Professional Documents
Culture Documents
Flynn Beth - Nine Minutes PL
Flynn Beth - Nine Minutes PL
Beth Flynn
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji
twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu
korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia
w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
Prolog
Był 15 maja 1975 roku. Zwyczajny czwartek. Dzień, jak każdy inny, nie
było w nim nic nadzwyczajnego, ani nawet odrobinę ekscytującego.
Ale miał to być dzień, który na zawsze odmienił moje życie.
Tego ranka wstałam trochę wcześniej niż zazwyczaj i uporałam się z
kilkoma pracami domowymi przed szkołą. Nie musiałam niczego robić, ale
przyzwyczaiłam się do zajmowania tym, a było kilka rzeczy, które chciałam
dokończyć. Zjadłam szybkie śniadanie pod postacią tostu i szklanki soku
pomarańczowego, i spakowałam mój mały plecak. To nie był prawdziwy
plecak, bardziej pojemna materiałowa torebka z uszami, które mogłam założyć
na ramiona i nosić ją na plecach. Wyglądała na małą, ale mogła wiele
pomieścić.
Tego ranka mieściła w sobie mój portfel z tymczasowym prawem jazdy i
czterema dolarami. Nie byłam jeszcze wystarczająco dorosła, żeby dostać
stałe prawo jazdy: trzy miesiące wcześniej skończyłam piętnaście lat. Plecak
zawierał także moje okulary do czytania, szczotkę do włosów, błyszczyk o
smaku jabłkowym, dwa tampony, pudełko tabletek antykoncepcyjnych i dwa
podręczniki: geometrię dla zaawansowanych i chemię. Poprzedniej nocy
odrobiłam zadanie domowe, złożyłam kartki na pół i wepchnęłam je między
strony książek. Wszystko inne, czego potrzebowałam na zajęcia trzymałam w
szkolnej szafce.
Miałam na sobie dopasowane niebieskie dżinsy z wysokim stanem,
pleciony pasek, kwiecistą, folkową bluzeczkę i sandały. Miałam też tę samą
biżuterię, którą nosiłam każdego dnia: srebrne kolczyki koluszka i brązową
filcową obróżkę z pacyfką. Pomimo tego, że był maj w południowej Florydzie,
poranki wciąż były nieco chłodne, więc założyłam czerwono białe poncho,
które zrobiła na drutach Delia.
Tego ranka mój ojczym, Vince, odwiózł mnie na przystanek. Mogłam
pójść na piechotę, ale było daleko, więc korzystałam z podwózki Vince’a, kiedy
tylko miałam możliwość. Odwoziłby mnie do szkoły, ale musiałby jechać w
przeciwnym kierunku, a ja nie miałam nic przeciwko jeżdżeniu autobusem.
Mogłabym poprosić o podwózkę Matthew, ale coś było z nim nie tak.
Matthew był uczniem ostatniej klasy, któremu dawałam korepetycje, więc
zbliżyliśmy się do siebie. Nie byliśmy parą, ale wiedziałam, że był
zainteresowany. Zbliżyłam się także do jego rodziny. Właściwie, to spędzałam
więcej czasu z nimi, niż z moją własną. Niecały tydzień temu, pocałował mnie
na dobranoc na moim ganku. Ale teraz powiedział mi, że nie potrzebuje mojej
pomocy w nauce i nie ma czasu, by się ze mną przyjaźnić. Wcześniej, zawsze
oferował mi podwózkę do i ze szkoły. Wydawało się to już nieaktualne. Ale, jak
powiedziałam, nie miałam nic przeciwko autobusowi.
– Do zobaczenia później, dzieciaku – powiedział Vince, gdy
wyskoczyłam z jego rozklekotanego vana.
– Na razie, Vince.
Ten dzień był zwykłym dniem w szkole. Oszczędzono mi niezręcznego
spotkania z Matthew. Nie mieliśmy razem żadnych zajęć i nie kolegowaliśmy
się z tymi samymi ludźmi. Ale i tak, miło by było zapytać go o powód nagłego
zerwania naszej przyjaźni. Byłam bardziej ciekawa niż zraniona. To był tylko
zwykły pocałunek na dobranoc.
Skończyłam całe zadanie domowe, zanim dobiegł końca czas
samodzielnej nauki, więc mogłam sobie pozwolić pójść po szkole do biblioteki
publicznej. Gdybym miała zadanie, poszłabym prosto do domu albo do Smitty.
Ale w dni, gdy nie miałam, uwielbiałam chodzić do biblioteki miejskiej i
zanurzać się w książkach. Chodziłam tam od szkoły podstawowej i
zaprzyjaźniłam się z każdym, kto tam pracował. Musiałam po prostu złapać
inny autobus ze szkoły. Nie powinniśmy zmieniać autobusów bez dostarczenia
za każdym razem pisemnej zgody, ale wszyscy kierowcy mnie znali, a Delia
dała swoje pozwolenie na początku roku. Robiłam to tak często, że przestali
pytać o pozwolenie.
– Hej Gin, widzę, że nie masz dziś zadania – powiedziała pani Rogers,
bibliotekarka, gdy przeszłam przez drzwi. Tylko się uśmiechnęłam,
potaknęłam i skierowałam do katalogu kart. Od dłuższego czasu chciałam
poszukać książek o Johnie Wilkesie Booth. Uczyliśmy się o zamachu na
prezydenta Lincolna i przeczytałam już książki ze szkolnej biblioteki. Chciałam
sprawdzić czy publiczna ma do zaoferowania coś innego o tej tematyce.
Miałam szczęście.
O siedemnastej nadszedł czas, by się zbierać, więc zaniosłam trzy
książki, by je wypożyczyć.
– Chcesz zadzwonić? – zapytała pani Rogers.
– Tak, proszę – odpowiedziałam. Przywykli pozwalać mi na korzystanie
z telefonu, bym mogła zadzwonić do Delii lub Vince’a i prosić o podwózkę.
Vince musiał mieć opóźnienie w dostawach i nie wrócił jeszcze do
magazynu. Zostawiłam wiadomość, mówiącą, że potrzebuję podwózki do
domu z biblioteki, ale że spróbuję też dodzwonić się do Delii. Co też zrobiłam,
ale nikt w jej pracy nie podnosił słuchawki. Mogło to oznaczać kilka rzeczy:
wyszła albo rozmawiała z klientem i nie chciała odbierać telefonu, albo była na
zapleczu i go nie słyszała. No cóż, to już się zdarzało. Nic wielkiego.
– Poradzisz sobie, Ginny? – zapytała pani Rogers. – Nie chcę zamykać i
wychodzić, jeśli nie masz podwózki do domu. Z chęcią cię odwiozę.
Była słodka. Proponowała to za każdy razem, gdy nie miałam
natychmiastowego transportu.
– Och, nie ma problemu, pani Rogers. Pójdę do sklepu spożywczego i
się czegoś napiję. Vince wie, żeby tam podjechać, jeśli biblioteka jest
zamknięta.
I tak też zrobiłam. Jak robiłam już ze sto razy w przeszłości. Kupiłam
napój i usiadłam na zewnątrz, plecami do wejścia. Popijając wodę mineralną
byłam tak pochłonięta książką, że ledwie dostrzegłam, gdy podjechał hałaśliwy
motocykl.
Dopiero, kiedy prowadząca go osoba wyłączyła silnik i zaczęła iść w
moim kierunku, zdałam sobie sprawę, że ktoś do mnie mówi. Usłyszałam cichy
śmiech i:
– Ta książka, w której się zakopałaś musi być naprawdę dobra.
Zsiadłem z motocykla i zapytałem co czytasz, ale mnie nie słyszałaś.
Podniosłam wzrok. Wyglądał jak typowy motocyklista. Średni wzrost.
Brązowe, rozczochrane włosy, które sięgały kołnierzyka. Miał na sobie dżinsy,
ciężkie buty, a pod skórzaną kurtką białą koszulkę. Uśmiechnął się, a ja
odpowiedziałam tym samym.
– Historia. Lincoln. – Powiedziałam tylko tyle. Nie byłam flirciarą i nie
sądziłam, że facet potrzebuje czegoś więcej. Od razu opuściłam wzrok na
książkę, którą miałam rozłożoną na kolanach.
Ta odpowiedź wydawała mu się wystarczać, bo nic już nie powiedział,
otworzył drzwi i wszedł do środka.
Wyszedł kilka minut później z colą. Przykucnął obok mnie i spojrzał na
książkę, którą czytałam, popijając swój napój. Bez żadnej zachęty wciągnął
mnie do rozmowy o Abrahamie Lincolnie, a w szczególności o Boothu.
Zainteresowało mnie to, co powiedział, więc odwróciłam się do niego, by
poświęcić mu pełną uwagę. Był miły i wydawał się spoko gościem – nie tego
się spodziewałam po mężczyźnie jeżdżącym na motorze.
Po kilku minutach dyskutowania o Johnie Wilkesie Boothu, rozmowa
zrobiła się bardziej osobista, ale nie w niepokojący spokój. Zapytał o mój wiek i
wydawał się szczerze zaskoczony, gdy powiedziałam mu, że mam piętnaście
lat. Zapytał, w której jestem klasie, gdzie chodzę do szkoły, o moje
zainteresowania i takie rzeczy. Wydawał się naprawdę zainteresowany i
drażnił się:
– Cóż, chyba muszę wrócić za trzy lata, jeśli chcę cię zabrać na
prawdziwą randkę, czy coś.
O jejusiu. Flirtował ze mną. Chłopcy w szkole flirtowali ze mną cały czas.
Mówili do mnie rzeczy typu: „Gin, czemu cię tam nie ma i nie kibicujesz. Jesteś
tak ładna, jak cheerleaderki”. Zawsze oferowali mi podwózkę do domu albo
pytali czy chcę się spotkać po szkole.
Chłopak, któremu udzielałam korepetycji, Matthew, też wydawał się
zainteresowany. Przynajmniej jeszcze kilka dni temu. Był popularnym uczniem
ostatniej klasy i naszą szkolną gwiazdą biegów. Miał pseudonim Rakieta. Był
uroczy i słodki, i oblał dwie klasy. Uczyłam go z angielskiego i matematyki.
Prawdę mówiąc, lubiłam chłopców, a Matthew zaczynał mi się podobać.
Podobał mi się nasz pocałunek. Ale nie byłam zainteresowana chłopakiem na
poważnie, szczególnie takim, który jesienią pójdzie na studia. Miałam zbyt
wiele rzeczy do osiągnięcia, zanim mogłam zaangażować się w związek.
Ale tutaj flirtował ze mną mężczyzna, nie chłopak. I uświadomiłam sobie,
że byłam bardziej niż lekko połechtana tym, że się mną zainteresował.
Niestety, nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, więc otworzyłam
książkę i udawałam, że czytam, gdy on mówił.
Kiedy skończył swój napój, zapytał:
– Więc, czemu siedzisz przed sklepem? Czekasz na kogoś?
– Tak, mój ojczym ma mnie odebrać. Powinien niedługo tu być.
Wstał i rozejrzał się dookoła.
– Cóż, mogę podwieźć cię do domu? Mieszkasz daleko stąd?
– Och nie, nie trzeba. Nie chciałabym, żeby przyjechał i mnie nie zastał.
Martwiłby się.
Właściwie, to nie była prawda. Vince nie znalazłby mnie tu, więc
założyłby, że odebrała mnie Delia i po prostu pojechałby do domu.
– Możesz do niego zadzwonić, czy coś i powiedzieć, że masz
podwózkę? – Zanim mogłam odpowiedzieć, dodał: – Jechałaś wcześniej na
motocyklu? Spodoba ci się. Jeżdżę bezpiecznie. Będę jechał naprawdę powoli
i pozwolę ci założyć mój kask.
Znowu nie odpowiedziałam, tylko na niego spojrzałam.
Roześmiał się i powiedział:
– To nie tak, że mogę cię jakoś skrzywdzić, gdy siedzisz za mną na
motocyklu. Naprawdę, tylko odwiozę cię do domu. Jeśli nie chcesz, żebym
wiedział gdzie mieszkasz, mogę wysadzić cię na rogu gdzieś w pobliżu . No
dalej. Zrób staremu facetowi przyjemność.
Czemu nie? Pomyślałam, gdy próbowałam odgadnąć jego wiek. Był ode
mnie starszy, ale nie sądziłam, by był stary. Zamknęłam książkę i wstałam.
– Cóż, myślę, że to w porządku. Mieszkam przy Davie Boulevard, na
zachód od I–95. Czy to jest ci po drodze?
– Nie ma żadnego problemu.
Wyrzucił swoją colę do kosza, wrócił do mnie i przytrzymał mi plecak,
gdy pakowałam książkę. Stwierdził, że mój tornister był pewnie cięższy ode
mnie. Podszedł do motocykla, podniósł kask, który wisiał na rączce i podał mi
go. Wrzuciłam torbę na plecy, wzięłam od niego kask i założyłam na głowę.
Był za luźny, więc zacieśniłam pasek pod brodą.
Przełożył nogę przez motocykl, odpalił go i wstał. Uświadomiłam sobie,
że stał, aby łatwiej mi było za nim usiąść, co uczyniłam bez problemu.
Podkręcił silnik i poczułam się podekscytowana, że siedziałam na motocyklu
ze starszym facetem. Nie byłam osobą, której zależało, ale przez sekundę czy
dwie, miałam nadzieję, że widział mnie jakiś znajomy. Jakże prorocza
wydawała mi się później ta myśl. Zawołałam, by wysadził mnie przed Barem
Smitty’ego i spytałam, czy wie gdzie znajduje się Davie Boulevard. Potaknął.
Wydaje mi się, że w tamtej chwili zostałam oficjalnie porwana.
Ruszyliśmy w kierunku, który wskazałam. Na czerwonym świetle obrócił
się i zapytał, czy podoba mi się jazda. Kiwnęłam głową na tak, a on bardzo
głośno powiedział, że pojedziemy inną drogą, żeby przejażdżka była dłuższa.
Żebym się nie martwiła, bo odstawi mnie bezpiecznie do Smitty’ego. Nie
martwiłam się. Nawet przez chwilę. Za bardzo mi się podobało.
Dopiero kiedy jechaliśmy drogą stanową numer 84, kierując się na
zachód i minęliśmy zakręt w prawo na drogę numer 441 poczułam pierwsze
zalążki strachu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie znam nawet jego imienia i
podczas naszej małej pogawędki, spośród wszystkich tych pytań w 7–Eleven,
on nie zapytał o moje. Nagle wydało mi się to bardzo dziwne.
Przysunęłam się tak, że moje usta były blisko jego ucha i krzyknęłam:
– Hej, to naprawdę bardzo długa okrężna droga. Muszę być niedługo w
domu, bo rodzice zaczną się martwić.
Nie pokazał po sobie, że mnie usłyszał.
Odchyliłam się na oparcie motocykla. Nie panikuj, nie panikuj, nie
panikuj. Na plecach wciąż miałam torbę i czułam, jak książki z biblioteki
wbijają się w nie przez materiał. Wtedy też po raz pierwszy zwróciłam uwagę
na jego kurtkę.
Była na niej czaszka z grzesznym uśmiechem i czymś, co wyglądało jak
rogi. Naga kobieta, gustownie okryta, leżała uwodzicielsko na górze czaszki.
Miała ciemnobrązowe włosy z grzywką i duże, brązowe oczy. Przyjrzałam się
bliżej i zauważyłam, że miała brązowy rzemyk z pacyfką. Uniosłam dłoń do
szyi. Wyglądał zupełnie jak mój. Zanim mogłam się zastanowić nad tym
zbiegiem okoliczności, spojrzałam niżej. Ku mojemu przerażeniu,
przeczytałam nazwę wyszytą pod tym chorym obrazkiem.
Armia Szatana.
Rozdział 2
1
https://www.youtube.com/watch?v=UtkP5gTX6Hc
Stanęłam na podpórkach i przerzuciłam nogę. Moje nogi prawie się
zaplątały, prawdopodobnie z powodu mieszanki strachu i przez przejażdżkę,
ale złapałam równowagę. Poprawiłam plecak i stanęłam prosto. Doszłam do
wniosku, że najlepszym sposobem, by sobie z tym poradzić była pewność
siebie. Byłam śmiertelnie przerażona, ale, szlag by mnie trafił, jeśli bym to
okazała. Rozłożył podpórkę i zsiadł z motoru.
– Więc, jak długo to potrwa, nim mnie odwieziesz? – zapytałam.
Brzmiałam nieco za wesoło, nawet jak na mój gust.
Nie odpowiedział. Spojrzał prosto na mnie i posłał mi uśmiech, który
został zrodzony z czystego zła. Czy to ten uśmiech widziałam w 7–Eleven?
Nie mogłam sobie przypomnieć. Jak mogłam tego wtedy nie zauważyć?
Zrozumienie mojej sytuacji uderzyło mnie niczym ołowiany pocisk.
Przypomniałam sobie jak pewnego dnia Delii i Vince’a nie było w domu i
wstąpił do nas jeden z jego domniemanych przyjaciół. Przekonał mnie, żebym
wpuściła go do domu, by mógł skorzystać z telefonu.
– Możesz mi zaufać, kochanie. Jestem przyjacielem Vinny’ego, twojego
ojczyma.
To powinna być czerwona flaga. Nikt nie nazywał Vince’a przezwiskiem
Vinny. Odsunęłam zasuwkę i prowadziłam go do kuchni, gdzie znajdował się
nasz jedyny telefon, gdy złapał mnie z tyłu za włosy i rzucił na popękane
linoleum. Wtedy poznałam prawdziwy strach. Poczułam płomienie powoli
wspinające się po moim kręgosłupie.
Zanim cokolwiek mogło się stać, rozległo się głośne dudnienie do drzwi.
To był nasz sąsiad, Guido. To było jego prawdziwe imię. Cóż, to było imię,
które nam zdradził. Vince był przekonany, że Guido był członkiem mafii,
należącym do programu ochrony świadków. W ogóle nie pasował do naszej
okolicy. Był totalnym zbirem, a teraz głośno narzekał, że kolega Vince’a
zaparkował na jego trawniku.
To właśnie robił Guido. Siedział na swoim ganku i czekał, aż ktoś zrobi
coś złego, żeby mógł się wyżyć. Normalnie nie lubiłam Guida, ale w tamtej
chwili, jego wielka gęba i nowojorski akcent były muzyką dla moich uszu.
Tajemniczy mężczyzna, który nigdy nie zdradził swego imienia,
przerzucił mnie na plecy i siedział na moim brzuchu, jedną ręką zakrywając mi
usta, a drugą trzymając moje dłonie nad głową. Krzyczał do Guido, żeby sobie
poszedł, i że przestawi swoją ciężarówkę, kiedy będzie mu pasowało. Dopiero,
kiedy Guido zagroził, że wezwie policję, mężczyzna puścił moje dłonie i
jednym szybkim ruchem zeskoczył ze mnie.
Powiedział mi, że jeśli kiedykolwiek powiem komuś, co się stało, wróci tu
i dokończy to, co zaczął. Obiecałam mu, że to będzie nasz sekret. Nie zdradzę
ani słowa. Nic mi się nie stało. Nie wyrządzono żadnej szkody. Nigdy nie
powiem. Mógł mi zaufać.
Powiedziałam. Gdy tylko Delia i Vince weszli do domu, wszystko im
powiedziałam, a oni zadzwonili po policję. Po tym jak go opisałam, a Guido
opisał jego ciężarówkę, Vince wiedział kim on był. Jakiś włóczęga z marginesu
społecznego o imieniu Johnny Tillman, który kręcił się w barze Smitty’ego przy
Davie Boulevard, gdzie moi rodzice byli stałymi bywalcami. Nie był
przyjacielem Vince’a, ale rozmawiał z nim kilka razy, więc poznał jego imię.
Nie miałam pojęcia skąd wiedział o mnie. Nigdy wcześniej go nie widziałam,
ale on mógł mnie widzieć. Kiedy nie mogłam liczyć na podwózkę ze strony
przyjaciół, czasem szłam z przystanku do Smitty’ego i czekałam na Delię i
Vince’a, by zawieźli mnie do domu. Wstępowali tam na piwo niemal
codziennie. Właścicielka była naprawdę miłą kobietą. Siedziałam w kącie i
odrabiałam zadanie domowe, a ona dawała mi na koszt firmy napój
pomarańczowy i frytki.
Teraz, stojąc po środku pustkowia, przy dźwiękach Steppenwolf i z
gościem, który uśmiechał się złowieszczo, byłam tak sparaliżowana strachem,
że nie potrafiłam sobie nawet przypomnieć jej imienia. Ale nie mogłam
zapomnieć jednej rzeczy, a były nią słowa Delii po tamtym wypadku:
– Jak ktoś tak mądry jak ty mógł zrobić coś tak strasznie głupiego?
Wtedy próbowałam się usprawiedliwiać:
– Delia, ale on znał Vince’a. – Próbowałam nawet przekonać samą
siebie, że ten gość wyglądał znajomo. Ale to było kłamstwo. Miała rację. To
była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam.
Aż do tej chwili, godzinę temu.
Teraz mogłam tylko myśleć: Jesteś zdana na siebie, dziewczynko. Nie
ma tu żadnego Guido.
Gość od motocykla złapał mnie mocno za ramię i pociągnął do przodu.
– Chodź, czas poznać twoją nową rodzinę.
Rodzinę? Byłam w zbyt wielkim szoku, by próbować rozgryźć ten
komentarz. Podeszliśmy do grupy ludzi siedzących dookoła ogniska, hałasy
sprzed chwili zaczęły opadać. Kiedy się zbliżyliśmy, usłyszałam niski,
przeciągły gwizd i komentarze dobiegające z każdej strony.
– Ooo, patrzcie kogo przywiózł nam Monster.
– Hej Monster, myślałem, że lubisz blondynki z wielkimi cycami.
– Ta zarobi niezłą kasę. Pomoże opłacić rachunki.
Wtedy, piskliwy kobiecy głos zasyczał:
– Nie wiem, co sobie myślałeś przyprowadzając tu tę przybłędę.
Donośny męski głos odpowiedział:
– Co się stało, Willow? Boisz się, że Grizz może być zainteresowany?
Wszyscy wiedzą, że lubi brunetki i jestem całkiem pewny, że ma cię już dość.
– Pierdol się, Fess, i swoją matkę i ojca. Jest zbyt koścista dla Grizza i
jest brzydka.
Dobrze, niech myślą, że jestem koścista i brzydka. Cokolwiek, bylebym
mogła się stąd wydostać.
