Professional Documents
Culture Documents
Henry Krotoschin - Huna. Podręcznik Praktyczny
Henry Krotoschin - Huna. Podręcznik Praktyczny
HUNA
PRAKTYCZNY PODRĘCZNIK
wydawnictwo MEDIUM
Pierwsze pełne, licencjonowane wydanie dzieł Maxa F. Longa
Cykl ksiąŜek
STAROśYTNA WIEDZA KAHUNÓW
obejmuje następujące tytuły:
1. MAGIA CUDÓW
(The Secret Science behind Miracles)
2. DĄśENIE KU ŚWIATŁU
(Growing into the Light)
4. AUTOSUGESTIA
(Self-Suggestion)
5. ANALIZA PSYCHOMETRYCZNA
(Psychometric Analysis)
Przedmowa
Henry Krotoschin jest najbardziej kwalifikowanym autorem podręcznika praktycznego
zastosowania Huny, którego od dawna brakowało w niemieckiej strefie językowej. Henry ma
zarówno wykształcenie naukowe, jak równieŜ doświadczenie praktyczne; zna doskonale niemiecko-
i anglojęzyczną literaturę poświęconą Hunie.
Międzynarodowa organizacja Huny - Huna Research Inc. -załoŜona w 1945 roku w USA
przez Maxa Freedoma Longa, zatwierdziła Henry'ego jako nauczyciela i praktyka Huny. Jest on
naszym oficjalnym przedstawicielem w Europie oraz kierownikiem naszej placówki, Huna
Forschungs-Gesellschaft, w Zurichu. Jako mówca i nauczyciel cieszy się międzynarodowym
uznaniem. Pisze on na podstawie własnego doświadczenia, poniewaŜ praktykuje Hunę na co dzień.
KsiąŜka ta gruntownie omawia naukę Huny. U jej podstaw leŜą liczne wykłady i seminaria
Henry'ego, prowadzone w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i USA, a takŜe ośmiotygodniowy cykl
odczytów, jaki przeprowadziliśmy obaj w 1985 roku w Niemczech i Szwajcarii.
Nie ma wątpliwości co do tego, Ŝe podstawowe zasady nauki Huny omówione w tej ksiąŜce są
autentyczne. MoŜna je od razu zastosować w praktyce, aby kształtować swoje Ŝycie szczęśliwie,
harmonijnie i bardziej celowo. JuŜ od dzisiaj moŜesz Ŝyć według przewodniej myśli Huny: Nigdy nie
krzywdzić, zawsze pomagać!
Prof. dr E. Otha Wingo,
dyrektor Huna Research Inc.,
Cape Girardeau, Missouri, USA
Wprowadzenie
Co to jest Huna?
1
KsiąŜka ukazała się nakładem Wydawnictwa MEDIUM, Warszawa 1995
2
KsiąŜka ukazała się nakładem Wydawnictwa SOLO, Warszawa 1997
Ŝycia zarówno w sferze fizycznej, jak i psychicznej. Dla wielu osób, które szczerze i gruntownie
zajęły się Huną, stała się ona drogą do Boga. Huna proponuje kaŜdemu zainteresowanemu, a
szczególnie temu, kto nie jest utalentowany medialnie, prosty i niezawodny sposób nawiązywania
kontaktu ze światem duchowym. Nie jest ona ani oderwana od rzeczywistości, ani nielogiczna, ani
teŜ mistyczna!
Przejdźmy zatem do omówienia dwóch podstawowych idei Huny.
Po pierwsze: Człowiek jest istotą duchową w potrójnej postaci. Zadaniem naszym jest
połączenie trzech poziomów świadomości w jedną całość, a przez to połączenie z Bogiem, poniewaŜ
nasze WyŜsze Ja jest naszą boską częścią. JeŜeli jesteśmy w kontakcie z naszym WyŜszym Ja, jesteś-
my równieŜ w kontakcie z Bogiem.
Po drugie: Myśli stają się realnymi bytami, jeśli tego chcemy. To pozornie sprzeczne
twierdzenie moŜna uczynić prawdziwym, jeŜeli tylko posłuŜymy się siłą Ŝyciowa, czyli maną. (Tę
prastarą ideę Huny głosili równieŜ inni mistrzowie i filozofowie -jak choćby Joseph Murphy i Jose
Silva -chociaŜ nie uwzględnili oni konieczności korzystania z nadzwyczaj skutecznej mowy). Nie
ulega wątpliwości, Ŝe modlitwy takŜe są myślami. Później przekonamy się, jak wielką rolę odgrywa
ładunek many w spełnianiu modlitwy.
Skutkiem praktykowania Huny na co dzień jest ogólne polepszenie zdrowia psychicznego i
fizycznego, doskonalenie charakteru, osiągnięcie spokoju wewnętrznego oraz duchowej i fizycznej
harmonii. Zyskujemy więcej siły Ŝyciowej, a dzięki współpracy WyŜszego i niŜszego Ja - niewzru-
szone poczucie bezpieczeństwa. Praktykowanie Huny sprzyja teŜ polepszeniu naszej sytuacji
Ŝyciowej dzięki rozwojowi udanych stosunków z ludźmi. Czy oznacza to, Ŝe kaŜdy człowiek
potrzebuje błogosławieństwa nauki Huny? Nie, nie sądzę. Jestem pewien, Ŝe niektórzy urodzili się z
owym boskim błogosławieństwem. Ludziom tym juŜ w kołysce zostało dane połączenie z WyŜszym
Ja i nie muszą go sobie wypracowywać, tak jak my. Znam pewną kobietę, nadzwyczaj uduchowioną,
która podczas bolesnego konfliktu Ŝyciowego znalazła wewnętrzny spokój dzięki filozofii Franciszka
z AsyŜu. Niektórzy ludzie osiągają duchowy spokój i drogę do Boga dzięki jednemu mistycznemu
przeŜyciu, przeczuciu, inspiracji, wewnętrznej wizji, religijnej ekstazie albo teŜ świadomej lub
nieświadomej pomocy bliźniego, bądź po prostu dzięki ksiąŜce czy Biblii. Wiodą Ŝycie w jego
przyrodzonym potrójnym wymiarze. Większość z nich o tym nie wie. Są to prawdziwie dobrzy
ludzie, co wyczuwamy, obcując z nimi.
My, „normalni obywatele", potrzebujemy Huny, jeśli chcemy wznieść się na wyŜszy poziom
etyczny i stać się „dobrymi". To, Ŝe mamy do dyspozycji naukę Huny, klarowny i prosty przewodnik,
jest dobrodziejstwem naszych czasów, naszego New Age, jest darem, który pomógł nam odkryć Max
Freedom Long. Powinniśmy mu być za to niewypowiedzianie wdzięczni.
Historia i status quo
AŜ do lat czterdziestych dwudziestego stulecia nie wiedzieliśmy nic na temat Huny. UŜywam
określenia Huna, poniewaŜ słowo to z powodu braku innych propozycji ze strony Longa zostało
wprowadzone na nowo. Stosował on to polinezyjskie określenie, oznaczające „Tajemnicę", do
scharakteryzowania całej tajemnej wiedzy kahunów. Miałem nadzieję, Ŝe posługując się innymi
hasłami dotyczącymi istoty tej nauki, znajdę starsze źródła literackie na temat Huny. Moja nadzieja
jednak się nie spełniła. Nawet w katalogu British Library - aneksie British Museum w Londynie - w
jednym z największych zbiorów ksiąŜek na świecie, nie znalazłem niczego, co moŜna by choć w
przybliŜeniu porównać z Huną. Pod hasłem „Huna" wspomniane były tylko owe dwie ksiąŜki M.F.
Longa. Fakt ten potwierdza niezbicie, iŜ był on prawdziwym pionierem w tej dziedzinie.
W jaki sposób dotarł na Hawaje? Opisuje to w jednej ze swoich ksiąŜek. Jako badaczowi
języków i nauczycielowi, zaproponowano mu pewnego dnia posadę nauczyciela w Honolulu.
ChociaŜ jego ówczesna sytuacja Ŝyciowa nie przemawiała za przyjęciem powyŜszej oferty, podjął
decyzję wyjazdu na Hawaje. Postępowaniem Longa w widoczny sposób kierowało wówczas jego
własne WyŜsze Ja. Naturalnie zainteresował się tam starą hawajską kulturą i bardzo dziwnym
językiem, który wkrótce niezvykle go zafascynował. Często odwiedzał w Honolulu Bishop Museum,
a w końcu poznał jego dyrektora, doktora Williama Tuftusa Brighama. Obaj męŜczyźni zaczęli
niebawem rozmawiać o dawnej kulturze Wysp Hawajskich ł odczuwali gorące pragnienie, by zgłębić
jej istotę.
Zadziwiające było to, Ŝe na Hawajach w ogóle nie istniały Ŝadne więzienia, a co za tym
idzie, nie było teŜ przestępców, z czego naleŜy wnosić, Ŝe Ŝycie tam przebiegało według
wewnętrznych reguł, mających na względzie przede wszystkim dobro bliźniego. Przy tym
Hawajczycy byli uczynni, pozytywnie nastawieni do Ŝycia i zrównowaŜeni.
Istniała równieŜ niewielka grupa ludzi, którzy - jak twierdził doktor Brigham - dobrze znali
zasady takiego sposobu Ŝycia. Ludzie ci nazywani byli „kahunami" - straŜnikami tajemnicy.
Zwracano się do nich wtedy, gdy potrzebowano pomocy. Przyprowadzano do kahunów chorych z
prośbą o ich uzdrowienie. Złamanie nogi leczyli oni w ciągu kilku sekund. Rozumie się samo przez
się, Ŝe potrafili chodzić po rozŜarzonej lawie, mogli równieŜ „wymodlić" długo oczekiwany deszcz,
kiedy z powodu suszy zbiory były w wyjątkowym zagroŜeniu. Kahuni pomagali wydostać się z
kłopotów tym, którzy bez własnej winy w nie popadli. Wszystko to działo się za pośrednictwem
modlitw. Darzono ich ogromnym szacunkiem, poniewaŜ, wykorzystując swą gruntowną wiedzę i
potęŜne moŜliwości, przyczyniali się do zachowania wewnętrznej harmonii poszczególnych ludzi i
całego kraju. Long był zachwycony, zafascynowany i równocześnie poruszony do głębi wiedzą
kahunów. Od razu zapragnął zgłębić arkana ich tajemnicy. Kiedy nauczył się języka hawaj-skiego,
wiele czasu spędzał wśród zwykłych ludzi, wypytując ich o podstawy wspaniałych umiejętności
kahunów. Wielu chciało mu pomóc, lecz nikt nie potrafił odpowiedzieć na jego pytania. Jedynie
kahuni wiedzieliby, o co naprawdę chodzi. Ich potomkowie zaś wtajemniczeni byli w sekrety wiedzy
za pośrednictwem ustnego przekazu, poniewaŜ nic istniały Ŝadne pisemne instrukcje. U esseńczyków
panowała taka sama zasada: równieŜ przekazywali ustnie swoją wiedzę nowym adeptom. Jezus
wyraźnie oznajmił swoim uczniom, Ŝe mówi im całą prawdę, natomiast do ogółu zwraca się w
zawoalowanej formie, posługując się przypowieściami i porównaniami.
Long nie dał jednak za wygraną. Postanowił wejść jaskini lwa, to znaczy znaleźć się wśród
samych kahunów. Poznawszy kilku z nich, sprecyzował sobie W myślach kilka pytań. Odwiedzał
jednego kahunę po drugim i zadawał im swoje pytania jak gdyby od niechcenia i nie wzbudzając
podejrzeń.
Kahuni odpowiadali mu chętnie! Long zauwaŜył, Ŝe ich odpowiedzi na kaŜde z pytań były
zasadniczo odmienne, co znaczyło, Ŝe mówili prawdę. Mimo tej odmienności Long dostrzegł w nich
wspólne idee, co w końcu zaprowadziło go dalej. ZauwaŜył mianowicie, Ŝe źródłem informacji
mogły być słowa-klucze zawarte w stawianych pytaniach. W następnym rozdziale, mówiącym o
odszyfrowaniu nauki Huny, będzie jeszcze o tym mowa w powiązaniu z waŜnym zagadnieniem
semantycznym.
Czcigodny stary Brigham zmarł w kilka lat po przekazaniu Longowi skrzynek zapełnionych
notatkami na temat kahunów i kultury hawajskiej. Materiały te doprowadziły w konsekwencji do
odkrycia tajemnicy. Wszystko to wydarzyło się po roku 1918.
W 1930 roku Reginald Steward doniósł Longowi w swojej korespondencji, Ŝe tę samą naukę
Huny znalazł wśród jednego z berberyjskich szczepów w górach Atlas na północy Afryki. Poznał tam
kahunkę o imieniu Lucchi, którą nazywano „Queen Quahine". Utrzymywała ona - jak relacjonował
Steward - Ŝe do transportu wielkich kamieni przy budowie piramidy korzystano z siły lewitacji -
wytwarzanej przez kahunów. (Long nie mógł gwarantować, Ŝe juŜ wtedy posługiwano się
określeniem „kahuni", w kaŜdym razie nie wspomina tego wyraźnie. Język owej „kapłanki" z Afryki
Północnej był prawie identyczny z jednym z dialektów uŜywanych na wyspach południowych
Pacyfiku.)
Long słyszał równieŜ, Ŝe jeden ze szczepów wywędrowal ze wschodniej części Morza
Śródziemnego na Madagaskar.
Zaznaczyć tu naleŜy, Ŝe połowa ludności Madagaskaru jest pod względem etnologicznym i
językowym identyczna z ludnością Polinezji.
Long zajmował się badaniem nie tylko języka, ale równieŜ ludności. Rozmawiając z
miejscowymi, stwierdził, Ŝe na Hawajach znane są stare przypowieści, legendy i ustnie
przekazywane relacje, które opowiadają o dwunastu spokrewnionych ze sobą szczepach, Ŝyjących
ongiś we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego. Od razu przychodzi na myśl dwanaście plemion
biblijnych Izraela. Sahara, powiadano, była kiedyś Ŝyciodajnym obszarem o wspaniałych warunkach
wegetacji. Współcześni geolodzy popierają tę teorię, stwierdzając, Ŝe dopiero po przesunięciu się
obszaru biegunowego Sahara stała się pustynią. Dwanaście plemion wędrowało przez zieloną Saharę
do doliny Nilu. Panowały one potem nad Egiptem, a za pomocą sił lewitacji zbudowały piramidy.
Dziesięć z tych plemion otrzymało wizjonerskie polecenie, aby udać się na Hawaje w celu
zachowania czystości swojej religii. Polecenie to zostało wydane równieŜ z tego powodu, Ŝe we
wschodnim rejonie Morza Śródziemnego nasilały się wpływy wielu kultur, a tym samym rosło
niebezpieczeństwo zmieszania się nauki hawajskiej z innymi i utraty jej czystości. (W tym miejscu
nasuwa się pytanie, czy esseńczycy byli jednym z owych dziesięciu plemion.)
Podczas rozmów w Honolulu Long dowiedział się, Ŝe Huna liczy sobie od pięciu do sześciu
tysięcy lat. Niektórzy autorzy twierdzą, Ŝe pochodzi ona z Atlantydy. Ja jednak byłbym ostroŜny w
formułowaniu takich tez, poniewaŜ nie moŜna ich udowodnić. Natomiast z duŜym
prawdopodobieństwem moŜemy stwierdzić, Ŝe naukę Huny znano juŜ w staroŜytnym Egipcie.
Uczono tam o trzech rodzajach świadomości, trzech poziomach siły Ŝyciowej (many), jak równieŜ
trzech ciałach widmowych, które odpowiadają ciałom widmowym trzech Ja Huny. W hieroglifach
znajdujemy odpowiednie symbole. Troistość tę wyraŜają trzy bociany unoszące się jeden nad drugim,
stopione w jedność, lecz mimo to dające się rozróŜnić. Linia falista (woda jest zawsze symbolem
many) oznacza prosty rodzaj siły Ŝyciowej, nazywanej mana; dwie linie faliste połoŜone jedna nad
drugą są symbolem wzmocnionej formy many (mana-mana), natomiast trzy takie linie oznaczają
energię związaną z WyŜszym Ja, nazywaną mana-loa, a więc tę szczególnie silną formę energii, która
zostanie dokładnie opisana w rozdziale pierwszym. Trzy parasole przy opisanych wyŜej hieroglifach
oznaczają trzy ciała widmowe. W rysunkach nagrobnych znajdujemy pająka umieszczonego na nici,
co wskazuje na sznur aka.
We wczesnych pismach hinduskich wspomina się o „duszy" ze sznurem, co bez wątpienia
oznacza niŜsze Ja. Bramini do dnia dzisiejszego noszą na szyi tzw. święty sznur.
Dalszą wskazówkę znajdujemy w Starym Testamencie. Jest tam mowa o „srebrnym sznurze"
(Księga Salomona). Na Wyspie Wielkanocnej, znanej dzięki zagadkowym kamiennym głowom
pochodzącym rzekomo z Atlantydy, sznur ten jeszcze do dzisiaj zachował się jako symbol.
RozwaŜania na temat historii nauki Huny skłaniają nas do zastanowienia się nad postaciami
MojŜesza i Jezusa. Nie wnikając w szczegóły, moŜna przyjąć, Ŝe MojŜesz został uratowany przez
pewną egipską księŜniczkę i wychowany na egipskim dworze. Na podstawie znanych mi informacji
wiem, Ŝe był on pierwszym człowiekiem, o którym mówi się, iŜ miał bezpośredni kontakt z Bogiem.
Z pewnością na dworze królewskim nauczył się on dokonywania „cudów". Jednak cuda pozostają dla
nas dopóty czymś magicznym, dopóki nie potrafimy ich wyjaśnić. I tak na przykład MojŜesz uderzył
laską o skałę, po czym wypłynęła z niej woda, lub nakazał, aby wąŜ zamienił się w kij. Biblia
informuje nas o dalszych cudach tego rodzaju. MojŜesz rozmawiał z Bogiem i widział „Jego oblicze".
Czy był on kahuną? Wiele na to wskazuje. Inne, bardziej racjonalne i logiczne wyjaśnienia nie są mi
znane.
Wspomniałem juŜ wcześniej o Jezusie. Mógł on być, według Sir George'aTrevelyana,
największym kahuną, chociaŜ określenie to nie było oczywiście znane esseńczykom, poniewaŜ słowa
huna i ka są w tym układzie czysto polinezyjskiego pochodzenia.
M.F. Long opublikował rezultaty swoich badań w licznych ksiąŜkach. W 1945 roku załoŜył
on Huna Research Associates, amerykańskie Towarzystwo Badań nad Huną. Zmarł w 1971 roku,
przedtem jednak mianował swoim następcą E. Otha Wingo, profesora mitologii i języków
staroŜytnych University of Missouri (USA).
Genialne odszyfrowanie Huny przez M.F. Longa
Wspominaliśmy juŜ o trudzie i problemach, jakie napotykał Long, kiedy z zapałem badacza
wypytywał adeptów i laików o naukę Huny. Zrozumiał on, Ŝe powaŜne, naukowe zgłębienie
zagadnienia w ten sposób nie jest moŜliwe. Ale juŜ wkrótce dzięki swojemu niezwykłemu
instynktowi odkrył, Ŝe niezawodnym kluczem pozwalającym zbadać sekrety Huny jest sam język
polinezyjski. MoŜna snuć róŜne przypuszczenia na temat dalszych poczynań Longa. Osobiście
jestem przekonany, Ŝe wyŜsza siła duchowa, jego WyŜsze Ja, które podpowiadało mu rozwiązania
nieosiągalne na drodze zwykłej naukowej działalności przy uŜyciu mózgu. Była to tzw. „inspiracja".
Zdaję sobie sprawę, Ŝe z powodu takich twierdzeń mogę być uznany za oderwanego od Ŝycia
fantastę, lecz dopóki nikt nie wytłumaczy niezwykłych umiejętności Longa, dopóty opowiadać się
będę za ideą duchowego natchnienia.
Na czym jednak polegało jego niezwykłe osiągnięcie? Na zbadaniu Huny przez semantykę.
Semantyka, jak podaje encyklopedia Knaura - bada za pomocą logiki matematycznej zakres
znaczenia słów. Semantyka rozstrzyga o for malnej poprawności wypowiedzi. Stąd wynika wielka
odpowiedzialność językoznawcy. Język polinezyjski daje badaczom do ręki potrzebne narzędzia. O
ile wiem, tego typu załoŜenie nie leŜy u podstaw Ŝadnego innego języka, i to utwierdza mnie w
przekonaniu, Ŝe dziesięć szczepów otrzymało medialną wskazówkę wędrówki na Hawaje. Jestem
zdania, Ŝe Wyspy Hawajskie były nie tylko „bezpiecznym miejscem", w którym nauka Huny miała
być zachowana w czystej formie aŜ do dwudziestego wieku, lecz twierdzę ponadto, Ŝe to właśnie
Hawaje wraz ze swoim językiem były miejscem, w którym pewnego dnia moŜna było odszyfrować
przekazywaną dotąd tylko ustnie tajemną naukę. To właśnie uczynił Long.
Jak wyglądała jego praca? Long poddawał analizie słowa zaczerpnięte z własnych lub
otrzymanych od doktora Brighama notatek. W szczególności postępował tak wtedy, gdy uwaŜał je za
waŜne słowa kluczowe. Posługiwał się przy tym słownikiem polinezyjsko-angielskim; nawet gdy
tłumaczenie go zadowalało, sprawdzał jeszcze zawartość wewnętrzną wyrazów. Natomiast gdy
przekład wydawał mu się mało precyzyjny, przechodził do dokładnej analizy semantycznej, czyli
próbował zgłębić wewnętrzny, ukryty sens pojęcia. Prawdziwe znaczenie wyłaniało się zawsze z
kontekstu. W przypadku jednosylabowych słów o jednym znaczeniu analiza była prosta. Przy
wyrazach jednosylabowych posiadających więcej znaczeń naleŜało sprawdzić ich sens w kontekście
danej wypowiedzi. Gdy słowo składało się z wielu sylab, występowały komplikacje, które naleŜało
rozwikłać. KaŜda sylaba mogła mieć jedno albo więcej znaczeń. Tak więc w przypadku wyrazów
wielosylabowych trzeba było zbadać kilka róŜnych znaczeń, zanim udało się ustalić rzeczywisty sens
pojęcia. Weźmy na przykład trójsylabowe słowo, którego kaŜda sylaba ma tylko dwa róŜne
znaczenia: w sumie odczytujemy 2x2x2 = 8 róŜnych moŜliwości interpretacji słowa.
Język niemiecki jest pod tym względem duŜo prostszy. Znam wprawdzie jednakowo brzmiące
słowa o róŜnym znaczeniu, ale w języku tym jest niewiele wyrazów, których poszczególne sylaby
mają pojedynczy sens i do tego jeszcze róŜny! Weźmy choćby słowo Leiter. Po pierwsze, moŜe ono
oznaczać przyrząd, który opieramy o ścianę, aby wspiąć się po nim na górę; po drugie moŜe to być
drut, który przewodzi prąd elektryczny; po trzecie, osoba z uprawnieniami, na przykład kierownik
zakładu. Albo słowo Feder. MoŜe ono znaczyć pióro do pisania, kurze pióro lub stalówkę.
M. F. Long w swojej ksiąŜce Magia cudów stwierdza, „Ŝe pod osłoną codziennego języka
kryje się święta mowa". Podjął on próbę zbadania tego świętego języka, co zostało uwieńczone
pełnym sukcesem. PosłuŜmy się tutaj kilkoma przykładami. Rdzeń ka poznaliśmy juŜ w słowie
„kahuna". Występuje on równieŜ w łodydze winorośli. (Winorośl i woda są zaś symbolami many).
