You are on page 1of 320

Życie religijne podczas

powstania warszawskiego

Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej


im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego
Wydawnictwo Neriton
Marcelina Koprowska

Życie religijne podczas


powstania warszawskiego

Warszawa 2022
Recenzenci
dr hab. Krzysztof Kosiński
dr Karol Mazur

Redakcja językowa
Adam Namięta

Korekta językowa
Anna Dorota Kamińska

Indeks
Aleksandra Lewczuk

Projekt okładki
Michał Czartoszewski

Skład i łamanie
Anna Szarko

Opracowanie map
Robert Janaszek

Patroni wydania:
Muzeum Powstania Warszawskiego
Katolicka Agencja Informacyjna
Gość Niedzielny

Druk i oprawa
Drukarnia READ ME w Łodzi

Fotografie wykorzystane w publikacji uzyskano dzięki uprzejmości


Muzeum Powstania Warszawskiego.

© Copyright by Wydawnictwo Neriton, 2022


© Copyright by Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej, 2022

Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana


Paderewskiego jest państwową instytucją kultury powołaną 17 lutego 2020 roku
przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotra Glińskiego.

Instytut Dziedzictwa i Myśli Narodowej


ul. Szczęśliwicka 62, 02-353 Warszawa
www.idmn.pl

ISBN NERITON 978-83-67245-08-1


ISBN IDMN 978-83-964836-2-1
Spis treści

Młodzi Historycy IDMN........................................................................................................7


Wstęp...............................................................................................................................................9
Struktury religijne............................................................................................................... 23
Duszpasterstwo katolików................................................................................................ 24
Inne obrządki, wyznania i religie................................................................................... 64
Duszpasterstwo polowe..................................................................................................... 72
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)............................................ 81
Sakrament Eucharystii – Msze Święte i „komunia na barykadzie”................... 83
Sakrament pojednania – spowiedź i rozgrzeszenie in articulo mortis..............125
Sakrament małżeństwa....................................................................................................138
Sakrament chrztu...............................................................................................................153
Sakrament ostatniego namaszczenia i posługa umierającym..............................160
Inne praktyki o charakterze liturgicznym.................................................................165
Religijność pozaliturgiczna.............................................................................................179
Wokół podwórkowych i piwnicznych kapliczek.....................................................179
Dewocjonalia: obrazki, modlitwy, relikwie...............................................................194
Modlitwa w oddziałach...................................................................................................203
Modlitwy indywidualne...................................................................................................207
Większe inicjatywy modlitewne świeckich...............................................................210
Wątki religijne w powstańczej prasie..........................................................................214
Lud Boży...................................................................................................................................219
Biskupi...................................................................................................................................219
Księża i kapelani – ze stułą na barykady...................................................................224
Męczennicy..........................................................................................................................249
Siostry zakonne w służbie bliźniemu..........................................................................259
Świeccy..................................................................................................................................268
Nie wszyscy….....................................................................................................................277
Zakończenie............................................................................................................................281
Aneks.........................................................................................................................................285
Bibliografia..............................................................................................................................297
Indeks........................................................................................................................................314
Młodzi Historycy IDMN

eria wydawnicza Młodzi Historycy IDMN jest otwarta na młodych hi-


S storyków, potencjalnych autorów publikacji stanowiących efekt badań
z zakresu dziejów obozu narodowego i katolicyzmu społecznego. Od po-
czątku istnienia Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej staramy się za-
chęcić – przede wszystkim organizując we współpracy z resortem edukacji
konkurs na prace magisterskie i doktorskie – młode pokolenie humani-
stów do podjęcia badań nad tym wdzięcznym obszarem naszych dziejów
XIX i XX wieku. Wdzięczność tej tematyki należy rozumieć wieloznacznie.
Z jednej strony, była ona przez długie dziesięciolecia PRL nie tylko margi-
nalizowana, ale przede wszystkim fałszowana. Tak skutecznie, że pomimo
odzyskania przez Polskę niepodległości po 1989 r. oraz wysiłku wielu
badaczy starszego pokolenia by wypełnić „białe plamy” kolejnymi publika-
cjami, nadal istnieje szereg tematów z obszaru dziedzictwa obozu narodo-
wego i katolicyzmu społecznego niedotkniętych okiem historyka. Z drugiej
zaś strony, istnieje emocjonalna potrzeba – może nawet misja – by badacze
młodego pokolenia wydobyli z  niepamięci wybitne postacie, wydarzenia
i  organizacje stanowiące fundament polskości. Dobrym przewodnikiem
po zaniedbanych obszarach wiedzy są nasze słowniki biograficzne dedy-
kowane działaczom obozu narodowego i katolicyzmu społecznego, w tym
polskim intelektualistom w kraju i na emigracji, ludziom nauki i kultury,
bohaterom organizującym życie polityczne i  społeczne pod zaborami,
którym zawdzięczamy powrót Polski Odrodzonej na mapy świata, dzia-
łaczom i żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego oraz powojennego
podziemia niepodległościowego. Działacze katoliccy i narodowi próbowali
także po wojnie zmagać się z reżymem komunistycznym, wybierając różne
drogi służenia Ojczyźnie. Nawet jeśli nie wszystkie z nich były skuteczne

7
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

i  właściwe, to przecież warto odkryć dylematy i  postawy tak ludzi nie-


złomnych, jak i tych szukających kompromisu.
Książka pani Marceliny Koprowskiej dotyka bolesnego tematu w dzie-
jach Polski – Powstania Warszawskiego, czyli ostatniej próby wybicia się
na niepodległość w latach II wojny światowej. W wyniku działań Niemców
i bierności Sowietów, a pośrednio niezdolnych do wsparcia polskich aspi-
racji Anglosasów, zginęło w  murach miasta co najmniej 150 tys. jego
mieszkańców – żołnierzy i  ludności cywilnej, w  tym kwiat młodzieży
polskiej. Życie religijne w skrajnych warunkach obfitowało w wydarzenia
standardowe, msze święte w podwórkach-studniach, sakrament ostatniego
namaszczenia i pogrzeby, a przede wszystkim stałą i bliską obecność kapłana-
-kapelana przy barykadach, w  szpitalach przy rannych, w  codzienności
powstańczej. Znane relacje kapelanów koncentrują się wokół tej prawdy,
że w ciągu 63 dni walki młodzi ludzie zmierzający się ze śmiercią, odkry-
wali sens swego życia, poświęcenia i daru zbawienia, na który oczekiwali
w ostatniej minucie ziemskiego bytowania. Ich życie nabierało spełnienia,
nie zmarnowali ani minuty z tych ostatnich dni, tygodni.
Liczymy na dialog pomiędzy autorami i  czytelnikami, w  tym repre-
zentującymi młode pokolenie. Seria wydawnicza Młodzi Historycy IDMN
zawiera w sobie tę intencję i prośbę, by miłośnicy historii, a jednocześnie
Polski, odnajdowali sens w poznawaniu ojczystych dziejów. Nie można bo-
wiem miłować tak osoby, jak i Ojczyzny, jeśli nie chce się ich poznać. Nie
można służyć nie rozumiejąc realnych potrzeb podmiotu miłości.

Prof. Jan Żaryn


Dyrektor IDMN im. R. Dmowskiego i I. J. Paderewskiego
Wstęp

od koniec lipca 1944 roku w  Warszawie dawało się odczuć pewną


P zmianę. Trudno ją zgrabnie zdefiniować, ale we wspomnieniach i dzien-
nikach z  tamtego okresu można odnaleźć zapisy pewnych obserwacji,
które kazały mieszkańcom przypuszczać, że coś będzie się działo. Front
zbliżał się do Wisły, gdzieś z oddali słyszano dźwięki interpretowane jako
huk armat postępującej Armii Czerwonej. Niemcy – okupanci od prawie
pięciu lat rządzący przedwojenną stolicą – już nie wyglądali tak dumnie
i pewnie jak jeszcze rok czy półtora roku wcześniej. Może nie najwyraź-
niejszą, ale również zauważaną zmianą była obserwowana przez księży
(i nie tylko) wzmożona pobożność warszawiaków, szczególnie ludzi mło-
dych, którzy stali w wyjątkowo długich jak na koniec lipca kolejkach do
spowiedzi i przystępowali do Komunii świętej.
W Komendzie Głównej Armii Krajowej trwały rozważania i dyskusje
nad decyzją o wybuchu powstania. Podziemie szykowało się do niego wła-
ściwie od samego początku działania. Od kilku miesięcy był realizowany
plan akcji „Burza”, w  ramach której oddziały Armii Krajowej wyzwalały
kolejne miejscowości w pobliżu frontu i ujawniały się przed przychodzącą
wraz z nim Armią Czerwoną. W Warszawie wieści ze wschodu na temat
tego, co się z tymi oddziałami dzieje, były cokolwiek mętne i niepokojące.
Jednak przedwojennej stolicy pierwotnie nie włączono w planowaną Burzę
ze względu na chęć oszczędzenia miasta i ludności, a mimo to…
…okoliczności podjęcia decyzji o wybuchu powstania nie są do końca
jasne, lecz nie to jest materią tej opowieści. Oddziały mobilizowano,
a  potem mobilizację odwoływano. Decyzję podjęto ostatecznie 31 lipca
w godzinach popołudniowych bądź wieczornych, tuż przed godziną po-
licyjną. Rozkazy łączniczki zaczęły roznosić kolejnego dnia od samego

9
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

rana, kiedy czasu do godziny „W” – 17:00 – było stosunkowo mało. Wielu
zmobilizowanych nie zdążyło objąć swoich pozycji. Uzbrojenie i  wypo-
sażenie sanitarne pozostawiało wiele do życzenia (cóż za eufemistyczne
określenie). Trzeba było improwizować.

Armia Krajowa, będąc specyficzną kontynuacją przedwojennego Wojska


Polskiego, poza strukturami zbrojnymi budowała także struktury duszpa-
sterstwa polowego. Poszczególne obwody, nieraz konkretne oddziały, miały
swoich kapelanów, których mobilizacja pod koniec lipca oraz 1 sierpnia
również dotyczyła. Jednak i oni, tak jak żołnierze, nie wszyscy zdążyli do-
trzeć na czas na miejsce zbiórki. Nawet jeśli w  ogóle rozkaz o  godzinie
„W” do nich dotarł, mogli się znaleźć gdzieś w drodze, w nieznanym sobie
punkcie miasta, przy nieznanym sobie oddziale. Trzeba było improwizować.
Oczywiście tylko część księży była zaangażowana w  konspirację, nie
wszyscy wiedzieli więc o planowanym wybuchu powstania. Z ich wspo-
mnień wynika jednak, że często widzieli, że coś się szykuje. Opisują w nich
ponadprzeciętne kolejki do spowiedzi, zwłaszcza młodych osób – kobiet
i mężczyzn. Nie znając jednak szczegółów, nie mieli jak się przygotować.
Zresztą, nawet gdyby wiedzieli… powstanie w zamyśle decydentów miało
trwać kilka dni. Jak inne okazały się realne warunki walki, pokazała do-
piero rzeczywistość kolejnych dwóch miesięcy. Gdy więc 1 sierpnia padły
pierwsze strzały, dość szybko okazało się, że cały dotychczas uporządko-
wany świat sprawowania liturgii i prowadzenia modlitw odszedł w prze-
szłość1. Po kilku dniach część kościołów już była zburzona, w wielu dziel-
nicach ludność została odcięta przez walki w swoich kamienicach, domach
i… trzeba było improwizować.
Dla samych powstańców sprawa tego, jak podczas powstania będzie wy-
glądało życie religijne, nie wydaje się priorytetowa, choć prawdopodobnie
to właśnie oni stali w tych zadziwiająco długich kolejkach do spowiedzi pod
koniec lipca. Nie znając daty wybuchu powstania, a wiedząc, że „coś wisi

1 
W pewnym stopniu porządek działania kościoła zachwiał się już w 1939 roku,
zwłaszcza na ziemiach polskich wcielonych do Rzeszy; jednak patrząc z perspek-
tywy warszawskiej wybuch powstania 1 sierpnia 1944 zmienił w  praktykach
religijnych nieporównanie więcej niż okupacja jako taka.

10
Wstęp

w  powietrzu” (kolejne mobilizacje, mimo że odwoływane, kazały im się


czegoś domyślać), szli do spowiedzi i przyjmowali Komunię świętą, żeby
duchowo przygotować się do walki, która może przynieść im śmierć.

Modlitwa mieszkańców kamienicy przy kapliczce podwórkowej,


ul. Drewniana 14 (fot. Tadeusz Bukowski „Bończa”, ze zbiorów MPW)

Przed wojną Warszawa nie była miastem mocno religijnym. Okupacja


nieco zmieniła zwyczaje mieszkańców miasta – czy to w myśl polskiego
przysłowia „jak trwoga, to do Boga”, czy szczerego nawrócenia niektórych.
Od początku lat 40. na podwórkach warszawskich zaczęły gościć nowe
zwyczaje. Wprowadzona przez Niemców godzina policyjna sprawiła, że
podwórko stało się głównym ośrodkiem wieczornego życia społecznego,
a  sąsiedzi, mimo częstej nieufności, jednak jakoś najbliższymi ludźmi.
Z  perspektywy życia religijnego w  tym czasie obserwujemy prawdziwy
„wysyp” kapliczek, tworzonych przez samych mieszkańców z dewocjona-
liów znalezionych w domach, piwnicach lub też specjalnie zamówionych
u lokalnych artystów. Podwórka zamieniały się zatem w miejsca wspólnej
modlitwy i proces ten trwał aż do powstania, kiedy to w 63 dniach walki
miał swoją kulminację. Odcięcie od kościołów, ich niszczenie, zupełna

11
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

zmiana sposobu prowadzenia życia religijnego sprawiły, że to podwórka –


a w czasie powstania również piwnice – stały się głównymi jego ośrod-
kami. Ale, znów, nikt tego przed powstaniem specjalnie nie przygotowywał.
Trzeba było improwizować.

Jak dotąd, mimo że powstanie warszawskie jest stosunkowo popularnym


tematem, nie powstało całościowe opracowanie dotyczące życia religijnego
w jego czasie. Można się zatem zastanawiać, czy poświęcanie mu uwagi
jest w ogóle zasadne. Wydaje się jednak, że jak najbardziej, i to w dodatku
z przynajmniej kilku względów.
Powstanie warszawskie 1944 roku to bez wątpienia jeden z  ważniej-
szych wątków w  historii Warszawy w  ogóle: przynajmniej tak to można
odczytywać w 2022 roku, kiedy wciąż skutki tego zrywu da się zobaczyć
gołym okiem. Widać je w architekturze miasta – i nie chodzi tu tylko o kon-
serwowane przez odpowiednich specjalistów ślady kul na murach, lecz także
o układ ulic, odbudowane lub właśnie nieodbudowane kamienice, dzielnice
itd. Skutki powstania (oraz wysiedlenia ludności po jego stłumieniu) widać
także wśród społeczeństwa warszawskiego – stosunkowo niewielu jest
wśród mieszkańców Warszawy „rodowitych warszawiaków”. Przewodnicy
po Muzeum Powstania Warszawskiego niejednokrotnie po zapytaniu zwie-
dzających o związki z powstaniem słyszą w odpowiedzi, że ktoś z grupy
ma w rodzinie kogoś z powstaniem powiązanego – dziadka, babcię, stryja,
ciocię… Temat jest wciąż żywy, a zainteresowanie historią powstania war-
szawskiego po dziesięcioleciach PRL-owskiego (prawie) milczenia prze-
żywa swoisty renesans. Żyją jeszcze ostatni świadkowie tych wydarzeń.
I  właśnie dla lepszego zrozumienia historii powstania ważne jest
uwzględnienie tego, jak wyglądało wówczas życie religijne. Oczywiście
w bezpośredni sposób nie miało ono szans wpłynąć na przebieg działań
wojennych, jednak na nich opowieść o  powstaniu się nie kończy. Dzi-
siejszy warszawiak, Polak czy odwiedzający stolicę turysta może zadać
sobie niezwykle ważne pytanie, mianowicie, co dla ludzi wówczas żyjących
było ważne i  w  jaki sposób próbowali sobie radzić z  nieprzystającą do
marzeń rzeczywistością. Gdy próbujemy znaleźć na nie odpowiedź, oka-
zuje się, że nie sposób jej udzielić w sposób pełny, omijając życie religijne

12
Wstęp

ówczesnych mieszkańców. Dla wielu z nich istnienie sfery duchowej czło-


wieka było oczywiste, a dbanie o nią konieczne, czego naturalną konse-
kwencją w większości przypadków były praktyki religijne.
Jednocześnie temat życia religijnego w tak trudnych warunkach jest dość
ciekawy i istotny dla badania historii Kościoła czy szerzej – różnych religii,
bo nie tylko o  katolikach w  niniejszej książce mowa. W  czasach pokoju
religie funkcjonują na określonych zasadach, mają charakterystyczne dla
siebie praktyki, prawa, liturgie, są jasno określone struktury. Podczas wojny
wiele z tych rzeczy ulega zmianie – okazuje się, że nie ma możliwości do-
trzymać wszystkich warunków, które są w prawach postawione. W takiej
sytuacji trzeba z części tych zasad zrezygnować. Naturalne jest przy tym, że
w pierwszej kolejności rezygnuje się z tego, co jest mniej ważne, a zostawia
to, co najważniejsze. Badanie religijności w warunkach wojennych – w tym
przypadku konkretnie powstania warszawskiego – może pokazać, co było
najważniejsze wówczas w religijności tamtego okresu. Z jakich przepisów
prawa kanonicznego można było zrezygnować, a które mimo wszystkich
przeciwności starano się zachować. Z jakich modlitw, liturgii rezygnowano,
a jakie mimo wszystko miały miejsce. Takie spojrzenie może pomóc zrozu-
mieć głębiej, co jest istotą opisywanych praktyk religijnych.

Metodologia

Podstawowym problemem przy opracowywaniu tematu niniejszej książki


było to, że źródła są niesłychanie rozproszone, a  ich liczba jest „bliska
nieskończoności”, jak powiedzieliby niektórzy matematycy. Zapoznanie się
z całym materiałem źródłowym dotyczącym powstania warszawskiego da-
leko wykracza poza możliwości badaczki działającej w pojedynkę w skoń-
czonym czasie, a charakter tematu nie pozwala znacząco zawęzić poszu-
kiwań – wzmianki na temat życia religijnego można odnaleźć w niemal
każdym typie źródeł mającym jakikolwiek związek z  historią powstania
warszawskiego. Dodatkowo temat życia religijnego podczas zrywu
1944 roku nie został jeszcze przez nikogo opracowany wcześniej, zatem
nie można się oprzeć na dorobku poprzednich pokoleń historyków. Jed-
nocześnie w większości monografii dotyczących historii powstania w po-
szczególnych dzielnicach, konkretnych oddziałów czy szeroko rozumianego

13
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

życia społecznego w tym okresie wątek religijności się pojawia i najlepiej


byłoby te wszystkie nitki różnych informacji złapać i  utkać z  nich sen-
sowną, estetyczną całość.
Całość dotyczyć ma życia religijnego podczas powstania warszawskiego,
zgodnie z tytułem widniejącym na okładce. Warto jednak przed jej prezen-
tacją określić jasno, co autorka pod tym pojęciem rozumie. Poszczególne
dyscypliny naukowe w różny sposób definiują „życie religijne”: na inne kwe-
stie kładzie nacisk teologia, inne podkreśla psychologia religii, jeszcze inne
religioznawstwo, socjologia i  kolejne nauki humanistyczne lub społeczne.
W samych badaniach historycznych też przyjmuje się różną perspektywę –
przykładowo ks. Jan Wysocki w  ogólnym opracowaniu życia religijnego
podczas okupacji hitlerowskiej w Warszawie definiuje je następująco: „Samo
pojęcie życia religijnego rozumie się tu jako łączność człowieka z Bogiem re-
alizowaną w ramach Kościoła”2. Oczywistym rozszerzeniem takiej definicji
jest wzięcie pod uwagę pobożności w ramach innych wyznań czy religii.
Korzystając z  mnogości możliwych perspektyw, można zauważyć, że
religijność jako taka jest mocno powiązana z duchowością. Nie jest z nią
jednak tożsama3, choć oba pojęcia odwołują się do sfery nadprzyrodzonej
i  rzeczywistości transcendentnej, której badanie tradycyjnymi metodami
empirycznymi jest bardzo ograniczone. Praktyki religijne są często ze-
wnętrznym wyrazem duchowości, jednak nie zawsze z  niej wynikają –
mogą być, przykładowo, związane z  motywacją społeczną („wszyscy się
modlą”) lub tradycyjną („z dziada pradziada”). Jednocześnie duchowość,
która w  dużej mierze kształtuje się wewnątrz człowieka, niekoniecznie
musi się wyrażać zewnętrznie w  sposób widzialny, a  w  szczególności
uchwytny w źródłach. Stanowi to podstawową trudność dla historyka, po-
nieważ skupienie się wyłącznie na zewnętrznych przejawach religijności
w oderwaniu od wewnętrznych przekonań członków badanej społeczności
byłoby błędem lub przynajmniej dramatycznym spłyceniem tematu. Trak-
towanie praktyk religijnych wyłącznie jako rytuałów wydaje się niedopusz-
czalne, a dla pełnego ich zrozumienia należy przejść od nich do wierzeń,
aby móc w pełni wytłumaczyć ich motywy. Jak trafnie zauważa Federico

2
 J. Wysocki, Archidiecezja warszawska, w: Życie religijne w Polsce pod okupacją
hitlerowską 1939–1945, red. Z. Zieliński, Warszawa 1982, s. 271.
3
 D. Krok, Religijność a duchowość. Różnice i podobieństwa z perspektywy psycholo-
gii religii, „Polskie Forum Psychologiczne” 2009, tom 14, nr 1, s. 126–141.

14
Wstęp

Requena, nie chodzi tu o  to, aby historyk rozstrzygał o  wpływie Ducha


Świętego (czy szerzej: zjawisk nadprzyrodzonych) na bieg wydarzeń,
jednak żeby rzetelnie opisać badaną rzeczywistość, musi tę duchową per-
spektywę zrozumieć4. Autorka na potrzeby niniejszej książki przez życie
religijne rozumie przede wszystkim wszelkie praktyki pobożnościowe
mieszczące się w ramach trzech wielkich religii monoteistycznych świata
(chrześcijaństwa, judaizmu i  islamu)5. Opisuje głównie praktyki kato-
lickie, w mniejszym stopniu pozostałe wyznania chrześcijańskie, o żydach6
i muzułmanach jedynie wspomina, co wynika wprost ze struktury wyzna-
niowej Warszawy tego okresu. Biorąc pod uwagę postulat z akapitu wyżej,
ważnym odniesieniem dla zrozumienia badanych kwestii jest Magisterium
Kościoła katolickiego, przede wszystkim w zakresie nauki o sakramentach
oraz ówcześnie obowiązującego prawa kanonicznego (w  przypadku in-
nych wyznań i religii oczywiście nauczanie tychże).
Źródła dotyczące powstania warszawskiego pozwalają na opisanie za-
równo zbiorowych praktyk religijnych, jak i przejawów religijności indy-
widualnej, choć te ostatnie są rzadziej wspominane. Przedmiotem badań
był zarówno kult publiczny, w wyznaniu katolickim wyrażający się przede
wszystkim w  praktykach sakramentalnych czy innych praktykach litur-
gicznych, jak i niesformalizowane formy religijności, będące przykładami
mniej lub bardziej indywidualnego budowania relacji człowieka z Bogiem.
Autorka nie rozstrzyga, na ile ówczesna religijność była autentyczna,
to znaczy na ile zewnętrzne praktyki religijne wynikały z wiary i prze-
konania o ich słuszności, chyba że autorzy źródeł wprost o tym mówią.
Odnosi się do tego tematu jedynie w zakresie znaczenia, jakie te praktyki
miały dla ówczesnych ludzi na tyle, na ile jest to uchwytne w źródłach.
4
 F. Requena, Historia religijna: zrozumieć teraźniejszość; zrozumieć przeszłość –
tekst wygłoszony podczas konferencji zorganizowanej przez prof. Pawła Skibiń-
skiego 14 października 2016 r. w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskie-
go. Tekst udostępniony przez organizatorów konferencji w posiadaniu autorki.
5
 Jest to definicja niemal tożsama z definicją religijności Petteta: „zaangażowa-
nie się w przekonania i praktyki charakterystyczne dla danej tradycji religijnej”
(cyt. za D. Krok, dz. cyt., s. 127). Autorka ogranicza się do tych trzech religii ze
względu na to, że w źródłach żadna inna nie jest spotykana.
6
 W  książce stosuje się różną pisownię ze względu na różne znaczenie słowa
„żyd”: „Żydzi” – gdy mowa o osobach pochodzenia żydowskiego (podobnie: Pola-
cy, Niemcy itd.) i „żydzi” – gdy mowa o wyznawcach judaizmu (podobnie: chrze-
ścijanie, katolicy, muzułmanie itd.).

15
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Ramy chronologiczne i geograficzne oraz podmiot badań

Najprościej byłoby napisać, że ramy chronologiczne i  geograficzne ni-


niejszej książki są wyznaczone przez powstanie warszawskie, i  na tym
zamknąć temat. Byłaby to z pewnością prawda, jednak streszczenie tego
w jednym zdaniu mogłoby prowadzić do niepotrzebnych nieporozumień.
Rozwijając zatem tę myśl, warto zauważyć, że jakkolwiek zryw powstańczy
trwał, jak się powszechnie uznaje, od 1 sierpnia do 2 października, to
jego dzieje w poszczególnych częściach miasta są bardziej złożone. I tak
ogromna część opisywanych wydarzeń mieści się w ramach tych 63 dni
oraz na terenach, na których prowadzono działania powstańcze. Jednak to
nie wszystko – naturalnym końcem dla badania życia religijnego „podczas
powstania” nie było zaprzestanie działań wojennych, ale opuszczenie War-
szawy przez jej mieszkańców, zarówno powstańców, jak i cywilów.
Konsekwencją takiego podejścia jest włączenie do książki opisów wyda-
rzeń mających miejsce już po kapitulacji poszczególnych dzielnic, a nawet
po zakończeniu powstania. Jednocześnie jako że osią zainteresowania jest
jednak powstanie warszawskie, to prawobrzeżna strona Wisły jest przez
autorkę traktowana „po macoszemu” – zryw trwał tam zaledwie kilka
dni, a to, co działo się później, nie miało z nim bezpośredniego związku.
Za to w polu zainteresowania autorki znalazło się życie religijne na obrze-
żach czy wręcz poza Warszawą, w szczególności w Puszczy Kampinoskiej
i w Lasach Chojnowskich, jako że tam stacjonowały lub wycofywały się od-
działy Armii Krajowej uczestniczące w powstaniu. W historiografii, która
go dotyczy, najczęściej są one uwzględniane na równi z tymi walczącymi
w mieście, stąd mimo tego, że charakter tych działań był zupełnie inny niż
na ulicach walczącej stolicy, a administracyjnie tereny te już nie należały
do Warszawy, włączono je w badany obszar. Podobnie część swojej uwagi
autorka poświęciła życiu religijnemu w obozie przejściowym Dulag 121
w Pruszkowie, który utworzono 6 sierpnia 1944 roku dla mieszkańców
opuszczających Warszawę bądź z niej wygnanych siłą.
Wreszcie ostatnia kwestia z tej kategorii dotyczy podmiotu opisywanych
wydarzeń, a więc tego, czyje życie religijne będzie w niniejszej książce opi-
sywane. Chcąc potraktować temat możliwie kompleksowo, autorka badała
religijność zarówno powstańców, jak i ludności cywilnej, duchowieństwa
i osób świeckich. Większość opisywanych praktyk dotyczy strony polskiej,

16
Wstęp

strona niemiecka została potraktowana marginalnie ze względu na dostęp-


ność źródeł, choć trzeba przyznać, że religijność niemiecka w tym okresie
byłaby arcyciekawym tematem do badań. Niemcy praktykujący jakąkol-
wiek religię czy w ogóle do niej się odnoszący pojawiają się na kartach tej
książki, ale najczęściej w charakterze rannych w szpitalach powstańczych,
sporadycznie w innych rolach. Jeśli chodzi o niemieckich kapelanów, au-
torce znane jest nazwisko tylko jednego z nich, księdza Schultza7.

Baza źródłowa

Jak już wspomniano, podstawowym problemem kwerendy źródłowej była


jej obszerność i niewielkie możliwości zawężenia poszukiwań. Poza poje-
dynczymi zbiorami źródeł informacje o życiu religijnym są rozproszone
w licznych wspomnieniach – pamiętnikach czy dziennikach pisanych na
bieżąco lub po wielu latach, w wywiadach, archiwach parafialnych, doku-
mentach, audycjach radiowych itd. Zatem największym wyzwaniem dla
autorki było zmierzenie się z  ogromnymi zasobami źródeł związanych
z tematyką powstania warszawskiego, tak aby wyłuskać z nich te krótkie
informacje dotyczące badanego zagadnienia. Ostatecznie kwerenda objęła
kilka, a raczej nawet kilkanaście tysięcy relacji świadków powstania, za-
równo powstańców, jak i cywilów, świeckich oraz duchownych, wierzą-
cych i niewierzących, głównie Polaków.
Źródła niniejszej książki obejmują kilka zespołów archiwalnych oraz
zasoby Biblioteki Narodowej, Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego oraz
Biblioteki Publicznej m. st. Warszawy. Podstawą źródłową dla autorki jest
literatura wspomnieniowa spisywana przez świadków tamtych dni (po-
wstańców i ludność cywilną). Kwerenda źródłowa objęła ponad 200 po-
zycji publikowanych w  różnych latach (od lat 50. XX wieku do ostat-
niej dekady). Wśród nich część to opublikowane dzienniki lub pamiętniki
pisane na bieżąco podczas tamtych wydarzeń, część – spisane po latach
wspomnienia, część jest zbiorami różnych relacji. W zdecydowanej więk-
szości z nich (70–80%) pojawiają się przynajmniej pojedyncze wzmianki
7
 Relacja ks. Pawła Dembińskiego w: Zbrodnie okupanta hitlerowskiego na ludności
cywilnej w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku (w dokumentach), red. S. Dat-
ner, K. Leszczyński, s. 167–169.

17
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

o praktykach religijnych, w których uczestniczyli autor bądź autorka. Wśród


najważniejszych zbiorów relacji należy wymienić Kościół a Powstanie War-
szawskie. Dokumenty – relacje – poezja pod redakcją Marka Drozdowicza8
oraz Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim (wszystkie tomy)9. W ba-
daniu życia religijnego ewangelików największą rolę odegrał zbiór relacji
Ewangelicy warszawscy w  walce o  niepodległość Polski w  latach drugiej wojny
światowej. Wspomnienia i relacje pod redakcją Aliny Janowskiej10.
Równie ważne są dla autorki wyniki kwerendy w Archiwum Historii
Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego. Archiwum obejmuje ponad
3000 wywiadów z powstańcami i osobami cywilnymi, w tym ponad 1300
zawiera przynajmniej pojedyncze informacje o  życiu religijnym podczas
powstania (bądź jego braku). Wywiady zostały przeprowadzone w latach
2003–2021, a więc co najmniej 59 lat po wydarzeniach, których dotyczą.
Rzutuje to z pewnością na jakość i rodzaj przekazywanych informacji, co
autorka brała pod uwagę przy ich analizie, choć nieraz dokładność pamięci
opowiadających robi wrażenie (przykładowo pamiętanie konkretnych ad-
resów kamienic, podwórek, na których były odprawiane Msze Święte).
Uzupełnieniem dla wyżej opisanej kwerendy są informacje o życiu re-
ligijnym z  powstańczej prasy, rozkazów oraz archiwów parafialnych oraz
zakonnych. Dzięki uprzejmości Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Po-
wstania Warszawskiego, oraz pracowników tegoż w pracy zostały wykorzy-
stane również efekty kwerendy w zbiorach MPW – Działu Ikonograficznego
oraz Działu Archiwum – zdjęcia z epoki, niepublikowane wspomnienia oraz
inne materiały. Aby zadbać o możliwie pełną kompletność bibliografii, au-
torka korzystała również z Archiwum Akt Nowych, Archiwum Archidiecezji
Warszawskiej, Centralnego Archiwum Wojskowego oraz zasobów Instytutu
Pamięci Narodowej udostępnionych za pośrednictwem projektu Instytutu
Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego „Zapisy Terroru 1939–45”.

8
 Kościół a Powstanie Warszawskie. Dokumenty – relacje – poezja, red. M. Droz-
dowski, Warszawa 1994.
9
 Ludność cywilna w  powstaniu warszawskim, t. 1, cz. 1–2, Pamiętniki, relacje,
zeznania, red. M. Drozdowski, Warszawa 1974; Ludność cywilna w powstaniu war-
szawskim, t. 2, Archiwalia, red. C. Madajczyk, Warszawa 1974; Ludność cywil-
na w powstaniu warszawskim, t. 3, Prasa, druki ulotne i inne publikacje powstańcze,
red. C. Madajczyk, Warszawa 1974.
10
 Ewangelicy warszawscy w  walce o  niepodległość Polski w  latach drugiej wojny
światowej. Wspomnienia i relacje, red. A. Janowska, Warszawa 1997.

18
Wstęp

Wykorzystano także źródła filmowe z 1944 roku oraz dokumentujące


relacje świadków. Kadry z filmu Powstanie warszawskie (2014)11, pokolo-
rowanych kronik powstańczych, wizualizują jeden z powstańczych ślubów,
Mszę Świętą i rekolekcje biskupa Adamskiego; film 12 ton. Oni tam wszyscy
są (2008)12 zawiera cenne relacje świadków Rzezi Woli, opowiadające
między innymi o wspólnych modlitwach w obliczu śmierci i życiu w ko-
ściołach św. Wojciecha i św. Wawrzyńca; trzecim wykorzystywanym filmem
jest Żółta bluzka ze spadochronu (2007)13, również zawierający cenne re-
lacje osób, które podczas powstania wstępowały w związki małżeńskie.
Autorka podczas przygotowania pracy miała przyjemność spotkać
się bądź porozmawiać telefonicznie ze świadkami tamtych dni, między
innymi Zofią Czekalską, Stanisławem Wołczaskim oraz z  Ewą Ciosek,
wnuczką państwa Walców, którzy podczas powstania zawarli związek
małżeński, a  także ze śp. siostrą Józefą Słupiańską, śp.  księdzem  Stani-
sławem Kicmanem i śp. Hanną Stadnik.

Stan badań

Powstanie warszawskie doczekało się już bardzo obszernej literatury, w której


omawia się aspekty militarne, polityczne, społeczne itd. Jednak temat życia re-
ligijnego w tym czasie nie został jeszcze należycie opracowany. Dotychczasowe
prace nad tym zagadnieniem stanowią raczej przyczynek do dalszych badań
niż spójną całość. Kilku autorów postuluje szersze badania na ten temat14.
Dość dobrze opracowany został temat duszpasterzy powstania, a więc
poszczególnych kapelanów. Tu wymienić należy pracę zbiorową Gdy za-
czniemy walczyć miłością… Portrety kapelanów powstania warszawskiego pod re-
dakcją Grzegorza Górnego i Aleksandra Kopińskiego15, której autorzy opra-
cowali biogramy najbardziej znanych kapelanów powstania, a w aneksie
zamieścili najpełniejszą istniejącą listę księży wówczas posługujących

11
 Powstanie Warszawskie, reż. J. Komasa, Polska 2014.
12
 12 ton. Oni tam wszyscy są, reż. M. Rogalski, Polska 2008.
13
 Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007.
14
 J. Wysocki, dz. cyt., s. 323.
15
 Gdy zaczniemy walczyć miłością… Portrety kapelanów powstania warszawskiego,
red. G. Górny, A. Kopiński, Warszawa 2004.

19
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

autorstwa Macieja Kledzika. Warto wspomnieć o książce Stanisława Zasady


Duch ’44, która także traktuje o kapelanach, choć należy raczej do litera-
tury popularnonaukowej. Temat ten był opracowywany również w innych
publikacjach czy artykułach, m.in. Stanisława Krasuckiego.
Ważnym krokiem w badaniach tej tematyki była wydana w 2020 roku
książka Agaty Puścikowskiej Siostry z  Powstania. Nieznane historie kobiet
walczących o  Warszawę, traktująca o  działalności zgromadzeń zakonnych
żeńskich w omawianym okresie. Jakkolwiek nie jest to pozycja stricte na-
ukowa, ma bardzo dobrą bibliografię i jest pierwszą próbą kompleksowego
opisania tego zagadnienia, wcześniej w zasadzie w ogóle nie podejmowa-
nego w literaturze (poza pojedynczymi opracowaniami przygotowanymi
przez zainteresowane własną historią zgromadzenia).
Pomocą w zorientowaniu się w strukturach duszpasterskich powstania
było wydanie i opracowanie dokumentów Służba duszpasterska Armii Kra-
jowej w  powstaniu warszawskim16 autorstwa Piotra Matusaka. Istotnym
przyczynkiem do badań jest również rozdział pracy zbiorowej pod re-
dakcją Zygmunta Zielińskiego Życie religijne w  Polsce pod okupacją hitle-
rowską 1939–194517 dotyczący archidiecezji warszawskiej.
Właściwie wszystkie wyżej wymienione opracowania charakteryzuje
podejście do tematu od strony strukturalnej, hierarchicznej. Jest to ważny
punkt widzenia, pozwalający na osadzenie omawianych wydarzeń w kon-
tekście instytucjonalnym – relacje zwykłych, „szarych” ludzi są jedynie
wspominane i  traktowane jako uzupełnienie, w  związku z  tym nie są
w pełni wykorzystane. Autorka w swojej pracy korzystała również z wielu
monografii dotyczących poszczególnych dzielnic czy konkretnych od-
działów oraz publikowanych biografii związanych z powstaniem osób.

Struktura książki

Książka składa się z czterech części. Pierwsza część traktuje o strukturach


religijnych działających w Warszawie podczas powstania warszawskiego, za-
równo katolickich jak i innych wyznań chrześcijańskich czy religii. W ramach
16
 P. Matusak, Służba duszpasterska Armii Krajowej w  powstaniu warszawskim,
Siedlce 1996.
17
 J. Wysocki, dz. cyt., s. 271–345.

20
Wstęp

organizacji duszpasterstwa katolików omówione jest w nim funkcjonowanie


poszczególnych parafii warszawskich w  tamtym okresie, przedstawione
w  kontekście najważniejszych wydarzeń związanych z  walkami powstań-
czymi. Fragment tej części jest poświęcony także duszpasterstwu polowemu,
a więc organizacji służby duszpasterskiej dla członków Armii Krajowej i in-
nych formacji wojskowych.
Druga część książki poświęcona została dość szeroko rozumianym prak-
tykom liturgicznym – sakramentom i tzw. sakramentaliom, liturgii godzin
oraz ślubom zakonnym, które też są regulowane konkretnymi przepisami
prawa kanonicznego w Kościele katolickim lub odpowiednimi przepisami
w innych kościołach czy religiach. Autorka w przypadku każdego sakra-
mentu przybliża, jak powinno wyglądać jego sprawowanie, a  następnie
zestawia to z powstańczymi realiami i tym, jak w praktyce to wyglądało.
W  kolejnej części książka porusza temat religijności pozaliturgicznej,
bardzo charakterystycznej dla tego okresu. Z  powodu utrudnionej do-
stępności kościołów i księży, ludność nieraz sama organizowała modlitwy,
które ją jednoczyły wokół najważniejszego. Przedstawione są tu także nie-
typowe praktyki czy większe inicjatywy modlitewne, a  także poruszane
w prasie powstańczej wątki okołoreligijne.
Wreszcie ostatnia część przedstawia lud Boży, a  więc sylwetki osób
w różnym stopniu zaangażowanych w życie religijne podczas powstania.
Podejście autorki do tej kwestii jest o  tyle nowatorskie na tle dotych-
czasowych badań, że nie skupia się jedynie na osobach duchownych, ale
poza przedstawieniem sylwetek biskupów i księży pokazuje też działalność
sióstr zakonnych, wiernych świeckich oraz przykłady postaw osób scep-
tycznych bądź wprost niewierzących.
Struktury religijne

połeczeństwo przedwojennej Warszawy pod względem religijnym przed-


S stawiało się zupełnie inaczej niż to, które w  1944 roku przeżyło po-
wstanie. Według statystyk z lat 30. – spisu powszechnego w 1931 roku –
stolica była miastem zróżnicowanym religijnie, w  którym katolicka
większość stanowiła ok. 65% ludności. Znaczącą mniejszością religijną była
społeczność żydowska, której liczebność sięgała nawet 30% ogółu miesz-
kańców. Pozostały, nikły odsetek mieszkańców rozkładał się między ewan-
gelików konfesji augsburskiej (luteran) i reformowanej (kalwinistów), me-
todystów, a także prawosławnych. W Warszawie można było spotkać także
mariawitów, starokatolików, muzułmanów oraz osoby deklarujące się jako
bezwyznaniowe18. Trudno powiedzieć, jak dokładnie wyglądało społeczeń-
stwo warszawskie pod tym względem w 1939 roku, tuż przed wybuchem
wojny, jednak nic nie wskazuje na to, żeby lata 30. przyniosły jakieś rewo-
lucyjne zmiany w strukturze wyznaniowej stolicy II Rzeczypospolitej.
Prawie pięć lat okupacji znacząco zmieniło strukturę religijną miasta. Naj-
ważniejszymi czynnikami były tu utworzenie getta dla ludności pochodzenia
żydowskiego oraz jego likwidacja w roku 1943 – w ten sposób wyżej wspo-
mniana społeczność wyznająca w większości (przynajmniej deklaratywnie)
religię mojżeszową w  zasadzie z  miasta zniknęła. Kolejnym czynnikiem
wpływającym na płynność struktury religijnej były liczne prześladowania
ludności na ziemiach byłej II Rzeczpospolitej, przesiedlenia mieszkańców,
emigracja z Warszawy i ucieczki z innych ziem do Warszawy. Ostatecznie
latem 1944 roku wśród mieszkańców miasta ponad 90% stanowili katolicy,

18
 Mały Rocznik Statystyczny 1939, s. 24. oraz rozproszone informacje dot. bu-
dynków sakralnych w przedwojennej Warszawie

23
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

mniejszościami wciąż oficjalnie działającymi byli ewangelicy i prawosławni19.


Pojedynczy muzułmanie nie tworzyli raczej swoich struktur, a ludność ży-
dowska ze względów oczywistych dalej musiała się ukrywać, co uniemożli-
wiało prowadzenie jakiegokolwiek życia religijnego poza prywatnym.
Religijności i duchowości nie da się zmieścić w budynkach kościelnych
i  religijnych instytucjach. Ten aspekt życia ludzkiego wymyka się sche-
matom, strukturze, kanonom, a dzieje się tak zwłaszcza w czasie wojny,
kiedy działanie w ramach tradycyjnych instytucji staje się bardzo trudne
lub wręcz niemożliwe. Jednocześnie to, co się dzieje w ramach struktur
religijnych, jest w pewnym sensie najłatwiej uchwytne, stąd zasadne wydaje
się rozpoczęcie opowieści o religijności podczas powstania warszawskiego
od tego, jak wyglądały w tym czasie struktury duszpasterskie poszczegól-
nych religii. Z racji przytoczonych powyżej znaczna część tego rozdziału
jest poświęcona strukturom Kościoła katolickiego, jako tego z największą
liczbą wiernych, w dalszej części opisano również struktury innych wy-
znań i religii na tyle, na ile to możliwe. Duszpasterstwo polowe, przezna-
czone dla żołnierzy, ujęto osobno, ponieważ jego organizacja podlegała
również władzom wojskowym i obejmowała różne wyznania.

Duszpasterstwo katolików
Kościół katolicki duszpasterstwo swoich wiernych powierza przede wszystkim
diecezjom (cały świat katolicki jest na te diecezje podzielony) i podległym
im parafiom. Na tę podstawową dla niego strukturę nakłada się druga, w za-
sadzie od niej niezależna, struktura zgromadzeń zakonnych (żeńskich i mę-
skich), które często funkcjonują autonomicznie względem władzy biskupiej.
Jednocześnie zdarza się, że zakony prowadzą konkretne parafie, wspomagając
biskupów i duchowieństwo diecezjalne w wypełnianiu ich obowiązków.
W  tym czasie Warszawa w  całości podlegała ordynariuszowi archi-
diecezji warszawskiej. Przez niemal całe dwudziestolecie międzywojenne
tę funkcję sprawował kardynał Aleksander Kakowski. Po śmierci kardy-
nała (XII 1938) jego obowiązki powierzono arcybiskupowi Stanisławowi
19
 Analiza ta nie uwzględnia Niemców-okupantów, którzy z pochodzenia byli
ewangelikami bądź katolikami, jednak mówienie o ich religijności po latach nazi-
stowskiej indoktrynacji ideologicznej wymaga osobnych badań.

24
Struktury religijne

Gallowi, któremu w  udziale przypadło duszpasterstwo stolicy podczas


pierwszych dni wojny i pierwszych lat okupacji. We wrześniu 1942 roku
abp Gall zmarł, a jego następcą został dotychczasowy biskup pomocniczy
Antoni Szlagowski (jako wikariusz kapitulny zarządzający diecezją)20.
Na terenie miasta w  1939 roku funkcjonowało 35 parafii rzymsko-
katolickich (26 po lewej stronie Wisły, 9 po prawej) oraz jedna parafia
obrządku wschodniego (greckokatolickiego). Poza kościołami parafialnymi
w Warszawie działało 10 kościołów filialnych, tyleż kościołów przy zako-
nach męskich oraz 4 przy zgromadzeniach zakonnych żeńskich. Ponadto
w całym mieście znajdowało się kilkadziesiąt kaplic przy szpitalach, szko-
łach, dziełach prowadzonych przez zakony, placówkach prywatnych, ko-
ścielnych lub państwowych21.
Oficjalnie wybuch II wojny światowej i kilka lat okupacji nie zmieniły
sposobu działania parafii. Teoretycznie okupanci nie ingerowali bezpośrednio
w strukturę Kościoła katolickiego w Warszawie, jednak prześladowania kon-
kretnych księży na terenie miasta i innych diecezji nie pozostały bez wpływu
na posługę duszpasterską – świadczy o tym chociażby obecność w byłej sto-
licy II RP w 1944 roku trzech lub czterech biskupów zmuszonych do opusz-
czenia swoich diecezji22. Liczebność duchowieństwa w  mieście, choć ule-
gała zmianom od 1939 roku do godziny „W”, była ogólnie „wystarczająca”,
ponieważ na miejsce uwięzionych lub zamordowanych księży przybywali
zastępcy spoza Warszawy23. Struktura parafialna w mieście pozostała niemal
bez zmian, w 1941 erygowano nową parafię na Pradze Północ, formalnie nie
likwidowano zaś istniejących. Jeszcze w lipcu 1944 roku większość z nich
funkcjonowała względnie normalnie, z nielicznymi wyjątkami.
Z relacji i wspomnień księży (i nie tylko) wynika, że w ostatnich dniach
lipca 1944 roku pobożność ówczesnych mieszkańców Warszawy wzrosła,
co mogło wynikać z ogłoszonej 28 lipca mobilizacji. Wybuch powstania
zmienił sytuację w mieście pod każdym względem – prędzej czy później
zmieniły się warunki funkcjonowania parafii i  zakonów. Specyfika walk
20
 Więcej o biskupach przebywających w Warszawie podczas powstania napi-
sano w rozdziale poświęconym duchowieństwu i osobom znaczącym dla religij-
ności Warszawy w tym okresie, tj. Ludowi Bożemu.
21
 Katalog kościołów i duchowieństwa archidiecezji warszawskiej na rok 1939, War-
szawa 1939.
22
 Kwestia ich obecności jest wyjaśniona w ostatniej części niniejszej książki.
23
 J. Wysocki, dz. cyt., s. 284.

25
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

powstańczych sprawiła, że historie poszczególnych z nich znacząco się od


siebie różnią. Najrozsądniejsze wydaje się ujęcie ich według dzielnic, na
które w wyniku działań zbrojnych podzieliła się Warszawa.

Praga
Warszawa prawobrzeżna24; walki do 4 sierpnia25

Warszawa prawobrzeżna w większości monografii dotyczących powstania


warszawskiego jest traktowana marginalnie lub wręcz pomijana, co bierze
się stąd, że po wschodniej stronie Wisły powstanie właściwie upadło, zanim
się na dobre rozpoczęło. Stronie polskiej nie udało się zdobyć kluczowych
punktów strategicznych dzielnicy i przed upływem tygodnia zrywu Praga
skapitulowała. To nie znaczy, że kolejne dni były dla jej mieszkańców po-
wrotem do okupacyjnej „normalności”, ponieważ Niemcy jak najbardziej
traktowali ich jako pełnoprawnych mieszkańców Warszawy, współodpo-
wiedzialnych za powstańcze działania. Niemniej sytuacja praskiej strony
Warszawy jest o tyle nietypowa, że oczekiwany (w pewnym sensie) front
wschodni i Armia Czerwona naprawdę do Warszawy się zbliżały, w końcu
zaś do niej dotarły i zatrzymały się na linii Wisły.
„Praga” jest jedyną dzielnicą, w której powstanie miało taki przebieg
i  która już pod koniec lata 1944 roku zderzyła się z  obecnością Armii
Czerwonej na swoim terenie. Jest to zatem specyficzny aspekt historii po-
wstania, wymagający nieco innej bazy źródłowej i innych narzędzi – wspo-
mnień dotyczących tego okresu na Pradze pojawia się śladowa ilość w po-
równaniu z innymi dzielnicami, a jeśli zawęzimy nasze zainteresowania do
życia religijnego, to zostają w  zasadzie pojedyncze wzmianki, z  których
trudno złożyć obraz całości. Mimo to byłoby nietaktem temat pominąć
i nie podjąć choćby próby przybliżenia go w niniejszej monografii.
24
 Oczywiście terminy „Warszawa prawobrzeżna” i „Praga” nie są tożsame i au-
torka ma tego świadomość; „powstanie na Pradze” obejmuje nie całą Warszawę pra-
wobrzeżną, ale jej niewielką część. Jednocześnie ze względu na ograniczoną liczbę
źródeł rozdzielanie poszczególnych dzielnic w kontekście życia religijnego zmąci-
łoby jasność przekazu. Jako „parafie praskie” autorka rozumie tu wszystkie parafie
mieszczące się w granicach Warszawy w 1944 roku na prawym brzegu Wisły.
25
 Daty tu przytoczone są umowne, najczęściej uznawane w historiografii po-
wstania warszawskiego za daty jego upadku w poszczególnych dzielnicach.

26
Ruiny kościoła pw. św. Michała Archanioła i św. Floriana
wysadzonego przez Niemców we wrześniu 1944 roku
(fot. Karol Pęcherski, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Prawobrzeżna Warszawa w 1944 roku była podzielona na 10 parafii,


z  których najbardziej interesujące w  kontekście powstania są te, które
znajdowały się najbliżej powstańczych działań. Mimo że jak napisano
wyżej, powstanie na Pradze bardzo szybko się skończyło, kościoły pra-
skie w większości stanowiły oparcie dla ludności cywilnej, która z powodu
jego wybuchu musiała opuścić swoje domy wygnana przez Niemców bądź
rozprzestrzeniające się pożary. Wydaje się, że w miesiącach powstańczych
mieszkańcy Warszawy prawobrzeżnej przeżyli dwie „fale grozy” – jedną
zaraz po wybuchu powstania, a drugą w momencie, gdy front wschodni
faktycznie zbliżał się do Wisły i  Niemcy zaczęli się wycofywać – przed
opuszczeniem miasta wysadzali ważniejsze budynki i nie zaprzestali prze-
śladowania ludności, co odbija się w historii części praskich kościołów.
Dzisiejsza katedra diecezji warszawsko-praskiej, a wówczas kościół pa-
rafialny pw. św. Michała Archanioła i św. Floriana, przez pierwsze dni po-
wstania stanowiła schronienie dla ludności cywilnej. Według relacji księdza
Kitlińskiego „Szczepana”26 w podziemiach kościoła wraz z księżmi przeby-
wało ok. 200 osób. Przejściowo ok. 4–5 sierpnia chroniło się tam również
wielu powstańców, którzy potem opuścili podziemia kościoła. W ciągu tych
kilku dni księża sprawowali sakramenty na tyle, na ile było to możliwe –
z pewnością odprawiali Msze Święte, prawdopodobnie także spowiadali.
6 sierpnia kościół został zajęty przez Niemców, cywilom szczęśliwie po-
zwolono wrócić do domów, choć równocześnie otrzymali zakaz poruszania
się po ulicach Pragi. Zakaz ten dotyczył również księży, którzy w takiej
sytuacji nie mogli przechodzić z plebanii do kościoła, w związku z czym
w kolejnych dniach odprawiali Msze w swoich mieszkaniach oddalonych
od niego o zaledwie kilkadziesiąt metrów. Ludność cywilna najprawdopo-
dobniej ze względu na wyżej wspomniany zakaz nie mogła w tych Mszach
uczestniczyć. 11 sierpnia sytuacja znów uległa zmianie – księża zostali
zmuszeni do opuszczenia plebanii, na miejscu pozostał tylko najstarszy
z nich, ks. Dominik Dziewanowski; jednemu udało się uciec do sąsiadują-
cego z kościołem Szpitala Przemienienia Pańskiego, a pozostali wraz z lud-
nością cywilną znaleźli się w  jakiejś formie obozu przejściowego w  ko-
szarach przy ul. 11 listopada. Wydaje się, że od tego dnia działanie parafii

26
 Relacja ks. Antoniego Jana Kitlińskiego w: H. Sztandau, 6. Obwód Armii Kra-
jowej „Praga”, Warszawa 2010, s. 234–240.

28
Struktury religijne

całkowicie zamarło; budynek kościoła zaś miesiąc później, 14  września


1944 roku, został wysadzony w powietrze przez cofających się Niemców.
Na tle wszystkich parafii praskich dzieje tej właśnie są najbardziej zbliżone
do „typowych” powstańczych historii z lewej strony Wisły.
Ciekawym przypadkiem do badań jest także grochowska parafia Naj-
czystszego Serca Maryi (kościół parafialny na pl. Szembeka), której losy
w  1944 roku zdają się odzwierciedlać z  kolei procesy, które dotyczyły
wówczas całej prawobrzeżnej Warszawy. Wydaje się, że przez pierwsze
tygodnie powstania mogła względnie normalnie funkcjonować – w  za-
chowanych księgach parafialnych odnotowanych jest nawet kilka ślubów
z tego okresu. 21 sierpnia Niemcy zamknęli kościół i zabrali z niego księży
oraz cywilów, co miało zatrzymać w ogóle działalność duszpasterską na
terenie tej parafii. Po tygodniu jednak sytuacja się zmieniła, gdyż ksiądz
Antoni Kitliński – ten sam, o  którym była mowa wyżej – uzyskał od
Niemców pozwolenie na otwarcie kościoła i na dwa tygodnie przywrócił
tam pracę duszpasterską27. Po 10 września na teren parafii wkroczyła już
Armia Czerwona, co znów zmieniło sytuację, tym bardziej że ludność
Grochowa w tym czasie opuszczała miasto.
Jeśli chodzi o pozostałe parafie praskie, informacje ich dotyczące są –
przynajmniej te na razie zebrane – szczątkowe. Z okruchów wspomnień
i wzmianek w opracowaniach wynika, że zarówno powstanie warszawskie,
jak i zbliżający się front wschodni nie pozostały bez wpływu na ich funkcjo-
nowanie. Niektórzy księża „utknęli” 1 sierpnia po lewej stronie Wisły – jak
na przykład proboszcz parafii Chrystusa Króla, ksiądz Jan Szkudelski28 – co
bezpośrednio musiało wpłynąć na codzienne działanie kościołów i podział
obowiązków wśród posługujących w  nich księży. Część parafii w  swojej
historii odnotowuje duże straty w ludziach spowodowane łapankami czy
wywózkami organizowanymi przez Niemców w  tym czasie – co szcze-
gólnie ważne jest dla parafii Zmartwychwstania Pańskiego na Targówku,
skąd 25 sierpnia wywieziono około 4 tysięcy mężczyzn29. Część kościołów
została znacząco zniszczona lub wręcz zburzona, choć w tym aspekcie pa-
rafie praskie statystycznie ucierpiały mniej niż te z lewej strony Wisły.

27
 Tamże.
28
 http://www.chrystuskrol.pl/historia-parafii, dostęp 30.06.2021.
29
 https://parafiazmartwychwstaniapanskiego.pl/, dostęp 30.06.2021.

29
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wola
Rejon od zachodnich granic miasta, ograniczony od południa torami kolejowymi, od wschodu ulicami
Towarową, Krochmalną, Orlą, terenem po getcie, od północy torami kolei obwodowej; walki do 11 sierpnia

Powstańcza Wola to dzielnica, w której swój słynny szlak bojowy rozpo-


czynała jedna z lepszych formacji powstańczych – batalion „Zośka”, a jed-
nocześnie dzielnica, która była świadkiem niewyobrażalnych, okrutnych
działań Niemców (i nie tylko) skierowanych przeciwko ludności cywilnej.
Tutaj zośkowcy odnosili pierwsze zwycięstwa, zdobywając niemieckie ma-
gazyny, i ponosili pierwsze straty. W pierwszych dniach powstania kontr-
uderzenie sił niemieckich było skierowane właśnie na nią, a rozkaz wy-
dany przez Himmlera miał brzmieć: „Każdego mieszkańca należy zabić,
nie wolno brać żadnych jeńców”30. W  wyniku Rzezi Woli zginęła bliżej
nieokreślona – szacowana na 35–60 tysięcy – liczba jej mieszkańców:
osób cywilnych, w tym kobiet, starców i dzieci. Niemcom tak zależało na
czasie, że nie prowadzili dokumentacji, a  ciała zamordowanych chowali
lub palili sami Polacy – jeńcy, zmuszeni do tego w ramach utworzonego
specjalnie w  tym celu Verbrennungskommando Warschau. Bezpreceden-
sowa rzeź mieszkańców od 8 sierpnia stopniowo słabła – rozkazy czę-
ściowo odwołano, Niemcy zmienili taktykę.
Przed 1939 rokiem na Woli funkcjonowało pięć parafii oraz dwa ko-
ścioły filialne – Karola Boromeusza przy cmentarzu powązkowskim oraz
Klemensa Dworzaka przy Karolkowej, przy którym swój klasztor miał
zakon redemptorystów. O powstańczych dziejach kościoła przy cmentarzu
źródła milczą, a same cmentarze (katolicki cywilny i wojskowy, żydowski,
tatarski oraz cmentarze ewangelickie) kojarzą się raczej z walkami na ich
terenie niż z podstawową funkcją, która jest im przypisana.
Wojenne losy najstarszej wolskiej parafii, pw. św. Stanisława biskupa
i  męczennika, są cokolwiek niejasne. Przez wiele lat uważano, że na jej
terenie znajdowała się część obozu koncentracyjnego KL Warschau, co
jednak nie znajduje potwierdzenia w najnowszych ustaleniach. Jedyna in-
formacja, jaką dysponuje parafia, dotyczy właśnie tego obozu (i jest mocno
niepewna) oraz tego, że kościół został zamieniony na magazyn i stajnię

30
 P. Gursztyn, Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona, Warszawa 2014, s. 5.

30
Struktury religijne

dla koni31. Podczas wojny został znisz-


czony tylko dach, co pozwoliło po jej
zakończeniu na szybką odbudowę i po-
nowną konsekrację kościoła przez kard.
Stefana Wyszyńskiego już w 1949 roku.
W  związku z  tak małą ilością źródeł
nie da się w  żaden sposób ustalić, czy
podczas powstania parafia miała szanse
jakkolwiek działać – skoro kościół był
stajnią dla koni, opieka nad jej miesz-
kańcami została raczej przeniesiona do
innych parafii.
Niemym świadkiem Rzezi Woli stał się
drugi wolski kościół pw. św. Stanisława
biskupa, będący głównym kościołem pa-
rafii św. Wojciecha przy ul. Wolskiej 76. Ludność cywilna pędzona
Niemcy zajęli go już 2 sierpnia i od razu do kościoła św. Wojciecha
mieli zakazać księżom w nim obecnym na Woli, w którym utworzono
posługi religijnej. W  kolejnych dniach obóz przejściowy dla cywilów
utworzyli w kościele obóz przejściowy, (fot. Karl Lehler, źródło:
a  w  okolicy budynku dokonywali ma- Bundesarchiv)
sowych egzekucji na ludności cywilnej,
mordując głównie mężczyzn. 8  sierpnia zamordowali trzech księży z  tej
parafii: Stanisława Kuleszę, Stanisława Mączka i Romana Ciesiołkiewicza32.
Z obsady parafii ocalał ksiądz proboszcz, Wacław Murawski. Nie wiadomo,
czy wydany przez Niemców zakaz posługi religijnej był przez księży prze-
strzegany – brak jest informacji na temat sprawowania oficjalnego kultu.
Wielu ludzi przetrzymywanych w tym kościele modliło się jednak indywi-
dualnie, najczęściej o ocalenie.
Podobny los spotkał parafię św. Wawrzyńca pod adresem ul. Wolska 140a,
przy której miał, według pierwotnych planów powstańczych, działać po-
wstańczy punkt sanitarny. Do 6 sierpnia kościół funkcjonował jako obiekt sa-
kralny, sprawowano w nim Msze Święte. Niemcy dotarli do niego na pewno
31
 Rozmowa autorki z proboszczem parafii w styczniu 2021 roku oraz folder
dot. historii parafii: http://www.stanislaw-bm.pl, dostęp 30.06.2021.
32
 P. Gursztyn, dz. cyt., s. 217.

31
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

już 5 VIII, kiedy proboszcz Mieczysław Krygier został przez nich zastrzelony
podczas odprawiania Mszy Świętej. Kolejnego dnia kościół został zajęty przez
wroga – Niemcy przetrzymywali w nim ludność cywilną, a w okolicach bu-
dynku dokonywali masowych egzekucji. Do 8 sierpnia w kościele przebywał
biskup Karol Niemira, sprawując niektóre sakramenty – spowiadał, udzielał
rozgrzeszenia w obliczu śmierci, być może błogosławił ślub; nie ma pewności
co do tego, czy miał możliwość sprawować w  tym czasie Msze Święte33.
Po 8 sierpnia wzmianki o życiu religijnym w kościele św. Wawrzyńca wła-
ściwie zanikają – nie wiadomo, czy byli tam jeszcze jacyś księża lub czy lud-
ność cywilna organizowała jakieś zbiorowe modlitwy „na własną rękę”.
Najmłodsza z wolskich parafii, erygowana w 1938 roku św. Józefa Ob-
lubieńca NMP na Kole, znajdowała się w zasadzie poza zasięgiem działań
powstańczych. Zachowały się księgi metrykalne z 1944 roku, które doku-
mentują zawarcie podczas powstania trzech małżeństw (2 i 15 sierpnia).
Innych informacji brak – we wspomnieniach, relacjach kościół św. Józefa
nie jest w  ogóle wzmiankowany. Trudno w  tym wypadku wnioskować
ex silentio, co to oznaczało dla ludzi z terenu tej parafii.
Ostatnia już, leżąca w zasadzie na granicy powstańczych dzielnic – Woli
i Śródmieścia – parafia św. Andrzeja, mająca swój kościół na przy ul. Chłodnej
(kościół Karola Boromeusza), też funkcjonowała jedynie w  pierwszych
dniach sierpnia. Mamy wzmianki o  tym, że udzielano w  niej Komunii
świętej mieszkańcom (poza Mszą Świętą)34. Po zajęciu przez Niemców Woli
(i części Śródmieścia) jego funkcjonowanie stało się niemożliwe.
Kościół Klemensa Dworzaka, administrowany przez ojców redempto-
rystów, funkcjonował względnie normalnie w pierwszych dniach sierpnia.
Ludność cywilna samorzutnie udała się do niego szukać schronienia, zatem
tak jak w przypadku wielu innych kościołów poza funkcją sakralną odgrywał
on też rolę pewnego rodzaju schronu (niestety, wątpliwego). 6 sierpnia ko-
ściół został zburzony, a wkrótce potem niemal wszyscy redemptoryści za-
mordowani. Ocalało w cudowny sposób jedynie kilku ojców i braci, wygna-
nych zaraz potem z miasta35. Tym samym kościół przestał funkcjonować.
Zgrupowanie „Radosław” wycofało się z  Woli 11 sierpnia i  ten dzień
uznaje się najczęściej za koniec walk powstańczych w tej dzielnicy. Zebrane
33
 Tamże, s. 85–86, 224–225.
34
 M. Okońska, Wspomnienie z powstania warszawskiego, s. 28–29.
35
 Szerzej jest to opisane w rozdziale poświęconym męczennikom.

32
Zburzone prezbiterium kościoła pw. Św. Karola Boromeusza
przy ul. Chłodnej (fot. Eugeniusz Haneman, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

informacje na temat kościołów wolskich pozwalają stwierdzić, że oficjalny


kult religijny zanika na Woli już kilka dni wcześniej – około 6 lub 8 sierpnia.
Na Woli również nie mamy prawie w ogóle informacji o Mszach podwór-
kowych czy w  piwnicach, tak licznych w  niektórych dzielnicach. Jest to
całkowicie zrozumiałe, gdy dokładniej przypatrzymy się temu, co się na tym
terenie działo od 5 sierpnia, kiedy Niemcy systematycznie wywlekali ludzi
z mieszkań i ich mordowali lub zapędzali do obozów przejściowych i dalej.
Zatem jeszcze przed pierwszą niedzielą powstania życie mieszkańców Woli
zamieniło się dosłownie w  walkę o  przetrwanie, podczas której jedyna
możliwość życia duchowego to modlitwa indywidualna.
Jest jednak kilka miejsc, gdzie oficjalny kult miał swoją kontynuację
w kolejnych dniach, nawet po ustaniu walk. Były to wolskie szpitale, które
nie zostały od razu ewakuowane i miały pewną (bardzo względną) swobodę
działania. W niektórych z nich ocaleli kapelani lub księża przebywający tam
jako pacjenci – byli to ludzie, którzy mieli jakąkolwiek możliwość prowa-
dzenia posługi duszpasterskiej wśród pacjentów oraz pracowników szpitala.

Ochota
Rejon południowo-zachodni, ograniczony ulicami Tunelowa –
Raszyńska – Filtrowa – Sucha – Wawelska; walki do 11 sierpnia

Podobną historię do dzielnicy wolskiej ma Ochota, gdzie oddziały po-


wstańcze walczyły jedynie kilka dni, a oddziały niemieckie i ciesząca się złą
sławą, składająca się z Ukraińców, RONA Kamińskiego36 dokonały rzezi
mieszkańców dzielnicy. W pamięci osób, które przeżyły powstanie na tym
terenie, bardziej się wyryły makabryczne wspomnienia z Zieleniaka37, któ-
rych byli ofiarami lub świadkami, niż modlitwy w kościele, w piwnicach
czy na podwórkach. Ostatnie oddziały powstańcze poddały się lub wyco-
fały 11 sierpnia, jednak tragiczne sceny miały miejsce już od pierwszych
dni powstania. Stąd we wspomnieniach mieszkańców i powstańców prawie

36
 RONA – Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa, dowodzona przez Bronisława
Kamińskiego, człowieka mieszanego pochodzenia (rosyjsko-polsko-niemieckiego).
Jednostka złożona z rosyjskich żołnierzy kolaborujących z niemiecką armią.
37
 Zieleniak – byłe targowisko warzywne przy ul. Grójeckiej, charakterystycz-
ny punkt na mapie przedwojennej Ochoty.

34
Struktury religijne

nie ma wzmianek o Mszach Świętych czy nabożeństwach – jeżeli temat re-


ligijności się pojawia, to raczej w kontekście modlitw indywidualnych lub
z pojedynczych punktów, kamienic, w których znaleźli się w tym czasie
księża (jak na przykład Wawelska 60, gdzie przebywał ks. Salamucha).
Ochota, jako stosunkowo mała dzielnica, była objęta jedną parafią pw.
św.  Jakuba, mającą swój kościół przy pl. Narutowicza (kościół nosi we-
zwanie Niepokalanego Poczęcia NMP). Ostatnie ślady jej funkcjonowania
pochodzą z poranka 1 sierpnia, kiedy odbyły się w niej śluby. O 15:00 przy
kościele odbyła się odprawa dla kapelanów przed rozpoczęciem powstania
zorganizowana przez księdza Jana Salamuchę, na której księża otrzymali
polecenie udania się do wyznaczonych im punktów sanitarnych38. Praw-
dopodobnie w pierwszych chwilach powstania budynek kościoła stanowił
schronienie dla ludności cywilnej, jednak już 3 sierpnia został zajęty przez
Niemców, a ludność wygnana m.in. do Pruszkowa.
Obok kościoła, pod adresem Barska 4, miał swoją siedzibę zakład wy-
chowawczy „Antonin” i to tam w ciągu tych kilku pierwszych dni księża
prawdopodobnie sprawowali Msze Święte39. Kaplicą i kapelanami dyspo-
nował również szpital Dzieciątka Jezus przy Lindleya 4 – również dość
szybko zajęty przez Niemców, ale z pewną autonomią prowadzenia życia
religijnego w kolejnych dniach. Być może w pierwszych dniach powstania
sprawowano jakieś nabożeństwa w tzw. Hoteliku św. Heleny przy ul. Bar-
skiej 16 – ośrodku dla kobiet prowadzonym przez siostry samarytanki40.

Parafie z terenu getta – gruzy

Getto to taki teren, z którym w 1944 roku nie bardzo jest co zrobić – nie
przynależało do żadnej z powstańczych dzielnic, stąd najzgrabniej jest je
chyba umieścić między Wolą a Starym Miastem. Dla parafii znajdujących
się w  obrębie getta – a  było ich w  zasadzie trzy: św. Augustyna, Naro-
dzenia NMP na Lesznie i Wszystkich Świętych na Grzybowie – znacznie

38
 S. Podlewski, Wierni Bogu i Ojczyźnie, Warszawa 1985, s. 350.
39
 http://armiakrajowa.org.pl/tabliczki/pdf/wspomnienia_antoniakow.pdf, dostęp
30.06.2021.
40
 A. Puścikowska, Siostry z powstania. Nieznane historie kobiet walczących o War-
szawę, Kraków 2020, s. 16.

35
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

ciekawszym okresem funkcjonowania były lata okupacji, gdy księża odpo-


wiedzialni za każdą z nich z jednej strony posługiwali Żydom-katolikom
z terenu getta, a z drugiej pomagali ludności żydowskiej, dostarczając je-
dzenie z „aryjskiej strony murów”, ukrywając dzieci i dokonując przy tym
bohaterskich czynów. Ksiądz Marceli Godlewski (zwany proboszczem
getta) z parafii Wszystkich Świętych za swoją działalność został uhonoro-
wany tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Jest to jednak mate-
riał na osobną opowieść, (częściowo już znaną41), bo dzieje wspomnianych
parafii na rok przed powstaniem warszawskim zmieniły bieg.
W 1942 roku Niemcy podjęli decyzję o tzw. ostatecznym rozwiązaniu
[kwestii żydowskiej], czyli, najprościej rzecz ujmując, likwidacji narodu
żydowskiego. Eksterminacja Żydów znacznie przyspieszyła, działające od
paru lat getta w  różnych częściach Europy były likwidowane – ludność
w  nich przebywającą Niemcy w  ogromnych transportach przewozili do
obozów zagłady, gdzie czekająca na Żydów śmierć była tylko kwestią czasu.
W tej sytuacji kilka organizacji podziemnych funkcjonujących na terenie
getta podjęło decyzję o wywołaniu powstania, które wprawdzie bez szans
na powodzenie, dało im poczucie śmierci z honorem. Powstanie w getcie
warszawskim trwało, jak się przyjmuje, niecały miesiąc – od 19 kwietnia
do 16 maja 1943 roku, przy czym ważniejsze walki zakończyły się po
kilku dniach. Ten miesiąc działań zbrojnych był ostatnim aktem przed
wywózką pozostałych Żydów z Warszawy.
Po upadku powstania w  getcie jego teren został dosłownie zrównany
z ziemią. Niesamowite wrażenie robią zdjęcia obszaru getta po jego likwi-
dacji: pustka gruzów (nawet nie ruin) i jeden, jedyny budynek na środku –
kościół św. Augustyna – już od dłuższego czasu używany do zupełnie innych
celów. Świątynia ta służyła Niemcom jako rodzaj magazynu i  prawdopo-
dobnie stajnia, a charakterystyczna, górująca nad okolicą wieża – jako punkt
obserwacji okolicy. Księża posługujący wcześniej w parafii przebywali na jej
terenie w okresie funkcjonowania getta, ale nie dożyli powstania: proboszcz,
ks. Franciszek Garncarek, został zamordowany przez Niemców w grudniu
1943 roku, natomiast ks. Leon Więckiewicz, aresztowany rok wcze-
śniej za pomoc Żydom, zmarł na początku sierpnia 1944 roku w obozie

41
 K. Madaj, M. Żuławnik, Proboszcz getta, Warszawa 2010.

36
Struktury religijne

koncentracyjnym Gross-Rosen42. Parafia zatem wraz z likwidacją getta prze-


stała funkcjonować – nie było ani parafian, ani posługujących im księży.
W obrębie dzielnicy żydowskiej znalazł się także kościół pw. Narodzenia
Najświętszej Maryi Panny na Lesznie (Leszno 32). Księża posługiwali kato-
likom z terenu getta i pomagali Żydom, prawdopodobnie uczestnicząc w po-
pularnym wówczas procederze wydawania fałszywych metryk chrztu osobom
pochodzenia żydowskiego. Po powstaniu w getcie i jego likwidacji Niemcy
splądrowali kościół, ponoć w  odwecie za okazywaną tam Żydom pomoc.
Budynek ucierpiał jednak jeszcze bardziej podczas powstania warszawskiego
i po jego upadku – zniszczenia szacowano na ok. 45%. Odbudową zajęli się
księża powracający do Warszawy już w 1945 roku. Odbudowany już kościół
zasłynął jednak najbardziej tym, że w 1962 roku, przy budowie trasy W-Z,
został przesunięty o 21 metrów na północ, które to przedsięwzięcie inży-
nierskie odbiło się szerokim echem w ówczesnych mediach43.

Ruiny kościoła Wszystkich Świętych


(fot. Józef Jerzy Karpiński „Jerzy”, ze zbiorów MPW)

42
 Tamże, s. 112.
43
 https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34860,875933.html, dostęp 5 czerw-
ca 2021.

37
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

W  obrębie getta funkcjonował również kościół Wszystkich Świętych


na Grzybowie, który do lipca 1942 roku był główną parafią dla Żydów-
-katolików44. Staraniem ówczesnego metropolity warszawskiego, arcybi-
skupa Galla, uzyskano od Niemców pozwolenie na funkcjonowanie tego
kościoła i duszpasterstwo wśród ludności żydowskiej wiary chrześcijańskiej.
Była to służba mocno ograniczona – kościół był otwierany raz dziennie,
wchodzących kontrolowali Niemcy – ale dla przebywających w granicach
getta chrześcijan bardzo ważna. W duszpasterstwo ludności żydowskiej za-
angażował się wspomniany wyżej ks. Marceli Godlewski oraz ks. Antoni
Czarnecki. Po likwidacji getta i  znalezieniu się „z  powrotem” po stronie
aryjskiej kościół Wszystkich Świętych zaczął znów w miarę normalnie funk-
cjonować i podczas powstania odegrał niebagatelną rolę dla ludności Śród-
mieścia Północnego, o czym będzie mowa w dalszej części tego rozdziału.

Stare Miasto
Właściwie Stare i Nowe Miasto – rejon ograniczony od północy
Dworcem Gdańskim, od zachodu sąsiadujący z pozostałościami getta,
od południa kończący się na ulicy Senatorskiej, od wschodu na ulicy Rybaki; walki do 2 września

Po pacyfikacji i zakończeniu powstania na Pradze, Woli i Ochocie przyszła


kolej na Stare Miasto. Początkowe dni powstania na Starówce były pełne
entuzjazmu – w pierwszą niedzielę po uroczystej Mszy Świętej w kościele
na Długiej odbyła się nawet defilada polskiego wojska. Jednak mniej więcej
od połowy sierpnia – tj. od pacyfikacji poprzednich dzielnic – piekło za-
częło się i  tutaj. Liczne bombardowania niszczyły zabytkowe budynki,
grzebiąc pod gruzami setki ich mieszkańców lub powstańców. Tutaj także
doszło 13 sierpnia do eksplozji tzw. czołgu-pułapki, która pochłonęła ko-
lejne kilkaset ofiar. Koniec sierpnia na Starym Mieście wiązał się z ewa-
kuacją powstańców kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz, co wiązało się
z powstawaniem ekstremalnie trudnych sytuacji, związanych z kolejkami
do włazów, zostawianiem rannych oraz konfliktami z opuszczaną ludno-
ścią cywilną.

44
 K. Madaj, M. Żuławnik, dz. cyt., s. 78–80.

38
Struktury religijne

Była to dzielnica specyficzna, jeśli chodzi o  życie religijne, ponieważ


dysponowała stosunkowo dużym zagęszczeniem kościołów i kaplic. Dość
przejść się dziś po warszawskim Starym i Nowym Mieście, żeby się zo-
rientować, że kościoły nieraz stoją obok siebie (jak na przykład katedra
i kościół MB Łaskawej przy ulicy Świętojańskiej lub kościół św. Jacka na
Freta i paulinów po drugiej stronie ulicy) lub w swoim niedalekim sąsiedz-
twie. Taka sytuacja stwarzała lepsze niż w innych dzielnicach warunki do
posługi duszpasterskiej, ponieważ większa liczba kościołów (w tym część
zakonnych) była równoznaczna z większą liczbą duchowieństwa gotowego
do posługi powstańcom i cywilom.
Teren powstańczej Starówki należał w zasadzie do trzech parafii: św. An-
toniego (ul. Senatorska), Nawiedzenia NMP (ul. Przyrynek, Nowe Miasto)
i św. Jana Chrzciciela (parafia katedralna). Poza tym przed wybuchem po-
wstania działało na tym terenie 12 kościołów filialnych, w większości pozo-
stających pod opieką zakonów (zarówno męskich, jak i żeńskich). Podczas
powstania niektóre z nich od razu przestały funkcjonować – jak na przy-
kład kościół Panien Kanoniczek przy Senatorskiej czy 3 kościoły filialne na
Krakowskim Przedmieściu: św. Anny, opieki św. Józefa (wizytek) i Wnie-
bowzięcia NMP (i Józefa Oblubieńca, czyli tzw. kościół seminaryjny). Nie
znaczy to, że w ogóle nie odprawiano tam Mszy Świętej, ponieważ w dwóch
ostatnich na pewno miało to miejsce, natomiast trudno je w ogóle przydzielić
do odpowiedniej dzielnicy, ponieważ przez całe powstanie znajdowały się
na terenie zajętym przez Niemców (trudno więc rozstrzygnąć, czy bardziej
to Stare Miasto czy Śródmieście Północne – nominalnie dziś Śródmieście,
ale podczas powstania granice dzielnic wyglądały nieco inaczej).
Najkrócej miał szansę funkcjonować kościół prowadzony przez fran-
ciszkanów na Senatorskiej pw. św. Antoniego45. Jako jeden z bardziej wy-
suniętych na zachód, doświadczył jednej z ostatnich fal Rzezi Woli. Sytu-
acja w  jego okolicy była bardzo trudna od samego początku powstania;
trudno powiedzieć, czy księża w  ogóle odważyli się sprawować kult
w takich okolicznościach, czy ukrywali się na plebanii bądź w piwnicach,

45
 J. Odziemkowski, Antoniego Padewskiego kościół, w: Wielka Ilustrowana Ency-
klopedia Powstania Warszawskiego, t. 1, Warszawa 2005, s. 24–25. Wspomnienie
nieznanego autora Jak to było na Senatorskiej przy kościele św. Antoniego w pierwsze
dni warszawskiego powstania z Archiwum IPN opublikowane w zbiorze: Aresztowa-
ne powstanie, red. J. Sawicki, Warszawa 2004, s. 131–142.

39
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

tam posługując ludności – brak źródeł pozwala raczej na snucie domysłów


niż stawianie uzasadnionych hipotez. 7 sierpnia ludność cywilna, uciekając
przed oddziałami dowodzonymi przez Oskara Dirlewangera, schroniła się
w świątyni, jednak już następnego dnia do kościoła i na plebanię weszli
Niemcy i mimo protestów proboszcza, księdza Trzeciaka, wygnali stamtąd
wszystkich napotkanych ludzi. Ksiądz Trzeciak po drodze został zastrze-
lony. Mniej więcej w tym samym okresie powstańcy wycofali się z okolic
kościoła i  dalej z  ulicy Senatorskiej, pozostawiając jako redutę klasztor
panien kanoniczek, w którego podziemiach prawdopodobnie odprawiano
Msze Święte. Ludność cywilna albo wychodzi z  Warszawy w  kierunku
Pruszkowa, albo przenosi się na tereny zajęte przez powstańców bliżej
serca Starówki lub na Śródmieście Północne.
Parafia nowomiejska miała swój kościół pw. Nawiedzenia NMP przy
ulicy Przyrynek nieopodal skarpy wiślanej. Świątynia, sąsiadująca z gma-
chem Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (PWPW) – jednej
z redut staromiejskich, stała się ważnym punktem obrony Starówki i kil-
kukrotnie przechodziła z rąk do rąk. Prawdopodobnie z tego też względu
źródła nie wspominają o prowadzonym w niej kulcie religijnym. Jednak
parafianie z Nowego Miasta mogli liczyć na opiekę duchową licznych ko-
ściołów filialnych i zakonnych – od położonego najbliżej kościoła Sióstr Sa-
kramentek pw. św. Kazimierza, przez kościół Franciszkanów pw. św. Fran-
ciszka Serafickiego, św. Jana Bożego na Bonifraterskiej 12, św. Jacka na
Freta (dziś Dominikanów) po leżące nominalnie już w parafii katedralnej,
ale na terenie Nowego Miasta: kościół Paulinów na rogu Długiej i Freta
(adres Podwale 27), katedrę polową na Długiej po kościół Przemienienia
Pańskiego (Kapucynów) na rogu Miodowej i  Kapucyńskiej. Do legendy
przeszły bohaterskie siostry sakramentki, użyczające podziemi swojego
kościoła i klasztoru na powstańczy szpital.
Za murami właściwej Starówki, za Barbakanem, rozciągał się teren pa-
rafii katedralnej. Sama katedra, mieszcząca się przy ulicy Świętojańskiej,
przez pierwsze dni powstania, podobnie jak inne kościoły, służyła jako
schron dla okolicznej ludności. W kolejnych dniach trzeba było się jednak
z  niej ewakuować, bliskość frontu i  naloty uniemożliwiły sprawowanie
nabożeństw zarówno w  niej jak i  w  sąsiednim kościele Jezuitów Matki
Bożej Łaskawej. Poza własnym życiem starano się ocalić dobra kulturowe
mieszczące się w staromiejskich kościołach: sprzęty liturgiczne, obrazy…

40
Struktury religijne

choć najbardziej znana jest historia uratowania tzw. Chrystusa Baryczków


z katedry – zabytkowego krzyża z figurą Chrystusa – oraz relikwii św. An-
drzeja Boboli z kościoła Jezuitów46. Mniej więcej w połowie sierpnia kult
w katedrze zanikł, a kolejne dni były związane z zaciętymi walkami o ten
ważny dla Warszawy budynek – ostatecznie stracony i zburzony.

Ruiny katedry św. Jana


(fot. Danuta Smoszewska „Sawo”, ze zbiorów MPW)

46
 Jest to omówione dalej, w części poświęconej religijności pozaliturgicznej,
relikwiom i dewocjonaliom.

41
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Na równoległej do Świętojańskiej ulicy Piwnej mieścił się kościół pw. św.


Marcina, w którym toczyły się ciężkie walki. Autorka nie napotkała źródeł
o  prowadzeniu w  nim praktyk religijnych podczas powstania. Podobnie
nie ma żadnych informacji o kulcie religijnym w kościele św. Anny przy
Krakowskim Przedmieściu. Jeśli pójdziemy Traktem Królewskim dalej, doj-
dziemy do kolejnych dwóch kościołów – seminaryjnego i Sióstr Wizytek.
Oba leżały na terenie kontrolowanym przez Niemców, aczkolwiek jako
miejsca kultu miały pewną swobodę działania.
Pierwsze dni powstania w  rejonie kościoła seminaryjnego47 były
względnie spokojne, odgłosy walk było słychać jedynie z  daleka, istniała
jeszcze możliwość opuszczenia kościoła i  kursowania na Powiśle na ul.
Dobrą do chorych czy potrzebujących. Od około 8 sierpnia chroniło się
w kościele kilka tysięcy cywilów (ks. Paweł Dembiński, ówczesny ojciec du-
chowy seminarium warszawskiego, podaje liczbę 500048), zorganizowano
tam naprędce szpital dla ludności cywilnej. Po pacyfikacji Starego Miasta
sanitariuszki i lekarze wraz z księżmi udali się, za łaskawym przyzwole-
niem Niemców, na Starówkę, aby przenieść do szpitala rannych, którym
udało się przeżyć masakrę tamtejszych szpitali. Przez niemal dwa tygodnie
kursowali z kościoła seminaryjnego na Stare Miasto i z powrotem, szu-
kając ocalałych po ulicach i piwnicach Starówki. Uratowano dzięki temu
przynajmniej kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, osób.
Księża z kościoła seminaryjnego mieli kontakt z kapelanem niemieckim
nazwiskiem Schultz (niekiedy: Schultze), który zrobił na księdzu Dembiń-
skim bardzo dobre wrażenie: „Rozmawiałem dość często przez cały czas
powstania z  niemieckim kapelanem dywizji, który się nazywał Schultz
i który będąc uczciwym człowiekiem, próbował w sprawach drobniejszych
interweniować na naszą rzecz u Stahela49 i jego następcy”50. W związku
z  tym, że niemal do końca powstania księży z  seminarium nie ewaku-
owano, można przypuszczać, że jeśli chodzi o  zwykłe życie sakramen-
talne, nie miało tam ono większych przeszkód w funkcjonowaniu: kościół
47
 Kościół zwany również karmelickim lub pokarmelickim.
48
 Relacja ks. Pawła Dembińskiego w: Zbrodnie okupanta hitlerowskiego…, dz. cyt.,
s. 167–169.
49
 Reiner Stahel (1892–1955) – dowódca niemieckiego garnizonu Warszawy
na początku powstania warszawskiego.
50
 Relacja ks. Pawła Dembińskiego w: Zbrodnie okupanta hitlerowskiego…, dz. cyt.,
s. 167–168.

42
Struktury religijne

znajdował się poza rejonem walk i był jedynie co jakiś czas „wizytowany”
przez Niemców, którzy losowo wybierali część cywilów i pędzili ich do
obozu przejściowego w  Pruszkowie lub w  innym, nieznanym kierunku;
część prawdopodobnie zabijali nieopodal kościoła. W relacjach pojawiają
się wzmianki o sprawowaniu tam Mszy Świętych.
Siostry wizytki już od 2 sierpnia gościły u  siebie ludność cywilną
z okolicznych podpalanych domów: „Otwierając klauzurę, otworzyłyśmy
też szeroko swe serca i starałyśmy się służyć wszystkim w miarę swoich
możliwości”51. W kolejnych dniach przychodziło coraz więcej osób, część
z nich przyprowadzali sami Niemcy, mając klasztor wizytek pod kontrolą.
Kapelan sióstr, ks. Stanisław Wiśniewski, posługiwał wszystkim zebranym,
udzielając sakramentów, do których niektórzy wracali po wielu latach. Pod
koniec sierpnia, gdy walki w okolicy się wzmagały, na wszelki wypadek
przenoszono Najświętszy Sakrament najpierw do kaplicy, a następnie do
schronu czy do prowizorycznie urządzonej kaplicy w innych pomieszcze-
niach klasztoru. We wrześniu do kościoła i klasztoru przeniosło się kilka
okolicznych szpitali: z  ulicy Konopczyńskiego, z  ulicy Czerniakowskiej,
szpital św. Rocha. Od 18 września Niemcy rozpoczęli ewakuację rannych
i kilka dni później klasztor niemal opustoszał, zostały w nim tylko siostry
wizytki, karmelitanki oraz kilkunastu cywilów. Po kapitulacji powstania
siostry zdobywały kolejne pozwolenia na pozostanie na miejscu jeszcze
kilka dni i pakowanie bądź zabezpieczenie cenniejszych rzeczy – miały to
zawdzięczać stacjonującemu od końca powstania w  ich pobliżu oddzia-
łowi katolików z Nadrenii, którzy byli im raczej przychylni. W następnych
dniach stopniowo opuszczały klasztor, na miejscu do wyjścia ostatnich
sióstr pozostawał ksiądz kapelan, aby zapewnić im możliwość przystępo-
wania do Eucharystii: „W  uroczystość Chrystusa Króla 29 października
odprawiona została ostatnia Msza Święta, spożyto Najświętszy Sakrament,
lampka przy tabernakulum zgasła, a siostry wyjechały do Krakowa”52.

51
 S. Maria Niklewiczówna (s. Maria Klaudia), w: Ludność cywilna…, t. 1. cz. 2,
dz. cyt., s. 248.
52
 Tamże, s. 250–251.

43
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Powiśle
Nadwiślańska dzielnica ograniczona od południa Aleją 3 Maja
(dziś Aleje Jerozolimskie), od zachodu Traktem Królewskim,
od północy Mariensztatem; walki do 6 września

Powiśle powstańcze praktycznie pokrywało się z  terenem erygowanej


w 1938 roku parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus – tzw. parafii na
Tamce. Kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego budowano w latach 30. –
w momencie wybuchu wojny nie był jeszcze w pełni wykończony i wy-
posażony, planowano długofalowo dużo inwestycji rozłożonych na kolejne
kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt lat. We wrześniu 1939 roku z uwagi
na swoje położenie we względnie strategicznym miejscu – nad rzeką, w po-
bliżu elektrowni, ważnych mostów (Kierbedzia, Poniatowskiego) – kościół
stał się niemym świadkiem zniszczenia niemal wszystkich znaczących bu-
dynków w  swojej okolicy. Ostatecznie, w  przeddzień kapitulacji stolicy,
również sam budynek kościoła stał się ofiarą bombardowania – bomba
burząca przebiła sklepienie nad wielkim ołtarzem i wybuchła w podzie-
miach. Początkowe miesiące okupacji zatem upłynęły pod znakiem jako
takiej reparacji zniszczeń. Nie przeszkodziło to jednak sprawowaniu kultu
i funkcjonowaniu religijnemu parafii53.
Podczas powstania warszawskiego kościół parafialny, jak się zdaje,
przestał funkcjonować – względnie działał w  bardzo ograniczonym za-
kresie. Zgodnie z relacjami ksiądz proboszcz zaginął w pierwszych dniach
powstania – wyszedł z kościoła 1 sierpnia i ślad się po nim w Warszawie
urywa. Pozostali księża prawdopodobnie opuścili parafię (lub teren ko-
ścioła). Mimo to w  relacjach czy wspomnieniach z  powstania pojawiają
się wzmianki o Mszach odprawianych w kościele54 – być może były one
sprawowane przez innych księży, np. o. Michała Czartoryskiego, kape-
lana-ochotnika Zgrupowania „Krybar”. Tuż przed kapitulacją Powiśla –
5 września – kościół został zburzony, ponosząc ostatecznie 75% zniszczeń.

53
 Kronika parafialna, przepisana do gazetki i dostępna online na stronie parafii
św. Teresy: http://www.parafianatamce.waw.pl/NOWA/files/5_2013.pdf; dostęp
6.01.2019.
54
 Stanisław Burzyński, Krystyna Kabzińska, Janusz Paszyński, Jerzy Gaździcki,
AHM MPW.

