soviet War (1941–1945),
part 7, The Summer Campaign, 12 May–8 November 1942. Voronezh, July 1942, „Journal of
Slavic Military Studies” 14, No. 3 (2001), s. 150–220.
13Stosunkowo krótkie omówienie tego, jak rozwijała się operacja stalingradzka, zob. B. Wegner,
War Against the Soviet Union, w: The Global War, s. 958–990. Więcej szczegółów w: D. M.
Glantz, J. M. House, To the Gates of Stalingrad. Soviet-German Combat Operations, April–
August 1942, Lawrence: University Press of Kansas, 2009; tychże, Armageddon in Stalingrad.
September–November 1942, Lawrence: University Press of Kansas, 2009. Antony Beevor,
Stalingrad, przeł. M. Bielewicz, Kraków: Znak, 2008, to nadal wartościowe opracowanie, nieco
mniej wymagające jako wprowadzenie do tematu.
14
D. M. Glantz zdecydowanie wypowiada się na temat tej operacji, analizując przypadek Rżewa
w: Zhukov’s Greatest Defeat. The Red Army’s Epic Disaster in Operation Mars, 1942, Lawrence:
University Press of Kansas, 1999.
15
Na temat decyzji Mansteina, zob. tegoż, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939−1944, t. 2,
przeł. J. Bańbor, Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona, 2001, s. 129–136. Najbardziej
wyważoną analizę przedstawia M. Melvin, Manstein. Hitler’s Greatest General, London:
Weidenfeld & Nicolson, 2010, s. 287–307. Najlepszym opracowaniem krytycznym jest praca H.
Magenheimera, Stalingrad, Selent: Pour le Mérite–Verlag für Militärgeschichte, 2007.
16 D. M. Glantz, After Stalingrad. The Red Army’s Winter Offensive, 1942–43, Solihull: Helion &
Co., 2009, przedstawia sowiecką perspektywę. D. V. Sadarananda, Beyond Stalingrad. Manstein
and the Operations of Army Group Don, Westport, CT : Praeger Publishers, 1990, równomiernie
dzieli uwagę między obie strony frontu. E. Schwarz, Die Stabilisierung der Ostfront nach
Stalingrad. Mansteins Gegenschlag zwischen Donez und Dnjeper im Frühjahr 1943,
Göttingen: Muster-Schmidt, 1985, to opracowanie oparte na dokumentacji grupy armii
Mansteina. R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 r., przeł. M.
Grzywa, Oświęcim: Napoleon V, 2014, s. 73–113, oferuje dobre omówienie ograniczeń dowódców
w kontekście kontrataku Mansteina.
17 M. Melvin, Manstein, s. 344–346, podsumowuje dokonania Mansteina z perspektywy oficera
i uznanego historyka.
18 Na temat wewnętrznej dynamiki Armii Czerwonej, zob. R. R. Reese, Stalin’s Reluctant
Soldiers. A Social History of the Red Army, 1925–1941, Lawrence: University Press of Kansas,
1996; tegoż, Red Commanders. A Social History of the Soviet Army Officer Corps, 1918–1991,
Lawrence: University Press of Kansas, 2005, s. 12–134. Aspekty ideologiczne przedstawia M.
von Hagen, Soldiers in the Proletarian Dictatorship. The Red Army and the Soviet Socialist
State, 1917–1930, Ithaca, NY: Cornell University Press, 1993; D. R. Stone, Hammer and Rifle.
The Militarization of the Soviet Union, 1926–1933, Lawrence: University Press of Kansas,
2000, świetnie pokazuje prawie katastrofalne skutki nadmiernej produkcji na rzecz wojska.
19Najlepszym wprowadzeniem znów będzie D. M. Glantz, Stumbling Colossus. The Red Army on
the Eve of World War, Lawrence: University Press of Kansas, 1998.
20 Proces ten najlepiej pokazuje R. W. Harrison, The Russian Way of War. Operational Art, 1904–
1940, Lawrence: University Press of Kansas, 2001. M. R. Habeck, Storm of Steel. The
Development of Armor Doctrine in Germany and the Soviet Union, 1919–1939, Ithaca, NY:
Cornell University Press, 2003, to doskonała analiza porównawcza przeprowadzona
z technicznego punktu widzenia. S. W. Stoecker, Forging Stalin’s Army. Marshal Tukhachevsky
and the Politics of Military Innovation, Boulder, CO: Westview Press, 1998, ukazuje
wewnętrzne konflikty, które pojawiały się wraz ze śmiertelnym zagrożeniem.
21Na temat szczegółów reorganizacji i przezbrojenia, zob. S. J. Zaloga, L. S. Ness, Red Army
Handbook 1939–1945, Stroud: Sutton, 1998.
22B. Gorbachevsky, Through the Maelstrom. A Red Army Soldier’s War on the Eastern Front,
1942–1945, trans., ed. S. Britton, Lawrence: University Press of Kansas, 2008, s. 108–113.
23 Tamże, s. 130.
24Por. D. Porter, Soviet Tank Units, 1939–45, London: Amber Books, 2009, oraz S. J. Zaloga, J.
Grandsen, Soviet Tanks and Combat Vehicles of World War Two, London: Arms and Armour
Press, 1984.
25Zob. np. raporty z tego okresu w: Panzertruppen. The Complete Guide to the Creation &
Combat Employment of Germany’s Tank Force, 1933–1942, hrgs. von T. L. Jenz, Bd. 2, Atglen,
PA : Schiffer Publishing, 1996, s. 21–46.
26Por. np. D. Loza, Commanding the Red Army’s Sherman Tanks. The World War II Memoirs of
Hero of the Soviet Union Dmitriy Loza, trans., ed. J. F. Gebhardt, Lincoln: University of
Nebraska Press, 1996; E. Bessonov, Tank Rider. Into the Reich with the Red Army, London:
Greenhill, 2005. Obie te książki dotyczą nieco późniejszego okresu, ale też niewielu weteranów-
czołgistów przeżyło, by opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Syntezą historii jedenastu
czołgistów z późniejszego okresu wojny jest praca: A. Drabkin, O. Sheremet, T-34 in Action.
Soviet Tank Troops in WWII, Mechanicsburg, PA : Stackpole Books, 2008.
27
Była nim w coraz większym stopniu wyłaniająca się kadra utalentowanych przywódców. Zob.
R. N. Armstrong, Red Army Tank Commanders. The Armored Guards, Atglen, PA : Schiffer
Publishing, 1994.
28
C. Bellamy, Red God of War. Soviet Artillery and Rocket Forces, London: Brassey’s, 1986. P.
Mikhin, Guns Against the Reich. Memoirs of an Artillery Officer on the Eastern Front, Barnsley:
Pen & Sword, 2010, zaczyna w Rżewie i prowadzi czytelnika przez Stalingrad do Kurska.
29N. Tumarkin, The Living & the Dead. The Rise & Fall of the Cult of World War II in Russia,
New York: Basic Books, 1994.
30
C. Merridale, Ivan’s War. Life and Death in the Red Army, 1939–1945, New York: Metropolitan
Books, 2006, oraz R. R. Reese, Why Stalin’s Soldiers Fought. The Red Army’s Military
Effectiveness in World War II, Lawrence: University Press of Kansas, 2011, to dwie prace dobrze
ukazujące człowieczeństwo sowieckiego żołnierza.
31
B. Gorbachevsky, Through the Maelstrom, s. 376.
32 Na temat szerszych powiązań między armią i partią, zob. M. Messerschmidt, The Wehrmacht
and the Volksgemeinschaft, „Journal of Contemporary History” 18, No. 4 (1983), s. 719–744. Na
temat aspektów militarnych, por. R. M. Citino, The Path to Blitzkrieg. Doctrine and Training in
the German Army, 1920–1939, Boulder, CO: Lynne Rienner Publishers, 1999, oraz J. S. Corum,
The Roots of Blitzkrieg. Hans von Seeckt and German Military Reform, Lawrence: University
Press of Kansas, 1992.
33S. G. Fritz, Frontsoldaten. The GermanSoldier in World War II, Lexington: University Press of
Kentucky, 1995, oraz O. Bartov, Hitler’s Army. Soldiers, Nazis, and War in the Third Reich, New
York: Oxford University Press, 1992 – to standardowe opracowania. Na temat partycypacji, zob.
przede wszystkim: T. Kühne, Belonging and Genocide. Hitler’s Community, 1918–1945, New
Haven: Yale University Press, 2010, s. 95–136.
34 R. Beaumont, On the Wehrmacht Mystique, „Military Review” 66, No. 6 (July 1986), s. 45–56.
35 D. E. Showalter, Prussian-German Operational Art, 1740–1943, w: The Evolution of
Operational Art. From Napoleon to the Present, ed. J. A. Olsen, M. van Creveld, Oxford: Oxford
University Press, 2011, s. 35–63, cyt. na s. 35–36. Wojnę jako dzieło sztuki przedstawia R. M.
Citino, The German Way of War. From the Thirty Years’ War to the Third Reich, Lawrence:
University Press of Kansas, 2005. O „pancernym ramieniu” pisze D. E. Showalter, Hitler’s
Panzers. The Lightning Attacks That Revolutionized Warfare, New York: Berkley Caliber, 2009.
36
W. Deist, The Rearmament of the Wehrmacht, w: W. Deist et al., Germany and the Second
World War, vol. 1, The Build-up of German Aggression, trans. E. Osers et al., Oxford: Clarendon
Press, 1990, s. 373–540.
37
Por. K.-H. Frieser, Legenda Blitzkriegu. Kampania zachodnia 1940, przeł. J. Pasieka,
Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013. Szerszą perspektywę kreśli A. Tooze, The Wages of
Destruction. The Making and Breaking of the Nazi Economy, London: Allen Lane, 2006.