Przyjrzyjmy się słowu Aumakua, oznaczającemu WyŜsze Ja kaŜdego człowieka. Znaczy ono
„nadzwyczaj godny zaufania, niezawodny duch" lub „Bóg-Ojciec". Cytuję Longa. „Na to, Ŝe nie
chodzi tu o ojca w normalnym znaczeniu, wskazuje rdzeń au, co oznacza „starszy" w sensie pełnej
dorosłości, pełnego rozwoju, przewyŜszający mocą, wiedzą i wiarygodnością. Au to równieŜ sznur,
w tym przypadku sznur widmowy, który łączy WyŜsze Ja z niŜszym i średnim". Long pisze dalej, Ŝe
rdzeń au oznacza takŜe „duchowe działanie" oraz „rzekę". Dzięki temu oczywiste staje się, Ŝe
WyŜsze Ja w celu spełnienia naszych modlitw ofiaruje nam swoje duchowe działanie lub moc, lecz
równocześnie potrzebuje many. Makua oznacza „ojciec”, a rdzeń ma- „towarzyszyć”.
A zatem WyŜsze Ja towarzyszy w ciągu Ŝycia niŜszemu i średniemu Ja. Long komentuje:
„Doprowadza nas to do najbardziej interesującej zasady Huny: wszystkie sytuacje i okoliczności, o
jakie prosi człowiek WyŜsze Ja w modlitwie, najpierw formowane są z niewidzialnej substancji
widmowej, po czym zostaje ona »utwardzona« czy "zmaterializowana".
Teraz, gdy dzięki tym kilku przykładom poznaliśmy zastosowany przez Longa mechanizm
systematycznej analizy języka polinezyjskiego, chciałbym jeszcze raz zwrócić uwagę na jego
wyjątkową ksiąŜkę.
W ostatnich latach swego Ŝycia Long wpadł na genialny pomysł, aby zbadać porównania i
symboliczne przypowieści Jezusa pod względem ich wewnętrznej zawartości. Tym razem
postępował odwrotnie, poniewaŜ tłumaczył słowa Jezusa na język polinezyjski, po czym badał pod
względem semantycznym znaczenie uwidocznionych w ten sposób słów polinezyjskich, które
wyjaśniły prawdziwy sens wypowiedzi Jezusa. Wyniki badań Longa zawarte są w jego pośmiertnie
opublikowanym dziele Nauka ukryta w Ewangeliach. Praca ta omawia zadziwiające odkrycia
dotyczące podobieństw między nauką Jezusa a nauką Huny.
Rozdział l
Mana - nasza potęŜna ziemska siła
Istnieje wiele sił, które najczęściej człowiek wykorzystuje nieświadomie. Niektóre ksiąŜki
wspominają o tego rodzaju siłach; ja naliczyłem ich dwadzieścia. Otha Wingo powiedział mi, Ŝe
istnieje ich ponad sto. Najbardziej znane to prana (sanskryckie słowo zaczerpnięte z hinduskiej
wiedzy) i od. Jednak ludzie praktykujący Hunę całkiem świadomie posługują się maną.
Huna uczy nas, Ŝe mana jest „fizyczną siłą Ŝyciową". Bez niej nie moŜe istnieć Ŝadne ludzkie
Ŝycie, a nasze wewnętrzne narządy nie mogą normalnie funkcjonować. Oznacza to, Ŝe w przypadku
wyczerpania many, całkowitego jej braku, bez moŜliwości uzupełnienia, musi nastąpić śmierć.
Człowiek umrze z głodu. Inaczej jest w okresie postów, kiedy świadomie ograniczamy jedzenie lub
całkowicie zaprzestajemy przyjmować poŜywienie.
Lecz nie tylko człowiek w swej fizycznej strukturze potrzebuje many, istnieją równieŜ istoty
duchowe, którym jest ona niezbędna. Jednak produkcja many zaleŜy zawsze od fizycznego
człowieka. Istoty duchowe, które oczekują daru many, to w pierwszej kolejności nasze WyŜsze Ja.
Nasza podświadomość, czyli niŜsze Ja, wytwarza manę, a nawet ją gromadzi bez naszej wiedzy i
współdziałania. Jednak razem z niŜszym Ja moŜemy naładować się maną i przekazać ją średniemu Ja,
którym sami jesteśmy. Mana przynaleŜąca do średniego Ja ma wyŜszy poziom energii i w języku
Huny nazywana jest mana-mana Kiedy z biegiem czasu nawiąŜemy kontakt z naszym WyŜszym Ja,
moŜemy za pośrednictwem niŜszego Ja przesłać mu manę po sznurze aka. Za pomocą swoich
ponadziemskich umiejętności potęguje ono tę energię do (mówiąc obrazowo) 100 000 woltów, którą
później, w następstwie naszej modlitwy zsyła na poziom fizyczny, by w ten sposób spełnić zawarte w
niej Ŝyczenie. Mana, którą dysponuje WyŜsze Ja, nazywa się mana-loa. (PowyŜszy mechanizm
zostanie dokładnie omówiony później, jak równieŜ fakt, Ŝe zaopatrzenie WyŜszego Ja w manę-loa
moŜe odegrać znaczną rolę w procesie uzdrowienia).
Produkcja many jest prosta i logiczna. Mana powstaje z poŜywienia, które dostarczamy
organizmowi. Podobnie jak w przypadku silnika w samochodzie, zostaje spalony, tzn. utleniony,
pewien palny nośnik energii. Człowiek spala pokarm w procesie utleniania przez wdychanie tlenu do
płuc. Trawienie, które jest normalną pracą wykonywaną bez skargi przez niŜsze Ja, to cud natury,
którego nie jesteśmy świadomi.
Gdy świadomie pogłębimy oddech, damy niŜszemu Ja sygnał, aby zwiększyło spalanie
poŜywienia, dzięki czemu powstanie większy zapas many. Świadome oddychanie jest prawdziwą
współpracą między niŜszym i średnim Ja. NiŜsze Ja zawsze chętnie i bezbłędnie zaakceptuje tę
wskazówkę średniego Ja.
Mana pochodzi przede wszystkim z poŜywienia i jest siłą ziemską, poniewaŜ kaŜdy pokarm
ma swoje źródło w ziemi. Szczególnie dotyczy to wody, nie ulega bowiem wątpliwości, Ŝe: po
pierwsze - bez wody nie powstanie Ŝadne poŜywienie, ani roślinne, ani zwierzęce; po drugie - woda
jest jednoznacznym symbolem many.
CóŜ innego moŜna by przyjąć za symbol many niŜ wodę? Jest to dobre porównanie. Dlaczego
większość ludzi odbiera prysznic jako bardziej odświeŜający niŜ kąpiel w wannie?
Po prostu - prysznic jest płynącą, Ŝywą wodą, natomiast wanna odpowiada jezioru, stojącemu
zbiornikowi. JeŜeli mieliście kiedyś okazję stać pod naturalnym wodospadem, z pewnością czuliście
potęŜną energię many.
Szczególnym źródłem many są drzewa. Ich delikatne korzenie włosowate sięgają w głąb
ziemi do czystej wody i ciągną manę w górę. MoŜemy mocno objąć drzewo nagimi ramionami i
poprosić je, aby dało nam manę. Po jej otrzymaniu naleŜy za nią podziękować! Zawsze bardzo cieszy
mnie widok, gdy w lecie dwudziestu uczestników seminarium Ŝarliwie obejmuje drzewa. Odbieramy
manę, po czym Ŝegnamy się płynącym z serca podziękowaniem!
RównieŜ chrzest z wody ma swoje głębokie znaczenie. Był to etap wstępny do chrztu Duchem
Świętym (Ewangelia św. Marka 1,8), kiedy wodę powszechnie uznawano za symbol czystości (np.
Ewangelia św. Mateusza 27,24). W Ewangelii św. Jana (4,11) Jezus wyraźnie mówi o znaczeniu
Ŝywej wody, która na zawsze gasi pragnienie.
Chciałbym teraz zapoznać was z pewnym ćwiczeniem. Jest to ćwiczenie rozluźniające. Często
słyszy się o „odpręŜeniu", ale ja nie lubię tego słowa, poniewaŜ zawiera ono dwa negatywne pojęcia
„od" i „pręŜenie". Słowo to chciałbym zastąpić przez „rozluźnianie" lub „uwalnianie". Nie jest to
bynajmniej dzielenie włosa na czworo, lecz pragnienie, by pozytywnie wpłynąć na myśli przez
mowę. Wiadomo doskonale, jaki potęŜny wpływ ma na nasze myśli słowo mówione, szczególnie
mam tu na uwadze obelŜywe wyraŜenia i przekleństwa, których powinniśmy unikać. Aby ułatwić
wam zapamiętanie ćwiczenia, podzieliłem je na fazy.
Właściwa postawa
Usiądźcie na krześle, lecz nie w wygodnym fotelu z oparciem* Zdejmijcie obuwie; tak będzie
wygodniej. Przyjmijcie taką pozycję, by uda tworzyły kąt jak najbardziej zbliŜony do prostego w
stosunku do łydek. Stopy, ustawione obok siebie, powinny opierać się na podłodze. Z pewnością czu-
jecie teraz obie kości pośladkowe, zwłaszcza jeśli siedzicie na drewnianym krześle. Pobujajcie się
teraz trochę do przodu i do tyłu. Wtedy dokładnie je odczujecie. Nie opierajcie się jednak plecami o
krzesło. Jeśli to konieczne, przesuńcie pośladki nieco do przodu. Wkrótce przekonacie się, jakie
znaczenie ma ten sposób siedzenia. NajwaŜniejsze jest poprawne utrzymanie kręgosłupa. Będzie to
potrzebne później podczas ćwiczenia oddechowego.
Rozluźnianie mięśni stóp
Zwróćcie uwagę, by wasze ramiona luźno zwisały po obu stronach krzesła. MoŜecie je
równieŜ połoŜyć wygodnie na udach, tak aby dłonie spoczywały prawie na kolanach, wewnętrzną
stroną zwrócone ku górze lub ku dołowi, w zaleŜności od tego, jak jest wam wygodniej. Zacznijcie
teraz „przebierać" palcami stóp. W ten sposób uświadomicie sobie ich istnienie. Następnie napnijcie
palce obu stóp, podwijając je ku dołowi i unosząc jednocześnie ku górze. Ponownie rozluźnijcie
mięśnie. Stopy i palce powinny być całkowicie odpręŜone.
Następnie, etapami wprowadźcie cały organizm w stan doskonałego spokoju, niejako
wznosząc się przy tym coraz wyŜej aŜ do głowy. Fizyczne oswobodzenie przyniesie wam
równocześnie wewnętrzną harmonię i doskonałe wyciszenie. Podczas ćwiczeń rozluźniających
moŜna posuwać się takŜe z góry na dół, zaczynając od głowy, a kończąc na palcach stóp. W naszym
przypadku nie jest to jednak właściwe, poniewaŜ później będziemy ładować się maną, co następuje z
dołu do góry.
Rozluźnianie mięśni łydek, ud i pośladków
Gdy stopy są rozluźnione, przechodzimy do łydek i ud. Napinamy je równocześnie.
ZauwaŜycie, Ŝe w tym samym czasie samoistnie napniecie równieŜ mięśnie pośladków. Następnie
napnijcie jeszcze dwa, trzy razy mięśnie nóg, podudzia, ud i pośladków, po czym świadomie je
zwolnijcie. Jesteście teraz doskonale rozluźnieni od palców stóp do pośladków, wyraźnie to czujecie.
Rozluźnianie mięsni brzucha i piersi
Wciągnijcie mocno mięśnie brzucha. Wypchnijcie brzuch do przodu. Wciągnąć, wypchnąć,
wciągnąć, wypchnąć, wciągnąć, wypchnąć! Zwolnijcie teraz napięcie mięśni i pozostawcie brzuch w
takim stanie, abyście dobrze się czuli. Po wcześniejszym napinaniu mięśni brzucha odczujecie ten
stan jako przyjemny. Przejdźcie teraz do piersi. Wciągnijcie mocno powietrze, lecz bez duŜego
wysiłku. Brzuch zacznie się przy tym poruszać, dzieje się to automatycznie. Następnie wykonajcie
wydech. Spokojnie, bez wysiłku. Całą czynność wdechu i wydechu powtórzcie jeszcze dwukrotnie.
Rozluźnianie mięśni barków, ramion i pleców
Przechodzimy teraz do barków. Odciągnijcie je ku tyłowi, tak jakbyście chcieli złączyć
łopatki, i ponownie jeszcze raz do tyłu, a następnie w przeciwnym kierunku, do przodu. Powtórzcie to
ćwiczenie kilkakrotnie. Potem zaciśnijcie silnie pięści. Poczujcie, jak napięcie mięśniowe wstępuje
przez ramię aŜ do barku. Jest to największy wysiłek, jaki wykonujecie podczas tego ćwiczenia. I
jeszcze raz: mocno napiąć i rozluźnić pięści, przedramiona i bicepsy.
Teraz kolej na bardzo waŜne mięśnie. Unieście barki do góry, prawie do wysokości uszu, po
czym schowajcie głowę między barki. Napnijcie przy tym mocno mięśnie. Powinniście się starać,
aby w tej fazie ćwiczenia brały intensywny udział mięśnie pleców. Znaleźliście się teraz świadomie
w doskonale znanym stanie napięcia, które często prowadzi do bólu głowy i chorób nerwowych.
Rozluźnijcie się i całkowicie uwolnijcie od tego napięcia. Niechaj ramiona ponownie opadną.
Odczujecie głęboki spokój.
Rozluźnianie mięśni szyi i głowy
Spróbujcie teraz napiąć mięśnie szyi oraz przednie i tylne mięśnie czaszki. Nie kaŜdy to
potrafi, ale nic nie szkodzi. Zmarszczcie silnie czoło, unieście policzki, róbcie róŜne grymasy.
Otwórzcie szeroko usta i, nie krępując się, wyciągnijcie daleko język. Zmarszczcie nos. JeŜeli
wykonacie wszystkie te ruchy równocześnie, oczy będą mocno zaciśnięte. Następnie postarajcie się
w pełni rozluźnić wszystkie napinane uprzednio mięśnie. Całą tę czynność powtórzcie dwu-lub
trzykrotnie. Zamknijcie oczy, przesuńcie gałki oczne w prawo i w lewo, ku górze i ku dołowi,
ponownie zaciśnijcie powieki, po czym moŜliwie jak najwięcej rozluźnijcie wszystkie części szyi i
głowy.
Przyglądanie się ciału w stanie odpręŜenia
Zamknijcie teraz oczy i obserwujcie swoje ciało, które jest doskonale rozluźnione, w pełni
uspokojone. Postępujcie od głowy ku dołowi, przez szyję, barki, ramiona, plecy, piersi, brzuch,
miednicę, pośladki, uda, podudzia i stopy aŜ po ich palce. Wszystko jest absolutnie swobodne. W tym
fizycznym spokoju, w tej doskonałej ciszy, odczujecie równieŜ duchowy spokój i ciszę. Rozkoszujcie
się tym stanem przez kilka minut... Delektujcie się owym wewnętrznym spokojem tak długo, jak
chcecie.
Zanim przejdziemy do następnego ćwiczenia, zwróćmy uwagę na pewne zaleŜności.
Przyjrzyjmy się naszemu procesowi trawienia. Przyjmujemy pokarm, rozdrabniamy go
zębami i łączymy ze śliną w procesie wstępnego trawienia. W Ŝołądku następuje rozkładanie
pokarmu przez kwas solny, po czym w jelicie, mówiąc w uproszczeniu, podlega on rozkładowi przez
enzymy. Zaliczają się do nich białka, aminokwasy i tłuszcze, które w procesie rozkładu przeobraŜone
zostaną w glicerynę i kwasy tłuszczowe. Produkty końcowe wchłaniane są przez ścianki jelita. W ten
sposób odŜywiane są nie tylko wszystkie mięśnie i tkanki, lecz równieŜ mózg. JeŜeli zaakceptujemy
ideę przeobraŜania fal energii w materię, i odwrotnie, będziemy mogli wyobrazić sobie przemianę
pokarmu w siły mentalne oraz duchowe.
Pozostańmy jednak przy ciele. Zwiększona produkcja many oznacza większą ilość siły
Ŝyciowej. Oznacza to równieŜ więcej energii niezbędnej do wypełniania zadań, których się od nas
oczekuje, polepszenia samopoczucia, przyspieszenia pulsu, a w przypadku osób cierpiących na
hypotonię - podwyŜszenia ciśnienia krwi bez obawy wystąpienia powikłań. Jak sam zauwaŜyłem,
osoby ze skłonnościami do niskiego ciśnienia krwi mogą dać wskazówkę swojemu niŜszemu Ja, aby
kontrolowało ciśnienie i w razie potrzeby podniosło jego poziom. Działa to niezawodnie, wymaga
jednak treningu z niŜszym Ja. Pomijam naturalnie ekstremalne warunki pogodowe.
Biorąc pod uwagę wyŜej przedstawiony mechanizm, staje się dla nas jasne, Ŝe do duchowego
uzdrowienia wymagana jest duŜa ilość many. Wiemy równieŜ, Ŝe nasze WyŜsze Ja i WyŜsze Ja
pacjenta potrzebują duŜego ładunku many w celu uzdrowienia. (Sam uzdrowiciel nigdy nie wyleczy
pacjenta ani za pomocą many, ani magnetyzmu czy jakiejkolwiek innej energii). Gdy później
nabierzecie więcej wprawy w produkcji many, będziecie mogli przeprowadzić interesujące próby,
które udokumentują wam jej istnienie jako czegoś realnego.
George Meek przedstawił wiele przykładów świadczących o tym, Ŝe duchowy wpływ, który
najczęściej określał jako siły uzdrawiającego, moŜe przynieść zdumiewające rezultaty. Nie znał on
Huny ani teŜ nie miał pojęcia o sile nazywanej maną. Nie ulega jednak wątpliwości, Ŝe jego
obserwacje musiały dotyczyć many lub innej energii z nią spokrewnionej. Poza tym większa część
eksperymentów Meeka przeprowadzona została pod najsurowszą kontrolą w laboratoriach
uniwersyteckich. Znane są równieŜ eksperymenty z parą małŜeńską amerykańskich uzdrawiaczy,
Ambrosem i Olgą Worrallami. W ksiąŜce tej nie ma jednak miejsca na omówienie szczegółów badań
George'a Meeka.
Gdy z biegiem czasu dzięki praktykowaniu Huny nawiąŜecie kontakt ze swoim niŜszym
Ja, będziecie mogli przeprowadzić następującą próbę:
Napełnijcie dzbanek lub konewkę wodą, obejmijcie mocno naczynie obiema rękami i,
wykonując równocześnie głęboki wdech, poproście swoje niŜsze Ja, aby przeniosło przez obie dłonie
manę do wody w naczyniu. Wyobraźcie sobie ten proces wyraźnie i plastycznie. Pozwólcie, aby
wasze myśli stały się rzeczywistością! JeŜeli mieliście juŜ do czynienia z przepływem energii przez
ręce, moŜecie równieŜ wyobrazić sobie, Ŝe strumień many przepływa z prawej, podającej ręki do
lewej, przy czym naturalnie większa część many „pozostaje w zawieszeniu" w wodzie. To samo
moŜecie uczynić z wazonem, w którym znajdują się kwiaty. Przeprowadźcie następujący test. Jeden
wazon napełnijcie maną, a drugi nie. Które kwiaty dłuŜej zachowają świeŜość? W kaŜdym z
wazonów powinno znajdować się duŜo jednakowych kwiatów, aby wykluczyć przypadek.
JeŜeli potraficie juŜ pracować z maną, przejdźmy do ćwiczenia oddechowego. Najpierw
przeprowadźcie znane juŜ ćwiczenie rozluźniające. Jeśli wykonaliście je dwu- lub trzykrotnie,
przyjdzie to wam z łatwością, stanie się dla was przyzwyczajeniem. Wiemy, Ŝe wzmoŜone
oddychanie oznacza zwiększenie porcji dostarczanego tlenu, a więc intensywniejsze utlenienie. Gdy
świadomie skierujemy „narządy trawienia", przede wszystkim do Ŝołądka i jelita, oddech pobudzi
funkcje Ŝyciowe tych narządów. Najlepiej oddycha się w pozycji siedzącej, a jeszcze lepiej na
stojąco. Jak juŜ zauwaŜyliśmy, waŜne jest, aby przy wyprostowanym kręgosłupie czakry znajdowały
się jedna nad drugą, co ułatwia wstępowanie many do czakry koronnej.
W czasie intensywnego oddychania (energized breathing) do dyspozycji powinna być cała
objętość płuc. Dlatego teŜ najpierw rozluźnijcie krępujące brzuch ubranie, rozepnijcie pasek itd., po
czym wykonajcie normalny wdech i wydech. Zróbcie teraz świadomie wdech, przy czym wypnijcie
brzuch do przodu, pozwalając na swobodne wpłynięcie powietrza. Dzięki temu przepona obniŜy się,
a dolna partia płuc uzyska więcej miejsca, co spowoduje wprowadzenie powietrza. Teraz znowu
wykonajcie wdech, wprowadzając powietrze do środkowej części płuc, a następnie - ciągle
świadomie - do górnej części, nie unosząc przy tym barków ani klatki piersiowej za pomocą mięśni.
Uniosą się one automatycznie dzięki wpływającemu powietrzu. Przy wydychaniu zacznijcie znowu
od brzucha, a nie od górnej części płuc. NaleŜy przy tym mocno wciągnąć brzuch, świadomie
wydychając powietrze, dzięki czemu środkowa i górna część płuc wyraźnie obniŜy się i opróŜni.
MoŜliwe, Ŝe górna część tułowia pochyli się trochę do przodu.
Przerwijcie teraz lekturę i poćwiczcie świadome wdychanie i wydychanie. Wkrótce stanie się
ono przyzwyczajeniem. Pełne naładowanie maną składa się z ośmiu cyklów wdychania i
wydychania, które wkrótce omówimy.
Powinniśmy ustalić, z jaką szybkością, a właściwie z jaką powolnością miałby następować
kaŜdy cykl wdychania i wydychania. W tym celu naleŜy palcami wskazującym i środkowym wyczuć
na tętnicy rytm uderzeń serca. Palce trzeba przyłoŜyć z lewej strony szyi mniej więcej na wysokości
migdałów. Puls moŜna wyczuć równieŜ na przegubie ręki. Z łatwością stwierdzicie, jak szybko bije
wasze serce. Rytm ten wyznacza przebieg procesu oddychania. MoŜecie oddychać wolniej, byleby
tylko nie szybciej.
Licząc według tego taktu, przy liczbie l wypychajcie brzuch do przodu, przy 2 przejdźcie do
środkowej części płuc, natomiast przy 3 i 4 do ich górnej części, aŜ po same czubki. Następnie,
zróbcie krótką przerwę, po czym wykonajcie wydech na 5... 6... 7... 8. Przy liczbie 5 wciągnijcie
ponownie brzuch, przy 6 wypuście powietrze ze środkowej części płuc, natomiast przy 7 i 8 z ich
górnej części.
Robimy przerwę i zaczynamy na nowo:
wdech: 1... 2... 3... 4... przerwa
brzuch, środkowa część płuc, górna część płuc
wydech: 5... 6... 7... 8... przerwa
brzuch, środkowa część płuc, górna część płuc
WaŜne jest, aby jak najdokładniej wydychać powietrze: w płucach nie powinno zalegać
powietrze juŜ zuŜyte. JeŜeli chodzi o przerwy, specjalnie nie podaję czasu ich trwania: róbcie je tak,
byście czuli się dobrze - wzmacniają one proces oddychania. JeŜeli się męczycie, na początku
ćwiczcie bez przerw. Szczególnie waŜne jest to, byście bez wysiłku wykonywali świadome
oddychanie. Musicie czuć się dobrze i oddychać „jakby od niechcenia". Nie przesadzajcie jednak,
poniewaŜ zbyt intensywna hiperwentylacja moŜe prowadzić do bólu głowy.
Ćwiczcie tę technikę. MoŜecie nauczyć się oddychania od podstaw. Jest ono najwaŜniejszym
warunkiem wytwarzania many.