Chrapliwy męski głos dodał:
– Nie, wcale taka nie jest, Willow. Ale nic się nie martw, skarbie. Jesteś
z Grizzem od dwóch lat. Nigdy nie wytrzymał tyle z jedną kobietą. Myślę, że
łączy was prawdziwa miłość.
To wydawało się uspokoić Willow. Wymiana zdań była tak szybka, a
ogień tak słaby, że nie potrafiłam dopasować twarzy do głosów. Mój porywacz
popchnął mnie gwałtownie na odrapany leżak i zajął kolejny, stojący obok
mojego. Pochyliłam się, zdjęłam plecak i położyłam go na kolanach.
Uświadomiłam sobie, że nie ubrałam mojego poncho i przyszła mi do głowy
głupia myśl, że przynajmniej poncho było bezpieczne w bibliotece. Owinęłam
ramiona wokół torby i zaczęłam się rozglądać, oceniając otoczenie.
Wtedy odezwał się porywacz:
– Gdzie jest Grizz?
Monster. To chyba tak ktoś go nazwał. Monster. Boże dopomóż.
– Jest tu gdzieś. Poszedł tylko zadzwonić, tak myślę – odpowiedział mu
ktoś .
– Czemu? Po co ci Grizz? – warknęła Willow.
Monster oparł się na siedzeniu, jakby chciał podkreślić swoje
stanowisko.
– Cóż, suko – wypluł. – Chcę okazać Grizzowi moją wdzięczność za
przyjęcie. No wiesz, taki prezent w podziękowaniu. I oto on – powiedział,
machając dłonią przed moją twarzą.
Czułam się jak nagroda w jakimś kiepskim teleturnieju, a Monster był
modelem prezentującym towar. Oczywiście, nie mogłam być dalej od
jakiegokolwiek studia nagrań w Kalifornii, niż byłam teraz.
– Oto co? Ona? – prychnęła Willow.
Moje oczy przywykły do przytłumionego światła i w końcu zobaczyłam
źródło irytująco piskliwego głosu. Willow wybrała ten moment, aby wstać i
wskazać na mnie, gdy oświetlało ją ognisko. Była mała. Nie potrafiłam
odgadnąć jej wieku, ale prawdopodobnie była młodsza niż na to wyglądała.
Miała mysio–blond włosy, które zwisały dookoła jej twarzy. Nie było w niej
niczego szczególnego, chociaż pomyślałam, że kiedyś mogła być naprawdę
ładna. Pod oczami miała smugi makijażu. Jej brwi były cieniutkie i za bardzo
wyregulowane, co nadawało jej złowieszczy wygląd. Chociaż zapewne nie
potrzebowała wyrazistych brwi, by to osiągnąć. Ciężkie życie, plus
prawdopodobnie ciężkie narkotyki postarzyły ją. Nawet w słabym świetle
widziałam blizny po trądziku i zbyt wydatne kości policzkowe. Wystawały za
ostro w porównaniu do zapadłych policzków, które kiedyś były pulchne. Miała
na sobie fioletowy top bez ramiączek i zniszczone dżinsy, które wisiały na
kościstych biodrach. I to mnie nazywała kościstą? Na obu rękach miała
ręcznie wyplatane bransoletki z koralikami. Niemal każdy widoczny skrawek jej
skóry był pokryty tatuażami, za wyjątkiem twarzy i dłoni. Spojrzałam w dół i
zauważyłam, że nie miała butów. Jej stopy i paznokcie były brudne.
To była kobieta Grizza? Kimkolwiek był ten Grizz, zastanawiałam się,
czy lubił brudne stopy.
– Tak, ona, Willow. Zauważyłem jak siedziała przed 7–Eleven i
pomyślałem, że wygląda jak dziewczyna z naszych kurtek. Wtedy dostrzegłem
ten pieprzony naszyjnik i wiedziałem, że muszę ją przywieźć Grizzowi. Masz z
tym jakiś problem?
– Jasne, że mam. Nie będzie jej chciał, a ty, głupi dupku, powinieneś
być mądrzejszy i jej tu nie przywozić.
– Cóż, pozwólmy Grizzowi zdecydować.
– Pozwólmy Grizzowi zdecydować o czym?
Byłam tak zajęta obserwowaniem wymiany zdań pomiędzy Willow a
Monsterem, że nie zauważyłam zbliżającego się ogromnego faceta.
Przestraszona, obróciłam głowę w lewo i na wysokości moich oczu znalazł się
rozporek niebieskich dżinsów. Powoli podniosłam wzrok i oddech ugrzązł mi w
gardle.
Myślałam, że Monster i jego złowieszczy uśmiech to było coś, czego
powinnam się bać. Mężczyzna, który stał obok mnie, był nie tylko ogromny i
miał imponujące ciało, ale wyczuwałam też płynącą od niego surową energię i
agresję. To był człowiek u władzy. Osoba, z którą się nie zadzierało.
To był Grizz.
Był powodem, dla którego zostałam porwana i obawiałam się, że teraz
należałam do niego.
W tej chwili moje myśli pędziły w miliony różnych kierunków. Pamiętam
strzępki rozmów wyjaśniające, dlaczego się tutaj znalazłam. Najwyraźniej
Monster, najnowszy członek tej grupy, czy też gangu, czy czym tam byli,
właśnie zakończył rytuał inicjacyjny. Ta ostatnia część nie była wymagana i z
tego, co usłyszałam, rzadko, jeśli w ogóle kiedykolwiek, przestrzegana:
porwać kogoś, kto zostanie sprezentowany przywódcy, jako prezent w
podziękowaniu, by mógł zrobić z nim cokolwiek zechce.
To byłam ja. Prezentem w podziękowaniu. Teraz, gdy o tym myślałam,
kurtka Monstera wyglądała na świeżo oznakowaną. Nie mógł być częścią tej
grupy od zbyt dawna.
Kiedy moje spojrzenie napotkało oblicze Grizza, on na mnie patrzył. Nie
potrafiłam odczytać wyrazu jego twarzy. Nie był klasycznie przystojny, ale nie
był też brzydki. Był dobrze zbudowany, twardy. Nawet w półcieniu zauważyłam
jego niezwykłe oczy. Miał na sobie koszulkę, której rękawy zostały oderwane.
Był umięśniony i pokryty tatuażami. Jego włosy były koloru ciemnoblond, albo
może jasnego brązu, trochę dłuższe i rozczochrane. Nie potrafiłam odgadnąć
jego wieku. Na kogoś z takim autorytetem, powinien być starszy niż się
wydawało. Ale nie potrafiłam tego określić.
Słabe światło i mój strach powodowały, że cały rozsądek i jasność
opuściły mój umysł. Nie mogłam myśleć, ani czuć. Byłam otępiała.
Nie uśmiechnął się. Nie skrzywił. Tylko dalej się na mnie gapił. Głos
Willow przełamał to zaklęcie.
– Ten głupi dupek myśli, że będziesz chciał tego kościstego śmiecia,
Grizz. Powiedziałam mu, że ci się nie spodoba. Prawda, skarbie? Nie chcesz
jej, no nie? Chłopcy mogą ją sobie wziąć, co? Jeśli jest prezentem dla ciebie,
możesz z nią zrobić cokolwiek zechcesz, na przykład oddać. Prawda, skarbie?
A on powinien wiedzieć lepiej i nie przyprowadzać jej tutaj. Skopiesz mu tyłek,
prawda skarbie?
Podniósł wzrok i bez słowa popatrzył ma Willow. Widziałam jej twarz i
miała błagalny wyraz. Nie odrywała od niego oczu. Tylko patrzyła spojrzeniem
osoby, która była świadoma swojej porażki.
Zwróciła swoją złość na mnie. Rzuciła się w moim kierunku z
wyciągniętymi rękami. Zamierzała się na moją szyję.
Zanim mnie dosięgła, Grizz złapał ją za gardło i jedną ręką uniósł z
ziemi. Trzymał ją w zawieszeniu, machającą nogami. Obie dłonie miała
owinięte na jego jednej i próbowała odciągnąć jego palce. Z gardła wyrwał jej
się bulgoczący odgłos. Bez słowa, rzucił nią, a ona upadła na rozklekotane
leżaki, które się pod nią załamały.
Jakaś postać oddzieliła się od grupy i do niej podeszła. Rozpoznałam
chrapliwy głos z wcześniej.
– Będzie dobrze, Willow, kochanie. Zabawi się z nią parę razy i wróci do
twojego łóżka zanim skończy się weekend. – Mężczyzna próbował jej pomóc,
ale odepchnęła go.
– Zamknij się do cholery, Froggy – warknęła Willow. – Nic nie wiesz.
Mam się poczuć lepiej wiedząc, że mój mężczyzna sypia z tą białą
bezwartościową miernotą? Zostaw mnie w spokoju. Przestań mnie dotykać!
Sama wstanę.
Podniosła się i otrzepała ubranie. Zadarła nos niczym królowa i zaczęła
iść w stronę motelu.
– Grizz, skarbie będę w naszym pokoju, zaczekam na ciebie, kochanie.
Po prostu przyjdź do domu, kiedy skończysz, a pokażę ci, jakie to uczucie
mieć pod sobą prawdziwą kobietę.
Obserwowałam jak szła do motelu, otworzyła jedne z drzwi i weszła do
środka. Obróciłam się, a on dalej na mnie patrzył. Bez odrywania ode mnie
wzroku, powiedział:
– Moe, zabierz ją do czwórki. Niech się rozgości. Zostań z nią.
Zabierz kogo? Mnie?
Maleńka osóbka podniosła się z ziemi. Siedziała blisko ognia i
obserwowała całe zajście. Na początku wydawało mi się, że była młodym
chłopcem. Pamiętam jak pomyślałam, że skoro mieli tu dzieci, to nie mogło
być tak źle. Teraz cała nadzieja odeszła. Miała krótkie, kruczoczarne włosy.
Ubrana była w czarną koszulkę Black Sabbath, czarne dżinsy i wojskowe buty.
Kiedy do nas podeszła, zauważyłam, że jej buźka była pokryta wyjątkowo
mrocznym makijażem. Pod tą farbą skrywała prawdopodobnie ładną twarz.
Już jako dorosła osoba, widziałam dziewczyny przebierające się w ten sposób
podczas mody na styl gotycki, ale żadna z nich nie umywała się do Moe.
Oryginalnej Gotki.
Bez słowa podeszła do mnie i po prostu stanęła. Nie spojrzała mi w
oczy, tylko patrzyła w ziemię. Spojrzałam w prawo, gdzie siedział Monster.
Nawet na mnie nie patrzył. Gdzieś w ciągu ostatnich dziesięciu minut (a może
minęła godzina?) dostał piwo, a teraz siedział z odchyloną głową i je żłopał. Po
jego prawej siedział mężczyzna nazywany Froggym, ten, który próbował
pomóc Willow. Patrzył w dół na połamany leżak. Może zastanawiał się, czy
uda mu się go naprawić. Nie pamiętam nikogo innego, chociaż wiem, że
tamtej nocy wszyscy tam byli. Siedzieli dookoła ogniska, obserwując,
czekając, podporządkowując się.
Wstałam, a Moe powoli skierowała się do motelu. Przyciskałam moją
torebkę do piersi i patrzyłam prosto przed siebie, gdy za nią szłam. Bez
oglądania się, wiedziałam z pewnością, że niesamowite oczy tamtego
mężczyzny obserwowały mnie, aż znalazłam się za zamkniętymi drzwiami
pokoju numer cztery.
Rozdział 3
2
https://www.youtube.com/watch?v=aOZPBUu7Fro
była złą osobą. Była po prostu obojętna na zasady. Szczerze nie obchodziło
jej, co pomyślą ludzie. Była wiecznym dzieckiem kwiatem. Płynęła z nurtem.
Ciągle pamiętam przerażenie mojej nauczycielki z pierwszej klasy
podstawówki, kiedy odkryła, że nie mówiłam do mamy „Mamusiu”. Mówiłam do
niej po imieniu. Zawsze tak było. Pamiętam, jak raz zapytałam Delię, kim jest
moja mamusia, bo wszyscy moi przyjaciele mieli mamusie, a ona zbyła to
śmiechem i powiedziała, że nie wierzy w etykietki. Byłam zbyt młoda, by
wiedzieć co to znaczyło.
Delia pracowała w sklepie ze zdrową żywnością, zanim zdrowa żywność
stała się w ogóle modna. Hodowała swoje własne zioła i swoją trawkę.
Przygarniała bezpańskie zwierzęta. Nigdy nie nosiła stanika, a jej garderoba
ograniczała się do koszulek na ramiączkach, topów tub i długich, zwiewnych
spódnic z rozciągliwym pasem. Chodziła boso tak często, jak mogła. Miała
włosy w kolorze pisakowego blondu z przedziałkiem na środku, które zawsze
splatała w dwa warkocze sięgające jej do pasa.
Dbała, bym była nakarmiona i zawsze miała czyste ubrania do szkoły.
Cóż, przez większość czasu. Zmięte, ale czyste. To był cały zakres jej
macierzyństwa.
Nasz dom był pełen roślin zwisających z ręcznie robionych, misternie
wyplatanych kwietników. Zawsze też paliły się świece zapachowe i kadzidełka.
Pomimo, iż pracowała w sklepie ze zdrową żywnością, Delia wypalała paczkę
papierosów dziennie, dopóki Vince nie przekonał jej w końcu, by rzuciła.
Wcześniej zapalałam świece, żeby zamaskować zapach. Później stało się to
nawykiem, który kontynuowałam długo po tym, jak przestała palić.
Vince jeździł samochodem dostawczym z piwem. Odkąd sięgałam
pamięcią miał tę samą pracę. Był dobrym facetem. Nie mogę powiedzieć o
nim złego słowa.
Delia i Vince nigdy mnie nie bili, ani nie wykorzystywali. Nie
przypominam sobie, by na mnie krzyczeli, czy popychali. Po prostu nie
zależało im wystarczająco. Nie byłam kochana, nikt też nie troszczył się o
moje uczucia.
Wydaje mi się, że przez większość czasu mnie ignorowali. Nie mam
żadnych wspomnień, w których Delia lub Vince pomagaliby mi odrabiać pracę
domową. Nie przypominam sobie, by przyszli na jakiekolwiek szkolne
przedstawienie, czy zgłosili się do zbiórki pieniędzy. Odkąd pamiętam, zawsze
sama o siebie dbałam, od najmłodszych lat. Ciągle widzę się stojącą na
kuchennym krześle, żeby móc dosięgnąć kuchenki i ugotować wodę na
makaron z serem. To było jedno z moich ulubionych dań. Niestety, zjadłam
zbyt wiele takich samych posiłków i do dzisiejszego dnia nie mogę patrzeć na
makaron z serem, zupę pomidorową, ani żaden napój o smaku wiśniowym.
Tak przy okazji, Vince i Delia byli poważnymi alkoholikami. Dzięki Bogu,
że nie byli tymi wrednymi. W tamtym okresie wydawało mi się normalne, że
czekałam na nich po szkole w barze Smitty. Tak było zawsze. Było to w
czasach, gdy Fort Lauderdale wydawało się mniejsze i wszyscy się znali. To
właśnie tam dorastałam. W Fort Lauderdale na Florydzie.
Kiedy chodziłam do podstawówki, byłam tak zwanym dzieciakiem z
kluczykiem na szyi. Codziennie sama wracałam do domu ze Szkoły
Podstawowej Parkland. Sama sobie otwierałam i zamykałam za sobą drzwi na
klucz. Delia nie wymagała ode mnie nawet telefonu z wiadomością, że
bezpiecznie wróciłam do domu.
Byłam samotniczką, ale nigdy nie byłam samotna i świetnie się uczyłam.
Zakopywałam się w książkach. Wykazywałam prawdziwy talent w pracy nad
cyframi. Kochałam cyferki. Ciągle je kocham. Kocham to, że nigdy nie kłamią.
Zawsze do siebie pasują. Zawsze są stałe.
Zanim skończyłam trzynaście lat, przejęłam całkowitą kontrolę nad
rodzinnymi finansami. Wierzcie mi lub nie, ale zarówno Delia jak i Vince
spieniężali swoje czeki, zatrzymywali dla siebie ile chcieli, a resztę oddawali
mi. Co tydzień jeździłam na moim żółtym rowerze z dziesięcioma przerzutkami
do lokalnego banku i dokonywałam wpłaty. Płaciłam wszystkie rachunki,
podrabiając podpis Delii na czekach. Napawałam się uczuciem, że byłam
integralną częścią czegoś. Lubiłam odgrywać rolę głównej księgowej naszej
małej rodziny.
Naprawdę ważna poczułam się też wtedy, gdy Vince zapytał mnie:
– Hej Gwinny, moje buty są znoszone. Myślisz, że mogę wziąć
dwadzieścia dolarów na nowe? Wystarczy ci na rachunki?
Było to niewielkie upoważnienie, ale lepsze to niż nic, a fakt, że
kierowałam rodzinnym budżetem dał mi pewność siebie i poczucie ważności.
Liczyłam się dla tej rodziny. Nigdy wcześniej tego nie czułam.
Kiedy pili, czyli przez większość czasu, nazywali mnie Gwinny. Ale gdy
skończyłam dziesięć lat, zaczęłam nalegać, by zamiast Gwinny, mówili do
mnie Ginny. Wydawało mi się, że Gwinny bardziej pasowało do porzuconych
kociaków, które przygarniała Delia. To było dziecięce imię i nie podobało mi
się.
W końcu Ginny zostało skrócone do Gin. Tak, Gin, jak ten alkohol.
Czysta ironia, czyż nie?
Rozdział 5
Tej nocy spałam z malutkim kociakiem skulonym przy mojej piersi. Jak
każdej nocy, której tam byłam, spałam na pościeli super wygodnego łoża
królewskich rozmiarów. Łóżka Grizza. On też spał na pościeli, w swoim T–
shircie i jeansach. Nasze plecy prawie się dotykały. Każdego ranka, gdy się
budziłam, byłam przykryta kocem.
Następnego dnia nie zobaczyłam Monstera. Byłam zaskoczona, że
wszyscy zachowywali się jakby to było coś normalnego. Mimo tego, że byłam
przerażona tym, co Monster zrobił kociakowi, byłam bardziej zatrwożona przez
to, co Grizz zrobił jemu.
Następnego ranka siedziałam na łóżku bawiąc się ze swoim kotkiem,
kiedy przyszedł Blue. Blue był drugi w kolejności, jeżeli chodzi o władzę i był
starszym bratem Grunta. Powiedział Grizzowi, że Monster zwiał i nie mieli
pewności czy wróci. Sekretnie miałam nadzieję, że jest tak zły na Grizza, że
pójdzie na policję i zgłosi moje porwanie. Jednak nie miałam takiego
szczęścia.
Późnym wieczorem Grizz wpadł do pokoju jakby nic się nie stało.
Jedynym śladem poprzedniej nocy był plaster pod jego okiem.
Nadal znajdowałam się pod uważnym spojrzeniem Grizza i nigdy nie
miałam nawet chwili dla siebie, by zbliżyć się do telefonu. Pewnego dnia,
zobaczył jak zerkam na telefon i powiedział mi, żebym nawet nie próbowała
odejść albo dzwonić po pomoc.
– Byłabym głupia nie próbując stąd odejść.
– Nie – stwierdził Grizz. – Byłabyś głupia, gdybyś spróbowała.
– Naprawdę? A to dlaczego?
– Ponieważ jeśli odejdziesz, twoja rodzina zostanie zraniona. Oto
dlaczego.
Już wiedziałam, do czego zdolny był Grizz. Widziałam, jak znęca się
nad Willow i wiedziałam, co zrobił Monsterowi. A mimo to, nie mogłam nic na
to poradzić. Musiałam go wyzwać.
– Co ty wiesz o mojej rodzinie? – zapytałam, trochę go przedrzeźniając.
Wiedziałam, że spalił moje prawo jazdy i nie było mowy, by tamtej nocy
zapamiętał adres, gdy spojrzał na moje imię. A nawet gdyby moje imię się
liczyło, nazwisko Lemon nie widniało w książce telefonicznej. Nasz telefon był
na nazwisko Vince’a.
– Nie naciskaj, Kit. – Tylko tyle powiedział.
Naciskałam. Właściwie to z niego kpiłam. Zadziwiająco, nie odpowiadał
na moje zarzuty, że nie ma mowy, by wiedział o mnie cokolwiek, a w związku
z tym nie było sposobu, by dobrał się do mojej rodziny. Po kilku minutach,
zauważyłam, że żyła na jego czole pulsuje.
– Chcesz dowodu, Kit? O to prosisz?
– Tak, dokładnie to chcę wiedzieć. Wiesz dlaczego? Ponieważ wiem, że
go nie masz. Byłam po prostu przypadkowym prezentem dziękczynnym od
Monstera, na który natrafił w sklepie. Nie byłam w pobliżu domu.
Patrzył na mnie przez kilka minut bez odpowiedzi. Wreszcie, powiedział:
– Może potrzebujesz lekcji, by uwierzyć. Może musisz się nauczyć, z
czym dokładnie masz do czynienia.
Powiedział to tak spokojnym i pewnym głosem, że mnie przeraził.
Stchórzyłam.
– Dobra, jeśli chcesz, jesteś w stanie zranić moją rodzinę. – Mój głos był
cichy. – W porządku, wierzę ci. Nie spróbuję niczego głupiego.
To był koniec tej rozmowy. Dzięki Bogu trzymałam się własnej rady i nie
próbowałam uciec ani użyć telefonu. Spędziłam resztę dnia w sypialni z moim
kotkiem i trzema książkami z biblioteki.
Tej nocy, kiedy niechętnie podążałam za Grizzem na dół, zamarłam.
Strach sparaliżował mi kręgosłup, jak woda cieknąca z kranu. Proszę bardzo,
był. Dowód, którego zarzekałam się, że Grizz nie znajdzie. Przyparta o
zniszczone ogrodzenie sąsiadów, stała moja najbardziej ceniona własność:
moja gitara. Ostatni raz, gdy ją widziałam, była oparta o krzesło na biegunach
w moim pokoju. Jak? Jak mogła się tu znaleźć? Był tylko jeden sposób. Grizz
wiedział, gdzie mieszkam. Mógł zranić Delię i Vince’a. I mimo, że ich nie
kochałam w sposób w jaki dzieci kochają swoich rodziców, troszczyłam się o
nich i nie chciałam, by zostali zranieni.
Tamtej nocy wróciłam do pokoju numer cztery roztrzęsiona i całkowicie
pokonana. Podniosłam swoją kotkę i przytuliłam się do niej. Czułam się głupia.
