Professional Documents
Culture Documents
Czogiam Trungpa Rinpocze - Wolność Od Duchowego Materializmu
Czogiam Trungpa Rinpocze - Wolność Od Duchowego Materializmu
<9
WOLNOŚĆ
OD DUCHOWEGO
MATERIALIZMU
lD DD3blllS
Wydawnictwo MU DRA
SPIS TREŚCI
lizmu”.
nia się, w jakie m ożemy się uwikłać. Po przeglądzie owych ślepych za
ułków praktyki zajm iemy się ogólnym zarysem prawdziwej duchowej
nadawaniu światu oraz nam samym cech stałości. Nazywanie staje się po
prostu aktem rozróżniania.
Trzej Władcy dysponują również innymi metodami obrony, ale w tym
kontekście nie będziemy ich omawiać.
Budda odkrył dzięki analizie własnych myśli, emocji i pojęć, że nie
trzeba na siłę udowadniać swojego istnienia i poddawać się Trzem Wład
com Materializmu. Nie musimy podejmować wysiłków, by być wolnymi:
niepodejmowanie wysiłku samo w sobie jest wolnością. Ten stan, w któ
rym ego jest nieobecne, to stan buddy*. Poprzez praktykę medytacji treść
umysłu ulega przekształceniu: zamiast stanowić przejaw ambicji ego, sta
je się wyrazem naszego najgłębszego zrozumienia - a to właśnie jest naj
prawdziwsza ścieżka duchowego rozwoju.
w mną”.
Rit indywidualna.
mcm t y p o \ K j ^ p § i ^ H l ^ ^ B
Odpow i
goś kraju
grunt
p o s z u k u j ą m o ż e to inspirować szarlatanów. Szarlatani nie
wybralib} sobie szarlatanerii jako sposobu zdobywania pieniędzy, gdyby
coś nie
li by
i slaw ę. Ponieważ jednak Am eryka właśnie poszukuje duchowości, reli-
gia staje się łatwym sposobem zarobienia pieniędzy i zdobycia sławy.
K ynczioka G ialpo, oraz najm łodsza - g e l u g - pow stała w X V w. ze zreform ow anej przez
T i m g Kh apę szkoły kad a m p a . [Przyp. red .]
26 w m m ssm m m m a g m m m B sm m m K B S i
im p u ls ku
ście, ale je ś li b ęd z ie sz n ad nim praco w ać, sto p n io w o w y g aśn ie i na d a l
szy m etap ie sta n ie się n u żący i m onotonny. To bard zo w ażne. Z a sa d n ic z ą
P: Jośli zd ecy d u ję się szu k ać w łasnej drogi w y jśc ia z niew iedzy, m ożna
prawie na p ew n o
m ilo, p rzyniesie korzyść je d y n ie m ojem u ego i zablokuje tę drogę. W szyst
ko, co w y d a m i się
przeo b razi, p o g rzeb ie m nie. C zy istn ieje ja k iś sposób, by się z teg o w y-
iw o lić ?
O: Jeśli coś, co
jONt n iesłu szn e. K ateg o rie „ słu sz n o śc i” czy „n ie słu sz n o śc i” w og ó le nic
tnąją tu
n acec h o w an e ani
pełny, p o za
Helowe. Tak
coś odnosi m y to
d / ł i i ła n i e j e s ^ ^ ® ^ ^ M g ||i « *
c z e n lffim
nc - p o n iew aż d o k o n u je sz go ty sam .
ąjt, gdybyś przestudiował dogłębnie jeden z nich. Mógłby nim być znak
iwgowy, który skradłeś w Nowym Jorku, albo coś równie banalnego.
Triibft zacząć od jednej rzeczy, zobaczyć jej prostotę, jej surowość -
i nieważne, czy to rupieć, czy piękny antyk. Jeśli się uda, będzie to ozna-
Jliło posiadanie jednego przedmiotu w pustym pokoju. Sądzę, że naj-
WlŻniejsze tu jest znalezienie punktu zaczepienia. Ponieważ mamy
WIWojej kolekcji tak wiele przedmiotów, problem często polega na tym,
l i nie wiemy, od czego zacząć. Trzeba pozwolić, żeby nasz instynkt zade
cydował, co będzie tą pierwszą rzeczą.
Przystępując
m tlil naszej relac p « S ? a nam
itiągnąć ich z r o ż y m ^ E C 5 a l^ n i ^ ^ E g g |.id fe B ^ H a lili^ ^ ^ B B
im nc/ycielcm , lam ą czy gu ru . Słow a te, a zw łaszcza term in guru, obrosły
HMZ achodzie w ^ k f f i ^ y c n ł m l m l k g S o f e U ) ^
|ii tylko pom i
kłem cluchowego:ii^^^®SS N CThcgj^^m i
tl/ic w s z y s c )^ fc tW f|ia k j
nikt nic ma 0 ^ p | ^ t \ K ^ T t 5 w ^ bl]?inlKsF uniyu^T^n” łiu d /ro K ly i ¿mm
jq nu d ucho w al^jiM aglSiflrniTn ajm
nliy.ymają i j a j ^ n K t a w ^ p m u n n i -ja k
ią d /ą - d o stan ą to, czego oczekują. Już sam a m yśl, że coś od n auczyciela
flostaniw m s / c j ^ n ^ p o K o i c lu c li? rĘ p ri(1 iis ^ c z ^ ^ ^ iw ic k m n m ^ ic T t
jednym z n ajp p u j t / 4 \ i e ^ ^ M » u c t 7 u ^ ^ f c n |H V l a t e a t ^ w / ^ P 5 ^ i r t g / p a-
dnó, ja k sobie z problem am i sw ego
Ito s u n k u td S tlic lH ^ d S ^ I d T « £ ! g » ^
tu będą p om ocne w n aszy ch p o szu k iw an iach .
Jcd m m a ^ M r a ź ? ^ M n ^ i j E a ^ " n " i' Ic 1i|m i
jednym / | m w5fl!uHs/ y : 1 k ¿irc gna
jeg o n a u c / \ ( S c f t m a Ł ^ ^ M a m p a * n n i ! ei 5/ \ BBc / i UCBW
M i larepa* * *. M arp a je s t p rzy k ład em człow ieka, który Bftiaji m ożliw ość
O s i a g n i c c c ^ ^ T O d zięki w łasn em u w ysiłkow i i sam odzielnej pracy.
* M a ip a T łu m a c z (1 0 1 2 -1 0 9 7 n .e .) - p ie rw s z y ty b eta ń sk i d z ie rż a w c a linii ka g ju .
11’r/y p . red.]
T b S tiiiW ot w n1'!'
linii Ái^/^l'lii^v p f n S Í B
fakt spotkania się dwóch umysłów. Mówi się w nich raczej o wzajemnym
porozumieniu niż o relacji typu pan-sługa, w której wysoko rozwinięta
istota kontaktuje się z kimś godnym pożałowania i zagubionym. W relacji
pan-sługa może się wydawać, że ta wyższa istota nie tylko siedzi na swym
tronie, ale wręcz unosi się, lewituje, patrząc z góry. Jej głos przenika prze
strzeń. Każde słowo, każde kaszlnięcie, każdy ruch, jaki wykonuje, jest
przejawem mądrości. To złudzenie. Guru powinien być duchowym przy
jacielem, który się z tobą porozumiewa i ukazuje ci swoje właściwości,
tak jak Marpa uczynił wobec Milarepy, a Naropa wobec Marpy. Marpa
zaprezentował się jako rolnik-jogin. Tak się złożyło, że miał siedmioro
dzieci i żonę, zajmował się gospodarstwem, uprawiał ziemię, utrzymując
siebie i swoich najbliższych. I wszystko to było zwyczajnym wymiarem
jego życia. O swych uczniów troszczył się tak samo, jak o swoją rodzinę
i zbiory. Był sumienny i zwracał uwagę na każdy szczegół swego życia do
tego stopnia, że mógł być zarówno kompetentnym nauczycielem, jak
i ojcem rodziny czy dobrym rolnikiem. Jego życie było pozbawione ja
kiegokolwiek fizycznego czy duchowego materializmu. Nie forsował du
chowości, kosztem rodziny czy swej więzi z ziemią. Jeśli nie jesteśmy
owładnięci materializmem, czy to duchowym, czy fizycznym, to nie skła
niamy się ku żadnej skrajności.
Nic ci nie przyjdzie z tego, że wybierzesz kogoś na guru tylko dlatego,
że jest sławny, znany z opublikowania stosu książek i nawrócenia tysięcy
czy milionów ludzi. Właściwą wskazówką powinno być to, czy jesteś
w stanie naprawdę porozumieć się z tą osobą - bezpośrednio i dogłębnie.
Do jakiego stopnia jesteś zaangażowany w oszukiwanie samego siebie?
Jeśli potrafisz autentycznie otworzyć się przed duchowym przyjacielem,
to na pewno będziecie współpracować. Czy jesteś w stanie uczciwie
i szczerze z nim rozmawiać? Czy on coś o tobie wie? A tak w ogóle, czy
on coś wie o samym sobie? Czy rzeczywiście jest w stanie przejrzeć twoje
maski, porozumieć się z tobą naprawdę, bezpośrednio? Właśnie tym,
a nie sławą czy mądrością nauczyciela trzeba się kierować w swych po
szukiwaniach.
Znam ciekawą historię o grupie ludzi, którzy zdecydowali się studio
wać pod kierunkiem wielkiego tybetańskiego mistrza. Już wcześniej po
bierali nauki u innych nauczycieli, ale tym razem postanowili skupić się
na naukach tego właśnie guru. Bardzo im na tym zależało, więc starali się
mmi 45
«llfttnl« Żywy ogień, który wciąż płonie. Ty zaś wybierasz, czy prowa-
/. nim grę, czy nie.
■ p e p n io w o związek z duchowym przyjacielem staje się twórczy. Go-
nią zarówno na bycie przez niego zdominowanym, jak i na bycie od
HillO oddalonym. Jeśli guru zdecyduje, że stanie się dla ciebie niczym
ItMltłWAla woda, akceptujesz to. Jeśli postanowi być niczym parzący ogień,
Mwnitilfc to akceptujesz. Osiągasz stan pojednania i nic już nie może tobą
taehwiić.
, W kolejnej fazie, zaakceptowawszy wszystko, co może uczynić twój
lliulhowy przyjaciel, tracisz swoją własną inspirację, gdyż całkowicie się
MlilUtlłoś, całkowicie się otworzyłeś. Czujesz się jak drobina pyłu. Nic nie
§RMiytZ, Czujesz, że jedyny świat, jaki istnieje, to świat twego duchowe
go przyjaciela, twego guru. Przypomina to oglądanie fascynującego fil-
fttul Jeit tak ekscytujący, że stałeś się jego częścią. Nie ma ciebie, nie ma
llll kitlowej, żadnych foteli, widzów, żadnych przyjaciół siedzących obok.
Illllłije tylko film. Mówi się, że jest to „okres miodowy”, podczas które-
|Q Wi/ystko postrzegane jest jako część centralnej postaci-g u ru . Ty sam
jlttoA kimś niepotrzebnym, nic nieznaczącym, nieustannie „karmionym”
■UH tę wielką, fascynującą, centralną postać. Gdy tylko czujesz się sła
ły. Umęczony czy znudzony, po prostu idziesz do sali kinowej i jesteś tam
Mlitiwiany, podnoszony na duchu, rozweselany. Na tym etapie pojawia
lią zjawisko kultu osoby. Guru jest dla ciebie jedyną istniejącą na świecie
§lohłi, żywą i tętniącą energią. Sens twojego życia zależy od niego. Jeśli
Umrzesz, umrzesz dla niego; jeśli żyjesz, żyjesz dla niego - sam nie zna-
y/yNz nic.
