Professional Documents
Culture Documents
Beck Henning - Mózgobrednie. 20 I Pół Mitu o Mózgu I Jak On Naprawdę Działa
Beck Henning - Mózgobrednie. 20 I Pół Mitu o Mózgu I Jak On Naprawdę Działa
WPROWADZENIE
MIT NUMER 1
MIT NUMER 2
MIT NUMER 3
MIT NUMER 4
MIT NUMER 5
MIT NUMER 6
MIT NUMER 7
MIT NUMER 8
MIT NUMER 9
MIT NUMER 10
MIT NUMER 11
MIT NUMER 12
MIT NUMER 13
MIT NUMER 14
MIT NUMER 15
MIT NUMER 15,5
MIT NUMER 16
MIT NUMER 17
MIT NUMER 18
MIT NUMER 19
MIT NUMER 20
Copyright © 2014 Carl Hanser Verlag GmbH & Co. KG, München
Copyright for Polish edition and translation © Wydawnictwo JK, 2018
ISBN 978-83-7229-765-5
Wydanie I, Łódź 2018
Wydawca: JK
ul. Krokusowa 3,
92-101 Łódź
tel. 42 676 49 69 tel. 42 676 49 69
fax 42 676 49 29
www.wydawnictwofeeria.pl
Kochany Mózgu!
Ta książka jest specjalnie dla Ciebie. Bo z całego serca Ci współczuję.
Jesteś niezwykłym narządem: choć dziwacznie uformowany i nieco
śluzowaty, stanowisz przecież koronę stworzenia – i to Ty dyktujesz naszym
ciałom, co mają robić. Od kiedy tylko nauczyliśmy się myśleć, nasze myśli
kręcą się wokół Ciebie. Doskonale wiemy, jak jesteś dla nas ważny. To Ty
wznosisz subtelne konstrukcje intelektualne, tworzysz dzieła sztuki
i literatury, komponujesz i fantazjujesz.
A my jak Ci się odwdzięczamy? Jakby samym sobie na przekór,
opowiadamy na Twój temat najrozmaitsze półprawdy, bajeczki i bzdury.
Masz pełne prawo uznać, że jesteś najbardziej legendarnym narządem
w ludzkim ciele – nie ma drugiego takiego narządu, na którego temat
krążyłoby tyle pogłosek i mitów.
Jednak prawda jest też taka, że aż się prosisz o spekulacje na swój temat.
Czemu? Bo decydujesz o wszystkim, co się z nami dzieje. To Ty
odpowiadasz i za nagłą, niepohamowaną chętkę na budyń, i za miłosne męki,
za spokojną lekturę niedzielnej gazety i za ekscytację na kolejce górskiej.
W Tobie kiełkuje nasza empatia i zdolność do wspólnego działania. Ty
uczyniłeś z nas komunikacyjnych tytanów, którzy jednocześnie esemesują,
telefonują i piszą mejle – a zarazem geniuszy kreatywności, którzy wynaleźli
niezbędny do tego wszystkiego smartfon. Za to wszystko gorąco Ci w tym
miejscu dziękuję. Za rzadko doceniamy to, jak dużo i w jaki sposób dla nas
robisz.
A właśnie dlatego, że nie do końca rozumiemy Twoje rzeczywiste
działanie, mamy czelność twierdzić, jakoby tylko krok dzielił nas od
poznania Twoich najgłębszych sekretów, skoro dobraliśmy się do Ciebie za
pomocą wymyślnej aparatury, dzięki której chwalimy się bezczelnie, że
możemy obserwować Cię przy pracy i odczytywać Twoje myśli.
Wynajdujemy rozmaite chwytliwe metafory, które mają objaśniać Twój tryb
funkcjonowania. Czymże zgodnie z nimi nie jesteś?! Perfekcyjną maszyną
obliczeniową, zbudowaną z szeregu modułów i ośrodków; podzieloną na
dwie półkule: prawą artystyczną i lewą logiczną; złożoną z miliardów
szarych komórek, które wykonują całą robotę. Komputerem o praktycznie
nieograniczonej pamięci (choć rzekomo wykorzystujesz do pracy zaledwie
10 procent swojej mocy). Albo wreszcie mięśniem, który można trenować za
pomocą zdrowej diety i rozrywek umysłowych.
Sam wiesz najlepiej, co z tego wszystkiego jest zgodne z prawdą: prawie
nic. Wygadujemy na twój temat rzeczy, które nie mają wiele wspólnego
z rzeczywistością. A przychodzi nam to bez trudu, bo im mniej o Tobie
wiemy, tym łatwiej możemy bezkarnie twierdzić to czy tamto. Problemy
mają ci, którzy próbują udowodnić, że wykorzystujesz więcej niż 10 procent
swej mocy albo że za kreatywne myślenie odpowiada nie tylko prawa, lecz
także lewa półkula.
Szkoda, że tak to wygląda, bo Ty sam jesteś bardziej fascynujący niż
wszystkie pogłoski czy legendy na Twój temat. Nie zasłużyłeś sobie na to, by
tonąć w morzu plotek i pomówień Po pierwsze, już przez sam szacunek do
Ciebie nie należałoby zasypywać Cię neurobzdurnymi rewelacjami wszelkiej
maści. Po drugie, udało nam się już przecież zgromadzić całkiem sporo
ugruntowanej wiedzy o Tobie, a w każdym razie dostatecznie dużo, by nie
pleść andronów. Skończmy więc z takimi mitami jak brainfood, multitasking
czy hormony szczęścia – rozprawimy się z tymi historyjkami!
Dziś modnie jest opatrzyć wszystko przedrostkiem „neuro-” (występuje on
nawet w ukutych przeze mnie neurobzdurach, będących odpowiednikiem
tytułowych mózgobredni). Co gorsza, Drogi Mózgu, nie poprzestajemy na
wyjaśnianiu, w jaki sposób łączysz poszczególne komórki w spójną sieć albo
jak przesyłasz impulsy tam i z powrotem (co rzeczywiście jest fascynujące).
Mierzymy znacznie wyżej: chcemy odczytać myśli, pokonać choroby, złamać
„kody neuronalne”, dowiedzieć się, w jaki sposób z impulsów nerwowych
rodzi się świadomość i jak można na nią wpływać.
Dlatego też za ciężkie pieniądze budujemy maszyny, które mają
podglądać, jak myślisz. A potem, napawając się dumą z fantastycznych
osiągnięć nowoczesnej neurobiologii, chybiamy celu i próbujemy objaśniać
za jej pomocą wszystko, dosłownie wszystko, wymyślając takie cuda jak
neuroetyka, neuroekonomia, neurokomunikacja czy co tam jeszcze. Przy tej
okazji rzeczowe ustalenia nauki łatwo mieszają się z popularyzatorskimi
zapędami do uproszczeń. Jesteśmy pod tak wielkim wrażeniem – w istocie
nikłych – postępów naszej wiedzy, że dajemy hurraoptymistyczne nagłówki
w gazetach, by nawet najbardziej banalne odkrycia prezentować jako
„przełomy w badaniach nad świadomością”, bo dzięki temu łatwiej się
sprzedadzą.
Muszę Ci się tu do czegoś przyznać: sam zostałem neurobiologiem, bo
uznałem, że jesteś niebywale fascynujący. I ja sądziłem, że można w Tobie
znaleźć odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania dręczące ludzkość –
gdy zrozumiemy, jak działasz, pojmiemy też pewnego dnia, w jaki sposób
i czemu w ogóle ludzie myślą. Na szczęście szybko się zorientowałem, że to
nie takie proste. Jesteś o wiele bardziej złożony, ale też dużo ciekawszy, niż
wynikałoby z plotek i mitów na twój temat.
Toteż neurobiologia to naprawdę ciężki kawałek chleba. Dokonanie
jakiegoś odkrycia wymaga zwykle wielkich nakładów pracy, a modele
wyjaśniające Twoje działanie bywają ogromnie skomplikowane. Stwarza to
dysonans, bo w dzisiejszych czasach wszystko musi być łatwe i szybkie.
Dlatego na przykład jednej z licznych sieci komórek nerwowych, które
uczestniczą w przetwarzaniu pozytywnych emocji, bez namysłu nadajemy
miano „ośrodka szczęścia”. Albo ponieważ nie wiemy dokładnie, w jaki
sposób generujesz myśli, stwierdzamy beztrosko, że działasz tak jak
komputer, mający twardy dysk, pamięć roboczą i procesor – a to dlatego, że
takie urządzenie dobrze znamy z codziennego życia.
Wracając do rzeczy, Kochany Mózgu, właśnie z wielkiej sympatii do
Ciebie tak gruntownie Cię studiuję, analizuję i badam. Współczuję Ci, gdy
słyszę na Twój temat różne opowieści dziwnej treści. I doszedłem do
wniosku, że pora z tym skończyć. To prawda, że i ja próbuję w tym miejscu
podczepić się pod „neurotrendy” – ale nie po to, by z pomocą odkryć
neurobiologii tworzyć nowe legendy. Tym niech się zajmują inni. Uważam,
że przede wszystkim trzeba gruntownie oczyścić przedpole, dlatego
wypowiadam wojnę najpopularniejszym mitom i neurobzdurnym
mózgobredniom. Oczywiście będę się w tym odwoływał do zdobyczy
neurobiologii, tej jakże przydatnej i fascynującej dziedziny nauki.
Aby jak najlepiej Ci się przysłużyć, nie będę się porywać na zbyt wiele.
Zajmę się po prostu rozmaitymi pogłoskami na Twój temat, wykazując krok
po kroku, co jest w nich zgodne z prawdą, a co nie. Niektóre z nich są
całkowicie błędne i wzięte z sufitu, co do innych można jednak uznać – przy
sporej dawce dobrej woli – że przybliżają nas nieco do prawdy. W końcu jej
ziarno tkwi w niejednej bajce, trzeba tylko usunąć nadmiar ozdobników
i dodatków (z pewnością wiesz, o czym mówię; sam świetnie się przecież
bawisz, upiększając i naginając nasze wspomnienia, tak by fakty
prezentowały się w lepszym świetle).
Na dodatek, aby wykazać, jak bardzo jesteś złożony, wcale nie trzeba
używać skomplikowanej, hermetycznej terminologii. Oczywiście
neurobiologia to nie igraszka. Mimo to warto objaśniać skomplikowane
procesy w taki sposób, by dla każdego stawały się zrozumiałe. Gdybym po
kolei zreferował tu zestaw rozpraw naukowych, nie byłoby z tego żadnego
pożytku. Dlatego zamierzam zwalczać mózgobrednie ich własną bronią:
przystępnym językiem, chwytliwymi porównaniami, obrazowymi
metaforami – tyle że zgodnie z naukową wiedzą. Jestem Ci to po prostu
winny.
A zatem, neurobzdury, czas na ostateczne starcie – neurobiologia
kontratakuje.
MIT NUMER 1
Pomiar myśli
Pomyśl o Florianie
Zestandaryzowany mózg
Voxel populi
I wreszcie jest jeszcze jeden powód, dla którego wspomnianą metodą nie da
się „odczytać” myśli: jest ona mianowicie zbyt toporna. Podczas pomiarów
fMRI pojawiają się nieprawdopodobne ilości danych i bynajmniej nie
wszystkie da się przedstawić na błyskawicznie powstającym obrazku.
Dlatego trzeba podjąć decyzję, jak duży obszar mózgu zamierzamy badać.
Najczęściej obserwuje się przepływ krwi w maleńkich jednostkach objętości,
zwanych wokselami (to zabawna zbitka słów „wolumen”, czyli objętość,
i „piksel”). Jeden woksel ma w przybliżeniu wielkość główki od szpilki.
Podczas badania mierzy się zmiany przepływu krwi w kilku tysiącach
wokseli i na tej podstawie konstruuje obraz aktywności mózgu. Tyle że
tkanka mózgowa jest wprost usiana komórkami nerwowymi, w związku
z czym w jednym wokselu może znajdować się nawet 500 tysięcy neuronów,
wykształcających 5 miliardów połączeń.
Zatem, jeśli na potrzeby wygenerowania obrazka zestawimy ze sobą 5
tysięcy wokseli, w ich obrębie znajdzie się tym samym 5 bilionów połączeń,
z których każde może być słabsze lub silniejsze. Powtarzam: 5 bilionów
połączeń modulowanych i poddawanych zmianom przez neuroprzekaźniki.
I wreszcie, dokonując pomiarów co dwie sekundy, nie mierzymy
bezpośrednio impulsów elektrycznych przesyłanych pomiędzy komórkami
nerwowymi, a zaledwie sprawdzamy, gdzie dopływa więcej krwi! Dziesiątki
bilionów rozmaitych oddziaływań pomiędzy komórkami nerwowymi
w badanym obszarze nie są w naszym rachunku w ogóle uwzględnione.
Życzę powodzenia przy próbie odczytywania myśli taką metodą…
W ten sposób dotarliśmy do sedna: otóż nie, my, neurobiolodzy, nie jesteśmy
w stanie odczytywać ludzkich myśli. Niemniej to, czym naprawdę się
zajmujemy, podglądając mózg przy pracy, jest równie pasjonujące:
mierzymy, gdzie zmienia się przepływ krwi, a tym samym zużycie energii
w mózgu. Dzięki temu można ustalić, w którym miejscu w mózgu przebiega
szczególnie intensywna praca myślowa, a dzięki temu dowiedzieć się, w jaki
sposób mózg dzieli sobie ową pracę. To z kolei ułatwia nam zrozumienie
sposobów funkcjonowania mózgu, o czym będzie jeszcze mowa w kolejnych
rozdziałach. Jednak treść myśli pozostaje całkowicie ukryta. Oby na zawsze.
Mózgowy kalafior
Jak zawsze w takich przypadkach, warto się zastanowić, skąd w ogóle wzięły
się te analogie. Jednym z najdziwaczniejszych źródeł była pewna szczególna
metoda analizy ludzkiej czaszki (mówić o nauce byłoby tu pewną przesadą),
zwana frenologią. W XVIII- wiecznej Europie spopularyzował ją bardzo
wówczas ceniony Franz Joseph Gall, który twierdził, jakoby na podstawie
wypukłości czaszki dało się odczytać charakter człowieka (proszę zwrócić
uwagę, że już wtedy była moda na „neurobiologów”). Zgodnie z tą teorią, im
częściej używa się określonego rejonu mózgu, tym większy się on staje, aż
wreszcie w danym miejscu w czaszce tworzy się niewielka wypukłość.
A zatem z samego wyglądu czaszki można wyczytać, gdzie znajduje się
określony mózgowy moduł. Pomyślicie może, że to kompletna bzdura, ale
przecież i dzisiaj można kupić pocztówki, na których ludzka głowa
podzielona jest na niewielkie partie, a do każdej z nich przyporządkowany
jest inny wycinek naszego charakteru. Wszystko poukładane jak
w pudełeczku, na przykład moduł przyjaźni ulokowany jest za prawym
uchem. Osobiście bardzo mnie to cieszy, bo mam w tym miejscu niewielką
wypukłość.
Oczywiście nie stoi za tym poważna wiedza naukowa, jednak ujęcia tego
typu odpowiadają elementarnej ludzkiej potrzebie, by wszystko ładnie
posegregować i uporządkować. Podejście takie nie zawsze jest złe, a niekiedy
bywa nawet pomocne, na przykład w próbach poznania mózgu pod
względem anatomicznym. Tym bardziej, że w porównaniu do innych
narządów mózg nie tak łatwo odkrywa przed nami swoje tajemnice.
W przypadku serca całkiem łatwo jest się zorientować, że płyn musi
przepływać przez wszystkie cztery jego części. Również płuco ma budowę
dobrze dopasowaną do pobierania powietrza. Natomiast mózgowi trzeba się
naprawdę bardzo dokładnie przyjrzeć, żeby rozpoznać jego detale, a co
gorsza, wcale nie oznacza to, że zrozumiemy, do czego służą. Gąbczasta
tkanka tworząca mózg jest, jak już wiemy, bardzo splątana, a do odczytania
myśli nie wystarczy rozpoznanie układu paru komórek nerwowych.
