You are on page 1of 770

SOCJOLOGIA

pod redakcją
Piotra Sztompki i Marka Kuci

Wydawnictwo Znak Kraków 2005


Projekt okładki Robert Guzik
Opieka redakcyjna
Katarzyna Ziębowicz-Tobolewska
Adiustacja i korekta
Justyna Baba, Katarzyna Onderka
Projekt graficzny i łamanie Wydawnictwo PLUS

Biblioteka WDiNP UW

1098041932
BIBLIOTEKA
Wydziatu Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
Uniwersytetu Warszawskiego
ul. Nowy Świat 69, 00-927 Warszawa
tel. 55-20-295, 55-20-296

Copyright © for the selection by Piotr Sztompka & Marek Kucia


Informacje o prawach autorskich do poszczegóhiych tekstów znajdują się na końcu książki
ISBN 83-240-0597-8

Zamówienia: Dział Handlowy 3O-1O5 Kraków, ul. Kościuszki 37


Bezpłatna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej księgarni intemetowej: www.znak.com.pl
WSTĘP
Zadaniem zbioru tekstów zamieszczonych w tym tomie jest kształtowanie wyobraźni
socjologicznej. Wyobraźnia socjologiczna to jedna z tych kompetencji, jakie niezbędne są do
świadomego, pełnego uczestnictwa w społeczeństwie demokratycznym. Polega ona, najkrócej
mówiąc, na zdaniu sobie sprawy i wyciągnięciu wszystkich konsekwencji z faktu, że -jak pisali
już starożytni filozofowie - człowiek jest istotą społeczną. To znaczy, żyje zawsze w otoczeniu
innych, razem z innymi, obok innych, w kooperacji, konkurencji, a czasem w konflikcie i walce
z innymi. Co więcej, żyje w świecie, jaki zbudowali mu ludzie żyjący wcześniej, wiele pokoleń
zmarłych, których działania pozostawiły trwałe efekty w postaci zasobów materialnych i
urządzeń cywilizacyjnych, instytucji politycznych i ekonomicznych, form rodziny, praw, reguł
moralnych i obyczajowych, wierzeń religijnych, przekonań i poglądów, prawd naukowych, dzieł
artystycznych i wszelkich innych aspektów społeczeństwa. I do tego zastanego świata
społecznego człowiek ma szansę coś dodać, coś wnieść, coś stworzyć - „nie umrzeć całym" -
budować społeczeństwo dla tych, którzy przyjdą po nim, dla przyszłych pokoleń. Ta szansa
otwiera się najpełniej w społeczeństwie demokratycznym, gdzie wszyscy obywatele, a nie tylko
władcy, elity, przywódcy, bohaterowie, geniusze mogą kształtować konstrukcję i losy swojego
społeczeństwa.
Zatem wyobraźnia socjologiczna to - po pierwsze - umiejętność postrzegania siebie samego
wśród innych ludzi, swojego miejsca w szerszej społeczności i wielorakich powiązań i relacji z
innymi. Mówiąc bardziej uczenie: świadomość własnej pozycji i roli w strukturze społecznej. Po
drugie, wyobraźnia socjologiczna to umiejętność postrzegania siebie samego jako dziedzica
długotrwałej kumulującej się tradycji materialnej i technicznej, organizacyjnej i ustrojowej,
moralnej i prawnej, myślowej i duchowej. Mówiąc inaczej: perspektywa historyczna,
świadomość własnego miejsca w procesie dziejowym. I po trzecie, wyobraźnia socjologiczna to
umiejętność postrzegania siebie samego i swoich współczesnych jako twórców przyszłego
społeczeństwa, sprawców nieustannego „stawania się" społeczeństwa. W języku bardziej
naukowym: perspektywa aktywistyczna i podmiotowa.
W pewnej mierze wyobraźnia socjologiczna jest udziałem każdego człowieka żyjącego w
społeczeństwie, tworzy się spontanicznie jako konieczność egzystencjalna, warunek sensownego
życia i przeżycia wśród innych. Taka potoczna wyobraźnia socjologiczna znajduje wyraz np. w
tzw. mądrości ludowej, porzekadłach, przysłowiach. Od ponad półtora wieku rozwija się obok
tego osobna dyscyplina nauki - socjologia - której jednym z głównych zadań jest budowanie
bardziej systematycznej, precyzyjnej, spójnej i potwierdzonej w faktach wizji ludzkiego,
społecznego świata. Inaczej: kształtowanie naukowej wyobraźni socjologicznej.
Myślenie o czymkolwiek, także o sobie czy o sobie wśród innych, wymaga pewnych narzędzi.
Przede wszystkim dokonuje się zawsze w jakimś języku, za pomocą pojęć. Wiemy doskonale, że
bywają pojęcia ogólnikowe, nieprecyzyjne, rozmyte. Ale są także pojęcia precyzyjne,
jednoznaczne, ostre. Socjologia stara się budować język dla myślenia o społeczeństwie, który
byłby doskonalszy od języka potocznego. Czasami tworzy nowe pojęcia, czasami
doprecyzowuje znaczenie pojęć potocznych. Język socjologiczny to pierwsze narzędzie
naukowej wyobraźni socjologicznej. Ale nie tylko to jest niezbędne. Drugie narzędzie myślowe
to modele: całościowe obrazy tego, jak wygląda „anatomia" i „fizjologia" społeczeństwa - jego
konstrukcja i sposób funkcjonowania. Tu także spotykamy pewne idee potoczne, często
metaforyczne, np. postrzeganie społeczeństwa jako wielkiego organizmu czy rodziny jako
najmniejszej „komórki społecznej". Ale socjologia odchodzi z czasem od takich analogii, np.
proponując wiasny model „systemu społecznego". Wreszcie narzędzie trzecie to teorie - systemy
mniej lub bardziej sprawdzonych hipotez na temat tego, dlaczego zjawiska i procesy społeczne
przebiegają tak właśnie, a nie inaczej. Bywają teorie potoczne, np. wyjaśniające wszelkie
niegodziwości i patologie życia społecznego przez spisek jakichś czarnych mocy. Socjologia
proponuje w to miejsce teorie bardziej adekwatne -potwierdzone empirycznie i logicznie spójne.
Rozwinięta naukowa wyobraźnia socjologiczna musi korzystać z wszystkich trzech narzędzi -
socjologicznego języka, socjologicznych modeli i socjologicznych teorii. I tego właśnie mają
dostarczyć lektury zamieszczone w tym tomie. Czytelnik nie znajdzie tu zbyt wielu faktów czy
danych o współczesnym społeczeństwie. To przynoszą niezliczone książki, raporty z badań,
sondaże opinii, opracowania statystyczne, publicystyka, prasa, radio, telewizja, obserwacje
codzienne. Wyobraźnia socjologiczna pozwoli mu natomiast w chaosie i oszałamiającej masie
tych faktów lepiej się zorientować, lepiej zrozumieć, co naprawdę dzieje się w jego
społeczeństwie, i lepiej odnaleźć własne miejsce i rolę.
Oczywiście przez ponad półtora wieku socjologia stworzyła ogromnie wiele pojęć, modeli i
teorii. Często są one wzajemnie odmienne, często konkurencyjne, czasami nawet sprzeczne.
Mamy do czynienia z dyscypliną pluralistyczną, która nie wypracowała jak dotąd jednolitego,
powszechnie uznanego punktu widzenia. Nie ma więc takiej bibliografii czy takiego zestawu
tekstów, które odzwierciedlałyby powszechnie uznany „kanon". Zawartość tego tomu jest więc
nieuchronnie efektem starannie przemyślanego wyboru. Ujawnijmy, jakimi kryteriami się
kierowaliśmy.
Po pierwsze, uznajemy, że najtrafniejszy wybór dokonuje się w samej historii dyscypliny. Są
prace zapomniane, odrzucone, dziś już nieaktualne, interesujące dla historyków socjologii czy
antykwary-stów. I są inne, które z upływem czasu potwierdziły swoją trafność. Nieważne, kiedy
powstały, ważne, że dzisiaj mówią nam nadal coś ważnego i ciekawego o społeczeństwie.
Włączamy więc do naszej antologii wiele tekstów klasycznych, pisanych jeszcze w XIX w., czy
w pierwszej połowie XX w., ale tylko takie, które wyraźnie inspirują socjologię najnowszą.
Stanowią aktualną tradycję dyscypliny, jej przeszłość obecną w teraźniejszości.
Po drugie, zawarliśmy w tomie wiele tekstów pochodzących z drugiej połowy XX w. Okres po II
wojnie światowej to naszym zdaniem „złota epoka" socjologii. Wówczas dokonano najwięcej
innowacji pojęciowych i teoretycznych, twórczo przetworzono wiele nurtów socjologii
wcześniejszej i zbudowano zręby tego, co można określić jako socjologię współczesną. Staramy
się unikać tekstów chwilowo nawet głośnych i dyskutowanych, ale odzwierciedlających tylko
szybko przemijającą modę. W rezultacie wybór nasz może zostać określony jako nieco
konserwatywny. Nie wstydzimy się tego. Jakiż inny mógłby powstać w Krakowie, na
Uniwersytecie Jagiellońskim?
Po trzecie, zarówno selekcja, jak i sekwencja tekstów odzwierciedlają pewien sposób widzenia
społeczeństwa i socjologii, jaki przyjmujemy. Opiera się on na dwóch założeniach. Po pierwsze,
uznajemy, że najbardziej fundamentalnym składnikiem społeczeństwa są działania ludzkie, a
wszelkie bardziej skomplikowane przejawy życia społecznego - zdarzenia, struktury i procesy -
są złożoną emanacją czy efektem działań podejmowanych przez ludzi - w pojedynkę lub
zbiorowo. Między poziomem codziennej aktywności ludzkiej a poziomem najbardziej
skomplikowanych procesów globalnych czy historycznych występuje ciągłość, a ostre podziały
mikrosocjologii i makrosocjologii są nieporozumieniem. Po drugie, uznajemy, że społeczeństwo
zbudowane ostatecznie z działań ludzkich jest bytem dynamicznym, procesem raczej niż
obiektem, znajduje się nieustannie w toku „stawania się", w biegu „życia społecznego". I dlatego
drugie spotykane w socjologii ostre przeciwstawienie „anatomii" i „fizjologii" społeczeństwa,
czy inaczej statyki i dynamiki społecznej, jest także nieporozumieniem.
Taka wizja społeczeństwa i socjologii została przedstawiona w podręczniku Piotra Sztompki
Socjologia: analiza społeczeństwa (SIW Znak, Kraków 2003). Nie przypadkiem układ naszego
zbioru tekstów odpowiada sekwencji tematów omówionych w tym podręczniku. Zbiór jest w
naszej intencji kompendium pomocniczym do tego podręcznika. Nie znaczy to, że nie może być
z pożytkiem studiowany iobno.
Otwieramy zbiór trzema tekstami metanaukowymi, które prezentują bliskie nam poglądy na
temat, jest socjologia jako nauka. Amerykański socjolog Charles Wright Mills, którego książka,
skąd przedrukowujemy fragment, znalazła się na liście dziesięciu najczęściej cytowanych
publikacji socjologicznych, jest twórcą terminu „wyobraźnia socjologiczna", tak istotnego dla
naszego rozumienia zadań socjologu. Słynny brytyjski socjolog Anthony Giddens opisuje, co
naprawdę robią socjologowie. A klasyk socjologii polskiej Stanisław Ossowski broni
humanistycznej wersji socjologii, jako nauki zasadniczo odmiennej od nauk przyrodniczych.
Tylko takie ujęcie pozwala traktować sensowne ludzkie działania jako elementarny składnik
życia społecznego, a to, jak pisaliśmy wyżej, stanowi główne założenie naszego zbioru.
W kolejnym dziale rozpoczyna się analiza zachowań i działań ludzkich. Konfrontacja teorii
zachowania amerykańskiego socjologa George'a Homansa z ujęciem niemieckiego klasyka
socjologii Maxa Webera pozwala dostrzec, na czym polega różnica w widzeniu człowieka przez
socjologię zapatrzoną we wzorce nauk przyrodniczych i przez socjologię humanistyczną
traktującą o świecie ludzkim przepełnionym znaczeniami, symbolami i wartościami. Taka
właśnie, w naszym odczuciu jedynie trafna perspektywa, rozwijana jest w tekstach „ojca"
polskiej socjologii Floriana Znanieckiego oraz twórców „socjologii fenomenologicznej" Alfreda
Schutza czy Petera L. Bergera.
Idąc dalej, ku bardziej skomplikowanym formom życia społecznego, napotykamy interakcje i
stosunki społeczne. Pierwsze sformułowania na ten temat znajdujemy u niemieckiego klasyka
socjologii Georga Simmla. Wnikliwe analizy interakcji w społeczeństwach pierwotnych
przedstawił polski antropolog społeczny Bronisław Malinowski, a jego idee wymiany jako
podstawowej treści interakcji rozwinął pół wieku później amerykański socjolog Peter Blau.
Mistrzem wnikliwej analizy codziennych interakcji był Erving Goffman. Bardziej
skomplikowane, trwale stosunki społeczne, składające się, ale nie-sprowadzające do interakcji,
opisuje Anthony Giddens i wybitny polski autor Paweł Rybicki, jeden z twórców krakowskiej
szkoły socjologii miasta.
Interakcje i stosunki społeczne układają się w złożone całości: organizację społeczną i struktury
społeczne. Tymi zagadnieniami zajmował się twórczo największy zapewne z socjologów XX w.
Robert Yl Uettom. Ciyte\mk iwajdiie vj x\ńoTze \a\ka je&o tekstów. ?\er«szy YjCTomdzil
powszechnie dziś stosowane kategorie zestawów ról i statusów. W kierunku psychologicznym
rozwinął tę koncepcję rówieśnik i współpracownik Mertona, William Goode. Najbardziej
typową formą organizacji społecznej w społeczeństwie nowoczesnym jest biurokracja. O tym
traktuje tekst Petera Blaua, rozwijający klasyczne idee Maxa Webera. Na końcu tego działu
próbę uogólnienia pojęcia struktury społecznej zawiera artykuł Piotra Sztompki.
Kolejny dział dotyczy zachowania ludzi w zbiorowościach i szczególnie doniosłej ich formy -
ruchów społecznych. Zaczynamy jak zwykle od klasyków socjologii XIX w., proponując tekst
francuskiego twórcy „psychologii tłumów" Gustawa Le Bona. Pozostałe teksty poświęcone są
ruchom społecznym. 0 roli emocji w zachowaniach zbiorowych piszą autorzy amerykańscy Roy
Aminzade i Dough Mc Adam. Głośną teorię ruchów społecznych jako narastających przejawów
mobilizacji mas społecznych przedstawia tekst jednego z najwybitniejszych współczesnych
socjologów amerykańskich Neila J. Smelsera. Niemiecki politolog Claus Offe omawia swoją
ideę „nowych ruchów społecznych". A tekst Piotra Sztompki interpretuje fenomen ruchów
społecznych w świetle teorii stawania się społeczeństwa.
Sieci działań, interakcji, więzi, stosunków społecznych łączących wiele jednostek utrwalają się
w postaci grup społecznych. Znów zaczynamy od klasycznych analiz Georga Simmla, by potem
przedstawić rozważania Roberta K. Mertona stanowiące podstawę klasyfikacji grup
społecznych. Uczeń Mertona Louis Coser pisze o różnych przejawach konfliktów w obrębie
grup i pomiędzy grupami. A Paweł Rybicki łączy w swoim tekście wiele wątków teorii grup,
pogłębiając je o pewne zagadnienia filozoficzne.
W kolejnym dziale przechodzimy do analizy kultury. Ta kategoria zyskała ogromne znaczenie w
socjologii najnowszej. My jednak sięgamy do klasyki, najpierw do fragmentów z prac ojca
„analizy kulturowej" francuskiego klasyka socjologii Emile'a Durkheima, a następnie
niemieckiego filozofa i socjologa Georga Simmla. Pozostałe teksty pióra amerykańskiej
antropolog Iny Corinne Brown i najwybitniejszej polskiej specjalistki od spraw kultury Antoniny
Kłoskowskiej mają charakter porządkujący, prezentując różne sensy tego wieloznacznego
pojęcia.
Najważniejszymi składnikami kultury są z jednej strony normy, wartości i role, a z drugiej strony
idee i przekonania, pod warunkiem że i jedne, i drugie są wspólnie uznawane przez członków
zbiorowości i postrzegane przez każdego jako przychodzące z zewnątrz i narzucające się siłą
społecznego przymusu, rygorem sankcji wymierzanych tym, którzy od obowiązujących reguł i
przekonań odstępują. Dział poświęcony normatywnym aspektom kultury zaczynamy tekstem
wybitnej polskiej badaczki moralności Marii Ossowskiej. Kategorię ról społecznych wprowadza
słynny esej angielskiego uczonego niemieckiego pochodzenia, Ralfa Dahrendorfa o „człowieku
socjologicznym". Różnorodne znaczenia terminu „wartość" przedstawia socjolog z Południowej
Afryki Dian Joubert. Głośną hipotezę o zmianie profilu wartości w czasach najnowszych
wysuwa amerykański politolog Ronald Inglehart.
W dziale poświęconym ideom i przekonaniom czytelnik znajdzie wnikliwą analizę różnych
rodzajów przekonań pióra holenderskiego autora Teuna A. van Dijka. O tym, jak przekonania na
temat przyszłości mogą same się potwierdzać lub same się obalać, pisze w klasycznym eseju
Robert K. Merton. Na koniec działu amerykański socjolog i publicysta Daniel Bell zajmuje się
kategorią ideologii, a zwłaszcza losami ideologii w najbardziej rozwiniętych krajach Zachodu.
Ważnym aspektem kultury są więzi moralne łączące członków społeczeństwa - zaufanie,
lojalność, solidarność - co dzisiaj określa się mianem kapitału społecznego. Tematykę tę
wprowadził w XIX w. francuski filozof polityki Alexis de Tocqueville. Od fragmentu jego
słynnego dzieła Demokracja w Ameryce rozpoczynamy kolejny dział naszego wyboru tekstów.
Potem następuje fragment z pracy harvardz-kiego politologa Roberta Putnama, w której idea
kapitału społecznego została najpełniej sformułowana. Wreszcie Piotr Sztompka w swoim
artykule zajmuje się rolą zaufania i nieufności w ustroju demokratycznym.
Kolejny dział dotyczy jednego z najważniejszych aspektów funkcjonowania społeczeństwa,
będącego zarazem ciągle podejmowanym tematem w myśli socjologicznej - nierówności
społecznych. Czytelnik znajdzie tu przede wszystkim teksty traktujące o klasach i warstwach
społecznych. Najpierw przedstawiamy klasyczny, zaproponowany w połowie XIX w. przez
Karola Marksa dychotomiczny model struktury klasowej, filozoficznie podbudowany
rozważaniami o alienacji pracy w ustroju kapitalistycznym. Następnie zamieszczamy fragment z
opublikowanego pół wieku później wielkiego dzieła Maxa Webera Gospodarka i społeczeństwo
traktujący o dwóch aspektach nierówności społecznych -klasach i stanach. Dalej, dwóch
amerykańskich socjologów Kingsley Davis i Wilbert Moore w doniosłym artykule ogłoszonym
w połowie XX w. przedstawiają zarys funkcjonalnej teorii uwarstwienia społecznego. Z kolei
Ralf Dahrendorf w tekście z lat siedemdziesiątych podejmuje analizę współczesnych
społeczeństw Zachodu w kategoriach różnych szans życiowych. Mistrz socjologii polskiej
Stanisław Ossow-ski dokonuje przeglądu różnych definicji pojęcia klasy społecznej, poszukując
ich wspólnego wzoru. Dział zamyka tekst polskiej autorki Bogusławy Budrowskiej, która z
perspektywy genderowej analizuje polskie elity polityczne okresu po 1989 r.
Ważny wymiar życia społecznego w każdym jego przejawie stanowią zjawiska władzy i
panowania. Poświęcony jest im kolejny dział naszego zbioru tekstów. Na początek Max Weber
we fragmencie ze swego klasycznego dzieła Gospodarka i społeczeństwo omawia trzy typy
prawomocnego panowania. Z kolei angielski filozof polityki Steven Lukes w tekście
opublikowanym w latach dziewięćdziesiątych przedstawia wszechstronną analizę pojęć władzy i
panowania w teorii i socjologii polityki. Po tych ogólnych rozważaniach pojęciowo-
teoretycznych zamieszczamy dwa teksty analizujące wybrane przejawy władzy i panowania. O
przemocy symbolicznej charakteryzującej męską dominację opowiada najwybitniejszy socjolog
francuski XX w. Pierre Bourdieu, a współczesny angielski autor John B. Thompson analizuje
istotę politycznego skandalu.
Dwa kolejne działy dotyczą procesów oddziaływania grupy społecznej na jednostkę oraz relacji
jednostki i grupy. Pierwszy zawiera teksty na temat socjalizacji i kontroli społecznej; drugi - o
dewiacji. W pierwszym umieściliśmy najpierw fragment autorstwa amerykańskiego socjologa i
psychologa społecznego Charlesa H. Cooleya, który opisuje proces tworzenia się jaźni
społecznej. Z kolei Ralf Dahrendorf rozwya zarysowaną przez Roberta K. Mertona koncepcję
grup odniesienia. Oryginalną koncepcję habitusu kreśli Pierre Bourdieu. Sam Merton analizuje
wpływ wszechobecnej w nowoczesnym świecie struktury biurokratycznej na osobowość
człowieka. Dwóch autorów - Amerykanin Peter L. Berger i Niemiec Thomas Luckmann - we
fragmencie często przywoływanej pracy Społeczne tworzenie rzeczywistości omawiają
elementarny proces kształtowania jednostki ludzkiej jako członka społeczeństwa - socjalizację
pierwotną.
Dział zawierający teksty o dewiacji rozpoczyna niemiecki klasyk socjologii Georg Sinunel
esejem pt. Obcy. Koncepcję anomii stworzoną w klasycznej myśli socjologicznej przez Emile'a
Durkheima rozwija teoretycznie Robert K. Merton. O rodzajach dewiacji traktuje tekst Howarda
S. Beckera, a Ri-chard A. Cloward i Lloyd E. Ohlin analizują zjawisko dewiacji w kontekście
subkultur przestępczych.
W ostatnich trzech działach proponujemy czytelnikowi lekturę tekstów o najbardziej złożonych
procesach życia społecznego, które jednak są wynikiem działań społecznych i zachowań
zbiorowych podejmowanych przez jednostki będące członkami społecznych grup i zbiorowości.
Tematem pierwszego działu jest jedno z bardziej fascynujących zagadnień teorii socjologicznej -
zjawisko postępu. Z obszernej literatury na ten temat wybraliśmy tylko trzy teksty. Pierwsze dwa
mają charakter historyczno-analityczny. Amerykanie Robert Nisbet i Jeffrey Alexander
przedstawiają dwa ujęcia dziejów pojęcia postępu i jego zagrożeń w XX w. W trzecim tekście
czytelnik znajdzie próbę teoretycznego ujęcia postępu dokonaną przez wybitnego polskiego
socjologa Stefana Nowaka.
Przedostatni dział dotyczy tego szczególnego rodzaju wydarzeń, jakim są rewolucje.
Amerykański autor Charles Tilly przedstawia pojęciowe analizy, zestawiając rewolucje i rebelie.
Głośną teorię relatywnej deprywacji jako źródła rewolucji przedstawia tekst Teda R. Gurra. We
fragmencie autorstwa Edwarda A. Tiryakiana znajdzie czytelnik interesujące analizy rewolucji w
kategoriach kulturowych, czerpiących z klasycznej myśli Emile'a Durkheima.
Nasz wybór lektur do studiowania socjologii zamyka dział dotyczący procesów globalizacji,
składający się z tekstów powstałych w ostatnich latach XX i na początku XXI w. W dwóch
pierwszych autorzy - Martin Albrow i James Urry - dokonują konceptualizacji fenomenu
globalizacji i jego kontekstu. Dwa kolejne teksty dotyczą bardziej szczegółowych zagadnień. Ulf
Hannerz argumentuje na rzecz kulturowej różnorodności w zglobalizowanym i nadal
globalizującym się świecie, a Mary Kaldor, zajmująca się zagadnieniem globalnego
społeczeństwa obywatelskiego, analizuje nowe rodzaje wojny w ponowoczes-nym świecie.
Znaczna część tekstów autorów zagranicznych jest publikowana w Polsce po raz pierwszy. Stało
się to możliwe dzięki współpracy zespołu złożonego głównie z Koleżanek i Kolegów z Instytutu
Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy podjęli się trudu przekładu. Nazwiska
wszystkich tłumaczy wskazane są przy poszczególnych tekstach. W tym miejscu pragniemy im
złożyć serdeczne podziękowanie. Z wielkim uznaniem odnotowujemy też bardzo sprawną i
kompetentną pracę Redakcji Wydawnictwa Znak, która przy tak złożonym przedsięwzięciu
musiała być zapewne trudniejsza niż zwykle.
Kraków, w kwietniu 2005 r.
Piotr Sztompka i Marek Kucia
SOCJOLOGIA JAKO NAUKA

Charles W Mills OBIETNICA*


Ludzie czują dziś często, że ich prywatne życie jest serią pułapek. Czują, że nie mogą pozbyć się
swych trosk w obrębie swego codziennego życia, a są to uczucia często całkiem słuszne: to, co
zwyczajni ludzie wiedzą i to, co próbują oni robić, zamyka się w prywatnych orbitach, w których
żyją; ich wizje i ich siły są ograniczone do zamkniętych sfer pracy, rodziny i sąsiedztwa; w
innych środowiskach poruszają się jak obcy i pozostają wyłącznie obserwatorami. A im bardziej
stają się świadomi, choć w niejasny sposób, ambicji i zagrożeń przekraczających ramy ich
najbliższego środowiska, tym bardziej wydaje im się, że są schwytani w pułapkę.
Jak się wydaje, tym, co jest podstawą tego poczucia bycia złapanym w pułapkę, są impersonalne
zmiany w strukturze społeczeństw o zasięgu kontynentalnym. Pakty współczesnej historii są
zarazem faktami dotyczącymi sukcesów i porażek poszczególnych mężczyzn i kobiet. Gdy
społeczeństwo industrializuje się, chłop staje się robotnikiem; pan feudalny znika albo staje się
biznesmenem. Gdy klasy powstają lub upadają, człowiek zdobywa pracę lub ją traci; gdy stopa
inwestycji rośnie lub spada, człowiek nabiera od nowa odwagi lub bankrutuje. Gdy wybucha
wojna, agent ubezpieczeniowy zaczyna obsługiwać wyrzutnię rakiet, a sprzedawca - radar; żona
żyje samotnie; dziecko rośnie bez ojca. Ani życie jednostki, ani historia społeczeństwa nie mogą
być zrozumiane w pojedynkę, bez drugiego z tych członów.
Ale ludzie zwykle nie definiują swych trosk w kategoriach zmiany historycznej i sprzeczności
instytucjonalnej. Swego dobrobytu zazwyczaj nie przypisują wielkim wzlotom i upadkom
społeczeństw, w których żyją. Rzadko świadomi wewnętrznego związku między wzorami
własnego życia a biegiem historii świata, zwyczajni ludzie na ogół nie wiedzą, co ten związek
znaczy dla typów ludzkich, jakimi sami się stają dla rodzajów tworzenia historii, w których sami
mogliby uczestniczyć. Nie mają oni odpowiednich kwalifikacji intelektualnych do uchwycenia
wzajemnych oddziaływań między człowiekiem a społeczeństwem, biografią a historią, jaźnią a
światem. Nie mogą poradzić sobie ze swymi osobistymi troskami w taki sposób, aby
kontrolować strukturalne przekształcenia, które zwykle leżą u ich podstaw.
Oczywiście, nic w tym dziwnego. W jakim okresie tak wielu ludzi było tak całkowicie
wystawionych na tak gwałtowne i silne zmiany? To, że Amerykanie nie zaznali tak
katastrofalnych zmian, jakich doznali mężczyźni i kobiety innych społeczeństw, jest
konsekwencją historycznych faktów, które teraz szybko stają się „zwykłą historią". Historia,
która teraz dotyka każdego człowieka, to historia świata. Na tej scenie i w tym okresie, w trakcie
życia jednego pokolenia, jedna szósta ludz-

* Tekst zamieszczony w: J. Mucha, C. W. Mills, przekład J. Mucha, Warszawa 1985. Przypisy


Millsa zostały pominięte. Pełne dane bibliograficzne tekstów składających się na niniejszą
publikację podano w nocie na końcu książki.
12
C.W. Mills
kości przekształca się z tego, co było w pełni feudalizmem i zacofaniem, w to, co jest w pełni
nowoczesne, postępowe i straszne. Kolonie zdobywają polityczną niezależność - powstają nowe
i mniej widoczne formy imperializmu. Wybuchają rewolucje - ludzie czują silny uścisk nowego
rodzaju władzy. Powstają społeczeństwa totalitarne i są miażdżone na kawałki - albo bajecznie
rozkwitają. Po dwóch stuleciach dominacji kapitalizm okazuje się tylko jedną z dróg
industrializacji społeczeństwa. Po dwóch stuleciach nadziei nawet formalna demokracja
ograniczona jest tylko do całkiem małej części ludzkości. Wszędzie w rozwijającym się świecie
odrzucane są starodawne sposoby życia, a niejasne oczekiwania nabierają charakteru
kategorycznych żądań. Wszędzie w nadmiernie rozwiniętym świecie środki władzy i przemocy
stają się totalne co do zakresu, a biurokratyczne w formie. Stoi teraz przed nami ludzkość jako
taka, supernaród, który swe możliwości i umiejętności koncentruje na przygotowaniu III wojny
światowej.
Samo kształtowanie się historii wyprzedza teraz zdolność ludzi do zgodnej z ich wartościami
orientacji w świecie. I z jakimi wartościami? Nawet gdy nie ulegają panice, ludzie często czują,
że dawniejsze sposoby odczuwania i myślenia przestały funkcjonować, a nowo rozwijające się
są mętne aż do poziomu moralnego bezruchu. Czy można się jeszcze dziwić, że zwyczajni ludzie
czują, iż nie mogą dać sobie rady z problemami dotyczącymi otaczającego ich świata, przed
którymi tak nagle stanęli? Że nie mogą zrozumieć znaczenia epoki, w której żyją, dla przebiegu
swego własnego życia? Że - w celu samoobrony - stają się nieczuli moralnie, starając się
pozostać całkowicie prywatnymi osobami? Czy można się jeszcze dziwić, że czują się złapani w
pułapkę?
Ludzie potrzebują nie tylko informacji - w tym Wieku Eaktu informacje często przytłaczają ich i
przekraczają możliwości przyswajania. Potrzebują nie tylko rozumu - choć walka o osiągnięcie
tej zdolności często wyczerpuje ich ograniczoną energię moralną.
To, czego ludzie potrzebują, i co czują, że jest im potrzebne, to pewna cecha umysłu, która
pomogłaby im tak wykorzystać informacje i rozwinąć rozum, aby zdołali w jasny sposób zgłębić
to, co dzieje się na świecie, i to, co może dziać się z nimi samymi. Chodzi, moim zdaniem, o to,
czego w większym stopniu dziennikarze i uczeni, artyści i publiczność, naukowcy i wydawcy
spodziewają się od czegoś, co można nazwać wyobraźnią socjologiczną.
1

Wyobraźnia socjologiczna umożliwia swemu posiadaczowi zrozumienie szerszej sceny


historycznej w kategoriach jej znaczenia dla rozwoju wewnętrznego i kariery różnorodnych
jednostek. Umożliwia ona wzięcie pod uwagę tego, jak jednostki, kierując się swym codziennym
doświadczeniem, często fałszywie rozumieją swą pozycję społeczną. Wśród tego zamętu szuka
się ram nowoczesnego społeczeństwa, a w tych ramach kształtują się różnorodne typy psychiki u
mężczyzn i kobiet. W ten sposób osobiste niepokoje jednostek ogniskują się wokół wyraźnie
określonych trosk, zaś obojętność publiczności przekształcana jest w zaangażowanie w sprawy
publiczne.
Pierwszym owocem tej wyobraźni - i zarazem pierwszą lekcją tych nauk społecznych, które nią
dysponują -jest pogląd, że jednostka może zrozumieć swe własne przeżycia i ocenić swój własny
los tylko poprzez świadome ulokowanie się w okresie, w którym żyje; pogląd, że może ona
poznać swe własne szansę życiowe tylko przez uświadomienie sobie szans wszystkich jednostek
znajdujących się w tych samych co ona warunkach. Z wielu powodów jest to straszna lekcja, z
wielu względów wspaniała. Nie znamy granic ludzkiej zdolności do najwyższego wysiłku czy
dobrowolnej degradacji, do agonii czy uciechy, do dającej przyjemność brutalności czy do
słodyczy rozumu. Ale w naszych czasach dowiedzieliśmy się, że granice „natury ludzkiej" są
przeraźliwie szerokie. Dowiedzieliśmy się, że każda jednostka żyje, z pokolenia na pokolenie, w
jakimś społeczeństwie; że przeżywa ona swą biografię i to przeżywa ją w ramach pewnych
historycznych sekwencji. Przez sam fakt życia przyczynia się ona,
Obietnica
13
jakkolwiek w drobnej mierze, do kształtowania tego społeczeństwa i do biegu jego historii, i to
mimo iż sama ta jednostka jest kształtowana przez społeczeństwo i przez jego historyczne
naciski i pchnięcia.
wyobraźnia socjologiczna umożliwia nam zrozumienie historii i biografii oraz zachodzących w
społeczeństwie relacji między nimi. Takie jest jej zadanie i obietnica. Umiejętność rozpoznania
tego zadania i tej obietnicy była ważnym dorobkiem klasycznych badaczy społecznych. Była ona
charakterystyczna dla Herberta Spencera, napuszonego, o trudnym stylu; dla EA Rossa - pełnego
wdzięku, demaskatorskiego, rozumiejącego; dla Auguste'a Comte'a i Emile'a Durkheima; dla
zawiłego i subtelnego Karla Mannheima. Jest ona cechą tego wszystkiego, co jest intelektualnie
doskonałe u Karola Marksa; jest ona kluczem do wspaniałego i ironicznego wglądu w
społeczeństwo, który zaprezentował Thorstein Veblen, do wielowymiarowej konstrukcji
rzeczywistości, przedstawionej przez Josepha Schum-petera; jest ona podstawą
psychologicznego zakresu prac W.E.H. Lecky, a także głębi i jasności Maxa Webera. I jest ona
sygnałem tego, co najlepsze we współczesnych badaniach nad człowiekiem i społeczeństwem.
Badania społeczne, w których nie brano pod uwagę problemów biografii, historii i ich
wzajemnych oddziaływań w społeczeństwie, nie przeszły w całości swej intelektualnej drogi.
Jakiekolwiek by były szczegółowe problemy badawcze klasycznych analityków społecznych,
jakkolwiek ograniczone czy rozległe zjawiska rzeczywistości społecznej badali, oni właśnie,
którzy dzięki swej wyobraźni byli świadomi obietnicy, jaką niesie ich praca, zadawali zgodnie
trzy typy pytań:
1. Jaka jest struktura danego konkretnego społeczeństwa jako całości? Jakie są jego podstawowe
części składowe i jak są one ze sobą powiązane? Na czym polegają różnice między odmiennymi
typami porządku społecznego? A w jego obrębie, jaka jest rola poszczególnych zjawisk dla jego
ciągłości i zmiany?
2. Jakie jest miejsce tego społeczeństwa w dziejach społeczeństw ludzkich? Jaki jest mechanizm
jego przemian? Jakie jest jego miejsce w obrębie ludzkości jako całości i jaka jest jego rola w
rozwoju ludzkości? W jaki sposób poszczególna, badana przez nas cecha, wpływa na okres
historyczny, do którego należy, i na czym polega relacja odwrotna? A jeśli chodzi o sam ten
okres, jakie są jego istotne cechy? Czym różni się on od innych okresów? W jaki sposób właśnie
wtedy tworzy się historia?
3. Jakie typy ludzkie przeważają w tym społeczeństwie i w tym okresie? Jakie typy zaczynają
dominować? W jaki sposób są one selekcjonowane i kształtowane, jakie cechy charakteru są
wyzwalane i tłumione, jacy ludzie uwrażliwiani i przytępiani? Jakie typy „natury ludzkiej"
ujawniają się w zachowaniu i charakterze, które obserwujemy w danym społeczeństwie w
danym okresie? I jakie jest znaczenie dla „natury ludzkiej" wszystkich poszczególnych, przez
nas badanych, cech społeczeństwa?
Bez względu na to, czy głównym przedmiotem ich zainteresowań były wielkie problemy, jak
silne państwo, czy pomniejszego znaczenia sprawy, jak nastrój literacki, rodzina, więzienie,
wyznanie wiary - najlepsi analitycy społeczni zadawali takie właśnie pytania. Są one
intelektualnymi osiami klasycznych badań nad człowiekiem w społeczeństwie - i są one
pytaniami z konieczności stawianymi przez każdy umysł posiadający socjologiczną wyobraźnię.
Ta wyobraźnia jest bowiem zdolnością przechodzenia od jednej perspektywy do drugiej, od
perspektywy politycznej do psychologicznej: od badania pojedynczej rodziny do porównawczej
oceny budżetów narodowych na świecie; od szkoły teologicznej do wojskowego establishmentu;
od rozważań na temat przemysłu naftowego do badań nad współczesną poezją. Jest ona
zdolnością do sięgania i do najbardziej intymnych cech ludzkiej jaźni, i do najbardziej
impersonalnych i odległych przekształceń, również do zauważania relacji między nimi. U
podstaw jej stosowania leży zawsze pragnienie poznania społecznego i historycznego znaczenia
jednostki ludzkiej w społeczeństwie i w czasie, w którym ona żyje i objawia swe cechy.
Krótko mówiąc, to właśnie dzięki wyobraźni socjologicznej ludzie mają obecnie szansę
uchwycenia istoty tego, co dzieje się w świecie i zrozumienia tego, co dzieje się z nimi samymi,
jako drobnymi punktami, znajdującymi się w społeczeństwie na przecięciu biografii i historii.
Samoświadomość współ-
14
C.W. Mills
czesnego człowieka, jako co najmniej kogoś stojącego z boku, jeśli już niejako kogoś stale
wyobcowanego, polega w dużej mierze na głębokim zrozumieniu społecznej relatywności i
przekształcającej siły historii. Wyobraźnia socjologiczna jest najbardziej pożyteczną formą tej
samoświadomości. Dzięki stosowaniu jej ludzie, których umysł dotąd ogarniał tylko pewną
liczbę zamkniętych orbit, teraz często zaczynają czuć się tak, jakby nagle obudzili się w domu, o
którym niesłusznie sądzili, że go znają. Słusznie czy niesłusznie, często zaczynają czuć, że teraz
zdolni już są do adekwatnej oceny tego, co wiedzą, do spójnych osądów, do jasnej orientacji. Ich
dawne decyzje, które kiedyś wydawały im się trafne, teraz wydają się produktami niezmiernie
tępego umysłu. Znów ożywia ich zdolność do zdumiewania się. Opanowują nowy sposób
myślenia, przewartościowują swe wartości: jednym słowem, swą refleksją i wrażliwością
realizują kulturowe zadanie nauk społecznych.
Najbardziej chyba wygodne rozróżnienie, przydatne przy wykorzystywaniu wyobraźni
socjologicznej, dotyczy „osobistych trosk w najbliższym środowisku" i „publicznych problemów
występujących w strukturze społecznej". To rozróżnienie jest podstawowym narzędziem
wyobraźni socjologicznej i cechą charakterystyczną wszelkich klasycznych prac w dziedzinie
nauk społecznych.
Troski pojawiają się wewnątrz jednostki i w sferze jej bezpośrednich stosunków z innymi; są one
związane z jaźnią jednostki i z tymi zamkniętymi sferami życia społecznego, których jest ona
bezpośrednio i osobiście świadoma. W związku z tym artykulacja i rozwiązanie trosk mieszczą
się wewnątrz jednostki jako całości biograficznej i w obszarze jej najbliższego środowiska -
otoczenia społecznego, całkowicie otwartego na jej osobiste doświadczenia i w pewnym zakresie
- na jej dobrowolną aktywność. Troska jest sprawą prywatną: jednostka czuje, że jej wartości są
zagrożone.
Problemy wiążą się ze sprawami, które przekraczają lokalne środowisko jednostki i zakres jej
wewnętrznego życia. Są one związane ze zorganizowaniem wielu takich środowisk w instytucje
mającego bogatą historię społeczeństwa jako całości, ze sposobami, wjakie różne środowiska
nakładają się na siebie i przenikają, tworząc przez to szerszą strukturę życia społecznego i
historycznego. Problem jest sprawą publiczną: wartość mająca znaczenie publiczne jest
odczuwana jako zagrożona. Często wybuchają dyskusje na temat tego, czym faktycznie jest
wartość i co naprawdę jej zagraża. Dyskusjom tym niejednokrotnie brakuje precyzji, choćby
tylko dlatego, że - w przeciwieństwie do szeroko nawet rozprzestrzenionych trosk - do samej
natury problemu należy to, że nie może być on dobrze zdefiniowany w kategoriach najbliższego,
codziennego środowiska zwyczajnego człowieka. W rzeczywistości problem często zawiera w
sobie kryzys układów instytucjonalnych oraz to, co marksiści nazywają „sprzecznościami" czy
„antagonizmami".
Rozważmy w tych kategoriach bezrobocie. Gdy w mieście, liczącym sto tysięcy mieszkańców,
tylko jeden człowiek jest bez pracy, jest to jego osobista troska, a chcąc mu pomóc, rozważamy
charakter człowieka, jego kwalifikacje, indywidualne możliwości. Ale gdy w narodzie, do
którego należy 50 min zatrudnionych, 15 min ludzi pozostaje bez pracy, jest to problem i nie
możemy się łudzić, że uda się go rozwiązać w ramach możliwości właściwych każdemu
pojedynczemu człowiekowi. Sama struktura możliwości runęła. Chcąc trafnie wyrazić problem i
znaleźć możliwe rozwiązania, należy rozważyć ekonomiczne i polityczne instytucje danego
społeczeństwa, a nie tylko osobistą sytuację i charaktery rozproszonych w nim jednostek.
Weźmy wojnę. Osobistym problemem, wynikającym z faktu wojny, gdy już ona wybuchnie,
może być to, jak ją przetrwać, albo to, jak zginąć w niej z honorem; jak zarobić na niej
pieniądze; jak wspiąć się na wyższy, bezpieczniejszy szczebel hierarchii wojskowej; czy też to,
jak przyczynić się do jej zakończenia. Krótko mówiąc, chodzi o to, aby zgodnie ze swoim
systemem wartości znaleźć sobie odpowiednie miejsce i przetrwać w nim wojnę, albo o to, aby
zginąć w niej w sposób mający jakiś sens. Struktu-
Obietnica
15
ralny problem wojny odnosi się natomiast do jej przyczyn; do tego, jakie typy ludzkie podnosi
ona do rangi dowódców; do skutków, jakie przynosi ona instytucjom ekonomicznym,
politycznym, rodzinnym, religijnym; do niezorganizowanej nieodpowiedzialności świata
narodów.
Weźmy małżeństwo. Pożyciu małżeńskiemu kobiety i mężczyzny może towarzyszyć wiele
osobistych trosk, ale gdy stopa rozwodów wynosi 250 na 1000 przypadków podczas pierwszych
czterech lat małżeństwa, jest to wskaźnikiem strukturalnego problemu odnoszącego się do
instytucji małżeństwa i rodziny oraz do innych instytucji wpływających na nie.
Weźmy teraz metropolię - straszną, piękną, szpetną, wspaniałą, niezgrabną rozlazłość wielkiego
miasta. Dla wielu ludzi z klas wyższych osobistym rozwiązaniem „problemu wielkiego miasta"
jest posiadanie mieszkania z podziemnym garażem w centrum miasta, a 40 mil od niego - domu
zaprojektowanego przez Henry Hilla, ogrodu zaprojektowanego przez Garretta Eckbo i
położonego na setkach akrów własnej ziemi. W tych dwóch kontrolowanych przez siebie
środowiskach, z niewielką liczbą służby tu i tam, wielu ludzi mogłoby rozwiązać liczne
problemy osobistego środowiska, wynikające z faktu istnienia wielkiego miasta. Ale to
wszystko, jakkolwiek wspaniale, nie rozwiązuje publicznych problemów, zawartych w
strukturalnym fakcie istnienia wielkiego miasta. Co powinno się zrobić z tym cudownym
monstrum? Rozbić je na małe jednostki, łączące funkcje mieszkaniowe z funkcjami
produkcyjnymi? Odnowić to, co jest? A może, po ewakuacji, wysadzić je w powietrze i
zbudować nowe miasta, według nowych planów, w nowych miejscach? Ale jakie powinny być
te plany? I kto ma o tym decydować oraz decyzje realizować, jakikolwiek wybór będzie
dokonany? Są to problemy strukturalne; aby je podjąć i rozwiązać, musimy rozważyć problemy
ekonomiczne i polityczne dotyczące niezliczonej ilości różnych środowisk.
Jak długo gospodarka jest tak zorganizowana, że pojawiają się slumsy, problemu bezrobocia nie
można rozwiązać przez indywidualne posunięcia. Jak długo wojna jest wbudowana w system
państwo-wo-narodowy i związana z nierównomiernym uprzemysłowieniem świata, przeciętna
jednostka, w swym zamkniętym środowisku, będzie bezsilna - z pomocą psychiatryczną czy bez
niej - nie może rozproszyć trosk, jakie ten system czy brak systemu na nią nakłada. Jak długo
rodzina jako instytucja zmienia kobiety w ukochane, małe niewolnice, a mężczyzn w ich
głównych zaopatrzeniowców i nieodłączo-nych od piersi podopiecznych, problem
zadowalających obie strony układów małżeńskich nie może być indywidualnie rozwiązany. Jak
długo nadmiernie rozwinięte megalopolis i przesadnie zmodernizowany samochód są
niezbywalnymi cechami nadmiernie rozwiniętego społeczeństwa, problemy wynikające z życia
miejskiego nie będą rozwiązane przy pomocy indywidualnej pomysłowości i prywatnego
bogactwa.
Jak wskazywałem, to, czego doświadczamy w różnych konkretnych środowiskach, wywoływane
jest często przez zmiany strukturalne. Tak więc, aby zrozumieć zmiany zachodzące w wielu
osobistych środowiskach, musimy spojrzeć szerzej. A ilość i różnorodność takich zmian
strukturalnych wzrasta, gdy instytucje, w obrębie których toczy się nasze życie, stają się bardziej
wszechobejmujące i w bardziej złożony sposób ze sobą powiązane. Świadomość idei struktury
społecznej i właściwe jej stosowanie oznaczają zdolność do śledzenia takich powiązań w
wielkiej liczbie środowisk. Zdolność dokonania tego oznacza posiadanie wyobraźni
socjologicznej.
3
Jakie są obecnie główne problemy publiczności i jakie są podstawowe prywatne troski dręczące
jednostki? Aby określić problemy i troski, musimy najpierw zapytać o to, jakie uznane wartości
są traktowane jako zagrożone, a jakie ważne wartości są podtrzymywane przez trendy cechujące
naszą epokę. Zarówno w przypadku zagrożenia, jak i w przypadku podtrzymywania musimy
zapytać o to, jakie znamienne sprzeczności strukturalne są w to zaangażowane.
16
C.W. Mills
Gdy ludzie dysponują jakimś zespołem wartości i nie czują, żeby cokolwiek tym wartościom
zagrażało, doświadczają stanu dobrego bytowania (well-being). Gdy uznają jakieś wartości, ale
odczuwają też grożące im niebezpieczeństwo, doświadczają stanu kryzysu - albo w postaci
osobistych trosk, albo w postaci problemów publicznych. A jeżeli dotyczy to wszystkich drogich
im wartości, odczuwają totalne zagrożenie i panikę.
Ale przypuśćmy, że istnieją ludzie, którzy ani świadomie nie respektują żadnych szczególnych
wartości, ani nie odczuwają jakiegokolwiek ich zagrożenia. Jest to doświadczenie obojętności,
która, gdy zdaje się dotyczyć wszystkich ich wartości, zamienia się w apatię. Przypuśćmy w
końcu, że ludzie świadomie nie preferują żadnych wartości, a jednak są świadomi ich
zagrożenia. Jest to doświadczenie niepokoju, lęku, który, gdy przybiera wystarczająco totalne
rozmiary, staje się śmiertelnym, niesprecyzowanym, złym samopoczuciem (malaise).
Nasze czasy to okres niepokoju i obojętności -jeszcze niesprecyzowanych wystarczająco, aby
pozwolić na pracę rozumu i grę wrażliwości. Zamiast trosk - zdefiniowanych w kategoriach
wartości i zagrożenia - mamy często do czynienia z przykrym uczuciem bliżej nieokreślonego
niepokoju; zamiast jasno sformułowanych problemów, mamy często do czynienia jedynie z
uczuciem, że wszystko przebiega jakoś nie tak, jak należy. Ani zagrożone wartości, ani
cokolwiek, co im zagraża, nie jest określone; krótko mówiąc, nie pojawił się jeszcze moment
podjęcia decyzji. Wjeszcze mniejszym stopniu zostały one skonceptualizowane jako problemy
nauk społecznych.
W latach trzydziestych prawie nie było wątpliwości poza pewnymi zwiedzionymi kręgami
biznesu -że istnieją ogólne problemy ekonomiczne, na które składają się też osobiste troski. W
sporach dotyczących „kryzysu kapitalizmu" poglądy Marksa i wielu autorów korzystających z
jego dzieła, ale niepowo-łujących się na niego, stanowiły prawdopodobnie dominujące kategorie
analizy problemu, a pewni ludzie rozumieli swe osobiste troski w tych kategoriach. Zagrożone
wartości były jasno widoczne i odczuwane przez wszystkich; równie jasne wydawały się
strukturalne sprzeczności, które zagrażały tym wartościom. I jedne, i drugie były szeroko i
głęboko doświadczane. Była to era polityczna.
Ale wartości zagrożone w erze, która nastąpiła po II wojnie światowej, często nie są ani szeroko
uznane za wartości, ani szeroko odczuwane jako zagrożone. Istnieje wiele prywatnego
niepokoju, lecz nie jest on jeszcze sprecyzowany; wiele złego samopoczucia i wiele decyzji o
ogromnym znaczeniu strukturalnym nigdy nie staje się problemami publicznymi. Dla tych,
którzy akceptują takie odziedziczone wartości jak rozum i wolność, już sam niepokój jest troską;
już sama obojętność jest problemem. A właśnie te warunki, w jakich pojawiają się niepokój i
obojętność, są charakterystyczną cechą okresu, w którym żyjemy.
Wszystko to jest tak uderzające, że obserwatorzy często interpretują je jako przesunięcie w samej
istocie problemów, które trzeba teraz nazwać. Wielokrotnie mówi się nam, że problemy naszej
dekady, czy nawet kryzysy okresu, w którym żyjemy, odsunęły się od zewnętrznej
rzeczywistości ekonomicznej i są teraz związane z jakością życia jednostek - faktycznie zaś z
tym, czy powstanie wkrótce coś takiego, co może być trafnie nazwane życiem jednostkowym.
Nie praca dzieci, lecz książki z obrazkami; nie nędza, lecz masowy wypoczynek, są w centrum
zainteresowania. Wiele ważnych problemów publicznych, jak i wiele prywatnych trosk opisuje
się w kategoriach „psychiatrycznych", często -jak się wydaje - w żałosnej próbie pominięcia
wielkich problemów i zagadnień nowoczesnego społeczeństwa. Wydaje się, że często takie
wyrażanie problemów opiera się na prowincjonalnym zawężaniu zainteresowań do społeczeństw
zachodnich czy nawet do USA - tym samym ponujając dwie trzecie ludzkości; często też, w
sposób arbitralny, odrywa się życie jednostek od działalności większych instytucji, wewnątrz
których toczy się ich życie i które niekiedy wpływają na nie bardziej dotkliwie niż pierwotne
środowisko dzieciństwa.
Problem wypoczynku, przykładowo, nie może w ogóle być postawiony bez rozważenia
problemu pracy. Troska rodziców o zapewnienie dzieciom książek z obrazkami nie może być
traktowana jako
Czym zajmują się socjologowie?
17
problem, bez rozważenia trudności, z jakimi styka się współczesna rodzina w jej stosunkach z
nowymi instytucjami struktury społecznej. Ani wolny czas, ani jego ogłupiające
wykorzystywanie nie mogą być rozumiane jako problemy bez wniknięcia w to, w jakim zakresie
złe samopoczucie i obojętność kształtują teraz społeczny i osobisty klimat współczesnego
społeczeństwa amerykańskiego. W tym klimacie żaden problem „prywatnego życia" nie może
być postawiony ani rozwiązany, jak długo nie wniknie się w kryzys ambicji, będącej elementem
kariery ludzi pracujących w gospodarce korporacyjnej.
Prawdą jest więc, jak podkreślają stale psychoanalitycy, że ludzie często mają „rosnące poczucie
tego, że poruszani są przez ciemne moce tkwiące w nich samych, moce, których nie potrafią
zdefiniować". Ale nie jest prawdą, jak twierdził Ernest Jones, że „głównym wrogiem człowieka i
głównym zagrażającym mu niebezpieczeństwem jest jego własna niesforna natura i zamknięte w
nim ciemne moce". Przeciwnie, „główne niebezpieczeństwo zagrażające człowiekowi" leży w
niesfornych siłach samego społeczeństwa współczesnego, z jego alienującymi metodami
produkcji, jego podporządkowującymi człowieka technikami dominacji politycznej, jego
międzynarodową anarchią -jednym słowem, istotnymi zmianami, jakim podlega „natura" ludzka
oraz warunki i cel życia człowieka.
Głównym intelektualnym i politycznym zadaniem badacza zjawisk społecznych - tu bowiem
zbiegają się te dwa typy zadań - jest obecnie wyjaśnienie czynników, składających się na
współczesny niepokój i obojętność. Jest to zadanie, którego realizacji stanowczo domagają się od
niego inni działacze kultury, przedstawiciele nauk przyrodniczych i artyści, cała wspólnota
intelektualna. Z uwagi na to zadanie i na te żądania nauki społeczne stają się wspólnym
mianownikiem naszego okresu kulturowego, a wyobraźnia socjologiczna - najbardziej potrzebną
cechą umysłu.
Anthony Giddens
CZYM ZAJMUJĄ SIĘ SOCJOLOGOWIE?*

Socjologia a wiedza potoczna


Rozważania o tym, czym tak naprawdę zajmują się socjologowie, chciałbym rozpocząć od takiej
oto uwagi, iż to, co uznajemy za oczywistość, to, o czym „każdy z nas wie", może nie tylko nie
być takie oczywiste, ale możemy się co do tego zasadniczo mylić. Jakkolwiek niewielu już z nas
przynależy do społeczeństw uważających, że ziemia jest płaska, to jednak kiedy się na nią
patrzy, to prawie oczywiste wydaje się, że rzeczywiście jest ona płaska jak naleśnik. Jeśli zaś
chodzi o to, co uważamy, iż wiemy o instytucjach społecznych, śmiem twierdzić, że w tej
kwestii jesteśmy szczególnie podatni na błędy. Bardzo łatwo, w każdym razie, wskazać tego
rodzaju przykłady. Istnieje na przykład powszechne przekonanie - czy też przeświadczenie - że
mamy w ostatnim stuleciu do czynienia z gwałtownym wzrostem liczby „rozbitych rodzin" -
matek lub ojców samotnie wychowujących dzieci. Jeśli bowiem spojrzymy wstecz, na czasy
wiktoriańskie, to dostrzeżemy dramatyczny kontrast między trwałymi, zwią-
* Tytuł oryg. What Do Sodologists Do?, fragm. A. Giddens, Social TheofcĄ ff^^fp^i^Spciology,
Cambridge 1987, przekład M. Korzewski. Wydziału
Dziennikarstwa i Nauk Politycznych
Uniwerstt W
Nauk Polityczn
Uniwersytetu Warszawskiego
ul. Nowy Świat 69, 00-927 Warszawa
tel. 55-20-295, 55-20-296
18
A. Giddens
zanymi silnymi więzami rodzinami tamtego okresu a nieładem panującym w tej dziedzinie
obecnie. W rzeczywistości jednak odsetek rodzin niepełnych był w epoce wiktoriańskiej
dwukrotnie wyższy niż! dziś - choć nie była to oczywiście konsekwencja rozwodów, lecz skutek
wysokich wskaźników śmier-, telności notowanych wśród względnie młodej części populacji.
Podobnież, niemal powszechnie uważa się, że Brytyjczycy wykazują nadzwyczajne wręcz
upodobanie do strajków i te właśnie skłonności są; także przez wielu traktowane jako główna
przyczyna obniżania się pozycji Wielkiej Brytanii na polu aktywności ekonomicznej. W świetle
jednak wszelkich przyjmowanych wskaźników i miar częstotli-l wość występowania strajków w
Wielkiej Brytanii nie odbiega od sytuacji, z jaką w tej materii mamy do: czynienia w innych
rozwiniętych przemysłowo krajach. By przytoczyć jeszcze jeden przykład, powszech-j nie uważa
się - czy też przynajmniej odnosi się takie wrażenie - że Szwecja legitymuje się szczególnie!
wysokim wskaźnikiem samobójstw. Oto ponury i przygnębiający charakter Północy, tudzież
długie lata konieczności znoszenia socjalistycznych rządów, wywoływać mają u Szwedów
szczególną skłonność do melancholii czy dramatycznych wręcz aktów desperacji. W
rzeczywistości jednak skala samobójstw w Szwecji nigdy nie była i nie jest szczególnie wysoka.
Nie należy przeto lekceważyć znaczenia, jakie mogą mieć badania społeczne, przyczyniając się
do wykrywania błędnych lub wypaczonych, a powszechnie przy tym utrzymywanych opinii na
temat określonych zjawisk społecznych. Często bowiem przekonania takie mogą przyjmować
formę uprzedzeń i wspierać tym samym nietolerancję i dyskryminację, jak również hamować
pożądane zmiany społeczne. Z całą pewnością jednym z zadań socjologa musi więc być
wykrywanie, na ile powszechnie utrzymywane opinie na temat określonych aspektów życia
społecznego - nawet jeśli wydają się oczywiste dla każdego - są rzeczywiście uprawnione.
Oznaczać to wprawdzie musi, że rezultaty badań społecznych mogą od czasu do czasu wydawać
się po prostu trywialne, ponieważ to, co uważane jest za oczywiste, może ostatecznie
rzeczywiście takim się okazać. Nie należy jednak przy tym zapominać, że większość
powszechnej wiedzy na temat instytucji społecznych jest właśnie rezultatem tego rodzaju analizy
socjologicznej i badań społecznych. Ogromna liczba takich badań - prowadzonych nie tylko
przez środowisko akademickie, ale również przez instytucje rządowe czy różnego rodzaju
ośrodki badawcze - dotyczy zwykłego, rutynowego funkcjonowania nowoczesnego
społeczeństwa. Wszystko to wydaje się nam oczywistością, ale bez owych badań znaczna część
naszej wiedzy o procesach zachodzących we współczesnym społeczeństwie nie byłaby przez nas
w ogóle uświadamiana. Wszyscy wprawdzie wiemy, że skala rozwodów w krajach zachodnich
jest obecnie wyższa niż w połowie XX w., mamy jednak wyraźną skłonność do zapominania o
niezmiernie istotnej roli licznych prowadzonych badań społecznych w identyfikacji takich
właśnie trendów.
Jeśli to byłoby wszystko, co na temat socjologii można powiedzieć, to zapewne nie byłoby się
czym tak ekscytować. Socjologia nie jest jednak potrzebna wyłącznie do korygowana błędnych
przekonań na temat zjawisk społecznych - choć nawet niektórzy spośród jej orędowników
postrzegają ją wyłącznie w tej właśnie roli. Pozwólcie więc, że powrócę do twierdzenia, które
przedstawiłem wcześniej. Otóż zasadniczą kwestią odróżniającą istoty ludzkie od zwierząt jest
to, że przedstawiciele gatunku ludzkiego, podejmując określone działanie, praktycznie przez cały
czas zdają sobie - w mniejszym lub większym stopniu - sprawę z tego, co i dlaczego robią. W
pewnych okolicznościach po prostu nie możemy nie wiedzieć, co znaczą nasze działania, bo
gdyby tak było, w ogóle byśmy ich nie podjęli. Nie mogę, na przykład, wystawić czeku, jeśli po
pierwsze, nie wiem, co oznacza wykonywana przez mnie I czynność, a nadto nie dysponuję
wiedzą na temat szerokiego wachlarza pojęć i zasad, definiujących, I czym jest „saldo dodatnie",
co znaczy „posiadać konto", czym jest „bank" itd. Twierdzenie, że istoty I ludzkie zawsze w
jakiś sposób wiedzą, co i dlaczego robią, zakłada konieczność uwzględnienia pew- I nych
elementów szerszego kontekstu instytucjonalnego, w jakim dane działanie się odbywa. Nie po- I
trzebujemy jednak badań społecznych, by dowiedzieć się, jakie to elementy, ponieważ to już nie
tylko wiemy, aie musimy wiedzieć, by to nasze działanie w ogóle było możliwe.
Czym zajmują się socjologowie?
19
Ten rodzaj wiedzy - wiedzy o konwencjach społecznych istniejących w społeczeństwach, w
których żyjemy - nie może więc być przedmiotem wyjaśniania przez socjologię. Tak
przynajmniej mogłoby się wydawać. Odrobina refleksji wystarczy jednak, by dojść do wniosku,
iż tak nie jest. W rzeczywistości bowiem wskazać można co najmniej cztery typy pytań, które w
sposób uprawniony postawić można w odniesieniu do działania społecznego, a żadne z nich nie
będzie przy tym sprzeczne z twierdzeniem, że jednostki ludzkie zawsze zdają sobie sprawę z
tego, czym są ich działania i dlaczego je podejmują. Te cztery rodzaje pytań, które łączą się ze
sobą w jedną logiczną całość, stanowią klucz do zrozumienia tego, czym zajmują się
socjologowie - do wyjaśnienia, czym jest socjologia jako dyscyplina.
Rozważmy raz jeszcze przykład wystawiania czeku. Każdy w nowoczesnym społeczeństwie wie,
co oznacza podpisywanie czeku, ale nie wiedziałby tego zapewne ktoś, kto pochodzi z kultury, w
której nie istnieją banki, a być może nie ma nawet żadnego systemu monetarnego, tego by
zapewne nie wiedział. Innymi słowy to, co dla jednego człowieka lub grupy jest znaną
konwencją, wcale nie musi być takie dla innych. Dotyczy to różnic zarówno pomiędzy, jak i
wewnątrz poszczególnych społeczeństw. Żyjemy wszak w obrębie określonych sektorów
społeczeństw, których jesteśmy członkami i modele zachowania ludzi z innych środowisk mogą
być dla nas w znacznym stopniu niezrozumiałe. Ukazywanie tego, jak żyje się w jednym
środowisku kulturowym, tym, którzy zamieszkują inne (i odwrotnie), jest przeto ważnym
elementem pracy socjologa. Moglibyśmy to określić jako swego rodzaju „moment
antropologiczny" w badaniach społecznych i przyjrzeć się pewnym jego implikacjom. Warto
więc np. zauważyć, że identyfikacja kulturowego zróżnicowania życia społecznego służy
jednocześnie ukazywaniu powszechnej racjonalności ludzkiego działania. Wyjaśnienie
konwencji społecznych obowiązujących w danym środowisku społecznym czy wspólnocie
umożliwia nam z kolei dotarcie do intencji i motywów, jakimi kierują się ludzie w swych
działaniach, a które to - w przypadku braku owego wyjaśnienia -mogłyby umknąć naszej
uwadze.
Mamy tutaj do czynienia ze skomplikowanymi problemami natury filozoficznej, których nie
należy lekceważyć. Jakkolwiek trudne - kwestie te można jednak omówić względnie
przystępnie. Otóż w świecie rozdartym przez konflikt i głęboko zakorzenione antagonizmy, a
jednocześnie świecie, w którym ludzie stają się od coraz bardziej od siebie zależni, wzajemne
zrozumienie między różnymi układami kulturowymi staje się sprawą najwyższej wagi.
Warunkiem niezbędnym skutecznej komunikacji międzykulturowej jest efektywna realizacja
zadań etnograficznych w badaniach społecznych. W równym stopniu dotyczy to badania
kulturowego dystansu dzielącego społeczności hinduskie w Brix-ton od bogatych białych
przedmieść Londynu (i od Whitehall), jak i np. dystansu, jaki dzieli rewolucję islamską od
kultury Zachodu. Zmniejszanie dystansu kulturowego nie musi oczywiście prowadzić do
automatycznego wygaszenia wcześniejszych konfliktów. W końcu, im lepiej pozna się swego
wroga, tym bardziej można utwierdzić się w przekonaniu, że nasza wrogość w stosunku do niego
jest uzasadniona lub nieunikniona. Niemniej jednak nie powinniśmy mieć jakichkolwiek
wątpliwości co do kluczowej roli, jaką w budowaniu wzajemnego zrozumienia odgrywa
etnografia kulturowa, której naturalnym odpowiednikiem na poziomie dyscyplin akademickich
jest ścisły związek socjologii i antropologii.
Mimo groźby posądzenia o nadmierną interesowność chciałbym raz jeszcze powrócić do
przykładu wystawiania czeku. Wszyscy wprawdzie wiemy, co oznacza podpisywanie czeku,
niemniej jednak nie znaczy to, że wiemy absolutnie wszystko, co można na ten temat wiedzieć.
Czy czek byłby ważny, gdybym wystawił go na odwrocie biletu komunikacji miejskiej, a nie na
specjalnych blankietach przygotowanych z dużą dozą rozwagi przez bank? Większość naszej
wiedzy na temat konwencji definiujących nasze działania jest nie tylko kontekstowa, ale ma
zasadniczo praktyczny i spontaniczny charakter. Po to aby dysponować kontem w banku oraz
czekami do obsługi tego konta, nie musimy posiadać
Dzielnica brytyjskiego establishmentu politycznego - przyp. tłum.

20
A. Giddens
rozległej wiedzy na temat funkcjonowania systemu bankowego. Nie każdy również - jeśliby go o
to poprosić - musiałby umieć zdefiniować, czym jest „czek" lub „konto". Wszyscy (w
nowoczesnych społeczeństwach) wiemy, czym są pieniądze o tyle, o ile nie mamy problemów z
realizacją codziennych transakcji gotówkowych. Już jednak -jak przyzna prawie każdy
ekonomista - konieczność precyzyjnego zdefiniowania pieniądza nastręcza poważnych
problemów. Jak w swych słynnych rozważaniach o czasie zauważyć miał św. Augustyn,
wszyscy wiemy, czym czas jest - aż do momentu, kiedy nas ktoś o czas nie zapyta.
Można stąd wyprowadzić najróżniejsze wnioski, ja jednak chciałbym skoncentrować się
wyłącznie? na jednym z nich. Chodzi mianowicie o to, że nasz dyskurs - czyli to, co jesteśmy w
stanie wyrazić słowami - dotyczący działań, które podejmujemy, i motywów, dla których owe
działania podejmujemy, odnosi się wyłącznie do pewnych aspektów naszej aktywności w życiu
codziennym. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że istnieje cała jeszcze, wysoce
skomplikowana niedyskursywna strona naszych działań, która to stanowi przedmiot
szczególnego zainteresowania socjologii oraz innych nauk społecznych. I nie będzie niczego
paradoksalnego w stwierdzeniu, iż socjologia rzeczywiście bada tutą kwestie, które już znamy -
choć zwykle nie w takim znaczeniu, iżbyśmy byli ich całkowicie świadomi. By ująć to
zagadnienie w nieco inny sposób, powiedzieć wypada, iż znaczna część naszej wiedzy ni temat
konwencji społecznych -jak doskonale zauważył Ludwik Wittgenstein - składa się ze zdolności
do „poruszania się" w wielorakich kontekstach działania społecznego. Badania dotyczące tego,
jak si nam to w rzeczywistości udaje, stanowią przedmiot ogromnego zainteresowania i niosą za
sobą poważne konsekwencje, które spróbuję wskazać nieco później.
Jako doskonałą ilustrację możemy przywołać tutaj błyskotliwe obserwacje Ervinga Goffmana
dotyczące mowy ciała . Reprezentanci gatunku ludzkiego, by za takich uchodzić, muszą nie
tylko wiedzieć, co robią, ale także w widoczny sposób zademonstrować to innym. Wszyscy
oczekujemy od siebie wzajemnie zachowywania pewnej „kontrolowanej czujności" w działaniu,
polegającej na umie- j jętnym „zarządzaniu" naszą własną powierzchownością, kontrolowaniu
naszych gestów i mimiM. Goffman pokazuje, jak nieprawdopodobnie skomplikowane mogą być
rytuały cielesne, dzięki którymi „prezentujemy się" innym i poprzez które nieustannie bronimy
swego statusu jako działających podmiotów. Najlepsze wyobrażenie o tym, jak ściśle
kontrolowana bywa publiczna prezentacja naszej osobowości, dać nam może analiza
okoliczności, w jakich pojawiają się różnego rodzaju błędy czy gafy. W taki sposób moglibyśmy
np. badać zachowanie małych dzieci, ponieważ nabycie przez nie języka ciała dorosłych zajmuje
im całe lata. Moglibyśmy również badać nieumyślne zaburzenia w „za- j rządzaniu" ciałem -
przejęzyczenia, nieadekwatne ruchy ciała, mimikę twarzy czy niestosowny strój, i Mamy w tym
przypadku do czynienia z bardzo ciekawymi związkami między Goffmanem a Freudem, choć
nie będę się nimi tutaj zajmował.
Po lekturze Goffmana świat społeczny nigdy już nie wydaje się taki sam. Oto bowiem
najbardziej! nieszkodliwy gest wyposażony zostaje w cały szereg możliwych - nie zawsze przy
tym przyjemnych -i znaczeń i skojarzeń. Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że pisma
Goffmana mają skłonność do wywoływania u większości jego czytelników swoistego poczucia
uprzywilejowanego wglądu w rzeczywistość? Wydaje mi się, iż to dlatego, że dotykają one tego,
co intymne i bliskie, ale od owej niedyskursywnej strony. Rozszerzają zakres naszej
samowiedzy, ponieważ ukazują to, co już wiemy i musimy wiedzieć, by radzić sobie w
otaczającym nas świecie, ale wiedza ta nie jest nam dostarczana w sposób dyskur-sywny. I nie
będzie w tym żadnej sprzeczności, jeśli stwierdzimy, że to, co już wiemy i uznajemy za
oczywiste, staje się przedmiotem szczegółowych badań, których rezultaty dalekie są jednak od
oczy stości. To samo moglibyśmy powiedzieć o badaniu języka. Otóż lingwiści poświęcają swe
kariery zan dowe studiowaniu tego, co już wiemy i wiedzieć musimy, by w sposób kompetentny
korzystać z języ
' Zob. E. Goffman, Behawor in Public Places, New York 1963, i inne pisma.