44
Struktury religijne

Znacznie bardziej aktywnymi ośrodkami życia religijnego na Powiślu


były podczas powstania 2  klasztory żeńskich zgromadzeń zakonnych –
tzw. Szary Dom na Gęstej55 sióstr urszulanek szarych oraz dom zakonny
sióstr szarytek na Tamce pod numerem 3556. W obu tych ośrodkach podczas
powstania utworzono szpitale polowe (względnie punkty sanitarne), a sio-
stry przede wszystkim zajmowały się właśnie pomocą czy to powstańcom,
czy to ludności cywilnej, prowadziły też własną piekarnię, która zaopatry-
wała w chleb całą okolicę oraz kuchnię, która mimo stale pogarszających się
warunków wydawała setki czy nawet tysiące posiłków dziennie.
W  zakresie życia religijnego siostry poza własną modlitwą mogły
służyć pomieszczeniem – konsekrowaną kaplicą, a w dalszej części po-
wstania piwnicą i salą chorych – natomiast księża przychodzili do nich
z  zewnątrz. Siostry urszulanki na Gęstej były aktywnie wspomagane
przez księży salezjanów z  kościoła przy ul. Księdza Siemca – sam ko-
ściół, mimo że w bliskiej odległości, był w tak niekorzystnym położeniu,
że podczas powstania w  ogóle stracił możliwości zwyczajnego funkcjo-
nowania57. Księża przedostawali się na Gęstą i  tam w  Szarym Domu
sprawowali sakramenty, posługując siostrom, sanitariuszkom i  chorym.
Na Tamce z kolei posługiwali księża m.in. z parafii św. Krzyża na Kra-
kowskim Przedmieściu.
I  na Tamce, i  na Gęstej na początku powstania Msze Święte i  inne
nabożeństwa odbywały się w kaplicach klasztornych, a w kolejnych tygo-
dniach przenosiły się stopniowo na niższe piętra, potem zaś do piwnic –
„katakumb” – ze względu na zniszczenia górnych pięter klasztorów. Życie
religijne w  tych ośrodkach trwało aż do ich ewakuowania we wrześniu
1944 roku, po kapitulacji Powiśla.
Poza opisanymi tutaj miejscami dość aktywną religijnie okolicą stała się
ulica Smulikowskiego wraz z przyległościami z racji stacjonowania tam od-
działów powstańczych, którym udało się zyskać własnego kapelana. Został
nim dominikanin, o. Michał Czartoryski OP, przebywający podczas wojny
w  klasztorze dominikanów na Służewie – w  dniu wybuchu powstania

55
 Szary dom w Warszawie, Warszawa 1998.
56
 S.M. Sidor, Zakład św. Kazimierza na Tamce w Powstaniu, w: Kościół a Powsta-
nie…, dz. cyt., s. 171–177.
57
 Pojedyncze opracowania podają, że był czynnym ośrodkiem duszpasterskim
– brak o tym jednak wzmianek w źródłach.

45
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

odwiedzał znajomą rodzinę na Powiślu i w związku z rozpoczęciem walk


na nim pozostał58. Zgłosił się jako kapelan-ochotnik, nie mając wcześniej
styczności z konspiracją.

Czerniaków
Dzielnica nadwiślańska, ograniczona od północy Aleją 3 maja
(dziś Aleje Jerozolimskie, od zachodu ulicą Rozbrat,
od południa Łazienkowską; walki do 23 września

Druga z  przywiślańskich powstańczych dzielnic – Czerniaków (Powiśle


Czerniakowskie) – obejmowała swoim zasięgiem teren dwóch parafii:
Matki Bożej Częstochowskiej z kościołem przy ul. Łazienkowskiej i Świętej
Trójcy na Solcu.
Kościołem parafialnym pw. Matki Bożej Częstochowskiej był wtedy ko-
ściół przy ul. Łazienkowskiej 14 (dzisiaj tak zwany Malbork, prowadzony
przez Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie). Źródeł dotyczących funk-
cjonowania parafii podczas powstania nie ma zbyt wiele, natomiast za-
chowane księgi parafialne dokumentują chrzty i śluby z powstania, z któ-
rych ostatni odbył się 10 września. Do tego momentu zatem, jak można
wnioskować na podstawie pozostałych źródeł, parafia mogła funkcjonować
względnie normalnie. Od pierwszych dni powstania kościół był miejscem
schronienia dla ludności cywilnej z okolicznych domów, w jego podzie-
miach funkcjonował szpital polowy oznaczony wyraźnie znakiem Czerwo-
nego Krzyża. Jednak tak jak w innych dzielnicach, nie uchroniło to tego
miejsca od zniszczeń. Po upadku powstańczego Powiśla niemieckie ude-
rzenie przeniosło się na Czerniaków, co skutkowało wzmożonym ogniem
i atakiem z powietrza. Wspomnianego 10 września, podczas bombardo-
wania całej okolicy, został trafiony również kościół i zawalił się w gruzy,
grzebiąc niezliczoną liczbę powstańców i cywilów – z ruin wydobyto za-
ledwie 40 osób59.

58
 M. Brzeziński, Pasja Michała. Życie i męczeńska śmierć o. Michała Czartoryskie-
go OP, Poznań 2015.
59
 https://matkabozaczestochowska.pl/opis-historyczny-parafii-i-swiatyni/; do-
stęp 6.01.2019.

46
Struktury religijne

Ruiny kościoła MB Częstochowskiej


(fot. Karol Pęcherski, ze zbiorów MPW)

Druga z parafii Powiśla Czerniakowskiego, parafia pw. Świętej Trójcy,


miała swój kościół parafialny przy ulicy Solec60. Według relacji księża tam
posługujący pod koniec lipca spodziewali się wybuchu powstania, a  od
29 lipca nawet gościli na plebanii ok. 20 żołnierzy Armii Krajowej (nie-
uzbrojonych). Sierpień i połowa września 1944 roku upłynęła względnie
spokojnie, nie odczuwano wyraźnie skutków bombardowań, które do
13 września omijały okolice kościoła. Na terenie parafii posługiwało pod-
czas powstania pięciu księży. Podobnie jak w przypadku parafii MB Czę-
stochowskiej, sytuacja zaczęła się zmieniać na niekorzyść w drugim tygo-
dniu września, po upadku Powiśla. 13 września kościół na Solcu został
zbombardowany, szczęśliwie księżom i  ludności przynajmniej w  części
udało się uratować i schronić w domach przy ul. Wilanowskiej. Po dwóch
dniach jednak zostali stamtąd wypędzeni przez Niemców w  kierunku
Dworca Zachodniego i dalej do Pruszkowa.

60
 Relacja nr 297, w: Życie w powstańczej Warszawie, red. E. Serwański, s. 239–241.

47
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Dwa parafialne kościoły Powiśla Czerniakowskiego to główne ośrodki


religijne na tym obszarze – w  omawianym okresie na tym terenie nie
funkcjonowały zgromadzenia zakonne czy inne wspólnoty, które dyspo-
nowałyby konsekrowanymi kaplicami. Pozostałe miejsca sprawowania sa-
kramentów podczas powstania to miejsca wcześniej niepoświęcone o cha-
rakterze polowym.

Mokotów
Najbardziej wysunięta na południe dzielnica, od północy granicząca z parkiem Pole Mokotowskie i Łazienkami
Królewskimi, od zachodu z Wołoską bądź Alejami Niepodległości, na południu sąsiadująca ze Służewem,
na wschodzie kończąca się mniej więcej na Czerniakowskiej; walki do 27 września

Na tle wcześniej omawianych dzielnic Mokotów jest o tyle wyjątkowy, że


stanowił w  1944 roku teren zaledwie dwóch parafii, które obejmowały
swoim zasięgiem ogromny obszar (na Powiślu czy Czerniakowie parafii
było niewiele, ale to znacznie mniejsze dzielnice). Gdyby życie sakramen-
talne miało się toczyć tylko mocą dwóch kościołów parafialnych, objęcie tej
dzielnicy opieką duszpasterską byłoby niemożliwe. Niemniej obie parafie
jako tako funkcjonowały (przynajmniej do czasu).
Górny Mokotów i część dolnego obejmowała swoim zasięgiem parafia
pw. św. Michała Archanioła z kościołem parafialnym przy ul. Puławskiej.
Kościół parafialny działał – pojawiają się w relacjach wzmianki o Mszach
Świętych tam sprawowanych czy odbywanych spowiedziach. Księgi pa-
rafialne dokumentują śluby (ostatni 1 października – już po kapitulacji
dzielnicy) oraz chrzest (w połowie września). Księża z parafii prawdopo-
dobnie poza posługą na miejscu wychodzili poza teren kościoła i chodzili
z sakramentami również na okoliczne podwórka.
Rzut oka na mapę i pewne wyobrażenie o realiach powstańczych po-
każe nam jednak niemal od razu, że w ten sposób nie można było zapewnić
opieki duchowej mieszkańcom całego Górnego Mokotowa – kościół św.
Michała znajduje się właściwie tuż nad skarpą, do placówek powstańczych
czy ludności mieszkającej na zachód od al. Niepodległości nie sposób było
dotrzeć. Stąd warto tutaj wspomnieć o  kilku ośrodkach duszpasterskich
z  Górnego Mokotowa, które znacząco wspomogły działalność parafii
w tamtym okresie.

48
Struktury religijne

Na mapie religijnej przedwojennej, a potem okupowanej Warszawy dość


znaczącym miejscem był klasztor jezuitów przy ul. Rakowieckiej z miesz-
czącym się tam tzw. Domem Pisarzy. Nie była to wówczas parafia, jednak
jezuici ze względu na charyzmat swojego zakonu oraz niezwykłe postacie
ówczesnych kaznodziejów stali się dla mieszkańców stolicy ważnym
punktem odniesienia. W czasie samego powstania Dom Pisarzy funkcjo-
nował jednak w  zasadzie zaledwie jeden dzień – 2 sierpnia w  kotłowni
i pomieszczeniach sąsiadujących została brutalnie zamordowana większość
mieszkających tam zakonników oraz przypadkowych osób cywilnych61.
Z masakry ocalało ledwie kilka osób, w tym kilku jezuitów, którzy po ja-
kimś czasie po kryjomu przedarli się do placówek zajętych przez Polaków
i tam posługiwali na miejscu powstańcom i ludności cywilnej.
Podczas samego powstania znaczące okazały się jednak cztery inne pla-
cówki zakonne na Górnym Mokotowie. Cudów bohaterstwa dokonywały
siostry elżbietanki prowadzące szpital przy zbiegu ulic Goszczyńskiego
i  Tynieckiej – Msze Święte odprawiane w  szpitalnej kaplicy czy na sa-
lach chorych wspominają dziesiątki osób. Drugą placówką o  podobnym
charakterze był szpital polowy prowadzony przez siostry franciszkanki
w klasztorze i w budynkach okolicznych przy ulicy Misyjnej62. Punktami
wielokrotnie wspominanymi w źródłach jest także klasztor przy ul. Cze-
czota63 oraz kaplica Sióstr Urszulanek przy ul. Puławskiej 107a64.
Pod skarpą wiślaną sytuacja przedstawiała się znacznie gorzej – jedy-
nymi ośrodkami jakkolwiek funkcjonującymi był kościół parafialny na po-
czątku ulicy Czerniakowskiej i kościół pw. św. Kazimierza na Chełmskiej.
Parafia św. Bonifacego funkcjonowała względnie normalnie przez cały sier-
pień – ostatni udokumentowany chrzest odbył się 28 sierpnia. W piwni-
cach, tak jak w wielu wcześniej opisywanych kościołach, udzielano schro-
nienia ludności cywilnej. Jak wyglądała sytuacja w kościele we wrześniu,

61
 O samym wydarzeniu będzie jeszcze mowa w kolejnych rozdziałach książki.
62
 Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), Archiwum Franciszkanek Misjo-
narek Maryi; wspomnienia s. Tytusy (Kazimiery Chodyczko), Archiwum Francisz-
kanek Misjonarek Maryi.
63
 Relacja Anny Marii Szymańskiej w: Dzieci ’44, red. J. Mirecki, Warszawa
2014, s. 281. Relacje w AHM MPW: Alicja Nowakowska-Antonowicz, Danuta
Gromczyńska, Janusz Badura, Krzysztof Stoliński.
64
 K. Baranowska, T. Ledóchowska, T. Hoffmann, Z  powstańczych przeżyć
1944 roku, Lublin 1994.

49
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

w zasadzie nie wiadomo – według kroniki parafialnej ostatnią Mszę Świętą


odprawiono tu 15 września65. Z kolei kościół na Chełmskiej stał się dość
ważnym punktem ze względów religijnych, tym bardziej że do pobliskiego
klasztoru sióstr przeniesiono podczas powstania Szpital Ujazdowski.
Księża zatem poza posługą w  kościele dbali przede wszystkim o  opiekę
duchową nad chorymi w szpitalu obok.

Żoliborz – Powązki – Piaski


Dzielnica najbardziej wysunięta na północ, od południa rozdzielona
ze Starówką przez Dworzec Gdański i Cytadelę, na zachodzie sięgała
do ul. Stołecznej, na północy do ul. Gdańskiej i Marymontu,
od wschodu do Wybrzeża Gdyńskiego; walki do 30 września

W zasadzie powstanie warszawskie od Żoliborza się zaczęło – 1 sierpnia


na trzy godziny przed godziną „W” padły tu pierwsze strzały. Z tego po-
wodu Niemcy wzmogli swoją czujność i  zdobycie planowanych kluczo-
wych punktów w dzielnicy stało się niemożliwe. Mimo to przez pierwsze
tygodnie powstania dzielnica należała do względnie spokojnych. W niektó-
rych wspomnieniach i opracowaniach jest nawet nazywana Rzeczpospolitą
Żoliborską na znak istniejącego kilka tygodni kawałka „wolnej Polski”.
Istotnie, powstanie trwa na Żoliborzu prawie najdłużej – kapituluje dopiero
po 2 miesiącach, a przez pierwszy miesiąc faktycznie część mieszkańców
cieszy się jako takim spokojem (w  porównaniu z  sąsiadami z  wcześniej
opisywanych części miasta). Nie znaczy to, że ominęły ich okropności
walk, bombardowań i  masakra ludności cywilnej. Niestety, stało się to
również ich udziałem, choć rzeczywiście być może w mniejszym stopniu
niż w innych dzielnicach.
W  tych teoretycznie spokojnych warunkach mogły funkcjonować żo-
liborskie parafie. Jest to jednak obraz daleki od prawdy – parafia Nie-
pokalanego Poczęcia NMP miała kościół parafialny w Lasku Bielańskim,
choć w  zasadzie przeniosła się już przed powstaniem na Marymont do
kościoła Matki Bożej Królowej Polski przy ulicy Gdańskiej. Posługujący

65
 Kronika dostępna na sstronie internetowej parafii św. Kazimierza: http://www.para-
fiakazimierz.waw.pl, dostęp: 31.10.2021.

50
Struktury religijne

w  nim ks.  Zygmunt Trószyński i  ks. Józef Sieradzan musieli teren ko-
ścioła i plebanii bardzo szybko opuścić, połączenie pozycji zajętych przez
Polaków z  niewielkim kościółkiem niebawem zostało przerwane; wspo-
mniani księża jako kapelani oddziałów walczących na Żoliborzu stacjono-
wali wraz z nimi.
W nieco lepszej sytuacji znajdowała się parafia św. Stanisława Kostki
nieopodal placu Wilsona pod adresem Hozjusza 2. Wpisy w kronice para-
fialnej obejmują okres aż do 30 września, co na tle pozostałych parafii war-
szawskich jest ewenementem. W kościele i jego podziemiach, jak w wielu
staromiejskich, chroniła się od początku powstania ludność cywilna; z ko-
ścioła wypożyczano paramenty liturgiczne, które służyły księżom do od-
prawiania Mszy Świętych „po domach” dla ludności i wojska; odprawiano
je również w kościele, nawet dwa razy dziennie; w późniejszym okresie
powstania ze względu na zniszczenia i naloty Msze Święte przeniesiono
do piwnic66.
Jednak najbardziej symbolicznym miejscem dla życia religijnego po-
wstańczego Żoliborza, a także ważną redutą i punktem obrony stała się
tzw. Twierdza Zmartwychwstanek, czyli klasztor sióstr zmartwychwstanek
przy ul. Krasińskiego. Rychło po wybuchu powstania utworzono w nim
szpital polowy nr 100, jeden z ważniejszych na Żoliborzu. Jednocześnie
był to ciągle klasztor, w  którym siostry zakonne, dbając o  rannych, za-
biegały również o aktywne prowadzenie życia religijnego własnego oraz
chętnych spośród pacjentów. Po 18 sierpnia częściowo szpital i  siostry
przenosiły się w kolejne lokalizacje na Krechowieckiej, Tucholskiej i Mic-
kiewicza; wszędzie w  te miejsca siostry zabierały ze sobą swoje bogate
duchowe życie oraz księdza Cechola lub wyszukiwały innych kapelanów,
którzy mogli im posługiwać67.
Trudno jest przyporządkować do konkretnej powstańczej dzielnicy ko-
ściół św.  Jozafata na Powązkach, który znalazł się poza wpływami po-
wstańców. Nie ma właściwie żadnych informacji o jego funkcjonowaniu
podczas powstania poza udokumentowanymi trzema chrztami.

66
 Kronika parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu za lata 1933–1970,
s. 97–104.
67
 E. Radziszewska, Dziennik pielęgniarki z powstania warszawskiego, Częstocho-
wa 1996, passim.

51
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Śródmieście
Dzielnica podzielona Aleją 3 Maja (dziś Aleje Jerozolimskie) na dwie części:
Śródmieście Północne i Południowe; od północy kończąca się na linii osi saskiej,
od wschodu na Trakcie Królewskim, od południa ulicą 6 Sierpnia (dziś Nowowiejska),
od zachodu al. Niepodległości (cz. południowa) i Towarową (cz. północna)

Najdłużej jednak trwało powstanie na Śródmieściu. Centralnie położony


na planie miasta Obwód I Armii Krajowej rychło po wybuchu zrywu po-
dzielił się na dwie części, Śródmieście Północne i Południowe, rozdzielone
Aleją 3 Maja. Wielka arteria przysporzyła walczącym powstańcom nie-
mało kłopotów, gdyż była idealną trasą do transportowania niemieckiej
artylerii, podczas gdy strona polska nie dysponowała tego rodzaju bronią.
4  sierpnia udało się wykonać przekop przez Aleję, który połączył obie
części Śródmieścia, nie było to jednak wystarczające do sprawnej komuni-
kacji: jedno przejście na przestrzeni kilku kilometrów Alei Jerozolimskich,
niezbyt bezpieczne, bo i tak często pod ostrzałem, umożliwiało przejście
służbie łączności i sanitarnej, ale dla ludności cywilnej było dostępne tylko
po odczekaniu długiej kolejki.
W Śródmieściu było względnie spokojnie. Powstańcy przechodzący ka-
nałami ze Starego Miasta pod koniec sierpnia stawali w zdumieniu, wi-
dząc, że tutaj są jeszcze szyby w oknach. Naloty się zdarzały, ale nie aż
tak często, front dawało się odczuć, ale głównie na pozycjach najbardziej
wysuniętych w kierunku wroga.
Śródmieście Północne – na północ od Alei – było dość naturalnie po-
dzielone na dwie części prostopadłą do niej ulicą Marszałkowską. Na zachód
od niej rozciągał się obszar będący pod kontrolą zgrupowania „Chrobry II”
oraz oddziałów go wspomagających; administracyjnie teren ten podlegał
opiece duszpasterskiej księży z parafii Wszystkich Świętych na Grzybowie.
Wspominano już o niej wcześniej, ponieważ w okresie funkcjonowania getta
żydowskiego ta świątynia znalazła się za murem. W 1944 roku kościół przy
placu Grzybowskim wrócił do zwyczajnego funkcjonowania, getta już nie
było. Po wybuchu powstania warszawskiego służył za schronienie zarówno
ludności cywilnej, jak i części powstańców. Przez długi czas udawało się za-
chować w nim życie sakramentalne – codziennie odprawiano Msze Święte:
część w  górnym kościele, część w  podziemiach. Była  możliwość odpra-
wiania także dodatkowych nabożeństw, jak na przykład drogi krzyżowej;

52
Struktury religijne

organizowano także specjalne nowenny za wstawiennictwem Matki Bożej


o ocalenie. Biskup Zygmunt Kraszewski, ówczesny kleryk, wspominał ten
czas, pisząc o tym, że „księża spowiadali całymi dniami i nocami, bo chęt-
nych do spowiedzi było bardzo dużo. Namaszczali też chorych, rannych
i umierających […] wiele było również pogrzebów”68.
Wschodnia część Śródmieścia Północnego – po drugiej stronie Marszał-
kowskiej – to z kolei obszar parafii Świętego Krzyża. Tuż obok kościoła
parafialnego na początku Krakowskiego Przedmieścia mieściła się Ko-
menda Policji69 zajęta przez Niemców. W bezpośrednim sąsiedztwie były
również zajęty przez nich Uniwersytet i kilka innych ważnych punktów.
Kościół zatem również przez większą część powstania znajdował się poza
wpływami powstańców. We wspomnieniach proboszcza, ks. Leopolda Pe-
trzyka, można przeczytać o tym, że już przed wybuchem powstania księża
kontaktowali się z  podziemiem i  w  razie rozpoczęcia walk mieli objąć
posługę w ustalonych punktach sanitarnych: „Księża, którym wyznaczyłem
placówki, z radością podjęli się tej misji. Kiedy jednak akcja się rozpoczęła,
nie wszyscy zdążyli dojść na swoje posterunki”70. Skutkiem tego wspólnota
księży misjonarzy, którzy administrowali kościołem Świętokrzyskim, po-
dzieliła się na dwie części – kilku księży pozostało na jego terenie i wraz
z  ludnością cywilną schronili się w  jego podziemiach, a  kilku udało się
objąć swoje posterunki. Z dolnego kościoła księża wychodzili do kościoła
górnego, żeby odprawiać Msze Święte (przynajmniej w pierwszych dniach
powstania), choć ludność cywilna z okolicy nie miała możliwości w nich
uczestniczyć; poza tym pozostawali bezczynni – ich mieszkania zostały
zajęte przez Niemców i choć teoretycznie mogli do nich przychodzić, to
teren znajdował się pod obserwacją powstańców, którzy reagowali ogniem
na każdy podejrzany ruch.
Służbę duszpasterską zatem przejęli niemal w  całości księża, którzy
zaraz po wybuchu powstania znaleźli się za murami kościoła, na placów-
kach sanitarnych. Życie parafii przeniosło się na ulicę Warecką, gdzie

68
 Relacja bpa Z. Kraszewskiego w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 254. Całość
relacji obejmuje okres od początku powstania do pierwszych dni września.
69
 Kamienica zajęta na potrzeby policji po zniszczeniu właściwej we wrześniu
1939 roku.
70
 L. Petrzyk, Kościół św. Krzyża i jego dzieje, w: „Rocznik parafii św. Krzyża”
1989, s. 40.

53
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

mieściły się tymczasowa kancelaria parafialna i  kaplica, w  której odpra-


wiano nabożeństwa71. Księża misjonarze posługiwali również na Poczcie
Głównej i  na licznych okolicznych podwórkach oraz u  sióstr na Tamce
(Powiśle). Na terenie parafii przebywał biskup katowicki, ks. Stanisław
Adamski, który poza zwyczajną posługą sakramentami wygłosił dla wier-
nych rekolekcje na podwórzu kawiarni przy Wareckiej72.
23 sierpnia miało miejsce wydarzenie, które odbiło się szerokim echem
w powstańczej prasie – oddziały m.in. „Harnasia” i „Lewara” zdobyły kościół
św. Krzyża i Komendę Policji. Dla świętokrzyskiego kościoła był to jednak
początek końca, ponieważ Niemcy, nie mogąc odbić tej pozycji z rąk po-
wstańców, rozpoczęli regularne bombardowanie budynku, który wkrótce
stanął w płomieniach i mimo starań księży i okolicznej ludności nie dało się
go uratować. Księża wcześniej ukrywający się w kościele rozproszyli się po
całym Śródmieściu, niektórzy już wyszli z ludnością cywilną do Pruszkowa.
Życie religijne na Śródmieściu Północnym przeniosło się zatem w dużej
mierze do zwykłych kamienic i na podwórka, do budynków Poczty Głównej,
PKO i Prudentialu, do kawiarni, kin i innych nietypowych dla modlitwy
miejsc; trzeba jednak wspomnieć jeszcze o niewielkim kościółku przy ul.
Moniuszki – Imienia Jezus – wybudowanym niegdyś przy szpitalu Dzie-
ciątka Jezus przed jego przeniesieniem na Lindleya. Przynajmniej przez
pierwszy miesiąc powstania był to bardzo ważny punkt na religijnej mapie
dzielnicy, mimo że kolejne tygodnie przynosiły kolejne zniszczenia: Maria
Piechotka, której ślub odbywał się pod koniec sierpnia właśnie w tym ko-
ściele, wspomina, że do środka wchodziło się po desce przez okno, gdyż
klasyczne wejście z powodu zniszczeń było nieczynne73.

Kościół św. Aleksandra na pl. Trzech Krzyży podczas powstania przez mie-
siąc funkcjonował względnie normalnie: odprawiano w nim Msze Święte,
księża spowiadali, udzielali innych sakramentów. Proboszczem parafii był

71
 O  czym donosiła prasa powstańcza – por. „Biuletyn Informacyjny” 1944,
18 sierpnia, nr 55 (263); „Walka” 1944, 19 sierpnia, nr 68 (7).
72
 Więcej o rekolekcjach w dalszej części książki.
73
 Źródła dot. ślubu państwa Piechotków dokładnie przytoczone w rozdziale
dot. ślubów podczas powstania.

54
Kościół św. Krzyża po walkach – promienie słońca rozświetlające
zniszczone wnętrze (fot. Sylwester Braun „Kris”, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

ks. Zygmunt Choromański, późniejszy biskup, który wspomagany przez in-


nych księży aranżował życie religijne w  całej okolicy. Pomagał mu m.in.
ks. Janusz Tarnowski, młody powołaniem ksiądz, wyświęcony już podczas
okupacji (bodajże w 1943 roku), który w Warszawie na czas powstania zna-
lazł się przypadkiem74. Zwyczajne życie sakramentalne skończyło się na po-
czątku września, kiedy kościół został zniszczony wskutek bombardowania.
Msze Święte przeniosły się częściowo na okoliczne podwórka już znacznie
wcześniej, ale po zburzeniu kościoła było to już jedyne możliwe rozwiązanie.

Kościół św. Aleksandra – po atakach i nalotach


z września 1944 roku (fot. Sylwester Braun „Kris”, ze zbiorów MPW)

Wśród różnych adresów z terenu tej parafii wyróżnia się kaplica sióstr
Franciszkanek od Cierpiących przy Wilczej 7, gdzie był punkt sanitarny
prowadzony właśnie przez siostry. Ich kaplica stała się jednym z ważniej-
szych ośrodków duszpasterskich Śródmieścia Południowego, księża odpra-
wiali w niej Msze Święte, spowiadali, błogosławili śluby – m.in. dość znany
ślub Jana Nowaka-Jeziorańskiego.

74
 Janusz Tarnowski, AHM MPW.

56
Kościół św. Aleksandra w sierpniu 1944 roku
(fot. Sylwester Braun „Kris”, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

W nieco innej sytuacji niż parafia św. Aleksandra znajdował się kościół
pw. św. Piotra i Pawła będący główną świątynią parafii św. Barbary75. Był
o tyle znaczący na mapie wszystkich kościołów warszawskich, że probosz-
czem tej parafii był metropolita warszawski, ks. bp Antoni Szlagowski.
Pierwsze kilka dni powstania parafia funkcjonowała bez przeszkód, jednak
już 5 sierpnia została przez Niemców zajęta. Biskup Szlagowski i pozostali
księża tam posługujący musieli się przeprowadzić kilka ulic dalej i odpra-
wiali Msze Święte w Domu Katolickim przy ul. Nowogrodzkiej, nie mając
aktywnych kontaktów z terenami zajętymi przez powstańców.
Prawdopodobnie z  tego powodu znacznie ważniejszym punktem na
mapie religijności w Śródmieściu Południowym była kaplica Sióstr Francisz-
kanek Rodziny Maryi, położona dosłownie parę ulic dalej, przy Hożej 53.
Przełożona klasztoru, s. Matylda Getter, wraz ze współsiostrami wpisała się
już podczas okupacji w historię Warszawy, ratując liczne żydowskie dzieci76.
Placówka sióstr została zamieniona na szpital, była w niej poświęcona ka-
plica, znaleźli się księża mogący tam posługiwać, zatem wszystkie warunki
sprzyjające życiu sakramentalnemu zostały tam spełnione. Oczywiście od-
prawiano Msze Święte również na wielu innych placówkach, czy to zajętych
przez powstańców, czy zwyczajnie przygotowanych do nabożeństw przez
ludność cywilną, jednak Hoża 53 była w jakiś sposób wyjątkowa77.
Ostatnią śródmiejską parafią była najbardziej wysunięta na południe pa-
rafia Najświętszego Zbawiciela ze świątynią tego samego imienia. Kościół
ten znajdował się na granicy wpływów polskich i niemieckich, przed wojną
część parafii była zajęta przez tzw. dzielnicę policyjną. Księża chronili się
wraz z ludnością w zabudowaniach przykościelnych, byli tam kontrolowani
przez Niemców, wzywani na przesłuchania78. Być może odprawiano Msze
Święte w  podziemiach. Wkrótce życie parafii przeniosło się jednak ofi-
cjalnie na inne ulice, kancelarię parafialną umieszczono przy ul. Lwowskiej
i Śniadeckich, tam również przeniesiono sprawowanie sakramentów79.
75
 S. Markowski, O działalności arcybiskupa Antoniego Szlagowskiego, w: Kościół
a Powstanie…, dz. cyt., s. 85–88.
76
 Działalność siostry Getter opisana jest w  popularno-naukowej książce:
A. Petrowa-Wasilewicz, Uratować tysiąc światów. Siostra Matylda Getter – Matusia.
Historia zakonnicy, która ratowała żydowskie dzieci, Kraków 2021.
77
 A. Puścikowska, dz. cyt., s. 373–375.
78
 Kronika parafii Najświętszego Zbawiciela, s. 78 (wpis z roku 1950).
79
 O czym informowała prasa powstańcza, por. „Barykada” 1944, 23 sierpnia, nr 12.

58
Struktury religijne

Obrzeża Warszawy

Zakres tematyczny niniejszej pracy zakłada ograniczenie badań do tych


części Warszawy, które były objęte działaniami powstańczymi bądź w bez-
pośredni sposób były z nimi związane. Takie podejście pozwala rozsądnie
zawęzić badania, choć jednocześnie niesie ze sobą niebezpieczeństwo po-
minięcia dwóch istotnych wątków. Pierwszy z nich dotyczy tego, że część
oddziałów powstańców przez pewien okres powstania stacjonowała poza
miastem – mamy z tym do czynienia na dwóch terenach, tj. w Lasach Choj-
nowskich oraz w Puszczy Kampinoskiej. Oddziały te, stacjonując w pod-
warszawskich lasach, również praktykowały pewne formy religijności i jak
najbardziej była to religijność powstańcza, mimo że nieodbywająca się bez-
pośrednio w mieście. Wątek ten jednak zostanie rozwinięty pod koniec tej
części książki przy omawianiu struktury duszpasterstwa polowego.
Drugim wątkiem, który przy zawężaniu obszaru badań mógłby zostać
pominięty, jest kwestia tego, czego doświadczali mieszkańcy i  powstańcy
bezpośrednio po opuszczeniu stolicy, a zatem – najczęściej – w obozie przej-
ściowym Dulag 121 w Pruszkowie. Można powiedzieć, że jest to temat niejako
na pograniczu obszaru zainteresowania tej książki – obejmuje podobny czas
(Dulag utworzono już w sierpniu 1944 roku), teren silnie związany z dzia-
łaniami powstańczymi i dotyczy w dużej mierze tych samych ludzi – tj. tych,
którzy w trakcie powstania bądź po jego zakończeniu opuścili Warszawę. Jed-
nocześnie charakter życia religijnego w Dulagu musiał być zupełnie inny niż
w walczącej stolicy – obóz złożony z baraków, bez możliwości utworzenia
choćby prowizorycznej kaplicy, w którym ludzie byli tymczasowo, czekając
na wywołanie do transportu, to zupełnie inna rzeczywistość niż podwórka
czy piwnice warszawskich kamienic, gdzie można było zorganizować sobie
jakiś kącik modlitwy, postawić obrazek, kwiaty; gdzie raz na jakiś czas była
szansa, że zajrzy ksiądz i przyniesie Komunię świętą. Z drugiej strony (trze-
ciej?) działalność księży i zakonnic pruszkowskich miała charakter bardzo
podobny do tego, czym zajmowali się duchowieństwo i zakonnice w War-
szawie. Z tych właśnie powodów wątek ten zostanie tutaj opisany pokrótce,
raczej w charakterze przyczynku do dalszych poszukiwań badawczych niż
wyczerpującego opracowania z całościowym spojrzeniem na sprawę.
Dulag 121 (niem. Durchgangslager 121), czyli obóz przejściowy w Prusz-
kowie, został utworzony w  podwarszawskiej miejscowości na początku

59
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

sierpnia 1944 roku dla ludności cywilnej wypędzonej ze stolicy podczas


powstania warszawskiego i zaraz po nim; okresowo także pełnił funkcję
obozu jenieckiego. Przez jego teren w  ciągu kilku miesięcy funkcjono-
wania – od 6 sierpnia 1944 roku do 16 stycznia 1945 roku – przewinęły
się setki tysięcy warszawiaków (szacunki są mocno niedokładne i wahają
się między 340 a 650 tys.). Służył Niemcom do przeprowadzania segre-
gacji ludności, „wyłapywania” i pozyskiwania jak najliczniejszej siły robo-
czej, którą potencjalnie można było skierować na roboty do III  Rzeszy.
Część personelu obsługującego obóz była polska, co pozwoliło na urato-
wanie przynajmniej kilkudziesięciu tysięcy osób80.
Ratowanie było możliwe między innymi dlatego, że ciężar utrzymania
obozu spoczywał w dużej mierze na okolicznej ludności. Po utworzeniu
obozu Niemcy poinformowali oddział Rady Głównej Opiekuńczej na War-
szawę-Powiat, że należy zorganizować pomoc medyczną i wyżywienie dla
ludności z Warszawy, która już następnego dnia ma zacząć do obozu przy-
bywać w specjalnych transportach. Od tego momentu przez kolejne kilka
miesięcy w pomoc zaangażowała się niezliczona rzesza ludzi. Zaczęło się
jednak od tego, że po niemieckim dictum księża pruszkowscy – ks. Edward
Tyszka i ks. Franciszek Dyżewski – ogłosili w swoich parafiach podczas
wieczornych nabożeństw zbiórkę żywności i możliwość zgłaszania się do
pomocy w  obozie81. W  ówczesnych realiach komunikowanie tego typu
potrzeb kanałami kościelnymi było jedną z najskuteczniejszych i najszyb-
szych dróg powiadomienia możliwie wielu osób o konieczności pomocy.
W  działalność na rzecz obozu włączyły się zatem dwie pobliskie pa-
rafie  – św.  Kazimierza w  Pruszkowie (ks. Tyszka) oraz Niepokalanego
Poczęcia NMP w Żbikowie (ks. Dyżewski), a także pruszkowskie zgroma-
dzenia zakonne, m.in. siostry samarytanki i niepokalanki. Księża i siostry
oraz członkowie pruszkowskiego oddziału Rady Głównej Opiekuńczej do-
konywali niemal cudów w wyprowadzaniu ludzi z obozu z przedziwnych
powodów. Uratowani mogli liczyć na kilka dni lub tygodni opieki na ple-
baniach czy w domu sióstr samarytanek na Szkolnej.
W samym obozie życie religijne toczyło się dość chaotycznie. We wspo-
mnieniach przeważnie jest zupełnie pomijane, można sobie także wyobrażać,
80
 Na podstawie informacji na stronie internetowej Muzeum Dulag 121: du-
lag121.pl; dostęp 6 czerwca 2021.
81
 http://dulag121.pl/encyklopediaa/pomoc-wypedzonym/, dostęp 6 czerwca 2021.

60
Struktury religijne

że po przeżyciach związanych z wypędzeniem i w ogólnym chaosie osobom


mniej związanym z  kościołem ten aspekt mógł umykać. Według relacji
przynajmniej w  niektóre niedziele do obozu wpuszczany był kapelan,
żeby w  jednej z  hal odprawić Mszę Świętą lub przynajmniej rozdać ko-
munię82. W niektórych wspomnieniach pojawiają się także dość emocjonalne
wzmianki dotyczące sakramentów udzielanych czy przez księży, którzy
wraz z  ludnością cywilną opuścili Warszawę i  znaleźli się w  Dulagu, czy
przez duszpasterzy z parafii pruszkowskich.

Podsumowanie

Kościoły i  budynki przykościelne podczas powstania pełniły funkcje nie


tylko sakralne. Niezależnie od dzielnicy ludność, jeśli była taka możli-
wość (tj. jeśli w kościele było bezpiecznie), szukała schronienia w kościo-
łach i tam się gromadziła; mogło mieć to związek z jej religijnością, ale
wcale nie musiało – szukano przede wszystkim bezpieczeństwa, a w dal-
szej kolejności pociechy duchowej. Być może wydawało się wówczas, że
kościoły  – podobnie jak placówki sanitarne – zostaną przez Niemców
oszczędzone jako miejsca szczególne. Analizując zniszczenia budynków sa-
kralnych, można powiedzieć, że tak się nie stało. Nie ulega jednak wątpli-
wości, że księża, zakonnicy i siostry zakonne udzielali pomocy materialnej
i duchowej zarówno powstańcom, jak i ludności cywilnej. Nie można przy
tym pominąć zupełnie bezprecedensowego wydarzenia, jakim było zdjęcie
klauzury przez zgromadzenia, które od kilkuset lat (sic!) żyły w ścisłym
odosobnieniu i nie wpuszczały za swoje mury osób świeckich. Powstanie
warszawskie i konieczność niesienia pomocy otworzyły i te drzwi – sióstr
sakramentek, wizytek i innych zgromadzeń. Pomoc niesiona przez osoby
duchowne nie miała względu na wyznanie, poglądy, narodowość czy status
społeczny – wszystkim w  miarę możliwości starano się pomóc w  myśl
ewangelicznych zasad miłości bliźnich, również nieprzyjaciół.
Ze względów strategicznych niektóre kościoły stały się dla powstańców
ważnymi punktami obrony, toczono walki o nie i wewnątrz nich, nieraz
z ogromnymi stratami. Warto tu wspomnieć, że w związku z tym po wojnie,

82
 Relacja Anny Marii Szymańskiej w: Dzieci ’44, dz. cyt., s. 288.

61
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

gdy kościoły odbudowywano, poza materialnym aspektem odbudowy, nie-


zbędnym dla ich dalszego funkcjonowania, odprawiano w  wielu z  nich
nabożeństwa ekspiacyjne, wynagradzające za świętokradztwo, jakim były
walki na ich terenie.
Czas funkcjonowania kościołów był w  zależności od dzielnicy różny.
Z analizy źródeł w zestawieniu z wiedzą na temat działań powstańczych
w  poszczególnych częściach miasta jasno wynika, że działanie kościoła
miało bezpośredni i bardzo silny związek z powodzeniem powstania na
danym terenie. Jeśli ogólnie dzielnica była spokojna – jak na przykład
Śródmieście – była tam szansa na prowadzenie względnie normalnego
życia sakramentalnego w  budynku kościoła (choć też „do czasu” i  nie
w każdym zakątku Śródmieścia się to udawało); jeśli zaś dzielnica znalazła
się na celowniku sił niemieckich – jak na przykład Wola czy Ochota – to
kościoły przestawały działać błyskawicznie, ponieważ bardzo szybko były
przejmowane przez nieprzyjaciela. Niemniej życie sakramentalne starano
się prowadzić początkowo w kościele, a potem przenosić je do podziemi,
„dolnych kościołów” i terenów przykościelnych.
Jednocześnie już od pierwszych dni powstania, głównie za sprawą kape-
lanów wojskowych, zaczęto odprawiać nabożeństwa w miejscach nadzwy-
czajnych – tj. w kamienicach, na podwórkach, w piwnicach, kawiarniach
itd. Takie dwutorowe prowadzenie działalności duszpasterskiej brało się
stąd, że nawet jeśli w kościele dało się normalnie sprawować sakramenty,
to ludność z  terenu parafii niekoniecznie miała możliwość do kościoła
dojść – przejście przez ulice pod ostrzałem wielokrotnie wiązało się z ry-
zykowaniem zdrowia i  życia. Wyjście „do ludzi” było zatem konieczne
jeszcze przed zburzeniem kościołów.
Ogólnie rzecz biorąc, istnieje ścisły związek między datami kapitulacji
poszczególnych dzielnic a zaprzestaniem praktyk sakramentalnych na ich
terenie. W momencie kapitulacji powstańcy opuszczali dany teren, ludność
cywilna była ewakuowana do obozów przejściowych, a księża tam posłu-
gujący dzielili los powstańców, przechodząc na inne pozycje, lub ludności
cywilnej, ewakuując się z Warszawy. Dzielnica się wyludniała, życie spo-
łeczne zamierało i praktyki sakramentalne wraz z nim. Ze źródeł wynika
jednak, że zdarzały się wyjątki: szpitale w  niektórych przypadkach uzy-
skiwały od Niemców prawo funkcjonowania jeszcze przez kolejne kilka
tygodni aż do ewakuacji rannych w  październiku 1944 roku. Wówczas,

62
Figura Chrystusa sprzed kościoła św. Krzyża przewrócona
we wrześniu 1944 roku (fot. niemiecka, autor nieznany, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

jeśli na terenie szpitala posługiwali kapelani, pozostawali oni z  obsługą


sanitarną i chorymi i dalej pełnili funkcje duszpasterskie. To samo dotyczy
niektórych domów zakonnych ewakuowanych po dłuższym czasie.
W dotychczasowych opracowaniach dotyczących kapelanów czy dzia-
łalności zgromadzeń zakonnych w okresie powstania warszawskiego pod-
kreśla się wielowymiarowy wymiar służby powstańczej osób konsekrowa-
nych: miała ona charakter nie tylko duchowy, lecz także w wielu aspektach
materialny. Kościoły parafialne i zakony prowadziły wiele szpitali polowych
i placówek sanitarnych, kuchnie i piekarnie wydające po kilkaset posiłków
dziennie i  udzielały schronienia potrzebującym. Cała ta działalność cha-
rytatywna zasługuje na osobne badania i należyte opracowanie, na które
tutaj nie ma przestrzeni – do pewnego stopnia omówiono to zagadnienie
w ostatniej części książki.

Inne obrządki, wyznania i religie

Duszpasterstwo ewangelików (luteran i reformowanych) 83

Jak już wspomniano, poza katolikami w Warszawie mieszkali również wy-


znawcy innych odłamów chrześcijaństwa. Ewangelicy warszawscy należeli
do trzech denominacji: ewangelicko-augsburskiej (luteranie), ewangelicko-
-reformowanej (kalwini) i  metodystycznej84. Nawet łącznie stanowili
niewielki odsetek mieszkańców (1–2%), prawdopodobnie przed wojną
w Warszawie mieszkało kilkanaście tysięcy ewangelików konfesji augsbur-
skiej oraz kilka tysięcy konfesji reformowanej. Podczas okupacji znacznie
zmieniła się struktura społeczna i  wyznaniowa miasta, jednak nie ma
jeszcze opracowania, które pozwoliłoby podać przybliżoną liczbę ewan-
gelików w  Warszawie podczas powstania – zwłaszcza, że znaczna część
83
 Głównym źródłem informacji do tej części książki jest zbiór relacji: Ewan-
gelicy warszawscy w  walce o  niepodległość Polski w  latach drugiej wojny światowej.
Wspomnienia i relacje, red. Alina Janowska, Warszawa 1997.
84
 Metodyści już podczas okupacji zbliżyli się do dwóch pozostałych wyznań
ewangelickich, współpracując z nimi i budując ekumeniczny dialog; już po wojnie
oficjalnie do nazwy Kościoła metodystycznego dodano „ewangelicki”, stąd dziś
mamy do czynienia z Kościołem ewangelicko-metodystycznym.

64
Struktury religijne

Niemców-okupantów, o  ile w  ogóle była religijna, należała do któregoś


z wyznań ewangelickich.
Przed 1939 rokiem w Warszawie działały dwie parafie ewangelickie –
parafia konfesji augsburskiej pw. Świętej Trójcy (kościół na pl. Małachow-
skiego) i parafia konfesji reformowanej (kościół przy ul. Leszno 16). Poza
dwoma kościołami parafialnymi funkcjonował jeszcze kościół garnizonowy
przeznaczony dla żołnierzy Wojska Polskiego wyznania ewangelicko-
-augsburskiego przy ul. Puławskiej 2. Luteranie dysponowali także kilkoma
kaplicami, w których odprawiano nabożeństwa: m.in. w Szpitalu Ewange-
lickim, Domu Sierot i  Starców i  przy Cmentarzu Ewangelicko-Augsbur-
skim. Pozostałe znajdowały się po wschodniej stronie Wisły i pod Warszawą.
W stolicy, przy ul. Wierzbowej 2, znajdowała się również siedziba władz Ko-
ścioła Ewangelicko-Augsburskiego w Rzeczypospolitej Polskiej. Urzędował
w niej ks. bp Juliusz Bursche.
Parafia ewangelicko-reformowana była mniej liczna, a większość jej bu-
dynków znajdowała się w  kompleksie na Lesznie oraz przy cmentarzu
ewangelików reformowanych (Żytnia 42).
II wojna światowa zmieniła sytuację Kościołów ewangelickich na zie-
miach polskich. Teoretycznie ich członków kojarzono z  pochodzeniem
niemieckim, jednak część z nich była spolonizowana, część miała w pełni
polskie pochodzenie. Już na początku września 1939 roku zwierzchnicy
Kościołów ewangelickich – biskup Juliusz Bursche i superintendent Stefan
Skierski opublikowali na łamach „Gazety Polskiej” orędzia wzywające
członków ich wspólnot do wypełniania obowiązku wobec Polski. W orę-
dziach zawarli błogosławieństwa dla władz, armii polskiej i całego narodu85.
We wrześniu 1939 roku wskutek bombardowania Warszawy uległy
zniszczeniu budynek Konsystorza przy ul. Wierzbowej oraz kościół Świętej
Trójcy. Działalność parafii przeniosła się w związku z tym do kościoła garni-
zonowego przy ul. Puławskiej 2. W październiku aresztowano duchownych
luterańskich z  powodu podejrzeń o  działanie na rzecz orientacji polskiej
wśród wiernych. Wynikiem tego było praktyczne pozbawienie społeczności
luterańskiej opieki duszpasterskiej, w konsekwencji wierni zmuszeni byli do
organizacji modlitw bez duchownego. Pewną pomoc stanowili duchowni
ewangeliccy przybyli do Warszawy z innych części byłej II Rzeczypospolitej.

85
 Ewangelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 13–15.

65
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Kościół wyznania ewangelicko-augsburskiego na pl. Małachowskiego


(fot. Karol Pęcherski, ze zbiorów MPW)

Na przełomie lat 1939 i 1940 w parafiach warszawskich coraz wyraź-


niejszy był podział na polskich i  niemieckich ewangelików. Nieco ponad
rok później generalny gubernator, Hans Frank, zakazał działalności Ko-
ściołów ewangelickich mieszanych narodowościowo. W  związku z  tym
w parafii Świętej Trójcy przeprowadzono spis ludności, w którym zebrano
ok. 8 tysięcy deklaracji przynależności do narodu polskiego86. Niemcy do-
magali się od strony polskiej zgody na dobrowolny podział majątku para-
fialnego. W lutym 1942 roku salę konfirmacyjną przy pl. Małachowskiego
przekształcono na szpital dla niemieckich żołnierzy, a kościół garnizonowy
zajęli ewangelicy niemieccy. Nabożeństwa polskiej parafii ewangelicko-
-augsburskiej od tej pory odbywały się w kaplicy w Szpitalu Ewangelickim,
w  salce w  Domu Sierot i  w  zakrystii spalonego kościoła na placu Mała-
chowskiego87. Wiosną 1942 roku doszło do porozumienia między parafiami

86
 W. Gastpary, Protestantyzm w  Polsce w  dobie dwóch wojen światowych, cz. 2,
1939–1945, Warszawa 1981, s. 184–185.
87
 A. Janowska, Księża i siostry diakonisy działający na terenie Ewangelicko-Augsbur-
skiej Parafii Świętej Trójcy w Warszawie, w: Ewangelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 25–27.

66
Struktury religijne

konfesji augsburskiej i  reformowanej: od 3 maja 1942 r. w  kościele na


Lesznie odbywały się także nabożeństwa luterańskie (na przemian z kal-
wińskimi). Wszystko dlatego, że polscy ewangelicy nie chcieli się zgodzić
na niemieckie propozycje.
Sytuacja parafii ewangelicko-reformowanej jest znacznie gorzej opra-
cowana w literaturze. Budynek kościoła na Lesznie nie uległ zniszczeniu
w 1939 roku i nadawał się do użytku. Z racji swojego położenia na planie
Warszawy, w  bezpośrednim sąsiedztwie getta, parafia reformowana była
nieustannie narażona na kontrole i nieprzyjemności ze strony niemieckiej.
Pomagano Żydom chcącym uciec z getta, sporządzano dla nich fałszywe
akty ślubów, chrztów lub zgonów88. W roku 1940 odbyła się w Warszawie
ordynacja diakona Jana Niewieczerzała, późniejszego superintendenta.
Na początku powstania chroniła się w tym kościele ludność, między in-
nymi ewangelicki ksiądz Zygmunt Kuźwa wraz ze swoją rodziną, co suge-
ruje, że mógł tam prowadzić jakieś modlitwy, a nawet nabożeństwa.
Protestanci różnych wyznań już podczas okupacji zaczęli się wspólnie
modlić również w  Domu Metodystów przy ul.  Mokotowskiej 12, gdzie
rozpoczęto zebrania ekumeniczne. Z tej inicjatywy powstała Tymczasowa
Rada Ekumeniczna, która w marcu 1944 roku opracowała tekst Konfesji Pol-
skiej przyjętej jednogłośnie przez wszystkich członków, wśród których zna-
leźli się duchowni Kościołów: Ewangelicko-Augsburskiego, Ewangelicko-
-Reformowanego, Metodystycznego, Polskiego Narodowego Kościoła Ka-
tolickiego oraz Starokatolickiego Kościoła Mariawitów89.
Podczas powstania warszawskiego opisana wyżej struktura nie zmie-
niła się w znaczący sposób. Z oczywistych względów warunki były dużo
trudniejsze i duchowni nie mieli możliwości dotrzeć do wszystkich swoich
wiernych. Stąd kontynuowano modlitwę ekumeniczną. Duchowni ewange-
liccy, podobnie jak katoliccy, zaangażowali się w posługę powstańcom i lud-
ności bez względu na wyznanie, choć z uwagi na kwestie kanoniczne nie
wszystkim mogli służyć w pełny sposób. W źródłach kilkukrotnie wspomi-
nane są modlitwa międzywyznaniowa, a także uczestnictwo protestantów
w Mszach Świętych bądź katolików w nabożeństwach ewangelickich.

88
 A. Sękowska, Zbór Ewangelicko-Reformowany w  Warszawie w  latach drugiej
wojny światowej, w: Ewangelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 34.
89
 A. Janowska, dz. cyt., s. 27–28.

67
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Duszpasterstwo prawosławnych

Na początku lat 30. XX wieku w Warszawie mieszkało nieco ponad dzie-


więć tysięcy osób deklarujących wiarę prawosławną90. Trudno powiedzieć,
jak to się zmieniało przez kolejne dziesięć lat i podczas okupacji, niemniej
rząd wielkości nie powinien był się przez ten czas zmienić. Prawosławni
w przedwojennej stolicy mieli trzy główne ośrodki modlitwy: cerkiew ka-
tedralną pw. św. Marii Magdaleny równej Apostołom na Pradze oraz dwie
cerkwie na lewym brzegu Wisły: Jana Klimaka na Woli oraz Świętej Trójcy
na Podwalu. Podczas okupacji ich los nie różnił się wiele od pozostałych
mieszkańców stolicy. Niektórzy z duchownych starali się pomagać ludności
żydowskiej – najbardziej znanym bohaterem tej działalności był ks. Grzegorz
Peradze, ostatecznie wywieziony do obozu koncentracyjnego, gdzie zginął.
Z racji niewielkiego odsetka wiernych, źródeł dotyczących losów lud-
ności prawosławnej podczas powstania jest stosunkowo niewiele. Więk-
szość dostępnych informacji raczej dotyczy martyrologii duchowieństwa
i wiernych, którzy w tym czasie stracili życie, niż ich życia religijnego. Pod
gruzami na Podwalu zginął tamtejszy proboszcz, ks. Grzegorz Łotocki, na
Woli zostali zamordowani archimandryta Teofan Protasiewicz wraz z całą
rodziną oraz księża Antoni Kaliszewicz i Miron Sienkiewicz91.
W zasadzie jedyną wzmianką o prawosławnych nabożeństwach jest relacja
pani Barbary Przywarskiej, która podczas ukrywania się w piwnicach na Pod-
walu uczestniczyła w nabożeństwach zarówno katolickich, jak i prawosław-
nych: „W naszych piwnicach był pop [z cerkwi z Podwala 5]. Wszyscy sie-
dzieliśmy razem, przychodził co jakiś czas ksiądz i odprawiał nabożeństwo.
Były komunikanty. Przynosił chyba ze sobą. Pop też odprawiał nabożeństwo
[czasem razem z naszym księdzem]. Tak wyglądało nasze życie religijne. A lu-
dzie w ogóle modlili się, śpiewali pieśni pobożne, nawet dla zabicia czasu”92.
Powstańcze dzieje prawosławnej katedry praskiej to trochę inna hi-
storia – jak już wspominano, walki na Pradze zakończyły się bardzo szybko
i  mieszkańcy tej dzielnicy mierzyli się głównie z  odwetem Niemców

90
 „Mały Rocznik Statystyczny” 1939, s. 24.
91
 S. Dudra, Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny w obszarze polityki wyzna-
niowej oraz polityki narodowościowej Polski Ludowej i III Rzeczypospolitej, Warszawa
2019, s. 295.
92
 Barbara Przywarska, AHM MPW.

68
Struktury religijne

za  wywołanie powstania, a  następnie z  nadchodzącą Armią Czerwoną.


Dolna świątynia służyła jako schron – tak jak w przypadku świątyń kato-
lickich. Pożary nie ominęły również tej okolicy, próbowali je ugasić sami
mieszkańcy i duchowni z nimi przebywający93.

Duszpasterstwo katolików obrządku wschodniego94

Katolicy obrządku wschodniego to oczywiście również katolicy, jednak ze


względu na odrębną liturgię stanowią niejako osobną od rzymskich kato-
lików społeczność. W przedwojennej Warszawie nie było ich zbyt wielu –
spis powszechny z 1931 roku mówi o około tysiącu osób deklarujących
się jako greckokatolickie. Strukturalnie byli skupieni w jednej parafii, która
swoim zasięgiem obejmowała całe miasto oraz okoliczne miejscowości.
Kościołem parafialnym pw. Wniebowzięcia NMP przy Miodowej zarządzał
zakon bazylianów.
Źródeł dotyczących grekokatolików podczas powstania praktycznie
nie ma. Trudno jest ich również odróżnić w  zwykłych wspomnieniach
od ludności prawosławnej, ponieważ mieli ten sam obrządek. Dla osoby
postronnej duchowny obrządku wschodniego to po prostu „pop” (choć
według niektórych to określenie ma zabarwienie pejoratywne) – i nie za-
znacza się, czy katolicki, czy prawosławny. Sami bazylianie również dys-
ponują jedynie szczątkowymi informacjami na temat działalności swojej
parafii podczas wojny i powstania warszawskiego, które zachowały się ze
wspomnień o. Pawła Puszkarskiego.
Jasne jest, że mieszkając na Miodowej, byli w stanie objąć opieką duszpa-
sterską jedynie tych, którzy mieszkali najbliżej. Podróże między dzielnicami
nie wchodziły w grę. Można zatem jedynie starać się poznać, co się działo
w samym kościele i jego bezpośrednim sąsiedztwie. Ojciec Puszkarski re-
lacjonuje, że po walkach we wrześniu 1939 roku i kapitulacji stolicy świą-
tynia nadal mogła funkcjonować i została przez ojców w okolicznościowym
nabożeństwie poświęcona opiece świętego Józefa. W  kolejnych latach

93
 Rozmowa autorki z  ks. Doroteuszem Sawickim, duchownym prawosław-
nym; 30.12.2020.
94
 Na podstawie materiałów udostępnionych autorce przez oo. Bazylianów,
opracowanych przez brata Romana Lepaka OSBM w styczniu 2021 roku.

69
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

okupacji działanie parafii odbywało się bez większych przeszkód, sprawo-


wano Boską Liturgię, przed świętami Wielkiej Nocy organizowano trady-
cyjne rekolekcje, celebrowano uroczyście 12 Wielkich Świąt, tak ważnych
dla chrześcijan obrządku wschodniego. Prowadzono również działalność
katechizacyjną wśród dzieci i młodzieży, udało się także (przynajmniej raz)
zorganizować uroczyste przyjęcie pierwszej komunii. Według relacji ojca
Puszkarskiego liczba wiernych nawet podczas okupacji wzrastała, odnoto-
wywał również coraz poważniejsze podejście ludności do życia religijnego.
W  momencie wybuchu powstania na miejscu przebywało najprawdo-
podobniej sześciu bazylianów. Pomieszczenia kościelne i klasztorne stano-
wiły dla ludności schronienie, na co wskazuje fakt, że w wyniku bombardo-
wania w nocy 13/14 sierpnia zginęło w piwnicach klasztoru około 30 osób,
w tym dwóch bazylianów. Nie wiadomo jednak, czy w tym czasie starali
się oni sprawować Boską Liturgię w świątyni lub w tychże piwnicach, czy
nie mieli takiej możliwości. W kolejnych tygodniach w piwnicach przeby-
wało w bardzo ciężkich warunkach około 100 osób. Na początku września,
po kapitulacji Starego Miasta, Niemcy wyprowadzili ukrywających się ludzi
i dołączyli ich do kolumny zdążającej do obozu przejściowego w Pruszkowie.
W tejże kolumnie znajdowało się czterech bazylianów, z których jeden udał
się ostatecznie do sióstr samarytanek w samym Pruszkowie, a trzech pozo-
stałych na Łemkowszczyznę i opuszczone parafie do Leszczyn i Bielanki.
Sam ojciec Puszkarski podczas powstania przebywał w Otwocku, gdzie
udał się pod koniec lipca głosić rekolekcje. Powrócił do Warszawy do-
piero w styczniu 1945 roku i rozpoczął dzieło odnowy życia religijnego
w  cerkwi oraz zajął się odbudowaniem budynków klasztornych. W  ko-
ściele na Miodowej wkrótce znów zaczęto odprawiać Boską Liturgię.

Żydzi

W  przedwojennej Warszawie osoby pochodzenia żydowskiego stanowiły


około 1/3 wszystkich mieszkańców95. Nie pokrywało się to jednak w pełni ich
wyznaniem – część zasymilowanych Żydów była już od paru pokoleń chrze-
ścijanami, część deklarowała się jako bezwyznaniowa. Rząd wielkości jednak

95
 „Mały Rocznik Statystyczny” 1939, s. 24.

70
Struktury religijne

prawdopodobnie się zgadza. Oczywiście w roku 1944 sytuacja w Warszawie


wyglądała zdecydowanie inaczej. Trudno oszacować, ile osób pochodzenia
żydowskiego w  ogóle w  Warszawie było, ponieważ musieli się ukrywać.
Wiadomo, że w pierwszych dniach powstania uwolniono około 500 Żydów
z więzienia Gęsiówka na Woli – część z nich wtedy dołączyła do oddziałów
powstańczych, część przeszła „do cywila”. Na podstawie bardzo niedokładnych
szacunków można wnioskować, że w sumie było ich w powstaniu kilkuset,
może nawet ponad tysiąc96. Ilu z nich było religijnych? Trudno powiedzieć –
praktykowanie wiary stanowiło jedną z tych czynności, z których ukrywający
się Żydzi musieli podczas okupacji rezygnować. Pozbywali się zatem modli-
tewników czy innych przedmiotów służących kultowi religijnemu.
Biorąc to wszystko pod uwagę, obraz życia religijnego osób wiary
mojżeszowej jest raczej zbudowany z hipotez niż jakichkolwiek mocniej
udowodnionych tez. Opracowania dotyczące udziału ludności żydowskiej
w  powstaniu w  ogóle nie poruszają wątku religijnego, wspomnień tego
dotyczących też raczej nie ma. Jednak równocześnie wnioskowanie ex si-
lentio, że w takim razie już żadnego życia religijnego nikt nie prowadził,
jest mocno ryzykowne; bardziej prawdopodobne jest to, że Żydzi robili
to w ukryciu, niepewni swojej przyszłości w rękach niemieckich, a także
reakcji towarzyszących im Polaków.
W relacjach strony polskiej zdarzają się pojedyncze wzmianki o reli-
gijnych żydach modlących się psalmami. Niektórzy żołnierze z oddziałów,
do których dołączyli Żydzi uwolnieni z Gęsiówki, opisują stosunek swoich
towarzyszy broni do praktyk religijnych.

Inne wyznania i religie

Poza opisanymi już religiami w Warszawie byli też pojedynczy wyznawcy


innych, których jednak z  powodu braku źródeł trudno jakkolwiek cało-
ściowo opisać. Należałoby przy tym wspomnieć, że podczas powstania

96
 Szacunki są naprawdę niedokładne, bo trudno określić, co oznacza dokład-
nie pochodzenie żydowskie – czy przyjąć należy tu kryteria stosowane w hitle-
rowskich Niemczech, czy może jednak inne. Wg informacji udostępnianych przez
Muzeum Historii Żydów Polskich Polin walczyło ich w powstaniu kilkuset – py-
tanie pozostaje aktualne w odniesieniu do tych, którzy byli cywilami.

71
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

po  stronie polskiej w  niektórych oddziałach walczyli Tatarzy wyznający


islam – we wspomnieniach Wacława Zagórskiego jest nawet wzmianka
o  tym, że towarzyszył im w  tym czasie mułła, co zawdzięczali jedynie
temu, że przybył razem z nimi – wprawdzie w Wojsku Polskim w okresie
II Rzeczypospolitej ze względu na oddziały tatarskie organizowano rów-
nież w miarę możliwości i dla nich opiekę duchową, ale też trzeba uczciwie
przyznać, że wspomniane możliwości pod koniec wojny były bliskie zeru.
Dodać należy, że muzułmanów można było prawdopodobnie również spo-
tkać po stronie niemieckiej w jednostkach kolaboracyjnych składających się
z żołnierzy z krajów azjatyckich (m.in. Azerów, Kałmuków, Turkmenów).
Mieszkali w Warszawie również wyznawcy pomniejszych wyznań prote-
stanckich – wyżej omówiono tylko tych konfesji augsburskiej i reformowanej.
Swój dom modlitwy w Warszawie przy placu Zbawiciela mieli metodyści, co
w omawianym kontekście jest o tyle istotne, że był to jeden z ośrodków życia
religijnego podczas powstania, z którego korzystali zarówno metodyści, jak
i ewangelicy innych konfesji oraz (prawdopodobnie) katolicy.
Można by wymieniać jeszcze mariawitów, starokatolików i  inne, po-
mniejsze wyznania, jednak nie odegrały one większej roli w  budowaniu
życia religijnego powstańczej stolicy.

Duszpasterstwo polowe
Duszpasterstwo wojskowe w  konspiracji tworzono według tych samych
przepisów, które określały działanie duszpasterstwa polowego w II Rzeczy-
pospolitej: kapelanów obowiązywała podwójna podległość (przełożonym
kościelnym i  wojskowym) oraz te same formy działania (np. w  miejsce
rozkazów – nakazy)97. Rzeczywiste funkcjonowanie tajnych struktur ko-
ścielnych było utrudnione przez prześladowania, które dotknęły polskich
duchownych ze strony obu okupantów. Kapelanami w  konspiracyjnych
strukturach Armii Krajowej zostawali między innymi kapelani Wojska Pol-
skiego z okresu II Rzeczypospolitej, jednak w związku z ich wywózkami,
aresztowaniami i śmiercią formacje te były na bieżąco już w czasie oku-
pacji zasilane przez „zwykłych” księży diecezjalnych.

97
 P. Matusak, dz. cyt., s. 3.

72
Struktury religijne

Tworzeniem struktur konspiracyjnych zajął się ks. płk Tadeusz Jachimowski


„Budwicz”, pozostający w  stałym kontakcie radiowym z  przebywającym na
emigracji biskupem polowym Józefem Gawliną. Pod koniec roku 1942 ksiądz
Jachimowski został mianowany na wniosek komendanta AK Stefana Rowec-
kiego „Grota” na funkcję Naczelnego Kapelana Sił Zbrojnych w Kraju. W lipcu
1943 roku został wikariuszem generalnym WP i zastępcą biskupa polowego;
w tym samym czasie zaczął tworzyć w Warszawie Kurię Polową AK.
Terytorium byłej II Rzeczypospolitej zostało podzielone na sześć ob-
szarów, te z kolei na okręgi, obwody, rejony oraz placówki. Funkcję dziekana
obszaru warszawskiego pełnił ks. Stanisław Małek „Pilica”, jednak sama War-
szawa stanowiła samodzielny okręg Warszawa-Miasto, którego przełożonym
został ks. Stefan Kowalczyk „Biblia”. W związku z rozbudowaną strukturą
Armii Krajowej w Warszawie okręg podległy księdzu Kowalczykowi dzielił
się na wicedziekanaty (a te na obwody, rejony, placówki). Do kompetencji
kapelanów obwodów należało wyznaczenie kapelanów rejonów oraz po-
mocniczych kapelanów sanitarnych. Ci ostatni z założenia byli przydzieleni
do posługi w szpitalach polowych, gdy takie będą tworzone.
Złożoność opisanej sytuacji ilustruje poniższy schemat. Struktura dzia-
łania duszpasterstwa polowego sama w sobie była dość klarowna i intuicyjna;
jednak gdy przypatrzymy się osobom pełniącym poszczególne funkcje, za-
uważymy, że ks. Jan Salamucha był jednocześnie wicedziekanem Warszawy
Północ oraz kapelanem Obwodu IV („Ochota”), który podlegał pod inny
wicedziekanat. Jest to jeden z przykładów ilustrujących trudności, z jakimi
borykało się duszpasterstwo polowe podczas obsadzania poszczególnych
funkcji i zapewniania jednostkom AK pożądanej opieki duszpasterskiej.
Nie należy zapominać, że na terenie Warszawy poza Armią Krajową funk-
cjonowały inne konspiracyjne organizacje wojskowe, z których część miała
własnych kapelanów (np. Narodowe Siły Zbrojne). Ich praca duszpasterska
nie jest opisana w literaturze, pewnym przyczynkiem do badań jest artykuł
Dariusza Wieleby, w którym autor zgromadził biogramy części kapelanów
NSZ98. Wśród nich wymienia dwóch kapelanów powstańczych: ks. Antoniego
Czajkowskiego „Badura” oraz ks. Jana Salamuchę „Jana”, choć przynależność
organizacyjna tego ostatniego do NSZ nie została potwierdzona.

98
 D. Wieleba, Kapelani NSZ, „Myśl.pl: pismo społeczno-polityczne” 2012, nr 2,
s. 119–126.

73
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Naczelny Kapelan Sił Zbrojnych w Kraju


Ks. Tadeusz Jachimowski „Budwicz”

Okręg Warszawa-Miasto
Ks. Stefan Kowalczyk „Biblia”

Wicedziekanat Wicedziekanat Wicedziekanat Wicedziekanat


Warszawa-Północ Warszawa-Południe Warszawa-Praga Warszawa-Powiat
Ks. Jan Salamucha Ks. Stefan Piotrowski Ks. Jan Kitliński Ks. Leon Pawlina
„Jan” „Jan I” „Szczepan”

Obwód I
Obwód VII
„Śródmieście” Obwód IV „Ochota” Obwód VI „Praga”
„Obroża”
Ks. Jan Ks. Jan Salamucha Ks. Jan Kitliński
Ks. Leon Pawlina
Wojciechowski „Jan” „Szczepan”
„Korab”

Obwód I
Obwód II „Żoliborz”
„Mokotów”
Ks. Zygmunt
Ks. Mieczysław
Trószyński „Alkazar”
Mielecki „Mietek”

Obwód III „Wola”


Ks. Władysław
Zbłowski „Struś”

Ilustracja 1. Prawdopodobna struktura organizacyjna duszpasterstwa


wojskowego AK w Warszawie przed wybuchem powstania
warszawskiego. (oprac. na podstawie pracy Piotra Matusaka)

99
 P. Matusak, dz. cyt., s. 41. Podobnie: W.J. Wysocki, Duszpasterstwo Okręgu
Warszawskiego, w: Wielka Ilustrowana Encyklopedia…, t. 1, dz. cyt., s. 139–140.
Wysocki w tym samym haśle encyklopedycznym podaje, że dziekanem Obwo-
du VI „Praga” był ks. Franciszek Borowiec „Junosza”. Kapelan Pragi, ks. Jan Ki-
tliński, występuje w niektórych źródłach jako Antoni Kitliński – miał dwa imiona.

74
Struktury religijne

Duszpasterstwo wojskowe podczas powstania warszawskiego

W ostatnich dniach lipca, gdy w Komendzie Głównej Armii Krajowej roz-


ważano decyzję o wybuchu powstania i ogłoszono pierwszą mobilizację,
dotyczyła ona również kapelanów. Ksiądz Stefan Kowalczyk, odpowie-
dzialny za duszpasterstwo Okręgu Warszawskiego AK, 30 lipca zwołał ko-
lejną odprawę dla kapelanów, jak to się działo przez niemal całą okupację,
od sformowania się struktur duszpasterstwa polowego. Miał na niej po-
wiedzieć: „Jakkolwiek pogotowie Okręgu Stołecznego AK zostało wczoraj
odwołane, a większość dowódców oddziałów zwolniło ludzi do domów,
to w każdej chwili sytuacja może się zmienić, trzeba nadal być w pogo-
towiu, nie wyjeżdżać z Warszawy, utrzymać ścisłą łączność z dowódcami
obwodów i rejonów. Księża dziekani uzupełnią obsady kapelanów w od-
działach i szpitalach polowych. Po wyzwoleniu stolicy natychmiast przy-
stąpią do organizowania parafii na terenie Warszawy […]. Wobec tego, że
wszyscy oczekują dalszych rozkazów i  wiadomości, najdalej następnego
dnia księża dziekani przeprowadzą podobne odprawy z księżmi kapela-
nami obwodów, rejonów, oddziałów i szpitali polowych”100.
Naczelny Kapelan Sił Zbrojnych w  Kraju, ks. Tadeusz Jachimowski
„Budwicz”, od początku walk nie miał możliwości kontaktu z  Komendą
Główną AK oraz Komendą Okręgu Warszawskiego AK – godzina „W”
zastała go na ul. Elektoralnej, a działania niemieckie odgrodziły go od Ko-
mendy Głównej. Zginął kilka dni później na Woli. W związku z tym fak-
tycznym naczelnym kapelanem powstania został najstarszy funkcją ksiądz
Kowalczyk „Biblia” 101.
1 sierpnia 1944 roku o godzinie 11:00 ksiądz dziekan „Biblia” zarządził
odprawę dla kapelanów na ulicy Długiej, na której przekazał obecnym infor-
mację o wyznaczonej godzinie „W”. Kapelani Armii Krajowej ze względu na
swoją podwójną podległość (wobec władzy kościelnej i wojskowej) na czas
powstania byli przydzieleni do konkretnych jednostek i obszarów działania.
Znajdowali się w takiej samej sytuacji jak żołnierze AK – nie wszyscy zdążyli
do 17:00 dotrzeć na wyznaczone pozycje, część ze względu na wcześniejsze

100
 Cyt za: H. Sztandau, dz. cyt., 234.
101
 M. Paszkiewicz, Nieco wspomnień i informacji związanych z powstaniem war-
szawskim, w: Udział kapelanów wojskowych w drugiej wojnie światowej, red. J. Hu-
meński, Warszawa 1984, s. 450.

75
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

walki w mieście utknęła w innej dzielnicy, niż pierwotnie planowano. Przy-


kładem może być kapelan obwodu V Mokotów, ks. Mieczysław Mielecki
„Mietek”, który dotarł do tej dzielnicy – na wyznaczoną sobie placówkę –
dopiero we wrześniu102. Księża przyłączali się zatem do tych jednostek, przy
których zastało ich powstanie, i w nich zaczynali swoją posługę.
Do grona kapelanów wojskowych dołączali podczas powstania księża
i zakonnicy, którzy wcześniej nie mieli styczności z konspiracją. Widząc
potrzebę posługi duszpasterskiej dla oddziałów, oferowali ich dowódcom
swoją pomoc. Przynajmniej część z nich została przez generała Komorow-
skiego „Bora” mianowana kapelanami czasu wojny lub otrzymała wyższe
nominacje. Świadczą o tym pisma z drugiej połowy września oraz rozkazy
z  pierwszych dni października 1944 roku, które mówią o  mianowaniu
56 kapelanów czasu wojny103.
Zadania duszpasterstwa wojskowego zostały określone w rozkazie do-
wódcy Okręgu Warszawskiego AK Antoniego Chruściela w dniu 11 sierpnia
1944 roku104. Należało do nich (w miarę możliwości): odprawianie Mszy
Świętych w  niedziele, spowiadanie i  udzielanie Komunii świętej, dopeł-
nianie obrzędów religijnych przy grzebaniu poległych i  zmarłych, spisy-
wanie aktów zgonu i  przesyłanie ich do parafii wojskowej lub księdza
dziekana („Biblii”), a także dostarczanie co tydzień meldunków z pracy
duszpasterskiej. Zdarzało się, że rozkazy wojskowe regulowały bardziej
szczegółowo praktyki religijne (uroczystości, Msze, śluby); będzie o tym
mowa w dalszej części książki.
Dowódcy Armii Krajowej zazwyczaj doceniali postawę i posługę kape-
lanów, choć niekoniecznie byli praktykującymi katolikami. Wacław Zagórski
(„Lech Grzybowski”) w swoich wspomnieniach opisuje zmianę swojej po-
stawy – gdy ksiądz „Oracz” zaczynał służbę w jego oddziale, był wyraźnie
w stosunku do niego sceptyczny, a kilkanaście dni później (po jego śmierci)
pisze: „Ksiądz Oracz był z nami zaledwie dwanaście dni. Żegnam serdecz-
nego przyjaciela i salutuję jednego (sic!) z najlepszych żołnierzy batalionu”105.

102
 W.J. Wysocki, dz. cyt., s. 140.
103
 Dokumenty te zebrał i wydał Piotr Matusak: P. Matusak, dz. cyt., s. 24–27
i dokumenty w drugiej części jego książki.
104
 Rozkaz nr 14 Komendanta Warszawskiego Okręgu AK gen. Antoniego
Chruściela „Montera”, cyt. za: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 185.
105
 W. Zagórski, Wicher wolności. Wspomnienia powstańca, Warszawa 1990, s. 217.

76
Struktury religijne

O tym, że dowódcy cenili kapelanów, świadczą również liczne awanse


księży na wyższe stopnie wojskowe oraz odznaczenia (w tym odznaczenia
bojowe). Czternastu księży zostało mianowanych starszymi kapelanami
czasu wojny, pięciu otrzymało stopień proboszcza czasu wojny; ponadto
ksiądz dziekan „Biblia” został awansowany na podpułkownika, ks. Wale-
rian Pączek na majora, a subdiakon „Teo” na podporucznika czasu wojny.
Podczas powstania 45 kapelanów otrzymało odznaczenia bojowe, w tym
29 Krzyż Walecznych i 14 Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami106.
Posługa kapelanów nie zakończyła się wraz z podpisaniem układu o za-
przestaniu działań wojennych. 3 października odbyła się ostatnia odprawa ka-
pelanów, podczas której ksiądz dziekan wyznaczył księży, którzy, przydzie-
leni do poszczególnych pułków, opuszczali Warszawę wraz z  żołnierzami,
żeby z nimi dzielić los w obozach jenieckich. Pozostali otrzymali zwolnienie
ze służby wojskowej i wyszli z miasta razem z ludnością cywilną107 lub zostali
jeszcze w szpitalach polowych, aby towarzyszyć rannym aż do ich ewakuacji.

Duszpasterstwo polowe na obrzeżach Warszawy


(Kampinos, Lasy Chojnowskie)

Część oddziałów powstańczych stacjonowała w  podwarszawskich la-


sach bądź na pewien okres powstania wycofywała się do nich. Należa-
łoby tu wspomnieć „Grupę Kampinos”, do której należały częściowo od-
działy partyzanckie formowane poza Warszawą oraz oddziały żoliborskie,
które w pierwszych dniach powstania z ogromnymi stratami wycofały się
z miasta. Jak nazwa formacji wskazuje, stacjonowała ona w Puszczy Kampi-
noskiej i miejscowościach, które znajdowały się w jej obrębie lub w jej bez-
pośrednim sąsiedztwie. „Grupa Kampinos” miała dość dobrze zapewnioną
opiekę duszpasterską: posługiwało w niej kilku kapelanów – na szczególną
uwagę zasługują tutaj postaci ks. Stefana Wyszyńskiego „Radwana III”, póź-
niejszego prymasa Polski, a także ks. Jerzego Baszkiewicza „Radwana II”
i ks. Wacława Karłowicza „Andrzeja Boboli” – ten ostatni przez pierwsze

106
 Informacje według zestawienia Piotra Matusaka, który zamieszcza również
pełną listę odznaczonych. P. Matusak, dz. cyt., s. 24–27.
107
 A. Bejnar-Bejnarowicz, „Biblia” powstańcza, czyli o księdzu Stefanie Kowalczy-
ku, w: Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 35.

77
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

tygodnie powstania przebywał i posługiwał na Starym Mieście, a dopiero


po upadku Starówki przeszedł na Żoliborz kanałami i dalej do Kampinosu.
Do Kampinosu dotarł z kolei z Pragi ks. Kazimierz Głąb, salezjanin, ka-
pelan tamtejszego rejonu Armii Krajowej – po przybyciu do Puszczy stał
się duszpasterzem oddziału Adolfa Pilcha „Doliny”108.
Oddziały były rozsiane po niemal całej Puszczy, kapelani starali się do
nich docierać i posługiwać żołnierzom na miejscu. Tak jak żołnierzy wal-
czących w mieście, spowiadali ich, a także udzielali zbiorowej absolucji i ko-
munii. Często odprawiali Msze Święte – dla wojska na pewno w niedziele,
ale w niektórych miejscach (np. w Laskach) również w dni powszednie.
Żołnierze Armii Krajowej stacjonowali również na południe od Warszawy,
w Lasach Chojnowskich. Tamtejsze oddziały niekoniecznie miały własnych
kapelanów, ale również dbając o życie religijne swoich członków, „dogady-
wały się” z miejscowymi księżmi bądź z kapelanami wcześniej utworzonych
tam formacji konspiracyjnych. Niezwykle interesującą historię z tym zwią-
zaną relacjonuje powstaniec Stanisław Milczyński „Gryf”. Opisuje on, w jaki
sposób ks. Jan Zając „Robak” przybywał na ustalone miejsce Mszy Świętej
w Wojciechowie (Lasy Chojnowskie). Otóż wspomniany ksiądz, będąc pro-
boszczem w Zalesiu, miał wprawdzie kontakty z konspiracją, jednak ze zro-
zumiałych względów nie były one publicznie wiadome. Gdy 6 sierpnia miała
się odbyć Msza Święta dla wojska w  Wojciechowie, trzeba go było jakoś
przetransportować na miejsce. Przy tym należało to zrobić w taki sposób,
aby okoliczna ludność nie zorientowała się, że ksiądz współpracuje z  po-
wstańcami – dbano tu przede wszystkim o  bezpieczeństwo księdza, któ-
rego z tej racji mogłyby spotkać nieprzyjemności. A zatem: „W myśl umowy
z księdzem kapelanem wysłani [po niego] podchorążowie byli uzbrojeni i po
teatralnym «aresztowaniu» w zakrystii przywieźli księdza do lasu z przygo-
towanymi przez niego szatami i przyborami liturgicznymi. To pozorowane
aresztowanie było przeznaczone dla parafian i ewentualnie dla niemieckich
donosicieli, jako zabezpieczenie dla księdza przed aresztowaniem i konse-
kwencjami za współpracę z Powstańcami”109.

108
 K. Głąb, Wspomnienia kapelana powstańców praskich, w: „Chrześcijanin
w świecie” 1984, r. XVI, 131–132(8–9), Warszawa, s. 184–188.
109
 Wspomnienie Stanisława Milczyńskiego „Gryfa”, cyt. za: Nasi bohaterowie.
Powstańcy 1944 roku. Warszawa, Wilanów, Powsin, Jeziorna, Konstancin, red. J. Świ-
stak, Warszawa 2015, s. 49.

78
Struktury religijne

Trzeba tu zauważyć, że opisanego problemu w  walczącym mieście


w  zasadzie nie było – walki na ulicach w  oczywisty sposób utrudniały
funkcjonowanie, ale w pewnym sensie powstanie utworzyło w niektórych
dzielnicach kawałki „wolnej Polski” – księża mogli z powstańcami współ-
pracować zupełnie otwarcie (choć faktycznie nie wszyscy – przykładowo
ci z kościoła seminaryjnego znajdującego się na terenie niemieckim byli
wielokrotnie pod tym kątem kontrolowani). Fakt współpracy z powstań-
cami ukrywano przy kapitulacji na przykład w  szpitalach, gdzie zajmo-
wano się rannymi – stwarzano pozory, że pacjenci są cywilami, żeby i oni,
i personel nie napotkali dodatkowych problemów.
Praktyki liturgiczne
(sakramenty i sakramentalia)

sza Święta na podwórku, w  piwnicy lub na sali gimnastycznej, spo-


M wiedź w ogródku, przez kratki furtki czy też w fotelu w sali kinowej,
ślub trwający siedem minut w kaplicy z wybitymi szybami, podobna ce-
remonia w kawiarni, pospieszny chrzest urodzonego w schronie dziecka,
pogrzeb zbiorowy ofiar nalotu na filharmonię, zwłoki przykryte jedynie
podnoszącymi się na wietrze gazetami… skoro tak miało to wyglądać, to
dlaczego z tego nie zrezygnowano? Czy tradycja jest aż tak ważna?
W chrześcijaństwie nie chodzi jedynie o tradycję w rozumieniu zacho-
wania obrzędów przodków – najwidoczniej część mieszkańców powstańczej
Warszawy doskonale to wiedziała, czuła i w to wierzyła. Stąd niesamowity
nieraz wysiłek zachowania życia religijnego, w  tym niezwykle istotnego
życia liturgicznego. Dla chrześcijan wszystkich wyznań praktyki liturgiczne
są fundamentem życia duchowego – a w każdym razie jego bardzo ważną
częścią. Poszczególne wyznania w różny sposób je sprawują i rozumieją, ale
jednak wszystkie zgadzają się co do wyjątkowego ich znaczenia.
W Kościele katolickim wyróżnia się siedem sakramentów: chrzest, spo-
wiedź, Eucharystię, bierzmowanie, sakrament święceń, małżeństwo oraz
ostatnie namaszczenie (dziś: namaszczenie chorych). Do innych praktyk
liturgicznych, tzw. sakramentaliów, zalicza się na przykład pogrzeby i li-
turgię godzin (tj. brewiarz, odmawiany głównie przez osoby konsekro-
wane, ale nie tylko). Bardzo podobnie do tych kwestii odnosi się Kościół
prawosławny, natomiast Kościoły protestanckie przeważnie z wymienio-
nych praktyk uznają za sakramenty tylko dwie: chrzest i Eucharystię.
Sama okupacja niewiele zmieniła w praktykach sakramentalnych i li-
turgicznych mieszkańców Warszawy – teoretycznie nie wprowadzano

81
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

ograniczeń w ich sprawowaniu. Zakazy dotyczyły śpiewania poszczegól-


nych pieśni, np. Boże coś Polskę czy Serdeczna Matko, ale zakazy te wią-
zały się bardziej z  patriotycznym charakterem tych pieśni niż samą ich
katolickością czy religijnością w ogóle. W większości parafii zatem życie
liturgiczne toczyło się zwyczajnym trybem – celebrowano Eucharystię,
spowiadano, przynoszono dzieci do chrztu, udzielano ślubów, ostatniego
namaszczenia. W kolejnych latach biskupi wyświęcali kolejnych księży –
łącznie kilkudziesięciu w  archidiecezji warszawskiej przez cały okres
okupacji. Udzielali także bierzmowania – zachowane Liber confirmationis,
dokumentujące przyjmujących ten sakrament od biskupa Antoniego Szla-
gowskiego, mówią o około 8–12 tysiącach osób bierzmowanych rocznie;
w zachowanych kronikach niektórych parafii można zapoznać się z wpi-
sami dotyczącymi tych uroczystości, gdy do sakramentu dojrzałości chrze-
ścijańskiej przystępowało nawet kilkaset osób jednocześnie110.
Podczas powstania warszawskiego sytuacja ulega zmianie o tyle, że nie
mamy źródeł, które by dokumentowały udzielanie sakramentu święceń bądź
bierzmowania w tym czasie – zatem najprawdopodobniej ich nie praktyko-
wano. Taki stan rzeczy raczej nie dziwi – oba te sakramenty wymagają obec-
ności biskupa, a biskup warszawski od 5 sierpnia miał mocno utrudniony
kontakt z wiernymi swojej diecezji. Byli obecni w Warszawie inni biskupi, ale
trudno powiedzieć, czy bez nadzwyczajnej konieczności i bez ustalenia tego
z ordynariuszem miejsca decydowaliby się na udzielanie tych sakramentów.
Praktyki liturgiczne są o tyle ciekawymi do badania formami pobożności,
że powinny być sprawowane w  sposób zgodny z  prawem kanonicznym,
a warunki powstańcze często uniemożliwiały dokładne jego przestrzeganie
lub zmuszały do korzystania ze wszelkich rozwiązań i dyspens, które można
było dopuścić w drodze wyjątku. Rezygnować jednak można tylko z tych
rzeczy, które nie stanowią o istocie sprawowanej liturgii, stąd analiza tego,
jak wyglądało życie sakramentalne w  takich nadzwyczajnych warunkach,
może nam też pokazać, jakie są esencja i fundament tego, co się dzieje pod-
czas liturgii chrześcijańskich. Podczas powstania warszawskiego katolików
obowiązywał Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku, i to on, wraz ze
Mszałem z lat 30., będzie głównym punktem odniesienia w badaniu tych
praktyk pod względem ich kanoniczności czy też nadzwyczajności.

110
 Kronika parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu za lata 1933–1970.

82
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Sakrament Eucharystii –
Msze Święte i „komunia na barykadzie”
Msze Święte i  przyjmowanie komunii to najczęściej wymieniane w  źró-
dłach praktyki religijne czasu powstania. Katolicy wierzą, że dzięki Eucha-
rystii świat jest błogosławiony prawdziwą, żywą i  materialną obecnością
Jezusa Chrystusa – stąd ogromne, najwyższe znaczenie tego sakramentu dla
tych, którzy świadomie wyznają tę wiarę, i ogromne staranie księży oraz
wiernych, żeby mimo przeciwności możliwe było jego sprawowanie. Księża
starali się dotrzeć z Komunią świętą również do tych, dla których udział
w Mszy Świętej (nawet polowej) nie był możliwy – a więc do piwnic, do
szpitali polowych czy nawet na barykady. To stąd się wzięło wspominane
czasem w mediach katolickich określenie „ze stułą na barykadzie”.

Nie tylko w kościele…

Według obowiązującego w 1944 roku prawa kanonicznego Mszę Świętą,


co do zasady, należało celebrować w kościołach lub poświęconych kapli-
cach. Gdyby była to jedyna możliwość, prawie 90% miejsc sprawowania
Eucharystii okazałoby się niekanoniczne i Msze Święte w tych miejscach
prawdopodobnie by się nie odbyły. Jednak Kodeks przewidywał wyjątki:
ordynariusz diecezji mógł udzielić księżom tzw. przywileju portatylu111,
który uprawniał ich do odprawienia liturgii eucharystycznej na konse-
krowanym portatylu w określonych sytuacjach. Jednocześnie w nadzwy-
czajnych przypadkach, gdy warunki nie pozwalały na uzyskanie zgody
biskupa, a sprawa była pilna (np. wierni nie mieli innej możliwości do-
pełnienia obowiązku uczestnictwa we Mszy Świętej niedzielnej), księża
mogli zastosować domniemaną zgodę przełożonego i celebrować Eucha-
rystię w  miejscu nadzwyczajnym z  zachowaniem pozostałych przepisów
kanonicznych. Co do samych miejsc nadzwyczajnych prawo kanoniczne
pozostawiało dużo swobody i stanowiło jedynie, że miejsce takie powinno
być godne i nie powinno być pokojem sypialnym.

 Portatyl – poświęcona kamienna płyta z wmurowanymi relikwiami świętego.


111

83
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

W świetle takich przepisów łatwo się domyślić, że powstanie ex defi-


nitione było sytuacją ekstremalnie nadzwyczajną, zgody biskupa nie było
sposób uzyskać, mogła więc znaleźć zastosowanie domniemana zgoda
i Msza Święta mogła odbyć się niemal wszędzie. I rzeczywiście tak było.
Poszczególne kościoły i kaplice funkcjonowały jako miejsca kultu religij-
nego tak długo, jak było to możliwe, jednak z biegiem czasu i postępują-
cych zniszczeń nabożeństwa zaczęto przenosić do podziemi kościelnych
i  okolicznych budynków. Kapelani wojskowi oddelegowani do służby
w oddziałach odprawiali Msze Święte tam, gdzie stacjonowały oddziały –
a miejsca te miały przeróżny charakter (w szczególności nie były kosza-
rami z kaplicą). Ponadto wskutek działań wojennych część wiernych nie
miała możliwości dotrzeć do kościoła, stąd księża starali się dotrzeć tam,
gdzie akurat oni byli – do ich własnych domów, piwnic, schronów, po-
dwórek… i tam odprawiali Msze.

Msza święta przy bocznym ołtarzu w kościele franciszkanów


na Zakroczymskiej; jedno z nielicznych zdjęć z Mszy świętych
sprawowanych podczas powstania w kościołach
(fot. Józef Jerzy Karpiński „Jerzy”, ze zbiorów MPW)

84
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Efekt ogółu starań był taki, że podczas powstania warszawskiego Msze


Święte sprawowano w ponad 300 miejscach (kościołów w Warszawie lewo-
brzeżnej było 42). Ze źródeł wykorzystanych w niniejszej książce udało się
zebrać listę 363 takich miejsc (w tym 91 adresów niedokładnych), w któ-
rych podczas powstania odprawiono przynajmniej jedną Mszę Świętą. Rzut
oka na tę listę pozwala ocenić, że zaledwie 13% z  nich to były miejsca
konsekrowane (kościoły lub kaplice). To znaczy, że 87% miejsc sprawo-
wania Mszy Świętych podczas powstania to miejsca nadzwyczajne, obok
obowiązującej reguły. A były to podwórka, bramy kamienic, piwnice, pry-
watne mieszkania, szpitale (zwykłe i polowe), punkty sanitarne, kina, teatry,
kawiarnie… różnorodność charakteru wymienionych miejsc wskazuje na to,
że Msze Święte odprawiano tam, gdzie akurat była taka możliwość i wola
ludności i gdzie ksiądz był w stanie dotrzeć. Do najbardziej egzotycznych
miejsc można zaliczyć bar Satyr, Browar Haberbuscha i kino Palladium.