Zgooglować mózg
Moduł boskości
Naprawdę dziwnie robi się wtedy, gdy złożone procesy zachodzące w mózgu
próbuje się redukować do aktywności nielicznych jego rejonów. Niektórzy
badacze twierdzą na przykład, że w płacie skroniowym odkryli ni mniej, ni
więcej tylko „moduł boskości”20 albo „neuronalne korelaty długotrwałej
intensywnej miłości romantycznej”21 (to tytuł pewnej publikacji naukowej).
Problem z interpretacją wyników fMRI polega na tym, że tak naprawdę
każdy rejon mózgu wchodzi w skład gęstej i doskonale skomunikowanej
sieci. Wyobraźmy sobie, że znajdujecie się w tubie skanera mózgu i patrzycie
na zdjęcie ubóstwianej nad życie osoby. Co będzie się przy tej okazji działo?
Zaczniecie wspominać wspólnie przeżyte wydarzenia? Przyjdzie wam do
głowy jej (jego) głos? Dokładnie obejrzycie fotografię, zanim w ogóle
zorientujecie się, że to zdjęcie ukochanego (ukochanej)? Przyjdzie wam na
myśl wasza ulubiona piosenka? Jakiś zapach? A może wszystko to stanie się
naraz – w każdym przypadku angażując inny rejon mózgu. Cóż więc
przyjdzie nam z tego, że na skanie uwidoczni się aktywny obszar podczas
patrzenia na zdjęcie, czyli obszar, do którego w danym momencie dopływa
więcej krwi? Raczej niewiele, dopóki nie będziemy w stanie rozdzielić
poszczególnych zachodzących w mózgu procesów.
Oczywiście w mózgu pracują wyspecjalizowane moduły, które na przykład
analizują napływające od narządów zmysłów informacje po ich uprzednim
rozłożeniu na czynniki pierwsze. Inne moduły z kolei składają te informacje
z powrotem do kupy, formując w ten sposób całościowy obraz. Istnieją też
w mózgu obszary, które rzeczywiście koncentrują się na przetwarzaniu
konkretnych emocji (np. ciało migdałowate) albo porządkują proces
przyswajania nowych informacji (jak hipokamp). Błędem, którego należy się
jednak za wszelką cenę wystrzegać, jest rozpatrywanie poszczególnych
rejonów mózgu oddzielnie, postrzeganie ich jako niemal odrębnych
narządów w obrębie mózgowej struktury. Zasada ta dotyczy w szczególności
takich abstrakcyjnych konstruktów jak charakter czy osobowość człowieka.
Nie są one umiejscowione w żadnym konkretnym rejonie mózgu, a stanowią
raczej sposób, w jaki funkcjonuje cały mózg.
Nie dajcie się więc zwieść pozornie jednoznacznym skanom,
prezentującym mózg „optymistyczny”, „radosny”, „zakochany” czy „głęboko
religijny”. W poprzednim rozdziale znajdziecie pod dostatkiem argumentów
pozwalających krytycznie odnieść się do wyników tej metody badawczej.
Teraz wiecie też, dlaczego nie ma sensu poszukiwać w mózgu „modułu”,
w którym kryje się źródło miłości czy nienawiści.
Wniosek: wyspecjalizowane moduły w mózgu istnieją – ale wyłącznie na
potrzeby najprostszych operacji obliczeniowych, a ponadto nigdy nie pracują
oddzielnie, lecz zawsze jako część ogólnej sieci. Im bardziej
skomplikowanym zjawiskiem mózg się zajmuje, tym więcej elementów sieci
podlega pobudzeniu. Jak z tego wynika, mózg to znacznie więcej niż
najnowocześniejszy smartfon wyposażony w stosowne aplikacje na każdą
okazję.
MIT NUMER 4
Walczyk kreatywny
Po co nam to wszystko?
Mózg Einsteina
Granica miednicy
Być może macie właśnie pod ręką taki czy inny supernowoczesny smartfon.
Te ustrojstwa potrafią dosłownie wszystko: dzwonią, wysyłają mejle, surfują
w Internecie, wydają śmieszne odgłosy przypominające puszczanie bąków
i robią wiele innych pożytecznych rzeczy. Smartfon jest bardzo niewielki,
a mimo to zdecydowanie szybszy i sprawniejszy niż wielkie komputery
sprzed lat; superkomputery NASA, za pomocą których kontrolowano
przebieg misji Apollo, miały prędkość obliczeniową zbliżoną do 1 MHz,
czyli tysiąc razy mniej niż dzisiejszy telefon komórkowy.
Jak widać, istnieje przynajmniej kilka sposobów zwiększenia mocy
obliczeniowej. Można po prostu sukcesywnie powiększać sprzęt – albo
spowodować wydajniejszą pracę systemu za pomocą nowej technologii. Tyle
tylko że „nowe technologie” w ewolucji gatunku pojawiają się znacznie
wolniej niż w przypadku kolejnych generacji iPhonów. Z reguły zajmuje to
dobrych kilka tysięcy lat. Mimo to w pewnym momencie konieczne stało się
„zoptymalizowanie” wewnętrznej struktury mózgu, istnieje bowiem
naturalna górna granica rozmiarów ludzkiego mózgu. Wyznacza ją szerokość
kobiecej miednicy.
Na pewnym etapie rozwoju wszystkie mózgi muszą przecież przecisnąć się
przez kanał rodny matki. By zatem zwiększyć wielkość mózgu, a tym samym
jego moc obliczeniową, trzeba było zdecydować się na jedną z dwóch
możliwości: albo wydatnie poszerzyć kobiecą miednicę (dajmy na to, do
średnicy 2 metrów) – albo obejść ten problem i sprytniej ustrukturyzować
mózg w jego dotychczasowym rozmiarze.
Na szczęście, zwłaszcza dla pań, wygrało to drugie rozwiązanie. Właśnie
dlatego nasz mózg jest tak dziwacznie pofałdowany i pobrużdżony.
Decydującym czynnikiem w jego pracy jest bowiem nie sama masa mózgu,
ale sposób, w jaki owa masa się rozkłada. Komórki nerwowe potrzebują
dostępu do substancji odżywczych, a zatem do naczyń krwionośnych, dlatego
muszą znajdować się na powierzchni. Natomiast włókna nerwowe można
było „zesłać” w głąb dalszych warstw mózgowych, ponieważ nie są one
w takim stopniu zależne od bieżących dostaw pokarmu.
Z pewnością znacie ten problem, jeśli zdarzyło wam się kiedyś znaleźć na
zatłoczonym festynie. W pewnym momencie nabieracie ochoty na ociekającą
tłuszczem kiełbaskę z rusztu i postanawiacie za wszelką cenę przecisnąć się
przez tłum do najbliższego stoiska. Niestety, komórki nerwowe nie mogą tak
łatwo zmienić miejsca pobytu, dlatego też wszystkie leżą na powierzchni
tkanki mózgowej, dzięki czemu mają natychmiastowy dostęp do
zapewnianych przez krew dostaw cukru. To trochę tak, jakby na festynie
wszystkie budy z kiełbaskami stały rzędem po jednej stronie, a po drugiej
stronie tuż przed nimi stał rząd ludzi.
Opisując to naukowo, chodzi o zwiększenie powierzchni. A to udaje się
najlepiej, gdy tkanka mózgowa pomarszczy się, pofałduje. Dlatego właśnie
mózg pełen jest głębokich bruzd (określanych łacińskim terminem sulci)
i zakrętów (tu z kolei stosuje się greckie słowo gyri, które łatwo zapamiętać,
bo znany wszystkim gyros to właśnie mięso pieczone na kręcącym się
rożnie). Dzięki temu trikowi mózg może zwiększyć swoją powierzchnię do
2500 cm2, mimo że sam jest wielkości zaledwie orzecha kokosowego
(o powierzchni około 500 cm2).
Łatwo się już domyślić, że im większa powierzchnia, tym więcej komórek
nerwowych można na niej upchnąć, a naturalnie w toku ewolucji pojawiło się
dążenie do tego, by lokować w mózgu jak najwięcej neuronów. To logiczne:
więcej komórek może więcej policzyć. Nie wolno też jednak przesadzić z ich
wielością, wtedy bowiem prędzej czy później zderzymy się z kolejnym
problemem.
Mózgowe autostrady
Gdy byłem ostatnio w Los Angeles, uderzyła mnie jedna rzecz: cała
aglomeracja ma mniej więcej taką wielkość jak Badenia-Wirtembergia – i nie
ma tam sensownie zorganizowanej kolei miejskiej. Przedostanie się z jednego
krańca miasta na drugi może zająć cały dzień, a korków jest tyle, że nawet
siedząc w wypasionym amerykańskim pick-upie, można się porządnie
wkurzyć.
Jasno widać tu problem, z którym zmaga się również mózg, gdy staje się
zbyt duży: na wymianę informacji pomiędzy znacznie oddalonymi rejonami
marnuje się wiele czasu i energii. Tymczasem szybkość i gęstość sieci
połączeń jest sprawą zasadniczą dla właściwego funkcjonowania wysoko
rozwiniętego mózgu.
Właśnie z tego powodu mózg wykształcił sobie kilka wyspecjalizowanych
modułów do szybkiego przeprowadzania obliczeń dotyczących konkretnych
spraw. W poprzednim rozdziale się była już mowa o tym, że niekiedy bardzo
praktycznie jest umieścić określone „ośrodki obliczeniowe” w jednej półkuli,
co ogranicza czasochłonne przeliczanie wszystkiego w całym mózgu
(ponadto przesyłanie informacji z jednej półkuli do drugiej kosztuje sporo
energii). Konieczne jest więc zachowanie równowagi pomiędzy tendencją do
rozrastania się mózgu a skłonnością do tworzenia zwartej, „kompaktowej”
formy. Wielki mózg z ogromną liczbą neuronów to wspaniała sprawa, ale
tylko pod warunkiem, że neurony te są sprawnie ze sobą połączone. Z kolei
o dobre połączenia łatwiej, gdy mózg jest bardziej zwarty, dlatego też obie te
tendencje (wielki mózg z mnóstwem komórek nerwowych oraz mniejszy,
bardziej zwarty, z gęstą siatką połączeń) nieustannie ścierają się ze sobą, by
w efekcie doprowadzić do wykształcenia optymalnego rozwiązania.
Z tego względu współczesnych neurobiologów nie interesuje już tak
bardzo ważenie mózgów geniuszy i pracowite zliczanie ich komórek
nerwowych. O wiele ważniejsze jest to, jak owe komórki są ze sobą
połączone. Nowoczesne metody badań pozwalają uwidocznić główne włókna
nerwowe w mózgu i zorientować się, jak wygląda jego „infrastruktura
komunikacyjna”.
To trochę tak, jakby patrzeć na mapę dróg (bez miast): już tylko na
podstawie sieci połączeń można się zorientować, które rejony są dobrze ze
sobą skomunikowane, a zatem najprawdopodobniej szczególnie ważne.
Centralna metropolia (powiedzmy, Frankfurt) ma bardzo gęstą sieć ulic.
Podobnie dowolny „moduł mózgu” (na przykład fragment kory wzrokowej)
jest bardzo dobrze skomunikowany wewnętrznie. O tym zaś, że Frankfurt
pełni również ważną rolę ponadregionalnego węzła, można wnioskować na
tej podstawie, że prowadzi z niego wiele dróg do innych miast i rozchodzą
się one w różnych kierunkach. Na tej samej zasadzie również w mózgu
znajdziemy węzłowe punkty, w których połączenia nerwowe zbiegają się
i łączą.
Zbadanie wzorców połączeń włókien nerwowych przyniosło bardzo
ciekawe rezultaty. Okazało się, że osoby inteligentne (to znaczy takie, które
lepiej wypadają w testach na inteligencję) dysponują bardziej rozbudowaną
siatką połączeń wewnątrz mózgu31. Innymi słowy, ich „autostrady
informacyjne” są nie tylko szczególnie duże i mają dobrą przepustowość, ale
także łączą ze sobą właściwe ośrodki. Liczy się więc nie tylko ilość i rozmiar,
ale też układy i znajomości – jak to w życiu.
Sieci lokalne w mózgu
Jak widać, coraz mniej nam zostaje z początkowego założenia „duży mózg =
duża moc obliczeniowa”. Można się też spotkać z sądem, że choć mózg jest
wypchany wielką liczbą komórek nerwowych, to gdyby udało się wcisnąć ich
jeszcze trochę, wzrosłaby jego wydajność.
To oczywiście bzdura, ponieważ mózg odznacza się fantastyczną
(i w gruncie rzeczy bardzo prostą) konstrukcją, której założeń należy
bezwzględnie przestrzegać. Nie jest tak, że komórki nerwowe po prostu leżą
sobie w tkance mózgu tu czy tam. W tak ważnej dla inteligentnego myślenia
korze są one zawsze ciasno ułożone w sześciu warstwach bezpośrednio pod
powierzchnią.
Dzięki temu szybko otrzymują substancje odżywcze z krwi, a jednocześnie
nie wchodzą sobie nawzajem w paradę. Ponadto komórki, które sąsiadują ze
sobą w ramach tych warstw, są zebrane w niewielkie grupki, zwane
kolumnami neuronalnymi, bo istotnie ich układy przypominają małe
kolumienki. Neurony tworzące poszczególne kolumny wyjątkowo dobrze
komunikują się ze sobą, dzięki czemu mogą szybko przeprowadzać drobne
obliczenia. A gdy następnie połączy się kolejne kolumny, powstaje naprawdę
sprawnie funkcjonująca sieć.
Taki układ ma ogromną zaletę: mózg nie musi w nieskończoność
zwiększać swoich rozmiarów, by rosła jego moc obliczeniowa. Może
spokojnie pozostać kompaktowy, a liczyć przy tym szybko i sprawnie, przy
okazji oszczędzając sobie wydatkowania energii na zwiększanie własnej
masy.
Wróćmy do naszych porównań drogowych. Nie chodzi przecież o to, by
teren opleść gęstą siecią dróg, licząc na to, że ruch miejski jakoś się do tego
dostosuje. Takie rozwiązanie nic nie da, a wprost przeciwnie: przy licznych
skrzyżowaniach niezbędne staną się w końcu światła i ronda, co spowolni
ruch pojazdów. Czasem, gdy do celu prowadzi wiele dróg, trudno się w ogóle
zorientować, którą trasą przejedziemy szybciej, bo już za najbliższym rogiem
może czaić się kolejny korek. Czysty obłęd, czujemy się bezradni
i w rezultacie włączamy GPS.
Na początek należy zadbać o komunikację w samych metropoliach.
Następnie można ocenić, które trasy trzeba rozbudować, a które można sobie
darować. Czy rozsądniej będzie poszerzyć na przykład drogę szybkiego
ruchu pomiędzy Frankfurtem a Kolonią – czy raczej z Frankfurtu do jakiejś
zapadłej dziury na Średniogórzu Niemieckim.
Jeśli mądrze zaprojektuje się sieć połączeń, można później zaoszczędzić
sporo nerwów i paliwa. Im lepsze są połączenia pomiędzy najważniejszymi
punktami węzłowymi, tym szybciej i łatwiej można się dostać na miejsce,
bez objazdów i uciążliwego kręcenia. Inteligentny mózg również stara się
działać w trybie możliwie energooszczędnym. Choć może to zabrzmieć
paradoksalnie, mózgi ludzi inteligentnych często zużywają mniej energii na
rozwiązywanie skomplikowanych zadań niż te mniej inteligentne32. A to
dlatego, że mają szczególnie wydajną infrastrukturę, informacje kursują po
krótszych i bezpośrednich trasach, dzięki czemu szybko są przetwarzane
przez rozmaite komórki nerwowe.