Czym zajmują się socjologowie?


21
W żaden sposób nie pozbawia to jednak lingwistyki jej znaczenia, ani tym bardziej nie czyni jej
dziedziną mniej wymagającą od innych dziedzin badawczych.
Wskazałem do tej pory dwa sposoby podejścia do twierdzenia, iż wszyscy zwykle wiemy, co
znaczą nasze działania i dlaczego je podejmujemy - po pierwsze, zamieszkujemy jedynie pewne
ograniczone obszary w kulturowo zróżnicowanym świecie, po drugie zaś, jesteśmy w stanie
dyskursywnie zdefiniować jedynie niewielką część skomplikowanej, konwencjonalnej struktury
naszych działań. Do tych dwóch podejść dodać należy trzecie: nasze działania nieustannie -
powiedziałbym nawet, że nieuchronnie -wywołują skutki, których nie zamierzamy i których
możemy być zupełnie nieświadomi, podejmując określone działanie.
Udajmy się raz jeszcze do naszego banku. Stabilność nowoczesnego systemu monetarnego, jak
wiemy, uzależniona jest od społecznego zaufania wobec transakcji finansowych, które ów
system reguluje. W pewnym momencie mamy do czynienia z taką oto sytuacją, że banki
dysponują środkami finansowymi, by pokryć jedynie niewielką część powierzonych im
depozytów. Dlatego, jakkolwiek każdy indywidualny inwestor może w każdej chwili wycofać
cały swój depozyt, to jednak nie mogą tego uczynić wszyscy inwestorzy jednocześnie. Gdyby
wiele osób równocześnie chciało wypłacić pieniądze z banku, mogłoby to wywołać zjawisko
spiralnego spadku zaufania do płynności finansowej banku i być może prowadzić nawet do jego
upadłości. I przypuszczać tutaj należy, iż żaden z klientów banku nie zamierza inicjować tego
rodzaju spirali. Konsekwencje ich działań mogą jednak być takie, jakich nikt z nich się nie
spodziewał, nawet jeśli pojawiają się one za ich pośrednictwem. Jest to niezamierzony rezultat
szeregu zamierzonych działań. Przykład masowej wypłaty środków z lokat bankowych jest
przypadkiem szczególnym, ale nie odosobnionym. Istnieje np. cała ogólna kategoria
niezamierzonych skutków, którą socjologowie często określają mianem „»przewrotnych«
konsekwencji". Przyjrzyjmy się takiej oto ilustracji. Władze stanowe Florydy zakazują zabijania
i organizowania jakichkolwiek polowań na aligatory, chcąc chronić ten gatunek przed
nieuchronnym wyginięciem. Bagniste tereny wykorzystane przez farmerów do hodowli
aligatorów dla tzw. polowań sportowych i przynoszące im dodatkowe dochody, stają się w
związku z tym gospodarczo bezużyteczne. Chcąc utrzymać dodatkowe źródła dochodów,
farmerzy rozpoczynają osuszanie tych terenów, by docelowo prowadzić na nich uprawę zbóż. W
rezultacie ekosystem, na którym żyły aligatory, zostaje zniszczony, a aligatory znikają z regionu,
na którym miały być szczególnie chronione .
Rozważmy jeszcze jeden przykład, pochodzący tym razem z badań przeprowadzonych w
związku z realizowanymi w Stanach Zjednoczonych tzw. programami renowacji zabudowy
miejskiej. W przypadku niektórych takich programów wprowadzono regulacje prawne
zmuszające właścicieli zrujnowanych budynków (zwłaszcza budynków mieszkalnych) do ich
wyremontowania, tak by spełniały one wymagane standardy. W konsekwencji niektórzy
właściciele zupełnie porzucili swą własność, inni zaś wyremontowali swe budynki jedynie w
takim zakresie, by móc znacznie podnieść czynsze lub zamienić je w lokale wyłącznie na
sprzedaż, nie zaś do wynajęcia. Efekt końcowy był taki, że znacznie zmniejszyła się liczba lokali
do wynajęcia dla grup o niskim dochodzie, a nadto doszło do dalszego pogorszenia się stanu
zasobów mieszkaniowych w tych okolicach.
Oczywiście nie wszystkie niezamierzone konsekwencje muszą być negatywne. Na dowód tego
Tho-mas Schelling dostarcza nam następującego przykładu. W 1930 r. utworzono w Stanach
Zjednoczonych tzw. federalne ubezpieczenie depozytowe mające zagwarantować wypłaty
rekompensat dla ludzi, którzy utracili swe oszczędności. Stworzenie poczucia bezpieczeństwa
wywołane samym istnieniem ubezpieczenia skłaniało ludzi do zapobiegania zachowaniu
prowadzącemu do ewentualnych problemów. Podobnie ludzie, którzy zachowują się całkowicie
egoistycznie, mogą w sposób niezamierzony
Zob. S.D. Sieber, Fatal Remedies, New York 1981, s. 59.
Zob. T.C. Schelling, Choice and Conseąuence, Cambridge, Mass. 1984, s. 8.

22
A. Gidden
działać na rzecz dobra wspólnego. Nawet ci, którzy działają z niskich pobudek, mogą przyczynić
się do dobra innych. Są jak Mefistofeles Goethego - „częścią tej mocy, która zawsze zamierza
źle i zawsze czyni dobrze". „Przewrotne" konsekwencje są szczególnie ważną i interesującą
klasą niezamierzo nych skutków częściowo dlatego, że wyposażone są w pewną dozę ironii, w
pewnych przypadkacl tragicznej, w innych komicznej; ale przede wszystkim dlatego, że efekt
bumerangowy, który w sposól tak wyrazisty odzwierciedlają, stanowi powszechną własność
procesu tworzenia polityki socjalnej. Nie próbuję przez to sugerować, iżby jedną z kwestii, którą
socjologowie mogą i powinni się zająć, było badanie przewrotnych efektów, jakie wcale
nierzadko niesie za sobą państwowy interwencjonizm. Chciał bym jednak wyraźnie podkreślić
wagę analizy niezamierzonych konsekwencji zamierzonych działań dla całego przedsięwzięcia
socjologicznego. To bowiem właśnie ona - jak nic innego - uzmysławia nam, że mimo iż jako
podmioty społeczne jesteśmy niewątpliwie twórcami życia społecznego, to jednak nie jest ono
wyłącznie naszą własną kreacją.
Przedstawione do tej pory przykłady niezamierzonych konsekwencji mają specyficzny i
wyrazisty charakter. I oczywiście wiele interesujących nas w analizie socjologicznej
niezamierzonych konsekwencji przyjmuje taką właśnie postać. Nikt wszak nie planował
kolejnych wydarzeń, które w ostatecz-1 ności doprowadzić miały do rewolucji rosyjskiej 1917 r.,
nie podjął się tego nawet Lenin i bolszewicy, I jakkolwiek bardzo pragnęli oni wtoczyć koło
historii na określone tory. Z całą pewnością takie kataliza-1 tory wydarzeń społecznych, jak np.
wybuch wojen światowych, w minimalnym jedynie stopniu stano-1 wią rezultaty wdrażania
zamierzonych projektów. Niemniej jednak niezamierzone konsekwencje dzia-1 łań nie są
związane wyłącznie z sekwencjami wydarzeń, które mają jednoznaczne i wyraźne skutki. I
Kiedy bowiem mówię po angielsku w składniowo poprawny sposób, nie jest moją intencją
reprodukowa-1 nie gramatycznych struktur języka angielskiego. Taka jest jednak właśnie
konsekwencja mojego po-1 prawnego wysławiania się, nawet jeśli mój wkład w utrwalanie
ciągłości języka jest raczej skromny. I Ogólnie rzecz ujmując, rzec by można, iż niezamierzone
konsekwencje są istotnym składnikiem proce-1 su reprodukcji instytucji społecznych, nawet jeśli
w większości przypadków reprodukcja tego rodzaju sterowana jest również przez intencję i
zamysł. Badanie zaś procesów przenikania się tego, co zamierzone i niezamierzone, stanowi
czwarty przedmiot szczególnego zainteresowania socjologii.
Stwierdzenie to wymaga pewnego dodatkowego komentarza, ponieważ umożliwia nam - do
pewne-1 go stopnia - połączenie wszystkich aspektów badania socjologicznego. Spróbujmy
zatem omówić tę j kwestię na przykładzie tzw. cyklu ubóstwa. Proces międzypokoleniowego
dziedziczenia upośledzenia 1 społeczno-ekonomicznego prześledzić można bardzo dobrze,
przyglądając się sytuacji w szczególnie i zaniedbanych dzielnicach miejskich. Mamy tam zwykle
do czynienia ze słabo wyposażonymi szkołami, w których nauczyciele zdecydowanie więcej
czasu poświęcać muszą na utrzymywanie dyscypli-1 ny w klasie niż na nauczanie, zwracając się
przy tym do uczniów, u których motywacja w zakresie realizacji wymogów programu szkolnego
jest co najmniej wątpliwa. Dzieci, które kończą edukację j w takich szkołach, dysponują zwykle
dość ograniczonymi szansami na rynku pracy. Istnieje w zwiąż-1 ku z tym znaczne
prawdopodobieństwo, że będą one zamieszkiwać podobnie upośledzone dzielnice 1 jak ich
rodzice. W tych zaś będą znajdować się nędznie wyposażone szkoły... i cykl się zamyka. Taki
zamknięty krąg ubóstwa nie jest oczywiście zamierzony przez kogokolwiek z tych, których
dotyka, anił też przez kogokolwiek innego. Można próbować wyjaśnić to zjawisko, odwołując
się do „mieszanki"! zamierzonych działań i niezamierzonych konsekwencji, ale należy
zauważyć, że działają one zwrotĄ nie i same stają się warunkami dalszego działania. Mechanizm
ten znajduje zastosowanie w odniesieniu do całości życia społecznego i ma związek ze
wspomnianą wcześniej „kontekstualnością" czji też zróżnicowaniem kulturowym. Jeśli bowiem
uznać, iż każde działanie usytuowane jest w pew- i nych ograniczonych kontekstach
czasoprzestrzennych, wszyscy zatem znajdujemy się pod wpływem ładu instytucjonalnego,
którego nikt z nas z osobna - a być może również kolektywnie - w sposób zamierzony nie
ustanowił.
Czym zajmują się socjologowie?
23
Cokolwiek w określonych okolicznościach robię, robię to intencjonalnie, dysponując przy tym
określoną w tej kwestii wiedzą. Nie czyni mnie to jednak panem mego losu. Realizując bowiem
rutynowe czynności życia codziennego, przyczyniam się do reprodukcji instytucji społecznych,
w których ustanawianiu nie brałem udziału. Są one czymś więcej niż tylko środowiskiem mojego
działania, ponieważ -jak stwierdziłem wcześniej - w sposób zasadniczy wkraczają w obszar tego,
co robię jako działający podmiot. Podobnież, moje własne działania tworzą i przetwarzają
instytucjonalne warunki działania innych, tak jak ich działania wpływają na moje. Kluczowym
zatem pojęciem, łączącym tych kilka wyróżnionych przeze mnie zadań socjologii jest to, co
chciałbym określić jako samoreferencyjna (recursive) natura życia społecznego. Kiedy
podejmuję moje codzienne działania, nieustannie odwołuję się do istniejących już konwencji,
które w większości przypadków wydają się oczywiste, ale są jednocześnie nadzwyczaj
skomplikowane. Ten właśnie proces wzorowania się na konwencji nadaje jej obowiązujący
charakter, wiążący zachowanie zarówno innych, jak i nasze własne. Tak więc moje działania
osadzone są w obrębie instytucji rozciągających się w czasie i przestrzeni daleko poza mnie
samego i stanowią konstytutywne elementy owych instytucji, reprezentując ich
ustrukturalizowane własności [...].
Problemy bieżące
Do tej pory pytanie o to, czym zajmują się socjologowie, stawiałem w taki sposób, jakby
socjologia nie podlegała żadnym zmianom i jakby wśród praktykujących ją istniała powszechna
zgoda co do jej przedmiotów i metod. Tymczasem rzeczywistość w obu przypadkach jest nieco
inna, dlatego też w dalszej części moich rozważań chciałbym zwrócić uwagę na pewne
zachodzące obecnie w socjologii zmiany i zastanowić się nad tym, dokąd mogą nas one
zaprowadzić. Socjologia - podobnie zresztą jak całość nauk społecznych - przeszła w ostatnich
latach istotną mutację. Gdyby ów pojawiający się w poświęconych filozofii nauki pismach
Kuhna termin nie był tak nadużywany, moglibyśmy z pewną zasadnością mówić nawet o
rewolucji w myśli socjologicznej. Zmiany, o których mówimy, dotyczą bowiem zarówno
przedmiotu, jak i metodologii.
Koniec XVIII i XIX w. wyznacza zarówno zakres przedmiotowy, jak i metodologiczne ramy
współczesnej socjologii. Początków socjologii szukać należy w narodzinach nowoczesności -
pojawia się ona wraz z rozpadem tradycyjnego świata i krzepnięciem tego nowego. Na temat
tego, co właściwie miałby znaczyć ów „tradycyjny" i „nowoczesny", toczą się nieustanne
dyskusje. Jedno jest jednak pewne. Wraz z nadejściem industrializmu, migracją milionów ludzi
ze wspólnot wiejskich do miast, postępującym rozwojem masowej demokracji i innymi zupełnie
fundamentalnymi zmianami instytucjonalnymi, nowy świat został gwałtownie oderwany od
starego. To, co rozpoczęło się jako łańcuch przemian ograniczony zasadniczo do Europy i
Ameryki Północnej, z czasem zaczęło swym zasięgiem obejmować cały świat. Gwałtownie
przyspieszająca machina przemian, uruchomiona na Zachodzie, wciąż rozpędzona wędruje po
całym już globie. Socjologia narodziła się z próby ustalenia jej ścieżki, choć nawet jeszcze w XX
w. była ona raczej zbyt mocno naznaczona przez kontekst swego pochodzenia.
A to przede wszystkim dlatego, że przeciwstawiając nowoczesność tradycji, dominujące w
socjologii szkoły przejawiały skłonność do nadmiernego podkreślania znaczenia trendów i
mechanizmów obecnych jakoby wyłącznie w społeczeństwach przemysłowych. W rezultacie
niezależnie od tego, czy znikły w mrokach historii, czy też wciąż jeszcze istnieją gdzieś w
innych częściach świata, społeczeństwa tradycyjne były zbyt często - i w równie zasadniczy
sposób - ignorowane. Uważane były co najwyżej za jeszcze jedno świadectwo zwycięstwa
porządku industrialnego. I z tego właśnie powodu doszło do niefortunnego rozejścia się
socjologii i antropologii. Starcie między tym, co nowoczesne, a tym, co tradycyjne, stało się
jednocześnie podstawą naukowej schizmy. Niemniej jednak obecnie wiemy już, że
24
A. Giddens
tak, jak antropologia nie może dłużej zajmować się wyłącznie „innymi", tak też socjologia nie
może nie badać związków łączących nowoczesność z innymi formami społeczeństwa.
W XX w. nowoczesność szczególnie wyraźnie jawi się nam jako wszechobecna i to w
rzeczywistym tego słowa znaczeniu. Jeśli bowiem przyznamy, że instytucje pojawiające się wraz
z narodzinami nowoczesności istnieją realnie, zauważymy jednocześnie, że nasze życie jest
obecnie zdominowane przez wpływy, którym nikt - niezależnie od tego, w której części świata
żyje - nie może się całkowicie oprzeć. Socjologia jednak - a także inne nauki społeczne -
zaczyna dopiero powoli dochodzić do uznania faktu wciąż narastających współzależności
systemu globalnego. Co więcej, wydaje się, iż żyjemy w fazie przyspieszonej zmiany społecznej.
Zbliżając się nieuchronnie do przełomu XXI w., jesteśmy świadkami społecznej transformacji o
skali tak spektakularnej, jak nigdy wcześniej w historii nowoczesności. Oczywiste więc wydaje
się, że niektóre z głównych teorii i pojęć socjologicznych będą musiały zostać poddane
gruntownej weryfikacji, jeśli poszukiwać mamy wyjaśnienia zarówno owych przekształceń, jak i
procesów formowania się czegoś, co określić można mianem społeczeństwa globalnego. Jeśli
chodzi o przemiany, które wskazać można w ramach tej dziejowej transformacji, warto
wspomnieć tutaj o: wyjątkowo gwałtownym postępie technologicznym, wspartym przez
niepomierny wpływ komputerów i robotyki; wyraźnej erozji obowiązujących w zachodnich
ekonomiach zasad produkcji, a związanej z transferem podstawowej produkcji przemysłowej na
Wschód; wzmacnianiu zaangażowania wszystkich społeczeństw przemysłowych w coraz
bardziej zintegrowany, globalny podział pracy; wręcz powszechnym politycznym
niezadowoleniu, z jakim mamy do czynienia w zachodnich demokracjach, a związanym z
przekształceniami systemów wyborczych i wzorów poparcia politycznego; coraz bardziej
realnym zagrożeniu związanym z rozprzestrzenianiem broni jądrowej, połączonym ze wzrostem
zaangażowania nauki i technologii w rozwój sektora militarnego.
Lista jest imponująca i w żaden sposób nie zamierzam sugerować, iżby socjologia była jedyną
dyscypliną zdolną do tego, by się z nią zmierzyć. Niezależnie od tego jak bardzo zrażające mogą
być intelektualne i praktyczne dylematy, przed którymi stajemy pod koniec XX w., poza wszelką
dyskusją pozostaje jednak to, iż mają one przede wszystkim instytucjonalny i organizacyjny
charakter. Oznacza to, że są one zasadniczo problemami socjologicznymi. Perspektywa
socjologiczna jest dla nauk społecznych - a w istocie dla całej współczesnej kultury
intelektualnej - bardziej znacząca niż kiedykolwiek wcześniej. Żyjemy dziś w świecie, który -
mówiąc wprost - znalazł się na krawędzi między nadzwyczajną wręcz szansą a globalną
katastrofą. Nie jesteśmy nawet w stanie stwierdzić, która z tych możliwości jest bardziej
prawdopodobna. To - przeznaczone dla nas wszystkich - dziedzictwo nowoczesności jest w
istocie dość odległe od scenariuszy układanych przez co bardziej optymistycznie nastawionych
osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych ojców-założycieli socjologii. Spodziewali się oni bowiem,
że nowoczesność, w taki czy inny sposób, rozwinie się w postaci humanistycznego i
racjonalnego ładu. W świetle jednak dwudziestowiecznych trendów rozwojowych te
przewidywania traktować należy w najlepszym wypadku jako przedwczesne lub pochopne.
Niemniej jednak uznać należy słuszność praktycznych intencji leżących u podłoża ich
twórczości. Musimy więc występować w obronie socjologicznych ambicji co do praktycznego
wpływu na poprawę kondycji ludzkiej. Stwierdzenie to pozwala na sformułowanie pewnych
konkluzji, ale także na powrót do wątków, od których rozpocząłem. Nieuregulowany charakter
socjologii wynika bowiem - do pewnego stopnia - ze specjalnej pozycji, jaką zajmuje ona, jeśli
chodzi o praktyczne zarządzanie zmianą społeczną. Znajduje się ona w owej niespokojnej strefie
przejścia między diagnozą a prognozą; i jest to jeszcze jeden obszar, w obrębie którego
narastające przez ostatnie lata kontrowersje umożliwiają nam ostatecznie ustalenie, jaka może i
powinna być rola socjologii.
Owe kontrowersje nie mogą być jednak zrozumiane bez analizy metodologicznych problemów
socjologii, w związku z którymi - co warto tutaj zaznaczyć - socjologowie przewartościowują
ostatnio dość radykalnie to, czym w istocie się zajmują. Większość wczesnych adeptów
socjologii - tych z ko;
ińca
'jym zajmują się socjologowie?
25
(VIII i początku XIX w. - zasady logiki i metodę badawczą dla socjologii starało się
wyprowadzać i nauk przyrodniczych. Takie podejście stale jednak poddawane było krytyce,
ponieważ trudno było ugodzić je z tymi specyficznymi własnościami gatunku ludzkiego, które
omówiłem wcześniej. W konsekwencji w obrębie socjologii - tak zresztą, jak w przypadku
wszystkich innych nauk społecznych -zaczęły kształtować się dwa odrębne paradygmaty-jeden
uznający, że badanie społeczeństwa metodą nauk przyrodniczych jest możliwe, oraz drugi -
zakładający, że socjologia jest zasadniczo nauką humanistyczną. Dla zwolenników tego
pierwszego poglądu nie do przyjęcia było wszystko, czemu brakowało precyzyjnie określonego
zbioru zasad na temat życia społecznego. W oczach antynaturalistów z kolei wszelkie aspiracje
socjologii do współzawodnictwa z naukami przyrodniczymi miały być złudne i mylące. Temu
metodologicznemu podziałowi przez wiele lat nadawano formułę pojęciową, wyprowadzoną z
niemieckiej tradycji historiozoficznej, a opartą na rozróżnieniu między Versteken iErkldren -
rozumieniem a wyjaśnianiem. Obie strony uznawały, że wyjaśnianie jest domeną nauk
przyrodniczych. Zasadnicze różnice opinii między nimi dotyczyły tego, czy dziedzina Erkldren
może być rozciągnięta na wyjaśnianie ludzkich instytucji społecznych.
Dziś wiemy już, że oddzielanie Verstehen od Erkldren było błędnym sposobem
charakteryzowania nauk zarówno społecznych, jak i przyrodniczych. Ujmując te dość
skomplikowane kwestie w dużym skrócie, powiedzieć można, że wraz z rozwojem filozofii nauk
przyrodniczych coraz bardziej oczywiste stawało się to, że rozumienie czy też interpretacja jest
po prostu równie niezbędna dla nauk przyrodniczych, jak dla nauk humanistycznych. Z drugiej
strony, jakkolwiek generalizacje w naukach społecznych mogą być logicznie sprzeczne z
uogólnieniami nauk przyrodniczych, nie ma jednak powodu, by przypuszczać, że niosą one ze
sobą przypadkowe wnioski. Musimy zatem odrzucić to pojęciowe instrumentarium sporu między
Verstehen a Erkldren. Nie tylko nie ma w tym nic złego, ale wydaje się, iż wskazać nawet można
pewne zalety używania wyrażenia „nauki" społeczne. Nauki społeczne dzielą z naukami
przyrodniczymi szacunek dla jasności, dla precyzji logicznej w formułowaniu teorii i dla
zdyscyplinowanego badania empirycznego. Ale nauki społeczne nie są bynajmniej żadnym
zdezelowanym wrakiem parowca wlokącym się bezradnie u boku lśniącego krążownika nauk
przyrodniczych. W znacznym bowiem stopniu płyną one po prostu po innych oceanach, mogąc
przy tym dzielić pewne wspólne procedury nawigacyjne. Jakkolwiek więc istnieją stosunkowo
głębokie różnice między naukami społecznymi i przyrodniczymi, to nie dotyczą one kwestii
obecności, tudzież braku interpretacji jako takiej. Są one raczej związane z tym, co gdzie indziej
i bez wątpienia niezgrabnie, nazwałem .podwójną hermeneutyką". Jak starałem się to już
wcześniej zaznaczyć, przedmiotami badania nauk społecznych i humanistycznych są używające
pojęć istoty, których wyobrażenia na temat własnych działań wpływają w zasadniczy sposób na
to, czym są owe działania. Życie społeczne przez socjologa nie może być nawet precyzyjnie
opisane, a cóż dopiero mówić o wyjaśnianiu, jeśli nie przyswoi on sobie szeregu pojęć
używanych (dyskursywnie i niedyskursywnie) przez badanych.
Całość nauk społecznych, by wyrazić tę kwestię dosadnie, pasożytuje na - stanowiących
logiczny warunek ich zabiegów - potocznych pojęciach. Socjologowie wymyślają swe własne
metajęzyki, a muszą to robić z powodów, które wskazałem wcześniej - próbują bowiem
uchwycić te aspekty instytucji społecznych, które nie są opisane za pomocą pojęć ze słownika
przedmiotów badania. W przeciwieństwie jednak do nauk przyrodniczych, w naukach
społecznych - czy to w socjologii, naukach politycznych czy ekonomii - nie ma możliwości
stworzenia takiego aparatu pojęciowego, który nie mógłby zostać zawłaszczony przez
„nieprofesjonalistów". Innymi słowy, pojęcia i teorie stworzone przez badaczy społecznych
funkcjonują w świecie, którego analizie miały służyć. Te najlepsze i najbardziej oryginalne idee
nauk społecznych, jeśli tylko mają jakieś przełożenie na rzeczywistość, do której uchwyce-
A. Giddens, The Constitution ofSociety, Cambridge 1984, wyd. poi. Stanowienie społeczeństwa.
Zarys teorii strukturacji, tłum. S. Amsterdamski, Poznań 2003.
26
A. Gidden
nia zostały stworzone, bardzo często przywłaszczane są i wykorzystywane przez samych
aktorów sp łecznych. Nadzwyczaj trafnie wyraził to John Barnes, który stwierdził, iż socjologia
umożliwia nami „przyjęcie lepiej poinformowanego oglądu sceny społecznej, który dysponuje
szerszym zasięgiem" i nie j jest dostępny „tym, którzy nie zdobyli wykształcenia w zakresie
umiejętności obiektywnego podejścia! do własnych instytucji społecznych i nie mają możliwości
dokładnego porównania ich z alternatywny-1 mi urządzeniami obecnymi w innych
społeczeństwach". Zauważywszy najpierw, że socjologia „intere-1 suje się regularnościami -
tudzież ich brakiem - z jakimi mamy do czynienia w obrębie instytucji I społecznych" dodał
następnie, że „istnieje pewna dwoista czy też dialektyczna relacja między apara-1 tem
pojęciowym socjologa a oglądem rzeczywistości ludzi, których działania, uczucia i przekonania
I próbuje on zrozumieć". Relacja tego rodzaju zasługuje na głębszą analizę, ponieważ
uchwycenie jej natury prowadzić nas może do istotnego przewartościowania praktycznego
wpływu socjologii na no-1 woczesne społeczeństwa.
Często uważa się, że nauki społeczne - nie tylko socjologia - nie stanowią skutecznej pomocyj w
tworzeniu polityki socjalnej. To jest być może właśnie ten zasadniczy powód, dla którego
krytycy I nauk społecznych uważają je za niepełnowartościowe. Należy przede wszystkim
zwrócić tutaj uwagę na wpływ, jaki nauki przyrodnicze mają na kształtowanie - dzięki wdrażaniu
różnego rodzaju technologii - naszych interakcji ze światem materialnym. Oto nauki
przyrodnicze w zasadniczym stopniu poprawiły nasze zdolności w zakresie kontroli
materialnego kontekstu naszych działań. Z całą natomiast pewnością podobnego stwierdzenia
nie można sformułować w odniesieniu do nauk społecznych. Nie ma bowiem takich technologii
społecznych, które umożliwiałyby kontrolowanie życia społecznego i w takim stopniu, w jakim
technologia materialna pozwala nam okiełznać siły natury.
Tę kwestię możemy jednak zobaczyć w zupełnie innym świetle, jeśli tylko spróbujemy podążać
za implikacjami podwójnej hermeneutyki. Otóż ci, którzy podejmowali dotychczas ten problem -
w szczególności zaś liczni filozofowie społeczni - koncentrowali swą uwagę przede wszystkim
na sposobie,; w jaki potoczne pojęcia nieustannie wkraczają w obszar specjalistycznego
dyskursu nauk społecznych. Niewielu jednak z nich próbowało rozważać tę kwestię z odwrotnej
perspektywy. Tworzone w naukach społecznych pojęcia nie dotyczą jakiejś niezależnie
ukonstytuowanej problematyki, która ist- j nieje bez względu na to, co oznaczają owe pojęcia.
„Odkrycia" nauk społecznych bardzo często i z całą i stanowczością wkraczają w świat, który
opisują. By pokazać, jak ważna jest to kwestia, chciałbym przytoczyć kilka przykładów z
obszaru nauk społecznych.
Kiedy w początkach w. XV Bodin, Machiavelli i inni formułowali pewne nowatorskie idee
dotyczące I władzy i ustrojów politycznych, nie ograniczali się wyłącznie do opisu sekwencji
niezależnie pojawia- j jących się zmian społecznych. To oni sami pomogli ukształtować formy
państwowe, które wyłonić się i miały z owych przekształceń. Nowoczesne państwa nie mogłyby
w ogóle istnieć, gdyby pojęcia takie, jak „obywatel", „suwerenność" czy „rząd" nie zostały
przyswojone zarówno przez tych, którzy sprawu- i ją władzę, jak i tych, którzy tej władzy
podlegają. Teoria polityczna od tego momentu zawsze już niero-! zerwalnie i wzajemnie
związana będzie z tym, czego dotyczy: z wyjaśnianiem mechanizmów rządzenia w
nowoczesnym państwie. Z bardzo podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku socjologii
i ekonomii, począwszy od schyłku XVIII stulecia. Dyskurs ekonomiczny nie tylko umożliwił
nam zrozumienie - do pewnego stopnia - mechanizmów funkcjonowania nowoczesnych
gospodarek, ale stał się wręcz zasadniczy dla określenia, czym są owe gospodarki. Przemiany
zachodzące w sposobie używania takich określeń, jak „ekonomiczny/gospodarczy" czy
„przemysłowy" przynajmniej w części spr kurowane zostały przez pisma akademickich
ekonomistów, starających się wyposażyć nowo uforn wane dziedziny działalności ekonomicznej
w pojęcia, które wskazywałyby istotę tego, czym owe i
JA, Barnes, Socutósypm
Cambridge J970, s, 19
, Czym zajmują się socjologowie?
27
dziny są. Od tego momentu teoria ekonomiczna jest stale obecna i zwrotnie oddziałuje na
procesy ciągłości i zmiany w nowoczesnych systemach gospodarczych.
To samo powiedzieć można o socjologii, jeśli chodzi o cały szereg nowoczesnych instytucji
społecznych. Jedną z najlepszych ilustracji, jaką można tutaj przytoczyć, jest porównanie
statystyk społecznych. Badania statystyczne na pierwszy rzut oka wydają się bowiem jak
najbardziej odległe od możliwości inkorporacji w obszar, którego dotyczą. Statystyki dotyczące
składu struktury społecznej, wskaźników urodzeń i zgonów czy modeli małżeństwa i rodziny,
wszystkie one mogą wydawać się po prostu liczbowymi analizami istniejących obiektywnie
zespołów zjawisk. I oczywiście do pewnego stopnia takie właśnie są. Ale jak podkreśliłem
wcześniej, dane statystyczne mogą w zasadniczy sposób wpływać na kształt współczesnych
społeczeństw. Nowoczesne społeczeństwa w ogóle nie mogłyby istnieć, jeśli ich charakterystyka
demograficzna nie byłaby regularnie analizowana i porządkowana. Pojęcia socjologiczne - przy
okazji badań nad strukturą klasową, biurokracją, urbanizacją, religią i wieloma innymi
zagadnieniami - regularnie wkraczają w nasze życie, pomagając nam je redefiniować.
Wnioski, jakie można stąd wyprowadzić, nie są specjalnie skomplikowane, mają jednak
ogromne znaczenie. Z jednej bowiem strony, jesteśmy w stanie dostrzec, dlaczego nawet
najgenialniejsze, najbardziej odkrywcze idee nauk społecznych ryzykują trywializację. Kiedy
stają się integralnymi składnikami naszych działań, to stają się również - i przede wszystkim -
częścią wzorów naszych codziennych czynności i tym sposobem mogą zostać prawie zupełnie
„oswojone". Za każdym razem, kiedy podróżując za granicę, posługuję się paszportem,
wykazuję się praktyczną znajomością pojęcia suwerenności; termin ten - nie będąc wszak już
żadną nowością - stał się standardowym „wyposażeniem" nowoczesnego życia. Wiedza, której
dostarczają nauki społeczne - głównie z powodu przysposobienia jej przez samo społeczeństwo -
nie posiada szczególnie uporządkowanego kumulatywnego charakteru. Nie chcę przez to
powiedzieć, że o instytucjach społecznych nie dowiadujemy się stale czegoś nowego, ani tym
bardziej, że nie istnieje tutaj stały postęp teoretyczny i pojęciowy. Niemniej dokonania nauk
społecznych bardzo często wydają się przysłonięte przez ich skłonności do upajania się własnym
sukcesem. Z drugiej jednak strony, właśnie z tego powodu z całą odpowiedzialnością możemy
stwierdzić, że nauki społeczne wpłynęły na „swój" świat - uniwersum ludzkiej aktywności
społecznej - silniej niż nauki przyrodnicze wpłynęły na „swój". Nauki społeczne najsilniej
zwrotnie oddziałują na te aspekty procesów zachodzących w nowoczesności, które stanowią dla
nich najbardziej podstawowe tematy badawcze.
Nie ma w tej kwestii żadnych innych możliwości. Praktyczny wpływ nauk społecznych jest
zarówno głęboki, jak i nieunikniony. Nowoczesne społeczeństwa -wraz z organizacjami, które je
tworzą i spajają-są jak uczące się maszyny. Przyswajają one nowe informacje po to, aby
osiągnąć biegłość własnego funkcjonowania. Biorąc pod uwagę przewrotność niezamierzonych
konsekwencji oraz zasadniczą przygodność zmiany społecznej, zakładać możemy, że owa
biegłość nigdy nie będzie całkowita. Dzięki jednak zdolności do społecznego uczenia się
potrafimy - żyjąc w świecie stanowiącym dziedzictwo nowoczesności - przewidywać naszą
przyszłość. Tylko społeczeństwa zdolne do zwrotnego modyfikowania swych instytucji w
obliczu przyspieszonej zmiany społecznej będą w stanie skutecznie stawić czoło tejże
przyszłości. Socjologia zaś stanowi zasadnicze źródło tego rodzaju zwrotnego oddziaływania.
Tak więc stopień, w jakim dane społeczeństwo wykształca aktywną i obdarzoną wyobraźnią
kulturę socjologiczną, będzie jednocześnie wskaźnikiem jego elastyczności i otwartości.
28
S. Ossowsk
Stanisław Ossowski
WZORY NAUK PRZYRODNICZYCH WOBEC OSOBLIWOŚCI ZJAWISK
SPOŁECZNYCH*
[...] Nas interesuje tu [...] nie charakterystyka i ocena dorobku nauk przyrodniczych i nauk
społecznych, nie porównywanie aktualnego stanu rzeczy w tych dziedzinach, lecz zagadnienie
stosowahiości wzorów nauk przyrodniczych do badania zjawisk społecznych. Zatrzymamy się
przeto głównie nad tymi cechami przedmiotu badań socjologa, które prowadzą do zagadnień
niemąjących analogii, pod: pewnymi ważnymi dla nas względami, w sferze nauk
przyrodniczych.
Wydaje mi się, że trzeba tu wziąć pod uwagę zagadnienia następujące: 1) z dawna zaobserwowa-
j ny wpływ rezultatów badań na rzeczywistość, do której wnioski z badań mają się odnosić, 2)
bezpo-1 średni wpływ samych czynności badawczych na badaną rzeczywistość, 3) konflikt
pomiędzy postu-] latem systematyczności badań i postulatem ubiegania się o wnioski ogólne,
nieograniczone wyznacz-1 nikami historycznymi, 4) konflikt pomiędzy ograniczeniem się do
metod standaryzowanych a miarodajnością wskaźników i subtelnością problematyki, 5) udział
doświadczenia wewnętrznego w praktyce badawczej.
Ad 1. Wyniki badań naukowych zmieniają rzeczywistość zarówno w sferze nauk
przyrodniczych! jak nauk społecznych, gdy stają się narzędziem celowego działania. Ale na
terenie nauk społecznych wyniki badań mogą powodować zmiany niemające analogii w sferze
nauk przyrodniczych, zmiany, któl re podważają stosowalność wniosków opartych na wynikach
badań, ponieważ w tej dziedzinie wiedza o wynikach badań może wpływać nie tylko na
postępowanie badaczy i socjotechników, ale również na postępowanie tych, którzy byli
przedmiotem badań. Rezultaty badań albo oparte na nich przewidywania, gdy dostaną się do
wiadomości środowiska, którego dotyczą, stają się nowym elementem sytuacji społecznej.
Dotyczy to, oczywiście, nie tylko nauk społecznych; wszelka wiedza staje się elementem
sytuacji społecznej. Wiedza o wynikach badań fizyka lub astronoma również zmieniać może
społeczną rzeczywistość. Ale przedmiotem ich badań nie jest rzeczywistość społeczna. Więc
fizyk lub astronom nie potrzebuje się o te zmiany troszczyć. Gdy natomiast przewidywania
dotyczące zjawisk społecznych stają się elementem sytuacji społecznej, ten fakt może podnosić
lub obniżać prawdopodobie stwo przewidywań. Wchodzi tu w grę znane pojęcie proroctwa,
które działa na rzecz własnej realiza (self-fulfilling prophecy) i proroctwa, które się samo rujnuje
{self-destrmjing prophecy) .
Toż samo dotyczy skuteczności metod działania społecznego wyprowadzonych z socjologiczny
uogólnień. Wskazówki inżynierii społecznej mogą stracić wartość, gdy dostaną się do
wiadomości t
* Fragm. S. Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, Warszawa 1962.
Opinia powszechna, że wojna jest nieunikniona, może spowodować wojnę. Przewidywanie (w
warunkach wolnego rynku), że za dwa lata będzie świetna koniunktura na bawełnę, może
wywołać nadprodukcję i spowodować złą koniunkturę. Galtung wymienia przewidywania
marksowskie w stosunku do zachodniego świata jako przy- j kład self-destroying prophecy;
publikacja bowiem dzieł marksistowskich wpłynęła na politykę obrońców ustroju
kapitalistycznego i stała się przez to jednym z czynników, które zapobiegły przewidywanej przez
Marksa kata-i strofie. Marks, jak się zdaje, nie przewidywał, że jego teorie będą mogły oświecić
kapitalistów. Zachowywał się tak, jak gdyby przyjmował tezę św. Augustyna, że potępieni,
skazani na zagładę, nie są w stanie zrozumieć praw-1 dy, która mogłaby ich w jakiś sposób
ocalić. (Por. P. Skov, Common Sense, Munksgaard-Copenhagen 1955, s. 43).
Wzory nauk przyrodniczych wobec osobliwości zjawisk społecznych
29
którzy mają być przedmiotem owej inżyniera. Machiavelli w swoim Księciu dal tyranowi w rękę
szereg praktycznych reguł, które mają zapewnić panowanie, a formułując je, nie liczył się z
żadnymi względami, prócz skuteczności w działaniu. Załóżmy sobie, że wskazówki
Machiavellego w określonych warunkach były niezawodne. Ale U principe ukazał się w druku i
czytany byl nie tylko przez księcia czy kandydata na władcę. I oto pod koniec życia Machiavelli,
którego nazwisko stało się symbolem zdrady i bezwzględności w działaniu politycznym,
oświadcza, że jego intencją było zdemaskować środki i metody tyrana przed ludem, aby im
odebrać skuteczność, a lud podniecić do obrony wolności. Niezależnie od tego, jakie miał
patriota florencki intencje, gdy pisał swą książkę, jest on, jak widać, w pełni świadom, że
„niezawodne" wskazówki inżynierii społecznej mogą utracić swą niezawodność - albo nawet
powodować skutki wprost przeciwne tym, którym miały służyć - gdy stają się znane.
Z tego samego powodu powtórzenie takich samych badań w środowisku, gdzie znane już są
wyniki poprzednich badań, nie prowadzi do rezultatów bezpośrednio porównywalnych, tak jak
to ma miejsce przy powtarzaniu eksperymentów fizycznych . Na terenie zjawisk społecznych
badania powtarzane dokonują się już w zmienionej sytuacji. Sytuacja zresztą zmienia się nie
tylko wtedy, gdy wyniki poprzednich badań stały się znane: zmienia się ona również pod
bezpośrednim wpływem czynności badawczych.
Ad 2. Bezpośredni wpływ czynności badawczych na rzeczywistość badaną, uniemożliwiający
osiągnięcie miarodajnych rezultatów, został po raz pierwszy, o ile mi wiadomo, stwierdzony w
formie tezy naukowej nie na terenie nauk społecznych, lecz właśnie w fizyce. Było to
Heisenbergowskie prawo indeterminacji, dotyczące ruchu elektronów, które staremu
metafizycznemu zagadnieniu Kantowskie-mu, dotyczącemu poznawalności „rzeczy samej w
sobie", nieprzeksztalconej przez proces poznawania, nadało sens techniczny. W badaniach
prowadzonych powszechnie przez współczesnych socjologów prawo Heisenberga znajduje swój
odpowiednik w świecie makroskopowym. Co prawda, w naukach przyrodniczych także można
znaleźć przykłady dotyczące świata makroskopowego, kiedy proces badawczy niszczy normalne
warunki, ale będą to wypadki dość specjalne, takie jak badanie zachowania się ryb głębinowych
przyzwyczajonych do wiecznych ciemności. Natomiast w empirycznej socjologii wchodzą pod
tym względem w grę najbardziej rozpowszechnione metody badań, zwłaszcza badań opinii
publicznej. Ludzie poddani badaniom ankietowym lub wywiadom nie są tymi samymi ludźmi,
jakimi byliby bez tych badań: postawione pytania wprowadzają ich w nową sytuację i zmuszają
myśleć o sprawach, o których, być może, wcale by nie myśleli, czy to będzie pytanie o sposób
rozumienia socjalizmu, o stosunek do rad robotniczych, czy o etykę niezależną od religii, o
hierarchię potrzeb społeczności nowosądeckiej, czy o możliwości wpływu jednostki na bieg
spraw społecznych .
Badania empiryczne w socjologii, zwłaszcza gdy dotyczą spraw związanych z udziałem
jednostki w życiu społecznym, są równocześnie działalnością społeczną: ukazują zagadnienia,
otwierają oczy ma wielorakie możliwości tam, gdzie ich badany nie dostrzegał, sugerują
ważność pewnych spraw przez to, że znalazły się w kwestionariuszu, uświadamiają,
przynajmniej pośrednio, pewne skale wartości, stawiają wobec konieczności wyboru. Mogą być
działalnością społeczną już przez samo to, że zwracają się o opinię w ważnych sprawach do
osób, których opinią nikt się przedtem nie interesował. Mnożenie badań opartych na
kwestionariuszach lub wywiadach zmienia osobowość badanej populacji, podobnie jak mnożenie
eksperymentów z substancjami radioaktywnymi zmienia warunki życia na ziemi. Ale ponieważ
przy badaniach socjograficznych wchodzą w grę nie tylko późniejsze skutki czynności
badawczych (np. uwrażliwienie całego środowiska na pewne sprawy), ale również zmiany, jakim
podlegają osoby badane w toku wywiadów lub w czasie odpowiadania na
Zob. fragment listu Machiavellego do przyjaciela, cytowany przez Burnhama jako motto do
L'ere des organisoteurs. *Por. J. Galtung, „Inquiry" 1958, z. 1, s. 30. Przykłady zaczerpnięte z
kwestionariuszy stosowanych u nas w badaniach terenowych ostatnich lat.
30
S. Ossowski
kwestionariusz, przeto zbiór osób badanych wyselekcjonowany wedle wszelkich zasad
reprezentł tywności, przestaje być pod pewnym względem reprezentatywny dla tych, którzy nie
są poddał badaniom. Odchylenia od reprezentatywności mogą być nieznaczne, ale nie dają się
ustalić, ch™ że stałyby się przedmiotem specjalnych badań.
Tych odchyleń od reprezentatywności nie bierze się najczęściej pod uwagę w praktyce terenowa
Każda ankieta jest społecznym eksperymentem, ale wnioski z otrzymanych odpowiedzi są
zwykle traB towane tak, jak gdyby to nie był eksperyment, w którym mamy do czynienia z
reakcjami na pewną podnietę, lecz tylko proces zbierania niezależnych od niej materiałów,
nadających się do automatycł nego stosowania metod statystycznych.
Badania na przekazach z przeszłości są pod tym względem w innej sytuacji: materiały
archiwalnej włącznie z takimi jak te, którym zawdzięczamy dzieło Thomasa i Znanieckiego
(listy od rodziny), mogą być niereprezentatywne jako wynik przypadkowej selekcji, ale nie stają
się niereprezentatywne na skutek procesu badawczego. Do tej kategorii należą także materiały z
bezpośredniej przeszłości, niezależne od badacza a nadające się do opracowania
matematycznego. Na przykład takie, jak statystyki parafialne, na których oparł się Le Bras w
czasie swoich dwudziestokilkuletnich badań nad religijnością współczesnych Francuzów.
Ad 3. Analogia pomiędzy socjologią empiryczną i naukami przyrodniczymi zawodzi także w
spi* wie zasięgu wniosków indukcyjnych opartych na systematycznych badaniach.
Spójrzmy na to zagadnienie od strony zadań, jakie stawia sobie socjologia empiryczna, jako podj
stawa inżynierii społecznej. Ponieważ racjonalne przewidywanie przyszłych wydarzeń i dobór
środków dla osiągnięcia takich lub innych skutków wymaga zarówno znajomości stanu rzeczy
będącego puni-tem wyjścia planowego działania, jak znajomości pewnych praw ogólnych,
przeto z punktu widzeni inżynierii społecznej socjologia empiryczna winna wypełniać dwojakie
zadania.
Przede wszystkim ma ona dostarczać danych dotyczących przedmiotu zamierzonej działalnośd;
społecznej: ma dawać znajomość środowiska, którego owe zabiegi „inżynieryjne" będą
dotyczyły. Tutaj badacz stawia sobie jedynie zadania idiograficzne: bezpośrednią doniosłość ma
tu opis stanu rzecij na wyznaczonym terenie w pewnym określonym momencie albo opis
przemian zachodzących na tji terenie w określonym, krótkim czasie. Instytuty badania opinii
publicznej takie na ogól zadania on mują od swych zleceniodawców: idzie o dokładne pod
pewnym względem poznanie stanu umyslw populacji, z którą ma się do czynienia. Dla
planowania społecznego idiograficzne wyniki badań maj| bezpośrednią doniosłość zarówno
wtedy, gdy dotyczą momentu poprzedzającego budowanie planujał i wtedy, gdy stanowią
kontrolę zamierzonych i niezamierzonych skutków planowych przedsięwzięć i
Druga kategoria praktycznych zadań socjologii empirycznej to zdobywanie kontrolowanych
mato riałów do uogólnień, które - niezależnie od swego miejsca w systemach teoretycznych -
mają stanowi podstawę dla reguł socjotechniki. Wszelkie materiały idiograficzne mogą służyć
temu celowi, ale prze* < wszystkim wchodzą tu w grę badania eksperymentalne lub <7w<m-
eksperymentalne, posługujące ą ; grupą kontrolną, oraz badania prowadzone w różnych
środowiskach a dotyczące tych samych zagad- j nień, kierowane wspólnym planem i
prowadzone tymi samymi metodami dla uzyskania materiałów -porównywalnych.
Jesteśmy tu w pełnej zgodzie ze sposobami postępowania stosowanymi w naukach
przyrodniczyd wedle starych reguł Franciszka Bacona i Johna Stuarta Milla. Ale równocześnie
zakres zjawisk do nych tym porównawczym i eksperymentalnym badaniom ujawnia bardzo
zasadniczą różnicę porr

Np. badania J.M. Gillespie i G.W. Allporta dotyczące stosunku młodzieży do przyszłości a
prowadzone w pięt* stu szkołach akademickich w dziesięciu różnych krajach: Stany
Zjednoczone, Nowa Zelandia, Południowa Afr/ (biali, Bantu, Hindusi), Egipt, Meksyk, Francja,
Włochy, Niemcy, Japonia, Izrael; Youth's Outlook on thehtiĄ
New York 1955.

Wzory nauk przyrodniczych wobec osobliwości zjawisk społecznych


31
możliwościami socjologii eksperymentalnej i możliwościami nauk przyrodniczych, różnicę,
której nie dostrzegają zwykle ci, którzy liczą na pełne upodobnienie socjologii do fizyki w
metodach i dyrektywach. Oto postulaty badawcze socjologii eksperymentalnej nie dają się
pogodzić z dyrektywami nauk przyrodniczych dotyczącymi kwantyfikatorów twierdzeń
osiągniętych drogą systematycznej indukcji. Możność weryfikowania ogólniejszych hipotez za
pomocą materiałów, które mogłyby zaspokoić postulaty socjologii empirycznej, jest
ograniczona: przez systematyczne badania, zmierzające do uzyskania danych podległych ścisłej
intersubiektywnej kontroli, można osiągnąć jedynie materiały dotyczące współczesnych
środowisk i tylko tych, gdzie badania nie napotykają przeszkód natury politycznej lub
kulturowej. Warunki polityczne mogą uniemożliwić prowadzenie badań w ogóle albo pozbawić
wypowiedzi ludzkie normalnej ekspresji; natomiast przy wielkich różnicach kulturowych
materiały otrzymane np. za pomocą tego samego kwestionariusza nie są porównywalne, mamy
bowiem wtedy do czynienia z nieprzekladalnością języków, a w środowiskach posługujących się
tym samym (w sensie etnicznym) językiem, przy dużych różnicach kulturowych pytania
formułowane w tych samych słowach mogą mieć zupełnie różny sens. Aby umożliwić
stosowanie metod standaryzacji w takich wypadkach, trzeba by przez odpowiednie zabiegi
edukacyjne przeprowadzić w jakimś zakresie i wjakimś stopniu standaryzację środowisk.
Najostrzej wszakże różnica pomiędzy przyrodnikiem i badaczem zjawisk społecznych przy
budowaniu indukcyjnych uogólnień objawia się w ich stosunku do materiałów z przeszłości.
Eksperymenty fizyka lub biologa dotyczą tylko współczesnej rzeczywistości, tak samo jak
eksperymenty socjologa. Ale w tych dziedzinach ograniczenie się do współczesności nie
powoduje ograniczeń sytuacyjnych, gdyż w laboratorium można stwarzać dowolne warunki
fizyczne. Mamy prawo sądzić, że eksperymenty Galileusza, Newtona czy Einsteina nie
wypadłyby inaczej, gdyby je przeprowadzano w czasach faraonów lub w czasach paleolitu.
Natomiast ze zjawiskami społecznymi sprawa przedstawia się inaczej: uwarunkowanie
kulturowe odbiera neutralność współczynnikom czasoprzestrzennym, uhistorycznia materiały,
redukując przez to samo ogólność wniosków indukcyjnych.
Dla inżynierii społecznej może to być bez większego znaczenia: socjotechnikowi potrzebne są
reguły, których skuteczność została sprawdzona w stosunku do tego współczesnego
społeczeństwa, z jakim ów socjotechnik ma do czynienia. Dla dowództwa armii amerykańskiej
wystarcza, jeżeli wyniki badań, osiągnięte przez zespół badawczy Stouffera i ogłoszone w dziele
The American Soldier, są miarodajne tylko w stosunku do współczesnego żołnierza
amerykańskiego. Reformator systemu szkolnictwa w Polsce, interesujący się czynnikami selekcji
do zawodu nauczycielskiego, zadowoliłby się, gdyby mu dostarczono w tej sprawie ścisłych i
należycie sprawdzonych twierdzeń ogólnych, chociażby zakres tych indukcyjnych uogólnień był
ograniczony tylko do naszego kraju i tylko do chwili obecnej. .Działacz - pisze Stefan Nowak -
który ma za pomocą określonego afisza prowadzić kampanię wyborczą na rzecz swej partii,
mało się na ogół interesuje ogólnymi procesami sugestywności czy mechanizmami ogólnej teorii
uczenia się - znacznie ważniejsze jest dla niego, jak obywatele jego kra-j u zareagują na ów
plakat, bez względu na to, jak uniwersalny charakter ma owa reakcja i jak wiele specyficznych
lokalnych czynników ją współdeterminuje".
Jeżeli natomiast socjolog zmierza - za przykładem nauk doświadczalnych - do uogólnień
rozciągających się na cały obszar dostępnych nam w jakikolwiek sposób dziejów ludzkich
społeczeństw, jeżeli pragnie uchwycić szersze zależności przyczynowe, które pozwoliłyby
wyjaśnić korelacje stwierdzone w jakichś konkretnych warunkach, hic et nunc, musi stanąć w
kolizji z metodami badań w naukach doświadczalnych: musi sięgnąć do materiałów o
niesprawdzonej reprezentatywności, nieskontrolowanych jego metodami, materiałów mniej lub
więcej przypadkowych, jakimi posługiwała się socjologia tradycyjna.
S. Nowak, Prawa ogólne i generalizacje historyczne w naukach społecznych, „Studia
Socjologiczne" 1961, nrl, s. 103.
32
S. Ossowsm
W cytowanym przed chwilą artykule Stefana Nowaka, zawierającym subtelne rozważania o
uogólł nieniach historycznych, autor rozróżnia m.in.: a) „uogólnienia historyczne oparte o
materiał tak dog brany, iż badacz potrafi ocenić reprezentatywność swojej próby dla populacji,
jakiej uogólnienie dotyf czy, i szansę falszywości swojego twierdzenia" i b) „uogólnienia
historyczne oparte o materiał, która wprawdzie pochodzi z pewniej populacji, ale metody jego
doboru nie pozwalają w sposób możliwiJ jednoznaczny ocenić szans błędu". (Jako przykład
materiału, który wchodzi w grę w pierwszy™ wypadku, autor wskazuje próbę uzyskaną metodą
losową). Autor nie bierze pod uwagę faktu, któregJ niewątpliwie jest świadom, że na terenie
socjologii uogólnienia historyczne typu a) - poza sytuacjami zupełnie wyjątkowymi - dotyczą w
praktyce tylko współczesności. Ta sprawa nie wchodzi do problemal tyki Nowaka: w jego
artykule idzie o ryzyko błędu („dwa rodzaje kosztów pomyłek indukcyjnych")! o dwoistą
gradację ogólności twierdzeń i o zależność pomiędzy stopniem „ogólności teoretycznej" i stopi
niem „ogólności historycznej". Ale z punktu widzenia stosowalności metod przyrodniczych do
naull społecznych nie jest rzeczą obojętną, czy mówiąc o „szerszym zasięgu historycznym",
mamy na myśli tylko współrzędne przestrzenne przy badaniach współczesności, tzn. czy idzie
tam o objęcie uogólniel niem szerszego obszaru (w sensie przestrzennym), czy też o rozszerzenie
uogólnienia na jakieś okrel sy przeszłości. W praktyce badawczej wyznaczniki przestrzenne i
wyznaczniki czasowe nie są równol rzędne, chociaż w dyskusjach nad generalizacją historyczną
przywykło się łączyć je tym samym zwroł tem i traktować w sposób jednakowy.
Gdy idzie o materiały dotyczące zjawisk z przeszłości, badacz zjawisk społecznych jest pod
pew-l nym względem w lepszej sytuacji niż przyrodnik. Obok takich reliktów jak te, z którymi
mamy do czyi nienia w muzeach archeologicznych, reliktów, które można uważać za
odpowiednik materiałów, jakimi w stosunku do przeszłości rozporządza przyrodnik (szkielety
zwierząt, złoża węgla, osady pyłków na-; siennych), humanista ma do czynienia z przekazami
myśli za pomocą symbolów, przede wszystkim za pomocą symbolów językowych, dzięki
którym stają mu się dostępne nawet niezmiernie subtelne treści życia umysłowego i
emocjonalnego ludzi sprzed stuleci i sprzed tysiącleci, ich motywacja i ich postawy. Stają mu się
dostępne poprzez osobiste wypowiedzi, a więc w taki sam sposób, jak w badaniach nad
współczesnością. Tutaj nie ma odpowiednika w materiałach, jakimi rozporządza biolog w
stosunku do minionych okresów.
Ale w stosunku do takich przekazów z przeszłości socjolog jest pozbawiony inicjatywy, może je
odnajdywać, ale nie może ich prowokować, jak to ma miejsce w badaniach ankietowych: może
je inteJ pretować, ale nie może swej interpretacji weryfikować przez pytania kierowane ku temu,
kto się wypowiadał. Nie może stosować żadnych ścisłych metod oceny reprezentatywności w
stosunku do tych materiałów, a posługiwanie się metodą statystyczną na tym terenie możliwe
jest jedynie w sytuacjaci wyjątkowych i to w bardzo ograniczonym zakresie, zwłaszcza gdy idzie
o czasy wyprzedzające wszelkie roczniki statystyczne.
Pozostaje tedy dylemat: albo ubiegać się o ścisłe kwantytatywne metody przy zbieraniu
materiałów, poszukiwaniu zależności i weryfikowaniu tez, ograniczając się do badań
„diagnostycznych* i generalizacji historycznych w granicach współczesności, albo nie
ograniczać swych zainteresowań do środowisk dostępnych bezpośrednio i posługiwać się
studiami porównawczymi o szerokim zasięgu dla uchwycenia zależności przyczynowych, dla
których korelacje stwierdzone w reprezentatywnych badaniach określonego środowiska
stanowiłyby poszczególny wypadek. Żadna z alternatyw nie pozwala na naśladowanie nauk
przyrodniczych pod każdym wzglądem: trzeba rezygnować albo z metod, albo z szerokości
uogólnień.
Ibidem, s. 93. "ibidem,*,. 103.

Wzory n
vy nauk przyrodniczych wobec osobliwości zjawisk społecznych
33
Tym dwu alternatywom odpowiadają na gruncie dzisiejszej socjologii dwie role społeczne, o
których wyżej była mowa: socjolog empirysta, przedstawiciel nowoczesnej „socjologii
empirycznej", i socjolog humanista, związany z nurtem socjologii tradycyjnej. Używam terminu
„socjolog empirysta", a nie „socjolog empiryk", ponieważ socjolog humanista, jeżeli zajmuje
postawę naukową, jest także empirykiem w tym sensie, że najwyższą instancją są dla niego dane
doświadczalne. Skądinąd nazwa „socjolog humanista" użyta jest również w specjalnym sensie:
nie idzie tu o problematykę humanistyczną, gdyż w takim znaczeniu przedstawiciel nowoczesnej
socjologii empirycznej jest także humanistą, lecz o typy materiałów, którymi się socjolog
posługuje, i o przekonanie o odrębności metod i funkcji nauk humanistycznych.
Dzisiejszy socjolog humanista dzięki rozwojowi socjologii empirycznej jest w lepszej sytuacji
od swych poprzedników, gdyż może korzystać z materiałów uzyskanych ścisłymi metodami
socjologa empirysty, albo nawet sam może w pewnych okazjach te metody stosować. Skoro
jednak posługuje się równocześnie materiałami różnorodnymi, niepodporządkowanymi ścisłym
kryteriom reprezentatywności, wyrzeka się gwarancji, jakie dają socjologowi empiryście tamte
metody.
Niechęć do sięgania w przeszłość po materiały do uogólnień jest dość znamienna dla
nowoczesnej socjologii i psychologii społecznej. C.W. Mills, powołując się na Lazarsfelda,
wiąże to właśnie z postulatem systematycznego doboru materiałów, którymi można by dowolnie
kierować . Ale takie ograniczenie się do materiałów współczesnych, i to przeważnie z zakresu
własnej kultury, nie pozwala na wykrywanie wpływu czynników kulturowych nawet w
dzisiejszym świecie, nie pozwala traktować ich jako zmienne niezależne w analizach zależności
przyczynowych.
Abstrahowanie od tej osobliwości nauk społecznych, jaką jest stosunek do przeszłości przy
budowaniu uogólnień wolnych od wyznaczników historycznych, może być objawem
nieświadomego nawrotu do pewnych presocjologicznych tradycji związanych z dawną
koncepcją natury ludzkiej, nawrotu wyposażonego w metody badań nieznane prasocjologicznym
tradycjom. Mam na myśli tych badaczy, którzy wyniki osiągnięte z zastosowaniem reguł
reprezentatywności dla pewnego środowiska lub pewnej grupy środowisk przedstawiają bez
wyznaczników historycznych, jak gdyby próbka reprezentatywna dla pewnego środowiska
zachowywała swą reprezentatywność wobec wszelkich środowisk. Zarzuty takich
nieuprawnionych uogólnień lekceważących czynniki kulturowe, a przesłanianych niekiedy
eliptyczną formą zdań , są stawiane amerykańskim socjologom m.in. przez amerykańskich
antropologów społecznych, którzy w tym wypadku przeciw socjologom wysuwają właśnie ten
punkt widzenia, który przywykliśmy nazywać punktem widzenia socjologicznym .
Materiały historyczne są dla socjologa tym ważniejsze, im o szersze kusi się on uogólnienia, im
bardziej interesuje się wpływami czynników kulturowych na życie społeczne, im większą ma
dlań wagę zagadnienie zakresu ludzkich możliwości w sferze społecznych stosunków, a wreszcie
- im bardziej interesuje go historyczny aspekt współczesności. Z tego ostatniego punktu
widzenia dane historyczne z przeszłości będą się stawały tym trudniejsze do zastąpienia, im
bardziej redukuje się we współczes-np świecie izolacja kulturowa poszczególnych obszarów. Do
1854 r. nawet Japonia była terenem prawie nietkniętym przez kulturę europejską. Dzisiaj
synowie wodzów plemion afrykańskich zasiadają
Por. „A-historical emphasis", C.W. Mills, Sociological Imagination, New York 1959, s. 62.
Idzie tu o zdania formułowane bez precyzowania zakresu, do którego mają się odnosić, zdania
bez kwantyfika-torów zarówno ogólnych, jak szczegółowych. Zdania takie są zwykle
interpretowane jako zdania ogólne albo ogólne „w granicach zdrowego rozsądku", tzn. w
granicach wyznaczonych domyślnie przez intuicje jakiegoś środowiska.
„Sociologists spend o disproportionate amount oftime with seeking ąuantifiable data about
isolatedphe-nmena in isolated societies that they presume to treat as universal samples".
JSociologist is too ready to gmralize on the basis ofdatafrom only one culture". J.W. Benett,
K.H. Wolff, Toward Communication be-tween Sociology andAnthropology, Bloomigton 1955,
s. 344.
34
S. Ossowsi
jako mężowie stanu w najbardziej nowoczesnych salach gmachu Organizacji Narodów
Zjednoczonyci A chociaż Czombe usprawiedliwiał zamordowanie Lumumby odrębnością
kulturową Afrykańczyków to ta etnologiczna eksplikacja nie trafia do przekonania tym, dla
których cała historia z samochodea Lumumby przypomina raczej dobrze znane wzory
europejskie.
Badania porównawcze międzykulturowe zachowały wielką doniosłość i we współczesnym
świecił Ale proces kulturowej łączności w skali światowej posuwa się szybko, przekształcając
rolę społeczn społecznego antropologa. Stanowi to również osobliwość przedmiotu nauk
społecznych, tym razea osobliwość historyczną, bo związaną z dziejami ostatnich pokoleń.
Ad 4. Ograniczenie się w badaniach socjologicznych do ścisłych standaryzowanych metod wedl
wzoru nauk przyrodniczych nie tylko eliminuje materiały z przeszłości, ale pociąga za sobą inne
jesa cze skutki nieznane naukom przyrodniczym. Postulaty, którym te metody nowoczesnej
socjologii empl rycznej mają służyć, to: a) reprezentatywność próbki, na której przeprowadza się
badania, b) norma! zacja danych tak, aby nadawały się do opracowań statystycznych,
maksymalna depersonalizacja procesu badawczego, czyli redukcja wpływu osoby badacza na
wyniki badań od chwili, gdy zosta opracowany ich pomysł i szczegóły problematyki: zakłada
się, że te same wyniki w tych samych oka licznościach powinien osiągnąć każdy, kto poprawnie
stosuje standaryzowane metody.
Z tych postulatów wynikają konkretne dyrektywy. A więc np. w badaniach opinii publicznej
dyrektyw unikania osobistego kontaktu pomiędzy osobą przeprowadzającą badania i osobami
badanymi, czyli unikania wywiadów na rzecz kwestionariuszy i unikania ankieterów przy
uzyskiwaniu odpowiedzi na kwea tionariusze. Ta ostatnia dyrektywa wchodzi zwykle w konflikt
z postulatem reprezentatywności, gdyż bez presji ankieterów tylko część osób włączonych do
próbki wypełnia i odsyła kwestionariusze. Wtedy trzeba wybierać pomiędzy rezygnacją z
reprezentatywności materiałów ze względu na ich niepelność i rezygna cją z równorzędności
materiałów ze względu na wpływy kontaktów osobistych.
Z postulatu normalizacji danych wynika również dyrektywa unikania „pytań otwartych" na rzea
„pytań zamkniętych", tzn. pytań zaopatrzonych w gotowe odpowiedzi, pomiędzy którymi
badany ma tylko dokonać wyboru bez udziału własnej pomysłowości i trudu redagowania
samodzielnych odpowiJ dzi. Pytania zamknięte pozwalają uniknąć kłopotów z interpretacją i
kategoryzacją, i dostarczają gotowych danych dla maszyn statystycznych.
Ale pytania zamknięte zubożają problematykę w sposób, który nie ma, jak się zdaje, analogii w
naukach przyrodniczych, i nie pozwalają wykryć zjawisk, które nie były przewidziane przez
badacza a które mogłyby się ujawnić w odpowiedziach spontanicznych przy zastosowaniu pytań
otwartych lub metody wywiadu. Pytania zamknięte w wielu wypadkach prowadzą do
upraszczania rzeczywistość narzucając wybór pomiędzy kilkoma ewentualnościami, z których
żadna może nie być adekwatna do postaw niektórych uczestników ankiety. Przy tej metodzie
wymykają się badaczowi zjawiska „nietypi we". Socjolog empirysta jest często tego świadomy,
sądzi jednak, że takie zjawiska może zlekceważ™ ponieważ nie mają wpływu na statystyczny
obraz populacji. Zwykle natomiast nie zdaje sobie spraną że pod tym względem odbiega właśnie
od obyczajów fizyka lub biologa, dla których każdy wyjątek narzuca zagadnienie i staje się
punktem wyjścia do dalszych badań.
Z pytaniami zamkniętymi wiąże się inna jeszcze sprawa, która znowu różni socjologa empirystcł
fizyka. Równe słupki rtęci w jednakowych termometrach są wskaźnikami jednakowych
temperatur. Ali jednokształtne czy jednako brzmiące odpowiedzi na to samo pytanie
kwestionariusza nie muszą b| miarodajnymi wskaźnikami jednakich postaw: ta sama odpowiedź
na pytanie zamknięte może miał różne znaczenia nawet na gruncie tej samej kultury, a
podkreślenie jej w kwestionariuszu może byt spowodowane przez różne motywy.
Nieporozumienia mogłaby usunąć rozmowa, nadając podkreśleni właściwą interpretację, ale
rozmowa jest rezygnacją z normalizacji badań: wprowadza zależność wj# ków od osobistych
kwalifikacji osób prowadzących badania i odbiera odpowiedziom standardowo^ umożliwiającą
bezpośrednie zastosowanie metod statystycznych. [...]
TWIERDZENIA OGÓLNE
ZACHOWANIE I DZIAŁANIE LUDZKIE
?
George C. Homans
ZACHOWANIE SPOŁECZNE - JEGO FORMY ELEMENTARNE*