Oczywiście po pewnym czasie monotonne liczenie stanie się uciąŜliwe i nudne. Spoglądając
wstecz, stwierdzam, Ŝe przez rok lub dwa lata liczyłem niezmordowanie, aŜ do momentu, gdy
wpadłem na pomysł, aby zastąpić liczenie mantrami. Była to wspaniała inspiracja pochodząca od
mojego WyŜszego Ja. MoŜna wymyślić sobie osiem mantr lub mniej, jeśli ta czy inna się powtarza.
Chciałbym podać tu kilka przykładów. Jak być moŜe wiecie, M.F. Long nazwał niŜsze Ja
przyjacielem i pomocnikiem. Ja dołączyłem do tego określenie „straŜnik”. Pierwsza mantra mogłaby
wyglądać następująco:
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przyjacielu i pomoc- niku George'u mój do- bry
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przyjacielu i straŜ- niku George'u mój do bry
Long nazwał WyŜsze Ja „przewodnikiem, towarzyszem, obrońcą i opiekunem”. Na tej
podstawie mogą powstać znowu dwie mantry w rodzaju:
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przewod- niku i -- towa- rzyszu A- rielu
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przewod- niku i -- opieku- nie A- rielu
Do mantry tej wprowadziłem imię mojego WyŜszego Ja – „Ariel”. MoŜecie zastąpić je przez
„kochany” lub „dobry” albo przez jakiekolwiek inne imię.
Przy pierwszych ćwiczeniach radzę jednak pozostać przy samym liczeniu. RównieŜ tutaj
istnieje środek pomocniczy, pozwalający stwierdzić, przy którym z ośmiu cyklów oddychania
jesteśmy. Najlepiej więc liczyć w ten sposób:
1..2..3..4..5..6..7..8,
2..2..3..4..S..6..7..8,
3..2..3..4..5..6..7..8,
4..2..3..4..5..6..7..8
i tak dalej.
Ćwiczcie świadome głębokie oddychanie tak długo, aŜ staniecie się w nim biegli. Zobaczycie,
to bardzo łatwe!
Później, kiedy opanujecie tę sztukę, będziecie wypowiadać mantry nieco szybciej i
potrzebować jednej całej mantry do wykonania wdechu, a drugiej do wydechu. Dzięki temu proces
oddychania stanie się dłuŜszy i głębszy. Odbierzecie go jako bardzo przyjemny i równocześnie
skuteczny.
KaŜdy praktyczny podręcznik opisuje ćwiczenia w skróconej formie. Dotyczy to równieŜ
powyŜszego ćwiczenia oddechowego i następującego po nim ćwiczenia w ładowaniu się maną.
Bardzo chciałbym otrzymać od kaŜdego czytelnika tej ksiąŜki zapewnienie, Ŝe będzie tak długo
ćwiczył proces oddychania, aŜ go całkowicie opanuje. Byłoby to najlepsze przygotowanie do
ćwiczenia wytwarzania duŜego ładunku many. Dlatego teŜ wykonujcie co dzień ćwiczenie
oddechowe. MoŜecie powtarzać je kilka razy dziennie.
Gdy odniesiecie wraŜenie, Ŝe głębokie oddychanie przychodzi wam z łatwością, wtedy
podczas jednego z ćwiczeń oddechowych powiedzcie w myślach waszemu niŜszemu Ja, nazwijmy je
George'em, coś w rodzaju: „George, mój kochany, wyobraźmy sobie teraz, Ŝe oddech, który
kierujemy w nasze narządy trawienia, przyczynia się do produkcji many dzięki naszej wspólnej
woli"!
Wspominałem juŜ o zawartym w nauce Huny poglądzie, zgodnie z którym myśl naładowana
maną staje się rzeczywistością. Znajdujecie się teraz w momencie, w którym moŜecie nakazać, aby
urzeczywistniła się idea wytwarzania many. Wasze niŜsze Ja z pewnością was przy tym wspomoŜe!
Gdy zakończycie juŜ ósmy cykl wdechu i wydechu, ponownie powiedzcie niŜszemu Ja:
„George, naładowaliśmy się maną. Masz ją teraz w sobie. Zachowaj ją w swoim spichlerzu! W
kaŜdej chwili będziemy mogli zaczerpnąć jej z tego rezerwuaru i wykorzystać w róŜnych celach".
Lądowanie się maną jest niezwykle łatwe! Udzielicie George'owi tylko prostej wskazówki
(nie dawajcie mu nigdy rozkazu!). Bądźcie całkowicie pewni pomocy waszego George'a! Gdy
opanujecie juŜ technikę oddychania, wówczas po chwilowym wyczerpaniu, zaraz po naładowaniu się
maną odczujecie przyrost energii. Momentalnie poprawi się wam nastrój. Staniecie się znowu pełni
wiary i ufności. Nie jest to krótkotrwały wpływ na psychikę, lecz stała poprawa fizyczna, która
nieuchronnie objawi się równieŜ w sferze psychiki.
MoŜemy jeszcze pójść krok dalej. Przypuśćmy, Ŝe czeka was praca wymagająca wytęŜenia sił.
MoŜe to być wysiłek fizyczny, na który jesteście nastawieni, lub waŜna rozmowa słuŜbowa czy
praca, którą właśnie się zajmujecie i której nie chcielibyście przerywać. Wtedy dajcie George'owi
następującą wskazówkę: „George, daj mi manę!". Oznacza to, iŜ niŜsze Ja ma dostarczyć siły
Ŝyciowej wam, waszemu średniemu Ja, które nazywa się tak, jak brzmi wasze imię. Wskazówkę tę
przekaŜcie George'owi, równocześnie głęboko oddychając, gdyŜ będzie to dla niego sygnałem do
przybrania stanu gotowości i oczekiwania poleceń. Przyzwyczajcie się do uŜywania powyŜszego
sygnału. Fakt, Ŝe świadomie wkraczacie w automatyczne oddychanie George'a, jest dla niego
namacalną oznaką waszej ingerencji. Akceptuje on chętnie powierzone mu zadanie. Być moŜe
odniesiecie kiedyś wraŜenie, Ŝe rezerwuar George'a jest prawie wyczerpany. W takim przypadku
ponownie naładujcie się maną za pomocą opanowanego juŜ ćwiczenia oddechowego. Wcześniej, gdy
uŜywałem jeszcze wahadełka, z jego pomocą określałem pozostały mi w danej chwili zapas many.
Później nie musiałem juŜ tego robić; czułem ją. Taki sposób jest o wiele lepszy. Wkrótce wy równieŜ
zdołacie stwierdzić na podstawie swoich doznań, czy potrzebujecie nowego ładunku many. I jeszcze
jedna uwaga. Gdy powiecie: „George, mój kochany, daj mi manę!", dodajcie do tego, jak juŜ wspo-
mniałem, wasze imię. Dzięki temu jeszcze bardziej zwracamy uwagę George'a. A zatem zwróćcie się
do niego ze słowami: „George, mój kochany, daj mi, Bogdanowi (Janowi itp.), silny ładunek many!".
Biorąc to ćwiczenie za punkt wyjścia, moŜna uczynić jeszcze jeden duŜy krok naprzód, który
wprowadzi nas w sferę duchowego uzdrowienia: przekaŜcie manę innej osobie. Przebieg ćwiczenia
pozostaje taki sam: ładowanie maną przez oddychanie oraz gromadzenie jej w rezerwuarze George'a.
Do nawiązania i utrzymania kontaktu z innym człowiekiem uŜywacie automatycznie sznura
widmowego, co w wyczerpujący sposób zostanie omówione w następnym rozdziale. Mówicie po
prostu: „George, mój drogi, prześlij teraz manę wujkowi Franciszkowi!". Polecenie to wzmacniacie
znanym juŜ głębokim oddechem. MoŜliwe, Ŝe wujek Franek znajduje się akurat w sytuacji, w której
Ŝyczyłby sobie otrzymać silny zastrzyk energii, a moŜe nawet przekazanie mu jej jest konieczne. W
kaŜdej chwili moŜemy dowolnemu człowiekowi, tzn. jego średniemu Ja, posłać manę! JeŜeli dzięki
konsekwentnemu praktykowaniu Huny osiągnęliście swoje WyŜsze Ja, moŜecie dokonać istotnych
zmian, modląc się o uzdrowienie danej osoby, zakładając oczywiście, Ŝe jej WyŜsze Ja Ŝyczy sobie
tego. Przekazanie many innemu WyŜszemu Ja jest bezcenne dla uzdrowienia jego średniego i
niŜszego Ja.
Wspominaliśmy wcześniej, Ŝe energia mana-loa, która właściwa jest WyŜszemu Ja, działa ze
zdwojoną siłą lub jest odwracalna. Nazwałbym ją „ziemnowodną". Jakaś istota duchowa, na przykład
WyŜsze Ja, przyjmuje naszą manę, a następnie moŜe ją przeobrazić za pomocą całkowicie nie
znanego nam mechanizmu w czysto duchową moc o wysokiej koncentracji, w manę-loa
(100 000 V). Mana, w przeciwieństwie do wszystkich innych znanych mi parapsychicznych energii,
jest więc pochodzenia ziemskiego (wywodzi się przecieŜ z ziemi). Zostaje jednak przeobraŜona na
duchowym poziomie. Dlatego teŜ mana (w połączeniu ze sznurem aka) jest szczególnie waŜnym
elementem łączącym ludzi i wszystkie istoty duchowe, które chętnie ją przyjmują. Co więcej, dar
many, który przekazujemy w medytacyjnym rozmyślaniu naszemu WyŜszemu Ja, traktować moŜe-
my jako symboliczną ofiarę, jaką składamy razem z naszą wdzięcznością, miłością, szacunkiem,
najgłębszą pokorą i uniŜonością.
Idea, Ŝe zmarli mogą potrzebować many, co jest równoznaczne z tym, Ŝe potrzebują
poŜywienia, nie jest bynajmniej nowa. M.F. Long spotkał ją nie tylko w Hunie. Pisze, Ŝe Chińczycy
umieszczali Ŝywność na grobach swych zmarłych. W staroŜytnym Egipcie miód był symbolem
poŜywienia. Do dzisiaj jeszcze w wielu rysunkach nagrobnych z tamtego obszaru i czasu znajdujemy
świętą pszczołę. Znany jest fakt, Ŝe w europejskich krajach katolickich na grobach stawia się wodę.
Najczęściej uŜywanym symbolem many w Hunie jest właśnie święcona woda.
Nauka Huny duŜe znaczenie przypisuje następującej wizualizacji: człowiek wyobraŜa sobie,
Ŝe mana wznosi się ku górze z brzucha poprzez klatkę piersiową, gardło, aŜ do głowy, a tam
„przepływa" do najwyŜszego punktu, fioletowej czakry czaszki.
Przyjmijmy, Ŝe dziecko ma do dyspozycji swojego Anioła StróŜa (swoje WyŜsze Ja), nie
starając się o to ani teŜ nic o nim nie wiedząc, czyli innymi słowy, ma „za darmo". Ten mały człowiek
nie ma jeszcze zrośniętych kości czaszki. Otwór ten moŜna wyraźnie wyczuć palcem. Zadziwiające
jest, Ŝe nazywa się go „fontanella"3 . A dlaczego jest to zdumiewające? PoniewaŜ fons, fontis oznacza
po łacinie „źródło", z czego wywodzi się fontanna, a „fontanella" to tyle co małe źródełko. Znaczy to,
Ŝe strumień many, jakim moŜe dysponować WyŜsze Ja dziecka, wypływa bez przeszkód z fontanelli
tam, gdzie kości czaszki nic są jeszcze zrośnięte. Naturalnie są to spekulacje, ale - jak sądzę - bardzo
piękniewyjaśnione! W jakiej zaleŜności z powyŜszym znajduje się tonsura? Dlaczego kiedyś
katoliccy kapłani dokładnie w tym miejscu czaszkowej czakry wycinali włosy w kształcie okrągłego
otworu? Przepis leŜący u podstawy tego zwyczaju powstał w szóstym wieku. Jeszcze nigdy nie
znalazłem na to Ŝadnego pisemnego wyjaśnienia. Czy Esseńczycy praktykowali to samo? Czy
tonsura, „otwarcie ku górze", jest symbolem połączenia ze świętym WyŜszym Ja, mówiąc innymi
słowy: z Bogiem?
3
Ciemiączko (przyp. tłum.).
Rozdział 2
Trzy praktyczne narzędzia Huny
Co oznacza słowo kala? W rozdziale poświęconym odkryciu Huny przez Maxa Freedoma
Longa zajęliśmy się semantyka. Słowo kala jest wręcz sztandarowym przykładem dla semantyki. W
słowniku hawajsko-angielskim pod hasłem ka-la znalazłem dziesięć znaczeń. Pod ka znajdowało się
półtorej gęsto zadrukowanej szpalty, a pod drugą sylaba la ponad połowa kolejnej szpalty. Według
tego słownika ka-la znaczy:
- czyścić, przebaczać, uznać winę;
- rozwiązać, uwolnić (np. zwierzę), otworzyć;
- oszczędzić (kary), zwolnić z umowy, przywrócić światło:
odłoŜyć rynsztunek, mówić agresywnie, wyostrzyć.
Dwa ostatnie znaczenia dają się zastosować do innych niŜ nasze celów. Znaczenie
pozostałych słów wyraźnie wskazuje na podobne pojmowanie sensu, pod którym rozumiemy kala w
nauce Huny.
W rozdziale o niŜszym Ja powiedzieliśmy, Ŝe oczyszczenie wymaga intensywnej pracy z
George'em, a ta znowu wymaga całkowitego zaufania. Oczyszczenie jest metoda, która niezawodnie
prowadzi do WyŜszego Ja. Jest szczególnie WaŜne, gdyŜ zwątpienie, które później mogłoby
wystąpić u niŜszego Ja, moŜna usunąć w wyniku oczyszczenia przeprowadzonego wspólnie ze
średnim Ja.
Kala jest procesem, który moŜe trwać wiele tygodni. Powoduje on pozytywne wzmoŜenie
gotowości niŜszego Ja i często wywołuje pozytywne zmiany duchowe.
Jak juŜ wiemy, dla niŜszego Ja wątpliwości są najwaŜniejszymi negatywnymi reakcjami i
przeszkodami, pragniemy je zatem wykluczyć w celu dalszej, owocnej z nim współpracy. Dlatego teŜ
porozmawiajcie ze swoim niŜszym Ja juŜ teraz, podczas lektury tej ksiąŜki. Zagadnijcie George'a i
powiedzcie mu coś w tym rodzaju: „Przyjmij to, co teraz wspólnie czytamy, i zachowaj ten materiał
w swojej pamięci, gdyŜ będzie nam on później potrzebny!".
JeŜeli w czasie procesu oczyszczania niŜsze Ja na polecenie średniego złoŜyło jakąś ofiarę w
celu udoskonalenia siebie, to śmiało moŜemy ów proces potraktować jako wtajemniczenie. Teraz
bowiem nabieramy przekonania, Ŝe do tej pory byliśmy nieprawi, akceptujemy ten stan rzeczy i
zmieniamy go. Zaczynamy postępować inaczej: uczciwie prowadzimy interesy, budujemy zaufanie
w małŜeństwie, sprawiedliwie zachowujemy się wobec zaleŜnych od nas ludzi i rezygnujemy ze
szkodliwych dla nas przyjemności
Wszystko to brzmi bardzo wzniosie. Czy jest nierealne? Na to pytanie moŜecie odpowiedzieć
sami. Choć sam spoŜywam niewiele mięsa, w Ŝadnym wypadku nie jestem zdania, Ŝe trzeba być
wegetarianinem, aby skutecznie przeprowadzić proces oczyszczania. Mamy moŜliwość wyboru
równieŜ w tym zakresie. Rozstrzygnięcie tego typu problemów chcemy pozostawić naszemu
George'owi, który jest przecieŜ nośnikiem sumienia. Gdy mamy juŜ za sobą pierwsze wielkie
oczyszczenie, wtedy nasz George, będący pod wraŜeniem wcześniejszego wtajemniczenia, którego
nigdy nie zapomni, chętnie i z przekonaniem stworzy połączenie z WyŜszym Ja
Wspomniałem o pierwszym wielkim oczyszczeniu kala, poniewaŜ ono samo jeszcze nie
wystarcza. Jesteśmy tylko ludźmi i nawet po nawiązaniu kontaktu z WyŜszym Ja nie raz się zdarzy,
Ŝe popełnimy błąd, Ŝe kogoś skrzywdzimy i ponownie ulegniemy starym przywarom, wadom lub
złym przyzwyczajeniom. Przeprowadźmy wówczas dodatkowe oczyszczenie, które przyjdzie nam o
wiele łatwiej niŜ to pierwsze, podstawowe.
Przeanalizujmy jeszcze inny aspekt znaczenia Kala, zawarty zarówno w nauce Jezusa, jak
równieŜ w blisko z nią spokrewnionej religii Ŝydowskiej. W Ewangelii św. Łukasza (15,11-32)
znajdujemy przypowieść o synu marnotrawnym, a więc o wyraŜaniu skruchy i powrocie do domu w
fizycznym i psychicznym sensie. Metafora ta jest wyraźnym symbolem oczyszczenia! Decydującą
rolę w tradycji Ŝydowskiej odgrywa słowo Teshuwah. Przez nie rozumie się skruchę oraz powrót do
Boga i prawa. Do tej sfery zalicza się takŜe mocno wyraŜone w modlitwie Ŝydowskiego dnia po-
jednania przekonanie, Ŝe z góry określony zły los człowieka moŜna odmienić dzięki modlitwie i
skrusze. UwaŜam, Ŝe najlepszymi symbolami kala, jakie moŜna sobie wyobrazić, jest marnotrawny
syn Teshuwah i wspomniana modlitwa!
RównieŜ stara Ŝydowska modlitwa nadziei mówiąca, Ŝe zła przyszłość moŜe ulec zmianie na
lepszą przez wewnętrzne oczyszczenie, przez „powrót", wyraźnie nawiązuje do Huny. RozróŜnia się
w niej przyszłość skrystalizowaną i przyszłość zmienną. Ta skrystalizowana wydaje się określona
przez los, to znaczy wyznaczona przez godzinę i miejsce urodzenia. Na zmienną przyszłość, jak
mówi nauka Huny, moŜna wpływać przez współpracę z WyŜszym Ja, które niezwykle chętnie
wysłuchuje modlitw swoich niŜszych jaźni i je spełnia pod warunkiem, Ŝe - przyjmując za kryterium
swą wiedzę i miłość - uwaŜa intencję modlitwy za właściwą. JeŜeli powyŜszy tok myślowy
przyjmiemy za własny, przekonamy się, iŜ dana nam moŜliwość oczyszczenia jest właściwie
ukoronowaniem wszystkich tych religijnych idei.
W czasie seminariów poznaję ludzi bliŜej, dzięki czemu zauwaŜyłem (początkowo ze
zdziwieniem), Ŝe wielu uczestników wcale nie potrzebuje oczyszczenia, poniewaŜ od dawna ma
łączność ze swoim WyŜszym Ja. JednakŜe do tej pory nic o tym nie wiedzieli ani teŜ nie słyszeli o
Hunie. Są to ludzie dobrzy i obdarzeni łaską, którzy z biegiem lat praktycznie nie zbudowali w sobie
poczucia winy lub których tzw. wina jest tak mała, Ŝe nigdy nie przeszkadzała im w połączeniu z
WyŜszym Ja. Z pewnością nie są doskonali, bo któŜ jest idealny? RównieŜ ich nękają problemy, lecz
cieszą się oni wewnętrznym spokojem, o który inni czasem rozpaczliwie walczą. Znajdują się w
swoim wnętrzu. Są opanowani, mili, radośni, promieniują spokojem i bezpieczeństwem. Z pewnością
mają wady charakteru, bez wątpienia czasami kogoś krzywdzą; bynajmniej nie są bez zarzutu, lecz
to, czego im brakowało do nawiązania kontaktu z WyŜszym Ja, owo WyŜsze Ja dało im na drodze
łaski.
Od takich osób powinniśmy się nauczyć, Ŝe równieŜ my, zwyczajni ludzie, którzy potrzebują
oczyszczenia, nigdy nie zdołamy przeprowadzić go w pełni, perfekcyjnie i do końca. Mógłby tego
dokonać nadczłowiek lub święty. JeŜeli jednak szczerze pragniemy codziennie poddawać się
oczyszczeniu, to reszta, której nie moŜemy dopełnić, zostanie nam dana w drodze łaski przez nasze
WyŜsze Ja. Nasza szczera, dobra wola jest warunkiem jej otrzymania. Później, w miarę przebiegu
oczyszczania z całą pewnością połączymy się z naszym WyŜszym Ja, poniewaŜ z chwilą, kiedy
zdecydowaliśmy się przeprowadzić ten proces, WyŜsze Ja wspiera nas swoją pomocą. Nie ma dla
niego większej radości i przyjemności niŜ informacja, iŜ średnie Ja i niŜsze Ja chcą przeprowadzić
oczyszczenie. Wtedy moŜecie być całkowicie pewni, Ŝe wam pomoŜe. A jaki jest warunek? Jest nim
szczera wola. aby w ścisłej, pełnej zaufania współpracy z niŜszym Ja pozbyć się wad charakteru i
postępowania.
Dotyczy to nie tylko teraźniejszości i przyszłości, lecz równieŜ przeszłości. Przy pomocy
George'a moŜecie zanalizować swoją przeszłość i zaakceptować ją. MoŜecie poprosić niŜsze Ja o
przypomnienie wam zdarzeń oraz sytuacji, kiedy skrzywdziliście innych ludzi lub siebie samych, a
szczególnie wasze niŜsze Ja i jego sumienie. Istnieje wiele problemów związanych z procesem kala,
jak równieŜ z blokadami określonymi w Biblii jako „kamienie na drodze". WaŜne jest, abyście wy,
średnie Ja, jako instancja sprawcza, zawarli umowę z niŜszym Ja w celu podjęcia decyzji, która musi
być szczera, pełna, bezwarunkowa i nieodwołalna. Od tego momentu otrzymacie potęŜne
wsparcie od WyŜszego Ja, co pozwoli wam wznieść się na wyŜszy poziom etyczny. To, co zrobicie
później, będzie wynikało z punktu widzenia innego, wyŜszego stanowiska. Zadziałają wówczas
moce, nad którymi zdołacie zapanować, jeŜeli staniecie się ich świadomi.
Powtarzam, Ŝe oczyszczenie kala w duŜym stopniu dotyczy niŜszego Ja, a dopiero przez nie w
pełnej mierze równieŜ średniego Ja. Przypomnijmy, Ŝe WyŜszego Ja, podobnie jak Boga, nigdy nie
moŜna skrzywdzić. Z powodu nieczystego sumienia George'a z jednej strony zerwane zostaje
połączenie między średnim i niŜszym Ja, a z drugiej z WyŜszym. George odpowiedzialny jest za
pamięć, a w związku z tym równieŜ za sumienie. MoŜe przerwać połączenie z WyŜszym Ja, jeśli
czuje, iŜ nie jest godzien nawiązania z nim kontaktu. Mechanizm ten funkcjonuje automatycznie i
przez to jest nieubłagany. Zmusza to nas do konsekwentnego przeprowadzenia oczyszczenia.
Przebaczenia nie otrzymamy od WyŜszego Ja ani od Boga, lecz od ludzi lub istot, które
skrzywdziliśmy. Drugą moŜliwością zmazania winy jest pewna forma zadośćuczynienia, po którą
moŜemy sięgnąć, jeŜeli nie moŜemy uzyskać przebaczenia.