Naturalnie obszary mózgu są ze sobą znacznie lepiej połączone, niż
kiedykolwiek będą nasze miasta. W idealnym przypadku powstaje w ten
sposób samodzielny i samowystarczalny system, który dysponuje zarówno
doskonałą siecią połączeń lokalnych, jak i superszybkimi połączeniami
ponadregionalnymi.W nauce rozwiązanie takie określa się mianem „sieci
małego świata” i właśnie w ten sposób wyobrażamy sobie obecnie
architekturę mózgu. Mamy tu lokalne klastry, czyli zgrupowania komórek
nerwowych, które ściśle ze sobą współpracują (to wspomniane kolumny)
i tworzą regionalne ośrodki (np. część ośrodka wzroku). Odległości
pomiędzy tymi węzłowymi punktami są z założenia niewielkie. Dzięki temu,
mimo że z każdego węzła wychodzą tylko nieliczne połączenia, w sumie
wszystkie te punkty dzieli od siebie zaledwie kilka etapów pośrednich. To
trochę tak jak w znanej hipotezie z lat sześćdziesiątych amerykańskiego
psychologa Stanleya Milgrama o nazwie „świat jest mały”, według której
wszystkich ludzi na świecie dzieli zaledwie sześć stopni oddalenia, a zatem,
dzięki zaledwie kilku osobom pośredniczącym mogą one nawiązać ze sobą
kontakt.
Plus takiego modelu: mały nakład, duży zysk. Duża moc obliczeniowa
zależy tu od płynnej wymiany informacji w sieci, a nie od wielkości samej
sieci. W zaledwie kilku ruchach można w ten sposób aktywować niemal cały
mózg – i to nie w dowolnym miejscu, ale właśnie w tym obszarze, który
potrzebny jest w konkretnym zadaniu.
Mózgowe przedszkole
Wypijmy za neurony!
Istnieją zatem w mózgu obszary, w których komórki nerwowe wciąż
powstają niezależnie od wieku. Tam właśnie, w tak zwanych niszach
komórek macierzystych, znajdują się komórki prekursorowe, wytwarzające
nowe neurony. Jednak skala tej „produkcji” jest ograniczona; ocenia się ją na
nieco powyżej tysiąc komórek nerwowych w hipokampie dziennie. Nie jest
to zbyt wiele w porównaniu z trzydziestoma milionami neuronów, które już
tam są. Z kolei w korze, która stanowi połowę objętości mózgu, nie powstają
żadne nowe komórki nerwowe (choć pokornie trzeba by tu dodać
zastrzeżenie: przynajmniej wedle aktualnego stanu wiedzy na ten temat).
Obecne tam neurony mogą tylko i wyłącznie umrzeć.
Ale nie upadajmy na duchu! Nawet jeśli z badań wynika, że każdego dnia
tracimy około 85 tysięcy komórek nerwowych w korze36, nie oznacza to, że
nasze życie sprowadza się do postępującego zidiocenia. W mózgu są miliardy
neuronów, wobec czego tracimy nieznaczny ułamek ich wszystkich. Ponadto
uważny czytelnik poprzedniego rozdziału wie, że sama liczba komórek nie
jest tak istotna jak to, w jaki sposób łączą się ze sobą. Mozolne komórkowe
rachunki pozostawmy więc ludziom nękanym przez kompleks niższości.
Dajcie sobie też spokój ze zliczaniem neuronów obumierających pod
wpływem wypijanego alkoholu. Nie istnieją poważne naukowe badania, na
podstawie których można by dokładnie ocenić, ile komórek nerwowych
tracimy wskutek przebalowanej nocy. Jeszcze jedno: to, że następnego ranka
boli nas głowa, nie jest efektem rzezi dokonanej na niewinnych neuronach,
tylko rezultatem niedostatku elektrolitów w związku z zaburzeniem
przemiany materii. Aby pozbyć się kaca, należy dużo pić i zjeść coś słonego.
Inna rzecz, że (co chyba nikogo specjalnie nie zaskoczy) alkohol nie
wpływa zbyt korzystnie na funkcjonowanie mózgu. Jego małe, rozpuszczalne
w tłuszczach cząsteczki bez przeszkód przenikają do mózgu, gdzie zaburzają
procesy biochemiczne w komórkach nerwowych. Kieliszek wina z pewnością
nie spowoduje masowego wymierania neuronów, jednak długoterminowe
badania tkanki nerwowej wykazują, że nieumiarkowane spożywanie alkoholu
powoduje na dłuższą metę uszkodzenia struktur mózgu. Nie tylko szybciej
obumierają komórki nerwowe (szczególnie w rejonach, w których kontrolują
świadomą koncentrację37), ale zaburzone zostaje też tworzenie nowych
neuronów w hipokampie38. Oznacza to, że wieloletnie nadmierne spożywanie
alkoholu może zaburzać zdolność zapamiętywania i świadomej kontroli
również w momencie, gdy dana osoba jest całkowicie trzeźwa.
Wbrew temu, co można niekiedy usłyszeć, takie ekscesy jak zataczanie się,
utrata kontroli nad własnym zachowaniem, śpiewanie na całe gardło czy
urwanie się filmu (co zwłaszcza na tle wcześniejszych występów bywa
niekiedy nie najgorszym rozwiązaniem) nie są bynajmniej spowodowane
obumieraniem komórek nerwowych. To prawda, że alkohol szybko
i bezpośrednio wpływa na metabolizm oraz na uwalnianie
neuroprzekaźników w mózgu, jednak w większości przypadków są to
zjawiska przejściowe. Zagrożenie dla życia neuronów pojawia się dopiero
przy intensywnym spożywaniu alkoholu przez dłuższy czas. Wówczas
istotnie staje się on zabójcą szarych komórek – i wtedy robi się naprawdę
kiepsko.
Główką w neuron?
Być może wy też zastanawialiście się kiedyś, czy mętne wypowiedzi piłkarzy
zaraz po zejściu z boiska nie wynikają przypadkiem z tego, że przez
dziewięćdziesiąt minut wykonali zbyt wiele podań głową i po prostu wytłukli
sobie trochę szarych komórek. Takie wyjaśnienie brzmi całkiem
przekonująco. Czy też jest to raczej kwestia inteligencji konkretnego
zawodnika (i tego, że po ciężkim meczu piłkarz ma po prostu prawo być
zmęczony)?
Naukowcy uwielbiają wszystko dokładnie mierzyć, zbadano więc też
oczywiście, jak podania głową wpływają na struktury mózgowe piłkarzy.
Proszę bardzo: przy co najmniej 885 odbiciach głową rocznie przez ponad
dwadzieścia lat pogarsza się sieć połączeń w bocznym i tylnym obszarze
kory mózgowej. A naprawdę fatalnie robi się, jeśli piłkarz wykonuje ponad
1800 podań głową w ciągu roku, bo wtedy dodatkowo znacząco spada
zdolność zapamiętywania39. Czyli to jednak prawda: piłka nożna ogłupia.
Może jednak wstrzymajmy się jeszcze przez chwilę z ostatecznymi
wnioskami. Jest różnica, czy badamy efekty długoterminowe, czy
bezpośrednie szkodliwe następstwa. Od jednego podania głową nikt jeszcze
nie zgłupiał, a gdybym to ja po wyczerpującej grze miał odpowiadać
jakiemuś reporterowi na kąśliwe pytania, też na pewno miałbym problemy,
choćbym ani razu nie strzelał z główki. A żeby już całkiem uspokoić
wszystkich piłkarzy amatorów: jak się wydaje, stwierdzone efekty podań
głową są odwracalne. W każdym razie nie ma żadnej różnicy w pracy mózgu
pomiędzy byłymi zawodowymi piłkarzami a ludźmi, którzy nigdy nie grali
w piłkę40 – dlatego dbałość o utrzymanie mózgu w dobrej formie nie nadaje
się na wymówkę dla lenistwa, choć może rozczaruje to wielbicieli
wylegiwania się na kanapie. Przeciwnie, w badaniach na zwierzętach
stwierdzono, że po wypiciu alkoholu szczury regenerują się szybciej
i wytwarzają w hipokampach nowe neurony, o ile uprawiają sport41, nawet
niezbyt intensywnie. Zasada ta dotyczy zarówno gryzoni, jak i ludzi.
Anatomia różnicowa
Pułapka nadinterpretacji
Orientacja na targu
Pułapka „odwieczności”
W pałacu olśnienia
Nietrudno sobie wyobrazić, że skoro w mózgu przez cały czas toczą się
rozmaite prace, w których biorą czynny udział wszystkie komórki, to zużycie
energii musi być tam całkiem spore. Zapewne obiła wam się o uszy inna
pogłoska, zgodnie z którą mózg zużywa 20 procent łącznej energii
wytwarzanej przez człowieka w stanie spoczynku, mimo że masa mózgu
stanowi zaledwie 2 procent masy całego ciała. I wiecie co? Choć brzmi to
nieprawdopodobnie, jest akurat prawdą!
Ciągłe generowanie impulsów nerwowych i wydzielanie substancji
przekaźnikowych to naprawdę wyczerpujące i pracochłonne zajęcie. Nasze
pozostałe narządy nie są aż tak ambitne i od czasu do czasu robią sobie
przerwę – dlatego na przykład mięśnie czy jelita są obficie zaopatrywane
w substancje odżywcze dopiero wtedy, gdy mają coś do roboty. W mózgu
sytuacja wygląda inaczej. Zużycie energii jest tu właściwie stałe, dopływ
krwi też zmienia się bardzo nieznacznie, niezależnie od tego, czy akurat
czytacie tę książkę czy może przypomina wam się ona we śnie.
W tym momencie można sobie zadać pytanie, po co to wszystko. Czemu
mózg nie może (cały lub przynajmniej w jakiejś części) po prostu się
wyłączyć od czasu do czasu? Powstał przecież w rezultacie milionów lat
ewolucyjnej selekcji. Jasne jest, że w takim razie na pewno nie obciążałby się
zbędnym balastem 90 procent niewykorzystywanej masy – ale dlaczego musi
od razu popadać w drugą skrajność i nieustannie zużywać aż tyle energii?
Nie wątpię, że jesteście oszczędni oraz dbacie o środowisko, dlatego
w domu zapalacie światło tylko tam, gdzie jest coś do zrobienia. Zakładając
więc, że macie dwupoziomowy apartament, złożony z 10 pomieszczeń
(czego wam szczerze życzę!), ale siedzicie akurat w kuchni, wykorzystujecie
właśnie 10 procent „potencjału oświetleniowego” swojego domu. Na
podobnej zasadzie wiele osób wyobraża sobie pracę mózgu. Jest naturalne, że
należy mądrze gospodarować zasobami i zapalać światło tylko tam, gdzie
rzeczywiście jest potrzebne.
Jednak w mózgu jest inaczej. Żeby pozostać przy naszym porównaniu,
mózg to nie przestronny apartament, tylko gigantyczny pałac, rozjarzony
przez cały czas jak choinka. Niemal we wszystkich pomieszczeniach ciągle
pali się światło, bo też niemal wszędzie toczy się praca. Wiąże się to z tym,
że działanie mózgu opiera się na zasadzie fundamentalnie różnej od tego, co
znamy z własnych doświadczeń zawodowych.
Praca mózgu a wyrzucanie butów
Wyraźnie widać więc, dlaczego mózg zawsze pracuje pełną parą. Żadna jego
część nie pozostaje niewykorzystana. Gdyby była, te nieużywane sieci
komórek nerwowych i ich synapsy – słynne 90 procent – dawno już
zostałyby wyeliminowane. Działa tu zasada „wykorzystaj lub wyrzuć”,
bardziej znana zapewne w angielskim brzmieniu use it or lose it. Owa
eliminacja nie oznacza jednak nic złego. Przeciwnie, właśnie dzięki niej
mózg pracuje coraz wydajniej. Nie marnuje energii na niepotrzebne
uruchamianie dużych sieci, tylko skupia się na ważnych obliczeniach.
To, co obserwujemy w fMRI i EEG, czyli nieustająca aktywność dużych
zgrupowań komórek nerwowych, stanowi rezultat wieloletniego procesu
selekcji, który zdołały przejść tylko najlepsze i najbardziej przydatne neurony
i ich punkty kontaktowe.
A co najlepsze, im częściej korzystamy z danych synaps, tym lepiej one
działają. Każde kolejne użycie stanowi bowiem dla komórki bodziec, by dalej
rozbudowywać lub umacniać dane połączenie. Dlatego przy intensywnie
używanych synapsach wciąż się coś poprawia i reperuje. Natomiast synapsy
nieużywane powoli zanikają. W rezultacie pozostają tylko te, z których
rzeczywiście często się korzysta.
Pojawia się zatem pytanie, czy jest w ogóle możliwe, by za pomocą prostych
ćwiczeń poprawić złożone zdolności kognitywne. Gdy zastanowimy się nad
tym, w jaki sposób pracuje mózg, łatwo mogą nasunąć się wątpliwości.
Ostatecznie inteligencja i kreatywność rozwijają się nie pod wpływem suchej
zaprawy, lecz praktycznych zastosowań. Nie ma więc sensu siedzieć
w Starbucksie z laptopem i łączyć słowa w pary według wzorca.
Porozmawiajcie lepiej z siedzącymi obok ludźmi, a ośrodek mowy więcej na
tym skorzysta.
Może przynajmniej zdolność logicznego myślenia poprawia się pod
wpływem częstego rozwiązywania sudoku? Nie ulega wątpliwości, że
sudoku wymaga odpowiedniego zestawiania informacji i wyciągania
(logicznych) wniosków, na dodatek może dawać sporą frajdę. Tyle że za
sprawą takiego „treningu” wasz mózg nie stanie się niestety mistrzem logiki.
A to dlatego, że mózg jest nieprawdopodobnym leniem i robi tylko to, co
absolutnie konieczne. Szybko się zorientuje, jak najlepiej rozwiązywać
sudoku, czyli odkryje optymalny sposób radzenia sobie z danym typem
zadania. Z biegiem czasu będzie w stanie robić to coraz szybciej, bo pozna
„drogę na skróty” i stojące za owymi skrótami wzorce myślowe; krótko
mówiąc, podniesie swoje możliwości w zakresie logiki kombinatorycznej.
Jeśli jednak w waszym zbiorze łamigłówek oprócz sudoku znajdzie się też
zadanie z logiki kulturowej – dajmy na to: „Który serial telewizyjny nie
pasuje do reszty: Chirurdzy, Dwóch i pół czy Leśniczówka Falkenau?
(odpowiedź: Leśniczówka Falkenau, bo to skarbnica niemieckiego
dziedzictwa kulturowego) – to mimo waszych wyszlifowanych za sprawą
sudoku kompetencji logicznych jesteście całkowicie bezradni, bo cały trening
ani na jotę nie przybliża was do prawidłowej odpowiedzi.
Na tym właśnie polega problem wielu ćwiczeń mających „rozruszać
mózg”: obiecują złote góry, a tymczasem pozwalają trenować tylko bardzo
konkretne i często do niczego nieprzydatne umiejętności (przynajmniej ja nie
mam pojęcia, do czego ktoś miałby potrzebować sudoku). Po co jednak mózg
miałby włączać te informacje w rozbudowaną sieć połączeń, skoro do
rozwiązania konkretnego testu trzeba zaledwie uszeregować czterdzieści
liczb? Do tego celu wystarczy przecież kilka podstawowych działań
matematycznych i po sprawie! Żeby poprawić ogólne zdolności kognitywne
mózgu, należałoby zastosować znacznie szerszą stymulację.