Twierdzenie dotyczące powodzenia działania

Goethe powiedział „na początku był czyn" (act). W niniejszej pracy będziemy zainteresowani
działaniem ludzi w znacznie większym stopniu niż ich postawami, zwłaszcza tymi, które do
działania nie prowadzą. Mamy już dość takiej nauki społecznej, dla której ludzie nieustannie są
zorientowani lub orientują się na działanie, ale nigdy go nie podejmują. Nie będziemy jednak
zajmować się wszystkimi działaniami ludzkimi. Nasze twierdzenia nie będą odnosić się do
działań odruchowych, takich jak odruch kolanowy. Będą natomiast dotyczyć tego, co Skinner
nazywa zachowaniami sprawczy m i, a co my możemy określić jako działania dobrowolne, aby
odróżnić je od mimowolnych działań odruchowych. Nasze pierwsze twierdzenie wiąże działanie
z powodzeniem osiągania pożądanego rezultatu. W psychologii klasycznej jest ono określone
jako „prawo efektu". Uważamy, iż inny termin lepiej oddaje jego znaczenie, dlatego nazwiemy
je twierdzeniem dotyczącym powodzenia działania. Można je sformułować następująco:
II. Im częściej określone działanie jednostki jest nagradzane, tym bardziej jest prawdopo- I
dobne, że będzie ona je podejmować.
Po pierwsze, twierdzenie to nie mówi nic o przyczynach podjęcia działania. Repertuar
wrodzonych zachowań zwierzęcia poddanego eksperymentowi, na przykład gołębia, zawiera
tendencję do badania środowiska poprzez dziobanie przedmiotów, które się w nim znajdują.
Psycholog może tak zaprojektować klatkę, aby ruch metalowego klawisza powodował
uwolnienie nasion zboża. Jeśli gołąb w trakcie poznawania swojej klatki przypadkowo uderzy
dziobem w ten klawisz, w wyniku czego dostanie nasiona, wzrośnie prawdopodobieństwo, że
będzie powtarzać tę czynność. W tym przypadku psycholog będzie mógł wykorzystać tendencję
gołębia do powtarzania działania do dalszych eksperymentów. Taki
* Tytuł oryg. The General Propositions, fragm. G.C. Homans, Social Behanior: Its Elementary
Forms, New York 1974, przekład P. Sekuta.
?. ? .
'Zob. B.E Skinner, Zachowanie się organizatorów, tium. K. Dudziak, Warszawa 1995.
36
G.C. Homan
sam rodzaj działania charakteryzuje ludzi. Twierdzenie dotyczące powodzenia działania zwraca
uwal gę, iż niezależnie od przyczyn podjęcia, działanie, które przyniosło zamierzony skutek,
wywoła u osom skłonność do jego powtórzenia. Innymi słowy, wywołuje ono wartość
pozytywną.Rezultatem działaiufl jest to, co po nim następuje. Twierdzenie dotyczące
powodzenia działania odnosi się także do takiJ sytuacji, gdy owo powodzenie nie jest - w oczach
dobrze poinformowanego obserwatora - rezultateł działania, a jedynie kwestią przypadku.
Przypadkowe powodzenie podtrzymuje na przykład działania magiczne, zwłaszcza wówczas,
gdy sukces jest pożądany, a inne metody jego osiągania nie są znana Zaklinanie deszczu wywoła
przecież wcześniej czy później właściwy skutek.
Może się błędnie wydawać, że twierdzenie to zakłada, że działanie jest wywoływane przez
właśni skutek, co jest absurdem dla wszystkich, którzy nie wierzą w teleologię. Obserwujemy
natomiast seł kwencję trzech zdarzeń: 1) działanie osoby, po którym następuje 2) nagradzający
rezultat oraz m powtórzenie pierwszego działania lub działania, które w pewnym stopniu jest
podobne do pierwotnł go. Jest to kombinacja wydarzeń 1) i 2), które wywołują wydarzenie 3), a
skoro pierwsze dwa wyprzł dzają ostatnie w czasie, bronimy się przed teleologią. Naturalne
wydaje się nazywanie sekwencji tycfl trzech wydarzeń procesem uczenia się, stąd też stosowane
przez nas twierdzenia są często określa™ jako twierdzenia „teorii uczenia się", uznajemy to
jednak za błąd, gdyż twierdzenia pozostają aktualni również długo po tym, jak zachowanie
zostanie wyuczone.
Nagrodzenie działania podjętego przez osobę zwiększa szansę, iż zostanie ono powtórzone przi
kolejnej okazji. Jeśli pojawi się więcej takich sytuacji, prawdopodobieństwo podjęcia działania
będzie się zmieniało wraz z częstotliwością jego nagradzania. Formułujemy to twierdzenie w ten
sposób, aby zaznaczyć, iż tym, co nas szczególnie interesuje, jest proces, w ramach którego
zachowanie społeczol daje początek stosunkowo trwałym strukturom społecznym. Bez
powtarzalnych działań społecznych nie ma trwałych struktur społecznych.
Twierdzenie dotyczące powodzenia zakłada, iż wzrost częstotliwości nagradzania działania proj
wadzi do wzrostu częstotliwości jego podejmowania. Oczywiste jest jednak, iż wzrost ten nie
jest niJ ograniczony. Posiada bowiem wbudowane ograniczenia, o czym przekonamy się,
rozważając problem zaspokojenia. Twierdzenie to zakłada także, iż im rzadziej działanie jest
nagradzane, tym słabsza będzie tendencja do jego powtarzania. W skrajnym przypadku, jeśli
pierwotnie nagrodzone działanie ni zostanie nigdy później ponownie nagrodzone, osoba będzie
dążyć do tego, aby go więcej nie powtarzaj Mówiąc językiem technicznym psychologii
behawioralnej, działanie to zostaje ostatecznie s z o n e. Czas potrzebny do wygaśnięcia
działania może być jednak bardzo długi, a nawet jednorazo nagrodzenie może okazać się
wystarczające, aby działanie zostało przywrócone w pełnej
[]
Twierdzenie dotyczące bodźca

Przechodzimy teraz do drugiego naszego twierdzenia ogólnego. Określamy je jako „nasze" nie
dlatej iż je sformułowaliśmy jako pierwsi, ale tylko dlatego że ich używamy. Twierdzenie to
odnosi się wpływu, jakie na działanie mają okoliczności mu towarzyszące. Owe okoliczności
towarzyszące w wielu omówieniach zachowań sprawczych czy zachowań dobrowolnych
określane nem bodźca, dlatego też będziemy mówić o twierdzeniu dotyczącym bodźca. Możemy
sformułować je następująco:
II. Jeśli zaistnienie konkretnego bodźca lub zestawu bodźców było związane w przeszłości z
sytuacją, w której działanie osoby zostało nagrodzone, to im bardziej aktualnie oddziałujący
bodziec jest podobny do tych z przeszłości, tym bardziej prawdopodobne jest, że osoba podejmie
ponownie takie lub podobne działanie.
itego
Zachowanie społeczne -jego formy elementarne
37
W niektórych teoriach psychologicznych sama nagroda jest traktowana jako bodziec i określana
mianem bodźca wzmacniającego. Uznajemy jednak to założenie za mylące. Prawdą jest, iż
widok pożądanego i uzyskanego wcześniej przedmiotu stanowi bodziec wzbudzający nasze
wysiłki, aby uzyskać go ponownie. Bodźcem tym jednak jest sam widok przedmiotu, a nie
powodzenie w jego uzyskaniu. Jeśli pomylimy te dwie kwestie, okaże się, że twierdzenie II
mówi to samo, co twierdzenie 1, co jest nieprawdą.
Twierdzenie II mówi, że ponowne pojawienie się okoliczności towarzyszących działaniu
zakończonemu powodzeniem zwiększa szansę powtórzenia tego działania. Stąd wędkarz, który
zarzucił wędkę do ciemnego stawu i złowił rybę, będzie ponownie skłonny łowić ryby w
ciemnych stawach. Związek pomiędzy bodźcem i działaniem poddaje się zarówno uogólnieni u,
jak i rozróżnieniu. Jeśli nasz wędkarz odniósł sukces w ciemnym stawie, może być skłonny do
częstszego łowienia w każdym stawie, który jest przynajmniej ocieniony. Jego działanie może
więc faktycznie się uogólnić. Jeśli odniósł sukces, łowiąc jeden gatunek ryb, może być gotowy
łowić inne gatunki ryb, a nawet zacząć uprawiać inne, podobne dyscypliny sportowe, na
przykład polowanie. Z drugiej jednak strony, jeśli ów wędkarz odniósł sukces przy określonych
warunkach wody, oświetlenia czy ocienienia, może nauczyć się łowienia ryb tylko i wyłącznie
wówczas, gdy te warunki są ponownie spełnione. W takim przypadku bodziec, który rządzi jego
zachowaniem, okaże się wysoce wyróżniony. Gdy warunki, w których powodzenie jest możliwe,
są zbyt skomplikowane, mogą w ogóle nie stać się bodźcem do działania. Osoba nie jest bowiem
zdolna je rozpoznać. Podobnie jak w przypadku nagrody, istotny jest związek czasowy pomiędzy
bodźcem i działaniem: jeśli czas pomiędzy wystąpieniem bodźca a działaniem jest zbyt długi,
jednostka może nie dostrzec tego związku. Im wyższa wartość nagrody, tym bardziej osoba staje
się wrażliwa na bodziec. Działa to do tego stopnia, iż gdy wartość potencjalnej nagrody jest
bardzo wysoka, jednostka może stać się nadwrażliwa i reagować na niewłaściwe bodźce, do
czasu, gdy nie rozpozna, że się myli. Wreszcie, sama czujność czy uwaga na bodźce jest
działaniem, które, gdy prowadzi do sukcesu, jest - podobnie jak każde inne działanie -
powtarzane przez jednostkę. Wszystkie te związki powinny być uznane za pomocnicze wobec
głównego twierdzenia dotyczącego bodźców.
Ważnymi bodźcami w przypadku działań społecznych są ludzie i ich cechy. Przyjęcie, że
określona osoba stanowi nagrodę za działanie danego człowieka, oznacza, że jej tożsamość
okazała się okolicznością towarzyszącą działaniu, które doprowadziło do powodzenia. Jej
obecność w nowych sytuacjach staje się bodźcem do ponownego podjęcia działania w stosunku
do niej. Gdy na przykład taka osoba ma zimne, obojętne spojrzenie, podobne do wzroku ojca,
gdy nas karał w dzieciństwie, w życiu dorosłym możemy wykazywać tendencję do jej unikania.
Tym co szczególnie komplikuje problem bodźców w zachowaniach społecznych ludzi jest fakt,
iż w dużej mierze mają one charakter werbalny. To właśnie używanie języka odróżnia w
największym stopniu zachowanie ludzi od zachowań zwierząt. Te same twierdzenia ogólne
odnoszą się do jednych i drugich, ale wielość bodźców dostępnych ludziom powoduje, że ich
zachowania są bardziej złożone.
Kluczową zmienną w twierdzeniu dotyczącym bodźca jest z pewnością stopień podobieństwa
pomiędzy obecnym bodźcem a tymi, pod wpływem których działanie zostało nagrodzone w
przeszłości. Owo podobieństwo może zmieniać się ze względu nie na jeden, lecz wiele kryteriów
i, w rzeczywistości, może zależeć od złożonego wzoru wskaźników. Sposób, w jaki osoby
rozróżniają lub uogólniają kombinacje bodźców, stanowi przedmiot dziedziny psychologii
zwanej psychologią percepcji lub psychologią poznania. Wyniki jej poszukiwań są tak
różnorodne i liczne, że w naszej pracy ograniczymy się tylko do twierdzenia dotyczącego
bodźca. Wykorzystamy jednak konkretne wnioski ad hoc, by wyjaśnić poszczególne przypadki.
Prawdziwym zagrożeniem intelektualnym nie jest fakt, iż wnioski są złożone, ale to, że niektórzy
badacze wierzą, iż spostrzeganie i poznanie różnią się zasadniczo od innych zachowań i dlatego
wymagają wyjaśnień innego typu. Tak bowiem nie jest, gdyż sposób, w jaki ludzie postrzegają i
myślą, jest - tak jak inne zachowania - zdeterminowany przez osiągane rezultaty.
38 G.C. Homanl
Twierdzenie dotyczące wartości: nagroda i kara
W twierdzeniu I określiliśmy wpływ powodzenia działania w osiąganiu nagrody na
prawdopodobielif stwo powtórzenia tego działania. Mówiąc o nagrodzie, zakładamy, że wartość
rezultatu działam była dla osoby wyższa niż zero - tzn., że osoba nie pozostawała obojętna
wobec niego ani nie uznali go za karzący. Twierdzenie to nie mówiło jednak nic na temat tego,
jak bardzo nagradzający dla osoby był wynik. Zmienną tę - stopień nagrody - będziemy nazywać
wartością. Dana wartośi odnosi się zawsze do konkretnej jednostki nagrody, bez względu na to,
jak jednostka ta jest okr^ ślona, gdyż -jak zobaczymy - wartości kolejnych jednostek mogą
ulegać zmianie. Wpływ brutft tej zmiennej na zachowanie może zostać wyrażony w twierdzeniu
dotyczącym wai t o ś c i:
I III. Im bardziej wartościowy jest dla osoby rezultat jej działania, tym bardziej prawdopodob-1
I ne, że podejmie to działanie.
I
Zmienna wartość może przyjąć wartości pozytywne lub negatywne (w matematycznym znal
czeniu tego terminu). Wyniki działania jednostki o pozytywnej wartości określimyjako nagrody,
wyniki o wartości negatywnej - kary. Punkt zero na skali określa obojętność osoby wobec
rezultatu działania Twierdzenie dotyczące wartości zakłada, że tak jak wzrost wartości
pozytywnej nagrody sprzyja podjęciu konkretnego działania przez jednostkę, tak wzrost wartości
negatywnej kary powoduje, iż prawdopodobieństwo jego podjęcia maleje. Rozszerzenie
twierdzenia dotyczącego bodźca pozwala ponad przyjąć, że jeśli wystąpienie konkretnego
bodźca stanowiło sytuację, w której działanie zostało uka ne, ponowne jego pojawienie się w
nowej sytuacji zmniejszy szansę, iż osoba podejmie działania. Wsz ko to jest wystarczająco
oczywiste.
Każde działanie, którego rezultat pozwala uniknąć kary, przynosi osobie nagrodę. Staje się 1
prawdopodobne, że jednostka podejmie takie działanie. Stąd można mówić o dwóch typach
nagród: i groda wiaściwa i uniknięcie kary. Podobnie są dwa typy kar: kara właściwa i
wstrzymanie nagrody.
Użycie kary stanowi nieskuteczny środek zmiany zachowania jednostki: może zadziałać, ale i ko
działa dobrze. Z drugiej jednak strony, może dać dużą satysfakcję emocjonalną osobie, która 1
wymierza. Faktu tego nie można zlekceważyć. Ukaranie może wystarczyć w przypadku, gdy cho
jedynie o powstrzymanie jednostki od działania. Ale nawet w takim przypadku, jeśli działanie
przy wysoko cenioną nagrodę, zostanie ono przywrócone, jeśli kara nie będzie powtarzana i
dostatecz surowa. Znacznie bardziej skutecznym środkiem eliminowania niepożądanego
zachowania jest ] wstrzymanie się od jego nagradzania, co spowoduje jego wygaszenie.
Stosowanie tej metody może I jednak bardzo męczące psychicznie. Załóżmy np., że chcemy
powstrzymać dziecko od płakania, j zakładamy, iż płacze tylko po to, by zwrócić na siebie
uwagę. Najlepszą metodą jest ignorowanie je płaczu, ale niejedna matka będzie całym sercem
wzbraniać się przed jej stosowaniem. A jeśli z dzie kiem naprawdę jest coś nie tak?
Kara lub jej groźba są mniej skuteczne, gdy są używane nie do powstrzymania osoby od robień
czegoś, lecz po to by skłonić ją do podjęcia konkretnego działania. W takiej sytuacji każemy
jednostl gdy nie podejmuje działania. Problem polega na tym, że karanie sprawia, iż nagrodą dla
osoby staje i nie tylko to działanie, które mamy na myśli, ale każde, które pozwala jej uniknąć
kary. W związku z t musimy być przygotowani do karania lub innego blokowania wszystkich
dróg ucieczki oprócz tej je właściwej. Może się to okazać bardzo kosztowne, zwłaszcza
wówczas, gdy dodamy koszt nadzoru s sowanego po to by sprawdzić, czy osoba ta robi
naprawdę to, o co nam chodzi. Ponadto, stosowaniek ma tendencję do wywoływania u karanej
osoby wrogich zachowań emocjonalnych, z czym musii sobie poradzić. [...] Skłanianie ludzi do
działania poprzez nagradzanie ich, gdy działanie to podejmą
an ładowanie społeczne - jego formy elementarne
39
pozwala na uniknięcie kosztów związanych z karaniem za działania niepożądane. Nie zawsze
jednak pozytywne nagrody są dostępne. Pamiętajmy, iż nagrody pozytywne są dobrem rzadkim.
Dlatego też 2ń istnieją sytuacje, gdy z powodu braku alternatywy musimy zastosować karę jako
środek kontroli za-™ chowania.
ł'a Istnieje nieskończona różnorodność rzeczy - wartości - uznawanych przez ludzi za
nagradza-i'a jące. Niektóre z nich są wrodzone - tzn. uzależnione genetycznie i stąd podzielane
przez wiele osób, ś( tak jak pożywienie i schronienie. Nawet niektóre wartości społeczne mogą
być wrodzone. Wygląda e" na to, że ludzie ewoluowali od małp, które polowały w stadzie na
otwartej przestrzeni. Prawdopo-t0 dobnie dlatego jesteśmy obecnie bardziej „społeczni" w
naszym zachowaniu niż nasi kuzyni, małpy r ? człekokształtne, podobnie jak wilki, które polują
w grupach, są bardziej „społeczne" niż ich kuzyni szakale. Jest mało prawdopodobne, że ludzie
utrzymaliby zachowania stadne, gdyby życie społeczne nie okazało się wrodzoną nagrodą. Są to
jednak spekulacje. W każdym razie zdolność odnalezienia nagrody w interakcji społecznej musi
być uogólniona, a nie powiązana z konkretnymi typami nagrody społecznej.
Tym, co powoduje, że wartości są nieskończenie różne, jest - obok tego, że są wrodzone - to, iż
" mogą być także wyuczone. Uczenie się wartości następuje, gdy są one wiązane z działaniem,
które
1 okazało się skuteczne w osiąganiu wartości bardziej pierwotnych . Załóżmy np., że matka tuli
dziecko
- a bycie tulonym jest prawdopodobnie wartością wrodzoną - w sytuacji, gdy zachowywało się
ono
? inaczej niż inne dzieci, według słów matki - „lepiej". To „zachowywanie się lepiej" niż inni
staje się
? środkiem do osiągnięcia nagrody i może stać się „nagrodą samą w sobie". Innymi słowy,
staje się war-1 tością nabytą. Nagroda ta może się uogólnić i dziecko może być skłonne
przypisywać wysoką wartość wszystkim rodzajom statusu. Dzięki tym procesom łączenia ludzie
mogą nauczyć się i podtrzymywać długie łańcuchy zachowania, które prowadzą do najwyższej
do osiągnięcia nagrody. W rzeczywistości główną różnicą w zachowaniu ludzi i pozostałych
zwierząt może być oprócz widocznych różnic anatomicznych i używania języka właśnie
zdolność utrzymania dłuższych łańcuchów łączących środki z celami. W przypadku zwierząt,
jeśli sekwencja zachowania ma nie rozpaść się na kawałki, ostateczna nagroda nie może być
bardzo odroczona. Nawet w przypadku ludzi ostateczna nagroda musi pojawić się wcześniej czy
później. Zwróćmy uwagę, że proces nabywania i łączenia się wartości jest taki sam dla ludzi i
innych zwierząt. U ludzi jednak liczba połączeń, które mogą tworzyć łańcuch, jest jednak
wyższa. Jak to zazwyczaj bywa, różnica leży nie w rodzaju, lecz w stopniu.
Podczas wychowania jednostki mogą spotkać się z różnymi warunkami i nabywać odmienne
wartości. Z faktu tego wynika, iż ludzie będą różnić się między sobą bardziej pod względem
wartości nabytych niż wartości wrodzonych. Istnieją jednak wartości, których nieosiąganie
stanowiłoby w niektórych społeczeństwach trudność. Istnieją tak zwane wartości uogólnione,
takie jak pieniądz czy uznanie społeczne. Uzyskanie nagrody o charakterze raczej określonym,
jaką jest złapanie ryby, może zwiększyć szansę podjęcia aktu łowienia. Wydaje się jednak, że dla
niektórych ludzi łowienie stanowi tylko wymówkę dla oddawania się marzeniom czy
podziwiania krajobrazu. Natomiast pieniądze i uznanie społeczne mogą stanowić nagrody dla
wielu działań o różnym charakterze. Z tego względu określane są jako wartości uogólnione. [...]
Formułowanie ogólnego twierdzenia na temat tego, które z wartości ludzie będą podtrzymywać,
jest daremne, gdyż istnieje tak wiele wartości, które ludzie mogą zdobyć, i tak wiele jest
okoliczności, w których je zdobywają. Skoro jednak konkretne wartości podtrzymywane przez
konkretne osoby w konkretnych okolicznościach są znane lub mogą być rozsądnie wnioskowane
z okoliczności towarzyszących (jeśli brane pod uwagę wartości mogą być brane takimi, jakie są,
a często mogą), to zmienna ta może zapewne zostać wykorzystana zgodnie z naszym
twierdzeniem, w celu przewidzenia lub wyjaś-
Zob. A.W. i CK. Staats, Complez Human Behavior, New York 1963, s. 48-54.
40
G.C. Homanl
nienia innych aspektów zachowania. Nie mówmy jednak o wartościach ludzkich w oderwaniu od
przJ szlej historii i obecnych warunków, w których znajdują się konkretni ludzie.
Mimo tych uwag dotyczących nagród, czytelnik nie powinien odnieść wrażenia, że nasza teoria
jesi hedonistyczna, skoncentrowana jedynie na wartościach materialistycznych. Wartości
nabywane prze! ludzi mogą mieć również charakter altruistyczny. Nasza teoria zakłada jedynie,
że mamy do czynie™ z wartościami danego człowieka, a nie wartościami, które według kogoś
innego powinien mieć. Powodzenie w uzyskiwaniu wartości altruistycznych ma taki sam wpływ
na zachowanie jak skuteczne osią ganię wartości egoistycznych: w obu przypadkach staje się
bardziej prawdopodobne, że osoba podJ jmie każde działanie, które okazało się skuteczne. Ja i
moje siostry znaliśmy kiedyś kobietę, która wysoko ceniła sobie możliwość pomagania innym, w
tym również nam. Mówi się czasem, że taka cnoa jest nagrodą samą w sobie, że żadna
zewnętrzna nagroda, w postaci zmiany zachowania innych, na jest konieczna, aby zachowanie to
podtrzymać. Szybko się jednak okazało, że założenie to nie spraw dziło się w jej przypadku. Jej
szlachetne zachowanie wymagało zewnętrznej nagrody, a było nią nil innego jak nasza gotowość
pozwolenia jej, by nam pomagała. Gdy czasami byliśmy niechętni jej poitu! cy, gniewała się tak
jak większość kobiet materialistek pozbawionych dóbr materialnych. Starała sil maskować ten
gniew swoim językiem, ale szybko odkryliśmy, iż był to właśnie zwykły gniew. SądzimJ że
podobnie jest w przypadku innych osób mających wartości altruistyczne, co wcale nie znaczy, żl
musimy uznać to za cynizm bądź mniej podziwiać takie osoby. Są po to, by pomagać ludziom, i
dlaczel go fakt, że czyniąc to, również się nagradzają, miałby świadczyć przeciw nim.
Twierdzenie dotyczące pozbawienia i zaspokojenia
Warto wiedzieć, co ludzie postrzegają jako karę lub nagrodę, czemu przypisują wartość
pozytywna a czemu negatywną. Twierdzenie dotyczące wartości (III) nie odnosi się wcale
jednak do tego. czym są wartości człowieka. Dotyczy raczej tego, jak bardzo są one w a r t o ś c i
o w e, jak bardzo konkretna nagroda jest wartościowa w porównaniu z innymi wartościami.
Pytanie to musi zostać z kolei podziela ne na dwa odrębne. Pierwsze: czy ten sam rodzaj nagrody
bywa bardziej wartościowy w jednej sytuacji niż w innej? Czy większą nagrodę stanowi dla
danej osoby łowienie ryb tego ranka niż tego popołudnia? Drugie: czy jeden typ nagrody jest w
danej sytuacji bardziej wartościowy niż inny typ nagrody? Czyni przykład tego popołudnia
łowienie ryb jest dla jednostki bardziej nagradzające niż praca w ogrodzie? Twierdzenie
dotyczące pozbawienia i zaspokojenia dotyczy tylko pienił szego pytania. Można go
sformułować następująco:
1IV. Im częściej w niedawnej przeszłości jednostka uzyskiwała konkretną nagrodę, tym mniej I I
wartościowe stają się dla niej kolejne jednostki tej nagrody.
Człowiek, który często uzyskiwał daną nagrodę, staje się nią nasycony. Spada dla niego jej
wartośi i, zgodnie z twierdzeniem dotyczącym wartości (III), wykazuje on coraz słabszą
tendencję do podejmowania działania, które prowadzi do jej uzyskania. Twierdzenie podkreśla
znaczenie „niedawnej przeszłości", gdyż wieloma nagrodami jednostka może być jedynie
czasowo zaspokojona. Najlepszym przykładem jest pożywienie. Z drugiej strony natomiast, gdy
człowiek nauczy się wysoko cenić nagrodę, którą rzadko w ostatnim czasie otrzymywał,
powiemy, iż jest jej pozbawiony. Rośnie dla niego wartość tej nagrody i, zgodnie z twierdzeniem
dotyczącym wartości, wykazuje on silniejszą tendencję do podejmowania działania, które
prowadzi do jej uzyskania.
Z pewnością twierdzenie dotyczące pozbawienia i zaspokojenia nie jest zbyt precyzyjne i
określaj jedynie bardzo ogólną tendencję. To jak rozumiemy niedawną przeszłość, w której
następuje pozbawienie lub zaspokojenie, musi się zmieniać w zależności od rodzaju nagród.
Potrzeba pożywienia zim
li lasowanie społeczne -jego formy elementarne
41
? staje szybko zaspokojona, ale szybko też odzyskuje ona swoją wartość. Większość ludzi nie
zaspokaja tak szybko potrzeby pieniędzy czy statusu, jeśli w ogóle kiedykolwiek je całkowicie
zaspokajają. Dzieje się tak dlatego, że są to nagrody uogólnione, które mogą być wykorzystane
do uzyskiwania bardziej konkretnych nagród. Dopóki osoba nie jest nasycona wszelkimi
przedmiotami, które można uzyskać za pieniądze, nie będzie zaspokojona sama potrzeba
posiadania pieniędzy.
W odniesieniu do drugiego pytania dotyczącego tego, czy jeden typ nagrody jest w danej
sytuacji bardziej wartościowy niż inny typ nagrody, nie możemy sformułować żadnego
ogólnego twierdzenia, które umożliwiłoby nam udzielenie odpowiedzi. Możemy tylko
rozpatrywać konkretne przypadki. Licz- ba możliwych porównań jest nieskończona i w każdym
przypadku musimy opierać się na narosłym doświadczeniu i wiedzy, jakie jedni ludzie mają o
innych ludziach, czasami nawet na naszej wiedzy na temat konkretnych jednostek. Wiemy np.,
że człowiek, który złapany został bez płaszcza przez zimny deszcz, będzie przez chwilę
przypisywał wyższą wartość schronieniu niż innym wartościom. Pozostanie jednak na deszczu,
gdyby okazało się, że poszukiwanie schronienia oznacza utratę życia. Podobnie wiemy, że
człowiek będący nowicjuszem w pracy będzie przypisywał stosunkowo wysoką wartość dobrej
radzie, jak ją wykonywać. Na drugim końcu kontinuum znajdują się preferencje, różnice w
wartości, które nie są już tak oczywiste. I tak, mówi się np., że Chińczycy postawieni przed
wyborem mleka lub herbaty znacznie bardziej wolą herbatę. Można uznać, że zostali nauczeni
preferować herbatę, a nie mleko, ale nie jest to właściwa odpowiedź na pytanie, dlaczego
nauczono ich tej preferencji? Ostateczna odpowiedź może opierać się na różnicach pomiędzy
tradycyjnymi gospodarkami rolnymi Chin i Zachodu. Jeśli więc posiadamy jakiś stopień
pewności, że wiemy, jakie są wartości danego człowieka lub grupy osób, nawet gdy nie wiemy,
dlaczego nimi są -jeśli możemy uznać te wartości za dane w określonych okolicznościach -
możemy za pomocą naszych twierdzeń sformułować założenia na temat innych zachowań.
Rozpoczęliśmy od rozróżnienia dwóch rodzajów pytań dotyczących wartości względnych. Na
koniec możemy je z powrotem połączyć, tak aby nie okazało się, że nie ma zupełnie związku
pomiędzy różnymi wartościami tej samej nagrody w różnych momentach a innymi wartościami
innych nagród w tym samym czasie. Mówiąc ogólnie, gdy osoba zostanie zaspokojona ze
względu na konkretną nagrodę, wszystkie inne nagrody stają się dla niej stosunkowo bardziej
wartościowe. Co więcej, może się okazać, że wartości są uporządkowane w szeregu lub układzie
hierarchicznym w ten sposób, że dopóki jednostka nie zaspokoi potrzeby uzyskania konkretnej
nagrody, kolejna w hierarchii nie będzie stanowić wysokiej wartości. Wprowadzając twierdzenie
dotyczące powodzenia (I), można inaczej powiedzieć, że w sytuacji braku zaspokojenia osoba
musi być pewna, że uzyska odpowiednią ilość nagrody pierwszego rodzaju, zanim zainteresuje
się następnymi. Na przykład, dopóki nie wie, skąd weźmie swój kolejny posiłek, nie będzie
skłonna przypisywać wysokiej wartości innym nagrodom, takim jak status: łatwiej może zrzec
się statusu niż pożywienia. Mówi się, że Amerykanie przypisują dużą wartość procesom
demokratycznym. Czy czyniliby tak, gdyby demokracja stanęła na drodze zdobywania
pożywienia? Łatwo można przewidzieć, że przegraną w takim starciu byłaby demokracja.
Istnieją pewne nienaruszalne i idealne nagrody, którym ludzie przypisują dużą wartość. Dzieje
się tak jednak tylko wówczas, gdy inne potrzeby są zaspokojone. Ze względu na fakt, iż za mało
wiemy o tym, jak ludzie ustalają hierarchię takich wartości, możemy tu jedynie zasygnalizować
ten problem. [...]
Twierdzenie dotyczące agresji i aprobaty
Do tej pory nic nie powiedzieliśmy o zachowaniach emocjonalnych, a więc o tym, co czyni nas
ludźmi. Pełniejsze niż nasze podejście psychologiczne uwzględniałoby kilka twierdzeń
dotyczących zachowań
Zob. A. Maslow, Motywacja i osobowość, tłum. P. Sawicka, Warszawa 1990.
42
G.C. Homar
emocjonalnych, wśród których najważniejsze okazałyby się tezy o przyczynach i
konsekwencjach i pokoju. Ale w celu zachowania prostoty wywodu wprowadzimy tylko jedno
twierdzenie dotyczące chowania emocjonalnego, które okaże się niezbędne do wyjaśnienia
wniosków odnoszących się do: chowania społecznego omawianego w dalszych rozdziałach.
Określamy je jako twiei dzenie dotyczące agresji i aprobaty i dla wygody dzielimyje na dwie
części, związaną z agresją, drugą - z aprobatą.
Pierwsza część jest zazwyczaj określana jako hipoteza frustracji - agresji:
Va. Jeśli działanie nie pociągnie za sobą oczekiwanej nagrody lub pociągnie za sobą
niespodziewaną karę, osoba będzie zła; będzie bardziej skłonna do podejmowania działania
agresywnego, a wyniki tego działania staną się dla niej bardziej wartościowe.
Skomentujmy każde zdanie tego złożonego twierdzenia.
Zakłada się, że nieuzyskanie tego, czego się oczekuje, powoduje stan sfrustrowania. Purysta
behaj wioralny nie odniósłby się w ogóle do oczekiwania, gdyż pojęcie to zdaje się dotyczyć,
podobnie jak w przypadku „celu", stanu umysłu. Gdybyśmy go jednak nie użyli, moglibyśmy go
jedynie zastąpić długim omówieniem, nie zyskując w zamian na rygoryzmie. Pojęcie to nie
odnosi się jedynie do stanu wewnętrznego, może bowiem dotyczyć całkowicie zewnętrznych
przypadków, obserwowanych nie tyli ko przez samą osobę, ale też przez osoby postronne. To, co
osoba spodziewa się dostać jako nagrodi lub karę pod wpływem określonych okoliczności
(bodźców), jest tym, co w rzeczywistości dostam zaobserwowała lub powiedziano jej, że inni
otrzymali w podobnych okolicznościach w przeszłości Żadna z tych rzeczy nie jest prywatnym
wydarzeniem rozgrywającym się tylko w głowie jednostki. Tl właśnie będziemy rozumieć pod
pojęciem oczekiwanie. W dalszych rozdziałach poświęcimy szczej górnie dużo uwagi
podzielanemu przez wiele osób doświadczeniu, które wywołuje bardzo ogólne oczel kiwanie
nazwane przez Arystotelesa zasadą sprawiedliwości rozdzielczej. Jeśli przyjmiemy, że to, czego
człowiek oczekuje, zależy na dłuższą metę od tego, co mu się przytrafiło, powtarzająca się
wystarczaj jąco często porażka w osiągnięciu oczekiwanej nagrody może przyczynić się do
zmiany jego oczekij wań. Rzecz wcześniej niespodziewana staje się teraz oczekiwana. Pozwala
to na wyciszenie złości chociaż proces ten może potrwać bardzo długo.
Sfrustrowany człowiek jest skłonny do odczuwania uczucia, które określamy gniewem. Purysta
behawioralny znowu nie odniósłby się do gniewu, lecz do zachowania agresywnego.
Zachowujemy jedł nak to pojęcie po to, by zbytnio nie narażać się zdrowemu rozsądkowi.
Łatwość, z jaką ludzie komuiuł kują innym swoją złość, udowadnia, że doświadczenie gniewu
ma dla nich znaczenie. Nic zatem dznw nego, że im bardziej cenna jest nagroda, której osoba się
spodziewa, lub im bardziej bolesna jest karał której nie oczekuje, tym większa frustracja i złość.
Sfrustrowany człowiek jest skłonny podejmować działania agresywne. Działania te atakują, nisz-
i czą, kaleczą lub zagrażają źródłu frustracji, niezależnie od tego, czy jest to rzeczywiste jej
źródło, czyi tylko postrzegane jako takie. Jeśli z jakiegoś powodu rzeczywiste źródło frustracji
nie może zostać j zaatakowane, niemal każdy inny cel nadaje się do tego. Celem tym może być
oczywiście przedmioł nieożywiony. Nie kopiemy zablokowanych drzwi po to, by mocje
otworzyć, bo zazwyczaj to nie pomaga. Kopiemy je po to, by je zranić. Ale nas naturalnie
bardziej interesują źródła frustracji i cele w postaci \\idzi. Ponadto w odniesieniu do z\ości,
sukcesy agresywnych działań stanowią dla o
_________
Zob. N.E. Mffler, i. Dollard, Social Learning and Imitation, New Haven 1941.
Zob. Arystoteles, Etyka nikomachejska, [w.] idem, Dzieła wszystkie, t. 5, tłum., wstęp i kom. D.
Gramska, Warszawa 1996.

ns Zachowanie społeczne -jego formy elementarne


43
nagrodę, jakiej nie osiągnęłaby bez gniewu. Gdy jesteśmy na kogoś wściekli, to widok tej osoby
krzywiącej się z bólu pod wpływem naszego uderzenia staje się dla nas wysoce nagradzający.
W wypadku naszych pierwszych czterech twierdzeń odnosiliśmy się do zachowań dobrowolnych
lub, jak nazywają je behawioryści, sprawczych. Zachowania sprawcze i zachowania
emocjonalne, takie jak gniew, różnią się pod względem warunków wstępnych, zwiększających
szansę ich wystąpienia. Żaden wcześniejszy bodziec nie może za pierwszym razem
automatycznie spowodować, że osoba wykona działanie sprawcze. Musi je po prostu, nawet
przypadkowo, wykonać i zostać za nie nagrodzona, zanim podejmie je ponownie. Tylko
wówczas, gdy zostanie nagrodzona, towarzyszący bodziec przejmie pewną kontrolę nad jej
działaniem. Z kolei zachowanie agresywne może za pierwszym razem być automatycznie
wywołane przez bodziec, jakim jest niepowodzenie działania w osiągnięciu spodziewanej
nagrody. Z tego względu agresja przypomina znany odruch kolanowy.
Pod innym, ważniejszym, względem agresja różni się jednak od odruchu. O ile odruchu nie
można się nauczyć - nie można się nauczyć wykonywania przekonującego odruchu kolanowego
- agresja może być wyuczona. To znaczy, że początkowo całkowicie emocjonalne zachowanie
agresywne może stać się dobrowolne. Bez względu na to, jakie są pierwotne okoliczności
frustracji, które doprowadziły do działania agresywnego, jeśli zostanie ono nagrodzone, to -
pomijając satysfakcję z gniewu - osoba będzie skłonna podjąć je ponownie, zupełnie jak gdyby
było zwykłym działaniem sprawczym. Jak wiemy, agresja może popłacać, a jeśli tak się dzieje,
to będzie powtarzana. Wiele osób i grup wykorzystuje agresję po prostu jako narzędzie
uzyskiwania praktycznych rezultatów. W takim wypadku to agresja może wywołać gniew, ale
nie odwrotnie. Na tej samej zasadzie osoba może rzadziej podejmować działania agresywne, jeśli
nie doprowadzają do sukcesu i kończą się karą. Może nauczyć się poddawać kontroli swoją
zewnętrzną agresję, jeśli nie wewnętrzną złość. Może też kontynuować agresję, nauczywszy się
wcześniej przesuwać atak z celów, które odpowiadają karzącymi akcjami odwetowymi, na cele
mniej niebezpieczne. [...]
Przejdźmy teraz do drugiej części twierdzenia dotyczącego agresji i aprobaty. Od dawna
sądzimy, iż kładzenie przez psychologów szczególnego nacisku na pierwszą część, a mianowicie
na hipotezę frustracji-agresji, sprawia, iż obraz zachowania emocjonalnego człowieka jest
jednostronny, ukazuje bowiem jedynie jego negatywne uczucia. Ale przecież skoro osoba może
nienawidzić i być sfrustrowana, to może także kochać i być szczęśliwa. Oto, co nieśmiało
proponujemy jako drugą część twierdzenia dotyczącego agresji i aprobaty:
Vb. Jeśli działanie pociągnie za sobą oczekiwaną nagrodę, zwłaszcza większą niż oczekiwana,
lub nie pociągnie spodziewanej kary, osoba będzie zadowolona; będzie bardziej skłonna do
podejmowania działania aprobującego, a wyniki tego działania staną się dla niej bardziej
wartościowe.

Jeśli czytelnik nie jest usatysfakcjonowany użytymi przez nas pojęciami zadowolona i
aprobujące - przyznajemy, że też nie jesteśmy - może sam odnaleźć przeciwieństwa zły i
agresywny.
Wiele z komentarzy, które sformułowaliśmy w odniesieniu do pierwszej części twierdzenia,
możemy powtórzyć, mutatis mutandis, w odniesieniu do drugiej części. Dwie kwestie mają
szczególne znaczenie. Po pierwsze, mimo że ludzie często wyrażają to, co nazywamy
spontanicznym podziwem wobec tych, którzy dostarczyli im niezwykłą nagrodę, równie dobrze
mogą nauczyć się, oprócz samego podziwu, wyrażać także aprobatę wobec innych po to, by
uzyskać kolejne nagrody. Aprobata może stać się narzędziem do otrzymywania nagród, gdyż jej
otrzymywanie jest przez wiele osób postrzegane jako nagradzające, tak jak przyjmowanie agresji
jest postrzegane jako karzące. Krótko mówiąc, aprobata tak jak agresja może stać się zarówno
dobrowolnym, jak i emocjonalnym działaniem. W dalszych roz-
44
G.C. Homari
działach poświęcimy dużo uwagi aprobacie jako jednej z najważniejszych nagród w zachowaniu
spol< nym. Po drugie, gdy to, co byto wcześniej niespodziewaną i niezwykłą nagrodą, staje się w
wyniku pov rżeń nagrodą oczekiwaną i zwyczajną, słabnie pierwotna reakcja emocjonalna, co
nie musi jednak oz czać, że jednostka zaprzestanie stosowania aprobaty w sposób
instrumentalny. Takie zmienne jak złi czy aprobata, niezależnie od tego, czy są wyrażane
spontanicznie, czy instrumentalnie, będziemy ok ślać zgodnie z terminologią zastosowaną w
pracy The Human Group jako uczucia.
TWIERDZENIA JAKO SYSTEM TWIERDZEŃ
Skoro sformułowaliśmy ogólne twierdzenia, które wykorzystamy następnie do wyjaśnienia
zachowaniJ społecznego, powinniśmy dodać jedną lub dwie uwagi odnoszące się do zbioru tych
twierdzeń jakJ całości. Każde z tych twierdzeń sformułowaliśmy bez zastrzeżeń, bez
kwalifikacji, bez uwzględnienia klauzuli wyjścia, zastrzegającej, iż obowiązuje ono tylko pod
warunkiem, że „inne rzeczy pozostają niezmienione". Uczyniliśmy tak, gdyż to, czym te „inne
rzeczy" są i gdzie one są „równe", jest dla każdego twierdzenia zdeterminowane przez pozostałe
twierdzenia w zestawie. Rezultat przewidziana przez jedno twierdzenie może, w konkretnych
przypadkach, być zamaskowane lub zmodyfikowane przefl skutki przewidziane w innych
twierdzeniach zbioru. Dlatego też zestaw ten powinien być traktowana jako całościowy system
twierdzeń.
Proponujemy jedną prostą ilustrację. Twierdzenie dotyczące powodzenia (I) mówi, że im częścią
działanie jest nagradzane, tym częściej osoba będzie je podejmować. Związek ten jednak nie
zawszł zachodzi w rzeczywistym świecie. Gdy bowiem nagroda pojawia się zbyt często, to
wartość przypisy! wana przez osobę kolejnym jej jednostkom - zgodnie z twierdzeniem
dotyczącym zaspokojenia (IV) -I obniży się nawet do tego stopnia, że osoba ta pozostanie wobec
niej przez jakiś czas obojętna. Lecz gdjł obniża się wartość nagrody, wówczas - zgodnie z
twierdzeniem dotyczącym wartości (III) - osobł staje się mniej, a nie bardziej skłonna do
podejmowania takiego działania. Tym, co wynika z tych trzecB twierdzeń rozpatrywanych
wspólnie, jest teza, że osoba będzie podejmować działanie wtedy, gdy je™ ono nagradzane,
nagradzanie to nie może odbywać się jednak zbyt często, tak aby cały czas czulą niedosyt
nagrody. Gdyby jednak osoba została całkowicie pozbawiona nagrody, oznaczałoby to, że jej
działanie było zupełnie nieskuteczne w uzyskiwaniu nagrody, a całkowity brak powodzenia
prowadzi, tak samo jak zaspokojenie, do wstrzymania działania.

Historyczność implikowana przez twierdzenia

Twierdzenia zakładają, jeśli tego jeszcze nie wiemy, że przeszła historia ludzi, zarówno ta
niedawna, jak i odległa, wpływa w znacznym stopniu na ich obecne zachowania. Przeszła
historia sukcesów stymulacji, nabywania wartości oddziałuje na to, jak jednostka zachowuje się
obecnie. Wybory dokonane przez nią w przeszłości mogą nadal ograniczać możliwości dostępne
dla nich obecnie lub też mogą być postrzegane przez nią jako ograniczające, fkkt ten tłumaczy,
dlaczego wszystkie szkoły współczesl nej psychologii przywiązują dużą wagę do wczesnych
doświadczeń człowieka. Niekorzystne skutki niektórych wczesnych doświadczeń mogą być
zapewne przezwyciężone, ale może to być bardzo trudne -jest bowiem coś, co trzeba
przezwyciężyć.
Wpływ poprzednich doświadczeń wykracza poza historię pojedynczej osoby na historię
społeczeństw Miniona kultura społeczeństwa ma tendencje do utrwalania się dzięki temu, że
dzieci uczą się swych zachowań i wartości od rodziców i innych członków starszego pokolenia.
Nie powinniśmy wierzyć, m społeczeństwo utrzymuje się dzięki uczeniu swoich członków tylko
tych działań, które może nagro-
' Zob. G.C. Homans, The Human Oroup, New York 1950.
lachowanie społeczne -jego formy elementarne
45
dzić, tylko tych wartości, które jest w stanie zaspokoić. Gdy dziecko przyswaja sobie wartość
niezależności, siedząc na kolanie matki, gdy dorośnie, może pragnąć, zamiast chronić swoje
społeczeństwo, zmienić go radykalnie. Wiemy przecież, że stare wartości i dawno wyuczone
działania skuteczne w ich osiąganiu mogą w nowych warunkach prowadzić do radykalnej,
nieprzewidywalnej i niezamierzonej zmiany społecznej. I tak np. to stare wartości i dawne
działania przyczyniły się w nowych warunkach do rewolucji przemysłowej. Zawsze występuje
tendencja do utrzymywania dawnych zachowań. Dzieje się tak chociażby w tym znaczeniu, że
każde nowe pokolenie musi zacząć od czegoś, co już istnieje, a nie tworzy wszystkiego od nowa.
W pogoni za wartościami swojej epoki i jej metodami ludzie przeszłości mogą tworzyć
instytucje, w które zaangażują się ich potomkowie, przynajmniej w takim stopniu, w jakim nie
mogą od razu zmienić wszystkich swoich instytucji. Tak jak wcześniejsze wybory wpływają
często na historię jednostek, minione zaangażowanie instytucjonalne ma wpływ na historię
społeczeństw.
To owa historyczność sprawia, że trudno jest wyjaśnić ludzkie zachowania i instytucje. Na inne
nauki fakt ten nie ma takiego wpływu. Nie ma znaczenia dla wyjaśnienia mechanicznego
działania dźwigni, jaka jest wcześniejsza historia materiału, z którego jest wykonana. Wszystko,
co jest od niej wymagane, to wytrzymałość, osiągnięcie której jest możliwe na nieskończoną
ilość sposobów. Gdyby istniał tylko jeden sposób osiągnięcia tego wymogu, moglibyśmy czuć
się zobowiązani do wyjaśnienia, dlaczego konkretna dźwignia przyjęła tę, a nie inną drogę. Są
jednak przypadki, na przykład histerezy magnetycznej - czyli tendencji kawałka żelaza do
uzyskiwania w określonych warunkach pola magnetycznego, które utrzymuje się także w
nowych warunkach - gdy historyczność ma znaczenie nawet w naukach fizycznych, z czym mają
tyle samo problemów, ile nauka społeczna.
Mniej problemów stwarza historyczność, gdy siły oddziałujące na jednostki i społeczeństwa są
zbieżne, tzn., gdy znaczące siły powodują upodobnianie się ludzi i społeczeństw bez względu na
to, jakie były wyjściowe różnice między nimi. Można wówczas pominąć szczegóły metod,
dzięki którym osiągnięte zostało owo podobieństwo. Prawdziwa trudność pojawia się, gdy mamy
do czynienia ze zjawiskami rozbieżnymi, takimi, jakie pojawiają się w przysłowiu: przez ufnal
traci się podkowa, przez podkowę koń, przez konia jeździec itd. W takich przypadkach
nieznaczne siły przechylają szalę równowagi bardziej znaczących sił i mogą mieć ogromne i
rozszerzające się w czasie skutki.
Gdy obecne osady przeszłej historii człowieka - a więc działania, w których był skuteczny,
bodźce, które tym działaniom towarzyszyły, wartości, które w ich wyniku uzyskał - mogą być
potraktowane jako znane i dane, wówczas możemy zastosować nasze ogólne twierdzenia do tych
danych warunków po to, by wyjaśnić bądź przewidzieć zachowania tej osoby. Ale rzadko wiemy
wystarczająco dużo, by przewidzieć lub wyjaśnić je dokładnie. W praktyce radzimy sobie z tym
problemem najlepiej, jak potrafimy, przewidując lub wyjaśniając jednocześnie zachowanie
większej liczby ludzi, by w sytuacji, gdy pomylimy się w jakimś przypadku, ogólna wymowa
naszych wyników pozostawała nadal w mocy. Radzimy sobie z tym problemem również,
zakładając, że im bardziej podobna jest „przeszłość" ludzi, tym bardziej podobne muszą być ich
przeszłe historie i tym bardziej podobne mogą być ich zachowania w obecnych warunkach.
Zakładamy np., że studenci drugiego roku w amerykańskich uniwersytetach posiadają wspólne
przeszłe doświadczenia. Pod tym względem są do siebie podobni bardziej niż, dajmy na to, do
swych francuskich odpowiedników. Jeśli dzięki znajomości amerykańskich studentów drugiego
roku wiemy, na czym te podobieństwa polegają, jeśli możemy je uznać za znane i dane, możemy
przewidywać - wyposażeni w nasze twierdzenia - jakie mogą być inne cechy ich zachowania, ale
i tak nigdy nie będziemy w stanie przewidzieć tego całkowicie. Konkretny student drugiego roku
mógł bowiem, z powodu jakiegoś wypadku z jego dzieciństwa, zdobyć wartości, które są
niepodobne do tych, które podzielają osoby o podobnej przeszłości. Dlatego może on odmiennie
reagować na nasze kwestionariusze lub manipulacje eksperymentalne. Z tego powodu nasze
rezultaty, korelacje mogą być wnajlepszym razie istotne statystycznie, ale nigdy doskonałe. (...]
46

M. Webef
Max Weber
POJĘCIE DZIAŁANIA SPOŁECZNEGO
§ 1. Socjologia (w sensie, jaki nadajemy tu temu bardzo wieloznacznemu słowu) jest nauką, któi
dzięki interpretacji dąży do zrozumienia działania społecznego i przez to do przyczynowego
wyjaśnię nia jego przebiegu i skutków. „Działanie" oznacza ludzkie zachowanie (zewnętrzny lub
wewnętrzn czyn, zaniechanie czy znoszenie), jeśli i o ile działający, bądź wielu działających,
wiąże z nim pewie subiektywny sens Natomiast działanie „społeczne" jest takim działaniem,
które wedle intencjona nego sensu działającego lub działających odnosi się do zachowania
innych ludzi i jest na nie zo rientowane w swoim przebiegu.
I. Podstawy metodyczne
1. „Sens" oznacza tu subiektywny sens intencjonalny nadawany albo a) faktycznie: a) przezj
działającego w danym historycznym przypadku lub p) przeciętnie, w przybliżeniu, przez
działających w masie danych przypadków, albo też b) w pojęciowym konstrukcie - czystym
typie przez działającego lub działających uj ętyc h jako typ. Nie jest to jakiś sens obiektywnie
„właściwy" czy teżj metafizycznie „prawdziwy". To właśnie odróżnia empiryczne nauki o
działaniu, socjologię i historię, od ] wszystkich nauk dogmatycznych: prawa, logiki, etyki,
estetyki, które starają się dotrzeć do „właściwego", „obowiązującego" sensu swych
przedmiotów.
2. Granica między działaniem sensownym i zachowaniem czysto (jak będziemy je tu nazywać)!
reaktywnym, z którym nie jest wiązany żaden subiektywny sens intencjonalny, jest całkowicie
płynna. I Znaczna część wszelkich socjologicznie istotnych zachowań, w szczególności działanie
czysto trądy-cjonalne (zob. niżej), sytuuje się na pograniczu ich obu. W niektórych przypadkach
procesów psycho- i fizycznych w ogóle nie mamy do czynienia z sensownym, tzn. dającym się
zrozumieć działaniem, w in-i nych mogą je skonstatować wyłącznie eksperci; doświadczenia
mistyczne, których nie sposób ade-1 kwatnie wyrazić w języku, nie są w pełni zrozumiałe dla
kogoś, komu takie przeżycia są obce. Zdolność do działania w identyczny sposób nie stanowi
jednak przesłanki zrozumiałości: „nie trzeba być Cezarem,' by zrozumieć Cezara". Możliwość
całkowitego „przeżycia naśladowczego" jest wprawdzie dla oczywi- j stości rozumienia ważna,
lecz nie jest absolutnym warunkiem interpretacji sensu. Dające się zrozu-j mieć i niezrozumiałe
elementy danego procesu są często przemieszane i splecione.
3. Każda interpretacja dąży, jak wszelka nauka, do „oczywistości". Oczywistość rozumienia
możel mieć charakter a) racjonalny (logiczny lub matematyczny) albo też może b) wywodzić się
z wczuwają-cego przeżycia naśladowczego (i mieć charakter emocjonalny, właściwy recepcji
dzieł sztuki). W domenie działania oczywiste w sposób racjonalny jest przede wszystkim to, co
w swojej intencjonalnej | strukturze sensu całkowicie i jednoznacznie intelektualnie zrozumiałe.
Oczywiste dzięki wczu ciu jest w działaniu to z jego struktury uczuciowej, co możemy w pełni
naśladowczo prz
* Fragm. M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, przekład D. Lachowska, Warszawa 2002.
Wszystkie prz pochodzą od tłumaczki.
Por. G. Simmel, Probleme der Geschichtsphilosophie, Leipzig 1907, s. 65. W oryginale
Sinnzusammenhang. [...] Por. H. Rickert, Die Grenzen der naturwiessenschaftlichen Begriffsbil-
dung, Tubingen 1929, s. 303-339, 359-394, 746 i nast.
Pojęcie działania społecznego
47
żyć. Zrozumieć w sposób racjonalny, a to znaczy: pojąć intelektualnie sens w sposób
bezpośredni i jednoznaczny - możemy w najwyższym stopniu przede wszystkim te struktury
sensu, których wzajemne stosunki mają matematyczny czy logiczny charakter. Rozumiemy w
sposób jednoznaczny sens działania, gdy ktoś w swoich rozważaniach czy argumentacji
posługuje się twierdzeniem 2x2 = 4 albo twierdzeniem Pitagorasa, bądź też „właściwie" - wedle
naszych standardów intelektualnych - przeprowadza wnioskowanie logiczne. Podobnie gdy w
swoim działaniu ze „znanych", naszym zdaniem, „faktów empirycznych" i danych celów
wyciąga jednoznaczne (wedle naszych doświadczeń) wnioski co do rodzaju dających się
zastosować „środków". Każdą interpretację takiego racjonalnie zorientowanego działania
celowego cechuje - gdy idzie o rozumienie zastosowanych środków - najwyższy stopień
oczywistości. Co prawda nie z identyczną, lecz w naszym dążeniu do wyjaśnienia dostateczną
oczywistością rozumiemy także takie „błędy" (i „mieszanie problemów"), które nie są nam obce
lub których powstanie możemy dzięki wczuciu naśladowczo przeżyć. Natomiast pewnych
ostatecznych „celów" i „wartości", ku którym może się, jak wiemy, kierować działanie
człowieka, bardzo często nie sposób zrozumieć z całkowitą oczywistością, możemy je
wprawdzie czasem intelektualnie pojąć, ale im radykalniej odróżniają się one od naszych
własnych ostatecznych wartości, tym trudniej jest nam uczynić je zrozumiałymi dzięki
naśladowczemu przeżyciu odwołującemu się do wczuwąjącej wyobraźni. Wtedy, w zależności
od przypadku, musimy zadowolić się wyłącznie ich intelektualną interpretacją, a niekiedy, gdy i
to się nie powiedzie, po prostu musimy przyjąć je jako dane, i starać się, na tyle, na ile jest to
możliwe, intelektualnie zinterpretować czy też dzięki wczuciu w przybliżeniu naśladowczo
przeżyć wyłaniające się z nich odniesienia, by przez odwołanie do nich zrozumieć przebieg
motywowanego przez nie działania. Taki charakter, dla osób o innej wrażliwości, mają np. liczne
wirtuozowskie dokonania w domenie religii czy miłości bliźniego. Także skrajnie
racjonalistyczne fanatyzmy („prawa człowieka") dla tych, którzy te odniesienia całkowicie
odrzucają. Objawiane afekty (strach, gniew, ambicję, zawiść, zazdrość, miłość, entuzjazm,
dumę, mściwość, cześć, oddanie, pożądania wszelkiego rodzaju) i wywoływane przez nie
irracjonalne (z punktu widzenia racjonalnego działania celowego) reakcje jesteśmy w stanie
naśladowczo przeżyć z tym większą emocjonalną oczywistością, im bardziej sami im ulegamy,
w każdym jednak razie, również gdy ich natężenie przekracza całkowicie nasze własne
możliwości, potrafimy dzięki wczuciu zrozumieć ich sens oraz intelektualnie oszacować ich
oddziaływanie na kierunek i środki działania.
W naukowych rozważaniach tworzących typy najbardziej przejrzystym sposobem badania i
przedstawiania wszelkich irracjonalnych, afektywnie uwarunkowanych, struktur sensownych
zachowania, wpływających na działanie, jest traktowanie ich jako „odchyleń" od konstruktu jego
czysto celowora-cjonalnego przebiegu. Gdy chcemy na przykład wyjaśnić „panikę giełdową",
dobrze jest stwierdzić najpierw, jak przebiegałoby działanie, gdyby nie wpływały na nie
irracjonalne afekty, a potem uwzględnić owe irracjonalne czynniki jako „zakłócenia". Podobnie
jeśli chodzi o jakieś polityczne czy wojskowe posunięcie, dobrze jest najpierw określić, jak
wyglądałoby to działanie, gdyby znano wszystkie okoliczności, wszelkie zamiary
uczestniczących w nim ludzi, a środki wybrano w sposób ściśle celoworacjonalny, kierując się
trafną, wedle nas, wiedzą. Tylko w ten sposób można następnie uznać za przyczyny odchyleń
warunkujące je czynniki irracjonalne. Konstrukt ściśle celoworacjonal-nego działania stuży w
takich przypadkach socjologii, za sprawą swej oczywistej zrozumiałości i swej - zyskanej dzięki
racjonalności -jednoznaczności, jako typ („typ idealny"), pozwalający zrozumieć realne,
ukształtowane przez wszelkiego rodzaju czynniki irracjonalne (afekty, błędy) działanie jako
.odchylenie" od tego przebiegu, jaki cechowałby zachowanie czysto racjonalne.
Wtej mierze, i tylko przez wzgląd na użyteczność, metoda socjologii „rozumiejącej" jest „ra-
cjonalistyczna". Postępowania tego nie należy w żadnym razie uważać za przejaw
racjonalistycznego przesądu socjologii, lecz wyłącznie za środek metodyczny, a więc i
utożsamiać z wiarą w faktyczną
48
M. Webe
dominację racjonalności w życiu. Bo nie mówi ono nic o tym, w jakim stopniu w rzeczywistości
racjoj nalne szacowanie celowości określa faktyczne działanie.
(Co nie oznacza jednak, że niebezpieczeństwo nietrafnych racjonalistycznych interpretacji jest
realne. Doświadczenie potwierdza niestety ten fakt).
4. Wyzute z sensu procesy i przedmioty obchodzą wszelkie nauki o działaniu jako pobudki,
wyniki] czynniki wspierające lub hamujące ludzkie działanie. Termin „wyzuty z sensu" nie
oznacza tego samego co „nieożywiony" lub „nie-ludzki". Każdy artefakt, np. „maszynę", można
zinterpretować i zroziw mieć tylko przez odwołanie się do tego sensu, jaki ludzkie działanie
(które może się kierować ku róż* nym celom) nadało (lub chciało nadać) stworzeniu i
zastosowaniu tego artefaktu; bez odwołania się do| niego pozostaje on całkowicie niezrozumiały.
A zatem zrozumiałe jest w nim odniesienie doń ludzkiego działania, jako do „środka" lub „celu",
który przyświecał działającemu lub działającym i ku które-j mu skierowali swe działanie. T y 1 k
o w tych kategoriach można zrozumieć takie obiekty. Wyzute z sensuj pozostają natomiast
wszystkie - ożywione, nieożywione, pozaludzkie, ludzkie - procesy czy stany,i z którymi nie
wiąże się żaden sens intencjonalny, o ile nie stają się „środkiem" lub „celem"! działania, lecz
stanowią wyłącznie jego pobudkę, wspierają je bądź hamują. Wdarcie się morza w zato-i ce
Dollart u schyłku XIII w. ma (być może) „historyczne" znaczenie z tej racji, że spowodowało
pewne historycznie doniosłe migracje. Porządek obumierania i cały organiczny kołowrót życia,
od bezradności dziecka do bezradności starca, ma oczywiście pierwszorzędne socjologiczne
znaczenie z tej racji,; że ludzkie działanie odnosiło się i odnosi w różny sposób do tego stanu
rzeczy. Inną jeszcze kategorię tworzą niepodlegające rozumieniu twierdzenia empiryczne
dotyczące przebiegu zjawisk psychicznych i psychofizjologicznych (zmęczenia, ćwiczenia,
pamięci itd., a także np. euforii typowych w pewnych określonych formach umartwień,
typowych różnic tempa, rodzaju, jednoznaczności reakcji). Jednak sytuacja ta nie różni się od tej,
z jaką mamy do czynienia w przypadku innych niepodlegających rozumieniu faktów: podobnie
jak w praktycznym działaniu, także i w rozumiejącym rozważaniu uznajemy je za „dane", które
trzeba brać pod uwagę.
Możliwe, że przyszłe badania odkryją również niepodlegające rozumieniu regularności
szczególnych sensownych zachowań, choć jak dotąd niewiele jest takich przykładów. Różnice
biologicznych predyspozycji dziedzicznych („ras") - jeśli i o ile dostarczono by statystycznie
wiarygodnych dowodów ich oddziaływania na sposób socjologicznie istotnego zachowania, a
więc zwłaszcza sensownego odniesienia działania społecznego - socjologia musiałaby uznać za
dane, po- j dobnie jak fakty fizjologiczne, w rodzaju potrzeb pokarmowych czy wpływu
starzenia się na działanie. Ale uznanie ich przyczynowego znaczenia nie zmieniłoby naturalnie
wcale zadania socjologii (i wszel- ] kich nauk o działaniu), którym jest rozumienie dzięki
interpretacji sensownie zorientowanych działań. Włączyłaby ona po prostu w pewnych punktach
do swych dających się zrozumiale interpretować struktur motywacyjnych niepodlegające
rozumieniu fakty (np. typowe powiązania częstości określonych celów działania, czy stopnia
jego typowej racjonalności, z kształtem czaszki lub kolorem skóry, bądź też innymi
fizjologicznymi cechami dziedzicznymi), jak to już dziś (zob. wyżej) często czyni.
5. Rozumienie może oznaczać: 1) bezpośrednie rozumienie intencjonalnego sensu działa-] nia
(lub wypowiedzi). „Rozumiemy" na przykład bezpośrednio sens twierdzenia 2 x 2 = 4, gdy je j
słyszymy lub czytamy (racjonalne rozumienie bezpośrednie myśli); wybuch gniewu objawiający
się i w wyrazie twarzy, wykrzyknikach, irracjonalnych ruchach (irracjonalne rozumienie
bezpośrednie afek-1 tów); zachowanie drwala czy kogoś, kto sięga do klamki, by zamknąć
drzwi, bądź składa się do strzału do zwierzęcia (racjonalne rozumienie bezpośrednie działań).
Rozumienie może jednak oznaczać taki że: 2) rozumienie wyjaśniające. „Rozumiemy"
motywacyjnie, jaki sens wiąże ktoś z tyra, że właśnie teraz, w danym kontekście wypowiada czy
napisał twierdzenie 2x2 = 4, jeśli widzimy, im zajmuje się kupiecką kalkulacją, naukowym
dowodzeniem, technicznymi obliczeniami lub innym działaniem stanowiącym kontekst, do
którego, wedle jego zrozumiałego dla nas sensu, twierdzenie to
bei Pojęcie działania społecznego
49
•jo- „przynależy", a to znaczy-zyskuje zrozumiałą dla nas strukturę sensu (racjonalne rozumienie
motywacji). Rąbanie drzewa czy składanie się do strzału rozumiemy nie tylko bezpośrednio, ale
także
nie motywacyjnie, gdy wiemy, że rąbiący podjął to działanie za opłatą, dla własnych potrzeb lub
by odpocząć (racjonalnie), bądź też „żeby odreagować swe wzburzenie" (irracjonalnie), a
strzelający działał na rozkaz, dokonywał egzekucji lub walczył z wrogami (racjonalnie), albo też
chciał się zemścić (afek-tywnie i w tym sensie irracjonalnie). W końcu rozumiemy
motywacyjnie gniew, gdy wiemy, że wywołała go zazdrość, ugodzona próżność lub obraza
honoru (a skoro wchodzą tu w grę afekty; jest to irracjonalne rozumienie motywacyjne).
Wszystko to są zrozumiale struktury sensu, których rozumienie uznajemy za wyjaśnienie
faktycznego przebiegu działania. Zatem dla nauki zajmującej się sensem działania „wyjaśnienie"
oznacza ujęcie struktury sensu, do której przynależy, wedle swego subiektywnego sensu
intencjonalnego, bezpośrednio zrozumiałe działanie. (Gdy idzie o przyczynowe znaczenie tego
„wyjaśnienia", por. punkt 6). We wszystkich tych przypadkach, także procesów afek-tywnych,
określamy subiektywny sens danego zjawiska, lub struktury sensu, mianem sensu
„intencjonalnego" (wychodząc tym samym poza utarte przyzwyczajenia językowe, które wiążą
zwykle „intencję" wtym znaczeniu tylko z racjonalnym i celowo zamierzonym działaniem).
6. „Rozumienie" we wszystkich tych przypadkach oznacza interpretujące ujęcie intencjonalnego
sensu lub struktury sensu: a) realnych, właściwych konkretnemu przypadkowi (w rozważaniach
historycznych); b) przeciętnych i przybliżonych (w socjologicznych badaniach masowych) albo
c) „idealnotypowych", stanowiących naukowy konstrukt będący elementem czystego typu (typu
idealnego) pewnego nagminnego zjawiska. Takimi idealnotypowymi konstrukcjami są na
przykład pojęcia i „prawa" czystej teorii ekonomicznej. Przedstawiają one, jak przebiegałoby
pewne określone ludzkie działanie, gdyby było ściśle celoworacjonalne, nie zakłócały go afekty i
błędy oraz kierowało się jednoznacznie ku jednemu tylko celowi (gospodarce). Realne działanie
rzadko (giełda), a i wtedy wyłącznie w przybliżeniu, przebiega w sposób, jaM wskazuje typ
idealny. (Celowość takich konstrukcji rozpatrywałem w „Archiv fur Sozialwissenschaft und
Sozialpolitik" 1.19, s. 64 i nast.; por. także punkt 11 niżej).
Każda interpretacja dąży do oczywistości. Jednak nawet oczywista z punktu widzenia sensu
interpretacja nie może jako taka, i z racji tej oczywistości, pretendować do bycia również trafną
interpretacją przyczynową. Pozostaje tylko szczególnie oczywistą przyczynową h i p o t e z ą. a)
Bardzo często rzekome „motywy" i „wyparcia" (czyli niewyznane motywy) przesłaniają właśnie
samemu działającemu rzeczywisty kontekst, w którym zakorzeniony jest cel jego działania w
takiej mierze, że nawet subiektywnie szczere świadectwa mają tylko względną wartość. W takim
przypadku zadaniem socjologii jest ustalenie, zrekonstruowanie tego kontekstu w toku
interpretacji, choć najczęściej nie został on wpelni, lub wcale, uświadomiony jako faktycznie
„intencjonalny" -jest to przypadek graniczny interpretacji sensu, b) Zewnętrzne przebiegi
działania, uznawane przez nas za „tożsame" lub „podobne", mogą wypływać z całkiem
odmiennych struktur sensu działającego lub działających; także bardzo osobliwe działanie,
często o wręcz przeciwstawnym sensie, „rozumiemy" w sytuacjach, które wydają się nam
„podobne" (przykłady przytacza Simmel wProbleme der Geschichtsphilosophie ). c) W pewnych
sytuacjach ludzie wystawieni są bardzo często na działanie sprzecznych, zwalczających się
wzajemnie popędów, i wszystkie one są dla nas „zrozumiałe". Doświadczenie dowodzi, że w
bardzo wielu przypadkach nie sposób oszacować nawet w przybliżeniu, a nigdy z całkowitą
pewnością, z jaką relatywną siłą przejawiają się zwykle w działaniu różne, i równie dla nas
zrozumiałe, odniesienia
Zob. M. Weber, „Die Objektwitdt" soziahoissenschaftlicher und sozialpolitischer Erkenntnis,
przedruk w: Gmmmlte Aufsatze zur Wissenschaftslehre, red. J. Winckelmann, Ttibingen 1951, s.
190 i nast.; wyd. poi. ,Otwktywność" poznania w naukach społecznych, tłum. M. Skwieciński,
[w:] A. Chmielecki et al., Problemy socjologii wiedzy, Warszawa 1985, s. 80 i nast.
Zob. G. Simmel, Probleme..., op. cit., s. 9-10, 25-26.
50
M. Web
sensowne zmagające się ze sobą w „walce motywów". Informuje o tym wyłącznie faktyczny
wynik ow< walki. A zatem także i tu, jak w przypadku każdej hipotezy, niezbędna jest kontrola
zrozumiałej inte pretacji sensu przez odniesienie jej do skutków: przewagi w faktycznym
przebiegu działania. Można, jednak przeprowadzić ze względną dokładnością tylko w
nielicznych niestety i odpowiadających bar dzo szczególnym wymogom przypadkach w
eksperymencie psychologicznym. Dzięki statystyce zaś, jedynie z wysoce zróżnicowanym
przybliżeniem, w pewnej (także ograniczonej) liczbie przypadkó ilościowych zjawisk
masowych, gwarantujących jednoznaczne przypisanie przyczyn. W innych sytu acjach istnieje
wyłącznie możliwość porównywania jak najliczniejszych procesów wziętych z historii] czy
życia codziennego, które, w zasadzie podobne, różnią się w tym jednym rozstrzygającym punk-1
cie: „motywu" czy „pobudki", ujmowanych z punktu widzenia ich praktycznego znaczenia. To
doniosłej zadanie socjologii porównawczej. Często jednak jedynym sposobem umożliwiającym
przypisanie przy-1 czyn jest niestety ten niepewny środek, jaki stanowi „eksperyment myślowy",
czyli wyłączenie w wy-l
0 b r a ź n i poszczególnych elementów łańcucha motywacyjnego i konstruowanie
prawdopodobnego! w takim przypadku przebiegu działania.
Tak zwane „prawo Greshama" np. jest racjonalnie oczywistą interpretacją ludzkiego działania,
gdyl spełnione są pewne warunki i przy idealnotypowym założeniu jego czysto
celoworacjonalnego przebie-J gu. O tym, w jakiej mierze faktyczne działania są z nim zgodne,
pouczyć nas może tylko (dające! się w zasadzie wyrazić „statystycznie") doświadczenie:
faktyczne znikanie z obiegu tych rodzajowi monet, które w danym systemie monetarnym zostały
oszacowane zbyt nisko; i w istocie poucza nasi ono, że prawo to jest w dużym stopniu trafne. W
rzeczywistości przebieg procesu poznania był nastę- j pujący: najpierw zgromadzono obserwacje
empiryczne, a potem sformułowano interpretację. Besi tej trafnej interpretacji nasza potrzeba
wyjaśnienia przyczynowego nie zostałaby zaspokojona. Jednak bez dowodu, że ten -jak tu
przyjmujemy - wywiedziony intelektualnie przebieg zachowania rzeczywiście w jakimś zakresie
występuje, „prawo" to, nawet samo w sobie tak oczywiste, byłoby dla poznania realnego
działania bezwartościową konstrukcją. W tym przykładzie zgodność adekwatności sensu i testu
doświad- j czenia jest całkowicie zadowalająca, i dość jest przypadków, by test ten uznać za
wystarczająco wiarygodny. Dającą się wywieść dzięki interpretacji sensu, wspieraną przez
symptomatyczne procesy (stosunek helleńskich wyroczni i proroków do Persów), interesującą
hipotezę Eduarda Meyera dotyczącą przy-1 czynowego znaczenia bitew pod Maratonem,
Salaminą i Platejami dla swoistości rozwoju helleńskiej (a przez to i zachodniej) kultury można
potwierdzić tylko za sprawą tego testu, jaki stanowią przykłady zachowania Persów w
przypadku zwycięstwa (Jerozolima, Egipt, Azja Mniejsza), z konieczności pod wieloma
względami na zawsze niedoskonałego. Wysoki stopień racjonalnej oczywistości tej hipotezy
musi tutaj wystarczyć, chcąc nie chcąc, jako wsparcie. W wielu przypadkach ze wszech miar
oczywistych, w naszym mniemaniu, przyczynowych wykładni historycznych nie możemy
odwołać się nawet do takiego testu, jaki był możliwy w tej sytuacji. Wtedy wykładnia pozostaje
na zawsze tylko „hipotezą".
7. „Motyw" oznacza strukturę sensu, którą sam działający lub obserwator traktuje jako
sensowną] „podstawę" danego zachowania. Spójne zachowanie jest „adekwatne z punktu
widzenia sensu" w tej mierze, w jakiej stosunek jego części składowych uznajemy, wedle
przeciętnych nawyków myślowych
1 uczuciowych, za typową („trafną", jak zwykliśmy mówić) strukturę sensu. Pewne następstwo
zda-1 rżeń natomiast jest „adekwatne z przyczynowego punktu widzenia" w tej mierze, w jakiej,
wedle reguł doświadczenia, istnieje szansa, że faktycznie przebiega zawsze w podobny sposób.
(Adekwatne z punktu widzenia s e n s u, w tym znaczeniu tego terminu, jest na przykład trafne,
wedle przyjmowanych przez nas norm liczenia czy myślenia, rozwiązanie pewnego zadania
rachunkowego. Adekwatne z przyczynowego punktu widzenia jest, w domenie zjawisk
statystycznych, zgodne z przetestowanymi regułami doświadczenia prawdopodobieństwo
wystąpienia „trafnego" lub „błędnego"'
Zob. E. Meyer, Geschichte des Altertums, t. 3, Stuttgart 1901, s. 418-421, 444-448.
Pojęcie działania społecznego
51
w myśl przyjmowanych przez nas w danym momencie norm - rozwiązania, a zatem także
typowego „błędu rachunkowego" bądź typowego „mieszania problemów"). Wyjaśnienie
przyczynowe oznacza zatem stwierdzenie, że wedle pewnej dającej się w jakiś sposób
oszacować, w - rzadkim - idealnym przypadku wyliczalnej, reguły prawdopodobieństwa po
pewnym określonym zaobserwowanym (wewnętrznym lub zewnętrznym) zjawisku następuje
inne określone zjawisko (lub mu towarzyszy).
Trafna interpretacja przyczynowa pewnego konkretnego działania tożsama jest z ujęciem jego
zewnętrznego przebiegu i motywu w sposób w I a ś c i w y, a ich związku w sposób z punktu
widzenia sensu zrozumiały. Trafna interpretacja przyczynowa typowego działania (zrozumiały
typ działania) oznacza, że przebieg, uważany przez nas za typowy, wydaje się zarówno (w
pewnym stopniu) adekwatny z punktu widzenia sensu, jak i uznać go można za (w pewnym
stopniu) adekwatny z przyczynowego punktu widzenia. Jeśli nie występuje adekwatność z
punktu widzenia sensu, to nawet w przypadku najwyższej regularności danego przebiegu (tak
zewnętrznego, jak i psychicznego), której prawdopodobieństwo potrafimy precyzyjnie wyliczyć,
mamy do czynienia wyłącznie z n i e-daj ą c y m się zrozumieć (lub n i e d a j ą c y m się w pełni
zrozumieć) prawdopodobieństwem s t a-tystycznym. Z drugiej strony, przez wzgląd na standardy
socjologicznego poznania, nawet najbardziej oczywistą adekwatność sensu możemy potraktować
jako trafne twierdzenie przyczynowe tylko wtedy, gdy wykażemy istnienie (dającej się jakoś
określić) s z a n s y, że przebieg danego dziala-niafaktycznie zgodny jest z w y k 1 e, z dającą się
ustalić częstością czy przybliżeniem (przeciętnie lub w „czystym" przypadku), z tym
przebiegiem, który wydaje się nam adekwatny z punktu widzenia sensu. Tylko takie regularności
statystyczne, które odpowiadają pewnemu zrozumiałemu sensowi intencjonalnemu działania
społecznego, są (wprzyjętym tu znaczeniu) zrozumiałymi typami działania, a zatem: „regufami
socjo/ogicznynu". Tylko takie racjbname konstrukty zrozumiałego z punktu widzenia sensu
działania, które możemy zaobserwować w rzeczywistości, przynajmniej w pewnym
przybliżeniu, stanowią socjologiczne typy realnych zjawisk. Przy czym nie jest prawdą, że wraz
z dającą się wywieść adekwatnością z punktu widzenia sensu zwiększa się także zawsze realna
szansa, i odpowiadający jej przebieg działania będzie częsty. O tym, czy tak rzeczywiście jest,
może przesądzić w każdym przypadku tylko zewnętrzne doświadczenie. Statystyka może
zajmować się w y-lutymi z sensu procesami (statystyka umieralności, statystyka zmęczenia,
statystyka wydajności maszyn, statystyka opadów), podobnie jak sensownymi. Jednak z
socjologiczną statystyką (statystyka przestępczości, statystyka zawodów, statystyka cen,
statystyka upraw) mamy do czynienia wyłącznie w wypadku tych ostatnich (choć często
oczywiście traktuje ona o o b u tych zjawiskach, np. statystyka plonów).
8. Procesy i regularności, które z tego powodu, że nie podlegają rozumieniu, nie zostały uznane,
wużywanym tu znaczeniu tego terminu, za „socjologiczne fakty" czy reguły, nie stają się
naturalnie z tej racji mniej ważne. Także dla socjologii w przyjętym tu znaczeniu (zakładającym
jej ogranicze-nie do „socjologii rozumiejąc ej", którego jednak nie chcemy i nie możemy nikomu
narzucić). Sytuują się tylko (i to ze względów metodycznych nieuchronnie) w innej domenie niż
zrozumiałe działanie: domenie „warunków", „pobudek", „przeszkód" i „wsparć".
9. Działanie, w znaczeniu zrozumiałej z punktu widzenia sensu orientacji własnego zachowania,
oznacza dla nas zawsze wyłącznie zachowanie jednej osoby lub wielu pojedynczych osób.
W przypadku innych celów poznawczych użyteczne lub konieczne może być ujmowanie
jednostki np.jako stowarzyszenia „komórek" lub kompleksu biochemicznych reakcji, a jej
„psychicznego" życia jako konstytuowanego przez (rozmaicie określane) pojedyncze elementy.
W ten sposób dotrzeć można >ez wątpienia do doniosłego poznania (reguł przyczynowych).
Tyle że nie rozumiemy wyrażonego w tych regułach zachowania owych elementów. Również
elementów psychicznych, a nawet rozumiemy je w tym mniejszej mierze, z im większą
przyrodoznawczą ścisłością zostały ujęte; nie jest to nigdy droga właściwa, gdy chodzi nam o
interpretację odwołującą się do sensu intencjonalnego.