Kiedy Grizz po raz pierwszy przyniósł ją do mnie, w duchu przyrzekłam sobie,
że ucieknę i zabiorę ją ze sobą. Będę wybawcą tego malutkiego stworzonka.
Kogo ja oszukiwałam? Jak miałam uratować kotka od tych ludzi, kiedy nie
potrafiłam nawet uratować siebie?
Potrzebowała imienia. Tyle mogłam dla niej zrobić, skoro została mi
podarowana, więc nadałam jej jedyne imię, które przychodziło mi do głowy,
nadałam jej jedyne imię, które miało utrwalić moją więź z domem. To nie był
szczęśliwy dom, ale był to jedyny dom, jaki znałam.
Nazwałam ją Gwinny.
Rozdział 8
3
https://www.youtube.com/watch?v=QdykXAT19Go
przepełniony książkami, że nie było widać za nim ściany. Książki zajmowały
każdą dostępną powierzchnię. I nie były upchnięte przypadkowo. Kiedy
zauważył, że nie mogłam oderwać wzroku od regału, wyjaśnił, że były
podzielone gatunkami, a w każdym gatunku poukładane alfabetycznie według
nazwisk autorów. Zaskoczona, obróciłam się, by na niego spojrzeć. Kim był
ten młody motocyklista? Pozwolił mi pożyczać co tylko chciałam.
Na stoliku od telewizora zauważyłam szachy.
– Grasz w szachy? – zapytałam.
– Tak, a ty?
– Nie, ale chciałabym się nauczyć. Z kim grywasz?
– Gram z Grizzem. Czasem z Fessem. Ale mija zbyt dużo czasu między
wizytami Fessa, by rozegrać prawdziwą grę. Teraz toczę rozgrywkę z
Grizzem. Chcesz, żebym cię nauczył?
– Pewnie. – Czemu nie?, pomyślałam sobie. To mogłoby wypełnić moje
dni, dopóki bym się stąd nie wydostała. Grunt w końcu nauczył mnie grać w
szachy. Stałam się na tyle dobra, by od czasu do czasu pokonać Grizza. Grizz
był dobrym graczem i myślę, że szachy mogły być jego jedyną pasją, poza
gangiem i mną. Ale za to nigdy nie pobiłam Grunta.
Tamtej nocy Grunt opowiedział mi o sobie, wliczając w to jak stał się
częścią gangu. Powiedział mi wszystko, co chciałam wiedzieć poza jedną
rzeczą. Swoim prawdziwym imieniem. Była to zasada gangu: żadnych
prawdziwych imion.
Grunt był najmłodszym z trójki dzieci. Urodził się w Miami w 1959 roku.
Był tylko rok starszy ode mnie. Wychowywał się w rodzinie, którą dziś
nazwano by dysfunkcyjną. Jego ojciec zmarł po jego urodzeniu. To było
przypadkowe utonięcie. Do tego czasu jego matka była gospodynią domową i
zgodnie ze słowami Grunta, była bezużytecznym śmieciem. Miała pretensje,
że została sama z trójką dzieci do wychowania. Właściwie to dwójką, bo Blue
rzadko przebywał w domu.
Pracowała jako kelnerka w lokalnej melinie z hot dogami. Słynęli z
gotowania parówek na piwie. Po zakończeniu zmiany kręciła się po knajpie ze
swoimi rozwiedzionymi przyjaciółeczkami i przepuszczała napiwki na piwo.
Pozostawiła wychowanie małego Grunta starszej siostrze. To było
niedługo przed tym, jak Blue popadł w kłopoty z prawem, głównie za
kradzieże. Jego siostra, Karen, nie była wiele lepsza. Pamiętał, jak zamykała
go w jego pokoju, gdy przychodził do niej chłopak. Powinna była go pilnować,
a miał szczęście jeśli dostawał codziennie kanapkę z masłem orzechowym i
galaretką.
Gdyby nie lunche w szkole, pewnie zagłodziłby się na śmierć. Jego
zaniedbanie nie przeszło niezauważone przez sąsiadów, którzy przez lata
kilkukrotnie wzywali opiekę społeczną. Czasem zabierano go z domu i
umieszczano w rodzinach zastępczych.
Nie miał złych doświadczeń z systemem opieki zastępczej. Problem
leżał w tym, że był wciągany i wyrzucany z systemu, przez co umieszczano go
u rodzin z różnych okręgów szkolnych. Jego życie polegało na ciągłych
przenosinach.
Karen wyszła za swojego dwudziestodwuletniego chłopaka praktycznie
w dniu ukończenia osiemnastu lat i niezwłocznie wystąpiła o przyznanie opieki
nad Gruntem. Niestety, nie wynikało to z jej troski i miłości do młodszego
braciszka. Miał tylko dziewięć lat. Łudziła się, że dostanie pieniądze, jeśli go
przygarnie. Nie wiedziała, że ubiega się o status matki zastępczej, zatem stan
nie przyzna jej zapomogi na dziecko.
Kiedy sobie to uświadomiła, próbowała oddać go matce. Do tego czasu
matka opuściła miasto z agresywnym alkoholikiem, kierowcą ciężarówki,
którego poznała w pracy. Nigdy więcej o nich nie słyszeli.
Grunt nie wiedział, że Blue ciągle stanowił część jego życia. Blue
pojawiał się i dawał Karen i jej mężowi pieniądze na utrzymanie Grunta. Blue
zawsze przychodził w nocy, kiedy Grunt spał. Myślał, że Karen i jej mąż, Nate,
opiekowali się jego młodszym bratem i nie chciał się wtrącać.
To był przypadek, że pewnej nocy Blue pojawił się z pieniędzmi dla
siostry, a dziesięcioletni wtedy Grunt wyszedł do kuchni, by napić się wody.
Grunt powiedział mi, że zapamiętał wyraz twarzy swojego starszego
brata z tamtej nocy. Blue zobaczył dziesięciolatka, który wyglądał jakby miał
siedem lat. Grunt miał na sobie tylko spodnie od piżamy i był tak szczupły, że
musiał je trzymać za pasek, żeby nie spadły mu z kościstego ciałka. Ale nie to
zauważył Blue jako pierwsze. Ciało Grunta było pokryte siniakami i strupami
po przypalaniu papierosami. To było dziecko, nad którym regularnie się
znęcano.
Pierwszą reakcją Karen była obrona samej siebie. Powiedziała, że to
Nate bił dzieciaka. Ona nigdy go nie uderzyła. To nie miało znaczenie dla
Blue. Liczyło się to, że nigdy nie powstrzymała Nate’a.
Dokładnie w tej chwili, Nate wrócił do domu po pracy. Gdyby spóźnił się
choćby dziesięć minut, ocaliłby swoje życie. To była noc, kiedy Grunt był
świadkiem pierwszego morderstwa. Właściwie to dwóch morderstw. Bez
słowa, Blue wyciągnął broń i strzelił siostrze prosto między oczy. Nate obrócił
się i próbował uciec przez drzwi wejściowe, ale Blue był za szybki. Strzelił
Nate’owi w tył głowy, nim ten zrobił dwa kroki.
Spojrzał na młodszego brata i powiedział mu, żeby się nie bał. Od tej
chwili zamierzał się nim zaopiekować. Grunt odpowiedział, że się nie boi. Blue
uśmiechnął się i zdjął kurtkę. Owinął nią poranione ciało braciszka i zabrał go
z domu.
Od tamtej nocy Grunt przebywał z gangiem w Motelu Glades.
Siedząc na motelowym łóżku Grunta, nie mogłam uwierzyć, że się tym
ze mną podzielił. Dotarło do mnie, że nie opuszczę tego miejsca po usłyszeniu
tych brutalnych historii i od razu odepchnęłam od siebie tę myśl.
– Więc dostałeś imię Grunt, bo byłeś najmłodszy i musiałeś odwalać
całą brudną robotę, przy ziemi?
Grunt się roześmiał.
– Nie. Imię jest skrótem ksywki, którą otrzymałem, gdy się tu pojawiłem.
Byłem mały jak na swój wiek, przez co niektórzy członkowie gangu zaczęli
nazywać mnie kurduplem. Jednak czas mijał, a grupa zauważyła, że jestem
sprytny. Ktoś powiedział, że jestem najinteligentniejszym kurduplem jakiego
zna. Najwyraźniej nie byłem przeciętnym dziesięciolatkiem. „Genialny
kurdupel” w końcu skrócił się do Grunta.
Roześmiałam się na ten opis. Był mądry. To było interesujące.
Zastanawiałam się, czy miał skłonności do złośliwości, które widziałam u
innych, szczególnie u Grizza.
– Więc jesteś Grunt. Podoba mi się. Szczególnie teraz, kiedy wiem co to
oznacza – drażniłam się.
– Taa, zgaduję, że łatwiej to wymówić niż „Genialny Kurdupel”, ale to
jakby oksymoron, jeśli kiedykolwiek jakiś słyszałaś.
– Oksy co?
– Oksymoron. Masz, zobacz – powiedział i rzucił mi słownik.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, gdy tak niewinnie kartkowałam słownik w
poszukiwaniu słowa, którego nie znałam, że nie zostałam zaproszona do
pokoju Grunta, by posłuchać płyt. Zostałam tam zaproszona, by stracić
dziewictwo.
Rozdział 10
Grizz był gotowy przespać się ze mną. Problem polegał na tym, że nie
chciał mnie do tego zmuszać. Nie chciał być tym, kto spowoduje ten pierwotny
ból. Miałam być jego, a on nie chciał, by każdy raz, kiedy będziemy uprawiać
seks, przypominał mi, że odebrał mi dziewictwo. Więc kazał to zrobić
Gruntowi.
To, jak kazał to zrobić Gruntowi wywoływało u mnie mdłości, ale jeszcze
bardziej mnie to zaskoczyło. Chwilę zajęło mi odkrycie powodów kryjących się
za tą dziwną prośbą Grizza. Ale gdy czas mijał, nabierało to więcej sensu.
Wcześniej tego dnia, zawołał Grunta do pokoju numer cztery. Nie wiem,
gdzie byłam. Prawdopodobnie na zewnątrz z Gwinny. Kazał Gruntowi zabrać
mnie tej nocy do swojego pokoju, podrzucić mi jakiś narkotyk, bym zemdlała i
odebrać mi dziewictwo. Ale nie swoim czlonkiem. Dał Gruntowi coś w rodzaju
policyjnej pałki, kazał mu nawilżyć to jakimś balsamem i się tym zająć. Chciał,
żebym wtedy spała. Nie chciał, bym to pamiętała.
Myśląc o tym teraz, sensu nabiera to, że Grizz nie kazał tego zrobić
którejś dziewczynie. Nie chciał, by wiedziały, że ze mną nie sypiał. Zgodnie z
jego nakazem, żaden mężczyzna nie miał prawa mnie tknąć, ale nie myślał o
Gruncie jako o mężczyźnie. Grunt był u nich odkąd skończył dziesięć lat. Grizz
nie zauważył, że wyrósł na zdrowego, żywego, szesnastolatka. Nie widział w
Gruncie zagrożenia. A co do tego, że Grizz nie zrobił tego osobiście, to proste.
Nie mógł znieść myśli, że mnie zrani.
Więc miałam zostać nafaszerowana narkotykami i zgwałcona przez
kogoś, kogo uważałam za swojego nowego przyjaciela.
Zaczynałam być śpiąca. Wcześniej Grunt zaoferował mi napój i piłam
go, kiedy rozmawialiśmy i słuchaliśmy jego nagrań. Nie rozpoznałam czym ta
senność była tak naprawdę, wstałam i powiedziałam mu, że muszę wrócić do
pokoju numer cztery. Stawałam się naprawdę śpiąca.
Wstał i delikatnie chwycił mnie za ramię.
– Nie idź jeszcze, Kit. Zostań ze mną.
– Dlaczego? Nie sądzę by Grizzowi spodobało się, że ucinam sobie
drzemkę w twoim pokoju, Grunt.
Spojrzał na mnie zakłopotany i natychmiast wyczułam, że coś było nie
tak, ale nigdy nie wyobrażałam sobie jak godne pożałowania to będzie.
– Proszę, po prostu usiądź. A najlepiej to się połóż. Możesz tutaj spać.
Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
Wszystkie moje zmysły były zaalarmowane, a adrenalina rozpoczęła
swój pęd, chwilowo zabijając szumienie.
– O co chodzi? Powiedz mi co się dzieje, Grunt. Musisz mi powiedzieć.
Och! – Mój umysł działał na najwyższych obrotach, a ja zaczęłam panikować.
– Zamierzasz zabić mnie we śnie, prawda? Zdecydował, że już mnie nie chce i
nie może pozwolić mi odejść. Umrę dzisiaj, prawda?
– Kit, nie zamierzam cię zabić. Grizz nie chce cię martwej. Chcę, żebyś
zasnęła, bo nie chcę byś miała okropne wspomnienia. Proszę nie pytaj o
więcej, tyko śpij. Zaufaj mi. Nie umrzesz. – Grunt zacisnął dłonie w pięści. –
Kurwa. Chciałbym, żeby zajął się tym sam.
– Zajął czym? – Mrugając otworzyłam oczy, chcąc zostać przytomną. – I
nie. Nie położę się. Nie, dopóki mi nie powiesz. Będę się zmuszać, by
pozostać przytomną. Dodałeś mi coś do picia, prawda? Cóż, nie skończyłam
tego pić i nie zamierzam kończyć. Musisz mi powiedzieć.
Westchnął i podszedł do szafki. Otworzył górna szafkę wyciągnął coś,
co wyglądało jak jakiś rodzaj patyka. Powiedział, że to coś jak pałka policyjna
Zmniejszała się z jednej strony, a z drugiej miała uchwyt, więc mogła być
trzymana na nadgarstku.
– Zamierzasz mnie pobić tym patykiem? – Jeśli zamierzał mnie tym
zabić, będzie musiał wiele razy uderzyć. Poczułam nudności w żołądku.
– Nie, Kit. Grizz chce, żebyś dzisiaj straciła dziewictwo. On nie chciał
tego zrobić. Więc kazał mi się tym zająć. Tym. – Spojrzał w dół na to, co
trzymał. Jego twarz się zarumieniła.
– I musisz robić wszystko, co ci każe? – Podniosłam głos.
– A jak myślisz? Gdybyś po prostu zasnęła, obudziłabyś się rano tylko
trochę obolała. A ja zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, by cię nie zranić.
Usiadłam na krawędzi łóżka i spojrzałam na podłogę. Stał przed szafką
nadal trzymając ten barbarzyński przedmiot. Nie będę w stanie wiecznie
utrzymać przytomności. Musiałam podjąć decyzję.
– Ty to zrobisz – powiedziałam do niego. – Ty osobiście, nie patykiem.
Proszę Grunt. Nie mogę stracić dziewictwa z czymś tak wstrętnym. Ty to
zrobisz.
– Zabiłby nas oboje, gdyby się dowiedział.
– Nigdy nie dowie się tego ode mnie. Przysięgam. Proszę, nie mogę
znieść myśli, że wsadzisz to we mnie, to okropne. Proszę. Po dzisiejszej nocy
nigdy już nie będziemy o tym mówić. Proszę Grunt.
Nie powiedział nic, więc dodałam:
– Jestem na tabletkach antykoncepcyjnych, więc nie zajdę w ciążę.
Nigdy się nie dowie.
Cóż, to z pewnością było coś, czego nigdy się nie spodziewałam.
Błagałam, by zostać zgwałconą. Nadal nie mogę przeboleć ironii jak to się
stało, ale błagałam.
Wtedy do mnie podszedł i wstał. Następnie zrobił coś, czego nigdy się
nie spodziewałam. Przytulił mnie. Trzymał mnie blisko siebie przez pełną
minutę. Byłam roztrzęsiona, więc wreszcie mnie puścił.
Zaczęłam ściągać jeansy, a on ściągnął swoje. Położyłam się plecami
na łóżku i zaczęłam się wiercić, by ściągnąć spodnie. Adrenalina powoli
znikała i znowu zaczynałam stawać się senna. Pomógł ściągnąć mi jeansy i
majtki. Wiedziałam, że już ściągnął swoje, ale nie spojrzałam. Sięgnął po jakiś
krem do rąk, który leżał na jego szafce nocnej i wysmarował się nim.
Ponownie nie spojrzałam, ale po jego ruchach byłam w stanie stwierdzić co
robi.
Był teraz nade mną i delikatnie kolanem rozszerzył moje nogi.
Spojrzałam na niego. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy i powiedziałam:
– Możesz nazwać mnie chociaż raz moim prawdziwym imieniem?
Możesz nazwać mnie Ginny?
– Spróbuję cię nie zranić. – Wtedy zaraz po przerwie, miękko wyszeptał:
– Ginny.
– Proszę. Proszę powiedz mi jak masz na imię. Nigdy nikomu nie
powiem. Przysięgam – błagałam.
– Nie mogę tego zrobić. Wiesz o tym. Ty nawet nie powinnaś mi mówić
swojego.
Zaczynałam tracić przytomność. Poczułam jak delikatnie we mnie
wchodzi. Zamknęłam oczy. Otworzyłam je, gdy wszedł we mnie cały.
Odczułam pewien dyskomfort, płonące uczucie, ale nie prawdziwy ból.
Zaczynałam odpływać ponownie. Szybko otworzyłam oczy, by utrzymać
przytomność. Ale nie udało mi się. Powoli się zamykały. Kiedy po raz ostatni
się zamknęły i zaczęłam tracić przytomność, byłam pewna, że zobaczyłam łzy
w jego oczach.
I usłyszałam jak mówi:
– Tommy. Mam na imię Tommy.
Rozdział 11
Nie wiem ile czasu minęło zanim się obudziłam, ale kiedy już to
zrobiłam, Grizz i Grunt stali w nogach łóżka i rozmawiali.
– Co to kurwa ma znaczyć, że była przytomna? Nie powinna o niczym
wiedzieć. Cholera, Grunt!
– Nie wypiła wystarczająco dużo i chciała wrócić do twojego pokoju,
żeby iść spać.
– Więc była przytomna i czuła to. Zraniłeś ją?
– Kurwa. Nie wiem Grizz. Zaczynała odpływać. Nie wiem co będzie
pamiętała, o ile cokolwiek zapamięta.
Poruszyłam się i uświadomiłam sobie, że zostałam przykryta. Byłam w
stanie powiedzieć, że Grunt musiał z powrotem założyć mi bieliznę. Musieli
wyczuć, że już nie śpię, bo obaj zamilkli i spojrzeli na mnie w tym samym
czasie.
– Nienawidzę was obu. – Tylko to powiedziałam.
Gdy wstałam z łóżka i sięgnęłam po jeansy, zauważyłam, że Grunt
nawet nie próbował nawiązać ze mną kontaktu wzrokowego. Chociaż Grizz
nie miał takiego problemu. Z wyrazem twarzy, którego nie mogłam odczytać,
powiedział:
– Będzie z tobą dobrze. – I opuścił pokój.
Nie spojrzałam na Grunta kiedy zapinałam spodnie. Wsunęłam stopy z
powrotem w sandały i powiedziałam ‘dzięki za napój’ z taką ilością sarkazmu,
na jaką było mnie stać. Wyszłam z pokoju. Na zewnątrz było ciemno.
Dokładnie jak długo byłam w pokoju Grunta? Cóż, teraz to nie miało
znaczenia. Byłam pewna, że to jedyny pokój, którego już nigdy nie zobaczę.
Ruszyłam w stronę czwórki i złapałam się na tym, że zatrzymałam się w
chwili, gdy byłam gotowa otworzyć drzwi. Co jeśli Grizz będzie chciał mnie
teraz wziąć? Nie czułam bólu, ale byłam trochę obolała. Zamknęłam oczy,
wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi.
Kiedy weszłam, rozmawiał przez telefon. Zauważyłam Gwinny skuloną
w rogu kanapy. Poszłam sprawdzić jej kuwetę, ale nie potrzebowała
sprzątania, podeszłam do kanapy i podniosłam kotkę.
Coś do mnie dotarło. Co jeśli pachniałam jak Grunt? Używał jakiejś
wody kolońskiej. Kilka razy, kiedy byłam w jego pobliżu, pomyślałam, że
dobrze pachnie. Musiałam wziąć prysznic, ale ostatnią rzeczą, jakiej chciałam,
było ściąganie ubrań w pobliżu Grizza. Wyglądało na to, że musiałam się
pospieszyć.
Wypadłam z sypialni, szybko zatrzaskując za sobą drzwi. Kiedy już
byłam w środku, rozebrałam się do naga i tak szybko jak mogłam weszłam do
wanny i odkręciłam prysznic. Kiedy woda była wystarczająco ciepła, weszłam
pod nią i zaczęłam się myć. Akurat wtedy otworzyły się drzwi do łazienki i
zasłona prysznica została odsłonięta. Próbowałam zakryć się dłońmi. To był
Grizz i po prostu się na mnie gapił.
Z tego co wiem, to był pierwszy raz, kiedy widział mnie nagą. To, co
zobaczyłam w jego oczach przestraszyło mnie na śmierć. To nie była
brutalność, którą pamiętam z twarzy Johnny’ego Tillmana. To był wzrok
mężczyzny, który pożądał kobiety. Grizz nie chciał mnie skrzywdzić tak jak
Johnny, ale było jasne, że mnie pragnął. Ja po prostu się na niego gapiłam.
– Jesteś obolała?
– Tak, bardzo. To boli.
– Więc pamiętasz? Byłaś przytomna?
– Niewiele pamiętam. Zaczęłam tracić przytomność, kiedy to się stało.
Chyba ta odpowiedź go usatysfakcjonowała, bo nic więcej nie
powiedział i opuścił łazienkę. Skończyłam się myć i wytarłam się. Weszłam do
pokoju, owinięta w ręcznik i wyjęłam sobie z szafki ubranie. Zaczęłam wracać
do łazienki, by się przebrać, kiedy powiedział:
– Od teraz przebierasz się przede mną. Nie ma potrzeby, byś cokolwiek
zakrywała.
Pozwalał mi się przebrać. Co z tego, że stałam przed nim? Wątpiłam, że
pozwoliłby mi się przebrać przed sobą, gdyby zamierzał uprawiać ze mną
seks.
Wsunęłam bieliznę pod ręcznik. Potem naciągnęłam koszulę nocną
przez głowę, jednocześnie przytrzymując ręcznik, by nie spadł. To nie było
łatwe. Byłam roztrzęsiona. Nie byłam pewna czy to nerwy, czy znikające z
mojego organizmu narkotyki. Prawdopodobnie kombinacja obu tych rzeczy.