Inicjatywa, by przeprowadzić oczyszczenie, naleŜy zawsze do średniego Ja. JeŜeli
zdecydowaliście się poddać temu procesowi, powinniście najpierw z rozwagą i w skupieniu zająć się
w myślach sobą. „Sobą" oznacza tutaj - swoim niŜszym i średnim Ja. JeŜeli znajdujecie się w
punkcie, w którym chcielibyście rozpocząć oczyszczanie, sprawdźcie za pomocą odpowiednich
pytań gotowość waszego niŜszego Ja, poniewaŜ warunkiem powodzenia jest pełen zaufania kontakt z
George'em. Zanim przystąpicie do oczyszczenia, odczekajcie pewien czas. Gdy jesteście juŜ gotowi,
najpierw posłuchajcie głosu rozsądku, a dopiero później kierujcie się emocjami niŜszego Ja - wtedy,
gdy będą one przydatne, a więc w momencie, gdy wypytacie swojego George'a i zechcecie omówić z
nim szczegóły. Za pierwszą wytyczną rozumowych przemyśleń oraz rozwaŜań przyjmijcie zasadę
Huny: nigdy nie krzywdzić, zawsze pomagać. Rozszerzeniem tej zasady jest dziesięć przykazań.
Zapytajcie więc samych siebie z całkowitym spokojem, kiedy i gdzie uchybiliście owej
zasadzie. Postawcie sobie takie pytania, jak: Kto jest na mnie zły? Dlaczego? Czy mam wrogów?
JeŜeli tak, czy to ja sam wywołałem wrogie uczucia innych osób? Czy Ŝywię nienawiść? Czy
pozostałem uparty w sytuacji, w której wspaniałomyślnie powinienem był przebaczyć? Czy moje ego
zabroniło mi darować komuś winę? To my w naszej wspaniałomyślności musimy być tymi, którzy
przebaczają pierwsi, poniewaŜ najpierw trzeba „odpuścić naszym winowajcom", a dopiero później
oczekiwać „odpuszczenia naszych grzechów". Jest to typowo esseński sposób myślenia. Czy
człowiek, któremu wybaczyliście, odniósł z tego powodu jakąś korzyść? I tak, i nie. Tak -jeŜeli
pozostajecie z nim w kontakcie i moŜecie doprowadzić do właściwego pojednania, z którego oboje
będziecie się cieszyć. Nie -jeśli kontakt ten jest niemoŜliwy lub gdy inni nie Ŝyczą go sobie. W takim
przypadku dana osoba nie odniesie Ŝadnej korzyści z waszego przebaczenia. Pomimo to wy jesteście
tymi, którzy przebaczają, a dzięki temu odnosicie największą korzyść, poniewaŜ przebaczenie wy-
bawia was i uwalnia.
Czy przez to, Ŝe wybaczamy, jesteśmy egoistami, gdyŜ dzięki temu otrzymujemy
wybawienie? AleŜ skąd! Wybaczenie jest naszym obowiązkiem. Wyzwolenie, którego do-
świadczamy, jest łaską, nagrodą, którą otrzymujemy dzięki aktowi przebaczenia. Ma tutaj
zastosowanie zasada: „SłuŜ, aby sobie zasłuŜyć". Czy słuŜenie moŜna uznać za egoistyczny środek
do celu? Nie, chyba Ŝe w stosunku do osoby, która źle rozumie słowo „zasłuŜyć". Zasada powinna
więc brzmieć jednoznacznie: „SłuŜ, a zasłuŜysz sobie" - tak jak w przypadku przebaczenia.
Moje wywody dotyczące tak waŜnego elementu w procesie oczyszczania, jakim jest
przebaczenie, chciałbym zamknąć pewną trafną jego charakterystyką. Zawdzięczamy ją jej autorowi
- Robertowi Muellerowi, byłemu zastępcy sekretarza generalnego ONZ. Swój wiersz napisał z okazji
„Międzynarodowego Tygodnia Przebaczenia 1986 - 1988". któremu przyświecała dewiza: „KaŜde
przebaczenie jest prezentem dla samego siebie". Utwór Roberta Muellera nosi tytuł:
„Postanowienie przebaczenia". W słowie „postanowienie" zawarty jest akt woli, który pochodzi od
średniego Ja. Jak juŜ podkreślono, równieŜ na oczyszczenie trzeba się zdecydować. Wiersz Muellera
brzmi:
POSTANOWIENIE PRZEBACZENIA
Zdecyduj się na przebaczenie,
bo mściwość jest złem, mściwość zatruwa.
Nienawiść i gniew wyniszczają nas i pomniejszają.
Ty musisz być tym, kto pierwszy przebacza,
kto uśmiecha się i czyni pierwszy krok.
Zobaczysz szczęście rozkwitające
na twarzy bliźniego,
brata i siostry.
Bądź zawsze pierwszy.
Nie czekaj, aŜ inni przebaczą,
gdyŜ dzięki przebaczeniu
zapanujesz nad losem.
Będziesz kształtował Ŝycie i czynił cuda.
Przebaczenie jest najwyŜszą i najpiękniejszą formą miłości.
W zamian za nie otrzymasz niezmierzony spokój
i doskonałe poczucie szczęścia.
4
M. F. Long, Wiedza tajemna w praktyce, Wydawnictwo MEDIUM, Warszawa 1996, s. 111.
Rozdział 8
Modlitwa według Huny i uzdrawianie duchowe
Wiara nie pochodzi od rozumu, podobnie jak miłość.
Hermann Hesse
Energia many, którą wielokrotnie przesyłamy w czasie modlitw Huny, odgrywa decydującą
rolę w ich spełnianiu się. Jak juŜ mówiliśmy, siła wspólnie wytworzona przez niŜsze i średnie Ja
nazywa się maną. Siła many, którą niŜsze Ja przekazuje średniemu, to mana-mana, natomiast siła
przesyłana WyŜszemu Ja przez niŜsze i średnie Ja nazywa się mana-loa; jest to moc szczególnie duŜa,
porównywalna z napięciem elektrycznym. UŜywa jej WyŜsze Ja, by skutecznie działać na ziemskim,
fizycznym poziomie. Mana-loa - jak wiemy - działa na dwóch poziomach, jest równie skuteczna na
poziomie ziemskim, jak po „drugiej stronie" - w zaświatach.
Przejdźmy teraz do najwaŜniejszej części zawartych w tej ksiąŜce instrukcji dotyczących
praktykowania Huny.
KaŜda modlitwa jest kontemplacją, podczas której obcujemy z Bogiem; jest aktywnością
duchową pełną miłości i czci. W ten duchowy stan wchodzimy dzięki naładowaniu się maną, pod
warunkiem, Ŝe zadbamy o spokój w naszym otoczeniu. Dlatego teŜ waŜne jest znalezienie sobie
takiego miejsca, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał w modlitwie, którą odbywać naleŜy w
pozycji siedzącej, z wyprostowanym, lecz nie usztywnionym kręgosłupem.
Pierwszym krokiem rytuału modlitwy jest naładowanie się maną.
Drugi krok to kontemplacyjna medytacja - przyjrzenie się znaczeniu WyŜszego Ja. W tym
czasie moŜna zadawać następujące pytania: Jak blisko mnie znajduje się WyŜsze Ja? Jak ściśle jestem
z nim połączony? Jaki jest sens i cel mojej modlitwy i do kogo właściwie się zwracam? Musimy sobie
jednocześnie uświadomić, Ŝe nasze WyŜsze Ja, które określamy imieniem znalezionym podczas
praktykowania Huny, jest naszym Godnym Zaufania Rodzicielskim Duchem, naszym silnym
Aniołem StróŜem, silniejszym niŜ wszystkie ciemne wpływy; naszą świętą istotą duchową, która
łączy nas bezpośrednio z Bogiem. Jest przewodnikiem, towarzyszem i opiekunem, któremu
okazujemy miłość, wdzięczność, ogromny szacunek, głęboką pokorę i uniŜoność.
Nie przyjmujcie tych myśli tylko formalnie, lecz potraktujcie je jako zachętę. Nadajcie kształt
własnym myślom; nie muszą być identyczne w czasie kaŜdej modlitwy (w przeciwieństwie do słów,
którymi będziecie się później posługiwać). Pomyślcie równieŜ, Ŝe moŜecie zdać się całkowicie na
wasze WyŜsze Ja, Ŝe jest ono ogniwem łączącym was z Bogiem.
Trzecim krokiem jest wysłanie daru many do WyŜszego Ja. MoŜemy powiedzieć swojemu
WyŜszemu Ja: „Ta ofiara many przeznaczona jest wyłącznie dla ciebie samego, nie dla mnie; ty
zdecydujesz o jej zastosowaniu. Dar many traktuję jako małą symboliczną ofiarę, którą chętnie ci
składam z głębi serca".
Przy czwartym kroku po raz pierwszy zapoznajemy WyŜsze Ja z brzmieniem modlitwy,
którą wcześniej sformułowaliśmy.
Piąty krok polega na ładowaniu maną symbolu i obrazu reprezentującego modlitwę. W tym
celu zwracamy się do niŜszego Ja: „George, naładuj maną obraz, wykonując wspólnie ze mną głęboki
oddech - teraz!". W momencie nabierania powietrza wyobraŜamy sobie (poproście George'a o
pomoc), Ŝe naładowany maną obraz wysyłamy po sznurze aka do WyŜszego Ja.
Szósty i siódmy krok to dwukrotne powtórzenie WyŜszemu Ja treści naszej modlitwy.
Odbywa się to w spokoju oraz całkowitym zaufaniu.
Ósmy krok to ofiarowanie przez sznur aka WyŜszemu Ja duŜej ilości many. Dzięki złoŜeniu
tej ofiary jesteśmy pewni, Ŝe nasza modlitwa się spełni.
Dziewiąty krok stanowi zakończenie. Dziękujemy WyŜszemu Ja w sposób, jaki przyjdzie
nam do głowy i jaki wydaje się nam odpowiedni. Następnie mówimy mu, Ŝe wycofujemy się z
modlitwy.
Jeszcze raz, uwaŜnie przeczytajcie razem z George'em tych dziewięć kroków modlitwy.
Wątpliwości co do ich praktycznego zastosowania znikną zupełnie, gdy później kilkakrotnie
powtórzycie modlitwę w celu nawiązania kontaktu z WyŜszym Ja. JeŜeli jednak juŜ teraz czujecie
nieprzepartą chęć modlitwy według Huny, przystąpcie do niej natychmiast, poniewaŜ ten
wewnętrzny impuls jest mową WyŜszego Ja. Nigdy nie zapominajcie o jednym: WyŜsze Ja wspiera
was bardzo mocno w czasie modlitwy Huny!
Oczywiście modlitwę najpierw trzeba przygotować. Nauka Huny kategorycznie tego
wymaga. JuŜ Jezus powiedział, Ŝe modląc się, nie powinniśmy być „wielomówni jak poganie". Jest to
typowa wskazówka Huny! A zatem najpierw musimy głęboko przemyśleć przedmiot modlitwy,
zastanowić się, dlaczego i o co chcemy prosić. MoŜe to być Ŝyczenie dotyczące spraw materialnych;
Huna nie zabrania nam prosie o dobra doczesne. Wymaga tylko, aby spełnienie naszej modlitwy
nikomu nie przyniosło szkody: Ŝadnemu człowiekowi, Ŝadnemu przedmiotowi, Ŝadnej instytucji, a
przede wszystkim nam samym. Musimy więc zadać sobie pytanie: „Co moŜe się stać, gdy nasza
modlitwa się spełni?". Nie musimy martwić się o to, czy zaszkodzimy naszemu WyŜszemu Ja, czyje
obrazimy lub zranimy.
W celu sformułowania modlitwy weźcie papier i ołówek, aby w całkowitym spokoju zapisać
swoje myśli. Im krócej je ujmiecie, tym lepiej. Kiedy zapiszecie treść modlitwy, zastanówcie się, czy
jest ona jednoznaczna i jasna; nie powinna bowiem zawierać Ŝadnych niedomówień ani wątpliwości
Następnie rozwaŜcie, czy nie dałoby się usunąć poszczególnych słów lub całych zdań.
W czasie zapisywania treści modlitwy wasz George mocno się napracuje. Polecam formę
pisemną nie dla pedanterii, lecz dlatego, Ŝe słowo pisane wywiera na George'u duŜo większy wpływ
niŜ mówione lub tylko pomyślane. Wie on wtedy bardzo dokładnie, Ŝe musi się zająć konkretną mod-
litwą. W końcu to on pracuje później z WyŜszym Ja nad jej urzeczywistnieniem! Dlatego teŜ niŜsze
Ja równie intensywnie współpracuje ze średnim Ja przy następnym kroku, tj. przy tworzeniu symbolu
lub obrazu albo reprezentującego modlitwę. Podszepnie wam wówczas pewne idee albo Ŝyczenia;
dzięki niemu „przyjdą wam one na myśl".
A oto przykład ilustrujący powyŜsze zagadnienie: Jakiś czas temu uczestniczka mojego
seminarium zapytała mnie o najlepszy symbol dla swojej modlitwy. Modlitwa miała dotyczyć jej
syna, prawnika, który wkrótce miał zdawać podstawowy egzamin aplikacyjny. Pomimo iŜ syn był
gruntownie przygotowany, pragnęła ona - co rozumie się samo przez się - pomodlić się za jego
powodzenie. Treść modlitwy była jasna i oczywista, krótka i jednoznaczna, lecz - jak
powiedziała-znalezienie odpowiedniego symbolu sprawiało jej kłopot. Po zastanowieniu się
wpadłem na pomysł, by wyobraziła sobie popiersie syna; powinno ono przedstawiać go z cięŜkim
złotym łańcuchem na szyi, na którym zawieszony jest ogromny znak paragrafu wykonany ze złota.
Złoty łańcuch był lub jest nadal atrybutem burmistrza: uwaŜany jest za odznakę honoru. Złoty znak
paragrafu symbolizuje wiedzę prawniczą. Obraz ten zawierał wszystkie elementy potrzebne do
symbolicznego wyraŜenia Ŝyczeń i próśb sformułowanych w modlitwie. Jednoznacznie zostało w
nim wyartykułowane pomyślne złoŜenie egzaminu prawniczego! Moja uczennica Huny napisała mi
później, Ŝe jej syn zdał egzamin.
Bardzo istotnym obrazem symbolicznym jest wizerunek dwóch obejmujących się osób.
Prawdopodobnie nieraz będziecie prosić, aby dwoje ludzi się pojednało, aby spróbowali od nowa
ułoŜyć swoje wzajemne stosunki. MoŜe sami będziecie jedną z tych osób. Obraz ten jest symbolem
nie tylko dobrym, lecz równieŜ silnym. Jeszcze raz chciałbym podkreślić, Ŝe symbol jako piąty krok
modlitwy wydaje się jej niezbędnym elementem: nasz George pracuje dzień i noc z WyŜszym Ja nad
spełnieniem naszych modlitw. Za kaŜdym razem, gdy wypowiadamy modlitwę, George ją wpraw-
dzie rozumie, lecz nie potrafi powtórzyć. Dzięki symbolowi wie, o jaką modlitwę chodzi, a następnie
pracuje z WyŜszym Ja, posługując się wyłącznie symbolem.
Powróćmy jeszcze do zagadnienia poruszonego na wstępie. Napomnień Jezusa: „Módlcie się
bez ustanku" lub: „Módlcie się cały czas" nie naleŜy rozumieć dosłownie, poniewaŜ dla większości
ludzi modlenie się cały dzień byłoby wymaganiem nierealnym. Gdy uzmysławiam sobie, Ŝe ja,
Henry, nie mogę modlić się bez ustanku, ale George moŜe czynić to bez Ŝadnych przeszkód,
wówczas staje się dla mnie jasne, Ŝe Jezus musiał jako esseńczyk znać tę naukę, która jest identyczna
z nauką Huny.
Niektóre modlitwy określam jako „permanentne". Są to takie prośby, które moŜna lub
naleŜałoby wznosić przez całe swoje Ŝycie. Gdy modlę się o oświecenie, wiedzę i zdrowie, nigdy nie
nadejdzie taki dzień, w którym stwierdzę, Ŝe tego rodzaju próśb sformułowałem juŜ wystarczająco
duŜo. JeŜeli natomiast chcę mieć nowy samochód (a Huna wcale tego nie potępia), to przestanę się o
niego modlić z chwilą, gdy modlitwa odniesie skutek. Im goręcej poświęcamy się modlitwom i im
więcej pracujemy nad sobą, przekonujemy się, Ŝe kierujemy do WyŜszego Ja ściśle określone
modlitwy. Czy ma sens zwracanie się w tej samej modlitwie z prośbą zarówno o oświecenie, jak i o
nowego forda? Z pewnością nie! RównieŜ w tej kwestii Long udziela nam jasnych wskazówek. Trzy
powstałe w wyobraźni Ŝyczenia (tzn. pragnienie oświecenia, wiedzy i zdrowia), a moŜe teŜ kilka
innych, powinniśmy ująć w jedną grupę modlitw. Modlitwy drugiej grupy mogą dotyczyć dóbr
materialnych lub na przykład udanego wyjazdu słuŜbowego. Long radzi, by między dwiema róŜnymi
grupami modlitw robić co najmniej dwugodzinną przerwę. Oczywiście modlący się sam będzie czuł,
ile czasu powinna trwać owa przerwa.
Jak juŜ wspomniano, w trzeciej fazie modlitwy według Huny ofiarujemy WyŜszemu Ja dar
many, przeznaczony wyłącznie dla jego własnych celów, a na zakończenie modlitwy dziękujemy mu.
W tym miejscu pragnąłbym jeszcze dodać, iŜ zawsze naleŜy pamiętać o tym, Ŝe jesteśmy
szczerze zobowiązani w stosunku do naszego WyŜszego Ja i powinniśmy mu dziękować za
spełnienie Ŝyczeń zawartych w modlitwie, nie tylko przypadkowo i okazjonalnie, lecz regularnie i z
największą czcią, gdyŜ zasłuŜyło sobie na szacunek i powaŜanie. WyŜsze Ja jest naszą boską częścią
i modlitwy moŜemy przesyłać zarówno jemu, jak i Bogu. JeŜeli będziemy robić to często, moŜe
wykształcimy stałą formułę, uznając ją za najlepszy środek wyrazu. Formy lub formuły modlitw
mogą stracić swoją moc. MoŜemy jednak temu zapobiec dzięki samodyscyplinie. Jeśli będziemy
pamiętać, Ŝe formuły modlitewne są czymś realnym, prawdziwym i niewzruszonym, to nasze
modlitwy zachowają swą wewnętrzną moc.
Jestem zdania, Ŝe naszym obowiązkiem jako średniego Ja jest włączenie do modlitwy
dziękczynnej, skierowanej do WyŜszego Ja, równieŜ naszego George'a, poniewaŜ w końcu on jest
istotą, która stwarza połączenie przez sznur aka. Bez niego nie moglibyśmy zgromadzić ładunku
many. Ponadto dzięki sile swojego sumienia jest on nieprzekupnym straŜnikiem.
KaŜda modlitwa ma charakter telepatyczny. NiŜsze Ja przesyła WyŜszemu obrazy lub
symbole, a WyŜsze Ja materializuje przesłany mu obraz. Potrzebuje ono w tym celu na dwojaki
sposób uŜywanej siły - mana-loa. Long ujął to następująco: „Jest to tajemnica tajemnic".
Modlitwy powinniśmy formułować zawsze w formie pozytywnej. Przykładowo, nigdy nie
modliłem się: „Wybaw mnie od mojej choroby!", lecz: „Ty dajesz mi zdrowie" (pierwsza wypowiedź
świadczy, iŜ skłonni jesteśmy Ŝałować samych siebie).
Nawet najszczersza modlitwa Huny nie gwarantuje, iŜ zostanie ona spełniona. Mylny jest sąd,
Ŝe dzięki modlitwie Huny moŜemy otrzymać wszystko, czego chcemy. Poziom wiedzy WyŜszego Ja
jest duŜo wyŜszy niŜ średniego Ja. MoŜe się zdarzyć, Ŝe w fazie, w której będziecie pracować nad
formą modlitwy, napotkacie trudności, Ŝe daremnie szukać będziecie symbolu i Ŝe w końcu
„przyjdzie wam na myśl" wiadomość od waszego WyŜszego Ja: „Trzymaj się od tego z dala, to nie
jest dobre". MoŜe nagle wyłonią się wątpliwości (w tym przypadku uzasadnione i sensowne), które
skłonią was do ponownego przeanalizowania treści modlitw. Zazwyczaj moŜna wówczas ustalić,
dlaczego dana modlitwa nie jest właściwa. Być moŜe nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas na jej
spełnienie. W takich warunkach średnie Ja uczy się od WyŜszego Ja, swojego wychowawcy.
MoŜe się równieŜ zdarzyć, Ŝe nie „usłyszycie" tego, co mówi do was WyŜsze Ja za
pośrednictwem niŜszego, i Ŝe „nic nie przyjdzie wam do głowy". MoŜe podeszliście zbyt zuchwale
do sformułowania modlitwy i do symbolu. Poczyniliście wszystkie przygotowania, modlicie się,
kierujecie lub - mówiąc dokładniej - wierzycie, Ŝe kierujecie modlitwę przez sznur aka do WyŜszego
Ja. Jednak w rzeczywistości George, który ma ściślejszy kontakt z WyŜszym Ja niŜ średnie Ja.
wyłączył przekaźnik na sznurze aka. Inny przypadek to taki, w którym George niczego nie zrobił,
natomiast WyŜsze Ja nie przyjęło modlitwy. Powodem tego, Ŝe modlitwa nie dotarła do adresata, jest
brak łaski błogosławieństwa. Irytujemy się i zastanawiamy: Co się stało? Czy to George przerwał
połączenie, czy WyŜsze Ja nie zaakceptowało modlitwy? Ne wiemy, lecz moŜe później przyjdzie
nam to na myśl.
Modlitwa Huny nie oznacza dla średniego Ja przywileju bezczynności. Wspanialejest mieć
świadomość, Ŝe posiadamy dwóch niezastąpionych pomocników, z których jeden jest prawdziwie
boskiej natury. Kontakt z WyŜszym Ja wprowadza nas w tego rodzaju euforię, iŜ powstaje niebez-
pieczeństwo, Ŝe przestaniemy trzeźwo oceniać sytuację i zapomnimy o naszych, średniego Ja,
obowiązkach przed i po nawiązaniu kontaktu. Powinniśmy przeto zwrócić się do naszego ludzkiego
rozumu, poniewaŜ jako średnie Ja mamy obowiązek logicznego myślenia i działania. Musimy
„obiema nogami stać na ziemi". Przyjąwszy taki punkt widzenia, moŜe zrozumiemy, Ŝe nie wolno
nam było wznosić tej czy innej prośby do WyŜszego Ja. Lecz zapewniam was, Ŝe wystarczy parę
niepowodzeń, kiedy to nie odczujecie „deszczu błogosławieństwa", byście wyraźnie „słyszeli"
WyŜsze Ja i lepiej układali swoje modlitwy. Staniecie się bardziej krytyczni.
Inaczej sprawa wygląda, gdy mimo szczerych wysiłków w pracy nad Huną napotykacie
trudności i przeszkody, których źródła nie potraficie rozpoznać i nie moŜecie dać sobie z nimi rady.
W takim przypadku nie powinniście zbyt długo się męczyć, lecz od razu poprosić o pomoc WyŜsze
Ja.
MoŜe równieŜ się zdarzyć, Ŝe jednakowa modlitwa, z upływem miesięcy lub lat stanie się
„mdła" i będziecie ją odczuwać jako oklepaną, nie czerpiąc z niej radości. Zawsze kosztowało mnie
duŜo wysiłku i walki ze sobą stwierdzenie, Ŝe moja modlitwa się zdezaktualizowała. KtóŜ chciałby
zwątpić w modlitwę, o której spełnienie długo prosi i która przecieŜ ma w pewnym sensie urok
świętości. Zdarzyło mi się to juŜ z psalmami i innymi fragmentami Biblii czy teŜ z ksiąŜkami Longa.
