Professional Documents
Culture Documents
Początek roku 1918 to nie był łatwy czas dla poezji. Trwała wojna,
Warszawę po opuszczeniu miasta przez Rosjan okupowali Niemcy, więc
muzy, zgodnie z rzymskim powiedzeniem, powinny były milczeć.
Tymczasem Erato i Kaliope wyraźnie roztoczyły nad stolicą opiekę.
Jednak takiej awantury, jaka wybuchła, i to o wiersz, nikt nie mógł się
spodziewać. Przecież sprawca całego zamieszania pisał i publikował już
wcześniej. Począwszy od maja 1916 roku, w kolejnych zeszytach
akademickiego miesięcznika „Pro Arte et Studio” ukazywały się wiersze
studenta prawa, a potem, gdy już się przekonał, jak nudne i zamulające
wyobraźnię potrafią być prawnicze kodeksy, adepta polonistyki, Juliana
Tuwima. W zeszycie III – Teofania i Modlitwa, w IV – Dziewczyny, w VI –
Ojczyzna, w VII – Syna poetowego narodziny, a w VIII – Kobiety.
Na początku jednak budziły emocje tylko w gronie wtajemniczonych
i zafascynowanych poezją, których zawsze najwięcej jest pośród studentów
filologii polskiej. Tych samych, którzy przychodzili wysłuchiwać odczytów
Tuwima o poezji Walta Whitmana i jego wystąpień na organizowanych
przez uniwersyteckie Koło Polonistów wieczorach autorskich. „Przez plecy
na karku czułam wyraźnie, jak biegną rozsypane paciorki, zimne, mroźne,
krągłe paciorki. To jest nieomylny znak – to właśnie jest – poezja!
Oczywista poezja. Prawdziwa jak złoto, które rozbłyska w rudzie” –
wspominała spotkanie z Tuwimem Izabela Czajka-Stachowicz.
Ale to, co wydarzyło się po ukazaniu się w marcu 1918 roku dziesiątego
numeru „Pro Arte et Studio”, było jak wybuch granatu w tłumie.
Za dytyramb Wiosna oskarżono Tuwima o wszystko, co można było sobie
wyobrazić najgorszego: wyuzdanie, rozpustę, deprawowanie młodzieży
i pornografię. „Utwór ten miał odegrać w naszej poezji nie mniejszą rolę
niż we francuskiej poezji wiersz, który był jego natchnieniem: Paris se
reveille Rimbauda” – napisał Anatol Stern. Wiosna w utworze Tuwima nie
miała nic z poetyckiej sublimacji najczystszych wzruszeń. Poeta opisywał
wylewające się wraz z końcem zimy na ulice miasta zwierzęce żądze
jurnych samców i „nabrzękłych samic”. „Potwora porubczego”, który
zamienia czternastoletnie dziewczynki w matki, w dziewki fabryczne
rozrzucające „kawalerskie choroby”, w kochanki sprzedające się obleśnym,
trzęsącym się starcom za sznycel i piwko, w wyuzdane samice wijące się
w trawie i na ławkach. Skutkiem są poczęte w rui bachory, które
po kryjomu zostaną potem zabite.
Wiosna!!! Patrz, co się dzieje! Toć jeszcze za chwilę
I rzuci się tłum cały w rui na ulicę!
Zośki ze szwalni i z pralni, „Ignacze”, Kamile!
I poczną sobą samców częstować samice!
Wiosna!!! Hajda – pęczniejcie! Trujcie się ze sromu!
Do szpitali gromadnie, tłuszczo rozwydrzona!
Do kloak swe bastrzęta ciskaj po kryjomu,
I znowu na ulicę, w jej chwytne ramiona!!!
Jeszcze! Jeszcze! I jeszcze! Zachłannie! Bezkreśnie!
Rodźcie, a jak najwięcej! Trzeba miasto silić!
Wyrywajcie bachorom języki boleśnie,
By, gdy je w dół wrzucicie, nie mogły już kwilić!
Z wiosną wylegnie na ulice TŁUM, pisał Tuwim. Gwałtowny, okrutny,
bezmyślny, pozbawiony moralności.
Tłumie, bądź dziki!
Tłumie! Ty masz RACJĘ!!!
O ty zbrodniarzu cudowny i prosty,
Elementarny, pierwotnie wspaniały!
Ty gnoju miasta tytanicznej krosty,
Tłumie, o Tłumie, Tłumie rozszalały!
Faluj, straszliwa maso, po ulicach,
Wracaj od rogu, śmiej się, wariuj, szalej!
Ciasno ci w zwartych, twardych kamienicach,
Przyj! Może pękną – i pójdziecie dalej!
„Och, sławię ja cię, tłumie, wzniosłymi słowami / 1 ciebie, Wiosno, za to,
że się zbrodniarz płodzi!” – zakończył swój wiersz.
Nie mógł przewidzieć, co się stanie, bo nawet po latach trudno
zrozumieć, dlaczego reakcja była aż tak histeryczna. Dlaczego tyle złych
emocji wzbudził wiersz ogłoszony w ukazującym się w mikroskopijnym
nakładzie akademickim piśmie. Tym bardziej że Wiosna nawet redaktorom
miesięcznika wcale nie wydawała się utworem najwybitniejszym. Cztery
inne wiersze Tuwima (Chrystus miasta, Sztab, Wesoła pieśń o domu
i Żydzi) zostały zaakceptowane do druku jednogłośnie, Wiosna ledwie
pięcioma głosami (za był między innymi Jan Lechoń) przeciw trzem.
Redaktor „Pro Arte” Mieczysław Grydzewski wymusił na Tuwimie
złagodzenie kilku najbardziej prowokacyjnych wersów, a Kazimiera
Iłłakowiczówna wyszła ze spotkania, podczas którego poeta recytował
Wiosnę, „wiersz, który głęboko ludzi gorszył, zgorszył i mnie” – napisała.
Sygnał do ataku na autora wiersza dały uważany za liberalno-
demokratyczny „Przegląd Poranny” i skrajnie endecka „Gazeta Poranna 2
Grosze”, która najchętniej wepchnęłaby Tuwima między Żydów
w jarmułkach, chałatach, szwargoczących w jidysz. W „Przeglądzie” było
o wyuzdaniu i cynizmie Tuwima oraz proteście, szykowanym w związku
z tym przez niewinne studentki uniwersytetu. W „Gazecie” o żydowskim
pornografie (tak brzmiał tytuł artykułu), rozpuście i wstydzie, że wiersz taki
jak Wiosna („pozbawiony jakichkolwiek wartości literackich”) mógł się
ukazać w piśmie adresowanym do płci obojga. Ale prawdziwa lawina
miała dopiero ruszyć. W proendeckiej „Myśli Niepodległej” oskarżono
Tuwima, że propagując liberalizm płciowy, przebił („zaiste”!) wszystko,
co Henryk Sienkiewicz napiętnował w literaturze jako ruję i poróbstwo...
Autor artykułu napisał, że drży o moralność studentek, narażonych
na znajomość z takimi jak Tuwim „wyuzdańcami”, a tym bardziej
o moralność młodzieży gimnazjalnej, wzorującej się na studentach
„zwłaszcza w zakresie, że się tak wyrazimy, liberalizmu płciowego”. „Jakże
taki «dytyramb» odbija od klimatu duchowego Ody do młodości... Czy
rzeczywiście pornografia studencka Juliana Tuwima uchodzić ma w oczach
naszych za POEZJĘ MŁODZIEŻY dzisiejszej?”.
„Kurier Polski” piórem Stefana Krzywoszewskiego wezwał w artykule
Młodzieńcze swawole senat Uniwersytetu Warszawskiego i profesorów,
by pomogli młodzieży, u której widać brak wszelkiej orientacji artystycznej
oraz zanik uczuć estetycznych i moralnych, w ich odzyskaniu. A resztę
młodzieży akademickiej uchronili przed zgubnym wpływem jednostek
zdradzających się „ze swymi zamiłowaniami restauracyjno-kabaretowymi”.
Proniemiecki i antypiłsudczykowski „Goniec Poranny” uznał, że dytyramb
Wiosna to hymn na cześć rui i poróbstwa. Podobny ściek pornograficznych
wyrażeń, wyuzdanych, pełnych lubieżności i sadyzmu obrazów mógłby
być tworem raczej rozpustnego starca niż rwącego się do życia studenta.
„Zdegenerowany p. Tuwim, odsłaniający w najwyuzdańszych wyrazach
ohydę brudów miasta i roztaczający przed nimi woń miejskiej kloaki,
oddziaływa na młode dusze jak najzjadliwsza trucizna” – podsumował
autor. Dla germanofilskiego „Gońca” skutkiem owej trucizny miała być
na przykład niechęć polskiej młodzieży do wstępowania w szeregi
Wehrmachtu. W obronie „Pro Arte” i Tuwima (ale nie wiersza) stanęli
przedstawiciele organizacji studenckich, uznając, że wspierający zaborców
„Goniec” stanął „poza nawiasem opinii społecznej”.
Studentki uniwersytetu zaczęły zbierać podpisy pod protestem przeciwko
„ohydnym w swym wyuzdaniu elaboratom poetyckim p. Tuwima”,
a studenci (był wśród nich Stanisław Baliński, z którym później Tuwim się
przyjaźnił) ogłosili w „Pro Arte et Studio” list, zarzucający poecie grzech
śmiertelny – odarcie poezji z piękna. „Twoja Wiosna – to Dzieje grzechu
w miniaturze: zbrodnia, chuć, gwałt, wyuzdanie i dzieciobójstwo. To,
co Żeromskiemu starczyło na dwa tomy powieści, Ty, Kolego,
skondensowałeś w jednym wierszu (...). Nie znamy w poezji utworu
bardziej obrażającego estetyczne uczucia czytelnika, w zestawieniach,
porównaniach i określeniach – bardziej trywialnego. Lapidarna definicja
kobiety w brutalności swej jest wprost wstrętna... Kobieta w definicji Twej
jest jedynie aparatem do rodzenia potomstwa, w całym zaś utworze
nieustannie podnieconą seksualnie – samicą”.
Jedenastu studentów, którzy podpisali list, nie miało pretensji
o nieprawdziwy obraz rzeczywistości, ale o świadome odrzucenie przez
autora Piękna: „Wiersz Twój nie jest przypadkowo poronionym płodem,
jest taki właśnie, jakim go mieć chciałeś! (...). Przekroczyłeś pewne
dozwolone maximum swobody wysłowienia i dałeś rzecz wulgarną,
brutalną i – niepiękną”. Zarzucili Tuwimowi, że choć ma przed sobą
przyszłość, to odwołuje się do wrzaskliwej fantazji, która daje co prawda
rozgłos, ale świadczy o duchowym ubóstwie i braku talentu, którego jemu
przecież nie brakuje. „Zgrzeszyłeś! – i jeżeli podejdziesz do kratek
poetyckiego konfesjonału, prawdziwy kapłan Sztuki odmówi Ci
rozgrzeszenia. Zgrzeszyłeś bowiem – przeciw Pięknu”.
Nawet ci, którzy, jak propiłsudczykowska „Nowa Gazeta”, wzięli Tuwima
w obronę („według opinii ludzi kompetentnych p. Tuwim jest jednostką
utalentowaną”), uznawali, że wiersz jest niesmaczny i nieprzyzwoity. „Lecz
trudno zachować maniery, gdy się pragnie kląć, spluwać i sarkać”
i nawoływanie do poddania pisma cenzurze, a autora ostracyzmowi to
absurd, pisał w artykule W imię bezstronności Feliks Kuczkowski.
Redakcja „Pro Arte” protestowała, jednak nie tyle przeciwko
negatywnym ocenom wiersza (tu w końcu nie było zgody nawet w samej
redakcji), ile przeciw pojawiającym się w „Gońcu Porannym” aluzjom
krzywdzącym współpracujące z pismem „koleżanki-studentki” oraz próbom
nałożenia redakcji knebla. „Protestujemy stanowczo przeciwko usiłowaniu
narzucenia nam cenzury, w tej czy innej wyrażającej się formie” – pisała
redakcja. Studentom, którzy zarzucili Tuwimowi grzech popełniony przeciw
Pięknu, odpowiedział Jan Lechoń. Twórca tylko wtedy grzeszy przeciw
sztuce, jeśli grzeszy przeciw samemu sobie, jeśli kłamie albo podszywa się
pod cudzą własność. A Wiosna Tuwima mówi prawdę, nawet jeśli używa
do tego nie tylko słów ładnych, ale i brzydkich. Piękny może być nawet
bełkot, jeśli będzie szczery i sławiący to, co od Boga przecież pochodzi,
„chociaż zbłąkane, zbrukane i nędzne”.
Satyryk Władysław Nawrocki w opublikowanym w „Sowizdrzale”
wierszyku Wiele hałasu o nic przewrotnie radził Tuwimowi, co powinien
zrobić, jeśli chce być przez endeków uznany za patriotę, uczciwego
człowieka, a może nawet... geniusza: „Czynem stwierdź, żeś nie jest
chłystkiem, / Wstąp do wojska bez wahania, / A poddaj się przede
wszystkim / Rekonstrukcji obrzezania”.
Dzisiaj być może zamieszanie wokół wiersza nazwano by genialnym
chwytem marketingowym. Kilka tygodni później, gdy nie przebrzmiały
jeszcze odgłosy awantury, ukazał się pierwszy tomik wierszy Tuwima:
Czyhanie na Boga (choć sama Wiosna weszła dopiero w skład drugiego
zbioru – Sokrates tańczący). „W lutym 1918 roku siedziałem w cukierni
Szwajcarskiej, nieprzytomny ze wzruszenia. Przed chwilą dostałem (...)
pierwszą korektę Czyhania na Boga. Robiłem ją drżącymi rękami,
niewprawionymi jeszcze w tę typograficzną algebrę. Maczałem pióro raz
w kałamarzu, raz w pół czarnej...” – wspominał Tuwim.
Przypominając w primaaprilisowym wydaniu „Wiadomości Literackich”
z 1936 roku historię powstania Wiosny, Tuwim całą odpowiedzialność
zrzucił na Grydzewskiego. To on miał być tym, który wymusił
na początkującym poecie z prowincji, naiwnym i przestraszonym, zmiany
w wierszu. Początkowo Wiosna była hymnem na cześć kwiatów, zieleni,
strumyków i słońca oraz wesołych ptaszków wyśpiewujących piosenki nad
łąkami, ale zły Grydzewski zażądał, żeby skromny dotąd poeta umieścił
w niej „realistyczną ohydę seksualnego pożądania”, „rozbuchaną na wiosnę
płeć” i „erotyzm kolektywu”. Kiedy Tuwim zaprotestował, usłyszał: –
Dawajcie futuryzmu! Dawajcie wyzwolenie z pęt zaśniedziałej tradycji!
Wysuwajcie seksus na czoło!