Niechętnie opuściłam ręcznik, i nałożyłam koszulę nocną tak szybko jak
mogłam i poszłam z powrotem do łazienki po szczotkę i rozczesałam mokre
włosy.
Kiedy wyszłam, zauważyłam mały worek marynarski na łóżku. Co to
było? Słyszałam rozmawiającego przed pokojem Grizza. Pomyślałam, że
usłyszałam głos Blue. I wtedy, Grizz wrócił do pokoju i podniósł worek
marynarski.
– Masz trzy dni na wyzdrowienie. Wrócę w środę. Blue jest za wszystko
odpowiedzialny. Powiedziałem mu, że Grunt może cię gdzieś zabrać. Jednak
obowiązują pewne zasady. Jeśli myślisz o ucieczce od niego, musisz
wiedzieć, że cię znajdę, Kit. Nie miej wątpliwości.
Nie mogłam w to uwierzyć. Mój seks z nim został odroczony i dostałam
zgodę na opuszczenie motelu? To najlepsza rzecz jaka mi się przydarzyła
odkąd pozwolił mi zatrzymać Gwinny.
– Dokąd jedziesz?
– Załatwić interesy – powiedział, wychodząc.
Zatrzymał się i odwrócił. Podszedł do mnie i uniósł mój podbródek, bym
spojrzała mu w oczy. Nie odezwał się od razu, a ja nie byłam pewna, czy
zamierzał cokolwiek powiedzieć czy może chciał mnie pocałować.
– To, co kazałem zrobić Gruntowi wyjdzie nam na dobre. Nigdy nikomu
nie powiesz, co ci zrobił. Słyszysz mnie? I nie zapomnij, Kit, jesteś moja. Tylko
moja. I będę cię miał, kiedy wrócę.
Z tym pocałował mnie delikatnie w czoło, odwrócił się i wyszedł z
pokoju. Gdy pojawiłam się we frontowych drzwiach, krzyknął do mnie:
– Nie zapomnij nakarmić moich psów. – I wtedy zniknął.
Rozdział 12
Tej nocy spałam jak dziecko. Wcześniej miałam już dla siebie pokój
numer cztery, ale Grizz zawsze był w pobliżu. Teraz miałam go dla siebie na
całe trzy dni. Następnego ranka wstałam i pobawiłam się w gospodynię
domową. Nie pozwoliłam sobie na myślenie o wczorajszej nocy. Udawałam,
że byłam w swoim własnym mieszkanku i wykonywałam wszystkie obowiązki
domowe. I tak zajmowałam się większością z nich, co doceniały Chicky i Moe,
ale nie Willow. Zajmowanie się Grizzem było jedyną rzeczą, którą lubiła robić,
chociaż wydaje mi się, że czuła się trochę niepewnie po utracie przedniego
zęba. Regularnie odwiedzała norę, ale w końcu przestała przychodzić do
pokoju numer cztery. Zajęłam się ścieraniem kurzy, zamiataniem i
szorowaniem łazienki. W jednym z pokoi znajdowały się pralka i suszarka.
Zrobiłam pranie. Wyczyściłam nawet lodówkę.
Półtorej godziny później nudziłam się jak mops. Co miałam ze sobą
zrobić? Wiedziałam, że Grizz pozwolił mi opuścić teren motelu z Gruntem, ale
nie byłam pewna, czy mogłabym stanąć z nim twarzą w twarz. Miałam
mieszane uczucia.
Jednak im więcej o tym myślałam, tym bardziej się wkurzałam. Przyszło
mi do głowy, że Grizz pozwolił mi wyjść z Gruntem tylko dlatego, że nie sądził,
iż to zrobię. Mimo wszystko, kiedy się obudziłam, powiedziałam im obu, że ich
nienawidzę. O to chodziło. Grizz był pewny, że moja nienawiść nie pozwoli mi
skorzystać z jego pozwolenia. Cóż, zamierzałam mu pokazać.
Zdecydowanie nie byłam szczęśliwa, że miał to być Grunt. Cóż,
spójrzmy prawdzie w oczy. Miałam mu podziękować za to, że ‘miło mnie
zgwałcił’? To brzmiało niedorzecznie. Ale moje znudzenie i zniecierpliwienie
wygrały ze złością i dumą,więc o dziesiątej zapukałam do jego drzwi.
Otworzył ubrany jedynie w dżinsy. Oniemiałam. Nie wiem, czego
oczekiwałam, ale na pewno nie Grunta ubranego jedynie w dżinsy. Nigdy
wcześniej nie widziałam go bez koszulki i chyba oczekiwałam ciała chudego
dzieciaka. Nie był duży, ale też w żadnym wypadku nie był chudy. Był
umięśniony i miał wyrzeźbiony brzuch, ukazujący wszystkie mięśnie. Jego
ramiona nie były tak ogromne jak Grizza, ale z pewnością były muskularne.
Wcześniej nigdy nie zwracałam uwagi na wygląd Grunta, ale gdy już
zaczęłam, uświadomiłam sobie, jaki był przystojny. Miał jakieś metr
osiemdziesiąt, ciemne włosy i brązowe oczy z zielonymi plamkami. Miał
wysokie czoło jak ja, przez co zawsze nosiłam grzywkę, ale u niego ładnie to
wyglądało. Po raz pierwszy zauważyłam dwa małe, srebrne koluszka w jego
lewym uchu. Byłam pewna, że nigdy wcześniej ich nie nosił. Grizz też miał
kolczyk. Widziałam chłopaków z kolczykami na Woodstocku, ale w latach
siedemdziesiątych nie było to już tak powszechne. Szczególnie noszenie
dwóch.
Jednak tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę był tatuaż. Ramiona i
szyja Grunta nie były pokryte tatuażami jak u reszty, nawet u kobiet. Grunt
miał tylko jeden tatuaż. Był to ogromny ptak, którego głowa zwrócona była na
bok jego prawego ramienia, ale nie sięgała do łokcia. Jego skrzydła
znajdowały się na wewnętrznej stronie ramienia i na piersi. Były duże i
zakrywały większą część torsu. Tuż pod skrzydłem znajdowała się duża
blizna; zastanawiałam się, czy była wynikiem zaznanej w dzieciństwie
przemocy.
Nie odezwał się do mnie, tylko odwrócił się i wszedł z powrotem do
pokoju. Podążyłam za nim i nie mogłam nie zauważyć, że tatuaż ciągnął się
też po plecach. Wyglądało, jakby ptak owijał go skrzydłami. Był piękny.
– Wow. Twój tatuaż jest naprawdę fajny – udało mi się wydusić. Nie
odpowiedział mi, ale podszedł do swojej wieży i ją wyłączył. Nie zauważyłam,
żeby coś grało. Byłam zbyt rozproszona przez jego ciało i tatuaż.
Spojrzał na mnie.
– Wszystko w porządku?
– Tak, chyba w porządku. – Zanim mógł powiedzieć coś jeszcze,
dodałam: – Grizz powiedział, że możesz mnie gdzieś zabrać. Poza teren
motelu. Wiedziałeś o tym?
– Blue mi powiedział.
– Zrobisz to? Zabierzesz mnie gdzieś? Gdziekolwiek?
– Nie wiem. To może źle się skończyć. To pewnie nie najlepszy pomysł.
– Słuchaj, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Myślałam, że
nawiązaliśmy porozumienie.
Uniósł brew.
– Myślałem, że mnie nienawidzisz.
– Ja też tak myślałam, kiedy się obudziłam. Popatrz na to z mojej
perspektywy, Grunt. Obudziłam się, a wy staliście tam z Grizzem. Wiedziałam,
że musiałeś mnie ubrać i przykryć. To było upokarzające. Ale czy możemy o
tym zapomnieć i ruszyć dalej? Umieram, żeby coś zrobić. Cokolwiek. Proszę?
Uśmiechnął się i powiedział, bym dała mu dziesięć minut na prysznic i
przebranie się. Powiedział też, że mogę przejrzeć jego albumy i włączyć
cokolwiek zechcę.
Grunt miał tony płyt i wybrałam coś od Fleetwood Mac4. Usiadłam na
brzegu łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Za pierwszym razem, gdy tu byłam,
zafascynował mnie regał z książkami i nie zwróciłam uwagi na nic innego.
Teraz wyłapałam stertę kopert na nocnym stoliku. Poczta? Dostaje tu pocztę?
Ciągle słyszałam płynącą wodę, więc podeszłam i podniosłam listy.
Wszystkie były zaadresowane do Michaela Freemana. Michale Freeman? To
było jego imię? Mogłabym przysiąc, że słyszałam coś innego, gdy zaczęłam
tracić przytomność. Zauważyłam, że wszystkie pochodziły z różnych instytucji
edukacyjnych i były zaadresowane na skrytkę pocztową w Dovie. Dovie nie
było wtedy jeszcze zbyt rozwinięte. Przypominało bardziej niewielkie
miasteczko dla ludzi, którzy kochali konie. Było na tyle wiejskie, na ile mogło
być w Południowej Florydzie i leżało niedaleko na wschód od miejsca, w
którym się znajdowałam. Więc Dovie miało pocztę i tam przychodziły do niego
listy. Zakodowałam tą informację. Interesujące.
4
https://www.youtube.com/watch?v=9b4F_ppjnKU
Nie zdawałam sobie sprawy, że wyłączył prysznic. Nawet nie
usłyszałam jak otwierał drzwi łazienki i wyszedł. Kiedy uświadomiłam sobie, że
mnie obserwował, podskoczyłam i odłożyłam pocztę na stolik.
– Twoje prawdziwe imię to Michael Freeman? Wydawało mi się, że
mówiłeś…
– Nie nazywam się Michael Freeman – powiedział szybko, przerywając
mi. – To przykrywka, Kit. Muszę mieć jakąś tożsamość, żeby istnieć. Nie
mogłem używać prawdziwego imienia, bo, cóż, wiesz, że nie używamy tu
prawdziwych imion, ale też dlatego, że jestem dzieciakiem, który zaginął sześć
lat temu. Pewnie podejrzewali porwanie i morderstwo z rąk tego, kto zabił
moją rodzinę.
– A do czego potrzebujesz nowej tożsamości?
– Cóż, ciężko byłoby ubiegać się o przyjęcie na studia z imieniem Grunt,
nie sądzisz?
– Studia? Zapisałeś się na studia? Jak możesz to zrobić?
– Po tym, jak zostałem Michaelem Freemanem, dokończyłem liceum
poprzez kurs korespondencyjny.
– Jak mogłeś ukończyć liceum? Nie jesteś w dziesiątej, czy jedenastej
klasie?
– Cóż, powinienem być w jedenastej, ale nie jestem. Jestem na
przedostatnim roku na Uniwersytecie Cole.
– Żartujesz sobie ze mnie? Studiujesz? Już dostałeś się na studia?
– Tak, studiuję i tak, jestem na to za młody, ale zawsze byłem dość
mądry i chciałem do czegoś dojść.
– Jak możesz być aż tak mądry? Opowiadałeś mi, jak wyglądało twoje
dzieciństwo. Jak mogłeś żyć w ten sposób i ciągle tak dobrze się rozwijać?
Ponownie uniósł brew. Podszedł, sięgnął do sterty listów i wyciągnął
jeden. Otworzył go i podał mi jedną kartkę. Jestem pewna, że moje usta
opadły na podłogę, gdy czytałam to, co było tam jasno napisane. List
pochodził z ośrodka badawczego, który gratulował Michaelowi Freemanowi
wyników w teście na IQ.
Najwidoczniej mój nowy koleżka Grunt był prawdziwym geniuszem.
Rozdział 13
5
https://www.youtube.com/watch?v=4zLfCnGVeL4
– Ale wierzycie w piekło. Chodzi mi o to, że to wasze logo, czy coś.
– Nie, Kit. – Pokręcił głową, ciągle się uśmiechając. – Nie wierzę w
diabła ani piekło. Tak naprawdę, to w nic nie wierzę.
– A co z Bogiem? – Obróciłam się, by na niego spojrzeć. – Wierzysz w
Boga, prawda?
– Nie, nie wiem za wiele o rzeczach, które dotyczą religii.
– Z całą twoją nauką i zajęciami w szkole, nigdy nie uczęszczałeś na
lekcje religii? – Wytrzeszczyłam oczy. – No wiesz, religie na świecie, filozofia
religijna, cokolwiek?
– Nic. – Przerwał, a następnie zapytał: – To co robisz, zanim zaczynasz
jeść, to coś religijnego?
– Masz na myśli błogosławienie? – Będąc katoliczką, zawsze czyniłam
znak krzyża, by podziękować za łaskę przed posiłkiem.
– Nie wiem jak to się nazywa.
Nadeszła moja kolej, by się uśmiechnąć.
– Powiedziałeś, że nauczysz mnie grać w szachy. Pozwolisz, że ja cię
czegoś nauczę?
Zawahał się.
– Taa, jasne. Czemu nie?
I tak zaczęły się lekcje religii Grunta, szczególnie dotyczące
chrześcijaństwa.
Pozwoliłam sobie cieszyć się resztą przejażdżki, gdy rozmawialiśmy.
Przekonałam go nawet do wyłączenia klimatyzacji i opuszczenia szyb. Czułam
się dziwnie radosna. Weszliśmy do sklepu i dość szybko wybrałam kask.
Gość, który tam pracował znał Grunta i nie zrobił nic, co wskazywałoby, że
oczekuje, że zapłacimy. Wyszliśmy ze sklepu niecałe piętnaście minut później.
Nie znałam tej części miasta. Żeby dostać się do tego sklepu
musieliśmy zjechać z 441–ki, więc znajdowaliśmy się teraz w jakichś
podejrzanych tylnych zaułkach. Była tu dziwna mieszanina przedsiębiorstw i
starych domów, tak jakby ktoś nieźle namieszał w zarządzeniu władz
dotyczącym podziału na strefy. Obok sklepu zauważyłam gościa budującego
drewniany płot. Zastanawiałam się czy płot należał do niego, czy został
wynajęty do zrobienia go. Gdy wchodziliśmy do sklepu posłał mi niepokojące
spojrzenie.
Teraz, gdy z niego wychodziliśmy, zawołał:
– Hej, słodziutka. Jeśli chcesz spędzić trochę czasu z prawdziwym
mężczyzną, czemu tu do mnie nie przyjdziesz? Powiedz braciszkowi, że może
wrócić po ciebie za godzinę. Może za dziesięć minut. – Zaśmiał się okropnie,
co przerodziło się w atak kaszlu. Co za dziwak.
Spojrzałam na Grunta, który go po prostu zignorował. Cóż, to dobrze.
Jeśli byłabym z Grizzem, stałabym się zapewne współwinną morderstwa.
Szczerze mówiąc, gdybym była z Grizzem, mogłabym się założyć, że pan
Budowniczy Płotu nie odezwałby się ani słowem. Prawdopodobnie dobrze się
stało, że byłam z najmłodszym z grupy. Nie chciałam żadnych problemów.
Po tym jak wsiedliśmy do samochodu, Grunt powiedział, że chce, by
klimatyzacja była włączona. Zasunęliśmy szyby, a on odpalił samochód i
włączył klimę. Wyciągnął kasetę z nagraniami Simona & Garfunkela i zamienił
ją na Pink Floyd6. Następnie odwrócił się do mnie.
– Zostań tu. Pod żadnym pozorem nie wysiadaj z samochodu.
Rozumiesz?
Nim mogłam mu odpowiedzieć, podkręcił muzykę naprawdę głośno i
wysiadł z wozu. Zaczął kierować się do pana Budowniczego Płotu. O nie. Och,
dobry Boże. Grunt zamierzał zachować się jak twardziel i nakopać temu
gościowi. Rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się, co miałam zrobić,
gdyby coś się stało.
Zniknęli za częścią płotu, która była już gotowa, więc nic nie widziałam,
a przy tak głośnej muzyce niczego też nie słyszałam. Po kilku minutach
zdecydowałam, że powinnam chyba ściszyć muzykę. Ale zanim mogłam to
zrobić, Grunt wyszedł zza ogrodzenia. Wyglądał w porządku. Nie widać było,
by był zraniony. Może powiedział temu gościowi, że ktoś tu przyjedzie i skopie
6
https://www.youtube.com/watch?v=SVFrFvxanVQ&spfreload=10
mu tyłek. Grunt wskoczył do samochodu i zanim mogłam cokolwiek
powiedzieć, odjechaliśmy. Postanowiłam nie wspominać o tym, co się stało.
Kilka następnych godzin spędziliśmy na załatwianiu sprawunków –
zrobiliśmy zakupy spożywcze, zatankowaliśmy i poszliśmy do apteki.
Dostałam nawet nowe okulary. Grunt rozważnie wybierał nieuczęszczane
miejsca. Po południu wróciliśmy do motelu i poszedł do swojego pokoju. Ja
weszłam do numeru cztery, by sprawdzić co z Gwinny i upewnić się, że psy są
nakarmione. Grunt przypomniał mi, że mogę pożyczać jego książki, kiedy tylko
zechcę. Podziękowałam mu za ten dzień i powiedziałam, że na pewno
skorzystam z oferty.
Gdy nadszedł wieczór, postanowiłam zostać w środku. Nora w ogóle
mnie nie pociągała, więc zrobiłam sobie miskę płatków z mlekiem i usiadłam
na kanapie, by pooglądać telewizję. Zdecydowałam się na wiadomości
lokalne. Zawsze miałam nadzieję, że zobaczę w nich coś na swój temat, ale
minęło za dużo czasu i byłam niemal pewna, że moje porwanie nigdy nie
trafiło do wiadomości. Wiedziałam, że policja nie potraktowała tego poważnie.
Jedna wizyta u Delii i pewnie założyli, że była to ucieczka. Nie miałam co do
tego wątpliwości.
Zmieniałam niecierpliwie kilka kanałów, które mieliśmy. To były czasy
przed kablówką i oglądało się to, co akurat leciało. Dźwięk był ściszony i
wydawało mi się, że zobaczyłam reporterkę stojącą przed znajomym
miejscem. Podkręciłam dźwięk.
– Jesteśmy w domu Raymonda Price’a – mówiła atrakcyjna reporterka.
– Wcześniej dzisiejszego dnia, pan Price został uratowany przez parę
wyprowadzającą psa, która usłyszała stłumione krzyki. Gdy to sprawdzili,
znaleźli pana Price’a, który został brutalnie zaatakowany. Znaleziono go
stojącego plecami do płotu, z rozciągniętymi na boki ramionami. – Reporterka
przerwała dla lepszego efektu. –Dłonie pana Price’a zostały przybite do
drewnianego płotu, który budował. W obu dłoniach znaleziono po kilka
gwoździ, przez co nie był w stanie uwolnić się bez rozerwania sobie ich na
strzępy. Do ust wciśnięto mu ścierkę, przez co z trudem udało mu się wezwać
pomoc.
Reporterka zmrużyła oczy słuchając pytania zadanego przez kogoś z
niewielkiego tłumu, który się tam zebrał.
– Właśnie zostałam zapytana, czy pan Price potrafi zidentyfikować
osobę, która go zaatakowała – powiedziała, marszcząc przy tym ładną twarz.
–W dość dziwnym zwrocie akcji, policja Riverview powiedziała nam, że pan
Price odmówił złożenia zeznań. Martwią się, że mógł zostać zastraszony i
obawia się zemsty. Policja mówi, że ten obszar słynie z gangów
motocyklowych. A jeden z nich jest znany z częstych wizyt w sklepie obok.
Kamera zjechała na miejsce za reporterką i mój żołądek się skurczył.
Teraz już widziałam, czemu to miejsce wyglądało znajomo. W telewizji
widziałam sklep, w którym kupiliśmy dziś mój kask, a nowo wybudowany płot
odgradzał go od domu obok.
Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Moje serce załomotało
głośno. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech.
Źle odczytałam Grunta. Nie był bezbronnym dzieciakiem.
Był jednym z nich.
Rozdział 14
Ale nie zauważyli. Nie szukali ofiary porwania. Szukali narkotyków albo
jakiegoś związku między Grizzem a nielegalnymi interesami. Ja nie byłam
nawet na ich radarze.
Następnego ranka Blue powiedział, że zanim pójdzie do pracy, zabierze
mnie z powrotem do motelu. Było jasne. Policja zniknęła.
Wtedy Jan mi zaproponowała:
– Wiesz Kit, jak chcesz, możesz spędzić z nami dzień. To znaczy, Blue
musi iść do pracy, ale ja siedzę z chłopcami w domu. Mogłybyśmy posiedzieć
razem, poleżeć nad basenem, kiedy Timmy i Kevin będą się bawić. Po prostu
spędziłybyśmy razem czas, jeśli chcesz?
Spojrzałam na Blue, by uzyskać jego zgodę. Zanim odpowiedział,
Timmy zaczął skakać i krzyczeć:
– Kit! Kit z nami zostanie. Kit może pływać w basenie i być tutaj z nami i
przyjaźnić się z mamusią!
Timmy wyglądał jak miniaturowa wersja Blue. Spojrzałam na
najmłodszego Kevina. Wyobraziłam sobie, jak Grunt wyglądał w jego wieku.
Zdecydowanie widziałam rodzinne podobieństwo.
Uśmiechnęłam się do nich. Grunt nigdy nie powiedział mi, że ma dwóch
uroczysz bratanków. Sama będąc dzieckiem, nie potrafiłam samodzielnie
zaakceptować oferty Jan. Decyzja należała do Blue.
Najpierw wydawał się niepewny, ale potem powiedział:
– Pewnie. Zabiorę cię z powrotem wieczorem albo wyślę kogoś, żeby
cię odebrał. Tylko nie opuszczaj domu, dobrze? Starczy nam już tych
dramatów.
Pocałował Jan w usta, pochylił się, pocałował każde dziecko w głowę,
po czym zmierzwił im włosy i ruszył do drzwi. Nie słyszałam jak uruchamia
motocykl, więc podeszłam do frontowego okna.
– Zaskoczona, nieprawdaż? – zapytała Jan. Musiała czytać mi w
myślach. – Nie chodzi tylko o gang, wiesz? Wielu z nich ma rodziny, tak jak
Blue. Nie zawsze chodzi też o motocykle.
Wskazała brodą na coś za oknem, a ja zauważyłam, że Blue odjeżdża
małym złotym pickupem. Nie widziałam go wczoraj, kiedy parkowaliśmy.
Wtedy uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
– Chcesz mi pomóc nakarmić moje potworki? Mam kilka rzeczy do
zrobienia w domu, ale potem możemy spędzić resztę dnia z tyłu nad
basenem.
