Professional Documents
Culture Documents
2015, 15:46
Zagłada jako ostrzeżenie. Timothy Snyder: nie jestem pewny, czy świat da się uratować
Holokaust stanowi nie tylko historię, ale także ostrzeżenie. Powinniśmy wyciągnąć odpowiednią
lekcję z tych z tych tragicznych wydarzeń po to, by zrozumieć, gdzie istnieje największe ryzyko w
dzisiejszym świecie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Timothy Snyder, autor książki
"Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie". - Takimi straszliwymi zapowiedziami tego, co może
się stać, są np. klęska głodu w Somalii, masowe morderstwa w Rwandzie, czy dzisiejsza sytuacja w
Syrii. W każdym miejscu, gdzie przez globalne ocieplenie jest problem z żywnością, albo państwo
przechodzi kryzys, może dojść do Zagłady - tłumaczy amerykański historyk.
- Nie ograniczam się tylko do ideologii hitlerowskiej albo społecznych przekonań. Proponuję raczej
wyjaśnienie, według którego Holokaust może się realizować tylko tam, gdzie z premedytacją
buduje się anarchię, gdzie nie ma państwa lub państwo zostaje świadomie niszczone. Zagłada -
żeby zaistnieć - potrzebowała również czegoś, co ja nazywam "paniką ekologiczną". Taki stan ma
miejsce wtedy, kiedy wierzymy w to, że nie mamy przed sobą przyszłości. Dla Hitlera walka
rasowa i rywalizacja o terytorium były czymś zupełnie normalnym. Zdawał sobie sprawę z
ograniczenia naszej planety. Jednocześnie odwoływał się nie tylko do woli przeżycia, ale również
chęci podniesienia poziomu życia. Dzisiaj jest podobnie i coraz więcej mieszkańców planety
domaga się pewniejszych i obfitszych dóbr. Holokaust stanowi nie tylko historię, ale także
ostrzeżenie. Powinniśmy wyciągnąć odpowiednią lekcję z tych z tych tragicznych wydarzeń po to,
by zrozumieć, gdzie istnieje największe ryzyko w dzisiejszym świecie.
Zagrożenia mogą przyjść z kilku stron świata. Gdzie pan to ryzyko przede wszystkim widzi?
- Po analizie Zagłady, patrząc na Chiny, widzę - niestety - kraj podobny do międzywojennych
Niemiec. To jest państwo mocarstwowe, które jest w stanie, gdyby chciało, zniszczyć inne państwa.
Obywatele Chin oczekują coraz lepszego stylu życia. Jednocześnie pamiętają wielką klęskę głodu
w swoim kraju w latach 50. i 60., kiedy zmarło 10 milionów ludzi. Niemcy chcieli coraz więcej -
ziemi i żywności - i z Chinami jest podobnie. Możliwy jest taki scenariusz, że Chińczycy kupują
sobie ziemię w Afryce albo we Wschodniej Europie, stwarzając tym samym konflikt z
miejscowymi ludami. Nie wiadomo, jak to będzie wyglądało, ale chcę zasygnalizować, że taka
kombinacja czynników jest możliwa.
Obecna wizja rosyjska jest taka, żeby zniszczyć integrację europejską i stworzyć taki świat, w
którym państwa znowu będą odizolowane od siebie . Dla niektórych nacjonalistów taki stan rzeczy
wydaje się naturalny, ale to jest fikcja Prof. Timothy Snyder
Do tego Chiny, ale także wiele innych państw, zmagają się także z niedoborem wody. Jest to
problem, którego w latach trzydziestych XX wieku nie znano.
- Zmiany klimatu powodują coraz więcej susz, ale także powodzie. Na przykład w Chinach na
mieszkańca przypada zaledwie jedna trzecia średniej światowej słodkiej wody. Do tego olbrzymia
część z tych zasobów pochodzi z lodowców, które przez globalne ocieplenie topnieją w coraz
większym tempie. Do 2030 roku w Chinach zapotrzebowanie na wodę prawdopodobnie niemal
dwukrotnie przekroczy obecną podaż. Jeśli problemu nie da się opanować udoskonaleniem
technologii, możliwe że dojdzie do mniej pokojowego rozwiązania.
Czy ten scenariusz, który pan zakłada, jest miejscowy - na poziomie kraju - czy raczej
międzynarodowy?
- Takimi straszliwymi zapowiedziami tego, co może się stać, są np. klęska głodu w Somalii,
masowe morderstwa w Rwandzie, czy dzisiejsza sytuacja w Syrii. W każdym miejscu, gdzie przez
globalne ocieplenie jest problem z żywnością, albo państwo przechodzi kryzys, może dojść do
ludobójstwa krajowego. I właśnie Rwandę, Sudan czy Syrię powinniśmy rozumieć nie jako
indywidualne przypadki, ale przykłady procesów, które mogą zajść w każdym miejscu na świecie.