38O problemie przeciążenia sztabowców pisze G. P. Megargee, Inside Hitler’s High Command,
Lawrence: University Press of Kansas, 2000.
39
Najlepiej pojęcie to objaśniają S. Neitzel, H. W. Welzer, Soldaten. On Fighting, Killing, and
Dying. The Secret WWII Transcripts of German P OWs, trans. J. Chase, New York: Alfred A.
Knopf, 2012.
2 Przygotowania
40
Cyt. za: R. Atkinson, An Army at Dawn. The War in North Africa, 1942–1943, New York:
Henry Holt, 2002, s. 410.
41K. Ford, The Mareth Line, 1943. The End inAfrica, Oxford: Osprey Publishing, 2012, to dobre
wprowadzenie do sekwencji działań.
42
B. Wegner, Grundprobleme der deutschen Kriegführung nach Stalingrad, w: K. H. Frieser et
al., Das Deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 8, Die Ostfront, 1943–44, München:
Deutsche Verlags-Anstalt, 2007 s. 3–41.
43 A. Zins, Die Operation Zitadelle. Die militärgeschichtliche Diskussion und ihre
Niederschlag im öffentlichen Bewusstsein als didaktisches Problem, Frankfurt: Peter Lang,
1986.
44
B. Wegner, Bündnispolitik und Friedensfrage, w: K.-H. Frieser et al., Die Ostfront, s. 42–60.
45
I. Kershaw, Hitler, 1936–1945. Nemezis, przeł. P. Bandel, Poznań: Dom Wydawniczy Rebis,
2013.
46 H. Guderian, Wspomnienia żołnierza, przeł. J. Nowacki, Warszawa: Bellona, 1991, s. 242–243.
47 E. von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939−1944, t. 2, przeł. J. Bańbor,
Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona, 2001, s. 163–172 (wersja angielska została w tym
przypadku znacząco skrócona). Por. M. Melvin, Manstein. Hitler’s Greatest General, London:
Weidenfeld & Nicolson, 2010, s. 349–355.
48
E. Klink, Das Gesetz des Handelns. Die Operation »Zitadelle«, 1943, Stuttgart: Deutsche
Verlags-Anstalt, 1966, s. 277–278.
49
B. Scheurig, Alfred Jodl. Gehorsam und Verhängnis, Schnellbach: Verlag Bublies, 1999, s. 225–
226.
50
H. Guderian, Wspomnienia żołnierza, s. 238.
51A. Stahlberg, Bounden Duty. The Memoirs of a German Officer, 1932–45, trans. P. Crampton,
London: Brassey’s, 1990, s. 295.
52 M. Healy, Zitadelle. The German Offensive Against the Kursk Salient, 4–17 July 1943,
Stroud: History Press, 2008, s. 45–47. Tekst rozkazu operacyjnego nr 6, napisanego w dużej
mierze przez Zeitzlera, znajduje się w: E. Klink, Gesetz des Handelns, s. 292–294.
53
Przegląd niemieckich sił pancernych w pierwszej połowie 1943 roku, zob. D. E. Showalter,
Hitler’s Panzers, s. 224–238. Por. R. L. DiNardo, Germany’s Panzer Arm, Westport, CT :
Greenwood Press, 1997, s. 11–20, oraz T. L. Jentz, Germany’s Panther Tank. The Questfor
Combat Supremacy, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 1995.
54 D. E. Showalter, Hitler’s Panzers, s . 232.
55
M. Melvin, Manstein, s. 357.
56 Najlepsza anglojęzyczna analiza Modela jako dowódcy, zob. S. H. Newton, Hitler’s
Commander. Field Marshal Walther Model – Hitler’s Favorite General, New York: Da Capo
Press, 2006. W. Görlitz, Model. Strategie der Defensive, Wiesbaden: Limes, 1975, nie docenia
wagi nazistowskich sympatii Modela.
57
M. Healy, Zitadelle, s. 79–80.
58
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 488–491, oraz H. Guderian, Wspomnienia żołnierza,
s. 240–243, to relacje z pierwszej ręki i napisane na własny użytek. Najlepszą analizę daje R. M.
Citino, Odwrót Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 r., przeł. M. Grzywa,
Oświęcim: Napoleon V, 2014, s. 171–175.
59
Podstawowe źródło na temat postawy Führera w ostatnich latach wojny, zob. Hitler and His
Generals. Military Conferences, 1942–1945, ed. H. Heiber, D. M. Glantz, New York: Enigma,
2003.
60 K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 76.
61
Więcej na ten temat, zob. M. Sharpe, B. L. Davis, Grossdeutschland. Guderian’s Eastern Front
Elite, Hersham: Ian Allan Publishing, 2001. H.-J. Jung, The History of Panzerregiment
“Grossdeutschland”, trans. D. Johnston, Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 2000, należy do osobnego
gatunku publikacji na temat Wehrmachtu i Waffen SS: skupionych na taktyce i relacjach
wojennych, ze względów praktycznych pomijających kryminalne aspekty funkcjonowania
Trzeciej Rzeszy, ale do pewnego stopnia przydatne jako narracja o walkach sił pancernych
w Związku Sowieckim.
62Tuż przed rozpoczęciem operacji „Cytadela” przemianowany na II Korpus Pancerny SS,
w literaturze często przywoływany bez podawania nowego numeru. Ostatnio nakreślone tło
operacyjne, zob. G. M. Nipe Jr., Last Victory in Russia. The S S -Panzerkorps and Manstein’s
Kharkov Counteroffensive, February–March 1943, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 2000.
63 Hoth trzymał się w cieniu i unikał reflektorów, które coraz częściej i coraz mniej życzliwie
skupiały się na wyższych oficerach Wehrmachtu. Nie doczekał się biografii, a choć odsiedział
sześć lat z piętnastoletniego wyroku, mało miejsca poświęca mu nawet J. Hürter w: Hitlers
Heerführer. Die deutschen Oberbefehlshaber im Krieg gegen die Sowjetunion 1941/1942,
Munich: Oldenbourg, 2007, opracowaniu poświęconym zarówno kryminalnym zachowaniom, jak
i wojskowym sukcesom niesławnych bohaterów.
64 K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 142.
65S. H. Newton, Ninth Army and the ‘Numbers Game’. A Fatal Delay?, w: Kursk. The German
View, trans., ed. S. H. Newton, New York: Da Capo Press, 2002, s. 371–380.
66F. von Mellenthin, Panzer Battles. A Study of the Employment of Armor in the Second World
War, New York: Ballantine Books, 1971, s. 215.
67G. Schmückle, Ohne Pauken und Trompeten. Erinnerungen an Krieg und Frieden, Stuttgart:
Deutsche Verlags Anstalt, 1982, s. 68–74.
68
D. M. Glantz, Prelude to Kursk. Soviet Strategic Operations, February–March 1943,
„Journal of Slavic Military Studies” 8, No. 1 (1995), s. 1–35, oraz Soviet Military Strategy During
the Second Period of War (November 1942–December 1943), part A: Reappraisal, „Journal of
Military History” 60, no 1 (1996), s. 115–150. Por. A. M. Vasilevsky, A Lifelong Cause, Moscow:
Progress Publishers, 1981, s. 273–279.
69D. M. Glantz, The Battle for Leningrad, 1941–1944, Lawrence: University Press of Kansas,
2002.
70 I. Fleischhauer, Die Chance des Sonderfriedens. Deutsch-sowjetische Geheimgespräche
1941–1945, Berlin: Siedler, 1986, umieszcza to – ciągle jeszcze otwarte – zagadnienie w szerszym
kontekście.
71
G. K. Zhukov, Reminiscences and Reflections, vol. 2, Moscow: Progress Publishers 1985, s.
145–148.
72Por. T. P. Mulligan, Spies, Ciphers and ‘Zitadelle’. Intelligence and the Battle of Kursk, 1943,
„Journal of Contemporary History” 22, No. 2 (1987), s. 236–260; więcej szczegółów, zob. D. M.
Glantz, The Role of Intelligence in Soviet Military Strategy in World War II, Novato, CA :
Presidio Press, 1990, s. 172–283.
73W: D. M. Glantz, J. M. House, The Battle of Kursk, Lawrence: University Press of Kansas,
1999, s. 361–362.
74
Więcej na temat spotkania 12 kwietnia i późniejszych sowieckich planów, zob. M. Healy,
Zitadelle, s. 51–53, 61–63.
75
Najpełniejszą analizę w języku angielskim daje – oczywiście – D. M. Glantz, C S I Report No.
11. Soviet Defensive Tactics at Kursk, July 1943, Ft. Leavenworth, KS: Combat Studies
Institute, 1986; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 63–78, to opracowanie krótsze
i klarowniejsze.
76L. Grenkevich, The Soviet Partisan Movement, 1941–1944, ed. D. M. Glantz, London: Frank
Cass Publishers, 1999, ukazuje wkład partyzanckich oddziałów w s zerszym kontekście. Ogólny
opis sytuacji, zob. D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 58–60, 299–306.
77Podsumowanie kariery Rokossowskiego, zob. R. Wolff, Rokossovsky, w: Stalin’s Generals, ed.
H. Shukman, New York: Grove Press, 1993, s. 177–196; oraz w autobiografii g enerała, A Soldier’s
Duty, trans. V. Talmy, ed. R. Daglish, Moscow: Progress Publishers, 1970.