Tuwim skarżył się, że chciał pisać o kobiecie ideale, a Grydzewski kazał
o „brzuchu na biodrach szerokich”. „Siedział u mnie do piątej rano... Tak
powstał mój wiersz Wiosna” – zdradzał rzekome kulisy narodzin utworu.
Po awanturze, która rozpętała się na łamach prasy, najpierw cała
Warszawa, a za nią reszta Polski musiała nauczyć się nazwiska Tuwim.
„W kołach świeżo narodzonej studenterii wrzało i huczało” – wspominał
Adam Ważyk. – „Wiersze jak gromy uderzały w zatęchłą cieplarnię
młodopolską (...), wiatr szeroki wymiatał symbolistyczne rupiecie. Ludzie
pozrzucali «szaty» i zaczęli chodzić w zwykłych ubraniach, przestali sypiać
w «łożach», odtąd spali i chorowali po prostu w łóżkach, a nędzarz bez
łóżka – na ziemi. Świat rzeczywisty wszedł do poezji – prawdziwe
cierpienia, radości i smutki”. Nawet wysublimowanej przez romantyków
i poetów Młodej Polski miłości Tuwim nadał wymiar przede wszystkim
erotyczny. Uczucia prócz ducha zaczęły mieć także bardzo dosłowną
fizyczność.
Tak rodził się poeta, o którym szybko zaczęto pisać, że rozpoczął
rewolucję w polskiej literaturze. A krytycy, którzy zaatakowali Tuwima
za Wiosnę, gorzko pewnie żałowali, że tak bardzo przyspieszyli jego karierę.
W Wielkiej Kwaterze Głównej Armii
Zbawienia Polski
To był wiersz, który w 1929 roku wielu czytelników wzburzył, ale równie
wielu najzwyczajniej zaskoczył. Czuli coś fałszywego w tym nagłym
rewolucyjnym zrywie poety, zarabiającego krocie w kabarecie, teatrze,
filmie, gazetach, obnoszącego się ze swą przyjaźnią z Wieniawą
i publikującym panegiryki ku czci Piłsudskiego. Zastanawiano się, dlaczego
to akurat on wzywa „prostego człowieka”, by rżnął karabinem w bruk
ulicy!
W październiku 1929 roku w pepeesowskim „Robotniku” ukazał się
wiersz Do prostego człowieka. Tuwim zwracał się do swego „nieuczonego
przyjaciela”, by nie dał się zwieść, gdy znów ktoś zacznie „klajstrem
świeżym” przylepiać na murach obwieszczenia z odwiecznym kłamstwem
„Że trzeba iść i z armat walić, / Mordować, grabić, truć i palić”. Trzeba,
bo żąda tego Ojczyzna. W imię jakichś historycznych racji, bo o to samo bili
się ojcowie i dziadowie, bo sztandary, ofiary i bohaterowie... Wzywał,
wręcz żądał, by prości ludzie nie pozwolili się oszukiwać biskupom,
pastorom i rabinom, którzy przyjdą błogosławić ich karabiny, i stadu
rozhisteryzowanych bab, roztkliwiających się nad kochanymi
„żołnierzykami”. Nie warto strzelać, gdy do strzelania namawiają „króle
z panami brzuchatemi”.
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj, broniąc swej krwawicy:
„Bujać – to my, panowie szlachta!”.
Reakcja była jeszcze bardziej gwałtowna niż kilka lat wcześniej na wiersz
Do generałów. W Polsce, która zaledwie dekadę temu odzyskała
niepodległość, odebrano pacyfistyczny apel nie tylko jako atak na armię,
ale na Polskę w ogóle, „jako coś wysoce niepatriotycznego”, pisała Zofia
Starowieyska-Morstinowa. Nie bardzo rozumieli postawę Tuwima nawet
przyjaciele, choć z różnych powodów. „Nie pochwalałem hasła: «Rżnij
karabinem w bruk ulicy», bo karabin chciałem zachować na przyszłość dla
walki klasowej, ale ten wiersz był mi mimo wszystko bliższy od mdłego
pacyfizmu Wittlina” – pisał Broniewski. „Bezwzględny, zaborczy (...)
najniezręczniejszy pod słońcem wiersz” – oceniał Lechoń w liście
do zaprzyjaźnionej ze skamandrytami aktorki Anny Jackowskiej. Pisał,
że jeśli Tuwim będzie szczerze głosił, że nie obchodzi go żaden naród, to on,
Lechoń, oczywiście zachowa dla niego tę samą przyjaźń, co dotąd, jednak
pewna wspólnota odczuć i myśli, która ich łączyła, będzie już niemożliwa.
Ale bardziej bał się czegoś innego. Że Tuwim „bezlitośnie szczuty przez
naszą ciemnotę i odepchnięty przez przyjaciół wojskowych” może nawet
wbrew własnej woli stać się w Polsce „sztandarem internacjonalizmu”, czyli
przejść na stronę komunistów.
Żona Jarosława Iwaszkiewicza, Anna, zanotowała w swoim dzienniku,
że nie rozumie, co strzeliło do głowy Tuwimowi, przyjacielowi sanacyjnych
pułkowników, który wiele razy narażał się na śmieszność swoją
„rządowością”, żeby akurat teraz brać się za politykę. Swoim wierszem,
w dodatku kiepskim, jak oceniła, poruszył nie wiadomo po co jakąś
„kałużę głupoty”. W dodatku musiał potem jeszcze tłumaczyć, co miał
na myśli, a to wypadło równie żałośnie. „Tuwim to prosta dusza, biedny
strachliwy Żydek, na którego nie wiedzieć jak, spadł ten boski dar
wielkiego talentu i tym darem powinien jedynie cieszyć się i w nim życie
zamknąć” – napisała z wyższością, której na pewno nie ujawniała
na co dzień w kontaktach z przyjacielem męża.
Więcej dystansu zachował Marian Hemar. Uznał, że wiersz był raczej
wynikiem sztubackiej arogancji i chęci prowokowania uwielbianego przez
Tuwima Wieniawy niż odruchem zbuntowanego pacyfizmu. „Tuwim
z pacyfizmu podrwiwał, jak z wszystkich -izmów” – pisał. Żeby dokuczyć
prawdziwemu pacyfiście, jakim był choćby Słonimski, wchodząc
do Ziemiańskiej zamiast „Dzień dobry”, rzucał – „A wojny będą!”. Mimo to
sprawa wiersza trafiła nawet na posiedzenie zarządu PEN Clubu. Zofia
Nałkowska napisała, że Tuwim mimowolnie stał się ofiarą wielkiej
polityki. Wojny („na noże”) między rządzącą sanacją a PPS, ataków
na sejm, niedobrej koniunktury. Ujawnił prawdę o polskiej rzeczywistości,
a teraz za to płaci, „tracąc przyjaciół, opinię, sympatię, zyskując sławę”.
„Ci, co znali Tuwima, wiedzieli, że jego wiersz nie był antypolski ani
antypatriotyczny w intencji i w zrozumieniu autora” – pisała Starowieyska-
Morstinowa. Ci, którzy go nie znali, odebrali „plugawy utwór” jako zdradę
Ojczyzny. Mimo wszystko jednak reakcja, która nastąpiła, była
zaskoczeniem równie wielkim jak rewolucyjny wybuch Tuwima. To,
że w gazetach prawicy ogłoszony zostanie zbrodniarzem, zdrajcą,
wywrotowcem i wrogiem Polski, prostym człowiekiem o krzywym nosie
albo po prostu „krzywym człowiekiem”, było tak oczywiste, że można było
przyjmować zakłady. To, że Adolf Nowaczyński napisze o gałęzi, na której
Tuwim powinien podyndać choćby przez tydzień, było pewne jak to,
że dwa razy dwa równa się cztery. To wreszcie, że oficerskie bojówki znów
będą grozić Tuwimowi obiciem kijami i szykować się, by poetę „nauczyć
rozumu”, też łatwo można było przewidzieć, był jednak w odwodzie
Wieniawa, który ciągle miał wystarczające wpływy, by powstrzymać
samosąd. Ale klimat w Polsce był już znacznie mniej przyjazny
pacyfistycznym wystąpieniom niż kilka lat wcześniej. Postępowanie
przeciw Tuwimowi podjęła prokuratura, minister spraw wojskowych
zwrócił się do ministra sprawiedliwości o pociągnięcie poety
do odpowiedzialności karnej za podburzanie żołnierzy do nieposłuszeństwa
(„Medytuje sam minister, czy mi proces wytoczyć, czy nie” – pisał Tuwim),
nawet Wieniawa na wyraźne polecenie inspektora armii Edwarda Rydza-
Śmigłego musiał na jakiś czas oficjalnie zerwać kontakty z przyjacielem.
Nieoficjalnie, w Ziemiańskiej, Wieniawa oświadczył Tuwimowi,
że za podobny wiersz „w Sowietach poeta dostałby co najmniej dziesięć lat
Syberii”, wspominał Tadeusz Wittlin.
Przyjaciele namówili Leopolda Staffa, by spróbował wytłumaczyć
Tuwimowi, że popełnił błąd, poważny błąd. Uznali, że kogo jak kogo, ale
swego mistrza posłucha. Nie mogli wybrać osoby mniej właściwej.
– Bardzo się zdziwił, gdy zacząłem mu tłumaczyć, jak to wszystko
wygląda – relacjonował rozmowę z Tuwimem Staff. – Nie rozumiał. Mówił:
Jak to? Przecież takie dobre asonanse.
– No i cóż? Wytłumaczyłeś mu? – dla przyjaciół obu poetów było
oczywiste, że nikt nie może być tak nierozważny, by w podobnej chwili
myśleć o niepełnych rymach, nawet najlepszych.
– Co miałem tłumaczyć? Miał rację – odparł zirytowany wyraźnie Staff. –
Ja mu tylko powiedziałem to, co zawsze wam mówię. Nieraz przecież
ostrzegałem i ostrzegam przed asonansami. Mówiłem, że z tego będą
kłopoty. Tak, rymy o wiele pewniejsze.
Tak o politycznej wymowie wiersza Tuwima rozmówili się dwaj poeci,
a Zofia Starowieyska-Morstinowa napisała: „Od razu się dogadali i uważali
sprawę za definitywnie wyjaśnioną i – załatwioną”.
Nakłoniony wreszcie przez kolegów („pod presją Wieniawy” – zdradził
po latach siostrze) Tuwim wydał oświadczenie, że został źle zrozumiany,
wiersz zinterpretowano wbrew jego intencjom. Tłumaczył, że absurdem jest
przypuszczenie, iż nie odczuwa czci dla bohaterskich czynów w obronie
niepodległości kraju. Niedorzecznością jest przypisywanie mu chęci
rozbrajania Polski, gdy wszyscy wokół fabrykują bomby i armaty. Chciał
tylko przeciwstawić się wojnom zaborczym, które każdy uczciwy człowiek
musi uważać za zbrodnię. „Tendencją moją była walka z podszczuwaczami,
dla których wojna jest interesem, walka z wojną zaczepną, w pozory
patriotyczne ubraną” – przekonywał. Uwierzyli mu prawdopodobnie
jednak jedynie ci, którzy myśleli podobnie jak on. A tacy wcale nie byli
w większości.
W liście do Janiny Morstinowej, żony Ludwika Henryka, oburzony pisał
o dzieciach, które 11 listopada, z okazji święta odzyskania niepodległości,
chodziły po ulicach z karabinami. Oczywiście, dodał, tak samo uzbrojone
szczeniaki łażą przy różnych okazjach po Paryżu, Tokio, Moskwie, Rzymie
itd., „rzecz w tym, aby nigdzie nie łaziły”.
Paradoksalnie jednak wiersz Do prostego człowieka zrobił sporą karierę
wśród sanacyjnych oficerów. Szef gabinetu premiera Kazimierza Bartla,
porucznik Stanisław Zaćwilichowski, witał się z przyjaciółmi słowami
„Rżnij karabinem w bruk ulicy!”, ponoć nawet generałowa Jadwiga
Sosnkowska recytowała go przy różnych okazjach. Do czasu jednak.
Dziesięć lat później, w przededniu wojny, w zupełnie innej atmosferze
politycznej, wypomniano go Tuwimowi z jeszcze większym oburzeniem niż
za pierwszym razem. Ale też w 1939 roku wiersz zabrzmiał zupełnie inaczej.
Na jarmarku rymów
Kabaret Ali-Baba powitał wojnę premierą rewii Pakty i fakty z coraz mniej
śmiesznymi po 1 września żartami o Hitlerze i niemocy niemieckiej armii.
Choć podczas premiery Lena Żelichowska musiała bisować stary wiersz
Tuwima Przed Paryżem (recytowany pierwotnie w 1919 roku w kabarecie
Miraż), wieszczący Niemcom, jak wtedy, dwadzieścia lat temu, klęskę
mimo pierwszych sukcesów.
Zwyciężało więc chamstwo. Do miasta światłości
Zbliżał się gbur germański z tryumfem przechwałki,
Jużem widział, jak butnie w mieście się rozgości,
Jak warkną suche bębny, zagwiżdżą piszczałki (...).
Lecz otośmy ujrzeli z zapartym oddechem,
Jak na polach francuskich piechota i tanki,
Działa, pułki pędzone zwycięskim pośpiechem
Poszły naprzód w cudownym rytmie Marsylianki.
Tym razem miało być tak samo. Wolne ludy Europy zmiażdżą
germańskiego gbura.
Drugiego września w Teatrze Letnim w Ogrodzie Saskim odbyła się
premiera wodewilu Tuwima według Johanna Nestroya Serce w rozterce,
czyli ślusarz widmo w inscenizacji Leona Schillera, z Ludwikiem
Sempolińskim w roli głównej. Ale na widowni było już pusto, przyszli
do teatru tylko znajomi, rodzina i paru teatromanów, wszyscy wyposażeni
w maski gazowe. Wielu pewnie wierzyło jeszcze w buńczuczne
zapewnienia propagandy, że wojna skończy się szybkim zwycięstwem
polskiej armii, ale 5 września, po kolejnych nalotach na Warszawę, teatr
został zamknięty. Nie było już wątpliwości, że polska armia nie ma dość
siły, by zatrzymać Niemców, a sojusznicy raczej nie zechcą umierać
za Gdańsk. Pozostało czekanie na śmierć albo ucieczka.
„Usłuchawszy dobrej rady domowego Anioła Opiekuńczego”, czyli
zapobiegliwej żony, Tuwim zaczął upychać w wielkiej, fibrowej walizie
wszystko to, co wydawało mu się istotne. Dla pisarza najważniejsze są jego
utwory, rękopisy, szkice do planowanych prac, więc pakował je
w pierwszej kolejności, dociskając kolanami wieko walizy. Manuskrypt
prawie gotowego do druku zbioru esejów Pegaz dęba, materiały
do życiorysu grafomana Sotera Rozmiar Rozbickiego, pieczołowicie
gromadzone wypisy z rzadkich dzieł, listy do żony oraz albumy z wierszami
przepisywanymi w panieńskich czasach przez matkę i babkę. W walizie
musiało zmieścić się czterdzieści pięć lat życia poety. Po kolejnych siedmiu
miało się okazać, jak niewiele zostało: i z zawartości walizy, i z dawnego
życia.