52
M. Webe
Lecz dla socjologii (w przyjętym tu znaczeniu, podobnie jak dla historii) przedmiotem badań jest
wła śnie sensowna struktura działania. Zachowanie fizjologicznych składowych, np. komórek,
lub ja kichkolwiek elementów psychicznych możemy (przynajmniej w zasadzie) starać się
zaobserwować lul wywnioskować z obserwacji, możemy odkrywać jego reguły („prawa") i z ich
pomocą przyczynow „wyjaśniać", czyli podporządkowywać regułom, pojedyncze procesy.
Jednak interpretacja dzialanii bierze pod uwagę te fakty i reguły tylko w tej mierze, i tylko w tym
znaczeniu, jak wszystkie inne zjawiska (np. fizyczne, astronomiczne, geologiczne,
meteorologiczne, geograficzne, botaniczne, zoologiczi ne, fizjologiczne, anatomiczne,
psychopatologiczne, o ile wyzute są one z sensu, lub przyrodoznawczd uwarunkowania
procesów technicznych).
Dla innych znów celów poznawczych (np. prawa) lub celów praktycznych stosowne, a nawet koi
nieczne, może się okazać, z drugiej strony, potraktowanie społecznych tworów („państwa",
„społeca ności", „spółki akcyjnej", „fundacji") właśnie tak, jak pojedynczych jednostek (np. jako
podmiotów pewnych praw i obowiązków czy też jako sprawców prawnie istotnych działań).
Lecz w socjologicznej, rozumiejącej interpretacji działania twory te uważane są wyłącznie za
przebiegi i powiązania swoistych działań poszczególnych osób, gdyż tylko one są dla nas
dającymi się zrozumieć podmiotami sensownie zorientowanych działań. Mimo to socjologia,
także przez wzgląd na własne celei nie może ignorować tych zbiorowych tworów
intelektualnych innych ujęć. Bo w interpretacji dział łania owe pojęcia zbiorowe są ważne z
trzech powodów: a) Sama jest często zmuszona do posługiwania się całkiem podobnymi
(nierzadko tak samo określanymi) pojęciami zbiorowymi, jeśli chce, byjea terminologia była
zrozumiała. Na przykład wjęzyku prawa i języku potocznym termin „państwo"] oznacza
zarówno pojęcie prawne, jak i te działania społeczne, w których obowiązywać mają i owe reguły
prawne. Dla socjologii „państwo" nie składa się z konieczności wyłącznie, lub właśnie, z tych
elementów, które są istotne z punktu widzenia p ra w a. A w każdym razie nie uznaje ona
żadnych] „działających" osób zbiorowych. Gdy mówi o „państwie", „narodzie", „spółce
akcyjnej", „rodzinie', „korpusie" lub podobnych „tworach", to ma na myśli jedynie pewien
szczególny przebieg faktyczJ nego (lub traktowanego jako możliwe) działania społecznego
jednostek; przypisuje zatem pojęciu prawi nemu, którym posługuje się z racji jego precyzji i
nawyków językowych, zupełnie odmienny sens. b) In-J terpretacja działania musi brać pod
uwagę niezwykle istotny fakt: to, że owe twory zbiorowe myślenia! potocznego czy prawnego
(bądź innej dyscypliny) są dla realnych ludzi (nie tylko sędziów czy urzędni-l ków, ale także
„ogółu") przedstawieniami, po części czegoś istniejącego, a po części mającego obowiązywać,
na które orientują się ich działania, i że mają one jako takie wielkie, czasem nawet
rozstrzygające znaczenie przyczynowe dla sposobu przebiegu ich działań. Przede wszystkim
przetm stawienia tego, co powinno (lub nie powinno) obowiązywać. (Nowoczesne „państwo"
istniej* w dużej mierze dlatego w tej właśnie postaci -jako kompleks swoistego współdziałania
ludzi - poB n i e w a ż konkretni ludzie w swoim działaniu biorą pod uwagę przedstawienie, że
istnieje ono ,1 lub istnieć p o w i n n o, a zatem, że owe prawnie zorientowane porządki
obowiązują. Sprawę tęl rozważę jeszcze później). Jeśli nawet w terminologii samej socjologii
(por. punkt a) możliwe byłobj;! choć za cenę niezwykłej pedanterii i rozwlekłości, całkowite
wyeliminowanie tych pojęć odnoszących! się w języku potocznym nie tylko do prawnego
obowiązywania, lecz także do realnego zjawiska,* i zastąpienie ich całkiem nowymi terminami,
to jednak oczywiście nie można by tego uczynić przynajmniej w tym doniosłym przypadku, c)
Metoda tak zwanej socjologii „organicznej" (klasyczny przykład to I interesująca praca
Schafflego Bau und Leben des sozialen Kórpers) stara się wyjaśnić społeczne współ-1 działanie,
wychodząc od „całości" (np. „gospodarki narodowej"), w obrębie której jednostka i jej zacho-l
wanie interpretowane są w sposób podobny do tego, w jaki fizjologia ujmuje rolę pewnego
cielesnego I „organu" w „gospodarstwie domowym" organizmu (tzn. z punktu widzenia jego
„przetrwania"). (Pór. słynne I
_________
A. Schaffle, Bau und Leben des sozialen Kórpers (1875-1878), Tiibingen 1881.
Pojęcie działania społecznego
53
dktum z wykładu pewnego fizjologa: „§ X: śledziona. O śledzionie nic nam nie wiadomo, moi
panowie. Tyie o śledzionie". W rzeczywistości „wiedział" on naturalnie o śledzionie dość dużo,
znal jej usytuowanie, wielkość, formę itp., nie mógł tylko podać jej „funkcji" i ową niemożność
nazwał „niewiedzą"). Nie zamierzam tu roztrząsać, czy w innych dyscyplinach ten rodzaj
funkcjonalnego ujmowania „części" pewnej „całości" musi pozostać (z konieczności)
ostatecznym, wiadomo jednak, że biochemiczne i biomechaniczne rozważania nie zadowalają się
zasadniczo takim ujęciem. W socjologii interpretującej język taki 1) może być użyteczny w celu
praktycznego uzmysłowienia i prowizorycznej orientacji (\ w tej roli bardzo pomocny i
konieczny, ale oczywiście także, gdy przeceni się jego wartość cotmwmą i popadnie w b\ędi\y
realizm pojęciowy, wysoce niebezpieczny). Ponadto 2) tylko on może nam w pewnych
sytuacjach pomóc odkryć to działanie społeczne, którego interpretujące rozumienie jest ważne
dla wyjaśnienia pewnej struktury. Ale w tym punkcie zaczyna się dopiero praca socjologii (w
przyjętym tu znaczeniu). W przypadku „tworów społecznych" (w przeciwieństwie do
„organizmów") jesteśmy w stanie wyjść poza samo stwierdzenie funkcjonalnych powiązań i
reguł („praw"), i dokonać czegoś, co dla wszystkich „nauk ścisłych" (czyli tych ustalających
reguły przyczynowe zdarzeń, tworów i przez odwołanie do nich „wyjaśniających" pojedyncze
zjawiska) jest na zawsze niemożliwe: możemy mianowicie „zrozumieć" zachowanie
wchodzących wgręjednostek, podczas gdy zachowania np. komórek nie potrafimy „zrozumieć",
możemy je tylko ująć funkcjonalnie, a potem określić, odnosząc się do reguł jego przebiegu. Ta
nadwyżka interpretującego wyjaśnienia, wobec wyjaśnienia odwołującego się do obserwacji, jest
jednak oczywiście okupiona o wiele bardziej hipotetycznym i fragmentarycznym charakterem
zyskanych dzięki interpretacji wyników. Lecz mimo to właśnie ona stanowi swoistość poznania
socjologicznego.
Nie zamierzamy tu rozważać, w jakim stopniu także zachowanie zwierząt jest dla nas (i nasze
zachowanie dla zwierząt) z punktu widzenia sensu „zrozumiałe" - sens obu tych procesów jest
bardzo wątpliwy, a ich zasięg problematyczny. Czy zatem socjologia stosunków ludzi do
zwierząt (zwierząt domowych, myśliwskich) byłaby teoretycznie możliwa (wiele zwierząt
„rozumie" rozkaz, gniew, miłość, groźbę napaści i reaguje na nie często w sposób najwyraźniej
nie całkowicie mechaniczno-?instynktowny, ale w pewnej mierze świadomy, sensowny,
zorientowany na doświadczenie). W istocie możliwość wczucia w przypadku zachowania
„ludów prymitywnych" nie jest wcale dużo większa. Nie dysponujemy jednak żadnymi, albo
bardzo niedoskonałymi, wiarygodnymi środkami, które pozwalałyby na stwierdzanie
subiektywnych stanów zwierzęcia; problemy psychologii zwierząt są, jak wiadomo, równie
interesujące co skomplikowane. Znane są przykłady najrozmaitszych stosunków stowarzyszenia
zwierząt: monogamiczne i poligamiczne „rodziny", stada, sfory, a nawet „państwa" cechujące się
podziałem funkcji. (Stopień zróżnicowania funkcji w tych stosunkach stowarzyszenia zwierząt
nie odpowiada jednak w żadnym razie stopniowi zróżnicowania organów czy rozwoju
morfologicznego poszczególnych gatunków zwierząt. U termitów zróżnicowanie funkcji, i w
rezultacie ich artefaktów, jest o wiele większe niż w przypadku mrówek i pszczół). Tu
oczywiście czysto funkcjonalne ujęcie: ustalenie zasadniczych funkcji, jakie w przetrwaniu, to
znaczy wyżywieniu, obronie, rozmnażaniu, tworzeniu tych społeczeństw zwierząt, spełniają
poszczególne typy osobników („królowie", „królowe", „robotnicy", „żołnierze", „trutnie",
„reproduktorzy", „zastępcze królowe" itp.) jest bardzo często, przynajmniej dziś, ujęciem
ostatecznym, którym musi zadowolić się badanie. Wykraczały poza nie przez długi czas
wyłącznie spekulacje lub dociekania dotyczące stopnia, w jakim dziedziczność, z jednej strony, i
środowisko, z drugiej, przyczyniają się do wykształcenia tych „społecznych" predyspozycji.
(Przykładem mogą tu być spory Weismanna - którego książka DieAllmacht der Naturziichtung
opiera się w dużej mierze na pozaempirycznych dedukcjach - z Gottem). Jednak poważni
badacze zga-
Zob. A. Weismann, Die AUmacht der Naturzuchtung, Jena 1893; A. Gótte, Abhandlungen zur
Entwickelungsge-schkhte der Tiere, zwłaszcza z. 3, Hamburg-Leipzig 1886, s. 57 i nast; idem,
Lehrbuch der Zoologie, Leipzig 1902.
54
M. Webl
dzają się naturalnie całkowicie co do tego, że owo zadowalanie się ograniczeniem do funkcjoni
nego poznania jest stanem wymuszonym koniecznością i, taką mają nadzieję, prowizorycznym.
(Gdy idzie o stan badań nad termitami, por. np. pracę Eschericha). Chcieliby oni nie tylko
poznać, dofl jasną, „wagę dla przetrwania" funkcji owych poszczególnych zróżnicowanych
typów i uprzytomnł sobie w pełni sposób, w jaki można wyjaśnić to zróżnicowanie, bez
przyjmowania dziedziczenia cea nabytych lub, przeciwnie, przy tym założeniu (i przy
odmiennych interpretacjach tego założenia), \em również dowiedzieć się: l)co rozstrzyga o
kształcie zróżnicowania osobnika znajdującegom w jeszcze neutralnym, niezróżnicowanym
stadium zaczątkowym; 2) co skłania zróżnicowane* osobnika do takiego (przeciętnie)
zachowania, które służy faktycznie przetrwaniu zróżnicowanej gm py. Postęp wiedzy w tej
dziedzinie dokonywał się za sprawą eksperymentów poświadczających (lut dopuszczających)
oddziaływanie chemicznych podniet czy faktów fizjologicznych (sposób odżywiana się,
pasożytnicza kastracja itp.) u pojedynczych osobników. Ale nawet ekspert nie potrafiłby dziś
przesądzić, na ile realna jest problematyczna nadzieja eksperymentalnego uprawdopodobnieni
istnienia „psychologicznej" czy też „sensownej" orientacji. Dotarcie do poddającego się kontroli
obrazu psychiki tych społecznych zwierząt na drodze „rozumienia" sensu wydaje się możliwe,
nawet jako cel idealny, oczywiście tylko w wąskim zakresie. W każdym razie nie należy
oczekiwać, że dzięki tena „zrozumiemy" ludzkie działanie społeczne, bo jest dokładnie
odwrotnie: badania w tej domenie odwołują się, i muszą się odwoływać, do ludzkich analogii.
Można jednak oczekiwać, że analogie te okażą m pomocne w odpowiedzi na pytanie, jak we
wczesnych stadiach ludzkiego zróżnicowania społecznego oszacować zasięg czysto
mechaniczno-i nstynktownego zróżnicowania w stosunku do tego, m indywidualnie zrozumiałe z
punktu widzenia sensu, a także do tego, co świadomie i racjonalnie stworzone. Socjologia
rozumiejąca będzie musiała najpewniej uświadomić sobie, że również w prJ padku ludzi we
wczesnym stadium ten pierwszy element jest rozstrzygający, oraz pamiętać, że także w dalszych
stadiach rozwoju współdziała on stale (i to w doniosły sposób). Wszelkie działania
„tradycjonalne" (§ 2) i pewne istotne aspekty „charyzmy" [...], jako ogniska psychicznego
„zarażenia" i prza to nośnika socjologicznych „podniet rozwojowych", bliskie są procesom, które
pojąć można wyłącz biologicznie, niepodlegającym w ogóle, lub w niewielkim zakresie,
rozumiejącej interpretacji lub i wacyjnemu wyjaśnieniu, a granica między nimi jest płynna.
Wszystko to jednak nie uwalnia socjok rozumiejącej od zadania, by świadoma krępujących ją
ograniczeń, dokonała tego, co właśnie tylko« dokonać potrafi.
Othmar Spann w swych różnych pracach, często obfitujących w trafne myśli, lecz oczywiście i
wolnych od okazjonalnych nieporozumień, a przede wszystkim argumentacji odwołujących się i
niestosownych w empirycznych dociekaniach, czystych sądów wartościujących, ma zatem bez i
pienia rację, gdy podkreśla, niekwestionowane co prawda serio przez nikogo, znaczenie funkcjo
nego ujęcia wstępnego (nazywanego przez niego „metodą uniwersalistyczną") dla każde cjologii.
Z pewnością musimy najpierw wiedzieć, jakie działanie jest istotne z funkcjona1 punktu
widzenia, czyli „przetrwania" (ale także i przede wszystkim właśnie kulturowej swoista oraz
kierunku ewolucji pewnego typu działania społecznego, by móc następnie postawić py dochodzi
do tego działania, jakie motywy je określają. Musimy najpierw wiedzieć, co robi „urzędnik",
„przedsiębiorca", „alfons", „magik", a dzięki temu, jakie typowe „działanie" (które pr
K. Escherich, Die Termiten oder weissen Ameisen, Leipzig 1909.
9 Por. 0. Spann, Zur Logik der sońalwissenschaftlichen Begriffsbildung, Tubingen 1905; idem,
Kurzg System der Gesellschaftslehre, Berlin 1914, s. 244-284; idem, Gesellschaftslehre, Leipzig
1930; idem, I rienlehre, Jena 1924; idem, Gesellschaftsphilosophie, Miinchen 1928; idem,
artykuły Sońologie oraz Urm lismus, fw.J Handwórterbuch derStaatswissenschaften, red. L.
Elster, A Weber, E Wieser, t. 7, Jena 1926, s. ( 667, t. 8, Jena 1928, s. 453-463.
Pojęcie działania społecznego
55
dza o zaliczeniu go do jednej z tych kategorii) jest dla analizy istotne i zasługuje na uwagę,
zanim zabierzemy się do niej („odniesienie do wartości" w znaczeniu Heinricha Rickerta ). Lecz
dopiero ta analiza dokonuje tego, czego może, a zatem - powinno, dokonać socjologiczne
rozumienie działania typowo zróżnicowanych pojedynczych ludzi (i tylko ludzi). Wykluczyć tu
jednak należy całkowicie błędne przekonanie, że „indywidualistyczna" metoda oznacza (w
jakimkolwiek możliwym znaczeniu) indywidualistyczne wartościowanie, podobnie jak
mniemanie, że nieuchronnie (względnie) racjonalistyczny charakter tworzenia pojęć oznacza
wiarę w dominację motywów racjonalnych lub nawet pozytywne wartościowanie
„racjonalizmu". Także gospodarka socjalistyczna byłaby przez socjologię rozumiana dzięki
interpretacji w sposób równie „indywidualistyczny", a więc przez odwołanie się do działania
jednostek - występujących w niej typów „funkcjonariuszy" -jak np. procesy wymiany w teorii
krańcowej użyteczności [...] (lub w jakiejś nowej, .lepszej", ale w tym punkcie podobnej
metodzie). Bo i w tym przypadku, jak zawsze, zasadnicza praca socjologii empirycznej zaczyna
się od pytania, jakie motywy s k ł a n i a ł y i skłaniają poszczególnych funkcjonariuszy i
członków tej „wspólnoty" do takiego zachowania, że p o w s t a t a ona i t r w a. Wszel-lae
ftmtajonaine (wychodzące od „całości") konstrukcje pojęciowe stanową wobec niej wyłącznie
przygotowanie, którego użyteczność i niezbędność jest - gdy dokonano go w sposób właściwy -
oczywiście bezsporna.
I 10. „Prawa", jak zwykło się nazywać niektóre twierdzenia socjologii rozumiejącej - np.
„prawo" Greshama - oznaczają potwierdzone przez obserwację, typowe szansę pewnego, przy
spełnieniu określonych warunków spodziewanego, przebiegu działania społecznego, których ro-
z u m i e n i e jest możliwe przez odwołanie się do typowych motywów i typowego sensu
intencjonal-nego działających. Są one zrozumiałe i jednoznaczne w najwyższej mierze wtedy,
gdy u podstaw typowego, wedle obserwacji, przebiegu leżą (lub celowo przypisano metodycznie
skonstruowanemu typowi) czysto celoworacjonalne motywy, a stosunek między środkiem i
celem jest, w myśl empirycznej wiedzy, jednoznaczny (w przypadku środka „nieuchronnego").
W tej sytuacji dopuszczalne jest twierdzenie, że gdyby działano w sposób ściśle
celoworacjonalny, to musiano by działać w ten a nie inny sposób (bo działający w dążeniu do
swych -jednoznacznie określonych - celów z „technicznych" powodów mogli się posłużyć tylko
tymi a nie innymi środkami). Ten właśnie przypadek ukazuje zarazem, jak błędne jest
traktowanie jakiejkolwiek „psychologii" jako ostatecznej „podstawy" socjologii rozumiejącej.
„Psychologia" oznacza dziś dla każdego coś innego. W przyrodoznaw-czych badaniach pewnych
procesów szczególne cele metodyczne usprawiedliwiają odróżnianie tego, co „fizyczne", i tego,
co „psychiczne", które, w tym sensie, jest obce dyscyplinom zajmującym się działaniem. Wyniki
nauki psychologicznej badającej przy pomocy środków przyrodoznawczych to, co jednak tylko
w znaczeniu przyrodoznawczej metody „psychiczne", a zatem (bo jest to coś zupełnie
odmiennego) nieinterpretującej intencjonalnego sensu ludzkiego zachowania, bez względu na jej
podejście, mogą oczywiście, podobnie jak wyniki jakiejś innej nauki, w konkretnym przypadku
okazać się (i to często w wysokim stopniu) istotne dla socjologicznego ujęcia. Jednak socjologii
n i e wiążą z nią jakieś zasadniczo ściślejsze stosunki niż z wszystkimi innymi dyscyplinami.
Błąd tkwi w pojęciu tego, co „psychiczne": uznawaniu, że to, co nie jest „fizyczne", jest
„psychiczne". Ale sens intencjonalny pewnego zadania rachunkowego nie jest przecież
„psychiczny" . Racjonalne rozważania pewnego człowieka, czy dane działanie przysłuży się,
przez wzgląd na oczekiwane skutki, jasno określonym interesom, i zgodnie z ich rezultatem
podjęta decyzja, nie staną się dla nas ani trochę bardziej zrozumiale dzięki „psychologicznym"
dociekaniom. Lecz właśnie na ta-
_______
10Zob. H. Rickert, Die Grenzen..., op. cit., s. 316-339, 339-359.
Pftr. G. Simmel, Soziologie. Untersuchungen iiber die Formen der Vergesellschaftung, Berlin
1958, s. 422; H.Rickert, Die Grenzen..., op. cit., s. 128.
M. Webei
kich racjonalnych założeniach socjologia (a także ekonomia) opiera większość swych „praw".
Nata miast gdy socjologia wyjaśnia to, co w działaniu i r r a c j o n a 1 n e, to psychologia
rozumieją c a może się okazać w rzeczy samej bez wątpienia niezwykle pomocna. Nie zmienia
to jednak poa stawowego metodologicznego stanu rzeczy.
11. Socjologia tworzy - co zakładaliśmy tu już po wielekroć jako samo przez się zrozumiałej
pojęcia typów i poszukuje generalnych reguł zjawisk. W przeciwieństwie do historii, któd dąży
do przyczynowej analizy i wykładni indywidualnych, doniosłych kulturowo, działań tworów i
osobistości. Tworząc pojęcia, socjologia czerpie swój materiał, przykłady, w dużej mierz J choć
wcale nie wyłącznie, z również dla historii istotnych realiów działania. Tworzy swe pojęcia i poi
szukuje ich reguł, biorąc pod uwagę także to, czy dzięki temu przysłużyć się może
historycznemu przypisywaniu przyczyn doniosłych kulturowo zjawisk. Jak w przypadku każdej
nauki generalizującej, swoistość jej abstrakcji powoduje, że jej pojęcia, w porównaniu z
konkretnymi realiami historycznymi, muszą być stosunkowo ubogie w treść. Rekompensuje to
jednak większą jednoznaczność ii pojęć. Tę większą jednoznaczność osiąga za sprawą możliwie
najdoskonalszej adekwatności z punktu widzenia s e n s u, do której dążą socjologiczne
konstrukcje pojęciowe. Do owej doskonałości zbliżyć się można szczególnie w przypadku -
którym się tu głównie zajmowaliśmy - racjonalnych (wartościowo- lub celoworacjonalnych)
pojęć i reguł. Ale socjologia stara się ująć w teoretycznych i to adekwatnych z punktu widzenia
sensu pojęciach także zjawiska irracjonalne (mistyczne, profetyczne, pneumatyczne, afektywne).
We wszystkich, racjonalnych i irracjonalnych przypadkach, o d d a-1 a się od rzeczywistości i
służy jej poznaniu przez to, że umożliwia klasyfikację danego historycznego zjawiska, określając
stopień, w jakim bliskie jest ono jednemu czy wielu takim pojęciom. Elementy jednego
historycznego zjawiska mogą mieć po części charakter „feudalny", po części „patrymonialny"
bądź „biurokratyczny", albo też „charyzmatyczny" (...]. Żeby jednak słowa te oznaczały coś
jednoznacznego, socjologia musi tworzyć „czyste" („i d e a 1 n e") typy tworów o takim
charakterze, odznaczające się konsekwentną spójnością możliwie doskonałej adekwatności z
punktu widzenia sensu, ale właśnie z tego względu, w tej absolutnie idealnej, czystej formie,
występujące w rzeczywistości równie rzadko, jak jakaś reakcja fizyczna wyliczona przy
założeniu absolutnej próżni. Tylko dzięki odwołaniu się do czystego („idealnego") typu możliwa
jest socjologiczna kazuistyka. Rozumie się samo przez się, że socjologia stosuje poza tym
czasem także typy przeciętne, z gatunku empi-ryczno-statystycznych, twory nie wymagające
szczególnych metodycznych objaśnień. Lecz gdy mówi o „typowych" przypadkach, to ma na
myśli zwykle typ idealny, racjonalny lub irracjonalny, przeważnie (w teorii ekonomicznej
zawsze) racjonalny, zawsze jednak skonstruowany tak, by był adekwatny z punktu widzenia
sensu.
Trzeba jednak uświadomić sobie, że w socjologicznej domenie „przeciętne", a zatem i „typy
prze* ciętne" można tworzyć w sposób względnie jednoznaczny tylko tam, gdzie chodzi o
różnice stop-n i a jakościowo jednorodnego, sensownie określonego zachowania. Sytuacje takie
występują. Ale w większości przypadków historycznie czy socjologicznie istotne działanie
kształtują jakościowo heterogeniczne motywy, i wywiedzenie „przeciętnej", w ścisłym
znaczeniu, nie jest wtedj w ogóle możliwe. Idealnotypowe ujęcia działania społecznego,
właściwe np. teorii gospodarki, są zatem „oddalone od rzeczywistości" w tym sensie, że w takich
sytuacjach zadaje się w nich zawsze pytanie: jak działano by w przypadku idealnej i do tego
czysto gospodarczo zorientowanej racjonalności celowej, by w ten sposób 1) móc zrozumieć
realne działanie - przynajmniej współ-kształtowane przez przeszkody wypływające z tradycji,
afekty, błędy, współgranie pozagospodar-czych celów czy względów -wtej mierze, w jakiej było
ono faktycznie współkształtowa-n e przez ekonomiczną racjonalność celową, lub bywa
wspólkształtowane (gdy chodzi nam o przeciętne); lecz także by 2) ułatwić poznanie jego
rzeczywistych motywów, właśnie dzi uzmysłowieniu sobie różnicy między jego realnym i
idealnotypowym przebiegiem. Całkiem
56
M. Wet
kich racjonalnych założeniach socjologia (a także ekonomia) opiera większość swych „praw".
Na miast gdy socjologia wyjaśnia to, co w działaniu irracjonalne, to psychologia rozumie) c a
może się okazać w rzeczy samej bez wątpienia niezwykle pomocna. Nie zmienia to jednak
stawowego metodologicznego stanu rzeczy. 4JM&U1S
11. Socjologia tworzy - co zakładaliśmy tu już po wielekroć jako samo przez się zrozumiale
pojęcia typów i poszukuje generalnych reguł zjawisk. W przeciwieństwie do historii, która dąży
do przyczynowej analizy i wykładni indywidualnych, doniosłych kulturowo, działań, tworów i
osobistości. Tworząc pojęcia, socjologia czerpie swój materiał, przykłady, w dużej mierze, choć
wcale nie wyłącznie, z również dla historii istotnych realiów działania. Tworzy swe pojęcia i
poszukuje ich reguł, biorąc pod uwagę także to, czy dzięki temu przysłużyć się może
historycznemu przypisywaniu przyczyn doniosłych kulturowo zjawisk. Jak w przypadku każdej
nauki generalizującej, swoistość jej abstrakcji powoduje, że jej pojęcia, w porównaniu z
konkretnymi realiami historycznymi, muszą być stosunkowo ubogie w treść. Rekompensuje to
jednak większą jednoznacznością pojęć. Tę większą jednoznaczność osiąga za sprawą możliwie
najdoskonalszej adekwatności z punktu widzenia s e n s u, do której dążą socjologiczne
konstrukcje pojęciowe. Do owej doskonałości zbliżyć się można szczególnie w przypadku -
którym się tu głównie zajmowaliśmy- racjonalnych (wartościowo- lub celoworacjonalnych)
pojęć i reguł, Ale socjologia stara się ująć w teoretycznych i to adekwatnych z punktu widzenia
sensu pojęciach także zjawiska irracjonalne (mistyczne, profetyczne, pneumatyczne, afektywne).
We wszystkich, racjonalnych i irracjonalnych przypadkach, odda-1 a się od rzeczywistości i
służy jej poznaniu przez to, że umożliwia klasyfikację danego historycznego zjawiska, określając
stopień, w jakim bliskie jest ono jednemu czy wielu takim pojęciom. Elementy jednego
historycznego zjawiska mogą mieć po części charakter „feudalny", po części „patrymonialny"
bądź „biurokratyczny", albo też „charyzmatyczny" [...]. Żeby jednak słowa te oznaczały coś
jednoznacznego, socjologia musi tworzyć „czyste" („i d e a 1 n e") typy tworów o takim
charakterze, odznaczające się konsekwentną spójnością możliwie doskonałej adekwatności z
punktu widzenia sensu, ale właśnie z tego względu, w tej absolutnie idealnej, czystej formie,
występujące w rzeczywistości równie rzadko, jak jakaś reakcja fizyczna wyliczona przy
założeniu absolutnej próżni. Tylko dzięki odwołaniu się do czystego („idealnego") typu możliwa
jest socjologiczna kazuistyka. Rozumie się samo przez się, że socjologia stosuje poza tym
czasem także typy przeciętne, z gatunku empi-ryczno-statystycznych, twory nie wymagające
szczególnych metodycznych objaśnień. Lecz gdy mówi o „typowych" przypadkach, to ma na
myśli zwykle typ idealny, racjonalny lub irracjonalny, przeważnie (w teorii ekonomicznej
zawsze) racjonalny, zawsze jednak skonstruowany tak, by był adekwatny z punktu widzenia
sensu.
Trzeba jednak uświadomić sobie, że w socjologicznej domenie „przeciętne", a zatem i „typy
przeciętne" można tworzyć w sposób względnie jednoznaczny tylko tam, gdzie chodzi o różnice
stop-n i a jakościowo jednorodnego, sensownie określonego zachowania. Sytuacje takie
występują. Ale w większości przypadków historycznie czy socjologicznie istotne działanie
kształtują jakościowo heterogeniczne motywy, i wywiedzenie „przeciętnej", w ścisłym
znaczeniu, nie jest wtedy w ogóle możliwe. Idealnotypowe ujęcia działania społecznego,
właściwe np. teorii gospodarki, są zatem „oddalone od rzeczywistości" w tym sensie, że w takich
sytuacjach zadaje się w nich zawsze pytanie: jak działano by w przypadku idealnej i do tego
czysto gospodarczo zorientowanej racjonalności celowej, by w ten sposób 1) móc zrozumieć
realne działanie - przynajmniej współ-kształtowane przez przeszkody wypływające z tradycji,
afekty, błędy, współgranie pozagospodar-czych celów czy względów -wtej mierze, w jakiej było
ono faktycznie współkształtowa-n e przez ekonomiczną racjonalność celową, lub bywa
współksztaltowane (gdy chodzi nam o przeciętne); lecz także by 2) ułatwić poznanie jego
rzeczywistych motywów, właśnie dzięki uzmysłowieniu sobie różnicy między jego realnym i
idealnotypowym przebiegiem. Całkiem po-
Pojęcie działania społecznego
57
dobnie wyglądałaby idealnotypowa konstrukcja konsekwentnego, uwarunkowanego mistycznie,
ako-smicznego stosunku do życia (np. do polityki i gospodarki). Im bardziej ostre i jednoznaczne
są typy idealne, a zatem im bardziej, w tym znaczeniu, oddalone są od rzeczywistości, tym lepiej
służą terminologicznym, klasyfikacyjnym czy też heurystycznym celom. W przypadku
konkretnego przypisywania przyczyn poszczególnym zdarzeniom, którym zajmuje się historia,
rzeczy mają się nie inaczej, bo i ona, chcąc wyjaśnić np. przebieg kampanii 1866 r., najpierw
(intelektualnie) ustala (imusi ustalić), jak działaliby zarówno Moltke, jak i Benedek w przypadku
idealnej racjonalności celowej oraz pełnej wiedzy o położeniu własnym i przeciwnika, by
zestawić z tym faktyczne działania, a następnie wyj a ś n i ć przyczynowo zaobserwowaną
różnicę (uwarunkowaną już to fałszywymi informacjami, rzeczywistymi błędami, nietrafnym
wnioskowaniem, osobniczym temperamentem, już to względami pozastrategicznymi). Również i
tu stosowana jest (milcząco) pewna idealnotypowa celoworacjonalna konstrukcja.
Konstrukty pojęciowe socjologii są idealnotypowe nie tylko w zewnętrznym, lecz także
wewnętrznym wymiarze. Realne działanie przebiega w wielkiej masie przypadków z mglistą
półświadomo-ścią lub nieświadomością jego „sensu intencjonalnego". Działający raczej niejasno
go „wyczuwa", niż zna czy „uprzytamnia sobie", w większości przypadków działa pod wpływem
popędu lub przyzwyczajenia. Rzadko tylko (racjonalny czy irracjonalny) sens działania jest
uświadamiany, zaś gdy idzie o masowo występujące tożsame działania, to często wyłącznie
przez jednostki. Faktycznie sensowne działanie, to znaczy takie, którego sens jest uświadamiany
i jasny, stanowi w rzeczywistości zawsze jedynie przypadek graniczny. Pakt ten musi brać pod
uwagę każde historyczne i socjologiczne dociekanie analizujące rzeczywistość. Nie przeszkadza
to jednak temu, że socjologia tworzy swe p o j ę-c i a za sprawą klasyfikacji możliwego „sensu
intencjonalnego", a zatem w taki sposób, jakby działanie było faktycznie świadomie
zorientowane na sens. Gdy w grę wchodzi rozważanie rzeczywistości w jej konkretności, musi
jednak zawsze uwzględniać ową różnicę, a także określać jej zasięg i charakter.
W domenie metodycznej bardzo często musimy wybierać między niejasnymi i jasnymi, ale z
konieczności irrealnymi i „idealnotypowymi" terminami. WtaMej sytuacji wymogi naukowe
nakazują wybór tych ostatnich, (We wszystkich tych sprawach por. cytowany wyżej „Archiv fur
Sozialwissenschaft und Sozialpolitik", 1.19).
II. Pojęcie działania społecznego
1. Działanie społeczne (w tym także zaniechanie i znoszenie) może orientować się na przeszłe,
obecne lub oczekiwane w przyszłości zachowanie innych ludzi (zemsta za wcześniejsze napaści,
odpieranie obecnej napaści, przygotowanie obrony przed przyszłymi napaściami). Owi „inni"
oznaczać mogą jednostki, i to znane, albo też nieokreśloną wielość całkiem nieznanych ludzi
(„pieniądz" jest np. środkiem wymiany, który jest w wymianie przyjmowany przez działającego
dlatego, że w swym działaniu kieruje się on oczekiwaniem, iż bardzo duża grupa, nieokreślonych
liczebnie i nie znanych mu ludzi, będzie gotowa w przyszłości przyjmować go w wymianie).
2. Nie każdy rodzaj działania - także działania zewnętrznego -jest działaniem „społecznym" w
tym znaczeniu tego terminu, którego się tu trzymamy. Działanie zewnętrzne nie jest nim wtedy,
gdy kierują nim wyłącznie oczekiwania dotyczące zachowania obiektów materialnych.
Wewnętrzne zachowanie się jest działaniem społecznym tylko wtedy, gdy orientuje się na
zachowanie innych ludzi. Zachowanie religijne nie jest nim np. dopóty, dopóki pozostaje
kontemplacją, samotną modlitwą itp. Gospodarowanie (jednostki) dopiero wtedy, i tylko w tej
mierze, gdy bierze pod uwagę zachowanie innych ludzi. Awięc ogólnie rzecz biorąc i z
formalnego punktu widzenia już wtedy, gdy zakłada respektowanie własnego faktycznego prawa
rozporządzania dobrami gospodarczymi przez osoby trzecie. Z materialnego punktu widzenia,
gdy np. w konsumpcji uwzględnia przyszłe potrzeby innych i wpływa to na
58
M. Webe
rodzaj własnych „oszczędności". Lub też gdy przyszły popyt staje się podstawą orientacji w
domeni produkcji itd.
3. Nie każdy rodzaj styczności ludzi ma charakter społeczny, lecz wyłącznie zachowanie z punli
tu widzenia sensu zorientowane na zachowanie innego człowieka. Zderzenie dwóch rowerzysto!
np. jest po prostu zdarzeniem takim jak zjawisko przyrodnicze. „Działaniem społecznym" byłaM
jednak z pewnością próba wyminięcia się i następująca po zderzeniu awantura, bijatyka lub
pojednawcza rozmowa.
4. Działanie społeczne nie jest tożsame ani a) z identycznym działaniem wielu, ani b) z każdym
działaniem, na które wpływa zachowanie innych ludzi, a) Gdy zaczyna padać i na ulicy wiefl
osób jednocześnie otwiera parasole, to działanie jednej (zwykle) nie jest zorientowane na działań
innej, lecz działanie wszystkich jednakowo kieruje się potrzebą ochrony przed zmoknięciem. b)
Wiądł mo powszechnie, że na działanie jednostki znaczny wpływ wywiera sam fakt, że znajduje
się ona woB rębie stłoczonej w danym miejscu „masy" (jest to przedmiot badań „psychologii
mas", na przykład tego rodzaju, jaki stanowią prace Le Bona ), mamy wtedy do czynienia z
działaniem uwarunkowi n y m przez masy. Także rozproszone masy mogą, gdy zachowanie
wielu ludzi symultanicznie lub sin cesywnie (na przykład za pośrednictwem prasy) oddziałuje na
jednostkę, i tak jest odbierane, sponł dować, że zachowanie jednostek zostanie uwarunkowane
przez masy. Pewne sposoby reagowania stają się w ogóle możliwe, a inne trudniejsze w
rezultacie samego faktu, że jednostka czuje się częścB „masy". W konsekwencji pewne
określone zdarzenie czy ludzkie zachowanie może wywołać różnorał ne odczucia: rozbawienie,
wściekłość, entuzjazm, rozpacz, wielorakie namiętności, których nie pociągnęłoby za sobą (lub
nie tak łatwo) u izolowanych jednostek, nawet jeśli nie istniało (a jest to przypadek częsty) żadne
sensowne odniesienie między zachowaniem jednostki i faktem jej przynależenia do masy. Takie
działanie, którego przebieg tylko w sposób reaktywny był kształtowany lub współkształto-wany
przez oddziaływanie samej „masy" jako taJdej, a nie odnoszące się z punktu widzenia sensu do
tego faktu, nie byłoby „działaniem społecznym" w przyjętym tu znaczeniu tego pojęcia. Choć
natfl ralnie granica ta jest niezwykle płynna. Bo stopień, w jakim sens odnosi się do faktu
istnienia „masjB może być nie tylko np. dla demagoga, ale często dla samej masowej
publiczności bardzo różny i rozn icie interpretowany. Z kolei czyste „naśladownictwo" cudzego
działania (którego znaczenie słusznB podkreśla Gabriel Tarde ) nie byłoby s w o i ś c i e
„społecznym działaniem" wtedy, gdyby miało wj łącznie reaktywny charakter, bez sensownego
zorientowania działania jednostki na działanie innego człowieka. Granica jest tu tak płynna, że
owo rozróżnienie często wydaje się niemal niemożliwe. Sani fakt, że ktoś stosuje celowe, wedle
niego, rozwiązanie, które podpatrzył u kogoś innego, nie sprawiał działanie to staje się, w
naszym znaczeniu, działaniem społecznym. Gdyż działanie to nie orientuje M n a zachowanie
innego człowieka: po prostu przez obserwację tego zachowania działający poznał pewne
obiektywne szansę, na które się teraz orientuje. Jego działanie określane jest przyc« nowo, lecz
nie z punktu widzenia sensu, przez cudze działanie. Jeśli jednak np. cudze działanie naśladowane
jest dlatego, bo tak każe „moda", tradycja, bo uchodzi za wzorowe lub za znamię stanfl wej
„wytworności", albo też z podobnych powodów, to wtedy mamy do czynienia z odniesieniem
seiu| już to do zachowania osób naśladowanych, już to osób trzecich, bądź obu tych kategorii.
Pomię tymi typami działań istnieją naturalnie formy przejściowe. Zakres obu przypadków:
uwarunkoy przez masy i naśladownictwa jest płynny, stanowią one przypadki graniczne
działania społeczr
z czym spotkamy się jeszcze nieraz, np. w analizie działania tradycjonalnego (§ 2). Owa płynu
bierze się, w tych i innych przypadkach, z tego, że zorientowanie na cudze zachowanie i sens |
_________
Por. G. Le Bon, Psychologia tłumu, ttum. B. Kaprocki, Warszawa 1986.
Por. G. Tarde, Les lois de l'imitation. Etude sodologiąue, Paris 1890; idem, Les lois sociales.
Esguisse d'\ sociologie, Paris 1921; idem, Opinia i ttum, tłum. K. Skrzyńska, Warszawa 1904.
Pojęcie dziatania społecznego
59
enre'
mk-tów aby ied-
:aż-
iele nie
do-
lo
lub, jeszcze rzadziej, w pe\ni uświadomione. 3uż z tej racji nie zawsze potrafimy oddzie\ić w
sposób niewątpliwy czysty „wpływ" od sensownego „zorientowania". Ale w domenie pojęć
należy je odróżniać, choć oczywiście wyłącznie „reaktywne" naśladownictwo ma przynajmniej
równą socjologiczną wagę jak to, które jest „działaniem społecznym" w ścisłym znaczeniu.
Socjologia bowiem nie ma do czynienia wyłącznie z „działaniem społecznym", stanowi ono
tylko (w przypadku socjologii, jaką tu uprawiamy) jej centralny fakt, który jest dla niej jako
nauki, by tak rzec, k o n s t y-tuty w n y. Nie przesądza to jednak w żadnej mierze o doniosłości
tego faktu w stosunku do innych faktów.
§ 2. Jak każde działanie, także działanie społeczne może być określane 1) celoworacjonalnie:
przez oczekiwania dotyczące zachowania przedmiotów świata zewnętrznego i innych ludzi, gdy
ujmowane są one jako „warunki" lub „środki" w racjonalnym dążeniu do szczegółowo
rozważonych własnych celów (skutków) ;2) wartościoworacjonalnie: przez świadomą wiarę w
bezwarunkową samoistną wartość (etyczną, estetyczną, religijną lub jakoś inaczej
interpretowaną) pewnego zachowania się jako takiego, bez względu na jego skutki; 3)
afektywnie, w szczególności emocjonalnie: przez oddziaływanie afektów i stanów uczuciowych;
4) tradycjonalni e: przez utarte przyzwyczajenie.
1. Ściśle tradycjonalne zachowanie - podobnie jak czysto reaktywne naśladownictwo (por.
poprzedni paragraf) - sytuuje się pod wszystkimi względami na granicy, a często poza granicą,
tego, co w ogóle można nazwać „sensownie" zorientowanym działaniem. Bo bardzo często jest
ono wyłącznie tępym, kierowanym przez przyswojone niegdyś nastawienie, reagowaniem na
swojskie podniety. Masa utartych, powszednich działań zbliża się do tego typu, który należy do
systematyki nie tylko jako przypadek graniczny, aJe także z tej racji (o czym później), że
trzymanie się przyzwyczajeń może być w różnym stopniu i sensie świadome - w takim
przypadku typ ten bliski jest drugiej możliwości.
2. Ściśle afektywne zachowanie także sytuuje się na granicy, a często poza granicą tego
zachowania, które jest świadomie „sensownie" zorientowane; może to być nieokiełznana reakcja
na jakąś niecodzienną podnietę. Jest ono sublimacją, gdy afektywnie uwarunkowane działanie
stanowi świadome rozładowanie pewnego stanu uczuciowego, wtedy znajduje się ono
przeważnie (choć nie zawsze) na drodze do „racjonalizacji wartości" lub działania celowego,
bądź ich obu.
3. Afektywną orientację działania odróżnia od wartościoworacjonalnej świadome rozważenie
ostatecznych odniesień działania i konsekwentne, planowe trzymanie się ich w przypadku tej
drugiej. Wspólne jest im jednak to, że dla nich sens działania nie zawiera się w zewnętrznym
wobec niego skutku, lecz w samym swoiście ukształtowanym działaniu jako takim. Afektywnie
działa ten, kto zaspokaja swą potrzebę zemsty, przyjemności, oddania, błogosławieństwa
kontemplacji lub odreagowania afektów (obojętnie - grubiańskich czy wysublimowanych).
Z czysto wartościoworacjonalnym działaniem mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś, bez względu
na dające się przewidzieć następstwa, działa w myśl swego przekonania o tym, co nakazuje
obowiązek, godność, piękno, religijne wskazanie, cześć, czy też doniosłość jakiejś „sprawy",
jakiegokolwiek rodzaju. Działanie wartościoworacjonalne jest zawsze (w naszej terminologii)
działaniem wedle „przykazań" lub „wymagań", które działający uważa za wiążące. Tylko o ile
ludzkie działanie orientuje się na takie wymagania - co jednak ma miejsce wyłącznie w pewnym,
bardzo różnym, zwykle dość ograniczonym zakresie - możemy mówić o racjonalności w
odniesieniu do wartości. Jak to się jeszcze okaże, jest ona na tyle znacząca, że warto potraktować
ją jako szczególny typ, choć w zasadzie nie dążymy tu do przedstawienia jakiejś wyczerpującej
klasyfikacji typów działania.
60
F. Znanie
4. Celoworacjonalnie działa ten, kto orientuje swe działanie na cel, środki i skutki uboczne or
rozważa przy tym racjonalnie zarówno środki w odniesieniu do celów, jak i cele w odniesieniu i
skutków ubocznych, podobnie jak różne możliwe cele, a zatem w każdym razie nie działa w spos
ani afektywny (szczególnie emocjonalny), ani tradycjonalny. Rozstrzygnięcie między konkurują
mi i kolidującymi celami i następstwami może mieć charakter wartościoworacjonalny, wtedy
dziali jest celoworacjonalne tylko, gdy idzie o jego środki. Działający może też potraktować
konkurujące i ] lidujące cele, bez wartościoworacjonalnej orientacji na „przykazania" i
„wymagania", po prostu ja dane subiektywne potrzeby i uporządkować je wedle świadomie
rozważonej hierarchii pilnoś a następnie tak kierować swym działaniem, by je w miarę możności
w tej kolejności zaspokajać (za da „użyteczności krańcowej"). Wartościoworacjonalna orientacja
działania może zatem pozostaw w różnorakich stosunkach z orientacją celoworacjonalną. Jednak
z punktu widzenia racjonalności ( lowej racjonalność w odniesieniu do wartości jest zawsze
irracjonalna, i to tym bardziej, w i większej mierze nadaje wartości, na którą orientuje się
działanie, charakter wartości absolutnej, 1 bierze pod uwagę następstwa działania w tym
mniejszym stopniu, im bardziej bezwarunkowo zv wyłącznie na jego samoistną wartość (czyste
zasady, piękno, absolutne dobro, absolutna ob wiązkowość). Lecz absolutna racjonalność celowa
działania jest także w istocie tylko konst: tem - przypadkiem granicznym.
5. Działanie, szczególnie działanie społeczne, bardzo rzadko zorientowane jest wyłącznie wj den
lub drugi sposób. Owe rodzaje orientacji nie stanowią również naturalnie w żadnym razie wycze
pującej klasyfikacji rodzajów orientacji działania, są tylko stworzonymi dla socjologicznych
celów, ] jęciowo czystymi typami, do których zbliża się w mniejszej lub większej mierze realne
działanie, i też z których - jeszcze częściej - się składa. Ich użyteczność dla nas mogą
potwierdzić tyli rezultaty.

Florian Znaniecki
FAKTY I PRZEDMIOTY KULTUROWE*

Rozróżnienie faktów przyrodniczych i kulturowych


Porównanie systemów zamkniętych, którymi muszą zajmować się rozmaite nauki specjalne,
pokazuje fundamentalną różnicę pomiędzy dwoma typami systemów, tj. pomiędzy systemami
przyrodniczymi i kulturowymi. Różnica dotyczy zarówno składu i struktury systemów, jak i
charakteru ich elementów oraz sił wiążących te elementy ze sobą. Wyróżniające te typy cechy
nie są w żadnym razie niedostępne dla obserwacji i wykrywalne dopiero po długich badaniach.
Wprost przeciwnie, są one dane już w punkcie wyjścia naszych studiów i od pierwszej chwili
określają kierunek wszelkich dalszych poszukiwań. To)
* Fragm. J. Szacki, Znaniecki, Warszawa 1986. Przekład z oryg. ang. (E Znaniecki, The Method
ofSociology, New York 1934) J. Szacki. Tytuł pochodzi od redakcji.

<i Fakty i przedmioty kulturowe


61
właśnie ich oczywistość sprawia, jak to często bywa, że metodologowie i filozofowie nie
zwracają na nie uwagi, usiłując stworzyć sztucznie monistyczną koncepcję nauki.
Różnica dotyczy roli, jaką w świecie realnym grają ludzkie doświadczenie i działalność. I tu
musimy raz na zawsze rozstrzygnąć sprawę, będącą tematem wielu dyskusji. Cokolwiek wiemy
o rzeczywistości, zawdzięczamy wyłącznie temu, że doświadczamy jej i czynnie o niej myślimy.
Inaczej mówiąc, wbadaniu wszelkich systemów rzeczywistych są zawsze obecne doświadczenie
i aktywność uczonego, który prowadzi badania. Filozof idealista powie, że stanowią one czynnik
decydujący i wszelka rzeczywistość jest tylko tym, czym robi ją uczony; empiryk-realista
zakłada, wprost przeciwnie, że uczony odkrywa jedynie istniejącą niezależnie od niego
rzeczywistość, a jego doświadczenie i myśl nie mają na nią żadnego wpływu, lecz tylko
umożliwiają dotarcie do niej. Ten konflikt poglądów filozoficznych nie interesuje nas tutaj.
Postawa przedstawiciela nauki pozytywnej, specjalisty w jakiejś dziedzinie, jest jednolicie
realistyczna. Zawsze chodzi mu o uzyskanie możliwie ścisłej wiedzy o rzeczywistości jako
takiej, istniejącej niezależnie od niego. Bez względu na to, czy przedmiotem jego badań jest
przyroda, czy kultura, eliminuje on całkowicie swoją osobę i stara się postępować nie jak
człowiek, który pragnie, by rzeczywistość odpowiadała jego przesądom, lecz jak bezosobowy
„znawca". Jeżeli spostrzega on, że jego doświadczenie i działalność wpływają na badane fakty,
uznaje to za źródło błędu, którego trzeba unikać. Tak więc astronom koryguje swe „osobiste
równanie" w toku obserwacji, psycholog zaś czy socjolog stara się nie wpływać osobiście na
ludzi, których zachowanie się bada. Słowem, wszelka nauka tak samo usiłuje przybliżyć się do
pełnej obiektywności. Różnica, o którą nam chodzi, leży nie w postawie uczonego, lecz
wyłącznie w charakterze samej rzeczywistości, danej uczonemu w chwili, gdy czyni ją on
przedmiotem swych bezosobowych dociekań.
Systemy przyrodnicze są mu obiektywnie dane w taki sposób, jak gdyby istniały absolutnie
niezależnie od doświadczenia i działalności ludzi. System planetarny, geologiczny skład i
struktura skorupy ziemskiej, związek chemiczny, pole magnetyczne, roślina i zwierzę są takie,
jakie jawią się badaczowi, bez żadnego udziału ludzkiej świadomości. Mówiąc naukowo, byłyby
one dokładnie takie same, gdyby ludzie nie istnieli (pomijając, oczywiście, problem
metafizyczny, który już pozostawiliśmy na boku). Zasadnicze cechy ich części składowych, tj. te
cechy, które określają ich funkcje w odpowiednich systemach, są takie a nie inne, niezależnie od
pytania, czy i jak ktoś je doświadcza; wiążące je siły nie mają nic wspólnego z działalnością
ludzką. Jeżeli nawet jakiś system został sztucznie i celowo zbudowany przez ludzi, jak np.
system eksperymentalny w laboratorium fizycznym lub system ekologiczny roślin, uprawianych
na pewnym obszarze, przyrodnika nie interesują doświadczenia i działania tych, którzy to
zrobili, lecz jedynie naturalne cechy elementów wykorzystanych do budowy, naturalne siły
utrzymujące te elementy razem po zbudowaniu systemu, zachodzące w tym systemie procesy
naturalne. Możemy zatem traktować system laboratoryjny jako typowy przykład systemów
istniejących na zewnątrz badacza, bez udziału ludzi, oraz rozpatrywać system ekologiczny roślin
uprawnych jako szczególną odmianę „społeczności" roślinnych, rosnących dziko.
Humanistyczny współczynnik faktów kulturowych
Czymś bardzo odmiennym okazują się takie niewątpliwe systemy kulturowe, jakimi zajmują się
bada-:ze języka i literatury, sztuki, religii, nauki, gospodarki, techniki przemysłowej i organizacji
społecz-aąj. Mówiąc ogólnie, w wypadku każdego systemu kulturowego badacz stwierdza, że
system taki istnieje dla pewnych świadomych i czynnych podmiotów historycznych, tj. w sferze
doświadczenia i działal-ości jakiegoś określonego ludu, jednostek i zbiorowości, żyjących w
pewnej części ludzkiego świata irpewnym okresie historycznym. W rezultacie, dla uczonego ten
system kulturowy jest realnie i obiektywnie taki, jaki był (lub jest) dany samym tym podmiotom
historycznym wówczas, gdy był (lub jest)
F. Znaniec
przedmiotem ich doświadczenia i działania. Krótko mówiąc, dane badacza kultury są zawsze
„czyjeś nigdy „niczyje". Tę zasadniczą cechę faktów kulturowych nazywamy współczynnikiem
humanistyc nym, ponieważ fakty takie jako przedmioty refleksji teoretycznej badacza należą już
do czynnego d świadczenia kogoś innego i są takie, jakimi to czynne doświadczenie je uczyniło.
Gdyby współczynnik humanistyczny został pominięty i uczony usiłował badać system kulturo?
tak, jak bada system przyrodniczy, tj. jako istniejący niezależnie od ludzkiego doświadczenia i
działał ności, system zniknąłby i badacz zamiast niego miałby do czynienia z masą
niepowiązanych ze son przyrodniczych przedmiotów i procesów, pozbawioną jakiegokolwiek
podobieństwa do rzeczywistości którą zaczął badać.
Na przykład języki, czy będzie to nowoczesny język francuski czy starożytna greka, istnieją tyllJ
0 tyle, o ile są używane przez ludzi, tj. mówią nimi i rozumieją je historyczne zbiorowości,
żyjące n pewnym obszarze w pewnym okresie, oraz niektóre rozproszone jednostki, żyjące gdzie
indziej lub w okresach późniejszych. Dla filologa języki posiadają takie cechy, jakie posiadają
lub posiadały m owych zbiorowości. Islam jako system religijny istnieje tylko o tyle, o ile pewna
liczna i złożona zbiorą wość ludzka na Wschodzie wierzy weń i stosuje się do jego obrządku;
badacz religii patrzy nań oczaJ tej zbiorowości lub oczami poszczególnych sekt i szkół
teologicznych, które wprowadzały do niego zmiany. Bank Anglii jako system ekonomiczny
istnieje tylko o tyle, o ile pewna liczba ludzi w Angli
1 gdzie indziej wykonuje pewne działania ekonomiczne i ma pewne doświadczenia, dzięki
którym „bani jest rzeczywistością i wywiera wpływ na życie ludzkie; badacz gospodarki musi go
brać takim, jaki znajduje w sferze doświadczenia i działalności tych ludzi, uwzględniając
wszystko to, co znaczy on dli udziałowców, dyrektorowi urzędników, przedstawicieli,
korespondentów, dłużnikowi kredytodawcom Platoński system filozoficzny to system istniejący
w sferze myślowej działalności i doświadczenia ? mego Platona i wszystkich jego uczniów,
czytelników i krytyków od starożytności do dnia dzisiejszw obiektywny historyk filozofii i nauki
musi go studiować jedynie o tyle, o ile był on rozumiany przez tw wszystkich ludzi.
Załóżmy, że badacz pomija współczynnik humanistyczny: język francuski staje się wtedy
ogromni masą pozbawionych związku dźwięków, wydawanych przez stulecia przez setki
milionów ludzi, żących do gatunku homo sapiens, oraz z jeszcze bardziej olbrzymią i chaotyczną
masą procesów logicznych, jakie przebiegały w ciałach tych jednostek. Islam lub Bank Anglii
objawią się jako je; bardziej oszałamiający chaos dźwięków, ruchów ciała, procesów
fizjologicznych, stosów drzewa, mieni i zaprawy murarskiej, mas poplamionego papieru.
Podobnie filozofia Platona (chyba że jest przygotowany do traktowania jej jako nadludzkiego,
absolutnego systemu czystych, obiel „Idei") rozpada się na procesy organiczne, dźwięki, tony
papieru, farbę drukarską. W takim nie panym chaosie przyrodniczych przedmiotów i procesów
uczony może znaleźć pewne rodzaje wz nie zamkniętych systemów przyrodniczych, jak np.
typowe reakcje organizmów na pewne k bodźców zewnętrznych, ale są one równie
niewspółmierne z empiryczną rzeczywistością, o< pierwotnie przez badacza języka, religii,
gospodarki lub filozofii, jak systemy elementów chemicz które wchodzą w skład farb
malarskich, z portretem Gainsborougha lub krajobrazem Turnera.
je
C2
Wartości jako przedmioty kulturowe
Współczynnik humanistyczny dotyczy zarówno składu, jak i struktury systemów kulturowych.!
element, który wchodzi w skład systemu kulturowego, jest taki, jakim jawi się w doświadczeniu
I ludzi, którzy czynnie zajmują się tym systemem, toteż badacz nie może wiedzieć, czym ów
elen jest, tak długo, jak długo nie przekona się, jak przedstawia się on tym ludziom. Sfowa
wykorzysti w kompozycji francuskiego wiersza są tym, czym jawią się samemu poecie, jego
słuchaczom, czy kom i naśladowcom. Mity, formułki słowne, przedmioty sakralne, rytualne
gesty, wchodzące w t
ni
w;
or
Fakty i przedmioty kulturowe
63
mahometańskiej ceremonii publicznej, istnieją jako rzeczywistość religijna dokładnie w takiej
postaci, w jakiej przedstawiają się uczestniczącym w tej ceremonii wyznawcom. Monety,
banknoty, papiery wartościowe, weksle itd., składające się na aktywa i pasywa banku jako
systemu ekonomicznego, są tym, czym wydają się udziałowcom, pracownikom i klientom
banku.
Uczony, który pragnie zbadać wiersz, ceremonię lub bank, nie może podchodzić do żadnego z
ich elementów tak jak do kamienia czy drzewa, jak do rzeczy, o której sądzi się, że istnieje
niezależnie od ludzi dla każdego, komukolwiek organy zmysłowe pozwalają je widzieć, gdyby
bowiem usiłował on postępować w ten sposób, rzeczywistość elementów wymknęłaby się mu
całkowicie i nie zdołałby zrozumieć ich realnej roli w odpowiednich systemach. Rolę tę
określają nie tylko cechy tych elementów jako przedmiotów naturalnych, lecz również (głównie)
cechy, jakie zostały przez nie nabyte w ludzkim doświadczeniu podczas ich istnienia jako
przedmiotów kulturowych.
Cech tych nie jest w stanie wykryć żadna analiza przyrodnicza. Badacz kultury może stwierdzić
je na dwa sposoby: interpretując to, co o swych doświadczeniach z tymi przedmiotami
kulturowymi komunikują bezpośrednio lub pośrednio ludzie, których system kulturowy bada,
oraz obserwując ich zewnętrzne zachowanie się w stosunku do tych przedmiotów. Te metody
uzupełniają się wzajemnie i w celu uzyskania adekwatnej wiedzy należy korzystać z obu [...].
Tę zasadniczą różnicę pomiędzy przedmiotami naturalnymi, elementami systemów
przyrodniczych, i przedmiotami kulturowymi, elementami systemów kulturowych, dobrze jest
wyrazić za pomocą rozróżnienia terminologicznego. Nazywamy przedmioty naturalne rzeczami,
natomiast przedmioty kulturowe wartościami, mając na uwadze ich zasadniczy związek
praktyczny z działalnością ludzką .
Wartość tym różni się od rzeczy, że posiada zarówno daną treść, która odróżnia ją jako
przedmiot empiryczny od innych przedmiotów, jak i znaczenie, przez które przywodzi na myśl
inne przedmioty, z jakimi była czynnie skojarzona w przeszłości; natomiast rzecz nie ma
znaczenia, tylko treść, i reprezentuje wyłącznie siebie samą. Tak więc słowo jakiegoś języka ma
treść zmysłową - złożoną z faktów słuchowych, mięśniowych i (w językach posiadających
literaturę) wzrokowych; ma jednak również znaczenie, tj., przywodzi na myśl przedmioty, dla
których oznaczenia zostało stworzone. Naczynie „sakralne" jako przedmiot kultu ma oprócz
swej treści (wizualnej, dotykowej itd.) znaczenie w określonej religii, a to dzięki temu, że jest
skojarzone z pewnymi słowami, mitami, gestami rytualnymi, ludzkimi ciałami podlegającymi
oczyszczeniu, i stając się przedmiotem doświadczenia, przywodzi je na myśl. Moneta, będąca w
swej treści kawałkiem metalu, ma znane wszystkim znaczenie zwane „silą nabywczą". I tak
dalej. Natomiast kamień lub kropla wody nie mają jako rzeczy znaczenia, w każdym razie są
traktowane przez badającego je przyrodnika tak, jak gdyby go nie miały i nie sugerowały
niczego poza samymi sobą. To rozróżnienie nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek
przeciwstawieniem danych „subiektywnych" i „obiektywnych". Tylko z punktu widzenia
naiwnie materialistycznej metafi-zyki (na nieszczęście dość teraz popularnej w pewnych kręgach
psychologów i przedstawicieli nauk społecznych) obiektywność wydaje się tożsama zakresowo z
doświadczeniem zmysłowym. Wartość jest nie mniej obiektywna niż rzecz w tym sensie, że
doświadczenie znaczenia, podobnie jak doświadczenie treści, może być bez końca powtarzane
przez nieograniczoną liczbę ludzi i tym samym „sprawdzane". Co prawda, aby doświadczać
znaczenia, potrzebne jest pewne przygotowanie czy też „ucze-lie": jednostka musi znaleźć się w
określonych warunkach i zostać nauczona korzystania z danej wartości. To samo jednak odnosi
się do doświadczania treści: reprodukcja obserwacji zmysłowej możliwa jest tylko pod
określonymi warunkami, którym musi odpowiadać organizm i środowisko jednostki, oraz
wymaga uprzedniego treningu. Wjeszcze innym sensie moglibyśmy powiedzieć, że rzeczy są nie
W sprawie ogólnej teorii przedmiotów kulturowych zob. moją Cultural Reality (Chicago 1919).
Używania terminu wartości jako kategorii logicznej różnej od tradycyjnej kategorii „rzeczy" lub
„substancji" broniłem w książce Zagadnienie wartości w filozofii (Warszawa 1910).
64
A. Sc
mniej subiektywne niż wartości, skoro ostatecznym testem empirycznym realności obu jest dośw
czenie indywidualne, które - jak pokazuje przykład iluzji i halucynacji - nie stanowi dostatecz
gwarancji obiektywności i musi być w obu wypadkach kontrolowane przez refleksję. Ponadto, z
psy genetycznego punktu widzenia wartości wydają się bardziej pierwotne i podstawowe od
rzeczy: za namy swe życie, przystosowując się do świata pełnego znaczeń, i dopiero dużo
później pod wpły względów praktycznych i teoretycznych niektórzy z nas uczą się traktować w
pewnych momenti pewne przedmioty tak, jak gdyby byiy pozbawione znaczenia.
Kiedy ujmuje się wartość w związku z określonym systemem, może ona wydawać się „pozą lub
„niepożądana", „pożyteczna" lub „szkodliwa" itd. ze względu na inne wartości w nim zaw i z
punktu widzenia jego realizacji. Tę właściwość wartości nazywamy jej dodatnią lub ujemną waj
nością aksjologiczną. Tak więc dla poety, który stara się wykorzystać pewne słowo w sor ma
ono dodatnią ważność aksjologiczną, jeżeli wydaje się stosowne z estetycznego punktu widzeń
jeżeli zaś nie - ma ważność ujemną. Narzędzie wykorzystane w chrześcijańskiej ceremonii
religijri jest aksjologicznie pozytywne ze względu na religię chrześcijańską, lecz aksjologicznie
neg z punktu widzenia kultu mahometańskiego. Suma „pieniędzy" ma pozytywną ważność dla
prz biorstwa, jeżeli figuruje wśród jego aktywów; ważność negatywną, jeśli jest częścią jego
pasywów.