Nie powinniśmy jednak uciekać od takich myśli, bo są one wyraźnym dowodem na to, Ŝe
rozwinęliśmy się w minionym czasie i na modlitwy, psalmy i ksiąŜki patrzymy teraz pod innym
kątem. MoŜe powinniśmy na nowo sformułować modlitwę. Być moŜe tymczasem zaszły w nas jakieś
zmiany i przedmiot naszej modlitwy nie jest juŜ tak waŜny.
Czasem dobrze jest zwrócić się do WyŜszego Ja bez oficjalnej modlitwy. MoŜemy wtedy
przesłać mu silny ładunek many i poprosić, aby uŜyło tej siły do swoich wyŜszych celów,
jednocześnie zachęcając je na przykład do poprawy sytuacji na świecie, do udoskonalenia ludzkości.
MoŜliwe, Ŝe WyŜsze Ja przeznaczy dar many dla wielu ludzi, którzy nie znają modlitwy Huny i nie
potrafią przesyłać siły Ŝyciowej. Przy tej formie komunikacji wystarczy po prostu zwrócić się do
WyŜszego Ja: „Daję ci manę na wszystko, czego chcesz, tylko nie dla mnie samego!".
Jak ma się modlitwa Huny do modlitw, które kierowaliśmy do Boga od czasów wczesnego
dzieciństwa? Kwestia ta bardzo interesowała mnie dawniej, dzisiaj odpowiedź na to pytanie nie jest
prosta z dwóch powodów. Po pierwsze, zdałem sobie w pełni sprawę z toŜsamości Boga i mojego
WyŜszego Ja. Poznanie to pochodzi z doświadczenia. Obojętne, czy modlę się do Ariela - bo tak ma
na imię moje WyŜsze Ja - czy do Boga. Po drugie, respektuję przyzwyczajenie, które mówi mi
wyraźnie: JeŜeli od czasów swej młodości lub dzieciństwa kierowałeś określone modlitwy zawsze do
Boga, pozostań przy tym, nie zmieniaj tego". Zdarza się, Ŝe dzisiaj kieruję pewne modlitwy do Boga,
zwracając się do Niego osobiście, jednak cały czas mam w świadomości myśl, Ŝe On i Ariel to jedno.
Modlę się, chcąc wyrazić Mu moją miłość lub lepiej go poznać, albo teŜ chcę Mu podziękować oraz
ofiarować to, co liturgia lub poezja określa mianem uwielbienia. Tego rodzaju myśli, a więc treści,
które nie wymagają ingerencji w sferze fizycznej, przesyłam spontanicznie do Boga. W pierwszej
chwili moŜna pomyśleć, Ŝe jest to zdrada wobec WyŜszego Ja. Podejrzenia takie pochodzić mogą z
podświadomości - a więc od George'a. Jest to logiczne, poniewaŜ George, który nie potrafi się
zastanowić - przez spontaniczną modlitwę średniego Ja do Boga - czuje się odsunięty i niepotrzebny.
Przed laty wytłumaczyłem George'owi, Ŝe w czasie mojej bezpośredniej modlitwy do Boga jest on
tak samo waŜny, jak podczas modlitwy do Ariela, poniewaŜ to właśnie spontaniczność i emocje
skłaniają mnie do tego, abym zwrócił się do Boga.
A zatem jest juŜ chyba jasne, jakie modlitwy intuicyjnie kierujemy do Boga. Co jednak
powinna zawierać modlitwa do WyŜszego Ja? Pytanie to nabiera znaczenia dopiero wtedy, gdy nasz
układ z WyŜszym Ja stanie się stały, mocny i niewzruszony. Treść tych modlitw będzie wynikać z
określonej potrzeby, duchowej lub fizycznej, którą u siebie zauwaŜyliśmy. Dobrze byłoby,
gdybyśmy juŜ przeszli oczyszczenie i stwierdzili, Ŝe nie było ono jeszcze doskonałe. MoŜe więc
później poprosimy WyŜsze Ja o dodatkową pomoc w przezwycięŜeniu słabości charakteru, złych
nawyków lub skłonności, jak równieŜ o poznanie, zrozumienie, wiedzę bądź duchowe uzdolnienia.
Istnieją ponadto modlitwy dotyczące polepszenia stosunków z ludźmi, czyli związane z problemami
małŜeńskimi, kłopotami z dziećmi, z partnerem, z przełoŜonymi. MoŜna prosić w modlitwie o
załagodzenie sporu, powodzenie w sprawach zawodowych, zmianę przyszłości na lepszą i
zrozumienie, co powinniśmy uczynić w takim czy innym przypadku dla bliźnich, w rodzinie albo w
pracy. Czasami nie wystarczy sama logika, by posunąć się dalej. Wówczas średnie Ja dojdzie do
wniosku, Ŝe tylko modlitwa o boskie oddziaływanie moŜe zasadniczo zmienić niepoŜądaną sytuację.
Istnieje przysłowie, które zrozumiałem w pełni dopiero w połączeniu z nauką Huny: „Bóg pomaga
tym, którzy sami sobie pomagają".
Pewna pragmatyczna chrześcijanka przedstawiła mi następujący problem. Przez lata
kierowała modlitwy do Jezusa. Czy po przeczytaniu tej ksiąŜki powinna zwrócić się teraz do swojego
WyŜszego Ja i poznać jego imię? Nie przyszło jej to łatwo, poniewaŜ Jezus nadal był jej
pośrednikiem między nią a Bogiem! „Co robić?" - zapytała. KaŜdemu, kto zetknął się z tym
problemem, radzę z pełnym przekonaniem: pozostań przy imieniu „Jezus", poniewaŜ jest on równieŜ
do twojej dyspozycji jako przedstawiciel WyŜszego Ja, co stwierdziłem juŜ wcześniej.
Czy nauka Huny daje się pogodzić z religiami? Pytanie to pojawia się nieustannie. Po
głębokim i starannym przemyśleniu tego zagadnienia doszedłem do mocnego przekonania, Ŝe
między Ŝadną religią, wyznaniem lub doktryną a nauką Huny nie istnieje konflikt. Obowiązuje to
zwłaszcza w odniesieniu do WyŜszego Ja, co niektórym ortodoksyjnym wyznawcom lub teologom
moŜe wydawać się herezją. Skrupuły takie natychmiast znikną, gdy uświadomimy sobie, Ŝe Bóg i
WyŜsze Ja są jednym i tym samym. Wiele religii ustanowiło tak ogromny dystans między
człowiekiem i Bogiem, iŜ czasami nie mamy odwagi szukać bliskości tej odległej, zdawałoby się,
nieosiągalnej istoty. Niektórym ludziom taka próba wydaje się skazana na niepowodzenie. W Hunie
WyŜsze Ja - ta bliska, stojąca przy nas istota, z którą bez obawy moŜemy nawiązać kontakt -jest dla
nas cudownym pomostem i potęŜną pomocą, poniewaŜ stanowi część człowieka, który pragnie
połączyć się z Bogiem.
Jedno z najbardziej znaczących mediów, Anglik o szorstkiej powierzchowności, którego
jednak bardzo szanuję i kocham, powiedział mi przed laty: „Huna? That is only raft!” („Huna? To
tylko tratwa!"). Miał rację. Nie powinien jedynie uŜyć słowa „tylko". Gdyby stwierdził: „Huna jest
wspaniałą tratwą, cudownym mostem!", wtedy, moim zdaniem, trafiłby w dziesiątkę.
Huna w Ŝaden sposób nie uwłacza i nie przynosi ujmy treściom zawartym w religiach lub
wyznaniach. Uprzytomnijmy sobie, Ŝe religie czy wyznania są przecieŜ ludzkimi interpretacjami i
zbiorami dogmatów dotyczących stosunku człowieka do Boga. Nauka Huny jest mądra i dostatecznie
mocno wskazuje na to, aby nie krytykować lub, co gorsza, wyśmiewać Ŝadnych przekonań
związanych z oddawaniem czci Bogu. Wręcz przeciwnie, Huna moŜe znacznie wzmocnić
uwielbienie Boga i ułatwić dostęp do Niego. Znam wiele przypadków młodych uczestników
seminariów, którzy wystąpili ze swoich organizacji kościelnych, a po kilku miesiącach
praktykowania Huny wstąpili do nich ponownie, poniewaŜ spojrzeli na swe wyznania i ich
praktyczne zastosowanie z nowego, doskonalszego punktu widzenia, przyjęli inną postawę
wewnętrzną i inne nastawienie do Ŝycia. Sama Huna nie jest religią, lecz dla wielu ludzi okazuje się
drogą, która ponownie prowadzi ich do Boga.
Jezus powiedział: „Nikt nie dojdzie do Ojca inaczej, aniŜeli przeze mnie". Przeglądając
konkordancje, moŜna stwierdzić, Ŝe w Starym Testamencie nazwa „Ojciec" dla określenia Boga
występuje bardzo rzadko. Nie wiemy równieŜ, skąd pochodzi jej tłumaczenie. Natomiast w Nowym
Testamencie słowo to występuje nadzwyczaj często. Dlatego teŜ skłonny jestem przyjąć, iŜ Jezus,
kiedy jako śyd mówił o Ojcu, nie miał na myśli Boga ze Starego Testamentu, lecz własne WyŜsze Ja
lub Wspólnotę WyŜszych Jaźni - Poe Aumakua. Poza tym jestem przekonany, Ŝe Jezus był do
dyspozycji swoich cierpiących rodaków jako zastępca WyŜszego Ja. A zatem, gdy powiedział.
„Wszystko, o co będziecie prosić w moim imieniu, będzie wam dane", uwaŜał się za WyŜsze Ja.
Wypowiedź tę moŜna logicznie wytłumaczyć, posługując się nauką Huny.
Pierwszą część tęgo rozdziału chciałbym zamknąć cytatem z Listu św. Jakuba Apostoła, w
którym mowa jest o „sprawiedliwym", identycznym z cadykiem ze Starego Testamentu. Sądzę, Ŝe
był to człowiek, który juŜ w kolebce otrzymał łaskę od swojego WyŜszego Ja lub dzięki oczyszczeniu
kala (a przez to równieŜ za pośrednictwem łaski) wzniósł się na wyŜszy poziom sprawiedliwych.
Cytat ten brzmi: „Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego". (Jk 5,16)
Uzdrawianie duchowe
Wyniki badań nad duchowym uzdrawianiem świadomie omawiam w rozdziale poświęconym
modlitwie Huny, poniewaŜ uzdrawianie to nie jest niczym innym, jak modlitwą. Tyle tylko, Ŝe
modlitwa prowadząca do uzdrowienia ma bardziej spontaniczny i swobodny charakter.
Człowiek, który chce uzdrawiać, musi zdać sobie sprawę z tego, Ŝe on sam nie jest
„uzdrowicielem", lecz obdarzonym łaską narzędziem, kanałem lub przewodem (jeŜeli moŜna się tak
wyrazić), przez który przepływa uzdrawiająca energia. Uzdrowienie następuje zawsze i wyłącznie za
sprawą tego, którego nazywamy najwyŜszym uzdrowicielem, a więc dzięki Bogu. MoŜność
uzdrawiania jest łaską. Niektórzy ludzie odczuwają silną wewnętrzną potrzebę uzdrawiania innych.
Mogą zupełnie nic nie wiedzieć o Hunie ani nigdy nie „uczyć się" uzdrawiania. Spontanicznie czynią
to, co jest niezbędne do uzdrowienia, czyli, nie stawiając Ŝądnych warunków, oddają się do
dyspozycji, pozwalają płynąć przez siebie uzdrawiającej sile, a pacjentowi nie dają nic innego jak
współczucie i bezgraniczną miłość.
Obdarzeni łaską naturalni uzdrowiciele po prostu leczą, nie wiedząc, jak to się dzieje. MoŜna
ich spotkać w Brazylii - wielokrotnie są analfabetami - na Filipinach, wśród Indian, jak równieŜ
pośród bezpodstawnie wyśmiewanych pierwotnych mieszkańców Czarnej Afryki, najczęściej tam,
gdzie człowiek nie uległ jeszcze zepsuciu i zachował kontakt z naturą. To, Ŝe tacy ludzie Ŝyją takŜe w
Nowym Jorku i Londynie, jest, moim zdaniem, wyjątkiem potwierdzającym regułę.
JeŜeli my, ludzie cywilizowani, kierowani wewnętrzną potrzebą, chcemy stać się aktywnymi
uzdrowicielami, musimy najpierw (lecz nie zawsze) zapoznać się z „technika uzdrawiania".
Aczkolwiek zajmiemy się teraz bardziej technicznymi szczegółami, chciałbym jeszcze raz wyraźnie
podkreślić, Ŝe równieŜ tutaj czynnikiem rozstrzygającym jest miłość.
Istnieją specjalne szkoły kształcenia uzdrowicieli, szczególnie w Anglii. Podkreśla się w nich
konieczność „poziomego" i „pionowego" dostrojenia się uzdrawiającego do osoby uzdrawianej.
Przez dostrojenie poziome rozumie się nawiązanie duchowego kontaktu z pacjentem. Osiągnięcie go
moŜna ułatwić, przykładając palce wskazujący i środkowy do obu tętnic szyjnych pacjenta, dzięki
czemu uzdrawiający wyczuje rytm uderzeń serca i w konsekwencji dostroi się do tętna osoby
uzdrawianej. MoŜna takŜe połoŜyć rękę na piersi pacjenta i, wyczuwając rytm jego oddechu, dostroić
do niego swój oddech. Wówczas moŜna z pełnym zaangaŜowaniem przejść do duchowego zbliŜenia
się do chorego. JuŜ w tym momencie moŜna próbować w czysto intuicyjny sposób postawić diagnozę
odnośnie jego dolegliwości i bólów. Później następuje dostrojenie pionowe, rozumiane ogólnie jako
kontakt z Bogiem.
Dla ucznia Huny poziome dostrojenie jest bardzo proste. Wiadomo, Ŝe przez samo dotknięcie
pacjenta powstaje połączenie z nim za pośrednictwem niezniszczalnego sznura aka (niezbędnego
przy późniejszym uzdrawianiu na odległość). MoŜna ponadto wyczuć rytm serca i oddechu, lecz nie
uwaŜam tego za konieczne. Mnie wystarcza kontakt stworzony przez sznur aka. Za jego
pośrednictwem połączenie z pacjentami jest doskonałe. RównieŜ pionowe dostrojenie nie sprawia
trudności. Człowiek, który nawiązał kontakt ze swoim WyŜszym Ja, razem ze swym George'em
przesyła mu manę po sznurze aka. Ale takŜe ktoś, kto nie jest jeszcze pewien, czy osiągnął WyŜsze
Ja, powinien mimo to, jeŜeli czuje wewnętrzną potrzebę, zająć się uzdrawianiem bez zastrzeŜeń i
wątpliwości. WyŜsze Ja udzieli mu swojej pomocy, a wraz z nim równieŜ WyŜsze Ja pacjenta.
MoŜecie być pewni, Ŝe otrzymacie niezbędne wsparcie, jeŜeli wasze pragnienie uzdrawiania
podyktowane jest wyłącznie miłością i gotowością słuŜenia innym.
MoŜna czasem spotkać uzdrowicieli, których określam jako ego-uzdrowicieli. Chcą oni
widzieć samych siebie w centrum zainteresowania, wystawiają się na pokaz oraz ciągle podkreślają
swoje niezwykłe sukcesy w uzdrawianiu. Rzeczywiście osiągają czasami dobre rezultaty, które - mo-
im zdaniem - moŜna wyjaśnić psychicznym oddziaływaniem na pacjenta. Podobnie jak moŜe pomóc
pacjentowi tabletka placebo z cukru mlekowego, tak samo na niektórych chorych robi wraŜenie
wystrój pokoju uzdrowiciela, jego oryginalne ubranie czy gesty wykonywane przy nakładaniu rąk.
Całkiem moŜliwe, Ŝe bóle chorego znikną, zwłaszcza gdy są natury psychosomatycznej. Najczęściej
jednak efekt takiego uzdrowienia nie jest trwały. Bywa, Ŝe prawdziwi, skuteczni uzdrowiciele tracą
swoją moc, jeŜeli ulegają pokusie zdobywania dzięki niej głównie korzyści materialnych. Przypadek
jednego z czołowych filipińskich uzdrowicieli stanowi tu tragiczne ostrzeŜenie.
Zdarzyło się równieŜ, Ŝe uzdrawiający leczył na odległość i nie znał osobiście swojego
pacjenta, którego dane podali mu krewni lub znajomi chorego, lecz mimo to wyleczył go z raka.
Pacjent dopiero znacznie później dowiedział o jego uzdrawiających zabiegach. To największy sukces
dla uzdrowiciela powaŜnie traktującego swoje zajęcie.
Uzdrowiciel osiągający efekty w swej pracy jest obdarzony łaską, poniewaŜ został wybrany
przez Boga bądź własne WyŜsze Ja jako narzędzie lub kanał przekazujący pacjentowi uzdrawiającą
energię. Czy moŜe więc nagle stracić dostęp do tej energii? Nauka Huny daje jednoznaczną
odpowiedź Gdy obdarzony łaską uzdrowiciel z jakichś przyczyn zboczy z właściwej drogi, gdy stanie
się zrozumiały, dumny i Ŝądny pieniędzy, wtedy jego niŜsze Ja na pewno będzie miało nieczyste
sumienie i odetnie połączenie, zablokuje sznur aka, zerwie kontakt (tzn. dopływ łaski).
Uzdrowiciele praktykujący Hunę czują się znacznie pewniej, wiedząc, Ŝe sznur aka
gwarantuje im bezpośredni dostęp do niŜszego Ja pacjenta. Poza tym są mocno przekonani, Ŝe mogą
liczyć na pomoc własnego WyŜszego Ją oraz WyŜszego Ja pacjenta. Kontakt z niŜszym Ja osoby
uzdrawianej jest poŜyteczny, lecz mniej istotny niŜ połączenie z własnym WyŜszym Ja i WyŜszym Ja
pacjenta.
Jak naleŜy się przygotować do przeprowadzenia modlitwy uzdrawiającej? Po pierwsze, trzeba
juŜ rano mocno naładować się maną i poprosić George'a, aby zmagazynował jej duŜą ilość. Będzie
nam ona potrzebna w ciągu dnia podczas czynności uzdrawiających. Nigdy nie moŜna wątpić, czy
ma się dostateczny zapas many do dyspozycji. Aby ów zapas uzupełnić, naleŜy wykonać od czasu do
czasu głęboki oddech. Naturalnie, jeśli mamy okazję, powinniśmy równieŜ w ciągu dnia powtórnie
naładować się maną. Ale nawet jeŜeli znajdujemy się w drodze, musimy być pewni, Ŝe dysponujemy
dostateczną ilością many.
W czasie modlitwy uzdrawiającej nie musicie dokładnie przestrzegać wspomnianych wyŜej
dziewięciu zasad, chociaŜby dlatego, Ŝe przebywacie w towarzystwie innej osoby, pacjenta, i musicie
koncentrować się głównie na niej. Zawsze jednak trzeba podtrzymywać kontakt myślowy z własnym
WyŜszym Ja oraz WyŜszym Ja pacjenta. Istnieją pewne reguły, których, o ile to moŜliwe,
powinniście przestrzegać i które staną się dla was oczywiste w miarę podejmowania prób
uzdrawiania. Pierwsza reguła to konieczność zwrócę nią się z prośbą o uzdrawiającą energię; druga -
to prośba o moc oczyszczenia; trzecia - prośba o harmonię i czwarta prośba o trwałość. Łatwo moŜna
wytłumaczyć znaczenie tych punktów. Święta energia uzdrawiająca jest podstawą waszej
działalności. Moc oczyszczająca, o którą prosicie, ma na celu - pod warunkiem, Ŝe zezwoli na to
WyŜsze Ja pacjenta - poddanie chorego oczyszczeniu kala, tak jakby to on sam dokonał owego
oczyszczenia. Prośba o harmonię ma spowodować nie tylko usunięcie bólu i symptomów choroby
pacjenta, lecz w ogóle dostąpienie przez niego łaski całkowitego uzdrowienia. Ostatnia prośba,
dotycząca trwałości uzdrowienia, nie wymaga dalszych wyjaśnień.
Aby uzdrawiać, musicie nabrać dystansu do wszelkich formalności. Dla początkującego
będzie to szczególna próba odwagi. Musi Ŝywić ślepe zaufanie do swojego WyŜszego Ja i gdy, na
przykład, w ciągu dnia nie znajdzie okazji do ponownej medytacji lub modlitwy, powinien
medytować zawsze rano i nie wątpić, czy o godzinie czwartej po południu poranna modlitwa nadal
będzie skuteczna. Długotrwałe działanie modlitwy uzdrawiający zawdzięcza łasce swojego
WyŜszego Ja. Pamiętajcie o tym: wasze WyŜsze Ja nic jest pedantyczne i cieszy się, gdy mu ślepo
wierzycie.
Podczas pierwszego kontaktu uzdrawiający pyta pacjenta o imię i nazwisko. MoŜe robić sobie
notatki, które zapisuje w punktach równieŜ podczas późniejszej rozmowy. Uzdrawiający pyta
chorego o jego problemy, jak równieŜ o diagnozy postawione przez wcześniej odwiedzających go
lekarzy. MoŜe takŜe zapytać o schorzenia i skłonności rodziców oraz rodzeństwa. Nie powinien
jednak zbytnio sugerować się treścią wypowiedzi pacjenta. Powinien raczej zdać się na własna
intuicję i wraŜliwość, szczególnie gdy za pomocą dłoni sprawdza dane diagnostyczne przed lub po
fizycznym kontakcie z pacjentem. Nie moŜe dąŜyć do obalenia diagnozy lekarza. JeŜeli uzdrawiający
dojdzie do przekonania, Ŝe relacja pacjenta zawiera błąd albo Ŝe trzeba ją uzupełnić, nie powinien mu
o tym mówić, lecz musi odpowiednio zadziałać. Tylko w rzadkich przypadkach uzdrawiający moŜe
kierować się przesłankami rozumu, częściej powinien zdać się na własne wyczucie. Musi jasno
zdawać sobie sprawę, Ŝe wszystko, co przeŜywa w tym czasie, stanowi składową część jego
modlitwy uzdrawiającej, która dopiero nastąpi. Dlatego teŜ powinien z góry poprosić swojego
George’a o rejestrowanie wszystkich doznań, odczuć i myśli w celu późniejszego wykorzystania ich
w modlitwie o uzdrowienie.
Spotkanie uzdrowiciela z pacjentem wymaga wiele taktu. Pacjent powinien czuć się
bezpiecznie oraz wyczuwać miłość i wielkie zainteresowanie ze strony uzdrawiającego, bez jego
zbytecznych słów i zapewnień. Pod tym względem niezastąpiona jest intensywna współpraca z
George'em.
Na podstawie rozmowy z pacjentem oraz własnych obserwacji, doznań i odczuć sami moŜecie
rozpocząć właściwe leczenie. Dokonajcie wizualizacji chorych narządów pacjenta, spójrzcie na
niego i zajmijcie się jego schorzeniami. Na przykład ból w jego prawym barku usuwacie w
następujący sposób: stajecie po prawej stronie chorego, kładziecie prawą rękę z przodu na stawie
barkowym, natomiast lewą z tylu tego stawu. Zgodnie z własnym odczuciem, bez zbytniego wysiłku
i nie zwracając uwagi na pacjenta, nabieracie głęboko powietrza i pozwalacie przepłynąć manie oraz
światłu ze swojej prawej dłoni (dającej), przez ramię pacjenta, do lewej dłoni.
W sytuacji, gdy uzdrowicielem jest męŜczyzna i zamierza on leczyć prawą pierś pacjentki,
powinien poprosić chorą, by połoŜyła lewą rękę na piersi, tak aby mógł on połoŜyć swoją prawą dłoń
na jej lewej, podczas gdy jego lewa ręka spoczywać będzie na plecach pacjentki. Do uzdrawiania
przez kontakt potrzeba trochę delikatności i subtelności. WyŜsze Ja pomoŜe wam w tym za
pośrednictwem George'a, gdy tylko dotkniecie pacjenta.