78 Na temat Watutina, zob. D. M. Glantz, Vatutin, w: Stalin’s Generals, s. 287–298. Walerij
Zamulin dostarcza wnikliwej pozytywnej oceny dokonań Watutina podczas operacji „Cytadela”
w: The Battle of Kursk. New Findings, „Journal of Slavic Military Studies” 25 (2012), s. 409–417.
79Więcej na temat zasobów Frontu Woroneskiego, zob. D. M. Glantz, J. M. House, Battle of
Kursk, s. 60–63, 306–320.
80Na temat tła tych wydarzeń, zob. V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising. The Soviet Air
Force in World War II, Lawrence: University of Kansas Press, 2012, szczególnie s. 223–234; D.
Khazanov, A. Medved, La-5/7 vs. F W 190. Eastern Front, 1942–45, Oxford: Osprey Publishing,
2011, to wartościowe wprowadzenie do szczegółów technicznych.
81
Zob. R. Pennington, Wings, Women, & War. Soviet Airwomen in World War II Combat,
Lawrence: University of Kansas Press, 2001.
82
C. Bergström, Kursk. The Air Battle, July 1943, Hersham: Classic Publications, 2008, s. 18–25;
bardziej ogólne ujęcie, zob. H. Plocher, The German Air Force Versus Russia, 1943, New York:
Arno Press, 1968.
83
K. Rokossovsky, A Soldier’s Duty, s. 194.
84 Ostatnio pisali na ten temat C. D. Heaton, A.-M. Heaton, The German Aces Speak. World War
II Through the Eyes of Four of the Luftwaffe’s Most Important Commanders, Minneapolis:
Zenith Press, 2011.
85
Szczegółowe informacje na temat sprzętu i organizacji, zob. C. Bergström, Kursk. The Air
Battle, s. 123–128.
86 J. Erickson, Novikov, w: Stalin’s Generals, s. 155–174.
87
Na temat tego stosunkowo mało znanego, choć sławnego samolotu, zob. Y. Gordon, Ilyushin
Il2-Il10, Hinckley: Midland Publishing, 2010.
88 Więcej na temat wkładu OKW , zob. R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu, s. 225–230; W.
Warlimont, Inside Hitler’s Headquarters, 1939–45, trans. H. Barry, Novato, CA : Presidio Press,
1991, s. 333. Tło nakreślił G. P. Megargee, Triumph of the Null. Structure and Conflict in the
Command of German Land Forces, 1939–1945, „War in History” 4, No. 1 (1997), s. 60–80.
89 M. Healy, Zitadelle, s. 88.
90
P. von der Groeben, Ninth Army and Second Panzer Army, w: Kursk. The German View, s.
102–105; S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 219–223.
91
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 170.
92 F. von Mellenthin, Panzer Battles, s. 217.
93
K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 95–97.
3 Uderzenie
94K. Rokossovsky, A Soldier’s Duty, trans. V. Talmy, ed. R. Daglish, Moscow: Progress
Publishers, 1970, s. 195.
95D. M. Glantz, J. M. House, The Battle of Kursk, Lawrence: University Press of Kansas, 1999, s.
85, 400.
96 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, July 1943, Hersham: Classic Publications, 2008, s. 34–36.
97 M. Healy, Zitadelle. The German Offensive Against the Kursk Salient, 4–17 July 1943,
Stroud: History Press, 2008, s. 220–222.
98O tym pechowym projekcie, przemianowanym potem na „elefanta”, pisze W. J. Spielberger,
Panzerjaeger Tiger (p) Elefant, no. 20, w: Armour in Profile, ed. S. Pugh, Letterhead: Profile
Publications, 1968.
99 M. Healy, Zitadelle, s. 222–226.
100Tamże, s. 226–229; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 86–91; więcej szczegółów,
zob. C. W. Wilbeck, Sledgehammers. Strengths and Flaws of Tiger Tank Battalions in World
War II, Bedford, PA : Aberjona Press, 2004, s. 69–71.
101V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising. The Soviet Air Force in World War II,
Lawrence: University of Kansas Press, 2012, s. 241–243.
102
S. H. Newton, Hitler’s Commander. Field Marshal Walther Model – Hitler’s Favorite
General, New York: Da Capo Press, 2006, s. 228–234, rekonstruuje i analizuje zachowania Modela
jako dowódcy 5, 6 i 7 lipca na podstawie ledwie czytelnych, napisanych ołówkiem Notz für
Kriegstagebuch („Notatek do dziennika wojennego”). Ocalały one z kataklizmu, który pochłonął
właściwie całą dokumentację 9 Armii. Dokument znajduje się w zdobytych na Niemcach
archiwach (National Archives, T -312, roll 322).
103
C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 40–43.
104 S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 233–244, oraz D. M. Glantz, J. M. House, Battle of
Kursk, s. 91–93, przedstawiają punkt widzenia kwatery głównej. Fragmenty dziennika wojennego
21 Batalionu Pancernego z 20 Dywizji Pancernej (Panzertruppen. The Complete Guide to the
Creation & Combat Employment of Germany’s Tank Force, 1933–1942, hrsg. von T. L. Jenz,
Bd. 2, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 1996, s. 75, 83–84) dają pewne pojęcie o walkach
toczonych 6 lipca w sektorze Modela.
105 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 43–49.
106
Liczby według: Kursk. The German View, trans., ed. S. H. Newton, New York: Da Capo Press,
2002, s. 409.
107 K. Rokossovsky, A Soldier’s Duty, s. 197–201.
108
S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 237–239.
109Warto zauważyć, że rok później Schmidt był przez chwilę kandydatem na szefa sztabu! J.
Hürter w: Hitlers Heerführer. Die deutschen Oberbefehlshaber im Krieg gegen die Sowjetunion
1941/1942, Munich: Oldenbourg, 2007, s. 602, 603.
110 Tamże, s. 243.
111 K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 109, 110; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 115–
117.
112D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 117–120; S. H. Newton, Hitler’s Commander, s.
239–245.
113 Wprowadzenie do tematu, zob. M. Hughes, C. Mann, Fighting Techniques of
a Panzergrenadier. 1941–1945, Osceola, W I: M BI Publishing Company, 2000.
114N. Zetterling, A. Frankson, Kursk 1943. A Statistical Analysis, London: Frank Cass
Publishers, 2000, s. 113, 120, 121.
115 Tamże, s. 18; K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 90–93.
116
M. Melvin, Manstein. Hitler’s Greatest General, London: Weidenfeld & Nicolson, 2010, s.
360, 361.
117Zastrzeżenia Hotha omawia jego szef sztabu, zob. F. Fangohr, Fourth Panzer Army, w: Kursk.
The German View, s. 77–79.
118 E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 494; M. Melvin, Manstein, s. 362.
119Dziennik 5 Armii Pancernej, wpis z 11 maja 1944, National Archives, T -313, reel 65. Najbardziej
wyczerpującą analizę „wariantu Hotha” daje S. H. Newton, Hoth, von Manstein, and
Prokhorovka. A Revision in Need of Revising, w: Kursk. The German View, s. 357–363.
120
A. Stahlberg, Bounden Duty, s. 299–301.
121 E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 498.
122H. Spaeter, The History of the Panzerkorps Grossdeutschland, vol. 2, trans. D. Johnston,
Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1995, s. 113–115.
123KT B, 4. Panzerarmee, 4.7.1943, National Archives, T -313, roll 396; H. Spaeter,
Grossdeutschland, vol. 2, s. 116–120; M. Healy, Zitadelle, s. 201–207. Ze strony rosyjskiej, zob.
D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 94–99.
124
C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 26–34; V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising,
s. 239, 240, 250, 251.
125KT B,4. Panzerarmee, 27.6.1943, National Archives, T -313, reel 365; S. H. Newton, Army
Group South’s Initial Assault. Analysis and Critique, w: Kursk. The German View, s. 382–385.
126 F. Fangohr, Fourth Panzer Army, w: Kursk. The German View, s. 77–79.
127Panzertruppen, s. 96–100, podaje fragmenty raportów szczegółowo opisujących kwestie
techniczne i taktyczne.
128
S. Stadler, Die Offensive gegen Kursk 1943. II. S S-Panzerkorps als Stosskeil im
Grosskampf, Osnabrück: Munin-Verlag, 1980, s. 23–27.
129 D. E. Showalter, Hitler’s Panzers. The Lightning Attacks That Revolutionized Warfare, New
York: Berkley Caliber, 2009 , s. 242–252 i n., zawiera podstawowe omówienie. W bogatej
literaturze na temat Waffen SS najlepszą syntezą pozostaje praca: B. Wegner, The Waffen S S .
Organization, Ideology, and Function, trans. Ronald Webster, London: Blackwell Publishing,
1990. Uzupełnieniem i rozwinięciem poruszonych tam kwestii jest opracowanie: R. Rohrkamp,
»Weltanschaulich gefestigte Kämpfer«. Die Soldaten der Waffen-S S 1933–1945, Paderborn:
Ferdinand Schöningh, 2010. Na temat szczegółów organizacyjnych i sprzętowych w czasie
operacji „Cytadela”, zob. D. Porter, Das Reich at Kursk. 12 July 1943, London: Amber Books,
2011. Informacje tam zawarte można odnieść również do Dywizji „Leibstandarte” i „Totenkopf”.
130 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth. The II. S S -Panzer-Korps and the Road to
Prochorowka, July 1943, Stamford, CT : RZ M Publishing, 2012, s. 65–84, to studium
szczegółowe, klarowne i na ogół obalające mitologię SS. Perspektywa rosyjska, zob. V. Zamulin,
Demolishing the Myth. The Tank Battle at Prokhorovka, Kursk, July 1943. An Operational
Narrative, trans., ed. S. Britton, Solihull: Helion & Co., 2011, s. 92–102.
