Professional Documents
Culture Documents
Chakraborty S. A. - Trylogia Dewabadu 02 - Królestwo Miedzi
Chakraborty S. A. - Trylogia Dewabadu 02 - Królestwo Miedzi
eISBN 978-83-66657-56-4
WE NEED YA
tel.: 61 853-99-10
redakcja@weneedya.pl
marketing@weneedya.pl
www.weneedya.pl
Dla Shamika
Spis postaci
Rodzina królewska
zdradę do Am Geziry.
Najwyżsi i błogosławieni Nahidzi
Dewa:
ludzi w Egipcie.
Ich zwolennicy:
służący jako prawa ręka Rady Nahidów. Znany jako Bicz Kwi-zi ze
Szafici
Szejk Anas – były przywódca Tanzim i mentor Alego, stracony przez króla
za zdradę,
przedsięwzięciami dobroczynnymi,
Ifryty
wcześniej:
Prolog
Ali
z karawany.
z rodu Ajanle, wpadając pewnej nocy do namiotu Alego, gdy obozowali nad
Ścigali go konno, lecz tuż przed nim błyszczał Eufrat: rozgwieżdżona noc
broń nie ucierpiała, Ali rzucił się do wody. W tej samej chwili nadleciały
zaskoczyłaby jego samego, gdyby nie był zajęty ratowaniem życia. Strzały
padały obok niego i za nim, znacząc jego ślad, więc zanurkował głęboko,
mdłości na myśl, że przez cały ten czas nie musiał się wynurzać, by
zaczerpnąć powietrza.
jego mokrą kandurę. Żołądek podszedł mu do gardła, ale nie miał czasu
na przemyślenie tego, co stało się w rzece, skoro na drugim brzegu
obozu wydawała się nietknięta. Panował tam przedziwny spokój, tak jakby
Ali został zdradzony. Nie miał zamiaru czekać, by zorientować się, czy
Nogi ugięły się pod nim dopiero o świcie, a wtedy książę upadł ciężko na
złoty piasek. Zostawił rzekę daleko za sobą, teraz wokół niego rozciągała
się pustynia, nad którą wznosiło się niebo, niczym jasna, gorąca misa,
to, że został sam. W jego umyśle walczyły teraz ulga i strach. Był samiutki
tylko zulfikar i handżar. Żadnego pożywienia, wody ani kawałka dachu nad
głową. Nie miał nawet czasu, by chwycić turban i sandały, które mogły go
Był zgubiony.
„Głupcze, właśnie taki koniec miał cię spotkać. Ojciec postawił sprawę
oczywiste dla każdego, kto śledził politykę jego rodu. Czy naprawdę myślał,
w pałacowych komnatach.
Po raz pierwszy Ali poczuł, jak w jego serce wbijają się szpony
czystą śmierć.
niesmak. Nie, nie tak zakończy się jego życie. Nie będzie się nad sobą
piasku. Pochodzi z rodu Gezirich i kiedy nadejdzie czas, odda życie bez
leżała jego ojczyzna, w tym kierunku modlił się przez całe życie. Oczyścił
się rytualnie przed modlitwą, wykonując wszystkie czynności tak samo,
jak za każdym razem od dnia, kiedy matka pokazała mu, jak to robić.
mój czas… – coś ścisnęło go w gardle – …kiedy nadejdzie mój czas, proszę,
młodzieniec przestał czuć gorący dotyk. Był dżinnem, i chociaż nie potrafił
unosić się wśród diun i tańczyć niczym kłąb dymu, tak jak czynili jego
do białości słońce.
Targał nim głód. Woda nie była problemem: od kiedy opętał go marid, Ali
Nie potrafił powiedzieć, od jak dawna był w drodze, kiedy krajobraz się
ucztę z resztek człowieczego jedzenia, ale książąt nigdy nie uczono takich
otoczonego tłumem służących. Nie miał pojęcia, jak przeżyć bez ich
pomocy.
chory. Popiół osypywał się z jego skóry, a Ali wymiotował, aż pojawiła się
siły, dlatego spróbował zejść w dół urwiska, ale tak mu się kręciło
w wystającą skałę. Rozległ się stłumiony trzask, a książę poczuł, jak rękę
razem ostre ukłucie sięgnęło barku. Odetchnął przez zęby i wymruczał pod
„Wstawaj. Jeżeli ci się to nie uda, umrzesz tutaj”. Osłabione ciało Alego
w mrok.
substancję.
Otworzył oczy i zaczął się dławić. Usta miał pełne czegoś chrupkiego
pojawiała się fragmentami: nos, złamany więcej niż raz, matowa czarna
– Łykaj, książątko.
– Domu? – powtórzył.
Kahtaniego.
mówiącą.
Ali był zbyt zmęczony, by przerazić się na widok nienawiści na jej twarzy.
Wciąż jeszcze się śmiał, gdy bez ostrzeżenia chwycił kontuzjowane ramię
Ali wrzasnął, a przed oczami pojawiły mu się czarne plamy. Kiedy jednak
Rzucił go księciu.
– Ale myślałem…
jeszcze nie teraz. Na pewno nie, skoro potrafisz coś takiego. – Wskazał
Jego szaty nie były mokre od potu. Tam, gdzie wcześniej leżał, czekając
Nowe możliwości.
Nahri
Banu Nahri e-Nahid przeszła przez pokój. Jej bose stopy tonęły
wielkim łożu, na które starała się nie patrzeć, i zakończyć nie tylko ten
„Tylko że potem byś umarła”. Ghassan kazałby ściąć tysiąc jej rodaków
ich rodu.
były piękne, ale wykonali je Geziri, a Nahri nie miała ochoty oglądać siebie
w odzieniu wrogów.
którego używał Dara, a ona nie chciała o nim myśleć. Nie tego wieczoru.
Dewabadu nie miała zamiaru dać się złamać. Podpisała kontrakt ślubny
to wszystko, to nie obawiała się także tego, co miało zajść w tej sypialni.
temat błahych przyjemności życia, którego Nahri nie miała ani czasu, ani
w jednym miejscu wiedzę tysiącleci i nie zadać sobie nawet trudu nauki
płonącym statku.
wszedł Muntazir.
mogła wykluczyć: Nisrin zapewniła ją, że tak się nie stanie. Jeśli ktoś przez
dwa stulecia asystował nahidzkim uzdrowicielom, z pewnością nauczył się
świecy igrało mu na twarzy. Być może nie był tak magicznie urodziwy jak
dżinnów, nie do niej. Gęste czarne włosy miał krótko przycięte, a brodę –
Dary.
Gapili się na siebie przez dłuższą chwilę bez ruchu. Nahri dostrzegała, że
W końcu przemówił:
Zmrużyła oczy.
– Słucham?!
Ukłuły ją te słowa, lecz ta reakcja wcale jej się nie spodobała. Nie była
tego pokoju. Mimo to trwała właśnie jej noc poślubna, więc mogła mieć
nadzieję, że z ust jej nowego męża padną życzliwe słowa, a on sam będzie
chciał ją pieścić, a nie bać się, że ześle na niego jakąś magiczną chorobę.
– Doprawdy?
Utracone dawno temu matki mogły być jedynym tematem, który łączyłby
ją z mężem.
– Byłem dość młody – przerwał jej Muntazir nieco ochryple, tak jakby
ugryzł ją nasnas, a jego jad pozostał w jej ciele. Czasem dopadał ją atak
– To był z mojej strony poważny błąd – przyznał, broniąc się słabo. – Mój
kaszlnięciami.
– Na litość boską, nie zrobię ci krzywdy. Nie potrafię. Twój ojciec kazałby
smak.
– Wstrętne!
szczepów na świecie.
dla siebie:
– O Kalikacie?
Zmarszczyła brwi.
– O czym?
„Absolutnie nie”. Nahri próbowała nie krzywić się z żenady. Miał być jej
mężem, a nawet nie wiedział, skąd pochodzi jego żona! Z kraju, którego
esencja wciąż była obecna w jej krwi i sercu! Kair, miasto, za którym
umysł. Nahri nauczyła się na własnej skórze, żeby nie wierzyć nikomu
drżysz. – Jego palce musnęły jej skórę, a Nahri napięła mięśnie, walcząc,
i Darajawahusz…
– Nie – zaprzeczyła szybko Nahri. Wolała, żeby jej mąż nie kończył tego
zdania. – Sprawy między nami tak nie wyglądały. A ja nie chcę o nim
i wydoić z twojego ojca tyle wiana, ile się da… a może pewnego dnia
odpowiedź, ale Nahri coraz mniej obchodziło, co sobie pomyśli jej mąż.
Muntazir raptownie zbladł. Przełknął ślinę, wychylił resztkę wina,
Mrugnęła, zaskoczona.
mnie, żono, więc wolę wkraść się w twoje łaski. – Podniósł z łoża maskę
ślubną. – Możesz przestać się trząść. Nie skrzywdzę cię, Nahri. Nie jestem
Będzie wyglądało, jakbyśmy przez całą noc robili wszystko, co możliwe, dla
jest wiedzieć, że coś w ogóle cię niepokoi. Maniże nigdy nie okazywała
to musieli zrobić. Znajdą się tacy, którzy będą nas obserwować i czekać na
przyjemnym miejscem.
A teraz, jeżeli nie jestem już potrzebny, idę spać. Zapomniałem, ile się
instynkt, każący jej wycofać się na jedną z niskich sof, rozstawionych przy
Dobrze go znała, lecz pierwszym miejscem, jakie przyszło jej w tej chwili
– Taa?
tego wieczoru.
jak w jej sercu splatają się sprzeczne emocje. Potem jednak jej mąż
odchrząknął.
jestem przede wszystkim Kahtanim. Mój ojciec jest moim władcą. Zawsze
będę wobec niego lojalny. – W jego słowach wyraźnie zabrzmiało
iskra, którą zdołali między sobą wzniecić, znika, a w jej miejscu pojawia
i wyostrzyły.
Nahri nie poczuła się zaskoczona. Ostatnio takie rzeczy zdarzały się
coraz częściej: starożytny pałac wydawał się coraz bardziej świadomy tego,
Dara
nie zachodziło.
Teraz jednak nic takiego nie miało miejsca. Dara nie orientował się
inaczej, niż kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Gdy przybył do wąwozu, jej
znów, i jeszcze raz, aż w końcu padł obok niej i objął jej dziecięce
ramionka.
w tym miejscu.
– W takim razie wyznaj swoje uczynki i uwolnij się od ich brzemienia.
dreszcz zniknął tak szybko, jak się pojawił. Dara uniósł rękę.
z jego ciała.
– Nie, Daru – poprosiła. – Nie idź jeszcze. Nie rób tego kolejny raz. Jesteś
– Co?
Jak gdyby w odpowiedzi, cienie w cedrowym zagajniku zgęstniały,
Kiedy Dara wszedł głębiej w gaj cedrów, łkania siostry ucichły, podobnie
jak śpiew ptaków. Zastąpił je niski buczący pomruk, który szybko zaczął
potrzaskanego szkła.
Jakaś istota obudziła się z hukiem do życia w jego piersi, waląc niczym
mięśnie, a na piersi wyrósł mu dławiący ciężar. Zakrztusił się, gdy na jego
Jego wrzask.
a potem szepcząca jego imię. Czarne oczy i szelmowski uśmiech, jej usta
Dara otworzył gwałtownie oczy, ale zobaczył tylko ciemność. Ból powoli
znikał, lecz wszystko było nie takie: ciało wydawało mu się zbyt lekkie,
a mimo to zbyt rzeczywiste. Od wielu dekad, co tam, od wielu wieków nie
czuł, żeby tak tętniło życiem. Znów się zakrztusił, a potem ciężko dyszał,
Na jego ramieniu zacisnęła się dłoń: przez całe ciało Dary przebiegła fala
ciepła i spokoju. Palący ból zniknął, a serce zwolniło i zaczęło teraz bić
rytmicznie.
Poczuł, jak przepływa przez niego fala ulgi. Dara wszędzie rozpoznałby
ostre szpony.
„Nahri!” Nie, nie Nahri, chociaż Dara dostrzegał w jej mimice cień
Wydawała się niemal tak wstrząśnięta jak sam Dara. Uradowana, lecz
Czy ifryty…
skórę, a do jego serca wkradał się strach. Nigdy nie słyszał, żeby dżinny
Gdzieś w odległym zakątku jego umysłu wciąż brzmiał głos jego siostry,
odbiły się echem w jego głowie. To niemożliwe. To… to odrażające! Jego lud
Skoczył na równe nogi. Ziemia pod nim się zatrzęsła, a klapy namiotu
zewnątrz.
– Afszinie!
bujnych lasem gór wokół jeziora, na którym leżała wyspa i jego miasto, ale
– No proszę, czyli przegrałem zakład… – Chytry głos, który zabrzmiał tuż
Dara odwrócił się na pięcie, mrużąc oczy przed nagłą jasnością. Trzy
ifryty, które polowały na niego i Nahri nad rzeką Gozan, a oni ledwie
przeżyli to spotkanie.
pierwszy.
była ta sama studnia, do której został bez litości wrzucony wieki temu, by
utonąć i pojawić się ponownie z duszą zniewoloną przez ifrytkę, która teraz
Cofnął się raptownie, ściskając głowę. Nic tu nie miało sensu, ale
regułom.
lojalni bez względu na to, ile razy ich wychłostano. – Zwrócił się
czarnych oczach, jej dłonie na jego twarzy, gdy błagała go, żeby uciekał.
Z jego gardła wydobył się zdławiony szloch i pochłonął go żar. Okręcił się,
Dewabadu.
oka dostał się tu z Daszt-e Lut, ale teraz to nie miało znaczenia. Chciał
rozpętał.
Ruszył naprzód. Niewidzialna zasłona, kryjąca Dewabad przed resztą
momentalnie dla każdego, kto miał w żyłach choćby kroplę krwi dewów,
odnaleźć przejście.
Dary.
W końcu przemówił:
głosem:
– Nie mogę przekroczyć zasłony. Nie potrafię jej nawet znaleźć. Zostałem
odebrała mu głos.
przekroczyć zasłony, ponieważ nie pęta cię już klątwa Sulejmana. Ponieważ
jesteś wolny.
– Nie rozumiem.
Jej usta skrzywiły się w uśmiechu, tak znajomym, że poczuł, jak pęka
mu serce.
1
Nahri
Zajnab prychnęła.
jej na takie wyjścia, więc miała zamiar się tym nacieszyć. Przekonała się
się miał, żeby zamykać ją w murach pałacu jej przodków? Tym razem
postarała się lepiej: upewniła się, że jej towarzysze mieli alibi, a potem
pozwoliła, by sam pałac ukrył ją w cieniach i przeprowadził przez najmniej
uczęszczane korytarze.
Mimo to król i tak się dowiedział. Kazał przywlec przed nią strażnika,
razem nie musiał nikogo krzywdzić. Kiedy tylko Nahri zobaczyła ich
bez pozwolenia.
w błogosławionym spokoju.
– Na pewno nie chciała świadomie zrobić nic podobnego. W jej obecności
– Może nie powinien był tego robić – szepnął Muntazir, tym razem nieco
ostrzej. – Dość już tych plotek. Nie chcę, żeby abba słuchał takich rzeczy.
dzień, jeden z niewielu, kiedy ani jedna chmura nie kalała jasnego,
Nahri starała się nie myśleć o tej klątwie. Próbowała również omijać
Nahri.
Przybyli Ajanle.
malutkie.
wrażenie.
istnienie było oczywiste dla każdego, zwłaszcza dla Banu Nahidy, która
Zbliżył się statek z Ajanle na pokładzie. Jego żagle rozłożyły się szeroko,
wężowym ogonem.
i szyję.
Pokój z tobą.
szczery uśmiech.
– Mała księżniczko, aleś ty wyrosła! – Roześmiał się. – Uczyniłaś zaszczyt
jak sądzę?
owijając czadorem.
Skłonił się.
miejscowych.
Muntazir odchrząknął.
przywiezie.
pałacu.
Muntazir nie wydawał się szczególnie zachwycony tym pomysłem, ale nie
zaprotestował.
szwagierką.
jedwabną suknię.
– Czy ktoś chce nas okraść? – zapytała Nahri głosem pełnym nadziei.
obserwację Ghassana.
– Spacer?
– Nie tylko ty masz czasem ochotę uciec, a ja korzystam z każdej okazji,
– Znam cię od pięciu lat. Nie zostawię cię samej z moją biżuterią.
Ogarnął ją strach.
– Jeszcze mnie nie złapał. A jeśli dzisiaj mu się uda, biorę na siebie całą
ale nic nie widziała, ani zza zasłon lektyki, w której podróżowali, ani
wędrować ulicami!
Przed nimi rozciągał się targ, chroniony przed upałem przez plecione
Nahidów. Panował stamtąd przez wiele lat, a tymczasem pałac stał się
złagodzić jej nostalgię. Po raz pierwszy od lat była anonimowa i bardzo jej
się to podobało.
i piżmo nad lśniącą tacą stopionej ambry. Zaraz obok spoczywała na stosie
wokół siebie aurę magii, ich okładki pokryte były łuskami, a strony
który udzielał jej tych lekcji. Nie chciała jednak wspominać Alego, więc
W jednej chwili znalazła się przy tym tomie, sięgając po niego tak, jak
sukniach – takich jak ta, którą nosiła niegdyś i Nahri – czerpały wodę
– Co to za język?
trafiła.
– Trzy dinary.
Zmrużyła oczy.
Zajnab znalazła się nagle przy niej, łapiąc jej ramię w ciasny uchwyt.
– Więc po prostu płacisz tyle, ile chce sprzedawca? – Nie mogła uwierzyć,
I przestań robić sceny. Chodzi nam przecież o to, żeby nie dać się złapać!
– Nie obrażaj mnie – odparła Zajnab już łagodniej. – Nie jesteś pierwszą
pyskatą osobą, której kupiłam na tej ulicy zbyt drogą człowieczą książkę.
Nahri rzuciła jej ostre spojrzenie. Miała ochotę wycisnąć z niej coś
szwagierki.
– Gdzie to usłyszałaś?
też powinnaś się tego nauczyć. Chyba zasługuję chociaż na tyle po tym, jak
pomarańczę.
Poza tym on ma trzy inne żony, tuzin dzieciaków, a do tego prawie dwieście
lat.
– No to odmów.
– A twoja matka nie może się temu sprzeciwić? – zapytała Nahri. Królowa
na wyjazd córki do Malakki, nawet gdyby w zamian król miał dostać górę
złota.
– Przykro mi.
niepewność.
– Czasami wygląda na to, że nadal się nie lubicie. Jak… Jak zdołałaś…
– odparła Nahri. – Biorąc pod uwagę, ile osób się przez nie przewija… –
fala chłodu.
Nahri ledwie usłyszała to pytanie. Czuła się tak, jakby niewidzialna ręka
wyglądała jakby leżący przy niej budynek wyburzono wieki temu. Zielsko
Ulica pod stopami Nahri stała się cieplejsza. Czuła to nawet przez
sandały.
– Musisz? Co ty opowiadasz?
kompleksie.
Jej kostki nie zdążyły nawet musnąć mosiądzu, gdy drzwi otworzyły się
uścisk, w jakim trzymał jej serce magiczny budynek, tylko się wzmógł. To
był lekkomyślny i bezsensowny impuls, ale i tak miała zamiar tam wejść.
zakwitł na jej dłoni, rzucając światło na coś, co musiało niegdyś pełnić rolę
po ospie.
posadzkę.
z podziwem.
trudno mi wyrażać się dyplomatycznie. Boję się, że ten budynek może się
w każdej chwili zawalić. Mogłybyśmy już iść, proszę? Ojciec wyprawi mnie
jutro prosto do Malakki, jeżeli jego Nahidka zostanie zmiażdżona przez stos
spadających cegieł.
– Nie jestem jego Nahidką i nie wyjdę stąd, dopóki nie dowiem się, czym
zwalonych ścian.
ogrodu na dziedzińcu. Przejście było w o wiele lepszym stanie niż frontowa
Nahri.
– W razie gdybym ostatnio tego nie mówiła, pamiętaj, że cię nienawidzę.
czarnej łodzi. Pod jej palcami fala uniosła się jak żywa, posyłając
na podłodze.
pomarszczone ciało.
Nahri się zawahała. Nie miała pojęcia, co uczony Ajanle robił w komnacie
nieszkodliwy.
miecz.
pasa jej pobrudzonej farbą galabii. Wyższa, ta, która się odezwała, była
co u Dary.
Uczony Ajanle, zapewne Issa, zerknął na nie, wciąż trzymając zwój jak
broń.
Położyła dłoń na sercu. – Tutaj też – dodała cicho. – Tak samo jak wtedy,
ostrożności.
właściwie jesteście?
kompleksie biły tylko ich serca. Ciała stojących przed nią dżinnów nie
wiele więcej na temat samego procesu. Dżinny do tego stopnia bały się
„ifryt” mogło sprawić, że tego, kto go użył, spotka los gorszy od śmierci.
Jednak troje stojących przed nią dżinnów jakoś to przeżyło. Nahri
najbezpieczniejszym miejscem.
Nahri zamrugała.
nich gestem, który nic jej nie mówił. – Jak myślisz, gdzie praktykowali twoi
przodkowie?
przebranie.
pięknego. Ciemne róże rozrastały się dziko i bujnie, ich kolczaste pnącza
owijały zwalony przed wiekami pomnik szedu, a wokoło rozchodził się ich
znanej nazwy.
– Wybacz pomyłkę. Nie jestem pewna, czy w moich czasach Kair w ogóle
w Tocharystanie.
Zajnab westchnęła.
Wielki?
– Ależ tak. Podczas tegorocznego święta skończę dwa tysiące trzysta lat.
ifrytów.
niezwykłych okolicznościach.
– Jak to?
kombinatorką.
– Jeden z nich był moim dalekim kuzynem. Uparty dureń, który nie
– Dopiero po dwóch tysiącach lat natknął się na mnie inny dżinn. Zabrał
– Przykro mi…
mnie nie dręczyło. Gdy jednak powróciłam, mój świat dawno przeminął,
moich pobratymców był już tylko legendą. Łatwiej mi było wieść nowe życie
Razu przytaknęła.
płynu koloru chmur. – Spędziłam tu trochę czasu jako pacjentka, kiedy nie
– Co to takiego?
Mimo klątwy Sulejmana dewowie za moich czasów nie utracili jeszcze całej
dzikości.
Zajnab wydawała się w każdej chwili gotowa opuścić to miejsce, ale Nahri
bardziej i bardziej.
pacjentka?
napoju. – Wspaniale się nami opiekowano. Łóżko, dach nad głową i ciepłe
salach.
nadzwyczajna wspólnota.
„Nahidzki szpital”.
pracy.
2
Ali
z nich stało na szczycie urwiska nad wioską Bir Nabat, wszyscy dość
karku.
potrafił, a kiedy ziemia ustąpiła miejsca powietrzu, rzucił się z całych sił
miał ponoć ponad czterysta lat i mieszkał na urwiskach nad Bir Nabat od
widoki.
od niej w głowie.
raz zaskrzeczało z urazą i odleciało, najwyraźniej mając tego dnia już dość
kontaktów z dżinnami.
pohukując.
warto było?
Alego bolało całe ciało, ale był zbyt rozradowany, by się tym przejmować.
– Nie – odezwała się Akisa. – Nie będę znów szpiegować z tobą ludzi.
tam innych rzeczy. A nie mam zamiaru dowiadywać się, czy ich pociski są
z żelaza.
a wokół jej palców wirowały stylizowane płomienie. Był to, jak sądziły
Ali i jego przyjaciele weszli pod rzeźbioną fasadę. W jej cieniu para
cycka!
nigdy nie udzielił Alemu jasnej odpowiedzi, gdzie się podziały ich ciała,
a on nie był pewien, czy chce wiedzieć). Przed nimi rozciągał się surowy,
życiem, pełną zieleni osadę Bir Nabat. Ali zatrzymał się na chwilę, by
podziwiać żyzne piękno tego miejsca, które od pięciu lat nazywał domem.
właśnie wyglądała wioska, gdy do niej przybył. Chociaż Bir Nabat zapewne
ludziom. Przez setki lat radziły sobie z dwoma pozostałymi źródłami i tym,
Kiedy przybył tu Ali, oba źródła skurczyły się jednak tak, że niemal
wyschły. Położenie Bir Nabat stało się beznadziejne, nic więc dziwnego, że
szczelinie. Byli również skłonni nie dostrzegać tego, że oczy księcia, kiedy
od czasu do czasu się wściekał, lśniły niczym mokra smoła, a jego ciało
pokryte było bliznami po ranach, których nie zadało żadne ostrze. Dla
natomiast fakt, że Ali odkrył cztery nowe źródła i dwa nietknięte zbiorniki
z wodą, której teraz było dość, by nawadniać wioskę przez stulecia. Małe,
ogrodzono, tak by nie pożarły jej miejscowe kozy, których stado gwałtownie
rosło.
starożytnej Saby.
jeszcze gorzej.
łóżkiem.
– Rzucę na to okiem.
półżywego.
wygłosić jutro chutbę? Szejk Dżijad nie czuje się ostatnio najlepiej.
– Tak, ale… – Muezin już niemal szeptał. – Nie potrafię już sobie dać rady
podczas chutby narzekał tylko, jak to muzyka lutni odciąga młode dżinny
od modlitwy.
Ali znów westchnął. Nie żyli w zgodzie z Sabitem, przede wszystkim
Akisa prychnęła.
– Poza tym mieszkańcy Bir Nabat lubią twoje kazania – uzupełnił szybko
– Dziękuję!
– Ale jak Sabit się o tym dowie, ty się z nim zmierzysz – odezwał się Ali
do Akisy, niemal potykając się na ścieżce. Byli już prawie pod jego
czujesz?
„Wyczerpany”.
z dezaprobatą.
I z samotności.
– Ja…
– Pachnie wspaniale.
siostry.
śmiechu.
– Ależ owszem, jest – sprzeciwiła się Akisa. Jej ramiona trzęsły się
twarzy. Powąchał ją, z lubością przymykając oczy. – Wiesz co, ożeń się
– Z nikim się nie żenię – odparł ostro Ali. – To zbyt niebezpieczne.
ostatnim zabójcą.
– Tak, ale ten dotarł dość blisko, żeby zrobić to – przypomniał Ali,
– Zrobił to, a zaraz potem jego własny klan złapał go, wypatroszył i rzucił
humor.
– A ja się dobrze bawię przy tych idiotycznych plotkach. Nie możesz winić
przodków…
i warknął:
wy je rozpuszczacie!
Lubajd znów wybuchnął śmiechem.
– Bardzo!
Pomieszczenie było małe, ale przytulne: zmieściło się tam łóżko, które
przesyłkę może otworzyć tylko krewny Zajnab. Tyle mogli zrobić, żeby
Coś na bóle głowy, na które się tak skarżyłeś. Pilnuj tego, braciszku.
dobra, ale ignorowała go, lekceważąc jego rady w równym stopniu, jak
pismo Zajnab i jej zjadliwe uwagi były dla niego niczym ciepły uścisk.
ich relację, aż do teraz, kiedy ich kontakty ograniczały się do listu raz na
jakiś czas. Ali nie miał już nigdy spotkać się z siostrą, usiąść nad kanałem
ploteczkami, ani też dumnie stać u jej boku, gdy będzie wychodzić za mąż.
Nigdy nie pozna jej dzieci, swoich siostrzeńców i siostrzenic, które w innym
próbowały go zabić przez ostatnich kilka lat. Mimo to nadal cierpiał, gdy
prowadziły do nieszczęścia.
3
Nahri
Jedno było pewne: dewańska starszyzna nie podzielała jej entuzjazmu dla
złapano. Poza tym obiecała, że weźmie winę na siebie, gdyby ktoś się
dowiedział.
Nahidzki szpital?
o nim wie.
– Co masz na myśli, mówiąc „o tym, co tam zaszło”? – Kiedy żadne z nich
pięć minut dowiedziałam się od Razu więcej niż od was dwojga przez pięć
lat!
jako Banu Nahida, a potem być traktowana jak dziecko, kiedy trzeba zająć
– Nie chodzi o jego istnienie, Banu Nahida, a o to, co tam się stało
podczas wojny.
– Jeżeli nie potraficie mi tego lepiej wytłumaczyć, będę musiała udać się
pewna, że wie…
padł jako pierwszy. Nahidzi, którzy tam się wtedy znajdowali, nie mieli
znajoma.
przykleja się jak smoła i pali nawet skórę dewów. Szafici ponoć wrzeszczeli:
mdłości. – Niektórzy wciąż jeszcze używają tej broni. Właśnie tak dżinny,
Nie czytałam tych świadectw, co Banu Maniże, ale kiedy je odnalazła, przez
– Nie udawajmy, że nasz ród ma ręce czyste od krwi, pani Nisrin. Nie
o Kahtanich.
Nisrin. – Idziemy?
wycieczki.
– Ale jej tu nie ma, moje dziecko, więc to my musimy cię chronić.
troszczy.
razem na ulicach.
– Trudno byłoby chować urazę przez wieki, gdyby tak wyglądała nasza
historia.
policzkowe i nos ostre. Pięć lat po starciu z Darą, które zakończyło się dla
Dżamszid przytaknął.
czci przodkom.
– Tak, to pretekst, żeby kupować i pić – zgodził się Dżamszid. – Ale przy
Parady, fajerwerki…
Nahri jęknęła.
poważnie, a przy tym lekceważyły ryzyko, jakie się z nią wiązało. – Myślisz,
w ostatnich przygotowaniach.
Szli dalej, mijając wielki ołtarz ognia. Nahri zawsze zatrzymywała się na
Tymczasem idący obok Dżamszid potknął się i syknął z bólu, ale kiedy
upartą minę. – Ale staraj się zbytnio nie męczyć. Twoje ciało potrzebuje
nahidzką kurację?
„Nie”. Nahri przygryzła wargę. Sporo się nauczyła przez ostatnie lata,
twoja.
sanktuariów pod ścianą Świątyni. – Ale jak już przy tym jesteśmy…
gwardii.
– Powinienem go chronić.
zwykle strzały.
i poczuła gulę w gardle. Spędziła sporo czasu, przyglądając się tej broni,
z Kwi-zi. Dara wkradł się do jej serca, a potem strzaskał je na kawałki, tak
kolejnej wojny.
– Nie – odparła w końcu, starając się ukryć drżenie głosu. Inaczej niż
zrozumieć, jak wiele wojna odebrała afszinowi oraz jak bardzo ta strata
wypaczyła jego duszę. – Myślę, że nie chciał, żebym wiedziała. Aż
w końcu… – Jej głos złagodniał. – Nie sądzę, by chciał być kimś takim. –
Zarumieniła się. – Przepraszam. Kogo jak kogo, ale ciebie nie powinnam
Jęknął.