Wróćmy na chwilę do naszego skoku wzwyż. Naturalnie trenowanie
poszczególnych umiejętności osobno nie jest pozbawione sensu. Ćwiczenie
odbicia ze stania na pewno wam się przyda. Można też osobno trenować
szybkość albo rozciągać mięśnie, by gładko zeskoczyć na materac. W końcu
jednak wszystkie te umiejętności trzeba zintegrować w jeden wzorzec
ruchowy. Na tej samej zasadzie można „trenować” za pomocą programów do
joggingu mózgu i na przykład uczyć się zachowywania koncentracji pod
presją czasu. Jeśli jednak umiejętność ta pozostanie odosobniona, ćwiczenia
nie będą miały sensu. Można by je traktować jako sportową suchą zaprawę,
którą następnie włącza się do całości – tyle że tego właśnie się w tych
ćwiczeniach nie robi!
Mięsień mózgowy
Co z tymi typami?
Zanim zaczniemy, mam do was jedną prośbę: spróbujcie oduczyć się tego, co
już wiecie. A mianowicie, że coś takiego jak typy uczenia się w ogóle
istnieje.
Jak dotąd nie udało się tego potwierdzić w żadnym naukowym
eksperymencie. Przeciwnie, wyniki nauki w najmniejszym stopniu nie
zależały od tego, czy badani przetwarzali informacje zgodnie ze swym
rzekomo preferowanym „stylem uczenia się” czy też tego nie robili.
Uczestnicy badania (w teorii przedstawiciele różnych typów) w każdej
sytuacji uczyli się równie dobrze. Nie miało znaczenia, czy przy tej okazji
otrzymywali więcej pomocy wizualnych czy akustycznych70. Nie grało też
roli, czy informacje przedstawiano w formie obrazów czy dźwięków.
W każdym przypadku obrazy lepiej zapadały w pamięć, także u „typów
audytywnych”71.
Cała koncepcja typów uczenia się to jedno wielkie samooszukiwanie się –
tyle na ten temat mówi nauka72. Statystycznie w badaniach nie udało się
stwierdzić odrębnych typów uczenia się ani ich od siebie odgraniczyć. Na
uwagę zasługuje natomiast coś innego (i można to wykazać w pomiarach):
ludzie chętnie sami wpadają w pułapkę „typologii”. Załóżmy, że ktoś uważa
się za wzrokowca. To wstęp do samospełniającego się proroctwa: skoro dana
osoba sądzi, że lepiej przyswaja wiedzę w postaci obrazów, dostosowuje do
tego swoją strategię uczenia się. Mózg zauważa takie rzeczy, nie jest przecież
głupi, dlatego konsekwentnie rozwija swoją, i tak całkiem niezłą, zdolność
kotwiczenia informacji w formie obrazów. Z czasem ktoś taki istotnie staje
się wzrokowcem, po prostu dlatego, że tego się po sobie spodziewał i ćwiczył
stosowne kompetencje.
Zaraz, zaraz! – mógłby zawołać tu niejeden z czytelników. – Skąd w takim
razie ewidentne różnice w sposobach przyswajania wiedzy na przykład
u uczniów? Przecież naprawdę są tacy, którzy koniecznie muszą sobie różne
rzeczy notować, a inni wolą podyskutować o tym w grupie. Spróbujmy zatem
dokładniej przyjrzeć się temu, jak przebiega w mózgu proces uczenia się.
Wpływowe neurony
Uczenie się stanowi dla mózgu zadanie nadzwyczajnej wagi. I – wierzcie lub
nie – mózg wprost uwielbia się uczyć, nawet jeśli ankiety przeprowadzane
wśród ósmoklasistów w dowolnej części Niemiec skłaniają do przeciwnych
wniosków. Gdyby mózg nie czerpał z nauki tak ogromnej przyjemności,
nigdy nie wykroczylibyśmy poza poziom wrzaskliwego niemowlaka. Choć
raczej tego nie pamiętamy, uczenie się sprawiało nam w tym okresie
nieprawdopodobną wręcz frajdę – a już niedługo stanie się jasne dlaczego.
Uczenie się oznacza nabywanie nowych wzorców zachowań lub nowych
informacji. Dane te nie są jednak magazynowane w mózgu niczym na
twardym dysku komputera. Informacja w mózgu zapisywana jest
w szczegółach architektury sieci neuronalnej. Prosty przykład: macie przed
sobą pyszny sernik. Fantastycznie pachnie i ma apetyczny złoty kolor. W tym
momencie sieć neuronowa w mózgu podlega aktywacji na specyficzny,
sernikowy sposób, w czym uczestniczą obszary przetwarzające zapachy,
obrazy, emocje, smaki i wspomnienia. Dopiero wszystkie te pobudzenia
składają się na łączną aktywność sieci komórek nerwowych. Owo „iskrzenie”
w sieci neuronalnej to sernik w całej krasie.
Gdy natrafiamy na nową informację, sieć neuronów podlega po raz
pierwszy aktywacji w ściśle określony sposób. Gdy informacja znika – tak
jak sernik w naszym brzuchu – przepada też wzorzec pobudzenia. Szkoda, bo
przecież chcielibyśmy zapamiętać daną informację. „Zapamiętać” oznacza
w tym kontekście sprawić, by można było ponownie wywołać dany wzorzec
aktywacji, i to znacznie łatwiej niż poprzednio. W tym celu sieć adaptuje się
do danej stymulacji, ponieważ jest plastyczna: połączenia pomiędzy
komórkami nerwowymi rejestrują, w jakiej sytuacji są używane. Mam
nadzieję, że wasza pamięć działa bez zarzutu i przypominacie sobie rozdział
8. Była tam mowa o tym, że wykorzystywane synapsy się rozbudowuje,
nieużywane zaś obumierają. Właśnie tak się dzieje, gdy do sieci trafia nowa
informacja, pobudzając ją w charakterystyczny dla siebie sposób. Dzięki
temu sieć kształtuje się na obraz swojego otoczenia.
U podłoża tego zjawiska leży proces biologiczny, zwany regułą Hebba (od
nazwiska amerykańskiego biologa Donalda Hebba, który sformułował ją
w 1949 roku; przez lata została ona potwierdzona w licznych
eksperymentach). Znamy go z codziennego życia: jeśli chcemy utrzymać
z kimś więź, musimy o to zadbać, inaczej kontakt się urwie. Identycznie
dzieje się w układzie nerwowym. Gdy jakaś komórka nerwowa jest cały czas
pobudzana przez inną, połączenie pomiędzy nimi trwale się poprawia, tak że
późniejsze aktywowanie go nie nastręcza trudności. Ta zasada biochemiczna
nazywana jest długotrwałym wzmocnieniem synaptycznym. Termin mówi
sam za siebie: gdy neurony często się pobudzają, pobudzenie to z czasem się
wzmacnia. Innymi słowy, przy okazji kolejnej stymulacji poprawia się
przewodzenie sygnału, a pobudzenie jest silniejsze niż wcześniej. Jest to
możliwe, ponieważ w takiej sytuacji neurony uruchamiają procesy wzrostu
i rozbudowują swoje kontakty, czyli synapsy. Podobnie jak poprawia się
przepustowość drogi, budując dodatkowe dwa pasy ruchu, tak przepływ
informacji podlega w ten sposób strukturalnym ulepszeniom.
Przeciwieństwem długotrwałego wzmocnienia jest długotrwałe osłabienie.
Nie chodzi tu o stan, w którym przez dłuższy czas czujemy się zmęczeni,
tylko o ważną zasadę przebudowywania sieci neuronalnej. Nieużywanym
synapsom brakuje stymulacji, czyli ciągłej zachęty do wzrostu i umacniania
struktur. W konsekwencji na dłuższą metę synapsy te zanikają, a dalsze
przekazywanie sygnałów ulega depresji, czyli dosłownie z łaciny: osłabieniu.
To wszystko może wydawać się nieco skomplikowane, dlatego powtórzmy
w skrócie: informacja (którą pragniemy przyswoić) trafia do sieci
neuronalnej, co powoduje charakterystyczną aktywację tej sieci (każda
informacja pozostawia w sieci swoiste „aktywacyjne linie papilarne”).
Stosownie do tego komórki nerwowe dostosowują swoje połączenia (to, co
się przydało, zostaje udoskonalone, to, co było bezużyteczne, ginie).
Następnym razem wzorzec aktywacji łatwiej jest odtworzyć – sieć się
nauczyła.
To bardzo ważna zasada, a często bywa mylnie interpretowana. Nie chodzi
bowiem o to, by budować nowe neurony, nowe synapsy, nowe połączenia.
Owszem, to też się dzieje, a określone obszary mózgu rosną wskutek
częstego treningu (na przykład ośrodki mowy powiększają się z biegiem lat,
w miarę ich użytkowania). Jednak co najmniej równie ważna jest eliminacja
zbędnych połączeń. Dopiero gdy sieć zyskuje konieczną plastyczność,
zdolność dynamicznego dopasowywania się do nowych bodźców
i informacji, może też uczyć się nowych rzeczy. Im więcej pojawia się
możliwości dokonywania zmian w sieci i usprawniania jej wewnętrznej
architektury, tym lepsze i wydajniejsze staje się przetwarzanie informacji. Jak
w życiu: póki nie uprzątniemy rupieci, wciąż będą nam zawadzać.
Nieużywane synapsy także zawadzają, zużywają energię i utrudniają
przepływ informacji. A zatem do kosza z nimi, bo niekiedy „mniej” znaczy
„więcej”.
Szczególnie w pierwszych latach życia człowieka owo obumieranie synaps
(specjaliści używają tu angielskiego słowa pruning, dosłownie „przycinanie”,
jak drzewek w sadzie) odbywa się na ogromną skalę. Skądinąd właśnie
dlatego nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie własnych narodzin. Po
prostu w tamtym czasie nasz mózg był aż nadto plastyczny, bez pardonu
usuwał mnóstwo zbędnych synaps i neuronów, przy okazji eliminując
wspomnienia. Na początek mózg musi wytworzyć podstawowe zwrotnice
i zachowuje raczej wzorce myślowe (procedury umożliwiające myślenie) niż
konkretne wspomnienia. Sądzę, że to słuszna decyzja. Ja w każdym razie
chętnie obejdę się bez obrazów pokrwawionej sali porodowej i twarzy
rodziców zaszokowanych moim widokiem.
Zatem mózg wykorzystuje do myślenia całą sieć, a uczy się w ten sposób, że
przekształca filigranową architekturę połączeń pomiędzy komórkami
nerwowymi. Przetwarzanie informacji zachodzi w wielu obszarach, dlatego
aktywowanie tylko jednego kanału informacyjnego nie da nam zbyt wiele.
Pomysł z „typami uczenia się” może i wygląda fajnie, stanowi jednak tylko
trik pedagogiczny, a zarazem niedopuszczalne uproszczenie rzeczywistych
procesów zachodzących w mózgu. Nic nam nie da zakuwanie słówek
wyłącznie w zgodzie z „indywidualnym stylem uczenia się”. Nie odpowiada
to bowiem fundamentalnej zasadzie, zgodnie z którą mózg przyswaja wiedzę.
Pojawia się też niebezpieczeństwo, że całkowicie zdamy się na jeden „kanał
informacyjny”, zamiast pobudzać jak najwięcej zmysłów naraz.
A przypominam, że im szerszy, im bardziej wielostronny jest wzorzec
aktywacyjny, tym lepiej zakotwiczy się on w mózgu i tym łatwiej będzie go
później przywołać. Zjawisko to wykorzystują na przykład rozmaite
rymowanki i historyjki, ułatwiające zapamiętywanie. Dzięki nim w mózgu
dochodzi do kojarzenia oddalonych informacji, wzorzec aktywacji sieci
rozszerza się, a zatem – co logiczne – łatwiej go można przywołać.
Nie polegajcie więc za bardzo na tym, że jesteście „typem wizualnym”, bo
wszyscy jesteśmy w pierwszej kolejności typem „wszystkoidalnym”.
Starajcie się za to łączyć ze sobą rozmaite kanały: czytajcie, powtarzajcie na
głos, zapisujcie, rysujcie, przedstawiajcie zdobytą wiedzę innym. Nie istnieje
jedna najlepsza metoda uczenia się, bo o sukcesie przesądza właśnie ich
kombinacja.
Równie ważne jak mądre przyswajanie informacji jest ich przetwarzanie.
Tu można wyróżnić jeden szczególnie istotny czynnik – sen (wrócimy
jeszcze do tego). Badania wyraźnie dowodzą, że brak snu upośledza
tworzenie wspomnień. Zasada ta działa także w drugą stronę: następnego
ranka łatwiej będzie nam przypomnieć sobie to, co pobieżnie przeczytaliśmy
jeszcze raz tuż przed snem. To taki myślowy „cukierek do poduszki”.
Za taki stan rzeczy odpowiada prawdopodobnie hipokamp, który nocą
dokonuje szczególnie licznych zmian połączeń i jeszcze raz intensywnie
pobudza kresomózgowie. W rozdziale 6 wspominałem też o tym, że właśnie
w hipokampie mogą tworzyć się nowe neurony – a zarówno ich wzrost, jak
i wykształcanie się nowych połączeń zachodzą przede wszystkim podczas
snu.
Z powyższych wywodów warto zapamiętać przede wszystkim to, że
najlepiej uczymy się wtedy, gdy stymulujemy mózg na wiele różnych
sposobów i dokonujemy częstych powtórek. Wówczas sieć może skutecznie
dopasować się do nowych informacji. Nie ma sensu zawracać sobie głowy
mitem o typach uczenia się. Przede wszystkim nie bierze on pod uwagę tego,
że ludzki mózg stanowi prawdziwy ewolucyjny majstersztyk w zakresie
przetwarzania informacji, dlatego stosowanie takiej czy innej prostej
sztuczki, by usprawnić jego pracę, zakrawa na kpinę. Poza tym kurczowe
trzymanie się koncepcji o typach uczenia się może łatwo doprowadzić do
nadmiernego skupienia na jednym, wybranym „kanale”, a tego mózg
zdecydowanie nie lubi.
MIT NUMER 11
Wielkość
Barwa
Prawdziwi bohaterowie
Wewnętrzny kop
Za pół godziny północ, a ja wciąż biedzę się nad tym rozdziałem. Redaktor
naciska, książkę trzeba oddać do druku. Dlatego ślęczę dalej, zwłaszcza że
chodzi przecież o zupełnie wyjątkowe i tajemnicze zjawisko: sen. To
fascynujący temat – a mimo to czuję, jak mój mózg powoli poddaje się
zmęczeniu. Jak gdyby rzeczywiście potrzebował zrobić sobie przerwę i się
zregenerować, by rano zacząć nowy dzień w pełnej gotowości do działania.
Gdy jesteśmy zmęczeni, często czujemy, że mózg jest wyciśnięty jak
cytryna. Wygląda to tak, jakby za długo pracował na pełnych obrotach i teraz
musiał odnowić rezerwę energii – stąd potrzeba snu. Ale czy tak jest
rzeczywiście? Czy mózg podczas snu odrywa się od wyczerpującej pracy
prowadzonej za dnia? Dlaczego w ogóle śpimy? Co dzieje się w mózgu,
kiedy coś się nam śni? Czy rzeczywiście sny mówią coś o naszej
„podświadomości”?
Trzecie oko a uczucie zmęczenia
Co wam się śniło ostatniej nocy? Jeśli odpowiecie, że nic, niestety nie będzie
to prawidłowa odpowiedź, ponieważ wszyscy śnimy każdej nocy. A jeśli
w najdrobniejszych szczegółach przypominacie sobie barwny sen o tym, jak
tańczyliście walca z białym niedźwiedziem na ukwieconej łące, to też
padacie ofiarą złudzenia. To bowiem, co uważacie za sen, jest tylko
wspomnieniem o nim, powstałym już na jawie. Z zasady nigdy nie budzimy
się w trakcie marzenia sennego, a dopiero po nim – i dopiero wówczas
świadomość stara się zrekonstruować blednące z każdą chwilą wspomnienie.
Ale czy rzeczywiście taki mieliśmy sen czy może dodaliśmy później to i owo
– tego nigdy nie jesteśmy w stanie stwierdzić z całkowitą pewnością.
