You are on page 1of 99

Henry Krotoschin

HUNA

PRAKTYCZNY PODRĘCZNIK

PrzełoŜył Mariusz Cecuła

wydawnictwo MEDIUM
Pierwsze pełne, licencjonowane wydanie dzieł Maxa F. Longa

Cykl ksiąŜek
STAROśYTNA WIEDZA KAHUNÓW
obejmuje następujące tytuły:

1. MAGIA CUDÓW
(The Secret Science behind Miracles)

2. DĄśENIE KU ŚWIATŁU
(Growing into the Light)

3. WIEDZA TAJEMNA W PRAKTYCE


(The Secret Science at Work)

4. AUTOSUGESTIA
(Self-Suggestion)

5. ANALIZA PSYCHOMETRYCZNA
(Psychometric Analysis)

6. HUNA W RELIGIACH ŚWIATA


(The Huna Code in Religions)

7. NAUKA UKRYTA W EWANGELIACH


(What Jezus Taught in Secret)
Spis Treści
Podziękowania .......................................................................................................................... 4
Przedmowa ............................................................................................................................... 4
Wprowadzenie
Co to jest Huna?........................................................................................................................ 5
Rozdział l
Mana - nasza potęŜna ziemska siła ......................................................................................... 18
Rozdział 2
Trzy praktyczne narzędzia Huny ............................................................................................ 26
Rozdział 3
Średnie Ja ................................................................................................................................ 35
Rozdział 4
NiŜsze Ja ................................................................................................................................. 37
Rozdział 5
Wahadełko .............................................................................................................................. 55
Rozdział 6
Kala - duchowe oczyszczenie ................................................................................................. 59
Rozdział 7
WyŜsze Ja ............................................................................................................................... 67
Rozdział 8
Modlitwa według Huny i uzdrawianie duchowe .................................................................... 73
Rozdział 9
Rozwój i postęp ...................................................................................................................... 85
Rozdział 10
Doświadczenia studentów praktykujących Hunę ................................................................... 91
Dodatek
Wiedza Huny i nauka Esseńczyków ....................................................................................... 92
Podziękowania
Spośród wielu osób, którym z całego serca dziękuję za radę, pomoc i zachętę do działania,
szczególnie chciałbym wyróŜnić: Maxa i Hermana - niezmordowanych pomocników; Othę, który dał
mi „zapłon inicjatywy"; Sir George'a i Reginę - artystów; Jacąueline i Annette - za ich miłość;
Erwina, jak równieŜ innego Maxa, którzy mnie wiele nauczyli; Jeannettę i Clarę oraz Helenę, których
skuteczne działanie silnie wsparło i przyspieszyło tę publikację, oraz naturalnie Ariel i George'a.
Przy wydaniu niniejszej ksiąŜki korzystałem z istotnego wsparcia W. Michaela Harlachera,
który był do mojej dyspozycji jako wysoko kwalifikowany i sumienny lektor. Wiele się od niego
nauczyłem, dlatego teŜ zobowiązany jestem do złoŜenia mu serdecznego podziękowania.

Przedmowa
Henry Krotoschin jest najbardziej kwalifikowanym autorem podręcznika praktycznego
zastosowania Huny, którego od dawna brakowało w niemieckiej strefie językowej. Henry ma
zarówno wykształcenie naukowe, jak równieŜ doświadczenie praktyczne; zna doskonale niemiecko-
i anglojęzyczną literaturę poświęconą Hunie.
Międzynarodowa organizacja Huny - Huna Research Inc. -załoŜona w 1945 roku w USA
przez Maxa Freedoma Longa, zatwierdziła Henry'ego jako nauczyciela i praktyka Huny. Jest on
naszym oficjalnym przedstawicielem w Europie oraz kierownikiem naszej placówki, Huna
Forschungs-Gesellschaft, w Zurichu. Jako mówca i nauczyciel cieszy się międzynarodowym
uznaniem. Pisze on na podstawie własnego doświadczenia, poniewaŜ praktykuje Hunę na co dzień.
KsiąŜka ta gruntownie omawia naukę Huny. U jej podstaw leŜą liczne wykłady i seminaria
Henry'ego, prowadzone w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i USA, a takŜe ośmiotygodniowy cykl
odczytów, jaki przeprowadziliśmy obaj w 1985 roku w Niemczech i Szwajcarii.
Nie ma wątpliwości co do tego, Ŝe podstawowe zasady nauki Huny omówione w tej ksiąŜce są
autentyczne. MoŜna je od razu zastosować w praktyce, aby kształtować swoje Ŝycie szczęśliwie,
harmonijnie i bardziej celowo. JuŜ od dzisiaj moŜesz Ŝyć według przewodniej myśli Huny: Nigdy nie
krzywdzić, zawsze pomagać!
Prof. dr E. Otha Wingo,
dyrektor Huna Research Inc.,
Cape Girardeau, Missouri, USA
Wprowadzenie
Co to jest Huna?

Nie powinieneś tęsknić za doskonalą nauką, lecz za doskonaleniem samego siebie.


Hermann Hesse

Prastara nauka dla współczesnych ludzi


KsiąŜka ta podaje proste i dla kaŜdego zrozumiałe informacje na temat nauki i praktyki Huny.
Po jej przeczytaniu Czytelnicy pojmą podstawowe zasady Huny i - jeŜeli zechcą - wzbogacą dzięki
niej swoje codzienne Ŝycie oraz poczynią postęp duchowy i materialny. KsiąŜka jest równieŜ spełnie-
niem obietnicy, jaką złoŜyłem niektórym uczestnikom moich seminariów: jest przeglądowym
omówieniem praktyki Huny.
Huna to sposób Ŝycia. Przez sposób Ŝycia rozumiem poznanie ideologicznych podstaw i
praktycznych wskazówek, które umoŜliwiają wprowadzenie owych podstaw w czyn, oraz stosowanie
ich w codziennym Ŝyciu i czerpanie z tego korzyści. Huna nie jest religią ani wyznaniem, nie zawiera
Ŝadnego dogmatu. Nie zakłada, Ŝe człowiek podda się niewolniczo jej ideom; oczekuje krytycznego
podejścia w celu dopasowania nauki i praktyki do indywidualnych potrzeb człowieka.
Huna stanowi wielką pomoc w Ŝyciu. Dzięki zastosowaniu się do jej wskazówek i pojęć
moŜemy doprowadzić w naszym codziennym Ŝyciu do pozytywnych zmian, szczególnie w
stosunkach z bliźnimi. Zmiany te uznamy za cud, zwłaszcza gdy spojrzymy na nie z perspektywy
czasu. Z pewnością nasi bliźni odbiorą je jako cudowne, poniewaŜ nie będą wiedzieć, jak do nich
doszło.
W obecnym Ŝyciu egzystujemy jako inkarnowane duchy (łac. caro, carnis = ciało). My,
ludzie, jesteśmy czystymi istotami duchowymi, które na krótki czas, około siedemdziesięciu,
osiemdziesięciu lat, są ściśle związane z materią przez swoje ciało. Jest to okres nauki, w którym
doznajemy przyjemnych, ale niestety równieŜ bolesnych doświadczeń. Najczęściej przyjemne
doznania przyjmujemy za oczywiste, nie zastanawiając się nad nimi i nie dziękując za nie. Ból i
cierpienia przysparzają nam problemów i trosk, a od nich chcielibyśmy się uwolnić. Jeśli uwalnianie
to nastąpi w procesie nauki, wtedy wszystko jest w porządku; jeŜeli nie, musimy doświadczyć jeszcze
więcej bólu. Niekiedy konieczne jest przejście przez kolejne Ŝycie, aby wstąpić na wyŜszy szczebel
drabiny rozwoju etycznego.
W rozpoznaniu owego - by tak rzec - pełnego łask procesu nauki, zaakceptowaniu go i
przeŜyciu Huna stanowi klasyczną pomoc. Ja sam dopiero dzięki niej zdołałem zrozumieć pewne
fragmenty Biblii, a moja droga do Boga, na której wiarę zastąpiła wiedza, była właśnie drogą nauki i
praktykowania Huny. W tej dziedzinie kaŜdy, kto zajmuje się Huną, moŜe wzbogacić swoje Ŝycie o
pouczające doświadczenia. Nierealistyczne i trudne do przyjęcia Ŝądania Jezusa, jak na przykład:
„Miłujcie swoich wrogów", nagle stają się jasne ł proste, a ich spełnienie okazuje się moŜliwe. Nie
mamy do czynienia - jak ktoś mógłby utrzymywać -z bigoterią, lecz z praktyką Ŝyciową. Bardzo
waŜne jest przy tym zdrowe, naturalne i celowe podejście do ludzkiego Ja. Pod tym względem nauka
Huny daje nam jasne i skuteczne instrukcje. W ciągu dziesiątków lat poszukiwań nie znalazłem
Ŝadnej innej nauki wschodniej czy teŜ zachodniej, która byłaby równie klarowna i skuteczna, jak
nauka i praktyka Huny. KaŜdy, kto dostąpił łaski (a wielu dostąpi jej jeszcze) nawiązywania kontaktu
z własnym WyŜszym Ja, potwierdzi te doświadczenia. Jest to niesłychanie uszczęśliwiające i
poruszające przeŜycie.
Być moŜe niektórzy czytelnicy pomyślą, Ŝe moje entuzjastyczne wypowiedzi dotyczące
cudownej mocy Huny są przesadne. Cierpliwości! Chciałbym w tym miejscu wyjaśnić moje
zapatrywania na Hunę i związane z nią doświadczenia. Tego rodzaju twierdzeń nie wypowiadam
bowiem lekkomyślnie i potrafię je udowodnić. Uzyskałem dyplom inŜynierski WyŜszej Szkoły
Technicznej w Zurichu, cieszącej się dobrą opinią. Jestem naukowcem związanym z naukami
przyrodniczymi. Przez lata zajmowałem się chemią i fizyką, jednocześnie próbując połączyć moją
wiedzę w zakresie techniki oraz teoretycznej i praktycznej fizyki z nasuwającymi mi się wnioskami
na temat boskich wpływów we wszechświecie i tworzeniu fizycznego świata. BliŜsza prezentacja
powyŜszych rozwaŜań w ramach tak krótkiego kursu Huny zajęłaby jednak zbyt duŜo miejsca.
W ciągu mojego Ŝycia ciągle zadawałem sobie podstawowe pytania. Na przykład: Dlaczego w
ogóle Ŝyjemy? Co było przed Ŝyciem, co jest po nim? Jaki jest sens naszego Ŝycia? Dlaczego
doświadczamy bólu? Jak osiągamy tzw. szczęście? Przez dziesiątki lat badałem niektóre religie i
nauki pochodzące zarówno z naszego kręgu kulturowego, jak i ze Wschodu. Dostępne mi religie
pozostawiały jednak zbyt wiele pytań bez odpowiedzi, a dla mądrości Wschodu miałem co prawda
duŜe uznanie, lecz - mówiąc otwarcie -kłopot sprawiało mi wiele nowych słów, których powinienem
był się nauczyć. Chodziło nie tylko o przetłumaczenie ich na znany mi język, lecz przede wszystkim
o staranne zgłębienie ich szczególnego sensu. Bez tego korzystanie z określonych przez nie pojęć nie
jest bowiem moŜliwe.
Wiele z tych godnych uwagi i szacunku określeń jest nam, ludziom Zachodu, obcych. Choć
kilku zachodnich filozofów próbowało je nam przybliŜyć, to jednak takiego rodzaju praca umysłowa
była dla mnie zbyt skomplikowana. Odnosiłem poza tym wraŜenie, Ŝe nie zdołam zastosować w
codziennym Ŝyciu zasad, których chciałem się nauczyć.
ToteŜ szukając w zapamiętaniu poznania, przeŜywałem w konsekwencji tylko kłopoty i
rozczarowania. AŜ w końcu nadeszło owo decydujące niedzielne popołudnie, kiedy do moich rąk
trafiły dwie najwaŜniejsze ksiąŜki o Hunie. Nie było to bynajmniej dziełem przypadku. Byłem
prowadzony. Czy moŜna tak twierdzić? Osądźcie sami!
Pewien mój przyjaciel miał dom w Ticino nad Lago Maggiore, usytuowany u podnóŜa stromo
opadającego zbocza. Jego Ŝona była aktorką, bardzo często wyjeŜdŜającą na występy sceniczne, toteŜ
ja i moja Ŝona nigdy nie mogliśmy jej zastać. Wreszcie nastąpił taki dzień: zaproszono nas na herbatę.
Wejście do budynku znajdowało się z tyłu, od strony zbocza, jak zwykle tutaj, co jest zresztą
uzasadnione. Weszliśmy do środka, po czym przyjaciel przedstawił nas swojej Ŝonie. Obie kobiety,
rozmawiając z oŜywieniem, wyszły na taras, z którego roztaczał się wspaniały widok na jezioro i na
którym latem toczyło się Ŝycie. Ja jednak pozostałem w salonie. Przyjaciel stał obok mnie. PołoŜył mi
rękę na ramieniu, a drugą wskazał drzwi wiodące na taras i zaproponował, byśmy dołączyli do pań.
Dlaczego nie przyjąłem zaproszenia? Dalej stałem w pokoju, po czym skierowałem się ku półkom
pełnym ksiąŜek. Tymczasem przyjaciel zaczął się juŜ trochę niecierpliwić.
- No, chodź - naglił.
Ja jednak stanąłem na palcach i wyciągnąłem dwie ksiąŜki, które od razu zacząłem przeglądać
z duŜym zainteresowaniem. Przyjaciel niecierpliwym gestem wyjął mi je z rąk, lecz zaoponowałem:
- To bardzo ciekawe.
Spojrzał na grzbiety ksiąŜek i stwierdził:
- Huna! Co za bzdury! JeŜeli to cię interesuje, sprezentuję ci te prace!
W ten sposób wszedłem w posiadanie dwóch najwaŜniejszych ksiąŜek o Hunie, których
autorem jest Max Freedom Long.
Czy nie naleŜałoby przyjąć, Ŝe w grze tej brały udział dziwne siły, które doprowadziły mnie do
owych ksiąŜek? Czy jakaś kierująca mną istota chciała, abym je otrzymał? W jednym z następnych
rozdziałów wyjaśnię, kto mnie do nich przywiódł.
Moja ksiąŜka jest inna niŜ ksiąŜki Longa. Long, z historycznego punktu widzenia, przyczynił
się do ponownego odkrycia Huny. Niniejsza pozycja, krótka i zwięzła, dotyczy w szczególności jej
praktycznego zastosowania. Na własnym przykładzie, a takŜe na podstawie licznych moich se-
minariów, miałem okazję stwierdzić, jakie niewyobraŜalne błogosławieństwo moŜe nam przynieść
praktyczne zastosowanie nauki Huny w Ŝyciu. Dzięki Hunie wiele osób, podobnie jak ja,
przezwycięŜyło lęki i depresje, rozpoznało swoje negatywne cechy charakteru i usunęło je. Wielu
ludzi osiągnęło wyŜszy poziom etyczny i nie wzbraniam się przed stwierdzeniem, Ŝe niektórym z
nich, podobnie jak mnie, dany został bezpośredni kontakt ze Stwórcą (patrz równieŜ rozdział 10).
Gdy uświadamiam sobie wszystkie te korzyści, wszystkie zdobycze duchowego i etycznego
rozwoju, jakie stały się udziałem tysięcy osób, odczuwam nieodpartą wewnętrzną potrzebę, by
okazać głęboki szacunek człowiekowi, który pierwszy odkrył Hunę, odszyfrował ją i upowszechnił.
Człowiekiem tym był Max Freedom Long. Geniusz tego amerykańskiego językoznawcy, wspierany
przez jego WyŜsze Ja, pozwolił nam zgłębić podstawowe zasady owego staroŜytnego systemu
wiedzy. Prace Longa są niezastąpione.
U źródeł powstania tej ksiąŜki leŜały trzy pobudki. Po pierwsze, moja praca nad ksiąŜkami
Longa; po drugie, odczucia zrodzone w kontakcie i pracy z nimi; po trzecie, moje własne
doświadczenia oraz przeŜycia moich uczniów i pacjentów. O tym, co pojąłem w wyniku intuicji i
doświadczenia, mogę tutaj tylko krótko wspomnieć, poniewaŜ szersza prezentacja tego tematu
wykroczyłaby poza ramy tej ksiąŜki.
Istnieją konkretne powody, dla których ksiąŜka ta ukazuje się właśnie dzisiaj. Gdy dwa lata
temu pewna poczytna pisarka usłyszała o mnie i o tym, Ŝe mam zamiar napisać pracę o Hunie,
nawymyślała mi w sposób impulsywny, ale sympatyczny:
- JeŜeli nie usiądziesz zaraz, nie odłoŜysz wszystkich innych spraw na bok i nie zaczniesz
pisać tej ksiąŜki, to nigdy jej nie napiszesz.
Wziąłem sobie te słowa do serca, spojrzałem na siebie krytycznie i... nie zacząłem pisać!
Dlaczego? Stwierdziłem mianowicie, Ŝe nie jestem do tego wystarczająco dojrzały. Dzisiaj,
przynajmniej mam taką nadzieję, nadszedł juŜ odpowiedni czas. Chyba w ogóle przyszła pora na
upowszechnienie Huny na świecie.
A cóŜ takiego osobliwego jest w dzisiejszych czasach, u schyłku drugiego tysiąclecia? Trzeba
przyznać, Ŝe zaszły liczne zmiany i to w podstawowych kwestiach. Wprawdzie w kaŜdym stuleciu
następowały dramatyczne wydarzenia, ukazywały się komety, które wywoływały strach i skłaniały
ludzi do wiary w zmierzch świata. W naszym stuleciu zaszły jednak zdarzenia niepowtarzalne w
historii ludzkości, zwracające naszą szczególną uwagę.
Ludzkość i Ziemia znajdują się bez wątpienia w okresie istotnych przemian. Nie na darmo
mówi się o tym, Ŝe rozpoczęła się Era Wodnika. (Objętość tej ksiąŜki nie pozwala mi na oddzielną
wzmiankę o kaŜdym z dwunastu wieków. Dlatego teŜ odsyłam Czytelnika do ksiąŜki Dos kosmische
Weltbild Hansa Sternedera, wydanej przez Hermann Bauer Verlag). W dwudziestym stuleciu:
Ludzie pokonali siłę grawitacji; opuścili Ziemię i wylądowali na KsięŜycu.
Odkryto energię atomu (nie jest ona ani dobra, ani zła; to człowiek jest zły).
W najwyŜszym stopniu rozwinięto moŜliwości komunikowania się, nie znane w poprzednich
stuleciach. Dzięki temu człowiek otrzymuje - za pośrednictwem telewizji, radia, telefonu, samolotu -
więcej informacji.
Dzięki połączeniu komputera z telekomunikacją otworzono nowy wymiar dla ludzkiej wiedzy
i jej zastosowania.
„Czyńcie ziemię poddaną" - mówi Stary Testament. Wskazówkę tę przyjęto w tak
zastraszającej formie, jak nigdy dotąd.
Utworzenie państwa Izrael stało się wypełnieniem biblijnej przepowiedni „dnia ostatniego"
(pojęcie to nie oznacza unicestwienia ludzkości).
Teoria relatywistyczna dała nam naukowe podstawy do zrozumienia biblijnego dzieła
stworzenia. Ponadto fizyka eksperymentalna ostatnich dziesięcioleci umoŜliwi nam pełne
intelektualne odtworzenie aktu stworzenia, to znaczy „stworzenia" materii z ducha.
Znalezione w 1947 roku zwoje z Qumran nad Morzem Martwym po raz pierwszy dostarczają
nam informacji o esseńczykach, nieugiętej sekcie Ŝydowskiej, do której naleŜał równieŜ Jezus. Zwoje
te, odkryte „przypadkowo" przez pewnego pasterza, mogły zostać równie dobrze znalezione setki lat
wcześniej lub później. Natrafiono na nie jednak w naszych czasach, opracowano i opublikowano.
Naukę Huny, blisko spokrewnioną z nauką esseńczyków, odkrył na Hawajach Max Freedom
Long, który ją odszyfrował i upowszechnił. RównieŜ tutaj nieprzypadkowy jest moment odkrycia,
poniewaŜ mogło to nastąpić duŜo wcześniej lub później.
Co to jest Huna? Dlaczego właśnie w niej znalazłem odpowiedź na nurtujące mnie pytania?
Huna jest wiedzą i praktyką z zakresu psychologii, filozofii, religii i doświadczenia Ŝyciowego. Jej
metody są proste, przejrzyste i łatwe do nauczenia. Jako przyrodnik, przekonałem się o jej uŜy-
teczności. Huna opiera się na prostych przekonaniach i jest prosta do zastosowania.
Istotną rolę odgrywa tutaj nasza podświadomość. Psychologia zna wprawdzie wpływ
podświadomości, lecz nie wyjaśnia, czym ona właściwie jest. Huna nazywają niŜszym Ja. Zapoznaje
nas ona równieŜ ze średnim Ja. Dowiadujemy się, Ŝe to właśnie my nim jesteśmy: cieleśni ludzie z
narządami zmysłów i mózgiem. Staje się równieŜ jasne, czym jest Anioł StróŜ. Jest „iskrą boŜą"
człowieka, pewną właściwością, która dana jest ludziom w akcie stworzenia i której nic mają inne
Ŝywe istoty. To byt duchowy, który nazywamy WyŜszym Ja. Poza trzema stanami świadomości -
niŜszym, średnim i WyŜszym Ja, nauka Huny zna równieŜ „narzędzia". Są to pomocnicze środki,
które moŜemy stosować w codziennym Ŝyciu, umoŜliwiające nam praktyczną pracę z Huną. Istnieje
na przykład pewna szczególna siła nazywana m a n ą, którą moŜemy produkować we wzmoŜony spo-
sób. Inne narzędzie to sznur aka z delikatnej substancji, który łączy nas z innymi ludźmi. Oprócz tego
istnieje proces oczyszczania (kala). Do środków pomocniczych naleŜy teŜ światło, uŜywane zresztą
nie tylko w Hunie. Kolejne narzędzie to w i z u a l i z a c j a, czyli zdolność wyobraŜania sobie
obrazów i symboli.
Huna zna zatem trzy rodzaje świadomości i pięć narzędzi. W dalszej części ksiąŜki
zobaczymy, w jaki sposób moŜna z nich korzystać.
Czy ksiąŜka ta moŜe zastąpić seminarium? Niezupełnie, poniewaŜ moje obecne seminaria
obejmują - w zaleŜności od czasu, jakim dysponuję - szereg wspólnych ćwiczeń, które w ksiąŜce
mogłyby zostać opisane niezbyt dokładnie. Spowodowane jest to tym, Ŝe uczestnicy seminariów pod-
czas ćwiczeń zawsze zadają osobiste pytania, na które otrzymują odpowiedzi, czasem na drodze
fizycznego kontaktu.
Pomimo to podjąłem próbę opisania podstawowych ćwiczeń i przeprowadzenia ich z wami
„w myślach". Jestem przekonany, a wcześniej miałem na to dowody, Ŝe duchowy impuls autora do
tego stopnia „nasyca" drukowane słowo, ksiąŜkę, iŜ połączoną z tym impulsem wibrację odbiera
uzdolniony intuicyjnie czytelnik.
Albert Einstein, Max Planck i Stephen W. Hawking
Dwudziesty wiek przyniósł potęŜny przewrót w fizyce, zarówno eksperymentalnej, jak i
teoretycznej. Obowiązujące przez stulecia prawa Galileusza, Keplera i Newtona nie straciły
wprawdzie nic ze swej aktualności, ale odkrycia Plancka, Bohra, Heisenberga i innych
współczesnych fizyków ogromnie poszerzyły naszą wiedzę o istocie materii, a przez to równieŜ o
istocie stworzenia. Wiedza ta nie skłoniła jednak owych naukowców do triumfalnego odwrócenia się
od religii, aby od tej chwili - jak niektórzy ich poprzednicy - hołdować materializmowi; wręcz
przeciwnie, te wspaniałe odkrycia doprowadziły ich do wiary w Boga.
Choć na pierwszy rzut być moŜe trudno zauwaŜyć tutaj związek z Huną, to jednak on istnieje,
i to bardzo ścisły. Huna wprowadza nas bowiem w świat duchowy, tyle tylko, Ŝe w bardzo
realistyczny sposób. Jako naukowiec zajmujący się naukami przyrodniczymi, ręczę za ów realizm.
Nim zaakceptowałem tę naukę, gruntownie ją zbadałem. Dlatego teŜ chciałbym, abyście jako
czytelnicy tej ksiąŜki zapoznali się z myślami, które zajmowały Plancka, Einsteina i Hawkinga w
powiązaniu ze światem duchowym. Znalazłem u nich pewne wypowiedzi, które - bynajmniej nie
wszystkie - potwierdzają w duŜej mierze idee Huny.
W pierwszej kolejności prezentuję tutaj wypowiedzi Alberta Einsteina, skłaniające nas do
zastanowienia. Podkreślenia znajdujące się w tekście pochodzą ode mnie.
„Na wskroś moŜliwe jest, Ŝe za naszymi spostrzeŜeniami zmysłowymi ukryte są całe światy,
o których nie mamy pojęcia".
„Najpiękniejszą rzeczą, jakiej moŜemy doświadczyć, jest tajemniczość".
„Dla nas, wierzących fizyków, róŜnica między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością
ma znaczenie uporczywej wprawdzie, ale tylko iluzji".
„Najgłębszym i najbardziej wzniosłym uczuciem, do którego jesteśmy zdolni, jest przeŜycie
mistyczne. Z niego kiełkuje cała prawdziwa wiedza. Ten, komu uczucie to jest obce, kto nie potrafi
zadziwić się i zatracić w głębokim szacunku i czci, ten jest juŜ martwy. Świadomość, Ŝe to nie
zbadane, rzeczywiście egzystuje i Ŝe objawia się jako najwyŜsza prawda i promieniująca piękność
- o czym moŜemy mieć tylko niewyraźne pojęcie - wiedza ta i to przeczucie stanowią jądro wszelkiej
prawdziwej religijności. W tym sensie, i wyłącznie w tym, zaliczam siebie do tych naprawdę
religijnych ludzi".
„Badacz przeniknięty jest jednak przyczynowością wszystkich zdarzeń... Jego religijność
polega na pełnym zachwytu zdumieniu nad harmonią praw natury, w których objawia się tak
przemoŜna rozwaga, Ŝe cała celowość ludzkiego myślenia jest w porównaniu z nią nic nie
znaczącym słabym odbiciem".
„Świadomość, Ŝe istnieje coś dla nas nieprzeniknionego, manifestacja najgłębszego
rozsądku i rozumu oraz promieniującej piękności... ta świadomość i uczucie stanowią prawdziwą
religijność".
Z Maxa Plancka cytuję:
„Religia i nauki przyrodnicze nie znajdują się w stosunku do siebie w opozycji, jak to
niektórzy myślą, czy obawiają się tego, lecz prowadzą róŜnymi drogami do tego samego celu, a
celem tym jest Bóg".
Na zakończenie podaję cytat z Maxa Plancka, który przytaczam od kilku lat podczas kaŜdego
wykładu i seminarium na temat Huny.
Jest to według mnie najbardziej klarowna wypowiedź jednego z najbardziej znaczących
współczesnych fizyków, próbujących udowodnić to, co mówi Biblia, iŜ po drugiej stronie istnieje
świat duchowy, który jest naszym prawdziwym domem, oraz Ŝe istnieje Bóg, NajwyŜsza Istota, do
której, nie odrzucając naukowego spojrzenia na świat, powinniśmy się zbliŜać.
Odnośna wypowiedź Maxa Plancka brzmi:
.....jako fizyk, a więc jako człowiek, który przez całe swoje Ŝycie słuŜył najbardziej trzeźwej
nauce, jaką jest badanie materii, jestem z pewnością wolny od podejrzeń o fantazjowanie. Po moich
badaniach dotyczących atomu mogę powiedzieć Państwu, co następuje: Materia nie powstała sama
z siebie! Cała materia powstaje i istnieje tylko za sprawą siły, która wprawia cząsteczki atomu w
drganie... PoniewaŜ w całym kosmosie nie istnieje Ŝadna inteligentna ani wieczna siła..., musimy
zatem przyjąć, Ŝe za siłą tą kryje się świadomy inteligentny duch... Duch ten jest pierwotną
przyczyną wszelkiej materii.
Nie ta widzialna, lecz przemijająca materia jest tym, co realne, prawdziwe, rzeczywiste...,
tym, co prawdziwe, jest niewidzialny, nieśmiertelny duch!
A poniewaŜ Ŝaden duch nie moŜe istnieć sam w sobie, lecz kaŜdy przynaleŜy do jakiejś istoty,
tak więc zmuszeni jesteśmy przyjąć istnienie istot duchowych.
PoniewaŜ istoty duchowe nie mogą istnieć same z siebie, lecz musiały zostać stworzone,
dlatego nie boję się nazwać tego tajemniczego stwórcy w podobny sposób, jak nazywały go
wszystkie stare światłe narody Ziemi juŜ przed tysiącami lat: Bóg!".
Stephen W. Hawking, jeden z najbardziej liczących się fizyków schyłku dwudziestego
stulecia, niezwykle trzeźwo patrzy na powstanie wszechświata, szczególnie na „Wielki Wybuch":
„Dlaczego właśnie w ten sposób zaczął się wszechświat, byłoby bardzo trudno wyjaśnić, nie
przyjmując załoŜenia o interwencji Boga, który zamierzał stworzyć takie istoty, jakimi jesteśmy".
Jakie znaczenie miały dla mnie, wierzącego naukowca przyrodnika powyŜsze wypowiedzi
wybitnych fizyków, moŜecie sobie doskonale wyobrazić. Przeczytajcie jeszcze raz zgromadzone tu
cytaty i podczas lektury tej ksiąŜki miejcie je ciągle w pamięci.
Wiedza esseńczyków i nauka Huny
Ustne przekazy pochodzące z Hawajów z dziewiętnastego i z początku dwudziestego wieku
potwierdzają, Ŝe Huna w Ŝadnym wypadku nie pochodzi z Wysp Hawajskich, lecz została tam
przeniesiona dawno temu przez „dziesięć plemion" ze wschodniego rejonu Morza Śródziemnego.
Max Freedom Long potwierdza to w swoich pracach.
W 1947 roku znaleziono pierwsze zwoje z Qumran. Qum-ran leŜy w Izraelu, kilka kilometrów
na północ od Masady. Około 150 lat p.n.e. do 50 roku n.e. Ŝyła tam w najściślejszym odosobnieniu
pewna ortodoksyjna sekta Ŝydowska, której członkowie nazwani zostali esseńczykami. Po 1947 roku
w tej samej okolicy znaleziono kolejne zwoje pergaminów, w sumie ponad czterdzieści, na których
spisana była wiedza esseńczyków. Zapisy takie były czymś wyjątkowym, poniewaŜ wiedza
esseńczyków, podobnie jak mądrości Huny na Hawajach, przekazywana była tylko ustnie. Przypu-
szczalnie zwoje te zostały zapisane i schowane przez esseńczyków, albowiem około 50 roku musieli
oni uciekać przed rzymskimi prześladowcami. Angielski historyk i badacz Hugh J. Schonfield
udowadnia w swojej ksiąŜce TheEssene Odyssey, Ŝe grupy esseńczyków wywędrowały do Damaszku
(Hauran), Afganistanu, Persji i do Indii. Dalszych badań na temat wędrówki nie podjęto. Jeśli
esseńczycy z powodu jakiegoś medialnego polecenia, które otrzymali jeszcze w Qumran,
wywędrowali na Hawaje, to nic dziwnego, Ŝe ich ślad urywa się w Indiach; jeŜeli bowiem spojrzymy
na mapę, stanie się jasne, Ŝe z Indii musieli podróŜować dalej statkiem, łodziami lub w podwójnych
kanu. Nie moŜe to dziwić, poniewaŜ równieŜ w Chinach i Japonii znaleziono wczesne osady
Ŝydowskie.
Max Freedom Long nie znał zwojów esseńczyków, poniewaŜ zebranie dostatecznego zasobu
literatury badawczej o esseńczykach z Qumran zajęło około piętnastu do dwudziestu lat. Long zmarł
w 1971 roku, ale z pewnością równieŜ Schonfield nic nie wiedział o Hunie, gdyŜ niewątpliwie
wspomniałby o niej w swoich pracach.
Fakt, Ŝe podobieństwo między Huną a wiedzą esseńczyków jest wyraźnie zauwaŜalne,
zwrócił uwagę innego znanego historyka i badacza, Sir George'a Trevelyana. W dziewiątym
rozdziale swojej ksiąŜki Operation Redemption mówi on obszernie na ten temat. Rozdział ten wydał
mi się tak znaczący, Ŝe zamieściłem go jako dodatek do mojej ksiąŜki. Za pozwolenie na to wyraŜam
Sir George'owi moje szczególne podziękowanie.
Esseńczycy ze swoimi etycznymi wymaganiami wyszli daleko poza stare prawo MojŜeszowe.
Sam Jezus był esseńczykiem i, jak pisze Trevelyan, wtajemniczonym kahuną (Huna po polinezyjsku
znaczy „tajemnica", natomiast ka - „straŜnik". Tak więc słowo kahuną znaczy „straŜnik tajemnicy",
wtajemniczony). To, Ŝe Jezus rozpowszechniał nauki esseńczyków, tak bliskie nauce Huny, wynika
juŜ z „Kazania na Górze". W Ewangelii św. Mateusza (7,28) czytamy, Ŝe tłumy zdumiały się
naukami Jezusa. Jest to na wskroś zrozumiałe, poniewaŜ dla ówczesnych śydów były one re-
wolucyjne. Chciałbym przytoczyć kilka cytatów z „Kazania na Górze", które są identyczne z nauką
Huny. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą".
(Mt 5,8)
Czystość serca odnosi się całkiem wyraźnie do procesu oczyszczania nauki Huny. Dalej, w
wersetach 21-22 Jezus przytacza przykazanie „Nie zabijaj" i odnosi je do gniewu przeciwko
własnemu bratu. Następnie w wersecie 26 przypomina, aby nie zatrzymywać się w połowie drogi w
procesie duchowego oczyszczenia, i mówi obrazowo, Ŝe nie moŜna opuścić więzienia do chwili, „aŜ
zwrócisz ostatni grosz". Potem, w wersecie 28 powiada: „KaŜdy, kto poŜądliwe patrzy na kobietę, juŜ
się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa". Przez to wychodzi on daleko poza MojŜeszowe
prawo „Nie cudzołóŜ". Jezus wyraźnie odnosi się do wychowania niŜszego Ja według nauki Huny,
poniewaŜ w niŜszym Ja człowieka, w tej pierwotnie zwierzęcej części, powstaje skłonność do
„grzechu" i tylko tam - dzięki miłości, zaufaniu oraz logice - moŜna ten popęd stłumić. Są to typowe
myśli esseńczyków. RównieŜ w wersecie 33 Ewangelista potępia fałszywe przysięganie i kończy ten
paragraf słowami: „Niech wasza mowa będzie: „Tak, tak; nie, nie". W wersecie 44 następuje
odstąpienie od starego prawa: „Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz
nienawidził", które zostaje zastąpione przykazaniem: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół".
Słowa: „Módlcie się za tych, którzy was prześladują" są wyraźnym wyraŜeniem teorii Huny.
W Modlitwie Pańskiej (Mt. 6,9) Jezus mówi: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj". Słowo
„chleb" ogólnie uwaŜane jest za symbol poŜywienia, lecz Long słusznie pogłębił znaczenie tego
wyrazu, nadając mu sens „mana". Mana to siła Ŝyciowa, która w Hunie odgrywa decydującą rolę.
Adepci Huny potrafią ją wytwarzać w zwiększonej ilości.
Wyraźną wskazówką (jestem ostroŜny, chciałbym bowiem powiedzieć: wyraźnym dowodem)
na identyczność praktyki Huny z praktyką esseńczyków są słowa Ewangelistów Marka (4,35) oraz
Łukasza (8,21 - 25). Badania Longa wykazały jednoznacznie, Ŝe hawajscy kahuni nie tylko
dokonywali spontanicznych uzdrowień, łagodzili materialną nędze i chodzili bez obuwia po
rozŜarzonej lawie, lecz takŜe wpływali na pogodę (wiatr i deszcz). Long opisuje te fakty w ksiąŜce
Maga cudów1. W rozdziale XXI mówi, Ŝe dokonywali tego przez swoje modlitwy, podczas gdy
Marek wspomina o rozkazie Jezusa wydanym wiatrowi. UwaŜam to za całkiem logiczne, poniewaŜ
Jezus jako kahuna tak bardzo przewyŜszał w hierarchii hawajskich kahunów, Ŝe „odgórnie" mógł
spowodować zmianę pogody, podczas gdy inni kahuni wypraszali ją pokornie „z dołu". Wiemy
równieŜ, Ŝe modlitwy Huny powinny być trzykrotnie powtarzane oraz Ŝe naleŜy je wypowiadać w
niezmienionej formie tak często, jak to tylko moŜliwe. Podobnie w Ewangeliach znajdujemy
wzmianki o częstym powtarzaniu modlitw: „powinni zawsze się modlić i nie ustawać" (Łk 18,1), „w
modlitwie [bądźcie] wytrwali" (Rz 12,12), „nieustannie się módlcie" (1 Tes 5,17), „przy kaŜdej
sposobności módlcie się w Duchu" (Ef 6,18).
Człowiek w swoim codziennym Ŝyciu, moŜe z wyjątkiem mnichów, nie potrafi „modlić się
nieustannie" - lecz ten, kto wyda polecenie swojemu niŜszemu Ja i przekazuje mu symbol modlitwy,
moŜe być pewny, Ŝe rzeczywiście będzie się ono modlić bez ustanku. W rozdziale 8 zagadnienie to
omówimy dokładniej. Dla nie wtajemniczonych wymaganie Jezusa brzmi nierealistycznie, natomiast
dla znawców okaŜe się moŜliwe do spełnienia.
Dalsze rozwaŜanie tego wątku przekraczałoby ramy tej ksiąŜki. Ostatnie dzieło Longa (Nauka
ukryta w Ewangeliach2) wyczerpująco omawia te zagadnienia i na podstawie badań językowych
(semantyki) udowadnia, Ŝe wiele wypowiedzi Jezusa - który mówił do ludzi, posługując się
przenośniami i porównaniami - dzięki nauce Huny stało się jasne i zrozumiale.
Jednym z najwaŜniejszych zadań Towarzystwa Badań nad Huną (Huna
Forschungs-Gesellschaft) w Zurichu oraz Huna Research Inc. w Cape Girardeau, w Missouri! w USA
jest precyzyjne, naukowe zbadanie cech wspólnych łączących wiedzę esseńczyków i Hunę. śadnemu
z badaczy spuścizny esseńczyków, nawet jednemu z najbardziej liczących się spośród nich,
Edmondowi Bordeaux Szekely'emu, do dzisiaj nie udało się znaleźć w zapisanych zwojach
„techniki" praktykowania Huny, a zwłaszcza wzmianek o wyŜej wspomnianych „narzędziach".
Prawdopodobnie Ŝaden z dotychczasowych badaczy nie znał lub nie zna nauki Huny. Fakt, Ŝe w
Ŝaden sposób nie daje się znaleźć praktycznych szczegółów nauki esseńczyków, moŜe być równieŜ
spowodowany tym, Ŝe naukę tę skrupulatnie chroniono tajemnicą, podobnie jak Hunę. MoŜliwe jest
takŜe, iŜ autorzy rękopisów z Qumran chcieli zostawić potomnym etykę nauki esseńczyków, a nie
szczegóły ich praktyk. Dlatego teŜ decyduję się na ten niecodzienny, ale moŜe bardzo skuteczny
krok: proszę was byście poinformowali mnie o wnioskach ze znanych wam badań, które mogłyby
przybliŜyć nas do celu, jakim jest wykazanie identyczności obu nauk.
Podstawy nauki Huny
Wspomnieliśmy juŜ na wstępie, Ŝe w Hunie istnieją trzy rodzaje świadomości, które określają
nas jako istotę, mianowicie niŜsze, średnie i WyŜsze Ja. Istnieje równieŜ pięć duchowych, subtelnych
„narzędzi": siła Ŝyciowa, czyli mana, sznur aka, proces oczyszczania (kala), światło i wizualizacja.
Huna jest prastarą nauką, wiedzą i praktyką. W Ŝadnym razie nie jest nową sektą ani teŜ
„modnym kursem"! To autentyczna pomoc Ŝyciowa oraz środek słuŜący poprawie jakości naszego