- Putin użył tu argumentacji w stylu lat 30. To, co mówi o tzw. Noworosji, to jest dokładnie to samo,
co Sudetenland (Kraj Sudetów) dla Niemców. Ten sposób uzasadniania agresji miał być już
uznawany za bezprawny. W państwie nie o język, nie o etnos chodzi, ale o ciało polityczne, które
potrzebuje współpracy z innymi ciałami. To, czego się więc obawiam ze strony rosyjskiej, to
powrót właśnie do lat 30. I nie tylko Rosjanie tego chcą. W Europie jest wielu ludzi, którzy
uważają, że "może lepiej byłoby bez tej integracji"," może państwo narodowe byłoby fajne". To
wielka iluzja.
Niemcy "swoich" Żydów traktowali też lepiej niż Żydów na terenie innych państw?
Niemcy zabijali Żydów na terytorium Polski, a teraz w mediach zachodnich pojawiają się
sformułowania „polskie obozy zagłady” czy „polskie obozy koncentracyjne”. Czym to jest
spowodowane - niewiedzą, brakiem zrozumienia?
- To jest przede wszystkim ignorancja. Rozumiem, że Polacy są tym oburzeni. Ja też jestem tym
zgorszony. Ale trzeba to kontekstowo rozumieć. Bo wcale nie jest tak, że Amerykanie rozumieją
całą historię świata i robią błędy tylko dotyczące Polski i Żydów. Oni nic nie wiedzą o historii. To
zwraca, naturalnie, waszą uwagę, ale to jest - niestety - typowe dla Amerykanów. Raczej nie jest to
skutkiem złej wiary albo chęci przeszkadzania Polsce. Nie podejrzewałbym elity amerykańskiej o
nastawienie antypolskie.
Tak, proszę.
- Amerykańska ignorancja geograficzna jest faktem. Ale trzeba też zadać pytanie, dlaczego Polacy
za każdym razem aż tak się oburzają? Wydaje mi się, że gdybyście mieli za sobą porządną dyskusję
o Zagładzie, gdyby normalny polski obywatel to rozumiał, wtedy poziom emocji byłby niższy.
Burzliwą dyskusję to wywołały niedawno słowa Jana Tomasza Grossa, który powiedział, że
"Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców".
- Po pierwsze, jest to stwierdzenie jako takie. Nie wiem, czy jest prawdziwe. Prawdopodobnie nie
jest. Ale jeśli się coś takiego mówi, trzeba wcześniej sprawdzić fakty. Gross ma jednak rację co do
tego, że jest jeszcze bardzo dużo białych plam w historiografii i potrzebna jest dyskusja. Ale druga
sprawa - dla mnie ważniejsza - to myślenie grupami etnicznymi: Polacy i Żydzi. Ludzie ratujący
Żydów, nie ratowali ich jako Polacy. I Żydzi też nie myśleli o ratujących, jak o Polkach. Ocalenie
życia to sytuacja przede wszystkim ludzka na bardzo czarnym tle.
Analizując sytuację uchodźców z Syrii trzeba brać pod uwagę, że mamy do czynienia z czynnikami
strukturalnymi, które (niestety) potwierdzają moją analizę. Wojna domowa zaczęła się tam po
czterech latach głodu i w warunkach rozkładu państwa. Nie tylko na skutek złego lidera, złej
ideologii. To poważne sygnały ostrzegawcze. Poza tym - tak mi się wydaje - kryzys uchodźców jest
sztucznie stworzony przez Rosję, która jest zdania, że przez narodowy populizm można
przeszkadzać i nawet zniszczyć Unię Europejską. To Rosja śle populistom uchodźców jako prezent,
żeby zniszczyć Unię Europejską.
Czy gdyby Niemcy dogadali się z Polakami, uchroniłoby to świat przed Holokaustem?
- Moim zdaniem, wariant dogadania się Polaków i Niemców był niemożliwy, bo trzeba by było
sobie wyobrazić wtedy, ze Polska ma innego ministra spraw zagranicznych niż miała. Ówczesny
minister spraw zagranicznych, Józef Beck, nie chciał sojuszu ani z Sowietami ani z Niemcami.
Pomysł był taki, że Polacy zapobiegną wojnie, nie będąc ani po jednej, ani po drugiej stronie.
Oczywiście, nie mieli racji, bo Niemcy i Związek Radziecki mogli zacząć wojnę, razem niszcząc
Polskę. I właśnie tak się stało. Jeśli mogę w swojej wyobraźni zastąpić Becka kimś innym, to ja
bym wolał w takiej sytuacji zastąpić Hitlera kimś innym. To jest zupełnie nierealistyczne.