Jednakże „romans” z duchowym przyjacielem nie może trwać wiecz
nie. Prędzej czy później intensywność tej relacji nieuchronnie zmaleje
i będziesz musiał stawić czoło swojemu życiu i swojej psychice. Sytuacja
ta przypomina zakończenie miodowego miesiąca. Ukochany człowiek jest
Wciąż w centrum twojej uwagi, ale zaczynasz dostrzegać również jego
Htyl życia. Zaczynasz zauważać to, co czyni twojego guru nauczycielem,
poza ograniczeniami jego osobowości i indywidualności. A zatem daje się
Już zauważyć istota „uniwersalności guru". Każdy problem, przed którym
Htnjcsz w życiu, jest częścią twego „małżeństwa” z guru. Gdy tylko poja
wiają się trudności, słyszysz głos swego nauczyciela. To właśnie jest mo
ment, w którym zaczynasz zdobywać niezależność od guru postrzeganego
WOLNOŚĆ OD DUCHOWECO MATERIALIZMU
jako „oblubieniec”, bo każda sytuacja staje się przejawem jego nauk. Naj
pierw poddałeś się swemu duchowemu przyjacielowi. Potem nawiązywa
łeś z nim kontakt i prowadziłeś grę. A teraz osiągnąłeś stan całkowitej
otwartości. W rezultacie zaczynasz w każdej życiowej sytuacji dostrzegać
właściwości guru, zauważasz, że wszystkie one dają ci szansę takiego
otwarcia się, jakiego doświadczasz przy nim, a zatem wszystko może stać
się twoim guru.
Podczas medytacji w surowym odosobnieniu, w Dolinie Czerwonego
Klejnotu, Milarepa doświadczył bardzo realistycznej wizji swego nauczy
ciela, Marpy. Osłabiony głodem i nękany przez żywioły zemdlał, próbując
zebrać przed swoją jaskinią drewno na opał. Kiedy odzyskał przytomność,
spojrzał na wschód i dostrzegł białe obłoki unoszące się tam, gdzie miesz
kał Marpa. W wielkiej tęsknocie odśpiewał błagalną pieśń, wyrażając
w niej swe pragnienie przebywania z mistrzem. Wtedy ukazał mu sięjadący
na śnieżnobiałym lwie Marpa, który rzekł: „No, co z tobą? Czyżbyś przeżył
jakiś wstrząs nerwowy? Rozumiesz dharmę, więc praktykuj dalej”. Pocie
szyło to Milarepę, wrócił więc do jaskini, by medytować. Jego zależność od
mistrza świadczy o tym, że wówczas jeszcze nie uwolnił się od rozumienia
pojęcia guru jako osobistego, indywidualnego nauczyciela.
Kiedy jednak Milarepa wszedł do jaskini, ujrzał tam mnóstwo demo
nów o oczach wielkich jak półmiski, a tułowiach wielkości kciuka. Pró
bował różnych podstępów, by przestały go dręczyć i z niego kpić, lecz
demony odstąpiły od Milarepy dopiero wtedy, gdy zaprzestał wreszcie
gier ze sobą, gdy uświadomił sobie własną hipokryzję, poddał się i otwo
rzył. Od tego momentu widać kolosalną zmianę w stylu jego pieśni, gdyż
zamiast odnosić się do Marpy wyłącznie jak do oddzielonej od niego oso
by, zaczął identyfikować się z uniwersalną właściwością guru.
Nie przestając być indywidualną, istniejącą w świecie zewnętrznym
osobą, przyjaciel duchowy staje się jednocześnie częścią ciebie. Jako taki,
zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny, guru odgrywa bardzo ważną rolę
w przenikaniu i obnażaniu twojej hipokryzji. Guru może być kimś, kto działa
jak zwierciadło, w którym się przeglądasz. Także twoja własna pierwotna
inteligencja może przyjąć formę duchowego przyjaciela. Kiedy wewnętrzny
guru zacznie funkcjonować, już nigdy nie uwolnisz się od wewnętrznego
przymusu, by się otworzyć. Pierwotna inteligencja jest teraz zawsze z tobą;
nie możesz uciec od własnego cienia - „Wielki Brat patrzy na ciebie”.
49
Tli jednak nie ktoś z zewnątrz cię obserwuje i nawiedza; to ty sam nie
gąjeiz sobie spokoju. To twój własny cień cię obserwuje.
Można postrzegać tę kwestię na dwa różne sposoby. Możesz widzieć
(fioił jako ducha nawiedzającego cię i wyśmiewającego twojąhipokryzję.
W Uświadomieniu sobie czym jesteś może być coś demonicznego. Lecz
tlWH/c możesz odwołać się do twórczych właściwości duchowego przyja-
||f Ir, które również stają się częścią ciebie. Pierwotna inteligencja jest cią
gle obecna w twoim życiu. Jest tak ostra i przenikliwa, że na pewnym eta
pie - choćbyś nawet bardzo tego chciał - nie możesz już się jej pozbyć.
C/tlftcm ma surowy wyraz twarzy, czasem inspirująco się uśmiecha. W tra
dycji lantry (sanskr.) mówi się, że nie widzisz twarzy guru, jednak cały
SKHi dostrzegasz jej wyraz. Uśmiechnięta, szczerząca zęby czy gniewnie
Pokrzywiona, jest częścią każdej życiowej sytuacji. Pierwotna inteligencja
{Hnskr. tathagata-garbha) - natura buddy - jest zawsze obecna w każdym
doświadczeniu, które niesie życie. Nie ma od niej ucieczki. Nauki mówią:
„Lepiej nie zaczynać. Jeśli się już zacznie, lepiej skończyć”. Jeśli więc nie
RlUsisz, lepiej nie wchodź na duchową ścieżkę. Ale kiedy już postawiłeś na
niej stopę, gdy się to już stało, nie możesz się wycofać. Nie ma ucieczki.
z w y c z a jn e g o ży c ia je s t r z e c z ą ro zsąd n ą , to je s t to d h a rm a . R ó w n o c z e
śn ie m o ż e sz stw ie rd z ić , że ży cie asc e ty c z n e g o jo g in a , tak ie, ja k ie o p isu
j e się w tek sta ch , m o g ło b y zo stać u zn an e za p rzejaw sz aleń stw a. W szy st-
k o z a leży o d k o n k re tn e g o c z ło w ie k a u w a ż a on za ro zsąd n e ,
Jeg o p o d ejście do I m ą d r o ś ć .
\i a ądku^^^
u c z a n ie B u d d y m ia ło rz e te ln y i o tw a rty charakter.
■ l / i ni?npi^>ilWon c o ś w ie lj S
p uMTlginB u i a n S ^ a o i j t a l ^ ^ i ^ ^ S a E \7 s7 d ś w i a d o m e »
ZB ^ 5 ^ V m n 5 M i i ? p r a ^ j j ! a M j c M 3 E f ^ ^ f f l S S m ^ E i e g o r i a m i ty p u :
się ze zdrol
w o ro zsąd k o w y m p o d ejściem do życia.
każdy s z c i
Kiedy tracił
p ^ ^ ^ ffl^ ra ja R ffiT ^ jS a lerzy ć. Tak po
fanatycy religijni
dęąffl Próbujfpol/Skać ludzi s w «
dobrzy, w ręcl
n iesk alan i. S ąd zę, iż p ró b a u d o w o d n ien ia, że je s t się do b ry m czło w ie-
A V v n i h l ^ ^ ^ ^ a l m r e J u m ) \ \ ad n iać. I g
i ró w n o c z e śra
w p e łn i o św ie c o n ą oso b ą. W łaściw ie je s t o n O jcem całej lin ii k a g j m
cm sfr^M idza od niego.
P : „ N a jp ie rw g ó ry s ą g ó ra m i!
n ie s ą góram i, ani stru m ien ie stru
m ien iam i. Je d n ak n a k o n iec góry zn ó w są g ó ram i, a stru m ien ie s t r u m g
B p 1m g |K iB S r^ \n T ij? R !|j^ ^ n a k tó ry m g ( M
nie i
dzie n a c isk n a zw y cz ajn o ść. C zy je d n a k nie m u sim y p rzejść p rz e z ten
„ n i by ć n a p ra w d ę zw y cz ajn i?
O: M a rp a b y ł b ard zo p o ru szony, gdy zg in ął je g o syn. Je d e n z je g o
uczn ió w po w ied ział w ted y : „Z w y k łeś n am m ó w ić, że w szy stk o j est z łu
dzen iem . A śm ierć tw o jeg o syna? C z y ż to n ie je s t z łu d z e n ie ? ” . N a co
M arn a
K iedy p o raz p ierw szy d o św ia d czam y p raw d ziw ej z w y cz ajn o ści, je s t
to: coś n a d zw y c zajn ie zw y cz ajn eg o , ta k b ard zo , iż p o w ied zielib y śm y , że
w te d y p o p r o s t u t o r o b i s z .P r z e c i e ż n i e z a s t a n a w ia m y s i ę ,j a k m a m y w y -
m io to w ać; p o p ro stu w y m io tu jem y. N ie m a czasu n a m y ślen ie; to się po
mina raczej sytuację, gdy lekarz, rozum iejąc, że z chorym dzieje się coś
złego, zabiera go z dom u - siłą, jeśli to konieczne, i operuje bez znie
c z u le n ia - gdy nie m a innego wyjścia. Być może w m om encie samej ope
racji pacjent uzna ten rodzaj terapii za zbyt gw ałtowny i bolfesny, ale póź
niej zrozum ie, ja k w iele kosztuje praw dziw e porozum ienie - uzyskanie
kontaktu z życiem.
Darowizny pieniężne na cele religijne, społeczna praca fizyczna czy
związanie się z konkretnym guru niekoniecznie oznaczają, że autentycz
nie praktykujemy duchowe otwarcie. Jest bardziej prawdopodobne, że tego
typu aktyw ność służy udowodnieniu, iż przyłączyliśm y się do „słusznej”
sprawy. Guru sprawia wrażenie kogoś m ądrego. W ie, co robi, a m y chce
my być po jeg o stronie - stronie bezpiecznej i dobrej - żeby zapew nić
sobie pom yślność i sukces. K iedy jednak zwiążemy się ju ż z jego sprawą,
z tą stroną rozsądku, stabilności, m ądrości, wówczas - ku sw ojem u za
skoczeniu - odkrywamy, że w cale nie udało nam się zabezpieczyć, bo
wiem zaangażowaliśm y zaledwie sw oją fasadę, sw oją maskę, sw oją zbro
ję. Nie zaangażowaliśm y się całym sobą.
W tedy sytuacja zmusza nas, byśm y odsłonili nasze tyły. K u swemu
przerażeniu odkrywamy, że nie m am y dokąd uciec. Zostaliśm y przyłapa
ni na chowaniu się za w łasną m aską, obnażeni ze wszystkich stron; całko
wicie zdarto z nas skafander ochronny i zbroję. N ie m a się ju ż gdzie ukryć.
Szokująca sytuacja! W szystko zostało ujaw nione - nasze małe, śmieszne
pozy i nasz egotyzm . W tym m om encie m oże do nas dotrzeć fakt, iż do
tychczasow e nieudolne próby chow ania się za m aską były bezcelow e.
M im o to próbujem y racjonalizować tę bolesną dla nas sytuację, stara
jąc się znaleźć sposób, by się ochronić, by wytłum aczyć swoje kłopotliwe
położenie, a wszystko to ku uciesze ego. A nalizujem y całą spraw ę z róż
nych stron i nasz um ysł jest tym niezwykle zaabsorbow any Ego działa tu
bardzo profesjonalnie, w sposób przytłaczająco skuteczny. K iedy w resz
cie zaczyna nam się wydawać, że czynim y postępy w staraniach, by stać
się pustym naczyniem , odkrywamy, że w rzeczywistości cofam y się, pró
bując zabezpieczyć sw oje pozycje i z pow rotem się napełnić. Ten stan
pom ieszania trw a i narasta, aż w końcu zdajem y sobie sprawę, że jeste
śm y zagubieni, że utraciliśm y grunt pod nogam i, że nie istnieje ju ż ani
punkt w yjścia, ani środek, ani koniec - nasz um ysł został bowiem całko
wicie zaw ładnięty przez nasze własne m echanizm y obronne. W ydaje się
56 WOLNOŚĆ O D DUCHOW EGO MATERIALIZM U
duchowe, jest święte”. Ich głosy są nadzwyczaj słodkie, niosą urocze, prze
piękne przesłanie i nakłaniają nas do m yślenia, że porozum ienie - s p o tk a
nie dwóch um ysłów - to „wielka rzecz”. I właśnie w tym mom encie za-
czynam y stwarzać kolejne sansaryczne* schematy mentalne. Przypomina
zabezpieczenia siebie.