– Proszę, mój syn jest jeszcze dzieckiem. Nie był w nic zamieszany!
i zawołał surowo: – Niech jeden z was pójdzie do emira. Nie chcę, żeby
Dżamszid cofnął się nagle, tak jakby dostał w twarz, a Nahri wystąpiła
– Jego ojca tu nie ma, podobnie jak twojego przeklętego Bicza. – Zmierzył
Król wydał jasne rozkazy. Wierz mi, że nie będę się zastanawiał, jak
pokusie: pragnęła, żeby wojownik zjawił się tutaj, ożywił posągi szedu
i wycelował swój łuk przeciwko tym, którzy chcieli skrzywdzić jego lud.
dotknęło Nahri do żywego: – Jeżeli nie potrafisz ochronić się sama, jak
4
Dara
lepsze, ale dzisiaj oprócz konkretnej misji mieli przejść próbę, a Dara
Zatrzymał się przy następnym drzewie i uniósł dłoń, dając sygnał swoim
część twarzy.
nie pojawili się tu przypadkowo, więc poczuł cichą ulgę, kiedy Banu
– Czy nie byłoby łatwiej ich zabić? – Wbrew otaczającej go famie Dara nie
jego Banu Nahida przez kilka ostatnich lat zdążyła go poznać aż za dobrze.
by Geziri nie dotarli do wioski Sugdam, a zamiast tego zboczyli w gęsty las,
Dara nie przejmował się jednak fajką ani handżarami tkwiącymi przy
miał nadzieję, że król nie zada sobie trudu, by wysyłać takich gwardzistów
śmierć, a ran nie dało się wyleczyć. Tutaj bezradna była nawet nahidzka
na Wielki Bazar tak jak stali. Tam Dewowie zostali zaatakowani przez tłum
ogniu Rumiego.
zwykłymi żołnierzami.
dopiero nauczyć się władać. Gorąco buzowało pod jego skórą, ogień
uczył przez lata, stawali wobec ryzyka śmierci z rąk gza piaskowego.
jakiś czas zerkając na swojego dowódcę. Dara patrzył, jak jego łucznicy
Dara zerwał łuk z ramienia i założył strzałę na cięciwę, zanim zdał sobie
afszina. Niemal słyszał głos swojego ojca i stryja, a także swój własny.
padł na ziemię.
Było po wszystkim.
– Nie wiem, co wam się wydaje, czciciele ognia, ale jesteśmy z Gwardii
mieszkają sami półdzicy, ale na pewno macie jakieś pojęcie na temat zasad
działania państwa.
tkanina zajęła się ogniem podczas przemiany. Pas materiału zaczepił się
przez chwilę o pierścień niewolnika, którego wciąż jeszcze mu nie zdjął: bał
się to zrobić.
– Byłem – przyznał chłodno Dara. – Ale już nie jestem. – Nie potrafił
Dara już odwrócił się do niego plecami. Zaczekał, aż głosy jego oddziału
płatki dotarły dość blisko, by musnąć jego skórę. Zamknął oczy i wziął
Jego szponiaste dłonie wpiły się w lodowatą ziemię, gdy dzika moc
wyprostował.
ją: skrzydła i szpony, dziób i lśniące oczy. Nie mógł złapać tchu, magia
odbierała mu siły.
Sulejman.
obozowisko żołnierzy. Afszin zadbał, żeby ptak przebił się przez korony
drzew i podrapał szponami ich pnie. Ci, którzy będą mieli nieszczęście się
porywie magii Dara zmienił się z powrotem, tłumiąc jęk bólu. To zawsze
Nie chciał jednak okazać słabości przed swoim oddziałem: wolał nie
ryzykować, że taka informacja dotrze do Maniże. Gdyby Banu Nahida
padał śnieg.
Widok obozu Dewów zawsze uspokajał Darę. Dobrze znane kłęby dymu
który spędził trzy poprzednie dni, z całych sił próbując powstrzymać się od
natknęła się przez lata wędrówek: ci, którzy przeżyli atak zahhaka, oraz
mógł walczyć dla kobiety, to równie dobrze może walczyć u boku kobiety,
Dobry humor Dary wyparował jednak w tej samej chwili, kiedy dostrzegł
zagrodę dla koni: pojawił się w niej nowy wierzchowiec, gniada klacz,
„Nie wiem”. Dara nie potrafił się na tym skupić, nie teraz, kiedy zobaczył
Spojrzał na Mardoniusza.
porządny odpoczynek.
namiotu. Co można powiedzieć ojcu tego, kogo się niemal zabiło? Nie żeby
zawołał:
– Banu Nahido?
– Wejdź, Daro.
stole, przy wożeniu którego ciągle się upierała. Jej aparatura zajmowała
cofnęła się i odsunęła zawój z twarzy. – A więc wasza misja się powiodła?
– Żywi?
– Wedle rozkazu.
Dara ledwie zdołał powstrzymać się przed rozdziawieniem ust. Nie był
Kaweh postarzał się nie o pięć, lecz o pięćdziesiąt lat. Jego twarz
nocy na statku.
Słowa przeprosin, nad którymi Dara tyle myślał, zniknęły z jego umysłu.
Dara mrugnął.
– Co?
jesteś odpowiedzialny. Mój syn żyje. Inni nie mieli tyle szczęścia.
Twarz Dary zapłonęła. Czy Kaweh sądził, że afszin nie żałuje z całego
Zgrzytnął zębami.
piaskowego?
a dopiero potem wkroczyć i przejąć władzę prawie bez rozlewu krwi. – Oczy
Ogień pod butelką Maniże zapłonął jaśniej, a wraz z nim gniew Dary.
– Nie uciekałem…
starał się uchronić moją córkę przed losem, przed którym i ja broniłam się
Rzuciła im kolejne ostre spojrzenie. – Poza tym nie jesteśmy tu po to, żeby
rozdzierać się nawzajem na strzępy. – Wskazała stos poduszek rozłożonych
przydało.
Dara był pewien, że jedyna rzecz, jaką chciałby zrobić Kaweh z winem, to
daktylowego.
– Nie budził się przez cały rok. Trzeba było kolejnych dwunastu miesięcy,
żeby znów zaczął siadać i używać rąk. Chodzi teraz o lasce, ale… – Głos
mu się załamał, a dłoń drżała tak mocno, że niemal wylał wino. – Nie radzi
sobie zbyt dobrze w tym stanie. Uwielbiał siłę i sprawność… chciał stać się
oka zerknął na Maniże. Zacisnęła dłoń wokół nóżki kielicha tak ciasno, że
Po chwili przemówiła:
pulsującą mu w żyłach.
twojej śmierci.
mówiłam, przez wiele lat próbował mnie zmusić do tego samego. Miał
negocjacji wycisnęła z niego tyle, ile się dało – stwierdził wezyr i skosztował
posunięcie – oceniła cicho Maniże, lecz potem jej twarz sposępniała. – A co
wszystko?
Kaweh odchrząknął.
Dara czuł, jak podczas tej rozmowy coś mu się przewraca w brzuchu, ale
powiedzenia.
wybuchnął. – Jest mądra, ma silny charakter i mogłaby być dla nas cenną
przez chwilę.
podsunął Dara.
– Albo mogłaby wszystko wyjawić – skontrowała Maniże. – Jest jeszcze
– Banu Nahido…
– Nie dyskutujmy na ten temat. Żaden z was nie zna Ghassana równie
dobrze jak ja. Nie wiecie, do czego jest zdolny, żeby ukarać tych, których
jest o wiele ważniejsze niż to, co sądzi moja córka o trzymaniu jej
się w popiół.
Sulejmana, czyż nie? Nie możesz zwalić Cytadeli gołymi dłońmi i wypuścić
mury ani wykopać pod nimi tunelu. W Cytadeli czekają tysiące żołnierzy…
Kaweh przytaknął.
tymczasowe, aż wszystko się uspokoi, ale książę nie wrócił. Nie pojawił się
nawet na weselu Muntazira. – Wypił kolejny łyk wina. – Coś się dzieje, ale
trudno ustalić co. Geziri nie ujawniają swoich tajemnic. – Na jego twarzy
– Jest kimś więcej – powiedział cicho Dara. Jego uszy wypełnił niski
zaatakujemy Dewabad.
sobie wyobrażasz?
Am Geziry.
– Nie będziemy w stanie zaatakować podczas Nawasatem – powtórzył
go zdobyć!
spokojnie Maniże.
minami.
zrobili.
5
Ali
wymagały zasobów, na które Bir Nabat nie mogła sobie pozwolić, więc
od „szin”?
z was?
– Hmm… królem?
piasku.
– Co?
że po Bir Nabat krążą plotki o jego związkach z wodną magią, ale dzisiaj po
raz pierwszy usłyszał coś na temat swoich relacji z maridami. Zapewne nie
powiastka, która zyskała nowe życie, gdy Ali zaczął odkrywać źródła.
– Nie – odparła inna, starsza, zanim Ali zdążył otworzyć usta. – Ale
– Dosyć tego – odezwał się Ali, a kilkoro dzieci skuliło się, bo jego słowa
zabrzmiały ostrzej, niż chciał. – Dopóki nie nauczycie się idealnie pisać
Karawana była tak duża, że można ją było dostrzec z naprawdę daleka. Ali
patrzył, jak nadchodzi od szczytów zboczy nad Bir Nabat. Liczyła sobie
tu dość soli, by zapłacić podatki za cały rok. – Opuścił dłoń. – Co oni tutaj
robią?!
– Nie mogli się zgubić. Nasza wioska leży o wiele tygodni podróży od
„Lepiej nie”. Chociaż jego towarzysze tego nie wiedzieli, to właśnie krewni
zagarnięcia tronu.
tym, jak łatwo się zirytował. To przecież nie była wina całego rodu Ajanle,
tylko garstki knujących spiski krewnych jego matki. Nie miał powodu
wielbłądów.
podczas oficjalnych wypraw handlowych. Ich kolor był hołdem dla wód
Nilu.
– Właśnie tak przyjazny, jak mówili. – Jego ciepłe złote oczy lśniły
rozpoznać.
– Odeszli, niech Bóg się nad nimi ulituje. – Musa dotknął serca z oczami
pełnymi smutku. – Ktoś chyba przeklął moją karawanę, tyle nam się
rodzinnymi.
– On kłamie, bracie – ostrzegła Akisa po gezirijsku. – Żaden mężczyzna
– A więc nikt nie będzie się silił na wstępne uprzejmości, co? – Wyjął
ładunek zaklęcie, tak żeby nikt spoza naszego rodu nie mógł go dotknąć.
– Musa uśmiechnął się, tak jakby właśnie powiedział coś bardzo mądrego.
kontakcie.
W rogach stały wysokie kolumny, wokół których wiły się rzeźbione węże.
kogoś takiego jak Musa, kto tak otwarcie obnosił się z legendarnym
trzódkę.
Mimo to w poprzednim życiu Ali przez całe lata wyczekiwał tego święta.
u boku Muntazira.
na to zasługuje.
– Coś mi umyka?
za tę karawanę?
– Bardzo przepraszam.
przypomnieć?
– Twoim kuzynem.
dobywając zulfikara.
– Nie w tej… czekaj, nie! – Złote oczy Musy pojaśniały z przerażenia, gdy
kompanów.
Dewabadu!
wdzięczny!
– Ach, nie? – Musa się zbliżył. – Czy wieści ze stolicy naprawdę nie
niewolników?
– Kłamiesz – powiedział książę pogardliwie. – Twoich pobratymców nie
obchodzą ani szafici, ani miasto. Dewabad dla Ajanle to plansza do gry.
– Obchodzą nas bardziej, niż myślisz. – Oczy Musy błysnęły. – Zajdi Al-
Kahtani nie zdobyłby Dewabadu bez Ajanle. Twoja rodzina nie zdobyłaby
tronu bez Ajanle. – Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. – Bądźmy
przeszkadzają w interesach.
– Co ty wygadujesz?
zawiesił głos, a gdy podjął myśl na nowo, Ali zauważył jego wyrachowany
ostateczna.
– Wypatroszę cię jak rybę… – ostrzegł Ali w tym samym języku, po czym
czujesz się słabo. Sugeruję zmianę diety. Takie pożywienie bardzo nas
i żucia. – Wzrok Musy kipiał oburzeniem, ale przybysz nie odezwał się ani
świtem na modlitwę.
Ali spał twardo, jak zawsze w Bir Nabat. Śnił, że znów jest w Dewabadzie,
– Ali!
Zaklął z wściekłością.
– Uratowaliśmy, co się dało. Nie sądzę, żeby zbiory ucierpiały, ale będzie
Ali bez słowa kiwnął głową. Woda kapała mu z dłoni, chłodna jak gniew,
– Gdzie on jest?
dopłynąłby tak głęboko, nie mówiąc już o tym, że żaden nie ośmieliłby się
pływania? Ten, który nigdy nie czuł pragnienia? Tak, ktoś taki mógłby to
zrobić.
odezwała się gorzko. – Wykorzystać, co się da, sprzedać to, czego nie
– Znajdą sposób, żeby zrzucić na nas winę – odparł cicho Ali. Spojrzał na
śmierć.
w porządku.
Wstał niepewnie.
dźwięk tych słów. Jego życie, które starał się układać w Bir Nabat, zostało
Ali wątpił, czy uda im się znaleźć Musę, ale dlaczego nie spróbować?
– Nikt, kto uszkodził studnię, nie jest moim kuzynem. Wyślijcie za nim
kilku wojowników.
6
Nahri
bolało!
narośle.
czasochłonna operacja, nic więc dziwnego, że na jej czole perlił się pot.
– Do licha!
Spojrzała na niego gniewnie. – Już trzeci raz muszę cię z tego leczyć.
głośno, a kiedy nie doczekała się odpowiedzi, obejrzała się przez ramię. –
Nisrin?
– Chwileczkę!
Nisrin chwyciła srebrną tacę i trzymając ją nad głową, obrała kurs między
zostały już tylko miejsca stojące, a ci, którzy się tu nie zmieścili, czekali
w ogrodzie.
uciążliwe obowiązki.
medycznej są zachwycające.
Dziwne, gdybym nie zrobiła postępów! – odparła Nahri, ale nie potrafiła
pomóc pacjentom.
– Banu Nahido?
– Teraz?
– Czeka w ogrodzie.
podążyła za służącym.
– Ależ wyglądasz!
– Opiekowałam się pacjentami. Poza tym wątpię, żeby twoje łoże długo
ostatniego zdania.
Jego usta drgnęły.
sekundą.
pełnego wina i uciech salonu, który obecnie preferujesz. Czy teraz możemy
zagajniku pomarańczowym?
pomarańczy został posadzony wiele lat wcześniej przez jej wuja Rustama,
toteż był jej niezwykle drogi. Rustam, uzdrowiciel nie tak utalentowany jak
korony drzew i pnącza – cień. Kiedy tam odpoczywała, niemal czuła magię
o tym wiesz.
czekając na żonę.
gdy szli wijącą się ścieżką. Jeżeli Muntazir musiał przeszkadzać jej
Zatrzymała się.
jej prosto w oczy. – A im bardziej próbujesz się w to wtrącać, tym trudniej.
jego ostrzeżenie.
wyprawach do dzielnicy Geziri. Jest dość przebiegła, żeby nie narobić sobie
kłopotów, a jej strażnik wie, że może się do mnie zwrócić, gdyby coś jej
się stało.
mi, że to „interesujące”?
dla siebie kruche fantazje, jakie snuła od czasu wizyty w tamtym miejscu.
Muntazira nie było jednak łatwo oszukać. Znów ujął jej dłoń.
żadne z nas tego nie chciało, ale moglibyśmy chociaż spróbować się
próbując ukryć nuty irytacji. – Masz w głowie więcej murów niż labirynt.
ciało.
westchnieniem.
– Przyjaciółka – powiedział.
ubrania?
jesteś zbyt zajęta, by odwiedzać moje łoże. Jak inaczej mam utrzymać
radością.
– Nie skarżysz się na to, kiedy rzeczywiście uda ci się znaleźć drogę do
mojego łoża.
się nauczyłeś!
delikatny pocałunek.
– Nikt niczego nie zobaczy – powiedział cicho, a jego oddech ogrzał jej
zawodowy. – Jego dłonie wślizgnęły się pod jej tunikę. – Twoi pacjenci
Zza drzewa rozległo się uprzejme kaszlnięcie, a zaraz po nim ktoś zapytał
piskliwie:
– Emirze?
– Tak?
emocje.
nieskromność.
Nie chciała jeść kolacji z mężem, ale jednocześnie nie miała nic
Poza tym błysk nadziei w jego oczach poruszył jej ostatnią czułą strunę.
Mimo wszystkich wad, a było ich mnóstwo, jej mężowi nie brakowało
uroku.
rzeczywiście robiła.
i zatrzymuje się przed wierzbą. Otarł czoło, oglądając się nerwowo przez
ramię.
„Dziwne”. Wśród ogrodników było kilku szafitów, ale żadnemu z nich nie
wolno było dotykać roślin Nahidów, nie kojarzyła również tego konkretnego
mężczyzny. Wyjął zza pasa parę nożyczek i rozwarł je, tak jakby chciał
Nawet nie spojrzał w jej kierunku, dopóki nie znalazła się tuż za nim.
tylko…
– Obcinałeś moją wierzbę? Tak, widzę właśnie. – Dotknęła urżniętej
gałęzi i pod jej palcami pojawiła warstewka nowej kory. Nahri również
– Miałem wypadek…
– Nahri klęknęła przy nim. – Nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko wiedzieć, co
się stało… i upewnić się, czy nie krąży po Dewabadzie ktoś, kto wycina
że pod czaszką zbiera się krew, a usunięcie kawałka kości może zmniejszyć
Nahri mrugnęła.
Opuścił wzrok.
u szafitów.
wzór z rubinów.
Wsadziła mu go w dłoń.
Sukarija.
– Dziękuję.
Gdy skończyła pracę, czekała już na nią mała armia służących. Weszła do
wodą różaną, masując jej ciało cennymi olejkami, i próbowali upiąć jej
Nahri nie lubiła oddawać nad sobą kontroli, więc uparła się, że sama
Strój ten sięgał jej do kostek niczym jasnożółty futerał. Pod szyją
przytrzymywał go ozdobny kołnierz z setek paciorków: lapis lazuli, złota,
karneoli i topazów. Kojarzył jej się z domem: jego wzór mógł równie dobrze
zapytała.
i zapisana w kodeksach, różnice w ich wyglądzie nie były tak duże, jak
Na pierwszy rzut oka w jej wyglądzie nie było nic magicznego. Uszy miała
zaokrąglone jak każdy człowiek, a jej skóra była brązowa i matowa. Jej
oczy były czarne, ale zawsze czuła, że brak im lśniącej, hebanowej głębi,
jaką odznaczały się oczy Dewów. Gdy Dara swego czasu spojrzał na jej
czystej krwi.
mdłości.
potrzebuję tego.
Nahri jęknęła.
ospy.
w tym pokażesz.
pochodzenie, a nie wygląd, a poza tym przez cały czas otaczały go dżinny,
wizytami u Muntazira.
nią jeszcze w kwestii wnuków. Dżinny nie poczynały dzieci łatwo, więc jeśli
nawet emir i jego żona do tej pory nie zostali pobłogosławieni potomkiem,
– Powinnam już iść. – Było jeszcze wcześnie, ale jeśli teraz wyjdzie, może
zdoła przemknąć przez tylne przejścia i zdobędzie kilka minut dla siebie,
Nahri, w jej wzroku dało się dostrzec przekonanie. – Uwierz, moja pani,
pewność.
– Pewnego dnia tak się stanie – obiecała jej starsza kobieta, po czym
Mimo że nienawidziła tego uczucia, część jej umysłu wciąż się o niego
surowe.
jakikolwiek powód, dla którego nie może zostawić tego przeklętego ładunku
na plaży i odejść?
żoną, jeżeli tak się martwię o swoją pozycję. Tym dla niego jesteśmy,
pewno miał szpiega lub dwóch w jej infirmerii), podkradła się i stanęła
ukarana.
Czasem jednak warto było zaryzykować. Nahri skupiła się na cieniach
I tak właśnie się stało: cienie zbliżyły się i owinęły ją mroczną peleryną.
z widoczną troską.
naprzód i złapała rękę jej męża, gdy ten sięgał po butelkę wina ze stolika. –
pochlebcy.
– To akurat wiem. – Jeszcze raz głęboko odetchnął i nagle zamknął oczy,
jakby coś go zabolało. Gdy znów przemówił, w jego głosie brzmiał głęboki
Wyglądał, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, co robi jego ręka. Spojrzał
A potem odepchnął.
ale nie mogę, już nie. Powiedziałem ci to, kiedy się żeniłeś. To moja Banu
Nahida.
uderzony. Wydawał się tłumić płacz. Nahri poczuła nagłe współczucie. Nie
opanować. – W takim razie może powinieneś już iść. Spodziewam się jej tu,
to ułatwiają.
– Dżamszidzie…
niespodzianka!
twoich plecach.
Skinął głową.
musiała przyznać, że chociaż nadal był blady, na jego twarzy nie dostrzegła
tak szybko.
– Skończyłam wcześniej.
że najpierw porozmawiamy.
Nahri tylko patrzyła. Inaczej niż Dżamszid, nie czułaby się swobodnie,
powstrzymując męża.
z ojcem?
Być może jednak zmiana tematu pomoże rozwiać jego posępny nastrój.
której przyjmuje.
Może być wyjątkowo cenny: poza wszystkim wciąż wiele z tego, czego
– Yaqub?
o tym, co było najbliższe jej sercu, a zdumienie Muntazira nie ułatwiało jej
tej dyskusji.
rozmawiała z nim bardziej otwarcie, a w tej chwili jej entuzjazm rozpalił się
próbując wyjaśnić, jakie marzenia kłębią jej się w głowie od czasu wizyty
w ruinach. – Zastanawiam się, czy moglibyśmy go odbudować i zaprosić
wzrokiem.
Nie powinnaś nawet szukać tego lekarza. Musisz zdawać sobie sprawę, że
zwiększała.
Nahri milczała przez dłuższą chwilę, czując się ogłuszona tymi słowami.
i ciebie.
Zjeżyła się.
świecie.
w celu określenia koloru czyjejś krwi – wskazał Muntazir. – Tak cię widzą,
Nahri, czy tego chcesz, czy nie.
i jego zbrodni.
czystej krwi i szafitami. Nie rozumiesz, dlaczego żywią wobec nas tak
wielką nienawiść.
zanim zostali straceni. – Przez jego twarz przemknęło coś, czego nie
Nahri milczała. Czuła mdłości, ale wcale nie na myśl, że ona i pozostali
fakt, że jej mąż, Kahtani, który, jak zakładała, nie zwracał szczególnej
starannie dobierając słowa. – Jeżeli sprawy stoją tak źle, czy nie lepiej
sukni i obciągnęła ją ciaśniej wokół siebie, nagle czując się bardzo głupio.
„Nigdy nie będzie sojusznikiem, jakiego potrzebuję”. Naga prawda
Ghassan pokonał również ją, a nie była przecież jego synem. Nie dało się
zlekceważył.
Król nie zdołał jednak całkowicie złamać jej oporu, jeszcze nie. A ona nie
miała ochoty cofać się ani na cal dalej, niż już ustąpiła, nawet jeżeli
– To nie oznacza, że kiedy indziej też usłyszysz odmowę – dodał szybko. –
Ale teraz nie jest właściwa chwila, by proponować tak drastyczne zmiany.
wszystko naokoło.
Pokręcił głową.
7
Dara
Co możecie zaproponować?
– Nie da się na nie wspiąć, wykopać pod nimi tunelu ani nad nimi
błogosławiona.
wzmogły jego odrazę. Nie mówiąc już o tym, że Wizaresz, którego miał na
myśli młody Dewa, groził kiedyś Nahri, że „zmieli jej duszę na pył” za to, że
Dara prychnął. Żołnierze byli dla niego jak rodzina, ale czuł szczególną
przygotowany.
Ale tylko pod jego kuratelą. Nie ufał Gezirim ani trochę, a nie chciał,
a potem pozwalając jej upaść. Była dość wysoka, by jej górna część mogła
na wejście do miasta.
ale nie mógł pozwolić, by jego czary wyczerpały się na samym początku
inwazji.
wełnianą tkaninę.
się rzek i strumieni. Widok ten przyniósł Darze rzadką chwilę spokoju.
Chajzur, peri, który opiekował się nim kiedyś podczas powrotu do zdrowia,
wspomnieniem.
Potem jednak… stała się kimś więcej. Przy niej czuł się oszałamiająco
było możliwe dzięki temu, że Nahri nie znała jego historii. Była jego
Wiedział, że łączyło ich głupie uczucie, które nie miało prawa przetrwać,
swój temat. Wciąż żałował tej decyzji. Gdyby był z nią szczery i wyznał jej
Kahtaniego.
doniosłym.
– Nie ma w tym nic nadprzyrodzonego… ale kiedy spędzi się dwieście lat,
lekko opadające na zewnątrz, wyglądały tak samo jak oczy Nahri. A kiedy
najszczęśliwsze dni mojego życia. Nie nudziliśmy się tam: wspinaliśmy się
pozwolił.
– Nie, nie pilnował nas żaden legendarny strażnik, który mógłby popsuć
– Dlaczego nie?
– Tak, oczywiście!
tygodnie tortur.
dreszcz.
– Jak to?
– Rustam spędził poprzednie święto w więzieniu. Straciłam cierpliwość
ciała tych, którzy tam zmarli, nie są usuwane. Kolejni więźniowie leżą na
nie odezwał się ani słowem. Całe lata później mógł spać tylko przy
zapalonych lampach.
Dara poczuł mdłości. Mimo woli pomyślał o tym, co spotkało jego siostrę.
negatywnej opinii na ich temat, ale Maniże nigdy nie chciała go słuchać. –
Myślałem, że są sojusznikami.
– Odchyliła się, opierając na dłoniach. – Kaweh jest drogi memu sercu. Nie
zrobiłbym to dla każdego z Nahidów. Nie dlatego, że… – Znów zamilkł, nie
– Nie rozumiem.
– Aha, oto, jak sądzę, jezioro, nad którym mamy się spotkać z Aeszmą.
Możesz lądować.
brzegi.
pewnie on.
dosiąść konia, wziąć łuk i zniknąć w głębi takiego kraju, by spać pod
radością.
– Aeszma jest blisko – powiedział, a spod jego kołnierza wydobył się dym.
Spojrzał gniewnie.
Maniże westchnęła.
– Nie jest. Doskonale o tym wiesz. Już nie. Ifryty ostrzegły cię, że twoje
Ich dywan wylądował na plaży. Dara nie odpowiedział, ale i nie zmienił
widok tej broni i specjalnie wspominał przy nim o tym, jak to skąpał ją
– Pijany jesteś?
Afszin się zastanowił. Trafił księcia strzałami z łuku w gardło oraz płuco
upiór.
istotę zdolną zmienić rzekę w węża o rozmiarach góry, opierając się tylko
Nikt nie prosi cię o to, żebyś był nowym Sulejmanem – zapewniła go już
Pewność w jej głosie sprawiła, że się uspokoił. – Jednak ten dług krwi jest
„Nahri”. Pamięć podsunęła Darze obraz jej twarzy. Ciemne oczy, pytające,
kiedy go zabijano.
„Sześćdziesiąt cztery”, powiedział wcześniej Kaweh. Sześćdziesięciu
postać.
Puścił nóż i wyczarował nową broń z dymu kłębiącego się wokół bioder.
Za zasłoną dymu na piasku plaży wiła się jakaś postać. Mężczyzna. Jego
Czerwoną krwią.
maridów. Trudno takiego znaleźć. Ludzie porzucają stare zwyczaje, ale tego
a maridom nie zostało zbyt wielu wiernych. Bardzo się rozgniewają, kiedy
Jeżeli się mylę co do długu krwi, maridowie będą mieli prawo zabić tego,
– Nie… Banu Maniże, są… pewne zasady – wyjąkał. – Nasz ród zawsze
maczugę.
Maniże się zawahała. Usta miała zaciśnięte, plecy sztywne. Potem jednak
starając się nie słyszeć jego jęków ani głosu wrzeszczącego w jego głowie.
z napięciem:
go w Dewabadzie. „Morderca”.
„Bicz”.
Karmazynowa krew zabarwiła czystą wodę, wypływając z ciała jak
Woda napływała tak szybko, że Dara nie zdążył nawet się poruszyć.
A potem opadła, załamując się wokół jego ciała z wściekłym sykiem pary.
jego nóg, tak jakby chciało go wciągnąć i utopić. I znów się cofnęło, jak
ochronić Maniże.
Statek rozsypał się w popiół. Jego płatki o gryzącej woni unosiły się
Jezioro jednak jeszcze nie skończyło. Woda obmyła trupa, pieniąc się
wrogowie rzeczywiście nadal żyją. Zaczynałem się już bać, że wasza matka,
koszmar z mrocznej głębi, który przed nimi stał, wydawał się zły w każdym
a w jego sercu narastał nowy gniew. – Albo któryś z was. Za co? Nic nie
i utopił.
o umysłach równie mętnych jak ich wody. – Jego złote oczy zabłysły
gotowa rzucić się w te wody i ogłosić was swoimi bogami. Twoja rasa
więc może byśmy o tym porozmawiali, zamiast kłócić się o stare wojny.
– Te zaklęcia nigdy nie miały trafić w ręce Dewów. Jezioro było nasze,
i rzuciła na nie takie zaklęcie, żebyśmy mogli oddać jej cześć z każdego
pożądasz tylko Dewabadu, córko Anahid. Nie myśl sobie, że tak łatwo nas
Stwórcę, podobnie jak pieczęć Sulejmana. Ich zwrot jest równie istotny. –
Stwórcy?
Kłamstwo maridów.
Dewabadu?
jasnym gniewem. Przelał już tyle krwi… Nie mogło to pójść na marne,
Dara podszedł i ukląkł obok niego. Ujął marida pod brodę, poczuł pod
w oczy.
waszymi brzegami.
wody, które pozostały, paliły się konające ryby. Wyglądało to jak obrzydliwa
– Kiedy Sulejman ukarał twoją rasę, nie przelał krwi. Dał im wybór…
możliwość odpracowania win przy budowie świątyni dla Stwórcy. Nie kazał
im wyruszyć na wojnę.
zapuścić, by uciec od świata. Marid odezwał się znowu, nieco ciszej: – Czy
uznasz dług krwi za spłacony, jeżeli pozwolimy ci przejść przez jezioro
Dewabadu?
Znieruchomiał na moment.
8
Ali
szkła.
zakłócała ani jedna skacząca ryba. Poruszały się tylko kępy martwych
widok promu tnącego wodę. Rufa jednostki przypominała tępy nóż, który
próbował kroić olej, nie pozostawiając za sobą ani śladu kilwateru. Jeszcze
marida był jak lodowaty palec na jego plecach. Ciche bzyczenie owadów
w jego uszach robiło się coraz głośniejsze. Woda naprawdę była tuż-tuż.
w uszach znikło.
– S-słyszałaś to? – zapytał.
– Dziwne – mruknął.
Miasto w porównaniu do łodzi było tak olbrzymie jak lew przy komarze.
murów, a ich ogrom zasłaniał niebo. Znad ich szczytu wyglądały minarety
Lubajd westchnął.
została obalona wieki wcześniej, nikt nie zniszczył tych pomników. Szeroko
skomplikowana. Rzeźb nie dało się zniszczyć. Nikt nie potrafił tego
Teraz nabrzeża stały ciche i puste, jeśli nie liczyć pary towarowych dau
rozumieli.
posągu wojownika z łukiem, dwa razy wyższego niż Ali i o znanych rysach
– Tutaj nie wolno tak mówić – ostrzegł. – Nawet w żartach. Jeżeli usłyszy
to niewłaściwa osoba…
Lubajd jęknął.
kuchni.