1
KsiąŜka ukazała się nakładem Wydawnictwa MEDIUM, Warszawa 1995
2
KsiąŜka ukazała się nakładem Wydawnictwa SOLO, Warszawa 1997
Ŝycia zarówno w sferze fizycznej, jak i psychicznej. Dla wielu osób, które szczerze i gruntownie
zajęły się Huną, stała się ona drogą do Boga. Huna proponuje kaŜdemu zainteresowanemu, a
szczególnie temu, kto nie jest utalentowany medialnie, prosty i niezawodny sposób nawiązywania
kontaktu ze światem duchowym. Nie jest ona ani oderwana od rzeczywistości, ani nielogiczna, ani
teŜ mistyczna!
Przejdźmy zatem do omówienia dwóch podstawowych idei Huny.
Po pierwsze: Człowiek jest istotą duchową w potrójnej postaci. Zadaniem naszym jest
połączenie trzech poziomów świadomości w jedną całość, a przez to połączenie z Bogiem, poniewaŜ
nasze WyŜsze Ja jest naszą boską częścią. JeŜeli jesteśmy w kontakcie z naszym WyŜszym Ja, jesteś-
my równieŜ w kontakcie z Bogiem.
Po drugie: Myśli stają się realnymi bytami, jeśli tego chcemy. To pozornie sprzeczne
twierdzenie moŜna uczynić prawdziwym, jeŜeli tylko posłuŜymy się siłą Ŝyciowa, czyli maną. (Tę
prastarą ideę Huny głosili równieŜ inni mistrzowie i filozofowie -jak choćby Joseph Murphy i Jose
Silva -chociaŜ nie uwzględnili oni konieczności korzystania z nadzwyczaj skutecznej mowy). Nie
ulega wątpliwości, Ŝe modlitwy takŜe są myślami. Później przekonamy się, jak wielką rolę odgrywa
ładunek many w spełnianiu modlitwy.
Skutkiem praktykowania Huny na co dzień jest ogólne polepszenie zdrowia psychicznego i
fizycznego, doskonalenie charakteru, osiągnięcie spokoju wewnętrznego oraz duchowej i fizycznej
harmonii. Zyskujemy więcej siły Ŝyciowej, a dzięki współpracy WyŜszego i niŜszego Ja - niewzru-
szone poczucie bezpieczeństwa. Praktykowanie Huny sprzyja teŜ polepszeniu naszej sytuacji
Ŝyciowej dzięki rozwojowi udanych stosunków z ludźmi. Czy oznacza to, Ŝe kaŜdy człowiek
potrzebuje błogosławieństwa nauki Huny? Nie, nie sądzę. Jestem pewien, Ŝe niektórzy urodzili się z
owym boskim błogosławieństwem. Ludziom tym juŜ w kołysce zostało dane połączenie z WyŜszym
Ja i nie muszą go sobie wypracowywać, tak jak my. Znam pewną kobietę, nadzwyczaj uduchowioną,
która podczas bolesnego konfliktu Ŝyciowego znalazła wewnętrzny spokój dzięki filozofii Franciszka
z AsyŜu. Niektórzy ludzie osiągają duchowy spokój i drogę do Boga dzięki jednemu mistycznemu
przeŜyciu, przeczuciu, inspiracji, wewnętrznej wizji, religijnej ekstazie albo teŜ świadomej lub
nieświadomej pomocy bliźniego, bądź po prostu dzięki ksiąŜce czy Biblii. Wiodą Ŝycie w jego
przyrodzonym potrójnym wymiarze. Większość z nich o tym nie wie. Są to prawdziwie dobrzy
ludzie, co wyczuwamy, obcując z nimi.
My, „normalni obywatele", potrzebujemy Huny, jeśli chcemy wznieść się na wyŜszy poziom
etyczny i stać się „dobrymi". To, Ŝe mamy do dyspozycji naukę Huny, klarowny i prosty przewodnik,
jest dobrodziejstwem naszych czasów, naszego New Age, jest darem, który pomógł nam odkryć Max
Freedom Long. Powinniśmy mu być za to niewypowiedzianie wdzięczni.
Historia i status quo
AŜ do lat czterdziestych dwudziestego stulecia nie wiedzieliśmy nic na temat Huny. UŜywam
określenia Huna, poniewaŜ słowo to z powodu braku innych propozycji ze strony Longa zostało
wprowadzone na nowo. Stosował on to polinezyjskie określenie, oznaczające „Tajemnicę", do
scharakteryzowania całej tajemnej wiedzy kahunów. Miałem nadzieję, Ŝe posługując się innymi
hasłami dotyczącymi istoty tej nauki, znajdę starsze źródła literackie na temat Huny. Moja nadzieja
jednak się nie spełniła. Nawet w katalogu British Library - aneksie British Museum w Londynie - w
jednym z największych zbiorów ksiąŜek na świecie, nie znalazłem niczego, co moŜna by choć w
przybliŜeniu porównać z Huną. Pod hasłem „Huna" wspomniane były tylko owe dwie ksiąŜki M.F.
Longa. Fakt ten potwierdza niezbicie, iŜ był on prawdziwym pionierem w tej dziedzinie.
W jaki sposób dotarł na Hawaje? Opisuje to w jednej ze swoich ksiąŜek. Jako badaczowi
języków i nauczycielowi, zaproponowano mu pewnego dnia posadę nauczyciela w Honolulu.
ChociaŜ jego ówczesna sytuacja Ŝyciowa nie przemawiała za przyjęciem powyŜszej oferty, podjął
decyzję wyjazdu na Hawaje. Postępowaniem Longa w widoczny sposób kierowało wówczas jego
własne WyŜsze Ja. Naturalnie zainteresował się tam starą hawajską kulturą i bardzo dziwnym
językiem, który wkrótce niezvykle go zafascynował. Często odwiedzał w Honolulu Bishop Museum,
a w końcu poznał jego dyrektora, doktora Williama Tuftusa Brighama. Obaj męŜczyźni zaczęli
niebawem rozmawiać o dawnej kulturze Wysp Hawajskich ł odczuwali gorące pragnienie, by zgłębić
jej istotę.
Zadziwiające było to, Ŝe na Hawajach w ogóle nie istniały Ŝadne więzienia, a co za tym
idzie, nie było teŜ przestępców, z czego naleŜy wnosić, Ŝe Ŝycie tam przebiegało według
wewnętrznych reguł, mających na względzie przede wszystkim dobro bliźniego. Przy tym
Hawajczycy byli uczynni, pozytywnie nastawieni do Ŝycia i zrównowaŜeni.
Istniała równieŜ niewielka grupa ludzi, którzy - jak twierdził doktor Brigham - dobrze znali
zasady takiego sposobu Ŝycia. Ludzie ci nazywani byli „kahunami" - straŜnikami tajemnicy.
Zwracano się do nich wtedy, gdy potrzebowano pomocy. Przyprowadzano do kahunów chorych z
prośbą o ich uzdrowienie. Złamanie nogi leczyli oni w ciągu kilku sekund. Rozumie się samo przez
się, Ŝe potrafili chodzić po rozŜarzonej lawie, mogli równieŜ „wymodlić" długo oczekiwany deszcz,
kiedy z powodu suszy zbiory były w wyjątkowym zagroŜeniu. Kahuni pomagali wydostać się z
kłopotów tym, którzy bez własnej winy w nie popadli. Wszystko to działo się za pośrednictwem
modlitw. Darzono ich ogromnym szacunkiem, poniewaŜ, wykorzystując swą gruntowną wiedzę i
potęŜne moŜliwości, przyczyniali się do zachowania wewnętrznej harmonii poszczególnych ludzi i
całego kraju. Long był zachwycony, zafascynowany i równocześnie poruszony do głębi wiedzą
kahunów. Od razu zapragnął zgłębić arkana ich tajemnicy. Kiedy nauczył się języka hawaj-skiego,
wiele czasu spędzał wśród zwykłych ludzi, wypytując ich o podstawy wspaniałych umiejętności
kahunów. Wielu chciało mu pomóc, lecz nikt nie potrafił odpowiedzieć na jego pytania. Jedynie
kahuni wiedzieliby, o co naprawdę chodzi. Ich potomkowie zaś wtajemniczeni byli w sekrety wiedzy
za pośrednictwem ustnego przekazu, poniewaŜ nic istniały Ŝadne pisemne instrukcje. U esseńczyków
panowała taka sama zasada: równieŜ przekazywali ustnie swoją wiedzę nowym adeptom. Jezus
wyraźnie oznajmił swoim uczniom, Ŝe mówi im całą prawdę, natomiast do ogółu zwraca się w
zawoalowanej formie, posługując się przypowieściami i porównaniami.
Long nie dał jednak za wygraną. Postanowił wejść jaskini lwa, to znaczy znaleźć się wśród
samych kahunów. Poznawszy kilku z nich, sprecyzował sobie W myślach kilka pytań. Odwiedzał
jednego kahunę po drugim i zadawał im swoje pytania jak gdyby od niechcenia i nie wzbudzając
podejrzeń.
Kahuni odpowiadali mu chętnie! Long zauwaŜył, Ŝe ich odpowiedzi na kaŜde z pytań były
zasadniczo odmienne, co znaczyło, Ŝe mówili prawdę. Mimo tej odmienności Long dostrzegł w nich
wspólne idee, co w końcu zaprowadziło go dalej. ZauwaŜył mianowicie, Ŝe źródłem informacji
mogły być słowa-klucze zawarte w stawianych pytaniach. W następnym rozdziale, mówiącym o
odszyfrowaniu nauki Huny, będzie jeszcze o tym mowa w powiązaniu z waŜnym zagadnieniem
semantycznym.
Czcigodny stary Brigham zmarł w kilka lat po przekazaniu Longowi skrzynek zapełnionych
notatkami na temat kahunów i kultury hawajskiej. Materiały te doprowadziły w konsekwencji do
odkrycia tajemnicy. Wszystko to wydarzyło się po roku 1918.
W 1930 roku Reginald Steward doniósł Longowi w swojej korespondencji, Ŝe tę samą naukę
Huny znalazł wśród jednego z berberyjskich szczepów w górach Atlas na północy Afryki. Poznał tam
kahunkę o imieniu Lucchi, którą nazywano „Queen Quahine". Utrzymywała ona - jak relacjonował
Steward - Ŝe do transportu wielkich kamieni przy budowie piramidy korzystano z siły lewitacji -
wytwarzanej przez kahunów. (Long nie mógł gwarantować, Ŝe juŜ wtedy posługiwano się
określeniem „kahuni", w kaŜdym razie nie wspomina tego wyraźnie. Język owej „kapłanki" z Afryki
Północnej był prawie identyczny z jednym z dialektów uŜywanych na wyspach południowych
Pacyfiku.)
Long słyszał równieŜ, Ŝe jeden ze szczepów wywędrowal ze wschodniej części Morza
Śródziemnego na Madagaskar.
Zaznaczyć tu naleŜy, Ŝe połowa ludności Madagaskaru jest pod względem etnologicznym i
językowym identyczna z ludnością Polinezji.
Long zajmował się badaniem nie tylko języka, ale równieŜ ludności. Rozmawiając z
miejscowymi, stwierdził, Ŝe na Hawajach znane są stare przypowieści, legendy i ustnie
przekazywane relacje, które opowiadają o dwunastu spokrewnionych ze sobą szczepach, Ŝyjących
ongiś we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego. Od razu przychodzi na myśl dwanaście plemion
biblijnych Izraela. Sahara, powiadano, była kiedyś Ŝyciodajnym obszarem o wspaniałych warunkach
wegetacji. Współcześni geolodzy popierają tę teorię, stwierdzając, Ŝe dopiero po przesunięciu się
obszaru biegunowego Sahara stała się pustynią. Dwanaście plemion wędrowało przez zieloną Saharę
do doliny Nilu. Panowały one potem nad Egiptem, a za pomocą sił lewitacji zbudowały piramidy.
Dziesięć z tych plemion otrzymało wizjonerskie polecenie, aby udać się na Hawaje w celu
zachowania czystości swojej religii. Polecenie to zostało wydane równieŜ z tego powodu, Ŝe we
wschodnim rejonie Morza Śródziemnego nasilały się wpływy wielu kultur, a tym samym rosło
niebezpieczeństwo zmieszania się nauki hawajskiej z innymi i utraty jej czystości. (W tym miejscu
nasuwa się pytanie, czy esseńczycy byli jednym z owych dziesięciu plemion.)
Podczas rozmów w Honolulu Long dowiedział się, Ŝe Huna liczy sobie od pięciu do sześciu
tysięcy lat. Niektórzy autorzy twierdzą, Ŝe pochodzi ona z Atlantydy. Ja jednak byłbym ostroŜny w
formułowaniu takich tez, poniewaŜ nie moŜna ich udowodnić. Natomiast z duŜym
prawdopodobieństwem moŜemy stwierdzić, Ŝe naukę Huny znano juŜ w staroŜytnym Egipcie.
Uczono tam o trzech rodzajach świadomości, trzech poziomach siły Ŝyciowej (many), jak równieŜ
trzech ciałach widmowych, które odpowiadają ciałom widmowym trzech Ja Huny. W hieroglifach
znajdujemy odpowiednie symbole. Troistość tę wyraŜają trzy bociany unoszące się jeden nad drugim,
stopione w jedność, lecz mimo to dające się rozróŜnić. Linia falista (woda jest zawsze symbolem
many) oznacza prosty rodzaj siły Ŝyciowej, nazywanej mana; dwie linie faliste połoŜone jedna nad
drugą są symbolem wzmocnionej formy many (mana-mana), natomiast trzy takie linie oznaczają
energię związaną z WyŜszym Ja, nazywaną mana-loa, a więc tę szczególnie silną formę energii, która
zostanie dokładnie opisana w rozdziale pierwszym. Trzy parasole przy opisanych wyŜej hieroglifach
oznaczają trzy ciała widmowe. W rysunkach nagrobnych znajdujemy pająka umieszczonego na nici,
co wskazuje na sznur aka.
We wczesnych pismach hinduskich wspomina się o „duszy" ze sznurem, co bez wątpienia
oznacza niŜsze Ja. Bramini do dnia dzisiejszego noszą na szyi tzw. święty sznur.
Dalszą wskazówkę znajdujemy w Starym Testamencie. Jest tam mowa o „srebrnym sznurze"
(Księga Salomona). Na Wyspie Wielkanocnej, znanej dzięki zagadkowym kamiennym głowom
pochodzącym rzekomo z Atlantydy, sznur ten jeszcze do dzisiaj zachował się jako symbol.
RozwaŜania na temat historii nauki Huny skłaniają nas do zastanowienia się nad postaciami
MojŜesza i Jezusa. Nie wnikając w szczegóły, moŜna przyjąć, Ŝe MojŜesz został uratowany przez
pewną egipską księŜniczkę i wychowany na egipskim dworze. Na podstawie znanych mi informacji
wiem, Ŝe był on pierwszym człowiekiem, o którym mówi się, iŜ miał bezpośredni kontakt z Bogiem.
Z pewnością na dworze królewskim nauczył się on dokonywania „cudów". Jednak cuda pozostają dla
nas dopóty czymś magicznym, dopóki nie potrafimy ich wyjaśnić. I tak na przykład MojŜesz uderzył
laską o skałę, po czym wypłynęła z niej woda, lub nakazał, aby wąŜ zamienił się w kij. Biblia
informuje nas o dalszych cudach tego rodzaju. MojŜesz rozmawiał z Bogiem i widział „Jego oblicze".
Czy był on kahuną? Wiele na to wskazuje. Inne, bardziej racjonalne i logiczne wyjaśnienia nie są mi
znane.
Wspomniałem juŜ wcześniej o Jezusie. Mógł on być, według Sir George'aTrevelyana,
największym kahuną, chociaŜ określenie to nie było oczywiście znane esseńczykom, poniewaŜ słowa
huna i ka są w tym układzie czysto polinezyjskiego pochodzenia.
M.F. Long opublikował rezultaty swoich badań w licznych ksiąŜkach. W 1945 roku załoŜył
on Huna Research Associates, amerykańskie Towarzystwo Badań nad Huną. Zmarł w 1971 roku,
przedtem jednak mianował swoim następcą E. Otha Wingo, profesora mitologii i języków
staroŜytnych University of Missouri (USA).
Genialne odszyfrowanie Huny przez M.F. Longa
Wspominaliśmy juŜ o trudzie i problemach, jakie napotykał Long, kiedy z zapałem badacza
wypytywał adeptów i laików o naukę Huny. Zrozumiał on, Ŝe powaŜne, naukowe zgłębienie
zagadnienia w ten sposób nie jest moŜliwe. Ale juŜ wkrótce dzięki swojemu niezwykłemu
instynktowi odkrył, Ŝe niezawodnym kluczem pozwalającym zbadać sekrety Huny jest sam język
polinezyjski. MoŜna snuć róŜne przypuszczenia na temat dalszych poczynań Longa. Osobiście
jestem przekonany, Ŝe wyŜsza siła duchowa, jego WyŜsze Ja, które podpowiadało mu rozwiązania
nieosiągalne na drodze zwykłej naukowej działalności przy uŜyciu mózgu. Była to tzw. „inspiracja".
Zdaję sobie sprawę, Ŝe z powodu takich twierdzeń mogę być uznany za oderwanego od Ŝycia
fantastę, lecz dopóki nikt nie wytłumaczy niezwykłych umiejętności Longa, dopóty opowiadać się
będę za ideą duchowego natchnienia.
Na czym jednak polegało jego niezwykłe osiągnięcie? Na zbadaniu Huny przez semantykę.
Semantyka, jak podaje encyklopedia Knaura - bada za pomocą logiki matematycznej zakres
znaczenia słów. Semantyka rozstrzyga o for malnej poprawności wypowiedzi. Stąd wynika wielka
odpowiedzialność językoznawcy. Język polinezyjski daje badaczom do ręki potrzebne narzędzia. O
ile wiem, tego typu załoŜenie nie leŜy u podstaw Ŝadnego innego języka, i to utwierdza mnie w
przekonaniu, Ŝe dziesięć szczepów otrzymało medialną wskazówkę wędrówki na Hawaje. Jestem
zdania, Ŝe Wyspy Hawajskie były nie tylko „bezpiecznym miejscem", w którym nauka Huny miała
być zachowana w czystej formie aŜ do dwudziestego wieku, lecz twierdzę ponadto, Ŝe to właśnie
Hawaje wraz ze swoim językiem były miejscem, w którym pewnego dnia moŜna było odszyfrować
przekazywaną dotąd tylko ustnie tajemną naukę. To właśnie uczynił Long.
Jak wyglądała jego praca? Long poddawał analizie słowa zaczerpnięte z własnych lub
otrzymanych od doktora Brighama notatek. W szczególności postępował tak wtedy, gdy uwaŜał je za
waŜne słowa kluczowe. Posługiwał się przy tym słownikiem polinezyjsko-angielskim; nawet gdy
tłumaczenie go zadowalało, sprawdzał jeszcze zawartość wewnętrzną wyrazów. Natomiast gdy
przekład wydawał mu się mało precyzyjny, przechodził do dokładnej analizy semantycznej, czyli
próbował zgłębić wewnętrzny, ukryty sens pojęcia. Prawdziwe znaczenie wyłaniało się zawsze z
kontekstu. W przypadku jednosylabowych słów o jednym znaczeniu analiza była prosta. Przy
wyrazach jednosylabowych posiadających więcej znaczeń naleŜało sprawdzić ich sens w kontekście
danej wypowiedzi. Gdy słowo składało się z wielu sylab, występowały komplikacje, które naleŜało
rozwikłać. KaŜda sylaba mogła mieć jedno albo więcej znaczeń. Tak więc w przypadku wyrazów
wielosylabowych trzeba było zbadać kilka róŜnych znaczeń, zanim udało się ustalić rzeczywisty sens
pojęcia. Weźmy na przykład trójsylabowe słowo, którego kaŜda sylaba ma tylko dwa róŜne
znaczenia: w sumie odczytujemy 2x2x2 = 8 róŜnych moŜliwości interpretacji słowa.
Język niemiecki jest pod tym względem duŜo prostszy. Znam wprawdzie jednakowo brzmiące
słowa o róŜnym znaczeniu, ale w języku tym jest niewiele wyrazów, których poszczególne sylaby
mają pojedynczy sens i do tego jeszcze róŜny! Weźmy choćby słowo Leiter. Po pierwsze, moŜe ono
oznaczać przyrząd, który opieramy o ścianę, aby wspiąć się po nim na górę; po drugie moŜe to być
drut, który przewodzi prąd elektryczny; po trzecie, osoba z uprawnieniami, na przykład kierownik
zakładu. Albo słowo Feder. MoŜe ono znaczyć pióro do pisania, kurze pióro lub stalówkę.
M. F. Long w swojej ksiąŜce Magia cudów stwierdza, „Ŝe pod osłoną codziennego języka
kryje się święta mowa". Podjął on próbę zbadania tego świętego języka, co zostało uwieńczone
pełnym sukcesem. PosłuŜmy się tutaj kilkoma przykładami. Rdzeń ka poznaliśmy juŜ w słowie
„kahuna". Występuje on równieŜ w łodydze winorośli. (Winorośl i woda są zaś symbolami many).
Przyjrzyjmy się słowu Aumakua, oznaczającemu WyŜsze Ja kaŜdego człowieka. Znaczy ono
„nadzwyczaj godny zaufania, niezawodny duch" lub „Bóg-Ojciec". Cytuję Longa. „Na to, Ŝe nie
chodzi tu o ojca w normalnym znaczeniu, wskazuje rdzeń au, co oznacza „starszy" w sensie pełnej
dorosłości, pełnego rozwoju, przewyŜszający mocą, wiedzą i wiarygodnością. Au to równieŜ sznur,
w tym przypadku sznur widmowy, który łączy WyŜsze Ja z niŜszym i średnim". Long pisze dalej, Ŝe
rdzeń au oznacza takŜe „duchowe działanie" oraz „rzekę". Dzięki temu oczywiste staje się, Ŝe
WyŜsze Ja w celu spełnienia naszych modlitw ofiaruje nam swoje duchowe działanie lub moc, lecz
równocześnie potrzebuje many. Makua oznacza „ojciec”, a rdzeń ma- „towarzyszyć”.
A zatem WyŜsze Ja towarzyszy w ciągu Ŝycia niŜszemu i średniemu Ja. Long komentuje:
„Doprowadza nas to do najbardziej interesującej zasady Huny: wszystkie sytuacje i okoliczności, o
jakie prosi człowiek WyŜsze Ja w modlitwie, najpierw formowane są z niewidzialnej substancji
widmowej, po czym zostaje ona »utwardzona« czy "zmaterializowana".
Teraz, gdy dzięki tym kilku przykładom poznaliśmy zastosowany przez Longa mechanizm
systematycznej analizy języka polinezyjskiego, chciałbym jeszcze raz zwrócić uwagę na jego
wyjątkową ksiąŜkę.
W ostatnich latach swego Ŝycia Long wpadł na genialny pomysł, aby zbadać porównania i
symboliczne przypowieści Jezusa pod względem ich wewnętrznej zawartości. Tym razem
postępował odwrotnie, poniewaŜ tłumaczył słowa Jezusa na język polinezyjski, po czym badał pod
względem semantycznym znaczenie uwidocznionych w ten sposób słów polinezyjskich, które
wyjaśniły prawdziwy sens wypowiedzi Jezusa. Wyniki badań Longa zawarte są w jego pośmiertnie
opublikowanym dziele Nauka ukryta w Ewangeliach. Praca ta omawia zadziwiające odkrycia
dotyczące podobieństw między nauką Jezusa a nauką Huny.
Rozdział l
Mana - nasza potęŜna ziemska siła

Istnieje wiele sił, które najczęściej człowiek wykorzystuje nieświadomie. Niektóre ksiąŜki
wspominają o tego rodzaju siłach; ja naliczyłem ich dwadzieścia. Otha Wingo powiedział mi, Ŝe
istnieje ich ponad sto. Najbardziej znane to prana (sanskryckie słowo zaczerpnięte z hinduskiej
wiedzy) i od. Jednak ludzie praktykujący Hunę całkiem świadomie posługują się maną.
Huna uczy nas, Ŝe mana jest „fizyczną siłą Ŝyciową". Bez niej nie moŜe istnieć Ŝadne ludzkie
Ŝycie, a nasze wewnętrzne narządy nie mogą normalnie funkcjonować. Oznacza to, Ŝe w przypadku
wyczerpania many, całkowitego jej braku, bez moŜliwości uzupełnienia, musi nastąpić śmierć.
Człowiek umrze z głodu. Inaczej jest w okresie postów, kiedy świadomie ograniczamy jedzenie lub
całkowicie zaprzestajemy przyjmować poŜywienie.
Lecz nie tylko człowiek w swej fizycznej strukturze potrzebuje many, istnieją równieŜ istoty
duchowe, którym jest ona niezbędna. Jednak produkcja many zaleŜy zawsze od fizycznego
człowieka. Istoty duchowe, które oczekują daru many, to w pierwszej kolejności nasze WyŜsze Ja.
Nasza podświadomość, czyli niŜsze Ja, wytwarza manę, a nawet ją gromadzi bez naszej wiedzy i
współdziałania. Jednak razem z niŜszym Ja moŜemy naładować się maną i przekazać ją średniemu Ja,
którym sami jesteśmy. Mana przynaleŜąca do średniego Ja ma wyŜszy poziom energii i w języku
Huny nazywana jest mana-mana Kiedy z biegiem czasu nawiąŜemy kontakt z naszym WyŜszym Ja,
moŜemy za pośrednictwem niŜszego Ja przesłać mu manę po sznurze aka. Za pomocą swoich
ponadziemskich umiejętności potęguje ono tę energię do (mówiąc obrazowo) 100 000 woltów, którą
później, w następstwie naszej modlitwy zsyła na poziom fizyczny, by w ten sposób spełnić zawarte w
niej Ŝyczenie. Mana, którą dysponuje WyŜsze Ja, nazywa się mana-loa. (PowyŜszy mechanizm
zostanie dokładnie omówiony później, jak równieŜ fakt, Ŝe zaopatrzenie WyŜszego Ja w manę-loa
moŜe odegrać znaczną rolę w procesie uzdrowienia).
Produkcja many jest prosta i logiczna. Mana powstaje z poŜywienia, które dostarczamy
organizmowi. Podobnie jak w przypadku silnika w samochodzie, zostaje spalony, tzn. utleniony,
pewien palny nośnik energii. Człowiek spala pokarm w procesie utleniania przez wdychanie tlenu do
płuc. Trawienie, które jest normalną pracą wykonywaną bez skargi przez niŜsze Ja, to cud natury,
którego nie jesteśmy świadomi.
Gdy świadomie pogłębimy oddech, damy niŜszemu Ja sygnał, aby zwiększyło spalanie
poŜywienia, dzięki czemu powstanie większy zapas many. Świadome oddychanie jest prawdziwą
współpracą między niŜszym i średnim Ja. NiŜsze Ja zawsze chętnie i bezbłędnie zaakceptuje tę
wskazówkę średniego Ja.
Mana pochodzi przede wszystkim z poŜywienia i jest siłą ziemską, poniewaŜ kaŜdy pokarm
ma swoje źródło w ziemi. Szczególnie dotyczy to wody, nie ulega bowiem wątpliwości, Ŝe: po
pierwsze - bez wody nie powstanie Ŝadne poŜywienie, ani roślinne, ani zwierzęce; po drugie - woda
jest jednoznacznym symbolem many.
CóŜ innego moŜna by przyjąć za symbol many niŜ wodę? Jest to dobre porównanie. Dlaczego
większość ludzi odbiera prysznic jako bardziej odświeŜający niŜ kąpiel w wannie?
Po prostu - prysznic jest płynącą, Ŝywą wodą, natomiast wanna odpowiada jezioru, stojącemu
zbiornikowi. JeŜeli mieliście kiedyś okazję stać pod naturalnym wodospadem, z pewnością czuliście
potęŜną energię many.
Szczególnym źródłem many są drzewa. Ich delikatne korzenie włosowate sięgają w głąb
ziemi do czystej wody i ciągną manę w górę. MoŜemy mocno objąć drzewo nagimi ramionami i
poprosić je, aby dało nam manę. Po jej otrzymaniu naleŜy za nią podziękować! Zawsze bardzo cieszy
mnie widok, gdy w lecie dwudziestu uczestników seminarium Ŝarliwie obejmuje drzewa. Odbieramy
manę, po czym Ŝegnamy się płynącym z serca podziękowaniem!
RównieŜ chrzest z wody ma swoje głębokie znaczenie. Był to etap wstępny do chrztu Duchem
Świętym (Ewangelia św. Marka 1,8), kiedy wodę powszechnie uznawano za symbol czystości (np.
Ewangelia św. Mateusza 27,24). W Ewangelii św. Jana (4,11) Jezus wyraźnie mówi o znaczeniu
Ŝywej wody, która na zawsze gasi pragnienie.

Chciałbym teraz zapoznać was z pewnym ćwiczeniem. Jest to ćwiczenie rozluźniające. Często
słyszy się o „odpręŜeniu", ale ja nie lubię tego słowa, poniewaŜ zawiera ono dwa negatywne pojęcia
„od" i „pręŜenie". Słowo to chciałbym zastąpić przez „rozluźnianie" lub „uwalnianie". Nie jest to
bynajmniej dzielenie włosa na czworo, lecz pragnienie, by pozytywnie wpłynąć na myśli przez
mowę. Wiadomo doskonale, jaki potęŜny wpływ ma na nasze myśli słowo mówione, szczególnie
mam tu na uwadze obelŜywe wyraŜenia i przekleństwa, których powinniśmy unikać. Aby ułatwić
wam zapamiętanie ćwiczenia, podzieliłem je na fazy.
Właściwa postawa
Usiądźcie na krześle, lecz nie w wygodnym fotelu z oparciem* Zdejmijcie obuwie; tak będzie
wygodniej. Przyjmijcie taką pozycję, by uda tworzyły kąt jak najbardziej zbliŜony do prostego w
stosunku do łydek. Stopy, ustawione obok siebie, powinny opierać się na podłodze. Z pewnością czu-
jecie teraz obie kości pośladkowe, zwłaszcza jeśli siedzicie na drewnianym krześle. Pobujajcie się
teraz trochę do przodu i do tyłu. Wtedy dokładnie je odczujecie. Nie opierajcie się jednak plecami o
krzesło. Jeśli to konieczne, przesuńcie pośladki nieco do przodu. Wkrótce przekonacie się, jakie
znaczenie ma ten sposób siedzenia. NajwaŜniejsze jest poprawne utrzymanie kręgosłupa. Będzie to
potrzebne później podczas ćwiczenia oddechowego.
Rozluźnianie mięśni stóp
Zwróćcie uwagę, by wasze ramiona luźno zwisały po obu stronach krzesła. MoŜecie je
równieŜ połoŜyć wygodnie na udach, tak aby dłonie spoczywały prawie na kolanach, wewnętrzną
stroną zwrócone ku górze lub ku dołowi, w zaleŜności od tego, jak jest wam wygodniej. Zacznijcie
teraz „przebierać" palcami stóp. W ten sposób uświadomicie sobie ich istnienie. Następnie napnijcie
palce obu stóp, podwijając je ku dołowi i unosząc jednocześnie ku górze. Ponownie rozluźnijcie
mięśnie. Stopy i palce powinny być całkowicie odpręŜone.
Następnie, etapami wprowadźcie cały organizm w stan doskonałego spokoju, niejako
wznosząc się przy tym coraz wyŜej aŜ do głowy. Fizyczne oswobodzenie przyniesie wam
równocześnie wewnętrzną harmonię i doskonałe wyciszenie. Podczas ćwiczeń rozluźniających
moŜna posuwać się takŜe z góry na dół, zaczynając od głowy, a kończąc na palcach stóp. W naszym
przypadku nie jest to jednak właściwe, poniewaŜ później będziemy ładować się maną, co następuje z
dołu do góry.
Rozluźnianie mięśni łydek, ud i pośladków
Gdy stopy są rozluźnione, przechodzimy do łydek i ud. Napinamy je równocześnie.
ZauwaŜycie, Ŝe w tym samym czasie samoistnie napniecie równieŜ mięśnie pośladków. Następnie
napnijcie jeszcze dwa, trzy razy mięśnie nóg, podudzia, ud i pośladków, po czym świadomie je
zwolnijcie. Jesteście teraz doskonale rozluźnieni od palców stóp do pośladków, wyraźnie to czujecie.
Rozluźnianie mięsni brzucha i piersi
Wciągnijcie mocno mięśnie brzucha. Wypchnijcie brzuch do przodu. Wciągnąć, wypchnąć,
wciągnąć, wypchnąć, wciągnąć, wypchnąć! Zwolnijcie teraz napięcie mięśni i pozostawcie brzuch w
takim stanie, abyście dobrze się czuli. Po wcześniejszym napinaniu mięśni brzucha odczujecie ten
stan jako przyjemny. Przejdźcie teraz do piersi. Wciągnijcie mocno powietrze, lecz bez duŜego
wysiłku. Brzuch zacznie się przy tym poruszać, dzieje się to automatycznie. Następnie wykonajcie
wydech. Spokojnie, bez wysiłku. Całą czynność wdechu i wydechu powtórzcie jeszcze dwukrotnie.
Rozluźnianie mięśni barków, ramion i pleców
Przechodzimy teraz do barków. Odciągnijcie je ku tyłowi, tak jakbyście chcieli złączyć
łopatki, i ponownie jeszcze raz do tyłu, a następnie w przeciwnym kierunku, do przodu. Powtórzcie to
ćwiczenie kilkakrotnie. Potem zaciśnijcie silnie pięści. Poczujcie, jak napięcie mięśniowe wstępuje
przez ramię aŜ do barku. Jest to największy wysiłek, jaki wykonujecie podczas tego ćwiczenia. I
jeszcze raz: mocno napiąć i rozluźnić pięści, przedramiona i bicepsy.
Teraz kolej na bardzo waŜne mięśnie. Unieście barki do góry, prawie do wysokości uszu, po
czym schowajcie głowę między barki. Napnijcie przy tym mocno mięśnie. Powinniście się starać,
aby w tej fazie ćwiczenia brały intensywny udział mięśnie pleców. Znaleźliście się teraz świadomie
w doskonale znanym stanie napięcia, które często prowadzi do bólu głowy i chorób nerwowych.
Rozluźnijcie się i całkowicie uwolnijcie od tego napięcia. Niechaj ramiona ponownie opadną.
Odczujecie głęboki spokój.
Rozluźnianie mięśni szyi i głowy
Spróbujcie teraz napiąć mięśnie szyi oraz przednie i tylne mięśnie czaszki. Nie kaŜdy to
potrafi, ale nic nie szkodzi. Zmarszczcie silnie czoło, unieście policzki, róbcie róŜne grymasy.
Otwórzcie szeroko usta i, nie krępując się, wyciągnijcie daleko język. Zmarszczcie nos. JeŜeli
wykonacie wszystkie te ruchy równocześnie, oczy będą mocno zaciśnięte. Następnie postarajcie się
w pełni rozluźnić wszystkie napinane uprzednio mięśnie. Całą tę czynność powtórzcie dwu-lub
trzykrotnie. Zamknijcie oczy, przesuńcie gałki oczne w prawo i w lewo, ku górze i ku dołowi,
ponownie zaciśnijcie powieki, po czym moŜliwie jak najwięcej rozluźnijcie wszystkie części szyi i
głowy.
Przyglądanie się ciału w stanie odpręŜenia
Zamknijcie teraz oczy i obserwujcie swoje ciało, które jest doskonale rozluźnione, w pełni
uspokojone. Postępujcie od głowy ku dołowi, przez szyję, barki, ramiona, plecy, piersi, brzuch,
miednicę, pośladki, uda, podudzia i stopy aŜ po ich palce. Wszystko jest absolutnie swobodne. W tym
fizycznym spokoju, w tej doskonałej ciszy, odczujecie równieŜ duchowy spokój i ciszę. Rozkoszujcie
się tym stanem przez kilka minut... Delektujcie się owym wewnętrznym spokojem tak długo, jak
chcecie.
Zanim przejdziemy do następnego ćwiczenia, zwróćmy uwagę na pewne zaleŜności.
Przyjrzyjmy się naszemu procesowi trawienia. Przyjmujemy pokarm, rozdrabniamy go
zębami i łączymy ze śliną w procesie wstępnego trawienia. W Ŝołądku następuje rozkładanie
pokarmu przez kwas solny, po czym w jelicie, mówiąc w uproszczeniu, podlega on rozkładowi przez
enzymy. Zaliczają się do nich białka, aminokwasy i tłuszcze, które w procesie rozkładu przeobraŜone
zostaną w glicerynę i kwasy tłuszczowe. Produkty końcowe wchłaniane są przez ścianki jelita. W ten
sposób odŜywiane są nie tylko wszystkie mięśnie i tkanki, lecz równieŜ mózg. JeŜeli zaakceptujemy
ideę przeobraŜania fal energii w materię, i odwrotnie, będziemy mogli wyobrazić sobie przemianę
pokarmu w siły mentalne oraz duchowe.
Pozostańmy jednak przy ciele. Zwiększona produkcja many oznacza większą ilość siły
Ŝyciowej. Oznacza to równieŜ więcej energii niezbędnej do wypełniania zadań, których się od nas
oczekuje, polepszenia samopoczucia, przyspieszenia pulsu, a w przypadku osób cierpiących na
hypotonię - podwyŜszenia ciśnienia krwi bez obawy wystąpienia powikłań. Jak sam zauwaŜyłem,
osoby ze skłonnościami do niskiego ciśnienia krwi mogą dać wskazówkę swojemu niŜszemu Ja, aby
kontrolowało ciśnienie i w razie potrzeby podniosło jego poziom. Działa to niezawodnie, wymaga
jednak treningu z niŜszym Ja. Pomijam naturalnie ekstremalne warunki pogodowe.
Biorąc pod uwagę wyŜej przedstawiony mechanizm, staje się dla nas jasne, Ŝe do duchowego
uzdrowienia wymagana jest duŜa ilość many. Wiemy równieŜ, Ŝe nasze WyŜsze Ja i WyŜsze Ja
pacjenta potrzebują duŜego ładunku many w celu uzdrowienia. (Sam uzdrowiciel nigdy nie wyleczy
pacjenta ani za pomocą many, ani magnetyzmu czy jakiejkolwiek innej energii). Gdy później
nabierzecie więcej wprawy w produkcji many, będziecie mogli przeprowadzić interesujące próby,
które udokumentują wam jej istnienie jako czegoś realnego.
George Meek przedstawił wiele przykładów świadczących o tym, Ŝe duchowy wpływ, który
najczęściej określał jako siły uzdrawiającego, moŜe przynieść zdumiewające rezultaty. Nie znał on
Huny ani teŜ nie miał pojęcia o sile nazywanej maną. Nie ulega jednak wątpliwości, Ŝe jego
obserwacje musiały dotyczyć many lub innej energii z nią spokrewnionej. Poza tym większa część
eksperymentów Meeka przeprowadzona została pod najsurowszą kontrolą w laboratoriach
uniwersyteckich. Znane są równieŜ eksperymenty z parą małŜeńską amerykańskich uzdrawiaczy,
Ambrosem i Olgą Worrallami. W ksiąŜce tej nie ma jednak miejsca na omówienie szczegółów badań
George'a Meeka.
Gdy z biegiem czasu dzięki praktykowaniu Huny nawiąŜecie kontakt ze swoim niŜszym
Ja, będziecie mogli przeprowadzić następującą próbę:
Napełnijcie dzbanek lub konewkę wodą, obejmijcie mocno naczynie obiema rękami i,
wykonując równocześnie głęboki wdech, poproście swoje niŜsze Ja, aby przeniosło przez obie dłonie
manę do wody w naczyniu. Wyobraźcie sobie ten proces wyraźnie i plastycznie. Pozwólcie, aby
wasze myśli stały się rzeczywistością! JeŜeli mieliście juŜ do czynienia z przepływem energii przez
ręce, moŜecie równieŜ wyobrazić sobie, Ŝe strumień many przepływa z prawej, podającej ręki do
lewej, przy czym naturalnie większa część many „pozostaje w zawieszeniu" w wodzie. To samo
moŜecie uczynić z wazonem, w którym znajdują się kwiaty. Przeprowadźcie następujący test. Jeden
wazon napełnijcie maną, a drugi nie. Które kwiaty dłuŜej zachowają świeŜość? W kaŜdym z
wazonów powinno znajdować się duŜo jednakowych kwiatów, aby wykluczyć przypadek.
JeŜeli potraficie juŜ pracować z maną, przejdźmy do ćwiczenia oddechowego. Najpierw
przeprowadźcie znane juŜ ćwiczenie rozluźniające. Jeśli wykonaliście je dwu- lub trzykrotnie,
przyjdzie to wam z łatwością, stanie się dla was przyzwyczajeniem. Wiemy, Ŝe wzmoŜone
oddychanie oznacza zwiększenie porcji dostarczanego tlenu, a więc intensywniejsze utlenienie. Gdy
świadomie skierujemy „narządy trawienia", przede wszystkim do Ŝołądka i jelita, oddech pobudzi
funkcje Ŝyciowe tych narządów. Najlepiej oddycha się w pozycji siedzącej, a jeszcze lepiej na
stojąco. Jak juŜ zauwaŜyliśmy, waŜne jest, aby przy wyprostowanym kręgosłupie czakry znajdowały
się jedna nad drugą, co ułatwia wstępowanie many do czakry koronnej.
W czasie intensywnego oddychania (energized breathing) do dyspozycji powinna być cała
objętość płuc. Dlatego teŜ najpierw rozluźnijcie krępujące brzuch ubranie, rozepnijcie pasek itd., po
czym wykonajcie normalny wdech i wydech. Zróbcie teraz świadomie wdech, przy czym wypnijcie
brzuch do przodu, pozwalając na swobodne wpłynięcie powietrza. Dzięki temu przepona obniŜy się,
a dolna partia płuc uzyska więcej miejsca, co spowoduje wprowadzenie powietrza. Teraz znowu
wykonajcie wdech, wprowadzając powietrze do środkowej części płuc, a następnie - ciągle
świadomie - do górnej części, nie unosząc przy tym barków ani klatki piersiowej za pomocą mięśni.
Uniosą się one automatycznie dzięki wpływającemu powietrzu. Przy wydychaniu zacznijcie znowu
od brzucha, a nie od górnej części płuc. NaleŜy przy tym mocno wciągnąć brzuch, świadomie
wydychając powietrze, dzięki czemu środkowa i górna część płuc wyraźnie obniŜy się i opróŜni.
MoŜliwe, Ŝe górna część tułowia pochyli się trochę do przodu.
Przerwijcie teraz lekturę i poćwiczcie świadome wdychanie i wydychanie. Wkrótce stanie się
ono przyzwyczajeniem. Pełne naładowanie maną składa się z ośmiu cyklów wdychania i
wydychania, które wkrótce omówimy.
Powinniśmy ustalić, z jaką szybkością, a właściwie z jaką powolnością miałby następować
kaŜdy cykl wdychania i wydychania. W tym celu naleŜy palcami wskazującym i środkowym wyczuć
na tętnicy rytm uderzeń serca. Palce trzeba przyłoŜyć z lewej strony szyi mniej więcej na wysokości
migdałów. Puls moŜna wyczuć równieŜ na przegubie ręki. Z łatwością stwierdzicie, jak szybko bije
wasze serce. Rytm ten wyznacza przebieg procesu oddychania. MoŜecie oddychać wolniej, byleby
tylko nie szybciej.
Licząc według tego taktu, przy liczbie l wypychajcie brzuch do przodu, przy 2 przejdźcie do
środkowej części płuc, natomiast przy 3 i 4 do ich górnej części, aŜ po same czubki. Następnie,
zróbcie krótką przerwę, po czym wykonajcie wydech na 5... 6... 7... 8. Przy liczbie 5 wciągnijcie
ponownie brzuch, przy 6 wypuście powietrze ze środkowej części płuc, natomiast przy 7 i 8 z ich
górnej części.
Robimy przerwę i zaczynamy na nowo:
wdech: 1... 2... 3... 4... przerwa
brzuch, środkowa część płuc, górna część płuc
wydech: 5... 6... 7... 8... przerwa
brzuch, środkowa część płuc, górna część płuc
WaŜne jest, aby jak najdokładniej wydychać powietrze: w płucach nie powinno zalegać
powietrze juŜ zuŜyte. JeŜeli chodzi o przerwy, specjalnie nie podaję czasu ich trwania: róbcie je tak,
byście czuli się dobrze - wzmacniają one proces oddychania. JeŜeli się męczycie, na początku
ćwiczcie bez przerw. Szczególnie waŜne jest to, byście bez wysiłku wykonywali świadome
oddychanie. Musicie czuć się dobrze i oddychać „jakby od niechcenia". Nie przesadzajcie jednak,
poniewaŜ zbyt intensywna hiperwentylacja moŜe prowadzić do bólu głowy.
Ćwiczcie tę technikę. MoŜecie nauczyć się oddychania od podstaw. Jest ono najwaŜniejszym
warunkiem wytwarzania many.
Oczywiście po pewnym czasie monotonne liczenie stanie się uciąŜliwe i nudne. Spoglądając
wstecz, stwierdzam, Ŝe przez rok lub dwa lata liczyłem niezmordowanie, aŜ do momentu, gdy
wpadłem na pomysł, aby zastąpić liczenie mantrami. Była to wspaniała inspiracja pochodząca od
mojego WyŜszego Ja. MoŜna wymyślić sobie osiem mantr lub mniej, jeśli ta czy inna się powtarza.
Chciałbym podać tu kilka przykładów. Jak być moŜe wiecie, M.F. Long nazwał niŜsze Ja
przyjacielem i pomocnikiem. Ja dołączyłem do tego określenie „straŜnik”. Pierwsza mantra mogłaby
wyglądać następująco:
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przyjacielu i pomoc- niku George'u mój do- bry
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przyjacielu i straŜ- niku George'u mój do bry
Long nazwał WyŜsze Ja „przewodnikiem, towarzyszem, obrońcą i opiekunem”. Na tej
podstawie mogą powstać znowu dwie mantry w rodzaju:
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przewod- niku i -- towa- rzyszu A- rielu
l 2 3 4 przerwa 5 6 7 8 przerwa
przewod- niku i -- opieku- nie A- rielu
Do mantry tej wprowadziłem imię mojego WyŜszego Ja – „Ariel”. MoŜecie zastąpić je przez
„kochany” lub „dobry” albo przez jakiekolwiek inne imię.
Przy pierwszych ćwiczeniach radzę jednak pozostać przy samym liczeniu. RównieŜ tutaj
istnieje środek pomocniczy, pozwalający stwierdzić, przy którym z ośmiu cyklów oddychania
jesteśmy. Najlepiej więc liczyć w ten sposób:
1..2..3..4..5..6..7..8,
2..2..3..4..S..6..7..8,
3..2..3..4..5..6..7..8,
4..2..3..4..5..6..7..8
i tak dalej.
Ćwiczcie świadome głębokie oddychanie tak długo, aŜ staniecie się w nim biegli. Zobaczycie,
to bardzo łatwe!
Później, kiedy opanujecie tę sztukę, będziecie wypowiadać mantry nieco szybciej i
potrzebować jednej całej mantry do wykonania wdechu, a drugiej do wydechu. Dzięki temu proces
oddychania stanie się dłuŜszy i głębszy. Odbierzecie go jako bardzo przyjemny i równocześnie
skuteczny.
KaŜdy praktyczny podręcznik opisuje ćwiczenia w skróconej formie. Dotyczy to równieŜ
powyŜszego ćwiczenia oddechowego i następującego po nim ćwiczenia w ładowaniu się maną.
Bardzo chciałbym otrzymać od kaŜdego czytelnika tej ksiąŜki zapewnienie, Ŝe będzie tak długo
ćwiczył proces oddychania, aŜ go całkowicie opanuje. Byłoby to najlepsze przygotowanie do
ćwiczenia wytwarzania duŜego ładunku many. Dlatego teŜ wykonujcie co dzień ćwiczenie
oddechowe. MoŜecie powtarzać je kilka razy dziennie.
Gdy odniesiecie wraŜenie, Ŝe głębokie oddychanie przychodzi wam z łatwością, wtedy
podczas jednego z ćwiczeń oddechowych powiedzcie w myślach waszemu niŜszemu Ja, nazwijmy je
George'em, coś w rodzaju: „George, mój kochany, wyobraźmy sobie teraz, Ŝe oddech, który
kierujemy w nasze narządy trawienia, przyczynia się do produkcji many dzięki naszej wspólnej
woli"!
Wspominałem juŜ o zawartym w nauce Huny poglądzie, zgodnie z którym myśl naładowana
maną staje się rzeczywistością. Znajdujecie się teraz w momencie, w którym moŜecie nakazać, aby
urzeczywistniła się idea wytwarzania many. Wasze niŜsze Ja z pewnością was przy tym wspomoŜe!
Gdy zakończycie juŜ ósmy cykl wdechu i wydechu, ponownie powiedzcie niŜszemu Ja:
„George, naładowaliśmy się maną. Masz ją teraz w sobie. Zachowaj ją w swoim spichlerzu! W
kaŜdej chwili będziemy mogli zaczerpnąć jej z tego rezerwuaru i wykorzystać w róŜnych celach".
Lądowanie się maną jest niezwykle łatwe! Udzielicie George'owi tylko prostej wskazówki
(nie dawajcie mu nigdy rozkazu!). Bądźcie całkowicie pewni pomocy waszego George'a! Gdy
opanujecie juŜ technikę oddychania, wówczas po chwilowym wyczerpaniu, zaraz po naładowaniu się
maną odczujecie przyrost energii. Momentalnie poprawi się wam nastrój. Staniecie się znowu pełni
wiary i ufności. Nie jest to krótkotrwały wpływ na psychikę, lecz stała poprawa fizyczna, która
nieuchronnie objawi się równieŜ w sferze psychiki.
MoŜemy jeszcze pójść krok dalej. Przypuśćmy, Ŝe czeka was praca wymagająca wytęŜenia sił.
MoŜe to być wysiłek fizyczny, na który jesteście nastawieni, lub waŜna rozmowa słuŜbowa czy
praca, którą właśnie się zajmujecie i której nie chcielibyście przerywać. Wtedy dajcie George'owi
następującą wskazówkę: „George, daj mi manę!". Oznacza to, iŜ niŜsze Ja ma dostarczyć siły
Ŝyciowej wam, waszemu średniemu Ja, które nazywa się tak, jak brzmi wasze imię. Wskazówkę tę
przekaŜcie George'owi, równocześnie głęboko oddychając, gdyŜ będzie to dla niego sygnałem do
przybrania stanu gotowości i oczekiwania poleceń. Przyzwyczajcie się do uŜywania powyŜszego
sygnału. Fakt, Ŝe świadomie wkraczacie w automatyczne oddychanie George'a, jest dla niego
namacalną oznaką waszej ingerencji. Akceptuje on chętnie powierzone mu zadanie. Być moŜe
odniesiecie kiedyś wraŜenie, Ŝe rezerwuar George'a jest prawie wyczerpany. W takim przypadku
ponownie naładujcie się maną za pomocą opanowanego juŜ ćwiczenia oddechowego. Wcześniej, gdy
uŜywałem jeszcze wahadełka, z jego pomocą określałem pozostały mi w danej chwili zapas many.
Później nie musiałem juŜ tego robić; czułem ją. Taki sposób jest o wiele lepszy. Wkrótce wy równieŜ
zdołacie stwierdzić na podstawie swoich doznań, czy potrzebujecie nowego ładunku many. I jeszcze
jedna uwaga. Gdy powiecie: „George, mój kochany, daj mi manę!", dodajcie do tego, jak juŜ wspo-
mniałem, wasze imię. Dzięki temu jeszcze bardziej zwracamy uwagę George'a. A zatem zwróćcie się
do niego ze słowami: „George, mój kochany, daj mi, Bogdanowi (Janowi itp.), silny ładunek many!".
Biorąc to ćwiczenie za punkt wyjścia, moŜna uczynić jeszcze jeden duŜy krok naprzód, który
wprowadzi nas w sferę duchowego uzdrowienia: przekaŜcie manę innej osobie. Przebieg ćwiczenia
pozostaje taki sam: ładowanie maną przez oddychanie oraz gromadzenie jej w rezerwuarze George'a.
Do nawiązania i utrzymania kontaktu z innym człowiekiem uŜywacie automatycznie sznura
widmowego, co w wyczerpujący sposób zostanie omówione w następnym rozdziale. Mówicie po
prostu: „George, mój drogi, prześlij teraz manę wujkowi Franciszkowi!". Polecenie to wzmacniacie
znanym juŜ głębokim oddechem. MoŜliwe, Ŝe wujek Franek znajduje się akurat w sytuacji, w której
Ŝyczyłby sobie otrzymać silny zastrzyk energii, a moŜe nawet przekazanie mu jej jest konieczne. W
kaŜdej chwili moŜemy dowolnemu człowiekowi, tzn. jego średniemu Ja, posłać manę! JeŜeli dzięki
konsekwentnemu praktykowaniu Huny osiągnęliście swoje WyŜsze Ja, moŜecie dokonać istotnych
zmian, modląc się o uzdrowienie danej osoby, zakładając oczywiście, Ŝe jej WyŜsze Ja Ŝyczy sobie
tego. Przekazanie many innemu WyŜszemu Ja jest bezcenne dla uzdrowienia jego średniego i
niŜszego Ja.
Wspominaliśmy wcześniej, Ŝe energia mana-loa, która właściwa jest WyŜszemu Ja, działa ze
zdwojoną siłą lub jest odwracalna. Nazwałbym ją „ziemnowodną". Jakaś istota duchowa, na przykład
WyŜsze Ja, przyjmuje naszą manę, a następnie moŜe ją przeobrazić za pomocą całkowicie nie
znanego nam mechanizmu w czysto duchową moc o wysokiej koncentracji, w manę-loa
(100 000 V). Mana, w przeciwieństwie do wszystkich innych znanych mi parapsychicznych energii,
jest więc pochodzenia ziemskiego (wywodzi się przecieŜ z ziemi). Zostaje jednak przeobraŜona na
duchowym poziomie. Dlatego teŜ mana (w połączeniu ze sznurem aka) jest szczególnie waŜnym
elementem łączącym ludzi i wszystkie istoty duchowe, które chętnie ją przyjmują. Co więcej, dar
many, który przekazujemy w medytacyjnym rozmyślaniu naszemu WyŜszemu Ja, traktować moŜe-
my jako symboliczną ofiarę, jaką składamy razem z naszą wdzięcznością, miłością, szacunkiem,
najgłębszą pokorą i uniŜonością.
Idea, Ŝe zmarli mogą potrzebować many, co jest równoznaczne z tym, Ŝe potrzebują
poŜywienia, nie jest bynajmniej nowa. M.F. Long spotkał ją nie tylko w Hunie. Pisze, Ŝe Chińczycy
umieszczali Ŝywność na grobach swych zmarłych. W staroŜytnym Egipcie miód był symbolem
poŜywienia. Do dzisiaj jeszcze w wielu rysunkach nagrobnych z tamtego obszaru i czasu znajdujemy
świętą pszczołę. Znany jest fakt, Ŝe w europejskich krajach katolickich na grobach stawia się wodę.
Najczęściej uŜywanym symbolem many w Hunie jest właśnie święcona woda.
Nauka Huny duŜe znaczenie przypisuje następującej wizualizacji: człowiek wyobraŜa sobie,
Ŝe mana wznosi się ku górze z brzucha poprzez klatkę piersiową, gardło, aŜ do głowy, a tam
„przepływa" do najwyŜszego punktu, fioletowej czakry czaszki.
Przyjmijmy, Ŝe dziecko ma do dyspozycji swojego Anioła StróŜa (swoje WyŜsze Ja), nie
starając się o to ani teŜ nic o nim nie wiedząc, czyli innymi słowy, ma „za darmo". Ten mały człowiek
nie ma jeszcze zrośniętych kości czaszki. Otwór ten moŜna wyraźnie wyczuć palcem. Zadziwiające
jest, Ŝe nazywa się go „fontanella"3 . A dlaczego jest to zdumiewające? PoniewaŜ fons, fontis oznacza
po łacinie „źródło", z czego wywodzi się fontanna, a „fontanella" to tyle co małe źródełko. Znaczy to,
Ŝe strumień many, jakim moŜe dysponować WyŜsze Ja dziecka, wypływa bez przeszkód z fontanelli
tam, gdzie kości czaszki nic są jeszcze zrośnięte. Naturalnie są to spekulacje, ale - jak sądzę - bardzo
piękniewyjaśnione! W jakiej zaleŜności z powyŜszym znajduje się tonsura? Dlaczego kiedyś
katoliccy kapłani dokładnie w tym miejscu czaszkowej czakry wycinali włosy w kształcie okrągłego
otworu? Przepis leŜący u podstawy tego zwyczaju powstał w szóstym wieku. Jeszcze nigdy nie
znalazłem na to Ŝadnego pisemnego wyjaśnienia. Czy Esseńczycy praktykowali to samo? Czy
tonsura, „otwarcie ku górze", jest symbolem połączenia ze świętym WyŜszym Ja, mówiąc innymi
słowy: z Bogiem?