Alfred Schutz
ŚWIAT SPOŁECZNY I TEORIA DZIAŁANIA SPOŁECZNEGO*

Na pierwszy rzut oka niełatwo pojąć, dlaczego w naukach społecznych powinien dominować
subieli tywny punkt widzenia. Dlaczego trzeba zawsze zajmować się tym tajemniczym i niezbyt
pociąga jącym widmem nauk społecznych, zwanym subiektywizmem ludzi działających?
Dlaczego nie moim opisywać uczciwie, za pomocą uczciwych terminów obiektywnych, tego, co
rzeczywiście się dziej* Dlaczego nie możemy mówić naszym własnym językiem, tzn. językiem
kompetentnych, naukowo wł ćwiczonych obserwatorów świata społecznego? A jeśli ktoś
zarzuciłby nam, że terminy tego języka ? tylko sztucznymi konwencjami stworzonymi przez
naszą „wolę i upodobanie" i dlatego nie mogą da starczyć rzeczywistego wglądu w znaczenie,
jakie działania mają dla tych, którzy działają, a co najwł żej mogą służyć naszym interpretacjom
- wówczas moglibyśmy odpowiedzieć; że to właśnie budoflł nie systemu konwencji i uczciwy
opis świata jest celem i to celem jedynym myślenia naukowego; ? uczeni są równie niezależni,
gdy budują swój system interpretacji, jak człowiek działający, gdy buduje system swoich celów i
planów działania; że badaczom w dziedzinie nauk społecznych nie pozostaje nic innego, jak
naśladować wzory nauk przyrodniczych, osiągających najwspanialsze dzieła wszyst™ czasów za
pomocą metod, które pochopnie chcielibyśmy porzucić, i wreszcie że nauka ze swojej istoty
* Tytuł oryg. The Social World and the Theory o/Social Action, fragm. A. Schutz,
Metodologiczne podstaim socjologii, red. i przekład P. Sztompka, Kraków 1980.
Świat społeczny i teoria działania społecznego
65
musi być obiektywna i prawomocna nie tylko dla mnie, dla ciebie i paru innych, ale dla
wszystkich i dlatego twierdzenia naukowe nie mogą odnosić się do mojego świata prywatnego,
ale do tego jedynego, wspólnego świata nas wszystkich.
Ostatnia część powyższej tezy jest niepodważalnie prawdziwa. Co więcej, można nawet
wyobrazić sobie ontologiczny punkt widzenia, z którego wynikałoby, że nauki społeczne muszą
iść torem nauk przyrodniczych i przejąć ich metody. Takie stanowisko doprowadzone do
skrajności oznacza akceptację metody behawioryzmu. [...]
Behawioryzm, podobnie jak każde inne obiektywne podejście badawcze w naukach społecznych,
ma za zadanie wyjaśnić za pomocą naukowo poprawnych metod to wszystko, co rzeczywiście
dzieje się wświecie społecznym naszego życia codziennego. Nie jest oczywiście zadaniem ani
racją żadnej teorii naukowej skonstruowanie i opisanie świata fikcyjnego, niemającego nic
wspólnego z naszym doświadczeniem potocznym, a zatem pozbawionego dla nas
jakiegokolwiek znaczenia praktycznego. Toteż ojcowie behawioryzmu nie stawiali sobie innego
celu ponad opisanie i wyjaśnienie realnych działań ludzkich w realnym ludzkim świecie. Ale
błąd tej teorii polega! na zastąpieniu rzeczywistości społecznej światem fikcyjnym, wskutek
zastosowania zasad metodologicznych, które co prawda okazują się skuteczne w innych
dziedzinach, ale ponoszą klęskę w dziedzinie intersubiektywności.
Behawioryzm jest co prawda najbardziej radykalną, ale nie wyłączną formą obiektywizmu w
naukach społecznych. Badacz świata społecznego nie stoi wcale przed nieuniknioną alternatywą:
albo uznam skrajnie subiektywny punkt widzenia i będę badał motywacje i myśli tworzące się w
umyśle jednostki działającej, albo ograniczę się do opisu zachowania zewnętrznego i uznam tezę
behawiory-styczną na temat niedostępności obcych umysłów czy nawet niesprawdzalności obcej
inteligencji. Jest do pomyślenia jeszcze inna postawa i w istocie przyjmowało ją wielu badaczy
społeczeństwa odnoszących największe sukcesy, postawa, która naiwnie akceptuje świat
społeczny taki, jakim jest, wraz ze łszystkimi alter ego i ze wszystkimi instytucjami, jako świat
sensowny, tzn. posiadający znaczenie dla bserwatora, którego jedynym zadaniem naukowym
staje się opisanie i wyjaśnienie tego, w jaki sposób on sam i inni obserwatorzy świata tego
doświadczają.
Oczywiście badacze tacy przyznają, że zjawiska typu: naród, rząd, ceny, religia, sztuka, nauka
wiążą się z działaniami innych, inteligentnych istot ludzkich i składają się na świat ich życia
społecz-tego. Uznają także, że inni ludzie stworzyli ten świat w wyniku własnych działań i
wszystkie dalsze swoje działania według niego orientują. Równocześnie jednak w ujęciu tym, po
to aby uzyskać opis iwyjaśnienia faktów świata społecznego, nie musimy docierać do
subiektywnych działań innych ludzi ikorelatów takich działań w ich umysłach. Badacze
społeczeństwa mogą i powinni ograniczyć się do pokazania, co ów świat znaczy dla nich, nie
zajmując się tym, co znaczy dla ludzi aktualnie w tym świecie działających. Zbierajmy fakty
świata społecznego, tak jak jawią się one w naszym uzasadnionym doświadczeniu naukowym,
opisujmy i analizujmy te fakty, grupujmy je w odpowiednie kategorie, badajmy prawidłowości
ich formy i rozwoju, które się wówczas ujawnią, a w ten sposób dotrzemy do systemu nauk
społecznych, odkrywając podstawowe zasady i analityczne prawa świata społecznego.
Osiągnąwszy ten punkt, nauki społeczne mogą śmiało pozostawić analizy subiektywne
psychologom, filozofom, metafizykom, czy jakkolwiek zechcielibyśmy nazwać tych
próżniaków, którzy martwią się takimi problemami. Obrońca takiego stanowiska może jeszcze
dodać: czyż nie jest to ideał nauki, do którego przybliżają się obecnie najbardziej zaawansowane
dyscypliny społeczne? Spójrzcie na współ-czesną ekonomię! Wielki postęp tej dyscypliny datuje
się właśnie od momentu, kiedy pewne wybitne umysły zdecydowały się badać krzywe podaży i
popytu oraz rozwiązywać równania dotyczące cen i kosztów, zamiast z wysiłkiem i na próżno
starać się przeniknąć tajemnice subiektywnych pragnień i subiektywnych wartości.
Bez wątpienia takie stanowisko jest nie tylko możliwe, ale w rzeczywistości uznane przez więk-
eość badaczy społecznych. Niewątpliwie też w pewnym zakresie praca naukowa może posuwać
się
" oo(iraok>q? wnstet wwrt t y A..'
naprzód (i w istocie posuwa się) bez wnikania w problemy subiektywności. Możemy dojść
daleko w badaniu zjawisk społecznych, takich jak instytucje społeczne wszelkich rodzajów, st<
społeczne, a nawet grupy społeczne, nie porzucając podstawowych ram analizy, które są
wyznać: przez pytanie: „Co to wszystko znaczy dla nas, obserwatorów naukowych?". Możemy
w tym celu nąć i stosować wyrafinowany system abstrakcyjnych pojęć, które celowo wyłączają
działającą j' kę ze świata społecznego, a wraz z tym eliminują jej subiektywne punkty widzenia,
a system taki nawet nie sprzeciwiać się naszym doświadczeniom. Mistrzowie tego podejścia, a
jest ich wii wszystkich dziedzinach nauk społecznych, zawsze konsekwentnie uchronią się przed
porzu tego poziomu analizy, na którym ich technika się sprawdza, i będą odpowiednio dobierać
swoje pi my badawcze.
Nie zmienia to faktu, że nauki społeczne tego typu nie zajmują się bezpośrednio i wprost ś'
społecznym wspólnym nam wszystkim, ale raczej pewnymi umiejętnie dobranymi idealizacjami
i malizacjami. Nie zmniejsza to także potrzeby zajęcia się subiektywizmem widzenia, na innych
mach abstrakcji, jeżeli tylko pierwotny problem ulegnie modyfikacji. Wtedy też - co pragnę
mocni podkreślić - zająć się tym subiektywnym punktem widzenia nie tyle można, ale należy.
Ponieważ św społeczny, w każdym jego aspekcie, jest niezmiernie złożonym kosmosem działań
ludzkich, może zawsze powrócić do tego „zapomnianego człowieka" nauk społecznych,
człowieka działającego w świec. społecznym, którego działania i uczucia leżą u podstaw całego
systemu. Możemy wówczas usiiowj zrozumieć to, co robi i czuje, a także ujawnić ten stan
umysłu, który skłonił go do przyjęcia szczegS nych postaw w stosunku do swojego otoczenia
społecznego.
W tym przypadku odpowiedź na pytanie: „Co ten świat społeczny znaczy dla obserwatora?" im
być poprzedzona odpowiedzią na całkiem inne pytania: „Co ten świat społeczny znaczy dla
czIowk działającego, którego obserwujemy, i co pragnie on osiągnąć, działając w ten sposób?".
Formułując tak pytania, porzucamy naiwny obraz świata społecznego wraz z jego idealizacja i
formalizacjami, jako raz na zawsze gotowy i dany, a podejmujemy badanie procesu tworzenia a '
v nowych idealizacji i formalizacji, genezy znaczeń, które posiadają, zarówno dla nas, jak i dla
lul te( działających, zjawiska społeczne, mechanizmu działania, za pośrednictwem którego istoty
ludzi (Ti rozumieją siebie same i siebie nawzajem. Zawsze możemy, a niekiedy nawet musimy
stawiać taki ni i pytania. [...]
Dokonany przez obserwatora naukowego wybór obiektywnej lub przeciwnie - subiektywnej, w '
pojęciowej wyznacza od początku ten fragment świata społecznego (lub ten aspekt świata), który
m być badany w świetle przyjętych założeń. Podstawowy postulat metodologii nauk społecznych
wir zatem brzmieć następująco: wybierz schemat pojęciowy adekwatny do problemu, który cię
interes rozważ jago zalety i ograniczenia, uzgodnij wzajemnie występujące w nim terminy, a
następnie -go przyjąwszy - trzymaj się tego. Jeśli jednak w toku pracy badawczej problem
zacznie wymagać jęcia innych schematów analizy i interpretacji, nie zapominaj, że wraz ze
zmianą schematu po; go znaczenie wszystkich terminów stosowanych w obrębie schematu
pierwotnego ulega z koni ści modyfikacji. Aby zachować spójność twojego myślenia, musisz
zadbać o to, aby otoczka znać: wa wszystkich stosowanych przez ciebie terminów i pojęć była ta
sama. rafc 'Mci jest istotny sens często błędnie pojmowanego postulatu „czystości metody".
Daleko trui ^ do niego się stosować, niż mogłoby się wydawać. Większość błędów popełnionych
w naukach spoh spi > nych da się sprowadzić do mieszania subiektywnego i obiektywnego
punktu widzenia, do czego dod ma\ dzi, bez wiedzy badacza, w toku przechodzenia od jednego
do drugiego poziomu analizy. Stanołl za o istotne niebezpieczeństwo występujące w konkretnej
pracy wielu badaczy społeczeństwa. fol<
W kontekście teorii działania subiektywny punkt widzenia musi zostać utrzymany w
nąjpełniejsa' *>p! zakresie, bez tego bowiem teoria ta traci swoją ostateczną podstawę, przestaje
odnosić się do ś społecznego, takiego, jakim go znamy w życiu i doświadczeniu codziennym.
Zachowanie subiektw^uj
lu
w:
z;
dz ni
ow* eśl ko ali
Świat społeczny i teoria działania społecznego
67
ninktu widzenia jest jedyną i wystarczającą gwarancją, że świat rzeczywistości społecznej nie
zostanie
zastąpiony przez fikcyjny i nieistniejący świat skonstruowany przez obserwatora naukowego.
Aby wyjaśnić te sprawę, zapomnijmy na moment, że jesteśmy badaczami społeczeństwa,
obserwującymi świat społeczny w sposób oderwany i obojętny. Zobaczmy, jak każdy z nas
interpretuje świat społeczny, wspólny nam wszystkim, świat w którym żyje i działa jako
człowiek wśród innych ludzi, świat, który widzi jako teren swojego możliwego działania i
swoich orientacji, zorganizowany wokół
sgo osoby zgodnie ze szczególnym schematem jego osobistych planów i potrzeb, ale zarazem
będący terenem możliwego działania innych ludzi i z ich perspektywy zorganizowany w
analogiczny sposób wokół ich planów i potrzeb.
Świat ten jest mi od początku dany w postaci zorganizowanej. Urodziłem się i wyrosłem w
zorganizowanym świecie społecznym. Ucząc się i kształcąc, doznając różnorakich doświadczeń i
wykonując różnorakie eksperymenty, nabyłem pewną, trochę nieokreśloną wiedzę na temat tego
świata i jego instytucji. Przedmioty tego świata interesują mnie przede wszystkim o tyle, o ile
wyznaczają moją włas-lą orientację, o ile pomagają lub szkodzą realizacji moich własnych
planów, o ile stanowią składnik
lojej sytuacji, którą muszę akceptować lub zmodyfikować, o ile są źródłem mojego szczęścia lub
niepokoju - słowem: o ile coś dla mnie znaczą. Dlatego nie wystarcza mi czysta wiedza o
istnieniu takich
rzedmiotów, muszę je raczej zrozumieć, tzn. muszę zinterpretować je jako potencjalnie istotne
składniki możliwych działań czy reakcji, jakie mogę wykonywać w ramach moich planów
życiowych.
Ale od początku taka orientacja poprzez rozumienie odbywa się we współpracy z innymi
istotami ludzkimi; ten świat posiada znaczenie nie tylko dla mnie, ale także dla ciebie, i dla
ciebie, i dla wszystkich. Moje doświadczenie świata potwierdza się i sprawdza dzięki
doświadczeniom innych, z którymi powiązany jestem wspólną wiedzą, wspólną dla nas
wszystkich - oto pierwsza i najbardziej pierwotna zasada organizująca moją wiedzę o świecie
zewnętrznym. Później zacznę rozróżniać pomiędzy rzeczami naturalnymi, które mogą być
zdefiniowane jako rzeczy dane mnie, tobie iwszystkim, takie jakimi są, niezależnie od
jakiejkolwiek interwencji ludzkiej; oraz rzeczami społecznymi, które są zrozumiałe tylko jako
produkty działania ludzkiego, mojego własnego lub innych. (Termin „rzecz" stosuję w obu
wypadkach w jego sensie najszerszym, obejmującym nie tylko przedmioty materialne, ale także
„idealne").
Jeśli idzie o rzeczy naturalne, moje „rozumienie" ogranicza się do wglądu w ich istnienie,
rodzaje, aniany, o ile godzą się one ze wszystkimi moimi doświadczeniami oraz z
doświadczeniami innych łudzi w świecie przyrodniczym, a także podstawowymi założeniami na
temat struktury tego świata, które przyjmujemy za wspólną zgodą. W ramach tych ograniczeń
możliwe są przewidywania (choć dotyczą tylko prawdopodobieństwa). Na przykład ten oto
przedmiot jest moim zdaniem i zdaniem nas wszystkich dziką jabłonią. Wynika z tego, że na
wiosnę pokryje się kwieciem, latem - liśćmi, jesienią -wocami, a zimą będzie naga. Jeśli chcemy
mieć lepszy widok, możemy wdrapać się na jej wierzchołek, jeśli chcemy odpocząć w lecie,
możemy położyć się w jej cieniu, jeśli jesteśmy głodni zimą, możemy skosztować jej owoców.
Wszystkie te możliwości nie zależą od interwencji ludzkiej, cykl zdarzeń naturalnych rozwija się
sam przez się.
Jeśli zechcę, nie ma przeszkód, aby taką zorganizowaną wiedzę na temat faktów naturalnych na-
wać ich „rozumieniem". Ale w tym szerokim sensie termin „rozumienie" nie oznacza nic innego
jak sprowadzenie znanych i sprawdzonych faktów do innych znanych i sprawdzonych faktów.
Jeśli porozmawiam ze specjalistą w dziedzinie fizjologii roślin, aby dowiedzieć się, co w
rzeczywistości kryje się a opisanym cyklem wegetacyjnym, wspomni na pewno o chemicznych
przemianach chlorofilu i morfologicznej strukturze komórek, słowem - wyjaśni fakty,
sprowadzając je do innych, bardziej ogólnych i sprawdzonych w szerszym zakresie.
Zupełnie inne „rozumienie" właściwe jest w stosunku do rzeczy społecznych (który to termin
obejmuje także działania ludzkie). W tym wypadku nie wystarczy odnieść rozważanego faktu do
jakichś
68
A. Sd
innych faktów czy rzeczy. Nie mogę zrozumieć przedmiotu społecznego bez sprowadzenia go do
< łalności ludzkiej, w wyniku której powstał, a następnie bez sprowadzenia tej działalności do
mot; które ją wywołały. Nie rozumiem narzędzia, nie znając celu, dla którego zostało
skonstruowane, i rozumiem znaku ani symbolu, nie wiedząc, co ma przedstawiać, nie rozumiem
instytucji, nie 1 świadomym jej zadań, nie rozumiem dzieła sztuki, pomijając intencje artysty,
który je wykonał. [,..)j
Najprostszy składnik znaczeń, zgodnie z którymi człowiek działający interpretuje swoje dzia to
występujące w działaniu motywy. Termin ten jest wieloznaczny i obejmuje dwie różne kateg
które powinny być ostro rozróżnione: motywy typu „ażeby" (in-order-to motwes) oraz motywy I
„ponieważ" (pecause-of motwes). Te pierwsze odnoszą się do przyszłości i są tożsame z rezulfc
dla którego osiągnięcia samo działanie jest środkiem; jest to swoisty terminus ad quem. Te i
odnoszą się do przeszłości i mogą być określone jako racje czy przyczyny; jest to swoisty termin
a quo. Tak więc działanie jest zdeterminowane przez projekt działania, w którym uwzględnione
zosi ją motywy typu „ażeby". Projekt jest zamierzeniem działania, które wyobrażamy sobie jako
już zr zowane, motyw typu „ażeby" jest przyszłym stanem rzeczy, który ma zostać zrealizowany
przez ] jektowane działanie, a z kolei sam projekt jest zdeterminowany przez motywy typu
„ponieważ". | pleksy znaczeń składające się na motyw typu „ażeby" i motyw typu „ponieważ"
różnią się tym,j pierwszy jest integralnym składnikiem samego działania, podczas gdy drugi
wymaga szczególi aktu refleksji po stronie jednostki działającej, który podejmowany jest tylko
wtedy, gdy istnieją wys czające racje pragmatyczne.
Trzeba dodać, że ani motywy typu „ażeby", ani motywy typu „ponieważ" nie są dobierane pr
jednostkę działającą całkiem przypadkowo. Przeciwnie, stanowią one elementy wielkich
systemów) biektywnych. Motywy typu „ażeby" są wbudowane w subiektywne systemy planów;
planów życiov planów pracy i wypoczynku, planów na „raz następny", planów dzisiejszego dnia,
planów na najbliżj godzinę itd. Motywy typu „ponieważ" grupują się w systemy, które w
amerykańskiej literaturze i wej występują pod trafną nazwą „osobowości społecznej".
Wielorakie doświadczenia jednostki, ] wy, jakie przejawiała w przeszłości, zostają
skondensowane w formie reguł, maksym, nawyków, gusti upodobań i stają się składnikami
zindywidualizowanych systemów. Jest to osobny i bardzo złoże problem, który wymaga
poważnych rozważań.
Ponad wszystko nie jestem w stanie zrozumieć działań innych ludzi, nie znając stojących za t
działaniami motywów typu „ażeby" i typu „ponieważ". Oczywiście są różne stopnie rozumienia.
] muszę (a co więcej nie mogę) uchwycić motywów innych ludzi w całej ich złożoności, wraz z
hor tem ich indywidualnych planów życiowych, ich nawarstwionym bagażem doświadczeń, ich
widzen unikatowych sytuacji, w których się znajdują. Takie idealne rozumienie zakładałoby
pełną tożsa mojego strumienia myśli z myślami mojego alter ego, a to z kolei oznaczałoby
tożsamość nasz jaźni. Wystarcza zatem, że sprowadzę działania innych do ich motywów
typowych, biorąc pod uw typowe sytuacje, typowe cele, typowe środki itp.
Z drugiej strony, istnieje też wiele stopni mojej wiedzy o jednostce działającej, stopni intymna
lub obcości. Może się zdarzyć, że sprowadzę pewien przedmiot społeczny do działań jednostki, z
1 dzielę określoną pozycję w czasoprzestrzeni, a potem okaże się, że jednostka ta jest moim
najbliżs przyjacielem, albo też przeciwnie, że jest tylko współpasażerem w pociągu, którego
spotykam poi pierwszy i nigdy nie spotkam ponownie. Otóż, nie jest nawet konieczne, abym
zna\ pewną jedno osobiście, po to aby mieć dostęp do jej motywów. Mogę np. rozumieć
działania zagranicznego poli i dyskutować na temat jego motywów, nie spotkawszy go nigdy, a
nawet nie znając jego fotog samo dotyczy jednostek, które żyły dawno przede mną; mogę
rozumieć działania i motywy i równie dobrze jak człowieka jaskiniowego, który nie pozostawił
żadnych dowodów swego ist poza granitowym toporkiem wystawionym w gablotce muzealnej.
Co więcej, nie jest w ogóle konie aby sprowadzać działania ludzkie do motywów jakiejś
konkretnej, znanej w mniejszym lub wię"
w Świat społeczny i teoria działania społecznego
69
stopniu jednostki. Aby je zrozumieć, wystarczy wykryć typowe motywy typowych jednostek,
które wyjaśniają dane działanie jako typowy rezultat typowej sytuacji. Istnieje wiele wspólnego
w działaniach i motywacjach duchownych, żołnierzy, służących, farmerów, gdziekolwiek i
kiedykolwiek by żyli. Co więcej, istnieją działania na tyle uniwersalne, że wystarczy sprowadzić
je do „czyichś" typowych motywacji, aby od razu uczynić je zrozumiałymi.
Wszystkie takie problemy muszą być starannie badane w ramach teorii działania społecznego.
Podsumowując dotychczasowe rozważania - doszliśmy do wniosku, że rzeczy społeczne są
zrozumiałe Iko wtedy, gdy sprowadzone zostaną do działań ludzkich, a z kolei działania ludzkie
są zrozumiałe,
0 ile wskażemy na ich motywy; zarówno typu „ażeby", jak i typu „ponieważ". Głębsze
uzasadnienie tego aktu polega na tym, że żyjąc w świecie społecznym, mogę zrozumieć
działania innych ludzi tylko otyłe, o ile mogę sobie wyobrazić, że sam wykonywałbym podobne
działania, znajdując się w takiej samej sytuacji, kierując się takimi samymi pobudkami i takimi
samymi celami, to znaczy pobudkami
1 celami typowymi dla danej, typowej sytuacji.
Słuszność tej tezy potwierdzi się, kiedy przeprowadzimy analizę działania społecznego w
bardziej ścisłym sensie, to znaczy działania, które bierze pod uwagę postawy i działania innych
ludzi i jest wswoim przebiegu od nich uzależnione. Dotąd zajmowaliśmy się tylko działaniem
jako takim, nie wni-
jąc w analizę modyfikacji, jakie następują w ogólnym schemacie wraz z wprowadzeniem
właściwych ilementów społecznych: wzajemnego powiązania działań i intersubiektywnego
przystosowania. Patrzyliśmy z perspektywy izolowanej jednostki, nie troszcząc się o to, czy
posługuje się ona prostym narzędziem, czy też działa z innymi i dla innych, będąc przez nich
motywowana i ich motywując.
Problem ten niełatwo poddaje się analizie i musimy ograniczyć się do naszkicowania jego
zarysów. lożna dowieść, że wszystkie stosunki społeczne, tak jak je sam rozumiem, żyjąc
naiwnie w świecie społecznym, mają za prototyp moje stosunki z pojedynczym alter ego, z
którym dzielę miejsce w czasoprzestrzeni, moje działanie społeczne bierze pod uwagę nie tylko
fakt fizycznego istnienia alter ego, ale także jego działania, które jak oczekuję, zostanie
sprowokowane moim działaniem. Mogę więc po-ńedzieć, że jego reakcja jest motywem typu
„ażeby" jego własnego działania. Prototypem wszystkich stosunków społecznych jest
intersubiektywne powiązanie motywów. Jeśli wyobrażam sobie, projektując własne działanie, że
ty zrozumiesz moje działanie i że to rozumienie skłoni cię do zareagowania w określony sposób,
to tym samym oczekuję, że motyw typu „ażeby" mojego własnego działania stanie się motywem
typu „ponieważ" twojego działania i vice versa.
Weźmy bardzo prosty przykład. Zadaję ci pytanie. Motywem typu „ażeby" tego działania jest nie
tylko oczekiwanie, że zrozumiesz pytanie, ale przede wszystkim uzyskanie twojej odpowiedzi.
Mówiąc dokładniej, liczę na to, że odpowiesz, choć nie wiem, jaka będzie treść twojej
odpowiedzi. Projektując
oje wtasne działanie, zakładam, że odpowiesz na moje pytanie w ten czy inny sposób, co
oznacza, że w mojej ocenie istnieje duża szansa na to, aby zrozumienie mojego pytania stało się
motywem typu jwnieważ" twojej odpowiedzi, której istotnie oczekuję. Można powiedzieć, że
pytanie jest motywem typu „ponieważ" w stosunku do odpowiedzi, a odpowiedź jest motywem
typu „ażeby" w stosunku do pytania. Takie wzajemne powiązanie między moimi i twoimi
motywami jest ci dobrze znane z doświadczenia, chociaż zapewne nigdy nie zdawałeś sobie
sprawy ze złożonego mechanizmu wewnętrznego, który się za nim kryje. Czułeś się wiele razy
zmuszony do reagowania na czyjeś działanie, które interpretowałeś jako skierowane do ciebie
pytanie, i rzeczywiście reagowałeś zachowaniem, którego motywem typu „ażeby" było
oczekiwanie, że ten drugi, pytający, zinterpretuje je jako odpowiedź. Wiele razy udało ci się też
sprowokować odpowiedź innej osoby przez twoje działanie zwane zadawaniem pytania itd. Na
tej podstawie mam niezłą szansę uzyskania twojej odpowiedzi, jeśli zdecyduję zadać ci teraz
jakieś pytanie. (...)
Świat społeczny, w którym żyję jako jednostka powiązana z innymi za pośrednictwem
rozlicznych stosunków, stanowi dla mnie przedmiot, który posiada znaczenie. Rozumiem go i
tym samym jestem
70
RL. Berger, H. Kellnl
pewien, że jest zrozumiały dla innych. Przypuszczam ponadto, że moje działania skierowane ku
innjl będą przez nich zrozumiane tak samo, jak sam rozumiem ich działania skierowane ku mnie.
Mniej Iii bardziej świadomie przyjmuję istnienie układu odniesienia wspólnego zarówno dla
moich własnjJ działań, jak i dla działań innych. Interesuje mnie głównie nie tyle zewnętrzne
zachowanie innych, ni tyle ich gesty i ruchy cielesne, ile ich intencje, to znaczy motywy typu
„ażeby" i motywy typu „ponil waż", które popychają ich do działania.
Przekonany, że przez swoje działania inni ludzie chcą coś wyrazić, lub też że ich działania
zajmfl szczególne miejsce we wspólnym układzie odniesienia, staram się uchwycić znaczenie
działań z puiJ tu widzenia tych, którzy je podejmują i dopóki nie odkryją dowodów przeciwnych,
zakładam, że z] czenie, jakie działania posiadają dla tamtych ludzi, jest tożsame ze znaczeniem,
jakie mają dla i Ponieważ muszę orientować moje własne działania według motywów typu
„ponieważ" występują w działaniach innych ludzi, które są do mnie skierowane, muszę zawsze
wykryć ich motywy typu „a by" i rozwikłać sieć wzajemnych powiązań społecznych,
interpretując działania innych ludzi z; subiektywnego punktu widzenia. Na tym polega ogromna
różnica między podejściem człowieka żyją go w sieci wielorakich stosunków społecznych, w
którą jest uwikłany jako uczestnik, a postawą cz go obserwatora, który nie jest zainteresowany
rozwojem sytuacji społecznej, w której sam nie ucz niczy bezpośrednio, a którą tylko bada z
perspektywy zewnętrznej. [...]

Peter L. Berger, Hansfried Kellner AKT INTERPRETACJI*


Wszystkie jednostki ludzkie mają znaczenie i pragną żyć w świecie pełnym znaczeń. W zasadfl
każde ludzkie znaczenie jest dostępne dla innych ludzi. W rzeczywistości ta wzajemna dostfl
ność jest decydująca dla wiary w to, iż istnieje coś takiego jak podzielane człowieczeństwo,
które manifestuje się we wspólnocie znaczeń. Lecz oczywisty jest fakt, że niektóre znaczenia
mogą być bardzii dostępne niż inne. Odwołując się do podziału, jakiego dokonał Alfred Schutz,
można wyróżnić dn, główne rodzaje znaczeń. Po pierwsze, istnieją znaczenia znajdujące się w
obszarze mikroświatajeU nostki. Są to znaczenia, które już są albo potencjalnie dopiero znajdą
się w „zasięgu" lub „pod ręks jednostki, oraz te, które są rozumiane same przez się w sytuacjach
dnia codziennego.
Po drugie zaś, istnieją znaczenia poza indywidualnym światem jednostki. Są to znaczenia z pr*
szłości czy też wytworzone przez inne zbiorowości, lub pochodzące z mniej znanych obszarów
właśni społeczności. Wszystkie te znaczenia, które nie są Jatwo dostępne w praktyce dnia
codziennego wgu towej postaci, czyli takiej, którą określiłem wcześniej jako w „zasięgu" lub
„pod ręką", muszą zostać poznane i włączone do obszaru znaczeniowego. Musi zatem zostać
rozpoczęty proces ic/iri czania. IbJega on na udziale w różnych społecznych sytuacjach o
odmiennych kontekstach (szc^ f aje pl
rKażda.

70 RL.
Berger, H. Kel
pewien, że jest zrozumiały dla innych. Przypuszczam ponadto, że moje działania skierowane ku
w będą przez nich zrozumiane tak samo, jak sam rozumiem ich działania skierowane ku mnie.
Mniej| bardziej świadomie przyjmuję istnienie układu odniesienia wspólnego zarówno dla moich
własu działań, jak i dla działań innych. Interesuje mnie głównie nie tyle zewnętrzne zachowanie
innych tyle ich gesty i ruchy cielesne, ile ich intencje, to znaczy motywy typu „ażeby" i motywy
typu „p waż", które popychają ich do działania.
Przekonany, że przez swoje działania inni ludzie chcą coś wyrazić, lub też że ich działania ząjn
szczególne miejsce we wspólnym układzie odniesienia, staram się uchwycić znaczenie działań z
i tu widzenia tych, którzy je podejmują i dopóki nie odkryją dowodów przeciwnych, zakładam,
że i czenie, jakie działania posiadają dla tamtych ludzi, jest tożsame ze znaczeniem, jakie mają
dla i Ponieważ muszę orientować moje własne działania według motywów typu „ponieważ"
występują w działaniach innych ludzi, które są do mnie skierowane, muszę zawsze wykryć ich
motywy typu, by" i rozwikłać sieć wzajemnych powiązań społecznych, interpretując działania
innych ludzi z \ subiektywnego punktu widzenia. Na tym polega ogromna różnica między
podejściem człowieka żyją go w sieci wielorakich stosunków społecznych, w którą jest uwikłany
jako uczestnik, a postawą cz go obserwatora, który nie jest zainteresowany rozwojem sytuacji
społecznej, w której sam nie ucz niczy bezpośrednio, a którą tylko bada z perspektywy
zewnętrznej. (...)

Peter L. Berger, Hansfried Kellner AKT INTERPRETACJI*


Wszystkie jednostki ludzkie mają znaczenie i pragną żyć w świecie pełnym znaczeń. W zasadzł
każde ludzkie znaczenie jest dostępne dla innych ludzi, W rzeczywistości ta wzajemna dosta
ność jest decydująca dla wiary w to, iż istnieje coś takiego jak podzielane człowieczeństwo,
które manifestuje się we wspólnocie znaczeń. Lecz oczywisty jest fakt, że niektóre znaczenia
mogą być bardziB dostępne niż inne. Odwołując się do podziału, jakiego dokonał Alfred Schutz,
można wyróżnić dw główne rodzaje znaczeń. Po pierwsze, istnieją znaczenia znajdujące się w
obszarze mikroświata je nostki. Są to znaczenia, które już są albo potencjalnie dopiero znajdą się
w „zasięgu" lub „pod i jednostki, oraz te, które są rozumiane same przez się w sytuacjach dnia
codziennego.
Po drugie zaś, istnieją znaczenia poza indywidualnym światem jednostki. Są to znaczenia z pr:
szłości czy też wytworzone przez inne zbiorowości, lub pochodzące z mniej znanych obszarów
wła społeczności. Wszystkie te znaczenia, które nie są łatwo dostępne w praktyce dnia
codziennego wj towej postaci, czyli takiej, którą określiłem wcześniej jako w „zasięgu" lub „pod
ręką", muszą dop« zostać poznane i włączone do obszaru znaczeniowego. Musi zatem zostać
rozpoczęty proces ich \ czania. Polega on na udziale w różnych społecznych sytuacjach o
odmiennych kontekstach (szcz
* Tytuł oryg. The Ad of Interpretation, fragm. P.L. Berger, H. Kellner, Sociology Reinterpreted,
New York ] przekład M. Bogunia-Borowska.
Akt interpretacji
71
nie jeśli chodzi o znaczenia z przeszłości) albo poprzez specyficzne dyscypliny naukowe. Idąc
dalej, musimy dokonać dalszych rozróżnień: we wszystkich wspomnianych wcześniej
przypadkach istnieje różnica pomiędzy zwykłą interpretacją znaczeń codziennego życia oraz
interpretacjami dokonywanymi z punktu widzenia nauk społecznych.
Następnie należy rozróżnić interpretacje znaczeń jednostek, z którymi jest się w danym
momencie w bezpośrednim kontakcie twarzą w twarz albo potencjalnie dopiero będzie. W
terminologii Alfreda Schutza są to tzw. „wspólnicy" (consociates). Następnym rodzajem są
znaczenia jednostek, z którymi takie interakcje nie zachodzą, tzw. „rówieśnicy"
(contemporaries), albo w przypadku przeszłości „poprzednicy" (predecessors) Ostatni rodzaj
znaczeń ujawnia się w anonimowych strukturach (np. znaczenie instytucji, z której konkretnymi
jednostkami ludzkimi nie mogą zachodzić żadne interakcje).
Czytelnik, który jedynie w niewielkim stopniu zna koncepcje i poglądy Alfreda Schulza, z
łatwością zauważy, że wszystko to, o czym tu mówimy, może niezwykle szybko stać się dużo
bardziej skomplikowane. W związku z tym, zamiast skupiać się na zawiłościach tych teorii,
spróbujmy zastosować je do konkretnego przykładu. Innymi słowy, zobaczmy, jak wygląda
interpretowanie w konkretnych społecznych sytuacjach. Jak zwykli mawiać fenomenolodzy,
skonstruujmy świat lub w tym przykładzie, przynajmniej miniświat.
Jestem młodą kobietą, absolwentką socjologu na mniej niż elitarnym uniwersytecie stanowym w
środ-kowozachodnim stanie. Biorę udział w socjologicznym zjeździe w dużym hotelu na
zachodnim wybrzeżu. Właśnie teraz, pomiędzy sesjami, dyskutuję z młodą kobietą, która jest z
kolei studentką bardzo elitarnego uniwersytetu w Kalifornii. Poruszyłyśmy naturalnie temat
rynku pracy (jakże mogłybyśmy o tym nie rozmawiać?). Udzieliła mi ona wielu naprawdę
interesujących, mam nadzieję użytecznych informacji na temat ofert pracy w tamtej części kraju.
Nasza konwersacja była bardzo przyjacielska imila i to zarówno pod względem formy, jak i
poruszanych treści. Muszę przyznać, że podobne rozmowy zdarzały mi się już wcześniej przy
różnych okazjach. Rozmowa z nią była naprawdę całkiem ciekawa, a niektóre podane przez nią
informacje nowe i interesujące, chociaż wcale nie nazbyt zaskakujące. Nagle, zupełnie
nieoczekiwanie, nasza konwersacja zmieniła charakter. Powiew chłodu wdarł się do naszej
rozmowy. Moja rozmówczyni spojrzała na zegarek, przepraszając, że musi już iść. Z żalem
przyjęłam informację, że niestety musi już iść. Wychodząc, obróciła się na moment w moją
stronę, przeszyła mnie badawczym wzrokiem i powiedziała: „W zasadzie w ogóle cię nie znam i
być może nie powinnam tego mówić, ale kilku moich przyjaciół z Los Angeles planuje orgietkę
na czternastym piętrze. Jestem pewna, że byłoby fajnie, gdybyś do nas wpadła. Myślę, że
przydałaby nam się dodatkowa kobieta. Może wybrałabyś się ze mną? Niektórzy chłopcy są
naprawdę niesamowici, a na dodatek przystojni".
Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu naszej opowieści. Zastanówmy się, co się właściwie
teraz dzieje? Nie ma żadnego znaczenia, czy jestem teraz zszokowana, czy może podniecona,
czy jestem gotowa przyjąć zaproszenie skuszona wizją uciech, czy też szybko odrzucę tę
propozycję. Takie coś nigdy wcześniej mi się nie przytrafiło, i całkiem niezależnie od moich
uczuć i tego, co ewentualnie mogłabym zrobić w tej sytuacji, to, co się teraz dzieje, jest jasne i
oczywiste: spotkała mnie Nytuacja, która wymagała ode mnie interpretacji. Zaraz po tym,
jakmój poziom adrenaliny unormował się po pierwszym szoku, zaczęły mi przychodzić do
głowy różne możliwe interpretacje tej całej sytuacji oraz niezwykłej i nieoczekiwanej
propozycji. Możliwości były różne. Myśla-iam na przykład, że to po prostu „żart" albo „to tak
naprawdę nie jest wcale zaproszenie na seks party, ale próba uwodzenia mnie przez lesbijkę",
albo nawet „może tylko źle usłyszałam, co ona mówiła?". Każda z tych dopuszczalnych
interpretacji, jeśli dać im wiarę, może nas przesunąć z pozycji całkowitej obcości do stanu
daleko idącej poufałości. Byłam już wcześniej podrywana przez lesbijki, niektóre, i szczególnie
te pochodzące z Kalifornii, strasznie śmiesznie się wyrażały. Zawsze mnie to śmieszyło.
72
RL. Berger, H. Kelln
Załóżmy jednak, że odkładamy na bok wspomniane wcześniej interpretacje. Nie ma tu niczego,
co wskazywałoby, że ona żartuje. Lesbijki posuwają się do uwodzenia, nie wspominając już
przystojnyJ mężczyzn. W każdym bądź razie Kalifornijka czy też nie, posługiwała się
klasycznym amerykański angielskim, a zatem wszystko, co usłyszałam, dobrze zrozumiałam.
Konkludując zatem, nie da W ukryć, że nasza rozmowa znaczyła dokładnie to, co znaczyła:
rzeczywiście byłam zapraszana na orgl Gdy już z całą mocą sobie to uświadomiłam,
stwierdziłam, że jest to dla mnie całkowicie nowa i niezni na mi z dotychczasowego
doświadczenia sytuacja. Nigdy nic podobnego mi się nie zdarzyło. Bez wzgli du na to, czy
ewentualnie odpowiem na propozycję, która przyszła do mnie z nieznanego mi ^ i podejmę
jakieś konkretne działania, czy też nie, z pewnością stanę w obliczu intelektualnego wyz1
Nie da się ukryć, że w konsekwencji bycia postawionym w tej nowej sytuacji jestem zmuszi
rozszerzyć moją mapę poznawczą. Mówiąc, że muszę rozszerzyć moją mapę poznawczą, mam
naprawdę na myśli to, że muszę znaleźć sposób zinterpretowania nowego obszaru znaczenio'
który właśnie odkryłam. Jeszcze inaczej rzecz ujmując, interpretacja jest rodzajem włączania
no1 elementów do już istniejącej mapy znaczeń: staram się zrozumieć nowe przez odniesienie do
s czyli do moich wcześniejszych doświadczeń. Chociaż ten rodzaj komunikacji nigdy wcześniej
rai nie zdarzył, to pasuje do elementów, które znam lub wydaje mi się, że znam, np. na temat
kalii skiego stylu życia (wiedzę czerpię z książek, filmów, czasopism). Jeśli mogę to zrobić
wiarygi tę nową informację zakwalifikowałabym jako informację typu „w garści" (at hand), czyli
taką, znaczenie już znam. „Kalifornijczycy rzeczywiście zachowują się w taki sposób!" A zatem
niała sytuacja potwierdziła moją wcześniejszą wiedzę. Mimo że ta sytuacja jest naprawdę dla
nowa, to mój aparat poznawczy zawiera już takie kategorie, dzięki którym może tę sytuację z łai
włączyć do mojej wizji społecznego świata. Można by więc powiedzieć, że sytuacja ta jest co
pra nowa, ale nie a ż tak nowa, jakby się mogło wydawać. (Aby to lepiej zilustrować,
wyobraźmy inne zaproszenie, które mogłoby brzmieć tak oto: „Moi przyjaciele z Los Angeles
dokonują ryti złożenia krwawej ofiary, na czternastym piętrze. Wciąż nie mamy ofiary.
Chciałabyś nią być?"), wet tę nową informację mogę zaszeregować dzięki kategoriom, które już
posiadam i które dostępne. W najgorszym wypadku muszę jedynie zrekonstruować te kategorie,
aby ująć to, wydarzyło. W tym przypadku już samo zdanie „oni naprawdę tak się zachowują"
jest samo pr aktem rekonstrukcji. Kontynuując dalej rozmowę z moim partnerem, tworzę
znaczenia bardziej rafinowane i złożone.
Zaznaczmy, iż w tym przykładzie nie występowałem w roli profesjonalnego socjologa. Do tego
mentu moje reakcje przypominały reakcje zwykłych ludzi w codziennych sytuacjach, którzy nie
dają żadnej fachowej wiedzy socjologicznej. Intelektualny wysiłek, aby zrozumieć, co się do
mnie nie jest zaprogramowanym procesem, jakąś usystematyzowaną strukturą, w której działania
na; ją w określonym porządku krok po kroku. Rozumienie tego, co ktoś chce nam
zakomunikować się raczej w sposób spontaniczny. Spore partie informacji są gwałtownie
przyswajane i po prostu twarzane przez mój system poznawczy. Zachodzący proces interpretacji
następuje bezwiednie, mojego świadomego udziału, podczas gdy rozmowa naturalnie toczy się
dalej. Dodajmy zatem, że nocześnie toczą się dwa procesy: rozmowa prowadzona na głos z
partnerem oraz moja wewni dyskusja, która jest kluczowa, bo cały czas koncentruje się na
wytwarzaniu znaczeń do tego, co się na pierwszym planie - „na głos".
Dotarliśmy do punktu, w którym nadszedł czas, aby pchnąć naszą historię do przodu. W kiedy
zostałem zaproszony na, przypomnijmy, orgię na czternastym piętrze i po tym, jak zoriei łem się,
co to naprawdę oznacza, uznałem, że nie udzielę natychmiast jednoznacznej odpowiedzi
negatywnej, ani pozytywnej. Nagle moje zainteresowanie urosło do olbrzymk rozmiarów.
Zaczynam zadawać po kolei różne pytania: kim są ci przyjaciele z LA? Jak ca robią? Czy moja
rozmówczyni bierze w tym udział? Właściwie co dzieje się podczas tych spoi
IF
o o te ni ni ni: fei ot na nit
py. co
POg
ści.
pogi
usto int\i
I
łem i mnie nej, s
Akt interpretacji
73
W tym miejscu dokonuję oczywiście czegoś więcej niż tylko interpretacji znaczenia pojedynczej
rozmowy z inną osobą. Zacząłem rozpatrywać kwestię, która pozwoli mi zinterpretować o wiele
większy fragment społecznego świata. Mimo tego, to wszystko nie muszą być poprawne
rozważania socjologiczne. W końcu pytania, które teraz zadaję, są tymi, które każdy człowiek z
pewnością chciałby zadać, zainteresowawszy się taką sprawą czy też sytuacją, w jakiej ja się
znalazłem. Dlatego też te pytania nie muszą być zadawane w pełni zgodnie z wymogami
metodologicznymi i kanonami nauki. Następują one po sobie spontanicznie bez większych
przemyśleń i ustalonego porządku. Jednakże jeśli mój rozmówca będzie gotowy i zechce
odpowiedzieć na te pytania, to po prostu w naturalny sposób zmusi mnie do bardziej naukowej
interpretacji tego zjawiska. Aby to wszystko miało charakter naukowy i przyniosło takież
rezultaty, muszę dokonać jednego niezwykle ważnego założenia: muszę się skupić i słuchać.
Potocznie mówiąc, nie jest trudnością wydobycie znaczenia: muszę się tylko bardzo
skoncentrować na tym, co dana osoba mówi. Nie mogę sobie pozwolić na zbyt długie
rozmyślania i utratę wątku. Najistotniejszy jest fakt, że muszę przez cały czas być bardzo
skupiony na samej rozmowie, muszę starać się dostroić do poziomu komunikacyjnego
rozmówcy, jak to się mówi potocznie, odbierać na tych samych falach. Poza tym muszę
pamiętać, aby nie przerywać, a tym bardziej nie wtrącać swoich sądowi opinii. Nie tylko dlatego
że mógłbym ją tym rozzłościć, ale ponieważ mogłoby to odwrócić uwagę od tego, co ona mówi.
Cały czas muszę starać się kontrolować swoje odruchy, hamować ekspresję ichęć aktywnego
brania udziału w tej rozmowie. Muszę starać się panować nad swoimi emocjami -pozytywnymi
lub negatywnymi. Wszystko to czynię po to, aby wykazać się otwartością, przynajmniej przez
jakąś chwilę, podczas której uda mi się uchwycić jej sposób postrzegania świata. Muszę zatem
panować nad sobą tak długo, jak ta rozmowa trwa.
Przypuśćmy, że ten wysiłek pozwoli nam zrozumieć więcej, niż oczekiwaliśmy. Moja
rozmówczyni odłożyła swój odlot tylko dla tych wyjątkowych rozkoszy, które czekają ją na
czternastym piętrze. Będą one zapewne trwały wystarczająco długo, żeby odpowiedzieć na
nurtujące nas pytania. Zobaczmy zatem, co udało mi się ustalić do tego momentu. Zdobyłem
wiedzę, i to z pierwszej ręki, o ludziach, którzy mają wziąć udział w seksie grupowym na
czternastym piętrze podczas zjazdu naukowców. Wiedza ta me była co prawda pełna, wręcz
przeciwnie, raczej niewielka i dość skromna, ale mimo to zmieniła moją mapę poznawczą w
odniesieniu do tego szczególnego obszaru, jakim są seksualne uciechy i preferencje
amerykańskiego społeczeństwa. Fakt, że moje zainteresowanie znacząco wzrosło, świadczy o
tym, że ta wiedza ma dla mnie niebagatelne znaczenie. Używając terminologii Alfreda Schutza,
można powiedzieć, że to, co ja zrobiłem podczas aktu interpretacji, jest niczym innym jak
przystosowaniem mojej własnej struktury znaczeniowej do struktury znaczeniowej innej osoby i
grupy, do której ona przynależy.
? Przedłużając dalej tę konwersację, dopracowałbym owo przystosowanie struktur
znaczeniowych, w polegałoby na tym, że dowiedziałbym się więcej o mojej rozmówczyni i jej
przyjaciołach oraz ich poglądach na świat - które najprawdopodobniej nie zawierają
bezpośrednich odniesień do seksualności. Myślę, że rzeczywiście zacząłbym rozumieć społeczny
kontekst i światopogląd na świat, wewnątrz którego te seksualne zwyczaje tworzyłyby dla tych
ludzi sens. Podkreślmy, poznałbym społeczny kontekst, w jakim ten seksualny obyczaj nabiera
ważnego znaczenia dla określonej grupy ludzi. Ten ogólny pogląd na świat stanowi klucz
interpretacyjny dla różnych obszarów życia społecznego. Pozwala się on ustosunkowywać,
interpretować oraz nadawać znaczenia nie tylko związkom międzyludzkim czy też intymności,
ale być może także polityce czy religii.
Moje pytanie zrodziłoby się zatem w efekcie korelacji tego, co już wiem, czego się teraz
dowiedziałem oraz tego, czego się jeszcze chcę dowiedzieć. Bardzo prawdopodobne, że ta
zgromadzona przeze mnie wiedza pozwoli mi lepiej „umiejscowić" tę konkretną kobietę
wewnątrz określonej grupy społecznej, skategoryzować ją i w efekcie zaklasyfikować. Innymi
słowy, dokonam jej t y p i z a c j i. Na przy-

74
RL. Berger, H. Kelln
kład będę mógł zaklasyfikować ją inaczej niż „Kalifornijka" (oczywiście jest to nieprecyzyjna
typizacji w odniesieniu do ludzi biorących udział w orgiach - pomyślmy o wszystkich
wyborcach Reagana), al zamiast tego w procesie kategoryzowania wystąpi wiele zdecydowanie
precyzyjniej zdefiniowanych i opisanych typów ludzi, którzy angażują się w ten rodzaj
aktywności.
Pamiętajmy jednak: moje konstruowanie znaczeń zależy od tego, co ona opowiadała. Ujmując
rzecJ inaczej: to o n a przedstawia mi portret owej seksualnej subkultury. W każdym bądź razie
nie poszła śmy na czternaste piętro, przynajmniej jeszcze nie - wciąż jesteśmy na dole w sklepie
z kawą. Tak mm mamy dwie hipotezy wynikające z naszej konwersacji. Pierwsza: typ ludzi
reprezentowany przez m konkretną jednostkę postrzega tę subkulturę w jakiś szczególny sposób.
Lub druga: jej percepcja i <m biór tej subkultury z jakiś powodów jest uzasadniony i właściwy.
Jeśli mam wybierać pomiędzy tym dwiema hipotezami, muszę dojść do jakiejś konkluzji na
temat wiarygodności mojej rozmówczyJ -informatorki. Zależnie od tego, jakiego dokonam
wyboru, będę mógł powiedzieć jedną lub dwie rzecl (powiedzieć sobie samemu): „Rozumiem
jak, a może nawet dlaczego, właśnie w taki sposób ta osoba postrzega świat": lub: „Ten sposób
percepcji świata powinienem traktować całkiem poważnie" (nie™ niecznie poważnie w takim
sensie, że chciałbym się przyłączyć do tej subkultury, ale jako potwierdzi nie tego, iż dla niej ma
to istotne znaczenie).
Starając się lepiej to wyjaśnić, można użyć dwóch terminów Jeana Piageta: w pierwszej
kolejności zasymilowałem jej punkt widzenia - czyli wchłonąłem go w mój własny sposób
postrzegam świata, który w rezultacie nie zmieni! się zbytnio; w drugiej kolejności
przystosowałem mój punkt vm dzenia (dokonałem akomodacji)dojej sposobu widzenia. W tym
drugim przypadku akomo-dacja mojego widzenia do jej postrzegania spowodowała znaczącą
zmianę w moim wcześniejszym « strzeganiu świata. W obu przypadkach widzę świat zupełnie
inaczej. Mówiąc prosto: Nie mogfl interpretować znaczeń innych ludzi bez zmiany, chociażby
minimał nej, mojego własnego systemu znaczeń.
Powtórzmy zatem, że w tym przykładzie byłem po prostu zwykłym człowiekiem
zainteresowany* zrozumieniem nieznanych poziomów społecznej rzeczywistości, które właśnie
mi zaprezentowana Nie występowałem tutaj jednak w roli profesjonalnego socjologa
uprawiającego rzetelnie swój zawół Wszystko bowiem co do tej pory zostało tutaj powiedziane o
moich staraniach związanych z tą in« pretacją, mogłoby być powiedziane także, gdybym był po
prostu kupcem ze środkowozachodniego sklł pu, gospodynią domową lub zakonnicą. Mój zawód
nie odgrywał dotychczas żadnej roli i nie miał w tyefl rozważaniach szczególnego znaczenia.
Nadszedł jednak czas, aby urozmaicić nieco nasz wywód. Wpił wadźmy zatem na scenę
zawodowego socjologa. Wyobraźmy sobie: jestem w trakcie tej samej konwł sacji, tym razem
jednak jako socjolog - moje wysiłki są teraz skoncentrowane na specyficznej, socjoł gicznej
interpretacji. Powiedzenie, że uczestniczę w konwersacji jako socjolog, może znaczyć dvi
rzeczy. Wyobraźmy sobie dwie sytuacje. Po pierwsze, że snuję się wokół sklepu z kawą, z taką
ogroi™ ciekawością i zainteresowaniem badawczym - piszę doktorat o seksualnych
zachowaniach socjologów - przypuszczalnie będziemy musieli sobie wyobrazić, że wyżej
wspomniane zaproszenie na orgię h było zupełnie przypadkowym zdarzeniem, ale szukaniem i
może prowokowaniem przeze mnie sytuacji na użytek własnych badań. Ałbo po drugie, zupełnie
alternatywnie wyobraźmy sobie sytuację, że moje zainteresowanie j a k o s o ej o 1 o g a jest w
trakcie rozmowy pobudzane. W takiej sytuacji definhł siebie jako socjologa angażującego się w
badania nie tylko nieoczekiwanych, ale niezwykle interes™ cych sytuacji. Co się zatem zmienia
wskutek zmiany roli ze zwykłego uczestnika na socjologicznego badacza?
Jako socjolog, muszę oczywiście kontynuować słuchanie i interpretację, a każdy z tych procesw
ma teraz szczególny charakter. Podobieństw między zwykłym słuchaniem a interpretacją jest
wiek Dużo opisanych wcześniej procedur jest zresztą takich samych i są one kontynuowane. Ale
różnicej ważne i muszą być wyjaśnione. Na początek maksymalnie dystansuję się od tego, co
dzieje się wmoB
Akt interpretacji
75
umyśle. Celowo wychodzę z sytuacji i przyjmuję rolę osoby stojącej na zewnątrz (nawet jeśli
inny partner w tej sytuacji nie jest świadomy mojego dystansu). Poza tym dystans, który
uzyskuję, jest niezbędny do tego, abym mógł mieć pełną kontrolę nad tym, co się dzieje.
Nie ulega wątpliwości, że przy tym muszę być ciągle skupiony na słuchaniu tego, co jest
mówione. Moja koncentracja umysłu na dokładnym słuchaniu jest tym razem zdecydowanie
bardziej systema-yczna. Tym razem muszę być maksymalnie zdyscyplinowany, zdecydowanie
bardziej, niż gdybym słuchał tej rozmowy jako zwykły śmiertelnik. Ci, którzy prowadzili już
wcześniej socjologiczne badania, wiedzą, o czym mówię. Będąc socjologiem, nabywa się
bowiem podczas realizacji licznych projektów badawczych nawyku uważnego słuchania. Taka
umiejętność jest bardzo przydatna dla badacza, który natychmiast po zdefiniowaniu jakiejś
sytuacji jako interesującej z punktu widzenia socjologii zaczyna ją analizować z punktu widzenia
badania socjologicznego. A zatem wchodząc w rolę socjologa, uruchamiam w sobie również
nawyk odłączania odniesień do swojego życia. Staram się to czynić tak długi, jak tylko jestem w
stanie. W omawianym przykładzie unikam zatem moralnej dezaprobaty, utraty tchu z powodu
własnego podniecenia czy parareligijnych oczekiwań. Jestem bliski cudownego we-snętrznego
przeżycia, będę bowiem doświadcza! i uczestniczył w obserwacji jednej z takich sytuacji, gdzie
dystans i niezaangażowanie jest niezbędne i wysoce pożądane. (W przeciwieństwie do
konwersacji, powiedzmy, z narzeczonym lub mężem, kiedy brak zaangażowania w dyskusję
może przynieść bardzo przykre i niepożądane skutki. Taki brak zaangażowania w rozmowach i
relacjach z bliskimi jest po prostu niewłaściwy i nie na miejscu. Można nawet powiedzieć, że to
rodzaj zdrady w związku).
Wróćmy zatem do naszych socjologicznych wyjaśnień. Jak już wcześniej wspominałem, z
punktu widzenia socjologii interakcja moich własnych struktur znaczeniowych ze strukturami
mojego rozmówcy i, o ile dopisze szczęście, ze strukturami znaczeniowymi seksualnej
subkultury, znajduje się »centrum naszych zainteresowań. Dzieje się tak na skutek jej
komunikacji. Przy czym moje własne struktury znaczeniowe są teraz nie tylko bardziej
systematyczne i wyraźne, są to już struktury znaczeniowe zupełnie innego rodzaju. Dlaczego
mówię, że są one innego rodzaju? Wynika to z tego, że nie były one uformowane jedynie przez
moje własne wcześniejsze doświadczenia i interpretacje, ale także przez zbiór socjologicznych
teorii i bogatej wiedzy. Ta tradycja i naukowa dyscyplina jest stale obecna w moim własnym
procesie interpretacji. Dokonywane przeze mnie typologie oraz stawiane hipotezy są nie tylko
bardziej systematyczne, ale ich treść i jakość także są inne. Na przykład dokonując typizacji
mojego rozmówcy i kręgu jego przyjaciół, mogę położyć szczególny nacisk na jego klasę.
Czyniąc to, używam do interpretacji całej dostępnej i znanej mi wiedzy na temat teorii
stratyfikacji. Poza tym czerpię informacje i dane z licznych już istniejących prac innych
socjologów. Zatem mogę założyć, opierając się na analizach i badaniach poczynionych przez
tych socjologów, że taki seksualny wzorzec zachowań jest typowy dla określonych grup.
Posłużmy się ilustracją. Będą to awansujący z klasy niższej średniej ewangeliccy protestanci,
których rodzice są rozwiedzeni. Albo inny przykład: tracący swoją pozycję na drabinie
stratyfikacyjnej Żydzi z klasy wyższej średniej, którzy jako nastolatkowie cierpieli z powodu
kataru siennego. Aby wszystko było absolutnie jasne, ujmijmy to raz jeszcze tak: jeśli
interpretuję jakąś sytuację, występując w roli zawodowego socjologa, to cała moja naukowa
socjologiczna wiedza (lub raczej segment, który jest teoretycznie odpowiedni do obróbki
badanego materiału) towarzyszy mi przez cały czas, będąc ulokowaną w moim umyśle. Jest ona
moim niewidocznym, milczącym partnerem w tej całej sytuacji.
Jako wprawiony socjolog, z łatwością w każdej chwili mogę sięgać i odwoływać się do mojej
wiedzy. Innymi słowy, cala dziedzina wiedzy jest w zasięgu mojej ręki. Prawie automatycznie
pojawiają się w mojej głowie różne możliwe interpretacje danej sytuacji. Decyzja, którą z nich
zastosuję, zależy od tego, na ile ona „pasuje" do danych zawartych w problemie. Robię to
spontanicznie i właściwie nieco nieświadomie. Wszystko idzie gładko do momentu, kiedy
okazuje się że dane nie wydają się .pasować" do jednego z wielu dostępnych schematów
interpretacji. Wówczas zdecyduję się na otwarte
A
76 RL. Berger, H.
Kellal
i systematyczne porównanie wszystkich możliwych interpretacji. W takim momencie można
powił dzieć, że „żongluję" wielością możliwych interpretacji. Jeśli okaże się jednak, że żadna z
nich n pasuje wystarczająco do sytuacji, cóż, będę zmuszony skonstruować „nową", a
przynajmniej barda! zmodyfikować moją własną interpretację. Decydując się na to, poczynię
zamierzony wysiłek, by posegregować lub „sfalsyfikować" to, co jest już wiadome, w
porównaniu z nową wiedzą, którą próbuję! posiąść. Tego rodzaju rozterki zawsze towarzyszą
procesowi tworzenia. Ta kwestia powróci w dyskm nad konceptualizacją. Wystarczy teraz
zwrócić uwagę, że ta procedura jest ochroną przed zbytrii dogmatyzmem (w sensie obstawania
przy wcześniejszym punkcie widzenia i tworzeniu z tego na afl danych). Jest to także sposób
ochrony przed przeoczeniem niektórych danych, które nie dają się łatwo włączyć do
poprzednich, istniejących już opcji schematów interpretacji oraz z nimi pogodzić.
Poza tym jako socjolog mam różne sposoby radzenia sobie z uwiarygodnieniem tego, co mówiła
? jednostka. W tym miejscu, ustalając jej charakterystykę, mogę bardzo szybko postawić
hipotezę,ł inne podobne do niej typy mają taki a nie inny sposób widzenia rzeczy i świata. Lecz
jeśli chcę zdecydować, czy przystosować te punkty widzenia do mojej własnej socjologicznej
wiedzy i percepcji amefl kańskich nawykowi obyczajów seksualnych, muszę obrać tylko jeden
możliwy kierunek działania, a im, nowicie: muszę wyjść na zewnątrz i kontynuować badania tej
domnl manej subkultury. To niekoniecznie musi od razu znaczyć, że idę na czternaste piętro z
mofl rozmówczynią, aby zobaczyć, czy tam naprawdę się coś szykuje i czy rzeczywiście jest tam
jakaś ora i czy w ogóle to naprawdę jest to, o czym ona mówiła. To ma nawet mniejsze
znaczenie niż to, że będJ już na czternastym piętrze, wziąłbym udział w tej orgietce. Mógłbym
nawet w interesie nauki zosfl tzw. uczestnikiem-obserwatorem. W tym przypadku jednak
bardziej istotne będzie zachowanie ul wnętrznego dystansu do sytuacji, jakkolwiek może być to
trudne (udowodniono naukowo, że orgaai i teoria stratyfikacji nie łączą się ze sobą tak prosto).
Lecz jeśli będzie mi dane, mógłbym zdecydowł się na pozostanie takim obserwatorem, jakim
kiedyś bywali katolicy znajdujący się w szczegółu™ sytuacjach nieuniknionego i
przypadkowego uczestnictwa w religijnych obrzędach wyznawców innjB religii. Wcześniejszej
generacji katolików zalecano wówczas tzw. „niezwracające uwagi nieuczest™ two" (śmiem
twierdzić, że to może być nazbyt trudne w przypadku seksualnego party). Jednakże« mnie jako
obserwatora otwierają się jeszcze inne możliwości. Mogę chociażby robić wywiady z innjj
respondentami o podobnej charakterystyce. Mogę szukać kontaktu z tą subkulturą w innych i
kach, które mogą być bardziej przydatne do badań. Jeśli mam na to środki, mogę zatrudnić ludzi,
że prowadzili dla mnie badania. Lecz którąkolwiek drogę badań bym wybrał, jasne jest, że
prawdzra lub nieprawdziwość relacji i doniesień respondentów będzie musiała zostać poddana
testom et! pirycznym (z zastosowaniem bardzo rygorystycznych zasad metodologicznych i
naukowych).!
Odwrotnie, nie mogę wyciągnąć żadnych wniosków a priori jedynie na podstawie moich
teoretya nych przekonań na temat prawdziwości tego, o czym mówi dana jednostka, tylko na
podstawie tego,! wydaje mi się ona wiarygodna. Wszystkie moje hipotezy - dotyczące
ulegających degradacji społe protestantów czy też dotkniętych katarem siennym żydowskich
nastolatków itd. muszą stać się pr miotem poważnych i systematycznych badań empirycznych. I,
naturalnie jeśli moje badanie okaże I wiarygodne, muszę być przygotowany na to, że niektóre z
tych hipotez nie zostaną potwierdzonej moje badania.
Zajmijmy się teraz problemem konceptualizacji. Zacznijmy od tego, że w nauce nie istnieją tyl
„suche fakty". Eakty są bowiem zawsze umiejscowione w specyficznej strukturze pojęciowej,
kontdi cie społecznym. Stwierdzenie to dotyczy zresztą nie tylko nauki, ale również codziennego
życia. szej codzienności nie spotykamy wyłącznie „suchych faktów", lecz fakty reprezentowane
poprzez s tury relewantne (struktury odniesień) oraz znaczeniowe. To oznacza, że zwyczajne
życie jest or| zowane w umysłach tych wszystkich, którzy w nim uczestniczą. Podobnie jak w
przypadku nauh|

Akt interpretacji
77
także tutaj owo organizowanie dokonuje się poprzez strukturę pojęciową, aczkolwiek może być
ona niewyszukana i nielogiczna, a sami uczestnicy mogą mieć na ten temat jedynie mgliste
pojęcie.
Pbwróćmy jednak do naszego wcześniejszego przykładu. Jednostka (mam tutaj na myśli
zwykłego alowieka, nie zaś zawodowego obserwatora socjologa), która mówi: „To jest orgia!",
może tak naprawdę wysuwać stwierdzenie na temat tego, co widziała na własne oczy, czyli na
podstawie zaobserwowanych przez nią faktów. W naszym przykładzie zaobserwowane fakty
pozwoliły jej stwierdzić, że to była zeczywiście orgia. Powiedzmy, że widziała dziesięciu ludzi,
zupełnie nagich, zajętych baraszkowa-liem na dywanie w hotelowym pokoju. Na dobrą sprawę
ten „fakt" także nie jest całkiem „suchy". Jest on po prostu faktem, który został zauważony przez
obserwatora na samym początku. To n a nim została skupiona jego uwaga.
Nie każdy jednak obserwator w pierwszej kolejności poświęciłby swoją uwagę kłębiącym się na
dywanie postaciom. Na przykład niewinna nauczycielka z prowincji mogłaby, z dużym
prawdopodobieństwem, nie zwrócić uwagi na nagich bohaterów przedstawienia rozgrywającego
się na podłodze, ale dajmy na to, z pasją wpatrywać się w artystyczne reprodukcje zdobiące
ściany hotelowego pokoju (wyobraźmy sobie, że jest ona wielką koneserką takiej hotelowej
sztuki i stąd bierze się jej zachowanie). Lub, pozwólmy naszej wyobraźni pracować dalej,
mogłaby ona po wejściu do pokoju ślepo ruszyć wkierunku łazienki w celu sprawdzenia
instalacji wodno-kanalizacyjnej. Także w tym przypadku można byłoby znaleźć jakieś
intelektualne powody jej działań. Na przykład może być ona zainteresowana ostatnimi
innowacjami w tym obszarze nowoczesnych technologii. Innymi słowy, jej brak zainteresowania
(albo znikome) „faktami" natury seksualnej w tej sytuacji jest rezultatem tego, co psychologowie
określają jako „percepcja selektywna".
To dzięki percepcji selektywnej nasza bohaterka zauważa te szczególne fakty, które ją interesują,
nie zwracając prawie w ogóle uwagi na te, które nie budzą jej zainteresowania. Te mniej istotne,
przynajmniej na początku, ignoruje, zaspokajając ciekawość w stosunku do tych, które ją
fascynują. To ainteresowanie zakłada istnienie struktury pojęciowej, do której dociera
nieustający i atakujący zmy-dy człowieka ciąg informacji. Pozornie spontaniczne określenie tych
szczególnych faktów postrzeganych jako „orgia" jest bezpośrednim zastosowaniem pojęcia do
tego, co jest właśnie przez jednost-fcc dostrzegane. Innymi słowy, jednostka widzi „fakty" w
postaci baraszkujących na dywanie ludzi i dostosowuje do tego, co widzi, określone pojęcie. W
omawianym przez nas przypadku jest to właśnie .orgia". To pojęcie zakłada bardziej obszerny
system pojęć mających związek z obszarem aktywności jeksualnej. A zatem, aby jeszcze
bardziej urozmaicić nasz przykład, jeśli po wejściu do pokoju hotelo-wego nasza obserwatorka
zastałaby tam po prostu dwie nagie osoby, mężczyznę i kobietę w łóżku, a nie na podłodze,
kochających się - bez względu na to, jak ona mogłaby nazwać t ę scenę - to byłoby trudno
powiedzieć, że jest to „orgia". W tym wypadku, w ramach co prawda tej samej struktury
pojęciowej związanej z aktywnością seksualną, inne pojęcie wydawałoby się bardziej
odpowiednie. Gdy mężczyzna i kobieta kochają się ze sobą, to trudno nazwać to orgią, chociaż w
każdym z tych przypadków ludzie poddają się czynnościom o charakterze seksualnym.
To nie są jednak pojęcia, które miałyby charakter naukowy. Nie są one bowiem dokładnie
zdefiniowane, a ich wzajemne relacje nie są wyjaśnione. Poza tym ich empiryczna prawdziwość
nie jest nauko-wo potwierdzona i udowodniona. Qwasi-pojęcia zwykłego życia posiada cel
wybitnie pragmatyczny -tostarczyć „mapę dla funkcjonowania w życiu". Te same gwasi-pojęcia,
pragmatycznie zastosowane Iw codziennym życiu, są tym, co Alfred Schutz nazywał typizacjami
oraz, jak wystarczająco udowodnił, zwykle życie społeczne byłoby bez nich niemożliwe: ludzie
nie wiedzieliby, „co jest czym".
Wnioski z naszych rozważań są co prawda proste, lecz bardzo istotne z metodologicznego
punktu I widzenia: pojęcia socjologiczne nie mogą być modelami myśli narzucanymi z
powietrza (tak jak pozy-pywiści z różnych szkół zwykle czynią), lecz raczej muszą odnosić się
do typizacji, które już istnieją fidziałają tak, jak w sytuacji, którą tutaj analizowaliśmy. Każda
bowiem sytuacja z udziałem ludzi nie-
78
RL. Berger, H. Kelln
sie ze sobą pewne znaczenie wypływające z nich samych. Celem socjologicznej interpretacji jest
uc nienie tych znaczeń bardziej przejrzystymi oraz powiązanie ich (przyczynowo albo w inny
spos z innymi znaczeniami oraz całymi systemami znaczeń. Używając raz jeszcze języka
Alfreda Schufc stwierdzimy, iż pojęcia socjologiczne są konstruktami drugiego rzędu
(konstruktami pierwszego i dzaju są oczywiście typizacje, które socjolog znajduje i odkrywa w
danej sytuacji). Lub, używając ję ka Webera, można powiedzieć, że pojęcia socjologiczne muszą
być znaczeniowo-adekwatne (o więdnie) (sinnadaeguat) - to znaczy muszą zachować zrozumiale
połączenie ze znaczącymi ir cjami aktorów danej sytuacji.