– Kara za zdradę wygląda inaczej – wymamrotał Ali.
– Jak?
morskiej.
rodzina!
dla Biblioteki Królewskiej. Podczas podróży zaglądał do tej skrzyni, i to nie
raz.
owinął twarz końcem kefii: jego mieszane rysy Ajanle i Gezirich nie były
ulicach miasta.
sztuki.
Ali uśmiechnął się tylko, ukrywając rozbawienie pod kefią. Chociaż nie
Posuwali się dalej, a Ali czuł, że z każdym krokiem jego nostalgia gaśnie.
Bazar był w fatalnym stanie: okolica nigdy nie była przesadnie czysta,
przelewał się ulicami. Wokół piętrzyły się stosy gnijących śmieci, a wąskie
go do powrotu.
dziecka.
– Tato! – Krzyk rozległ się po raz kolejny. Tym razem zza drewnianego
znajdowało się więcej szafitów – mężczyzn, kobiet i dzieci, pod strażą kilku
uzbrojonych dżinnów.
Szafita na podium nie chciał puścić córki. Trząsł się cały, głaskał
– Jak wam się widzi ta para? Oboje urodzili się w Dewabadzie i płynnie
niewidzianego krewnego!
nim sceny.
– Nie może być. – Lubajd znów wyglądał, jakby brały go mdłości. – To…
paski, dwie charakterystyczne alejki, biegnące blisko siebie, ale nigdy się
co tu się kiedyś znajdowało… czym była niegdyś ruina, którą miał przed
oczami.
nóż prosto w serce. Wiedział jednak, że ten rozkaz nie był wymierzony
nadzieją.
głos i uniósł ciemną brew – …o ile ten rodak jest w stanie zapłacić.
zapytał.
Dotknął serca. – Łatwiej odszukać krewnych, kiedy się przed nimi stanie
domu?
samodzielność?
wszystkich…
jednocześnie o wiele więcej, niż byłby w stanie uzbierać od całej ich trójki.
Ali był równie ubogi jak reszta Bir Nabat: został pozbawiony majątku,
mocniej.
odbierzesz mi jej!
jest odpowiednia?
Tamtemu opadła szczęka, a jego złota skóra lekko pozieleniała. Ali nie
kolana.
Rój dżinnów się rozstąpił, a ruch ten przypomniał Alemu, jak dżinny
chwilę…
– Nie – odparł pośpiesznie Ali. – Tak się nie stanie. – Handlarz wrócił
– Nie rozumiem.
– Jesteś wolny – wyjaśnił Ali. – Tak jak powinno być. – Rzucił wyjątkowo
Książę rozejrzał się, ale szafity już nie było: zniknął w tłumie wraz
z córką. Ali nie miał mu tego za złe. Czuł, jak wzrok obecnych wwierca się
drewniane okiennice.
– Nikt nie zamierza nas stracić – odparł Ali, próbując odegnać poczucie,
– Dawud, panie.
byliby w stanie zjeść wszystkiego. Kiedy był młodszy, nie zwracał uwagi na
to grzeszne marnotrawstwo.
i przyjrzał mu się od stóp do głów. W jego oczach lśniły łzy, ale poza tym
Wielkiego.
Ali zamarł, kiedy brat spojrzał mu prosto w oczy i nie spuścił wzroku.
Muntazir wydawał się bledszy, niż Ali zapamiętał. Pod oczami miał cienie.
wykończeniami, która kłębiła się wokół jego stóp jak dym, i jasnym
głosu brata ogarnia go fala emocji. – Kaidzie, mój ojciec rozkazuje, byś
z księciem Alizajdem.
Ali zauważył, że jego brat użył pierwszej osoby liczby mnogiej, „my”,
kryła się oschłość, która nie podobała się Alemu. Nagle poczuł ulgę na
zbyt dobrze.
– Uważajcie na siebie.
Ali się wzdrygnął. Brat rzadko zwracał się do niego pełnym imieniem.
i zaczął je popijać, tak jakby Alego nie było. Młodszy z braci nie ustępował.
– Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Przykro mi, że nie było mnie na
twoim weselu. – Mimo wysiłku słyszał, jak nienaturalnie brzmią jego
słowa.
na głowę sufit infirmerii; „nie będę cię już chronić”. – Pociągnął kolejny łyk
odwrócił wzrok, tak jakby sam widok młodszego brata sprawiał mu ból. –
Nie ufam ci. Nie ufam sam sobie tam, gdzie chodzi o ciebie. I nie mam
– Wiem o tym doskonale – odparł chłodno Muntazir, lecz tym razem Ali
odwdzięczę: wyjedź.
– Co?
wmieszasz się w coś jeszcze, czego nie rozumiesz, i znów przyczynisz się do
Ali wzdrygnął się, gdy głos jego brata zabrzmiał czystą nienawiścią. Na
pokłonił się, zanim jeszcze zdał sobie sprawę z tego, co robi, a dłoń sama
postarzał się bardziej, niż można się było spodziewać. Wokół jego oczu
Nagle wyglądał jak dżinn, który przeżył dwa stulecia, władca, który widział
długą podróż.
– Modlę się, byś wybaczył mi nagły powrót, mój panie i władco – zaczął. –
Wioska Bir Nabat nie mogła utrzymać całej karawany Ajanle, a kiedy ten
przeklęty handlarz ją porzucił, nie miałem wyboru. Tylko ja mogłem zająć
– Czy naprawdę sądzisz, że mój brat nie brał w tym udziału, abba?
odegrał w tym planie jakąś rolę. – Król nalał sobie kielich wina. – Wysyłał
uważasz za dyskrecję?
– To był tylko jeden muwaswas – bronił się Ali, który doskonale pamiętał
jego ojciec. – Źródła, których miejscowi przez tyle lat nie byli w stanie sami
odkryć?
w tym względzie.
zabójcy.
prostu:
jego młodszy brat kontynuował: – Nie mam zamiaru wtrącać się w politykę
Ghassan wypił kolejny łyk wina. – Nie było go w domu przez pięć lat,
a ja nie życzę sobie plotek o rozłamie w rodzinie, na pewno nie w sytuacji,
Muntazir się nie kłócił, co więcej, nie wypowiedział już ani jednego
– Wybacz mu. Ostatnio kłócił się z żoną częściej niż zwykle i to wprawiło
go w paskudny nastrój.
„Z żoną”. Ali chciał o nią zapytać, ale nie śmiał pogarszać sytuacji.
– Byłem młody.
plecach i w tej chwili książę zdał sobie sprawę, że to nie lęk młodości, ale
wyrok wydany przez ojca, a także na to, że król bardziej się przejmował
– Nie będę cię zatrzymywał, Ali – oznajmił władca. – Masz za sobą długą
i miękkiego łoża. Mam dla ciebie jednak coś, co zgodnie z naszą tradycją
Alemu przewróciło się w żołądku. Ukradli tę broń Nahri, żeby dać jemu?
spokojnym, ale dobitnym tonem. Ali nadal nie dotykał pudła, więc jego
– A to, o co pytał Muntazir… Kiedy będę mógł wrócić do Am Geziry?
– Po Nawasatem.
– Nikt, ale to nikt w Dewabadzie nie uwierzy, że mój młodszy syn, jeden
Ali opanował panikę. W żaden sposób nie mógł zostać w Dewabadzie tak
długo.
chociaż nie miał zamiaru używać tego tonu i słów wobec kogoś, kto wysłał
Ali nie wiedział, co powiedzieć. Czuł się tak, jakby zamykały się wokół
niego ściany.
kwatery.
poszedł ku drzwiom.
9
Ali
zostawił pięć lat wcześniej, ubrania, które porozrzucał, pakując się przed
Nic poza samym Alim. Jeśli Ghassan myślał, że jego młodszy syn gładko
ojca. Czapeczka, zwana kufi, była mocno znoszona: na płótnie było widać
umeblowanej równie oszczędnie jak pięć lat wcześniej. Zaczynał się czuć
znajomo w dłoni, ciężar również się zgadzał… a gdyby miał jeszcze jakieś
Ali padł na łoże, jakby ktoś podciął mu nogi. Przestudiował strony, mając
handlarzowi.
Skoczył na równe nogi. „Nie”. Ci szafici byli niewinni. Nie walczyli dla
Tanzim ani nie stanowili dla nikogo zagrożenia. Kiedy jednak sięgnął po
udzielić mu lekcji. Zniszczył życie dwojga szafitów, ponieważ Ali ośmielił się
zapłakanej twarzy dziewczynki. „Boże, wybacz mi”. Ale nie była to tylko
mała szafitka. Jeszcze szejk Anas i Raszid, siostra Fatumaj i jej sieroty.
„Ojciec łamie życie każdej osoby, której chcę pomóc. Łamie nas
wszystkich”.
że inni cierpieli.
Nagle pomyślał o Zajnab. Nie śmiał kontaktować się znowu z matką, ale
W pół drogi do infirmerii zaczął się zastanawiać, czy nie postępuje nazbyt
pochopnie.
przez ogród haremu. Myślał przy tym intensywnie: nie planował właściwie
odwiedzać Nahri. Zaczeka poza infirmerią na służącego, a potem poprosi
za to, że młodszy brat próbował rozmawiać z jego żoną, a potem Ali nie
Nawasatem.
spojrzał w dół i zobaczył wstęgę mgły, wijącą się wokół jego talii. Gdy na
Gezirze taka sytuacja na pewno nie zdarzyła się ani razu. Mimo to
Jego uśmiech zniknął równie raptownie, jak się pojawił. Rozejrzał się
w okamgnieniu spocił się w swoim pokoju. Ali nie zastanawiał się dotąd,
w wodę Dewabadzie.
„W takim razie lepiej, żebyś zaczął o tym myśleć”. Nie mogli go na tym
nakryć. Nie tutaj. Wieśniacy z Bir Nabat mogli być skłonni do przymykania
oczu na takie sporadyczne dziwactwa, przecież Ali ich uratował, ale nie
splatały się w coś w rodzaju sufitu. Zdał sobie sprawę, że w ten sposób
i śnieżnobiałymi kwiatami tak szczelnie, że nic nie było przez nią widać.
Zatrzymał się tak szybko, że prawie upadł. Nahri na pewno nie było
aż do pasa.
Ali zorientował się nagle, że gapi się na nią z otwartymi ustami jak
uczyła.
strachem.
Przeniosła wzrok z jego twarzy na zulfikar i ziemia pod jego stopami się
tylko…
jakby dostał w twarz. – Nie waż się mówić do mnie po arabsku! Nie chcę
słowa. Korzeń dotarł już do jego kolana, włochate pnącze, pełznące coraz
Zacisnął powieki, a na jego czole pojawił się kroplisty pot. „To tylko
powstrzymywał się, żeby nie sięgnąć po zulfikar i nie odciąć rośliny. Gdyby
całego.
powtarzał te ruchy.
sprawę, że to była prawda. Chciał się z nią zobaczyć, pal licho sztylet
jedno miejsce, należące wyłącznie do mnie. Miejsce, gdzie nawet mój mąż
nie postawi stopy. I proszę, kto się tu zjawia? – Jej twarz wykrzywił gniew.
podoba.
– Och, nie. Zostałam upomniana w tej kwestii, i to dość stanowczo. Twój
ośmielę się choćby bąknąć słowo „marid”. – Łzy zakręciły jej się w oczach.
– Nahri…
innego dżinna.
– Ocaliłam cię. – Zaśmiała się bez cienia wesołości. – Uzdrowiłam cię
przed gniewem ojca, żebyś opuścił tę klatkę i zobaczył, jak wygląda reszta
udało się mnie oszukać, ale ty? Do samego końca utrzymywałeś mnie
Poczucie winy zwaliło się na niego niczym głaz. Nie miał pojęcia, że
Zadrżała.
jeszcze?
– Nie, to znaczy tak, ale… – Ali zaklął w myślach. Z całą pewnością nie
szara krecha go zaskoczyła. Pięć lat wcześniej Nahri nie wydawała się
Spostrzegła, jak się jej przygląda, i jej oczy błysnęły wyzywająco. Nie
Ali zesztywniał.
– Kłamca – rzuciła drwiąco, a on zareagował gniewną miną. Nie zdążył jej
ukryć. – Co, nie lubisz, kiedy nazywają cię kłamcą? Czy to gorsze miano
właśnie myślę.
– W takim razie się mylisz. – Ali wiedział, że Nahri jest wściekła, ale
tamtej nocy nie tylko jej życie zostało przewrócone do góry nogami. – Marid
nie mógłby mnie wykorzystać, żeby zabić twojego afszina, gdyby tenże
było widać jego blizny: poszarpane ślady trójkątnych zębów i pasek zdartej
„O, nie”.
– Nahri…
10
Nahri
Kiedy Ali zniknął za drzewami, Nahri padła na kolana. Sztylet Dary ciążył
uczył ją rzucać tym nożem. Gorące palce afszina muskały jej skórę, a jego
Łzy rozmazały jej świat przed oczami. Palce zacisnęły się wokół rękojeści,
co na siebie samą za reakcję, gdyż rzadko zdarzało jej się tak dalece
A przecież żadnemu z nich nie udało się jej oszukać, tylko Ali zdołał tego
świata, z kimś, kto nie sprawiał, że wstydziła się swojej człowieczej skóry
czy też ignorancji w kwestii magii. Lubiła Alego, jego uroczy entuzjazm,
Afszina.
Przetarła oczy trzęsącymi się dłońmi. Nie wiedziała nawet, że Ali już
– Banu Nahido? – pisnął kobiecy głosik. – Pani Nisrin prosiła mnie, żeby
ochroniarza Muntazira.
szpitala jej przodków, ale Nahri nie miała jeszcze zamiaru się poddać.
zdecydowany.
Nahri znieruchomiała.
Dżamszida.
sobą dekady, ba, całe stulecia. – Ujęła jego dłoń. – Wiem, że chcesz znów
tak się stanie, mogą minąć całe lata. Te sesje… Wiem, jak wielki ból ci
przyjaciółmi.
– Dżamszidzie…
znieść ten ból, Nahri. Potrafię wytrzymać kilka dni w łóżku. Jeżeli
Westchnęła.
owinął ramiona. – Połóż się. – Robili to już tyle razy, że oboje wykonywali
– Ale przynajmniej lewa nie jest tak słaba jak prawa. To mi sprawia
najwięcej kłopotu.
widok jego nagich pleców. Sześć nierównych blizn znaczyło miejsca, gdzie
wbiły się strzały Dary. Jedna trafiła w kręgosłup, inna przebiła prawe
płuco.
wniosku za każdym razem, kiedy patrzyła na jego rany. Pięć lat wcześniej
w ciele. Powinien był umrzeć. Dlaczego tak się nie stało? To było równie
wielką zagadką jak powód, dla którego reagował tak kiepsko na jej
uzdrawiające czary.
stronie lewej łopatki. Widziała go wiele razy: trzy wirujące glify. Było to
dokładnie zasunięta.
– Gotów?
Przytaknął nerwowo.
Po chwili była w środku. Jego ciało było dla niej niczym otwarta księga.
Bicie jego serca, pompującego smoliście czarną krew przez delikatne żyły…
sztywność i ból. Były to potężne czary, które wiele ją kosztowały – być może
byłoby trzeba kilku sesji, żeby uleczyć go całkowicie – ale mógłby skoczyć
prosto w umysł. Tym razem była na to przygotowana, więc oparła się tym
zadygotał pod jej dłońmi, stęknąwszy przez zaciśnięte zęby, lecz ona
Szarpnął się nagle, próbując zerwać więzy. Jego skóra płonęła pod jej
palcami, parząc przy dotyku. Czuła to, lecz robiła swoje, chociaż pot
z reakcjami jego ciała kosztowała ją wiele sił i magii, a ich zapas szybko się
wyczerpywał.
Złapała kolejne.
– Dżamszid!
uderzyć w nią z całą siłą. Fala energii była tak mocna, że Nahri się
postępy!
kłębiące się emocje. – Nie, głupcze. Robi to dla ciebie. Dostrzegłbyś to,
rodzinnych to jedna sprawa, ale nie miała zamiaru pozwolić, żeby otwarcie
– Sprawiałaś mu ból!
stanie!
starała, żeby podobne oskarżenia nigdy nie padły. Zbyt dobrze znała
gniewie.
gniewu.
Dżamszida.
echem w jej głowie. Widziała już przedtem Muntazira pijanego, ale nie
prawdziwe oblicze. Było jasne, że nie może ufać ani jednej istocie w tym
cholernym mieście. Krew jej wrzała. Kim był Muntazir, żeby mówić jej takie
Wówczas Nahri poczuła, że jej gniew się zmienia, zyskuje cel. Wyczuwała
Nisrin, stojąca przy zasłonie. Nahri nie wiedziała, kiedy weszła tu jej
leczy twojego towarzysza, a lepiej dla niego, żeby jej w tym nie
przeszkadzano.
brakowało, by jego żona zrobiła coś, czego nie mogłaby naprawić. Po chwili
i wyszedł.
magia.
– Chyba… chyba przed chwilą o mało co go nie zabiłam.
gorącą, ale jego oddech powoli wracał do normy. – Nie pozwól, żeby ten
pokoju między naszymi rodami. – Jej głos zabrzmiał jednak słabo, a słowa
mruknęła posępnie.
serce wyrywało jej się do Kairu tak mocno, że zaparło jej dech w piersiach.
Nisrin ujęła w dłonie jej twarz. – Dziecko, popatrz na mnie. Twój dom jest
jej dłoniom i dopiero wtedy łzy popłynęły z jej oczu. Nikt tu nie okazywał
11
Ali
nad głową.
„Wciąż nie potrafię uwierzyć, że myśli o mnie w ten sposób. Tak jakbym
rzeczywiście chciał, żeby wszystko się tak potoczyło”. Ali wcale nie prosił,
żeby jej słodki afszin porywał go czy też strzelał do niego z łuku. Poza tym
przecież przez te pięć lat Nahri musiała się dowiedzieć o Kwi-zi i innych
dostrzegał, że Nahri i tego brutalnego demona łączyło coś więcej niż zwykła
palcach krew.
Wojowniczka prychnęła.
Wiem, kiedy nie skupiasz się na walce. A z kolei ty… – zwrócił się do Akisy
przytrzymał Alego.
– Wszystko w porządku? – zapytał cicho. – Znam cię, Ali. Nie chodzi o to,
że coś cię rozprasza. Męczy cię jakiś sekret. Widziałem to w twoim wzroku,
Książę zacisnął mocno usta. Wadżid trafił bliżej prawdy, niżby chciał.
Owszem, Alego męczył pewien sekret, ale nie w tym sensie, o jakim myślał
dziedzińcu Cytadeli.
komukolwiek innemu.
na patrol. Obaj mieli połatane mundury, lecz tylko jeden był uzbrojony
w zulfikar.
z nimi dzielił.
Ali odchrząknął.
– B-być może udałem się do Cytadeli, nie odwiedzając po drodze ani jej,
ani matki.
tak zblednąć.
– Nie widziałeś się jeszcze z matką? – Cofnął się, tak jakby chciał się
zasłonki.
Siostra go spoliczkowała.
wykładu, czego nie powinnam? – Znów uniosła dłoń, tym razem zwiniętą
w pięść. – Ty zadufany…
dołu ze śmieciami!
do głowy, żeby zapytać mnie o opinię? Pomyśl przez chwilę: może sama
– Nie – przyznał Ali. Myślał tylko o tym, żeby jak najprędzej wynieść się
nierównych paznokciach.
– Am Gezira nie okazała się tak gościnna, jak się spodziewałem.
– Och, Zajnab, to nie twoja wina. – Ali mocniej przytulił siostrę. – Jak
Twoje listy i przesyłki ze wsparciem… nie masz pojęcia, jak bardzo ich
teraz być tutaj, żywy i zdrowy, i cię denerwować. – Tym razem pozwolił
Pokręciła głową.
– Tutaj nic nie idzie dobrze, Ali. Amma… jest wyjątkowo rozgniewana.
– Przecież nie wróciłem aż tak dawno temu. Dlaczego miałaby się tak
gniewać?
– Nie gniewa się na ciebie – odparła Zajnab. – To znaczy… trochę tak, ale
kiedy dotarły do niej wieści o tym, co się z tobą działo. Powiedziała ojcu, że
wpędzi go za to w długi.
naprawić, a teraz zapomnij o tym wszystkim i powiedz mi, jak się czujesz.
– Nie sądził, żeby ta sytuacja była łatwa dla Zajnab. Siostra pozostawała
pogodną minę.
– Naprawdę – upierała się, chociaż jej oczy nie błyszczały już wesołością.
Pokręcił głową.
ostrzegła go. – Nie przyjęła dobrze twojej ucieczki do Cytadeli i użyła dość
synów.
Ali odchrząknął.
scenerię jej ukochanej ojczyzny, na pierwszy rzut oka wydawał się ruiną
Znajomy śmiech. Ali zacisnął zęby, kiedy mijali zasłony, ale jeśli nawet
ojciec z aukcji, ci sami, o których tak się obawiał. A więc jednak nie
Ali nie znalazł jeszcze właściwych słów, kiedy matka podeszła do niego.
– Ja…
Nabat. Powinien się rozgniewać, ale kiedy odsunęła się, by dotknąć jego
policzka, poczuł, jak spora część gniewu ulatnia się gdzieś bezpowrotnie.
Boże, ileż razy spoglądał jako dziecko w jej twarz albo trzymał skraj jej
nocy w Cytadeli?
wstąpili do mnie na służbę tu, w pałacu, zamiast wracać do domu. Tak jest
bezpieczniej.
krótko.
jastrząb.
i siostrą.
W jednej chwili obie kobiety odwróciły się ku niemu, stając nad sofą, na
dysponuje apteką pełną trucizn, nie wiedząc, co knuje o każdej porze dnia
Dworzanie gadają.
Przygryzł wargę, lecz nic nie powiedział. W tym względzie miała całkowitą
rację.
– A co to takiego?
a potem zmarszczyła nos. – I tak też śmierdzisz. Dlaczego nie byłeś jeszcze
w hamamie i nie przebrałeś się w coś, co nie jest całe poplamione Bóg wie
czyją krwią?
Ali popatrzył spode łba. Miał powód, żeby unikać hamamu: nie chciał,
żeby ktokolwiek choćby przez chwilę oglądał blizny pokrywające jego ciało.
wrażenia.
– Co?
tym przeklętym zbirom pracującym dla handlarza. Aśok lubi gotować, więc
Ali odetchnął z ulgą, ale w jego wzroku nadal czaiła się podejrzliwość.
szafitami to grzech. Uwierz mi, tak samo jak ty sądzę, że to, co dzieje się
– To… mógł być mój pomysł. – Ali odwrócił się ku niej gwałtownie,
zadomowiłeś!
– Bo tak było! To całkiem przyjemne miejsce! – oburzył się Ali. Nie mógł
opanować. Ten plan mógł być dziełem Zajnab, ale to ich matka zaczęła całą
uśmiech był nieco irytujący; Ali nie raz słyszał, że uśmiecha się podobnie.
zostawić samych?
nawet gdy zajęła miejsce na sofie po przeciwnej stronie, ale w jej głosie
powiedzenia.
– Ależ tak, jeden z nich był moim kuzynem. Był – powtórzyła matka
przelewu krwi.
posługuje się twój ojciec, przyszedłeś do niewłaściwej osoby. Wiele lat temu
dołączyć do Tanzim.
Skrzywił się, bo jej słowa trafiły do celu. Pięć lat temu nie zgadzał się,
i to zdecydowanie, z tym, jak jego ojciec traktuje szafitów, a teraz nic się
Ali opuścił wzrok. Nie czuł już, by jego imię było jakąkolwiek inspiracją,
raczej brzemieniem.
w Cytadeli, wsadzili do ręki zulfikar i zaczęli uczyć, żebyś stał się bronią
swojego brata… – Głos zamarł jej w gardle. – Ale ja wciąż widzę w tobie tę
niewinność. To dobro.
A mimo to tak bardzo pragnął tam wrócić, pal licho zabójców. Miejsce,
w Cytadeli.
święta?
– Nie mogę im pomóc. A ty też nie jesteś bez winy, jeśli już przy tym
jesteśmy – oskarżył ją Ali. – Myślisz, że nie wiem, w co grają Ajanle i jak się
innowacjami, kiedy stawką jest przeżycie, ani nie proponuje nowych idei,
przekonania głębiej, niż myślisz. Gdy obejmie tron, stanie się taki jak
Ali zaczął chodzić w kółko, starając się powstrzymać wodę, która chciała
było niczym sól na ranę zadaną przez brata zaraz po powrocie Alego. – Nie
ciebie naskakuje. Jednak kiedy ktoś ma tyle władzy, co twój brat, takie
ścieżką, z której niedługo może nie być w stanie zawrócić. – Jej głos
Ali stał się nagle świadom wody w dzbanku stojącym na stole obok,
i pociągnął za brodę.
Hatset znieruchomiała.
Ali spojrzał i serce mu zamarło, gdy zdał sobie sprawę, że rękaw jego
zdawał sobie sprawy, że Hatset potrafi poruszać się tak szybko. Złapała go
za ramię. Ali spróbował się wyrwać, ale ponieważ nie chciał zrobić jej
krzywdy (i nie docenił jej siły), był zbyt powolny. Podwinęła mu rękaw do
samej góry.
nadgarstka.
Ali spanikował.
Alu, czy masz na ciele więcej blizn? – zadała pytanie tak, jakby już znała
przecinające jego skórę. Jej palce przesunęły się po poszarpanej linii, którą
Ali zadrżał. Obiecał wszak ojcu, że nie będzie mówił o tamtej nocy, ale
„Powiedział, że nikt nie może się dowiedzieć. Abba powiedział, że nikt nie
popatrzył jej prosto w oczy. – Wiem, że mi nie ufasz. Wiem, że różnimy się
Zerknął w jej ciepłe złote oczy, które pocieszały go, gdy w dzieciństwie
Odetchnęła głęboko.
mojego imienia.
niesłyszalnym szeptem.
– Tak. – Puściła jego dłonie. – Co się stało po tym, jak podałeś swoje
imię?
Marid wykorzystał mnie, żeby zabić Darajawahusza, ale nie pamiętam nic
w infirmerii…
dziewczyna wie?
lojalności sprawiły, że skłamał. – Nie było jej tam. Tylko abba i Muntazir
Ali skrzywił się, ale nie mógł zaprzeczyć, że czuje ulgę. Tak dobrze było
pomóc.
– Nie jestem pewien, czy przeżyłbym w Am Gezirze, gdyby marid mnie nie
opętał.
Zmarszczyła brwi.
Ciała ze śladami takimi jak twoje. Dżinny trudniące się rybactwem, które
– Ale myślałem, że… – zaciął się nagle. – Czy nasi przodkowie nie
zbita z tropu.
– Nie wiem.
że usłyszał, jak pękają szwy. Kiedy dołączyły do nich dwie służące, twarz
niego patrzyła.
zastawą.
– Dziękuję.
maczane w syropie.
z maridami.
– Ale jak?
biczować przeciwników.
dżinnów.
– Warto spróbować. Teraz jednak nie myśl już o całej tej sprawie
– Skąd ta data?
powrotu.
w jakieś inne miejsce, które nie jest nawiedzaną przez maridów wyspą na
przeklętym jeziorze.
będę musiała walczyć z maridem, żeby cię zatrzymać, niechże tak będzie.
12
Nahri
potworem”.
dyskretne kaszlnięcie.
„Nie, zapewne wyglądam tak, jakbym wybierała się do łoża mojego męża,
co jest dość ironiczne, bo nigdy już tego nie zrobię”. Nahri znów
zdecydowała, że ubierze lnianą sukienkę bez rękawów z misternie
coś znajomego.
– Pójdę w tym stroju. To gezirijska uczta, więc w części dla kobiet i tak
takie przywiązanie.
– Nie zaprzeczę – odparła Nisrin, a kiedy Nahri poruszyła się, żeby wstać,
królową?
– Jak zawsze. – To była prawda: Nahri unikała Hatset, jakby była jej
wychowanemu psu.
kilka minut, zje coś ukradkiem, a oprócz pożywienia ukradnie może jeden
Banu Nahidy.
perfumami wnętrza.
uniesione na widok jej sukni, więc nie patrzyła na inne kobiety, a przez to
zbyt późno zdała sobie sprawę z tego, że wiele z nich zasłaniało twarze
o kłótni z Muntazirem.
Trochę inna, szczerze mówiąc, ale bardzo piękna. – Jej głos nabrał
– Co, yyy, tak – wyjąkał. – Powinienem już iść. Mężczyźni mnie oczekują.
jego dumną postać i lśniącą ciemną skórę. Podejrzewała, że tak właśnie się
z paneli namiotu przed nami, żeby było nas lepiej widać… A ty zawsze się
bogatą i potężną. Trzymała żelazną ręką harem, podobnie jak jej mąż
trzymał cały Dewabad, nic więc dziwnego, że była tak wpływowa. To w jej
świata, to stąd wysyłano listy i umowy, które zmieniały życie tak wielu
Nahri usiadła.
przed nią na pięknym białym podium z nefrytu, unoszącym się nad bujną
granic.
pięć lat temu w smaganym deszczem pawilonie król opowiedział jej bez
oczywiście Dżamszid, ich kolana czasem o siebie trącały, ale znajdowali się
wodną.
Nie miał na sobie tak oszałamiającej biżuterii jak jego starszy brat, lecz to
dywanie.
gości, którzy wyglądali, jakby zstąpili prosto z kart księgi zawierającej zbiór
Jeśli podział między braćmi będzie trwał, jeżeli te grupy zwrócą się
przeciw sobie… to nie skończy się dobrze dla dżinnów. Wszystkich dżinnów
w Dewabadzie.
Nahri zaburczało w żołądku. Czy nadciągała wojna domowa, czy też nie,
na pewno nie ocali swojego rodu z pustym brzuchem. Nie przejmując się
i plastrami melona.
Ali wyróżniał się spośród innych jak plamka na oku, jak chwila ciszy
w oceanie dźwięków.
były raczej mroczne miesiące, ale czas spędzony z tobą je… rozświetlał”,
oczywiście nie chciał takiej uczty. Gdybyśmy mieli ją urządzić wedle jego
czajniczek kawy, którą, jak słyszałem, ostatnio parzy sobie sam. – Głos
pięć lat, wciąż jeszcze potrafiła podziwiać tutejsze cuda i była pewna, że
– Pozwolisz, książę?
Ali wyglądał, jakby zbierało mu się na wymioty, ale pokazał gestem, żeby
tamten kontynuował.
u widzów. Węgorz wciąż jeszcze się wił, kiedy mężczyzna szybkim ruchem
przemówił.
wyobrażała sobie, jak ktoś był w ogóle w stanie upolować takie ptaszysko),
wąsem pojawił się wśród ucztujących. – Pokój z wami, królu mój i książęta!
– Coś innego, wiem… ale jaki jest cel Nawasatem, jeśli nie świętowanie
podobnego…
Tym razem jednak uniósł brwi i sięgnął do gardła. Złapał palcami kołnierz
– Alizajdzie?
W jego wzroku nie było wściekłości ani oskarżenia, tylko pełen bólu żal.
tamtego potwornego wieczoru pięć lat wcześniej. Dara też tak sapnął,
przed śmiercią. Popatrzył jej wtedy prosto w oczy, a potem westchnął i jego
– Alizajdzie!