3
Ciemiączko (przyp. tłum.).
Rozdział 2
Trzy praktyczne narzędzia Huny

Sznur aka, duchowe połączenie


Sznurem aka określa się „narzędzie łączące" dwie osoby lub jednego człowieka z istotą
duchową. W praktyce Huny szczególnie waŜne jest połączenie z własnym WyŜszym Ja. Sznur aka
uwaŜany jest za coś „delikatnego". Mówiąc szczerze, sam dokładnie nie wiem, co to jest. Określenie
to przyjęło się na dobre, choć według mojego odczucia ma ono charakter hipotetyczny, ale nie brak
mu uzasadnienia. W przypadku niektórych zjawisk, podobnie jak przy sznurze aka, stan ich skupienia
nie jest określony.
Wiemy, Ŝe sznur aka to „mocne" połączenie (na przykład w telepatii), nie potrafimy jednak
określić go w kategoriach materii fizycznej. MoŜe być to połączenie czysto duchowe, z drugiej
jednak strony jest na to zbyt silne. Dlatego teŜ dla substancji aka wprowadzono pojęcie „subtelna",
tak samo jak dla wielu podobnych fenomenów. Pojęcie to określa wyobraŜenie pewnego stanu
skupienia. Sznur aka jest połączeniem, które powstaje w dokładnie określonych warunkach. Dla osób
praktykujących Hunę jest on bezspornie rzeczywistością. Sznur ten słuŜy przekazywaniu energii, nie
da się go wytworzyć świadomie.
Pan A i pani B oddaleni są od siebie w przestrzeni, znają się jednak od dawna. Oznacza to, Ŝe
między nimi istnieje sznur aka. JeŜeli pan A chce wejść w kontakt telepatyczny z panią B, wysuwa
wówczas swój palec aka - jak nazwał go Long - w kierunku pani B. Pod pojęciem tym nie naleŜy
rozumieć Ŝadnego konkretnego palca, lecz proces nawiązywania kontaktu na drodze duchowego
ukierunkowania. WyraŜenie „w kierunku" nie oznacza kierunku geograficznego, lecz duchowy: pan
A chce skontaktować się z panią B. Przekaz telepatyczny następuje przez istniejący sznur aka. A jak
doszło do powstania w pewnym momencie połączenia między A i B? Całkiem prosto: pan A i pani B
spotkali się kiedyś, podali sobie ręce i juŜ tylko choćby z tego powodu zawiązał się między nimi
sznur aka.
Cienka nić aka powstaje nawet wtedy, gdy dwie osoby popatrzą sobie w oczy i okaŜą
wzajemne zainteresowanie. Przypadek taki moŜe wyglądać następująco. Płochliwą młoda
dziewczyna nie potrafi odwzajemnić uporczywego spojrzenia pewnego młodzieńca, spuszcza oczy i
przez to nieświadomie hamuje powstanie nici aka. Z drugiej strony, sznur, a nawet gruba linka aka,
rozwija się między osobami, które się Ŝarliwie kochają (duchowo lub duchowo i fizycznie), lub
pomiędzy ludźmi blisko spokrewnionymi, albo teŜ między osobami, które łączą wspólne przeŜycia,
na przykład górska wspinaczka). Istnieją więc róŜne formy wyraŜania intensywności połączenia aka.
Nić aka „przykleja" się równieŜ do podpisu, a być moŜe teŜ do fotografii (aka po polinezyjsku
znaczy „kleisty, lepki"). Z tego powodu niektórzy uzdrowiciele korzystają przy uzdrawianiu na
odległość z pomocy w postaci przedstawionego im podpisu lub fotografii nie znanego pacjenta, aby
w ten sposób łatwiej stworzyć połączenie. RównieŜ podczas rozmowy telefonicznej moŜe rozwinąć
się nić aka. Sądzę, Ŝe w tym celu potrzebny jest jednak ze strony medium lub uzdrowiciela pewien
trening.
Ten, kto osiągnął juŜ swoje WyŜsze Ja, moŜe nawiązać kontakt z rozpoczynającym proces
uzdrawiania WyŜszym Ja pacjenta. W tym przypadku uzdrawiający nie jest skazany na korzystanie
ze środków pomocniczych, takich jak podpis lub fotografia.
Szczególnie interesujące są nici lub sznury aka w sferze duchowej. Osoba mająca kontakt ze
swoim WyŜszym Ja jest z nim silnie związana przez niezniszczalną linę aka, to znaczy nie ona sama,
lecz ona razem ze swoją podświadomością, ze swoim niŜszym Ja. To właśnie niŜsze Ja na prośbę
średniego Ja rozpina sznur aka do WyŜszego Ja i po przyjęciu go przez nie dalej ten sznur
podtrzymuje. NiŜsze ja moŜe zerwać kontakt z WyŜszym Ja, odłączyć sznur aka jakimś
przełącznikiem" wtedy, gdy daje o sobie znać jego nieczyste sumienie oraz gdy połączenie zaburzone
zostanie przez blokady („kamienie na drodze" z „Kazania na Górze"). A zatem kontakt zostaje
zerwany, jeśli niŜsze Ja czuje się niegodne korzystania z połączenia z WyŜszym Ja.
Sznury aka, niezaleŜnie od tego, czy istnieją one między ludźmi, czy pomiędzy ludźmi a
istotami duchowymi, są niezniszczalne. Niektórym moŜe to się wydać niewygodne, poniewaŜ
woleliby się definitywnie oddzielić od innego człowieka, którego nienawidzą i o którym nie chcieliby
pamiętać nawet za pośrednictwem sznura aka. Takie nastawienie i pragnienie są niewłaściwe, a do
tego niepraktyczne, gdyŜ nie da się wykluczyć moŜliwości duchowego pojednania w przyszłości,
kiedy to sznur aka moŜe odegrać duŜą rolę. Nie potrafimy go zniszczyć, moŜemy go tylko
unieruchomić.
Na koniec jeszcze kilka świadectw historycznych przemawiających za istnieniem sznura aka.
W Księdze Koheleta (12,6) mowa jest o srebrnym sznurze, który z wielkim prawdopodobieństwem
odpowiada sznurowi aka. W egipskich hieroglifach i rysunkach nagrobnych widzimy otwarty pa-
rasol, symbol ciała widmowego, czyli ciała aka. Trzonek parasola pełni funkcję „połączenia",
odpowiadającego sznurowi aka. Aka w języku staroegipskim oznacza „cień", a w polinezyjskim -jak
juŜ wspomniałem - „kleisty, lepki". UwaŜam, Ŝe są to interesujące wskazówki, które moŜna przyjąć
albo odrzucić.
PoniewaŜ niŜsze i średnie Ja przynaleŜą do siebie, sznur aka między nimi jest zbędny. Jeśli
jednak niŜsze Ja występuje z ciała, powstaje między nimi solidna lina aka. NiŜsze Ja nigdy nie moŜe
zostać oddzielone od średniego! Natomiast moŜe je opuścić pod pewnymi warunkami. Najbardziej
znany jest sen na jawie, podczas którego niŜsze Ja występuje z ciała fizycznego ł dokonuje
spostrzeŜeń w innym miejscu, co bezpośrednio oznajmia średniemu Ja za pomocą marzenia sennego.
Światło i świetlna piramida
Kolejnym duchowym narzędziem Huny jest światło. Wyobraźcie sobie coś całkiem prostego,
wręcz - chciałoby się rzec - banalnego: samotny dom otoczony drzewami i krzewami. Parter tego
domu znajduje się na poziomie ziemi. Jest zupełnie ciemno, Ŝadna gwiazda, a cóŜ dopiero księŜyc,
nie rozświetlają okolicy domu. Nie widać ani jednego drzewa ani krzewu. Jest tak ciemno, Ŝe nie
widać nawet śniegu pokrywającego murawę. W mieszkaniu na parterze zebrali się rozradowani
ludzie, pomieszczenie jest jasno oświetlone. Pan domu nagle otwiera okna i okiennice. Śnieg
promieniuje jasnym blaskiem, pnie drzew i krzaki są dobrze widoczne, otoczenie domu wygląda
spokojnie i przyjaźnie, jest pełne światła!
W powyŜszej scenie godne uwagi i zrozumiałe samo prze/ się jest to, Ŝe światło rozjaśnia
przedmioty w ciemności i przezwycięŜa ją. Wyobraźmy sobie jednak, Ŝe ciemność byłaby silniejsza
niŜ światło, którym ludzie cieszyli się wewnątrz domu, wdarłaby się przez otwarte okna do pomie-
szczenia, zdusiłaby światło i zapadłby mrok! Czy jest to niedorzeczna myślowa akrobatyka? Nie!
Wszechświat jest tak urządzony, Ŝe fizyczne światło rozprasza ciemność i oświetla drzewa oraz
krzewy, które wcześniej tonęły w mroku.
Fizyczne światło stanowi formę fizycznej energii. W początkowym ustępie Biblii, w Księdze
Rodzaju (1,3-5) czytamy, jak Bóg stworzył światłość. ZuŜył on cały jeden dzień po to tylko, aby
stworzyć światło fizyczne - najwaŜniejszy obok człowieka element w akcie stwórczym!
Nie moŜe to dziwić, gdy zdamy sobie sprawę z tego, jakie znaczenie ma światło w strukturze
materialnego kosmosu.
„Wtedy Bóg rzeki: "Niechaj się stanie światłość!" I stała się światłość".
Wiemy równieŜ, Ŝe ludzki mózg podczas myślenia wywołuje drgania, co moŜna udowodnić
klinicznie za pomocą elektroencefalografia. Atom, który wcześniej uwaŜano za niepodzielny, składa
się z wielu części, a te znowu ze „skondensowanych drgań" Tak więc sama materia, jaką po-
wszechnie sobie wyobraŜamy, w ogóle nie istnieje. Bez obawy moŜemy załoŜyć, Ŝe boskie, twórcze
myśli takŜe są drganiami! Słowa Boga: „Niechaj się stanie światłość" są przecieŜ wyraŜeniem Jego
myśli, a te są drganiami, cząsteczkami atomu! Wydaje się logiczne, Ŝe Stwórca najpierw stworzył
światło, a dopiero później utwardzoną materię. Światło składa się z fal, ze świetlnych kwantów, lecz
jeszcze nie z atomów! Biblia ukazuje powstanie wszechświata w jego fizycznej (a takŜe geologicznej
i biologicznej) doskonałej strukturze! Mnie osobiście w najmniejszym stopniu nie przeszkadza
wypowiedź w wersetach l i 2. Traktuję ją jako wprowadzenie, poniewaŜ szczegóły na ten temat
znajdujemy dalej, w wersetach 6-10. Przeczytajcie jeszcze raz! To bardzo interesujące!
Z duchowym światłem, które istniało jeszcze przed powstaniem wszechświata, rzecz ma się
tak samo jak z fizycznym. Ten, kto został oświecony, kto otrzymał w drodze łaski światło, znajduje
się na wyŜszym poziomie poznania. Jest opromieniony blaskiem. W Starym Testamencie znajdujemy
w róŜnych miejscach wzmianki o znaczeniu światła. I tak w Księdze Liczb (6,25) wspomina się, Ŝe
Bóg za pośrednictwem MojŜesza dał wskazówkę kapłanom Ŝydowskim, w jaki sposób mają
błogosławić Izraelitów: „Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą". Wynika z tego, Ŝe Boskie
lico promieniuje duchowym światłem! RównieŜ w psalmach mówi się o świetle. W psalmie 119,105
słowo BoŜe porównane jest ze „światłem na mojej ścieŜce", natomiast w psalmie 36,10 powiedziane
jest: „W Twej światłości oglądamy światłość". Nowy Testament pełen jest znaczących uwag na temat
światła; najwaŜniejsza zwarta jest w Ewangelii św. Jana (8,12): „Ja jestem światłością świata".
Światło duchowe jest formą duchowej energii.
O świetle wspomina się równieŜ w klasycznym dziele literatury niemieckiej: w pierwszej
części Fausta. Faust wrócił właśnie ze spaceru wielkanocnego PodąŜał za nim pudel, którego wziął
on do swojego gabinetu, gdzie zwierzę okazało się niebezpiecznym stworzeniem, „niecną istotą".
Faust próbuje róŜnych zaklęć, aŜ w końcu mówi:
„Nie oczekuj trzykrotnie jarzącego się światła!
Nie oczekuj najmocniejszego z moich dzieł!".
Faust zagroził tutaj swoim najpotęŜniejszym zaklęciem, którego Mefisto, ukryty pod postacią
pudla, nie mógł cierpliwie znieść. „Nie oczekuj trzykrotnie jarzącego się światła!". Jest to znacząca
wypowiedź, pochodząca od samego Goethego, który wyposaŜony był w wybitną ezoteryczną,
parapsychologiczną i mistyczną wiedzę oraz olbrzymią wraŜliwość. Nieprzypadkowo potrójne
światło występuje w jednym z najwaŜniejszych ćwiczeń na seminariach Huny - w świetlnej
piramidzie.
Świetlnej piramidy uŜywałem jako ochrony juŜ na długo przedtem, nim uświadomiłem sobie
znaczenie wypowiedzi Fausta. Będąc nauczycielem Huny, wystawiony byłem na gwałtowne
duchowe ataki. Dzięki bolesnym doświadczeniom, które, patrząc z perspektywy czasu, były dla mnie
bardzo poŜyteczne, stwierdziłem, Ŝe prosta piramida świetlna nie stanowi ochrony, poniewaŜ - jak
głosi Huna - składamy się z niŜszego Ja, ciała fizycznego, które naleŜy do średniego Ja, i z właściwej
istoty duchowej średniego Ja. JednakŜe tylko bardzo rzadko stają się one samodzielne. Dlatego teŜ
zdecydowałem się na potrójne piramidy, aby ciało, niŜsze Ja i istota duchowa średniego Ja były
zawsze bezpieczne podczas ewentualnego chwilowego oddzielenia się ich nawzajem od siebie; kaŜde
z nich miało bowiem teraz swoją duchową piramidę. (WyŜsze Ja nie potrzebuje Ŝadnej świetlanej
osłony). UwaŜam potrójną piramidę świetlną za absolutną, całkowicie niezawodną ochronę
przeciwko wszelkiego rodzaju duchowym atakom z zewnątrz. MoŜliwe, Ŝe w naszym duchowym
wnętrzu są równieŜ ciemne strony, ale cóŜ, taki jest człowiek. Jestem przekonany, Ŝe codzienne
ładowanie maną trzech piramid świetlnych opromieni takŜe wewnętrzne słabości i je złagodzi.
Zanim przejdziemy do konkretnych ćwiczeń ze światłem, przytoczę krótką anegdotkę z
własnego doświadczenia. Przed kaŜdym wykładem lub seminarium, zanim przybędą pierwsi
uczestnicy, mam zwyczaj napełniać pomieszczenie światłem. Jest to rodzaj duchowego „okadzenia",
słuŜącego przepolaryzowaniu wszelkiego rodzaju negatywnych wibracji na pozytywne. W tym celu
wchodzę do sali, spoglądam we wszystkich czterech kierunkach, ładuję się silnie maną i przeistaczam
ją w światło, które wypełnia całą salę. Mechanizm tego zjawiska wyjaśnia niŜej opisane ćwiczenie.
Wykonuję tę czynność regularnie, stała się ona niemal moim nawykiem. Podczas seminarium razem
ze słuchaczami robimy „ćwiczenie świetlne", polegające na wypełnianiu światłem pomieszczenia.
W czasie jednego z seminariów zakończyłem właśnie wyjaśnianie szczegółów dotyczących
ćwiczenia i chciałem do niego przystąpić, gdy jeden z uczestników wstał i powiedział: „To wcale nie
jest potrzebne. Sala jest przecieŜ pełna światła!".
Wypowiedź ta odpowiadała prawdzie, a poniewaŜ wcześniej napełniłem salę światłem, słowa
studenta nie wprawiły mnie w osłupienie. Wkrótce okazało się, Ŝe człowiek ten miał wielkie
zdolności medialne i zobaczył światło, którym wcześniej wypełniłem pomieszczenie!
Przejdźmy teraz do ćwiczenia, które ma na celu wypełnienie pomieszczenia światłem. Chodzi
tutaj o światło duchowe, ale - aby ułatwić sobie pracę - skorzystajmy takŜe ze światła fizycznego, do
tego ćwiczenia potrzebna jest bowiem wyobraźnia, a dla wielu osób duchowe światło jest zbyt
abstrakcyjne. Trzeba więc przytłumić oświetlenie i ewentualnie zasłonić okna.
Najpierw silnie naładujcie się maną. Następnie rozejrzyjcie się swobodnie po pomieszczeniu,
w którym siedzicie. Spójrzcie przed siebie w lewy róg pokoju, po czym w prawy. Obróćcie się,
spójrzcie za siebie w lewo, następnie w prawo.
Popatrzcie w górę, na sufit. Zwróćcie uwagę na stałe punkty, na przykład na drzwi lub szafę,
które dominują w pokoju, lub na okno, a więc na przedmioty lub formy charakterystyczne dla tego
pomieszczenia. Nie poświęcajcie uwagi szczegółom.
Zamknijcie oczy i w myślach spójrzcie znowu w przód w lewy róg pokoju, potem w prawy, w
tył w lewo, a następnie w prawo. Popatrzcie w myślach na drzwi, moŜe na duŜą szafę, okno lub na
inne charakterystyczne elementy pokoju. Otwórzcie oczy, obejrzyjcie jeszcze raz to wszystko, na co
chcielibyście zwrócić uwagę, ponownie zamknijcie oczy i rozejrzyjcie się w duchu po waszym
pomieszczeniu. Jeszcze raz przyjrzyjcie się oczyma wyobraźni wszystkim charakterystycznym
punktom, które znaleźliście. MoŜe chcielibyście po raz trzeci powtórzyć tę część ćwiczenia? A więc
znów rozejrzyjcie się wokół otwartymi oczami, a następnie zróbcie to samo z zamkniętymi. Wielu
osobom z pewnością uda się ujrzeć swój pokój, innym natomiast się nie powiedzie. Tym drugim
mówię: Nie zniechęcajcie się. Znajdujecie się w tym pokoju, wiecie, Ŝe w nim jesteście. To
wystarczy.
W celu przeprowadzenia dalszej części ćwiczenia zamknijcie znowu oczy i wyobraźcie sobie,
Ŝe pomieszczenie wypełnione jest delikatną, lecz gęstą, jasną, świetlistą mgłą. Mgłą, jaką spotyka się
czasami w górach, szczególnie wtedy, gdy leŜy śnieg i świeci słońce, na krótko przed tym, nim mgła
się rozpłynie.
Następnie powiedzcie niŜszemu Ja: „George, drogi przyjacielu, naładowaliśmy się maną,
masz ją w swoim rezerwuarze. Wypełnimy teraz to pomieszczenie duchowym światłem w celu jego
ochrony i błogosławieństwa. Przeobrazimy wszystko, co ciemne i negatywne, w pozytywne, du-
chowe światło. Dasz teraz niezbędną ilość many i, wykonując głęboki oddech, zmienimy ją w
duchowe światło wypełniające ten pokój - teraz!". W tym momencie rzeczywiście wykonujecie
głęboki, fizyczny oddech. Siła many działa, a pomieszczenie, w którym przebywacie, z całą
pewnością wypełnia się duchowym światłem. To jest rzeczywistość, a nie Ŝadna fantazja lub iluzja.
My i obszar, w którym działamy, podlegają duchowym prawom, z których jedno właśnie
zrealizowaliście. Wypełnianie pomieszczenia światłem moŜecie przeprowadzić u siebie w pokoju lub
w całym domu (bez potrzeby chodzenia do kaŜdego pokoju z osobna). MoŜecie to zrobić w biurze lub
u krewnych, którym chcecie pomóc, albo gdziekolwiek uwaŜacie to za wskazane.
Przeczytajcie jeszcze raz całe ćwiczenie poświęcone światłu, poczym wykonajcie je w pozycji
stojącej. MoŜecie nadać ćwiczeniu dowolną formę, mój tekst bowiem powinien być dla was tylko
wskazówką. Sposób jego przeprowadzenia pozostawiam wam, pod warunkiem, Ŝe zapoznacie się z
jego sensem, celem i „techniką".
PoniewaŜ zajęliśmy się duchowym światłem, chciałbym was zapoznać z kolejnym
ćwiczeniem. Chodzi w nim o stworzenie piramidy świetlnej. Jesteście zmęczeni? Nie sądzę.
Postaraliście się przecieŜ o duŜy ładunek many, a w celu wypełnienia pomieszczenia światłem
zuŜyliście tylko jej część. Jeśli chcecie, zróbcie przerwę, odłóŜcie ksiąŜkę, lecz pozostańcie w pozycji
siedzącej i przemyślcie w spokoju ćwiczenie ze światłem. Chciałbym, abyście pozostali na tej
duchowej częstotliwości, w jaką wprowadziło was to ćwiczenie.
Jesteście naładowani maną lub ładujecie się nią ponownie. Stańcie mniej więcej tak, byście
patrzyli w kierunku południowym. Dokładne ustawienie pozostawcie WyŜszemu Ja, podobnie jak
dokładny kąt piramidy. Wszystko, co robicie, dzieje się teraz po trzykroć, to znaczy piramida, którą
wzniesiecie w tym ćwiczeniu, będzie się składała z trzech piramid umieszczonych jedna na
drugiej.
Wyciągnijcie prawą rękę z palcem wskazującym wysuniętym do przodu i skierujcie ją w
prawo. Palec wskazuje teraz punkt znajdujący się z przodu na prawo w dole, w odległości około 20
do 30 metrów (liczby są tylko wielkościami orientacyjnymi). Jest przy tym obojętne, czy stoicie na
ziemi, czy teŜ na pierwszym lub piątym piętrze domu. Wysuńcie teraz lewe ramię z wyciągniętym
lewym palcem wskazującym, wskaŜcie to samo miejsce, które wskazuje wasz prawy palec, i
przesuńcie lewy palec dołem w lewo.
Kreślicie w ten sposób linię z prawej strony ku lewej. Wasze wyciągnięte ręce i palce znajdują
się w jednej linii. Pierwszy punkt po prawej stronie z przodu nazwijmy A, a drugi, po lewej stronie,
równieŜ z przodu - B. Obróćcie się o 90 stopni. Po tym obrocie wasza twarz skierowana jest na
wschód. Palec prawej dłoni wskazuje teraz punkt, na który przedtem wskazywał palec lewej dłoni, a
który w tym momencie skierowany jest na lewo. Następnie powróćcie lewym palcem z powrotem do
punktu B i przeprowadźcie nim linię prostą od punktu B do C. W ten sposób po swojej prawej stronie
macie linię AB, a przed sobą linię BC.
Obróćcie się ponownie o 90 stopni. Patrzycie teraz na północ. Prawy palec wskazuje punkt C,
natomiast lewy wskazuje na lewo od punktu C do punktu D. Powracacie nim ponownie do punktu C
i prowadzicie linię CD. Obróćcie się teraz po raz ostatni o 90 stopni. Wasza twarz zwrócona jest w
kierunku zachodnim; prawy palec wskazuje punkt D. Prowadzicie lewym palcem linię od D do A,
czyli do punktu wyjściowego ćwiczenia. Kąty przy wierzchołkach A, B, C i D są kątami prostymi,
natomiast linie AH, BC. CD i DA mają dokładnie tę samą długość. Wiecie to bez potrzeby
sprawdzania. Wasze WyŜsze Ja juŜ się o to postarało.
W celu dalszej budowy piramidy obróćcie się znowu na południe, tak jak staliście na
początku. Spójrzcie do góry, pionowo ponad głowę (powstanie w ten sposób prostopadła, utworzona
przez wasz kręgosłup i czakry). WskaŜcie prawym (jeŜeli jesteście praworęczni) lub lewym (w
przypadku osób leworęcznych) palcem wskazującym do góry. W tym punkcie znajduje się
wierzchołek E waszej piramidy. Palec wskazujący pozostaje wysunięty ku górze.
Przeprowadźcie teraz drugim palcem wskazującym pierwszą krawędź piramidy od punktu A
do E. Krawędź AE przebiega z waszego „punktu widzenia" z przodu, z prawej strony do góry.
Następnie tym samym palcem przeprowadźcie linię od punktu B do wierzchołka piramidy E,
leŜącego ponad waszą głową.
Teraz obróćcie się o 180 stopni na północ i przeprowadźcie analogicznie trzecią krawędź od
punktu C do E, po czym czwartą od punktu D do wierzchołka E piramidy. W pozycji, w której teraz
stoicie, krawędzie biegną ponad wami z przodu, z prawej oraz z przodu z lewej strony do góry i z tyłu,
z prawej oraz z tyłu, z lewej ku górze. Stoicie wewnątrz piramidy. Zróbcie przerwę i rozluźnijcie się.
Nadal stoicie, lecz teraz z opuszczonymi rękami. Oglądacie w duchu swoją piramidę. Jesteście
całkowicie rozluźnieni, lecz skupieni i świadomi istnienia piramidy, którą stworzyliście ponad sobą.
Piramida ta rzeczywiście istnieje.
Następny krok to wypełnienie piramidy bardzo delikatną, intensywną, świetlistą mgłą. Tą
samą, którą wypełniliście pomieszczenie w czasie poprzedniego ćwiczenia. Patrzycie do przodu w
prawo i widzicie mgłę, tę delikatną, świetlistą mgłę. Widzicie ją z przodu, z lewej strony, jak równieŜ
u góry. Stoicie otuleni świetlistą mgłą i mówicie do niŜszego Ja: „George, mój przyjacielu, mój drogi
pomocniku, znajdujemy się teraz w piramidzie. Nie jest to jedna piramida. Są trzy piramidy
umieszczone jedna w drugiej. Zamieniamy teraz wielką ilość many, jaką mamy w sobie, w święte,
białe, ochraniające, oczyszczające i uzdrawiające światło Huny. Wszystkie trzy piramidy
wypełniają się tym światłem. Uczynimy to wspólnie, wykonując równocześnie głęboki oddech -
teraz!".
Ponownie wykonajcie razem ze swoim niŜszym Ja głęboki oddech!
Ponad wami istnieją teraz trzy piramidy. Pozostaną one z wami przez całe Ŝycie, jeŜeli
zechcecie. Pójdą z wami tam, dokąd pójdziecie. Pójdą one z niŜszym Ja, jeŜeli wyjdzie ono z waszego
ciała, jak równieŜ z istotą duchową średniego Ja, jeśli miałaby ona kiedyś wyjść poza ciało w rzadkim
przypadku wędrówki astralnej. Ogólnie rzecz biorąc, pozostajecie istotami duchowymi z waszymi
trzema piramidami.
Na podstawie tego ćwiczenia moŜecie stworzyć potrójną piramidę ponad kaŜdym innym
człowiekiem, który jest wam bliski, jak równieŜ ponad waszym wielkim wrogiem -jeŜeli takiego
macie, a mam nadzieję, Ŝe nie - obdarzając go równocześnie miłością. Nie musicie w tym celu
powtarzać całej procedury. Wyobraźcie sobie po prostu tego człowieka w świetlnej piramidzie i
stwórzcie razem z George'em piramidę, wykonując głęboki oddech. Wznieście ją ponad domem,
ponad kaŜdym pojazdem, a przede wszystkim ponad Ziemią i ludzkością. PosłuŜcie się w tym celu
następującym obrazem:
W czarnej przestrzeni kosmicznej wyobraźcie sobie unoszącą się świecącą piramidę, w której
znajduje się nasza Ziemia. Nie widzicie Ziemi, poniewaŜ światło piramidy promieniuje jasnością,
wiecie jednak, Ŝe Ziemia jest w środku.
Świetlista piramida na czarnym tle jest obrazem wielkiej modlitwy Huny, jaką odmawiamy w
czasie naszych seminariów, prosząc o pieczę nad Ziemią i ludzkością. Zróbcie to równieŜ wy, sami
sformułujcie taką modlitwę. Pomyślcie o naszych lasach, zwierzętach i wielu cierpiących ludziach.
Wszyscy moŜemy ułoŜyć taką modlitwę i modlić się, wyobraŜając sobie Ziemię razem z jej świetlistą
piramidą na tle ciemnego Kosmosu.
Na zakończenie jeszcze kilka waŜnych informacji. Trzy piramidy w Gizeh (pod Kairem), a
wśród nich najwaŜniejsza piramida Cheopsa, nigdy nie były miejscem grzebania zwłok, lecz
miejscem wtajemniczenia. To, Ŝe później niektórzy faraonowie kazali je budować jako miejsca
składania zwłok, spowodowane było wyłącznie faktem, Ŝe pośród wielu osobliwych właściwości
charakteryzujących piramidę zauwaŜono pewnego rodzaju oddziaływanie: substancje organiczne,
mięso, kwiaty, mleko i naturalnie równieŜ zwłoki nie rozkładają się w piramidzie, lecz bardzo długo
pozostają świeŜe, a później wysychają. Stwierdzono to zjawisko w sławnej komnacie królewskiej
piramidy Cheopsa.
MoŜecie przeprowadzić tego rodzaju próby z produktami Ŝywnościowymi umieszczonymi w
modelu piramidy, jednak przy zachowaniu dwóch warunków. Model piramidy musi wykazywać
ściśle określony kąt nachylenia, a dwie równoległe krawędzie podstawy muszą być skierowane
dokładnie w kierunku północno-południowym.
Jednym z moich najbardziej znaczących przeŜyć, a moŜe nawet największym doznaniem,
były chwile spędzone w piramidzie Cheopsa, gdy leŜałem samotnie w sarkofagu w komnacie
królewskiej. JeŜeli niezmiennie nalegam, aby kaŜdy człowiek praktykujący Hunę wzniósł nad sobą
piramidę, to szczególnie dlatego, iŜ dzięki przeŜyciom w komnacie królewskiej doszedłem do
całkowitego przekonania o boskim charakterze tej budowli. Więcej nie mogę powiedzieć na ten
temat w ramach niniejszego opracowania. W tym miejscu odsyłam Czytelnika do prac poświęconych
piramidom.
Wizualizacja
Wizualizacja jest czwartym instrumentem praktyki Huny, Pierwszym była energia many,
drugim - sznur aka, a trzecim - światło. Piątemu duchowemu narzędziu - procesowi oczyszczania
kala - poświęcony jest osobny rozdział.
Uzmysławianie, czyli „wizualizacja", pochodzi od łacińskiego słowa videre - widzieć.
Okulista przez visus określa ostrość wzroku. Wszystkie te wyraŜenia nie mają nic wspólnego z
uzmysławianiem, poniewaŜ pod tym pojęciem rozumiemy uwolnione od fizycznego oka, od optyki -
plastyczne wyobraŜenie zjawiska oczyma duszy. Dlatego teŜ niewidomy, który wcześniej widział,
moŜe uzmysłowić sobie wszystko lepiej niŜ człowiek o zdrowej sile wzroku.
Do czego potrzebne jest uzmysławianie? SłuŜy ono do obrazowego przedstawienia za pomocą
obrazu lub symbolu niŜszemu Ja toku myślowego, który wyjaśniamy mu słowami, oraz do
zakotwiczenia go w jego pamięci. NiŜsze Ja rozumie nasze słowa, nie moŜe jednak naśladować ich
zgodnie z treścią. Zastępujemy więc myśl lub całe zbiory myśli - które w języku Huny nazywamy
gronami myśli -przez symbol. W ten sposób niŜsze Ja moŜe w kaŜdej chwili postępować za naszym
biegiem myśli za pośrednictwem odpowiedniego symbolu, a nawet pracować nad nim. Za pomocą
symbolu lub obrazu ułatwiamy mu tę pracę. Wyjaśnijmy to na przykładzie.
Uzmysławianie naleŜy do ćwiczeń, które moŜemy wykonywać na podstawie wydrukowanych
wskazówek, dostarczonych nam przez ksiąŜkę. W tym celu naszkicowałem Ŝaglówkę. Jest to
najprostsza forma Ŝaglówki. Jeśli do uzmysławiania wykorzystujemy jakiś przedmiot lub rysunek
przedmiotu - jak w tym przypadku - moŜemy ułatwić sobie pracę, zastanawiając się, czy dany
przedmiot słuŜy do jakiegoś celu, a jeśli tak, to do jakiego.
W przypadku łódki zacznijmy od góry. Widzimy najpierw małą chorągiewkę, która wskazuje
sternikowi kierunek wiatru. Następnie z lewej strony spostrzegamy ster i drąŜek, który chwyta się,
aby ruszać sterem. Dalej wyraźnie rozpoznajemy Ŝagiel, a poniŜej niego bom. śagiel przymocowany
jest do masztu bomu. Bom jest ruchomy. Poza tym na prawo widzimy gruby maszt, który utrzymuje
Ŝagiel, a poniŜej górną krawędź łódki, jak równieŜ jej dziób i szeroką linię wody. Woda zaznaczona
jest falistymi liniami, których jednak nie będziemy oglądać dokładnie ze wszystkimi szczegółami,
poniewaŜ nie jest istotne, czy linie te będą narysowane w ten, czy inny sposób.

Wizualizacja oznacza postrzeganie wzrokiem danego przedmiotu, krajobrazu lub


przedstawienia oraz późniejsze przywoływanie go sobie w duchu z zamkniętymi oczami. Widzimy
wtedy duchowym, tzw. trzecim okiem, pewnego rodzaju ekran, który wyobraŜamy sobie nad
środkowym punktem czoła, ponad brwiami. Trzecim okiem „widzimy" na nim dostrzeŜony
wcześniej optycznie obraz.
W celu utrwalenia optycznego obrazu, a następnie uzmysłowienia go, naleŜy zawsze posuwać
się w tym samym kierunku: z prawej strony do lewej, z lewej na prawą, z góry na dół albo odwrotnie.
Podczas odtwarzania obrazu Ŝaglówki moŜecie postępować dowolnie. Ja posuwam się z dołu do
góry, poniewaŜ wydaje mi się to logiczne. Na początku podąŜajcie w myślach za mną.
Najpierw widzimy prostą grubą linię wody z falami; to jeden obraz. Następnie spostrzegamy
górną krawędź łódki. Z prawej strony przebiega linia przedniej krawędzi dziobu -lekko w lewo ku
dołowi do wody; jest to znowu funkcjonalna jedność. Po lewej stronie widzimy ster z uchwytem,
drąŜkiem sterowniczym i wiemy, Ŝe ster moŜe obracać się dokoła osi.
Spoglądamy teraz na maszt. Jest on grubszy niŜ wszystkie inne kreski łódki, zaznaczony jest
taką samą grubą kreską jak powierzchnia wody. Bom skierowany jest ukośnie w lewo ku górze.
Trójkątny kształt Ŝagla narysowany jest podobnie. Bom i Ŝagiel mogą kręcić się dookoła masztu. W
końcu na samej górze widzimy małą chorągiewkę.
Rysunek składa się z sześciu prostych elementów: linii powierzchni wody, samej wody, łódki,
masztu, steru, Ŝagla z bomem i małej chorągiewki na maszcie. Przyjrzyjcie się teraz w zupełnym
spokoju jeszcze raz tym wszystkim elementom i uprzytomnijcie sobie ich funkcje. Nie spieszcie się.
Obejrzyjcie ponownie rysunek, ale teraz z lekko przymruŜonymi oczami. Spróbujcie widzieć go
niewyraźnie, uniezaleŜnić się od niego i przejąć go waszym duchowym okiem.
Następnie zamknijcie oczy i wywołajcie z pamięci to, co widzieliście: grubą linię wody z
zaznaczonymi falami, obrys łódki z dziobem, ster z drąŜkiem, maszt, Ŝagiel i bom, a wreszcie
chorągiewkę. JeŜeli macie jeszcze trochę trudności z wyobraŜeniem sobie szczegółów, otwórzcie
oczy i rozejrzyjcie się za tym, czego brakuje. W Ŝadnym wypadku nie oczekujcie od siebie
fotograficznej dokładności; wystarczy, Ŝe za pomocą swojego trzeciego oka dostrzegacie rzeczy
istotne.
JeŜeli nie jesteście jeszcze zadowoleni, otwórzcie oczy, ponownie obejrzyjcie Ŝaglówkę i
spróbujcie jeszcze raz. Jeśli widzicie teraz łódkę z jej istotnymi częściami, to znaczy, Ŝe
uzmysłowiliście ją sobie! CzyŜ nie jest to proste? Dla niektórych osób tak, dla innych nie.
Jeśli po kilku próbach nie uda wam się uzmysłowić sobie Ŝaglówki, nie denerwujcie się.
Niektórzy ludzie po prostu nie posiadają takiej umiejętności. Dla nich istnieje inny środek
pomocniczy:
Zamiast przedmiotu wyobraźcie sobie jakiś symbol, na przykład duŜe litery o prostym kroju.
Symbolem łódki niech będzie litera S. Zamknijcie oczy po obejrzeniu z góry do dołu litery S: grubo
nakreślone półkole w lewą stronę, następnie krótka ukośna linia i podobne półkole nakreślone w
prawo; lub jeŜeli wolicie, krótka pionowa węŜowata linia biegnąca najpierw w lewo, potem w prawo,
a wszystko to czarne na białym tle. Spróbujcie teraz zobaczyć literę waszym duchowym okiem.
Prawdopodobnie wam się uda. Próbujcie, lecz nie traćcie cierpliwości.
Rozdział 3
Średnie Ja
Czytam ksiąŜkę
Dlaczego rozdział ten opatrzony jest podtytułem „Czytam ksiąŜkę"? PoniewaŜ to, co robicie, a
mianowicie czytacie ksiąŜkę, jest typową czynnością średniego Ja. Najpierw uŜywacie jednego z
waszych najwaŜniejszych narządów zmysłów, wzroku, aby optycznie ogarnąć tekst. W tym celu
nauczyliście się wcześniej czytać, do czego zostało wyszkolone i wytrenowane średnie Ja przy
duŜym wsparciu niŜszego Ja. Dzięki skomplikowanej pracy waszego mózgu umiecie wchłonąć ten
tekst, ocenić go i przetworzyć przy równoczesnym porównaniu z wcześniejszymi doświadczeniami i
wiedzą. RównieŜ tutaj niŜsze Ja słuŜy wam ogromną pomocą dzięki swojej pamięci. To, co
przeczytaliście, wchłonęliście i co pozostaje w pamięci, jest znowu zasługą waszego niŜszego Ja.
Pomimo to czytanie ksiąŜki jest typową czynnością średniego Ja, poniewaŜ uŜywane są do tego dwa
typowe i waŜne instrumenty: mózg i narządy zmysłów. Oba są częściami ciała. Średnie Ja składa się
z ciała fizycznego i przynaleŜnego mu ciała widmowego wraz z istotą duchową.
Średnie Ja pełni sześć funkcji lub zadań. Nazwijcie teraz, siedząc i czytając, swoje średnie Ja
własnym imieniem.
Później poznamy jeszcze imiona niŜszego i WyŜszego Ja. Oto sześć zadań średniego Ja:
1. Średnie Ja jest dla niŜszego Ja przewodnikiem, nauczycielem, doradcą i pocieszycielem.
Średnie Ja, w przeciwieństwie do niŜszego, dysponuje -jak juŜ powiedziano - mózgiem, a przez to
intelektem. Dlatego teŜ moŜe ono pełnić powyŜsze funkcje. Jest więc równieŜ przewodnikiem,
przynajmniej w tym zakresie, w jakim przy rozstrzygnięciach istotną rolę odgrywa nie intuicja, lecz
intelekt. A dlaczego pocieszycielem? Wiemy, Ŝe wszystkie emocje naleŜą do niŜszego Ja. W przy-
padku strachu, wątpliwości, rozpaczy, jak równieŜ stresu niŜsze Ja jest niezmiernie rade, jeŜeli
zostanie zagadnięte przez średnie Ja i pocieszone w obliczu powstałej właśnie trudnej sytuacji,
poniewaŜ za pomocą swojego intelektu rozpoznaje ono okoliczności, które doprowadziły do strachu,
smutku lub napięć. PowyŜsza funkcja ma wielkie znaczenie w odniesieniu do niŜszego Ja, co
zobaczymy później, szczególnie w rozdziale na temat procesu oczyszczania.
2. Średnie Ja musi wnieść do teraźniejszego Ŝycia człowieka odpowiedzialność, intuicję, siłę
woli i pracowitość. Pierwsze trzy właściwości są typowe dla średniego Ja, jeŜeli natomiast chodzi o
pracowitość, moŜe ono oczekiwać pomocy od niŜszego Ja. Dlatego teŜ średnie Ja musi w danym
przypadku odpowiednio informować niŜsze Ja i stawiać mu pewne wymagania, aby dzięki temu
lenistwo zastąpione zostało pracowitością.
3. Średnie Ja wykazuje inicjatywę w kontakcie z WyŜszym Ja. Choć to niŜsze Ja określa
właściwy stosunek do WyŜszego Ja, stwarza i pielęgnuje tę więź, to inicjatywa nawiązania tego
kontaktu jednoznacznie leŜy po stronie średniego Ja. Jak się później przekonamy, średnie Ja musi
stworzyć kontakt z WyŜszym Ja, jednak samo nie potrafi tego uczynić. Niewątpliwie zdane jest na
pomoc niŜszego Ja,
4. Średnie Ja ma obowiązek uczenia się. Dysponuje ono w tym celu narządami zmysłów, z
których najwaŜniejszym są wzrok i słuch. Dzięki nim średnie Ja uczy się i dostarcza informacje do
mózgu.
5. Średnie Ja jest odpowiedzialne za wybór, usystematyzowanie i sformułowanie
modlitwy. Więcej szczegółów na ten temat poznacie w rozdziale mówiącym o modlitwie Huny.
Jednak juŜ teraz moŜemy powiedzieć, Ŝe warunki Ŝycia, zdarzenia, a najczęściej potrzeby i troski
wymagają oceny. Średnie Ja rozstrzyga, jakich zmian Ŝyciowych sobie Ŝyczy i których oczekuje jako
spełnienia modlitwy. Dlatego teŜ musi wybrać modlitwy, sklasyfikować je i sformułować. Do niego
naleŜy równieŜ wybór symbolu lub obrazu dla modlitwy. Temat symbolu omówiliśmy w poprzednim
rozdziale we fragmencie poświęconym wizualizacji. Później zajmiemy się nim dokładniej.
6. Szósta funkcja i zadanie średniego Ja to częściowa odpowiedzialność za utrzymanie
organizmu w zdrowiu. „Częściowa" dlatego, Ŝe do utrzymania organizmu w zdrowiu istotnie
przyczyniają się niŜsze i WyŜsze Ja. Średnie Ja prosi pozostałe dwie świadomości o współdziałanie.
Wyraźnie widać, Ŝe niŜsze Ja robi wiele w celu utrzymania lub poprawy zdrowia, o czym średnie Ja w
ogóle nie wie. Z drugiej jednak strony zdarza się, Ŝe niŜsze Ja prowadzi rabunkową gospodarkę
zdrowiem. Weźmy na przykład ekstremalne przypadki palenia tytoniu lub picia alkoholu.
Odpowiedzialność średniego Ja leŜy równieŜ w czysto rozumowej zdolności rozpoznawania chorób
lub niedomagań, to znaczy stawiania diagnozy.
Rozdział 4
NiŜsze Ja
Zadanie nasze jako ludzi polega na tym, byśmy w ciągu naszego jedynego indywidualnego
Ŝycia uczynili krok dalej na drodze od zwierzęcia do człowieka.
Hermann Hesse

Podświadomość czy nieświadomość odgrywają w nowoczesnej psychologii znaczną rolę.