?
-

INTERAKCJE I STOSUNKI SPOŁECZNE


Georg Simmel
WYMIANA JAKO ŚRODEK PRZEZWYCIĘŻENIA CZYSTO SUBIEKTYWNEGO
ZNACZENIA WARTOŚCI PRZEDMIOTU*
rTechniczna forma transakcji ekonomicznych wytwarza królestwo wartości, które jest niemal
zupel-I nie oderwane od podbudowy subiektywno-osobowej. Choć jednostka kupuje, bo ona ceni
i chce skonsumować dany przedmiot, to jednak pragnienie to wyraża skutecznie jedynie za
pomocą pewnego innego przedmiotu, który daje w zamian. Poprzez to subiektywny proces, w
którym dyferencja-cja i rosnące napięcie pomiędzy funkcją i treścią tworzą obiekt jako
„wartość", zmienia się w obiektywną, ponadosobową relację między przedmiotami. Osoby
zachęcone przez swe życzenia i wartościowania do dokonania raz tej, raz innej wymiany są
świadome jedynie ustanowienia relacji wartości, której treść tkwi w przedmiocie. Kwantum
jednego przedmiotu odpowiada wartości określonego kwantum innego przedmiotu, zaś proporcja
ta istnieje jako coś obiektywnie słusznego i podlegającego prawidłowościom - w taki sam
sposób, jak pojmujemy obiektywną wartość w moralności czy w innych obszarach. Tak
przynajmniej przedstawiałby się fenomen gospodarki w pełni rozwiniętej. Przedmioty krążą w
niej zgodnie z normami i miernikami ustalonymi w określonym uprzednio momencie,
przeciwstawiając się jednostce jak pewne obiektywne królestwo. Może ona w nim uczestniczyć
lub nie, jeśli jednak chce tego, to może to uczynić tylko, poddając się zewnętrznym względem
siebie determinacjom. Gospodarka zmierza ku takiemu stopniowi rozwoju - nigdy w pełni nie
realizowalnemu, ale i nigdy nie nierealnemu - w którym wartość przedmiotów określana będzie
przez automatyczny mechanizm, niezależnie od tego, ile subiektywnych uczuć, jako warunków
czy też treści, wcieliło się w ten mechanizm. Wartość danego przedmiotu uzyskuje posiadaną
przez siebie widoczność i uchwytność właśnie poprzez fakt, że jeden przedmiot jest oferowany
w zamian za drugi. Wzajemne równoważenie się, poprzez które każda wartość ekonomiczna
wyraża swą wartość w innym przedmiocie, usuwa oba przedmioty ze sfery czysto
subiektywnego znaczenia. Relatywność wartościowania oznacza jego obiektywizację.
Podstawowe odniesienie do człowieka, w którego uczuciach rozgrywają się wszystkie procesy
wartościowania, jest tutaj już założone, ono jak gdyby wrasta w rzeczy, które opatrzone nim
zaczynają wymierzać się nawzajem, a wymierzanie to nie jest nstępstwem ich wartości
ekonomicznej, lecz jej nośnikiem lub treścią.
_______
• Fragm. G. Simmel, Filozofia pieniądza, przekład A. Przylębski, Poznań 1997.
80
G. Sin
Wymiana jako wzajemne wyrażanie wartości rzeczy
Pakt wymiany ekonomicznej wyrywa zatem rzeczy z ich stopienia z czystą subiektywnością
podmiol i każe im się wzajemnie określać poprzez umieszczanie w nich funkcji ekonomicznej.
Przedmiot uzyskuje swą praktyczną wartość nie tylko poprzez to, że to on jest pożądany, lecz
poprzez to, że pożądaj jest inny przedmiot. Wartość jest określona nie tylko przez stosunek do
odczuwającego podmiotu, lei i przez to, że ten stosunek zależy od kosztów ofiary, która - patrząc
z drugiej strony - przejawia M jako konsumowana wartość, podczas gdy sam przedmiot ukazuje
się jako ofiara. Poprzez to przedmioty równoważą się wzajemnie, zaś wartość zjawia się w
bardzo osobliwy sposób, jako obiektywna, pra należna im wiasność. Ponieważ przedmiotem się
handluje - innymi siowy: ponieważ określona zosta ofiara, którą reprezentuje -jego znaczenie dla
obu stron wydaje się być czymś wobec nich zewnęm nym, jak gdyby każda z nich doświadczała
przedmiotu jedynie w stosunku do siebie. Zobaczymy pfl niej, że gospodarka izolowana nakłada
także tę samą konieczność ofiary na zdobycie danej rzeJ konfrontuje bowiem człowieka
ekonomicznego z wymogami natury; a więc również w tym wypadkuB sama relacja wyposaża
rzecz w to samo obiektywnie uwarunkowane znaczenie nawet wtedy, gdy mamy do czynienia
tylko z jednym uczestnikiem wymiany. Pożądanie i uczucie podmiotu jest silą napędów w tle,
ale samo nie mogłoby wytworzyć formy wartości, będącej rezultatem wzajemnego równoważem
się przedmiotów. Gospodarka przepuszcza strumień wartościowań przez formę wymiany,
tworząc m średnie królestwo między pragnieniami, będącymi źródłem wszelkiej ludzkiej
aktywności, a zaspokqB niem potrzeb, będącym jej zwieńczeniem. Specyficzną cechą
gospodarki jako szczególnej formy ? chowania i komunikacji jest nie tylko to, że wartości są
wymieniane, ale i to, że zachodzi wymi« wartości. Znaczenie, które przedmioty uzyskują w
wymianie i poprzez nią, nie jest oczywiście całkofl cie niezależne od ich znaczenia bezpośrednio
subiektywnego, pierwotnie określającego ten stosunek oba są nierozerwalnie połączone jak
forma i treść. Lecz obiektywny proces, który bardzo często opanł wuje także świadomość
jednostki, abstrahuje od tego, że jego materiałem są wartości; jego cechą jefl mieć do czynienia z
równością wartości. Podobnie jak geometria, której celem jest określenie stosuifl między
rozmiarami obiektu bez odnoszenia się do substancji, dla których te stosunki zachodzą. To,fl nie
tylko rozważania na temat gospodarki, ale i gospodarka sama polega na abstrahowaniu od otacfl
jącej rzeczywistości procesów wartościowania nie jest tak zaskakujące, jakby się zrazu mogło
wyfl wać, jeśli uświadomimy sobie rozmiary, w jakich ludzka aktywność w każdej z jej sfer
posługuje ? abstrakcją. Siiy, relacje i własności rzeczy - wraz z naszą własną istotą - tworzą
obiektywnie penfl ujednoliconą całość, którą nasze interesy rozwarstwiają na mnogość
niezależnych serii czy też mdm wów. Każda nauka bada zjawiska jednorodne i wyraźnie
odróżnione od problemów innych nauk, pfi czas gdy rzeczywistość ignoruje te granice i każdy
fragment świata przedstawia konglomerat zadfl dla wszystkich nauk. Podobnie nasza praktyka
wycina z zewnętrznych i wewnętrznych kompleksdB rzeczy jednostronne szeregi, tworząc przez
to wielkie systemy dziedzin kultury. To samo dotyczył szych uczuć. Gdy doświadczamy uczuć
religijnych czy społecznych, gdy jesteśmy melancholijni ? radośni, to jest to zawsze abstrakcja
od totalności rzeczywistości będącej przedmiotem naszych ucaB - albo też dlatego że jedynie
reagujemy na te ważenia, które mogą zostać włączone w obszar ? kichś zainteresowań
kulturowych, albo dlatego że poprzez nadanie każdemu przedmiotowi pewnejB zabarwienia,
czerpiącego swą ważność ze splecenia z innym zabarwieniem, tworzymy obiektywną jedność.
Wskutek tego stosunek człowieka do świata można ująć także w następującą formułę: nfl sza
praktyka nie mniej niż nasza teoria stale wyrywa pojedyncze elementy z absolutnej jedno™ i
splecenia rzeczy, w którym jedna wspiera drugą, wszystkie zaś mają równe prawa, i
przetwarza™ elementy w relatywne całości. Z wyjątkiem bardzo ogólnych intuicji nie
posiadamy żadnego o(taff sienią do całości bytu. Określony stosunek do świata uzyskujemy
jedynie przez stałe abstrahowanie m zjawisk, w zgodzie z potrzebami naszych myśli i działań,
wyposażając te abstrakcje we względną a
Wymidnajako środek przezwyciężenia czysto subiektywnego znaczenia wartości przedmiotu
81
modzielność związku czysto wewnętrznego, która ciągłość ruchu świata przekształca w
obiektywny byt. System ekonomiczny jest zatem oparty na abstrakcji, na stosunku
ekwiwalentnej wymiany, równowadze między ofiarą a zdobyczą; w rzeczywistym procesie, w
którym system ten funkcjonuje, nierozerwalnie powiązany jest ze swym fundamentem i
końcowym efektem: z pragnieniem i jego zaspokojeniem. Ta forma istnienia nie odróżnia go
jednak od innych obszarów, w których ogół zjawisk rozkładamy zgodnie z naszymi celami.
)biektywizacja przedmiotu dzięki jego wymianie na inny przedmiot
Dla obiektywności wartości ekonomicznej, wyznaczającej samodzielność obszaru gospodarki,
decydu-ice jest zasadnicze wykraczanie ważności tej wartości poza pojedyncze podmioty.
Poprzez to, że za lanyprzedmiot musi zostać oddany inny, ujawnia się, że przedmiot ów jest coś
wart nie tylko dla mnie, ale także sam w sobie, tzn. dla kogoś innego. Równanie: obiektywność =
ważność dla podmiotów w ogóle, znajduje w ekonomicznej formie wartości jedno ze swych
najwyraźniejszych uzasadnień. Dzięki ekwiwalencji, którą uświadamiamy sobie i którą
interesujemy się na ogól dopiero z powodu wymiany, wartość uzyskuje specyficzny rys
obiektywności. [...]
Wymiana jako forma życia oraz jako warunek wartości ekonomicznej
Musimy sobie w tym miejscu uświadomić, że większość stosunków między ludźmi może
uchodzić za wymianę. Jest ona zarazem najczystszym i najdalej rozwiniętym rodzajem
wzajemnego oddziaływania, kształtującym ludzkie życie w jego poszukiwaniu materiału (Stoff) i
treści. Często przeoczą się w jakimś stopniu to, co na pierwszy rzut oka zdaje się czynnością
wykonywaną jednostronnie, faktycznie zaś zakłada wzajemne oddziaływanie. Mówca wobec
zgromadzonych, nauczyciel wobec klasy, dziennikarz wobec swej publiczności wydają się
czynnikiem wyłącznie dominującym i oddziałującym; faktycz-lie jednak każdy z nich odczuwa
w takiej sytuacji określające go i kierujące nim zwrotne działanie pozornie biernej masy. W
partiach politycznych obowiązuje hasło: jestem waszym przywódcą, a więc misze, iść za wami".
Pewien wybitny hipnotyzer niedawno podkreślał, że w sugestii hipnotycznej -awięc najbardziej
ewidentnym przypadku wpływu jednostronnego - zachodzi trudno opisywanie oddziaływanie
hipnotyzowanego na hipnotyzera, bez czego efekt nie zostałby osiągnięty. Każde wzajemne
oddziaływanie należy jednak rozpatrywać jako wymianę: każdą rozmowę, każdą miłość (także
gdy pozostaje nieodwzajemniona), każdą grę, każde spojrzenie za kimś. Różnica, która zdaje się
zachodzić między tym, że w interakcji (Wechselwirkung) daje się to, czego się nie posiada, w
wymianie zaś to, co się posiada, jest pozorna. Bowiem, po pierwsze, w interakcji mamy do
czynienia z własną energią, z oddaniem własnej substancji; z drugiej zaś strony, w wymianie nie
chodzi o przedmiot, który ktoś inny przedtem posiadał, lecz o odbicie własnego uczucia
(Gejuhlreflex), którego inny przedtem nie miał. Sens wymiany, tzn. to, że końcowa suma
wartości jest większa niż początkowa, oznacza przecież, że każdy dał drugiemu więcej, niż sam
posiadał. Wzajemne oddziaływanie jest oczywiście pojęciem szerszym, zaś wymiana - węższym.
Jednak w stosunkach międzyludzkich to pierwsze występuje przeważnie w postaciach, które
pozwalają je uważać za wymianę. Nasze codzienne bytowanie, składające każdy dzień z
ciągłego zdobywania i tracenia, napływania i odpływania treści życiowych, ujmujemy jako
wymianę, w której uświadamiamy sobie zamianę jednego na drugie. Ten sam syntetyzujący
proces mentalny, który zmienia proste współistnienie przedmiotów w systematyczne relacje, to
samo Ja, które nakłada swą własną jedność na świat materialny, uchwyciło w wymianie ten
naturalny rytm naszego istnienia i złączyło jego elementy w pewną sensowną całość. Wymianie
wartości ekonomicznych w najmniejszym stopniu oszczędzono zabarwienia ofiary. Gdy
wymieniamy miłość za miłość, nie znajdujemy innego zastosowania dla jej wewnętrznej energii,
nie poświęcamy też - abstrahując od później-

82
G. Simn
szych konsekwencji - żadnego dobra. Gdy w dyskusji dzielimy się naszymi intelektualnymi osią
ciami, to ich przez to nie ubywa; kiedy oferujemy naszemu otoczeniu swą osobowość i przyjmu
osobowość innych, to wymiana ta w żadnej mierze nie zmniejsza naszego posiadania. We
wszysti takich wymianach pomnożenie wartości dokonuje się nie poprzez obliczenie zysków i
strat, bon wkład każdej ze stron mieści się albo poza tą opozycją, albo też on sam jest już
zyskiem, zaś odwzaje nienie odczuwamy jako - mimo naszego daru - niezasłużony prezent.
Natomiast wymiana ekonomio na - niezależnie od tego, czy dotyczy rzeczy, pracy, czy siły
roboczej zainwestowanej w rzeczachl oznacza zawsze ofiarowanie pewnego w inny sposób
wykorzystywalnego dobra, nawet jeśli w końca wym rezultacie przeważa eudajmonistyczne
pomnożenie.
Stwierdzenie, że cale życie gospodarcze jest wzajemnym oddziaływaniem, i to w specyficznym
sensie ofiarującej coś wymiany, musi zmierzyć się z zarzutem zrównywania wartości
ekonomicznej z wa« tością wymienną. Powiada się, że również izolowany producent, a więc
niesprzedający i niekupująeB musiałby wyceniać swe produkty i środki produkcji, tzn. stworzyć
niezależne od wszelkiej wymiM pojęcie wartości, jeśli jego nakłady i efekty miałyby pozostawać
we właściwym stosunku do sień Jednak fakt ten dowodzi tego, co chce odeprzeć. Bo wszelkie
szacowanie tego, czy określony prodidi uzasadnia określony nakład pracy albo innych dóbr, jest
dla produkującego podmiotu dokładnie tyn samym, co dokonujące się przy wymianie
wartościowanie tego, co się oddaje za pomocą tego, co m otrzymuje. Pojęcie wymiany jest
często rozumiane błędnie, jak gdyby było ono relacją istniejącą poza swymi członami. Oznacza
ona jednak jedynie stan lub zmianę wewnątrz każdego z nich, nie zaś coś; istniejącego pomiędzy
nimi, w takim sensie, w jakim między dwoma obiektami w przestrzeni znajdi^ się obiekt trzeci.
Kiedy połączy się oba akty czy też zmiany stanu w pojęcie „wymiany", to pow pokusa przyjęcia,
że wraz z wymianą pojawiło się poza oboma kontrahentami coś trzeciego, podo jak pojęcie
„pocałunku", który się również „wymienia", może skłaniać nas mylnie do przyjęcia, że j lunek
jest czymś istniejącym poza parą ust, ich ruchami i odczuciami. Z perspektywy bezpośr treści
wymiana jest jedynie kauzalnie powiązaną dwukrotnością faktu, że pewien podmiot posiadać
czego przedtem nie miał, a za to nie ma czegoś, co przedtem posiadał. Następnie jednak ów
izolow producent, który w celu zebrania owoców musi ponieść pewną ofiarę, postępuje
dokładnie tak, jak 1 wymieniający się, z tą jedynie różnicą, że jego kontrahentem nie jest drugi
podmiot woli, lecz natu porządek i prawidłowość rzeczy, zaspokajające nasze potrzeby bez
ofiary z naszej strony w st równie małym, jak czyni to inny człowiek. Oceny wartości,
określające jego działania, są gener dokładnie takie same, jak podczas wymiany. Dla
produkującego podmiotu jako takiego jest z pewno całkiem obojętne, czy roztrwoni posiadane
przez siebie substancje i energie, czy też oddaje inn człowiekowi, jeśli rezultat tego oddania
będzie dlań taki sam. Ten subiektywny proces straty i zy dokonujący się w świadomości
jednostki, nie jest bynajmniej czymś wtórnym czy wyimaginofl w stosunku do wymiany między
indywiduami. Przeciwnie: dokonująca się wewnątrz indywiduum i miana ofiary na zdobycz jest
podstawowym założeniem i jak gdyby istotną substancją każdej i stronnej wymiany. Ta ostatnia
jest tylko podtypem tej pierwszej, takim mianowicie, w którym oddanł czegoś spowodowane jest
przez żądanie innego człowieka. Może ona jednak, z tym samym staitiał dla podmiotu, zostać
sprokurowana przez naturalne i techniczne uwarunkowania rzeczy. Bardzo w* ne jest
sprowadzanie procesów ekonomicznych do tego, co dokonuje się rzeczywiście, tzn. w umjfl
każdego wytwórcy. Nie wolno dać się zwieść temu, że podczas wymiany proces ten dotyczy
dwóeł stron i uwarunkowany jest przez analogiczny proces w drugim podmiocie. Naturalna,
solipsystycza że się tak wyrażę, gospodarka opiera się na tej samej zasadniczej formie co
wymiana dwustronna:^ procesie wyrównywania między dwoma subiektywnymi zdarzeniami
wewnątrz indywiduum. Dla proei su tego nie jest istotne, czy bodziec do niego pochodzi z natury
rzeczy czy natury człowieka, H czysto przyrodniczo-ekonomiczny czy też dotyczy gospodarki
wymiennej. Zatem wszystkie uczudl wartości, wywołane przez osiągalne przedmioty, dadzą się,
mówiąc ogólniej, osiągnąć tylko popral
Wymiana jako środek przezwyciężenia czysto subiektywnego znaczenia wartości przedmiotu
83
rezygnację z innych wartości, zaś rezygnacja ta polega nie tylko na pośredniej pracy dla nas w
postaci pracy dla kogoś, lecz bardzo często na bezpośredniej pracy dla naszych własnych celów.
Wyjaśnia to zarazem i to, że wymiana może być równie produktywna i tworząca wartości jak
właściwa produkcja. W obu wypadkach chodzi o takie otrzymanie dóbr za cenę tych, które się
oddaje, by uczucie zadowolenia w stanie końcowym przewyższało to ze stanu początkowego.
Nie potrafimy stwarzać materiałów i sił, a jedynie te, które są nam dane, tak przemieszczać, żeby
możliwie wiele spośród nich, tkwiąc wporządku rzeczywistości, zaistniało również w porządku
wartości. To formalne przesunięcie wewnątrz danego materiału dokonuje się poprzez wymianę
między ludźmi tak samo, jak poprzez wymianę z przyrodą, zwaną przez nas wytwarzaniem. Oba
należą tedy do tego samego pojęcia wartości; w obu chodzi o to, by miejsce zwolnione przez
oddany przedmiot wypełnić innym, o większej wartości, idopiero w tym ruchu przedmiot
stopiony dotąd z pragnącym, konsumującym Ja odłącza się do niego, stając się wartością. Na
głęboki związek między wartością i wymianą, pokazujący ich wzajemne warunkowanie się,
wskazuje równość zakresów, w jakich obydwa stanowią fundament życia praktycznego. Nawet
jeśli życie nasze wydaje się określone przez mechanizm i obiektywność rzeczy, to w
rzeczywistości nie możemy zrobić kroku ani pomyśleć jednej myśli bez dokonującego się dzięki
uczuciom wyposażania rzeczy w wartości kierujące naszym działaniem. Działanie to dokonuje
się jednak wedle schematu wymiany: od zaspokojenia najprostszych potrzeb po najwyższe dobra
duchowe i religijne - dla uzyskania wartości musi zostać poświęcona wartość. Tego, co tu jest
punktem wyjścia, a co skutkiem, lie da się być może określić. Z jednej strony bowiem, nie da się
ich w fundamentalnych zjawiskach oddzielić od siebie, ponieważ tworzą jedność praktycznego
życia, którą rozkładamy na elementy dlatego, że nie potrafimy jej uchwycić bezpośrednio jako
takiej. Z drugiej zaś - między obydwoma rozgrywa się niekończący się proces, w którym każda
wymiana sprowadza się do wartości, a ta wartość z kolei -to wymiany. Dla naszych rozważań
owocniejsza i bardziej oświecająca wydaje się droga od wymiany do wartości, bowiem droga
odwrotna jest nam lepiej znana i bardziej oczywista. To, że wartość odsła-Biasie. nam jako
wynik procesu ofiarowania, otwiera nieskończone bogactwo, które nasze życie czerpie z tej
zasadniczej formy. Nasze bolesne doświadczenie ofiary i nasz wysiłek jej zmniejszenia każą
nam wierzyć, że dopiero jego zupełna eliminacja wyniosłaby życie na wyżyny wartości. Nie
zauważamy przy tym jednak, że ofiara nie jest w żadnym razie zawsze zewnętrzną przeszkodą,
lecz wewnętrznym warunkiem tak celu, jak i drogi do niego. Zagadkową jedność naszego
praktycznego odniesienia do rzeczy rozkładamy na stratę i zysk, na bariery i osiągnięcia, a
ponieważ i życie w różnych swych stadiach oddziela oba w czasie, zapominamy, że jeśli
docieralibyśmy do celu bez przeszkód, które trzeba prze-wyciężyć, to nie byłby on już tym
samym celem. Opór, który nasza siła musi pokonać, daje jej dopiero ?ożliwość sprawdzenia się.
Grzechy, po których odkupieniu dusza się oczyszcza, prowadzają do „radości w niebiesiech",
którą nie może się cieszyć ktoś od początku doskonały. Wszelka synteza potrze-buje zarazem
efektywnej zasady analitycznej, którą za chwilę neguje (bez tego nie byłaby bowiem syntezą
wielości elementów, lecz absolutną jednią), podobnie jak każda analiza - syntezy, w której
znosze-niu istnieje. Wymaga bowiem pewnej przynależności, bez której byłaby czystym brakiem
powiązania: ikże najbardziej gorzka wrogość jest bardziej związkiem niż prosta obojętność,
obojętność - bardziej SŻ zupełne niedostrzeganie się. Krótko mówiąc: hamujące
przeciwdziałanie, którego usunięcie oznacza ofiarę, jest często (w odniesieniu do procesów
elementarnych być może zawsze) pozytywnym warunkiem samego celu. Ofiara w żadnym razie
nie należy -jak podsuwałaby nam powierzchowność czy Aciwość - do kategorii tego, co nie
powinno istnieć. Jest ona nie tylko warunkiem poszczególnych wartości, lecz w obszarze
ekonomii, który nas tutaj szczególnie interesuje - warunkiem wartości w ogóle; * tylko ceną,
którą trzeba zapłacić za konkretne, już zamówione wartości, lecz ceną, dzięki której wartość
może w ogóle powstać.
\ Wymiana dokonuje się w dwóch formach, które chciałbym tu jedynie wskazać w odniesieniu
do Wtości pracy. O tyle, o ile istnieje pragnienie odpoczynku, wolnego czasu, używania swej
energii
84
G. Sin
jedynie dla rekreacji lub unikania ciężkiego wysiłku, każda praca jest bez wątpienia pewną ofi
Jednak obok tego leży pewne kwantum latentnej energii pracy, z którą albo nie wiemy co zrobić,
i też manifestuje się ona w impulsie do pracy ochotniczej, niewywoianej ani przez potrzebę, ani
pr pobudki etyczne. O to kwantum siły roboczej, którego oddanie nie jest żadną ofiarą,
konkuruje I zapotrzebowań, dla których pełnej realizacji ona jednak nie wystarcza. Przy każdym
zatem jej uży jedno lub wiele z jej potencjalnych zastosowań muszą zostać poświęcone. Jeśli nie
możemy enen, którą zużywamy do wykonania pracy A, zastosować z pożytkiem dla wykonania
pracy B, to pier z nich nie kosztowałaby nas żadnej ofiary; to samo dotyczy B, gdybyśmy
wykonali ją zamiast A. zatem, co z eudajmonistycznym pomniejszeniem zostaje oddane, nie jest
praca, lecz właściwie i pracowanie (Nichtarbeii); nie płacimy za A ofiarą pracy - bo oddanie jej
nie naraża nas, jak tu zało liśmy, na żadne dolegliwości - lecz rezygnacją z B. Zatem ofiara,
którą podczas pracy dajemy w i nę, jest raz absolutna, a innym razem relatywna: cierpienie, które
bierzemy na siebie, jest raz bez średnio związane z pracą - gdy jest dla nas wysiłkiem i
utrapieniem - innym zaś razem czymś pośr gdy możemy zdobyć jedną rzecz tyko przy rezygnacji
z drugiej, w sytuacji eudajmonistycznej ir wancji czy nawet pozytywnej wartości samej pracy.
Poprzez to również przypadki pracy wykony chętnie dadzą się sprowadzić do formy wymiany
jako ofiary, charakteryzującej całą ekonomię.
To, że przedmioty posiadają pewną określoną wartość, z którą wkraczają w relację ekonomiczn
w której każdy z nich oznacza dla jednej z wymieniających się stron zdobycie czegoś, dla drugiej
i poświęcenie czegoś - obowiązuje jedynie dla gospodarki rozwiniętej, a nie dla procesów podsti
wych, które ją wytwarzają. Logiczną trudność, że dwie rzeczy dopiero wtedy mogą mieć równą i
tość, gdy uprzednio każda dla siebie posiadała jakąś wartość, można zilustrować analogią, wedle
1 rej dwa odcinki mogą być równej długości, gdy już przed porównaniem posiadały jakąś
długość.« nak, mówiąc ściślej, posiada on ją dopiero w momencie porównania z innym. Bowiem
określenia s długości - bo przecież nie jest po prostu „długi" - nie może on otrzymać od samego
siebie, lecz odt drugiego, z którym się porównuje, i któremu wyświadcza zarazem analogiczną
przysługę, choć i tat mierzenia nie zależy od samego tego aktu, lecz od każdego z odcinków,
istniejących niezależr siebie. Przypomnijmy sobie kategorię, dzięki której uchwytny stał się dla
nas obiektywny sąd i ściujący, który określiłem jako metafizyczny: z relacji między nami i
przedmiotem rodzi się impen do wydania pewnego sądu, którego treść nie zawiera się jednak w
samych rzeczach. To samo dot; sądu na temat długości: od samych przedmiotów wychodzi w
naszym kierunku jak gdyby don się wydania określonego sądu, jednak jego określenie nie jest
zawarte w rzeczach, lecz urzecz niane w naszym akcie. To, że długość zostaje ustanowiona
dopiero w procesie porównywania i niej zawarta w poszczególnych obiektach, od których
zależy, łatwo umyka naszej uwadze, a to dlateg z poszczególnych względnych długości
wyabstrahowujemy ogólne pojęcie długości, następnie, rza jąc to pojęcie na rzeczy, sądzimy, że
musiały one już mieć długość w ogóle, zanim została ona kon nie ustalona poprzez porównanie.
Dołącza się do tego okoliczność, że z niezliczonych, tworzą długości porównań
wykrystalizowują się stałe miary, poprzez porównanie z którymi określane są c wszelkie
pojedyncze twory przestrzenne w ich długości, poprzez co ta ostatnia, będąc jak gdyby i
leśnieniem owego abstrakcyjnego pojęcia długości, zdaje się zapominać o swej relatywności, |
wszystko mierzy się wedle niej, ona sama nie jest już jednak mierzona. Nie jest to błąd mniejsz
ten, gdy ze spadającego jabłka wnioskujemy o tym, że Ziemia przyciąga jabłko, a nie -jabłko \
Ponadto to, że danej linii przysługuje długość, narzuca się nam poprzez to, że w jej poszczególi
częściach mamy wielość elementów, na których relacji polega mnogość. Pomyślmy, że jeśli w <
świecie istniałaby jedynie jedna linia, to nie byłaby ona „długa", bo brakowałoby jej korelacji z
ir Dlatego też o świecie jako o całości nie można w sposób uprawniony wypowiedzieć żadnego
ok miary, bowiem nie istnieje nic poza nim, co pozwoliłoby zmierzyć jego wielkość. W tej
sytuacji zn się jednak każda linia, dopóki będzie sieją rozważać bez porównywania z innymi lub
porówny
lymianajdko środek przezwyciężenia czysto subiektywnego znaczenia wartości przedmiotu
85
ęści ze sobą. Nie jest ani krótka, ani diuga - pozostaje poza tą kategorią. Analogia ta, miast
zakwestionować relatywność wartości, potwierdzają zatem.
Jeśli uznamy ekonomię za szczególny przypadek wymiany - oddania czegoś dla zdobycia czegoś
Kgo - jako generalnej formy życia, to winniśmy zarazem przypuszczać, że wartość tego, co jest
dobywane, nie jest gotowa, lecz narasta na upragnionej rzeczy - częściowo, a nawet w całości -
ipiero poprzez rozmiar niezbędnej ofiary. Te dla teorii wartości równie częste, co istotne
przypadki wydają się jednak kryć wewnętrzną sprzeczność: czy poświęcalibyśmy coś dla
zdobycia rzeczy, które me w sobie są bez wartości? Nikt rozsądny nie oddałby czegoś, nie
otrzymując zań rzeczy co naj-iniej równej wartości. Zwariowany musiałby być świat, w którym
pożądane przedmioty uzyskiwałyby mą wartość jedynie w rezultacie ceny, którą trzeba by za nie
zapłacić. Dla świadomości bezpośredniej est to słuszne, słuszniejsze niż potoczny punkt
widzenia. Faktycznie, wartość oddawana przez pod-dot nie może być dlań większa, w danych
okolicznościach, niż ta, którą otrzymuje. Wszelki przeciwstawiający się temu pozór polega na
pomieszaniu wartości rzeczywiście odczuwanej przez podmiot z tą, która przysługuje danemu
przedmiotowi wymiany wedle przeciętnych wycen, które pretendują do obiektywności. Ktoś
powodowany głodem oddaje klejnot za kawałek chleba, bo ten ostatni jest dlań w określonych
okolicznościach wart więcej niż pierwszy. Określone okoliczności są jednak zawsze istotne db
powiązania uczucia wartości z jakimś przedmiotem, bowiem wszelkie wartościowanie opiera się
na wypracowanym kompleksie uczuć, znajdujących się stale w procesie fluktuacji, dopasowania
i przekształcania. To, czy okoliczności te są jednorazowe, czy też stałe, jest, zasadniczo rzecz
biorąc, nieistotne. Poprzez sam fakt, że cierpiący głód oddaje klejnot, dowodzi on
niedwuznacznie, że chleb ceni ijżej. Nie ma zatem wątpliwości, że w momencie wymiany,
ofiarowania, wartość pozyskiwanego przedmiotu tworzy granicę, z którą co najwyżej zrównać
się może wartość przedmiotu oddawanego. Zupełnie niezależne od tego jest pytanie, skąd ten
pierwszy czerpie swą wartość, czy przypadkiem nie z ofiary, którą trzeba zań złożyć, przez co
ekwiwalencja między zyskiem a kosztem ustanawiana byłaby jakby a posteriori i to przez ten
ostatni. Zaraz zobaczymy, jak często wartość powstaje psychologicz-?e w ten wyglądający na
nielogiczny sposób. Jeśli już jednak powstała, to tak dla niej, jak i dla stworzonych w każdy inny
sposób, obowiązuje psychologiczna konieczność uznawania jej za co najmniej tómie duże
pozytywne dobro, choć ofiara za nią jest negatywna. Nawet powierzchowna obserwacja
psychologiczna zna cały szereg przypadków, w których ofiara nie tyle podnosi wartość celu, co
go właściwie dopiero tworzy. W procesie tym wyraża się potrzeba sprawdzenia swych sil,
pokonanie trud-DŚci, często sam opór. Niezbędne drogi okrężne dla osiągnięcia pewnych celów
są często okazją, a także przyczyną, uznania ich za wartości. W stosunkach międzyludzkich -
najczęściej i najwyraźniej w erotycznych - zauważamy, jak rezerwa, obojętność czy
odepchnięcie rozpalają namiętne pragnienie pokonania tych oporów i skłaniają nas do trudów i
ofiar, których cel bez tych przeciwności nie wydawałby nam się godnym osiągnięcia. Dla wielu
ludzi estetyczny efekt wielkich wspinaczek alpejskich nie byłby wart uwagi, gdyby nie wymagał
nadzwyczajnego wysiłku i niebezpieczeństwa, jakby dopiero dzięki nim lyskiwal swą moc
przyciągającą i nobilitację. Nie inny jest często urok staroci i osobliwości: jeśli nie wiążą się z
nimi zainteresowania estetyczne lub historyczne, to zastępuje je sama trudność zdobycia, pą
warte tyle, ile kosztują, przez co dopiero wtórnie wydaje się, że kosztują tyle, ile są warte. Dalej:
wszelka zasługa etyczna oznacza, że dla moralnego czynu pokonane zostać muszą przeciwne mu
skłonności i pragnienia. Jeśli dokonuje się on bez tego przezwyciężenia, jako naturalny skutek
niezahamo-panych impulsów, to nawet gdy obiektywnie jego treść byłaby pożądana, nie można
mu przypisać subiektywnej wartości moralnej. Wyżyny zasług moralnych zostają osiągnięte
jedynie za cenę odrzucenia pższych, a zarazem pociągających dóbr, i są one tym wyższe, im
bardziej pociągające były pokusy i im ?cbsza i rozleglejsza ofiara. Gdy przyjrzymy się, które z
ludzkich dokonań cieszą się najwyższą czcią iszacunkiem, to dostrzeżemy, że są to zawsze te,
które wykazują - lub przynajmniej zdają się wykazy-wać - maksimum zaangażowania,
wydatkowania energii, uporczywego skupienia całej istoty, a przez
86
G. Simm

to i poświęcenia, rezygnacji z wszystkiego, co nie po drodze, podporządkowaniu tego, co
subiektywni obiektywnej idei. I jeśli w przeciwieństwie do tego twórczość estetyczna i wszystko
to, co lekkie, urocze, tryskające z oczywistości impulsu rozwija swój niezrównany powab, to
szczególną pozycję z* wdzięczą ono przecież także towarzyszącemu mu uczuciu ciężaru i ofiary,
będącego normalnie warunkiem jego wytworzenia. Ruchliwość i niewyczerpywalna zdolność
kombinacyjna naszych treśl duchowych powoduje często, że znaczenie jakiegoś powiązania
zostaje przeniesione na jego przea wieństwo, podobnie jak asocjacja dwóch przedstawień
powstaje zarówno przez to, że się potwierdzaj! jak i że się wyłączają. Całej specyficznej wartości
tego, co uzyskujemy bez pokonywania trudności, jakby jako daru szczęśliwego zrządzenia losu,
doświadczamy tylko na podstawie znaczenia, które m dla nas właśnie to, co ciężko zdobyte,
wymierzone ofiarami. Jest to ta sama wartość, tylko ze znakien negatywnym, i to ona jest
pierwotną, z której da się wyprowadzić - ale nie odwrotnie! - tę drugą, i
Oczywiście są to być może przypadki przesadzone lub wyjątkowe. Aby odnaleźć ich ogólny typ
w całym obszarze wartości ekonomicznej, trzeba pojęciowo oddzielić gospodarkę, jako specyficJ
postać lub formę, od faktu wartości jako tego, co w niej ogólne lub substancjalne. Jeśli
weźmiemy wartość jako coś danego, niedyskutowanego, to to, co już zostało powiedziane, nie
pozostawia wątpi wości, że wartość ekonomiczna jako taka przysługuje przedmiotowi nie w jego
izolowanym byciu dla siebie, lecz tylko poprzez poświęcenie innego przedmiotu, który zań
oddajemy. Rosnący dziko owal zrywany bez wysiłku, którego na nic nie wymieniamy, lecz go
bezpośrednio konsumujemy, nie jest dl brem ekonomicznym. Może się nim jednak stać, gdy jego
spożycie oszczędzi nam innych ekonomie! nych nakładów (Aujwand). Gdyby jednak w ten
sposób - tzn. bez ponoszenia ofiar - dały się zaspom wszystkie potrzeby związane z utrzymaniem
życia, to ludzie by nie gospodarowali, tak jak nie gospod! rują ptaki, ryby czy mieszkańcy krainy
mlekiem i miodem płynącej (Schlarafenland). Niezależnie™ tego, wjaki sposób obiekty A i B
stają się wartościami: wartością ekonomiczną staje się A dopiero przei to, że muszę zań oddać B,
B zaś przez to, że mogę zań otrzymać A; przy czym, jak już zauważyłem, jei zasadniczo
obojętne, czy ofiara ta dokona się poprzez oddanie pewnej wartości innemu człowiekow tzn.
przez wymianę między indywiduami, czy też wewnątrz kręgu interesów jednego indywiduum,
poprzez skalkulowanie nakładów i efektów. W przedmiotach ekonomii nie można znaleźć nic
poza znaczeniem, które bezpośrednio lub pośrednio mają dla naszej konsumpcji, oraz wymianą,
która poścfl nich zachodzi. Ponieważ jednak stwierdziliśmy już, że ta pierwsza sama z siebie nie
wystarczy, m uczynić z przedmiotu dobro ekonomiczne, to owa specyficzna różnica może być
spowodowanajedyJ przez tę drugą. Jednakże to oddzielenie wartości od ekonomicznej formy ich
ruchu jest sztuczne. Jeśf nawet gospodarka wydaje się jedynie formą, w tym sensie, że zakłada
już wartości jako swe treści, m móc je wciągnąć w orbitę wyrównywania zysków i strat, to w
rzeczywistości ten sam proces, któij przekształca zakładane wartości w system ekonomiczny, da
się przedstawić jako wytwarzający ści ekonomiczne.
Ekonomiczna forma wartości mieści się między dwoma granicami: jedną jest pożądanie o
łączące się z antycypowanym uczuciem zaspokojenia, które może sprawić jego posiadanie i uż;
drugą zaś samo to używanie, które nie jest właściwie żadnym aktem ekonomicznym. Jeśli zaaki
my uprzednie rozumowanie, zgodnie z którym bezpośrednia konsumpcja dziko rosnącego o1 jest
działaniem ekonomicznym (z wyjątkiem sytuacji, gdy oszczędza nam wytworzenia wartości
nomicznych), to konsumpcja właściwych wartości ekonomicznych przestaje być czynnością
miczną, bowiem tych dwóch aktów konsumpcji nie da się od siebie oddzielić. To, czy ktoś kons
ny przez siebie owoc przypadkiem znalazł, ukradł, wyhodował czy kupił, nie ma dlań najmniej!
znaczenia. Przedmiot, jak widzieliśmy, nie jest jeszcze wartością, póki jest jedynie bezpośrednim
cem i naturalną częścią naszych uczuć, nieoddzielną od procesów subiektywnych. Musi od ni
stać oderwany, aby uzyskać właściwe znaczenie, które zwiemy wartością. Bowiem jest nie tylko
że pragnienie samo z siebie nie mogłoby ugruntować żadnej wartości, gdyby nie napotykało na
pni
zi
Yymianajako środek przezwyciężenia czysto subiektywnego znaczenia wartości przedmiotu
87
ikody: gdyby każde pragnienie zostawało bez walki całkowicie zaspokojone, to nie tylko nigdy
nie powstałby obrót gospodarczy, ale i pragnienie samo nie osiągnęłoby swych wyżyn. Dopiero
odroczenie zaspokojenia przez przeszkody, obawa, że przedmiot nam umknie, napięcie związane
z walką o niego, worzą zsumowanie momentów pożądania: intensywność chcenia i ciągłość
zabiegów. Jeśliby jednak nawet najwyższa siła pożądania płynęła tylko z wnętrza indywiduum,
to -jak to już wielokrotnie pod-reślano - przedmiotowi, który ją zaspokaja, nie można by
przypisać wartości, jeśli dany by nam był
niezliczonej ilości. Ważny dla nas byłby cały rodzaj rzeczy zapewniających zaspokojenie
naszych potrzeb, nie zaś ograniczona porcja, którą zdobyliśmy, bo ta mogłaby być bez trudu
zastąpiona przez tażdą inną porcję. Nasza świadomość wartości tego rodzaju rzeczy wyrastałaby
z idei jego całkowitej lieobecności. W takim wypadku nasza świadomość byłaby wypełniona
rytmem subiektywnych pożą-
iń i zaspokojeń, bez przywiązywania uwagi do zapośredniczającego je przedmiotu. Potrzeba z
jednej
rony, zaspokojenie {Genufi) - z drugiej, nie zawierają same w sobie ani wartości, ani ekonomii.
Tak edna, jak i druga urzeczywistnia się równocześnie dopiero w wymianie między dwoma
podmiotami,
których każdy dokonuje pewnej rezygnacji na rzecz drugiego (czy też jego odpowiednika w
gospodarce samowystarczalnej, solipsystycznej). Poprzez wymianę, a więc ekonomię, powstają
zarazem war-flści ekonomiczne, bowiem jest ona nośnikiem czy też twórcą dystansu między
podmiotem i przedmio-
m, dystansu, który przemienia subiektywny stan uczuciowy w obiektywne wartościowanie.
Przytoczyłem już powyżej skrótowo Kantowską teorię poznania, wedle której warunki
doświadczenia są zarazem warunkami przedmiotów doświadczenia. Kant chciał przez to
powiedzieć, że proces, który wiemy doświadczeniem, oraz przedstawienia, które tworzą jego
treść czy też jego przedmioty, podle-ąją tym samym prawom intelektu. Przedmioty dlatego mogą
stać się elementem naszego doświadcze-iia, zostać przez nas doświadczone, bo są
przedstawieniami w nas, i ta sama moc, która tworzy i okreś-
doświadczenie, wyraża się w ich wytworzeniu. W tym samym sensie możemy powiedzieć:
możliwość jkonomii jest zarazem możliwością przedmiotów ekonomii. To właśnie proces
(Vorgang) zachodzący między dwoma właścicielami przedmiotów (substancji, siły roboczej,
uprawnień, pośrednictw różnego odzaju), który włącza je w związek zwany „gospodarką", tzn.
owo - wzajemne - oddanie, umieszcza tarazem każdy z tych przedmiotów w kategorii: wartość.
Logiczna trudność, polegająca na tym, że rartości musiałyby najpierw zaistnieć jako wartości,
aby móc włączyć się w formę i ruch gospodarki,
ostała zatem wyeliminowana przez znaczenie relacji psychologicznej, którą określiliśmy jako
dystans niędzy nami a rzeczami. Bo to on dopiero wydziela w pierwotnie subiektywnym stanie
uczuciowym pewien antycypujący uczucia, pożądający podmiot oraz stojący naprzeciw niego
przedmiot, zawierają-
w sobie wartość. Natomiast sam dystans zostaje w obszarze ekonomii ustanowiony przez
wymianę,
jest przez dwustronne powodowanie ograniczeń, przeszkód, konieczności rezygnacji. Wartości
eko-
Dmiczne wytwarzają się zatem w tej samej wzajemności i relacyjności, na której polega
ekonomicz-ność wartości.
Wymiana nie jest dodawaniem dwóch procesów: dawania i brania, lecz czymś trzecim, co
powstaje, fdykażdy z nich jest w absolutnej równoczesności przyczyną i skutkiem drugiego.
Poprzez to wartość, nadawana przedmiotowi z uwagi na konieczność wyrzeczeń, staje się
wartością ekonomiczną. Jeśli wartość w ogóle wyrasta z interwału, jaki przeciwności,
wyrzeczenia, ofiary umieszczają pomiędzy rolą a jej zaspokojeniem, to nie potrzeba żadnego
uprzedniego procesu wartościowania - o ile proces wymiany opiera się na wzajemnym
uwarunkowaniu brania i dawania - tworzącego dany przedmiot jako wartość dla danego
podmiotu. To, co do tego wymagane, spełnia się już eo ipso w akcie wymiany. W empirycznej
gospodarce rzeczy są naturalnie opatrzone oznaczeniem wartości już przed przystąpieniem do
wymiany. To, o co nam tutaj chodzi, to wewnętrzny, systematyczny sens pojęć wartości
iwymiany, w historycznych zjawiskach przeblyskujący albo tylko rudymentarnie, albo jako ich
idealne znaczenie, nie zaś forma, w której faktycznie występują. Chodzi zatem nie o ich
rozumienie historycz-no-genetyczne, lecz przedmiotowo-logiczne.

88
G.

Georg Simmel
STRUKTURY PROSTE. LICZBA ELEMENTÓW JAKO JEDYNY WYZNACZNIK ICH
WZAJEMNYCH STOSUNKÓW*
Rozważania nasze dotyczą formacji społecznych uzależnionych od liczby ich składników, przy <
nasza wiedza nie pozwala nam określić tej zależności na tyle, by z samej liczby móc wyprov
konsekwencje socjologiczne. Możliwość ta wszelako istnieje, jeżeli ograniczymy się do struktur
do tecznie prostych. Jeżeli rozpoczniemy od dolnej granicy szeregu liczbowego, to okaże się, że
okres wielkości arytmetyczne stanowią podstawę kształtowania się charakterystycznych formacji
gicznych.
[...] najprostszą z punktu widzenia metodologicznego formacją społeczną jest układ dwóch\
mentów. Służy on jako schemat, zalążek i podstawa niezliczonych struktur wieloczłonowych, i
jego znaczenie socjologiczne nie polega bynajmniej na możliwości rozciągania go czy też pomna
To raczej on sam jest takim typem istnienia społecznego, który w czystej i charakterystycznej ]
realizuje wiele rodzajów form. Ponadto ograniczenie do dwóch elementów stanowi także konie
warunek wystąpienia pewnych form stosunków. Typowo socjologiczny charakter tych form
ujawniaj w tym, że nie tylko zachowują one podobieństwo mimo daleko posuniętej
różnorodności skład indywidualnych i wspólnych motywów, ale występują zarówno w
stosunkach między dwoma grup rodzinami, państwami, związkami wszelkiego typu -jak w
stosunkach między dwiema pojedync osobami.
Już codzienne doświadczenie potwierdza, że fakt, iż liczba elementów danego stosunku < akurat
dwa, nadaje owemu stosunkowi szczególny charakter: podobne przeżycia, zamiary, wząjeisl
zrozumienie, wspólne tajemnice wiążą dwóch partnerów inaczej niż już chociażby trzech.
Najbaiw charakterystyczny przykład stanowi być może tajemnica: ogólna praktyka wydaje się
wskazywać,! minimalna liczba wtajemniczonych, przy której tajemnica przestaje być tylko
czymś samym dla siebt jest zarazem liczbą maksymalną, która gwarantuje jeszcze jej
zachowanie. W tajnym związku religM -politycznym utworzonym na początku XIX w. we
Francji i we Włoszech istniało wiele stopni wtajeidj czenia, tak iż istotne tajemnice związku
znane były tylko tym, którzy dostąpili stopnia najwyżs Omawiać te tajemnice mogło wszelako za
każdym razem tylko dwóch sprzysiężonych tego s stopnia. Dwa jako liczba uczestników jest
więc uważana za liczbę krytyczną i jeżeli nawet nie < cza liczby osób znających tajemnicę, to
przynajmniej wyznacza liczbę tych, którym wolno o niej j cześnie ze sobą mówić. Ogólnie -
różnica między związkiem dwuczłonowym a związkiem wielo wym wynika z różnicy stosunku,
jaki zachodzi między złożoną całością a każdym z jej sk w związku pierwszego i związku
drugiego typu. Jeżeli nawet bowiem osobom postronnym stu dwuczłonowa wydaje się
autonomiczną, ponadindywidualną jednością, nie ma ona tego charaktti w oczach jej
uczestników, każdy z nich bowiem określa się w stosunku do drugiego, nie zaś w stos™ do
szerszego kolektywu. Struktura społeczna opiera się tu bezpośrednio na związku dwóch osobnlj
wystarczy, aby jeden z nich wystąpił ze związku, a całość przestaje istnieć. Nie dochodzi tu
więc!

* Fragm. G. Simmel, Socjologia, przekład M. Łukasiewicz, Warszawa 1975.

wktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych stosunków
89
wytworzenia owego ponadindywidualnego życia całości, które każdy z jej członków uważa za
niezależne od siebie. Wówczas natomiast, gdy związek składa się już z trzech osób, po odejściu
jednej z nich grupa może istnieć nadal.
Zależność związku dwuosobowego od czysto indywidualnych cech jego członków każe wiązać
pojęcie jego istnienia z pojęciem jego kresu ściślej niż w przypadku innych stowarzyszeń,
których członko-wie wiedzą, że po ich odejściu czy śmierci stowarzyszenie będzie egzystować
nadal. W związku dwuosobowym tedy życie grupy, tak jak życie jednostki, zabarwione jest w
pewien sposób wizją śmierci.
Intymności
W związkach dwuosobowych procesy społeczne z zasady ograniczają się do wzajemnych
zależności uędzy jednostkami, nie tworząc wykraczającej poza owe jednostki całości; stanowi to
podstawę intymności. Wydaje mi się, że intymność pewnych stosunków jest rezultatem
pierwotnej indywidualnej Honności człowieka do traktowania tego, co różni go od innych -jego
cech indywidualnych - jako kośćca. głównej wartości i zasady jego istnienia. Nie we wszystkich
przypadkach założenie to jest uasadnione, gdyż często właśnie to, co typowe, przysługujące
wielu ludziom, stanowi najistotniejszy, najbardziej wartościowy składnik osobowości. Zjawisko
to występuje również w odniesieniu do grup społecznych. Grupy skłonne są traktować to, co
stanowi o ich specyfice, to, co nie przysługuje nikomu zwyjątkiem ich członków, za rdzeń i
właściwą treść wspólnoty. Jest to forma intymności.
Zapewne w każdym stosunku elementy swoiste, przysługujące wyłącznie temu stosunkowi prze-
nieszane są z takimi, które w identyczny bądź zbliżony sposób występują także w stosunkach z
innymi sobami. Fakt, że elementy pierwszego typu, wewnętrzna strona stosunku, odczuwane są
jako jego istota, że o strukturze emocjonalnej decyduje to, co każdy daje bądź okazuje tylko tej
jednej jedynej sobie - nadaje swoiste zabarwienie, które nazywamy intymnością. Intymność
zatem niezależna jest od treści stosunku. Dwa stosunki mogą być identyczne w swej
indywidualnej treści, jak również mogą izielić treści z innymi stosunkami -ale intymnym
nazwiemy tylko ten, którego podstawę będą Imowić swoiste treści indywidualne. Jeżeli -
przeciwnie - pewne zewnętrzne okoliczności czy nastrój skłonią nas wobec względnie obcych
nam ludzi do wypowiedzi i zwierzeń zarezerwowanych za-myczaj tylko dla najbliższych,
czujemy mimo wszystko, że owa „intymna" treść stosunku nie czyni
jeszcze autentycznie intymnym, a to dlatego, że istota i znaczenie całego naszego stosunku do
tych idzi opiera się tylko na jego ogólnych, nieosobistych składnikach, wobec czego owa
„intymna" treść, aczkolwiek wypełnia ten właśnie stosunek, to - nie będąc jego główną podstawą
- nie czyni zeń zarazem stosunku intymnego.
Tak określony charakter intymności kryje w sobie często niebezpieczeństwa dla związków
dwuoso-
towych połączonych ścisłą więzią wewnętrzną - zwłaszcza dla małżeństwa. Małżonkowie dzielą
bła-
h, „intymne" szczegóły codziennego życia, przykrości i przyjemności każdej chwili, słabości,
ukrywa-
Kskrzętnie przed obcymi. Prowadzi to często do sytuacji, gdy te właśnie elementy - wprawdzie
w pel-
I osobiste, ale w gruncie rzeczy całkowicie nieważne - zyskują znaczenie dominujące. To zaś, co
ilźonkowie dzielą, także z innymi, a co być może jest najważniejszym składnikiem osobowości:
war-
fci obiektywne, duchowe, wielkoduszność, wspólne zainteresowania, traktowane jest jako leżące
asadniczo poza sferą kontaktów małżeńskich i jako takie jest z niej stopniowo wyłączane. (...)
Małżeństwo monogamiczne
tóizm treści naszego życia ustawicznie poszukuje formy, która umożliwiłaby pojednanie
elementów peciwstawnych, przy czym zarówno powodzenie, jak i klęska tych starań tym jaśniej
ukazują ów Klstawowy dualizm. Tak właśnie pierwiastek męski i żeński dążą do zjednoczenia,
które możliwe jest