Walizka, jako najważniejsza z bagaży, miała ruszyć z właścicielem
w emigracyjną podróż, ale okazała się za duża. Zabrakło dla niej miejsca
w przepełnionym samochodzie. Woźny w redakcji „Wiadomości
Literackich” Kazimierz Gac, którego Tuwim poprosił o pomoc, zakopał ją
w piwnicy domu przy Złotej 8. „Nie było dnia na uchodźstwie, aby myśli
nie biegły do niej” – napisał poeta już po wojnie.
Wyjechał z Warszawy 5 września, taksówką, razem z żoną, Grydzewskim
i Słonimskimi do Kazimierza nad Wisłą. „Rozumowanie nasze było bardzo
proste. Ponieważ czołgi niemieckie, jak wiadomo, zrobione były z tektury,
nie będą one mogły przejść Wisły, a jakby próbowały, to się rozkleją” –
ironizował już po wojnie z buńczucznych zapewnień o przewadze militarnej
polskiej armii nad wojskami niemieckimi.
– Jeżeli będziesz mogła, odwiedzaj często moją matkę – poprosił,
odjeżdżając Ewę Drozdowską. „Uciekł (słusznie, bo by go Niemcy rozwalili,
jak rozwalili jego matkę, której nie zabrał)” – napisała Maria Dąbrowska
w Dziennikach.
W Kazimierzu uciekinierzy zatrzymali się na chwilę u Marii i Jerzego
Kuncewiczów, potem pojechali dalej, przez Tomaszów Lubelski, Hrubieszów,
Lwów, Stanisławów, w stronę rumuńskiej granicy, do Śniatynia nad
Dniestrem. Przez całą drogę popędzani byli przez niemieckie samoloty,
zajmujące coraz większą część polskiego nieba. „Zaczęło się coś, co nie da się
opisać słowami: jakiś kataklizm, piekielny huk, widok spadających cielsk
bomb wyraźny, potem lecące nad nami dachy, drzwi, okna, strzępy jakichś
stworów czy przedmiotów bliżej nieokreślonych” – opowiadał Tuwim
w wywiadzie, którego udzielił kilkanaście miesięcy później, już bezpieczny
w Rio de Janeiro.
W rowach przy drogach, którymi jechali, leżało coraz więcej trupów.
Każdego dnia trzeba było na nowo starać się o nocleg, coś do jedzenia,
transport. „Stojąc nad rowem, na brzegu szosy, prosząc przejezdnych
o zabranie nas ze sobą, przeżywałem uczucia żebraka” – mówił.
W połowie września Tuwimowie znaleźli się w Śniatyniu. Nie mieli
jednak rumuńskich wiz, a żandarmi na granicy nie chcieli przymknąć na to
oczu. Polacy, którzy zadbali na czas o prawo wjazdu do Rumunii (zwykle
płacąc sowite łapówki), wyruszali dalej, do Czerniowiec i Bukaresztu. Poeta
z żoną utkwili na prawie dwa dni w dworcowej poczekalni, „pustej
i wymarłej”, wspominał szwagier poety Julian Stawiński. Dopiero
po konspiracyjnej akcji Szczepana Baczyńskiego, młodego urzędnika
z konsulatu Rzeczypospolitej w Czerniowcach, i dwójki polskich oficerów,
udało się „wykraść” internowanych. Baczyński, z zawodu aktor, odwrócił
uwagę pilnującego ich żandarma, Tuwimowie wsiedli do czekającego
z włączonym silnikiem auta oficerów (jednego trzeba było trochę
przekonywać, że autor wiersza Do prostego człowieka zasługuje
na ratunek) i błyskawicznie odjechali. Wicekonsula obcego kraju
komendant straży granicznej nie miał odwagi aresztować. Po drodze
Tuwimowie musieli jeszcze tylko obejść polami zaalarmowany posterunek
policyjny, ale po kilku godzinach byli już w Czerniowcach, a wkrótce
potem w Bukareszcie.
Przekraczając granicę, poeta zerwał liść. Ostatni namacalny ślad ojczyzny.
W archiwach przetrwała koperta, do której go włożył. Z opisem: „Liść
z ostatniego drzewa na granicy polsko-rumuńskiej” i datą: 17IX 1939 r.
Podwójnie tragiczną dla tych wszystkich, którzy wierzyli, że zaatakowana 1
września przez Niemców Polska ma szansę się obronić. Po 17 września,
kiedy wschodnią granicę Rzeczypospolitej przekroczyły wojska Związku
Sowieckiego, musieli stracić resztki nadziei. A Tuwim nie miał szansy –
może na szczęście – usłyszeć radiowego apelu dramaturga Ołeksandra
Kornijczuka. Przewodniczący Zarządu Związku Pisarzy Radzieckich Ukrainy
namawiał polskich artystów i pisarzy, którzy znaleźli się po 17 września
na Wschodzie, do przyjazdu do Lwowa. Obiecywał pomoc i pracę; troje
wymienił z nazwiska: Wandę Wasilewską, Broniewskiego i Tuwima.
W Bukareszcie przydały się poetyckie kontakty. Tłumaczka Dusza Czara-
Stec, autorka wydanej w języku rumuńskim Antologii poezji polskiej,
pomogła szybko załatwić wizę francuską, bezpłatne bilety do Paryża
i kilkaset franków na podróż. Tuwim pieniędzy nie przyjął, powiedział,
że przydadzą się polskim emigrantom, wspominała. Jeszcze we wrześniu
Tuwimowie znaleźli się w Paryżu.
Francja wydawała się emigrantom z Polski bezpieczną przystanią na czas
wojny. „Co dzień dziękuję Bogu, że pozwolił nam zawczasu wyrwać się
z Polski, gdzie – byłbym teraz niewolnikiem, więźniem – a może po prostu
nieboszczykiem” – pisał Tuwim z Paryża do Leiba Jaffego.
W Paryżu byli wszyscy: Słonimski, Lechoń, Wierzyński, Grydzewski. Był
nawet Ilia Erenburg, z którym jednak nie wszyscy polscy znajomi chcieli
się widywać. W końcu należał do narodu najeźdźców. Tuwim nie wyparł
się dawnej znajomości, „uściskaliśmy się i zrozumieli” – wspominał
Erenburg.
Polacy ze starej emigracji organizowali dobroczynne wieczorki i składki
na rzecz uchodźców, dwadzieścia funtów przysłał Tuwimom Jaffe, a rząd
przyznał twórcom stypendia pozwalające przeżyć. „Na zapytanie: jakie
mam spełniać obowiązki?, profesor Kot odpowiedział: «Żyj pan i pisz!»” –
wspominał Tuwim rozmowę z wicepremierem powstałego w Paryżu
polskiego rządu. O to drugie było trudniej. „Impotencja poetycka (przy
całkowitym zachowaniu tej drugiej, popularnej) wtrąca człowieka
w nieopisaną rozpacz i o myśli samobójcze przyprawia” – skarżył się
Bolesławowi Micińskiemu.
Mimo wszystko próbował. Pierwszym wierszem, który powstał po klęsce
Polski (w listopadzie 1939 roku), była Prośba o pustynię.
Już ja z ziemi nieba nie widzę.
Już i gwiazdy na mnie nie wejrzą,
Sprawiedliwy! Wydaj mi wizę
Na pustynię najpustynniejszą.
W Bibliotece Polskiej w Paryżu odbywały się wieczory poetyckie,
a w słynnej Café de la Régence, gdzie przed laty siadywał Napoleon,
spotkania przyjaciół poetów. „Skamandryci omawiali tam kwestię
powstania nowych «Wiadomości Literackich», tam spotykali się i snuli
wątki swoich najbardziej wstrząsających wierszy” – wspominał Mieczysław
Lepecki. W wierszu Lekcja Tuwim pisał:
Ucz się, dziecko, polskiej mowy:
To przed domem – to są groby,
Małe groby, wielki cmentarz...
Taki jest twój elementarz (...).
Ucz się gruzów, ruin ucz się,
Z upiorami siądź przy uczcie,
W świat potężny, w świat plugawy
Pieśń warszawskich dzieci zawyj!
Przyszłość malowała się w coraz bardziej ciemnych barwach. Któregoś
dnia taksówkarz wiozący Słonimskiego i Tuwima, jak się okazało rosyjski
emigrant, na dźwięk polskiej mowy odwrócił się i powiedział:
– Radziłbym od razu, póki macie trochę gotówki, kupić taksówkę, potem
będzie coraz ciężej.
W lutym 1940 roku Tuwim spełnił obietnicę złożoną przed wojną, kiedy
tłumaczył się z wiersza Do prostego człowieka, i zgłosił się na ochotnika
do tworzącego się we Francji polskiego wojska. Ale kiedy stanął przed
komisją lekarską, diagnoza była oczywista: kategoria E, „zupełnie
niezdolny do służby wojskowej”. Trzy lata po wojnie (29 kwietnia 1948
roku) Maria Dąbrowska wypomniała w Dziennikach Tuwimowi napisany
ponoć we Francji wiersz Ja się bić nie potrafię. Ale wiersza nie ma w spisie
publikowanych utworów poety.
W marcu 1940 roku Grydzewski zaczął wydawać w Paryżu wojenną
wersję „Wiadomości”. Nowy tygodnik nosił nazwę „Wiadomości Polskie
Polityczne i Literackie”; pieniądze na druk wyłożył rząd emigracyjny.
W kolejnych numerach ukazywały się teksty także tych pisarzy
i publicystów, których nazwiska wcześniej raczej rzadko pojawiały się
na łamach organu skamandrytów. Ale wydawało się, że tak będzie tylko
do końca wojny, która, w co wielu ciągle wierzyło, miała wkrótce się
skończyć.
Tymczasem już w czerwcu 1940 roku znów trzeba było uciekać. Wieść
o tym, że niezwyciężona armia francuska uległa wojskom Hitlera jeszcze
szybciej niż Polska, zastała Tuwimów na południu Francji. Ale ucieczka
do Portugalii, gdzie wkrótce znalazł się prawie cały polski Paryż, była
rozwiązaniem tylko na chwilę. Europa stawała się coraz bardziej ciasna,
na kontynencie zaczynało brakować bezpiecznych miejsc. „Nagły napływ
uchodźców spowodował, że i nas nie ominęło pięciodniowe internowanie
w granicznym Villar Formoso, skąd wydostaliśmy się do Porto” –
wspominał Tuwim. Ale w trzystutysięcznym Porto wcale nie mieli lepiej.
Było bardzo gorąco, w pensjonacie, w którym zamieszkali, brakowało
bieżącej wody, były za to pchły i jedzenie przypominające pomyje. Nie
mogły tego zrekompensować ani świetna kawa i papierosy, ani wspaniali
fryzjerzy i czyściciele butów na każdej ulicy. Wszystko to pogłębiało
poczucie bezradności. Tuwim prosił o pomoc, kogo tylko mógł. „My
siedzimy tu od 25 czerwca, właściwie internowani, gdyż nie wolno nam
ruszyć się z Porto” – skarżył się w liście do Słonimskiego. – „Nawet
do Lizbony nie puszczają (...). Telegrafujcie, piszcie, ratujcie”.
Nie mieli wątpliwości, że bezpiecznie może być tylko za oceanem, ale
wizy do któregokolwiek z państw obu Ameryk stały się towarem
podlegającym ścisłej reglamentacji. Zgoda rządu polskiego na wyjazd
do USA nie oznaczała wcale, że Amerykanie zechcą poetę przyjąć. Chętnych
było zbyt wielu.
Problemy z amerykańską wizą obrazuje anegdota, którą Tuwim
opowiadał już w Nowym Jorku podczas jednego z wieczorów
poświęconych polskiej piosence. Przed konsulem staje wylękły uchodźca
z Warszawy, błagając o wizę.
– Nie ma wiz! – krzyczy konsul. – Niech pan przyjdzie za dziesięć lat.
– Rano czy po południu?
Tuwim marzył, żeby być jak najbliżej Polski, nawet tej „rosyjskiej”,
wracając do kraju choćby przez Kanadę i Syberię. „Jak okrutnie wprost
jestem oderwany od tego, co mi najdroższe, od tego, co jest mi życiem,
krwią, istotą mej twórczości, jaźni: od Polski! (...). Chcę WRACAĆ, WRACAĆ
JAK NAJPRĘDZEJ!” – pisał do Wierzyńskiego. Pojawiły się depresja, lęk
przed nieznaną przyszłością i strach przed nadchodzącą – choć przecież miał
dopiero czterdzieści pięć lat – starością. „Tylko słabość charakteru
powstrzymuje mnie od rzucenia się do tego oceanu, przez który mnie
konsulaty demokratycznej Ameryki nie chcą przepuścić” – pisał do siostry.
Poczucie beznadziei pogłębiały jeszcze kłopoty finansowe. Listy Tuwimów
słane z Paryża, a potem z Porto, pełne są próśb o pieniądze potrzebne
na podróż, choćby najskromniejsze. Leiba Jaffego poeta prosił
o wstawiennictwo u kuzyna żyjącego w Palestynie. „Bądź Pan taki
uprzejmy, poproś Pana Emanuela Tuwima i wszystkich życzliwych ludzi,
żeby zebrali wśród siebie potrzebną nam sumę. Ona, oczywiście, dosyć
spora, ale «s bogatym po nitkie, biednomu rubaszka». A my biedni, bardzo
biedni” – pisał.
Kluczem, który otworzył zamek do upragnionej wolności za oceanem,
znów okazała się poezja. Ambasadorem nadzwyczajnym Brazylii
w Lizbonie był poeta Mariano Olegario; wystarczył telefon z prośbą
o pomoc, by zadziałała cechowa solidarność i jeszcze tego samego dnia wiza
(tymczasowa, dająca prawo pobytu na sto osiemdziesiąt dni) za ocean się
znalazła. W lipcu 1940 roku Tuwimowie i Lechoń wyruszyli na pokładzie
statku Angola do Brazylii. „Gdybym dostał wizę na księżyc, pojechałbym
na księżyc” – tłumaczył kilka lat później w rozmowie z Grzegorzem
Jaszuńskim.
Lechoń długo ukrywał przed Tuwimem, że też załatwił sobie brazylijską
wizę i popłyną tym samym statkiem. Zdradził się z tym dopiero podczas
kolacji pożegnalnej, którą Tuwimowie („zmartwieni mającą nastąpić
rozłąką” – pisał Lepecki) wydali dla niego w przeddzień wyjazdu. Płynęli
w warunkach, z jakimi pewnie trudno było się poecie pogodzić, choć i tak
stać ich było na podróż tylko dzięki pomocy finansowej amerykańskich
przyjaciół: Artura Rubinsteina i Bronisława Kapera. W wieloosobowej
kajucie trzeciej klasy, pełnej emigracyjnej biedoty, wylegującej się,
brudnej, iskającej wszy u płaczących dzieci, żalił się siostrze. Kabiny
lepszych klas zajęte był przez „międzynarodową socjetę”: Francuzów,
Belgów, Holendrów, Szwedów, Szwajcarów, Węgrów, Gruzinów, Anglików,
także Polaków – „wszystko przeważnie Żydzi”, pisał z pokładu Angoli.