66 w o ln o ś ć o d
* Termin ten zazwyczaj oznacza święte, niebiańskie otoczenie i pałac, w sercu które
go zamieszkuje otoczone orszakiem bóstwo medytacyjne wizualizowano w tuntrycznej
cSekt mearocji symboliczne odzwierciedlenia
wszechświata, jedności wewnętrznej i zewnętrznej rzeczywistości. [Przyp. red,]
OSZUKIWANIE SIĘ 67
Kiedy przyjm ujem y rzeczy takimi, jakie są, porzucam y nadzieję na coś
lepszego. Żadne czary nam nie pomogą, gdyż nie m ożem y nakazać sobie
wyjścia z depresji. Przygnębienie, ignorancja, em ocje - czegokolw iek
dośw iadczam y - wszystko to jest rzeczyw iste i zaw iera w sobie w ielką
prawdę. Jeśli naprawdę chcem y się uczyć i dośw iadczyć prawdy, m usim y
być tu, gdzie jesteśm y. W szystko sprowadza się do tego, by być ja k zw y
czajne ziarenko piasku.
gry, która tak naprawdę nie przynosi ci żadnych korzyści, gdyż nieustan
nie budujesz, zamiast dojść do zrozumienia czegokolwiek. Nie m a w tym
żadnej magii ani sztuczek. Jedyne, co należy zrobić, to zedrzeć maski,
nawet jeśli będzie się to wiązało z cierpieniem.
Być może będziesz musiał wciąż budować i budować, dopóki nie uśw ial
domisz sobie jałow ości wysiłków zakładających uduchowienie się. Cały
twój um ysł stanie się przeładowany tymi zmaganiami. W rzeczywistości
być może nawet nie będziesz sobie zdawał sprawy z tego, co się dzieje, aż
do chwili, gdy poczujesz się całkowicie wyczerpany. Wtedy otrzymasz
bardzo pożyteczną lekcję: zaniechania tego wszystkiego, bycia niczym.
M ożesz nawet d o w ia d S y ć pragnienia, żeby „być niczym” . Wydaje się,
że istniglątu dwa rozwiązania: albo zwyczajnie zrzucić maski, albo prze
ciwnie - budować i budować, dążyć i dążyć, aż osiągniesz punkt kulmina
cyjny i w końcu dasz sobie z tym wszystkim spokój.
P: Co się dzieje, gdy ktoś mówi: „Ach, udało mi się”. To chyba nie
podważa sensu całej naszej wyprawy?
O: Niekoniecznie podważa. Lecz co się dzieje dalej? Chcesz ciągła
powtarzać »»doświadczenie, czy Holisz raczej współdziałać z obecną s y l
tuacją, z tym, co jest teraz? Doznanie niezwykłej radości przy pierwszym
przebłysku otwartości jest bardzo piękne, ważniejsze jest jednak to, co
następuje później: czy ktoś stara się pochwycić i odtworzyć tamto d o i
świadczenie, czy też dał sobie spokój, pozwalając, żeby miało ono je d y l
nie jednorazow y charakter, nie próbując go odtwarzać.
P : Co to oznacza?
O: Tego trzeba doświadczyć. Powinieneś porzucić starania, by dokąd
kolwiek zmierzać, by się oddalać albo przybliżać, gdyż Hdno i drugie jest
w swojej istocie tym samym.
Być może jakiś guru udzielił nam inicjacji podczas ogromnie wzrusza
jącej i pełnej znaczenia ceremonii. Uroczystość była autentyczna, bezpo
średnia i piękna, ale jak dalece jesteśmy gotowi badać to doświadczenie?
Jest ono dla nas czymś zbyt osobistym, zbyt delikatnym. Wolelibyśmy
raczej przechowywać jego smak i piękno, by móc przywołać wspomnie
nie, gdy nadejdą złe czasy, gdy będziemy przygnębieni i zniechęceni do
życia. Będziemy wtedy mogli pocieszyć się nim i powiedzieć sobie, że
naprawdę zrobiliśmy coś wartościowego i że rzeczywiście jesteśmy na
ścieżce. Mam jednak wrażenie, że to wcale nie jest trudna droga. Przeciw
nie - wydaje mi się, że w tym przypadku więcej zgromadziliśmy, niż ofia
rowaliśmy.
Przyjrzyjmy się bliżej swoim „duchowym zakupom”, spróbujmy sobie
przypomnieć, czy choć raz w pełni coś oddaliśmy, otwierając się i ofiaro
wując wszystko? Czy kiedykolwiek zdjęliśmy maski, zdzierając z siebie
swoją zbroję i koszulę, i skórę, i ciało, i żyły - aż do samego serca? Czy
naprawdę doświadczyliśmy zrywania ich z siebie, i otwierania się, i da
wania? To zasadnicze pytanie. Musimy autentycznie się poddać, musimy
coś oddać, z bólem się czegoś wyrzec. Musimy zacząć rozmontowywać
system stworzonego przez nas ego. W trakcie tego rozbierania na części,
rozmontowywania, otwierania się i wyrzekania, naprawdę się uczymy.
Jak wiele z tego, z czym tak bardzo jesteśmy zrośnięci, zdecydowaliśmy
się porzucić? Najprawdopodobniej nie udało nam się wyrzec niczego. Za
to gromadziliśmy, budowaliśmy, nakładaliśmy warstwy-jedna na drugą.
Dlatego perspektywa trudnej drogi przeraża nas.
Problem polega na tym, że mamy skłonność do szukania łatwych i bez-
bolesnych rozwiązań. Jednak takie podejście nie pomaga na duchowej ścież
ce, na którą wielu z nas nie powinno było w ogóle wchodzić. Decyzja ta
zawsze pociąga za sobą wiele cierpienia - i tak prawdopodobnie będzie
również w naszym przypadku. Oddajemy się bowiem bólowi odsłaniania
się, odzierania z naszych okryć, z naszej skóry, nerwów, serca i mózgu - aż
staniemy obnażeni w obliczu wszechświata. Aż nie zostanie już nic. Będzie
to potworne, rozdzierające, ale właśnie tak się to odbywa.
Zajmie się nami nieznajomy lekarz. Będzie nas operował, lecz nie
użyje środków znieczulających, chcąc dotrzeć do samej istoty naszej cho
roby. Nie pozwoli nam na założenie naszych masek: duchowości, psy
chologicznego wyrafinowania, fałszywych cierpień psychicznych - ani
TRUDNA D RO GA 77
Pytanie: Czy odsłanianie siebie to coś, co dzieje się tak po prostu, czy
też is tnieje na to jakiś sposób, jakiś przepis?
Odpowiedź: Sądzę, że jeśli już zaangażowałeś się w ten proces, to im
mniej starasz się otworzyć, tym bardziej to otwarcie staje się widoczne.
Jest to raczej działanie automatyczne niż coś, co „masz do zrobienia”.
Omawiając wcześniej zagadnienie poddania się, mówiłem, że gdy odsło
niłeś się całkowicie przed swym duchowym przyjacielem, nie musisz już
nic robić. To po prostu kwestia akceptacji tego, co jest - ku czemu i tak się
skłaniamy. Często zdarza nam się całkowicie odsłonić w jakiejś sytuacji;
żałujemy wtedy, że nie mamy niczego, czym moglibyśmy się zakryć. Ta
kie żenujące chwile zawsze się w życiu zdarzają.
78 n y / S S ^ S i o n L i iU L ^ n c S w k .o \ i ą u - . ' ' i
P: Czy do otwarcia się konieczny jest duchowy przyjaciel, czy teM noż-
na ^ ^ w z y ć ^ ^ ^ ^ w c s ^ a i B życiowych?
O: M yślę, że potrzebny jest ktoś, kto by nas obserwował, gdyż w tedy
n a ^ w t w i g l f e będzie m iało bardziej realny wymiar. Ł atw S rozebM feię
w pokoju, w którym nikogo nie ma, ale bardzo trudno w pokoju pełnym
ludzi.
rzać bolesnych sytuacji. One pojaw ią się same dzięki naszem u duchow e
mu przyjacielow i - chirurgowi z ostrym skalpelem.
nagle czujesz się źle i idziesz do lekarza. On prawie nie zna twojego języ
ka, może jednak zbadać twoje ciało, stwierdzić, co ci dolega, i zdecydo
wać, że trzeba natychm iast zabrać cię do szpitala na operację. W szystko
cji zależy od stopnia rozwoju choroby. Może się to skończyć dla ciebie
doktor zbyt długo
P: Jeśli p raw d ziw a trudna droga p olega na odsłonięciu się, to czy pow i
n ien em p o zw o lić sobie n a w ystaw ienie się na niebezpieczeństw o, m ając
św iad o m o ść, że m o g ę zostać zraniony?
O: O tw arcie się n ie po leg a n a tym , żeby robić z siebie m ęczennika
w każdej sytu acji zag ro żenia. N ie m u sisz staw ać przed nadjeżdżającym
po ciąg iem , by się p rzed nim otw orzyć... To byłaby droga „heroizm u” !
fałszy w a tru d n a droga.
Z a k ażd y m razem , g dy stykam y się z czym ś, co u w ażam y za „niebez
p ieczn e”, s ta n o ® to zag rożenie d la ego. Jesteśm y w ów czas tak zajęci
rato w an iem sw ojego istnienia, że w ogóle nie potrafim y ja sn o spojrzeć na
spraw ę. A b y się o tw o rzyć, m u sim y przedrzeć się przez pragnienie p o d
trzy m y w an ia istn ien ia , j a ’B D o p ie ro w tedy m ożem y m ieć ja s n y ogląd
i r a d z i S o b i Ł sy tu a cją taką, ja k a jest.
Na tym etapie powinno już być oczywiste, że aby znaleźć się na drodze
otwarcia, musimy najpierw doświadczyć oszukiwania się jako takiego,
musimy całkowicie się obnażyć. Być może będziemy się nawet wahać,
czy wolno nam uznać ten tak dobrze rokujący fakt za odnalezienie drogi
otwarcia, bowiem z wielką podejrzliwością odnosimy się do swoich am
bicji. Ta ostrożność jest oznaką, że jesteśmy bliscy wpędzenia się w my
ślenie. Może to być jeszcze jedną formą oszukiwania się - zignorujemy
nauki pod pretekstem dążenia do doskonałości i bycia rozważnym.
Wkroczenie na drogę otwarcia wiąże się z omawianym w wykładzie
o inicjacji doświadczeniem obnażenia się - czyli otworzenia się na życie,
bycia sobą, ukazania swych pozytywnych i negatywnych cech duchowemu
przyjacielowi i poradzenia sobie z własnymi trudnościami. Często jednak,
gdy już nastąpi inicjacja - spotkanie dwóch umysłów, poddanie się - może
my znów przejawiać tendencję do dokonywania oceny swych osiągnięć.
Oto wydarzyło się coś niezwykłego: byliśmy w stanie się otworzyć, nasz
duchowy przyjaciel również się otworzył i w tym momencie weszliśmy
w kontakt zarówno z nim, jak i z samym sobą. To było ekscytujące i piękne.
Problemem jest fakt, że zawsze próbujemy siebie chronić, umocnić się
w przekonaniu, że jesteśmy bezpieczni. Ciągle szukamy czegoś trwałego,
czego moglibyśmy się uchwycić. A „cudowne” spotkanie dwóch umy
słów jest takim właśnie niezwykłym doświadczeniem, które wydaje się
zaspokajać nasz głód cudów i magii.
Zatem kolejnym krokiem na ścieżce oszukiwania się jest pragnienie
ujrzenia cudów. Przeczytaliśmy mnóstwo książek opisujących życie wiel
kich joginów, swamich (sanskr.)*, świętych i awatarów (sanskr.)**.
Usiłuję to naprawić, ale nic mi nie wychodzi. Coś się chyba przepaliło” .
Indii, poniosę k ażdą ofiarę, jaka tylko będzie potrzebna. M ogę pościć do
vmSmsSŒ Ctt/-.
bić? Czy w twoich świętych księgach nie ma czegoś jeszcze, co byłoby
„Słucham ?
w jakim jestem stanie - czuję się okropnie!”