Znane są skutki działania tej części ludzkiej osobowości, jak równieŜ moŜliwości wpływania na nią,
lecz do chwili obecnej nie udało mi się jeszcze znaleźć naukowej definicji podświadomości. Emil
Coue w przekonujący sposób wyjaśniał nam, Ŝe ta część ludzkiej „duszy" odgrywa znaczną rolę.
Według niego podświadomość staje siec o raz silniejsza w stosunku do ludzkiej woli.
Przyjrzyjmy się kilku ekstremalnym sytuacjom ludzkiej egzystencji, w których z całą
pewnością wyłączona jest wola człowieka, poniewaŜ jego działanie jest sprzeczne z rozsądkiem.
Myślę tu o piramidach, kleptomanach i przestępcach seksualnych.
Piroman lubi widok ognia. Posuwa się aŜ do tego, Ŝe z rozmysłem podkłada ogień, podpalając
na przykład dom, bo sprawia mu to wielką radość. Kleptoman kradnie w sklepie róŜne przedmioty,
których i tak nie uŜywa, poniewaŜ ma ich w domu juŜ całe tuziny. Kradnie, nie zwaŜając na
niebezpieczeństwo zdemaskowania go przez ustawioną w tym celu kamerę telewizyjną. Kleptoman
musi kraść: podlega przymusowi wewnętrznemu. Przestępca seksualny wie dokładnie, Ŝe ekstaza
trwa tylko sekundy, i naraŜa się przy tym na wielkie ryzyko. Jest to więc działanie sprzeczne ze
zdrowym rozsądkiem; działanie, w którym „wkład" i „zysk" są nieproporcjonalne.
Dlatego teŜ na wskroś racjonalne wydaje się traktowanie podświadomości w takiej postaci,
jaką proponuje nam nauka Huny. Podświadomość jest samodzielną istotą duchową, duchową
osobowością, będącą częścią ludzkiej istoty, wpływającą na działanie ł myślenie człowieka. Nor-
malny człowiek jest całkowicie zdrowy, nie jest schizofrenikiem. Za pomocą definicji
podświadomości moŜemy do końca wyjaśnić wypowiedzi Coue oraz postępowanie trzech opisanych
wyŜej przestępców. Nauka Huny nazywa podświadomość niŜszym Ja. MoŜna je wychowywać i
porozumiewać się z nim! Cała logika, rozsądek i doświadczenie przemawiają za tym, Ŝe definicja
podświadomości, podana przez liczącą sobie od pięciu do sześciu tysięcy lat naukę Huny, jest
uŜyteczna w praktycznym zastosowaniu.
Jakie praktyczne znaczenie ma dla nas fakt, Ŝe potraktujemy niŜsze Ja jako samodzielną
osobowość, z którą moŜemy rozmawiać i którą moŜemy wychowywać? OtóŜ, gdy tego spróbujemy
(dalsza część ksiąŜki wyjaśnia ten temat dokładniej), stwierdzimy, Ŝe moŜemy rozświetlić, oczyścić,
a nawet całkowicie usunąć ciemne i przeszkadzające nam strony charakteru! Nauka Huny określa
niŜsze Ja jako pomocnika, przyjaciela, stróŜa i partnera. A jakie funkcje pełni niŜsze Ja? Chciałbym
przytoczyć w tym miejscu anegdotę z innej dziedziny.
Przed trzydziestoma minutami wystartowaliśmy z portu lotniczego Zurich-Kloten w kierunku
Nowego Jorku. Prognoza pogody była dobra i do momentu lądowania nic oczekiwano Ŝadnych
przeszkód. Czekał nas długi monotonny lot. Zapytałem głównego stewarda:
- Co właściwie robią piloci przez cały ten czas?
- Nic - odpowiedział - wszystko robi George.
- Zna pan więc Hunę? - zapytałem.
Na to on zmarszczył brwi:
-Co to jest Huna?
Jak się więc okazało, „automatyczny pilot" nazywany jest w Ŝargonie lotniczym „George".
Kontroluje on i dopasowuje automatycznie kurs, prędkość oraz inne liczne parametry lotu i dzięki
temu czyni podróŜ bezpieczną. Lecz równocześnie (i stąd wzięło się moje być moŜe osobliwe
pytanie) do opisania funkcji innego „George'a", znanego mi z nauki Huny, nie moŜna byłoby znaleźć
bardziej trafnego określenia: automatyczny pilot. (Przyjęło się, Ŝe wiele osób praktykujących Hunę,
szczególnie w krajach anglosaskich, zwraca się do niŜszego Ja imieniem „George").
Przejdźmy teraz do ośmiu najwaŜniejszych funkcji i czynności, które codziennie, w kaŜdej
godzinie przejmuje nasze niŜsze Ja, i bez których nie moglibyśmy Ŝyć:
1. Sterowanie wszystkimi czynnościami ciała nie kontrolowanymi przez wolę, a więc na
przykład oddychaniem, biciem serca, ciśnieniem krwi i trawieniem. Mam tu na myśli róŜnorodne
funkcje gruczołów, które zresztą ściśle powiązane są czakrami i dlatego wywierają tak duŜy wpływ
na nasze Ŝycie duchowe. NiŜsze Ja steruje równieŜ gruczołami potowymi, które wydzielają ulatnia-
jącą się następnie wilgoć, dzięki czemu moŜna uniknąć przegrzania organizmu, a w konsekwencji
czasem uratować swoje Ŝycie. I odwrotnie, gdy jest nam zimno, tworzy się „gęsia skórka". Jest to
efekt ściągania się skóry, która chce zmniejszyć powierzchnię naraŜoną na atak zimna. Młoda
dziewczyna, która nie chce się zarumienić, ale mimo to się czerwieni, jest wyraźnie poddana
swojemu niŜszemu Ja.
2. Emocje. NiŜsze Ja jest ogniskiem wszystkich emocji, tak pozytywnych, jak i
negatywnych. Pomyślmy o złości, agresji, w ekstremalnym przypadku o chęci zabójstwa, szukaniu
zemsty, gniewie, porywczości, a z drugiej strony o czułości, spontanicznej radości oraz o tym, co
poeta określił jako błogość. Pomyślmy o głębokiej duchowej albo fizycznej miłości, którą w
mistrzowski sposób opisał Hermann Hesse. Nie zapominajmy równieŜ o współczuciu, wraŜliwości
na ból, Ŝałowaniu samego siebie i o lękach we wszystkich moŜliwych odmianach, szczególnie o
strachu przed śmiercią. RóŜnorodność emocji jest niemal nieograniczona.
3. Schorzenia psychosomatyczne. Schorzenia te, bez wyjątku, objawiają się za
pośrednictwem niŜszego Ja. Wiele z nich uwaŜam za nagły krzyk rozpaczy niŜszego Ja. Dlatego teŜ
choroby psychosomatyczne moŜna szybko i gruntownie usunąć za pomocą duchowego uzdrowienia
zapoczątkowanego rozmową z George'em. W dalszej części ksiąŜki, poświęconej modlitwie
uzdrawiającej, zagadnienie to omówimy bardziej dokładnie. Na razie, jako przykład weźmy typowy
przypadek wrzodu Ŝołądka. Szef odnoszący sukcesy ciągle jest w ruchu; nieustannie obciąŜą swój
organizm podczas słuŜbowych obiadów i koktajli, za mało śpi, zaŜywa środki nasenne i pobudzające
oraz próbuje nadać coraz szybsze tempo wielkiej machinie interesów. Jego niŜsze Ja chciałoby temu
podołać, lecz nie potrafi. Wytwarza więc relatywnie nieszkodliwą, ale skuteczną chorobę - wrzód
Ŝołądka. Osiąga swój cel - przerwę w podróŜach słuŜbowych, spokój, opiekę. To tylko przykład na to,
Ŝe wiele chorób psychosomatycznych jest wołaniem niŜszego Ja i przez to jest często
dobrodziejstwem.
4. NiŜsze Ja jako magazyn pamięci. W przypadku tej funkcji moŜna porównać
podświadomość z komputerem. Mózg średniego Ja nie jest spichlerzem pamięci! MoŜemy
udoskonalić swoją pamięć przez świadomą pracę z niŜszym Ja. W tym momencie wyłania się
pytanie, czy równieŜ po śmierci fizycznego ciała niŜsze Ja funkcjonuje jako magazyn pamięci. Nie
potrafię na to odpowiedzieć, podobnie jak na pytanie, co dzieje się po fizycznej śmierci z niŜszym i
średnim Ja.
5. NiŜsze Ja jako siedziba sumienia. Funkcja ta wydaje się logiczna, poniewaŜ sumienie
jest bezpośrednio zaleŜne od pamięci.
6. Telepatia jest czynnością zarządzaną włącznie przez niŜsze Ja. Mówiliśmy juŜ o
zaleŜności sznura aka i „palca aka" w kontakcie telepatycznym.
7. RównieŜ jasnowidzenie, podobnie jak wiele innych czynności parapsychicznych i
medialnych, zarządzane jest przez niŜsze Ja. W tym miejscu chciałbym szczególnie zwrócić uwagę
na starą zasadę: nigdy nie oczekujcie od swojego niŜszego Ja przepowiadania przyszłości, poniewaŜ
jest to ogromnie niebezpieczne.
8. Marzenia senne wytwarzane są przez niŜsze Ja. KaŜdy człowiek śni, lecz nie kaŜdy
przypomina sobie, co mu się śniło. W ostatnich wersetach poematu „Idąc spać" poeta Hermann
Hesse, którego szczególnie szanuję, powiedział: „A dusza, niestrzeŜona, chce unosić się w wolnym
locie, aby w czarodziejskim kręgu nocy Ŝyć głęboko i tysiąckrotnie". Hesse uŜywa tutaj słowa
„dusza". Dzięki niemu i innemu jeszcze poecie doszedłem do przekonania, Ŝe niezbyt jasne pojęcie
„duszy" moŜemy przypisać „niŜszemu Ja", poniewaŜ wszystko, co poezja mówi na temat duszy,
wiąŜe się głownię z emocjami, a te znajdujemy osadzone wyłącznie w niŜszym Ja.
Z powyŜszego wynika, Ŝe kontakt z niŜszym Ja ma decydujące znaczenie dla praktycznego
stosowania Huny. JeŜeli zaakceptowaliście rozsądne i realistyczne wyobraŜenie, iŜ niŜsze Ja jest
odrębną i samodzielną istotą duchową, stanie się jasne, Ŝe nie tylko moŜe ono wydawać radosne
okrzyki aŜ pod niebiosa, lecz równie często moŜe być śmiertelnie zasmucone, moŜe stać się „kupką
nieszczęścia". NiŜsze Ja jest cięŜko doświadczane przez przeciwności losu i Ŝyciowe wyzwania.
Mówiąc krótko: w wielu fazach Ŝycia pilnie potrzebuje ono pocieszenia i czekając na nie, ma ochotę
krzyczeć.
Lecz do kogo ma się zwrócić biedny, czasem zrozpaczony George, jeśli nikt go nie słucha i nie
rozumie? Dopiero dzięki znajomości Huny, za pośrednictwem doświadczeń waszego intelektu
moŜemy rozsądnie porozmawiać z George'em i go pocieszyć. Jest to ogromna, niezastąpiona
psychologiczna korzyść, którą od tego momentu, praktykując Hunę, moŜecie czerpać przez całe
swoje Ŝycie!
Pomyślcie tylko, Ŝe wasze niŜsze Ja, w zaleŜności od waszego wieku, przez wiele dziesiątków
lat nie usłyszało jeszcze nigdy od was - swojego średniego Ją - ani jednego słowa! Wasz samotny
George cierpiał w tej izolacji w poŜałowania godny sposób, pozbawiony przewodnictwa, rady, a
przede wszystkim pocieszenia. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, Ŝe rozmawialiście juŜ ze swoim
niŜszym Ja, lecz niestety, zupełnie nieświadomie? NiŜsze Ja zawiodło się na was: prowadziliście
rozmowy sami ze sobą, nie wiedząc, Ŝe zwracacie się przy tym do niego, poniewaŜ ze sobą samym, ze
swoim średnim Ja nikt nie moŜe rozmawiać. Podobnie jak nikt nie moŜe zadzwonić do siebie. Gdy
siedzimy w domu i wykręcamy własny numer, okazuje się, Ŝe jest on zajęty! A zatem juŜ od dzisiaj
zacznijcie świadomie rozmawiać ze swoim niŜszym Ja, a otworzą się drzwi. Wasze niŜsze Ja będzie
szczęśliwe, jeŜeli -jak to się mówi - nie dopuścimy go do głosu.
Dla waszego George'a zacznie się całkowicie nowe, radosne Ŝycie. Zawierzając wam
całkowicie, chciwie przyjmie to, co mu powiecie. Nie zraŜajcie się, jeśli pierwszy kontakt będzie
tylko monologiem średniego Ja, musi bowiem upłynąć trochę czasu, zanim niŜsze Ja ośmieli się mu
odpowiedzieć. Szczególnie duŜo czasu trzeba na to, aby średnie Ja zaczęło rozumieć mowę swojego
niŜszego Ja.
W tej fazie zawierania znajomości rozstrzygające znaczenie ma imię. Gdy rozmowa, jaką
prowadzicie w pociągu z bliŜej nie znaną wam osobą siedzącą naprzeciwko, wchodzi w fazę, którą
obie strony są Ŝywo zainteresowane i w której omawiane są waŜne, a nawet osobiste tematy,
wówczas niemal automatycznie przedstawiacie się sobie wzajemnie, podając swe nazwiska. RównieŜ
w czasie seminariów Huny, na których uczestnicy zbliŜają się do siebie, przyjął się zwyczaj, Ŝe
wszyscy noszą na piersi wizytówki z nazwiskami, często choćby tylko z samym imieniem, dzięki
czemu wzajemne kontakty stają się bardziej intensywne i osobiste.
Wynika z tego, Ŝe wcześniej czy później musicie nadać swojemu niŜszemu Ja imię.
Niewątpliwie, po pewnym czasie dowiecie się od niego, czy imię to mu odpowiada.
Moje doświadczenie w tym względzie jest bardzo pouczające: gdy „przypadkowo" zdobyłem
dwie ksiąŜki Longa (o czym juŜ wspomniałem), wkrótce potem zabrałem je ze sobą do Hiszpanii na
wakacje, spędzane wspólnie z moją angielską rodziną. Moja córka wyszła za mąŜ za Anglika, który
leŜał teraz obok mnie na leŜaku. Rozwiązywaliśmy razem krzyŜówkę. Znajdowało się w niej imię
straŜnika greckiego świata podziemi. Znałem je, miałem je „na końcu języka" i był to moment, kiedy
powiedziałem sobie: moje niŜsze Ja jest zarządcą mojej pamięci, z całą pewnością zaraz się od niego
dowiem, jak brzmi to imię. Zwróciłem się więc w myślach do niego z prośbą, by mi je podał. W tym
momencie w mojej świadomości pojawiło się imię „Cerber". Tych sześć liter pasowało do
krzyŜówki. Powiedziałem wtedy do mojego niŜszego Ja: „Dobrze się spisałeś!".
PoniewaŜ, stosując się do wskazówek zawartych w ksiąŜce Longa, byłem właśnie w fazie
poszukiwania imienia dla mojego niŜszego Ja, pomyślałem sobie, Ŝe nazwę je Cerber. Nie był to
jednak dobry pomysł; trudno bowiem było uznać za mądre posunięcie, by kochane niŜszego Ja
ochrzcić imieniem siedmiogłowego potwora!
Wkrótce poczułem, i to bardzo wyraźnie, Ŝe współpraca z moim Cerberem nie będzie się
dobrze układała. Oczywiście odczucie to zostało mi przekazane przez niŜsze Ja, które po namyśle
nazwałem po prostu George'em, co przyjęte zostało z zadowoleniem; stwierdziłem to później za
pomocą wahadełka. Wahadełkiem zajmiemy się później.
Wspomniałem juŜ, Ŝe w krajach anglosaskich chętnie określa się niŜsze Ja mianem George'a.
OtóŜ w dawnych czasach, kiedy istniały jeszcze zamki i dwory magnackie, George pełnił funkcję
osoby zarządzającej. Był on chłopcem do wszystkiego, rozporządzał kluczami i do tego był dobrym
duchem zamku. Pewne angielskie przysłowie brzmi: Let George do it, co po polsku oznaczałoby:
„Janie, zrób to!", poniewaŜ w języku polskim osobę wykonującą polecenia nazywa się Janem.
Podobnie jak zarządca zamku, George znał kaŜdy pokój z osobna, kaŜdą rurę doprowadzającą wodę,
a później równieŜ przewody elektryczne. Tak samo nasz George zna i zarządzą, jak widzieliśmy
wyŜej, kaŜdym narządem naszego ciała. Jest dobrze poinformowany i moŜna na nim polegać.
Rozumie się samo przez się, Ŝe kaŜdy, kto otrzyma od swojego niŜszego Ja podpowiedz
dotyczącą imienia, moŜe wybrać inne imię niŜ George. Tak uczyniło wielu uczestników moich
seminariów. Lecz co mają zrobić kobiety, jeśli nie otrzymają Ŝadnej konkurencyjnej sugestii co do
imienia swojego niŜszego Ja? Czy powinny nazwać je George'em? Wiele z nich tak właśnie je
nazywa, niektóre przekształcają to imię w Georgette lub Georginia. Nie wydaje mi się bynajmniej
niewłaściwe, jeŜeli kobieta nazwie swoje niŜsze Ja George lub jakimś męskim imieniem, gdyŜ kaŜda
kobieta obdarzona jest pewnymi cechami męskimi, a kaŜdy męŜczyzna Ŝeńskimi. Rzadko jednak się
zdarza, aby męŜczyźni nadawali niŜszemu Ja Ŝeńskie imiona. Być moŜe się wstydzą.
Imię ma wielkie znaczenie. Jest ono źródłem silnych wibracji. ZauwaŜmy, Ŝe pierwsze zdania
Modlitwy Pańskiej podkreślają świętość imienia BoŜego. Jest to praŜydowski mądry obyczaj, który
potwierdzają Esseńczycy.
Kontakt z George'em - niŜszym Ja -jest najwaŜniejszym krokiem na drodze do osiągnięcia
WyŜszego Ja. Dlatego teŜ chciałbym zaznajomić was z prostymi zasadami, dzięki którym juŜ teraz
będziecie mogli zwrócić się do waszego niŜszego Ja i bliŜej je poznać. Uprzytomnijcie sobie tylko, Ŝe
wszystkie piękne przeŜycia, jakich dostarcza wam Ŝycie, docierają do waszej świadomości dzięki
pozytywnym emocjom niŜszego Ja. JeŜeli cieszycie się światłem słonecznym, uprawianiem sportu,
przebywaniem razem z ukochanym człowiekiem, jeśli w zaleŜności od upodobań odczuwacie
zachwyt podczas koncertu lub oglądania dzieł sztuki, doznania te zawdzięczacie swojemu niŜszemu
Ja. W takich chwilach podziękujcie mu serdecznie, zwracając się doń na przykład w taki sposób:
„Dziękuję, George, to jest cudowne". Nie wstydźcie się. JeŜeli jesteście sami, powiedzcie to
półgłosem lub zupełnie głośno, poniewaŜ większy wpływ na George'a ma słowo mówione lub pisane
niŜ pomyślane. To właśnie wy, wasze średnie Ja (które powinniście nazwać swoim imieniem) jest tą
istotą, która dokonuje pozytywnych i przyjemnych spostrzeŜeń za pośrednictwem zmysłów. Tak
więc ja, Henry, poznaję świat za pomocą uszu, oczu lub skóry. PostrzeŜenia te wydają mi się miłe nie
jako same doznania, lecz jako następstwo obserwacji, która wywołała u mojego George'a określone
emocje. Podobnie jest z emocjami negatywnymi. W tym przypadku mamy wcześniej moŜliwość -
dzięki kontaktowi z niŜszym Ja - pohamowania ich, poskromienia lub nawet usunięcia. W ten oto
sposób sami wkraczamy we własną „psychiatrię"!
Na początku obchodźcie się z niŜszym Ja jak z kochanym dzieckiem. Bądźcie ojcem lub
matką dla tego dziecka, które odpowiednio do swojego rozwoju moŜe mieć cztery, pięć lub osiem lat.
Dajcie mu miłość, ochronę i zaufanie. Wasz mały George ma juŜ własny, ukształtowany charakter.
Będzie chętnie robił psikusy, czasami wywodził was w pole, jak równieŜ okłamywał, jeŜeli będzie się
wstydził lub obawiał kary. Akceptujcie te dziecięce reakcje! Czego jeszcze chcą dzieci? Chcą być
dumne, chętnie przybierają powaŜne pozy, a przede wszystkim oczekują pochwał. Dlatego teŜ
chwalcie swojego George'a zawsze, kiedy na to zasłuŜy.
Przede wszystkim powinniście bawić się ze swoim „dzieckiem". W tym celu naleŜy wybrać
zabawy jak najprostsze. JeŜeli zgubiliście długopis, zapytajcie: „George, gdzie jest długopis?
Zaprowadź mnie do niego". Lecz dajcie mu czas na odpowiedź, nie wywierajcie na niego presji.
Długopis na pewno się znajdzie. Za pośrednictwem rozumu średniego Ja sami sobie zadajcie pytanie:
„Gdzie uŜywałem go po raz ostatni?". Oznacza to, Ŝe średnie Ja wraz ze swoim intelektem
współpracuje z niŜszym Ja i jego intuicją. MoŜecie równieŜ wziąć kilka pustych pudełek po
zapałkach, włoŜyć do nich jakieś przedmioty, na przykład gumkę do ścierania, skrawek papieru,
zapałkę, gumowe kółko. Następnie pomieszajcie pudełka w ten sposób, byście nie wiedzieli, w
którym co się znajduje. PołóŜcie wskazujący i środkowy palec prawej lub lewej ręki (w zaleŜności od
tego, czy jesteście prawo- czy leworęczni) na jednym z pudełek i zwróćcie się do swojego George'a:
„Przeniknij teraz swoim palcem aka przez pudełko i powiedz mi, jaki przedmiot znajduje się w
środku!". Otwórzcie pudełko i sprawdźcie rezultat. MoŜecie ponownie pomieszać pudełka i
powtórzyć całą grę dziesięć razy. Zapiszcie na kartce liczby od jednego do dziesięciu, jedna pod
drugą i po kaŜdej próbie obok liczby zaznaczcie plus lub minus, w zaleŜności od osiągniętego
rezultatu. Jeśli uzyskaliście siedem trafień, jest to wyśmienity wynik.
MoŜecie równieŜ pomieszać karty do gry i połoŜyć je zakryte przed sobą. W górnym lewym
rogu znajduje się oznaczenie karty, czerwone lub czarne. Powiedzcie teraz swojemu George'owi:
„Przeniknij palcem aka przez kartę. Czy jest ona czerwona czy czarna?". George wyśle Wam
wyraźne odczucie, na przykład „czerwona!". Podczas zabawy z kartami zdarzało mi się, Ŝe George w
czasie pierwszych trzech serii ćwiczeń najpierw osiągał znakomite efekty, po czym zupełnie złe,
nawet nie przeciętne. Wynik taki oznacza mniej więcej tyle: Nigdy nie byłem zainteresowany gra w
karty ani teŜ nie wykazywałem w tym kierunku Ŝadnych umiejętności. Tak więc na początku George
chciał mi pokazać, co potrafi. Później, gdy analizowałem przyczyny złych rezultatów, naszła mnie
myśl (a raczej była to myśl George^), iŜ moŜe nie jest on wcale zainteresowany udowodnieniem mi
swoich umiejętności w sztuce karcianej!
Oto inny przykład zabawy z niŜszym Ja. Gdy przyjdzie poczta, weźcie jeden z listów i, nie
spoglądając ani na nadawcę, ani na stempel pocztowy, zapytajcie: „George, kto napisał ten list?".
Przypuszczalnie „przyjdzie wam na myśl" nadawca. Podobnie postępujcie w przypadku telefonu.
Gdy rozlegnie się sygnał, połóŜcie rękę na słuchawce i nie podnosząc jej, spytajcie: „George, kto to
jest?". MoŜe się zdarzyć. Ŝe odgadniecie nazwisko osoby, która do was dzwoni.
Trudniejszą zabawą, właściwie juŜ próbą parapsychiczną, jest prekognicja. Weźcie kostkę do
gry i zapytacie:
„George, jaką liczbę oczek wyrzucę?". Następnie rzućcie kostką i sprawdźcie, czy informacja
George'a była poprawna.
Istnieje jeszcze inne ćwiczenie, którego nauczyłem się od profesora Milana Ryzla,
wspaniałego nauczyciela postrzegania pozazmysłowego. Na podłodze ułoŜył on w kształcie koła
dwanaście czarnych pustych pudełek po filmach, wykonanych z tworzywa sztucznego. Liczba
„dwanaście" była dana z góry; wszystkie inne liczby z niej wynikały. Do jednego z pudełek włoŜył
małą gąbkę, która była tak lekka, Ŝe po wzięciu pudełka do ręki nie dawało się wyczuć jej wagi.
Następnie pomieszał wszystkie pojemniki i ułoŜył je w kole na podłodze. Nasze zadanie polegało na
stwierdzeniu, w którym pudełku znajduje się gąbka. Do ćwiczenia tego, podobnie jak inny uczeń
Huny, uŜywałem wahadełka, o którym szerzej powiem w następnym rozdziale. Okazało się, Ŝe obaj,
jako eksperci Huny, bez trudu daliśmy poprawną odpowiedź dzięki pomocy naszych niŜszych Ja.
Kolejne ćwiczenie, którego równieŜ nauczyłem się od Ryzla, to ćwiczenie psychometryczne.
W pełnej postaci moŜna je wykonać tylko w ramach grupy Huny lub na seminarium, poniewaŜ
konieczna jest w tym celu większa liczba uczestników. Mimo to kaŜdy indywidualnie moŜe
wypróbować jego istotne elementy. Ćwiczenie to wykonuję zawsze, poniewaŜ ukazuje ono
początkującym adeptom Huny ogromne zdolności niŜszego Ja. Weźcie do ręki jakiś obcy przedmiot -
którego właściciela nie znacie, który jednak przedtem nie był w posiadaniu innych osób, na przykład
ojca, babki - zamknijcie oczy, skoncentrujcie uwagę i zapytajcie swoje niŜsze Ja: „Do kogo naleŜy
ten przedmiot? Pozwól mu mówić do siebie i powiedz mi, o czym on cię informuje". Po krótkim
czasie do waszej świadomości dotrą myśli związane z przedmiotem. Być moŜe zobaczycie czerwony
sweter lub jasne włosy i okulary w grubej czarnej oprawce albo złoty wisiorek w kształcie róŜy lub
krzyŜa. MoŜliwe, Ŝe ujrzycie arkusz papieru z pięcioliniami i nagle pomyślicie o Mozarcie. MoŜe
łódź wiosłową na spokojnym jeziorze, które otaczają góry pokryte śniegiem. A moŜe rower lub stary
volkswagen w kolorze Ŝółci.
Takie obrazy lub inne informacje mogą nasunąć się w luźnej, często pozornie sprzecznej i
odwróconej kolejności. Musicie je tylko odebrać i zarejestrować. Weźcie więc ołówek i papier i na
chwilę otwórzcie oczy, by zapisać daną informację. W ten oto duchowy sposób moŜecie odebrać
najbardziej zadziwiające wraŜenia, które w końcu pozwolą rozpoznać właściciela przedmiotu.
Najlepszy rezultat osiągniecie wtedy, gdy George sam określi, do kogo naleŜał przedmiot. O ile to
moŜliwe, wyłączcie przy tym swój intelekt.
Widoczne jest jak na dłoni, Ŝe równieŜ podczas gry w szachy moŜna przy pomocy George'a
grać uwaŜniej i skuteczniej. Jego dar przewidywania róŜnych kombinacji porównywalny jest z
moŜliwościami komputera. Poza tym moŜe uda wam się wyczuć plany przeciwnika, jeŜeli
nawiąŜecie przez sznur aka kontakt z jego niŜszym Ja. Czy to nie w porządku? Nie sądzę, gdyŜ
korzystanie z pomocy niŜszego Ja naleŜy do waszych duchowych umiejętności. W przypadku, gdy
wasz przeciwnik takowych nie posiada, nie widzę podstawy, abyście tłumili swoje.
Chciałbym teraz poruszyć problem, który wydaje się banalny, a dotyczy wszystkich
zmotoryzowanych. Chodzi o miejsce do parkowania. Istnieje o wiele więcej automobilistów, niŜ się
przyjmuje, którzy bez znajomości Huny z góry programują swoje miejsce do parkowania,. Mówią
sobie: „Chciałbym zaparkować tu a tu" albo: „WskaŜą mi jakieś wolne miejsce" - kto im wskaŜe, tego
nie wiedzą. Ale my wiemy. Opowiem teraz historię, która pokazuje, jak ogromne znaczenie ma w
takich sytuacjach więź zaufania między średnim Ja i jego George'em.
Byłem umówiony w centrum Zurichu. Miałem niewiele czasu, a wolne miejsca do
parkowania w centrum miasta były rzadkością. Przed odjazdem z biura zobaczyłem w wyobraźni,
bez uprzedniego pytania o to George'a, wolne miejsce tuŜ przed sklepem optycznym Hegenera przy
małej uliczce nieopodal Pelikanplatz, w pobliŜu restauracji, w której miałem spotkanie. Najpierw
trzeba było przejechać szeroką ulicę Talacker, następnie skręcić ukośnie w prawo w ulicę, przy której
znajdowało się owo wolne miejsce. Z Talacker nie było go widać. Gdy jechałem wzdłuŜ Talacker,
zobaczyłem dziesięć lub piętnaście metrów przed skrętem w prawo wolne miejsce parkingowe. Co
robić? Czy miałem w tym momencie na parkingu: „Co pewne, to pewne"? Nie i jeszcze raz nie! Jeśli
otrzymałem od swojego George'a jasny obraz miejsca parkowania, to znaczy, Ŝe jest ono wolne.
Zrezygnowałem więc z parkingu na Talacker. Pojechałem dalej, skręciłem w prawo w małą uliczkę
przy Pelikanplatz i rzeczywiście znalazłem jedyne wolne miejsce tuŜ przed sklepem optycznym!
Gdybym „dla pewności" skorzystał z parkingu przy Talacker, to chcąc dostać się do restauracji,
musiałbym przejść koło optyka i zobaczyłbym to wolne miejsce. Gdybym więc tak postąpił,
rzuciłbym votum nieufności i popełnił niewybaczalny błąd w stosunku do swojego George'a! A
zatem pomyślcie o „parkingu przy optyku", jeŜeli kiedykolwiek zwątpicie, czy powinniście uznać za
prawdę obraz lub wiadomość przekazane wam przez George'a!
W niŜszym Ja skoncentrowane są nasze emocje. Szczególnie mocno reaguje ono na
emocjonalne wpływy pochodzące z zewnątrz. Dlatego teŜ waŜne jest, abyśmy w rozmowach z
George'em wyolbrzymiali informacje i dramatyzowali je. Z pewnością uzyskamy wtedy większy
wpływ na nasze niŜsze Ja. Inną moŜliwością silnego oddziaływania na George'a i pobudzania jego
uwagi są fizyczne wskazówki, które mogą się stać podstawą klarownej umowy między średnim i
niŜszym Ja.
Kiedyś byłem porywczy. Natomiast im więcej zajmowałem się Huną, rym lepiej rozumiałem,
Ŝe cecha ta szczególnie źle wpływa na atmosferę w moim domu i w pracy. Przemyślałem to i
przeprowadziłem rozmowę z George'em. Wyjaśniłem mu, Ŝe nasze gwałtowne reakcje tylko nam
szkodzą i Ŝe nic przez nie nie osiągniemy. Powiedziałem: „George, gdy coś nam nie odpowiada, w
tobie zaczyna wrzeć. W pewnym momencie kocioł wybucha i dochodzi do upustu gniewu!
Pobudliwość jest emocją, za którą ty jesteś odpowiedzialny, lecz nie robię ci z tego powodu
Ŝadnych wyrzutów. Dlatego teŜ zawrzyjmy układ: W pewnych przypadkach ja sam. Henry, widzę,
kiedy zaczyna wrzeć, i w przyszłości, zanim dojdzie do eksplozji, pociągnę się za prawe ucho. Będzie
to dla ciebie sygnał, abyś się uspokoił i przypomniał sobie rozmowę, którą teraz prowadzimy.
Wybrniemy wtedy z sytuacji i zapanujemy nad nią dzięki chłodnej refleksji i zachowaniu spokoju.
Kiedy pociągnę się za koniuszek ucha, Ŝadna z obecnych osób nie będzie wiedziała, dlaczego to robię
- tylko ty i ja. My obaj o tym wiemy, a ty pozostaniesz zupełnie spokojny".
Rozmowa z George'em odniosła skutek - nie po tygodniach czy miesiącach, lecz natychmiast.
Dzięki samokontroli nigdy później nie wpadłem w gniew. Dawno pozbyłem się skłonności do
wybuchów, względnie zrobił to mój George - pociągnięcie za ucho juŜ nie jest potrzebne.
Istnieje jeszcze wiele innych fizycznych wskazówek, za pomocą których moŜna skontaktować
się z George'em w celu odrzucenia starych przyzwyczajeń i słabości charakteru. Niektóre odniosą
skutek natychmiastowy, w przypadku innych upłynie pewien czas, zanim odniesiemy sukces. Za-
warcie takiej umowy z niŜszym Ja zaleŜy od fantazji kaŜdego człowieka. Jestem dogłębnie
przekonany, Ŝe kaŜde niŜsze Ja sumiennie i z radością dotrzyma tych ustaleń, poniewaŜ mają one
posmak zabawy i sportu.
Do „instrukcji obchodzenia się z niŜszym Ja" naleŜą jeszcze inne rady, których wartość
potwierdziło długoletnie doświadczenie studentów Huny i moje własne. Oto jedna z nich: traktujmy
nasze niŜsze Ja jak dziecko.
Dzieci w procesie wychowywania niekiedy karzemy i ganimy. W pewnej mierze jest to
celowe, jednak nie ma absolutnie zastosowania w stosunku do George'a! Pod tym względem istota
naszego niŜszego Ja nie jest podobna do dziecięcej. Jeśli odnosicie wraŜenie, Ŝe wasz George zrobił
coś niewłaściwie, wyjaśnijcie mu to, wykorzystując was/ rozum, który George wynosi pod niebiosa,
poniewaŜ sam go nie posiada. Powiedzcie więc, Ŝe następnym razem będzie lepiej, i pocieszcie go, bo
z pewnością czynił juŜ sobie wyrzuty. Wymyślanie George'owi i mówienie mu, Ŝe jest do niczego
nieprzydatny, moŜe go spłoszyć i doprowadzić do tego, iŜ się wycofa i przez pewien czas nie pozwoli
do siebie przemawiać. Zrazi się i zniechęci, a to na pewno utrudni dalszą współpracę. Dlatego teŜ
bardzo waŜne jest, abyście właściwie zwracali się do George'a oraz ufnie i z czułością przekonywali
go, Ŝe następnym razem pójdzie lepiej.
Powinniśmy być ufni wobec George'a. Więź zaufania między niŜszym i średnim Ja odgrywa
istotną rolę w przyszłej wspólnej pracy nad Huną. Przypominacie sobie zapewne przykład z
miejscem do parkowania przed sklepem optyka. Dałem wówczas jednoznaczny dowód mojej
niewzruszonej ufności wobec George'a. Od tego momentu poczynając, jego stosunek do mnie oparł
się na całkiem nowym gruncie. Stara prawda mówi, Ŝe ten, kto obdarza zaufaniem, otrzymuje je od
innych. Historia z miejscem do parkowania wydaje się błaha, lecz później wielokrotnie słuchałem
George^ równieŜ w waŜnych sprawach, które dotyczyły rodziny i pracy zawodowej. Wiedziałem, Ŝe
mogę zaufać jego subtelnemu wyczuciu. George ma takŜe kontakt z WyŜszym Ja i przekazuje nam
wiadomości od niego, pomimo Ŝe nie jesteśmy tego świadomi. Nasze logiczne myślenie często jest
mniej skuteczne i istotne niŜ sugestie, które otrzymujemy od naszych pozostałych jaźni. Dotyczy to
zwłaszcza kontaktów z ludźmi. Kiedy na przykład szukam nowej pracy i chcę ocenić mojego
ewentualnego przełoŜonego, mogę, co prawda, posłuŜyć się swoim krytycznym rozumem, lecz to nie
wystarczy, gdyŜ krótkie spotkanie z nowym szefem, jak równieŜ kilka pobieŜnych informacji na jego
temat, które otrzymałem wcześniej, nie dają mi pełnego obrazu, pozwalającego podjąć decyzję.
Inaczej jest z George'em. W czasie krótkiego spotkania moŜe on od razu stwierdzić, czy przyszły
przełoŜony jest dla mnie odpowiedni, czy nie. Pod tym względem mogę całkowicie, z pełnym
zaufaniem zdać się na jego odczucie i osąd.
Wiemy, jakie znaczenie ma strach w naszym Ŝyciu. Jest jedną z najbardziej destruktywnych
emocji naszego niŜszego Ja, której z pewnością się pozbędzie, gdy tylko wzrośnie jego zaufanie do
średniego, a później do WyŜszego Ja. W następstwie wychowania i rozwoju niŜszego Ją. wraz z
rosnącym zaufaniem zniknie strach, desperacja i przygnębienie. Odpowiednio do skłonności, istnieją
jeszcze inne negatywne właściwości niŜszego Ja, które powinniśmy z nim omówić i skorygować i na
które musimy je świadomie naprowadzić. George ma mgliste pojęcie o swoich wadach i czuje się za
nie winny. Nie zapominajmy o dobrych cechach charakteru, ale pozbądźmy się złych, z całą
otwartością omawiając z George'em te spośród nich, których jesteśmy świadomi. Te, o których
istnieniu nie wiemy, moŜemy uświadomić sobie w dialogu z naszym niŜszym Ja, a następnie usunąć
je (bliŜsze informacje na ten temat znajdziecie w rozdziale traktującym o procesie oczyszczania). Do
wad uświadomionych i nie uświadomionych naleŜą przykładowo: złośliwość, nienawiść, zazdrość,
lenistwo, nietolerancja, upór.
Istnieją równieŜ inne bariery psychiczne i charakterologiczne, takie jak poczucie winy, które
powinniśmy otwarcie omówić z niŜszym Ja. Jest to szczególnie znaczące wtedy, gdy nasz George
obciąŜony jest mylnym i bezpodstawnym poczuciem winy. Zajmując później George'a tego rodzaju
problemami (na początku musimy mu ich koniecznie oszczędzić), wkraczamy - mimo Ŝe jesteśmy
całkowicie zdrowi - w sferę psychiatrii. Spróbujemy tam skutecznie działać za pomocą procesu
oczyszczania. Ja nazywam to autopsychiatria.
Jeszcze raz chciałbym podkreślić istotny fakt. Pamięć naszego George'a określona jest nie
przez logiczne myśli, lecz przez obrazy. Przytoczę tu przykład z własnego doświadczenia, który
podaję z wyprzedzeniem, poniewaŜ właściwie dotyczy on zagadnienia procesu oczyszczania. Przy tej
formie badania samego siebie poprosiłem moje niŜsze Ja, aby poinformowało mnie, z powodu jakich
obciąŜeń jeszcze cierpi. George ukazał mi pewien obraz, a był to wizerunek kolegi szkolnego, który
stał przede mną, płakał, a jego twarz zalana była krwią. Wtedy przyszło mi na myśl. to znaczy niŜsze
Ja przypomniało mi o tym, Ŝe chodziło o kolegę ze szkoły, którego my - ja i mój George - brutalnie
pobiliśmy do krwi na szkolnym podwórku. To nie koniec wspomnienia. Chłopak ten wcześniej
zaatakował nas noŜem, a my musieliśmy z konieczności się bronić. W odruchu samoobrony jak dzicy
rozdawaliśmy ciosy wokół siebie i trafiliśmy kolegę prosto w nos. Lecz mój George przez dziesiątki
lat nosił w sobie głęboko ukryty obraz zakrwawionej twarzy. Bardzo go to obciąŜało. Powiedziałem
mu więc, Ŝe ów chłopiec rzucił się na nas z noŜem i Ŝe musieliśmy się bronić. W ten sposób
wymazane zostało poczucie winy mojego biednego George'a. Zaakceptował on moją logikę działania
w potrzebie.
Taka praca z George'em uczy nas, Ŝe najpierw musimy rozpoznać i zaakceptować nasze wady
i skłonności, a dopiero później się ich pozbyć! Dzięki temu przeobraŜamy nasze niŜsze Ja. Skłonność
do niedostrzegania ciemnych stron naszego charakteru, ignorowania ich i upiększania w celu
zachowania pozorów jest zrozumiała, ale niepraktyczna i bez sensu, poniewaŜ sukcesy w pracy z
George'em mogą być ogromne i dające szczęście. Praca z nim jest niezmiernie interesująca na długo
przed tym, nim osiągniemy kontakt z naszym WyŜszym Ja! Lecz równieŜ później owa współpraca
nie ustanie.
Na czym polega sukces w pracy z George'em? Na tym, ze niŜsze Ja stopniowo nabiera ogłady,
oświecenia, kultury i zainteresowań. Rośnie takŜe jego chęć do działania, poprawia się zdolność
postrzegania, zwłaszcza w procesie uczenia się.
JeŜeli czytamy jakąś ksiąŜkę nie tylko dla rozrywki, lecz w celu poszerzenia zasobu wiedzy,
ładujemy się razem z George'em maną i prosimy go, aby przyjął do pamięci przeczytany tekst. Nasza
pamięć stanie się doskonalsza. ZauwaŜymy pełniejsze zrozumienie sytuacji w czasie kontaktów z
ludźmi, poniewaŜ nasz George jest przecieŜ jedynym pośrednikiem w kontaktach emocjonalnych.
Mój duchowy partner w czasie rozmów ukazuje mi się jako średnie Ja, widzę jego twarz i kształt, lecz
intensywność rozmów i zainteresowanie nimi pochodzi od niŜszego Ja, poniewaŜ wówczas znowu
zaczyna funkcjonować sznur aka, za którego pośrednictwem odbywa się oŜywiona wymiana uczuć
między niŜszym i średnim Ja, o którym ja - średnie Ja -jeszcze nic nie wiedziałem, chyba Ŝe
nastawiłem się juŜ przez ćwiczenie i doświadczenie na funkcje i czynności obu niŜszych jaźni.
MoŜe się zdarzyć, Ŝe w obecności jakiegoś nowego rozmówcy George zareaguje obojętnością
lub negatywnie albo teŜ powstanie ciepła fala zainteresowania i wspólnego odczuwania. NiŜsze Ja
bardzo szybko przeprowadza taką uczuciową ocenę, w przeciwieństwie do średniego Ja, które nie
potrafi pracować w takim tempie za pomocą swojej rozumowej analizy. Z doświadczenia wynika, Ŝe
pod względem uczuciowej oceny innej osoby męŜczyźni wypadają gorzej niŜ kobiety.
Trenowane i wychowywane niŜsze Ja odnosi więc wraŜenie, Ŝe bierze udział w losie innych
ludzi. Nie jest to zainteresowanie destruktywne, lecz zdrowe, rozsądne i odpowiedzialne. Wraz z
postępem w praktykowaniu Huny zauwaŜycie, Ŝe częściej umiecie wczuć się nie tylko w sytuację
innych ludzi, lecz równieŜ w stosunku do dzieł sztuki. Inaczej popatrzycie na obrazy w muzeum,
szybko odkryjecie transcendentalną, ezoteryczną stronę obrazu, a nawet źródło jego powstania. MoŜe
nawet połączycie się z malarzem przez sznur aka! Jeśli sami jesteście artystami, zdecydowanie
polepszycie swoje osiągnięcia. Jako skrzypkowie, pianiści lub fleciści zrozumiecie partyturę lub nuty
w całkowicie odmienny doskonalszy sposób; bardziej przejrzyście poznacie intencje kompozytora.
W następstwie doskonalenia George'a wasi bliźni będą okazywać wam więcej sympatii. ZauwaŜycie
to szczególnie u dzieci, które obdarzone są subtelniejszą wraŜliwością. Odczujecie to bardzo
wyraźnie w przypadku zwierząt, które równieŜ odznaczają się szczególną formą wraŜliwości na
oddziaływanie człowieka.
ZauwaŜycie sukcesy nie tylko na zewnątrz, ale równieŜ w waszym wnętrzu. Efektywna praca
z George'em zapewni wam spokój duszy, którego tak długo szukaliście. Wasza pełna zaufania
współpraca będzie ciągle postępować naprzód. Dzięki temu oczyścicie się z duchowych problemów.
Stopniowo przyzwyczaicie się do tego stanu rzeczy, po czym stwierdzicie, Ŝe sami staliście się dla
siebie psychiatrami, gdyŜ poznaliście potrzeby swojej duszy, to znaczy niŜszego Ja, równie
dokładnie, jak najbardziej doświadczony psychiatra. W przypadku powaŜnie chorego pacjenta
działalność niŜszego Ja jest naprawdę zbawienna. Dla osób samotnych George - a później WyŜsze Ja
- jest mile widzianym kompanem.
ZaleŜności te wskazują nam z całą oczywistością, Ŝe niŜsze Ja jest odrębną i ukształtowaną
osobowością. W świetle tej zaleŜności chcielibyśmy zwrócić uwagę na pewną brzydką cechę jaką
jest Ŝałowanie samego siebie. Nie uwaŜajcie mnie za okrutnego, jeŜeli cechę tę oceniam z najwyŜszą
surowością. RównieŜ ja cierpiałem kiedyś z jej powodu, choć jednocześnie czułem się z nią dobrze.
śałowanie samego siebie jest w milionach przypadków przyczyną cięŜkich depresji, a co za tym
idzie, strachu przed Ŝyciem.
Pomyślmy równieŜ o innych, tragicznych niedostatkach naszej duszy: brak zaufania do Boga i
samego siebie, słabość woli, lenistwo, bezcelowość, brak samodyscypliny, popadanie w apatię,
niezdecydowanie, chwiejność. Poza brakami w sferze psychiki występują równieŜ niedomagania
dziedziczne lub psychosomatyczne, na przykład wraŜliwość na zmiany pogody, która moŜe być
związana ze wspomnianym juŜ niskim ciśnieniem krwi. Inne podobne słabości to częste
przeziębienia, zaburzenia procesu trawienia, bóle głowy, neuralgie, alergie. Wszystkie te choroby lub
niedomagania moŜna skutecznie leczyć dzięki współpracy z niŜszym Ja.
Przyjrzyjmy się równieŜ pozytywnym właściwościom, których wykształceniu sprzyja celowa,
czuła i pełna zaufania współpraca z George'em. Zmiany w tym zakresie prowadzą do ukształtowania
się poczucia pewności, zaufania, dobrej pamięci, zdolności przezwycięŜania kłopotów, świadomości
postawionego przed sobą celu, a takŜe do świadomego działania, ufania Bogu i sobie, dobrego
nastroju, energii, aktywności, umiarkowania i wstrzemięźliwości, bezinteresowności i wielu innych
zalet. Rozwój ten zapewnia poczucie bezpieczeństwa.
Trudno jest ocenić, w jakim stopniu niŜsze Ja będzie wspierane przez WyŜsze w przypadku
osób nieprzeciętnych. Wzajemny wpływ obu jaźni bywa róŜny. Pomyślmy o genialnych badaczach i
naukowcach, o takich podróŜnikach jak Kolumb, o kompozytorach jak Mozart, o rzeźbiarzach i ma-
larzach. Typowym przykładem naukowca, w którego odkryciach brało udział niŜsze Ja, jest chemik o
nazwisku Kekule. Na początku tego stulecia zajmował się on badaniem benzenu, o którym
wiedziano, Ŝe składa się z sześciu atomów węgla. JednakŜe wszystkie teorie rozwinięte na gruncie
tzw. stechiometrii i mające wyjaśnić istotę wiązań chemicznych okazały się błędne. Nie wiedziano
dlaczego. Zawsze wyobraŜano sobie, Ŝe wszystkie sześć atomów węgla tworzy jeden łańcuch. AŜ
pewnej nocy owemu genialnemu chemikowi i badaczowi przyśnił się zwinięty wąŜ. Nasunęło mu to
myśl, Ŝe atomy węgla tworzą nie łańcuch, lecz pierścień. W ten sposób rozwiązano od razu wszystkie
problemy, doprowadzono do rozwoju liczącej się dziedziny chemii benzenu.
Bez wątpienia sen ten został przekazany badaczowi przez jego niŜsze Ja. Jak juŜ
wspominaliśmy, sny są obszarem działania niŜszego Ja. Kekule osiągnął swój cel somnambulicznie,
w najczystszym tego słowa znaczeniu, pod kierownictwem niŜszego Ja. Jestem pewien, Ŝe jego
WyŜsze Ja w znacznym stopniu przyczyniło się do tego odkrycia. Podobny mechanizm działał, jak
przypuszczam, w przypadku Mozarta, którego zdolność tak precyzyjnego i szybkiego przelewania na
papier muzyki naleŜy przypisać jego niŜszemu Ja. Mimo to nie potrafię wyobrazić sobie muzyki
Mozarta bez współdziałania WyŜszego Ja!
Zastanówmy się przez chwilę nad szczególnymi zdolnościami wielkich interpretatorów. To,
czego dokonuje genialny pianista lub skrzypek w czasie koncertu, wydaje się nam wręcz oczywiste.
Uprzytomnijmy sobie jednak, jaką fenomenalną pamięcią musi być obdarzone niŜsze Ja wirtuoza
skrzypiec, grającego bez nut. Koordynuje ono prawą rękę, która prowadzi smyczek, z lewą, sterującą
tonami. Do tego dochodzi jeszcze umiejętność wyra/u w zakresie interpretacji emocjonalnej, z
pewnością zasilana przez niŜsze Ja. Podobnie rzecz ma się z tancerzami i artystami cyrkowymi,
których pewność, samodyscyplina i koordynacja narządów postrzegania oraz... organów ciała są
świadectwem wielkich umiejętności ich niŜszego Ja.
NaleŜy równieŜ wspomnieć o moŜliwości skrajnego demonicznego oddziaływania niŜszego
Ja, jak w przypadku Cagliostra, Nerona, Hitlera, Chomeiniego i innych, którzy stali się
przekleństwem ludzkości. Przypadki te mają swoje historyczne znaczenie, jednakŜe ich głębsza
analiza zabrałaby tutaj zbyt wiele miejsca.
Przy pracy z George'em bardzo waŜne są odpowiedzi naszego niŜszego Ja. Dzięki nim
przechodzimy w końcu od monologu do ograniczonego dialogu. Szczególnie istotne jest to w
momencie, gdy stawiamy naszemu George'owi precyzyjne pytania, na które rzeczywiście ocze-
kujemy konkretnej odpowiedzi. Często są to odpowiedzi skłaniające nas do pomocy niŜszemu Ja w
jego kłopocie! Pod tym względem bardzo pomocne moŜe okazać się wahadełko, którym zajmiemy
się dokładnie w następnym rozdziale. Z drugiej jednak strony wydaje mi się zadowalające, jeŜeli
potrafimy wyczuć lub w inny sposób odebrać odpowiedzi naszego niŜszego Ja. Dzięki świadomemu
treningowi prowadzi nas to do prawdziwej wraŜliwości, której nauczyć się moŜe kaŜdy z nas i którą
później moŜna osiągnąć w stopniu medialnym.
Dla wielu ludzi podstawą rozwoju ich wraŜliwości jest zazwyczaj jakaś określona pobudka.
Niezbędnym warunkiem jest świadomy trening czuwania, polegający na tym, Ŝe zakotwiczamy w
naszej pamięci „podszepty", tzn. informacje otrzymane od George'a lub innej istoty duchowej- które
uprzednio zostają rozpoznane i „uchwycone".
Proces ten wymaga całkowicie swobodnej i wolnej od napięcia obserwacji samego siebie.
Droga do sukcesu moŜe trwać kilka dni lub tygodni, lecz nit powinniśmy rezygnować. W końcu
nadejdzie jakiś pomysł z wewnątrz. Do naszej świadomości dotrze myśl, a najistotniejsze będzie to,
Ŝe ją postrzeŜemy. Bez treningu zgubi się, nie zostanie odebrana. Gdy mówię „z zewnątrz", nie
oznacza to z zewnątrz w sensie fizycznym, lecz chodzi tutaj o myśl pochodzącą od innej istoty, na
przykład od naszego George'a, który przeciec egzystuje w naszym ciele. Mówi się, ze ma on swoją
siedziby w splocie słonecznym.
Poproście zatem George'a o krótką, jasną odpowiedź na wasze pytanie. NiŜsze Ja wspomoŜe
was tym mocniej, im chętniej zajmiecie się rozwojem wraŜliwości, poniewaŜ George jest szczerze
zainteresowany dialogiem z wami, to znaczy, ze średnim Ja. Oczywiście dialog ten będzie kontro-
lowany bardziej przez średnie Ja niŜ przez niŜsze. Uwarunkowane jest to strukturą średniego Ja.
Istotną pomoc stanowi przy tym proces określany skrótowo w mowie potocznej
sformułowaniem: „Przyszło mi na myśl". To, co przychodzi na myśl, nie powstaje w wyniku pracy
umysłowej części intelektu. Myśli takie mogą być bardzo wartościowe, pochodzą one jednak z
fizycznej sfery intelektu i nie są Ŝadnymi „podszeptami" niŜszego Ja, WyŜszego ani innej istoty
duchowej. Jak juŜ powiedziałem, bardzo waŜne jest, by zatrzymać, zachować to, co przyjdzie nam na
myśl, aby nie umknęło nam nie rozpoznane i nie zauwaŜone. Powtarzam jeszcze raz z naciskiem - jest
to kwestia świadomego treningu.
Dla osób, które potrafią przypominać sobie sny, marzenie senne jest bardzo wartościowym
źródłem informacji przekazywanych przez niŜsze Ja. KaŜdy człowiek śni, poniewaŜ -jak wskazują
wyniki badań psychologicznych - marzenie senne jest duchowym „procesem oczyszczania".
Wszelkie obciąŜające doznania, jakich doświadczył człowiek w ciągu dnia, „odpadki", zostają w
czasie snu posortowane, przetworzone, czasem zniszczone, a to, co jest dla człowieka dobre, ulega
pozytywnemu przetworzeniu. Sen jest bardzo waŜnym źródłem informacji szczególnie wtedy, gdy
miedzy średnim i niŜszym Ja istnieje świadoma umowa lub nieświadoma ugoda zakładająca, Ŝe
podczas snu niŜsze Ja będzie informować średnie Ja o swoich troskach i lękach lub udzielać mu
odpowiedzi na pytania, które ono postawiło. Tak zwane koszmary senne, za pomocą których niŜsze
Ja daje wyraz swojej rozpaczy albo informuje o kłopotach, moŜna potraktować całkiem serio. Są one
sygnałem alarmowym, który zobowiązuje średnie Ja do natychmiastowej interwencji. Na szczęście w
takim przypadku niŜsze Ja wybiera drogę bezpośredniego przekazania informacji zamiast
powodowania jakiejś choroby, alergii itp., co byłoby drogą okręŜną. Ponadto ma to tę zaletę, Ŝe
przedmiot niepokoju, z którego powodu George cierpi, zostaje określony bardziej precyzyjnie niŜ za
pomocą gorączki przy pokrzywce.
Jednak nie wszyscy ludzie dysponują moŜliwością przypominania sobie snów, a do tego
jeszcze ich dokładnej treści. Istnieją podręczniki pomagające rozwinąć takie umiejętności.
Osobiście nie jestem uzdolniony medialnie. Dopiero dzięki Hunie wyrobiłem w sobie pewną
wraŜliwość. Wskutek tego mam kontakt z moim George'em i z innymi istotami duchowymi.
Nabyłem umiejętności odbierania w centrum świadomości średniego Ja, za pośrednictwem mojego
George^ {lub w przypadku kontaktu z innymi ludźmi, szczególnie pacjentami, przez ich niŜsze Ja)
podszeptów w postaci słów lub obrazów. Mają one duŜe znaczenie, zwłaszcza w przypadkach, w
których pacjenci za pośrednictwem swojego niŜszego Ja informują o duchowych przyczynach fizy-
cznych niedomagań lub cierpień. Uzdrowiciel, zagadnięty przez niŜsze Ja pacjenta, próbuje później
nawiązać rozmowę z chorym, której celem jest nie tylko uleczenie objawów choroby, lecz równieŜ
jej źródła.
Przyjrzawszy się róŜnym moŜliwościom, za pomocą których wyraŜa się niŜsze Ja, ponownie
zajmijmy się ciekawym ćwiczeniem! Poznaliście juŜ bardzo proste sposoby nawiązywania rozmowy
z George'em, na przykład ćwiczenie z pudełkami po zapałkach lub z zakrytymi kartami. Po kilku
dniach lub tygodniach wspólnej pracy z niŜszym Ja jesteście juŜ gotowi do rozwiązywania
trudniejszych zadań. Ćwiczenie z dwunastoma pudełkami po filmach do takich właśnie naleŜy. A
moŜe spróbowalibyśmy skłonić niezbyt dobrze funkcjonujący zegarek do poprawnej pracy? Nasz
George to potrafi! Zakładam, Ŝe chodzi tutaj o mały zegarek na rękę lub zegarek kieszonkowy, który
łatwo mieści się w dłoni Powinien to być tradycyjny zegarek mechaniczny, poniewaŜ nie
przeprowadzałem jeszcze prób z zegarkami elektronicznymi.
Przyjmijmy, Ŝe zegarek spieszy się pół minuty na dobę. Gdy teraz powiem wam, co
powinniście robić dalej, nie nazwijcie mnie wariatem. Jestem normalny i stoję obiema nogami na
ziemi! Weźcie zatem zegarek w rękę, zamknijcie go mocno w dłoni, jednak niezbyt silnie, i zwróćcie
się do George'a mniej więcej takimi słowami: „George, zegarek spieszy się pół minuty na dobę.
Zmieńmy teraz wspólnie jego mechanizm tak, aby po dwóch, trzech dniach chodził bez zarzutu. W
tym celu skierujmy do niego silny ładunek many! Teraz, George!". Nabierzcie mocno powietrza i w
myślach skierujcie oddech poprzez barki, ramię i dłoń do zegarka. Przekonacie się, Ŝe po trzech
dniach będzie on precyzyjnie i bez wahań wskazywał czas.
Wiele osób nakazuje sobie, nie wiedząc nic o Hunie, aby coś, co nazywają głosem
wewnętrznym, obudziło ich rano punktualnie na przykład o godzinie 6.15. Często działa to
niezawodnie. Ludzie ci współpracują, nie wiedząc o tym, ze swoim niŜszym Ja. Naturalnie wy, jako
znający Hunę. moŜecie robić to celowo i świadomie. Powiedzcie George'owi wieczorem przed
pójściem spać: „Proszę, obudź mnie jutro punktualnie o godz. 6.15. Tutaj jest zegar, przyjrzyj mu się.
Wskazówki będą ustawione następująco: mała trochę po 6, a duŜa z prawej strony na cyfrze 3". Dla
pewności nastawcie budzik na 6.20. Następnie powiedzcie: „Nie jest to Ŝaden akt niewiary w
stosunku w ciebie, drogi George. Pojutrze nie nastawię juŜ budzika. Nie będę go juŜ więcej
potrzebował, poniewaŜ jutro obudzisz mnie punktualnie o godzinie 6.15".
A co zrobić ze słoikiem dŜemu lub miodu, którego nic moŜemy otworzyć, gdyŜ jest zupełnie
zaklejony? (JeŜeli chodzi o konserwę mięsną, z której uszło powietrze, nasz George nie potrafi nic
zrobić!) Mówimy: „George, pokrywka jest zaklejona i mimo wysiłku nie mogę otworzyć słoika.
Wspólnie wyślemy manę między nakrętkę i słoik. Za pomocą tej energii rozluźnimy i uwolnimy
molekuły, po czym bez większego wysiłku otworzymy słoik!". Mówiąc to, trzymajcie słoik w obu
rękach. Jedna ręka, przekazująca manę, spoczywa na pokrywce (u praworęcznych ręka prawa).
Następnie pozwólcie, by siła many działała przez trzy, cztery sekundy, po czym otwórzcie naczynie!
Zupełnie podobnie jest w przypadku zginania łyŜki. Występuje tutaj ten sam proces
rozluźniania molekuł, z tym, Ŝe układ cząsteczek metalu jest bardziej ścisły niŜ cząsteczek dŜemu.
Konieczne jest więc dostarczenie większej ilości energii. To równieŜ moŜecie osiągnąć, jeŜeli opa-
nowaliście sztukę ładowania się maną.
Chciałbym teraz zapoznać was z ćwiczeniem poŜywiania się i wytwarzania many. Ma ono na
celu takie zaprogramowanie George'a na przyszłość, aby gruntownie spoŜytkował substancje
pokarmowe dostarczane do organizmu i wyprodukował z nich maksymalną ilość many.
Idźcie do kuchni i weźcie suchar lub kawałek chrupiącego chleba. W kaŜdym razie powinno to
być coś, co jest naprawdę chrupkie i co podczas gryzienia wydaje dźwięk. A dlaczego? Dźwięki te
będą śmieszyły George'a i zwrócą jego uwagę. UŜycie do tego ćwiczenia miękkiego kawałka chleba
byłoby dla niŜszego Ja zbyt nudne.
Usiądźcie więc wygodnie, odgryźcie spory kawałek pieczywa i Ŝujcie go, rozkoszując się jego
smakiem. Zwróćcie się przy tym w myślach do George'a następująco: „George, mój drogi, jedzenie
sprawia nam ogromną radość. Proszę cię, w przyszłości maksymalnie wykorzystaj nasze poŜywienie.
śucie, jak wiesz, to pierwsza faza procesu trawienia. Następnie, w Ŝołądku i jelicie wyciągnij z
pokarmu wszystko co najlepsze, zamień to na manę i zmagazynuj ją. To, co jest szkodliwe i co
ewentualnie mogłoby się dostać wraz z poŜywieniem do organizmu, usuń!". Oczywiście podczas
jedzenia moŜecie, zgodnie z waszym uznaniem, prowadzić z George'em równieŜ inne rozmowy.
Waszej pomysłowości nic nie ogranicza.
Powróćmy teraz do sfery czysto duchowej i przejdźmy do ćwiczenia telepatycznego, które
rzeczywiście przeprowadziłem przed kilkoma laty z moją córką. MoŜecie stać się równie biegli w
telepatii jak ja, poniewaŜ z pewnością nie jesteście mniej uzdolnieni ode mnie.
OtóŜ moja córka, podróŜując samochodem, znajdowała się między Mediolanem a Rzymem, ja
przebywałem w Zurichu. Z bardzo waŜnego powodu chciałem pilnie skontaktować się z nią
telefonicznie, nie wiedziałem jednak, w jakim hotelu w Rzymie będzie nocowała. Pomyślałem sobie
wtedy: ,A w jakim celu pracujemy nad Huną?". Przez „my" rozumiałem naturalnie George'a i siebie.
Usiadłem więc prosto na krześle i najpierw skoncentrowałem się na George'u. „Tylko spokojnie -
powiedziałem - damy sobie radę". Razem z George'em naładowaliśmy się maną, po czym dalej
oddychałem spokojnie. Zwróciłem się do George'a: „Wysuń swój widmowy palec w jej kierunku".
Odczekałem kilka sekund i powiedziałem półgłosem: „Czekam pilnie na twój telefon!".
Koncentrując się, powtórzyłem to kilkakrotnie z zamkniętymi oczami. Następnie powiedziałem, Ŝe
powinna do mnie zatelefonować. RównieŜ tę wiadomość powtórzyłem cztery razy. Byłem pewien, Ŝe
telepatyczne przesłanie dotarło do celu. Czekałem spokojnie i pełen ufności. Dokładnie po czternastu
minutach (patrzyłem na zegarek) zadzwonił telefon - zgłosiła się moja córka. Zapytałem ją, dlaczego
do mnie telefonuje. Odpowiedziała, Ŝe właściwie nie wie: chce się dowiedzieć, co u mnie słychać
Opowiedziałem jej o moim telepatycznym przekazie i o pilnej sprawie, która była przedmiotem
rozmowy.
To nie czary. Zapewniam was, Ŝe wy równieŜ moŜecie tego dokonać pod warunkiem, iŜ macie
całkowite zaufanie do George'a, do siebie oraz wierzycie w pozytywny wynik przedsięwzięcia.
Najpierw spróbujcie wykonać to ćwiczenie z kimś, kto jest wam bardzo bliski, poniewaŜ między
bliskimi osobami istnieje bardzo gruby sznur aka, czyli tau-aka. śyczę powodzenia!
Z powyŜszego opisu moŜecie wywnioskować, Ŝe w pełni zawierzyłem mojemu niŜszemu Ja i
pomyślnemu rozwojowi całego zdarzenia. Jak juŜ wielokrotnie wspomniałem, jest to jedno z
najwaŜniejszych załoŜeń owocnej współpracy z George'em i późniejszego kontaktu z WyŜszym Ja.
My, średnie Ja, musimy rozpocząć działanie, a nie George! Kiedy jestem sam, mówię głośno i
wyraźnie: „Ja, Henry, obdarzam cię, mój drogi George'u, pełnym zaufaniem, cenię twoją pracę i
nasze kontakty. Ty równieŜ moŜesz mi zaufać i nie zawiedziesz się na mnie".
Wypowiedzcie teraz podobne słowa do swojego George'a, zastępując oczywiście imię Henry
swoim imieniem! Będzie to początek dobrego kontaktu z waszym niŜszym Ja, zupełnie niezaleŜnie
od tego, czy po lekturze tej ksiąŜki dalej będziecie zajmować się Huną, czy teŜ nie. Ufając w pełni
naszemu George'owi, zobowiązujemy go do takiej samej ufności wobec nas.
Ale teraz kolej na nowy krok i nowy wniosek. Chcemy zbadać osobowość naszego niŜszego
Ja. Czy jest ono bojaźliwe, czy odwaŜne; czy ma spryt, czy jest opieszałe; jakie są jego wady, a jakie
zalety? Jest to pewnego rodzaju analiza, gdyŜ w duŜej mierze to, co określamy jako charakter danego
człowieka, naleŜy raczej do niŜszego Ja niŜ do średniego. OdłóŜcie teraz na chwilę ksiąŜkę i
pomyślcie o waszym niŜszym Ja. „George, jakie masz dobre, pozytywne cechy, mój drogi? Określ mi
niektóre z nich, czekam na twoją odpowiedź!". Do waszej świadomości dotrą zalety charakteru
George'a. Kiedy to nastąpi, podziękujcie mu i pochwalcie go! Dlaczego powinniśmy głośno lub
półgłosem rozmawiać z naszym niŜszym Ja? Jak juŜ stwierdzono wyŜej, do George'a bardziej
przemawiają wypowiedziane słowa niŜ myśli, a jeszcze silniej - o czym teŜ juŜ wiecie - przemawiają
do niego wskazówki dawane przez ciało lub wskazówki w formie pisemnej.
Później zajmiemy się wadami naszego George'a. Omówione zostaną w rozdziale
poświęconym procesowi oczyszczania. W pierwszej fazie kontaktu z George'em waŜne jest to, by
dodać mu odwagi, mówić o jego zaletach i chwalić go.
JeŜeli coraz częściej zajmiecie się odbieraniem wraŜeń od niŜszego Ja, jeśli coraz lepiej
będziecie je rozumieć, to lepiej poznacie waszego George'a, czyli waszą duszę. Dzięki temu
uzyskacie nowe moŜliwości działania na co dzień. Duchowy kontakt z naszymi bliźnimi następuje
głównie za pośrednictwem niŜszego Ja. Wkrótce polepszycie swoje układy z innymi ludźmi. George
pomoŜe wam z ochotą, poniewaŜ on sam jest tym najbardziej zainteresowany. Dlatego teŜ pomyślcie
o waszym Ŝyciu zawodowym i prywatnym.
I tak na przykład świat pracy podzielony jest teraz na szefów i podwładnych. Szefowie wydają
polecenia, a podwładni je wykonują. Powstawanie zatargów i układów zaleŜności jest godne
poŜałowania, a często nawet tragiczne. W czasie moich seminariów niejednokrotnie spotykałem
ludzi, którzy bardzo cierpieli z powodu takich powiązań. Najczęściej były to kobiety; czasem z
rozpaczą Ŝaliły się na swych przełoŜonych i współpracowników. Niejeden z tych trudnych do
zniesienia szefów był, jak się okazało, głęboko nieszczęśliwy - w jednym przypadku z powodu
kłopotów w Ŝyciu rodzinnym, natomiast w innym z powodu niedorośnięcia jeszcze do swojej roli. W
obydwu przypadkach ci godni współczucia ludzie próbowali ukryć swoje nieszczęście pod maską
agresywności w miejscu pracy, najczęściej z nieświadomym dla nich rezultatem, jakim był ucisk sto-
sowany wobec podwładnych. Presja, w jakiej Ŝyli, uzewnętrzniała się w postaci kompleksu niŜszości,
kompensowanego później w miejscu, gdzie sprawowali władzę.
Co powinna uczynić w takiej sytuacji sekretarka mająca pewną wiedzę na temat Huny,
znającą swoje niŜsze Ja i umiejąca wysyłać pozytywne, uzdrawiające myśli? Wieczorem, w domu
powinna naładować się silnym ładunkiem many i powiedzieć swojemu niŜszemu Ja: „George, mój
drogi, chcemy wysłać teraz niŜszemu Ja naszego szefa dar many, który równocześnie zawiera naszą
sympatię do niego, nasze zrozumienie dla nękających go kłopotów w Ŝyciu prywatnym. Prześlijmy
mu nasze szczere przebaczenie krzywd, które nam wyrządził, tobie, George, mnie oraz wszystkim
koleŜankom i kolegom. Wybaczmy mu wszystko i pomyślmy o nim konstruktywnie. Wszystko to są
myśli, na których realizację nieodwołalnie zdecydowaliśmy się oboje, to znaczy ty i ja. Za
pośrednictwem łączącego nas z panem Bergerem sznura aka prześlemy mu teraz wielkie grono myśli
naładowane duŜą ilością many, które trafi do jego niŜszego Ja. Zrobimy to, wykonując głęboki
oddech - teraz!"
Pracowniczka, nazwijmy ją Charlotte, rzeczywiście wykona głęboki oddech i bez wątpienia
myśli naładowane maną dotrą przez sznur aka do pana Bergera, jej szefa. To, co następnego dnia
Charlotte przeŜyje w biurze w kontakcie ze swoim szefem, moŜna określić jako „cud". Tak samo
stwierdzą jej koleŜanki, które w ogóle nie będą miały pojęcia, w jaki sposób Charlotte doprowadziła
do owego cudu!
Działania tego typu omówiłem i przygotowałem z niektórymi uczestnikami seminariów. Gdy
w kilka dni później spotkaliśmy się ponownie, po przeprowadzeniu przez nich odpowiednich
eksperymentów, usłyszałem pełne entuzjazmu i zachwytu relacje.
Podobne pozytywne wyniki moŜna osiągnąć nie tylko w przypadku układów między
pracownikami i przełoŜonymi, lecz równieŜ między urzędnikami, którzy pracują w duŜym
pomieszczeniu biurowym i wzajemnie „działają sobie na nerwy". Czasem zdarza się, Ŝe tylko jedna
współpracowniczka, znająca Hunę, osiągnie takie rezultaty dzięki celowej pracy nad niŜszymi Ja
swych kolegów. Po prostu, jeŜeli pomiędzy niŜszymi Ja zrodzi się wzajemne zaufanie, osoby te będą
tak zaskoczone i zadowolone, Ŝe wykaŜą ogromne zainteresowanie kontynuowaniem nowego
pozytywnego rozwoju.
Podobne sukcesy osiągnąć moŜna w Ŝyciu prywatnym. Niektóre rodziny stworzą dzięki temu
pozytywny grunt dla duchowego i fizycznego rozwoju małŜeńskiego poŜycia. Bardzo istotne jest w
tym przypadku mocne i nieodwołalne postanowienie jednego z współmałŜonków, który omówi
sprawę ze swoim niŜszym Ja i wyjaśni mu nieuchronną konieczność swej decyzji.
Niejedno niŜsze Ja doświadczało czasami przez długie lata dotkliwych rozczarowań w Ŝyciu
małŜeńskim, co spowodowało jego apatię, rezygnację i brak nadziei. George potrzebuje wtedy
logicznych i przekonujących myśli od swojego średniego Ja, które wyprowadzić go mogą ze stanu
letargu. MoŜliwe, Ŝe nie wystarczy jednorazowe przesłanie przez sznur aka do swego współmałŜonka
pozytywnych myśli naładowanych maną. MoŜliwe, Ŝe konieczne okaŜe się wielokrotne powtarzanie
tego zabiegu i - o ile to moŜliwe - codziennie. WaŜne, aby osoba przeprowadzająca akcję nie
przebywała w tym samym pomieszczeniu co współmałŜonek. Chodzi o zapewnienie jej całkowitego
spokoju i moŜliwości koncentracji, dlatego teŜ naleŜy unikać animozji, jakie mogą być potęgowane
przez fizyczną bliskość. PoniewaŜ niŜsze Ja nie dysponuje logiką, często znajduje się pod
szkodliwym wpływem emocji.
Zrozumienie partnera, w pracy lub w małŜeństwie, oraz przebaczenie są bardzo istotnymi
przesłankami skuteczności powyŜszych działań. Zakładają one pewną dojrzałość w obchodzeniu się
z zasadami Huny, a przede wszystkim bezgraniczne zaufanie w powodzenie akcji. To z kolei -jak juŜ
niejednokrotnie wyjaśnialiśmy - ma swoją podstawę w więzi zaufania między średnim i niŜszym Ja!
Interesującym i bardzo pouczającym symbolicznym obrazem trzech jaźni Huny jest pal
totemowy Indian. Totem przedstawia charakterystykę danego rodu i jest niemal świętym symbolem
plemienia. Pal totemowy najczęściej wycięty jest z jednego pnia. PrzewaŜnie ma dwa, trzy metry
wysokości i trzydzieści do pięćdziesięciu centymetrów średnicy. Dolna część przedstawia siedzące
zwierzę, znacznie rzadziej - przykucniętego człowieka. Środkowa część ukazuje człowieka w jego
normalnej postaci, stoi on na głowie lub barkach dolnej postaci. Trzecia część to wizerunek istot ze
skrzydłami, najczęściej ptaka, czasami postaci przypominającej człowieka ze skrzydłami. Wyraźnie
widzimy tutaj obraz niŜszego, średniego i WyŜszego Ja. Na podstawie nauki Huny moŜna przyjąć, Ŝe
niŜsze Ja pochodzi ze świata zwierzęcego. Myśl ta wydaje się zasadna, bo czyŜ nie odnosimy czasem
wraŜenia, Ŝe pies lub koń rzeczywiście mają ludzkie cechy charakteru? Niestety, z drugiej strony
istnieje w człowieku brutalność, która często bywa określana jako „zwierzęcość". Według mnie jest
to zazwyczaj niesprawiedliwe.
Istotnym zadaniem w pracy z Huną jest wychowanie niŜszego Ja na prawdziwie ludzką istotę,
to znaczy istotę stojącą wyŜej pod względem etycznym. Dlatego teŜ powinniśmy wystrzegać się
dawania naszemu niŜszemu Ja imienia zwierzęcego, a tym bardziej utoŜsamiania go ze zwierzęciem.
Idea ta, pochodzącą od „silnego zwierzęcia" Indian Hopi, moŜe prowadzić do cięŜkich zaburzeń
niŜszego Ja, stanowiących przeszkodę na drodze do wyŜszego poziomu etycznego. W ten sposób
bowiem moŜe ulec zakłóceniu kontakt z WyŜszym Ja. Wydaje mi się, Ŝe równieŜ pod tym względem
wiele mówi symbolika pala totemowego. My, średnie Ja, zobowiązani jesteśmy do wyprowadzenia
naszego niŜszego Ja z przygnębiającej sytuacji oraz do wychowania go i pełnienia wobec niego
funkcji nauczyciela i pocieszyciela. Oznacza to, Ŝe powinniśmy pomóc naszemu George'owi we
wzniesieniu się na wyŜszy poziom rozwoju duchowego.
Pal totemowy nie jest z pewnością symbolicznym przedstawieniem stanu, w jakim się
znajdujemy jako początkujący adepci Huny, poniewaŜ WyŜsze Ja jest tam fizycznie połączone ze
średnim, a więc i z niŜszym Ja. Dla osoby początkującej niŜsze i średnie Ją tworzą jedność, która
dzięki postępom w teorii i praktyce Huny zostanie połączona za pośrednictwem sznura aka z
WyŜszym Ja. Dopiero z biegiem czasu powstać moŜe prawdziwe, chciałbym powiedzieć - fizyczne -
połączenie z WyŜszym Ja. Podczas jednej ze świetlanych medytacji stan ten stał się dla mnie
zrozumiały jako czyste i uszczęśliwiające przeŜycie. NiŜsze Ja wyrosło tymczasem na silnego
młodego człowieka. Podczas owej medytacji stanęliśmy we trójkę w kręgu i patrzyliśmy na siebie.
KaŜdy z nas połoŜył ręce na plecach sąsiada, tak Ŝe krzyŜowały się one ze sobą. Stworzyliśmy
symbol „jedności w świetle Pana", który bardzo długo miał dla mnie wielkie znaczenie i dopiero duŜo
później zastąpiłem go innym.
JeŜeli zdecydowaliśmy się na praktykowanie Huny, to znaczy w pierwszej kolejności na pracę
z George'em, moŜe się zdarzyć, Ŝe przez naszą, czyli średniego Ja, niedbałość osłabnie kontakt z
niŜszym Ja. Nastąpić to moŜe wtedy, gdy jesteśmy przemęczeni pracą zawodową lub za mało śpimy.
MoŜemy wtedy popaść w pewien rodzaj opieszałości, z powodu której nasz George bardzo cierpi,
poniewaŜ inicjatywa do nawiązania z nim kontaktu naleŜy zawsze do średniego Ja. Sposób, w jaki w
takim przypadku George da o sobie znać, moŜe być bardzo róŜny: jeŜeli nie zechce nam pomóc w
szukaniu wolnego miejsca na parkingu, to nie będzie jeszcze aŜ tak źle. JeŜeli jednak wpadnie w
letarg i poczucie beznadziejności, co obciąŜy średnie Ja stanem cięŜkiego znuŜenia, trudno nam
będzie wyrwać się z tego diabelskiego kręgu. W takim przypadku najpierw średnie Ja musi dostrzec
fakt, Ŝe zmęczenie jest reakcją pochodzącą od George'a. Następnie samo musi wyzwolić się ze stanu
bierności. MoŜe na przykład silnie naładować się maną i pocieszyć niŜsze Ja. Czasem trudno jest mi
wyrwać się z takiego stanu, szczególnie wtedy, gdy mojego znuŜenia nie traktuje jako reakcji
George'a, lecz przypisuję je innemu wpływowi, choćby pogodzie. Zdarza mi się to niekiedy, i to
nawet teraz, po osiągnięciu kontaktu z moim WyŜszym Ja, albowiem przez bliskość z WyŜszym Ja
nie stajemy się ani świętymi, ani teŜ nadludźmi, tylko nasze Ŝycie otrzymuje całkiem inna treść.
I jeszcze kilka słów na temat samotności. Niektórzy ludzie z rozmaitych powodów przez
większą część swego Ŝycia pozostają samotni. Ale równieŜ inni doznają w pewnym momencie
poczucia osamotnienia. Ja sam tego doświadczyłem, stwierdziłem jednak wkrótce, Ŝe jako osoba
praktykująca Hunę, juŜ nigdy nie będę samotny! Trzeba tylko uświadomić sobie wewnętrzny kontakt
z niŜszym Ja i z nim porozmawiać. Od dzisiaj nigdy juŜ nie będziemy sami, poniewaŜ mamy
towarzysza, który pozostanie z nami na dobre i złe. Dla kogoś, kto raz osiągnął WyŜsze Ja i ma
pewność oraz praktyczne doświadczenie, Ŝe utrzymuje z nim trwały kontakt, nie istnieje juŜ
samotność; jej miejsce zajmuje silne poczucie bezpieczeństwa. Dzięki temu jest połączony z Bogiem
i nigdy więcej nie popadnie w rozpacz i zwątpienie.
Czy oznacza to, Ŝe moŜemy stać się samotnikami, odludkami? Nie, wykluczone. Wprost
przeciwnie. Przekonaliśmy się przecieŜ, Ŝe nasz George stanowi rzeczywistą płaszczyznę kontaktu z
innymi ludźmi i Ŝe za jego pośrednictwem kontakt ten staje się łatwiejszy. Dlatego teŜ nasze niŜsze i
WyŜsze Ja nie przeszkadzają nam w obcowaniu z innymi ludźmi, lecz okazują się niezwykle
pomocne w stanach samotności.
Samotność nie zawsze jest smutna i destrukcyjna. Czasem moŜe być łaską. Hermann Hesse
powiedział: „Samotność jest drogą, na której los chce doprowadzić człowieka do nich samych".
Na zakończenie tego rozdziału chciałbym udzielić jeszcze jednej dobrej rady. Zaopatrzcie się
w wyjątkowo ładny, mały notesik, zeszyt formatu A5 lub A6. Usiądźcie sobie raz dziennie, najlepiej
wieczorem, przy stole, zamknijcie oczy i porozmawiajcie z George'em. Powiedzcie mu po prostu:
„Jak ci się wiedzie? Co chcesz mi powiedzieć? Lubię cię i chętnie cię słucham". Następnie zwróćcie
uwagę na myśli, które się wam nasuną. Czasami nie przyjdzie Ŝadna. Innym razem pojawią się
krótkie refleksje, które pozwolą wam wejrzeć w duchowe Ŝycie George'a - w wasze własne duchowe
Ŝycie. Zapiszcie owe myśli i zanotujcie datę. Na podstawie tych notatek wiele się nauczycie, dzięki
nim w znaczący sposób pomoŜecie swojemu George'owi i sobie samym.
Powiedzieliśmy juŜ niemało na temat niŜszego Ja. Sądzę, Ŝe nadszedł czas, abyście poprosili
swojego George'a o aktywność i poinformowanie was za pomocą prostego ćwiczenia, czy z wami
współpracuje. W tym celu, jeŜeli nie jesteście jeszcze zmęczeni, usiądźcie wieczorem, całkiem
swobodnie i „niedbale", na wygodnym fotelu z oparciami dla rąk. Zwróćcie się do George'a: „Mój
drogi George'u, wicie przeczytaliśmy wspólnie na twój temat. Pewne rzeczy stały się teraz dla ciebie
jasne i klarowne. Wiemy, Ŝe pomiędzy nami jest moŜliwa, a nawet konieczna intensywna współ-
praca. Z całego serca oddaję sit; do twojej dyspozycji i chętnie usłyszałbym od ciebie, Ŝe ty teŜ chcesz
ze mną współpracować. Kiedy pragnę przypomnieć sobie przeŜycia z dzieciństwa, muszę mozolnie
przywoływać je z pamięci przez pracę myślową, przez świadome powracanie do przeszłości, po
czym w moim wnętrzu w najlepszym razie powstaje czarno-biała fotografia. Ty, mój George'u, masz
doskonałą pamięć i potrafisz więcej niŜ ja! W ciągu najbliŜszych minut, gdy zamknę oczy, ukaŜ mi
nie tylko obrazy, lecz nawet kolorowy film dźwiękowy, mówiący o zdarzeniach z naszej młodości i
dzieciństwa, które ja dawno juŜ zapomniałem. Pamiętasz je przecieŜ jeszcze! Zamknę teraz oczy i
poczekam na film, który mi pokaŜesz! JeŜeli wolisz lub przychodzi ci to łatwiej, mój George'u,
moŜesz poczekać, aŜ zasnę dzisiaj w nocy. Wtedy pokaŜesz mi ten film. Lecz proszę, postaraj się o to,
abym go ujrzał! Zamykam więc oczy i czekam!".
Teraz w całkowitym spokoju z zamkniętymi oczami czekajcie na to, co się zdarzy. MoŜe nie
nadejdzie Ŝaden obraz ani myśl, moŜe nie pojawi się równieŜ we śnie, lecz moŜe przyjdzie jutro lub
pojutrze. Zwłoka moŜe być spowodowana tym, Ŝe George podczas czytania odebrał tak wiele
wraŜeń, iŜ w tym momencie nie jest zdolny do projekcji wymaganego przez was filmu. Dlatego teŜ
trzeba uzbroić się w cierpliwość i dać mu trochę czasu. śyczę powodzenia!
Rozdział 5
Wahadełko
Wahadełko jest waŜnym źródłem informacji przekazywanych przez niŜsze Ja. Monolog,
podczas którego jedynie średnie Ja przemawiało do niŜszego, przeradza się teraz w dialog, pomimo
Ŝe George za pośrednictwem wahadełka odpowiada nam tylko przecząco lub twierdząco. Chciałbym
jednak poradzić wam, abyście do odbioru wiadomości od niŜszego Ja najpierw korzystali ze swojej
wraŜliwości i rozwijali ją, a dopiero później sięgali po wahadełko, jeŜeli okaŜe się to konieczne.
Wahadełko moŜe być bardzo poŜyteczną tymczasową pomocą, po którą chętnie się sięga, zwłaszcza
na początku zawierania znajomości z George'em.
JednakŜe osoba, która odnosi wraŜenie, Ŝe juŜ po kilku dniach lub tygodniach wyŜej
opisanego treningu potrafi odbierać sensytywne informacje od swojego George'a, nie musi zajmować
się wahadełkiem. Wiadomości uzyskane w sensytywny sposób powinno się uznać za pełnowartoś-
ciowe równieŜ wtedy, gdy na początku są słabe i niewyraźne. Oznacza to, Ŝe naleŜy wytrwać w
optymizmie i zaufaniu do George'a.
Mimo to dla wielu osób wahadełko jest cennym środkiem Pomocniczym w nawiązaniu
dialogu z George'em. Jednak ci. którzy odczuwają moŜliwość sensytywnego rozwoju, nie Powinni
przyzwyczajać się do tego instrumentu, gdyŜ jest on tylko martwym mechanicznym narzędziem.
Wahadełko pozwala George'owi wyraŜać się za pośrednictwem kości, mięśni, ścięgien i nerwów ręki
oraz ramienia, we wcześniej umówiony sposób. NiŜsze Ja, za pomocą wyŜej wymienionych części
ludzkiego ciała, wprawia delikatnie wywaŜony przedmiot w określone wahania, które później są
interpretowane na podstawie wcześniej uzgodnionej konwencji.
Do dnia dzisiejszego poznałem jednak tylko dwie osoby, które osiągnęły poziom mistrzowski
w pracy z wahadełkiem. Stała się ona dla nich pewnego rodzaju dobrodziejstwem.
Przed laty ja równieŜ skutecznie porozumiewałem się za pośrednictwem wahadełka z moim
George'em, aŜ do momentu, gdy pewnego dnia nagle przestałem otrzymywać wiadomości. Praca z
wahadełkiem ustała. Moje WyŜsze Ja zakazało mi z niego korzystać! Musiałem wtedy podąŜać
trudną drogą, na której często cierpiałem z powodu pragnienia. Ale wkrótce zrozumiałem informację
WyŜszego Ja. Skazało mnie ono na wędrówkę przez pustynię, abym mógł rozwinąć większą
wraŜliwość. Przez pewien czas jej nie ćwiczyłem, korzystając z wygodnego wahadełka, i dlatego
nieco osłabła.
NajwaŜniejszym warunkiem skutecznego posługiwania się wahadełkiem jest absolutne, pełne
zaufanie do naszego niŜszego Ja. Równocześnie zobowiązujemy George'a do szerszej, szczerej
współpracy z nami. Następnie z duŜą dozą prawdopodobieństwa moŜemy liczyć na to, Ŝe odpo-
wiedzi, które otrzymamy za pośrednictwem wahadełka, będą prawdziwe. Na początku wahadełko
stanowi waŜne źródło informacji pochodzących bezpośrednio od niŜszego Ja, później zaś, gdy
nawiąŜemy kontakt z WyŜszym Ja, przekazuje ono wiadomości za pośrednictwem George'a. Jeśli
chodzi o tę zaleŜność, musimy sobie zdać sprawę, iŜ średnie Ja nie moŜe nawiązać bezpośredniego
kontaktu z WyŜszym Ja. Istotą, która stwarza ów kontakt, zawsze jest George. Dlatego teŜ, aby
przekaz zgodny był z prawda, nie moŜemy, wychowując George'a, przestraszyć go lub zniechęcić.
Posługiwanie się wahadełkiem wymaga pewnych uzgodnień z niŜszym Ja, poniewaŜ musimy
przypisać sens słowny wywołanym przez nie ruchom. Wszyscy ci, którzy posługiwali się juŜ
wahadełkiem i w pracy z nim opierali się na zasadach innych niŜ proponowane tutaj, powinni bezwa-
runkowo je zachować i nie zmieniać. Ci, którzy dopiero zaczynają posługiwać się tym instrumentem,
powinni rozwaŜyć cztery następujące moŜliwości kojarzenia ruchów wahadełka z ich znaczeniem.
NajwaŜniejsze odpowiedzi George'a przekazywane za pomocą wahadełka to „tak" i „nie".
Gdy chcemy coś potwierdzić, czyli powiedzieć „tak", wykonujemy skinienie głową, natomiast w
przeciwnym wypadku kręcimy głową na boki, dlatego teŜ wychylenia wahadełka do przodu i do tyłu
będą oznaczały „tak", a z prawej strony ku lewej - „nie".
Do tego dochodzą jeszcze dwie dalsze, rzadziej uŜywane formy wychyleń wahadełka.
Pierwsza z nich to ruch „ukośnie w prawo": wahadełko wychyla się do przodu na prawo i do tyłu na
lewo, między „tak" i „nie"; co odpowiada kątowi 45 stopni. Ruch ten oznacza: „pytanie jest niejasne".
Ostatni ruch - „na lewo do przodu i w prawo do tyłu", a więc 135 stopni od punktu wyjściowego -
oznacza: „zapytaj mnie później".
Powinniście zacząć od tych czterech zasad. Wystrzegajcie się uzgadniania z George'em
konwencji, która zawiera słowa: „być moŜe". Na początku nie wprowadzajcie tego zwrotu do
słownika związanego z wahadełkiem. Jest on bezuŜyteczny i prowadzi tylko do nieporozumień.
Inna waŜna reguła mówi, by nigdy nie powtarzać bezpośrednio po sobie tego samego pytania.
MoŜliwe, Ŝe średnie Ja chciałoby usłyszeć inną odpowiedź i próbuje ją jeszcze raz otrzymać „okręŜną
drogą". Takie zachowanie średniego Ja wobec George'a jest naprawdę niestosowne, niewłaściwe,
niecne i niegodne, poniewaŜ w ten sposób obniŜa się wartość odpowiedzi George'a i sugeruje mu, iŜ
mógłby przecieŜ udzielić innej! To jawny wyraz niedowierzania i nieufności. JeŜeli jednak sytuacja i
warunki, które wpływały na odpowiedź niŜszego Ja, zmieniły się, wskazane jest powtó rzenie pytania
po pewnym czasie. JeŜeli na przykład pytani mojego George'a: „Czy mogę zaufać panu Bergerowi?",
a odpowiedź brzmi: „Nie", to nie ma sensu stawianie tego samego pytania po upływie godziny.
Przewidując taką sytuację, moŜecie ustalić z waszym George'em wyraźną konwencję: wahadełko
kołysze się pod kątem 135 stopni, co oznacza: „zapytaj mnie później".
Nie powinniście równieŜ pytać o coś, co jest zrozumiałe samo przez się. Dlatego teŜ nie
pytałbym nawet dla zabawy mojego George'a o godzinie drugiej po południu: „C/y teraz jest godzina
druga?". Jest to przekomarzanie się i draŜnienie, na które my - średnie Ja - nie powinniśmy sobie
pozwalać! Jak stwierdziliśmy w poprzednim rozdziale, George i tak jest skory do wszelkiego rodzaju
figlów i psot, nie pobudzajmy go do nich przez swój własny przykład! Naturalnie, moŜemy z nim
rozmawiać Ŝartobliwie, lecz ja ze swojej strony nie zachęcałbym go do przekomarzań.
W czasie seminariów raz po raz pada pytanie, czy powinno się trzymać wahadełko wolną
ręką, czy teŜ podpartą łokciem, na przykład o stół. To kwestia wyboru i doświadczenia. Ja zawsze
wolałem trzymać wahadełko wolną ręką, poniewaŜ wtedy całe moje ramię, od koniuszków palców aŜ
do barku było do dyspozycji George'a. Znam jednak dwie osoby, które w sposób mistrzowski
posługują się wahadełkiem, podpierając przy tym łokieć.
Bardzo pomocnym środkiem przy posługiwaniu się wahadełkiem w ramach naszej pracy nad
Huną jest dziennik. Sporządźcie więc sobie nowy dziennik lub do pracy z wahadełkiem uŜyjcie
odwrotnej strony notesu wykorzystywanego do zapisywania informacji dotyczących wahadełka.
Notatki powinny zawierać: datę i miejsce doświadczenia, dokładne pytanie i odpowiedź. Notowanie
zabiera niewiele czasu, a juŜ po kilku dniach przekonacie się, jakich postępów dokonaliście w pracy z
George'em. Po upływie tygodnia trudno byłoby wam dokładnie przypomnieć sobie pytania i
odpowiedzi. Lektura notatnika daje jasne informacje na temat waszego rozwoju.
Istnieją jednak pytania, których w ogóle nie powinniśmy zadawać niŜszemu Ja. Dotyczą one
rozwiązań wymagających logicznego myślenia. MoŜe je podać tylko średnie Ja - nasz intelekt. JeŜeli
kiedyś za pomocą rozsądku szukać będziemy rozwiązania problemów zawodowych, kwestii czysto
technicznych, zwróćmy się z prośbą o wsparcie do George'a, gdyŜ jest on naszym przyjacielem,
pomocnikiem i stróŜem.
Kto odnosi sukcesy w pracy z wahadełkiem, nie powinien zniechęcać się moimi
wcześniejszymi uwagami i dalej doskonalić swoje umiejętności! Pomimo korzystania z wahadełka
osoba taka moŜe stać się wybitnym adeptem Huny i nawiązać kontakt ze swoim WyŜszym Ja. MoŜe
równieŜ pracować z wróŜką, a nawet uŜywać wahadełka jako róŜdŜki. Znam wyśmienitego
róŜdŜkarza, który na wolnym powietrzu uŜywa róŜdŜki lub gołych rąk, nad mapą jednak pochyla się z
wahadełkiem, aby ze stuprocentową pewnością stwierdzić występowanie złóŜ ropy albo zbiorników
wodnych. Praktykuje on to od lat w stopniu mistrzowskim. O tym, Ŝe wahadełko dostarcza
konkretnych, sprawdzalnych wyników, najlepiej świadczy fakt, Ŝe fabryka chemiczna Sandoz w
Bazylei zatrudniła dwie osoby posługujące się wahadełkiem, aby odkryły zasoby wodne w krajach
tropikalnych, gdzie firma ta zamierzała wybudować nowe zakłady.
Oto jeszcze inne „standardowe pytania" kierowane do George'a, które mogą jednak słuŜyć
tylko jako przykład. KaŜdy z was w miarę postępów w kontaktach z George'em powinien
sformułować własne pytania, poniewaŜ słuŜą one badaniu waszego niŜszego Ja, to znaczy waszego
charakteru, i stanowią wstępny etap do pracy z George'em, którą wcześniej nazwałem
„autopsychiatrią". Na początku moŜna zadać pytanie: „Lubisz się bawić?". Odpowiedź prawie
zawsze będzie twierdząca, a jeśli nie, to powyŜsze pytanie moŜna uznać za wstęp do dalszych badań.
JeŜeli ktoś ma odwagę, powinien postawić pytanie: „Czy lubisz słodycze?". Gdy odpowiedź
George'a brzmi „tak", wtedy średnie Ja powinno udzielić logicznych i przekonujących wyjaśnień na
temat przykrych skutków łakomstwa. „Czy się boisz?" - to pytanie postawiłbym dopiero w póź-
niejszym czasie, gdy współpraca z George'em będzie przebiegać bez problemów. Stanie się ono
punktem wyjścia do podstawowych rozwaŜań na temat strachu niŜszego Ja: strachu przed chorobą,
złymi wynikami, krytyką. Badania te moŜna prowadzić przy uŜyciu wahadełka, kiedy to średnie Ja
zadaje pytania, a niŜsze Ja odpowiada. George z tym większym zainteresowaniem będzie postępował
za wywodami średniego Ja, im trafniejsza okaŜe się jego odpowiedź.
Czasem mądrze jest podejść do George'a w sposób psychologiczny. Być moŜe jego niechęć do
szefa jest tak silna i „alergiczna", Ŝe nie powinniśmy mu radzić: „No, George, prześlij teraz panu
Meierowi wiele czułych myśli przez sznur aka!". MoŜe się zdarzyć, Ŝe niŜsze Ja odbierze naszą
sugestię tak, jakbyśmy weszli do kogoś do domu razem z drzwiami, i silna niechęć do pana Meiera
skłoni je do wycofania się. JeŜeli natomiast, posługując się wahadełkiem, postawicie pytanie: „Czy
lubisz szefa?", George moŜe odpowiedzieć „tak" lub „nie" (przypuszczalnie odpowiedź będzie
przecząca). Stworzy to punkt wyjścia do gruntownego, logicznego i racjonalnego omówienia sprawy,
co w końcu doprowadzi do o wiele bardziej przekonującego i łatwiejszego przesłania wyrazów
miłości po sznurze!
Gdy wasze zaufanie do George'a jest juŜ ugruntowane, moŜecie zadawać mu trudniejsze
pytania w rodzaju: Czy masz złe wspomnienia? Czy Ŝałujesz samego siebie? Czy popadasz w
depresje? Czy wierzysz w Boga?
JeŜeli dobrze pamiętacie swoje sny, moŜe zadawać niŜszemu Ja pytania bez uŜywania
wahadełka i prosić je, aby udzieliło odpowiedzi we śnie. Wielu moich studentów Huny osiągnęło w
tym dobre wyniki! Przed zaśnięciem moŜna porozmawiać z George'em i powiedzieć mu: „Daj mi
piękny sen, daj mi odpowiedź na to pytanie i postaraj się, abym ją sobie przypomniał". Później moŜna
połoŜyć obok siebie na łóŜku magnetofon i z całą świadomością powiedzieć George'owi, Ŝe nie
trzeba będzie wyciągać latarki, papieru i ołówka, lecz po obudzeniu się wystarczy nacisnąć budzik i
nagrać sen na taśmę. Jest to wygodne dla średniego Ja i równocześnie zachęcające dla George'a.
Na zakończenie jeszcze kilka rad, jak moŜna przy udziale George'a i za pomocą wahadełka
znaleźć zgubione rzeczy? W odpowiedzi na to pytanie chciałbym przedstawić sprawdzoną przeze
mnie „technikę okrąŜania".
Przyjmijmy, Ŝe nie mogę znaleźć ametystu, który otrzymałem w prezencie. Zwracam się
wtedy do George'a: „George, zastanówmy się wspólnie. Kiedy ostatnio mieliśmy ten kamień w
ręce?". W ten sposób zaczynamy na ogół wtedy, gdy czegoś szukamy, i na razie nie posługujemy się
wahadełkiem. Gdy prosimy George'a, aby sobie coś przypomniał i przesłał nam obraz wspomnienia,
z jego udziałem będzie on wyraźniejszy i napłynie szybciej.
JeŜeli próba przypomnienia nie dała rezultatu, biorę do ręki wahadełko i pytam": „Czy
zapodziałem ten kamień w zeszłym tygodniu?". Jeśli odpowiedź brzmi „tak", próbuję
zrekonstruować wydarzenia z poprzedniego tygodnia; jeŜeli natomiast George odpowie „nie", muszę
jeszcze dalej posuwać się wstecz. Mogę bezpośrednio zapytać o datę, lecz muszę tak sformułować
pytanie, aby odpowiedź nie była datą, ale brzmiała „tak" lub „nie". Mogę równieŜ spytać: „Czy
kamień jest w mieszkaniu?". Jeśli odpowiedź będzie twierdząca, dalsze badanie nie sprawi trudności:
„Czy jest on w kuchni? - Nie. W pokoju stołowym? - Tak. Po lewej stronie od drzwi? - Nie". (Wtedy
oczywiście leŜy on z prawej strony). Nigdy nie naleŜy pytać: „Czy kamień leŜy po lewej, czy po
prawej stronie?". JeŜeli kamień znajduje się poza mieszkaniem, równieŜ moŜemy go zlokalizować,
na przykład za pomocą mapy.
śyczę wam, byście niczego nie zgubili, lecz gdyby tak się zdarzyło: duŜo szczęścia przy
szukaniu!
Jak zacząć ćwiczenia z wahadełkiem? Weźcie obrączkę lub duŜą nakrętkę, przeciągnijcie
przez nią nić i po prostu spróbujcie.
Literatura na temat wahadełka jest obszerna. Pisali o nim Nielsen, Mermet, Tressel i Miaker.
Są jeszcze inni autorzy. KaŜda ezoteryczna księgarnia ma na swoich półkach ciekawe ksiąŜki
poświęcone wahadełku.
Rozdział 6
Kala - duchowe oczyszczenie
Wygrywa zawsze ten, kto potrafi kochać i przebaczać.
Hermann Hesse