Tylko dzięki towarzystwu Lechonia, lekturze Pana Tadeusza,
wspomnieniom dawnych błazeństw i nieustającym żartom dało się jakoś
przetrwać podróż, „trucicielską kuchnię” i obecność Niemców
(„hitlerowców”, jak pisał Tuwim) z wyższych pokładów. „Mamy szczerą
ochotę wrzucić ich nocą do wody, a czasem boimy się, że oni z nami to
zrobią” – dodał. Tym bardziej że po klęsce Francji nikt na statku nie miał
wątpliwości, że atak Niemców także na Anglię jest nieuchronny. „Król
angielski jest teraz moim (i nas wszystkich) królem” – napisał Tuwim.
Morska podróż miała jedną korzyść. Mimo bezkresnego oceanu wokół
statku znikły nękające poetę lęki. Pisał do siostry, że w niczym nie
przypomina tamtego przerażonego faceta z ulicy Mazowieckiej, który bał
się ruszyć z domu. Teraz może nawet sam siedzieć w podzwrotnikową noc
na pustym pokładzie statku: „Może da Bóg, że teraz zupełnie
wyzdrowieję... Ale w jakim celu?”.
Rejs trwał szesnaście dni, 5 sierpnia 1940 roku byli już w Rio de Janeiro.
Tuwim zachłysnął się urodą miasta. „Rio jest lśniące, połyskliwe,
błyskające, olśniewające, lakierowane, wyglancowane, pół New York, pół
Paryż” pisał kilka dni później. Atlantyk wlewa się wprost do miasta,
fantastyczne kwiaty (choć bez zapachu!), a nad głowami niewiarygodnie
piękne motyle. Wieczorem orgia kolorowych reklam, tysiące wspaniałych
samochodów, cudowne kobiety, kasyna, ruletki, tłumy... „Taka to jest moja
«emigrancka» dola, najdroższa Irusiu” – ironizował. Tropikalny klimat
i lejący się z nieba żar, „jakby ktoś do oranżerii, oszklonej szafirowym
niebem, wstawił piec hutniczy”, nie dawały mu się jeszcze wtedy we znaki.
Także rozgoryczenie złotą klatką, z której mimo starań nie mógł się
wydostać, miało przyjść później. Rio de Janeiro dla przyjezdnego
i pozbawionego możliwości zarabiania Polaka okazało się miejscowością
wyłącznie plażowo-rozrywkową i kawiarniano-spacerową, Sopotem
i Biarritz w olbrzymiej, wstrząsającej skali, uprzedzał Wierzyńskiego, który
przyjechał później. Miasto jest piękne, ale nic się w nim nie dzieje, po paru
tygodniach, „jak się człowiek napatrzy do syta – rzygać się chce”.
Brazylijskie gazety powitały przybywających z Polski „dwóch
intelektualistów” serdecznie, ale dziennikarze nie zadali sobie trudu,
by ustalić, jak dokładnie się nazywają. Przybyli „Julian Terwin, autor
książek dla dzieci” i „poeta Jan Lesson”, informowano. Brazylijska
Akademia Literatury i Pen Club zorganizowały poetom wieczór autorski, ale
na tym opieka nad pisarzami się skończyła. Na szczęście polska kolonia
w Rio szybko się powiększyła. Do Tuwima i Lechonia dołączyli kolejni
uchodźcy, oprócz Kazimierza Wierzyńskiego: Zdzisław Czermański, Rafał
Malczewski, Konrad Wrzos i Michał Choromański, rzeźbiarz August
Zamoyski, wpadł na kilka dni z USA Artur Rubinstein z żoną.
Polscy uciekinierzy spotykali się codziennie, rano między dziesiątą
a dwunastą, i po południu, około piątej. Tak jak w Paryżu La Régence,
a w Lizbonie Café Lisboa, w Rio de Janeiro rolę Ziemiańskiej odgrywała
Café O’Key na Avenida Atlantica. „Język polski przez parę godzin
dominował w kawiarni i biedni emigranci mieli chwilę złudy, że są
u siebie, na ulicy Mazowieckiej” – wspominał Lepecki. Miejscowa Polonia
jest może bardzo poczciwa, ale poziom jej umysłowy jest typu „Tczew”,
„Starogard”, a w najlepszym wypadku „Pabianice” – żalił się siostrze
Tuwim. „Nie chcąc czekać w Portugalii, pojechałem byle gdzie, to jest
do Brazylii, i tutaj w dalszym ciągu staram się o stałą wizę do Ameryki
Północnej” – pisał do Wittlina.
W Rio Tuwimowie wspólnie z Czermańskimi i Lechoniem wynajęli
mieszkanie na dziewiątym piętrze wysokiej kamienicy, blisko oceanu. Tak
było najtaniej. Próbowali żyć normalnie. Poeci razem uczyli się
angielskiego, z czego było mnóstwo śmiechu, domem zajmowała się
Stefania Tuwimowa, której pomagała szesnastoletnia dziewczyna, Polka,
córka emigrantów sprzed kilkudziesięciu lat. „Czas wypełnialiśmy
staraniami o amerykańską wizę, przesiadywaniem w kawiarniach
i narzekaniem na upał. Tuwim nie pisał i niepokoił się tym bardzo” –
wspominał Czermański. Poeta postanowił stworzyć Skarbnicę Literatury
Polskiej – bibliotekę najświetniejszych polskich utworów poetyckich,
powieściowych i naukowych do wydania po wojnie. „Tę «strawę
duchową» przywiozłyby Polsce okręty amerykańskie wraz z żywnością,
lekarstwami i odzieżą – gdy tylko kaci i niszczyciele kultury polskiej
zostaną z mej ojczyzny wypędzeni” – marzył. Pieniądze? Pieniądze na taką
inicjatywę – nie miał wątpliwości – da rząd, a jeśli nie, sam będzie zbierał
wśród Polaków w Ameryce.
Ale przede wszystkim szukał sposobu, by wydostać się z Brazylii.
Zdobycie wizy amerykańskiej wymagało zaangażowania wielu bliskich
i dalszych znajomych, bo starających się było bardzo wielu, a konsulat
polski w Rio de Janeiro dysponował nieprzekraczalnymi limitami wiz dla
uchodźców. Trzeba było czekać w kolejce od sześciu miesięcy do roku.
A przecież musiał jeszcze zdobyć pieniądze na podróż, bo to, co dostawał
z rządowego Funduszu Kultury Narodowej, pozwalało na dosyć bezpieczną
egzystencję, ale wykluczało samodzielne sfinansowanie podróży.
Prosił o protekcję, kogo tylko się dało. Arthura Colemana,
amerykańskiego slawistę i popularyzatora polskich pisarzy, prosił
o napisanie listu do polskiego konsula w Rio: „żeby wiedział, że chodzi
o poetę, który dla tych czy innych powodów, zasługuje na te czy inne
względy”. Bo konsul może być najlepszym nawet urzędnikiem, ale ma
prawo nic o Tuwimie nie wiedzieć, nie znać jego wierszy, nie rozumieć, jak
bardzo wyniszczający dla wątłego zdrowia poety jest tropikalny klimat.
„Gdyby Pan, drogi Panie, był zdania, że nie zasługuję na zniweczenie
w piekle tutejszych żarów i jadowitej wilgoci, niech Pan taki list do konsula
w Rio wystosuje!” – błagał. Coleman, którego Tuwim zaprosił przy
sposobności do kolegium redakcyjnego projektowanej Skarbnicy Literatury
Polskiej, list napisał.
Kolejną nadzieją był ambasador Rzeczypospolitej w Waszyngtonie Jan
Ciechanowski. Sześciu twórców (oprócz Tuwima między innymi Wierzyński
i Czermański, wszyscy z żonami) w marcu 1941 roku poprosiło o nadesłanie
dwunastu imiennych wiz poza kolejnością. „Warunki naszego życia
w Brazylii, z powodu dokuczliwego klimatu, obcości środowiska
i oddalenia od centrów polskich stały się dla nas niemożliwe do zniesienia”
– pisali. Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, tłumaczyli, że w pobliżu
Rio de Janeiro nie ma większych skupisk Polonii, a nacjonalistyczny rząd
brazylijski nie pozwala myśleć o wydawaniu polskich pism ani nawet
o urządzaniu odczytów.
Tuwim próbował skontaktować się z mieszkającym w Ameryce bratem
ciotecznym swojej matki, multimilionerem Clarence’em Dillonem.
Biznesmen z krewnymi w Polsce co prawda kontaktów nie utrzymywał, ale
jego zdjęcie z dzieciństwa było w Łodzi w rodzinnym albumie. „Wielki
finansista, ten sam, co niegdyś dał Polsce pożyczkę, był (czy jest)
właścicielem fabryki samochodów Dodge” – pisał Tuwim do Zofii
Kochańskiej, która opiekowała się emigrantami z Polski, zwłaszcza
artystami. Tuwim liczył na pomoc kuzyna w uzyskaniu wizy i na wsparcie
finansowe, pozwalające na utrzymanie się choć przez kilka miesięcy. Prosi
o pośrednictwo Kochańską, tłumaczył w liście, bo jako osoba mająca
świetne stosunki w świecie nowojorskiej finansjery zna Dillona i mogłaby
go przedstawić. List, który on, Tuwim, mógłby do kuzyna napisać, pewnie
wcale do adresata nie dotrze, a Zofia Kochańska mogłaby dodatkowo
przedstawić go „arcymilionerowi” w odpowiednio dobrym świetle. „Może
będzie dumny, że ma krewnego o głośnym w Polsce nazwisku
i obdarzonego, jak ludzie mówią, istotnym talentem poetyckim” – dzielił
się swoimi nadziejami.
Ale kuzyn nie poczuł się zobowiązany do pomocy. Zofia Kochańska
odpisała Tuwimowi, że amerykański krewniak w ogóle nie przyznaje się
do żydowskich korzeni i wszyscy sądzą, iż jest Irlandczykiem. „Niech sobie
będzie O’Dillonem” – zareagował poeta i poprosił, by więcej nie niepokoić
kuzyna niemiłym mu wypominaniem pochodzenia.
Sam z kolei nie chciał pomocy innego krewnego ze strony matki,
mieszkającego od lat w Nowym Jorku, lekarza Bolesława Łapowskiego.
Rozmawiał z nim Ryszard Ordyński, ale niewiele z tego wyniknęło.
Dowiedział się jedynie, że Łapowski uważa uwięzionego w Rio de Janeiro
Tuwima za: a) wariata, b) bolszewika, c) beztalencie, d) alkoholika, e)
mordercę dzieci, f) gwałciciela nieletnich etc., co mogłoby sugerować,
iż wiedza krewniaka o twórczości Tuwima ograniczała się do znajomości
dytyrambu Wiosna. „Ten furiat pała jakąś dziką nienawiścią do mnie,
pieni się na samo wspomnienie o mnie” – pisał Tuwim do Zofii
Kochańskiej. Jako poety nie uznaje, a jako człowieka nie chce znać – wpada
w szał, gdy mu się przypomina o kuzynie z Polski. Pięćset dolarów
potrzebne na opłacenie podróży Tuwimów do Ameryki, gdy wreszcie
zdobyli wizy, zebrali przyjaciele.
Latem, na zamówienie Grydzewskiego, któremu z Paryża udało się
przedostać do Londynu i wznowić tam wydawanie „Wiadomości”, Tuwim
zaczął pisać szkic do zbiorowego tomu wspomnień o utraconej Polsce.
Zatytułował go Youth, młodość. Napisał, że potrafi co do dnia i godziny
wskazać datę narodzin i śmierci swej młodości: narodziła się 11 listopada
roku 1918, umarła 5 września roku 1939, „kiedy, żeby nie wpaść w pazury
Nadciągającego Chama, trzeba było uciekać z Warszawy. Nasza wolna
młodość, czyli nasza Panna Polska doczekała tylko pełnoletności: gdy jej
stuknęło dwadzieścia jeden lat, zginęła w strasznych męczarniach. Czekamy
na jej wskrzeszenie – czyli na drugą młodość”.
Był bardzo zaskoczony propozycją, która nadeszła z bombardowanego
Londynu do Rio de Janeiro, na koniec świata, gdzie się znalazł. Bo niby jak
wspominać młodość: szczęśliwą, radosną, wypełnioną sukcesami,
w momencie gdy wokół wali się świat. I niby kto wyda planowaną
książkę? „Ciężko ranni, trupy zwęglone, a w najlepszym razie mary
i maszkary z piwnic czy innych schronów? (...). Cóż to za makabryczne
żarty” – dziwił się. Mimo to postanowił napisać. O tym, co było w jego
młodości najważniejsze. O Piłsudskim i o wierze w moc słów. Tego
pierwszego nawet nie uzasadniał, zbyt było oczywiste, to drugie wynikało
z przekonania, że słowami można zmieniać świat. Choć w ustach krętaczy
mogą zabijać i nawet z Chrystusa zrobić faszystę, pisał. Mając w rękach taki
oręż, długo czuł się silny, ale we wrześniu 1939 roku, a potem w kolejnych
miesiącach, ta siła musiała ustąpić innej, bardziej bezwzględnej, wobec
której okazała się bezradna. „Zbombardowano nam bowiem nie Londyn,
Rotterdam i Warszawę (przybędzie tych miast!), ale naszą wiarę w ludzkość
i ludzi, człowieczeństwo i człowieka, w siłę poetyckiego słowa, w dobro
i piękno, w samego Boga, który tak długo pozwala tryumfować
najwścieklejszej bestii, jaką jest germanizm” – pisał. Wzywał pisarzy, którzy
jak on wierzyli w moc słowa, żeby otrząsnęli się wreszcie z przekonania,
że są swoim narodom i światu potrzebni. Nie są. Cała twórczość świata
przestaje cokolwiek znaczyć wobec „nieprzeniknionego black-outu”, który
zapanował na globie. Czy kiedykolwiek jeszcze sztuka będzie coś znaczyć?
Odrodzi się, to pewne, jednak nikt nie wie, w jakim kształcie. Ale
na pewno w innym niż ten, w jakim wzrosło pokolenie Tuwima.
Antologia Kraj lat dziecinnych ukazała się w Londynie w roku 1942.
Znalazły się w niej wspomnienia Kazimiery Iłłakowiczówny, Marii
Kuncewiczowej, Ireny Tuwim, Antoniego Sobańskiego, Bolesława
Wieniawy-Długoszowskiego i wielu innych. Tuwim swojego szkicu nie
ukończył, bo nagle – po długich miesiącach poetyckiej posuchy – zaczął
pisać najważniejszy poemat swego życia – Kwiaty polskie.