Byłam chętna do pomocy i zanim się zorientowałam, nakarmiłyśmy
chłopców i posprzątałyśmy kuchnię. Kazała mi pooglądać telewizję albo
odpocząć, kiedy będzie sprzątać. Zabrała dzieci do salonu i podeszła do
szafy.
– Dobrze, chłopcy, czas na specjalną zabawę – powiedziała, a potem
wyciągnęła z szafy coś, co wyglądało jak wielki kosz na ubrania. Rozrzuciła
wielki stos klocków na podłodze. Timmy i Kevin byli podekscytowani.
Najwyraźniej uwielbiali bawić się klockami, podskoczyli do góry i opadli na
kolana. Jan uśmiechnęła się do mnie. – To niesamowite jak trzymanie z
daleka jednej rzeczy, czyni ją dla nich specjalną. Spędzą godziny układając
klocki, burząc je, a potem zaczynając od nowa.
Zdecydowałam, że naprawdę lubię Jan. Zapytałam czy mogę jej, w
czymś pomóc. Miałam już dość telewizji. Chciałam już spędzić trochę czasu z
dziewczyną. Poranek spędziłyśmy plotkując. Podzieliłyśmy się drobnymi
pracami w domu i spędzeniem czasu z dziećmi. Ja robiłam pranie, kiedy ona
prasowała kilka koszulek Blue. Ja zamiatałam kuchnię, kiedy ona opróżniała
zmywarkę. Ja podlałam jej kwiatki, kiedy ona zmieniała pościel na łóżkach
chłopców. To był przyjemny i dobry poranek. Podzieliła się ze mną
informacjami, które powinnam wiedzieć, ale nigdy o tym nawet nie
pomyślałam.
Na przykład, nie zwróciłam uwagi na to, kto wchodzi i wychodzi z
motelu. Myślałam, że wszyscy mieszkają w motelu, a ich pracą jest to, czego
wymaga od nich gang. Myliłam się. Jedynymi stałymi mieszkańcami motelu
byli: Grizz, Grunt, Moe i Chowder.
Przerwałam jej.
– A co z Willow? Pierwszej nocy, kiedy się tam znalazłam powiedziała
do Grizza, że będzie czekała na niego w ich pokoju. – Jan wyjaśniła mi, że
Willow nie mieszkała w motelu na stałe, ale używa pustych pokoi, kiedy chce.
Tak jak wszyscy.
Chowder był cichym, skromnym członkiem gangu. Nie myślałam o nim
wiele. Nie jestem pewna czy w ogóle z nim rozmawiałam. Nie, nie martwiłam
się o jego język. Byłam prawie pewna, że był milczkiem. Był z zawodu
stolarzem i był odpowiedzialny za remont pokoi Grizza. Był motelową złotą
rączką i dozorcą. Zajmował się podwórkiem i wszystkim, co wymagało
naprawy – zapchane kible, stłuczone okna, wywalone bezpieczniki. Upewniał
się nawet czy żarówki były wymieniane, kiedy już wysiadły. Oczywiście był to
zniszczony, stary motel, więc Chowder naprawiał tyle, ile mógł. Nie było
konieczne, by zajmował się takimi rzeczami jak plac zabaw, stare dystrybutory
paliwa, czy pusty, betonowy basen.
Jan nie potrafiła powiedzieć mi wiele o Moe. Próbowałam ją podpytać,
dlaczego straciła język. Nie zamierzałam bezpośrednio pytać, więc
próbowałam dać jej do zrozumienia, że chcę to wiedzieć. Ale albo nie chwyciła
przynęty, nie wiedziała, albo zdecydowała, że nie chce być tą, która mi powie.
Pominęła więc Moe i przeszła prosto do swojej ulubionej części: swojego
szwagra, Grunta.
Naprawdę go lubiła. Powiedziała mi, że zawsze był mile widziany, gdyby
chciał zamieszkać z nią i Blue, ale nie zdecydował się na to. Był młody, kiedy
Blue przyprowadził go do motelu. Wtedy Blue tam mieszkał. Grunt miał jedynie
trzy lata, kiedy Blue poznał Jan i wyprowadził się.
– Nie martwił się zostawiając swojego młodszego brata z Grizzem?
– Nie, nigdy. – powiedziała Jan, zamyślona. – Grizz zawsze był dobry i
sprawiedliwy dla Grunta. Nie sądzę, by Grizz miał jakąkolwiek rodzinę, i jak z
tym twoim kotkiem, którego uratował – opiekował się Gruntem, kiedy Blue nie
było w pobliżu. Tak, słyszałam co się stało z kotkiem – powiedziała, gdy
spojrzałam na nią zaciekawiona.
Kontynuowała.
– Grunt zawsze miał starą duszę. Myślę, że został pozbawiony złudzeń
przez życie rodzinne, jakiego doświadczył, a później przez rodziny zastępcze.
Naprawdę wierzę, że woli radzić sobie sam. Zawsze jest tu mile widziany.
Pokochałam go czule od samego początku.
Z tego, co wiedziałam o Gruncie, musiałam się z nią zgodzić. Stara
dusza? Delia kiedyś mi powiedziała, że byłam starą duszą. Nikt nigdy
wcześniej mnie tak nie nazwał.
Wreszcie skończyłyśmy prace domowe, a małe szkraby szybko zasnęły.
Jan powiedziała mi, że między nimi było tylko trzynaście miesięcy różnicy. Byli
słodziakami. Zabrała mnie do głównej sypialni, otworzyła komodę i zaczęła
wyciągać stroje kąpielowe.
– Poszukajmy ci czegoś, co mogłabyś założyć – powiedziała. – Wybierz
coś, co ci się podoba i przymierz. Ja swój ulubiony mam powieszony w
łazience. Zaraz wrócę.
Poszła do łazienki i zamknęła drzwi. Przejrzałam kupkę stroi i wybrałam
żółte bikini, które wiązało się na biodrach. Było regulowane, więc powinno
pasować. Jan była wysoka i smukła, ale może trochę bardziej szeroka w
biodrach. Założyłam strój kąpielowy. Zawiązywałam właśnie paseczki na
lewym biodrze, kiedy weszła Jan.
Zatrzymała się i spojrzała na mnie.
– Jeszcze raz powiedz mi ile masz lat?
– Piętnaście, a co? – Zaczynałam się czuć odrobinę pewniejsza siebie.
– Nie wyglądasz na piętnaście lat.
Odwróciłam się i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, wiszące ponad
ich komodą. Widziałam co miała na myśli. Dół bikini pasował na mnie idealnie.
Góra: jednakże, była odrobinę za mała. Zgaduję, że miałam większe piersi niż
ona i moje wyglądały jakby próbowały uwolnić się z żółtego materiału.
– Wyglądasz w nim lepiej niż ja. Możesz je zatrzymać.
Podziękowałam jej, a następnie wzięłyśmy ręczniki i skierowałyśmy się
do ogrodu. Leżałyśmy w słońcu przez resztę popołudnia. Jan zostawiła
uchylone okno do pokoju chłopców, i kiedy usłyszałyśmy, że Kevin i Timmy
obudzili się ze swojej drzemki, weszłyśmy do środka i zrobiłyśmy im lunch.
Potem przebrałyśmy ich w kąpielówki i zabrałyśmy na dwór. Byli zbyt mali, by
samemu wejść do normalnego basenu, więc bawili się w mniejszym,
dmuchanym. Kiedy chciałyśmy się z Jan ochłodzić, zabierałyśmy ich ze sobą.
Naprawdę dobrze bawiłam się tego dnia i było mi przykro, kiedy Blue
wrócił do domu. Jan chyba nie zdawała sobie sprawy, która godzina, ponieważ
zaczęła przepraszać, że nie pomyślała o zrobieniu mi wcześniej jakiegoś
obiadu. Powiedziałam jej, że to żaden problem. W motelu miałam mnóstwo
jedzenia. Powiedziała Blue, że obiad będzie miał gotowy jak wróci do domu.
Poszłam do pokoju gościnnego się przebrać. Pakowałam swoją torbę,
kiedy Jan zapukała cicho i weszła. Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam,
że zebrałam wszystkie swoje rzeczy, ale gdybym coś zostawiła, to
mogłybyśmy spędzić razem kolejny dzień i wtedy bym to odebrała.
Uśmiechałam się do niej i czekałam aż coś odpowie.
Ale Jan stała w stroju kąpielowym, z ręcznikiem owiniętym ciasno wokół
ciała.
– Blue powiedział mi, że widzi jak Grunt cię obserwuje. – Lodowaty
wzrok pasował do tonu jej głosu. – Lepiej, żebyś go nie zwodziła. Jeśli zrobisz
coś przez co Grizz pomyśli, że między wami coś jest i jeśli zrani Grunta w
jakikolwiek sposób, osobiście upewnię się, że będziesz cierpiała.
Byłam tak zaszokowana przez zmianę jej osobowości, że nie mogłam
nawet odpowiedzieć.
Kontynuowała:
– Wiem co myślisz. Znam twój rodzaj. Myślisz, że skoro jesteś z tym
wielkim idiotą, wszystko ujdzie ci na sucho. Cóż, takie rzeczy nie trwają
wiecznie. Nie minie dużo czasu, nim Blue przejmie ten interes, a twój tyłek
wyląduje na bruku. I jeśli chcesz powiedzieć o tej rozmowie Grizzowi?
Powiedzmy to tak, Kit – prawie wypluła moje imię – takie wypadki zdarzają się
cały czas. Rozumiesz? Wiesz już z kim masz do czynienia?
Tak, wiedziałam. Z psychopatką stulecia, oto z kim.
W tym miesiącu miałam już wystarczająco dramatów. Podniosłam torbę
i przerzuciłam ją przez ramię. Wtedy spojrzałam jej prosto w oczy i z tonem,
który mówił, że nie jest niczym więcej jak mrówką, którą zdeptam,
powiedziałam:
– Pieprz się Jan. – Minęłam ją i gdy skierowałam się korytarzem do
frontowych drzwi, nie mogłam się powstrzymać, by nie walnąć na koniec: –
Wiesz co, Jan – powiedziałam słodko. – Jeśli Blue spóźnia się na kolację,
jestem pewna, że to dlatego, że Chicky funduje mu zajebistego loda, z których
jest sławna.
I z tym, podniosłam swój kask z ławki znajdującej się obok drzwi i
wyszłam.
Rozdział 16
Żadne z nich nie usłyszało, jak otworzyłam drzwi. To chyba przez to, że
klimatyzacja chodziła o wiele głośniej niż poprzednio. Po mojej prawej
znajdował się regał, na którym stał telewizor. Odłożyłam na niego książki tak
głośno, jak tylko mogłam.
Grizz otworzył oczy, a Willow przerwała i obróciła się, by na mnie
spojrzeć. Grizz złapał ją za włosy i powiedział:
– Dokończ.
Posłała mi bezzębny uśmiech i wróciła do tego, co robiła.
Odwróciłam się i wybiegłam przez drzwi, i zanim zdałam sobie sprawę
dokąd zmierzałam, dudniłam pięścią w drzwi Grunta. Otworzył je, a ja na niego
wpadłam i go objęłam. Nie płakałam, ale byłam na granicy łez. Nie wiedziałam
dlaczego.
Dlaczego miałoby mnie obchodzić co robili Grizz i Willow? Ja z
pewnością nie zrobiłabym z nim czegoś takiego i przez ostatni miesiąc
powtarzałam sobie, że tego nie chciałam. Więc skąd to uczucie zdrady?
Nieważne, co sobie wmawiałam, prawda mnie użądliła.
– Hej, hej, hej, co się stało? – zapytał Grunt i przyciągnął mnie bliżej. –
Kit, coś nie tak, co się stało?
Nagle coś do mnie dotarło. Nie było nawet mowy, bym powiedziała o
tym Gruntowi albo komukolwiek innemu, że przyłapanie Willow na stosunku
oralnym z Grizzem mnie zasmuciło. Dzięki Bogu, że nie popłynęły jeszcze łzy.
Położył dłonie na moich ramionach.
– Nic złego – zająknęłam się. – Nakryłam Grizza i Willow, i jestem
zawstydzona, to wszystko.
Posłał mi spojrzenie mówiące, że wie, iż kłamię, ale będąc
dżentelmenem, nie naciskał.
– Wiesz, że chwilę na ciebie czekał. Jestem jedynym, który o tym wie.
Wydaje mi się, że nawet Blue nie zdaje sobie sprawy. Grizz jest bardzo
dumny. Jest tylko człowiekiem, a ona jest nazbyt chętna. Poza tym, pił zanim
jeszcze przyszłaś do nory. Teraz jest już pewnie nieźle narąbany.
– Wiem. Jak mówiłam, jestem tylko zawstydzona. Zapomnijmy, że tu w
ogóle przyszłam. – Przerwałam. – Ummm, jak myślisz, ile powinnam
poczekać, zanim wrócę?
Zaczynało wychodzić moje niedoświadczenie i rumieniłam się. Nim
Grunt mógł odpowiedzieć, otworzyły się drzwi i wszedł Grizz.
– Tak myślałem, że cię tu znajdę. Chodźmy. – Grizz kiwnął w stronę
drzwi.
Od razu się pozbierałam i powiedziałam trochę zbyt arogancko:
– Chciałam tylko dać ci trochę prywatności.
Przecisnęłam się obok niego i przypomniałam sobie moją pierwszą noc
w motelu. Noc, kiedy zastąpiłam Willow, a ona dumnie odmaszerowała z nory.
Wróciłam do naszego pokoju i przebrałam się w koszulę nocną. Umyłam
twarz, zęby, uczesałam włosy i wspięłam się na łóżko. Zabrałam do pokoju
pożyczone książki. Podniosłam jedną i udawałam, że ją czytałam. Odwróciłam
wzrok, gdy Grizz się rozbierał i wślizgnął obok mnie.
– To nie powinno cię smucić, Kit.
– Nie smuci mnie – odpowiedziałam zbyt szybko. – Byłam po prostu
zawstydzona, że przerwałam, to wszystko.
Leżałam na plecach, a on na boku, obrócony w moją stronę, z głową
podpartą na prawej dłoni. Uniósł brew.
– Nie smuci cię, co? Więc mógłbym sobie używać z Willow przez cały
ten czas i to by cię nie obeszło?
Spojrzałam prosto na niego.
– Skąd mam wiedzieć, że nie robiłeś z nią tego przez cały ten czas? Co
mi do tego? To nie moja sprawa. Jestem pewna, że i tak robisz co chcesz.
– Cholerna racja.
Nic nie odpowiedziałam i nadal udawałam zainteresowanie książką.
– Słuchaj, przyszła za mną do pokoju i zapytała, czy może skorzystać z
telefonu. Wiesz, jaka potrafi być Willow. Zgaduję, że miała coś do
udowodnienia, a ja byłem wystarczająco napalony, by jej na to pozwolić. Ta
dziwka nic dla mnie nie znaczy.
– Nie obchodzi mnie, czy ona coś dla ciebie znaczy. – Spojrzałam
spokojnie na strony książki. – Oczywiście, to było bardzo niegrzeczne z twojej
strony, pozwolić jej to robić, gdy mogłam być w drugim pokoju.
– Ale wiedziałem, że cię nie było. Przez całą noc obserwowałem pokój
Grunta. Wiedziałem, że nie wyszłaś.
– Jakże dogodnie dla was. – Utrzymywałam chłodny ton. – Cóż, jak
powiedziałam, nie obchodzi mnie to. Więc dalej rób co chcesz. To nic dla mnie
nie znaczy.
Odwróciłam się z powrotem do książki i spróbowałam skupić na
stronach.
– Nie obchodzi cię, co?
– Nie. Ani trochę.
– Jesteś tego pewna?
– Tak, jestem pewna, Grizz. Dlaczego w ogóle myślisz, że coś takiego
mnie obchodzi? – zapytałam trochę zbyt arogancko.
– Bo trzymasz książkę do góry nogami.
Zatrzasnęłam książkę i usiadłam prosto, obracając się do niego.
– Boże, Grizz, ze wszystkich dziewczyn to musiała być Willow? To
znaczy, nawet Chicky i Moe byłyby dla mnie łatwiejsze do zniesienia, bo one
mnie nie nienawidzą. Jestem pewna, że teraz myśli, że ma nade mną
przewagę. Nie, żeby mnie to obchodziło. Sama nie wiem. To chyba babska
przypadłość. Nie oczekuję, że to zrozumiesz.
– Więc byłoby w porządku, gdybyś nakryła mnie z Chicky albo Moe?
Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam pojąć mojego własnego
tłumaczenia. Czy było mi smutno, bo odbył stosunek z inną kobietą, czy byłam
smutna, bo tą kobietą była Willow, kobieta która od razu stała się moim
wrogiem?
– Chcesz, żeby Willow zniknęła? Jeśli tak, musisz tylko powiedzieć.
Nigdy więcej jej nie zobaczysz.
– Tak, Grizz – powiedziałam cicho. – Chcę, żeby zniknęła.
To był koniec rozmowy. Oboje zasnęliśmy, a gdy obudziłam się
następnego ranka, on mnie obejmował. Leżałam zwrócona do niego plecami i
zaczęłam delikatnie podnosić jego ciężkie ramię. Ale się powstrzymałam.
Zamknęłam oczy i wróciłam do snu.
Grizz był panem swego słowa. Nigdy więcej nie zobaczyłam Willow.
Rozdział 21
Po tamtej nocy Grizz był nieco śmielszy w sypialni, ale ciągle mnie nie
naciskał. Zaczął też nalegać, bym sypiała nago, jak on. Zawsze upewniałam
się, że miałam na sobie ręcznik, zanim położyłam się do łóżka i zrzucałam go,
gdy znajdowałam się już pod kołdrą. Ale to go nie prowokowało ani nie
złościło. Uważał, że to zabawne i tylko kręcił głową, przytulał mnie i przyciągał
moje plecy do swojego torsu.
Właściwie to bardzo wygodnie spało mi się w ramionach Grizza. Może
trochę za wygodnie. Pewnej szczególnej nocy, niedługo po incydencie z
Willow, przeżywałam niezwykle erotyczny sen.
Śniłam o nocy, kiedy straciłam dziewictwo z Gruntem. Jedyna różnica
była taka, że nie zostałam odurzona i cieszyłam się Uprawianiem miłości. W
tle grała „Nights In White Satin.” Był na mnie i we mnie, jego pchnięcia były
rytmiczne, a ja spotykałam się z nim za każdym razem. Czułam jego oddech
przy uchu, a on mówił, bym się tym cieszyła, bym odpuściła. Miałam szybki i
potężny orgazm. Tak intensywny, że aż mnie obudził.
Na początku byłam zdezorientowana, nie pamiętałam gdzie byłam, ani z
kim. Leżałam na plecach i spojrzałam w lewo. Leżał tam Grizz, uśmiechający
się jak kot, który połknął kanarka. Jego dłoń spoczywała między moimi nogami
i ciągle mnie dotykał.
Odtrąciłam jego rękę i usiadłam, osłupiała.
– Przestań. Co ty robisz?
– Rozchmurz się, Kit. To nie koniec świata, że pozwoliłaś sobie cieszyć
się tym. Czy to był twój pierwszy?
– To nie twoja sprawa! – wyplułam i położyłam się z powrotem, tym
razem na boku.
Przyciągnął mnie do siebie i słyszałam jego śmiech, gdy próbowałam
ponownie zasnąć. Ale byłam zmartwiona. Dlaczego śniłam o Gruncie?
Spędziłam resztę tygodnia w wywołanej zauroczeniem mgle. Nie
mogłam wyrzucić tego snu z głowy. Złapałam się na wymyślaniu wymówek, by
znaleźć się blisko Grunta. Nadal pożyczałam jego książki, grałam w szachy i
słuchałam jego płyt. Pozwalał mi spędzać czas w swoim pokoju, gdy go tam
nie było, a raz, czy dwa przymierzyłam jego kurtkę, przeglądając się w
łazienkowym lustrze.
To było zabawne. Czułam się inaczej niż pierwszej nocy, gdy założyłam
kurtkę Grunta. Tej nocy, kiedy dostałam Gwinny. Teraz było inaczej. Podobało
mi się, jak w niej wyglądałam i zastanawiałam się, czy będę mieć jeszcze
szansę przejechać się z tyłu jego motocykla. Zaczęłam nawet fantazjować, że
byłam tam, by związać się z nim, nie z Grizzem.
Po kilku dniach szukania wymówek, by znaleźć się w pokoju Grunta i
posłuchać muzyki, znalazłam nowiuteńką wieżę stereo rozstawioną w pokoju
numer cztery. Grizz powiedział mi, żebym pożyczyła jakieś płyty od Grunta,
dopóki nie zdobędę własnych. Można by pomyśleć, że cieszyłam się z własnej
wieży, ale byłam rozczarowana, że główny powód, dla którego kręciłam się w
jego pokoju został mi odebrany.
Ta mgła podniosła się dość szybko. Stało się to w sobotni poranek, kilka
dni później. Grizz powiedział mi, że musi spędzić dzień poza motelem.
Pozwolił mi też opuścić jego teren z Gruntem, ale nie do znajomych miejsc i
kazał zabrać moją czapkę z daszkiem i ciemne okulary.
Byłam wniebowzięta. To było idealne. Zamierzałam poprosić Grunta,
żeby zabrał mnie na plażę. Z tysiącami dziewcząt w moim wieku, byłam
pewna, że wmieszam się w tłum, nawet bez czapki z daszkiem i okularów.
Założyłam żółte bikini, obcięte szorty, wsunęłam sandały i związałam włosy w
kucyk. Skierowałam się do pokoju Grunta.
Podniosłam rękę, by zapukać do jego drzwi, kiedy się otworzyły. Stałam
tam z ręką w powietrzu. Grunt wychodził z pokoju i zatrzymał się na mój
widok.
– Hej, Kit. Przyszłaś po książki, płyty, czy na lekcję szachów? –
powiedział ze śmiechem.
Grunt nie był sam i najwyraźniej przerwałam mu niezrozumiały dla mnie
żart, który dzielił z kimś innym. Lewą ręką obejmował ramiona jakiejś
dziewczyny.
Zanim mogłam mu odpowiedzieć, powiedział:
– Kit. To jest Sarah Jo. Jo, to jest Kit. Kit mieszka tu z Grizzem.
Wydawało mi się, że zauważyłam cień rozpoznania na twarzy Sarah Jo.
Czy połączyła mnie z dziewczyną, która zaginęła w maju?
Wyciągnęła dłoń, by złapać moją i powiedziała:
– Strasznie miło cię poznać, Kit. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo jesteś
podobna do mojej przyjaciółki, Kelli. Wyprowadziła się właśnie do Karoliny
Północnej. Mam zamiar odwiedzić ją w te wakacje. Mogłabyś być jej
bliźniaczką.