90
G. Simn
tylko dzięki ich przeciwstawnemu charakterowi, a zarazem przy najbardziej nawet namiętnym
prał nieniu zjednoczenia wydaje się nieosiągalne. Sytuacja, w której Ja nie jest w stanie posiąść
nie-1 rzeczywiście i absolutnie, nabierze szczególnej wyrazistości wówczas, gdy elementy
przeciwstawi wydają się stworzone do wzajemnego dopełnienia się i zjednoczenia. Namiętność
pragnie znieść gtsĘ ce Ja, połączyć w jedno Ja i TV; jedność ta jednakże pozostaje zawsze
nieosiągalna, a miast niej wia się nowy element: dziecko. Bliskość, która musi pozostać
oddaleniem, nigdy w pełni nie zre; wana, jak tego pragną obie strony, oraz oddalenie, które
nieskończenie zbliża się do zjednoczenia -swoisty dualizm przyczyn pojawienia się dziecka
wyznacza także stosunek obojga rodziców do d: ka, przy czym, w zależności od atmosfery, jaka
panuje między nimi, przewagę zyskuje pierwsza druga z nich. Zdarza się, że oziębli, obcy sobie
małżonkowie nie pragną dziecka, które zacieś więź między nimi: atmosfera obcości sprawia, że
jednocząca funkcja dziecka staje się tym wyraźna, a dziecko tym samym mniej pożądane.
Czasem jednak właśnie najbardziej kochający i bliscy sobie małżonkowie nie chcą mieć dziecka,
obawiając się, że zakłóci ono ich harmonię. Mi zyczna jedność bytu, którą razem pragnęli
osiągnąć, wymknęłaby się im niejako, stanęłaby mii nimi jako element trzeci, osoba fizyczna,
pośrednicząca między nimi. Tym, którzy pragnęli bezpośi niej jedności, pośrednictwo musi
wydawać się rozłączeniem - podobnie jak most, który łącząc m brzegi, uwydatnia jednocześnie
dzielącą je odległość: tam gdzie nie trzeba pośrednictwa, wszeBl pośrednictwo bywa nie tylko
zbędne, ale i szkodliwe.
Mimo to jednak monogamiczne małżeństwo wydaje się stanowić wyjątek w kategorii związków
dwa osobowych, o których socjologicznym charakterze decyduje brak jedności
ponadindywidualnej. M jednokrotnie bardzo wartościowe jednostki tworzą zdecydowanie zle
małżeństwa, a mniej wartości™ - bardzo udane. Widzimy więc, że struktura ta. jakkolwiek
zależna od każdego z partnerów z osoba jako całość może jednak posiadać pewne cechy
niewystępujące u żadnego z nich. Jeżeli jedno z mi żonków boryka się z pewnymi brakami,
powikłaniami i trudnościami, ale jednocześnie potrafi zdusićj w sobie, wnosząc do stosunków z
partnerem tylko to, co najlepsze, i chroniąc go przed negatywnj^ stronami swej osobowości,
wady te obciążają tylko małżonka jako jednostkę. Rodzi to przeko małżeństwo jest czymś
ponadosobistym, czymś samym w sobie wartościowym i świętym, na rzutują ujemne cechy
partnerów. Jeżeli w danym stosunku jedna strona doznaje siebie tylko odniesienie do drugiej i
zawsze uwzględnia ją w swoim postępowaniu, to jej właściwości, j pozostają, oczywiście, jej
własnymi cechami, zyskują całkowicie inne zabarwienie, znaczenie i wówczas, gdy
odniesieniem dla nich jest tylko Ja. W świadomości każdego z partnerów tedy ich nek może
przekształcić się w istność zewnętrzną, będącą czymś więcej i czymś lepszym (w
okolicznościach także czymś gorszym) niż każdy z nich wzięty z osobna, czymś, wobec czego
pewne obowiązki i co - niczym byt obiektywny -jest szafarzem losu i powodzenia.
W wypadku małżeństwa ów proces formowania się jedności, której składnikami są tylko Ja
ułatwiony jest przez okoliczności dwojakiego rodzaju. Po pierwsze - przez wyjątkową ścisłość
związku. Pakt, że dwie tak krańcowo różne istoty, jak mężczyzna i kobieta, tworzą związek tak
ini że egoistyczne skłonności jednego z partnerów wykorzystywane są nie tylko na korzyść drugi
także na rzecz całości obejmującej interesy i honor rodziny, a przede wszystkim dzieci - zakra
cud, którego przyczyny, leżąc poza sferą świadomości jednostkowej, nie dają się racjonalnie wjj
Wyrazem tego jest również przepaść dzieląca ową jednolitą całość od każdego z jej elementów;
związek ów odczuwany jest jako istota żyjąca własnym życiem i o własnych siłach, jest tylko cją
niewspóMerności związku jako całości z tym, co uważamy potocznie za indywidualne, c
świadome siebie Ja.
Po drugie: synteza możliwa jest dzięki ponadindywidualnemu charakterowi małżeństwa jako ska
społecznie regulowanego i utrwalonego historycznie. Jakkolwiek charakter i wartość poszc nych
związków małżeńskich mogą być diametralnie różne - nie sposób rozstrzygnąć, czy mni<
c r fc
z
Zi
ci
mi tal za m A kt ka uk
Struktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych stosunków
91
też więcej różnią się one między sobą niż poszczególne jednostki - to żadna para nie wymyśliła
sobie przecież na własny użytek tej formy związku, jaką jest małżeństwo, uchodzące w każdym
kręgu kulturowym za związek względnie trwały, niepodlegający samowolnemu wyborowi,
którego formalna istota niezależna jest od indywidualnych odcieni i losów. Śledząc historię
małżeństwa, nie sposób przeoczyć ogromnej roli, jaką tradycyjnie odgrywają w nim osoby
trzecie, często nawet nie krewni - w zalotach, przy omawianiu posagu, w obyczaju weselnym -
łącznie z udzielającym sakramentu kapłanem. To nieosobiste spoiwo małżeństwa znamionuje
wyjątkowość tej struktury społecznej: zarówno treść, jak iforma owego najbardziej osobistego
związku jest dziełem obiektywnych instytucji historyczno-spo-tecznych. Ta interwencja tradycji
w istotę stosunku małżeńskiego, która przeciwstawia go swobodnej formie np. związku
przyjaźni i dopuszcza totalną akceptację lub odrzucenie, lecz nie korekty, sprzyja powstaniu
poczucia obiektywnego, ponadindywidualnego charakteru małżeństwa. Mimo że każdy z
partnerów związany jest tylko z jedną jedyną osobą, to przynajmniej częściowo czuje się
złączony poniekąd z kolektywem jako prosty element struktury ponadindywidualnej - co do swej
istoty i co do swych norm od niego niezależnej.
Wydaje się, że kultura nowoczesna, wytworzywszy typ małżeństwa zindywidualizowanego, nie
zmienia, a może nawet pod pewnym względem wzmacnia cechę ponadindywidualności,
stanowiącej istotę małżeństwa jako formy społecznej. Różnorodne typy małżeństwa - gdzie
wybór pozostawiany jest bądź decyzji partnerów, bądź też określony ich pozycją społeczną -
spotykane w mniej lub więcej rozwiniętych kulturach przeszłości wydają się pozornie świadczyć
o bardziej indywidualnej formie, którą można łatwo przekształcić, dostosować do konkretnych
okoliczności. W rzeczywistości jest odwrotnie. Każdy z tych różnorodnych typów ma charakter
na wskroś nieosobisty, społecznie zdeterminowany. Co więcej - każdy szczegółowo określony
typ wiąże i narzuca się bardziej natarczywie niż forma ogólna, powszechna, której abstrakcyjna
natura silą rzeczy pozostawia większy margines dla modyfikacji indywidualnych. [...]
Związki dwuczłonowe a związki o większej liczbie elementów
{szczególnie ścisłą więź wewnętrzną związku dwuosobowego widać najlepiej w zestawieniu ze
związ-tai trzyosobowym. W związku trzyosobowym każdy członek pełni funkcję elementu
zarazem łączącemu i dzielącego pozostałe elementy. Jeżeli trzy elementy - A, B i C - tworzą
wspólnotę, to bezpośredni tosunek zachodzący np. między A i B uzupełnia stosunek pośredni,
będący wynikiem odniesienia ich obydwu do C. Z punktu widzenia socjologii jest to stosunek
formalnie bogatszy- dwa punkty łączy nie tyto najkrótsza linia prosta, ale także linia łamana.
Dwa elementy, między którymi nie zachodzi kontakt bezpośredni, będą na siebie wzajemnie
oddziaływać za pośrednictwem trzeciego, który każdemu z nich prezentuje inny aspekt swej
istoty. Rozbieżności, którym nie potrafią zaradzić dwaj partnerzy, zostaną dzięki obecności
trzeciego członka przezwyciężone lub zasymilowane w obrębie całości.
Stosunek pośredni zatem wzmacnia stosunek bezpośredni, z drugiej jednak strony - może
zakłócić jego spójność.
Wkażdym, najbardziej nawet bliskim związku trzech osób w pewnych okolicznościach jedna z
nich może być uznana za intruza. Obecność trzeciej osoby jako świadka zmąci ów zmysłowy,
intymny kontakt, którego właściwa intensywność i subtelność osiągalna jest tylko w pewnych
sytuacjach przy niezakłóconym obcowaniu dwóch osób. Łatwo zauważyć, że przy kontemplacji
krajobrazu lub zwiedzaniu muzeum troje ludzi bardzo rzadko osiąga jednolity nastrój, osiągany
stosunkowo często przez dwoje. Ai B mogą podkreślać i bez przeszkód odczuwać wspólne im
obu m, gdy n, którego A nie dzieli z B, i x, którego B nie dzieli z A, będą po prostu traktowane
jako indywidualne rezerwy, jako odczucia innej kategorii. Natomiast dołączenie się do nich C,
który będzie wraz z A odczuwał n i wraz zB-i, daje aklad korzystny dla jedności ogólnej, burzy
zaś jednolitość nastroju. Dwie osoby trzymają zawsze t ę
92
G. Simmi
samą stronę, względnie kwestia stronniczości nie pojawia się w ogśle. Natomiast związki ti z;
osobowe, najbardziej nawet subtelnej natury, tworzą zazwyczaj trzy stronnictwa, z których każde
grupuje po dwie osoby, uniemożliwiając tym samym zaistnienie jednolitej więzi między
poszczególny mi jednostkami.
Socjologiczna struktura związku dwuosobowego odznacza się zarówno brakiem wzmocnienia
me zi na skutek pojawienia się nowego członka względnie na skutek wytworzenia się jedności
transcen dentnej wobec obydwu partnerów, jak też brakiem zakłóceń i przeszkód we
wzajemnych bezposred nich stosunkach. W pewnych jednak przypadkach brak ten intensyfikuje
stosunki i nadaje im bardziej intymny charakter. Świadomość, że można polegać tylko na sobie
wzajem, że siłę życiową można czer pać wyłącznie z bezpośredniego wzajemnego
oddziaływania, mobilizuje bowiem niewykorzystane do-tychczas rezerwy siły wspólnoty. Z
drugiej strony, świadomość taka każe starannie unikać pewnjct zakłóceń i niebezpieczeństw,
które mogą stanowić silną pokusę w sytuacji, gdy można zrzucić ciężar odpowiedzialności na
trzeciego partnera bądź na całość struktury społecznej. Ta ścisłość więzi, ku której ciążą stosunki
między dwiema osobami, powoduje, iż w związkach dwuosobowych często docho dzi do głosu
uczucie zazdrości.
Związek dwuosobowy - całość złożona z dwóch tylko członków - zakłada większe
zindywidualizo-wanie każdego z nich niż - ceteris paribus - w związkach o większej liczbie
uczestników. Zatrącam tu o inny aspekt tej samej fundamentalnej struktury społecznej.
Niezmiernie istotnyjest fakt, że w zwiąż ku dwuosobowym brak większości zdolnej
przegłosować jednostkę. Natomiast większość taka jest moz liwa już przy obecności jednej
jeszcze dodatkowej osoby. Związki, w których jednostka może być zdominowana przez
większość, niszczą indywidualność, co więcej - osoby o zdecydowanej indywidua ści będą
unikać wstępowania w związki tego typu, o ile nie będą do tego zmuszone.
Należy przy tym odróżnić często niesłusznie utożsamiane pojęcia „indywidualność zdecydo i
„indywidualność silna". Istnieją osoby i zespoły o niezwykle indywidualnym charakterze nie
jednak dość siły, aby ową swoistość zachować wbrew naciskowi sil przeciwdziałających. Silna <
wość natomiast umacnia swój charakter właśnie w sytuacjach konfliktowych, w walce o swą
indy alność, opierając się próbom wygładzenia i wszelkim indoktrynacjom. Człowiek o czysto
jakość zdecydowanej indywidualności będzie unikał związków, które postawią go w obliczu
ewentualnej? szóści, jest on natomiast niejako stworzony do najrozmaitszych związków
dwuosobowych,; zróżnicowana chłonna natura każe mu szukać uzupełnienia w osobie partnera.
Drugi typ, indy ność intensywniejsza, znajdzie właściwe miejsce raczej w liczniejszej grupie,
która umożliwi mu j wnętrznienie własnej przewagi dynamicznej. Już niejako przyczyny natury
technicznej uzas skłonności. Dla Napoleona korzystniejszy był konsulat trzyosobowy niż
ewentualnie dwuosob wystarczyło pozyskać dla swoich zamysłów tylko jednego partnera (co
najsilniejszej z trzech os ści przychodzi z łatwością), aby w najbardziej legalny sposób odnieść
zwycięstwo nad pozost faktycznie nad obydwoma.
Ogólnie można powiedzieć, że związek dwuosobowy w porównaniu z większą grupą sprzyja|
janiu indywidualności członków, a jednocześnie - uczestnictwo w strukturze społecznej nie ( w
tym przypadku poziomu ich indywidualności do poziomu przeciętnego. Dlatego też, jeżeli | jest,
że kobiety stanowią płeć mniej zindywidualizowaną, że cechy poszczególnych jednosb
odbiegają tu od typu gatunkowego niż przeciętnie u mężczyzn, to zrozumiałe stanie się bardzo^
wszechnione mniemanie, iż kobiety na ogól mniej skłonne są do przyjaźni niż mężczyźni,
bowiem jako stosunek zasadza się całkowicie na indywidualności partnerów, być może nawet i
szym stopniu niż małżeństwo, które, wskutek swej tradycyjnej formy, społecznej trwałości i zn
oraz interesów praktycznych, jakim służy, zawiera wiele elementów ponadindywidualnych, i
nych od specyficznych cech jednostek. Podstawowa różnica, na której opiera się małżeństwo, jq
nicą w kategoriach gatunku, nie zaś jednostki. Przyjaźń natomiast zasadza się na zróżnicow
Struktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych stosunków
93
lo indywidualnym. Dlatego też jasne jest, że prawdziwa, trwała przyjaźń rzadko łączy ludzi
reprezentujących różny poziom. Z drugiej strony - nowoczesna kobieta o złożonej osobowości
ujawnia niezwy-lą zdolność i skłonność do nawiązywania przyjaźni, zarówno z mężczyznami,
jak z kobietami. Cechy indywidualne zyskały tu przewagę nad cechami gatunkowymi. Mamy tu
więc korelację między maksy-nalną indywidualizacją a stosunkiem, który na tym szczeblu
ograniczony jest wyłącznie do dwóch sób. Nie wyklucza to, naturalnie, możliwości
utrzymywania wielu różnych związków przyjaźni przez jedną i tę samą osobę.
0 specyficznym charakterze związków dwuosobowych jako takich świadczy nie tylko fakt, że
przy-pienie trzeciej osoby zmienia je całkowicie, ale także, może nawet wyraźniej, często
obserwowane ko, iż dalsze zwiększanie liczebności grupy do czterech i więcej członków nie
wnosi odpowiednio ych istotnych zmian. Np. małżeństwo z jednym dzieckiem ma zupełnie inny
charakter niż mał-istwo bezdzietne, podczas gdy nie różni się zbytnio od małżeństwa z dwojgiem
i większą liczbą «i, Z kolei przyjście na świat drugiego dziecka powoduje donioślejszą zmianę w
wewnętrznym erze struktury niż przyjście na świat trzeciego dziecka. Jest to także skutek
omawianej prawid-ci, gdyż małżeństwo z jednym dzieckiem stanowi pod wieloma względami
związek dwuczłonowy, i człon pierwszy stanowią rodzice, drugi - dziecko. Następne dziecko jest
faktycznie nie tylko i członkiem rodziny, ale - z punktu widzenia socjologii - także trzecim
członem stosunku ko taki wywiera swoisty wpływ na całość. Bowiem w obrębie rodziny, gdy
minie okres właściwego dzieciństwa, rodzice częściej stanowią zwartą całość niż ogół dzieci.
Także jeśli idzie o formę małżeństwa decydujące znaczenie ma fakt, czy jest to małżeństwo
mono-juniczne, czy też poligamiczne. W tym ostatnim przypadku trzecia czy dwudziesta żona
nie ma już stosunkowo większego wpływu na strukturę stosunków małżeńskich. Pod pewnym
przynajmniej wzglę-em poślubienie drugiej żony powoduje donioślejsze konsekwencje niż
poślubienie każdej następnej. Albowiem dwie kobiety właśnie mogą wywołać w życiu męża
najostrzejsze konflikty i najpoważniejsze skłócenia, nie wystąpią zaś one przy większej liczbie
żon. Wówczas bowiem następuje tak zasadnicza degradacja i dezindywidualizacja kobiet, tak
zdecydowana redukcja ich osobowości do strony czysto anystowej (jako że element duchowy
jest zawsze czynnikiem indywidualizacji), że w życiu mężczyzny nie będą miały miejsca w
ogóle żadne głębsze wstrząsy, występujące wyłącznie przy jednoczesnym miązku z dwiema
kobietami. [...]
Związek trójczłonowy
Określiliśmy zatem ogólnie rolę przypadającą elementowi trzeciemu i układy, jakie powstają
przy trzech elementach społecznych. W związku dwuosobowym następuje pierwsza synteza i
ujednolicenie, a takie pierwsza dysharmonia i antyteza. Pojawienie się elementu trzeciego
oznacza pośrednictwo, pojednanie i rezygnację z absolutnych przeciwieństw, aczkolwiek w
pewnych okolicznościach także spowo-ąje wystąpienie sprzeczności. Wydaje się, że związek
trzyosobowy jako taki wykształca trzy typowe formy, które nie mogą wystąpić przy dwóch
elementach, zaś przy większej niż trzy liczbie elementów ifco także będą niemożliwe, albo
podlegać będą tylko zmianom ilościowym, zachowując ten sam zasad-Hczy typ formalny.
Osoba bezstronna - pośrednik
^socjologicznego punktu widzenia niezmiernie ważny jest fakt, że podobny stosunek
poszczególnych nezwiązanych ze sobą jednostek do siły wobec nich zewnętrznej powoduje
zjednoczenie się tych jed-mstek. Dzieje się tak zarówno w związku państw zawartym w celu
obrony przed wspólnym wrogiem, jak i w niematerialnej instytucji Kościoła jednoczącego
wszystkich wierzących poprzez wspólny im
94
G. Sin
wszystkim stosunek do jednego Boga. W innym miejscu omówimy rolę, jaką pośrednictwo trz
elementu odgrywa w procesie tworzenia społeczeństwa. Trzeci element zachowuje bowiem wów
taki dystans wobec dwóch pozostałych, że trudno mówić o właściwym wzajemnym
oddziaływaniu t łecznym obejmującym trzy elementy. Socjologię interesuje tedy bądź stosunek
dwóch osób wsp łających ze sobą, bądź stosunek zachodzący między nimi jako całością a celem
ich dążeń. Teraz je zajmować się będziemy trzema elementami tak wzajemnie sobie bliskimi czy
ściśle związanymi, i lub chwilowo, że stanowiącymi jedną całość.
W najbardziej charakterystycznym przypadku związku dwuosobowego, jakim jest monoga
małżeństwo, dziecko, względnie dzieci pełnią często -jako element trzeci - funkcję spoiwa gwa
jącego jedność całości. U wielu ludów prymitywnych małżeństwo uważane jest za rzeczywiście i
nione lub za nierozerwalne dopiero od chwili przyjścia na świat dziecka. Jednym z powodów,
dlal rych w miarę rozwoju cywilizacji małżeństwo staje się związkiem coraz głębszym i
ściślejszym, j konieczność sprawowania opieki nad dzieckiem, które na wyższych szczeblach
cywilizacji staje s samodzielne stosunkowo późno. Zapewne przekonanie, że małżeństwo jest
spełnione dopiero, gdyu dzi się dziecko, wiąże się z wartością, jaką ma dziecko dla mężczyzny, i
z usankcjonowaną prawem! obyczajem skłonnością do odepchnięcia bezpłodnej kobiety. Ale
istotny jest fakt, że właśnie dopkj trzeci element zamyka obwód, wiążąc ze sobą dwa pozostałe
elementy. Dokonuje się to w dwojaki s sób: albo istnienie trzeciego elementu powoduje lub
wzmacnia bezpośredni związek dwóch poz łych - jak wówczas, gdy narodziny dziecka potęgują
wzajemną miłość małżonków lub przyną miłość męża do żony; albo też stosunek każdego z
dwóch członków do trzeciego wytwarza p o ś r^ n i o nowy stosunek między nimi - tak jak
wspólna troska małżonków o dziecko rodzi więź! jącą poza zainteresowanie dzieckiem i uczucie,
które nie wystąpiłoby bez udziału elementu trz Wytworzenie więzi społecznej między trzema
osobami, więzi, przed którą wzbraniałyby się dwie ( jest przyczyną wspomnianego wcześniej
zjawiska, że niektóre źle dobrane małżeństwa nie pragną <j ka - działa tu instynktowne poczucie,
że w ten sposób krąg zamknie się, wiążąc ich ściśle i to nie t zewnętrznie, ale poprzez głębsze
niż dotychczas warstwy psychiki.
Jeżeli ów trzeci element funkcjonuje jako osoba bezstronna, mamy do czynienia z innym i
pośrednictwa. Zachodzi przy tym jedna z dwóch sytuacji. Albo ów trzeci doprowadzi do pojed
dwóch pozostałych antagonistycznych elementów, przy czym będzie się starał zachować własną
i tralność i działać tak, aby dwa niezwiązane bądź niepojednane stronnictwa związać w sposób 1
średni. Albo też wystąpi jako polubowny sędzia, który niejako zrównoważy wzajemne pretensje
s i w ten sposób usunie źródło niezgody. Konflikty między robotnikami a przedsiębiorcami,
szcze w Anglii, wykształciły obydwie te formy mediacji. Istnieją tam trybunały polubowne, w
obliczu 1 strony pod przewodnictwem osoby bezstronnej eliminują zaistniałe sprzeczności drogą
rokowań. ( wiście, pośrednik może tą drogą doprowadzić do porozumienia tylko wtedy, gdy w
przekonaniu 1 ze stron geneza wrogości sprzyja zawarciu pokoju, krótko mówiąc, gdy
obiektywny stan rzeczy i w sobie uzasadnia takie rozwiązanie. Pośrednik - pomijając,
oczywiście, wyjaśnienie nieporozu i perswazje - ma o tyle istotną szansę wpojenia tego
przekonania obydwu stronom, że pretensje i tywy jednej strony przedstawione drugiej stronie
przez bezstronnego rozjemcę tracą chan biektywnej namiętności, który zazwyczaj wywołuje
utrzymaną w równie namiętnym tonie reakc, giej strony. W tym przypadku zbawienne okazuje
się, skądinąd przykre często, to zjawisko, iż uc towarzyszące pewnej treści psychicznej traci swą
moc, gdy treść zostanie przekazana przez I innego. Dlatego też rekomendacje i rozmowy
wstępne prowadzone za pośrednictwem wielu osób s często bezowocne, nawet jeżeli ich
obiektywna treść dociera do odpowiednich instancji niezn W tych działaniach pośredniczących
zatracają się emocjonalne imponderabilia, które nie tylko uz niają niedostatek przyczyn
merytorycznych, ale także w wypadku przyczyn dostatecznych sfc niezbędny bodziec do
praktycznego działania. [...]
Struktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych stosunków
95
Wymagana przy pełnieniu roli pośrednika bezstronność może mieć dwojakie przesłanki: trzecia
sobą jest bezstronna wtedy, gdy sprzeczne interesy czy opinie nie dotyczą jej osobiście, bądź
wtedy, iy dotyczą jej w równej mierze. Wypadek pierwszy, najprostszy, powoduje najmniej
komplikacji. Na I osoba powołana do rozstrzygania konfliktów angielskich robotników i
przemysłowców nie i należeć do żadnej z tych warstw. Godne uwagi jest, jak zdecydowanie
oddziela się tu meryto-czne motywy konfliktu od osobistych. Zgodnie z założeniem, osoba
bezstronna nie powinna być związana osobistym interesem z opiniami stron, które winny
interesować ją jedynie w aspekcie intelektual-p, nie dotykając warstwy osobistej. Jednakże
rozjemca musi interesować się tymi osobami czy też łlymi zespołami osób, gdyż inaczej nie
podjąłby się swojej misji. A więc subiektywne zaangażowanie ruchamia czysto obiektywny
mechanizm. Dopiero osobisty dystans wobec obiektywnego znaczenia rzedmiotu sporu i
zarazem zainteresowanie jego subiektywnym znaczeniem, działając jednocześnie, pozwala na
zajęcie pozycji bezstronnej. Pozycja ta będzie tym korzystniejsza, im silniej wystąpi każdy i
wyżej wymienionych momentów.
Gdy rozjemca nie jest obojętny, ale na równi zaangażowany w sprzeczne stanowiska, jego
sytuacja komplikuje się. Zdarza się tak często, gdy dana jednostka reprezentuje dwie różne sfery
interesów -ę>. sferę związaną z jej działalnością zawodową i sferę związaną z miejscem
zamieszkania. Tak np. biskupi interweniowali czasem w zatargach między panami świeckimi z
ich diecezji a papieżem, tak rzędnik administracji, któremu szczególnie leżą na sercu interesy
jego okręgu, będzie najwłaściw-izym pośrednikiem w sytuacji, gdy interesy te znajdą się w
kolizji z ogólnymi interesami państwa, którego jest funkcjonariuszem. Sprzyjający pośrednictwu
między dwiema grupami, których nie łączy styczność przestrzenna, stop bezstronności i
jednoczesnego zaangażowania będzie reprezentowała często osoba pochodząca z jednej
miejscowości, a zamieszkała w drugiej. Trudności wynikające z ta-dej sytuacji polegają
zazwyczaj na tym, że nie zawsze można ustalić, czy zaangażowanie pośrednika
interesy obydwu stron rzeczywiście się równoważy, tak iż rozjemca często przez obydwie
skłócone strony podejrzewany bywa o stronniczość.
Bardziej skomplikowana i często tragiczna sytuacja zachodzi wówczas, gdy osoba trzecia
związa-lajest z obydwoma stronnictwami nie wydzielonymi, odrębnymi sferami interesów, ale
całą swą osobo-ością. Zaostrza się to zwłaszcza, gdy przedmiot sporu nie da się
zobiektywizować, a rzeczowe znaczenie konfliktu jest w gruncie rzeczy tylko pretekstem albo
okazją do ujawnienia głębokich antagoni-ffliów osobistych. Konflikt grozi wówczas
wewnętrznym rozdarciem osoby trzeciej, która w równej nierze związana jest osobiście miłością,
obowiązkiem, losami, przyzwyczajeniem z obydwiema strona-ni, rozdarciem o wiele silniejszym
niż wówczas, gdyby osoba ta opowiedziała się po jednej ze stron. iebezpieczeństwo jest tym
większe, że zrównoważone zaangażowanie, nie pozwalające na ustępstwa »żadnym kierunku,
zazwyczaj uniemożliwia skuteczną akcję mediacyjną, ponieważ niemożliwe jest nedukowanie
konfliktu do przyczyn obiektywnych. Taki jest schemat wielu waśni rodzinnych. O ile pośrednik,
którego bezstronność wynika z jednakowego dystansu wobec sprzecznych stanowisk, może
tosunkowo łatwo doprowadzić do pojednania, o tyle pośrednik równie blisko związany z
obydwiema •tronami napotka ogromne trudności i sam popadnie w ciężkie rozterki wewnętrzne.
Dlatego też, jeżeli pośrednik jest wybierany, a nie ingerują inne okoliczności, to osobę w ogóle
niezaangażowaną przed-tbda się nad osobę zaangażowaną po obydwu stronach. Na przykład
włoskie miasta średniowieczne prowadzały swych sędziów często z innych miast, by zapewnić
sobie bezstronność w rozstrzyganiu atargów wewnętrznych. [...]
Tertius gaudens
tatronność osoby trzeciej w dotychczas omawianych układach działała na korzyść - lub na
szkodę -grupy jako całości. Tak pośrednik, jak i rozjemca dążyli do zabezpieczenia jedności
grupy przed
96
G. SimB
groźbą rozłamu. Ale osoba bezstronna może także wykorzystywać swą względnie
uprzywilejowaną! zycję w imię czysto egoistycznych interesów. Pozornie służąc celom grupy,
może wygrywać wzajen stosunki między stronnictwami oraz między sobą a stronnictwami dla
własnych celów. Nie zan chodzi tu o strukturę już skonsolidowaną, w której życiu zjawisko takie
występuje na marginesie i innych. Często stosunek między stronnictwami a osobą bezstronną
nawiązuje się ad hoc: elemefl które skądinąd nie tworzą żadnej aktywnej jedności, mogą popaść
w konflikt, a pozostająca na ub osoba trzecia może uchwycić szansę, jaką dla niej jako dla
bezstronnej jest ten konflikt. W ten spo może dojść do wzajemnego oddziaływania, które dla
wszystkich zainteresowanych nabiera znaczeń a różnorodność jego form jest nieproporcjonalna
do jego krótkotrwałości.
Przytoczę tu dwa przykłady zjawiska tertius gaudens, nie wchodząc w szczegóły, gdyż nie są on
istotne dla wzajemnych oddziaływań w zespołach trzyosobowych, będących obecnie
przedmiotem r szego zainteresowania. Przykłady te dowodzą raczej pewnej bierności cechującej
już to strony walc^ ce, już to ów element trzeci. Szansa trzeciego może polegać na tym, że
korzystając, iż dwaj pozosfl trzymają się wzajemnie w szachu, ma możność zagarnąć coś dla
siebie, co w innych okolicznościacl napotkałoby sprzeciw jednego z antagonistów. Rozłam
powoduje tu paraliż sil, które w innych waruaj kach zwróciłyby się niechybnie przeciwko
trzeciemu. Taka sytuacja więc - zamiast pobudzać - ziul faktycznie wzajemne oddziaływanie
między trzema elementami, pociągając za sobą wszakże I odczuwalne następstwa dla
wszystkich. Przypadki umyślnego wywoływania takiej sytuacji omów dalej, analizując następną
strukturę trzyczłonową. Trzeci może osiągnąć również pewne zyski, i podejmując żadnej
inicjatywy, a korzystając tylko z tego, że jedna ze skłóconych stron także dąży d osiągnięcia
takowych. Typowym przykładem są tu dobrodziejstwa i poparcie, jakiego jedno ze sto nictw
udziela osobie trzeciej wyłącznie w intencji znieważenia swego przeciwnika. Tak angielskie ] wa
chroniące robotników wyrosły pierwotnie częściowo ze zwykłej animozji torysów wobec liber
fabrykantów. Tak też pewne akcje dobroczynne są wynikiem dążenia do zdobycia jak
największej ] larności. Zdumiewającą rzeczą jest ten szczególnie małostkowy i podły sposób
postępowania, zg z którym tylko w celu zirytowania drugiego okazuje się dobroć trzeciemu.
Obojętność wobec mor bezinteresowności altruizmu najostrzej dochodzi do głosu w momencie
nadużycia własnej bezin sowności. Znamienne jest przy tym, że cel, jakim jest rozgniewanie
przeciwnika, można osiągnąć, żując łaskawość zarówno swym przyjaciołom, jak wrogom.
Układy bardziej istotne dla naszych rozważań występują w sytuacji, gdy osoba trzecia ] aktywne
działanie wobec jednej ze stron, udzielając jej praktycznego poparcia i opieki (a więc i poparcia
intelektualno-obiektywnego, jak w wypadku rozjemcy) i z tego tytułu osiąga pewne poś czy
bezpośrednie korzyści. Forma ta przybiera dwojaką postać: albo dwie partie są do siebie i ne
wrogo i dlatego zabiegają o względy strony trzeciej, albo też przyczyną wrogości dwóch właśnie
rywalizacja o względy trzeciej. Różnica ta odgrywa szczególnie ważną rolę w dalszym i
wypadków. Mianowicie jeżeli zaistniały już antagonizm zmusza dwie strony do ubiegania się o]
cie strony trzeciej, wówczas rozstrzygnięcie rywalizacji, czyli przyłączenie się strony trzeciej <
nej ze stron oznacza dopiero początek walki. Odwrotnie, jeżeli dwa elementy niezależnie od i
chcą pozyskać względy trzeciego i to dopiero stanowi o wzajemnej wrogości oraz czyni je stron
mi antagonistycznymi - ostateczny podział tych względów - będący tu przedmiotem, a nie narz
konfliktu - zazwyczaj też kładzie mu kres; gdy decyzja zapada, wrogie zachowanie staje się prs
nie nieuzasadnione.
W obydwu przypadkach uprzywilejowanie postawy bezstronnej, jaką trzeci początkowo : wobec
dwóch pozostałych, polega na tym, że może on uzależnić swoją decyzję od spełnienia pos nych
przez siebie warunków. W sytuacji gdy z jakichkolwiek powodów nie ma prawa dyktować i
ków- nie odnosi też pełnych korzyści. Dzieje się tak np. wjednym z najczęstszych przypadkówd
go rodzaju - przy rywalizacji dwóch osób tej samej płci o względy osoby płci odmiennej, i
ruktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych stosunków
97
tatniej nie zależy na ogól od jej woli, tak jak to się dzieje w przypadku kupca wybierającego
pomiędzy rama konkurencyjnymi ofertami czy władcy rozdzielającego laski między
rywalizujących petentów, ipodyktowanajest względami uczuciowymi, niezależnymi od woli-
jako że uczucia woli nie podlegają Dlatego też tylko w wyjątkowych wypadkach można tu
mówić o ofertach, których znaczenie polega iłaśnie na kierowaniu wyborem. Mimo iż mamy tu
do czynienia z typową sytuacją tertius gaudens, specyficzne wykorzystanie tej sytuacji jest
całkowicie niemożliwe. [...]
Zajmijmy się teraz drugą formą. Konflikt zmusza dwa stronnictwa, początkowo nie pozostające
irżadnym stosunku do elementu trzeciego, do rywalizowania o jego poparcie. Przykładów takiej
sytu-cji dostarcza obficie historia każdego związku - począwszy od sojuszów państwowych aż
do powią-'M rodzinnych. Najprostszy typowy rozwój sytuacji zyskuje po wprowadzeniu
pewnych modyfikacji izczególne znaczenie dla badań socjologicznych. Aby zapewnić trzeciemu
pozycję uprzywilejowaną, [go potęga nie musi bynajmniej przewyższać potęgi żadnej z
pozostałych stron. Potęga ta jest raczej ireślona poprzez wzajemny stosunek sil obydwu stron. W
gruncie rzeczy chodzi tu tylko to, by jego przystąpienie do jednej ze stron zapewniło tej ostatniej
przewagę w sporze. A więc, gdy gjr są mniej więcej wyrównane, często minimalny przyrost
powoduje definitywne zwycięstwo danej tamy. Zgodnie z tym, wpływ małych stronnictw
parlamentarnych często wynika nie z ich własnego uczenia, ale z równowagi sił wielkich partii.
Wszędzie tam, gdzie decyduje większość, a więc tam, zie często wszystko zależy od jednego
jedynego głosu, nic nieznaczące partie mogą stawiać najbardziej wygórowane warunki w zamian
za udzielenie poparcia. Podobna sytuacja może wystąpić w stolnikach między małymi
państwami a państwami dużymi znajdującymi się aktualnie w stanie konfliktu. Chodzi tylko o to,
by siły dwóch antagonistycznych stron neutralizowały się wzajemnie, a słaba iądinąd pozycja
niezaangażowanego jeszcze trzeciego elementu zyska nieograniczoną potęgę. Ele-enty same w
sobie mocne będą, oczywiście, korzystać z tej sytuacji w stopniu nie mniejszym.
Dwide et unpera
Omawiane tu kombinacje trzech elementów charakteryzuje istniejący bądź rodzący się konflikt
dwóch fenentów, z którego korzysta element trzeci. Pewien szczególny przypadek tej kombinacji
rozpatrzy-josobno, aczkolwiek w rzeczywistości nie zawsze można go wyodrębnić spośród
innych. Zdarza się ianowicie, że ów trzeci umyślnie doprowadza do konfliktu, ażeby zyskać
pozycję dominującą. Od hnależy zastrzec, że liczba trzy stanowi tu tylko minimalną liczbę
niezbędną dla wytworzenia się akiego układu i dlatego może służyć jako najprostszy schemat.
Mamy więc do czynienia z następującą Itaacją: dwa elementy pierwotnie zjednoczone lub
wzajemnie od siebie niezależne przeciwstawiają ^elementowi trzeciemu. Ten ostatni potrafi
skłócić między sobą siły zjednoczone przeciwko (km u. W następstwie bądź owe dwie siły
równoważą się wzajemnie, tak iż element trzeci może bez peszkód realizować pożądane dla
siebie cele, bądź osłabiają się wzajemnie tak, że żadna z nich nie ?wstanie oprzeć się przemożnej
sile trzeciego.
| Postaram się teraz scharakteryzować kryteria, według których można odnośne zjawiska
uporząd-tarać. Najprostszy przypadek obserwujemy wówczas, gdy siła dominująca nie
dopuszcza do zjedno-fjHiia elementów, które jeszcze bynajmniej do tego zjednoczenia nie dążą,
ale które z łatwością m o-fcb y to uczynić. Należy tu wspomnieć przede wszystkim o
ustawowym zakazie organizacji polityczni jako takich, jak też fuzji kilku organizacji, którym
wolno istnieć osobno. W większości wypadków mnie wchodzą żadne istotne obawy, żadne
uzasadnione zagrożenie dla istniejącej władzy ze strony jch organizacji. Obawy budzi forma
organizacji jako taka, gdyż ewentualnie mogłaby ona stać się fccielem niebezpiecznych treści.
Pliniusz w korespondencji z Trajanem mówi wyraźnie, że chrześci-mie są niebezpieczni o tyle, o
ile tworzą związek, poza tym zaś są całkowicie niegroźni. Doświadcze-?poucza, że rewolucyjne
czy też w ogóle dążące do zmiany istniejącego stanu rzeczy prądy przybie-

98
G. Simid
rają formę organizacji. Prowadzi to do fałszywego logicznie, ale psychologicznie zrozumiałego
rozumowania odwrotnego, iż wszystkie organizacje wymierzone są przeciw istniejącej władzy.
Zakaz ( ra się więc, jeżeli można tak powiedzieć, na możliwości drugiego stopnia: po pierwsze,
istnienie z j zabronionych organizacji to tylko pewna możliwość, często nie istnieją one nawet w
zan osób, których zakaz dotyczy; po drugie - nawet już uformowane organizacje stwarzają
jedynie m< 1 i w o ś ć niebezpieczeństwa będącego asumptem do wydania zakazu. Zakaz ów
posługuje się za dwide et imperajako najbardziej wysublimowaną metodą profilaktyki,
zabezpieczającą jeden elen przed wszelkimi ewentualnościami, jakie mogłyby wynikać z
połączenia innych elementów.
Owa funkcja zapobiegawcza pojawia się w identycznej formie tam, gdzie na większość przeciw
wiającą się jednostce składają się różne elementy potęgi jednej i tej samej osoby. Królowie ang
mańscy zabiegali o to, by majątki możnowladców były możliwie jak najbardziej podzielone.
Niek z najpotężniejszych wasali mieli swoje siedziby w siedemnastu - dwudziestu jeden
okręgach. W < cie włości wasali królewskich nie tworzyły nigdy wielkich niezależnych księstw,
jak to miało miejsce^ kontynencie. Wiadomo także o podziałach ziemi między synów
panującego; poszczególne tery zazębiały się w miarę możności tak, by zapobiec ich całkowitemu
oderwaniu. Państwo w trosce o i dzielność swego panowania dzieli poszczególne części swego
terytorium, albowiem scalone i się z łatwością spod tego panowania wyłamać. [...]
Wywołanie antagonizmu między dwoma elementami przybiera już nie tylko zapobiegawczą, (
bardziej ingerującą formę wówczas, gdy trzeci element dąży do wzbudzenia między nimi
uczucia { zdrości. Nie mamy tu jeszcze na myśli przypadków, gdy trzeci podburza dwóch
pozostałych pr sobie, aby ich kosztem zaprowadzić nowy porządek, albowiem często dążenia
jego mają właśnie < rakter konserwatywny. Trzeci pragnie zachować posiadane przywileje i
wzbudzając zazdrość, ciwdziała powstaniu bądź przynajmniej dalszemu rozwojowi niepożądanej
dla siebie koalicji < pozostałych. Technika ta była, jak się wydaje, szczególnie precyzyjnie
stosowana w historii Peru. I wszechnym obyczajem Inków było dzielenie nowo podbitego
plemienia na dwie mniej więcej części oraz wyznaczanie im wodzów, przy czym ranga każdego
z nich była nieco i na Był to faktycznie najbardziej skuteczny sposób wzbudzenia rywalizacji
między tymi dwoma wodza z racji której nie mogło dojść do żadnej jednolitej akcji ludności
podbitych terenów przeciwko wladJ Zarówno pozycja w pełni równorzędna, jak i różnice bardzo
znaczne bardziej sprzyjałyby zgodnej współdziałaniu. W pierwszym przypadku dlatego, że w
obliczu ewentualnej akcji doszłoby bez wątpB nia do równego podziału władzy, a tam, gdzie
wymaga tego subordynacja, dwie związane ze sobą osa najłatwiej właśnie poddają się takiej
technicznej konieczności. W drugim przypadku dlatego, że om cie władzy przez jedną osobę nie
napotkałoby żadnego sprzeciwu. Przy niewielkiej różnicy pozm ryzyko powstania organicznego
i satysfakcjonującego obie strony związku, grożącego niepożądanąi jednomyślnością, jest
najmniejsze. Albowiem każda z osób chciałaby z pewnością wykorzystać si korzystną sytuację,
żądając nieograniczonych prerogatyw, a pozycja drugiej nie byłaby o tyle niżsa by nie rościła
ona podobnych ambicji.
Nierówny podział wartości w celu wzbudzenia zazdrości i posłużenia się nią jako środkia w myśl
zasady dwide et impera jest techniką niezmiernie popularną, którą z kolei pewne warna
społeczne mogą równie skutecznie unieszkodliwić. Usiłowano - poprzez nierówny podział
darowi podjudzić przeciwko sobie australijskich tubylców, aby tym łatwiej nimi zawładnąć. Ale
próby te roa jały się o opartą na wspólnocie organizację plemion, które każdy otrzymany
podarek natychmiast dz»l liły między wszystkich członków. Obok zazdrości - środkiem
psychologicznym służącym temu sad mu celowi jest podejrzliwość. Podejrzliwość, w
przeciwieństwie do zazdrości, jest w stanie powsm mać właśnie większe grupy od tworzenia
zrzeszeń konspiracyjnych. Najbardziej skutecznie posIuM się nią rząd wenecki, wszelkimi
sposobami skłaniając swych obywateli do denuncjowania wszystkjł na kogo można było rzucić
jakiekolwiek podejrzenie. Nikt nie wiedział, czyjego najbliższy przyjął
Zasada do ut des przenikająca życie plemienne
99
nie jest przypadkiem na siużbie inkwizycji, i w ten sposób zniszczono w zarodku wszelkie plany
rewolucyjne, które zakładać wszak muszą wzajemne zaufanie jak największej liczby osób;
zniszczono je tak skutecznie, że w późniejszej historii Wenecji powstania należały do rzadkości.
Najbardziej brutalną formą realizacji zasady divide et impera jest rozpętanie walki między
dwoma elementami, do czego prowadzić może zajęcie przez element trzeci określonego
stanowiska zarówno wobec dwóch pierwszych, jak i wobec pewnego obiektu zewnętrznego
wobec nich. Ten ostatni przypadek zachodzi np. wówczas, gdy jeden z trzech kandydatów na
dane stanowisko potrafi tak poszczuć na siebie dwóch pozostałych, że ci, obrzucając się
oszczerstwami, sami siebie wzajemnie pozbawią szans. We wszystkich tego typu sytuacjach
zręczność trzeciego ujawnia się tym wyraźniej, im większy dystans potrafi on zachować wobec
rozpętanej przez siebie akcji. Im zręczniej - w sposób niewidoczny - kieruje walką, im
doiteczniej potrafi rozniecić ogień, tak by płonął dalej bez jego udziału i dozoru, tym ostrzej i
gwałtowniej dwaj pozostali będą walczyli ze sobą aż do obustronnego wyczerpania, a także tym
pewniej wartości będące przedmiotem czy stawką ich rozgrywki wydadzą się losem przypadłym
mu niespodziewanie w udziale. Również w tej technice celowali Wenecjanie. Chcąc zawładnąć
dobrami szlacheckimi na lądzie, posta-Bowili nadać wysokie tytuły młodym lub niżej
urodzonym przedstawicielom szlachty. Wywołane tym oburzenie wśród starszych i
dostojniejszych podniecało wieczne zamieszki i walki między obydwoma partiami, w
odpowiedzi na co rząd wenecki całkowicie legalnie konfiskował dobra winnych.
W takich przypadkach, gdy zjednoczenie skłóconych elementów przeciwko wspólnemu
ciemięży-cielowi wydaje się ze wszech miar celowe, szczególnie wyraziście rysuje się ogólna
prawidłowość wa-rankująca działanie zasady divide et impera, a polegająca na tym, że wrogie
postawy wynikają bynajmniej nie ze zderzenia rzeczywistych interesów. Ogólna potrzeba
wrogości, psychiczna gotowość do antagonizmu, który dopiero szuka sobie obiektu, łatwo może
spowodować przeniesienie wrogości z osoby przeciwnika, w stosunku do którego wroga postawa
miałaby sens i cel, na kogoś innego. Zasada dwide timpera pozwala poprzez podjudzanie,
oszczerstwa, pochlebstwa, podniecanie ambicji itd. wywołać tu ogólny stan wzburzenia i chęć
walki, która umożliwia podsunięcie fikcyjnego przeciwnika. W ten sposób forma walki może
całkowicie oderwać się od swojej treści i sensu. Osoba trzecia, na której wzasadzie powinna
skupiać się wrogość, może tak dalece usunąć się z pola widzenia, że dwaj pozosta-Satakująnieją,
lecz siebie wzajemnie. [...]

Bronisław Malinowski
ZASADA DO UTDES PRZENIKAJĄCA ŻYCIE PLEMIENNE*
W poprzednich ustępach ujrzeliśmy życie krajowców w wielu obrazach, które zilustrowały nam
prawną stronę związku małżeńskiego, współdziałania w zespole rybackim, wymiany żywności
pedzy przybrzeżnymi i śródlądowymi wsiami i, wreszcie, niektórych obowiązków rytuału
żałoby. W opi-
'*Fragm. B. Malinowski, Zwyczaj i zbrodnia w społeczności dzikich, Dzieła, t. 2, przekład J.
Chałasiński, A. Wa-
górski, Warszawa 1984.
100
B.
J
sie starałem się zachować szczegóły w tym celu, ażeby na konkretnych przykładach ukazać
wyraźni w działaniach to, co według mego zdania stanowi istotny mechanizm prawa, a
mianowicie: spolecza i psychiczny przymus, rzeczywiste siły, cele i motywy, za których sprawą
ludzie dotrzymują swoich zobowiązań. Gdyby miejsce pozwoliło, łatwo byłoby ułożyć te
izolowane przykłady w pełny obraz i ukazać, że zupełnie ten sam mechanizm prawny, nadający
wiążącym zobowiązaniom charal ter specjalnej kategorii i wyodrębniający je spośród innych
typów reguł zwyczajowych, wykryć można we wszystkich stosunkach społecznych i we
wszystkich innych dziedzinach życia plemiennego. Wystarczyć jednak będzie musiał przegląd
krótki, lecz ogarniający całokształt zagadnienia.
Weźmy więc wpierw pod uwagę transakcje gospodarcze. Wymiana dóbr i usług prowadzona jed
najczęściej w trwałej spółce, bądź też związana jest z określonymi więzami społecznymi, albo
połąc*| na z wzajemnością w sprawach innych niż gospodarcze. Jeśli nie wszystkie, to większość
aktów gospodarczych należy, jak się okazuje, do jakiegoś łańcucha wzajemnych darów i darów
zwrotnych, które« dłuższą metę równoważą się, obu stronom przynosząc równą korzyść.
Opis stosunków gospodarczych w pólnocno-wschodniej Melanezji dałem już w artykule The
PńM tive Economics ofthe Trobriand Islanders („Economic Journal" 1921) i w książce
Argonauts ofm Western Pacific (1923). [...] Moje koncepcje prawa pierwotnego nie były jeszcze
wówczas dojraB i fakty są tam przedstawione niezależnie od obecnego ujęcia. Dlatego też
świadectwo ich jest tym w dziej wymowne. Kiedy jednak pewną kategorię prezentów opisuję
tam jako „czyste dary" i pod ta, nagłówek podciągam dary męża dla żony i ojca dla dzieci,
popełniam oczywistą omyłkę. W istocie m czy wpadłem tu w poprzednio wytknięty błąd,
polegający na wyrwaniu pojedynczego aktu z jego ltotj tekstu i na braku dostatecznie rozległej
perspektywy, ogarniającej całość transakcji. W tym saraji ustępie podałem jednak mimowolne
sprostowanie tej omyłki, stwierdzając, że „dar dany przez ? synowi ma być (według krajowców)
zapłatą za jego stosunek z matką". Podkreśliłem tam takżqfl „wolne dary" dla żony oparte są
również na tej samej koncepcji. Ale naprawdę poprawny opis stosm ków gospodarczych -
poprawny zarówno z prawnego, jak i ekonomicznego punktu widzenia - musi* ; by obejmować
cały system darów, obowiązków i wzajemnych korzyści, wymienianych pomiędzy męJ i z jednej
strony a żoną, dziećmi i bratem z drugiej. Okazałoby się wówczas, że - zgodnie z pojęcflf
krajowców - cały system opiera się na bardzo skomplikowanym do ut des i że na dłuższą metę
wzajm e ne usługi równoważą się .
f
Istotna przyczyna, dla której normalnie wszystkich tych gospodarczych zobowiązań dotrzya się,
i to dotrzymuje bardzo skrupulatnie, leży w tym, że niewywiązanie się z nich stawia czli w
sytuacji nie do zniesienia, a opieszałość w wypełnieniu tych zobowiązań okrywa go hańbą, wiek,
który w transakcjach gospodarczych uporczywie wykraczałby przeciwko regułom prawa, lazłby
się wkrótce całkowicie poza słonecznym i gospodarczym porządkiem - i świetnie zdaje z tego
sprawę. Sprawdzianem tego są dziś losy niektórych krajowców, którzy poszedłszy - skul
lenistwa i ekscentryczności - po linii lekceważenia zobowiązań, związanych z ich stanowiskieJ
Of
P' rzi
pr. kie
B. Malinowski, Argonauts ofthe Western Pacific, London 1923, s. 179-181. Por. też wydanie
polskie.,47 Zachodniego Pacyfiku, Dzieła, t. 3, Warszawa 1981, s. 246-247. Dalej cytujemy
wydanie polskie.
Porównaj także słuszną krytykę mojego wyrażenia „czysty dar" i wszystkiego, co ono oznacza,
przez] Marcela Maussa w: Essai sur le Don, „CAnnee Sociologiąue" 1923-1924,1.1 (nouvelle
serie), s. 171 i nafl M. Mauss, Szkic o darze, [w.\ idem, Socjologia i antropologia, tłum. K.
Pomian, Warszawa 1973, s. 315H Ustęp ten napisałem przed zapoznaniem się z uwagami
Maussa, zgadzającymi się pod każdym względem z i własnymi. Badaczowi terenowemu
przynosi to prawdziwą satysfakcję, gdy dowiaduje się, że obserwał podane są tak dobrze, iż
pozwalają na odrzucenie jego wniosków przez innych na podstawie jego własnej! rialu. Jeszcze
przyjemniejsze jest dla mnie stwierdzenie, że mój dojrzalszy sąd doprowadził mnie zupełnie ii
leżnie do wyników identycznych z tymi, jakie uzyskał mój znakomity kolega M. Mauss.
psi niii da
Inm ?rów
DL rozu mai' llne
w
? do ut des przenikająca życie plemienne
101
cznie stali się w swoim społeczeństwie wyrzutkami, pasożytującymi na jakimś Europejczyku b
kimś innym.
Szanujący się obywatel musi wykonywać swoje obowiązki, chociaż uległość jego nie wynika z
jakie-i instynktu lub intuicyjnego impulsu ani też z „poczucia grupowego", lecz źródło swoje ma
w precy-i i skomplikowanym działaniu systemu, w którym każdy akt ma swoje własne miejsce i
musi być dnie wykonany. Chociaż najinteligentniejszy nawet krajowiec nie umie sformułować
tego sta- w ogólny abstrakcyjny sposób lub przedstawić go jako teorii socjologicznej, to
jednakże f dobrze zdaje sobie sprawę z jego istnienia i w każdym konkretnym wypadku potrafi
przewidzieć kie jego konsekwencje.
W obrzędach magicznych i religijnych każdy prawie akt, niezależnie od jego zasadniczych
celów Jców, uważany jest także za zobowiązanie między grupami lub jednostkami; i tutaj
również, prę-j czy później, dochodzi do równoważnej zapłaty lub zwrotnej usługi, zawarowanej
przez zwyczaj, awswoich najważniejszych formach jest instytucją publiczną, a wiejski
czarownik, który z reguły •? swój urząd dziedzicznie, związane z nim funkcje celebruje na rzecz
całej grupy. Tak jest gią ogrodową, rybołówstwa, wojny, pogody i budowy czółna. Gdy więc
zachodzi potrzeba, w odpo-1 sezonie lub też w określonych okolicznościach ciąży na nim
obowiązek wykonania magii i prze-nia związanych z nią tabu; a czasami również kierowania
całym przedsięwzięciem. Jego zapła-za te czynności są niewielkie prezenty, ofiarowane
bezpośrednio i często włączone w sam przebieg obrzędu. Ale istotne jego wynagrodzenie polega
na prestiżu, władzy i przywilejach, które przynosi mu ego stanowisko . Jeśli chodzi o magię
mniej ważną lub przygodną, taką np., jak magia miłosna, obrzę-|y lecznicze, czarna magia,
magia odwracająca ból zęba lub magia pomyślności świń, gdy wykonana jest na rzecz kogoś
innego, musi być zapłacona i to sowicie, a stosunek pomiędzy klientem i fachowcem oparty jest
na umowie, określonej przez zwyczaj.
Z punktu widzenia naszego obecnego zagadnienia trzeba podkreślić fakt, że spełnienie
wszystkich łtów wiejskiej magii jest dla wykonawcy obowiązkowe i że obowiązek wykonywania
ich związany jest «stanowiskiem wiejskiego czarownika, stanowiskiem zazwyczaj dziedzicznym
i dającym władzę i przywileje. Jednostka może zrzec się swojej pozycji i przekazać ją
najbliższemu z następców; ten jednak, |Jy obejmuje to stanowisko, musi wypełniać pracę z nim
związaną; społeczeństwo zaś musi dać mu f zamian wszystko, co mu się należy.
Jeśli chodzi o czynności, które zazwyczaj uważa się za religijne raczej aniżeli magiczne -
ceremo-lie przy urodzeniu lub w związku z małżeństwem; obrzędy, związane ze śmiercią lub
żałobą; cześć oddawana zjawom, duchom lub postaciom mitologicznym - czynności te mają
również swoją stronę (Kiwną, której przykładem są opisane ceremonie pogrzebowe. Każdy
ważki akt o religijnym charakte-ne pojmowany jest jako obowiązek moralny w stosunku do
otaczanych kultem sił, duchów, zjaw lub pnedmiotów; zaspokaja on również pewne emocjonalne
pragnienia wierzącego. Lecz oprócz tego wszyst-fego ma on także swoje miejsce w jakiejś
społecznej płaszczyźnie i uważany jest przez osobę lub tsoby trzecie jako im należny, bacznie
śledzony przez nie, a następnie wynagrodzony lub odwzajem-imy zgodnie ze swoją naturą.
Kiedy, np. podczas dorocznego powrotu duchów zmarłych do wsi, skła-k się ofiarę duchowi
zmarłego krewnego, czyni się zadość jego uczuciom i bez wątpienia zaspokaja imież jego
duchowy apetyt, który syci się duchową substancją pokarmu. Wyraża się w ten sposób irniież
swoje własne uczucie w stosunku do ukochanego zmarłego. Ale wchodzi tu w grę także pewne
Ma dalszej informacji o społecznym i prawnym położeniu dziedzicznego czarownika por.
poświęcony magii
fcdz. 17 mojej książki Argonauci, a także opisy i rozproszone wzmianki o magii czółna, magii
żeglarskiej oraz
W$kaloma. Por. także krótki opis magii ogrodowej w: The Primitwe Economics ofthe
TrobriandIslanders,
peBconomic Journal" 1921, t. 31; magii wojny w: War and Weapons among the Natwes ofthe
Trobriand
%nds, „Man" 1920; magii rybackiej w: Fishing in the Trobriand Islands, „Man" 1918.
B. Malinowa
zobowiązanie społeczne: gdy danie było wystawione przez jakiś czas i duch nasycił się już nim
ducha wo, resztę, choć po tym duchowym spożyciu może ona wydawać się gorsza dla zwykłej
konsumpol daje się przyjacielowi lub żyjącemu powinowatemu, który później odpłaca się
podobnym podarunkiem. Nie mogę sobie przypomnieć ani jednego aktu natury religijnej, który
by ubocznie nie miał róv takiej społecznej strony, w mniejszym lub większym stopniu związanej
z główną religijną funkcją < rzędu. Główne jej znaczenie polega na tym, że akt ten, będący
obowiązkiem religijnym, czyni ona i nież obowiązkiem społecznym.
Mógłbym dalej ciągnąć ten przegląd różnych faz życia plemiennego i omawiać szerzej prawną s
nę stosunków rodzinnych, powyżej już zobrazowanych; mógłbym także zająć się kwestią
wząjemno w przedsięwzięciach na większą skalę itd. Lecz i obecnie stało się już chyba jasne, że
szczegó przykłady, poprzednio przytoczone, nie są czymś wyjątkowym i odosobnionym, lecz są
przykla reprezentatywnymi dla tego, co występuje w każdej dziedzinie życia tubylców.
Wzajemność jako podstawa struktury społecznej
Zmieńmy teraz całą naszą dotychczasową perspektywę i spójrzmy na sprawy z socjologicznego
pu widzenia. Jeśli - zamiast dokonywać przeglądu różnych rodzajów czynności - weźmiemy pod
uh kolejno poszczególne cechy ustroju plemiennego, łatwo będzie wykazać, że cala struktura
społeca stwa trobriandzkiego opiera się na zasadzie stanu prawnego. Przez to rozumiem, że
roszczenia; w stosunku do poddanych, męża w stosunku do żony, rodziców względem dzieci i
vice versa są ( wowane nie dowolnie i jednostronnie, lecz zgodnie z określonymi regułami i że
uszeregowane i w łańcuch wzajemnych usług.
Nawet wódz, którego stanowisko jest dziedziczne, oparte na wysoce zaszczytnych tradycjach i
gicznych, otoczone półreligijną czcią, wyniesione ponad inne iście książęcym rytuałem dystansu,
\ nia i surowych tabu; wódz, który skupia wiele władzy, bogactwa i możliwości wykonawczych,
musi s wać się do określonych norm i krępowany jest więzami prawa. Gdy chce ogłosić wojnę,
zor ekspedycję lub urządzić świąteczną uroczystość, musi wystąpić z formalnym wezwaniem,
pub ogłosić swoją wolę, naradzić się ze starszyzną, przyjąć zgodnie z ceremoniałem daninę,
usługi i swoich poddanych i wreszcie wynagrodzić je zgodnie z określonym cennikiem [...].
Wystarczy ] przypomnieć tu o tym, co zostało powiedziane poprzednio o wzajemnych prawach i
obowiązkach, kąjących z małżeństwa, stosunków pomiędzy mężem i żoną, i pomiędzy
powinowatymi3. Całemu ] łowi na totemiczne klany, lokalne podklany i społeczności wiejskie
właściwy jest system wzaje usług i obowiązków, w ramach którego między grupami tymi
rozgrywa się nieustanne do ut des.
Jeśli chodzi o prawny charakter stosunków społecznych, to najbardziej godne uwagi jest, być i
to, że wzajemność, zasada do ut des panuje niepodzielnie także w obrębie klanu, a nawet wj
najbliższych krewnych. Jakeśmy to już widzieli, związki pomiędzy wujem i siostrzeńcami,;
rodzonymi braćmi, a nawet najmniej egoistyczny ze wszystkich stosunek pomiędzy bratem i sil
Por. opis uroczystości milamala, święta dorocznego, powrotu duchów zmarłych w: Balomo: The
SpiritĘ Dead in the Trobriand Islands, „Journal of the Royal Anthropological Institute" 1916, t.
46. Ofiary poi
0 które tu chodzi, opisane są na s. 378.
Muszę tu raz jeszcze powoiać się na moje inne prace, gdzie kwestie te były opracowane
szczegółowo, chuj pod innym kątem widzenia. Por. trzy artykuły opublikowane w „Psyche": The
Psychology ofSex and theFlm tions ofKinship in Primitive Sociełies, 1923, t. 4; Psychoanalysis
and Anthropology, 1924, t. 4; Compkim Myth in Mother Right, 1925, t. 5, gdzie opisane zostały
różne strony psychologii płci oraz podstawowe końca
1 zwyczaje dotyczące pokrewieństwa i powinowactwa. Dwa ostatnie artykuły ukazały się
równocześnie* niem niniejszej pracy w mojej książce Sex and Repression in Savage Society,
London 1927.
I

Wymiana społeczna
103
wszystkie te stosunki, co do jednego, oparte są na wzajemności i odpłacie za usługi. Jest to ta
grupa liaśnie, którą posądzano zawsze o „pierwotny komunizm". W etnologicznym
prawoznawstwie klan ipisują często jako jedną osobę prawną, jedno ciało i jeden duch.
„Podstawową komórką jest nie jed-lostka, lecz ród. Jednostka jest tylko cząstką rodu" - brzmią
słowa Sidneya Hartlanda. Jest to niewątpliwie prawdą, jeśli bierze się pod uwagę tę część życia
społecznego, w której wymiana wzajemności ozgrywa się między odpowiadającymi sobie
grupami rodowymi, jak klan totemiczny, fratria, moiety lub klasa. Ale jak przedstawia się ta
doskonała jedność wewnątrz klanu? Tu znowu dają nam uniwersalne rozwiązania w
„przenikającym wszystko poczuciu grupowym, jeśli nie w instynkcie grupowym", który
podobno ma być szczególnie wybujały w tej części świata, którą właśnie się zajmujemy,
zamieszkanej według Riversa - przez „lud o takim poczuciu grupowym, jakie ożywia każdego
Melanezyjczyka". Jest to, jak wiemy, pogląd zupełnie błędny. W grupie najbliższych krewnych
rywalizacja, niezgoda i zaciekły egotyzm kwitną w najlepsze i przesądzają o charakterze
istniejących między nimi stosunków. Do tej kwestii będę musiał wkrótce wrócić, gdyż musimy
mieć znacznie więcej faktów, i to faktów bardziej wymownych, by ostatecznie rozbić ten mit
komunizmu rodzinnego i idealnej solidarności grupy związanej wspólnotą pochodzenia, mit
wskrzeszony niedawno przez doktora Riversa, a tym samym grożący niebezpieczeństwem
rozpowszechnienia się. [...]

Peter Blau
WYMIANA SPOŁECZNA*
Jeśli przyjaźń ma charakter zobowiązania moralnego, to nie formułuje się wyraźnie żadnych
warunków, lecz to, co się w niej ofiarowuje jako dar czy jako cokolwiek innego, ofiarowuje się
przyjacielowi jako takiemu. Przypuszcza się jednak, że się dostanie tyleż samo lub więcej, tak
jak gdyby się nie było tego ofiarowało, lecz pożyczyło. A jeśli ktoś rozwiązuje jakiś rodzący
zobowiązanie stosunek w innych warunkach, niż go nawiązał, to wtedy przychodzi do skarg.
Przyczyną tego jest fakt, że wszyscy lub większość ludzi życzy sobie tego, co moralnie piękne,
lecz postanawia to, co pożyteczne. Rzeczą moralnie piękną jest wyświadczać dobrodziejstwa, nie
myśląc o odpłacie, ale pożyteczną jest rzeczą - doznawać dobrodziejstw. Kto może, winien
odwdzięczyć się równą miarą .
Procesy społecznego zrzeszania się (social association) można, podążając za tropem Homan-sa,
ujmować pojęciowo jako „wymianę działań, o charakterze materialnym lub niematerialnym,
bardziej lub mniej nagradzającą bądź kosztowną, pomiędzy co najmniej dwiema osobami". Pod
wpływem
• Tytuł oryg. Social Ezchange, fragm. P. Blau, Ezchange and Power in Social Life, New York
1964, przekład t Gadowska.
Kystoteles, Etyka nikomachejska, tłum. D. Gromska, Warszawa 1956, s. 316-317.
?G.C. Homans, Social Behavior, New York 1961, s. 13. Książka ta, jak wskazywano we wstępie,
stanowiła ważne
źródło inspiracji dla przedstawionych tu analiz. Na temat pierwszych twierdzeń Homansa
dotyczących proble-
?u wymiany zob. idem, Social Behanior as Ezchange, „American Journal of Sociology" 1958, nr
63, s. 597-606.
p.
tej koncepcji wymianę społeczną można zaobserwować wszędzie, nie tylko w relacjach
rynkowych,; również w przyjaźni, a nawet w miłości [...] oraz w wielu innych relacjach
społecznych usytuov pomiędzy owymi skrajnymi przypadkami zażyłości. Sąsiedzi wymieniają
między sobą przysługi, i - zabawki, koledzy - wsparcie, znajomi - grzeczności, politycy -
ustępstwa, dyskutanci - idee, gos dynie domowe - przepisy. Powszechność wymiany społecznej
stanowi pokusę analizowania wszelkie! zachowań społecznych w kategoriach wymiany, co
jednakże pozbawiłoby ową koncepcję wyróżniają goją znaczenia. Ludzie czynią rozmaite rzeczy
z obawy przed innymi ludźmi, z obawy przed Bog z obawy przed własnym sumieniem i niczego
się nie zyskuje, starając się wtłoczyć tego rodzaju dzia nia w schemat pojęciowy wymiany.
Mauss i inni antropologowie zwrócili uwagę na znaczenie i rozpowszechnienie wymiany da i
usług w społeczeństwach pierwotnych. „Teoretycznie takie dary są dobrowolne, jednak w rzeczy
stości są ofiarowywane i odwzajemniane pod przymusem. [...] Ponadto, przedmiotem wymiany
niei jedynie dobra i bogactwa, nieruchomości i mienie osobiste czy przedmioty o wartości
ekonomiczn Wymianie podlegają raczej grzeczności, rozrywki, rytuały, wsparcie wojskowe,
kobiety, dzieci, i święta; oraz targi, w których rynek stanowi zaledwie jeden z elementów, zaś
krążenie majątku: wie jedną z części szerokich i trwałych kontaktów".
Zinstytucjonalizowana forma, jaką przyjmuje wymiana darów w społeczeństwach pierwotn
podkreśla dwie główne funkcje wymiany społecznej, odróżniające ją od wymiany czysto
ekonomiczn mianowicie nawiązywanie więzów przyjaźni oraz ustanawianie zwierzchnictwa nad
innymi, przykład wytwarzania więzów przyjaźni stanowi ceremonialna wymiana Kula na
wyspach Zacho go Pacyfiku, gdzie „związek partnerski Kula zapewnia każdemu z partnerów
[należących do kilku przyjaciół w najbliższej okolicy oraz pewną liczbę życzliwych
sprzymierzeńców w dalekich, bezpiecznych i obcych okręgach". Diametralnie różnym
przykładem ustanawiania zwierzchnie nad innymi jest potlacz w Ameryce Północno-Zachodniej,
gdzie „status w bractwach i klanach, j i każdego rodzaju pozycja determinowane są przez wojnę
własności...". Jednak, co najciekawszej miany w tej samej instytucji służą niekiedy
cementowaniu relacji między równymi sobie, niekiedy i wytwarzaniu zróżnicowania statusów,
jakkolwiek sprzeczne wydają się te dwie konsekwencje.
Podsumujmy zwięźle główne zasady leżące u podstaw koncepcji wymiany. Jednostka, która śfl
czy drugiej stronie cenne usługi, zobowiązuje ją. By spłacić powstałe zobowiązanie, druga
strona? na w zamian dostarczyć korzyści tej pierwszej. Chodzi tu o zewnętrzne korzyści, nie zaś
przede wsz kim o nagrody stanowiące istotę związku samego w sobie, mimo że znaczenie
społecznych podlegających wymianie nie jest nigdy całkowicie niezależne od stosunków
międzyludzkich łączą partnerów wymiany. Jeśli obie jednostki cenią sobie to, co otrzymują od
drugiej strony, obie będą s ne świadczyć więcej usług ze swojej strony, by dostarczyć drugiej
zachęt do zwiększenia dostaw i i nocześnie uniknąć powstania zobowiązania w stosunku do niej.
Jednakże z uwagi na to, iż obie s
M. Mauss, Szkic o darze, [w:] idem, Socjologia i antropologia, tłum. K. Pomian, Warszawa
1973, s. 213 „Chcemy rozpatrzyć tu jeden głęboki, ale odosobniony rys wszystkich tych wielce
złożonych tematów [...); nim dobrowolny, by tak rzec, z pozoru wolny i bezinteresowny, a
przecież wymuszony i interesowny ch owych świadczeń. [...] Ponadto tym, co owe grupy
wymieniają, nie są wyłącznie dobra i bogactwa, rucho i nieruchomości, rzeczy pożyteczne
gospodarczo. Są to przede wszystkim uprzejmości, festyny, obrzędy, i gi wojskowe, kobiety,
dzieci, tańce, święta, jarmarki, rynek jest tylko jednym z ich aspektów i ciążenie 1 jest tylko
jednym ze składników umowy o wiele ogólniejszej i o wiele trwalszej".
B. Malinowski, Argonauci Zachodniego Pacyfiku, red. A. Waligórski, Warszawa 1967, s. 125.
M. Mauss, Szkic o darze, op. cit., s. 262-263: „Polityczny status jednostek w bractwach i klanach
oraz i godności są otrzymywane zarówno dzięki wojnie na własność, jak i dzięki wojnie,
przypadkowi, dziedzic: powinowactwu i małżeństwu. Ale wszystko jest ujmowane tak, jak
gdyby była to walka na bogactwo".
Wymiana społeczna
105
otrzymują rosnącą ilość pomocy, jakiej pierwotnie pilnie potrzebowały, ich potrzeba
otrzymywania dalszego wsparcia zazwyczaj się zmniejsza.
„Zyski z wymiany maleją proporcjonalnie do liczby transakcji wymiany"; w kategoriach
technicznych użyteczność krańcowa wzrastającej ilości korzyści ostatecznie się zmniejsza. Jeśli
np. potrzebujemy pomocy w naszej pracy, pięć minut wsparcia ze strony eksperta jest dla nas
wiele warte, a kolejne ięć minut będzie prawdopodobnie równie cenne. Jeśli jednak udzielałby
nam pomocy przez pół godziny, kolejne pięć minut, jakie by nam poświęcił, miałoby
niewątpliwie mniejsze znaczenie aniżeli pierw-ize pięć minut. W końcu malejąca użyteczność
krańcowa dodatkowych korzyści nie jest już dłużej warta kosztu ich uzyskiwania, a punkt, w
którym ma to miejsce, dla obojga partnerów - często po pewnych dostosowaniach proporcji, w
jakich wymieniają usługi - decyduje o poziomie transakcji najkorzystniejszym dla obu stron, na
którym natężenie wymiany pomiędzy nimi przypuszczalnie ulegnie stabilizacji. Mimo że
względy osobiste - na przykład chęć uniknięcia zrażenia kolegi - modyfikują racjonalne decyzje,
takie czynniki również mogą być brane pod uwagę w bardziej złożonych wersjach modelu
podstawowego, przynajmniej co do zasady.
Dla zilustrowania tych procesów weźmy związek pomiędzy nowym pracownikiem a poważanym
starszym kolegą. Młodszy pracownik czerpie korzyści ze stymulujących fachowych rozważań
starszego kolegi dotyczących spraw zawodowych, jak również z jego gotowości traktowania go
jak kolegi, co symbolizuje akceptację jako pełnoprawnego specjalisty. Odwzajemnia się,
okazując pełen szacunku podziw, co z kolei ma walor nagradzający dla starszego kolegi.
Satysfakcja, jaką starszy pracownik czerpie z faktu, iż słucha się go z ogromnym szacunkiem,
zachęca go do poświęcenia części swego ograniczonego czasu na rzecz związku, jednak
satysfakcja ta nie wzrasta proporcjonalnie, jeśli przedłuża on czas, w trakcie którego młodszy
kolega podziwia jego fachowe opinie z pół godziny raz na kilka dni do kilku godzin dziennie.
Poza tym im więcej czasu starszy pracownik poświęca związkowi, tym bardziej kosztowne staje
się dla niego dalsze ograniczanie czasu, jaki może przeznaczyć na inną działalność. Będzie
zatem skłonny ograniczać czas spędzany na dyskusjach z młodszym kolegą do poziomi, na
którym wsparcie, jakie otrzymuje z powodu wyrażanego podziwu, ciągle przewyższa pod
względem znaczenia utracone korzyści, które go ominęły z powodu ograniczenia czasu
poświęcanego na inne zajęcia. Jednakże w tym punkcie młodszy pracownik może nadal czerpać
korzyści z dalszego związku ze starszym kolegą. Wobec tego, że jego podziw nie wystarcza dla
zwiększenia czasu kontaktów, młodszy kolega musi dokładać starań, by zapewnić dodatkowe
nagrody, np. wykonując doraźne prace na rzecz starszego kolegi, tym samym zobowiązując go
do odwzajemnienia się przez poświęce-|fe związkowi większej ilości czasu, niż inaczej by to
uczynił. W końcu korzyści krańcowe młodszego pracownika z nasilenia kontaktów w związku
ze starszym kolegą przestaną przewyższać koszty krań-Kiwe zwiększenia ilości świadczonych
mu usług i wymiana ustabilizuje się na określonym poziomie. Nie zakładamy, że jednostki
dokonują takich kalkulacji w sposób świadomy, ale że tego rodzaju nie-tówiadomione kalkulacje
tkwią u podłoża uczucia znużenia lub presji ze strony innych zajęć, skłaniając je do podjęcia
decyzji, by spędzać razem jedynie określoną ilość czasu.
Warunki wymiany

Na proces wymiany społecznej wpływa szereg różnorodnych czynników, jak np. stadium
rozwoju i charakter związku między partnerami wymiany, natura korzyści podlegających
transakcjom, jak również koszta poniesione dla ich dostarczenia, a także społeczny kontekst, w
jakim zachodzi wymiana.
j.__________________
I G.C. Homans, Social Behavior, op. cit., s. 70.
106

P. Bla
Szczególne znaczenie ma pierwsza propozycja wyświadczenia przysługi osobie obcej lub znajoi
mej, niezależnie od tego czy przyjmuje ona formę kilku miłych słów, papierosa, zaproszenia po
raz pierwszy do czyjegoś domu bądź kilku pomocnych sugestii. Niesie ona bowiem ze sobą
ryzyko odrzuca nia samej oferty, jak również ryzyko odrzucenia implikowanych przez nią
propozycji przez zaniecha nie odwzajemnienia i nawiązania przyjacielskich stosunków.
Podejmując to ryzyko, jednostka doprJ wadzą do zakończenia stosunku całkowitej wzajemnej
obojętności i zmusza drugą stronę do dokona nia wyboru pomiędzy dwiema możliwościami; jak
zauważył Levi-Strauss: „Odtąd może on być już tylko stosunkiem serdeczności lub wrogości".
Oferty tej nie sposób odrzucić, nie powodując obrazy, zaś jJ akceptacja skłania do przyjacielskiej
wymiany, choćby pozdrowień lub kilku miłych słów. Simmel przł jął w tej kwestii skrajne
stanowisko, iż pierwsza wyświadczona uprzejmość nie może nigdy zostać w pełni spłacona,
ponieważ sama stanowi spontaniczny gest dobrej woli w stosunku do drugiej stroJ podczas gdy
każda następna przysługa powodowana jest przez obowiązek odwzajemnienia się . j
Ustanowienie stosunków wymiany wymaga poczynienia inwestycji stanowiących dla drugiej
stroJ zobowiązanie. Ponieważ wymiana społeczna wymaga zaufania, że druga strona się
odwzajemni, pfl czątkowy problem stanowi udowodnienie, iż jest się godnym zaufania.
Przekonaliśmy się już, w jaki sposób stopniowe poszerzanie transakcji wymiany przyczynia się
do wzrostu koniecznego dla ich prowadzenia zaufania. Regularnie wywiązując się ze swych
zobowiązań jednostki dowodzą, iż są godne i dalszego kredytu zaufania. Poza tym inwestycje,
jakich dokonaia jednostka, rozwijając przyjaciel™ stosunki z inną - w ramach których łatwo jest
wymieniać różnego rodzaju przysługi - i zaniedbując i kultywowanie innych związków, które
mogłyby stanowić alternatywne źródło tego typu usług, pogiębfl ją jej zaangażowanie w ów
związek. Zaangażowanie, które sprawia, iż wycofanie się z owego ukladiM rzecz innego byioby
dla niej niekorzystne, dostarcza drugiej stronie dodatkowych powodów do zaufl nia, iż nie
będzie się ona starała uchylać od swych zobowiązań w ich związku . Obaj partnerzy czerń
korzyści ze stabilnego układu wymiany, lecz większe zaangażowanie jednego z nich stanowi
szczegół ną korzyść dla drugiego. I znów, podobnie jak to miało miejsce w trakcie rozważań
dotyczących infl gracji społecznej i miłości, napotykamy sytuację przypominającą grę mieszaną,
w której występł interesy wspólne oraz konfliktowe, przy czym wspólne dotyczą samego układu,
konfliktowe zaś ottafl szą się do stopnia zaangażowania stron. Partner dysponujący mniejszą
liczbą alternatywnych możliwości wykazuje tendencję do większego uzależnienia i
zaangażowania w stosunki wymiany aniżeli drugi z uczestników układu.
Ponieważ zaufanie jest niezbędnym warunkiem stabilnych stosunków społecznych i ponieważ i
nikąjące z wymiany zobowiązania przyczyniają się do wzrostu zaufania, istnieją specjalne mech
zmy służące podtrzymywaniu zobowiązań, a tym samym umacnianiu więzów wzajemnych
zobo? i zaufania. Dla przykładu, w ekspedycjach Kula wyspiarzy triobrandzkich otrzymany
ceremonialny^ nie może zostać zwrócony do czasu następnej ekspedycji wiele miesięcy później ,
i podczas gdyi miana między partnerami zamieszkałymi w pobliżu jest częstsza, pospieszne
odwzajemnienie rów uważane jest za niestosowne . Podobnie w naszym społeczeństwie zwyczaj
dawania prezentowi
C. Levi-Strauss, Zasada wzajemności, tłum. K. Korab, [w:] M. Kępny, J. Szmatka, Współczesne
teorie i Warszawa 1992, s. 118.
G. Simmel, Socjologia, tłum. M. Łukasiewicz, Warszawa 1975, s. 492-494.
Zaangażowanie konceptualizowane jest jako dodatkowa gwarancja, przyczyniająca się do
wzrostu czyniąca naruszenie układu przez którąś ze stron niewspółmiernie dla niej
niekorzystnym. Zob. T.C.! The Strategy o/Conflict, Cambridge 1960, rozdz. ii; oraz H.S. Becker,
Notes on the Concept o/Comn „American Journal of Sociology" 1960, nr 66, s. 32.
Zob. B. Malinowski, Argonauci Zachodniego Pacyfiku, op. cit., s. 260.
Ibidem, s. 129.