Jest wielce istotne, byście świadomie napełnili światłem narząd lub inną część ciała pacjenta
oraz wyraźnie uzmysłowili sobie chore miejsce zanurzone w świetle. Element ten naleŜy juŜ do
następującej później modlitwy uzdrawiającej. Przebieg powyŜszej modlitwy, w porównaniu z ogólną
modlitwą Huny, jest mniej dokładnie ustalony i określony, jak równieŜ mniej jasno zaprogramowany.
To oczywiste, bo modlitwa uzdrawiająca naleŜy do czynności, których przebiegu nie moŜna
przewidzieć. DuŜą rolę odgrywa tutaj improwizacja. Dlatego teŜ absolutnym warunkiem sku-
teczności modlitwy uzdrawiającej jest całkowite zaufanie do własnego WyŜszego Ja oraz WyŜszego
Ja pacjenta. Nie jest ono niczym innym, jak zaufaniem do Boga. Oczywiście duŜe znaczenie ma tutaj
doświadczenie i praktyka. Pierwsze kroki są zawsze najtrudniejsze. Zrozumiały jest wtedy brak wiary
w siebie oraz rozmaite zahamowania, poniewaŜ umiejętności początkującego nie znalazły jeszcze
Ŝadnego potwierdzenia. Uzdrowiciel, który ma za sobą pierwsze sukcesy, jest całkowicie
odmieniony. Dlatego teŜ nabierzcie zaufania nie tylko do własnego WyŜszego Ja, lecz równieŜ do
samych siebie: uwierzcie w swoje siły!
Przebieg modlitwy uzdrawiającej jest logiczny. Najpierw spróbujcie za pomocą samych myśli
uśmierzyć ból pacjenta. Jest to bardzo istotne oraz natychmiast wzmacnia więź między
uzdrawiającym a pacjentem, poniewaŜ nagłe uwolnienie się od bólu jest dla chorego (i
uzdrawiającego) czymś cudownym. W wielu przypadkach skutek ten moŜna osiągnąć szybko.
Zaufanie, jakie powstaje dzięki zanikowi bólu, pochodzi przede wszystkim od niŜszego Ja pacjenta.
A to z kolei przyczynia się do natychmiastowego wytworzenia uzdrawiającej siły przez niŜsze Ja
leczonego. JuŜ wcześniej mówiliśmy, jak wielką rolę odgrywa niŜsze Ja przy powstawaniu schorzeń
psychosomatycznych. Bierze ono udział równieŜ w ich leczeniu. Uwolnienie się od bólu, a takŜe
symboliczne czynności, przy których uzdrawiający kładzie dłonie na chorym miejscu uzdrawianego,
wywierają na niŜszym Ja pacjenta wraŜenie, Ŝe dzieje się coś waŜnego. Z tego powodu jego niŜsze Ja
Ŝywo wspiera proces uzdrawiania.
Następną istotną fazą modlitwy uzdrawiającej jest przesyłanie many własnemu WyŜszemu Ja
oraz WyŜszemu Ja osoby uzdrawianej wraz z prośbą, aby za pomocą wielce skutecznej
many-loa podziałało ono bezpośrednio na komórki, tkanki, kości, ścięgna i nerwy pacjenta.
Powinniśmy przy tym wyraźnie, głęboko uprzytomnić sobie (nasz George nam w tym pomoŜe), Ŝe
dar many wysłany WyŜszemu Ja ma potęŜną moc i Ŝe zostanie ona przekształcona w niewyobraŜalnie
skuteczną manę-loa.
Na tym właściwie kończy się modlitwa uzdrawiająca. Powinniśmy oczywiście wyrazić
krótkie podziękowanie obydwu WyŜszym Ja. JeŜeli jednak tego zaniechamy, nasza modlitwa nie
utraci na wartości, poniewaŜ nie prosimy w niej przecieŜ o nic dla siebie, lecz dla innego człowieka,
Ze spokojem moŜemy wierzyć, Ŝe w tym przypadku waŜniejsze są inne przesłanki. Oba WyŜsze Ja
uznają, Ŝe w czasie modlitwy uzdrawiającej darzymy je pełnym, spontanicznym zaufaniem oraz w
Ŝaden sposób nie będziemy wątpić w uzdrowienie. (Zresztą formę zwykłej modlitwy Huny uwaŜam
nie tyle za Ŝądanie czegoś, co raczej za sposób wychowania średniego i niŜszego Ja w celu
osiągnięcia samodyscypliny.)
W chwili, gdy przekazujecie manę swojemu WyŜszemu Ja, powinniście w myślach włączać
do współpracy WyŜsze Ja pacjenta. MoŜecie być pewni, Ŝe wszystko, co właśnie przeŜyliście z
pacjentem, a więc dotykanie, dar światła, rozmowy i nadzieje, są teraz przedmiotem modlitwy,
przedmiotem daru mana-loa. Nie musicie przypominać sobie wszystkich szczegółów, uczynią to
wasz George i niŜsze Ja pacjenta - poniewaŜ przeŜyli oni wspólnie kaŜdą fazę - jak równieŜ biorące
we wszystkim udział WyŜsze Ja. Podczas modlitwy uzdrawiającej ulegnijcie wszystkim
pozytywnym emocjom. Oddajcie się im całkowicie, poniewaŜ wnoszą one bardzo wiele do
modlitwy.
Powróćmy jeszcze raz do zagadnienia trwałości uzdrowienia. Wcześniej sądziłem, Ŝe
uzdrawiający musi ciągle na nowo nawiązywać kontakt z pacjentem, aby uzdrowienie było trwałe.
To błędne mniemanie. Niektórzy uzdrowiciele zajmują się setkami ostrych przypadków i właściwie
powinni się nieustannie o nie troszczyć, jeŜeli w ten sposób chcieliby zapewnić trwałość
uzdrowienia. Jeśli prowadzicie działalność uzdrowicielską, codziennie rano wypowiadajcie ogólną
modlitwę uzdrawiającą i przesyłajcie manę przez swoje WyŜsze Ja, to znaczy wysyłajcie mana-loa ku
Poe Aumakua wszystkich waszych pacjentów, ku wspomnianej juŜ Wspólnocie WyŜszych Ja.
Bądźcie pewni, Ŝe wasz dar trafi dokładnie tam, gdzie jest potrzebny, poniewaŜ energią many nie
będzie zarządzał nikt inny niŜ WyŜsze Ja, wasze oraz waszego pacjenta!
W tym miejscu jeszcze raz wspomnę Fausta Goethego. Podczas spaceru wielkanocnego
Wagner rozmawia z Goethem o niedawnej zarazie i wspomina o ogromnych sukcesach
uzdrowicielskich ojca Fausta. Faust mówi o nim: „Ojciec mój, zacny badacz ciemnych sił" 5 .
WyraŜenie to często bywa fałszywie interpretowane: nie był on oszustem i łotrem, lecz zacnym
człowiekiem, który zajmował się ciemnymi mocami, sprawami okultyzmu, czyli - uŜywając popu-
larnego dziś określenia - ezoteryką.
Wagner mówi o zarazie i niebezpieczeństwie, na które naraŜony był ojciec Fausta, na co Faust
odpowiada: „Pomocnikowi pomógł pomocnik na górze". Zdanie to stanie się zrozumiałe, jeŜeli
słowo „pomocnik" zastąpimy słowem „uzdrowiciel". Uzdrowicielowi pomógł uzdrowiciel na górze.
Lecz o tym prawdopodobnie nie wolno było mówić Goethemu, który był tajnym doradcą księcia.
W dalszej części dramatu Mefisto, przebrany za Fausta wyjaśnia początkującemu uczniowi,
co sądzi o medycynie:
„Sens medycyny bez trudu przejrzyjcie,
Wielki i mały zgłębcie światy dwa,
By w końcu puścić to - niech idzie,
Jak Pan Bóg da".6
Brzmi to trochę cynicznie, odpowiada jednak postawie Mefistofelesa. Z drugiej strony,
wypowiedź ta zawiera wielką prawdę, Ŝe bez woli Boga nie moŜemy niczego uczynić, szczególnie w
dziedzinie medycyny.
Chciałbym, aby te słowa Goethego były dla was ostrzeŜeniem, abyście nie oczekiwali od
modlitwy uzdrawiającej gwarancji powodzenia: decyzja, czy pacjent wyzdrowieje, naleŜy do jego
WyŜszego Ja. JeŜeli chory nie zostanie wyleczony, nie oznacza to, Ŝe uzdrawiający popełnił jakiś
błąd. MoŜliwe, Ŝe za pośrednictwem choroby WyŜsze Ja chce doprowadzić pacjenta do nowego
poznania, przeobraŜenia, do przyjęcia innej postawy Ŝyciowej. Mimo to uzdrawiający moŜe
próbować uśmierzyć jego ból, aŜ pewnego dnia zrozumie dzięki intuicji, Ŝe nie moŜe dojść do uzdro-
wienia. Wtedy przed uzdrawiającym staje jedno z najwaŜniejszych, najsmutniejszych, a mimo to
najbardziej uszczęśliwiających zadań: musi on pomóc pacjentowi w umieraniu, nie mówiąc ani słowa
na ten temat. MoŜe zapewni pacjentowi pokój, którego on potrzebuje, uwolni go od strachu przed
śmiercią oraz przekaŜe mu wewnętrzną siłę i poczucie godności. Podczas tego procesu moŜe nadejść
moment, w którym uzdrawiający przekaŜe WyŜszemu Ja pacjenta mana-loa wraz z prośbą o
wybawienie i wyniesienie na oczekiwany z utęsknieniem świetlisty poziom -jeŜeli oczywiście chce
tego WyŜsze Ja pacjenta. Jeśli w takim momencie, być moŜe głęboko poruszeni, zechcecie skierować
taką modlitwę do jego WyŜszego Ja, zawsze powinniście dołączyć krótkie zdanie: „JeŜeli tego
pragniesz!".
Często moŜna pomóc umierającemu, nie rozmawiając z nim. Ale czasem on sam zacznie
5
J. W. Goethe. Faust w: Dzieła wybrane, PIW 1983, przeł. Feliks Konopka.
6
TamŜe.
rozmowę, moŜe nawet będzie stawiał pytania. NaleŜy wtedy podjąć temat i -jeśli to wskazane -
wyjaśnić, co mówi Huna o „śmierci". Long określa śmierć jako kolejny krok w rozwoju,
porównywalny z przejściem z klasy niŜszej do wyŜszej, ze szkoły średniej na uczelnię. Pewność, Ŝe
duch jest nieśmiertelny, da umierającemu pocieszenie. Uzna on logikę ludzkiego istnienia, wyzwanie
polegające na tym, Ŝe jesteśmy tutaj po to, aby się uczyć, oraz Ŝe ból i cierpienie, jak równieŜ śmierć,
mogą być dla nas w tym procesie wielką pomocą.
Nie mogę się powstrzymać przed ponownym zacytowaniem Hermanna Hessego. Wydaje mi
się stosowne, by znowu przemówił: „Przeciwko śmierci nie potrzebuję broni. poniewaŜ śmierć nie
istnieje. Istnieje tylko strach przed nią, a ten moŜna wyleczyć".
Na zakończenie niniejszego rozdziału chciałbym wspomnieć, Ŝe jako uzdrawiający
powinniście poznać przepisy prawne obowiązujące w waszym kraju. W Szwajcarii - z wyjątkiem
kantonu Appenzell - leczenie za pomocą dotyku jest zabronione. Powinno być jednak dozwolone
uŜywanie dłoni do stawiania diagnozy. JeŜeli chcecie uzdrawiać bez bezpośredniego nakładania rąk,
moŜecie trzymać je w odległości trzech do pięciu centymetrów od pacjenta. Jest to tak samo
skuteczne. Czasami ciepło będzie nawet bardziej wyczuwalne niŜ przy bezpośrednim dotyku.
Pamiętajcie o tym. Ŝe moŜna osiągnąć wiele sukcesów w uzdrawianiu na odległość, przy tym dystans
nie gra Ŝadnej roli.
Znam przypadek uzdrowienia dwudziestoletniej Angielki bez jakiegokolwiek kontaktu
osobistego uzdrowiciela z pacjentką. Nie widział on nawet fotografii kobiety, chętnie uŜywanej jako
środek pomocniczy przez media i uzdrawiających. Znał tylko jej imię. Na podstawie własnego
doświadczenia uwaŜam, Ŝe jest ono waŜniejsze niŜ zdjęcie, równie waŜne jak podpis, poniewaŜ gdy
przywołujemy WyŜsze Ja Barbary, czyli coś w rodzaju „WyŜszej Barbary", wiadomo, Ŝe moŜe
chodzić tylko o tę chorą Barbarę, pomimo Ŝe istnieje jeszcze wiele kobiet o tym imieniu. „WyŜsza
Barbara" wie, Ŝe ją mamy na myśli. Wśród WyŜszych Ja nie zdarzają się pomyłki!
Nie zapominajcie, Ŝe działalność uzdrowicielska oparta jest na łasce Boga, na łasce WyŜszego
Ja. Ale równieŜ pacjent doznaje łaski. Choćby był największym „grzesznikiem" , otrzyma za
pośrednictwem duchowego uzdrowiciela od jego WyŜszego Ja energię uzdrawiającą, siłę
oczyszczenia i harmonię.
I jeszcze jeden gorący apel do wszystkich uzdrawiających, terapeutów, masaŜystów i
lekarzy: w leczeniu waszych pacjentów stosujcie to, czego nauczyliście się dzięki duchowemu
uzdrawianiu, szczególnie metody Huny - lecz nie informujcie ich o tym. Niech z waszych rąk do ciała
pacjenta spływa uzdrawiająca siła, macie równieŜ wystarczająco duŜo czasu, aby zwrócić się w
cichej modlitwie do jego WyŜszego i niŜszego Ja.
Rozdział 9
Rozwój i postęp
Anioł, unosząc się w wyŜszej atmosferze, niósł nieśmiertelnego Fausta. Ten, kto zawsze
gorliwie się stara, tego moŜemy wybawić.
Goethe, „Faust”
Nikt jako dorosły nie jest chrześcijaninem tylko dlatego, Ŝe został ochrzczony, lub Ŝydem z
powodu obrzezania. Te symboliczne ceremonie są znaczące i wartościowe w przypadku małego
dziecka. Chrześcijaninem lub Ŝydem moŜna jedynie się stać, a gdy to nastąpi, człowiek nigdy nie
zaprzestaje stawać się nim na nowo. Bycie chrześcijaninem, Ŝydem, buddystą, esseńczykiem,
adeptem Huny nie jest stanem statycznym, lecz ciągłym procesem rozwoju.
Niektórzy ludzie obdarzeni łaską przeŜywają tę dynamikę nieświadomie. Tylko nieliczni stają
się świadomi tego procesu przez poznanie, inspirację, przez szczerą i powaŜną rozmowę z
przyjacielem bądź dzięki ksiąŜce. Uczniowie lub adepci Huny dzięki swoim WyŜszym Ja
doświadczyli daru i błogosławieństwa rozpoznania, zaakceptowania lub nawet świadomego
wspierania rozwoju. WyŜsze Ja przybliŜyły im praktykę Huny jako cel w Ŝyciu. Osoby praktykujące
Hunę znają „mechanizm", który pozwala zrozumieć ów proces rozwoju i wręcz sprawia, Ŝe wydaje
się on konieczny.
Z bolesnymi stronami Ŝycia, dostarczającymi pobudek do ciągłego rozwoju, dacie sobie radę
duŜo łatwiej niŜ ludzie, którzy nie potrafią zaakceptować takich doświadczeń. Szczególnie pod tym
względem uwaŜam Hunę za - uŜywając czysto technicznego określenia - „katalizator" pozwalający
nam pojednać się z własnym Ŝyciem.
Świadomość niewzruszonej wspólnoty z naszym niŜszym i WyŜszym Ja stanowi potęŜne
wsparcie we wszystkich krytycznych sytuacjach Ŝyciowych. Wspólnota ta, którą nazywam trójcą,
dzięki praktykowaniu Huny staje się stanem trwałym i będzie ona tym bardziej uszczęśliwiająca, im
częściej będziemy sobie uświadamiać związek z pozostałymi Ja. MoŜe być do tego potrzebna
wewnętrzna pobudka, która pojawi się od razu, jeŜeli tylko przez kilka sekund pomyślimy o naszym
połączeniu z WyŜszym Ja. Niektórzy uświadomili sobie ten kontakt z euforią, której nigdy nie
zapomną. Inni wyczuli go w spokoju i ciszy.
Po takim objawieniu przebywamy w stanie permanentnej troistości, który jest dla nas
niewzruszony, który stal się naszą „drugą naturą" i przeŜywamy go jako coś oczywistego. Nie jest to
jeszcze stan charakteryzujący kahunę, który być moŜe kiedyś osiągniemy, nic o tym nie wiedząc!
StrzeŜmy się więc słów: Jestem uzdrowicielem, jestem kahuną!
Utrzymywanie trwałości potrójnej piramidy świetlnej jest nadzwyczaj skutecznym środkiem
przeŜywania permanentnej troistości, poniewaŜ piramida ta nie tylko odpiera ataki z zewnątrz, lecz
równieŜ wspiera swoim światłem nasz wewnętrzny rozwój. Dlatego teŜ nie zaniedbujecie
codziennego porannego ładowania maną własnych piramid świetlnych i równocześnie piramid tych
osób, nad którymi je utworzyliście. Trwały stan troistości, który później stanie się przy-
zwyczajeniem, nacechowany jest harmonią, bywają w nim jednak wzloty i upadki. Znam to z
własnego doświadczenia i z relacji moich uczniów. Dzięki praktykowaniu Huny wznieśliśmy się na
wyŜszy poziom etyczny, lecz nie staliśmy się przez to świętymi. śycie toczy się dalej i wciąŜ się
rozwijamy. MoŜemy przeŜyć sytuacje, w których znowu kogoś skrzywdzimy, lecz teraz
niezwłocznie naprawimy swój błąd, bo staramy się Ŝyć według maksymy: Nigdy nie krzywdzić,
zawsze pomagać.
Pewien temat przysparza mi wielu trudności w czasie seminariów, jak i teraz, w chwili pisania
tej ksiąŜki. Chodzi o konflikt sumienia, o próbę odpowiedzi na pytanie: Jak mam się zachować wobec
ludzi nikczemnych i podłych? MoŜemy się spotkać z raŜącą niesprawiedliwością, moŜemy zostać
skrzywdzeni w jakimś sporze prawnym, w którym wyrok będzie jawnie niesłuszny, lub teŜ moŜemy
zostać wykorzystani przez pojedynczego człowieka, a do tego jeszcze z pozorną, lecz perfidną logiką,
której nie będziemy nawet mogli się przeciwstawić, poniewaŜ atak został wymierzony z niebywałą
szybkością. W takich przypadkach powinniśmy najpierw - pamiętając o nauce Huny - „nabrać
głęboko powietrza". W pierwszej chwili wprawia to przeciwnika przy telefonie lub w bezpośrednim
kontakcie w zdumienie. I gdy później, powoli i z opanowaniem przystąpimy do odpowiedzi, moŜemy
nastawić naszego George'a tak, Ŝe zrezygnuje on z agresji, choćby wydawała się usprawiedliwiona.
Nasz George (a to przecieŜ on kazałby nam zagotować się ze złości) pozostanie przyjacielski i
spróbuje zwrócić ku atakującemu nas człowiekowi myśli pełne zrozumienia
1 Ŝyczliwości. Wiem, Ŝe brzmi to bardzo wzniosie i mentorsko. Zapewniam jednak, Ŝe - jako
uznany i realistycznie myślący naukowiec -wypróbowałem ten sposób postępowania. To naprawdę
jest skuteczne. Najlepiej byłoby przerwać rozmowę, przemyśleć wszystko jeszcze raz, zebrać swoje
argumenty, a następnie, na piśmie lub ustnie, odwieść napastnika od jego punktu widzenia.
Przerwa i zastanowienie się ma jeszcze jedną zaletę: być moŜe bez gniewu i mściwości
zapomnimy całe to zdarzenie, Ŝycząc napastnikowi wszystkiego najlepszego i szczerze mu
przebaczając.
Niezbędna jest do tego samodyscyplina, owa właściwość, której jak najszybciej powinniśmy
nauczyć naszego George’a. Potrzeba na to kilku dni lub tygodni; jedna próba najczęściej nie
wystarcza.
W przypadku nikczemnych i bezzasadnych ataków naleŜy takŜe kategorycznie pozbyć się
uŜalania nad samym sobą. RównieŜ wówczas musimy wychowywać George'a Jeśli poczynimy
postępy w pracy ze swoim niŜszym Ja w dziedzinie pozytywnych właściwości, spróbujmy go prze-
konać, by je zaakceptował jako stałe polecenie. Takie stałe zlecenia mogą dotyczyć regulowania
ciśnienia krwi, jak równieŜ stałej samodyscypliny i pozbycia się raz na zawsze utyskiwania nad
własnym losem. Bardzo istotnym nakazem jest pozbycie się egocentryzmu. Sami zdecydujcie, czego
macie jeszcze wymagać od waszego George'a, ale nie Ŝądajcie zbyt wiele, dajcie mu czas!
O miłości myślał z pewnością kaŜdy z was. PoniewaŜ słowo miłość jest juŜ niestety bardzo
oklepane i zuŜyte, dlatego teŜ czasem nie łatwo o niej mówić. ToteŜ niekiedy wolę je zastąpić słowem
światło. Doszedłem do przekonania, Ŝe miłość jako taka, sama w sobie, wolna od wszystkiego, nie
moŜe istnieć dla nas - istot ziemskich. Potrzebujemy partnera, do którego moŜemy ją odnieść. MoŜe
to być człowiek, zwierzę lub przedmiot (uwaga!). MoŜe być to partner, z którym połączeni jesteśmy
miłością erotyczną, a nie tylko przez seks, poniewaŜ seks nie jest miłością - moŜe to być równieŜ
miłość do samych siebie. Gdy osiągniemy tak wysoki poziom miłości, w którym z trudem przyjdzie
nam rozdzielić siebie od jej obiektu, moŜemy być pewni, iŜ chodzi o Boga, o Jego Stworzenie lub o
Jego własną miłość, która teraz jest przedmiotem naszej miłości, poniewaŜ tylko Jego miłość nie
potrzebuje formy odniesienia.
Przyjrzyjmy się bliŜej, z punktu widzenia Huny, miłości między męŜczyzną i kobietą. W tym
przypadku na początku niŜsze Ja jest najwaŜniejszym miernikiem wartości, najwaŜniejszym
wskaźnikiem, poniewaŜ to właśnie George jest nosicielem naszych emocji! Weźmy na przykład
brutalnego człowieka, który w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu ma zwierzęcą naturę i
którego opanowało jego niskie Ja (nie niŜsze, jak według naszej definicji). Człowiekiem tym silnie
kierują instynkty. Namiętnością i instynktami moŜna tłumaczyć jego skłonności do popełniania
przestępstw na tle seksualnym. NiŜsze Ja tego człowieka jest silniejsze niŜ, intelekt średniego Ja.
Wyobraźmy sobie wyŜszy stopień rozwoju; a więc wysoko rozwinięte, dobrze wychowane
niŜsze Ja oraz etyczne i wraŜliwe średnie Ja. JeŜeli jeden z partnerów znajduje się na tym poziomie, a
jeszcze lepiej - oboje, dochodzi wtedy do erotyki (grec. Eros = bóg miłości) w najczystszym tego
słowa znaczeniu. To juŜ nie „seks", będący aktywnością czysto fizyczną. Ten rodzaj erotyki
przedstawia w najbardziej czarujący sposób Heinrich Heine.
Zróbmy teraz dalszy krok. Ponownie przyjmijmy załoŜenie, Ŝe niŜsze Ja obydwu partnerów są
wysoko rozwinięte i znajdują się na wysokim poziomie etycznego rozwoju, Ŝe średnie Ja osiągnęły
równie wysoki stopień duchowego rozwoju oraz Ŝe jedno lub nawet oba WyŜsze Ja współdziałają ze
sobą. Para kochanków przeŜywa wówczas uduchowioną miłość i erotykę, niepowtarzalną dla obojga.
