You are on page 1of 100

„Studenckie Debiuty Naukowe”

Nr 4
Ewa Rajewska, Two Victorian Moments in Troy, Three Translational Strate-
gies Alice’s Adventures in Wonderland and Through the Looking-Glass by Lewis
Carroll in Translations by Maciej S³omczyñski, Robert Stiller and Jolanta Kozak.
“Studenckie Debiuty Naukowe”, t. 4. Pp. 189. ISBN 83-88176- 48-X .
Ed. “Poznañskie Studia Polonistyczne”. UAM (Adam Mickiewicz University),
al. Niepodleg³oœci 4, 61-874 Poznañ, Polska – Poland. Text in Polish.

ABSTRACT. The book is the first academic monograph on the complete series
of Polish translations of Alice’s Adventures in Wonderland and Through the
Looking-Glass and What Alice Found There by Lewis Carroll, including first
Polish adaptation of Carroll’s Alice, Przygody Alinki w krainie cudów by Adela
S., 1910, which has vanished and sunk into oblivion. The analyses of previous
Polish translations consitute the background, against which the author exam-
ines three particular translational strategies: of Maciej S³omczyñski – the Ven-
erator, of Robert Stiller – the Textual Critic, and of Jolanta Kozak – the Herme-
neutic Critic. The study reveals how due to different translators’ interpretations
and dissimilar translational decisions three widely divergent books (in two parts)
were created.
The key to her own interpretation of Carroll’s novels the author finds in a poem
by the Polish Nobelist Wis³awa Szymborska. A Moment in Troy tells a story of
little girls, who [...] in the middle of a book, / while studying the mirror, / may
suddenly be taken off to Troy (translated by S. Barañczak and C. Cavanagh) –
just like ten-year-old Alice Pleasance Liddell, taken off to imaginary worlds by
a fascinating fairy tale told her by Charles Lutwidge Dodgson one golden after-
noon.

Jaki mo¿e byæ po¿ytek z ksi¹¿ki, [...]


w której nie ma ani ilustracji, ani konwersacji?
Alicja
Ewa Rajewska

Dwie wiktoriañskie chwile w Troi,


trzy strategie translatorskie

Alice’s Adventures in Wonderland


i Through the Looking-Glass Lewisa Carrolla
w przek³adach Macieja S³omczyñskiego,
Roberta Stillera i Jolanty Kozak

Poznañ 2004
Tom wydany nak³adem
Dyrekcji Instytutu Filologii Polskiej i Klasycznej UAM

Zamieszczone na stronie tytu³owej zdjêcie szeœcioletniej Alice Pleasance Liddell


utalentowany pionier fotografii Charles Lutwidge Dodgson alias Lewis Carroll wyko-
na³ w 1858 r. To i inne zdjêcia pochodz¹ z Morris L. Parrish Collection; przedruko-
wujemy je dziêki uprzejmoœci Department of Rare Books and Special Collections
Princeton University Library.

Projekt ok³adki
Jan Œlusarski

Redakcja
Krystyna Sobkowicz

Korekta
Edyta Dominiak

© Ewa Rajewska 2004


© Wydawnictwo „Poznañskie Studia Polonistyczne” 2004

ISBN 83-88176-48-X

Wydawnictwo „Poznañskie Studia Polonistyczne”


al. Niepodleg³oœci 4, 61-874 Poznañ,
tel. (061) 829 36 33
e-mail: slpsp@amu.edu.pl
Sk³ad komputerowy i ³amanie Marlena Pigla
Druk: Uni-Druk Wydawnictwo & Drukarnia Sp. j.
ul. 28 Czerwca 1956 r. 223/229, 61-485 Poznañ
SPIS TREŒCI

I. Chwila w Troi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

II. Alinka, Ala, Alicja


– Alice i jej seria translatorska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33

III. Trzy strategie translatorskie


.– Alicja wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki . . . 49

IV.  O przek³adach na przyk³adach       . . . . . . . . . . . . . . . . . 71


Moim Rodzicom

I. CHWILA W TROI

Czy pamiêtacie to rozkosznie b³ogie uczucie, kiedy, budz¹c siê w letni


poranek, s³yszeliœcie pod niebem œwiergot ptaków, a œwie¿y ciep³y wie-
trzyk wpada³ do pokoju przez otwarte okno? – gdy, le¿¹c jeszcze leniwie
w ³ó¿ku z pó³przymkniêtymi oczyma, tak jak we œnie widzieliœcie zielone
konary drzew poruszane wiatrem, lub przeœwietlone s³oñcem z³ote wody
strumyka? Ta radoœæ jest bardzo podobna do smutku, potrafi wzruszyæ
do ³ez, podobnie jak piêkny obraz czy wiersz. [...] Byæ mo¿e niektórzy
mog¹ mnie winiæ za to mieszanie rzeczy powa¿nych i weso³ych, inni zaœ
mog¹ siê uœmiechn¹æ i pomyœleæ, ¿e to dziwne, ¿e ktoœ w ogóle chce
mówiæ o sprawach wa¿kich, i to nie w niedzielê w koœciele; ja jednak
s¹dzê – nie, ja jestem tego pewien – ¿e wiele dzieci przeczyta tê ksi¹¿kê
uwa¿nie i z mi³oœci¹, w duchu, w jakim j¹ napisa³em.

Lewis Carroll, Wielkanocne ¿yczenia dla wszystkich


dzieci, które kochaj¹ Alicjê 1

Od czasu, kiedy w 1865 r. pastor Charles Lutwidge Dodgson, m³o-


dy wyk³adowca matematyki i logiki oksfordzkiego Christ College, do-
t¹d znany jako autor prac poœwiêconych przede wszystkim geometrii

1
L. C a r r o l l, An Easter Greeting to Every Child Who Loves Alice. In: Alice’s
Adventures in Wonderland. Illustrations by J. Tenniel. Penguin Books, London 1994,
p. 150. Tekst Wielkanocnych ¿yczeñ Carrolla w³¹czono do wznowienia Przygód Alicji
w Krainie Czarów, które ukaza³o siê wiosn¹ 1876 r. [Zarówno przek³ad, jak i podkreœle-
nie pochodz¹ ode mnie – w tym i kolejnych fragmentach, jeœli nie zaznaczê inaczej – E. R.].
8 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Euklidesowej2, pod pseudonimem Lewis Carroll og³osi³ drukiem opo-


wieœæ, któr¹ wymyœli³ dla swojej ma³ej przyjació³ki, Alice Pleasance
Liddell, i na jej gor¹c¹ proœbê spisa³, Alice’s Adventures in Wonderland
ciesz¹ siê uznaniem i sympati¹ kolejnych pokoleñ czytelników. Nie tyl-
ko dzieciêcych. Fenomen Przygód Alicji i opublikowanej w 1872 r. dru-
giej ich czêœci, Through the Looking-Glass and What Alice Found The-
re (Poprzez lustro i co Alicja tam znalaz³a), przyci¹ga i doros³ych,
i dzieci z t¹ sam¹ si³¹, z jak¹ bardzo spóŸniony i g³oœno wyrzucaj¹cy to
sobie królik z zegarkiem w kieszeni kamizelki przyku³ uwagê pewnej
ma³ej dziewczynki w leniwe letnie popo³udnie. Jaki¿ to duch o¿ywia
Carrolliañskie arcydzie³o? W jakim duchu zosta³o ono napisane? Dla-
czego baœñ Carrolla wywo³uje tak ¿ywy oddŸwiêk u tak ró¿nych od-
biorców? Udzielenie odpowiedzi na te pytania nie bêdzie mo¿liwe, jeœli
nie podejmê próby rozpoznania i zrekonstruowania sieci sensów utwo-
ru, zaœ problem popularnoœci ksi¹¿ki nale¿¹cej do œwiatowego kanonu
literatury dzieciêcej wœród czytelników doros³ych pozostanie tu nieroz-
strzygniêty, je¿eli wczeœniej uchylê siê przed okreœleniem idealnego od-
biorcy 3, nieto¿samego z adresatem baœni. Od uwag poœwiêconych temu
ostatniemu zagadnieniu wypadnie rozpocz¹æ moje poszukiwania „ko-
smosu sensów” Alicji.
Ceniony biograf Carrolla Derek Hudson utrzymuje, ¿e obok Willia-
ma Szekspira Lewis Carroll jest najwa¿niejszym angielskim pisarzem,
którego dzie³a powinien zg³êbiæ cudzoziemiec, chc¹cy najdok³adniej
zbadaæ istotê angielskiego charakteru i angielskiego poczucia humoru4.

2
Wœród nich A Syllabus of Plane Algebraical Geometry (1860), Notes on the First
Two Books of Euclid (1860), The Formulae of Plane Trigonometry (1861), The Enun-
ciations of Euclid, Books I and II (1863), A Guide to the Mathematical Student in
Reading, Reviewing and Working Examples (1864), The New Method of Evaluation, as
applied to P (1865) i The Dynamics of a Particle (1865). Podajê za: R. D. S u t h e r -
l a n d, Language and Lewis Carroll. Illinois State University, Mouton, The Hague-Paris
1970. Jak g³osi znana anegdota, królowa Wiktoria, która po sukcesie wydawniczym
Przygód Alicji udzieli³a Dodgsonowi audiencji i poprosi³a o przes³anie jej jego nastêpnego
dzie³a, nie potrafi³a ukryæ zaskoczenia, otrzymawszy powa¿ny traktat matematyczny.
3
Przez pojêcie „idealnego odbiorcy” rozumiem, za Aleksandr¹ O k o p i e ñ - S ³ a -
w i ñ s k ¹, „wyspecjalizowan¹ rolê odbiorcy konkretnego”, odbiorcê „rekonstruuj¹cego
historyczne znaczenie dzie³a, to, które mu zosta³o nadane w momencie tworzenia”.
(Relacje osobowe w literackiej komunikacji. W: Problemy teorii literatury. Seria II.
Prace z lat 1965-1974. Wroc³aw 1987).
4
D. H u d s o n, Lewis Carroll. Longman, London-New York-Toronto 1958, p. 5.
Chwila w Troi 9

Czego doros³y, bo pragn¹cy œwiadomie (za³ó¿my, ¿e w³aœnie z ukierun-


kowaniem na angielski charakter i poczucie humoru) poznawaæ obc¹
literaturê, czytelnik zamierza szukaæ w ksi¹¿ce napisanej dla ma³ej
dziewczynki? A dok³adniej, w baœni, której ka¿da z czêœci zosta³a za-
inspirowana znajomoœci¹ z inn¹ ma³¹ dziewczynk¹, lecz Carroll zade-
dykowa³ obie swej ulubienicy, która pomiêdzy ukazaniem siê drukiem
Przygód Alicji i Poprzez lustro – doros³a. W drugiej czêœci ksi¹¿ki
w rozmowie Alicji z Humptym Dumptym na temat wieku i dorastania
wyraŸnie s³ychaæ rozczarowany g³os autora:
Powiedzia³aœ, ¿e ile masz lat? [...] Siedem lat i szeœæ miesiêcy! [...] Bardzo
niewygodny wiek. Gdybyœ poprosi³a mnie o radê, powiedzia³bym ci, ¿e
nale¿y poprzestaæ na siedmiu... ale teraz jest ju¿ za póŸno 5.
Alice’s Adventures in Wonderland powsta³a na kanwie opowieœci,
któr¹ Charles Dodgson ad hoc wymyœli³ i opowiedzia³ trzem siostrom
Liddell – trzynastoletniej Lorinie, dziesiêcioletniej Alice i oœmioletniej
Edith – aby umiliæ im wspóln¹ letni¹ wioœlarsk¹ wyprawê w górê Tami-
zy. Znamy dok³adn¹ datê pamiêtnej eskapady z Oxfordu do Godstow –
odby³a siê 4 lipca 1862 r. Tak po latach wspomina³ tê wycieczkê przy-
jaciel Dodgsona, pastor Robinson Duckworth, równie¿ uczestnik wy-
prawy:
Nadawa³em tempo, a on wios³owa³ na dziobie, [...] jego opowieœæ zaœ
powstawa³a i by³a opowiadana ponad moim ramieniem Alicji Liddell, na-
szemu ma³emu sternikowi. Pamiêtam, ¿e odwróci³em siê i zapyta³em: „Do-
dgson, czy twój romans powstaje ex tempore?” „Owszem, wymyœlam go
po drodze”, odpowiedzia³ 6.
Na proœbê zachwyconej baœni¹ ma³ej Alicji Dodgson zabra³ siê do spisy-
wania swej historii od razu nastêpnego dnia. Gotowy, oprawiony
i ozdobiony w³asnymi ilustracjami rêkopis dzie³a, które nazywa³o siê
5
L. C a r r o l l, Przygody Alicji w Krainie Czarów. O tym, co Alicja odkry³a po
drugiej stronie lustra. Prze³. i wstêpem opatrzy³ M. S³omczyñski. Warszawa 2001,
s. 192-193. [Dalej oznaczam: Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit. – E. R.].
6
Podajê za: E. G u i l i a n o, The Illustrated World of Lewis Carroll and His Alices.
In: L. C a r r o l l, The Complete Illustrated Works. Gramercy Books, New York 1995,
p. xi-xii. Zob. tak¿e: R. S t i l l e r, Wielebny w Krainie Czarów. W: L. C a r r o l l, Przygo-
dy Alicji w Krainie Czarów. Alice’s Adventures in Wonderland. Prze³., wstêpem i przy-
pisami opatrzy³ R. Stiller. Warszawa 1990. [Dalej oznaczam: Prze³. R. Stiller. Wersja
dwujêzyczna – E. R.].
10 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

wówczas Alice’s Adventures Under Ground (Przygody Alicji pod zie-


mi¹), wrêczy³ Alicji w listopadzie 1864 r.
Druga czêœæ Przygód Alicji, Through the Looking-Glass and What
Alice Found There, zosta³a napisana z myœl¹ o ma³ej kuzynce autora,
Alice Raikes7, chocia¿ Carroll i tê ksi¹¿kê zadedykowa³ dwudziestolet-
niej ju¿ wówczas Alice Liddell. To w jej imiê uk³adaj¹ siê pierwsze litery
kolejnych linijek zamykaj¹cego Poprzez lustro akrostychu o incipicie
A boat, beneath a sunny sky (£ódka pod pe³nym s³oñca niebem), tak¿e
w wierszu dedykacyjnym nie zabrak³o czytelnych aluzji do okoliczno-
œci powstania pierwszej opowieœci:

Ucich³ w mych uszach œmiech srebrzysty


I zasz³o twarzy twojej s³oñce;
Ju¿ nigdy o mnie nie pomyœlisz
W latach m³odoœci nadchodz¹cej...
Lecz ju¿ niczego wiêcej nie chcê;
Doœæ, gdy wys³uchaæ bajki zechcesz.
Bajki zrodzonej w dniach minionych,
Która jak dzwonka dŸwiêk siê nios³a;
Wœród lata dni rozpromienionych
W jej rytmie bi³y nasze wios³a...
Echo jej wci¹¿ powraca do mnie,
Choæ czas z³y ka¿e: „Masz zapomnieæ!” 8

Tym¿e wierszem Carroll zaprasza³ niegdyœ ma³¹, a w 1872 r. ju¿


doros³¹ dziewczynkê, by wróci³a myœl¹ do beztroskiego gniazda dzie-
ciñstwa i historii opowiadanych przy ogniu buzuj¹cym weso³o na ko-
minku podczas szalej¹cej za oknami zamieci. W takiej w³aœnie scenerii
przygody Alicji po drugiej stronie lustra bior¹ swój pocz¹tek.
Podczas gdy Alicja siedzia³a skulona w wielkim fotelu, trochê senna,
a trochê pogr¹¿ona w rozmowie z sam¹ sob¹, kociak rozfiglowa³ siê nie-
s³ychanie wokó³ motka we³ny, który Alicja stara³a siê zmotaæ, i toczy³ go
d³ugo to tu, to tam, póki motek znowu ca³kowicie siê nie rozmota³; i oto
wygl¹da³ teraz jak pl¹tanina le¿¹cych na dywanie przed kominkiem su-
pe³ków i wêze³ków, a kociak tañczy³ poœrodku, œcigaj¹c w³asny ogon. –
Och, ty paskudne, paskudne stworzonko! – zawo³a³a Alicja, chwytaj¹c

7
Zob. H u d s o n, op. cit., p. 21.
8
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 125.
Chwila w Troi 11

kotka i obdarzaj¹c go poca³unkiem, który powinien by³ przyj¹æ jako na-


ganê. – Naprawdê, Dina powinna nauczyæ ciê lepszych manier! Powin-
naœ by³a, Dino, wiesz przecie¿, ¿e powinnaœ! – doda³a, spogl¹daj¹c z wyrzu-
tem na kotkê i przemawiaj¹c g³osem tak zagniewanym, jak tylko umia³a...9

Beztroskie ciep³o dzieciñstwa... Piêknie pisa³a o nim Wirginia Woolf


w eseju poœwiêconym Carrollowi:
Normalnie dzieciñstwo powoli blednie. Kiedy ch³opiec staje siê mê¿czy-
zn¹, a dziewczynka kobiet¹, utrzymuj¹ siê w nich strzêpy dzieciñstwa.
Dzieciñstwo powraca, czasami w dzieñ, czêœciej w nocy. Ale z Lewisem
Carrollem by³o inaczej. Z jakiegoœ niewiadomego nam powodu jego dzie-
ciñstwo zosta³o równo odr¹bane. Zamieszka³o w nim ca³e i nienaruszone.
Nie móg³ go rozkruszyæ. Tote¿ w miarê jak p³ynê³y lata, ta zasada w cen-
trum jego istoty, ten twardy blok czystego dzieciñstwa wysysa³ ¿ywotne
soki dojrza³ego cz³owieka. Lewis Carroll przemyka³ siê przez œwiat doro-
s³ych jak cieñ, materializuj¹c siê jedynie na pla¿y Eastbourne w towarzy-
stwie ma³ych dziewczynek, którym podpina³ spódniczki agrafkami. Po-
niewa¿ jednak dzieciñstwo pozosta³o w nim nienaruszone, móg³ robiæ to,
co jeszcze nikomu siê nie uda³o: móg³ wracaæ do tego œwiata, móg³ go
odtwarzaæ, ¿ebyœmy i my stawali siê na powrót dzieæmi 10.

W przywo³anym wy¿ej fragmencie Poprzez lustro mo¿na rozpoznaæ


„ducha”, czy mo¿e raczej klimat, o którym Carroll pisze w cytowanych
na pocz¹tku rozdzia³u Wielkanocnych ¿yczeniach, choæ tam czytaliœmy
o œwiergocie ptaków w letni poranek, tutaj zaœ – o padaj¹cym œniegu
i opowieœciach przy kominku. Na ów klimat sk³adaj¹ siê nie ska¿ony
powa¿nymi, „doros³ymi” problemami optymizm i b³ogostan, w którym
donios³¹ rolê gra poczucie bezpieczeñstwa. Wizja pe³na uroku dla doro-
s³ego czytelnika, nie wyjaœniaj¹ca jednak w ¿aden sposób, dlaczego po
baœñ Carrolla chêtnie siêgaj¹ równie¿ m³odsi czytelnicy – Przygody Ali-
cji nie zosta³yby obwo³ane najs³ynniejsz¹ w literaturze œwiatowej ksi¹¿-
k¹ dla dzieci i nie by³yby przez dzieci z takim zainteresowaniem s³ucha-
ne i czytane, gdyby opowiada³y tylko o bezpieczeñstwie i beztrosce
dzieciêcego ¿ycia, do których têskni¹ doroœli. Skoro adresatka opowie-
œci jest podwójna – w przypadku Poprzez lustro jest ni¹ i kilkuletnia
Alice Raikes, i dwudziestoletnia Alice Liddell – musi istnieæ tak¿e wspól-

9
Ibidem, s. 128.
10
W. W o o l f, Lewis Carroll. Prze³. E. ¯ycieñska. W: Pochy³a wie¿a. Eseje literac-
kie. Warszawa 1977, s. 195.
12 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

ny mianownik, koncentruj¹cy na sobie uwagê i dzieciêcego, i doros³ego


odbiorcy.
Jest nim ¿ywio³owy Carrolliañski humor wyrastaj¹cy na, dla intelek-
tu czytelnika czasem dosyæ wymagaj¹cej, glebie nonsensu, niczym ob-
darzone g³osem kwiaty na twardych grz¹dkach w ogrodzie po drugiej
stronie lustra.
Ziemia tu jest bardzo twarda. [...] W wiêkszoœci ogrodów [...] okopuje siê
grz¹dki i ziemia jest miêkka jak ko³derka, wiêc kwiaty œpi¹ pod ni¹ nie-
ustannie,
t³umaczy Alicji przyczynê tej zadziwiaj¹cej zdolnoœci Tygrysia Lilia 11.
Carroll „nie okopuje grz¹dek”, nie u³atwia zadania i rozwi¹zañ swoich
zabawnych kalamburów i logicznych zagadek nie podaje na tacy
(ogrodniczej taczce?), tote¿ nie ma mowy o tym, by jego rozweselony
czytelnik siê zdrzemn¹³ – musi nad¹¿aæ za wartk¹, pe³n¹ zaskakuj¹cych
zwrotów akcj¹ [„Coraz zaskakuj¹cej! – wykrzyknê³a Alicja (tak zdu-
miona, ¿e na chwilê zapomnia³a poprawnego jêzyka w buzi)”12 ].
Wielu wspania³ych satyryków i moralistów pokazuje nam œwiat na opak
i ka¿e nam go widzieæ tak, jak go widz¹ ludzie doroœli, bez litoœci. Jeden
Lewis Carroll pokazuje nam œwiat na opak tak, jak go widzi dziecko, i ka¿e
nam siê œmiaæ, jak œmiej¹ siê dzieci – beztrosko,
pisa³a Virginia Woolf 13. Carrolliañska baœñ to zaproszenie – wystosowa-
ne zarówno do czytelnika dzieciêcego, jak i do doros³ego – do udzielenia
sobie ma³ej prywatnej dyspensy od rzeczywistoœci po to, by za bia³ym
królikiem wskoczyæ w g³¹b prowadz¹cej nie wiadomo dok¹d nory,
wypijaæ zawartoœæ ma³ych tajemniczych buteleczek, ciasteczka niewia-
domego pochodzenia zajadaæ wprost z pod³ogi i bez zaproszenia przy-
siadaæ siê do cudzych sto³ów zastawionych do zwariowanych herba-
tek. A wszystko to – nie wspominaj¹c o kwestionowaniu kompetencji
S¹du Najwy¿szego w osobach Króla i Królowej Kier czy krytykowaniu
dowcipu opowiedzianego przez lustrzanego Komara, owada o wielko-
œci kurczêcia – bez d³ugofalowych konsekwencji. Beztrosko („w du-
chu, w jakim j¹ napisa³em”). Czy Carroll zaprasza wszystkich czytelni-
11
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 144.
12
L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów. Prze³. J. Kozak. Warszawa 1999, s. 21.
[Dalej oznaczam: Prze³. J. Kozak. Op. cit. – E. R.].
13
W o o l f, op. cit., s. 196.
Chwila w Troi 13

ków na weso³¹ wycieczkê (ucieczkê)? Sk¹d¿e znowu. Na o¿ywczo


nonsensown¹, szalon¹ eskapadê. Z szarej codziennoœci porywa nas do
graj¹cej barwami krainy wyobraŸni, w której wszystko jest mo¿liwe,
czas podwieczorku mo¿e trwaæ przez ca³¹ wiecznoœæ, a marzenia o zo-
staniu królow¹ siê spe³niaj¹, do tej samej Troi, do której trafiaj¹ ma³e,
rozczarowane ¿yciem dziewczynki z Chwili w Troi Wis³awy Szymbor-
skiej. Poniewa¿ do tego utworu nawi¹zuje moja koncepcja odczytania
Alicji i zaczerpniête z niego cytaty bêd¹ siê w tej pracy pojawia³y jesz-
cze kilkakrotnie, towarzysz¹c fotografiom zrobionym przez Carolla,
pozwolê sobie przypomnieæ pe³ny tekst wiersza.

CHWILA W TROI
Ma³e dziewczynki
chude i bez wiary,
¿e piegi znikn¹ z policzków,
nie zwracaj¹ce niczyjej uwagi,
chodz¹ce po powiekach œwiata,
podobne do tatusia albo do mamusi,
szczerze tym przera¿one,
znad talerza,
znad ksi¹¿ki,
sprzed lustra,
porywane bywaj¹ do Troi.
W wielkich szatniach okamgnienia
przeobra¿aj¹ siê w piêkne Heleny.
Wstêpuj¹ po królewskich schodach
w szumie podziwu i d³ugiego trenu.
Czuj¹ siê lekkie. Wiedz¹, ¿e
piêknoœæ to wypoczynek,
¿e mowa sensu ust nabiera,
a gesty rzeŸbi¹ siê same
w odniechceniu natchnionym.
Twarzyczki ich, warte odprawy pos³ów,
dumnie stercz¹ na szyjach
godnych oblê¿enia.
14 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Bruneci z filmów,
bracia kole¿anek,
nauczyciel rysunków,
ach, polegn¹ wszyscy.
Ma³e dziewczynki
z wie¿y uœmiechu
patrz¹ na katastrofê.
Ma³e dziewczynki
rêce za³amuj¹
w upajaj¹cym obrzêdzie ob³udy.
Ma³e dziewczynki
na tle spustoszenia
w diademie p³on¹cego miasta
z kolczykami lamentu powszechnego w uszach.
Blade i bez jednej ³zy.
Syte widoku. Tryumfalne.
Zasmucone tym tylko, ¿e trzeba powróciæ.
Ma³e dziewczynki
powracaj¹ce 14.

Ma³e, chude, piegowate dziewczynki. Skoro wiersz Szymborskiej


wprowadza nas w kr¹g greckich historii i mitów, przy du¿ej dba³oœci
o koloryt lokalny mo¿na by je nazwaæ z grecka – ma³ymi nimfami. Ale
nie nimfetkami, to zupe³nie inny, znacznie rzadszy gatunek Ma³ej
Dziewczynki. Nimfami. Zapewne nieprzypadkowo zoologowie ostatnie
stadium larwalne niektórych owadów okreœlaj¹ tak¿e mianem „nimfy”.
Stadium dorastaj¹cej, a jednak ci¹gle jeszcze Ma³ej, Dziewczynki wy-
maga przepoczwarzenia, to stadium przejœciowe, niewdziêczne, niedo-
cenione. „Nie skupiaj¹ce niczyjej uwagi”. Nijakie. Ma³o obiecuj¹ce –
któ¿ zagwarantuje poczwarce, ¿e „podobna do tatusia lub mamusi,
szczerze tym przera¿ona”, pewnego dnia przemieni siê w piêknego mo-
tyla? Rozczarowane swoj¹ rzeczywistoœci¹, uciekaj¹ce w marzenia,
w których szukaj¹ rekompensaty za wszystkie pominiêcia, za wszyst-
kie upokarzaj¹ce niezauwa¿enia ze strony braci kole¿anek, nauczyciela
rysunków, Ma³e Dziewczynki Szymborskiej trafiaj¹ do swoich wyœnio-
14
W. S z y m b o r s k a, Chwila w Troi. W: Poezje. Warszawa 1977, s. 67.
Chwila w Troi 15

nych Troi w rolach najpiêkniejszych z piêknych Helen. „Ach, polegn¹


wszyscy”. Ile¿ psychologicznej prawdy w tej dokonanej si³¹ dziewczê-
cej imaginacji zemœcie.
Ma³e Dziewczynki Szymborskiej przed swoj¹ codziennoœci¹ chroni¹
siê w Troi, „porywane znad talerza,/ znad ksi¹¿ki,/ sprzed lustra”, zu-
pe³nie jak obdarzona bujn¹ wyobraŸni¹ ma³a Alicja, która zosta³a prze-
cie¿ porwana do baœniowej Troi dwukrotnie: znad nudnej, poniewa¿
pozbawionej ilustracji i konwersacji 15 ksi¹¿ki, czytanej przez starsz¹
siostrê, oraz sprzed lustra, kiedy, pozostawiona samej sobie, prowadzi-
³a d³ugie rozmowy o dobrym wychowaniu z kociakiem, pokazuj¹c mu
w lustrze, jak brzydko spogl¹da, gdy jest nad¹sany. Prawda, móg³by
ktoœ powiedzieæ, ¿e Alicja nie do koñca by³a „ma³¹ dziewczynk¹,/ chu-
d¹ i bez wiary,/ ¿e piegi znikn¹ z policzków,// nie zwracaj¹c¹ niczyjej
uwagi”. Alice Liddell spogl¹daj¹ca z fotografii Dodgsona jest doprawdy
œliczna; zwróci³a uwagê przynajmniej jednej osoby – powa¿nego autora
ksi¹¿ek o Euklidesie, zostaj¹c jego ulubienic¹, muz¹ dwóch jego literac-
kich ksi¹¿ek i modelk¹ pozuj¹c¹ do szeregu znakomitych zdjêæ, przy
robieniu których Dodgson, niczym dobra wró¿ka, przebiera³ j¹ w roz-
maite kostiumy, od ¿ebraczki po ma³¹ Chinkê – tak¿e w ten sposób
przenosz¹c dziewczynkê z jej codziennoœci do Troi16.
Ma³a bohaterka Carrolla posiada pewne cechy w³aœciwe Ma³ym
Dziewczynkom Szymborskiej. Przypomnijmy sobie ripostê dan¹ Bia³e-
mu Rycerzowi, który w zwyciêskim pojedynku odbi³ ma³¹ zak³adniczkê
Rycerzowi Czerwonemu – o siedmioletni¹ Alicjê stoczono przecie¿
prawdziw¹ walkê na ubitej ziemi, która Ma³a Dziewczynka by jej nie
pozazdroœci³a? OdpowiedŸ to dumna i znamienna.
By³o to pe³ne chwa³y zwyciêstwo, prawda? – powiedzia³ dŸwigaj¹c siê
z ziemi zdyszany Bia³y Rycerz. Nie wiem – powiedzia³a Alicja z pow¹tpie-
waniem. – Nie chcê byæ niczyim wiêŸniem. Chcê byæ Królow¹ 17.
Przywo³an¹ formu³ê „chwili w Troi” proponujê jednak rozumieæ sze-
rzej, nie jako próbê rysowania mniej lub bardziej wymuszonych paralel
15
Ten wspania³y – choæ nie wystêpuj¹cy w oryginale – rym wewnêtrzny jest wyna-
lazkiem Macieja S ³ o m c z y ñ s k i e g o.
16
Te i inne fotografie Dodgsona znajduj¹ siê obecnie w Princeton University Libra-
ry; mo¿na je obejrzeæ na stronie http://libserv3.princeton.edu/rbsc2/portfolio/lc-all-
-list.html
17
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 215.
16 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

miêdzy obydwoma utworami, lecz jako metaforê rekompensacyjnej


ucieczki czy te¿ wyprawy w œwiat wyobraŸni, na któr¹ autor namawia
nie tylko ma³e i nie tylko dziewczynki. Wycieczka z szarej codziennoœci
do baœniowej, Carrolliañskiej Troi to wyprawa terapeutyczna i radosna,
prawem króluj¹cego triumfalnie nonsensu pozwalaj¹ca odwracaæ natu-
ralny porz¹dek rzeczy – i z wypiekami na policzkach obserwowaæ, co
bêdzie dalej. Trzeba podkreœliæ, ¿e prawa „naturalnego porz¹dku”
w Alicji nigdy nie zostaj¹ zawieszone ca³kowicie, w³aœnie z pamiêci
o nich i z konsekwentnego ich egzekwowania w rzeczywistoœci „nie-
naturalnej”, w œwiecie na opak, rodzi siê komizm. Podczas uczty koro-
nacyjnej Alicji Czerwona Królowa przypomina nam, ¿e wyrz¹dzanie
afrontu znajomym jest oznak¹ braku wychowania, zasada pozostaje
zasad¹, choæby mia³ byæ to afront szczególnego rodzaju, a wœród zna-
jomych mia³by znajdowaæ siê barani udziec, a zatem czêœæ samej uczty:
Pozwól, ¿e przedstawiê ciê udŸcowi baraniemu. Alicja – Baranina; Bara-
nina – Alicja. Udziec barani powsta³ z pó³miska i sk³oni³ siê Alicji, która
odwzajemni³a uk³on, nie wiedz¹c, czy ma j¹ to rozœmieszyæ, czy zatrwo-
¿yæ. [...] Krojenie kogoœ, komu by³o siê przedstawionym, jest niezgodne
z etykiet¹. Zabierzcie pieczeñ! Proszê nie przedstawiaæ mnie puddingo-
wi! – zawo³a³a pospiesznie Alicja – bo nie zostanie nam zupe³nie nic
z obiadu! 18
Nonsens Carrolla nie polega na tym, ¿e bohaterowie czy narrator
wypowiadaj¹ siê w sposób bez³adny znaczeniowo lub sk³adniowo, lecz
wynika on z przedstawiania sytuacji ra¿¹co obcych ludzkiemu doœwiad-
czeniu (jak wówczas, gdy rzeczona sztuka miêsa sk³ada uk³on ma³ej
biesiadniczce), lub takich, które s¹ wewnêtrznie sprzeczne19:
Kiedy ju¿ wspominasz o pagórku – przerwa³a Królowa – mog³abym ci
pokazaæ pagórki, w porównaniu z którymi ten nazwa³abyœ dolin¹. Nie, nie
nazwa³abym – powiedzia³a Alicja, tak zdumiona, ¿e wreszcie odwa¿y³a
siê jej zaprzeczyæ. – Pagórek nie mo¿e byæ dolin¹, jak wiadomo. To by³by
nonsens... Czerwona Królowa potrz¹snê³a g³ow¹. Mo¿esz to nazywaæ

18
Ibidem, s. 244-245.
19
Nonsens to „zdanie lub wypowiedŸ, które jawi¹ siê nam jako niedorzeczne: b¹dŸ
dlatego, ¿e s¹ bez³adne znaczeniowo lub sk³adniowo, b¹dŸ dlatego, ¿e charakteryzuje je
wewnêtrzna sprzecznoœæ, b¹dŸ dlatego, ¿e stwierdzaj¹ coœ, co jest ca³kowicie niemo¿li-
we w kontekœcie doœwiadczeñ ludzi pos³uguj¹cych siê danym jêzykiem”, podaje S³ownik
terminów literackich pod red. J. S³awiñskiego. Wyd. 3. Wroc³aw 2000.
Chwila w Troi 17

„nonsensem”, je¿eli sobie ¿yczysz – powiedzia³a – ale ja s³ysza³am non-


sensy, w porównaniu z którymi ten wyda³by ci siê tak sensowny jak
s³ownik20.
Nonsens jest s³owem kluczowym dla obu czêœci Przygód Alicji,
pojawia siê wielokrotnie na ich kartach. Jego donios³¹ rolê zapowiada
expressis verbis proœba Alicji-Secundy z wiersza otwieraj¹cego Przygo-
dy: „In gentler tones Secunda hopes / «There will be nonsense in it!»”
Secunda – czyli, jak siê domyœlamy, druga pod wzglêdem starszeñstwa
z sióstr Liddell, a zatem i pierwowzór bohaterki naszej baœni, Alicja –
prosi, aby w opowieœci narratora nie zabrak³o nonsensu21.
W Wielkanocnych ¿yczeniach Carroll nazywa swoj¹ baœñ „ksiêg¹
nonsensu” i w cokolwiek purytañski sposób t³umaczy siê z jej napisania:
Nie wierzê, ¿e Bóg wymaga od nas, byœmy dzielili ¿ycie na dwie po³owy,
byœmy w niedzielê przybierali uroczysty wyraz twarzy, a ka¿dego innego
dnia tygodnia uwa¿ali, ¿e wspominanie o Nim jest nie na miejscu. Czy
s¹dzicie, ¿e Bóg dba jedynie o ogl¹danie klêcz¹cych postaci i s³uchanie
modl¹cych siê g³osów? [...] Z pewnoœci¹ niewinny œmiech [dzieci] jest
równie mi³y Jego uchu, jak najwspanialszy hymn, który kiedykolwiek
zrodzi³ siê w przyæmionym œwietle najbardziej uroczystej katedry 22.
Jeœli zgodzimy siê ze Stanis³awem Barañczakiem, ¿e
mówienie nonsensów [...] niczego nie za³atwia, o nic nie walczy, nie s³u¿y
niczemu u¿ytecznemu, nie s³u¿y w ogóle niczemu poza sob¹ samym i wy-
wo³anym przez siebie œmiechem 23,
konsekwencj¹ tego bêdzie przyznanie, ¿e w baœni Carrolla dominuje
najbardziej wysublimowana funkcja poetycka, bo czy¿ tak pojmowany
nonsens nie jest autotelizmem do kwadratu?
Dlaczego „wiktoriañska” chwila w Troi? Aby wskazaæ z jednej stro-
ny na stereotyp epoki purytañskiej, pruderyjnej i konwencjonalnie
sztywnej, zatem tym silniej prowokuj¹cej wzrastaj¹c¹ w niej dziew-