131
C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 30.
132
Punkt widzenia dowódcy, zob. E. Raus, Armeeabteilung Kempf, w: Kursk. The German View,
s. 47–53; omówienie kwestii taktycznych oparte na wojennych dziennikach jednostek, zob. D.
Lodieu, III. Pz. Korps at Kursk, trans. A. Mackay, Paris: Histoire and Collections, 2007; o roli
tygrysów, zob. F.-W. Lochmann et al., The Combat History of German Tiger Tank Battalion 503
in World War II, trans. F. Steinhardt, Mechanicsburg, PA : Stackpole Books, 2008, s. 107, 108.
4 Zmagania
133Katukov, w: R. N. Armstrong, Red Army Tank Commanders. The Armored Guards, Atglen,
PA : Schiffer Publishing, 1994, s. 58, 59.
134
V. Zamulin, Demolishing the Myth. The Tank Battle at Prokhorovka, Kursk, July 1943. An
Operational Narrative, trans., ed. S. Britton, Solihull: Helion & Co., 2011, s. 104–110; D. M.
Glantz, J. M. House, The Battle of Kursk, Lawrence: University Press of Kansas, 1999, s. 101–
103.
135 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, July 1943, Hersham: Classic Publications, 2008, s. 56,
57.
136H. Spaeter, The History of the Panzerkorps Grossdeutschland, vol. 2, trans. D. Johnston,
Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1995, s. 120–123; F. von Mellenthin, Panzer Battles. A Study of the
Employment of Armor in the Second World War, New York: Ballantine Books, 1971, s. 55, 56.
137Traditionsverband der Ehemaligen 3. Panzer Division, Geschichte der 3. Panzer Division
Berlin-Brandenburg, 1935–1945, Berlin: Buchhandlung G. Richter, 1967, s. 375; V. Zamulin,
Demolishing the Myth, s. 116.
138
M. Healy, Zitadelle. The German Offensive Against the Kursk Salient, 4–17 July 1943,
Stroud: History Press, 2008, s. 236.
139Por. raporty dzienne w: S. Stadler, Die Offensive gegen Kursk 1943. II. S S-Panzerkorps als
Stosskeil im Grosskampf, Osnabrück: Munin-Verlag, 1980, s. 49–53, oraz omówienie w: G. M.
Nipe, Blood, Steel, and Myth. The II. S S -Panzer-Korps and the Road to Prochorowka, July
1943, Stamford, CT : RZ M Publishing, 2012, s. 114–141, i V. Zamulin, Demolishing the Myth, s.
114–133.
14018.00 Uhr., Tagesmeldung ‘LS S A H’, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 43.
141
Panzerarmeebefehl Nr. 2, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 52, 53.
142
K TB , 4, Panzerarmee, Chefnotizen für 6.7.1943, National Archives T -313, roll 369.
143M. Melvin, Manstein. Hitler’s Greatest General, London: Weidenfeld & Nicolson, 2010, s.
373.
144D. Lodieu, III. Pz. Korps at Kursk, trans. A. Mackay, Paris: Histoire and Collections, 2007, s.
30–46.
145 D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 113–115.
146Panzerarmeebefehl Nr. 2, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 53.
147 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 59.
148 H. Spaeter, Grossdeutschland, s. 121, 122; Panzertruppen. The Complete Guide to the
Creation & Combat Employment of Germany’s Tank Force, 1933–1942, hrsg. von T. L. Jenz,
Bd. 2, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 1996, s. 96; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s.
126–129.
149
H. Spaeter, Grossdeutschland, s. 123.
150G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 169–175; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 134–
137.
15118.00 Uhr.: Div. ‘Das Reich’ Tagesmeldung, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 60.
152 Tamże, s. 57.
153 O. Weidinger, Division Das Reich, Osnabrück: Munin-Verlag, 1969, s. 177, 178.
15422.40 Uhr.: Tagesmeldung an die Armee, w: S. Stadler , Offensive gegen Kursk, s. 61.
155
D. M. Glantz, J. M. House , Battle ofKursk, s. 113–114; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s.
138, 139.
156
V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 95, 96.
157
R. N. Armstrong, Red Army Tank Commanders, s. 58, 59.
158
N. Zetterling, A. Frankson, Kursk 1943. A Statistical Analysis, London: Frank Cass
Publishers, 2000, s. 120–123; M. Healy, Zitadelle, s. 258.
159 Por. D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 46–57, oraz G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 175–182.
160 E. Raus, Panzer Operations. The Eastern Front Memoir of General Raus, 1941–1945, trans.,
ed. S. H. Newton, New York: Da Capo Press, 2003, s. 203.
161
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939−1944, t. 2, przeł. J. Bańbor,
Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona, 2001, s. 173; M. Melvin, Manstein, s. 373, 374.
162Panzerarmeebefehl
Nr. 3, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 57, 58.
163
M. Healy, Zitadelle, s. 271; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 216, 217.
164 H. Spaeter, Grossdeutschland, s. 123, 124; M. Healy, Zitadelle, s. 271, 272.
165
F. von Mellenthin, Panzer Battles. A Study of the Employment of Armor in the Second World
War, New York: Ballantine Books, 1971, s. 233.
166H. Spaeter, Grossdeutschland, s. 124; M. Healy, Zitadelle, s. 272–274; C. Bergström, Kursk.
TheAir Battle, s. 62–64.
167 D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 135.
168 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 216–219.
169Aufträge für die 8.7, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 62.
170 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 194–202.
171 D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 133; O. Weidinger, Division Das Reich, s. 182.
172 O. Weidinger, Division Das Reich, s. 181.
173D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 134; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 139–
142.
174M. Pegg, Hs 129 Panzerjäger!, Burgess Hill: Classic Publications, 1997, s. 145–149; O.
Weidinger, Division Das Reich, s. 182–184; z punktu widzenia celów, zob. V. Zamulin,
Demolishing the Myth, s. 143–147.
175
S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 63.
176
Szczegóły taktyczne sił pancernych, zob. D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 58–73; E. Raus,
Armeeabteilung Kempf, w: Kursk. The German View, trans., ed. S. H. Newton, New York: Da
Capo Press, 2002, s. 54, wspomina o prowadzeniu kontrataku – nie należało to zwykle do
obowiązków dowódcy korpusu, choć według Rausa na froncie wschodnim było to czymś
powszednim.
177 M. Melvin, Manstein, s. 373.
178K. Rokossovsky, A Soldier’s Duty, trans. V. Talmy, ed. R. Daglish, Moscow: Progress
Publishers, 1970, s. 200–201.
179 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 53, 54.
180
D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 120, 121.
181
P. Carell , Scorched Earth. Hitler’s War on Russia, vol. 2, trans. E. Osers, London: G. G.
Harrap, 1970.
182
Fragment w: Panzertruppen, Bd. 2, s. 84.
183
P. Carell, Scorched Earth, s. 47; M. Healy, Zitadelle, s. 281–285; J. Piekałkiewicz, Operacja
Cytadela, Janki k. Warszawy: Agencja Wydawnicza Jerzy Mostowski, 2004, s. 159–161; S. H.
Newton, Hitler’s Commander. Field Marshal Walther Model − Hitler’s Favorite General, New
York: Da Capo Press, 2006, s. 249, 250.
184
S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 250, 251.
185 M. Healy, Zitadelle, s. 286.
186 S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 252, 253. Sformułowanie rollenden Material--
abnützungsschlacht pojawia się również w dzienniku wojennym 9 Armii pod datą 7 września
1943 roku, zob. K.-H. Frieser et al., Das Deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 8, Die
Ostfront, 1943–44, Münich: Deutsche Verlags-Anstalt, 2007, s. 110.
187 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 71.
188M. Healy, Zitadelle, s. 287; S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 253; K. Rokossovsky, A
Soldier’s Duty, s. 201.
189Gesetz des Handelns, s. 261.
5 Decyzje
196 D. M. Glantz, J. M. House, The Battle of Kursk, Lawrence: University Press of Kansas, 1999,
s. 139.
197Szczegółowe omówienie genezy i struktury 5 Armii Pancernej Gwardii, zob. D. Porter, Fifth
Guards Tank Army at Kursk. 12 July 1943, London: Amber Books, 2011.
198 M. Healy, Zitadelle. The German Offensive Against the Kursk Salient, 4–17 July 1943,
Stroud: History Press, 2008, s. 288; K TB , 4, Panzerarmee, Chefnotizen für, 9.7.1943, National
Archives T -313, roll 369.
199 Coraz większa sprawność bojowa sowieckiego lotnictwa również zniechęcała niemieckie siły
powietrzne. Por. V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising. The Soviet Air Force in World War
II, Lawrence: University of Kansas Press, 2012, s. 254, 255; C. Bergström, Kursk. The Air Battle,
July 1943, Hersham: Classic Publications, 2008, s. 67–69.
200F. Fangohr, Fourth Panzer Army, w: Kursk. The German View, trans., ed. S. H. Newton, New
York: Da Capo Press, 2002, s. 77–80.
201Panzerarmeebefehl Nr. 4, 20.20 Uhr., 8.7.1943, w: S. Stadler, Die Offensive gegen Kursk
1943. II. S S-Panzerkorps als Stosskeil im Grosskampf, Osnabrück: Munin-Verlag, 1980, s. 69,
70.
202D. Lodieu, III. Pz. Korps at Kursk, trans. A. Mackay, Paris: Histoire and Collections, 2007, s.
58–73; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth. The II. S S -Panzer-Korps and the Road to
Prochorowka, July 1943, Stamford, CT : RZ M Publishing, 2012, s. 211, 212.