Znowu nic się nie dzieje, czas mija, a ty wciąż chodzisz do guru. Popa
dasz w rozpacz, podejrzew ając, że
cha pragniesz jednak, żeby to „coś” wydarzyło się teraz, może za cztery,
sią i dośw iadczyliśm y go. D źw igam y je jak ogromny ciężar, niczym żółw
niosący sw oją skorupę. U siłujem y wciąż zamknąć się w tej skorupie, peł
ni agresji i niecierpliw ości próbujemy dotrzeć do jakiegoś wyznaczonego
przez siebie m iejsca. M usim y porzucić te oczekiw ania, zrezygnow ać
z postawy roszczeniowej. M usim y za to rozw inąć w sobie współczucie
wobec sam ych siebie, a w tedy wkroczym y na ścieżkę otwarcia.
W tym mom encie konieczne w ydaje się om ówienie znaczenia w spół
czucia, które jest furtką na drogę otw arcia i zarazem j ą określa. N ajlep
szym sposobem ukazania, czym jest współczucie, jest przedstaw ienie go
w kategoriach przejrzystości i jasności, z których płynie fundam entalne
ciepło. N a tym etapie praktyka m edytacji staje się aktem zaufania do sa
m ego siebie. Gdy tw oja praktyka zaczyna przejawiać się w zwykłych,
codziennych działaniach, nabierasz do siebie zaufania i pojawia się w spół
czucie. Chodzi tu o podstaw ow e m entalne ciepło, a nie o użalanie się nad
kimś. Ile przestrzeni i przejrzystości stwarzasz w sobie, tyle pojaw ia się
ciepła - w spaniałego odczucia, że cały czas dzieją się w tobie same dobre
rzeczy. W szystko, co robisz, przestaje być przez ciebie postrzegane w ka
tegoriach uciążliwej, m echanicznej i pełnej skrępowania m edytacji, a sta
je się m edytacją spontaniczną i spraw iającą przyjem ność, nieustannym
zaprzyjaźnianiem się z sam ym sobą.
G dy zaprzyjaźniasz się z sobą, nie m ożesz tego uczucia zam knąć
w sobie; m usisz znaleźć dla niego jakieś ujście, dzięki czem u nawiążesz
kontakt ze światem. Tak więc współczucie staje się m ostem do świata
zewnętrznego. Zaufanie i w spółczucie dla samego siebie zainspirują cię
do tańca z życiem , do naw iązania łączności z energiami świata. Ścieżka
duchowa bez inspiracji i otw artości staje się sansaryczną ścieżką pożąda
nia. W padasz bow iem w pułapkę pragnienia, by się udoskonalić, by osią
gnąć wyim aginowane cele. Jeśli stwierdzasz, że nie możesz osiągnąć tego,
co sobie zam ierzyłeś, odczuwasz rozpacz i cierpisz z pow odu niespełnio
nych ambicji. Z kolei jeśli ci się to uda, m ożesz popaść w sam ozadowole
nie i stać się arogancki: „Daj mi spokój; wiem , co robię”. M ożesz się
nadąć, ja k niektórzy dogłębnie znający sw oją dziedzinę „fachowcy”. Jeśli
ktoś zadaje im pytania, zw łaszcza głupie lub prowokujące, złoszczą się,
zam iast próbować cokolw iek wyjaśnić: „Jak m ożna mówić coś takiego,
ja k m ożna w ogóle zadaw ać mi takie głupie pytania? N ie widzisz, ile ja
w iem ?”.
90 m m m io ś ć o d d u c h o w e g o m a t e r ia l iz m u
* Obok podziału na sutry i tantry nauki Buddy klasyfikuje się również według „trzech
pojazdów®anskr. Jan). Są to: śrawakajana, pratjekabuddąjana (sanskr.) - tworzące
razem hinajanę („mały pojazd”: celem praktykujących jest tu własne wyzwolenie!®
oraz bodhisattwajana (sanskr.), określana też jako mahajana (sanskr. „wielki pojazd”:
praktykuj» dążą do osiągnięcia oświecenia dla pożytku wszystkich czujących istot).
Na Zachodzie najbardziej popularny jeSpodział na hinajanę, mahajanę i wadżrąjanę
(sanskr. „diamentowy pojazd”). Trzy jany stanowią razem całość nauk przekazanych
przez Buddę. [Przyp.red.]
r>ROCA OTWARCIA SIĘ 91
rodzi się energia, czyli wirja (sanskr.)* - zachwycenie. Pojawia się nie
zwykła radość zaanganżowania, siła, która niesie nieograniczoną prze
strzeń medytacji, doświadczenie dhjany (sanskr.) - otwartości. Nie po
strzegasz ju ż zewnętrznej sytuacji jako oddzielonej od ciebie, gdyż sam
jesteś zaangażowany w taniec życia.
Potem otwierasz się coraz bardziej. Nie traktujesz świata rzeczy jako
czegoś, co masz odrzucić albo zaakceptować; po prostu poddajesz się
każdej sytuacji. Twoim próbom pokonania wroga czy osiągnięcia celu
nie towarzyszy potrzeba walki. Nie wikłasz się w kolekcjonowanie ani
dawanie, nie doświadczasz nadziei ani strachu. Tak rozwija siępradżnia
(sanskr.) - transcendentalna wiedza, zdolność do postrzegania sytuacji
takimi, jakie są.
Zatem główną ideą drogi otwarcia jest porzucenie zasadniczych dążeń
ego. Prawdziwy sens współczucia i miłości sprowadza się do pełnej otwar
tości oraz do całkowitego zaufania do siebie. Tyle się mówi o miłości,
pokoju i bezpieczeństwie na świecie. Jednakże w jaki sposób naprawdę
urzeczywistnić miłość w życiu? Chrystus powiedział: „Kochaj bliźniego
swego”. Lecz jak to zrobić? Jak objąć swoją miłością całą ludzkość, cały
świat? Zewsząd słyszysz: „Musisz i już, taka jest prawda!”; „Jeśli nie
kochasz, jesteś potępiony, jesteś zły; czynisz szkodę ludzkości!”; „Jeśli
kochasz, jesteś na drodze dobra, jesteś na duchowej ścieżce”. Lecz jak
tego dokonać? Wielu ludzi bardzo romantycznie podchodzi do miłości,
wpadając niemal w upojenie na sam dźwięk tego słowa. A potem pojawia
się dysonans - chwila, gdy już nie są upojeni miłością. Pojawia się coś
innego, co jaw i się im jako zawstydzający, osobisty problem. Mają skłon
ność do ukrywania tego - bo to intymna „część ciała”, coś wstydliwego,
nie należącego do ich boskiej natury. Ach, nawet o tym nie myślą. Za
miast tego wywołują w sobie kolejną eksplozję miłości i brną coraz dalej;
ignorując tamtą odrzuconą część swojej istoty starają się być cnotliwymi,
kochającymi i dobrymi ludźmi.
Być może to, co powiem, zniechęci wiele osób, ale obawiam się, że tak
naprawdę miłość nie polega jedynie na przeżywaniu piękna i romantycz
nych uniesień. Wiąże się z nią zarówno piękno, jak i brzydota tego świata,
ból i agresja - miłość wcale nie oznacza powrotu do raju. Miłość albo
współczucie - droga otwarcia - wiąże się z tym, co jest. Chcąc wzbudzić
w sobie uczucie miłości - miłość uniwersalną, kosmiczną, jakkolwiek by
jej nie nazwać - trzeba zaakceptować życie takim, jakie jest; zarówno
jego jasne, jak i ciemne strony, to, co dobre, i to, co złe. Trzeba się na nie
otworzyć, wejść z nim w kontakt. Być może wkładacie wiele wysiłku
w to, by wzbudzić w sobie miłość i spokój, walczycie, by je osiągnąć:
„Uda nam się, wydamy tysiące dolarów, by głosić doktrynę miłości, do
trzemy z nią wszędzie”. W porządku, głoście ją, zróbcie to, wydajcie pie
niądze, ale co ze ślepym pędem i agresją, które to działanie nakręcają?
Dlaczego chcecie zmuszać nas do zaakceptowania waszej miłości? Skąd
w tym tyle zaślepienia i przemocy? Jeśli wasza miłość działa z takim sa
mym impetem, z taką samą siłą, co nienawiść innych ludzi, to chyba coś
tu jest nie w porządku. To tak, jakby ciemność nazwać światłością.
W takim postępowaniu jest bardzo dużo ambicji, gorliwości neofity. Nie
jest to otwarte wchodzenie w kontakt z rzeczywistością taką, jaka jest.
Ostateczną implikacją słów „pokój na ziemi” jest wymazanie pojęć „po
kój” i „wojna” i pełne otwarcie się w równym stopniu na pozytywne
i negatywne aspekty świata. Taka otwartość przypomina patrzenie na świat
z lotu ptaka: widać światło, widać ciemność i akceptuje się i jedno, i dru
gie; nie podejmuje się prób obrony światła przed ciemnością.
Działanie bodhisattwy przypomina księżyc odbijający się w stu misach
pełnych wody: jest sto księżyców, po jednym w każdej z mis. Nie zostało
to zaplanowane ani przez księżyc, ani przez nikogo innego. Z jakiejś nie
znanej przyczyny istnieje sto księżyców odbijających się w stu misach
wody. Otwartość oznacza takie właśnie absolutne zaufanie i pewność sie
bie. Działanie otwartego współczucia przejawia się raczej w ten sposób,
niż poprzez celowe wysiłki, by stworzyć sto księżyców, po jednym
w każdej z mis.
Zasadniczym problemem jest tu nasze uwikłanie się w próby udowod
nienia czegoś. Wiąże się to z naszymi urojeniami i poczuciem ubóstwa.
Kiedy usiłujemy dowieść czegoś lub coś osiągnąć, przestajemy być otwarci,
musimy wszystko sprawdzać, organizować. To wyjątkowo paranoiczny
styl życia, który tak naprawdę niczego nie potwierdza. Można ustanowić
rekordy ilości i wielkości - zbudować coś największego, najwspanialszego,
94 WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMU
P: Jest taki rodzaj ciepła, które pojawia się, gdy zaczynam się z kimś
kontaktować, ale potem energia ta staje się przytłaczająca i ogranicza mnie
tak, że nie jestem w stanie się ruszyć.
O: Jeśli ciepło nie jest ukierunkowane na cel i nie służy pocieszaniu się,
to będzie trwać samo z siebie i będzie służyć twojemu zdrowiu w najgłęb
szym tego słowa znaczeniu. Jeśli chcąc zrobić jogurt, będziesz go przygoto
wywał w zbyt wysokiej temperaturze albo przesadzisz z czymkolwiek in
nym, produkt nie będzie dobry. Lecz jeśli zostawisz jogurt w spokoju, we
właściwej temperaturze, wówczas uda się znakomicie.
P: C o ro b ić, k ied y obaw iam y się k ogoś, być m o że nie b ez pow odu?
D la m n ie o so b iście ta k a sytuacja niszczy w spółczucie.
O: W sp ó łczu cie n ie p o leg a n a patrzen iu z g ó ry na tego, kto potrzebuje
p o m o cy i opieki; ono je s t w szechobejm ującym , organicznym , p o zy ty w
nym m en taln y m stan em leżącym u podstaw w szystkiego. L ęk przed kim ś
innym zd aje się b u d zić w tobie niepew ność tego, kim jeste ś. D latego w ła
śn ie o b aw iasz się tej konkretnej oso b y czy sytuacji. S trach rodzi się
z n iepew ności. Jeśli do k ładnie w iesz, ja k poradzić sobie z sytuacją, to nie
ży w isz żad n y ch obaw. S trach m a sw oje źródło w panice, w dezorientacji
w ynikającej z n iepew ności. Ta z kolei w iąże się z brakiem zaufania do
siebie, z o d czu ciem , że n ie zdołasz poradzić sobie z tym nieznanym , za
g rażający m ci pro b lem em . Jeśli m asz nap raw d ę w spółczujący k ontakt
z sam ym sobą, to strach nie istnieje, gdyż w tedy w iesz, co robisz. A kiedy
to w iesz, tw o je p ro jek cje sta ją się rów nież m etodyczne, przew idyw alne.
W ted y ro z w ija sz p r a d ż n ię - w iedzę o tym , ja k zachow ać się w każdej
sytuacji.
steś sobą. M ożna by to naw et nazw ać „nie zrodzonym z niczego zau fa
niem do sam ego sieb ie” . W cale nie m usisz odnajdyw ać je g o początku.
m ych źródeł tego zaufania nie m a sensu. Ono ¡użjest. O no nie m a początku.