20
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 146-147.
21
L. C a r r o l l, All in the Golden Afternoon. In: The Complete Illustrated Works,
p. 3. [Kolejne cytaty w wersji oryginalnej bêdê podawa³a za tym wydaniem – E. R.].
22
Ibidem, An Easter Greeting to Every Child Who Loves Alice, p. 151.
23
S. B a r a ñ c z a k, Snark jest B¹dzio³em. W: E. L e a r, L. C a r r o l l, W. S. G i l -
b e r t, A. E. H o u s m a n, H. B e l l o c, 44 opowiastki. Wybór, przek³ad, wstêp i opraco-
wanie S. Barañczak. Kraków 1998, s. 8.
18 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

czynkê do ucieczki w marzenia, z drugiej zaœ – na najbardziej podsta-


wowy dla Przygód Alicji kontekst historycznoliteracki. Lata narodzin
i rozkwitu poezji nonsensu przypadaj¹ w³aœnie na panowanie królowej
Wiktorii. To nie Carroll by³ prekursorem nurtu – by³ nim Edward Lear,
autor wydanej w 1846 r. Ksiêgi nonsensu; do grona klasyków kierunku
zalicza siê jeszcze W. S. Gilberta, A. E. Housmana i Hillaire’a Belloca 24.
Jeœli zaœ przyjrzeæ siê nienonsensownej angielskiej literaturze dla dzieci
tamtego okresu, do najchêtniej czytanych baœni nale¿a³y The Water Ba-
bies (1863, Wodna dziatwa) Charlesa Kingsleya oraz At the Back of the
North Wind (1871, Na grzbiecie Pó³nocnego Wiatru) i The Princess and
the Goblin (1872, Ksiê¿niczka i kobold) George’a MacDonalda. Warto
wspomnieæ, ¿e to MacDonald oraz brat Kingsleya, Henry, równie¿ po-
wieœciopisarz, namawiali Dodgsona do opublikowania Przygód Alicji
i to ich opinia o dziele mia³a zawa¿yæ na decyzji autora 25.
Dotychczasowe rozwa¿ania poœwiêci³am objaœnianiu dominuj¹cego,
moim zdaniem, kierunku interpretacji baœni Carrolla – wyprawie w kra-
inê nonsensu; ukierunkowanie na nonsens jako wehiku³ komizmu mia-
³oby tak¿e stanowiæ swoist¹ „czêœæ wspóln¹” ksi¹¿ki czytanej przez
czytelnika doros³ego i dzieciêcego. Wróæmy jeszcze na chwilê do pro-
blemu odbiorcy idealnego Alicji.
Przygody Alicji w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra to
ksi¹¿ki, które Carroll adresowa³ do dzieci, jednak dziecko nie by³oby
w stanie rozpoznaæ wszystkich sensotwórczych w¹tków, z których
Alicja zosta³a utkana, nie zdo³a³oby „zrekonstruowaæ historycznego
znaczenia dzie³a, [...] które mu zosta³o nadane w momencie tworze-
nia”26, jak powinien to uczyniæ odbiorca idealny wed³ug Aleksandry
Okopieñ-S³awiñskiej. Chcia³oby siê powiedzieæ, ¿e Carrolliañska „chwi-
la w Troi” to chwila podwójna, dziecinna i doros³a, zaœ czytelnikiem
idealnym jest czytelnik wyrobiony literacko, który, by sparafrazowaæ
autora Alicji, przez wszystkie dojrza³e lata zachowa³ szczere i pe³ne
mi³oœci serce dzieciñstwa. Ksi¹¿ka Carrolla projektuje dwóch odbior-
ców, bêd¹ to odpowiednio: „czytelnik naiwny” i „czytelnik œwiadomy”,
bogatszy od naiwnego o zdolnoœæ czytania tekstu jako tekstu w³aœnie
oraz o pamiêæ, ¿e jest on fikcj¹ literack¹ – a jednoczeœnie nie pozbawio-
24
Zob. B a r a ñ c z a k, Snark..., op. cit.
25
Zob. S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 5-6.
26
O k o p i e ñ - S ³ a w i ñ s k a, op. cit., s. 41.
Chwila w Troi 19

ny wra¿liwoœci pozwalaj¹cej mu poddaæ siê urokowi opowieœci, dowo-


dzi w swej rozprawie o „prozie dwupoziomowej” (duplex fiction) Da-
nuta Zadworna-Fjellestad27. Czytelnik naiwny traktuje opowieϾ jako hi-
storiê prawdziw¹ i reaguje na ni¹ w sposób emocjonalny, poddaj¹c siê
strategiom narracji; nie musi byæ dzieckiem, musi jednak zachowywaæ
siê w³aœnie jak naiwny czytelnik dzieciêcy. Czytelnik œwiadomy nato-
miast powinien byæ zdolny do dokonania interpretacji wykorzystuj¹cej
wszystkie mo¿liwoœci implikowane przez utwór, powinien daæ siê
uwieœæ opowieœci jak czytelnik naiwny – jeœli nie wróci do swojego
pierwotnego, dawno ju¿ zarzuconego, dzieciêcego sposobu postrzega-
nia i prze¿ywania, nie zmieœci siê w króliczej norze i nie zdo³a przejœæ
przez lustro – a jednoczeœnie œwiadomie poddawaæ j¹ krytycznemu os¹-
dowi. Opowieœæ Carrolla przekonuje doros³ego czytelnika, by spróbo-
wa³ wyobraziæ sobie, ¿e jest czytelnikiem dzieciêcym. Najpierw nêci go
atmosfer¹ beztroski i bezpieczeñstwa, w³aœciw¹ szczêœliwemu dzieciñ-
stwu, a kiedy ju¿ go przyci¹gnie i rozmarzy, ka¿e mu siê ni¹ b³yska-
wicznie znudziæ i namawia na wagary w królestwie nonsensu.
Ci, dla których umys³ dziecka jest zapieczêtowan¹ ksiêg¹, i którzy nie
potrafi¹ dostrzec blasku boskoœci w dzieciêcym uœmiechu, czytaj¹ te s³o-
wa na pró¿no; jednak dla kogoœ, kto kiedykolwiek prawdziwie kocha³
dziecko, wszystkie wyjaœnienia s¹ zbêdne,
t³umaczy³ sens Przygód Alicji sam autor 28. Chocia¿ jego baœñ mia³a byæ
opowieœci¹ dla dzieci, wspó³czeœnie nie brakuje g³osów wtóruj¹cych
Martinowi Gardnerowi, który – wielki umys³ œcis³y, œwiatowy specja-
lista w dziedzinie matematyki rekreacyjnej i autor s³ynnej Alicji z ko-
mentarzami (The Annotated Alice) – czytanej w dzieciñstwie ksi¹¿ki
Carrolla nie polubi³, nie doceni³ i nie zrozumia³.
Muszê wyznaæ, ¿e zainteresowa³em siê Lewisem Carrollem dopiero w cza-
sie studiów na uniwersytecie w Chicago – pisze Gardner. – Jako dziecko
zachwyca³em siê przede wszystkim baœniami L. Franka Bauma. Bardzo
chcia³em przeczytaæ opowieœci o Alicji, ale odpycha³y mnie od nich gwa³-
towne przeskoki akcji, brak spójnego w¹tku i niesympatyczne postacie,

27
D. Z a d w o r n a - F j e l l e s t a d, Alice’s Adventures in Wonderland and Gravity`s
Rainbow: A Study in Duplex Fiction. Stockholm 1986.
28
L. C a r r o l l, The Complete Works of Lewis Carroll. With an Introduction by
A. Woollcott and the Illustrations by J. Tenniel. The Nonesuch Library, London 1939, p. 7.
20 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

wystêpuj¹ce w obu snach bohaterki. Rzecz jasna, nie dociera³y do mnie


subtelne ¿arty autora, jego gry s³ów, paradoksy logiczne i filozoficzne
podteksty 29 .
Minê³y czasy, kiedy dziecko w wieku poni¿ej lat piêtnastu, nawet w Ang-
lii, mog³o czytaæ Alicjê z t¹ sam¹ przyjemnoœci¹, jak¹ przynosi lektura,
powiedzmy, O czym szumi¹ wierzby czy Czarodzieja z Krainy Oz. Dzi-
siejsze dzieci oszo³amia, a czasem przera¿a niesamowita atmosfera snów
Alicji30.
W obu czêœciach ksi¹¿ki przygody Alicji rozgrywaj¹ siê we œnie bo-
haterki, st¹d w³aœnie ów Carrolliañski „ostry monta¿”, zupe³nie nieprze-
widywalne zmiany dekoracji: jak to siê dzieje, ¿e Alicja, przeskakuj¹c
strumieñ, znajduje siê niespodziewanie w przedziale kolejowym? Dla-
czego przedzia³ nagle znika? Jakim cudem ciemny sklepik Owcy mo¿e
siê w jednej chwili staæ ³ódk¹ p³yn¹c¹ po rzece, i równie znienacka
wróciæ do poprzedniego stanu? Gdzie w okamgnieniu podziewaj¹ siê
cztery tysi¹ce dwustu siedmiu ¿o³nierzy i dwóch goñców wraz z Bia³ym
Królem, Lwem i Jednoro¿cem? Na podobne pytania mo¿e odpowie-
dzieæ poetyka oniryzmu, prawda, ¿e nie ka¿demu dziecku bliska. Ale
i nie ka¿demu doros³emu. Odmawianie dzieciom zdolnoœci do czerpania
przyjemnoœci z lektury Przygód Alicji, co czyni Martin Gardner, jest
infantylizowaniem dzieciêcego odbiorcy. A zarzuty „ciemnoœci” atmo-
sfery, rzekomej niesympatycznoœci ksi¹¿kowych postaci? S¹ one b³aho-
stk¹ w porównaniu z okrucieñstwem niektórych baœni ze zbioru braci
Grimm, te zaœ usprawiedliwia Bruno Bettelheim, argumentuj¹c, ¿e sk³a-
niaj¹ one dzieci do konfrontacji z ich niejednokrotnie podœwiadomymi
lêkami, i tym samym przygotowuj¹ do ¿ycia w realnym œwiecie 31.
Jakie p³aszczyzny znaczeniowe, poza wypraw¹ w krainê nonsensu
i wspomnianym przed chwil¹ oniryzmem, powinien z dzie³a Carrolla
wyinterpretowaæ odbiorca idealny? Ile z nich sk³ada siê na „kosmos
sensu” Alicji? Zacznijmy od sondowania tych, które pozostaj¹ w zasiê-

29
M. G a r d n e r, Wszechœwiat w chusteczce. Rozrywki matematyczne, a tak¿e zaba-
wy, ³amig³ówki i gry s³owne Lewisa Carrolla. Prze³. W. Bartol. Warszawa 1999, s. 9.
30
Idem, Introduction. In: The Annotated Alice. Alice’s Adventures in Wonderland
and Through the Looking-Glass by L. Carroll. With an Introduction and Notes by
M. Gardner. Penguin Books, Revised Edition, London 1970, p. 7-8.
31
Zob. B. B e t t e l h e i m, Cudowne i po¿yteczne. O znaczeniach i wartoœciach
baœni. Prze³. i przedmow¹ opatrzy³a D. Danek. Warszawa 1985.
Chwila w Troi 21

gu czytelnika dzieciêcego, stopniowo przechodz¹c do tych wymagaj¹-


cych wiêkszej œwiadomoœci literackiej.
Przygody Alicji i Poprzez lustro to dwie czêœci literackiej baœni,
a ka¿da baœñ, oczarowuj¹c swoim piêknem i uniwersalnoœci¹, wspiera
rozwój dzieciêcej osobowoœci, opowiadaj¹c o drêcz¹cych dziecko kon-
fliktach wewnêtrznych w taki sposób, ¿e ono nieœwiadomie je rozumie,
i interpretuj¹c baœñ po swojemu, samo znajduje sposób na ich rozwi¹-
zanie, napisa³ Bettelheim32. Przygody Alicji pozwalaj¹ siê czytaæ jako
przypowieœæ o poszukiwaniu w³asnego g³osu w zgie³ku „doros³ych”
zakazów i nakazów oraz pedantycznie sprecyzowanych norm dobrego
wychowania, o dorastaniu do dojrza³ego pojmowania swojej odrêbno-
œci, istnienia w³asnego i istnienia œwiata. Co nie mniej wa¿ne, jest to
poszukiwanie uwieñczone sukcesem – baœnie, by dzia³a³y, musz¹ koñ-
czyæ siê szczêœliwie. D³uga droga dzieli ma³¹ Alicjê, która, spadaj¹c
w g³¹b króliczej nory, æwiczy dyganie w powietrzu i zastanawia siê,
czy wypada zapytaæ pierwsz¹ napotkan¹ doros³¹ osobê, czy miejsce,
do którego dolecia³a, jest Australi¹ czy Now¹ Zelandi¹ („A ona pomyœli:
có¿ to za g³upia dziewczynka! ¿e o to pytam. Nie, lepiej nie pytaæ: mo¿e
zobaczê to gdzieœ wypisane” 33 ) i Alicjê, która, sk³adaj¹c zeznanie przed
trybuna³em z³o¿onym z ubezw³asnowolnionego Króla Kier oraz histe-
rycznej, wydaj¹cej wyroki œmierci na prawo i lewo Królowej, potrafi
zawo³aæ: „A któ¿ siê z wami liczy! [...] Jesteœcie tylko zwyk³¹ tali¹
kart!”34 Podobnie w drugiej czêœci baœniowych przygód ma³a bohater-
ka, z pocz¹tku bardzo onieœmielona majestatem Czerwonej Królowej
i ustawicznie przez ni¹ strofowana ju¿ od chwili spotkania:
Sk¹d przybywasz? [...] I dok¹d idziesz? Wyprostuj siê, mów grzecznie
i nie m³ynkuj palcami. [...] Dygaj, kiedy zastanawiasz siê, co powiedzieæ.
[...] Mówi¹c, otwórz usta nieco szerzej i zawsze zwracaj siê do mnie:
„Wasza Królewska Moœæ”. [...] Id¹c, stawiaj palce nóg na zewn¹trz... i nie
zapominaj, kim jesteœ!35
jako zwyk³y pionek pokonuje szeœæ pól szachownicy i po pomyœlnie
zdanym egzaminie sama zostaje królow¹. Co istotne, obydwa baœniowe

32
Ibidem, s. 44 i nastêpne.
33
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 35.
34
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 119.
35
Ibidem, s. 146-151.
22 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

œwiaty, do których trafia Alicja – odbite w krzywym zwierciadle œwiaty


doros³ych – s¹ przestrzeniami gry (w karty, w krokieta oraz rozgrywki
szachowej); umownoœæ regu³, którymi s¹ rz¹dzone (spójrzmy tylko na
Królow¹ graj¹c¹ w krokieta przy pomocy flaminga i je¿a. I na bramki-
-¿o³nierzy, które z nudów przemieszczaj¹ siê po ca³ym boisku), staje siê
tym wyraŸniej widoczna – i prowokuje do zg³aszania regu³ w³asnych.
Karciana i szachowa rzeczywistoœæ baœni Carrolla nie przera¿a naszej
ma³ej bohaterki, lecz nêci j¹ i napawa optymizmem. Alicja chce graæ.
Przez kilka minut Alicja nie odzywa³a siê, przygl¹daj¹c siê okolicy... a by-
³a to przedziwna okolica. Przecina³a j¹ pewna iloœæ w¹skich strumieni
p³yn¹cych zupe³nie prosto i dziel¹cych ca³y obszar na równe pasma,
przeciête z kolei ¿ywop³otami, które rozci¹gaj¹c siê od strumyka do stru-
myka dzieli³y teren na kwadraty.
– Wygl¹da to zupe³nie jak wielka szachownica! – powiedzia³a wreszcie
Alicja. – Powinno byæ widaæ na niej poruszaj¹ce siê figury... i oto s¹! –
doda³a uradowanym g³osem, a serce jej zaczê³o biæ szybciej z podniece-
nia, gdy ci¹gnê³a dalej: – Rozgrywa siê tu ogromna partia szachów...
wielka jak œwiat... je¿eli to w ogóle jest œwiat. Och, có¿ za zabawa! Jakbym
chcia³a byæ jedn¹ z tych figur! Mog³abym byæ nawet Pionkiem, gdyby
tylko dano mi do nich do³¹czyæ... chocia¿, oczywiœcie, najbardziej chcia-
³abym byæ Królow¹36.
Dziewczynka przystêpuje do gry – i wygrywa, zostaje królow¹.
Na podstawie naszej wspó³czesnej wiedzy o literaturze wiktoriañ-
skiej mo¿na zaryzykowaæ stwierdzenie, ¿e dla dzieciêcego czytelnika
z tamtych czasów naczeln¹ wartoœci¹ dzie³a Carrolla by³ jego humor
oraz nie tylko brak wyraŸnego dydaktyzmu, ale wrêcz – bardziej lub
mniej subtelne – oœmieszanie tendencji moralizatorskich. Dzisiaj wœród
ksi¹¿ek dla dzieci nie przewa¿aj¹ ju¿ dzie³a natrêtnie moralizuj¹ce, jed-
nak dowcip Carrolla œmieszy nadal. Przypomnijmy sobie, jak nad wyraz
rozwa¿nie postêpuje siedmioletnia Alicja, znalaz³szy buteleczkê opatrzo-
n¹ etykiet¹ z napisem „WYPIJ MNIE”.
£atwo powiedzieæ „Wypij mnie”, ale m¹dra ma³a Alicja ani myœla³a siê
z tym spieszyæ. – O, nie! – oœwiadczy³a. – Najpierw dobrze obejrzê, czy
gdzieœ nie ma ostrze¿enia „trucizna”. – Czyta³a bowiem niejedn¹ poucza-
j¹c¹ opowiastkê o dzieciach, które uleg³y poparzeniu, po¿arciu przez dzi-
kie bestie i innym przykroœciom tylko dlatego, ¿e nie by³y uprzejme pa-

36
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 147-148. Podkreœlenie pochodzi od t³umacza.
Chwila w Troi 23

miêtaæ o kilku prostych zasadach, wpajanych im przez ¿yczliwe osoby,


jak to: rozgrzany do czerwonoœci pogrzebacz oparzy ciê, jeœli bêdziesz za
d³ugo trzymaæ go w rêce, albo: palec bardzo g³êboko skaleczony no¿em
zazwyczaj krwawi, albo – o czym Alicja zawsze pamiêta³a – jeœli napijesz
siê z butelki z napisem „trucizna”, prêdzej czy póŸniej prawie na pewno ci
to zaszkodzi37.
Zawartoœæ tajemniczej buteleczki okazuje siê niezwykle smaczna...
Nietrudno wyobraziæ sobie uœmiech na twarzy Carrolla, w chwili, gdy
pisa³ tê scenê. Uœmiechn¹æ musi siê tak¿e jego ma³y czytelnik, kiedy od-
krywa, jak radoœnie „antyszkolna” jest to opowieœæ. Ile czasu i energii
Alicja, sk¹din¹d, jak siê dowiadujemy, ambitna i pilna uczennica, poœwiê-
ca zastanawianiu siê, w jaki sposób – i czy by³oby to grzeczne? – mo¿na
by unikn¹æ lekcji. W Przygodach Alicji Kapelusznik namawia bohaterkê,
¿eby zawar³a uk³ad z Czasem, pozwalaj¹cy w mgnieniu oka przep³ywaæ
przedpo³udniowym, przeznaczonym na lekcje godzinom; w Po drugiej
stronie lustra z kolei Komar przedstawia jej korzyœci, jakie przynios³oby
zgubienie w³asnego imienia – bez niego guwernantka nie mog³aby prze-
cie¿ zawo³aæ dziewczynki na zajêcia! Alicja opiera siê dzielnie tym pod-
szeptom, jednak nie potrafi powstrzymaæ ³ez na myœl, ¿e po zjedzeniu
czarodziejskiego ciasteczka (teraz ju¿ bez chwili zastanowienia, czy mo-
¿e byæ ono truj¹ce, czy nie) przemieni³a siê w swoj¹ kole¿ankê Mabel,
„a ona, och, ona wie tak niewiele! [...] tyle nauki przy ka¿dej lekcji! Nie,
postanowi³am ju¿: je¿eli jestem Mabel, pozostanê tutaj!” 38 Co martwi naj-
bardziej Alicjê, która uros³a tak, ¿e a¿ zaklinowa³a siê w domku Bia³ego
Królika, ze stop¹ uwiêzion¹ w kominku i rêk¹ wystawion¹ za okno?
W ka¿dym razie, tu ju¿ nie ma miejsca, ¿eby bardziej dorosn¹æ. [...] To
by³oby w pewien sposób pocieszaj¹ce... nigdy nie byæ staruszk¹... ale
w takim razie... zawsze bêd¹ jakieœ lekcje i zawsze trzeba bêdzie siê uczyæ!
Och, tego nie chcia³abym wcale! 39
Pocieszenie przynosi jej myœl, ¿e skoro w domku jest zbyt ma³o miejsca
dla niej, podrêczniki na pewno siê nie zmieszcz¹. A skoro ju¿ jesteœmy
przy podrêcznikach, wypadnie wspomnieæ „najbardziej such¹” opo-
wieœæ Myszy o przejêciu w³adzy przez Wilhelma Zdobywcê, dziêki sa-
memu s³uchaniu której przemoczeni do nitki bohaterowie mieli siê osu-
37
Prze³. J. Kozak. Op. cit., s. 17-18.
38
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 25-26.
39
Ibidem, s. 39.
24 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

szyæ – jej tekst nie zosta³ przez Carrolla spreparowany, lecz zaczerpniê-
ty ¿ywcem z obowi¹zuj¹cego podówczas podrêcznika do historii au-
torstwa Havillanda Chepmella40.
Oprócz takiego porozumiewawczego „mrugania” autora do gnêbio-
nego przymusem szkolnym dzieciêcego czytelnika, Przygody Alicji
oœmieszaj¹ tak¿e wiktoriañskie metody wychowawcze – jednak rozpo-
znanie tego poziomu odniesieñ le¿y ju¿ poza kompetencjami dzieciêce-
go odbiorcy. Mo¿na siê zastanawiaæ, czy baœñ Carrolla pozwala siê czy-
taæ jako swoista „powieœæ pedagokomiczna”. Przywo³ywa³am porady
sk³adaj¹ce siê na krótki kurs dobrego wychowania, jakich Czerwona
Królowa udzieli³a Alicji; kolejn¹ lekcj¹ tego, co ka¿dej dobrze wycho-
wanej panience czyniæ wypada, a czego nie, jest egzamin na królow¹.
– Czy mog³aby mi pani powiedzieæ, proszê pani... – zaczê³a [Alicja] nie-
œmia³o, spogl¹daj¹c na Czerwon¹ Królow¹.
– Nie odzywaj siê nie pytana! – przerwa³a jej ostro Królowa.
– Ale gdyby wszyscy byli pos³uszni tej zasadzie – powiedzia³a Alicja,
która zawsze by³a gotowa posprzeczaæ siê nieco – i gdybyœmy odzywali
siê tylko wtedy, kiedy ktoœ siê do nas odezwie, a te inne osoby czeka³yby
tak¿e, a¿ my siê odezwiemy, wtedy, rozumie pani, nikt inny nie móg³by siê
odezwaæ i...
– Œmieszne! – zawo³a³a Królowa. – Jak to? Czy nie pojmujesz, moje dziec-
ko... – Tu urwa³a i zmarszczy³a brwi, a póŸniej, zastanowiwszy siê, zmieni-
³a nagle przedmiot rozmowy. – Co masz na myœli, mówi¹c: „jeœli naprawdê
sta³am siê Królow¹?” Jakie masz prawo, ¿eby nazywaæ siê w ten sposób?
Jak wiesz, nie mo¿esz zostaæ Królow¹, póki nie zdasz koniecznego egza-
minu. A im prêdzej go rozpoczniemy, tym lepiej 41.
Ale tu¿ przed nim ma³a bohaterka w koronie, zanim jeszcze zd¹¿y³a
siê nacieszyæ swoj¹ now¹ rol¹, z ca³¹ powag¹ karci sama siebie:
Nigdy bym siê nie spodziewa³a, ¿e tak prêdko bêdê Królow¹... i coœ ci
powiem, Wasza Królewska Moœæ – podchwyci³a surowym tonem (bo
zawsze lubi³a sama siebie strofowaæ) – to nie uchodzi, ¿ebyœ siê tak wy-
legiwa³a na trawie! Pamiêtaj, ¿e Królowe musz¹ siê godnie zachowywaæ! 42

40
H. C h e p m e l l, Short Course of History, 1862, p. 143-144. Cytat z Chepmella
zlokalizowa³ w Przygodach Alicji Roger Lancelyn Green; jego odkrycie G a r d n e r od-
notowa³ w The Annotated Alice, p. 46.
41
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 234-235.
42
L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie lustra. Prze³. R. Stiller.
Warszawa 1986, s. 207.
Chwila w Troi 25

Czy fakt, ¿e Alicja, by nie traciæ czasu, ju¿ spadaj¹c w g³¹b króliczej
nory æwiczy zgrabne dyganie, nie jest znamienny? Wiktoriañski advo-
catus diaboli z przymru¿eniem oka namawia do buntu – przyjrzyjmy
siê scenie, w której obra¿ona na Alicjê z powodu ci¹g³ego sprowadza-
nia rozmowy na dra¿liwy temat psów i kotów Mysz opuszcza towarzy-
stwo, nie dokoñczywszy opowieœci.
Jaka szkoda, ¿e nie chcia³a zostaæ!, westchnê³a Lora, gdy Mysz znik³a im
z oczu. A stara Krabina skorzysta³a z okazji, ¿eby pouczyæ córkê: Wi-
dzisz, moja kochana! Niech to bêdzie dla ciebie nauczk¹, ¿eby nigdy ciê
z³oœæ nie ponios³a! UgryŸ siê, mamo, w jêzyk!, odpar³a jej opryskliwie
m³oda Krabianka. Z tob¹ nawet ostryga by siê wœciek³a! 43
Podkreœla³am, ¿e wielkim atutem ksi¹¿ki Carrolla jest brak dydakty-
zmu. Owszem, jako siê rzek³o, ale tylko natrêtnego i wyraŸnego dydak-
tyzmu, poniewa¿ pewnej daj¹cej siê dostrzec miêdzy wierszami tenden-
cji do kszta³towania m³odych umys³ów tej opowieœci napisanej przez
matematyka odmówiæ nie mo¿na. Obie czêœci Przygód Alicji, pe³ne za-
gadek, gier s³ownych i paradoksów, ucz¹ podstaw logicznego myœle-
nia. Uwa¿na lektura ju¿ pierwszych kilku stron baœni przekonuje, ¿e
ca³oœæ bêdzie skutecznym antidotum na zleniwienie czy zautomatyzo-
wanie nie tylko bardzo m³odego intelektu. Czêœæ spoœród zagadek Car-
rolla nie sprawi wiêkszych trudnoœci nawet najm³odszym i wywo³a
uœmiech zadowolenia na ich buziach, nad innymi wszak¿e – bardziej lub
mniej rekreacyjnie – g³owili siê uczeni: matematycy, jêzykoznawcy, fi-
lozofowie. Tak by³o chocia¿by w przypadku s³ynnej zagadki Kapelusz-
nika: dlaczego kruk przypomina biurko? Carroll przyzna³ co prawda, ¿e
pisz¹c Przygody Alicji, nie myœla³ o ¿adnym konkretnym rozwi¹zaniu.
Do³¹czy³ je jednak po latach do kolejnego wydania ksi¹¿ki z 1896 r. –
i nie uda³o mu siê zadowoliæ czytelników; konkurencyjnych rozwi¹zañ
szarady ci¹gle przybywa44.
43
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 75.
44
Wyjaœnienie Carrolla brzmia³o: „Because it can produce a few notes, tho they are
very flat; and is nevar put with the wrong end in front”. W t³umaczeniu Wiktora
Bartola: „Poniewa¿ mo¿e wydaæ kilka nut(at)tek, choæ bardzo p³askich; co wiêcej,
nigdy nie mo¿na go postawiæ ty³em do przodu”. Rzeczownik notes oznacza zarówno
„nuty”, jak i „notatki”, przymiotnik flat mo¿na t³umaczyæ jako „p³askie” lub matowe”
(w odniesieniu do g³osu) czy „bemolowe”, wyjaœnia Bartol. Pisarz œwiadomie zniekszta³-
ci³ s³owo never, by otrzymaæ kruka (raven) czytanego wspak. Zob. G a r d n e r, Wszech-
œwiat w chusteczce, op. cit., s. 12 oraz C a r r o l l, The Annotated Alice, op. cit., p. 95.
26 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Ale od pocz¹tku: jeœli Alicja spada w g³¹b nory tak d³ugo, ¿e podej-
rzewa, i¿ znalaz³a siê w pobli¿u œrodka Ziemi, na jakiej szerokoœci i d³u-
goœci geograficznej mo¿e siê teraz znajdowaæ? I czy przeleci Ziemiê na
wylot? – to nie jest dziecinnie proste pytanie, w tym przebraniu Carroll
przedstawia nam problem rozwa¿any ju¿ przez Plutarcha, a rozwi¹zany
przez Galileusza. Jeœli pominiemy opór powietrza oraz si³ê Coriolisa
(odœrodkow¹ z³o¿on¹) wywo³an¹ ruchem obrotowym Ziemi, przedmiot
wrzucony do tunelu przebijaj¹cego Ziemiê na wylot bêdzie spada³ ze
wzrastaj¹c¹ prêdkoœci¹ i malej¹cym przyspieszeniem do chwili, w któ-
rej dotrze do œrodka Ziemi – tam wartoœæ jego przyspieszenia bêdzie
równa zeru, t³umaczy Gardner. Ze wzrastaj¹cym przyspieszeniem, lecz
przy malej¹cej prêdkoœci, przedmiot minie œrodek Ziemi i bêdzie spada³
dalej, a¿ osi¹gnie wylot tunelu po przeciwnej stronie. Po czym zmieni
kierunek i spadanie zacznie siê od pocz¹tku45. IdŸmy dalej: czy mo¿na
z³o¿yæ uk³on w powietrzu? Czy ¿ycie ludzi po przeciwnej stronie globu
toczy siê do góry nogami? Jak wygl¹da p³omieñ œwiecy po zdmuchniê-
ciu œwiecy? Czy, skoro ma³e dziewczynki jadaj¹ tyle samo jajek, ile
wê¿e, mo¿na je uznaæ za gatunek wê¿a? Byæ mo¿e, gdyby ka¿dy zaj-
mowa³ siê tylko swoimi sprawami, œwiat krêci³by siê o wiele szybciej,
ni¿ siê krêci, ale ile dodatkowego zachodu by³oby z dniem i noc¹ (no
w³aœnie, ile?)? Czy sprawiedliwe jest zamykanie królewskiego pos³añca
w wiêzieniu, zanim jeszcze pope³ni przestêpstwo (pamiêtajmy, ¿e
w œwiecie po drugiej stronie lustra czas biegnie wspak) – a jeœli niedo-
sz³y kryminalista siê rozmyœli i oka¿e siê, ¿e cierpia³ niewinnie? Œpi¹cy
Czerwony Król by³ czêœci¹ snu Alicji i sam œni³ o niej – kto zatem wy-
œni³ kogo? Pytania mo¿na by mno¿yæ.
Gry s³owne Carrolla to przede wszystkim zabawa w tworzenie ety-
mologii fa³szywych. Dlaczego kwiaty w ogrodzie po drugiej stronie lu-
stra czuj¹ siê bezpieczne pod opiek¹ rosn¹cej nieopodal wierzby? Ponie-
wa¿, gdyby zagra¿a³o im jakieœ niebezpieczeñstwo, drzewo „Mog³oby
wierzbn¹æ z ca³ej si³y! – zawo³a³a Stokrotka. – Dlatego przecie¿ nazwa-
no je wierzb¹!”46 Carroll objaœnia tak¿e na przyk³adach skomplikowane
procedury s¹dowe:
Jedna z obecnych na sali œwinek morskich zaczê³a wiwatowaæ, lecz zaraz
zosta³a przywo³ana do porz¹dku przez woŸnych trybuna³u. (Odby³o siê
45
Zob. C a r r o l l, The Annotated Alice, op. cit., p. 27-28.
46
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 142.
Chwila w Troi 27

to w ten sposób, ¿e woŸni zrobili porz¹dek w k¹cie sali, przywo³ali tam


œwinkê, wsadzili do worka, usiedli na nim – i by³ spokój). Cieszê siê, ¿e
widzia³am, jak to przebiega, pomyœla³a Alicja. Nieraz czyta³am w gazecie,
¿e podczas rozprawy s¹dowej publicznoœæ usi³owa³a wznosiæ okrzyki,
lecz zosta³a bezzw³ocznie przywo³ana do porz¹dku przez woŸnych trybu-
na³u. Nareszcie wiem, co to znaczy 47.
Jak równie¿ skomplikowane procedury wyci¹gania syropu ze studni
z syropem, stosowane przez pewne trzy dziewczynki mieszkaj¹ce na
jej dnie. „ – Kiedy one same by³y w tej studni! [...] – Oczywiœcie, ¿e
by³y – rzek³ Suse³ – ju¿ od stu dni” 48. Wskazywanie na podobieñstwo
brzmieniowe s³owa „wierzgn¹æ” i neologizmu „wierzbn¹æ”, od którego
mia³by rzekomo pochodziæ rzeczownik „wierzba”; dos³owne odczyta-
nie zwrotu „przywo³aæ do porz¹dku” (zaprowadzonego ju¿ przez woŸ-
nych w k¹cie sali); homofon „w studni” – „od stu dni” – s¹ skierowan¹
do najm³odszego czytelnika ¿artobliw¹ sugesti¹, by bada³ wcale nie-
oczywiste zwi¹zki miêdzy desygnatem a jego nazw¹, prowokuj¹ do
uwa¿nego przygl¹dania siê strukturze jêzyka – i strukturze œwiata. To
tak¿e rodzaj dydaktyzmu, podkreœla Edward Balcerzan, nad pytaniami
„œmiesznymi” mog¹ siê nadbudowywaæ pytania bardzo powa¿ne: o po-
rz¹dek rzeczy i porz¹dek nazywania rzeczy 49.
Kolejny kamyczek do ogródka odbiorcy idealnego – kontekst auto-
biograficzny Carrolliañskiej opowieœci. Przygody Alicji, w wiêkszym
stopniu ni¿ Po drugiej stronie lustra, nosz¹ na sobie pamiêæ swojej ge-
nezy – opowieœci ustnej adresowanej do konkretnej ma³ej dziewczynki
i przesyconej aluzjami do jej ¿ycia i rzeczywistoœci. I tak Alicja i jej
siostry to nie tylko Prima, Secunda i Tertia z pierwszego liryku, lecz
tak¿e trzy siostrzyczki z opowieœci Sus³a: Elsie, Lacie i Tillie – Elsie
wymawia siê jak monogram L. C. [Lorina Charlotte], Lacie to anagram
Alice, Tillie zaœ to zdrobnienie od „Matilda” – tak nazywano w domu
najm³odsz¹ Edith 50. W jêzyku polskim ginie jeszcze jedna aluzja: wspo-
mniane „trzy siostrzyczki” to w oryginale „three little sisters” – ponie-
wa¿ przymiotnik „little” brzmi bardzo podobnie do nazwiska „Liddell”,
47
Prze³. J. Kozak. Op. cit., s. 140.
48
L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów. Prze³. A. Marianowicz. Warszawa 1977,
s. 68.
49
E. B a l c e r z a n, Odbiorca w poezji dla dzieci. W: Krêgi wtajemniczenia. Czytel-
nik – Badacz – T³umacz – Pisarz. Kraków 1982, s. 72.
50
C a r r o l l, The Annotated Alice, op. cit., p. 100.
28 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

powy¿sz¹ frazê mo¿na rozumieæ tak¿e jako „trzy siostry Liddell”. Trzy
panny Liddell to równie¿ Alicja, papuga Lora (skrót od „Lorina”) i Or-
l¹tko („Eaglet” mia³o przez podobieñstwo brzmieniowe sugerowaæ imiê
„Edith”), które wraz z Kaczorem („Duck” to przyjaciel Dodgsona
i uczestnik pamiêtnej wycieczki, pastor Duckworth) i drontem Dodo
(w tej roli sam Dodgson, który nie móg³ pokonaæ wady wymowy
i zdarza³o mu siê j¹kaæ przy podawaniu swojego nazwiska) bior¹ udzia³
w wyœcigu kumotrów51. Mo¿na podejrzewaæ, ¿e i obszerny fragment
rozdzia³u We³na i woda z drugiej czêœci ksi¹¿ki, w którym Alicja ³apie
„kraba” (zbyt g³êboko zanurza wios³a i nie mo¿e utrzymaæ ich w rê-
kach) oraz zbiera pachn¹ce sitowie, jest echem wspólnych wioœlar-
skich wypraw. Dinah to prawdziwe imiê prawdziwej kotki Alice
Pleasance Liddell, a byæ mo¿e s³uszne s¹ te¿ domniemania, ¿e pierwo-
wzorem postaci wiecznie moralizuj¹cej Ksiê¿nej i apodyktycznej Królo-
wej by³a surowa matka dziewczynki52.
W tym miejscu nie sposób unikn¹æ wzmianki o przyjaŸni, jaka ³¹-
czy³a Dodgsona i ma³¹ Alice, oraz o sympatii, jak¹ autor Przygód Alicji
darzy³ inne ma³e dziewczynki – i hipotezach, którym dostarczy³y one
po¿ywki. Niestrudzony badacz nie tylko dzie³a, ale i ¿ycia Carrolla-Do-
dgsona Robert Stiller w przedmowie do swego przek³adu dywaguje nad
prawdziwoœci¹ pog³osek, jakoby 31-letni Dodgson oœwiadczy³ siê o rê-
kê 11-letniej Alice Liddell i zosta³ odrzucony:
ró¿nica wieku nie by³a zbyt wielka na to, aby móg³ o¿eniæ siê z ni¹ w piêæ
czy szeœæ lat póŸniej! Ani tak d³ugie narzeczeñstwo, ani tak wczesne
zam¹¿pójœcie nie by³yby w tych czasach niczym nadzwyczaj wyj¹tko-
wym,
broni Dodgsona Stiller53. Poszlak¹ w tej sprawie mia³aby byæ anonimowa
satyryczna jednoaktówka z 1874 r., zatytu³owana Cakeless, opowia-
daj¹ca o planach matrymonialnych pewnej matrony – rzekomo pani
Liddell – wzglêdem jej trzech córek; na marginesie egzemplarza prze-
chowywanego w British Museum ówczesny czytelnik dopisa³: „dgs-n
dosta³ kosza”. Stiller zastanawia siê, czy hipoteza ta nie t³umaczy³a-
by och³odzenia, a pod koniec 1863 r. zerwania stosunków pomiêdzy