Msza święta na sali koncertowej w konserwatorium muzycznym


przy ul. Okólnik (fot. Tadeusz Bukowski „Bończa”, ze zbiorów MPW)

85
Życie religijne podczas powstania warszawskiego
Tabela 1. Adresy miejsc sprawowania Mszy Świętych
w poszczególnych dzielnicach – statystyka

Liczba
Liczba
Liczba adresów % konse-
Liczba adresów % na tle
adresów miejsc krowanych
adresów niedokład- Warszawy
dokładnych konsekro- w dzielnicy
nych
wanych

Praga 6 5 1 5 83,3% 1,7%

Wola 16 12 4 5 31,3% 4,4%

Ochota 7 5 2 0 0,0% 1,9%

Stare
Miasto 37 29 8 9 24,3% 10,2%

Powiśle 12 9 3 3 25,0% 3,3%

Czerniaków 16 11 5 2 12,5% 4,4%

Mokotów 34 23 11 9 26,5% 9,4%

Żoliborz 45 35 10 3 6,7% 12,4%

Śródmieście
Południowe 74 59 15 7 9,5% 20,4%

Śródmieście
Północne 105 84 21 6 5,7% 28,9%

Obroża 11 0 11 0 0,0% 3,0%

363 272 91 49 13,5% 100,0%

Połowa zgromadzonych adresów leży w Śródmieściu Północnym i Połu-


dniowym – dzielnicach, w których powstanie trwało najdłużej i w pewnym
sensie najdłużej było względnie spokojnie. Znacznie mniej adresów od-
notowano dla pozostałych dzielnic – po około 30–40 dla powstańczych
Żoliborza, Mokotowa i Starego Miasta, najmniej na Ochocie i na Woli –
w tych dzielnicach odnotowano jedynie pojedyncze miejsca sprawowania

86
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Mszy Świętych. Można doszukiwać się korelacji między przebiegiem po-


wstania w poszczególnych dzielnicach a liczbą miejsc, w których sprawo-
wano Msze. Zasadniczo były odprawiane w tych częściach miasta, które
w  danym momencie znajdowały się pod kontrolą powstańców112. Kilka
wyjątków od tej reguły wymaga mimo wszystko rozpatrzenia, stąd przyj-
rzymy się im dokładniej.
Wśród wyjątków mamy przykładowo okolice kościoła św. Piotra
i  Pawła (parafia pw. św. Barbary), gdzie Msze Święte odprawiał ks. bp
Szlagowski między 5 sierpnia a 4 września; ten fragment Śródmieścia Po-
łudniowego znajdował się wówczas w rękach niemieckich, natomiast bi-
skup Szlagowski jako ordynariusz warszawski przez pewien czas był przez
Niemców traktowany ulgowo, ponieważ liczyli oni na to, że zgodzi polski
hierarcha się użyczyć swojego autorytetu do przekonania ludności cywilnej
do sprzeciwienia się powstaniu. Po kilku tygodniach negocjacji, gdy nie
przynosiły oczekiwanego przez Niemców efektu, biskup Szlagowski został
internowany w Milanówku pod Warszawą, a źródła dotyczące Mszy Świę-
tych na omawianym obszarze milkną.
Do miejsc nienależących do powstańców, gdzie możliwe było sprawo-
wanie Mszy Świętych, należałoby również zaliczyć Szpital Wolski i szpital
Dzieciątka Jezus na Lindleya – w tych miejscach mamy udokumentowane
w źródłach Eucharystie na kilka dni lub tygodni po tym, jak wycofali się
z  nich powstańcy. Trzeba tu wziąć pod uwagę, że szpitale – placówki
opatrzone przeważnie wiele mówiącym znakiem czerwonego krzyża –
rządziły się swoimi prawami. Jakkolwiek z wielu wspomnień wynika, że
Niemcy w żaden sposób nie zabiegali o przestrzeganie konwencji haskiej,
która gwarantowała m.in. prawa służb sanitarnych podczas walk, część
placówek miała jednak szansę jako tako funkcjonować przez kilka tygodni
po ich zajęciu przez Niemców. Jeśli byli w nich akurat kapelani, to moż-
liwe było odprawianie tam Mszy. Właśnie w  takiej sytuacji znalazły się
szpital wolski i szpital na Lindleya, podobnie rzecz się miała na ul. Chełm-
skiej, gdzie w pobliżu kościoła zorganizowano szpital polowy.
Poza wyżej wymienionymi wyjątkami warto wspomnieć o praktykach
sakramentalnych w kościołach św. Wojciecha i Wawrzyńca na Woli, które
112
 Dobrze to widać na mapie zamieszczonej wewnątrz okładki książki – za-
znaczono na niej tereny zajęte przez powstańców oraz miejsca sprawowania
Mszy Świętych.

87
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

do 5 sierpnia funkcjonowały względnie normalnie – do rozpoczęcia rzezi


Woli. W kolejnych dniach, zajęte przez Niemców i zamienione w punkty
zborne / obozy przejściowe dla ludności cywilnej, stały się świadkami wy-
darzeń straszliwych. Wraz z  cywilami byli więzieni tam księża, którzy
w miarę możliwości dalej pełnili swoją posługę. Podobnym wyjątkiem jest
klasztor oo. jezuitów na Rakowieckiej 61, gdzie owszem, już po wybuchu
powstania odprawiano Msze Święte, ale działo się to w zasadzie jedynie
2 sierpnia – po południu tego samego dnia większość księży została za-
mordowana, a cudownie ocaleni z masakry przez kilka dni ukrywali się
w okolicach klasztoru, po czym opuścili jego teren i już tam nie powrócili.
Pozostałe adresy niemieszczące się w granicach wytyczonych na mapie
to: Konopnickiej 6 (tzw. YMCA lub Imka), Gdańska 33 (tzw. Olejarnia)
i piwnica w okolicach skrzyżowania al. Zjednoczenia i ul. Cegłowskiej oraz
okolice ulic Goraszewskiej i Morszyńskiej. Pierwsze dwa łatwo wytłuma-
czyć – Msze Święte w Imce były odprawiane we wrześniu, w szczególności
po 4 września, kiedy została zdobyta przez powstańców – na mapie zazna-
czono obszary zajęte przez stronę polską 4 i 19 sierpnia – nie objęły więc
okolic Imki. Żoliborska Olejarnia była jedną z dalej wysuniętych placówek
powstańczych, bez bezpośredniej łączności z resztą opanowanej przez po-
wstańców dzielnicy – tam Mszę Świętą wyruszył odprawić ks. Zygmunt
Trószyński „Alkazar”.
To już wszystkie wyjątki – łącznie jest ich 12, co na ogólną liczbę 272 do-
kładnych adresów, które udało się zidentyfikować, jest niewiele znaczącym
odsetkiem, zwłaszcza że znaczną część z nich da się rozsądnie wytłumaczyć.
Można zatem uznać za uprawniony wniosek, że jednym z czynników decy-
dujących o życiu sakramentalnym w danym miejscu były losy powstania na
danym obszarze. O ile mamy informacje o dacie wspominanej Mszy Świętej,
to przeważnie są to dni wyprzedzające kapitulację danej dzielnicy – wy-
jątki (poza sytuacjami opisanymi wyżej) stanowią Msze na Śródmieściu
i na Mokotowie odprawione 5 października, po upadku powstania, a przed
wyjściem powstańców do niewoli.
Powyższy wniosek pozwala wytłumaczyć, dlaczego na Woli i na Ochocie
miejsc sprawowania Mszy Świętych jest znacznie mniej niż gdzie indziej –
w tych dwu dzielnicach powstanie trwało najkrócej (do 10/11 sierpnia),
a  rzeź Woli i  Ochoty, rozpoczęta przez Niemców 5 sierpnia, uniemoż-
liwiała w  zasadzie jakiekolwiek funkcjonowanie. Podobnie rzecz ma się

88
Msza święta na sali gimnastycznej w gmachu YMCA
przy ul. Konopnickiej (fot. Wojciech Marczyński, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

z Pragą. Z drugiej strony to nie tłumaczy, dlaczego na Mokotowie i Żo-


liborzu, gdzie powstanie trwało zaledwie kilka dni krócej niż na Śród-
mieściu (Mokotów – kapitulacja 27 września, Żoliborz – 30 września,
Śródmieście  – 2 października), miejsc sprawowania Mszy Świętych jest
znacznie mniej. Trudno rozstrzygnąć jednoznacznie, skąd się bierze ta dys-
proporcja – być może powodem była tu wcześniejsza struktura kościelna
przedwojennej jeszcze Warszawy: Stare Miasto i Śródmieście to ówcześnie
niewielkie parafie i  stosunkowo dużo kościołów filialnych i  zgromadzeń
zakonnych, Żoliborz i Mokotów to olbrzymie parafie i niewiele placówek
zakonnych. Stąd prawdopodobnie w  dzielnicach centralnych było więcej
księży i zakonników mogących posługiwać sakramentami wśród ludności.
Innym powodem takiej dysproporcji może być szlak bojowy części po-
wstańczych oddziałów, które z  kapitulujących dzielnic ewakuowały się
przeważnie do Śródmieścia, rzadziej na Mokotów lub Żoliborz, a  wraz
z nimi przenosili się do Śródmieścia ich kapelani.

Nie tylko o poranku…

Zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego z 1917 roku każdy prezbiter był


uprawniony do odprawienia tylko jednej Mszy Świętej w ciągu dnia. W sy-
tuacjach wyjątkowych dany ksiądz mógł odprawić również drugą, po uzy-
skaniu zgody biskupa. W  źródłach dotyczących powstania warszawskiego
można odnaleźć wzmianki o specjalnym dekrecie wydanym przez papieża
Piusa XII, zezwalającym wszystkim księżom na odprawianie aż trzech Mszy
Świętych w ciągu dnia113. Przynajmniej część księży z tego pozwolenia ko-
rzystała – ks. Władysław Zbłowski „Struś” relacjonuje, że prawie codziennie
odprawiał trzy Msze Święte, a w niedzielę aż cztery (powoływał się przy
tym na pozwolenie księdza dziekana – Stefana Kowalczyka „Biblii”)114.
Eucharystię można było zacząć sprawować nie wcześniej niż godzinę
przed świtem i skończyć najpóźniej o 13:00. Dość ścisłe określenie pory
sprawowania Eucharystii wynikało z obowiązku zachowania postu eucha-
rystycznego, który wówczas obowiązywał od północy. Nie obowiązywał
113
 „Biuletyn Informacyjny” 1944, 10 sierpnia, nr 47 (225).
114
 W. Zbłowski, Wspomnienia kapelana Woli, w: Kościół a  Powstanie Warszaw-
skie…, dz. cyt., s. 316.

90
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

jedynie w niebezpieczeństwie śmierci (bez względu na przyczynę niebez-


pieczeństwa) oraz w  przypadku groźby znieważenia Najświętszego Sa-
kramentu115. Podczas II wojny światowej wydano szereg dyspens i indul-
tów apostolskich, ogólnych i szczegółowych (dotyczących ogółu wiernych
i ich sytuacji w poszczególnych krajach), które łagodziły te zapisy. I tak
w Polsce od 11 grudnia 1942 roku księżom w Polsce w niedzielę i święta
wolno było celebrować Mszę Świętą po spożyciu płynu, a jeśli odprawiali
ją po godzinie 13, to obowiązani byli do wstrzymania się od przyjmowania
płynu na godzinę, a pokarmu stałego na cztery godziny przed Eucharystią.
Dyspensa od postu eucharystycznego w przypadku Mszy Świętych odpra-
wianych po 13:00 obejmowała wszystkich wiernych116.

Informacja o Mszach świętych


w „Biuletynie Informacyjnym” (fot. źródło:
„Biuletyn Informacyjny” 1944, 18 sierpnia,
nr 55 (263); mbc.cyfrowemazowsze.pl)

115
 Codex Iuris Canonici 1917, can. 858. Interpretacja: M. Pastuszko, Post eucha-
rystyczny, „Prawo Kanoniczne: kwartalnik prawno-historyczny” 1986, 29(1–2),
185–201.
116
 J. Piekoszewski, Le Jeûne eucharistique, Paris, 1952, s. 91–100; M. Zegza,
Historia i problemy postu eucharystycznego, „Ruch Biblijny i Liturgiczny” 1955, t. 8,
nr 1, s. 47–57.

91
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wydaje się, że w ogólności trzymano się przepisów zwyczajnych – jeśli


jest mowa o porze uczestniczenia we Mszy, to jest to przeważnie „rano”
lub, bardziej konkretnie, godzina między 7:00 a 10:30. Niekiedy w źró-
dłach wspomina się Msze o piątej rano117 (1 sierpnia 1944 słońce wzeszło
o 5:11, a zatem była to Msza przed wschodem słońca118). Z czasem dyscy-
plina liturgiczna, jeśli chodzi o godziny odprawiania Mszy Świętej, przynaj-
mniej w niektórych miejscach ulegała rozluźnieniu: „Niedziela 13 sierpnia
1944 r. Mszę w naszym batalionie odprawiano już codziennie. Czasami
nawet po południu, wobec dyspensy Stolicy Apostolskiej. Komunię św. ze-
zwalano nam przyjmować w ciągu dnia, w 4 godziny po posiłku lub w go-
dzinę po spożyciu płynu. Potem i te terminy ulegały skróceniu. Pan Jezus
przychodził do nas o  każdej możliwej porze. Był z  nami tak blisko, jak
w czasie ewangelicznej burzy na morzu i jak przy grobie Łazarza”119. Zda-
rzały się jednak także Msze wieczorne – o  22:00, o  północy120. Wierni
starali się zachować post eucharystyczny – świadczą o  tym m.in. wspo-
mnienia Marii Okońskiej i s. Emilii Radziszewskiej, ale wiadomo również
o tym, że nieraz udzielano od tego postu dyspensy, szczególnie przy da-
waniu komunii chorym, rannym lub żołnierzom na barykadzie.
Były miejsca, w których Msze Święte odprawiano codziennie, a szcze-
gólnie dużo odnotowano ich w  niedziele (zwłaszcza pierwszą niedzielę
powstania – 6 sierpnia). Nie jest to zaskakujące – prawdopodobnie
główna przyczyna leży w  wyjątkowo uroczystym charakterze niedzieli
i obowiązku uczestnictwa w niedzielnej Mszy. Z tych powodów wiernym
mogło bardziej zależeć na Eucharystii w  tym dniu, a  i  księża zapewne
wzmagali wysiłki organizacyjne, żeby jak największej części społeczeństwa
udział w niedzielnej Mszy Świętej umożliwić.
Dniem szczególnie naznaczonym pobożnością (poza niedzielami) był
15 sierpnia – uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej oraz Dzień Żoł-
nierza. Na ten dzień Antoni Chruściel „Monter”, dowódca powstania
warszawskiego, wydał rozkaz nakazujący odprawienie możliwie dużej
liczby Mszy Świętych, żeby każdy z żołnierzy i cywilnych mieszkańców

117
 Krystyna Zwolińska-Malicka, AHM MPW.
118
 Kartki z kalendarza w Muzeum Powstania Warszawskiego.
119
 W. Sawicki, Ołtarze, s. 85, AAN, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajo-
wej Okręg Warszawa, Bataliony NOW AK „Gustaw” i „Harnaś”, sygn. 29.
120
 S. Podlewski, Wierni…, dz. cyt., s. 395–396.

92
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Warszawy miał możliwość przystąpienia w  tym dniu do komunii. Tego


dnia Msze Święte często łączyły się z późniejszymi występami artystycz-
nymi i wspólnym świętowaniem. Podobnie uroczysty miał być 26 sierpnia
(święto Matki Boskiej Częstochowskiej, z  racji kultu Pani Jasnogórskiej
szczególnie ważne dla Polaków).
O  czasie i  miejscu odprawiania Mszy częściowo informowały prasa
(dla ludności cywilnej i wojska), rozkazy (głównie dla wojska), łączniczki,
a czasem sami księża po odprawionej Eucharystii przekazywali komuni-
katy o swoich planach duszpasterskich na kolejne dni.

Paramenty liturgiczne121

Jak wspomniano już wyżej, większość miejsc, w których sprawowano Msze


Święte podczas powstania, to miejsca nadzwyczajne, a co za tym idzie – nie-
konsekrowane. Zgodnie z prawem kanonicznym, aby w takim miejscu odbyła
się Msza Święta, konieczny był ołtarz polowy z portatylem oraz paramenty
liturgiczne. Budową i przystrojeniem ołtarza polowego zajmowali się prze-
ważnie mieszkańcy danej kamienicy (w  przypadku Mszy Świętych w  po-
dwórkach, piwnicach itd.) lub członkinie i  członkowie oddziałów, którzy
w danym momencie nie mieli innych obowiązków (sanitariuszki, łączniczki).
Część ołtarzy polowych uderzała swoją prostotą – niejednokrotnie to
właśnie ona [prostota] jest podkreślana we wspomnieniach uczestników
tamtych wydarzeń: „Ludność cywilna organizowała w piwnicach ołtarzyki,
na stole nakrytym serwetą stawiano krzyż, figurę Pana Jezusa, jakiś obraz
z  Matką Boską i  ksiądz odprawiał Mszę”122. Mimo trudnych warunków
starano się jednak ołtarze przyozdobić najbardziej uroczyście, jak było to
możliwe: przynoszono to, co jeszcze ocalało z  domów i  mieszkań: dy-
wany, zasłony, ozdobne serwety. Z  okolicznych ogródków przynoszono
świeże kwiaty, nieraz dla przyniesienia ich ryzykując zdrowie i życie, gdy
trzeba było przebiec przez ulicę pod ostrzałem. „[Ojciec Tomasz – przyp.
autorki] odprawiał Mszę Świętą w  piwnicy, na początku na podwórzu,
zrobiliśmy bardzo ładny ołtarz. Był murek ponadpiętrowy, który odgradzał

 Paramenty liturgiczne – naczynia i przedmioty używane w liturgii.


121

 Krystyna Zawadzka, AHM MPW.


122

93
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

nas od tyłów kościoła garnizonowego i na tym murze zrobiliśmy bardzo


piękny ołtarz z lilijkami harcerskimi. Kwiatów było coraz mniej, czasami
się jakieś zdobyło gdzieś z doniczek”.
Częstym motywem pojawiającym się przy ozdabianiu ołtarzy były ak-
centy patriotyczne – biało-czerwone flagi lub wstęgi nad ołtarzem, polskie
godło umieszczone również nad lub przed ołtarzem. Wspomina się je wie-
lokrotnie w relacjach, wspomnieniach, obserwujemy je także na zdjęciach,
które dokumentują opisywane wydarzenia.
Piękne przystrojenie ołtarza wynikało głównie z potrzeby czy przyzwy-
czajenia uczestników Eucharystii. Jednak z punktu widzenia prawa kano-
nicznego najważniejszym elementem ołtarza polowego był konsekrowany
portatyl, który służył przy Mszach polowych za mensę ołtarzową. W źró-
dłach element portatylu jest konsekwentnie przemilczany – nikt o nim nie
wspomina. Transportowanie tej płyty musiałoby być dla księży ogromną
trudnością ze względu na jej ciężar i bez tego dotarcie w tyle miejsc nie było
łatwe. Zdjęcia wykonane podczas powstańczych Mszy polowych nie poma-
gają w rozstrzygnięciu tej kwestii, aczkolwiek widać na nich, że ołtarze po-
lowe były mimo wszystko dość solidne. W Muzeum Ordynariatu Polowego
w Warszawie znajduje się ołtarz polowy jednego z kapelanów, co by suge-
rowało, że przynajmniej niektórzy je posiadali. Trudno jest rozstrzygnąć,
czy księża rezygnowali z portatylu i sprawowali Msze Święte w sposób nie
do końca kanoniczny, czy też konieczność posiadania portatylu była tak
oczywista, że się o nim nie wspomina. Możliwe, że portatyl zastępowano
przenośnymi relikwiami wszytymi w bieliznę kielichową lub w obrazki.
Poza portatylem do odprawienia Mszy Świętej były potrzebne pozostałe
paramenty liturgiczne: patena i kielich, ampułki z wodą i winem oraz komu-
nikanty (hostie). Często księża nosili je ze sobą, choć część z potrzebnych
materiałów wymagała nieustannego uzupełniania (wino, opłatki), a  zdo-
bycie ich było drugą najtrudniejszą kwestią w zorganizowaniu Mszy Świętej
w danym miejscu (zaraz po znalezieniu kapelana). Niektórzy księża ryzy-
kowali życiem, żeby zdobyć materiały niezbędne do sprawowania liturgii:
„Msza nie mogła być, bo nie było tych przyrządów, tego wszystkiego. Ten
ksiądz mówi do mnie: «Proszę pani, gdzie tutaj mogę najbliżej znaleźć ko-
ściół?». A ja mówię: «Kościół na placu Trzech Krzyży. Ale, proszę księdza,
to bardzo trudna rzecz tam coś załatwić, bo na placu Trzech Krzyży jest
Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych. Tam są Niemcy i plac jest dosyć

94
Dekoracja ołtarza przy teatrze Nowości
(fot. Wojciech Marczyński, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

przestronny. Na środku placu stoi kościół, więc żeby dostać się do ko-
ścioła, to trzeba kawałek placem przejść, a strzelanie do osoby na placu to
dla Niemców żadna trudność. Tak że nie wiem, jak ksiądz to załatwi». –
«Proszę pani, muszę! Tu ludzie czekają na spowiedź. Czekają na komunię,
czekają na Mszę. Muszę to załatwić!». Czy pani uwierzy, że na drugi dzień
była Msza, bo ksiądz jednak wieczorową porą przedostał się do tego ko-
ścioła i wszystko wziął, co było mu potrzeba?”123.
Zdarzało się jednak, że to nie (tylko) księdzu na organizacji świętej
liturgii tak zależało. Niektórzy z  kapelanów mieli przyznane łączniczki,
które były współodpowiedzialne za przygotowanie liturgii – taką funkcję
pełniła m.in. Anna Hołubowicz-Gadkowska, autorka Pamiętnika łączniczki
kapelana, w którym opisuje wiele sytuacji, kiedy pod ostrzałem biegła do
kościoła na Gdańską, żeby stamtąd przynieść rzeczy, których już brakło –
marymoncki kościół znajdował się wówczas już na terenach opuszczonych
przez Polaków124.
Z  kolei bohaterką dla rannych w  jednym ze szpitali w  Śródmieściu
Południowym stała się sanitariuszka Halina Kuropatwińska-Świdowa,
dzięki której poświęceniu udało się zorganizować dla nich Mszę Świętą
w niedzielę 17 września. W szpitalu zjawił się bardzo oczekiwany przez
wszystkich ksiądz i  powiedział, że nie ma możliwości odprawić Mszy
Świętej, ponieważ wszystkie potrzebne rzeczy zostawił w innym miejscu,
a ze względu na ostrzał nie ma sposobu, żeby się tam udać. Wspomniana
sanitariuszka, widząc rozczarowanie powierzonych jej rannych, ofiaro-
wała swoją pomoc – dowiedziała się od księdza, gdzie dokładnie zostawił
paramenty i ruszyła, żeby je zdobyć. Mimo ogromnego niebezpieczeń-
stwa udało jej się wykonać to zadanie: „Ksiądz już czekał; nie mogąc
złapać tchu, wyciągnęłam do niego koszyk. Twarze rannych się rozja-
śniły. Rozległ się radosny szmer dookoła i pod moim adresem rzucano
wdzięczne spojrzenia”125.

123
 Krystyna Bielniak, AHM MPW.
124
 A. Hołubowicz-Gadkowska, Pamiętnik łączniczki kapelana, Londyn 1995.
125
 H. Kuropatwińska-Świdowa, Wspomnienia z  okresu wojny i  powstania war-
szawskiego, Warszawa 2017, s. 85–87.

96
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Przygotowane do Mszy świętej paramenty liturgiczne


(fot. Joachim Joachimczyk, ze zbiorów MPW)

Opisane wyżej wydarzenia zarysowują część trudności, z jakimi mogli


się spotykać katolicy podczas powstania, jednak nie jest to obraz pełny.
Zdarzało się także, że nie było możliwości zdobycia prawdziwego kielicha
i pateny – wówczas naczynia liturgiczne były zastępowane tym, co było
dostępne. Ksiądz Władysław Zbłowski „Struś” wspomina: „Z  paramen-
tami i sprzętem liturgicznym bywało różnie. Najpierw w szklance, nieraz
w gdzieś zdobytych kryształowych pucharach. Wreszcie zawędrowałem od
tyłu do kościoła św. Krzyża i  pożyczyłem od księży misjonarzy kielich.
[…] Wino i komunikanty oraz hostie otrzymywaliśmy od dziekana urzę-
dującego wówczas przy kościele Dzieciątka Jezus”126. Podobne doświad-
czenia miał Tadeusz Różycki, ministrant: „Mieszkanie u pana Kowalskiego,
u mnie, w takim dużym pokoju to był przygotowany rodzaj takiego ołtarza
na stoliczku, przychodził ksiądz […]. Śmiesznie to wyglądało o  tyle, że
nie było kielicha złotego, tylko zwykłą szklankę miał”127. Biskup Adamski,

 W. Zbłowski, dz. cyt., s. 316–317.


126

 Tadeusz Różycki, AHM MPW.


127

97
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

odprawiając Mszę Świętą w bramie na ul. Wareckiej, zamiast pateny używał


spodeczka, a zamiast kielicha – kieliszka do wina128.
Jednym z większych wyzwań organizacyjnych dla księży było zdobycie
komunikantów. Częściowo mogli je nosić ze sobą – brać z kościoła para-
fialnego – ale gdy do kościoła nie mieli dostępu, już takiej możliwości nie
było. Komunikantów użyczały siostry zakonne, których klasztory i kaplice
były rozsiane po całej Warszawie. Jednak nie zawsze udawało się zdobyć
ich wystarczająco dużo, a i rezerwy były ograniczone. Wielokrotnie w źró-
dłach pojawiają się wspomnienia o  dzieleniu hostii i  komunikantów na
maleńkie kawałeczki, „kwadraciki”, żeby dla wszystkich starczyło: „Raz
jeden uczestniczyłam we Mszy Świętej, która odbywała się na podwórzu.
Przyszedł ksiądz i pamiętam, że wtedy byłam zaszokowana, bo komunię
nam rozdawał w  malusieńkich kawałeczkach, żeby mu wystarczyło dla
wszystkich. Mnie się wtedy wydawało, że opłatek podzielony to w ogóle
jest nie tak, a tymczasem ten kawałeczek malusieńki…”129.
Jest mowa również o dokładnym liczeniu wiernych przystępujących do
komunii (w warunkach polowych przechowanie Ciała Chrystusa z nale-
żytym szacunkiem było mocno problematyczne, zazwyczaj służy do tego
solidnie zbudowane i  zamknięte na klucz tabernakulum). Można rów-
nież znaleźć pojedyncze wzmianki o tym, że komunikantów, nawet tych
połamanych, zabrakło i  wierni (a  przynajmniej ich część) przyjmowali
Komunię świętą jedynie w  sposób duchowy: „To rozdawał komunię, ale
ja już nie zdążyłem, on nie miał tyle komunikantów, żeby wszystkim dał,
prawda. Kto był szczęśliwy, to kawałek dostał, ale tak to absolucja była i to
wystarczyło dla nas”130.
Zależnie od warunków można było sobie z tym problemem poradzić
również w  inny sposób. Na Żoliborzu siostry wypiekały komunikanty
w czasie powstania: „Znów nam zabrakło hostii. Ks. Żelazowski […] po-
szedł do kuchni i prosił, by siostry upiekły małe, pszenne chlebki. Dosta-
łyśmy trochę pszennej mąki. Jedna z Sióstr zagniotła tę mąkę z wodą. Ufor-
mowałyśmy małe komunikanty. Zostały upieczone i  użyte do Mszy św.,

128
 Relacja Danuty Cichockiej „Anielki” w: Pełnić służbę. Z pamiętników i wspo-
mnień harcerek Warszawy 1939–1945, red. A. Zawadzka, Z. Zawadzka, Warszawa
1983, s. 212.
129
 Elżbieta Skrzyńska, AHM MPW.
130
 Jerzy Kuncewicz, AHM MPW.

98
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

ale okazały się bardzo niewygodne w użyciu – były twarde i z trudem się


rozpuszczały”131. Komunikanty były wypiekane w czasie powstania także
przez siostry urszulanki na Powiślu – tym razem już takie „prawdziwe”:
„Chodziłyśmy na Powiśle do sióstr urszulanek szarych, prosząc, aby nam
je upiekły. Ale trzeba było zdobyć mąkę. […] Potem trzeba było poży-
czyć odpowiednią maszynkę od sióstr szarytek na Tamce. Urszulanki całą
noc piekły opłatki, wtedy całą pakę mogłyśmy przynieść księdzu Kordzie
i Andrzejowi”132, podobnie opłatki piekły również siostry franciszkanki na
Mokotowie: „Ponieważ mamy formę do pieczenia opłatków i trochę białej
mąki, przygotowujemy hostie dla wszystkich sąsiednich kaplic, które nie
mają sposobu zdobycia ich. Co za pociecha, że możemy to ułatwić!”133

Msza święta w podwórku na Marszałkowskiej 60


(fot. Marian Grabski „Wyrwa”, ze zbiorów MPW)

131
 E. Radziszewska, dz. cyt., s. 227–228.
132
 M. Okońska, dz. cyt., s. 92.
133
 Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), Archiwum Franciszkanek Mi-
sjonarek Maryi, wpis z 21 sierpnia.

99
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Bez komunikantów – chleba – nie da się odprawić Eucharystii. Ojciec


Józef Warszawski SJ, „ojciec Paweł”, wspominał, że w ostatnią niedzielę po-
wstania na Czerniakowie miał już z powodu braku choćby kawałka hostii
nie odprawić Mszy Świętej, a jednak przypadkiem przy rannym żołnierzu
znalazł schowany w książeczce do nabożeństwa kawałek zwykłego opłatka,
który mu posłużył do sprawowania późniejszej Eucharystii134. Spora-
dycznie zdarzało się również, że zamiast hostii i komunikantów (których
nie było) konsekrowano i dzielono zwykły chleb – na przykład w piwnicy
na Ochocie, gdzie opiekę duchową sprawował ks. Jan Salamucha135.

Msze pod bombami

W  powstańczej rzeczywistości nieraz zdarzało się tak, że podczas Mszy


Świętej następowało bombardowanie. Liturgie odbywały się w tych samych
warunkach, co codzienne życie, a odgłosy bomb i same wybuchy utrudniały
doprowadzenie nabożeństwa do końca. Wśród relacji z  Mszy Świętych
sprawowanych w tym czasie uderzające są świadectwa o księżach, którzy
mimo tych trudnych warunków sprawowali Eucharystię do końca. Jedną
z takich sytuacji wspomina ówczesny komendant Armii Krajowej, Tadeusz
Komorowski „Bór”: „Pewnej niedzieli słuchałem Mszy św. w hallu naszej
kwatery, w PKO. Żołnierze klęczeli dokoła w modlitwie, kiedy nagle po-
jawiły się nad nami bombowce niemieckie. Zrzucane bomby uderzały raz
po raz w sąsiednie budynki. Ściany trzęsły się do fundamentów i miałem
wrażenie, że lada chwila cały strop ugodzony następną bombą spadnie
nam na głowy. […] Spojrzałem na księdza stojącego u  ołtarza. Odpra-
wiał nabożeństwo, jakby to było w najzaciszniejszym kościółku”136. Inne
relacje z podobnych wydarzeń – gdy podczas Mszy Świętej miał miejsce
nalot na bliską okolicę – brzmią podobnie: księża przeważnie pozostawali
na swoich „stanowiskach”, przy ołtarzu, sprawując liturgię do końca, jeśli
w ogóle była taka możliwość.

134
 J. Warszawski, Ostatnia Msza św. Powstania, w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt.,
s. 296–309.
135
 Relacja Jadwigi Rużyłło-Stasiakowej w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 1, dz. cyt.,
s. 223.
136
 T. Komorowski, Powstanie warszawskie, Warszawa 2004, s. 179–180.

100
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Ich spokój udzielał się nieraz wiernym, jak wspominała Barbara Gancar-
czyk-Piotrowska: „Pierwsza [Msza] odprawiana była na Długiej 7, na par-
terze w korytarzu. Było dużo osób. Słychać było uderzające pociski «szafy»,
ale ksiądz Rostworowski nie przerywał. Przed podniesieniem dwa piętra
wyżej trafił pocisk. Na kilka minut nabożeństwo zostało przerwane, by po-
sprzątać gruz z  ołtarza i  zapalić świece. Spokój ojca Tomasza udzielił się
wszystkim. Nikt nie panikował, nie uciekał. Spokojnie posprzątano. Pociski
ciągle spadały, przy następnych wybuchach mogliśmy mieć mniej szczęścia,
dlatego ksiądz udzielił wszystkim rozgrzeszenia i dalej odprawiał”137.
Wierni reagowali jednak różnie – czasem również pozostawali na miej-
scach, czasami ksiądz, odprawiając Mszę Świętą w takich warunkach, zo-
stawał prawie sam: „Potem jeszcze taki moment pamiętam, 15 sierpnia,
dzień żołnierza, dzień Matki Boskiej. Poszliśmy do kościoła na ulicy Mo-
niuszki, był nieduży kościół. Zaczęło się okropne bombardowanie, kościół
właściwie opustoszał zupełnie, wszyscy pouciekali, każdy się krył, ale
ksiądz w dalszym ciągu odmawiał Mszę Świętą. Biały jak kreda, ale od-
mawiał. Sypią się witraże, szkło, w kościele pełno kurzu, dymu, bo bomby
dosłownie dookoła padają. Ksiądz nie przerwał Mszy. Bardzo nam tym za-
imponował”138. Z dużą dozą pewności można powiedzieć, że duchowni nie
byli pozbawieni uczucia strachu i lęku, natomiast na ile wiadomo, w wielu
momentach potrafili stawić mu czoła (zapewne też nie zawsze).
Inną taką Mszę Świętą wspomina sanitariuszka batalionu „Zośka”:
„Msza była w  piwnicy, zaraz po ofiarowaniu nastąpiło bombardowanie.
Część osób została zasypana, rozsypały się komunikanty przygotowane
do konsekracji. Ksiądz akurat przeżył, pomagał w akcji ratunkowej, a na
koniec udzielił wszystkim absolucji”139.
Dla księży posługujących podczas powstania takie sytuacje były dużym
wyzwaniem – jedno z bombardowań podczas Mszy wspomina o. Tomasz
Rostworowski: „w niedzielę 20 sierpnia odprawiałem Mszę św. na korytarzu
na parterze dla personelu szpitalnego. Przed samym Podniesieniem huknęła

137
 Wspomnienie Barbary Gancarczyk w: M. Czerwińska-Buczek, Powstańcy ’44.
Bohaterowie i świadkowie. Rozmowy i relacje, Warszawa 2015, s. 127.
138
 Stefan Meissner, AHM MPW.
139
 Absolucja – rozgrzeszenie, w tym wypadku w obliczu śmierci; Pamiętniki
baonu Zośka, t. 2, Starówka, red. J. Snitko-Rzeszut, T. Sumiński, Warszawa 2012,
s. 229–231.

101
Msza święta w jednej z piwnic na Marszałkowskiej
(fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”, ze zbiorów MPW)
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

seria krów, tzn. sześć ciężkich pocisków w sam róg budynku; wszystkich
nas obsypało i zakurzyło doszczętnie, ale wyszliśmy bez szwanku. Z kielicha
musiałem wino przelać do ampułki, kielich wyczyścić i napełnić z powrotem.
Dobrze, że to przed konsekracją! Druga seria takich samych pocisków w to
samo miejsce nastąpiła po ostatniej Ewangelii. Wyszedłem okurzony jak
młynarz”140. Moment opisywanych bombardowań miał zatem znaczenie
o tyle, że po konsekracji ratowanie Najświętszego Sakramentu stawało się
kolejnym problemem do rozwiązania – być może było tak ranem 5 sierpnia
na Woli u redemptorystów: „już około 5.00 rano o. Müller odprawiał Mszę
św. przy głównym ołtarzu, podczas której wielki pocisk (bomba?) eksplo-
dował obok prezbiterium i zwalił ołtarz, a pod jego gruzami znalazł się Naj-
świętszy Sakrament. Czy były to postacie konsekrowane podczas Mszy św.?
Możliwe, gdyż młoda relatorka [Henryka Ditrych – przyp. autorki] dodaje,
że «po godzinie czasu braciszkowie odzyskali drogocenny skarb i o. Müller
dokończył przy bocznym ołtarzu Mszę św. […]»”141.
Ze świeckiego punktu widzenia można zadać pytanie: czy była taka ko-
nieczność? Narażać swoje życie podczas Mszy Świętej jedynie po to, aby ją
dokończyć? Wydaje się, że do zrozumienia takiego zachowania ówczesnych
księży konieczna jest próba przyjęcia katolickiej perspektywy – podczas
liturgii eucharystycznej następuje konsekracja chleba i  wina i  to, co na
ołtarzu, staje się Najświętszym Sakramentem, a  więc Ciałem Chrystusa,
Bogiem ukrytym pod postacią chleba. Kwestia przerywania Mszy była
zresztą regulowana przez ówczesne przepisy liturgiczne, które pozwalały
na to dla słusznej przyczyny. Przy ocenie słuszności tejże należało brać pod
uwagę zarówno ważność powodu, jak i moment Mszy Świętej. I tak: „[…]
gdy kanon się rozpocznie, a nawet między konsekracją i komunią, wolno
jest celebransowi przerwać Mszę z  obawy swojej śmierci albo z  obawy
profanacji Przenajświętszego Sakramentu przez zalew rzeki albo przez
popękane ściany kościoła lub dachu; gdy wreszcie jest konieczność udzie-
lenia pomocy duchownej umierającemu choremu”142. W przypadku wcze-
śniejszych momentów Mszy Świętej – obrzędów wstępnych, liturgii słowa,

140
 T. Rostworowski, Szerzyć królestwo. Wspomnienia i  dzienniki 1939–1972,
oprac. T. Pronobis, S.J. Rostworowski, Warszawa 2004, s. 110.
141
 Pamiętamy o  Was… Pamięci 30 redemptorystów zamordowanych w  powstaniu
warszawskim, oprac. J. Dołbakowski, M. Sojka, Warszawa 2000, s. 16.
142
 A. Nowowiejski, Msza Święta, s. 285.

103
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

przyczyny mogły być mniej poważne. Co ważne, jeśli przerywano Eucha-


rystię po konsekracji, to celebrans był zobowiązany spożyć konsekrowane
postacie143. Biorąc te okoliczności pod uwagę – zarówno teologiczne, jak
i  regulacje prawa kanonicznego – opisane wcześniej zachowania księży
można ocenić jako słuszne, a w niektórych przypadkach nawet heroiczne,
gdyż nie musieli narażać swojego życia, a jednak nieraz to robili.

Pierwsza komunia

W  Kościele katolickim obrządku rzymskiego sakrament Eucharystii jest


udzielany kilkuletnim dzieciom po specjalnym przygotowaniu144. Oku-
pacja niemiecka nie zmieniła tego stanu – dzieci nadal przygotowywano
do przyjęcia tego sakramentu. Jednak pewnym ewenementem jest to, że
niektóre z nich były przygotowywane i przyjęły pierwszą komunię wła-
śnie w czasie powstania. Siostra Antonina Chobotko wspomina: „No i tych
trzech chłopców, co u nas przychodzili, ci młodzi chłopcy, osiem, dwana-
ście lat. Bardzo ciężko byli ranni […]. Przygotowałyśmy im Pierwszą Ko-
munię świętą. Bardzo było uroczyście, Msza Święta była. Każdy otrzymał
malutki podarunek, że… chłopcy bardzo przeżyli”145.
Również siostry franciszkanki misjonarki Maryi, które przed powsta-
niem na Racławickiej prowadziły przedszkole, podczas samego zrywu przy-
jęły pod opiekę osierocone dzieci w różnym wieku – od niemowląt przez
przedszkolaki po młode nastolatki. Dawały im schronienie, wyżywienie,
wodę. Któregoś dnia jednak w  klasztorze odbyła się szczególna uroczy-
stość: „rano pierwsza Komunia święta jednego z  przygarniętych dzieci.
Dziewczynka wobec niebezpieczeństwa błagała usilnie o Komunię świętą.

143
 Przepisy odnosiły się również do tego, w jaki sposób dana Msza winna być
dokończona – tj. kiedy po przerwie zaczynało się ją od tego momentu, w któ-
rym się ją przerwało, a kiedy powinno się rozpocząć odprawianie od początku.
Podobnie regulowane było także to, kto powinien tę Mszę kończyć (ten czy inny
kapłan). Dokładnie to opisuje biskup Nowowiejski w swoim dziele o Mszy Świę-
tej (patrz przypis wyżej).
144
 Inaczej niż w Kościele prawosławnym i w Kościołach orientalnych (rów-
nież zjednoczonych z Rzymem), gdzie sakrament Eucharystii mogą przyjmować
wszyscy ochrzczeni, niezależnie od wieku.
145
 Antonina Chobotko, AHM MPW.

104
Pamiątka pierwszej Komunii świętej Teresy Olczak
(fot. ze zbiorów Archiwum MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Uszczęśliwiona i uśmiechnięta, chociaż z dala od najbliższych, a o matce


swojej nic nie wie. Radością swoją dzieli się ze wszystkimi. Na Mszę Świętą
ubieramy ją na biało. Wygląda jak mały aniołek”146. Pod koniec powstania
podobna sytuacja: do sióstr przyniesiono mamę z kilkuletnią córeczką –
obie ciężko ranne. Mama zmarła na stole operacyjnym, dziewczynka też
była bliska śmierci: „[…] ośmioletnia dziewczynka, której amputują nogę.
Błaga o  pierwszą Komunię świętą. Przenosimy ją do refektarza i  przez
parę godzin z przerwami przygotowują ją siostry do pierwszego spotkania
z Jezusem – Eucharystią. Ksiądz kapelan spowiada ją i przynosi jej Pana
Jezusa, którego przyjmuje z  najwyższą wiarą i  pobożnością. […] Prosi,
żeby siostry modliły się przy niej, a w godzinę czy dwie potem umiera”147.
Warto tu zwrócić uwagę na to, że Kościół katolicki przy przygotowywaniu
dzieci do sakramentów zawsze bierze pod uwagę zdanie rodziców, gdyż
to oni, zgodnie z  nauką Kościoła, mają pierwszeństwo decydowania co
do sposobu wychowania ich dzieci. W okolicznościach powstania jednak,
gdy o losie rodziców nic nie było wiadomo, siostry zapewne mierzyły się
z dylematami, co w takiej sytuacji zrobić.
Przyspieszenie pierwszej Komunii świętej z powodu ogólnego zagro-
żenia to motyw pojawiający się także we wspomnieniach osób cywilnych –
Krystyna Zborowska wspomina własną pierwszą Komunię, o której w za-
sadzie zadecydowała jej babcia: „[…] zostaliśmy poinformowani, że Niemcy
szykują nowe bombardowanie na całe Śródmieście i szpital z Tamki był
przenoszony, żołnierze Powstania. Część osób była u nas. W związku z tym
przyszedł ksiądz i odprawiał Mszę, i dawał komunię wszystkim, i babcia
moja doszła do wniosku, że ponieważ ja już byłam przygotowywana do
komunii w tym czasie, że powinnam przystąpić do tej komunii. Wiem, że
jakąś taką białą sukieneczkę letnią mi znaleziono i  babcia odeszła na tę
chwilę od dziadka, żeby być przy tej komunii mojej. Taki duży czarny stół
był… Nie pamiętam jakoś, tak jak powinnam pamiętać, jako bardzo uro-
czysty moment. Raczej tak wizualnie to kojarzę”148.

146
 Wspomnienia s. Tytusy (Kazimiery Chodyczko), cyt. za: A. Puścikowska,
dz. cyt., s. 161.
147
 Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), cyt. za: A. Puścikowska,
dz. cyt., s. 171.
148
 Krystyna Zborowska, AHM MPW.

106
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Wzmianek o tego rodzaju uroczystościach religijnych mamy zaledwie


kilka; zapewne nie są to wszystkie, natomiast jest raczej pewne, że nie było
to zjawisko podczas powstania powszechne. To, co jest dla nich wspólne,
to że decyzja o  tym, że to odpowiedni moment na przyjęcie pierwszej
Komunii, była w każdym przypadku dość nagła i realizowana „z dnia na
dzień” lub nawet tego samego dnia. Czasem pierwszą komunię poprzedzało
dłuższe przygotowanie, czasem ograniczało się ono do przekazania naj-
ważniejszych faktów dotyczących tego, czym jest Eucharystia. To pokazuje
również, że dla niektórych przyjęcie tego sakramentu przed śmiercią było
istotne – czasem decydowało o tym starsze pokolenie, dbając o młodsze
(na przykład babcia dla wnuczki), ale, jak wspominają siostry misjonarki,
zdarzało się również, że to było silne pragnienie samych dzieci. Najpraw-
dopodobniej nie brało się ono znikąd i miało silne zakorzenienie w tym,
w jakim duchu dzieci były wcześniej wychowywane przez rodziców. Warto
to jednak odnotować, zwłaszcza że Kościół katolicki wśród swoich mło-
dych świętych ma wielu takich, którzy właśnie w  młodocianym wieku
zasłynęli już tym, że bardzo im zależało na przyjęciu Eucharystii.

Niemcy

Wiara i Eucharystia były tym czynnikiem, który niekiedy budował mosty


w poprzek istniejących podziałów. Podczas powstania, gdy podział ten prze-
biegał wzdłuż linii barykad, tym trudniej było go pokonać. Jednak w szpita-
lach powstańczych zdarzało się, że leczono także rannych Niemców, w myśl
zasad przyświecających służbom sanitarnym, że mają nieść pomoc chorym
i rannym bez względu na stronę, po której ci walczą. We wspomnieniach
sanitariuszek i sióstr zakonnych zajmujących się tymi rannymi pojawiają się
refleksje poświęcone tej pomocy ponad podziałami, która dla wielu z nich
była naturalną konsekwencją chrześcijańskiej miłości nieprzyjaciół.
W  szpitalach tych posługiwali również kapelani i  z  ich posługą oraz
z  modlitwą sióstr są związane dość ciekawe historie. Część rannych
Niemców była katolikami – wówczas posługa księży kapelanów była do-
stępna również dla nich i przystępowali do sakramentów: spowiedzi czy
Komunii świętej. W Twierdzy Zmartwychwstanek na Żoliborzu było sto-
sunkowo dużo rannych Niemców. Siostry, zgodnie ze swoim powołaniem,

107
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

starały się zadbać o  należytą dla nich opiekę medyczną oraz duchową.
Zmartwychwstanka Emilia Radziszewska wspomina rozmowy z rannymi
przed poważnym zabiegiem: „Siostra zwraca się do katolików i oznajmia
im, że operacja jest konieczna. Czy chcą przedtem wyspowiadać się
i przyjąć Komunię św.? – Tak, tylko Schaum-Lefevre wyraża wątpliwości.
Jest już po południu, a  on nie jest na czczo. Czy tak można? – Można,
w  takich wypadkach można. Kościół – dobra Matka pozwala na to”149.
O Niemcu-katoliku przyjmującym codziennie Komunię świętą pisze rów-
nież w swoich wspomnieniach o. Tomasz Rostworowski.
Mimo wszystko wśród Niemców katolików było mniej niż wśród Po-
laków – społeczeństwo niemieckie od czasów reformacji dzieliło się na
katolików i protestantów. Po latach indoktrynacji nazistowskiej ich religij-
ność w ogóle uległa dużemu osłabieniu. Jedna z sióstr urszulanek z Moko-
towa wspomina niemieckiego porucznika, który zajmował się ewakuacją
sióstr z ich klasztoru, w związku z czym miały z nim kontakt przez kilka
dni. Relacje układały się różnie, choć gdy siostry dowiedziały się, że po-
rucznik jest katolikiem, nabrały nadziei na to, że mimo wszystko uda im
się z  nim porozumieć. I  rzeczywiście, choć był on najpierw dość ostro
nastawiony do obecności księdza, po kilku dniach sam zapowiedział swoją
obecność na kolejnej Mszy Świętej: „Wnet był ołtarzyk na korytarzu, i tu
rano ksiądz profesor odprawił Mszę Świętą. Na klęczniku z Mszalika pani
Potockiej modlił się Leutnant150, pierwszy raz od pięciu lat na Mszy Świę-
tej”151. Skoro od pięciu lat, to znaczy, że nie miał okazji, możliwości lub
chęci uczestniczyć w Mszy Świętej od początku wojny…
Jak można się spodziewać po strukturze religijnej narodu niemieckiego,
wśród niemieckich chrześcijan byli również ewangelicy. Niektórzy z nich,
ujęci opieką, jakiej doznawali ze strony polskiego (katolickiego w więk-
szości) personelu, decydowali się na zmianę wyznania i również przyjmo-
wali Komunię świętą.
Opisywane przypadki to historie jednostkowe, podobne praktyki nie
miały charakteru powszechnego. Przynajmniej kilku księży zginęło podczas
powstania właśnie w trakcie odprawiania Mszy. Jednak wśród okropności

149
 E. Radziszewska, dz. cyt., s. 52.
150
 Leutnant – niem. porucznik.
151
 K. Baranowska, T. Ledóchowska, T. Hoffmann, dz. cyt., s. 99.

108
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

wojny te pojedyncze historie dawały nadzieję, że jest coś lub Ktoś, kto może
skłócone narody chociaż na chwilę połączyć.
W kilku relacjach powtarza się nazwisko niemieckiego kapelana, księdza
Schultza, który prawdopodobnie posługiwał katolikom po stronie niemiec-
kiej, a  także ratował paramenty liturgiczne z  niektórych warszawskich
kościołów, jak na przykład z  kościoła redemptorystów na Karolkowej –
przybył tam ok. 10 sierpnia, a zatem już kilka dni po zamordowaniu zakon-
ników. Widząc, że kościół jest „bezpański”, postarał się ocalić przynajmniej
część jego wyposażenia. W  kolejnych tygodniach przewoził ornaty, szaty
i naczynia liturgiczne do sióstr szarytek do Sochaczewa, parafii w Błoniu
oraz do internowanego w Milanówku arcybiskupa Szlagowskiego152.

Msze w Lasach Chojnowskich i Puszczy Kampinoskiej

Oddziały powstańcze stacjonujące w lesie również, w pewnej mierze, starały


się zadbać o swoje życie religijne. Z okresu powstania mamy poświadczone
Eucharystie odprawiane w Puszczy Kampinoskiej (w kilku miejscach: La-
skach, Wierszach, innych miejscowościach położonych w  bezpośrednim
sąsiedztwie Puszczy) oraz w Lasach Chojnowskich. Część oddziałów le-
śnych miała swoich kapelanów, część musiała ich „pozyskać” z okolicznych
wsi lub od innych oddziałów.
Msze Święte dla wojska pod Warszawą miały nieco inny charakter –
wierni i  księża raczej nie musieli się obawiać bombardowania w  każdej
chwili. Przebywający w Kampinosie żołnierze nawet zwykli mówić o rze-
czywistości, w której uczestniczyli Rzeczpospolita Kampinoska – takie sfor-
mułowania zresztą są obecne na niektórych tablicach czy pomnikach, które
dziś upamiętniają 1944 rok w Puszczy. Dosyć dobrze to obrazuje (także
w kontekście życia religijnego) Alfred Zieliński: „W puszczy to było rajskie
życie. Po pierwsze była Polska, bo były polskie sztandary na chałupach.
Była Polska, bo był ołtarz polowy i odbywała się Msza, gdzie wojsko stało.
Moja kompania jako kompania szturmowa zawsze występowała jako je-
dyna na Mszy w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu – jako obstawa, jako
ochrona i myśmy byli tym komando, myśmy zawsze musieli być gotowi.

152
 Pamiętamy o Was…, dz. cyt., s. 95 i nn.

109
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Taka polska Msza to była piękna, jak sobie zaśpiewaliśmy O Panie, który
jesteś w niebie, wyciągnij sprawiedliwą dłoń, to ludzie płakali”153.

Msza święta w Lasach Chojnowskich odprawiana przez ks. Józefa


Zająca „Robaka” (fot. Władysław Pietrzak, ze zbiorów MPW)

Msze w lasach odbywały się w innej scenerii niż w mieście, zapewne


także nieco innym nastroju – na polanie, wśród szumu drzew. Mimo
wszystko było tam bezpieczniej niż w walczącym mieście. Część Mszy była
uroczysta, część zupełnie zwyczajna: na niektórych oddziały formowały
czworoboki, na innych szyku nie formowano. Tak jak na podwórkowych
Mszach Świętych, nie było organów, doniosłej oprawy muzycznej; nie za-
wsze był dostęp do pięknych naczyń liturgicznych. Teresa Tyrajska wspo-
minała: „Przeszliśmy do Chojnowa. To była pierwsza niedziela Powstania.
W  lesie była odprawiana Msza Święta na polanie. Przyjechała furka, na
furce mały stolik, ksiądz miał ornat swój, ale zamiast kielicha to  miał

 Alfred Zieliński, AHM MPW.


153

110
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

szklaneczkę. W prymitywnych warunkach żołnierze stanęli w czworoboku


dookoła ołtarza i najbardziej żarliwe modlitwy poszły w górę”154.
Polowe ołtarze, tak jak na warszawskich podwórkach, starano się jak
najpiękniej ustroić – bliskość natury pozwalała korzystać z darów lasu i za
ich pomocą dodawać podniosłego charakteru liturgii. Tak samo starano
się zadbać o akcenty patriotyczne: barwy biało-czerwone na wstęgach czy
wieszanie polskiej flagi, orła białego tuż obok krzyża również nikogo nie
dziwiło: „o  godz. 11:30 ksiądz «Robak» rozpoczął uroczystą Mszę św.
przy ołtarzu udekorowanym sztandarem narodowym, biało-czerwonymi
wstęgami i kwiatami”155.
Msze dla oddziałów stacjonujących w lasach odbywały się przeważnie
w niedziele oraz 15 sierpnia – także tutaj można odnaleźć podobieństwo
do życia sakramentalnego między Warszawą a obwodem „Obroża”. Jedno-
cześnie były takie miejsca, gdzie Msze odprawiano codziennie – na przy-
kład w szpitalu polowym w Laskach, gdzie kapelanem był ksiądz Stefan
Wyszyński „Radwan III”, późniejszy prymas Polski.

Kobiety w liturgii

W  ówczesnej liturgii bardzo ważną rolę odgrywali ministranci: Kodeks


Prawa Kanonicznego mówił nawet o  tym, że kapłan nie może odpra-
wiać Mszy Świętej bez ministranta, który by mu służył i  odpowiadał156.
Wymaganie to miało też praktyczny wymiar o tyle, że Msza Święta była
odprawiana po łacinie i wierni niekoniecznie znali treść wszystkich od-
powiedzi (choć prawdopodobnie z pomocą mszalika większość by sobie
poradziła). Jednocześnie dalej Kodeks Prawa Kanonicznego wymagał,
żeby funkcję ministranta spełniał mężczyzna, dopuszczając jednocześnie
aby pod nieobecność mężczyzn wypełniały to zadanie kobiety157. Nie była
więc to tylko kwestia utartych tradycji, lecz także konkretnych przepisów
w prawie kanonicznym.

154
 Teresa Tyrajska, AHM MPW.
155
 Wspomnienie Stanisława Milczyńskiego „Gryfa”, cyt. za: Nasi bohaterowie…,
dz. cyt., s. 49.
156
 Por. CIC 1917, kanon 813, par. 1.
157
 Por. CIC 1917, kanon 813, par. 2.

111
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

W  związku z  trudnością językową zadanie nie należało do łatwych.


W wywiadach i wspomnieniach świadkowie często wspominają, że byli mi-
nistrantami, bądź wymieniają ministranta z imienia i nazwiska. Natomiast
dość zaskakujące jak na tamte realia jest to, że wśród tych wzmianek kilku-
krotnie zdarzają się informacje o tym, że ministranturę pełniły… dziewczęta.
Ministrantką była Anna Hołubowicz „Iwona”, łączniczka księdza Sieradzana
„Mariana” z Żoliborza, która opisuje to tak: „Po chwili do kościoła wpadł,
jak bomba, ksiądz «Marian» i rzuciwszy rozkaz – będziecie obie służyć do
Mszy – zaczął się ubierać. Miły Boże! Gdyby grom z jasnego nieba uderzył
w  tej chwili, miny nasze nie byłyby mniej przerażone!”158 – dla samych
(jak się okazało) ministrantek były to duże zaskoczenie i niespodzianka.
Szkolenie odbyło się błyskawicznie, właściwie go nie było – dostały we
dwie Mszał, w którym było napisane, co należy księdzu odpowiadać: „Miły
Boże! Śmiech mnie porywa, gdy sobie przypomnę tę moją pierwszą służbę
przy Mszy Świętej. […] Odpowiadałyśmy urywanymi głosami, myląc się
i zacinając, a cierpliwy Pasterz sam sobie odpowiadał pogubione przez nas
wyrazy”159. Podobną sytuację stanowiła ta opisywana we wspomnieniach
sióstr marylek z końca sierpnia z ulicy Tylżyckiej, gdzie do ostatniej Mszy
Świętej odprawionej w kaplicy służyła jako ministrant siostra Kazimiera160.
Mamy zatem kolejny przykład tego, że w warunkach powstańczych korzy-
stano z tego, co Kodeks Prawa Kanonicznego dopuszczał tylko w wyjątko-
wych sytuacjach. Niewątpliwie walki powstańcze do nich należały, a istota
Eucharystii pozostała dla katolików niezmienna.
Skoro już poruszony został temat udziału kobiet w liturgii warto odno-
tować, że zdarzało się, że kobieta udzielała Komunii świętej (sic!). Na te
setki wspomnień mówiących o Mszach ogólnie czy przyjmowaniu Eucha-
rystii wzmianek o takim wydarzeniu jest dosłownie kilka, jednak z dużą
dozą pewności można powiedzieć, że są one wiarygodne, a z racji treści
dość istotne. W  świetle ówcześnie obowiązującego prawa kanonicznego
zwyczajnym szafarzem Eucharystii był jedynie wyświęcony prezbiter,
a nadzwyczajnym diakon – jednak i on tylko w wypadku konieczności161.
Dzisiaj przepisy prawa kanonicznego są nieco szersze, ale i  tak kobieta

158
 A. Hołubowicz-Gadkowska, dz. cyt., s. 27.
159
 Tamże, s. 28.
160
 A. Puścikowska, dz. cyt., s. 81.
161
 Por. CIC 1917, kanon 845, par. 1 i 2.

112
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

udzielająca Komunii świętej to widok należący do rzadkich162. Warto się


zatem tym sytuacjom przypatrzeć.
Pierwsza z  nich miała miejsce w  tzw. reducie kanoniczek – a  więc
w klasztorze Panien Kanoniczek przy ulicy Senatorskiej. Zdzisław Umiński
w  swoich wspomnieniach opisuje takie wydarzenia: „Przed ósmą pusz-
czam po dwóch do podziemi, aby przyjęli Komunię św. Wraca «Majda-
niarz». Jaś od razu powiada, że ta Komunia św. to chyba nieważna. – Dla-
czego nieważna? – pytam. – Bo jak ojciec wracał z więzienia, został ranny
szrapnelem i Komunii św. udzielała ksieni163. A to przecież kobieta, a nie
kapłan. – Ważna Komunia – mówię, posyłam następną dwójkę. W końcu
sam idę i  z  rąk ksieni przyjmuję opłatek. A  potem z  trzema siostrami
śpiewamy Salve Regina. Za chwilę wracam na pozycję”164. Kobietą udziela-
jącą Komunii świętej była zatem ksieni – przełożona zgromadzenia, osoba
konsekrowana; sytuacja była o tyle nadzwyczajna, że ksiądz został ranny
i możemy domyślać się, że nie był w stanie rozdawać Eucharystii. Mimo
wszystko ciekawe jest podejście do tego żołnierzy – jeden z nich obawia
się, że w takim razie jest to nieważnie udzielony sakrament, autor wspo-
mnień nie ma zaś najmniejszych wątpliwości, że jest inaczej (a przynaj-
mniej na to wskazuje jego wypowiedź).
W  drugim przypadku kobietą udzielającą Komunii świętej również
była przełożona zakonna. Maria Okońska wspomina, że w  domu sióstr,
w którym przebywała wraz ze swoimi towarzyszkami, 6 sierpnia po Mszy
Świętej ksiądz (dochodzący do domu zakonnego) postanowił następująco:
„«Może to jest ostatnia Msza Święta w  życiu. Dlatego […] konsekruję
tyle komunikantów, aby wystarczyło dla wszystkich na kilka dni. Jeżeliby
Panu Jezusowi coś zagrażało, a ja nie mógłbym tu dotrzeć, proszę spożyć
Najświętszy Sakrament». Dał wtedy pozwolenie Siostrze Przełożonej, gdy
zajdzie taka potrzeba, na rozdanie Komunii świętej łyżeczką”165. I rzeczy-
wiście któregoś z następnych dni dzieje się to, co zostało przez księdza
przewidziane, siostry i  towarzyszące im kobiety cudem unikają śmierci:
„Wtedy nareszcie Siostra Przełożona postanowiła rozdać Komunię świętą

162
 Żeby być precyzyjnym: w krajach Europy Zachodniej widok już wcale nie
rzadki, natomiast w Polsce niemal niespotykany.
163
 Ksieni – tu: przełożona kanoniczek (przyp. autorki).
164
 Z. Umiński, Kanoniczki 1944, Warszawa 1988, s. 117.
165
 M. Okońska, dz. cyt., s. 32.

113
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

i opuścić dom. Było dużo komunikantów, na każdą przypadało więcej niż


jeden. Nie mogłyśmy ich przełknąć, zwłaszcza że z pragnienia brakowało
śliny w ustach. Ale nie było rady, musiałyśmy wszystko spożyć, jeśli mamy
stąd odejść. Przyjmowałyśmy Pana Jezusa na drogę, a może na śmierć jako
wiatyk… Nie wiedziałyśmy przecież, co nas czeka…”166.
Była to zatem znowu wyjątkowa sytuacja – dla katolików (jak zresztą
widać po cytowanych relacjach) w Eucharystii jest realnie obecny Chry-
stus, a Najświętszy Sakrament jest największą świętością, jaką można sobie
wyobrazić. Kobiety opuszczając opisywane schronienie nie mogły zostawić
Go „ot, tak”, ryzykując, że Niemcy lub własowcy dokonają na Nim świę-
tokradztwa. W  związku z  tym za uprzednio uzyskanym pozwoleniem
księdza przełożona zakonna rozdała Komunię świętą. Można się jednak
zastanawiać, dlaczego w  takim razie ksiądz przed opuszczeniem opisy-
wanej piwnicy zostawił ten Najświętszy Sakrament – a wręcz specjalnie
konsekrował więcej hostii. Wydaje się, że bez potraktowania katolickiego
rozumienia sakramentu Eucharystii poważnie nie da się tego zrozumieć.
Jeśli jednak przyjmie się to, co Kościół katolicki na ten temat naucza, to
jasne się stanie, że dla sióstr i towarzyszących im w schronie kobiet (także
głęboko wierzących) tak bliska obecność Najświętszego Sakramentu była
realnym wsparciem duchowym. One to traktowały zupełnie poważnie: to,
że On tam jest, było dla nich głównym powodem przebywania akurat
w tym, a nie dowolnym innym miejscu.
Trzecia sytuacja, w której kobieta – znów siostra zakonna – udzielała
Komunii świętej, jest dość dokładnie opisana przez nią samą. Działo się to
w szpitalu Wolskim167, kiedy kapelan szpitala został zamordowany, z du-
chownych przebywał w nim tylko chory, przykuty do łóżka kleryk. Jedna
z umierających dziewcząt prosiła o komunię, której nie było jak udzielić.
Siostra Lange, pielęgniarka, po konsultacji z  klerykiem zdecydowała się
wziąć Hostie z tabernakulum i część sama spożyła, a część zaniosła chorym,
co wspominała tak:

 Tamże, s. 37.
166

 L. Lange, Szpital Wolski w  czasie powstania i  jego ewakuacja po kapitulacji,


167

w: Exodus Warszawy. Ludzie i miasto po powstaniu, t. 1, Pamiętniki. Relacje, wybór


i oprac. M. Berezowska et al., Warszawa 1992, s. 390–391.

114
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Jestem sama w  kaplicy zasypanej gruzem i  śmieciami. Pyłu, aż grubo.


Na ołtarzu nieład. Poprzewracane lichtarze. Z trudem znalazłam kluczyk.
Otwieram! Tabernakulum przestrzelone. Wewnątrz drzazgi. Moc pyłu.
Nie widać, skąd się tam dostało tyle kurzu. Jednak puszka stoi nietknięta.
Otwieram z  całą prostotą i  bijącym sercem, a  słodka Królowa Często-
chowska patrzy z ołtarza, odarta z ozdób, które odleciały na skutek siedmiu
strzałów, jakie obraz dostał z zewnątrz.
– Matko – wołam w  duszy – tłumacz mą niegodność Jezusowi, wy-
równaj swą przemożną przyczyną to, czego mi w  tej uroczystej chwili
nie dostaje. – Drżącą ze wzruszenia ręką, z  oczyma pełnymi gorących
łez, składam dwa komunikanty na patenie. Resztę spożywam przy pomocy
całej szklanki wody, gdyż komunikantów, jak się spodziewałam, było dużo.
Spożywając, myślę, jak tu zostać bez utajonego Jezusa, bez Opiekuna, naj-
wyższego Gospodarza i  Pana tego domu. Pozostawiam małe cząsteczki
komunikantów. Będę czuwała, aby w razie niebezpieczeństwa wpaść i za-
brać je w  miejsce bezpieczniejsze. Zrobiłam z  grubsza trochę porządku,
na dokładniejszy nie było szans. Kluczyk od tabernakulum wzięłam do
kieszeni, aby nie szukać.
Gdy niosłam Pana nad pany, to doznawałam takiego pokoju, szczęścia
oraz poczucia bezpieczeństwa, że gotowa byłam stanąć do walki wszędzie.
Zdawało mi się, że cały świat mam u stóp i nic złego mi się nie stanie.
W  milczeniu weszłam na salę chorych. Wiedzieli już o  tym, więc
wszyscy mieli odpowiednią postawę. Pochylili głowy w wielkim skupieniu.
Oddawszy księdzu bursę poszłam odmawiać z  chorymi Niechaj będzie
pochwalony… i  Kto się w  opiekę. Tymczasem ksiądz spożywał Ciało Boże.
Następnie zaniosłam Jezusa Halince, która z  wypiekami oczekiwała nie-
zwykłego i  upragnionego Gościa. Zgromadzili się chorzy chodzący, aby
oddać hołd Panu i podziękować za szczęśliwie przeżytą noc mimo trwogi
i niebezpieczeństwa grożącego od złych ludzi i pożaru168.

Nie ma wątpliwości, że dla siostry Lucyny było to doświadczenie


wyjątkowe, w którym, z jednej strony mając świadomość braku święceń,
a z drugiej kochając Eucharystię niemal nad życie, przeżywa całą tę sytu-
ację prawie mistycznie.

 Tamże.
168

115
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Inna znana sytuacja ma podobny kontekst – siostra przełożona, aby


uchronić Najświętszy Sakrament przed profanacją, rozdawała Komunię to-
warzyszącym jej kobietom. Całość tych różnorodnych wspomnień pokazuje
przede wszystkim, że podczas powstania wyraźnie było widać hierarchię
priorytetów – co do zasady komunii udzielał tylko wyświęcony prezbiter,
w nadzwyczajnych sytuacjach diakon, opisane wyżej historie zatem w ogóle
nie powinny się wydarzyć. Prawo nie przewidywało, aby ktoś niemający
święceń diakonatu mógł udzielać komunii, a  księża, którzy wspomniane
siostry w jakikolwiek sposób upoważniali do tego, nie mieli do tego kano-
nicznych kompetencji. Jednak intuicja Kościoła jest taka, że w sytuacji wyż-
szej konieczności brak kanonicznego szafarza nie powinien być przeszkodą
w korzystaniu z tego sakramentu (jeśli dysponuje się już konsekrowanymi
hostiami – tego może dokonać tylko wyświęcony kapłan).

Akcenty patriotyczne

Jak już wspominano, ołtarze polowe często urozmaicano biało-czerwonymi


akcentami lub tarczą z orłem. Wydźwięk patriotyczny miała również przez
całą okupację, a jeszcze bardziej podczas powstania, pieśń Boże, coś Polskę. Flagi
wydobyte z ukrycia, szyte w konspiracji lub podczas samego zrywu zdobiły
polowe ołtarze. Symbolom religijnym wyraźnie towarzyszyły symbole naro-
dowe. Według różnych relacji tego typu dekoracje miejsca modlitwy obecne
były w różnych momentach powstania, ale były też sytuacje szczególne.
Jednym z takich dni był 15 sierpnia, Dzień Żołnierza i święto Wniebo-
wzięcia Najświętszej Maryi Panny. Jak już wspomniano wyżej, Antoni Chru-
ściel „Monter” wydał rozkaz zorganizowania bardzo uroczystych obchodów
tej uroczystości i dołożenia wszelkich starań, aby wszyscy mogli uczestniczyć
we Mszy Świętej. W związku z tym tego dnia było wyraźnie więcej Mszy,
a z całą pewnością zostały w szczególny sposób zapamiętane (prawdopo-
dobnie między innymi ze względu na ich wyjątkowo uroczysty charakter).
Jedną z nich była Msza Święta na Poznańskiej 12, która jest wspominana
przez tak licznych świadków, że w zasadzie można by wymienić z imienia
i  nazwiska około połowę wiernych w  niej uczestniczących. Krzyż, który
wisiał wówczas nad ołtarzem, przetrwał do dziś, obecnie znajduje się zaś
w kościele pw. św. Piotra i Pawła (kościół parafialny parafii św. Barbary).

116
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Msza święta 15 sierpnia na Poznańskiej 12


(fot. Wacław Loth, ze zbiorów MPW)

Wspólna modlitwa podczas uroczystej Eucharystii, zwłaszcza w  takie


dni jak 15 sierpnia, była ważnym umocnieniem dla żołnierzy. Słowa ka-
pelanów wygłaszane podczas kazań padały na podatny grunt – słuchający
potrzebowali pocieszenia, dostrzeżenia głębszego sensu w  codziennych
powstańczych zmaganiach oraz namiastki spokoju. We wspomnieniach
i relacjach niejednokrotnie o tym wspominają: „Uroczystość odbywała się
w  scenerii płonących domów, huku pękających pocisków, terkotu broni
maszynowej i świście przelatujących «sztukasów». Byliśmy zahipnotyzo-
wani stoickim spokojem ks. kapelana celebrującego Mszę św., a następnie
Jego kazaniem. Gorące słowa otuchy uskrzydlały nas i  mobilizowały do
większych wyrzeczeń, czuliśmy się jedną wielką rodziną, walczącą o swój
byt i  godność”169. Czasami, choć rzeczywiście rzadko, Mszy Świętej to-
warzyszyła defilada. Najbardziej znana i  najczęściej wspominana z  tego
względu jest Msza Święta w katedrze polowej Wojska Polskiego na ulicy
Długiej w  pierwszą niedzielę powstania (6 sierpnia). Była bardzo uro-
czysta, część nowych, świeżo zaciągniętych żołnierzy złożyła wówczas

 Cyt. za: M. Brzeziński, dz. cyt.


169

117
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

przysięgę wojskową, a następnie odbyła się jedyna w swoim rodzaju de-


filada powstańcza ulicą Długą. Powstańcy i świadkowie wspominają ją ze
wzruszeniem, ponieważ była to prawdopodobnie pierwsza jawna defilada
Wojska Polskiego w Warszawie od początku okupacji i stała się tym samym
symbolem tej namiastki wolności, jaką dały niektórym częściom miasta
pierwsze dni powstania. Podobnie jak Msza Święta 15 sierpnia z Poznań-
skiej 12, jest to jedna z najczęściej wspominanych w źródłach Eucharystii
(zdjęcia wskazują, że było na niej znacznie więcej osób).

Msza święta 6 sierpnia w kościele garnizonowym na ul. Długiej


(fot. autor nieznany, ze zbiorów MPW)

Zachowała się również wzmianka o  defiladzie, jaka odbyła się we


wsi Wojciechowice: „Chodziliśmy po tych lasach w  różnych kierunkach
i  15  sierpnia, [w] dzień Wojska Polskiego, zebraliśmy się we wsi Woj-
ciechowice […]. Była Msza Święta i odbyła się defilada z jedynym sztan-
darem, jaki mieliśmy, bo nasz sztandar był z nami o symbolach batalionu
Mączyńskiego, po jednej stronie było [napisane] «Bóg, Honor, Ojczyzna»
z orłem, a po drugiej Matka Boska Lwowska i tytuł batalionu”170.

 Tadeusz Sybilski, AHM MPW.


170

118
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Przyjmowanie Komunii poza Mszą Świętą

Ze względu na ogromne znaczenie sakramentu Eucharystii Kościół prze-


widuje możliwość przyjęcia tego sakramentu poza Mszą Świętą. Komu-
nikanty konsekrowane podczas Mszy i przechowywane w tabernakulum
księża mogą zanieść do chorych i innych potrzebujących. Podczas powstania
była to bardzo częsta praktyka. Księża spowiadali rannych na salach szpi-
tali polowych lub robili ogólny rachunek sumienia i rozdawali komunię171.
Ojciec Tomasz Rostworowski, kapelan kilku placówek sanitarnych i szpi-
tali na Starym Mieście, opisywał to w następujący sposób: „Komunii św.
udzielałem co dzień, tak że wielu chorych codziennie przyjmowało Pana
Jezusa, jak zresztą i niektórzy lekarze oraz większość personelu. Miałem
zwyczaj odmówić w każdej sali choć krótką modlitwę przed Komunią i po
Komunii św. Byli mi za to chorzy ogromnie wdzięczni”172.
Księża zanosili komunię również żołnierzom walczącym na barykadach,
którzy z  powodu ciągłej walki i  służby nie mogli uczestniczyć w  pełnej
Mszy Świętej. Jedną z takich komunii, zresztą od cytowanego przed chwilą
o. Rostworowskiego, wspominała Anna Szatkowska: „Sobota, 12 sierpnia.
Wczesnym rankiem ojciec Tomasz przynosi nam Komunię świętą. Jeden
po drugim chłopcy opuszczają na chwilę swoje stanowiska i  klękają, by
przyjąć Chrystusa. Przed odejściem ojciec Tomasz udziela nam wszystkim
absolucji in articulo mortis”173. Podobną historię opisywał Lech Hałko: „Pod
wieczór przychodzi do mnie kpr. «Wojtek» i mówi: «Cyganiewicz, jeżeli
nie jesteś Żydem, to zaraz obok, tuż za zawaloną ścianą, jest ksiądz, który
udziela Komunii świętej. Zastąpię cię, ale zostaw mi swojego stena. […]
Nie bujam, przed chwilą sam przystąpiłem do komunii. […]». Z ciężkim
sercem daję mu stena i  idę. Zaraz za rogiem widzę księdza, ubranego
w panterkę tak jak my, ale ze stułą na szyi i małym pudełeczkiem w ręku,
z  którego właśnie wyjmuje hostię, podając ją klęczącej przed nim łącz-
niczce. Jestem następny. […] Pytam, czy mogę przystąpić do Komunii
świętej bez spowiedzi? «Możesz – odpowiedział. – Dziś Chrystus przy-
chodzi do ciebie in articulo mortis. Bij się w piersi i żałuj za grzechy». […]

171
 O  komunii dla rannych szerzej napisano w  ostatnim rozdziale tej części
książki, opisując sakrament ostatniego namaszczenia.
172
 T. Rostworowski, dz. cyt., s. 110.
173
 A. Szatkowska, Był dom… Wspomnienia, Kraków 2006, s. 171.

119
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

«Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa – powtarzam w myślach. – Boże,
nie pamiętam, co się do Ciebie w tym momencie mówi? Nie jestem godny
byś zamieszkał w sercu moim…»”174.
Komunia poza Mszą Świętą udzielana była również ludności cywilnej,
gdy nie było czasu lub innych warunków, aby wszędzie odprawić nabo-
żeństwo. Jedną z  takich sytuacji wspomina Jerzy Ekner: „[…] przyszedł
ksiądz, który obchodził wszystkie piwnice. Ksiądz przyszedł z  komunią.
Z Komunią świętą. Zorganizowano […] zwykły taboret kuchenny, nakryty
białą, czystą chustką, na której ksiądz położył korporał z puszką z Komunią
świętą. Obok szklaneczka z wodą do umycia palców dla celebransa tej li-
turgii po rozdaniu komunii i zwykła stearynowa świeczka. To było jedyne
wyposażenie tego ołtarza. Liturgia była bardzo krótka: rachunek sumienia,
absolucja in articulo mortis – to jest na wypadek śmierci, udzielenie komunii,
błogosławieństwo i ksiądz powiedział «Zostańcie z Bogiem». I poszedł”175.
Innym przypadkiem udzielania komunii poza Mszą Świętą były opi-
sywane już wcześniej sytuacje, w których udzielały jej kobiety – przeło-
żone zakonne. Przy jednym z tych wydarzeń pojawił się motyw „ratowania
Najświętszego Sakramentu”, tj. niepozostawiania go w miejscu, które się
opuszcza w obawie przed tym, co zrobią z nim żołnierze nieprzyjaciela. Jak
już kilkukrotnie wspominano, zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego,
konsekrowana hostia jest Ciałem Chrystusa, a więc największą świętością,
i już we wcześniejszych epokach zdarzały się historie, w których niektórzy
święci wręcz narażali swoje życie, aby uchronić Najświętszy Sakrament
przed świętokradztwem czy profanacją. Wśród wspomnień z  powstania
dosłownie pojedyncze opowiadają o wydarzeniach tego typu, jednak mimo
wszystko warto je odnotować. Władysław Chyra „Kalinowski” wspomina
następującą sytuację: „[…] padła Starówka, a Niemcy nacierali już z Po-
wiśla na Śródmieście. Por. «Mietek» wybrał kilku z nas, aby zatrzymać na-
tarcie niemieckie na terenie kościoła Św. Krzyża. […] Ja znalazłem się sam
w kaplicy Matki Boskiej. W kaplicy zobaczyłem rozbity ołtarz i rozsypane
komunikanty na podłodze. Nie chcąc dopuścić do profanacji, zebrałem je
i zjadłem”176. Trudno wyrokować z opisanej historii, czy komunikanty były

174
 L. Hałko, Kotwica herbem wybranym, Warszawa 1999, s. 97–98.
175
 Jerzy Ekner, AHM MPW.
176
 Wspomnienie W. Chyry w: T. Okolski, Batalion „Dzik” w powstaniu warszaw-
skim, oprac. J. Kulesza, Warszawa 1994, s. 348.

120
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

już konsekrowane, czy nie, ale to ciekawy przypadek sytuacji, w  której


osobie świeckiej tak zależy na zachowaniu godności Najświętszego Sakra-
mentu. W tego typu sytuacjach trudno jest powiedzieć, na ile jest to zgodne
z prawem kanonicznym, aczkolwiek te powstańcze zapewne można spo-
kojnie usprawiedliwić sytuacją wyższej konieczności czy też słuszną przy-
czyną, które pozwalają nawet świeckim rozdawać Komunię czy samo-
dzielnie ją spożywać w celu jej uratowania.
Z całości źródeł wynika zatem, że rozdawanie przez księży Komunii
świętej poza Mszą Świętą było podczas powstania warszawskiego normą,
w szczególności w placówkach sanitarnych czy szpitalach oraz na wysu-
niętych pozycjach powstańczych, z których żołnierze nie mieli możliwości
zejść, aby uczestniczyć w nabożeństwie. Wśród wielu podobnych do siebie
historii wyróżniają się takie, gdzie szafarzem Komunii były kobiety lub
kiedy świecki w poczuciu odpowiedzialności za to, co się wydarzy z komu-
nikantami (potencjalnie: konsekrowanymi hostiami), sam je przyjmował.

Msze i Komunia Święta w Dulagu 121

Księża czy zakonnicy, którzy wyszli z Warszawy wraz z ludnością cywilną,


starali się jej dalej posługiwać w  miarę możliwości, z  kolei księża z  oko-
licznych dla obozu Dulag 121 parafii – pruszkowskiej i żbikowskiej – byli
zaangażowani w działania Rady Głównej Opiekuńczej i z tego tytułu rów-
nież mogli odwiedzać obóz, choć trudno powiedzieć, na ile ich posługa tam
mogła mieć charakter duchowy (tj. czy Niemcy im bezproblemowo zezwa-
lali na prowadzenie duszpasterstwa – odprawianie Mszy Świętej itd.).
Wśród wszystkich źródeł, do których autorce udało się dotrzeć, są
pojedyncze wspomnienia dotyczące Mszy w samym obozie: „Drugim za-
wiązkiem nadziei była dla nas Msza Święta w samym baraku. Niedziela –
przyjechał ksiądz i tam w środku tej smutnej betonowej hali był Pan Jezus.
Może teraz będziemy wyratowane?”177. Inną niedzielną Mszę Świętą, pod
koniec listopada 1944, w pruszkowskim Dulagu wspomina Zenon Hajdu-
kiewicz, którego wspomnienie jest jeszcze bardziej enigmatyczne: „Była to
ostatnia sobota w listopadzie. Nikt z nas nie mógł spać nie tylko z powodu

177
 Wspomnienie Anny Szymańskiej w: Dzieci ’44, dz. cyt., s. 298.

121
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

ruchu w hali i twardego posłania, ale przede wszystkim z uwagi na na-


pięcie nerwowe. W niedzielę rano przyszedł ksiądz i odprawił Mszę”178.
Trudno powiedzieć, czy po tych dwóch wzmiankach można wnioskować,
że księża pruszkowscy starali się co niedzielę odwiedzać obóz i sprawować
tam Eucharystię. Jeśli tak, to czy od początku jego funkcjonowania, czy do-
piero od pewnego momentu? Pytania te na razie pozostają bez odpowiedzi.
Tak czy inaczej, w  obozie na pewno rozdawano również Komunię
świętą, jak wspominała między innymi Zofia Kieniewicz: „Gdy następ-
nego dnia [po przyjeździe do obozu – przyp. autorki] rozeszła się wieść,
że wyprowadzają mężczyzn, wybiegłam z hali i z Tereską na ręku stałam
w zbitym tłumie, wspinając się na palce, ale nie widziałam Stefana. Gdy
pochód mężczyzn się skończył, tłum wokoło mnie zaczął się przerzedzać
i znalazłam się tuż przy drucie odgradzającym naszą halę, po drugiej stronie
powoli posuwał się ksiądz z kielichem w ręku i rozdawał Komunię świętą.
Tego dnia musiałam coś jeść, bo powiedziałam księdzu, że nie jestem na
czczo, ale nie zwrócił na to uwagi i udzielił mi Komunii świętej”179.
Księża opuszczający Warszawę też (niektórzy przynajmniej) starali się
wziąć ze sobą Najświętszy Sakrament i później dzięki temu jeszcze przez
pewien czas mogli go udzielać innym nawet jeśli nie było możliwości
odprawienia Mszy Świętej. Siostra Stanisława Damaszko ze zgroma-
dzenia Sług Jezusa relacjonowała: „Oto jeden szczegół z pobytu w obozie
w  Pruszkowie: razem z  nami przyjechali księża, a  wśród nich był oj-
ciec Bonawentura Kwiatkowski, kapucyn. Uchodząc z Warszawy, wziął ze
sobą puszkę z Najświętszym Sakramentem z kościoła ojców kapucynów.
Na drugi dzień po przyjeździe, a była to niedziela, Ojciec wszedł na ol-
brzymią salę, gdzie były zebrane kobiety. Oznajmił nam, że ma świętą
Hostię, i że kto chce, może przystąpić do Komunii świętej. Był to nasz
wiatyk na drogę do Niemiec”180.

178
 Zenon Hajdukiewicz, We wsiach podwarszawskich i w płonącej Warszawie, w:
Exodus Warszawy…, t. 1, dz. cyt., s. 295.
179
 Stefan Kieniewicz i Zofia z Sobańskich, Relacja na dwa głosy, w: Exodus War-
szawy…, t. 1, dz. cyt., s. 338.
180
 Stanisława Damaszko, Z  obozu koncentracyjnego w  Ravensbruck, w: Exodus
Warszawy…, t. 2, dz. cyt., s. 185.

122
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Sakrament Eucharystii ewangelików

Duchowni ewangeliccy również włączyli się w  posługę duszpasterską


podczas powstania. Jak wspomniano już wcześniej, kościół Świętej Trójcy
został uszkodzony już we wrześniu 1939 roku, a  kościół garnizonowy
Ewangelików Konfesji Augsburskiej przywłaszczyła sobie podczas okupacji
parafia niemiecka. W pierwszych dniach sierpnia 1944 roku funkcjonował
kościół Ewangelików Reformowanych na Lesznie (jeszcze 6 sierpnia od-
było się tam normalne nabożeństwo).
W związku z niemożnością korzystania z kościołów nabożeństwa ewan-
gelickie odbywały się w innych miejscach. Jednym z najczęściej wymienia-
nych w źródłach jest Dom Wedla (ul. Szpitalna 4), gdzie w prywatnym
mieszkaniu właściciela odprawiano nabożeństwa. Prawdopodobnie mo-
dlono się tam przez cały czas powstania, ponieważ mamy świadectwa za-
równo z sierpnia, jak i drugiej połowy września181.
Powstańcy wspominają też nabożeństwa w konfesji augsburskiej odpra-
wiane przez ich kapelana, księdza Zygmunta Kuźwę „Plebana”: „Pamiętam
też jedno nabożeństwo powstaniowe. Mała piwniczka. Kilku żołnierzy
i ks. Zygmunt w «panterce» z Nowym Testamentem w ręku. Podobnego
nabożeństwa nie przeżyłem nigdy w życiu. Wokół wszystko trzęsie się, wali
w gruzy, a tu płynie spokojny śpiew Warownym grodem jest nasz Bóg, a potem
Pod Twą obronę! A  Komunia (wina i  opłatka udzielił kapelan katolicki)
łączy nas wszystkich z Najwyższym, który nie opuszcza nas w tych najcięż-
szych chwilach” – tak wspominał jedno z nabożeństw Jerzy Hauptmann-
-Krajewski182. Z kolei Waldemar Knedler opowiada o jednym z nabożeństw
na Żoliborzu: „Co do naszych nabożeństw, to było już tutaj znacznie trud-
niej niż po wybuchu Powstania, względnie na Starówce. Jedno takie nabo-
żeństwo z Komunią świętą doszło jednak do skutku. Zebrało się nas kilka
rodzin i 23 żołnierzy współwyznawców, przeważnie z mego plutonu – na-
zywanego też «ewangelickim». Odśpiewaliśmy Toruj, Jezu, sam. W kazaniu
i modlitwie ks. «Pleban» polecił nas łasce Wszechmogącego. Pieśnią Za ręce

181
 W. Rüger, Nasze nabożeństwa w powstaniu warszawskim, w: Kościół a Powsta-
nie…, dz. cyt., s. 116; A. Sękowska, Nabożeństwa, w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt.,
s. 117.
182
 Relacja przekazana przez Jadwigę Tomaszewską-Podrygałło „Isię”, Ksiądz-
-Powstaniec. Pamięci ks. Zygmunta Kuźwy, zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego.

123
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

bierz mię, Panie zakończyło się to pamiętne nabożeństwo. Miało być to


ostatnie nabożeństwo naszego kapelana!”183.
Jak podczas okupacji, tak w  czasie powstania wyznania chrześcijań-
skie pomagały sobie wzajemnie. Miejscem sprawowania nabożeństw przez
ewangelików konfesji augsburskiej był również Dom Metodystyczny przy
placu Zbawiciela. Siostra diakonisa Nanny Uggla wspomina: „Były to koń-
cowe dni Powstania. […] Wtedy Ksiądz postanowił odprawić nabożeństwo
z  Komunią świętą. Naczelny superintendent ks. Najder udostępnił nam
kaplicę Kościoła metodystycznego. Ks. Michelis prosi o  przygotowanie
opłatków i wina. Wiemy, że ani opłatków, ani wina nigdzie nie znajdziemy,
ale metodyści dają nam twarde żołnierskie suchary, które z trudem roz-
drabniamy, a pani Kluczyńska – sok wiśniowy, który ma kolor rubinu. Sta-
wiamy na ołtarzu. […] Wszyscy, bez różnicy wyznania, podchodzą do Stołu
Pańskiego. I  nikomu wówczas nie przeszkadzało, że to tylko połamane
kawałki sucharów i rozcieńczony sok. Nikt też w owej chwili nie zważał,
w jakim obrządku ta Komunia święta jest udzielana. Został tylko Chrystus
i dusza człowieka”184. Użyczanie paramentów niezbędnych do odprawienia
liturgii, opisane w tym wspomnieniu, było bardziej powszechną praktyką:
zdarzało się, że katolicy użyczali ewangelikom komunikantów.
Ważnym wątkiem poruszanym przez Nanny Ugglę w  przytoczonym
wspomnieniu jest kwestia interkomunii – udzielania i przyjmowania ko-
munii bez różnicy wyznania. O ile w obrębie różnych konfesji ewangelic-
kich było to możliwe (podczas okupacji ich współpraca dotyczyła między
innymi warunków wzajemnej zgody na nią), o tyle interkomunia między
ewangelikami i katolikami jest kanonicznie wykluczona: rozumienie Eu-
charystii i znaczenia komunii jest jedną z zasadniczych kwestii różniących
wyznania chrześcijańskie. Nie ograniczało to jednak współpracy między-
wyznaniowej na płaszczyźnie materialnej: „A  komunia /wina i  opłatka
udzielił kapelan katolicki/ łączy nas wszystkich z Najwyższym, który nie
opuszcza nas w tych najcięższych chwilach”185.

183
 Zygmunt Kuźwa „Pleban” zginął 30 września 1944 r. W. Knedler, „Pleban”,
w: Ewangelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 280.
184
 Nanny Uggla, W Służbie Bogu i Ojczyźnie (na Szpitalnej 5 i później), w: Ewan-
gelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 261.
185
 Relacja przekazana przez Jadwigę Tomaszewską-Podrygałło „Isię”, Ksiądz-
-Powstaniec. Pamięci ks. Zygmunta Kuźwy, zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego.

124
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Wątek ekumeniczny pojawia się w źródłach i wspomnieniach wszyst-


kich wyznań. Maria Skierska, ewangeliczka konfesji reformowanej, wspo-
mina nabożeństwo w  kościele na Lesznie: „Normalne, niedzielne nabo-
żeństwo, a chyba nie zapomnę go do końca życia. Stół Pański przykryty
biało-czerwoną flagą, dwa świeczniki ustawione po bokach. Kościół wy-
pełniony po brzegi; nieważne było wtedy wyznanie, bo wszyscy obecni
stanowili braterską społeczność. W  takim też duchu ujął swoje krótkie
kazanie ks. Stefan Skierski”186.
Żołnierze Armii Krajowej wyznania ewangelickiego, jeśli nie mieli
możliwości dotrzeć na nabożeństwo swoich współwyznawców, uczestni-
czyli w Mszach Świętych. Było to odnotowywane również przez ich kato-
lickich kolegów i interpretowane jako wyraz jedności w tej trudnej chwili.
Kapelani katoliccy nieraz starali się w jakiś sposób otoczyć duszpasterską
opieką również wyznawców innych odłamów chrześcijaństwa, co było
przez nich ciepło przyjmowane. Przeważnie robili to raczej dyskretnie, ba-
cząc na wrażliwość tej sfery życia. Jadwiga Lisowska-Wolff „Jagoda”, pro-
testantka, wspomina swoje spotkania z księdzem Janem Zieją: „Często go
spotykałam, gdy przemierzałam odległości metodą odskoków, a on szedł
wyprostowany i nigdy się «kulom nie kłaniał». Emanowała z niego wielka
moc wewnętrzna, jakaś kojąca cisza. Odczuwałam ją również ja, prote-
stantka. Kiedyś, w czasie przelotnego spotkania, zaszczycił mnie rozmową
i powiedział m.in.: Jezus Chrystus nie był katolikiem”187.

Sakrament pojednania –
spowiedź i rozgrzeszenie in articulo mortis
„Warszawa umiera, ale w stanie łaski” – pisała Maria Okońska w swoim
wspomnieniu z  powstania. Dla niej świadomość tego, że część miesz-
kańców Warszawy podczas zrywu przeżywa zwrot ku Bogu i dzięki temu
nawet jeśli ginie, to w łasce uświęcającej, pogodzona z Nim, była realnym
pocieszeniem. Z  chrześcijańskiej perspektywy, która słowami liturgii

186
 Maria Skierska, Ze wspomnień…, „Jednota” 1976, nr 7–8, rocznik XX. Cyt.
za: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 117.
187
 Jadwiga Lissowska-Wolff „Jagoda” w: E. Ajewski, Mokotów walczy 1939–1944.
Relacje, t. 7, s. 97–98.

125
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

pogrzebowej wyraża się między innymi w  zdaniu „życie Twoich wier-


nych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”188, śmierć nie jest końcem,
ale momentem przejścia do wieczności. Głównym celem i  sensem życia
chrześcijan jest zbawienie, stąd też ich nadzieja, że tragedia Warszawy
nie jest czymś ostatecznym. Właśnie dlatego bardzo ważnym aspektem
duchowej posługi księży było spowiadanie i rozgrzeszanie ludności in ar-
ticulo mortis – w obliczu śmierci. W tym sakramencie, według nauki Ko-
ścioła, następuje pojednanie człowieka z  Bogiem, dzięki czemu jest on
przygotowany na śmierć i spotkanie z Najwyższym. Choć z religijnością
mieszkańców Warszawy przed wojną i podczas okupacji różnie bywało, to
jest też czymś naturalnym, że niebezpieczeństwo i bliskość śmierci zmie-
niają perspektywę myślenia. I nawet jeśli nie dotyczy to osoby religijnej,
to zdarza się, że w takim właśnie momencie zwraca się ona ku Bogu – co
obrazuje również polskie przysłowie „jak trwoga, to do Boga”. Niesie to ze
sobą pytanie o autentyczność tych nawróceń, jednak narzędzia dostępne
historykowi nie pozwalają wniknąć w głębię ludzkich sumień bardziej, niż
sami ludzie się do tego przyznają.