POCZUCIE HUMORU
B rak p o czu cia hu m o ru w yd aje siq m ieć zw iązek z naszym p rzy w iązy w a
niem w agi do „nagich fak tó w ” . R zeczyw istość ja w i się nam jak o śm ier
telnie praw d ziw a, p ełn a śm iertelnej pow agi jak , nie p rzym ierzając, żyw y
w ie, uczciw ie, p ro stolinijnie, to ktoś nas zaraz uderzy. N asza św iadom ość
inna część naszej o soby obserw uje nas z tyłu, gotow a uderzyć, gotow a
Skoro cały czas tym właśnie jesteśmy, skąd wzięło się pomieszanie;
gdzie podziała się przestrzeń; co się stało? W rzeczywistości nic się nie
stało. Po prostu staliśmy się w tej przestrzeni zbyt aktywni. Jest ona tak
wielka, że kusi, by w niej tańczyć. Jednak nasz taniec stał się zbyt dyna
miczny, zaczęliśmy wirować bardziej, niż to konieczne. W tym momen
cie uzyskaliśmy samoświadomość - świadomość: to j a tańczę w prze
strzeni.
W tym momencie przestrzeń przestaje być przestrzenią jako taką. Staje
się czymś stałym. My, zamiast stanowić z nią jedno, postrzegamy teraz
przestrzeń jako oddzielny byt, jako coś namacalnego. Na tym polega pierw
sze doświadczenie dualizmu: przestrzeń i ja - ja tańczę w tej przestrzeni,
a ona jest czymś stałym i oddzielnym ode mnie. Dualizm ten to koncepcja
“przestrzeń i ja”, to brak absolutnej jedności z przestrzenią. Tak rodzi się
forma, tak rodzi się podział na ,ja ” i „nie-ja”.
Potem pojawia się rodzaj zaćmienia: zapominamy o tym, co robili
śmy. Następuje nagłe zatrzymanie się, przerwa; oglądamy się za siebie
i „odkrywamy” stałą przestrzeń, tak jakbyśmy nic wcześniej nie zrobili,
jakbyśmy to nie my doprowadzili do jej powstania. Pojawia się luka.
Stworzywszy tę stężałą przestrzeń, czujemy się nią przytłoczeni, zaczy
namy się w niej gubić. Następuje zamroczenie, a potem - nagle - prze
budzenie.
Kiedy budzimy się z tego zamroczenia, wzbraniamy się przed widze
niem przestrzeni jako otwartości, nie chcemy dostrzec, jaka jest miękka
i przejrzysta. Całkowicie ją ignorujemy - stan ten określany jest jako
awidja (a oznacza negację, widja - inteligencję, awidja - a-inteligencję).
Ponieważ najwyższą inteligencję przekształciliśmy w postrzeganie prze
strzeni jako czegoś trwałego, ponieważ ta ostra, precyzyjna inteligencja
odznaczająca się falującą świetlistością stała się dla nas statyczna, nazy
wa się ją teraz awidją, niewiedzą (ignorancją). Celowo ignorujemy. Nie
zadowala nas sam taniec w przestrzeni, chcemy tańczyć z kimś, więc
traktujemy przestrzeń jak swoją partnerkę. Jeśli wybierasz przestrzeń na
partnerkę do tańca, to oczywiście chcesz, żeby z tobą tańczyła. A pragnąc
ją posiąść, musisz nadać jej cechę stałości i tym samym zignorować jej
płynność, jej otwartość. To właśnie jest awidja - niewiedza, ignorowanie
inteligencji. Oto kulminacja pierwszej z pięciu skandh, stworzenie Nie-
wiedzy-Formy.
WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMU
by po prostu działo się to, co się dzieje, gdyż cały czas ignorujemy to, czym
jesteśmy. Tak brzmi podstawowa definicja niewiedzy.
Kolejnym tworem jest mechanizm obronny służący ochronie naszej
ignorancji. Jest nim Czucie - druga skandha. Ponieważ zignorowaliśmy
już otwartą przestrzeń, chcielibyśmy teraz odczuć właściwości przestrze
ni stężałej, by doprowadzić do pełnego rozkwitu swoją skłonność do lgnię
cia. Oczywiście, „przestrzeń” nie oznacza „pustej przestrzeni”, zawiera
ona bowiem energię i barwę. Istnieją w niej potężne, wspaniałe manife
stacje energii i barwy - przepiękne i malownicze. Jednak całkowicie je
zignorowaliśmy. Dla nas istnieje jedynie zastygła forma koloru. Barwa
jest uwięzioną barwą, a energia - uwięzioną energią, zamieniliśmy bo
wiem przestrzeń w coś stałego, przekształciliśmy ją w „nie-ja”. Zaczyna
my więc sięgać „na zewnątrz”, żeby w pełni poczuć właściwości „nie-ja”.
Czyniąc tak, upewniamy się, że istniejemy: „Jeśli mogę poczuć to, co jest
tam, to znaczy, że ja jestem tu”.
Kiedy coś się dzieje, sięgamy na zewnątrz, by przekonać się, czy poja
wiająca się sytuacja nas pociąga, zagraża nam, czy też jest neutralna. Za
każdym razem, gdy pojawia się poczucie nagłego oddzielenia, poczucie,
że nie wiemy, jak „tamto” ma się do „tego”, zaczynamy szukać gruntu
pod nogami. W ten sposób tworzymy niezwykle skuteczny mechanizm
odczuwania - drugą skandhę.
Kolejnym mechanizmem ego jest trzecia skandha - Postrzeganie-Im-
puls. Na tym etapie zaczyna nas fascynować nasze własne dzieło, te nie
ruchome kolory i zastygłe energie. Pragniemy wejść z nimi w kontakt,
więc stopniowo zaczynamy je zgłębiać.
By móc czynić to skutecznie, potrzebujemy jakiejś tablicy rozdzielczej,
stacji kontroli mechanizmu odczuwania. Czucie przekazuje swoją informa
cję do centralnej tablicy rozdzielczej - to akt percepcji. W oparciu o tę in
formację wydajemy sądy, reagujemy. To, czy mamy zareagować pozytyw
nie, negatywnie, czy pozostać obojętni, jest automatycznie zdeterminowane
przez biurokratyczny system czucia i postrzegania. Jeśli jakąś sytuację od
bieramy jako zagrożenie, to odpychamy ją od siebie. Jeśli uznajemy ją za
kuszącą, będziemy ją ku sobie przyciągać, jeśli zaś za neutralną, pozosta
niemy obojętni. Istnieją trzy rodzaje impulsów - nienawiść, pożądanie
i głupota. Tak więc Postrzeganie odnosi się do odbierania informacji ze
świata zewnętrznego, a Impuls - do naszej reakcji na tę informację.
WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMUi|
Oto pełny obraz ego. To właśnie w tym punkcie wszyscy się znajduje
my przystępując do studiowania psychologii buddyjskiej i medytacji.
W literaturze buddyjskiej istnieje metafora, której zwykle używa się
dla zobrazowania opisanego powyżej procesu tworzenia i rozwoju ego.
Oto mamy małpę zamkniętą w pustym domu z pięcioma oknami symbo
lizującymi pięć zmysłów. Małpa naszego umysłu jest ciekawska, wysta
wia głowę przez wszystkie okna i niespokojnie skacze w górę i w dół,
w górę i w dół; uwięziona w pustym budynku. Dom jest masywny, solid
ny; nie to, co dżungla, w której małpa skakała i huśtała się dotąd, nie to,
co drzewa, pośród których mogła słuchać wiatru szumiącego w gałę
ziach i liściach. Wszystko całkowicie stężało, zamarło. Dżungla zamie
niła się nagle w ten konkretny, lity dom, będący więzieniem. Zamiast
siedzieć wysoko na drzewie, ciekawska małpa została zamurowana
w zastygłym świecie. To tak, jakby nagle zamarzło coś, co płynie, jakiś
wzburzony i piękny wodospad. Ten „zamarznięty” dom, utworzony
z „zamarłych” barw i energii, jest całkowicie nieruchomy. Wydaje się,
że to właśnie ten punkt, w którym zaczyna się czas, moment od którego
poczynając postrzegamy przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Prze
pływ rzeczy przemienia się w stężały, namacalny czas, w zakrzepłe po
jęcie czasu.
Dociekliwa małpa w końcu budzi się z zamroczenia, jednak jej przebu
dzenie jest niepełne. Budzi się, by odkryć, że znajduje się wewnątrz ma
sywnego, kłaustrofobicznego budynku, w którym jest jedynie pięć okien.
Zaczyna odczuwać znudzenie, jakby była zamknięta w zoo za żelaznymi
kratami. Bada je więc, łażąc po nich w górę i w dół. To, że została złapa
na, nie ma większego znaczenia, ale sama myśl o tym fascynuje małpę.
Wskutek małpich emocji idea ta nieskończenie się intensyfikuje. Kiedy
ktoś ulega fascynacji i zaczyna badać swoje więzienie, sprawia to, że po
czucie klaustrofobii staje się silniejsze i coraz bardziej dokuczliwe.
W rzeczywistości, właśnie fascynacja jest po części przyczyną pozosta
wania małpy w więzieniu. Została schwytana przez swoje własne emocje.
Oczywiście, wpierw zdarzyło się owo zamroczenie, które utwierdziło ją
w wierze w stały świat. A teraz, wziąwszy tę stałość za pewnik, małpa
wpadła w pułapkę własnego uwikłania się w sytuację.
Naturalnie, ciekawska małpa nie zajmuje się przez cały czas wyłącznie
badaniem swego więzienia. Zaczyna okazywać zdenerwowanie, czuje, że
WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMU
coś się ciągle powtarza i przez to staje się nieciekawe - popada więc
Spt rit?nixmą io/i> fakturę ścian,
by się upewnić, że ich widoczna stałość jest rzeczywista. Po czym, prze-
K onana o stałej naturze tej przestrzeni, zaczyna wchodzić z nią w kontakt,
lgnąc do niej, odpychaj® j ą albo ignorując Jeśli m ałpa p r ó b u jf to e B g -
cić przestrzeń, by posiąść ją jako swoje doświadczenie, swoje własne od-
|k W ^ i c H ) z m e i M t o je s S o pożądanie. Jeśli n a fto li® przestrzeń wy-
daje się więzieniem i małpa próbuje wyrąbać sobie drogę kopniakami
■ B aleilŁ m w ściany, walcząc coraz zacieklej - to jes&O nienawiść. Nie
nawiść to nie tyle m entalność zakładająca potrzebę niszczenia, co raczej
e a k t potrzeby obrony - tu obrony przed klaustrofobią. M ałpa chce jedy
n ie u c ig z więzienia: nifioniecznie widzi n a d c ią g a l i zagrożenie. Wresz
cie, małpa m oże próbować zignorować swoje więzienie czy atrakcyjne
^ H e n t y otoczenia. ^ B f & p c f i e p ą i głuchą, « f t u t i i K p g o staje lię
gnuśna i obojętna wobec wszystkiego, co dzieje się wokół niej. Tak prze-
jaw ia się głupóla.
Cofając się nieco, m ożna by powiedzieć, że budząc się z zam roczenia!
m ałp a jest ju ż g e ja k o urodzona w tym domu. Nie wie, jak znalazła
się w swym więzieniu, zakłada ffięc, że była w niifcaMSze, zapom inając!
że to ona sama zestaliła otwartą przestrzeń swego umysłu w twarde mury
z ł u d « T ifaz fflałpa zaczyna badać dotykiem B k tu rę murów swego
więzienia S t o właśnie jest druga skandha, Czucie. Następnie wchodzi
w l^ B a k t om ¥m -w ięzjSSein»b® uSc tę relaęjlfw emocjonalnych ka
tegoriach pożądania, nienawiści i g łu p o ty -to trzecia skandha, Postrzcga-
nieHnpuls. Wykształciwszy te trzy sposoby odnoszenia się do swego domu,
małpa zaczyna nazywać i klasyfikowaćH,To jest okno’S ,T en kąt jest przy
jem ny”, „Ta ściana przeraża mnie i jest zła”. Buduje pojęciowe ramy, za
p o m Ł których nadaje nazwy, klasyfikuj® K cenia^ffij świat, z ^ ^ ^ a
od tego, czy go pożąda, nienawidzi, czy odczuwa wobec niego obojęt-
ność. Jest to fa zM żw m te^m in d h yM Pojęcia.