203
H. Spaeter, The History of the Panzerkorps Grossdeutschland, vol. 2, trans. D. Johnston,
Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1995, s. 125–127; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 142–
144; M. Healy, Zitadelle, s. 290, 291; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 216–219.
204Korps-Befehl
für den Angriff am 9.7.1943, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 71.
205Wyczerpujące omówienie, zob. G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 192–211; krótsza
wersja, zob. M. Healy, Zitadelle, s. 294–296.
206
Feindlage 9.7.1943, Stand 19.00 Uhr., w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 79, 80.
207
D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 138–140.
208
V. Zamulin, Demolishing the Myth. The Tank Battle at Prokhorovka, Kursk, July 1943. An
Operational Narrative, trans., ed. S. Britton, Solihull: Helion & Co., 2011, s. 185, 186.
209 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 67–69; V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising,
s. 247, 248, 251–253.
210Szczegółowa analiza tej kwestii, zob. S. H. Newton, Hoth, von Manstein, and Prokhorovka,
w: Kursk. The German View, s. 358–369.
211
Tamże, s. 368, 452.
212Panzerarmeebefehl Nr. 5, 20:30, 9.7.1943, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 79.
213D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 351, 352; K.-H. Frieser et al., Das Deutsche
Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 8, Die Ostfront, 1943–44, Münich: Deutsche Verlags-
Anstalt, 2007, s. 117, 118.
214E. von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939−1944, t. 2, przeł. J. Bańbor,
Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona, 2001, s. 175.
215
Por. zwłaszcza S. H. Newton, Kursk. The German View, s. 369.
216 R. Forczyk, Sewastopol 1942. Zwycięstwo von Mansteina, Poznań: Amercom SA , 2010, to
solidne, zwięzłe i przystępne studium.
217H. Spaeter, Grossdeutschland, s. 127, 128; D. M. Glantz, J. M. House , Battle of Kursk, s. 153–
157; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 270–275.
218P. Carell, Scorched Earth. Hitler’s War on Russia, vol. 2, trans. E. Osers, London: G. G.
Harrap, 1970, s. 72.
219 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 301–303.
220Zob. H. Guderian, Wspomnienia żołnierza, przeł. J. Nowacki, Warszawa: Bellona, 1991, s. 229,
oraz jego raport z 17 lipca 1943 roku: July 17, 1943, Report on the Operations of Panzer-
Regiment (Panther) von Lauchert, w: Panzertruppen. The Complete Guide to the Creation &
Combat Employment of Germany’s Tank Force, 1933–1942, hrsg. von T. L. Jenz, Bd. 2, Atglen,
PA : Schiffer Publishing, 1996, s. 98, 99.
221
H. Guderian, Operations of Panzer-Regiment (Panther) von Lauchert, w: Panzertruppen, s.
99; N. Zetterling, A. Frankson, Kursk 1943. A Statistical Analysis, London: Frank Cass
Publishers, 2000, s. 123.
222 Biorąc pod uwagę brak generalnego spisanego planu, najlepszą rekonstrukcję procesu
decyzyjnego Frontu Woroneskiego przedstawił V. Zamulin, Demolishing the Myth. The Tank
Battle at Prokhorovka, Kursk, July 1943. An Operational Narrative, trans., ed. S. Britton,
Solihull: Helion & Co., s. 258–263.
223
R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 r., przeł. M. Grzywa,
Oświęcim: Napoleon V, 2014, s. 273, oraz wszechstronna analiza bibliograficzna na s. 173, przyp.
43. Kontekst strategiczny i koncepcje operacyjne, zob. D. M. Glantz, J. M. House, Battle of
Kursk, s. 227– 234.
224 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 262.
225 Tamże, s. 263–268; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 159–161.
226
Anglojęzyczna wersja relacji Rotmistrowa ze spotkania, zob. R. N. Armstrong, Red Army Tank
Commanders. The Armored Guards, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 1994, s. 247–348; zob. też V.
Zamulin, Demolishing the Myth, s. 268, 269.
227 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 269, 270.
228 Tamże, s. 270–278.
229
Aufträge an die Divisionen für 10.7.1943, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk ,
s. 81, 82.
230G. M. Nipe , Blood, Steel, and Myth, s. 254–291; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 183–
187, 192.
231 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 192, 193.
232Aufträge an die Divisionen für 10.7.1943, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 83.
233G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 263–268; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 187–
189.
23418.00 Uhr. von Div. ‘Totenkopf’, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 88.
235
G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 260–262.
23619.25 Uhr. Tagesmeldung an Armee, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 88, 89.
23720.30 Uhr. Tagesmeldung der Armee, w: tamże, s. 89, 90; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth,
s. 281.
238 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 292, 293.
239 Tamże, s. 281–285.
240 D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 167, 168.
241
V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 208, 209.
242G. M. Nipe, Blood, Steel,and Myth, s. 285–290; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 214–
226.
243 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 235–241.
24416.40
bis 17.00 Uhr. Tagesmeldungen der Divisionen Leibstandarte oraz Auftrag des II. -
S S -Pz.-Korps für 12.7, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 95, 97, 98.
245 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 292–297.
24616.40 bis 17.00 Uhr. Tagesmeldungen der Divisionen. Das Reich oraz 17.30 Uhr.
Tagesmeldung an der Armee, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 96, 97, 98.
247 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 231–234.
248Relacja zamieszczona przez Rotmistrowa w pamiętnikach została przetłumaczona w: D. M.
Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 175, 176.
249
V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 278, 279.
6 Ciężka walka
250Auftrag II. S S-Pz.-Korps für 12.7, w: S. Stadler, Die Offensive gegen Kursk 1943. II. S S-
Panzerkorps als Stosskeil im Grosskampf, Osnabrück: Munin-Verlag, 1980, s. 97, 98; G. M. Nipe,
Blood, Steel, and Myth. The II. S S-Panzer-Korps and the Road to Prochorowka, July 1943,
Stamford, CT : RZ M Publishing, 2012, s. 314–316; R. Lehmann, The Leibstandarte, vol. 3, trans.
N. Olcott, Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1990, s. 233.
251
D. Lodieu, III. Pz. Korps at Kursk, trans. A. Mackay, Paris: Histoire and Collections, 2007, s.
74–81; M. Healy, Zitadelle. The German Offensive Against the Kursk Salient, 4–17 July 1943,
Stroud: History Press, 2008, s. 308, 309; V. Zamulin, Demolishing the Myth. The Tank Battle at
Prokhorovka, Kursk, July 1943. An Operational Narrative, trans., ed. S. Britton, Solihull:
Helion & Co., 2011, s. 250–252.
252 Generał piechoty Theodor Busse, Operation Citadel Overview, w: Kursk. The German View,
trans., ed. S. H. Newton, New York: Da Capo Press, 2002, s. 22, 23; E. Raus, Panzer Operations.
The Eastern Front Memoir of General Raus, 1941–1945, trans., ed. S. H. Newton, New York: Da
Capo Press, 2003, s. 207, 208; E. von Mans tein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia
1939−1944, t. 2, przeł. J. Bańbor, Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona, 2001, s. 173.
253 D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 92–103; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 252–255.
254 D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 87, 88; 90, 91; 96–100.
255 Ihr musstet marschieren to hołd złożony przez Franka Rennickego niemieckiej piechocie
z czasów II wojny światowej. Jest to sztandarowa piosenka współczesnej niemieckiej skrajnej
prawicy. Nie umniejsza to w niczym mocy jej obrazowania.
256
Opis działań bojowych 19 Dywizji Pancernej w dniach 5–18 lipca 1943 roku cytuje V. Zamulin,
Demolishing the Myth, s. 252.
257 D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 96.
258E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 174; M. Melvin, Manstein. Hitler’s Greatest
General, London: Weidenfeld & Nicolson, 2010, s. 376.
259 F. Fangohr, Fourth Panzer Army, w: Kursk. The German View, s. 89, 90.
260 D. M. Glantz, J. M. House, The Battle of Kursk, Lawrence: University Press of Kansas, 1999,
s. 163.
261Barwny opis, zob. P. Carell , Scorched Earth. Hitler’s War on Russia, vol. 2, trans. E. Osers,
London: G. G. Harrap, 1970, s. 84–86, passim. Bardziej wyważona narracja, zob. F. Kurowski,
Panzer Aces. Battle Stories of German Tank Commanders of WWII, trans. D. Johnston,
Mechanicsburg, PA : Stackpole Books, 2004, s. 52–54. Z perspektywy rosyjskiej, zob. V. Zamulin,
Demolishing the Myth, s. 402–407.
262V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 419; C. Bergström, Kursk. The Air Battle, July 1943,
Hersham: Classic Publications, 2008, s. 79. Ciężarówka wioząca oficera łącznikowego lotnictwa
zepsuła się, przerywając zarazem łączność między dywizyjnymi siłami naziemnymi i lotnictwem.
263
K TB . Tagesmeldung III. Panzer-korps am 12.7.1943, National Archives, T -314, roll 197; E.
Klink, Das Gesetz des Handelns. Die Operation »Zitadelle«, 1943, Stuttgart: Deutsche Verlags-
Anstalt, 1966, s. 243, 244; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 314, 315; D. Lodieu, III.
Pz.Korps, s. 103–109, passim; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 407–426, passim; D. M.
Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 202–204.
264 D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 115, 116; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 406.
265 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 409, 410.
266 Tamże, s. 410.
267
Tamże, s. 413.
268 Tamże, s. 419–423.
269 Tamże, s. 425; 486, 487.
270 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 426.