Co oznacza słowo kala? W rozdziale poświęconym odkryciu Huny przez Maxa Freedoma
Longa zajęliśmy się semantyka. Słowo kala jest wręcz sztandarowym przykładem dla semantyki. W
słowniku hawajsko-angielskim pod hasłem ka-la znalazłem dziesięć znaczeń. Pod ka znajdowało się
półtorej gęsto zadrukowanej szpalty, a pod drugą sylaba la ponad połowa kolejnej szpalty. Według
tego słownika ka-la znaczy:
- czyścić, przebaczać, uznać winę;
- rozwiązać, uwolnić (np. zwierzę), otworzyć;
- oszczędzić (kary), zwolnić z umowy, przywrócić światło:
odłoŜyć rynsztunek, mówić agresywnie, wyostrzyć.
Dwa ostatnie znaczenia dają się zastosować do innych niŜ nasze celów. Znaczenie
pozostałych słów wyraźnie wskazuje na podobne pojmowanie sensu, pod którym rozumiemy kala w
nauce Huny.
W rozdziale o niŜszym Ja powiedzieliśmy, Ŝe oczyszczenie wymaga intensywnej pracy z
George'em, a ta znowu wymaga całkowitego zaufania. Oczyszczenie jest metoda, która niezawodnie
prowadzi do WyŜszego Ja. Jest szczególnie WaŜne, gdyŜ zwątpienie, które później mogłoby
wystąpić u niŜszego Ja, moŜna usunąć w wyniku oczyszczenia przeprowadzonego wspólnie ze
średnim Ja.
Kala jest procesem, który moŜe trwać wiele tygodni. Powoduje on pozytywne wzmoŜenie
gotowości niŜszego Ja i często wywołuje pozytywne zmiany duchowe.
Jak juŜ wiemy, dla niŜszego Ja wątpliwości są najwaŜniejszymi negatywnymi reakcjami i
przeszkodami, pragniemy je zatem wykluczyć w celu dalszej, owocnej z nim współpracy. Dlatego teŜ
porozmawiajcie ze swoim niŜszym Ja juŜ teraz, podczas lektury tej ksiąŜki. Zagadnijcie George'a i
powiedzcie mu coś w tym rodzaju: „Przyjmij to, co teraz wspólnie czytamy, i zachowaj ten materiał
w swojej pamięci, gdyŜ będzie nam on później potrzebny!".
JeŜeli w czasie procesu oczyszczania niŜsze Ja na polecenie średniego złoŜyło jakąś ofiarę w
celu udoskonalenia siebie, to śmiało moŜemy ów proces potraktować jako wtajemniczenie. Teraz
bowiem nabieramy przekonania, Ŝe do tej pory byliśmy nieprawi, akceptujemy ten stan rzeczy i
zmieniamy go. Zaczynamy postępować inaczej: uczciwie prowadzimy interesy, budujemy zaufanie
w małŜeństwie, sprawiedliwie zachowujemy się wobec zaleŜnych od nas ludzi i rezygnujemy ze
szkodliwych dla nas przyjemności
Wszystko to brzmi bardzo wzniosie. Czy jest nierealne? Na to pytanie moŜecie odpowiedzieć
sami. Choć sam spoŜywam niewiele mięsa, w Ŝadnym wypadku nie jestem zdania, Ŝe trzeba być
wegetarianinem, aby skutecznie przeprowadzić proces oczyszczania. Mamy moŜliwość wyboru
równieŜ w tym zakresie. Rozstrzygnięcie tego typu problemów chcemy pozostawić naszemu
George'owi, który jest przecieŜ nośnikiem sumienia. Gdy mamy juŜ za sobą pierwsze wielkie
oczyszczenie, wtedy nasz George, będący pod wraŜeniem wcześniejszego wtajemniczenia, którego
nigdy nie zapomni, chętnie i z przekonaniem stworzy połączenie z WyŜszym Ja
Wspomniałem o pierwszym wielkim oczyszczeniu kala, poniewaŜ ono samo jeszcze nie
wystarcza. Jesteśmy tylko ludźmi i nawet po nawiązaniu kontaktu z WyŜszym Ja nie raz się zdarzy,
Ŝe popełnimy błąd, Ŝe kogoś skrzywdzimy i ponownie ulegniemy starym przywarom, wadom lub
złym przyzwyczajeniom. Przeprowadźmy wówczas dodatkowe oczyszczenie, które przyjdzie nam o
wiele łatwiej niŜ to pierwsze, podstawowe.
Przeanalizujmy jeszcze inny aspekt znaczenia Kala, zawarty zarówno w nauce Jezusa, jak
równieŜ w blisko z nią spokrewnionej religii Ŝydowskiej. W Ewangelii św. Łukasza (15,11-32)
znajdujemy przypowieść o synu marnotrawnym, a więc o wyraŜaniu skruchy i powrocie do domu w
fizycznym i psychicznym sensie. Metafora ta jest wyraźnym symbolem oczyszczenia! Decydującą
rolę w tradycji Ŝydowskiej odgrywa słowo Teshuwah. Przez nie rozumie się skruchę oraz powrót do
Boga i prawa. Do tej sfery zalicza się takŜe mocno wyraŜone w modlitwie Ŝydowskiego dnia po-
jednania przekonanie, Ŝe z góry określony zły los człowieka moŜna odmienić dzięki modlitwie i
skrusze. UwaŜam, Ŝe najlepszymi symbolami kala, jakie moŜna sobie wyobrazić, jest marnotrawny
syn Teshuwah i wspomniana modlitwa!
RównieŜ stara Ŝydowska modlitwa nadziei mówiąca, Ŝe zła przyszłość moŜe ulec zmianie na
lepszą przez wewnętrzne oczyszczenie, przez „powrót", wyraźnie nawiązuje do Huny. RozróŜnia się
w niej przyszłość skrystalizowaną i przyszłość zmienną. Ta skrystalizowana wydaje się określona
przez los, to znaczy wyznaczona przez godzinę i miejsce urodzenia. Na zmienną przyszłość, jak
mówi nauka Huny, moŜna wpływać przez współpracę z WyŜszym Ja, które niezwykle chętnie
wysłuchuje modlitw swoich niŜszych jaźni i je spełnia pod warunkiem, Ŝe - przyjmując za kryterium
swą wiedzę i miłość - uwaŜa intencję modlitwy za właściwą. JeŜeli powyŜszy tok myślowy
przyjmiemy za własny, przekonamy się, iŜ dana nam moŜliwość oczyszczenia jest właściwie
ukoronowaniem wszystkich tych religijnych idei.
W czasie seminariów poznaję ludzi bliŜej, dzięki czemu zauwaŜyłem (początkowo ze
zdziwieniem), Ŝe wielu uczestników wcale nie potrzebuje oczyszczenia, poniewaŜ od dawna ma
łączność ze swoim WyŜszym Ja. JednakŜe do tej pory nic o tym nie wiedzieli ani teŜ nie słyszeli o
Hunie. Są to ludzie dobrzy i obdarzeni łaską, którzy z biegiem lat praktycznie nie zbudowali w sobie
poczucia winy lub których tzw. wina jest tak mała, Ŝe nigdy nie przeszkadzała im w połączeniu z
WyŜszym Ja. Z pewnością nie są doskonali, bo któŜ jest idealny? RównieŜ ich nękają problemy, lecz
cieszą się oni wewnętrznym spokojem, o który inni czasem rozpaczliwie walczą. Znajdują się w
swoim wnętrzu. Są opanowani, mili, radośni, promieniują spokojem i bezpieczeństwem. Z pewnością
mają wady charakteru, bez wątpienia czasami kogoś krzywdzą; bynajmniej nie są bez zarzutu, lecz
to, czego im brakowało do nawiązania kontaktu z WyŜszym Ja, owo WyŜsze Ja dało im na drodze
łaski.
Od takich osób powinniśmy się nauczyć, Ŝe równieŜ my, zwyczajni ludzie, którzy potrzebują
oczyszczenia, nigdy nie zdołamy przeprowadzić go w pełni, perfekcyjnie i do końca. Mógłby tego
dokonać nadczłowiek lub święty. JeŜeli jednak szczerze pragniemy codziennie poddawać się
oczyszczeniu, to reszta, której nie moŜemy dopełnić, zostanie nam dana w drodze łaski przez nasze
WyŜsze Ja. Nasza szczera, dobra wola jest warunkiem jej otrzymania. Później, w miarę przebiegu
oczyszczania z całą pewnością połączymy się z naszym WyŜszym Ja, poniewaŜ z chwilą, kiedy
zdecydowaliśmy się przeprowadzić ten proces, WyŜsze Ja wspiera nas swoją pomocą. Nie ma dla
niego większej radości i przyjemności niŜ informacja, iŜ średnie Ja i niŜsze Ja chcą przeprowadzić
oczyszczenie. Wtedy moŜecie być całkowicie pewni, Ŝe wam pomoŜe. A jaki jest warunek? Jest nim
szczera wola. aby w ścisłej, pełnej zaufania współpracy z niŜszym Ja pozbyć się wad charakteru i
postępowania.
Dotyczy to nie tylko teraźniejszości i przyszłości, lecz równieŜ przeszłości. Przy pomocy
George'a moŜecie zanalizować swoją przeszłość i zaakceptować ją. MoŜecie poprosić niŜsze Ja o
przypomnienie wam zdarzeń oraz sytuacji, kiedy skrzywdziliście innych ludzi lub siebie samych, a
szczególnie wasze niŜsze Ja i jego sumienie. Istnieje wiele problemów związanych z procesem kala,
jak równieŜ z blokadami określonymi w Biblii jako „kamienie na drodze". WaŜne jest, abyście wy,
średnie Ja, jako instancja sprawcza, zawarli umowę z niŜszym Ja w celu podjęcia decyzji, która musi
być szczera, pełna, bezwarunkowa i nieodwołalna. Od tego momentu otrzymacie potęŜne
wsparcie od WyŜszego Ja, co pozwoli wam wznieść się na wyŜszy poziom etyczny. To, co zrobicie
później, będzie wynikało z punktu widzenia innego, wyŜszego stanowiska. Zadziałają wówczas
moce, nad którymi zdołacie zapanować, jeŜeli staniecie się ich świadomi.
Powtarzam, Ŝe oczyszczenie kala w duŜym stopniu dotyczy niŜszego Ja, a dopiero przez nie w
pełnej mierze równieŜ średniego Ja. Przypomnijmy, Ŝe WyŜszego Ja, podobnie jak Boga, nigdy nie
moŜna skrzywdzić. Z powodu nieczystego sumienia George'a z jednej strony zerwane zostaje
połączenie między średnim i niŜszym Ja, a z drugiej z WyŜszym. George odpowiedzialny jest za
pamięć, a w związku z tym równieŜ za sumienie. MoŜe przerwać połączenie z WyŜszym Ja, jeśli
czuje, iŜ nie jest godzien nawiązania z nim kontaktu. Mechanizm ten funkcjonuje automatycznie i
przez to jest nieubłagany. Zmusza to nas do konsekwentnego przeprowadzenia oczyszczenia.
Przebaczenia nie otrzymamy od WyŜszego Ja ani od Boga, lecz od ludzi lub istot, które
skrzywdziliśmy. Drugą moŜliwością zmazania winy jest pewna forma zadośćuczynienia, po którą
moŜemy sięgnąć, jeŜeli nie moŜemy uzyskać przebaczenia.
Inicjatywa, by przeprowadzić oczyszczenie, naleŜy zawsze do średniego Ja. JeŜeli
zdecydowaliście się poddać temu procesowi, powinniście najpierw z rozwagą i w skupieniu zająć się
w myślach sobą. „Sobą" oznacza tutaj - swoim niŜszym i średnim Ja. JeŜeli znajdujecie się w
punkcie, w którym chcielibyście rozpocząć oczyszczanie, sprawdźcie za pomocą odpowiednich
pytań gotowość waszego niŜszego Ja, poniewaŜ warunkiem powodzenia jest pełen zaufania kontakt z
George'em. Zanim przystąpicie do oczyszczenia, odczekajcie pewien czas. Gdy jesteście juŜ gotowi,
najpierw posłuchajcie głosu rozsądku, a dopiero później kierujcie się emocjami niŜszego Ja - wtedy,
gdy będą one przydatne, a więc w momencie, gdy wypytacie swojego George'a i zechcecie omówić z
nim szczegóły. Za pierwszą wytyczną rozumowych przemyśleń oraz rozwaŜań przyjmijcie zasadę
Huny: nigdy nie krzywdzić, zawsze pomagać. Rozszerzeniem tej zasady jest dziesięć przykazań.
Zapytajcie więc samych siebie z całkowitym spokojem, kiedy i gdzie uchybiliście owej
zasadzie. Postawcie sobie takie pytania, jak: Kto jest na mnie zły? Dlaczego? Czy mam wrogów?
JeŜeli tak, czy to ja sam wywołałem wrogie uczucia innych osób? Czy Ŝywię nienawiść? Czy
pozostałem uparty w sytuacji, w której wspaniałomyślnie powinienem był przebaczyć? Czy moje ego
zabroniło mi darować komuś winę? To my w naszej wspaniałomyślności musimy być tymi, którzy
przebaczają pierwsi, poniewaŜ najpierw trzeba „odpuścić naszym winowajcom", a dopiero później
oczekiwać „odpuszczenia naszych grzechów". Jest to typowo esseński sposób myślenia. Czy
człowiek, któremu wybaczyliście, odniósł z tego powodu jakąś korzyść? I tak, i nie. Tak -jeŜeli
pozostajecie z nim w kontakcie i moŜecie doprowadzić do właściwego pojednania, z którego oboje
będziecie się cieszyć. Nie -jeśli kontakt ten jest niemoŜliwy lub gdy inni nie Ŝyczą go sobie. W takim
przypadku dana osoba nie odniesie Ŝadnej korzyści z waszego przebaczenia. Pomimo to wy jesteście
tymi, którzy przebaczają, a dzięki temu odnosicie największą korzyść, poniewaŜ przebaczenie wy-
bawia was i uwalnia.
Czy przez to, Ŝe wybaczamy, jesteśmy egoistami, gdyŜ dzięki temu otrzymujemy
wybawienie? AleŜ skąd! Wybaczenie jest naszym obowiązkiem. Wyzwolenie, którego do-
świadczamy, jest łaską, nagrodą, którą otrzymujemy dzięki aktowi przebaczenia. Ma tutaj
zastosowanie zasada: „SłuŜ, aby sobie zasłuŜyć". Czy słuŜenie moŜna uznać za egoistyczny środek
do celu? Nie, chyba Ŝe w stosunku do osoby, która źle rozumie słowo „zasłuŜyć". Zasada powinna
więc brzmieć jednoznacznie: „SłuŜ, a zasłuŜysz sobie" - tak jak w przypadku przebaczenia.
Moje wywody dotyczące tak waŜnego elementu w procesie oczyszczania, jakim jest
przebaczenie, chciałbym zamknąć pewną trafną jego charakterystyką. Zawdzięczamy ją jej autorowi
- Robertowi Muellerowi, byłemu zastępcy sekretarza generalnego ONZ. Swój wiersz napisał z okazji
„Międzynarodowego Tygodnia Przebaczenia 1986 - 1988". któremu przyświecała dewiza: „KaŜde
przebaczenie jest prezentem dla samego siebie". Utwór Roberta Muellera nosi tytuł:
„Postanowienie przebaczenia". W słowie „postanowienie" zawarty jest akt woli, który pochodzi od
średniego Ja. Jak juŜ podkreślono, równieŜ na oczyszczenie trzeba się zdecydować. Wiersz Muellera
brzmi:
POSTANOWIENIE PRZEBACZENIA
Zdecyduj się na przebaczenie,
bo mściwość jest złem, mściwość zatruwa.
Nienawiść i gniew wyniszczają nas i pomniejszają.
Ty musisz być tym, kto pierwszy przebacza,
kto uśmiecha się i czyni pierwszy krok.
Zobaczysz szczęście rozkwitające
na twarzy bliźniego,
brata i siostry.
Bądź zawsze pierwszy.
Nie czekaj, aŜ inni przebaczą,
gdyŜ dzięki przebaczeniu
zapanujesz nad losem.
Będziesz kształtował Ŝycie i czynił cuda.
Przebaczenie jest najwyŜszą i najpiękniejszą formą miłości.
W zamian za nie otrzymasz niezmierzony spokój
i doskonałe poczucie szczęścia.