W pewnym sensie powstańcze spowiedzi rozpoczęły się jeszcze przed go-


dziną „W”. W  lipcu 1944 sytuacja w  mieście była napięta, oczekiwano
rychłego nadejścia Armii Czerwonej. Dyskusje o możliwym wybuchu po-
wstania toczyły się nie tylko w  dowództwie Armii Krajowej, lecz także
wśród jej członków i zwykłych mieszkańców Warszawy. Mobilizacja ogło-
szona pod koniec lipca była jasnym sygnałem, że należy być gotowym
na wszystko. Wiedząc i  przeczuwając, że zbliżające się powstanie może
przynieść śmierć, ludzie chcieli pojednać się z  Panem Bogiem i  w  tym
celu udawali się do spowiedzi. Dla niektórych z  nich był to naturalny
element przygotowania do ważnego wydarzenia – przykładowo Andrzej
Borowiec, wspominając ostatnie dni przed powstaniem, relacjonuje: „po-
szedłem do kościoła Zbawiciela, gdzie w wypełnionym aromatem kadzidła
mroku znalazłem księdza gotowego mnie wyspowiadać – wyobrażam
sobie, że w większości moje grzechy były typowe dla nastoletniego chłopca.

 Prefacja o zmarłych, Mszał rzymski dla diecezji polskich, 1986, s. 103.


188

126
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Znalazłem też fryzjera, ponieważ włosy mi rosły coraz dłuższe i robiły się
coraz jaśniejsze […]”189.
Stąd w różnych wspomnieniach czy dziennikach obejmujących jeszcze
ten czas tuż przed powstaniem mamy wielokrotnie zapisane obserwacje
kolejek do spowiedzi, które – w takim rozmiarze – w Warszawie widziano
jedynie przed Świętem Wielkiej Nocy: „[…] do dzisiaj pamiętam, jak
w ostatnią niedzielę przed Powstaniem w kościołach warszawskich [a ja
byłem konkretnie w parafii Świętego Krzyża (…)] przed konfesjonałami
ustawiały się ogromne kolejki, mężczyzn, i  to głównie młodych. I  mnie
się skojarzyło, że takie kolejki można było widzieć w  Warszawie tylko
w  Wielkim Poście, w  Niedzielę Palmową. Tego typu, tej wielkości. A  tu
jeszcze bardziej dziwne, bo sami młodzi ludzie. A każdy liczył się z tym,
że może zginąć i  przygotowywał się w  ten sposób na drogę do wiecz-
ności”190. Spowiedzi przed powstaniem wspominał także ks. Wincenty
Marczuk: „Bezpośrednio przed wybuchem powstania wiele młodzieży,
zwłaszcza żeńskiej (łączniczki, sanitariuszki), przystępowało do spowiedzi
i  Komunii świętej”191. Obserwacje dużej liczby spowiedzi młodych osób
w ostatnich dniach lipca powtarzają się także we wspomnieniach innych
kapelanów z różnych dzielnic Warszawy, a także z podwarszawskich miej-
scowości – na przykład z Lasek, gdzie kapelanem był ks. Stefan Wyszyński.
Można powiedzieć, że w czasie samego powstania przyjęcie sakramentu
pokuty było znacznie mniej skomplikowane logistycznie niż zorganizo-
wanie Mszy Świętej: wystarczyła sama obecność księdza, żeby wyspowiadał
chętnych lub udzielił rozgrzeszenia w obliczu śmierci. Wprawdzie znów,
zgodnie z literą obowiązującego wówczas prawa kanonicznego, właściwym
miejscem spowiedzi były kościół lub kaplica. Dodatkowo poza konfesjo-
nałem nie można było spowiadać kobiet, z wyjątkiem chorych lub z powodu
innej ważnej konieczności; wówczas było to dozwolone, ale kanony pod-
kreślały wagę zachowania szczególnej ostrożności – zapewne ze względu
na możliwość zgorszenia powodowanego przebywaniem księdza z kobietą
sam na sam. Podobnie zatem jak z Eucharystią – najlepiej byłoby w miejscu

189
 A. Borowiec, Chłopak z Warszawy. Powstanie warszawskie oczami szesnastolet-
niego żołnierza, Poznań 2014, s. 208.
190
 Stanisław Czermiński, AHM MPW.
191
 Relacja ks. Wincentego Marczuka w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 2, dz. cyt.,
s. 130.

127
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

konsekrowanym, ale w wyjątkowych sytuacjach można w zasadzie wszę-


dzie. Zatem jedynym warunkiem, którego nie dało się „obejść”, była obec-
ność księdza, który miałby czas wyspowiadać wszystkich chętnych.
Jednak i  o  tę obecność bywało trudno – mimo starań księżom nie
udawało się dotrzeć wszędzie. Wśród relacji i wspomnień z powstania po-
jawiają się takie, w których świadkowie historii mówią, że przez cały ten
okres nie spotkali żadnego księdza – i mimo wielu świadectw o wspól-
nych nabożeństwach, Mszach, sakramentach znaczna część mieszkańców
Warszawy przez całe powstanie nie miała takich możliwości. Dodatkowo
czasami obecność Niemców komplikowała sprawę – księża więzieni razem
z  ludnością w  kościele św.  Wojciecha na Woli mieli zakaz posługi reli-
gijnej192 – choć chyba na zawsze pytanie o przestrzeganie przez nich tego
niemieckiego nakazu pozostanie bez odpowiedzi. W  świetle pozostałych
źródeł wydaje się, że całkowite posłuszeństwo wobec niemieckiego na-
kazu było zupełnie niemożliwe – przy czym nie chodzi tutaj o techniczną
możliwość, ale bardziej o mentalność ówczesnych kapelanów, technicznie
rezygnacja ze sprawowania sakramentów oczywiście nie przedstawiała
żadnych trudności. Jeśli jednak zależało im na posłudze ludności – a jest
prawdopodobne, że zależało, to może nie dało się odprawiać Mszy Świętej,
ale na przykład udzielanie rozgrzeszenia w obliczu śmierci nie rzuca się
przecież aż tak w oczy.

Spowiedzi indywidualne podczas powstania

Ogromne starania o  zapewnienie opieki duszpasterskiej możliwie dużej


liczbie osób przynosiły skutek. Księża spowiadali wszędzie tam, gdzie byli –
a więc tak jak Msze odbywały się w piwnicach, mieszkaniach prywatnych,
kinach, kawiarniach… tak w tych wszystkich miejscach ludzie przychodzili
również pojednać się sakramentalnie z Bogiem. Do tych nowych warunków
musieli się dostosować i oni, i wierni. Ksiądz Antoni Czajkowski „Badur”
wspomina: „Gdzie tylko ksiądz się pokazał, proszony był zaraz o spowiedź.
Toteż spowiadałem bez przerwy, bez wytchnienia, gdzie  tylko mogłem,

192
 J. Odziemkowski, Wojciecha św. kościół, w: Wielka Ilustrowana Encyklopedia
Powstania Warszawskiego, t. 2, Warszawa 2006, s. 412.

128
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

w piwnicach, bramach, na wysuniętych posterunkach”193. Za powstańczy


konfesjonał służyły najprzeróżniejsze przedmioty – kratki furtki, klubowy
fotel czy zwykłe krzesło. I chyba między innymi ta niecodzienność miejsca
i okoliczności spowiedzi sprawiły, że bohaterowie opisywanych wydarzeń
po latach tak dokładnie je pamiętali.
Księża dyżurujący w kościołach Starówki (i zapewne nie tylko) nieraz
spowiadali dzień i noc – tam chroniła się ludność, organizowano szpitale
polowe i ich posługa była nieustannie potrzebna. Tak wspomina się warunki
w podziemiach kościoła Sióstr Sakramentek na Nowym Mieście: „W piw-
nicach pośród grobów zakonnic urządzono salę operacyjną. Jęki operowa-
nych […], duszący zapach jodoformu, napływająca stale, do ostateczności
wyczerpana nerwowo ludność, a przy tym brak dopływu świeżego powie-
trza, wszystko to stwarzało atmosferę trudną do zniesienia. – A pośród tego
w kącie piwnicy prowincjał oo. pallotynów i jezuita o. Hrynaszkiewicz spo-
wiadali zakonnice, ludność cywilną i żołnierzy. Z całym zaparciem się trwali
na stanowisku do późnej nocy, dopóki wszystkim nie udzielili duchowej
pomocy”194. Podobnie było w klasztorze ojców kapucynów (róg Kapucyń-
skiej i Miodowej) i zapewne także w innych kościołach, póki funkcjonowały.
Kapelani oddziałów powstańczych dla uporządkowania swojej posługi
informowali o możliwości skorzystania z sakramentu spowiedzi w komu-
nikatach duszpasterskich: „Spowiadać będę dziś /sobota/ od godz. 16 do
19 przy ul. Siennej i jutro /niedziela/ od godz. 7-ej do 8-ej u siebie przy
ul.  Złotej 35”195. Dzięki takim komunikatom przekazywanym niekiedy
w kolejnych punktach rozkazu potencjalni chętni wiedzieli, gdzie i kiedy
mogą ze spowiedzi skorzystać. W posłudze ludności cywilnej, rzecz jasna,
nie było przewidzianych rozkazów, więc ogłoszenia dotyczące działalności
parafii umieszczano w prasie, księża starali się informacje o swoich pla-
nach przekazywać „pocztą pantoflową”, a w miejscach, w których posługi-
wali regularnie, zostawiali pisemne informacje dotyczące tego, kiedy we-
dług planu mają w nich być. Jednak najczęściej księża, przychodząc w dane

193
 A. Czajkowski, Wspomnienia o Powstaniu w Śródmieściu, w: Kościół a Powsta-
nie…, dz. cyt., s. 212.
194
 Dokonana ofiara. Z przeżyć ss. Sakramentek w Warszawie. Powstanie 1944 r.,
Warszawa 1948, s. 7.
195
 Komunikat duszpasterstwa wojskowego z dnia 12 VIII 1944, zbiory Muzeum
Powstania Warszawskiego.

129
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

miejsce, najpierw spowiadali chętnych, a następnie odprawiali tam Mszę


Świętą (bądź rozdawali komunię): „Na podwórku Sienkiewicza 3, chyba,
była odprawiana Msza polowa i  wystawione były jakieś krzesła z  boku
i ksiądz udzielał spowiedzi. Znaczy się, była spowiedź, a potem udzielał
Komunii świętej, czyli było to tak jak normalna Msza”196. Takie wyjście
z  sytuacji – łączenie spowiedzi z  późniejszą Eucharystią lub rozdaniem
komunii – było o tyle praktyczne, że walki powstańcze, naloty i inne prze-
szkody ściśle z wojną związane częstokroć nie pozwalały niczego planować
z odpowiednim wyprzedzeniem lub przeszkadzały w ich realizacji.
Wśród wspomnień zarówno cywilów, jak i kapelanów pojawiają się sto-
sunkowo liczne wzmianki dotyczące powstańczych spowiedzi, które dla pe-
nitentów były spowiedzią pierwszą od wielu lat czy nawet pierwszą w życiu.
Jak wspomina ksiądz Janusz Tarnowski, „były osoby w wieku lat czterdziestu,
pięćdziesięciu, sześćdziesięciu i  mówiły: «Proszę księdza, pierwszy raz do
spowiedzi przystępuję»”197. Istotnie jest także, że zgodnie z przytaczanym już
wyżej przysłowiem „jak trwoga, to do Boga”, wiele osób spowiadało się pod-
czas powstania pierwszy raz po latach. Niektórzy prowadzili swoisty dialog
z Bogiem lub świętymi, prosząc o ocalenie i ich wstawiennictwo, jak na przy-
kład Jerzy Kublik, który będąc w bezpośrednim niebezpieczeństwie śmierci,
zaczął się modlić i obiecał Matce Bożej, że jeśli przeżyje, to zaraz pójdzie do
spowiedzi, choć już 5 lat u spowiedzi nie był – i tak rzeczywiście zrobił198.
Janina Chmielińska również wspomina, jak w czasie powstania wyspowiadała
się po ponad roku: „Naszym kapelanem był ksiądz Józef Stanek. Właśnie
przyszedł do nas do piwnicy i  [pyta], czy chcemy się spowiadać. Była ze
mną Danka Remiszowska «Remi» i mówi tak: «Wiesz co, ja przeszło rok nie
byłam». Powiadam: «Ja też przeszło rok nie byłam. To się wyspowiadamy»”199.
Zdarzały się, choć zdaje się, że stosunkowo rzadko, głosy przeciwne –
wszak nie wszyscy byli wierzący, a co za tym idzie, nie wszyscy z możliwości
spowiedzi chcieli skorzystać. Jan Kurdwanowski tak wspomina spowiedź
w swoim oddziale: „Ksiądz kapelan […] dyskretnie, nie narzucając się, za-
gadywał pojedynczych powstańców w sprawie spowiedzi i komunii i jeden
po  drugim gdzieś z  nim znikał. Przyszła i  moja kolej. Z  całego oddziału

196
 Krzysztof Czarnocki, AHM MPW.
197
 Janusz Tarnowski, AHM MPW.
198
 Jerzy Kublik, AHM MPW.
199
 Janina Chmielińska, AHM MPW.

130
Spowiadająca się łączniczka (fot. autor nieznany, źródło: S. Podlewski,
Wierni Bogu i Ojczyźnie, Warszawa 1985, wkładka)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wiernego odmówiłem tylko ja i  Kobuz, jedyni pozostali inteligenci”200.


Ojciec Tomasz Rostworowski w swoich wspomnieniach odnotowuje w nie-
których miejscach podobne obserwacje „statystyczne” – tj. że niemal wszyscy
korzystają z możliwości spowiedzi, z rzadkimi wyjątkami. Wśród tych nie-
wierzących czy niespowiadających się można wyróżnić dwie grupy: takich,
którym temat wiary, duchowości był obojętny, oraz takich, dla których mimo
ich braku wiary było to bardzo ważne – bardzo jej [wiary] pragnęli.
Dobrowolność przystąpienia do sakramentów jest niezwykle istotna –
zwłaszcza w  przypadku spowiedzi, która wymaga szczerości i  dotyczy
spraw nieraz bardzo intymnych. Dyskrecję księży i  spowiedź chętnych
osób podkreślają również inne źródła. Zostawiając zatem decyzję samym
zainteresowanym, różne osoby prowadziły podczas powstania swego ro-
dzaju akcje ewangelizacyjne. Działania te były zakrojone na mniejszą bądź
większą skalę. Do przyjęcia sakramentów, choć delikatnie, nakłaniały sio-
stry urszulanki na Mokotowie: „Wtedy zbierając się na odwagę, by wtar-
gnąć w  sprawy jego sumienia, poprosiłam, by nie lekceważył grożącego
niebezpieczeństwa dla duszy, ale wzbudził akt żalu za grzechy i przyjął Ko-
munię świętą […]. Sekunda jakby wahania, i z ulgą usłyszałam wyszeptane
w  ciemnościach – Dobrze”201. Siostry zmartwychwstanki na Żoliborzu
prowadziły cichą ewangelizację rannych Polaków i Niemców. Często nie
mówiąc wprost o swojej wierze, a po prostu służąc z jak największą miło-
ścią, prowokowały swoich podopiecznych do poważnych rozmów o sensie
życia i śmierci, które niekiedy kończyły się czyimś nawróceniem202.
Działalność sióstr zmartwychwstanek, które podczas powstania opie-
kowały się dziewczynkami ze swojej bursy, miała również wobec tych
dziewcząt wymiar duchowy. Siostra Melania wspomina przy tym próbę za-
chowania tradycji szkoły, jaką stanowiły spowiedź i komunia pierwszopiąt-
kowa: „przypomniałam im [dziewczynkom – przyp. autorki], że [jutro] to
będzie czwartek przed pierwszym piątkiem września. W naszej żoliborskiej
szkole obchodziłyśmy uroczyście każdy pierwszy piątek miesiąca. Więk-
szość dzieci i młodzieży szła w przeddzień do spowiedzi w naszej kaplicy,
by nazajutrz przyjąć Pana Jezusa. Dziewczynki ucieszyły się wiadomością,

200
 J. Kurdwanowski, Mrówka na szachownicy, Warszawa 2014, s. 204.
201
 K. Baranowska, T. Ledóchowska, T. Hoffmann, dz. cyt., s. 89.
202
 Jedno z takich nawróceń – nawrócenie pana Andrzeja – opisuje w swoim
dzienniku siostra Emilia: E. Radziszewska, dz. cyt., s. 239–241.

132
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

że i  tutaj będą mogły się wyspowiadać. Cała gromadka oświadczyła, że


jutro, w  ten niepokojący czwartek, skorzysta z  przyjścia do nas ks.  kan.
Grzymały o  godz. 3.00 po południu. Bóg przyjął widocznie samo pra-
gnienie: godziny tej nie doczekały w dotychczasowych warunkach, a kilka
z nas już na dwie godziny przed tym stanęło nagle przed Bogiem…”203.
Posługa w szpitalach rządziła się swoimi prawami i czasem wymagała od
księży jeszcze większej delikatności lub pomysłowości niż zwykła spowiedź.
Ksiądz Janusz Tarnowski, kapelan ze Śródmieścia, wspomina tak spowiedzi
w  szpitalu powstańczym: „Moim terenem działania było wtedy Powstanie,
szpital powstańczy – oczywiście, to nie był szpital, najzwyczajniejsze miesz-
kania przekształcono na sale szpitalne. Łóżek nie było, kilka może – legowiska.
Jak spowiadałem, to się kładłem – jedyny chyba taki wypadek w  historii.
Nie można było inaczej, bo wtedy byłaby naruszona tajemnica spowiedzi”204.
Z  kolei jeden z  rannych, Stanisław Krupa, wspomina niezwykłą spowiedź,
kiedy z powodu ran nie mógł mówić: „W jakiś czas po przeniesieniu mnie
w bezpieczne miejsce przyszedł do mnie «ojciec Paweł»205 [i] mówi: «Synku
jesteś ciężko ranny, może umrzesz, wyspowiadaj się przed tym». Pokazałem
mu, że nie mogę mówić, bo mam przestrzelone [policzki]. «To ja będę mówił,
a ty będziesz tylko kiwał głową». Tak wyglądała moja spowiedź. I to było całe
[moje] życie religijne w czasie Powstania”206.
Niektórzy księża dawali penitentom na pamiątkę powstańczej spowiedzi
obrazki lub kartki ze specjalnymi formułami modlitewnymi. Przynajmniej
dla niektórych z nich miało to niebagatelne znaczenie – zachowali te obrazki
i modlitwy przez kolejne dziesiątki lat: „Zapadamy w jakiejś wsi na kilku-
dniowy wypoczynek. Jest 5 sierpnia. Tę datę gwarantuję. W tym właśnie dniu
odbyłem jedyną w czasie walk spowiedź, którą głęboko przeżyłem. Młodziutki
ksiądz Feliks Żołnowski dał mi na pamiątkę święty obrazek z jego nazwiskiem
i datą spowiedzi. Obrazek ten noszę do dziś w portfelu”207. Wśród rozdawa-
nych kartek były też takie o charakterze informacyjnym z modlitwą – aktem
żalu doskonałego na wypadek, gdyby nie było w pobliżu kapelana.

203
 M. Palm, Widziane ze schronu, Częstochowa 2001, s. 103–104.
204
 Janusz Tarnowski, AHM MPW.
205
 O. Józef Warszawski SJ (przyp. autorki).
206
 Stanisław Krupa, AHM MPW.
207
 Fragment wspomnień: W. Kielanowski, Pierwszy i  ostatni dzień Powstania, w:
„Jeleniowcy”: wspomnienia żołnierzy Pułku AK „Jeleń”, red. tegoż, Warszawa 1989, s. 86.

133
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wydarzeniem bez precedensu, pośrednio związanym ze spowiedzią,


była inicjatywa Marii Okońskiej i jej towarzyszek, którą nazwały Nowa mo-
bilizacja powstańczej Warszawy. Grupa późniejszych tzw. Ósemek podczas
powstania zorganizowała akcję modlitewno-informacyjną, która wzywała
warszawiaków do spowiedzi i  modlitwy za Ojczyznę. Nową mobilizację
opisano w dalszej części książki.

Rozgrzeszanie in articulo mortis

Dla katolików szczególnie ważne jest to, aby umrzeć w stanie łaski uświę-
cającej – pojednania z Bogiem. Z tego właśnie względu Kościół katolicki
przewiduje w  szczególnych przypadkach inne formy uzyskania rozgrze-
szenia, gdy warunki nie pozwalają na uzyskanie go drogą „zwyczajną”, to
znaczy przez spowiedź indywidualną.
Po pierwsze Kościół przewiduje formę spowiedzi powszechnej:
„W przypadku szczególnych okoliczności można zastosować wspólnotową
celebrację pojednania z  ogólną spowiedzią i  ogólnym rozgrzeszeniem.
Taka szczególna konieczność może zaistnieć, gdy zachodzi bliskie nie-
bezpieczeństwo śmierci, a kapłan lub kapłani nie mieliby czasu wysłuchać
spowiedzi każdego penitenta. Może ona zaistnieć również wtedy, gdy jest
dużo penitentów, a mało spowiedników, tak że nie mieliby oni możliwości
należytego wyspowiadania wszystkich w odpowiednim czasie i wielu peni-
tentów bez własnej winy zostałoby pozbawionych przez dłuższy czas łaski
sakramentalnej lub Komunii świętej. W takim przypadku wierni dla waż-
ności rozgrzeszenia muszą postanowić wyspowiadać się indywidualnie ze
swoich grzechów, gdy tylko będą mieli do tego okazję. Ocena, czy rzeczy-
wiście zachodzą warunki wymagane do ogólnego rozgrzeszenia, należy do
biskupa diecezjalnego”208. Co więcej, sakrament ostatniego namaszczenia
(dziś: namaszczenia chorych) ze swojej natury zawiera w sobie rozgrze-
szenie, a kapłani ponadto są upoważnieni do udzielania osobom w stanie
zagrożenia życia warunkowego rozgrzeszenia.

208
 Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994, nr 1483. Jest to ujęcie z Kate-
chizmu Kościoła Katolickiego późniejszego niż opisywane wydarzenia, gdyż wy-
danego w latach 80. XX wieku. Wydaje się ono nie stać w sprzeczności z prawem
kanonicznym z 1917 roku.

134
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Rozgrzeszenie in articulo mortis udzielane przez kapelana


ks. Henryka Cybulskiego (fot. Zygmunt Sowiński, ze zbiorów MPW)

Z  tych nadzwyczajnych form udzielania absolucji podczas powstania


warszawskiego księża korzystali powszechnie. Jest to kolejna forma prak-
tyki religijnej szczególnie przez świadków tych dni zapamiętana. Według
niektórych relacji rozgrzeszenie było udzielane codziennie przy porannej
modlitwie; według innych – przed wyjściem do akcji; jeszcze inni świad-
kowie wspominają jedynie pojedyncze zdarzenia tego typu; w innych po-
jawiają się głosy, że księża rozgrzeszali wszystkich napotkanych ludzi.
Nieraz zdarzało się, że chętnych do spowiedzi było wielu, a  czasu zbyt
mało i  wówczas również księża praktykowali rozgrzeszanie wszystkich
obecnych – „w  niedziele ludzie tłoczyli się do Komunii świętej tak, że
przez kilka ostatnich niedziel dla braku czasu wyspowiadania wszystkich
udzielona została generalna absolucja na wypadek śmierci”209.

209
 K.L. Zapała, Kronika domu na Potoku w Warszawie. Ul. Tylżycka 2, rękopis,
cz. I, s. 26; cyt. za: A. Puścikowska, dz. cyt., s. 81.

135
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Nie ulega więc wątpliwości, że była to praktyka powszechna. Wielo-


krotnie, jeśli mamy do czynienia z szerszym opisem takiego rozgrzeszenia,
wspomina się o  zbiorowym rachunku sumienia i  błogosławieństwie.
W niektórych przypadkach towarzyszyło im rozdanie kartek z informacją
o warunkach uzyskania takiego rozgrzeszenia przez akt żalu doskonałego:
„Pamiętam, jak byliśmy w Wierszach w czasie Powstania – sierpień, wrze-
sień 1944, to miejscowy kapelan, ksiądz Jerzy Baszkiewicz «Radwan II»,
zorganizował masową spowiedź żołnierzy grupy «Kampinos». Pamiętam,
na krzesełkach pięciu kapłanów siedziało w ogrodzie. Przystąpiłem do spo-
wiedzi, ale moim spowiednikiem był chyba ksiądz Stefan Wyszyński, póź-
niej kardynał, później Prymas Tysiąclecia. […] W czasie spowiedzi otrzy-
małem od niego specjalną modlitwę z Rzymu, która się nazywała odpust
zupełny, gdyż żołnierze w czasie wojny narażeni byli na śmierć. Dostałem
tę modlitwę jako ksero na powielaczu, a powielacz w czasie konspiracji był
różny. Złożyłem tę modlitwę w Muzeum Powstania Warszawskiego”210.
Niewątpliwie księża rozgrzeszali też chorych i  rannych. Tutaj znów
pojawia się praktyka pytania o wyznanie rannego. Choć zdarzyło się rów-
nież, że ksiądz rozgrzeszył ewangelika: „Tuż obok w mleczarni Hoża 55
walka wręcz. Załogę niemiecką zlikwidowano. Do ciężko rannego Niemca
wzywają księdza, pochylam się nad nim. «Ich bin evangelisch» – rozgrze-
szam.”211 – jak wspominał ksiądz Mieczysław Paszkiewicz. Warunkowo
rozgrzeszył ewangelika również (w obliczu śmierci) kapelan sióstr zmar-
twychwstanek na Żoliborzu.
Udzielanie zbiorowej absolucji było praktykowane przez cały okres po-
wstania w każdej dzielnicy, o ile był obecny ksiądz. Nie ma w źródłach
takich przypadków, w których by księża z jakiegoś powodu się przed nią
wstrzymywali lub jej odmówili. Od pierwszych dni sierpnia, które w wielu
punktach miasta były już dniami grozy, do pierwszych dni października,
udzielali absolucji zarówno oddziałom, jak i ludności cywilnej, szczególnie
w chwilach grozy (nalotu, bombardowania, silnego ostrzału, spodziewanej
niedalekiej kapitulacji), a także wtedy, kiedy liczba chętnych do skorzy-
stania z sakramentu pokuty była zbyt duża, żeby ich indywidualnie w tych
warunkach wyspowiadać.

 Longin Kołosowski, AHM MPW.


210

 M. Paszkiewicz, Wojenka, wojenka…, w: Kościół a Powstanie…, dz, cyt., s. 262.


211

136
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Akt żalu doskonałego otrzymany przez jednego z żołnierzy


w Puszczy Kampinoskiej (fot. ze zbiorów MPW)

Jedną z ciekawszych i wyjątkowych historii związanych z rozgrzesze-


niem w obliczu śmierci relacjonuje ojciec Medard Parysz, kapucyn, który
wspomina zestrzelenie jednego z  alianckich samolotów: „Żeby ci, którzy
mieszkali w  naszych schronach, mogli w  miarę spokojnie odpoczywać,
mieliśmy warty. Jednej nocy mam wartę i  spaceruję koło kościoła, koło
klasztoru słyszę warkot samolotów, to polscy lotnicy z Anglii zrzucali broń
powstańcom. Widzę też świetlne pociski z dołu, a potem nadlatuje samolot
cały w płomieniach i ja wtenczas z dołu krzyczę: «Jeśli żyjecie, to was roz-
grzeszam w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego!» Po chwili samolot runął
na Miodowej”212. Zatem i ci lotnicy byli dysponowani na śmierć, choć o tym

212
 Medard Parysz, AHM MPW.

137
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

nie wiedzieli. Księża rozgrzeszali również rannych i umierających, a zda-


rzało się, że ich posługa duchowa szła w parze z pomocą ludzką – „chłopiec
prosi, aby go [ojciec Tomasz] wyspowiadał. Ojciec zakłada mu opatrunek –
jest przecież harcmistrzem i nie może rannego tak zostawić, a widząc, że
ranny traci przytomność – udziela mu rozgrzeszenia i namaszczenia”213.
Przyjmowanie rozgrzeszenia in articulo mortis było dla powstańców i lud-
ności niezwykłym przeżyciem. Podkreślało dla nich doniosłość chwili, uświa-
damiało powagę sytuacji i przygotowywało na śmierć. Zdarzało się także, że
w tych szczególnych chwilach grozy – pod silnym ostrzałem, tuż przed kapi-
tulacją – z sakramentów korzystali także ci, którzy wcześniej się przed tym
wzbraniali, jak na przykład u sióstr urszulanek na Mokotowie pod koniec
września: „26 września nad ranem w kaplicy w schronie trwa Msza Święta.
Ksiądz odwraca się do obecnych. Mówi krótko: zbliża się bardzo poważna
chwila. Trzeba być gotowym złożyć Bogu ofiarę ze swojego życia za Kościół
i  ojczyznę. Udziela następnie wszystkim generalnej absolucji. Do komunii
przystępowali z pokorą nawet ci, którzy wcześniej deklarowali brak wiary”214.

Sakrament małżeństwa
Powstańcze śluby są tematem wyjątkowo emocjonującym. Swoistą radością –
tworzeniem nowych związków małżeńskich i nadzieją – kontrastują z ponurą
rzeczywistością walczącej Warszawy, wszechobecną śmiercią i  cierpieniem.
Miłość była czymś, co pomogło ówczesnym ten trudny czas przetrwać, nie
poddać się i walczyć do końca. Jednocześnie perspektywa niepewności jutra
prowokowała podejmowanie przez młodych ludzi znaczących decyzji „na całe
życie” – choć nie było wiadomo, jak długo to życie jeszcze będzie trwać.
Mieczysław Kurzyna „Miecz”, opowiadając historię jednego z powstań-
czych ślubów, komentuje takie wydarzenia w  następujący sposób: „Nie
należy sobie wyobrażać Powstania jako pasma bezustannych czynów bo-
haterskich czy czynów w ogóle. Walki toczyły się oczywiście bezustannie,
ale ludzie są tylko ludźmi, musieli odpoczywać, od czasu do czasu także

213
 Chrześcijanie, B. Bejze (red.), t. II, Warszawa 1976, s. 512–534. Cyt. za: Po-
magał w sercach odnajdywać Boga. Sto i więcej wspomnień świadków życia ojca Toma-
sza Rostworowskiego TJ, T. Pronobis, S.J. Rostworowski (red.), Lublin 2010, s. 89.
214
 A. Puścikowska, dz. cyt., s. 215.

138
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

musieli myśleć o innych sprawach. Myśleli również o miłości, więcej, my-


śleli o  utrwaleniu miłości. O  tym, żeby była na niej pieczęć, sakrament,
signum trwałości”215. Można by tutaj banalnie stwierdzić, że powody za-
warcia małżeństwa w każdym przypadku były inne. Jednocześnie w tym,
o czym wspomina Kurzyna, jest ziarno bardziej ogólnej prawdy, że pod-
czas powstania śluby były tym, co w tych zmieniających się jak w kalej-
doskopie warunkach przypominało ludziom o  istnieniu czegoś stałego,
trwałego – czymś takim może być właśnie miłość dwojga z nich uświęcona
sakramentalnym węzłem małżeńskim.

Przed ślubem – plany, zapowiedzi

Część ślubów była zaplanowana jeszcze przed powstaniem, zwłaszcza osób


cywilnych – świadczą o tym wpisy w księgach metrykalnych dokumen-
tujące zapowiedzi z miesięcy poprzedzających zryw. Jednak zdarzało się
i tak, że decyzję o ślubie narzeczeni podejmowali już w sierpniu i wrześniu
1944 roku, zwłaszcza żołnierze i sanitariuszki, łączniczki – o tym z kolei
świadczą liczne wspomnienia.
Ślub powinien być poprzedzony trzykrotnymi zapowiedziami w  ko-
ściele, przeważnie ogłaszano je w ostatnie trzy niedziele przed ceremonią
zaślubin. W zapowiedziach wzywano do zgłoszenia wszelkich przeszkód,
jakie mogłyby istnieć przy zawieraniu danego związku (np. związanie wę-
złem małżeńskim z  inną osobą). Z  ksiąg parafialnych, które zachowały
się do naszych czasów, wynika, że w miarę możliwości tego obowiązku
dochowywano – część ślubów była zapowiadana nawet w sierpniu i wrze-
śniu – ale nie zawsze się to udawało – wielokrotnie napotykamy tylko
jednokrotne zapowiedzi bądź ich zupełny brak usprawiedliwiony dyspensą
z kurii. Trudno powiedzieć, jak w tamtych warunkach uzyskiwano wspo-
mnianą dyspensę od biskupa Szlagowskiego, wszak nie było stałej łączności
między dzielnicami. Być może udzielił on zbiorowej dyspensy na samym
początku powstania, a  być może proboszczowie stosowali jakąś formę
dyspensy domniemanej – są to tylko przypuszczenia autorki niniejszej

215
 Cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczącej Stolicy. Kronika Powstania Warszaw-
skiego, Warszawa 2004, s. 122.

139
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

książki. W niektórych przypadkach mamy zapis, że zapowiedzi nie ogło-


szono z powodu wojny bądź z powodu powstania216.
Inaczej rzecz się miała w  przypadku małżeństw w  szeregach Armii
Krajowej, gdyż jej żołnierze podlegali pod duszpasterstwo polowe, a nie
cywilne. Wydaje się, że do połowy sierpnia sprawa powstańczych ślubów
nie była formalnie uregulowana. Rozkaz dowódcy powstania, Antoniego
Chruściela „Montera”, z dnia 14 sierpnia 1944 roku nakładał na żołnierzy
obowiązek uzyskania zgody na ślub od dowódcy oraz dziekana (ks. Ste-
fana Kowalczyka „Biblii”). Potrzeba wydania takiego dokumentu mogła
wynikać jedynie z praktyki zawierania tych ślubów i konieczności zapano-
wania nad tą sferą życia. W przypadku żołnierzy AK (a może i osób cywil-
nych) zapowiedzi przynajmniej w  niektórych przypadkach zastępowano
poświadczeniem świadków, którzy zapewniali o nieistnieniu przeszkód dla
zawarcia związku małżeńskiego przez narzeczonych.
Pewien dysonans w tym obrazie wprowadza relacja ks. Janusza Tarnow-
skiego, który wspomina, że z braku dopełnienia formalności nie mógł bło-
gosławić ślubów: „Gorzej było ze ślubami – bo niektórzy koniecznie chcieli
się ożenić. Mówiłem, że trzeba do proboszcza. «A gdzie my pójdziemy do
proboszcza? Niech ksiądz nas ożeni». Mówiłem: «Wiecie, papiery by się
przydały. Wyglądacie mile, bardzo sympatycznie. Przecież ślub jest na całe
życie. Mogę was tu ożenić, ale co będzie dalej?» Niestety, ślubów nie było,
ale życzyłem im, żeby się zachowali szczęśliwie, żeby ich nic nie raniło – ale
było parę propozycji ślubów”217. Stąd wniosek, że prawdopodobnie infor-
macja o dyspensach od zapowiedzi i rozkazach duszpasterstwa polowego nie
dotarła do wszystkich księży posługujących podczas powstania.

Czas i miejsce zawierania związków małżeńskich

W  przestrzeni publicznej obecna i  powtarzana jest informacja o  256  po-


wstańczych ślubach. Taką liczbę, jako „oficjalne statystyki”, podaje Sławomir
Koper w książce Miłość w powstaniu warszawskim, stwierdzając jednocześnie,

216
 Na podstawie danych od Ewy Berbeckiej zebranych przez nią do pracy ma-
gisterskiej oraz danych z Archiwum Urzędu Stanu Cywilnego.
217
 Janusz Tarnowski, AHM MPW.

140
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

że mogło być ich nawet dwa razy więcej218. Niestety informacji tej w książce
nie opatrzono przypisem, zatem nie wiadomo, jakie „oficjalne statystyki” brano
pod uwagę. Te znane dzisiaj w żaden sposób nie sumują się do 256. A jednak
podobną informację (być może za wspomnianą książką) podaje Adrian So-
bieszczański, przewodnik po Warszawie, w wielu wywiadach internetowych.
Z  kolei liczbę „dwa razy więcej” (i  to dokładnie dwa razy więcej  –  512)
podaje się na końcu filmu Żółta bluzka ze spadochronu (2007)219.
Tymczasem trudno znaleźć dla tych liczb oparcie w  źródłach: nie we
wszystkich parafiach prowadzono księgi metrykalne; nawet jeśli takowe
księgi prowadzono, to niekoniecznie się zachowały. Te, które przetrwały do
naszych czasów, dokumentują 48 ślubów (dane z parafii cywilnych, brak da-
nych z parafii wojskowej)220. Oczywiste jest, że podczas powstania zawarto
znacznie więcej małżeństw – ze wspomnień dowiadujemy się o  ślubach,
których nie ma w  księgach metrykalnych. Śluby powstańców prawdopo-
dobnie dokumentowano w parafii wojskowej, a nie w parafiach cywilnych;
część ślubów zapisano w księgach małżeństw dopiero kilka lat po wojnie,
nie zawsze w  parafiach warszawskich. Choćby w  przypadku parafii św.
Barbary część wpisów dotyczących ślubów z  powstania jest wpisana do-
piero w 1945 roku, w parafii katedralnej wpisy o ślubach z lata 1944 roku
można znaleźć jeszcze w 1947 i 1948 roku. Trudno nawet powiedzieć, jak
szeroko należałoby sprawdzać księgi metrykalne, żeby na trafić na takie
wpisy terminus post quem. Ponadto być może należałoby uzyskać informacje
w parafiach zamiejscowych, ponieważ wielu warszawiaków po wojnie już
nigdy nie powróciło do Warszawy (czy nawet do Polski), mogli zatem
zadbać o załatwienie formalności gdzie indziej – i tu możliwości powoli

218
 S. Koper, Miłość w Powstaniu Warszawskim, Warszawa 2013, s. 59. Z kore-
spondencji z autorem wynika, że liczbę tę wyniósł z innego opracowania, jednak
nie wiadomo, jakiego konkretnie.
219
 Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007, 24:30–45.
Można to uznać za matematyczny przesąd, niemniej zarówno 256, jak i 512 to
potęgi dwójki, co w obliczu braku źródeł potwierdzających tezę czyni te informacje
jeszcze bardziej podejrzanymi.
220
 Na podstawie ksiąg metrykalnych parafii warszawskich. Dane uzyskane od Ewy
Berbeckiej, autorki pracy Miłość w Powstaniu Warszawskim jako społeczny mechanizm
przetrwania (Uniwersytet Warszawski, 2012) oraz z Archiwum Urzędu Stanu Cy-
wilnego m. st. Warszawy (wpisy z  ksiąg małżeństw odpowiednich parafii między
1 sierpnia a 9 października 1944 r. oraz niektórych parafii z lat 1945–1948). Po do-
daniu danych z prawego brzegu Wisły i okolicznych parafii ślubów nadal nie jest 256.

141
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

zaczynają być nieskończone. Części zawartych ślubów z kolei zapewne nie


zapisano nigdzie, ponieważ młoda para zginęła parę godzin czy dni po
udzielonym sakramencie.
Tabela 2. Liczba ślubów w księgach metrykalnych parafii warszawskich
wpisanych od 1 sierpnia do 2 października 1944221.
Parafie uporządkowano według rejonów walk
w kolejności kapitulacji kolejnych „powstańczych dzielnic”.

Parafia Liczba Daty


ślubów pierwszego
i ostatniego
św. Wawrzyńca brak danych
św. Wojciecha (kościół pw. św. Stanisława biskupa) brak danych
św. Józefa Oblubieńca NMP 5 01.08, 15.08
św. Stanisława Biskupa i Męczennika brak danych
św. Andrzeja (kościół pw. św. Karola Boromeusza) brak danych
św. Jakuba 4 01.08
św. Jana Chrzciciela 4 01.08, 30.08
św. Antoniego brak danych
Nawiedzenia NMP brak danych
Narodzenia NMP brak danych
św. Augustyna getto
św. Teresy od Dzieciątka Jezus brak danych
(kościół pw. Zmartwychwstania Pańskiego)
MB Częstochowskiej 4 12.08, 10.09
Świętej Trójcy 4 30.08, 10.09
św. Michała 6 01.08, 28.08
(kościół pw. Narodzenia NMP)
św. Bonifacego (kościół pw. św. Antoniego Padewskiego) brak danych
św. Jozafata brak danych
św. Stanisława Kostki 6 01.08, 06.09
Niepokalanego Poczęcia NMP/ Królowej Polski 1 07.09
św. Aleksandra 2 02.08, 02.10
Najświętszego Zbawiciela brak danych
św. Barbary (kościół pw. św. Piotra i Pawła) 3 01.08, 02.10
Świętego Krzyża brak danych
Wszystkich Świętych 13 01.08, 27.09

221
 Patrz: poprzedni przypis.

142
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Podobnie jak w  przypadku Mszy Świętych, małżeństwa były błogosła-


wione w miejscach różnego rodzaju, począwszy od kościołów przez kaplice
w domach zakonnych, mieszkania, szpitale polowe, podwórka, piwnice… aż
do kawiarni i baru Satyr. Zatem powtarza się to, co już znamy z poprzednich
rozdziałów – „powinno” odbywać się to w kościele lub kaplicy, miejscu po-
święconym, ale jednak odbywało się tam, gdzie była taka możliwość.

Ceremonia ślubna

Sakrament małżeństwa jest udzielany sobie nawzajem przez małżonków


za pomocą określonych słów przy asyście proboszcza lub innego kapłana.
Liturgia ślubna przed reformą posoborową odbywała się oddzielnie od
Mszy Świętej i była bardzo krótka – trwała około 5 minut. Po niej zwykle
odprawiano Eucharystię w intencji nowożeńców, jednak nie było takiego
obowiązku. Wydaje się, że podczas powstania warszawskiego często z od-
prawienia tej Mszy Świętej bezpośrednio po ślubie rezygnowano – można
tak wnioskować, ponieważ w większości wspomnień ślub trwał „bardzo
krótko”, „chwilę”, „siedem minut”222. Biorąc pod uwagę obłożenie księży
pracą duszpasterską, wspominanym czasami „spowiadaniem dzień i noc”,
takie relacje nie dziwią.
Symbolem zawartego małżeństwa są obrączki nakładane na dłonie no-
wożeńców podczas liturgii ślubnej. Zdobycie takowych podczas powstania
wymagało wiele pomysłowości – narzeczeni przygotowujący się do ślubu
przystosowywali do tego celu przedmioty o zupełnie innym pierwotnym
przeznaczeniu. W  ten sposób obrączkami stawały się kółka od zasłon –
jeszcze wiele lat po wojnie schowane w  szufladzie państwa Biegów na
pamiątkę223, zwykłe kawałki jakiejś blaszki, miedziane pierścienie zdobyte
za cenę konserwy ze zrzutu, a nawet łożyska karabinowe, których, jak się
później okazało, nie można było w charakterze obrączek nosić, ponieważ
wskutek reakcji chemicznych zieleniały palce224.

222
 Sam przebieg liturgii ślubnej jest opisany dokładnie niżej, przy opisie ślubu
państwa Biegów.
223
 Wywiad z  Bolesławem Biegą, http://dziennikzwiazkowy.com/polonia/po-
wstanczy-slub-i-jego-ciag-dalszy-w-usa/, dostęp 27.05.2019.
224
 Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007, 15:28–15:47.

143
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Na tę uroczystą chwilę państwo młodzi starali się ubrać bardziej uro-


czyście niż na co dzień, choć z  oczywistych względów zdobycie sukni
ślubnej i  garnituru było niemożliwe. Zdarzało się często, że państwo
młodzi brali ślub w tych ubraniach, w których walczyli, pracowali, prze-
czekiwali nalot w piwnicy. Często również wspomina się o tym, że ubrania
do ślubu były pożyczone – od koleżanki, kolegi – żeby chociaż były czyste
i tym samym nieco bardziej odświętne i eleganckie. Róża Maria Nowotna-
-Walcowa wspominała niezwykły ślubny prezent, jakim była możliwość
umycia się przed uroczystością. Z kolei Maria Piechotka ze śmiechem opo-
wiadała, że ślub brała w butach o 4 numery za dużych, ponieważ zniszczyły
się jej własne sandały. Bolesław Biega żenił się, mając rękę na temblaku,
a  koledzy z oddziału podarowali mu mundur, w którym rozcięli rękaw,
żeby w ogóle dało się go założyć.

Niezwykłe opowieści

Prawdopodobnie historia każdego małżeństwa zawartego podczas po-


wstania jest niezwykła. Niestety nie znamy ich wszystkich, o większości
wiemy bardzo niewiele. Najwięcej wiadomo o  ślubach powstańców, po-
nieważ często pisząc wspomnienia, opowiadali o nich – oni sami lub ich
koledzy i koleżanki z oddziałów.

Ślub z dnia na dzień – państwo Biegowie225

Jednym z  najbardziej znanych jest ślub Alicji z  domu Treutler „Jarmuż”


i  Bolesława Biegi „Pałąka”. Oboje zaangażowani w  konspirację, podczas
powstania służyli w batalionie „Kiliński” w Śródmieściu. Bolesław został
ranny w  rękę w  pierwszych dniach sierpnia i  razem ze swoim rannym
dowódcą przebywał w  szpitalu. Wedle jego relacji to właśnie dowódca

225
 Na podstawie: Bolesław Biega, AHM MPW; wypowiedzi Alicji i Bolesława,
Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007, passim; kroni-
ki powstańcze: Powstanie warszawskie, reż. J. Komasa, Polska 2014, 50:39–51:45;
http://dziennikzwiazkowy.com/polonia/powstanczy-slub-i-jego-ciag-dalszy-w-usa/,
dostęp 27.05.2019.

144
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

był pomysłodawcą zorganizowania ślubu w  czasie powstania: „«Frasza»


mówi: «No, dlaczego wy się nie pobierzecie?». Mówię: «No jak w takiej
sytuacji możemy się pobrać?». «Ja to załatwię». Przez gońca posłał notatkę
do dowództwa batalionu i wieczorem goniec wrócił, że kapelan batalio-
nowy «Corda» […] przyszedł dać nam ślub. Zaraz «Frasza» posłał gońca
na pocztę powiedzieć Lili, że jutro ma być jej ślub o godzinie jedenastej
i niech się stawi. I przyszła”226.

Ślub państwa Biegów, 13 sierpnia 1944


(fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”, ze zbiorów MPW)

Ślub odbył się 13 sierpnia o 11:00 w kaplicy urządzonej w sklepie na


Moniuszki. Małżeństwo wkrótce stało się sławne wśród warszawiaków
i jest jednym z najbardziej znanych do dziś, ponieważ nieopodal kaplicy
znajdowała się kwatera Biura Informacji i Propagandy AK – fragment uro-
czystości został sfotografowany przez Eugeniusza Lokajskiego i nakręcony
na taśmę filmową. Alicja Treutler-Biega zobaczyła swój ślub na ekranie
już kilka dni później w kinie Palladium, Bolesław czekał na taką okazję

 Bolesław Biega, AHM MPW.


226

145
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

przez wiele lat. Film zachował się do dziś i został pokolorowany oraz wy-
korzystany w dokumencie Powstanie warszawskie w reżyserii Jana Komasy.
Analizując film i porównując kolejne obrazy z tym, co o obrzędzie za-
warcia małżeństwa jest napisane w  Mszale rzymskim, możemy zaobser-
wować, że wszystko prawdopodobnie odbywało się zgodnie z  przewi-
dzianym, niezbyt skomplikowanym rytuałem – po kwestii kapłana (sądząc
z kontekstu i sekwencji obrazów, modlitwie błogosławieństwa obrączek)
nastąpiło włożenie obrączek przez księdza na przedostatnie palce prawych
dłoni nowożeńców, następnie ich ręce zostały związane stułą, a Bolesław
wypowiadał jakieś słowa (prawdopodobnie powtarzane za księdzem słowa
przysięgi). Widać uśmiech pani młodej zapewne po słowach „Wszystkich
tu obecnych biorę sobie na świadków, aby w razie potrzeby o niniejszym
małżeństwie, w  obliczu Boga zawartem i  przez Kościół zatwierdzonem
świadczyć mogli”227, na koniec wszyscy robią znak krzyża – prawdopo-
dobnie przy słowach: „Kogo Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela.
Małżeństwo, któreście między sobą zawarli, ja powagą Kościoła kato-
lickiego potwierdzam i błogosławię. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świę-
tego”228. Z  analizy sekwencji kadrów filmu wynika zatem, że ceremonia
zaślubin przebiegała zgodnie z obrzędami przewidzianymi przez Kościół.
Ślub, o  którego terminie państwo młodzi podjęli decyzję dosłownie
z dnia na dzień, zmienił ich życie na 75 lat, aż do śmierci Alicji we wrze-
śniu 2019 roku.

Z przerwami na bombardowanie229 – państwo Łyczywek

Krystyna Wize „Iga” i  Roman Łyczywek „Gród” przez pierwszy miesiąc


powstania nie mieli ze sobą kontaktu. Godzina „W” zastała „Igę” na Starym
Mieście, a  „Groda” w  Śródmieściu. Po przejściu ze Starego Miasta do
Śródmieścia Krystyna dowiedziała się od kolegów, że Romek żyje, spotkali

227
 Mszał rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych, oprac. G. Lefebrve, tłum.
S. Świetlicki, H. Nowacki, Bruges 1931, s. 1849.
228
 Tamże.
229
 Na podstawie: Krystyna Wize-Łyczywek, AHM MPW; relacja Krystyny Ły-
czywek, w: Mieszkańcy Warszawy w czasie Powstania 1944, oprac. Magda Szymań-
ska, Warszawa 2016, s. 54–55.

146
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

się i postanowili się pobrać, co pani Łyczywek tłumaczyła po latach: „Jak


umierać, to razem”230.
Ślub odbył się 7 września w szpitaliku na Chmielnej. Błogosławił po-
sługujący w  nim ksiądz z  parafii Świętego Krzyża. Z  dostępnych źródeł
wynika, że ślub państwa Łyczywek był dość skromną uroczystością, że dla
nich najważniejsze było podjęcie decyzji o wspólnym dalszym życiu i to, co
dla nich to zmieniało: „Uważaliśmy, że nie wypada się tym chwalić – wtedy,
gdy tyle nieszczęścia było wokół”231, wspomina Krystyna Łyczywek. Zatem
o uroczystości wiedzieli tylko ksiądz, państwo młodzi i dwóch świadków,
pozostali koledzy dowiedzieli się o niej dopiero pod koniec powstania.
Panna młoda przystąpiła do ślubu w  niemieckiej panterce (w  której
spędziła całe powstanie) i spódniczce, pan młody w granatowym drelichu.
Jedyną dekoracją był zasuszony goździk wręczony Krystynie przez jednego
ze świadków. Sam ślub poprzedziła spowiedź, a  zakończyła prawdopo-
dobnie krótka Msza Święta w  intencji nowożeńców. Nie obyło się bez
zakłóceń: „W trakcie ceremonii musieliśmy trzy razy schodzić do piwnicy,
bo było bombardowanie”232.
W relacji Krystyny Łyczywek pojawia się jeszcze jeden bardzo ciekawy
wątek, związany ze ślubnymi formalnościami. Ksiądz wypisał „akt ślubu”
na kartce wyrwanej z notesu i użył w nim prawdziwych (a nie konspiracyj-
nych) nazwisk państwa młodych i świadków. Przy niektórych wpisach do
ksiąg małżeństw parafii warszawskich z okresu okupacji lub powstania znaj-
dują się dość nietypowe adnotacje o decyzjach sądu podjętych kilkanaście lat
po wojnie, które to decyzje dotyczyły zmiany danych zapisanych w księgach.
O  ile można by było zrozumieć pomyłkę w  roku urodzenia czy adresie
zamieszkania, o tyle zdumiewające jest to w przypadku, gdy decyzja sądu
zmieniała niemal wszystkie dane, które w  tym dokumencie były podane:
imiona i  nazwiska nowożeńców, świadków, ich daty urodzenia, zawody,
imiona rodziców… jednym słowem, decyzja sądu mówi w zasadzie o ślubie
zupełnie innych osób – o co zatem mogło wówczas chodzić? Trudno powie-
dzieć, ale można przypuszczać, że właśnie były to sytuacje, w których wpisu
do ksiąg metrykalnych dokonywano z konspiracyjnymi tożsamościami pary
młodej, a po wojnie trzeba było tę nieścisłość w dokumentach naprostować.
230
 Relacja Krystyny Łyczywek, w: Mieszkańcy Warszawy…, dz, cyt., s. 54.
231
 Tamże, s. 55.
232
 Tamże, s. 54.

147
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wracając do państwa Łyczywków i  ich aktu z  prawdziwymi nazwi-


skami – po powstaniu Roman został aresztowany w Krakowie i jedyny do-
kument świadczący o ślubie zjadł, żeby chronić swoich najbliższych. Pań-
stwo młodzi uzyskali kolejny dokument dopiero w 1946 roku: „A ponieważ
nie mieliśmy świadectwa ślubu, to dwa lata po wojnie, w 1946 roku, [gdy]
obydwoje byliśmy delegowani […] na zlot harcerzy w Warszawie, poszliśmy
do kościoła Świętego Krzyża. Właśnie odprawiał Mszę Świętą ksiądz, który
udzielał nam ślubu i idąc po [jej] zakończeniu, rozpoznał nas, uśmiechnął
się, zaprosił do zakrystii, wydał nam drugie zaświadczenie o ślubie”233.
Małżeństwo państwa Łyczywek trwało 50 lat, do śmierci pana Romana
w 1994 roku.

Kurier i łączniczka234 – państwo Nowakowie-Jeziorańscy

Tego samego dnia co państwo Łyczywkowie, 7 września, u sióstr na ulicy


Wilczej 7 ślub brał Zdzisław Jeziorański „Jan Nowak” z łączniczką Jadwigą
Wolską „Gretą”. Znali się z konspiracji i zaręczyli już w czasie powstania
z  zamiarem pobrania się po jego zakończeniu – po wojnie. Jednak gdy
sytuacja powstańców się pogarszała, zdecydowali o wzięciu ślubu od razu.
„Jan Nowak” wspominał tę rozmowę tak: „«Wiesz – powiedziałem jej – to
już koniec. Dziś padło Powiśle, a Niemców nie da się zatrzymać na linii
Nowego Światu. Jutro, pojutrze padną te nasze wyspy, które jakimś cudem
jeszcze się trzymają» Wysłuchała w milczeniu opowiadania o przeżyciach
ostatniej nocy. «Pobierzmy się teraz – powiedziałem – póki są jeszcze ja-
kieś ocalałe kościoły i księża». «Dlaczego teraz?» […] «Koniec się zbliża –
powiedziałem – spotkajmy go razem, jako małżeństwo»”235.
Rozmowa odbyła się w dniu upadku Powiśla, tj. 6 września, to znaczy,
że państwo młodzi na przygotowania uroczystości mieli jeden dzień. „Jan
Nowak” wspomina, że młody ksiądz, który błogosławił ich ślub, był scep-
tyczny wobec związków małżeńskich zawieranych niejako ad hoc. Czynni-
kiem, który go przekonał, był pasek papieru zaszyty dla „Jana” przez „Gretę”

233
 Krystyna Łyczywek, AHM MPW.
234
 Na podstawie: J. Nowak-Jeziorański, Kurier z  Warszawy, Kraków 2005,
s. 350–351.
235
 Tamże, s. 350.

148
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

w jego kapeluszu z napisem, że „będzie na niego czekała” – podarowała go


ukochanemu przed jego misją do Anglii. Był więc to dowód na to, że pań-
stwo młodzi znają się dłużej i że mają już za sobą pewną próbę wierności.
Ślub odbył się 7 września po południu, w kaplicy u sióstr na Wilczej.
Panna młoda miała zdobyty przez narzeczonego bukiet petunii z balkonu
przypadkowego człowieka, dwie miedziane obrączki zdobyła z kolei „Greta”,
przehandlowując za nie puszkę konserw. „Kaplica była pełna. Niemcy sie-
dzieli o trzysta metrów dalej w Alejach Ujazdowskich. Szliśmy do ołtarza
po podłodze zasłanej potłuczonym szkłem, które łamało się z trzaskiem pod
nogami. W oknach kaplicy nie pozostał ani jeden witraż. Ksiądz spieszył się
na pogrzeb i ceremonia nie trwała dłużej niż siedem minut”236.
Małżeństwo Jeziorańskich również przetrwało kilkadziesiąt lat – do
śmierci Jadwigi w 1999 roku.

Ekumenizm przed soborem237 – państwo Walcowie

Maria Róża Nowotna „Róża” i Jan Walc „Jasio” podjęli decyzję o ślubie już
przed powstaniem, choć nie wyznaczyli sobie konkretnej daty. Na zorgani-
zowanie ślubu i przyjęcia po nim zwyczajnie nie było ich stać. Jan pisał do
swojego ojca do obozu jenieckiego prośbę o zgodę na małżeństwo z Różą
i jeszcze przed powstaniem tę zgodę uzyskał.
O  dacie ślubu zdecydował w  pewien sposób ich dowódca. Bodajże
6 sierpnia zginął jeden z pracowników szpitala na Poznańskiej 11 prowa-
dzonego przez siostry Rodziny Maryi i  aby poprawić nastrój w  oddziale,
komendant zaproponował „Zróbmy Jasiom ślub”. Sprawa już przez same
warunki powstańcze nie była prosta, a dodatkową trudność w przypadku

236
 Tamże, s. 350–351.
237
 Na podstawie: 1) [film] Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk,
Polska 2007, 13:30–16:00; 2) [audycja radiowa] Obrączki z łusek karabinowych –
reportaż Romy Leszczyńskiej, Polskie Radio, 01.08.2013, 13:23–18:55. Dostępna:
https://www.polskieradio.pl/80/1007/Artykul/901333,Obraczki-z-karabinowych
-lusek-reportaz-Romy-Leszczynskiej, dostęp 29.05.2019, nagranie zapisane w zbio-
rach autorki. 3) Materiały z  archiwum rodzinnego Ewy Ciosek, wnuczki pań-
stwa Walców. 4) Rozmowa z Ewą Ciosek, wnuczką państwa Walców, 13.05.2019.
5) M. Czerwińska-Buczek, Pod okupacją i w powstaniu. Wspomnienia konspiracyjne,
Warszawa 2016, s. 258–263. 6) Maria Róża Nowotna-Walcowa, AHM MPW.

149
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

późniejszych państwa Walców stanowiło to, że Jan był wyznania ewangelicko-


-reformowanego, a Maria Róża była katoliczką. Zatem ślub miał być mię-
dzywyznaniowy – „ekumeniczny” – co wymagało dodatkowej zgody władzy
kościelnej. Po latach Róża wspominała, jak udało im się to pozwolenie
zdobyć: „Zawsze jakiś sposób się znajdzie, mianowicie brat naszego kolegi
chirurga, o którym wspominałam, Stefana Kwiecińskiego, był księdzem pro-
fesorem (co prawda sztuki sakralnej, ale to nieważne) i myśmy poszli do
niego, żeby on nam załatwił pozwolenie. On nam to pozwolenie załatwił”238.
Niestety źródła nie precyzują, czyje to było pozwolenie.

Świadectwo ślubu państwa Walców


(fot. zbiory prywatne Ewy Ciosek, wnuczki państwa Walców)

Bardzo ciekawym wątkiem tej historii małżeństwa katoliczki z ewange-


likiem jest to, co zrobiła przed ślubem matka przełożona sióstr prowadzą-
cych szpital, siostra Matylda Getter, która znała z powstania oboje państwa
młodych. Przed ślubem wzięła Marię Różę na poważną rozmowę, podczas

 Maria Róża Nowotna-Walcowa, AHM MPW.


238

150
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

której miała jej powiedzieć: „Moje dziecko, tylko ty nie próbuj męża na-
wracać. Jeżeli twój mąż, będąc kalwinem, postanowi przyjąć zasady rzym-
skokatolickie, to to będzie twoja zasługa, ale nie próbuj go nawracać”239.
Rozmowa z  siostrą Getter zapadła pannie młodej w  pamięć jako jedna
z ważniejszych okoliczności towarzyszących jej ślubowi – w różnych wy-
wiadach i wspomnieniach po kilkudziesięciu latach wciąż ją pamięta i cy-
tuje jej słowa. Ciekawe jest zarówno to, że siostra Getter postanowiła po-
rozmawiać z młodą Marią Różą, jak i jej rada na życie małżeńskie – a nie
odradzanie ślubu z „innowiercą” czy polecenie ewangelizacji i nawrócenia
go za wszelką cenę.
Ślub państwa Walców odbył się w  kaplicy u  sióstr na Hożej 53. Nie
ma zachowanej relacji z samego ślubu na tyle dokładnej, żeby można było
wskazać różnice (lub ich brak) względem zwykłego ślubu dwóch stron
rzymskokatolickich, ale to właśnie dla nich zrobiono obrączki z łożyska
karabinu, od których zieleniały palce, a panna młoda miała na sobie żółtą
bluzkę z materiału spadochronowego.
Małżeństwo przetrwało dziesiątki lat aż do śmierci Jana Walca w 1982 roku.

Miesięczne „rekolekcje”240 – państwo Piechotka

Maria Huber „Marianna” i  Kazimierz Piechotka „Jacek” podobnie jak


wyżej opisani państwo Łyczywek przez pierwszy miesiąc powstania nie
mieli ze sobą żadnego kontaktu – on był na Starym Mieście, a  ona na
Powiślu. Pani Maria wspominała po latach, że decyzję o  ślubie podjęli

239
 Cyt. za: M. Czerwińska-Buczek, Pod okupacją i  w  powstaniu…, dz. cyt.,
s. 261–262. W podobnych słowach Maria Róża cytuje słowa siostry Getter w wy-
wiadzie do AHM MPW.
240
 Na podstawie:
1) [audycja radiowa] Obrączki z łusek karabinowych – reportaż Romy Leszczyńskiej,
Polskie Radio, 01.08.2013, 00:40–06:10. Dostępna: https://www.polskieradio.
pl/80/1007/Artykul/901333,Obraczki-z-karabinowych-lusek-reportaz-Romy
-Leszczynskiej, dostęp 29.05.2019, nagranie zapisane w zbiorach autorki.
2) [audycja radiowa] Miłość i architektura, Polskie Radio, 30.07.2009. https://
www.polskieradio.pl/80/1007/Artykul/345166,Milosc-i-architektura, do-
stęp 11.06.2019. 3) [film] Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowar-
czuk, Polska 2007. 4) Maria Piechotka, AHM MPW. 5) Kazimierz Maciej
Piechotka, AHM MPW.

151
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

jeszcze przed 1  sierpnia – „Był bardzo żywiołowy, bardzo uzdolniony,


inteligentny, a poza tym był jakiś taki niesłychanie serdeczny i pewnego
dnia oświadczył, że postanowił, że ja zostanę jego żoną. Moje zdanie na ten
temat zupełnie go nie interesowało (śmiech)”241.
Miesiąc powstańczej rozłąki pozwolił im przemyśleć tę decyzję jeszcze
raz – uświadomił Marysi, że jej narzeczony jest jej naprawdę bardzo
drogim: „Taki miesiąc to są rekolekcje. To człowiek wiele rzeczy przemy-
śliwuje, wiele rzeczy rozumie, wiele rzeczy odczuwa. Może nawet więcej
odczuwa niż rozumie. […] Dopiero jak się rozstaliśmy na ten miesiąc
w czasie powstania, to wtedy chyba dojrzałam do tego, że ja tego naprawdę
chcę, że to jest ten człowiek, który mi jest bardzo bliski i że chciałabym
z nim dalej być”242.
Po miesiącu, gdy wreszcie się spotkali już w Śródmieściu, pobrali się
w kościele na Moniuszki. Ze względu na zniszczenia do świątyni wchodziło
się po desce przez okno, środek był pełen gruzu i szkła. Ślub błogosławił
ksiądz Stefan Kowalczyk „Biblia”. Panna młoda była w tej samej sukience,
którą założyła 1 sierpnia – zielonej w  kwiatki – i  butach pożyczonych
od koleżanki, o  4  numery za dużych. „Miałam bukiet kwiatów, a  jakże.
To były takie petunie z balkonu. Teoretycznie białe. A ponieważ tam było
mnóstwo pożarów, a  w  dodatku padał deszcz, to to były takie smutne,
szare, zwisające flaczki” 243. Po latach ten brak przygotowań pani Maria
komentowała „W  naszym ślubie było znacznie więcej treści, a  znacznie
mniej formy”244.
„Chcieliśmy być razem, dosadniej, myśmy się kochali. I to zostało”245 –
mówił Kazimierz Piechotka w  roku 2007. „[…] koło 20 osób uczestni-
czyło w  tej uczcie [weselnej]. A  potem było 65 lat bardzo szczęśliwego
życia”246 – wspominała pani Maria już po śmierci swojego męża.

241
 Miłość i architektura, Polskie Radio, 30.07.2009, 01:35–02:00.
242
 Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007, 9:58–10:41.
243
 Miłość i architektura, Polskie Radio, 30.07.2009, 04:24–04:42.
244
 Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007, 12:35–12:40.
245
 Tamże, 13:10–13:20.
246
 Miłość i architektura, Polskie Radio, 30.07.2009, 05:25–05:28.

152
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

O pozostałych ślubach wiemy znacznie mniej. Z tych urywków informacji,


które mamy, powstaje niecodzienny obraz powstańczej rzeczywistości –
uroczystego szpaleru harcerzy lub żołnierzy podczas ślubu w oddziale247,
jednoczesnego ślubu czternastu par w  jednej piwnicy248, ślubu Fina (?)
z  Polką w  kościele św. Wawrzyńca błogosławionego przez biskupa Nie-
mirę249, ślubu na odległość zawieranego przez przedstawiciela250 czy
ślubów branych tuż przed kapitulacją, bo sądzono, że małżeństwom będzie
łatwiej w niewoli251.
Nie wszystkie powstańcze małżeństwa przetrwały. Część rozłączyła
śmierć już w czasie powstania lub w obozach jenieckich. Część rozstała się
w latach powojennych. Jednak nadal znaczna część trwała przez kolejne
lata, aż do śmierci jednego ze współmałżonków, pojedyncze trwają do dziś.

Sakrament chrztu
Sakrament chrztu jest w pewnym sensie najważniejszy dla życia chrze-
ścijanina. Jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski zmycia grzechu
pierworodnego i  włączenia człowieka we wspólnotę Kościoła. Mszał
rzymski z 1931 roku zwraca uwagę na to, że przez chrzest przed nowo
ochrzczonym otwierają się bramy nieba252. Skutek ten ma tak doniosłe
i  fundamentalne znaczenie, że Kościół przewiduje dwie formy udzie-
lania tego sakramentu: chrzest uroczysty oraz w naglących przypadkach
chrzest z wody.
Zgodnie z prawem kanonicznym z 1917 roku chrzest uroczysty mógł
być udzielony przez prezbitera oraz za pozwoleniem biskupa przez dia-
kona253. Chrzest powinien był odbywać się w  kościele, z  użyciem wody
poświęconej w  Wielką Sobotę bądź Wigilię Zesłania Ducha Świętego,

247
 Irena Milewska-Krysiewicz, AHM MPW.
248
 Janina Chojnowska, AHM MPW.
249
 A. Malinowska, Wspomnienie o  biskupie Niemirze w  powstaniu warszawskim
w dniu 5 sierpnia 1944 r., zbiory MPW.
250
 Bożena Gołaszewska, AHM MPW.
251
 Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007.
252
 Mszał rzymski z dodaniem…, dz. cyt., s. 1743.
253
 P. Kubiak, Szafarz chrztu, „Colloquia Theologica Ottoniana” 2012, nr 2,
s. 109–118.

153
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

poświęconej soli, olejów świętych i krzyżma. Pełna liturgia chrzcielna za-


wierała wiele znaków i symboli i składała się z aż dwudziestu elementów254.
Jeśli nie było możliwości dopełnienia wyżej wymienionych warunków – nie
było księdza lub ksiądz nie miał przy sobie wymaganych paramentów –
można było udzielić chrztu z  wody. W  naglących przypadkach mógł go
udzielić ktokolwiek, a  liturgia chrzcielna w  tym przypadku ograniczała
się jedynie do polania głowy wodą. W  takiej formie do chrztu można
było użyć dowolnej wody naturalnej, słodkiej lub słonej, ciepłej lub zimnej,
ewentualnie mineralnej, a nawet stopionego lodu lub śniegu (nie można
było użyć wody sztucznej – np. kolońskiej)255. Chrzest z wody był jak naj-
bardziej ważny, a po ustąpieniu niebezpieczeństwa wymagał uzupełnienia
pozostałymi obrzędami sprawowanymi przy chrzcie uroczystym.

Dokument poświadczający udzielenie chrztu z wody


(fot. ze zbiorów MPW)

Zatem w  praktyce do chrztu wymagane są jedynie trzy elementy:


(1) aby chrzczonym był żywy nieochrzczony człowiek (chrztu udziela się

254
 Mszał rzymski z dodaniem…, dz. cyt., s. 1744–1753.
255
 Tamże, s. 1743.

154
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

tylko raz i nie można chrzcić zmarłych), (2) aby ten, który chrzci, miał
intencję jego wykonania oraz (3) dowolna woda naturalna.
Zgodnie z kanonem 770 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 roku
dziecko powinno zostać ochrzczone jak najszybciej po urodzeniu. O  ile
w  czasach pokoju w  przypadku dzieci zdrowych można było poczekać
kilka tygodni, o  tyle podczas powstania, gdy zagrożenie śmierci było
niemal nieustanne, noworodki powinny były być chrzczone zaraz po uro-
dzeniu. Mimo że o chrztach w źródłach wspomina się stosunkowo nie-
wiele, nie ma wątpliwości, że były one udzielane. Ze względu na oko-
liczności wojny i  trudności w  sporządzaniu i  zachowaniu dokumentacji
trudno powiedzieć, ile ich było. Zachowane księgi parafialne dokumentują
75 chrztów z  tego okresu, z  czego 26 odbyło się 1 sierpnia (wtorek).
Patrząc jednak na wspomnienia i powstańcze realia, należy przypuszczać,
że tak jak w  przypadku ślubów, których większość nie była na bieżąco
dokumentowana w  księgach metrykalnych, tak i  chrztów też odbyło się
znacznie więcej niż te zapisane oficjalnie w  zachowanych dokumentach
poszczególnych parafii. Świadczyłyby o tym chociażby wzmianki od sióstr
franciszkanek misjonarek Maryi, że „dwaj księża niemal bez przerwy
spowiadają i  chrzczą”256. Jakkolwiek w  takim przypadku „bez przerwy”
może być wyolbrzymieniem, sugeruje jednak znacznie większą liczbę niż
1–2 chrzty dziennie w skali całego miasta. Wzmianki o chrztach są zresztą
obecne w źródłach dotyczących także innych zakonów, a opisywanych tam
chrztów nie ma w zachowanych księgach metrykalnych.
Znajomość warunków powstańczych każe przypuszczać, że większość
chrztów podczas powstania to były chrzty z wody – dostępność księży była
mocno ograniczona, a nawet jeśli udało się dotrzeć do kapłana, to mógł być
problem ze zdobyciem potrzebnych paramentów; ponadto, jak wspomniano
wyżej, chrzest uroczysty musi odbywać się w kościele. Stąd można przy-
puszczać, że rozliczne chrzty dokonywane przez księży w piwnicach ogra-
niczały się tylko do uproszczonej liturgii pokropienia wodą główki dziecka,
ewentualnie namaszczenia go (jeśli ksiądz miał przy sobie oleje święte).
W źródłach jednak bardzo rzadko wspomina się o chrztach dokonywanych
przez osoby świeckie (choćby pielęgniarki czy sanitariuszki) – jeśli pojawia
się wzmianka o chrzcie, to niemal zawsze dokonywał go ksiądz.

256
 A. Puścikowska, dz. cyt., s. 160.

155
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Tabela 3. Liczba chrztów od 1 sierpnia do 9 października według


ksiąg metrykalnych parafii warszawskich (na podstawie danych
udostępnionych przez Archiwum Urzędu Stanu Cywilnego
oraz Archiwum Archidiecezji Warszawskiej; parafie uporządkowane
według „powstańczych dzielnic”, a te w kolejności kapitulacji).

Parafia Liczba chrztów Data ostatniego


(w tym 1.08.1944) udokumentowanego chrztu

św. Wawrzyńca – –

św. Wojciecha (kościół pw. św. Stanisława biskupa) – –

św. Józefa Oblubieńca NMP 3 (3) 1.08

św. Stanisława Biskupa i Męczennika – –

św. Andrzeja (kościół pw. św. Karola Boromeusza) 8 (7) 29.08

św. Jakuba 4 (4) 1.08

św. Jana Chrzciciela 2 (2) 1.08

św. Antoniego – –

Nawiedzenia NMP – –

Narodzenia NMP 3 (3) 1.08

św. Teresy od Dzieciątka Jezus – –

MB Częstochowskiej 21 (1) 8.09

Świętej Trójcy 4 (1) 12.09

św. Michała 1 (0) 17.09

św. Bonifacego 16 (2) 28.08

św. Jozafata 3 (0) 4.09

św. Stanisława Kostki 4 (1) 19.08

Niepokalanego Poczęcia NMP/ Królowej Polski 0 –

św. Aleksandra 7 (2) 1.10

Najświętszego Zbawiciela 3 (3) 1.08

św. Barbary (kościół pw. św. Piotra i Pawła) 0 –

Świętego Krzyża – –

Wszystkich Świętych 3 (0) 15.08

156
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Niemal, bo oczywiście są wyjątki. Z  relacji Marii Basiewicz-Szydluk


wynika, że narodzone na początku powstania niemowlę najpierw matka
ochrzciła z wody, a następnie, kilka dni później, nastąpiła uroczysta cere-
monia uzupełniająca257. Z kolei jedna z sióstr zmartwychwstanek we wspo-
mnieniach pisała, jak została poproszona – prawdopodobnie jako osoba
konsekrowana – o  ochrzczenie małego dziecka: „odbyła się krótka uro-
czystość. Tło miała zupełnie katakumbowe: mała, bardzo niska piwniczka,
słabo rozjaśniona mdłym płomyczkiem kaganka. Wzruszeni rodzice ze
łzami w oczach odmówili wraz ze mną Wierzę w Boga, a potem polałam
główkę dziecka wodą święconą, wymawiając święte słowa. Byłam bardzo
szczęśliwa, że w  tych niebezpiecznych chwilach, z  których każda mogła
być ostatnią dla każdego, to maleństwo miało już zapewnioną wieczność
odrodzonego w Panu Jezusie”258.
Ksiądz Wacław Karłowicz wspomina swoją posługę w szpitalu polowym,
w którym między innymi asystował lekarzom przy porodach, a następnie
od razu chrzcił nowo narodzone dziecko259. W schronach chrzcili dzieci
m.in. ojciec Medard Parysz na Starym Mieście260 i ksiądz Zygmunt Tró-
szyński na Żoliborzu261. Jeden z piwnicznych chrztów wspomina Danuta
Urbańska: „[…] pani miała świeżo urodzone w piwnicy dziecko. W tych
szeptach, okazało się, był omawiany chrzest tego dziecka w piwnicy. Zna-
lazł się ksiądz. Jak, nie wiem, w każdym razie widziałam: w zaułku piw-
nicy, potajemnie, odbył się chrzest tej malutkiej dziewczynki. Moja mama
była chrzestną matką tego noworodka”262.
Mama Danuty Urbańskiej była dla matki dziecka nowo poznaną osobą, ale
wspólne życie w tych trudnych warunkach na tyle je zbliżyło, że to właśnie
ona została matką chrzestną. Podobne sytuacje zdarzały się często – Marian
Stefański wspomina, jak pomógł sprowadzić akuszerkę do pomocy przy po-
rodzie sąsiadki w piwnicy, a kilka dni później, gdy znaleziono księdza, zo-
stał ojcem chrzestnym nowo narodzonej Joli. Miał wówczas zaledwie 13 lat.
Matką chrzestną została jedna z piwnicznych sąsiadek – starsza od niego około
257
 Wspomnienie Marii Basiewicz-Szydluk w: T. Okolski, Batalion „Dzik”…,
dz. cyt., s. 311.
258
 M. Palm, dz. cyt., s. 65.
259
 Wacław Karłowicz, AHM MPW.
260
 Relacja Medarda Parysza w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 1, dz. cyt., s. 430.
261
 Relacja Marii Millerowej w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 2, dz. cyt., s. 135.
262
 Danuta Urbańska, AHM MPW.

157
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

40 lat263. Zdarzały się również chrzty w bliskim otoczeniu powstańców – Ja-


dwiga Król wspomina chrzest swojego kuzyna. Chrzcił ksiądz kapelan, ona
została matką chrzestną, a jeden z powstańców jej kumem.
Analiza danych w niej zawartych pozwala na podobny wniosek jak analiza
adresów miejsc Mszy Świętych – praktyki religijne i ich dokumentowanie są
związane z losami powstania w danej dzielnicy. Zwraca uwagę fakt, że z Woli,
Ochoty i Starówki większość ksiąg się nie zachowała, a tam, gdzie się zacho-
wała, wszystkie zapisy są z 1 sierpnia – ma to szczególnie znaczenie w przy-
padku dwóch pierwszych dzielnic, gdzie można to powiązać z rozpoczęciem
rzezi ludności cywilnej w pierwszych dniach powstania. Na podstawie wspo-
mnień o. Medarda Parysza i innych kapelanów wiadomo, że na Starówce i na
Żoliborzu chrztów było więcej. W źródłach znajdujemy informacje o chrztach
w piwnicy, co pozwala wysunąć hipotezę, że chrzty piwniczne nie były ni-
gdzie oficjalnie zapisywane w dokumentach danej parafii (lub te dokumenty
się nie zachowały). Nie jest to równoznaczne z absolutnym brakiem jakich-
kolwiek dowodów na ochrzczenie danego dziecka – w archiwach można zna-
leźć kartki z zapisaną ręcznie przez księdza informacją o udzieleniu chrztu.
Jeżeli chodzi o chrzty z 1 sierpnia, a zatem ponad jedną trzecią z zapi-
sanych w księgach zachowanych do dziś, prawdopodobnie były w formie
uroczystej – nie było żadnego powodu, żeby jej nie dopełnić. Trudno po-
wiedzieć, czy chrzty z  dni późniejszych również odbywały się w  takiej
formie – nie jest to wykluczone, gdyż w księgach nie opatrzono ich żad-
nymi dopiskami w rodzaju „chrzest z wody”, które sugerowałyby koniecz-
ność uzupełnienia obrzędów w przyszłości.

Konwersje i chrzty dorosłych

Konwersje na katolicyzm z innych wyznań chrześcijańskich zdarzały się


już wcześniej, w  czasie okupacji, być może zdarzały się także w  drugą
stronę, ale kościoły innych wyznań nie dysponują danymi na ten temat.
Z ksiąg konwersji parafii św. Jana (katedralnej) dowiadujemy się o kilku
konwersjach rocznie (od 1 do 9) w  latach 1939–1944. W  1940 roku
biskup warszawski zastrzegł sobie wyłączne prawo do przygotowywania

263
 Marian Stefański, AHM MPW.

158
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

katechumenów – zarówno chrześcijan do konwersji, jak i nieochrzczonych


do chrztu. Taki proces trwał ok. 6 miesięcy. Konwersję trzeba było wcze-
śniej zgłaszać władzom niemieckim (od 1942 roku)264.
Podczas powstania przygotowanie katechumena do konwersji stało się
fikcją – nie ma w źródłach wzmianek o tym, żeby je brano pod uwagę. Prawdo-
podobnie konwersje (w większości przynajmniej) nie były dokumentowane.
Świadkowie wydarzeń wspominają głównie o tym, że dla nowo ochrzczonych
istotne było ewentualnie powiadomienie rodziny o zmianie wyznania.
Wisława Samulska-Skłodowska, sanitariuszka, relacjonuje swoją służbę
w  szpitalu, w  którym jeden z  chorych – pan Andrzej – wyznania pra-
wosławnego postanowił podczas powstania zmienić wyznanie na kato-
lickie. Jako że na tej samej sali leżał ksiądz, ranny w obie nogi, zsunięto
łóżka i przeprowadzono obrzęd, podczas którego Wisława została matką
chrzestną, a ojcem chrzestnym jeden z lekarzy. Nie był to dokładnie chrzest,
a  raczej jakaś forma wyznania wiary, ponieważ Kościół katolicki uznaje
chrzest prawosławny za ważnie udzielony, czego zresztą byli świadomi
świadkowie: „Doktor Barcikowski […] i ja byliśmy rodzicami chrzestnymi
Andrzeja. Andrzej prosił: «Powiedz moim rodzicom, jak ja się ochrzciłem».
Chociaż to nie był chrzest, bo on przyjął przecież chrzest prawosławny”265.
Impulsem do zmiany wyznania dla niektórych było osobiste świadectwo
życia personelu szpitalnego – ojciec Tomasz Rostworowski jako kapelan
szpitali Starówki pisał we wspomnieniach: „Jeden z  żołnierzy, Niemiec
protestant, wzięty do niewoli, wzięty do niewoli i leżący ranny w szpitalu,
prosił mnie o przyjęcie go na łono Kościoła katolickiego – tak się przejął
tym, co widział, i jak się do niego odnoszono”266.
Konwersji zatem dokonywano, patrząc po wspomnieniach, często pod
wpływem powstańczych doświadczeń, świadectwa katolickich (w  dużej
mierze) pielęgniarek czy sanitariuszek i  sióstr zakonnych posługujących
rannym. Dopatrzenie w takich warunkach odpowiedniego przygotowania,
które w  normalnych warunkach trwało miesiącami, było niemożliwe.

264
 Ze zrozumiałych względów w specyficzny sposób obchodzono te przepisy
w przypadku chrztów ludności żydowskiej. Dane o konwersjach z czasu okupacji
publikuje Jan Wysocki: J. Wysocki, dz. cyt., s. 291–292.
265
 Wisława Samulska-Skłodowska, w: M. Czerwińska-Buczek, Pod okupacją
i w powstaniu…, dz. cyt., s. 113.
266
 T. Rostworowski, dz. cyt., s. 110.

159
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Te  nawrócenia dotyczyły w  dużej mierze Niemców, którzy z  urodzenia


często byli ewangelikami, prawdopodobnie dzięki skuteczności nazistow-
skiej propagandy niekoniecznie praktykującymi. W księdze konwersji ar-
chidiecezji warszawskiej z  czasów powstania konwersje zanotowane są
zaledwie dwie, i  to inne niż wyżej opisywane, ponadto nie ma o  nich
żadnych dodatkowych informacji w źródłach.

Chrzest ewangelicki

Podczas powstania również ewangelicy chrzcili swoje dzieci, między in-


nymi w Szpitalu Ewangelickim lub jego okolicy267, choć w źródłach prawie
nie spotyka się osobistych relacji z takich wydarzeń. Jedyną obszerniejszą
relacją, do której dotarła autorka, jest wspomnienie Marii Żytkow, która
urodziła swojego syna 9 września przy Brackiej 18. Po porodzie prze-
noszono ją na noszach między barykadami na Śródmieście Południowe,
potem przeszła z dzieckiem na ulicę Mokotowską: „Modliłam się ciągle,
bym mogła ochrzcić syna, i Bóg mi sprzyjał. Spotkałam diakonisę ewange-
licką, Reginę Witt, i ona zaprowadziła mnie do księdza Zygmunta Miche-
lisa, który ochrzcił naszego syna, nadając mu imiona Jan Mikołaj”268.

Sakrament ostatniego namaszczenia i posługa umierającym


Do zadań kapelanów należała również opieka duchowa nad chorymi.
W szpitalach polowych i punktach sanitarnych chodzili między chorymi
oraz rannymi i dysponowali ich na śmierć. Sakrament, który dziś nazy-
wamy namaszczeniem chorych, nazywano wówczas ostatnim namaszcze-
niem (extrema unctio). W  zwyczajnych warunkach miał on skompliko-
waną formułę i był dość złożony – w Mszale znajdowały się zalecenia co
do przygotowania białego, czystego obrusu, umycia chorego itd.269 – oczy-
wiste jest, że podczas powstania nie było możliwości dochowania tych

267
 Ewangelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 19.
268
 Maria Żytkow, Chrzest w  powstańczej Warszawie, w: Kościół a  Powstanie…,
dz. cyt., s. 116.
269
 Mszał rzymski z dodaniem…, dz. cyt., s. 1787–1808.

160
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

wszystkich nakazów. Pełen obrzęd obejmował szereg modlitw i namasz-


czenie powiek, uszu, nozdrzy, ust, rąk i nóg. W przypadkach nadzwyczaj-
nych można było się ograniczyć do pojedynczego namaszczenia i wydaje
się, że przeważnie taka praktyka miała miejsce w powstańczych szpitalach.
O  ostatnim namaszczeniu źródła mówią stosunkowo niewiele, pewną
trudnością w badaniach nad praktyką tego sakramentu jest też brak pre-
cyzji w nazywaniu i opisywaniu pewnych obrzędów. Ksiądz mógł chorych
z braku czasu zwyczajnie błogosławić, co oczywiście jest formą modlitwy
za nich i posługą duchową, jednak nie jest sakramentem. Wspomniana już
skrótowość i brak precyzji opisów uniemożliwiają rozdzielenie tych dwóch
czynności – błogosławieństwa i udzielenia sakramentu ostatniego namasz-
czenia. Przykładowo Jacek Michałowski wspomina: „Wielokrotnie udzie-
lano mi ostatniego namaszczenia. To była reguła”270 – i tutaj pojawia się
pytanie o to, czy to na pewno chodzi o ten sakrament, czy inną formę mo-
dlitwy, ponieważ poza ekstremalnymi przypadkami podczas jednej choroby
ostatniego namaszczenia udzielało się tylko raz. O tym, że ówcześni nieko-
niecznie mieli świadomość tych subtelnych rozróżnień świadczy również
wspomnienie Stanisława Lewaka: „Interesował się rannymi, udzielił mi nie
wiem czego, ale przez długi czas mówiłem, że to było ostatnie namaszczenie
i chwaliłem się, że brakuje mi tylko jednego sakramentu do kompletu, żeby
zgadywali. Oczywiście brakuje mi kapłaństwa”271.
Brak świadomości, czym jest ten sakrament i  co oznacza, objawiała się
również w tym, że część osób była przekonana, że skoro jest to ostatnie na-
maszczenie, po przyjęciu go „trzeba umrzeć”. To przekonanie skutkowało tym,
że nie chcieli tego sakramentu przyjmować – i raczej nie wiązało się to ze scep-
tycyzmem religijnym lub brakiem wiary, ponieważ te same osoby nie miały
nic przeciwko przyjęciu Komunii świętej. Zofia Książek-Bregułowa „Zośka”
wspomina to tak: „Zbudziły mnie jakieś modły i zlękłam się, że nie żyję […].
Poznałam, że to ksiądz się modli – ale dlaczego się modli? Przecież ja… –
Proszę księdza, ja nie umieram – krzyknęłam. – Wiem, moje dziecko, daję
ci tylko odpust zupełny i oleje święte – usłyszałam spokojną odpowiedź”272.

270
 Jacek Michałowski, AHM MPW.
271
 Stanisław Lewak, AHM MPW.
272
 Z. Książek-Bregułowa, Ostatnie hasło: pocisk, w: Heroizm ludzi i miasta. War-
szawskie Termopile 1944, red. B. Troński, Warszawa 2004, s. 119–120. Tę samą
historię „Zośka” podobnie relacjonuje w wywiadzie dla AHM MPW.

161
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Kilka dni później „Zośka” znów przyjęła sakramenty: „Potem była spowiedź,
Komunia święta, Ostatnie Namaszczenie i niepojęty spokój. […] Dowiedziałam
się później, że spodziewano się mojej śmierci, miała to być kwestia godzin”273.
Podobnie tłumaczy swój stosunek do ostatniego namaszczenia Halina Urba-
nowicz-Woyke: „Był ksiądz, udzielał rozgrzeszenia  in articulo mortis, bardzo
się tym [przejęłam]… Potem nam udzielił ostatniego namaszczenia, znowu
się okropnie martwiłam, bo myślałam, że jak już ostatnie namaszczenie, to już
koniecznie trzeba umrzeć, a jak mówiłam, ja nie chciałam”274.
Wydaje się, że ogólnie ostatnie namaszczenie praktykowano głównie
(lub wyłącznie) w szpitalach, szpitalach polowych i punktach sanitarnych.
O udzielaniu tego sakramentu w innych miejscach – na przykład prywat-
nych domach, piwnicach – źródła praktycznie milczą. Wyjątek stanowi
wypadek z  1 sierpnia z  ul. Gęstej na Powiślu: do Szarego Domu sióstr
urszulanek przyszedł ktoś z wiadomością, że na ulicy leży ranny. Reakcję
księdza Tadeusza Burzyńskiego, kapelana, opisuje s. Franciszka Popiel:
„Wziął z zakrystii oleje św. i tak, jak stał, w komży i białej stule, w której
przed chwilą był przy ołtarzu, wyszedł za siostrami, trzymając w  ręku
otwarty brewiarz”275. Wydarzenie to bardzo zapadło w pamięć sióstr, po-
nieważ kilka minut później ks. Tadeusz został ranny podczas udzielania
temu rannemu ostatniego namaszczenia i zmarł kilka godzin później.
Ogólnie ze wzmianek, w których jest mowa o udzielaniu tego sakra-
mentu, wynika, że prawdopodobnie nie otrzymywali go wszyscy chorzy,
tylko ci, którzy rzeczywiście znajdowali się krok od śmierci. Z tego też
może wynikać niewielka liczba źródeł – niewielu z  tych, którzy tego
doświadczyli, przeżyło. Historia Henryka Gąski świadczy o  tym jeszcze
dobitniej od pozostałych: „Do dzisiaj na Marszałkowskiej 42 odwiedzam
własny grób. Mam ostatnie namaszczenie, jak się obudziłem, to świece
trzymali i ksiądz tu oleje i w nogi [nakładał]. Koledzy odchodząc, a trudno
było kopać grób, bo wszelkiego rodzaju miejsca w kamienicach były bru-
kowane, oni mnie wykopali grób na wszelki wypadek… Nie dałem się”276.

273
 Tamże.
274
 Halina Urbanowicz-Woyke, AHM MPW.
275
 F. Popiel, Kilka obrazków z życia Szarego Domu 1 VIII – 4 IX 1944, w: Szary
Dom…, dz. cyt., s. 131.
276
 Henryk Gąska, AHM MPW.

162
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Wiatyk

Poza udzielaniem sakramentu ostatniego namaszczenia księża posługiwali


chorym na inne sposoby – błogosławili ich, spowiadali, rozgrzeszali wa-
runkowo (na przykład w przypadku, gdy chory był nieprzytomny), udzie-
lali komunii, rozmawiali i dawali pociechę duchową. Wzmianki w źródłach
przeważnie są zbyt enigmatyczne, żeby dokładnie wyróżnić, który rodzaj
posługi w  danym przypadku jest opisywany – wynika z  tego, że praw-
dopodobnie dla tych osób (o  ile w  ogóle posługa księdza była dla nich
istotna) kluczowy był fakt, że jest kapłan, który ich otacza swoją duchową
opieką – bez wdawania się w  szczegóły czynności, które podejmował.
Jednak jedną z form duchowej pomocy, którą można jakoś wyróżnić, jest
udzielanie Komunii świętej umierającym osobom – w Kościele katolickim
jest ona wtedy nazywana wiatykiem. Mszał przewiduje specjalną formułę
dla jej udzielenia.
Stwierdzenie, że podczas powstania była to praktyka szczególnie po-
trzebna, jest dość oczywiste – ranni, umierający przepełniali szpitale,
punkty sanitarne, piwnice. W  stanie ciągłego zagrożenia życia – a  znaj-
dowali się w takim niemal wszyscy, również zdrowi – w zasadzie każda
przyjmowana Komunia święta mogła okazać się w pewnym sensie wiaty-
kiem. Słowa liturgii Eucharystii, które mówią o oczekiwaniu na powtórne
przyjście Chrystusa, były wówczas szczególnie aktualne, bo choć i w cza-
sach pokoju nie znamy godziny swojej śmierci, to podczas powstania
mieszkańcy Warszawy niemal nieustannie stali u  jej progu. Stąd trudno
w  źródłach zauważyć, czy księża praktykowali wspomnianą szczególną
formułę udzielania komunii umierającym – być może się to zdarzało, ale
nie jest jakoś szczególnie pod tym względem opisywane. Zdarzają się na-
tomiast wzmianki o tym, jak wierni przyjmujący Komunię świętą trakto-
wali ją w pewnym sensie jako wiatyk – wiedząc, że śmierć może nadejść
dosłownie za chwilę.
Scena z jednego ze szpitali już podczas zajmowania go przez Niemców:
„W pewnej chwili do holu wchodzi ksiądz z Wiatykiem. Staje na środku,
głośno udziela absolutorium wszystkim obecnym, a następnie udziela Ko-
munii rannym oraz nam – siostrom. Towarzyszy mu mały, może dwu-
nastoletni ministrant niosący kielich z  hostiami. Milkną jęki i  wołania,
zapanowała przejmująca cisza. Zaledwie ksiądz wyszedł, wpadają dwaj

163
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

esesmani”277. W  podobnym kontekście słowo wiatyk pojawia się w  źró-


dłach stosunkowo często – gdy do jakiegoś miejsca przychodził ksiądz
z komunią i była to z jakichś względów wyjątkowo niebezpieczna chwila,
a przyszłość jeszcze bardziej niepewna niż zazwyczaj w powstańczej co-
dzienności. Najczęściej pojawia się ono we wspomnieniach sióstr zakon-
nych lub osób ściśle z nimi związanych, ale nie zawsze jest to powiązane
z  ich posługą w  szpitalu czy punkcie sanitarnym – raczej określają tak
ostatnią komunię przyjmowaną w  danym miejscu albo przed opuszcze-
niem miasta, niezależnie od tego, gdzie to miało miejsce.
Przyjęcie Komunii świętej przed śmiercią było ważne jednak nie tylko dla
zakonnic, lecz także dla świeckich – czasami dbały o to sanitariuszki, czasami
prosili o to sami chorzy czy ranni. Nie zawsze się to udawało, wszak nieraz
liczyły się godziny czy minuty, a znaleźć księdza nie było łatwo. Poświęcenie
sanitariuszek tej sprawie może budzić podziw – Danuta Szlachetko „Wira”
wspomina dni swojej służby: „robiłam, co mogłam, by pomóc potrzebu-
jącym, zanim przybyły sanitariuszki czy pielęgniarki. Niekiedy musiałam
sprowadzić księdza, kiedy zgon wydawał się nieuchronny. Pewnego razu
zajmowałam się sześcioma rannymi chłopcami, zwłaszcza z  jednym było
kiepsko, jego przyjaciele błagali, bym znalazła duchownego. Przedzierałam
się przez sterty gruzów, które kiedyś były naszymi domami i ulicami, poty-
kając się i raniąc sobie kolana. Dotarłam do kościoła – był opustoszały. Szu-
kałam dalej, prosząc każdą napotkaną osobę, by pomogła mi znaleźć księdza.
W końcu na jakiegoś trafiłam, był bardzo stary, ale zgodził się mi towarzy-
szyć. Kiedy wracaliśmy do piwnicy, trzymałam go za rękę, wspieraliśmy się
nawzajem. […] Dotarliśmy do rannych żołnierzy, ksiądz udzielił komunii
i zdążył wysłuchać spowiedzi chłopca. Chwilę później ranny zmarł”278.