Ali upadł, dławiąc się i drapiąc w szyję. Hatset runęła przez namiot, nie
syna. Zajnab wrzasnęła, lecz zanim zdążyła rzucić się naprzód, pojawiła
stóp. Przed nią umierał mężczyzna. Znała doskonale ten widok z infirmerii:
srebrne opary unoszące się z ran, które wydrapał sam książę, kiedy
Jego skóra zaczęła pękać, krew trysnęła mu z ust, gardła i szyi, a wraz
z nią wyłoniły się ostre drzazgi srebra. Nahri zdała sobie sprawę, że muszą
to być srebrne opary, które przybrały stałą formę, gdy Ghassan przywołał
królowej. – Zobacz sama! Nie widziałaś, jak się przed chwilą zmieniły?
– Zdejmij klątwę!
umiejętności wracają.
natych…
Odskoczyła, ale nie było przeznaczone dla niej. Rozległ się zdławiony
krzyk, a potem głuche łupnięcie. To służący, który podał Alemu sok, padł
Alego.
Nie miała zbyt dużo czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Oczy Alego
Były czarne jak olej. Tak jak wtedy, kiedy opętał go marid.
13
Nahri
część trucizny, to, co pozostało, wciąż było groźne. Jad krążył w jego krwi,
mroczna zasłona, przez którą ledwie mogła wykryć bicie jego serca. Słony
i wzięła głęboki oddech. Przez jej ciało przebiegł gwałtowny dreszcz, który
blisko serca.
Blizna. Kręta, poszarpana linia, tak jakby kolczaste pnącze uczepiło się
ciało księcia.
wtedy, że książę już nie żyje, a do tego ogarnęła ją panika, że ona i Dara
również zginą, toteż nie zastanawiała się nad jego dalszym losem. Krążące
Nisrin jednak zajmowała się księciem. Leczyła go… a jednak nigdy nie
wyczuwam – sprecyzowała.
Ghassan wyglądał, jakby tego wieczoru postarzał się o pięćdziesiąt lat.
pochopnie.
nasz syn wciąż żyje – wtrąciła Hatset, głosem tak ostrym, jakiego Nahri
Muntazir wstał.
emocje.
– Przeżyje to.
jak Hatset mruży podejrzliwie oczy. Emir najwyraźniej tego nie zauważył.
– Ziru…
– Możemy go zobaczyć?
uzdrowicielkę za rękę.
jej. I na pewno nie zapomnę, co właśnie zrobiłaś dla mojego syna.
krwi.
się pomoc. Eliksir potrzebuje jeszcze chwili lub dwóch nad ogniem.
dwa kroki przed Nahri, zawsze gotowa pomóc. Jej mentorka i najbliższa
powiernica.
emocjami.
– Co?
Całe jego ciało jest pokryte bliznami, nie da się znaleźć kawałka skóry
Nisrin zesztywniała.
własne wspomnienia…
– Nie do ciebie należała ocena, czy powinnam wiedzieć więcej, czy też nie.
mieście przynajmniej jednej osoby, której będę mogła ufać, jednej osoby,
z żalem i niesmakiem:
przypominał dżinna. Syczał i pluł jak wąż, skrzecząc coś w języku, którego
bo chciał udusić własnego ojca! – Nahri szeroko otworzyła oczy, ale Nisrin
jeszcze nie skończyła: – Jak myślisz, dlaczego zawalił się sufit infirmerii? –
z nich nie może się równać z tym, co przydarzyło się Alizajdowi Al-
– Skosztuj tego.
– Co?
– Nie.
Asystentka westchnęła.
– Nahri…
sypialni.
nakłonić go do zdrady!
równało się flirtowi ze śmiercią, ale nie mogła się odwrócić i odejść.
Kiedy zdasz sobie z tego sprawę? Dewowie nie chcą zgody z tobą: chcą,
nasza rodzina.
gotów za to zapłacić!”, Nahri przełknęła ślinę, czując, że nogi się pod nią
uginają.
ciebie.
jestem tak naiwny. Nie pozwolę, żebyś znów mieszała się w tę sprawę.
Grozisz w ten sposób matce twoich dzieci? Dlatego właśnie poddani cię
dużo.
sama przed sobą, że mężczyzna, który, jak się upierała, miał być tylko
oskarżał ją mąż, okłamał ją lub wykorzystał. Kiedyś bała się, że to jej wina,
prawdziwej więzi.
Jednak nie była to jej wina… a przynajmniej nie tylko jej wina. To
Wypuściła powietrze i otworzyła oczy. Ali przez sen przewracał się z boku
w Am Gezirze życie trudniejsze, niż mogła sobie wyobrazić. Jego ciało było
wyobrażała sobie, kto mógłby być dość głupi, by spróbować zabić księcia
Darę?
– Kto przestał?
pozostawia ślady. – Nikt inny nie został ranny, ale służący, który nalewał ci
– Żałuję, że tak się stało. Był jeszcze chłopcem. – Zakrył usta i znów
– Tak, wiem. Nie tylko ty tak myślałeś. Twoi rodacy nie ukrywają tego, co
o mnie sądzą.
życzyła mi śmierci.
– Nie, nie jesteś – zgodził się Ali. – Jesteś uzdrowicielką. – Znów popatrzył
twarzy pojawił się nieco rozpaczliwy uśmieszek. – Jeżeli dobrze liczę, to już
po raz czwarty.
– Co?
czekać.
Pokręciła głową.
kto potrafił używać magii tak jak Darajawahusz. Nigdy nie słyszałem
o kimś, kto potrafił używać magii w ten sposób. Ale wiedziałem o nim…
dużo więcej. – Żal przemknął przez jego twarz. – To było w tych książkach,
których nie chciałem ci dać do przeczytania. Gdyby cię porwał, gdyby mnie
w to nie wierzy. W końcu oskarżenia Muntazira ugodziły ją tak boleśnie nie
bez powodu.
całkowicie zaskoczyła.
Jakiś głosik w jej umyśle wciąż pytał, czy nie powinna była tego
przewidzieć.
samotności.
– A co z resztą?
Zamrugał.
– Jaką resztą?
– Pokazali, jak zmienia się w coś innego. Jego skóra i oczy wyglądały,
Po minie Alego widziała jednak, że czuje się tak samo, i chociaż serce
Zarumienił się.
zawstydzony.
Popatrzył na książki, których bezładny stos leżał na stoliku przy jej łożu.
Odchrząknął.
– Nic, co by dotyczyło ciebie! – Ani też nic, co powinno dotyczyć jej samej.
– Pilnuj swojego nosa. Czy przed chwilą nie łkałeś, ile to razy ocaliłam ci
książki na sofie, coś pstryknęło jej w głowie i nagle wszystko znalazło się
na swoim miejscu.
„I co, będziesz tak robić do śmierci?” Czy miała pozwolić, żeby Ghassan
14
Dara
pilnował, żeby były one cały czas pokryte śniegiem i mokre. Najpierw
z nich przemówił:
– Wejdź, afszinie.
tylko w koce. Dara rozumiał, skąd wzięły się takie środki bezpieczeństwa,
jednak surowe warunki sprawiały, że czuł się coraz bardziej nieswojo. Nie
wziął Abu Sajfa i jego towarzysza do niewoli na polu bitwy, w walce. Byli
zwiadowcami: młodzieniec, jak podejrzewał Dara, ze swoim pierwszym
nienawiścią.
żołnierza.
– Muszę ci za to podziękować.
– Dla niego. – Dara sięgnął do kajdan Abu Sajfa i rozkuł go. – Chodź ze
Dewy, który nie miał swojego miejsca nigdzie na ziemi. Dara jednym
– Dziękuję.
namiotu, ale nie była to ich pierwsza rozmowa. Mogli być nieprzyjaciółmi,
jego twarzy odbiły się smutek i zmęczenie. – Tęskni za rodziną. Tuż przed
Abu Sajf nie złapał przynęty. Nigdy tego nie robił. Dara podejrzewał, że
– Twoja Banu Nahida znowu pobierała nam krew – zmienił temat. – I nie
że potrafi schwytać duszę jak ifryt i związać ją tak, że nigdy nie ujrzy Raju.
Dara utrzymywał nieprzeniknioną minę, ale w jego piersi zatliła się iskra
z ich rąk. Szczerze mówiąc, Dara nie myślał o tym zbyt dużo, kiedy został
sytuacji.
Odchrząknął.
że mieszkasz tu od pół wieku, prawda? Ten kraj nie wydaje się idealnym
– Była taka jedna… – przyznał cicho afszin. – Ale nie mogłem dać jej
modne.
Dara chrząknął. Gdyby powiedział mu to jakiś inny dżinn, być może by
ręką.
– Wykonywałeś rozkazy.
– Owszem – odpowiedział cicho Abu Sajf. – Ale nigdy nie wydawały mi się
właściwe. Podróż tam zabrała nam całe miesiące, poza tym nie
Mardoniusz.
15
Ali
szafitów.
drzwi.
tak nerwowo?
Odwzajemnił spojrzenie.
Przewróciła oczami.
„Wygląda całkiem inaczej niż w złotej sukni, którą założyła na ucztę”. Ali
poczuł, że się rumieni. Nie, nie będzie myślał o tamtej sukience. Nie po raz
kolejny. Zamiast tego pośpieszył za nią, przeklinając się za to, że dał się
w dzielnicy szafitów. Wciąż nie był pewny, dlaczego zgodził się na tak
potrafili robić takie rzeczy, prawda? Ali sam z siebie z pewnością nie był
brzuchu, który nagle zrobił się duży… a tymczasem torba, którą miała
na ramieniu, zniknęła. Bóg wie kiedy wsunęła ją pod abaję, a gdy zbliżyli
jej drogę.
Ali zbladł.
– Ja…
Umysł Alego głośno ostrzegał przed pułapką, w końcu nie był to pierwszy
ścianami i dwojgiem drzwi. Nie było tu okien ani sufitu, nad nimi
Ali był szybszy. W mgnieniu oka dobył zulfikara, a szafita się cofnął,
– Przepraszam?
– Nahri?
„Boże, zachowaj mnie”. Gdy wślizgnęła się do pokoju, Ali ruszył za nią.
dewabadzkim akcentem.
na której ją przeprowadzę.
dłonią.
czysty zachwyt.
z samego pałacu.
Lekarka zawahała się, ale tylko na chwilę. Jej dłonie ani oczy nawet nie
drgnęły.
– Wszystko jedno, czy to prawda, czy objaw szaleństwa, znajdźcie sobie
katarakty do usunięcia.
się równie szybko jak strażnik i opadł na jedną z niskich sof pod ścianą.
przeglądać jedną z książek. Widział ten uśmiech już wcześniej, kiedy się
– Subho, kochanie, czy już skończyłaś? – odezwał się nowy głos, niski,
męski bas. – Dziecko jest głodne, ale nie chce zjeść żadnego… och! –
wiele razy. Ali natychmiast uniósł zulfikar, ale mężczyzna nie był
dziecko.
oskarżała go o nerwowość.
charakterystycznego połysku jak u osób czystej krwi, jej uszy były równie
intensywnego cynobru.
w dłoni.
– Pozwól, proszę…
się wpraszać.
– Mógłbyś to odłożyć?
Zarumienił się.
– Tak, naturalnie. – Szybko schował broń do pochwy, a potem zsunął
jesteś…
rodakom?
właściwych określeń.
Ali poczuł, że Nahri u jego boku napina mięśnie, ale jej głos pozostał
spokojny:
łaskocząc piórem simurga, zjawiła się tu, żeby ocenić moje wyszkolenie?
prawda?
– Nie jestem jej księciem – poprawił szybko Ali, rewanżując się
– Przykro mi.
doktorki nie było słychać, żeby się nad sobą użalała. – Wyszkolił jednak
Nahri.
– Nie. Ryzyko jest zbyt duże. Dżinny czystej krwi wolałyby raczej,
banda złodziei porwała jego córkę. Sprzedał cały majątek, żeby zapłacić
Ona jednak już otworzyła szaę. Ali usłyszał, jak wstrzymuje oddech.
się w żyłach.
To był pistolet.
ostrożność.
szafitami i przed bronią palną. Żaden dżinn czystej krwi wolał nie stawać
naprzeciwko wylotu lufy pistoletu czy muszkietu, którymi szafici mogli się
zrównany z ziemią.
pod uwagę.
chciałaś pomóc?
królowi.
Subha spojrzała na Banu Nahidę tak, jakby wyrosła jej nagle druga
głowa.
– Chcesz pracować ze mną? Pod auspicjami króla Dewabadu?
– Tak.
– Moi przodkowie prowadzili przed wojną szpital, który teraz stoi w ruinie.
właściwych słów.
Ali musiał się bardzo postarać, żeby nad sobą zapanować. Nic w głosie
Odchrząknął.
– Dla wszystkich?
– Tak – potwierdziła Nahri. – Niezależnie od pochodzenia.
z przerażenia…
beztrosko. – Wiem o tym, ale myślę, że może nam się udać. – Wskazała
równie zdumionego.
szafitę?
swoich…
powiedzenia.
potomkinią rodziny, która tępiła szafitów przez wieki, tak jakbyśmy byli
współpracować?
jednak również, że Subha miała rację. Widział na własne oczy, jaką szkodę
Jednak moje intencje są szczere. Mogę być Nahidką i Dewą, ale chcę
pomóc szafitom.
– W takim razie idź do Wielkiej Świątyni, wyrzeknij się wierzeń przodków
z Dewami.
– Nie mogę tego zrobić, jeszcze nie teraz. Straciłabym ich poparcie
nią gniewnie. – Szafici też nie są bez winy – odpaliła z rosnącym żarem
Dary? Szafici rzucili się na nich jak zwierzęta, miotając ogień Rumiego i…
– Zwierzęta?! – warknęła Subha. – Ach tak, więc tym dla ciebie jesteśmy.
– To nie jest beznadziejny pomysł. – Słowa wymknęły się Alemu, zanim je
ale to naprawdę nie był beznadziejny pomysł. Był… właściwie to był niemal
nie potrafił nazwać… ale nie wydawała się całkiem zadowolona z jego
poparcia.
rodaków?
szafity, który nie wiedziałby, jak książę się z tym czuje. – Zwróciła się do
arystokraci.
błysk zainteresowania w oczach Subhy, ale nie mógł znieść okłamania jej.
dość ostrożny. Uważam, że plan Banu Nahidy jest godny podziwu, ale
Lekarka zamilkła.
– No i?
na kłamstwie.
I nie wracaj, dopóki tego nie zrobisz. Nie pozwolę, żeby moja rodzina
Ali wstał.
Nahri!
ród.
nimi zewnętrzne drzwi. Oparł się o nie bezwładnie, gdy dotarło do niego
przyjaciółmi.
innych przyjaciół.
stopnia?
– Długa historia. – Potarł bolące gardło. – Ale nie martw się, jestem
Ali westchnął.
16
Dara
Dżamszid?
– Tak.
W głowie Dary formowała się myśl, która wcale mu się nie podobała. –
szacunkiem, Banu Nahido, mamy coraz mniej czasu. – Skinął głową ku jej
ograniczenie…
unieruchomić…
konkretnego pierścienia, nie ma też żadnych zapisów, jak odbywa się jego
świadectw.
tego, czy Maniże uda się przejąć pierścień z pieczęcią Sulejmana. Bez
niego…
śmierci ojca udał się na kilka dni w jakieś odosobnione miejsce. Kiedy
pojawił się ponownie, wyglądał jak chory, a na jego twarzy widniał znak
został królem, nie zapuszczał się dalej niż w góry w obrębie zasłony.
Kaweh przytaknął.
życia zawsze sprawiało mu ból. – Ale wiedziałem o tym tylko dzięki znakowi
pierścień.
Po dłuższej chwili Maniże odezwała się znowu:
Muntazir przeżyje pierwszy atak, tak by mógł nam powiedzieć, jak przejąć
– A ja nie sądzę, żeby było trudno zmusić rozpustnego syna Ghassana do
królewskie tajemnice.
Dara opuścił wzrok, czując nagły skurcz żołądka. Nie był zaskoczony, że
którego zmuszona była poślubić Nahri, nie chciałby stać się obiektem jego
zemsty.
Mina Kaweha wydawała się przez chwilę wyrażać podobne obawy, ale
Dewabadu. Jeżeli między tymi gzami piaskowymi tli się konflikt, upewnij
się, że nasi rodacy, nie wspominając już o naszych dzieciach, będą trzymać
się z dala. Dara zaczaruje ci dywan i nauczy cię nim latać. – Maniże
złapał go za rękaw.
– Musimy porozmawiać.
skwaśniała.
– Czy sypiasz w otoczeniu broni? Naprawdę nie masz ani jednej osobistej
nam kłopotów.
wyjściu.
– W tamtą noc… jeszcze przed bitwą na statku, odzyskałem część moich
zajmowała tancerka.
A to, o czym rozmawiamy, nigdy nie opuści tego namiotu. Ale, Kawehu… –
dodał błagalnie – Banu Maniże polega na nas obu. Musimy umieć o tym
szczerze rozmawiać.
staro, tak jakby to wspomnienie dodało mu lat. – Jak można zrobić coś
początku starał się to przede mną ukryć. Podejrzewam, że bał się mojej
dezaprobaty.
nie, Muntazir jest Gezirim do szpiku kości. Zawsze będzie lojalny wobec
ojca, rodzina zawsze będzie miała pierwszeństwo. Dżamszid nie chce tego
spoglądając nieufnie.
– Nie – odparł szybko wezyr. – Nie chciałem jej tym kłopotać. – Potarł
przez kilka pierwszych dni. Jeśli będzie trzeba, zamknę go… ale kiedy
dowie się o Muntazirze, o tym, co się z nim stanie po osiągnięciu głównego
daruje.
– Słaba pociecha, jeżeli nie odezwą się do nas już nigdy. – Wezyr zerknął
odpowiedź.
młoda dziewczyna cieszyła się ze swojej mądrości tak samo jak Nahri
teraz. Miała ostry umysł, była czarująca, a uśmiechu używała jak broni. –
Oczy napełniły mu się łzami. – Kiedy Nahri ogłoszono jej córką, zaparło mi
dech z wrażenia.
Kaweh wytarł oczy. – Prawie nic z tego nie pamiętam. Gdyby nie było
moja żałoba ochroni ją przed jego pościgiem. Oto, do czego zmusił ją ten
demon!
Afszin gapił się na niego bez słowa, jakby odjęło mu mowę. Nie potrafił
choć znając jego przeklęty los, znalazłby się ktoś, kto odciągnąłby go
tego zdolna.
powinien. Poza tym nic o nim nie wspominała. – Zamilkł, a przez jego
Czasami wyglądało to, jakby Rustam był jedyną osobą, która potrafiła
przewiny.
Teraz to on znajdował się o krok od tego, by zasiać w tym świecie więcej
– Tak – potwierdził cicho Dara. Nie miał wyboru. – Mogę jednak cię o coś
zapytać?
– O co?
umilkł, szukając właściwych słów. – Wiem, kim jestem dla dżinnów z tego
kiedy Maniże stwierdzi, że łatwiej jej rządzić, jeśli Bicz Kwi-zi nie stoi u jej
– Nie pozwól, żeby się taka stała – ciągnął śpiesznie. – Maniże ci ufa.
Posłucha twojej rady. Nie pozwól, by stała się taka jak Ghassan. – A po
cichu, w głębi serca dodał słowa, których nie potrafił wypowiedzieć. „Nie
pozwól, by stała się taka jak jej przodkowie, którzy uczynili mnie swoim
Biczem”.
u jej boku, nie ostrożny Wielki Wezyr. – Ale szczerze mówiąc, nie mam
zamiaru jej potępiać, jeśli zapragnie odwetu. – Wstał, jakby nie zdawał
iść.
Afszin nie był w stanie się odezwać. Kiwnął tylko głową, a Kaweh
wietrze.
„Ta wojna nigdy się nie skończy”. Dara znów spojrzał na swój arsenał,
śniegiem.
naprawdę kiepsko i tak też się czuł: duszę miał w strzępach, a jego pamięć
i ostrzami. Dara nie rozumiał, skąd się u niego bierze ten instynkt, i nie
był w stanie odpowiedzieć na pytania Chajzura. Żadne z nich nie miało dla
wyjaśniało. Minęły całe lata, zanim przypomniał sobie lepszą część swojego
otaczających Gozan. Marzenia, które snuł, zanim jego imię stało się
świątecznych dni.
znak afszina, tak by Dara mógł osiedlić się w odległej dewańskiej wiosce
pod nowym imieniem. Nie dało się usunąć szmaragdowej zieleni oczu, ale
walczyć.
gościny u Chajzura.
17
Nahri
nie było ani jednej chmurki, a jezioro rozpościerało się pod nimi jak
Wzorzysty, gęsty dywan, tak gruby, że dłoń Nahri się w nim zapadała,
Nahri zauważyła, że wśród jej posiłków znalazło się sporo dań z jej
płaczem, a inni kucharze wyjaśnili jej potem, że rzadko się odzywa i jest
dziwnym trafem zawsze była dwa razy wyższa niż ta, na którą się
zgodziliśmy.
– Alu, dość już tych zwojów – powiedziała, wskazując leżący obok niego
kawy.
ją, by uległa jego woli, a ona nigdy mu tego nie zapomniała, ale teraz
Muntazir prychnął.
przekonań.
przesłuchania.
Ali odchrząknął.
przeklinając wspólnika.
Ghassan patrzył na nią tak spokojnie, że włosy zjeżyły jej się na karku.
musi teraz stąpać wyjątkowo ostrożnie, inaczej ucierpi jakiś biedny Dewa.
– Ależ tak – odparła Nahri pośpiesznie, tak jakby nie zauważyła jego
ifrytów.
– Naprawdę?
ekscentryczny. Nie chce wrócić do Ta Ntry, więc staram się mieć na niego
oko i pilnować, żeby przypadkiem się nie zagłodził. Spotkałam tam również
miejsca.
i wrócił do Nahri:
– To brzmi jak godna podziwu mrzonka, Banu Nahido, ale nawet gdybyś
mogłabyś leczyć ich naraz tylu, ilu zmieści się w całym szpitalu?
kuracji nie mógłby podjąć się ktoś, w kogo żyłach nie płynie krew Nahidów.
– Tu nie chodzi o politykę rodową ani dumę – upierała się Nahri. – Nie
żadnych szczegółów.
przemówiła szybko:
dawnej świetności.
z nich.
niemal dało się jej dotknąć. Zajnab upuściła kielich, a królowa gwałtownie
wciągnęła powietrze.
się z nią nie zgadzał. Chciał także podważyć jej pozycję, przedwcześnie
okolicznościach.
– Nie. Nie ja… i nie od razu. Będziemy pracować i uczyć się równolegle,
– Twoi kapłani nigdy się na to nie zgodzą. Nie jestem pewien, czy ja sam
powinienem się na to zgodzić. Jak tylko szaficki doktor zrani Dewę, lub
– Albo mogą nauczyć się, jak żyć obok siebie – rozległ się głos królowej,
twoich przodków… którzy, jak być może sobie przypominasz, byli wrogami
moją, to jasne.
– A co by było, gdyby to był naprawdę wspólny projekt – odezwała się tym
Król przechylił głowę, ale ciepły uśmiech córki sprawił, że jego twarz
złagodniała.
prawda? Być może mój brat i jego żona będą mogli razem udać się do
swoich zwyczajów.
kapłanów do czegokolwiek?
– Ja się zajmę przekonywaniem – odparła ostro Nahri. Nie miała zamiaru
pozwolić, żeby Muntazir zrujnował jej plany. – Może ci się tam nawet
negocjacji jej zamążpójścia. Był to wzrok gracza, który zastanawiał się nad
skalkulowane.
Kiedy zobaczyła to spojrzenie po raz pierwszy, poczuła się swobodnie:
ponieważ zdążyła się już zorientować, co potrafi zrobić Ghassan, kiedy gra
musisz jasno postawić sprawę, że to twój pomysł, nie nasz. Nie chcę, żeby
Skinęła głową.
– Zrozumiano.
wykorzystam.
Ali spojrzał niepewnie, ale wstał, kiedy matka trąciła go łokciem. Nahri
Zajnab przyjrzała się im i pośpiesznie wstała. Nahri nie miała jej tego za
złe: na przystojnej twarzy Muntazira malowała się furia, a na skroni drgała
mu żyła.
droga córko.
Drzwi prowadzące na schody zamknęły się i małżonkowie zostali sami,
co o tym myślę?
– Nie przyłączam się do nikogo. Robię to dla siebie i swoich rodaków. Czy
się powstrzymać gorzki ton. – Nie powinnam chyba być zaskoczona, bo nie
dość długo.
Alego.
jednak nie obchodziło. Wstała i owinęła się czadorem. – Nie mam zamiaru
Istniały jednak pewne granice, których jej mąż nie powinien przekraczać,
– Zrobię to, Muntazirze. Dla moich rodaków i dla siebie. Z tobą lub bez
ciebie. Chcę odbudować ten szpital. Chcę sprawdzić, czy da się zawrzeć
w Świątyni mojego rodu. Jeżeli nie zdobędziesz się na to, by mnie tam
odwiedzić… – Zamilkła na chwilę, szukając właściwych słów. – …to nie
się ku drzwiom. Miał teraz sporo czasu, żeby pozastanawiać się nad
tylko czerń i biel, że czasem trzeba wybrać mniejsze zło dla większego
dobra. – Jego głos zabrzmiał ostrzegawczo. – Mój brat umarłby dla sprawy,
którą popiera, ale jest przecież księciem Dewabadu, więc to nie on zwykle
ojca, wymykając się z nią z pałacu, ponieważ czuł się winny. Prawie
a teraz miała środki niezbędne do realizacji swojego planu. Ali był jednym
z tych środków, a ona nie pozwoli, by po raz kolejny stał się dla niej
ciężarem.
Otworzyła drzwi.
Nahri niemal jęknęła, widząc Dżamszida oczekującego na nią w prywatnej
Noga mu się trzęsła i przekładał nerwowo laskę z ręki do ręki. Przed nim
brwi, wchodząc.
– Czy stało się tu coś złego? Dotarły jakieś wieści o twoim ojcu?
– Nic złego się nie stało, ale owszem, ostatnio napisałam do jego ojca.
„Niech się raczej spóźni”. Nahri nie sądziła, żeby potężny Wielki Wezyr,
ortodoksyjny Dewa, wysoko ocenił jej plany dotyczące szpitala czy szafitów.
Dłuższą chwilę trwało, zanim jej słowa do nich dotarły, a potem twarz
spochmurniała.
o swojej wizycie?
– Tę część akurat pominęłam – odparła beztrosko dziewczyna. – Ale tak,
w szczegóły.
jej samej ta wizja wydała się zbyt optymistyczna, ale jeżeli taka miała być
cena za zgodę Ghassana, ona i Ali będą musieli znaleźć sposób, by tego
się z nową nadzieją, jakiej nie czuła od bardzo dawna, a nawet z radością.
– Nie mogę. Ghassan zgodził się tylko pod warunkiem, że będziemy mogli
A poza tym nie chcę tego opóźniać – dodała, lekko urażona. – Myślałam, że
cię to zachwyci.
– Co? – wyszeptał.
propozycją.
– Ja… – Zerknął błyskawicznie na starszą asystentkę. – Jeżeli Nisrin nie
wszystko znosić.
Dżamszid zbladł.
– S-spróbuję je odnaleźć…
zajęciem! Ale nie będzie łatwo – przestrzegła. – Nie mam zbyt wiele czasu
czytanie i naukę cały czas, jaki zostanie ci po pracy. Pod koniec zapewne
mnie znienawidzisz.
w cztery oczy.
litość…
mogli.
– Czy to nie jest powód, dla którego pokój byłby tak bardzo pożądany?
Westchnął.
– Nie wiem, jak mogłoby się to stać. Spójrz na naszą historię. Za każdym
dziesięć minut?
człowiecza krew.
z nimi rozmawiać. – Nie odpowiedział jej na to, ale nie wydawał się też
pojęcie, ilu jest szafitów w ich dzielnicy, Dżamszidzie? Jak bardzo jest
gardeł. – Takie myśli rodziły się w jej głowie przez pięć lat, codziennie
– To może być dobry argument – przyznał. – Dewowie się boją. Przekonaj
Roześmiała się.
było biurkiem, ale w tej chwili jego blat niknął pod stosami książek,
– Wszystkie?!
– Dziękuję, Banu Nahido. Mam nadzieję, że wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Mrugnęła do niego.
wyjściu, ale tuż przed zasłoną zatrzymała się i spojrzała przez ramię. –
Dżamszidzie?
Podniósł wzrok.
– Powinieneś wiedzieć, że Muntazir nie popiera tego planu. Uważa, że to
Jeśli Muntazir zwrócił się do Dżamszida, gdy odkrył, że jego brat wraca do
dziwne, ale gdy zmrużył przy tym oczy, grymas ten wydał jej się znajomy. –
A ja jestem przede wszystkim Dewą. Masz moje poparcie. – Uśmiechnął się
wykorzystać każdą okazję, jaka jej się nadarzy. Poza tym, prawdę mówiąc,
do pracy.
18
Nahri
znów podmieniła klejnoty. Umiała to zrobić tak zręcznie, że nikt nic nie
szanowaną gospodę.
każdą propozycję.
na dłoni Nahri i ułożyła jej palce. – Teraz obracasz dłoń w ten sposób i…
– Niezbyt często. Czasami przy mnie, kiedy jesteśmy same, ale dotarcie
do tego etapu zajęło jej całe lata. Została wyzwolona wiele dekad temu,
jednak nigdy nie wspominała o tym, co się z nią działo w niewoli. Moja
kogoś innego. Dary, którego niewola trwała trzy razy dłużej. Afszin nie
do których udało jej się dotrzeć, były dość upiorne. Sam Dara z ulgą
przyznawał, że cieszy go ich brak. Nahri wtedy się z nim nie zgadzała:
utrata tak wielkiej części życia wydała jej się straszna. Może jednak było
w tym więcej miłosierdzia, niż jej się wydawało? Dara nie doznał go w życiu
przesadnie dużo.
Od wejścia dobiegł ich hałas.
Nahri wstała.
Na dziedziniec weszli Ali i Subha. Nie mogliby bardziej się różnić: książę
uprzejmie. – Doktor Sen, jak miło widzieć panią po raz kolejny. Razu, oto
kiedyś…
sobą.
– Oczywiście.
ogród.
brakowało: wątpiła, czy Subha trzęsie się jak osika przed zastosowaniem
nowej procedury, albo czy też podczas każdej operacji rozpaczliwie się
korytarz.
Cała trójka podążyła krętą ścieżką. Pod stopami mieli miękką ziemię,
mordować.
przejrzałą brzoskwinię.
z zakłopotaniem.
tarasował mosiężny mur, gruby i wysoki. Fragment przed nimi był pokryty
pokonania.
– Wygląda, jakby część dachu się zapadła. Mogę się tam wspiąć
i sprawdzić.
ruin.
umiejętności.
– Jak ma na imię?
– Urodziła się wcześniej, niż powinna, ale bardzo ładnie rośnie. – Oczy jej
i Dewabadzie.
Była w ostatnim miesiącu ciąży, o którą starali się z mężem przez wiele
– Nigdy nie rozumieją. Albo nie do końca. Żałoba zaćmiewa umysł i każe
jest łatwiej?
współpracować.