Szczególnie wyraziste i przesycone emocjami sny mamy w fazie REM.
Przypuszcza się, że mózg przetwarza i w ten sposób zapisuje wówczas przede
wszystkim emocje i sekwencje ruchowe. Być może jest to jeden z powodów,
dla których w tej fazie jesteśmy jak sparaliżowani, leżymy w łóżku niezdolni
poruszyć żadnym mięśniem – gdybyśmy w podnieceniu wywołanym snem
zaczęli (nie budząc się) dziarsko hasać, mogłoby się to źle skończyć. Jako
ciekawostkę dodam, że lunatycy, a więc ludzie wędrujący we śnie, śnią dosyć
rzadko. Ich spacery przypadają na fazy snu raczej pozbawione marzeń
sennych, nie cechuje ich też bynajmniej „lunatyczna pewność” kroku.
Lunatycy stąpają raczej ostrożnie i niepewnie, a gdy się zbudzą, zwykle są
zdezorientowani i chcą wrócić do łóżka. Cóż, są ludzie, którzy w takim stanie
spędzają większość życia…
Warto tu dodać, że sny nie są też wyrazem podświadomości, która nocą
wreszcie przerywa tamy i zdradza nasze najskrytsze pragnienia. To raczej
przypadkowo przywoływane wspomnienia i doświadczenia, które
ewentualnie mogą pasować do bieżących informacji z danego dnia. Bo nawet
jeśli w fazie głębokiego snu hipokamp pobudza sieci neuronalne
w kresomózgowiu za pomocą nowych treści, to w następującej po niej fazie
REM mogą też uruchomić się znane już wzorce aktywacyjne (czyli starsze
myśli) i zostać dołączone do snu. Właśnie dlatego w naszych snach pojawiają
się nie tylko bieżące wydarzenia z danego dnia, ale także „podobne” do nich
sytuacje z przeszłości. Następuje więc jednoczesna aktywacja neuronów na
dużej powierzchni, a kresomózgowie podejmuje zadanie, za które jesteśmy
mu winni głęboką wdzięczność: z całej tej góry informacji ma utworzyć
stabilne wspomnienia. Kieruje się przy tym bardzo prostą zasadą: to, co
często wywoływane jest jako wspomnienie, najwyraźniej jest ważne, a zatem
należy to jeszcze skuteczniej zapisać jako wzorzec aktywacyjny sieci
neuronów. Interpretacja snów jest zatem zupełnie zbyteczna, bo
kresomózgowie załatwia dobór treści automatycznie.
Wiele osób sądzi, że w trakcie snu czas biegnie znacznie szybciej niż
w rzeczywistości. Istotnie, za jednym zamachem śnimy nie dłużej niż 30
minut, jednak gdy w laboratorium snu budzono badanych po określonym
czasie, zwykle potrafili prawidłowo ocenić, jak długo śnili. Oznacza to, że
najczęściej śnimy w czasie rzeczywistym. Na dodatek potrafimy na bieżąco
wkomponowywać w sen bodźce zewnętrzne. Jeśli na przykład zostaniemy
lekko spryskani wodą w fazie marzeń sennych, bardzo możliwe, że przyśni
się nam mżawka.
Znaczenie i funkcja marzeń sennych wciąż są przedmiotem naukowego
sporu. Na dodatek wydaje się, że ich charakter zmienia się w ciągu nocy:
z początku sny są w znacznej mierze „faktograficzne” i odnoszą się głównie
do wydarzeń minionego dnia. Pod koniec stają się nasycone emocjami
i uwzględniają też odleglejsze wspomnienia. Owa nocna praca z emocjami
jest bardzo istotna, bo jak wszyscy wiemy z własnego doświadczenia, po
dobrze przespanej nocy wiele rzeczy jawi się nam w innym świetle, często
bardziej pozytywnie. Być może za sprawą snu negatywne emocje są
poddawane odpowiedniej obróbce i dzięki temu można je łatwiej
„poukładać”. To też jeden z powodów, dla których horrory w telewizji
zawsze nadawane są późnym wieczorem: tuż po przebudzeniu jesteśmy
zwykle na tyle sprawni w radzeniu sobie ze złymi emocjami, że znacznie
trudniej byłoby nas przestraszyć81. W końcu nie przeraża nas nawet widok
własnej, poszarzałej z niewyspania twarzy w lustrze. Jak widać, kolejną
funkcją snu jest też chronić nas przed nami samymi.
Miłych snów!
Cegiełki mądrości
Neurożywność
Fakt, że mózg ściśle kontroluje własną dietę i jest w dużej mierze chroniony
przed wpływami zewnętrznymi, nie wyklucza jednak tego, że niektóre
produkty mogą wpływać na jego pracę. Najlepszym przykładem są narkotyki
i inne substancje psychoaktywne, takie jak kofeina. Neurobiolodzy na
wyprzódki badają obecnie najróżniejsze składniki pokarmowe, które
mogłyby wywierać wpływ na mózg. Nie jest to jednak proste, bo zwłaszcza
w przypadku pożywienia w grę wchodzi bardzo wiele czynników. Możemy
oczywiście dolać do herbaty wyciągu z miłorzębu – ale przecież zawiera on
setki substancji o bardzo zróżnicowanym działaniu. Zresztą być może
(kwestia ta jest obecnie przedmiotem szczególnie intensywnych badań) za
korzystny wpływ na mózg odpowiada właśnie owo połączenie, jednoczesne
działanie wielu różnych substancji.
Dlatego też w naukowej literaturze na temat „diety dla mózgu” znajduje
się przede wszystkim hipotezy i wezwania do kolejnych badań. Obecnie
wydaje się jednak, że dwie klasy substancji naprawdę pozytywnie oddziałują
na mózg.
Są to, po pierwsze, cieszące się doskonałą sławą kwasy tłuszczowe omega-
3. Uważa się je za pierwszorzędny „smar dla mózgu”, który zapewnia
odpowiednią elastyczność błonom komórkowym. Cząsteczki takiego tłuszczu
przenikają bez problemu przez barierę krew–mózg i łatwo docierają do
samego mózgu. Wydaje się, że spożywanie wysokich dawek tranu
(zasobnego w kwasy tłuszczowe omega-3) przez ponad sześć miesięcy
poprawia połączenia pomiędzy neuronami w mózgu83, choć jak dotąd nie
udało się potwierdzić, czy w efekcie stajemy się bardziej inteligentni. Coraz
więcej wskazuje jednak na to, że kwasy omega-3 nie tylko spowalniają utratę
z wiekiem zdolności poznawczych84, ale ogólnie sprzyjają wytwarzaniu
neuronów w hipokampie85. Wciąż jednak nie wiadomo dokładnie, dlaczego
tak się dzieje – czy tran oddziałuje tylko na błony komórkowe, czy może
sprzyja także wydzielaniu czynników wzrostu.
Kolejną grupą substancji, z którymi neurobiolodzy wiążą duże nadzieje
w kontekście wspomagania pracy mózgu, są polifenole. Zaliczają się do nich
najrozmaitsze cząsteczki, które można znaleźć w kakao (flawonoidy),
jagodach (antocyjany), curry (kurkumina), liściach miłorzębu (kwercetyna)
czy wreszcie w czerwonym winie (resweratrol). Ciągle jednak nie wiadomo
dokładnie, czy rzeczywiście polifenole w ogóle wpływają na mózg, a jeśli
tak, to w jaki sposób. Naukowcy spierają się, czy poprawiają one ukrwienie
mózgu czy może pobudzają wydzielanie czynników wzrostu.
Neurobiolodzy analizują dosłownie wszystko – najchętniej czekoladę,
może dlatego, że nie brakuje im ochotników do takich badań. A dlaczego
czekolada poprawia nasze samopoczucie? Wiemy już, że nie chodzi o to, że
zawiera serotoninę, natomiast obecne w niej flawonoidy mogłyby
rzeczywiście dawać taki efekt. Gdy badanym przez miesiąc serwowano napój
czekoladowy o wyjątkowo wysokiej zawartości flawonoidów, stwierdzono,
że po upływie tego czasu byli spokojniejsi i bardziej zrelaksowani niż
członkowie grupy kontrolnej, którzy pili czekoladę pozbawioną
flawonoidów. Natomiast ich możliwości intelektualne wcale się od tego nie
zwiększyły86. Tyle tylko, że aby dostarczyć organizmowi podobnych ilości
flawonoidów, należałoby spożywać czekoladę w ogromnych ilościach: około
trzech kilogramów mlecznej czekolady dziennie. Czy po miesiącu takiej diety
rzeczywiście czulibyśmy się szczęśliwsi? Wskazania na wadze raczej nie
dawałyby powodów do radości.
Obecnie szczególnie intensywnie rozważa się wpływ polifenoli na
działanie mózgu. Problem w tym, że wiele badań jest prowadzonych na
zwierzętach – a co nam z wiedzy, że szczur karmiony antocyjanami
z czarnych jagód sprawniej odnajdował drogę w labiryncie87? Czy w związku
z tym mogę zaoszczędzić sobie kosztów nawigacji samochodowej, biorąc
w podróż zamiast niej torebkę jagód? Z pewnością neurobiologia wkrótce
znajdzie odpowiedź i na to pytanie.
Również popularny ekstrakt z miłorzębu jest, zdaje się, mocno
przereklamowany. Miłorząb, po łacinie Gingko biloba, raczej nie
powstrzymuje stopniowej utraty sprawności umysłowej w chorobie
Alzheimera88 ani nie podwyższa możliwości intelektualnych u zdrowych
badanych89. Pytanie, czy w tej sytuacji zażywanie pigułek z miłorzębem ma
sens, pozostawiam do indywidualnego rozstrzygnięcia każdemu
z czytelników. Na razie wiadomo tylko tyle, że póki nie poznamy dokładnie
działania miłorzębu, trzeba prowadzić dalsze badania.
Smacznego!
Mózgowy komputer
Gdy porównujemy mózg i komputer, rzuca się w oczy przede wszystkim to,
że ten pierwszy nie jest bynajmniej tak sprawny ani perfekcyjny, jak
zwykliśmy sądzić. Przeciwnie, w porównaniu z mocą obliczeniową
komputera mózg nadaje się praktycznie na złom. Zacznijmy od prędkości
obliczeniowej: nowoczesny telefon komórkowy, nie wspominając nawet
o komputerach, wykonuje ponad miliard operacji na sekundę. Tymczasem
komórka nerwowa w mózgu generuje w tym samym czasie maksymalnie
pięćset nowych impulsów, co oznacza, że „działa” dwa miliony razy wolniej.
Do tego trzeba pamiętać, że w swoich obliczeniach neuron często popełnia
błędy, ponieważ procesy biologiczne nigdy nie odznaczają się taką precyzją
jak fizyczne. Utrzymanie w dobrym stanie synaps, wydzielanie substancji
przekaźnikowych, cała złożona biochemia komórki – na każdym z tych
etapów nietrudno o błąd, co powoduje ograniczoną dokładność. Z grubsza
licząc, neuron myli się miliard razy częściej niż układ scalony. Jak widać,
mówienie o „perfekcyjnym” mózgu to naprawdę spora przesada.
Mózg popełnia jeden błąd za drugim, komórki nerwowe liczą powoli
i niedokładnie – fakt, że to wszystko jakoś funkcjonuje, graniczy niemal
z cudem. Dzieje się tak dlatego, że mózg działa na zupełnie innych zasadach
niż komputer. Dlatego czym prędzej zapomnijcie o komputerowych
porównaniach! Wszystkie one są błędne i bagatelizują prawdziwą naturę
procesów zachodzących w naszej sieci neuronalnej. Mózg wcale nie
potrzebuje liczyć tak szybko i dokładnie jak komputer, zna bowiem mnóstwo
skrótów i sztuczek, które pozwalają mu zaoszczędzić mozolnych obliczeń,
a dzięki temu znacznie szybciej docierać do celu.
Matematyka komórkowa
Dlatego też, choć mózg nie jest komputerem, mimo wszystko świetnie daje
sobie radę z obliczeniami. Trzeba tu jednak po raz kolejny podkreślić, że
komórki nerwowe są leniwe i nie robią nic innego, jak tylko „dodają”
i „odejmują”. Wszystkie wzniosłe myśli, do jakich zdolna okazała się
ludzkość, spokojnie powstały bez dzielenia, mnożenia czy całkowania
wielomianów – przykro mi, drodzy matematycy.
Każda komórka nerwowa jest w zasadzie czymś w rodzaju kieszonkowego
kalkulatora. Co prawda, w gruncie rzeczy nie potrafi zbyt wiele, ograniczając
się do odbierania impulsów i wysyłania jednego nowego, jednak właśnie
w tym okresie przejściowym pomiędzy odbieraniem a wysyłaniem odbywa
się w układzie nerwowym ważna praca obliczeniowa. Bo owe impulsy nie
powstają ot tak, przypadkowo. Po to, by nasz leniwy neuron przemógł się
i zechciał wysłać sygnał, musi być on dostatecznie silny.
Nowe impulsy docierają do neuronów poprzez synapsy, czyli punkty
kontaktowe. Synapsy te mogą jednak działać nie tylko pobudzająco, ale
i hamująco, w zależności od substancji przekaźnikowej i receptora. Komórka
nerwowa sumuje wszystkie docierające do niej impulsy – silniejsze i słabsze,
pobudzające i hamujące. Znaczenie ma też miejsce, do którego dany impuls
dociera. Jeśli synapsy leżą blisko siebie, mogą łatwiej pobudzić komórkę
nerwową niż wtedy, gdy są znacznie od siebie oddalone.
Co ważne, nadchodzące impulsy neuron odbiera za pomocą „anten
odbiorczych”, czyli dendrytów, wyrastających z ciała komórkowego niczym
liczne drobne gałązki. Nowy impuls jest natomiast generowany tylko
w „antenie nadawczej”, czyli w aksonie. Nowe impulsy wysyłane są przez
komórkę tylko wówczas, gdy „na wejściu” do aksonu przekroczona zostanie
pewna wartość progowa. Wszystkie impulsy, które w danej chwili dotarły do
komórki, nakładają się na siebie. Neuron zaczyna je więc sumować: 5000
impulsów silnie pobudzających, 2000 lekko pobudzających, 1500 silnie
hamujących. Hm, czy to dosyć, żeby wygenerować własny impuls? To, co
w komputerze nazywamy jednostką arytmetyczno-logiczną, w komórce
nerwowej znajduje się dokładnie tam, gdzie zaczyna się akson, na tzw.
wzgórku aksonowym. Tu gromadzone są wszystkie docierające impulsy i tu
dochodzi ewentualnie do wygenerowania nowego impulsu na zasadzie: jeśli
pobudzenie będzie dostateczne, wtedy zdecyduję się odpalić.
W pierwszej chwili może to sprawiać wrażenie czysto arytmetycznych
wyliczeń. Trzeba jednak pamiętać, że o ile komputer posługuje się wyłącznie
zerami i jedynkami, układ nerwowy ma do dyspozycji cały zestaw „Małego
biochemika”, wykorzystuje więc najrozmaitsze substancje przekaźnikowe,
które mogą być wydzielane w synapsach. Synapsy nie są po prostu
„włączane” albo „wyłączane” – ich aktywność podlega bardzo precyzyjnej
regulacji. Tak jak za pomocą ściemniacza można ustawić natężenie
oświetlenia odpowiednio do potrzeb, tak synapsy można pobudzić leciutko
albo odpalić z całą mocą.
Jeszcze jedno: poszczególne synapsy mogą też wpływać na działanie
innych synaps. Synapsa hamująca może na przykład zadokować do synapsy
pobudzającej i w ten sposób „przykręcić” jej aktywność. Dzięki temu
wielokrotnie zwiększa się możliwość interakcji pomiędzy neuronami, a cały
system żyje i co chwila się zmienia. W takim starciu komputer nie ma szans,
bo w układzie scalonym są jedynie dwie możliwości: prąd albo płynie, albo
nie.