Do tej chwili rozwój małpy był stosunkowo logiczny i przewidywalny.
Jednak wzoraec ten zfflzyna się roMadać, gdy wkraczamy w piątą
dhę - Świadomość. Schemat myślenia staje się tu nieregularny i nieprze-
w id jf tln y ; m ałpa zaczyna miee halucynacje, zaczyna śnić.
Mówiąc o „halucynacjach” czy „śnie”, mam na myśli to, że rzeczo n l
i wydarzeniom nadajemy znaczenie, którego wcale nie posiadają. Wyra
ROZ WÓI EGO
bogów i wreszcie do sfery ludzi, jej halucynacje stają się coraz bardziej
trwałe, a cały ten twór zaczyna jej się wydawać zbyt ciężki i głupi. W tyra
momencie rodzi się w sferze zwierząt - odtąd małpa będzie wolała raczej
czołgać się, ryczeć lub szczekać niż oddawać się emocjom dumy albo
zazdrości. Na tym polega prostota zwierząt.
Następnie cały proces nasila się jeszcze bardziej i małpa zaczyna do
świadczać dojmującego głodu. Nie chce już schodzić do niższych sfer.
Chciałaby powrócić do przyjemnych sfer bogów; odczuwa głód i pragnie
nie, i ogromną tęsknotę za tym, co - jak pamięta - niegdyś już miała. To
jest sfera prętów (sanskr. pręta loka) - świat głodnych duchów.
W końcu małpa nagle traci wszelką wiarę, wątpi w siebie i w swój
świat, zaczyna reagować gwałtownie na otaczającą ją rzeczywistość.
Wszystko jawi jej się jako straszliwy koszmar. Małpa uświadamia so
bie, że to nie może być trwałe, zaczyna więc nienawidzić sama siebie za
stworzenie tej rzeczywistości. I to jest sen ostatniej z sześciu sfer - sfery
piekieł.
W trakcie pełnego rozwoju sześciu sfer małpa doświadcza myśli dys-
kursywnych, idei, fantazji i całych schematów myślowych. Począwszy od
pierwszej, aż do piątej skandhy, proces psychicznego rozwoju był regular
ny i przewidywalny, każdy kolejny etap rozgrywał się zgodnie ze schema
tem, podobnie jak układanie rzędów dachówek stopniowo pokrywających
dach. Teraz jednak umysł małpy zaczyna funkcjonować w silnie zaburzo
ny i chaotyczny sposób - nagle cała ta mentalna układanka eksplodowała,
a dotychczasowe schematy myślowe utraciły swój regularny i przewidy
walny charakter.
W takim właśnie stanie umysłu przystępujemy do studiowania nauk
i do medytacji; od tego musimy rozpocząć swoją praktykę.
Zanim zaczniemy mówić o wyzwoleniu i wolności, musimy przyjrzeć
się temu, co leży u podstaw ścieżki - ego, naszemu pomieszaniu. Gdyby
śmy zajęli się wyłącznie doświadczeniem wyzwolenia, mogłoby się to
okazać bardzo niebezpieczne. Dlatego najpierw rozważamy, czym jest
rozwój ego. To, o czym mówiłem, to portret psychologiczny oblicza na
szego umysłu.
Obawiam się, że nie był to przyjemny wykład, ale musimy stawić czo
ło faktom. To na tym - jak sądzę - polega praca, którą wykonujemy, po
dążając drogą duchowego rozwoju.
ROZWÓJ ECO 121
P: Jak je widzi?
O: Jako kwadratowy świat.
P: Co będzie się działo z małpą, gdy weźmie trochę LSD albo pejotlu?
O: Już wzięła.
S Z E Ś Ć SFER
zaznaje przyjenm ości tej boskiej sfery. Jednak zadowolenie czerpane z fan
tazji o » ś p o k o j^ ^ K ło d u trwa krótkow M ałrialgyhko odkrywaSże znów
jest głodna. W ciąż towarzyszy jej niedosyt, aż w końcu, przytłoczona zwią
zaną z tym frustracją, pogrąża się w coraz intensywniejszym dążeniu do
z a s p § iS § |!ii^ ^ M ij pgJgni^W ej agresja staje się tak wielka, że otoczenie
reaguje równie gw ałtow ni®-wytwarza się a t m o s f e r a k l a t t S f f i o f o b i i .
M ałpa zauważa, że na powrót znalazła się w piekle. Udało jej się zatoczyć
pełne koło: od piekieł do nieba, i z powrotem. Ten nieustanny cykl dążenia,
K § |g a H M ro ^ S a ro w a n ia Ł ó lu to koło sansary, karmiczna reakcja łańcu
chowa dualistycznej fiksacji*.
Jak m ożna w ydostać się z tego pozornie niekończącego się, zamknięte
go kręgu m eW o IM b B ł a a i e w sferze ludzi pojaw ia się m ożliwość prze
rw ania karm icznego łańcucha, m ożliwość w y rw a n ia ® ! z ko\W s a n ^ ^ m
Intelekt istot tej sfery oraz możliwość dokonywania rozróżnienia stwarza
j ą przestrzeń pozw alającą na zastanowienie się nad tym ciągiem zmagań.
Przed m ałpąp w t e y M n jBHjwość podania w wątpliu ® n \ ałości świata,
którego dośw iadcza i zakw estionowania obsesyjnego przymusu, by szu
kać dla siebie coraz to now ych punktów odniesienia, by coś osiągnąć.
D lateg g jraieczn ie m usgozw inąć w sobie całościową świadomość i trans
cendentalną wiedzę. Całościowa św iadomość pozw ala m a łp ie g o b a B B
przestrzeń, w której pojaw ia się zm aganie, a dzięki tem u dostrzec jego
ironiczne i zabawne cechy. Zam iast po prostu zmagać się, m ałpa doświad-
cza tego zm agania i^ o strzeg fg eg|gj!ąłowość. Śmiechem na prze
nika halucynacje. Odkrywa, że gdy zaniecha walki z murami, one przesta
j ą być odpychające i tw arde - stają się ciepłe, m iękkie i przenikalne.
Odkrywa, K w K t e ¡»ie m usi w y S O l i l z okien czy rozbijać ścian, ani
też rozw ażać ich istn ien iaflk o ro m oże przejść przez B e ^ ^ E w o ln y m
miejscu. Dlatego właśnie współczucie (sanskr. karuna) opisywane jest jako
„miękkie i szlachetne serce | | T o proces porozum iewania się, który cechu
je się łagodnością, otw artością i ciepłem.
Pytanie: A jeśli nigdy nie odczuło się konieczności zm agań, jeśli nigdy
nie dotarło się do punktu, w którym pragnie się w ydostać z tego dom ul
Może trochę obawiam y się tego, co jest za jego muram i, więc używam y
B ja k lo c iB n y .
* Odpowiedź: Tak to ju ż jest, l e R y udaje ci się zaprzyjaźnić z tymi
murami, to mury jako takie po prostu znikają. Nawet gdybyś bardzo chciał
je m ieć dla ochrony, ju ż ich nie będzie. Paradoksalnie, im w iększą nie-
cj H d « iic h czujesz, tym się stają grubsze i m ocniejsze, a im bardziej się
y mTiTJzapizyia/nui^atMTrprędzei^mMia.
P: Z astanaw iam się, czy u podstaw bólu i przyjem ności leży to sam o,
co u podstaw intelektualnego rozróżnienia na dobro i zło albo słuszne
I j p ^ t u s ^ H l B i n a w j y H e m takiego r ^ B ż n ia n ia j s f t o d e j ^ ^ H u b i e k -
tywne?
O: Sądzę, że ból i przyjem ność w yrastają z tej samej gleby. N a ogół
ludzie uw ażają ból za coś złego, a przyjem ność za coś dobrego. U ważają,
że przyj e m m ^ toTadosillduc l i j e |ic z ę s ie ,.M ó r e ^ f f l z w i ^ ^ ^ K nie-
bcm, podczas B y ból koj f j i l l l S p J e ś zdoła dostrzec
absurd i ironię w ysiłków służących osiągnięciu przyjem ności przez od
rzucenie cierpienia, absurd i ironię naszego dążenia do przyjem ności
z obawy przed strasznym ł M e ^ ^ S w c z a s wszystko to okaże IB b a rd z H
zabaw ne. W ludzkich postaw ach wobec przyjem ności i cierpienia uwi
dacznia się brak poczucia humoru.
* Termin tłum aczony rów n ież ja k fflC z tcr y Prawdy S zlach etnych” , w pełni d ośw iad -
tak, jakby było ono naszą własnością, naszym dziełem. Otwórzmy się,
pozwólmy sobie po prostu być i wyrzeknijmy się własności. Wtedy naro
dzi się spontaniczność przebudzonego stanu.
Pisma mahajany mówią o tych, którzy są w pełni gotowi na otwarcie,
0 tych, którzy są prawie gotowi, i o tych, którzy potencjalnie mogą się
otworzyć. Ci ostatni to intelektualiści, zainteresowani wprawdzie tym te
matem, ale nie dopuszczający, by instynkt ten mógł się ujawnić. Prawie
gotowi są wystarczająco otwarci, lecz zbyt intensywnie siebie obserwują.
Ci, którzy są w pełni gotowi na otwarcie, usłyszeli już tajemną formułę,
„hasło” tathagaty (sanskr.): ktoś już tego dokonał, ktoś już przez to prze
szedł. Wiadomo, że to otwarta ścieżka, to jest możliwe, to ścieżka tatha
gaty. Zatem, nie zważając na to, jak, kiedy i dlaczego, po prostu otwórz
się. To coś wspaniałego i już się to komuś przydarzyło, więc dlaczegóż
nie miałoby przydarzyć się i tobie? Dlaczego tworzysz podział na ,ja”
1pozostałych tathagatów?
Mianem tathagata określa się „tych, którzy doświadczyli tathagaty”,
czyli tego,jak rzeczywiście jest” - to ci, którzy doświadczyli „takości”.
Tathagata oznacza więc pewien typ motywacji, punkt wyjścia. Uświada
mia nam, że inni już tego doświadczyli. Ten instynkt - instynkt „przebu
dzenia”, otwartości, spokoju pojmowanego jako inteligencja - już kogoś
zainspirował.
Ścieżka bodhisattwy jest dla tych, którzy są jednocześnie odważni
i przekonani o istnieniu wewnątrz nich samych potężnej rzeczywistości
tathagaty. Ci naprawdę przebudzeni przez ideę tathagaty sąjuż na ścieżce
bodhisattwy, na ścieżce dzielnego wojownika, który zaufał w swoją zdol
ność do ukończenia tej podróży, zaufał naturze buddy. Określenie bodhi-
sattwa oznacza „tego, któryjest dostatecznie odważny, by kroczyć ścież
ką bodhi (sanskr.)”. Bodhi oznacza „przebudzony stan”. Nie chodzi o to,
że bodhisattwa musi być od razu w pełni przebudzony; ale o to, że jest on
gotów podążać ścieżką przebudzonych.
Na tę ścieżkę składa się sześć spontanicznie zachodzących transcen
dentalnych działań. Są to transcendentalne: szczodrość, dyscyplina, cier
pliwość, energia, medytacja i wiedza. Cnoty te zwie się sześciomapara-
mitami (sanskr.). Param znaczy „druga strona” lub „brzeg”, „drugi brzeg
rzeki”, a mita - „dotrzeć”;paramita oznacza więc „dotarcie na drugą stronę
lub drugi brzeg”, co znaczy, że w działaniu bodhisattwy musi przejawiać
152 WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMU
S zczo d r o ść
C ierpliwość
Kolejnym działaniem b o d h i s a t tw y jest cierpliwość. Tak naprawdę nie
da się dokonać podziału jego sześciu działań na odrębne praktyki. Jedno
ŚCIEŻKA BODH1SATTWY 1SS
E n e r g ia
Kolejny etap to paramita energii (wirja) - siły, która bezpośrednio wpro
wadza nas w sytuację, dzięki czemu nigdy nie marnujemy okazji, nigdy nie
tracimy szansy. Innymi słowy - na co zwraca uwagę Santidewa w „Prze
wodniku na ścieżce bodhisattwy” (sanskr. Bodhisattwaczarjawatara) -
156 WOLNOŚĆ O D DUCHOWEGO MATERIALIZMU
JSjlśm y^ałkow cie otwarci, w pełni przytomni w życiu, nigdy nie od
czuwamy chwili nudy. To właśnie jest wirja.