Jest teraz moim studentem. Pięć lat temu trafiło go w plecy kilka strzał,
pomóc.
Zanim Nahri zdążyła odpowiedzieć, Ali zeskoczył koło nich, tak cicho, że
ciekawością.
piwnica się zapadła. – Umilkł, a po chwili dodał: – I są tam węże. Mnóstwo
węży.
Subha westchnęła.
Nahri się zawahała, czując, jak do jej serca powoli wkrada się zwątpienie.
Oznacza to też nowe miejsca pracy i szkolenie dla setek dżinnów, którzy
współpracować.
powiecie mi, czego potrzebuje szpital, a ja będę się martwił, jak to załatwić.
księciem, mrucząc pod nosem coś o młodości. Nahri była równie zbita
mieściła się apteka. Nahri zamrugała, by jej oczy szybciej przystosowały się
– Wolałabym nie – odparła Subha, odtrącając dłoń Alego, który sięgał już
stąd wyjdę.
nasze zapasy.
– Też tak myślę, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że moje farmaceutyki
Alego.
Nagle jej wzrok przyciągnął błysk metalu, znajdującego się nisko, pod
że utknął.
rękojeść zulfikara.
lekarki, użyłaby dużo ostrzejszych słów, ale nie śmiała rozpocząć kłótni
w środku.
Odwrócił wzrok.
Ścisnęła go mocniej.
– Jak śmiesz traktować mnie tak protekcjonalnie! Czy nie w ten sam
Ten szkielet leżał pogrzebany pod podłogą. Jeśli chcesz zacząć od nowa,
19
Dara
Gwardia Królewska nic nie zauważy, zanim ich wieża nie runie do jeziora.
że to dobry wybór?
spusty.
Mardoniusza.
Młody żołnierz kiwnął głową, wstał i ruszył przez obóz. Niebo pomiędzy
irytująca od poprzedniej.
bojowników?
Ifryt przytaknął.
jednak wyboru.
nie wiem dlaczego. – Oblizał zęby. – Przecież tylko ona pamięta, co robiłeś
Abu Sajfa na ziemi i płonący zulfikar w dłoniach Geziriego, który rzucał się
właśnie ku Nahidce…
Strzała z łuku poleciała w jego kierunku, ale Abu Sajf był przygotowany:
był ten sam stary żołnierz, który fechtował z jego wojownikami. Strzelił raz
jeszcze, a z jego gardła wydobył się krzyk, kiedy Abu Sajf pobiegł dalej.
afszinowi cel.
a lód i śnieg topiły mu się pod stopami. Abu Sajf wyciągnął ostrze z ciała
Maniże…
Pstryknęła palcami.
wylewała się czarna krew, formując pod nim kałużę. Kilka włókien
Nic się nie zmieniło. I nie miało prawa się zmienić. Dara wiedział, że
nikt, nawet Nahidka, nie potrafi uleczyć osoby, której dosięgnął cios
zulfikara.
mocniej.
błyszczała furia, jakiej Dara jeszcze nie widział, jednak pokręcił głową.
Mardoniusz krzyknął z bólu, ściskając dłoń Dary.
proszę…
– Moja matka…
Podniósł się i wyciągnął zza pasa nóż. Płomienie ogarnęły jego ramiona
się w bicz.
i błagania o śmierć?
Abu Sajf spojrzał mu prosto w oczy. Jego twarz wyrażała poczucie klęski
i ponurą determinację.
tak mi odpłacasz?
żołnierzowi, który znajdował się pod moją opieką, jeżeli nie będę ćwiczył
– Myślę, że jesteś kłamcą z rodu kłamców. – Gdy Dara zaczął mówić, zdał
sobie sprawę, że nie jest wściekły tylko na Abu Sajfa. – Horda gzów
pozostać w obozie. Dał się omamić Abu Sajfowi, który płynnie posługiwał
– Nie obchodzi mnie to. – Utkwiła w nim wzrok. – Możesz być drogi
memu sercu, Darajawahuszu, ale znam historię lepiej niż moja córka.
Masz być posłuszny moim rozkazom. Ale jeżeli cię to pocieszy… – Przeszła
tuż obok niego. – Nie zamierzam pozostawić tych mężczyzn przy życiu.
z ciebie za plecami”. Po raz kolejny przeklął sam siebie za to, że ich nie
docenił. Jego młodsza wersja nie popełniłaby takiego błędu. Jego młodsza
kroków.
– Hamzo, nie dawaj im tej satysfakcji – odezwał się cicho Abu Sajf.
– Jeszcze jedna część planu. Eliksir, nad którym pracuję od wielu dekad.
ktokolwiek go powstrzymał.
Starszy zwiadowca rzucił się w tył, kiedy mgła przemknęła koło jego
zawył.
Dara nie mógł oderwać oczu od Abu Sajfa. Zakrwawione ciało starego
pieczęci.
Nie…
Krzyk zakończył się jak ucięty nożem, i tym razem Dara odwrócił wzrok,
Zakładam, że działa.
ramieniu.
Dlatego przemówił:
– Ja to zrobię. Wielki Wezyr nie musi wystawiać się na ryzyko.
– Ależ tak – sprzeciwiła się Maniże, chociaż w jej głosie dało się dosłyszeć
obawę. – Nie wiemy, czy Ghassan będzie w stanie użyć przeciw tobie
– Ale…
ich krew, znaczona miedzią. A więc nad tym pracowała tak pilnie Maniże
przemocy!
zwycięstwo rodu Dary wymagało, żeby król i kilku jego strażników zmarło
tę wojnę i upewni się, że Maniże nigdy już nie będzie musiała stosować
podobnych metod.
Odchrząknął.
pozostał tylko popiół i resztki żaru, świecące słabo w mroku nocy. Był już
– Irtemiz?
mogę uwierzyć, że już go nie ma. – Jej głos drżał. – Powinnam mieć łuk
zapewne czekał tylko na taką okazję. – Ścisnął jej ramię. – Poza tym i tak
– Chodźmy zatem.
butami.
Wyszli z lasu. Przed nimi rozciągało się płaskie dno doliny. Rzeka była
nią.
późnej pory Nahidka jeszcze nie spała. Światło lamp oliwnych przeświecało
przez płótno namiotu, a Dara z daleka czuł aromat świeżo zaparzonej
herbaty.
przybyciem.
dzieje?
z zachowaniem dyskrecji.
– W takim razie wejdź. – Przytrzymała klapę namiotu. – Usiądź i napij się
prawdy.
kiedy przyszedł list Nisrin. – Pociągnęła łyk herbaty. – Ale coś mi mówi, że
– Nie. Raczej nie. – Dara odstawił kubek. – Moja pani, wojownicy zwrócili
rozrzedzone, ale są wszędzie. Snują się tuż nad ziemią w całej dolinie
rzeki.
i rośnie… – Głos uwiązł mu w gardle. – Banu Nahido… kiedy ten proces się
zatrzymuje?
zawroty głowy.
W jej głosie dało się usłyszeć nutę cichej rozpaczy, gdy odparła:
z nich zda sobie sprawę, co się dzieje, i wyjmie relikwie z uszu. Dlatego
Jakiś głos wrzeszczał w jego umyśle, lecz Dara nie czuł wrzącej w żyłach
gorącej magii, wyrywającej się na wolność, wręcz przeciwnie: był zimny, jak
nigdy wcześniej.
– Nie rób tego – poprosił. Cały się trząsł. – Nie zaczynaj panowania od
– Nie mam wyboru. – Afszin odwrócił wzrok, jednak Maniże upierała się
Ghassan przeżyje, unicestwi nas i nie spocznie, dopóki nie zniknie ostatni
ślad po naszym rodzie. Opłakujesz Mardoniusza? Wiesz przecież świetnie,
– Uczynisz nas potworami. – Lód wokół serca Dary pękł. Afszin zaczął
nią błagalnie. – Proszę cię, o pani. Tam znajdą się niewinni. Dzieci. Ci,
spłynęły krwią odrobinę zbyt czerwoną. Dzieci, które nie zdawały sobie
– Ale to jej nie zakończy – upierał się z rozpaczą Dara. – Każdy Geziri
zdolny do noszenia broni stawi się na brzegu Gozanu, kiedy dowiedzą się,
Nie chcę mieć krwi na rękach, ale jeśli w ten sposób zdławię rebelie
Sahrajnów i oduczę Ajanle knucia, niechże tak będzie. Niech los Gezirich
gorzko. – Ale tym razem przynajmniej to nie moja rodzina i ród będą żyły
w strachu.
mi się tu umrzeć. – Podniósł się. – Miałaś okazać się lepsza… niż Kahtani.
– Powstrzymać Kaweha.
pięcie.
który przelał więcej krwi, niż jestem sobie w stanie wyobrazić, nagle
– Nie znasz mnie, Darajawahuszu. Nie wiesz, ile mnie już kosztowałeś.
Uderzył się pięścią w pierś. – Czy sądzisz, że w ogóle chcę tu być? – Gniew
zawirował w jego sercu, a potem znalazł drogę ujścia. Przysięgał nigdy nie
przekroczyć tej granicy, ale słowa Maniże poruszyły urazę kryjącą się
mojej!
realnymi. – Mówił, że jego matka była służącą. Umarła, kiedy się urodził.
jeszcze cokolwiek dla ciebie znaczy. – Teraz w jej głosie było więcej bólu niż
się wrakiem, odczuwającym tak wielki fizyczny ból, że są dni, kiedy nie
sobie, żeby siadał. Kolana się pod nim ugięły, a głowa zrobiła ciężka.
mój syn nie będzie bezpieczny, a ja nie wypalę mu tego przeklętego piętna
– Przepraszam – wyszeptał.
– Nie chcę twoich przeprosin – warknęła Nahidka. – Chcę moich dzieci.
Chcę mojego miasta. Chcę tronu i pieczęci, które Zajdi Al-Kahtani ukradł
Zacisnął dłonie w pięści. Od lat tak się nie czuł: tak jakby nieświadomie
20
Ali
słońcem, by lepiej przyjrzeć się górze gruzu, którą odkryli jego robotnicy,
czekają na nich namioty, a ta twoja zrzędliwa lekarka będzie ich badać.
system.
– zapytał Lubajd.
– Nie zastraszać, tylko korygować deficyt podatkowy. Ale nie, dzisiaj nie
śpi, tak? Zamiast zginać grzbiet nad kartkami pełnymi liczb i mamrotać
coś do siebie.
spraw.
przepierzenia. – Żołnierze?
pomóc.
– Z Gwardii?
– Dobrze.
– Dobrze?
obchodzi go, czy żyję, czy umarłem – powiedział Ali obronnym tonem. – Czy
– Może nie jestem dewabadzkim dworakiem, Ali, ale nawet ja wiem, jak
z wojskowymi. – Jego głos nabrał mocy. – Nie taki był plan, pamiętasz?
zatrzymał się prawie bez wysiłku, tak jakby potrafił czytać w myślach
lojalnym sługom, żeby nigdy nie pozostawiali go sam na sam z Alim. Jak
Zmarszczył brwi.
– Skąd to masz?
kuzynowi.
równie ozięble Tarik. – Królowa Safija, niech jej dusza spoczywa w spokoju,
ciężki głaz. Ali próbował zachować spokój i widział, że jego brat również
walczy z gniewem. Następca tronu rzadko mówił o swojej matce. Ali jej nie
znał: zmarła, zanim się urodził, kiedy Muntazir był jeszcze dzieckiem.
Książę słyszał jednak, że byli sobie bardzo bliscy, i wiedział, że jego starszy
nagłą furię. Nie potrzebował innego powodu, by nienawidzić tego, kto stał
Podszedł do brata.
wszyscy krewni?
wysyczał Ali pod nosem, ale najwyraźniej nie dość cicho, ponieważ Tarik
wrażliwy, jeżeli chodzi o szafitów, książę Alizajdzie, ale tutaj nie było
czystej krwi.
– Czy to prawda?
o biciu i prześladowaniu.
teraz bardziej poirytowany niż wstrząśnięty. W jego oczach nie było już
Czując, jak woda zbiera mu się w dłoniach, zacisnął pięści. Nie śmiał
stosowną rekompensatę.
stosowna rekompensata?
– Nie – odparł sucho Muntazir. Oczy mu błyszczały, natomiast jego kuzyn
twojego życia, żebym wyjął cegły z murów szpitala, w którym będą leczeni
twoi poddani, tylko po to, żeby ugłaskać dumę bogacza, który podeptał
Nieco za późno Ali zdał sobie sprawę, że większość tłumu ucichła, a jego
słowa niosą się daleko. Coraz więcej dżinnów gromadziło się wokół nich:
konia.
a kiedy znów się odezwał, jego słowa cięły precyzyjnie: – To dość czytelna
lekcja dla nas wszystkich, jak niewiele oznacza dla ciebie rodzina.
potraktowałem?
Ali nagle przegrał bitwę, którą toczył z kipiącą wściekłością. Jego dłoń
Alizajdzie, a każę cię aresztować. Nie. – Uniósł dłoń, uciszając Tarika, który
mu się z niepokoju.
21
Nahri
– Muntazirze, nie obchodzi mnie, kto tam jest ani ile wina wypiłeś.
w ostatniej chwili.
niecierpliwa.
Nahri spojrzała na niego i zaniemówiła. Jej mąż był na wpół nagi. Miał
tocharystańskiego arystokraty.
się na niezaścielonym łożu. Jedna paliła fajkę wodną, podczas gdy druga,
na planszy.
Nahri wciągnęła powietrze, walcząc z nagłą chęcią spalenia całego
pokoju.
Wielką Świątynię?
kielich do dna.
– W takim razie co tu się dzieje? Nie mogę zaprowadzić cię w tym stanie
w najświętsze miejsce mojego rodu, gdy jesteś pijany i masz na sobie tylko
– Nie idę.
Nahri zamrugała.
– Przepraszam, co?
– Ale… ale zgodziłeś się pójść dzisiaj ze mną. A ojciec kazał ci to zrobić! –
– A, i tu się mylisz – ogłosił Muntazir, kiwając palcem przed jej twarzą. –
Kobiety w tle znów się roześmiały, jedna z nich rzuciła kostką, a Nahri
zadrżała.
– Nic podobnego, Nahri, ale podążasz ścieżką, której nie mogę wspierać,
z partnerem, który niszczy wszystko, czego się tknie. Nie zasiądę z moimi
w drzwi.
– MUNTAZIRZE!
„Co to, to nie”. Cofnęła się. Niech ją piekło pochłonie, jeżeli znów się
Kiedy przybyła pod apartament Alego, drzwi były zamknięte, a obok nich
walały się zwoje i księgi. Między tym wszystkim biegały kolejne dżinny,
– …mówiłem ci, że już zawarłem tę umowę. Nie obchodzi mnie, kim jest
wuj twojego szefa. Nie załatwiam spraw w ten sposób. Roboty hydrauliczne
Nahri poczuła, że podłoga usuwa jej się spod stóp. Zamknęła na chwilę
szpitalem całą moją reputację. Jeżeli plan się nie uda, ponieważ nie
umknęła jej również szybkość, z jaką kilka najbliższych dżinnów się od niej
odsunęło.
Pokręciła głową.
często osobiście.
Nahri się skrzywiła. Nie podobało jej się napięcie, narastające pomiędzy
Ulga trwała jednak tylko chwilę… ponieważ to nie był jej mąż.
W ciągu kilku chwil Ali na wspaniałym szarym ogierze znalazł się u ich
brodę tak, żeby robiła lepsze wrażenie i założył nawet biżuterię, sznur pereł
agarowym, a na szyi miał jeszcze kilka kropel wody. – Mój brat pozostaje
niedysponowany.
z którego przyjechał. – Gdzie ona jest? – zapytał sam siebie. – Była tuż za
mną…
a na nim ktoś, kogo widok zaskoczył ją jeszcze bardziej niż pojawienie się
Alego.
jeszcze efektowniej niż jej brat. Czarną chustę miała upiętą tiarą
wasza dwójka… – Wskazała gestem Alego i Nahri. – Wydaje się innym dość
– Tak, przepiękna.
– Pójdziemy już? – zapytała księżniczka, stając pomiędzy mężczyznami. –
z zasięgu słuchu.
– Kaweh?
w mojej lektyce.
matczynym gestem.
– Dlaczego?
jasno.
księżniczki niósł się daleko. Grunty świątynne były jak zwykle zatłoczone:
dzisiaj słabości.
Ali patrzył na kompleks świątynny z widocznym uznaniem. Wydawał się
tu jako daninę.
Kamień w jego dłoni nagle pojaśniał, migocząc tak, jakby znalazł się pod
powierzchnią morza.
– P-przepraszam…
oczywiście na nich patrzyli, ale nie wyglądało na to, żeby ktoś coś
zauważył.
Miał rację.
Najlepiej milcz.
już ani słowa, dopóki nie dołączyli do Dżamszida i Zajnab przy wejściu do
Świątyni.
w nowicjacie, Ali?
zaciekawiony.
– Może wejdziemy?
sprawniej. Być może sesja, którą przerwał Muntazir, jednak poprawiła stan
Dżamszida.
książę.
– Czy to…
w cieniu Stwórcy.
Kątem oka Nahri zauważyła, jak Dżamszid wzdryga się, ale nie mówi ani
płonie jasno.
widziała jak Dżamszid w ten sam sposób reaguje na kopię broni, która
Potem jednak Ali zbliżył się, patrząc na piedestał posągu. Nahri poczuła,
były poczerniałe i zwęglone, ale natychmiast dało się rozpoznać ich gadzie
pochodzenie.
wiele.
był bliski wybuchu. W każdej chwili mógł powiedzieć coś tak obraźliwego,
Ale książę już odkładał szkielet z powrotem. Nie na ziemię, ale do stóp
Siedzący naprzeciwko niej Kartir załamał ręce. Jeszcze nie widziała starego
tylko dzięki blaskowi pochodni. Czuła się tak, jakby postaci z portretów
Nahri nagle poczuła ulgę, że ani Ali, ani Zajnab nie posługują się
świecie. Nie będę wysłuchiwać obelg rzucanych na tych, którzy dzielą ich
krew.
kapłankę.
– Ani ja. Świątynia to nie miejsce dla takich sentymentów. Ale, Banu
życzliwego kapłana, który opowiedział jej o ich religii, który podarował jej
interpretacja.
na to pozwalać?
– Nie chciałem cię obrazić, Banu Nahido – powiedział, lecz nie zabrzmiało
o dobrym sercu…
zawrzemy pokoju z szafitami. W tym mieście są niemal tak samo liczni jak
my. Poleganie na tym, że dżinny upilnują, abyśmy nie rzucili się sobie do
nikim nie odpowiadają – mówiąc to, nie spojrzał na żadne z Kahtanich, ale
Kaweh.
decyzję, a nawet jeśli nie podobała się ona kapłanom, to nie wydawali się
Nahri stłumiła jęk. Powinna była wiedzieć, że nie pójdzie jej tak łatwo.
– Robić czego?
Zmierzył ją wzrokiem.
wszystkich Dewów.
– Dobrze. Jeśli wesprzecie mój szpital, przebiorę się w kostium i będę się
ostrożniejszy, obiecuję.
– Czy to komplement?
– Nie – rzuciła z goryczą, chociaż wcale się tak nie czuła. – To proste
stwierdzenie faktu.
błyszczące złote pasy podkreślały ciepły odcień jego szarych oczu. Mimo to
Nahri się nie podobał. – Nie pasuje do ciebie – dodała, zarówno do siebie,
– Och nie, Ali. Nie o to mi chodziło, wcale nie! – Za każdym razem, kiedy
czuła się tak samo: jej wygląd nie pasował do oczekiwań. Teraz, na myśl
przeszłości.
grupie osób, mających w sumie ponad tysiąc lat, nie ceni sobie takiej
Nahri patrzyła, jak odchodzi, nagle zdając sobie sprawę, ilu innych
Dewów robi to samo… i jak uważnie wielu z nich obserwowało jej rozmowę
z księciem.
22
Ali
bryznął na ziemię.
naprzeciwko.
kandurze.
schludniej, synku.
– Ach, gdzież się podziały twoje piękne słowa o czynieniu dobra dla mego
zbijających stolarkę.
– To szafici wykonują większość pracy – odparł. – Czuję się jak
– Nic nie raduje mnie bardziej niż widok tego miejsca tętniącego życiem.
– W takim razie może powinieneś przestać tęsknić za tą swoją Bir Nabat
Uważasz się teraz za kogoś w rodzaju rolnika, prawda? Czy zatem siejesz
powiedział Ali. – Malowidła budzą się do życia, fale rozbijają się na plaży,
Książę wychylił się przez balustradę, żeby sprawdzić postępy prac. Serce
do towarzyszek.
księcia.
Hatset prychnęła.
– Nawet ty nie jesteś taki naiwny. – Wzięła go pod ramię i ruszyli dalej. –
Ale wiesz… może nie byłby to najgorszy pomysł, gdybyś spalił maskę
– Amma…
zorientować…
brata.
jaką cenę za nie zapłaci. Nie żeby to miało teraz znaczenie. Ali nigdy już
nie zostanie kaidem. Nie mógł udawać, że nie czuje z tego powodu
frustracji. Nic się z tym jednak nie dało zrobić. Wierzył w to, co powiedział
wybuchowego naukowca?
– Nigdzie się nie wpraszamy, mój drogi. Spotykam się z Ustazem Issą już
od lat.
sama osoba. Ali jeszcze nie miał okazji zobaczyć Issy na własne oczy: kiedy
obronne.
– Powinniśmy byli wziąć ze sobą Nahri – powiedział znowu. – Issa ją lubi,
Is…
Drzwi nagle się uchyliły, ale tylko na szerokość dłoni. Ali podskoczył, gdy
eksperymentował?
poufna.
drugie.
Ali z każdą chwilą coraz bardziej żałował decyzji o przyjściu tutaj, ale
potłuczonego szkła, tak jakby uczony obawiał się ataku podczas snu.
poduch leżała koło pasiastej otomany, przed którą postawiono srebrną tacę
mniejszy.
wtedy mały, mógł mieć niecałe dziesięć lat, ale mężczyznę, który go wtedy
którego miał teraz przed sobą. – Nie rozumiem. Jeśli miałeś stanowisko
samo.
wygodniej.
domu, dopóki nie zjawili się robotnicy tego tu… I cały czas hałasują –
częstsze.
Uczony jeszcze bardziej się nachmurzył. – Nie jest zbyt mądrze dyskutować
na nowo.
Alizajdzie Al-Kahtani?
– Poznajesz to?
Królewskiej.
– Co cię tak oburzyło w tej mapie, Ustazie? – wtrąciła się Hatset.
– Ustazie Isso, ani Nahri, ani ja nic o tym nie wiedzieliśmy. Nigdy nie
– Amma…
Powstrzymała go gestem.
– Marid wykorzystał cię, żeby zabić innego dżinna? Opętał cię? Ale to nie
strony nie mają raczej równych praw. Jeżeli marid przyjmie ofiarę,
może zapragnąć śmiertelnik. Ale kiedy jego życie dobiegnie końca… Akolita
zaciąga dług krwi, a marid opętuje go, żeby odebrać, co mu się należy –
najbliższych!
Issa przechylił głowę, przyglądając się księciu tak, jakby ten był
– Tak.
podrapał się w brodę. – Nie rozumiem jednak po co. Intryga w celu zabicia
Nahidów – odparł uczony. – Ale to musiało być ponad dwa tysiące lat temu.
Książę trzymał jednak język za zębami. Przysiągł ojcu na swój ród i krew,
A jeżeli Hatset i Issa jeszcze tego nie wiedzieli, Ali nie miał zamiaru ich
o tym powiadamiać.
Ali, czując, że zaczyna tracić kontrolę nad sobą. – Moich zdolności. Chcę,
żeby zniknęły.
zdolności?
Ali nagle pozwolił działać całej magii, jaką dotąd powstrzymywał. Z jego
– Tych – wyjaśnił.
– Nie – odezwała się Hatset. – To nic nowego. – Kiedy Ali odwrócił się ku
Ali sapnął.
jednak nie sądziłam, że ciebie też to będzie dotyczyć. Wydawałeś się do cna
matka umilkła w pół zdania. Czuł mdłości. Nie mógł nawet zarzucić jej, że
się myliła. Kiedy był dzieckiem, zdarzało się, że tak bardzo pragnął
Odparła delikatnie:
– Alu, ponieważ panikowałeś. Byłeś w Dewabadzie przez niecały tydzień.
kłębiącej się Alemu wokół talii. – Masz pojęcie, co by się stało, gdyby
moja królowo. Nie wiem, czego się spodziewałaś, ale nigdy nie widziałem
– Królowo Hatset…
nawet kopie kronik mojej rodziny. Proszę tylko, żebyś poszukał sposobu, by
pomóc Alemu. – W jej głosie zabrzmiała przebiegłość. – Nie daj się błagać.
zagadkę.
zachować spokój i pozwolić jej i Issie zająć się tą sprawą, słowa, które
padły podczas rozmowy w szpitalu, wciąż prześladowały księcia. Rzucił się
się w głowie podczas kąpieli, oraz fakt, że deszcz, padający od wielu dni,
spał zbyt dobrze, a kiedy już zamknął oczy, jego sny nawiedzały obrazy
niego ponad drzewcem strzały. Budził się z drżeniem, zlany potem, czując
niezauważone.
– Słucham?
żeby się nie przepracowywać. Proszę: oto ktoś, komu przydałoby się trochę
– Nie. Możesz poświęcić nam parę minut. Nie myśl, że nie zauważyłem,
pogardliwe spojrzenie, tak jakby jego młodszy brat był czymś w rodzaju
irytującego robaka, po czym wmaszerował do gabinetu ojca. Na szczęście,
wybuchły.
z barków.
zniknęła.
nasze rody, pamiętasz? Od tamtej pory minęło już blisko pięć lat. W tym
Ali odchrząknął.
Nikt nawet na niego nie spojrzał. Muntazir gapił się w blat biurka ojca,
z żoną. Ostrzegałem cię przed tym nie raz. Jeśli ktoś inny, inna osoba
powstrzymywaną wściekłość.
– Nikt mnie nie rozprasza – warknął. Trzymał się blatu biurka tak
chłodno – ktoś inny może cię zastąpić. Ktoś, kto, jak podejrzewam,
w sercu Alego.
– Nahri jest warta dziesięciu takich jak ty – odpalił, czując, jak fala urazy
dobiegło Alego zawodzenie kobiety. Jej krzyk niósł się echem po korytarzu.
Królewskiej.
dżinistański.
– Jest przed nim mile widziana – odparł król. Ali słyszał w jego głosie
autentyczną troskę. – Dobra kobieto, co się stało? Czy jesteś ranna? Mogę
wyglądało.
– Nie. To… znaleźliśmy ich w pobliżu dzielnicy Geziri. Poszli kupić perły
i…
– To się nie stało w dzielnicy Geziri – warknął Kaweh. – Wiem, gdzie ich
znalazłeś, kaidzie.
wypiła wodę.
Kiedy jej twarz mignęła księciu po raz drugi, zyskał pewność. Widział ją
z nimi jest wbrew naturze, a teraz zabili Dewę w biały dzień. Powinno się
Parweza!
– No więc byli tam jacyś świadkowie czy nie? Nie wątpię w twoje
– Nie było żadnych świadków, mój królu. Nikogo, kto mógłby z nami
do odpowiedzialności.
– Szafici w tym obozie pozostają pod naszą ochroną. Są tam setki kobiet
i dzieci.
szeptałeś zatrute słowa do ucha mojej Banu Nahidy, a teraz ten Dewa
nie żyje!
podobny plan…
go nie rozumieli:
pięć lat temu. – Ghassan spojrzał mu prosto w oczy, lecz twarz władcy nie
wyrażała ani krzty emocji, więc Ali mówił dalej: – Muntazirze, z pewnością
ją rozpoznajesz. Też tam wtedy byłeś. Gdyby zdjęła zasłonę z twarzy, wiem,
że przypomniałbyś ją sobie.
prostytutkę!
zapłakała.
ramionach?
niebezpieczni, więc coś takiego musiało się zdarzyć, prędzej czy później. Ali
– Ziru…
towarzysze nie opuszczajcie pałacu, dopóki nie rozkażę inaczej. – Jego oczy
drzwiom.
gezirijsku.
– Nic o mnie nie wiesz – odparł Muntazir, cicho i jadowicie. – Nie masz
pojęcia, ile mnie kosztowała obecna pozycja. Niech mnie szlag, jeżeli
Ali zatoczył się i upadł, czując wzbierającą w nim wściekłość. Miał ochotę
rozwalić drzwi i wywlec brata za sobą. Nigdy przedtem nie czuł tak palącej,
Był jednak ktoś jeszcze, kogo Dewowie mogli posłuchać. Serce zabiło
infirmerii.
23
Nahri
Nawet jeżeli Nahri pochodziła z rodu Dewów, jednego była pewna: nigdy nie
przyznać, że nie potrafi zbyt dobrze jeździć konno. Dewowie byli dumni ze
Ali jęknął.
ukradliśmy!
krzycząc o spiskach.
„Wierzę, że Kaweh coś knuje”. Wielki Wezyr nie ukrywał swojej wrogości
wobec szafitów, chociaż Nahri nie była pewna, czy potrafiłby uknuć tak
podły plan. Było w nim coś, co nie pozwalało jej mu ufać, ale nie wydawał
się okrutny.
uliczkami przez dzielnicę Geziri, gdyż Ali sądził, że tak będzie szybciej.
przydać.
tym nadmiernie. To Ali robił z tego niepotrzebny problem. – Wiesz co, jak
w siodle, tak żeby jej nie dotykać, ale kolejny sus konia sprawił, że
Nahri przewróciła oczami, ale zamilkła. Kłótnia z Alim nie pomogłaby jej,
kontroli.
Po chwili aleja zaczęła się rozszerzać. Jeszcze jeden zakręt i Ali zwolnił
Spóźnili się.
– Nahri, jesteśmy sami. Jeżeli szafici cię obwinią, jeśli będą chcieli
– To będą chcieli zemsty. – Łypnęła na niego. – Puść mnie. I nigdy więcej
– Przepraszam.
alei obozu. Chociaż tyle. Zapewne dewańscy napastnicy zbyt się bali
z niedowierzaniem.
W ciszy wznosił się pomruk głosów, gdy coraz więcej i więcej osób
w nieustającym krzyku.
końmi tych, którzy nie odpowiadali na ich pytania, i pobili tych, którzy nie
– A my was zawiedliśmy. – W oczach księcia pojawiły się łzy, lecz głos mu
szafitów.
niej leżał na brudnym kocu samotny chłopiec. Wydawał się w szoku: miał
zdumieniem.
Odchrząknęła.
– Kto następny?
podwoić, gdyby Nahri nie uleczyła rannych i gdyby jedna trzecia obozu nie
miejscem.
się w żołądku. Świat rozmazywał jej się pod oczami, więc zmrużyła je,
Król oczywiście nie przybył sam. Tuż za nim jechali kaid i oddział
który doprowadził do tego strasznego odwetu, zapłaci za to. Nahri już o to
zadba. Musiała jednak być ostrożna: nie miała zamiaru tak jak Ali
Wyprostowała się.
Lekarka przytaknęła.
– Tak, są z Razu.
– A ty?