50
Przywo³ane rozwi¹zania onomastyczne pochodz¹ od Roberta S t i l l e r a.
51
Sugestia Roberta S t i l l e r a. Zob. Wielebny..., op. cit., s. 10.
52
Ibidem, s. 10-11.
Chwila w Troi 29

Dodgsonem a rodzin¹ Liddell; matka Alicji spali³a wówczas wszystkie


listy, które dziewczynka otrzyma³a od pisarza. Pozostaj¹c w krêgu do-
ciekañ biograficznych, Phyllis Greenacre twierdzi, ¿e przywi¹zanie
Carrolla do Alice Liddell i innych ma³ych przyjació³ek, które póŸniej
zajê³y jej miejsce, jest efektem nie rozwi¹zanego w dzieciñstwie dyle-
matu edypalnego i straty ukochanej matki 54 . Nie chcê wchodziæ
w szczegó³y mniej lub bardziej sensacyjnych i wcale licznych teorii na
temat ¿ycia prywatnego autora, tak d³ugo, jak nie oœwietlaj¹ one w ¿a-
den sposób interesuj¹cego mnie tematu. W pe³ni identyfikujê siê ze sta-
nowiskiem, które najbardziej lapidarnie wyrazi³ Stanis³aw Barañczak:
Zgoda, Lewis Carroll by³ nieœmia³y i j¹ka³ siê, a tak¿e przyjaŸni³ siê z ca-
³ym t³umem kilkuletnich dziewczynek, które uwielbia³y jego opowiastki
i pozowa³y mu do fotografii (niektóre nawet do aktów, co – mimo zgody
i obecnoœci w takich wypadkach matki dziewczynki lub innego opiekuna
– balansowa³o ju¿ na krawêdzi skandalu), ale czy nonsensowny humor
Alicji albo Snarka sprowadza siê wy³¹cznie do tych psychologicznych
osobliwoœci autora? 55
Obok tego kontekstu „osobistego” obie Alicje posiadaj¹ kontekst
bardziej uniwersalny – s¹ silnie zakorzenione w kulturze i wê¿ej – w li-
teraturze angielskiej. Zakorzenienie to przejawia siê w skali mikro na
poziomie leksykalnym, chocia¿by przy podawaniu jednostek miar: Ali-
cja maleje do dziesiêciu cali i roœnie, przekraczaj¹c dziewiêæ stóp, p³a-
cz¹c, wylewa ca³e galony ³ez, tak ¿e posadzkê wkrótce pokrywa ka³u¿a
o g³êbokoœci czterech cali. Tutaj przynale¿¹ tak¿e, jak je nazywa Stiller,
charakterystyczne angielskie „jedzonka”, szczegó³ niezmiernie istotny
dla wszystkich dzieci.
– By³y sobie raz trzy dziewczynki – zacz¹³ z wielkim poœpiechem Suse³ –
i nazywa³y siê Elsie, Lacie i Tillie. Mieszka³y na dnie studni –
– Co tam jad³y? – spyta³a Alicja, któr¹ zawsze bardzo interesowa³y spra-
wy jedzenia i picia56.
Na kartach Przygód Alicji pojawiaj¹ siê pudding, custard i toffi czy
tarts, ciastka, za domnieman¹ kradzie¿ których Walet Kier stan¹³ przed

54
P. G r e e n a c r e, Swift and Carroll. A Psychoanalytic Study of Two Lives. Inter-
national University Press, New York 1955, p. 134.
55
B a r a ñ c z a k, Snark..., op. cit., s. 8.
56
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 151.
30 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

s¹dem; w Poprzez lustro przywo³ana zostaje popularna w okresie Bo¿e-


go Narodzenia zabawa o nazwie snapdragon, polegaj¹ca na wy³awianiu
rodzynków z p³on¹cego rumu i zjadaniu ich na gor¹co. Na wy¿szym
poziomie, dotycz¹cym angielskiej obyczajowoœci, znajdziemy w Ali-
cjach grê w krokieta czy picie herbatki. Jeœli zaœ chodzi o nawi¹zania
do szeroko pojmowanej literatury angielskiej, trzeba zauwa¿yæ, ¿e baœñ
Carrolla zaludniaj¹ postaci wy³onione z angielskich idiomów – jak Che-
shire Cat („to grin like a Cheshire Cat” oznacza „szczerzyæ siê jak kot
z Cheshire”, czyli bardzo szeroko), Mad Hatter i March Hare („mad as
a hatter”; „mad as a March hare” – „szalony jak kapelusznik”; „wœciek-
³y jak zaj¹c w marcu”), a tak¿e Tweedledum i Tweedledee („tweedle-
dum and tweedledee” – polski odpowiednik brzmia³by „nie kijem go, to
pa³k¹”). Zarówno Tweedledum i Tweedledee, jak Humpty Dumpty oraz
Lew i Jednoro¿ec pochodz¹ ze znanych ka¿demu angielskiemu dziecku
nursery rhymes – co wiêcej, akcja tych dzieciêcych rymowanek toczy
siê na oczach, a niekiedy i przy udziale naszej bohaterki: skompleto-
wawszy przy jej pomocy rynsztunek bojowy, bracia Tweedle bij¹ siê
o zepsut¹ grzechotkê, Humpty Dumpty po rozmowie z Alicj¹ spada
z muru i królewscy ludzie spiesz¹ mu na ratunek, Lew i Jednoro¿ec
staczaj¹ nierozstrzygniêt¹ walkê o królewsk¹ koronê, po czym, poczê-
stowani pokrojonym przez Alicjê ciastem ze œliwkami, zostaj¹ „wybêb-
nieni” z miasta. Rzeczywistoœæ konkretnego nursery rhyme otwiera siê
na œwiat przedstawiony g³ównej narracji.
Zabawne wierszyki, w które obfituj¹ obie Alicje, niejednokrotnie
okazuj¹ siê œwietnymi parodiami utworów zupe³nie powa¿nych – mora-
listycznych wierszy Isaaca Wattsa czy liryków Roberta Southeya, Ja-
mesa M. Saylesa czy nawet Williama Wordswortha, a tak¿e wielu zapo-
mnianych dzisiaj twórców. To ju¿ nie gra s³owna czy zagadka logiczna,
tutaj Carroll zaprasza swoich czytelników do gry z angielsk¹ tradycj¹
literack¹ – dla jego wspó³czesnych aluzje te by³y przejrzyste. Pamiêta-
j¹c o podwójnej genezie tych¿e utworów, Antoni Marianowicz próbo-
wa³ t³umaczyæ je, stosuj¹c prawo substytucji – i tak jak Carroll Wattsa,
tak on sam parodiowa³ Stanis³awa Jachowicza.
Przenikaj¹cego opowieœæ o Alicji Carrolliañskiego ducha nie³atwo
jednoznacznie okreœliæ, nawet rozbijaj¹c go na czêœci sk³adowe. Wy-
prawa w krainê nonsensu, oniryzm „ostrego monta¿u”, poszukiwanie
w³asnej to¿samoœci, metafora œwiata-przestrzeni gry, parodia
Chwila w Troi 31

pedagokomiczna i satyra na wiktoriañsk¹ obyczajowoœæ, aluzyjnoœæ


„personalna” i kulturowa, wstêp do logiki i  filozofii jêzyka, z³o¿ony
intertekstualizm, szczególny przypadek Entwicklungsroman... Czy
wskazane p³aszczyzny znaczeniowe sk³adaj¹ siê na pe³niê sensu baœni
Carrolla, czy z Przygód Alicji ju¿ nic wiêcej nie da siê wyinterpretowaæ?
Bynajmniej, to ksi¹¿ka prowokuj¹ca do nowych, czêstokroæ kontro-
wersyjnych odczytañ 57. Baœñ Carrolla jest dzie³em otwartym – na
nadinterpretacje. Przypomina czarodziejski – i jak¿e podobny do
któregoœ z tajemniczych, to znikaj¹cych, to znów pojawiaj¹cych siê
i pe³nych egzotycznych towarów, sklepów cynamonowych – sklep
Owcy, w którym obowi¹zuje samoobs³uga: „Nigdy nie podajê rzeczy
ludziom do rêki... to nie uchodzi... musisz je sobie sama wzi¹æ” 58.
A siêgaæ mo¿na w tylu ró¿nych kierunkach i po tak zaskakuj¹ce
przedmioty...
Ciekawa jestem, dlaczego to nie uchodzi? – pomyœla³a Alicja, toruj¹c
sobie drogê poœród sto³ów i krzese³, niemal po omacku, gdy¿ tamten
koniec sklepu pogr¹¿ony by³ w mroku. – Wydaje mi siê, ¿e jajko oddala
siê coraz bardziej, w miarê jak przybli¿am siê do niego. Zaraz, có¿ to jest?
Krzes³o? Jak to, mogê przecie¿ przysi¹c, ¿e ma ga³êzie! Jakie to dziwne,
natkn¹æ siê tu na rosn¹ce drzewo! A oto i ma³y strumyczek! No, no, jest
to najdziwniejszy sklep, jaki widzia³am w ¿yciu!59

57
Prawem ciekawostki mo¿na wspomnieæ o interpretacjach dokonanych w duchu
Freudowskiej psychoanalizy – jeden z krytyków, William Empson, w upadku Alicji
w g³¹b króliczej nory upatrywa³ symbolicznego powrotu dziewczynki do ³ona matki;
wyp³akane przez bohaterkê ³zy mia³y byæ p³ynem owodniowym. Interesuj¹co przedsta-
wia siê lektura Przygód Alicji przez pryzmat historii i krytyki Koœcio³a – Shane Leslie
z opowieœci Carrolla wyinterpretowa³ alegoriê polemik religijnych w wiktoriañskiej
Anglii: odstawiony przez Alicjê na pó³kê – z obawy, by, rozbijaj¹c siê, nie zrani³ nikogo
na dole – s³oik z marmolad¹ pomarañczow¹ symbolizuje tu protestantyzm, a potwór
z nonsensownej ballady, Jabberwock, to nic innego, jak przera¿aj¹ce upostaciowienie
brytyjskiej wizji papiestwa. Ciekawostki ciekawostkami, wszak¿e, jak siê okazuje, na-
wet najbardziej nieprawdopodobnych tez mo¿na broniæ z pozycji naukowych – w 1984 r.
powa¿ne Towarzystwo Historyczne z San Francisco opublikowa³o rozprawê dowodz¹c¹,
¿e obie czêœci Przygód Alicji napisa³a królowa Wiktoria. Zob. Z a d w o r n a - F j e l l e -
s t a d, Alice’s Adventures in Wonderland and Gravity’s Rainbow, op. cit., p. 17 i C a r -
r o l l, The Annotated Alice, op. cit., p. 8.
58
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 188.
59
Loc. cit.
32 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Fot.1. Charles Lutwidge Dodgson,


Alice Liddell (1860) z paprotk¹,
Princeton University Library

Opiekun, wysoki, czcigodny cz³owiek o powa¿nym i mi³ym obliczu, siedzia³ przy


swym pokrytym papierami biurku i trzyma³ na kolanie jedn¹ z najs³odszych i naj-
piêkniejszych ma³ych dziewczynek, jakie kiedykolwiek przypad³o mi w udziale
widzieæ. Zdawa³a siê byæ cztery lub piêæ lat starsza ni¿ Bruno, ale mia³a podobnie
ró¿ane policzki i skrz¹ce oczy, i podobne bogactwo loków o barwie br¹zu. Zwró-
ci³a sw¹ ¿yw¹, uœmiechniêt¹ twarzyczkê w górê ku twarzy ojca i by³ to œliczny
widok, ów obraz mi³oœci, z jak¹ te dwie twarze, jedna w Wioœnie ¯ycia, a druga
w jego póŸnej jesieni, patrzy³y na siebie.

Lewis Carroll, Przygody Sylwii i Bruna.


Prze³. Maciej S³omczyñski

***
Nie ulega w¹tpliwoœci, kto by³ Ÿród³em inspiracji Dodgsona podczas pisania Przygód
Alicji w Krainie Czarów. By³a nim Alice Liddell, córka Dr. H. G. Liddella, budz¹cego
postrach dziekana Christ Church. Wszystko wskazuje na to, ¿e Dodgson po raz
pierwszy spotka³ dziewczynkê 25 kwietnia 1856, gdy mia³a niespe³na cztery lata;
zanotowa³ wówczas w swoim dzienniku: [...] Zaznaczam ten dzieñ bia³ym
kamieniem.
Derek Hudson, Lewis Carroll
II. ALINKA, ALA, ALICJA –
– ALICE I JEJ SERIA TRANSLATORSKA

Nad ocaleniem Carrolliañskiego ducha przy przenoszeniu Alice’s


Adventures in Wonderland do skarbca swych literatur rodzimych tru-
dzi³y siê setki t³umaczy. Przygody Alicji nale¿¹ do najczêœciej przek³a-
danych ksi¹¿ek na œwiecie – baœñ Carrolla mo¿na dziœ przeczytaæ
w 121 jêzykach 60, w tym równie¿ po ³acinie i w klasycznej grece, w jê-
zyku esperanto, perskim, hindi, hebrajskim i jidysz, gaelickim, suahili
i pusztu. Istniej¹ wersje zapisane alfabetami Braille’a i Shawa, a tak¿e
metodami stenograficznymi Gregga i Pitmana.
Baœñ Carrolla w polskich t³umaczeniach tworzy wcale rozbudowan¹
seriê przek³adow¹61: Alice’s Adventures in Wonderland przek³adano na
jêzyk polski szeœciokrotnie: po raz pierwszy „Alinkê” spolszczy³a Adela
S. w roku 1910 (Przygody Alinki w krainie cudów. Moja Bibljoteczka
Nr XIV, Wydawnictwo M. Arcta w Warszawie), po niej adaptacjê przy-
gód „Ali” opracowa³a w 1927 r. Maria Morawska przy wspó³pracy An-
toniego Langego, który prze³o¿y³ liryki (Ala w krainie czarów. Gebe-
thner i Wolff, Warszawa); po wojnie, w 1955 r., „Alicjê” prze³o¿y³ An-
toni Marianowicz, nadaj¹c jej kanoniczny dziœ dla serii tytu³ (Alicja
w Krainie Czarów. Nasza Ksiêgarnia, Warszawa); w 1972 r. ukaza³o siê
60
Tyle w³aœnie pozycji liczy teraz nieustannie aktualizowana lista sporz¹dzona
przez Joela Birenbauma, dostêpna w Internecie na stronie domowej Lewisa Carrolla
www.lewiscarroll.org/trans.html
61
Termin Edwarda B a l c e r z a n a. Zob. idem, Oprócz g³osu. Warszawa 1971,
s. 234.
34 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

pierwsze pe³ne, dwuczêœciowe wydanie Przygód Alicji w Kranie Cza-


rów i O tym, co Alicja odkry³a po drugiej stronie Lustra w przek³adzie
Macieja S³omczyñskiego, który uwa¿am za centralny w serii62, tak¿e
i dlatego, ¿e stworzy³ precedens do dokonywania kolejnych pe³nych
t³umaczeñ baœni: opublikowanej w 1986 r. wersji Roberta Stillera (Ali-
cja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra. Wydawnictwa „Alfa”,
Warszawa), oraz najnowszej, pióra Jolanty Kozak, og³oszonej drukiem
w 1997 r. (Alicja w Kranie Czarów i Alicja po tamtej stronie Lustra.
Wydawnictwo Plac S³oneczny 4).
Through the Looking-Glass, trudniejsze do prze³o¿enia ze wzglêdu
na liczne gry s³owne i utwory poetyckie z ballad¹ Jabberwocky na cze-
le, funkcjonuje w czterech polskich t³umaczeniach. Trzy – autorstwa
S³omczyñskiego, Stillera i Kozak – ju¿ wymieni³am, ukazywa³y siê rów-
noczeœnie z ich wersjami Przygód Alicji. Czwarty, a chronologicznie
pierwszy przek³ad opublikowa³a w 1936 r. Janina Zawisza-Krasucka
(W zwierciadlanym domu. Powieœæ dla m³odzie¿y. Wydawnictwo
J. Przeworskiego, Warszawa). Pierwszej czêœci ksi¹¿ki Carrolla
w przek³adzie tej t³umaczki nie notuj¹ bibliografie. W Zwierciadlanym
Domu Zawiszy-Krasuckiej jest okrojon¹ wersj¹ Through the Looking-
-Glass – t³umaczka cofnê³a siê m.in. w³aœnie przed spolszczeniem Jab-
berwocky.
Przek³ady Adeli S. i Jolanty Kozak dzieli prawie dziewiêædziesi¹t lat
– to ju¿ niemal wiek zmagañ o „optymalnoœæ”, o dotarcie do prawdy
Carrolliañskiego orygina³u. Alinka, Ala, Alicja. Polska Alice na oczach
badacza tej serii translatorskiej wyraŸnie doroœleje i nabiera powagi.
Z ksi¹¿eczki o dziwnych i zabawnych perypetiach ma³ej dziewczynki
w „krainie cudów” baœñ urasta do rangi przypowieœci o mechanizmach
dzia³ania ludzkiej podœwiadomoœci (S³omczyñski), do rozmiarów dzie³a
wymagaj¹cego egzegetycznych komentarzy t³umacza (Stiller) i transla-
cji koncentruj¹cej siê wokó³ jego kodu hermeneutycznego i usi³uj¹cej
oddaæ go w przek³adzie dziêki eksplikacjom wewn¹trztekstowym (Ko-
zak). Tym w³aœnie trzem najnowszym, szanuj¹cym literê orygina³u
i st¹d nie banalizuj¹cym jego treœci, pe³nym – to znaczy zarówno po-
zbawionym opuszczeñ, jak i dwuczêœciowym – przek³adom, nie zaœ

62
Termin Anny L e g e ¿ y ñ s k i e j. Zob. eadem, T³umacz i jego kompetencje au-
torskie. Wyd. 2. Warszawa 1999, s. 193.
Alinka, Ala, Alicja 35

adaptacjom ksi¹¿ki Carrolla poœwiêcê najwiêcej uwagi w moim stu-


dium, badaj¹c strategie trójki translatorów, tak od strony informacji
eksplicytnej, podanej w t³umackich wy-t³umaczeniach63, jak znajduj¹ce
swój wyraz implicite w konkretnych translatorskich rozstrzygniêciach.
Od momentu pojawienia siê centralnego, pe³nego, dokonanego z piety-
zmem przek³adu S³omczyñskiego, seria polskich Alicji zmieni³a swój
charakter – parafrazuj¹c termin Anny Lege¿yñskiej, mo¿na powiedzieæ,
¿e wzmog³a siê „systemowoœæ”64 jej kolejnych ogniw: t³umaczenia
Stillera i Kozak s¹ wyraŸnie polemiczne 65 – i w zakresie poetyki im-
manentnej, i sformu³owanej – w stosunku do poprzedzaj¹cych je ele-
mentów serii. Stiller polemizuje przede wszystkim z przek³adem S³om-
czyñskiego, niejednokrotnie próbuj¹c ulepszyæ przejête z niego roz-
wi¹zania; Kozak szuka trzeciej drogi, staraj¹c siê odci¹æ od t³umaczeñ
poprzedników. Wczeœniejsze adaptacje autorstwa Morawskiej i Maria-
nowicza nawi¹zywa³y do serii systemowo o tyle, ¿e mocno okrojon¹
wersjê Adeli S. wzbogaca³y o kolejne szczegó³y; Marianowicz ponad-
to uwspó³czeœni³ i odinfantylizowa³ styl swojej Alicji – archaicznoœæ
i naiwna pieszczotliwoœæ jêzyka by³y najs³abszymi punktami t³uma-
czenia Morawskiej.
Podkreœlam wagê przek³adania Alice’s Adventures in Wonderland
i Through the Looking-Glass przez jednego t³umacza, poniewa¿ stano-
wi¹ one nieroz³¹czn¹ ca³oœæ, s¹ dwiema czêœciami tej samej ksi¹¿ki.
Przygody Alicji i Poprzez lustro, opublikowane w szeœcioletnim odstê-
pie, ³¹czy postaæ tej samej bohaterki – w drugim tomie (a w³aœciwie
tomiku, i pierwszy, i drugi nie s¹ zbyt obszerne) baœni Alicja jest o szeœæ

63
I „strategia”, i „wy-t³umaczenie” to okreœlenia wprowadzone przez Edwarda
B a l c e r z a n a w artykule Strategie t³umaczy, stamt¹d je zapo¿yczam (Strategie t³uma-
czy. W: Literatura z literatury. (strategie t³umaczy). Katowice 1998, s. 114).
64
W ujêciu L e g e ¿ y ñ s k i e j wyznacznikiem systemowego (w odró¿nieniu od oka-
zjonalnego) charakteru nawi¹zania do serii przek³adowej jest fakt, ¿e „t³umacz tworzy
swój tekst, chc¹c œwiadomie zareagowaæ na istniej¹cy (b¹dŸ powstaj¹cy) przek³ad i re-
akcja ta ma charakter w ró¿nym stopniu jawnej polemiki z zaaprobowan¹ wczeœniej
konwencj¹ t³umaczenia dzie³a X”. Zob. L e g e ¿ y ñ s k a, op. cit., s. 194.
65
„T³umaczenie polemiczne” jest terminem B a l c e r z a n a, okreœlaj¹cym prze-
k³ad dokonany przede wszystkim po to, by zakwestionowaæ wartoœci orygina³u. Zob.
idem, Poetyka przek³adu artystycznego. W: Literatura..., op. cit., s. 31. L e g e ¿ y ñ s k a
pisze natomiast o „t³umaczeniu polemicznym” w serii, nazywaj¹c tak przek³ad polemi-
zuj¹cy ze swoim poprzednikiem. Zob. L e g e ¿ y n s k a, op. cit., s. 194.
36 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

miesiêcy starsza. Obydwie czêœci by³y dedykowane Alice Liddell, obie


s¹ wizjami sennymi przedstawionymi w dwunastu rozdzia³ach, ich ak-
cja toczy siê w œwiatach gry, w obu króluje nonsens. Pomimo licznych
rozdŸwiêków i powa¿nych ró¿nic zdañ autora i ilustratora, strona
graficzna obu Alicji, zroœniêta z tekstem do tego stopnia, ¿e czerpi¹ z niej
niemal wszystkie przek³ady, w tym tak¿e filmowe, jest dzie³em Johna
Tenniela. Wspólna jest tak¿e postaæ publikacji – wydawnictwo Macmil-
lan, og³aszaj¹c w 1872 r. drukiem drugi tom, powtórzy³o koncepcjê edy-
torsk¹ Przygód Alicji; od tego czasu na ca³ym œwiecie obie czêœci ksi¹¿ki
s¹ przewa¿nie wydawane ³¹cznie 66. Owszem, Przygody Alicji i Po dru-
giej stronie Lustra to dwie zamkniête, niezale¿ne od siebie historie, dla
czytelnika nie znaj¹cego pierwszej czêœci ksi¹¿ki druga mimo tego bêdzie
zrozumia³a. Uwa¿am jednak, ¿e obie Alicje, jako arcydzie³o literatury
œwiatowej, wymagaj¹, jak twierdzi³ Nabokov, prób podjêcia „t³umaczenia
maksymalnego”, którego celem jest oddanie ca³ego bogactwa znaczeñ,
niuansów i podtekstów orygina³u67 – a które nie jest mo¿liwe w przypad-
ku przek³adu niekompletnego, pomijaj¹cego jedn¹ z oœwietlaj¹cych siê
wzajemnie czêœci. Z tego przeœwiadczenia wynika moja decyzja o po-
równywaniu pe³nych przek³adów autorstwa S³omczyñskiego, Stillera
i Kozak, zanim wszak¿e w kolejnym rozdziale przejdê do analizowania
trzech jednorazowych translatorskich „manifestów”, napisanych przez
twórców polskich wersji Alicji, chcia³abym poœwiêciæ kilka s³ów wczeœ-
niejszym elementom serii oraz serii samej.
Seria – potencjalna czy zrealizowana – jest podstawowym sposo-
bem istnienia przek³adu artystycznego, pisa³ Balcerzan, przypomina nam
o obcym rodowodzie utworu i rozbraja iluzjê autonomii tekstu t³uma-
czenia68. Seria polskich Alicji jest seri¹ o tyle ciekaw¹, ¿e owo rozbro-
jenie iluzji autonomii przek³adu – zw³aszcza w stosunku do wersji kon-
kurencyjnych – przejawia siê par excellence ju¿ w tytu³ach t³umaczeñ,
które s¹ tak podobne, ¿e zamiast manifestowaæ swoj¹ odrêbnoœæ, nie-
mal¿e stapiaj¹ siê w jedno. Wonderland Carrolla bynajmniej nie jest

66
Zob. E. G u i l i a n o, The Illustrated World of Lewis Carroll and His Alices, p. xiv.
67
Zob. S³ownik dydaktyczny terminologii translatorycznej. Pod red. J. Lukszyna.
Warszawa 1991, s. 98.
68
Zob. E. B a l c e r z a n, Poetyka przek³adu artystycznego i Jeszcze w sprawie serii
translatorskiej. W: Literatura..., op. cit., s. 18 i 34-35.
Alinka, Ala, Alicja 37

„krain¹ czarów”, zauwa¿a Stiller, czarów nie ma tam prawie wcale,


„jest to raczej kraina dziwów i budz¹ca zdumienie, poczucie niepewno-
œci faktów i wydarzeñ, sk³aniaj¹ca do zastanowienia” 69. Tymczasem od
kiedy w 1926 r. Maria Morawska przemianowa³a „krainê cudów” Adeli
S. na „krainê czarów”, po czym Antoni Marianowicz w 1955 r. popra-
wi³ z kolei jej „Alê” na „Alicjê”, mo¿na mówiæ o homogenizacji tytu³ów
kolejnych ogniw serii – Alicja w Krainie Czarów jest tytu³em kanonicz-
nym, „miejscem wspólnym” wszystkich nastêpnych t³umaczeñ, z wy-
j¹tkiem przek³adu S³omczyñskiego, który, wierny orygina³owi, pozosta³
praemissis praemittendis przy Przygodach Alicji w Krainie Czarów. Co
wiêcej, kanoniczny tytu³ zacz¹³ obowi¹zywaæ tak¿e przek³ady starsze:
jeszcze w 1947 r. wersja Morawskiej nazywa³a siê Ala w krainie cza-
rów. Powieœæ dla m³odzie¿y; redaktorzy wspó³czesnych wznowieñ ka-
zali Ali dorosn¹æ, wprowadzili wielkie litery w nazwie miejscowej i usu-
nêli podtytu³. Efekt: Alicja w Krainie Czarów, tak samo jak na ok³adce
i stronie tytu³owej przek³adów Marianowicza, Stillera i Kozak. Podob-
nie sta³o siê z tytu³em drugiej czêœci ksi¹¿ki. Through the Looking-Glass
and What Alice Found There to dos³ownie Poprzez lustro i co Alicja
tam znalaz³a. Niezgrabnie; rozwi¹zanie S³omczyñskiego brzmi znacz-
nie lepiej: O tym, co Alicja odkry³a po drugiej stronie Lustra; có¿ siê
dziwiæ, ¿e zainspirowa³o ono innych t³umaczy (Stiller: Po drugiej stro-
nie Lustra; Kozak: Alicja po tamtej stronie Lustra.)
Oto drugi rys charakterystyczny dla tej serii translatorskiej – na ryn-
ku ksiêgarskim w latach 1990-2000 mo¿na by³o kupiæ piêæ spoœród
szeœciu istniej¹cych w jêzyku polskim wersji Przygód Alicji; stare ada-
ptacje nie ustêpuj¹ pola nowym przek³adom. Czy wynika to w³aœnie
z „tytu³owego” zamieszania? Czy wersje o ró¿nym „stopniu trudnoœci”
– uproszczone i pe³ne – zaspokajaj¹ ró¿ne potrzeby czytelnicze? Prze-
róbki Alicji, w tym tak¿e muzyczne bajki-rozk³adanki70 i kolorowanki71,
które rz¹dz¹ siê regu³¹: szcz¹tkowy tekst, du¿o ilustracji, mno¿¹ siê
wprost w oczach. Najbardziej kuriozalne wydaj¹ siê t³umaczone na jê-

69
S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 15.
70
Alicja w Krainie Czarów: ksiêga gier. Seria „Muzyczne Bajki-Rozk³adanki”.
„Wilga”, Warszawa 1996 i 1997.
71
L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów. Prze³. L. Kleszcz. Opracowanie plastycz-
ne P. Gomu³. Seria „I Ty Mo¿esz Rysowaæ”. „Astrum”, Wroc³aw 1994.
38 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

zyk polski przeróbki obcojêzyczne, przyk³adowo francuskie72 czy w³o-


skie73. Która to ju¿ woda po Carrollu?
Alicje S³omczyñskiego, Stillera i Kozak nie istniej¹ w pró¿ni, czerpi¹
z tradycji przek³adowej stworzonej i ugruntowanej przez poprzednie
ogniwa serii, które wypadnie tutaj choæby pokrótce omówiæ.
Przygody Alinki w krainie cudów Ludwika Karrola [!], spolszczone
przez Adelê S. i opublikowane w 1910 r. przez Wydawnictwo M. Arcta
w Warszawie, okaza³y siê t³umaczeniem, które – w myœl typologii prze-
k³adów z punktu widzenia ich miejsca i roli w tradycji wed³ug Balcerza-
na – trafi³o na pozycjê „zerow¹” i roztopi³o siê w chaosferze dziedzic-
twa74. Niemal¿e bez œladu: Robert Stiller i Monika Adamczyk-Garbow-
ska, badacze serii Alicji, pow¹tpiewaj¹ w jego istnienie, wskazuj¹c na
brak recenzji i wznowieñ75.
72
L. C a r r o l l, P. C o u r o n n e, Alicja w Krainie Czarów. Przek³ad z adaptacji
francuskiej A. Cedro. Seria „Bajki nad Bajkami”. Wydawnictwo Pawe³ Skokowski, Lu-
blin 1996; Alicja w Krainie Czarów. Braciszek i siostrzyczka. Jack i magiczna fasolka.
Adaptacja E. Baumann. Seria „Sezam Bajek”. „Grafag”, Warszawa 1998; Pinokio. Œpi¹-
ca królewna. Alicja. Mysz polna i mysz z miasta. Z francuskiego prze³o¿y³a M. Wikiera.
Seria „Baje, bajki, bajeczki”. Wydawnictwo Pawe³ Skokowski, Lublin 1994.
73
B. C a r l o s, Tomcio Paluch. Alicja w Krainie Czarów. Kopciuszek. Kot w butach.
Z w³oskiego prze³o¿y³ J. Adamski. „Zetdezet”, Warszawa 1995.
Przeróbki oryginalnie anglojêzyczne to m.in.: M. S p u r g e o n, Alicja w Krainie Cza-
rów. Wydawnictwo El¿bieta Jarmo³kiewicz, Zielona Góra 1993; Van G o o l, Alicja w
Krainie Czarów. Czerwony Kapturek. Pinokio. Prze³. R. Szczêch. Seria „Najpiêkniejsze
Bajki Œwiata”. Wydawnictwo Ryszard Kluszczyñski, Kraków 1994; W. D i s n e y, Alicja
w Krainie Czarów. Jacek Kaczmarski opowiada. „Seria Bajeczna”. Egmont Polska, War-
szawa 1996; L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów. Adaptacja L. Kincaid. Prze³.
K. Tropi³o. Seria „Moje Pierwsze Lektury”. Wydawnictwo Podsiedlik-Raniowski i Spó³-
ka, Poznañ 1997; Van G o o l, Alicja w Krainie Czarów. Prze³. A. Muchowska. „Muza”,
Warszawa 1999; L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów. Adaptacja J. Carruth. Prze³.
I. Libucha. Wydawnictwo Siedmioróg, Wroc³aw 2000.
74
Zob. E. B a l c e r z a n, Wobec tradycji. W: Literatura..., op. cit., s. 94.
75
„W bibliografiach znaleŸæ mo¿na przek³ad jakiejœ Adeli S. Przygody Alinki
w Krainie Czarów [w krainie cudów – E. R.], którego jednak na w³asne oczy nie widzia-
³em”, pisze Stiller – krytyk t³umaczenia S³omczyñskiego. R. S t i l l e r, Powrót do Car-
rolla. „Literatura na Œwiecie” 1973, nr 5, s. 331. Kilkanaœcie lat póŸniej, ju¿ jako
t³umacz Alicji, dodaje: „Pierwsza czêœæ Alicji mia³a przed moim cztery przek³ady na
jêzyk polski, a druga tylko dwa. Nic nie wiem o najwczeœniejszej wersji Adeli S. Wydana
w 1910 roku, znik³a doszczêtnie i œlad jej istnienia pozosta³ tylko w bibliografii”.
R. S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 15. Monika A d a m c z y k - G a r b o w s k a w swoim
studium odnotowuje fakt powstania przek³adu Adeli S., opatruj¹c go takim przypisem:
„Bibliografie podaj¹ pierwsze, najstarsze t³umaczenie pt.: Przygody Alinki w krainie
Alinka, Ala, Alicja 39