Przyjrzałam się jej, kiedy mówiła. Była maleńka. To znaczy, wszystkie
kobiety w motelu wydawały się drobnej postury, poza Chicky, która była
bardziej ponętna, ale ta dziewczyna nie była mała. Ona była miniaturowa.
Musiała mieć jakieś metr pięćdziesiąt. Miała niezłą figurę i wydawała się
bardzo proporcjonalna jak na kogoś tak małego. Miała brązowe włosy ze
złotymi pasemkami, niebieskie oczy, ładną opaleniznę i usiany piegami nos.
Była urocza. To była nienawiść od pierwszego wejrzenia.
– Jo jest córką Fessa – powiedział Grunt. – Jest w twoim wieku.
Powinnyście mieć wiele wspólnego.
Zachichotała i spojrzała na Grunta z uwielbieniem.
– Czy Kit może jechać z nami na plażę? Nie musimy jechać twoim
motocyklem. Możemy zabrać samochód.
– Taa, jasne. Kit, chcesz jechać? Wygląda na to, że masz już na sobie
strój kąpielowy.
– Uch, nie. Właściwie to przyszłam pożyczyć jakieś książki, jeśli to w
porządku – wydukałam.
– Och proszę, jedź Kit. Będzie fajnie – poprosiła Sarah Jo.
Czy naprawdę była taka słodka, czy to tylko gra? Zostałam już oszukana
przez żonę Blue, Jan. Nie byłam pewna, co czułam i nie ufałam sobie, by
spędzić z nimi dzień.
– Może następnym razem. Mam okropny ból głowy i słońce pewnie by
nie pomogło – skłamałam.
– Cóż, w takim razie nie czytaj za dużo. – Grunt posłał mi zabawne
spojrzenie, które mówiło, że nie był pewny, czy wierzyć w moje wymówki. –
Czytanie nie pomoże na ból głowy. Ale nie będę zamykał drzwi. Rozgość się.
Następnie obrócił się do Sarahy Jo.
– Chodź, Maleństwo. Masz swój kask?
– Jasna sprawa – powiedziała i podniosła go lewą ręką. Prawą miała
zarzuconą w jego pasie. Pomachała do mnie, gdy zaczęli wychodzić. –
Przykro mi, że nie czujesz się dobrze. Może następnym razem?
– Tak. Jasne. Zdecydowanie – odpowiedziałam, kiedy wyszli,
zostawiając drzwi do pokoju Grunta otwarte.
Zdecydowanie nigdy, pomyślałam patrząc przez otwarte drzwi, nie
wchodząc do środka i próbując zrozumieć co czuję.
Nie byłam zmartwiona tym, że była urocza. Ja też taka byłam. Nie
przeszkadzały mi też jej niebieskie oczy i energiczne usposobienie. Zawsze
prawiono mi komplementy dotyczące moich dużych, brązowych oczu. Ludzie
zawsze mówili mi, że byłam mądra. Zamknęłam drzwi Grunta i dalej o tym
myślałam, wracając do pokoju numer cztery. Usłyszałam odpalanie motocykla
Grunta.
I zamarłam w pół kroku. To to przeszkadzało mi tak bardzo. Sarah Jo
miała na sobie jego kurtkę.
NAGRODA 25,000 $
Zaginęła
Ostatnio Widziana 12 Listopada 1969
Miriam Parker
Lat 20
To była Moe.
Kompletnie zapomniałam o przejrzeniu poczty, którą odebrała Moe.
Poszłam za nią do samochodu i wsiadłam. Musiałam być nienaturalnie cicho,
bo ciągle na mnie zerkała, gdy odpaliła samochód. Zaniemówiłam. Nie
potrafiłam wymyślić, co miałam powiedzieć. Plakat był wydrukowany sześć lat
temu i mówił, że miała wtedy dwadzieścia lat, więc teraz musiała mieć
dwadzieścia sześć. Naprawdę nazywała się Miriam Parker. Myślę, że to i jej
wiek były pierwszymi osobistymi rzeczami, poza brakującym językiem, których
dowiedziałam się o Moe.
Oferowano dużą nagrodę za jej powrót. Taka kwota nawet dziś jest
duża. Wtedy była znacząca. Pokazywała, że była kochana. Że ktoś za nią
tęsknił. Ile razy była na poczcie, by odebrać listy? Zapewne wiedziała, że ten
plakat tam był. A może nie. Był ukryty między wieloma innymi. Zastanawiałam
się, czy pochodziła z Davie. Jeśli tak, to czy czuła się komfortowo chodząc na
tamtejszą pocztę? Oczywiście, z krótkimi włosami i mocnym makijażem,
wątpiłam, że mogłaby zostać rozpoznana. Czy została porwana? Czy jej
rodzinie grożono tak, jak mojej?
Tak bardzo chciałam zapytać o to Grizza, ale nie wiedziałam, czy
powinnam. Zawsze mogłam zapytać Grunta, ale ciągle zmagałam się z
mieszanymi uczuciami, jakie do niego żywiłam. Jeśli od chwili zaginięcia była z
gangiem, oznaczałoby to, że pojawiła się w motelu w tym samym czasie co
Grunt. Zastanawiałam się, co on wiedział.
Odjechałyśmy i Moe skierowała samochód na boczne uliczki. Teraz
naprawdę znalazłyśmy się w sercu Dovie i zjechałyśmy na nieutwardzoną
drogę. Jechałyśmy wzdłuż płotu, przez, wydawałoby się, bardzo długi czas. Po
drugiej stronie płotu znajdowało się piękne, zielone pastwisko. Zauważyłam na
nim konie.
Zatrzymałyśmy się w zacienionym miejscu. Po drugiej stronie płotu rósł
ogromny figowiec, pod którym stały dwa konie. Moe uśmiechnęła się i
pokazała na nie. Spojrzałam na konie, a następnie na nią.
– Lubisz konie?
Potaknęła z uśmiechem, następnie jej uśmiech zniknął, ale nie
wyglądała na smutną, a zadumaną. Jakby myślała o przeszłości.
– Czy miałaś kiedyś konie? – zapytałam, naciskając dalej.
Tym razem potaknęła nieznacznie. Nie odrywała oczu od dużego,
brązowego konia.
– Czy miałaś konia, który wyglądał jak ten?
Przeniosłam wzrok z niej, na brązowego konia i z powrotem, i od razu
wiedziałam. Nie miała konia, który wyglądał jak ten. To ten należał do niej.
Weszłyśmy w jej przeszłość i byłam jednocześnie zaszczycona i smutna, że
pozwoliła mi stać się tego częścią. Znowu nie wiedziałam co powiedzieć. Gdy
ruszyła samochodem, zawróciła gwałtownie. Wróciłyśmy do motelu.
Gdy wnosiłam zakupy do pokoju numer cztery, powiedziałam jej, że
zrobię kolację i ją zaprosiłam. Zaniosła za mnie moje torby z JC Penney i
położyła je na kanapie. Nie słyszałam, jak wyszła.
Odłożyłam resztę na komodę i poszłam nakarmić zwierzęta. Po tym,
schowałam moje nowe staniki i strój kąpielowy, i zabrałam się do pracy w
kuchni.
Nie wiem, czy wspominałam, że potrafiłam gotować. Jeszcze w domu,
gdy podrosłam, nauczyłam się tego. Byłam całkiem niezła. Wydaje mi się, że
to był instynkt przetrwania. Vince i Delia zazwyczaj jadali u Smitty’ego albo
przynosili dania na wynos z fast foodów. Szybko znudziły mi się makaron z
serem, zupa pomidorowa i śmieciowe jedzenie, więc eksperymentowałam.
Wiedziałam, że byłam dobrą kucharką, biorąc pod uwagę okazjonalne prośby
Vince’a i Delii.
To był pierwszy raz, gdy chciałam zrobić coś miłego dla kogoś z motelu.
Do tej pory gotowałam małe porcje dla siebie, czasami dla Grizza. Nigdy nie
prosił, bym dla niego gotowała i żył głównie na daniach na wynos
pochodzących z jednego z kilku barów, których był właścicielem. Dawałam
Moe niewielką listę zakupów, a ona co tydzień dostarczała mi podstawowe
produkty. Żywiłam się płatkami, grillowanym serem i tostami z boczkiem,
sałatą i pomidorami. Byłam gotowa, by znowu gotować.
Więc oto stałam w motelu i gotowałam od podstaw spaghetti z
pulpetami. Zrobiłam wszystko, poza makaronem. Wcześniej nie sprawdziłam
kuchni Grizza, więc zbyt późno zorientowałam się, że nie miałam durszlaka do
makaronu. Znalazłam Chowdera, który szybko zrobił dla mnie prowizoryczne
sitko ze starej pokrywki. Było prymitywne, ale się nadawało. Podziękowałam
mu i powiedziałam, że kolacja będzie o dziewiętnastej.
Tak właśnie Grizz znalazł naszą trójkę. Razem z Moe siedziałyśmy na
kanapie. Chowder zajął szezlong. Trzymaliśmy nasze talerze, jedliśmy i
śmialiśmy się z czegoś, co powiedział Chowder.
– Co tak ładnie pachnie? – zapytał Grizz i odłożył jakieś papiery na
biurko.
– Najlepsze spaghetti z pulpetami jakie kiedykolwiek jadłem –
odpowiedział Chowder.
– Skąd? – zapytał Grizz.
Chowder, który obecnie przeżuwał, wskazał mnie pustym widelcem.
Grizz spojrzał na mnie.
– Poprosiłaś kogoś, żeby pojechał z tobą po jedzenie na wynos? Mam
nadzieję, że coś dla mnie zostało.
– Zrobiłam je. Moe zabrała mnie na zakupy spożywcze. Sporo zostało.
Częstuj się.
– Dobrze, bo padam z głodu – powiedział i poszedł do kuchni.
Chowder zaczął wstawać, by pozwolić Grizzowi usiąść, ale ten kiwnął
mu, by usiadł i pokazał mi i Moe, żebyśmy się przesunęły. Zrobiłyśmy dla
niego miejsce na kanapie. We czworo siedzieliśmy w przyjacielskiej ciszy i
cieszyliśmy się domowym jedzenie.
Chowder i Moe w końcu wrócili do swoich pokoi, a ja zaczęłam zmywać.
Wydawało mi się, ze słyszałam Grizza majstrującego przy wieży. Zanim się
zorientowałam, rozległ się seksowny głos Barry’ego White’a7. Grizz chciał
słuchać Barry’ego White’a? zamarłam na sekundę, a następnie pozwoliłam
7
https://www.youtube.com/watch?v=Fcd3XuQwDQQ
sobie na odprężenie. Trzymałam dłonie w gorącej, spienionej wodzie i
naprawdę cieszyłam się muzyką, gdy poczułam, jak Grizz stanął za mną.
Objął mnie w pasie i delikatnie pocałował w skroń.
– Kit, nie wiem, jak długo jeszcze będę mógł na ciebie czekać, kochanie.
Próbowałem być cierpliwy. Dać ci przestrzeń. Tak, żebyś wiedziała, to do mnie
niepodobne.
Moje dłonie zamarły.
– Trochę się boję, Grizz. Właściwie, to bardziej denerwuję niż boję. –
Obróciłam do niego głowę, ręce wciąż miałam mokre. – Wiem, że masz
doświadczenie. Ja nie mam żadnego. Boję się, że w swojej głowie zrobiłeś ze
mnie ideał, któremu nie sprostam. Nie chcę cię rozczarować.
Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy z moich uczuć. Ale
rozpoznałam prawdę w tym, co właśnie powiedziałam.
Zakochiwałam się w Grizzie.
Ciągle nie potrafiłam wytłumaczyć o co chodziło z Gruntem. Może to nie
było prawdziwe. Może utkwiło mi to w głowie przez ten sen. Nie wiedziałam.
To nie miało znaczenia.
Kiedy mówiłam, Grizz całował moją szyję, a ja pozwoliłam sobie się tym
rozkoszować. Zamknęłam oczy i przysunęłam się do niego.
– Nigdy mnie nie rozczarujesz, skarbie i nie chcę, żebyś miała
doświadczenie. Wszystko, co musisz wiedzieć, nauczysz się ode mnie –
powiedział, obrócił mnie i pocałował. – Tylko ode mnie.
Nie miałam też doświadczenia w całowaniu, ale potrafiłam mu się
poddać i oddać pocałunek tak, jak tego chciał. Przytulałam się do niego i jeśli
to, co przyciskało się do mojego brzucha było oznaką jego uczuć do mnie, to
musiałam robić coś dobrze.
– Będę postępował z tobą naprawdę powoli, skarbie. Obiecuję.
Byłam oszołomiona emocjami. Nie myślałam o Gruncie. Nie myślałam o
Sarah Jo. Nie myślałam o porwaniu, Johnny’m Tillmanie, facecie od płotu, ani
Moe. Zatraciłam się w mężczyźnie, który mnie tulił i całował.
Powstrzymałam go, wzięłam za rękę i poprowadziłam do sypialni. Miał
rację.
Nadszedł czas.
Rozdział 22
W sklepie, tego dnia było dwóch klientów, którzy posłużyli nam jako
świadkowie. Ann Marie Morgan miała osiemnaście lat i nie potrzebowała
zgody rodziców na zawarcie związku małżeńskiego. Byłam w zbyt wielkim
szoku, by w ogóle zapamiętać ceremonię.
Pamiętam, że powiedziałam mu, że nie mam dla niego obrączki, a on
kazał mi się tym nie martwić, bo to już zostało załatwione. Nerwowo
obserwowałam jak Eddie użył swojego pistoletu do robienia tatuaży, by
stworzyć piękną ślubną obrączkę wokół palca lewej ręki. To było moje imię, Kit
i winorośl oplatająca je. Potem nadeszła moja kolej.
– Nie mogę, Grizz – tylko to byłam w stanie wydusić.
– Co znaczy, że nie możesz?
– Nie mogę – mój głos się zatrząsnął. – Nienawidzę igieł. Zemdlałam,
kiedy przebijałam uszy. Dwa razy! Delia przebijała mi je za pomocą kawałka
lodu i igły do szycia, ale mdlałam za każdym razem.
Eddie mi przerwał.
– To nie takie straszne Kit. Może najpierw narysuję to, a ty zobaczysz
czy ci się podoba? Hmm? Co myślisz? – zapytał i wyciągnął cienkopis. – Twój
palec jest taki mały, że nie będzie potrzeba dużo tuszu.
Niechętnie usiadłam. Grizz trzymał mnie za prawą dłoń i powtarzał mi,
że to nie będzie takie straszne.
Na potwierdzenie jego słów, Eddie użył cienkopisu i zaczął rysować imię
Grizza na moim palcu. Rozmawiał ze mną, kiedy to robił, próbując ukoić mój
niepokój.
– Potem przejdę tutaj, zakręcę to ‘z’ jak winorośl, by pasowało do
tatuażu Grizza, a następnie…
Nie usłyszałam reszty, zemdlałam. Kiedy się obudziłam, Grizz stał nade
mną z wielkim uśmiechem.
– Nie czułaś nic, prawda?
Byłam upokorzona. Zemdlałam zanim w ogóle użył igły. To był mój
pierwszy raz. Byłam nieprzytomna w czasie robienia tatuażu. Byłam czerwona
jak burak i chciałam wczołgać się do jakiejś dziury.
– No dalej, pani O’Connell, wracajmy do domu.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w naprawdę miłej włoskiej
restauracji. Przez cały czas dokuczał mi z powodu omdlenia. W końcu
spostrzegłam śmieszność tej sytuacji i zaczęłam się śmiać sama z siebie.
– Nie rozumiem tego – powiedziałam do niego, czekając na obiad.
– Czego skarbie? Czego nie rozumiesz? – zapytał mnie, smarując
bułkę.
– Dlaczego ja? To jasne, że możesz mieć każdą kobietę, której
zapragniesz. Dlaczego chcesz mnie, Grizz? Szczerze. Dlaczego?
Stał się bardzo cichy i odłożył posmarowaną masłem bułkę z powrotem
na talerz. Nie sadziłam, że mi odpowie. Nie mogłam pojąć głębi jego uczuć do
mnie. Nie zrobiłam nic, by zwrócić jego uwagę na siebie, kiedy mieszkałam
obok Guido. To nie miało sensu.
Zapytałam ponownie:
– Dlaczego ja? To znaczy, powiedziałam ci, że czuję się niepewnie
uprawiając seks oralny, a ty mnie poślubiłeś? Kto tak robi?
I wtedy Grizz opowiedział mi historię. Siedziałam oszołomiona, gdy
opowiedział mi o samotnym motocykliście i małej, zaniedbanej dziewczynce z
niechlujnym kucykiem i dwoma brakującymi zębami.
Nie do końca to zrozumiałam, ale tak. Teraz to miało dla mnie sens.
Moe wychowała się w Davie. Jej ojczym, który poślubił jej matkę, gdy
miała jakieś dziesięć lat, był zamożny i chciał rozpieszczać przyrodnią córkę.
To wyjaśniało wysoką nagrodę. W tamtym czasie, matka Moe pracowała dla
dużych linii lotniczych i chociaż nieźle zarabiała, mogła zrezygnować z pracy i
poświęcić się wychowaniu Moe. Miała jeszcze trójkę dzieci z ojczymem Moe.
Same dziewczynki.
Moe była w centrum uwagi przez jakieś cztery lata, zanim urodziła się jej
pierwsza przyrodnia siostra. Miała wtedy czternaście lat i była buntowniczką.
Zaczęła prowadzać się z podejrzanym towarzystwem, zażywała narkotyki i
spała z kim popadło. Straciła zainteresowanie ukochanymi końmi. Na
szesnaste urodziny dostała nowiuteńki samochód, który skończył w jeziorze.
Dwa miesiące po szesnastych urodzinach rzuciła szkołę średnią. W końcu
została złapana przez policję na kradzieży.
Jej rodzice nie potrafili zrozumieć, skąd jej się to wzięło. Dlaczego
musiała kraść, skoro dawali jej wszystko?
Jan nie potrafiła powiedzieć dlaczego życie Moe wymknęło się spod
kontroli. To była jedna z tych rzeczy. Technicznie rzecz biorąc, w wieku
dwudziestu lat wciąż mieszkała w domu, chociaż przez większość czasu jej
tam nie było. Sypiała na kanapach przyjaciół, a w domu pojawiała się tylko po
to, by pożyczyć pieniędzy. Kiedy rodzice w końcu ją odcięli, uciekała się do
włamań do własnego domu i kradzieży. Wciąż byłam ciekawa jak nawiązała
kontakt z gangiem.
Według Jan, Moe została porwana przez jednego z członków. Jan
wydawało się, że miał na imię Chip. Nie było go już w pobliżu. Kręciła się w
jednym z lokalnych barów gangu, świadcząc usługi seksualne w zamian za
narkotyki. Chip zabrał ją do motelu i podzielił się z chłopakami. Spojrzałam na
Jan. Wiedziała, o czym myślałam.
– Tak. Jestem pewna, że zarówno Grizz jak i Blue byli z nią –
powiedziała.
Jan wyjaśniła, że Moe stała się motelową dziwką. Były tam inne kobiety,
które przychodziły i odchodziły, ale Moe była stałą jego częścią.
Nie potrafiłam już dłużej powstrzymywać ciekawości.
– Dlaczego Grizz odciął jej język? – Musiałam wiedzieć.
– Najwyraźniej Moe miała naprawdę niewyparzoną buzię – powiedziała
cicho Jan. – Nigdy nie przestała zachowywać się jak rozpieszczona
księżniczka i ciągle paplała o tym, że nie musi żyć w motelu jak dziwka. Jej
rodzina była bogata i mogła wrócić do domu, gdyby tylko zechciała. Był z tym
tylko jeden problem. Nie można było jej ufać. Przebywała w motelu i słyszała
zbyt wiele sekretów. Doświadczyła zbyt wiele. Nikt tak naprawdę nie traktował
jej poważnie, ale było to zbyt ryzykowne.
Jan powiedziała, że Moe była stale wyśmiewana i maltretowana przez
kilku ze stałych bywalców. A jak niektórzy radzą sobie z prześladowaniem? W
tym wypadku Moe zwróciła swoją frustrację przeciwko jedynej osobie, którą
postrzegała jako słabszą od siebie: Grunta. Miał wtedy tylko dziesięć czy
jedenaście lat.
Blue właśnie poznał Jan i nie przebywał często w motelu, więc Grizz
wziął Grunta pod swoje skrzydła. Nie było to do końca jasne, ale Jan była
prawie pewna, że chociaż Moe nigdy nie skrzywdziła Grunta fizycznie, była dla
niego wredna. Gdy inni czule dokuczali mu z powodu wzrostu, ona była
okrutna i zaczęła się nim wysługiwać. Traktowała go jak niewolnika, kazała mu
na siebie czekać i wykonywać swoje obowiązki. Uważała, by nie robić tego,
kiedy w pobliżu byli Blue czy Grizz.
Ale Moe nie przypuszczała, że Grizz o wszystkim wiedział. Stało się to
zaledwie kilka tygodni po tym, ja Moe zaczęła dokuczać Gruntowi.
Później Grizz powiedział Blue, że wezwał Moe do swojego pokoju na
seks. Zawsze była chętna zaspokoić Grizza. Jan twierdziła, że skrycie się w
nim kochała. Kiedy znaleźli się w pokoju, Grizz rozpiął dżinsy i kazał jej
uklęknąć. Była obrażona, że nie chciał z nią współżyć. Chciał tylko loda.
Nierozważnie stwierdziła, że „lody to robota dla gówniarza”. Pewnie myślała,
że to było urocze i zabawne, ale Grizzowi puściły nerwy.
Byłam zszokowana. Nie potrafiłam utożsamić potulnej i skromnej Moe z
tą zarozumiałą, pyskatą, okropną dziewczyną, o której mówiła Jan.
Rozumiałam, dlaczego Grizz mógł się rozzłościć na ten komentarz, ale żeby
odcinać jej język?
– Czy przez to stała się bardziej nienawistna i obrażona na Grunta?
– Można by tak pomyśleć – odpowiedziała Jan. – Ale nie wszystko toczy
się tak, jakbyśmy zakładali.
– Co masz na myśli?
– Cóż, Grizz zostawił ją w pokoju, krwawiącą i płaczącą histerycznie.
Nikogo tak naprawdę nie obchodziło, że była ranna. Że została okaleczona.
Cóż, poza jedną osobą.
– Kim? – Zapytałam, ale wiedziałam zanim mi powiedziała.