Kwiaty polskie
Julian Tuwim nie dostał od losu szansy wytłumaczenia się z wielu słów,
które napisał w ciągu ostatnich lat życia. Gdy w marcu 1953 roku żegnał
Stalina, Pierwszego Obywatela Ludzkości, prawodawcę i nauczyciela
sumień, brakowało niewiele. Niedługo miała zacząć się polityczna odwilż.
Potrzebne były dwa lata, by Adam Ważyk ogłosił Poemat dla dorosłych,
niespełna trzy, by Nikita Chruszczow, następca Stalina, ujawnił jego
zbrodnie. Twórcy, którzy mieli na koncie i sumieniu o wiele więcej niż
Tuwim, którzy zbudowali swą obecność w polskiej kulturze na opiewaniu
traktorów zdobywających wiosnę, głoszący chwałę utrwalaczy władzy
ludowej i funkcjonariuszy UB, zaczęli mówić o zaślepieniu, wypierając się
własnych słów i czynów. Tuwim nie zdążył. Nie mógł wytłumaczyć się ani
usprawiedliwić, nie mógł już niczego odwołać, tak jak odwoływali ci,
których grzechy były nieporównanie większe. Im w większości wybaczono,
jemu na bardzo długo zapamiętano przede wszystkim słowa z ostatnich lat.
Umarł w najgorszym momencie.
Nie zdążył nawet opublikować wierszy, w których wracał Tuwim poeta.
Odnaleziono je w jego papierach dopiero po śmierci. Nie wiadomo, czy
ciągle jeszcze wstydził się ich małego zaangażowania, braku ducha
rewolucyjnego, lirycznej ulotności, czy po prostu zabrakło mu czasu?
Zawsze mi się w życiu szczęściło i szczęści,
Los mi nie pożałował ni darów, ni pieszczot...
...Tylko śnieg pod stopami nigdy mi nie chrzęści,
Ani jesienne liście nie szeleszczą.
Jan Lechoń na emigracji był przekonany, że to nie polityczne deklaracje
Tuwima, nie listy i apele w sprawie Konstytucji PRL, wyborów,
komunistycznych świąt, ale właśnie poezja będzie jego przepustką
do wieczności. O powojennym Tuwimie bardziej świadczyć będą takie
wiersze jak ten adresowany Do kelnerki w Kopciuszku niż ten skierowany
Do Jerzego Borejszy.
Kelnereczko! Daj mi stolik
I sztof wódki. Oto wszystko.
(Nie pół czarnej melancholii
Ze śmietanką towarzyską).
„Wiersz Do kelnerki w Kopciuszku to płacz tęsknoty za Wróblem,
Mortkowiczem i za nami także (...). Tuwim umarł na tę nową Polskę,
na klęskę starej – tej właśnie Polski Wróbla i Mortkowicza” – pisał
na emigracji Lechoń, czytając utwory przyjaciela.
Sylwestra 1953 roku Tuwim miał spędzić z Ludwikiem Morstinem i jego
żoną. Umawiając się, prosił, by zacząć świętowanie dwie godziny wcześniej
i przywitać Nowy Rok już o dziesiątej wieczorem. Mówił, że ma przeczucie,
iż nadchodzący rok będzie dla niego szczęśliwy. Chciał przyspieszyć jego
nadejście, jakby czuł, że w starym może spotkać go jeszcze coś złego.
W przeddzień śmierci zadzwonił do Morstina, żeby zapytać go
o stylistyczną dopuszczalność jakiejś frazy, której zamierzał użyć. Kiedy
Morstin rozstrzygnął jego wątpliwości, zareagował jak zwykle, żartem:
– O widzisz! Jak chodzi o czystość mowy polskiej, to jednak syn
proletariatu musi prosić o radę szlachcica.
To była ich ostatnia rozmowa.
Kilkanaście dni wcześniej Tuwim wziął udział w pogrzebie Konstantego
Ildefonsa Gałczyńskiego. Boleśnie przeżył śmierć młodszego poety, którego
talentowi towarzyszył przez całe życie, wspierając, kłócąc się, przyjaźniąc.
Podczas pogrzebu stał na warcie honorowej. Obok niego Jarosław
Iwaszkiewicz: „Widziałem, że Tuwim jest blady jak trup”. W bramie
cmentarza na Powązkach zobaczył go Marian Piechal: Tuwim płakał
„oszołomiony nagłą śmiercią jednego ze swoich najzdolniejszych uczniów”.
Zerwał listek z wieńca leżącego na trumnie Gałczyńskiego i schował
na sercu. Po pogrzebie napisał wiersz Hołdy, ostatni w życiu.
A to co za makabryczna kolejka?
Kto do Cienia z hołdami się tłoczy?
Dobrze, cieniu, że masz martwe oczy,
Jeszcze lepiej, że i usta twoje
Śmierć wieczystym zamknęła spokojem,
Miłosierna Śmierć Dobrodziejka.
A najlepiej, że już nie masz siły,
[..............................................................]
Zmarł na wylew krwi do mózgu w pensjonacie ZAiKS-u Halama
w Zakopanem 27 grudnia 1953 roku. Pojechał do Zakopanego 17 grudnia,
krótko po pogrzebie Gałczyńskiego. Był w depresji po jego śmierci, skarżył
się na serce. Wezwany lekarz nie dostrzegł jednak w jego stanie nic
szczególnie groźnego, zapisał jakieś wzmacniające leki i doradził wyjazd.
„Zaraz po jego wizycie poeta zadzwonił do siostry i triumfująco oznajmił
jej, że «serce ma jak dzwon»” – wspominała Halina Kosskowa. Kiedy
żegnali się przed wyjazdem, powiedział:
– Właściwie to chciałbym już być z powrotem – to były ostatnie słowa,
jakie usłyszała od swojego szefa.
W Zakopanem byli już: Seweryn Pollak, Janusz Makarczyk, Eugeniusz
Żytomirski i Jan Marcin Szancer, wszyscy z żonami. Przedpołudnia spędzali,
namawiani przez Tuwima, przy „tycim” kieliszku wódki w Jędrusiu albo
Kmicicu, wieczorami rozmawiali, jak zwykle, o poezji, tłumaczeniach
z rosyjskiego, Puszkinie i Borysie Pasternaku. I o Broniewskim, który
opublikował właśnie w „Nowej Kulturze” fragmenty poematu Wisła.
– Czytał mi je w Warszawie przez telefon i był tak wzruszony, że płakał –
opowiadał Tuwim. Miał nadzieję, że może i on zacznie w Zakopanem pisać.
Dopytywał się, czy przyjechał już premier Józef Cyrankiewicz, bo ma
do niego niecierpiącą zwłoki sprawę. Zdenerwował się, słysząc, że premiera
nie ma. Wspominał zmarłego kuzyna, Juliana Charnassona, o którego
śmierci dowiedział się już po wyjeździe z Warszawy. Mówił, że teraz,
po prawie pięciu latach od operacji żołądka, to już na pewno jego kolej,
i zapowiadał, że musi w Zakopanem napisać przedmowę do trzytomowego
wyboru swoich tłumaczeń z rosyjskiego.
Tuwim jak zwykle nie dawał się namówić na żaden dłuższy spacer, a gdy
wreszcie żonie udało się go wyciągnąć (zawieźć!) do Doliny Kościeliskiej,
wyszedł na chwilę z samochodu, rozejrzał się wokół i zawołał:
– Błagam was, wracajmy. Co tu można robić?
– Podziwiać widoki – powiedział Janusz Makarczyk.
– Z okna, Januszku, z okna. Tylko z okna knajpy cenię widoki – odparł.
W Wigilię rano poszli jak zwykle na kieliszek („tyci!”) i śledzia
do Jędrusia, a potem Tuwim czekał już mocno podekscytowany
na nadchodzącą wieczerzę, sprawdzał, czy aby na pewno pod obrusem jest
siano, cieszył się na widok wnoszonych opłatków i wypatrywał pierwszej
gwiazdki.
– Bo chociaż jestem Żyd, jestem przecież Polak! – mówił.
Przy wigilijnym stole dzielił się ze wszystkimi opłatkiem. „Był naprawdę
wzruszony i jakiś trochę uroczysty” – zapamiętał Makarczyk. Dobry nastrój
zakłóciły tylko życzenia, które złożyła mu wdowa po Jerzym Żuławskim,
autorze dramatu Eros i Psyche. Życzyła Tuwimowi wielu jeszcze pięknych
wierszy. Takich, jakie pisał dawniej.
– Rozumiem – powiedział wyraźnie przygaszony.
W pierwszy dzień świąt nic nie zapowiadało nieszczęścia. Tuwimowie
spędzili wieczór z Pollakiem i Makarczykiem, trochę przy fortepianie
w saloniku Halamy, słuchając arii operetkowych w wykonaniu żony
Żytomirskiego, trochę przy ognisku. Tuwim planował nowe libretto
do Wesołej wdówki, Makarczykowi zaproponował napisanie wspólnie
jakiejś sztuki („Konstrukcja dramatyczna to słaba moja strona. Ty to
umiesz” – namawiał) i przekonywał Pollaka, że skoro obaj mają niskie
ciśnienie, to znaczy, że czeka ich długie życie. Następnego dnia czuło się już
nadchodzący halny, ale Tuwim miał ważniejszy problem. Czy rosyjskie
słowo „buria” w Wieczorze zimowym Puszkina lepiej będzie przełożyć
na polską „burzę”, czy raczej na „zamieć”. Przecież gdyby Puszkin naprawdę
myślał o burzy, użyłby raczej słowa „groza”. Przekonywał Żytomirskiego
i Jana Marcina Szancera, który przyszedł w odwiedziny z sąsiedniego
pensjonatu, że jeśli już pić wódkę, to wyłącznie czystą. Wyłącznie!
Po południu dopadła go chandra, ale Stefania Tuwimowa przekonywała,
żeby się nie przejmować, bo to ostatnio zdarza się mężowi często.
Dwudziestego siódmego grudnia była niedziela, halny czuło się już
na całego. Przedpołudnie Tuwim spędził jak zwykle z Makarczykiem
i Szancerem w jednej z zakopiańskich knajp. To wtedy napisał na serwetce
zdanie, które miało podsumować jego życie: „Ze względów
oszczędnościowych polecam zgasić światłość wiekuistą...”
Wypił kilka (więcej niż zwykle) i to dużych kieliszków wódki.
– Nie mów Stefie – poprosił Makarczyka, kiedy poczuł się gorzej. Nie
pomogła nawet kawa, którą wypił z cudzej filiżanki.
Zobaczył go wtedy Roman Brandstaetter, poeta i dramaturg mieszkający
w Zakopanem. Tuwim robił wrażenie rozdrażnionego, machał nerwowo
rękami, a potem niepewnym krokiem, wyraźnie wstawiony, wyszedł;
za nim żona. Odwiozła go samochodem do Halamy, położył się, wydawało
się, że wszystko wraca do normy. Na krótko. „Za pięć trzecia rozległ się
na górze krzyk pani Stefanii: – Ratunku!” – zapamiętał Żytomirski.
Do Tuwima wezwano pogotowie, przyjechało po siedmiu minutach, chwilę
wcześniej przybiegła lekarka z pensjonatu obok. Wszystko na nic. „Około
godziny wpół do czwartej stałem przy łóżku poety i patrzyłem
na zaskoczoną przez śmierć, tragiczną twarz” – napisał Pollak.
Brandstaeter, który też pojawił się w Halamie, natknął się na korytarzu
na pracownika zakładu pogrzebowego, który szukał kogoś, kto znał
zmarłego. Chciał wiedzieć, jakiego wyznania był Tuwim. Nie ma kogo
spytać, a na składzie ma tylko trumny z krzyżem i Chrystusem.
– Nie wiem, czy mam zostawić Chrystusa, czy go zdjąć – mówił.
Brandstaetter też nie wiedział.
Trumnę, najzwyklejszą, świerkową, z ciałem poety ustawiono w kostnicy
zakopiańskiego cmentarza. Ściągnięty przez Seweryna Pollaka zakopiański
rzeźbiarz Antoni Hyła miał zrobić maskę pośmiertną poety. Potrzebny
alabastrowy gips udało się załatwić w miejscowym szpitalu. „Naraz wszedł
ktoś obcy” – wspominał Pollak – „zjawił się niespodziewanie,
niezauważony przez nikogo. Stanął u trumny, zamyślił się, a potem,
po dłuższej chwili milczenia, zaczął mówić wiersz Do losu. Skończył,
a właściwie zachłysnął się słowami, odwrócił się szybko i wybiegł, by nie
okazać wzruszenia. Był to czytelnik nieznany”.
Miłość mi dałeś, młodość górną,
Dar ładu i wysokie żądze.
I jeszcze na uciechę durniom,
Raczyłeś dać mi i pieniądze.
Te słowa z Biblii cygańskiej zabrzmiały w kostnicy na zakopiańskim
cmentarzu. Ciało poety wystawiono w Domu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej,
wartę honorową przy trumnie pełnili pisarze, plastycy i muzycy. Potem
przewieziono ją do Warszawy.
W kraju żegnano go jak księcia poezji, na emigracji – jak zdrajcę.
„Talent Jego graniczył z geniuszem (...). Był ogniem, który Go spalił” –
napisał Staff. „Sławił swoimi strofami Stalina, w plugawym pendant
do swoich dawnych wierszy o Piłsudskim” – wypominał w pośmiertnym
wspomnieniu Marian Hemar. Oskarżył byłego przyjaciela, że sprzedał
ideały za dostatnie życie i fałszywe zaszczyty. Tuwim bał się wegetowania
na uchodźctwie, twierdził, gdzie dla poetów są tylko miejsca „honorowe”,
czyli bezpłatne. Rząd emigracyjny nie mógł dać mu wiele, Polska Ludowa
dała wszystko. Wtórował Hemarowi Juliusz Sakowski. Zbrodnia zdrady
Skrzydlatego złoczyńcy polega na tym, że po powrocie do kraju nie potrafił
napisać już ani jednego dobrego wiersza. Tak jak pisał Tuwim, potrafiłby
byle sowiecki chałupnik.
Takie pożegnanie Tuwima przez „Wiadomości” wzburzyło nawet
emigrację. Jerzy Stempowski w liście do Jerzego Giedroycia nazwał to
dintojrą nad zmarłym. „Tego żadne, najbardziej nawet sprzedajne
trybunały nie robią. W tym wszystkim jest coś nieludzkiego.”