Wszystko, co do tej pory powiedziano na temat przebaczenia, jest waŜne. NajwaŜniejsze


jednak jest to, abyśmy przebaczyli samym sobie. Wielu ludzi (ja równieŜ) mierzy siebie surową,
bezlitosną miarą. Jest to szkodliwe, dla was i dla mnie, dla naszej rodziny, dla naszych przyjaciół i
współpracowników. Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali, pobłaŜliwi, wybaczajmy i pozwólmy
sobie od czasu do czasu na pewną „niedbałość", poniewaŜ w chwilach odpręŜenia, wewnętrznego
spokoju mogą się w nas zrodzić twórcze myśli, które zmienią nasze Ŝycie na lepsze.
W rym miejscu konieczna wydaje się mała dygresja na temat win, których moŜna by szukać
po drugiej stronie Ŝycia lub których nie jesteśmy świadomi. Kilku studentów Huny, zajmujących się
swoim oczyszczeniem, spytało mnie o regresje, które zamierzali przeprowadzić na sobie. Podczas
regresji specjalista wpływa na psyche (w naszym przypadku niŜsze Ja) osoby, która cofa się w czasie
i przypomina sobie wcześniejsze zdarzenia; i to nie tylko z dzieciństwa, lecz równieŜ ze swoich
wcześniejszych istnień. Regresje mogą przeprowadzić tylko doświadczeni specjaliści, bo w
przeciwnym razie moŜe dojść do kłopotów. Ogólnie nie jestem przeciwny tym eksperymentom,
mimo Ŝe nigdy się im nie poddawałem. Chciałbym jednak ostrzec przed bezkrytycznym
przyjmowaniem rezultatów regresji.
Ludzie, którzy przeŜyli powrót do poprzedniego Ŝycia, doznają czasem głębokiego wstrząsu, a
przez to tracą pewność siebie. Ich George, który usłyszał informacje od terapeutów
przeprowadzających regresje, jest wstrząśnięty, nieraz nawet zrozpaczony, gdy słyszy, jakich
strasznych przestępstw dopuścił się w poprzednim Ŝyciu. NiŜsze Ja czuje się winne i rozpaczliwie
szuka okazji do zrzucenia z siebie balastu przeszłości.
Łatwo sobie wyobrazić, jak niekorzystnie moŜe wpływać taki stan ducha na George'a
przechodzącego właśnie proces oczyszczania. Jestem przekonany, Ŝe doświadczyliśmy większej
liczby istnień ziemskich, lecz równieŜ mocno wierzę w to, Ŝe moje obecne Ŝycie jest wypadkową
wszystkich poprzednich. Cieszę się, jeśli za pomocą oczyszczenia mogę uwolnić się od brzmienia
wcześniejszych win, i w obecnym Ŝyciu uczę się tego, czego Bóg ode mnie oczekuje. Dlatego teŜ
jestem przekonany, Ŝe moje teraźniejsze Ŝycie jako podsumowanie wcześniejszych istnień zawiera
nie tylko złe czyny i przestępstwa, lecz równieŜ „kredyt", który zdobyłem z powodu uszczęśliwiania
innych osób. Wydaje mi się logiczne i rozsądne, Ŝe zajmuję się teraźniejszym bilansem mojego Ŝycia.
Zawsze się uchylałem przed dodatkowym obciąŜeniem siebie wynikającym z regresji, a przez to
przed podwójnym obwinianiem się za dokonane czyny, które w dzisiejszym bilansie dawno zostały
uwzględnione. Nie odrzucam jednak regresji, radzę tylko, aby przeprowadzali je doświadczeni
fachowcy i nie w czasie procesu oczyszczania.
Wiemy juŜ zatem, jak podjąć decyzję o przeprowadzeniu oczyszczenia i co zrobić, aby je
wykonać. Tak więc najpierw spróbujcie przypomnieć sobie wcześniejsze zdarzenia, które teraz
potępiacie, po czym z całą otwartością omówcie je ze swoim niŜszym Ja. Następnie, prowadząc
oŜywiony dialog z George'em, odkryjcie słabości i niedoskonałości własnego charakteru. Wasze
wady wcale nie muszą być powaŜne, ale mimo to mogą bardzo przeszkadzać. Nienawiść, nieŜyczli-
wość, zawiść i zazdrość niekoniecznie muszą być wyraźnie rozwinięte, mimo to mogą zasadniczo
wpływać na charakter, a przez to równieŜ na sposób postępowania. JeŜeli stanowczo, aczkolwiek bez
samoudręczenia „wypowiecie wojnę" owym słabościom i wyjaśnicie George'owi, jak byłoby dobrze,
gdybyście wspólnie mogli się ich pozbyć, moŜecie liczyć na owocną, a nawet pełną zachwytu
współpracę swojego niŜszego Ja. W niektórych przypadkach bardzo pomocne moŜe okazać się
wahadełko.
Nie bądźcie zaskoczeni, jeŜeli na którymś etapie oczyszczania odczujecie niezadowolenie. Im
lepiej poznacie George’a, tym wyraźniej będziecie wyczuwać jego opór, co będzie dla was oznaką, Ŝe
niŜsze Ja juŜ nie współpracuje z wami tak, jak powinno. Nie okazujcie zniecierpliwienia, psychologia
bowiem, podobnie jak Huna, zna proces zwany „wyparciem". Nauka Huny posługuje się tu bardzo
wyrazistym pojęciem czarnego worka.
Wyobraźcie sobie, Ŝe wasz drogi George ma cechy charakteru, których się wstydzi, które
ukrywa i nie pozwala im wypłynąć na powierzchnię; schował je po prostu w czarnym worku. Jest to
jego nietykalny, ściśle prywatny obszar. George troszczy się nawet o to, aby jego średnie Ja nie miało
o tym worku pojęcia, poniewaŜ odczuwa wstyd. Jeśli jednak średnie Ja wie o owej ciemnej sferze
(jesteście teraz jej świadomi, bo o niej czytacie) i jeŜeli wasz George, który czyta razem z wami, wie,
„Ŝe wy wiecie", to przestanie się opierać i dojdzie do wniosku, Ŝe współpraca z wami moŜe
zbawiennie wpłynąć na usunięcie czarnego worka. Pamiętajcie więc, Ŝe George czyta tę ksiąŜkę
razem z wami. NiŜsze Ja notuje to, czego wy -jako średnie Ja - uczycie się w tej chwili, i Ŝywi
nadzieję, Ŝe jego własny czarny worek kiedyś zniknie! Porozmawiajcie więc z nim i powiedzcie mu:
„No, George, obejrzyj sobie ten czarny worek. Będzie coraz mniejszy i mniejszy, aŜ wreszcie zniknie
zupełnie!". Wtedy George wytworzy obraz odpowiadający tym myślom, uczepi się go i moŜe się
zdarzy, Ŝe juŜ samo to krótkie ćwiczenie wystarczy, aby czarny worek przestał istnieć. Spróbujcie!
Kiedy przed laty chciałem uwolnić mojego George'a od czarnego worka, nie było to łatwe, ale
moje doświadczenie jest dobrym przykładem, jak moŜna wspólnie z George'em zająć się ciemnym
obszarem naszej osobowości. Zapytałem George'a, czy moglibyśmy w myślach (które następnie
staną się rzeczywistością) przekazać worek miejskiej oczyszczalni śmieci. On jednak tego nie chciał.
W końcu poprosiłem go: „Powiedz mi, jak chcesz go zniszczyć!". Minęły dwa dni, zanim przyszedł
mi do głowy pomysł, który -jak się później okazało - pochodził z pewnością od mojego niŜszego Ja.
Dotyczył on podróŜy, którą wyobraziliśmy sobie w bardzo realistyczny sposób.
George i ja, jak dobrzy kompani, chwyciliśmy ten złowieszczy czarny worek z obu stron.
Wyszliśmy z domu i wznieśliśmy się w powietrze. Naturalnie umieliśmy latać. Czy ktoś mógłby w to
wątpić? Polecieliśmy do Holandii, do miejscowości, w której przed kilku laty spędziliśmy z rodziną
bardzo udany urlop. Nasz lot -ja z lewej strony, w śród ku czarny worek, a z prawej strony George -
upłynął szybko i bez Ŝadnych przeszkód. Wylądowaliśmy na plaŜy przed zielonym domkiem
kempingowym numer 131, który swego czasu wynajmowaliśmy podczas urlopu. Otworzyliśmy drzwi
kluczem, znajdującym się w zamku. Znaleźliśmy łopatę, kanister z benzyną i zapałki. Był odpływ,
wspaniale świeciło słońce. W odległości pięćdziesięciu metrów widać było morze i złocistą plaŜę.
Wziąłem kanister i łopatę, a George niósł czarny worek i zapałki.
Doszliśmy na plaŜę i postawiliśmy wszystko na piasku. Wykopałem dół, wystarczająco
głęboki i szeroki, aby zmieścił się w nim czarny worek. Następnie George wrzucił worek do wykopu.
Otworzyłem kanister i obficie polałem worek benzyną. George podał mi zapałki. Odniosłem kanister
na bok, wróciłem na miejsce, zapaliłem zapałkę, wrzuciłem ją z rozmachem do dołu i odbiegłem
kilka metrów dalej. George uczynił to samo. W powietrze wzniósł się potęŜny słup ognia, któremu
przyglądaliśmy się z wielką radością (chyba musi być w nas coś z piromanów). Benzyna spaliła się,
czarny worek równieŜ i pozostała tylko garstka popiołu. Byliśmy zadowoleni; wzięliśmy nasze
rzeczy i wróciliśmy do domku letniskowego, który stał na podwyŜszeniu z cegieł. Usiedliśmy na
progu w drzwiach i huśtaliśmy nogami. Po kilku minutach, duŜo szybciej, niŜ byłoby to w
rzeczywistości, nastąpił przypływ. Woda obmyła całą plaŜę aŜ do naszego domku, opłukując nam
nasze gołe stopy. Później ustąpiła, równie szybko, jak napłynęła. PlaŜa była znowu nieskazitelnie
czysta. Dół i popiół zniknęły. Zapytałem George'a: „Czy teraz jesteś zadowolony?". Odpowiedział:
„Tak, w stu procentach!". Polecieliśmy więc z powrotem do domu, trzymając się za ręce i
odczuwając wielką satysfakcję.
Przypomniałem sobie później ów pomysł, przekazany mi przez George'a, który doprowadził
do naszej podróŜy do Holandii. Dopiero wówczas zrozumiałem głęboki sens ceremonii spalenia:
wystąpiły w niej cztery Ŝywioły - woda, ogień, ziemia i powietrze!
Wróćmy jednak do oczyszczenia kala. Podane niŜej wskazówki powinny umoŜliwić jego
szczere, pełne i skuteczne przeprowadzenie. W procesie tym nie tyle chodzi o nas samych, ile raczej o
ludzi, których skrzywdziliśmy przed laty lub dopiero w zeszłym tygodniu, a więc naszych krewnych,
kolegów z klubu sportowego, z pracy, przechodniów lub kierowców. Powinniśmy naprawić nasze
błędy. Ja na przykład przeprosiłem ciocię Emmę, która rzeczywiście jest nieznośna i do której
odezwałem się bardzo niedelikatnie. Zrobiłem to otwarcie, i do tego w obecności jej siostrzeńca.
Przeprosiny wymagały ode mnie odwagi i przełamania sie. Jest to zresztą nierozłącznie związane z
przeprosinami. Gdy zawierają one jakiekolwiek ślady urazy, gniewu, złości lub niezdecydowania i
braku miłości, wtedy nie są szczere i prawdziwe! Prośba o wybaczenie wymaga wewnętrznego
przygotowania, uwolnienia się od chęci ataku, dąŜenia do pojednania. Gotowość do przeprosin moŜe
być owocem nagłego zrozumienia. Czasami poprzedzają je nieprzespane noce lub długie zmaganie
się z urazami. Wszystko jedno, jaką podąŜymy drogą: trzeba iść nią świadomie i do końca.
Przeprosiny są jak ofiara całopalna; gdy ją złoŜymy, nie otwierając się przy tym całkowicie,
zatracimy jej właściwy cel.
Przeprosiny w rodzinie nie powinny przysparzać nam kłopotów. JednakŜe w pracy lub w
ogóle w kontakcie z obcymi osobami czasami duŜo trudniej jest zdobyć się na prośbę o wybaczenie.
UwaŜamy, Ŝe się poniŜymy, i własna duma nie pozwala nam uczynić takiego gestu. W gruncie rzeczy
jest to tylko głos naszego małostkowego ego, który musimy zagłuszyć, poniewaŜ człowiek umiejący
przeprosić za swoje uczynki jest tak wielki, Ŝe stoi o niebo wyŜej od tego, kto pełen jest fałszywej
dumy. Dlatego teŜ kaŜdy błąd, na jakim się przyłapiemy, powinniśmy natychmiast skorygować.
Skorygować to znaczy przeprosić ludzi, których skrzywdziliśmy. Wtedy uraŜona osoba
spontanicznie przyjmie przeprosiny, natomiast gdy dopiero po dwóch dniach zadzwonimy do niej,
prosząc o wybaczenie, moŜe odłoŜyć słuchawkę, poniewaŜ przez ten czas jej gniew urośnie w siłę.
Jak naleŜy postąpić, gdy podczas oczyszczania przypomnimy sobie o ludziach, którym
wyrządziliśmy krzywdę, a którzy juŜ nie Ŝyją bądź przebywają z dala od nas. a my nie znamy ich
nowego adresu? Pamiętajcie, Ŝe nadal jesteście z nimi połączeni sznurem aka (dotyczy to równieŜ
osób zmarłych). Powinniście więc przesłać tym ludziom lub istotom duchowym waszą miłość do
nich i prośbę o przebaczenie. MoŜliwe, Ŝe wasz George poczuje się usatysfakcjonowany tym
szczerym aktem. Ale moŜe się równieŜ zdarzyć, Ŝe jako nosiciel sumienia uzna. iŜ transmisja po
sznurze aka jest tylko tanim przetargiem i naleŜy uczynić coś więcej! Co wtedy? NaleŜy dokonać - o
czym była juŜ mowa - zadośćuczynienia. Powinno ono polegać na czymś, co wymaga pewnego
wysiłku lub zabiera czas, a więc jest swoistą ofiarą, jaką składacie w celu otrzymania wybaczenia.
Mogą to być na przykład odwiedziny u chorego, do których wcale nie jesteśmy zobowiązani. „Czy
nie jest to nieszczere?" - zapytano mnie pewnego razu w czasie seminarium. Nie, nie sądzę. Chory
ucieszy się z odwiedzin i kwiatów. MoŜe być nawet zaskoczony, lecz nie wie nic o zadośćuczynieniu,
będącym pobudką odwiedzin.
MoŜecie teŜ zapytać wprost: „George, komu mogę pomóc?". MoŜe ktoś potrzebuje rady przy
wypełnianiu rocznego oświadczenia podatkowego, moŜe moglibyście zawieźć gdzieś ułomnego
sąsiada, jeŜeli macie samochód, a moŜe tak wychowacie siebie i George'a, Ŝe będziecie uwaŜniej
słuchać skarg i Ŝalów innych ludzi. Wtedy chętniej podejmiecie próbę pomocy bliźnim, czego
wcześniej prawdopodobnie byście nie zrobili.
Proces oczyszczenia wymaga, jak widać, przede wszystkim czujności. JeŜeli w ogóle nie
mamy pojęcia, co naleŜałoby zrobić, moŜna wpłacić pieniądze na rzecz organizacji dobroczynnej,
jednak brak tej sumy w kieszeni powinniśmy odczuć; parę złotych z pewnością nie wystarczy!
Ostatnią moŜliwością jest szczególnie skuteczne zadośćuczynienie, jakim jest post. JeŜeli choćby
przez jeden dzień będziecie świadomie pościć, aby wynagrodzić określoną krzywdę, George z
pewnością będzie zadowolony. Kiedy jednak pościcie, by schudnąć... sumienny i skrupulatny George
tego nie zaakceptuje!
Wiecie juŜ o istnieniu sznura aka, który łączy was z George'em i WyŜszym Ja. Wiecie
równieŜ, Ŝe George, nośnik sumienia, nie uŜyje sznura aka, tylko go odłączy, jeŜeli ma nieczyste
sumienie i nie czuje się godny kontaktu z WyŜszym Ja. Dlatego teŜ waŜne jest, abyśmy szczerze
postarali się przeprowadzić oczyszczenie, pomimo iŜ zdajemy sobie sprawę, Ŝe nie jest ono całkowite
i nie moŜe takie być, jesteśmy bowiem tylko ludźmi. MoŜe trzeba będzie uświadomić niŜszemu Ja, Ŝe
jesteśmy istotami ułomnymi, zwłaszcza wtedy, gdy jest ono perfekcjonistą. W tym przypadku
dajemy mu do zrozumienia, Ŝe ta część oczyszczenia, której brakuje do pełni i której nie moŜemy
zrealizować, zostanie nam ofiarowana przez WyŜsze Ja na drodze łaski. WaŜne w oczyszczeniu kala
jest to, aby wykluczyć wszelkie wątpliwości George'a.
Na zakończenie chciałbym zapoznać was z krótkim, prostym ćwiczeniem kala, które moŜecie
przeprowadzić nawet wtedy, gdy nie jesteście jeszcze gotowi do rozpoczęcia właściwego
oczyszczenia. JuŜ teraz moŜe ono zapewnić waszemu George'owi podstawę do przyszłej pracy.
Usiądźcie wygodnie i zamknijcie oczy. Powiedzcie George'owi: „Jeśli kiedyś przystąpimy do
oczyszczenia, co mi wtedy powiesz? Co cię dręczy? Za co poczuwasz się do winy? Z czego chciałbyś
się oczyścić? Jak mogę ci pomóc? PomóŜ mi w ciągu następnych trzech minut, gdy będziemy o tym
myśleć".
OdłóŜcie ksiąŜkę, zamknijcie oczy i wykonajcie to proste ćwiczenie!
Rozdział 7
WyŜsze Ja
A poniewaŜ duch nie moŜe istnieć sam w sobie, lecz kaŜdy duch przynaleŜy do jakiejś istoty,
zmuszeni jesteśmy załoŜyć istnienie istot duchowych.
Max Planck

Istota i kształt WyŜszego Ja


JuŜ na początku tej ksiąŜki była mowa o Aniele StróŜu dzieci. Gdy przykładowo „Wiener
Kurier" oznajmia: „Dziecko spadło z wysokości dziesięciu metrów na beton, doznając niewielkich
obraŜeń", uznaję to za typowy przykład działania takiego anioła. Powiedziano równieŜ, Ŝe Anioł
StróŜ nie znika w miarę rozwoju dziecka, lecz przy nim pozostaje. Jako dorośli mamy obowiązek
świadomego zbliŜania się ku niemu. Musimy stać się godni nawiązania z nim kontaktu, tak by nas
zaakceptował. Nasze Ja dokładnie wie, czy na to zasługujemy.
Według pojęć Huny, symbolem WyŜszego Ja jest świetlista postać, świetliste ciało aka. Max
Freedom Long określa WyŜsze Ja jako przewód n i ka, towarzysza i obrońcę. Jest ono istotą o
wyŜszej wiedzy, większym rozsądku, sile i dobru, a przede wszystkim posiada więcej łaski. Long
nazywa je równieŜ Duchem Rodzicielskim. Pod pojęciem tym naleŜy rozumieć nie fizycznych
rodziców, lecz -mówiąc obrazowo - duchowe połączenie Adama i Ewy, dwoje w jedności, poniewaŜ
WyŜsze Ja tworzy nowe, a stare odnawia. WyŜsze Ja oczekuje od nas wiary, jednak nie ślepej, lecz
zbudowanej na rozsądku i doświadczeniu. Dzięki praktykowaniu Huny wiara w WyŜsze Ja
przeobraŜa się w końcu w wiedzę, Ŝe ono istnieje i zawsze jest przy nas, gdy je przywołujemy.
JeŜeli czujemy się głęboko utwierdzeni w nauce Huny, podobnie dzieje się z naszą wiarą w
Boga. Jeśli jesteśmy powiązani z naszym WyŜszym Ja i prowadzeni przez nie, pewnego dnia
dotrzemy do punktu, w którym rzeczywiście zbliŜymy się do Boga. Stracimy wtedy naszą wiarę w
Niego - zastąpi ją wiedza. Wiedza ta będzie wówczas niewzruszona. Wiara moŜe być wielka i bardzo
silna, lecz nawet najgłębsza wiara nie jest wiedzą, poniewaŜ w jej pojęciu kryje się zawsze moŜliwość
zwątpienia. Gdy połączymy się z naszym WyŜszym Ja, odczujemy potęŜną wewnętrzną pewność i
bezpieczeństwo. Prowadzeni pewną ręką WyŜszego Ja, przeŜyjemy na naszej drodze Ŝycia
doświadczenia, które są niezbędne, aby naszą wiarę zastąpić wiedzą. Jest to ta niewzruszona i
doskonała wiedza, która ustanawia pełne i rzeczywiste połączenie z WyŜszym Ja oraz z Bogiem.
WyŜsze Ja prowadzi nas na wyŜszy stopień świadomości - na wyŜszy poziom świetlny;
zmienia naszą przyszłość i wpływa na nią. WyŜsze Ja spełnia wszystkie nasze Ŝyczenia i modlitwy,
które uwaŜa za dobre dla nas, proszących i modlących się. Czyni to na podstawie swojej wiedzy i
wglądu w przyszłość. Dopóki nie jesteśmy tego świadomi, moŜe nas to doprowadzać do konfliktów.
Będzie
O tym mowa w rozdziale na temat modlitwy Huny. My - z całą naszą ludzką wiedzą - nigdy
nie dorównamy WyŜszemu Ja w jego wiedzy i umiejętności przewidywania.
Jako ludzie, nie potrafimy widzieć przyszłych wydarzeń
1 dlatego nie wszystkie nasze modlitwy się spełniają. Jednak powinniśmy zdawać sobie
sprawę, Ŝe WyŜsze Ja tylko czeka na to, byśmy je zawołali i to właśnie teraz, w stadium, w którym się
znajdujemy i być moŜe pierwszy raz słyszymy o Hunie. Nie uwaŜam bynajmniej za przypadek, Ŝe
kupiliście tę czy inną ksiąŜkę o Hunie. Wasze WyŜsze Ja od dawna niecierpliwie czeka, by nawiązać
z wami kontakt, czeka aŜ je zawołacie. Człowiek powaŜnie zajmujący się Huną ma juŜ pełne
wsparcie swojego WyŜszego Ja.
Wiemy juŜ, Ŝe średnie Ja przejmuje inicjatywę w nawiązywaniu kontaktu z WyŜszym Ja. Ale
dopóki Ŝyczenie to nie jest dostatecznie wyraźnie sformułowane i obudzone przez średnie Ja, WyŜsze
Ja przygotowuje obie swoje niŜsze jaźnie do spotkania z nim.
Teza, Ŝe Bóg i WyŜsze Ja są jednym i tym samym, naleŜy do takich, których nie moŜna
udowodnić. Cały wszechświat moŜemy uwaŜać za Boga, jednak w naszej ludzkiej naturze leŜy
rozumienie Boga jako osobowości podobnej do człowieka. Dopiero gdy doświadczymy WyŜszego
Ja, moŜemy utoŜsamić je z Bogiem, ale nie zdołamy podać na to Ŝadnych argumentów. JeŜeli
będziemy kierowali się tą myślą, zrozumiemy wiele spraw. W przypadku znacznej liczby osób myśl
ta zamieniła się w wiedzę dopiero dzięki doświadczeniu. Biblia pełna jest odniesień do Boga,
stanowiących dla wielu ludzi prawdziwy problem, znany takŜe mnie. UwaŜałem za
niewypowiedzianie trudne zbliŜenie się do Boga. Był on dla mnie „niezwykle odległy". Nie mogłem
sobie wyobrazić, Ŝe w ogóle moŜna zbliŜyć się do tak doskonałej istoty. Później, gdy poznałem Hunę,
przekonałem się, Ŝe wcale nie tak trudno jest skontaktować się ze swoim WyŜszym Ja. WyŜsze Ja
stało się nagle mostem do Boga, a most ten jest Bogiem. Jest to idea esseńska, którą w innej formie
przedstawił równieŜ Jezus. Wystarczy, Ŝe wiemy, iŜ nauka Huny daje nam dokładne wskazówki, w
jaki sposób moŜemy dotrzeć do WyŜszego Ja. Po dotarciu do niego pozbywamy się niepewności,
nieśmiałości, bojaźni i obaw. Zyskujemy odwagę, by uczynić krok zbliŜający nas do Boga, poniewaŜ
wiemy, iŜ WyŜsze Ja naleŜy do nas, jest częścią nas i moŜemy się do niego zwrócić z pełnym
zaufaniem.
KaŜdemu, kto zaczął interesować się Huną, chciałbym zacytować definicję WyŜszego Ja, za
którą jestem nieskończenie wdzięczny M. F. Longowi. Znalazłem ją w małym tomiku
zatytułowanym Short Talks on Huna. Chodzi tutaj o wczesne prace Longa, których zbiór
opublikował Otha Wingo. Na stronie 44 czytamy:
„Z istoty WyŜszego Ja wynika, Ŝe jest ono najbardziej logiczne, wiarygodne i pewne. WyŜsze
Ja sprowadza Boga w nasz zasięg. MoŜliwe, Ŝe ponad WyŜszym Ja istnieją coraz to wyŜsze istoty,
lecz dla naszych celów i bezpośredniej pomocy wystarczy nam wiedzieć, Ŝe WyŜsze Ja przebywa z
nami, Ŝe jest częścią nas i Ŝe gotowe jest pomagać nam wtedy, gdy nauczymy się tego, co konieczne,
aby je przywołać. Dlatego teŜ WyŜsze Ja w tak naturalny sposób chroni dziecko, poniewaŜ nie mogło
się ono jeszcze nauczyć, co jest konieczne.
Modliliśmy się do Boga pod róŜnymi imionami i w róŜnych językach, a wszystkie te modlitwy
trafiły do WyŜszego Ja".
Nigdzie nie znalazłem lepszej definicji i lepszego wyjaśnienia istoty WyŜszego Ja. Sądzę, Ŝe
Long zawarł tutaj wszystko, co powinniśmy wiedzieć o WyŜszym Ja. Szczególnie waŜna wydaje mi
się uwaga, Ŝe WyŜsze Ja jest gotowe nam pomagać, jeŜeli nauczymy się tego, co jest potrzebne, aby
je przywołać.
Long sformułował jeszcze jedną myśl, która bardzo mnie zaciekawiła, a mianowicie, iŜ ponad
WyŜszym Ja istnieć mogą jeszcze wyŜsze istoty. Idea ta doprowadziła mnie do pewnego pojęcia w
Biblii, którego nigdy nie mogłem zrozumieć. W Starym Testamencie wiele razy mówi się o „Panu
Bogu Zastępów". Nie znalazłem na to Ŝadnego wyjaśnienia. Określenie „zastępy" wskazuje na
gotowość do jakiejś walki. Poza tym musi chodzić o zastępy pańskie jako o szeregowych Ŝołnierzy, z
pewnością nie oficerów i grupy specjalne. Nauka Huny nasunęła mi myśl, Ŝe być moŜe te pięć lub
sześć miliardów WyŜszych Ja, naleŜących do ludzi, to właśnie owe zastępy. Wydaje mi się bardzo
logiczne i w Ŝadnym wypadku nie pozbawione sensu, jeŜeli potraktujemy nasze WyŜsze Ja jako
niŜszą kategorię w hierarchii istot niebieskich, jako piechotę, zastępy pańskie, które łączą ludzi
-istoty fizyczne - ze światem duchowym. Interpretacja ta wydaje mi się wiarygodną podstawą do
zrozumienia psalmu 8,6. Walka, w której muszą wykazać się zastępy pańskie, to ogólne
udoskonalenie ludzkości, walka przeciw złu. Nie jest to jednak bitwa toczona przeciwko innym
ludziom, lecz konflikt w nas samych. Pewne przysłowie mówi: „Największym zwycięstwem jest to
odniesione nad samym sobą". A właśnie takim zwycięstwem jest oczyszczenie, przy którym
niezbędna jest pomoc WyŜszego Ja. Udoskonalić ludzkość moŜe tylko ten człowiek, który zacznie od
siebie. Myślę, Ŝe zwrot „zastępy pańskie" odnosi się do wyraźnie nakreślonego pojęcia Huny Poe
Aumakua - czyli Wspólnota WyŜszych Ja. (Nie wyklucza to moŜliwości, by WyŜsze Ja jednej grupy,
na przykład uczestników seminarium, określić równieŜ mianem Poe Aumakua - Wspólnotą
WyŜszych Ja w konkretnych warunkach).
Long stwierdził wyraźnie, Ŝe kahuni określali WyŜsze Ja jako świetlistą postać. Ma ono
kształt ludzkiego ciała: moŜna wyraźnie rozpoznać tułów, ramiona, nogi i głowę. Postać ta jest ze
światła. Long mówił o tym juŜ duŜo wcześniej, jeszcze przed opublikowaniem wyników badań
amerykańskiego lekarza Raymonda Moody'ego oraz przed wypowiedziami na ten temat Elizabeth
Kubler-Ross i Stefana von Jankovicha.
W tym miejscu chciałbym powiedzieć nieco więcej o ksiąŜce doktora Moody'ego. Nosi ona
tytuł śycie po Ŝyciu. Dzięki naukowym opisom zawartym w tej ksiąŜce (oraz w będącej jej
kontynuacją pracy Refleksje nad Ŝyciem po Ŝyciu) autor mimowolnie stał się koronnym świadkiem
nauki Huny, zwłaszcza w odniesieniu do WyŜszego Ja. Pierwsze amerykańskie wydanie ukazało się
w 1975 roku, a więc w cztery lata po śmierci Longa. Gdyby Moody wiedział o badaniach Longa
dotyczących Huny i WyŜszego Ja, moŜe świadomie lub nieświadomie zawarłby je w swoich pracach.
Przy okazji odczytu doktora Moody'ego w Szwajcarii miałem sposobność osobiście porozmawiać z
nim o Hunie. Sprawił na mnie wraŜenie bardzo sumiennego, skrupulatnego, skromnego i nadzwyczaj
sympatycznego naukowca. Zapewnił mnie, Ŝe nigdy dotąd nie słyszał o nauce Huny.
W swoich ksiąŜkach opowiada on o przeŜyciach kilku tysięcy osób, które znajdowały się w
stanie śmierci klinicznej. Następuje ona w wyniku wypadku lub podczas operacji, kiedy nie moŜna
zarejestrować klinicznie wymiernych funkcji procesów Ŝyciowych. Dotyczy to pracy serca, a przede
wszystkim mózgu. W szpitalach udaje się czasami przywrócić do Ŝycia ludzi przebywających w
stanie śmierci klinicznej. Moody relacjonuje ich przeŜycia. Na początku swych badań Moody zwrócił
uwagę na tę problematykę, publikując wiele na ten temat w fachowych czasopismach. Z biegiem
czasu otrzymał duŜo informacji dotyczących śmierci klinicznej. Badał te materiały niezwykle
dokładnie i krytycznie. Pacjenci dostarczali mu danych w stanie pełnej trzeźwości umysłu, to znaczy
po powrocie z sali intensywnej terapii.
Najpierw przedstawiali oni wydarzenie, w którym brali udział. Najczęściej wiązało się ono z
przebytym szokiem. Następnie mówili o „ciele duchowym", w którym wznieśli się nad miejscem
wypadku lub nad stołem operacyjnym i obserwowali z góry, co się dzieje. I tak na przykład, widzieli
starania ludzi, którzy próbowali wyciągnąć ich fizyczne ciało z wraku samochodu. Relacje te zgodne
były z prawdą, nawet w przypadku tych osób, które w swoim fizycznym ciele były niewidome. Po tej
pierwszej fazie pacjenci przechodzili wkrótce do ciemnego pomieszczenia, korytarza lub tunelu,
który początkowo wzbudzał w nich strach, niepokój i skrępowanie. W pewnej chwili u wylotu tunelu
pojawiał się świetlisty punkt, który szybko się przybliŜał i którego kształt stawał się wyraźnie
widoczny: świetlista postać posiadająca tułów, ramiona, nogi i głowę. Później wszystko stawało się
jasne, przyjemne i bezpieczne. Świetlista postać promieniowała ciepłem i miłością, której -jak
potwierdzają wszyscy pacjenci - nie sposób opisać słowami ludzkiego języka. W ksiąŜkach
Moody'ego przytoczone są rozmowy między pacjentami a świetlistymi postaciami. Podczas tych
rozmów z niepojętą szybkością przesuwało się przed oczami pacjentów ich dotychczasowe Ŝycie.
śaden z nich nie chciał powracać do fizycznej egzystencji. Bliskość świetlistej postaci była
wstrząsająca i uszczęśliwiająca. Opisywali ją w porywających, gorących słowach. Jednak postać ta
mówiła, Ŝe nie wolno im pozostać, Ŝe muszą powrócić na ziemię poniewaŜ mają jeszcze zadania do
spełnienia. W przypadku niektórych pacjentów świetlista istota podkreślała wyraźnie, Ŝe muszą
wrócić do Ŝycia, gdyŜ nie obdarzyli jeszcze swoich bliźnich dostateczną miłością i mogliby to
nadrobić.
W ramach niniejszej ksiąŜki niemoŜliwe jest przedstawienie wszystkich informacji o
świetlistej postaci, jakich udzielili rozmówcy Moody'ego, jak równieŜ tego, co mówi Huna na temat
WyŜszego Ja. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na kilka elementów.
Znamienne jest to, Ŝe dialogi między świetlistą postacią -nazwę ją teraz WyŜszym Ja - a
pacjentami nie odbywały się ani w sferze werbalnej, ani w Ŝaden sposób znany nam z naszego
fizycznego Ŝycia. Było to raczej przechwytywanie myśli, a więc czynność, jakiej uczymy się w
kontaktach z niŜszym i WyŜszym Ja. Niektórzy pacjenci opowiadali, Ŝe WyŜsze Ja ukazało się im juŜ
wcześniej i z niewysłowioną miłością pomogło im przy wychodzeniu z fizycznego ciała. Światło
określali jako białe lub przejrzyste - takie, które nie raziło oczu. Osoby, o których mowa, nie patrzyły
w tym momencie fizycznymi oczami, które mogłyby zostać oślepione.
Moody opisuje wizerunek świetlanej istoty, który odpowiada wyobraŜeniu WyŜszego Ja
Huny. śadna z osób, które wróciły do Ŝycia po śmierci klinicznej, nie miała nawet cienia
wątpliwości, Ŝe owo światło było Ŝyjącą istotą, Ŝe miało cechy osoby. Istota ta emanowała nieopisaną
miłością i ciepłem, doskonałą afirmacją i bezpieczeństwem. Czuło się promieniującą od niej siłę.
urzekającą, porywającą i jakby magnetycznie przyciągającą.
Moody podaje, Ŝe owa istota zawsze opisywana jest w powyŜszy sposób, bez najmniejszych
odchyleń. Przytacza on równieŜ rozmowy, które dotykały zagadnień filozoficznych i religijnych. Na
przykład, głoszona przez Longa idea, Ŝe śmierć jest tylko krokiem na drodze rozwoju,
porównywalnym z przyjęciem na wyŜszą uczelnię lub z otrzymaniem dyplomu, znajduje
potwierdzenie w prawie identycznych z nią wyobraŜeniach pacjentów po śmierci klinicznej. Jeden z
nich powiedział, Ŝe śmierć nie istnieje, idzie się tylko dalej, tak jak przechodzi się ze szkoły
podstawowej do średniej i następnie na studia. Inni porównywali śmierć z powrotem do domu.
Jeszcze inni przedstawiają ją jako ucieczkę z więzienia, co wyraźnie przypomina nam filozofię
Platona. Dzięki tym wszystkim faktom Moody stał się dla mnie głównym świadkiem egzystencji
WyŜszego Ja.
Na zakończenie rozwaŜań poświęconych WyŜszemu Ja chciałbym podzielić się z wami moim
zdaniem na temat działalności Jezusa jako WyŜszego Ja. Chciałbym przy okazji równieŜ wspomnieć,
Ŝe prawdziwe imię Jezusa brzmiało Jeshua, co znaczy „Jahwe jest ratunkiem". Tak miał na imię,
poniewaŜ Jeshua był śydem, poboŜnym śydem, i co więcej - był rabinem. Poświadczają to w
ewangeliach jego uczniowie, którzy wielokrotnie zwracali się do niego „rabinie". Mówi się równieŜ,
iŜ przemawiał on w synagogach. Czy byłoby to moŜliwe, gdyby nie był rabinem?
Do czasów Jeshui śydzi, jego współobywatele, znajdowali się w rozpaczliwej sytuacji. Ich
duchowa orientacja uległa rozpadowi, szalała wojna psychologiczna między zelotami, saduceuszami
i faryzeuszami, a naród uciskany był prze/ srogie rzymskie mocarstwo, które według dzisiejszych
pojęć moglibyśmy określić tylko jako „gestapo". Przy tym Jeshua naleŜał bez wątpienia do
faryzeuszy, którzy jako zdecydowani przeciwnicy Rzymian, dbali wyłącznie o swoje Ŝydowskie
interesy. Jeshua juŜ duŜo wcześniej - jak powiedział profesor Ben Chorin - był „faryzeuszem w
opozycji", to znaczy zasadniczo uwaŜał się za faryzeusza, których zresztą niesłusznie uznawano za
godnych pogardy, lecz jako esseńczyk nie zgadzał się z ich nauką. Z tego powodu był dla nich
niewygodny.
Jeshua bardzo wyraźnie widział duchowe problemy i konflikty swoich współobywateli. Sam
w dotkliwy sposób przeŜywał rzymską okupację, nękającą jego naród. Jego wypowiedź, Ŝe naleŜy
oddać cesarzowi co cesarskie, uwaŜam za radę polityczną skierowaną do współziomków, którzy
doświadczyli okropnych przeŜyć przy próbie uchylania się od przymusowych dostaw dla Rzymian.
Kto wie, ilu śydów zostało skazanych przez Rzymian na ukrzyŜowanie, gdy dowiedziono im, Ŝe ich
dostawy były za małe.
Jeshua wiedział, Ŝe tajemna nauka Esseńczyków byłaby wybawieniem dla tysięcy jego
rodaków, lecz nie wolno mu było jej przekazywać. Poza tym istniało niebezpieczeństwo, Ŝe wielu z
nich nie pojmie tej nauki i nie zdoła zastosować jej w praktyce. Sądzę, Ŝe nauka i Ŝycie Jezusa
pokazują wyraźnie, Ŝe ofiarował się on swoim rodakom jako reprezentant WyŜszego Ja i nie Ŝywił
Ŝadnych boskich ambicji. Szczególnie jasne stały się dla mnie pouczające i ciekawe badania, które
Long opisuje w swojej ostatniej ksiąŜce. Dlatego teŜ jestem przekonany, Ŝe Jeshua kierowały
pobudki praktyczne oraz Ŝe na przykładzie własnego Ŝycia wędrowny rabin miał przekazać jak
największej liczbie ludzi zbawcze idee. Z pewnością prowadziłby o wiele wygodniejsze Ŝycie, gdyby
przyjął bezpieczne stanowisko rabina w Nazarecie, Kafarnaum lub Jerozolimie.
Nie zamierzam nikomu narzucać swych poglądów. MoŜecie, stosownie do swojej woli,
przyjąć je lub odrzucić. Mnie wydały się one niezwykle logiczne.
Kontakt z WyŜszym Ja. Oświecenie
Jak stwierdzić, Ŝe nawiązaliście kontakt z WyŜszym Ja? To proste: naładujcie się maną i
przesyłajcie ją po sznurze aka do WyŜszego Ja. Wasze WyŜsze Ja powie wam, czy powinniście juŜ
teraz przesłać mu dar many, czy dopiero później, gdy przeprowadzicie oczyszczenie. Kiedy
poczujecie, Ŝe nadszedł odpowiedni czas, Ŝe gotowi jesteście uczynić ten wielki krok - nie wahajcie
się! Jedno jest pewne: odbierzecie sygnał od WyŜszego Ja za pośrednictwem George'a.
Podobnie moŜemy poznać imię naszego WyŜszego Ja. Przemówcie do swojego niŜszego Ja
mniej więcej tak: „George, spróbujmy, odwaŜmy się. Naładowaliśmy się maną. Teraz przekaŜemy ją
naszemu WyŜszemu Ja przez sznur aka razem z głębokim oddechem!". Wtedy WyŜsze Ja otrzyma
manę i przeobrazi ją w mana-loa, siłę Ŝyciową o „wysokim napięciu". Niewielką jej część, lecz
naładowaną „wysokim napięciem", odeśle wam ono z powrotem jako deszcz błogosławieństwa,
który spadnie na was w cudowny, dobroczynny, zbawienny i kojący sposób. Odniesiecie wraŜenie,
jakbyście stali nadzy na deszczu - poczujecie ów deszcz nie w piersiach i nie w brzuchu, lecz na ze-
wnątrz ciała, na głowie, barkach, piersiach, plecach, udach i ramionach. ZauwaŜycie go dzięki
lekkiemu mrowieniu, dzięki delikatnej, lecz przyjemnej gęsiej skórce. W kaŜdym razie będzie to
odczuwalne na skórze. Od tej chwili przez całe Ŝycie będziecie odbierali to wraŜenie zawsze w tym
samym miejscu, za kaŜdym razem w momencie, gdy otrzymacie deszcz błogosławieństwa od
WyŜszego Ja. MoŜe się jednak zdarzyć, Ŝe odbierzecie ten boski deszcz inaczej, kiedy później
przekaŜecie manę innemu WyŜszemu Ja lub istocie duchowej, która - waszym zdaniem - jej
potrzebuje. Z ufnością obserwujcie wszystkie doznania na skórze i nie dziwcie się, jeśli przy
przekazywaniu many innym istotom wystąpią równieŜ inne wraŜenia.
Kontakt z WyŜszym Ja przez sznur aka oraz towarzyszący mu deszcz błogosławieństwa jest
niezwykle uszczęśliwiający, lecz jeŜeli moŜna tak się wyrazić, nadal jest to tylko kontakt techniczny.
Gdy pewnego dnia zbliŜymy się do WyŜszego Ja. nastąpi w naszym Ŝyciu punkt kulminacyjny, kiedy
to WyŜsze Ja objawi się nam w pełni. Odbierzemy do głębi wstrząsające, radosne i zbawienne
wraŜenie doskonałej wewnętrznej harmonii, absolutnego bezpieczeństwa. Jest to uczucie niepowta-
rzalne i nie do opisania, podobnie jak nie moŜna oddać słowami przeŜyć ludzi, którzy w stanie
śmierci klinicznej przeŜyli kontakt z WyŜszym Ja. Odczujemy wówczas trzy stany świadomości, trzy
jaźnie, ową troistość, stan pełnego wybawienia, wolności duchowej i fizycznej. Będzie to swoistym
wtajemniczeniem, poczuciem bliskości z naszym indywidualnym, tylko nam podporządkowanym
duchem świętym, który po prostu jest z nami.
Long pisze na ten temat w swojej ksiąŜce Wiedza tajemna w praktyce:
„Najczęściej w Ŝyciu jednego człowieka najwyŜsze, pozostające poza światem zmysłowym
doświadczenie kontaktu z WyŜszym Ja trafia się raz lub dwa razy. Nagle, po cichu niŜsze Ja otwiera
niewidzialne wrota i następuje kontakt. NiŜsze Ja ofiarowuje swój dar many i całego człowieka
ogarnia radość. MoŜliwe nawet, iŜ widzi on przy tym białe światło, gdy WyŜsze Ja przyjmuje manę i
przekształca ją w wibrujące promienie. PrzeŜycie to jest tak silne, Ŝe pozostaje w pamięci do końca
dni jako święte wspomnienie i przekonujący dowód prawdy"4.
Jedna z moich uczennic napisała kiedyś w liście do mnie: „PrzeŜyłam raz stan pełnego
szczęścia i błogości. Łzy płynęły mi z oczu". RównieŜ ja przeŜyłem coś podobnego, dlatego teŜ
uwaŜam powyŜszy opis za oczywisty, poniewaŜ z pewnością nie istnieje wznioślejsze uczucie niŜ ten
dojrzały kontakt z WyŜszym Ja.

4
M. F. Long, Wiedza tajemna w praktyce, Wydawnictwo MEDIUM, Warszawa 1996, s. 111.
Rozdział 8
Modlitwa według Huny i uzdrawianie duchowe
Wiara nie pochodzi od rozumu, podobnie jak miłość.
Hermann Hesse