T³umaczenie Adeli S. jest stylistycznie dopracowane, napisane sta-


rannym, dla wspó³czesnego czytelnika nie pozbawionym pewnego sta-
roœwieckiego wdziêku jêzykiem:
[Alicja] zrazu przekonan¹ by³a, i¿ wpad³a w jakieœ wielkie morze, szybko
jednak¿e zrozumia³a, i¿ brodzi w ka³u¿y w³asnych ³ez, które p³ynê³y z jej
oczu wówczas, gdy mia³a dziesiêæ stóp wysokoœci. „Jak¿e nieroztropnym
by³ ten mój p³acz poprzedni, jeszczem gotowa siê utopiæ! Có¿ to za cu-
daczna historja!” 76 .
Jest adaptacj¹ adresowan¹ do dzieci, co sugerowa³oby ju¿ w³¹czenie jej
przez wydawcê do serii „Moja Bibljoteczka”. Pod pojêciem adaptacji
rozumiem adaptacjê translatologiczn¹ sensu stricto, to znaczy przerób-
kê dzie³a oryginalnego, dokonan¹ z myœl¹ o potrzebach i mo¿liwoœciach
dzieciêcego adresata, która polonizuje orygina³ i pos³uguje siê typami
transformacji translatorskich uwa¿anymi za nieneutralne: amplifikacj¹
i redukcj¹77. W Przygodach Alinki nie znajdziemy wprawdzie transla-
torskich „odsiebizn”, jednak wprowadzone „ciêcia” s¹ wcale liczne.
T³umaczka przenosi do polszczyzny g³ównie powierzchniow¹ warstwê
Carrolliañskiej opowieœci, mo¿na odnieœæ wra¿enie, ¿e skupia siê na
akcji, i aby jej nie spowalniaæ, ze swojej wersji usuwa czêœæ logicznych
zagadek i wierszyków (choæby liryk dedykacyjny i Ojca Williama),
wszystkie mora³y Ksiê¿nej i wiêkszoœæ kalamburów. Adela S. w trosce
o dzieciêcego czytelnika polonizuje wystêpuj¹ce w œwiecie przedsta-
wionym Przygód Alicji „sygna³y obcoœci” 78, chocia¿ nie zawsze w spo-
sób konsekwentny. Pozostawia angielskie miary, ale spolszcza imiona:
zamiast myœleæ o Adzie i Mabel, Alinka wspomina Irkê i Madziê; Ÿród³o

cudów autorstwa Adeli S. (prwdr. 1910), ale przek³ad ten okaza³ siê nieosi¹galny zarów-
no w bibliotekach, jak i w Muzeum Ksi¹¿ki Dzieciêcej. Nie notuj¹ natomiast wypowie-
dzi krytyków o tym przek³adzie”. (Polskie t³umaczenia angielskiej literatury dzieciê-
cej. Problemy krytyki przek³adu. Wroc³aw 1988, s. 45).
76
L. K a r r o l, Przygody Alinki w krainie cudów. Z 90-go angielskiego wydania
spolszczy³a Adela S. Z 38 obrazkami. „Moja Bibljoteczka” Nr XIV, Wydawnictwo M. Arc-
ta w Warszawie, 1910, s. 19. [W cytacie zachowujê oryginaln¹ ortografiê – E. R.].
77
Zagadnieniem tym zajmowa³am siê w szkicu Komparatystyka a „¿ywio³ adapta-
cyjnoœci”. W zbiorze: Komparatystyka literacka a przek³ad. Pod red. P. Fasta i K. ¯em-
³y. Katowice 2000.
78
Pojêcie Anny L e g e ¿ y ñ s k i e j, pod którym badaczka rozumie przede wszyst-
kim zachowywanie w przek³adzie nazw w³asnych w brzmieniu oryginalnym, cech sk³a-
dniowych koliduj¹cych z regu³ami jêzyka t³umaczenia oraz egzotycznych zjawisk kultu-
rowych. L e g e ¿ y ñ s k a , op. cit., s. 9.
40 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

syropu zamieszkuj¹ nie Elsie, Lacie i Tillie, lecz Mania, Zosia i Lucia;
flaming jest polskim „czerwonakiem”, a Kot z Cheshire – kotem angor-
skim. T³umaczka dokonuje te¿ kolejnej ciekawej substytucji: w jej wer-
sji po wyjœciu z ka³u¿y wyp³akanych przez Alicjê ³ez bohaterowie dla
osuszenia siê s³uchaj¹ nie opowieœci o samowoli Normanów za pano-
wania Wilhelma Zdobywcy, ale historii okrutnych samozwañczych rz¹-
dów Sieciecha, palatyna ksiêcia W³adys³awa Hermana. Zbli¿ony jest
i czas, i charakter relacjonowanych wydarzeñ – w obu przypadkach
mamy drug¹ po³owê XI w., nielubianego w³adcê i jego znienawidzo-
nych namiestników oraz oburzenie ciemiê¿onego ludu. Z tym, ¿e
w wersji Adeli S. realia s¹ polskie. Bli¿sze doœwiadczeniu szkolnemu
czy te¿ lekturowemu m³odego odbiorcy.
Zmiany, na które w trosce o zrozumia³oœæ i przystêpnoœæ swego
t³umaczenia zdecydowa³a siê Adela S., porównane z rozmiarami inge-
rencji translatorskiej Marii Morawskiej, wydaj¹ siê bardzo subtelne –
tutaj ju¿ nie garœæ spolonizowanych realiów, ale sk³adnia i styl dzie³a s¹
podporz¹dkowane orientacji na najm³odszego czytelnika. Ala w krainie
czarów pióra Morawskiej, z lirykami Antoniego Langego, og³oszona
drukiem w 1927 roku, nadal pozostaje popularn¹ adaptacj¹ ksi¹¿ki Car-
rolla – wznawiana dwukrotnie przed wojn¹ (1932 i 1938), zosta³a czy-
telnikom przypomniana w roku 1947 przez tego samego wydawcê,
Gebethnera i Wolffa; po roku 1990 zmienili siê wydawcy i tytu³ – Alicja
w Krainie Czarów w adaptacji Morawskiej mia³a jeszcze cztery edycje.
Byæ mo¿e popularnoœæ tej wersji t³umaczy siê zapotrzebowaniem czy-
telniczym na Carrolla „uproszczonego”. T³umaczenie Morawskiej wy-
dane przez „Siedmioróg” (1997 i 2000) na czwartej stronie ok³adki za-
mieszcza informacjê, ¿e ksi¹¿ka jest „Lektur¹ do klasy V”.
Liczba wznowieñ Ali w krainie czarów Morawskiej nie ³¹czy siê
z pochlebnymi opiniami krytyki. W 1947 r., zatem tu¿ po ukazaniu siê
pierwszego powojennego wznowienia Ali, Tadeusz Borowski scharak-
teryzowa³ relacjê obozow¹ Zofii Kossak Z otch³ani „lapidarnie jako
ksi¹¿kê z³¹ i fa³szyw¹, a przede wszystkim – beznadziejnie s³ab¹ literac-
ko. Po prostu pamiêtnik Alicji z krainy czarów” 79. Zarzut obosieczny,
godz¹cy i w Kossak, i w Morawsk¹ jako t³umaczkê – Przygody Alicji
Carrolla nie s¹ bowiem ¿adn¹ miar¹ powieœci¹ s³ab¹ literacko, s¹ arcy-
79
T. B o r o w s k i, Alicja w krainie czarów. W: Utwory wybrane. Oprac. A. Werner.
BN I 276, Wroc³aw 1991, s. 497.
Alinka, Ala, Alicja 41

dzie³em, beznadziejnie s³abe mog³y siê wydaæ tylko w beznadziejnie s³a-


bym t³umaczeniu. Z gór¹ czterdzieœci lat póŸniej suchej nitki na przek³a-
dzie Morawskiej nie zostawi³ Robert Stiller:
jest to infantylna paplanina w z³ym guœcie, tym okropniejsza, ¿e tekst
Morawskiej na ogó³ nie trzyma siê orygina³u, jeœli nie liczyæ przekrêceñ,
opuszczeñ i zastêpowania tekstu Carrolla w³asnym, co dzieje siê w set-
kach miejsc i nadaje ca³oœci odcieñ jakby parodii 80.
W tym miejscu konieczne jest sprostowanie: opuszczeñ w Ali bynaj-
mniej nie jest tak wiele, liczne s¹ natomiast amplifikacje t³umaczki, spra-
wiaj¹ce wra¿enie, jakby Morawska nie wierzy³a, ¿e czytelnik poradzi
sobie ze zrozumieniem tekstu bez jej pomocy – ale nawet i tutaj nie mo¿na
mówiæ o setkach przyk³adów, ostatecznie sama ksi¹¿eczka liczy sobie
niewiele ponad sto stron.
Czêœæ „odsiebizn” t³umaczki sprowadza siê do doprecyzowania
obrazów stworzonych przez Carrolla. Niestety, przek³ad Morawskiej
chce nie tylko u³atwiaæ wizualizacjê, t³umaczka pragnie przybli¿yæ
czytelnikowi postaæ Alicji, „poprawia” j¹ i infantylizuje, swoj¹ Alê na-
zywaj¹c „dziecink¹”, „maleñk¹” i „istotk¹”, a tak¿e wk³adaj¹c w jej usta
s³owa, których rezolutna i samodzielna Alicja Carrolla nigdy by nie wy-
powiedzia³a: „Zachorowaæ, kiedy mamy nie ma! Za nic!” 81, wo³a Ala,
przygl¹daj¹c siê buteleczce z tajemniczym p³ynem w poszukiwaniu na-
pisu „trucizna”. Podczas gdy bohaterka Carrolla jest bardzo dobrze wy-
chowan¹ ma³¹ dziewczynk¹, charakter postaci wykreowanej przez Mo-
rawsk¹ jest niemal kryszta³owy – Ala cierpi udrêki moralne, zastana-
wiaj¹c siê, czy uwiêzion¹ w kominku Królika nog¹ mo¿e kopn¹æ Billa,
który, by zbadaæ sytuacjê, wgramoli³ siê do komina:
Chyba nic mu siê nie stanie, domek malutki, dach niewysoki. [...] Trochê
jej przykro by³o, ¿e pokrzywdzi³a Billa. Pocieszy³a siê jednak wkrótce
utartym powiedzeniem: „Na wojnie, jak na wojnie, wszystko uchodzi” 82.
I dalej:
Nic mu siê nie sta³o, kiedy tyle gada – uspokoi³a siê Ala, gdy¿ trochê
obawia³a siê o los Billa83.
80
S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 15.
81
L. C a r r o l l, Alicja w Krainie Czarów. Prze³. M. Morawska. Oprac. D. Sadkow-
ska na podstawie wydania z 1947 r. Wroc³aw 2000, s. 13.
82
Ibidem, s. 42-43.
83
Ibidem, s. 44.
42 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Alicji Carrolla wszystko to samolubnie nie przysz³o do g³owy.


Morawska rozwleka narracjê, Carrolliañska opowieœæ w jej t³uma-
czeniu wyraŸnie zwalnia (dok³adnie odwrotnie postêpowa³a Adela S.,
staraj¹c siê zdynamizowaæ akcjê przez usuniêcie czêœci narratorskich
komentarzy). Efekt „rozwlek³oœci” potêguje jeszcze u¿ycie praesens
historicum, zestawianego niezgrabnie z czasem przesz³ym:
W dali bieg³ Bia³y Królik. [Ala] Chce go dogoniæ, pêdzi wiêc co tchu.
Nagle korytarz siê skoñczy³ i przed dziewczynk¹ rozwar³a siê ciemna
przepaœæ. Nie zd¹¿y³a utrzymaæ równowagi i oto z nadzwyczajn¹ szybko-
œci¹ poczê³a spadaæ. Spojrza³a w dó³. Mrok. [...] Na razie nic z³ego siê nie
sta³o. Dziewczynka nabiera otuchy i coraz spokojniej przygl¹da siê
wszystkiemu, co j¹ otacza. Zauwa¿y³a wkrótce, ¿e œciany studni, któr¹
spada, nie s¹ puste. Wisia³y na nich mapy i ró¿nokolorowe obrazki. [...]
Podró¿ podziemna trwa...84
I trwa, i trwa, i trwa. To wersja „na zwolnionych obrotach”. W Ali-
cjach Carrolla przewa¿aj¹ zdania wielokrotnie z³o¿one, a mimo to styl
ca³oœci pozostaje jasny i precyzyjny, pozbawiony s³ów d³ugich i skom-
plikowanych, i nie sprawia trudnoœci dzieciêcemu czytelnikowi. Mo-
rawska pisze zdaniami ma³o rozbudowanymi – w przywo³anym frag-
mencie s¹ to zdania pojedyncze i wspó³rzêdnie z³o¿one – co sprawia, ¿e
jej styl wydaje siê znacznie prostszy ni¿ styl orygina³u; dodatkowo in-
fantylizuj¹ go wprowadzone przez t³umaczkê zdrobnienia.
Przeznaczona dla dzieciêcego czytelnika przeróbka Morawskiej uni-
ka dwuznacznoœci, t³umaczy lub uprawdopodabnia ka¿dy nonsens, za-
bijaj¹c komizm; moralizuje, wybielaj¹c charakter Alicji; chc¹c uprzy-
stêpniæ opowieœæ – nu¿y.
Wolny przek³ad Antoniego Marianowicza, zatytu³owany Alicja
w Krainie Czarów, zosta³ og³oszony drukiem w 1955 r.; do roku 2000
wydawnictwo „Nasza Ksiêgarnia” wznawia³o go dziesiêæ razy. Jak
wspomina³am, jest to t³umaczenie, w którym tytu³ serii po raz pierwszy
wyst¹pi³ w postaci kanonicznej. Od swoich poprzedników w serii wer-
sja Marianowicza ró¿ni siê tym, ¿e nie infantylizuje odbiorcy przez
skróty i dodatki translatorskie i mo¿e byæ czytana i przez dzieci, i przez
doros³ych, gdy¿ tak jak Przygody Alicji zawiera spory ³adunek nonsen-
su – i œmieszy. Nie oznacza to jednak, ¿e t³umacz z pietyzmem trzyma³
siê litery orygina³u, wrêcz przeciwnie, pozwoli³ sobie na dosyæ arbitral-
ne substytucje.
84
Ibidem, s. 8-9. [Podkreœlenia moje – E. R.].
Alinka, Ala, Alicja 43

Marianowicz nie stworzy³ przeróbki dzie³a Carrolla, przykrawaj¹ce-


go sensy orygina³u do mo¿liwoœci polskiego dzieciêcego czytelnika,
czyli adaptacji sensu stricto, jednak adaptacyjnoϾ kulturowa silnie za-
znacza siê w jego przek³adzie. Pos³uguj¹c siê terminologi¹ Anny Lege-
¿yñskiej, mo¿na powiedzieæ, ¿e t³umacz nie odtworzy³, lecz przetwo-
rzy³ utwór oryginalny w rodzimym systemie jêzykowo-literackim –
przy lekturze jego Alicji w Krainie Czarów ginie pamiêæ o obcym po-
chodzeniu dzie³a. Polskie s¹ nie tylko imiona bohaterów (z wyj¹tkiem
Kota-Dziwaka rodem z Cheshire) i miary. Ma³a bohaterka Marianowi-
cza czêsto wykrzykuje „Mój Bo¿e!”, co nie tylko nie znajduje potwier-
dzenia w oryginale, ale by³oby wrêcz nie do pomyœlenia w kulturze,
w której unikano wzywania imienia Boga nadaremno. Ksiê¿na, udowad-
niaj¹c Alicji, ¿e z ka¿dego faktu p³ynie jakiœ mora³, cytuje polskie porze-
kad³a, w bardzo niewielkim stopniu przypominaj¹ce oryginalne przys³o-
wia angielskie. Wreszcie w miejsce utworów poetyckich Carrolla, pa-
rodiuj¹cych moralistyczne wierszyki dla dzieci, Marianowicz wstawia
parodie i parafrazy wierszy polskich, graj¹c z polsk¹, a nie angielsk¹
tradycj¹ literack¹. Lewis Carroll, ka¿¹c Alicji recytowaæ wierszyk
o krokodylu, przedrzeŸnia znany swoim dziewiêtnastowiecznym czytel-
nikom wiersz angielskiego teologa i poety Isaaca Wattsa, zaczerpniêty
z wydanego w 1715 r. zbioru Divine Songs for Children (Duchowne pie-
œni dla dzieci) o tytule Against Idleness and Mischief (Przeciw pró¿niac-
twu i psotom)85:
Jak piêknie, m³ody krokodylu,
B³yszczy z³ocista ³uska
Twego ogona, gdy z wód Nilu
Wynurza siê i pluska!
Tak, zêby w³aœnie tak wyszczerzaj,
Wzrok niech z sympati¹ g³aszcze
Rybki, pchaj¹ce siê w na œcie¿aj
Rozwart¹, mi³¹ paszczê!86

85
Zob. Idem, The Annotated Alice, op. cit., p. 38-39; tak¿e The Oxford Dictionary of
Quotations. Second edition. Oxford University Press. New York-Toronto 1953, p. 561-562.
86
L. Carroll, „Jak piêknie, m³ody krokodylu...” Prze³. S. Barañczak. W: Fioletowa
krowa. 333 najs³awniejsze okazy angielskiej i amerykañskiej poezji niepowa¿nej od
Williama Shakespeare’a do Johna Lennona. Antologia. Poznañ 1993. s. 71.
44 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

W przek³adzie Miko³aja Szymañskiego Watts przestrzega najm³odszych


przed lenistwem w nastêpuj¹cych s³owach:
Jak skrzêtnie pszczó³ka dnia jasnego
Nie traci ani chwili,
Zbieraj¹c ci¹gle miód z ka¿dego
Kwiatka, co siê rozchyli!
Jak zrêcznie plaster swój buduje,
Wosk schludnie rozpoœciera,
Po czym zape³niæ go próbuje
Nektarem, który zbiera!
Ja te¿ chcê spêdzaæ dzieñ jak pszczo³a
W misternym, ¿mudnym trudzie,
Bo diabe³ do wystêpku wo³a
Cz³owieka, co siê nudzi.

Tymczasem Marianowicz, pamiêtaj¹c, ¿e polskie dzieci nie chowa³y


siê na moralistycznych utworach Wattsa, ale Stanis³awa Jachowicza,
w swoim przek³adzie zamieszcza zabawn¹ parodiê znanego jeszcze dziœ
liryku Chory kotek:
Pan Lew by³ raz chory i le¿a³ w ³ó¿eczku,
Wiêc przyszed³ pan doktor:
– Jak siê masz, koteczku?
– Niedobrze, lecz teraz na obiad jest pora -
Rzek³ Lew roz¿alony i po¿ar³ doktora87.
Parodiowanie wierszyków Jachowicza po to, by osi¹gn¹æ ekwiwa-
lencjê dynamiczn¹, czyli stworzyæ tak¹ relacjê miêdzy przekazywan¹
informacj¹ i odbiorc¹ tekstu przek³adu, jaka istnia³a pomiêdzy przeka-
zem i odbiorc¹ w jêzyku orygina³u – wydaje siê rozwi¹zaniem bardzo
interesuj¹cym. Marianowicz postêpuje konsekwentnie przy t³umacze-
niu innych liryków Carrolla, za punkt wyjœcia za ka¿dym razem obiera-
j¹c znane dzieciêce piosenki i wierszyki: Pobieg³a myszka do dziury,
Ojca Wirgiliusza, S³oneczko póŸno dzisiaj wsta³o, Tañcowa³a ryba z ra-
kiem, Idzie rak-nieborak.
Alicjê w Krainie Czarów Marianowicza czyta siê jak ksi¹¿kê napisa-
n¹ po polsku, naturalnie i g³adko. Przek³ad tym ³atwiej wtopi³ siê w twór-
87
Idem, Alicja w Krainie Czarów. Prze³. A. Marianowicz. Warszawa 1977, s. 18.
Alinka, Ala, Alicja 45

czoœæ powsta³¹ w jêzyku rodzimym, ¿e jego jêzyk zosta³ uwspó³-


czeœniony. Alicja Marianowicza mówi jak zupe³nie wspó³czesna ma³a
dziewczynka, niekiedy nawet wyra¿a siê dosyæ zgrubiale – tak strofuje
sam¹ siebie prawie trzymetrowa (a nie licz¹ca sobie ponad dziewiêæ
stóp, jak w oryginale) bohaterka:
WstydŸ siê. [...] Taka du¿a dziewucha jak ty (to nie ulega³o w tej chwili
w¹tpliwoœci), taka du¿a dziewucha, ¿eby p³aka³a jak niemowlê. W tej
chwili przestañ, rozkazujê ci88.
Atutem przek³adu Marianowicza s¹ gry s³owne – to dziêki nim jego
ksi¹¿ka jest tak zabawna. Tak¿e i tutaj t³umacz korzysta z przywilejów
przek³adu wolnego, jego odpowiedniki kalamburów z Alicji powstaj¹
jak gdyby tylko na kanwie pomys³ów Carrolla. Wolny przek³ad Alicji
w Krainie Czarów z pewnoœci¹ nie nale¿y do przedsiêwziêæ nieudanych,
wszak¿e raczej paraprzek³adowych ni¿ stricte translatorskich – jest to
utwór bardziej Marianowiczowski ni¿ Carrolliañski, styl i pomys³owoœæ
t³umacza zag³uszaj¹ styl autora orygina³u.
Pierwszy polski przek³ad Poprzez lustro, podobnie jak pierwszy pol-
ski przek³ad Przygód Alicji, trafi³ na pozycjê „zerow¹”. T³umaczenie
Janiny Zawisza-Krasuckiej Wydawnictwo J. Przeworskiego opubliko-
wa³o w 1936 r., od tamtej pory ksi¹¿ka nie doczeka³a siê kolejnego
wydania. T³umaczenie nosi³o tytu³ W zwierciadlanym domu. Powieœæ
dla m³odzie¿y; na stronie redakcyjnej reklamowano je jako „przek³ad
autoryzowany”. (Jak to mo¿liwe? Carroll wówczas autoryzacji ¿adne-
go z t³umaczeñ swoich dzie³ dokonaæ nie móg³, nie ¿y³ ju¿ od 38 lat!)
Bohaterka wersji Zawisza-Krasuckiej, tak samo jak bohaterka przek³a-
du Morawskiej (który siê przyj¹³, zaistnia³ w œwiadomoœci czytelniczej
i do 1936 r. by³ ju¿ raz wznawiany), ma na imiê Ala. W zwierciadlanym
domu Zawisza-Krasuckiej, pozwalaj¹ca siê czytaæ jako kontynuacja Ali
w krainie czarów Morawskiej, równie¿ jest spolonizowan¹ przeróbk¹
dzie³a Carrolla, wszak¿e tym razem nie dla dzieci, a „dla m³odzie¿y”.
Tak samo jak Morawska, Zawisza-Krasucka dba, aby czytelnik nie mia³
problemów ze zrozumieniem tekstu, usuwaj¹c z niego wszelkie dwu-
znacznoœci. Poza amplifikacjami w t³umaczeniu Zawisza-Krasuckiej nie
brak opuszczeñ: jak wspomina³am, t³umaczka nie podjê³a siê prze³o¿e-
nia ballady Jabberwocky, w konsekwencji musia³a usun¹æ poœwiêcony
88
Ibidem, s. 17.
46 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

eksplikacji sensu ballady wyk³ad Humpty’ego Dumpty’ego; wyciê³a


równie¿ pieœñ Bia³ego Rycerza i niektóre gry s³owne oraz wiele narra-
torskich komentarzy.
W zwierciadlanym domu ka¿e w¹tpiæ w jêzykowe kompetencje t³u-
maczki – Zawisza-Krasucka ma k³opoty z angielsk¹ gramatyk¹, zw³asz-
cza z czasami gramatycznymi, kilka razy zdarza siê jej prze³o¿yæ czas
przesz³y jako tryb warunkowy. Jej przek³ad jest stylistycznie niestaran-
ny, poniewa¿ nazbyt czêsto przenosi do polszczyzny angielsk¹ sk³adniê:
„Ale nie robisz ¿adnej uwagi?”89, pyta Alê Czarna Królowa („But you
make no remark?”, „Naprawdê nie masz ¿adnych pytañ?”). Niejedno-
krotnie, gubi¹c sens, Zawisza-Krasucka t³umaczy angielskie konstruk-
cje dos³ownie, a w wielu miejscach jej przek³ad sprawia wra¿enie, jak
gdyby t³umaczka nie znanych sobie angielskich s³ów nie sprawdza³a
w s³owniku, ale próbowa³a domyœliæ siê ich znaczeñ z kontekstu. Efek-
ty: „Potrz¹œnij g³ow¹ tej ma³ej! – zawo³a³a z niepokojem Czarna Kró-
lowa. – Gotowa dostaæ gor¹czki od tego ci¹g³ego myœlenia” 90 (w orygi-
nale Czarna Królowa prosi³a Bia³¹, by ta powachlowa³a twarz Alicji,
poniewa¿ tempo zadawania pytañ podczas królewskiego egzaminu
mo¿e wywo³aæ u dziewczynki gor¹czkê). Tych usterek jest zbyt du¿o,
by mo¿na by³o mówiæ o przek³adzie lege artis. Choæby o dobrze zrobio-
nej przeróbce. Zawisza-Krasucka nie tylko nie rozumie nonsensownych
¿artów Carrolla i szuka dla nich logicznego usprawiedliwienia, t³umacz-
ka nie zna dobrze angielskich idiomów, które stara siê prze³o¿yæ, jak¿e
wiêc mog³aby podj¹æ z nimi grê w polskim przek³adzie?
¯adne z omówionych tutaj t³umaczeñ nie jest t³umaczeniem w³aœci-
wym baœni Carrolla. Trzy przeróbki przeznaczone dla m³odego czytelni-
ka – Adeli S., Marii Morawskiej i Janiny Zawisza-Krasuckiej – oraz
przek³ad wolny, „adoptuj¹cy”91, pióra Antoniego Marianowicza, w³¹-
czaj¹cy tekst obcej kultury do systemu literatury rodzimej za spraw¹
zacierania jego obcoœci – tak przedstawia siê historia serii polskich Ali-
cji do momentu opublikowania pe³nego przek³adu Przygód Alicji w Kra-
inie Czarów i O tym, co Alicja odkry³a po drugiej stronie Lustra Macie-
ja S³omczyñskiego.

89
L. C a r r o l l, W zwierciadlanym domu. Powieœæ dla m³odzie¿y. Autoryzowany
przek³ad J. Zawisza-Krasuckiej. Wydawnictwo J. Przeworskiego. Warszawa 1936, s. 93.
90
Ibidem, s. 153.
91
Termin L e g e ¿ y ñ s k i e j, op. cit., s. 166.
Alinka, Ala, Alicja 47

Ma³e dziewczynki
chude i bez wiary,
¿e piegi znikn¹ z policzków [...]
znad ksi¹¿ki
sprzed lustra
porywane bywaj¹ do Troi
Wis³awa Szymborska,
Chwila w Troi

Fot.2. Charles Lutwidge Dodgson, Alice P. Liddell (pogr¹¿ona we œnie),


Princeton University Library

[...] W wielkich szatniach okamgnienia


przeobra¿aj¹ siê w piêkne Heleny.

Fot.3 Charles Lutwidge Dodgson, Alice Liddell, córka Dziekana Christ Church
(w wieñcu), Princeton University Library
48 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

[...] Czuj¹ siê lekkie. Wiedz¹, ¿e


piêknoœæ to wypoczynek,
¿e mowa sensu ust nabiera,
a gesty rzeŸbi¹ siê same
w odniechceniu natchnionym.

Fot. 4. Charles Lutwidge Dodgson, Lorina i Alice Liddell, córki Dziekana Christ
Church (w chiñskich strojach), Princeton University Library
III. TRZY STRATEGIE TRANSLATORSKIE –
ALICJA WED£UG PIETYSTY,
TEKSTOLOGA I HERMENEUTKI

„Przek³ad jest gr¹, w której wygrywa siê jak przy zielonym stoliku –
raz trac¹c, raz zyskuj¹c, a nie jak w turnieju, gromi¹c przeciwnika na
udeptanej ziemi”, przekonywa³ Jerzy Ziomek 92. Jednak t³umaczeñ, któ-
re powstawa³y jako kolejne ogniwa serii bez intencji poprawienia czy
te¿ przeciwstawienia siê wersjom wczeœniejszym, nie jest wiele; prze-
k³adem istniej¹cym w serii translatorskiej rz¹dzi zwykle prawo rywali-
zacji93; zaœ dobrze ju¿ dziœ w translatologii zakorzenione pojêcie strate-
gii odsy³a nie tyle do rzeczywistoœci turniejowej, co jawnie militarnej –
grecka stratégia, „sztuka wodza”, ju¿ w czasach staro¿ytnych ozna-
cza³a system wiedzy obejmuj¹cy teoretyczne i praktyczne zagadnienia
zwi¹zane z przygotowaniem i prowadzeniem wojny 94. T³umacz-strateg,
wódz zastêpów trafnych wyborów stylistycznych, podejmuj¹cy hero-
iczn¹ i wielce przemyœln¹ walkê (pojedynek na miny? Na paszkwile?)
z innymi translatorami, by po trupach (ich zalegaj¹cych pó³ki ksiêgar-
skie dzie³-„pó³kowników”?) d¹¿yæ do prawdy orygina³u? Strategia
translatorska nie sprowadza siê bynajmniej do praktyk „mistrzobój-
stwa”, jak krytykowanie dokonañ poprzedników nazywa Balcerzan95,
ani te¿ do znacznie mniej eleganckich, bezpardonowych napaœci na au-

92
J. Z i o m e k, Kto mówi? „Teksty” 1975, nr 6, s. 46.
93
Zob. L e g e ¿ y ñ s k a, op. cit., s. 18-19.
94
Zob. Ma³a encyklopedia wojskowa. T. 3. Warszawa 1971, s. 215.
95
Zob. B a l c e r z a n, Strategie t³umaczy, op. cit., s. 115.
50 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

torów wczeœniejszych elementów serii – choæ i te nie nale¿¹ do rzadko-


œci, oto przyk³ad nale¿¹cy do interesuj¹cego nas przypadku.
Robert Stiller w przedmowie do swego t³umaczenia Przygód Alicji
odmówi³ wszelkiej wartoœci poprzednim polskim przek³adom baœni
Carrolla: Ala w Krainie Czarów Marii Morawskiej jego zdaniem by³a
„infantyln¹ paplanin¹ w z³ym guœcie”, W zwierciadlanym domu Janiny
Zawisza-Krasuckiej mia³a okazaæ siê jeszcze gorsza, a w t³umaczeniu
Antoniego Marianowicza
Utwór [oryginalny] zosta³ [...] zbanalizowany, upupiony, wyzuty z tej
w³aœnie formy, stylu i myœli, które czyni¹ z niego arcydzie³o. Podawanie
go za utwór Carrolla jest niemal¿e profanacj¹96.
Ze swoim najpowa¿niejszym przeciwnikiem, Maciejem S³omczyñskim,
Stiller rozprawi³ siê w sposób nieszczególnie elegancki:
Niestety ju¿ nad maszynopisem [przek³adu S³omczyñskiego] wahano siê,
czy go wydaæ, i g³ównie ze wzglêdu na licz¹ce siê nazwisko t³umacza
wybrniêto z impasu po salomonowemu: wypuszczono to w najtañszych
broszurkach, tak nêdznie wydrukowanych, ¿e ilustracje sta³y siê prawie
nieczytelne 97 .
Wydanie mojej wersji ze wspania³ymi ilustracjami Dušana Kállaya sta³o
siê sensacj¹ i odt¹d ¿adna inna wersja nie pokaza³a siê, widaæ natomiast,
¿e ta Alicja funkcjonuje nareszcie w polskiej œwiadomoœci98.
Stiller przemilcza fakt kolejnego wznowienia wersji S³omczyñskiego
przez „Czytelnik” w 1989 r. Tym samym automatycznie i niezbyt chwa-
lebnie zajmuje wyjœciow¹ pozycjê translatorsk¹, któr¹ Barañczak
96
S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 15.
97
Ibidem.
98
Ibidem, s. 16. Istotnie, bardzo starannie wydana, oparta na edycji s³owackiej
Juraja i Viery Vojtków Alicja Stillera (ilustracje Kállaya w 1983 r. zdoby³y Grand Prix na
Bratys³awskim Biennale Ilustracji oraz z³ote medale na IBA w Lipsku i biennale w Bar-
celonie) spad³a jak meteor na ubogi rynek wydawniczy czasu PRL: „Oto na naszym
rynku mignê³a przez chwilê efektowna ksi¹¿ka dzieciêca, wydana w siedemdziesiêcioty-
siêcznym nak³adzie, rozsprzedana na pniu mimo zawrotnej ceny”. H. L e b e c k a, Kla-
sycy na drobne rozmienieni. „Nowe Ksi¹¿ki” 1987, nr 1, s. 77. „Wszystko tu jest
przedniej marki: papier, oprawa, obwoluta, ilustracje utrzymane czêœciowo w konwencji
Hieronymusa Boscha, co wspaniale tworzy klimat dla s³ów Carrolla. Nasycenie grafik¹
i ogromnie rozbudowana kolorystyka powoduj¹, ¿e niejeden bibliofil, który niekoniecz-
nie musi przepadaæ za tego typu proz¹, bêdzie chcia³ tê ksi¹¿kê mieæ na w³asnoœæ”.
B. L a w e n d o w s k i, Nowe przek³ady klasyki. „Nowe Ksi¹¿ki” 1987, nr 7-8, s. 34.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 51

w swym Manifeœcie translatologicznym nazywa sytuacj¹ trzeci¹: de-


cyzja o podjêciu siê nowego t³umaczenia wynika wówczas przede
wszystkim z chêci udowodnienia czytelnikom i sobie, ¿e „potrafiê
lepiej”99.
Tymczasem idea strategii, w kszta³cie, w jakim wystêpuje w obrêbie
rozwa¿añ nauki o przek³adzie, przypomina strategiê militarn¹ g³ównie
dziêki naciskowi k³adzionemu na przemyœlany, staranny dobór metod,
procedur i rozwi¹zañ wykorzystywanych w drodze do celu, jakim jest
nie walka z poprzednimi t³umaczami czy z autorem – nie chodzi prze-
cie¿ o udowodnienie, ¿e t³umacz „potrafi lepiej”, poniewa¿ pos³uguje
siê swym ojczystym jêzykiem sprawniej, ni¿ autor orygina³u swoim –
lecz zbli¿enie siê do wzoru, jakim jest dzie³o oryginalne, o jak najwiêk-
sze podobieñstwo. Seria translatorska jest wynikiem niemo¿noœci
osi¹gniêcia optimum podobieñstwa do orygina³u i ponawiania kolejnych
prób, pisze Lege¿yñska100. Bez w¹tpienia rywalizacja miêdzy przek³ada-
mi tego samego utworu istnieje, jednak sposób nawi¹zywania kolejnego
t³umaczenia do serii translatorskiej chcia³abym uznaæ za zaledwie jeden
z elementów strategii – w ¿adnym razie nie wyczerpuje on wszystkich
znaczeñ terminu.
Balcerzan strategiami nazywa d¹¿enia zbiorowe i jednostkowe, za-
równo szko³y, kierunki, jak i metody t³umaczenia, ³¹cz¹ce teoriê i prak-
tykê, „zespalaj¹ce wizjê przek³adu w kulturze z odpowiadaj¹cym danej
wizji zbiorem ustaleñ technicznych” 101; w innym miejscu jako strategie
t³umaczy okreœla zawarte w translatorskich manifestach czy choæby
wy-t³umaczeniach (wypowiedziach t³umaczy o t³umaczeniu) sposoby
przypominania czytelnikowi o istnieniu medium przek³adowcy poprzez:
1) pielêgnowanie wiedzy o tradycjach przek³adania b¹dŸ, wrêcz prze-
ciwnie, poprzez „mistrzobójstwo”; 2) w krytyce – poprzez podkreœla-
nie niewiernoœci wobec orygina³u; 3) poprzez tendencjê do instytucjo-
nalizowania œwiadomoœci translatorskiej; 4) poprzez próby nobilitacji
sztuki t³umaczenia – wskazywanie na trud translatora, jego uzdolnienia,
u¿yte fortele102. To najbardziej precyzyjna definicja strategii w polskiej
nauce o przek³adzie. W pierwszym znaczeniu, wszak¿e zawê¿onym do
99
S. B a r a ñ c z a k, Ma³y, lecz maksymalistyczny manifest translatologiczny.
W: Ocalone w t³umaczeniu. Poznañ 1994, s. 14.
100
L e g e ¿ y ñ s k a, op. cit., s. 19.
101
B a l c e r z a n, Strategie znawców, op. cit., s. 192.
102
Idem, Strategie t³umaczy, op. cit., s. 114-119.
52 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

dzia³añ jednostkowych – zabiegów konkretnego t³umacza, i z akcentem


na translatorsk¹ praktykê, nie zaœ na teoriê, pojêcie strategii t³umacze-
niowej funkcjonuje w polskiej translatologii: to „podporz¹dkowany
okreœlonemu modelowi translatorycznemu sposób postêpowania t³uma-
cza w procesie t³umaczenia”103. Strategia pojêta ogólnie jako metoda re-
ekspresji sensu tekstu wyjœciowego w innym jêzyku104 pojawia siê w pol-
skich pracach, badacze nie ³¹cz¹ jej jednak z konkretnym modelem trans-
latorycznym, którego za³o¿enia mia³aby realizowaæ; wskazuj¹ przewa¿nie
na pewne t³umackie rozstrzygniêcia czy dominantê translatorsk¹105.
Za Lawrence’em Venuti (The Translator’s Invisibility. A History of
Translation. 1995), powo³uj¹cym siê na rozró¿nienie Friedricha Schle-
iermachera, strategia translatorska bywa rozumiana jako wybór pomiê-
dzy „egzotyzacj¹” (foreignizing) i „adaptacj¹” (domesticating) utworu
t³umaczonego 106 . Ten sk¹din¹d istotny i pomocny podzia³ posiada
w polskiej nauce o przek³adzie d³ug¹ tradycjê – badaniem zachowania
w t³umaczeniu „czynników obcoœci” b¹dŸ zastêpowania ich „czynnika-
mi rodzimoœci” zajmowa³a siê ju¿ w latach piêædziesi¹tych Zofia
Szmydtowa107, a po niej inni translatolodzy: Ziomek, Balcerzan, Lege¿yñ-
ska, Adamczyk-Garbowska. Opowiedzenie siê t³umacza za egzotyzacj¹
czy adaptacj¹ uwa¿am jednak za element strategii, nie za strategiê sam¹.
Inny jeszcze sposób definiowania strategii proponuje Adam Dzia-
dek: przestudiowawszy eseje Barañczaka o t³umaczeniach oraz jego
praktykê translatorsk¹, Dziadek wyró¿ni³ poszczególne strategemy,