Ostateczny rezultat jest następujący: gdy tylko impulsy nerwowe
przemieszczą się z jednego neuronu do drugiego, są tam zestawiane z innymi
impulsami. Nowy impuls rodzi się właśnie z kombinacji wszystkich
dotychczasowych – a już w pojedynczej komórce może ich być kilka tysięcy.
Im bardziej rozległa jest aktywacja sieci, tym większym ulega zmianom
i przetworzeniom. Na początku mieliśmy więc po prostu sygnały elektryczne
nadchodzące od komórek zmysłowych w oku – ostatecznie otrzymujemy
gotowy obraz, łączny efekt pobudzenia wielu różnych obszarów sieci. Krótko
mówiąc, mózg nie ma procesora przetwarzającego dane. Cały mózg jest
jednym wielkim procesorem.
Żywa maszyna
Syzyfowy narząd
Neurokomputery przyszłości
Informacja stanowi więc sposób, w jaki sieć neuronalna jest aktywna w danej
chwili. No dobrze, a ile może być sposobów pobudzenia takiej sieci? Mózg
nie ma przecież nieskończonej wielkości, zatem i możliwości zapisywania
danych muszą być chyba ograniczone, prawda? Czy jednak nie?
Aktualnie naukowcy przyjmują, że w mózgu dorosłego człowieka znajduje
się około 80 miliardów komórek nerwowych. Każda komórka jest średnio
połączona z 10 tysiącami innymi. Razem daje nam to 800 bilionów połączeń.
Dla uproszczenia przyjmijmy, że połączenie oznacza tylko jedno z dwojga:
„włączenie” lub „wyłączenie” neuronu. Gdyby tak było, otrzymalibyśmy
liczbę równą – lepiej się czegoś przytrzymajcie! – 10 do potęgi 24 miliardy!
Na tyle sposobów można w danym momencie uaktywnić komórki nerwowe.
Już samo to jest niewyobrażalne, tymczasem realnie możliwości
aktywowania poszczególnych synaps jest o wiele więcej – w zaokrągleniu 10
do potęgi 241 bilionów. To liczba, która ma 241 bilionów zer. Dla
porównania, żeby przedstawić stan zadłużenia Berlina, nie potrzeba nawet
głupich 11 zer. Za to, żeby zapisać zera wchodzące w skład 10 do potęgi 241
bilionów, trzeba by wypełnić nimi 625 milionów takich książek jak ta.
Jest to liczba tak gigantyczna, że nie mam zielonego pojęcia, jak mógłbym
ją wam przybliżyć. Nawet wielkości astronomiczne to w tym kontekście po
prostu pikuś. Liczbę gwiazd w całym wszechświecie szacuje się na 10 do
potęgi 24, liczbę zaś atomów na Ziemi na 10 do potęgi 50. Przyznacie, że
w porównaniu z możliwymi sposobami pobudzenia mózgu to tyle, co nic.
Tym bardziej, że połączenia w sieci neuronalnej, czyli synapsy, nie podlegają
tylko prostemu „włączaniu” lub „wyłączaniu”, lecz mogą być pobudzane
z różną siłą oraz oddziaływać na siebie nawzajem. Raz wydzielanych jest
więcej substancji przekaźnikowych, innym razem mniej. To dodatkowo
zwielokrotnia nam możliwość tworzenia odrębnych wzorców.
Mam więc dla was złą nowinę: niestety, to prawda, że liczba potencjalnych
stanów aktywności mózgu jest teoretycznie ograniczona – ale jest i dobra
wiadomość: choć ograniczona, liczba ta jest tak wielka, że jesteście w stanie
zapamiętać więcej danych niż istnieje atomów w Układzie Słonecznym.
Innymi słowy, nie ma wymówki, żeby wciąż zapominać, kiedy wypada
rocznica ślubu.
Sito pamięci
Po to, by mózg, wciąż zasypywany przez nowe informacje, nie „zakopał się”
w nich na dobre, trzeba bezlitośnie odsiewać wszystko, co nieprzydatne.
Informacja zostaje zakotwiczona w postaci charakterystycznego wzorca
pobudzenia sieci tylko i wyłącznie pod warunkiem, że jest istotna. A istnieje
tylko jedno kryterium, wedle którego mózg ocenia, co jest ważne, a co nie:
jak często dana informacja się powtarza. Gdy raz usłyszymy jakieś słówko,
szybko uleci nam z pamięci. Po dziesięciu powtórzeniach będzie już trochę
lepiej. Ale dopiero po kilku tysiącach powtórek dane słowo zostanie
rzeczywiście trwale zapisane w sieci.
Dlatego mózg potrzebuje odźwiernego, który weźmie na siebie wstępną
„ocenę” informacji. Ma on przesiewać dane, przepuszczając tylko to, co
rzeczywiście jest tego warte, a zatrzymując i wyrzucając wszystkie
informacyjne śmiecie. Właśnie tę rolę pełni hipokamp, o którym była już
nieraz mowa.
Hipokamp w mózgu przypomina nieco pamięć roboczą w komputerze.
Właśnie tam wszystko, co przydarza nam się w ciągu dnia, pozostawia swój
wzorzec aktywacji. Na dłuższą metę informacje są zapisywane jednak
w rozmaitych obszarach mózgu, przede wszystkim w korze kresomózgowia.
Trafiają tam jednak tylko pod warunkiem, że hipokamp dostatecznie często
aktywuje owe wzorce, prezentując je w ten sposób kresomózgowiu. Kora, jak
już wspominałem, jest dość oporna, ale po kilku tysiącach powtórek nawet
kresomózgowie godzi się z tym, by daną informację zapisać, a wówczas
przekazuje ów wzorzec aktywności z hipokampu do własnej sieci91.
Z drugiej strony to, co hipokamp uznał za niezbyt istotne (i w konsekwencji
rzadko aktywował dany wzorzec), w ogóle nie dociera do kresomózgowia.
Zatem to hipokamp decyduje, czy dana informacja jest ważna czy nie. Tak
jak o popularności na YouTubie rozstrzyga liczba kliknięć, tak informacja
w sieci nabiera znaczenia wówczas, gdy jest często aktywowana. Dzięki temu
coraz mocniej osadza się w jej wewnętrznej strukturze i w rezultacie z trudem
można ją stamtąd usunąć.
Ograniczenia mózgu
Brama do świadomości
Zanim napływające bodźce trafią do obróbki w kresomózgowiu, muszą
najpierw minąć naszego „bramkarza świadomości”. Tę odpowiedzialną
funkcję pełni międzymózgowie, które dokonuje błyskawicznej oceny, czy
dana rzecz wymaga skupionej uwagi. Jeśli tak, należy ją przesłać do płata
czołowego. Ale może jest to proste, standardowe zadanie? W takim razie
trzeba je wysłać do tych części kresomózgowia, które potrafią działać
również bez udziału świadomości (np. do płata potylicznego w przypadku
bodźców wzrokowych).
Z doświadczenia wiemy, że szybko się nudzimy, gdy nie dzieje się nic
nowego. Prawdziwym mistrzem w tym zakresie jest jednak nasze
międzymózgowie, które już po kilku sekundach traci ochotę, by przepuszczać
bodziec do świadomości, o ile ten się nie zmienia. Innymi słowy, po to
byśmy mogli utrzymać skupioną uwagę, musimy cały czas stykać się
z nowościami. Dopuszczenie do świadomości i obdarowanie uwagą stanowią
bowiem najwyższe zaszczyty, jakich bodziec może dostąpić.
Zatem istotnie wielozadaniowość nie jest dla mózgu niczym
nadzwyczajnym. Liczne informacje trafiają do podświadomości, gdzie są
przetwarzane bez naszego świadomego udziału. Przez większą część czasu
wykonujemy mnóstwo zadań „na autopilocie”, mózg bowiem rozpoznał
wzorzec działania, po który należy sięgnąć w danym przypadku,
i automatycznie go wdraża.
Jadąc na rowerze, nie zastanawiamy się nad każdym kolejnym ruchem
stopy, co więcej jesteśmy przy tym w stanie prowadzić rozmowę. Gdy mózg
raz nauczy się, jakie wzorce aktywności powinien uruchamiać w warunkach
standardowych, robi to później bez zastanowienia. Sprawa zmienia się
dopiero wówczas, gdy sytuacja staje się niestandardowa – wtedy musimy
uświadomić sobie, co konkretnie robimy. I w zasadzie dopiero takie
równoległe, świadome wykonywanie odrębnych zadań, z których każde ma
inny cel, można by nazwać „prawdziwą” wielozadaniowością.
Każdy, kto ma biurko, wie, że zapełnia się ono zdecydowanie zbyt szybko.
Z tym samym problemem zmaga się też kora przedczołowa. Jeśli nie chcemy
utonąć w piętrzących się papierach, musimy cały czas uprzątać to, czego
w danej chwili nie potrzebujemy. Z tym akurat kora przedczołowa nie ma
żadnego problemu: wystarczy chwilowo przerwać połączenie z obszarem
mózgu, z którego dociera dana informacja, i już określony wzorzec znika ze
świadomości. Można powiedzieć: co z płata czołowego, to z myśli (ale nie
z mózgu w ogóle, bo podświadomie dalej zajmujemy się przetwarzaniem tej
informacji).
Oznacza to, że kora przedczołowa nie pozwala nam na świadome
zajmowanie się kilkoma sprawami jednocześnie (ostatecznie mamy przecież
tylko jedną świadomość). Prawdziwy multitasking jest dla nas zatem
nieosiągalny. Tym, co w gruncie rzeczy robimy w rzekomym trybie
wielozadaniowym, jest błyskawiczne przerzucanie się od jednego zadania do
innego.
O tym, że nie jest to najlepsza taktyka, można przekonać się podczas
wieczoru spędzanego przed telewizorem. Często zdarza się, że najciekawsze
programy emitowane są w tym samym czasie – Liga Mistrzów i, dajmy na to,
Kawaler do wzięcia. Zaczynam więc oglądać mecz, ale gra toczy się ospale.
Moja świadomość nie dostaje żadnych nowych impulsów, więc zmieniam
kanał. Po kilku minutach najgłupszej „rozrywki”, jaką można znaleźć
w prywatnej telewizji, mam już serdecznie dość, przełączam znowu kanał
i okazuje się, że przegapiłem pierwszą bramkę, cholera! Tym razem
zostawiam więc mecz na dłużej, w związku z czym znów przełączam się za
późno i nie wiem, komu kawaler wręczył różę. Diabli by to wzięli. Jak widać,
przy oglądaniu telewizji „wielokanałowość” jest nieosiągalna. Nasza uwaga
też sobie z tym nie radzi. Kora przedczołowa nie jest w stanie efektywnie
przełączać się, by wykonywać kilka zadań równie dobrze. W rezultacie spada
wydajność – właśnie dlatego, że zawsze przegapiamy najważniejszy moment.
Z punktu widzenia pracy mózgu znacznie lepiej jest ustalić hierarchię
priorytetów, a nie zajmować się wieloma sprawami naraz. Jeśli bowiem
w świadomości dwa wzorce aktywacyjne zaczną się nakładać na siebie,
ucierpi precyzja wykonania. Trochę tak jak wtedy, gdy w jednym pokoju leci
piosenka z radia, a w drugim dudni na cały regulator wieża – muzyka nakłada
się na siebie. Jeśli stoimy w korytarzu, dokładnie pomiędzy źródłami
dźwięku, nie będziemy słyszeć dwóch piosenek jednocześnie, tylko
niezrozumiałą kakofonię.
Ukryty multitasking
Złudzenia wielozadaniowca
Grząski teren
Inteligencja bliźniąt
Pozorna dyskusja
1. Rozdział ten jest po części polemiką z tezami książki niemieckiego ekonomisty i byłego
polityka SPD (wykluczonego z partii po wybuchu związanego z nią skandalu) Thila
Sarrazina pt. Deutschland schafft sich ab: wie wir unser Land aufs Spiel setzen (Niemcy –
państwo w stanie likwidacji. Jak narażamy własny kraj na ryzyko). Jest ona poświęcona
migrantom z krajów islamskich, którzy zdaniem autora rozbijają społeczeństwo niemieckie,
tworząc państwo w państwie. Sarrazin wielokrotnie wypowiada się tam też na temat
dziedziczności inteligencji (przyp. tłum.). [wróć]
MIT NUMER 19
Gdy tylko dziecięcy mózg wychynie na świat, natychmiast rzuca się w wir
pracy. Jeszcze przed chwilą znajdował się w matczynym brzuchu,
bezpiecznie odseparowany od otoczenia, gdzie ewentualnie docierały do
niego tylko czerwonawe bodźce świetlne i przytłumione pomruki – i oto
nagle ze wszystkich stron atakują go dźwięki, obrazy, zapachy, smaki
i wrażenia dotykowe. W takich okolicznościach mózg musi zachować
kontrolę nad sytuacją i oddzielić rzeczy ważne od nieistotnych. Zanim
bowiem w dorosłym wieku zechcemy rozszerzać swoje horyzonty myślowe,
trzeba je najpierw choćby z grubsza wytyczyć. Właśnie tym zajmuje się
mózg w pierwszych miesiącach życia człowieka i rzeczywiście okres ten ma
decydujące znaczenie dla jego dalszego rozwoju.
W początkach życia mózg jest istotnie wyjątkowo chłonny, a to dlatego, że
nie obciążają go jeszcze informacje zgromadzone z biegiem lat. Komórki
nerwowe są ze sobą połączone aż nazbyt dobrze, dzięki czemu mogą
wykształcać wyjątkowo liczne wzorce aktywacyjne i szybko dostosowywać
się do napływających bodźców. W ten sposób zmienia się wewnętrzna
budowa sieci zależnie od tego, jakie bodźce są przetwarzane (proces ten jest
tak ważny, że trąbię o nim chyba w każdym rozdziale). Ale w pierwszych
latach życia zachodzi przy okazji również inny, niezwykle ważny proces:
wiele z połączeń pomiędzy neuronami ulega eliminacji. Takie przycinanie
nieprawdopodobnie zwiększa wydajność sieci neuronalnej, bo pozwala
usunąć to, co okazało się bezużyteczne. Obumieranie części połączeń
pomiędzy neuronami zapewnia sieci plastyczność i właśnie dzięki temu
możemy się tak efektywnie uczyć w młodych latach.
Szczególnie dobrze widać to na przykładzie rozwoju mowy. Odbywa się to
kompletnie na wariata – proszę sobie wyobrazić, że bez zeszytów,
podręczników, klasówek i wysoko wykwalifikowanych nauczycieli mózg jest
w stanie opanować dowolny język (a niekiedy nawet dwa), i to kompletnie
bez „obcego” akcentu. A przecież zadanie polega nie tylko na tym, by po
prostu wyuczyć się kolejnego języka, ale także by stworzyć niezbędną do
tego infrastrukturę, nauczyć się w ogóle rozpoznawać i przetwarzać wzorce
językowe. Krótko mówiąc, zanim pojęcie „cep” zacznie dla nas cokolwiek
znaczyć i będziemy je mogli przełożyć na inny język, mózg musi najpierw
zrozumieć, czym w ogóle jest słowo.
Na początek mózg uczy się więc rozróżniać głoski. Bo choć na świecie jest
wiele tysięcy języków, to głosek, z których się one składają, jest zaledwie
około siedemdziesięciu. Przez pierwsze sześć miesięcy niemowlęta nie
rozróżniają poszczególnych „cegiełek” budujących mowę i z założenia są
w stanie opanować dowolny język. Stan taki trwa jednak krótko. Słysząc
często, jak rodzice mówią do niego w określonym języku, już
ośmiomiesięczny maluch rozpoznaje przede wszystkim głoski tego właśnie
języka, który tym samym staje się dla niego ojczysty113. Głoski
charakterystyczne dla innych języków, czyli pozostałe „cegiełki akustyczne”,
pojawiają się znacznie rzadziej, dlatego niemowlak słabiej na nie reaguje.