Ghassan nie spojrzał nawet w jej kierunku, kiedy wyszła spod płachty
bruku prosto do młodszego syna, tak jakby na ulicy nie było nikogo
innego.
Uniósł dłonie.
– Abba…
Trzaśnięcie rozległo się echem na ulicy. Na jego dźwięk zamilkł cały obóz.
Nahri usłyszała, jak Ali zachłystuje się, a potem ojciec uderzył go jeszcze
– Ojcze, czekaj…
sobą nawzajem tyle czasu, by już nie mieli sił ci się sprzeciwić!
gwardzistów.
– Absolutnie nie.
Ziemia pod jej nogami zatrzęsła się groźnie. Rozległy się okrzyki
jej dłoniom, potęga miasta pulsowała gniewnie w jej żyłach. Nie przyszła
złamała największe tabu swojego rodu, żeby teraz ktoś mówił jej: „Odsuń
się”.
– Nie – powiedziała sucho. – Nie rozkażesz wyburzyć tego miejsca. Nikt
nie tknie mojego szpitala i nikt nie zawlecze mojego wspólnika do lochów.
– Słucham?!
osłupiały Kaweh.
trzy krople upadły w błoto, zanim rana się zamknęła i zabliźniła. – A mimo
– Taka obietnica nic nie znaczy, kiedy ktoś umiera. Mężczyźni z naszego
słowa: – Co stało się z królem, który był gotów zawrzeć przymierze między
rodami?
rodzinę na strzępy.
Władca zmrużył oczy i podszedł do niej. Nahri musiała zebrać całą
– Nie jesteś przecież aż tak głupia, żeby mi grozić – powiedział tak cicho,
i teraz.
planuje ofiara przekrętu, wszystko jedno, czy był nią król dżinnów, czy ktoś
inny. W tej chwili mogła się założyć, że Ghassan Al-Kahtani woli być
pamiętany jako król, który zjednoczył ich rody, niż ten, który zniszczył
ostatnią Nahidkę.
słowa. Zrób to, a wszyscy zobaczą, że to ty działasz w złej wierze, nie ja.
– Możesz kontynuować swój mały projekt, ale nie wrócisz tu, aż nie
zmroził jej krew w żyłach. Zwrócił teraz uwagę na Alego. – Banu Nahida
właśnie skończyło.
– Słucham?!
– Jasno dałeś do zrozumienia, że własne życie nic dla ciebie nie znaczy,
24
Dara
pierwotnego stanu. Prawie nie było widać wyrwy, wyżłobionej przez niego
dopiero do kolan.
nie pokrywała go zbroja z muszli i łusek. – Woda obala góry i karmi nowe
pojawiali się jako powabne syreny albo przerażające wodne smoki. Ten
jak żywioł, który tli się w waszych sercach. – Przesunął kościstymi dłońmi
by zadowolił cię przelew krwi na jego ulicach i żebyś nigdy więcej nie wrócił
do naszych wód.
„Za trzy dni znów będziesz miał na rękach krew tysięcy ofiar”.
Zamknął oczy, próbując odciąć się od tej myśli. Nigdy nie sądził, że
wieki. Na pewno nie wtedy, gdy był Biczem Kwi-zi, przebiegłym afszinem,
spokojniej – miał przelotne sny o tym, jak odzyskuje rodzinny dom, żeni
Żaden z tamtych snów już się nie pojawiał. Nie miał prawa o tym śnić, za
to, co zrobił i co miał zamiar zrobić. Ale Nahri i Dżamszid mogliby mieć
Dewami od wieków, które będą dorastać bez tłamszącej ich karki stopy
cudzoziemca.
odsunąć na bok ponure myśli. Cała grupa zbierała się wokół Maniże,
Zmarszczył nos.
– Gnije na skałach, na przeciwnym brzegu jeziora, nadal zadufany
w sobie. Mimo to jest gotów nam pomóc. Wyjaśniłem mu, jakie byłyby
konsekwencje zdrady.
następnego dnia po ich kłótni traktowała Darę tak jak przedtem, z ciepłą
ludu.
słów! Chciał znów uwierzyć całym sercem, tak jak kiedyś. Wtedy jednak
wszystkich.
lub na innym ani wam, ani waszym bliskim niczego nie zabraknie.
oznacza śmierć. A jakby tego nie było dość, Kaweh przekazał mi, że syn
władcy, ten pół Geziri, pół Ajanle, radykał, który śmie się nazywać
zwolenników-mieszańców.
Dlatego będą szerzyć przemoc. Już ją szerzą. Nasze miasto ogarnie chaos.
– Jej głos zabrzmiał teraz ciszej, ale bardziej przekonująco. – A kto za to
opowiadane przez afszina. Wiecie, jaką sławą cieszył się niegdyś Dewabad
uczyć, przewodzić im, a one zwróciły się przeciw nam. – Oczy Nahidki
błysnęły i wypuściła z garści pył. – Zdradzili nas najokrutniej, jak się dało:
boku.
potężny jak nasi legendarni protoplaści. Ludu mój, jeżeli szukacie dowodu,
że Stwórca nam sprzyja, oto Dara. Przed nami trudne dni. Możemy być
zmuszeni postępować w myśl metod, które wydadzą się brutalne. Ale
efekt, gdyby porzucił swoją ulubioną formę, ale sama myśl, że miałby to
ku pozostałym Dewom.
szare wzory i pasiaste spodnie, takie same jak inni afszini z jego
złotymi oczami.
Nie, nie tylko brykały. Dara zatrzymał na nich wzrok. Każdy z nich miał
Dewów.
spocznę, póki ci, którzy nas skrzywdzili, którzy grozili naszym kobietom
wrzuceni do jeziora, a ich ciała pochłonie woda. – Dym unosił się z jej szat.
i nutę wyzwania.
cieszyć się ucztą, wyczarowaną przez afszina. Radujcie się! Świętujmy to,
Żar w końcu się pojawił… ale nie w postaci ognia, obejmującego jego
wiedział, że powinien być przerażony, ale w gruncie rzeczy to, czego przez
lekki zawrót głowy i czystą energię, krążącą w żyłach, tak jakby dotknął jej
szczytami.
Jego uwagę przyciągnęły śmiechy i muzyka dobiegające od strony uczty.
Na Stwórcę, jakiż widok, pełen chwały, rozciągał się teraz przed nim!
cienie zmieniły się w labirynt, w który miał ochotę wlecieć i zbadać, co się
morze stopionej skały, płynące pod ziemią, syczące przy zetknięciu z wodą
Nie był sam. Wokół unosiły się inne, podobnie bezkształtne istoty. Dara
wyczuwał je, słyszał ich zapraszające szepty i wabiący śmiech. Bez wysiłku
Zawahał się, rozdzierany przez tęsknotę. A co, jeżeli nie będzie potrafił
wrócić? Co, jeśli nie znajdzie drogi powrotnej w chwili, gdy jego mała armia
uciekło mu z płuc.
Dyszał i krzywił się z bólu. Leżał długo, nie zwracając uwagi na upływ
trwało, zanim się tego nauczyłeś. – Wizaresz pojawił się w polu widzenia
skrzywił się z irytacją. – Twoi Dewowie mają na ich punkcie obsesję. Mimo
rodzaj jest zupełnie jak oni, z waszą nieistotną polityką i ciągłymi wojnami.
Z tego… – Chwycił dłoń Dary, która w nagłym przypływie magii zajęła się
gdybyś był prawdziwym dewą, roześmiałbyś się w twarz tej twojej Maniże
Wizaresz, a w jego oczach pojawił się głód. – Myślisz, że nie wiem, czego
Zdarzało się, że moja stopa nie dotykała ziemi przez całe wieki – ciągnął
ludzi.
przepięknie opisujesz.
podporządkowywać.
powiedzenia.
tego jeziora?
– Dokładnie tak.
– Dokładnie jak?
przyrodzonej magii, ale nie wszyscy dewowie tak uważali. Cieszyło ich, gdy
mogli wziąć do niewoli oddanych sobie ludzi, i zachęcali ich do tego, kiedy
– Dlaczego nie?
wymierzono sprawiedliwości?
– Jestem inny niż ty. – Jego wzrok spoczął na naszyjniku, którym bawił
Podniósł się.
cię, że nie byłem zadowolony, gdy zmuszano mnie, żebym władał magią,
To było nikczemne.
rozchyloną kurtkę, a Bahram zdjął pas. – Nie podoba wam się uczta?
Bahrama za sobą.
„To nie mój świat”. W tym momencie zrozumiał to wyraźnie. Troszczył się
o tych Dewów, uwielbiał ich, ale świat, z którego pochodził, zniknął i już
nim w sedno. Ifryty były niewątpliwie potworami, ale im też musiało być
uczucie nieważkości i zew ciemnych gór. Tym razem nie potrafił stłumić
znów ogarnąć.
25
Ali
miejsce do czytania.
że budowa zmierza ku końcowi. „Oby ten szpital był wart ceny, jaką za
niego zapłaciliśmy”.
nie ukrywał przed nim, że osobiście straci ich dwa razy tylu, ilu zabito
Nahidki?
– Obawiam się o cały szpital – odpalił Ali, nie potrafiąc jednak przybrać
powinieneś palić w szpitalu. Doktor Sen powiedziała, że jak cię jeszcze raz
darbuce.
nimi ujawniać.
zachowała spokój i poprosiła ich oboje o to samo, a także przyrzekła im, że
zębami?
– Nie – odparła sucho Akisa. – Ale jakoś żyje i jest silniejsza, niż się
spodziewasz.
szczęścia.
niż o siebie. Mimo napiętych relacji z ojcem podejrzewał, że król wciąż nie
ma ochoty stracić własnego syna. Nahri jednak nie była jego potomkinią,
a widok ten go sparaliżował, ponieważ Ali zbyt dobrze wiedział, jak jego
kłębiły się emocje, to jeszcze musiał trzymać swoją wodną magię pod
kontrolą.
potrafił traktować nieobliczalnego starego dżinna tak jak jego matka. Gdy
szafitka, wygląda, jakby była czyjąś babcią. – Odwrócił się i odszedł bez
słowa.
– Och, nie gniewaj się – powiedział Lubajd, gdy Ali przewrócił oczami. –
go lubię. Kilka tygodni temu nieźle razem popiliśmy. Jest świetnym poetą.
Ali się zdumiał.
spodobały.
– Czy został w tym mieście jeszcze ktoś, z kim się nie zaprzyjaźniłeś?
poprawić reputację księcia. Nie podobało mu się to, ale kiedy poprosił
Nuwas. Może i rzeczywiście była czyjąś babcią? Nie byłby to pierwszy raz,
szpitala wielu szpiegów, nie miał wyboru. – Zobaczmy, czym możemy się
podzielić…
pomieszczenie.
na pewno starał się, jak mógł, żeby do tego doprowadzić. Szczerze mówiąc,
też myślałam, że nie żyjesz, kiedy rozeszła się wieść o twoim wyjeździe do
– Mnie też – odparła cicho. – Była dobrą kobietą. Zaręczyli się z Raszidem
ich finansował. Miał podczas niej zobaczyć chore, głodne sieroty… ale
pieniądze. Ali nigdy tam nie wrócił. Nie popierał stosowania przez Tanzim
przemocy, zwłaszcza przeciwko niewinnym mieszkańcom Dewabadu.
z nogi na nogę. Pod maską zmęczenia i siwych włosów kryła się w niej
silna wola, niemal ze stali. Czuł się przy niej zakłopotany i zarazem
i ukrywali szafickie dzieci, dawali im książki i żywili. Ali ani przez chwilę
Nie wątpił także, że więcej niż kilku z nich miało krew na rękach.
Z ociąganiem zapytał:
Dewabad.
którzy byli za młodzi na taką podróż, i tymi, w których żyłach płynęło zbyt
– Co takiego?!
postępować bez litości, ale zatopienie łodzi pełnej uciekających dzieci było
po stosach pościeli.
Spojrzała na niego.
– A dlaczego, bracie? Powiedz mi, dlaczego Geziri i szafici przypuścili
cicho.
raz, powolutku. Rada Nahidów stwierdziła, że twój ród nadaje się tylko do
armii. – Ali popatrzył na nią kamiennym wzrokiem. – Ale zaraza nie miała
prawda?
w której mieszkało zbyt wielu szafitów, którzy mieli zbyt wielu krewnych
dzieciom pobawić się szablą? Kiedy odpiął pochwę i przywitał się czule
– Następnego ranka obudził się wśród ich ciał. – Spojrzenie Alego opadło
istotom ognia.
Jej słowa go zabolały, ale nie, nie z tego powodu zachował tajemnicę.
zauważył podczas pierwszej wizyty w jej przychodni… Ali nie miał serca
– Nie, nie bałem się. Byłem zmęczony…– Głos mu się załamał. – Jestem
władzy.
Wyprostowała się.
zaufanie tylko wtedy, gdybym zobaczyła, jak Ghassan umiera z twojej ręki.
– Przed czym?
– Przypomnij sobie własne przemówienie o zemście, Alizajdzie. Są szafici,
którzy nie pragną pracować w twoim szpitalu. Tanzim wygląda przy nich
jeziorze, jak ich sąsiadów sprzedaje się na aukcji, dlatego teraz chcą
widzieć, jak tak zwane dżinny czystej krwi cierpią za swoje grzechy. Twoja
zechcesz.
w porządku?
wypowiedziała ją na głos.
Ghassan westchnął.
– I to wszystko?
obóz szafitów?
niebezpieczeństwo!
przybrała wrogi wyraz. – Poza tym… Nahri ostatnio dość mocno zadziera
wyzwanie?
I jej teściem.
– Biorąc pod uwagę stan jej małżeństwa, trudno mnie tak określać.
– Tak – odparł Ali, nie zadając sobie trudu, by ukryć gorycz w głosie. –
zaalarmowało księcia.
„Mieć cię znów u boku”. Ali starał się zachować nieprzeniknioną minę.
sprzeczne emocje.
– Nie wiem, Alizajdzie. Czuję się rozdarty: mam ochotę uczynić cię moim
w kierunku syna, ten, Boże, wybacz mu, spojrzał na sztylet za pasem ojca.
wolny od tyrana.
związanych z Alim.
głowie.
Geziry.
żeby zerwać stosunki z Ajanle, ale poza tym wrócisz tam z moim
dyplomację.
Alego niemal błagalnie. – Nie wiem już, jak na ciebie wpłynąć, Alizajdzie.
sprzeciwiasz. Mam nadzieję, że twoje serce okaże się słabsze niż poczucie
Zanim Ali się obejrzał, przypomniał sobie Bir Nabat. Swoich uczniów,
prawda?
Prawda. Rozpaczliwie chciał wrócić do Am Geziry. Część jego umysłu
nadal tego pragnęła… ale gdyby tak postąpił, pozostawiłby swój dom pod
najpotężniejszą bronią.
– Abba…
zmienia.
– Zaczekaj, proszę…
26
Nahri
Pokręciła głową.
konnej. – Nahri spojrzała na niego spode łba, a on się roześmiał. – No, daj
– To lepiej szybko tam idź – odparła Nahri. – Jeżeli masz czas robić konie
triumfu, gdy patrzyła, jak idzie przez komnatę. Może nie poprawiało mu się
Ale Nahri miała. Wyjęła zlewki z rąk Nisrin i odstawiła je, po czym
– Chodźmy.
– Ale…
Pij.
– Słucham?!
sposób.
desperackiego tonu. – Żadne z was nie spojrzy mi w oczy ani się do mnie
rozmawiasz?
– Nie, moje dziecko, nie sądzę, byś się myliła. – Asystentka dotknęła jej
z urazą.
sparzył ją w gardło.
groźbę zdemaskowania jej jako szafitki. – Wydaje mi się… chyba nie ujdzie
mi to na sucho.
Nisrin spochmurniała.
– Groził ci?
miało być ostrzeżeniem. Dla mnie i dla Alego. Przypomniał mi, gdzie na
W tej chwili trzymamy się nawzajem w szachu, ale gdyby cokolwiek się
zmieniło… – Pociągnęła kolejny łyk somy i świat zaczął jej się rozpływać
przed oczami. – Jestem tym wszystkim tak zmęczona, Nisrin. Całym tym
jakbym brnęła przez wodę… I bardzo chcę, Boże, tak bardzo chcę
odpocząć.
Opuściła wzrok i dostrzegła cienkie pnącze powoju, owijające się jej wokół
– Mam nadzieję.
dumna, Nahri. Zapewne przez wszystkie nasze kłótnie nie wyraziłam się
dość jasno, ale jestem dumna. Dobra z ciebie Banu Nahida. Dobra… jak
pytania.
dumna?
– Nie rozumiem.
którego chce.
przyszłość tutaj, niczego nie widzę. Czuję się tak, jakby sama próba
wyobrażenia sobie tego, co przynosi mi szczęście, niszczyła to w zarodku.
– Och, Banu Nahido, nie myśl w ten sposób. Słuchaj, jutro zaczyna się
Nawasatem. Raduj się tym świętem. Ciesz się swoim szpitalem i paradą.
nieco strach, który ściskał jej serce. Zawsze tak było: Nisrin stała u boku
Mimo to Nahri nagle zdała sobie sprawę, że chociaż tak wiele razy
– Oczywiście.
mojej.
wybrałam złą ścieżkę, że nigdy nie marzyłam o czymś innym, nigdy nie
opłakiwałam decyzji, których nie podjęłam. Nie sądzę, żeby ktokolwiek był
wypiła poprzedniego wieczoru nieco zbyt dużo somy i w głowie jej jeszcze
Jako Nahidka w sali tronowej czuła się tak, jakby ktoś postawił jej przed
ale instynkt podpowiadał jej, że za grzeczną maską lojalnego sługi kryło się
tamtego dnia ani razu, chociaż dość często wymieniali listy przez
Błogosławieństwa Sulejmana!
klaskali, aż iskry szły. Kilka dżinnów, które zdążyły się już upić,
szczera troska.
– Świetnie – mruknęła, lecz pozwoliła sobie pomóc.
Zawahał się.
Zamrugała z zaskoczeniem.
– Tak, owszem…
przez najbliższe kilka dni będzie się sporo działo wokół nas, ale jeżeli to
w Wielkiej Świątyni.
– Tym razem nie, obiecuję. Nie powinienem był tego robić poprzednio. –
Nahri się zastanowiła. Przez głowę przeleciała jej rozmowa z Nisrin. Nie
– Dobrze.
karku stanęły jej dęba. Powietrze nagle się ogrzało, zaś wzrok Nahri
woda wrzała.
Zza jej pleców rozległ się okrzyk zaskoczenia. Odwróciła się i zobaczyła
pływający w kanałach parował tak szybko, że nad podłogą unosiły się białe
tumany mgły.
nieprzewidywalna.
Ponury uśmiech trwał ledwie chwilę, ale jego mina, wyrażająca zimne
27
Ali
miejskiego portu.
Poczuł nagłą gorycz w ustach. Dla niego nie miało być żadnego „po
Nawasatem”.
Dewabadu, a teraz nic już nie miało znaczenia. I tak zostanie stąd
wyrzucony.
przekonać sam siebie. Szpital był gotowy, prawda? Ali mógł dać Nahri
Zamknął oczy i wyciągnął się jak długi. Czuł się niebiańsko, mogąc
nieodparcie…
woda…
Jezioro jest spokojne, kiedy on przybywa, wyłaniając się z mulistego
święte jezioro jego ludu, a jego dno zaściełają zrzucone łuski Wielkiej
Tiamat, to nie jest jego dom. Domem jest olbrzymia, wijąca się rzeka,
jest reszta jego ludu? W jeziorze powinno być gęsto od maridów, ręce
Zatłoczoną plażą. Roją się na niej istoty jego gatunku, sycząc i kłapiąc
Opływa go fala niedowierzania. Przecież żadni ludzie nie powinni móc się
tu dostać, ani w ogóle nikt poza maridami. Podpływa. Woda ścieka z jego
fale, a nurt ciągnie go naprzód. Witają go, a on otwiera przed nimi umysł,
Wizje, które dostaje w zamian, nie są tak przyjemne. Przez oczy swoich
przenikając przez zasłonę, tak jakby nie istniała. Widzi, jak jeden z nich
Jedna z nich się porusza. Gniew wiruje w jego umyśle, gdy odnajduje ją
niczym w modlitwie.
języku, mowie maridów, której nie powinien znać nikt z jej gatunku.
oczy płoną. – Znam porośnięte łuskami upiory, które łapią za nogi dzieci
porządek.
wasz ogień!
błyska magią.
Świat pęka.
Niebo rozpada się na dymiące fragmenty, które rozwiewają się niczym pył
suchym, popękanym błocie, które przed chwilą było dnem jeziora, patrzy,
– Tutaj – ogłasza kobieta, ziemia pod nią drży i wydyma się, skały i błoto
formują olbrzymi stos. Anahita wspina się na niego, a przed nią otwiera się
gładka ścieżka. Ogląda się przez ramię. Znak na jej twarzy nagle przestaje
dnie. W sercu ich świętego jeziora rośnie jednak coś nowego, martwego
i przytłaczającego.
a potem schodzi nad nowy brzeg i siada, unosząc twarz do słońca, jasnego
jej palcu błyska lśniąca czarno-złota perła, a kiedy wsuwa się pod
znowu:
– Wzywam was tak, jak Sulejman wezwał mój lud. Pomożecie przy
dewów.
On jednak nie jest duszkiem źródła. Jest rzeką soli i złota. Nie dopuści, by
wszystkich najeźdźców.
wpychają go w przejście.
– ZNAJDŹ SPOSÓB, BY NAS OCALIĆ. – Po raz ostatni widzi mrok jeziora i błagalny
Puśćcie mnie!!!
drzwi.
wszystko w porządku?
zatrzasnęła drzwi.
Ali miotał się w uścisku Lubajda, który ciężką łapą zatykał mu usta.
Książę wciąż się trząsł, lecz zdołał skinąć głową, a wtedy Lubajd opuścił
dłoń.
w głowie.
– Co?
– Jezioro. Maridowie. Byli w mojej głowie i…
– Nie rozumiesz…
wnętrze pokoju.
krew na palcach.
– Czy to ja?
czole księcia wystąpił zimny pot. Koszmar oddalał się i zaćmiewał z każdą
minutą, ale wciąż czuł rozpacz marida, jego bolesne pragnienie powrotu do
towarzyszy.
– Tak, stanie. Wrzucą cię do jeziora, jeżeli się nie zamkniesz. – Akisa
zrozumiano? Nic się nie stało. Nie jesteśmy już w Bir Nabat i nie możemy
milczenia.
– Co? – wyszeptał.
– Ali, nie snuję swoich dzikich opowieści tylko po to, żeby cię irytować.
28
Nahri
przejścia.
się spodziewałam.
dwoje musicie uwielbiać tę współpracę. Żadne z was nie potrafi się bawić.
pacjentów.
błogosławieństwa.
śmierć.
ucztę.
– Nie – powiedział. – Nie lubię. Nie miałem nic przeciwko niemu, kiedy
jeziora. Nie jestem pewien, czy tamten był już wtedy martwy.
bardzo ambitny.
sprawiedliwość.
własny szpital.
Westchnął głęboko.
Korytarz, który jej zasugerował, był pusty. Nahri szybko zrzuciła sandały,
tak by nikt nie usłyszał jej kroków, a kiedy tylko postawiła bosą stopę na
dotknęły muru, jaśniał różany blask. Jej szpital – szpital jej przodków –
zuchwałe, że aż ją przerażało.
pozwolić na jedną noc pełną radości. Rano jej liczne problemy będą na
tomy tu zgromadzono.
sprawdzić, co to takiego.
pokrywały jasne gobeliny, takie same jak te, które widywała na egipskich
Podeszła.
Ali usiadł prosto. Poruszał się wolno, a całe jego ciało wyrażało potworne
znużenie.
Zamrugał z oszołomieniem.
w krąg światła. – Ale cieszę się, że mnie znalazłaś. Miałem nadzieję, że… –
– Mój gabinet?
Przechylił głowę.
– Powiedziałbym, że cały szpital jest dla ciebie, ale tak, owszem. – Ali
– Przykro mi.
twoje korzenie. Dzięki nim jesteś tym, kim jesteś. Nie powinnaś się od nich
odcinać.
O ile łatwiej by się jej żyło, gdyby to była prawda. Starając się stłumić
miłe.
dłużnikiem.
wpływowych osób.
o mnóstwie innych.
wygnania matki.
Książę jęknął.
– Tak. Zwykle nosisz proste, brudne rzeczy, chyba że ktoś inny cię
jak piórko!
– N-nie oceniam… – Odsunął się od biurka i odchrząknął. – A skoro już
tu jesteś, to może powiesz mi, co zrobiono, żeby ochronić cię przed tym
zagrożeniem?
– Pierwsze słyszę.
– Jeszcze nie, ale… czekaj! – Złapała Alego za rękę, kiedy zwrócił się ku
– Nie, Ali. Codziennie dostaję groźby. Cały mój ród je otrzymuje. Kaweh,
Westchnął.
procesji? Wolałbym być tam osobiście, ale nie sądzę, żeby twoim rodakom
się to podobało.
– Proszę.
Nahri się zawahała. Nie byli już przyjaciółmi, lecz rozpacz bijąca z twarzy
czego zacząć.
zachowywał się tak, jakby się dokądkolwiek wybierał. Miał przecież tysiąc
się nad ruinami i kanałami Bir Nabat. – Pokręciła głową. – Nie rozumiem
w podłodze.
– Ponieważ to mój dom, Nahri, a ja… – Zacisnął oczy, tak jakby to, co za
chwilę powie, sprawiało mu ból. – Nie sądzę, żebym mógł wyjechać, gdy
– Ali, nie możesz tak mówić – wyszeptała. – Nie tutaj. Nie teraz ani
w ogóle kiedykolwiek.
Już i tak wziął nas na cel, a mnie na pewno. Czy to, co zrobił w obozie
jak i szafitom, tak żeby żadna strona nie musiała sama mścić się na
przeciwnikach.
Zniszczy cię.
młodszego brata.
– W takim razie jak mamy walczyć, Nahri? Wiem, że chcesz dobrze dla
mojemu ojcu. – Objął gestem komnatę. – Czy cały sens odbudowania tego
w którym twój ojciec nie będzie już trzymał buta na naszych szyjach. Ten
podstępu.
stracony na arenie.
Wyprostowała się.
– Nahri…
Ujęła jego brodę w dłoń i zmusiła, żeby na nią spojrzał. Wyraźnie
mieszkańcom Am Geziry, nie dając się zabić. Ożenisz się z jakąś kobietą,
29
Ali
ceremonii otwarcia.
– Kolejny koszmar?
przedpołudniowej parady.
Ali wzdrygnął się na ten żart. „Wracaj do Am Geziry. Wykradnij dla siebie
i wspominał dłoń Nahri obejmującą jego policzek. Musiał jej to oddać, ten
pięknie! Po tym, jak nie widział jej przez kilka tygodni, odjęło mu mowę na
przodków. Wyglądała jak żywa legenda, a on po raz pierwszy czuł się tak
się po swojemu i wsunęła palce pod czador. A gdy dotknęła jego twarzy…
Jak gdyby myśli miały magiczną moc sprawczą, z korytarza przed nimi
ostrze noża.
starszy brat śmiał się i bawił tak, jakby sam wybudował szpital.
Muntazir odchrząknął.
– Emirowie pewnie nie lubią, jak im się przeszkadza, tak samo jak każdy.
chwili, kiedy Ali już miał zająć miejsce obok kilku oficerów z Gwardii
– Podejdź tutaj.
Ali nie odpowiedział. To prawda, nie ufał sobie tego ranka na tyle, by
swobodnie rozmawiać z ojcem, ale nie miał wyboru, więc przepchnął się do
przodu loży. Muntazir już tam siedział: właśnie uśmiechnął się czarująco
wina.
„W jego wykonaniu wygląda to tak łatwo”. Nie żeby Ali chciał kusić
jąkałby się i nie oblewał rumieńcem przy Nahri. Książę nie mógł
trąciła go ramieniem.
i brata.
Następca tronu skinął głową i pociągnął łyk wina, kiedy służąca się
oddaliła.
z Wadżidem?
właśnie strzałę z kosym ostrzem prosto w cel, a Ali aż się skrzywił. Nie
się boleśnie.
– Nigdy nie ćwiczyłem zbyt wiele z łukiem. Wiesz o tym. – Ali oczywiście
uczył się strzelania z łuku, ale ponieważ miał zostać kaidem, a łucznictwo
filiżankę.
otwarciu szpitala.
Ali odchrząknął.
Książę zamrugał.
– Od kogo?
z Malakki.
Praktycznie jest królem dżinnów z tych wysp, pod każdym względem poza
tytułem. Kontrola Dewabadu nad tymi terytoriami była zawsze zbyt słaba.
poważnie.
– Kontrola Dewabadu nad tym terytorium jest słaba, ponieważ leży ono
po przeciwnej stronie oceanu. Zajnab będzie miała szczęście, jeżeli uda jej
opanowywał.
zapytał.
innych niż tylko Ta Ntry. Prośba Nasira to okazja, na odrzucenie której nie
głosie, ale tego było zbyt wiele. Czy jego matka została wygnana również
Nigdy bym jej do tego nie zmuszał. Nie musiałbym. Moja córka pojmuje
Muntazir odchrząknął.
– Porozmawiam z nim.
pogardą.
olśniewający uśmiech: gniew zniknął z jego twarzy tak nagle, jakby ktoś
zdmuchnął świeczkę.
Przez tłum przebiegł szum ekscytacji, a Ali nagle zdał sobie sprawę
pogromco afszina – podjudził, kiedy Ali nie ruszał się z miejsca. – Chyba
być może chciał zażartować, ale rzucił młodszemu bratu wyzwanie: Ali
niewinnego.
nie będzie się wtrącał. Geziri nie wycofywali się z takich publicznych
brata? Czy też o tym, że miałem zostać jego bronią, kimś, kto potrafiłby
Lubajd zbladł, ale nie było już czasu na odpowiedź. Muntazir dołączył do
w dewaszti, języku, którego Ali nie znał. Emir ze śmiechem machnął dłonią
w kierunku młodszego brata. Co im powiedział? Zapewne byli jego
znać poczucie krzywdy, do którego Ali rzadko się przyznawał sam przed
towarzysze Muntazira kpili z jego młodszego brata, pytając, ile osób zabił
„Przestań. Dzięki tym koszarom na tej arenie poczujesz się jak w domu”.
Muntazir i jego przyjaciele nie mogli mu tego odebrać. Być może Ali nie był
na jego miejsce. Ali wiedział, że starszy brat jest lepszym jeźdźcem. Książę
nieźle panował nad koniem, ale nigdy nie pokochał hippiki tak jak jego
w Cytadeli.
– Proszę, emirze.
że Dewowie mają broń, którą, jak sądzę, chciałby zobaczyć mój brat. Nasz
Nagle uniósł broń, naciągając cięciwę tak, jakby chciał strzelić do Alego.
siodło. Zwierzę tańczyło pod nim nerwowo, a gdy spróbowało stanąć dęba,
ze wszystkich.
Przy innej okazji Muntazir upomniałby mężczyznę surowo, ale teraz tylko
się zaśmiał.
płomieniem.