271 Tamże, s. 204, 205.
272
Opis zagmatwanych wydarzeń z 12 lipca w tym sektorze, zob. K TB : Darstellung der
Ereignisse X LV III Panzer-Korps am 12.7.1943, National Archives, T -314, roll 1170; X LV III
Panzerkorps Tagesmeldungen an Pz.A OK, 12.7.1943, National Archives, T -314, roll 1171;
materiały opublikowane w: H. Spaeter, The History of the Panzerkorps Grossdeutschland, vol. 2,
trans. D. Johnston, Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1995, s. 129, 130; F. von Mellenthin, Panzer
Battles. A Study of the Employment of Armor in the Second World War, New York: Ballantine
Books, 1971, s. 224; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 202–208; oraz G. M. Nipe,
Blood, Steel, and Myth, s. 351–353.
273 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 430, 431.
274 H. Spaeter, Grossdeutschland, s. 130; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 432–434.
275 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 430, 434.
276Por. R. N. Armstrong, Red Army Tank Commanders. The Armored Guards, Atglen, PA :
Schiffer Publishing, 1994, s. 94, 95.
277 H. Spaeter , Grossdeutschland, s. 130.
278 G. M. Nipe, Blood, Steel, andMyth, s. 353.
279 Tamże, s. 353; F. von Mellenthin, Panzer Battles, s. 126–128.
280 I. S. Konev, Aufzeichnungen eines Frontoberbefehlshabers 1943/44, trans. I. Zeisler, 2nd
ed.., Berlin: Militärverlag der DDR, 1983, s. 43.
281 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 315–317.
282 Por. relacje w: V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 298, oraz L. Clark, The Battle of the
Tanks. Kursk, 1943, New York: Atlantic Monthly Press, 2011, s. 314, 315; D. Porter, Fifth Guards
Tank Army at Kursk. 12 July 1943, London: Amber Books, 2011, s. 56, nawiązuje do problemów
z włazami.
283
Błyskotliwego umieszczenia tego ogólnego zagadnienia w szerszym kontekście dokonała A.
Krylova, Soviet Women in Combat. A History of Violence on the Eastern Front, New York:
Cambridge University Press, 2010.
284 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 299.
285
Początek narracji Ribbentropa, zob. F. Kurowski, Panzer Aces, s. 174–178.
286K TB
4th Panzerarmee, Chefnotizen für 12.7.1943, National Archives T -313, reel 369.
287 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 284–385, 301–306.
288
Tamże, s. 306, 307.
289Tamże, s. 308, 309. Choć Zamulin poprawia szczegóły barwnej i często cytowanej relacji
Rotmistrowa, nie zmienia jednak jej ogólnego wydźwięku.
290 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 79–81.
291H.-U. Rudel, Stuka Pilot, trans. L. Hudson, New York: Ballantine Books, 1958, s. 85, 86. C.
Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 79, uważa, że najbardziej prawdop odobną datą jest w tym
przypadku 12 lipca, a nie najczęściej przywoływany 5 lipca.
292 H.-U. Rudel, Stuka Pilot, s. 85.
293 Wywiad cytowany w: L. Clark, Battle of the Tanks, s. 345.
294Łatwo dostępne omówienie technicznych i operacyjnych możliwości T -34/76 w tym okresie,
zob. R. K. Forczyk, Panther vs T-34. Ukraine 1943, Oxford: Osprey Publishing, 2007.
295 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 309, 310.
296 Tamże, s. 321.
297Właściwie tytuł brzmiał: Ponownie narodzony pod Prochorowką, zob. F. Kurowski, Panzer
Aces, s. 178–180.
298 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 327, 328.
299 F. Kurowski, Panzer Aces, s. 181.
300
V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 319, 320.
301 Tamże, s. 315–328, passim.
302P. Agte, Jochen Peiper. Commander, Panzerregiment Leibstandarte, trans. R. Dohrenwend,
Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1999, s. 176.
303 P. Agte, Michael Wittmann and the Waffen S S Tiger Commanders of the Leibstandarte in
WWII, vol. 1, Mechanicsburg, PA : Stackpole Books, 2006, zwłaszcza s. 85–132, passim.
Doświadczenia Wittmanna z operacji „Cytadela” zostały ukazane z patosem przypominającym
nieco patos SS. Koszulki z Wittmannem można kupić na stronach internetowych.
304
G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 330.
305 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 352, 353; F. Kurowski , Panzer Aces, s. 205.
306 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 332; P. Agte, Jochen Peiper, s. 176.
307 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 332–334; R. Lehmann, Leibstandarte, s. 234, 235.
308 Cyt. za: V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 335.
309
Tamże, s. 333.
310
Tamże, s. 364–370; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 340–343.
311 O. Weidinger, Division Das Reich, Osnabrück: Munin-Verlag, 1969, s. 199, 200.
312
V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 377, 378, 456, 457.
313 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 343–349, 381–398 .
314
Tamże, s. 356, 389, 390. P. Wanke, Russian/Soviet Military Psychiatry, 1904–1945, London:
Routledge, 2012, zajmuje się sowieckim podejściem do ofiar traum psychicznych.
315
Meldunek Dywizji Totenkopf z 22.45, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 105; G. M. Nipe,
Blood, Steel, and Myth, s. 349, 350.
316 C. W. Sydnor, Jr., Soldiers of Destruction. The S S Death’s Head Division, 1933–1945,
Princeton, NJ: Princeton University Press, 1977, s. 8.
317Na temat rosyjskiej mitologii, zob. V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 516–543; na temat
niemieckich mitów, zob. K.-H. Frieser et al., Das Deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 8,
Die Ostfront, 1943–44, Münich: Deutsche Verlags --Anstalt, 2007, s. 129–135. Liczba czołgów
bezpośrednio biorących udział w walkach, zob. G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 326, 327.
318 R. Tiemann, Chronicle of the 7. Panzer-Kompanie I. S S -Panzer Division “Leibstandarte”,
trans. A. Brandt, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 2004, s. 60.
319D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 428, przyp. 31; Frieser et al., Ostfront, s. 132,
133; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 441, 507.
320
R. N. Armstrong, Red Army Tank Commanders, s. 320–322. Podczas II wojny światowej
dwustu pięćdziesięciu sowieckich generałów skazano i zabito lub wysłano do oddziałów
karnych. C. N. Donnelly, The Soviet Attitude Toward Stress in Battle, w: Contemporary Studies
in Combat Psychiatry, ed. G. Belenky, Westport, CT : Greenwood Press, 1987, s. 233.
321V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 457; G. K. Zhukov, Reminiscences and Reflections, vol.
2, Moscow: Progress Publishers, 1985, s. 190.
322Generalkommando II. S S . Pz.-Korps, 22.00 Uhr, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s.
104.
323 K TB 4th Panzerarmee, Chefnotizen für 21.7.1943, National Archives, T -314, roll 1170.
324F.-W. Lochmann et al., The Combat History of German Tiger Tank Battalion 503 in World
War II, trans. F. Steinhardt, Mechanicsburg, PA : Stackpole Books, 2008, s. 116, 117. G. M. Nipe,
Blood, Steel, and Myth, s. 363, podsumowuje stan jednostek SS ; w formacjach armijnych
warunki były podobne.
325Por. S. Neitzel, H. W. Welzer, Soldaten. On Fighting, Killing, and Dying. The Secret WWII
Transcripts of German P OWs, trans. J. Chase, New York: Alfred A. Knopf, 2012, s. 317–343.
326 S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 103.
327 D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 209, piszą o „ostrożnym optymizmie”. G. M.
Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 353, podkreśla efekt szoku, jakim był 12 lipca dla Hotha i jego
sztabu.
328
Durch F S um 20.45 Uhr.: An II-S S Pz.-Korps, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 103.
329
Feindlage 12.7.1943, Stand: 21.00 Uhr, w: S. Stadler, Offensive gegen Kursk, s. 105, 106.
330
Aufträge für 13.7.43 (liczba „14” w tekście to oczywisty błąd drukarski), w: tamże, s. 105;
K TB II. S S -Panzerkorps an S S Divisionen ‘LS A H’, ‘DR ’, und ‘T’… Aufträge für 13.7.43,
National Archives, T -354, roll 605.
7 Rozstaje
331
Por. R. W. Harrison, The Russian Way of War. Operational Art, 1904–1940, Lawrence:
University Press of Kansas, 2001, oraz bardziej wszechstronne: J. Kipp, The Tsarist and Soviet
Operational Art, 1853–1991, w: The Evolution of Operational Art. From Napoleon to the
Present, ed. J. A. Olsen, M. van Creveld, Oxford: Oxford University Press, 2011, s. 64–95.
332To „odrodzenie” jest głównym tematem książki D. M. Glantza, Stumbling Colossus. The Red
Army on the Eve of World War, Lawrence: University Press of Kansas, 1998 .
333
D. M. Glantz, J. M. House, The Battle of Kursk, Lawrence: University Press of Kansas, 1999,
s. 227–232; D. M. Glantz, Soviet Military Strategy, „Journal of Military History” 60, No. 1 (1996).
334
Opis ten jest względny. Zob. F. Kurowski, Deadlock Before Moscow. Army Group Center,
1942/1942, trans. J. G. Welsh, Atglen, PA : Schiffer Publishing, 1992.
335P. Hoffmann, Trecksow and Army Group Center, w: The History of the German Resistance,
1933–1945, trans. R. Barry, Cambridge, M A : M IT Press, 1977, s. 264–289.
336
Na temat ostatecznej równowagi sił, zob. K.-H. Frieser et al., Das Deutsche Reich und der
Zweite Weltkrieg, Bd. 8, Die Ostfront, 1943–44, Münich: Deutsche Verlags-Anstalt, 2007, s. 98,
99.