P B yt^ ia
W ie d z a
* P ism a zaw ierające nauki przy p isy w a n e B u d d zie Śakjam unierau, przedstaw ione
rozpraw i 4 i a | i ! ^ H | u < B ^ n n ^ ^ ^ ^ w 3 d 2 ^ H H ł a d „Trzech k o sz y ” -
T r ip ita k i - najstarszego z ach o w a n eg o zbioru bud dyjskiego piśm iennictw a. D w a p o z o
stałe k o sze 11i'ji'*»!" k?t\ r jktujące o zasadach m oralnej d y scy p lin y oraz a b h id h a r-
m a - p ism a p o św ię c o n e m ądrości, filo z o fii i p sy c h o lo g ii. [Przyp.red.]
158 W O L N O Ś Ć O D D U C H O W E G O M A T E R IA L IZ M U
ch o d zim y do siebie sam ych - i ujaw nienia p rzez to, czym jesteśm y. Isto tą
ściam i. P radżnia przecina każdy rodzaj św iadom ości w ykazującej najm niej
szą n aw et skło n n o ść do dokonyw ania p o d ziału na „to ” i „tam to ” . W łaśnie
runku „tego” , lecz rów nież w kierunku „tam tego” . B odhisattw a nie dośw iad
cza ju ż k o n flik tu p łynącego z rozróżnienia na „to ” i „tam to ” . Po prostu
tu
T rzeba
B r a l l ę ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ P ^ ^ o d T I a m ^ ę f n o ia " *
pi u
czym . Istn ieją inne siły, w ogóle nie zw iązane z m iłością czy nienaw iścią.
iffinaktffʧp f |
zw alam y sobie d o g łęb n ie dośw iadczać. Z aw sze po strzeg am y energię
destru k cy jn ości lub zaborczości. A przecież istnieje coś
ŚCIEŻKA BODHISATTWY 161
P: Spontanicznie?
O: Spontanicznie. I dlatego działanie jest takie, jakie powinno być,
podobnie jak w przypadku pobudzania wzrostu roślin -jest bardzo ścisłe,
trafne. Twoje działanie staje się właściwe, gdyż jest spontaniczne.
O: S ąd zę, że m u s im y n a to sp o jrz e ć z u p e łn ie in a c z e j. N ie u w a ż a m , by
n a s z a w iz ja c o d z ie n n e g o ż y c ia b y ła aż ta k p re c y z y jn a , tra fn a i o stra , ja k
m ie sz a n i, g d y ż z a z w y c z a j icd-
n o , a m y ś lim y o d ru g im - n a s z u m y sł z a ję ty je s t se tk a m i in n y ch rzeczy.
O: To rz e c z y w iś c ie c ie k a w a k w e stia . C h c ą c z o b a c z y ć rz e c z y tak im i,
P- M ó w i R in p o c z e , że ty lk o z sa m e g o śro d k a „ z n ik ą d ” m o ż e m y z o b a
cz y ć rz e c z y ta k im i, ja k ie są. Je d n a k p ism a b u d d y jsk ie m ó w ią o p rz e p ra
w ie na d ru g i b rz e g rzek i. C z y m ó g łb } R in p o c z e to w y ja ś n ić ?
W ? P o d o b n ie j a k w sfo rm u ło w a n iu , że s k a c z e s z z n ik ą d , m a m y tu p a ra
do k s. R z e c z y w iśc ie , p ism a b u d d y jsk ie m ó w ią o p rz e p ra w ie n a d ru g i b rzeg
że n ie m a ż a d n e g o d ru g ie g o b rzeg u . In n y m i słow y, o d b y w a m y p o d ró ż
w ted y , g d y z d a m y so b ie sp ra w ę z
S U N JA T A
* Istota, która osiągnęła dla siebie stan wygaśnięcia cierpienia i jego przyczyn, stan
całkowitego spokoju i radości - oświecenie rozumiane na sposób hinajany - i która nie
odradza się już w kołowrocie bytów. [Przyp. red.]
166 WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMU
traktowana jest jako rzecz. Polega się tutaj na idei braku odpowiedzi
i właśnie to traktuje się jako odpowiedź.
Nihilistyczna postawa pociąga za sobą psychologiczny fatalizm. Rozu
mując logicznie: jeśli coś robisz, to rzeczy dzieją się jako reakcja na twoje
działanie. Postrzegasz nieprzerwany ciąg przyczyny i skutku - reakcję
łańcuchową, nad którą nie masz kontroli. Bierze ona swój początek
w tajemnicy „nicości”. A zatem, jeśli kogoś zamordujesz, to jest to kar-
micznie z góry określone i nieuniknione. A jeśli uczynisz coś dobrego,
nie ma to nic wspólnego z faktem, czy jesteś przebudzony, czy nie. Wszyst
ko bierze się z tajemniczej „nicości”. Tak działa nihilistyczna postawa
wobec rzeczywistości. Składanie wszystkiego na karb tajemnicy jest bar
dzo naiwnym podejściem. Ilekroć nie jesteśmy całkowicie pewni czegoś,
co jest poza zasięgiem naszych skonceptualizowanych idei, wpadamy
w panikę. Lękamy się swej własnej niepewności i próbujemy zapełnić tę
lukę czymś innym. To „coś innego” przybiera zwykle formę filozoficznej
wiary - w tym przypadku: wiary w tajemnicę. Zachłannie i z wielkim
zapałem poszukujemy nicości, przeglądając dokładnie najciemniejsze za
kamarki. Lecz znajdujemy tylko okruchy - i nic ponadto. To bardzo ta
jemnicze. Dopóki będziemy poszukiwać konceptualnych odpowiedzi,
dopóty zawsze znajdować się będą jakieś nieodkryte obszary tajemnicy;
lecz tajemnica ta okazuje się jedynie kolejnym pojęciem.
Niezależnie od tego, czy jesteśmy etemalistami, nihilistami, czy atomi-
stami, stale zakładamy, że istnieje „tajemnica”, to coś, czego nie znamy -
sens życia, początki wszechświata, klucz do szczęścia. Usiłujemy podążać
za tą tajemnicą, starając się zostać kimś, kto jąpoznał lub posiadł, nazywa
jąc ją „Bogiem”, „duszą”, atmanem, brahmanem (sanskr.)*, śunjatą itd.
Z pewnością nie taki stosunek do rzeczywistości prezentuje madhjamika,
choć wczesne szkoły hinajany do pewnego stopnia wpadły w tę pułapkę, co
sprawia, że ich podejście uważa się za częściowo tylko prawdziwe.
Hinajana w swym podejściu do rzeczywistości postrzega nietrwałość
jako wielką tajemnicę: to, co zostało zrodzone, podlega przemianie i musi
umrzeć. Jednakże, nie można ujrzeć nietrwałości samej w sobie, a jedynie
jej przejawienie się w formie. Wyznawcy hinajany opisują wszechświat
rzut oka. Jednakże nigdy nie zaakceptow alibyśm y tak oczyw istej prawdy.
z w y im aginow anej m istycznej czy m agicznej siły słów, lecz z ich znacze
nia. C iekaw e, że po o m ó w ieniu śu n ja ty - „form a je s t pusta, pustka je s t
rę spokoju. Ten szczeg ó ln y spokój nie je s t ot, tak ą sobie o tw arto ścią -
zw ycięstw o , p o n iew aż w o góle nie o dczuw am y w ów czas lęku ani też nie
bron® . D latego w łaśn ie m antra k o ń c z ą c a ¡„S utrę jserca”
je s t w spaniała. M ożna sobie w y o b r a z ić ^ S z a m ia s ^ B j g a m g a t^ m r a g a -
te p a ra sa m g a te b o d h i sw aha, d o ty czyłaby ona śu n ja ty i b rzm iałab y na
H rz y ^ d ra ^ 0 7 w fe < « y < O T m ahaśunjata. A jed n ak m antra b r z B S I n a d H
g a te g a te , czyli: - „zostaw ione, zostaw ione, przekroczone, całkow icie zo-
B taw iu n e” . B rzm i tó o w icie bardziej d o b itn ic m iz fc ó |v # « e n ia M ! ? y a S ,
p o n iew aż słow o śu n ja ta m og ło b y sugerow ać filo z o ficzn ą interpretację.
Z am iast form ułow ać ja k ie ś p o jęcia filozoficzne, m antra u jaw n ia to, co
R ż y p o za filozofią. D la te g i^ f if f B jip a d a ja ^ m ło W a g i ^ Ł z / ^ M z ^ ^ B
w ionę, po rzu co ne, usu n ięte, o tw o rzone” . P ierw sze g a te o zn acz a „ u w o l l
nić zza zasłony zakłócaj ą c y i ^ Ł o i Ł D rugie g a ^ w m t f f l i z u J ^ B f c B
prym ityw nych przekonań n a tem at rzeczyw istości. Tak w ięc pierw sze g a te
I d p c H g ^ B d R ?e „form aB est p i l t a ”, i drugie H idei, że „pustka j S t
fo rm ą” . K olejn y m sło w em m a m w ^ m p M a g a m , co znaczy „ p r S |r o e ^ H
ne, całk o w icie o d sło n ięte” . T ak w ięc form a je s t fo rm ą - p a ra g a te , ale
I g g c ] W « J e s t p u s t k ą -/;ara.sYw/,ga/e, „całkow icie p rzek ro czo n e” . B o
d h i ozn acza tutaj „całk o w icie p rzeb u d zo n e” . Z naczenie ty ch słów : „rzu-
cone, całk o w icie zdem askow ane, n agie, całkow icie o w a r t a . S w aha sta
n o w i tra d y c y jn e z a k o ń c z e n ie m a n tr - B n i e B ta k b ęd zi^ M Z atem :
„Z ostaw io n e, zo staw io n e, p rzek ro czone, całkow icie ujaw nione, przebu-
( S e , | i e S tak b ęM ie” .
P: Dlaczego wielu z nas tak usilnie dąży do tego, by nie widzieć rzeczy
takimi, jakie naprawdę są?
O: Głównie dlatego, iż boimy się je takimi zobaczyć.
P: Skąd ta obawa?
O: Chcemy być połączeni z ego pępowiną, przez którą moglibyśmy się
przez cały czas odżywiać.
m yślow e pow rócą, a ich um ysły znów się w ypełnią. T rzeba odbyć tę p o d
róż, p o n iew aż, ja k sam pow iedziałeś, docieram y do celu w m om encie,
acje zew nętrzne sta n ą się tym , czym są. M ożesz w chodzić w k ontakt pre
c y z y jn ie j b ezpośrednio, nie zajm ując się głupstw am i, żadnym i em o cjo
nalnym i, filozoficznym i czy psychologicznym i interpretacjam i. Ta trzecia
droga to droga śro d k a, droga otw artości i kontaktu, która p o zw ala na za
istnienie w spaniałej przestrzeni, przestrzeni dla tw órczego rozw oju, dla
cię” ,
ri um, przeciągnąć ją na sw oją stronę. To prozelicka, bardzo ograniczona
„Jeśli nap raw d ę kochasz m nie takiego, jak im jeste m , to dlaczego chcesz,
żebym p rzeszed ł na tw oje terytorium ? Skąd w ogóle ta cała spraw a tery
torium i żąd ań ? C zego ode m nie chcesz? Skąd m am w iedzieć, czy m nie
mm
P R A D Ż N IA I W S P Ó ŁC Z U C IE 187
kolory, żywioły, krajobrazy, kierunki świata, pory roku oraz inne aspekty
świata zjawisk.
Rodzina Wadżry jest związana z gniewem, który zostaje przemieniony
w Mądrość Odzwierciedlania. Wyczuwamy coś, co istnieje poza mętny
mi, zachłannymi i agresywnymi właściwościami gniewu, i to raczej ten
instynktowny wgląd, a nie świadoma czy celowa przemiana gniewu, umoż
liwia nam automatyczne przeobrażenie jego istoty w precyzję i otwartość.