– Gruntem. Sam pomógł jej wrócić do zdrowia. Był tylko małym
chłopcem i nigdy nie opuścił jej boku. Nawet po tym, jak była dla niego taka
wredna.
Mogłam wyobrazić sobie Grunta opiekującego się Moe. Niejeden raz
widziałam jak zszywał kogoś po bójce. Wiedziałam, że Grizz miał opłacanego
przez siebie lekarza, a ten zauważył zainteresowanie Grunta, podczas swoich
wizyt w motelu, gdy udzielał pomocy medycznej. Pokazał Gruntowi jak radzić
sobie z prostymi obrażeniami i zostawił mu przybory medyczne. Grunt był
mądry. Z pewnością mógł pójść do szkoły medycznej.
Natychmiast nabrałam pewności dlaczego Grizz nalegał, by to Grunt
odebrał mi tamtej nocy dziewictwo. Widział w nim opiekuńczą, troskliwą
osobę, która zrobi wszystko, żeby mnie nie skrzywdzić. Ciągle mnie to dziwiło,
przecież Grunt był tym samym człowiekiem, który przybił gościa do płotu.
Wróciłam do teraźniejszości i mojej rozmowy z Jan. Czułam, że między
Gruntem i Moe istniała specjalna więź, ale nie wiedziałam co to było. Jeśli
miałam być szczera, to wydawało mi się, że mogła mieć naturę seksualną, ale
się myliłam. Dziwnie było myśleć o komentarzu, że to Grunt był przyczyną
okaleczenia. Miała uzasadniony powód, by jeszcze bardziej go po tym
znienawidzić. Jednak prosty wyraz troski ze strony dziecka wszystko zmienił.
Byłam poruszona.
Myślałam o tym i obserwowałam Grunta w drodze do domu. Na
kolanach trzymałam owinięty w folię, papierowy talerz wypełniony jedzeniem
dla Moe. Czułam lekkie odurzenie wywołane winem, więc oparłam głowę o
siedzenie, ale zwróciłam ją w stronę Grunta.
Zatrzymaliśmy się przed znakiem stopu, a Grunt spojrzał na mnie.
Podniosłam rękę i pogładziłam jego policzek.
– Jesteś takim dobrym człowiekiem, Grunt. Cieszę się, że to byłeś ty.
Spojrzał na mnie, jakby był zdezorientowany i wtedy uświadomił sobie,
że mówiłam o nocy, kiedy odurzył mnie narkotykami w swoim pokoju. Wziął
mnie za rękę i pocałował ją.
– Ja też się cieszę, że to byłem ja, Kit.
Zatraciliśmy się w tej chwili i wtedy spłynęła na nas rzeczywistość.
Odsunęłam dłoń i usiadłam prosto.
– Mam nadzieję, że nie wywołałam problemów między tobą a Sarah Jo
– powiedziałam cicho. – To znaczy, zakładam, że ona nie wie i nie wiem czy
czujesz się winny, że ją tak zdradziłeś. Wiesz? Przykro mi, jeśli tak jest.
Nie odpowiedział od razu, ale spojrzał przed siebie i ruszył.
– Sarah Jo nie jest moją dziewczyną, Kit.
To przykuło moją uwagę i spojrzałam na niego.
– Co? Jak to nie jest twoją dziewczyną? Widziałam was razem. Dla
mnie z pewnością wyglądaliście jak para.
– Cóż, ale nią nie jesteśmy. Od długiego czasu jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi. Fess nie lubi jej przyprowadzać, ale mnie polubił i od czasu do
czasu zabierał do siebie. Ma też dwóch młodszych braci. Stracili matkę rok,
czy dwa lata temu. Rak piersi.
Oniemiałam.
– Zatrzymaj się. Zjedź tutaj, Grunt. Chcę z tobą porozmawiać i chcę
twojej uwagi.
Zrobił jak prosiłam i zjechał na prawo w Griffin Road. Nie było tam nic
poza gajami pomarańczowymi, więc łatwo wjechał w jeden z rzędów.
Wyłączył silnik i obrócił się w moją stronę.
– Nie jest moją dziewczyną, ale jest dla mnie kimś wyjątkowym.
– Zawsze zachowujesz się tak ckliwie przy kimś, kto nie jest twoją
dziewczyną? – Przy kilku okazjach, kiedy ich widziałam albo trzymali się za
ręce, albo obejmowali, ale teraz, gdy o tym pomyślałam, nigdy nie widziałam,
żeby się całowali.
– Jo i ja zachowujemy się wobec siebie czule, ale to wszystko. Od
dwóch lat chodzi z tym samym chłopakiem z liceum. Stephenem jakimśtam.
– Wiesz, że myślałam, że jesteście parą, prawda? Grunt. Odpowiedz mi.
Chciałeś, bym myślała, że jesteście razem, czyż nie?
Nic nie powiedział, tylko opuścił wzrok na kolana.
– Tak jest lepiej, nie sądzisz? – wyszeptał.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam? Czy Grunt coś do mnie czuł i
próbował to ukryć? Wiedział, że latem ja też coś do niego czułam i specjalnie
zniszczył to przyprowadzając do motelu Sarah Jo?
Dotknęłam jego twarzy i obróciłam ją w moją stronę. Patrzyliśmy na
siebie. Tak bardzo pragnęłam go pocałować, ale nie mogłam zdradzić Grizza.
Nie wiedziałam, co robić. Mój umysł wirował. Przypomniałam sobie, jak
starałam się spędzać czas z Gruntem po tamtym śnie. Wtedy pokazała się
Sarah Jo. Zrobił to specjalnie, by mnie odsunąć?
– O co chodzi, Grunt? – Łzy zapiekły mnie w oczy.
– Nieważne. – Jego głos był pusty. – To nigdy nie może się wydarzyć i
oboje o tym wiemy.
Nie potrafiłam odpuścić.
– Jeśli byłoby możliwe, to chciałbyś tego? Chciałbyś mnie?
– Kit, pragnąłem cię od pierwszej nocy, kiedy cię zobaczyłem. Tamtej
nocy siedziałaś w norze, taka odważna i piękna w tych dżinsach i kwiecistej
bluzce. Zamierzałem się tobą zająć. Nie wiedziałem, co Monster zamierzał z
tobą zrobić, ale dla ciebie stawiłbym mu czoła. To było zanim dowiedziałem
się, że przywiózł cię dla Grizza.
Wyraźnie pamiętałam tamtą noc. Pamiętałam uczucie bycia
obserwowaną. Natychmiast przypomniałam sobie poranek po tym, jak
straciłam dziewictwo. Jak poszłam do pokoju Grunta i poprosiłam, żeby mnie
gdzieś zabrał. Zapytał, w co byłam ubrana pierwszego wieczoru, żeby
sprawdzić, czy nie miałam na sobie nic z tych rzeczy, gdy z nim wychodziłam.
Teraz wiedziałam, że tylko udawał. Doskonale wiedział co miałam na sobie
pierwszej nocy w motelu.
W mojej głowie panował chaos. Nie wiedziałam co powiedzieć.
Nie musiałam nic mówić. Zaklęcie prysło, gdy odpalił samochód. Głośny
silnik przywrócił mnie do rzeczywistości i bez słowa wróciliśmy do motelu.
Rozdział 25
https://www.youtube.com/watch?v=QsHuV3Aj1os
8
Grizz otworzył oczy i na mnie spojrzał.
– To cię dziwi, Kit? – Jego zielone spojrzenie było ciepłe. – Że jestem w
tobie zakochany?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Nawet po zeszłorocznym wyznaniu o
powodach jego obsesji na moim punkcie, nigdy nie słyszałam, by mówił o
miłości.
Więc zrobiłam jedyną rzecz, która przyszła mi na myśl. Podciągnęłam
fotel i jego razem z nim, do pozycji siedzącej. Usiadłam mu na kolanach i go
objęłam.
– Ja też cię kocham, Grizz – powiedziałam.
I mówiłam poważnie. Byłam chyba bardziej zszokowana niż on.
Pocałował mnie.
– Możesz coś dla mnie zrobić, skarbie?
– Tak, Grizz, cokolwiek – odpowiedziałam z uśmiechem. Wiedziałam o
co zamierzał poprosić i byłam na to chętna.
– Mam okropny ból głowy. Możesz przynieść mi jakąś aspirynę?
Odsunęłam się i spojrzałam na niego zaskoczona.
– Jasne.
– Co się stało? – zapytałam, wracając z aspiryną i wodą. – Zbyt długo
przebywałeś na słońcu? Nigdy nie boli cię głowa.
– Nie. Wydaje mi się, że to od słuchania twojej muzyki.
Rozdział 26
9
https://www.youtube.com/watch?v=vmTGJf6XLU0
– Cóż Gwinny, to piosenka, którą nagrałem w zeszłym roku, ale skoro
masz największe, najbardziej brązowe oczy jakie w życiu widziałem, myślę, że
idealnie do ciebie pasuje.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
– Dziękuję.
Nie odpowiedział. Uśmiechnął się po prostu i poszedł dalej. Zabrałam
swoją świeżo podpisaną gitarę i skierowałam do miejsca, którędy weszłam.
– Hej, twoi rodzice nie będą źli, jeśli znowu zabierzesz tam gitarę taty? –
zapytał mnie facet przy bramie.
– Nie, moi rodzice są w namiocie – powiedziałam, mijając go.
– Co? Powiedziałaś, że twoi rodzice są częścią załogi.
– To prawda. Przepraszam, że skłamałam. Ale Jimi Hendrix właśnie
podpisał mi gitarę! – Uniosłam ją, by mu pokazać.
– Nieźle to rozegrałaś – uśmiechnął się.
Kiedy Delia i Vince wreszcie otrzeźwieli, pokazałam im swoją podpisaną
gitarę. Nie uwierzyli, że to autentyczny podpis. Chyba dlatego, że był tak
niezdarny, iż myśleli, że sama go zrobiłam. Albo po prostu mieli zbyt wielkiego
kaca, by w ogóle ich to obchodziło.
– Tak, zastawiłam swoją gitarę – odpowiedziałam Grizzowi, patrzyłam w
ziemię. – Dałeś mi tak wiele, ja też chciałam ci coś dać. Przepraszam, że
zajęło mi to tak długo, ale są ręcznie robione i nie zdążyłabym ich zdobyć
przed świętami.
Wstał i spojrzał na mnie. Wziął mnie za rękę, podniósł i przytulił, prawie
mnie przyduszając.
– To najładniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem Kit. Dziękuję ci.
Kocham go i kocham ciebie. – Pocałował mnie w czubek głowy.
– A teraz chodźmy odzyskać twoją gitarę.
Rozdział 27
Często słyszy się o ludziach, którym wydaje się, że umierają i całe życie
przebiega im przed oczami. Zastanawiacie się wtedy, jak to możliwe? Całe
życie w ciągu zaledwie kilku sekund? Może słyszeliście też jak ktoś, kto był
świadkiem wypadku opowiadał, że wszystko działo się w zwolnionym tempie i
widział każdy szczegół.
Nigdy nie wierzyłam w te historie, aż do tamtego dnia.
Usłyszałam wtedy imię, którego nie słyszałam prawie od roku.
Od razu rozpoznałam minę Grizza. W tamtej chwili wiedziałam, że
pomyślał, iż mnie stracił. Wiedziałam też, że miałam rację twierdząc, że od
egzekucji coś się w nim zmieniło.
Grizz wiedział, że nie było żadnego powrotu od tego, co widziałam tego
dnia w norze. Martwił się, że będę chciała go zostawić, a teraz stał przed taką
możliwością. Groźba zranienia Delii i Vince’a nie miała już racji bytu. Nie
próbowałabym uciec, jeśli ktoś by mnie rozpoznał. Musiałabym się tylko
odwrócić do tej osoby i odpowiedzieć: „Tak, to ja” i to byłby koniec. W
poczekalni było wielu świadków.
Grizz miałby dwa wyjścia: podnieść mnie i zaciągnąć do samochodu
albo wyjść samemu i wiać. Jeden wybór oznaczał, że mógłby mnie stracić,
drugi, że nie mógłby wrócić po Damiena.
Wtedy czas zamarł. Nie tylko moje życie, ale też ostatni rok przeleciały
mi przed oczami. Napotkałam spojrzenie Grizza i instynktownie poczułam co
zrobię.
Stojąc w drzwiach, odwróciłam się, by zobaczyć kto do mnie mówił. Od
razu ją rozpoznałam: Dianę Berger. Nie była bliską przyjaciółką, ale
chodziłyśmy razem na kilka lekcji. Była miłą dziewczyną. Podobną do mnie.
Niezbyt popularną, ale też nie odludkiem.
Z ekstremalnie przekonującym brytyjskim akcentem, odpowiedziałam:
– Ja, skarbie? Mówisz do mnie?
To ją zaskoczyło.
– Uch, tak. Wyglądasz jak dziewczyna, z którą chodziłam do szkoły.
Zaginęła. W przyszłym miesiącu minie rok, tak mi się wydaje. Mogłabyś być jej
siostrą bliźniaczką.
– Mam na imię Amelia. Odwiedzam kuzyna – skłamałam z fałszywym
akcentem.
– Przepraszam. Po prostu nie mogę uwierzyć, że nie jesteś Ginny.
Podobieństwo jest nieprawdopodobne.
– Nie, skarbie, to ja przepraszam. Chciałabym być twoją przyjaciółką.
Mam nadzieję, że pewnego dnia ją odnajdziesz.
Grizz złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Nic nie mówił. W
drodze powrotnej do motelu to ja odezwałam się pierwsza:
– Myślisz, że mi uwierzyła? – Mój głos był cichy.
– Właściwie, to tak. Cholera, myślę, że sam ci uwierzyłem – powiedział
z niedowierzaniem. – Gdzie nauczyłaś się mówić z takim akcentem?
– Och, wiesz jak uwielbiam Masterpiece Theater.
– Nie byłem pewien, co zrobisz – powiedział rzucając na mnie okiem
podczas jazdy.
Nic nie odpowiedziałam.
– Wiesz, że nie pozwoliłbym ci odejść, prawda? Zaciągnąłbym cię do
samochodu i pojechał przed siebie. Zabrałbym cię gdzie indziej. Nikt by nas
nie znalazł.
To mnie zaskoczyło.
– A co z motelem? Twoim wozem, motocyklami, pieniędzmi i psami?
– Nieważne. Mam sposób na odzyskanie moich rzeczy, jeśli zajdzie
taka potrzeba.
– Mówisz mi, że jeśli z jakiegoś powodu zostałabym rozpoznana i
istniałaby szansa, że ktoś by mnie uratował i odnalazł, nie oddałbyś mnie?
– Nigdy, Kit. Nigdy.
Resztę drogi do motelu pokonaliśmy w ciszy. Kiedy dojechaliśmy,
zapytał, czy chcę, żeby ktoś zabrał mnie rano do kościoła. Zamierzał wrócić do
weterynarza, żeby sprawdzić co z Damienem, ale nie uważał, że ja powinnam
tam iść.
– Nie, mogę opuścić jutro kościół. Chcę być tu dla ciebie.
Wiem, że to go uszczęśliwiło. Przygotowałam szybką kolację, a on
poszedł na chwilę do nory. Kiedy wrócił, leżałam już w łóżku. Położył się obok
mnie i wziął w ramiona.
– Nie śpisz? – wyszeptał.
– Już nie.
– Dobrze – odpowiedział, wtulając się w moją szyję.
– Co ci chodzi po głowie?
– Chcę, żebyś ze mną poświntuszyła.
To było coś nowego, więc się zaśmiałam.
– Och, naprawdę? A co dokładnie chciałbyś ode mnie usłyszeć?
– Ach, nieważne. Użyj wyobraźni.
– Nie mam żadnego doświadczenia w świntuszeniu, ale spróbuję –
drażniłam się, moje policzki płonęły w ciemności.
– Możesz wyświadczyć mi małą przysługę?
– Jasne.
– Możesz poświntuszyć z tym brytyjskim akcentem?
10
Niby pracuję w urzędzie a za ciula nie wiem o co w tym chodzi
Rozdział 29
11
https://www.youtube.com/watch?v=XNQF9nZncPA
Rozdział 30
Oboje byliśmy smutni z powodu utraty dziecka, ale zgodziliśmy się też,
że powinnam wrócić do zażywania tabletek antykoncepcyjnych. W naszej
przyszłości ciągle widzieliśmy dzieci. Mieliśmy się przenieść do nowego domu.
Ja miałam zdobyć mój tytuł. Życie miało toczyć się dalej.
Tak też się stało. Po przeprowadzce do domu, nigdy nie wróciłam do
motelu, ale, oczywiście, Grizz musiał. Chowder przeniósł się teraz do naszych
starych pokoi. Monster również się tam wprowadził.
Urządzałam nasz nowy dom. Zajmowałam się Damienem i Lucyferem.
Posunęły się w latach i wyraźnie zwolniły. Zapraszaliśmy przyjaciół na kolacje.
Grunt i Cindy przychodzili regularnie. On był teraz wziętym architektem z
renomowaną firmą przy Las Olas Boulevard. Grunt i ja zbliżyliśmy się do
siebie jakiś rok po tym, jak wprowadził się do Cindy. Myślę, że było to
spowodowane tym, iż Grizz nie był zazdrosny, skoro Grunt był z Cindy tak
długo. Myślę, że było to ciężkie dla Grizza, ale wiedział, że nie zapewni mi
szczęścia zatrzymując mnie tylko dla siebie. Moja przyjaźń z Gruntem była
dobra, komfortowa i bezpieczna. Zbliżyłam się też do moich koleżanek ze
studiów, Carter i Casey. Z nimi również spędzałam dużo czasu. Sarah Jo była
stałym bywalcem przy naszym stole po tym, jak skończyła studia i wróciła do
Ft. Lauderdale. Również była mężatką i pozostała w przyjaźni ze swoim
dawnym chłopakiem, Stephenem i jego żoną, April. Wszyscy byli częstymi
gośćmi w naszym domu. Podobnie jak Anthony i Christy, nasi przyjaciele z
zachodniego wybrzeża Florydy. Nawet Sam i jego dziewczyna miesiąca
przychodzili raz na jakiś czas.
Chowder przychodził tylko na Święto Dziękczynienia. W końcu mogłam
przyrządzić indyka i Jan nie miała nic przeciwko przekazaniu mi pałeczki. Była
tak zajęta pracą, że wydawało się, iż jej ulżyło, kiedy gotowanie przejął ktoś
inny.
Tak minęło kilka kolejnych lat. Były wypełnione spotkaniami z
przyjaciółmi, podróżami, koncertami, zajmowaniem się domem i zwierzętami,
długimi przejażdżkami na motocyklu i tak bliskie domowemu ciepłu, jak było to
możliwe. Nasza posiadłość zajmowała kilka akrów i mieliśmy sąsiadów, ale nie
byli blisko. Ale i tak nie chciałam, żeby ludzie się nas bali. Miałam tylko jedną
zasadę i Grizz się z nią zgadzał: żadnych interesów gangu w domu.
Oczywiście nasz styl życia oparty był na iluzji. Gdyby spojrzeć na to
zgodnie z prawdą, nie byłam nawet żoną Grizza. Ann Marie Morgan była, ale
bądźmy szczerzy, nie byłam Ann Marie. Nasze dochody, które znacznie
wzrosły dzięki dobrym i uczciwym inwestycjom, ciągle bazowały na
pieniądzach pochodzących z nielegalnych interesów. Wielu z nich. W tamtym
okresie Grizz trzymał rękę na wszystkim w południowej Florydzie: prostytucji,
narkotykach, kradzieżach samochodów, hazardzie, szantażach, lichwie. Był
szczery co do przekazania przywództwa nad gangiem Blue, kiedy zaszłam w
ciążę, ale z powodu szybkiego poronienia, nie widział już potrzeby
przechodzenia na emeryturę. I tak napływały pieniądze. Nigdy nie pytałam, ale
nie można być z kimś przez tyle lat i nie mieć pojęcia czym się zajmuje.
Wyłapywałam różne rzeczy to tu, to tam. Nie byłam naiwna, ale pozwalałam
sobie udawać, że tak było.
Wiedziałam, że nasze życie zostało zbudowane na fundamencie
działalności przestępczej, ale tak długo, jak nie byłam w to wciągana,
potrafiłam o tym zapomnieć. Kilka lat wcześniej przestałam zajmować się
księgami i monitorować inwestycje. Zostało to przekazane księgowemu. Kiedy
mój mąż wychodził rano do pracy, udawałam, że nie wiązała się ona z
przestępczością. Przyjęłam pracę na pół etatu w małej firmie w Miramar. Nie
musiałam pracować i bardzo trudno było mi przekonać Grizza, by mi na to
pozwolił, ale w końcu się zgodził. Musiałam pracować, by mieć w życiu jakiś
cel.
Jak tylko skończyłam studia, powiedziałam Grizzowi, że chciałabym
zajść w ciążę. Jeśli posiadanie dzieci miało wpłynąć na Grizza, by porzucił
życie w gangu, chciałam mieć dziecko od razu po zakończeniu szkoły. Zgodził
się, więc przestałam zażywać tabletki. Niestety, nie udało się to tak szybko, jak
miałam nadzieję. Rok po ukończeniu studiów ciągle nie udało mi się zajść w
ciążę.
Nie wiedziałam, że w tamtym czasie małżeństwo Blue i Jan się
rozpadało. Przyłapał ją na zdradzie, więcej niż raz, z prawnikami, których
spotykała w pracy. Jan była atrakcyjna i zawsze szukała dla siebie czegoś
lepszego. Bycie żoną zastępcy przywódcy gangu motocyklowego nie
pociągało jej tak jak kiedyś. Chciała więcej. Byłam zaskoczona, że zdradziła
Blue. Myślałam, że bała się mu przeciwstawić, ale było inaczej.
Pewnego dnia, Blue pojawił się w domu i opowiedział nam tę historię.
Miałam rację sądząc, że powinna się bać. Przypomniałam sobie potrącenie
sprzed czterech miesięcy. Jan szła do samochodu na parkingu pod sklepem
spożywczym. Jeździła ładnym samochodem i zawsze parkowała daleko od
wejścia do sklepu, żeby uniknąć przypadkowych zarysowań przez kogoś, kto
zaparkowałby obok niej. Niosła dwie torby i majstrowała przy kluczykach,
patrząc pod nogi, gdy znikąd pojawił się samochód i w nią uderzył. Kierowca
uciekł, a ona została nieprzytomna i nic nie pamiętała. Cudem było, że była
jedynie potłuczona i nic sobie nie złamała. Biorąc pod uwagę prędkość
tamtego samochodu, cudem było, że przeżyła.