Pewnie im większe pokłada się w kimś nadzieje, tym trudniej wybaczyć
mu zawód, który sprawia. Emigracja nie potrafiła wybaczyć Tuwimowi
długo. Wspominając przyjaciela, Jan Lechoń tłumaczył, że nie można było –
nawet w imię pogrzebowego rytuału – popełnić zbrodni zapomnienia
o tysiącach Polaków, którzy w walce ze sławionym przez Tuwima ustrojem
i narzuconą Polsce przemocą trafili do łagrów albo stracili podczas tortur
życie. Było to nie tylko złamaniem praw świętych dla każdego Polaka, ale
zdradą najświętszych praw poezji samego Tuwima. Dlatego nie będzie
mowy o wybaczeniu bez przejścia przez czyściec, bez pokuty, bez
odkupienia. A jednak w pierwszej reakcji na wiadomość o śmierci dawnego
przyjaciela napisał: „Niech Ci lekką będzie, Julku, ta ziemia polska, którąś
tak źle, tak głupio, ale naprawdę kochał”. Po latach dodał: „Poezja Tuwima
nie była bynajmniej kościołem bez Boga i jeżeli nie można jej
przyrównywać do tej wspaniałej, barokowej, heretyckiej świątyni pełnej
Boga, którą była poezja Słowackiego – można o niej powiedzieć, że była
ona lasem pełnym Boga, pełnym Boga brzegiem Wisły, pełnymi Boga
ulicami Warszawy i Łodzi, i pełnym Boga pokojem samotnego poety (...).
Coraz częściej i silniej myślę, że Tuwim stworzył epokę w poezji – że zrobił
w niej przełom formalny tak wielki, jak kiedyś przełom ideowy
za romantyków”.
„On był poetą, / to znaczy zawsze tylko pożyczonym / i sławie,
i pieniądzom, i kobietom” – pisała w wierszu po śmierci Tuwima Maria
Morstin-Górska. Józef Wittlin wspominając przyjaciela, dodał, że zjawiska
Julian Tuwim, z wszystkimi jego zaletami i wadami, nie sposób zrozumieć
bez uznania w nim obecności sił nadprzyrodzonych. „Był jednym
z dowodów istnienia Boga” – powtórzył słowa, które powiedział, gdy
pierwszy raz usłyszał Kwiaty polskie.
Chowano go z wielką pompą. Mowa pożegnalna premiera
Cyrankiewicza („Prawie czysta poezja jak na dzisiejszą awangardę” – napisał
Lechoń), pośmiertny Order Wielki Orderu Polonia Restituta z Wstęgą,
ludzie w kolejce do trumny. Peerelowscy dygnitarze oddający poecie
pośmiertny hołd chcieli po raz ostatni pokazać się w jego towarzystwie.
Wszystko jakby z Tuwimowego wiersza, komentował Lechoń: rozdzierający
liryzm i błoto, i śmiech i diabeł, „ten pogrzeb człowieka, który pierwszy
i frenetycznie ukorzył się przed bolszewią, był, takie bywają paradoksy,
katharsis polskiej literatury w Kraju, był jakby długo hamowanym i nagle
wybuchłym płaczem za wolnością”.
Żyj tak, aby Twoim znajomym zrobiło się
nudno, gdy umrzesz
1894
• przychodzi na świat 13 września w Łodzi.
1904
• rozpoczyna naukę w rosyjskim gimnazjum rządowym w Łodzi, którą
kończy w roku 1915 (powtarza szóstą klasę).
1911
• w mieszkaniu przy ul. Świętego Andrzeja „wybucha bania z poezją”,
Tuwim zaczyna pisać wiersze.
1912
• na Piotrkowskiej w Łodzi poznaje przyszłą żonę Stefanię Marchew.
1913
• debiutuje wierszem Prośba opublikowanym w styczniu w „Kurierze
Warszawskim” (dwa lata wcześniej opublikował przekład na esperanto
wierszy Leopolda Staffa),
• latem jedzie do Rudy Malenieckiej na spotkanie ze Staffem, zostawia mu
swoje wiersze; Staff listownie zachęca go do pisania.
1915
• rozpoczyna – jako Roch Pekiński – współpracę z łódzkim kabaretem Bi-
Ba-Bo.
1916
• podejmuje studia na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ale
po roku przenosi się na polonistykę,
• rozpoczyna współpracę z akademickim czasopismem „Pro Arte et Studio”
i warszawskimi kabaretami Czarny Kot i Miraż.
1917
• pisze poemat Rewolucja w Niemczech, recytowany w kabaretach; ukazał
się drukiem w nakładzie 50 egzemplarzy.
1918
• w marcowym zeszycie „Pro Arte et Studio” ukazuje się wiersz Wiosna
(Dytyramb), po którym zostaje oskarżony o szerzenie pornografii
i deprawowanie młodzieży,
• w marcu bierze udział w zebraniu założycielskim Związku Autorów
Kabaretowych (późniejszego ZAiKS-u),
• wychodzi pierwszy tomik poezji Tuwima – Czyhanie na Boga,
• 29 listopada w niewielkiej cukierni przy Nowym Świecie 57 w Warszawie
rozpoczyna działalność Kawiarnia Poetów „Pod Pikadorem”. Pikadorczycy:
Jan Lechoń, Tadeusz Raabe, Antoni Słonimski i Julian Tuwim ogłaszają
rewolucję poetariatu.
1919
• 30 kwietnia w synagodze łódzkiej żeni się ze Stefanią Marchwiówną,
• rozpoczyna współpracę z kabaretem Qui pro Quo,
• zakłada z innymi pikadorczykami miesięcznik „Skamander” (pierwszy
numer ukazuje się w styczniu), który staje się najważniejszym
miesięcznikiem literackim dwudziestolecia; ukazywał się do roku 1928,
a następnie w latach 1935–1939,
• 1 kwietnia ukazuje się dodatek do „Kuriera Polskiego”, pierwszy z serii
absurdalnych wydawnictw tworzonych przez Tuwima, Słonimskiego
i Lechonia.
1920
• podczas wojny polsko-bolszewickiej Tuwim spędza kilka miesięcy
w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego,
• ukazuje się drugi tom wierszy Sokrates tańczący i przekłady z rosyjskiego
– Liryki.
1922
• ukazuje się trzeci tomik wierszy Tuwima Siódma jesień, a w kolejnym
roku Wierszy tom czwarty,
• pisze wspólnie z Lechoniem i Słonimskim Pierwszą Szopkę Warszawską,
która daje początek serii szopek wystawianych (i wydawanych) do 1931
roku.
1924
• wchodzi w skład komitetu redakcyjnego nowego tygodnika „Wiadomości
Literackie”, obejmuje w nim rubrykę „Camera Obscura” w której wykpiwa
absurdy, błędy i kurioza ukazujące się w różnych pismach,
• ukazuje się antologia Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie,
• w grudniu zostaje redaktorem magazynu „To-To”, wychodzi dziewięć
numerów pisma,
• publikuje antologię dowcipów A to pan zna?
1926
• rozpoczyna współpracę z nowym tygodnikiem satyrycznym „Cyrulik
Warszawski”,
• 1 kwietnia ukazuje się satyryczny dodatek do „Wiadomości Literackich” –
„Jadąmośki Literackie”, parodia antysemickich ataków na skamandrytów,
• kolejny tomik wierszy Słowa we krwi.
1927
• zaczyna tłumaczyć staroruski poemat Słowo o wyprawie Igora, który
ukaże się drukiem w kolejnym roku.
1928
• otrzymuje Nagrodę Literacką Miasta Łodzi,
• latem bierze udział w I Zjeździe Poetów w Pławowicach, majątku
należącym do Ludwika Hieronima Morstina (rok później uczestniczy w II
Zjeździe).
1929
• ukazuje się tom Rzecz czarnoleska,
• podpisuje list protestacyjny w sprawie stosunków panujących
w zakładzie poprawczym w Studzieńcu,
• warszawski Teatr Polski wystawia Rewizora Gogola w przekładzie
Tuwima,
• w październiku w dzienniku PPS „Robotnik” ukazuje się wiersz Do
prostego człowieka ze słynną frazą „Rżnij karabinem w bruk ulicy...”, który
wywołuje falę ataków na Tuwima w prasie prawicowej i wojskowej.
1931
• protestuje przeciwko uwięzieniu polityków opozycji w twierdzy
w Brześciu,
• przestaje istnieć Qui pro Quo, na jego miejsce Tuwim, Fryderyk Jarosy
i Marian Hemar zakładają własny – Kabaret Komików Banda,
• pierwsze ataki agorafobii, która będzie się nasilać w kolejnych latach.
1933
• publikuje tom Biblia cygańska i inne wiersze, ukazują się także Wiersze
zebrane.
1934
• wychodzi tom satyr i humoresek Jarmark rymów,
• w podręczniku Czytanka do II klasy Mariana Falskiego ukazują się
wiersze Tuwima: Abecadło, Figielek i Bambo,
• współredaguje „Szpargały”, pismo poświęcone zbieractwu książek oraz
„wszelkich osobliwości bibliofilskich”.
1935
• w lutym na łamach „Wiadomości Literackich” ukazują się wiersze dla
dzieci Tuwima, ale najsłynniejsze: Lokomotywę i Ptasie radio opublikuje
rok później,
• umiera ojciec poety, niedługo potem matka trafia do zakładu dla
nerwowo chorych,
• wychodzi Polski słownik pijacki i antologia bachiczna,
• zajmuje pierwsze miejsce w plebiscycie czytelników „Wiadomości
Literackich”: Kogo wybralibyśmy do Akademii Niezależnych, gdyby taka
akademia istniała?
• otrzymuje Złoty Wawrzyn Akademicki za wybitną twórczość literacką,
• rozpoczyna współpracę z kabaretem Cyrulik Warszawski,
• publikuje antysanacyjny cykl Z wierszy o państwie.
1936
• podczas pobytu latem w majątku Sikorz koło Płocka pisze Bal w Operze;
poemat krąży w odpisach wśród znajomych poety; zostanie opublikowany
dopiero w 1946 roku,
• rozpoczyna współpracę z tygodnikiem „Szpilki”,
• ukazuje się kolejny tom wierszy Treść gorejąca,
• we wrześniu w Cyruliku Warszawskim odbywa się premiera satyrycznego
wodewilu (współautorem był Marian Hemar) Kariera Alfa Omegi, którego
bohaterem jest Jan Kiepura,
• wychodzi tom przekładów wierszy Aleksandra Puszkina – Lutnia
Puszkina,
• w nakładzie 30 egzemplarzy ukazuje się nielegalnie Wiersz, w którym
autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go
w dupę pocałowali.
1938
• w wydawnictwie J. Przeworskiego ukazują się cztery książeczki
z wierszami dla dzieci: jako pierwsza Lokomotywa, później O panu
Tralalińskim, Słoń Trąbalski, wreszcie Zosia Samosia i inne wierszyki.
1939
• po atakach w prasie rządowej w Ministerstwie Spraw Wojskowych
powstaje wniosek o internowanie Tuwima w Berezie Kartuskiej,
• po zamknięciu Cyrulika Warszawskiego poeta rozpoczyna współpracę
z kolejnym kabaretem – Ali-Baba,
• 1 września w Ali Babie odbywa się premiera rewii Tuwima, Andrzeja
Własta, Jerzego Jurandota i Mariana Hemara – Pakty i fakty, a 2 września
w Teatrze Letnim farsy J.N. Nestroya Serce w rozterce, czyli ślusarz widmo
w adaptacji Tuwima,
• 5 września wyrusza z żoną do Rumunii, a stamtąd do Francji.
1940
• zgłasza się do wojska, ale zostaje uznany za niezdolnego do służby,
rozpoczyna współpracę z wydawanymi w Londynie przez Mieczysława
Grydzewskiego „Wiadomościami Polskimi”,
• po ataku Niemiec na Francję wyjeżdża do Portugalii, a stamtąd w lipcu
na pokładzie statku Angola płynie do Brazylii; w sierpniu jest już w Rio de
Janeiro,
• pod koniec listopada zaczyna pisać Kwiaty polskie.
1941
• po dziewięciu miesiącach pobytu w Brazylii otrzymuje wizę amerykańską
i płynie do Nowego Jorku,
• nawiązuje współpracę z polonijnymi środowiskami komunistycznymi,
a po agresji Niemiec hitlerowskich na ZSRR nawołuje do sojuszu
ze Stalinem,
• w listopadzie zrywa z „Wiadomościami Polskimi”, krytykuje pismo
za negatywne stanowisko wobec układu zawartego przez rząd Władysława
Sikorskiego ze Związkiem Sowieckim.
1942
• przyjaźń z Tuwimem z powodu jego „ślepej miłości do bolszewików”
zrywa najpierw Lechoń, a po nim Wierzyński,
• poeta rozpoczyna współpracę z wydawanym w Londynie przez Antoniego
Słonimskiego miesięcznikiem „Nowa Polska”,
• odbywa szereg spotkań w środowiskach robotniczych Polonii, na które
przychodzi po kilkaset, w Detroit nawet tysiąc dwieście osób,
• podczas likwidacji getta w Otwocku zabita zostaje matka poety.
1943
• angażuje się coraz bardziej w działalność polityczną, występuje
na wiecach Narodowej Rady Amerykańsko-Sowieckiej Przyjaźni, potępia
działalność antysowieckich („faszystowskich”) organizacji polonijnych.
1944
• po wkroczeniu w lipcu 1944 roku do Polski (w „jałtańskich” granicach)
Armii Czerwonej wysyła depeszę do pisarzy radzieckich „w związku
z wyzwoleniem Polski”,
• publikuje w „Nowej Polsce” artykuł My, Żydzi Polscy, przedrukowany
następnie przez pisma w Polsce i Izraelu.
1945
• w styczniu w depeszy Do mieszkańców Łodzi zapowiada powrót
do Polski,
• podpisuje Deklarację przedstawicieli Polonii amerykańskiej
solidaryzującą się z uchwałami konferencji krymskiej, stanowisko
prokomunistycznych środowisk polskich w USA popierających ustalony
w Jałcie powojenny podział Europy.
1946
• 12 maja wypływa z Nowego Jorku do Londynu,
• 7 czerwca przypływa do Gdyni, po kilku dniach leci samolotem
do Warszawy,
• otrzymuje duże mieszkanie w kamienicy przy ul. Wiejskiej 14 jeden
z niewielu wtedy w stolicy samochodów,
• zostaje przyjęty przez prezydenta Bolesława Bieruta,
• tygodnik „Szpilki” publikuje (z ingerencjami cenzury) Bal w Operze,
• obejmuje kierownictwo Teatru Muzycznego Domu Wojska Polskiego.
1947
• w lutym Tuwimowie adoptują pięcioletnią dziewczynkę Ewę, która
straciła rodziców w czasie wojny,
• odnajduje grób matki i przenosi ciało na cmentarz żydowski w Łodzi,
• ukazuje się Wybór poezji Tuwima z lat 1914–1939.
1948
• zostaje dyrektorem literackim Teatru Nowego w Warszawie,
• na zaproszenie Związku Pisarzy Radzieckich wyjeżdża do Moskwy
na uroczystości z okazji święta 1 Maja,
• w sierpniu bierze udział w Światowym Kongresie Intelektualistów
w Obronie Pokoju we Wrocławiu.