Energia many, którą wielokrotnie przesyłamy w czasie modlitw Huny, odgrywa decydującą
rolę w ich spełnianiu się. Jak juŜ mówiliśmy, siła wspólnie wytworzona przez niŜsze i średnie Ja
nazywa się maną. Siła many, którą niŜsze Ja przekazuje średniemu, to mana-mana, natomiast siła
przesyłana WyŜszemu Ja przez niŜsze i średnie Ja nazywa się mana-loa; jest to moc szczególnie duŜa,
porównywalna z napięciem elektrycznym. UŜywa jej WyŜsze Ja, by skutecznie działać na ziemskim,
fizycznym poziomie. Mana-loa - jak wiemy - działa na dwóch poziomach, jest równie skuteczna na
poziomie ziemskim, jak po „drugiej stronie" - w zaświatach.
Przejdźmy teraz do najwaŜniejszej części zawartych w tej ksiąŜce instrukcji dotyczących
praktykowania Huny.
KaŜda modlitwa jest kontemplacją, podczas której obcujemy z Bogiem; jest aktywnością
duchową pełną miłości i czci. W ten duchowy stan wchodzimy dzięki naładowaniu się maną, pod
warunkiem, Ŝe zadbamy o spokój w naszym otoczeniu. Dlatego teŜ waŜne jest znalezienie sobie
takiego miejsca, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał w modlitwie, którą odbywać naleŜy w
pozycji siedzącej, z wyprostowanym, lecz nie usztywnionym kręgosłupem.
Pierwszym krokiem rytuału modlitwy jest naładowanie się maną.
Drugi krok to kontemplacyjna medytacja - przyjrzenie się znaczeniu WyŜszego Ja. W tym
czasie moŜna zadawać następujące pytania: Jak blisko mnie znajduje się WyŜsze Ja? Jak ściśle jestem
z nim połączony? Jaki jest sens i cel mojej modlitwy i do kogo właściwie się zwracam? Musimy sobie
jednocześnie uświadomić, Ŝe nasze WyŜsze Ja, które określamy imieniem znalezionym podczas
praktykowania Huny, jest naszym Godnym Zaufania Rodzicielskim Duchem, naszym silnym
Aniołem StróŜem, silniejszym niŜ wszystkie ciemne wpływy; naszą świętą istotą duchową, która
łączy nas bezpośrednio z Bogiem. Jest przewodnikiem, towarzyszem i opiekunem, któremu
okazujemy miłość, wdzięczność, ogromny szacunek, głęboką pokorę i uniŜoność.
Nie przyjmujcie tych myśli tylko formalnie, lecz potraktujcie je jako zachętę. Nadajcie kształt
własnym myślom; nie muszą być identyczne w czasie kaŜdej modlitwy (w przeciwieństwie do słów,
którymi będziecie się później posługiwać). Pomyślcie równieŜ, Ŝe moŜecie zdać się całkowicie na
wasze WyŜsze Ja, Ŝe jest ono ogniwem łączącym was z Bogiem.
Trzecim krokiem jest wysłanie daru many do WyŜszego Ja. MoŜemy powiedzieć swojemu
WyŜszemu Ja: „Ta ofiara many przeznaczona jest wyłącznie dla ciebie samego, nie dla mnie; ty
zdecydujesz o jej zastosowaniu. Dar many traktuję jako małą symboliczną ofiarę, którą chętnie ci
składam z głębi serca".
Przy czwartym kroku po raz pierwszy zapoznajemy WyŜsze Ja z brzmieniem modlitwy,
którą wcześniej sformułowaliśmy.
Piąty krok polega na ładowaniu maną symbolu i obrazu reprezentującego modlitwę. W tym
celu zwracamy się do niŜszego Ja: „George, naładuj maną obraz, wykonując wspólnie ze mną głęboki
oddech - teraz!". W momencie nabierania powietrza wyobraŜamy sobie (poproście George'a o
pomoc), Ŝe naładowany maną obraz wysyłamy po sznurze aka do WyŜszego Ja.
Szósty i siódmy krok to dwukrotne powtórzenie WyŜszemu Ja treści naszej modlitwy.
Odbywa się to w spokoju oraz całkowitym zaufaniu.
Ósmy krok to ofiarowanie przez sznur aka WyŜszemu Ja duŜej ilości many. Dzięki złoŜeniu
tej ofiary jesteśmy pewni, Ŝe nasza modlitwa się spełni.
Dziewiąty krok stanowi zakończenie. Dziękujemy WyŜszemu Ja w sposób, jaki przyjdzie
nam do głowy i jaki wydaje się nam odpowiedni. Następnie mówimy mu, Ŝe wycofujemy się z
modlitwy.
Jeszcze raz, uwaŜnie przeczytajcie razem z George'em tych dziewięć kroków modlitwy.
Wątpliwości co do ich praktycznego zastosowania znikną zupełnie, gdy później kilkakrotnie
powtórzycie modlitwę w celu nawiązania kontaktu z WyŜszym Ja. JeŜeli jednak juŜ teraz czujecie
nieprzepartą chęć modlitwy według Huny, przystąpcie do niej natychmiast, poniewaŜ ten
wewnętrzny impuls jest mową WyŜszego Ja. Nigdy nie zapominajcie o jednym: WyŜsze Ja wspiera
was bardzo mocno w czasie modlitwy Huny!
Oczywiście modlitwę najpierw trzeba przygotować. Nauka Huny kategorycznie tego
wymaga. JuŜ Jezus powiedział, Ŝe modląc się, nie powinniśmy być „wielomówni jak poganie". Jest to
typowa wskazówka Huny! A zatem najpierw musimy głęboko przemyśleć przedmiot modlitwy,
zastanowić się, dlaczego i o co chcemy prosić. MoŜe to być Ŝyczenie dotyczące spraw materialnych;
Huna nie zabrania nam prosie o dobra doczesne. Wymaga tylko, aby spełnienie naszej modlitwy
nikomu nie przyniosło szkody: Ŝadnemu człowiekowi, Ŝadnemu przedmiotowi, Ŝadnej instytucji, a
przede wszystkim nam samym. Musimy więc zadać sobie pytanie: „Co moŜe się stać, gdy nasza
modlitwa się spełni?". Nie musimy martwić się o to, czy zaszkodzimy naszemu WyŜszemu Ja, czyje
obrazimy lub zranimy.
W celu sformułowania modlitwy weźcie papier i ołówek, aby w całkowitym spokoju zapisać
swoje myśli. Im krócej je ujmiecie, tym lepiej. Kiedy zapiszecie treść modlitwy, zastanówcie się, czy
jest ona jednoznaczna i jasna; nie powinna bowiem zawierać Ŝadnych niedomówień ani wątpliwości
Następnie rozwaŜcie, czy nie dałoby się usunąć poszczególnych słów lub całych zdań.
W czasie zapisywania treści modlitwy wasz George mocno się napracuje. Polecam formę
pisemną nie dla pedanterii, lecz dlatego, Ŝe słowo pisane wywiera na George'u duŜo większy wpływ
niŜ mówione lub tylko pomyślane. Wie on wtedy bardzo dokładnie, Ŝe musi się zająć konkretną mod-
litwą. W końcu to on pracuje później z WyŜszym Ja nad jej urzeczywistnieniem! Dlatego teŜ niŜsze
Ja równie intensywnie współpracuje ze średnim Ja przy następnym kroku, tj. przy tworzeniu symbolu
lub obrazu albo reprezentującego modlitwę. Podszepnie wam wówczas pewne idee albo Ŝyczenia;
dzięki niemu „przyjdą wam one na myśl".
A oto przykład ilustrujący powyŜsze zagadnienie: Jakiś czas temu uczestniczka mojego
seminarium zapytała mnie o najlepszy symbol dla swojej modlitwy. Modlitwa miała dotyczyć jej
syna, prawnika, który wkrótce miał zdawać podstawowy egzamin aplikacyjny. Pomimo iŜ syn był
gruntownie przygotowany, pragnęła ona - co rozumie się samo przez się - pomodlić się za jego
powodzenie. Treść modlitwy była jasna i oczywista, krótka i jednoznaczna, lecz - jak
powiedziała-znalezienie odpowiedniego symbolu sprawiało jej kłopot. Po zastanowieniu się
wpadłem na pomysł, by wyobraziła sobie popiersie syna; powinno ono przedstawiać go z cięŜkim
złotym łańcuchem na szyi, na którym zawieszony jest ogromny znak paragrafu wykonany ze złota.
Złoty łańcuch był lub jest nadal atrybutem burmistrza: uwaŜany jest za odznakę honoru. Złoty znak
paragrafu symbolizuje wiedzę prawniczą. Obraz ten zawierał wszystkie elementy potrzebne do
symbolicznego wyraŜenia Ŝyczeń i próśb sformułowanych w modlitwie. Jednoznacznie zostało w
nim wyartykułowane pomyślne złoŜenie egzaminu prawniczego! Moja uczennica Huny napisała mi
później, Ŝe jej syn zdał egzamin.
Bardzo istotnym obrazem symbolicznym jest wizerunek dwóch obejmujących się osób.
Prawdopodobnie nieraz będziecie prosić, aby dwoje ludzi się pojednało, aby spróbowali od nowa
ułoŜyć swoje wzajemne stosunki. MoŜe sami będziecie jedną z tych osób. Obraz ten jest symbolem
nie tylko dobrym, lecz równieŜ silnym. Jeszcze raz chciałbym podkreślić, Ŝe symbol jako piąty krok
modlitwy wydaje się jej niezbędnym elementem: nasz George pracuje dzień i noc z WyŜszym Ja nad
spełnieniem naszych modlitw. Za kaŜdym razem, gdy wypowiadamy modlitwę, George ją wpraw-
dzie rozumie, lecz nie potrafi powtórzyć. Dzięki symbolowi wie, o jaką modlitwę chodzi, a następnie
pracuje z WyŜszym Ja, posługując się wyłącznie symbolem.
Powróćmy jeszcze do zagadnienia poruszonego na wstępie. Napomnień Jezusa: „Módlcie się
bez ustanku" lub: „Módlcie się cały czas" nie naleŜy rozumieć dosłownie, poniewaŜ dla większości
ludzi modlenie się cały dzień byłoby wymaganiem nierealnym. Gdy uzmysławiam sobie, Ŝe ja,
Henry, nie mogę modlić się bez ustanku, ale George moŜe czynić to bez Ŝadnych przeszkód,
wówczas staje się dla mnie jasne, Ŝe Jezus musiał jako esseńczyk znać tę naukę, która jest identyczna
z nauką Huny.
Niektóre modlitwy określam jako „permanentne". Są to takie prośby, które moŜna lub
naleŜałoby wznosić przez całe swoje Ŝycie. Gdy modlę się o oświecenie, wiedzę i zdrowie, nigdy nie
nadejdzie taki dzień, w którym stwierdzę, Ŝe tego rodzaju próśb sformułowałem juŜ wystarczająco
duŜo. JeŜeli natomiast chcę mieć nowy samochód (a Huna wcale tego nie potępia), to przestanę się o
niego modlić z chwilą, gdy modlitwa odniesie skutek. Im goręcej poświęcamy się modlitwom i im
więcej pracujemy nad sobą, przekonujemy się, Ŝe kierujemy do WyŜszego Ja ściśle określone
modlitwy. Czy ma sens zwracanie się w tej samej modlitwie z prośbą zarówno o oświecenie, jak i o
nowego forda? Z pewnością nie! RównieŜ w tej kwestii Long udziela nam jasnych wskazówek. Trzy
powstałe w wyobraźni Ŝyczenia (tzn. pragnienie oświecenia, wiedzy i zdrowia), a moŜe teŜ kilka
innych, powinniśmy ująć w jedną grupę modlitw. Modlitwy drugiej grupy mogą dotyczyć dóbr
materialnych lub na przykład udanego wyjazdu słuŜbowego. Long radzi, by między dwiema róŜnymi
grupami modlitw robić co najmniej dwugodzinną przerwę. Oczywiście modlący się sam będzie czuł,
ile czasu powinna trwać owa przerwa.
Jak juŜ wspomniano, w trzeciej fazie modlitwy według Huny ofiarujemy WyŜszemu Ja dar
many, przeznaczony wyłącznie dla jego własnych celów, a na zakończenie modlitwy dziękujemy mu.
W tym miejscu pragnąłbym jeszcze dodać, iŜ zawsze naleŜy pamiętać o tym, Ŝe jesteśmy
szczerze zobowiązani w stosunku do naszego WyŜszego Ja i powinniśmy mu dziękować za
spełnienie Ŝyczeń zawartych w modlitwie, nie tylko przypadkowo i okazjonalnie, lecz regularnie i z
największą czcią, gdyŜ zasłuŜyło sobie na szacunek i powaŜanie. WyŜsze Ja jest naszą boską częścią
i modlitwy moŜemy przesyłać zarówno jemu, jak i Bogu. JeŜeli będziemy robić to często, moŜe
wykształcimy stałą formułę, uznając ją za najlepszy środek wyrazu. Formy lub formuły modlitw
mogą stracić swoją moc. MoŜemy jednak temu zapobiec dzięki samodyscyplinie. Jeśli będziemy
pamiętać, Ŝe formuły modlitewne są czymś realnym, prawdziwym i niewzruszonym, to nasze
modlitwy zachowają swą wewnętrzną moc.
Jestem zdania, Ŝe naszym obowiązkiem jako średniego Ja jest włączenie do modlitwy
dziękczynnej, skierowanej do WyŜszego Ja, równieŜ naszego George'a, poniewaŜ w końcu on jest
istotą, która stwarza połączenie przez sznur aka. Bez niego nie moglibyśmy zgromadzić ładunku
many. Ponadto dzięki sile swojego sumienia jest on nieprzekupnym straŜnikiem.
KaŜda modlitwa ma charakter telepatyczny. NiŜsze Ja przesyła WyŜszemu obrazy lub
symbole, a WyŜsze Ja materializuje przesłany mu obraz. Potrzebuje ono w tym celu na dwojaki
sposób uŜywanej siły - mana-loa. Long ujął to następująco: „Jest to tajemnica tajemnic".
Modlitwy powinniśmy formułować zawsze w formie pozytywnej. Przykładowo, nigdy nie
modliłem się: „Wybaw mnie od mojej choroby!", lecz: „Ty dajesz mi zdrowie" (pierwsza wypowiedź
świadczy, iŜ skłonni jesteśmy Ŝałować samych siebie).
Nawet najszczersza modlitwa Huny nie gwarantuje, iŜ zostanie ona spełniona. Mylny jest sąd,
Ŝe dzięki modlitwie Huny moŜemy otrzymać wszystko, czego chcemy. Poziom wiedzy WyŜszego Ja
jest duŜo wyŜszy niŜ średniego Ja. MoŜe się zdarzyć, Ŝe w fazie, w której będziecie pracować nad
formą modlitwy, napotkacie trudności, Ŝe daremnie szukać będziecie symbolu i Ŝe w końcu
„przyjdzie wam na myśl" wiadomość od waszego WyŜszego Ja: „Trzymaj się od tego z dala, to nie
jest dobre". MoŜe nagle wyłonią się wątpliwości (w tym przypadku uzasadnione i sensowne), które
skłonią was do ponownego przeanalizowania treści modlitw. Zazwyczaj moŜna wówczas ustalić,
dlaczego dana modlitwa nie jest właściwa. Być moŜe nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas na jej
spełnienie. W takich warunkach średnie Ja uczy się od WyŜszego Ja, swojego wychowawcy.
MoŜe się równieŜ zdarzyć, Ŝe nie „usłyszycie" tego, co mówi do was WyŜsze Ja za
pośrednictwem niŜszego, i Ŝe „nic nie przyjdzie wam do głowy". MoŜe podeszliście zbyt zuchwale
do sformułowania modlitwy i do symbolu. Poczyniliście wszystkie przygotowania, modlicie się,
kierujecie lub - mówiąc dokładniej - wierzycie, Ŝe kierujecie modlitwę przez sznur aka do WyŜszego
Ja. Jednak w rzeczywistości George, który ma ściślejszy kontakt z WyŜszym Ja niŜ średnie Ja.
wyłączył przekaźnik na sznurze aka. Inny przypadek to taki, w którym George niczego nie zrobił,
natomiast WyŜsze Ja nie przyjęło modlitwy. Powodem tego, Ŝe modlitwa nie dotarła do adresata, jest
brak łaski błogosławieństwa. Irytujemy się i zastanawiamy: Co się stało? Czy to George przerwał
połączenie, czy WyŜsze Ja nie zaakceptowało modlitwy? Ne wiemy, lecz moŜe później przyjdzie
nam to na myśl.
Modlitwa Huny nie oznacza dla średniego Ja przywileju bezczynności. Wspanialejest mieć
świadomość, Ŝe posiadamy dwóch niezastąpionych pomocników, z których jeden jest prawdziwie
boskiej natury. Kontakt z WyŜszym Ja wprowadza nas w tego rodzaju euforię, iŜ powstaje niebez-
pieczeństwo, Ŝe przestaniemy trzeźwo oceniać sytuację i zapomnimy o naszych, średniego Ja,
obowiązkach przed i po nawiązaniu kontaktu. Powinniśmy przeto zwrócić się do naszego ludzkiego
rozumu, poniewaŜ jako średnie Ja mamy obowiązek logicznego myślenia i działania. Musimy
„obiema nogami stać na ziemi". Przyjąwszy taki punkt widzenia, moŜe zrozumiemy, Ŝe nie wolno
nam było wznosić tej czy innej prośby do WyŜszego Ja. Lecz zapewniam was, Ŝe wystarczy parę
niepowodzeń, kiedy to nie odczujecie „deszczu błogosławieństwa", byście wyraźnie „słyszeli"
WyŜsze Ja i lepiej układali swoje modlitwy. Staniecie się bardziej krytyczni.
Inaczej sprawa wygląda, gdy mimo szczerych wysiłków w pracy nad Huną napotykacie
trudności i przeszkody, których źródła nie potraficie rozpoznać i nie moŜecie dać sobie z nimi rady.
W takim przypadku nie powinniście zbyt długo się męczyć, lecz od razu poprosić o pomoc WyŜsze
Ja.
MoŜe równieŜ się zdarzyć, Ŝe jednakowa modlitwa, z upływem miesięcy lub lat stanie się
„mdła" i będziecie ją odczuwać jako oklepaną, nie czerpiąc z niej radości. Zawsze kosztowało mnie
duŜo wysiłku i walki ze sobą stwierdzenie, Ŝe moja modlitwa się zdezaktualizowała. KtóŜ chciałby
zwątpić w modlitwę, o której spełnienie długo prosi i która przecieŜ ma w pewnym sensie urok
świętości. Zdarzyło mi się to juŜ z psalmami i innymi fragmentami Biblii czy teŜ z ksiąŜkami Longa.
Nie powinniśmy jednak uciekać od takich myśli, bo są one wyraźnym dowodem na to, Ŝe
rozwinęliśmy się w minionym czasie i na modlitwy, psalmy i ksiąŜki patrzymy teraz pod innym
kątem. MoŜe powinniśmy na nowo sformułować modlitwę. Być moŜe tymczasem zaszły w nas jakieś
zmiany i przedmiot naszej modlitwy nie jest juŜ tak waŜny.
Czasem dobrze jest zwrócić się do WyŜszego Ja bez oficjalnej modlitwy. MoŜemy wtedy
przesłać mu silny ładunek many i poprosić, aby uŜyło tej siły do swoich wyŜszych celów,
jednocześnie zachęcając je na przykład do poprawy sytuacji na świecie, do udoskonalenia ludzkości.
MoŜliwe, Ŝe WyŜsze Ja przeznaczy dar many dla wielu ludzi, którzy nie znają modlitwy Huny i nie
potrafią przesyłać siły Ŝyciowej. Przy tej formie komunikacji wystarczy po prostu zwrócić się do
WyŜszego Ja: „Daję ci manę na wszystko, czego chcesz, tylko nie dla mnie samego!".
Jak ma się modlitwa Huny do modlitw, które kierowaliśmy do Boga od czasów wczesnego
dzieciństwa? Kwestia ta bardzo interesowała mnie dawniej, dzisiaj odpowiedź na to pytanie nie jest
prosta z dwóch powodów. Po pierwsze, zdałem sobie w pełni sprawę z toŜsamości Boga i mojego
WyŜszego Ja. Poznanie to pochodzi z doświadczenia. Obojętne, czy modlę się do Ariela - bo tak ma
na imię moje WyŜsze Ja - czy do Boga. Po drugie, respektuję przyzwyczajenie, które mówi mi
wyraźnie: JeŜeli od czasów swej młodości lub dzieciństwa kierowałeś określone modlitwy zawsze do
Boga, pozostań przy tym, nie zmieniaj tego". Zdarza się, Ŝe dzisiaj kieruję pewne modlitwy do Boga,
zwracając się do Niego osobiście, jednak cały czas mam w świadomości myśl, Ŝe On i Ariel to jedno.
Modlę się, chcąc wyrazić Mu moją miłość lub lepiej go poznać, albo teŜ chcę Mu podziękować oraz
ofiarować to, co liturgia lub poezja określa mianem uwielbienia. Tego rodzaju myśli, a więc treści,
które nie wymagają ingerencji w sferze fizycznej, przesyłam spontanicznie do Boga. W pierwszej
chwili moŜna pomyśleć, Ŝe jest to zdrada wobec WyŜszego Ja. Podejrzenia takie pochodzić mogą z
podświadomości - a więc od George'a. Jest to logiczne, poniewaŜ George, który nie potrafi się
zastanowić - przez spontaniczną modlitwę średniego Ja do Boga - czuje się odsunięty i niepotrzebny.
Przed laty wytłumaczyłem George'owi, Ŝe w czasie mojej bezpośredniej modlitwy do Boga jest on
tak samo waŜny, jak podczas modlitwy do Ariela, poniewaŜ to właśnie spontaniczność i emocje
skłaniają mnie do tego, abym zwrócił się do Boga.
A zatem jest juŜ chyba jasne, jakie modlitwy intuicyjnie kierujemy do Boga. Co jednak
powinna zawierać modlitwa do WyŜszego Ja? Pytanie to nabiera znaczenia dopiero wtedy, gdy nasz
układ z WyŜszym Ja stanie się stały, mocny i niewzruszony. Treść tych modlitw będzie wynikać z
określonej potrzeby, duchowej lub fizycznej, którą u siebie zauwaŜyliśmy. Dobrze byłoby,
gdybyśmy juŜ przeszli oczyszczenie i stwierdzili, Ŝe nie było ono jeszcze doskonałe. MoŜe więc
później poprosimy WyŜsze Ja o dodatkową pomoc w przezwycięŜeniu słabości charakteru, złych
nawyków lub skłonności, jak równieŜ o poznanie, zrozumienie, wiedzę bądź duchowe uzdolnienia.
Istnieją ponadto modlitwy dotyczące polepszenia stosunków z ludźmi, czyli związane z problemami
małŜeńskimi, kłopotami z dziećmi, z partnerem, z przełoŜonymi. MoŜna prosić w modlitwie o
załagodzenie sporu, powodzenie w sprawach zawodowych, zmianę przyszłości na lepszą i
zrozumienie, co powinniśmy uczynić w takim czy innym przypadku dla bliźnich, w rodzinie albo w
pracy. Czasami nie wystarczy sama logika, by posunąć się dalej. Wówczas średnie Ja dojdzie do
wniosku, Ŝe tylko modlitwa o boskie oddziaływanie moŜe zasadniczo zmienić niepoŜądaną sytuację.
Istnieje przysłowie, które zrozumiałem w pełni dopiero w połączeniu z nauką Huny: „Bóg pomaga
tym, którzy sami sobie pomagają".
Pewna pragmatyczna chrześcijanka przedstawiła mi następujący problem. Przez lata
kierowała modlitwy do Jezusa. Czy po przeczytaniu tej ksiąŜki powinna zwrócić się teraz do swojego
WyŜszego Ja i poznać jego imię? Nie przyszło jej to łatwo, poniewaŜ Jezus nadal był jej
pośrednikiem między nią a Bogiem! „Co robić?" - zapytała. KaŜdemu, kto zetknął się z tym
problemem, radzę z pełnym przekonaniem: pozostań przy imieniu „Jezus", poniewaŜ jest on równieŜ
do twojej dyspozycji jako przedstawiciel WyŜszego Ja, co stwierdziłem juŜ wcześniej.
Czy nauka Huny daje się pogodzić z religiami? Pytanie to pojawia się nieustannie. Po
głębokim i starannym przemyśleniu tego zagadnienia doszedłem do mocnego przekonania, Ŝe
między Ŝadną religią, wyznaniem lub doktryną a nauką Huny nie istnieje konflikt. Obowiązuje to
zwłaszcza w odniesieniu do WyŜszego Ja, co niektórym ortodoksyjnym wyznawcom lub teologom
moŜe wydawać się herezją. Skrupuły takie natychmiast znikną, gdy uświadomimy sobie, Ŝe Bóg i
WyŜsze Ja są jednym i tym samym. Wiele religii ustanowiło tak ogromny dystans między
człowiekiem i Bogiem, iŜ czasami nie mamy odwagi szukać bliskości tej odległej, zdawałoby się,
nieosiągalnej istoty. Niektórym ludziom taka próba wydaje się skazana na niepowodzenie. W Hunie
WyŜsze Ja - ta bliska, stojąca przy nas istota, z którą bez obawy moŜemy nawiązać kontakt -jest dla
nas cudownym pomostem i potęŜną pomocą, poniewaŜ stanowi część człowieka, który pragnie
połączyć się z Bogiem.
Jedno z najbardziej znaczących mediów, Anglik o szorstkiej powierzchowności, którego
jednak bardzo szanuję i kocham, powiedział mi przed laty: „Huna? That is only raft!” („Huna? To
tylko tratwa!"). Miał rację. Nie powinien jedynie uŜyć słowa „tylko". Gdyby stwierdził: „Huna jest
wspaniałą tratwą, cudownym mostem!", wtedy, moim zdaniem, trafiłby w dziesiątkę.
Huna w Ŝaden sposób nie uwłacza i nie przynosi ujmy treściom zawartym w religiach lub
wyznaniach. Uprzytomnijmy sobie, Ŝe religie czy wyznania są przecieŜ ludzkimi interpretacjami i
zbiorami dogmatów dotyczących stosunku człowieka do Boga. Nauka Huny jest mądra i dostatecznie
mocno wskazuje na to, aby nie krytykować lub, co gorsza, wyśmiewać Ŝadnych przekonań
związanych z oddawaniem czci Bogu. Wręcz przeciwnie, Huna moŜe znacznie wzmocnić
uwielbienie Boga i ułatwić dostęp do Niego. Znam wiele przypadków młodych uczestników
seminariów, którzy wystąpili ze swoich organizacji kościelnych, a po kilku miesiącach
praktykowania Huny wstąpili do nich ponownie, poniewaŜ spojrzeli na swe wyznania i ich
praktyczne zastosowanie z nowego, doskonalszego punktu widzenia, przyjęli inną postawę
wewnętrzną i inne nastawienie do Ŝycia. Sama Huna nie jest religią, lecz dla wielu ludzi okazuje się
drogą, która ponownie prowadzi ich do Boga.
Jezus powiedział: „Nikt nie dojdzie do Ojca inaczej, aniŜeli przeze mnie". Przeglądając
konkordancje, moŜna stwierdzić, Ŝe w Starym Testamencie nazwa „Ojciec" dla określenia Boga
występuje bardzo rzadko. Nie wiemy równieŜ, skąd pochodzi jej tłumaczenie. Natomiast w Nowym
Testamencie słowo to występuje nadzwyczaj często. Dlatego teŜ skłonny jestem przyjąć, iŜ Jezus,
kiedy jako śyd mówił o Ojcu, nie miał na myśli Boga ze Starego Testamentu, lecz własne WyŜsze Ja
lub Wspólnotę WyŜszych Jaźni - Poe Aumakua. Poza tym jestem przekonany, Ŝe Jezus był do
dyspozycji swoich cierpiących rodaków jako zastępca WyŜszego Ja. A zatem, gdy powiedział.
„Wszystko, o co będziecie prosić w moim imieniu, będzie wam dane", uwaŜał się za WyŜsze Ja.
Wypowiedź tę moŜna logicznie wytłumaczyć, posługując się nauką Huny.
Pierwszą część tęgo rozdziału chciałbym zamknąć cytatem z Listu św. Jakuba Apostoła, w
którym mowa jest o „sprawiedliwym", identycznym z cadykiem ze Starego Testamentu. Sądzę, Ŝe
był to człowiek, który juŜ w kolebce otrzymał łaskę od swojego WyŜszego Ja lub dzięki oczyszczeniu
kala (a przez to równieŜ za pośrednictwem łaski) wzniósł się na wyŜszy poziom sprawiedliwych.
Cytat ten brzmi: „Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego". (Jk 5,16)
Uzdrawianie duchowe
Wyniki badań nad duchowym uzdrawianiem świadomie omawiam w rozdziale poświęconym
modlitwie Huny, poniewaŜ uzdrawianie to nie jest niczym innym, jak modlitwą. Tyle tylko, Ŝe
modlitwa prowadząca do uzdrowienia ma bardziej spontaniczny i swobodny charakter.
Człowiek, który chce uzdrawiać, musi zdać sobie sprawę z tego, Ŝe on sam nie jest
„uzdrowicielem", lecz obdarzonym łaską narzędziem, kanałem lub przewodem (jeŜeli moŜna się tak
wyrazić), przez który przepływa uzdrawiająca energia. Uzdrowienie następuje zawsze i wyłącznie za
sprawą tego, którego nazywamy najwyŜszym uzdrowicielem, a więc dzięki Bogu. MoŜność
uzdrawiania jest łaską. Niektórzy ludzie odczuwają silną wewnętrzną potrzebę uzdrawiania innych.
Mogą zupełnie nic nie wiedzieć o Hunie ani nigdy nie „uczyć się" uzdrawiania. Spontanicznie czynią
to, co jest niezbędne do uzdrowienia, czyli, nie stawiając Ŝądnych warunków, oddają się do
dyspozycji, pozwalają płynąć przez siebie uzdrawiającej sile, a pacjentowi nie dają nic innego jak
współczucie i bezgraniczną miłość.
Obdarzeni łaską naturalni uzdrowiciele po prostu leczą, nie wiedząc, jak to się dzieje. MoŜna
ich spotkać w Brazylii - wielokrotnie są analfabetami - na Filipinach, wśród Indian, jak równieŜ
pośród bezpodstawnie wyśmiewanych pierwotnych mieszkańców Czarnej Afryki, najczęściej tam,
gdzie człowiek nie uległ jeszcze zepsuciu i zachował kontakt z naturą. To, Ŝe tacy ludzie Ŝyją takŜe w
Nowym Jorku i Londynie, jest, moim zdaniem, wyjątkiem potwierdzającym regułę.
JeŜeli my, ludzie cywilizowani, kierowani wewnętrzną potrzebą, chcemy stać się aktywnymi
uzdrowicielami, musimy najpierw (lecz nie zawsze) zapoznać się z „technika uzdrawiania".
Aczkolwiek zajmiemy się teraz bardziej technicznymi szczegółami, chciałbym jeszcze raz wyraźnie
podkreślić, Ŝe równieŜ tutaj czynnikiem rozstrzygającym jest miłość.
Istnieją specjalne szkoły kształcenia uzdrowicieli, szczególnie w Anglii. Podkreśla się w nich
konieczność „poziomego" i „pionowego" dostrojenia się uzdrawiającego do osoby uzdrawianej.
Przez dostrojenie poziome rozumie się nawiązanie duchowego kontaktu z pacjentem. Osiągnięcie go
moŜna ułatwić, przykładając palce wskazujący i środkowy do obu tętnic szyjnych pacjenta, dzięki
czemu uzdrawiający wyczuje rytm uderzeń serca i w konsekwencji dostroi się do tętna osoby
uzdrawianej. MoŜna takŜe połoŜyć rękę na piersi pacjenta i, wyczuwając rytm jego oddechu, dostroić
do niego swój oddech. Wówczas moŜna z pełnym zaangaŜowaniem przejść do duchowego zbliŜenia
się do chorego. JuŜ w tym momencie moŜna próbować w czysto intuicyjny sposób postawić diagnozę
odnośnie jego dolegliwości i bólów. Później następuje dostrojenie pionowe, rozumiane ogólnie jako
kontakt z Bogiem.
Dla ucznia Huny poziome dostrojenie jest bardzo proste. Wiadomo, Ŝe przez samo dotknięcie
pacjenta powstaje połączenie z nim za pośrednictwem niezniszczalnego sznura aka (niezbędnego
przy późniejszym uzdrawianiu na odległość). MoŜna ponadto wyczuć rytm serca i oddechu, lecz nie
uwaŜam tego za konieczne. Mnie wystarcza kontakt stworzony przez sznur aka. Za jego
pośrednictwem połączenie z pacjentami jest doskonałe. RównieŜ pionowe dostrojenie nie sprawia
trudności. Człowiek, który nawiązał kontakt ze swoim WyŜszym Ja, razem ze swym George'em
przesyła mu manę po sznurze aka. Ale takŜe ktoś, kto nie jest jeszcze pewien, czy osiągnął WyŜsze
Ja, powinien mimo to, jeŜeli czuje wewnętrzną potrzebę, zająć się uzdrawianiem bez zastrzeŜeń i
wątpliwości. WyŜsze Ja udzieli mu swojej pomocy, a wraz z nim równieŜ WyŜsze Ja pacjenta.
MoŜecie być pewni, Ŝe otrzymacie niezbędne wsparcie, jeŜeli wasze pragnienie uzdrawiania
podyktowane jest wyłącznie miłością i gotowością słuŜenia innym.
MoŜna czasem spotkać uzdrowicieli, których określam jako ego-uzdrowicieli. Chcą oni
widzieć samych siebie w centrum zainteresowania, wystawiają się na pokaz oraz ciągle podkreślają
swoje niezwykłe sukcesy w uzdrawianiu. Rzeczywiście osiągają czasami dobre rezultaty, które - mo-
im zdaniem - moŜna wyjaśnić psychicznym oddziaływaniem na pacjenta. Podobnie jak moŜe pomóc
pacjentowi tabletka placebo z cukru mlekowego, tak samo na niektórych chorych robi wraŜenie
wystrój pokoju uzdrowiciela, jego oryginalne ubranie czy gesty wykonywane przy nakładaniu rąk.
Całkiem moŜliwe, Ŝe bóle chorego znikną, zwłaszcza gdy są natury psychosomatycznej. Najczęściej
jednak efekt takiego uzdrowienia nie jest trwały. Bywa, Ŝe prawdziwi, skuteczni uzdrowiciele tracą
swoją moc, jeŜeli ulegają pokusie zdobywania dzięki niej głównie korzyści materialnych. Przypadek
jednego z czołowych filipińskich uzdrowicieli stanowi tu tragiczne ostrzeŜenie.
Zdarzyło się równieŜ, Ŝe uzdrawiający leczył na odległość i nie znał osobiście swojego
pacjenta, którego dane podali mu krewni lub znajomi chorego, lecz mimo to wyleczył go z raka.
Pacjent dopiero znacznie później dowiedział o jego uzdrawiających zabiegach. To największy sukces
dla uzdrowiciela powaŜnie traktującego swoje zajęcie.
Uzdrowiciel osiągający efekty w swej pracy jest obdarzony łaską, poniewaŜ został wybrany
przez Boga bądź własne WyŜsze Ja jako narzędzie lub kanał przekazujący pacjentowi uzdrawiającą
energię. Czy moŜe więc nagle stracić dostęp do tej energii? Nauka Huny daje jednoznaczną
odpowiedź Gdy obdarzony łaską uzdrowiciel z jakichś przyczyn zboczy z właściwej drogi, gdy stanie
się zrozumiały, dumny i Ŝądny pieniędzy, wtedy jego niŜsze Ja na pewno będzie miało nieczyste
sumienie i odetnie połączenie, zablokuje sznur aka, zerwie kontakt (tzn. dopływ łaski).
Uzdrowiciele praktykujący Hunę czują się znacznie pewniej, wiedząc, Ŝe sznur aka
gwarantuje im bezpośredni dostęp do niŜszego Ja pacjenta. Poza tym są mocno przekonani, Ŝe mogą
liczyć na pomoc własnego WyŜszego Ją oraz WyŜszego Ja pacjenta. Kontakt z niŜszym Ja osoby
uzdrawianej jest poŜyteczny, lecz mniej istotny niŜ połączenie z własnym WyŜszym Ja i WyŜszym Ja
pacjenta.
Jak naleŜy się przygotować do przeprowadzenia modlitwy uzdrawiającej? Po pierwsze, trzeba
juŜ rano mocno naładować się maną i poprosić George'a, aby zmagazynował jej duŜą ilość. Będzie
nam ona potrzebna w ciągu dnia podczas czynności uzdrawiających. Nigdy nie moŜna wątpić, czy
ma się dostateczny zapas many do dyspozycji. Aby ów zapas uzupełnić, naleŜy wykonać od czasu do
czasu głęboki oddech. Naturalnie, jeśli mamy okazję, powinniśmy równieŜ w ciągu dnia powtórnie
naładować się maną. Ale nawet jeŜeli znajdujemy się w drodze, musimy być pewni, Ŝe dysponujemy
dostateczną ilością many.
W czasie modlitwy uzdrawiającej nie musicie dokładnie przestrzegać wspomnianych wyŜej
dziewięciu zasad, chociaŜby dlatego, Ŝe przebywacie w towarzystwie innej osoby, pacjenta, i musicie
koncentrować się głównie na niej. Zawsze jednak trzeba podtrzymywać kontakt myślowy z własnym
WyŜszym Ja oraz WyŜszym Ja pacjenta. Istnieją pewne reguły, których, o ile to moŜliwe,
powinniście przestrzegać i które staną się dla was oczywiste w miarę podejmowania prób
uzdrawiania. Pierwsza reguła to konieczność zwrócę nią się z prośbą o uzdrawiającą energię; druga -
to prośba o moc oczyszczenia; trzecia - prośba o harmonię i czwarta prośba o trwałość. Łatwo moŜna
wytłumaczyć znaczenie tych punktów. Święta energia uzdrawiająca jest podstawą waszej
działalności. Moc oczyszczająca, o którą prosicie, ma na celu - pod warunkiem, Ŝe zezwoli na to
WyŜsze Ja pacjenta - poddanie chorego oczyszczeniu kala, tak jakby to on sam dokonał owego
oczyszczenia. Prośba o harmonię ma spowodować nie tylko usunięcie bólu i symptomów choroby
pacjenta, lecz w ogóle dostąpienie przez niego łaski całkowitego uzdrowienia. Ostatnia prośba,
dotycząca trwałości uzdrowienia, nie wymaga dalszych wyjaśnień.
Aby uzdrawiać, musicie nabrać dystansu do wszelkich formalności. Dla początkującego
będzie to szczególna próba odwagi. Musi Ŝywić ślepe zaufanie do swojego WyŜszego Ja i gdy, na
przykład, w ciągu dnia nie znajdzie okazji do ponownej medytacji lub modlitwy, powinien
medytować zawsze rano i nie wątpić, czy o godzinie czwartej po południu poranna modlitwa nadal
będzie skuteczna. Długotrwałe działanie modlitwy uzdrawiający zawdzięcza łasce swojego
WyŜszego Ja. Pamiętajcie o tym: wasze WyŜsze Ja nic jest pedantyczne i cieszy się, gdy mu ślepo
wierzycie.
Podczas pierwszego kontaktu uzdrawiający pyta pacjenta o imię i nazwisko. MoŜe robić sobie
notatki, które zapisuje w punktach równieŜ podczas późniejszej rozmowy. Uzdrawiający pyta
chorego o jego problemy, jak równieŜ o diagnozy postawione przez wcześniej odwiedzających go
lekarzy. MoŜe takŜe zapytać o schorzenia i skłonności rodziców oraz rodzeństwa. Nie powinien
jednak zbytnio sugerować się treścią wypowiedzi pacjenta. Powinien raczej zdać się na własna
intuicję i wraŜliwość, szczególnie gdy za pomocą dłoni sprawdza dane diagnostyczne przed lub po
fizycznym kontakcie z pacjentem. Nie moŜe dąŜyć do obalenia diagnozy lekarza. JeŜeli uzdrawiający
dojdzie do przekonania, Ŝe relacja pacjenta zawiera błąd albo Ŝe trzeba ją uzupełnić, nie powinien mu
o tym mówić, lecz musi odpowiednio zadziałać. Tylko w rzadkich przypadkach uzdrawiający moŜe
kierować się przesłankami rozumu, częściej powinien zdać się na własne wyczucie. Musi jasno
zdawać sobie sprawę, Ŝe wszystko, co przeŜywa w tym czasie, stanowi składową część jego
modlitwy uzdrawiającej, która dopiero nastąpi. Dlatego teŜ powinien z góry poprosić swojego
George’a o rejestrowanie wszystkich doznań, odczuć i myśli w celu późniejszego wykorzystania ich
w modlitwie o uzdrowienie.
Spotkanie uzdrowiciela z pacjentem wymaga wiele taktu. Pacjent powinien czuć się
bezpiecznie oraz wyczuwać miłość i wielkie zainteresowanie ze strony uzdrawiającego, bez jego
zbytecznych słów i zapewnień. Pod tym względem niezastąpiona jest intensywna współpraca z
George'em.
Na podstawie rozmowy z pacjentem oraz własnych obserwacji, doznań i odczuć sami moŜecie
rozpocząć właściwe leczenie. Dokonajcie wizualizacji chorych narządów pacjenta, spójrzcie na
niego i zajmijcie się jego schorzeniami. Na przykład ból w jego prawym barku usuwacie w
następujący sposób: stajecie po prawej stronie chorego, kładziecie prawą rękę z przodu na stawie
barkowym, natomiast lewą z tylu tego stawu. Zgodnie z własnym odczuciem, bez zbytniego wysiłku
i nie zwracając uwagi na pacjenta, nabieracie głęboko powietrza i pozwalacie przepłynąć manie oraz
światłu ze swojej prawej dłoni (dającej), przez ramię pacjenta, do lewej dłoni.
W sytuacji, gdy uzdrowicielem jest męŜczyzna i zamierza on leczyć prawą pierś pacjentki,
powinien poprosić chorą, by połoŜyła lewą rękę na piersi, tak aby mógł on połoŜyć swoją prawą dłoń
na jej lewej, podczas gdy jego lewa ręka spoczywać będzie na plecach pacjentki. Do uzdrawiania
przez kontakt potrzeba trochę delikatności i subtelności. WyŜsze Ja pomoŜe wam w tym za
pośrednictwem George'a, gdy tylko dotkniecie pacjenta.
Jest wielce istotne, byście świadomie napełnili światłem narząd lub inną część ciała pacjenta
oraz wyraźnie uzmysłowili sobie chore miejsce zanurzone w świetle. Element ten naleŜy juŜ do
następującej później modlitwy uzdrawiającej. Przebieg powyŜszej modlitwy, w porównaniu z ogólną
modlitwą Huny, jest mniej dokładnie ustalony i określony, jak równieŜ mniej jasno zaprogramowany.
To oczywiste, bo modlitwa uzdrawiająca naleŜy do czynności, których przebiegu nie moŜna
przewidzieć. DuŜą rolę odgrywa tutaj improwizacja. Dlatego teŜ absolutnym warunkiem sku-
teczności modlitwy uzdrawiającej jest całkowite zaufanie do własnego WyŜszego Ja oraz WyŜszego
Ja pacjenta. Nie jest ono niczym innym, jak zaufaniem do Boga. Oczywiście duŜe znaczenie ma tutaj
doświadczenie i praktyka. Pierwsze kroki są zawsze najtrudniejsze. Zrozumiały jest wtedy brak wiary
w siebie oraz rozmaite zahamowania, poniewaŜ umiejętności początkującego nie znalazły jeszcze
Ŝadnego potwierdzenia. Uzdrowiciel, który ma za sobą pierwsze sukcesy, jest całkowicie
odmieniony. Dlatego teŜ nabierzcie zaufania nie tylko do własnego WyŜszego Ja, lecz równieŜ do
samych siebie: uwierzcie w swoje siły!
Przebieg modlitwy uzdrawiającej jest logiczny. Najpierw spróbujcie za pomocą samych myśli
uśmierzyć ból pacjenta. Jest to bardzo istotne oraz natychmiast wzmacnia więź między
uzdrawiającym a pacjentem, poniewaŜ nagłe uwolnienie się od bólu jest dla chorego (i
uzdrawiającego) czymś cudownym. W wielu przypadkach skutek ten moŜna osiągnąć szybko.
Zaufanie, jakie powstaje dzięki zanikowi bólu, pochodzi przede wszystkim od niŜszego Ja pacjenta.
A to z kolei przyczynia się do natychmiastowego wytworzenia uzdrawiającej siły przez niŜsze Ja
leczonego. JuŜ wcześniej mówiliśmy, jak wielką rolę odgrywa niŜsze Ja przy powstawaniu schorzeń
psychosomatycznych. Bierze ono udział równieŜ w ich leczeniu. Uwolnienie się od bólu, a takŜe
symboliczne czynności, przy których uzdrawiający kładzie dłonie na chorym miejscu uzdrawianego,
wywierają na niŜszym Ja pacjenta wraŜenie, Ŝe dzieje się coś waŜnego. Z tego powodu jego niŜsze Ja
Ŝywo wspiera proces uzdrawiania.
Następną istotną fazą modlitwy uzdrawiającej jest przesyłanie many własnemu WyŜszemu Ja
oraz WyŜszemu Ja osoby uzdrawianej wraz z prośbą, aby za pomocą wielce skutecznej
many-loa podziałało ono bezpośrednio na komórki, tkanki, kości, ścięgna i nerwy pacjenta.
Powinniśmy przy tym wyraźnie, głęboko uprzytomnić sobie (nasz George nam w tym pomoŜe), Ŝe
dar many wysłany WyŜszemu Ja ma potęŜną moc i Ŝe zostanie ona przekształcona w niewyobraŜalnie
skuteczną manę-loa.
Na tym właściwie kończy się modlitwa uzdrawiająca. Powinniśmy oczywiście wyrazić
krótkie podziękowanie obydwu WyŜszym Ja. JeŜeli jednak tego zaniechamy, nasza modlitwa nie
utraci na wartości, poniewaŜ nie prosimy w niej przecieŜ o nic dla siebie, lecz dla innego człowieka,
Ze spokojem moŜemy wierzyć, Ŝe w tym przypadku waŜniejsze są inne przesłanki. Oba WyŜsze Ja
uznają, Ŝe w czasie modlitwy uzdrawiającej darzymy je pełnym, spontanicznym zaufaniem oraz w
Ŝaden sposób nie będziemy wątpić w uzdrowienie. (Zresztą formę zwykłej modlitwy Huny uwaŜam
nie tyle za Ŝądanie czegoś, co raczej za sposób wychowania średniego i niŜszego Ja w celu
osiągnięcia samodyscypliny.)
W chwili, gdy przekazujecie manę swojemu WyŜszemu Ja, powinniście w myślach włączać
do współpracy WyŜsze Ja pacjenta. MoŜecie być pewni, Ŝe wszystko, co właśnie przeŜyliście z
pacjentem, a więc dotykanie, dar światła, rozmowy i nadzieje, są teraz przedmiotem modlitwy,
przedmiotem daru mana-loa. Nie musicie przypominać sobie wszystkich szczegółów, uczynią to
wasz George i niŜsze Ja pacjenta - poniewaŜ przeŜyli oni wspólnie kaŜdą fazę - jak równieŜ biorące
we wszystkim udział WyŜsze Ja. Podczas modlitwy uzdrawiającej ulegnijcie wszystkim
pozytywnym emocjom. Oddajcie się im całkowicie, poniewaŜ wnoszą one bardzo wiele do
modlitwy.
Powróćmy jeszcze raz do zagadnienia trwałości uzdrowienia. Wcześniej sądziłem, Ŝe
uzdrawiający musi ciągle na nowo nawiązywać kontakt z pacjentem, aby uzdrowienie było trwałe.
To błędne mniemanie. Niektórzy uzdrowiciele zajmują się setkami ostrych przypadków i właściwie
powinni się nieustannie o nie troszczyć, jeŜeli w ten sposób chcieliby zapewnić trwałość
uzdrowienia. Jeśli prowadzicie działalność uzdrowicielską, codziennie rano wypowiadajcie ogólną
modlitwę uzdrawiającą i przesyłajcie manę przez swoje WyŜsze Ja, to znaczy wysyłajcie mana-loa ku
Poe Aumakua wszystkich waszych pacjentów, ku wspomnianej juŜ Wspólnocie WyŜszych Ja.
Bądźcie pewni, Ŝe wasz dar trafi dokładnie tam, gdzie jest potrzebny, poniewaŜ energią many nie
będzie zarządzał nikt inny niŜ WyŜsze Ja, wasze oraz waszego pacjenta!
W tym miejscu jeszcze raz wspomnę Fausta Goethego. Podczas spaceru wielkanocnego
Wagner rozmawia z Goethem o niedawnej zarazie i wspomina o ogromnych sukcesach
uzdrowicielskich ojca Fausta. Faust mówi o nim: „Ojciec mój, zacny badacz ciemnych sił" 5 .
WyraŜenie to często bywa fałszywie interpretowane: nie był on oszustem i łotrem, lecz zacnym
człowiekiem, który zajmował się ciemnymi mocami, sprawami okultyzmu, czyli - uŜywając popu-
larnego dziś określenia - ezoteryką.
Wagner mówi o zarazie i niebezpieczeństwie, na które naraŜony był ojciec Fausta, na co Faust
odpowiada: „Pomocnikowi pomógł pomocnik na górze". Zdanie to stanie się zrozumiałe, jeŜeli
słowo „pomocnik" zastąpimy słowem „uzdrowiciel". Uzdrowicielowi pomógł uzdrowiciel na górze.
Lecz o tym prawdopodobnie nie wolno było mówić Goethemu, który był tajnym doradcą księcia.
W dalszej części dramatu Mefisto, przebrany za Fausta wyjaśnia początkującemu uczniowi,
co sądzi o medycynie:
„Sens medycyny bez trudu przejrzyjcie,
Wielki i mały zgłębcie światy dwa,
By w końcu puścić to - niech idzie,
Jak Pan Bóg da".6
Brzmi to trochę cynicznie, odpowiada jednak postawie Mefistofelesa. Z drugiej strony,
wypowiedź ta zawiera wielką prawdę, Ŝe bez woli Boga nie moŜemy niczego uczynić, szczególnie w
dziedzinie medycyny.
Chciałbym, aby te słowa Goethego były dla was ostrzeŜeniem, abyście nie oczekiwali od
modlitwy uzdrawiającej gwarancji powodzenia: decyzja, czy pacjent wyzdrowieje, naleŜy do jego
WyŜszego Ja. JeŜeli chory nie zostanie wyleczony, nie oznacza to, Ŝe uzdrawiający popełnił jakiś
błąd. MoŜliwe, Ŝe za pośrednictwem choroby WyŜsze Ja chce doprowadzić pacjenta do nowego
poznania, przeobraŜenia, do przyjęcia innej postawy Ŝyciowej. Mimo to uzdrawiający moŜe
próbować uśmierzyć jego ból, aŜ pewnego dnia zrozumie dzięki intuicji, Ŝe nie moŜe dojść do uzdro-
wienia. Wtedy przed uzdrawiającym staje jedno z najwaŜniejszych, najsmutniejszych, a mimo to
najbardziej uszczęśliwiających zadań: musi on pomóc pacjentowi w umieraniu, nie mówiąc ani słowa
na ten temat. MoŜe zapewni pacjentowi pokój, którego on potrzebuje, uwolni go od strachu przed
śmiercią oraz przekaŜe mu wewnętrzną siłę i poczucie godności. Podczas tego procesu moŜe nadejść
moment, w którym uzdrawiający przekaŜe WyŜszemu Ja pacjenta mana-loa wraz z prośbą o
wybawienie i wyniesienie na oczekiwany z utęsknieniem świetlisty poziom -jeŜeli oczywiście chce
tego WyŜsze Ja pacjenta. Jeśli w takim momencie, być moŜe głęboko poruszeni, zechcecie skierować
taką modlitwę do jego WyŜszego Ja, zawsze powinniście dołączyć krótkie zdanie: „JeŜeli tego
pragniesz!".
Często moŜna pomóc umierającemu, nie rozmawiając z nim. Ale czasem on sam zacznie

5
J. W. Goethe. Faust w: Dzieła wybrane, PIW 1983, przeł. Feliks Konopka.
6
TamŜe.
rozmowę, moŜe nawet będzie stawiał pytania. NaleŜy wtedy podjąć temat i -jeśli to wskazane -
wyjaśnić, co mówi Huna o „śmierci". Long określa śmierć jako kolejny krok w rozwoju,
porównywalny z przejściem z klasy niŜszej do wyŜszej, ze szkoły średniej na uczelnię. Pewność, Ŝe
duch jest nieśmiertelny, da umierającemu pocieszenie. Uzna on logikę ludzkiego istnienia, wyzwanie
polegające na tym, Ŝe jesteśmy tutaj po to, aby się uczyć, oraz Ŝe ból i cierpienie, jak równieŜ śmierć,
mogą być dla nas w tym procesie wielką pomocą.
Nie mogę się powstrzymać przed ponownym zacytowaniem Hermanna Hessego. Wydaje mi
się stosowne, by znowu przemówił: „Przeciwko śmierci nie potrzebuję broni. poniewaŜ śmierć nie
istnieje. Istnieje tylko strach przed nią, a ten moŜna wyleczyć".
Na zakończenie niniejszego rozdziału chciałbym wspomnieć, Ŝe jako uzdrawiający
powinniście poznać przepisy prawne obowiązujące w waszym kraju. W Szwajcarii - z wyjątkiem
kantonu Appenzell - leczenie za pomocą dotyku jest zabronione. Powinno być jednak dozwolone
uŜywanie dłoni do stawiania diagnozy. JeŜeli chcecie uzdrawiać bez bezpośredniego nakładania rąk,
moŜecie trzymać je w odległości trzech do pięciu centymetrów od pacjenta. Jest to tak samo
skuteczne. Czasami ciepło będzie nawet bardziej wyczuwalne niŜ przy bezpośrednim dotyku.
Pamiętajcie o tym. Ŝe moŜna osiągnąć wiele sukcesów w uzdrawianiu na odległość, przy tym dystans
nie gra Ŝadnej roli.
Znam przypadek uzdrowienia dwudziestoletniej Angielki bez jakiegokolwiek kontaktu
osobistego uzdrowiciela z pacjentką. Nie widział on nawet fotografii kobiety, chętnie uŜywanej jako
środek pomocniczy przez media i uzdrawiających. Znał tylko jej imię. Na podstawie własnego
doświadczenia uwaŜam, Ŝe jest ono waŜniejsze niŜ zdjęcie, równie waŜne jak podpis, poniewaŜ gdy
przywołujemy WyŜsze Ja Barbary, czyli coś w rodzaju „WyŜszej Barbary", wiadomo, Ŝe moŜe
chodzić tylko o tę chorą Barbarę, pomimo Ŝe istnieje jeszcze wiele kobiet o tym imieniu. „WyŜsza
Barbara" wie, Ŝe ją mamy na myśli. Wśród WyŜszych Ja nie zdarzają się pomyłki!
Nie zapominajcie, Ŝe działalność uzdrowicielska oparta jest na łasce Boga, na łasce WyŜszego
Ja. Ale równieŜ pacjent doznaje łaski. Choćby był największym „grzesznikiem" , otrzyma za
pośrednictwem duchowego uzdrowiciela od jego WyŜszego Ja energię uzdrawiającą, siłę
oczyszczenia i harmonię.
I jeszcze jeden gorący apel do wszystkich uzdrawiających, terapeutów, masaŜystów i
lekarzy: w leczeniu waszych pacjentów stosujcie to, czego nauczyliście się dzięki duchowemu
uzdrawianiu, szczególnie metody Huny - lecz nie informujcie ich o tym. Niech z waszych rąk do ciała
pacjenta spływa uzdrawiająca siła, macie równieŜ wystarczająco duŜo czasu, aby zwrócić się w
cichej modlitwie do jego WyŜszego i niŜszego Ja.
Rozdział 9
Rozwój i postęp
Anioł, unosząc się w wyŜszej atmosferze, niósł nieśmiertelnego Fausta. Ten, kto zawsze
gorliwie się stara, tego moŜemy wybawić.
Goethe, „Faust”