Blue nie przyjął jej nierozwagi lekko. Gdy Blue nam to opowiadał,
uświadomiłam sobie, że to potrącenie było czymś poważniejszym – rozkazał,
żeby ktoś to zrobił. Wiedziałam też, że zanim to zrobił, potrzebował zgody
mojego męża. Zadrżałam.
Blue kontynuował swoją opowieść i powiedział, że w końcu miał dość i
ją wyrzucił. Powiedział jej, że wystąpi o prawo opieki nad chłopcami. Grizz
wypytywał go, ile tak naprawdę Jan wiedziała na temat gangu. Blue odparł, że
nigdy nic jej nie mówił. Nie wiedziała nawet o nocy, kiedy zabrał Grunta.
Grizz potaknął.
– Dobrze, więc jaką może wyrządzić nam szkodę, jeśli to w ogóle
możliwe?
– Przypuszczam, że mogła coś wykopać z naszych osobistych
finansów, ale myślę, że sama by się pogrążyła – odpowiedział mu Blue. –
Poza tym, że mam motocykl i kurtkę, wszystko to tylko spekulacje z jej strony.
Nie sądzę, by ktokolwiek tego dotknął. Jeśli chodzi o opiekę, może zasięgnąć
bezpłatnych porad prawnych, ale firma, w której pracuje, specjalizuje się w
podatkach od nieruchomości i tym podobnych.
Przerwałam mu:
– Blue, Jan wie pewne rzeczy. Ze szczegółami opowiedziała mi o
wcześniejszym życiu Moe i o tym, jak pojawiła się w motelu. Jak straciła język.
Powiedziała mi, kto mieszkał w motelu, a kto nie. Wiedziała nawet o nocy,
kiedy dostałam Gwinny. Jeśli ty jej tego nie powiedziałeś, to kto?
– Nie wiem. – Blue spojrzał na nas oboje, oszołomiony. – Szczerze,
Grizz. Może gdy Chicky lub Willow przychodziły do niej, kiedy była w ciąży i
nie brała leków? Pamiętasz, jak zostawialiśmy tam dziewczyny raz na jakiś
czas? Zgaduję, że wtedy mogła coś usłyszeć. Ale nie powiedziałem jej skąd
wzięła się Kit ani nic takiego. Cholera, ona nigdy nie była nawet w motelu. Nie
zna żadnych prawdziwych imion. Nawet mojego. Ożeniłem się z nią pod
fałszywym nazwiskiem.
Grizz spojrzał w moim kierunku. Spuściłam wzrok. Wiedział o czym
myślałam. Ożenił się ze mną pod fałszywym nazwiskiem. Przynajmniej Jan
wyszła za Blue pod prawdziwym.
Przez chwilę Grizz nic nie mówił. Widziałam, że poważnie o tym myślał.
Następnie zapytał Blue:
– Myślisz, że rozmawiała z Willow poza okresem, gdy Willow była tam,
by jej pilnować?
– Wydaje się to możliwe. Kurwa, naprawdę nie wiem. – Blue spojrzał na
mnie z ukosa. Przepraszam, Kit. Wiem, że nie lubisz przeklinania. To nawyk.
Grizz znowu milczał. Wiedziałam, że ufał Blue bezgranicznie i próbował
wymyślić, kto był wtyczką. Ale z jawną nienawiścią Willow do mnie, było
bardzo możliwe, że to ona kontaktowała się z Jan. Nie było żadnej pewności.
Jan z pewnością nigdy by się nie przyznała, a Willow była martwa od lat.
– I chcesz opieki nad Timmym i Kevinem? – zapytał Grizz.
– Tak, chcę moich chłopców, Grizz. Nie mogę oddać synów.
– Dobrze więc. Ufam ci. Idź i walcz o swoich chłopców. Jeśli gang
zostanie wspomniany w jakimkolwiek sensie, kształcie lub formie, chcę o tym
od razu wiedzieć. Zrozumiano? Powiedz jej to. Wytłumacz jej, co to oznacza.
– Zrobię to. Powiem jej tak, że zrozumie. Będę walczył o moich
chłopców prosto i uczciwie. Będę to trzymał z dala od gangu. Masz moje
słowo.
Rozmowa się skończyła i przez długi czas nie słyszałam nic na temat
rozwodu Blue i Jan. Próbowała odnowić naszą przyjaźń, ale nie potrafiłam się
zmusić, by nadal się z nią widywać. Podejrzewałam, że chciała się ze mną
przyjaźnić z innych powodów. Może obawiała się odwetu ze strony Grizza i
wiedziała, że przyjaźń ze mną jej pomoże. Może po prostu chciała wiedzieć,
co ja wiedziałam, czyli nic. Jeśli Blue opowiadał Grizzowi o rozwodzie i
sprawie opieki, to ten nic mi nie przekazywał. Doszłam do wniosku, że
trzymanie się od niej z daleka było dla mojego dobra.
Tak właśnie sobie z tym wszystkim poradziłam. Jak zawsze. Trzymałam
się z daleka fizycznie i emocjonalnie.
Nie wiem jak jej się to udało. Jak wyśledziła moje imię bez zwracania
uwagi sieci informatorów Grizza, przedstawicieli prawa i innych. Jestem niemal
pewna, że nie wiedziała czy uciekłam, czy zostałam porwana, ale jakimś
cudem dowiedziała się, że zniknęłam w roku 1975 i nigdy więcej o mnie nie
słyszano.
To był jej pierwszy krok do uzyskania opieki nad chłopcami. Zamierzała
pociągnąć Blue na samo dno, ściągając tam gang. Ściągając tam Grizza.
Muszę przyznać, że była odważną kobietą. Współpracowała z władzami,
by dostać się do Programu Ochrony Świadków. Blue się mylił. Jan wiedziała o
wiele, wiele więcej, niż myśleliśmy.
Nigdy nie dowiedziałam się, jak wyśledziła Froggy’ego, nie ściągają na
siebie uwagi. Froggy nigdy nie pogodził się z tym, co Grizz zrobił Willow. Po jej
wygnaniu zaczął powoli oddalać się od grupy, co spotęgowało się po jej
śmierci. Z jego zeznań jasno wynikało, że gardził Grizzem przez to, co jej
zrobił. Froggy chętnie opowiedział władzom wszystko, co wiedział w zamian
za ochronę.
Policja pojawiła się w naszym domu w Shady Ranches z nakazem
aresztowania Grizza. Nie walczył, gdy zakuwali go w kajdanki i odczytywali
jego prawa. Był spokojny. Był przekonany, że jego prawnik wyciągnie go za
kaucją w ciągu kilku godzin.
Grizz bywał wcześniej aresztowany. To nigdy nie było nic poważnego –
drobne zarzuty, których celem było dręczenie go. Ale był to pierwszy raz, gdy
został aresztowany w mojej obecności. Patrzył na mnie i słuchał spokojnie, jak
odczytywali mu jego prawa i recytowali listę zarzutów.
– Jasonie Williamie Talbot, masz prawo zachować milczenie…
Był to pierwszy raz, gdy usłyszałam jego pełne imię i nazwisko.
Kilka lat wcześniej uporałam się z moją obsesją dotyczącą poznania go.
I tak nigdy nie widziałam, by gang używał fikcyjnych imion w innym celu, niż
wywołanie zdezorientowania. Nigdy nie uważałam tego za tak ważne, jak oni.
Ale nagle, gdy odczytywali zarzuty, postawa Grizza uległa zmianie.
Wpadł w furię, nawet z rękami skutymi za plecami, kiedy nazwali mnie moim
prawdziwym imieniem i zaczęli zadawać pytania.
– Czy naprawdę jesteś Guinevere Love Lemon, która zniknęła z Ft.
Lauderdale na Folrydzie, 15 maja 1975 roku? – Nie mogłam odpowiedzieć.
Byłam w szoku.
– Uciekłaś czy zostałaś porwana przez tego mężczyznę?
Grizz wiedział, że to aresztowanie nie wynikało z powodu błahych
wykroczeń. To było inne. Wiedzieli, kim byłam. Pozostawało pytanie czy
zostałam porwana, czy uciekłam? I czy byłam zamieszana w działalność
przestępczą Grizza?
Jeden z oficerów zwrócił się do mnie:
– Odpowiadaj bardzo ostrożnie, Guinevere. Jeśli zostałaś porwana
przez tego mężczyznę w 1975 roku to jedna rzecz. Ale jeśli uciekłaś i
świadomie dołączyłaś do gangu Armii Szatana, to zupełnie inna sprawa.
– Nie odpowiadaj na żadne pieprzone pytanie dopóki nie porozmawiamy
z prawnikiem – warknął Grizz. – Nie mów ani słowa, Kit. Nic. Odpierdolcie się
od mojej żony.
Uderzył głową jednego z mężczyzn, aż odrzuciło go do tyłu, na
kamienny kominek. Oficer był zamroczony, ale nie wydawało się, by został
zraniony.
Zaczęłam płakać, bo chociaż ci mężczyźni byli dla mnie mili, bałam się.
Dwóch z nich zaczęło okładać Grizza. Ledwie się wzdrygnął.
– Przestańcie – płakałam. – Proszę, wszyscy. Po prostu przestańcie.
Pójdziemy z wami. Proszę, dość.
– Nie możecie jej zabrać do więzienia – warknął Grizz. – Ona nie może
siedzieć w więzieniu. To nie ma z nią nic wspólnego. Zostawcie ją w spokoju.
– Nie aresztujemy jej, tylko ciebie, jełopie – powiedział mężczyzna,
którego Grizz uderzył głową. Oczywiście, powiedział to z bezpiecznej
odległości.
– Wszystko zostanie wyjaśnione na posterunku – powiedział najstarszy
z nich.
To był tekst wyjęty wprost ze starego czarno białego policyjnego filmu.
Detektyw przypominał mi uprzejmego dziadka. Zbliżał się pewnie do
emerytury i wolał być wszędzie, byle nie tu.
Dodał:
– Będzie z nią dobrze. Nikt jej nie zrani. Uspokój się. Wiesz jak się to
odbywa, Jason. – Odwrócił się do mnie i łagodnie złapał za ramię. – Jestem
detektyw Banner, wszystko będzie w porządku, Guinevere. Musimy tylko
zadać ci kilka pytań. To część całego procesu. Twój mąż przesadza.
Spojrzałam na niego smutno.
– Po prostu się o mnie martwi, bo jestem w ciąży.
Nie muszę wdawać się w szczegóły kolejnych lat. Poza tym, uważam że
postępowanie sądowe i ten żargon to zbyt wiele do przedstawienia. Będę
trzymała się faktów, takich jakimi je pamiętam.
Nigdy więcej nie zobaczyłam Grizza jako wolnego człowieka.
Odmówiono wypuszczenia go za kaucją przez co prawie dwa lata siedział w
więzieniu okręgowym w trakcie, których Cary Lewis negocjował z
prokuratorem. W tym czasie byłam blisko z Matthew. Choć nieoficjalnie,
potrzebowałam go, by wyjaśniał mi wszystko, co się dzieje.
Cary starał się jak potrafił, ale przez ciążę i nagonkę mediów,
potrzebowałam Matthew i Sama. Pomagali mi w przeniesieniu wyników ze
szkoły średniej i ze studiów na moje prawdziwe nazwisko. Chronili mnie przed
prasą. Byli ze mną od początku tego koszmaru. Załatwili nawet, bym
zamieszkała ze Stephanem i April.
Stephan, był chłopakiem Sarah Jo ze szkoły średniej, i pozostał bliskim
przyjacielem, a co najważniejsze, miał April, która nie miała żadnych powiązań
z gangiem. Przyjęli mnie do siebie do czasu aż szum w mediach ucichnie.
Moje koleżanki ze studiów, Carter i Casey na zmianę zostawały w moim
domu, by opiekować się Damienem. Straciliśmy Lucifera rok wcześniej, przez
raka kości. Kiedy wreszcie byłam w stanie przeprowadzić się do domu, Carter
wprowadziła się ze mną.
Grizz od samego początku nalegał, bym trzymała się z dala od tego
wszystkiego. Powiedział im, że mnie porwał. Opowiedział o tym jak mi groził,
by zapobiec ucieczce i jak wmanewrował mnie w małżeństwo. Historia
znalazła się na nagłówkach gazet: Zaginiona dziewczyna poślubiona Liderowi
Gangu Motocyklowego. Ludzie zaczęli się zgłaszać do sądu z zeznaniami.
– Tak, myślałam że ją rozpoznałam, ale ona wydawała się taka
szczęśliwa, byłam pewna, że nie została porwana.
– Ten drań zagroził mi śmiercią, jeżeli nie oddam jej gitary. – To
zeznanie pochodziło od właściciela lombardu, w którym zastawiłam gitarę,
podczas pierwszych wspólnych świąt.
– Mówisz, że zagroził ci śmiercią? – zapytał go Cary. – Nie dostał pan
pieniężnej rekompensaty za gitarę?
– Cóż tak, ale pieniądze czy nie i tak nie miałem wyboru. Moje życie
było zagrożone.
Nawet Diane Berger, dziewczyna z biura weterynarza, myślała że
pomaga, ale w rzeczywistości, tylko pogorszyła sprawę. – Od razu zapytałam
ją czy nazywa się Ginny Lemon, a ona zaprzeczyła. Miała nawet jakiś dziwny
akcent. Pewnie zrobili jej pranie mózgu.
– Nie martw się tym – powiedzieli mi Matthew i Cary. – Nie może
udowodnić, że naprawdę widziała ciebie. Może to był twój sobowtór z innym
akcentem.
To nie był żaden sobowtór. Prokuratura była w stanie wyciągnąć
dokumenty z biura weterynarza i okazało się, że pies Ricka O’Connella
znajdował się tam w tamtym czasie, ponieważ został ugryziony przez węża.
Za każdym razem, gdy myśleliśmy, że coś idzie po naszej myśli, ktoś był
o krok przed nami. A przez zeznanie Jan i Froggy’ego, wiedzieliśmy, że to nie
będzie łatwa walka. Froggy, który naprawdę nazywał się Larry Most, przyznał
pod przysięgą, że był świadkiem jak Grizz zabija więcej niż jedną osobę.
Jednak pomimo szczegółów zbrodni, nie odnaleziono żadnych ciał ani
dowodów potwierdzających jego zeznania. Musieli zdobyć więcej świadków. I
udało im się.
Zaskoczyło mnie tylko, że Grunt ani Fess nie zostali wspomniani. Jan i
Froggy nigdy o nich nie powiedzieli. Wierzę, że to z powodu tego, że Jan
naprawdę troszczyła się o Grunta, i sądzę, że obojgu im było żal Fessa. Był
zwykłym facetem, który próbował zarobić na życie i wychować samodzielnie
trójkę dzieci. Jednak władze w końcu się do nich dokopały poprzez innych
świadków, ale wtedy, Grizz poszedł na ugodę.
Przygotowanie do procesu zajęło dwa lata, w tym czasie wzięłam ślub i
urodziłam naszą córkę. Nazwaliśmy ją Miriam. Choć wołaliśmy na nią Mimi.
Może ciężko w to uwierzyć, ale Grizz praktycznie zmusił mnie do
ponownego ślubu. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Byłam w zaledwie
drugim miesiącu ciąży i odwiedzałam go w więzieniu.
– Kit, kochasz mnie, prawda? – zapytał.
– Wiesz, że tak Grizz. Przetrwamy to. Wyjdziesz. Odzyskamy nasze
życia.
– Kotku, nigdy stąd nie wyjdę. Musisz to teraz zrozumieć.
– Przestań! Nie mów tak.
– Jesteś mądrą dziewczyną. Musisz zmierzyć się z rzeczywistością,
byśmy mogli poczynić jakieś plany. Powiedziałaś, że mnie kochasz. Chcę,
żebyś to teraz udowodniła.
Spojrzałam na niego załzawionymi oczami.
– Powiedz. Powiedz w jaki sposób mam to udowodnić.
– Chcę żebyś wzięła ślub.
Byłam tak oszołomiona, że nawet nie byłam się w stanie sprzeciwić.
Rozmawialiśmy przez telefon przez pancerną szybę.
– Chcę żebyś mi obiecała, że nasze dziecko będzie miało ojca, kiedy on
lub ona się urodzi. Obiecaj mi to, Kit.
– Nasze dziecko będzie miało ojca, Grizz. Ciebie. Mogę nadać mu twoje
nazwisko. Talbot. – Wtedy coś do mnie dotarło. – Kogo mam poślubić? Co?
Poza tym, my już jesteśmy małżeństwem.
W głębi duszy wiedziałam, że nasze małżeństwo nie było legalne. Może
Rick O’Connell i Ann Marie Morgan byli małżeństwem, ale Jason Talbot i
Ginny Lemon nie. Chociaż w naszych sercach, byliśmy.
– Kit mogę podać ci nazwiska pięciu facetów, którzy byliby gotowi
poślubić cię już jutro. Wiem, że dwóch z nich już jest w tobie zakochanych. Do
diabła, nawet Fess wziąłby z tobą ślub, gdybyś go o to poprosiła.
– Nie mówisz serio! Chociaż bardzo kocham Sarah Jo, nie chcę być jej
macochą! Kogo masz jeszcze na myśli? Poza tym, ciężko mi uwierzyć, że
podejrzewasz nie jednego, ale dwóch facetów o miłość do mnie, a oni wciąż
żyją. – Podniosłam chusteczkę i wydmuchałam nos, opierając słuchawkę na
ramieniu.
– Kiedyś powiedziałaś, że jestem inteligentny. Pamiętasz?
Opowiedziałem ci, że rzuciłem szkołę i byłaś zaskoczona tym, w jaki sposób
przetrwałem. Jak zrobiłem coś z niczego. Pamiętasz to?
– Tak, pamiętam. Co w związku z tym?
– Miałaś rację, skarbie. Jestem inteligentny. Inteligentny na tyle, by
pozwolić tym facetom zakochać się w tobie, ponieważ wiedziałem, że ta chwila
nadejdzie.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, ale po rozmowie z Carym i jego
wyjaśnieniu jak poważne są oskarżenia wobec Grizza, poddałam się.
Kilka tygodniu po rozmowie z Grizzem, byłam mężatką. Rozwód nie był
potrzebny, ponieważ nasze małżeństwo nie było legalne. Tak jak Grizz prosił,
byłam legalnie poślubiona innemu mężczyźnie, kiedy urodziła się nasza córka.
Była dużym dzieckiem. To nie było zaskoczeniem, patrząc na wymiary
jej ojca. Rodziłam dwadzieścia cztery godziny, zanim w końcu wykonali
cesarskie cięcie. Gdy wieźli mnie na salę operacyjną pamiętam jak mój nowy
mąż i przyjaciele powtarzali mi:
– Będziemy tutaj, kiedy się obudzisz.
Grizz nalegał, by otrzymała nazwisko mojego męża i żeby nigdy nie
wiedziała, że to Grizz jest jej biologicznym ojcem. Kazał mi przysiąc, że nigdy
jej tego nie powiem.
– Wierzę ci Kit, gdy mówisz, że mnie kochasz. Jednak jeśli tak jest
naprawdę, nigdy jej tego nie powiesz.
– Jeśli będzie chciała, pewnego dnia wróci do tego i sama się zorientuje
Grizz. Nie wiem jak to powstrzymać.
– Skłam. Powiedz, że mnie zdradzałaś. Nie obchodzi mnie, co jej
powiesz. Nie chcę, by wiedziała, że jestem jej ojcem.
Mimi miała wyrosnąć na piękną dziewczynę. Nigdy o to nie zapytała, a
ja dotrzymałam obietnicy złożonej Grizzowi.
Cary powiedział mi, że Grizz chciał się przyznać do winy, by ochronić
wszystkich innych. Problemem było to, że otrzymałby dożywocie bez
możliwości zwolnienia za dobre sprawowanie. Grizz nie zgodziłby się na życie
w więzieniu.
Więc przyznał się do winy w zamian za wyrok śmierci.
– Nie! – krzyczałam, kiedy mi o tym powiedzieli.
– Nie martw się – wyjaśnił Cary. – Nie sądzę, by stan Floryda zgodził się
na to samobójstwo na żądanie. Nie będą w stanie. Będzie musiał przejść
przez proces. Wsadzenie go do więzienia na całe życie zadowoli ich, ale
wtedy zawsze jest możliwość, że w jakiś sposób uda mu się wydostać z
więzienia. Bez wątpienia prokuratorzy będą nalegali na karę śmierci. Nadal
jest za wcześnie, by powiedzieć, jaki wyrok dostanie, więc musisz się
przygotować na wszystko.
– Nie obchodzi mnie, że chce wyrok śmierci. Liczę, Cary, że upewnisz
się, iż spędzi życie w więzieniu. A jeśli otrzyma ten wyrok, może uda mu się
wyjść na wolność?
– Ginny, oczywiście, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by chronić
go przed wyrokiem śmierci. Ale, musisz wiedzieć, że jeśli skończy w więzieniu,
nie ma gwarancji, że uda mu się wyjść na wolność.
– Ale Matthew powiedział mi, że jesteś najlepszy, Cary. Oczekuję, że go
z tego wyciągniesz!
– Nie rozumiesz, Ginny. Nie ma jak go wyciągnąć. I Jason o tym wie.
Zmusił mnie, bym negocjował z prokuraturą, by upewnić się, że nie dobiorą się
do innych. Zwłaszcza do ciebie. Będą kopać. I znajdą sposób, by poprzez
ciebie dobrać się do niego. Próbuje tego uniknąć.
– Ale mamy Sama! – wyskoczyłam, płacząc. – Sam będzie dla nas
zeznawał. Opowie o syndromie Sztokholmskim. Że to normalne, że zostałam z
Grizzem.
– Ty jesteś głównym powodem Ginny, ale muszę ci przypominać jak
wiele ludzi jest w to wmieszane? Jak wiele nazwisk pojawi się na biurku
prokuratora? Wszyscy: Grunt, Fess, Blue, Chowder, Chicky. Nawet Eddie,
facet z tatuażami. Nawet jego nie zostawią w spokoju. Oczywiście będzie
musiał wrócić do robienia tatuaży i niczego więcej, ale ta lista jest
nieskończona.
Wtedy odpowiedział na niezadane pytanie:
– Wydaje tylko informatorów, którzy brali łapówki. Nikogo, z ludzi,
których szantażował.
W duszy odczuwałam ulgę, że informatorzy Grizza nie byli tacy źli.
Byłam wdzięczna, że władza w południowej Florydzie nie jest tak
skorumpowana, jak na początku myślałam.