1949
• po kilku latach oczekiwania ukazują się Kwiaty polskie,
• Tuwim otrzymuje od rządu willę w Aninie,
• przechodzi poważną operację żołądka,
• zostaje doktorem honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego i otrzymuje
order Sztandaru Pracy I klasy,
• zostaje redaktorem rubryki „Cicer cum caule” w miesięczniku „Problemy”,
• w grudniu w organie KC PZPR „Trybuna Ludu” publikuje z okazji 70.
rocznicy urodzin przywódcy ZSRR artykuł O Stalinie.
1950
• zostaje członkiem Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-
Radzieckiej,
• ukazuje się zaplanowany i układany jeszcze przed wojną zbiór Pegaz
dęba, czyli panopticum poetyckie.
1951
• w Teatrze Polskim odbywa się premiera Mądremu biada Aleksandra
Gribojedowa w tłumaczeniu i adaptacji Tuwima,
• rezygnuje z funkcji kierownika artystycznego Teatru Nowego,
• w 25-lecie śmierci Feliksa Dzierżyńskiego ukazuje się tłumaczenie
poematu Feliks Aleksandra Bezymienskiego,
• otrzymuje Nagrodę Państwową I stopnia za twórczość poetycką
i przekładową.
1952
• w styczniu przenosi się wraz z żoną z mieszkania przy ul. Wiejskiej
na Nowy Świat 25,
• ogłasza list otwarty do Bolesława Bieruta z okazji 60. rocznicy jego
urodzin.
1953
• po śmierci Józefa Stalina publikuje w „Trybunie Ludu” artykuł Potęga,
której nic nie złamie,
• w lipcu w „Przekroju” ukazuje się prośba Tuwima do czytelników
o nadsyłanie materiałów do Nowego Pana Jowialskiego, czyli słownika
sowizdrzalskiego,
• w listopadzie zostaje kierownikiem literackim nowego Państwowego
Zespołu Pieśni i Tańca „Warszawa”,
• na początku grudnia bierze udział w pogrzebie Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego,
• umiera 27 grudnia podczas pobytu w domu ZAiKS-u Halama
w Zakopanem, zostaje pochowany 30 grudnia w Alei Zasłużonych
Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie.
Nie tak wyobrażał sobie życie w Polsce
ARCHIWA
Archiwa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Instytutu Pamięci Narodowej
i Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
Indeks osób
A
Ajschylos 93
Aldridge Ira 182
Alter Wiktor 200
Amanullach Chan, król Afganistanu 88
Anders Władysław 194
Andrzejewski Jerzy 256
Arciszewski Tomasz 208
Arski Stefan 192
Arystofanes 110
Arystoteles 93
Asnyk Adam 9, 293
Awerczenko Arkadij T. 32
B
Babiaccy, rodzina 51
Baczyński Krzysztof Kamil 185
Baczyński Szczepan 169
Baliński Stanisław 40, 184, 210, 215, 217
Balmont Konstantin D. 23, 52, 90
Bałucki Michał 227
Bandrowska-Wróblewska Jadwiga 95, 279
Barac Maks 15
Barańczak Stanisław 260
Bartel Kazimierz 105
Baudelaire Charles 23, 213
Beaumarchais Pierre 86, 227
Beck Józef 165
Beethoven Ludwig van 204
Benatzky Ralf 110
Berent Wacław 93, 94, 121
Berg Mary 186
Berman Jakub 219
Beylin Karolina 220, 222
Bezymienski Aleksander 257, 310
Białoszewski Miron 298
Bibrowski Mieczysław 97
Biełyj Andriej N. 52
Bierut Bolesław 220, 221, 240, 246, 247, 310, 318, 319, 322
Bikont Piotr 116
Biniowie, rodzina 262
Bizet Georges 111, 228
Błok Aleksander A. 23, 52, 230, 268
Błoński Jan 279
Bodo Eugeniusz (właśc. Bogdan Eugene Junod) 59, 109
Bohomolec Franciszek 270
Borejsza Jerzy 213, 219, 221, 225, 226, 246, 249, 284
Borman Antoni 79
Borowy Wacław 121, 156
Boruński Włodzimierz 8
Brandsteatter Roman 23, 287
Braun Mieczysław 96
Briusow Walerij J. 23, 52
Brodniewicz Franciszek 114
Brodzki Józef 27, 266, 270, 271, 278
Broniewska Janina 83, 84, 137, 196
Broniewska Wanda 323
Broniewski Władysław 82, 83, 90, 97, 102, 118, 170, 185, 199, 210, 242, 243,
256, 262, 263, 280, 294, 319
Broquet, nauczyciel francuskiego 13
Brzechwa Jan (właśc. Jan Lesman) 52, 58, 95, 96, 136, 222, 255, 256, 275, 294
Brzezińska Bronia 273
Byron George Gordon 23
C
Cazin Paul 93, 95
Cazotte Jacques 75
Cézanne Paul 52
Charnasson, rodzina 212
Charnasson Julia 285
Chmurek Jan zob. Młodożeniec Stanisław
Chopin Fryderyk 62, 86, 184, 204, 230, 273
Choromański Michał 175, 181
Choynowski Piotr 121, 122
Chruszczewski Stanisław 28, 31
Chruszczow Nikita S. 283
Chrzanowski Ignacy 121
Chudek Józef 78, 79, 81, 156, 207
Ciechanowski Jan 177, 187
Ciołkoszowa Lidia 18
Coleman Arthur 176, 182, 187, 189, 197
Conrad Joseph (właśc. Józef Teodor Konrad Korzeniowski) 65
Curzon George Nathaniel 214, 215
Cwojdziński Antoni 191
Cybulski Zbigniew 299
Cyrankiewicz Józef 285, 289
Cywiński Stanisław 154, 155
Czajka Izabela zob. Stachowicz Izabela Czajka
Czara-Stec Dusza 170
Czeczot Andrzej 116
Czermański Zdzisław 68, 114, 175– 177, 181
Ć
Ćwiklińska Mieczysława 229
D
Dante Alighieri 84
Daszewski Władysław 56, 67
Daszyński Ignacy 67
Daumier Honore 279
Dąbrowska Maria 89, 107, 168, 172, 212, 228, 243, 244, 264, 280
Demarczyk Ewa 295
Deremila Łukasz 125
Dillon, prababka J.T. 7
Dillon Clarence 177
Długosz Leszek 296
Dłuska Maria 322
Dobrowolski Stanisław Ryszard 97
Dobrzański Stanisław 160
Dragomirow, generał 270
Drozdowska Ewa 14, 19, 20, 50, 133, 135, 168, 198, 221, 222, 233, 265, 315, 321
Dunin Janusz 117
Dymsza Adolf 59, 61, 62, 109, 143, 144
Dzierżyński Feliks 257, 310
E
Ehrlich Henryk 200
Eichlerówna Irena 111
Eiger Ryszard 322
Eiger Stefan zob. Napierski Stefan
Eile Marian 280
Éluard Paul 242
Erenburg Ilia 57, 90, 92, 108, 118, 170, 192, 215, 244, 253, 255
F
Falski Marian 135, 293, 306
Felsztyński, podporucznik 46
Fet Afanasij A. 52
Ficowski Jerzy 107, 232, 272, 273, 317, 319
Fiszer Franciszek 56
Fokus 298, 300
Ford Aleksander 114
Franciszek Józef I, cesarz Austrii 233
Fredro Aleksander 162
G
Gac Kazimierz 168
Gajcy Tadeusz 205
Galotek Jaś 262
Galotek Władek 262
Galotkowie, rodzina 262
Gałczyńska Natalia 231, 319
Gałczyński Konstanty Ildefons 127– 132, 229–231, 249, 284, 285, 293, 310, 319
Gałuszka Józef Aleksander 69, 70, 123–125
Gardecki, piekarz 193
Garliński Czesław 58
Gebert Bolesław 189, 192–194
Giedroyc Jerzy 288
Goebbels Joseph Paul 246
Goetel Ferdynand 94, 122, 163
Goethe JohannWolfgang von 14, 108, 162
Gogol Nikołaj W. 110, 160, 162, 227, 299, 305
Gojawiczyńska Pola 212
Goldberg, praprababka J.T. 7
Gombrowicz Witold 54, 55, 73, 239, 268
Gomulicki Juliusz Wiktor 276, 277
Gosławska-Lipińska Hanna 256
Grabowski krzysztof (Grabaż) 300
Grechuta Marek 295
Gribojedow Aleksandr s. 158, 257, 274, 309
Grodzieńska Wanda 233
Grohmann Ludwik 9
Grydzewski Mieczysław (właśc. Mieczysław Grycendler) 39, 42, 56, 66, 79,
82, 168, 170, 172, 178, 183, 185, 190, 191, 200, 217, 247, 249, 266, 307, 321
Gryniewicz Wojciech 301
Grzelecki Stanisław 162
Guardiani Romano 254
Guzała, ślusarz 193
H
Halas František 92
Haldane John 242
Haller Józef 67
Haracz, górnik 193
Heine Heinrich 14
Heinzel Juliusz 301
Hemar Marian (właśc. Marian Hescheles) 54, 59, 67, 103, 108, 109, 112, 142–
145, 217, 239, 240, 245–247, 249, 288, 305–307
Hempel Jan 83
Herbert Zbigniew 298
Heydrich Reinhard 190
Him Jerzy 136
Himmler Heinrich 190
Hitler Adolf 64, 116, 132, 157, 165, 167, 172, 190
Hoesick Ferdynand 81, 115
Hoffmann E.T. A. 9
Homer 88, 213
Horacy (HoratiusQuintus Flaccus) 276
Hurwic Józef 261
Huxley Julian 242
Hyła Antoni 287
I
Iłłakowiczówna Kazimiera 39, 88, 179, 223, 224, 254, 262, 274
Ipohorski Zygmunt 132, 184
Iwaszkiewicz Anna 102
Iwaszkiewicz Jarosław 9, 49–53, 56, 57, 59, 71, 92–94, 97, 102, 111, 115, 133, 194,
200, 212, 213, 217, 220, 221, 242, 243, 256, 280, 284, 319
Izrael, profesor 12
J
Jackowska Anna 102
Jaffe Leib 70, 122, 127, 135, 170, 173
Jan, św. 149, 225
Jan III Sobieski, król polski 86
Januszewski Tadeusz 131
Jaracz Stefan 110
Járosy Fryderyk 59, 60, 108, 112, 305
Jaroszewicz Władysław (Wołodia) 83
Jasieński Bruno 149
Jastrun Mieczysław 54, 243, 257
Jastrun Tomasz 251
Jaszuński Grzegorz 173, 213
Jeleński Konstanty A. 246
Jerzy VI Windsor, król Wielkiej Brytanii 174
Jesienin Siergiej A. 158
Joliot-Curie Irena 242
Junosza-Stępowski Kazimierz 114
Jurandot Jerzy 109, 231, 307
K
Kaden-Bandrowski Juliusz 94
Kafka Franz 9
Kamiński Tomasz 298
Kanarek, kupiec 260
Kaper Bronisław 113, 174
Karpiński Światopełk 89
Kasprowicz Jan 52
Kern Ludwik Jerzy 213 331
Kiepura Jan 143, 144, 306
Kleiner Juliusz 121, 276
Kłaptocz Tomasz 300, 301
Kobylińska Danuta 271, 272
Kobyliński Szymon 271, 272, 321
Kochanowski Jan 29, 271
Kochańska Zofia 177, 178, 181
Kołoniecki Roman 56
Komornicki Stefan 81
Komorowski Tadeusz (Bór) 194
Kon, adwokat 22
Kon, kolega J.T. 23
Kon Halinka 22
Konieczny Zygmunt 296
Konopnicka Maria 9, 116
Kopernik Mikołaj 86, 261
Kornijczuk Ołeksandr 170
Kos, adwokat 260
Kosiński, profesor 12
Kosskowa Halina 224, 228, 232, 233, 258, 261–263, 268, 271, 276, 279, 285
Kościelniak Wojciech 296, 297
Kościuszko Tadeusz 82, 271
Kot Stanisław 170
Kotarbiński Tadeusz 242, 257
Kowalska Anna 243, 244, 268
Kozarzewscy, rodzina 241
Kozarzewski Jerzy 240–242, 322
Kozioł, doktor 260
Krall Hanna 231, 312
Kramsztyk Józef 259
Krasowski, krawiec 193
Kraszewski Józef Ignacy 116
Krukowscy, rodzina 212
Krukowska Adela zob. Tuwim Adela
Krukowska Ewelina z Łapowskich, babka J.T. 7, 9, 168
Krukowski Kazimierz (Lopek) 8, 50, 59, 61, 108
Krukowski Leon 8
Krukowski Stanisław 50
Kryłow Iwan A. 13
Krzycki Leon 192
Krzywicka Irena 50, 51, 79, 80, 85, 94, 95, 117, 134, 212, 320
Krzywoszewski Stefan 40, 53
Krzyżanowski Julian 242
Kucharski, szewc 193
Kuczkowski Feliks 41
Kudliński Tadeusz 124
Kukiz Paweł 294, 295
Kuliczkowska Krystyna 255, 256
Kuncewicz Jerzy 168, 217
Kuncewiczowa Maria 168, 179
Kuropatkin, generał 270
Kwapiszewski Michał 188, 199, 209
Kwiatkowie, rodzina 262
L
L. Edward, nauczyciel polskiego 15
La Guardia Fiorello 201
Labiche Eugène 228
Lahuti Abdul Kasi 275
Lange Oskar 192–194
Lauke, stolarz 7
Lechoń Jan (właśc. Leszek Serafinowicz) 39, 41, 45–47, 49, 52, 53, 55–57, 63, 67,
80, 84, 85, 89, 92–94, 97, 102, 111, 115, 121, 122, 127, 170, 173–175, 181, 184, 187,
189, 191, 194–196, 205, 212, 214, 239, 240, 246, 247, 249, 280, 283, 284, 288,
289, 291, 293, 299, 304, 308, 318
Lehar Ferenc 228
Lejtes Józef 114
Lenin Włodzimierz (właśc. Władimir Iljicz Ulianow) 158, 239, 294, 295, 318,
319
Lepecki Mieczysław 116, 171, 174, 175, 182
Lermontow Michaił J. 158, 257
Leśmian Bolesław (właśc. Bolesław Lesman) 28, 29, 73, 114, 121
Lewin Leopold 96, 115, 253
Lewitt Janusz 136
Lilu 293, 300
Lin Władysław 33
Linke Bronisław 225
Lipiński Eryk 156, 225, 251