Dokładne nazwanie tego, jaki rodzaj obrzędu miał miejsce w wyżej przyta-
czanych sytuacjach i setkach innych opisywanych we wspomnieniach, jest
właściwie niemożliwe. Trudno powiedzieć, czy namaszczenie, które ktoś

277
 M. Zatryb-Baranowska, Uliczka Powstańców. Wspomnienia sanitariuszki szpi-
tala polowego z powstania warszawskiego, Warszawa 2014, s. 68.
278
 G. Szlachetko, D. Szlachetko, Wira z Powstania. Wspomnienia, tłum. M. Ma-
ruszkin, Warszawa 2016, s. 126–127.

164
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

wspomina, to był sakrament czy jakaś inna forma błogosławieństwa; czy


komunii dawanej umierającemu towarzyszyły teksty liturgiczne ze specjal-
nego formularza udzielania wiatyku czy była to „zwykła” Komunia święta.
Jednocześnie jeśli spojrzy się na całość źródeł, wydaje się, że dla osób, któ-
rych te praktyki bezpośrednio dotyczyły, nie było to takie ważne (choć
jasne jest, że nie wszyscy z  nich korzystali; nawet gdy mieli taką możli-
wość). Istotne dla nich było to, aby umierać, będąc pojednanym z Bogiem –
jeśli to możliwe, to po przyjęciu Komunii świętej. A  to, jakie dokładnie
słowa modlitwy będą przy tym wypowiedziane, schodziło na dalszy plan.

Inne praktyki o charakterze liturgicznym

Pogrzeby

Szacuje się, że podczas powstania warszawskiego zginęło ok. 17 tysięcy


powstańców i 180 tysięcy ludności cywilnej. Kwestia tego, co działo się
z ciałami ofiar, wymaga osobnych badań – dość stwierdzić, że część z nich
(35–60 tys.) została spalona bądź pochowana przez Verbrennungskom-
mando Warschau279, część zginęła pod gruzami i aż do czasów powojen-
nych nikt ich nie odkopał, część została pochowana „tak jak trzeba” –
z szacunkiem, w trumnie bądź przynajmniej zawinięta w prześcieradło, na
podwórkowych i ulicznych cmentarzach, części nie pochowano w ogóle.
Niezwykle istotną rolą księży było religijne pożegnanie tych, którzy
zginęli. Prawdopodobnie dla wielu kapelanów była to najczęstsza i  po-
chłaniająca najwięcej czasu posługa religijna. Jednocześnie nie była bardzo
zniuansowana, w  źródłach rzadko pogrzeby są dokładnie opisywane –
poza przypadkami pogrzebów dowódców, ważnych osób, przy których
czasami są zapisywane nawet słowa swoistego kazania.

279
 Verbrennungskommando Warschau – grupa utworzona przez Niemców
z jeńców i osób cywilnych, której zadaniem było uprzątnięcie zwłok osób zamor-
dowanych w czasie Rzezi Woli. Początkowo musieli zwłoki zrzucać do dołów –
masowych grobów, potem przyjęto metodę układania ciał w  stosy, przekładania
drewnem i podpalania. Nie wiadomo, ile osób w ten sposób zostało pogrzebanych.

165
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Dziewczynka modląca się przy grobie na jednym z podwórek


(fot. Sylwester Braun „Kris”, ze zbiorów MPW)

Według Mszału rzymskiego pełna liturgia pogrzebu rozpoczyna się od


przeniesienia zwłok z domu do kościoła, gdzie „o ile nie ma żadnej prze-
szkody, zaczyna się natychmiast jutrznię i laudes za zmarłych”280. Po tych
wstępnych modlitwach następowała Msza Święta według specjalnego for-
mularza Mszy za zmarłych w dzień pogrzebu, po której ksiądz zmieniał
ornat na czarny i  następowała część ściśle pogrzebowa, podczas której
składano trumnę do grobu (i święcono grób, o ile nie był już wcześniej
poświęcony).
Wydaje się, że pogrzeby podczas powstania najczęściej obejmowały je-
dynie ostatnią z  wymienionych wyżej części – modlitwy nad zmarłym
i złożenie do grobu. Odprawiano również Msze w ich intencji, ale nie za-
wsze odbywało się to tego samego dnia. Elementem dodatkowym w przy-
padku niektórych pogrzebów żołnierskich była salwa honorowa wykony-
wana przez kolegów z oddziału. Okoliczności zmuszały do organizowania
zbiorowych pogrzebów – właśnie taki krótki pogrzeb wspomina ojciec
Medard Parysz, kapucyn: „Pamiętam dobrze, na podwórku [odbył się]

 Mszał rzymski z dodaniem…, dz. cyt., s. 1699.


280

166
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

pogrzeb zabitego powstańca. Pomodliliśmy się, odprawiłem egzekwie po-


grzebowe, a potem salut armatni, karabinowy”281.
Sposób odprawiania pogrzebu ściśle zależał od sytuacji na froncie.
Im dłużej trwało powstanie, tym trudniej było zorganizować trumnę (lub
chociaż prześcieradło), a także znaleźć czas i miejsce na wykopanie grobu.
Większość ofiar Rzezi Woli została wrzucona do zbiorowych mogił lub
spalona na polecenie Niemców przez Verbrennungskommando Warschau.
Na Ochocie w pierwszych dniach powstania wydarzały się podobne tra-
gedie, tym bardziej więc dziwi relacja o  pogrzebie odprawionym przez
księdza Salamuchę: „Po pewnym czasie dwóch mężczyzn na trawnikach
koło bramy Mianowskiego nr 24 bliżej Pługa wykopało mogiłę. Przez okna
parterowe Mianowskiego nr 15 wydostał się ksiądz Salamucha w sutannie
i stule, odmówił krótką modlitwę i trupa spuszczono do grobu, po czym
zaczęto zakopywać. Ksiądz wlazł przez okno z powrotem. Jeszcze dwóch
ludzi wyskoczyło i umieściło na mogile krzyżyk z dwóch deseczek”282.
Mimo trudnych warunków czasami udawało się zorganizować pełny po-
grzeb z  Mszą Świętą. Tak wspomina Jan Pruski pogrzeb „Bolka”: „Msza
odbyła się w  utworzonej w  czasie Powstania kaplicy na ulicy Polnej 40.
Ja mieszkałem [pod] 42. Żeśmy mu załatwili pogrzeb. […]nawet żeśmy się
postarali o drzewo, deski, i zrobiliśmy mu trumnę, co w tych dniach było
już nie do załatwienia. Miał honorowy poczet sztandarowy, harcerski i woj-
skowy. Ksiądz, Msza Święta. Pochowany w ogródku na ulicy Polnej 36”283.
Pogrzebom powstańców towarzyszył niekiedy akcent patriotyczny –
do takich można zaliczyć zarówno wspomniane już salwy honorowe, jak
i biało-czerwone elementy na grobie, przemowy dowódców, księży czy in-
nych osób, które uczestniczyły w pogrzebie: „7 VIII […] Wieczorem odbył
się na podwórzu pogrzeb Andrzeja Twardego – po odprawieniu modłów
przez dwu księży przemówił krótko dr Bogusz i  zaintonował Serdeczna
Matko. I zasypanie grobu. Na mogile postawiono biało-czerwony propor-
czyk i kwiaty”284.
281
 Wspomniany „salut armatni” to najprawdopodobniej mniej zjawiskowa sal-
wa honorowa. Medard Parysz, AHM MPW.
282
 Życie w powstańczej…, dz. cyt., s. 81.
283
 Jan Pruski, AHM MPW.
284
 J. Walc, Z dziennika sanitariusza, w: Zetrzyj z włosów pył bitewny. Wspomnienia
żołnierzy warszawskiego batalionu AK „Zaremba-Piorun”, red. C. Leżeński, Warsza-
wa 1996, s. 249.

167
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Pogrzeb Witolda Hermanowskiego „Świta” w Śródmieściu Południowym


(fot. Bogusław Marczyński, ze zbiorów MPW)

Jednak jak już wspomniano, warunki powstańcze nieraz utrudniały or-


ganizację pogrzebu. Kapelan batalionu „Lech Grzybowski”, ksiądz „Oracz”,
zginął 16 września, następnego dnia odbywał się jego pogrzeb, o którym
tak pisał w dzienniku dowódca: „Na pogrzebie nie byłem. Niemcy od rana
nacierają z obu stron, od Towarowej i od Grzybowskiej. Nakazałem, aby po-
grzeb odbył się jak najszybciej i aby było na nim jak najmniej ludzi. Mówią,
że był jakiś ksiądz, ale po krótkiej modlitwie odszedł, nie czekając nawet
na spuszczenie ciała do grobu. W  ostatniej chwili ktoś podał prawdziwe
nazwisko zabitego: ksiądz Józef Kowalczyk. Kartkę z nazwiskiem w zalako-
wanej butelce złożono w grobie u nóg kapelana”285. Dość często w podobny
sposób oznaczano zwłoki, choć nie zawsze było to możliwe, ponieważ już
w momencie pochówku okazywało się, że nikt ze zgromadzonych nie zna
imienia i nazwiska zmarłego, czasem znano tylko pseudonim.

285
 W. Zagórski, dz. cyt., s. 217.

168
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Pogrzeb ofiar filharmonii: biskup Adamski odprawia egzekwie


nad przykrytymi gazetami ciałami ofiar
(fot. Joachim Joachimczyk, ze zbiorów MPW)

Z pogrzebami wiąże się też bardzo ważna część służby wojskowej ka-
pelanów, jaką było sporządzanie i gromadzenie listy poległych. Zadanie to,
właściwie niemożliwe do wykonania, powierzał księżom rozkaz Antoniego
Chruściela „Montera” z 11 sierpnia (punkt 6/IV). Ze wspomnień Anny
Hołubowicz, łączniczki kapelana z Żoliborza, wiadomo, że w zadaniu tym
pomagały im obsługi szpitali, łączniczki i inne osoby.
Cecylia Górska wspomina wyjątkowe sceny z powstańczych pogrzebów:
„My wszyscy mówiliśmy zawsze: «Do zobaczenia». Bo wiedzieliśmy, że
tam się zobaczymy na nowo. Nikt nie wiedział, kiedy, w której godzinie,
o której porze dnia czy nocy na nas będzie kolejka”286. Świadczy to o świa-
domości nadchodzącej śmierci i niepewności losu, ale jednocześnie o nie-
zwykłej wierze, która mówiła o tym, że śmierć jest pożegnaniem tylko na
pewien czas.

 Cecylia Górska, AHM MPW.


286

169
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Pogrzeb mułły

Wacław Zagórski „Lech Grzybowski” w  swoim pamiętniku zauważył, że


jego batalion jest w pewien sposób wyjątkowy pod kątem składu narodowo-
ściowego i wyznaniowego. Część jego żołnierzy była Tatarami wyznającymi
islam, którzy mieli własnego mułłę zapewniającego im opiekę duchową.
Mułła zginął w niezwykłych okolicznościach, kopiąc grób dla wspomnia-
nego wyżej księdza „Oracza” razem z innymi żołnierzami z drużyny kauka-
skiej z „Lecha Grzybowskiego”. Dzień później pochowano mułłę: „Ze względu
na ten nękający ogień zabroniłem gromadzenia się na pogrzebie naszego
mułły. Wszystko załatwili według własnego obrządku jego współwyznawcy.
Prosili tylko o pozwolenie pochowania go tuż obok księdza Oracza”287.
Jedność, jaką stwarzała między ludźmi walka o  wspólną sprawę, jest
w pewien sposób zaskakująca. Była to jedność ponad podziałami wyzna-
niowymi, religijnymi – muzułmanie kopali grób dla katolickiego księdza –
być może na rozkaz, ale mułłę, ich duchowego opiekuna, i księdza katolic-
kiego pochowano obok siebie już z ich inicjatywy.

Modlitwa brewiarzowa

Modlitwa brewiarzowa, zwana także Oficjum Bożym lub, po Soborze Waty-


kańskim II, liturgią godzin, jest jedną ze starszych pobożnościowych praktyk
chrześcijańskich, mającą swoje korzenie już w starożytności czy wczesnym
średniowieczu. Zapoczątkowana prawdopodobnie za czasów św. Benedykta
z  Nursji, trwa przez wieki w  tradycji Kościoła aż do dziś, stanowiąc co-
dzienną modlitwę osób duchownych oraz niektórych świeckich. Teksty li-
turgii, składające się w głównej mierze z psalmów, są zapisane w brewiarzu
i przyporządkowane do konkretnych pór dnia – w ten sposób codziennie
odmawiana modlitwa jest nazywana również „modlitwą uświęcania czasu”.
W większości zgromadzeń zakonnych liturgia godzin ma charakter wspól-
notowy, jest śpiewana z  podziałem na chóry pod przewodnictwem kan-
tora, można się nią jednak modlić również indywidualnie, w ciszy. Jedynym
koniecznym zatem „rekwizytem” niezbędnym do jej praktykowania jest sam

287
 W. Zagórski, dz. cyt., s. 219.

170
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

brewiarz, tj. książka ze zbiorem odpowiednich modlitw ułożonych w okre-


ślonym porządku. Co do zasady osoby duchowne – tj. księża i siostry za-
konne – mają obowiązek jej praktykowania, natomiast jest ona dostępna dla
wszystkich, stąd niektórzy świeccy również się na to dobrowolnie decydują.
Bazując głównie na wspomnieniach poszczególnych sióstr czy niektórych
księży, można powiedzieć, że podczas powstania warszawskiego przynaj-
mniej część z nich modliła się brewiarzem, choć ze względu na warunki
zachowanie regularności modlitwy nie było łatwe.
Wydaje się, że tak jak w przypadku innych, na co dzień obowiązkowych
praktyk religijnych, tak i w przypadku brewiarza, jeśli zaistnieją poważne
okoliczności, nakaz odmawiania go przestaje obowiązywać czy też niedo-
chowanie go staje się usprawiedliwione – siostry sakramentki wspominają,
że podczas jednej z powstańczych „przeprowadzek” otrzymały od swojego
kapelana, ojca Leonarda, dyspensę od tego obowiązku: „ojciec Leonard
ogłosił, że w razie niemożności odmówienia brewiarza mogą zastąpić go
dziesiątką różańca”288. Mimo trudnych warunków przynajmniej część du-
chownych i osób konsekrowanych starała się tę praktykę zachować.
Na tle całości materiału źródłowego o tej formie modlitwy wspomina
się stosunkowo rzadko – jest to zrozumiałe o tyle, że faktycznie dotyczy
ona głównie osób duchownych, dla których z kolei jej praktyka jest zu-
pełnie naturalna i jest w istocie codziennością, stąd niekoniecznie spisujący
wspomnienia mogli mieć potrzebę jej odnotowania. Najczęściej wzmianki
dotyczące brewiarza pojawiają się wtedy, kiedy jego odmawianiu towarzy-
szyły inne, niecodzienne wydarzenia, takie jak nagła alarmująca wiado-
mość czy nalot.
Jeden z takich incydentów wspomina siostra Anna Schwarc ze zgroma-
dzenia sióstr franciszkanek rodziny Maryi: „11 września nadleciały znowu
samoloty wprost nad nasz dom. […] Dom się trząsł wśród strasznego huku.
Odmawiałyśmy psalmy i doszłyśmy do Te Deum. Myślałam, że już teraz nic
nas nie uchroni od przeznaczenia; w środku Te Deum, przy słowach I racz
nas z  Twoimi Świętymi do chwały wiecznej zaliczyć, złożyłam okulary, wło-
żyłam je do książeczki i więcej modlić się nie było można”289. Część sióstr

288
 J. Stabińska, Danina krwi. Z  wojennych dziejów klasztoru sióstr sakramentek
w Warszawie, Kraków 2019, s. 148.
289
 S. Anna Schwarc, Powstanie – sierpień 1944 r. (fragment wspomnień), w: Ko-
ściół a Powstanie…, dz. cyt., s. 170.

171
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

w wyniku wspominanego bombardowania zginęła. W podobnych okoliczno-


ściach śmierć spotkała siostry sakramentki na Nowym Mieście. 31 sierpnia
o  godzinie 15:00 zakonnice odmawiały wspólnie nieszpory, a  następnie
kompletę: „Na zakończenie antyfona Witaj Królowo. – Czyż mogła być
piękniejsza modlitwa przygotowująca na śmierć: – Przeto Orędowniczko
nasza, one miłosierne oczy ku nam zwróć, a Jezusa po tym wygnaniu racz
nam okazać… Samoloty przycichły… siostry w  głębokim skupieniu zało-
żyły sznury na szyje i otoczyły tabernakulum. […] Cisza pełna oczekiwania.
I nagle straszliwy huk… Ciemność… Krzyk ludzki… I w jednym momencie
całe sklepienie kościelne runęło, kryjąc pod gruzami zgromadzone dokoła
Najświętszego Sakramentu zakonnice i około 1000 osób cywilnych”290.
Jak wspomniano, modlitwa brewiarzowa w  zakonach, zwłaszcza żeń-
skich, przeważnie ma charakter wspólnotowy. Podczas powstania nie zawsze
udawało się to utrzymać – siostra Helena Sitkowska wspomina: „My, siostry,
nie modliłyśmy się wspólnie, ale starałyśmy się mieć obowiązujące oficjum,
czytanie duchowne, medytacje, a  różaniec razem z  chorymi”291. Poszcze-
gólne zgromadzenia zakonne mogą mieć także poza brewiarzem dodatkowe
ćwiczenia duchowe czy modlitwy do codziennego odmawiania, których
również mimo trudnych warunków starały się dochować. Na uwagę zasłu-
guje tu przypadek sióstr miłosierdzia, które tuż przed wojną otrzymały od
swojego kapelana list, w którym zachęcał je do nieustannej pracy nad sobą
i do służby bliźnim, a także do zachowywania modlitw przewidzianych dla
zgromadzenia. Zgodnie z relacjami siostrom z Tamki udawało się to przez
długi okres okupacji, a i podczas powstania i po wypędzeniu części sióstr
na początku września, pozostałe dalej wytrwale oprócz służby rannym i po-
trzebującym odmawiały modlitwy przewidziane przez regułę zgromadzenia.

Profesje zakonne

Wydarzeniami absolutnie wyjątkowymi, które wymykają się wszelkim


opisanym już schematom, były składane w  kilku zgromadzeniach za-
konnych uroczyste profesje. Zobowiązanie do przestrzegania trzech rad

 Dokonana ofiara…, dz. cyt., s. 13–14.


290

 S. Helena Sitkowska, Ulica Poznańska 11, w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 179.
291

172
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

ewangelicznych: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa może mieć charakter


czasowy lub wieczysty (tj. na określony czas lub na całe życie). Złożenie
takich ślubów jest poprzedzone odpowiednim dla danego zgromadzenia
czy zakonu przygotowaniem w ramach nowicjatu. Składanie profesji jest
dla wspólnoty zakonnej ważną uroczystością o  podniosłym charakterze,
stąd na różne sposoby dba się także o godną tego oprawę.
Tymczasem podczas powstania, jak można się spodziewać, organi-
zowanie wydarzeń uroczystych w  zasadzie nie było możliwe. Pod tym
względem śluby zakonne miały wówczas coś wspólnego z  zawieranymi
wówczas małżeństwami – pośpiech, minimalne dekoracje lub ich całkowity
brak, spontaniczność decyzji… Wiele wskazuje na to, że osoby składające
profesję zakonną w tym czasie traktowały ją jako istotną część własnego
przygotowania się na spodziewaną w tych okolicznościach śmierć.
I tak na Żoliborzu w Twierdzy Zmartwychwstanek 11 sierpnia odbyła
się profesja siostry Marii Pauli Dąbrowskiej. Została do niej dopuszczona
w przyspieszonym względem pierwotnego planu terminie, ponieważ prze-
łożona obawiała się tego, że kolejnych dni i wyznaczonej daty (15 sierpnia)
siostry nie dożyją, stąd dzień wcześniej podjęła decyzję o  zmianie tego
terminu. Siostra Emilia Radziszewska wspomina tę uroczystość w swoim
dzienniku: „[…] rankiem, podczas cichej Mszy św. przy akompaniamencie
dział, nasza siostra poświęciła się Chrystusowi na zawsze. Jedyna to chyba
w dziejach Zgromadzenia profesja zakonna w takich warunkach”292.
W jeszcze bardziej pośpieszny sposób odbyło się złożenie ślubów przez
nowicjuszki karmelitanek na Woli – już zabrane ze swojego klasztoru,
były pędzone wraz z ludnością cywilną wolskimi ulicami w kierunku ko-
ścioła św. Wojciecha. Siostra Aniela Muraszka wspomina, że właśnie tam,
w jednej chwili, została podjęta decyzja: „Przełożona była przekonana, że
idziemy na pewną śmierć, gdyż przed kościołem leżały stosy spalonych
zwłok ludzkich. Dlatego też przed wejściem do świątyni udzieliła w ob-
liczu śmierci wszystkim nowicjuszkom profesji zakonnej. Po udzieleniu
profesji odmówiłyśmy Te Deum”293.
Śluby zakonne złożyła podczas powstania również zakonnica ze zgro-
madzenia sióstr pasjonistek, siostra Akwina. W  jej przypadku również
292
 E. Radziszewska, dz. cyt., s. 154.
293
 Z Archiwum Karmelitanek Bosych w Warszawie; cyt. za: A. Puścikowska,
dz. cyt., s. 148.

173
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

decyzja o  dopuszczeniu jej do ślubów była dość spontaniczna, podjęta


i wprowadzona w życie tego samego dnia w połowie września. Dom pa-
sjonistek po raz kolejny przeżywał intensywny atak ze strony niemieckiej
i wszyscy w nim zgromadzeni byli już pewni śmierci. W takich okoliczno-
ściach ksiądz kapelan zorganizował cichą adorację Najświętszego Sakra-
mentu i  tak trwano tam na modlitwie, oczekując najgorszego. Wówczas
u  jednej z  sióstr zrodził się pomysł, aby poprosić przełożoną o  dopusz-
czenie nowicjuszki, siostry Akwiny, do ślubów – na wypadek śmierci.
Matka Hałacińska zgodziła się na tę propozycję, a  wspomniana nowi-
cjuszka uklękła i złożyła śluby na jej ręce294.
Różne zatem były okoliczności, aczkolwiek łączyła je wszystkie niepew-
ność dożycia dnia następnego czy przetrwania jeszcze kolejnych. Swoje
śluby składali także podczas powstania, 2 sierpnia, dwaj nowicjusze u re-
demptorystów na Woli. Podejmowanie takich decyzji – o  przyspieszeniu
ślubów – przez przełożonych zakonnych świadczy o tym, że warunki po-
wstańcze były dla nich naprawdę okolicznością szczególną, w której obliczu
zmieniały się pewne priorytety czy zasady w  zakonach. Ważniejsze było
złożenie ślubów przez osoby, które się do nich przygotowywały niż dopil-
nowanie wszelkich wymaganych terminów czy pożądanych formalności.

Kult Najświętszego Sakramentu – adoracja i procesje

Najświętszy Sakrament (Sanctissimum) dla katolików jest rzeczywiście


najświętszy – jest nawet nie tyle znakiem, ile materialną obecnością Boga
w  świecie. Stąd opisywana już wyżej staranność księży o  umożliwienie
przyjęcia Komunii świętej możliwie dużej liczbie wiernych, udzielanie jej
również poza Mszą Świętą, a także opisywane przypadki, kiedy w obawie
przez profanacją ze strony Niemców spożywano konsekrowane hostie.
Wspominana już wyżej przy różnych okazjach szczególna forma kultu
Najświętszego Sakramentu – Jego adoracja – to praktyka podczas po-
wstania niespodziewanie popularna. To oczywiście nie znaczy, że po-
wszechna i że każdy mieszkaniec Warszawy miał z nią podczas tego zrywu
kontakt. Natomiast jest to kolejna forma pobożności, którą praktykowano

 A. Puścikowska, dz. cyt., s. 237.


294

174
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

w ten czy inny sposób gdy tylko było to możliwe. Niezbędna do niej obec-
ność Najświętszego Sakramentu ograniczała możliwości, jednak wzmianki
o  modlitwie na adoracji pojawiają się w  źródłach stosunkowo często –
przede wszystkim we wspomnieniach sióstr zakonnych czy księży, ale rów-
nież niektórych świeckich, szczególnie tych, którzy odnaleźli schronienie
w którymś z warszawskich kościołów lub którejś z kaplic zakonnych.
Zwrot do Boga poprzez skupienie na adoracji Najświętszego Sakra-
mentu towarzyszył już wybuchowi powstania – zgodnie z relacjami go-
dzina „W” zastała szarytki z  domu na Gęstej właśnie w  ich kaplicy na
adoracji; w przypadku innych zgromadzeń zakonnych na wieść o wybuchu
powstania siostry kierowały swoje kroki w stronę klasztornych kaplic, aby
tam przed Najświętszym Sakramentem powierzyć losy powstania i War-
szawy Panu Bogu. Maria Okońska wraz ze swoimi towarzyszkami zdecy-
dowała się być w Warszawie w czasie powstania i możliwie długo trwać
na adoracji, żeby właśnie w ten duchowy sposób wspierać walczących za
najważniejszą dla nich sprawę i modlić się o ocalenie. Obecność Najświęt-
szego Sakramentu była wreszcie tym, co wspierało wierzących kryjących
się w schronach czy piwnicach wraz z siostrami lub zakonnikami.
Na szczególną uwagę zasługują w tym kontekście dzieje klasztoru sióstr
sakramentek (właśc. mniszek benedyktynek od nieustającej adoracji Naj-
świętszego Sakramentu)295. Jak sama nazwa ich zgromadzenia (w pełnej
wersji) wskazuje, ta forma pobożności stanowi ważną część ich chary-
zmatu i działalności. Toteż od początku powstania, na dobrą sprawę bez
względu na okoliczności, trwały niemal bez przerwy na modlitwie wpa-
trzone w Świętą Hostię. Nie obyło się bez problemów – z powodu nalotów
i bombardowań atakujących między innymi ich klasztor musiały na własną
rękę gasić część pożarów, chroniła się u nich ludność cywilna, został za-
łożony powstańczy szpital, w  którym wraz lekarzami udzielały pomocy
rannym, ponadto dwukrotnie były zmuszone zmieniać miejsce pobytu.
Wówczas nastąpiła jedyna w swoim rodzaju procesja ulicami powstań-
czej Warszawy, gdy ksiądz kapelan wziął Najświętszy Sakrament, za nim
szła matka przełożona i pozostałe siostry. We wspomnieniach procesja była

295
 Kronika klasztoru sióstr sakramentek dostępna online: https://www.be-
nedyktynki-sakramentki.org/o-nas/historia-klasztoru-warszawskiego/kronika-z
-powstania/, dostęp 30 czerwca 2021; J. Stabińska, dz. cyt., s. 148; Dokonana
ofiara…, dz. cyt.

175
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

określana jako „smutna”, nie miała tak radosnego charakteru jak, przykła-
dowo, te organizowane tradycyjnie z okazji święta Bożego Ciała. Jedno-
cześnie warto zauważyć, że w warstwie symbolicznej czy duchowej miała
podobny charakter i  sens – ksiądz z  Panem Bogiem ukrytym w  Hostii
przemierzał ulice miasta, zanosząc go w codzienność ludzi spotykanych na
drodze. W sierpniu 1944 roku była to rzeczywistość szczególnie drama-
tyczna. Sakramentki będąc aktywnymi społeczniczkami – zorganizowanie
szpitala, jedzenia i  wody dla cywilów, rozmawianie z  nimi i  ich pocie-
szanie – nieustająco dbały o zachowanie swojego charyzmatu, trwały na
modlitwie i przygotowywały się na śmierć. Szerzej ich działalność będzie
opisana w części książki poświęconej Ludowi Bożemu.
W  kontekście samego kultu Sanctissimum i  stosunku do niego ważną
kwestią w ówczesnych warunkach była potencjalna profanacja – na co dzień,
w czasach pokoju, Najświętszy Sakrament jest przechowywany w taberna-
kulum; wierni przechodząc obok, przyklękają i ogółem darzą go najwyższą
czcią. Wspominano już o  spożywaniu Hostii w  wypadkach, gdy obecnym
groziła śmierć i  zachodziło prawdopodobieństwo profanacji tego sacrum
przez nadciągającego wroga. Jednocześnie w warunkach powstańczych nie
było możliwości zachowania takiej czci wobec świętości, jaką okazywano
zazwyczaj. Adoracje podczas powstania nieraz wyglądały zupełnie inaczej
niż adoracje w czasach pokoju. Nie było eleganckiej, pozłacanej monstrancji,
często nie było nawet „wystawienia” (tzn. Hostia była schowana, nie było jej
widać): „Znosi się tam [do piwnic – przyp. autorki] Najświętszy Sakrament
i umieszcza na stoliku przy jednym z filarów, na pograniczu podziemi ka-
plicy klauzurowej i kościoła. O wystawieniu nie ma mowy; puszka najpierw
stoi na prowizorycznym tabernakulum, potem zostaje schowana”296.
Podobnie było w schronie, w którym przebywały wraz z kapelanem i lud-
nością cywilną siostry zmartwychwstanki na Żoliborzu: ksiądz trzymał nie-
ustannie, dzień i  noc, Najświętszy Sakrament w  puszce na szyi, cały czas
siedząc. W  tej pozycji również spał. Siostra Melania Palm CR wspomina:
„Jakże szczęśliwe były siostry, którym ojciec czasem na kilkanaście minut
dawał do potrzymania puszkę z Najdroższym Skarbem…”297 – tutaj podobnie
jak w rozdziale dotyczącym Eucharystii, gdzie opisano przypadki udzielania

296
 J. Stabińska, dz. cyt., s. 126.
297
 M. Palm, dz. cyt., s. 127.

176
Praktyki liturgiczne (sakramenty i sakramentalia)

Komunii świętej przez kobiety, również dziwi fakt, że do trzymania Najświęt-


szego Sakramentu dopuszczono osoby bez odpowiednich święceń. Wieczo-
rami odbywała się bardziej formalna adoracja, kiedy „na małym, odrapanym
taboreciku stawiał o. Cechol puszkę z Najświętszym Sakramentem, rozciągał
tasiemkę i opuszczał białą torebkę, w której przez cały dzień trzymał puszkę
na piersiach. Intonowałyśmy Pange lingua298. Potem ojciec odmawiał litanię
do Matki Bożej i tzw. wielką nowennę do Najświętszej Maryi Panny Często-
chowskiej. Tantum ergo299, błogosławieństwo, Wszystkie nasze dzienne sprawy,
a na koniec Boże, coś Polskę. Śpiewali wszyscy całą duszą. Schron grzmiał go-
rącym wołaniem: Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”300
Ogólnie starano się w miarę możliwości dbać o zachowanie odpowied-
niego szacunku w stosunku do Sanctissimum. Problem w tym, że tych możli-
wości w wojennych warunkach często nie było, co przepięknie w nieco dłuż-
szym fragmencie opisuje siostra Stabińska: „Schodząc do piwnic, odnosiło
się wrażenie, iż wkracza się «do rozpalonego pieca», taki panował w nich
ścisk i zaduch. Ze względu na stałe przemieszczanie ludności atmosfera –
jak się wyrazi siostra Placyda – była tam «jak na dworcu»; ktoś inny określi
to życie jako «obóz cygański» czy jako «koniec świata». Nieustanny zgiełk
ludzkiej ciżby, płacz dzieci, kłótnie wybuchające z lada powodu, załatwianie
potrzeb fizjologicznych na piasku, nawet bicie kur i królików, a w dodatku
przy mdłym świetle sączącym się z okienek lub przy tlących się ogarkach,
wszystko to stwarzało niesamowitą scenerię”301 – tutaj na chwilę warto się
zatrzymać i spróbować sobie tę scenę wyobrazić; pośród tego wszystkiego
stał Najświętszy Sakrament w puszce, ten sam, który zazwyczaj chowa się
z najwyższą czcią w tabernakulum i przed nim klęka. Nic więc dziwnego, że
w takich okolicznościach matka przełożona zdecydowała o tym, że nie można
w tym miejscu przechowywać Sanctissimum. A jednak po kilku dniach Naj-
świętszy Sakrament powrócił w to samo miejsce, równie niegodne jak wcze-
śniej, gdyż ojciec Maćkowski „przekonał przełożoną, że Pan Jezus i tak wie
o wszystkim, że nie są to umyślne profanacje, lecz mimowolne uchybienia, dla
których Chrystus, oswojony z rzeszą, ma wiele wyrozumiałości”302.

298
 Pol. Sław języku tajemnicę – przyp. autorki.
299
 Pol. Przed tak wielkim Sakramentem – przyp. autorki.
300
 M. Palm, dz. cyt., s. 131.
301
 J. Stabińska, dz. cyt., s. 180.
302
 Tamże, s. 181.

177
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Okazywało się zatem, że wojenne warunki ustawiają na nowo pewne


priorytety. Ważniejsza była sama obecność Najświętszego Sakramentu
i wsparcie duchowe dzięki temu uzyskane niż to, że chciałoby się zachować
wobec niego jakoś bardziej godnie czy uroczyście. Podejście takie pokazuje,
że dla autorów omawianych tu relacji adoracja nie była jakimś zwyczajem
odziedziczonym po przodkach, który z  konieczności bądź z  przyzwycza-
jenia kontynuują. Gdyby była to tylko tradycja, w tak trudnych warunkach
mogliby z powodzeniem z niej zrezygnować i mieć czyste sumienie, że oko-
liczności były wystarczająco trudne, żeby mieć się za usprawiedliwionych.
Tymczasem wygląda na to, że z tej formy modlitwy oni rzeczywiście czerpali
siłę do życia czy działania w kolejnych godzinach, dniach, jak na przykład
ks. Stefan Kowalczyk „Biblia”, główny kapelan powstania. Jego postać wspo-
minała następująco jedna z sanitariuszek: „[…] często późną nocą można go
było «podpatrzeć», jak leżał z rozkrzyżowanymi ramionami przed Sanctis-
simum w małej kapliczce”303. Siostry wizytki z kolei wspominają cywilów,
którzy do nich zgłaszali się po wodę (na terenie klasztoru była studnia) czy
jedzenie – „czasem wprowadzałyśmy któregoś ze spragnionych do kaplicy,
by tam w cichej modlitwie u stóp Pana Jezusa zaczerpnął mocy”304. Z kon-
templacji i prostej obecności w Bożej obecności ludzie czerpali duchową siłę
do mierzenia się z kolejnymi wyzwaniami powstańczego dnia codziennego.
Jak widać z przytaczanych wyżej relacji, kult Najświętszego Sakramentu
podczas powstania był sprawowany głównie w kościołach czy klasztorach
lub w miejscach, w których przebywali zakonnicy lub siostry; warto przy
tym mimo wszystko pamiętać, że nie wyłącznie tam – ksiądz Ignacy Subera,
kapelan oddziałów operujących w  Śródmieściu Południowym, wspomina:
„w  obliczu zbliżającego się frontu armii radzieckiej od strony Pragi, dnia
15 sierpnia zarządziłem całodzienną i nocną adorację Najświętszego Sakra-
mentu. Był to dla mnie niezapomniany dzień. Wszyscy modliliśmy się i wie-
rzyliśmy w cud. Ten cud nadszedł później, ale tylko dla Pragi. My walczy-
liśmy dalej”305 – nie da się określić dokładnie miejsca, w którym opisywana
całonocna adoracja miała miejsce, ale prawdopodobnie było to w kwaterach
powstańczych na terenie Politechniki Warszawskiej lub w bliskiej okolicy.

303
 Sabina Dembowska, w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 2, dz. cyt., s. 215.
304
 Siostra Maria Klaudia (Maria Niklewiczowa) w: Ludność cywilna…, t. 1,
cz. 2, dz. cyt., s. 249.
305
 I. Subera, Powstanie w Śródmieściu, w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 295.

178
Religijność pozaliturgiczna

  poprzednich częściach książki opisano działalność duszpasterską


W i praktyki religijne, które da się ująć w formalne ramy prawa kano-
nicznego lub innych przepisów kościelnych. W zdecydowanej większości
z nich (poza chrztami z wody i odprawianiem liturgii godzin) konieczna
była obecność księdza. Jak już jednak wspominano, religijność częściowo
wymyka się podobnym schematom – w  związku z  ograniczoną liczbą
księży i  ich skończonymi możliwościami ludność szukała innych roz-
wiązań, które pozwoliłyby jej praktykować wiarę, dbać o relację z Bogiem
i swoją ogólną kondycję duchową.
Sam fakt, że świeccy wychodzili z taką inicjatywą, zasługuje na uwagę,
gdyż świadczy o znaczeniu, jakie miały dla nich wiara i religia. Wprawdzie
część z niżej opisanych praktyk wiązała się z poproszeniem księży lub bi-
skupów o pomoc duszpasterską, jednak prawie wszystkie odbywały się za
sprawą oddolnej, świeckiej inspiracji.

Wokół podwórkowych i piwnicznych kapliczek306


Wspólna modlitwa poranna i wieczorna, podczas bombardowania czy niemal
nieustanna, była czynnikiem jednoczącym ludność skupioną w jednej piw-
nicy, na jednym podwórku. Niezliczona liczba wzmianek świadczy o tym,
że była to praktyka niemal powszechna, niezależnie od dzielnicy. Prosta

306
 Literatura dotycząca kapliczek warszawskich jest dość uboga. Autorka korzy-
stała z następujących pozycji: M. Zielińska, Kapliczki Warszawy, Warszawa 1991;
A. Bohdziewicz, M. Stopa, Kapliczki warszawskie, Warszawa 2009; M. Sadowska-
Czaputowicz, Kapliczki warszawsko-praskie. Fenomen religijności, Warszawa 2019.

179
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

modlitwa, do której nie potrzeba księdza, była jedynym objawem religijności


praktykowanym wszędzie. „Biuletyn Informacyjny” 10 sierpnia donosił, że
„nie ma dziś prawie domu w  Warszawie bez urządzonego przez miesz-
kańców ołtarza”307.

Jedna z kapliczek śródmiejskich z figurą Matki Bożej


(fot. autor nieznany, ze zbiorów MPW)

Istotnie było to absolutnym fenomenem okupacyjnej, a  później po-


wstańczej religijności: tworzenie na podwórkach, w  bramach czy piw-
nicach kapliczek, wokół których gromadziła się ludność, by modlić się
o ocalenie. Przydrożne krzyże i figurki stawiano już kilka wieków wcze-
śniej, część z nich znalazła się w obrębie miasta w wyniku jego ekspansji

307
 „Biuletyn Informacyjny” 1944, 10 sierpnia, nr 47 (255). Cyt. za Kościół
a Powstanie…, dz. cyt., s. 38.

180
Religijność pozaliturgiczna

terytorialnej, a część tworzono na zlecenie właścicieli przy budowie ka-


mienic w XIX wieku i Warszawie międzywojennej. Kapliczki podwórkowe
nie były jednak w stolicy przed 1939 rokiem zjawiskiem powszechnym.
Większość powstała podczas okupacji niemieckiej, w latach 1939–1944 –
tak sugerują daty wyryte na części z nich, a budowanie ich właśnie w tym
czasie potwierdzają wspomnienia. Większość autorów zajmujących się tym
zagadnieniem zaznacza, że zjawisko to przybrało na sile i upowszechniło
się latem 1943 roku i trwało nieprzerwanie do powstania warszawskiego
włącznie308. Wzrost pobożności akurat w tym momencie Tomasz Szarota
przypisuje ogólnemu wzrostowi terroru w Generalnym Gubernatorstwie
oraz likwidacji getta, która sugerowała, że podobny los może spotkać
w przyszłości całe miasto309.
Ludność tworzyła kapliczki według własnego pomysłu i możliwości po
to, żeby po godzinie policyjnej gromadzić się przy nich i  modlić o  oca-
lenie. Nie było żadnych zasad, które by to regulowały, stąd w  ocalałych
do dzisiaj kapliczkach można zobaczyć różnorodność i  kreatywność ich
twórców. Typologia kapliczek wyróżnia ich pięć rodzajów, z których dwa
były w Warszawie szczególnie popularne: zawieszana kapliczka skrzynkowa
oraz rzeźba ustawiana na szczycie słupa, kolumny lub wysokiego cokołu310.
Eryk Bazylczuk opowiadał o  powstawaniu kapliczek i  modlitwie po-
dwórkowej: „Bardzo, nazwijmy to, modne było na wielu podwórzach budo-
wanie ołtarzyków. Budowanie ołtarzyków, to znaczy fotografia, jakaś figurka,
kwiaty. […] Kto to robił? Miejscowi. Kwiaty, nie kwiaty, na klęczkach, na
siedząco. To były takie punkty wzajemnego jakiegoś, ja wiem, duchowego
wspierania się, błagania losu, błagania Boga o życie”311. W części kapliczek
powstałych podczas okupacji w centrum stała figura Matki Bożej lub Jezusa,
zamawiana przez mieszkańców – jak na przykład na Noakowskiego 10:
„Figurka wygląda zupełnie tak samo jak w  czterdziestym trzecim. Zaraz

308
 J. Jabłoński, Kapliczki wczoraj i dziś, w: A. Bohdziewicz, M. Stopa, dz. cyt.,
s. 5; T. Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Warszawa 1978, s. 521.
309
 T. Szarota, dz. cyt., s. 521.
310
 Pozostałe rodzaje to wysoki krzyż drewniany, słup kamienny lub drewniany
i  kapliczki zaliczane do form drobnej architektury sakralnej. Typologia według
E. Fryś, A. Iracka, M. Pokropek, Sztuka ludowa w Polsce, Warszawa 1988; przyta-
czana w książce Magdaleny Sadowskiej-Czaputowicz: M. Sadowska-Czaputowicz,
dz. cyt., s. 54.
311
 Eryk Bazylczuk, AHM MPW.

181
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

po powstaniu była rozwalona, ale Boluś Wróbel dał do naprawy. Bo wcze-


śniej, za okupacji, to on ją zamówił. Nie wiem, u kogo, ale biała była, tak jak
jest teraz. Trochę nietypowa. W ręku trzyma lilię. W ścianie wykuto wnękę
i  Bozia stanęła. Kwiaty ludzie przynosili, tylko nie sztuczne, jak dzisiaj,
a prawdziwe. No i w wazonach. […] Na Noakowskiego przychodziliśmy na
różaniec. Zazwyczaj jak się ściemniło trochę. Tata, mama, siostra, brat i ja.
Tylko nie szliśmy razem, bo taką dużą grupą nie można było chodzić. Gdy
ludzie się zebrali, dozorca zamykał bramę, a na podwórku to czasem i sto
osób stało. Nie tylko dorośli, dużo było dzieci”312. Figurki w kapliczkach
w większości są unikatowe – nie powtarzają skądinąd znanych wzorców,
które częściej powtarzały się na licznych obrazach, przedstawiających Matkę
Bożą Częstochowską czy Jezusa Miłosiernego.
Jeżeli była taka możliwość, proszono księdza o poświęcenie kapliczki.
Na Mokotowie przy jednej z  nich (Fałata/Narbutta/Łowicka) na cokole
są dwie tablice: jedna z  czasów okupacji z  napisem „Pod Twoją obronę
uciekamy się 19 X 1943” i druga, późniejsza, z informacją: „Figurkę Matki
Boskiej wykonała Zofia Trzcińska-Kamińska 1890–1977. Rzeźbę po-
święcił o. Edward Kosibowicz s.j., zamordowany 2 VIII 1944. Potomnym
ku pamięci AD 1996”. Anna Wolińska wspomina, że „dzień poświęcenia
kapliczki był dużym, wspólnym świętem sąsiadów. Pamiętam to zgroma-
dzenie i uroczysty nastrój”313.
Czasami impulsem do wybudowania kapliczki było jakieś niezwykłe wy-
darzenie, ocalenie z niebezpieczeństwa – tak było na Słupeckiej 4 (Ochota),
gdzie obok kapliczki wmurowano tablicę z napisem „U stóp Twoich, Matko
Boża, składamy modlitwy za ocalenie wszystkich mieszkańców naszego
domu w czasie bombardowania w nocy z 12 na 13 V 1943 roku”314. Na Że-
laznej 31 kapliczkę stworzono po ocaleniu pewnego człowieka z łapanki,
podobnie na Brzeskiej 17a i  prawdopodobnie w  wielu innych miejscach,
których historii nie znamy315. Taki ołtarzyk na podwórku czy na klatce
schodowej stawał się swoistym centrum społecznym dla mieszkańców
kamienicy na kolejne tygodnie czy miesiące okupacji. Obowiązywała go-
dzina policyjna i po jej nastaniu nie można było wychodzić za bramę, a oni

312
 Relacja Elżbiety Kuberskiej, w: A. Bohdziewicz, M. Stopa, dz. cyt., s. 69.
313
 Relacja Anny Wolińskiej, w: A. Bohdziewicz, M. Stopa, dz. cyt., s. 109.
314
 Tamże, s. 128.
315
 Tamże, s. 154 i 176.

182
Kapliczka na Pańskiej 28, postawiona najprawdopodobniej
w 1943 roku; napis na cokole: „Najświętsze serce Jezusa,
zmiłój się nad nami 1943r.” (fot. Sylwester Braun „Kris”, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

spotykali się właśnie na podwórku, aby wymienić się informacjami z mi-


nionego dnia, zwyczajnie pobyć razem, poczuć wspólnotę w tych trudnych
realiach oraz wspólnie się pomodlić, prosząc o ustanie wojny. Odmawiano
pacierz, różaniec lub inne znane modlitwy, śpiewano pieśni – choć Boże, coś
Polskę od 1941 roku była przez okupanta zakazana.
Spotkania przy kapliczkach mogły być przez Niemców różnie trakto-
wane, wszak łatwo było je zinterpretować jako rodzaj nielegalnego wów-
czas zgromadzenia, a zebranych oskarżyć o spiskowanie przeciwko władzy
okupacyjnej – przecież w innych sytuacjach Niemcom wystarczał do tego
tylko pretekst, często niemający wiele wspólnego z rzeczywistym zaanga-
żowaniem konkretnej osoby w konspirację. Z zasady jednak grupy nawet
kilku osób budziły często zainteresowanie policji, więc i te przy kaplicz-
kach mogły potencjalnie paść jego ofiarą. Czasem prowadziło to jednak
do zaskakujących sytuacji: „Kiedyś zdarzyło się, że do rozśpiewanych przy
takim ołtarzyku ludzi podszedł niemiecki policjant i  zapytał «co to ma
znaczyć?». Gdy mu odpowiedziano, że ludzie modlą się tu o pokój i koniec
wojny, odszedł, ale po jakimś czasie wrócił z  kwiatami, które złożył na
ołtarzyku ze słowami: «ja też chcę pokoju i by się ta wojna skończyła»”316 –
jak relacjonował po latach jeden z ojców redemptorystów.
Od połowy 1943 roku w  kolejnych warszawskich podwórkach poja-
wiają się zatem te mniej lub bardziej prowizoryczne ołtarzyki, do których
znosi się z  domów figurki, obrazy lub zamawia od lokalnych artystów
nowe, okolicznościowe. Według wielu relacji już przed powstaniem „na
każdym podwórku” była kapliczka. To przesadzone określenie, jednak
dość dobrze ilustrujące skalę zjawiska. Po wybuchu powstania tendencja
warszawiaków do tworzenia miejsc modlitwy we wspólnych przestrze-
niach – podwórkach, klatkach schodowych, piwnicach – utrzymała się.
Część kapliczek powstała właśnie wtedy, już po wybuchu walk: „Wybu-
dowali kapliczkę na początku sierpnia, jak tylko zaczęło się powstanie.
Inicjatorem był mój starszy brat – Witold Kopiczyński. […] Modliliśmy się
przy kapliczce. Ze św. Aleksandra przychodził ksiądz, spowiadał, udzielał
komunii. Odbył się nawet ślub”317. W piwnicach i schronach, w których
dniami i  nocami przebywała ludność, również tworzono takie miejsca
316
 Pamiętamy o Was…, dz. cyt., s. 103.
317
 Słowa Emilii Kopiczyńskiej o  kapliczce na Kruczej 13. A. Bohdziewicz,
M. Stopa, dz. cyt., s. 56.

184
Religijność pozaliturgiczna

modlitwy. Znów na wyposażenie kapliczki składali się mieszkańcy, dając


to, co mieli w domach.
Klatka schodowa kamienicy na Dobrej 4 – na piątym piętrze znajduje się
tam przedwojenna budka telefoniczna, na której stoi obraz Matki Bożej Czę-
stochowskiej. Opiekowała się nim przez lata pani Janina Kołodziejczyk. Przed
śmiercią poprosiła sąsiadkę, Danutę Godlewską, o  zadbanie o  „kapliczkę”.
O dziejach obrazu niewiele wiadomo: „Wiem tylko, że mieszkańcy wystawili
go na podwórko w powstanie, wspólnie się modlili i Bozia ten dom ocaliła”318.

Ze względu na zniszczenie Warszawy po powstaniu trudno powiedzieć, ile


tych kapliczek było, ale z pewnością bardzo dużo – w relacjach powtarzają
się sformułowania „na każdym podwórku”, „wszędzie”, „co drugie po-
dwórko” itd. Niewątpliwie były zjawiskiem powszechnym, występującym
w mniejszym bądź większym stopniu w każdej warszawskiej dzielnicy.
Główną intencją wspólnych modlitw było ocalenie, przetrwanie, prze-
życie. Charakterystyczne są wzmianki o szczególnie intensywnych modli-
twach podczas bombardowań: „Ci, co siedzieli w piwnicy, starsze osoby,
to się modliły, najczęściej to w kółko Pod twoją obronę. Jak już było słychać,
że ta «szafa» skrzypi, […] to już wiedzieli, że zaraz będzie leciała bomba,
to wtedy wszyscy mówili Pod twoją obronę. […] Jeszcze wszyscy chyba
wierzyliśmy w to, że to przejdzie, że to jest przejściowe, że to się dobrze
skończy. No i tylko się modliliśmy, żebyśmy to przeżyli”319.
Wspólna modlitwa była kolejnym czynnikiem wzmacniającym więzi
w społeczności danego podwórka czy piwnicy. Poza funkcją religijną odgry-
wała także rolę społeczną, tworząc z grupy ludzi wspólnotę. Jasne jest, że
nie wszyscy do tych wspólnych modłów odnosili się entuzjastycznie – zdarzało
się, że młodsze pokolenie sceptycznie patrzyło na „pobożne zawodzenie”
starszych osób. Jednak wzmianki o swoistym dystansie do tej pobożności
zdarzają się w źródłach rzadko, a znacznie częściej można spotkać wspo-
mnienia o modlitwie wszystkich obecnych. O tej wspólnocie, która two-
rzyła się z grupy ludzi w tej samej piwnicy, ciekawie wypowiadał się Jan

318
 Tamże, s. 27.
319
 Janina Iwańska, AHM MPW.

185
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Nowak-Jeziorański: „Przed wojną można było mieszkać przez dziesięć lat


w tym samym domu, nie wiedząc, kim jest i jak się nazywa sąsiad o piętro
wyżej. W czasie Powstania wszyscy mieszkańcy kamienicy stanowili jedną
zwartą gromadę. […] Była to wspólnota piwnicznego schronu, kotła z zupą
i kawałka chleba, wspólnota niebezpieczeństwa, a bardzo często wspólnota
śmierci i wspólnej mogiły. Jej zewnętrznym wyrazem był ołtarz ustawiony
w  sieni, na podwórku lub w  piwnicy, przed którym gromadzili się do
wspólnej modlitwy wszyscy domownicy – zarówno ci najpobożniejsi, jak
i tacy, którzy od lat nie przekroczyli progu kościoła. Wpatrzeni w postać
Chrystusa albo Matki Boskiej powtarzali głośno: «Od nagłej i niespodzie-
wanej śmierci wybaw nas, Panie». Modlono się szczególnie żarliwie o oca-
lenie właśnie ich domu. Nikt się nie zastanawiał, dlaczego Pan Bóg miałby
okazać się szczególnie łaskawy, powiedzmy, dla kamienicy Piusa 21, gdy
wokoło inne domy waliły się czy paliły”320. Zatem wspólna modlitwa była
kolejnym czynnikiem spajającym społeczność, przynajmniej częściowo nie-
zależnie od wcześniejszej pobożności poszczególnych osób.
Fenomenem tamtego czasu jest budowanie mostów jedności między
osobami różnych wyznań, a  nawet różnych religii. Jerzy Gruszczyński
wspomina modlitwę żydów i z żydami: „Wszyscy uciekali do piwnicy, tak
że nie można było nawet wejść, tak była zatłoczona. Żydzi śpiewali swoje
melodie talmudowskie, a u nas śpiewało się Pod Twoją obronę i tak dalej…
W pierwszych dniach mama zaraz zrobiła ołtarzyk. Wszędzie w domach
robiono ołtarzyki, ludzie przychodzili się modlić. Była jakaś figurka, ob-
razek – ludzie przychodzili, nawet i żydzi przychodzili modlić się razem
z nami. Tak było”321. Inni cywile wspominają wspólną modlitwę, a nawet
jakąś formę wspólnych nabożeństw z ludnością prawosławną: „W naszych
piwnicach był pop [z cerkwi z Podwala 5]. Wszyscy siedzieliśmy razem,
przychodził co jakiś czas ksiądz i odprawiał nabożeństwo. Były komuni-
kanty. Przynosił chyba ze sobą. Pop też odprawiał nabożeństwo [czasem
razem z naszym księdzem]. Tak wyglądało nasze życie religijne”322.
Modlitwa była zatem czynnikiem, który niekiedy łączył całą zgroma-
dzoną w danym miejscu społeczność, niezależnie od wyznania. Opisy tych
wspólnych, ekumenicznych i  międzyreligijnych spotkań są niestety zbyt
320
 J. Nowak-Jeziorański, dz. cyt., s. 352–353.
321
 Jerzy Gruszczyński, AHM MPW.
322
 Barbara Przywarska, AHM MPW.

186
Kapliczka w podwórku pod adresem Noakowskiego 10
(fot. Jadwiga Koprowska)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

mało dokładne, żeby móc określić, w jaki sposób wyglądały, wszak trzeba
było znaleźć wspólny „religijny język” słów i gestów – przykładowo trudno
powiedzieć, czy żydzi przychodzili na modlitwę z chrześcijanami. Na pod-
stawie dostępnych źródeł można sformułować hipotezę, że nie tworzono
z tego powodu nowych modlitw, które miałyby być „wspólne” dla wszyst-
kich, raczej zostawano przy tradycyjnych formach i  formułach, których,
być może, się wzajemnie uczono – a może tylko słuchano.
Według licznych relacji modlitwy przy podwórkowych kapliczkach
miały swoją kontynuację w szczególnie trudnych okresach PRL. Skala tego
zjawiska była już wtedy mniejsza, jednak nadal znacząca. Oczywiście duża
część kapliczek nie przetrwała powstania i późniejszego niszczenia miasta.
Część uległa częściowej dewastacji i była restaurowana przez powracają-
cych do stolicy mieszkańców, którzy związali się z nimi sentymentalnie.
Czasami nowi lokatorzy, domyślając się kontekstu powstania kapliczki,
uznawali ją za swoją i również o nią dbali. Zmagali się (lub zmagają nadal)
z różnymi problemami związanymi z kradzieżą figurek i obrazów, znika-
niem kapliczek w wyniku remontu, aktami wandalizmu. Część kapliczek,
choć przetrwała powstanie, zniknęła w  trudnych czasach powojennych,
kiedy kamienice i wszystko, co z nimi związane, było mało wygodne dla
władz. Maria Zielińska zwraca uwagę na rozmieszczenie ocalałych kapli-
czek: „Więcej jest ich na Wilczej i Poznańskiej, mniej na Woli, nie ma na
Starym Mieście i Trakcie Królewskim. A jeśli na domu wisi choćby naj-
marniejsza tablica urzędowa, to z pewnością niczego nie znajdziemy”323.
Najwięcej kapliczek zachowało się na niezniszczonej powstaniem Pradze.

„Modlitewnik powstańczy”

Znamienne są formy wspólnej modlitwy przy kapliczkach i w piwnicach.


Rano często śpiewano Kiedy ranne wstają zorze, wieczorem zaś Wszystkie
nasze dzienne sprawy. Śpiewano także inne pieśni: O  Panie, któryś jest na
niebie, Serdeczna Matko, Słuchaj Jezu, jak cię błaga lud, Kto się w opiekę odda
Panu swemu, Pod Twą obronę, Ojcze na niebie oraz Ojcze z niebios, Boże, Panie.
Rzadziej wspomina się Z dawna Polski tyś Królową, Po górach, dolinach…

323
 M. Zielińska, dz. cyt., s. 6.

188
Kapliczka w podwórku pod adresem Poznańska 5
(fot. Jadwiga Koprowska)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wszystkie wspomniane pieśni popularnością przewyższał hymn Boże,


coś Polskę, śpiewany podniośle i z uczuciem, często ze wzruszeniem (i ze
łzami radości, zwłaszcza na początku powstania): „[Pierwszego sierpnia]
powoli zapadam w sen. I nagle słyszę, cicho, cichutko drżące wzruszone
głosy: Boże coś Polskę… Zrywam się, podbiegam do okna. To mieszkańcy
tego domu nie śpią, zebrali się pod kapliczką i  pierwszy raz po pięciu
latach okupacji wyrywają im się z piersi te słowa”324. W istocie już kilka
lat tej pieśni nie śpiewano głośno publicznie – 8 stycznia 1941 władze
okupacyjne zakazały jej wykonywania podczas Mszy Świętej i innych uro-
czystości religijnych. Zakazaną pieśnią, ze względu na tę samą melodię,
była również Serdeczna Matko325. Podczas okupacji i samego powstania do-
dawano do hymnu Boże, coś Polskę jeszcze jedną zwrotkę:

Jedno Twe słowo, wieczny niebios Panie


z prochów nas podnieść znowu będzie zdolne,
a gdy zasłużym na Twe ukaranie,
obróć nas w prochy, ale prochy wolne326

Hymn Boże, coś Polskę nie był jedyną pieśnią, którą wzbogacano o ko-
lejne zwrotki. Według relacji Andrzeja Brudzyńskiego do pieśni O Panie,
któryś jest na niebie dodano zwrotkę o Kresach:

W poszumach drzew błogosław, Panie,


przysięgę naszą we dniach prób.
Cokolwiek zdarzy się lub stanie,
nie damy Kresów – to nasz ślub327

W ten sposób pieśni śpiewane podczas okupacji i powstania nabierały


nowego charakteru. Podczas samego powstania w  dramatycznych mo-
mentach, w obliczu śmierci, zapisały się w szczególny sposób w pamięci

324
 H. Latałło-Gudowska, Atak na gmach poselstwa czechosłowackiego, w: W Śród-
mieściu Południowym. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego, red. K. Ostrowska,
Warszawa 1995, s. 28–29.
325
 J. Wysocki, dz. cyt., s. 310.
326
 Wg relacji ks. Jędruszuka – cyt. za J. Wysocki, dz. cyt., s. 324.
327
 Andrzej Brudzyński, AHM MPW.

190
Religijność pozaliturgiczna

świadków historii. „W piwnicy była taka karbidówka, a tu bomby lecą, te


pociski, to się wszystko trzęsie, a ludzie tu śpiewają, modlą się, Pod Twoją
obronę śpiewają, a tu łup, łup, tynk się sypie i znów śpiewają. To takie było
nie do zapomnienia”328 – wspomina Cezary Wojtczak.
Odmawiano wspólnie pacierze, różaniec. Jeśli ktoś miał przy sobie
mszalik bądź inny modlitewnik (co zdarzało się dość często), to odma-
wiano również litanie lub Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny. Inną
bardzo znaną modlitwą było wspomniane wyżej przez Janinę Iwańską Pod
Twoją obronę. Oczywiście modlono się również za zmarłych, odmawiając
Wieczny odpoczynek oraz psalmy.

Modlitwa w obliczu śmierci

Noc spokojną i śmierć szczęśliwą niech nam da Bóg wszechmogący modlą się
katolicy w  liturgii godzin lub wypowiadając to jedno zdanie w  ramach
indywidualnej czy rodzinnej wieczornej modlitwy. W liturgii nie ma spe-
cjalnych formuł, które można nazwać modlitwami w obliczu śmierci, choć
chrześcijanie (różnych wyznań) starają się być na nią nieustannie gotowi.
W analizie źródeł dotyczących powstania warszawskiego widać, że zagad-
nienie związane z  modlitwą w  obliczu śmierci zasługuje na szczególną
uwagę ze względu na swój dość wyjątkowy charakter. Pomijając już nawet
opisywane wcześniej aspekty – nawrócenia na łożu śmierci, przyjmowanie
Komunii świętej czy nawet przystępowanie do pierwszej komunii w tak
niezwykłych okolicznościach – we wspomnieniach wielokrotnie pojawiają
się wzmianki czy całe opisy poświęcone modlitwie podczas szczególnie
intensywnego bombardowania lub w momencie, gdy Niemcy są tuż obok
i wiadomo, że zaraz przyjdą, a więc w sytuacji, gdy śmierć wydawała się
być szczególnie blisko.
Te fragmenty relacji świadków są nieraz bardzo emocjonujące – trudno
się temu dziwić, zważywszy na to, że przeważnie są to słowa osób, które
dosłownie otarły się o śmierć, a jednak tym razem ona ich nie dosięgnęła.
Warto zwrócić uwagę na to, że w niektórych przypadkach modlitwa wy-
daje się dla uczestników wydarzeń pewnym odruchem w sytuacji rozpaczy.

328
 Cezary Wojtczak, AHM MPW.

191
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

W kronice jednego z mokotowskich klasztorów zapisano w połowie wrze-


śnia: „Opowiedzieć ludzkim językiem to, co się wówczas działo, jest nie-
możliwością. Rzucamy się ku ołtarzowi, z drugiej strony nadbiegają oszalałe
wprost dzieci. Nie była to modlitwa, jaką się zawsze modlimy. Był to krzyk
błagalny serca strwożonego, całej biednej, umęczonej istoty ludzkiej. Nikt
nie zaczynał, nikt nie dawał znaku, by zacząć, ale jakby równocześnie ze
wszystkich ust wyrwał się krzyk: Jezu, ratuj, bo giniemy! Jezu, liczymy na
Ciebie! Okrzyki mnożyły się, bo każdy na swój sposób wzywał miłosier-
dzia Bożego, ale poszczególne głosy ginęły w piekielnym łoskocie i świście,
przebijało się tylko od czasu do czasu ufnością i wiarą przebijające niebo
wołanie: Jezu, ratuj, bo giniemy! Ciężkie dudnienie samolotów (jest ich 16 –
mężczyźni policzyli), świst bomb, łoskot lecącego dachu – wszystko to
tworzy nieopisany huk, łoskot. Dusimy się od sadzy i pyłu tynkowego. Wydaje
się, że to już koniec. Po długiej chwili wszystko się ucisza, ale nie mamy
siły oddalić się od ołtarza, by zabrać się do porządkowania suteren, gdzie
wszystko dosłownie jest poprzewracane”329. Przykładów podobnych opisów
jest więcej, choć z  drugiej strony nie tak wiele, ponieważ znaczna część
wspominanych modlitw w obliczu śmierci miała charakter indywidualny.
Zwrot ku Bogu w takich momentach wspominają bez różnicy zarówno
powstańcy, jak i cywile, choć forma bywała różna. Czasem były to właśnie
pojedyncze zdania, czasem najbardziej znane modlitwy, takie jak Pod Twoją
obronę czy Zdrowaś Mario. Zdarzały się jednak i inne, można powiedzieć –
bardziej oryginalne, jak we wspomnieniu Anny Szatkowskiej: „Już mnie
zauważyli! Zaraz strzelą! Zginę tu sama jedna… Rzucam się na ziemię tuż
przy murku, śmiesznie i niepotrzebnie, ale instynktownie. Ogarnia mnie
niewypowiedziana trwoga, zwijam się w kłębek i wymawiam jedyne słowa,
jakie cisną mi się na wargi, słowa psalmu zapamiętane z Szymanowa: Do-
minus illuminatio mea et salus mea, quem timebo? (Pan jest światło moje
i zbawienie moje. Kogóż miałbym się lękać?). Powtarzam jeszcze i jeszcze,
być może wołam głośno w panice, już sama nie wiem”330.

329
 Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), Archiwum Franciszkanek Mi-
sjonarek Maryi, zapis z 16 września.
330
 Anna Szatkowska przed wojną uczęszczała do szkoły prowadzonej przez
siostry niepokalanki w Szymanowie. Cytat pochodzi z jej wspomnień: A. Szat-
kowska, dz. cyt., s. 237.

192
Religijność pozaliturgiczna

Szczególnie przejmujące są wspomnienia z Rzezi Woli – nie tylko te


dotyczące pobożności, ale one również. Wydaje się, że przynajmniej część
z nich dość dobrze pokazuje, jak z jednej strony w takiej chwili modlitwa
była dla opowiadających ważna, a z drugiej jak te sytuacje oddziaływały na
ich emocje i serca oraz wpływały na formę tej modlitwy. Jeden ze świadków
wspomina, że jego mama, gdy modliła się o wybawienie – a stała właściwie
już ustawiona do rozstrzelania, a przynajmniej tak im się zdawało – zapo-
mniała słów modlitwy i powtarzała tylko Zdrowaś Mario, Zdrowaś Mario,
Zdrowaś Mario331.
Z kolei Jadwiga Łukasik, która będąc ośmioletnią dziewczynką, prze-
trwała tamte wydarzenia, opisuje, jak ludność, oczekując czy na rozstrze-
lanie, czy jakieś inne rozstrzygnięcie swojego losu, śpiewała pieśń Słuchaj
Jezu, jak cię błaga lud. Może nie byłoby w  tym opisie nic niezwykłego,
gdyby nie to, że ona przeżyła, a wspomniana pieśń stała się dla niej tak
znacząca (i jednocześnie tak mocno powiązana z tą tragiczną sytuacją), że
od tamtej pory za każdym razem, gdy ją słyszy, to płacze:

– Mamo, a czy to będzie bolało?


– Córeczko, nie wiem, czy będzie bolało. Może będzie.
Wokół nas rozbrzmiewała pieśń:
– Słuchaj, Jezu, jak Cię błaga lud.
To nie był śpiew, to było naprawdę błaganie. Do tej pory, kiedy słyszę tę
pieśń, to nie potrafię powstrzymać łez332.

Trudno powiedzieć, na ile to wynika z  poczucia wysłuchanej tym


razem modlitwy, a na ile powiązania tej pieśni z traumatyczną sytuacją
z przeszłości.
Ksiądz Stanisław Kicman – podczas powstania i Rzezi Woli siedmio-
letni chłopiec – wspominał w rozmowie ze mną swoją mamę, która będąc
osobą bardzo pobożną, modliła się podczas trudnych godzin czy dni od
wypędzenia z domu, modliła się również w kościele św. Wojciecha, który
pełnił wówczas funkcję punktu zbornego czy też obozu przejściowego:

 Ks. Stanisław Kicman w: 12 ton. Oni tam wszyscy są, reż. M. Rogalski.
331

 Wspomnienie Jadwigi Łukasik w: A. Herbich, Dziewczyny z Powstania, Kra-


332

ków 2014.

193
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

„siedzieliśmy pod dziewiątą stacją drogi krzyżowej oparci o filar i mama


prawie całą noc się modliła, patrząc na tę stację; a skutek był taki, że do
końca życia codziennie drogę krzyżową odprawiała”333.

Wiele z  opisywanych w  pozostałych rozdziałach historii można w  tym


miejscu przytoczyć i niejako na nowo opowiedzieć, zwracając szczególną
uwagę na to, że są to sytuacje, gdy ludzie zwracali się do Boga w obliczu
śmierci. Część z tych sytuacji owocowała czyimś nawróceniem, część po-
jawieniem się wątpliwości dotyczących wiary i  sensu cierpienia. Modli-
twie w obliczu śmierci towarzyszyło wyjątkowo dużo emocji, które zostały
przez świadków zapamiętane na całe życie i  nieraz miały wpływ na ich
późniejszą religijność. Warto tu też zauważyć, że mimo całego ogromu tra-
gedii powstania dla części osób, które ocalały, sam fakt przeżycia tych ma-
kabrycznych sytuacji był cudem, nieraz interpretowanym właśnie w kluczu
wiary jako ocalenie będące skutkiem ich modlitwy, wstawiennictwa świę-
tych, a więc mówiąc wprost – opieki Bożej.

Dewocjonalia: obrazki, modlitwy, relikwie


Obecnie dewocjonalia – a  więc obrazki z  wizerunkami świętych i  mo-
dlitwami, medaliki, ryngrafy z  Matką Bożą i  tym podobne przed-
mioty  – kojarzą się raczej z  religijnością „ludową” czy w  każdym razie
tradycyjną. Raczej jest to charakterystyczne dla pobożności starszego
pokolenia, a  w  młodszym pokoleniu polskich katolików zamiera, utrzy-
mując się w bardziej konserwatywnych środowiskach. Wiele wskazuje na
to, że podczas II  wojny światowej, w  szczególności podczas powstania
warszawskiego, noszenie czy rozdawanie innym świętych obrazków czy
ryngrafów było zjawiskiem o  bardziej powszechnym charakterze. Trak-
towano te przedmioty bardzo poważnie, nieraz przypisując im cudowne
działanie. Dzielenie się nimi było wyrazem autentycznej troski, chęcią po-
mocy obdarowywanym osobom, symbolem modlitwy w  ich intencjach.

 Ks. Stanisław Kicman, rozmowa z autorką książki, 7 stycznia 2021.


333

194
Religijność pozaliturgiczna

Wielu powstańców ma w swojej pamięci (czy w swoich zbiorach) takie


podarunki, które otrzymywało od cywilów, przeważnie kobiet.
Jedna z  dziewcząt z  oddziału „Dysk” wspomina, w  jakich okoliczno-
ściach otrzymała ryngraf: „Wyrwana z głębokiego snu – w jaki zapadłam
po dwu dobach służby – szłam w nocy z meldunkiem i na pytanie o hasło
zamiast niego odpowiedziałam «Szczeniak». I  wtedy «Diabeł», stojący
wówczas na warcie, powiedział ciepłym głosem: «To jeszcze cię cholero nie
ubili? Przełaź!» I wcisnął mi coś metalowego do ręki. Był to mały ryngraf
ze srebra, wykonany przez rzeźbiarkę Trzcińską-Kamińską – po jednej
stronie Matka Boska Częstochowska, po drugiej orzeł w koronie”334.
Zdarzało się, że taki podarunek powstańcy otrzymywali „na drogę”,
kiedy po kapitulacji już opuszczali miasto. Basia Chęcińska wspominała,
że właśnie wtedy gdzieś na ulicy Śniadeckich dostała od pewnej kobiety
Ewangelię wg św. Marka z  prośbą: „Proszę to mieć zawsze przy sobie,
nie stanie się pani nic złego”335. Basi rzeczywiście nic się wtedy nie stało,
a urodzonemu 8 lat później synowi nadała imię Marek. Z kolei Andrzej
Duma „Kresowiak” otrzymał od nieznajomej starszej pani obrazek z wize-
runkiem św. Franciszka – to dla niego było również znaczącym „dziwnym
przypadkiem”, ponieważ święty Franciszek był patronem jego ojca336. Inna
staruszka obdarowała powstańców małą metalową figurką św. Antoniego
ze słowami: „chronił mnie przez całe życie, ale mnie już niedługo…”. Wynika
z tego, że dla ówczesnych wstawiennictwo świętych było na swój sposób
ważne, a noszenie ze sobą symboli – obrazków, figurek – przypominało
o opiece, jaką nad właścicielem roztaczał dany patron.
Niektóre dewocjonalia były efektem okupacyjnej lub wręcz powstań-
czej produkcji. 15 sierpnia, w uroczystość wniebowzięcia NMP, którego
szczególne obchody już sygnalizowano w  rozdziale o  Mszach Świętych,
w  niektórych zgrupowaniach rozdawano powstańcom i  sanitariuszkom
szkaplerzyki i medaliki. Jeden z żołnierzy, Jerzy Hańce „Skromny”, wspo-
mina, że medaliki przez nich otrzymane były wyrabiane w  farbkarni

334
 J. Podrygałło, Ach, te dziewczęta. „Dysk” we wspomnieniach i relacjach, Warsza-
wa 1996, s. 97.
335
 B. Chęcińska, Powstańcze wspomnienia. Warszawa 1944, Wrocław 1995, s. 10.
336
 A. Duma, Mistyfikacja pod osłoną niemieckiego patrolu. Kartki z Powstania War-
szawskiego, Warszawa 2001, s. 48.

195
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

przy ulicy Mącznej, a jako surowiec do ich produkcji posłużyły… garnki


aluminiowe337.
Na szczególną uwagę zasługuje obraz Matka Boska AK, namalowany pod-
czas powstania przez Irenę Pokrzywnicką338. 37-letnia artystka w sierpniu
1944 roku została zaprzysiężona w AK; powierzono jej przygotowywanie
i wystrój kaplic oraz ołtarzy polowych w Śródmieściu, m.in. na Wilczej 7.
Tam w szczególny dla żołnierzy i Polaków w ogóle dzień 15 sierpnia słu-
chała homilii wygłoszonej przez ks. Apolinarego Leśniewskiego „Marona”.
Właśnie ten ksiądz i jego uwaga, że w wystroju ołtarza brakuje nawiązania
do wysiłku zbrojnego AK, zainspirował Pokrzywnicką do namalowania
obrazu, który by ten brak uzupełniał – umieściła go w  kolejnym przy-
gotowywanym przez siebie ołtarzu przy Marszałkowskiej 56. Obraz po-
wstawał w trudnych, powstańczych okolicznościach; prace malarki prze-
rwało bombardowanie, które zniszczyło zamieszkiwaną przez nią część
budynku (sama artystka została ranna), dlatego dzieło może wydawać się
niedokończone – Matce Boskiej brakuje jednej dłoni. Ale czas naglił, ołtarz
miał być gotowy na zbliżającą się Eucharystię.
To początek historii Matki Boskiej AK – wizerunek Madonny z Dzie-
ciątkiem obejmującej żołnierza Armii Krajowej za namową księdza Le-
śniewskiego artystka wraz z  grupą innych plastyczek wykonała w  wielu
kopiach (podaje się, że nawet kilku tysiącach), i taki obrazek wraz z mo-
dlitwą na rewersie rozprowadzano we wrześniu 1944 roku w Warszawie
wśród żołnierzy:

Królowo Korony Polskiej, Najświętsza Panno, Matko Boża,


umiłowana i uczczona w swojej Jasnogórskiej świątyni,
gdzie od wieków jesteś szafarką łask,
kornie Cię błagamy,
jak udzielałaś pomocy ojcom Naszym, tak obecnie na pomoc przychodź,
o ukochana zawsze Królowo Korony Polskiej. Amen.

337
 M. Ludwicki, „Dieser Pfaffe” – góral na Czerniakowie. Błogosławiony ksiądz
Józef Stanek SAC, w: Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 190.
338
 Tekst Eweliny Ślązak Matka Boska Armii Krajowej z  numeru 7–8/2019
„Biuletynu IPN”, dostęp online: https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/powsta-
nie-warszawskie/72339,Matka-Boska-Armii-Krajowej.html, dostęp 04.02.2022.

196
Religijność pozaliturgiczna

Ten sam wizerunek Matki Bożej umieszczano potem na obrazkach


polskich uchodźców, emigrantów w latach powojennych. Oryginał obrazu
przetrwał zarówno bombardowanie pod koniec września 1944 roku, jak
i  popowstaniowe grabieże na Jaworzyńskiej, gdzie został ukryty przez
księdza Leśniewskiego przed opuszczeniem miasta. Obecnie znajduje się
w zasobach Muzeum Powstania Warszawskiego.
Innego rodzaju przykładem przedmiotów związanych z  kultem reli-
gijnym jest fragment kartki z modlitwą eksponowany w Muzeum Powstania
Warszawskiego w sali Małego Powstańca – na niewielkiej karteczce w roz-
miarze mniej więcej 1/8 zwykłego arkusza A4 kilkuletnia wówczas Basia
Sieroszewska napisała modlitwę, którą podarowała swojemu tacie: „Dzięki
ci za wszystko, Wszechmocny Boże! Dałeś mi Matkę i  Ojca i  wszystko,
wszystko. Duchu Święty! Czem[że] Ci mam dzięko[wać?]. Chyba tą […]
modlitwą”339. Fragment kartki jest wyrwany – Władysław Sieroszewski
trzymał ją w portfelu i właśnie w nim zatrzymała się kula, która była skie-
rowana do niego.
Czasami dewocjonalia były traktowane jak tarcza, która może ochronić
przed nieszczęściem, niebezpieczeństwem, śmiercią. Mimo że z reguły no-
szone indywidualnie, stawały się czasami czymś, co jednoczyło jakąś grupę.
Henryk Stefański „Barczyński” wspomina staruszkę ze sklepu z dewocjo-
naliami, która obdarowała go (za darmo) ryngrafem z wizerunkiem Matki
Bożej Ostrobramskiej oraz szkaplerzykami i książeczkami do nabożeństwa
dla całego oddziału. Chłopcy pozakładali szkaplerzyki i ustalili, że ryngraf
będzie zawsze nosił najmłodszy z nich – i potem do każdej akcji chodzili
z ryngrafem na piersi 16-letniego „Cichego”340.
Takie podejście do świętych obrazów i  figurek wynikało nie tylko
z wiary, lecz także pewnego doświadczenia ludności warszawskiej tamtych
dni. Wielokrotnie wspominają nawet po latach wypadki, których ogólny
schemat sprowadzał się do tego, że podczas bombardowania wszystko zo-
stało zniszczone lub zawalone z wyjątkiem kapliczki z figurką Matki Bożej,
ołtarza czy świętego obrazu. Z relacji świadków jasno wynika, że dla nich

339
 Ekspozycja w Muzeum Powstania Warszawskiego, sala Małego Powstańca
(ściana na wprost od wejścia), 4.02.2022. Za zwrócenie uwagi na to ciekawe
źródło i informacje nt. rodziny Sieroszewskich dziękuję mojemu recenzentowi,
dr. Karolowi Mazurowi.
340
 H.E. Stefański, Ryngraf. Opowiadanie powstańca, Warszawa 1994, s. 30–31.

197
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

taki zbieg okoliczności często nie był zwykłym przypadkiem, a swego ro-
dzaju zrządzeniem Bożym.
Starano się ratować zabytki z płonących czy zagrożonych pożarem ko-
ściołów na Starówce – od pierwszych dni powstania z katedry czy innych
świątyń wynoszono co ważniejsze elementy wystroju (te, które się dało)
i  naczynia liturgiczne. Znaczna część z  nich przedstawiała wartość nie
tylko „religijną”, lecz także kulturalną czy historyczną, były to bowiem
zabytki kultury minionych wieków. Ratowano również relikwie św. An-
drzeja Boboli, znajdujące się w Warszawie od czerwca 1938 roku. Pod-
czas okupacji i na początku powstania mieściły się w kościele Jezuitów na
Świętojańskiej, tuż obok katedry. W  pierwszych dniach sierpnia zabytki
z tej świątyni przeniesiono najpierw do piwnic Archiwum Akt Dawnych,
a później również do kościoła św. Jacka na Freta.

Powojenny obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej AK


(fot. Mirosław Iringh, ze zbiorów MPW)

Przenoszenie trumny z  relikwiami również odbywało się na sposób


procesyjny, nieco bardziej uroczysty niż niżej opisany pochód z rozłożoną
na części figurą Chrystusa. Miało się to odbyć tak: „czterech powstańców

198
Religijność pozaliturgiczna

w łaciatych panterkach, z biało-czerwonymi opaskami na rękawach i heł-


mach (?) niosło srebrną, oszkloną trumnę z  relikwiami św. Andrzeja
Boboli. Po obu stronach, jako honorowa eskorta, maszerowało po dwóch
powstańców w  hełmach i  z  peemami w  rękach. Inni powstańcy nieśli
wielki krucyfiks z Lubeki. Dalej szedł ojciec Emil Życzkowski […], za nim
ojciec Jan Roth […], a obok – ojciec Edmund Elter […]. Wszyscy nieśli
jakieś zawiniątka, paczki. Gdy tylko kondukt zatrzymał się na chwilę, lu-
dzie przypadali z płaczem i szlochem do relikwii, błagali świętego patrona
o miłosierdzie i ratunek”341.

Chrystus z kaplicy Baryczków

Innym zabytkiem ratowanym z  ogromnym zaangażowaniem był Chry-


stus z  kaplicy Baryczków, tj. krzyż z  naturalnej wielkości figurą Chry-
stusa, jeden z ważniejszych późnogotyckich zabytków warszawskich, wi-
szący w katedrze na Świętojańskiej w kaplicy Baryczków. Krucyfiks ten był
dla warszawiaków ważnym i  rozpoznawalnym symbolem, przypisywano
mu bowiem cudowne właściwości. Historię jego uratowania z  powstań-
czej pożogi opowiada kilka osób w niezależnych relacjach składających się
w pewną całość.
16 sierpnia katedra w wyniku bombardowania stanęła w płomieniach –
nie po raz pierwszy zresztą. Według relacji Barbary Gancarczyk większość
wnętrza była trawiona ogniem lub już spalona, sklepienie groziło zawale-
niem. Ksiądz Wacław Karłowicz, proboszcz katedry, próbował uratować
zabytkową figurę, ale było to zadanie nie do zrealizowania w  pojedynkę.
Pomogły mu wówczas dwie obecne w katedrze sanitariuszki – Barbara Gan-
carczyk oraz Teresa Potulicka-Łatyńska. Udało im się zdjąć figurę Chrystusa
z krzyża i wynieść ją z katedry. Na ulicy już było spokojniej, położyli figurę
na ziemi, a ksiądz zdemontował ręce – dawało się je odkręcić, co znacznie
ułatwiło późniejszy transport przez wąskie przejścia piwniczne.
Spod katedry ruszyła swoista procesja – sanitariuszka Basia niosła ręce,
ksiądz i przygodny powstaniec z opaską na ramieniu nieśli korpus figury.

 Chrześcijanie, B. Bejze (red.), t. II, Warszawa 1976, s. 512–534. Cyt. za:


341

Pomagał w sercach…, dz. cyt., s. 92.

199
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Idąca przodem dziewczyna starała się zrobić przejście: „Trudno było


przejść, było ciemno i ciasno. Szłam pierwsza, robiłam przejście. Mówiłam,
że niesiemy figurę Cudownego Pana Jezusa z katedry. Natychmiast przesu-
wano się, ludzie padali na kolana, modlili się i płakali. Kiedy doszliśmy do
piwnicy w kamienicy wychodzącej na rynek, oddałam ręce cywilowi, mu-
siałam wracać do oddziału”342. Tę właśnie dziwną procesję widział i wspo-
minał później jeden z żołnierzy starówki, Lech Hałko. Zobaczywszy grupę
cywilów (jak sądził) niosących z trudem figurę Chrystusa, przez fragment
drogi próbował im pomóc. Niosąc figurę, modlił się słowami, które za-
pisał potem we wspomnieniach następująco: „Jezu, nie pozwól mi upaść!
Musimy cię zanieść tam, gdzie jest bezpiecznie. Ale gdzie? Przecież cała
Starówka jest w ogniu walki. Prowadź nas, Chryste Bolesny!”343
Figura była, zdaje się, pierwotnie umieszczona w kościele Sakramentek,
a  później wskutek zniszczeń i  tego kościoła zaniesiona do kościoła św.
Jacka na Freta 10. Leżąc gdzieś z boku, przykryta materiałem, pozostawała
przez pewien czas niezauważona. Jeden z księży podczas spowiedzi ran-
nych doszedł do miejsca, w którym leżała, a dotykając przez prześcieradło
zimnego „ciała”, myślał, że właśnie ktoś na tym miejscu skonał – jakież
więc było jego zdziwienie, gdy okazało się, że to samego Jezusa chciał wy-
spowiadać. Obecność figury w kościele na Freta odnotowuje także jeden
z powstańców, wspominając tak: „Wśród tej masy cierpiących i konających
widzieliśmy ciała umarłych, leżących nadal w  barłogu obok jeszcze ży-
wych – bo nie było komu i gdzie oddać ich ziemi na wieczny spoczynek.
Jakże przejmującym był widok odnalezionej wśród tego ziemskiego piekła
cudownej figury Ukrzyżowanego Chrystusa, przyniesionego tu z katedry
św. Jana. Przyszedł Chrystus do tych, którzy cierpieli męki i oddali życie
na ołtarzu narodowej ofiary – aby ponieść ponownie ofiarę z  tym cier-
piącym i konającym ludem”344.
Ostatecznie Chrystus Baryczków dotrwał w kościele św. Jacka do końca
powstania. W pierwszych dniach września, po upadku Starówki, szpital miesz-
czący się w świątyni został ewakuowany. W kolejnych tygodniach budynek

342
 Wspomnienie Barbary Gancarczyk w: M. Czerwińska-Buczek, Powstańcy
’44…, dz. cyt., s. 104–105.
343
 L. Hałko, dz. cyt., s. 64.
344
 Wspomnienie Mieczysława Ducha, ps. Wielgos, w: T. Okolski, Batalion
„Dzik”…, dz. cyt., s. 268.

200
Krucyfiks Baryczkowski przed ostatnią renowacją
(fot. Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0-pl/Wikimedia Commons)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

został doszczętnie zniszczony. Kilka miesięcy później, w 1945 roku, w ru-


inach odnaleziono niemal nietkniętą figurę, co wielu również rozpatrywało
w kategorii cudu. Na kolejne 3 lata umieszczono ją w kościele seminaryjnym,
który bezpośrednio po wojnie zastępował katedrę, a w 1948 roku w uroczy-
stej procesji cudowna figura powróciła na swoje miejsce w odbudowanej już
wówczas kaplicy Baryczków.
W ostatnich latach (2019–20) zabytek przebył gruntowną renowację,
a po niej w uroczysty sposób wniosła go do katedry pani Barbara Gan-
carczyk – żyjąca jeszcze sanitariuszka. Ta sama, która brała udział w akcji
ratowniczej w 1944 roku.

Jezus miłosierny w oficynie na Marszałkowskiej 60345

W kamienicy przy Marszałkowskiej 60 mieszkał w czasie okupacji Żyd Perec


Willenberg, ukrywający się pod nazwiskiem Karol Baltazar Pękosławski. Żył
otwarcie pod fałszywym nazwiskiem – miał odpowiedni wygląd, który nie
zdradzał jego żydowskiego pochodzenia, jednak żeby nie zdradził go akcent,
udawał niemowę. Był malarzem i utrzymywał się z malowania obrazów na
zamówienie – duża część jego zamówień to były wizerunki Jezusa lub Matki
Bożej. Jeżdżąc po kościołach i klasztorach warszawskich, poznał różne wi-
zerunki Jezusa Miłosiernego i wiele z nich potem malował – przeważnie na
zamówienie. Podczas powstania warszawskiego pocisk wymierzony w jego
kamienicę (Marszałkowska 60) zatrzymał się nad jego pokojem i nie wy-
buchł. Perec jednak, namawiany przez syna, zszedł wtedy do pomieszczenia
na dole, w którym ukrywali się jego sąsiedzi. Kawałkiem węgla na załomie
muru pod schodami namalował kolejny obraz Jezusa Miłosiernego – twarz
Jezusa na tle krzyża z napisem „Jezu, ufam Tobie”.
Kamienica na Marszałkowskiej 60 przetrwała powstanie. Część jej
mieszkańców przypisywała to cudownemu obrazowi. Kopia dzieła Willen-
berga wisi na ekspozycji w Muzeum Powstania Warszawskiego, a oryginał
przynajmniej nadal znajduje się na miejscu – zasłonięty dyktą w oficynie
przy ulicy Marszałkowskiej 60.

345
 E. Czaczkowska, Żyd od Jezusa Miłosiernego: https://wszystkoconajwazniej-
sze.pl/ewa-czaczkowska-zyd-od-jezusa-milosiernego/, dostęp 09.06.2019.

202
Religijność pozaliturgiczna

Nie był to zresztą jedyny objaw rozprzestrzeniania się kultu Bożego


Miłosierdzia, zapoczątkowanego w połowie lat 30. XX wieku. Siostra Fau-
styna Kowalska, zakonnica będąca jego prekursorką, od początku lat 30.
podczas swoich modlitw doświadczała objawień. Ich wynikiem, po kon-
sultacji ze spowiednikiem, ks. Michałem Sopoćką, było powstanie obrazu
Jezusa Miłosiernego według wskazówek danych siostrze przez Pana Jezusa
w czasie jej modlitw. Obraz ten wraz z wezwaniem „Jezu, ufam Tobie!”
już przed wojną stał się bardzo popularny, a dzisiaj jest jednym z bardziej
znanych na całym świecie.
Jednak w 1944 roku kult Bożego Miłosierdzia był stosunkowo nowy –
miał zaledwie parę lat. Trudne dni powstania były dobrą okazją do tego,
żeby go przekazywać tym, którzy jeszcze o  nim nie słyszeli: „Któregoś
wieczoru, już na drugi czy trzeci dzień, włączyliśmy się do wieczornego
pacierza. Wtedy wszyscy ludzie się modlili. To było jakieś bardzo naturalne.
Cały korytarz odmawiał pacierz. Po jednym z tych pacierzy pan mecenas
opowiedział mi o siostrze Faustynie Kowalskiej. Pierwszy raz wtedy o niej
usłyszałem. Dostałem wtedy od niego małą fotografię obrazu Miłosierdzia
Bożego, namalowanego według wskazań siostry Faustyny. Na odwrocie
jest tylko napisane: «Jezu, ufam Tobie»”346.

Modlitwa w oddziałach
Wspólne modlitwy wybrzmiewały nie tylko wśród ludności cywilnej.
Rozkaz Antoniego Chruściela „Montera”, dowódcy powstania, z  dnia
11 sierpnia 1944 roku w  punkcie 6/IV, regulował kwestie duszpaster-
skie w  oddziałach. Regulacjami zostały objęte między innymi modlitwy
poranne i  wieczorne: „Polecam wprowadzenie w  oddziałach jednolitych
modlitw porannych i  wieczornych w  następującej formie. Rano po po-
budce: Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario, Wierzę w  Boga i  pieśń Kiedy ranne…
Wieczorem przy apelu: Anioł Pański z  trzykrotnym Wieczny odpoczynek
za poległych towarzyszów broni i pieśń Wszystkie nasze”347. Dowódca po-
wstania warszawskiego uważał zatem za istotne prowadzenie modlitw

 Jerzy Ekner, AHM MPW.