337
D. M. Glantz, Soviet Military Deception in the Second World War, London: Routledge, 1989,
s. 160–193.
338 Ogólne omówienie z operacyjnego punktu widzenia, zob. J. Erickson, The Road to Berlin.
Continuing the History of Stalin’s War with Germany, Boulder, CO: Westview Press, 1983, s.
108. P. von der Groeben, Ninth Army and Second Panzer Army, w: Kursk. The German View,
trans., ed. S. H. Newton, New York: Da Capo Press, 2002, s. 108–112, pokazuje perspektywę
niemieckiego oficera sztabowego.
339
C. Bergström, Kursk. The Air Battle, July 1943, Hersham: Classic Publications, 2008, s. 82–
84; V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising. The Soviet Air Force in World War II,
Lawrence: University of Kansas Press, 2012, s. 261–265.
340 G. Jukes, Bagramyan, w: Stalin’s Generals, ed. H. Shukman, New York: Grove Press, 1993, s.
26, 27.
341L. Rendulic, Die Schlacht von Orel, Juli 1943. Wahl und Bildung des Schwerpunktes,
„Österreichische Militärische Zeitschrift” 1 (1963), s. 130–138.
342 C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 85, 86.
343S. H. Newton, Hitler’s Commander. Field Marshal Walther Model – Hitler’s Favorite
General, New York: Da Capo Press, 2006, s. 253–255.
344
Dokumentację dywizji zbiorczo omawia A. John, Kursk ’43. Szenen einer
Entscheidungsschlacht, Bonn: H&H Konzept Verlag, 1993, s. 106–118.
345
Tamże, s. 117, 120. 5 Pułk Grenadierów Pancernych wchodził w skład 12 Dywizji Pancernej.
346
S. Ball, The Bitter Sea. The Struggle for Mastery in the Mediterranean, 1935–1949,
London: HarperPress, 2010, oraz D. Porch, The Path to Victory. The Mediterranean Theater in
World War II, New York: Farrar, Straus & Giroux, 2004, to najlepsze omówienia, odpowiednio,
polityki i strategii oraz perspektyw strategicznych i operacyjnych. R. M. Citino, Odwrót
Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 r., przeł. M. Grzywa, Oświęcim: Napoleon V,
2014, błyskotliwie p okazuje p owiązania teatru śródziemnomorskiego i frontu wschodniego.
347Opracowanie analityczne, zob. M. Knox, Hitler’s Italian Allies. Royal Armed Forces, Fascist
Regime, and the War of 1940–1943, New York: Cambridge University Press, 2000;
podsumowanie niemieckiej perspektywy i końcowej gry Osi, zob. G. Schreib er, Das Ende des
nordafrikanischen Feldzugs und der Krieg in Italien 1943 bis 1945, w: K.-H. Frieser et al.,
Ostfront, s. 1100–1114.
348 Na temat różnych opcji, zob. R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu, s. 227–229.
349
A. Kesselring, Kesselring. A Soldier’s Record, trans. L. Hudson, New York: William Morrow,
1954, s. 196–198; G. Schreiber, Ende des nordafrikanischen Feldzugs, w: K.-H. Frieser et al.,
Ostfront, s. 1113.
350
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939−1944, t. 2, przeł. J. Bańbor,
Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona, 2001, s. 175.
351
A. Stahlberg, Bounden Duty. The Memoirs of a German Officer, 1932–45, trans. P. Crampton,
London: Brassey’s, 1990, s. 307.
352
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 176; K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 141, 142.
353 A. Stahlberg, Bounden Duty, s. 309, 310.
354 D. E. Showalter, Conscience, Honor, and Expediency. The German Army’s Resistance to
Hitler, w: Confront! Resistance in Nazi Germany, ed. J. J. Michalczyk, New York: Peter Lang,
2004, s. 62–79.
355Świetną biografię Munga Melvina może uzupełnić: B. Lemay, Erich von Manstein. Hitler’s
Master Strategist, Havertown, PA : Casemate, 2010, oraz M. Stein, Field Marshal von Manstein.
The Janus Head – A Portrait, ed. G. Fairbank, trans. M. Stein, Solihull: Helion & Co., 2007.
356 D. M. Glantz, J.M House, Battle of Kursk, s. 208; V. Zamulin, Demolishing the Myth. The
Tank Battle at Prokhorovka, Kursk, July 1943. An Operational Narrative, trans., ed. S. Britton,
Solihull: Helion & Co., 2011, s. 426, 460, 461.
357 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 456, 457.
358 Tamże, s. 457, 470, 471.
359 Tamże, s. 447–449. Na temat sposobów utrzymania sprawności bojowej czołgów, zob. G. A.
Dickson, Tank Repair and the Red Army in World War II, „Journal of Slavic Military Studies” 25
(2012), s. 381–392.
360 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth. The II. S S -Panzer-Korps and the Road to
Prochorowka, July 1943, Stamford, CT : RZ M Publishing, 2012, s. 366–371.
361P. Agte, Jochen Peiper. Commander, Panzerregiment Leibstandarte, trans. R. Dohrenwend,
Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1999, s. 176–179.
362V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 460–466; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 378–
382.
363 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 382.
364V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 469–473; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 372–
374.
365K TB
4. Panzerarmee, Chefnotizen für 13.7.1943, National Archives, T -313, roll 369.
366 Przynajmniej dla Mansteina, zob. E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 174.
367
F. von Mellenthin, Panzer Battles. A Study of the Employment of Armor in the Second World
War, New York: Ballantine Books, 1971, s. 226; D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 210;
por. Darstellung der Ereignisse X LV III Panzer-Korps am 13.7.1943, National Archives, T -314,
roll 1170; oraz G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 384–388.
368D. Lodieu, III. Pz. Korps at Kursk, trans. A. Mackay, Paris: Histoire and Collections, 2007, s.
121–126; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 474–480.
369E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 177; M. Melvin, Manstein. Hitler’s Greatest
General, London: Weidenfeld & Nicolson, 2010, s. 376; K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 141–144.
370
G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 382.
371
Tamże, s. 412, 413; H. Spaeter, The History of the Panzerkorps Grossdeutschland, vol. 2,
trans. D. Johnston, Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1995, s. 131, 132; F. von M ellenthin, Panzer
Battles, s. 228, 229; C. Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 99, 100.
372
R. N. Armstrong, Red Army Tank Commanders. The Armored Guards, Atglen, PA : Schiffer
Publishing, 1994, s. 63.
373
V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 513, 514.
374 Tamże, s. 486, 487.
375
Tamże, s. 495, 496; D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 126–140; G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth,
s. 409–411.
376 V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 489.
377 Tamże, s. 503, 504.
378 Tamże, s. 504–512.
379 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 398–405; D. Lodieu, III. Pz. Korps, s. 139.
380Por. podsumowania w K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 145, oraz G. M. Nipe, Blood, Steel, and
Myth, s. 413, 417, 418; Vorschlag für Operation Roland am 16.7.1943, K TB
Panzerarmeeoberkommando 4 an Heeresgruppe Süd, National Archives, T -313, roll 382.
381D. M. Glantz, From the Don to the Dnepr. Soviet Offensive Operations, December 1942–
August 1943, London: Frank Cass Publishers, 1991, s. 229–252.
382 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 445, zmieniając swoją wcześniejszą opinię z Decision
in the Ukraine. German Panzer Operations on the Eastern Front, Summer 1943, Winnipeg: J. J.
Fedorowicz, 1996, s. 55, 56, 67.
383 G. M. Nipe, Blood, Steel, and Myth, s. 421, 422.
384 O. Weidinger, Division Das Reich, Osnabrück: Munin-Verlag, 1969, s. 213, 216.
385G. K. Zhukov, Reminiscences and Reflections, vol. 2, Moscow: Progress Publishers 1985, s.
194.
386M. Francke, Sixth Army Defends the Mius River Line, w: Kursk. The German View, s. 306–
324.
387
K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 191–193; D. M. Glantz, J. M. House , Battle of Kursk, s. 244–
246.
388 S. H. Newton, Hitler’s Commander, s. 256–262; K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 185–190; C.
Bergström, Kursk. The Air Battle, s. 90–95; V. Hardesty, I. Grinberg, Red Phoenix Rising, s. 262–
267.
389 D. M. Glantz, J. M. House, Battle of Kursk, s. 238.
390
R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu, s. 301–314, rekonstruuje i osadza w kontekście rozterki
niemieckiego najwyższego dowództwa w tym okresie. Perspektywa oficera sztabowego sił
lądowych i jego opinia na temat sytuacji we Włoszech, zob. S. Westphal, Heer in Fesseln. Aus
den Papieren des Stabschefs von Rommel, Kesselring und Rundstedt, Bonn: Athenäum Verlag,
1952, s. 214–226.
391
Szczegóły oraz tło, zob. J. Schröder, Italiens Kriegsaustritt 1943. Die deutschen
Gegenmassnahmen im italienischen Raum. Fall »Alarich« und »Achse«, Göttingen:
Musterschmidt Verlag, 1969.
392
K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 219, 220; V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 458, 459, 515.
393
E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 190.
394 Niemiecka perspektywa, zob. K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 193–200; M. Melvin, Manstein,
s. 382–387. Perspektywę rosyjską dobrze i wyczerpująco przedstawił D. M. Glantz, Don to the
Dnepr, s. 251–365.
395
R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu, s. 295.
396 E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 192.
397
Tamże, s. 196; M. Melvin, Manstein, s. 387, 388, 391–394.
398 E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 203, 204.
399 M. Melvin, Manstein, s. 394, 395.
400Zwięzłe omówienie, zob. A. Konstam, Salerno 1943. The Allied Invasion of Italy, Barnsley:
Pen & Sword Military, 2007.