103
S³ownik dydaktyczny terminologii translatorycznej, op. cit., s. 84.
104
„Reekspresja” jest terminem, który zaczerpnê³am ze studium Alicji P i s a r -
s k i e j i Teresy T o m a s z k i e w i c z, Wspó³czesne tendencje przek³adoznawcze. Pod-
rêcznik dla studentów neofilologii. Poznañ 1998, s. 79.
105
Spójrzmy choæby na tytu³y prac: G. K u r p a n i k - M a l i n o w s k a, Strategia
t³umacza wobec odbiorcy w œwietle polskiego wydania „Ksiêgi mi³oœci” Mehmeda.
W: Przek³ad artystyczny. T. 5. Strategie translatorskie. Pod red. P. Fasta. Katowice
1993; tam¿e: T. S ³ a w e k, ORT/WORT. Nomadyzm jako strategia translacji (Jak t³uma-
czyæ to, co nieprzet³umaczalne).
106
Zob. K. F o r d o ñ s k i, Egzotyzowaæ defamiliaryzacjê? Problemy przek³adu
postmodernistycznej powieœci amerykañskiej – Donald Bartheleme. W: Przek³adaj¹c
nieprzek³adalne. Materia³y z I Miêdzynarodowej Konferencji Translatorycznej Gdañsk
– Elbl¹g. Pod red. W. Kubiñskiego, O. Kubiñskiej i T. Z. Wolañskiego. Gdañsk 2000.
Tam¿e: R. L e w i c k i, Miêdzy adaptacj¹ a egzotyzacj¹: „The Pickwick Papers” w prze-
k³adzie polskim i rosyjskim.
107
Z. S z m y d t o w a, Czynniki rodzime i obce w przek³adzie literackim. W: O sztu-
ce t³umaczenia. Pod red. M. Rusinka. Wroc³aw 1955.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 53

podporz¹dkowane jednej naczelnej strategii etapy, w jakich t³umacz


mierzy siê z ka¿dym przek³adanym tekstem. Nale¿¹ do nich: 1) Rozpo-
znanie: ustalenie kontekstów historycznoliterackich, kontekstu biogra-
ficznego; analiza; szkicowa interpretacja tekstu w oparciu o ustalon¹
„dominantê semantyczn¹”; 2) Zadanie: poszukiwanie ekwiwalentów
s³ów, wyra¿eñ, idiomów; 3) Rozwi¹zanie: ostateczny efekt „walki”
z przek³adem108. Propozycja to interesuj¹ca, lecz chyba nazbyt ogólna:
Dziadek z powodzeniem rekonstruuje zarysy „modelu translatoryczne-
go”, owego „sposobu opisu procesu t³umaczenia jako sekwencji etapów
analizy i syntezy tekstu wyjœciowego i docelowego” 109, wykorzystywa-
nego przez Barañczaka – nie wystarczy to jednak, by ca³oœæ okreœliæ
precyzyjnym mianem strategii; badacz nie zapomina o genezie terminu,
ale, adoptuj¹c go, poprzez ogólnikowoœæ pozbawia wojskowego „dry-
lu”. Pierwotna, militarna strategia, teoria i praktyka przygotowania
i prowadzenia wojny, poszczególnych kampanii i najwa¿niejszych ope-
racji – jej istnienie zachowajmy jeszcze na moment w pamiêci – sk³ada
siê z szeregu bardzo konkretnych wyznaczników postêpowania. Od spo-
sobów badania ogólnych prawid³owoœci walki zbrojnej, wynikaj¹cych
z doœwiadczeñ ubieg³ych wojen i aktualnego stanu wiedzy wojskowej
pocz¹wszy (zauwa¿my, ¿e ten element strategii mo¿na porównaæ do
badania istniej¹cej serii przek³adowej i podejmowania decyzji, jak
w³¹czyæ siê do niej kolejnym t³umaczeniem), na opracowaniu zasad
kierowania si³ami zbrojnymi i wojn¹ w ca³oœci oraz wprowadzeniu ich
w ¿ycie skoñczywszy (poszczególne posuniêcia taktyczne da³yby siê
„prze³o¿yæ” na sposób t³umaczenia stanowi¹cego czêœæ wiêkszej ca³o-
œci liryku czy kalamburu)110.
Lektura Alicji Carrolla w przek³adach S³omczyñskiego, Stillera i Ko-
zak przekonuje, ¿e obcujemy z trzema podobnymi, a jednak bardzo ró¿-
nymi ksi¹¿kami; w tym przekonaniu umacniaj¹ nas wypowiedzi t³uma-
czy o w³asnych wersjach baœni, dowodz¹ce, ¿e ka¿dy z nich stworzy³
sobie nieco inny, ró¿ni¹cy siê od pozosta³ych rozk³adem akcentów, ob-
raz orygina³u, i stara³ siê daæ temu wyraz w przek³adzie. Mamy do czy-

108
A. D z i a d e k, Strategia przek³adu literackiego. W: 77 przek³adów Stanis³awa
Barañczaka i Clare Cavanagh z polskiej poezji wspó³czesnej. Wybór, wstêp i opracowa-
nie A. Dziadek. Katowice 1995, s. 14.
109
S³ownik dydaktyczny terminologii translatorycznej, op. cit., s. 66.
110
Zob. Ma³a encyklopedia wojskowa, op. cit., s. 215.
54 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

nienia z trzema odrêbnymi strategiami translatorskimi. Aby zdecydo-


waæ, która z nich pozwoli³a prze³o¿onemu dzie³u najbardziej zbli¿yæ siê
do orygina³u, najpe³niej oddaæ Carrolliañskiego ducha opowieœci i kli-
mat „wiktoriañskiej chwili w Troi” – interesuje mnie nie tylko skutek,
wa¿na wydaje siê tak¿e przyczyna – potrzebne s¹ mo¿liwie szczegó³o-
we i obiektywne zasady porównywania i opisywania strategii. Nie wy-
starczy intuicja, wszak ¿adn¹ miar¹ (poza przypadkami jawnych b³ê-
dów t³umacza) nie mo¿emy powiedzieæ, kiedy dwie intuicje jêzykowe
s¹ sobie równe, a kiedy nie, zauwa¿a Roman Zimand111; nie wystarczy
te¿ model strategii, zawieraj¹cej siê w trzech zaledwie naszkicowanych
etapach. W tej sytuacji chcia³abym przedstawiæ i spróbowaæ wdro¿yæ
model eklektyczny, zbudowany z elementów zapo¿yczonych od wielu
uznanych badaczy, nakreœlony z myœl¹ o konkretnym przypadku: Przy-
godach Alicji i Poprzez lustro Lewisa Carrolla. Ze œwiadomoœci¹, ¿e
sk³onnoœci do zbyt prostych i uk³adnych tez nale¿y siê przeciwstawiaæ,
poniewa¿, jak twierdzi Adam Czerniawski, w obrêbie rozwa¿añ huma-
nistycznych porz¹dek mo¿e p³odziæ potwory 112; z ostro¿noœci¹, by nie
odrzeæ baœni z jej magicznego uroku, przed czym przestrzega Gilbert
K. Chesterton, ju¿ w 1932 r. wyra¿aj¹cy obawê, ¿e w niezgrabnych
rêkach akademików Alicja staje siê „zimna i pomnikowa niczym klasy-
cystyczny nagrobek”:
Biedna, biedna ma³a Alicja! Nie doœæ, ¿e j¹ z³apano i przykazano odrabiaæ
lekcje, zmuszono j¹ tak¿e do zadawania lekcji innym! Nie jest ju¿ uczenni-
c¹, ale nauczycielk¹. Wakacje siê skoñczy³y, Dodgson wróci³ do roli wy-
k³adowcy. Czeka nas mnóstwo pytañ egzaminacyjnych w rodzaju: 1) Wy-
jaœnij nastêpuj¹ce pojêcia i ich kontekst: mizg³y, œwirypaæ, oczy w¹t³u-
sza, studnie z syropem, nadobna zupa 113; 2) PrzeœledŸ wszystkie ruchy
w rozgrywce szachowej z Po drugiej stronie Lustra i narysuj schemat;
3) Przedstaw zarys polityki Bia³ego Rycerza w dziedzinie zapobiegania
problemowi spo³ecznemu zielonych w¹sów; 4) Podaj cechê ró¿ni¹c¹ Tirli
Boma i Tirli Bima114.
Maj¹c to wszystko na wzglêdzie, zastanówmy siê, jakie pytania na-
le¿a³oby postawiæ t³umackiemu manifestowi (jeœli odwo³aæ siê do zna-
111
R. Z i m a n d, T³umacz-zdrajca i t³umaczenie-zdrada. „Teksty” 1975, nr 6, s. 57.
112
A. C z e r n i a w s k i, Przek³ad poezji: teoria i praktyka. W: Klasycznoœæ i awan-
gardowoœæ w przek³adzie. Pod red. P. Fasta. Katowice 1995, s. 41.
113
W t³umaczeniu fragmentu wykorzystujê rozwi¹zania Roberta Stillera.
114
Podajê za: C a r r o l l, The Annotated Alice, op. cit., p. 7.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 55

nego rozró¿nienia Aleksandry Okopieñ-S³awiñskiej, mo¿na by go na-


zwaæ stematyzowan¹ czy te¿ eksplicytn¹ informacj¹ o przek³adzie)
i translatorskiemu dzie³u, aby wyodrêbniæ przyjêt¹ strategiê? Spróbuj-
my zapytaæ:
1) o umieszczenie t³umaczonego utworu w konkretnym punkcie
miêdzy biegunami ekwiwalentyzacji i adaptacji, przek³adu wiernego
(w miarê mo¿liwoœci) i przek³adu wolnego, t³umaczenia w³aœciwego
i interpretacji orygina³u (Balcerzan). W stronê którego z tych biegunów
przek³ad jest wychylony? Czy t³umacz stara siê oddaæ g³os autorowi
orygina³u, czy zag³usza go swoj¹ elokwencj¹ i inwencj¹?
2) o to, jak translator radzi sobie z obcoœci¹ kulturow¹ dzie³a orygi-
nalnego? Znowu¿ nie chodzi tu o umieszczenie przek³adu na jednym
z biegunów, lecz bli¿ej niego, skrajnoœci: wch³oniêcie – wyobcowanie
(Ziomek), przetworzenie – odtworzenie (Lege¿yñska), naturalizacja –
egzotyzacja (Adamczyk-Garbowska) t³umaczenia rzadko wystêpuj¹
w stanie czystym. Czy zatem t³umacz pozostawia czy polonizuje sy-
gna³y obcoœci (Lege¿yñska): czy zachowuje nazwy w³asne w brzmie-
niu oryginalnym, cechy sk³adniowe, koliduj¹ce z regu³ami polszczyzny,
egzotyczne zjawiska kulturowe? Czy jêzyk orygina³u doznaje poloniza-
cji, czy odwrotnie, jêzyk t³umaczenia nagina siê do jêzyka orygina³u?
Czy przek³ad brzmi jak przek³ad, czy jak dzie³o oryginalne (Savory)?
3) jak t³umacz rozwi¹zuje problem miejsca zajmowanego przez
utwór oryginalny w procesie historycznoliterackim, jeœli jest ono odle-
g³e w czasie od miejsca, które ma zaj¹æ przek³ad? Sk³ania siê ku archa-
izacji czy modernizacji jêzyka? Czy przek³ad brzmi jak wspó³czesny
orygina³owi, czy jak wspó³czesny t³umaczowi (Savory)?
4) jak zakreœlony zosta³ poziom odbiorczy przek³adu? Pamiêtajmy,
¿e Alicja projektuje podwójnego odbiorcê: dzieciêcego i doros³ego. Czy
zatem t³umacz uprzystêpnia, a mo¿e nawet infantylizuje tekst orygina³u,
czyni¹c go tym samym ma³o atrakcyjnym dla czytelnika doros³ego, czy
te¿ przeciwnie, nie liczy siê z mo¿liwoœci¹, ¿e m³ody czytelnik bêdzie
mia³ k³opoty z, przyk³adowo, zbyt skomplikowanym s³ownictwem t³u-
maczenia?
5) w jaki sposób przek³ad istnieje w serii? Systemowy czy okazjo-
nalny, pozornie autonomiczny (Lege¿yñska)? Na ile polemiczny? Czy
t³umacz wierzy w „postêp kolektywny” (eadem), czy te¿ niechêtnie,
a mo¿e prawie wcale, nie korzysta z rozwi¹zañ poprzedników? Któr¹
56 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

z wyjœciowych pozycji zajmuje, uzasadniaj¹c potrzebê dokonania no-


wego przek³adu: chce zape³niæ lukê w polskiej znajomoœci literatury an-
gielskiej, wzbogaciæ nasz¹ tradycjê literack¹ o w³asn¹, uzupe³niaj¹c¹
lub polemiczn¹, interpretacjê, która rzuci na sensy orygina³u dodatkowe
œwiat³o, czy te¿ zamierza udowodniæ, ¿e „potrafi lepiej” (Barañczak)?
6) jak t³umacz okreœla dominantê translatorsk¹ (Lege¿yñska)?
7) i wreszcie: jak t³umaczy? Jak oddaje w przek³adzie poziom leksy-
kalno-sk³adniowy i stylistyczny orygina³u (Adamczyk-Garbowska)? Te
dwa precyzyjnie opisane poziomy (spoœród trzech przez Adamczyk-
-Garbowsk¹ wyznaczonych; trzeci, socjologicznoliteracki, dotyczy
mniej mnie interesuj¹cych zagadnieñ poetyki odbioru), które zapo¿y-
czam i bêdê analizowaæ na podstawie modelu krytyki przek³adu badacz-
ki t³umaczeñ angielskiej literatury dzieciêcej, w przybli¿eniu odpowia-
daj¹ dwuwarstwie jêzyka wyró¿nionej przez Romana Ingardena w myœl
jego teorii dzie³a literackiego: warstwie tworów brzmieniowych i two-
rów znaczeniowych. Zatem pytajmy dalej: czy i jak ró¿ni¹ siê warstwy
przedmiotów przedstawionych orygina³u i przek³adu? Czy orygina³
i przek³ad sk³aniaj¹ do aktualizowania podobnych, czy innych wygl¹-
dów? A tak¿e: w jaki sposób t³umacz poradzi³ sobie z poszczególnymi
p³aszczyznami znaczeniowymi utworu oryginalnego? Wymieni³am ich
sporo, przypomnê: sensem baœni Carrolla zdaje siê radosna wyprawa
w krainê nonsensu, ale do g³osu dochodz¹ tak¿e oniryzm, motyw po-
szukiwania w³asnej to¿samoœci, metafora œwiata-przestrzeni gry, inter-
tekstualizm, zakorzenienie kulturowe, aluzje do œwiata Alice Liddell;
ponadto Alicja pozwala siê czytaæ jako parodia pedagokomiczna, saty-
ra na wiktoriañsk¹ obyczajowoœæ, Entwicklungsroman oraz wstêp do
logiki i filozofii jêzyka. Czy w przek³adzie uda³o siê ocaliæ wszystkie?
Czy rozk³ad akcentów pozosta³ nie zmieniony?
***
Po zakoñczeniu pracy nad przek³adem Ulissesa, która trwa³a przez
lat dwanaœcie,
zacz¹³em przegl¹daæ jakieœ ksi¹¿ki, które mo¿na by przet³umaczyæ.
Wszystkie wydawa³y mi siê dziecinnie ³atwe i proste – pisze Maciej S³om-
czyñski. – Wydawa³o mi siê, ¿e tak naprawdê, to nie mam ju¿ nic do
roboty, jak cz³owiek odchodz¹cy na emeryturê. Ale ¿e nie szed³em na
emeryturê, wiêc od³o¿y³em sobie do postudiowania Alicjê w Krainie
Czarów i Raj utracony. [...] W obu by³y ciekawe problemy formalne, by³o
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 57

co robiæ w sensie rzemieœlniczym, a w Alicji odnalaz³em po¿egnan¹ nie-


dawno mo¿liwoœæ nadawania nowych znaczeñ i wprowadzenie innego
¿ycia w proste, dobrze znane s³owa. Brakowa³o mi tego coraz bardziej.
Zreszt¹ Alicja, choæ byæ mo¿e nikt w to nie uwierzy, by³a pod pewnym
wzglêdem trudniejsza ni¿ Ulisses, bo wymaga³a jeszcze wiêkszej precyzji
w operowaniu jednolitym, z góry za³o¿onym i pedantycznie pielêgnowa-
nym stylem115.
Og³oszone drukiem w 1972 r. Przygody Alicji w Krainie Czarów
i O tym, co Alicja odkry³a po drugiej stronie Lustra w przek³adzie
S³omczyñskiego to pierwsze polskie, pe³ne, dwuczêœciowe t³umaczenie
baœni Carrolla, które uwa¿am za centralne ogniwo serii. Dokonane ze
starannoœci¹, œwiadcz¹c¹ o znawstwie translatorskiego rzemios³a dba-
³oœci¹ o ka¿dy szczegó³, z za³o¿enia d¹¿¹ce do maksymalnej wiernoœci
wzglêdem orygina³u, o stylu wypielêgnowanym mo¿e nie tyle z nace-
chowan¹ pejoratywnie pedanteri¹, co z pietyzmem. Strategia S³om-
czyñskiego to strategia Pietysty. Pietysty-kolekcjonera arcydzie³, trans-
latora tytana. W latach siedemdziesi¹tych oprócz Alicji S³omczyñski
prze³o¿y³ i opublikowa³ Utwory poetyckie Joyce’a i fragmenty Finne-
gans Wake, Raj utracony Miltona, Przygody Gulliwera Swifta, Troilusa
i Criseydê Chaucera, ponadto w 1978 r. wyda³ swój przek³ad Tragicznej
historii Hamleta, ksiêcia Danii, zainicjowawszy w³asn¹ seriê t³uma-
czeñ z Szekspira, i dwadzieœcia lat póŸniej sta³ siê pierwszym cz³owie-
kiem na œwiecie, który prze³o¿y³ wszystkie jego dzie³a. Wymienione
utwory mimo ogromnych ró¿nic ³¹czy bardzo wysoki wspó³czynnik
trudnoœci przek³adowej, uzasadnia swój wybór S³omczyñski 116.
Styl Alicji, do którego t³umacz przyk³ada tak wielk¹ wagê, dojrze-
wa³ w cieniu przek³adów z Joyce’a. Czy mo¿e inaczej: translatorskiej
i czytelniczej fascynacji Joyce’em. O swoim Ulissesie S³omczyñski pi-
sze, ¿e na jego potrzeby wypracowa³
jakiœ styl, jakiœ jêzyk, coœ, co mia³o byæ ekwiwalentem stylu i jêzyka inne-
go cz³owieka, ale by³o inne ni¿ mowa ojczysta, któr¹ pos³ugiwa³em siê od
urodzenia 117 .
T³umacz¹c Carrolla, joysolog-odkrywca tajemnicy Finnegans Wake
korzysta z wczeœniejszych doœwiadczeñ – idea stworzenia zupe³nie
115
M. S ³ o m c z y ñ s k i, Klucze otch³ani. „Literatura na Œwiecie” 1973, nr 5, s. 12.
116
„Ogólna teoria S³omczyñskiego”. Z Maciejem S³omczyñskim rozmawia An-
drzej Ziembicki. „Nowe Ksi¹¿ki” 1979, nr 8, s. 49.
117
S ³ o m c z y ñ s k i, Klucze otch³ani, op. cit., s. 11.
58 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

nowego stylu, „egzotyzacji” przek³adu, przebija tak¿e z przedmowy do


Alicji: opowieœæ Carrolla S³omczyñski interpretuje jako
nie tylko wspania³¹ bajkê dla dzieci, ale tak¿e arcydzie³o zapisu ludzkiej
podœwiadomoœci. Jest to zapewne jedyny wypadek w dziejach piœmien-
nictwa, gdzie jeden tekst zawiera dwie zupe³nie ró¿ne ksi¹¿ki: jedn¹ dla
dzieci i drug¹ dla doros³ych 118.
Alicja S³omczyñskiego mia³a zawieraæ obie te na³o¿one na siebie ksi¹¿ki;
a poza tym [chcia³em], aby by³a napisana jêzykiem snu, gramatyk¹ snu
przeœnionego w wiktoriañskiej Anglii. Zapewne ¿¹da³em od siebie zbyt
wiele. Najprawdopodobniej, chc¹c przenieœæ wszystko, musia³em wiele
pogubiæ w drodze. Na pewno ksi¹¿ka ta nie jest napisana „najpiêkniejsz¹
polszczyzn¹”. Lecz jest to jêzyk, który wydawa³ mi siê najdok³adniej przy-
legaj¹cy do mojego zamiaru119.
(Skromnoœæ t³umacza nie dopuszcza myœli, ¿e kierowa³a nim ambicja
udowodnienia, i¿ „potrafi lepiej” przek³adaæ ni¿ Marianowicz i Mo-
rawska. Przyznajmy mu pozycjê zawieszon¹ pomiêdzy Barañczakow¹
sytuacj¹ pierwsz¹ a drug¹: jego dwuczêœciowe t³umaczenie jest pio-
nierskie, a zarazem nowatorskie wzglêdem istniej¹cych wersji Przygód
Alicji). Na „gramatyce snu” przek³adu S³omczyñskiego, która prawem
mimesis struktury mia³a przenieœæ logikê snu Alicji nie tylko do jêzyka
bohaterki, ale i do jêzyka ca³ej narracji, zaci¹¿y³a jednak leksyka i sk³ad-
nia angielska (jak równie¿, ju¿ w obrêbie polszczyzny, subtelna archa-
izacja), i to do tego stopnia, ¿e bez wyjaœnieñ t³umacza jego zamys³
by³by zupe³nie nieczytelny. A i mimo tych wyt³umaczeñ przek³adowi
wytkniêto ra¿¹c¹ inflacjê anglicyzmów i zwi¹zan¹ z tym sztywnoœæ wy-
razu120, usterki syntaktyczne („Ma [...] tragiczn¹ sk³adniê w narracji – to
lektura wy³¹cznie dla doros³ych masochistów”121) oraz postawiono za-
rzut funkcjonowania jako „tekst polski dla Anglików”122. Warto jednak
zwróciæ uwagê, ¿e i styl Carrolla mo¿na nazwaæ „sztywnym” – jest bry-
tyjsko powœci¹gliwy, zdystansowany, co podkreœla komizm sytuacyjny

118
Idem, Od t³umacza. W: L. C a r r o l l, Przygody Alicji w Krainie Czarów i O tym,
co Alicja odkry³a po drugiej stronie Lustra. Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 5.
119
Ibidem, s. 6.
120
S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 15-16.
121
H. B a l t y n, Alicja po obu stronach lustra. „Nowe Ksi¹¿ki” 1998, nr 1, s. 28.
122
J. K o z a k, Kot bez uœmiechu czy(li) uœmiech bez kota? „Przek³adaniec” 2000,
nr 7, s. 25.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 59

opowieœci: wszak ka¿dy komik, a choæby i okazjonalny opowiadacz dow-


cipów, wie dobrze, ¿e œmiej¹c siê z w³asnego ¿artu, psuje jego efekt.
Ale nie ocalenie komizmu Alicji by³o dla S³omczyñskiego najwa¿-
niejsze: g³ówny akcent jego odczytania pada na oniryzm i to on w³aœnie
stanowi dominantê translatorsk¹. „Gramatyka snu” jest kolejnym miej-
scem wspólnym ksi¹¿ek Carrolla i Joyce’a w ujêciu S³omczyñskiego;
tym razem chodzi nie o Ulissesa, lecz o Finnegans Wake.
Alicja [...] jest drugim, obok Finnegans Wake Joyce’a, arcydzie³em, któ-
rego myœl¹ przewodni¹ jest analiza umys³u ludzkiego pogr¹¿onego we
œnie. I tak jak jêzyk Finnegans Wake, jêzyk Alicji rz¹dzony jest gramaty-
k¹ i rytmem snu: przenikanie, zwalnianie, powtórzenia, nag³e zmiany tem-
pa, monotonia i nastêpuj¹ce tu¿ po niej porwane strzêpki widzenia:
wszystko to dotyczy w jednakowym stopniu struktury akcji i jêzyka. [...]
Klasycznym przyk³adem [...] sennego monta¿u s¹ s³awne ju¿ dziœ s³owa-
-walizki z poematu D¿abbersmok, których znaczenie Humpty Dumpty
wyjaœnia Alicji. [...] Nawiasem mówi¹c, myœlê, ¿e nie bêdzie wiele przesa-
dy w twierdzeniu, ¿e bez tego krótkiego, zabawnego poemaciku ksi¹¿ka
Finnegans Wake, najbardziej enigmatyczne dzie³o naszych czasów, ni-
gdy nie mog³oby powstaæ w tej postaci, w jakiej j¹ znamy. Oczywiœcie,
Joyce zwielokrotni³ dla swoich celów wynalazek Carrolla, ale choæ sen
Alicji w Krainie Czarów jest krótkim snem ma³ej dziewczynki, a sen w Fin-
negans Wake ogromnym snem ca³ej ludzkoœci wiruj¹cej w nieskoñczo-
nym czasie cyklicznie miêdzy œmierci¹ a zmartwychwstaniem, nie umia³-
bym powiedzieæ, którego z nich uwa¿am za lepszego pisarza 123.
Joyce rzeczywiœcie wykorzystywa³ Carrolliañsk¹ technikê portman-
teau words, tworz¹c ich dziesi¹tki tysiêcy; w Finnegans Wake nie brak
te¿ aluzji do dzie³ Carrolla 124. T³umaczenie „s³ów-walizek” zasad¹ sen-
123
S ³ o m c z y ñ s k i, Od t³umacza, op. cit., s. 5-6.
124
Chocia¿ wyniki badañ J. S. A t h e r t o n a dowodz¹, ¿e pocz¹tkowo Joyce nie
wiedzia³, ¿e te kontaminacje s³owne nie s¹ jego wynalazkiem, i do ksi¹¿ek Carrolla
siêgn¹³ dopiero póŸniej (Lewis Carroll and „Finnegans Wake”. „English Studies” 1952,
XXXIII. Podajê za: S u t h e r l a n d, Language and Lewis Carroll, op. cit., p. 152).
Martin Gardner odnotowuje aluzjê Joyce’a do Poprzez Lustro: wielki upadek Toma
Finnegana z drabiny, wyra¿ony w dziesiêciu stuliterowych onomatopejach, w siódmej
ma upamiêtniaæ przygodê Humpty’ego Dumpty’ego – w formie bardzo rozbudowanej
s³ownej „walizki”: Bothallchoractorschumminaroundgansumuminarumdrumstrumtru-
minahumptadumpwaultopoofoolooderamaunsturnup! [podkr. moje – E. R.]. Zob.
G a r d n e r, The Annotated Alice, op. cit., p. 271. Zob. tak¿e: E. R a j e w s k a, Nonsens
pe³en sensu – „Jabberwocky” Lewisa Carrolla. W: Od Carrolla do Norwida. „Studenc-
kie Debiuty Naukowe”. T. 1. Wybór i oprac. J. Borowczyk, Z. Przychodniak i P. Œliwiñ-
ski. Poznañ 2003.
60 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

nego monta¿u wydaje siê interesuj¹ce i uprawnione – choæ z teorii


S³omczyñskiego wy³ania siê obraz Carrolla niezmiernie powa¿ny, nie-
wiele maj¹cy wspólnego ze sk³onnym do ¿artów nonsensist¹ i satyry-
kiem. Parafrazuj¹c Manifest surrealizmu André Bretona, powiedzieæ by
mo¿na, ¿e Carroll S³omczyñskiego jest surrealist¹ w oniryzmie. Tak
podkreœlana przez t³umacza Alicji struktura snu stanowi najpowszech-
niej rozpoznawalny odpowiednik struktur dzie³ surrealistycznych, pisze
Ma³gorzata Baranowska125. Skoro Horace Walpole by³ przez surreali-
stów uwa¿any za literackiego przodka, poniewa¿ pisz¹c Zamczysko
w Otranto pos³u¿y³ siê metod¹ surrealistyczn¹ – podda³ siê pomys³owi
zrodzonemu ze snu o zamku i wielkiej rêce w zbroi na porêczy scho-
dów126, dlaczego w poczet presurrealistów nie zaliczyæ Carrolla, które-
go poemat Hunting of the Snark powsta³ od koñca, od ostatniego, non-
sensownego wersu, który w t³umaczeniu Barañczaka brzmi: „bo sêk
w tym, ¿e ten Snark by³ B¹dzio³em”127, a który przyszed³ autorowi do
g³owy w czasie samotnej przechadzki?
Publikuj¹c swoj¹ wersjê Przygód Alicji i Poprzez lustro, S³omczyñ-
ski nie zamkn¹³ pracy nad t³umaczeniami z Carrolla. W 1978 r. w „Prze-
kroju” og³osi³ drukiem odnalezion¹ przez Martina Gardnera Osê w peru-
ce 128, fragment rozdzia³u drugiego tomu Alicji, który Carroll usun¹³
z ksi¹¿ki pod wp³ywem protestów Johna Tenniela – ilustrator upiera³
siê, ¿e czegoœ podobnego nie narysuje, gdy¿ owad w peruce „jest
w ogóle nie do przyjêcia w dziele sztuki”. Osê w³¹czono do trzeciego
wydania przek³adu S³omczyñskiego z 1989 r. W 1994 r. ukaza³y siê
Przygody Sylvii i Bruna, niezbyt udana, bo z jednej strony gorzko saty-
ryczna, z drugiej sentymentalnie moralizuj¹ca opowieœæ, jak twierdzi
Gardner, napisana przez Carrolla na samym dnie studni z syropem, któ-
r¹ S³omczyñski nie tylko przet³umaczy³, ale, wbrew swym dotychcza-
sowym pietystycznym zasadom, powa¿nie przeredagowa³.
Usun¹³em ca³¹ czêœæ ksi¹¿ki przedstawiaj¹c¹ œwiat doros³ych i pozosta-
wi³em jedynie to, co moim zdaniem przypomina „prawdziwego” Carrolla,

125
Zob. M. B a r a n o w s k a, Surrealna wyobraŸnia i poezja. Warszawa 1984, s. 164.
126
Ibidem, s. 57.
127
L. C a r r o l l, £owy na Snarka. Mêczarnia w oœmiu konwulsjach. Prze³. S. Ba-
rañczak. W: E. L e a r, L. C a r r o l l, W. S. G i l b e r t, A. E. H o u s m a n, H. B e l l o c, op.
cit., s. 143.
128
Idem, Osa w peruce. Prze³. M. S³omczyñski. „Przekrój” 1978, nr 1713.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 61

autora Alicji. [...] Nie dopisa³em tu ani jednego s³owa. Wszystko, co


przeczytacie w tym tomie, wysz³o spod pióra Lewisa Carrolla, jednego
z najwiêkszych, jak wiecie, pisarzy œwiata 129.
Szeroko zakrojone przygotowania Roberta Stillera do wydania w³a-
snej wersji Alicji u pocz¹tków mia³y charakter polemiczny, z biegiem
lat przeradza³y siê w walkê. Po ukazaniu siê Przygód Alicji w Krainie
Czarów i O tym, co Alicja odkry³a po drugiej stronie Lustra S³omczyñ-
skiego Stiller zamieœci³ w „Literaturze na Œwiecie” obszern¹ recenzjê
tego przek³adu, pochlebn¹ o tyle, ¿e ukazywa³a starannoœæ i oryginal-
noœæ jego rozwi¹zañ na tle wczeœniejszych polskich prób prze³o¿enia
Alicji przez Morawsk¹ i Marianowicza; krytyczn¹ o tyle, ¿e D¿abber-
smoka S³omczyñskiego przedstawia³a jako t³umaczenie nie do przyjê-
cia, lekcewa¿¹ce polsk¹ prozodiê, brzydkie i kostropate,
niemal jakby [S³omczyñski] chcia³ wszystkie s³aboœci skupiæ w jednym
miejscu, aby mu nie psu³y tu i ówdzie œwietnej roboty130.
Zatem œwietnej, ale tylko „tu i ówdzie”, czy œwietnej, ale „tu i ówdzie”
zepsutej? Kilka stron dalej czytamy o maestrii S³omczyñskiego, ska¿o-
nej wszak¿e potkniêciami:
mam nadziejê, ¿e za kilka lat, ofiarowawszy nam Finnegans Wake, Maciej
S³omczyñski dla wytchnienia siêgnie jeszcze raz po Carrolla, aby wrêczyæ
nam kolejny prezent: Alicjê udoskonalon¹ we wszystkich detalach 131.
W tym samym artykule Stiller og³osi³ w³asn¹ wersjê ballady Carrolla,
zatytu³owan¹ ¯abro³aki, przy przek³adaniu której inspirowa³ siê wzora-
mi Witkacego, Leœmiana i Ga³czyñskiego132; w tym samym numerze
natomiast – pierwszy polski przek³ad drugiego s³awnego nonsensowne-
go poematu Carrolla: Hunting of the Snark, któremu nada³ tytu³ Wypra-
wa na ¿mir³acza. Mêka w oœmiu konwulsjach133. Dyskusja o ¯abro³a-
kach wróci³a na ³amy „Literatury na Œwiecie” w 1980 r., gdy Janusz
Korwin-Mikke skrytykowa³ liryk Stillera za usterki rytmiczne i „popra-

129
M. S ³ o m c z y ñ s k i, Od t³umacza. W: L. Carroll, Przygody Sylvii i Bruna.
Prze³., opracowa³ i opatrzy³ pos³owiem M. S³omczyñski. Wroc³aw 1994, s. 5.
130
S t i l l e r, Powrót do Carrolla, op. cit., s. 355.
131
Ibidem, s. 362.
132
Ibidem, s. 360.
133
W postaci ksi¹¿ki Wyprawê na ¿mir³acza wyda³o w 1982 r. Wydawnictwo Mor-
skie z Gdañska.
62 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

wianie S³omczyñskiego” i zaproponowa³ w³asne „laboratoryjne” t³uma-


czenie134, które Stiller bezlitoœnie wyszydzi³.
Przy okazji odpowiadania na zarzuty Mikkego (napastliwy artyku³
nosi³ tytu³ Dyletant w sk³opie porcelany) Stiller poczyni³ dwie uwagi
istotne dla rozwa¿añ o jego strategii translatorskiej. Po pierwsze, pod-
kreœli³, ¿e w centrum jego zainteresowañ znajduje siê zawsze prawda
tekstu oryginalnego i o ni¹ gotów jest walczyæ:
Czy to Marianowicz, S³omczyñski, czy ktokolwiek: je¿eli chwalê albo kry-
tykujê, to dlatego, ¿e zrobili dobr¹ lub z³¹ robotê i ¿e mogê to udowodniæ!
To proszê sobie zapamiêtaæ 135.
Po drugie, wspieraj¹c siê autorytetem Boya, Brechta, Leca i Swinar-
skiego, Stiller sformu³owa³ swoj¹ koncepcjê przek³adu jako „w³asnoœci
niczyjej”, upowa¿niaj¹cej do przenoszenia najcelniejszych rozwi¹zañ po-
przedników do dokonywanego t³umaczenia i sygnowania ca³oœci w³as-
nym nazwiskiem136. Owszem, systemowe nawi¹zywanie do serii tran-
slatorskiej pozwala na wykorzystywanie pewnych elementów t³umaczeñ
wczeœniejszych137, jednak przepisywanie czyjegoœ kalamburu czy wy-
szukanego rymu wydaje siê kradzie¿¹ w³asnoœci intelektualnej, nieza-
le¿nie od tego, czy jest czynione w imiê optymalnoœci przek³adu i wzbo-
gacania literatury o t³umaczenie aspiruj¹ce do kongenialnoœci, czy nie.
Stiller w chwili publikowania swojej Alicji w Krainie Czarów i Po
drugiej stronie Lustra w 1986 r. by³ ju¿ uznanym orientalist¹, poet¹,
cenionym t³umaczem prozy orientalnej, g³ównie baœni i mitów: malaj-
skich, indonezyjskich, polinezyjskich, hawajskich, skandynawskich,
w liczbie oko³o piêædziesiêciu tomów; kustoszem w Muzeum Azji i Pa-
cyfiku oraz kierownikiem eksperymentalnego Studium Sztuki Przek³a-
du. Do t³umaczenia baœni Carrolla zabra³ siê niejako w zastêpstwie
S³omczyñskiego: w swojej t³umackiej przedmowie ju¿ ani s³owem nie
wspomina o maestrii, której przed laty, mimo krytycznych uwag, wer-
sji poprzednika nie odmawia³.
Nie mo¿e u nas wiecznie brakowaæ adekwatnego przek³adu tak wszech-
stronnie koniecznego arcydzie³a! [...] Gdy po dziesiêciu latach wreszcie
134
J. K o r w i n - M i k k e, Stiller i inni. „Literatura na Œwiecie” 1980, nr 7, s. 350.
135
R. S t i l l e r, Dyletant w sk³opie porcelany. „Literatura na Œwiecie” 1980, nr 7,
s. 367.
136
Ibidem.
137
Zob. L e g e ¿ y ñ s k a, op. cit., s. 195.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 63

sta³o siê jasne, ¿e S³omczyñski jednak nie wróci do tego przek³adu i nie
ulepszy go, istniej¹cego zaœ i tak nikt nie wznawia, i nie ma tego zamiaru:
zdecydowa³em siê 138.
Wersja Stillera w myœl za³o¿eñ t³umacza mia³a staæ siê najdoskonal-
szym, kanonicznym polskim przek³adem ksi¹¿ki Carrolla – tak¿e dziêki
koncepcji t³umaczenia – „w³asnoœci niczyjej”. Bardzo krytyczny stosu-
nek Stillera do wczeœniejszych wersji Alicji i jego nastawienie „potrafiê
lepiej”, o których ju¿ pisa³am, nie przeszkodzi³y mu odwo³ywaæ siê do
poprzednich t³umaczeñ. Na przyk³ad ju¿ w artykule z 1973 r. Stiller
wypowiada³ siê z uznaniem o przek³adzie œpiewanej przez Mock Turtle
pieœni, s³awi¹cej zalety prawdziwej zupy ¿ó³wiowej, o incipicie Beauti-
ful Soup, so rich and green, która w œwietnym t³umaczeniu S³omczyñ-
skiego z trochê nijakiej „piêknej” sta³a siê „zup¹ nadobn¹” – niczym
Paskwalina z romansu Samuela Twardowskiego. Jednym soczystym
epitetem S³omczyñski przywo³a³ pamiêæ o polskiej tradycji barokowej:
rzeczywiœcie, Carroll opiewa zupê z ¿ó³wia niczym Jan Andrzej Morsz-
tyn wdziêki kochanki, choæ parodiuje nie utwór barokowy – to pomys³
translatora – ale sobie wspó³czesny: Star of the Evening (Gwiazdê wie-
czorn¹) Jamesa M. Saylesa 139. Postêpowanie S³omczyñskiego przypo-
mina tutaj substytucje Marianowicza, mimo ¿e nie odwo³uje siê do kon-
kretnego utworu, lecz do ca³ej poetyki. Wróæmy jednak do Stillera:
w swojej Alicji miejsce pojawienia siê piosenki Turtle Soup t³umacz
opatruje nastêpuj¹cym przypisem:
Trzeba [...] odnotowaæ znakomity przek³ad Macieja S³omczyñskiego,
tylko dlatego zast¹piony tu w³asnym, ¿e trochê oddalony od niektórych
istotnych efektów orygina³u 140.
Sêk w tym, ¿e t³umaczenie Stillera jest niespecjalnie oddalone od nie-
których istotnych efektów t³umaczenia S³omczyñskiego: barokowego
epitetu, a zatem, poœrednio, ca³ego konceptu substytuowania parodii,
elementów szkieletu sk³adniowego i niektórych rymów – a mimo to
zosta³o przez przek³adowcê uznane za w³asne:
Beautiful Soup, so rich and green,
Waiting in a hot tureen!