346

 Rozkaz nr 14 Komendanta Warszawskiego Okręgu AK gen. Antoniego


347

Chruściela „Montera”, cyt. za: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 185.

203
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

porannych i wieczornych w oddziałach, jak również to, żeby były one jed-
nolite. Trudno powiedzieć, z czego mógł wynikać postulat jednolitości –
być może z faktu, że dzięki temu wspólne oddziałowe modlitwy stały się
jeszcze jednym rytuałem, który będąc taki sam dla wszystkich, budował
poczucie jedności w walce o wspólną sprawę.
Modlitwy poranne i wieczorne w oddziałach są potwierdzone w źródłach,
najczęściej w podobnej formie do opisanej w rozkazie. Pieśni Kiedy ranne
[wstają zorze] i Wszystkie nasze [dzienne sprawy] z pewnością były śpiewane,
odmawiano pacierz – raczej nie wspomina się o  modlitwie Anioł Pański.
Trudno powiedzieć, na ile powszechnie stosowano ten rozkaz „Montera” –
w relacjach i wspomnieniach pojawiają się zarówno informacje o wspólnych
modlitwach, jak i o całkowitym braku życia religijnego w różnych oddzia-
łach. Prawdopodobnie obecność modlitwy w planie dnia lub jej brak zależał
od sytuacji, zaciętości walk (być może na niektórych odcinkach było to
nierealne) oraz od decyzji dowódców poszczególnych oddziałów.

Modlitwa w oddziałach – zbiórka jednej z kompanii batalionu „Pięść”,


modlitwa nad trumną poległego kolegi
(fot. Stefan Bałuk, ze zbiorów MPW)

204
Religijność pozaliturgiczna

Wacław Zagórski „Lech Grzybowski”, choć sceptycznie nastawiony do


praktyk religijnych na froncie, tak wspomina modlitwy wieczorne: „Od
kilku dni348, codziennie o tej samej porze, o zmroku, na małym dziedzińcu
kamienicy, w której mieści się moja kwatera, rozlega się chóralny śpiew:
Wszystkie nasze dzienne sprawy […]. Dotychczas nie zwracałem na to uwagi.
Nikt nie zarządzał zbiórek do modlitwy, po prostu wychodzą ci, którzy
chcą. Ich prywatna sprawa. Ale dzisiaj uderzyła mnie moc pieśni. […]
Skończył się śpiew. Chwila ciszy… Nagle ze wszystkich piersi bucha nowa
pieśń: Boże, coś Polskę […]. Gdyby w tej chwili na podwórzu pękł pocisk
z granatnika, pewno nikt by nie usłyszał”349.
Z przytoczonej relacji kapitana Zagórskiego wynika, że modlitwy (przy-
najmniej w  jego oddziale) były wprawdzie prowadzone przez kapelana
(ks. Józefa Kowalczyka „Oracza”), ale nie było bezpośredniego rozkazu,
by w nich uczestniczyć. Mimo to wielu żołnierzy jego batalionu korzystało
z tej okazji: „Całe podwórze wypełnione ludźmi. Wszyscy stoją zwróceni
do małego ołtarzyka, zawieszonego na murze poprzecznej oficyny. Przed
ołtarzykiem stoją żołnierze plutonu, zluzowanego dzisiaj z pierwszej linii
do odwodu. W lewym rogu odcina się grupka rannych z mieszczącego się
w piwnicy szpitala batalionowego. Kilku rannych podtrzymują sanitariuszki.
Bliżej, w ciemnym ubraniach roboczych stoją Gruzini, Azerbejdżanie, Or-
mianie i Tatarzy z naszej drużyny kaukaskiej. Resztę podwórza wypełniają
cywile z okolicznych schronów. W otwartych oknach drugiego piętra widać
wyprężonych na baczność jeńców, którzy ukończyli przebijanie tunelu pod
ulicą Żelazną i są już po kolacji”350. Zatem modlitwa była czynnikiem, który
potrafił jednoczyć nie tylko ludność w piwnicach i na podwórkach.
Opisywana przez „Lecha Grzybowskiego” wieczorna modlitwa na po-
dwórku zjednoczyła na tę krótką chwilę ludzi różnych narodów – Polaków,
Gruzinów, Azerów, Ormian, Tatarów i… Niemców (wspominanych jeńców
wyprężonych na baczność w oknie); wniosła jedność po dwóch stronach
powstańczej barykady; razem modlili się wojskowi i  cywile; była w  jakiś
sposób wspólna dla ludności różnych religii – chrześcijan i muzułmanów
(z drużyny kaukaskiej). W innym miejscu wspomnień kpt. Wacław Zagórski

348
 Kilka dni wcześniej do jego oddziału dołączył kapelan, ks. Józef Kowalczyk
„Oracz”.
349
 W. Zagórski, dz. cyt., s. 200–201.
350
 Tamże.

205
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

wylicza wyznania i  religie obecne w  jego batalionie: „katolicy, grekoka-


tolicy, prawosławni, luteranie, kalwini, starozakonni, mahometanie…”351.
Nie wiadomo, czy przedstawiciele wszystkich wymienionych wyznań byli
obecni tego wieczoru na modlitwie – nie jest to wykluczone, a nawet jeśli
nie wszystkich, to i tak wydarzenie z całą pewnością było wyjątkowe.
Wspominany rozkaz „Montera” informował również, że „korzystając
z przywilejów i ułatwień, udzielonych przez Stolicę Świętą na czas wojny,
ks. ks. kapelani udostępnią tam, gdzie to jest możliwe, wysłuchanie przez
oddziały Mszy Świętej w niedziele. Ułatwią odbycie spowiedzi i przyjęcie
Komunii św.”352 Jak już wspomniano w pierwszej części książki, struktura
duszpasterstwa polowego Armii Krajowej przewidywała przeznaczenie od-
powiedniej liczby kapelanów do posługi w wojsku. Brutalna rzeczywistość
powstania pokazała jednak, że założenia te były niemożliwe do zrealizo-
wania. Mimo ofiarnej służby wielu kapelanów, także nowych – ochotników,
mianowanych potem kapelanami czasu wojny, nie udawało się zapewnić
posługi duszpasterskiej wszystkim oddziałom. Również ten zapis w rozkazie
traktować należy jako pobożne życzenie, z  czego zapewne zdawał sobie
autor, ujmując rozkaz w formie „tam, gdzie jest to możliwe”, „ułatwią”.
Pozostałe zarządzenia duszpasterskie dowódcy Okręgu Warszawskiego
AK odnoszą się do grzebania zmarłych, spisywania protokołów śmierci i listy
zabitych, a także zabezpieczania rzeczy po zmarłych. Te czynności były obo-
wiązkiem kapelanów liniowych i dowódców poszczególnych oddziałów.
W  tym momencie warto zauważyć, że proweniencja oddziałów po-
wstańczych często nie pozostawała bez wpływu na religijność jego żoł-
nierzy. Formalnie rozkazy „Montera” dotyczyły wszystkich, w  praktyce
nie do wszystkich oddziałów dochodziły i  nie wszędzie była możliwość
się do nich dostosować. Wydaje się przy tym, że w  niektórych grupach
powstańczych bardziej zabiegano o  znalezienie kapelana (jeśli nie było
go od początku powstania), prowadzenie modlitw porannych czy wie-
czornych i  inne sprawy duchowe. Rozpisanie szczegółowej „mapy” od-
działów wraz z ich religijnym zaangażowaniem w tym momencie badań
nie jest możliwe – ustalenie uniwersalnych wyznaczników w obliczu roz-
proszenia źródeł graniczyłoby z cudem. Gdyby jednak pokusić się o tego

 Starozakonni – żydzi (przyp. autorki). Tamże, s. 176.


351

 Rozkaz nr 14 Komendanta Warszawskiego Okręgu AK gen. Antoniego


352

Chruściela „Montera”, cyt. za: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 185.

206
Religijność pozaliturgiczna

typu analizę, prawdopodobnie na czoło wysunęłyby się oddziały wywo-


dzące się z  Narodowej Organizacji Wojskowej (np. bataliony „Gustaw”,
„Antoni”, zgrupowanie „Harnaś”) czy z innych narodowych i katolickich
środowisk, a także przynajmniej część oddziałów o proweniencji harcer-
skiej (np. batalion „Zośka”, część batalionu „Gustaw”). Z drugiej strony
nie dziwi raczej nikła pobożność wśród członków Armii Ludowej, których
część również w powstaniu brała udział.
Były także oddziały, w których nie prowadzono wspólnych modlitw –
nie było takiej chęci, możliwości czy okazji. Obok wspomnień o modli-
twach pojawiają się wspomnienia o  ich braku – choć przeważnie są to
wspomnienia wywołane (odpowiedzi na pytanie o życie religijne w wy-
wiadach Archiwum Historii Mówionej MPW353). Nie istnieją statystyki
mówiące, w ilu oddziałach takie praktyki religijne się odbywały i prawdo-
podobnie nigdy nie powstaną, gdyż źródła mówią o tym stosunkowo mało,
a w tym przypadku argumentowanie ex silentio jest nieuzasadnione.

Modlitwy indywidualne
Poza wspólnymi modlitwami w części wspomnień wzmiankuje się o róż-
nych przejawach religijności indywidualnej – modlitwach, rozmyślaniach.
Często były one spowodowane przez bezpośrednie zagrożenie życia –
Anna Szatkowska wspomina, gdy podczas jednej z akcji już była właściwie
pewna, że zaraz zginie: „Ogarnia mnie niewypowiedziana trwoga, zwijam
się w kłębek i wymawiam jedyne słowa, jakie cisną mi się na wargi, słowa
psalmu zapamiętane z Szymanowa: Dominus illuminatio mea et salus mea,
quem timebo? (Pan jest światło i zbawienie moje. Kogóż będę się lękać?)”354.
Modlitwy indywidualne, tak jak wspólne, za główną intencję miały
przetrwanie, ocalenie i  powodzenie powstania. Zdarzają się relacje, któ-
rych autorzy upatrują w  konkretnych przeżyciach działanie Pana Boga

353
 Można pokusić się o analizę tego, w których oddziałach/dzielnicach prze-
bywali ci, którzy się modlili, i ci, którzy nie spotkali się z żadnymi przejawami
pobożności. Prawdopodobnie religijność w  poszczególnych oddziałach zależała
nie tylko od poglądów dowódców i żołnierzy, lecz także od intensywności walk,
zmęczenia, dostępności kapelana i innych czynników.
354
 A. Szatkowska, dz. cyt., s. 237.

207
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

i Jego opiekę. Janina Mikoleit-Kőszeghy wspomina: „Gdy trochę ucichło,


siłą woli zerwałam się i pobiegłam do najbliższej ściany, potem wzięłam
kilka głębokich oddechów i  przebiłam się na teren klasztoru francisz-
kanów. Wstąpiłam do świątyni podziękować Najwyższemu za ocalenie”355.
W dramatycznej sytuacji modliła się także Teresa Potulicka-Łatyńska,
łączniczka kanałowa. Prowadziła grupę powstańców kanałami i sznurek,
który wskazywał jej drogę, został gdzieś przerwany. Znalazła się prak-
tycznie w sytuacji bez wyjścia – nie wiedziała, dokąd powinna dalej iść,
a miała ze sobą grupę powstańców. Skręt w nieodpowiednim miejscu mógł
oznaczać śmierć wszystkich jej powierzonych i jej samej. Nic nie mówiąc
chłopcom, prowadziła ich dalej i prosiła Boga o pomoc: „Nigdy dotąd nie
modliłam się tak szczerze jak w chwilach, gdy stawałam bezradna przed
rozwidleniem dwóch identycznych korytarzy”356 – wspomina.
Inną często spotykaną formą modlitwy, również indywidualnej, była
modlitwa za zmarłych. Nad grobem matki długie nocne godziny modliła
się Ania Hołubowicz: „Już drugą godzinę jestem przy tobie, Mateńko. Sypki
piasek osypuje się, nie chcąc utrzymać formy grobu , krzyż przechyla się
na obie strony”357.
O  swojej modlitwie indywidualnej częściej wspominają osoby konse-
krowane – księża i siostry zakonne. Zwłaszcza te, które pomagały w szpi-
talach, na salach chorych, wielokrotnie wspominają o modlitwie za cho-
rych  – wspólnej z  chorymi, ale także indywidualnej. Poza tym warto
pamiętać, że osoby konsekrowane były zobowiązane do odmawiania li-
turgii godzin – jak wspomniano już wcześniej, zdarzało się że podczas
powstania siostry rezygnowały ze  wspólnotowej modlitwy brewiarzem
i odmawiały go indywidualnie.
Ogólnie wzmianek o modlitwie indywidualnej jest znacznie mniej niż
o innych praktykach religijnych. Być może opowiadający nie uznawali za
konieczne o tej osobistej modlitwie wspominać; możliwe jest również, że
jednak większość życia religijnego była przeżywana wspólnotowo. Zdarzają
się wplecione we wspomnienia rozmyślania na tematy religijne, próba od-
powiedzi na pytania, czy to ma sens, gdzie w tym wszystkim, co się dzieje,

355
 J. Mikoleit-Koszeghy, Między życiem a śmiercią. Pamiętnik z Powstania War-
szawskiego, Warszawa 2014, s. 37.
356
 T. Potulicka-Łatyńska, Dziennik powstańczy 1944, Warszawa 1998, s. 42.
357
 A. Hołubowicz-Gadkowska, dz. cyt., s. 120–121.

208
Religijność pozaliturgiczna

jest Pan Bóg – można i to uznać za formę religijności, ponieważ modlitwą
są nie tylko formuły zapisane w książeczkach do nabożeństwa, modlitwa
to jest rozmowa z Bogiem i tworzenie z Nim relacji osobowej.

Rekolekcje ignacjańskie w ruinach

Święty Ignacy z Loyoli, założyciel zakonu jezuitów, ułożył program mie-


sięcznych rekolekcji nazywanych Ćwiczeniami duchowymi. Nieco uprasz-
czając, każdy jezuita odbywa je na początku swojej zakonnej formacji,
a  w  kolejnych latach życia realizuje wybrany tydzień Ćwiczeń. Program
ten jest dostępny także dla osób spoza zakonu, również świeckich; prowa-
dzenie tego typu rekolekcji jest jednym z głównych elementów jezuickiej
misji. Trzeba przy tym zauważyć, że wymagają one szczególnego skupienia
i  odpowiednich warunków, ponieważ odbywają się w  milczeniu, zatem
cisza byłaby wskazana…
Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że podczas powstania takich wa-
runków nie było – huk bomb, karabinów, trzask pożarów i walących się
budynków były stałym akompaniamentem życia dla warszawian przez dwa
miesiące. W obliczu tego, że cisza zachowywana przez zakony klauzurowe
na czas zrywu była właśnie przerywana, klauzura zdejmowana i całe za-
konne życie wywrócone do góry nogami, rekolekcji milczenia nie należa-
łoby się spodziewać. W życiu historyka jednak zdarzają się takie momenty,
kiedy przeszłość go zaskakuje…
Otóż okazuje się, że ojciec Tomasz Rostworowski, jezuita – jeden z bar-
dziej znanych kapelanów powstania – takie rekolekcje odprawił (sam, in-
dywidualnie). Po upadku Starówki został z rannymi w szpitalu przy ulicy
Długiej. Po wypędzeniu części personelu, w tym ojca, oraz masakrze szpi-
tala był w kolumnie osób pędzonych prawdopodobnie w kierunku Dworca
Zachodniego i dalej do Pruszkowa i z tej kolumny uciekł. Skrył się w ru-
inach jednej z kamienic przy ulicy Źródłowej, gdzie znalazł źródło wody
w piwnicy. Szukając kolejnych rzeczy niezbędnych do życia – prowiantu,
soli – znalazł Pismo Święte. Wahając się między ryzykownym przedziera-
niem się do pozycji zajętych przez powstańców w Śródmieściu Północnym
a dalszym ukrywaniem się w nieźle wyposażonej piwnicy, podjął w końcu
decyzję o pozostaniu na miejscu.

209
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Chciał dobrze wykorzystać ten czas, dlatego postanowił odprawić do-


roczne rekolekcje, co też przez kolejne dni czynił: „od wtorku 5 wrze-
śnia rozpocząłem ośmiodniówkę. Cztery medytacje dziennie i dwa posiłki:
śniadanie około godziny 10 i  obiad około 15, a  wieczorem piłem pod-
grzewaną wodę i przegryzałem sucharem lub upieczonym rano plackiem.
Różaniec i droga krzyżowa odprawiana codziennie dopełniały programu
dnia. Z  myślami dotyczącymi przeszłości rozprawiałem się jak z  poku-
sami: nie chcę o tym myśleć. Prawdy wieczne na pierwszy plan! Poczucie
obecności Bożej miałem wyraźne, choć wyrozumowane, bo takie wyraźne
dowody opieki Bożej miałem na każdym kroku. Drażniły mnie samoloty,
a  także kanonada, gdy w  połowie rekolekcji, a  więc 9 czy 10 września,
posłyszałem z rana wyraźny ogień artyleryjski i czołgów zza Wisły. Może
już przyjdą? – i zamykałem się znów w piwnicy, by spokojnie dokończyć
ośmiodniowe ćwiczenia”358.

Większe inicjatywy modlitewne świeckich

„Nowa mobilizacja walczącej Warszawy”359

Ruchem oddolnym, choć również ściśle połączonym z praktykami litur-


gicznymi, była tzw. Nowa mobilizacja walczącej Warszawy zorganizowana
przez Marię Okońską i jej towarzyszki. Już wtedy związane z ks. Stefanem
Wyszyńskim, którego nazywały ojcem, rozpoznały swoje szczególne po-
wołanie do służby Kościołowi – założenia Miasta Dziewcząt, instytucji
mającej na celu przez różnorodne działania wychowawcze przyczynić
się do duchowej odnowy narodu. Pierwsze spotkania ósemek odbyły się
w 1942 roku i choć jej pierwszych osiem członkiń nie wiedziało jeszcze
wówczas, w  jakiej formie będą swoje powołanie realizować, to miały
silne wewnętrzne przekonanie o dużym znaczeniu ich misji dla Kościoła
w Polsce i przez to całego narodu.

358
 T. Rostworowski, dz. cyt., s. 119. Ojciec Tomasz we wspomnieniach pisze
o odprawianych rekolekcjach więcej, zainteresowanych odsyłam do pełnego tekstu.
359
 M. Okońska, dz. cyt., passim.

210
Religijność pozaliturgiczna

Kilka dni przed powstaniem, gdy dowiedziały się o tym, że prawdopo-


dobnie niedługo wybuchnie, po modlitwie rozeznały, że ich powołaniem
jest zostać w  Warszawie i  modlić się w  intencji Ojczyzny i  tych, którzy
walczą i  giną. Poza oczywistym dylematem związanym z  naturalną wolą
życia i ocalenia go (na ile to jest możliwe) rozważały tę sprawę na poziomie
głębszym, duchowym. Decyzja o pozostaniu w Warszawie – narażaniu się
w ten sposób na prawdopodobną śmierć – wiązała się z możliwością nie-
doprowadzenia planów do końca i w konsekwencji niezrealizowania życio-
wego powołania. Ostatecznie jednak się na to zdecydowały, postanawiając
jednocześnie przez cały okres powstania trwać nieprzerwanie na modlitwie,
ponieważ były przekonane o wymiarze duchowym tej walki, która toczyła
się przez całą wojnę, a wówczas w szczególny sposób w Warszawie.
Po kilku dniach walk powstańczych i  nieustannej modlitwy u  sióstr
na Chłodnej dziewczęta zdecydowały się aktywnie wzywać ludność War-
szawy do modlitwy. W tym celu rozdawały przepisane na maszynie mo-
dlitwy. Przy tej działalności w głowie Marii Okońskiej zrodził się pomysł
zorganizowania Nowej mobilizacji. Tekst, który napisała, miał formę we-
zwania do boju: „Gdy cała Warszawa sypnie ogniem różańcowych gra-
natów, gdy padną z serc naszych zapalające bomby modlitwy, gdy każde
serce zjednoczy się z Bogiem, który jest nam wierny i na pozycjach walki,
i w tułaczce podziemnej – zwycięży Ojczyzna, runie w zniszczeniu nie-
przyjaciel, zapanuje miłość na świecie […]”360. Okońska proponowała jede-
nastodniową nowennę (od 15 do 26 sierpnia) do Matki Bożej w intencji
Ojczyzny. Obejmowała spowiedź, przyjęcie Komunii świętej, różaniec oraz
modlitwę: „Matko nasza Jasnogórska, Królowo Narodu Polskiego, daj nam
Jezusa, oddaj nas Jezusowi i  racz sprawić, byśmy przez Ciebie całej Oj-
czyźnie, a przez wolną Ojczyznę – całemu światu wywalczyli Jezusa”361.
Wybór takiego terminu nie był przypadkowy – nowenna zaczynała się
15 sierpnia, a więc w uroczystość Wniebowzięcia Maryi Panny, a kończyła
26 sierpnia świętem Matki Bożej Częstochowskiej. Nowenna zatem miała
być swoistym przygotowaniem duchowym do kolejnego święta maryjnego.
Wdrożenie tego pomysłu w życie wymagało od Okońskiej i towarzy-
szek niemało trudu – wydrukowanie tego tekstu i rozprowadzenie w wielu

360
 Cyt. za: tamże, s. 44.
361
 Cyt. za: tamże, s. 45.

211
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

egzemplarzach w  warunkach powstańczych nie było prostym zadaniem.


Ostatecznie prawdopodobnie udało im się załatwić wzmiankę o Nowej mo-
bilizacji w powstańczej prasie i wydruk samego tekstu w drukarni w zamian
za mąkę i cukier (w ramach zapłaty za papier)362. Dodatkową trudnością
było zdobycie od władz kościelnych pozwolenia na przeprowadzenie tej
akcji, które wydał ksiądz Stefan Piotrowski „Jan”.
Okońska podaje, że Nowa mobilizacja została wydrukowana w  liczbie
10  000 egzemplarzy363, a  cały tekst zajął jedną stronę długiego arkusza
papieru. Została rozplakatowana po mieście przez Marię Okońską i dziew-
częta jej towarzyszące (Lilkę i  Jankę) oraz harcerzy. Wydaje się, że za-
sięg tej działalności obejmował głównie Śródmieście i Powiśle, w źródłach
z  pozostałych dzielnic nie spotyka się wzmianek o  nowennie. Zbigniew
Kraszewski, późniejszy biskup, przypisuje tę inicjatywę ks. Stefanowi Ko-
walczykowi „Biblii”364. Wspomina przy tym również inną, podobną inicja-
tywę nowenny do Matki Bożej, która odbyła się przy kościele Wszystkich
Świętych od 6 do 14 sierpnia.
Nowa mobilizacja z pewnością przyczyniła się do wzrostu pobożności
wiernych, aczkolwiek trudno powiedzieć, w  jakim zakresie. W  źródłach
teksty wzywające do modlitwy czy spowiedzi rozprowadzane przez har-
cerzy (a więc prawdopodobnie związane z tą inicjatywą) są wspominane
kilkukrotnie – m.in. przez Jadwigę Jełowicką: „Któregoś dnia patrzę, a tu
coś na ścianie wisi. Nowa mobilizacja powstańczej Warszawy… […] Myślę
sobie: nareszcie, to jest to. Potem dalej robiłam swoje. Już do Komunii
świętej chodziłam codziennie, Różaniec dopiero zaczęłam mówić. Wydało
mi się, że to idealny sposób obrony Warszawy”365.

362
 O wzmiance w prasie pisze sama Okońska, nie podając konkretnego tytu-
łu; autorka pracy przejrzała w celu odnalezienia tej wzmianki kilka czołowych
powstańczych gazet, bez rezultatu, w  związku z  czym uznaje tę informację za
prawdopodobną, ale nie potwierdzoną.
363
 Dla porównania nakłady wybranych tytułów prasy powstańczej: „Biuletyn
Informacyjny” – 20–28 tys., „Rzeczpospolita Polska” – 5–10 tys., „Robotnik” –
5–10 tys., „Walka” – 6 tys., „Barykada” – 3–6 tys. Dane o nakładach prasy poda-
je: R. Bzinkowski, Prasa powstania warszawskiego, tekst dostępny: http://www.pol-
ska1918-89.pl/pdf/prasa-powstania-warszawskiego,5775.pdf, dostęp 01.05.2019.
364
 Biskup Zbigniew Józef Kraszewski w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 256.
365
 Relacja Jadwigi Jełowickiej: https://www.gosc.pl/doc/2100671.Z-rozancem
-na-czolgi/2, dostęp 09.06.2019.

212
Religijność pozaliturgiczna

Inicjatywa Okońskiej i jej towarzyszek zasługuje na uwagę również ze


względu na jej autorki. Jak już wspomniano, były one już wtedy zwią-
zane duchowo z ks. Wyszyńskim, późniejszym prymasem Polski. Zdecydo-
wały o pozostaniu na czas powstania w Warszawie i szczęśliwie przeżyły
te trudne dla miasta dni. Ich późniejsze działania doprowadziły do for-
malnego powołania Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej
Matki Kościoła (dziś Instytut Prymasa Wyszyńskiego), który odegrał nie-
bagatelną rolę w Kościele czasów PRL.

Rekolekcje biskupa Adamskiego

Alina Strzelecka (w zakonie przyjęła imię Kinga), przebywająca w Śród-


mieściu, dowiedziała się, że kilka ulic dalej posługuje ks. bp Stanisław
Adamski. Postanowiła wówczas zapytać go, czy nie zechciałby wygłosić
rekolekcji: „Biskup zgodził się bez wahania. Przychodził przez kilka dni
z rzędu, stawał na środku trawnika i głosił konferencje. Ludzie, jak mogli,
upychali się pod daszkami podcieni. Krążyły samoloty, ale jeden człowiek
był chyba niewidoczny. Reszta słuchała bezpiecznie”366.
W ten sposób koło kawiarni Bliklego na Nowym Świecie odbyły się
rekolekcje. Uczestniczyła w nich dość licznie ludność z najbliższego oto-
czenia, między innymi sędzia mieszkający dwa domy dalej, niewierzący.
Jego żona przez 30 lat modliła się o jego nawrócenie za wstawiennic-
twem św. Jana Marii Vianneya. Podczas powstania sędzia chodził i słu-
chał konferencji biskupa, a  po kilku dniach, gdy pod koniec rekolekcji
odbywała się spowiedź, wyspowiadał się również on, a następnie przyjął
Komunię świętą.
To świadectwo nawrócenia być może nie jest jedynym – siostra Strze-
lecka wspomina, jak księża siedzieli na zwykłych krzesłach lub taboretach,
ogonki czekających na spowiedź były dość długie, niektórzy czekali na
spowiedź kilka godzin367.
Z  rekolekcji biskupa Adamskiego zachowała się również szczególna
pamiątka – fragment filmu, nakręcony przez członków Biura Informacji

 K. Strzelecka, Znak tęczy, Kraków 1999, s. 68.


366

 Tamże, s. 69.
367

213
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

i Propagandy AK. Można go obejrzeć i dzisiaj w kolorowanych kronikach


powstańczych w reżyserii Jana Komasy.
Rekolekcje powstańcze biskupa Adamskiego to wydarzenie bez pre-
cedensu. Podczas okupacji w niektórych parafiach archidiecezji udało się
realizować rekolekcje wielkopostne, do czego gorąco zachęcały władze ko-
ścielne (czy wręcz nakazywały – choć wiadomo, że w okupacyjnej rzeczy-
wistości nie zawsze udawało się tym wymaganiom sprostać). Natomiast
rekolekcje poza okresem Wielkiego Postu, głoszone nie w przestrzeni ko-
ścielnej, ale na podwórzu kawiarni, to coś, co prawdopodobnie wcześniej
nie miało miejsca.

Wątki religijne w powstańczej prasie


Pierwsze dni powstania w części Warszawy były swoistym świętem wol-
ności – na budynkach zdobytych przez Polaków wieszano biało-czerwone
flagi, w miarę możliwości świętowano, śpiewano pieśni zabronione przez
niemal pięć lat okupacji, ulicą Długą przeszła defilada…; o świeżym po-
wiewie wolności pisała również powstańcza prasa, która sama w  sobie
była już oznaką wolności. Jakkolwiek podczas okupacji wiele organizacji
konspiracyjnych wydawało swoje pisma w podziemnym obiegu, to jednak
nie w takiej ilości i z takim natężeniem. W czasie powstania 1944 roku
w Warszawie wychodziło łącznie ponad 150 tytułów wydawanych przez
wszystkich, „od prawa do lewa” [politycznego]. Obok pism informacyjnych
rozprowadzano prasę publicystyczno-infromacyjną; komentowano bieżące
wydarzenia, spekulowano nad przyszłością powstania i  Polski. Jednym
z obszarów zainteresowania prasy było życie religijne w Warszawie i zna-
czenie wiary oraz wspólnej modlitwy dla społeczeństwa.
Część artykułów dotyczących szeroko pojętej religijności spełniała
funkcję informacyjną – jak wcześniej wspominano, przez prasę infor-
mowano o  zmianach w  funkcjonowaniu niektórych parafii, godzinach
odprawiania Mszy Świętych, adresach kaplic zastępujących kościoły
parafialne itd., na przykład w  połowie sierpnia w  „Biuletynie Informa-
cyjnym” pisano: „Na terenie parafii św. Krzyża, chwilowo odciętej od ko-
ścioła, otwarta została kaplica parafialna przy ul. Wareckiej 11 m. 2 (Ip.).
Ponieważ nie wszyscy mogą dotrzeć do kaplicy, przeto w następujących

214
Religijność pozaliturgiczna

punktach odprawiają się Msze św.: Nowy Świat 37 – Msza św. codziennie
o godz. 8, niedziele o godz. 10. Czackiego 19 – codziennie o 8, niedziele
o 8. Chmielna 14 – codziennie o 8, w niedziele o 10. Królewska 35 – co-
dziennie o 8, w niedziele o 8”368.
W różnych tytułach pośród informacji o losach powstania znajdowały
się i te dotyczące zniszczeń kościołów i kaplic – niekiedy jako element re-
lacji z przebiegu walk, zauważenia ważnych kulturalnych strat dla narodu
z powodu niszczenia zabytków architektury i sztuki, kiedy indziej pisano
o nich jako symbolicznych wydarzeniach, które mają pokazać, że Niemcy
zawzięli się na wszystko, co dla Polaków najważniejsze, nie bacząc na
oczywiste sacrum kościołów. Również z prasy społeczeństwo dowiadywało
się o masakrach dokonanych przez Niemców na księżach i zakonnikach.

Powstańcza publicystyka – wiara a sens walki

Znacznie ciekawsze niż same informacje są artykuły z licznych pism wy-


dawanych głównie przez szeroko pojętą konserwatywną stronę sceny po-
lityczno-społecznej, które opisywały życie religijne powstania bądź w uza-
sadnianiu sensu walki i podtrzymywaniu ducha w społeczeństwie wprost
odwoływały się do chrześcijaństwa. Z czasopism o większych nakładach
przodowały w  tym „Walka” (organ prasowy Stronnictwa Narodowego),
„Kurier Stołeczny” (organ Stronnictwa Pracy) oraz „Biuletyn Informa-
cyjny” (BIiP AK).
I tak od pierwszych dni powstania wśród podniosłych i pełnych patosu
słów o  wadze tego, co się właśnie dzieje, czytamy w  „Biuletynie Infor-
macyjnym”: „Boże Wielki! Bądź pochwalony, iż dozwalasz nam uczestni-
czyć w tych wspaniałych dniach Warszawy i Polski”369. Kilka dni później
z kolei w „Walce” wskazuje się na znaczenie modlitwy dla losów powstania
i Polski: „Na zapleczu […] matki, żony i starce, czuwający nad tlejącym się
wśród pożogi zniczem ognisk domowych, co rano i co wieczór schodzą się
w schronach, aby żarem modlitw towarzyszyć walczącym współbraciom,
żebrząc u  stóp Stwórcy o  miłościwą dla nich ochronę. W  podwórkach

 „Biuletyn Informacyjny” 1944, 18 sierpnia, nr 55 (263).


368

 „Biuletyn Informacyjny” 1944, 3 sierpnia, nr 38 (245).


369

215
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

kamienic, w ogródkach śródmiejskich, co rano święci się Przenajświętsza


Ofiara. Kapłan – niejednokrotnie wysiedlony z innej dzielnicy polskiej –
w ornacie, ale zresztą bez uroczystych przyborów kościelnych, odprawia
tę Przenajświętszą Ofiarę, poczem stłoczonym w przedsionkach lub pod
drzwiami ogródka tłumom udziela Sakramentu Ołtarza”370.

Artykuł z „Walki” dotyczący życia religijnego powstańczej


Warszawy (fot. źródło: „Walka” (wydanie śródmiejskie) 1944,
12 sierpnia, nr 62; mbc.cyfrowemazowsze.pl)

W  kolejnych wydaniach prasy powstańczej uwagę zwracają numery


z dwóch dni, 15 i 26 sierpnia, które jako święta maryjne mają szczególne
znaczenie dla pobożności katolickiej w Polsce. Wspominano już w poprzed-
niej części książki, że uroczystość Wniebowzięcia NMP była świętowana
w  sposób wyjątkowy, o  czym świadczy m.in. większa liczba wzmianek
o Mszach Świętych tego dnia. W prasie w dniach 14–16 sierpnia obok wątków
historycznych i  nawiązań do wygranej Bitwy Warszawskiej 1920  roku
obecne są również wątki i  nawiązania religijne, najczęściej bardzo powią-
zane z wątkami patriotycznymi: modlitwa i walka splatają się w jedno, jako
działania o różnym charakterze, ale mające wspólny cel. Tego dnia w „Walce”
pisano: „W niezwykłych dla nas chwilach obchodzimy dziś wielkie święto.

 „Walka” (wydanie śródmiejskie) 1944, 12 sierpnia, nr 62.


370

216
Religijność pozaliturgiczna

Święto Matki Bożej  – Wodza i  Orędowniczki Narodu Polskiego i  dwu-


dziestą czwartą rocznicę Cudu nad Wisłą, kiedy to zjednoczony, dopiero co
z półtorawiekowej niewoli powstały Naród nasz orężem z pieczęcią Tej,
co Jasnej broni Częstochowy i w Ostrej świeci Bramie, kończył wykuwanie
sobie drogi ku wolności”371. Podobnie pisano w pismach innych środowisk,
dla których wiara była ważnym punktem odniesienia: religia i modlitwa były
czynnikiem jeszcze mocniej jednoczącym naród we wspólnej sprawie. Walka
powstańcza stawała się walką nie tylko o  wolność polityczną, lecz także
o wartości najwyższe, ponadczasowe: „Po pięciu latach krwawych zmagań
nieodgadnionym dla nas zrządzeniem Opatrzności zamienia się ta wojna
w bój o nowy ład na ziemi, o panowanie królestwa Bożego”372.

Artykuł z „Walki” dotyczący życia religijnego


powstańczej Warszawy (fot. źródło „Walka” 1944,
26 sierpnia, nr 75; mbc.cyfrowemazowsze.pl)

 Cud narodowej jedności 15.8.1920–15.8.1944, „Walka” 1944, 15 sierpnia, nr 64.


371

 Bój o nowy ład, „Kurier Stołeczny” 1944, 16 sierpnia, nr 7.


372

217
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wątki religijne były więc przeważnie nierozłącznie związane z tymi na-


rodowymi, patriotycznymi, co widać też przy okazji kolejnego maryjnego
święta (26 sierpnia, Matki Boskiej Częstochowskiej), kiedy w  ‘Walce’
ukazał się tekst wielce znamienny, cytowany wielokrotnie w  dotychcza-
sowych opracowaniach czy artykułach dotyczących kapelanów powstania:
„Dwa są symbole Sierpniowego Powstania – i Walczącej Warszawy: biały
orzeł na czerwonym tle i ksiądz z biało-czerwoną opaską, który wśród kul
i bomb, wśród gryzącego dymu pożarów i trzasku walących się domów
śpieszy na swój kapłański posterunek […]”.373
Warto tu zwrócić uwagę, że w omawianych pismach, owszem, część arty-
kułów była w całości poświęcona życiu religijnemu lub kapłanom, ale w in-
nych nieraz odwołanie było tylko drobnym – jednocześnie bardzo ważnym
i  raczej nieprzypadkowym – akcentem. I  tak w  ostatnim dniu powstania
czytamy: „Prawdopodobnie numer dzisiejszy jest ostatni. Żegnamy Was czy-
telnicy. […] Bogu polecamy dalszy los Warszawy i jej wspaniałej ludności”374.

373
 Dwa symbole, „Walka” 1944, 26 sierpnia, nr 75. Całość tego artykułu na zdjęciu.
374
 Przed Bogiem i historią, „Kurier Stołeczny” 1944, 2 października, nr 45.

218
Lud Boży

  większości dotychczasowych publikacji zahaczających o  temat reli-


W gijności podczas powstania warszawskiego główną rolę odgrywali ka-
pelani, którzy „ze stułą na barykady” szli udzielać komunii i błogosławić.
Takie ujęcie nie dziwi, ponieważ nie da się ukryć, że ze względu na wagę
sakramentów i konieczność obecności osoby duchownej przy większości
z  nich rzeczywiście znajdują się oni niejako w  centrum wydarzeń. Nie
sposób ich pominąć, zwłaszcza że duża część z  nich wykazała się nie-
małym bohaterstwem, stając na wysokości zadania i wypełniając swoją po-
sługę kapłańską z narażeniem swojego zdrowia i życia.
Jeśli spojrzymy jednak na religijność powstańczą całościowo, będziemy
mogli dostrzec, że nie tylko księża odegrali znaczącą rolę w organizowaniu
życia religijnego i  duchowego w  okresie powstania. Lud Boży to także
siostry zakonne, łączniczki kapelanów i rzesza osób świeckich, mniej lub
bardziej zaangażowanych w swoje życie religijne. Określenie to wprawdzie
jest nieadekwatne do niechrześcijan, niemniej o  społecznościach innych
religii zbyt mało wiadomo (przynajmniej na razie), żeby to opisywać. Stąd
ta część książki, która ma na celu przedstawić postacie ważne dla religij-
ności czasu powstania, pokazuje nie tylko duchownych, lecz także – w celu
uzupełnienia obrazu – wybrane siostry zakonne oraz świeckich.

Biskupi
Biorąc pod uwagę hierarchię w  Kościele katolickim, przedstawianie syl-
wetek duchownych wypada zacząć od biskupów jako pasterzy diecezji.
Podejście to w zderzeniu z rzeczywistością powstańczą okazuje się zupełnie

219
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

nieintuicyjne, ponieważ ich rola podczas powstania była nie większa


(a może nawet mniejsza) niż pozostałych duszpasterzy. Niemniej, wyjście
od biskupów będących uczestnikami omawianych wydarzeń może pokazać
pewien ciekawy fenomen wśród duchowieństwa warszawskiego w  tym
czasie, a idąc dalej, w pewnej mierze w ogóle mieszkańców miasta.
Otóż okazuje się, że podczas powstania 1944 roku w Warszawie prze-
bywało aż czterech (czy nawet pięciu) biskupów, z  których tylko jeden
rzeczywiście powinien w tym mieście mieszkać. Administratorem archi-
diecezji warszawskiej był wówczas biskup Antoni Szlagowski i to do niego
należała zwierzchność nad Kościołem w walczącej stolicy. Jednak wskutek
zawieruchy wojennej znajdowało się na jej terenie także dwóch biskupów
pińskich – bp Kazimierz Bukraba, ordynariusz tamtejszej diecezji, oraz
bp Karol Niemira, jego biskup pomocniczy. Wypędzeni ze swojej diecezji
przez armię radziecką zajmującą tereny wschodnie II Rzeczypospolitej,
znaleźli schronienie w Warszawie i do 1944 roku w niej przebywali. Podobny
los, choć tym razem z rąk okupanta niemieckiego, spotkał biskupa Stani-
sława Adamskiego, ordynariusza diecezji katowickiej. Dodatkowo, praw-
dopodobnie na Służewie, a więc na obrzeżach Warszawy, znalazł schro-
nienie w tym czasie biskup Kazimierz Tomczak, metropolita łódzki.
Jest to interesujący obraz, zwłaszcza że można go odnieść do całości
duchowieństwa warszawskiego. Część księży posługujących w Warszawie
to wieloletni duszpasterze swoich parafii czy placówek zakonnych, jednak
część z nich przybyła do miasta dopiero w czasie wojny, czy to zastępując
duchownych zmarłych, zaginionych bądź wywiezionych do obozów, czy
wskutek niemożności funkcjonowania we własnej parafii (Kościół kato-
licki na terenach wcielonych do Rzeszy borykał się z nie byle jakimi pro-
blemami w codziennym funkcjonowaniu). I właśnie ze względu na ten nie-
typowy skład grona biskupiego obecnego w Warszawie latem 1944 roku
warto mimo wszystko przedstawić pokrótce sylwetki poszczególnych hie-
rarchów, ze szczególnym uwzględnieniem ich powstańczej posługi, bo to
ona w kontekście tematyki książki najbardziej nas interesuje.
Biskup miejsca, Antoni Szlagowski375, formalnie pełnił w  tym czasie
funkcję wikariusza kapitulnego archidiecezji warszawskiej (od września
375
 S. Markowski, dz. cyt., w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 85–88; W. Ko-
necki, Ksiądz arcybiskup Antoni Szlagowski w  Powstaniu Warszawskim, „Przegląd
Pruszkowski” 2013, nr 2, s. 6–12.

220
Lud Boży

1942 roku) oraz proboszcza parafii św.  Barbary, na której terenie prze-
bywał 1 sierpnia 1944. Nie opuścił miasta po wybuchu powstania i przez
kilka pierwszych dni dopełniał swoich zwyczajnych obowiązków. 5 sierpnia
kościół św. Barbary został zajęty przez Niemców, wobec czego posługa
biskupa na kolejny miesiąc przeniosła się do tzw. Domu Katolickiego przy
ulicy Nowogrodzkiej 51, w niedalekim sąsiedztwie kościoła. Od tego dnia
biskup znajdował się pod ścisłą kontrolą okupanta.

Biskup Szlagowski wizytujący Dulag 121 w Pruszkowie


(fot. niemiecka, źródło: NAC)

Niemcy, chcąc wykorzystać pozycję i autorytet, jakie bp Szlagowski miał


jako ordynariusz warszawski, kilkukrotnie namawiali go do wydania odezw
sprzyjającym ich celom: czy to do powstańców, aby zaprzestali swoich

221
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

działań i zakończyli powstanie, czy do ludności cywilnej celem namówienia


jej do opuszczenia miasta. Propozycje okupanta jednak za każdym razem
spotykały się z odmową ze strony biskupa: argumentował on, że odezwa
skierowana do powstańców byłaby aktem politycznym, co kłóci się ze spra-
wowanym przez niego urzędem, a  apel kierowany do ludności cywilnej
musiałby być poprzedzony zapewnieniem przez Niemców godnych wa-
runków dla tejże do ewakuacji i urządzenia sobie życia poza miastem.
Sam biskup również nie zamierzał opuszczać walczącej stolicy, mówiąc
przy tym: „[…] tu mieszkają moi diecezjanie i parafianie. Mam obowiązek
być razem z nimi i wśród nich”376. Jednak po miesiącu pertraktacji Niemcy
zdecydowali się internować Szlagowskiego w Milanówku, gdzie spędził ko-
lejne powstańcze tygodnie, odwiedzając Warszawę w tym czasie już tylko
raz. Ostatnia jego wizyta w mieście była związana z propagandową akcją
niemiecką ratowania serca Fryderyka Chopina, które okupanci zabrali z ko-
ścioła Świętego Krzyża w Śródmieściu i przekazali biskupowi w depozyt.
Szlagowski ten cenny kulturalnie obiekt przechowywał do końca wojny.
Nietrudno zauważyć, że oddziaływanie duszpasterskie biskupa Szlagow-
skiego nie było podczas powstania zbyt szerokie. Przez to, że od 5 sierpnia
znajdował się na terenach kontrolowanych przez Niemców, nie miał szansy
zostać kapelanem „na barykadach” czy chociaż na podwórkach, piwnicach –
nawet tych najbliższych, Śródmieścia Południowego. Jednocześnie warto za-
uważyć, że udało mu się, jako ordynariuszowi miejsca, dzięki wykorzystaniu
autorytetu swojej funkcji przed Niemcami, poprawić nieco jakość życia lud-
ności cywilnej w obozie przejściowym Dulag 121 w Pruszkowie.
Jakieś 2 kilometry na północny-wschód od kościoła św. Barbary prze-
bywał biskup Stanisław Adamski. Ze wszystkich biskupów powstania jest
on najbardziej znany, ponieważ kilka wydarzeń z  jego udziałem zostało
sfilmowanych i  znalazło się w  kronikach powstańczych, które zacho-
wały się do dziś. Ksiądz Adamski otrzymał sakrę biskupią w 1930 roku
i od tamtego czasu sprawował funkcję zwierzchnika diecezji katowickiej.
Ze względu na swoją patriotyczną działalność został wysiedlony przez
Niemców ze Śląska i znalazł schronienie właśnie w Warszawie. Podczas
powstania warszawskiego przebywał w Śródmieściu Północnym, w rejonie
placu Napoleona, ulicy Wareckiej, Nowego Światu i Chmielnej.

 S. Markowski, dz. cyt., w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 85.


376

222
Lud Boży

W  odróżnieniu od biskupa Szlagowskiego, Adamski miał kontakt


z  „pierwszą linią”, sprawował dobrze znane z  opowieści Msze na po-
dwórkach czy w  piwnicach, a  jego osoba została zapamiętana w  wielu
wspomnieniach (choć niekoniecznie z  nazwiska, często z  funkcji: „jakiś
biskup”). Dwa epizody jego posługi znalazły swoje szczególne miejsce
w  pamięci miasta: Msza Święta, którą odprawiał w  Dzień Żołnierza
(15 sierpnia) na dziedzińcu Poczty Głównej, oraz wspomniane już w po-
przedniej części książki rekolekcje wygłoszone na podwórzu kawiarni
u  Bliklego na Nowym Świecie. Oba zostały zapamiętane dzięki sfilmo-
waniu ich i umieszczeniu w kronikach filmowych z powstania, są także
opisywane w literaturze wspomnieniowej.
W  zupełnie innej sytuacji znalazł się bp Karol Niemira, nominalnie
biskup pomocniczy Pińska. Podobnie jak Adamski, musiał opuścić swoją
diecezję (choć ze względu na wschodniego okupanta) i zamieszkał w War-
szawie przy kościele św. Wawrzyńca na Woli377. Tam przebywając, podzielił
los wielu mieszkańców tej dzielnicy: w pierwszych dniach powstania zo-
stał pobity przez Niemców, jednak uszedł z życiem i wraz z rzeszą lud-
ności cywilnej znalazł się w  kościele św.  Wawrzyńca przekształconym
w punkt zborny czy też obóz przejściowy. Tam, mimo obrażeń doznanych
wcześniej, służył zarówno duchowo, jak i materialnie współtowarzyszom
niedoli. Udzielał komunii, spowiadał, błogosławił i udzielał rozgrzeszenia
w obliczu śmierci wszystkim, którzy tego potrzebowali. Ponoć błogosławił
także ślub pewnego Fina, który zdecydował się w tamtych okolicznościach
ożenić z Polką i w ten sposób ocalić kobietę przez śmiercią – była szansa,
że Niemcy, mając wzgląd na stosunki z  Finlandią, będą oszczędzać jej
obywateli. Po kilku dniach gehenny, 8 sierpnia, biskup Niemira opuścił
Warszawę wraz z  ludnością cywilną, udając się do obozu przejściowego
Dulag 121 w Pruszkowie.
Przedwojenny zwierzchnik biskupa Karola Niemiry – ordynariusz die-
cezji pińskiej Kazimierz Bukraba378 – również musiał uciekać z Pińska przed
radzieckim okupantem. O jego posłudze podczas powstania wiadomo sto-
sunkowo niewiele: przebywał w stolicy, prawdopodobnie w Śródmieściu

 P. Gursztyn, dz. cyt., s. 86, 224–225.


377

 Szary dom…, dz. cyt., s. 121; S. Podlewski, Wierni…, dz. cyt., s. 437; J. Odziem-
378

kowski, Duszpasterstwo powstania warszawskiego, w: Wielka Ilustrowana Encyklope-


dia…, t. 2, dz. cyt., s. 69.

223
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Południowym w sanatorium przy ul. Emilii Plater lub u sióstr na Wilczej 7.


Warszawę opuścił wraz z ludnością cywilną po zakończeniu powstania na
początku października.
Ostatnim biskupem, który miał szansę przebywać w Warszawie pod-
czas powstania warszawskiego, był biskup łódzki, Kazimierz Tomczak.
W 1943 roku znalazł się w Warszawie i zamieszkał (znalazł schronienie)
przy parafii św. Katarzyny na Służewie. Jeśli przebywał w  niej również
podczas powstania, to i  tak znajdował się poza terenem walk, niemniej
warto jego obecność w pobliżu odnotować379.
Mamy zatem aż pięciu biskupów, z których tylko jeden „powinien być”
w Warszawie. Ich doświadczenia powstania są różnorodne: biskup Niemira
na Woli był świadkiem rzezi ludności cywilnej, biskup Szlagowski stał się
swego rodzaju dyplomatą, biskup Adamski w  Śródmieściu posługiwał na
równi z księżmi „na pierwszej linii”, służba biskupa Bukraby w szpitalach
sióstr była cicha i nierzucająca się w oczy, a biskup Tomczak (o ile faktycznie
był jeszcze w Warszawie), będąc na Służewie, pozostawał niejako z boku wy-
darzeń, nie doświadczał bezpośrednio walki, ale udzielał pomocy tym, którzy
poszkodowani w Warszawie, zdołali się z niej wydostać. Niewiele w tych do-
świadczeniach typowo „biskupich czynności”, przysługujących im ze względu
na ich funkcję i pozycję w hierarchii kościelnej. Czymś nadzwyczajnym były
działania dyplomatyczne Szlagowskiego – ale jak się zaraz przekonamy, inni
duchowni też je podejmowali, choć w znacząco innych sytuacjach – oraz re-
kolekcje biskupa Adamskiego. Poza tym można powiedzieć, że biskupi pod-
czas powstania stali się zupełnie zwyczajnymi duszpasterzami.

Księża i kapelani – ze stułą na barykady


…albo do piwnicy. Czas na głównych bohaterów opracowań poruszających
temat życia religijnego podczas powstania warszawskiego. Warto tu raz
jeszcze zauważyć, że „kapelani powstańczy” to jedyny aspekt tego tematu

379
 Nie wiadomo, jak pojmowany jest „koniec okupacji” – prawdopodobnie
jako styczeń 1945, jak podaje anglojęzyczna strona: https://www.revolvy.com/
page/Kazimierz-Tomczak; dostęp: 04.02.2019; A. Gronczewska,  Pierwszy bi-
skup pomocniczy, „Kocham Łódź” (dodatek do „Polska. Dziennik Łódzki”) 2012,
21 września, nr 200, s. 14.

224
Lud Boży

opracowany jakkolwiek, a  jednocześnie wciąż niedostatecznie. Mamy


jednak zbiór sylwetek tych najsłynniejszych z nich pod redakcją Grzegorza
Górnego i Aleksandra Kopińskiego Gdy zaczniemy walczyć miłością… portrety
kapelanów powstania warszawskiego380, popularnonaukową (czy też: popu-
larną) książkę Stanisława Zasady Duch ’44. Duchowi przywódcy powstania381
i kilka artykułów naukowych czy rozdziałów większych monografii.
Przede wszystkim księża posługujący podczas powstania to bardzo
liczna grupa ludzi. Według listy autorstwa Macieja Kledzika i  Marka
Stroka382 podczas zrywu niemal 100 kapelanów posługiwało w oddziałach
powstańczych, kolejne pół setki nie jest znane z nazwiska, a jedynie pseu-
donimu, ponad czterdziestu kolejnych zostało kapelanami szpitali i drugie
tyle posługiwało przy kościołach parafialnych i zgromadzeniach zakonnych,
a po tym wyliczeniu pozostali jeszcze księża o nieustalonych „przydzia-
łach duszpasterskich”. Łącznie mogło ich być w takim razie ponad 270.
To  prawie batalion (mały, ale jednak). A  wspomniana lista prawdopo-
dobnie nie jest pełna.
Nie da się więc opisać ich wszystkich, zwłaszcza że część z nich znamy
jedynie z pseudonimu, nazwiska, przydziału. Wiemy o ich posłudze często
z pojedynczych zachowanych rozkazów czy wspomnień gdzieś na margi-
nesie. O innych z kolei czytamy w niemal każdym wspomnieniu dotyczącym
konkretnego szpitala, kościoła czy oddziału. Zapewne byli wśród nich tacy,
którzy w obliczu walk na ulicach schowali się we względnie bezpiecznym
miejscu i  woleli nie narażać swojego życia, ale zdecydowana większość
z  nich w  dniach powstania heroicznie wypełniała swoje powołanie, choć
czasem śmierć spotkała ich bardzo szybko. Wśród nich byli księża diece-
zjalni oraz zakonnicy wielu zgromadzeń, księża „cywile” i  kapelani woj-
skowi; niektórzy z nich zostali pod koniec powstania wyróżnieni stopniem
„kapelana czasu wojny”, ponieważ nigdy wcześniej nie mieli styczności
z posługiwaniem w wojsku, a latem 1944 roku podjęli się tego zadania.
Kiedy przedstawia się sylwetki tych najbardziej znanych, łatwo wpaść
w  pułapkę pisania panegiryku na ich cześć. Niewątpliwie byli swego ro-
dzaju bohaterami i za takich uchodzili wśród wiernych, którym posługiwali;

380
 Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt.
381
 S. Zasada, Duch ’44. Siła ponad słabością. Duchowi przywódcy powstania, War-
szawa 2018.
382
 Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 305–319.

225
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

oddają to nieraz wspomnienia świadków historii. Celem niniejszego roz-


działu jest przybliżenie tych postaci w taki sposób, aby widoczna była różno-
rodność ich posługi poparta odpowiednimi przykładami. Nie będą to pełne
portrety biograficzne, gdyż nie starczyłoby tu na nie miejsca. Przeszłość
przedpowstaniową czy dalsze losy opisywanych księży przedstawiono tylko
o tyle, o ile ważne jest to dla zrozumienia ich powstańczej działalności.

Sztab duszpasterstwa polowego


(ks. Tadeusz Jachimowski „Budwicz”,
ks. Stefan Kowalczyk „Biblia”, ks. Stefan Piotrowski „Jan”)

Jak już była mowa w pierwszej części książki, Armia Krajowa swoją struk-
turę ordynariatu przejęła częściowo po Wojsku Polskim funkcjonującym
na prawach ustalonych w czasach II Rzeczypospolitej. Naczelnym Kape-
lanem Sił Zbrojnych w Kraju został ostatecznie ks. Tadeusz Jachimowski
„Budwicz”, dziekanem Okręgu Warszawskiego AK był ks. Stefan Kowal-
czyk „Biblia”, a jego zastępcą ks. Stefan Piotrowski „Jan”. Te trzy postacie
z racji swoich funkcji w pewnym sensie „stały na czele” powstańczej służby
duszpasterskiej. Jednocześnie, podobnie jak w przypadku biskupów, można
powiedzieć, że ich posługa duszpasterska niewiele się różniła od posługi
„zwykłych” kapelanów.
Spodziewając się decyzji o wywołaniu powstania, księża „Budwicz” i „Bi-
blia” już w lipcu 1944 roku zwoływali poświęcone temu odprawy kapelanów
i starali się przygotować – na ile było to możliwe – do jego wybuchu383.
Nie ulega wątpliwości, że faktycznym przełożonym kapelanów na ten czas
został ksiądz „Biblia” – z uwagi na strukturę wojskową funkcja ta być może
powinna była należeć do księdza „Budwicza”, jednak godzina „W” zastała
go na ulicy Elektoralnej, gdzie po krótkim czasie został odcięty od kontaktu
z  resztą sztabu dowodzącego. W  zasadzie jego dzieje podczas powstania
nie są do końca jasne – w niektórych opracowaniach można spotkać się
z prezentowanym określonym biegiem wydarzeń, mimo to jeśli spojrzy się
na całość materiału źródłowego, trudno jest na jego podstawie ustalić jedną,

383
 J. Humeński, Duszpasterstwo wojskowe Powstania Warszawskiego, w: Kościół
a Powstanie…, dz. cyt., s. 200–203.

226
Lud Boży

pewną wersję, ponieważ niektóre źródła nawzajem sobie przeczą. Z dużą


dozą pewności można powiedzieć, że pierwsze dni powstania ksiądz Jachi-
mowski przeżył na Woli, u sióstr na ulicy Elektoralnej 47. Tam posługiwał
zakonnicom oraz ludności cywilnej szukającej u nich schronienia – jeszcze
7 sierpnia o poranku odprawiał tam Eucharystię.
Zgodnie z relacją Janiny Strawińskiej384 tego samego dnia w później-
szych godzinach ksiądz kapelan spowiadał ludność. Z okolic przypływały
mrożące krew w żyłach informacje o grożącym niebezpieczeństwie – że
Niemcy już blisko, wywlekają ludzi z domów, wiodą na rozstrzelanie albo
zabierają w nieznanym kierunku. Nie zważając na te doniesienia lub też im
nie dowierzając, ksiądz spowiadał dalej. Jednak Niemcy rzeczywiście byli
już blisko, przyszła zatem i kolej na Elektoralną 47. Ksiądz kapelan miał ze
sobą wziąć puszkę z Najświętszym Sakramentem i tak wyposażony opuścił
budynek, początkowo w gronie ukrywających go kobiet. Na tym zgodność
źródeł się kończy.
Według jednej z  wersji następujących potem wydarzeń Niemcy, do-
strzegłszy mężczyznę w grupie niewiast, mieli go z niej wyciągnąć i już po-
stawili do rozstrzelania, ale interwencja jednej z pań chwilowo pomogła –
argument, że jest to ksiądz z Najświętszym Sakramentem, trafił zdaje się
na Niemca-katolika (?), który wówczas odwiódł towarzyszy od egzekucji.
Ksiądz został jednak po jakimś czasie odłączony trwale od wspomnianej
grupy kobiet, zapędzono go z innymi cywilami do kościoła św. Wojciecha,
gdzie już od kilku dni funkcjonował obóz przejściowy. Następnego dnia –
a więc 8 sierpnia – część ludności wygoniono z kościoła, wśród nich praw-
dopodobnie księdza Jachimowskiego i nieopodal kościoła prawdopodobnie
został rozstrzelany. Do ostatniej chwili miał trzymać rękę na piersi, gdzie
znajdował się Najświętszy Sakrament.
Druga wersja385 mówi o tym, że ksiądz poszedł ze wspomnianą grupą
i korzystając z zatrzymania kolumny przy kościele na Chłodnej, zostawił
w nim puszkę z Sanctissimum. Kilka kilometrów dalej, w okolicy szpitala
zakaźnego, maszerujący zostali zatrzymani, kilkunastu mężczyzn – w tym
księdza – oddzielono od reszty i rozstrzelano na podwórzu mijanego domu.

 Tamże.
384

 Przedstawiana przez S. Podlewskiego w  książce Wierni Bogu i  Ojczyźnie.


385

Powtarzana w nieco zmienionej formie także przez Agnieszkę Bejnar-Bejnarowicz


w opracowaniu Gdy zaczniemy walczyć miłością…

227
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Tak czy inaczej, jest raczej pewne, że naczelny kapelan przez pierwsze
dni zrywu udzielał sakramentów dokładnie tak, jak inni księża w  tym
czasie, nie podejmując dodatkowych obowiązków z  powodu braku łącz-
ności ze sztabem dowodzącym powstaniem. Po kilku dniach takiej służby
podzielił los wielu mieszkańców Woli – najpierw wypędzono go z miejsca,
które chwilowo zamieszkiwał, a następnie prawdopodobnie rozstrzelano
w bliżej nieznanych okolicznościach, 7 lub 8 sierpnia.
Zastępca księdza Jachimowskiego, ks. Jerzy Sienkiewicz, w momencie
wybuchu powstania przebywał na Lesznie i  również nie miał kontaktu
z pozostałą częścią sztabu. Odcięcie kapelana naczelnego i jego zastępcy
sprawiło, że obowiązki w tym zakresie w pełni przejął ks. Stefan Kowal-
czyk386, dziekan Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej. Doświadczenie
w pracy kapelana wojskowego miał już kilkunastoletnie, ponieważ był za-
angażowany w duszpasterstwo polowe już od końcówki lat 20. XX wieku
jako proboszcz parafii wojskowych w Warszawie (najpierw parafii św. Kle-
mensa, a potem św. Józefa). Potem od pierwszych dni wojny sprawował
funkcję jednego z głównych kapelanów stolicy, kierując pozostałymi pod-
czas jej obrony w  1939 roku, co wynikało z  nominacji, jaką przekazał
mu przed opuszczeniem Warszawy biskup polowy Józef Gawlina. Po ka-
pitulacji Warszawy, niezwolniony z funkcji przez przełożonych, pozostał
w niej i w kolejnych miesiącach i latach był jednym z głównych budowni-
czych struktur duszpasterstwa polowego Armii Krajowej.
1 sierpnia w  godzinach porannych został poinformowany o  plano-
wanym wybuchu powstania, więc o 11:00 zorganizował odprawę dla ka-
pelanów poszczególnych dzielnic. Tempo wydarzeń prawdopodobnie nie
pozwoliło się stawić na niej wszystkim zainteresowanym, tak więc nie-
zbędne informacje i komunikaty zostały przedstawione części kapelanów
odpowiedzialnych za konkretne obwody. W ciągu kolejnych kilku godzin
pewnej grupie kapelanów udało się objąć wyznaczone pozycje, ale inni –
jak księża Jachimowski i Sienkiewicz – będąc bardzo blisko, w sąsiedniej
dzielnicy czy zaledwie kilka przecznic obok, byli jednocześnie zbyt da-
leko, żeby pełnić obowiązki, do których zostali skierowani. To sprawiło,
że jednym z głównych zmartwień księdza Kowalczyka było odbudowanie

 A. Bejnar-Bejnarowicz, „Biblia” powstańcza, czyli o księdzu Stefanie Kowalczy-


386

ku, w: Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 15–44.

228
Lud Boży

czy w ogóle zorganizowanie na nowo struktury duszpasterstwa dla żoł-


nierzy Armii Krajowej podczas powstania.
Sam zaś ksiądz Kowalczyk całe powstanie spędził w Śródmieściu i kil-
kukrotnie przenosił swoją siedzibę z powodu zmian na froncie. W ciągu
dwóch miesięcy walk raz po raz zwoływał odprawy dla kapelanów po-
szczególnych odcinków, jednak jasne jest, że mogli w  nich uczestniczyć
w  zasadzie tylko kapelani przebywający akurat w  Śródmieściu. Sprawy
organizacyjne i  duszpasterskie mógł konsultować z  wicedziekanem ob-
wodu Śródmieście, księdzem Stefanem Piotrowskim „Janem” oraz ks. Mie-
czysławem Paszkiewiczem „Ignacym”, posługującym na południe od Alei
Jerozolimskich. Poza zwykłymi obowiązkami duszpasterskimi, tj. sprawo-
waniem sakramentów, zajmował się zbieraniem i porządkowaniem doku-
mentacji, udzielał dyspens od zapowiedzi przedślubnych czy – od drugiej
połowy sierpnia – zgód na śluby dla członków Armii Krajowej. Jego zada-
niem była również współpraca ze sztabem dowódczym powstania, czego
owocem były wskazania duszpasterskie w rozkazach wojskowych oraz roz-
kazy naczelnego kapelana i wydawane kilkukrotnie podczas zrywu Apele
do żołnierzy. W tekstach tych ksiądz Kowalczyk przede wszystkim wska-
zywał na wyższy sens powstańczej walki i odwoływał się do przykładów
z historii Polski, chcąc tym samym wzmocnić siły żołnierzy i ich morale.
Ksiądz „Biblia” był w tym wszystkim prawdziwie wierzącym człowiekiem.
W  wolnych chwilach – których przecież miał niewiele – szedł do kaplicy
i leżąc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, powierzał Bogu sprawy
powstania387. W Apelach do żołnierzy przez niego pisanych oraz we wspomnie-
niach o  nim pobrzmiewają wyrazy autentycznej troski o  dobro żołnierzy
i zapewnienie im należytej opieki duszpasterskiej i wsparcia duchowego.
Na koniec tych rozważań o sztabie duszpasterstwa polowego należy za-
uważyć, że ta hierarchiczność w gronie kapelanów – komunikacja z przeło-
żonym, przekazywanie odpowiedniej dokumentacji, odprawy dla posługują-
cych itd. – była możliwa do realizacji właściwie tylko w Śródmieściu: tutaj
urzędował naczelny kapelan i te odprawy organizował, działała w miarę ko-
munikacja między poszczególnymi placówkami, opisywana wcześniej Nowa
mobilizacja walczącej Warszawy również tutaj się narodziła i tutaj jej inicja-
torki starały się (i  uzyskały) oficjalne pozwolenie od ks. Piotrowskiego,

387
 Sabina Dembowska, w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 2, dz. cyt., s. 215.

229
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

wicedziekana odpowiedzialnego za ten teren, na jej przeprowadzenie.


W źródłach dotyczących innych dzielnic właściwie w ogóle tego typu wy-
darzenia nie istnieją. To kolejny dowód na to, że Śródmieście było jedną ze
spokojniejszych (mimo wszystko) dzielnic podczas powstania.

Wielcy kaznodzieje
(ks. Jan Zieja „Rybak”, o. Tomasz Rostworowski SJ „ojciec Tomasz”,
o. Józef Warszawski SJ „ojciec Paweł”)

O znaczeniu roli kapelanów podczas powstania decydował nie tylko sam


fakt tego, że mogą sprawować sakramenty. Oczywiście odprawianie Eu-
charystii, udzielanie Komunii świętej, spowiedzi i rozgrzeszanie w obliczu
śmierci, błogosławienie ślubów, chrzty i namaszczenia chorych… to były
ważne sprawy. W  tej duchowej, sięgającej transcendencji warstwie rze-
czywistości zgodnie z  wiarą katolicką wręcz nie do przecenienia. Poza
tym jednak posługa kapelanów miała niebagatelne znaczenie dla utrzy-
mania morale wśród żołnierzy czy ludności cywilnej – czasem podnosić
czy utrzymywać mogła je sama modlitwa, ale nie bez znaczenia pozosta-
wało także to, co księża mieli do powiedzenia. Wiele ważnych słów padło
w rozmowach indywidualnych, spowiedziach – i czasem się tego dowia-
dujemy ze wspomnień pojedynczych osób, i będzie o tym mowa jeszcze
w ostatniej części książki. Oddziaływanie indywidualne było nieraz bardzo
silne, jednak nie da się tak wpływać na wszystkich. Ważne było również to,
co padało w kazaniach czy przemówieniach do żołnierzy.
Treść kazań i homilii podczas powstania to, nawet poza samymi oso-
bami je mówiącymi, dość ciekawy temat do badania. Niestety zachowało
się stosunkowo niewiele, ale z licznych rozproszonych wzmianek można
próbować odtwarzać ich ogólne przesłania. Przede wszystkim trzeba
zwrócić uwagę na ich często patriotyczny charakter – z uwagi na realia
powstańcze głoszenie kazań okolicznościowych zupełnie niepowiązanych
z toczonymi walkami byłoby wręcz dziwne. Odnoszenie się do bieżących
wydarzeń i emocji było w pewien sposób konieczną odpowiedzią na ów-
czesne potrzeby wiernych. Jednocześnie nawiązywano do wspaniałych
zwycięstw i postaci z historii Polski i kultury – hetmana Żółkiewskiego,
bohaterów z powieści Sienkiewicza, XIX-wiecznych powstań, zwycięskiej

230
Lud Boży

bitwy warszawskiej 1920 roku, ale także do męstwa Wojska Polskiego


i obrońców stolicy we wrześniu 1939 roku.
Kazania odgrywały istotną rolę w odnajdywaniu sensu w bieżących wy-
darzeniach, zarówno tych radosnych (wybuch powstania wszak obudził
wśród wielu poczucie już dawno zapomnianej wolności), jak i tych trud-
nych, gdy w kolejnych tygodniach cierpienie, smutek, strach i lęk, utrata
bliskich stały się codziennością. Przez cały ten czas księża, wygłaszając
swoje komentarze do Ewangelii czy bieżących świąt, starali się podtrzymać
na duchu naród, nawet w obliczu kapitulacji nie pozostawiając wiernych
w poczuciu absolutnej klęski i beznadziei.
Wśród księży posługujących podczas powstania wysuwają się tutaj na
pierwszy plan postacie obdarzone szczególnym darem charyzmatycz-
nego, porywającego przemawiania. Duchowni, którzy zostali zapamiętani
(między innymi) dzięki swoim kazaniom. Wśród „wielkich kaznodziejów”
koniecznie trzeba wymienić dwóch jezuitów: ojca Józefa Warszawskiego,
kapelana batalionu „Zośka”, oraz ojca Tomasza Rostworowskiego, kape-
lana na Starym Mieście, a także księdza Jana Zieję, posługującego na Mo-
kotowie wśród żołnierzy pułku Baszta. To z  pewnością nie wszyscy, ale
ci trzej zostali ikonami powstańczej ambony. Mieli ze sobą zresztą wiele
wspólnego – każdy z nich był już wcześniej zaangażowany mniej lub bar-
dziej w konspirację, każdy był związany z harcerstwem i Szarymi Szere-
gami, musieli mieć w sobie zatem coś, co pociągało młodego człowieka.
Ksiądz Jan Zieja „Rybak”388, najstarszy spośród nich, słynął już wtedy
przede wszystkim ze swoich poglądów wyrażonych w  krótkim zdaniu:
„Nie zabijaj nigdy nikogo”. To zresztą nieraz przynosiło mu pewne kłopoty,
ponieważ trudno pogodzić było takie poglądy z posługą kapelana wojsko-
wego. Pełniąc tę funkcję w pułku „Baszta” na Mokotowie, pierwsze dni po-
wstania spędził na służbie duszpasterskiej oraz sanitarnej, nosząc ze sobą,
poza stułą, możliwie dużo medykamentów i pomagając każdemu, kto był
w potrzebie. Po kilku dniach sam został ranny i kolejne tygodnie spędził
w powstańczym szpitalu jako pacjent i kapelan równocześnie, odprawiając
nabożeństwa i  spowiadając. Według relacji w  swoich kazaniach przede
wszystkim wzywał do nawrócenia i do pojednania się z Bogiem w obliczu

388
 T. Terlikowski, Po prostu rybak. Ksiądz Jan Zieja, w: Gdy zaczniemy walczyć…,
dz. cyt., s. 211–244.

231
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

nadchodzącej śmierci. Nie zawsze odpowiadało to temu, co ludzie pragnęli


usłyszeć, zwłaszcza na początku powstania, gdy po niemal 5 latach oku-
pacji mogli odetchnąć wolnością. Chcieli żyć, nie umierać. W następnych
dniach, tygodniach, gdy już było widać, jak bardzo powszechnym doświad-
czeniem jest powstańcza śmierć, okazało się, że wezwania księdza Ziei są
im jednak bardzo potrzebne.
Patrząc szerzej na działalność księdza Ziei, a więc także na jego przed–
i powojenne losy, można zauważyć, że cechowało ją niezwykłe zaangażo-
wanie w głoszenie Ewangelii. Nie inaczej było w powstaniu: „w niedzielę
wszyscy lżej ranni, personel szpitalny i całe wojsko «kwadratu mokotow-
skiego» szło w ordynku do kaplicy sióstr elżbietanek, gdzie ksiądz Zieja
miał Mszę Świętą i kazanie. Ksiądz Zieja chodził w kombinezonie i be-
recie jak chłopcy, kopał rowy jak chłopcy, ale był od nich o głowę wyższy,
chudy. I znowu było coś przejmującego w widoku tej kaplicy wypełnionej
szeregami młodych, w widoku tych biało-czerwonych opasek, w widoku
tego jednomyślnego, szaleńczego zrywu, w widoku księdza Zieji [sic!] pło-
miennie przemawiającego do natłoczonej kaplicy […]”389.
Ojciec Józef Warszawski „Ojciec Paweł” być może część swojej sławy
zawdzięcza temu, że został kapelanem jednego z najbardziej znanych od-
działów powstańczych – batalionu „Zośka”. Przeszedł z  nim cały szlak
bojowy, a więc od Woli przez Stare Miasto i Śródmieście na Czerniaków.
Podobnie jak ksiądz Zieja, całym sercem zaangażowany w swoją posługę,
znający powierzonych sobie żołnierzy, sanitariuszki, łączniczki. W  ich
sprawie miał nawet interweniować u dowództwa obrony Starego Miasta,
żeby nie przelewać krwi na marne. Jedno z jego kazań zostało tak zapisane
(13 sierpnia, druga niedziela powstania):

Pytacie o sens tej walki, którą Warszawa dziś toczy. Co powiedzieć tym,
którzy chcą rzucić broń, którzy nas wyprowadzili na śmiertelną dla Sta-
rówki godzinę? Ja wiem, że dużo jest słuszności w waszym narzekaniu; ja
wiem, że prawda jest przy was, gdy w rozważaniu swej bezsiły, na którą nie
ma rady na ziemi ani na niebie, siebie i wszystkich przeklinacie, mówiąc:
własnymi dłońmi grzebiemy grób Warszawie.

 Cyt. za: W. Bartoszewski, dz. cyt., s. 204.


389

232
Lud Boży

A jednak mylicie się, a jednak prawda przy was nie jest, kiedy twier-
dzicie, że bój, który toczymy, przekleństwem jest i tylko zgubę niesie, że
tylko kłamstwem stoi i kłamstwem jest.
Jest jeden punkt widzenia, który prawdą jest i  który zamyka usta
wszystkim chcącym cisnąć karabinem o bruk ulicy, a temu na imię: sprawa
nasza – sprawą Boga. My, walcząca Warszawa, my, jedyny zastęp tych,
którzy Boga znak zatknęli na swych sztandarach. My, maleńka wyspa
wśród szalejących mórz i piekielnych mocy. Wielki krwawy krzyk i krew
toczona bronią satanistów z boku Mistycznego Ciała Chrystusa.
Sprawa nasza jest sprawą Boga, dlatego walka ta nie może być prze-
grana. Bóg żadnej walki, nigdy i z nikim przegrać nie może. Dlatego my
nie przegramy, choćby nam trzeba było w grobie się położyć, tak, jak Zwy-
cięzcy na Golgocie, choćby mieli kamień przywalić grobowy na Ojczyznę
naszą, tak, jak to uczynili Temu, który Boga dał ludzkości. Iście, szaleńcy
my, ale sprawa nasza sprawą Boga.
I tak, jak sto lat temu bard nasz uderzył w ton najgłębszy duszy polskiej
w chwili największego jej na krzyżu rozpięcia, nieodrodni ojców wielkości
dziedzice „Z  archaniołem Twoim na czele / Pójdziemy potem w  wielki
bój / I na drgającym szatana ciele / Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!”390

Z kolei ojciec Tomasz Rostworowski SJ początkowo nie był przydzie-


lony do żadnego z  oddziałów. Podczas okupacji współpracował z  Sza-
rymi Szeregami, głosił im nawet rekolekcje, zresztą sam był harcmistrzem,
toteż z pewnością była to atmosfera mu bliska. Przez pierwsze dni po-
wstania posługiwał „zwyczajnie” (jeśli cokolwiek mogło być wówczas
zwyczajne) w kościele Matki Bożej Łaskawej, przy którym mieszkał, a po
kilku dniach zgłosił się po przydział do służby kapelańskiej. Został potem
jednym z  bardziej znanych kapelanów Starówki – batalionu „Gustaw”,
batalionu „Wigry” oraz powstańczych szpitali i punktów sanitarnych przy
ul. Długiej i Kilińskiego.
Na wiernych jeszcze większe wrażenie chyba niż kazanie robiła sama
obecność ojca Tomasza. Przez miesiąc swojej posługi prowadził niezwykle
intensywny tryb życia, „obsługując” placówki zajęte przez oddziały – szkołę
na Barokowej – oraz kilka punktów sanitarnych i  szpitali. Spowiadał,

 Cyt. za: Pomagał w sercach…, dz. cyt., s. 84.


390

233
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

odprawiał Msze i rozdawał Komunię świętą, zachowując przy tym nawet


w  najgorszych warunkach spokój. Gdy ktoś wspomina jego kazanie, to
przeważnie z  epitetami „płomienne”, „wspaniałe”, „pokrzepiające”, choć
rzadko cytuje konkretne słowa. Jedna z  sanitariuszek (prawdopodobnie
Barbara Gancarczyk) mówiła o  nim następująco: „To piękna postać.
Zawsze miał takie podnoszące na duchu kazania. Ale tym razem mówił
inaczej, przygotowywał nas do klęski. Zapamiętałam jego słowa: A  teraz
przyszło nam wziąć krzyż zamiast miecza”391. Czy przez to, co mówił, czy
przez to, co robił, był dla powstańców kimś bardzo ważnym – ci, którzy
wchodzili do kanałów, zachęcali, żeby poszedł z nimi; ranni w szpitalach,
z którymi ostatecznie został, byli mu za tę obecność bardzo wdzięczni.
Posługa kaznodziejska nie była w tamtym okresie łatwa. Z jednej strony
była okazją do powiedzenia słów pokrzepienia i  umocnienia, do wlania
choć odrobiny nadziei. Z drugiej strony rzeczywistość była wówczas sza-
lenie trudna do przyjęcia, prowokowała do zadawania pytań: Gdzie w tym
wszystkim Bóg? Czy on się naprawdę nami opiekuje? Kolejna kwestia doty-
czyła wojennej codzienności, to jest zabijania wroga – w  obliczu piątego
przykazania, „Nie zabijaj”, czy ewangelicznej miłości nieprzyjaciół rola kape-
lana, który potrafiłby te różne wątki jakoś pogodzić, była naprawdę bardzo
trudna. Ksiądz Józef Stanek mówił o  tym tak: „Wojna to jest barbarzyń-
stwem, lecz bliskie są Bogu serca żołnierzy, którzy walczą o słuszną sprawę,
a nasza sprawa jest słuszna i sprawiedliwość jest po naszej stronie, ponieważ
walczymy w obronie własnej. Krew przelaną w tej wojnie i poniesione ofiary
składamy nie tylko ku chwale ojczyzny, ale i ku chwale Boskiej”392.
Niełatwym zadaniem było głosić Ewangelię, ale i niełatwym ją przyj-
mować – ewangeliczny nakaz bliźniego lub też miłości nieprzyjaciół
w 1944 roku mógł się wydawać zbyt wymagający lub wręcz niedorzeczny.
A mimo to jeden z księży nieznanego nazwiska, komentując czytaną około
14 sierpnia Ewangelię o miłosiernym Samarytaninie, mówił tak:

Wielu z  nas uważa zapewne, posłyszawszy dzisiejszą Ewangelię, kazanie


o  miłości bliźniego w  naszych dzisiejszych warunkach za jakąś ironię,

391
 Wspomnienie Tomasza Urzykowskiego, cyt. za: Pomagał w sercach…, dz. cyt.,
s. 134.
392
 Wspomnienia Józefa B. Siekluckiego w: R. Czugajewski, H. Kietliński,
„Rudy”. Kapelan Czerniakowa. Bł. ks. Józef Stanek SAC, Ząbki 2004, s. 94.

234
Lud Boży

niemal kpiny i może drwiąco mówi sobie w duszy, co też ten ksiądz mą-
drego może nam o tym powiedzieć…
Co można dziś powiedzieć o miłości bliźniego, gdy dokoła nas dzieją się
tak straszne okropności wojennego zniszczenia… A jednak, drodzy moi,
nam, katolikom, nie wolno zapominać, że nakaz miłości bliźniego jest na-
czelną zasadą naszej wiary, jest główną istotą naszej nauki, a więc i dziś
nas obowiązuje. I oto powstaje pytanie w duszach wielu z was pytanie: Jak
to? Więc mam kochać tych, którzy mordują moich bezbronnych rodziców,
moje rodzeństwo, żony, dzieci…
Drodzy moi… Chrystus Pan umarł na krzyżu za nas wszystkich – tak za
dobrych, jak i za złych, i On przecież także nauczył nas modlitwy, w której
modlimy się codziennym pacierzem, prosząc Boga Wszechmogącego, by od-
puścił nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom… Ale
czy my zastanawiamy się, odmawiając te słowa, czy rozumiemy je, czy zda-
jemy sobie sprawę z ich treści, z ich sensu? Dlatego specjalnie właśnie dziś,
gdy dokoła nas panoszą się zniszczenia i śmierć, nie zapomnijmy o modlitwie.
Walczymy, bo bronimy naszych rodzin, naszego życia, naszego prawa
do życia. Ale gdy po walce strudzeni kładziecie się na spoczynek, gdy znu-
żeni padacie na chwilę chociaż, by odpocząć, oderwijcie oczy od ziemi, od
tego złego, które was tak często otacza, podnieście oczy swe ku niebu, ku
Temu, który wszystkich jednak ukochał i pomódlcie się za tych wszystkich,
którzy już zginęli i za tych, którzy właśnie idą na Sąd Boży – zarówno
dobrych, jak złych, tych pomordowanych i tych, którzy mordowali, a mo-
dlitwa wasza, choćby to było krótkie westchnienie: Boże, zmiłuj się nad
ginącymi – trafi do tronu Bożego.
Nie wiecie przecież często, czy właśnie w  tej chwili jakiś pocisk nie
pozbawia ostatniego oddechu kogoś z  waszych najdroższych, nie wiecie,
kiedy wasza ostatnia godzina wybije.
I  ta właśnie wasza modlitwa, to krótkie westchnienie za wszystkich gi-
nących, będzie samarytańskim uczynkiem wobec bliźniego. Wspomnijcie na
obietnicę Chrystusa Pana z dzisiejszej Ewangelii, gdy odpowiadając biegłemu
w piśmie faryzeuszowi powiedział, by ten przestrzegał przykazań miłości Boga
i bliźniego, a tak czyniąc, będzie żył wiecznie… Tak czyńcie i wy… […].393

393
 Cyt. za: M. Kledzik, Zgrupowanie AK majora „Bartkiewicza”, Warszawa 2002,
s. 176–177.

235
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Bohdan Płatkowski „Zator”, który stał się przypadkowym słuchaczem


przytoczonego kazania, tego samego dnia wieczorem był świadkiem eg-
zekucji dwójki ludzi skazanych za kolaborację i  wydanie kilku Polaków
Niemcom: „Zacząłem się modlić za duszę tego zastrzelonego «Floksa».
[…] przypomniały mi się słowa, które parę godzin temu zaledwie uwa-
żałem za niewykonalne, ba, niemal niedorzeczne: – módlcie się z za tych,
którzy już zginęli i za tych, którzy właśnie idą na Sąd Boże – zarówno
dobrych, jak i złych, tych pomordowanych i tych, którzy mordowali…”394.
Posługa kaznodziejów powstańczych na rzecz członków Armii Krajowej
miała też o tyle znaczenie, że nie zakończyła się wraz z kapitulacją powstania.
Przez dekady po wojnie utrzymywali oni kontakty ze środowiskami kom-
batanckimi, uczestnicząc i posługując w kolejne rocznice zrywu z sierpnia
1944 roku i również wtedy wygłaszając zapadające w pamięć kazania.

Śmierć na służbie
(ks. Tadeusz Burzyński, ks. Mieczysław Krygier)

Lista księży, którzy podczas powstania stracili życie, liczy kilkadziesiąt


nazwisk. Ginęli podobnie jak cała Warszawa – niektórzy rozstrzelani pod
murem, inni zastrzeleni gdzieś w  biegu, pogrzebani pod gruzami, ranni
w szpitalach, podczas gaszenia pożarów, niesienia pomocy sanitarnej… ich
los nie różnił się niczym od losu „zwykłych ludzi”. Może niektórzy Niemcy
na widok sutanny z szacunku do funkcji kapelana podobnej do służby sa-
nitarnej rezygnowali ze strzału, ale inni za to tym szybciej decydowali się
na niego.
Niektórych z  nich śmierć spotkała, kiedy byli „na służbie” – to jest
podczas odprawiania Mszy Świętej czy wtedy, gdy udzielali komuś sakra-
mentów. Trudno by było tu wymienić czy opisać wszystkich, ponieważ
okoliczności śmierci niektórych z  nich nie są znane, ale jako przykłady
mogą nam posłużyć księża Tadeusz Burzyński i Mieczysław Krygier.
Ksiądz Burzyński przed powstaniem posługiwał u sióstr w tzw. Szarym
Domu przy ulicy Gęstej. Tam również znajdował się 1 sierpnia, gdy pa-
dały pierwsze strzały i  przychodziły wiadomości o  pierwszych rannych.

394
 Tamże, s. 177–178.

236
Lud Boży

Być  może jeszcze nie było godziny 17 – przecież w  tylu miejscach po-
wstanie zaczęło się nieco wcześniej – gdy ktoś dał znać księdzu, że na ulicy
leży ranny. Siostry wspominają jego reakcję: „Wziął z zakrystii Oleje św.
i tak jak stał, w komży i białej stule, w której przed chwilą był przy ołtarzu,
wyszedł za siostrami [z patrolu sanitarnego – przyp. autorki], trzymając
w ręku otwarty brewiarz”395. Gdy był w drodze do rannego, ktoś strzelił
(czy wybuchł granat – relacje nie są w stu procentach zgodne), w wyniku
czego ksiądz Tadeusz został ciężko ranny. Kolejny patrol sanitarny ściągnął
go z  ulicy, siostry starały się go opatrzyć, ale sprawa była beznadziejna.
Ksiądz poprosił o spowiedź, co na szczęście było możliwe dzięki obecności
drugiego księdza, Biernackiego, i po przyjęciu sakramentów zmarł w oto-
czeniu modlących się sióstr.
Ksiądz Mieczysław Krygier z kolei, proboszcz parafii św. Wawrzyńca,
zginął kilka dni później. 5 sierpnia rano, podczas odprawianej przez niego
Eucharystii, do kościoła wpadł oddział nieprzyjacielski i rozpoczął mord
wśród zebranych. Ksiądz został poważnie raniony przy ołtarzu i  tam
zmarł – być może zdążył przed śmiercią spożyć Komunię świętą396. Przy-
kłady można by mnożyć. Nie sposób tu również zapomnieć o męczenni-
kach, księdzu Józefie Stanku SAC i ojcu Michale Czartoryskim OP, którzy
zostali oficjalnie przez Kościół katolicki uznani za błogosławionych, a także
o redemptorystach zamordowanych na Woli czy jezuitach z Rakowieckiej
na Mokotowie – będzie o nich mowa nieco później.

Codzienność kapelanów powstania


(ks. Zygmunt Trószyński „Alkazar”, ks. Stanisław Tworkowski,
ks. Wiktor Potrzebski „Corda”)

Dzień księdza podczas powstania rozpoczynał się od modlitwy – jeśli był


kapelanem, to w ramach modlitwy porannej zmawiał razem z oddziałem
Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i śpiewał Kiedy ranne wstają zorze. Być może miał
przy sobie brewiarz i było na tyle spokojnie, że mógł odmówić jutrznię. Póź-
niej – jako że post eucharystyczny co do zasady obowiązywał od północy

395
 F. Popiel, dz. cyt., w: Szary Dom…, dz. cyt., s. 131.
396
 P. Gursztyn, dz. cyt., s. 85–86.

237
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

i  Msze odbywały się rano – odprawienie Mszy Świętej w  umówionym


miejscu (kościele, kaplicy, piwnicy, schronie, na podwórku, w prywatnym
mieszkaniu…). Resztę dnia wypełniały spowiedzi, co zajmowało nieraz po
kilka godzin, zanoszenie Komunii świętej do chorych i rannych w szpitalu
(niemal wszyscy księża wspominani w źródłach byli oficjalnie lub nie kape-
lanami punktów sanitarnych czy szpitali), chowanie poległych i modlitwy
pogrzebowe, a  jeśli zdarzyła się taka okazja, to również błogosławienie
ślubów. Dodatkowo księża pełniący funkcje kapelańskie przy oddziałach
byli odpowiedzialni za sporządzanie listy i ewidencję poległych i zmarłych.
Dla mieszkańców Żoliborza ikoną kapelańskiej troski stał się między
innymi ksiądz Zygmunt Trószyński „Alkazar”, wspominany przez jedną
z mieszkanek: „Wśród umęczonego ogółu ludności jedna osoba swą postawą
i  działalnością wybijała się ponad wszystkich. Był to ksiądz Trószyński,
niezapomniany opiekun najbardziej cierpiących i prześladowanych – pro-
boszcz parafii marymonckiej […]. Przez cały okres okupacji dzielił się
dosłownie ostatnią kromką chleba, w czasie ciężkiej zimy zdejmował szal
z  szyi i  oddawał gorzej ubranemu. Znali tę postać i  mieszkańcy Żoli-
borza. Pod kulami odprawiał na podwórzach Msze Święte, podtrzymywał
na duchu upadłych, wzmacniał i utrwalał wiarę w walczących – docierał do
najdalej wysuniętych placówek powstańczych, niosąc gorące słowa wiary
w słuszność sprawy walczących i ostatnią pomoc umierającym”397. Właśnie
u  księży powstańcy, cywile, ranni szukali odpowiedzi na najtrudniejsze
pytania, które w tych tragicznych okolicznościach same się nasuwały: „Pa-
miętam, jak spowiadałam się u niego na schodach. Płakałam, krzyczałam,
że to niesprawiedliwe, okrutne, że dlaczego giną ludzie. Dlaczego ginie
całe miasto?! Powiedział, głaszcząc mnie po głowie: «moje dziecko nie
żądaj ode mnie odpowiedzi, bo ja sam jej nie mam»”398.
Śródmieście Północne, jedna ze spokojniejszych podczas powstania
okolic. Razem ze wspominanym już księdzem Stefanem Kowalczykiem
posługiwali tu między innymi ks. Stefan Piotrowski „Jan” i ks. Stanisław
Tworkowski „Jacek”. Wszyscy trzej odprawiali na zmianę Msze w  bu-
dynku  PKO i  w  okolicznych podwórkach i  uliczkach. Posługiwali rów-
nież rannym w  tamtejszych szpitalach. Ksiądz Tworkowski w  swoich

 Wspomnienie M. Mullerowej, w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 2, dz. cyt., s. 135.


397

 S. Kopf, Powstańcze służby sanitarne 1944, seria Warszawskie Termopile, War-
398

szawa 2004, s. 118.

238
Lud Boży

wspomnieniach opisuje zadziwiający zbieg okoliczności w  postaci kilku


spotkań – na początku powstania od jednej z  nieznanych sobie kobiet
pożyczył sweter, który ona zrobiła dla swojego narzeczonego. Było zimno,
obiecał oddać, choć w  tamtych warunkach było to mało prawdopo-
dobne… Kilka dni później, kiedy chodził między rannymi wydobytymi
spod gruzów jednego z  okolicznych budynków, spotkał ją raz jeszcze –
umierała z powodu obrażeń, spowiadała się u niego; podzieliła się z nim
fragmentem historii życia i  troską o  narzeczonego, który zszedł na złą
drogę, a o którym od początku powstania nie miała żadnych wieści. Ksiądz
Tworkowski starał się ją pocieszyć, mówił o mocy miłości, mocy modlitwy,
że Bóg nie opuści człowieka, którego ona tak pokochała. Maria – bo znane
jest tylko jej imię – umocniona rozgrzeszeniem i uspokojona o los swego
ukochanego zmarła kilka chwil później. Któregoś wieczoru przyszedł do
księdza pewien mężczyzna, wypytując o swoją ukochaną – jak się okazało,
Marię właśnie. Szukał jej, pragnąc ją przeprosić, bo chyba właśnie w po-
przednich dniach przeżył swego rodzaju nawrócenie, zrozumiawszy swoje
błędy. Od księdza dowiedział się o losach Marii oraz jej miłości do niego,
że odeszła przyjąwszy sakramenty i sam poprosił o spowiedź399.
W tej samej dzielnicy posługiwał również ksiądz Wiktor Potrzebski400
„Corda”, kapelan batalionu „Kiliński”. Można powiedzieć, że w  pewnym
sensie był on typowym powstańczym kapelanem: na kartę jego powstań-
czych losów składają się sprawowanie Eucharystii, niekończące się słu-
chanie spowiedzi, wygłaszanie kazań ku pokrzepieniu serc w  duchu
Ewangelii, odwiedzanie powstańców zarówno na wysuniętych placówkach
bojowych, jak i  w  szpitalach, towarzyszenie im w  powstańczej codzien-
ności, radościach i smutkach. Niewątpliwie do radości można zaliczyć tu
jedno z opisywanych już wcześniej w książce zdarzeń – ślub Alicji Treutler
i Bolesława Biegi, który błogosławił właśnie ksiądz „Corda”, a który uwiecz-
niono w  powstańczej kronice filmowej. Nie było mu dane dożyć końca
powstania – 4 września zginął pod gruzami przy ul. Szpitalnej 4 podczas
bombardowania. Kilka dni przed śmiercią miał zanotować: „Sprawy nasze
przybrały przykry obrót, ze swej strony jednak musimy sobie powiedzieć,

399
 S. Tworkowski, Ostatni zrzut. Opowiadania i nowele 1939–1945, Warszawa
1984, s. 67–71.
400
 W niektórych źródłach i opracowaniach nazwisko: Potrzebowski.