Ali złapał broń. Sandały ślizgały mu się w strzemionach, ale kiedy koń
„Dobra, skończmy z tym już”. Ali ścisnął konia lekko stopami. Przez
łuk. Nigdy jednak nie uczono go, jak dopasować się do ruchów konia, toteż
bawili, gdy giez piaskowy, który zamordował ich ukochanego afszina, był
poniżany przez własnego brata, i to z użyciem broni, którą otaczali czcią.
słońca. Stanął w siodle równie swobodnie jak poprzednio, tak jakby sam
był przeklętym afszinem, odwrócił się do tyłu i po raz kolejny trafił w cel.
Zerknął na kryty balkon nad lożą królewską. Czy była tam Zajnab? Serce
mu się ścisnęło. Wyobrażał sobie, jak musiałaby się czuć, oglądając to, co
się tu działo, po tym, jak starała się z całych sił pogodzić braci.
Muntazir rzucił mu łuk, wkładając w to więcej siły, niż było koniecznie.
– Życzę szczęścia.
– Oo, nie lubisz, jak ktoś cię publicznie zawstydza? Dziwne, kiedy ty
Ali nie połknął przynęty, lecz bez słowa ruszył z miejsca. Doskonale
wiedział, że nie potrafi jeździć tak dobrze, jak Muntazir, ale umiał się
ku celowi.
Spadł razem z nim. Zdążył tylko upuścić łuk i wyjąć stopy ze strzemion.
Płochliwy koń zareagował dokładnie tak, jak spodziewali się tego Dewowie:
ruszył z kopyta, podczas kiedy siodło zsuwało się w bok. Ali zobaczył
Ali wstał chwiejnie, zagryzając wargi, by nie syknąć z bólu. Przy upadku
i pomaszerował ku celowi.
naciągał cięciwę. Mówił cicho, jego słowa były przeznaczone tylko dla uszu
pudło falą śmiechu, lecz Ali niemal tego nie zauważył. Insynuacja brata
Ali oniemiał. Te słowa zraniły go mocniej, niż sądził: poczuł się młodszy
pokonanego, chociaż w jego sercu gorzał gniew. A więc Muntazir chciał się
Świetnie.
nimi drzwi.
o prawości, a jednocześnie…
Książę wytrącił mu go z ręki, ale nie schylił się po broń. Zamiast tego
– I co, czyż nie tym miałem się stać? – syknął. – Twoją bronią?
i rzucił na niego.
Zanim zdał sobie sprawę, co robi, już trzymał ostrze na gardle brata.
Kiedy szarpnął się w tył, Muntazir przytrzymał jego dłoń, wpatrując się
Zrób to! Abba będzie taki dumny… – Głos mu się załamał. – Uczyni cię
pragniesz.
– Ja… Ja nie…
Lubajd i Zajnab. Ali natychmiast odrzucił sztylet, ale było już za późno.
– W tej chwili z siebie zejdźcie! – Posłuchali jej bez zwłoki, a ona ciągnęła
wypowiedzenie tego słowa zabolało księcia. – Mój Boże, w kogo abba cię
przedtem. – Wiem o Nasirze, Ali. Nie podoba mi się to, ale wolałabym,
powiedział abba?
w jego charakterze.
ostatnie pięć lat mieszkał w wiosce, a teraz niemal przez cały czas popełnia
gafy. – Skrzywił się. – Myślisz, że chcę stać się taki jak on, Zajdi? Masz
– Ale ty taki nie jesteś, Ziru – zaprotestował Ali. – Można rządzić inaczej!
nawet jeżeli miałbyś nas do niej zmusić wbrew naszej woli. Pozwól, że coś
przed powrotem Alego, Ziru. Wiem, że nie chcesz tego przyznać, ale tak
było.
finansowy, ponieważ moja siostra będzie się czuła samotna? Po raz kolejny
W jego słowach brzmiała szczera rozpacz. – Powiedz mi, jak mam naprawić
przez głowę: zimne uczucie, kiedy dowiedział się od Fatumaj, co jego ojciec
zdławiony dźwięk, którego Ali nigdy nie słyszał z ust swojej dystyngowanej
siostry.
rozum.
– Zmęczyło mnie już oglądanie, jak giną niewinni – odparł bez ogródek
pełną uciekających dzieci tylko dlatego, żeby zabić przy tym kilku
że siostra podziela część jego opinii. – Przekroczył zbyt wiele granic. Nie
głęboki oddech.
Muntazir jęknął.
sumę na szpital.
– Braciszku, byłbyś zaskoczony, jak daleko potrafi zaprowadzić iluzja
– Wcale nie – odparł Ali. – Nie wiem, kto powinien rządzić ani jak, ale
nasze. Może więcej niż jeden? – Zamilkł, szybko myśląc. – Nahidzi… mieli
się dla niej zabić ojca. Czy jesteście gotowi zapłacić taką cenę?
– Ali…
30
Nahri
Nahri nigdy by się do tego głośno nie przyznała, ale być może Kartir miał
kwiaty jaśminu.
które założyły jej dziewczynki, z początku nieśmiało, a potem, kiedy ich nie
– Ach, nic dziwnego, że Alemu tam się podoba – stwierdziła cicho Nahri.
Nahri westchnęła.
przyjść z rodziną.
infirmerię.
nie założono jej na głowę żadnych ciężkich złotych ozdób – składał się ze
mieć z Darą bardzo odmienne wizje przyszłości, ale i tak miała nadzieję, że
niemal nie znały tego typu broni: Ali przeraził się, kiedy bawiła się
opowiadali o szafitach.
widzowie przepychali się jedni przez drugich, by znaleźć się jak najdalej od
ich zulfikarów.
z koni już rzucali im liny, a część jeźdźców wspięła się, by pomóc im zejść.
– A co go ugasi?!
Akisa nagle szarpnęła ją w tył i w tej chwili metalowa kula wbiła się
Trzech!
muszkiety.
z głowy Nahri.
jego kurtce.
próbowali ją odciągnąć.
pleców sporą cześć skóry, odsłaniając krwawe, nagie mięso, ale lepiej tak,
niż gdyby miał go pochłonąć ogień Rumiego. Nie żeby to miało większe
okoliczne budynki.
Jakiś ciężki przedmiot roztrzaskał się na bruku tuż przed nią: fragment
burzę.
z frustracji.
– Nahri… – wymamrotał ochryple Dżamszid, trzymając jej dłoń. – Nahri,
nie czuję się zbyt dobrze… – Zaczął się dławić, a jego palce zacisnęły się na
jej ręce.
do niej.
Kręciły się przy tym, tworząc wirujący lej duszącego pyłu. Wypuściła
To samo stało się z Nahri. Straciła kontrolę nad magią i zatoczyła się,
– Banu Nahido!
kolorowy czador. Dżamszid ciężko dźwigał się z ziemi, by usiąść tuż obok
Nahri zagapiła się na jego nietkniętą skórę, kiedy rozległ się kolejny
upadku jej mentorki upłynęły godziny, tak jakby ten widok wypalił się w jej
rozerwała tkaninę.
pocisk rozszarpał tkanki. Nahri nie sądziła, żeby coś podobnego było
gwałtowne ukłucie…
ostrza, czegokolwiek!
– Nahri… – Jej uszu dobiegł łamiący serce szept Nisrin. Starsza kobieta
Krew ciekła na szatę uzdrowicielki. Ktoś, nie zwróciła nawet uwagi kto
Uzdrowicielka wsunęła nóż w ranę, dłonie na szczęście jej się nie trzęsły.
– Mam go! – Usunęła pocisk z rany, z której trysnęła fontanna krwi, ale
ten ruch kosztował ją wiele. Nisrin zadygotała, a jej oczy zalśniły bólem.
oczom. Nisrin nie mogła umrzeć. Kobieta, która uczyła ją uzdrawiania, nie
mogła okazać się jedyną osobą, której Nahri nie potrafiła pomóc. Ta sama,
która mimo wielu, naprawdę wielu kłótni, stała się kimś najbliższym
z jej palców obfitym strumieniem, ale nic nie zdziałała. Serce Nisrin
Nisrin odeszła.
31
Ali
dostrzegł.
w jaką zamieniła się uroczystość. Martwi leżeli tam, gdzie ich zabito, ich
zidentyfikowano napastników?
naprawdę pyta tamten. W głębi serca również modlił się, by okazało się to
nieprawdą.
– Wszyscy byli szafitami – odpowiedział cicho.
– Główna sala.
Gdy tylko go dostrzegła, jej twarz ściągnęła się rozpaczą. Przybity Ali
Książę bez słów chwycił jej dłoń. Nie opierała się: pozwoliła, żeby
zaczęła płakać.
– Zabili Nisrin – załkała. – Zastrzelili ją, a ja nie mogłam nic zrobić. Nie
potrafiłam…
Ali objął ją, lecz zaczęła płakać jeszcze mocniej. Powoli usiedli na ziemi.
Nie był pewien, jak długo tam siedzieli, gdy nadeszła pora na modlitwę
asr. Ali przymknął oczy i zanurzył się w głosie muezina. Poczuł się trochę
spokojniej. Dzisiejszy atak był straszny, ale azan nadal rozlegał się
z minaretów. Czas w Dewabadzie się nie zatrzymał, a oni mogli sprawić, że
święta w naszym mieście. – Jej głos brzmiał głucho. – Jak mogę nazywać
z szafitami ani na twoją pozycję jako Banu Nahidy. Ocaliłaś mnóstwo osób
– Coś takiego nie może się już więcej wydarzyć – mruczała. – Nigdy! –
Pokręcił głową.
nie umiałeś wydobyć z niej więcej informacji, ale idę o zakład, że ja bym
potrafiła.
– Ona za tym nie stała, Nahri. A ja nie potrafię jej znaleźć, choćbym
próbował.
– W takim razie jak się nazywa? Każę poszukać jej moim podwładnym,
wszystko, by jej pomóc… ale nie mógł jej podać tego imienia. Przygryzł
Pełne łez oczy Nahri błysnęły groźnie. – Kogo straciłeś, Ali? Kto umarł
– A co, jeżeli nie potrafimy? – Jej wyczerpany głos się załamał. – Co, jeśli
naprawić?
Pokręcił głową.
pacjentów.
Minęła go.
– Żyje.
kłopotu mogliby się wymknąć całą trójką. Ojciec nie miałby mu za złe –
sam kazał Alemu wyjechać i zapewne poczułby cichą ulgę, że obyło się bez
pełnego cierpienia.
Potarł oczy. Przed nim rozciągał się obóz szafitów. Po ataku został
„Mogliby wywołać wojnę”. Właśnie tym przejmował się przez cały czas
„Zaledwie kilka lat temu sami byli dziećmi”. Ali w głębi serca był pewien,
mordują ich szejka, palą sierociniec, a potem ich przybrane siostry i bracia
Fatumaj.
z ponurą miną. – Żałuję, że mnie tam nie było… – dodała nieco ciszej. –
Dewabadu nie rzucili się sobie do gardeł, a przy okazji znaleźć tego, kto
odpowiada za atak.
Królewskiej.
go z widoczną ulgą.
Książę poczuł nagły ciężar w żołądku. Nie był pewien, co o tym sądzić.
pod wieloma względami było dla niego domem w większym stopniu niż
słońca.
i głośno się kłócąc. Ali poznał ich wszystkich, zwłaszcza Dawuda, tego,
księcia do Dewabadu.
Alego.
kapitanów:
– Król chce, byśmy zrównali z ziemią domy w okolicy, gdzie miał miejsce
z poderżniętymi gardłami. Napastnicy musieli ich zabić, a sami też już nie
żyją! Kazano nam wymordować całą masę szafitów bez żadnego powodu
poza…
mieszkają.
powinno cię nawet tu być. Mogę kazać cię odeskortować do pałacu, jeżeli
sobie życzysz.
widniał wyraźny podpis jego ojca. Dokument w jego dłoni zajął się
dziś w nocy spróbował wziąć na nich odwet. Bramy na midan mają zostać
znajdziesz.
32
Nahri
Nisrin tym, kim była – i iskra życia uchodzącego z jej ciemnych oczu,
Świątyni.
czoła.
Uśmiechnęła się nikle. – Prawie się przy tym nie kłóciłyśmy. W sumie
ogrodzie.
Nahri była taką Banu Nahidą, jakiej potrzebowali jej rodacy, wycisnęłaby
ją i w ciągu kilku sekund był przy niej, poruszając się tak szybko
cię…
Odsunął się gwałtownie.
o świetnym samopoczuciu.
miejsca ataku?
Zarumienił się.
– Oczywiście, masz rację. Ale… jeżeli wszystko tu jest pod kontrolą, masz
opuścimy.
– Myślisz, że mogło tam być coś innego? Jakiegoś rodzaju… nie wiem…
uzdrawiający eliksir?
Zamrugała.
i śmierci Nisrin, Nahri nie miała czasu zastanowić się nad tym, jak szybko
Zbladł.
oszalałem, ale…
czym zatkał sobie usta dłonią. Nahri otworzyła szeroko oczy. Jej towarzysz
– Chodzi o emira!
mu z głowy.
jakiś czas temu. Poza tym zdała sobie sprawę, że głosy nie odzywały się po
arabsku.
Kaweh zbladł.
szereg konnych.
To kaid, zdała sobie sprawę Nahri, rozpoznając męski głos. Wraz z nim
Świątynią.
pojedziesz ze mną.
– Słucham?!
słów przerwały napiętą ciszę. Wadżid zesztywniał, a na jego twarzy zadrgał
mięsień, tak jakby to, co usłyszał, sprawiło mu ból. Nie jemu jednemu:
zaniepokojeni.
Jeden z nich posunął się dalej. Samotny łucznik Geziri, stojący pod
Nagle łucznik rzucił broń. Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie,
jednak nie dotarł zbyt daleko: na krótki rozkaz Wadżida inny gwardzista
położył go trupem.
Nahri sapnęła z przerażenia, zaś Dżamszid natychmiast przysunął się do
– Taka kara czeka każdego zdrajcę, zrozumiano? Nikt, kto zdradzi, nie
osoby w Dewabadzie.
możliwe.
znowu syna!
im krzywdy.
– Dżamszidzie!
się na ziemię.
– Baba! – Dżamszid skoczył ku ojcu, ale nie przebiegł nawet dwóch
i uzdrowicielką.
pozwolił!
Nahri zaklęła pod nosem, ale założyła okowy. Żelazo paliło ją w skórę,
ręce Dżamszida.
33
Ali
niezły rezultat.
niż się spodziewał. Nie potrafił wskazać, dlaczego tak się stało: czy jego
powinni słuchać Zabójcy Afszina, który wędrował przez ich kraj, kopiąc
dzielnicy szafitów. Obie dzielnice znajdowały się teraz pod jego kontrolą,
obronne.
żołnierzy przed szpitalem, ale zgodnie z twoimi rozkazami żaden z nich nie
w wielonogie stworzenie.
poczuł mdłości. Nie wyobrażał sobie, jak musieli być przerażeni, gdy
wykrawał sobie kawałek serca. Kiedy stał w tej komnacie, nie potrafił
bitwy przy użyciu kamieni i patyków, podczas gdy kaid pracował nad jego
głową. Przez wiele lat nauki w Cytadeli książę przeczytał wszystkie książki
– A ja nie robię tego, żeby samemu zostać władcą. Chcę mieć brata
i siostrę po swojej stronie. Potrzebuję ich. – Ali był pewien, że jego ojciec
żołnierzy, z którymi dorastał. Ali znał ojca: król na pewno opracował już
ale pełny sukces zależał od jego rodzeństwa. Ba, zależało od nich jego
nielojalności.
– Modlę się, żeby twój brat miał więcej rozsądku – odezwał się Abu
Powinieneś był sam iść do ojca, a nie ogłaszać te rozkazy. Nasz ród tak nie
postępuje.
godzina.
machnięciem, ale ruch przyciągnął jego wzrok. Spojrzał przez okno, zza
Ali nie odpowiedział, równie zdumiony jak przyjaciel. Nad jeziorem kłębił
się rój tysięcy, może nawet milionów much, bzycząc i wznosząc się coraz
wyżej nad taflą wody, przysuwając się zwinnymi skokami bliżej miasta.
Kilka z nich wleciało przez okno. Lubajd złapał jedną w dłoń i potrząsnął
dotknął palcem owada, który rozsypał się w pył. – Zaklęty giez piaskowy?
A potem zamarł. Pod drgającą masą much ukrywało się coś innego, coś,
co zaczęło się poruszać, chociaż nie miało prawa. Ali otworzył usta, by
wykrzyczeć ostrzeżenie.
skronie, krzycząc z bólu, a na całym ciele wystąpił mu pot. W jego umyśle
odezwał się wrzask, nie – naglące ostrzeżenie bez słów: syczało, by biegł,
płynął, uciekał!
ramiona, wołając jego imię, podczas gdy książę opierał się o parapet.
w oknie.
Jezioro się poruszało.
– wykrzyknął.
odsłaniającą lśniące kły. Potężny ryk, który z niej dobiegł, przeszył Alego
prosto w niebo.
w Cytadelę.
I zapadł w ciemność.
34
Nahri
zapomnę.
były całe godziny. Patrzyła, jak niebo staje się coraz ciemniejsze,
mogłaby się skusić i skoczyć ku wolności. Upadek byłby długi, a na końcu
zapewne złamałaby kość lub dwie, ale była przecież Nahidką. Złamania
mi, żaden z nas nie zawaha się, jeśli będzie trzeba powstrzymać kurwę
Bicza Kwi-zi.
napastnika.
Wezyra, który właśnie otworzył oczy. Wydawał się oszołomiony. Nie mogła
– Która to godzina?
nią z przerażeniem.
żyłkami.
– Czego chcesz? Jak śmiesz wlec nas tutaj w ten sposób, kiedy tylu
procesji?
– Czy ty za to odpowiadasz?
Wpatrywała się w słowa, pragnąc, żeby ułożyły się inaczej. „Ty głupcze,
życie”.
– Co takiego?!
Ghassan im przerwał:
– Moje pytanie pozostaje w mocy, Banu Nahido. Czy ty i mój syn
działacie razem?
– Och, a więc mój Wielki Wezyr, który dotychczas potrafił się tylko
dotąd jej serce. Mogła nie ufać Wielkiemu Wezyrowi, mimo to był Dewą, jej
Naprawdę to zrobiłeś?
takiego wydarzyłoby się prędzej czy później, jak dzisiejszy zamach! Jak
dla nich miejsca! – Nahri szarpnęła się w tył jak spoliczkowana. Wezyr
też. Dewabad nie zna pokoju, od kiedy Zajdi Al-Kahtani skąpał jego ulice
nasze rody. – Nahri patrzyła, jak oczy wezyra napełniają się łzami
sposób. Władca nie znosił najmniejszego oporu, a co dopiero takich obelg,
Kawehowi gardło.
Popatrz tylko na siebie. Jesteś pełen złości i oburzenia… tak jakbym nie
uwzględniał tyle razy śmiesznych skarg twojego rodu. Tak jakbym to nie ja
jest Dżamszid?
– A co to ma znaczyć?
– Czy nigdy nie zastanawiałaś się nad przyczyną, dla której byłem taki
spotkania?
Wielki Wezyrze? Zdaje się, że bardzo dobrze znałeś Maniże. Czy Nahri
aż pobielały mu kostki.
– Tak – wyszeptał.
jej matka i wuj, chociaż żadne z nich nie było tego świadome. Właściwie to
a tymczasem…
tutaj. – Ghassan dotknął jej twarzy z boku, a ona szarpnęła się w tył. –
Widzę to, jasno jak słońce. – Król odwrócił się do Kaweha, a szare oczy
Wszyscy noszą takie znamię, Wielki Wezyrze. Każda osoba, w której żyłach
chwytając jego dłoń tuż przed wywołaniem burzy piaskowej. Dżamszid był
należał do jej rodziny. A przecież nie mógł o tym wiedzieć. Nie był tak
pierwszej chwili gdy sprowadziłeś go na mój dwór. Reszty łatwo się było
domyślić. – Jego głos zabrzmiał wrogością. – Tego lata, kiedy się urodził,
– Safija nigdy nie była jej królową – odpalił Kaweh. – A Maniże spędziła
Kahtaniego.
rzuciłby się na swój miecz. Nogi się pod nią ugięły, oparła się o balustradę.
śledzić ich spór, ale nagle poczuła ochotę uciec z tego strasznego pałacu
i znaleźć brata.
w głosie.
teraz przede mną. – Król patrzył na Kaweha lekceważąco, ale nie potrafił
– Nie owijasz w bawełnę, jak zwykle, Banu Nahri… Ale ja dobrze znam
twój ród. Sądzę, że w tej chwili spora liczba Dewów pożąda krwi szafitów,
zaatakowali procesję.
w próbie zamachu stanu, a jeżeli się nie podda, jutro rano zostaniesz
stracona.
– Słucham?
– Wierz mi, wolałbym cię w to nie angażować, jednak znam mojego syna.
Ali z radością poświęciłby się sam, ale nie wątpię, że jak tylko zobaczy ten
król. – A ty nie tylko napiszesz ten list. Każę cię zawlec na midan, żebyś
mogła zwrócić się do niego o pomoc, jeżeli to będzie konieczne. Albo zabiję
twojego brata.
– Nie ośmielisz się! – Głos jej zadrgał. – Nie zrobiłbyś tego Muntazirowi.
zrobiłbym. W rzeczy samej, lepiej by było dla Muntazira, gdyby się nauczył
lokować swoje uczucia gdzie indziej. W tym świecie sporo ryzykuje takim
związkiem.
troszczysz?
nie było żadnych szczelin… A on tymczasem trzymał los jej rodu mocno
w garści i przez lata używał gróźb przemocy wobec nich, żeby zmuszać ją
do posłuszeństwa.
Jej wysiłki nie miały jednak znaczenia, ponieważ władca zawsze potrafił
znaleźć coś, co było jej bliskie i cenne. Od początku pozostawił w jej zbroi
i szafitów.
Otworzyła oczy.
– Myślisz, że potrafi to zrobić, prawda? – zapytała Ghassana. – Sądzisz,
tak łatwo.
Ghassan się wyprostował. Na jego twarzy malował się spokój, ale Nahri
– Słucham?
– Jeżeli tego nie zrobisz, Banu Nahido, zabiję go, i to powoli. Każę ci na
mi posłuszna?
– Banu Nahido…
z kącika ust.
udał.
– Marnujesz czas, Ghassanie. Nie złamię się. W żyłach tego miasta płynie
krew mojej rodziny. Moja krew. – Głos jej zadrżał. – I mojego brata. A jeżeli
naszemu ludowi.
Ghassan patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Teraz jego emocje były
śmierć.
– Nie, Ghassanie, zaczekaj! – Kaweh rzucił się przed króla. – Nie miała
tego na myśli. Napisze ten list… aaa! – krzyknął, kiedy władca kopnął go
Wezyra.
– To, co powinno się zrobić już dawno. – Kaweh już szedł ku zwłokom
królewski handżar i szybko przeciął nim swoje więzy. – Nie mamy zbyt
Muntazira.
Gwardziści Ghassana stali tuż za drzwiami. Ani Kaweh, ani ona sama
nigdzie nie pójdą, a już na pewno nie znajdą Dżamszida czy też nie
– Kawehu, myślę…
dokonałaś. Nie dziś wieczorem. Nie przede mną… ale odpowiesz za to.
posadzce w kałuży krwi, ale w tej chwili dużo bardziej ufała swojemu
właśnie zabiłeś?
z kałuży krwi Ghassana, tworząc chmurę dwa razy większą od tej, która
Nahri natychmiast się cofnęła, ale opar przepłynął obok niej i Kaweha,
niczym morska fala. Muchy przemknęły nad nimi: teraz były ich całe
dziesiątki.
Szarpnął się w tył, kiedy jego wzrok spoczął na zakrwawionym ciele ojca. –
Abba?
nogach.
popiołu.
Powietrze rozdarł nagły ryk, tak jakby ktoś połączył huk oceanicznych fal
głowy. Żołnierz, który ją przed chwilą chwycił, puścił jej ramię i cofnął się
Nahri nie wahała się ani chwili dłużej. Ruszyła biegiem przez pawilon,
Nie słyszała, co jeszcze chciał jej powiedzieć. Mgła unosiła się tuż za nią,
35
Nahri
Zbyt późno zdała sobie sprawę, że drzwi otwierają się na klatkę schodową.
Jej mąż zamrugał, a potem otworzył szeroko oczy, wpatrując się w coś
Ruszyli biegiem.
szczękanie zębami.
– Czy ty…
Zarumienił się.
Wyciągnął handżar i szybko przeciął więzy, a potem pomógł jej się pozbyć
– Banu Nahido!
To był Kaweh.
Rozległ się nagły łoskot, podłoga zadrżała pod ich stopami. Dźwięk trwał
co to mogło być?
– Nie. Ale wyglądały trochę podobnie jak trucizna, którą podano twojemu
siostra!
ogrodów haremu, oboje ciężko dyszeli. Szal, który Nahri zawiązała sobie
wokół głowy w szpitalu, spadł gdzieś po drodze, a jej loki kleiły się teraz do
wilgotnej skóry.
bardziej.
Kawehowi, dokąd?
– Wywiózł go z miasta? Nie, twój ojciec nie mówił nic na ten temat.
Jęknął z frustracji.
Nahri się zawahała. Ghassan może i był potworem, ale również ojcem
z księżniczką.
– Akisa?
sądzę?
zdenerwowaniem.
ojca.
– Ten etap mamy już za sobą, Zajnab. – Opadł na sofę obok siostry,
– Co? – Nie odpowiadał, toteż zakryła dłonią usta. – O Boże… Proszę, nie
strażników.
ją w mrok nocy.
się do Akisy.
– Ma całą armię i nie jest uwięziony w pałacu z jakąś morderczą mgłą –
Nahri spojrzała na ciemny ogród, myśląc gorączkowo. Król nie żył, Wielki
Wezyr był zdrajcą, kaid zniknął, a Ali, jedyna osoba spośród nich, która
stronie miasta.
Wciągnęła powietrze.
twarz poszarzała.
– W takim razie z kim mógłby współpracować? Nigdy nie widziałem takiej
magii.
atakowane…
nie żyje, musisz przejąć pieczęć. Zanim Kaweh, czy też osoba, z którą się
sobą?
zajrzała do wnętrza.
Nahri nie mogła się zdecydować, kto na ten widok zrobił bardziej
i Muntazira.
w jej sypialni.
zaniepokojony mąż.
– Coś jeszcze?
zrobić to samo.
Nahri przełknęła ślinę. Minie zapewne wiele godzin, zanim Ali powróci tu
jakiej sile.
Uściskała brata. – Walcz, Ziru. Będzie jeszcze czas na żałobę, ale teraz to
36
Ali
koziołkująca w powietrzu.
popiołu i ognia się wzmagała, ale zignorował ją, prześlizgując się między
znanych istot.
O Boże… i woda! Otaczały go nie tylko szczątki, ale także zwłoki. Setki
i całego rodu Gezirich, dom Alego przez niemal dwie dekady, została
zniszczona.
w dymie.
Nic się nie stało. Ali objął wzrokiem pływające ciała. Gdyby dżinny
– Widzę kogoś!
połamanych belek.
książę!
„To nie jest rzeczywiste. Nie może być”. Jednak nie wyglądało to na jedną
zniszczenie Cytadeli.
Żywego!
Lubajd okręcił się na pięcie i kiedy dotarli do wieży, już na nich czekał.
– To nie mogą być ghule. W Dewabadzie nie ma ifrytów, które mogłyby je
Ali poczuł się słabo. Wziął głęboki oddech: teraz nie mógł się załamać.
– Czy ktokolwiek widział, co najpierw zaatakowało Cytadelę?
Zniszczył ją, a co mógł, wciągnął w głębinę. – Przełknął ślinę i zatrząsł się
mnie zabije, a kiedy tak się nie stało, zacząłem płynąć… i wtedy ich
zobaczyłem.
policzkach toczyły się łzy. – Spod wody wyszli martwi i wdarli się na mój
z poszarpanymi brzegami.
Ali skoczył na równe nogi. To nie był przypadkowy atak. Nie wyobrażał
sobie, kto albo co było zdolne do takiego najazdu, ale potrafił rozpoznać
„I mojej rodziny”.
jakiś żołnierz rozprawia się z kolejną parą ghuli, które próbowały wspiąć
się na ruinę wieży. Ich rozwarte paszcze pełne były gnijących zębów.
chroniąc ich przed strzałami, ale książę nie sądził, by ten stan potrwał zbyt
długo.
wyspy, na której leżał Dewabad. Dałoby się ją przepłynąć, gdyby nie to, że
każdy, kto by tego spróbował, byłby przez cały czas widoczny dla
łuczników.
nie miał im tego za złe. Przez całe życie ćwiczyli się w sztuce wojennej, ale
ich lud od stuleci nie widział prawdziwej wojny. Dewabad miał być azylem,
miejscu od wieków.
– Nie wiem, co się dzieje – przyznał. – I nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas
jeziorem, chyba zniknęła, ale mimo to nie sądzę, żeby zbyt wielu z nas
potrafiło tam dopłynąć. Góry są zbyt daleko, natomiast miasto dużo bliżej.
wokół niego żołnierzy. – Wolicie tutaj zostać i dać się zabić później?
Najpierw zajęli się Gwardią Królewską, a jeżeli sądzicie, że ten, kto nas
– Ach, ale mnie nie dostrzegą. – Ali zrzucił sandały, bez których łatwiej
– Książę Alizajdzie… twoja odwaga jest godna szacunku, ale nie potrafisz
ghuli. To samobójstwo.
– Potrafi to zrobić – odezwał się poważnie Lubajd. Popatrzył Alemu
podniósł głos:
rzezi z rąk tych samych potworów, które właśnie zabiły tylu naszych braci
i tyle sióstr. Dlatego wrócicie na tamtą plażę. Zbierzcie całą broń, jaką
Nie obchodzi mnie, jak to zrobicie, ale dostańcie się tam i walczcie!
Po tych słowach dużo więcej żołnierzy stanęło przy nim, ponurych, lecz
Wstawać!!!
strach.
opowieści o waszej odwadze. Gdzie się teraz podziała? Nie chcecie, żeby
dom?
którego szukał. Trzymając się tuż przy nim, po cichu wychynął nad
powierzchnię wody.
Dewaszti.
łuk…
Ali w mgnieniu oka wychynął nad wodę. Wciągnął się na mur tuż przed
łucznika.
Tamten nie miał nawet szansy krzyknąć. Ali wyciągnął z niego broń
widział strachu.
zaatakować. Tym razem jego broń trafiła w ramię Alego, a kolce wyrwały
kawał skóry.
oczywiście nie tkną. Rozkazy i tak dalej. Założę się jednak, że wyczuwają
wiedział, kto tak wyćwiczył tych Dewów, ale ten ktoś zrobił cholernie dobrą
widząc lukę, rzucił się na tego z maczugą i ciął go czysto przez udo.
na Alego.
desperacką szarżę. Uniósł zulfikar obronnym gestem, ale nie miało to już
strzałę na cięciwę.
Nie. Nie może ich spotkać taki los. Jego rodzina, jego miasto czekały na
palcami.
Jednak w odległym kącie jego umysłu coś się poruszyło. Nie obca
zaakceptował to wszystko.
Kiedy nadeszła następna fala, świat ucichł. Wszystko wydawało się teraz
Ali miał teraz wszystkie pozostałe atuty. Woda u jego stóp wydawała się
kamienne więzienie.