Nikt jako dorosły nie jest chrześcijaninem tylko dlatego, Ŝe został ochrzczony, lub Ŝydem z
powodu obrzezania. Te symboliczne ceremonie są znaczące i wartościowe w przypadku małego
dziecka. Chrześcijaninem lub Ŝydem moŜna jedynie się stać, a gdy to nastąpi, człowiek nigdy nie
zaprzestaje stawać się nim na nowo. Bycie chrześcijaninem, Ŝydem, buddystą, esseńczykiem,
adeptem Huny nie jest stanem statycznym, lecz ciągłym procesem rozwoju.
Niektórzy ludzie obdarzeni łaską przeŜywają tę dynamikę nieświadomie. Tylko nieliczni stają
się świadomi tego procesu przez poznanie, inspirację, przez szczerą i powaŜną rozmowę z
przyjacielem bądź dzięki ksiąŜce. Uczniowie lub adepci Huny dzięki swoim WyŜszym Ja
doświadczyli daru i błogosławieństwa rozpoznania, zaakceptowania lub nawet świadomego
wspierania rozwoju. WyŜsze Ja przybliŜyły im praktykę Huny jako cel w Ŝyciu. Osoby praktykujące
Hunę znają „mechanizm", który pozwala zrozumieć ów proces rozwoju i wręcz sprawia, Ŝe wydaje
się on konieczny.
Z bolesnymi stronami Ŝycia, dostarczającymi pobudek do ciągłego rozwoju, dacie sobie radę
duŜo łatwiej niŜ ludzie, którzy nie potrafią zaakceptować takich doświadczeń. Szczególnie pod tym
względem uwaŜam Hunę za - uŜywając czysto technicznego określenia - „katalizator" pozwalający
nam pojednać się z własnym Ŝyciem.
Świadomość niewzruszonej wspólnoty z naszym niŜszym i WyŜszym Ja stanowi potęŜne
wsparcie we wszystkich krytycznych sytuacjach Ŝyciowych. Wspólnota ta, którą nazywam trójcą,
dzięki praktykowaniu Huny staje się stanem trwałym i będzie ona tym bardziej uszczęśliwiająca, im
częściej będziemy sobie uświadamiać związek z pozostałymi Ja. MoŜe być do tego potrzebna
wewnętrzna pobudka, która pojawi się od razu, jeŜeli tylko przez kilka sekund pomyślimy o naszym
połączeniu z WyŜszym Ja. Niektórzy uświadomili sobie ten kontakt z euforią, której nigdy nie
zapomną. Inni wyczuli go w spokoju i ciszy.
Po takim objawieniu przebywamy w stanie permanentnej troistości, który jest dla nas
niewzruszony, który stal się naszą „drugą naturą" i przeŜywamy go jako coś oczywistego. Nie jest to
jeszcze stan charakteryzujący kahunę, który być moŜe kiedyś osiągniemy, nic o tym nie wiedząc!
StrzeŜmy się więc słów: Jestem uzdrowicielem, jestem kahuną!
Utrzymywanie trwałości potrójnej piramidy świetlnej jest nadzwyczaj skutecznym środkiem
przeŜywania permanentnej troistości, poniewaŜ piramida ta nie tylko odpiera ataki z zewnątrz, lecz
równieŜ wspiera swoim światłem nasz wewnętrzny rozwój. Dlatego teŜ nie zaniedbujecie
codziennego porannego ładowania maną własnych piramid świetlnych i równocześnie piramid tych
osób, nad którymi je utworzyliście. Trwały stan troistości, który później stanie się przy-
zwyczajeniem, nacechowany jest harmonią, bywają w nim jednak wzloty i upadki. Znam to z
własnego doświadczenia i z relacji moich uczniów. Dzięki praktykowaniu Huny wznieśliśmy się na
wyŜszy poziom etyczny, lecz nie staliśmy się przez to świętymi. śycie toczy się dalej i wciąŜ się
rozwijamy. MoŜemy przeŜyć sytuacje, w których znowu kogoś skrzywdzimy, lecz teraz
niezwłocznie naprawimy swój błąd, bo staramy się Ŝyć według maksymy: Nigdy nie krzywdzić,
zawsze pomagać.
Pewien temat przysparza mi wielu trudności w czasie seminariów, jak i teraz, w chwili pisania
tej ksiąŜki. Chodzi o konflikt sumienia, o próbę odpowiedzi na pytanie: Jak mam się zachować wobec
ludzi nikczemnych i podłych? MoŜemy się spotkać z raŜącą niesprawiedliwością, moŜemy zostać
skrzywdzeni w jakimś sporze prawnym, w którym wyrok będzie jawnie niesłuszny, lub teŜ moŜemy
zostać wykorzystani przez pojedynczego człowieka, a do tego jeszcze z pozorną, lecz perfidną logiką,
której nie będziemy nawet mogli się przeciwstawić, poniewaŜ atak został wymierzony z niebywałą
szybkością. W takich przypadkach powinniśmy najpierw - pamiętając o nauce Huny - „nabrać
głęboko powietrza". W pierwszej chwili wprawia to przeciwnika przy telefonie lub w bezpośrednim
kontakcie w zdumienie. I gdy później, powoli i z opanowaniem przystąpimy do odpowiedzi, moŜemy
nastawić naszego George'a tak, Ŝe zrezygnuje on z agresji, choćby wydawała się usprawiedliwiona.
Nasz George (a to przecieŜ on kazałby nam zagotować się ze złości) pozostanie przyjacielski i
spróbuje zwrócić ku atakującemu nas człowiekowi myśli pełne zrozumienia
1 Ŝyczliwości. Wiem, Ŝe brzmi to bardzo wzniosie i mentorsko. Zapewniam jednak, Ŝe - jako
uznany i realistycznie myślący naukowiec -wypróbowałem ten sposób postępowania. To naprawdę
jest skuteczne. Najlepiej byłoby przerwać rozmowę, przemyśleć wszystko jeszcze raz, zebrać swoje
argumenty, a następnie, na piśmie lub ustnie, odwieść napastnika od jego punktu widzenia.
Przerwa i zastanowienie się ma jeszcze jedną zaletę: być moŜe bez gniewu i mściwości
zapomnimy całe to zdarzenie, Ŝycząc napastnikowi wszystkiego najlepszego i szczerze mu
przebaczając.
Niezbędna jest do tego samodyscyplina, owa właściwość, której jak najszybciej powinniśmy
nauczyć naszego George’a. Potrzeba na to kilku dni lub tygodni; jedna próba najczęściej nie
wystarcza.
W przypadku nikczemnych i bezzasadnych ataków naleŜy takŜe kategorycznie pozbyć się
uŜalania nad samym sobą. RównieŜ wówczas musimy wychowywać George'a Jeśli poczynimy
postępy w pracy ze swoim niŜszym Ja w dziedzinie pozytywnych właściwości, spróbujmy go prze-
konać, by je zaakceptował jako stałe polecenie. Takie stałe zlecenia mogą dotyczyć regulowania
ciśnienia krwi, jak równieŜ stałej samodyscypliny i pozbycia się raz na zawsze utyskiwania nad
własnym losem. Bardzo istotnym nakazem jest pozbycie się egocentryzmu. Sami zdecydujcie, czego
macie jeszcze wymagać od waszego George'a, ale nie Ŝądajcie zbyt wiele, dajcie mu czas!
O miłości myślał z pewnością kaŜdy z was. PoniewaŜ słowo miłość jest juŜ niestety bardzo
oklepane i zuŜyte, dlatego teŜ czasem nie łatwo o niej mówić. ToteŜ niekiedy wolę je zastąpić słowem
światło. Doszedłem do przekonania, Ŝe miłość jako taka, sama w sobie, wolna od wszystkiego, nie
moŜe istnieć dla nas - istot ziemskich. Potrzebujemy partnera, do którego moŜemy ją odnieść. MoŜe
to być człowiek, zwierzę lub przedmiot (uwaga!). MoŜe być to partner, z którym połączeni jesteśmy
miłością erotyczną, a nie tylko przez seks, poniewaŜ seks nie jest miłością - moŜe to być równieŜ
miłość do samych siebie. Gdy osiągniemy tak wysoki poziom miłości, w którym z trudem przyjdzie
nam rozdzielić siebie od jej obiektu, moŜemy być pewni, iŜ chodzi o Boga, o Jego Stworzenie lub o
Jego własną miłość, która teraz jest przedmiotem naszej miłości, poniewaŜ tylko Jego miłość nie
potrzebuje formy odniesienia.
Przyjrzyjmy się bliŜej, z punktu widzenia Huny, miłości między męŜczyzną i kobietą. W tym
przypadku na początku niŜsze Ja jest najwaŜniejszym miernikiem wartości, najwaŜniejszym
wskaźnikiem, poniewaŜ to właśnie George jest nosicielem naszych emocji! Weźmy na przykład
brutalnego człowieka, który w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu ma zwierzęcą naturę i
którego opanowało jego niskie Ja (nie niŜsze, jak według naszej definicji). Człowiekiem tym silnie
kierują instynkty. Namiętnością i instynktami moŜna tłumaczyć jego skłonności do popełniania
przestępstw na tle seksualnym. NiŜsze Ja tego człowieka jest silniejsze niŜ, intelekt średniego Ja.
Wyobraźmy sobie wyŜszy stopień rozwoju; a więc wysoko rozwinięte, dobrze wychowane
niŜsze Ja oraz etyczne i wraŜliwe średnie Ja. JeŜeli jeden z partnerów znajduje się na tym poziomie, a
jeszcze lepiej - oboje, dochodzi wtedy do erotyki (grec. Eros = bóg miłości) w najczystszym tego
słowa znaczeniu. To juŜ nie „seks", będący aktywnością czysto fizyczną. Ten rodzaj erotyki
przedstawia w najbardziej czarujący sposób Heinrich Heine.
Zróbmy teraz dalszy krok. Ponownie przyjmijmy załoŜenie, Ŝe niŜsze Ja obydwu partnerów są
wysoko rozwinięte i znajdują się na wysokim poziomie etycznego rozwoju, Ŝe średnie Ja osiągnęły
równie wysoki stopień duchowego rozwoju oraz Ŝe jedno lub nawet oba WyŜsze Ja współdziałają ze
sobą. Para kochanków przeŜywa wówczas uduchowioną miłość i erotykę, niepowtarzalną dla obojga.
Ten rodzaj erotyki znalazłem w poezji Hermanna Hessego. Jeden z jego wierszy, w którym opisuje
on fizyczne zespolenie męŜczyzny i kobiety, kończy się słowami: „AŜ do chwili, gdy ponad wszystko
wznosimy się jako opromienienie i uduchowienie". Thorwald Detlefsen ujął to mniej poetycko, lecz
wyraziście: określa on miłosne zjednoczenie męŜczyzny z kobietą jako jedyną moŜliwość
zneutralizowania biegunowości w całym materialnym Wszechświecie. Usunięcie polaryzacji
moŜliwe jest tylko na kilka sekund, jest jednak całkowite. A zatem z jednej strony „opromienienie i
uduchowienie", z drugiej zaś „zniesienie polaryzacji". Jako naukowiec zajmujący się wiedzą
przyrodniczą uwaŜam ten obraz za wyjątkowo piękny.
Dochodzimy wreszcie do najwyŜszej formy miłości - do miłości absolutnej. MoŜe ona istnieć
zarówno w układach partnerskich, jak i bez udziału męskiego lub Ŝeńskiego partnera. W jej
początkowej fazie niŜsze i średnie Ja są bardzo wysoko rozwinięte i w dalszym ciągu znajdują się pod
przewodnictwem WyŜszego Ja. Następnie, w miarę rozwoju uczucia, dochodzi do najwyŜszego
uduchowionego i metafizycznego uniesienia, które moŜe być niezaleŜne od polaryzacji
męŜczyzna/kobieta. Być moŜe partnerzy owładnięci taką miłością potrafią wyczuć owo
podobieństwo do Boga, o ile w ogóle jest to moŜliwe dla człowieka.
Analizując powyŜsze stopnie rozwoju, starałem się podkreślić pierwszorzędne znaczenie
niŜszego Ja w stosunkach między ludźmi, które nabierają nowego, doskonalszego wymiaru dzięki
uczestnictwu średniego Ja, a przede wszystkim WyŜszego. Aczkolwiek próbuję wytłumaczyć
wielorakie oblicza miłości, daleki jestem od stwierdzenia, Ŝe ich poznanie moŜliwe jest tylko przez
naukę Huny!
Postąpiłbym nieodpowiedzialnie, gdybym rozdziału o rozwoju i postępie nie zamknął
kilkoma uwagami na temat kryzysów związanych z Huną, znanych mi z autopsji. Mogą one
wystąpić u kaŜdego, kto zajmuje się tą staroŜytną wiedzą.
W jakiś czas po nawiązaniu kontaktu z naszym WyŜszym Ja, gdy przypomnimy sobie
towarzyszące temu uczucie szczęścia, moŜemy poczuć się zawiedzeni, Ŝe nie trwało ono dłuŜej. Choć
nie ustawaliśmy w codziennej pracy nad Huną, nie czujemy juŜ deszczu błogosławieństwa, gdy
próbujemy przekazać WyŜszemu Ja. manę. Wytłumaczenie jest proste: staliśmy się nie tylko
opieszali w produkcji many, lecz wręcz leniwi. Nie oddychamy juŜ wystarczająco głęboko i często.
Nie wytwarzamy wystarczającej ilości many dla swojego George'a, dla siebie i WyŜszego Ja.
Ładowanie maną stało się nieskuteczne. Jeśli WyŜsze Ja otrzyma zbyt mało siły Ŝyciowej, nie moŜe i
nie chce działać.
A zatem winę ponosimy sami. Powinniśmy wtedy zwrócić się do George'a i poprosić go o
pomoc. MoŜliwe, Ŝe powie: „To ty, Henry, nie koncentrujesz się wystarczająco i wtedy nie mogę z
tobą współpracować". Ten prosty konflikt moŜemy usunąć przy odrobinie samokontroli.
Inny kryzys moŜe powstać z powodu nowego obciąŜenia winą. Wyrządziliśmy komuś
krzywdę, bo nie byliśmy wystarczająco czujni lub zignorowaliśmy człowieka, który potrzebował
naszej pomocy. Nasze niŜsze Ja - nosiciel sumienia wie o tym, strajkuje, blokuje sznur aka łączący
nas z WyŜszym Ja. Nie jest to sytuacja tragiczna, ale stanowi sygnał dla średniego Ja, Ŝe powinno
pójść za sumieniem swojego George'a i przystąpić do oczyszczenia kala. Będzie ono mniej
intensywne, łatwiejsze do przeprowadzenia niŜ to wcześniejsze, gdyŜ odnosić się będzie tylko do
jednego konkretnego zdarzenia, które zaszło niedawno.
Kryzys moŜe wystąpić równieŜ z powodu duchowego zmęczenia. Czasem, całkiem banalnie,
moŜemy czuć się beznadziejnie z powodu pogody, zwłaszcza gdy przeŜywamy stres i jeszcze nie
potrafimy uwolnić się od niego. Niezbędny jest wówczas pewien trening. Musimy zachowywać
czujność, by natychmiast rozpoznać sytuację stresową, nie ulec jej i we właściwym momencie
dostatecznie naładować się maną, która będzie dla George'a i Henry'ego balsamem.
Jednak (choć wyda się to paradoksalne) napięcie moŜe być tak duŜe, Ŝe zapomnimy
naładować się maną. W takiej sytuacji pomocne moŜe okazać się tylko jedno: powinniśmy oddać się
w opiekę swojemu WyŜszemu Ja, odpręŜyć się i odpocząć. Po pewnym czasie pojawią się w nas
pozytywne myśli.
Pewnego razu przeŜyłem banalny kryzys, kiedy mój George był obraŜony. W drodze do biura
prosiłem go ciągle o znalezienie miejsca do parkowania, czym poczuł się juŜ znuŜony. Czasami
wykonywany przez nas zawód wymaga ciągłych podróŜy. Zaniedbujemy wówczas codzienne prak-
tykowanie Huny, co niekiedy prowadzi do kryzysu.
Kolejnym powodem kryzysu moŜe być nadmierna surowość, która moŜe się w nas rozwinąć
w miarę praktykowania Huny. NaleŜy zdać sobie z tego sprawę i szczerze pomówić ze swoim
George'em, nie wymawiając mu, co zrobił źle i jaki jest nieposłuszny. Wspólnie z nim rozkoszujmy
się przyrodą, koncertem, ogniskiem domowym lub po prostu dobrą płytą czy kieliszkiem czerwonego
wina. PrzeŜywajmy to świadomie i podziękujmy George'owi za odczucia, jakie otrzymujemy za
pośrednictwem jego emocji!
KaŜdy kryzys ma nieoczekiwany przebieg i najczęściej prowadzi do nowego poznania,
zbliŜenia do WyŜszego Ja Dzięki kryzysom moŜemy rozwiązać niektóre problemy Ŝyciowe.
ZauwaŜymy, Ŝe najlepiej jest świadomie akceptować przykrości i ból, dzięki temu stracą swoją siłę
Spróbujmy stwierdzić, skąd one pochodzą. Bardzo często ich źródłem jest nasze wnętrze.
Przekonujemy się o tym, jeŜeli rozpoznajemy je przy udziale George'a i WyŜszego Ja. Bardzo źle,
jeŜeli w swoim przygnębieniu i otępieniu umysłowym dopuszczamy do powstawania takich bólów,
później przekształcają się one bowiem w cierpienia, czyli bóle chroniczne.
Bóle pobudzają nas i otrząsają, natomiast cierpienia ogłuszają i odurzają! Aby wyjaśnić
to bliŜej, powołam się na nasz język. W swej nieprzemijającej mądrości mówi on: „to boli", ale „ja
cierpię", a nie „ja bolę". Ból jest neutralny, cierpienia - osobiste! Nasza mowa brzmi: „Ta rana mnie
boli" lub: „To doświadczenie mnie rani". Doświadczenie jest w tym przypadku przedmiotem, z
którym mogę cos zrobić, który mogę usunąć lub osłabić. Gdy „cierpię", wtedy sam jestem
podmiotem, jestem o wiele bardziej bezpośrednio dotknięty. Podmiotu, czyli siebie samego, nie
mogę usunąć ani wyłączyć. Pamiętajcie jeszcze o tym, Ŝe WyŜsze Ja, które prosimy o pomoc, uczyni
wszystko, aby nam pomóc!
Wszystkim pragnę na zakończenie dać jeszcze jedną waŜną wskazówkę, opartą na
doświadczeniu. Niektóre niedostatki, boleśnie przez nas odczuwane, nie muszą być ciosami losu.
PrzeŜywamy je przez wiele dni albo tygodni, pytamy o nie George'a lub WyŜsze Ja, lecz nie
otrzymujemy odpowiedzi. Nie rozpaczajmy, bo przecieŜ we wspólnym Ŝyciu z WyŜszym Ja juŜ nie
istnieje rozpacz, tylko cierpliwość. W końcu zrozumiemy, Ŝe przeŜywamy krytyczne sytuacje, gdyŜ
musimy nauczyć się cierpliwości! MoŜe wtedy będzie nam lŜej.
Czy juŜ wiecie, w jakim celu przeŜywamy kryzysy? Czy jesteście juŜ przekonani, Ŝe trzeba
przychylnie patrzeć na kaŜdy kryzys i akceptować go? Nigdy nie mówcie: „To, co mnie spotkało, jest
wielką niesprawiedliwością. Bóg nie istnieje! Stale słyszymy takie uwagi, ale wierzę, Ŝe juŜ nie
padną one z waszych ust.
„Wszystko płynie" - powiedział wielki grecki filozof Heraklit. Doliny fal są w naszym Ŝyciu
czymś naturalnym, ale po nich zawsze przychodzą grzbiety fal. Ruch ten ma charakter biegunowy i
niesie w sobie bezpośredni postęp.

Podsumowanie
Nauka Huny to filozoficzno-religijno-psychologiczna wiedza i praktyczna wskazówka
słuŜąca osiągnięciu nowego, szczęśliwego i bogatszego w sukcesy Ŝycia. Podkreśla ona boskie
pochodzenie człowieka, nie korzystając przy tym z dogmatów i ścisłych regulaminów. Huna uznaje
istnienie trzech Ja:
średnie Ja jest fizycznym człowiekiem, jego rozumem i przynaleŜną mu istotą duchową;
niŜsze Ja jest tym, co psychologia określa mianem podświadomości lub podświadomego
umysłu. NiŜsze Ja to samodzielna, indywidualna istota duchowa. MoŜna z nią rozmawiać i ją
wychowywać;
WyŜsze Ja jest boską duchową istotą człowieka, co odróŜnia je od reszty stworzenia; jest ono
Aniołem StróŜem, „iskrą BoŜą", istotą, która - według Huny - naleŜy zarówno do ludzi, jak i do
Stwórcy.
Celem praktyki Huny jest zjednoczenie trzech Ja. Jezus określił to zjednoczenie jako
„powtórne narodziny".
Praktykując Hunę, dysponujemy środkami pomocniczymi, które określam jako „narzędzia".
Są to:
energia many - siła Ŝyciowa, ziemska forma energii, którą pobieramy przede wszystkim z
poŜywienia i dzięki wzmoŜonemu oddychaniu; jest ona skuteczna zarówno na poziomie fizycznym,
jak i na duchowym;
sznur aka - sznur łączący z jednej strony niŜsze i średnie Ja, a z drugiej te obydwa Ja z
WyŜszym, przynajmniej na początku; następnie łączy on średnie/niŜsze Ja z innymi istotami
duchowymi lub istotami Ŝywymi (ludźmi, zwierzętami, roślinami);
oczyszczenie kala - narzędzie czysto duchowe, autopsychiatryczny środek doskonalenia
własnego charakteru, stanowiącego warunek osiągnięcia WyŜszego Ja;
światło - element duchowy, z którym osoba praktykująca Hunę pracuje w najróŜniejszy
sposób, a zwłaszcza wykorzystuje je jako uzdrawiające źródło siły dla swojej potrójnej piramidy,
która zapewnia praktykującemu ochronę zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz;
wizualizacja - szczególny środek pomocniczy w modlitwach Huny oraz przy specjalnej
modlitwie uzdrawiającej.

Celem praktykowania Huny jest spojenie trzech Ja, narodzenie się na nowo, poznanie
absolutnego szczęścia.
Rozdział 10
Doświadczenia studentów praktykujących Hunę

Jest całkowicie zrozumiałe i zarazem miłe, Ŝe wielu uczestników moich seminariów, którzy
zastosowali w praktyce naukę Huny, odnotowało sukcesy przy rozwiązywaniu trudnych problemów i
Ŝe z własnej inicjatywy poinformowało mnie o tym. Tylko w przypadku Doris H. sam prosiłem o
wiadomość. Utrzymywałem z nią kontakt z powodu spraw zawodowych i przypadkowo usłyszałem
od niej o pozytywnej zmianie w jej Ŝyciu. Poprosiłem zatem Doris, aby mi o tym opowiedziała.
Podkreślenia we fragmentach listu pochodzą ode mnie. Doris pisze: „Pytasz o moje doświadczenia z
Huną. Muszę Ci powiedzieć, Ŝe od czasu, gdy poznałam Unity i Hunę, moje Ŝycie zupełnie się
zmieniło. Znalazłam w końcu dość siły, aby zakończyć mój dwudziestoletni związek i wkroczyć na
nową drogę. Mogę Ci tylko powiedzieć, Ŝe jestem naprawdę szczęśliwa, i wierzę, iŜ postąpiłam
słusznie. Mam przy sobie męŜczyznę, który daje mi gwiazdy z nieba, a nasz związek jest tak
harmonijny, Ŝe trudno sobie wyobrazić lepszy. Do wielu drobnych kłopotów, które zawsze się
zdarzają, pochodzą dzisiaj z właściwym nastawieniem i stosuję modlitwę Huny".
Gabriela natomiast pisze o swoim nieszczęściu, o dentyście i kryzysach: „Do pewnego czasu
prześladowało mnie nieszczęście, lecz obecnie kaŜdego dnia - w następstwie modlitwy -
odnotowuję małe cuda. Przezywanie tych drobnych sukcesów dostarcza mi wielu bodźców do
działania Wcześniej nic mi się nie udawało, a teraz wydaje się ze wszystko idzie jak po maśle. Wcale
nie muszę modlić się często, wystarczy jedna pozytywna myśl lub Ŝyczenie. Trzeba tylko trochę
poczekać i juŜ urzeczywistnia się to, czego pragnęłam. Nie potrafię pojąć, Ŝe kiedyś pomimo usilnych
starań byłam jednym negatywnym blokiem. Naturalnie nie wszystko zawsze się udaje. George bywa
jeszcze czasem kapryśny, ale mój stomatolog był zdumiony, gdy podczas borowania zupełnie nic
nie czułam".
Inna uczestniczka seminarium pisze: „ZauwaŜam dzisiaj pewne przewodnictwo. Nawet w
czasie kryzysu widzę, Ŝe miał on swą przyczynę, Ŝe powinno wyniknąć z niego coś pozytywnego.
Nie skarŜę się juŜ na mój los ani na przeszłość. Pod tym względem George stał się raczej pozbawiony
emocji. Kryzysy traktuję dzisiaj jako bardzo pouczające fragmenty Ŝycia i uwaŜam je za formę
spłacania karmy. RównieŜ moja matka jest dla mnie pouczającym przykładem. Zresztą jej sytuacja
znacznie się poprawiła".
Helmut pisze o deszczu błogosławieństwa: „Deszcz błogosławieństwa objawia się w postaci
ciepłej uszczęśliwiającej pewności i promieniującej wdzięczności, które powodują, Ŝe z trudem
powstrzymuję łzy. Często słyszę podszepty, na przykład zamiar zwrócenia się do wszystkich
niŜszych Ja z pozytywnymi myślami i najlepszymi Ŝyczeniami wyzbycia się wszelkich złych myśli i
antypatii".
Ingrid pisze na temat strachu: „MoŜliwe, Ŝe ucieszy Cię równieŜ wiadomość, iŜ czuję pełne
zaufanie do mojego WyŜszego Ja, czuję się bezpieczna i ochraniana. Dzięki temu pozbyłam się
strachu".
Aleksander: „Moja praca z George'em postępuje z dobrym skutkiem naprzód. Szczególnie
zajmowałem się zredukowaniem mojego strachu i mniejszych obaw, w czym osiągam stały postęp.
Końca naszej wspólnej pracy jeszcze nie widzę" bardziej pozytywnie... Dzięki Hunie zdołaliśmy
nadać sprawie korzystny obrót w trudnej sprawie Ŝycia codziennego".
Od Ingi dowiedziałem się, Ŝe miała powaŜne problemy z byłym męŜem, który wstąpił
przeciwko niej na drogę sądową. Pisze ona o nim i o pewnym wypadku samochodowym: „Moja
codzienna modlitwa Huny została wysłuchana w niemal cudowny sposób. Wszystko obróciło się
dla mnie ku najlepszemu. W pracy wiedzie mi się znowu bardzo dobrze. Mój były mąŜ zrezygnował
z postępowania sądowego i płaci dobrowolnie - a ja, jak za sprawą cudu, ani nie umarłam, ani teŜ
nie znajduję się w szpitalu. Mój samochód w zeszłym tygodniu wywrócił się na zlodowaciałym
odcinku jezdni, a ja wyszłam z tego cięŜkiego wypadku bez najmniejszego obraŜenia, jak równieŜ
bez Ŝadnego szoku. Ludzie, którzy się mną zajęli, nie mogli tego pojąć - ale ja tak".
Na zakończenie zadziwiająca relacja Ursuli, która nigdy nie brała udziału w Ŝadnym moim
seminarium, lecz której wyczerpująco wytłumaczyłem funkcję niŜszego Ja. Pomimo Ŝe była ona
zamęŜna, przez wiele lat miała kłopoty psychicznej natury z cielesnym obcowaniem ze swym
męŜem. Podczas pewnej dłuŜszej rozmowy otrzymała intuicyjną informację, Ŝe jej problem
seksualny ma podłoŜe w przykrych przeŜyciach z okresu niemowlęcego. Choć z początku chciałem
odrzucić tę informację jako nielogiczną, zaakceptowałem ją jednak i porozmawiałem z jej niŜszym
Ja. Ursula pisze:.....i zaraz po kilku pierwszych zdaniach przeszliśmy do sedna mojego problemu...
mojej zablokowanej seksualności. Mocne wraŜenie wywarła na mnie wiadomość, Ŝe w czasie
wojny byłam świadkiem zgwałcenia mojej matki - miałam wtedy około roku. Właśnie to stało się
powodem moich problemów seksualnych! Powiedział mi Pan, Ŝe chociaŜ moja Georgette
przysłuchiwała się naszej rozmowie, to jednak dobrze by było, gdybym jeszcze raz porozmawiała z
nią o tej sprawie..., wtedy z pewnością moje problemy się rozwiąŜą". Autorka listu pisze dalej o
swoim śnie: „Gdy we śnie mój mąŜ usunął pająka, stałam się wolna i mogę wreszcie korzystać z
mojej seksualności! Teraz, po rozmowie z moją Georgette, wszystko się zmieniło. JuŜ w kilka dni
później z przyjemnością zbliŜyłam się do swojego męŜa! Nie potrafię w Ŝaden sposób wyrazić
słowami tego, co przeŜyłam w tym krótkim czasie!".

DODATKOWE INFORMACJE
Adres autora:
Henry Krotoschin, Wirzenweid. 6, CH-8053, Zurich, Szwajcaria
Pod tym adresem otrzymają Państwo informacje o seminariach Huny, o moŜliwości
indywidualnego poradnictwa, o warunkach przynaleŜności do Towarzystwa Badań nad Huną oraz o
pomocach w praktykowaniu Huny w postaci kaset i literatury. Henry Krotoschin jest do dyspozycji
wszystkich zainteresowanych Huną oraz słuŜy radą i pomocą. Piszcie Państwo do autora równieŜ
wtedy, gdy lektura tej ksiąŜki Was do tego zachęci.

Dodatek
Wiedza Huny i nauka Esseńczyków
(PoniŜej zamieszczam rozdział 9 ksiąŜki Operation Redemption napisanej przez Sir George'a
Trevelyana, za uprzejmym zezwoleniem wydawnictwa Greuth Hof w Gulach. Jako autor dziękuje
szczególnie gorąco Sir George'owi Trevelyan'owi za zgodę na moŜliwość opublikowania tego
rozdziału jako dodatku do mojej publikacji. Kompetentne przedstawienie zagadnienia przez Sir
George Trevelyana uwaŜam za wyjątkowe wzbogacenie wiedzy moich czytelników na temat związku
Huny i nauki Esseńczyków.)

...Chciałbym zatem spojrzeć na dwa nurty starej nauki, które zawierają wielkie prawdy cenne
dla naszej teraźniejszości, a mianowicie na tajemną wiedze kahunów (Hunę) oraz na naukę
Esseńczyków. Oba te nurty znalazły się w kręgu zainteresowania naszej generacji. Co się tyczy
Esseńczyków, nowych impulsów dostarczyły ksiąŜki i tłumaczenia Edmonda B. Szekely'ego; w
przypadku kodeksu Huny stara nauka kahunów odŜyła na nowo dzięki odkryciom i pismom Maxa
Freedoma Longa. Obie nauki mają tak wiele wspólnych cech, Ŝe być moŜe pozwolą naświetlić
zagadnienie, którym się tutaj zajmujemy. Były one straŜnikami tajemnic, uwaŜanych za tak cenne, iŜ
zamierzano je zachować dla dalszych pokoleń. MoŜe więc dzisiaj stajemy przed kolejnym krokiem w
ewolucji ludzkości, który naleŜy uczynić, by ludzkość osiągnęła swój pełny potencjał. Wydaje się, Ŝe
Huna i nauka Esseńczyków zawierają prawdę odwieczną.
Wiedza i umiejętności kahunów, czyli „straŜników tajemnicy", wywodzą się z prastarych
nauk, przypuszczalnie z czasów Atlantydy. Za Chrystusa praktykowano je w górach Atlas. Jest
bardzo prawdopodobne, Ŝe nasz Pan znal Hunę i jej nauczał. Max Freedom Long swoją ostatnią
ksiąŜkę zatytułował Huna w religiach świata, wskazując, Ŝe naukę tę znaleźć moŜna we wszystkich
wielkich religiach. Przez Indie dotarła ona, pod przewodnictwem WyŜszych Ja, do miejsca, gdzie
moŜna ją było bezpiecznie przechować, na Hawaje. W związku z tym całkowicie wykluczony jest
wniosek, jakoby nauka ta wywodziła się z magii polinezyjskich tubylców.
Dzisiaj nie ma juŜ kahunów. Podobnie jak druidzi, nie pozostawili oni Ŝadnych świadectw
pisemnych. Ich wiedza zostałaby zapomniana wraz z nimi, gdyby Long w swoim zadziwiającym
dokonaniu nie odkrył tajemnego kodu, który kryje się w języku polinezyjskim.
Huna reprezentuje formę skutecznej modlitwy, która doprowadzała do urzeczywistnienia się
Ŝyczeń w niej zawartych. Jest pewnego rodzaju „białą magią", która zawsze prowadzi do
natychmiastowego uzdrowienia, nawet w przypadku roztrzaskanych lub złamanych kości.
Początkowo zwrócono uwagę na moc kahunów dzięki niewytłumaczalnej umiejętności „chodzenia
po ogniu", chodzenia po Ŝarzącej się lawie bez Ŝadnych obraŜeń. Nasz zachodni sposób myślenia nie
powinien uznawać tych zjawisk tylko za samą magię, poniewaŜ - według opisów Longa - wiedza
Huny pozostaje w zgodzie z najnowszymi badaniami w dziedzinie psychologii oraz z naszą wiedzą
na temat duchowego wnętrza człowieka.
Jądrem Huny jest koncepcja trzech jaźni człowieka -średniego Ja, czyli naszej racjonalnej
osobowości, niŜszego lub podświadomego Ja oraz WyŜszego Ja. NiŜsze Ja nic jest bynajmniej czymś
w rodzaju Freudowskiego „naczynia do zlewania" wszystkich naszych złych pobudek i perwersji,
lecz istotą o bardziej zwierzęcej naturze. Nie jest ono racjonalne ani teŜ intelektualne, jednak na
wskroś inteligentne i skoncentrowane na słuŜbie swojemu mistrzowi, średniemu Ja. Tak jak wierny i
pojętny pies, jest ono niezwykle uczynne; jeśli je „przytulimy" i dobrze potraktujemy, nie cofnie się
przed niczym, aby nam pomóc.
Bez wątpienia Huna daje nam bardzo konstruktywne pojęcie podświadomości i jej
moŜliwości. NiŜsze Ja ma kontakt ze zbiorową podświadomością, pamięcią Ziemi i światem
elementarnym. Przypuszczalnie tutaj leŜy wyjaśnienie fenomenu róŜdŜki. NiŜsze Ja jest równieŜ
spichlerzem siły Ŝyciowej, many. To koncepcja najwyŜszej wagi. NiŜsze Ja moŜe na Ŝyczenie
wytworzyć nadwyŜkę many i oddać ją średniemu Ja (w języku Huny nadwyŜka ta nazywa się
mana-mana). MoŜe ofiarować ją w darze WyŜszemu Ja. które potrafi ją przekształcić w jej wyŜszą
formę, w moc o takiej sile, która moŜe spowodować natychmiastowe zmiany molekularne oraz
cudowne uzdrowienia, a nawet zmianę zewnętrznych uwarunkowań człowieka.
Aby to zrozumieć, trzeba poznać koncepcję ciała aka, które jest dokładnie tym samym co
„ciało eteryczne" sil Ŝyciowych, jak określają to współczesne badania spirytystyczne. „Aka" jest
mistyczną duchową substancją, która łączy eterycznymi nićmi wszystkie istoty będące ze sobą w
kontakcie. Nici te mogą bez ograniczenia rozciągać się w czasie
1 przestrzeni. Gdy podajemy komuś rękę lub go obejmujemy, zostajemy z nim połączeni
„nićmi aka" i -jeśli sobie tego Ŝyczymy - na zawsze. Po owych niciach moŜemy wysyłać kształty
myślowe, co odpowiada zjawisku określonemu przez nas jako telepatia. Na polecenie średniego Ja
moŜe zostać wypromieniowana uzdrawiająca siła.
Najmocniejszy sznur aka istnieje między niŜszym i WyŜszym Ja. WiąŜe się z tym fakt mający
zasadnicze znaczenie dla skutecznej modlitwy, a mianowicie to, Ŝe współpraca z niŜszym Ja odgrywa
decydującą rolę w kontakcie z WyŜszym Ja. Być moŜe brak tej wiedzy sprawia, iŜ tak wiele modlitw
pozostaje bez odpowiedzi. WyŜsze Ja jest z natury boskie. W języku Huny nazywa się ono Aumakua,
co oznacza „Nadzwyczaj Godnego Zaufania Ducha Rodzicielskiego". Jest to duch ojcowski, a
zarazem matczyny, który panuje nad całym naszym losem, kieruje doświadczeniami, przez które
musimy przejść. WyŜsze Ja strzeŜe i prowadzi nas przez całe Ŝycie na ziemskim polu ćwiczebnym.
Dla kahunów jest ono Bogiem w tym sensie, iŜ jest wartością Wszechmogącego, którą my, ludzie,
moŜemy poznać i nawiązać z nią kontakt. Kahuni dobrze sobie zdawali sprawę z istnienia wyŜszych
stopni bytu, jednak najbardziej zajmowała ich skuteczna modlitwa, a ta wystarczała do współpracy z
WyŜszym Ja. Podobnie Buddzie nie zaleŜało na spekulacjach na temat Boga, gdyŜ nauczał on przede
wszystkim drogi oświecenia.
Warto jeszcze wspomnieć o stanowisku Huny wobec grzechu. Według Huny nie istnieje inny
grzech niŜ skrzywdzenie bliźniego. JeŜeli dane postępowanie nie sprawia nikomu bólu", jakŜe moŜna
nazwać je grzechem? Tym samym kahuni wkroczyli w ramy kodeksu moralnego, któremu w bez-
względny sposób podporządkowane były kontakty międzyludzkie. Wewnątrz swojej wspólnoty Ŝyli
rzeczywiście według tego aksjomatu, który wszystkie wielkie religie ujęły prawie w takich samych
słowach: „Nie czyń drugiemu tego, co tobie niemiło". Gdy kapitan Cook odkrył Hawaje, zastał na
nich społeczność, która była bardziej harmonijna i pogodna niŜ jakakolwiek inna w świecie -
najwaŜniejszą dla niej zasadą była reguła Buddy niekrzywdzenia innych istot. Kahuni wiedzieli, Ŝe
powodem braku odpowiedzi na wiele ludzkich modlitw jest blokada sznura aka, którym płynie
strumień many z niŜszego Ja. Blokadę tę powodują psychiczne zahamowania i kompleksy. JeŜeli
chcemy osiągnąć prawdziwy i twórczy stosunek do WyŜszego Ja, musimy je usunąć. Często
powodem ich powstania jest pewnego rodzaju opętanie, sprawiające, iŜ wyparty lęk, poczucie winy
lub nienawiść wręcz „wŜerają się" w nasze serce i uniemoŜliwiają nam przyjęcie właściwej postawy,
która nikomu nie szkodzi. Noszą one malowniczą nazwę „towarzyszy zŜerających od wewnątrz".
A zatem przed dwoma tysiącami lat kahuni dokładnie wiedzieli o naszej podświadomości to,
co nie tak dawno zostało odkryte na nowo w naszej kulturze przez Freuda i Junga. Znali oni równieŜ
WyŜsze Ja, czyli nadświadomość, i zajmowali się tym, co do dzisiaj nie jest uznawane przez większą
część ortodoksyjnej psychologii. ToteŜ ta niezwykła tradycja znajduje się obecnie w jednym szeregu
z psychosyntezą i transpersonalną psychologią. Modlitwy kahunów zawsze okazywały się skuteczne
tam, gdzie my tak często ponosimy poraŜki. Podkreślam jeszcze raz: nie naleŜy przyjmować owej
wiedzy jako „magii polinezyjskich tubylców", lecz jako pozostałość tajemnicy, którą wtajemniczeni
nieśli przez świat, począwszy od okresu istnienia Atlantydy albo teŜ od jeszcze wcześniejszych
czasów. Dawali oni jej świadectwo w swojej nauce i praktykach, dzięki czemu tajemną wiedzę
moŜemy dzisiaj znaleźć w wielu religiach i częściowo na tej podstawie ją zrozumieć. Wtajemniczeni
zachowali tę naukę w owym ukrytym zakątku Oceanu Spokojnego. Została ona ponownie odkryta we
właściwym czasie, zanim negatywne, destrukcyjne wpływy kultury zachodniej zdołały wpędzić ją w
otchłań zapomnienia. Jednak dzisiaj, wczasach duchowego oŜywienia, sekrety kahunów, wyjaśnione
na nowo na sposób zachodni, wydają się kryć w sobie bezcenny skarb i skłaniają do rozstrzygającego
kroku na drodze poznania, kroku niezbędnego dla współczesnego człowieka.
Esseńczycy odziedziczyli swoją wiedzę od Enocha i MojŜesza. Mamy tutaj do czynienia z
wpływem zoroastrycznym zachowanym we wspólnotach, które wycofały się z miast i Ŝyły jako
„ojcowie pustyni" w pobliŜu Morza Martwego oraz jako „therapeutae" w Egipcie. Bractwu
towarzyszyła nadzwyczaj surowa dyscyplina, a tych, którzy nie chcieli się jej poddać, wykluczano.
Esseńczyków szanowano jako ludzi nadzwyczaj moralnych i religijnych. Byli oni tak zdrowi i silni,
Ŝe średnia wieku, jakiego doŜywali, wynosiła 120 lat. Byli równieŜ tak pogodni i spokojni, iŜ kaŜdy
mógł zauwaŜyć, Ŝe połączeni są z duchowym źródłem i noszą w sobie echo wielkich nauk starych
pism.
Esseńczycy tworzyli swój sposób Ŝycia w zgodzie z prawem boskim. Wiedzieli, Ŝe człowiek
zawsze i wszędzie styka się z oceanem boskiego istnienia ł Ŝe ludzkie cierpienia i nieszczęścia są
następstwem samowolnego odstępstwa od prawa, na którym opiera się Ŝycie wszechświata. Ich styl
Ŝycia odzwierciedlał elementy uznawane dzisiaj za naturalne uzdrawianie i naturalną terapię, za
naturalną uprawę ziemi i psychologię transpersonalną. Wszystkie te elementy istniały wewnątrz
struktury czczenia, uwielbiania i bycia jednością, która była w pełni świadoma świętości oraz jed-
ności całego Ŝycia w Kosmosie. Esseńczycy wysyłali w świat swoich nauczycieli. Prawdopodobnie
Jezus był największym z nich. Z Readings (dosł. „odczytanie"; medialnie zdobyte informacje,
wypowiedzi Cayce'a opublikowane w wielu ksiąŜkach i zbiorach pism - uwaga wydawcy niem.)
Edgara Cayce'a i z innych źródeł wiemy, Ŝe bractwo wzięło pod opiekę Maryję, a Jezusa przyjęło jako
największego wtajemniczonego. Nie musiał przechodzić pełnego okresu nauczania, poniewaŜ
wiedział juŜ wszystko. Wygląda na to, Ŝe zakon Esseńczyków, na swoim własnym ziemskim
przykładzie, przedstawiał pewien sposób postępowania, który mógł stać się wzorcem dla
powstającego chrześcijaństwa.
Ugrupowanie to zniknęło sto lat po śmierci Chrystusa, gdy spełniło juŜ swoje zadanie. Jan
Chrzciciel i Jan ulubiony uczeń mogli być wtajemniczonymi Esseńczykami i nauczycielami. Nic
więc dziwnego, Ŝe w rękopisach znad Morza Martwego i w innych dokumentach Esseńczyków
znajdujemy tak wiele fragmentów biblijnych. Mówią o tym znakomite ksiąŜki (m.in. The Essence
Gospel of Peace -„Esseńska ewangelia pokoju") dr Edmonda Bordeaux Szekely'ego, w których
znajdujemy liczne teksty źródłowe Esseńczyków, częściowo w swobodnym poetyckim ujęciu,
częściowo w dosłownym przekładzie.
Esseńczycy Ŝyli według surowej reguły medytacyjnej, opartej na związku z aniołami
Ziemskiej Matki i Niebiańskiego Ojca. Inspiracją dla nich była nauka MojŜesza. Głosiła ona, Ŝe
istnieją potęŜne źródła energii kosmicznej, z którymi połączeni jesteśmy w kaŜdym momencie i
kaŜdą częścią naszego jestestwa. Nie chodzi tutaj o same siły mechaniczne. Siły te są o wiele bardziej
dynamiczne i całkowicie przesycone świadomością i bytem. SłuŜą one zawsze harmonijnemu
przebiegowi Ŝycia w zgodzie z boskim prawem. Dlatego teŜ określono je mianem „aniołów". Są to
moce, których potrzebujemy do tego, by doświadczyć absolutnego zdrowia oraz harmonii ciała i
duszy.
Te sfery bytu pojawiają się na nowo w chrześcijańskiej doktrynie „dziewięciu niebiańskich
hierarchii", począwszy od Cherubinów i Serafinów aŜ do Archaniołów i Aniołów. Steiner, na
podstawie swoich duchowych badań, nazywa je Duchami Harmonii, Miłości, Woli, Wiedzy,
Ruchów, Formy itd. Ta szeroka wizja całkowicie pokrywa się z naszą holistyczną wizją świata, w
której całe Ŝycie, w swojej nieskończonej róŜnorodności form, odbieramy jako wielką jedność bytu,
jako continuum myśli, woli i miłości.
Esseńczycy praktykowali wczesnym rankiem siedem zjednoczeń (komunii) z aniołami
Ziemskiej Matki, co miało dostroić ludzi do bogactwa natury Ŝywej ziemi, drzew i Ŝywiołów.
Dostrzegamy w tym bliskie pokrewieństwo z siłami niŜszego Ja z wiedzy Huny. Esseńczycy
rzeczywiście wzywali niŜsze Ja, ze wszystkimi jego umiejętnościami, do ścisłej współpracy w
rytuałach uprawy ogrodu, uprawiania roli i leśnictwa.
Anioły Niebiańskie Ojca, do których zwracali się oni podczas nocnych komunii, mają
wszystkie właściwości Aumakua, królestwa WyŜszego Ja. Esseńczycy zaczynali swoje wieczorne
obrzędy od objawienia: „Niebiański Ojciec i Ja jesteśmy jednym". W ciągu następnych dni dostrajali
się do Oceanów Wiecznego śycia, twórczych idei i pokoju. Następnie czerpali z kosmicznego
oceanu wiedzy, miłości i mocy, aby wypełnić Ŝyciem to, co nazywali „Myślącym Ciałem",
„Czującym Ciałem" i „Działającym Ciałem".
Dobrze znaną Esseńczykom troistą naturę człowieka coraz częściej uznają dzisiaj nauki
duchowe i postępowa psychologia - myślenie, czucie i wola działają za kaŜdym razem za
pośrednictwem głowy lub układu nerwowego, serca, systemu metabolicznego albo teŜ systemu
kończyn.
Następnie kaŜdego popołudnia Esseńczycy obchodzili „Kontemplację Siedmiokrotnego
Pokoju". W pokoju lub harmonii dostrzegali dynamiczna siłę, dzięki której mogli się dostroić ciałem,
uczuciem i myśleniem do bliźnich, ludzkości, a w końcu do Niebiańskiego Ojca. Przynosiło im to
spokój i wyzwolenie od wszelkich powiązań. Dzięki temu Esseńczycy osiągnęli ten sam poziom co
kahuni głoszący. Ŝe jeŜeli „nie ma krzywdy - nie ma grzechu". To samo wyraŜa równieŜ przykazanie:
„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego".
PoniewaŜ naleŜy przyjąć, Ŝe Jezus był zarówno esseńskim nauczycielem, jak i
wtajemniczonym kahuną oraz Ŝe oba te systemy odnaleźć moŜna w jego naukach, moŜemy równieŜ
przyjąć, Ŝe oba godne uwagi style Ŝycia - na pierwszy rzut oka tak róŜniące się między sobą -
pochodzą z tego samego źródła, z tej samej prawdy i w nich kryje się największa dostępna ludzkości
tajemnica. Trzeba jednocześnie pamiętać, Ŝe nie chodzi tutaj o samo tylko akademickie studium Ŝycia
ojców pustyni, lecz o Ŝywotność wiedzy, która przetrwała do naszych czasów. Objawiając się
ponownie, rozwinęła się i przeobraziła. Musimy uznać, Ŝe wielu wielkich Esseńczyków, którzy
strzegli owej Ŝywotności w okresie Ŝycia Chrystusa, dokonało nowego wcielenia w naszej
teraźniejszości, aby kontynuować pracę w formie odpowiedniej do czasów obecnych.
JeŜeli dające się dzisiaj zaobserwować nieprzestrzeganie prawa będzie dalej postępowało,
doprowadzi to do katastrofy, którą przewidzieli Esseńczycy. Ich Księga Objawień zawiera fragmenty
bardzo bliskie Apokalipsie, księdze napisanej przez Jana, ulubionego ucznia esseńskiego Mistrza.
Celem komunii i istotą stylu Ŝycia Esseńczyków było wyrwanie ludzi ze stanu otępienia, nauczenie
ich przetrwania w nieszczęściu, jak równieŜ stworzenie ośrodków szkolenia, zapoznających uczniów
z technikami przeŜycia i metodami prowadzenia Ŝycia w harmonii z prawem. Jeśli dostateczna liczba
osób ponownie osiągnęłaby zdrowie, równowagę wewnętrzną i współpracę z siłami anioła, moŜna by
uratować ludzkość. Stwierdzenie to jest aktualne równieŜ dzisiaj.
Tak oto wygląda ogólny obraz esseńskiego stylu Ŝycia, przedstawiony przez Edmonda
Bordeaux Szekely'ego w jego licznych ksiąŜkach. NajwaŜniejszą z nich jest trzytomowe wydanie
Essene Gospel of Peace, stanowiące zbiór cytatów z Pisma Świętego oraz podobnych tekstów
pochodzących z innych źródeł, sięgających aŜ Enocha i Zoroastra. To niezwykle cenna praca.
Obszerny komentarz do niej znajdziemy w The Teachings of the Essens from Enoch to the Dead Sea
Scrolls. Pozycja ta daje nam ogólny opis Ŝycia esseńczyków i ich nauk oraz szczegóły na temat
komunii i kontemplacji Siedmiokrotnego Pokoju. Obie te prace wystarczają, abyśmy poznali i
przyswoili sobie postawę decydującą dla naszego Ŝycia i medytacji. W 1977 roku Szekely
opublikował kolejną ksiąŜkę: The Essene Way - Biogenic Living. Jest to nowe opracowanie
pierwszego wydania tej pracy, dzięki któremu przed pięćdziesięcioma laty stworzył on International
Biogenic Society (Międzynarodowe Towarzystwo Biogenetyczne). Znajdziemy tutaj praktyczne
techniki prowadzenia Ŝycia, które ściśle pokrywają się z najlepszymi technikami w naszej
holistycznej medycynie naturalnej, gospodarce rolnej i tym, co nazywamy alternatywnym stylem
Ŝycia.
NaleŜy podkreślić, Ŝe nie mamy tutaj do czynienia z Ŝadnym kultem ani nową nauką. Słowo
„biogen" oznacza po prostu „wytwarzający Ŝycie". Styl Ŝycia, który otwiera źródło energii Ŝyciowej
przez całościowe i świadome odŜywianie się oraz właściwy stosunek do natury, ziemi, nieba i
naszych bliźnich - jest tym, czego dzisiaj tak rozpaczliwie potrzebujemy. Człowiek pracujący dla
ruchu nowych czasów jest właściwie esseńczykiem, poniewaŜ w kaŜdym aspekcie jego działania
widać ślady nauki propagującej określony tryb Ŝycia w harmonii z wszystkimi siłami kosmicznymi i
ziemskimi. Esseńska biogenetyczna droga Ŝycia moŜe być pomocą dla wielu ludzi, moŜe nadać ich
działaniom sens i kierunek. Dzięki pracy Szekely'ego powstało wiele ośrodków alternatywnych i
zapoczątkowano liczne przedsięwzięcia; poszukuje się w nich jeszcze właściwego sensu i celu, być
moŜe wizja esseńczyków będzie dla nich źródłem inspiracji.
MoŜe się zdarzyć, Ŝe niektórzy historycy odrzucą koncepcję Szekely'ego z uzasadnieniem, iŜ
jego interpretacja róŜni się w pewnych punktach od tego, co wiemy o ojcach pustyni. Niektóre jego
cytaty pochodzą, jak się wydaje, ze źródeł nie znanych uczonym w bibliotekach watykańskich i gdzie
indziej. Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, Ŝe nie chodzi tutaj o akademickie zbadanie ruchu
liczącego sobie dwa tysiące lat, lecz o działający równieŜ w naszych czasach Ŝywotny wpływ tamtej
wiedzy. Wpływ esseńczyków znów zyskał na sile i niezwykle Ŝywo oddziałuje na naszą obecną
sytuację. Z pewnością niosą go dusze, które Ŝyły przed dwoma tysiącami lat, a dzisiaj powracają
odmienione, wzbogacone o nową wiedzę, aby słuŜyć potrzebom dwudziestego stulecia. Jest wielce
prawdopodobne, Ŝe Szekely sam był wielkim esseńczykiem. Jego Ŝywotny umysł jest droŜnym
kanałem, przez który anielska wiedza wpływa na nowoczesny sposób myślenia.
Esseńczycy spędzali czas, pracując na roli i w ogrodzie, wytwarzając owoce ziemi, medytując,
ucząc się, jak równieŜ studiując wielkie dzieła literatury i religijnego piśmiennictwa. Zapewne nie
były to tylko akademickie studia. Uczyli się oni sztuki wyodrębniania z arcydzieł tego, co było w nich
ukryte, lecz nadal Ŝywotne w oceanie wiedzy. W koncepcji Siedmiokrotnego Pokoju zawiera się
kontemplacja „harmonii z kulturą". Celem tej kontemplacji było wejście w duchowy kontakt z
myśleniem wielkiego mistrza, znajdującym wyraz w wybitnym dziele sztuki bądź literatury.
„Wychowanie etyczne jest niemoŜliwe bez ciągłego spoglądania na wielkie rzeczy" -jak ujął to
Whitehead.
Jak wspomnieliśmy, esseńczycy zaofiarowali nauce Chrystusa swe ochronne skrzydła w
momencie, gdy pojawił się po raz pierwszy przed dwoma tysiącami lat. Czy nie moŜna przypuszczać,
Ŝe te same dusze powrócą, aby słuŜyć mu w czasie jego powrotu?
W dzisiejszym świecie, targanym kryzysami wskazane jest opanowanie technik przetrwania i
poszukiwanie prostego stylu Ŝycia, byśmy nauczyli się właściwie współpracować z siłami Ŝyciowymi
Ziemi, bez marnotrawstwa i rozrzutnego korzystania z cennych źródeł surowców. Jeśli to się nam nie
uda - zniszczymy się sami. Tak więc to, co nakazuje nam odnowiony ruch esseński, nie ma w sobie
nic z sekciarstwa, lecz jest sposobem postępowania, który ka-nalizuje anielskie siły Niebios i Ziemi
oraz pozwala zgodnie współbrzmieć Ŝyciu, boskiemu prawu i pradawnej wiecznej mądrości. Pozwala
rozwinąć ten aspekt ludzkości, który stanowi o człowieczeństwie.
Szekely w sierpniu 1979 roku, po długim Ŝyciu na ziemi został zwolniony, by znaleźć się w
doskonalszym Ŝyciu. Odszedł wielki wtajemniczony. Z całą pewnością jego dusza będzie
przyświecała poczynaniom ruchu nowych czasów. Działające w Ameryce Środkowej International
Biogenic Society ma wielką nadzieję, Ŝe równieŜ w Europie powstaną ośrodki szkolenia „Ŝycia
biogenetycznego". Dzięki temu moŜna byłoby szerzej rozwinąć alternatywny styl Ŝycia i realizować
holistyczny pogląd na świat.
Rozdział ten zamykają dwa fragmenty pochodzące ze „Zwoju pieśni pochwalnych" i
zaczerpnięte z rękopisów znad Morza Martwego (wersja Szekely'ego):
Dziękuję Ci, Niebiański Ojcze,
Ŝe przywiodłeś mnie
do źródła płynącej wody,
do Ŝywej studni
w krainie suszy.
Nawadnia ona wieczny ogród cudów,
drzewo Ŝycia,
cuda nad cudami;
rosną im ustawicznie gałęzie
wiecznego wzrostu,
zapuszczają swoje korzenie
w strumień Ŝycia,
płynący z wiecznego źródła.
A Ty, Niebiański Ojcze,
ochraniaj swe owoce
aniołami dnia
i takimiŜ nocy
oraz płomieniem wiecznego światła,
który przyświeca kaŜdej drodze.
Osiągnąłem wewnętrzną wizję,
a przez Twego Ducha we mnie posłyszałem
Twoją cudowną tajemnicę.
Przez Twój mistyczny rozum
doprowadziłeś do wytryśnięcia wewnątrz mnie
źródła wiedzy, studni siły,
pozwoliłeś wypłynąć Ŝywej wodzie,
potokowi miłości
i obejmującej wszystko wiedzy
jak blaskowi Wiecznego Światła.

You might also like