239
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

że uczyniliśmy wszystko, co w naszej mocy, a resztę zostawiamy Bogu”401.


Służba księdza Potrzebskiego została doceniona przez dowódców AK
Krzyżem Walecznych w rozkazie z 15 sierpnia 1944 roku.

ks. Witold Potrzebski „Corda” rozdaje Komunię świętą


(fot. Eugeniusz Lokajski „Brok”, ze zbiorów MPW)

Czerniaków. Druga połowa września. Jan Mazurkiewicz „Radosław”


rozmawia z ojcem Warszawskim. „– A Msza niedzielna – będzie jutro?”.
Kapelan „Zośki” we wspomnieniach zapisał, że już mieli podobne rozmowy,
już nieraz „Radosław” tłumaczył mu, jakie znaczenie ma Msza Święta dla
żołnierzy: „Księże kapelanie! […] potrzebny znowu jaki zastrzyk. Ustają
mi chłopaki. Trzeba coś tam dać do wnętrza. Człowiek nie jest tylko ciel-
skiem. Niech tam ksiądz kapelan coś wymyśli. Nie poradzimy inaczej”402.
Problem w tym, że skończyły się komunikanty i hostie i ojciec nie miał
jak Mszy odprawić, potrzebował choć kawałka zwykłego chleba. Nie prze-
chodziła mu jednak przez gardło informacja, że niestety Mszy  Świętej

 Cyt. za: S. Podlewski, Wierni…, dz. cyt., s. 431.


401

 J. Warszawski, dz. cyt., w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 298.


402

240
Lud Boży

nie będzie. Wezwała go sanitariuszka – ciężko ranny berlingowiec potrze-


buje zaopatrzenia na śmierć. Jest nieprzytomny, więc ojciec jest w  kło-
pocie – nawet nie wiadomo, czy ochrzczony, jakiego wyznania… Szukają
znaków szczególnych – medalika, jakiegoś dokumentu, który by dał jakąś
podpowiedź. W końcu udało im się w bagażu rannego znaleźć… polską
książeczkę do nabożeństwa. A więc katolik. Tym większa była jednak ra-
dość „ojca Pawła”. gdy między stronami modlitewnika znalazł opłatek, taki,
jakim dzieli się rodzina w Boże Narodzenie. Msza Święta na kolejny dzień
była uratowana. To drobne zdarzenie było dla „ojca Pawła” niezwykle
wzmacniające i  emocjonujące, co zresztą widać w  jego wspomnieniach,
gdy w zasadzie na cześć tego opłatka, hostii, pisze coś na kształt hymnu
pełnego uwielbienia i zachwytu.
Powyżej opisane wydarzenia, choć każde w pewien sposób wyjątkowe,
pokazują jednocześnie szersze zjawiska czy problemy, z jakimi spotykali
się kapelani w swojej codziennej powstańczej służbie. To były trudne py-
tania o sens życia, sens cierpienia, miejsce i obecność Boga w dziejących się
wydarzeniach; to były rozstania z ukochanymi ludźmi, dramaty przeżywa-
nych śmierci bliskich osób, przekazywania tych tragicznych wiadomości;
to były wreszcie trudności, które piętrzyły się przed nimi nawet w takich
prostych sprawach jak udzielanie sakramentów – zdobycie komunikantów,
wina, olejów świętych do namaszczenia umierających itd.

W lesie
(ks. Jerzy Baszkiewicz „Radwan II”,
ks. Stefan Wyszyński „Radwan III”, ks. Kazimierz Głąb SDS)

Na tle wszystkich kapelanów powstania dość specyficzną grupą są kapelani


posługujący wśród oddziałów powstańców stacjonujących w  podwarszaw-
skich lasach – przede wszystkim Puszczy Kampinoskiej i Lasach Chojnow-
skich. Ich posługa miała nieco inny charakter, ponieważ nie walcząc mieście,
funkcjonowali w zasadzie w zupełnie innych warunkach. Zagrożenia zwią-
zane z wojną ich oczywiście dotyczyły, nie mieli pełnej swobody działania, ale
jednocześnie nie musieli się obawiać bombardowania w każdej chwili.
Grupa tych kapelanów nie jest bardzo liczna – liczy kilku, może kil-
kunastu księży. Jednocześnie ich historie – skąd się wzięli w tym miejscu

241
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

i  czasie i  dlaczego służyli w  ten sposób – są bardzo różne. Większość


z nich była wcześniej mniej lub bardziej związana z konspiracją – niektórzy
formalnie pełnili funkcje kapelanów oddziałów już przed powstaniem,
niektórzy po prostu byli znani niektórym członkom podziemia i współ-
pracowali z  nimi jako zwykli duszpasterze, bez stałego przydziału. Ich
stosunek do samego powstania również był różny (i tu warto zauważyć,
że różnorodność stanowisk wobec zrywu powstańczego możemy zaob-
serwować nie tylko wśród kapelanów „leśnych”, ale ogólnie wszystkich).
Można wręcz powiedzieć, że w zasadzie miejsce posługi i jej charakter były
jedynym czynnikiem, który tę niewielką grupę jakoś łączył.
Głównym kapelanem Kampinosu był ksiądz Jerzy Baszkiewicz
„Radwan II”403. Wyświęcony już w czasie wojny, od 1942 roku posługiwał
w parafii Marii Magdaleny na Wawrzyszewie. Był członkiem AK, pierwotnie
w  Okręgu Wileńskim – na początku 1944 roku powierzono mu funkcję
organizowania duszpasterstwa dla rejonu Kampinosu. Jeszcze przed powsta-
niem zdołał w tę służbę włączyć kilku księży, co pozwoliło mu potem za-
pewnić w miarę możliwości regularną posługę duchową dla żołnierzy.
Jednym z zaangażowanych przez niego kapelanów był ksiądz Stefan Wy-
szyński, późniejszy prymas Polski, który w  wyniku zawieruchy wojennej
znalazł się w Laskach pod Warszawą. Posługiwał tam w zakładzie dla ociem-
niałych prowadzonym przez siostry franciszkanki, a  wiosną 1944 roku
złożył na ręce księdza Baszkiewicza przysięgę wojskową i został włączony
w struktury konspiracyjne. Miał być kapelanem na pierwszej linii, ale osta-
tecznie nie brał udziału w akcjach bojowych. Był za to kapelanem szpitala
powstańczego w Laskach, posługując tam pacjentom i rannym, siostrom i sa-
nitariuszkom, a także żołnierzom wychodzącym z Lasek do akcji. Odprawiał
Eucharystię, spowiadał, udzielał ostatniego namaszczenia, być może także
błogosławił śluby. Przez wiele osób już wtedy został zapamiętany, choć
jeszcze nie był tak znaną i rozpoznawalną postacią polskiego Kościoła404.

403
 Relacja kapelana kampinoskiego, spuścizna Jerzego Baszkiewcza, Archiwum
Archidiecezji Warszawskiej, sygn. S.6.1.
404
 S. Wyszyński, Kamienie wołać będą. Dla upamiętnienia 50. rocznicy powstania
warszawskiego, Warszawa 1994; M. Romaniuk, Życie, twórczość i posługa Stefana
Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, Warszawa 1994, s. 203–211;
G. Górny, Wojenne perypetie księdza Stefana Wyszyńskiego, w: Gdy zaczniemy wal-
czyć…, dz. cyt., s. 251–264.

242
Lud Boży

Do grona kapelanów kampinoskich dołączali niektórzy kapelani wyco-


fujących się z Warszawy oddziałów – w ten sposób znalazł się wśród nich
m.in. ksiądz Kazimierz Głąb, salezjanin, który podczas okupacji i na po-
czątku powstania posługiwał przy bazylice na Kawęczyńskiej – w drugiej
połowie sierpnia wraz z  kilkoma oddziałami praskimi przeprawił się na
północ od Warszawy przez Wisłę i dołączył do oddziałów stacjonujących
w Kampinosie: „W Puszczy Kampinoskiej pracę duszpasterską prowadzi-
liśmy normalnie, bez jakichkolwiek przeszkód. […] W każdą niedzielę od-
bywała się Msza Święta dla całej Bazy Oporu. W chacie 2 batalionu Mszę
Świętą odprawiałem codziennie, a  żołnierze mieli okazję do spowiedzi
i Komunii świętej. W tym czasie w 2 batalionie udzieliłem dwóch ślubów
i pogrzebałem kilku żołnierzy na miejscowym cmentarzu”405.

Naprzeciw Niemcom
(o. Józef Warszawski, ks. Jan Salamucha „Jan”)

Jak już w  różnych miejscach książki było wspominane, księża zajmowali


się nie tylko posługą religijną. Wprawdzie to ona w kontekście całości pro-
wadzonych badań jest najbardziej interesująca, ale nie można jej rozważać
w  zupełnym oderwaniu od innych zdarzeń. Część księży angażowała się
podczas powstania również w pomoc sanitarną, opatrując rannych czy po-
magając w ich przenoszeniu. Ksiądz Wacław Karłowicz wspomina nawet,
że asystował lekarzowi przy odbiorze kilku porodów406. Niektórzy z księży
decydowali się pozostać z rannymi nawet wtedy, gdy mieli możliwość ewa-
kuacji z  wojskiem, a  pozostanie na miejscu łączyło się w  sposób niemal
pewny ze śmiercią – cudownie ocalały ojciec Tomasz Rostworowski, mę-
czennik i błogosławiony ojciec Michał Czartoryski, ksiądz Jan Salamucha,…
Ojciec Józef Warszawski jedne ze swoich wspomnień z powstania za-
tytułował Ojciec Paweł z białą chorągiewką407. I choć mowa w nim o białej
chorągiewce, to bynajmniej nie świadczy ona o jego tchórzostwie – ojciec
Warszawski, a także inni kapelani podejmowali się trudnego zadania nego-
cjowania z Niemcami w imieniu ludności cywilnej lub w imieniu rannych.
405
 K. Głąb, Wspomnienia kapelana…, dz. cyt., s. 186.
406
 Wacław Karłowicz, AHM MPW.
407
 „Ojciec Paweł” – pseudonim ojca Józefa Warszawskiego (przyp. autorki).

243
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Nieraz wychodzili z ukrycia, żeby chociaż podjąć próbę „dogadania się”,


to jest takich warunków ewakuacji, żeby przebywająca z nimi ludność cy-
wilna czy ranni w szpitalu (powstańcy, cywile) mogli ocalić przynajmniej
swoje życie. Niejednokrotnie ta misja kapelanów „z  białą chorągiewką”
kończyła się ich śmiercią.
Do Niemców wyszedł jako pierwszy wspominany już wcześniej ksiądz
Trzeciak z parafii na Senatorskiej, gdzie w pomieszczeniach kościoła i ple-
banii ukryło się w  pierwszych dniach sierpnia wielu cywilów (niedługo
potem został rozstrzelany). Funkcję pośrednika między Niemcami a ran-
nymi starał się pełnić także ojciec Tomasz Rostworowski, gdy w pierw-
szych dniach września do opuszczonego przez powstańców szpitala na
Długiej 7 wkroczył nieprzyjaciel. Z opuszczonego przez walczących ko-
ścioła św. Jacka, gdzie mieścił się szpital i  pozostali tam ranni, wyszedł
negocjować z Niemcami ojciec Franciszek Kulesza SJ – niestety bez re-
zultatu, sam niemal tracąc w wyniku tej próby interwencji życie408. Per-
traktacje z Niemcami różnie się kończyły – nawet biała chorągiewka, znak
poddania się, nie pomagała. Części tragicznych historii zatem nie znamy,
a niektóre wskutek przeczących sobie relacji pozostają mocno niejasne.
Jedna z takich sytuacji dotyczy okoliczności śmierci księdza Jana Sa-
lamuchy, o  której w  zasadzie wiadomo na pewno jedynie to, że miała
miejsce 11 sierpnia 1944 roku na Ochocie w tzw. reducie wawelskiej409.
Ksiądz Salamucha przed wybuchem powstania posługiwał w  parafii św.
Jakuba na Ochocie i tam też zastała go godzina „W”. Wieczorem 1 sierpnia
został wezwany z sakramentami na ulicę Mianowskiego i później wskutek
obstrzału nie miał możliwości powrotu do kościoła. Został więc przy ulicy
Wawelskiej, gdzie właśnie powstawał punkt oporu nazwany potem redutą
wawelską. Tam pozostawał przez kolejne dni, biorąc na siebie obowiązki
kapelana tych, którym zdarzyło się znaleźć w tym samym miejscu: „To pro-
fesor ksiądz Salamucha podjął tak powszechny w czasie okupacji zwyczaj
odmawiania zbiorowo modlitwy wieczornej. […] Ludzie tam przystępo-
wali do spowiedzi i przyjmowali komunię ze zwykłego chleba. Tego dnia

408
 Relacja Anny Filipowicz, Instytut Pamięci Narodowej, udostępniona online:
www.zapisyterroru.pl, dostęp 30 czerwca 2021.
409
 P. Skibiński, „Człowiek o sercu bohaterskim…”. Ksiądz Jan Salamucha (1903–1944),
Warszawa 2005; T. Terlikowski, Kropla po kropli. Ksiądz profesor Jan Salamucha, w:
Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 71–90.

244
Lud Boży

przypadkowo weszłam do pomieszczenia, gdzie odmawiano modlitwy i po


raz pierwszy zobaczyłam księdza Salamuchę. Na zakończenie miał krótką
«naukę». Trudno zapomnieć skupionej twarzy tego księdza. Widoczne było
dla mnie, że on sam już miał za sobą pogodzenie się ze śmiercią, starał się
tylko pomóc innym przekroczyć próg życia”410.
11 sierpnia oddziały powstańcze się wycofały, na miejscu pozostali
ranni i  cywilni mieszkańcy domów, a  niedługo potem do reduty wkro-
czyły oddziały SS RONA Kamińskiego. Ksiądz Salamucha nie skorzystał
z możliwości ewakuacji razem z wojskiem, zdecydował się pozostać z ran-
nymi na miejscu, choć prawdopodobnie miał świadomość tego, że tym
samym godzi się na swoją śmierć. I  w  tym momencie relacje zaczynają
się między sobą różnić – według niektórych z nich ksiądz wyszedł jako
pierwszy pertraktować z Niemcami, według innych został wyprowadzony
wraz z pozostałymi mieszkańcami kamienicy. Zaraz potem zginął – znów,
nie wiadomo w jaki sposób.

Na funkcjach nie tylko duszpasterskich


(ks. Antoni Czajkowski „Rola II”, „Badur”; ks. Jan Stępień „Szymon”)

Ewenementem na skalę całego powstania stał się ks. Antoni Czajkowski


„Badur”, „Rola II”, ponieważ chyba jako jedyny ksiądz walczył także z bronią
w ręku. Miał zostać kapelanem w rejonie Sądów Grodzkich na Lesznie, ale
stało się inaczej – godzina „W” zastała go w Śródmieściu, gdzie spowiadał
pielęgniarki. Kierując się stamtąd w stronę przydzielonego odcinka, rozma-
wiał po drodze z powstańcami. Jeden z nich, o pseudonimie „Rola”, chciał
pochwalić się posiadaną bronią – wydarzenie zakończyło się tragicznie;
broń była niezabezpieczona, przy prezentacji chłopiec strzelił sam do siebie,
ciężko się raniąc411. Wstrząśnięty do głębi tą sceną ksiądz Czajkowski zgłosił
się do dowódcy odcinka, meldując, że chce tego powstańca zastąpić i obiera
sobie pseudonim „Rola II”. Zostaje na to miejsce przyjęty.

410
 J. Rużyłło-Stasiakowa, w: Ludność cywilna w powstaniu…, t. 1, cz. 1, dz. cyt.,
s. 223.
411
 Ostatecznie, jak się okazało znacznie później, udało się go uratować. Antoni
Czajkowski, Wspomnienia…, dz. cyt., w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 210–217.

245
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Stąd przez pierwsze dni powstania Czajkowski służy w wojsku nie jako
kapelan, ale jako żołnierz, okresowo pełniąc nawet funkcje dowódcze. Przed
połową sierpnia spostrzega jednak, że kapelanów również w oddziałach bra-
kuje, stąd kieruje się do ks. Stefana Kowalczyka „Biblii” i prosi o przydział –
od 13 sierpnia został kapelanem zgrupowania „Chrobry II”. W  kolejnych
tygodniach, tak jak inni kapelani, odprawiał Msze, spowiadał żołnierzy, sani-
tariuszki, łączniczki, błogosławił śluby, odprawiał liturgie pogrzebowe.
Innym przykładem nie tylko duszpasterskiego zaangażowania księży
była działalność księdza ppłk. Jana Stępnia „Szymona”, który swoją funkcję
kapelana przez część powstania łączył z prowadzeniem Biura Informacji
i Propagandy na Mokotowie (bodaj od 4 sierpnia przez około 2 tygodnie).
W  pewnym sensie była to kontynuacja jego wcześniejszej aktywności,
ponieważ już przed powstaniem ksiądz Stępień był związany z  konspi-
racją w ramach struktur podziemnego Stronnictwa Narodowego, kierując
w nim wydziałem propagandy. W drugiej połowie sierpnia, gdy przybył już
właściwy szef BIiP na Mokotów (nie dotarł 1 sierpnia na miejsce mobili-
zacji), księdzu przekazano kolejne ważne zadanie – prowadzenie pertrak-
tacji z oddziałem Węgrów stacjonujących w Zalesiu, które miały służyć ich
przejściu na stronę polską412. Role kapłanów i oficerów mogły się zatem
łączyć w szczególnych okolicznościach.

Pastorzy
(ks. Zygmunt Michelis, ks. Zygmunt Kuźwa „Pleban”)

Chociaż przytłaczającą część duchowieństwa warszawskiego w 1944 roku


stanowili księża katoliccy, warto pamiętać o  tym, że nie byli oni jedyni.
W  Warszawie przebywali również księża prawosławni – jak na przykład
archimandryta Teofan Protasiewicz, zamordowany w rzezi Woli wraz z in-
nymi duchownymi i ludnością w cerkwi wolskiej. Byli również duchowni
412
 Dość dokładnie opisał je Lesław Bartelski: L. Bartelski, Mokotów 1944,
Gdańsk 2000. Czytelnikom mniej obeznanym z tematem należy się tu parę zdań
wyjaśnienia: wspomniani tu Węgrzy byli częścią niemieckich sił zbrojnych, choć
już od jakiegoś czasu zdarzało im się w różny sposób „wspierać” Polaków przez
np. sprzedawanie broni partyzantom. Opisywany oddział miał pod kontrolą odci-
nek Wisły i deklarował gotowość do przejścia na polską stronę i właśnie pertrak-
tacje z tym związane powierzono częściowo ks. Stępniowi.

246
Kapelan z torbą sanitarną na podwórzu Poczty Głównej
(Śródmieście Północne) (fot. autor nieznany, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

ewangeliccy, a wśród nich pastorzy Zygmunt Kuźwa „Pleban” oraz Zygmunt


Michelis; obaj duchowni należeli do Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Ksiądz Michelis413 już na początku wojny doświadczył brutalności
okupacji niemieckiej. Po kapitulacji Warszawy został aresztowany wraz
z  innymi duchownymi ewangelickimi i  kilka miesięcy przetrzymywany
w więzieniu, skąd trafił do obozu w Oranienburgu. Szczęśliwie po roku
został z obozu zwolniony i powrócił do Warszawy do posługi w parafii lu-
terańskiej oraz szpitalu, gdzie poza zwyczajnymi formami funkcjonowania
organizowano pomoc dla Żydów w niedaleko leżącym getcie. Po likwidacji
getta szpital został zamknięty, ewangelikom udało się go jednak reakty-
wować w mniejszej skali w nowej placówce na Królewskiej 35. Przez cały
czas okupacji – zarówno w  obozie, jak i  potem w  Warszawie – ksiądz
Michelis działał na rzecz ekumenizmu i pojednania między różnymi wy-
znaniami chrześcijańskimi.
1 sierpnia, zaraz po wybuchu powstania, szpital przemianowano na
powstańczy i  zaczęto udzielać pomocy rannym, w  kolejnych tygodniach
ksiądz Michelis, jako kapelan tej placówki, przeżywał wraz z nią całą tu-
łaczkę – najpierw na Szpitalną, potem Hortensji (gdzie w wyniku bom-
bardowania większość pacjentów zginęła pod gruzami), aby wreszcie na
koniec znaleźć się już w Śródmieściu Południowym, w Domu Metodystów
przy pl. Zbawiciela. Przez cały ten czas ksiądz Michelis modlił się z lud-
nością, przynajmniej w niedzielę odprawiał nabożeństwa komunijne ewan-
gelickie, a także chrzcił dzieci. Opuścił Warszawę dopiero po kapitulacji
powstania i zakończeniu walk.
Drugi pastor, ksiądz Zygmunt Kuźwa „Pleban”414, podobnie do księdza
katolickiego Antoniego Czajkowskiego, poza służbą kapelańską zdecy-
dował się na służbę zwykłego żołnierza. Już w czasie okupacji był zaan-
gażowany w konspirację, należąc do batalionu „Kiliński”, w którym było
stosunkowo dużo ewangelików. Na początku powstania pomagał w rejonie
cmentarzy ewangelickich, potem przeszedł w rejon ulicy Leszno i tam wraz
z rodziną ukrywał się w Kościele ewangelicko-reformowanym. Po zajęciu
tego obiektu przez Niemców rodziny zostały rozdzielone, kobiety i dzieci

413
 T. Terlikowski, Ewangelicyzm w służbie Polsce i jedności chrześcijan. Ksiądz bi-
skup Zygmunt Michelis, w: Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 277–298.
414
 C. Brodzicki, Ks. Zygmunt Kuźwa ps. „Pleban”: pastor łomżyński, bohater Po-
wstania Warszawskiego, „Studia Łomżyńskie” 2003, nr 14, s. 129–132.

248
Lud Boży

zapędzono do Pruszkowa, jemu udało się zaś uciec i przejść na teren zajęty
przez powstańców. Na Starym Mieście dołączył do oddziału ppor. „Ossy”
jako kapelan i  żołnierz – walczył w  nim z  bronią w  ręku i  odprawiał
nabożeństwa. Pomagał w  transporcie rannych kanałami, a  po kapitulacji
Starego Miasta wraz z oddziałem przeszedł na Żoliborz. Tam dalej walczył
i posługiwał, aż 30 września 1944 roku został śmiertelnie ranny i zmarł
na kilka godzin przed kapitulacją tej dzielnicy.

Męczennicy
Pewnym świadectwem znaczenia, jakie miała wiara dla ówcześnie żyjących,
są przykłady męczenników, którzy podczas powstania warszawskiego zo-
stali zamordowani in odium fidei – z  nienawiści do wiary. Trudno jest
określić motywacje zbrodniarzy w przypadku ofiar II wojny światowej –
czy rzeczywiście działali z  nienawiści do wiary, czy jednak ich pobudki
były inne. Kwestię tę rozpatrywano między innymi przy okazji procesów
beatyfikacyjnego i  kanonizacyjnego Maksymiliana Marii Kolbego. Osta-
tecznie w  1982 roku kanonizowano go jako męczennika, co stworzyło
precedens do zmiany rozumienia pojęcia męczeństwa w Kościele – roz-
szerzenia go o  tzw. męczeństwo miłości415. Trzydzieści pięć lat później
papież Franciszek w motu proprio Maiorem hac dilectionem (2017) usta-
nowił trzecią drogę świętości (obok drogi cnót i drogi męczeństwa) – dar
życia. Po wczytaniu się w ten dokument można wysnuć wniosek, że jest to
oficjalne usankcjonowanie męczeństwa miłości – dobrowolnego oddania
swojego życia z miłości – jako drogi do świętości416.
W 1999 roku papież Jan Paweł II beatyfikował 108 polskich męczen-
ników z  czasu II  wojny światowej, z  których dwaj zostali zamordowani
podczas powstania warszawskiego – o. Michał Czartoryski OP i ks. Józef
Stanek SAC, posługujący wśród ludności i  powstańców odpowiednio
Powiśla i  Czerniakowa. Nie są oni jedynymi męczennikami tego czasu.
Kilku kolejnych jest Sługami Bożymi – trwają ich procesy beatyfika-
cyjne. Zamknięcie takiego procesu przez Kościół i ogłoszenie danej osoby
415
 Praca magisterska Jana Odyńca. J. Odyniec, Proces kanonizacyjny św. Maksy-
miliana Marii Kolbego – 1980–1982, Uniwersytet Warszawski 2017, 56–58.
416
 Tamże.

249
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

błogosławioną jest widocznym znakiem tego, że na jej świadectwie wiary


kolejne pokolenia katolików mogą budować zaufanie Bogu. W rozumieniu
nowej drogi do świętości – daru życia – powstanie warszawskie przyniosło
Kościołowi z pewnością znacznie większą liczbę męczenników.
Papież Jan Paweł II w liście apostolskim Tertio millennio adveniente za-
chęcał zwierzchników lokalnych kościołów na całym świecie do zadbania
o pamięć o męczennikach: „W naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to
często męczennicy nieznani, jak gdyby nieznani żołnierze wielkiej sprawy
Bożej. Jeśli to możliwe, ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane
w Kościele. Zgodnie z sugestią Konsystorza trzeba, ażeby Kościoły lokalne,
zbierając konieczną dokumentację, uczyniły wszystko dla zachowania pa-
mięci tych, którzy ponieśli męczeństwo”417.
Każde z poniżej opisanych wydarzeń zostało przedstawione w artykule
bądź innych publikacjach naukowych lub popularnonaukowych. W związku
z tym nie ma już palącej potrzeby ich ponownego opracowania, niemniej
trudno sobie wyobrazić pracę na temat życia religijnego podczas powstania
warszawskiego, która by o  tych wydarzeniach nie wspominała. Opisano
pokrótce posługę i śmierć dwóch błogosławionych Kościoła katolickiego,
dwa masowe mordy na grupach zakonników i świeckich oraz wspomniano
o innych wydarzeniach. Wprawdzie tylko dwie z opisanych poniżej postaci
doczekały się już wyniesienia na ołtarze, jednak autorka jest przekonana,
że w pozostałych przypadkach również mamy do czynienia ze świadec-
twem męczenników w katolickim rozumieniu tego pojęcia.

Ksiądz Józef Stanek SAC „Rudy”418

Podczas okupacji ks. Józef Stanek, pallotyn, posługiwał w  Ołtarzewie, do


Warszawy dojeżdżając tylko na studia socjologiczne na tajnym Uniwersy-
tecie Warszawskim. 1 sierpnia 1944 roku nie zdążył po zajęciach opuścić
Warszawy, pozostał w mieście bez nawet stroju duchownego i posługę rozpo-
czął u sióstr Rodziny Maryi w Śródmieściu Południowym. Pomagał w szpi-
talu zorganizowanym przez siostry i chodził po okolicznych mieszkaniach

 Jan Paweł II, Tertio millennio adveniente, Rzym 2000, IV 37.


417

 M. Ludwicki, dz. cyt., s. 177–206; S. Zasada, dz. cyt., s. 147–162.


418

250
Lud Boży

i  piwnicach. Po około trzech tygodniach ze względu na brak kapelana


na Czerniakowie został przez dziekana „Biblię” przekierowany ze Śród-
mieścia właśnie tam i  pełnił funkcję duszpasterską w  zgrupowaniu AK
„Kryska” oraz wśród ludności cywilnej. Odprawiał Msze, spowiadał, bło-
gosławił ślub, miał również obowiązki pozaduszpasterskie – pomagał przy
noszeniu rannych, odgruzowywał zasypanych.
Ostatnie dni walki na Czerniakowie były tragiczne w  skutkach.
Ksiądz Stanek niestrudzenie, na ile mógł, pomagał powstańcom i rannym.
21 września podjął się funkcji parlamentariusza – poszedł na stronę nie-
miecką poprosić o środki opatrunkowe i pomoc dla rannych. Po kapitu-
lacji Czerniakowa, 23 września, został powieszony przez Niemców razem
z kilkoma powstańcami i sanitariuszkami. Z tego wydarzenia zachowało
się kilka relacji i  wspomnień. W  jednych wspomina się, że jako sznur
posłużyła Niemcom stuła księdza Stanka, w innych, że szalik. Tuż przed
śmiercią, wiedząc już, co go czeka, ksiądz Stanek miał błogosławić jeszcze
wszystkich, którzy byli zgromadzeni w okolicy i zostali świadkami tego
wydarzenia – cywilów, powstańców, oprawców.
Ksiądz Józef Stanek jest jednym z najczęściej wymienianych z nazwiska
księży w rozmaitych wspomnieniach z okresu powstania. Świadectwo jego
wiary odbiło się na życiu wiernych, którym posługiwał i którzy byli świad-
kami jego śmierci. 13 czerwca 1999 papież Jan Paweł II ogłosił go bło-
gosławionym Kościoła katolickiego. Od 2004 roku jest patronem kaplicy
w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Ojciec Michał Czartoryski OP419

Ojciec Michał Czartoryski, dominikanin, tak jak ks. Stanek stał się kapelanem
powstańczym niejako z przypadku. Podczas okupacji mieszkał w klasztorze na
Służewie, a 1 sierpnia przyjechał do miasta na wizytę u lekarza. Wybuch po-
wstania uniemożliwił mu powrót, w związku z czym udał się do znajomych na
Powiślu. Następnego dnia, gdy dowiedział się, że miejscowe zgrupowanie AK
„Konrad” nie ma swojego kapelana, oddał się do dyspozycji dowódcy.
419
 A. Kopiński, Książę i  żebrak. Błogosławiony ojciec Michał Czartoryski OP,
w: Gdy zaczniemy walczyć…, dz. cyt., s. 131–168; S. Zasada, dz. cyt., s. 19–36;
M. Brzeziński, dz. cyt.

251
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Przez kolejny miesiąc był jednym z  niewielu kapelanów Powiśla –


kościół św. Teresy prawdopodobnie został opuszczony (niektóre źródła
podają, że właśnie ojciec Czartoryski „zaopiekował się” pozostawionym
w tabernakulum Ciałem Chrystusa i paramentami liturgicznymi). Odpra-
wiał Msze Święte dla powstańców i cywilów na podwórkach i budynkach
w okolicy ul. Smulikowskiego.

Bł. o. Michał Czartoryski OP podczas Mszy świętej


(fot. Wincenty Szober, ze zbiorów MPW)

Od połowy sierpnia walki na Powiślu stawały się coraz cięższe, a po


upadku Starówki (2 września) impet uderzenia Niemców przeniósł się
właśnie tam. Ostatnie dni ojciec Michał spędził w szpitalu zorganizowanym
w ubezpieczalni Alfa Laval, posługując przy chorych, którzy przy nim czuli
się wyjątkowo bezpiecznie. Zachowała się nawet relacja z ostatniej odpra-
wianej przez niego Mszy Świętej: „Pamiętam dobrze ostatnią Mszę św.,
którą o. Michał odprawił raniutko w dniu upadku powstania. Modlił się
wtedy, jak zawsze, bardzo żarliwie. Wzmacniał tą modlitwą naszą wiarę,

252
Lud Boży

dawał nam, siłę, tak bardzo nam przecież potrzebną. Szczególnie utkwiło
mi w pamięci to, jak o. Michał rozdawał rannym i sanitariuszkom komu-
nikanty, po kilka, do ostatniej kruszyny, aby nie dostały się w ręce wroga
i nie zostały zbezczeszczone”420.
W obliczu zbliżającej się kapitulacji bliscy znajomi o. Michała namawiali
go na opuszczenie miasta wraz z ludnością cywilną – on jednak nie zgo-
dził się na to, ponieważ swoje miejsce widział przy rannych pozostających
w szpitalu, których zdecydował się nie opuszczać. Było to 6 września. Nie-
długo później Niemcy wkroczyli do szpitala i zamordowali wszystkich tam
obecnych, a następnie ich ciała spalono. Podczas ekshumacji w 1945 roku
nie udało się zidentyfikować ciała ojca Michała, choć przypuszcza się, że
to w jego ręce znalazły się resztki różańca. Relacje dotyczące tego tragicz-
nego wydarzenia na Powiślu różnią się szczegółami między sobą, wiadomo
jednak, że ojciec Michał zginął i że wybrał ten los świadomie, stawiając
godność rannych i miłość do nich nad własne życie.
Ojciec Michał Czartoryski, tak jak ksiądz Józef Stanek, został oficjalnie ogło-
szony błogosławionym męczennikiem czasu II wojny światowej 13 czerwca
1999 na placu Piłsudskiego w Warszawie.

Masakra na Rakowieckiej – jezuici i świeccy421

1 sierpnia 1944 roku, kilka godzin po wybuchu powstania, do Domu Pi-


sarzy – klasztoru Księży Jezuitów na Rakowieckiej – przyszło kilkunastu
cywilów szukających bezpiecznego schronienia. Nazajutrz rano księża
odprawiali Msze Święte w  kaplicy, jak co dzień – jednak jeszcze przed
południem klasztorny względny spokój został zaburzony przez Niemców
i  Ukraińców, którzy zrobili rewizję w  pokojach księży w  poszukiwaniu
broni. Nic nie znaleziono.
Podczas rewizji wszystkich znajdujących się w Domu Pisarzy – jezuitów
i  świeckich – zgromadzono w  kotłowni, a  następnie wywoływano poje-
dynczo, rewidowano i kierowano do niewielkiego pomieszczenia – pokoju

 Cyt za: A. Kopiński, dz. cyt., s. 163.


420

 Relacje z wydarzeń 2 sierpnia i dni następnych w klasztorze jezuitów na


421

Rakowieckiej zostały zebrane i opatrzone komentarzem w publikacji o. Felicjana


Paluszkiewicza: Masakra w klasztorze, oprac. F. Paluszkiewicz, Warszawa 2003.

253
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

organisty. Do środka wrzucono granaty, które przyniosły śmierć większości


obecnych – po jakimś czasie Niemcy weszli jeszcze do pomieszczenia i do-
bijali tych, którzy dawali jakieś znaki życia. W zasadzie z tak przeprowa-
dzonej zbrodni nikt nie powinien ocaleć, jednak kilku osobom się to udało –
podczas dobijania rannych wstrzymywali oddech, a potem, gdy Niemcy na
jakiś czas zniknęli, szczęśliwie uciekli i skryli się w innym pomieszczeniu.
Niedługo potem ciała zabitych oblano benzyną i spalono. 5 sierpnia dzięki
pomocy okolicznych mieszkańców udało się uratować tych, którzy ocaleli
z masakry i tylko dzięki temu zachowało się kilka relacji z tego wydarzenia.
Zgromadzeni w kotłowni, niepewni przyszłości, modlili się wspólnie:
„Zaległa cisza nabrzmiała jednym pytaniem: Co będzie z  nami dalej?
O. Wiącek jako kierownik duchowy domu zaraz rozpoczął modlitwy […].
Pod koniec […] przy drzwiach […] stanął Niemiec z karabinem i przysłu-
chiwał się naszej modlitwie. Po chwili dając znak ręką, począł wywoływać
każdego z osobna na korytarz. O. Wiącek teraz wstaje i udziela ogólnego
rozgrzeszenia […]. Teraz na niego kolej. Uśmiechnął się i mówi «Do wi-
dzenia», czyni znak Krzyża św. i znika za drzwiami”422. Zgromadzeni za
ojcem Wiąckiem powtarzali akty wiary, nadziei i miłości, odmawiali ko-
ronkę do Miłosierdzia Bożego, litanie i Pod Twoją obronę423. Ojciec Alek-
sander Kisiel w swoim wspomnieniu z tego dnia pisze: „Jestem przeko-
nany, że poznałem go (Niemca). Był to ten sam rycerz ze schodów, który
przeprowadził polską kobietę przez ulicę, aby się nie stało jej nic złego…
Przebaczyłem mu, modląc się w tej chwili za jego biedną duszę”424.
Stopniowo drugie pomieszczenie się wypełniało. Ojciec Wiącek
przemówił do zebranych: „Proszę państwa, to nasza ostatnia godzina…
Jesteśmy skazani… Za chwilę znajdziemy się z Panem Jezusem… Będzie
to chwilka tylko… Kto chce, może się spowiadać, księży jest dość…”425.
Wśród obecnych był także około 10-letni ministrant, Zbyszek Mikołaj-
czyk. Podszedł do ojca Kisiela: „Proszę ojca, boję się… – Nie bój się, mały…
Bądź tylko gotów”426. Ojciec Madaliński miał udzielić jeszcze raz odpustu
zupełnego w ostatniej chwili życia.

422
 F. Korsak, Kaplica zadrżała, w: Masakra…, s. 55–57.
423
 J. Rosiak, Zagłada, w: Masakra…, s. 87.
424
 A. Kisiel, Po co ta krew?, w: Masakra…, s. 33.
425
 Słowa ojca Wiącka według relacji ks. Rosiaka, J. Rosiak, dz. cyt., s. 90.
426
 S. Podlewski, Masakra w klasztorze, w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 96.

254
Lud Boży

Dzięki relacjom, które opowiadają o  ostatnich chwilach zamordowa-


nych jezuitów i towarzyszących im świeckich, wiemy, że i dla nich wiara
w Boga i modlitwa były czymś, co dodawało otuchy w godzinę śmierci.
Dzięki opiece duchowej ojców zakonników wszystkie ofiary tego wy-
darzenia odeszły do Pana rozgrzeszone. Wspomniany ojciec Władysław
Wiącek jest kandydatem na ołtarze427.

Redemptoryści na Woli428

Przy kościele św. Klemensa Dworzaka przy ul. Karolkowej gromadziła


się, szukając schronienia, ludność Woli. Już było wiadomo, w jaki sposób
Niemcy traktowali cywilów z  tej dzielnicy – pierwsze egzekucje już się
odbyły. Kościół i piwnice wypełniały się ludźmi, a ojcowie redemptoryści
trwali na „dyżurze”, spowiadając niemal bez przerwy, udzielając Komunii
świętej i  przygotowując obecnych na śmierć. Ojcowie odmówili opusz-
czenia kościoła i ewakuacji do bezpieczniejszej części miasta – chcieli być
razem z tymi, dla których zostali powołani.
5 sierpnia podczas wieczornego nabożeństwa ojciec Tadeusz Miller
uprzedził zebranych o bliskiej obecności Niemców i udzielił rozgrzeszenia
w  obliczu śmierci. W  nocy przyszli Niemcy, zażądali opuszczenia ko-
ścioła429. Nad ranem w kolumnie ludzie opuszczali kościół, wśród nich byli
ojcowie redemptoryści. W pewnym momencie Niemcy oddzielili duchow-
nych od pozostałych, zaprowadzili na teren zakładu maszyn rolniczych Kir-
chmajera i  Morawskiego (Wolska 81) i  rozstrzelali. Rozstrzeliwano ich
dwunastkami, co Czesław Cieplik wspomina następująco: „Ojcowie stali
w luźnym dwuszeregu, twarzami ku spalonym kamienicom. Stali spokojnie,
jak skamieniali. Wtenczas na naszych oczach rozpoczęto strzelać do ojców.
Wyższy gestapowiec podchodził po kolei do każdego z tyłu i strzelał z au-
tomatu w kark, a gdy ciało omdlałe opadło, jedną i drugą serią z automatu
427
 F. Paluszkiewicz, …inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. Jezuici polscy,
męczennicy nazizmu, kandydaci na ołtarze, Warszawa 2000, s. 58–64.
428
 S. Podlewski, Wierni…, dz. cyt., s. 392–394; P. Gursztyn, dz. cyt., s. 179–180;
Pamiętamy o Was…, dz. cyt.; P. Mazanka, Boję się śmierci pod gruzami. Sakramentki
i redemptoryści w powstaniu warszawskim, Warszawa 2020.
429
 S. Podlewski, Wierni…, dz. cyt., s. 392–394. Autor błędnie podaje dzień
tygodnia (5 sierpnia to była sobota, nie niedziela).

255
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

dopełniał aktu zbrodni”430. Kilka godzin później Niemcy zamordowali rów-


nież trzech ojców redemptorystów pozostałych w klasztorze.
Była to jedna z  największych masowych zbrodni dokonanych na za-
konnikach na ziemiach polskich podczas II wojny światowej – zginęło
30 rozstrzelanych ojców i trzech w klasztorze. Ostatnie dni życia spędzili
na posłudze wiernym, którzy chronili się u nich w kościele. Podobnie jak
ojciec Michał Czartoryski, odmówili możliwości ewakuacji i  być może
uratowania życia, ponieważ chcieli do końca – do śmierci – realizować
swoje powołanie.

Ofiara sakramentek431

Jednym z symboli męczeństwa powstańczej Warszawy stały się siostry sa-


kramentki ze swojego klasztoru przy rynku Nowego Miasta. Co więcej,
wydaje się, że są swego rodzaju symbolem nie tylko dla osób wierzących,
lecz także mniej zaangażowanych w Kościół. Na kartach tej książki poja-
wiają się w kilku miejscach – jako ważny punkt modlitewny powstańczej
Starówki, wspólnota szczególnie adorująca Najświętszy Sakrament, a przy
tym zakonnice, które na czas powstania w obliczu wyższej konieczności
zawiesiły klauzurę. Ich służba bliźnim trwała przez cały sierpień, aż do
zburzenia ich kościoła i śmierci większości z nich 31 sierpnia 1944 roku.
W dniach poprzedzających tę tragedię siostry przeżywały wraz z chro-
niącą się u nich ludnością cywilną dramatycznie trudne sytuacje. Na pe-
wien czas ze względów bezpieczeństwa przeszły nawet do kościoła na
Freta, lecz po kilku dniach powróciły do „swoich” podziemi kościoła św.
Kazimierza. „Ludność była rozgoryczona i wyczerpana do ostatnich granic
i jak zwykle w takich chwilach załamania cały ból, zdenerwowanie, prze-
życia tych straszliwych dni, wszystko to szerokimi strumieniami wylewało
się na zewnątrz. – Wtedy szczególnie jasno ukazała się oczom naszym
rola, jaką Opatrzność wyznaczyła nam w  Swych Odwiecznych planach.
Wyraźnie zarysowała się idea przewodnia naszego życia. Idea, która nas
zgromadziła. – Idea wynagradzania […]”432.
430
 Cyt. za: P. Gursztyn, dz. cyt., s. 179–180.
431
 Dokonana ofiara…, dz. cyt.; J. Stabińska, dz. cyt.; P. Mazanka, dz. cyt.
432
 Dokonana ofiara…, dz. cyt., s. 11.

256
Lud Boży

Z relacji ocalałych sióstr wynika jasno, że zdawały sobie sprawę z po-


wagi sytuacji i liczyły się z tym, że w kolejnych dniach mogą stracić życie.
Mając wówczas przed sobą dwa wyjścia – zostać lub odejść, opuścić
klasztor i  Warszawę – po konsultacji z  dowódcami powstania w  swoim
rejonie wybrały to pierwsze. W ostatnich dniach sierpnia przygotowując
się na śmierć, w modlitwie ofiarowały swoje życie Bogu i prosiły o miło-
sierdzie dla Warszawy: „U  stóp Chrystusa Ofiary czułyśmy się najlepiej
i najpewniej, lecz troska o los Ojczyzny wzywała nas do całkowitego wy-
niszczenia się, już nie po to, by się powstanie udało, lecz po to, by się dusze
dźwignęły, by skłócone ludzkie serca zaczęły bić jednakowym, zgodnym
rytmem, by pośród zwalisk i gruzów ludzie odnaleźli drogę do Boga, by
zobaczyli, że jedynie On może być trwałą ostoją. Związane ślubem ofiary
(w zgromadzeniu ss. Sakramentek oprócz zwykłych ślubów składa się ślub
nieustającej adoracji w charakterze ofiary), za zgodą swych Przełożonych,
naglone wewnętrznym nakazem, z pełną świadomością ważności spełnia-
nego aktu, jedna za drugą wobec Chrystusa utajonego w Hostii Przenaj-
świętszej oddawała się Boskiej sprawiedliwości, jako dar zadośćczyniący
i wynagradzający, błagając, by ich ofiara wyjednała miłosierdzie dla umę-
czonej Polski”433.
Ostatni dzień sierpnia opisują siostry w kronice:

Dzień dopełnienia się ofiary. […] Po południu o  trzeciej nieszpory, jak


zwykle w czwartek, o Najśw. Sakramencie, potem kompleta, w czasie której
nalot. Aeroplany krążą bez końca nad samym kościołem, nie zrzucając
jednak bomb. Pomimo to mężnie mówimy kompletę: Sub umbra alarum tu-
arum protege nos [Pod cieniem skrzydeł Twoich osłoń nas], potem cudna oracja
Visita nos [Nawiedź nas], błogosławieństwo i w końcu Salve Regina [Witaj,
Królowo]. Z jakim uczuciem odmawiałyśmy tę przepiękną antyfonę, będącą
chyba najlepszym przygotowaniem na godzinę śmierci!
Warkot aeroplanów nieco przycichł, jakby się oddalił, z  uczuciem
pewnej ulgi, lecz zawsze w poważnym skupieniu, siostry otoczyły wieńcem
tabernakulum i  rozpoczęły adorację wynagradzającą. Zwykle, gdy bom-
bowce warczały nad nami, odmawiano wspólnie jakieś błagalne modlitwy,
dziś przeciwnie – zapanowała wielka cisza, pełna powagi śmierci.

433
 Tamże, s. 12–13.

257
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Nagle straszny wstrząs, ciemność, krzyk ludzki i wołanie komendanta:


Spokojnie, Państwo, to tylko filar! Pomylił się biedny komendant. Nie był to
filar, ale całe sklepienie kościelne zapadło się z cichym poszumem, grzebiąc
pod swymi gruzami nasze zakonnice i do tysiąca cywilnych osób434.

Tragedia sakramentek i ukrywającej się u nich w klasztorze ludności


była zaledwie częścią dramatu, jaki spotkał Starówkę na przełomie sierpnia
i września 1944 roku. W gruzach cudownie ocalało i uratowało się zale-
dwie kilka z nich.

Ruiny kościoła sakramentek po powstaniu warszawskim


(fot. Dorota Smoszewska „Sawo”, ze zbiorów MPW

Na koniec jeszcze jeden fragment wspomnień sióstr, mówiący wiele


o tym, jak one rozumiały swoją ofiarę i śmierć czy śmierć swoich współ-
sióstr: „Czy ten zgon naszych Sióstr można nazwać śmiercią? Śmierć, to jest

 Kronika warszawskiego klasztoru sióstr sakramentek, wpis z 31 sierpnia.


434

258
Lud Boży

przerwanie czegoś – a tu czy może być mowa o przerwaniu? Zgromadzone


na adoracji u stóp Jezusa – czy przerwały swe modły? Nie, one przeszły do
wiecznej, nigdy nie kończącej się adoracji u stóp tego samego Jezusa”435.

Siostry zakonne w służbie bliźniemu


Do niedawna historia zgromadzeń zakonnych żeńskich była zupełnie nie-
doceniona w historiografii powstania warszawskiego, podczas gdy siostry
zakonne wielu wspólnot odegrały niemałą rolę w organizowaniu życia lo-
kalnej społeczności. Zmieniło się to nieco w 2020 roku, kiedy została wy-
dana książka Agaty Puścikowskiej Siostry z Powstania. Nieznane historie ko-
biet walczących o Warszawę436, traktująca właśnie o powstańczych historiach
sióstr zakonnych. Mimo że nie jest to klasyczne opracowanie naukowe,
to jednak stanowi w  końcu wartościowy i  dość kompleksowy głos na
ten temat. Poszczególne zgromadzenia zakonne dysponują pojedynczymi
wspomnieniami bądź niewielkimi zbiorami wspomnień swoich członkiń,
w niektórych z nich podjęto także próbę opracowania tego tematu.
Grono sióstr zakonnych było zapewne liczniejsze niż księży i zakon-
ników – podczas okupacji i powstania w Warszawie działało około trzy-
dziestu zgromadzeń zakonnych żeńskich, habitowych i  bezhabitowych;
niektóre z nich miały w stolicy kilka placówek. Oszacowanie liczby sióstr
w  1944 roku jest przy obecnym stanie badań niemożliwe. Puścikowska
podaje (zastrzegając możliwość przeszacowania), że prawdopodobnie było
ich nie mniej niż tysiąc, licząc postulantki i  nowicjuszki. Dawałoby to
średnio około trzydziestu kilku sióstr na zgromadzenie, co jest dość roz-
sądnym szacunkiem – w niektórych zgromadzeniach było ich z pewnością
znacznie więcej, w niektórych mniej.
Już w  czasie okupacji siostry zakonne poza modlitwą zajmowały się
działalnością społeczną: opieką nad osieroconymi dziećmi, edukacją, ra-
towaniem ludności żydowskiej, prowadzeniem szpitali, wspieraniem Rady
Głównej Opiekuńczej lub innych instytucji pomocowych. Charyzmaty po-
szczególnych zakonów różnią się od siebie, wśród warszawskich sióstr

 Dokonana ofiara…, dz. cyt., s. 14.


435

 A. Puścikowska, dz. cyt.


436

259
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

były siostry klauzurowe, które żyły w  pewnym odcięciu od świata, ale


także siostry „skrytki”, czyli zgromadzenia bezhabitowe, których człon-
kinie swoją przynależność do zakonu utrzymują co do zasady w tajemnicy,
na co dzień podejmując się „zwyczajnych zajęć zwykłych ludzi”.
Powstanie zintensyfikowało ich działania. Patrząc całościowo, do życia
w  tym czasie siostry podeszły bardzo aktywnie, choć jasne jest, że nie
chwyciły za broń. Ich pomoc i wkład w całość był mimo to nieoceniony,
zarówno w pomoc ludności cywilnej jak i samym powstańcom.
Wśród sióstr zakonnych niewiele jest tak znanych postaci, jak opisy-
wani wcześniej kapelani powstania. O ile wśród księży można właśnie wy-
różnić kilkunastu takich, których posługa duszpasterska została bardziej
zapamiętana przez świadków historii, o  tyle w  przypadku sióstr zakon-
nych ich służba była, można powiedzieć, bardziej cicha, może anonimowa?
Nie ulega wątpliwości, że bardzo znacząca, bo wspomnień o nich jest bez
liku, ale stosunkowo rzadko wymieniane są z imienia, a jeszcze rzadziej
z nazwiska. Ich personalia da się nieraz odkryć podczas analizy archiwów
klasztornych czy wspomnień sióstr o współsiostrach, ale mimo to ich opis
ma charakter bardziej portretów zbiorowych niż przedstawiania sylwetek
konkretnych kobiet.

Żyjące rytmem modlitwy

Zaczynając od najbardziej intuicyjnego zajęcia dla sióstr zakonnych, jakim


jest modlitwa, nie da się ukryć, że w kształtowaniu życia religijnego War-
szawy w tym czasie odegrały niebagatelną rolę. Jako że w ich klasztorach
nieraz chroniła się ludność cywilna lub one chroniły się w jakiejś piwnicy
razem z  innymi ludźmi, świadectwo ich wiary było często niezwykłym
przykładem dla towarzyszy niedoli. Wspomnienia sióstr zakonnych są wy-
jątkowo skoncentrowane na tym, jak wówczas się modliły i jak wyglądało
ich życie sakramentalne.
Większość zgromadzeń starała się w  ten czy inny sposób zachować
rytm zakonnego życia, a więc modlitwę liturgią godzin, adorację czy cha-
rakterystyczne dla poszczególnych zakonów zobowiązania modlitewne.
Jeśli było to możliwe – również udział we Mszy Świętej, co nie było takie
oczywiste nawet dla nich, część klasztorów była bowiem odcięta od swoich

260
Lud Boży

kapelanów. Jednocześnie zajmowały się służbą na rzecz drugiego człowieka,


pełniąc funkcje sanitariuszek, pielęgniarek, kucharek. Potrzeby były zawsze
większe od tego, co można było zaoferować, stąd i granica między czasem
przeznaczonym na modlitwę a tym przeznaczonym na służbę częściowo
się zatarła. Liturgia godzin dla wielu sióstr stała się prawdziwie modlitwą
uświęcania czasu – stykając się niemal w każdej godzinie z bezsilnością
i bezradnością, wzywały pomocy Bożej w każdych okolicznościach.
Przede wszystkim dbały o  własną modlitwę, ale również zachęcały
do niej innych, zostając cichymi apostołkami wiary – czy indywidualnie
w  rozmowach z  rannymi w  szpitalach, czy w  większych grupach, które
były skupione w jednym schronie. Udawało się nawet dochować niektó-
rych zakonnych tradycji – przykładowo u sakramentek co roku w uroczy-
stość Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia) ponawia się akt wyboru Matki
Bożej na Najwyższą Ksienię klasztoru – i tym razem, w 1944 roku, po
Mszy Świętej także go odczytano437.
U sióstr obliczanek przy ulicy Polnej kaplica była w miarę możliwości
cały czas czynna. Odprawiano w  niej Msze, sprawowano inne sakra-
menty – spowiedzi, śluby… jedna z sióstr wspomina: „codziennie odma-
wiano w kaplicy różaniec św., litanię, śpiewano suplikację, różne błagalne
pieśni itp.”438 Podobnie siostry sakramentki w kronice zapisały: „Pomimo
wielkiego wyczerpania u Sióstr, wszystkie ćwiczenia jak: medytacja, ado-
racja, a przede wszystkim wspólne odmawianie chórowych pacierzy – są
zachowywane i pilnie przestrzegane, zwłaszcza przez nieustraszoną Matkę
Subprzeoryszę. Czasem głosy się trzęsą, zwłaszcza gdy bombowce war-
koczą nisko nad naszymi głowami, albo pociski artyleryjskie wstrząsają
murami, ale modlitwa chóralna ani na chwilę nie jest przerwana. Raz gdy
naleciała «szafa», silnym podmuchem nas przewracając i gasząc wszystkie
świece, powstało zamieszanie, lecz wnet odważniejsze siostry podjęły
psalm na nowo i odmawiały go z pamięci, póki się nie uspokoiło i świece
nie zostały zapalone”439.

437
 Kronika klasztoru sakramentek, wpis z  15 sierpnia; dostępna online:
https://www.benedyktynki-sakramentki.org/2015/08/z-kroniki-klasztornej-
15-sierpnia-1944/, dostęp 30 czerwca 2021.
438
 S.M. Karwacka, Wspomnienia z roku 1939–1944, s. 23; Archiwum Wynagro-
dzicielek Najświętszego Oblicza.
439
 Kronika warszawskiego klasztoru sióstr sakramentek, wpis z 26 sierpnia.

261
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Otwarte serca i otwarta klauzura

Wśród zgromadzeń zakonnych żeńskich w Warszawie były klasztory klau-


zurowe, które od wieków odgrodzone były od świata zewnętrznego. Klau-
zura była utrzymywana bardzo ściśle, w  zasadzie nikt nie miał za nią
wstępu poza księdzem kapelanem, a i siostry nie wychodziły na zewnątrz
poza tymi, które miały przydzieloną taką funkcję. Dziesiątki, setki lat ta-
kiego funkcjonowania sakramentek, wizytek, karmelitanek…
Już na początku sierpnia 1944 roku, zaraz po wybuchu powstania, przy
furtach klasztornych pojawiały się delegacje od władz powstańczych lub
ludności cywilnej z prośbą o udzielenie schronienia – w kościele, w klasz-
torze, w podziemiach, gdziekolwiek. Cywile pouciekali wtedy już z wła-
snych domów, w których było zbyt niebezpiecznie w nadziei, że klasztor
da im schronienie. Powstańcy szukali kwater dla wojska i  sanitariuszek
oraz miejsca do założenia punktów sanitarnych czy szpitali. Zdjęcie klau-
zury, a więc zlikwidowanie tej granicy między światem zewnętrznym a ży-
ciem zakonnym, było niemal nie do pomyślenia – wspomniane zakony
funkcjonują na zasadzie tzw. klauzury papieskiej, która obejmuje cały dom
zakonny, z ogrodem, gospodarstwem i innymi nieruchomościami; za klau-
zurę nawet lekarze mogli wchodzić jedynie za przyzwoleniem miejsco-
wego biskupa lub na zasadach przez niego ustanowionych. Przepisy prawa
kanonicznego mówiły jednak jasno, że w  razie niebezpieczeństwa i, jak
można by to określić, słusznej przyczyny klauzurę można zawiesić.
Warunki powstańcze okazały się wystarczająco ważną przyczyną, która
sprawiła, że przełożone niektórych zgromadzeń zgadzały się na otwarcie
klauzury. U sakramentek odbyło się to w dwóch etapach – 4 lub 5 sierpnia
otwarto ją, aby łącznicy przenoszący rozkazy i  broń mogli bezpiecznie
przechodzić przez teren klasztoru, a  kilka dni później – 9 sierpnia –
otwarto ją w zasadzie całkowicie, gdy liczba przybyłych cywilów była już
tak duża, że nie sposób ich było pomieścić w  kościele czy podziemiach
poza klauzurą, dodatkowo przenoszono do sakramentek jeden ze szpitali.
Dla sióstr – zwłaszcza tych, które już od lat przebywały w zakonie – mu-
siała być to niebywała zmiana w trybie ogólnego funkcjonowania, gdy po
latach odosobnienia nagle znalazły się w tak ogromnym tłumie. Nie tylko
otworzyły swój klasztor, lecz także usługiwały rannym i chorym, zatem nie
było w ogóle mowy o stosowaniu reguł milczenia czy ciszy. Przez pewien

262
Lud Boży

czas udawało się im zachowywać bardzo prowizoryczną klauzurę: „Aby


utrzymać pomimo wszystko naszą klauzurę i  regularne życie zakonne,
koło kaplicy i koło katafalku zawiesiłyśmy zasłony z napisem: «Klauzura».
Tam już szpitalowi wchodzić nie wolno. Przy tej zasłonie pozostaje zawsze
jedna z sióstr, by przyjmować polecenia, których wciąż jest bez liku. Wła-
ściwie cała nasza kuchnia, apteczka i siostry są do ich dyspozycji. Poma-
gamy, jak możemy i umiemy, a cały personel szpitalniany, zwłaszcza zaś
chorzy, niezmiernie mile się do nas odnoszą, wyrażając swą radość, że się
u nas znajdują”440.
U sióstr wizytek na Krakowskim Przedmieściu było około czterdziestu
sióstr i niemal drugie tyle karmelitanek, które zostały wysiedlone ze swoich
domów zakonnych w  Warszawie i  Łodzi441. Podczas powstania klasztor
pozostawał wciąż na terenie pod kontrolą Niemców, którzy wielokrotnie
go odwiedzali, ale z różnych powodów wypędzenie sióstr stamtąd aż do
końca października nie dochodziło do skutku. I  podobnie jak u  sakra-
mentek, w  pierwszych dniach sierpnia w  dialog z  siostrami wchodził
jeden z dowódców powstania, prosząc o pomoc w pilnowaniu określonych
przejść (co ostatecznie nie było potrzebne), a później ludność cywilna po
opuszczeniu swoich domów szukała schronienia u sióstr za klauzurą, która
wtedy przestała obowiązywać. W związku z tym, że klasztor pozostawał po
stronie niemieckiej, u sióstr chronili się właśnie cywile – dla powstańców
to nie była bezpieczna przystań, Niemcy podczas kontroli wielokrotnie
ich szukali. W następnych dniach i tygodniach u wizytek znalazły schro-
nienie także siostry dominikanki z ulicy Królewskiej. Tak jak wspomniano
w pierwszej części książki, do klasztoru wizytek przenoszono w drugiej
części powstania szpitale cywilne z  ulicy Konopczyńskiego i  z  budynku
ZUS-u na Czerniakowskiej.
Podobnie siostry karmelitanki442 w klasztorze przy ulicy Wolskiej, gdy
tylko okazało się, że potrzebne jest schronienie – a  same przenosiły się
ze zwykłych pomieszczeń do piwnic – udzieliły schronienia szukającym
go cywilom. W  tym przypadku jednak był to ratunek tylko na chwilę.
Wola, jako pierwsza pacyfikowana przez Niemców dzielnica, już spływała
krwią – 5 sierpnia dotarli do klasztoru karmelitanek. Siostra przełożona
440
 Kronika warszawskiego klasztoru sióstr sakramentek, wpis z 10 sierpnia.
441
 A. Puścikowska, dz. cyt., s. 327–340.
442
 Tamże, s. 144–145.

263
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

wzięła z kaplicy Najświętszy Sakrament i rozdawała go zebranym – sio-


stry i chętni cywile przyjmowali w ten sposób wiatyk na wypadek rychłej
śmierci, która rzeczywiście niektórych z nich niebawem dosięgnęła.
Otwieranie klauzury nie dotyczyło jedynie zgromadzeń, które są tak
radykalnie odcięte od świata – pewna forma klauzury funkcjonowała bo-
wiem w każdym zgromadzeniu zakonnym (zarówno żeńskim, jak i mę-
skim), aczkolwiek nie tak ostra. Jednak granica, za którą wstęp mają
jedynie mieszkańcy klasztoru (zakonnice, zakonnicy) jest czymś charakte-
rystycznym dla zakonów jako takich. W sytuacji tworzenia w klasztorach
i kościołach szpitali, a także wspólnego chronienia się w jednej piwnicy
z  pewnością była łamana. W  niektórych zgromadzeniach starano się jak
najdłużej jakąś formę oddzielenia sióstr utrzymać, choć bywało to bardzo
trudne: „A oto przynoszą nam już tych biednych rannych. […] Żadnego
przy nich lekarza, tylko jakiś impertynencki kapral, który obchodząc klau-
zurę, decyduje, że musimy zewsząd ustąpić, pozostając jedynie na kory-
tarzu lub w  refektarzu i  to musi dla nas wystarczyć! Św. Józef czuwa!
Pozbywszy się kaprala, znosimy nasze łóżka, odstępujemy połowę naszych
sienników (odtąd 3 siostry śpią na jednym sienniku)”443.

Pielęgniarki i karmicielki

Część sióstr już w czasie okupacji pracowała jako pielęgniarki czy lekarki
w szpitalach warszawskich – podczas powstania ich służba stała się tylko
bardziej potrzebna. Od pierwszych dni sierpnia w pomieszczeniach klasz-
tornych zakładano szpitale dla powstańców lub ludności cywilnej, gdzie
pracowali w pocie czoła zarówno lekarze i personel medyczny z zewnątrz,
jak i siostry w roli pielęgniarek czy sanitariuszek.
Najbardziej znane szpitale prowadzone przez siostry to mokotowski
szpital elżbietanek na Goszczyńskiego i  żoliborska tzw. Twierdza Zmar-
twychwstanek. Ale nie były to jedyne takie miejsca – w zasadzie w niemal
każdym klasztorze, o ile nie trzeba go było opuścić z powodu niemieckich
ataków, funkcjonował przynajmniej jakiś prowizoryczny szpitalik albo punkt

443
 Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), Archiwum Franciszkanek Mi-
sjonarek Maryi, wpis z 29 sierpnia.

264
Lud Boży

sanitarny: Tamka 35, Gęsta 1, Hoża 53, Wilcza 7, sakramentki, wizytki,


urszulanki… Siostry pomagały lekarzom, czuwały przy rannych, zmieniały
im opatrunki, asystowały przy operacjach – całym sercem angażowały się
w możliwą pomoc rannym i chorym.
Ta postawa miłości chrześcijańskiej okazywanej drugiej osobie w prak-
tyce była często największym świadectwem, jakim mogły się podzielić z le-
żącymi w szpitalu rannymi. Jednocześnie powstanie było czasem, który tę
wiarę wystawiał w różnych momentach na próbę, ponieważ nieustannie
musiały mierzyć się z  pytaniami o  sens cierpienia, przegrywanej walki
itd., ponadto z  całą miłością do Ojczyzny, jaką wiele z  nich miało, jako
pielęgniarki czy sanitariuszki opatrywały i Polaków, i Niemców. Okazy-
wanie takiej samej troski o zdrowie i życie, a także zbawienie bliźniego
z  drugiej strony barykady było nie lada wyzwaniem – zresztą nie tylko
dla zakonnic, lecz także dla świeckich lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszek.
Niejednokrotnie jednak ich pomoc stawała się mostem między jednymi
i drugimi, burzyła wyobrażenia Niemców o Polakach, a czasem i Polaków
o Niemcach – gdy okazywało się, że ci się nawracają lub w ogóle są kato-
likami, a w armii niemieckiej znaleźli się z przymusu.
Innym wymiarem służby sióstr w  czasie powstania warszawskiego
było dzielenie się jedzeniem. Siostry wielu zgromadzeń, otwierając dla po-
wstańców czy ludności cywilnej swoje klasztory, kościoły, otwierały także
swoje spiżarnie. Niektóre zgromadzenia prowadziły kuchnie wydające po
kilkaset posiłków dziennie i piekarnie wypiekające chleb dla całej okolicy.
Siostry kucharki wstawały nieraz przed świtem i z pełnym poświęceniem
przez cały dzień gotowały i szykowały jedzenie do wydania dla ludności –
póki było z czego je przygotowywać, co zgrabnie podsumowała w swoim
dzienniku siostra Jozafata, przełożona sióstr franciszkanek z Racławickiej:
„Zapasy bardzo szczupłe żywności zaczynają się wyczerpywać. Były one nie-
wielkie, a nikt nie przewidywał, że trzeba będzie gotować na 300 osób”444.
Sakramentki dysponowały własnym gospodarstwem – krowami, świ-
niami i kurami. 6 sierpnia w kronice zapisały: „U nas korytarz przy we-
stiarni i piwnica pełna ludzi z Rybaków, którzy uciekli ze swych domów do
nas, choć tam takie samo niebezpieczeństwo, co i u nas. Nasza Przewielebna

444
 Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), Archiwum Franciszkanek Mi-
sjonarek Maryi, wpis z 22 sierpnia.

265
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Matka poleciła im dawać rano i  wieczorem kawę i  chleb, a  w  południe


zupę. […] W  głębokiej rozmównicy zamieszkało 5 sanitariuszek, które
pracują na tak zwanych punktach sanitarnych przy swoich batalionach,
a  do nas wpadają tylko na odpoczynek. Dostają też gorącą zupę 2 razy
dziennie, za co są bardzo wdzięczne”445. Te same siostry kilka dni później,
11 sierpnia, piszą: „Rano po Mszy św. Siostry, które zeszły na dół, by z na-
rażeniem życia doić krowy i dać trochę pożywienia dobytkowi, powróciły
z  żałosną wieścią, że bomba rozbiła oborę i  poraniła krowy. Zwłaszcza
jedna, ciężko ranna, już dogorywa. Matka Wielebna kazała ją ofiarować
komendzie Armii Krajowej, która stoi obok nas w szkole. Dar był entu-
zjastycznie przyjęty i zaraz żołnierze specjaliści pobiegli ją oprawić. Część
mięsa przynieśli nam wspaniałomyślnie. Bardzo się przydało, bo na tylu
ludzi wychodzi dziennie moc produktów, a niestety nie widać końca”446.
Ponadto siostry zakonne podczas powstania w miarę możliwości kon-
tynuowały dzieła, które wcześniej prowadziły – w szczególności opieko-
wały się dziećmi ze swoich szkół, przyjmowały pod swoją opiekę nowe,
osierocone przez rodziców, którzy zginęli w wyniku walk, bombardowań
i innych nieszczęśliwych wypadków. Całość służby sióstr zakonnych i pro-
wadzonych przez nie dzieł miłosierdzia czeka jeszcze na opracowanie.
Znaczną część opisała w przytaczanej wyżej książce Agata Puścikowska,
ale jak ona sama zauważa – to wciąż nie jest wszystko.

Diakonisy447

W  Kościele ewangelicko-augsburskim powołaniem diakonis poza posługą


liturgiczną jest zaangażowanie w dzieła charytatywne – i tak było z diakoni-
sami warszawskimi i podwarszawskimi przez całą okupację. W Skolimowie
(dziś Konstancin) działał zakład „Tabita” przez nie prowadzony, a w War-
szawie ważnym ośrodkiem był szpital ewangelicki przy ul. Królewskiej 35.

445
 Kronika warszawskiego klasztoru sióstr sakramentek, wpis z 8 sierpnia.
446
 Tamże, wpis z 11 sierpnia.
447
 Diakonisy to nie jest dokładny odpowiednik zakonnic w  Kościołach prote-
stanckich, bo te zakonów nie uznają. Gdyby szukać analogii między Kościołem kato-
lickim a ewangelickim, to bardziej odpowiednia byłaby funkcja diakona, którą w nie-
których Kościołach protestanckich mogą pełnić zarówno mężczyźni, jak i kobiety.

266
Diakonisy rozmawiające na podwórzu jednej z kamienic
(prawdopodobnie ul. Szpitalna 6) (fot. „Topór”, ze zbiorów MPW)
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Oczywiście istotny był kościół parafialny na pl. Małachowskiego, ale tak jak
już wspominano w pierwszej części książki, luteranom ograniczano możli-
wość sprawowania kultu w czasie okupacji.
Diakonis w powstaniu było przynajmniej kilkanaście – w opracowaniu
Aliny Janowskiej pojawiają się personalia szesnastu z  nich448, a  nie ma
pewności, czy to na pewno wszystkie. Służba przez nie podejmowana była
bardzo podobna do działań katolickich sióstr zakonnych – prowadziły
szpital (na Królewskiej, potem przeniesiony na Szpitalną i dalej na Śród-
mieście Południowe), dzieliły się zapasami żywności i opiekowały się sie-
rotami, które trafiły pod ich opiekę przed powstaniem lub w jego trakcie.

Świeccy
Najtrudniejsza część portretów ludu Bożego to opowieść o  świeckich,
którzy również mieli swój wkład w  życie religijne podczas powstania.
W dotychczas powstałych opracowaniach nie podejmowano nawet próby
ich przedstawienia, a postulat mówiący o tym, jakoby taki portret był po-
trzebny, również się nie pojawia. Nie umniejszając jednak zasługom du-
chowieństwa i sióstr, nie mieli oni możliwości podczas powstania dotrzeć
do wszystkich zainteresowanych modlitwą. W obliczu walk i niemożności
dotarcia do najbliższego kościoła świeccy musieli wziąć odpowiedzialność
za swoje życie duchowe, a  często to kapelani potrzebowali ich pomocy
w  zdobyciu paramentów liturgicznych, przekazaniu informacji odnośnie
do planowanych liturgii itd.
Nie da się opowiedzieć o  religijności podczas powstania, mówiąc
wyłącznie o  osobach wyświęconych lub przynajmniej konsekrowanych.
Jednocześnie faktycznie wśród świeckich trudno szukać takich liderów,
którzy by byli równie istotni jak kapelani. Stąd w niniejszym rozdziale au-
torka przedstawia kilka zadań, które wierni świeccy na siebie wzięli, a na-
stępnie omawia kwestię znaczenia wiary i religii dla ówczesnych. Stąd się
bierze też kolejny rozdział w tej części książki, dotyczący osób wątpiących,
sceptycznie nastawionych do religii bądź wprost niewierzących – bez nich
portret religijny społeczeństwa warszawskiego również nie byłby pełny.

448
 Ewangelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 29.

268
Lud Boży

Łączniczki kapelanów

Zdaje się, że znane są nazwiska tylko dwóch z nich – a w każdym razie


z pewnością nie rzucają się one w oczy. Podczas analizy źródeł dotyczących
powstania można je z łatwością przeoczyć. Anna Hołubowicz-Gadkowska
„Iwona”, łączniczka księdza Józefa Sieradzana „Mariana”, kapelana na Żoli-
borzu i Marymoncie, posłuży za twarz całej grupy. Po wojnie opublikowała
swoje wspomnienia, nadając im tytuł Pamiętnik łączniczki kapelana449. Opi-
sała w nich całe swoje powstańcze życie, a więc przede wszystkim zadania,
które miała z racji pełnienia właśnie takiej funkcji. I dzięki niej znane jest
nazwisko drugiej łączniczki – Haliny Całajewskiej (po mężu Szczepanek).
Ze źródeł wynika, że z pewnością nie każdy kapelan miał swoją łącz-
niczkę – nie mogło być ich tak dużo i zapewne jest to jeden z powodów,
dla których są niezauważone. Trudno jest zresztą oszacować, ile ich było –
kilka? Kilkanaście? Kilkadziesiąt? Więcej z pewnością nie. Łączniczkami dys-
ponowali dwaj kapelani na Żoliborzu – wspomniany przed chwilą ksiądz
Sieradzan oraz ksiądz Zygmunt Trószyński „Alkazar”, którego łączniczką
była właśnie Halina Całajewska, koleżanka Anny. Poza nimi na pewno nie-
którzy kapelani w Śródmieściu mieli łączniczki, które im pomagały.
Do zadań łączniczki kapelana należało, jak należy się spodziewać, prze-
noszenie i  przekazywanie informacji – o  planowanych nabożeństwach,
o działaniach zbrojnych czy o poleceniach dla kapelana od dowódcy jego
oddziału. Na tym się jednak nie kończyło, ponieważ dziewczęta i kobiety
pełniące tę funkcję były jednocześnie dla księdza kimś w rodzaju sekre-
tarki. Do zadań kapelanów należało między innymi prowadzenie rejestru
zabitych i  przekazywanie tych informacji odpowiednim władzom woj-
skowym. W morzu potrzeb duchowych i licznych pogrzebów łączniczka,
która prowadziła taki rejestr i ogólnie dokumentację służby, a także spi-
sywała personalia osób grzebanych (o ile były znane), była nieocenionym
wsparciem dla księdza.
Jednak z punktu widzenia samych praktyk religijnych najważniejszym
zadaniem takich kobiet było przygotowanie Mszy Świętej – nieraz to one
przenosiły paramenty liturgiczne i zdobywały nie wiadomo skąd komuni-
kanty i wino do konsekracji. Bez tej ich pomocy Msza Święta mogłaby się

449
 A. Hołubowicz-Gadkowska, dz. cyt.

269
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

nie odbyć. Zdarzało się także, że łączniczka, znając układ ulic (czy też ruin
i  korytarzy piwnicznych), prowadziła oddział na miejsce modlitwy, aby
mógł na nabożeństwo bezpiecznie dotrzeć.
Poza tym, tak jak już wspominano w rozdziale dotyczącym Eucharystii,
do sprawowania Mszy w ówczesnym Kościele niezbędny był ministrant,
którego zadaniem było odpowiadanie księdzu. W takiej sytuacji, jeśli nie
było ministranta, zastępowała go właśnie łączniczka, czyli po prostu słu-
żyła do Mszy Świętej – dziewczęta musiały się tego szybko nauczyć, bo
z zasady była to funkcja dla nich niedostępna, zatem podczas powstania
zajmowały się tym po raz pierwszy.
I chociaż zadania te nie wyglądają na bardzo trudne, wymagały nieraz
ogromnego bohaterstwa. Przenoszenie wiadomości często odbywało się
pod ostrzałem, przechodzenie na inne placówki i wyprawy po paramenty
liturgiczne nieraz wiązały się – jak niemal wszystko w czasie powstania –
z narażeniem życia.

Umocnieni modlitwą

W  poprzednich rozdziałach opisano, w  jaki sposób ludzie praktykowali


swoją wiarę, w jaki sposób się modlili i choć znaczenie tych praktyk i wy-
darzeń religijnych trzeba próbować odczytywać między wierszami, to re-
fleksja podsumowująca ten aspekt ich życia jest nieodzowna.
Tak jak można się spodziewać, dla dużej części ludności warszawskiej
wiara i religia były w tamtym okresie ważne – gdyby tak nie było, praw-
dopodobnie zrezygnowaliby z nich w obliczu tak trudnych okoliczności.
Pokazano już szereg historii, w których ludzie mimo ogromnych przeciw-
ności, często z narażeniem życia, starali się zachować praktyki religijne na
tyle, na ile się dało.
„Proszę Pani, to podnosiło na duchu”450 – odpowiedział Stanisław Woł-
czaski na pytanie autorki o znaczenie praktyk religijnych i modlitwy dla
niego i jego kolegów podczas powstania. Ton odpowiedzi świadczył o tym,
że zdaniem pana Stanisława rozmówczyni pytała o najbardziej oczywistą
oczywistość, o  którą pytać wręcz nie wypada. I  w  wielu przypadkach

450
 Rozmowa z p. Stanisławem Wołczaskim, 17.04.2019.

270
Lud Boży

tak  było. Praktyki religijne miały ogromne znaczenie duchowe dla ich
uczestników. Prawdopodobnie nie odegrały żadnej roli militarnej, ale
w słowach samych dowódców słychać przekonanie, że modlitwa była dla
nich czymś, co mogło w pewien sposób uratować przegraną już sprawę po-
wstania. Major „Zagończyk” miał tak odpowiedzieć na propozycję Nowej
mobilizacji Marii Okońskiej: „Po ludzku powstanie jest przegrane. Trzeba
walczyć o  ducha, wzmacniać ducha. […] Jesteście w  tej chwili bardziej
potrzebne niż żołnierze. […] Powstańcom potrzebna jest teraz pomoc
modlitwy. Potrzebne jest budzenie otuchy i nadziei”451. Podobnie sprawy
natury duchowej rozumiał płk Jan Mazurkiewicz „Radosław”, dowódca
jednego z najsłynniejszych zgrupowań AK, gdy prosił ojca Józefa Warszaw-
skiego o odprawienie niedzielnej Mszy Świętej pod koniec września, po-
dobnie też miał mówić o Eucharystii Andrzej Romocki „Morro”, dowódca
batalionu „Zośka”: „Cały bezsens naszej walki staje mi się sensem, kiedy
Ojciec podnosi Hostię i Kielich”452.
Niezwykłe świadectwo wiary, którą jest przesiąknięta codzienność,
można odnaleźć w pamiętniku Ołtarze ppor. Witolda Sawickiego, związa-
nego z NOW AK453. Trudno go w zasadzie nazwać pamiętnikiem, obszerne
fragmenty tego tekstu mają raczej charakter dziennika duszy – Sawicki,
opisując swoje powstańcze doświadczenia, wspomina także swoje osobiste
modlitwy, Msze Święte (jak również teksty mszalne) i inne refleksje na-
tury duchowej. Jakkolwiek taki poziom uduchowienia, z jakim obcujemy,
czytając jego wspomnienia, jest ewenementem rzadko spotykanym w in-
nych tego typu tekstach, to warto na niego spojrzeć jako na przykład wiary
i  powstańczej religijności osoby głęboko wierzącej: nie ulega bowiem
wątpliwości, że wiara była dla Sawickiego ważnym punktem odniesienia
i  podstawowym oparciem w  chwili próby. 1 sierpnia, opisując moment
tuż przed wybuchem powstania i bezpośrednio po druzgocącej diagnozie
uzbrojenia oddziału (9/10 nieuzbrojonych), Sawicki pisze: „Rzuciłem
okiem przez okno. Na jego wysokości, z  przeciwległej strony ulicy [Se-
natorskiej – przyp. autorki] rysował się na tle nieba krzyż umieszczony

451
 M. Okońska, dz. cyt., s. 59–60.
452
 J. Warszawski, dz. cyt., w: Kościół a Powstanie…, dz. cyt., s. 296–309.
453
 Pamiętnik dotychczas nieopublikowany, W. Sawicki, Ołtarze, AAN, Światowy
Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Warszawa, Bataliony NOW AK „Gustaw”
i „Harnaś”, sygn. 29. Cytowany już wcześniej, w części poświęconej Eucharystii.

271
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

na  frontonie kościoła św. Antoniego. Przylgnąłem do niego wzrokiem


i niewypowiedzianą myślą: «Jesteś ze mną…»”454. Co ważne, czytając pa-
miętnik, widzimy też, że autor przez pryzmat wiary patrzył nie tylko na
swoją służbę żołnierską, lecz także instruktorską (był instruktorem harcer-
skim i podczas powstania miał „pod sobą” harcerzy, z którymi prowadził
pogadanki dotyczące m.in. miłości Ojczyzny, zbawienia, przygotowania do
śmierci…), słowem, na całe swoje życie.
Z  kolei o  znaczeniu religijności dla ludności cywilnej świadczy cho-
ciażby to, że wielokrotnie wspomina się o  wspólnej modlitwie na po-
dwórkach i w piwnicach. Życie religijne, wspólny pacierz czy litania, było
czymś, co ich jednoczyło i  spajało, tworzyło z  nich swoistą wspólnotę,
mimo że często byli, z ludzkiego punktu widzenia, dość przypadkowo ze-
braną grupą ludzi. Wspólne modlitwy z osobami innych wyznań (czy z ży-
dami) budowały mosty ponad podziałami, które dotychczas nieraz były
bardzo głębokie.
Podobną funkcję tworzenia wspólnoty spełniały Msze Święte, ich zna-
czenie z  różnych względów było często większe. Jak już kilkukrotnie
podkreślano, katolicy wierzą, że w  Eucharystii obecne jest prawdziwie
i  materialnie Ciało Chrystusa – umocnienia, które komunia im dawała,
nie da się zmierzyć ani wyrazić. Ponadto świadectwem jest także postawa
księży, którzy z ogromnym poświęceniem i często z narażeniem własnego
życia służyli ludności, odprawiając Msze nawet podczas bombardowania.
Tu również za przykład może służyć wspomniany wyżej Witold Sawicki,
który zapisuje: „Pociesza mnie również i to, że co dzień rano przychodził
do nas Chrystus w Komunii. Jego obecność, cicha i łagodna, sprowadzała
do duszy pokój, w chwilach trwogi i w obliczu śmierci. Nie modliłem się
w tych czasach długo. Modlitwa w chwili bezpośredniej grozy jest ciężka
do udźwignięcia, jak głaz. Ale wiedziałem i czułem, że On jest tuż koło
nas i że kiedy trzeba będzie odchodzić, to się odejdzie wprost do Niego,
w Jego ramiona. Że to, co się dzieje dookoła, ma jakiś drugi – poza ziem-
skim – sens, który sprawia, że zło pada zwyciężone […]”455.
Ważną częścią posługi księży były spowiedzi i udzielanie zbiorowego
rozgrzeszenia. Dla ludzi wierzących pojednanie z Bogiem w obliczu śmierci

 Tamże, s. 26.
454

 Tamże, s. 44.
455

272
Lud Boży

jest niezwykle istotne. Do dziś część powstańców na pytanie o życie re-


ligijne podczas powstania przypomina sobie od razu księdza udzielają-
cego absolucji i mówi o tym, że to było niezwykłe przeżycie. Prawdopo-
dobnie pojednanie z Bogiem dawało ludziom wówczas namiastkę poczucia
bezpieczeństwa – i  mimo że nadal ich życie było zagrożone, byli nieco
spokojniejsi. Jak wspomina Irena Filipowicz, sakramenty traktowano jako
część niezbędnego przygotowania do śmierci: „Ja w niedzielę byłam ranna,
a w sobotę byłam u spowiedzi i później u komunii. Jeszcze pobiegłam do
domu, wymyłam się i  zmieniłam bieliznę. Jak wróciłam do oddziału, to
mówię: «Już jestem czysta na ciele i na duszy, mogę umierać». I faktycznie
byłam wtedy ranna, tak ciężko…”456.
Niektórzy niewierzący nie korzystali ze spowiedzi, ale z chęcią rozma-
wiali z księżmi o sensie walki i cierpienia. Inni, spowiadając się, otrzymywali
spokój i pogodę ducha, która umożliwiała im dalszą służbę: „15 sierpnia
o 10 rano przy prowizorycznym ołtarzu zainstalowanym w parterowym
pokoju wychodzącym na ogródek miała się odbyć Msza Święta. Kapelan –
ojciec Jan – przyszedł o  świcie i  bez przerwy spowiadał po kolei tych
wszystkich, którzy przybiegli tu na chwilę ze swoich placówek, szarzy od
obsypującego ich gruzu, z oczami zaczerwienionymi od bezsenności i pyłu.
Ewa bardzo długo klęczała przy konfesjonale. Myślałam sobie w duchu, że
pewnie ksiądz teraz rozstrzyga problem odpowiedzialności za los trzech
dziewcząt z żółtego domku – ale nie chciałam o to pytać. Ewa miała spo-
kojną i pogodną twarz, gdy odeszła od konfesjonału”457. Podobnie spowiedź
(być może też przyjęcie Komunii świętej, kontekst tego nie wyjaśnia)
przeżywała jedna z łączniczek z oddziału K-1. 7 sierpnia u nich w kwa-
terze miała odbyć się Msza polowa, przeniesiona z  poprzedniego dnia
(niedzieli). Ksiądz jeszcze spowiadał chętnych, gdy do pomieszczenia słu-
żącego za kaplicę wszedł dowódca i wywołał jedną z łączniczek – „Lodkę”:
„– Pójdziesz na Wolę. – Zaraz? – Tak. – Chciałam… – spogląda niepewnie
na księdza. – Trzeba zaraz. Po Mszy może być za późno. – Idę, tylko czy
ksiądz nie mógłby?… Po chwili kapelan z  kielichem w  ręku pochyla się
nad klęczącą. Jeszcze chwila i «Lodka» biegnie przez płonącą Wolę. Jest
spokojna”458. Jak podsumowuje Jan Żaryn, „to właśnie spowiedzi w czasie
456
 Irena Filipowicz, AHM MPW.
457
 O. Ludwikiewicz, Patrol „Mewy”, w: Pełnić służbę…, dz. cyt., s. 246.
458
 T. Wilska, Oszczędzajcie filipinki, w: Pełnić służbę…, dz. cyt., s. 290; M. Bań-

273
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

powstania były jedyną okazją dla tych żołnierzy do chwili skupienia, wyci-
szenia duchowego i głębokich rozmów o sensie walki i dalszego życia”459.
Wydarzeniami o niebagatelnym znaczeniu były powstańcze śluby. Uro-
czystości o  charakterze społecznym, ale mające również swój wymiar
religijny, pozwalały uczestnikom – i  młodym, i  świadkom ich małżeń-
stwa – oderwać się na chwilę od trudnej rzeczywistości; były namiastką
normalnego życia. Śluby kościelne z  zasady łączą ludzi na całe życie
i w wielu zmieniły codzienność nowożeńców na kolejne kilka, kilkanaście
lub nawet kilkadziesiąt lat. Kilka powstańczych małżeństw żyje do dzisiaj.
Warto w tym momencie również przypomnieć o nawróceniach z tego
okresu – niektóre z  nich opisano w  poprzednich rozdziałach. Przyjęcie
wiary lub powrót do niej po latach przerwy również, w niektórych przy-
padkach, zmieniło życie danych ludzi na kolejne lata. Zmieniło zarówno
ich zwyczaje, jak i sposób patrzenia na rzeczywistość. Nie zawsze można
określić, na jak długo – wspomnienia w  którymś momencie zawsze się
urywają, a gdy są to relacje świadków, są tylko urywkiem z życia. Pan An-
drzej, pacjent w szpitalu prowadzonym przez siostry zmartwychwstanki,
początkowo nie chciał rozmawiać z nimi o sprawach wiary. Potem bardzo
podkreślał, że nie chce się spowiadać – a w końcu spytał, czy jest możli-
wość rozmowy (nie spowiedzi) z księdzem. Kapelan szpitala się zgodził
i… w  następnych dniach na codziennych Mszach Świętych pan Andrzej
służył jako ministrant i przystępował do komunii – zatem jego sposób pa-
trzenia na rzeczywistość zmienił się przynajmniej na te powstańcze dni460.

Wierzący w cudowne ocalenie

Jakkolwiek historyk nie dysponuje narzędziami, które mogłyby udowodnić


moc sprawczą modlitwy lub jej brak, może jednak przeanalizować – na
podstawie relacji – stan wiary badanej przez siebie społeczności. Trzeba
bowiem zauważyć, że w wielu wspomnieniach z okresu powstania pojawia
się motyw cudownego ocalenia życia, które opowiadający niejednokrotnie

kowska, Powstańczy dziennik łączniczki z K-1, Warszawa 1994, s. 37.


459
 Wypowiedź prof. Jana Żaryna, 06.01.2014, cyt. za: P. Semka, My, reakcja:
historia emocji antykomunistów 1944–1956, Poznań 2015, s. 520.
460
 E. Radziszewska, dz. cyt., 239–241.

274
Lud Boży

przypisują wprost opiece Bożej Opatrzności. Są to wspomnienia o prze-


życiu wyjątkowo upiornego bombardowania, o  ocaleniu z  całej kamie-
nicy tego fragmentu, w którym była akurat kapliczka, ujścia śmierci pod-
czas przebiegania przez ulicę pod ostrzałem… Sytuacje, w których miała
zadziałać Opatrzność były przeróżne, a  konsekwencje tych cudownych
ocaleń bądź zbiegów okoliczności (zależnie od interpretacji) nieraz zmie-
niały życie bądź stosunek do wiary ich świadków.
Część z  nich już opisano – bo nie wydaje się nadużyciem interpre-
towanie tak niektórych z  przytoczonych historii dotyczących modlitwy
w  obliczu śmierci – jak na przykład Moniki Kicman, która modliła się
o ocalenie pod dziewiątą stacją drogi krzyżowej w kościele św. Wojciecha,
a po wojnie, według relacji syna, codziennie rozważała właśnie drogę krzy-
żową, wierząc, że tamta modlitwa ocaliła ją i jej dziecko461. Podobnie Ja-
dwiga Łukasik – wtedy ośmioletnia dziewczynka – we wspomnieniach
i  wywiadach, których udzielała w  ostatnich latach przeróżnym mediom,
wielokrotnie podkreślała rolę modlitwy i  opieki Bożej. Symbolem tego
może być wzruszenie towarzyszące jej do dziś, gdy słyszy pieśń Słuchaj
Jezu, jak cię błaga lud, a  którą śpiewano 6 sierpnia w  oczekiwaniu na
rozstrzelanie462. Wydaje się, że obie wspomniane kobiety na powojennej
drodze życia były wciąż przekonane o tym, że w danym momencie ocalały
dzięki jakiejś Bożej interwencji.
Sytuacji takich jest jednak znacznie więcej, często nazywanych przez
świadków wprost cudami: „Wtedy miało miejsce cudowne wprost zdarzenie.
Jeden z pocisków uderzył w I piętro tuż nad rozmównicą wypełnioną ran-
nymi na łóżkach. Wielki odłamek tego pocisku wpadł do pomieszczenia
przez okno, wyrywając jego górną część z kawałem muru. Nikt z rannych
nie umiał powiedzieć, jak to się stało, że prawie wszyscy w momencie ude-
rzenia znaleźli się w korytarzyku przed rozmównicą. Jeden tylko ciężko
ranny został wewnątrz. Siła wybuchu rzuciła go na podłogę, a dwa łóżka
zsunęły się nad nim, zabezpieczając go od cegieł i odłamków. Był to jedyny
człowiek, który nie korzystał w  szpitalu z  sakramentów św. Nie chciał
się spowiadać, mówiąc, że jest już «za starym grzesznikiem». Pewnie dla
niego był potrzebny ten pocisk, tak bliski. Zaraz po wypadku poprosił

 Rozmowa autorki z ks. Stanisławem Kicmanem, styczeń 2021.


461

 P. Gursztyn, dz. cyt., s. 275–276, podobnie inne relacje zawierające wspo-
462

mnienia Jadwigi Łukasik.