Wychwytywanie wzorców językowych, rozpoznawanie głosek, nauka
samodzielnego mówienia – wszystko to odbywa się zupełnie automatycznie,
bez konieczności uprzedniego trenowania tych umiejętności. Zdolność mowy
jest wrodzona i wcielana w życie najszybciej jak to możliwe. Jednak
najwyraźniej tylko raz w życiu mamy szansę opanować język ojczysty (choć
mogą to być dwa lub trzy języki naraz). Nie jest w pełni jasne, kiedy ów
okres się kończy, jednak najpóźniej po zakończeniu dojrzewania mózg
inaczej przetwarza nowy język niż mowę ojczystą. Uwidacznia się to nawet
w badaniach obrazowych – na potrzeby języka obcego aktywowane są
w mózgu dodatkowe rejony, których użycie nie jest konieczne w przypadku
języka ojczystego114. To trochę tak, jakby na potrzeby przetwarzania
kolejnego języka ośrodki mowy ściągały dodatkowe posiłki.
Zmiany w czasie
Jaś i Jan
Pod żadnym pozorem nie należy więc lekceważyć możliwości dojrzałej sieci
neuronalnej. Jest już ona oczywiście posunięta w latach, jednak spowolnienie
tempa przetwarzania informacji rekompensuje często nadzwyczaj rozległą
siecią połączeń. Zdolność do wprowadzania zmian zachowuje aż do bardzo
późnego wieku i do końca dostosowuje się do każdego nowego bodźca.
Jasne jest więc, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan mimo wszystko
nauczyć się może. Potrwa to niekiedy nieco dłużej, generalnie jednak nie ma
żadnych przeszkód, by w starszym wieku opanować nowy język lub grę na
instrumencie muzycznym równie dobrze jak w młodości, nie zważając na
żadne „okna czasowe”.
Uczciwie trzeba wszak dodać, że jeśli w wieku lat sześćdziesięciu
podejmiemy naukę gry na skrzypcach, nie mamy szans na wirtuozerię.
Również język ojczysty (jeden, dwa albo trzy) można opanować tylko raz
w życiu, o czym była mowa. Natomiast sporo frajdy możemy mieć przy tym
tak czy owak. Jak zawsze obowiązuje tu też zasada, że im rozleglejszy będzie
wzorzec aktywacyjny w mózgu, tym trwalej zapadnie nam w pamięć –
odsyłam do rozdziału o joggingu mózgu.
Jasne jest także, że o ile co do zasady Jan jak najbardziej może przyswajać
nowe informacje, o tyle robi to w zupełnie inny sposób niż Jaś. Szczególnie
w pierwszych latach życia mózg jest wyjątkowo ciekawski i przetwarza nowe
informacje bez żadnych oporów. Nowe słowo? Nowy ruch? Spróbujmy, nie
ma przecież nic do stracenia. Z czasem zaś również mózg robi się coraz
starszy i każda nowa informacja (nowy wzorzec aktywacyjny) konkuruje
z tym, co jest już zapisane w architekturze sieci. Ponieważ każdą
napływającą informację trzeba dołączyć do istniejącej struktury, najpierw
sprawdza się, czy będzie to zasadne. Dlatego starsi zabierają się do
rozwiązywania zadań inaczej niż młodzi, nie tak „naiwnie” i z większą dozą
zastrzeżeń. Mają przecież sieć neuronalną przystosowywaną przez lata
nieustannego treningu do tego, by za pomocą posiadanej wiedzy
i doświadczenia szybko klasyfikować informacje i łączyć z rozmaitymi
obszarami w mózgu. Na tej podstawie w bardziej wyważony sposób oceniają,
czego opłaca im się uczyć, a czego nie.
Dlatego, jeśli macie ochotę spróbować czegoś nowego, nie wahajcie się
ani chwili bez względu na to, ile macie lat. Mózg jest plastyczny i zawsze
dynamicznie dostosowuje się do nowych bodźców. Ubytek masy mózgowej
związany z wiekiem nie jest żadną wymówką. Tym bardziej, że gorzej to
brzmi niż się w istocie przedstawia, bo (w przypadku procesu zdrowego
starzenia się, bez otępienia czy podobnych schorzeń) ubytek ów jest
rekompensowany przez sprawność sieci, która przez lata była wciąż
udoskonalana.
Przyszło mi doświadczyć tego na własnej skórze, bo tata opanował sztukę
obsługi smartfonu. W związku z tym nie tylko wciąż fotografuje śniadania,
obiady, kolacje czy słodkie chmurki na niebie, ale jeszcze wrzuca to
wszystko na Facebooka. Jednak jako neurobiolog zdaję sobie sprawę, że jego
bogate doświadczenie życiowe (reprezentowane w postaci złożonej sieci
neuronalnej) szybko podpowie mu, by porzucił ten nowy, irytujący zwyczaj.
Przynajmniej taką mam nadzieję.
MIT NUMER 20
No cóż, mogę mieć tylko nadzieję, że tak się właśnie stanie. W końcu
z pełnym przekonaniem postanowiłem zostać neurobiologiem i również teraz
wciąż jestem zdania, że to pasjonująca nauka. Obiecuje ona naprawdę sporo.
Chodzi przecież, ni mniej, ni więcej, a o rozszyfrowanie ostatniej wielkiej
zagadki ludzkości, może najważniejszej ze wszystkich: czym jest ludzki
duch? Albo inaczej: jak powstaje świadomość?
To dopiero jest pytanie! Świadomość stoi u źródeł wszelkiej wiedzy. Skąd
wziął się wszechświat, jak powstało życie, kto wygra konkurs Eurowizji –
gdyby nie ludzka świadomość, nikt nie byłby w stanie postawić takich pytań
ani udzielać na nie odpowiedzi. Spróbujcie spytać mrówkę (która według
wszelkiego prawdopodobieństwa nie ma świadomości) – guzik ją to
wszystko obchodzi.
Nic dziwnego, że ta właśnie kwestia od tysiącleci zaprzątała umysły
filozofów i psychologów. Daremnie jednak łamali sobie nad nią głowę, bo
odpowiedź stała się możliwa dopiero teraz – mamy wreszcie odpowiednie
możliwości techniczne! Kosztowne skanery mózgu, wyrafinowane metody
biochemiczne, imponujące trójwymiarowe animacje, przedstawiające mózgi
„w trakcie pracy” – wszystko to pozwala wreszcie naświetlić problem
świadomości od zupełnie nowej strony. Uwaga, nadciąga neurobiologia –
i obiecuje złamać kod neuronalny!
Dodajmy też, że neurobiologia nie ogranicza się przecież do samej tylko
biologii. Neurobiolodzy są dziś wszechobecni, bo nic w naszym życiu nie
dzieje się bez udziału mózgu. A któż lepiej od badacza mózgu mógłby
objaśnić, co tkwi w naszych głowach? Dlatego, gdzie nie spojrzeć, rozwijają
się nowe „neurospecjalności”: neuromarketing, neuroekonomia,
neurosocjologia, neuroetyka, neuroteologia, neuroretoryka i neurofinanse. Tę
listę można ciągnąć bez końca, bo jasne jest jedno: wystarczy dodać
przedrostek „neuro-”, by nie tylko znaleźć się w centrum zainteresowania, ale
też podkreślić, że dana dyscyplina opiera się na solidnych podstawach
naukowych. Teoretycznie.
Co rzeczywiście kryje się za tymi wszystkimi szumnymi obietnicami? Czy
naprawdę już wkrótce pojmiemy ludzką świadomość? Czy w dzisiejszych
czasach potrzebujemy jeszcze w ogóle „filozofii świadomości” albo
psychologów, zgłębiających tajemnice umysłu? Czy wszystkie te zagadki
wyjaśni już niedługo neurobiologia?
Pisząc wszystko powyższe, zapewne już nie raz i nie dwa odarłem was ze
złudzeń (taki był zresztą mój zamysł). Nie mogę się więc teraz cofnąć przed
ostatecznym ciosem: otóż nawet neuronauka ma swoje ograniczenia. Kto by
pomyślał!? A jednak – widać to zwłaszcza wtedy, gdy jej odkrycia traktuje
się instrumentalnie, do wyjaśniania najtrudniejszych kwestii filozoficznych.
Oczywiście neurobiolodzy chcą zrozumieć mózg – ale samodzielnie nie
zdołają wyjaśnić takich kwestii, jak samoświadomość, ludzki duch czy wolna
wola. Obecnie badaczy mózgu postrzega się często jako uniwersalnych
ekspertów, którzy już wkrótce rozwikłają ostatnie tajemnice, jakie skrywa
przed nami umysł człowieka. Niestety, nimi nie są. Widać to wyraźnie, gdy
przyjrzymy się bliżej dwóm szczególnie popularnym tematom badawczym,
które skłaniają do zasięgania opinii neurobiologów: kwestii świadomości
i zagadnieniu wolnej woli.
Jeśli chodzi o świadomość, to rozpoznać ją można właściwie bardzo łatwo:
pytamy kogoś o coś, a jeżeli nam odpowiada, to znaczy, że jest świadomy.
Eksperymenty mogłyby być bajecznie proste! Taka definicja nie wygląda
może na wielkie odkrycie, ale nawet za pomocą fMRI („skanera mózgu”)
albo EEG (odczytywania „prądów mózgowych”) nie dowiemy się dużo
więcej. Stwierdzamy na przykład, że gdy grupy komórek nerwowych
umawiają się na wspólne działanie i około 20 razy na sekundę generują nowe
pole elektryczne (specjalista mówi w tym przypadku o falach beta), jest to
znak, że mózg jest przytomny i świadomy. Jeśli dołączy do tego jeszcze
aktywność w korze przedczołowej, wszystko staje się jasne: znaleźliśmy
neurobiologiczny korelat świadomości, mózg jest właśnie czujny jak ważka
i zajmuje się na przykład lekturą książki o sobie samym.
Jednak samo to, że wiemy, jakie rejony mózgu były w danym momencie
szczególnie aktywne (bo przecież reszta mózgu też nie jest w tym czasie
wyłączona, tylko pilnie dalej pracuje), nie oznacza jeszcze, że
zrozumieliśmy, czym jest świadomość. To samo można powiedzieć
o emocjach, pamięci czy choćby kontrolowaniu ruchów. Przy okazji każdego
z tych procesów daje się w mózgu stwierdzić określony rodzaj aktywności,
jednak wiedza ta nie przybliża nas specjalnie do szczegółowego poznania ich
istoty.
Wyjaśnijmy to na przykładzie. Wyobraźcie sobie, że staracie się
wytłumaczyć niewidomemu, czym jest kolor niebieski. Możecie podać mu
dowolne informacje na temat tej barwy (długość fali równa 467 nanometrów,
natężenie oświetlenia w granicach 500 luksów i tak dalej), przywołać dla
porównania wszystkie możliwe niebieskie obiekty (niebo, morze, odmrożone
palce u stóp), a mimo to nigdy nie zdołacie przekazać mu, jak to jest widzieć
niebieską barwę. Brakuje bowiem jakości subiektywnego doświadczenia,
odczucia „niebieskości”. W filozofii kwestię tę nazywa się problemem
qualiów – i sama neurobiologia z całą pewnością go nie rozwiąże (jeśli
w ogóle można go rozwiązać). Tak samo bowiem jak nie możemy
uprzytomnić niewidomemu, czym jest niebieskość (choć będzie miał na ten
temat wszystkie możliwe informacje), tak za pomocą mózgowych skanów
nie zrozumiemy, w jaki sposób z aktywnych ośrodków w mózgu powstaje
świadomość.
Oczywiście istnieje wiele modeli, mających wyjaśnić relacje pomiędzy
świadomością („duchem”) a mózgiem. Nie ma jednak praktycznie żadnej
możliwości, by potwierdzić je doświadczalnie. Jak zresztą można by w ogóle
badać coś tak niematerialnego jak subiektywne odczucie (albo „ducha” czy
„duszę”)? Tymczasem neurobiologia jest nauką empiryczną, opartą na
eksperymentach. Nie nadaje się więc do tego, by udzielać odpowiedzi na
pytania filozoficzne, takie jak to o istotę ludzkiego ducha. Możemy
powiedzieć, że do świadomego przeżywania niezbędna jest aktywność kory
przedczołowej i przedniego zakrętu kory obręczy, nie wiemy jednak, w jaki
sposób z tej aktywności rodzi się świadomość ani czy może sama ta
aktywność już jest świadomością.
Ponadto pytanie o ludzką świadomość nie jest wyłącznie kwestią
z dziedziny nauk przyrodniczych. Nauki humanistyczne też mają na ten temat
co nieco do powiedzenia, a z kolei takie dyscypliny jak informatyka potrafią
znacznie lepiej objaśnić, w jaki sposób przetwarzane są informacje w sieci
i czy taka sieć (biologiczna lub sztuczna) może wyłonić z siebie świadomość.
Rzecz jasna neurobiologia może dostarczyć biologicznych podstaw,
umożliwiających przeniesienie takich odkryć na ludzki mózg, jednak
samodzielnie nie zdoła całkowicie wyjaśnić wszystkich zagadek ludzkiego
mózgu. Dopiero w połączeniu z innymi naukami uda jej się, być może,
dotrzeć do jądra świadomości.
Granice neuronauk
1. Autor żartobliwie odwołuje się tu do dwóch popularnych w Niemczech pisemek dla dzieci
(przyp. tłum.). [wróć]