138
S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 16.
139
Zob. C a r r o l l, The Annotated Alice, op. cit., p. 141.
140
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 217. [Podkreœlenie moje – E. R.].
64 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Who for such dainties would not stoop?


Soup of the evening, beautiful Soup! [...]

Beautiful Soup! Who cares for fish,


Game or any other dish?
Who would not give all else for two
pennyworth only of beautiful Soup?141
W przek³adzie Macieja S³omczyñskiego:
Zupo nadobna, t³usta, zielona,
W g³êbi gor¹cej wazy uœpiona!
Któ¿ siê nad tob¹, s³odka, nie schyli
W porze wieczerzy, w wieczornej chwili! [...]
Zupo nadobna! Któ¿ dba o ryby,
Drób lub dziczyznê, a nawet gdyby
Mia³ wszystko inne, to czy podobna,
By nie chcia³ ciebie, Zupo nadobna?142

W przek³adzie Roberta Stillera:


Zupo nadobna, t³usta, zielona,
W gor¹cej wazie postawiona!
Któ¿ siê nie schyli nad t¹ skorup¹,
Zupo nadobna, wieczorna Zupo? [...]
Zupo nadobna! Któ¿ dba o ryby
Albo dziczyznê? Nawet gdyby
Mia³ wszystko inne, i to by mu po-
obojêtnia³o nad tak¹ Zup¹! 143

W d¹¿eniu do uzyskania przek³adu maksymalnie wiernego i kano-


nicznego Stiller wspomaga siê nie tylko polskimi t³umaczeniami Alicji:
Ze s³owiañskich [...], które w takich przypadkach z regu³y okazuj¹ siê szcze-
gólnie cenne, s³u¿yli mi Juraj i Viera Vojtkowie swym przek³adem Alica v kra-
jine zázrakov (1981) po s³owacku, Aloys i Hana Skoumalowie z przek³adem
Alenka v kraji divù a za zrcadlem (1983) po czesku, nade wszystko jednak

141
C a r r o l l, The Complete Illustrated Works, op. cit., p. 67.
142
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 103.
143
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 217-219.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 65

bez porównania lepsza od nich Ania w stranie czudies (1923) po rosyjsku,


który to przek³ad wyda³ w Berlinie sam Vladimir Nabokov144.
T³umacz zaznacza tak¿e, ¿e nieocenionej pomocy dostarczy³o mu
wydanie The Annotated Alice w opracowaniu Martina Gardnera145, ni-
gdzie nie informuje jednak wprost, ¿e to w³aœnie z tego wydania zapo-
¿yczy³ i prze³o¿y³ niemal wszystkie uczone komentarze, w które tak
hojnie wyposa¿y³ swoj¹ dwujêzyczn¹ – z równoleg³ym tekstem angiel-
skim i polskim – wersjê Przygód Alicji z 1990 r. Równie¿ na stronie
redakcyjnej nie znajdziemy wzmianki o pochodzeniu objaœniaj¹cych
dzie³o Carrolla przypisów – Gardnera. Praktykê Stillera mo¿na przy-
równaæ do szczególnie pojmowanej krytyki tekstu, a mo¿e raczej: kry-
tyki t³umaczeñ. Stiller œledzi rozwi¹zania wielu t³umaczy i, dokonawszy
niejednokrotnie kosmetycznych tylko poprawek, konstruuje z nich je-
den przek³ad kanoniczny, inkrustuj¹c go w³asnymi pomys³ami i wzboga-
caj¹c o objaœniaj¹ce tekst komentarze – jego strategiê proponujê nazwaæ
strategi¹ Tekstologa. Zapytajmy jeszcze, do kogo Translator-Tekstolog
adresuje swoje t³umaczenie? Stiller podkreœla, ¿e Carroll pisa³ dla dzie-
ci, zastrzegaj¹c jednak, ¿e
dzieci w Anglii s¹ urzekaj¹co doros³e, a doroœli tak samo dziecinni. [...]
Odpowiednio umieszczona a solidna porcja dziecka w doros³ym jest jed-
n¹ z najlepszych gwarancji w³aœciwego widzenia, prze¿ywania i kszta³to-
wania realnoœci 146 .
Przek³ad Stillera to przek³ad przeznaczony dla dziecka tkwi¹cego w do-
ros³ym.
Jolanta Kozak, teoretyk przek³adu, pracownik naukowy Instytutu
Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego i t³umaczka lite-
ratury angielskiej – m. in. ksi¹¿ek Kurta Vonneguta, Jonathana Carrolla,
T. H. White’a i Williama Whartona, ale i klasyki dzieciêcej: Dawno, daw-
no temu A. A. Milne’a – siêgaj¹c po baœñ Lewisa Carrolla, przyswojon¹
ju¿ polszczyŸnie przez tak wybitnych przek³adowców, postawi³a na Ba-
rañczakow¹ „sytuacjê drug¹”. Jej opublikowane w 1997 r. t³umaczenie
pt.: Alicja w Krainie Czarów i Alicja po tamtej stronie Lustra mia³o
wzbogaciæ seriê polskich Alicji o now¹ interpretacjê translatorsk¹.
144
S t i l l e r, Wielebny..., op. cit., s. 16.
145
Ibidem.
146
Ibidem, s. 19.
66 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Wczeœniejsze przek³ady nie oddaj¹ w pe³ni znaczeñ orygina³u, twierdzi


t³umaczka, a to dlatego, ¿e:
S³omczyñski [...] trzyma siê kurczowo obrazu (sensu powierzchniowego)
orygina³u, nie bacz¹c na to, ¿e polisemia jego tekstu dostêpna jest wy-
³¹cznie czytelnikom znaj¹cym doskonale realia angielskie, co pozwala im
poruszaæ siê p³ynnie w warstwie intertekstualnej (ci zaœ znaj¹ na ogó³
równie¿ jêzyk, wiêc czytaj¹ orygina³). Cierpi na tym ton wypowiedzi –
rejestr komiczny zbyt czêsto przechodzi w neutralny – oraz swoboda
wypowiedzi. [...] S³omczyñski zamienia zagadki w absurdy, pozbawiaj¹c
tekst znaków zapytania (aluzji). [...] Stiller, choæ korzysta niekiedy
z „ekwiwalencji dynamicznej”, równie¿ obra³ metodê przek³adu formalne-
go, eksponuj¹c przy tym walor poznawczy tekstu za pomoc¹ przypisów;
[...] t³umaczy – a wiêc „zarzyna” – dowcipy 147.
Kozak k³adzie nacisk na komizm Carrolliañskiej opowieœci (jako
pierwsza!), postuluj¹c, ¿e zawarte w niej zabawne gry s³owne wymaga-
j¹ innej ni¿ dotychczas stosowane metody przek³adu. Je¿eli katachreza
jest „zamro¿on¹” metafor¹, to w Alicji mamy do czynienia ze zjawi-
skiem odwrotnym: z metafor¹ „rozmro¿on¹”, zdemaskowan¹, urzeczy-
wistnion¹, pisze t³umaczka148. Tezê Kozak ilustruje przyk³ad uœmiech-
niêtego od ucha do ucha kota Ksiê¿nej: jest to „a Cheshire Cat”. S³om-
czyñski nie wyjaœnia, dlaczego kocur siê uœmiecha, licz¹c na domyœlnoœæ
czytelnika: „To Kot z Cheshire. [...] Dlatego”149. Stiller zamienia „Kota
z Cheshire” na „kota z Cheshire”, za Gardnerem podaj¹c w przypisie:
Carroll wzi¹³ go z potocznego zwrotu grin like a Cheshire cat. S¹ dwie
teorie co do jego pochodzenia: (1) ¿e w hrabstwie Cheshire, gdzie zreszt¹
Carroll siê urodzi³, pewien malarz wykonywa³ na karczmach szyldy z tak
wyszczerzonym lwem, (2) ¿e sery w Cheshire wyciskano niegdyœ
w kszta³cie g³owy kota z wyszczerzonymi zêbami 150.
Stiller uzupe³nia swój przek³ad przypisem objaœniaj¹cym genezê porzeka-
d³a angielskiego, a wiêc daj¹cym pozatekstow¹ wyk³adniê metafory.
Trudno jednak uznaæ przypis, z definicji œwiadcz¹cy o n i e m o ¿ n o œ c i
przek³adu, za element przek³adu 151,

147
K o z a k, Kot bez uœmiechu, op. cit., s. 25-26.
148
Eadem, Alicja pod podszewk¹ jêzyka. „Teksty Drugie” 2000, nr 5, s. 170.
149
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 60.
150
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 121-122.
151
K o z a k, Alicja pod podszewk¹ jêzyka, op. cit., s. 176.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 67

uwa¿a t³umaczka. T³umaczyæ trzeba wiêc zupe³nie inaczej: skoro Che-


shire Cat jest urealnion¹ metafor¹, która po polsku oznacza mniej wiêcej
„szczerzyæ siê jak g³upi do sera”, kot Ksiê¿nej „szczerzy siê”, poniewa¿
jest „Szczerym Kociskiem”152.
– Przepraszam bardzo – powiedzia³a Alicja, nieco speszona, gdy¿ nie
by³a pewna, czy wypada jej odezwaæ siê pierwszej. – Czy mog³aby mi
pani powiedzieæ, dlaczego pani kotek tak siê szczerzy?
– Bo to jest Szczere Kocisko – odpar³a Ksiê¿na. – W³aœnie dlatego 153.
Aby angielski dowcip w polskim t³umaczeniu pozosta³ dowcipem,
a nie ma³o czyteln¹ aluzj¹, konieczne okaza³o siê wyjaœnienie we-
wn¹trztekstowe. Jolanta Kozak zgodzi³aby siê z Balcerzanem, ¿e
w hierarchii powinnoœci sztuki przek³adowej najistotniejsze s¹ jej cele
hermeneutyczne; t³umacz ma byæ „rozjaœniaczem” (T. Burek) obco-
jêzycznych arcydzie³ 154 . Jej strategia jest strategi¹ Hermeneutki:
„galaktykê signifiants” opowieœci Carrolla t³umaczka bada w oparciu
o model analizy tekstualnej, stworzony i wykorzystany przez Rolanda
Barthes’a w S/Z; nie „rozgwie¿d¿a” jej jednak, lecz jej mnogoœæ stara
siê strukturowaæ w nastêpuj¹cy sposób:
Tekst Carrolla bazuje [...] na kodzie hermeneutycznym [...] – kodzie zaga-
dek (dlaczego Cheshire Cat siê uœmiecha? dlaczego March Hare i Hat-
ter postêpuj¹ nieracjonalnie?) – a wiêc na nieustannej oscylacji miêdzy
jawnym obrazem a ukrytym sensem. [...] Mój przek³ad jest prób¹ zacho-
wania kodu hermeneutycznego poprzez eksplikacje wewn¹trztekstowe:
Szczere Kocisko szczerzy siê, a Bezdenny Kapelusznik, jak kapelusz bez
dna, jest obrazem bezdennej g³upoty. Metoda ta pozwala, jak s¹dzê,
w znacznym stopniu zachowaæ obrazy i sensy orygina³u, bez uszczerbku
dla swobody wypowiedzi 155.

152
Ibidem, s. 170 i 176.
153
Prze³. J. Kozak. Op. cit., s. 72-73.
154
Zob. B a l c e r z a n, Strategie t³umaczy, op. cit., s. 110.
155
K o z a k, Kot bez uœmiechu, op. cit., s. 26. W ujêciu Barthes’owskim kod herme-
neutyczny stanowi „zespó³ jednostek, których funkcj¹ jest wprowadzenie na ró¿ne
sposoby pytania, udzielenie na nie odpowiedzi oraz wprowadzenie ró¿nych zdarzeñ,
które prowadz¹ b¹dŸ to do postawienia pytania, b¹dŸ odwleczenia odpowiedzi; albo te¿:
sformu³owanie zagadki i podsuniêcie jej rozwi¹zania”. R. B a r t h e s, S/Z. Prze³.
M. P. Markowski, M. Go³êbiewska. Wstêpem opatrzy³ M. P. Markowski. Warszawa
1999, s. 51.
68 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Rzeczywiœcie, w przypadku Alicji Jolanty Kozak mo¿na mówiæ


o znacznej swobodzie wypowiedzi, t³umaczce bli¿szy jest biegun dzia-
³añ translatorskich nazywany przez ni¹ „funkcjonalizmem”, któremu pa-
tronuje Gideon Toury i jego idea autonomii przek³adu: t³umacz nie musi
siê krêpowaæ liter¹ tekstu-Ÿród³a 156.
Z jednej strony Kozak-funkcjonalistka pozwala sobie na arbitralne
substytucje, jak w przypadku koloru figur szachowych z Poprzez lu-
stro. W oryginale szachy s¹ bia³e i czerwone, ale, poniewa¿ w Polsce
tradycyjnie gra siê bia³ymi i czarnymi, t³umaczka, „(bior¹c pod uwagê
m. in. konotacjê ideologiczn¹ polskiego przymiotnika czerwony)” [sic!],
dokonuje „adaptacji kulturowej i – jak ogrodnicy ró¿e w ogrodzie Kró-
lowej Kier” przemalowuje czerwone szachy na czarno157. Tymczasem
ten w³aœnie przyk³ad dzia³añ adaptacyjnych jest równie¿ „depoloniza-
cj¹”: rezygnuj¹c z barw bia³ej i czerwonej, adaptatorka rezygnuje z ko-
notacji polskich – to przecie¿ barwy narodowe.
Z drugiej strony, niczym rasowa tekstualistka (w jej terminologii
ortodoksyjny tekstualizm jest drugim biegunem translacji), Kozak wal-
czy o rodzaj mêski „Mysza”:
w polszczyŸnie mysz jest [...] napiêtnowana ¿eñskoœci¹. We wszystkich,
poza moim, przek³adach Alice in Wonderland, Carrollowy Mouse wy-
stêpuje jako postaæ ¿eñska: t³umacze uznali widocznie, i¿ gramatyka to
si³a wy¿sza wobec semantyki. [...] P³eæ Mysza jest istotna z uwagi na
znany mizoginizm Carrolla: w Alicji... oczywiste symbole matki, karciana
Królowa Kier i Czarna Królowa Szachów, to stworzenia bez serca, gdy
tymczasem Król Kier i Bia³y Król szachowy s¹ sympatycznymi poczciw-
cami 158.
Optymalnoœæ t³umaczeñ gier jêzykowych (w³asnych i poprzedników)
t³umaczka sprawdza za pomoc¹ analizy sk³adnikowej tekstów, porów-
nuj¹c sk³ad semantyczny przek³adów z semem tekstu-Ÿród³a159.
Kozak nie chce wybieraæ miêdzy funkcjonalizmem a tekstualizmem,
ekwiwalencj¹ dynamiczn¹ a ekwiwalencj¹ formaln¹; szuka trzeciej dro-
gi, swoj¹ metodê nazywaj¹c „adaptacj¹ kontekstualizowan¹”. Chodzi

156
Zob. K o z a k, Kot bez uœmiechu, op. cit., s. 12-13.
157
Ibidem, s. 19.
158
Ibidem, s. 18.
159
Zob. K o z a k, Alicja pod podszewk¹ jêzyka, op. cit., s. 175-177; eadem, Kot
bez uœmiechu, op. cit., s. 10.
„Alicja” wed³ug Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki 69

o to, by przek³adaæ mo¿liwie najwierniej, ale nie kosztem stylistycz-


nych sztuczyzn – p³ynnie; substytuowaæ gry jêzykowe, korzystaj¹c
z mo¿liwie najbardziej pokrewnych oryginalnym polskich frazeologi-
zmów i idiomów, ale nie kosztem nachalnej polonizacji i bez zmiany
rejestru stylistycznego 160.
Strategia Pietysty, Tekstologa i Hermeneutki. Stara³am siê zrekon-
struowaæ t³umackie postulaty – teraz przyjrzyjmy siê ich realizacji.

[...] Twarzyczki ich,


warte odprawy pos³ów,
dumnie stercz¹ na szyjach
godnych oblê¿enia

Fot.5. Charles Lutwidge Dodgson, Ma³a ¿ebraczka, Princeton University Library

160
Eadem, Alicja pod podszewk¹ jêzyka, op. cit., s. 178.
70 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

[...] Zasmucone tym tylko,


¿e trzeba powróciæ.

Fot.6. Charles Lutwidge Dodgson, Edith, Ina and Alice (na sofie), Princeton
University Library
IV. O PRZEK£ADACH NA PRZYK£ADACH

Lapidarna prezentacja strategii translatorskich przyjêtych przez


S³omczyñskiego, Stillera i Kozak przy t³umaczeniu Przygód Alicji i Po-
przez Lustro Lewisa Carrolla w oparciu o przedstawiony w poprzednim
rozdziale model wygl¹da³aby nastêpuj¹co:
Przek³ad S³omczyñskiego-Pietysty to przek³ad d¹¿¹cy do maksymal-
nej wiernoœci wzglêdem orygina³u, wyraŸnie egzotyzuj¹cy, sk³aniaj¹cy
siê ku subtelnej archaizacji – maj¹cy brzmieæ jak wspó³czesny dzie³u
oryginalnemu. Adresowany do odbiorcy dzieciêcego i doros³ego, cho-
cia¿ – choæby ze wzglêdu na eksponowanie obcoœci – faworyzuj¹cy
drugiego z nich. W serii istniej¹cy w sposób pozornie autonomiczny –
jako pierwsze wierne i pe³ne t³umaczenie baœni Carrolla, proponuj¹ce
oryginalne rozwi¹zania. Dominant¹ przek³adu t³umacz chcia³ uczyniæ
oniryzm i skoncentrowaæ siê na „œnie ma³ej dziewczynki przeœnionym
w wiktoriañskiej Anglii”.
Przek³ad Stillera-Tekstologa jest t³umaczeniem poszukuj¹cym praw-
dy orygina³u przy wykorzystaniu przewa¿nie – choæ nie zawsze – me-
tod ekwiwalencji formalnej, przy czym obraz przek³adowcy przes³ania
niekiedy obraz autora, nie tylko za spraw¹ obszernych przypisów do
tekstu g³ównego; zachowuj¹cym pamiêæ o obcoœci dzie³a oryginalnego,
lecz modernizuj¹cym i kolokwializuj¹cym jego styl; adresowanym do
dziecka tkwi¹cego w doros³ym; dokonanym z pozycji „potrafiê lepiej”
i aspiruj¹cym do optymalnoœci i kanonicznoœci; czerpi¹cym z doœwiad-
czeñ poprzednich t³umaczy Alicji.
72 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Przek³ad Kozak-Hermeneutki jest adaptacj¹ „kontekstualizowan¹”,


w której wyt³umiona zosta³a odrêbnoœæ kulturowa orygina³u. Tak¿e
p³ynnoœci¹ t³umaczenie to do z³udzenia przypomina utwór powsta³y
w jêzyku przek³adu, poniewa¿ brzmi jak wspó³czesne t³umaczce, nie
orygina³owi. Dziêki metodzie eksplikacji wewn¹trztekstowych jest
przystêpne i przyjazne dzieciom, nie tylko doros³ym; polemiczne w sto-
sunku do poprzednich przek³adów. T³umaczenie zosta³o dokonane z za-
miarem wzbogacenia serii o uzupe³niaj¹c¹ interpretacjê translatorsk¹.
Kozak sporadycznie korzysta z cudzych pomys³ów, proponuj¹c roz-
wi¹zania w³asne; k³adzie nacisk na komizm i gry jêzykowe.
Analiza poziomu leksykalno-sk³adniowego t³umaczeñ w ujêciu Mo-
niki Adamczyk-Garbowskiej161 powinna obejmowaæ zagadnienia takie
jak ogólne zrozumienie tekstu i jego interpretacja w przek³adzie, najczê-
œciej spotykane typy b³êdów t³umaczeniowych, opuszczenia i dodania,
s³ownictwo specjalistyczne, deformacje jêzykowe i neologizmy, gry
s³ów i kalambury, s³owa i wyra¿enia nacechowane kulturowo. Analizê
przek³adów zacznijmy od gier s³ownych, wehiku³u Carrolliañskiego ko-
mizmu.
Przyjrzyjmy siê s³ynnej opowieœci Mock Turtle o jego latach szkol-
nych – choæ nied³uga, jest dla t³umacza powa¿nym wyzwaniem: to
prawdziwy fajerwerk kalamburów. W szkole na dnie morza nauczycie-
lem by³ ¿ó³w morski („Turtle”), nazywany przez uczniów ¿ó³wiem
(„Tortoise”). Dlaczego? „Poniewa¿ nas uczy³”, wyjaœnia bohater („tor-
toise” i „taught us” jest gr¹ opart¹ na homofonii). Przypomnieæ nale¿y,
¿e Mock Turtle studiowa³:
Reeling and Writhing, of course, to begin with, [...] and then the different
branches of Arithmetic – Ambition, Distraction, Uglification, and Derision162.
Dos³ownie nale¿y to t³umaczyæ jako „zataczanie siê i wicie, oczywiœcie,
[...] a poza tym ró¿ne dzia³y arytmetyki: ambicjê, roztargnienie, oszpeca-
nie i drwinê.”; s¹ to kalambury „reading” i „writing” oraz „addition”,
„subtraction”, „multiplication” i „division” – czytania i pisania oraz doda-
wania, odejmowania, mno¿enia i dzielenia. Mock Turtle studiowa³ tak¿e
161
Wyró¿niony przez Monikê A d a m c z y k - G a r b o w s k ¹ poziom leksykalno-
sk³adniowy obejmuje leksykalne i sk³adniowe warstwy tekstu oryginalnego i ich realiza-
cjê w jêzyku przek³adu; na rozró¿nienia badaczki bêdê siê tu powo³ywa³a. Zob. Polskie
t³umaczenia..., s. 31-32.
162
C a r r o l l, The Complete Illustrated Works, op. cit., p. 61.
O przek³adach na przyk³adach 73

Mystery, ancient and modern, with Seaography: then Drawling – the


Drawling-master was an old conger-eel, that used to come once a week:
he thought us Drawling, Stretching, and Fainting in Coils163.
Co oznacza:
Tajemnicê, staro¿ytn¹ i wspó³czesn¹, z Morzografi¹; równie¿ Przeci¹g³e
Wymawianie – nauczycielem Przeci¹gania by³ stary wêgorz morski, który
przychodzi³ raz w tygodniu; uczy³ nas Przeci¹gania G³osek, Przeci¹gania
siê i Spiralnego Omdlewania.
Chodzi o staro¿ytn¹ i wspó³czesn¹ historiê z geografi¹, rysunek, szki-
cowanie i malowanie farbami olejnymi: „history”, „drawing”, „sket-
ching”, „painting in oils”; „seaography” to nowotwór Carrolla, utwo-
rzony na wzór „oceanography”164. Gryf natomiast opanowa³ przedmio-
ty klasyczne: „Laughing and Grief” („œmiech i zgryzotê”, podobnie
brzmi¹ce przekszta³cenia „Latin and Greek”, ³aciny i greki); jego wy-
k³adowc¹ by³ stary krab, „oj, w rzeczy samej” („He was an old crab, he
was”165). Plan lekcji przedstawia³ siê dosyæ osobliwie: pierwszego dnia
odbywa³o siê ich dziesiêæ, drugiego dziewiêæ, trzeciego osiem... Dlate-
go w³aœnie lekcje nazywaj¹ siê lekcjami: bo z ka¿dym dniem jest ich
mniej, t³umaczy Alicji Gryf (to paronomazja wyprowadzona z homofo-
nii „lesson”, „lekcja” i „lessen”, „ubywaæ, zmniejszaæ siê”). W takim
razie jedenastego dnia mieliœcie wolne? – docieka Alicja. A co siê dzia³o
dwunastego?
Maciej S³omczyñski radzi sobie nastêpuj¹co:
– Nauczycielem by³ stary ¯ó³w... nazywaliœmy go Ostryg¹... [...] bo by³
ostry. [...] Jesteœ naprawdê bardzo têpa! [...] Na pocz¹tku by³a oczywi-
œcie nauka Chlapecad³a i Portografia [...], a póŸniej ró¿ne odga³êzienia
Arytmetyki – Wodowanie, Obejmowanie, Dno¿enie i Brzydzielenie. [...]
Có¿, by³a jeszcze Histeria [...] staro¿ytna i nowo¿ytna, Oceanografia,
Rybunki... nauczycielem Rybunków by³ stary wêgorz morski, który przy-
p³ywa³ do nas raz w tygodniu: uczy³ on nas Rybunków i Falowania.
– Uczy³em siê przedmiotów klasycznych. [rzek³ Gryf] A wyk³ada³ nam
stary krab, oj, by³o to krabisko.
– Nigdy mnie nie uczy³ – powiedzia³ ¯ó³wiciel z westchnieniem. – Mó-
wiono, ¿e wyk³ada³ £awicê i Rzekê. [...]
163
Ibidem, p. 62.
164
To moja hipoteza; najobszerniejszy dostêpny mi s³ownik, Merriam-Webster’s
Collegiate Dictionary, nie notuje s³owa «seaography».
165
Ibidem.
74 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

– A miewaliœcie pi¹tki? – zapyta³a [...] Alicja [...]


– Tak, ponad piêædziesi¹t rocznie, cztery miesiêcznie i raz w tygodniu.
– Zawsze raz w tygodniu? – zawo³a³a zdumiona Alicja.
– Oczywiœcie, ¿e tak – powiedzia³ Gryf – przecie¿ jest tylko jeden pi¹tek
w tygodniu. [...]
– A czwórek nie mieliœcie w takim razie wcale?
– Oczywiœcie, ¿e nie – odpar³ ¯ó³wiciel166.
Niemal wszystkie kalamburowe nazwy przedmiotów w szkole
S³omczyñskiego, nietrudne do rozszyfrowania, wi¹¿¹ siê z tym samym,
„akwatycznym” polem znaczeniowym: Chlapecad³o i Portografia, Wo-
dowanie, Dno¿enie, Oceanografia, Rybunki, Falowanie, £awica, Rzeka.
To bardzo spójny program nauczania, spójniejszy nawet ni¿ ten pro-
ponowany przez Carrolla. Zabrak³o tylko wzmianki o szkicowaniu.
Szczególnie celne wydaj¹ siê Chlapecad³o i Portografia, utworzone jak
Carrolliañskie s³owa-walizki z Jabberwocky: wymienione kontaminacje
zawieraj¹ jednoczeœnie „chlapanie” i „abecad³o” oraz „port” i „orto-
grafiê” – w ten sposób S³omczyñski substytuuje oryginalne „czytanie
i pisanie”(czy raczej „zataczanie siê i wicie”). Grê s³own¹ „lekcja –
ubywaæ” t³umacz zastêpuje ca³kiem udatnie homonimi¹ „pi¹tki” (dni ty-
godnia) i „pi¹tki” (oceny). Wymienione rozwi¹zania, poza „obejmowa-
niem” i „falowaniem”, przejêtym z przek³adu Marianowicza, s¹ wyna-
lazkiem S³omczyñskiego.
Robert Stiller t³umaczy tak:
– Naszym wychowawc¹ by³ pewien stary ju¿ Rekin – nazywaliœmy go
Pi³a – [...] Bo nas tak pi³owa³ – [...] Ale¿ ty jesteœ têpa! [...] Mia³em tylko
przedmioty obowi¹zkowe. [...] Przede wszystkim czyhanie i zwisanie,
rzecz jasna, [...] a nastêpnie ró¿ne rodzaje arytmetyki: wodowanie, obej-
mowanie, mro¿enie i obrzydzielenie. [...]
– I czego was jeszcze uczyli?
– No, na przyk³ad histerii [...] staro¿ytnej i nowo¿ytnej z wodografi¹,
poza tym rybunków – nauczycielem rybunku by³ pewien stary ¿ar³acz,
przyp³ywaj¹cy raz na tydzieñ – ten dopiero nas uczy³ rybunku, szpryco-
wania i falowania![...]
– Ja chodzi³em na przedmioty klasyczne. [rzek³ Gryfon] Ten profesor,
uch, to by³o raczysko!
– Ja go raczej unika³em – westchn¹³ Fa³szywy ¯ó³w. – Mówili, ¿e u niego
siê nabywa tylko ³ysiny i grdyki. [...]
– A ile mieliœcie jednego dnia lekcji? – spyta³a Alicja [...]
166
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 92-95.
O przek³adach na przyk³adach 75

– Pierwszego dnia dziesiêæ [...], a nastêpnego dnia dziewiêæ i tak dalej.


– Jaki to dziwny plan zajêæ! – wykrzyknê³a Alicja.
– Dlatego to siê nazywa lekcje – wyjaœni³ Gryfon. – bo codziennie jest
lekcej i lekcej. [...]
– W takim razie jedenasty dzieñ musia³ byæ wolny? [...] A co robiliœcie
dwunastego? 167
Ze swojej wersji t³umacz usun¹³ przykuwaj¹ce uwagê czytelnika
wielkie litery z nazw podwodnych przedmiotów, aby jednak kalambury
nie zosta³y podczas lektury nie zauwa¿one, adnotacjê na ich temat umie-
œci³ w przypisie. Przekszta³cenia Stillera nie dotycz¹ ju¿ jednego pola
znaczeniowego, jak u S³omczyñskiego, ale u Carrolla równie¿ by³y one
ró¿norodne. Znakomite s¹ tu kalamburowe ³acina i greka (u profesora
Raczysko nabywa siê tylko ³ysiny i grdyki, t³umaczy swoj¹ niechêæ do
klasyki Fa³szywy ¯ó³w); œwietna i wierna orygina³owi jest te¿ gra „lek-
cje – lekcej”, nie jest to jednak rozwi¹zanie Stillera, lecz Marii Moraw-
skiej. Przy bli¿szych oglêdzinach okazuje siê, ¿e brawurowe (chyba
zabawniejsze ni¿ wersja S³omczyñskiego?) t³umaczenie opowieœci
Fa³szywego ¯ó³wia jest wprawdzie zgrabn¹, ale jednak kompilacj¹: „lek-
cje” to wynalazek Morawskiej, „zwisanie”, „obejmowanie”, „falo-
wanie” – Marianowicza, „wodowanie”, „brzydzielenie”, „histeriê”, „ry-
bunki” znajdziemy u S³omczyñskiego.
Oto fragment t³umaczenia Jolanty Kozak:
– Naszym wychowawc¹ by³ stary ¿ó³w, którego nazywaliœmy Dr¿ó³-
wiem... [...] Bo ka¿dy dr¿a³ na jego widok [...] Aleœ ty têpa! [...] Ukoñczy³em
tylko kurs podstawowy. [...] Przede wszystkim, rzecz jasna, Czmychanie
i Piskanie. [...] No i cztery dzia³y Arytmetyki: Podawanie, Obejmowanie,
Gro¿enie i Zielenie. [...]
– Czego jeszcze kazali wam siê uczyæ?
– No, Histerii... [...] Histeria staro¿ytna i najnowsza, z elementami Grafo-
manii; dalej, Zagiêcia Drastyczne... Zagiêæ Drastycznych uczy³ nas wiel-
ki wêgorz morski, który przychodzi³ do szko³y raz na tydzieñ; mieliœmy
z nim Rynsztunek Podrêczny, Szprycowanie z Natury i Balowanie Aleja-
mi. [...]
– Pobiera³em lekcje Klasyki. [powiedzia³ Gryf] Ten profesor Klasyki to
by³ kawa³ kraba!
– Nie chodzi³em do niego – westchn¹³ Àla ¯ó³w. – Podobno dawa³ lekcje
£ysiny i Gryki. [...]
– A ile godzin dziennie odrabialiœcie lekcje? – spyta³a Alicja [...]
167
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 193-197.
76 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

– Pierwszego dnia dziesiêæ [...], drugiego dziewiêæ, i tak dalej.


– Co za dziwny system! – zdumia³a siê Alicja.
– A jak myœla³aœ: czemu lekcje nazywaj¹ siê lekcje? Bo z dnia na dzieñ
robi siê coraz lekcej. [...]
– Wobec tego jedenasty dzieñ musia³ byæ œwiêtem?
– Oczywiœcie – potwierdzi³ Àla ¯ó³w.
– A co robiliœcie dwunastego? 168
T³umaczka, przygotowuj¹c szóst¹ polsk¹ wersjê relacji o nauce
w szkole na dnie morza, nie mia³a ³atwego zadania i nie uniknê³a powtó-
rzenia niektórych wczeœniejszych pomys³ów – „lekcji” Morawskiej,
„obejmowania” Marianowicza i „³ysiny” Stillera. Jednak jej rozwi¹za-
nia: Gro¿enie, Histeria z elementami Grafomanii, Zagiêcia Drastyczne,
Rynsztunek Podrêczny, Szprycowanie z Natury, Balowanie Alejami –
zas³uguj¹ na uwagê, choæ byæ mo¿e bez wyró¿nienia ich wielkimi lite-
rami pod sadystyczno-anarchistycznymi nazwami przedmiotów (gro-
¿enie? zagiêcia drastyczne? szprycowanie? balowanie? Czy to na pew-
no rejestr stylistyczny baœni Carrolla?) trudniej by³oby siê domyœliæ
mno¿enia, elementów geografii, zajêæ artystycznych, rysunku odrêcz-
nego, szkicowania z natury, malowania olejami. Czytelne jest natomiast
Czmychanie i Piskanie.
T³umaczenie gier s³ownych staje siê jeszcze bardziej skomplikowa-
ne, gdy gra operuje aluzjami do realiów obcych czytelnikowi przek³adu.
Takim w³aœnie przypadkiem s¹ nazwy lustrzanych owadów, o których
opowiada Alicji Komar – to szczególne gastronomiczne kontaminacje.
„Carroll dobrze wie, jak bardzo dzieci interesuj¹ siê smako³ykami, wiêc
raz po raz wprowadza ró¿ne jedzonka”, zauwa¿y³ Stiller169. „Jedzonka”
angielskie. Nazwa „Snap-dragon-fly”, okreœlaj¹ca owada ¿ywi¹cego siê
kasz¹ pszenn¹ na mleku i „mince-pies”, okr¹g³ymi piero¿kami z nadzie-
niem z bakalii, spo¿ywanymi zwyczajowo w okresie œwi¹t Bo¿ego Na-
rodzenia; który sam sk³ada siê z bo¿onarodzeniowego puddingu z chle-
ba, rodzynków i przypraw, skrzyd³a ma z liœci ostrokrzewu, a g³owê
z p³on¹cego rodzynka oblanego brandy170, jest kontaminacj¹ wyra¿eñ
„snapdragon” i „dragon-fly”. „Dragon-fly” to po prostu wa¿ka, „snap-
dragon” zaœ – zabawa, której dzieci epoki wiktoriañskiej oddawa³y siê
podczas Bo¿ego Narodzenia: chodzi³o o to, by z p³ytkiego naczynia
168
Prze³. J. Kozak. Op. cit., s. 116-120.
169
Przypis t³umacza do wersji dwujêzycznej, s. 38.
170
Zob. C a r r o l l, The Complete Illustrated Works, op. cit., p. 110.
O przek³adach na przyk³adach 77

wype³nionego brandy i podpalonego wydobyæ wrzucone tam rodzynki


i zjadaæ je na gor¹co171. Maciej S³omczyñski nie podejmuje siê wyja-
œniania tych osobliwoœci obyczajowych, jakby zak³ada³, ¿e na trop
œwi¹t Bo¿ego Narodzenia i zwi¹zanych z nimi zabaw bardziej wtajemni-
czonego w kulturê anglosask¹ czytelnika naprowadzi pudding œliwko-
wy i ostrokrzew – t³umacz wprowadza „Lekcewa¿kê”, która
lekcewa¿y [...] wszystko do tego stopnia, ¿e sama sk³ada siê z byle czego:
cia³o jej zrobione jest z puddingu œliwkowego, skrzyd³a z liœci ostrokrze-
wu, a g³owê stanowi p³on¹ce winogrono oblane spirytusem,
¿ywi siê zaœ kasz¹ mann¹ i ciasteczkami rodzynkowymi 172. Przygoto-
wywany raz do roku wed³ug przekazywanych z pokolenia na pokolenie
receptur œwi¹teczny pudding to bynajmniej nie „byle co”, choæby owo
arbitralne „byle co” wprowadzono tylko po to, by usprawiedliwiaæ cechê
lekcewa¿enia u Lekcewa¿ki. Robert Stiller stara siê u³atwiæ czytelniko-
wi zadanie i wyraŸnie wskazuje na œwi¹teczny kontekst, polonizuj¹c go
jednak, jako ¿e Brytyjczycy Wigilii nie obchodz¹: jego owad nazywa
siê „Nierozwa¿ka Wigilijna”.
Tu³ów ma z budyniu wigilijnego, skrzyd³a z liœci ostrokrzewu, a g³owê
z pal¹cego siê rodzynka namoczonego w spirytusie 173.
Ta z kolei ¿ywi siê budyniem z manny i pasztecikami na s³odko. Czym
by³by „budyñ wigilijny”? Raczej nie daniem spo¿ywanym podczas tra-
dycyjnej polskiej wieczerzy; w Anglii – ale jako œwi¹teczny, nie wigilij-
ny pudding – pojawi³by siê na stole dopiero pierwszego dnia œwi¹t.
Lustrzany owad Jolanty Kozak lepiej wpisuje siê w polsk¹ tradycjê,
poniewa¿ ¿ywi siê piernikami i karpiem, choæ nadal „ma skrzyde³ka
z ostrokrzewu, a ³ebek z rodzynka” 174. Sprawiaj¹ce najwiêcej k³opotów
angielski pudding i p³on¹ca g³owa Snap-dragon-fly zniknê³y z tego prze-
k³adu. I wszystko by³oby w porz¹dku, mo¿na by mówiæ o przeprowa-
dzonej z powodzeniem substytucji elementów kulturowych, zgodnej
z za³o¿on¹ strategi¹ t³umaczki, gdyby ów owad nie nazywa³ siê niezbyt
fortunnie „Wydmuszk¹”. Polsk¹. Pisanki na choince?