Ten rodzaj erotyki znalazłem w poezji Hermanna Hessego. Jeden z jego wierszy, w którym opisuje
on fizyczne zespolenie męŜczyzny i kobiety, kończy się słowami: „AŜ do chwili, gdy ponad wszystko
wznosimy się jako opromienienie i uduchowienie". Thorwald Detlefsen ujął to mniej poetycko, lecz
wyraziście: określa on miłosne zjednoczenie męŜczyzny z kobietą jako jedyną moŜliwość
zneutralizowania biegunowości w całym materialnym Wszechświecie. Usunięcie polaryzacji
moŜliwe jest tylko na kilka sekund, jest jednak całkowite. A zatem z jednej strony „opromienienie i
uduchowienie", z drugiej zaś „zniesienie polaryzacji". Jako naukowiec zajmujący się wiedzą
przyrodniczą uwaŜam ten obraz za wyjątkowo piękny.
Dochodzimy wreszcie do najwyŜszej formy miłości - do miłości absolutnej. MoŜe ona istnieć
zarówno w układach partnerskich, jak i bez udziału męskiego lub Ŝeńskiego partnera. W jej
początkowej fazie niŜsze i średnie Ja są bardzo wysoko rozwinięte i w dalszym ciągu znajdują się pod
przewodnictwem WyŜszego Ja. Następnie, w miarę rozwoju uczucia, dochodzi do najwyŜszego
uduchowionego i metafizycznego uniesienia, które moŜe być niezaleŜne od polaryzacji
męŜczyzna/kobieta. Być moŜe partnerzy owładnięci taką miłością potrafią wyczuć owo
podobieństwo do Boga, o ile w ogóle jest to moŜliwe dla człowieka.
Analizując powyŜsze stopnie rozwoju, starałem się podkreślić pierwszorzędne znaczenie
niŜszego Ja w stosunkach między ludźmi, które nabierają nowego, doskonalszego wymiaru dzięki
uczestnictwu średniego Ja, a przede wszystkim WyŜszego. Aczkolwiek próbuję wytłumaczyć
wielorakie oblicza miłości, daleki jestem od stwierdzenia, Ŝe ich poznanie moŜliwe jest tylko przez
naukę Huny!
Postąpiłbym nieodpowiedzialnie, gdybym rozdziału o rozwoju i postępie nie zamknął
kilkoma uwagami na temat kryzysów związanych z Huną, znanych mi z autopsji. Mogą one
wystąpić u kaŜdego, kto zajmuje się tą staroŜytną wiedzą.
W jakiś czas po nawiązaniu kontaktu z naszym WyŜszym Ja, gdy przypomnimy sobie
towarzyszące temu uczucie szczęścia, moŜemy poczuć się zawiedzeni, Ŝe nie trwało ono dłuŜej. Choć
nie ustawaliśmy w codziennej pracy nad Huną, nie czujemy juŜ deszczu błogosławieństwa, gdy
próbujemy przekazać WyŜszemu Ja. manę. Wytłumaczenie jest proste: staliśmy się nie tylko
opieszali w produkcji many, lecz wręcz leniwi. Nie oddychamy juŜ wystarczająco głęboko i często.
Nie wytwarzamy wystarczającej ilości many dla swojego George'a, dla siebie i WyŜszego Ja.
Ładowanie maną stało się nieskuteczne. Jeśli WyŜsze Ja otrzyma zbyt mało siły Ŝyciowej, nie moŜe i
nie chce działać.
A zatem winę ponosimy sami. Powinniśmy wtedy zwrócić się do George'a i poprosić go o
pomoc. MoŜliwe, Ŝe powie: „To ty, Henry, nie koncentrujesz się wystarczająco i wtedy nie mogę z
tobą współpracować". Ten prosty konflikt moŜemy usunąć przy odrobinie samokontroli.
Inny kryzys moŜe powstać z powodu nowego obciąŜenia winą. Wyrządziliśmy komuś
krzywdę, bo nie byliśmy wystarczająco czujni lub zignorowaliśmy człowieka, który potrzebował
naszej pomocy. Nasze niŜsze Ja - nosiciel sumienia wie o tym, strajkuje, blokuje sznur aka łączący
nas z WyŜszym Ja. Nie jest to sytuacja tragiczna, ale stanowi sygnał dla średniego Ja, Ŝe powinno
pójść za sumieniem swojego George'a i przystąpić do oczyszczenia kala. Będzie ono mniej
intensywne, łatwiejsze do przeprowadzenia niŜ to wcześniejsze, gdyŜ odnosić się będzie tylko do
jednego konkretnego zdarzenia, które zaszło niedawno.
Kryzys moŜe wystąpić równieŜ z powodu duchowego zmęczenia. Czasem, całkiem banalnie,
moŜemy czuć się beznadziejnie z powodu pogody, zwłaszcza gdy przeŜywamy stres i jeszcze nie
potrafimy uwolnić się od niego. Niezbędny jest wówczas pewien trening. Musimy zachowywać
czujność, by natychmiast rozpoznać sytuację stresową, nie ulec jej i we właściwym momencie
dostatecznie naładować się maną, która będzie dla George'a i Henry'ego balsamem.
Jednak (choć wyda się to paradoksalne) napięcie moŜe być tak duŜe, Ŝe zapomnimy
naładować się maną. W takiej sytuacji pomocne moŜe okazać się tylko jedno: powinniśmy oddać się
w opiekę swojemu WyŜszemu Ja, odpręŜyć się i odpocząć. Po pewnym czasie pojawią się w nas
pozytywne myśli.
Pewnego razu przeŜyłem banalny kryzys, kiedy mój George był obraŜony. W drodze do biura
prosiłem go ciągle o znalezienie miejsca do parkowania, czym poczuł się juŜ znuŜony. Czasami
wykonywany przez nas zawód wymaga ciągłych podróŜy. Zaniedbujemy wówczas codzienne prak-
tykowanie Huny, co niekiedy prowadzi do kryzysu.
Kolejnym powodem kryzysu moŜe być nadmierna surowość, która moŜe się w nas rozwinąć
w miarę praktykowania Huny. NaleŜy zdać sobie z tego sprawę i szczerze pomówić ze swoim
George'em, nie wymawiając mu, co zrobił źle i jaki jest nieposłuszny. Wspólnie z nim rozkoszujmy
się przyrodą, koncertem, ogniskiem domowym lub po prostu dobrą płytą czy kieliszkiem czerwonego
wina. PrzeŜywajmy to świadomie i podziękujmy George'owi za odczucia, jakie otrzymujemy za
pośrednictwem jego emocji!
KaŜdy kryzys ma nieoczekiwany przebieg i najczęściej prowadzi do nowego poznania,
zbliŜenia do WyŜszego Ja Dzięki kryzysom moŜemy rozwiązać niektóre problemy Ŝyciowe.
ZauwaŜymy, Ŝe najlepiej jest świadomie akceptować przykrości i ból, dzięki temu stracą swoją siłę
Spróbujmy stwierdzić, skąd one pochodzą. Bardzo często ich źródłem jest nasze wnętrze.
Przekonujemy się o tym, jeŜeli rozpoznajemy je przy udziale George'a i WyŜszego Ja. Bardzo źle,
jeŜeli w swoim przygnębieniu i otępieniu umysłowym dopuszczamy do powstawania takich bólów,
później przekształcają się one bowiem w cierpienia, czyli bóle chroniczne.
Bóle pobudzają nas i otrząsają, natomiast cierpienia ogłuszają i odurzają! Aby wyjaśnić
to bliŜej, powołam się na nasz język. W swej nieprzemijającej mądrości mówi on: „to boli", ale „ja
cierpię", a nie „ja bolę". Ból jest neutralny, cierpienia - osobiste! Nasza mowa brzmi: „Ta rana mnie
boli" lub: „To doświadczenie mnie rani". Doświadczenie jest w tym przypadku przedmiotem, z
którym mogę cos zrobić, który mogę usunąć lub osłabić. Gdy „cierpię", wtedy sam jestem
podmiotem, jestem o wiele bardziej bezpośrednio dotknięty. Podmiotu, czyli siebie samego, nie
mogę usunąć ani wyłączyć. Pamiętajcie jeszcze o tym, Ŝe WyŜsze Ja, które prosimy o pomoc, uczyni
wszystko, aby nam pomóc!
Wszystkim pragnę na zakończenie dać jeszcze jedną waŜną wskazówkę, opartą na
doświadczeniu. Niektóre niedostatki, boleśnie przez nas odczuwane, nie muszą być ciosami losu.
PrzeŜywamy je przez wiele dni albo tygodni, pytamy o nie George'a lub WyŜsze Ja, lecz nie
otrzymujemy odpowiedzi. Nie rozpaczajmy, bo przecieŜ we wspólnym Ŝyciu z WyŜszym Ja juŜ nie
istnieje rozpacz, tylko cierpliwość. W końcu zrozumiemy, Ŝe przeŜywamy krytyczne sytuacje, gdyŜ
musimy nauczyć się cierpliwości! MoŜe wtedy będzie nam lŜej.
Czy juŜ wiecie, w jakim celu przeŜywamy kryzysy? Czy jesteście juŜ przekonani, Ŝe trzeba
przychylnie patrzeć na kaŜdy kryzys i akceptować go? Nigdy nie mówcie: „To, co mnie spotkało, jest
wielką niesprawiedliwością. Bóg nie istnieje! Stale słyszymy takie uwagi, ale wierzę, Ŝe juŜ nie
padną one z waszych ust.
„Wszystko płynie" - powiedział wielki grecki filozof Heraklit. Doliny fal są w naszym Ŝyciu
czymś naturalnym, ale po nich zawsze przychodzą grzbiety fal. Ruch ten ma charakter biegunowy i
niesie w sobie bezpośredni postęp.
Podsumowanie
Nauka Huny to filozoficzno-religijno-psychologiczna wiedza i praktyczna wskazówka
słuŜąca osiągnięciu nowego, szczęśliwego i bogatszego w sukcesy Ŝycia. Podkreśla ona boskie
pochodzenie człowieka, nie korzystając przy tym z dogmatów i ścisłych regulaminów. Huna uznaje
istnienie trzech Ja:
średnie Ja jest fizycznym człowiekiem, jego rozumem i przynaleŜną mu istotą duchową;
niŜsze Ja jest tym, co psychologia określa mianem podświadomości lub podświadomego
umysłu. NiŜsze Ja to samodzielna, indywidualna istota duchowa. MoŜna z nią rozmawiać i ją
wychowywać;
WyŜsze Ja jest boską duchową istotą człowieka, co odróŜnia je od reszty stworzenia; jest ono
Aniołem StróŜem, „iskrą BoŜą", istotą, która - według Huny - naleŜy zarówno do ludzi, jak i do
Stwórcy.
Celem praktyki Huny jest zjednoczenie trzech Ja. Jezus określił to zjednoczenie jako
„powtórne narodziny".
Praktykując Hunę, dysponujemy środkami pomocniczymi, które określam jako „narzędzia".
Są to:
energia many - siła Ŝyciowa, ziemska forma energii, którą pobieramy przede wszystkim z
poŜywienia i dzięki wzmoŜonemu oddychaniu; jest ona skuteczna zarówno na poziomie fizycznym,
jak i na duchowym;
sznur aka - sznur łączący z jednej strony niŜsze i średnie Ja, a z drugiej te obydwa Ja z
WyŜszym, przynajmniej na początku; następnie łączy on średnie/niŜsze Ja z innymi istotami
duchowymi lub istotami Ŝywymi (ludźmi, zwierzętami, roślinami);
oczyszczenie kala - narzędzie czysto duchowe, autopsychiatryczny środek doskonalenia
własnego charakteru, stanowiącego warunek osiągnięcia WyŜszego Ja;
światło - element duchowy, z którym osoba praktykująca Hunę pracuje w najróŜniejszy
sposób, a zwłaszcza wykorzystuje je jako uzdrawiające źródło siły dla swojej potrójnej piramidy,
która zapewnia praktykującemu ochronę zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz;
wizualizacja - szczególny środek pomocniczy w modlitwach Huny oraz przy specjalnej
modlitwie uzdrawiającej.
Celem praktykowania Huny jest spojenie trzech Ja, narodzenie się na nowo, poznanie
absolutnego szczęścia.
Rozdział 10
Doświadczenia studentów praktykujących Hunę
Jest całkowicie zrozumiałe i zarazem miłe, Ŝe wielu uczestników moich seminariów, którzy
zastosowali w praktyce naukę Huny, odnotowało sukcesy przy rozwiązywaniu trudnych problemów i
Ŝe z własnej inicjatywy poinformowało mnie o tym. Tylko w przypadku Doris H. sam prosiłem o
wiadomość. Utrzymywałem z nią kontakt z powodu spraw zawodowych i przypadkowo usłyszałem
od niej o pozytywnej zmianie w jej Ŝyciu. Poprosiłem zatem Doris, aby mi o tym opowiedziała.
Podkreślenia we fragmentach listu pochodzą ode mnie. Doris pisze: „Pytasz o moje doświadczenia z
Huną. Muszę Ci powiedzieć, Ŝe od czasu, gdy poznałam Unity i Hunę, moje Ŝycie zupełnie się
zmieniło. Znalazłam w końcu dość siły, aby zakończyć mój dwudziestoletni związek i wkroczyć na
nową drogę. Mogę Ci tylko powiedzieć, Ŝe jestem naprawdę szczęśliwa, i wierzę, iŜ postąpiłam
słusznie. Mam przy sobie męŜczyznę, który daje mi gwiazdy z nieba, a nasz związek jest tak
harmonijny, Ŝe trudno sobie wyobrazić lepszy. Do wielu drobnych kłopotów, które zawsze się
zdarzają, pochodzą dzisiaj z właściwym nastawieniem i stosuję modlitwę Huny".
Gabriela natomiast pisze o swoim nieszczęściu, o dentyście i kryzysach: „Do pewnego czasu
prześladowało mnie nieszczęście, lecz obecnie kaŜdego dnia - w następstwie modlitwy -
odnotowuję małe cuda. Przezywanie tych drobnych sukcesów dostarcza mi wielu bodźców do
działania Wcześniej nic mi się nie udawało, a teraz wydaje się ze wszystko idzie jak po maśle. Wcale
nie muszę modlić się często, wystarczy jedna pozytywna myśl lub Ŝyczenie. Trzeba tylko trochę
poczekać i juŜ urzeczywistnia się to, czego pragnęłam. Nie potrafię pojąć, Ŝe kiedyś pomimo usilnych
starań byłam jednym negatywnym blokiem. Naturalnie nie wszystko zawsze się udaje. George bywa
jeszcze czasem kapryśny, ale mój stomatolog był zdumiony, gdy podczas borowania zupełnie nic
nie czułam".
Inna uczestniczka seminarium pisze: „ZauwaŜam dzisiaj pewne przewodnictwo. Nawet w
czasie kryzysu widzę, Ŝe miał on swą przyczynę, Ŝe powinno wyniknąć z niego coś pozytywnego.
Nie skarŜę się juŜ na mój los ani na przeszłość. Pod tym względem George stał się raczej pozbawiony
emocji. Kryzysy traktuję dzisiaj jako bardzo pouczające fragmenty Ŝycia i uwaŜam je za formę
spłacania karmy. RównieŜ moja matka jest dla mnie pouczającym przykładem. Zresztą jej sytuacja
znacznie się poprawiła".
Helmut pisze o deszczu błogosławieństwa: „Deszcz błogosławieństwa objawia się w postaci
ciepłej uszczęśliwiającej pewności i promieniującej wdzięczności, które powodują, Ŝe z trudem
powstrzymuję łzy. Często słyszę podszepty, na przykład zamiar zwrócenia się do wszystkich
niŜszych Ja z pozytywnymi myślami i najlepszymi Ŝyczeniami wyzbycia się wszelkich złych myśli i
antypatii".
Ingrid pisze na temat strachu: „MoŜliwe, Ŝe ucieszy Cię równieŜ wiadomość, iŜ czuję pełne
zaufanie do mojego WyŜszego Ja, czuję się bezpieczna i ochraniana. Dzięki temu pozbyłam się
strachu".
Aleksander: „Moja praca z George'em postępuje z dobrym skutkiem naprzód. Szczególnie
zajmowałem się zredukowaniem mojego strachu i mniejszych obaw, w czym osiągam stały postęp.
Końca naszej wspólnej pracy jeszcze nie widzę" bardziej pozytywnie... Dzięki Hunie zdołaliśmy
nadać sprawie korzystny obrót w trudnej sprawie Ŝycia codziennego".
Od Ingi dowiedziałem się, Ŝe miała powaŜne problemy z byłym męŜem, który wstąpił
przeciwko niej na drogę sądową. Pisze ona o nim i o pewnym wypadku samochodowym: „Moja
codzienna modlitwa Huny została wysłuchana w niemal cudowny sposób. Wszystko obróciło się
dla mnie ku najlepszemu. W pracy wiedzie mi się znowu bardzo dobrze. Mój były mąŜ zrezygnował
z postępowania sądowego i płaci dobrowolnie - a ja, jak za sprawą cudu, ani nie umarłam, ani teŜ
nie znajduję się w szpitalu. Mój samochód w zeszłym tygodniu wywrócił się na zlodowaciałym
odcinku jezdni, a ja wyszłam z tego cięŜkiego wypadku bez najmniejszego obraŜenia, jak równieŜ
bez Ŝadnego szoku. Ludzie, którzy się mną zajęli, nie mogli tego pojąć - ale ja tak".
Na zakończenie zadziwiająca relacja Ursuli, która nigdy nie brała udziału w Ŝadnym moim
seminarium, lecz której wyczerpująco wytłumaczyłem funkcję niŜszego Ja. Pomimo Ŝe była ona
zamęŜna, przez wiele lat miała kłopoty psychicznej natury z cielesnym obcowaniem ze swym
męŜem. Podczas pewnej dłuŜszej rozmowy otrzymała intuicyjną informację, Ŝe jej problem
seksualny ma podłoŜe w przykrych przeŜyciach z okresu niemowlęcego. Choć z początku chciałem
odrzucić tę informację jako nielogiczną, zaakceptowałem ją jednak i porozmawiałem z jej niŜszym
Ja. Ursula pisze:.....i zaraz po kilku pierwszych zdaniach przeszliśmy do sedna mojego problemu...
mojej zablokowanej seksualności. Mocne wraŜenie wywarła na mnie wiadomość, Ŝe w czasie
wojny byłam świadkiem zgwałcenia mojej matki - miałam wtedy około roku. Właśnie to stało się
powodem moich problemów seksualnych! Powiedział mi Pan, Ŝe chociaŜ moja Georgette
przysłuchiwała się naszej rozmowie, to jednak dobrze by było, gdybym jeszcze raz porozmawiała z
nią o tej sprawie..., wtedy z pewnością moje problemy się rozwiąŜą". Autorka listu pisze dalej o
swoim śnie: „Gdy we śnie mój mąŜ usunął pająka, stałam się wolna i mogę wreszcie korzystać z
mojej seksualności! Teraz, po rozmowie z moją Georgette, wszystko się zmieniło. JuŜ w kilka dni
później z przyjemnością zbliŜyłam się do swojego męŜa! Nie potrafię w Ŝaden sposób wyrazić
słowami tego, co przeŜyłam w tym krótkim czasie!".
DODATKOWE INFORMACJE
Adres autora:
Henry Krotoschin, Wirzenweid. 6, CH-8053, Zurich, Szwajcaria
Pod tym adresem otrzymają Państwo informacje o seminariach Huny, o moŜliwości
indywidualnego poradnictwa, o warunkach przynaleŜności do Towarzystwa Badań nad Huną oraz o
pomocach w praktykowaniu Huny w postaci kaset i literatury. Henry Krotoschin jest do dyspozycji
wszystkich zainteresowanych Huną oraz słuŜy radą i pomocą. Piszcie Państwo do autora równieŜ
wtedy, gdy lektura tej ksiąŜki Was do tego zachęci.
Dodatek
Wiedza Huny i nauka Esseńczyków
(PoniŜej zamieszczam rozdział 9 ksiąŜki Operation Redemption napisanej przez Sir George'a
Trevelyana, za uprzejmym zezwoleniem wydawnictwa Greuth Hof w Gulach. Jako autor dziękuje
szczególnie gorąco Sir George'owi Trevelyan'owi za zgodę na moŜliwość opublikowania tego
rozdziału jako dodatku do mojej publikacji. Kompetentne przedstawienie zagadnienia przez Sir
George Trevelyana uwaŜam za wyjątkowe wzbogacenie wiedzy moich czytelników na temat związku
Huny i nauki Esseńczyków.)
...Chciałbym zatem spojrzeć na dwa nurty starej nauki, które zawierają wielkie prawdy cenne
dla naszej teraźniejszości, a mianowicie na tajemną wiedze kahunów (Hunę) oraz na naukę
Esseńczyków. Oba te nurty znalazły się w kręgu zainteresowania naszej generacji. Co się tyczy
Esseńczyków, nowych impulsów dostarczyły ksiąŜki i tłumaczenia Edmonda B. Szekely'ego; w
przypadku kodeksu Huny stara nauka kahunów odŜyła na nowo dzięki odkryciom i pismom Maxa
Freedoma Longa. Obie nauki mają tak wiele wspólnych cech, Ŝe być moŜe pozwolą naświetlić
zagadnienie, którym się tutaj zajmujemy. Były one straŜnikami tajemnic, uwaŜanych za tak cenne, iŜ
zamierzano je zachować dla dalszych pokoleń. MoŜe więc dzisiaj stajemy przed kolejnym krokiem w
ewolucji ludzkości, który naleŜy uczynić, by ludzkość osiągnęła swój pełny potencjał. Wydaje się, Ŝe
Huna i nauka Esseńczyków zawierają prawdę odwieczną.
Wiedza i umiejętności kahunów, czyli „straŜników tajemnicy", wywodzą się z prastarych
nauk, przypuszczalnie z czasów Atlantydy. Za Chrystusa praktykowano je w górach Atlas. Jest
bardzo prawdopodobne, Ŝe nasz Pan znal Hunę i jej nauczał. Max Freedom Long swoją ostatnią
ksiąŜkę zatytułował Huna w religiach świata, wskazując, Ŝe naukę tę znaleźć moŜna we wszystkich
wielkich religiach. Przez Indie dotarła ona, pod przewodnictwem WyŜszych Ja, do miejsca, gdzie
moŜna ją było bezpiecznie przechować, na Hawaje. W związku z tym całkowicie wykluczony jest
wniosek, jakoby nauka ta wywodziła się z magii polinezyjskich tubylców.
Dzisiaj nie ma juŜ kahunów. Podobnie jak druidzi, nie pozostawili oni Ŝadnych świadectw
pisemnych. Ich wiedza zostałaby zapomniana wraz z nimi, gdyby Long w swoim zadziwiającym
dokonaniu nie odkrył tajemnego kodu, który kryje się w języku polinezyjskim.
Huna reprezentuje formę skutecznej modlitwy, która doprowadzała do urzeczywistnienia się
Ŝyczeń w niej zawartych. Jest pewnego rodzaju „białą magią", która zawsze prowadzi do
natychmiastowego uzdrowienia, nawet w przypadku roztrzaskanych lub złamanych kości.
Początkowo zwrócono uwagę na moc kahunów dzięki niewytłumaczalnej umiejętności „chodzenia
po ogniu", chodzenia po Ŝarzącej się lawie bez Ŝadnych obraŜeń. Nasz zachodni sposób myślenia nie
powinien uznawać tych zjawisk tylko za samą magię, poniewaŜ - według opisów Longa - wiedza
Huny pozostaje w zgodzie z najnowszymi badaniami w dziedzinie psychologii oraz z naszą wiedzą
na temat duchowego wnętrza człowieka.