401 Jego wersję wydarzeń można znaleźć w: R.-C. Gersdorff, Soldat im Untergang, Frankfurt:
Ullstein, 1977, s. 134–136; por. P. Hoffmann, German Resistance, s. 290.
402I. V. Hull, Absolute Destruction. Military Culture and the Practices of War in Imperial
Germany, Ithaca, NY: Cornell University Press, 2005, s. 170.
403 Kwestię jednostronności przysięgi, zagadnienie moralnie złożone, analizuje i osadza
w kontekście R. B. Kane, Disobedience and Conspiracy inthe German Army, 1918–1945,
Jefferson, NC: McFarland & Co., 2002.
404Definicja i opis podany przez Mansteina, zob. E. von Manstein, Stracone zwycięstwa, s. 212,
213. Szersza analiza, zob. B. Wegner, Die Aporie des Krieges, w: K.-H. Frieser et al., Ostfront, s.
256–269; z perspektywy jednostki frontowej, zob. C. Rass, »Menschenmaterial«. Deutsche
Soldaten an der Ostfront. Innenansichten einer Infanteriedivision, 1939–1945, Paderborn:
Ferdinand Schöningh, 2003, s. 365–385.
405Cyt. za: S. G. Fritz, Ostkrieg. Hitler’s War of Extermination in the East, Lexington: University
Press of Kentucky, 2011, s. 372.
406Cyt. za: D. M. Glantz, J. M. House, When Titans Clashed. How the Red Army Stopped Hitler,
Lawrence: University Press of Kansas, 1995, s. 172.
407
Sytuacja Grupy Armii „Południe”, zob. K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 360–367, 301–308.
Wnioski: Przełomy
408
V. Zamulin, Demolishing the Myth. The Tank Battle at Prokhorovka, Kursk, July 1943. An
Operational Narrative, trans., ed. S. Britton, Solihull: Helion & Co., 2011, s. 530–546; K.-H.
Frieser et al., Das Deutsche Reich und der Zweite Weltkrieg, Bd. 8, Die Ostfront, 1943–44,
Münich: Deutsche Verlags-Anstalt, 2007, s. 150–159; N. Zetterling, A. Frankson, Kursk 1943.
A Statistical Analysis, London: Frank Cass Publishers, 2000, s. 111–131.
409
D. E. Showalter, More than Nuts and Bolts. Technology and the German Army, 1870–1945,
„Historian” 65, No. 1 (2002), s. 139–142.
410
K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 301–490, to najlepsza analiza; R. Hinze, Crucible of Combat.
Germany’s Defensive Battles in the Ukraine, 1943–1944, trans., ed. F. P. Steinhardt, Solihull:
Helion & Co., 2009, to najbardziej szczegółowa relacja w języku angielskim.
411 D. M. Glantz, J. M. House, When Titans Clashed. How the Red Army Stopped Hitler,
Lawrence: University Press of Kansas, 1995, s. 196–201; K.-H. Frieser, Der Zusammenbruch im
Osten, w: K.-H. Frieser et al., Ostfront, s. 493 i n. Warto zajrzeć do: G. Niepold, Battle for White
Russia. The Destruction of Army Group Centre June 1944, trans. R. Simpkin, London: Brassey’s,
1987; W. S. Dunn Jr., Soviet Blitzkrieg. The Battle for White Russia, 1944, Boulder, CO: Lynne
Rienner Publishers, 2000.
412Por. D. M. Glantz, The Military Strategy of the Soviet Union. A History, London: Frank Cass
Publishers, 1992.
413 D. Porter, Soviet Tank Units, 1939–45, London: Amber Books, 2009, to użyteczne
wprowadzenie do tematyki, która w literaturze specjalistycznej i na stronach internetowych
przyćmiewa opracowania dotyczące Niemiec.
414D. M. Glantz, Soviet Use of ‘Substandard’ Manpower in the Red Army, 1941–1945, w:
Scraping the Barrel. The Military Use of Substandard Manpower, 1860–1960, ed. S. Marble,
New York: Fordham University Press, 2012, s. 151–178.
415
Cyt. za: M. Hastings, Armageddon. The Battle for Germany, 1944–1945, New York: Alfred
A. Knopf, 2004, s. 124.
416 Zob. przede wszystkim: M. van Creveld, The Culture of War, New York: Presidio
Press/Ballantine Books, 2008.
417 Cyt. za: V. Zamulin, Demolishing the Myth, s. 450.
418R. Lehmann, The Leibstandarte, vol. 3, trans. N. Olcott, Winnipeg: J. J. Fedorowicz, 1990, s.
230.
419R. R. Reese, Why Stalin’s Soldiers Fought. The Red Army’s Military Effectiveness in World
War II, Lawrence: University Press of Kansas, 2011, s. 176–200; C. Merridale, Ivan’s War. Life
and Death in the Red Army, 1939–1945, New York: Metropolitan Books, 2006, s. 282, passim.
420
D. K. Yelton, Hitler’s Volkssturm. The Nazi Militia and the Fall of Germany, 1944–1945,
Lawrence: University Press of Kansas, 2002, oraz R. S. Rush, A Different Perspective. Cohesion,
Morale, and Operational Effectiveness in the German Army, Fall 1944, „Armed Forces &
Society” 25, No. 3 (1999), s. 477–508, wspólnie pokazują rzeczywistość pełną niuansów i mniej
wzniosłą. Wyczerpujący opis nazistowskiej wojny do ostatka, zob. R. Blank et al., Germany and
the Second World War, vol. 9/1, German Wartime Society, 1939–1945. Politicization,
Disintegration, and the Struggle for Survival, trans. D. Cook-Radmore, Oxford: Oxford
University Press, 2008.
Przypisy
[1] Z 36 Dywizji Piechoty w walkach udział brał tylko 87 Pułk Grenadierów (wszystkie przypisy
dolne pochodzą od redakcji).
[2] Czołgi w Trzeciej Rzeszy nazywano Panzerkampfwagen (dosłownie: opancerzony pojazd
bojowy), obecnie stosuje się słowo Panzer. Ponieważ w okresie międzywojennym czołgi
niemieckie nie miały nazw własnych (w rodzaju Tiger), lecz jedynie kolejne numery oraz litery
oznaczające wersję, to w literaturze anglosaskiej spotyka się powszechnie nazwę Mark i rzymskie
oznaczenie (od I do IV ). W języku polskim powszechnie stosuje się albo skróconą wersję Panzer
i cyfrę rzymską, albo pełen zapis, np. PzKpfw III Sd Kfz 141/1 Aufs. M , gdzie cyfra rzymska
oznacza typ czołgu (od I do VI , z tym że V i VI miały już nazwy własne – Panther i Tiger), a litera
oznacza wersję. W niniejszym przekładzie zastosowano nazwy uproszczone, np. Panzer III .
[3] Amerykański samolot Douglas DB -7, produkowany w różnych wersjach – jako lekki
bombowiec (oznaczenie US AAC A 20) lub nocny myśliwiec (oznaczenie US AAC P -70).
[4] Joel Chandler Harris (1848−1908) – amerykański pisarz, dziennikarz, poeta i folklorysta.
[5] W sumie 2 i 10 Korpus Pancerny oraz 2 i 5 Korpus Pancerny Gwardii miały około sześciuset
pojazdów pancernych.
[6] Autor ma na myśli 10 Brygadę Pancerną, która składała się z dwóch batalionów panter: 51
i 52.
[7] Wyd. polskie: M. K. Barbier, Kursk. Największa bitwa pancerna w dziejach świata, przeł. M.
Leczycka, Warszawa: Bellona, 2010.
[8] Wyd. polskie: M. Healy, Kursk 1943. Klęska Panzerwaffe, Poznań: Amercom S A, 2010.
W Polsce Osprey Campaign Series wydawano jako Wielkie Bitwy II Wojny Światowej.
[9] Wyd. polskie: R. M. Citino, Odwrót Wehrmachtu. Prowadzenie przegranej wojny 1943 r.,
przeł. M. Grzywa, Oświęcim: Napoleon V , 2014.
[10] Wyd. polskie (przekład niemieckiego oryginału): E. von Manstein, Stracone zwycięstwa.
Wspomnienia 1939−1944, 2 t., przeł. J. Bańbor, Warszawa: Lampart−Dom Wydawniczy Bellona,
2001.
W YDAW NIC T W O C ZAR NE Sp. z o.o.
www.c za rn e .c o m.p l
Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
ma t e u s z@c za rn e .c o m.p l, t o ma s z@c za rn e .c o m.p l,
d o min ik@c za rn e .c o m.p l, e wa @c za rn e .c o m.p l,
e d y t a @c za rn e .c o m.p l
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
re d a kc ja @c za rn e .c o m.p l
Sekretarz redakcji: ma lg o rza t a @c za rn e .c o m.p l
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa,
tel./fax +48 22 621 10 48
a g n ie s zka @c za rn e .c o m.p l, d o ro t a @c za rn e .c o m.p l,
zo fia @c za rn e .c o m.p l, ma rc ja n n a @c za rn e .c o m.p l
Dział marketingu: h o n o ra t a @c za rn e .c o m.p l
Dział sprzedaży: p io t r.b a g in s ki@c za rn e .c o m.p l,
a g n ie s zka .wilc za k@c za rn e .c o m.p l, u rs zu la @c za rn e .c o m.p l
Audiobooki i e-booki: a n n a @c za rn e .c o m.p l
Skład: d 2d .p l
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52,
in fo @d 2d .p l
Wołowiec 2015
Wydanie I