Lis, sędzia 261
Lorentowicz Jan 67, 122
Lours Wawrzyniec 47
L.U.C . 300
Ł
Łabędź, doktor 240
Łapowski Bolesław 178
Łomonosow Michaił 261
M
M. zob. Putrament Jerzy
Macierakowski Jerzy 226, 228, 229, 319
Majakowski Włodzimierz W. 52, 90, 118, 158, 211, 253, 257, 275, 299
Makarczyk Janusz 229, 266, 270, 285–287
Makuszyński Kornel 67, 122
Malczewski Antoni 270
Malczewski Rafał 175
Malinowski Władysław 183
Maliszewski Aleksander 128
Mania, służąca Tuwimów 17
Mankiewiczówna Tola (właśc. Teodora Raabe, z domu Oleksa) 60
Mann Tomasz 92
Marchew Stefania zob. Tuwim Stefania
Maria Kazimiera d’Arquien (Marysieńka), królowa polska 65
Marian, szofer 224
Marianowicz Antoni 266
Maszyński Mariusz 226
Matusik, kapral 128
Matuszewski Ryszard 263
Meller Marian 227, 228
Menkes Zygmunt 209
Mereżkowski Dymitr 32
Mérimée Prosper 111, 228
Messal Lucyna (właśc. Lucyna Mischal-Sztukowska) 226
Michałkow Siergiej 256
Miciński Bolesław 170
Mickiewicz Adam 9, 29, 45, 48, 77, 82, 86, 95, 125–127, 143, 149, 154, 184, 204,
260, 262, 267, 270, 271, 277, 279, 292, 293
Mikołaj I, cesarz rosyjski 158
Mikołaj II, cesarz rosyjski 32
Milestone Lewis 113
Miłosz Czesław 55, 185, 217, 240, 292, 298
Minkiewicz Janusz 89, 159, 295
Miodek Jan 291
Mizerowie, rodzina 262
Młodożeniec Stanisław 161
Modzelewski Zygmunt 233
Monosson Leon 52
Morstin Ludwik Hieronim 54, 93, 94, 104, 222, 284, 305
Morstin-Górska Maria 289
Morstinowa Janina 104, 284
Mortkowicz Jakub 264, 284
Mortkowicz Janina 264
Mortkowicz-Olczakowa Hanna 186, 223, 264
Mortkowiczowie, rodzina 58, 223
Mościcki Ignacy 88
Możdżer Leszek 296, 297
N
Nałkowska Zofia 94, 103, 121, 122, 212
Napierski Stefan (właśc. Stefan Eiger), szwagier J.T. 66
Napoleon I, cesarz Francuzów 171
Narutowicz Gabriel 68
Nawrocki Władysław 42
Nestroy Johann N. 167, 307
Neuger Leonard 321, 322
Ney Nora (właśc. Sonia Nejman lub Zofia Neuman) 114
Niekrasow Nikołaj A. 247, 253, 274
Niemcewicz Julian Ursyn 9
Niemen Czesław (właśc. Czesław Wydrzycki) 295, 296 333
Niewiadomski Eligiusz 68
Niewodniczański Tomasz 130, 131, 296
Norwid Cyprian 29, 107
Nowaczyński Adolf 103, 126
Nowakowski Tadeusz 240
Nyczek Tadeusz 297
O
Ociepka Teofil 271
Offenbach Jacques 228
Olegario Mariano 173
Oleksiak Agata 301
Olsza Tadeusz 143
Ordonówna Hanka (właśc.Maria Anna Tyszkiewicz, z domu Pietruszyńska)
59–61, 63, 109, 114, 128, 296
Ordyński Ryszard 67, 178, 187
Orlik Marian 114
Osterwa Juliusz (właśc. Julian Andrzej Maluszek) 54, 67
Ostromęcki Mirosław 322
P
Paczkowski Jerzy 73, 111
Paderewski Ignacy Jan 67
Papusza (właśc. Bronisława Wajs) 107, 273
Parandowski Jan 79, 212
Pasternak Borys 285
Paweł I, cesarz rosyjski 32
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria 57, 93, 96, 126, 191
Pawluśkiewicz Jan Kanty 296
Perzanowska Stanisława 228
Petzold, sąsiad Tuwimów 7
Petzold Erna 7
Piasecki Stanisław 144, 157, 160–163, 191, 267
Picasso Pablo 232, 242
Piechal Marian 115, 165, 284
Pieńkowski Stanisław 69, 71, 123
Pietrkiewicz Jerzy 123, 163, 190
Piksa Wincenty 77
Pilch Jerzy 116
Piłsudski Józef 47, 56, 67, 68, 83–88, 101, 116, 118, 141, 145, 163, 178, 184, 238,
264, 288
Piwowarczyk Andrzej 153, 155
Platon 79, 93
Pless von, rodzina książęca 233
Pogorzelska Zula (właśc. Zofia Pogorzelska) 59, 61, 296
Pollak Seweryn 96, 116, 150, 233, 235, 285–288
Poniatowski Józef 82
„Poznański”, żebrak 7
Priessnitz Vincenz 134
Pro-Rok zob. Słonimski Antoni
Prozorowski Aleksander W. 13
Pruszyński Ksawery 79
Przyłucki Noe 123
Przeworski J. 131, 136, 307
Przybyszewski Stanisław 75
Ptolemeusz Klaudiusz 261
Puszkin Aleksander s. 13, 52, 107, 108, 158, 160, 162, 240, 253, 257, 273, 275,
285, 286, 307
Putrament Jerzy 253, 274–277
R
R. Matylda 260
Raabe Tadeusz 45–50, 58, 60, 304
Rej Mikołaj 29
Rembieliński Jan 126
Renoir Pierre-Auguste 188
Rentgen Marian 240
Reuss, rodzina książęca 233
Rilke Rainer Maria 259
Rimbaud Arthur 23, 27, 37, 279
Rostand Edmond 110
Rostworowski Karol Hubert 122
Rotschildowie, rodzina 278
Rozala, ciotka J.T. 14
Rozbicki Soter Rozmiar 117, 168, 221, 257
Różewicz Tadeusz 298
Rubinstein Aniela 175
Rubinstein Artur 174, 175, 187
Rudolf Habsburg, arcyksiążę austriacki 233
Russel Bertrand 214
Rustaweli Szota 275, 276
Ruszkowski Ryszard 160
Rydz-Śmigły Edward 103, 104
Rytard Jerzy Mieczysław (właśc. Mieczysław Kozłowski) 133
Rzymowski Wincenty 213–215
S
S.B. 32
Sakowski Juliusz 184, 288
Samozwaniec Magdalena 84, 85, 320
Sandauer Artur 264
Sart Marek 296
Sartre Jean Paul 227
Savonarola Girolamo 130, 131
Scheibler Karol 9, 13
Schiller Friedrich 110
Schiller Leon 167
Schönthan Franz von 227
Sempoliński Ludwik 167, 226
Serafinowicz Leszek zob. Lechoń Jan
Shneiderman Szmuel 183, 208, 210
Siedlecki Franciszek 150
Siemaszkowa Wanda 263
Sienkiewicz Henryk 39, 81
Sieradzki Jacek 297
Sieroszewski Wacław 88, 94, 121, 122
Sikorski Władysław 190, 194, 198, 308
Siwak Albin 293
Skałon Grigorij 113
Skarga Piotr (właśc. Piotr Powęski) 29
Skiwski Jan Emil 123, 163
Składkowski Felicjan Sławoj 143, 144
Słobodnik Włodzimierz 115
Słonimski Antoni 45–47, 49, 51–53, 56, 57, 59, 62–68, 72, 78, 80, 81, 84, 85, 88–
90, 92–94, 103, 110, 112, 122, 123, 130, 132, 142, 163, 168, 170–172, 184, 185,
188, 190–192, 197, 198, 203, 205, 207, 208, 211, 215, 217, 219, 242, 252, 257, 265,
266, 304, 308
Słowacki Juliusz 9, 29, 81, 87, 270, 289, 292
Sobański Antoni 179
Sofokles 93
Sokrates 67, 93
Solski Wacław 211, 212
Sosnkowska Jadwiga 105
Sosnkowski Kazimierz 198
Sp., pani 137, 139
Stachowicz Izabela Czajka, z domu Szwarc, primo voto Hertz, secundo voto
Gelbard 22, 34, 37, 136, 137
Staff Leopold 23–27, 29, 50, 52, 57, 73, 79, 93–96, 104, 114, 121, 122, 185, 194, 197,
211, 212, 229, 232, 264, 271, 277–279, 288, 291, 303, 319
Stalin Józef (właśc. Josif Wissarionowicz Dżugaszwili) 157, 158, 187, 190, 194,
199, 200, 211, 220, 244, 246, 280, 281, 283, 288, 307, 309, 310, 318, 319
Starowieyska-Morstinowa Zofia 63, 93, 94, 102–104, 107
Starzyński Stefan 181
Staszewski Kazik 300
Staszewski Stefan 252
Stawar Andrzej (właśc. Edward Janus) 83
Stawiński Julian, szwagier J.T. 169, 189, 209, 233, 271, 319
Steinhaus Hugo 242
Stempowski Jerzy 288
Stern Anatol 27, 33, 37, 48, 71, 267, 268, 274, 275, 278
Strauss Johann 110, 227
Strońska Maria 32
Stroński Stanisław 67
Strug Andrzej (właśc. Tadeusz Gałecki) 94, 122
Strzelecki Andrzej 293
Suppé Franz von 110
Surkow Aleksiej 237, 244
Swinarski Artur Maria 227
Sygietyński Tadeusz 160
Syrokomla Władysław 9
Szałapak Anna 296
Szancer Jan Marcin 223, 256, 285, 287 335
Szapiro Jerzy 13–15, 17, 25
Szekspir William 204, 229
Szenwald Lucjan 56
Szpulecki, piekarz 193
Szturchaniec G. 255
Szyfman Arnold 53, 109–111, 161, 213
Szyk Artur 33
Szymanowski Karol 51
Szymańska Irena 251
Szymborska Wisława 298
Ś
Świdwiński Aleksander 47–49
Świrszczyńska Anna 185
T
Tarn Adam 319
Tatarkiewicz Władysław 242
Tetmajer Kazimierz Przerwa 52, 94
Tirso de Molina 229
Tito Josif Broz 245
Tołstoj Lew 115
Tom Konrad (właśc. Konrad Runowiecki) 31
Tomasz à Kempis 254
Topolski Feliks 94
Towim Albert 7
Trąmpczyński Wojciech 67
Trocki Lew 158
Truman Harry s. 245
Trzewiczek, giser 193
Turnau Grzegorz 296
Tuwim Adela, z domu Krukowska, matka J.T. 7–9, 12, 13, 17, 18, 21, 24, 135,
168, 177, 178, 184, 197, 198, 203, 210, 221, 222, 241, 308, 309, 311, 316, 321
Tuwim Emanuel 173
Tuwim Irena, siostra J.T. 8, 9, 12, 15, 16, 19, 21, 24, 25, 34, 35, 46, 66, 104, 117,
133–135, 173–175, 179, 181–184, 186, 188, 189, 191, 193, 195, 197, 198, 200, 204,
208, 209, 213, 219, 225, 233, 285, 319, 321, 324
Tuwim Izydor (Zaroch), ojciec J.T. 7–9, 12, 13, 20, 24, 114, 135, 182, 184, 208,
210, 222
Tuwim Stefania, z domu Marchew, żona J.T. 22, 24, 27, 50, 58, 77, 84, 85, 127,
133, 135, 136, 168, 169, 172–176, 178, 182, 184, 187, 197, 215, 217, 221, 231, 232,
243, 268–270, 274, 278, 279, 286, 287, 295, 303, 304, 307, 309, 310, 312–317,
319, 321–324
Tuwim-Woźniak Ewa, córka J.T. 54, 231, 232, 239, 265, 268, 279, 280, 309, 311–
324
Tuwimowie, rodzina 15, 17, 18, 30, 51, 212
Tycjan (właśc. Tiziano Vecelli) 230
U
Ulanowski Tomasz 268
Urbanik Michał 193
Urstein Józef (Pikuś) 31
V
Verlaine Paul 23
W
Wagman Adam zob. Ważyk Adam
Wajs Bronisława zob. Papusza
Wajsowie, rodzina 273
Walters Charles 113
Wanda, stróżka 82
Wandurski Witold 89
Wars Henryk (właśc. Henryk Warszawski) 60
Wasilewska Wanda 170, 205
Wasilewski Zygmunt 267
Wasiutyński Wojciech 144
Wat Aleksander (właśc. Aleksander Chwat) 55, 66, 71, 83, 118, 127, 237, 241–
243, 266, 267
Ważyk Adam (właśc. Adam Wagman) 43, 83, 273, 274, 283
Whitman Walt 23, 27, 34, 37, 197, 279
Wiechecki Stefan (Wiech) 162
Wieniawa-Długoszowski Bolesław 56, 57, 59, 67, 68, 72, 83, 84, 86, 88, 101,
103, 104, 142, 163, 179, 184, 220, 226
Wierzyński Kazimierz 49, 50, 55, 56, 92, 94, 122, 145, 170, 173, 175, 177, 181, 187,
189, 191, 194, 240, 246, 308
Wiesiołowski Krzysztof 77
Wiktoria, królowa Wielkiej Brytanii i Irlandii 233, 270
Wilhelm II, cesarz niemiecki 270
Wilk, woźny 260
Wiśniowski Sygurd 256
Witkiewicz Stanisław Ignacy (Witkacy) 84
Witkowski Kamil 47–49
Wittlin Józef 52, 102, 163, 175, 183, 184, 187, 196, 197, 208, 210, 211, 289
Wittlin Tadeusz 58, 61, 86, 99, 104, 111, 113, 114
Witz Ignacy 256
Włast Andrzej 307
Wojciechowski Stanisław 85
Wroczyński Kazimierz 32, 33, 49, 51, 62
Wrzos Konrad 175
Wyka Kazimierz 256
Wyspiański Stanisław 149
Z
Z .S. 219
Zaborowski Tymon 260
Zaćwilichowski Stanisław 105
Zając, policjant 261
Zamoyski August 175
Zapolska Gabriela 229
Zarębińska Maria 210
Zaruba Jerzy 65, 67, 111, 226, 230, 255, 268, 269, 319
Zawadzki Wacław 76–78, 116
Zawieyski Jerzy 242
Zdebska Eugenia (pseud.) 163
Zegadłowicz Emil 93, 135, 151, 153
Zimińska-Sygietyńska Mira 59, 61, 62, 160, 226, 296
Zmigryder Gustaw 79
Znamierowski Mieczysław 114
Zrębowicz Roman 20, 21, 75
Zwada Jan 225
Zygmunt III Waza, król polski 86
Ż
Żabczyński Aleksander 114
Żeleński Tadeusz (Boy) 51, 60, 63, 75, 79, 80, 94, 95, 121, 160, 195
Żelichowska Lena 84, 167
Żeromska Monika 220, 223, 232, 242
Żeromski Stefan 40, 57, 79, 116, 220, 264
Żeromski Tadeusz 33
Żuławski Jerzy 286
Życki Kazimierz 46
Żymierski Michał Rola 215
Żytomirski Eugeniusz 213, 285–287
Żywulska Krystyna 185, 185, 220 337