Druga uwaga - gdyby to było możliwe, co by to znaczyło? Otóż teraz, zamiast mówić o
odpowiedzialności indywidualnej Polaków w Holokauście, mówilibyśmy o odpowiedzialności
polskiego państwa. Bo niech pani sobie wyobrazi sytuację, że Polska razem z Niemcami napada na
Związek Radziecki i tylko Niemcy zabijają. Nie, tak by nie było. Gdyby Polacy brali udział w
wojnie eksterminacyjnej w Związku Radzieckim, mając swoje własne antysemickie przekonania w
Związku Radzieckim, to też by uczestniczyli w tej zbrodni. Tak jak Węgrzy, Rumuni czy inne kraje
na Wschodzie robiły. Polska teraz może powiedzieć: "walczyliśmy przeciwko Niemcom, nie po ich
stronie". Rosjanie, jeżeli chcą być precyzyjni muszą mówić: "no tak, na początku byliśmy po
stronie niemieckiej". A Rumunia czy Węgry teraz mają taki problem, że byli sojusznikami Niemiec
począwszy od 1941 roku do końca wojny prawie.
Nie sądzę, byście powstrzymali Zagładę. Myślę, że ostateczne rozwiązanie przybrałoby niejako
inną formę. I nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jaką. Ale na pewno byłoby jakieś rozwiązanie
ostateczne. I Polska, jako państwo, znalazłoby się wtedy właśnie w centrum tego zjawiska.
Kiedy w głowie Hitlera powstała myśl o wymordowaniu Żydów? Kiedy w Polsce trwały
dyskusje o przewiezieniu Żydów na Madagaskar, Hitler pod pojęciem wyspy ukrywał swoja
wizję "pozbycia się Żydów" z Europy?
To jest ciekawe, bo w kalkulacjach polskiego rządu chodziło konkretnie o deportację Żydów. To
była polityka - powiedzmy otwarcie - "antysemicka". W tym sensie, że Polacy nie chcieli, żeby tak
dużo Żydów było w Polsce. Ale Polacy myśleli o tych Żydach konkretnie: "znajdziemy tym
ludziom miejsce do życia gdzie indziej, gdziekolwiek". Rozumieli, że żeby znaleźć takie miejsce
trzeba współpracować z Brytyjczykami, albo z Francuzami, czyli z ludźmi, którzy dysponowali
jakimś imperium.
Im bardziej rozumiemy te najważniejsze wydarzenie, z nie tak bardzo odległej przeszłości -
Holokaust - tym lepiej będziemy w stanie zrozumieć dzisiejsze zagrożenia Prof. Timothy Snyder
Naziści myśleli inaczej. Dla nich Żydzi nie byli konkretną częścią ludności, byli groźbą globalną.
Chcieli się pozbyć Żydów, nie dlatego, że stanowili problem liczebny - było ich mniej niż 1 proc.
ludności niemieckiej. Hitlerowi chodziło o totalne zniszczenie Żydów jako takich. Kiedy więc
Niemcy mówili o deportacji, myśleli o tym bardzo abstrakcyjnie. W ten, czy inny sposób, wszyscy
Żydzi mieli zginąć
Tak więc, zarówno rząd niemiecki jaki i rząd polski otwarcie mówili: "chcemy się pozbyć naszych
Żydów". Ale myśleli o czymś innym. Moim zdaniem, nie ma konkretnego momentu, w którym
Hitler zdecydował się na Holokaust. On chciał od początku eksterminować Żydów. I w miarę jak
nowe możliwości się pojawiały, on z nich korzystał.
Hitler na swoje potrzeby stworzył pewien kodeks. Czy jego tok myślenia, w jakichś
momentach, był prawidłowy?
- Hitler funkcjonował w rzeczywistym świecie i odrobił lekcję ze współczesnej historii. Miał rację
co do kwestii kurczących się zasobów żywności. Ale przesadzał z tym aż do abstrakcyjności.
Podkreślał, że brak żywności zagraża ludzkości nie tylko w tej chwili, ale że trzeba cały czas o nią
walczyć. Zresztą, gdyby nie rozpętał wojny mógłby być świadkiem momentu, kiedy problemem
Europy stałby się nie brak żywności, ale jej nadmiar.
Żył w świecie fikcji, w którym istniała tylko walka. "Jeżeli nie ma walki, to jest wina Żydów. Więc
trzeba zniszczyć Żydów i prowadzić walkę rasistowska o Ziemię". Udało mu się ten świat fikcyjny
urzeczywistnić do pewnego stopnia. Niestety, poniekąd Hitler miał rację, nie w tym, że jesteśmy
zwierzętami, ale w tym, że jeżeli uda się zniszczyć normalne instytucje, jesteśmy zdolni do rzeczy,
na które w poprzednim dniu byśmy się nie zdecydowali. Był, niestety, bardzo skutecznym
politykiem i udało mu się stworzyć warunki, w których przynajmniej częściowa realizacja jego
wizji, była możliwa.
Timothy Snyder w swojej najnowsze książce "Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie" (Wyd.
Znak Horyzont) prezentuje przełomowe wyjaśnienie największej zbrodni XX wieku. Jak nikt dotąd
przejrzyście opisuje zjawiska, które doprowadziły do Zagłady. Uwzględnia także perspektywę
Polaków. Im lepiej poznajemy Holokaust, tym bardziej staje się on przerażający.