Rodzina Wadżry jest również związana z żywiołem wody. Mętna i nie
spokojna woda symbolizuje defensywną i agresywną naturę gniewu, pod
czas gdy woda przejrzysta wskazuje na ostrą, precyzyjną i czystą właści
wość odbijania charakteryzującą Mądrość Odzwierciedlania.
Kolorem tej rodziny jest biel. Gniew to tępe i ukierunkowane doświad
czenie bronienia się, i dlatego przypomina arkusz białego papieru, cał
kiem płaski i nieprzezroczysty. Jednak zawiera on w sobie również poten
cjał świetlistości, potencjał blasku Mądrości Odzwierciedlania.
Rodzina Wadżry jest związana z kierunkiem wschodnim, ze świtem
i zimą. To zimowy poranek, krystalicznie czysty, ostry i skrzący się jak
sople lodu. Krajobraz nie jest opustoszały ani wymarły, lecz pełen rozma
itych kontrastów pobudzających myśl. Mnóstwo tu rzeczy, które mogą
zaintrygować obserwatora: ziemia, drzewa, rośliny - każde z nich zama
rza na swój własny, niepowtarzalny sposób. Każde drzewo inaczej okry
wa się śniegiem i inaczej reaguje na temperaturę.
Rodzina Wadżry odnosi się do przedmiotów, biorąc pod uwagę ich fak
turę i ich wzajemne relacje. Każda rzecz dyktuje swoje własne warunki.
Inteligencja tej rodziny nigdy nie pozostawia niezbadanych obszarów ani
ciemnych zakamarków. Jest niczym woda płynąca po płaskiej powierzch
ni, całkowicie jąpokrywająca, a mimo to przezroczysta.
Rodzina Ratny związana jest z dumą i z ziemią - ze stałością, górami,
wzgórzami, piramidami, budowlami. „Jestem całkowicie bezpieczny. Je
stem tym, czym jestem”. To pełen dumy sposób postrzegania siebie. Ozna
cza to, że boimy się rozluźnić i nieustannie wznosimy zapory, budujemy
fortecę. Jednocześnie Rodzina Ratny jest Mądrością Równości, która prze
nika wszystko. Nieważne, czy używasz ziemi do wznoszenia budowli, czy
zostawiasz ją taką, jaka jest - na jedno wychodzi. Ziemia dalej jest taka,
jaka jest. Nie czujesz się więc ani pokonany, ani zagrożony. Jeśli jesteś
dumny, to możliwość porażki stanowi dla ciebie nieustanne wyzwanie.
■ W O L N O Ś Ć O D D U C H O W E G O M A T E R IA L IZ M U
i stabilności ziemi, lecz nie ma już lęku przed jej utratą. Wszystko jest
D>M^rtc’!ŁDcypi^?nę i
R o d z in a R a t n y je s t z w ią z a n a z k ie ru n K ic C T P o Iiid n io w y m i je s ie n ią ,
M n l o u n o ^ iiM b o g a c t w e m r o z u m ia n y m ja k o n ie u s t a ją c a s z c z o d ro ś ć . G d y
'u i i c u 7 c n ię %l<axl / 1
rSog^iW U ęU^PBji
Rozróżniającej Świadomości dostrzega fakt jedności, a to coś zupełnie
drodze. Nasze postępowanie jest właściwe, gdyż nie Wiąże się już z obez
władniającą paniką ani paranoją. Dostrzegamy wewnętrzne możliwości
tkwiące w każdej sytuacji i automatycznie przyjmujemy właściwy sposób
działania. Osiągamy cel.
Rodzina ta kojarzy się z latem na Północy. To właśnie skuteczność
Rodziny Karmy wiąże ją z tą porą roku, gdy wszystko jest aktywne, ro
śnie, wypełniając swe przeznaczenie. W jednym czasie zachodzą miliony
współzależnych procesów: wszystko, co żyje, rozwija się-rosnąrośliny,
owady, zwierzęta. Ale pojawiają się także burze z piorunami i burze gra
dowe. Sprawiają one, że nie możesz ot tak, po prostu cieszyć się latem.
Coś się wciąż porusza, by podtrzymać swoje istnienie. Rodzina Karmy
przypomina też trochę późną wiosnę, lecz jest bardziej płodna, gdyż rozu
mie, że każda rzecz musi dopełnić się we właściwym czasie. Jej kolorem
jest zieleń warzyw i traw, zieleń wzrostu. Podczas gdy Ratnę jesieni cha
rakteryzuje ogromna pewność siebie - wszystko już się dokonało, Karma
lata wciąż jeszcze uczestniczy w rywalizacji, próbując coś zrodzić. Na
strój towarzyszący Rodzinie Karmy to czas po zachodzie słońca, późne
popołudnie, zmierzch i wczesna noc.
Rodzina Buddy związana jest z otępieniem i przenika wszystko, albo
wiem zawiera w sobie pozostałe emocje i im towarzyszy. Otępiałość ba
zuje głównie na ignorancji. Ignorancja nie chce widzieć. Po prostu pomi
ja, równocześnie przytłaczając sama siebie. Czujesz się całkowicie
rozluźniony, całkowicie beztroski. Wolisz raczej podtrzymywać stan za
mroczenia niż poszukiwać czegoś, albo do czegoś dążyć. I to lenistwo, ta
głupota, dominuje nad wszystkimi innymi emocjami.
Mądrość związana z Rodziną Buddy to Mądrość Wszechobejmującej
Przestrzeni. Punktem wyjścia nadal jest tu charakteryzująca otępienie wła
ściwość przenikania wszystkiego, lecz cechujący je cień wątpliwości
i lenistwa zostaje przemieniony w mądrość. Niesie ona ze sobą ogromną
energię i inteligencję, które ogarniają wszystkie inne żywioły, barwy
i emocje, uaktywniając pozostałych Pięć Mądrości.
Rodzina Buddy jest fundamentem, „pierwotnym podłożem”. Jest śro
dowiskiem, „tlenem” umożliwiającym funkcjonowanie pozostałych Ro
dzin. Cechuje ją stateczność, stałość. Rodzina Ramy również jest bardzo
stała i ziemska, jednak nie tak ziemska jak ociężale ziemska Rodzina Buddy.
Wiąże się z nią odczucie opustoszenia, zbytniej przestronności. Przypo
TANTRA 201
Rudrę, stworzyła już swe imperium, pojawia się mądrość i niszczy to im
perium, przejmując szaty władcy oraz jego świtę. Strojejidamów symbo
lizują dokonanie przemiany ego w mądrość. Noszone przez nich korony
z pięciu czaszek reprezentują pięć emocji przeobrażonych w pięć mądro
ści. Emocje te nie zostały odrzucone, lecz są noszone jako ozdoby. Ponad
to trójząb, triśula (sanskr.), trzymany przezjidamy, jest ozdobiony trzema
głowami: głowążywą, głową wyschniętą i pokurczoną oraz czaszką. Pierw
sza głowa, żywa, reprezentuje gorącą namiętność. Druga, wyschnięta -
zimny gniew i hardość. Głowa szkieletu obrazuje głupotę. Triśula jest
atrybutem symbolizującym przekroczenie tych trzech popędów. Ponadto
ostrza trójzębu reprezentują trzy podstawowe zasady bytu: śunjatę, ener
gię i przejawianie się. Są to trzy „ciała” buddy, trzy kaje: dharmakaja,
sambhogakaja i nirmanakaja (sanskr.). Wszystkie ozdoby noszone przez
jidam y - ozdoby z kości, węże itd. - związane są z różnymi aspektami
ścieżki. Na przykład, naszyjnik z pięćdziesięciu jeden czaszek symbolizu
je przekroczenie pięćdziesięciu jeden rodzajów schematów myślowych,
opisanych w doktrynie hinajany - abhidharmie (sanskr.).
W praktyce tantrycznej identyfikujemy się z jidamem konkretnej Ro
dziny Buddy, która odpowiada naszej naturze. I tak, jeśli jidam jest zwią
zany z Rodziną Ratny, będzie miał barwę żółtą i symboliczne atrybuty tej
rodziny. Różne typy mandal, które otrzymujemy od nauczyciela, zależą
od rodziny, do której przynależymy - od tego, czy należymy do rodziny
namiętności, czy do rodziny diuny; czy właściwe nam są cechy powietrza,
czy wody. Na ogół można wyczuć, iż pewnych ludzi cechuje właściwość
ziemi i stałości, a innych - właściwość powietrza: pędzą tu i tam; zaś
jeszcze innych - właściwość ciepła i obecności związana z ogniem. Man
dole są nam dane po to, byśmy mogli utożsamić się z naszymi emocjami,
które potencjalnie mogą przeobrazić się w mądrość. Czasem praktykuje
się wizualizację tych jidamów. Jednakże rozpoczynając z nimi pracę, za
nim przystąpimy do wizualizacji, najpierw przywołujemy świadomość
śunjaty. Potem dopiero budujemy poczucie obecności danego wizerunku
czy formy. Następnie recytujemy mantrą, związaną z odpowiadającą da
nej formie emocją. W celu osłabienia siły ego musimy ustanowić łączność
pomiędzy wyobrażoną obecnością a samoobserwatorem - ego. I właśnie
mantra stanowi to połączenie. Zakończywszy jej recytację, rozpuszczamy
wizualizację (wyobrażenie) w światło o barwie właściwej dla danego
TANTRA 203
P: A taniec i teatr?
O: Podobnie. Kłopot w tym, że jeśli zaczynasz zwracać zbytnią uwagę
na to, co robisz, tworząc dzieło sztuki, to przestaje ono być dziełem sztu
ki. Wielcy mistrzowie całkowicie zatapiają się w swej pracy i wtedy two
rzą arcydzieła - nie dlatego, że pamiętają, czego się nauczyli, lecz dlate
go, że praca całkowicie ich pochłania. Nie stawiają pytań, po prostu
działają. Mimowolnie tworzą dokładnie to, o co im chodzi.
ff ■Stać g g lu
O: Tak. Na początek można się zadowolić dostrzeżeniem absurdalno-
l l l uczuciastrachOTtym samym je ro zprasając. LecSto nictó \
■ p i l i d ^ ^ n p r z f f l i i a n ę . Irz e M dostrzecGechę „forma jest formą” na
szych emocji. Gdy ju ż możesz spojrzeć na nie dogłębnie, widząc, że „for-
^ fcjjest ^ ^ R |m © Ł j f c i e m c ^ 8 i b ę d ą ( ^ S ) l n y m od B hM /
sądów, i gdy ju ż ujrzysz uczucia w całej ich nagości, takimi, jakie są,
wówczas jesteś gotowy do skoku. To nie wym aga S m ikfc© ;‘^ H iłk u .
^ H p e w n ^ a sin s i^ ffita rłffl ju ż g o m ieSca, z klfflego m ó S sz tego doko
nać. Oczywiście nie oznacza to, że jeśli jesteś wściekły, to masz wyjść
^ » p e ł n i ć morderstwo.
P: Innymi słowy, trzeba zobaczyć emocje takimi, jakie są, zamiast re-
agować na j f n ą ls& ureję odruchowo, r u R E ^ H
O: O w s l S . Tak naprawdę nie postrzegamy uczuć dogłębnie, mimo że
jesteśm y nimi całkowicie przepełnieni. Unikanie emocji lub poddawanie
B i m trudno na/wać przeżywaniem ich we właścunMsnogSblwRbuiffi^B
s@dnich i g ^ H ć albdjg tłumić, gdyż nie możemy znieść stanu, w jakim się
znajdujemy. Jednakże wadżrajana mówi o dogłębnym, bezpośrednim
TANTRA 209
Strona 36. Marpa. Ojciec linii kagju. Rys. Szierab Palden Beru.
www.shambhala.org
Dechen Chóling
Europejskie Centrum Praktyki
Mas Marvent
St. Yrieix sous Aixe 87700, Francja
tel. 0033 5 5503 5552, faks 0033 5 5503 9174
e-mail: Dechen.Choling@wanadoo.fr
www.dechencholing.shambhala.org
Shambhala Europę
Shambhala Training Europę
Vajradhatu Gate Europę
Annostr. 27-33
50678 Koln, Niemcy
tel. 0049 221 3102400, faks 0049 3102450