PRZYPISY
1. www.pm-magazin.de/r/mensch/ich-wei%C3%9F-
2. http://www.handelsblatt.com/technologie/forschung-
3. Kay KN et al. (2008) Identifying natural images from human brain activity, Nature,
452 (7185): 352–5
4. Rusconi E, Mitchener-Nissen T (2013) Prospects of functional magnetic resonance
imaging as lie detector, Front Hum Neurosci., 7: 594
5. http://www.daserste.de/information/wissen-kultur/w-wie-
6. http://www.fastcompany.com/1731055/rise-neurocinema-
7. McClure SM et al. (2004) Neural correlates of behavioral preference for culturally
familiar drinks, Neuron, 44 (2): 379–87
8. http://www.welt.de/print-welt/article424459/Hirn
9. Terminy „komórka nerwowa” i „neuron” są równoznaczne.
10. http://www.spiegel.de/wissenschaft/mensch/mathe-zentrum-
11. Bengtsson SL et al. (2007) Cortical regions involved in the generation of musical
structures during improvisation in pianists , J Cogn Neurosci, 19 (5): 830–42
12. Knutson B et al. (2008) Nucleus accumbens activation mediates the influence of
reward cues on financial risk taking , Neuroreport, 19 (5): 509–13
13. Xu X et al. (2012) Regional brain activity during early-stage intense romantic love
predicted relationship outcomes after 40 months: an fMRI assessment, Neurosci
Lett, 526 (1): 33–8
14. Sharot T et al. (2007) Neural mechanisms mediating optimism bias, Nature, 450
(7166): 102–5
15. Hommer DW et al. (2003) Amygdalar recruitment during anticipation of monetary
rewards: an event-related fMRI study, Ann N Y Acad Sci, 985: 476–8
16. Lehne M et al. (2013) Tension-related activity in the orbitofrontal cortex and
amygdala: an fMRI study with music , Soc Cogn Affect Neurosci, doi 10.1093
17. Cunningham WA, Kirkland T (2013) The joyful, yet balanced, amygdala:
moderated responses to positive but not negative stimuli in trait happiness , Soc
Cogn Affect Neurosci, doi 10.1093
18. Schreiber D et al. (2013) Red brain, blue brain: evaluative processes differ in
Democrats and Republicans, PLoS One, 8 (2): e52970
19. Ko CH et al. (2009) Brain activities associated with gaming urge of online gaming
addiction, J Psychiatr Res, 43 (7): 739–47
20. St-Pierre LS, Persinger MA (2006) Experimental facilitation of the sensed presence
is predicted by the specific patterns of the applied magnetic fields, not by
suggestibility: re-analyses of 19 experiments, Int J Neurosci, 116 (9): 1079–96
21. Acevedo BP, Aron A, Fisher HE, Brown LL (2012) Neural correlates of long-term
intense romantic love, Soc Cogn Affect Neurosci, 7 (2): 145–59
22. Joseph R (1988) Dual mental functioning in a split-brain patient, J Clin Psychol, 44
(5): 770–9
23. Fink A et al. (2009) Brain correlates underlying creative thinking: EEG alpha
activity in professional vs. novice dancers , Neuroimage, 46 (3): 854–62
24. Dietrich A, Kanso R (2010) A review of EEG, ERP, and neuroimaging studies of
creativity and insight, Psychol Bull, 136 (5): 822–48
25. Singh H, W O’Boyle M (2004) Interhemispheric interaction during global-local
processing in mathematically gifted adolescents, average-ability youth, and college
students , Neuropsychology, 18 (2): 371–7
26. Nielsen JA et al. (2013) An evaluation of the left-brain vs. right-brain hypothesis
with resting state functional connectivity magnetic resonance imaging, PLoS One, 8
(8): e71275
27. Smaers JB et al. (2012) Comparative analyses of evolutionary rates reveal different
pathways to encephalization in bats, carnivorans, and primates, Proc Natl Acad Sci
U S A, 109 (44): 18006–11
28. Falk D et al. (2013) The cerebral cortex of Albert Einstein: a description and
preliminary analysis of unpublished photographs, Brain, 136 (Pt 4): 1304–27
29. McDaniel MA (2005) Big-brained people are smarter: A meta-analysis of the
relationship between in vivo brain volume and intelligence , Intelligence, 33: 337–
346
30. Narr KL et al. (2007) Relationships between IQ and regional cortical gray matter
thickness in healthy adults , Cereb Cortex, 17 (9): 2163–71
31. Navas-Sánchez FJ et al. (2013) White matter microstructure correlates of
mathematical giftedness and intelligence quotient, Hum Brain Mapp, doi: 10.1002/
hbm.22355
32. Haier RJ et al. (1988) Cortical glucose metabolic rate correlates of abstract
reasoning and attention studied with positron emission tomography, Intelligence,
12, 199–217
33. Bushdid C et al. (2014) Humans can discriminate more than 1 trillion olfactory
stimuli, Science, 343 (6177): 1370–2
34. Whitman MC, Greer CA (2009) Adult neurogenesis and the olfactory system, Prog
Neurobiol, 89 (2): 162–75
35. Deng W et al. (2010) New neurons and new memories: how does adult hippocampal
neurogenesis affect learning and memory? , Nat Rev Neurosci, 11 (5): 339–50
36. Pakkenberg B et al. (2003) Aging and the human neocortex, Exp Gerontol, 38 (1–
2): 95–9
37. Crews FT, Boettiger CA (2009) Impulsivity, frontal lobes and risk for addiction,
Pharmacol Biochem Behav, 93: 237–47
38. Nixon K, Crews FT (2002) Binge ethanol exposure decreases neurogenesis in adult
rat hippocampus, J Neurochem, 83: 1087–93
39. Lipton ML et al. (2013) Soccer heading is associated with white matter
microstructural and cognitive abnormalities , Radiology, 268 (3): 850–7
40. Vann Jones SA et al. (2014) Heading in football, longterm cognitive decline and
dementia: evidence from screening retired professional footballers, Br J Sports
Med, 48 (2): 159–61
41. Maynard ME, Leasure JL (2013) Exercise enhances hippocampal recovery
following binge ethanol exposure, PLoS One, 8 (9): e76644
42. http://www.theatlantic.com/health/archive/2013/12/
43. http://www.welt.de/wissenschaft/article122479662/Das-
44. http://www.spiegel.de/wissenschaft/medizin/hirn
45. Goldstein JM et al. (2001) Normal sexual dimorphism of the adult human brain
assessed by in vivo magnetic resonance imaging , Cereb Cortex, 11 (6): 490–7
46. Luders E et al. (2006) Gender effects on cortical thickness and the influence of
scaling, Hum Brain Mapp, 27 (4): 314–24
47. Luders E et al. (2004) Gender differences in cortical complexity, Nat Neurosci, 7
(8): 799–800
48. Ingalhalikar M et al. (2014) Sex differences in the structural connectome of the
human brain ., PNAS, 111 (2): 823–8
49. Jadva V et al. (2010) Infants’ preferences for toys, colors, and shapes: sex
differences and similarities, Arch Sex Behav, 39 (6): 1261–73
50. Hassett JM et al. (2008) Sex differences in rhesus monkey toy preferences parallel
those of children, Horm Behav, 54 (3): 359–64
51. Gauthier CT et al. (2009) Sex and performance level effects on brain activation
during a verbal fluency task: a functional magnetic resonance imaging study,
Cortex, 45 (2): 164–76
52. Amunts K et al. (2007) Gender-specific left-right asymmetries in human visual
cortex, J Neurosci, 27 (6): 1356–64
53. Eliot L (2011) The trouble with sex differences , Neuron, 72 (6): 895–8
54. Moreau D (2013) Differentiating two-from three-dimensional mental rotation
training effects, Q J Exp Psychol, 66 (7): 1399–413
55. Neubauer AC et al. (2010) Two- vs. three-dimensional presentation of mental
rotation tasks: Sex differences and effects of training on performance and brain
activation, Intelligence, 38 (5): 529–39
56. New J et al. (2007) Spatial adaptations for plant foraging: women excel and
calories count, Proc Biol Sci, 274 (1626): 2679–84
57. Marx DM et al. (2013) No doubt about it: when doubtful role models undermine
men’s and women’s math performance under threat , J Soc Psychol, 153 (5): 542–
59
58. Sommer IE et al. (2008) Sex differences in handedness, asymmetry of the planum
temporale and functional language lateralization , Brain Res, 1206: 76–88
59. Mehl MR et al. (2007) Are women really more talkative than men?, Science, 317
(5834): 82
60. Clements-Stephens AM et al. (2009) Developmental sex differences in basic
visuospatial processing: differences in strategy use?, Neurosci Lett, 449 (3): 155–60
61. Shaywitz BA et al. (1995) Sex differences in the functional organization of the brain
for language, Nature, 373 (6515): 607–9
62. Alexander GM (2003) An evolutionary perspective of sex- typed toy preferences:
pink, blue, and the brain, Arch Sex Behav, 32 (1): 7–14
63. Selemon LD (2013) A role for synaptic plasticity in the adolescent development of
executive function, Transl Psychiatry, 3: e238
64. http://www.apotheken-umschau.de/Gehirnjogging
65. Brehmer Y et al. (2012) Working-memory training in younger and older adults:
training gains, transfer, and maintenance , Front Hum Neurosci, 6: 63
66. Shipstead Z et al. (2012) Is working memory training effective?, Psychol Bull, 138
(4): 628–54
67. Owen AM et al. (2010) Putting brain training to the test , Nature, 465 (7299): 775–
8
68. Lee H et al. (2012) Performance gains from directed training do not transfer to
untrained tasks, Acta Psychol (Amst), 139 (1): 146–58
69. Engvig A et al. (2012) Memory training impacts short-term changes in aging white
matter: a longitudinal diffusion tensor imaging study, Hum Brain Mapp, 33 (10):
2390–406
70. Massa LJ, Mayer RE (2006) Testing the ATI hypothesis: Should multimedia
instruction accommodate verbalizer-visualizer cognitive style?, Learning and
Individual Differences, 6 (14): 321–35
71. Constantinidou F, Baker S (2002) Stimulus modality and verbal learning
performance in normal aging , Brain Lang, 82 (3): 296–311
72. Pashler H et al. (2008) Learning styles concepts and evidence., Psychological
science in the public interest , 9 (3): 105–19
73. Bélanger M et al. (2011) Brain energy metabolism: focus on astrocyte-neuron
metabolic cooperation, Cell Metab, 14 (6): 724–38
74. Ghosh A et al. (2013) Somatotopic astrocytic activity in the somatosensory cortex,
Glia, 61 (4): 601–10
75. Nave KA (2010) Myelination and support of axonal integrity by glia, Nature, 468
(7321): 244–52
76. Schwartz M et al. (2013) How do immune cells support and shape the brain in
health, disease, and aging?, J Neurosci, 33 (45): 17587–96
77. Boecker H et al. (2008) The runner’s high: opioidergic mechanisms in the human
brain, Cereb Cortex, 18 (11): 2523–31
78. Bruijnzeel AW (2009) kappa-Opioid receptor signaling and brain reward function,
Brain Res Rev, 62 (1): 127–46
79. Xie L et al. (2013) Sleep drives metabolite clearance from the adult brain, Science,
342 (6156): 373–7
80. Diekelmann S, Born J (2010) The memory function of sleep, Nat Rev Neurosci, 11
(2): 114–26
81. van der Helm E et al. (2011) REM sleep depotentiates amygdala activity to previous
emotional experiences, Curr Biol, 21 (23): 2029–32
82. Baran B et al. (2012) Processing of emotional reactivity and emotional memory
over sleep, J Neurosci, 32 (3): 1035–42
83. Witte AV et al. (2013) Long-Chain Omega-3 Fatty Acids Improve Brain Function
and Structure in Older Adults, Cereb Cortex, doi: 10.1093/cercor/bht163
84. van Gelder BM et al. (2007) Fish consumption, n-3 fatty acids, and subsequent 5-y
cognitive decline in elderly men: the Zutphen Elderly Study, Am J Clin Nutr, 85 (4):
1142–7
85. Denis I et al. (2013) Omega-3 fatty acids and brain resistance to ageing and stress:
body of evidence and possible mechanisms , Ageing Res Rev, 12 (2): 579–94
86. Pase MP et al. (2013) Cocoa polyphenols enhance positive mood states but not
cognitive performance: a randomized, placebo-controlled trial, J Psychopharmacol,
27 (5): 451–8
87. Rendeiro C et al. (2013) Dietary levels of pure flavonoids improve spatial memory
performance and increase hippocampal brain-derived neurotrophic factor, PLoS
One, 8 (5): e63535
88. Vellas B et al. (2012) Long-term use of standardised Ginkgo biloba extract for the
prevention of Alzheimer’s disease (GuidAge): a randomised placebo-controlled
trial, Lancet Neurol, 11 (10): 851–9
89. Laws KR et al. (2012) Is Ginkgo biloba a cognitive enhancer in healthy
individuals? A meta-analysis, Hum Psychopharmacol, 27 (6): 527–33
90. Ramscar M et al. (2014) The myth of cognitive decline: non-linear dynamics of
lifelong learning, Top Cogn Sci, 6 (1): 5–42
91. Frankland PW, Bontempi B (2005) The organization of recent and remote
memories, Nat Rev Neurosci, 6 (2): 119–30
92. Charron S, Koechlin E (2010) Divided representation of concurrent goals in the
human frontal lobes, Science, 328 (5976): 360–3
93. Watson JM, Strayer DL (2010) Supertaskers: Profiles in extraordinary multitasking
ability, Psychon Bull Rev, 17 (4): 479–85
94. Strayer DL, Drews FA (2007) Cell-Phone-Induced Driver Distraction, Current
Directions in Psychological Science , Psychol Sci, 16: 128–31
95. Sanbonmatsu DM et al. (2013) Who multi-tasks and why? Multi-tasking ability,
perceived multi-tasking ability, impulsivity, and sensation seeking , PLoS One, 8
(1): e54402
96. Ophir E et al. (2009) Cognitive control in media multitaskers , Proc Natl Acad Sci
USA, 106 (37): 15583–7
97. Strayer DL et al. (2013) Gender invariance in multitasking: a comment on Mäntylä,
Psychol Sci, 24 (5): 809–10
98. Rizzolatti G, Sinigaglia C (2010) The functional role of the parieto-frontal mirror
circuit: interpretations and misinterpretations, Nat Rev Neurosci, 11 (4): 264–74
99. http://www.ted.com/talks/vs_ramachandran_the_
100. Kilner JM, Lemon RN (2013) What we know currently about mirror neurons, Curr
Biol, 23 (23): R1057–62
101. Molenberghs P et al. (2012) Brain regions with mirror properties: a meta-analysis
of 125 human fMRI studies, Neurosci Biobehav Rev, 36 (1): 341–9
102. Mukamel R et al. (2010) Single-neuron responses in humans during execution and
observation of actions, Curr Biol, 20 (8): 750–6
103. Hickok G, Hauser M (2010) (Mis)understanding mirror neurons , Curr Biol, 20
(14): R593–4
104. Hickok G (2009) Eight problems for the mirror neuron theory of action
understanding in monkeys and humans, J Cogn Neurosci, 21 (7): 1229–43
105. Umiltà MA et al. (2001) I know what you are doing: A neurophysiological study,
Neuron, 31 (1): 155–65
106. Haker H et al. (2013) Mirror neuron activity during contagious yawning–an fMRI
study, Brain Imaging Behav, 7 (1): 28–34
107. Norscia I, Palagi E (2011) Yawn contagion and empathy in Homo sapiens, PLoS
One, 6 (12): e28472
108. Boring EG (1923) Intelligence as the Tests Test It , New Republic, 36: 35–7
109. Gottfredson LS (1997) Mainstream science on intelligence: An editorial with 52
signatories, history, and bibliography, Intelligence, 24 (1): 13–23
110. Deary IJ et al. (2010) The neuroscience of human intelligence differences, Nat Rev
Neurosci, 11 (3): 201–11
111. Hiscock M (2007) The Flynn effect and its relevance to neuropsychology, J Clin
Exp Neuropsychol, 29 (5): 514–29
112. Deary IJ et al. (2009) Genetic foundations of human intelligence, Hum Genet, 126
(1): 215–32
113. Kuhl PK (2004) Early language acquisition: cracking the speech code, Nat Rev
Neurosci, 5 (11): 831–43
114. Perani D, Abutalebi J (2005) The neural basis of first and second language
processing, Curr Opin Neurobiol, 15 (2): 202–6
115. Fjell AM et al. (2009) High consistency of regional cortical thinning in aging
across multiple samples, Cereb Cortex, 19 (9): 2001–12
116. Sullivan EV, Pfefferbaum A (2006) Diffusion tensor imaging and aging, Neurosci
Biobehav Rev, 30 (6): 749–61
117. Davis SW et al. (2008) Que PASA? The posterior-anterior shift in aging, Cereb
Cortex, 18 (5): 1201–9
118. Grady C (2012) The cognitive neuroscience of ageing , Nat Rev Neurosci, 13 (7):
491–505
119. Rast P (2011) Verbal knowledge, working memory, and processing speed as
predictors of verbal learning in older adults , Dev Psychol, 47 (5): 1490–8
120. Degen C, Schröder J (2014) Training-induced cerebral changes in the elderly ,
Restor Neurol Neurosci, 32 (1): 213–21
121. Boyke J et al. (2008) Training-induced brain structure changes in the elderly, J
Neurosci, 28 (28): 7031–5
122. Luk G et al. (2011) Lifelong bilingualism maintains white matter integrity in older
adults, J Neurosci, 31 (46): 16808–13
123. Kroll JF, Bialystok E (2010) Understanding the Consequences of Bilingualism for
Language Processing and Cognition , J Cogn Psychol, 25 (5)
124. Libet B et al. (1983) Time of conscious intention to act in relation to onset of
cerebral activity (readiness-potential). The unconscious initiation of a freely
voluntary act, Brain, 106 (3): 623–42
125. Herrmann CS et al. (2008) Analysis of a choice-reaction task yields a new
interpretation of Libet’s experiments, Int J Psychophysiol, 67 (2): 151–7