171
Zob. idem, The Annotated Alice, op. cit., p. 223.
172
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 157-158.
173
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 140.
174
Prze³. J. Kozak. Alicja po tamtej stronie Lustra. Wydawnictwo Plac S³onecz-
ny 4, 1997, s. 51.
78 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Poœród lustrzanych owadów wystêpuje jeszcze jeden gatunek


„gastronomiczny”, tym razem nie bo¿onarodzeniowy, lecz podwie-
czorkowy. To „Bread-and-butter-fly”, krzy¿ówka chleba z mas³em
(„bread-and-butter”) i motyla („butterfly”), ¿ywi¹ca siê s³ab¹ herbat¹
ze œmietank¹. Jej cia³o sk³ada siê ze skórki chleba, skrzyd³a s¹ cienkimi
kromkami chleba z mas³em, a g³owa – kostk¹ cukru 175. S³odka herbata
„po angielsku” i chleb z mas³em by³y podstaw¹ wiktoriañskiego pod-
wieczorku, z którego póŸniej zrodzi³a siê ceremonia picia herbatki.
„Ho¿a Krówka” S³omczyñskiego, sk¹din¹d zabawna i bardzo ³adnie
brzmi¹ca, nie jest klasycznie podwieczorkowa – pije wprawdzie herba-
tê, ale „cia³o ma z mas³a, a skrzyd³a z sera” 176; zapewne zast¹pienie
kanapek nabia³em by³o konieczne, aby uwiarygodniæ ho¿oœæ i „kro-
wioœæ” tego owada. Inaczej znakomita „Ciuæma Podwieczorkówka”
Stillera (s³owo „ciuæma” t³umacz wyprowadza od „æmy”) – ta i zbudo-
wana jest, i od¿ywia siê jak oryginalny Bread-and-butter-fly177. Nato-
miast w przek³adzie Jolanty Kozak podwieczorek angielski zamieni³ siê
w polski, jakby t³ustoczwartkowy: „B¹czek w Maœle” (krzy¿ówka
„b¹ka” i „p¹czka”) „ma skrzyd³a z lukru, t³usty brzuszek i g³owê z kon-
fitury”178.
Pomimo tego, ¿e przygody Alicji rozgrywaj¹ siê w œwiatach pod-
ziemnym i lustrzanym, w obydwóch nie brak wskazówek, ¿e przez ca³y
czas pozostajemy w krêgu kultury angielskiej. S³omczyñski konse-
kwentnie zachowuje je w swoim przek³adzie – znajdziemy tam angiel-
skie miary: cale, stopy, mile, galony; angielskie nomina³y pieniê¿ne: pen-
sy i szylingi; angielskie potrawy: choæby wspomniany pudding; angiel-
skie tytu³y: Alicja planuje zwróciæ siê do ¯ó³wiciela, tytu³uj¹c go „sir”;
jak siê dowiadujemy, nawet bohaterowie mówi¹ tu po angielsku:
– Zdziwniej i zdziwniej! – zawo³a³a Alicja (by³a tak zaskoczona, ¿e na chwilê
zapomnia³a zupe³nie, jak pos³ugiwaæ siê poprawn¹ angielszczyzn¹)179.
– Mów po angielsku! – powiedzia³o Orl¹tko. – Nie znam znaczenia nawet
po³owy tych d³ugich s³ów, a co wiêcej, nie wierzê, ¿ebyœ ty je zna³! 180

175
C a r r o l l, The Complete Illustrated Works, op. cit., p. 110.
176
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 158.
177
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 140.
178
Prze³. J. Kozak. Alicja po tamtej stronie Lustra, s. 51.
179
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 23. [Podkreœlenia pochodz¹ ode mnie – E. R.].
180
Ibidem, s. 31.
O przek³adach na przyk³adach 79

– Mówiê po angielsku, prawda? – zauwa¿y³a ¯aba. – Czy jesteœ g³ucha?


O co pyta³aœ? 1801
Mniej konsekwentnie z wyró¿nikami kulturowej obcoœci postêpuje
Stiller: zachowuje angielskie miary i nomina³y pieniê¿ne, choæ galony
zamienia na kub³y i czasami pozwala sobie na dopowiedzenia: „[Alicja]
mia³a teraz chyba wiêcej ni¿ dziewiêæ stóp (czyli trzy metry) wzro-
stu”182; „Cal to 2,5 cm. St¹d i Calinka w baœni Andersena”183; dla angiel-
skich „jedzonek” szuka polskich odpowiedników:
Dla œcis³oœci custard to nie budyñ, lecz ubita na sztywno masa z jaj
i mleka z cukrem i dodatkami do smaku, zapieczona w piecyku albo na
parze: do dzisiaj typowo angielski przysmak184.
Stematyzowan¹ angielszczyznê postaci Stiller przewa¿nie stara siê tu-
szowaæ:
„Coraz to ciekawiejsze i ciekawiejsze!” wykrzyknê³a Alicja (tak zdumio-
na, ¿e na chwilê ca³kiem zapomnia³a, jak siê poprawnie mówi)185.
„Proszê mówiæ po ludzku! – zawo³a³o Orl¹tko. – Nie rozumiem, co znaczy
po³owa tych d³ugich s³ów, a w dodatku nie wierzê, abyœ ty je rozumia³!” 186
Pozostawiaj¹c j¹ na miejscu tylko raz:
„Chyba gadam po angielsku, nie? – ci¹gn¹³ ¯abiec. – Jesteœ g³ucha?
Czego od ciebie chcia³y?”187
Kozak angielskie miary i nomina³y pozostawi³a bez zmian i wyt³uma-
czeñ, lecz „angielszczyznê” z jêzyka postaci usunê³a bez œladu:
Coraz zaskakuj¹cej! – wykrzyknê³a Alicja (tak zdumiona, ¿e na chwilê
zapomnia³a poprawnego jêzyka w buzi)188.
– Proszê mówiæ po ludzku! – za¿¹da³ Orze³ek. – Nie rozumiem co drugiego
s³owa. Powiem wiêcej: jestem pewien, ¿e pan sam siebie nie rozumie!189

181
Ibidem, s. 243.
182
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 18.
183
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 41.
184
Ibidem, s. 38-39.
185
Ibidem, s. 47.
186
Ibidem, s. 65.
187
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 216.
188
Prze³. J. Kozak. Alicja w Krainie Czarów, s. 21.
189
Ibidem, s. 34.
80 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

– Chyba mówiê wyraŸnie! G³ucha jesteœ, czy co? Pytam siê, czy chcia³y
uciekaæ! 190
Pozostaj¹c przy wyra¿eniach nacechowanych kulturowo, wypadnie
przyjrzeæ siê imionom bohaterów. W przek³adzie S³omczyñskiego wiele
postaci zachowa³o swe obco brzmi¹ce imiona: Mabel, Pat, Bill Jasz-
czurka, Elsie, Lacie, Tillie, Lily, Haigha i Hatta, a tak¿e bohaterowie
dwóch nursery rhymes: Humpty Dumpty oraz Tweedledum i Tweedle-
dee – co niejednokrotnie owocowa³o problemami z ich odmian¹, pog³ê-
biaj¹c¹ efekt egzotyzacji: przyk³adowo, drogowskaz dla goœci ostatniej
wymienionej postaci g³osi: „Do Tweedledee’ego domu”191.
Niemal wszyscy bohaterowie Stillera nosz¹ imiona polskie, wyj¹tka-
mi s¹ Mabel (przeoczenie t³umacza?) oraz Elsie, Lacie i Tillie (gdy¿ to,
jak ju¿ wspomina³am, anagramy imion sióstr Liddell, co Stiller-Teksto-
log objaœnia w przypisie – nie móg³by przecie¿ pomin¹æ milczeniem tak
istotnej aluzji). W tym t³umaczeniu Pat staje siê zdrobnieniem od Patry-
ka (w angielszczyŸnie „Pat” jest imieniem samodzielnym) – Bia³y Królik
raz zdrabnia imiê s³u¿¹cego, raz nie; Bill przeistacza siê w Zbycha,
Humpty Dumpty to Hojdy Bojdy (czy dlatego, ¿e opowiada „bajdy”
o swoich doœwiadczeniach z nadawaniem s³owom znaczeñ?), a bliŸnia-
czy bracia Tweedle przedzierzgaj¹ siê w odpowiednio: Tirli Boma i Tirli
Bima (Stiller t³umaczy w ten sposób onomatopejê „tweedle”, oznacza-
j¹c¹ dŸwiêk wydawany przez skrzypce). Ciekawe s¹ przek³ady imion
anglosaskich goñców Bia³ego Króla, których zachowanie tak dziwi³o
Alicjê: Haigha i Hatta nazywaj¹ siê tu Szarmar (co wymawiaæ nale¿y jak
„czary mary”, tylko krócej, instruuje t³umacz192) i Szalkap. Tworz¹c
postaæ wstrz¹sanego drgawkami i cierpi¹cego na tik nerwowy („anglo-
saskie pozy”) królewskiego pos³añca, Carroll ¿artowa³ z naukowej
mody na staroangielszczyznê; imiê goñca mia³o brzmieæ tajemniczo
i „staro¿ytnie”, co siê Stillerowi w pe³ni uda³o (Szarmar jak Baltazar?
Eleazar?). Haigha rymuje siê z „mayor”, zaznaczy³ Carroll. Ale¿ tak,
„Haigha” wymawia siê jak „Hare”, Zaj¹c! Tak¿e na rysunkach Tenniela
Haigha wygl¹da jak szalony Marcowy Zaj¹c z Przygód Alicji. Teraz ju¿
³atwo rozszyfrowaæ anagramy Stillera: Szarmar to nie kto inny, lecz
Szarak (Zaj¹c) Marcowy, Hatta zaœ to Hatter, Kapelusznik – Szalkap,
190
Prze³. J. Kozak. Alicja po tamtej stronie Lustra, s. 161.
191
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 162.
192
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 181.
O przek³adach na przyk³adach 81

Szalony Kapelusznik. U S³omczyñskiego, który imiona goñców pozo-


stawi³ w brzmieniu oryginalnym, ta intertekstualna aluzja zaginê³a bez
œladu, a podpowiedŸ, ¿e Haigha wymawia siê jak „Hejd¿o”, nawet czy-
telnika dobrze znaj¹cego jêzyk angielski nie naprowadzi na w³aœciwy
trop, bo jest b³êdna.
Ani S³omczyñski, ani Stiller nie szukaj¹ polskich odpowiedników
imion znacz¹cych, wy³onionych z angielskich idiomów: Cheshire Cat,
March Hare i Hatter, obaj przek³adaj¹ je dos³ownie – S³omczyñski: Kot
z Cheshire, Marcowy Zaj¹c, Kapelusznik; Stiller: kot z Cheshire, Zaj¹c
Marcowy, Kapelusznik. Poniewa¿ o Kocie (kocie) z Cheshire ju¿ pisa-
³am, na przyk³adzie szczerz¹cego siê w uœmiechu Szczerego Kociska re-
feruj¹c za³o¿enia translatorskie Jolanty Kozak, zajmijmy siê teraz pozo-
sta³ymi bohaterami. W przypisie Stiller wskazuje na genezê ich imion,
przytaczaj¹c i objaœniaj¹c idiomy „mad as a hatter” („szalony jak kape-
lusznik”) oraz „mad as a March hare” („szalony jak marcowy zaj¹c”).
Pierwszy z nich mo¿e byæ kontaminacj¹ z wczeœniejszym mad as an adder:
wœciek³y jak ¿mija (w ogóle trzeba pamiêtaæ, ¿e mad obejmuje wiele zna-
czeñ: od szalony i ob³¹kany przez gniewny a¿ po wœciek³y). Przede wszy-
stkim jednak wynika z faktu, ¿e kapelusznicy istotnie z regu³y ulegali
skutkom zatrucia rtêci¹, u¿ywan¹ przy wyrobie filcu (czego dzisiaj prawo
zabrania w wiêkszoœci krajów). Jest to dygot zwany „drgawki kapeluszni-
cze” i prowadz¹cy do zaburzeñ wzroku, mowy i ruchów koñczyn, w dal-
szych stadiach zaœ powoduj¹cy halucynacje i inne objawy psychotyczne.
Zaj¹ce natomiast w okresie rui, czyli w marcu, staj¹ siê agresywne i wy-
prawiaj¹ rzeczy normalnie niespotykane 193. [...] Uwa¿ano, ¿e w postaci
Kapelusznika wyszydzony zosta³ ówczesny premier Gladstone, ale nic
o tym nie œwiadczy. Za jego model pos³u¿y³ zapewne Carrollowi (i Tennie-
lowi równie¿) znany dziwak spod Oxfordu, kupiec meblowy Theophilus
Carter, przezywany powszechnie Mad Hatter, bo chodzi³ zawsze w cy-
lindrze i mia³ du¿o ekscentrycznych pomys³ów. Wynalaz³ m.in. pokazy-
wane w 1851 r. na wystawie w Crystal Palace „³ó¿ko budzikowe”, które
wyrzuca³o œpi¹cego na pod³ogê 194.
Wyjaœnianie przyczyn szaleñstwa Zaj¹ca i Kapelusznika w najcie-
kawszym nawet przypisie wyda³o siê Jolancie Kozak niewystarczaj¹ce.
T³umaczka-Hermeneutka, d¹¿¹c do tego, by znacz¹ce imiona bohate-
rów tak¿e w polszczyŸnie t³umaczy³y siê same, swoje postaci nazywa
193
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 130-131.
194
Ibidem, s. 138.
82 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Bezdennym Kapelusznikiem i Postrzelonym Zaj¹czkiem. To dobre przy-


k³ady adaptacji kontekstualizowanej: epitet „bezdenny” okreœlaj¹cy
Kapelusznika przywo³uje pamiêæ o zwrocie „bezdenna g³upota”, a jedno-
czeœnie wskazuje na atrybut bohatera: szalony Kapelusznik produkuje
kapelusze bez denka (có¿ za nonsens!); „postrzelenie” Zaj¹czka nato-
miast wyjaœnia i jego nierówny charakter, i sugeruje kontekst ³owiecki
– Alicja, decyduj¹c siê z³o¿yæ mu wizytê, argumentuje tak:
Postrzelony Zaj¹czek na pewno oka¿e siê znacznie ciekawszy, a ponie-
wa¿ jest maj i nie sezon polowañ na zaj¹ce, to mo¿e nawet nie bêdzie
zbytnio podskakiwa³195.
Nieco kolokwialna, lecz zabawna w swej dwuznacznoœci uwaga o pod-
skakiwaniu Zaj¹czka (zadziornoœci/uskakiwaniu przed kulami myœli-
wych) jest amplifikacj¹ t³umaczki – w oryginale Alicja ma nadziejê, ¿e
skoro jest maj, Zaj¹c nie bêdzie szala³ tak bardzo jak w marcu. Kozak
polonizuje imiona wszystkich swoich bohaterów (za wyj¹tkiem Mabel):
Pat staje siê Pafnucym, Bill – Jaszczurkiem Bilusiem; wprowadzaj¹c do
opowieœci Sus³a Waciê, Luciê i Tyciê t³umaczka gubi aluzjê do sióstr
Liddell; bracia Tweedle to teraz Tralabum i Tralabim (wyraŸny pog³os
rozwi¹zania Stillera), Haigha i Hatta – Zaj i Kapel, Humpty Dumpty zaœ
zosta³ – za Janin¹ Zawisza-Krasuck¹ – przemianowany na Wañkê
Wstañkê (najwyraŸniej dlatego, ¿e, kszta³tem przypominaj¹cy rosyjsk¹
zabawkê, która wraca do pionu po ka¿dym popchniêciu, Humpty
Dumpty po upadku z wysokiego muru i rozbiciu siê – w przek³adzie
Kozak – na „dwa pó³g³ówki”, zostanie posk³adany z powrotem, ma na
to s³owo Bia³ego Króla). W ten sposób zaadaptowana postaæ Hump-
ty’ego powinna siê staæ dla polskiego odbiorcy zrozumia³a na grun-
cie jego doœwiadczenia, przewa¿nie nie obejmuj¹cego lektury angiel-
skich nursery rhymes, pytanie tylko, czy wañki-wstañki s¹ jeszcze
w u¿yciu?
W omawianych przek³adach nie znajdziemy wielu b³êdów t³umacze-
niowych wynikaj¹cych z niezrozumienia tekstu czy niestarannego t³u-
maczenia „na skróty” – to dzie³a profesjonalistów. Jednak¿e drobne nie-
doci¹gniêcia zdarzaj¹ siê nawet Pietyœcie S³omczyñskiemu: „helpless”,
„bezradny, nieporadny”, t³umacz myli z „hopeless”, „beznadziejny”:
w jego przek³adzie flaming Alicji, zamiast „niezdarnie”, próbuje pofru-
195
Prze³. J. Kozak. Alicja w Krainie Czarów, s. 80-81.
O przek³adach na przyk³adach 83

n¹æ na drzewo „nie maj¹c na to ¿adnej nadziei” 196, a barwne kwiaty


rosn¹ce w ogrodzie Królowej Kier s¹ uparcie „jasne” (pierwsze s³owni-
kowe znaczenie przymiotnika „bright”) 197 . Spotykane w Alicjach
S³omczyñskiego, Stillera i Kozak b³êdy to przede wszystkim usterki sty-
listyczne – dotycz¹ wy¿szego poziomu analizy przek³adu, poziomu styli-
stycznego198.
W przek³adzie S³omczyñskiego wiele z nich wynika z realizowania
postulatu o potrzebie stworzenia dla baœni Carrolla nowego jêzyka i stylu,
polskiego odpowiednika wiktoriañskiej angielszczyzny, w której odbija³a-
by siê „gramatyka snu”. Rzeczywiœcie, na stylu tego t³umaczenia zaci¹-
¿y³a sk³adnia i leksyka angielska: tutaj nawet marmolada pomarañczowa
jest, jak informuje nalepka na s³oiku, „pomarañczow¹ marmolad¹” („oran-
ge marmalade”). Niektóre fragmenty tekstu S³omczyñskiego brzmi¹ obco
i trochê sztucznie: „Wkrótce oko jej spoczê³o na le¿¹cym pod sto³em
niewielkim szklanym pude³ku” (s. 21) („Soon her eye fell on a little
glass box that was lying under the table”, p. 9 – Wkrótce jej wzrok
pad³...); „Czy by³by jakiœ po¿ytek z odezwania siê do tej myszy?”
(s. 27) („Would it be of any use, now [...] to speak to this mouse?”,
p. 13 – Czy zagadywanie tej myszy mia³oby sens?); „Có¿, mimo wszyst-
ko s¹ tylko tali¹ kart. Nie muszê obawiaæ siê ich! (s. 79) („I needn’t be
afraid of them!”, p. 50 – Nie potrzebujê siê ich baæ!). Angielski orygina³
operuje kursyw¹, która wyodrêbnia s³owa obdarzane szczególnym przy-
ciskiem – byæ mo¿e jest to pozosta³oœæ po pierwotnej, ustnej wersji opo-
wieœci. S³omczyñski w swoim przek³adzie pietystycznie zachowuje to
podkreœlenie w tych samych miejscach, co nie w ka¿dym wypadku daje
najlepsze rezultaty: „I rzeczywiœcie, wewn¹trz rozbrzmiewa³y najbardziej
zdumiewaj¹ce dŸwiêki” (s. 58); „Z pewnoœci¹ powietrze tak¿e zawiera³o
go zbyt wiele.” (s. 59); „Us³yszawszy to, Kapelusznik szeroko otworzy³
oczy, ale powiedzia³ tylko: [...]” (s. 69) Zwyczajem przyjêtym w angiel-

196
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 84.
197
Zob. ibidem, s. 18 i 76.
198
Poziom stylistyczny w ujêciu Moniki A d a m c z y k - G a r b o w s k i e j obejmuje
rodzaj i sposób u¿ycia œrodków stylistycznych w oryginale oraz ich realizacjê w prze-
k³adzie. W wypadku partii prozatorskich dotyczy oddania wyznaczników stylu (sty-
lów), slangów, dialektów oraz innych odmian jêzyka podstandardowego i regu³ styli-
stycznych jêzyka orygina³u; w wypadku partii poetyckich – odwzorowania konwencji
poetyckich jêzyka orygina³u, wiernoœci formalnej i semantycznej oraz sposobu obrazo-
wania. Zob. Polskie t³umaczenia..., op. cit., s. 33-34.
84 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

skiej prozie, a obcym prozie polskiej, S³omczyñski nie ró¿nicuje odnarra-


torskich wtr¹ceñ w dialogach i wystêpuj¹ce po s³owach postaci „said”
niemal zawsze t³umaczy jako „powiedzia³/powiedzia³a”: „A jak ci siê
spodoba³a Królowa? – powiedzia³ [zamiast: zapyta³] Kot pó³g³osem”.
(s. 84) „A kim¿e ty jesteœ? – powiedzia³ G¹sienica”. (s. 47) W efekcie,
najzupe³niej zgodnie z orygina³em, w rozmowie Alicji z G¹sienic¹ refren
„powiedzia³ G¹sienica” powtarza siê trzynaœcie razy, z nielicznymi od-
miankami: „powiedzia³ surowo G¹sienica” („said the Caterpillar sternly”)
i „powiedzia³ wzgardliwie G¹sienica” („said the Caterpillar contemptu-
ously”). Jeœli, jak siê wolno domyœlaæ, za pomoc¹ powtórzeñ t³umacz
próbowa³ oddaæ rytm snu w jêzyku przek³adu – na gramatykê snu wed³ug
S³omczyñskiego mia³y siê sk³adaæ, obok przenikania, zwalniania i nag³ych
zmian tempa, w³aœnie powtórzenia i monotonia – to trzeba przyznaæ, ¿e
zabieg siê powiód³. Nie tylko w tym fragmencie rytm narracji jest nie-
spieszny, nawet majestatyczny; sprzyjaj¹ temu lubiane przez S³omczyñ-
skiego rzeczowniki odczasownikowe: „spadniêcie ze schodów”, „ode-
zwanie siê do myszy”, a tak¿e precyzyjna opisowoœæ. Jednak¿e „g³êbszy
oddech narracyjny” nigdzie nie ustêpuje miejsca opowiadaniu urywane-
mu, poszarpanemu – zapowiadanych zmian tempa nie widaæ. Subtelna
archaizacja – Alicja zwyk³a sam¹ siebie ³ajaæ i k³opotaæ siê o rozmaite
sprawy, i nigdy nie lubowa³a siê w ¿adnym rodzaju owadów, jak t³uma-
czy Komarowi – w po³¹czeniu ze starann¹, unikaj¹c¹ elips, jak gdyby
zawsze dopiêt¹ na ostatni guzik sk³adni¹ sprawia, ¿e przek³ad S³omczyñ-
skiego jest przek³adem bardzo eleganckim i znakomicie oddaje styl orygi-
na³u. A raczej: „wysokie” style orygina³u: styl narracji, style osobnicze
ma³ej Alicji i wiêkszoœci postaci, nieco archaizowany styl naukowy, ja-
kim mówi Mysz, i urzêdowy, którym przemawia Dodo, parodiuj¹c swoj¹
przedmówczyniê:
[Mysz]: Jest to najsuchsza rzecz, jak¹ znam. [...] „Wilhelm Zwyciêzca,
którego sprawê popiera³ papie¿, wkrótce zosta³ uproszony przez Angli-
ków, którzy potrzebowali wodza i od dawna przywykli do przyw³aszczeñ
i podbojów. Edwin i Morcar, hrabiowie Mercji i Northumbrii, [...] opowie-
dzieli siê za nim, a nawet Stigand, arcybiskup Canterbury i patriota, znaj-
dowa³ to celowym, [...] aby udaæ siê wraz z Edgarem Atheling na spotkanie
Wilhelma i zaofiarowaæ mu koronê. Postêpowanie Wilhelma by³o pocz¹t-
kowo nacechowane skromnoœci¹. Lecz zuchwalstwo jego Normanów...”
No i jak tam, kochanie? – zwróci³a siê do Alicji.
– Jestem mokra, jak by³am – powiedzia³a Alicja melancholijnym tonem. –
O przek³adach na przyk³adach 85

Zdaje siê, ¿e mnie to w ogóle nie osusza.


– W takim wypadku – powiedzia³ Dodo, powstaj¹c z godnoœci¹ – wnoszê
o odroczenie zebrania dla natychmiastowego podjêcia bardziej energicz-
nych œrodków zapobiegawczych 199.
Elegancki styl t³umaczenia S³omczyñskiego nie sprawdza siê jednak
zupe³nie tam, gdzie postaci mówi¹ gwar¹ lub kalecz¹ angielszczyznê –
jak s³u¿¹cy Bia³ego Królika i Gryf, Osa w Peruce oraz ¯aba, odŸwierny
z Poprzez Lustro – tak jakby nie chcia³ czy nie potrafi³ zni¿yæ siê do ich
jêzyka. Bill Jaszczurka, nawet wykopniêty przez Alicjê przez komin,
oszo³omiony po upadku i cucony przy pomocy brandy, u S³omczyñ-
skiego odzywa siê w te s³owa:
Có¿, sam nie wiem... Nie, dziêkujê, ju¿ dosyæ, ju¿ mi lepiej... ale jestem
zanadto wzburzony, ¿eby wam opowiedzieæ... wszystko, co wiem, to to, ¿e
coœ wystrzeli³o ku mnie jak sprê¿yna i polecia³em w niebo jak rakieta!”200
Tymczasem w oryginale Bill nie tylko wyra¿a siê wyj¹tkowo niegrama-
tycznie – myli formy pierwszej i trzeciej osoby czasu teraŸniejszego
(„and up I goes like a sky-rocket!”), ale na dodatek ma kiepski akcent
– „you” wymawia jak „ye” („No more, thank ye”). W ten sposób swoj¹
przygodê relacjonuje bohater Stillera, Zbych:
Po prawdzie to sam nie wiem... Nie, dziêkujê, wystarczy: ju¿ mi lepiej... ale
mnie zanadto roztrzês³o, ¿eby opowiadaæ... wiem tylko, ¿e coœ mnie r¹b³o,
jak ten diabe³ z pude³ka, i polecia³em jak rakieta! 201
„Niskie” fragmenty wypadaj¹ lepiej w przek³adzie Stillera – styl jê-
zyka mówionego brzmi tam naturalniej, choæ czasem mo¿e dosadniej
ni¿ orygina³. Tak jest w wypadku stylu osobniczego Gryfona. O tej
postaci Stiller pisze w komentarzu, ¿e jej wypowiedzi charakteryzuje
skrajnie prostacka i niepoprawna angielszczyzna z nizin spo³ecznych202.
Rzeczywiœcie, Gryphon, podobnie jak Bill, myli gramatyczne koñcówki
osobowe („they never executes nobody”, „she do”) i stosuje podwójne
przeczenie („they never executes nobody”, „he hasn’t got no sor-
row”), co w jêzyku angielskim jest b³êdem. W t³umaczeniu Stillera
usterki jakoœciowe przechodz¹ w iloœciowe:
199
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 30-31.
200
Ibidem, s. 42.
201
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 89.
202
Ibidem, s. 190.
86 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

– Ale heca! [...]


– Co w tym œmiesznego? – zapyta³a Alicja.
– Jak to, co? ona! – powiedzia³ Gryfon. – E tam, wszystko to se ubrda³a:
przecie wiadomo, ¿e nikt jeszcze nie zosta³ bez ni¹ stracony. Cho! idzie-
my! [...]
– Co mu siê sta³o? – zapyta³a Gryfona. [...]
– E tam, wszystko to se ubrda³: przecie wiadomo, ¿e nic mu siê nie sta³o.
Cho! idziemy! [...] Ta panienka, [...] niech ja skonam, ona chce pos³uchaæ
twojej gadki 203.
S³omczyñski natomiast przek³ada tak, jakby b³êdów Gryphona zu-
pe³nie nie zauwa¿y³:
– Bardzo œmieszne! [...] Jak to? Ona! [...] To wszystko jej wymys³: nigdy
jeszcze nikogo nie stracili, wiesz. ChodŸ! [...] To wszystko jego wymys³:
nie spotka³o go ¿adne nieszczêœcie, wiesz. ChodŸ! [...] Ta m³oda dama [...]
chcia³aby poznaæ twoje dzieje 204.
Przek³ad Stillera pod wzglêdem starannoœci stylistycznej ustêpuje
t³umaczeniu S³omczyñskiego. Jêzyk tej Alicji jest nie tylko uwspó³czeœ-
niony i skolokwializowany, ale miejscami wrêcz zgrubia³y – ¿adn¹ mia-
r¹ nie przystaj¹cy do „przezroczystego” jêzyka orygina³u. Potocznoœæ
i stylistyczne niezrêcznoœci nie ograniczaj¹ siê do stylizowanych wy-
powiedzi postaci, lecz przenikaj¹ do narracji.
W dó³, w dó³, w dó³. Nic lepszego nie by³o do roboty, wiêc Alicja nieba-
wem znów zaczê³a sobie gadaæ. [tj. gadaæ do siebie?] [...] kiedy nagle:
³ubudu! zwali³a siê na kupê chrustu i suchych liœci i skoñczy³o siê jej
spadanie. [...] spojrza³a w górê, ale tam nic, tylko ciemnoœæ; a przed ni¹
znów d³ugi korytarz i w g³êbi jeszcze mign¹³ jej Bia³y Królik, jak biegnie205.
[Hojdy Bojdy] „z uœmiechem prawie od ucha do ucha nachyli³ siê
(o ma³y w³os nie spadaj¹c z muru) i zafundowa³ Alicji prawicê”206;
„Alicja usiad³a na brzegu ma³ego strumyczka, z wielkim pó³miskiem
na kolanach i zawziêcie dydoli³a tym no¿em” 207; „Wiêc wróci³a do
Osy, chocia¿ niechêtnie, bo ju¿ okropnie chcia³o jej siê zostaæ Królo-
w¹” 208. Nawet oswojony z manier¹ Stillera czytelnik mo¿e siê poczuæ
203
Ibidem, s. 189-191.
204
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 91-92.
205
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 35-37.
206
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 168.
207
Ibidem, s. 188.
208
Ibidem, s. 202.
O przek³adach na przyk³adach 87

zaniepokojony, czy na pewno siêgn¹³ po baœñ, gdy na pierwszej stronie


Po drugiej stronie Lustra i co tam Alicja znalaz³a czyta s³owa wskazu-
j¹ce na inn¹ zupe³nie konwencjê: „Czarnego kotka za³atwiono tego po-
po³udnia ju¿ wczeœniej”209. Ra¿¹ce wydaj¹ siê kolokwializmy w wypo-
wiedziach bohaterów królewskiego rodu: [Bia³a Królowa]: „Och, prze-
stañ! [...] Pomyœl, jaki kawa³ drogi dziœ odwali³aœ! [...] Pomyœl
o czymkolwiek, tylko nie p³acz!” 210; [Bia³y Król, poinformowany przez
goñca, ¿e Lew z Jednoro¿cem „znowu siê t³uk¹”]: „To ma byæ szept?
[...] Huknê³o mnie to w ³eb, jak trzêsienie ziemi! [...] Leæmy na to
popatrzeæ!”211; [Królowa Kierów do Ksiê¿nej]: „No, ja ciê ostrzegam!
[...] Albo ty spadasz, albo twoja g³owa: i to zaraz, nie! za pó³ razu!” 212
Nieuzasadnione potocznoœci i zgrubienia znajdziemy tak¿e w wierszy-
kach: „Tirli Bom i Tirli Bim / Do bitwy wrêcz siê rwali, / Bo Tirli Bom
rzek³, ¿e Tirli Bim / Grzechotkê mu now¹ rozwali³” 213 – w tym wypadku
nacechowane s³owo „rozwali³” (w oryginale chodzi³o o neutralne „to
spoil”, „zepsuæ”) mo¿na t³umaczyæ trudn¹ pozycj¹ rymow¹, nie brak
wszak¿e przyk³adów nie wymuszonych rymem: ksiê¿yc z wiersza Mors
i Cieœla pod adresem s³oñca: „To chamstwo – mówi³ – pchaæ siê tu /
I psuæ mi ca³¹ zabawê!”214 („It’s very rude of him, she said / To come
and spoil the fun!” – To bardzo niegrzeczne z jego strony...); tam¿e:
„Gdyby z miot³ami siedem dziewuch / Sprz¹ta³o przez pó³ roku” („If
seven maids with seven mops / Swept it for half a year”, – Gdyby
siedem pokojówek z miot³ami...)
Kiedy jednak Stiller przek³ada liryki Carrolla stylem konsekwentnie wyso-
kim, bywa nie lepiej: „Dziecko bez jednej na czole chmurki, / Z oczyma,
wktórych dziwota!”215 („Child of the pure unclouded brow / And dreaming
eyes of wonder”), czytamy w wierszu otwieraj¹cym Po drugiej stronie Lu-
stra. „Eyes of wonder” to oczy pe³ne zdziwienia i ciekawoœci, ch³on¹ce rze-
czywistoœæ, na któr¹ patrz¹. Czym zaœ jest „dziwota”? Elementem rozbitego
wyra¿enia „nie dziwota”? Inne Stillerowskie nowotwory z tego samego liry-
ku: „Na dworze mróz, œnieg i zawierucha / Posêpne czyni¹ z³oczyñstwa
209
Ibidem, s. 115.
210
Ibidem, s. 160.
211
Ibidem, s. 182.
212
Ibidem, s. 77.
213
Ibidem, s. 144.
214
Ibidem, s. 146.
215
Ibidem, s. 111.
88 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