275
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

o spowiedź. Ocalenie swoje uznał za cud Opatrzności, chcącej przywieść


go do opamiętania”463. Mamy tu więc przykład, w którym konsekwencją
cudownego ocalenia było wzmocnienie wiary tych, którzy przeżyli, oraz
nawrócenie jednej z obecnych tam osób.
Tego rodzaju wiara i modlitwa były obecne nie tylko wśród katolików –
jedna z  diakonis ewangelickich w  sytuacji bez wyjścia tak modliła się
o ocalenie: „Co robić? Jak się wydostać? Modlimy się prawie głośno. […]
…Gdy pójdziesz przez ogień, nie spłoniesz, a płomień nie spali cię, bo Ja jestem
z tobą – szepczę. Naraz zerwał się wicher i jakby jakaś mocna, cudowna
Dłoń odciągnęła ognistą zasłonę – droga stała przed nami wolna! Szybko
łapiemy kamienny sagan z tłuszczem i wybiegamy. Kiedy odwracamy się,
aby ocenić sytuację – widzimy, że zasłona z mglistych płomieni znów za-
mknęła wejście. Dziękujemy Bogu za cudowne ocalenie”464.
W  modlitwach katolików często przywoływaną pośredniczką wyma-
dlającą łaski była Matka Boża – i tak Jerzy Bieńkowski „Żak” wspomina:
„Nie było dokąd uciekać, ale było pole żyta. Uciekając, modlił się do Matki
Boskiej, że chce jeszcze żyć, bo jest młody. «Mateńko, ratuj». I nagłe na-
tchnienie: na polu było trochę żyta wyleżałego. Wczołgał się pod to żyto.
Leży i słyszy chrzęst żyta i bliskie ciężkie kroki drogą ludzi. Przeszli, mó-
wiąc: «Hans, hier keine banditen». Cud Matki Bożej, gdyż oślepli i nie za-
uważyli”465. Z kolei Danuta Szaflarska wspomina, jak na samym początku
powstania – 1 sierpnia – o mało co nie zginęła: „Biegliśmy, by uciec przez
dziurę w murze. Niosłam Marysię. Nagle przypomniałam sobie, że w po-
rzuconym plecaku został obrazek Ostrobramskiej… Wróciłam. W tym mo-
mencie w miejsce, z którego się cofnęłam, uderzył pocisk. Zginęło osiem
osób… Tak mnie z dzieckiem ocaliła «Ta, co w Ostrej świeci bramie»”466.
Osobną kategorię cudów można by utworzyć z  wydarzeń, gdy „oca-
lenie” dotyczy nie osób, ale kapliczek bądź świętych przedmiotów – jedna
z  sióstr urszulanek wspomina, gdy po jednym z  bardziej niszczyciel-
skich bombardowań niespodziewanie ocalało tabernakulum: „Kaplica też

463
 M. Palm, dz. cyt., s. 34.
464
 Nanny Uggla, W Służbie Boga i Ojczyzny (na Szpitalnej 5 i później), w: Ewan-
gelicy warszawscy…, dz. cyt., s. 258.
465
 J. Bieńkowski „Żak” w: E. Ajewski, dz. cyt., s. 63.
466
 Cyt. za: B. Wachowicz, Bohaterki powstańczej Warszawy. My musimy być moc-
ne i jasne, Warszawa 2014, s. 682–683.

276
Lud Boży

zdemolowana: gruz i szkło zgrzyta pod nogami, tynk grubymi kawałami


zwisa z sufitu i kołysze się na resztkach trzcin i drutu, cegły i gruba war-
stwa pyłu na wszystkich meblach. Zaglądamy za kotarę i… robi się nam
dziwnie: tu tylko krzyż nad tabernakulum obrócił się trochę na lewo,
a  wszystkie flakony, stoliki, majolika «della Robia» ani drgnęły! Tylko
lampkę wieczną trzeba zapalić na nowo”467. Podobnych historii, gdy po
opadnięciu pyłu okazywało się, że kapliczka na podwórku przetrwała,
a obrazek ze świętym patronem jest ledwie dotknięty, jest więcej.
Powyższe historie i im podobne prowadzą do wniosku, że część ówcze-
snych mieszkańców Warszawy wierzyła w realną, praktyczną Bożą opiekę
nad sobą. Dla nich praktyki religijne nie były jedynie pustą tradycją czy
kulturowym rytuałem ważnym dla zachowania wspólnoty. Nie ma żadnych
dowodów na to, że rzeczywiście opisane wydarzenia zaszły w  cudowny
sposób – prawdopodobnie każde z nich dałoby się jakoś racjonalnie wy-
tłumaczyć bez odwołania do transcendencji. Jednocześnie w tym samym
czasie ginęli inni ludzie – często bliscy właśnie tym ocalałym; potrafili więc
oni pogodzić to, że są świadkami tragedii, z tym, że zarazem są świadkami
małych bądź wielkich cudów.
Niemniej nie da się ukryć, że powstanie warszawskie to czas setek tysięcy
modlitw „niewysłuchanych”, a przynajmniej nie w bezpośredni sposób. Stąd
naturalne jest, że uczestnicy opisywanych wydarzeń zadawali sobie pytanie:
„Gdzie jest w tym wszystkim Bóg?”, mieli wątpliwości, przeżywali kryzysy
wiary lub mogli ją wręcz stracić. I o tym właśnie – że nie wszyscy wtedy
w Warszawie wierzyli, będzie ostatni fragment tej części książki.

Nie wszyscy…
Cała książka traktuje o życiu religijnym, stąd naturalne jest, że większość
przytaczanych relacji i wspomnień należy do ludzi wówczas wierzących.
Trzeba jednak pamiętać, że Warszawa w tamtym czasie nie była religijnym
monolitem – choć wydaje się, że większość ludzi była wierząca i  iden-
tyfikowała się z którąś z opisywanych religii, to oczywiście byli w War-
szawie również ateiści czy agnostycy, ludzie poszukujący wiary lub do niej

467
 K. Baranowska, T. Ledóchowska, T. Hoffmann, dz. cyt., s. 60.

277
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

bardzo negatywnie nastawieni. Okoliczności wojny mogły także sprawić,


że osoby wierzące, zadając sobie pytania o sens cierpienia czy skuteczność
modlitwy, mogły nabrać wątpliwości odnośnie do istnienia Boga (w  ja-
kiejkolwiek formie) – potwierdzają to wszak niektóre relacje z  obozów
koncentracyjnych.
W porównaniu z ilością źródeł o życiu religijnym i głębokim jego prze-
żywaniu postawę sceptyczną wobec wiary i religijności można spotkać sto-
sunkowo rzadko. W wielu wspomnieniach i pamiętnikach nie wspomina
się w ogóle o sprawach duchowych, ale w żaden sposób nie uprawnia to do
wnioskowania na temat stanu wiary ich autorów. Konsekwencją tego stanu
źródeł jest to, że reprezentatywność przytoczonych w tej części przykładów
takiej postawy stoi niejako pod znakiem zapytania. Mając w pamięci to za-
strzeżenie, warto im się przypatrzeć, ponieważ mimo wszystko uzupełniają
one obraz religijności ówczesnych mieszkańców Warszawy.
W rozdziale o spowiedzi wspominano już Jana Kurdwanowskiego i jego
reakcję na odbywanie spowiedzi w oddziale, do którego należał: „Z całego
oddziału Wiernego odmówiłem tylko ja i  Kobuz, jedyni pozostali inteli-
genci”468. Określenie „jedyni pozostali inteligenci” dość wyraźnie pokazuje,
co autor wspomnienia myślał o osobach, które się spowiadały. Z drugiej
strony warto zauważyć, że poza tym jednym zdaniem wydźwięk jego opisu
nie jest tak negatywny – autor zauważa, że ksiądz przy pytaniu-wywoły-
waniu do spowiedzi jest dyskretny.
Czasami postawę sceptyczną wobec praktyk religijnych prezentowały
osoby wierzące – w  obliczu tak trudnych wydarzeń i  liczby zadań do
wykonania nie uważały za niezbędne poświęcać cennego czasu na długie
modlitwy. Wacław Zagórski „Lech Grzybowski”, przyjmując kapelana do
batalionu, miał poważne wątpliwości, czy jego posługa będzie żołnierzom
potrzebna i czy w ogóle będzie przez nich dobrze widziana: „– Więc ksiądz
chciałby być naszym kapelanem? Hm, uprzedzam, że nie miałby ksiądz
zbyt wdzięcznego pola do działania. Mamy żołnierzy różnych narodo-
wości i wyznań. Polacy to przeważnie miejscowi robotnicy. Nie lubią kle-
chów. Prawie wszyscy są stale na linii. Roboty jest mnóstwo, nikt nie ma
czasu na klepanie pacierzy. «Chciałbym jednak zostać. Jeżeli naprawdę tyle
macie roboty, to może i dla mnie jakąś znajdziecie». Jestem zaskoczony.

468
 J. Kurdwanowski, dz. cyt., s. 204.

278
Lud Boży

Spodziewałem się żądania sali na kaplicę, prowadzenia wojska czwór-


kami do spowiedzi i  na nabożeństwa, a  ten księżulo chce jakiejkolwiek
roboty. Przyglądam mu się uważniej. Widzę teraz oczy: żywe, wyraziste,
szczere”469. Sceptycyzm dowódcy wydaje się przynajmniej częściowo
usprawiedliwiony. Istotnie miał w oddziale przedstawicieli wielu narodo-
wości i wyznań, a nawet innych religii (żydów i muzułmanów). Posługa
w tak zróżnicowanej grupie rzeczywiście musiała być wyzwaniem – tym
bardziej że żołnierze z  rodzin robotniczych istotnie mogli prezentować
postawę antyklerykalną.
Jednak wątpliwości „Lecha Grzybowskiego” po kilku dniach okazały
się niepotrzebne. Być może przez zwyczajną pracę, o którą prosił, ksiądz
Oracz zdobył sobie uznanie wśród żołnierzy. Dwa tygodnie później na
podwórku brzmiała (czy też: grzmiała) modlitwa, w której (przynajmniej
biernie) uczestniczyli przedstawiciele różnych grup religijnych z  bata-
lionu – nawet muzułmanie470.
Poważne wątpliwości względem wiary miał również autor wspomnień
Diabelne szczęście czy palec Boży?, Stanisław Likiernik: „Leżąc na nosidle do
trumien w kościele, miałem, w moim przekonaniu, najwyżej godzinę życia.
Pamiętam doskonale. Rozmyślałem, nie było nic innego do roboty, a miejsce
się nadawało. Czy jak trwoga, to do Boga, czy nie? Gdzieś w 1942–43 stra-
ciłem wiarę w Boga, który pozwalał na potworności wojny, jakie oglądałem.
Czy będę się modlił? Zdecydowałem, że nie. Jeśli się mylę, to Bóg powinien
pogratulować mi odważnej postawy. Do spotkania z Nim jeszcze nie do-
szło. Dojdzie albo nie, ale tego już na pewno nie opiszę”471. Temat wiary
i  modlitwy był zatem dla niego na tyle ważny, że należało go poważnie
przemyśleć w sytuacji, gdy ma się jeszcze godzinę życia. Kilka dni później
na Czerniakowie rozmawiał z ojcem Warszawskim o wierze: „Miał sporo
czasu, ja też tego dnia. Dyskutowaliśmy więc może przez dwie godziny
albo więcej o Bogu, religii, Chrystusie. Specjalnie elokwentnie mówił ksiądz
Paweł o Chrystusie, o Jego miłości do nas. Jak można podawać w wątpli-
wość to, co nam przekazał. Trzeba więc wierzyć… Niestety, ja nie posia-
dałem łaski bożej. Byłem przywiązany do mych przekonań agnostycznych.

469
 W. Zagórski, dz. cyt., s. 171.
470
 Relację z niej zamieszczono już w książce w części poświęconej modlitwie
w oddziałach.
471
 S. Likiernik, Diabelne szczęście czy palec Boży. Wspomnienia, Lublin 2004, s. 124.

279
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Doświadczenia w kościele św. Antoniego dodatkowo wzmocniły moją nie-


wiarę”472. Stanisław Likiernik pozostał zatem przy swoich poglądach, jednak
zwraca uwagę to, jak ważny dla nich (jego i ojca Pawła) to był temat, skoro
rozmawiali o  nim przez dwie godziny. To wskazuje również na to, jak
ważna była posługa kapelanów – podczas powstania pytania o sens wiary
i życia raczej się mnożyły, niż znikały, więc potrzeba porozmawiania o tym
stawała się niemal paląca. Trudne doświadczenia sprawiały, że zwykła mo-
dlitwa za zmarłego stawała się wyzwaniem: „chciałem się modlić, ale nie
mogłem”473 – wspominał Stanisław Komornicki.
W tym miejscu trzeba również zauważyć, że do wielu miejsc księżom
nie udało się dotrzeć – czy do oddziałów, czy do ludności cywilnej. Oddział
„Lecha Grzybowskiego” otrzymał kapelana dopiero 20 sierpnia474. We
wspomnieniach pisanych osobiście przez świadków historii raczej nie
zdarza się, żeby ktoś specjalnie zauważył, że życia religijnego nie ma – co
mogło wynikać z tego, że opisywano głównie to, co się działo, a nie to,
czego brakowało. Wypowiedzi wprost, że „modlitw, Mszy nie było”, spo-
tyka się w źródłach wywołanych – wywiadach z Archiwum Historii Mó-
wionej MPW, w których pytanie o życie religijne podczas powstania pa-
dało dosyć często. Poza licznymi odpowiedziami, że „Msze były” i opisami,
jak wyglądały, jest też szereg osób, które w takiej sytuacji odpowiadały, że
niczego takiego nie było – bo nie było czasu, możliwości, chęci, pomysłu…
Na koniec tych rozważań warto zaznaczyć, że o ile zdarza się, iż w pa-
miętnikach i  dziennikach świadkowie opisywali swoje wątpliwości, py-
tania i rozmyślania w sprawach wiary – ponieważ w obliczu śmierci i tak
licznych tragedii czasem się aż narzucały – to autorka niniejszej książki
spotkała się z zaledwie jednym przypadkiem, w którym ktoś stracił wiarę
właśnie podczas powstania475. Zdarzało się to wcześniej – jak u Stanisława
Likiernika – lub później, w czasach powojennych, ale z sierpnia i września
1944 roku takich wspomnień nie znaleziono. Nie oznacza to, że nic ta-
kiego nie miało miejsca – wnioskowanie w tym przypadku ex silentio byłoby
błędne – jednak samo milczenie źródeł na ten temat jest warte podkreślenia.

472
 Tamże, s. 129.
473
 S. Komornicki, Na barykadach Warszawy, s. 101–102.
474
 W. Zagórski, dz. cyt., s. 170–171.
475
 Informacją tą podzielił się z autorką jeden z recenzentów książki, dr Karol Ma-
zur, powołując się na rozmowę z powstańcem mającym właśnie takie doświadczenie.

280
Zakończenie

ysiące historii, tysiące ludzi; tysiące modlitw i  tyleż pytań o  jej sens
T i Bożą obecność w świecie; pokój serca w chwili śmierci i zadziwienie,
że w ogóle można się tym zajmować; cuda ocalenia i tragedie całych rodzin.
Nie da się opowiedzieć wszystkiego. Życie religijne podczas powstania
warszawskiego było powiązane choćby cieniutką nitką z niemal każdym
wydarzeniem, wątkiem zdarzeń z tamtych dni. Było obecne od pierwszych
powstańczych strzałów i pierwszych rannych, do których spieszyły sani-
tariuszki i księża z ostatnią posługą, aż do opuszczenia miasta przez jego
mieszkańców po podpisaniu układu o  zaprzestaniu działań wojennych,
a nawet po nim – w trakcie tułaczki na wygnaniu.
Większość mieszkańców Warszawy była katolikami, niekoniecznie prak-
tykującymi na co dzień – wielu z nich się podczas powstania nawracało lub
choć na chwilę kierowało myśli ku Bogu i wierze, szukając w niej ratunku.
Tragedia najbliższych złączyła ich ponad podziałami religijnymi – modlili się
często razem, katolicy i ewangelicy, i prawosławni, i żydzi, i muzułmanie. Nie-
którzy nadal – a może dopiero teraz – wątpili, nie widząc w praktykach reli-
gijnych sensu, natomiast dla niemal wszystkich, nawet niewierzących, refleksja
na temat duchowego aspektu życia, sensu cierpienia i śmierci była ważna.

Zasadniczo sakramenty, z  nielicznymi wyjątkami, były udzielane w  po-


szczególnych miejscach tak długo, jak dany rejon znajdował się w rękach
powstańców. Życie religijne, a zwłaszcza liturgiczne, po kapitulacji kolej-
nych dzielnic właściwie w nich zamierało – wyjątek stanowiły szpitale po-
lowe i/lub klasztory, jeśli Niemcy zezwolili na pozostanie tam kapelanów.

281
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Byli oni ewakuowani w innym trybie niż zwyczajni mieszkańcy. Możemy


to zauważyć, zarówno jeśli spojrzymy na aktywność poszczególnych pa-
rafii, jak i na adresy sprawowania Mszy Świętych w zestawieniu z mapą
powstania warszawskiego.
W  posługę duszpasterską włączyli się nie tylko kapelani działający
wcześniej w konspiracji, lecz także zwykli księża, którzy nie mieli przy-
działu organizacyjnego. Część z nich została oficjalnie mianowana kape-
lanami czasu wojny i odznaczona wyróżnieniami wojskowymi. Poza du-
chowieństwem katolickim czynny udział w służbie duchowej powstańcom
i cywilom brali duchowni protestanccy i prawosławni, odnotowano nawet
obecność jednego mułły.
Ciekawym zjawiskiem w powstańczej religijności, zarówno na poziomie
kultu oficjalnego, jak i praktyk nieformalnych, była wspólna modlitwa mię-
dzywyznaniowa, a nawet międzyreligijna. Wyznawcy poszczególnych re-
ligii modlili się oddzielnie i  razem – czy podczas nabożeństw, czy przy
kapliczkach, na podwórkach. Modlitwa jednoczyła również powstańców
i ludność cywilną, a nawet Polaków i Niemców – tych ostatnich zwłaszcza
w szpitalach polowych.
Ogólnie starano się dochować wszelkich przepisów prawa kanonicz-
nego, choć skwapliwie korzystano też z wyjątków, które ono przewidywało.
Niektóre praktyki nie łamały litery prawa, ale wykraczały poza przyzwy-
czajenia ówczesnego Kościoła – w pojedynczych przypadkach dziewczęta
służyły do Mszy Świętej w charakterze ministrantek, odnotowano także
przykłady rozdawania Komunii świętej przez kobiety – matki przełożone
klasztorów żeńskich. Nie zawsze przestrzegano postu eucharystycznego
(zgodnie z indultem papieskim z końca 1942 roku). Pozwolenie papieża
dla księży na sprawowanie trzech Mszy Świętych dziennie w wyjątkowych
sytuacjach było szeroko wykorzystywane ze względu na niedostateczną
liczbę duchownych – całe powstanie było wyjątkową sytuacją jako taką.
Jeśli chodzi o  sakrament spowiedzi, w  miarę możliwości księża spo-
wiadali indywidualnie, spędzając na tym długie godziny dnia i  nocy.
Ze względu na niemal nieustanne niebezpieczeństwo śmierci i wspominaną
już zbyt małą liczbę kapelanów bardzo często praktykowali oni udzielenie
zbiorowego rozgrzeszenia w ramach spowiedzi powszechnej. Absolucje in
articulo mortis są jednymi z częściej wspominanych w źródłach wydarzeń
religijnych, z którymi ludność i powstańcy mieli kontakt.

282
Zakończenie

Tematem cieszącym się zainteresowaniem w środowisku pozanaukowym


jest kwestia związków małżeńskich zawieranych podczas powstania. Było
ich zapewne kilkadziesiąt – może ponad sto – natomiast na razie nie
ma dowodów na to, żeby było ich 256, a tym bardziej dwa razy więcej.
Trudność w dokładnym oszacowaniu wynika z braku dokumentacji, która
częściowo się nie zachowała, częściowo była sporządzana i wpisywana do
ksiąg parafialnych dopiero po wojnie (i już niekoniecznie w Warszawie),
nie ułatwia badania tego zagadnienia rozdzielenie dokumentacji duszpa-
sterstwa polowego od zwykłego parafialnego.
W  przypadku ślubów częstą dyspensą było zwolnienie z  obowiązku
ogłoszenia trzykrotnych zapowiedzi – w większości przypadków ogłaszano
je raz lub nie ogłaszano w ogóle. Znacznie bardziej znane dziś opinii pu-
blicznej są małżeństwa zawierane między powstańcami, jednak nie oznacza
to, że ślubów wśród ludności cywilnej nie było – wynika to raczej z popu-
larności, jaką cieszą się powstańcze wspomnienia. Wydaje się, że najczęściej
ceremonia ślubna trwała około kilku minut, a  nie praktykowano odpra-
wiania bezpośrednio po niej Mszy Świętej w intencji nowożeńców.
Podczas powstania chrzczono nowo narodzone dzieci, zdarzały się rów-
nież pojedyncze chrzty lub konwersje osób dorosłych. Prawdopodobnie
wiele z  tych chrztów nie zawierało w  sobie pełnej liturgii chrzcielnej,
a było tzw. chrztami z wody, które wymagają późniejszego uzupełnienia.
Księża w razie potrzeby udzielali także ostatniego namaszczenia, choć ze
względu na niedokładne opisy w źródłach trudno określić, na ile było to
zgodne z obrzędem sakramentu.
Życie religijne, również sakramentalne, przeniosło się z budynków ko-
ścielnych „do ludu Bożego”, a więc na podwórka, do kawiarni, barów, kin,
teatrów, do zakładów pracy wykorzystywanych jako kwatery dla wojska
itd. Paramenty liturgiczne księża pożyczali z kościoła parafialnego, nosili
ze sobą lub zdobywali w  jeszcze inny sposób, w  razie potrzeby zastę-
pując tradycyjne naczynia liturgiczne zwykłymi spodeczkami, szklankami
czy kieliszkami. Największy problem stanowiło zdobycie odpowiedniej do
wiernych liczby komunikantów, w  związku z  czym dzielono je na ma-
leńkie kawałeczki, wypiekano nowe, a jeśli i tych nie wystarczało, część
wiernych przyjmowała Komunię świętą tylko na sposób duchowy.
Z  przeniesieniem życia religijnego z  kościoła „w  miasto” wiąże się
jeszcze jeden fenomen warszawski, mający swoje korzenie już podczas

283
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

okupacji  – powszechne tworzenie


kapliczek na wspólnej przestrzeni
mieszkalnej – na podwórkach, klat-
kach schodowych bądź w piwnicach.
Już podczas okupacji ludność groma-
dziła się przy nich, aby razem modlić
się za Ojczyznę i o ocalenie, a podczas
powstania ta forma religijności stała
się jeszcze popularniejsza. Na niektó-
rych podwórkach kapliczki zacho-
wały się do dziś. Warto podkreślić raz
jeszcze dość powszechne użycie, dzie-
Grób Pański w kościele Świętego lenie się i noszenie ze sobą obrazków
Krzyża w 1945 roku, źródło: parafia z wizerunkami świętych, Jezusa oraz
św. Krzyża w Warszawie Maryi oraz rozpowszechniający się
nadal kult Bożego Miłosierdzia i ob-
razu Jezusa Miłosiernego.

Aby zrozumieć historię tamtych dni, niezbędne jest zrozumienie, co dla ów-
czesnych ludzi było ważne i czym się kierowali w swoich wyborach. Z analizy
życia religijnego i  związanych z  nim wspomnień wynika, że wiara (prze-
ważnie któregoś z wyznań chrześcijańskich) była dla uczestników tych wyda-
rzeń szczególnie ważnym punktem odniesienia. To właśnie w wierze i prakty-
kach religijnych najczęściej szukali oni pokoju i nadziei, którą, w tak trudnych
sytuacjach, typowych jednak dla powstańczej codzienności, może dać tylko
Bóg. Niezwykłe świadectwo wiary i miłości bliźnich złożyli w 1944 roku mę-
czennicy powstania – ksiądz Stanek i ojciec Czartoryski, błogosławieni Ko-
ścioła katolickiego, ale również wiele innych postaci, duchownych i świeckich.
Katolicy wierzą, że w Eucharystii Jezus Chrystus znajduje się prawdziwie
i  materialnie. Zatem wszędzie tam, gdzie odbywa się Msza Święta, prze-
strzeń jest w  swoisty sposób bardziej pobłogosławiona Bożą obecnością.
Podczas powstania Msze Święte odprawiano w tak wielu miejscach, że ziemi
poświęconej w ten sposób jest znacznie więcej, niż byśmy się spodziewali.
AMDG

284
Aneks

iejsca, w których sprawowano Msze św. podczas powstania warszaw-


M skiego (potwierdzone w źródłach i wcześniejszych opracowaniach).
Adresy uporządkowano wg obwodów AK, obwody w kolejności długości
walk. Na szaro zaznaczono kościoły i kaplice – pozostałe dotyczą Mszy
św. polowych (oprac. własne)
Adres Data Rodzaj miejsca Dzielnica
11 listopada   obóz na prawej stronie Wisły Praga
(11 listopada…)
Grochowska 365   kościół pw. Bożego Ciała
na Kamionku
Obrońców/Nobla 10 IX kościół pw. MB Nieustającej
Pomocy na Saskiej Kępie
pl. Szembeka   kościół pw. Najczystszego
Serca Maryi na pl. Szembeka
Sierakowskiego 10   kościół pw. Michała Archanioła
(dziś: Floriańska 3) i św. Floriana, plebania
Tykocińska 23   kościół pw. Chrystusa Króla
lub Skaryszewska 12
Chłodna   internat, piwnica Wola
Chłodna 35 do 3 VIII u sióstr
Chłodna 9 5 lub 6 VIII kościół pw. św. Karola Boromeusza
(parafia św. Andrzeja)
Elektoralna 47 7 VIII rano  
Elektoralna 9 codziennie, potem  
tylko rozdawanie
komunii
Karolkowa 49 do 5 VIII kościół pw. św. Klemensa Dworzaka
(redemptorystów)
Pawia 55/57 6 VIII Monopol Tytoniowy

285
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Płocka 16 VIII szpital wolski Wola


(Działdowska-
Górczewska)
Tyszkiewicza   podwórko
Wolność 6 VIII  
Wolność 13    
Wolska 140a 6 VIII kościół pw. św. Wawrzyńca
Wolska 27/29   karmelitanki – ogród
Wolska 76 5 VIII kościół pw. św. Wojciecha
Żytnia   przytułek
Żytnia 35/37 6 VIII szpital Karola i Marii
Barska 4   magazyn z mąką Ochota
Filtrowa 62 codziennie  
Grójecka 45? 6 VIII  
Lindleya 4 15 VIII szpital Dzieciątka Jezus
pl. Narutowicza   akademik
Wawelska 9 VIII piwnica
Wawelska 60 10 VIII?  
Barokowa 5/7 13 VIII szkoła Stare Miasto
Bielańska 10/12   Bank Polski
Daniłłowiczowska 20 VIII, 9:00 Zakłady Spiessa
16/Hipoteczna 1
Długa 2 IX piwnica
Długa 11   piwnica
Długa 13/15 drugi tydzień kościół garnizonowy
powstania
Długa 29   Reduta Matki Boskiej
Długa 3/Freta początek września kościół pw. Świętego Ducha
(paulinów)
Długa 50/Nalewki 2   Pasaż Simonsa
Długa 7    
Długa 7 – okolice codziennie ogródek
Freta   szpital
Freta 10 10 VIII kościół pw. św. Jacka
Kapucyńska 4 codziennie piwnice klasztorne
Kilińskiego 19 VIII rano piwnica
Kilińskiego 1 a 3/5 po 13 VIII  
Kilińskiego 1/3   podwórko

286
Aneks

Kilińskiego 3 13 VIII podwórko Stare Miasto


Miodowa na początku  
powstania
Mławska 5 15 VIII  
Nowe Miasto 2 do 31 VIII kościół pw. św. Kazimierza
(sakramentek), piwnica
Piwna 43 do 2 IX kaplica honoratek
Podwale?   piwnice
Przejazd 5 6 VIII, 13 VIII schron
Rybaki 10    
Rybaki 32 6/7 VIII szkoła
Rynek Starego Miasta    
Sanguszki 1/ 15 VIII PWPW, podziemia
Zakroczymska/
Wójtowska/Zakątna
Sapieżyńska 19   dom
Senatorska 18 (pl.   kościół pw. św. Andrzeja
Teatralny) (kanoniczek)
Senatorska 38/40 6 VIII, 15 VIII szpital maltański
Stawki?    
Świętojańska 4/6   katedra św. Jana Chrzciciela
Świętojańska 8? 1 VIII rano kościół pw. MB Łaskawej
Wąski Dunaj/Piwna   Towarzystwo Historyczne
Wójtowska 15 VIII hala kartoflarni
Zakroczymska 1 13 VIII o 7:00 kościół pw. św. Franciszka
(franciszkanów)
Wybrzeże wrzesień elektrownia Powiśle
Kościuszkowskie,
Tamka, Elektryczna
2, Drewniana, Dobra,
Leszczyńska 1
Gęsta 1 codziennie „Szary Dom”
Konopczyńskiego 5/7    
Sewerynów   Sewerynów 4 – naprzeciwko
Smulikowskiego 15 VIII dziedziniec ubezpieczalni
Smulikowskiego 1/3    
Smulikowskiego 4a    
Smulikowskiego 6/8   Związek Nauczycielstwa Polskiego,
dziedziniec
Tamka 3   „Alfa Laval”

287
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Tamka 30   schrony Powiśle


Tamka 35   kaplica, sala chorych
Tamka 4a   kościół pw. św. Teresy
Czerniakowska 168   Dom Starców Czerniaków
Czerniakowska 181    
Czerniakowska 231/   ZUS
Rozbrat
Ludna    
Łazienkowska 14   kościół pw. MB Częstochowskiej
Okrąg    
Okrąg 2    
Przemysłowa    
Przemysłowa 19/21   „Blaszanka”
Solec 20    
Solec 61 do 13 IX kościół pw. św. Trójcy
ul. Wilanowska    
ul. Wilanowska 17 IX  
18/20
ul. Wilanowska 24 10 VIII podwórko/dziedziniec
Zagórna  
Zagórna 9   szkoła
[Sadyba]   szpital Mokotów
~Goraszewska (teraz    
tyły kościoła św.
Tadeusza)
Belgijska 15 VIII podwórko
Belgijska 4 o świcie siostry pasjonistki
Belgijska 7 15 VIII fabryka Gąseckich
Chełmska 19   szpital
Chełmska 21a   kościół św. Kazimierza na Sielcach
Chocimska 5/7   szpital
Czeczota 15 VIII, 9:00 lub kaplica
10:00
Czerniakowska 2/4   kościół pw. św. Bonifacego
(bernardynów)
fort Dąbrowskiego    
Fort k/Królikarni    
Goszczyńskiego    
Goszczyńskiego 1   szpital elżbietanek, kaplica

288
Aneks

Grażyny 13   „Społem” Mokotów


Idzikowskiego 31 24 IX  
Kazimierzowska 59 do 23 VIII niepokalanki
Lenartowicza/Pilicka   willa
Łowicka    
Melsztyńska    
[Narbutta/
Madalińskiego]
Morszyńska 7    
Narbutta   willa Messinga
Niepodległości    
Niepodległości 117    
Niepodległości 15 VIII rano hol
121/123
park Dreszera    
Puławska 107a   kaplica, piwnica
Puławska 83 prawie codziennie piwnica
Puławska 95a   kościół pw. św. Michała
Racławicka 14   klasztor franciszkanek, szpitalik
(Misyjna)
Rakowiecka 45   brama domu
Rakowiecka 61 1 VIII, 2 VIII kaplica
Różana 13   podwórko
Tyniecka   szpital
al. Zjednoczenia 34   „Nasz Dom” Żoliborz
Cegłowska/al. 15 VIII  
Zjednoczenia
Czarnieckiego    
Czarnieckiego 49   szkoła rodziny wojskowej
Gdańska    
Gdańska 2 co drugi dzień  
(prawie)
Gdańska 33 12 IX „Olejarnia”
Gdańska 6 po zdobyciu szkoły kościół pw. MB Królowej Polski
gazowej
Gdańska 6a   pałacyk królowej Marysieńki
Hozjusza 2   kościół pw. św. Stanisława Kostki
IV kolonia WSM    
IX kolonia WSM 6 VIII  

289
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Kniaźnina   szkoła pani Ostaszewskiej Żoliborz


Krasińskiego 1    
Krasińskiego 10    
Krasińskiego 16 15 VIII  
Krasińskiego 18 codziennie  
Krasińskiego 20 co niedzielę podwórko
Krasińskiego 27    
Krasińskiego 29 15 VIII  
Krasińskiego 2d    
Krasińskiego 31   „Twierdza zmartwychwstanek”
Krechowiecka 6    
Mickiewicza    
Mickiewicza 20 15 VIII  
Mickiewicza 25   Podwórko
Mickiewicza 32   Szklany Dom
Mickiewicza 34   garaż
Mickiewicza 37   „Znicz”
Mysłowcka 8    
pl. Inwalidów/ co niedzielę  
al. Wojska Polskiego
pl. Wilsona 6 VIII  
Pogonowskiego 22    
Sierpecka    
Słowackiego    
Słowackiego 35/43   spółdzielnia „Zgoda”
Słowackiego 52/54   „Straż”/Szkoła Pożarnicza
Słowackiego/   Zakłady Feniksa
Mickiewicza
Sułkowskiego    
Suzina    
Suzina 3    
(VII kolonia WSM)
Śmiała 19    
Tucholska 21    
Tylżycka 2    
V kolonia WSM    
Marszałkowska     Śródmieście Południowe

290
Aneks

al. Ujazdowskie 28 26 VIII   Śródmieście Południowe


al. Ujazdowskie 36 15 VIII „Pod Gigantami”
Górnośląska 6 VIII, 8:00?  
Hoża    
Hoża 13?   szkoła
Hoża 32   podwórko
Hoża 38 15 VIII Teatr „Mewa” lub „Bohema”
(„Bohemia”)
Hoża 51   spółdzielnia mleczarsko-jajczarska
Hoża 53 28 VIII, 8:00 (i in.) klasztor sióstr franciszkanek
Jaworzyńska    
Konopnickiej 6 11 IX YMCA
Koszykowa 42    
Krucza co niedzielę?  
Krucza 42    
ks. Skorupki 8 16 IX o 6:30 schron
Langiewicza 11?    
Langiewicza 5    
Langiewicza 9?    
Lwowska 10   Architektura
Lwowska 12 3 IX  
Marszałkowska 40    
Marszałkowska 56    
Marszałkowska 58    
Marszałkowska 60    
Marszałkowska 71    
Marszałkowska 73    
Marszałkowska 74 15 VIII  
Marszałkowska 81a niedziele bar „Satyr”
Mokotowska    
Mokotowska 15 15 VIII pałacyk
lub 17
Mokotowska 53    
Mokotowska 55   kaplica, dom sióstr na parterze
Mokotowska/    
Marszałkowska
Noakowskiego 12   brama domu

291
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Nowogrodzka 2 6 VIII   Śródmieście Południowe


Nowogrodzka 3/5   podwórko
Nowogrodzka 49 od 5 VIII do 4 IX Dom Katolicki, Roma
Nowogrodzka 51   kościół parafialny św. Barbary
Nowogrodzka-    
Żurawia
Piusa XI    
Piusa XI 1b    
pl. Trzech Krzyży   Instytut Głuchoniemych
4/6
pl. Trzech Krzyży do 3 IX kościół pw. św. Aleksandra
pl. Zbawiciela   kościół pw. Najświętszego
Zbawiciela, podziemia
Polna 40   kaplica obliczanek
Polna/Jaworzyńska   sala teatralna
Poznańska 11 prawie codziennie  
Poznańska 12 15 VIII o podwórko
9:30/10:00
Poznańska 13 3 IX, 9:00  
Poznańska 15? 15 VIII  
Radna   podwórko
Sosnowa    
Śniadeckich   szpital
Śniadeckich 17 5X  
Śniadeckich 4   szkoła zawodowa
Śniadeckich 8 codziennie o 8:00,  
niedziele o 8:30
i 9:00
Traugutta/Czackiego 6 IX  
Wiejska   mieszkanie
Wiejska 18    
Wiejska 5~ 26 VIII  
Wilcza    
Wilcza (między    
Marszałkowską a al.
Ujazdowskimi)
Wilcza 41 1X Pasieka
Wilcza 7    
Wspólna    

292
Aneks

Wspólna 61 1 VIII, 2 VIII   Śródmieście Południowe


Wspólna 7    
Żurawia 15 26 VIII  
Żurawia 17   w bramie
Żurawia 26    
Żurawia 29 lub 31    
Żurawia 6 6 VIII w bramie
Żurawia 8 15 VIII  
(komunia) Wiślana     Śródmieście Północne
Boduena   pałacyk
Boduena 5 lub 7 15 VIII  
Bracka 20    
Bracka 23    
Bracka 25   Dom Handlowy braci Jabłkowskich
Chmielna 14 codziennie o 8:00,  
niedziele o 10:00
Chmielna 16    
Chmielna 28 10 i 19 VIII  
Chmielna 57    
Chmielna 6 6 IX, 7:30  
Chmielna 60    
Chmielna 66 3 IX  
Chmielna 68    
Chmielna 73b/   Dom Kolejowy
Żelazna 20
Chmielna/Zgoda    
Czackiego   hala bankowa
Czackiego 19 codziennie o 8:00,  
niedziele o 8:00
Czackiego 21/23/25   Towarzystwo Kredytowe Miejskie
Czackiego 3/5 15 VIII Dom Technika
Foksal   ogród
Górskiego    
Górskiego 4 6 VIII brama domu
Grzybowska 23    
Grzybowska 25 15 VIII Fabryka Jarnuszkiewicza
Grzybowska/Ciepła 15 VIII wolna przestrzeń
Jasna 1/Zgoda   „Pod Orłami”

293
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Jasna 9/ 15 VIII PKO Śródmieście Północne


Świętokrzyska 31/33
Jasna/pl. 1X  
Dąbrowskiego
Kopernika 43   kuchnia mleczna przy szpitalu
Krakowskie 5-8 VIII kościół pw. św. Krzyża
Przedmieście 1
Krakowskie   kościół pw. Opieki św. Józefa
Przedmieście 34 Oblubieńca (wizytek)
Kredytowa   plac
Kredytowa 2 lub 5   piwnica
Królewska    
Królewska 35 codziennie o 8:00,  
niedziele o 8:00
Królewska 37    
Królewska 7   kaplica dominikanek
Leszno 53/55 6 VIII o 22:00, sądy grodzkie
24:00, 7 VIII o
7:00
Leszno 77 15 VIII piwnica u ss. Felicjanek
(przynajmniej)
Marszałkowska 125   podwórko
Marszałkowska 127    
Mazowiecka 2    
Mazowiecka 5   „U aktorek” (kawiarnia)
Mazowiecka 7 codziennie o 7:00,  
niedziele o 10:00
Mazowiecka/   Arbeitsamt
Kredytowa
Miedziana   kaplica
Moniuszki    
Moniuszki 10 13 VIII „Adria” (kawiarnia)
Moniuszki 11    
Moniuszki 3a do ok. 15 VIII kościół pw. Imienia Jezus
na pewno
Moniuszki/   podwórko
Sienkiewicza
Nowy Świat 26    
Nowy Świat 37 codziennie o 8:00,  
niedziele o 10:00

294
Aneks

Nowy Świat- 2 VIII, 3 VIII w bramie, piwnica Śródmieście Północne


Hortensji
(Górskiego)
Ordynacka 13 VIII, 8:00  
Ordynacka/Okólnik 3 IX konserwatorium
pl. Grzybowski   kościół pw. Wszystkich Świętych
pl. Kazimierza 5X  
Wielkiego
pl. Napoleona 6 VIII  
pl. Napoleona 8/   Poczta Główna
Warecka 16
pl. Napoleona 9/ 13 VIII Prudential, podziemia
Świętokrzyska 23
Próżna 14    
Przeskok    
Sienkiewicza   piwnice
Sienkiewicza 3    
Sienna    
Sienna 15 6 i 7 VIII kwatera K-1 („Nasz sklep Urania”)
Sienna 30    
Sienna 42    
Sienna 43    
Sienna 43a    
Sienna 44 20 VIII  
Sienna 46 26 VIII  
Sienna 48 15 VIII  
Sienna 87?   siostry urszulanki
Srebrna 16/Wronia 1/   Zakład Bormana, „Karbochemia”
Towarowa 10/12
Szpitalna 12    
Szpitalna 5   piwnica
Śliska 56 19 IX podziemie
Warecka    
Warecka 11 codziennie o 7:00 i  
7:30, niedziele 7:30
i 9:00
Widok   piwnica
Widok 22   ogród
Wielka 4    

295
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Wielka 5     Śródmieście Północne


Wronia 18    
Zgoda   podwórko
Zgoda 11    
Zgoda/Sienkiewicza/   Esplanada?
Marszałkowska
Zielna 7    
Złota    
Złota 22 niedziele, 15 VIII  
Złota 32 15 VIII  
Złota 33    
Złota 39    
Złota 45    
Złota 58 26 VIII gimnazjum Niklewskiego
Złota 59   mieszkanie na parterze, podwórko
Złota 62    
Złota 62–72   kino Uciecha
Złota 7/9   podziemia
Złota/Żelazna    
(nieparzysta
strona Złotej)
Żelazna przed kapitulacją  
Żelazna 21 20 VIII rano Dworzec
Żelazna 59/61, Browary Haberbuscha
Grzybowska 45a
Brzozówka 7 IX   Obroża
Laski   kaplica u sióstr franciszkanek
Lasy Chojnowskie    
Nowinki/Zalesie    
Palmiry   polana
Pruszków   barak w obozie
Puszcza Kampinoska    
Ursynów?    
Wiersze    
Wojciechów    
Wojciechówka    
Bibliografia

Archiwalia

Zbiory Muzeum Powstania Warszawskiego


–– A rchiwum Historii Mówionej MPW – wywiady przeprowadzone w latach
2003–2020 (całość zbiorów)
–– Dział Ikonografii MPW
–– Dział Archiwum MPW
Komunikat duszpasterstwa wojskowego z dnia 12 VIII 1944.
Pamiątka pierwszej komunii świętej Teresy Olczak, MPW-A/1835.
Dokument poświadczający udzielenie chrztu „z wody” P/6907.
Akt żalu doskonałego 1.MPW-A-2434 (P/1394).
A. Malinowska, Wspomnienie o biskupie Niemirze w powstaniu warszawskim w dniu
5 sierpnia 1944 r., MPW-A-W-10.
Relacja Jadwigi Tomaszewskiej-Podrygałło „Isi”, Ksiądz-Powstaniec. Pamięci ks. Zyg-
munta Kuźwy, MPW-A/176.
–– Ekspozycja MPW
Kartka podarowana przez Barbarę Sieroszewską (sala Małego Powstańca).
Korespondencja (I piętro).
Część ekspozycji poświęcona życiu religijnemu (antresola).

Archiwa parafialne i zakonne


Kronika parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu za lata 1933–1970 [in situ].
Kronika parafii Najświętszego Zbawiciela [in situ].
Kronika konwentu św. Józefa na Służewie [wersja elektroniczna].

297
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Kronika warszawskiego klasztoru sióstr sakramentek [wersja elektroniczna; https://


www.benedyktynki-sakramentki.org/o-nas/historia-klasztoru-warszaw-
skiego/kronika-z-powstania/; dostęp 29.07.2021].
S.M. Karwacka, Wspomnienia z  roku 1939–1944, Archiwum Wynagrodzicielek
Najświętszego Oblicza.
Wspomnienia s. Jozafaty (Zofii Szeptyckiej), Archiwum Franciszkanek Misjo-
narek Maryi.
Wspomnienia s. Tytusy (Kazimiery Chodyczko), Archiwum Franciszkanek Mi-
sjonarek Maryi.

Archiwum Archidiecezji Warszawskiej

–– księgi chrztów (urodzeń) z lat 1944–1948


parafia św. Aleksandra
parafia św. Andrzeja Apostoła
parafia św. Bonifacego
parafia św. Jakuba
parafia św. Jana (katedralna)
–– parafia Narodzenia NMP
księgi małżeństw bądź raptularze z lat 1944–1948
parafia św. Aleksandra
parafia św. Barbary
parafia św. Jakuba
parafia św. Jana (katedralna)
parafia św. Katarzyny na Służewie
parafia św. Marii Magdaleny na Wawrzyszewie
parafia św. Michała
parafia Narodzenia NMP
parafia św. Stanisława Kostki
parafia Świętej Trójcy
–– księga konwertytów

Katalogi i schematyzmy diecezjalne:


Katalog kościołów i duchowieństwa Archidiecezji Warszawskiej na rok 1935, Warszawa
1935.

298
Bibliografia

Katalog kościołów i duchowieństwa Archidiecezji Warszawskiej na rok 1939, Warszawa


1939.
Katalog kościołów i duchowieństwa Archidiecezji Warszawskiej na rok 1946, Warszawa
1946.
Relacja kapelana kampinoskiego, spuścizna Jerzego Baszkiewicza, sygn.. S.6.1.

Archiwum Urzędu Stanu Cywilnego

–– księgi chrztów (urodzeń) z roku 1944


parafia św. Aleksandra
parafia św. Bonifacego
parafia św. Jakuba
parafia św. Jana (katedralna)
parafia św. Jozafata
parafia św. Józefa
parafia MB Częstochowskiej
parafia MB Królowej Polski
parafia św. Michała
parafia św. Stanisława Kostki
parafia Świętej Trójcy
parafia Wszystkich Świętych
–– księgi małżeństw z roku 1944
parafia św. Aleksandra
parafia św. Barbary
parafia św. Jakuba
parafia św. Jana (katedralna)
parafia św. Józefa
parafia MB Częstochowskiej
parafia MB Królowej Polski
parafia św. Michała
parafia św. Stanisława Kostki
parafia Świętej Trójcy
parafia Wszystkich Świętych
parafia Zbawiciela

299
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Archiwum Akt Nowych (nazwa zespołu, sygnatura teczki)

Akta Danuty Gałkowej, sygn. 134.


Akta Jerzego Świderskiego, sygn. 16.
Akta Józefa Krzyczkowskiego, sygn. 43.
Akta Stefana Grabowskiego, sygn. 1.
Akta Witolda Bartnickiego, sygn. 7.
Akta Włodzimierza Trojana, sygn. 1.
Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Warszawa, Bataliony NOW
AK „Gustaw” i „Harnaś”, sygn. 29.
Zbiór dokumentów i relacji byłych żołnierzy batalionu Zośka, sygn. 13.
Związek Powstańców Warszawskich. Archiwum środowiska AK „Kryska”,
sygn. 22/87, 22/88.
Związek Powstańców Warszawskich. Zarząd główny w Warszawie, sygn. 23/162.

Centralne Archiwum Wojskowe (tytuł, sygnatura teczki)

Dział II. Materiały archiwalne z  okresu II wojny światowej; II.32 Związek Walki
Zbrojnej – Armia Krajowa:
Wspomnienia dowódcy oddziału „Lewara” (NN) dotyczące zdobycia Komendy
Policji, Matki Wielowiejskiej dotyczące martyrologii S.S. Sakramentek w czasie
Powstania Warszawskiego, Władysława Ciemińskiego, Stanisławy Święcickiej
i ks. Tomasza Roztworowskiego; II.32.53.
Pamiętnik gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego z  okresu Powstania Warszaw-
skiego; II.32.56.
Wspomnienia Zbigniewa Idźkiewicza, Feliksa Rokickiego, Adama Malewskiego
i anonimowy opis Warszawy w czasie Powstania; II.32.58.
Wspomnienia Ciechanowskiego dotyczące pracy rusznikarni w okresie powstania
warszawskiego, Kazimierza Sabali, Wacława Nowakowskiego, Ryszarda Koby-
lańskiego, ks. Michała Kliszki dotyczące losów Katedry św. Jana podczas po-
wstania, inż. Odrowąż-Pieniążka i Jana Zdziebłowskiego z batalionu „Wigry”;
II.32.59.
(dostępne w  Internecie: https://wbh.wp.mil.pl/pl/pages/zwiazek-walki-zbrojnej
-armia-krajowa-2020-01-17-sfxg/, dostęp 29.07.2021)

300
Bibliografia

Instytut Pileckiego; projekt Zapisy Terroru 1939–1945


Indeksy tematyczne:
Ochota ’44 – ludobójstwo w Warszawie
Warszawa ’44 – pacyfikacja Mokotowa
Warszawa ’44 – pacyfikacja Powiśla i Czerniakowa
Warszawa ’44 – pacyfikacja Starego Miasta
Warszawa ’44 – pacyfikacja Śródmieścia
Warszawa ’44 – pacyfikacja Żoliborza
Warszawa ’44 – powstanie na Pradze
Wola ’44 – ludobójstwo w Warszawie
(dostępne w Internecie: zapisyterroru.pl, dostęp 29.07.2021)

Archiwum Muzeum Dulag 121 w Pruszkowie

(zasoby internetowe: dulag121.pl; dostęp 06.06.2021)

Archiwa prywatne

Materiały z archiwum rodzinnego Ewy Ciosek, wnuczki państwa Walców (doku-


menty, zdjęcia, wspomnienia).

Prasa powstańcza
Tytuły: „Barykada”, „Biuletyn Informacyjny”, „Kurier Stołeczny”, „Walka”; podano
numery cytowane w książce:
„Barykada” 23 VIII 1944, nr 12.
„Biuletyn Informacyjny” 3 VIII 1944, nr 38 (245).
„Biuletyn Informacyjny” 10 VIII 1944, nr 47 (225).
„Biuletyn Informacyjny” 18 VIII 1944, nr 55 (263).
„Kurier Stołeczny” 16 VIII 1944, nr 7.
„Kurier Stołeczny” 2 X 1944, nr 45.
„Walka” (wydanie śródmiejskie) 12 VIII 1944, nr 62.
„Walka” 15 VIII 1944, nr 64.

301
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

„Walka” 19 VIII 1944, nr 68 (7).


„Walka” 26 VIII 1944, nr 75.

Źródła publikowane drukowane

Wspomnienia

P. Bańkowski, Archiwista na powstańczym Żoliborzu. Wspomnienia sierpień–wrzesień


1944, Warszawa 2014.
M. Białoszewski, Pamiętnik z powstania warszawskiego, różne wydania.
Z. Blichewicz, Powstańczy tryptyk, Gdańsk 2015.
A. Borowiec, Chłopak z  Warszawy. Powstanie warszawskie oczami szesnastoletniego
żołnierza, Poznań 2014.
Z. Brym-Zdunin, „Żelazna Reduta”. Kompania Zdunina w Powstaniu Warszawskim.
Zgr. „Chrobry II”, Londyn 1992.
H. Brzozowska-Surdyk, Tylekroć serce… Pamiętnik z Powstania Warszawskiego, War-
szawa 1995.
B. Chęcińska, Powstańcze wspomnienia. Warszawa 1944, Wrocław 1995.
A. Chętnik, Wspomnienia z lat okupacji. Pod niemiecko-hitlerowskim obuchem. Powsta-
nie sierpniowe w Warszawie, oprac. M. Adamczyk, J. Gmitruk, Warszawa–Kielce
2014.
R. Czugajewski, Na barykadach, w kanałach i na gruzach Czerniakowa, Warszawa
1970.
S. Dembowska, Na każde wezwanie. Wspomnienia lekarki, oprac. S. Tworkowski,
Warszawa 1982.
W.M.M. Dobrowolski, Saga warszawska (młodość). Śladami „tamtych dni”, 1999.
A. Duma, Mistyfikacja pod osłoną niemieckiego patrolu. Kartki z Powstania Warszaw-
skiego, Warszawa 2001.
L. Fajer, Żołnierze Starówki. Dziennik bojowy kpt. „Ognistego”, Warszawa 1957.
J. Filipowicz, Miałem wtedy 14 lat, Warszawa 1972.
M. Ginter, Galopem pod wiatr, cz. 1, Galopem na przełaj, Warszawa 1990.
K. Głąb, Wspomnienia kapelana powstańców praskich, w: „Chrześcijanin w świecie”
1984, r. XVI, nr 8–9 (131–132), Warszawa, s. 184–188.
G.G. Gracki, Wspomnienia z Powstania Warszawskiego, Warszawa 2004.

302
Bibliografia

L. Hałko, Kotwica herbem wybranym, Warszawa 1999.


A. Hołubowicz-Gadkowska, Pamiętnik łączniczki kapelana, Londyn 1995.
M. Kicman, Pokonać strach. Niemieckie zbrodnie w relacji naocznego świadka, Kraków
2018.
S. Komornicki, Na barykadach Warszawy, Warszawa, bd.
T. Komorowski-Bór, Powstanie warszawskie, Warszawa 2004.
J. Kulesza, Sierpień przez całe życie, Warszawa 1994.
J. Kulesza, Z tasiemką na czołgi. Wspomnienia z walk na Starym Mieście w sierpniu
1944 roku, Warszawa 1979.
E. Kumor, Wycinek z historii jednego życia, Warszawa 1969.
J. Kurdwanowski, Mrówka na szachownicy, Warszawa 2014.
H. Kuropatwińska-Świdowa, Wspomnienia z  okresu wojny i  powstania warszaw-
skiego, Warszawa 2017.
K. Leski, Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwy-
wiadu AK, Warszawa 2001.
R. Lewandowski, Diariusz powstańczy 1944, Wrocław 2001.
S. Likiernik, Diabelne szczęście czy palec Boży. Wspomnienia, Lublin 2004.
J. Mikoleit-Koszeghy, Między życiem a  śmiercią. Pamiętnik z  Powstania Warszaw-
skiego, Warszawa 2014.
S. Milczyński, Dziennik por. „Gryfa” 1939–1945, Toronto 2005.
J. Nowak-Jeziorański, Kurier z Warszawy, Kraków 2005.
M. Okońska, Wspomnienie z powstania warszawskiego, Warszawa 2004.
E. Osmańczyk, Trzeba to opowiedzieć. Dziennik z powstania 1944, Warszawa 1994.
M. Palm, Widziane ze schronu, Częstochowa 2001.
J. Podhorski, Pułk Narodowych Sił Zbrojnych im. gen. Władysława Sikorskiego w Po-
wstaniu Warszawskim. Byłem jego żołnierzem, Poznań 2015.
T. Polak, 63 dni powstania warszawskiego. Dziennik przeżyć cywila, Kraków 1946.
T. Potulicka-Łatyńska, Dziennik powstańczy 1944, Warszawa 1998.
L. Prorok, Kepi wojska francuskiego, Warszawa 1980.
E. Radziszewska, Dziennik pielęgniarki z  powstania warszawskiego, Częstochowa
1996.
T. Rostworowski, Szerzyć królestwo. Wspomnienia i  dzienniki 1939–1972, oprac.
T. Pronobis, S.J. Rostworowski, Warszawa 2004.
A. Rudziński, Dziennik z powstania warszawskiego, Londyn 1974.
S. Sebyłowa, Notatki z prawobrzeżnej Warszawy, Warszawa 1985.
A. Sławińska, Przeżyłam to. Wola 1944, Warszawa 2014.

303
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

H.E. Stefański, Ryngraf. Opowiadanie powstańca, Warszawa 1994.


M.T. Stępówna, Moje wspomnienia 1882–1961, Warszawa–Niepokalanów 2007.
K. Strzelecka, Znak tęczy, Kraków 1999.
T. Sułowska-Bojarska, Codzienność. Sierpień–wrzesień 1944, Warszawa 1993.
A. Szatkowska, Był dom… Wspomnienia, Kraków 2006.
G. Szlachetko, D. Szlachetko, Wira z Powstania. Wspomnienia, tłum. M. Maruszkin,
Warszawa 2016.
J. Świderski, Dziennik harcerza powstańca Batalionu NOW/AK „Gustaw”, Warszawa 2004.
A. Świętochowski, Pamiętnik warszawskiego chłopaka, Warszawa 2009.
B. Troński, Tędy przeszła śmierć. Zapiski z powstania warszawskiego, Warszawa 1999.
S. Tworkowski, Ostatni zrzut. Opowiadania i nowele 1939–1945, Warszawa 1984.
Z. Umiński, Kanoniczki 1944, Warszawa 1988.
J. Warszawski, Ojciec Paweł z białą chorągiewką, Paryż 1959.
B. Wojciechowski, W powstaniu na Mokotowie. Pisane jesienią 1944, oprac. L. Bar-
telski, Warszawa 2014.
Z. Woźniewski, Książka raportów lekarza dyżurnego. Szpital Wolski w  okresie po-
wstania warszawskiego, oprac. M. Gepner-Woźniewska, Warszawa 1974.
S. Wyszyński, Kamienie wołać będą. Dla upamiętnienia 50. rocznicy powstania war-
szawskiego, Warszawa 1994.
W. Zagórski, Wicher wolności. Wspomnienia powstańca, Warszawa 1990.
H. Zarzycka-Dziakowska, Mój pamiętnik z powstania warszawskiego, Warszawa 2005.
M. Zatryb-Baranowska, Uliczka powstańców. Wspomnienia sanitariuszki szpitala po-
lowego z Powstania Warszawskiego, Warszawa 2014.
W. Zbłowski, Wspomnienia kapelana „Strusia”, Warszawa 1993.
I. Zembrzuska, Z  Warszawą w  sercu: fragmenty pamiętnika 1944–1947, wiersze
1941–1948, Warszawa 1996.

Zbiory relacji i dokumentów

Ach, te dziewczęta. „Dysk” we wspomnieniach i relacjach, red. J. Podrygałło, Warszawa


1996.
E. Ajewski, Mokotów walczy 1939–1944, t. 3, Warszawa 1994.
E. Ajewski, Mokotów walczy 1939–1944. Relacje, t. 7, Warszawa 2004.
Archiwum zgrupowania Armii Krajowej „Chrobry II”, t. 1, oprac. K. Utracka, I. Mrzy-
głód, Warszawa 2015.

304
Bibliografia

Aresztowane powstanie, red. J. Sawicki, Warszawa 2004.


M. Bańkowska, Powstańczy dziennik łączniczki z K-1, Warszawa 1994.
K. Baranowska, T. Ledóchowska, T. Hoffmann, Z powstańczych przeżyć 1944 roku,
Lublin 1994.
Batalion „Bończa”. Relacje z  walk w  Powstaniu Warszawskim na Starówce, Powiślu
i Śródmieściu, red. A. Rumianek, Warszawa 2010.
Dzieci ’44, J. Mirecki (oprac.), Warszawa 2014.
Ewangelicy warszawscy w walce o niepodległość Polski w latach drugiej wojny światowej.
Wspomnienia i relacje, red. Alina Janowska, Warszawa 1997.
Exodus Warszawy. Ludzie i  miasto po powstaniu, t. 1, Pamiętniki. Relacje, wybór
i oprac. M. Berezowska et al., Warszawa 1992.
Exodus Warszawy. Ludzie i  miasto po powstaniu, t. 2, Pamiętniki. Relacje, wybór
i oprac. M. Berezowska et al., Warszawa 1993.
Exodus Warszawy. Ludzie i miasto po powstaniu, t. 3 i 4, Archiwalia, wybór i oprac.
J. Kazimierski, D. Skorwider, R. Śreniawa-Szypiowski, Warszawa 1994.
M. Fredro-Boniecka, W. Krajewski, Łączniczki. Wspomnienia z powstania warszaw-
skiego, Warszawa 2015.
Harcerki 1939–1945. Relacje-pamiętniki, red. K. Wyczańska, Warszawa 1985.
A. Herbich, Dziewczyny z Powstania, Kraków 2014.
Heroizm ludzi i  miasta. Warszawskie Termopile 1944, red.  B. Troński, Warszawa
2004.
„Jeleniowcy”: wspomnienia żołnierzy Pułku AK „Jeleń”, red. W. Kielanowski, War-
szawa 1989.
Kościół a Powstanie Warszawskie. Dokumenty, relacje, poezja, red. M. Drozdowski,
Warszawa 1994.
Ludność cywilna w  powstaniu warszawskim, t. 1., cz. 1–2, Pamiętniki, relacje, ze-
znania, red. M. Drozdowski, Warszawa 1974.
Ludność cywilna w  powstaniu warszawskim, t. 2, Archiwalia, red. C. Madajczyk,
Warszawa 1974.
Ludność cywilna w powstaniu warszawskim, t. 3, Prasa, druki ulotne i inne publikacje
powstańcze, red. C. Madajczyk, Warszawa 1974.
Masakra w klasztorze, oprac. F. Paluszkiewicz, Warszawa 2003.
Mieszkańcy Warszawy w  czasie Powstania 1944, oprac. Magda Szymańska, War-
szawa 2016.
Moje Powstanie. 63 dni po 60 latach we wspomnieniach Czytelników „Naszego Dzien-
nika”, Szczecinek 2004.

305
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

T. Okolski, Batalion „Dzik” w powstaniu warszawskim, oprac. J. Kulesza, Warszawa


1994.
Pamiętamy o Was… Pamięci 30 redemptorystów zamordowanych w powstaniu warszaw-
skim, oprac. J. Dołbakowski, M. Sojka, Warszawa 2000.
Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka”, t. 1, Wola, red. J. Snitko-Rzeszut, T. Sumiński,
Warszawa 2012.
Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka”, t. 2, Starówka, red. J. Snitko-Rzeszut, T. Su-
miński, Warszawa 2012.
Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka”, t. 3, Czeniaków, red. J. Snitko-Rzeszut, T. Su-
miński, Warszawa 2012.
Pełnić służbę. Z pamiętników i wspomnień harcerek Warszawy 1939–1945, red. A. Za-
wadzka, Z. Zawadzka, Warszawa 1983.
Płacz po Warszawie. Powstanie Warszawskie 1944. Dzienniki. Świadectwa, oprac.
W. Śliwowska, J. Marszalec, A. Wodzyński, Gdańsk 2014.
Pomagał w sercach odnajdywać Boga. Sto i więcej wspomnień świadków życia ojca To-
masza Rostworowskiego TJ, T. Pronobis, S.J. Rostworowski (red.), Lublin 2010.
Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej „Czata 49” w zasobie Ar-
chiwum Akt Nowych, Warszawa 2011.
Szary dom w Warszawie, Warszawa 1998.
Udział kapelanów wojskowych w  drugiej wojnie światowej, red. J. Humeński, War-
szawa 1984.
Wspomnienia żołnierzy zgrupowania AK „Chrobry II”, wybór i  oprac. K. Utracka,
Warszawa 2006.
W  Śródmieściu Południowym. Wspomnienia z  Powstania Warszawskiego, red.
K. Ostrowska, Warszawa 1996.
W  Śródmieściu Południowym. Wspomnienia z  Powstania Warszawskiego, t. 2, red.
K. Ostrowska, Warszawa 1996.
Zagłada Ochoty. Zbiór relacji na temat zbrodni hitlerowskiej dokonanej na ludności
Ochoty w czasie Powstania Warszawskiego, red. L. Ujazdowska, Warszawa 2005.
Zapisy terroru, t. 4, Zbrodnie niemieckie w Śródmieściu podczas Powstania Warszaw-
skiego, red. T. Stefanek, Warszawa 2018.
J. Zawodny, Uczestnicy i świadkowie powstania warszawskiego. Wywiady, Warszawa 2004.
Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r. Zeznania – zdjęcia, oprac. E. Serwański,
I. Trawińska, Poznań 1946.
Zbrodnie okupanta hitlerowskiego na ludności cywilnej w czasie powstania warszaw-
skiego w 1944 roku (w dokumentach), red. S. Datner, K. Leszczyński.

306
Bibliografia

Zetrzyj z  włosów pył bitewny. Wspomnienia żołnierzy warszawskiego batalionu AK


Zaremba Piorun, red. C. Leżeński, Warszawa 1996.
„Żubry” na Żoliborzu. wspomnienia żołnierzy powstania warszawskiego, red. Z. Grun-
wald, Warszawa 1993.
Życie w powstańczej Warszawie, red. E. Serwański, Warszawa 1965.

Inne źródła drukowane


Codex Iuris Canonici Pii X Pontificis Maximi iussu digestus, Benedicti Papae XV auc-
toritate promulgatus, Typis Polyglottis Vaticanis, Rzym 1917.
Mały Rocznik Statystyczny, r. 10 (1939).
Mszał rzymski dla diecezji polskich, 1986.
Mszał rzymski z dodaniem nabożeństw nieszpornych, oprac. G. Lefebrve, tłum. S. Świe-
tlicki, H. Nowacki, Bruges 1931.

Albumy
S. Braun, Reportaże z powstania warszawskiego, Warszawa 1983.
S. Kopf, Dni powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy, Warszawa 1984.

Źródła dźwiękowe
Obrączki z  łusek karabinowych – reportaż Romy Leszczyńskiej, Polskie Radio,
01.08.2013 (https://www.polskieradio.pl/80/1007/Artykul/901333,Obracz-
ki-z-karabinowych-lusek-reportaz-Romy-Leszczynskiej, dostęp 29.05.2019).
Miłość i  architektura, Polskie Radio, 30.07.2009 (https://www.polskieradio.
pl/80/1007/Artykul/345166,Milosc-i-architektura, dostęp 11.06.2019).

Źródła filmowe
12 ton. Oni tam wszyscy są, reż. M. Rogalski, Polska 2008.
Powstanie Warszawskie, reż. J. Komasa, Polska 2014.
Żółta bluzka ze spadochronu, reż. M. Piwowarczuk, Polska 2007.

307
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Źródła kartograficzne
Mapa Powstania Warszawskiego: 1 VIII – 2 X 1944: w skali 1:15 000. Okolice War-
szawy według mapy konspiracyjnej AK zmniejszonej do skali 1:50 000, red. Piotr
Kamiński, wyd. PTR Kartografia, Warszawa 2012.
Plan miasta stołecznego Warszawy, wyd. Książnica-Atlas, Lwów–Warszawa 1939.
Plan Warszawy 1939: Plan miasta stołecznego Warszawy, Warszawa 2015.

Relacje wywołane
Rozmowa ze Stanisławem Wołczaskim, 17.04.2019.
Rozmowa z  Ewą Ciosek, wnuczką Róży Nowotnej-Walcowej i  Jana Walca,
13.05.2019.
Rozmowa z księdzem Stanisławem Kicmanem, 7.01.2021.

Opracowania

Publikacje

R. Augustyniak, Żoliborski pluton Szarych Szeregów, Warszawa 1975.


T. Baczyński, Batalion Armii Krajowej „Zaremba-Piorun” w Powstaniu Warszawskim,
Warszawa 1994.
L. Bartelski, Mokotów 1944, Gdańsk 2000.
W. Bartoszewski, Dni walczącej Stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego, War-
szawa 2004.
Bł. Michał Czartoryski OP (1897–1944) i jego czasy, K. Karolczak, M. Miławicki
(red.), Kraków 2018.
A. Bohdziewicz, M. Stopa, Kapliczki warszawskie, Warszawa 2009.
A. Borkiewicz-Celińska, Batalion „Zośka”, Warszawa 1990.
E. Bruliński, 3 Batalion Pancerny AK „Golski”, Warszawa 1996.
P. Bukalska, Sierpniowe dziewczęta ’44, Warszawa 2013.
A. Cubała, Miłość ’44, Warszawa 2019.
A. Cubała, Piaseczno ’44. Miasto i ludzie, Piaseczno 2019.

308
Bibliografia

M. Czerwińska-Buczek, Pod okupacją i  w  powstaniu. Wspomnienia konspiracyjne,


Warszawa 2016.
M. Czerwińska-Buczek, Powstańcy ’44. Bohaterowie i świadkowie. Rozmowy i relacje,
Warszawa 2015.
R. Czugajewski, H. Kietliński, „Rudy”. Kapelan Czerniakowa. Bł. ks. Józef Stanek
SAC, Ząbki 2004.
Dokonana ofiara. Z przeżyć ss. Sakramentek w Warszawie. Powstanie 1944 r., War-
szawa 1948.
S. Dudra, Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny w obszarze polityki wyznaniowej
oraz polityki narodowościowej Polski Ludowej i III Rzeczypospolitej, Warszawa 2019.
S. Fojcik, Żołnierze AK „Kryska”, Warszawa 1994.
T. Frącek, Zgromadzenie sióstr franciszkanek Rodziny Maryi w  latach 1939–1945,
Warszawa 1981.
E. Fryś, A. Iracka, M. Pokropek, Sztuka ludowa w Polsce, Warszawa 1988.
W. Gatspary, Protestantyzm w Polsce w dobie dwóch wojen światowych, cz. 2, 1939–
1945, Warszawa 1981, s. 184–185.
Gdy zaczniemy walczyć miłością… Portrety kapelanów powstania warszawskiego, red.
G. Górny, A. Kopiński, Warszawa 2004.
P. Gursztyn, Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona, Warszawa 2014.
Jan Paweł II, Tertio millennio adveniente, Rzym 2000.
Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994.
M. Kledzik, Między Marszałkowską i  Żelazną, al. Sikorskiego i  Pańską, Warszawa
1994.
M. Kledzik, Rzeczpospolita powstańcza 1 sierpnia–2 października 1944, Łomianki
2010.
M. Kledzik, W cieniu Ogrodu Saskiego. Królewska 16, Warszawa 1984.
M. Kledzik, Zgrupowanie AK majora „Bartkiewicza”, Warszawa 2002.
S. Koper, Miłość w powstaniu warszawskim, Warszawa 2013.
S. Kopf, Powstańcze służby sanitarne 1944, seria Warszawskie Termopile, Warszawa
2004.
J. Koszada, „Grupa Kampinos”. Partyzanckie zgrupowanie Armii Krajowej walczące
w powstaniu warszawskim, Warszawa 2007.
K. Krasowski, Biskupi katoliccy II Rzeczypospolitej. Słownik biograficzny, Poznań
1996.
S. Krasucki, Duszpasterstwo w Powstaniu Warszawskim 1944 na tle narodowej służby
Kościoła w przekazie pokoleń, Bydgoszcz 1999.

309
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

A.K. Kunert, Kronika Powstania Warszawskiego, Poznań 2014.


K. Madaj, M. Żuławnik, Proboszcz getta, Warszawa 2010.
P. Matusak, Służba duszpasterska Armii Krajowej w powstaniu warszawskim, Siedlce 1996.
Nasi bohaterowie. Powstańcy 1944 roku. Warszawa, Wilanów, Powsin, Jeziorna, Kon-
stancin, red. J. Świstak, Warszawa 2015.
P. Mazanka, Boję się śmierci pod gruzami. Sakramentki i redemptoryści w powstaniu
warszawskim, Warszawa 2020.
L. Niżyński, Batalion „Miotła”, Warszawa 1992.
A.J. Nowowiejski, Msza Święta: wykład liturgii Kościoła Katolickiego, cz. 1, Warszawa
2001.
F. Paluszkiewicz, …Inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. Jezuici polscy, mę-
czennicy nazizmu, kandydaci na ołtarze, Warszawa 2000.
M. Patkowski, Stefan Wyszyński. Prymas Kampinosu. Zbeletryzowana kronika wyda-
rzeń, Warszawa–Nowy Jork 2001.
L. Petrzyk, Kościół św. Krzyża i jego dzieje, w: Rocznik parafii św. Krzyża, 1989.
J. Piekoszewski, Le Jeûne eucharistique, Paris, 1952.
A. Petrowa-Wasilewicz, Uratować tysiąc światów. Siostra Matylda Getter – Matusia.
Historia zakonnicy, która ratowała żydowskie dzieci, Kraków 2021.
S. Podlewski, Wierni Bogu i Ojczyźnie. Duchowieństwo katolickie w walce o niepodle-
głość Polski w II wojnie światowej, Warszawa 1985.
Powstanie Warszawskie 1 sierpnia–2 października 1944. Służby w walce, red. R. Śre-
niawa-Szypiowski, Warszawa 1994.
Powstanie Warszawskie w historiografii i literaturze 1944–1994, red. Z. Mańkowski,
J. Święch, Lublin 1996.
A. Puścikowska, Siostry z Powstania, Warszawa 2020.
M. Romaniuk, Życie, twórczość i posługa Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa
Tysiąclecia, Warszawa 1994.
W. Rosłoniec, Grupa „Krybar”. Powiśle 1944, Warszawa 1989.
M. Sadowska-Czaputowicz, Kapliczki warszawsko-praskie. Fenomen religijności,
Warszawa 2019.
P. Semka, My, reakcja: historia emocji antykomunistów 1944–1956, Poznań 2015.
J. Stabińska, Danina krwi. Z wojennych dziejów klasztoru sióstr sakramentek w War-
szawie, Kraków 2019.
M. Strok, Bataliony „Iwo”, „Ostoja”, Pruszków 2006.
T. Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Warszawa 1978.
H. Sztandau, 6. Obwód Armii Krajowej „Praga”, Warszawa 2010.

310
Bibliografia

B. Wachowicz, Bohaterki powstańczej Warszawy. My musimy być mocne i jasne, War-


szawa 2014.
Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego, t. 1, Warszawa 2005.
Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego, t. 2, Warszawa 2006.
J. Wroniszewski, Ochota 1944, Warszawa 1970.
J. Wysocki, Archidiecezja warszawska, w: Życie religijne w Polsce pod okupacją hitle-
rowską 1939–1945, red. Z. Zieliński, Warszawa 1982, s. 271–345.
S. Zasada, Duch ’44. Siła ponad słabością. Duchowi przywódcy powstania warszaw-
skiego, Warszawa 2018.
M. Zielińska, Kapliczki Warszawy, Warszawa 1991.
B. Ziółkowski, Batalion Armii Krajowej „Łukasiński”, Warszawa 1998.

Czasopisma

C. Brodzicki, Ks. Zygmunt Kuźwa ps. „Pleban”: pastor łomżyński, bohater powstania
warszawskiego, „Studia Łomżyńskie” 2003, 14, s. 129–132.
A. Gronczewska, Pierwszy biskup pomocniczy, „Kocham Łódź” (dodatek do „Polska.
Dziennik Łódzki”) 2012, 21 września, nr 200, s. 14.
W. Konecki, Ksiądz arcybiskup Antoni Szlagowski w Powstaniu Warszawskim, „Prze-
gląd Pruszkowski” 2013, nr 2, s. 6–12.
D. Krok, Religijność a duchowość. Różnice i podobieństwa z perspektywy psychologii
religii, „Polskie Forum Psychologiczne” 2009, tom 14, nr 1, s. 126–141.
P. Kubiak, Szafarz chrztu, „Colloquia Theologica Ottoniana” 2012, nr 2, s. 109–118.
M. Pastuszko, Post eucharystyczny, „Prawo Kanoniczne: kwartalnik prawno-histo-
ryczny” 1986, 29(1–2), 185–201.
L. Petrzyk, Kościół św. Krzyża i jego dzieje, „Rocznik parafii św. Krzyża” 1989, s. 40–49.
D. Wieleba, Kapelani NSZ, „Myśl.pl: pismo społeczno-polityczne” 2012, nr 2, s. 119–126.
M. Zegza, Historia i problemy postu eucharystycznego, „Ruch Biblijny i Liturgiczny”
1955, t. 8, nr 1, s. 47–57.

Opracowania i źródła internetowe


Archidiecezja Warszawska, www.archwwa.pl, dostęp: 27.01.2019.
Biogram biskupa Kazimierza Tomczaka, https://www.revolvy.com/page/Kazi-
mierz-Tomczak, dostęp 04.02.2019.

311
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

R. Bzinkowski, Prasa powstania warszawskiego, http://www.polska1918-89.pl/pdf/


prasa-powstania-warszawskiego,5775.pdf, dostęp 01.05.2019.
E. Czaczkowska, Żyd od Jezusa Miłosiernego, https://wszystkoconajwazniejsze.pl/
ewa-czaczkowska-zyd-od-jezusa-milosiernego/, dostęp 09.06.2019.
Fundacja Warszawa 1939, http://www.warszawa1939.pl, dostęp 14.05.2019.
Historia kościoła św. Anny, https://swanna.waw.pl/historia-kosciola-sw-anny-w
-warszawie, dostęp: 31.01.2019.
Historia parafii Matki Bożej Częstchowskiej, https://matkabozaczestochowska.pl/
opis-historyczny-parafii-i-swiatyni/; dostęp 6.01.2019.
Historia parafii św. Augustyna, http://swaugustyn.pl/index.php/parafia/historia/,
dostęp: 5.01.2019.
Kronika parafii na Tamce, http://www.parafianatamce.waw.pl/NOWA/files/5_2013.
pdf; dostęp 6.01.2019.
Kronika parafii św. Kazimierza, http://www.parafiakazimierz.waw.pl, dostęp:
27.01.2019.
J.S. Majewski, Leszno 32 (odc. 2), https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/
1,34860,875933.html, dostęp 05.06.2021.
Muzeum Dulag 121 w Pruszkowie, http://dulag121.pl, dostęp 6 czerwca 2021.
Muzeum Powstania Warszawskiego, https://www.1944.pl, dostęp 14.05.2019.
Obraz Jezusa Miłosiernego z Marszałkowskiej 60, https://pl.wikipedia.org/wiki/
Plik:Jezu_ufam_Tobie_Perec_Willenberg_Muzeum_Powstania_Warszaw-
skiego.JPG, dostęp 21.06.2019.
Parafia pw. Chrystusa Króla, http://www.chrystuskrol.pl/historia-parafii, dostęp
30.06.2021.
Parafia pw. Zmartwychwstania Pańskiego, https://parafiazmartwychwstaniapan-
skiego.pl/, dostęp 30.06.2021.
Parafia pw. Stanisława Biskupa i Męczennika, http://www.stanislaw-bm.pl, dostęp
30.06.2021.
Relacja Jadwigi Jełowickiej: https://www.gosc.pl/doc/2100671.Z-rozancem-na
-czolgi/2, dostęp 09.06.2019.
Stowarzyszenie Pamięci Powstania Warszawskiego, http://www.sppw1944.org,
dostęp 14.05.2019.
E. Ślązak, Matka Boska Armii Krajowej, https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/powsta-
nie-warszawskie/72339,Matka-Boska-Armii-Krajowej.html, dostęp 04.02.2022.
Świadectwo dot. ks. Jerzego Baszkiewicza, http://stefwysz.blogspot.com/2011/05/
ksiadz-kanonik-jerzy-baszkiewicz-ksiadz.html, dostęp 29.07.2021.

312
Bibliografia

Wspomnienia Antoniaków, http://armiakrajowa.org.pl/tabliczki/pdf/wspomnienia_


antoniakow.pdf, dostęp 30.06.2021.
Wywiad z Bolesławem Biegą: http://dziennikzwiazkowy.com/polonia/powstanczy
-slub-i-jego-ciag-dalszy-w-usa/, dostęp 27.05.2019.

Niepublikowane prace dyplomowe

E. Berbecka, Miłość w Powstaniu Warszawskim jako społeczny mechanizm przetrwania,


Uniwersytet Warszawski, 2012.
J. Odyniec, Proces kanonizacyjny św. Maksymiliana Marii Kolbego – 1980–1982,
Uniwersytet Warszawski, 2017.

Inne
Opracowanie dot. historii kościoła bazylianów na Miodowej, br. Roman Lepak
OSBM – w posiadaniu autorki.
F. Requena, Historia religijna: zrozumieć teraźniejszość; zrozumieć przeszłość – tekst
wygłoszony podczas konferencji zorganizowanej przez prof. Pawła Skibińskiego
14 października 2016 r. w  Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Tekst udostępniony przez organizatorów konferencji w posiadaniu autorki.
Rozmowa autorki z  ks. Doroteuszem Sawickim, duchownym prawosławnym;
30.12.2020.
indeks

A Borowiec Franciszek 74, 212, 226,


Adamski Stanisław 19, 54, 97, 169, 229, 238
213, 214, 220, 222–224 Braun Sylwester 55–57, 166, 183,
307
B Brudzyński Andrzej 190
Badura Janusz 49 Brykczyński Stefan 249
Bałuk Stefan 204 „Budwicz”, zob. Jachimowski Tadeusz
Barcikowski 159 Bukowski Tadeusz 11, 85
Bartelski Lesław 246, 304, 308 Bukraba Kazimierz 220, 223, 224
Basiewicz-Szydluk Maria 157 Bursche Juliusz 65
Baszkiewicz Jerzy 77, 136, 241, 242, Burzyński Stanisław 44
299, 312 Burzyński Tadeusz 162, 236, 237
Bazylczuk Eryk 181 Całajewska Halina 269
Bejnar-Bejnarowicz Agnieszka 77,
227, 228 C
Benedykt z Nursji 170 Cechol 51, 177
Berbecka Ewa 140, 141, 313 Chęcińska Barbara 195, 302
„Biblia”, zob. Kowalczyk Stefan Chmielińska Janina 130
Biega Bolesław 143–145 Chobotko Antonina 104
Biegowie 144–146 Chodyczko Kazimiera 49, 106, 298
Bielniak Krystyna 96 Chojnowska Janina 153
Bieńkowski Jerzy 276 Chopin Fryderyk 222
Blikle 213, 223 Choromański Zygmunt 56
Bobola Andrzej, św. 41, 198, 199 Chruściel Antoni 76, 116, 140, 169,
Bogusz 167 203, 206
Borowiec Andrzej 126, 127, 302 Chyra Władysław 120

314
Cichocka Danuta 98 Franciszek 249
„Cichy”, 197 Frank Hans 67
Ciemiński Władysław 300
Cieplik Czesław 255 G
Ciesiołkiewicz Roman 31 Gall Stanisław 24, 25, 38
Ciosek Ewa 19, 149, 150, 301, 308 Gancarczyk-Piotrowska Barbara 101,
Cybulski Henryk 135 199 200, 202, 234
Czajkowski Antoni 73, 128, 129, 245, Garncarek Franciszek 36
246, 248, 249 Gawlina Józef 73, 228
Czarnecki Antoni 38 Gaździcki Jerzy 44
Czartoryski Michał 44, 45, 46, 237, Gąska Henryk 162
243, 249, 251– 253, 256, 284, Getter Matylda 58, 150, 151, 310
308 Głąb Kazimierz 78, 241, 243, 302
Czekalska Zofia 19 Godlewska Danuta 185
Czermiński Stanisław 127 Godlewski Marceli 36, 38
Gołaszewska Bożena 153
D Górny Grzegorz 19, 242, 309
Damaszko Stanisława 122 Górska Cecylia 169
Dąbrowska Maria Paulina 173 Grabski Marian 99
Dembiński Paweł 17, 42 Gromczyńska Danuta 49
Dembowska Sabina 178, 229, 302 Gruszczyński Jerzy 186
Dirlewanger Oskar 40 Grycuk Adrian 201
Ditrych Henryka 103 Gulewicz Leokadia 273
Drozdowicz Marek 18
Duch Mieczysław 200 H
Duma Andrzej 195, 302 Hajdukiewicz Zenon 121, 122
Dyżewski Franciszek 60 Hałko Lech 119, 120, 200, 303
Dziewanowski Dominik 28 Haneman Mieczysław 33
Hańce Jerzy 195
E Hauptmann-Krajewski Jerzy 123
Ekner Jerzy 120, 203 Hermanowski Witold 168
Elter Edmund 199 Himmler Heinrich 30
Hołubowicz-Gadkowska Anna 96,
F 112, 169, 208, 269
Filipowicz Irena 273 Hrynaszkiewicz Leonard Wiktor 129
„Floks” 236 Huber Maria, zob. Piechotka Maria

315
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

I Kobylański Ryszard 300


Idźkiewicz Zbigniew 300 Kolbe Maksymilian Maria 249, 313
Ignacy z Loyoli, święty 209 Kołodziejczyk Janina 185, 191
Iringh Mirosław 198 Komornicki Stanisław 280
Iwańska Janina 185, 191 Komorowski-Bór Tadeusz 76, 100,
300, 303
J Koper Sławomir 140, 141, 309
Jachimowski Tadeusz 73–75, 226–228 Kopiczyńska Emilia 184
Jan Paweł II 249–251, 309 Kopiczyński Witold 184
Janowska Alina 18, 64, 66, 67, 305 Kopiński Aleksander 19, 225, 251,
Jędruszuk 190 253, 309
Joachimczyk Joachim 97, 169 Koprowska Jadwiga 187, 189
Jozofata, zob. Szeptycka Zofia Korda 99
Józef, św. 264 Kosibowicz Edward 182
Kowalczyk Józef 76, 168, 170, 205, 279
K Kowalczyk Stefan 73–75, 77, 90, 140,
Kabzińska Krystyna 44 152, 178, 212, 226–229, 238, 246
Kakowski Aleksander 24 Kowalska Faustyna 203
Kaliszewicz Antoni 68 Krasucki Stanisław 20, 309
Kamiński Bronisław 34, 245, 308 Kraszewski Zbigniew Józef 212
Karłowicz Wacław 77, 78, 157, 199, Kraszewski Zygmunt 53
243 Krupa Stanisław 133
Karpiński Józef Jerzy 37, 84 Krygier Mieczysław 32, 236, 237
Kicman Monika 275, 303 Książek-Bregułowa Zofia 161, 162
Kicman Stanisław 19, 193, 194, 275, Kuberska Elżbieta 182
308 Kublik Jerzy 130
Kielanowski W. 133, 305 Kulesza Franciszek 244
Kieniewicz Zofia 122 Kulesza Stanisław 31
Kirchmajer 255 Kuncewicz Jerzy 98
Kisiel Aleksander 254 Kurdwanowski Jan 130, 132, 278, 303
Kitliński Jan Antoni 28, 29, 74 Kuropatwińska-Świdowa Halina 96, 303
Kledzik Maciej 20, 225, 235, 309 Kurzyna Mieczysław 138, 139
Kliszko Michał 300 Kuźwa Zygmunt 67, 124, 246, 248,
Kluczyńska 124 249, 311
Knedler Waldemar 123, 124 Kwiatkowski Bonawentura 122
„Kobuz”, zob. Pietras Stanisław Kwieciński Stefan 150

316
indeks

L Michałowski Jacek 161


Lange Lucyna 114, 115 Michelis Zygmunt 124, 160
„Lech Grzybowski”, zob. Zagórski Mielecki Mieczysław 74, 76
Wacław Mikoleit-Kőszeghy Janina 208, 303
Lehler Karl 31 Mikołajczyk Zbigniew 254
Lepak Roman 69, 313 Milczyński Stanisław 78, 111, 303
Leszczyńska Roma 149, 151, 307 Milewska-Krysiewicz Irena 153
Leśniewski Apolinary 196, 197 Miller Tadeusz 255
Lewak Stanisław 161 Millerowa Maria 157
„Lewar”, zob. Piotrowski Jan Morawski 255
Likiernik Stanisław 279, 280, 303 Müller 103
Lisowska-Wolff Jadwiga 125 Muraszka Aniela 173
Lisowska-Wolff Jadwiga 125 Murawski Wacław 31
„Lodka”, zob. Gulewicz Leokadia
Lokajski Eugeniusz 102, 145, 240 N
Loth Wacław 117 Najder Konstanty 124
Niemira Karol 32, 153, 220, 223,
Ł 224, 297
Łotocki Grzegorz 68 Niewieczerzał Jan 67
Łukasik Jadwiga 193, 275 Niklewiczówna Maria 43, 178
Łyczywek Roman 146, 148 Nowak-Jeziorański Jan 56, 48, 148–149,
Łyczywkowie 146–148, 151 185, 186, 303
Nowakowie-Jeziorańscy 148, 149
M Nowakowska-Antonowicz Alicja 49
Maćkowski 177 Nowakowski Wacław 300
Madaliński 254 Nowotna-Walcowa Róża Maria 144,
Malewski Adam 300 149, 150, 308
Małek Stanisław 73 Nowowiejski Antoni Julian 103, 104,
Marczuk Wincenty 127 310
Marczyński Bogusław 168
Marczyński Wojciech 89, 95 O
Matusak Piotr 20, 310, 72, 74, 76, 77 Odyniec Jan 249, 313
Mazur Karol 197, 280 Ojciec Leonard 171
Mazurkiewicz Jan 240, 271 „ojciec Paweł”, zob. Warszawski Józef
Mączek Stanisław 31 Okońska Maria 32, 92, 99, 113, 125,
Meissner Stefan 101 175, 210, 211, 212, 271, 303

317
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Olczak Teresa 105, 297 Protasiewicz Teofan 68, 246


Ołdakowski Jan 18 Pruski Jan 167
„Oracz”, zob. Kowalczyk Józef Przywarska Barbara 68, 186
„Ossa”, zob. Brykczyński Stefan Przywarska Barbara 68
Puszkarski Paweł 69, 70
P Puścikowska Agata 20, 35, 58, 106,
Palm Melania 132, 133, 176 112, 135, 138, 155, 173, 174,
Paluszkiewicz Felicjan 253, 255, 305, 259, 263, 266, 310
310
Parysz Medard 137, 157, 158, 166, 167 R
Paszkiewicz Mieczysław 75, 136, 229 Radziszewska Emilia 51, 92, 99, 108,
Paszyński Janusz 44 132, 173, 273, 303
Pawlina Leon 74 Remiszowska Danuta 130
Pączek Walerian 77 Requena Federico 14, 15, 313
Peradze Grzegorz 68 Rokicki Feliks 300
Petrzyk Leopold 53, 310, 311 „Rola” 245
Pęcherski Karol 27, 47, 66 „Rola II”, zob. Czajkowski Antoni
Pękosławski Karol Baltazar 202 Romocki Andrzej 271
Piechotka Kazimierz Maciej 151, 152 Rostworowski Tomasz 101, 103, 108,
Piechotka Maria 54, 144, 151, 152 119, 132, 138, 159, 209, 210, 230,
Piechotkowie 54, 151–153 231, 233, 234, 243, 244, 303, 306
Pietras Stanisław 132, 278 Roth Jan 199
Pietrzak Władysław 110 Rowecki Stefan 73
Pilch Adolf 78 Różycki Tadeusz 97
Piotrowski Jan 300 Rużyłło-Stasiakowa Jadwiga 100, 245
Piotrowski Stefan 74, 212, 226, 229,
238 S
Pius XII 90 Sabala Kazimierz 300
Placyda 177 Salamucha Jan 35, 73, 74, 100, 167,
Płatkowski Bohdan 236 243–245
Podlewski Stanisław 35, 92, 131, 227, Samulska-Skłodowska Wisława 159
240, 255, 254, 310 Sawicki Doroteusz 69, 313
Pokrzywnicka Irena 196 Sawicki Witold 92, 271, 272
Popiel Franciszka 162, 237 Schaum-Lefevre 108
Potrzebski Wiktor 237, 239, 240 Schultz 17, 42, 109
Potulicka-Łatyńska Teresa 199, 208, 303 Schwarc Anna 171

318
indeks

Sienkiewicz Henryk 230 Szkudelski Jan 29


Sienkiewicz Jerzy 228 Szlachetko Danuta 164, 304
Sienkiewicz Miron 68 Szlagowski Antoni 25, 58, 82, 87,
Sieradzan Józef 51, 112, 269 109, 139, 220–224, 311
Sieroszewska Barbara 197, 297 Szober Wincenty 252
Sieroszewski Władysław 197 Szymańska Anna Maria 49
Sitkowska Helena 172
Skierska Maria 125 Ś
Skierski Stefan 65, 125 Ślązak Ewelina 196
Skrzyńska Elżbieta 98 Święcicka Stanisława 300
Słupiańska Józefa 19
Smoszewska Danuta 41, 258 T
Sobieszczański Adrian 141 Tarnowski Janusz 56, 130, 133, 140
Sopoćko Michał 203 Tomczak Kazimierz 220, 224, 311
Sowiński Zygmunt 135 Treutler Alicja, zob. Biega Alicja
Stadnik Hanna 19 Trószyński Zygmunt 51, 74, 88, 157,
Stahel Reiner 42 237, 238, 269
Stanek Józef 234, 237, 249, 250, 251, Trzcińska-Kamińska Zofia 182, 195, 196
253, 284, 309 Trzeciak Stanisław 40, 244
Staszek Józef 130, 196, 234, 249, Twardy Andrzej 167
250, 251, 253, 284, 309 Tworkowski Stanisław 237, 239, 302
Steczkowski Stanisław 271 Tyrajska Teresa 110, 111
Stefański Henryk 197, 304 Tyszka Edward 60
Stefański Marian 157, 158
Stępień Jan 245, 246 U
Stoliński Krzysztof 49 Uggla Nanny Henryka 124, 276
Strawińska Janina 227 Umiński Zdzisław 113, 304
Strok Marek 225, 310 Urbańska Danuta 157
Strzelecka Anna 213, 304 Urzykowski Tomasz 234
Subera Ignacy 178
Sybilski Tadeusz 118 V
Szaflarska Danuta 276 Vinney Jan Maria, święty 213
Szarota Tomasz 181, 310
Szatkowska Anna 119, 192, 207, 304 W
Szeptycka Zofia 49, 99, 106, 192, Walc Jan 149–151, 167, 308
264, 265, 298 Walcowie 19, 149–151, 301

319
Życie religijne podczas powstania warszawskiego

Warszawski Józef 100, 133, 230–233, Zając Jan 78, 110, 111
240, 241, 243, 304 Zawadzka Krystyna 93
Wiącek 254, 255 Zbłowski Władysław 74, 90, 97, 304
Wieleba Dariusz 73, 311 Zborowska Krystyna 106
Więckiewicz Leon 36 Zieja Jan 125, 230–232
Willenberg 202, 312 Zielińska Maria 179, 188, 311
Wiśniewski Stanisław 43 Zieliński Alfred 109, 110
Witt Regina 160 Zieliński Zygmunt 14, 20, 311
Wize-Łyczywek Krystyna 146, 147 Zwolińska-Malicka Krystyna 92
Wojciechowski Jan 74 Ż
Wojtczak Cezary 191 Żaryn Jan 8, 273, 274
Wolińska Anna 182 Żelazowski 98
Wolska Jadwiga 148, 149 Żołnowski Feliks 133
Wołczaski Stanisław 19, 270, 318 Życzkowski Emil 199
Wyszyński Stefan 31, 77, 111, 127, Żytkow Maria 160
136, 210, 213, 241, 242, 304, 310

Z
„Zagończyk”, zob. Steczkowski
Stanisław
Zagórski Wacław 72, 76, 168, 170,
205, 206, 278, 279, 280, 304

You might also like