Jądrem Huny jest koncepcja trzech jaźni człowieka -średniego Ja, czyli naszej racjonalnej
osobowości, niŜszego lub podświadomego Ja oraz WyŜszego Ja. NiŜsze Ja nic jest bynajmniej czymś
w rodzaju Freudowskiego „naczynia do zlewania" wszystkich naszych złych pobudek i perwersji,
lecz istotą o bardziej zwierzęcej naturze. Nie jest ono racjonalne ani teŜ intelektualne, jednak na
wskroś inteligentne i skoncentrowane na słuŜbie swojemu mistrzowi, średniemu Ja. Tak jak wierny i
pojętny pies, jest ono niezwykle uczynne; jeśli je „przytulimy" i dobrze potraktujemy, nie cofnie się
przed niczym, aby nam pomóc.
Bez wątpienia Huna daje nam bardzo konstruktywne pojęcie podświadomości i jej
moŜliwości. NiŜsze Ja ma kontakt ze zbiorową podświadomością, pamięcią Ziemi i światem
elementarnym. Przypuszczalnie tutaj leŜy wyjaśnienie fenomenu róŜdŜki. NiŜsze Ja jest równieŜ
spichlerzem siły Ŝyciowej, many. To koncepcja najwyŜszej wagi. NiŜsze Ja moŜe na Ŝyczenie
wytworzyć nadwyŜkę many i oddać ją średniemu Ja (w języku Huny nadwyŜka ta nazywa się
mana-mana). MoŜe ofiarować ją w darze WyŜszemu Ja. które potrafi ją przekształcić w jej wyŜszą
formę, w moc o takiej sile, która moŜe spowodować natychmiastowe zmiany molekularne oraz
cudowne uzdrowienia, a nawet zmianę zewnętrznych uwarunkowań człowieka.
Aby to zrozumieć, trzeba poznać koncepcję ciała aka, które jest dokładnie tym samym co
„ciało eteryczne" sil Ŝyciowych, jak określają to współczesne badania spirytystyczne. „Aka" jest
mistyczną duchową substancją, która łączy eterycznymi nićmi wszystkie istoty będące ze sobą w
kontakcie. Nici te mogą bez ograniczenia rozciągać się w czasie
1 przestrzeni. Gdy podajemy komuś rękę lub go obejmujemy, zostajemy z nim połączeni
„nićmi aka" i -jeśli sobie tego Ŝyczymy - na zawsze. Po owych niciach moŜemy wysyłać kształty
myślowe, co odpowiada zjawisku określonemu przez nas jako telepatia. Na polecenie średniego Ja
moŜe zostać wypromieniowana uzdrawiająca siła.
Najmocniejszy sznur aka istnieje między niŜszym i WyŜszym Ja. WiąŜe się z tym fakt mający
zasadnicze znaczenie dla skutecznej modlitwy, a mianowicie to, Ŝe współpraca z niŜszym Ja odgrywa
decydującą rolę w kontakcie z WyŜszym Ja. Być moŜe brak tej wiedzy sprawia, iŜ tak wiele modlitw
pozostaje bez odpowiedzi. WyŜsze Ja jest z natury boskie. W języku Huny nazywa się ono Aumakua,
co oznacza „Nadzwyczaj Godnego Zaufania Ducha Rodzicielskiego". Jest to duch ojcowski, a
zarazem matczyny, który panuje nad całym naszym losem, kieruje doświadczeniami, przez które
musimy przejść. WyŜsze Ja strzeŜe i prowadzi nas przez całe Ŝycie na ziemskim polu ćwiczebnym.
Dla kahunów jest ono Bogiem w tym sensie, iŜ jest wartością Wszechmogącego, którą my, ludzie,
moŜemy poznać i nawiązać z nią kontakt. Kahuni dobrze sobie zdawali sprawę z istnienia wyŜszych
stopni bytu, jednak najbardziej zajmowała ich skuteczna modlitwa, a ta wystarczała do współpracy z
WyŜszym Ja. Podobnie Buddzie nie zaleŜało na spekulacjach na temat Boga, gdyŜ nauczał on przede
wszystkim drogi oświecenia.
Warto jeszcze wspomnieć o stanowisku Huny wobec grzechu. Według Huny nie istnieje inny
grzech niŜ skrzywdzenie bliźniego. JeŜeli dane postępowanie nie sprawia nikomu bólu", jakŜe moŜna
nazwać je grzechem? Tym samym kahuni wkroczyli w ramy kodeksu moralnego, któremu w bez-
względny sposób podporządkowane były kontakty międzyludzkie. Wewnątrz swojej wspólnoty Ŝyli
rzeczywiście według tego aksjomatu, który wszystkie wielkie religie ujęły prawie w takich samych
słowach: „Nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiło". Gdy kapitan Cook odkrył Hawaje, zastał na
nich społeczność, która była bardziej harmonijna i pogodna niŜ jakakolwiek inna w świecie -
najwaŜniejszą dla niej zasadą była reguła Buddy niekrzywdzenia innych istot. Kahuni wiedzieli, Ŝe
powodem braku odpowiedzi na wiele ludzkich modlitw jest blokada sznura aka, którym płynie
strumień many z niŜszego Ja. Blokadę tę powodują psychiczne zahamowania i kompleksy. JeŜeli
chcemy osiągnąć prawdziwy i twórczy stosunek do WyŜszego Ja, musimy je usunąć. Często
powodem ich powstania jest pewnego rodzaju opętanie, sprawiające, iŜ wyparty lęk, poczucie winy
lub nienawiść wręcz „wŜerają się" w nasze serce i uniemoŜliwiają nam przyjęcie właściwej postawy,
która nikomu nie szkodzi. Noszą one malowniczą nazwę „towarzyszy zŜerających od wewnątrz".
A zatem przed dwoma tysiącami lat kahuni dokładnie wiedzieli o naszej podświadomości to,
co nie tak dawno zostało odkryte na nowo w naszej kulturze przez Freuda i Junga. Znali oni równieŜ
WyŜsze Ja, czyli nadświadomość, i zajmowali się tym, co do dzisiaj nie jest uznawane przez większą
część ortodoksyjnej psychologii. ToteŜ ta niezwykła tradycja znajduje się obecnie w jednym szeregu
z psychosyntezą i transpersonalną psychologią. Modlitwy kahunów zawsze okazywały się skuteczne
tam, gdzie my tak często ponosimy poraŜki. Podkreślam jeszcze raz: nie naleŜy przyjmować owej
wiedzy jako „magii polinezyjskich tubylców", lecz jako pozostałość tajemnicy, którą wtajemniczeni
nieśli przez świat, począwszy od okresu istnienia Atlantydy albo teŜ od jeszcze wcześniejszych
czasów. Dawali oni jej świadectwo w swojej nauce i praktykach, dzięki czemu tajemną wiedzę
moŜemy dzisiaj znaleźć w wielu religiach i częściowo na tej podstawie ją zrozumieć. Wtajemniczeni
zachowali tę naukę w owym ukrytym zakątku Oceanu Spokojnego. Została ona ponownie odkryta we
właściwym czasie, zanim negatywne, destrukcyjne wpływy kultury zachodniej zdołały wpędzić ją w
otchłań zapomnienia. Jednak dzisiaj, wczasach duchowego oŜywienia, sekrety kahunów, wyjaśnione
na nowo na sposób zachodni, wydają się kryć w sobie bezcenny skarb i skłaniają do rozstrzygającego
kroku na drodze poznania, kroku niezbędnego dla współczesnego człowieka.
Esseńczycy odziedziczyli swoją wiedzę od Enocha i MojŜesza. Mamy tutaj do czynienia z
wpływem zoroastrycznym zachowanym we wspólnotach, które wycofały się z miast i Ŝyły jako
„ojcowie pustyni" w pobliŜu Morza Martwego oraz jako „therapeutae" w Egipcie. Bractwu
towarzyszyła nadzwyczaj surowa dyscyplina, a tych, którzy nie chcieli się jej poddać, wykluczano.
Esseńczyków szanowano jako ludzi nadzwyczaj moralnych i religijnych. Byli oni tak zdrowi i silni,
Ŝe średnia wieku, jakiego doŜywali, wynosiła 120 lat. Byli równieŜ tak pogodni i spokojni, iŜ kaŜdy
mógł zauwaŜyć, Ŝe połączeni są z duchowym źródłem i noszą w sobie echo wielkich nauk starych
pism.
Esseńczycy tworzyli swój sposób Ŝycia w zgodzie z prawem boskim. Wiedzieli, Ŝe człowiek
zawsze i wszędzie styka się z oceanem boskiego istnienia ł Ŝe ludzkie cierpienia i nieszczęścia są
następstwem samowolnego odstępstwa od prawa, na którym opiera się Ŝycie wszechświata. Ich styl
Ŝycia odzwierciedlał elementy uznawane dzisiaj za naturalne uzdrawianie i naturalną terapię, za
naturalną uprawę ziemi i psychologię transpersonalną. Wszystkie te elementy istniały wewnątrz
struktury czczenia, uwielbiania i bycia jednością, która była w pełni świadoma świętości oraz jed-
ności całego Ŝycia w Kosmosie. Esseńczycy wysyłali w świat swoich nauczycieli. Prawdopodobnie
Jezus był największym z nich. Z Readings (dosł. „odczytanie"; medialnie zdobyte informacje,
wypowiedzi Cayce'a opublikowane w wielu ksiąŜkach i zbiorach pism - uwaga wydawcy niem.)
Edgara Cayce'a i z innych źródeł wiemy, Ŝe bractwo wzięło pod opiekę Maryję, a Jezusa przyjęło jako
największego wtajemniczonego. Nie musiał przechodzić pełnego okresu nauczania, poniewaŜ
wiedział juŜ wszystko. Wygląda na to, Ŝe zakon Esseńczyków, na swoim własnym ziemskim
przykładzie, przedstawiał pewien sposób postępowania, który mógł stać się wzorcem dla
powstającego chrześcijaństwa.
Ugrupowanie to zniknęło sto lat po śmierci Chrystusa, gdy spełniło juŜ swoje zadanie. Jan
Chrzciciel i Jan ulubiony uczeń mogli być wtajemniczonymi Esseńczykami i nauczycielami. Nic
więc dziwnego, Ŝe w rękopisach znad Morza Martwego i w innych dokumentach Esseńczyków
znajdujemy tak wiele fragmentów biblijnych. Mówią o tym znakomite ksiąŜki (m.in. The Essence
Gospel of Peace -„Esseńska ewangelia pokoju") dr Edmonda Bordeaux Szekely'ego, w których
znajdujemy liczne teksty źródłowe Esseńczyków, częściowo w swobodnym poetyckim ujęciu,
częściowo w dosłownym przekładzie.
Esseńczycy Ŝyli według surowej reguły medytacyjnej, opartej na związku z aniołami
Ziemskiej Matki i Niebiańskiego Ojca. Inspiracją dla nich była nauka MojŜesza. Głosiła ona, Ŝe
istnieją potęŜne źródła energii kosmicznej, z którymi połączeni jesteśmy w kaŜdym momencie i
kaŜdą częścią naszego jestestwa. Nie chodzi tutaj o same siły mechaniczne. Siły te są o wiele bardziej
dynamiczne i całkowicie przesycone świadomością i bytem. SłuŜą one zawsze harmonijnemu
przebiegowi Ŝycia w zgodzie z boskim prawem. Dlatego teŜ określono je mianem „aniołów". Są to
moce, których potrzebujemy do tego, by doświadczyć absolutnego zdrowia oraz harmonii ciała i
duszy.
Te sfery bytu pojawiają się na nowo w chrześcijańskiej doktrynie „dziewięciu niebiańskich
hierarchii", począwszy od Cherubinów i Serafinów aŜ do Archaniołów i Aniołów. Steiner, na
podstawie swoich duchowych badań, nazywa je Duchami Harmonii, Miłości, Woli, Wiedzy,
Ruchów, Formy itd. Ta szeroka wizja całkowicie pokrywa się z naszą holistyczną wizją świata, w
której całe Ŝycie, w swojej nieskończonej róŜnorodności form, odbieramy jako wielką jedność bytu,
jako continuum myśli, woli i miłości.
Esseńczycy praktykowali wczesnym rankiem siedem zjednoczeń (komunii) z aniołami
Ziemskiej Matki, co miało dostroić ludzi do bogactwa natury Ŝywej ziemi, drzew i Ŝywiołów.
Dostrzegamy w tym bliskie pokrewieństwo z siłami niŜszego Ja z wiedzy Huny. Esseńczycy
rzeczywiście wzywali niŜsze Ja, ze wszystkimi jego umiejętnościami, do ścisłej współpracy w
rytuałach uprawy ogrodu, uprawiania roli i leśnictwa.
Anioły Niebiańskie Ojca, do których zwracali się oni podczas nocnych komunii, mają
wszystkie właściwości Aumakua, królestwa WyŜszego Ja. Esseńczycy zaczynali swoje wieczorne
obrzędy od objawienia: „Niebiański Ojciec i Ja jesteśmy jednym". W ciągu następnych dni dostrajali
się do Oceanów Wiecznego śycia, twórczych idei i pokoju. Następnie czerpali z kosmicznego
oceanu wiedzy, miłości i mocy, aby wypełnić Ŝyciem to, co nazywali „Myślącym Ciałem",
„Czującym Ciałem" i „Działającym Ciałem".
Dobrze znaną Esseńczykom troistą naturę człowieka coraz częściej uznają dzisiaj nauki
duchowe i postępowa psychologia - myślenie, czucie i wola działają za kaŜdym razem za
pośrednictwem głowy lub układu nerwowego, serca, systemu metabolicznego albo teŜ systemu
kończyn.
Następnie kaŜdego popołudnia Esseńczycy obchodzili „Kontemplację Siedmiokrotnego
Pokoju". W pokoju lub harmonii dostrzegali dynamiczna siłę, dzięki której mogli się dostroić ciałem,
uczuciem i myśleniem do bliźnich, ludzkości, a w końcu do Niebiańskiego Ojca. Przynosiło im to
spokój i wyzwolenie od wszelkich powiązań. Dzięki temu Esseńczycy osiągnęli ten sam poziom co
kahuni głoszący. Ŝe jeŜeli „nie ma krzywdy - nie ma grzechu". To samo wyraŜa równieŜ przykazanie:
„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego".
PoniewaŜ naleŜy przyjąć, Ŝe Jezus był zarówno esseńskim nauczycielem, jak i
wtajemniczonym kahuną oraz Ŝe oba te systemy odnaleźć moŜna w jego naukach, moŜemy równieŜ
przyjąć, Ŝe oba godne uwagi style Ŝycia - na pierwszy rzut oka tak róŜniące się między sobą -
pochodzą z tego samego źródła, z tej samej prawdy i w nich kryje się największa dostępna ludzkości
tajemnica. Trzeba jednocześnie pamiętać, Ŝe nie chodzi tutaj o samo tylko akademickie studium Ŝycia
ojców pustyni, lecz o Ŝywotność wiedzy, która przetrwała do naszych czasów. Objawiając się
ponownie, rozwinęła się i przeobraziła. Musimy uznać, Ŝe wielu wielkich Esseńczyków, którzy
strzegli owej Ŝywotności w okresie Ŝycia Chrystusa, dokonało nowego wcielenia w naszej
teraźniejszości, aby kontynuować pracę w formie odpowiedniej do czasów obecnych.
JeŜeli dające się dzisiaj zaobserwować nieprzestrzeganie prawa będzie dalej postępowało,
doprowadzi to do katastrofy, którą przewidzieli Esseńczycy. Ich Księga Objawień zawiera fragmenty
bardzo bliskie Apokalipsie, księdze napisanej przez Jana, ulubionego ucznia esseńskiego Mistrza.
Celem komunii i istotą stylu Ŝycia Esseńczyków było wyrwanie ludzi ze stanu otępienia, nauczenie
ich przetrwania w nieszczęściu, jak równieŜ stworzenie ośrodków szkolenia, zapoznających uczniów
z technikami przeŜycia i metodami prowadzenia Ŝycia w harmonii z prawem. Jeśli dostateczna liczba
osób ponownie osiągnęłaby zdrowie, równowagę wewnętrzną i współpracę z siłami anioła, moŜna by
uratować ludzkość. Stwierdzenie to jest aktualne równieŜ dzisiaj.
Tak oto wygląda ogólny obraz esseńskiego stylu Ŝycia, przedstawiony przez Edmonda
Bordeaux Szekely'ego w jego licznych ksiąŜkach. NajwaŜniejszą z nich jest trzytomowe wydanie
Essene Gospel of Peace, stanowiące zbiór cytatów z Pisma Świętego oraz podobnych tekstów
pochodzących z innych źródeł, sięgających aŜ Enocha i Zoroastra. To niezwykle cenna praca.
Obszerny komentarz do niej znajdziemy w The Teachings of the Essens from Enoch to the Dead Sea
Scrolls. Pozycja ta daje nam ogólny opis Ŝycia esseńczyków i ich nauk oraz szczegóły na temat
komunii i kontemplacji Siedmiokrotnego Pokoju. Obie te prace wystarczają, abyśmy poznali i
przyswoili sobie postawę decydującą dla naszego Ŝycia i medytacji. W 1977 roku Szekely
opublikował kolejną ksiąŜkę: The Essene Way - Biogenic Living. Jest to nowe opracowanie
pierwszego wydania tej pracy, dzięki któremu przed pięćdziesięcioma laty stworzył on International
Biogenic Society (Międzynarodowe Towarzystwo Biogenetyczne). Znajdziemy tutaj praktyczne
techniki prowadzenia Ŝycia, które ściśle pokrywają się z najlepszymi technikami w naszej
holistycznej medycynie naturalnej, gospodarce rolnej i tym, co nazywamy alternatywnym stylem
Ŝycia.
NaleŜy podkreślić, Ŝe nie mamy tutaj do czynienia z Ŝadnym kultem ani nową nauką. Słowo
„biogen" oznacza po prostu „wytwarzający Ŝycie". Styl Ŝycia, który otwiera źródło energii Ŝyciowej
przez całościowe i świadome odŜywianie się oraz właściwy stosunek do natury, ziemi, nieba i
naszych bliźnich - jest tym, czego dzisiaj tak rozpaczliwie potrzebujemy. Człowiek pracujący dla
ruchu nowych czasów jest właściwie esseńczykiem, poniewaŜ w kaŜdym aspekcie jego działania
widać ślady nauki propagującej określony tryb Ŝycia w harmonii z wszystkimi siłami kosmicznymi i
ziemskimi. Esseńska biogenetyczna droga Ŝycia moŜe być pomocą dla wielu ludzi, moŜe nadać ich
działaniom sens i kierunek. Dzięki pracy Szekely'ego powstało wiele ośrodków alternatywnych i
zapoczątkowano liczne przedsięwzięcia; poszukuje się w nich jeszcze właściwego sensu i celu, być
moŜe wizja esseńczyków będzie dla nich źródłem inspiracji.
MoŜe się zdarzyć, Ŝe niektórzy historycy odrzucą koncepcję Szekely'ego z uzasadnieniem, iŜ
jego interpretacja róŜni się w pewnych punktach od tego, co wiemy o ojcach pustyni. Niektóre jego
cytaty pochodzą, jak się wydaje, ze źródeł nie znanych uczonym w bibliotekach watykańskich i gdzie
indziej. Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, Ŝe nie chodzi tutaj o akademickie zbadanie ruchu
liczącego sobie dwa tysiące lat, lecz o działający równieŜ w naszych czasach Ŝywotny wpływ tamtej
wiedzy. Wpływ esseńczyków znów zyskał na sile i niezwykle Ŝywo oddziałuje na naszą obecną
sytuację. Z pewnością niosą go dusze, które Ŝyły przed dwoma tysiącami lat, a dzisiaj powracają
odmienione, wzbogacone o nową wiedzę, aby słuŜyć potrzebom dwudziestego stulecia. Jest wielce
prawdopodobne, Ŝe Szekely sam był wielkim esseńczykiem. Jego Ŝywotny umysł jest droŜnym
kanałem, przez który anielska wiedza wpływa na nowoczesny sposób myślenia.
Esseńczycy spędzali czas, pracując na roli i w ogrodzie, wytwarzając owoce ziemi, medytując,
ucząc się, jak równieŜ studiując wielkie dzieła literatury i religijnego piśmiennictwa. Zapewne nie
były to tylko akademickie studia. Uczyli się oni sztuki wyodrębniania z arcydzieł tego, co było w nich
ukryte, lecz nadal Ŝywotne w oceanie wiedzy. W koncepcji Siedmiokrotnego Pokoju zawiera się
kontemplacja „harmonii z kulturą". Celem tej kontemplacji było wejście w duchowy kontakt z
myśleniem wielkiego mistrza, znajdującym wyraz w wybitnym dziele sztuki bądź literatury.
„Wychowanie etyczne jest niemoŜliwe bez ciągłego spoglądania na wielkie rzeczy" -jak ujął to
Whitehead.
Jak wspomnieliśmy, esseńczycy zaofiarowali nauce Chrystusa swe ochronne skrzydła w
momencie, gdy pojawił się po raz pierwszy przed dwoma tysiącami lat. Czy nie moŜna przypuszczać,
Ŝe te same dusze powrócą, aby słuŜyć mu w czasie jego powrotu?
W dzisiejszym świecie, targanym kryzysami wskazane jest opanowanie technik przetrwania i
poszukiwanie prostego stylu Ŝycia, byśmy nauczyli się właściwie współpracować z siłami Ŝyciowymi
Ziemi, bez marnotrawstwa i rozrzutnego korzystania z cennych źródeł surowców. Jeśli to się nam nie
uda - zniszczymy się sami. Tak więc to, co nakazuje nam odnowiony ruch esseński, nie ma w sobie
nic z sekciarstwa, lecz jest sposobem postępowania, który ka-nalizuje anielskie siły Niebios i Ziemi
oraz pozwala zgodnie współbrzmieć Ŝyciu, boskiemu prawu i pradawnej wiecznej mądrości. Pozwala
rozwinąć ten aspekt ludzkości, który stanowi o człowieczeństwie.
Szekely w sierpniu 1979 roku, po długim Ŝyciu na ziemi został zwolniony, by znaleźć się w
doskonalszym Ŝyciu. Odszedł wielki wtajemniczony. Z całą pewnością jego dusza będzie
przyświecała poczynaniom ruchu nowych czasów. Działające w Ameryce Środkowej International
Biogenic Society ma wielką nadzieję, Ŝe równieŜ w Europie powstaną ośrodki szkolenia „Ŝycia
biogenetycznego". Dzięki temu moŜna byłoby szerzej rozwinąć alternatywny styl Ŝycia i realizować
holistyczny pogląd na świat.
Rozdział ten zamykają dwa fragmenty pochodzące ze „Zwoju pieśni pochwalnych" i
zaczerpnięte z rękopisów znad Morza Martwego (wersja Szekely'ego):
Dziękuję Ci, Niebiański Ojcze,
Ŝe przywiodłeś mnie
do źródła płynącej wody,
do Ŝywej studni
w krainie suszy.
Nawadnia ona wieczny ogród cudów,
drzewo Ŝycia,
cuda nad cudami;
rosną im ustawicznie gałęzie
wiecznego wzrostu,
zapuszczają swoje korzenie
w strumień Ŝycia,
płynący z wiecznego źródła.
A Ty, Niebiański Ojcze,
ochraniaj swe owoce
aniołami dnia
i takimiŜ nocy
oraz płomieniem wiecznego światła,
który przyświeca kaŜdej drodze.
Osiągnąłem wewnętrzną wizję,
a przez Twego Ducha we mnie posłyszałem
Twoją cudowną tajemnicę.
Przez Twój mistyczny rozum
doprowadziłeś do wytryśnięcia wewnątrz mnie
źródła wiedzy, studni siły,
pozwoliłeś wypłynąć Ŝywej wodzie,
potokowi miłości
i obejmującej wszystko wiedzy
jak blaskowi Wiecznego Światła.