[...], Nie dbasz, gdy magia s³ów ciê zachwyca, / Co tam wyprawia
œlepi¹ca œnie¿yca”. Stiller postêpuje tak, jak gdyby przek³ad dzie³a
Carolla by³ dla niego pretekstem stwarzaj¹cym mo¿liwoœæ zaprezento-
wania w³asnych umiejêtnoœci stylizacyjnych i inwencji leksykalnej.
Badany na tle wersji S³omczyñskiego i Stillera styl t³umaczenia Jo-
lanty Kozak wydaje siê „stylem œrodka”. Uwspó³czeœniony, ale nie na-
zbyt kolokwialny:
To Szczere Kocisko! – uradowa³a siê [Alicja]. – Nareszcie bêdzie z kim
pogadaæ. Jak leci? – zagadnê³o j¹ Szczere Kocisko, gdy tylko ukaza³ siê
niezbêdny do mówienia fragment jego fizjonomii 216.
(„How are you getting on?” – Jak ci idzie [gra w krokieta]?).
Alicja zdêbia³a: odpowiedŸ Bezdennego Kapelusznika nie mia³a za grosz
sensu, chocia¿ by³a gramatycznie poprawna 217.
(„Alice felt dreadfully puzzled” – Alicja wpad³a w konsternacjê).
W partiach opisowych styl Kozak literacko nie ustêpuje stylowi
S³omczyñskiego, w partiach dialogowych naturalnoœci¹ przewy¿sza
nierówny styl Stillera. T³umaczka nie postawi³a sobie za cel odtwarza-
nia dziewiêtnastowiecznej angielszczyzny Carrolla œrodkami jêzyka pol-
skiego, jak to uczyni³ S³omczyñski, dlatego jej przek³ad w oczach
wspó³czesnego czytelnika musi siê wydawaæ bardziej p³ynny i przy-
stêpniejszy. Kozak pisze dobr¹ polszczyzn¹, obszernie czerpi¹c z pol-
skiej frazeologii i idiomatyki, ma wyczulony s³uch jêzykowy – i poczu-
cie misji: tropi¹c kod hermeneutyczny w dziele Carrolla, w t³umaczeniu
i substytuowaniu gier jêzykowych zatraci³a siê tak bardzo, ¿e swój
przek³ad zaczê³a ubarwiaæ wieloznacznoœci¹ tak¿e i tam, gdzie orygina³
jest jednoznaczny, jak gdyby chcia³a wykazaæ, ¿e jêzyk polski jest o wiele
bogatszy w odcienie ni¿ angielski i dlatego do polskiej Alicji mo¿na by
upakowaæ jeszcze wiêcej gier s³ownych.
Osobliw¹ zaiste tworzyli gromadkê, kiedy wreszcie stanêli na brzegu:
ptaki jak zmok³e kury, czworonogi jak zmyte, a wszyscy razem ocieka-
j¹cy wod¹, Ÿli i zbici z panta³yku218.
Orygina³ nie zawiera w tych miejscach zwi¹zków frazeologicznych:
„the birds with draggled feathers” to po prostu ptaki ze zszarganymi
216
Prze³. J. Kozak. Alicja w Krainie Czarów, s. 104.
217
Ibidem, s. 87.
218
Ibidem, s. 32.
O przek³adach na przyk³adach 89

piórami, „the animals with their fur clinging close to them” – zwierzêta
z posklejanym, przylegaj¹cym do cia³a futrem, „uncomfortable” ozna-
cza „o z³ym samopoczuciu”. W ostatnim przyk³adzie t³umaczka pomy-
li³a frazeologizm: „zbity z panta³yku” to przecie¿ „bardzo zaskoczony”,
a nie „w z³ym humorze”. Inny nasycony obrazowoœci¹ fragment:
Przy stole wystawionym pod drzewo przed domem Postrzelony Zaj¹czek
i Bezdenny Kapelusznik raczyli siê herbatk¹; usadowiony miêdzy nimi
Suse³ spa³ jak suse³, oni zaœ u¿ywali go jako poduszki do wspierania
³okci i gawêdzili w najlepsze nad jego g³ow¹ 219.
U Carrolla ten zarys sytuacji narracyjnej jest neutralny i przezroczysty:
Zaj¹c z Kapelusznikiem pili herbatkê („were having tea”), rozmawiaj¹c
(„talking”) ponad g³ow¹ Sus³a, który spa³ g³êbokim snem („fast
asleep”). Suse³, który œpi jak suse³ i wspomniane ptaki wygl¹daj¹ce jak
zmok³e kury to kolejne przyk³ady adaptacji kontekstualizowanej – t³u-
maczka, poszukuj¹c trafnego polskiego okreœlenia, decyduje siê na fra-
zeologizm, którego element pochodzi z pola znaczeniowego okreœlane-
go podmiotu. Metaforyczne znaczenie zwi¹zku frazeologicznego scho-
dzi na drugi plan, frazeologizm siê udos³ownia, zaczyna dzia³aæ funkcja
poetycka, rodzi siê komizm... Zabiegi Kozak daj¹ ciekawe rezultaty –
lecz s¹ amplifikacj¹. Podobnie jak próby obdarzenia gêstszym znacze-
niem tytu³ów rozdzia³ów: „Kto podwêdzi³ tort?” („Who Stole the
Tarts?” – Kto ukrad³ ciastka?) – kosztem wprowadzenia kolokwializmu
t³umaczka wydobywa dwuznacznoœæ s³owa „podwêdzi³”: ukrad³ lub
krótko wêdzi³ w dymie przed spo¿yciem; tym bardziej (celowo) non-
sensown¹, ¿e tortów siê nie wêdzi; „Nura w królicz¹ norê” („Down the
Rabbit-Hole” – W g³¹b króliczej nory) – chodzi o stworzenie „we-
wnêtrznego rymu”: [daæ] nura – nora; „Ogród wymownych kwiatów”
(„The Garden of Live Flowers” – Ogród ¿ywych kwiatów) – „mowa”
kwiatów, w realnym œwiecie sprowadzaj¹ca siê do wyra¿ania uczuæ
ofiarodawcy przez dobór kwiatów o okreœlonych kolorach, tutaj zosta-
³a potraktowana najzupe³niej dos³ownie, lustrzane kwiaty rzeczywiœcie
mówi¹. Znowu amplifikacje – Jolanta Kozak upar³a siê „uatrakcyjniæ”
swoje t³umaczenie. Tymczasem, pomimo tego, ¿e tekst jej przek³adu
czyta siê p³ynnie, sporadycznie zdarza siê, ¿e t³umaczkê zawodzi jej
s³uch jêzykowy. Zgêszczanie frazeologizmów bywa zdradliwe, nadmiar
mo¿e wywo³aæ fajerwerk:
219
Ibidem, s. 83.
90 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Tym pytaniem znów zbi³ Alicjê z panta³yku, a ¿e ¿adna sensowna riposta


nie przysz³a jej do g³owy, a Pan G¹sienica najwyraŸniej by³ nie w sosie,
Alicja odwróci³a siê na piêcie i chcia³a odejœæ 220.
W oryginale nie znajdziemy zwi¹zków frazeologicznych, lecz same s³o-
wa „pierwsze”: „Here was another puzzling question” (To by³o kolejne
k³opotliwe pytanie); „the Caterpillar seemed to be in a very unpleasant
state of mind” (jak siê wydawa³o, G¹sienica by³ w wyj¹tkowo z³ym
nastroju), „she turned away” (odwróci³a siê).
Obie czêœci baœniowych przygód Alicji obfituj¹ w utwory poetyckie:
od nursery rhymes przez wierszyki-parodie, piosenki, wiersz-zagadkê,
nonsensowny liryk sk³adaj¹cy siê w znacz¹cej czêœci z zaimków oso-
bowych, po podobny do zaumu persyfla¿ ballady rycerskiej – Jabber-
wocky. Wszystkie s¹ nie tylko zabawne, ale i precyzyjnie skonstruowa-
ne: nonsens ujêty w rygorystyczne karby rytmu i rymu tym bardziej
uwydatnia swoj¹ nieprzystawalnoœæ i nonsensownoœæ, staje siê jeszcze
œmieszniejszy. Przek³adanie wierszy Carrolla wymaga od t³umaczy pre-
cyzji formalnej i poczucia humoru. Tego ostatniego S³omczyñskiemu,
Stillerowi i Jolancie Kozak nie zbywa, jednak stopieñ wiernoœci seman-
tycznej i formalnej ich przek³adów jest ró¿ny. Zdecydowanie najlepsze
i pod wzglêdem artystycznym, i jeœli chodzi o wiernoœæ orygina³owi, s¹
t³umaczenia S³omczyñskiego, autora nadobnej Zupy ¿ó³wiowej. Wiersze
Stillera technicznie niewiele im ustêpuj¹, bywaj¹ jednak „ubarwione”,
zmienia siê ich obrazowanie i rejestr stylistyczny. Liryki Kozak s¹ naj-
s³absze, przede wszystkim z uwagi na usterki formalne, gubienie ryt-
mu, niejednokrotnie czêstochowskie rymy – widoczne szczególnie
wyraŸnie w wymagaj¹cych finezji ma³ych formach, jak choæby w ko-
³ysance, œpiewanej przez Czerwon¹ Królow¹ Bia³ej:
Lulaj¿e mi, lulaj, oczka zmru¿,
Na kolanach u Alicji g³ówkê z³ó¿,
Dziœ na wielki bal zaproszê ciê,
Ale jeszcze przedtem zd¹¿ysz zdrzemn¹æ siê 221.
Brzmi¹cy jak zgrzyt no¿em po szkle rym „ciê – siê” ma odwzorowy-
waæ uk³ad rymowy orygina³u, w którym wystêpuj¹ dok³adne rymy

220
Ibidem, s. 57.
221
Prze³. J. Kozak. Alicja po drugiej stronie Lustra, s. 158.
O przek³adach na przyk³adach 91

mêskie: lap – nap – ball – all 222. W bogatej w s³owa jednosylabowe


angielszczyŸnie s¹ one jednak tak naturalne, jak w wersyfikacji polskiej
rymy paroksytoniczne. Stiller oksytony zastêpuje paroksytonami; jego
wyszukana para rymowa „aparycj¹ – Alicj¹” budzi uznanie:
Lulaj¿e mi, pani, na Alicji rêku!
Zanim uczta stanie, poœpijmy pomaleñku.
A po uczcie na bal pójd¹, b³yszcz¹c aparycj¹,
Czerwona i Bia³a Królowa z Alicj¹ 223.
Ko³ysanka S³omczyñskiego jest pozbawiona rymowych niezwyk³o-
œci, ale nie mniej zgrabna i bliska orygina³owi:
Ach, niech na ramieniu Alicji odpocznie!
Niech œni, nim siê uczta wspania³a rozpocznie.
Po uczcie, na balu, zatañczy nam œmia³o
Alicja z Królow¹ Czerwon¹ i Bia³¹! 224
Podobnie jak nursery rhyme o ciastkach skradzionych przez Waleta
Kier – z wersji S³omczyñskiego uczyñmy wersjê wyjœciow¹:
Królowa Kier ciasteczek moc
Upiek³a w letni dzieñ,
A Walet Kier, gdy przysz³a noc,
Skrad³ je i skry³ siê w cieñ 225.
T³umacz wprowadzi³ wprawdzie noc i „cieñ” (wymuszony rymem
do „dzieñ”) jako t³o z³odziejskich praktyk Waleta, ale nie zmieni³ tym
obrazu orygina³u tak bardzo jak Stiller, pozwalaj¹cy sobie na emocjo-
nalny komentarz – a przecie¿ wierszyk w oryginale wystêpuje jako ofi-
cjalny akt oskar¿enia odczytany przez Bia³ego Królika na sali s¹dowej.

222
Hush-a-by lady, in Alice’s lap! / Till the feast’s ready, we’ve time for a nap.
When the feast’s over, we’ll go to the ball – / Red Queen, and White Queen, and Alice,
and all! Uœnij, pani, na kolanach Alicji, / Zanim uczta bêdzie gotowa, mamy czas na
drzemkê. Kiedy uczta siê skoñczy, pójdziemy na bal – / Czerwona Królowa, Bia³a
Królowa, Alicja i wszyscy pozostali.
223
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 214.
224
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 240.
225
Ibidem, s. 106. Wersja oryginalna: The Queen of Hearts, she made some tarts, /
All on a summer day: The Knave of Hearts, he stole those tarts / And took them quite
away! Królowa Kier upiek³a ciastka / Pewnego letniego dnia; Walet Kier je ukrad³ /
i uniós³ bardzo daleko.
92 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Królowa Kierowa ciastek napiek³a


W porze letnich spiek,
A Walet Kierowy, ta bestia wœciek³a,
Ukrad³ je i zbieg³226.
W wierszyku Kozak najtrudniej rozpoznaæ akt oskar¿enia, obraz
oryginalnego nursery rhyme zosta³ przez t³umaczkê potraktowany bar-
dzo swobodnie: nie tylko tort zast¹pi³ ciastka (co przeczy przedruko-
wanemu w jej ksi¹¿ce rysunkowi Tenniela, na którym tortu ani œladu,
a dowodem rzeczowym s¹ ciasteczka), ale konflikt racji Królowej i Wa-
leta zarysowa³ siê niespodziewanie na tle walki klas. Takim kosztem
uda³o siê zyskaæ cztery dok³adne rymy mêskie i rym wewnêtrzny:
Królowa Kier dla wy¿szych sfer
Upiek³a tort na schwa³.
Lecz Walet Kier, ³otr z ni¿szych sfer,
Podwêdzi³ go i zwia³!227
Kolejnym zagadnieniem, któremu zgodnie z proponowanym tu mo-
delem strategii translatorskiej wypadnie siê przyjrzeæ, s¹ ró¿nice rysu-
j¹ce siê pomiêdzy oryginaln¹ i odwzorowanymi w przek³adach warstwami
przedmiotów przedstawionych. Chcia³abym je pokazaæ na przyk³adzie
wy³aniaj¹cych siê z orygina³u i t³umaczeñ obrazów ma³ej bohaterki ba-
œni – Alicji. Wy³aniaj¹cych siê – poprzez jej wypowiedzi, sposób mó-
wienia, formy, w jakich zwraca siê do innych postaci, poniewa¿ Carroll
nie portretuje Alicji wprost, wiemy o niej tyle tylko, ¿e jest „zdumiewa-
j¹cym dzieckiem” (curious child, przyznaje narrator), ma jasne, cieka-
we œwiata oczy, charakterystycznym ruchem odrzuca g³owê do ty³u,
kiedy niesforne kosmyki w³osów opadaj¹ jej na twarz (tak¹ j¹ ogl¹damy
oczyma starszej siostry), a nosi je d³ugie, rozpuszczone („Twoje w³osy
a¿ prosz¹ siê o przyciêcie”, zauwa¿a Kapelusznik; zdaniem Tygrysiej
Lilii, Alicja ró¿ni siê od Czerwonej Królowej g³ównie tym, ¿e ma d³u¿-
sze i nieporz¹dnie zwieszaj¹ce siê p³atki). Jeœli zaœ chodzi o osobowoœæ
Alicji, tak opisa³ j¹ sam Carroll:
Pe³na ciep³a i serdecznoœci, przede wszystkim, delikatna i pe³na ciep³a;
[...] dalej, uprzejma – grzeczna dla wszystkich, wielkich i maluczkich, wspa-

226
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 94.
227
Prze³. J. Kozak. Alicja w Krainie Czarów, s. 133.
O przek³adach na przyk³adach 93

nia³ych i groteskowych, Króla i G¹sienicy, jak gdyby sama by³a królewsk¹


córk¹, a jej ubranie – z litego z³ota; dalej, ufna, gotowa przyj¹æ najwiêk-
sze niepodobieñstwo z wiar¹ znan¹ tylko marzycielom; wreszcie, ciekawa,
wrêcz ciekawska, entuzjastycznie ciesz¹ca siê ¿yciem 228.
Wystarczy porównaæ pierwsze s³owa wypowiedziane przez Alicjê
w ka¿dym z przek³adów, aby siê przekonaæ, ¿e bohaterki polskich wer-
sji baœni ró¿ni¹ siê od siebie.
Jaki mo¿e byæ po¿ytek z ksi¹¿ki, [...] w której nie ma ani ilustracji, ani
konwersacji?
zapytuje sam¹ siebie Alicja S³omczyñskiego.
No, [...] po takim upadku jak ten za nic sobie bêdê mia³a spadniêcie ze
schodów! Za jak¹ dzieln¹ uznaj¹ mnie wszyscy w domu! Och, nawet
gdybym spad³a z dachu, nie pisnê³abym s³ówkiem! 229
Elegancki styl tej wypowiedzi (wspania³y rym wewnêtrzny „ilustracji –
konwersacji”, subtelna archaizacja: „za nic sobie bêdê mia³a”) staje siê
lepiej widoczny w zestawieniu z bardziej kolokwialnym jêzykiem mono-
logu Alicji Stillera:
Co za po¿ytek z ksi¹¿ki [...] bez obrazków i rozmów? [...] No! [...] po takim
upadku, nawet jak siê przekozio³kujê ze schodów, to nic wielkiego! Do-
piero bêd¹ w domu uwa¿ali, ¿e jestem dzielna! Co tam, nawet jakbym
spad³a z dachu, to ani s³owa nie pisnê!230
Równie¿ bohaterka Jolanty Kozak przemawia jêzykiem wspó³czesnym
i potocznym („byæ komuœ na coœ” „bimbaæ sobie na coœ”):
Na co komu ksi¹¿ka bez obrazków i dialogów? [...] No, no! [...] Po takim
spadaniu bêdê sobie bimbaæ na upadek ze schodów! Ale¿ siê w domu
zdziwi¹, ¿e taka jestem dzielna! Bo ani pisnê, choæbym spad³a spod same-
go strychu! 231

228
L. C a r r o l l, Alice on Stage. „The Theatre”, April 1887. Podajê za: C a r r o l l,
The Annotated Alice, op. cit., p. 26.
229
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 15 i 17. Orygina³: What is the use of a book
[...] without pictures or conversations? [...] Well! [...] After such a fall as this, I shall
think nothing of thumbling down-stairs! How brave they’ll think me at home! Why,
I wouldn’t say anything about it, even if I fell off the top of the house!
230
Prze³. R. Stiller. Wersja dwujêzyczna, s. 31 i 33.
231
Prze³. J. Kozak. Alicja w Krainie Czarów, s. 11 i 13.
94 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

Jak siê zdaje, Alicja Stillera jest najwiêkszym ³obuziakiem – przekli-


na: „Kim¿e ja u licha jestem? O, to jest wielka zagadka!”232 (s. 49); [jak-
¿e odmiennie u S³omczyñskiego: „Kim, na Boga, jestem?” (s. 25); u Ko-
zak: „Kim w³aœciwie jestem?” (s. 24)]; poza tym najbardziej dosadnie
wyra¿a swoje niezadowolenie: „To naprawdê okropne – burknê³a do
siebie – jak te wszystkie stworzenia siê wyk³ócaj¹! to¿ to oszaleæ mo¿-
na”233. (s. 119) [S³omczyñski: „To naprawdê straszne – powiedzia³a do
siebie szeptem – ów sposób, w jaki te stworzenia dyskutuj¹. To mo¿e
doprowadziæ do szaleñstwa!”, (s. 59); Kozak: „To doprawdy nieznoœne
– mruknê³a pod nosem – jakie te stworzenia s¹ przekorne! Zwariowaæ
mo¿na!” (s. 71)]; „Czego te zwierzaki siê rz¹dz¹ i ka¿¹ cz³owiekowi
odrabiaæ lekcje! – obruszy³a siê w duchu Alicja. – Zupe³nie, jakbym
by³a w szkole!”234 (s. 213) [S³omczyñski: „Jak te stworzenia pomiataj¹
cz³owiekiem, ka¿¹c mu powtarzaæ z pamiêci lekcje! – pomyœla³a Alicja
– Równie dobrze mog³abym byæ w szkole w tej chwili”. (s. 100); Kozak:
„Jak te stworzenia lubi¹ rozkazywaæ i odpytywaæ z lekcji! – oburzy³a siê
w duchu Alicja. – Ca³kiem jak w szkole!” (s. 128)].
Alicja S³omczyñskiego natomiast jest najbardziej lêkliwa – t³umacz
przek³ada przymiotnik „timid” jako „bojaŸliwy”, nie zaœ „nieœmia³y”:
„gdy Królik by³ ju¿ blisko, zaczê³a cichym, bojaŸliwym g³osem: – Je¿eli
mi wolno, proszê pana...”235 (s. 25); „Alicja zbli¿y³a siê bojaŸliwie do
drzwi i zapuka³a”236 (s. 57); „Kiziu z Cheshire – zaczê³a bojaŸliwie, nie
wiedz¹c, czy spodoba mu siê to imiê”237 (s. 64). Te same fragmenty
w przek³adzie Kozak: „gdy Królik przybli¿y³ siê do niej, zagadnê³a ci-
chutko i nieœmia³o: – Najuprzejmiej przepraszam szanownego pana...”
(s. 23); „Alicja podesz³a nieœmia³o i zapuka³a do drzwi domku”. (s. 70);
„Najszczerszy Kiciusiu! – przemówi³a niezbyt œmia³o, niepewna, czy
kotu spodoba siê, ¿e go tak tytu³uje” (s. 77). Najstaranniej dobieraj¹ca
s³owa Alicja S³omczyñskiego jest nie tyle dobrze wychowan¹, co –
232
Who in the world am I? Ah, that’s the great puzzle!
233
It’s really dreadful, she muttered to herself, the way all the creatures argue. It’s
enough to drive one crazy!
234
How the creatures order one about, and make one repeat lessons! thought Alice.
I might just as well be at school at once.
235
[...] when the Rabbit came near her, she began, in a low, timid voice, If you
please, Sir –
236
Alice went timidly to the door and knocked.
237
Cheshire-Puss, she began, rather timidly, as she did not at all know whether it
would like the name.
O przek³adach na przyk³adach 95

by opisaæ j¹ przy pomocy jej w³asnego stylu – dobrze u³o¿on¹ dziew-


czynk¹:
Poœrodku [polany] sta³ ma³y domek, wznosz¹cy siê na wysokoœæ mniej
wiêcej czterech stóp. Ktokolwiek tam mieszka – pomyœla³a Alicja – w ¿ad-
nym wypadku nie wypada odwiedziæ go posiadaj¹c taki wzrost. Ach,
nastraszy³abym ich do utraty zmys³ów!238 (s. 56)
W t³umaczeniu Stillera: „Ktokolwiek tam mieszka – pomyœla³a – nie
mogê ich zaskakiwaæ przy takim wzroœcie: oszalej¹ ze strachu!”
(s. 111) Alicja S³omczyñskiego nie rozmawia z innymi postaciami, ona,
pomna wpojonych jej zasad savoir-vivre’u, konwersuje:
Szczerze mówi¹c, nie wiedzia³am, ¿e koty w ogóle mog¹ siê uœmiechaæ.
[...] Nie wiem o ¿adnym, który to robi – powiedzia³a Alicja jak najuprzej-
miej, odczuwaj¹c zadowolenie z tego, ¿e uda³o siê jej rozpocz¹æ konwer-
sacjê239. (s. 60)
Zarówno Stiller, jak i Kozak t³umacz¹ „conversation” jako „rozmowê”.
Konsekwentne przemawianie stylem wysokim daje jednak czasem te-
atralne rezultaty: „Jestem tak bardzo udrêczona samotnoœci¹ tutaj!” 240,
wo³a uwiêziona w sali o mnóstwie zamkniêtych na klucz drzwi Alicja
pietysty. (s. 26) [Stiller: „Ju¿ mam tego tak dosyæ... ju¿ nie chcê byæ
sama!” (s. 53); Kozak: „Bardzo mnie mêczy to siedzenie w samotno-
œci!” (s. 26)]. Mimo tego bohaterka przek³adu S³omczyñskiego wydaje
siê najbardziej podobna do uroczej m³odej damy z Carrolliañskiego ory-
gina³u.
Alicja Jolanty Kozak mówi jak wspó³czesna ma³a dziewczynka, a za-
razem to ona w³aœnie k³adzie najwiêkszy nacisk na formy – nawet bo-
haterka S³omczyñskiego nie odnosi siê w tak grzeczny sposób do swo-
ich rozmówców, tytu³uj¹c „panem/pani¹” jedynie koronowane g³owy
oraz postaci najbardziej niesympatyczne i zachowuj¹ce siê w stosunku
do niej szczególnie protekcjonalnie – jak G¹sienica i Humpty Dumpty.
Nie inaczej postêpuje Alicja Stillera, przez roztargnienie kilkakrotnie
zwracaj¹c siê per „ty” nawet do Bia³ej Królowej. Alicja Kozak zaœ nie
238
She came suddenly upon an open place, with a little house in it about four feet
high. Whoever lives there, thought Alice, it’ll never do to come upon them this size:
why, I should frighten them out of their wits!
239
In fact, I didn’t know that cats could grin. [...] I don’t know any that do, Alice
said very politely, feeling quite pleased to have got into a conversation.
240
I am so very tired of being all alone here!
96 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

„tyka” nikogo poza Sarenk¹, która jest zwyczajnie zbyt m³oda, by od-
nosz¹ce siê do niej „you” przet³umaczyæ na „pani”. T³umaczka ucieka
siê czêsto do formy trzecioosobowej:
Sk¹d Kot wie, ¿e jestem stukniêta? [...] A sk¹d Kot wie, ¿e sam jest stuk-
niêty? [...] Czy móg³by Kot przestaæ pojawiaæ siê i znikaæ tak znienac-
ka?241 (s. 78-81)
U S³omczyñskiego:
Sk¹d wiesz, ¿e jestem ob³¹kana? [...] A sk¹d wiesz, ¿e ty sam jesteœ ob³¹-
kany? [...] Bardzo bym sobie ¿yczy³a, ¿ebyœ nie pojawia³ siê i nie znika³
tak niespodziewanie. (s. 65-67)
Alicja Hermeneutki najbardziej pieszczotliwie i dziecinnie przemawia do
swego kociego ulubieñca, u¿ywaj¹c znacznej iloœci zdrobnieñ tam,
gdzie Carroll ich unika, by wypowiedŸ jego bohaterki brzmia³a powa¿-
niej i doroœlej, wzmacniaj¹c jej autorytet. W t³umaczeniu Jolanty Kozak:
Kiciulku! [...] Bardzo mnie rozgniewa³eœ swoimi psikusami. Tak bardzo, ¿e
jeszcze przed chwil¹ mia³am ochotê otworzyæ okno i wystawiæ ciê na
œnieg! Bo naprawdê sobie na to zas³u¿y³eœ, ty wstrêtny, niegrzeczny,
kochany Kiciulku! Czy masz coœ na swoje usprawiedliwienie? Tylko mi
nie przerywaj! [...] Wyliczê ci po kolei wszystkie twoje grzeszki. Punkt
pierwszy: dzisiaj rano pisn¹³eœ dwa razy przy myciu pyszczka. Nie zaprze-
czaj, Kiciulku, s³ysza³am! Co tam mówisz? [...] ¯e Dina trafi³a ciê ³ap¹
w oczko? To wy³¹cznie twoja wina: gdybyœ trzyma³ oczka zamkniête jak
nale¿y, nie dosz³oby do tego. Wiêc doœæ wykrêtów, s³uchaj dalej! Punkt
drugi: ledwie postawi³am przed Œnie¿k¹ spodeczek mleka, ty odci¹gn¹³eœ j¹
w bok za ogonek! Co takiego? Bo bardzo chcia³o ci siê piæ? A sk¹d wiesz,
¿e Œnie¿ce siê nie chcia³o? Przechodzimy do punktu trzeciego: korzystaj¹c
z mojej nieuwagi, rozwin¹³eœ calutki k³êbek w³óczki! 242

241
How do you know that I’m mad? [...] And how do you know that you’re mad?
[...] I wish you wouldn’t keep appearing and vanishing so suddenly.
242
Prze³. J. Kozak. Alicja po tamtej stronie Lustra, s. 11-12. Orygina³: Do you
know, I was so angry, Kitty, [...] when I saw all the mischief you had been doing, I was
very nearly opening the window, and putting you out into the snow! And you’d have
deserved it, you little mischievous darling! What have you got to say for yourself?
Now don’t interrupt me! [...] I’m going to tell you all your faults. Number one: you
squeaked twice while Dinah was washing your face this morning. Now you ca’n’t deny
it, Kitty: I heard you! What’s that you say? [...] Her paw went into your eye? Well,
that’s your fault, for keeping your eyes open – if you’d shut them tight up, it wouldn’t
have happened. Now don’t make any more excuses, but listen! Number two: you pulled
O przek³adach na przyk³adach 97

W bardziej powœci¹gliwym emocjonalnie przek³adzie Stillera nie ma


ju¿ „grzeszków”, „pyszczka”, „oczek” i „ogonka”:
Wiesz, Kiciusiu, by³am taka wœciek³a [...], kiedy zobaczy³am, co napsoci-
³eœ, ¿e o ma³o co nie otworzy³am okna, ¿eby ciê wyrzuciæ na œnieg! Zas³u-
¿y³eœ sobie na to, ty kochany, ma³y psotniku! Co masz na swoje uspra-
wiedliwienie? Tylko mi nie przerywaj! [...] Wyliczê ci wszystkie twoje
przewinienia. Po pierwsze: dwa razy pisn¹³eœ, kiedy dziœ rano Dina my³a
ci twarz. Nie próbuj zaprzeczaæ, Kiciu, sama s³ysza³am. Co mówisz? [...]
¯e wsadzi³a ci ³apê do oka? No có¿, sam sobie jesteœ winien, bo nie
zamkn¹³eœ oczu... gdybyœ je mocno zamkn¹³, to by siê nie zdarzy³o. A te-
raz siê nie wykrêcaj, tylko s³uchaj! Po drugie: jak postawi³am przed Œnie-
¿yczk¹ spodeczek mleka, to j¹ odci¹gn¹³eœ za ogon! Co? chcia³o ci siê
piæ! naprawdê? A sk¹d wiesz, ¿e jej siê nie chcia³o? Teraz po trzecie:
kiedy ja siê nie patrzy³am, rozwin¹³eœ mi calutk¹ we³nê!243
Czy w trzech ostatnich polskich przek³adach Alicji uda³o siê za-
chowaæ wszystkie p³aszczyzny znaczeniowe utworu oryginalnego?
Najmniej problemów nastrêcza³ oniryzm baœni, przejawiaj¹cy siê
w „ostrym monta¿u” akcji i poprowadzeniu ma³ej bohaterki w g³¹b kró-
liczej nory i przez rozwiewaj¹c¹ siê pod dotkniêciem taflê lustra tak,
aby czytelnik domyœla³ siê, ¿e dziewczynka zasypia, a jednak pewnoœæ
zyskiwa³ dopiero w ostatnim rozdziale, gdy Alicja budzi siê i zaczyna
opowiadaæ o swoich przygodach. Troje t³umaczy poradzi³o sobie z tym
znakomicie.
W ka¿dym z przek³adów czytelna pozostaje metafora œwiata jako
przestrzeni gry, w ka¿dym Alicja równie chêtnie do tej gry przystêpuje.
P³aszczyzna poszukiwania w³asnej to¿samoœci najlepiej – prawem kon-
trastu – zaznacza siê w przek³adzie S³omczyñskiego, gdzie Alicja, z po-
cz¹tku lêkliwa i „bojaŸliwa”, w finale, tak jak jej rezolutny pierwowzór
i wcielenia z konkurencyjnych t³umaczeñ, wo³a: „A któ¿ siê z wami
liczy? [...] Jesteœcie tylko zwyk³¹ tali¹ kart!” 244 P³aszczyzna parodii pe-
dagogicznej jest najwyraŸniejsza w t³umaczeniu Stillera, z uwagi na nie-
co „sztubackie” s³ownictwo czêœci jego wierszy i dialogów:

Snowdrop away by the tail just as I had put down the saucer of milk before her! What,
you were thirsty, were you? How do you know she wasn’t thirsty too? Now for number
three: you unwound every bit of the worsted while I wasn’t looking!
243
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 116.
244
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 119. Orygina³: Who cares for you? [...]
You’re nothing but a pack of cards!
98 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

na pewno nie jestem Mabel, bo wiem tyle ró¿nych rzeczy, a ona – och –
ona tak ma³o wie! [...] Spróbujê, czy wiem to wszystko, co wiedzia³am! [...]
Jednak widocznie zamieni³am siê w Mabel [...] i bêdê musia³a, ojej, wci¹¿
tyle wkuwaæ!245
W t³umaczeniu Jolanty Kozak przez uwspó³czeœnienie jêzyka i spe-
cyficzn¹ polonizacjê zaciera siê zakorzenienie kulturowe i wiktorianizm
Alicji, gin¹ intertekstualne aluzje do angielskich przys³ów, nursery rhy-
mes i liryków, brakuje te¿ wa¿nych aluzji do œwiata Alice Liddell – jak
choæby jej pe³nego imienia w zamykaj¹cym Po tamtej stronie Lustra
akrostychu: pocz¹tkowe litery kolejnych wersów powinny siê uk³adaæ
w s³owa „Alice Pleasance Liddell”, o czym pamiêtaj¹ S³omczyñski i Stil-
ler. Jednoczeœnie w tej wersji baœni dobrze odznacza siê p³aszczyzna
znaczeniowa, któr¹ nazwa³am „wstêpem do logiki i filozofii jêzyka” –
jêzyk tego nastawionego na kod hermeneutyczny dzie³a Carrolla prze-
k³adu w oczach czytaj¹cego ci¹gle znajduje siê „w stanie podejrzenia”,
domaga siê uwa¿nej lektury, rozpoznawania i rozwi¹zywania kolejnych
s³ownych zagadek i gier – inaczej ni¿ u S³omczyñskiego i Stillera, gdzie
do zrozumienia niektórych aluzji, jak choæby do rozszyfrowania tajem-
nicy imienia Kota z Cheshire, potrzebna by³a znajomoœæ angielskiej idio-
matyki, t³umaczenie Kozak jest „kontekstualizowane”, zrozumia³e na
gruncie doœwiadczenia polskiego czytelnika.
W uwspó³czeœnionym i trochê skolokwializowanym przek³adzie Stil-
lera ginie wiktoriañski urok orygina³u – poniewa¿ jêzyk, którym G¹sie-
nica, Królowe czy Hojdy Bojdy Stillera strofuj¹ Alicjê, uleg³ moderniza-
cji, przyczyn surowoœci tych postaci upatrujemy ju¿ nie w zaleceniach
dziewiêtnastowiecznej kindersztuby, lecz w niczym nie usprawiedliwio-
nej, przyrodzonej zgryŸliwoœci bohaterów. Zagadnienia zwi¹zane z za-
korzenieniem kulturowym oraz wszelkie aluzje intertekstualne i odnie-
sienia do rzeczywistoœci Alice Liddell zyskuj¹ szczegó³owe wyjaœnienie
w przypisach – ale nie w tekœcie samego przek³adu. Pierwsze, pozba-
wione komentarzy wydanie t³umaczenia Stillera czytelnikowi, któremu
jêzyk i kultura angielska nie s¹ bliskie, mo¿e wydaæ siê równie trudne,
jak egzotyzowany i nie objaœniony w przypisach przek³ad S³omczyñ-
skiego. Tymczasem w³aœnie to najtrudniejsze w odbiorze t³umaczenie
dziêki swemu niecodziennemu jêzykowi pozwala uwierzyæ, ¿e jego bo-
haterka w baœniowe œwiaty przywêdrowa³a z wiktoriañskiej Anglii.
245
Prze³. R. Stiller. Alicja w Krainie Czarów i Po drugiej stronie Lustra, s. 20.
O przek³adach na przyk³adach 99

A najwa¿niejszy kierunek interpretacyjny baœni Carrolla – terapeu-


tyczna, o¿ywczo radosna wyprawa w krainê nonsensu? Kluczowy
fragment z otwieraj¹cego Przygody Alicji wiersza, w którym Alicja-
-Secunda prosi o opowieœæ, w której bêdzie wiele nonsensu, zepsuli
wszyscy t³umacze: ten tak istotny dla ca³oœci ksi¹¿ki, przywo³any
expressis verbis nonsens zosta³ zast¹piony ni mniej, ni wiêcej, tylko
„bzdurami” (S³omczyñski), „czymœ bez sensu” (Stiller) i wreszcie
„lwami i krasnalami” (sic!) (Kozak), jak gdyby translatorzy zupe³nie nie
docenili jego wagi246. Mimo tego wszystkie trzy wersje Alicji s¹ zabaw-
nie nonsensowne, choæ jest to nonsens o ró¿nych odcieniach: u S³om-
czyñskiego, w proteœcie przeciw wszelkim konwenansom, kontrastuje
on silnie z eleganckim, ujêtym w ramy fragmentami wysokiego, a frag-
mentami neutralnego stylu tokiem narracji – jak u Carrolla; w prze-
k³adzie Stillera wyrasta na podglebiu kolokwialnego, czasem nieco ru-
basznego jêzyka; w wersji Kozak zdaje siê jeszcze jedn¹ w³aœciwoœci¹
œwiata zbudowanego z, jak chce t³umaczka, „rozmro¿onych” i kon-
tekstualizowanych metafor.
Podobnie „chwile w Troi”, wycieczki z szarej codziennoœci do
barwnej krainy wyobraŸni, na które zaprasza nas troje t³umaczy Alicji,
maj¹ odmienny charakter. Robert Stiller i Jolanta Kozak proponuj¹ czy-
telnikowi wyprawy w œwiat odkszta³conej wspó³czesnoœci, przy czym
t³umaczenie Stillera niszczy baœniow¹ iluzjê, sk³aniaj¹c do przerywania
lektury i œledzenia tekstologicznych komentarzy, i psuje zabawê, wyja-
œniaj¹c dowcipy oraz rozwi¹zuj¹c zagadki w przypisach, a przek³ad
Kozak jest raczej nastawion¹ na ekwiwalencjê dynamiczn¹ adaptacj¹ –
odrobinê przepolszczon¹ „chwil¹ w Troi”, utworem nie Lewisa Carrol-
la, ale polskiej t³umaczki. Wierne, subtelnie archaizowane i egzotyzowa-
ne t³umaczenie S³omczyñskiego przenosi czytelnika w krainê baœniowo
nierzeczywist¹ tak¿e na p³aszczyŸnie jêzykowej; znakomite literacko,
pozwala ch³on¹æ atmosferê opowieœci i nie rozprasza zgrzytami styli-
stycznymi, które przytrafiaj¹ siê Stillerowi, nie rozczarowuje amator-
szczyzn¹ przebijaj¹c¹ z niektórych liryków, co zdarza siê adaptacji Ko-
zak. Co istotne, z cudzych rozwi¹zañ ani nie korzysta, ani nie podaje
246
In gentler tones Secunda hopes / There will be nonsense in it! Secunda grzeczn¹
ma nadziejê, / ¯e „Bzdur w tym wiele bêdzie!” Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 11.
Secunda grzeczniej chce mieæ bajki / Na czymœ „bez sensu” osnute. Prze³. R. Stiller.
Wersja dwujêzyczna, s. 23. Secunda grzecznie prosi / O lwy i krasnale. Prze³. J. Kozak.
Alicja w Krainie Czarów, s. 8.
100 Dwie wiktoriañskie chwile w Troi, trzy strategie translatorskie

ich za w³asne. Stworzona przez S³omczyñskiego „chwila w Troi” jest


najbli¿sza tej wiktoriañskiej, wykreowanej przez Carrolla. Spoœród
wszystkich istniej¹cych w polskiej serii translatorskiej ten przek³ad,
choæ nie pozbawiony drobnych b³êdów, najlepiej spe³nia kryterium
optymalnoœci, zachowuj¹c realia orygina³u i zbli¿ony rejestr stylistycz-
ny. I to o nim mo¿na powiedzieæ, ¿e o¿ywia go Carrolliañski duch,
w którym mieszaj¹ siê radosny dzieciêcy œmiech i doros³a nostalgia za
utraconym dzieciñstwem, i wraz z siostr¹ Alicji wierzyæ,
¿e gdy jej ma³a siostrzyczka przemieni siê w czasie, który nadejdzie, w do-
ros³¹ kobietê, zachowa przez wszystkie dojrza³e lata szczere i pe³ne mi³o-
œci serce dzieciñstwa; bêdzie zwo³ywa³a ku sobie gromadkê innych ma-
³ych dzieci i sprawi, ¿e ich oczy zab³ysn¹ ciekawie przy wielu dziwnych
opowieœciach, byæ mo¿e nawet o owym dawno minionym œnie w Krainie
Czarów; i bêdzie wspó³czu³a ich niewielkim smutkom, znajduj¹c radoœæ
w ich niewielkich uciechach i wspominaj¹c swe w³asne, radosne dni
lata 247.

[...] Ma³e dziewczynki


Powracaj¹ce.

Fot.7. Ostatnie zdjêcie Alicji, jakie wykona³ Dodgson (1870), Princeton


University Library

247
Prze³. M. S³omczyñski. Op. cit., s. 121.

You might also like