Zacisnął palce na rękojeści handżara. Otaczające go ghule nagle wydały
poobijane ciało. Pstryknął palcami i oto z piasku uniosła się mgła, która
zaatakowały go ghule.
wodorostów.
ich ognistych ciał znikało w oddali. Poza nimi byli jeszcze inni: Ali
Dewami.
Jego uwagę przyciągnął zbliżający się tętent. Obejrzał się przez mgłę,
cięciwę.
i obronić towarzyszy.
Ali przeszył zulfikarem serce jednego z nich, a sztyletem rozpłatał gardło
drugiego.
wgryzł się w jego wcześniej zranione ramię. Były teraz wszędzie, ogarnęła
pierwotne czary, krążące w nim tak wartko, że czuł, jakby jego ciało miało
wybuchnąć.
kandurą.
mgle, jeden z nich niemal trafił celu: strzała otarła się o udo Alego, aż
sapnął z przerażenia.
piętach.
ale żaden z nich nie znajdował się tak blisko Cytadeli. Jeszcze nie.
A one odpowiedziały.
Jego magiczna więź zniknęła i upadł na ziemię. Krew i pot lały się
i kuszących.
Tymczasem ziemia znów stygła, woda sączyła się przez piasek, by wziąć
się i rozplatając.
jego imię:
– Lu…Lubaj…
– Już dobrze, tylko się trzymaj. Zabierzemy cię do tej twojej Nahidki,
a ona cię już uzdrowi. – Zatknął zulfikar Alego z powrotem za jego pas
jego ciało zadrgało lekko. Rozległ się kolejny chrzęst, a po nim straszny,
w ten sposób.
przysunął go, tak że jego błyszczące oczy znalazły się o kilka cali od twarzy
księcia. Alego owionęła woń krwi i popiołu, gdy istota oblizała ostre zęby,
ramieniu Alego. – Ani nie czułem magii, jaka w tobie kipi. – Ogniste oczy
błysnęły. – Z przyjemnością bym cię rozpruł, mój mały, żeby zobaczyć, jak
z dezaprobatą.
– Książę Alizajdzie!
Królewskiej.
szkoda. Ktoś inny cię poszukuje, a nawet ja nie ośmielę się mu sprzeciwić.
Ali nie miał czasu zareagować. Palący ból przebiegł przez jego ciało, obu
próbował wstać, ale poczuł gwałtowne mdłości i nagle musiał się bardzo
jeszcze w głowie, lecz próbował śledzić kroki tamtego. Efekt był taki, że
Tamten odwrócił się na pięcie, a Ali zamarł. Zimne zielone oczy z jego
37
Dara
Jego oczy jednak miały szary odcień Gezirich, taki, jaki Dara pamiętał.
Taki sam, jak oczy jego ojca i Zajdiego Al-Kahtaniego, a jeżeli nawet afszin
cały świat”. Dara był wtedy blisko, tak blisko ucieczki od tego wszystkiego.
Kahtanim sam, ale dopiero po tym, jak wyda rozkazy swoim wojownikom.
się odwrócił.
chociaż krwawiący dżinn nie wydawał się zdolny do walki. Ledwie stał na
nogach. Gdy Dara zdał sobie z tego sprawę, stanął w pół kroku. Ściąć
– Twoi żołnierze nie żyją – odparł bez ogródek. – A moje ghule zniknęły.
Nie miało sensu, żebym tam dłużej pozostawał. Dżinny już odbiły plażę.
przeżyły.
posłuszne, jakby sam był maridem. Nigdy czegoś takiego nie widziałem.
działać swojej magii. Jego ciało buchnęło ogniem, a ze skóry wyłoniły się
w przerażeniu. Ale afszin nie wykona wyroku przy użyciu magii, o nie. Miał
Zatrzymał się.
Dym zakłębił się wokół dłoni Dary, poczuł na twarzy nagłe gorąco.
nie? Możesz sam zadać zabójczy cios i wypełnić rozkazy Maniże, ale pozwól
rąk?
podobnie? Czy taki odwet był czymś gorszym niż to, co właśnie robił? Albo
Alizajd musiał zdać sobie sprawę, że dzieje się coś złego. Jego wzrok
z pierścieniami niewolników.
Sapnął i szarpnął się w tył, próbując się wyrwać z uścisku Dary, ale afszin
w głąb czaszki.
spowoduje?
odmienili ich już na zawsze”. Dla ifrytów jego pobratymcy, wszystko jedno,
38
Nahri
Nahri, kiedy przekradali się z Muntazirem przez kręte przejście dla służby.
Wyczarowany przez nią niewielki płomyk rzucał krąg światła tylko na ich
– A które z nas korzystało z tych korytarzy, żeby zakradać się do cudzych
Przewrócił oczami.
– To przejście zaraz się kończy, ale możemy iść następnym korytarzem do
raczej…
Pokręcił głową.
powiem?
– Bardzo możliwe, jak będziesz dalej tak gadał. – Nahri westchnęła. – Czy
wspólnego z jego twarzą. Znak ukazuje się na niej, kiedy ktoś założy
sygnet na palec.
do tronu?
gorączkowo.
– To tutaj.
wyszli w ciemność.
na imię ojca.
– Chodźmy już.
Po chwili stanęli jednak, kiedy usłyszała kroki. Zza rogu ktoś nadchodził,
przynajmniej trójka osób. Nie zdołaliby się cofnąć w głąb korytarza, więc
pałac roztaczał nad nimi ochronną magię. Tymczasem zza zakrętu wyszło
kilka postaci.
potrafiliby stawić czoła emirowi i jego żonie. Muntazir również musiał dojść
W końcu odchrząknął.
się odezwać, tym bardziej że teraz było jasne: do pałacu zakradli się
stłumiony okrzyk.
– Puszczaj!
Sapnął z zaskoczeniem.
odgłosy kłótni, inne głosy, ale prawie ich nie słyszała. Skręcili za róg, a ona
światło.
boleśnie w nadgarstku.
– Nah…
Rzuciła się ku jego broni, ale był silniejszy. Puścił miecz, który z hałasem
i przyszpilił do podłogi.
Nahri wrzasnęła. Demon spojrzał jej prosto w oczy, a jej zaparło dech
ognistych ślepi.
A potem paląca żółć zniknęła, a jego oczy stały się zielone, przybierając
Dara patrzył na nią z bliska: jego twarz znajdowała się o kilka cali od jej
oczu. Aromat cedru i palonych cytrusów drażnił jej nozdrza. Potem się
– Nahri.
Nahri zawyła, czując, jak przebija się przez nią coś pierwotnego i dzikiego.
– Przestań! – wrzasnęła, wijąc się pod nim. – Zmień wygląd, porzuć jego
gardła.
Jego głos nią wstrząsnął. Boże, brzmiał jak głos Dary! Ale to było
w pobliżu stopy.
powoli przewrócił się na bok, a krew lała mu się po twarzy. Drugi ifryt
spojrzeniem.
– Nahri – wydusił zdławionym głosem, tak jakby wymówienie tego
– Nie dotykaj mnie! – Dźwięk jego głosu wywoływał u niej fizyczny ból.
Z całych sił starała się nie zakryć uszu. – Nie wiem, kim jesteś, ale zatruję
błogosławieństwa.
Serce skurczyło jej się boleśnie, całe ciało wyprężyło się z odrazą.
pochłaniały.
w takim stanie.
Nahri zachwiała się i szarpnęła w tył, kiedy poruszył się, by jej pomóc.
Zbyt wiele kawałków układanki połączyło się naraz w jej głowie: zdrada
w wyrazie jej twarzy, a przecież Nahri nie dawała łatwo po sobie poznać
Czy… czy jesteś teraz jednym z nich? – Wskazała głową ifryta, niemal
– Nie! – Dara przysunął się do niej i chwycił jej dłonie gorącymi palcami.
wysiłkiem powstrzymywał się, by nie złapać jej wpół i nie uciec. – Stwórco,
Ta odpowiedź nie miała sensu. Nic tu nie miało większego sensu. Nahri
Nie mogłem do ciebie wrócić – mówił coraz szybciej, a jej coraz trudniej
było go zrozumieć. – Ale teraz będzie już dobrze, obiecuję. Ona wszystko
Oczy Dary błysnęły, a Nahri poczuła, jak w jej sercu rośnie bryła lodu.
skręcił jej się boleśnie. – Trucizna zabijająca Gezirich… – „Nie, proszę, nie”.
– Czy wiedziałeś?
– Nisrin nie żyje! – Wpatrzyła się w Darę, pragnąc dostrzec tego samego
Nie była pewna, czego się spodziewać: zaprzeczenia, wstydu, być może
zaskoczył.
wieczność.
– O, tak – zaskrzeczał z posadzki, opierając się ciężko o brata. Jego szare
Alemu udało się jednak przyciągnąć ich uwagę… chociaż nie sprawiły
się po dłoniach. Ali wydawał się oddychać przez usta, opuszczając głowę
– Nie!
Nie zdążyła go tknąć, kiedy pstryknął palcami i kłąb dymu owinął się
cierpienie w jego głosie – ale nie wypełniam już twoich rozkazów. – Ruszył
ku Alemu.
z gromowym trzaskiem.
Dara syknął:
– Tak, twoi maridzcy panowie też nie potrafili przekroczyć tej granicy! –
a Nahri znów wrzasnęła, wijąc się w więzach z dymu i czując, jak magia
się nierealny.
dymu, który ośmielał się ją krępować, ją, Banu Nahidę, w jej własnym
krwią.
Korytarz zadrżał, dość mocno, by z sufitu posypał się tynk. Wokół jej
palców zawirowały płomienie, dym uniósł się znad jej kołnierza. Szata
Błysnęły łuski i wielkie zębiska, kiedy Dara stał się dwukrotnie większy.
głowę sufit.
Kurz uniósł się wokół niej i osunęła się na posadzkę, wyczerpana takim
losu.
– Nie. Nie, nie, nie! – wybełkotał Ali, tak jakby słowa zaprzeczenia mogły
nieznacznie głową.
i temperaturze ciała męża, ale kiedy tylko to zrobiła, zdała sobie sprawę
i zatrutej krwi, ponieważ nie potrafiła wyczuć rany. Jego ciało wydawało
się kończyć tam, gdzie zaczynał się ciemniejący obszar, a jego granice
powoli odpychały jej świadomość. Czuła się dużo gorzej niż w przypadku
z trucizną zulfikara.
– Mamy dość czasu – wtrącił się Ali. – Spróbuj jeszcze raz, tylko postaraj
się bardziej!
mnie. Chcę, żebyś posłuchał i nie przerywał. Ojciec nie żyje. Musisz iść
Ali otworzył usta, ale zanim zdołał przemówić, od strony góry gruzu
Muntazir zbladł.
gdzieś kołczana.
należała ta broń.
– Co chcesz zrobić? – zapytała, gdy jej mąż powoli wstał, trzymając łuk.
pas.
– Kupię wam trochę czasu – wyjaśnił, odkaszlnął, a potem skinął ku
– Ziru, nie… nie zostawię cię – powiedział drżącym głosem, tak jakby
wzrok. – A teraz już idźcie. Będę mógł uznać swoje krótkie panowanie za
Nahri skinęła głową. Świat przed oczami rozmazał jej się na chwilę, kiedy
Stos gruzu zatrząsł się, a potem rozległ się spod niego potworny,
Pobiegli.
39
Dara
Nahri. „To ona przywaliła mnie sufitem. To właśnie ona przywaliła mnie
sufitem!” Jej widok nim wstrząsnął: wyglądała jak jakaś gniewna bogini,
głowę w Świątyni.
z Kairu.
„Jeżeli się stąd nie wydostaniesz, ryzykujesz gniew tej, której obecnie
służysz”. Myśl o Maniże i jego misji wystarczyła, by Dara znów zaczął się
poruszać, nie zwracając uwagi na ból. Tu i teraz ważył się właśnie los
aromat krwi.
Jego krwi. „Stwórco, nie!” Zamknął oczy i sięgnął poza ciało, ale nie
wyczuł niczego.
Stracił kontrolę nad bestiami wyczarowanymi z własnej krwi. Oko
zaprotestowało.
„Pogódź się z tym, czym naprawdę jesteś, głupcze!” Poczuł znaczną ulgę,
Wyczołgiwał się spod gruzu dużo wolniej, niżby chciał. Jego ciało wciąż
wydostał się ze stosu kamieni, cegieł i belek, dławiąc się pyłem, kaszląc
Druga śmignęła mu tuż koło twarzy. Afszin szarpnął się w tył, o włos
śmie…”
i wyszarpnął ją, tłumiąc jęk bólu. Rana na jego ognistej skórze zagoiła się
schylając się. Muntazir posłał w jego kierunku kolejną strzałę, lecz Dara
się uchylił, po czym wyrwał mu łuk, zanim tamten mógł znowu strzelić.
sprawiedliwość: następca tronu nie pisnął ani słowa, mimo że jego oczy
lśniły cierpieniem.
– W piekle – wydusił z siebie Muntazir. – Dlaczego jej tam nie poszukasz?
– Twój ród przegrał. Tak czy inaczej dogonię twojego brata. Powiedz mi,
przysięgam na honor.
gezirijskie dzieci, które powinny bawić się zimnymi ogniami, leżą teraz
– A ile dewańskich dzieci umarło, kiedy twój ród najechał miasto? Dużo
Jego szare oczy wypełniła czysta nienawiść. – Boże, mam nadzieję, że jej
się uda. Mam nadzieję, że Nahri wbije cholerny nóż w to, czego używasz
zamiast serca.
„Myliła się. Niczego nie rozumie”. Ten atak nastąpił w słusznej sprawie.
Musiał zakończyć się sukcesem. To, co Dara do tej pory zrobił dla swojego
Zrobisz mu krzywdę.
– A potem?
trzymając za brzuch.
– A potem? – ponaglił go niecierpliwie Dara, czując, że ogarnia go lekka
panika. Nie miał czasu do stracenia. Zanim puści się w pogoń za Nahri
domu.
W tej samej chwili dłonie afszina zacisnęły się na gardle Muntazira. Oczy
w nich bunt.
A raczej triumf.
Muntazir znów zakaszlał, zaś na jego wargach pojawiło się kilka kropel
krwi.
ranę.
bólu. – Może mnie nie powiesz, jak odzyskać pieczęć Sulejmana. Jest
40
Nahri
Biegli. Nahri ciągnęła Alego przez ciemny pałac, myśląc tylko o tym, by
znaleźć się jak najdalej od istoty, którą stał się Dara, czymkolwiek teraz
Na razie jednak nie była pewna, czy będzie jeszcze kiedyś w stanie
złapać oddech.
ale mimo to wciąż go widziała, jego udręczone zielone oczy, wir magicznego
Dara.
„Nie, nie Dara”. Nahri nie potrafiła uznać za jedną i tę samą osobę
Książę u jej boku upadł na kolana, a jej uwagę przyciągnął błysk miedzi.
uświadamiając sobie, że książę miał ją przy sobie przez cały czas, gdy
uciekali. Gdyby natknęli się na złowrogi opar… „Pozbierajże się jakoś!” Ani
ona, ani Ali nie mogli sobie pozwolić na kolejną pomyłkę. Położyła dłonie
Nahri zamknęła oczy. Jej magia wydawała się mocniejsza niż zwykle,
Panował pod nią kompletny chaos: Ali miał złamany nos, zwichnięty
– Mój brat…
– Kaweh uwolnił jakąś trującą mgłę, podobną do tej, która niemal cię
martwych.
– Zajnab…
– Cytadelę… – Ali oparł się o ścianę. – Nahri, Cytadeli już nie ma.
jego czole pojawiły się srebrzyste krople potu. – Obudziłem się w jeziorze.
wspólnego?
zniesiona, nie żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. Ci, którzy nie utonęli,
kiedy złapał mnie tamten ifryt, ale zostało nas może dwudziestu. – Jego
twarz ściągnęła się żalem, a w oczach zalśniły łzy. – Ifryt zabił Lubajda.
zamknęła oczy.
Nahri wstała.
Jesteś ze mną?
Wziął kolejny głęboki oddech, a potem złapał jej rękę i wstał.
– Aż do końca.
szmaragdem.
– Co? – zapytał.
najgorszego wroga.
marne, Ali.
a powietrze było coraz chłodniejsze. Nad nimi unosiły się zaklęte kule
Ali zatrzymał ją dłonią i przytknął palec do ust. Gdzieś za nimi rozległ się
posadzce.
usta.
zatrzymać…
W tej samej chwili dostrzegła, jak zza zakrętu wyłania się ogromny wąż
o ciele z dymu, niemal tak szerokim jak korytarz. Uczony nawet nie zdążył
nimi, opierając się o metal, kiedy olbrzymi magiczny gad walnął w nie
magii pałacu: wydawał się mieć własny umysł, kapryśnie reagujący na jej
żądania.
do cholery!
Jej dłonie buchnęły dymem, a potem srebro się stopiło i rozlało po
wielkości Sfinksa.
lśniącymi łuskami błyskał czerwono ogień. Miało pełną kłów paszczę, dość
trysnęły mu płomienie.
– Czy to smok?
podskoczyli.
Pobiegnij tam teraz, a za chwilę nie będziesz się do niczego nadawał.
– Biegnie za nią kanał. Mam nadzieję, że będę mógł użyć wody, by ugasić
w jego oczach. – Ale marid nic ci nie zrobił, prawda? Tak mi przecież
powiedziałeś?
Jęknął.
diabli, jeśli pozwoli zahhakowi zabić jeszcze kogoś pod jej dachem.
– Pomóż mi! – zażądała, łapiąc dłoń Alego. Dotyk jego skóry, chłodnej
wody.
Nahri otworzyła szeroko oczy. Gdyby nie martwiła się o własne życie
sapnął, rzucając się w tył, tak jakby ogień sprawiał mu fizyczny ból.
skrępowana mokrą suknią, lecz Ali wepchnął jej głowę pod wodę, gdy
groźną gracją, a krople wody przylegały do jego skóry niczym miód. Uniósł
zahhaka na pół.
Poczuli ulgę, ale na krótko. Ali zatoczył się i ciężko oparł o towarzyszkę.
magii. – Drzwi!
Rój strzał wbił się ze stukiem w skrzydło drzwi, o włos mijając jej dłoń.
studnię: jej sufit ginął w odległym mroku. Koślawe schody wspinały się
– Słucham?!
gardła.
żałośnie w dewaszti.
mnie zabije!
Poruszali się szybko, ale nie potrafili dorównać zrozpaczonej furii księcia.
ją rozpoznał.
Patrzyła z trwogą na Alego. Gdzie się podział ten mól książkowy, czasem
wciąż jeszcze zbyt nieśmiały, by spojrzeć jej prosto w oczy? Widziała przed
Nahri odsunęła się z dłonią przy ustach. W uszach jej dzwoniło, a żółć
– Nahri! – Ali ujął jej twarz w dłonie, spływające teraz krwią jej rodaków.
Pytanie wydało jej się niedorzeczne: przecież jej nie dało się zranić. Jej
Nahri milczała. W tej chwili nie miała dla księcia żadnych słów otuchy.
– Co robisz?
– Co?
łagodniejszy:
ciał.
Ali wyglądał, jakby brały go mdłości, ale nie dyskutował z nią więcej.
– Dziękuję. – Odsunął się, położył sobie głowę ojca na kolanach
i kości na piersi Ghassana. Nie wypłynęło przy tym tyle krwi, ile się
Nie żeby to miało jakiekolwiek znaczenie: Nahri tego dnia i tak już
końca.
króla, Ali wyglądał, jakby był gotów zemdleć. Jej palce zamknęły się wokół
dreszczu mrocznej satysfakcji. Oto tyran, który bawił się życiem jej i jej
poślubienia jego syna, ponieważ jej matka odmówiła mu ręki. Ten, który
szantażował ją, kładąc na szali życie jej brata, i to nie raz.
Ali sapnął.
potrafiła odczytać.
Odskoczył.
moją korzyść! Nie chcę tego – dodała pośpiesznie i nagle wszystko stało się
dla niej jasne. – Jeżeli wezmę ten pierścień, zostanę tu uwięziona. Nigdy
zakrył upiorną dziurę ziejącą w piersi ojca jego poszarpaną szatą, a Nahri
z parą dżinnów!
Parą dżinnów… Nahri uznała, że nikt jej nie rozpoznał. Powstała więc,
wojownicy. – Jestem Banu Nahri e-Nahid, więc w tej chwili rzućcie broń!
Mężczyzna nie zareagował. Nikt nie odezwał się ani słowem, dopóki
ostrzu.
posadzkę. Kobieta wyglądała jak ona sama, tyle że starsza o kilka dekad.
ją mocno, a potem woda zamyka się nad jej twarzą. Wspomnienia, które
Uniosła sztylet.
– Nie podchodź!
– Ależ, moja pani, afszin nie będzie zadowolony, gdy się o tym dowie…
uciekała.
okucia.
– Przeklęta klątwa maridów! Ale wciąż masz jego oczy. Zastanawiałam się,
jesteś?
Ten sam smutny uśmiech osoby, która przeżyła zdecydowanie zbyt wiele.
Ali sapnął.
z martwych.
właśnie taka przyszła jej do głowy w pierwszej kolejności. Poza tym lepiej
dawna ostrość umysłu. – Powiedziano mi, że nie żyjesz. Sam Kaweh zeznał,
Maniże spoważniała.
– To był niezbędny fortel. Modlę się, żebyś mi go kiedyś wybaczyła. Kiedy
„Bezpieczna”. Słowa odbiły się echem w jej głowie. „Moja matka. Mój
brat. Dara”. W ciągu kilku godzin Nahri dowiedziała się, że nie jest już
afszinem na dodatek.
do całkowitego posłuszeństwa?
niewinnych ofiar.
gniewnie błysnęły.
się twoja siostra, a w Ta Ntry mieszka twoja matka, którą niegdyś znałam,
Wolę umrzeć!
Nahri nie miała wątpliwości, że to prawda, podobnie zresztą jak
muszą jak najszybciej znaleźć się za tym przeklętym murem, jak najdalej
od Maniże.
plany.
A potem? Co, jeśli nie potrafiłaby go użyć we właściwy sposób? Mogła się
schodach.
powstrzymać truciznę?
nie chodzi mi przecież o to, żebyś ty się poddała, córko. Dlaczego miałoby
niego ledwie ukrywane pożądanie. – Gdzie ona jest? – Kiedy żadne nie
ponownie.
– Nie dostaniesz jej! – wybuchnął Ali. – Nie obchodzi mnie, za kogo się
Rozległ się dobrze słyszalny trzask, a Ali krzyknął i upadł, trzymając się
za lewe kolano.
chciałam, żeby tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie, ale nie pozwolę,
Alego. – Nie każ jej patrzeć, jak cię torturuję. Pierścień, już!
Nahri nie wiedziała, co powiedzieć. Słowa Maniże na temat Dary były jak
każde drgnienie mięśni. Ali wciąż trzymał się za kolano, dysząc ciężko
z bólu.
w ten sposób mógł kontrolować kobiety takie jak my. Znam cię, Nahri.
Wiem, jak to jest, kiedy się ma wielkie ambicje, jest się najinteligentniejszą
mężczyźni przemocą i strachem zmuszają cię, byś wycofała się tam, gdzie
w ciągu zaledwie kilku lat. Z tym, czego mogłabym cię nauczyć, stałabyś
w jej żyłach.
Maniże zesztywniała.
w myślach: mimo starań nie potrafiła odgadnąć, co myśli jej matka. – Nie
możesz władać pieczęcią, ponieważ nie jesteś czystej krwi dewą. Jesteś
nami nie musi o tym wiedzieć… ale nie możesz wziąć pieczęci. Gdybyś
Nahri odskoczyła.
podsycając niepewność, którą ujawniła sama Nahri. – Poza tym nikt nie
Nie słuchaj jej. Weź… aaa! – wrzasnął z bólu, kiedy magia wykręciła mu
Mój Boże… Maniże potrafiła robić takie rzeczy? Nawet nie dotykając
doświadczenie od ciebie. – Złożyła dłonie. – Nie chcę tego, ale jeżeli nie
Handżar znalazł się tymczasem przy gardle Alego, który próbował się
odchylić. Na jego szyi pojawiła się cienka, krwawa linia. Oczy błyszczały
się wokół niej, igrając również z jej mięśniami. Sama nie była zdolna do
pieczęci Sulejmana.
oddaj mi pierścień. Nikt nigdy się nie dowie, że jesteś szafitką. Zajmij
niezależnie od tego, czy jest szafitką, potrafi na swój sposób dawać sobie
– Nawet Dara?
Maniże nieco złagodniała. Na jej twarzy pojawił się smutek i lekka ulga.
– Zrobię, co w mojej mocy, dziecko. Wcale nie mam ochoty sprawiać wam
Nahri puściła te słowa mimo uszu. Coś takiego nigdy się nie wydarzy.
powietrze.
podnieść pierścień, Nahri poruszyła się zwinnie, tak jakby chciała objąć
Książę próbował się jej wyszarpnąć, ale Nahri była szybsza. Poczuła
odczuwała jakieś emocje!), lecz Nahri nie czekała na reakcję. Złapała dłoń
Usłyszała, jak Maniże wykrzykuje jej imię, lecz było już za późno.
Spadali, a zimne nocne powietrze chłostało jej twarz. Ciemna tafla jeziora
za chwilę czeka ją potworny ból i co najmniej kilka złamanych kości, nawet
jeżeli na krótko.
Widok pary piwnych oczu na sekundę, zanim mulista woda zamknęła się
41
Dara
Dara czuł, że nie zniesie już ani minuty więcej w towarzystwie Muntazira
Al-Kahtaniego.
Afszin nagle przycisnął nóż do jego gardła. Robił to już po raz dziesiąty.
Muntazir zamrugał. Jego oczy wyglądały jak cienie na tle bladej twarzy,
z ostrza zulfikara sięgały już do gardła emira. Otworzył usta i się skrzywił.
odpowiedź afszinowi.
W jednej chwili znalazł się przy nich, lądując tak miękko, jak to możliwe,
Przez pałac przebiegło drżenie: posadzka pod ich nogami zatrzęsła się
że ciemne linie magicznej trucizny znaczące skórę emira powoli się cofają.
niewidocznego dymu.
Banu Nahri.
drzwiom, lecz zaraz za nimi musiał się uchylić, kiedy runęły na niego
a za nią leżało kilka trupów. Strach chwycił go za gardło. Dara zmusił się,
Nahri nie było jednak między umarłymi. Tylko jego żołnierze. Zostali
jego wina. Powinien był zabić księcia w tej samej chwili, kiedy go dopadł,
o zemście.
walcząc z gorącą furią, która domagała się ujścia. Wszystko poszło nie tak,
Atak się nie powiódł, ponieważ w głębi serca Dara wiedział, że najazd na
życia.
była się zorientować, że nie można jej ufać. Oszukała mnie, zakpiła ze
Spojrzenie Dary padło znów na zabitych. Po raz pierwszy poczuł się tak
dotkliwie zdradzony. Jak Nahri mogła przekazać coś tak potężnego, tak
– Gdzie oni są? – zapytał, próbując ukryć drżenie głosu. – Banu Nahido,
– Tam skoczyli.
dostrzegł kątem oka ruch: niewielkie fale i wiry lśniące na tafli jeziora.
piersi mieszały się teraz nadzieja i żal. „Stwórco, proszę… Niech Nahri
przeżyje ten skok”. Nie dbał o to, czy powita go ponownie sztyletem
umysłu powitałaby taki cios z ulgą. Historia Nahri nie mogła jednak
dać mi kilka chwil, żebym mógł się przekonać, czy Nahri jeszcze żyje?
wieże z marmuru.
Dara znów poczuł na plecach zimny dreszcz, gdy w zasięgu jego wzroku
Epilog
Potem nadszedł ból, przenikający jej plecy i barki, jej głowę, ramiona…
Druga dłoń pogrążyła się w błocie. Co tu się, na litość Boga… Nahri się
Przed nią rozciągała się szeroka rzeka, której nurt płynął powoli przez
Nahri patrzyła na rzekę, niczego nie rozumiejąc. Musiała zarobić tęgi cios
gramoliła się przez muł na twardszy grunt. Pomiędzy drzewami mignęły jej
protestowały przy każdym kroku, a skóra cierpła. Nahri nie miała pojęcia,
gdzie się znajdują (to miejsce z pewnością nie wyglądało jak Dewabad), ale
– Ali…
zbyt straszne – a w następnej chwili Ali stał przy niej z dłońmi na jej
proszę! Mają moją siostrę! Mają wszystkie… aa! – Głos mu się załamał
– Ali!
skórze. – Nie powinnaś była dawać mi tego pierścienia! Nie powinnaś była
w domu.
Słownik pojęć
Istoty ognia
ludzi.
Istoty wody
jako istoty niemal mityczne. Nie widziano ich od wielu stuleci, chociaż
Istoty powietrza
gatunek do polowań.
Istoty ziemi
z ifrytami.
ofiary obumiera.
Języki
Pojęcia ogólne
godzina.
Hamam: łaźnia.
wieczór.
otoczeniu.
i reformę religijną.
świecie.
Geziri
innym świecie niż ich kuzyni o ognistej krwi. Geziri wycofali się w głąb
świata.
Ajanle
Dewowie
Sahrajni
Kart Sahar – baśniowa kraina, która bywa zagadką nawet dla dżinnów.
i morzem.
Agniwanśi
dewabadzkiej polityki.
Tocharystańczycy
tysiące lat temu, przewożąc mityczne towary: złote jabłka, które leczą
o rajskim aromacie.
Podziękowania
w mojej głowie. Ta podróż nigdy by się nie powiodła, gdyby nie grupa
warto.
Przez ostatnie kilka lat dane mi było poznać cudownych pisarzy, których
blurby, dobre rady czy choćby wysłuchanie moich żalów sprawiły, że mnie,
pełnej obaw nowicjuszce, było łatwiej. S.K. Ali, Roshani Chokshi, Nicky
Drayden, Sarah Beth Durst, Kate Elliot, Kevin Hearne, Robin Hobb,
trudnych chwil.
więcej, niż potrafię wyrazić, za opiekę nade mną przez ostatnie dwa lata.
widziałam, jak moje postacie i świat budzą się do życia pod twoją staranną
córeczko, która starasz się zostać małą Nahri: jesteś światłem mojego
moje.
I wreszcie do moich znajomych islamskich nerdów, pasjonatów fantasy:
O autorce
Jorku. Jej debiut, Miasto mosiądzu, stanowi zarazem pierwszy tom Trylogii
Spis treści
Mapy
Spis postaci
Prolog. Ali
Nahri
Dara
1. Nahri
2. Ali
3. Nahri
4. Dara
5. Ali
6. Nahri
7. Dara
8. Ali
9. Ali
10. Nahri
11. Ali
12. Nahri
13. Nahri
14. Dara
15. Ali
16. Dara
17. Nahri
18. Nahri
19. Dara
20. Ali
21. Nahri
22. Ali
23. Nahri
24. Dara
25. Ali
26. Nahri
27. Ali
28. Nahri
29. Ali
30. Nahri
31. Ali
32. Nahri
33. Ali
34. Nahri
35. Nahri
36. Ali
37. Dara
38. Nahri
39. Dara
40. Nahri
41. Dara
Epilog
Słownik pojęć
Podziękowania
O autorce