107
Wymiana społeczna
narodzeniowych nie pozwala nam na odwdzięczenie się za niespodziewany podarunek
gwiazdkowy aż »następnego roku, bądź co najmniej do czasu, gdy nadarzy się następna
odpowiednia okazja. Mimo uaproszenie na przyjęcie może zostać odwzajemnione w dowolnym
czasie, nie wypada czynić tego zbyt szybko. Na ogól pospieszne odwzajemnienie przysługi,
sugerujące odmowę pozostania nieco diu-sej zobowiązanym względem drugiej strony, a co za
tym idzie obstawanie przy bardziej oficjalnym larakterze stosunków, jest potępiane jako
niestosowne. „Zbyt wielki pośpiech w spłacie zobowiązań poniekąd niewdzięcznością" . Więzy
społeczne umacniane są zarówno przez pozostawanie zo-iązanym w stosunku do innych, jak i
zaufanie, iż po pewnym czasie spłacą oni swe zobowiązania. Naturę nagród społecznych można
rozróżniać wedle kilku kryteriów. Po pierwsze, pewne nagrody społeczne nie podlegają
wymianie barterowej, w szczególności wewnętrzne zauroczenie jakąś osobą, aprobata dla jej
opinii i sądów oraz szacunek dla jej umiejętności, ponieważ ich znaczenie polega na m, iż są to
reakcje spontaniczne, a nie rozmyślne sposoby sprawienia komuś przyjemności. Takie iceny
danej osoby lub jej cech mają dlań wartość nagradzającą jedynie wówczas, gdy ma ona
podstawy, by sądzić, iż nie są one w głównej mierze powodowane wyraźną chęcią sprawienia jej
satysfakcji. Działania nagradzające, w przeciwieństwie do [faktycznych] ocen, mogą podlegać
barterowi w proce-m wymiany społecznej, ponieważ fakt, iż są zamierzone jako zachęta, nie
wpływa na ich wewnętrzną wartość jako nagród. Akceptacja społeczna w grupie, którą jednostka
uważa za atrakcyjną, różnego rodzaju instrumentalne usługi i uleganie jej życzeniom stanowią
dla niej nagrodę, nawet jeśli zdaje ona sobie sprawę, iż są zapewniane w ramach wymiany za
oczekiwane z jej strony korzyści. Po wtóre, ir ramach każdej z dwu omawianych kategorii
można dokonać rozróżnienia pomiędzy nagrodami wewnętrznymi, wynikającymi z istoty
związku między jednostkami, takimi jak osobista sympatia i społeczna akceptacja, oraz
nagrodami zewnętrznymi, takimi jak aprobata dla decyzji lub opinii oraz in-Jtrumentalne usługi.
Po trzecie, można rozróżnić nagrody, które jednostki mogą sobie wzajemnie zapewniać, jak
cztery wspomniane właśnie typy, od tych, które z konieczności są jednostronne, a które
izejawiają się w ogólnym szacunku, jakim darzona jest dana osoba, co nadaje jej dodatkowego
presti-iu, oraz powszechnym uleganiu jej życzeniom, co obdarza ją większą władzą. Sześć
nakreślonych powyżej typów nagród można przedstawić w następującym schemacie:

WEWNĘTRZNE
ZEWNĘTRZNE
JEDNOSTRONNE
SPONTANICZNE OCENY
sympatia osobista
aprobata społeczna*
szacunek - prestiż**
PRZEMYŚLANE DZIAŁANIA
akceptacja społeczna*
usługi instrumentalne*
uległość - władza**
* Pociąga za sobą, obok kosztów potrzebnych do ustanowienia związku społecznego, koszty
inwestycyjne pono-'. szone przez dostarczycieli.
I Pociąga za sobą bezpośrednie koszty podporządkowania ponoszone przez dostarczycieli.
; E La Rochefoucald, Maksymy i rozważania moralne, tłum. T. Boy-Żeleński, Kraków 2003, s.
57.
108

P. Blau
Osoba, która czerpie nagrody ze związku z inną osobą, zyskuje bodźce do dostarczania drugia
stronie zachęt do kontynuowania związku, co ma również miejsce w przypadku, gdy nagrody są
spontanicznymi reakcjami, które nie podlegają wymianie barterowej. Ponieważ związanie się z
osobami, które darzą ją wysokim szacunkiem, ma dla jednostki wartość nagradzającą, będzie ona
skłonna zapewniać im wystarczające zachęty, by kontynuowały związek, o ile nie podejrzewa
ich o udawani) szacunku, by uzyskiwać korzyści z jej strony. Pozytywne oceny jakiejś osoby nie
mogą stanowić przed-1 miotu barteru z obawy, by nie przestały być uznawane za autentyczne i
w ten sposób nie utraciły swego I znaczenia; niemniej czynią one związki społeczne
nagradzającymi i wartymi [poniesienia] pewnyol kosztów po stronie otrzymującego, w
konsekwencji umożliwiając oceniającemu odniesienie pewnycl korzyści ze związku z nim.
Niekiedy ludzie wykorzystują ten fakt i wyrażają aprobatę w stosunku do | innych w sposób
wyrachowany, by uzyskać z ich strony korzyści w drodze wymiany, jednak ta strategii
pochlebcy może odnosić sukcesy tak długo, jak jej zamierzone intencje pozostają ukryte.
Koszt poniesiony na zapewnianie nagród społecznych w procesie wymiany na inne można
wyrazii w kategoriach „kosztu inwestycyjnego", „kosztu bezpośredniego" lub „kosztu
[niewykorzystanym możliwości". Inwestycje w czas i wysiłek są konieczne dla nabycia
umiejętności potrzebnych do m świadczania wielu instrumentalnych usług; tego rodzaju
inwestycje są również niezbędne do wzrf dzenia szacunku za uzyskaną z czyjejś strony aprobatę,
i uczynienia jej tym samym cenną dla innyci Inwestycje grupy przynoszące korzyści z
członkostwa w niej określają wartość społecznej akcepta^ w grupie i wkład, jakiego można
żądać w procesie wymiany na akceptację. Dostarczanie innych społecznych zwykle nie wymaga
dodatkowych inwestycji poza tymi, które są potrzebne do na1 relacji wymiany. Najbardziej
wyróżniający się koszt bezpośredni w transakcjach społecznych s podporządkowanie związane z
wyrażaniem szacunku bądź okazywaniem uległości, tj. naj innych prestiżem bądź władzą.
Najbardziej powszechnym kosztem ponoszonym przy dostarc wszelkich nagród społecznych jest
potrzebny na zrealizowanie tego w ramach związków spoli czas. Ponieważ wartość owego czasu
zależy od alternatyw niewykorzystanych wskutek poświ na dany stosunek wymiany, można go
uważać za koszt [niewykorzystanych] możliwości. Czas jedynym ograniczonym zasobem, w
stosunku do którego może zaistnieć konieczność wyco: z alternatywnych sposobów
wykorzystania, rodząc tym samym koszt możliwości, aczkolwiek ma dopodobnie największe
znaczenie w życiu społecznym.
Nagrody, jakie jednostka uzyskuje ze związku społecznego, kosztują ją możliwość przezn
wydatkowanego czasu (i innych ograniczonych zasobów) na inny związek, w którym mogłaby
01 wać nagrody. Wzajemne wsparcie w związkach miłosnych i akceptacja społeczna w kręgach
nych, zabiegi prowadzone w celu uzyskania aprobaty innych czy wzbudzenia ich szacunku, si
poświęcone zapewnianiu im korzyści w ramach wymiany na potrzebne usługi lub uleganie
czyim^ czeniom - wszystko to powoduje koszty możliwości, z których zrezygnowano w
rezultacie decyzji o wydatkowaniu czasu i energii w tych a nie innych związkach. Czas ów oraz
starania mo^f zostać poświęcone uzyskaniu tego samego rodzaju nagród z innych źródeł, być
może mniejszym tem lub o lepszej jakości; mogły również zostać przeznaczone na uzyskanie
nagród innego długo jak pozostałe możliwości wydają się kuszące, jednostki skłonne są je badać,
jednakże p decyzję o tym, co uważają za najlepszą możliwość, angażują się w relację wymiany,
kończąc z poszukiwaniami, w rezultacie czego mogą nie być zdolne do wykorzystania lepszych
możliwości, znajdą się w ich dyspozycji.
Jeśli jednostka czerpie satysfakcję, czyniąc w ramach interakcji społecznych coś, co równi
sprawia satysfakcję partnerowi, dostarcza partnerowi społeczną nagrodę, nie ponosząc żadnych;
tów. Koszt czasu poświęconego przez jednostkę winien być przypisany do nagrody, jakiej
świadczą, nie zaś tej, jaką równocześnie zapewnia partnerowi. Tego rodzaju wolne od kosztów,
są charakterystyczne dla wzajemnej miłości, gdzie jednostka czerpie satysfakcję z samego?t
i
rz
Pm
ze dc
z i od
AA kor jak tów waż
Ipidna społeczna
109

ostarczania jej partnerowi, ale można je również zaobserwować w związkach instrumentalnych.


Do-koledze kosztuje czas i wysiłek; spodziewać się można, iż kolega ów zrekompensuje doradcy
ione przez niego koszty, co najmniej przez wyrażenie uznania i szacunku za udzieloną mu fa-
poradę. Jednakże zamiast prosić o radę, kompetentna jednostka, która napotyka złożone za-ia,
może opowiedzieć kolegom o interesującym przypadku, jak w rzeczywistości często obser-io w
badaniach nad przedstawicielami administracji rządowej .
Ifego rodzaju rozważania dotyczące zawiłych problemów prowadzone w obecności kolegów-
eksper-można uznać za zamaskowaną konsultację. Uważne wysłuchanie i pełne uznania
komentarze kole-w efekcie dostarczają mówcy potrzebnej mu porady i potwierdzenia przez
wskazanie mu, czy w dobrym kierunku, kiedy „głośno myśli", pomagając mu tym samym podjąć
decyzje, których nie być zdolny podjąć sam. Ponieważ przysłuchiwanie się i komentowanie
interesującej pre-entacji złożonego zagadnienia jest pouczające i przyjemne, udzielona pośrednio
przez słuchaczy porada nie pociąga dla nich za sobą żadnych kosztów, które mówca byłby
zobowiązany im zrekompensować. Otrzymuje darmową poradę, poza pośrednim kosztem
inwestycji we własne kompetencje, bez których nie byłby w stanie przedstawić złożonych
rozważań, które wydają się innym na tyle stymulujące, że pragną ich wysłuchać .
Co dokładnie umożliwia danej osobie uzyskanie społecznych nagród ze strony
współpracowników, unikając przyjęcia na siebie zobowiązania do odwzajemnienia się? Chodzi
zasadniczo o fakt, iż ich działania, stanowiące dla niej nagrodę, odczuwane są przez nich nie
jako koszt netto, ale jako zysk netto, tj. jako wystarczająco dla nich samych nagradzające, by
zachęcić ich do zaangażowania się w te działania J. Jednakże postrzeganie relatywnej korzyści
partnerów wymiany może skomplikować sytuację. Dla przykładu, jeśli jednemu z sąsiadów
sprawia przyjemność rąbanie drewna, zaś drugi chciałby mieć porąbane drewno, pierwszy z nich
może wyświadczyć drugiemu przysługę poprzez działanie, iktórego sam czerpie korzyść
(rąbanie drewna), i vice versa (danie drzewa do porąbania); tak więc foczątkowo żaden z nich
nie jest nic drugiemu dłużny. Jeśli jednak jeden z nich, bądź obaj, zacznie nyśleć, że zyski, jakie
czerpie z transakcji, są większe aniżeli zyski partnera wymiany, poczuje się obowiązany do
wyświadczenie mu dodatkowych przysług, ten zaś uzna przyjmowanie bądź nawet domaganie
się przysług za usprawiedliwione. Względna korzyść netto, jaką jedna osoba czerpie idziaiania,
które równocześnie nagradza drugą, jest tym, co uwalnia drugą stronę ze zobowiązania do
odwzajemnienia nagród, jakie otrzymuje.
\ W analizie kosztów w transakcjach wymiany istotne jest rozróżnienie pomiędzy poniesionym
przez Ikosztem uzyskania danej nagrody i poniesionym przez B kosztem dostarczenia jej. Jeśli
koszt niewy-przystanych przez B alternatyw jest w wystarczającym stopniu zrekompensowany
przez satysfakcję, pą czerpie z samego procesu nagradzania A, może dostarczać owych nagród
bez dodatkowych kosz-m netto dla siebie. Niemniej jednak uzyskiwanie tych nagród może
okazać się kosztowne dla A, ponieważ nieproporcjonalnie duże nagrody, jakie czerpie,
zobowiązują go do odpłacenia B przy poniesieniu
IZob. P. Blau, The Dynamics ofBureaucracy, Chicago 1963, s. 132-135.

W Ponosi on również koszt czasu, ale nie zobowiązania do odwzajemnienia się. Jednostki, które
zwracają się fBpomoc, płacą, co najmniej, szacunkiem dla wyższych umiejętności innych, co
wynika z samego faktu zwróce-nia się do nich po radę. W przeciwieństwie do tego jednostki,
które prezentują swe rozważania dotyczące złożo-nych zagadnień na forum publicznym, zyskują
szacunek, jeśli czynią to z powodzeniem, aczkolwiek narażają się na utratę szacunku, jeśli ich
analiza okazałaby się błędna, co z kolei zniechęca mniej kompetentne jednostki do uciekania się
do tej praktyki.
? Mimo iż podkreślałem w mych badaniach znaczenie intencji danej osoby nagrodzenia innej w
związku (The mnamics ofBureaucracy, op. cit., s. 134), uważam obecnie, że decydującym
czynnikiem nie jest jej zamiar, lecz to, czy owa osoba sama odnosi korzyści w procesie
oddawania przysług drugiej.
110
R Blau
pewnych kosztów własnych. Jednostka może ograniczyć swoje koszty, uzyskując nagrody z
dziaiaś innych, które dla nich są zyskowne a nie kosztowne, o ile jest to możliwe . A zatem
konsultowanie się z innymi w sposób pośredni przez opowiadanie im o trudnych zagadnieniach
jest bardziej ekJ nomiczną metodą otrzymywania pomocy w procesie decyzyjnym niż
bezpośrednia prośba o porada jednak jedynie eksperci, których rozważania nad problemami inni
uważają za stymulujące, moM skorzystać z tej metody uzyskiwania pomocy, unikając
zobowiązania do odwzajemnienia się za nil Wymiana społeczna może również stać się mniej
kosztowna i bardziej zyskowna poprzez dostarcił nie nagród społecznych, które równocześnie
nagradzają i zobowiązują kiika osób. Ten sposób™ mnażania korzyści wytworzonych przez
czyjeś działania ilustruje przykład osoby, która wnosi isi ny dla całej grupy wkład, a także, choć
w mniejszym stopniu, jednostki, która podejmuje się me w nieporozumieniach pomiędzy
przyjaciółmi. Przypadek manipulacji tego rodzaju opisany | przez Prousta:
Czasami godzi! się pośredniczyć między dwoma zwaśnionymi przyjaciółmi, co sprawiało, że go
mie- I niono najuczynniejszym z ludzi. Ale nie wystarczało mu oddać przysługę temu, który go o
to prosił; i drugiemu przedstawiał swoją rolę jako krok podjęty nie na prośbę pierwszego, ale w
interesie tego 1 właśnie drugiego, o czym łatwo mu było przekonać człowieka z góry już
zasugestionowanego, że ma I do czynienia z „najuczynniejszym z ludzi". W ten sposób, grając
„swr les deux tableaux", uprawiając I to, co się nazywa w giełdowym języku asekuracją, nigdy
nie wystawiał swojego wpływu na żadne i ryzyko, a przysługi, jakie oddawał, nie były
naruszeniem, lecz fruktyfikacją cząstki jego kredytu .
Społeczny kontekst, w jakim zachodzą relacje wymiany, wywiera na nie głęboki wpływ pod Im
ma względami, które winny zostać pokrótce zarysowane w niniejszych rozważaniach dotyczącjj
warunków wymiany, mimo że pełniejsza analiza wzajemnych relacji pomiędzy procesami i i
strukturą społeczną zarezerwowana jest dla następnych rozdziałów. Po pierwsze, nawet jeśli^
abstrahujemy transakcje wymiany w pojedynczej parze, wpływają na nie „zestawy ról" każdego
z \ nerów , tj. stosunki w rolach, jakie każdy z nich odgrywa z tytułu zajmowania społecznego
sfc istotnego z punktu widzenia wymiany, owe stosunki w rolach wpływają bowiem na alterna
możliwości obu partnerów. Szerszy krąg znajomych członków kliki, którzy wymieniają zapr lub
na przykład możliwości randek dwojga kochanków określają niewykorzystane przez z nich
alternatywy i stąd wpływają na koszt, jaki ponosi każdy z nich w celu uzyskania nagród z ( nego
związku.
Po wtóre, całość transakcji wymiany w grupie determinuje dominujące proporcje wymiany,*
owe standardy grupowe wywierają nacisk na wszelkie związki partnerskie, których tramakcm
nich odbiegają w kierunku ich wyrównania. Nie są to naciski normatywne w sensie norm
moralm n wspieranych przez sankcje grupowe, które wymuszają dostosowanie się, ale naciski
wynikającej niejących możliwości. Dla przykładu, popyt i podaż na pewne umiejętności
mechaniczne wgflj st pracowników fabryki wpływają na to, ile szacunku i innych korzyści
może średnio uzyskać vM ni wykwalifikowany robotnik za udzielenie pomocy innym w ich
zadaniach. Znaczące odchylenia^ za normy w danym układzie wymiany tworzą silną pokusę
dla jednego z partnerów, by go porzu
Ograniczy ona własne koszty, aczkolwiek nie do zera, nawet jeśli działania te przynoszą im
mniejsze 1 niż jej.
' M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu. W cieniu zakwitających dziewcząt, tłum. T. Boy-
Żd Warszawa 1992, s. 477.
18
Na temat zestawu ról zob. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, tłum. E.
Morawska,^ tenstein-Żuławski, Warszawa 1982, s. 413-414.
j społeczna
111
le, na ile bardziej korzystne możliwości interakcji społecznych są dla niego dostępnie gdzie in-4
Po trzecie, potencjalne koalicje pomiędzy słabszymi członkami zbiorowości skłaniają jej sil-ch
członków do powstrzymywania się od pełnego wykorzystywania swej uprzywilejowanej cji w
transakcjach wymiany. Po czwarte, różnice we władzy w grupie, jakie zwykle powodują icesy
wymiany, modyfikują następnie te procesy, jako że ustanowiona władza umożliwia jednost-
izmuszenie innych do zapewniania jej usług bez oferowania uczciwej zapłaty, aczkolwiek
niebez-iczeństwo stworzenia koalicji w celu pozbawienia jej władzy może powstrzymać ją przed
wykorzystywaniem jej dla wyzysku.
Wreszcie, sytuacja społeczna wywiera subtelny, lecz istotny wpływ, czyniąc transakcje w danej
slacji wymiany częścią innych wymian, które zachodzą w tle, a które jednak mogą odgrywać
ważniej-iząrolę. Jakaś osoba może dać kelnerowi wysoki napiwek przede wszystkim po to, by
wzbudzić uznanie dla swej hojności wśród zgromadzonych przy stole towarzyszy, nie zaś, by
zyskać wdzięczność slnera. Pracownik może życzliwie pomóc nowo przybyłemu i odmówić
jakiejkolwiek proponowanej wpłaty, ponieważ chce wywrzeć wrażenie na swym kierowniku lub
starszych kolegach. Jeśli spojrzymy tylko na widoczną wymianę w tych przypadkach, jednostka
wydaje się nie być zainteresowana odnoszeniem z niej korzyści; powód stanowi jednak fakt, że
jest ona zorientowana na inną wymianę, a jej bezinteresowne zachowanie w jednej wymianie jest
zaprojektowane na odniesienie korzyści w innej przez zdobycie uznania znaczących innych.
Przeciwnym przypadkiem jest jednostka, która w pełni wykorzystuje każdą przewagę, by
uzyskać maksymalne korzyści instrumentalne z pewnych relacji wymiany, bez względu na
dezaprobatę, na jaką się z tego powodu naraża, ponieważ potrzebuje owych torzyści, by zdobyć
aprobatę innych osób, które więcej dla niej znaczą. W obu przypadkach nie sposób irozumieć
bezpośrednich procesów wymiany bez wzięcia pod uwagę innych transakcji wymiany, które sę z
nimi zderzają.
\ Ludzie pragną zyskać aprobatę i pragną zdobyć korzyści w swych związkach społecznych, zaś
te dwa pragnienia często popadają w konflikt, albowiem bezwzględna pogoń za korzyściami
wywołuje wykle dezaprobatę. Przynależność jednostek do wielu grup w nowoczesnych
społeczeństwach poma-p w rozwiązaniu tego konfliktu. Zasoby konieczne dla zdobycia
społecznej aprobaty w jednych grulach zwykle zdobywane są w innych, gdzie aprobata
społeczna jest mniej istotna i gdzie można się bez niej obejść, jak wspomniano wcześniej.
Pieniądze, które biznesmen zarabia w twardych negocjacjach, eo sprawia, iż bardziej się go boją,
niż jest lubiany wśród swych kolegów z kręgów biznesowych, pozwalają mu swą hojnością
zyskać uznanie przyjaciół. Polityk pokornie wkrada się w laski wyborców, by osiągnąć pozycję,
gdzie może dzierżyć władzę. Skąpa sekretarka oszczędza cały rok, pomimo kpin jej towarzyszy
w nadziei wywarcia wrażenia swym bogactwem w innym kręgu społecznym w trakcie waka-cji.
Młodociany przestępca celowo ściąga na siebie potępienie większej społeczności za działania,
któ-(tzdobywają mu szacunek w swym gangu. Przynależność do wielu grup niesie ze sobą
koszty społecz-lejak w szczególności wskazuje ostatni przykład. Umożliwia jednostkom w
nowoczesnym spoleczeń-jptwie czynienie nieformalnych, a częściowo nawet formalnych,
sankcji szerszej społeczności tfeefektywnymi przez organizowanie się w subzbiorowości,
których społeczna aprobata uznawana jest u jedynie ważną.

112
E. Goffmfl
Erving Goffman
ZAŻENOWANIE A ORGANIZACJA SPOŁECZNA

Skrajne zażenowanie w sytuacjach społecznych możemy rozpoznać poprzez zewnętrzne objawy


zdenerwowania zarówno u innych, jak i u nas samych: zaczerwienienie na twarzy, nerwowa
zabaw palcami, jąkanie się, nienaturalnie wysoki bądź niski ton głosu, drżenie głosu lub jego
nagle zanikali pocenie się, bledniecie, mruganie powiekami, drżenie rąk, pełne wahania lub też
zbyt pośpieszne ruchy, nieobecność myślami czy przejęzyczenia. Jak zauważył Mark Baldwin, w
przypadku nieśmiałol możemy mieć do czynienia ze „spuszczaniem wzroku, potakiwaniem,
zakładaniem rąk do tyłu, nenJ wym skubaniem ubrania albo zabawą palcami, jąkaniem się oraz z
rozmaitymi niespójnościami w« powiedzi". Istnieją także objawy wewnętrzne: skurcze w
żołądku, nudności, poczucie oszołomieni suchość w ustach czy napięcie mięśni. W przypadkach
mniej stresujących te widoczne i niewidocJ emocje ujawniają się w łagodniejszej formie.
Powszechnie sądzi się, że to swoboda i luz podczas interakcji są czymś naturalnym, natomiaa
odczucie skrępowania jest godnym ubolewania odstępstwem od normy. W rzeczywistości
jednosd może twierdzić, że czuła się „naturalnie" bądź „nienaturalnie" podczas interakcji, mając
na myśli koi™ psychiczny bądź poczucie zażenowania w trakcie jej trwania. Osoba, która często
wykazuje skrępoJ nie w obecności innych, traktowana jest jako cierpiąca na nieuzasadnione
poczucie niższości i wymĘ gająca terapii.
Żeby wykorzystać objawy zewnętrzne w analizie zażenowania, trzeba rozróżnić dwojakiego ju
okoliczności. Po pierwsze, jednostka może zacząć wykazywać oznaki zdenerwowania, jeśli z;
żowana zostaje w zadanie niewielkiej wagi, ale które ze względu na inne, dalekosiężne skutki,
może mieć dla jednostki, wymaga pewnego, kompetentnego i szybkiego załatwienia, czemu nie
jest w stanie sprostać. Odczuwany dyskomfort zaistniał z powodu sytuacji, ale nie d 1 a n i e j W
rzeczywistości jednostka często nie będzie mogła poradzić sobie w danej sytuacji z, powodu
wowania wywołanego ewentualnymi konsekwencjami wykraczającymi poza tę sytuację. Znamię
jednostka może stać się „roztrzęsiona", chociaż nie było przy niej nikogo.
W niniejszym artykule nie będziemy się zajmować tego typu „instrumentalnymi wpadkami'
raczej tym rodzajem zakłopotania, które pojawia się w wyraźnej relacji do innych osób, obecn;
wyimaginowanych. Poza czymkolwiek innym zażenowanie związane jest przede wszystkim z
* Tytuł oryg. Embarrassment and Social Organization, fragm. E. Goffman, Interaction Ritual,
New York 1 przekład A. Bukowski.
J.M. Baldwin, Social and Ethical Interpretations in Mentol Development, London 1902, s. 212.
Bardziej złożone podejście prezentuje psychoanaliza, według której trudności w interakcjach
społeczi wynikiem niemożliwych do spełnienia oczekiwań kierowanych pod adresem partnerów
interakcji, mających^ przyczyny w niezaspokojonych oczekiwaniach wobec rodziców w
dzieciństwie. Celem terapii jest przypi nie sprawienie, by jednostka ujrzała swoje zachowanie w
kontekście jego psychoanalitycznych źródeł, spowodować wygaszenie niepożądanych reakcji
(zob. P. Schildei; The Social Neurosis, „Psycno-. view" 1938, t. 25, s. 1-19; G. Pierś, M. Singer,
Shame and Guilt: A PsychoanalyticalandCultural' Study, Reld 1953, zwłaszcza s. 26; L. Rangeti,
The Psychology ofPoise, „International Journal ofPsychoanalysis^ t. 35, s. 313-332; S. Ferenczi,
Fmbarrossed ffands, [w.]Further Contributions to the Theory andTet fsychoanalysis, London
1950, s. 315-316.
tlcai
112
E. Go

Erving Goffman
ZAŻENOWANIE A ORGANIZACJA SPOŁECZNA*
Skrajne zażenowanie w sytuacjach społecznych możemy rozpoznać poprzez zewnętrzne objawy
zfl nerwowania zarówno u innych, jak i u nas samych: zaczerwienienie na twarzy, nerwowa
zabafl palcami, jąkanie się, nienaturalnie wysoki bądź niski ton głosu, drżenie głosu lub jego
nagłe zanikasB pocenie się, bledniecie, mruganie powiekami, drżenie rąk, pełne wahania lub też
zbyt pośpieszne™ cny, nieobecność myślami czy przejęzyczenia. Jak zauważył Mark Baldwin,
w przypadku nieśmiałoł możemy mieć do czynienia ze „spuszczaniem wzroku, potakiwaniem,
zakładaniem rąk do tylu, nenł wym skubaniem ubrania albo zabawą palcami, jąkaniem się oraz z
rozmaitymi niespójnościami wm powiedzi". Istnieją także objawy wewnętrzne: skurcze w
żołądku, nudności, poczucie oszołomie™ suchość w ustach czy napięcie mięśni. W przypadkach
mniej stresujących te widoczne i niewidoał emocje ujawniają się w łagodniejszej formie.
Powszechnie sądzi się, że to swoboda i luz podczas interakcji są czymś naturalnym, natomiS
odczucie skrępowania jest godnym ubolewania odstępstwem od normy. W rzeczywistości
jednow może twierdzić, że czuła się „naturalnie" bądź „nienaturalnie" podczas interakcji, mając
na myśli komfort psychiczny bądź poczucie zażenowania w trakcie jej trwania. Osoba, która
często wykazuje skrępoł nie w obecności innych, traktowana jest jako cierpiąca na
nieuzasadnione poczucie niższości i wyj gająca terapii.
Żeby wykorzystać objawy zewnętrzne w analizie zażenowania, trzeba rozróżnić dwojakiego
rodM ju okoliczności. Po pierwsze, jednostka może zacząć wykazywać oznaki zdenerwowania,
jeśli zaaw żowana zostaje w zadanie niewielkiej wagi, ale które ze względu na inne,
dalekosiężne skutki, ja&j może mieć dla jednostki, wymaga pewnego, kompetentnego i
szybkiego załatwienia, czemu nie jest^ w stanie sprostać. Odczuwany dyskomfort zaistniał z
powodu sytuacji, ale nie d 1 a niej W rzeczywistości jednostka często nie będzie mogła poradzić
sobie w danej sytuacji z powodu zd wowania wywołanego ewentualnymi konsekwencjami
wykraczającymi poza tę sytuację. Znamien jednostka może stać się „roztrzęsiona", chociaż nie
było przy niej nikogo.
W niniejszym artykule nie będziemy się zajmować tego typu „instrumentalnymi wpadkami", |
raczej tym rodzajem zakłopotania, które pojawia się w wyraźnej relacji do innych osób, obecny
wyimaginowanych. Poza czymkolwiek innym zażenowanie związane jest przede wszystkim z
roty
* Tytuł oryg. Embarrassment and Social Organization, fragm. E. Goflman, Interaction Ritual,
New ] przetóadABukowsfd.
^ J.M. Batówin, Social and Ethical Interpretations in Mental Development, London 1902, s. 212.
Bardziej złożone podejście prezentuje psychoanaliza, według której trudności w interakcjach
spoleczr wynikiem niemożliwych do spełnienia oczekiwań kierowanych pod adresem partnerów
interakcji, mających) przyczyny w niezaspokojonych oczekiwaniach wobec rodziców w
dzieciństwie. Celem terapii jest przypusz nie sprawienie, by jednostka ujrzała swoje zachowanie
w kontekście jego psychoanalitycznych źródeł, i spowodować wygaszenie niepożądanych reakcji
(zob. P. Schilder, The Social Neurosis, „Psycho-Analytical) view" 1938, t. 25, s. 1-19; G. Pierś,
M. Singer, Shame and Guilt: A Psychoanalytical and Cultural Study, Sp field 1953, zwłaszcza s.
26; L. Rangell, The Psychology o/Poise, „International Journal of Psychoanalysis" t. 35, s. 313-
332; S. Ferenczi, EmbarrassedHands, [w:] Further Contributions to the Theory and Techt
Psychoanalysis, London 1950, s. 315-316.
wa cht stai
GoffmmZażenowanie a organizacja społeczna
113
pzde-bawa anie,
odgrywa jednostka na użytek osób, które postrzega jako obecne w danym miejscu i czasie. W
centrum zainteresowania pozostaje wrażenie, jakie jednostka wywiera tu i teraz na innych
osobach, bez względu na to, czy jest tego świadoma, czy też nie i czy będzie to miaio
jakiekolwiek dalsze skutki. Ta zmieniająca się konfiguracja innych obecnych staje się dla
jednostki najważniejszą grupą odniesienia.
Terminologia zażenowania
Każde społeczne spotkanie jest okazją do interakcji twarzą w twarz; rozpoczyna się w momencie
kiedy dnostki stają się świadome bezpośredniej obecności innych osób, a kończy poprzez
zaakceptowane ycofanie się ze wspólnego uczestnictwa w tej relacji. Spotkania mogą się między
sobą znacznie nić co do ich celu, funkcji, znaczenia, liczby uczestników, okoliczności itd.
Dodajmy, że chociaż iotem niniejszej analizy są jedynie spotkania konwersacyjne, mogą też
istnieć takie, podczas :h nie pada ani jedno słowo. I jeszcze jedno. Przynajmniej jeśli chodzi o
nasz anglo-amerykań-krąg kulturowy wydaje się, że nie ma takich spotkań, podczas których
przynajmniej jeden z uczest-nie czułby się zakłopotany lub zmieszany wywołanym incydentem
bądź błędnym odczytaniem Poprzez wsłuchiwanie się w te dysonanse socjolog jest w stanie
wyciągać ogólne wnioski na nieprawidłowego przebiegu interakcji społecznych, oraz, przez
analogię, na temat tego, jakie i powinny być spełnione, aby interakcja przebiegała prawidłowo.
Równocześnie zyskuje on przeje, że wszyscy uczestnicy spotkania należą do jednej, naturalnej
grupy, którą ująć można w jed-ramy analizy.
kogo wywołany został żenujący incydent? Dla kogo staje się on żenujący? Wobec kogo to ie jest
odczuwane? Nie jest tylko tak, że to z powodu jednej osoby pozostali odczuwają ażenowanie,
sprawcą zażenowania może być jakaś para uczestników, ale może być też tak, że całe spotkanie
jest dla wszystkich jego uczestników kłopotliwe. Dalej, jeśli jednostka, wobec której
spowodowano kłopotliwą sytuację, jest postrzegana jako reprezentująca jakąś grupę lub frakcję
osób obec-qdi na spotkaniu (jak to się często zdarza w przypadku interakcji trzech lub więcej
osób), wówczas atnieje prawdopodobieństwo, że również inni członkowie tej grupy lub frakcji
będą odczuwać zażenowanie, także wobec siebie nawzajem. Ale gdy gafa lub faux pas może
oznaczać, że jedna i ta sama ?oba jest jednocześnie sprawcą incydentu, osobą, która odczuwa
zażenowanie i za którą się wstydzi, sjest to może typowy przypadek, ponieważ w takich
sytuacjach granice ego wydają się szczególnie płynne. Kiedy jednostka znajdzie się w sytuacji,
która powinna była wywołać jej zawstydzenie, inni śecni zazwyczaj będą się wstydzić razem z
nią, a nawet za nią, chociaż ona sama może nie odczuwać zwstydzenia albo nie poczuwać się do
wstydu, zważywszy okoliczności.
Pojęcia „zażenowanie" (embarrassment), „dyskomfort" oraz „zakłopotanie" (uneasinesś) są uży-
nnewpewnym znaczeniowym kontinuum. Niektóre z okoliczności towarzyszących zażenowaniu
mają dttrakter nagłych paroksyzmów; niespodziewane zdarzenie wywołuje natychmiastową
reakcję w po-Aci zmieszania czy wzburzenia, po czym następuje stopniowy powrót do stanu
wyjściowego, a wszyst-Mr te fazy należą do tego samego spotkania. Jeden nieprzyjemny
moment psuje w ten sposób całe spotkanie, które przebiegało dotąd bez zakłóceń.
Na drugim krańcu znajdujemy sytuacje, w których uczucie zakłopotania przez cały przebieg spo-
Itoia oscyluje na tym samym poziomie, rozpoczynając się z chwilą podjęcia interakcji, a
zanikając Momencie jej zakończenia. Uczestnicy mówią wtedy o kłopotliwej bądź żenującej
sytuacji, a nie o że-mjącym incydencie. W takich wypadkach, rzecz jasna, całe spotkanie staje
się dla jednego lub części Bestników incydentem, który spowodował zakłopotanie. Nagłe
zażenowanie może być często po-feegane jako intensywne, podczas gdy zakłopotanie
utrzymujące się jakiś czas zwykle odczuwa się ato łagodniejsze, mniej widoczne w sensie reakcji
zewnętrznych. Dlatego też, jeśli z danym spotkani wiązane jest prawdopodobieństwo
wystąpienia tego typu nagłych reakcji, kładzie się to cieniem
114
E. Go
na jego przebiegu w postaci utrzymującego się niepokoju i zakłopotania stron, co z kolei powodi
cale spotkanie przeradza się w żenujący incydent. -»ii W konstruowaniu wizerunku osoby
zażenowanej zwykle odwołujemy się do modeli mechanic mówimy o utracie psychicznej
stabilności bądź samokontroli albo o naruszeniu równowagi we nej. Bez wątpienia zewnętrzne
oznaki wzburzenia częściowo wywołują tego typu skojarzenia. W dym przypadku jednostka
ulegająca zdenerwowaniu nie jest w stanie, choćby chciała, przynąj pewien moment
zmobilizować ani swej wizualności, ani zasobów intelektualnych po to, aby umoż innym
niezakłócone kontynuowanie konwersacji. Jej nerwowe ruchy i reakcje blokują wytyczone
tychczas przez jej partnerów linie postępowania. Jednostka jest fizycznie obecna, ale nie bierze
ui łu „w grze". Inni mogą zostać zmuszeni do przerwania akcji i zwrócenia uwagi na niespodzi
„przeszkodę"; temat rozmowy zostaje porzucony, a cała energia skierowana albo na „prz;
zdenerwowanej jednostki do równowagi, albo na wystudiowane ignorowanie tego, co się stało,
próbę porzucenia jej towarzystwa.
Swobodne zachowanie w danej interakcji i odczuwanie zdenerwowania to dwa krańce tego
kontinuum. Czym więcej jednego, tym mniej drugiego. Jednakże, na zasadzie kontrastu, każdy
dwóch sposobów zachowania rzuca trochę światła na charakterystykę drugiego. Interakcja -
twarz w każdej kulturze wydaje się wymagać dokładnie tych zdolności, które - gdy ulegamy n
wowaniu - zostają zaprzepaszczone. Dlatego też sytuacje, które prowadzą do zakłopotania, o:
tody służące ich unikaniu albo rozładowywaniu mogą dostarczyć socjologom materiału dla
porównawczej w badaniach nad różnymi kulturami.
Zarówno satysfakcja bądź niezadowolenie, jakie spotkanie dostarcza jednostce, jak i s: niechęć
do innych uczestników interakcji, mogą nie mieć jednoznacznego wpływu na to, czyj© zachowa
spokój podczas spotkania, czy też nie. Komplementy, aprobata czy też niespodziewane dy mogą
ich odbiorcę wprowadzić w stan radosnej konsternacji, podczas gdy gwałtowna kłótnia być przez
kogoś celowo sprowokowana oraz podtrzymywana i nie czuje on ani przez moment pewności
siebie czy zażenowania. Znacznie istotniejszy jest ten rodzaj komfortu, który wypływa malnych
cech sytuacji i który wiąże się ze spójnością i stanowczością zachowania, będącymi ei dobrze
zdefiniowanej roli, co pozwala realizować jednostce w trakcie spotkania i na jego użytek
czasowe cele i co nie ma nic wspólnego z samą treścią podejmowanych przez nią działań. Z
poczucie dyskomfortu per se wydaje się zawsze jakoś nieprzyjemne, ale okoliczności z tym zw
mogą okazać się niezwykle korzystne dla tego, kto ów dyskomfort odczuwa.
Pomimo dość złożonych relacji pomiędzy niezadowoleniem a dyskomfortem okazywanie zdei
wania, przynajmniej w naszym społeczeństwie, jest postrzegane jako oznaka słabości, poczui
szóści, niskiego statusu, bycia winnym, przyznania się do porażki oraz innych nie do pozazi nia
cech. W dodatku, jak już była o tym mowa, zagraża spotkaniu jako takiemu poprzez n;
niezakłóconego toku interakcji. Jeśli dyskomfort związany jest z którąś z podanych wyżej oko;
jednostka z zupełnie zrozumiałych powodów będzie starała się ukryć zdenerwowanie przed
„Przyklejony" uśmiech, nerwowe wybuchy wesołości, zajęte czymś ręce, spuszczanie wzroku w
ukrycia wyrazu oczu, wszystko to są ogólnie znane symptomy lub próby pokrycia zakłopotania,
ujął to Lord Chesterfield:
W towarzystwie czują się tak zawstydzeni i wyprowadzeni z równowagi, że nie wiedzą, co robią,
i pró- j buja tysięcy sztuczek, żeby zachować pewność siebie; sztuczki te potem stają się ich
drugą natuiłj v Jedni pocierają nos, inni drapią się w głowę, jeszcze inni obracają w ręku
kapelusze; każde to! potane, grubiańskie jestestwo ma swoje sztuczki .
uk
śni clii Mu nyr jest
spo;
Spn!
luja 'J
nost „taki wpni uczę-praw i
Letters ofLord Chesterfield to His Son, New York 1929, s. 80. Tłumaczenie własne.
knowanie a organizacja społeczna
115
Wszystkie te gesty mają służyć jako swoista zasłona, za którą jednostka może się ukryć, co
pozwala ją przywołać swoje uczucia do porządku, a samej powrócić do gry.
Mając na uwadze to, że jednostka za wszelką cenę pragnie pokryć zakłopotanie, uwzględniając
oliczności, a także umiejętności manipulowania własnym ciałem, może ona być w stanie
opanować ic oczywistych oznak zmieszania, a jednak wciąż czuć się zakłopotana w związku z
innymi, mniej ucąjącymi się w oczy. Dlatego też w pewnych sytuacjach, np. podczas
przemówienia, ktoś może [powodzeniem kontrolować swój glos i sprawiać wrażenie
opanowanego, podczas gdy osoby siedzące ibok, przy stole prezydialnym, będą widzieć, jak
trzęsą mu się ręce, a nerwowe tiki twarzy zadają kłam ojnemu tonowi głosu.
iż nikt nie lubi czuć się skrępowanym ani okazywać zdenerwowania, osoby taktowne będą ly
prowokowania tego typu sytuacji. W dodatku często będą udawały, że nie widzą czyjegoś zaże-
wania albo niepewności. Mogą wówczas starać się ukryć oznaki tego, że dostrzegają czyjeś
zdener-lowanie sytuacją, wykorzystując podobnego rodzaju gesty i zabiegi, które stosuje osoba
zażenowana. ften sposób chronią zarówno czyjeś dobre imię, jak i uczucia danej osoby,
ułatwiając jej także powrót to utraconej równowagi, albo przynajmniej pomagają zachować to,
co z całego zamieszania pozostało. Jednakże dla tych samych powodów, dla których
wyprowadzonej z równowagi osobie może nie udać się pokryć zmieszania, tym, którzy
spostrzegą jej dyskomfort, może nie udać się ukryć tego faktu, po czym szyscy zdają sobie
sprawę, że zażenowanie zostało dostrzeżone i że to właśnie dostrzeżenie zażeno-uniajest czymś,
co powinno było pozostać ukryte. Kiedy osiągnięty zostanie ten moment, rutynowy dotąd udział
w interakcji może ulec zerwaniu. W całym tym kontredansie pomiędzy ukrywaniem i
odbywaniem zażenowanie i sposoby radzenia sobie z nim odsłaniają te same problemy, jakie
wiążą się ilażdą próbą naruszenia tego, co właściwe.
Wydaje się, że kluczowym momentem interakcji jest chwila, kiedy jednostka rezygnuje z
dalszego ikrywania zmieszania i odgrywania pewności siebie: uderza w płacz albo wybucha
paroksyzmami Węchu, wpada w złość, dostaje szału, mdleje, rzuca się do najbliższego wyjścia
albo zamiera w bezru-łu, kiedy ogarniają panika. Po czymś takim niezwykle trudno wrócić
jednostce do stanu równowagi. Musi bowiem odnieść się do nowego rytmu, wprowadzonego do
interakcji owym głębokim, emocjonal-p doświadczeniem, co czyni prawie niemożliwym
wywołanie wrażenia, że znów, jak gdyby nigdy nic, jest z innymi w interakcji. Jednym słowem,
jednostka zrzeka się roli, w której występuje jako ktoś pwttrzymujący przebieg spotkania.
Moment kryzysu jest oczywiście zdeterminowany społecznie: przełom w zachowaniu jednostki
odsyła nas do podzielanych w całej grupie standardów poprawnego zastawania. Dość rzadko, ale
zdarza się tak, że podobnego przełomu doświadczają wszyscy uczestnicy potkania, a potem nie
potrafią już stworzyć nawet pozorów poprawnej interakcji. Maleńki system coleczny zbudowany
podczas interakcji ulega dezintegracji, uczestnicy albo się rozchodzą, albo usi-tqąnaprędce
przyjąć nowe role.
Terminy takie jak: „opanowanie" (poise), „zimna krew", „pewność siebie", odnoszące się do
zdol-róci zachowania spokoju, trzeba oddzielić od tego, co nazywane jest „wyrozumiałością"
(graciousness), .taktem", „umiejętnościami interpersonalnymi", a co oznacza umiejętność
unikania sytuacji, które uprawiają innych w zakłopotanie. Opanowanie odgrywa ważną rolę w
komunikacji, gwarantując, że wzestnicy nie wypadną z roli i będą realizować swój udział w
interakcji oraz odbierać i nadawać po-pnwne komunikaty tak długo, jak długo pozostawać będą
w obecności innych osób. Nic dziwnego, że lody miody człowiek przechodzi przez próbę
publicznego wyśmiania (trial by taunting), dopóki nie Bzwinie zdolności zachowywania spokoju
w podobnych sytuacjach4. Nie powinno też dziwić, że w wie-
Jedna z interesujących form tego typu testów rozwinęła się w Ameryce, zwłaszcza w niższych
klasach czarnej pleczności. Jest to „gra w tuziny" (playing the dozens) (zob. J. Dollard, Dialectic
oflnsult, „American Imago" ?9,1.1, s. 3-25; R.EB. Berdie, Playing the Dozens, „Journal of
Abnormal and Social Psychology" 1947, t. 42,
E. Gofj
lu naszych zabawach i grach sportowych występuje temat opanowania i zakłopotania: w
pokerze, ( blef wykonany z kamienną twarzą może dać wygraną; w judo, gdzie spokój albo
utrata pewności 8 mogą rozstrzygnąć pojedynek; w krykiecie, gdzie wymaga się opanowania i
„stylu", kiedy jest i presją przeciwnika.
Każda jednostka prawdopodobnie wie, że pewne sytuacje zawsze powodują, iż czuje się niezid
nie, oraz że w pewnego typu „złych" relacjach zawsze czuje się zażenowana. Z pewnością
rozkład! każdej jednostki skiadai się będzie ze spotkań wynikających z jej najważniejszych
społecznych vk wiązań, aczkolwiek będzie się ona starała się tak nim sterować, by szukać
interakcji niekłopotliwl a unikać takich, które mogą wprawić ją w zakłopotanie. Natomiast osoby
przekonane o swoim brał pewności siebie, być może nawet wyolbrzymiając swoje wpadki,
bojaźliwe i nieśmiałe, wpadające w] płoch przy każdej interakcji będą starały się unikać
jakichkolwiek spotkań bądź jak najszybcJ kończyć. Jąkała jest bolesnym tego przykładem,
uświadamiając nam cenę, jaką jednostka możepi za życie w społeczeństwie .
Przyczyny zażenowania
.
Zażenowanie związane jest z niespełnionymi oczekiwaniami (ale nie z tymi o charakterze
statysfl nym). Biorąc pod uwagę swoje społeczne atrybuty i sytuację, uczestnicy będą mniej
więcej wiedł « jaki rodzaj zachowania powinien być zastosowany jako właściwy, tym bardziej
mogą być przeto ? \ sperowani faktycznym przebiegiem zdarzeń. Jednostka może słusznie
oczekiwać, że towarzystwo™ j nych osób będzie ją krępować, a jednak ta wiedza tylko ją
usztywni, zamiast uspokoić. Calko« v niespodziewany chwyt socjotechniczny może uratować
sytuację, okazując się tym bardziej efekt™ y im mniej przewidywany.
In
Oczekiwania, jakie wchodzą w grę w związku ze zjawiskiem zażenowania, mają zatem charakB
moralny, ale zmieszanie nie wynika z niespełnienia jakiegokolwiek oczekiwania morahłc w
pewnych przypadkach złamanie warunków prowadzi do moralnego oburzenia nie zaś do skrępA
fc nia. Powinniśmy raczej spojrzeć na te normatywne zobowiązania, które otaczają jednostkę
uwili w w społeczne relacje tylko w odniesieniu do jakiejś szczególnej jej cechy. Jednostka,
rzecz jasna,B u, zobowiązana do zachowania spokoju, ale to tylko informuje nas o tym, że
wszystko idzie dobrze wiemy jednak dlaczego. A wszystko idzie dobrze lub źle w zależności od
tego, jak postrzega się deifl by strowane przez jednostkę społeczne atrybuty.
I m<
W trakcie każdej interakcji jednostka zmuszona jest posiadać pewne cechy, zdolności czyinfaB
cje, które wzięte jako całość komponują się jako spójny i stosowny do danej sytuacji wizerunek.
przez zewnętrzne konsekwencje własnego ciągu zachowań, poprzez zwykle uczestnictwo, jednai
st;i efektywnie projektuje na interakcje ów wyobrażony w jaźni model, chociaż wcale nie musi
być^py( świadoma, podobnie jak partnerzy interpretujący jej zachowanie. Równocześnie musi
akceptować i| wać projekcje dokonywane przez innych uczestników. Tak więc na elementy
społecznego sp składają się efektywnie wysuwane roszczenia wobec akceptacji „obrazów
własnego ja" oraz | dzanie roszczeń innych partnerów interakcji. Działania wszystkich
zainteresowanych zor są na owe roszczenia i budowane na ich podstawie.
Kiedy pojawiają się wątpliwości wobec roszczeń albo próby ich zdyskredytowania, spotkanie I
je osadzone w kontekście, który trudno dłużej podtrzymywać. Utwierdzone schematy interpn
s. 120-121). Na temat „dokuczania" w ogóle zob. S.J. Sperling, On the Psychodynamics od
Teasing,, the American Psycho-analytical Association" 1953,1.1, s. 458-483.
Zob. H.J. Heitman, Psycho-social Phenomena of Stuttering and Their Etiological and
Therapeutkl tion, „Journal of Social Psychology" 1938, t. 9, s. 79-96.
tnowanie a organizacja społeczna
117

mszą zostać odblokowane, a interakcja konstruowana na nowo. W takich sytuacjach jednostka,


której fń, a więc wyobrażenia i oczekiwania zostały zagrożone (jednostka, która odczuwa
zmieszanie),
12 z osobą, która owo zagrożenie wywołała, mogą obie odczuwać zawstydzenie tym, co
spowodowały,
ląc to poczucie nawet wówczas, gdyby mogły mieć powody do zupełnie odmiennych reakcji. A
jed-
fakt podzielania odpowiedzialności jest najzupełniej słuszny. Zgodnie ze standardami szerszego
ika, być może tylko zdyskredytowana jednostka powinna odczuwać zawstydzenie. Jednakże
widzenia systemu oczekiwań wygenerowanego w trakcie interakcji ten, który dyskredytuje,
tak samo winny jak osobnik dyskredytowany, a czasami nawet bardziej, bo jeśli do tej pory
postrze-
byi jako osoba taktowna, psując czyjś wizerunek, psuje także własny.
Ale oczywiście kłopoty ma nie tylko para winowajców ani też ci, którzy odczuwają wobec niej
sym-tóe. Tracąc ustalony i legitymizowany obiekt, wobec którego mogli do tej pory budować i
odgrywać wistość swych własnych wizerunków, wszyscy inni znajdują się w sytuacji
niedopowiedzianej i nie-ccznej. To dlatego zażenowanie wydaje się zaraźliwe i ma tendencje do
rozprzestrzeniania. Jeśli już % zdarzyło, obejmuje poczuciem zażenowania coraz szersze kręgi.
Istnieje wiele typowych okoliczności, w których „obraz własnego ja" {self) projektowany przez
jed-lostkę może być podany w wątpliwość, powodując zawstydzenie bądź zmieszanie w związku
z tym, co
hostka zrobiła wobec siebie albo wobec sytuacji. Odczuć nagłą zmianę statusu albo poprzez
małżeń-m, albo poprzez awans oznacza przyswoić „obraz samego siebie", którego inne jednostki
nie będą rpetni podzielać z powodu swego przywiązania do starego wizerunku. Starać się o
pracę, pożyczać peniądze albo zaręczać się oznacza projektować obraz siebie samego jako
człowieka godnego zaufania iwarunkach, w których inni zainteresowani mogą mieć dobre
powody, by ten wizerunek podważać. Uda-ać wyższy status zawodowy lub społeczny, niż się w
rzeczywistości posiada, oznacza wysuwać roszcze-B, które łatwo mogą zostać podważone ze
względu na brak niezbędnej wiedzy związanej z nową rolą.
Fizyczne okoliczności spotkania zazwyczaj posiadają swe symboliczne implikacje, co prowadzi
oasami do tego, że roszczenia, jakie wysuwa jednostka, mogą, wbrew jej woli, okazać się
fałszywe lub
bpotliwe. Bliskość fizyczna łatwo implikuje bliskość społeczną, o czym wie każdy, kto znalazł
się bez
ifesnej woli na spotkaniu serdecznych przyjaciół, albo ktoś, kto został zmuszony przez sytuację
do
itowanej zażyłości z osobą, która z racji pozycji społecznej albo jakichś swoich dziwactw nie
miałaby
ans stać się mu w żadnym sensie tego słowa „bliska". Podobnie jest w przypadku rozmowy; jeśli
ma
być prowadzona, ktoś musi ją rozpocząć, podtrzymywać i zakończyć; ale z przebiegu owych
czynności
mina czasem wyciągnąć błędne wnioski co do rzeczywistych statusów czy zasobów
interlokutorów.
Różne rodzaje powtarzających się nieporozumień w danej społeczności mogą brać się z
przekonania,
(uczestnicy interakcji osiągnęli pewne moralne, mentalne czy fizjonomiczne standardy. Osoba
niedora-
ąjąca do czyichś oczekiwań może, gdziekolwiek się znajdzie, wpadać w pułapkę milcząco
przyjmowa-
pch wobec niej wymagań, którym nigdy nie będzie w stanie sprostać. Kompromitowana przy
każdej
kazji, zaczyna istotnie nosić piętno „trędowatego". Z kolei osoby, które unikają kontaktów, mogą
być
ten sposób nieprzygotowane na społeczne oczekiwania. Jeśli jednostka wyobraża sobie, iż
posiada
^kwalifikujące ją atrybuty, jej przekonanie może być wprawdzie błędne, ale wycofanie się ze
społecz-
jdi relacji jest w kontekście tego przekonania w pełni zrozumiałe. W każdym przypadku w
decydowaniu
fym, czy jednostka posiada realne podstawy do bycia nieśmiałą, czy też wyimaginowane,
powinno się
poszukiwać nie tyle „usprawiedliwionych" okoliczności dyskwalifikujących jednostkę, ile
znacznie szer-
aejgamy cech, które naprawdę wprawiają w zakłopotanie spotykających się ludzi.
We wszystkich tych sytuacjach zdarza się to samo: pewne zdarzenia czy zachowania w danej
sytuuj zagrażają bądź dyskredytują wyobrażenia, jakie jednostka posiadała wobec siebie samej .
W na-
iezależnie od innych problemów dyskredytacji ulega także ukryte roszczenie jednostki do
zachowania twarzy iHopotliwej sytuacji. Jednostka zaczyna odczuwać zażenowanie własnym
zażenowaniem nawet wówczas, gdy
118
E. GofM
stępstwie tego wspólobecni nie mogą dłużej postępować według tych wyobrażeń ani opierać się
? wypracowanych na ich podstawie własnych reakcjach. Jak długo sytuacja pozostaje
nieoswojona,* długo każdy z obecnych czuje się „maleńki" albo nie na miejscu.
Trzeba także wspomnieć o dodatkowej komplikacji. Często się zdarza, że poważne, codziM
powody do zażenowania pojawiają się wówczas, gdy projektowany obraz samego siebie ulega
wł wien sposób konfrontacji z innym obrazem, który, choć uzasadniony, w odmiennych
okoliczności^ nie może być uzgodniony z tym pierwszym. Zażenowanie wiedzie nas wówczas
do problemu „segfl gacji odgrywanych ról" („role segregation"). Każda jednostka pełni więcej
niż jedną rolę, ale pra dylematami związanymi z pełnieniem wielu ról chroni ją mechanizm
„wzajemnego oddzielaniaj bliczności" („audience segregation"). Mówiąc zwyczajnie: tych,
wobec których odgrywa je swych ról, jednostka oddziela od tych, wobec których odgrywa inną
rolę, co pozwala jej być i osobą w przypadku każdej z pełnionych ról, nie narażając się
jednocześnie na dyskredytację i związaną.
Jednakże w każdym systemie społecznym istnieją miejsca i chwile, kiedy niemożliwe staje si(
dzielanie publiczności i gdzie jednostki konfrontują się z innymi za pomocą nieprzystających do
s wizerunków, wytwarzanych na użytek tych samych partnerów, ale w innych okolicznościach.
Wt sytuacjach okazuje się wyraźnie, że zakłopotanie, szczególnie to łagodniejszego kalibru, ma i
źródło nie w jednostce, a w systemie społecznym, w którym jednostka realizuje kilka swoic
społecznych.
Domena zażenowania
Rozpoczynając rozważaniami psychologicznymi, doszliśmy stopniowo do perspektywy struk
socjologicznej. Pierwsze kroki w tej dziedzinie poczynili antropologowie, analizując zwyczaje s
nego zachowania w grupach pokrewieństwa (joking) i unikania kontaktów (avoidance). Przy się,
że zażenowanie jest zwyczajnym składnikiem życia społecznego, że jednostka popada w s nie,
nie dlatego że jest społecznie nieprzystosowana, ale dlatego że jest; przypuszczalnie dzię z
każdym z nas, uwikłanym w szereg społecznych statusów. W badaniach empirycznych nad 1
nymi systemami społecznymi pierwszym zadaniem badawczym jest sprawdzenie, jakie kategori
popadają w zażenowanie, wjakich sytuacjach. Drugą ważną kwestią jest zbadanie, jaki wpływu
cjonowanie systemu społecznego i sieci społecznych zobowiązań miałaby sytuacja, w której za
nie nie bytoby wbudowane w ów system.
Ilustracje empiryczne można wziąć chociażby z życia publicznego najbardziej popularnych! tucji
społecznych: biui; szkól, szpitali. TUtaj, wwindach, korytarzach, kafeteriach, przy kioskach jj i
automatach z napojami, w barach z przekąskami i przy wejściach wszyscy uczestnicy przy
formalnie pozostają na równej stopie . W kategoriach Benoit-Smullyans'a to situs, a nie sti
nie acj ane iwp icr
nikt z obecnych nie dostrzegł wcześniejszych, dyskredytujących jednostkę zachowań. Trzeba
jednak \ zastrzeżenie. Kiedy dana osoba, słysząc komplement, rumieni się ze wstydu, może
wprawdzie stracić s putację, związaną z zachowaniem równowagi emocjonalnej w sytuacjach
publicznych, ale zyskuje zna cej, bo reputację osoby skromnej. Jeśli czuje, że w gruncie rzeczy
takie zawstydzenie nie jest powodem\ du, jej zażenowanie związane z zarumienieniem się nie
doprowadzi do dalszego zażenowania Inaczej i jeśli zażenowanie jest w sposób oczywisty
oczekiwane jako naturalna reakcja, ten, kto mu nie ulega opinię osoby niewrażliwej, co z kolei
może być powodem zażenowania.
To demokratyczne i solidarne członkostwo w wielkich organizacjach jest zwykle rokrocznie
celebn biurowych przyjęciach czy w amatorskich występach satyrycznych, potwierdzane w
bezlitosnym \ obcych oraz podkreślaniu rangi swoich. i* tn**or»s&T vwos«ł!)o j»,'r/rw:s
fitfieoniwl .i
Zoh 1944 prze/
uacj ©stać 'Podoi
jczę
mnie a organizacja społeczna
119
sjest w takich sytuacjach wyrażany . Na relacje równości i bliskiego dystansu w sytuacjach pu-
nakladają się relacje wynikające z pracy w zespole, którego członkowie uszeregowani są takich
wymiarów jak prestiż i autorytet, fakt wspólnego wykonywania zadań czy wiedza, jaką z nich
posiada.
wielu dużych przedsiębiorstwach zróżnicowane rozkłady czasu pracy, wydzielone kafeterie
podobne rozwiązania mają spowodować, że ci, którzy zaszeregowani są i zamknięci w jakimś
służbowych powiązań, nie będą musieli się znaleźć w nieformalnych sytuacjach, wymaga-od
nich partnerskich relacji i skrócenia dystansu. Jednakże w demokratyzacyjnej orientacji :h
młodszych przedstawicieli zarządów pojawia się tendencja, by umieszczać pracowni-izmaicie
ulokowanych w strukturach przedsiębiorstwa, fizycznie w tych samych miejscach, jak np.
kafeteria, co powoduje, że czują się skrępowani swoją obecnością. Nie mają w zasa-żliwości
działania pozwalającego im uniknąć konfliktu pomiędzy różnymi układami relacji, ;h w stosunku
do siebie występują. Tego typu problemy ujawniają się zwłaszcza w windach, osoby pozostające
wobec siebie w zależnościach służbowych czują się zmuszone fizyczną :ią do podjęcia
nieformalnej pogawędki. Można to rozwiązać, wprowadzając obsługę windy, robi w niektórych
instytucjach. Zażenowanie, jak się okazuje, wbudowane jest w ekospo-strukturę
przedsiębiorstwa. Zpowodu posiadania wielu społecznych jaźni (selves) może się zdarzyć, że
jednostka będzie zmu-wa w pewnych okolicznościach do jednoczesnego ich ujawniania i
nieujawniania, w następstwie go pojawia się zażenowanie, jednostka czuje się wówczas rozdarta.
Równolegle z uzgadnianiem uchowania odbywa się proces uzgadniania jaźni.
Społeczne funkcje zakłopotania

Dedy kreowany w czasie interakcji wizerunek zostaje zagrożony, jednostka może, zachowując
kamienną orz, stłumić wszelkie oznaki wstydu czy zakłopotania. Brak widocznego podniecenia
albo wysiłków rcelu jego ukrycia narzuca podtrzymywanie płynnego porządku spotkania;
uczestnicy mogą zacho-ijwać się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Kiedy jednak sytuacja wydaje
się uratowana, coś równie ażnego może być bezpowrotnie utracone. Poprzez ujawnianie
zażenowania tu i teraz jednostka otwiera ik możliwość większej pewności zachowań w
przyszłości. Być może trzeba poświęcić odgrywaną odczas interakcji rolę, a może nawet samą
interakcję, jednakże w ten sposób jednostka pokazuje, że ?et jeśli nie jest w stanie utrzymać
spójności swego wizerunku w chwili obecnej, jest tego przynaj-iniej świadoma, co dobrze wróży
na przyszłość. Przynajmniej w takim kontekście zmieszanie nie jest agonalnym impulsem
łamiącym społeczne wzory zachowań przypisanych do sytuacji, lecz jest im-mentnym
składnikiem tych wzorów. Emocje są skrajnym przykładem ważnej klasy zachowań, które
^wprawdzie spontaniczne, ale w żadnej mierze mniej pożądane bądź wymagane niż te
podejmowane ?chłodno i z pełną świadomością.
Zob. E. Benoit-Smullyan, Status, Status Types, and Status Interrelations, „American Sociological
Review" W4,t. 9, s. 151-161. W pewnym sensie roszczenie do równego instytucjonalnego
członkostwa jest wzmacniane ?zez reguły dotyczące sposobu, w jaki mężczyźni powinni
okazywać kobietom pewne drobne uprzejmości w sy-ncjach publicznych; wszystkie inne reguły,
np. dotyczące różnic rasowych czy zawodowo-statusowych, muszą ustać stłumione. Efektem ma
być podkreślenie sytuacyjności (situs) i równości.
Pbdobny argument był prezentowany w szkicu Samuela Jacksona O nieśmiałości („The
Rambler" 1751, nr 139): ipzęściej zdarza się tak, że pewność przychodzi wraz ze wzrostem
umiejętności, a obawa przed porażką Kępuje stopniowo wraz z tym, jak postęp w naszych
umiejętnościach zwiększa szansę osiągnięcia sukcesu, fctego nieśmiałość, która chroni przed
hańbą, to krótkotrwale i tymczasowe poczucie wstydu zabezpieczające ped ryzykiem wiecznych
wyrzutów, nie może być w żaden sposób traktowana jako jedno z naszych nieszczęść".
120
A. Gidd

Poza konfliktem tożsamości leży bardziej fundamentalny, o charakterze organizacyjnym,


skorojsm z wielu powodów, jest jedynie wypadkową różnych, usankcjonowanych reguł i norm
organizacyjna realizowanych w życiu. Tożsamość budowana jest na oczekiwaniach z tym
związanych, które ja nie są spełnione, dają jednostce prawo do słusznego oburzenia. U podstaw
oczekiwań praktykał co do pełnego korzystania z szeregu udogodnień oferowanych w
przedsiębiorstwie leży zasada ora nizacyjna: wszyscy członkowie przedsiębiorstwa są w
pewnych sytuacjach równi jako jego czl» kowie właśnie. U podstaw roszczeń wysuwanych przez
specjalistę co do odpowiedniego traktów^ w sensie służbowym leży zasada, która głosi, że
rodzaj pracy, a nie tylko sama praca, detern status pracownika. Emocje, jakie towarzyszą
praktykantowi i specjaliście, którzy spotykają się) automacie z coca-colą, związane są z faktem
wzajemnego nieprzystawania do siebie różnych i organizacyjnych .
Zasady organizacyjne w każdym systemie społecznym wchodzą ze sobą w pewnych sytua w
konflikt. Zamiast pozwolić ujawnić się konfliktowi, jednostka sytuuje się pomiędzy opozyc;
zasadami. Poświęca na moment swoją tożsamość, a czasami i samą interakcję, ale reguły orga ne
zostają zachowane. Może uginać się pod sprzecznymi wymaganiami i w ten sposób unikać 1
średniego starcia pomiędzy nimi, a może nawet prawie całkowicie się wycofać, pozwalając
funkcja wać równocześnie regułom, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Struktura społeczna
zyskuje \ sposobem elastyczność, za to jednostka niemalże traci poczucie tożsamości.

Anthony Giddens
MIŁOŚĆ, SEKS I INNE UZALEŻNIĘ!
Seks i pożądanie
„Kobiety pragną miłości, a mężczyźni poszukują jedynie doznań seksualnych". Gdyby ten mało
sui ny stereotyp był prawdą, to właściwie nie istniałby problem seksualnych uzależnień.
Definicja ił ści wiązałaby się po prostu z liczbą kontaktów seksualnych, jakie podejmowałby
mężczyzna.™
liczba byłaby większa, tym bardziej roslaby wprost proporcjonalnie męskość danego przedstaił
płci męskiej. Natomiast sam apetyt mężczyzn na uprawianie seksu z dużą liczbą partnerek staj
Wtakich momentach często pojawia się „dowcipkowanie", które traktuje się czasami jako
mechanizm i nia emocji związanych z zakłopotaniem wywołanym sytuacją albo jakimikolwiek
innymi powodami. Alej wypadkach ten rodzaj przekomarzania się jest sposobem zdefiniowania
sytuacji jako „na niby", nie] Przesada, obraźliwe żarty czy kpiny, wszystko to służy
zredukowaniu powagi konfliktu poprzez za nie realności sytuacji. Jest to, oczywiście, przykład
innej formy, w jakiej ujawnia się zmieszanie, i naturalnym znaleźć się w krępującej sytuacji i
żartować z tego powodu, co pomaga obu jednostkom i rzeczywistość.
* Tytuł oryg. Love, Sex and Other Addictions, fragm. A. Giddens, The Transformation
oflntimacy, ( 1992, przekład M. Bogunia-Borowska.
tii, seks i inne uzależnienia
121
fó owej charakterystyki męskości w kulturze. Z kolei w przypadku pici pięknej kobiecość
wiązałaby Ściśle z potrzebą miłości. To ona właśnie dominowałaby nad jakimikolwiek
pragnieniami i fantazja-i seksualnymi. Lekceważenie tych ostatnich potrzeb stanowiłoby dla
kobiet cenę, jaką należałoby icić, aby w zamian otrzymać nagrodę w postaci dawania miłości
oraz bezpieczeństwa wynikającego z faktu bycia kochaną.
W dzisiejszym świecie te mocno przestarzałe i nieaktualne wyobrażenia na temat kobiet i mężni
mogłyby zostać całkowicie zmienione, a nawet odwrócone. Zastanówmy się, czy kobiety nagle
ragnęłyby fizycznych doznań, seksualnych przyjemności zarezerwowanych dotychczas
wyłącznie Mężczyzn? Rzeczywiście, po raz pierwszy w historii kobiety zbiorowo są w stanie
wyrażać i poszu-rać seksualnych przyjemności. Co więcej, czynią z owych seksualnych potrzeb
zupełnie podstawo-iprzy tym niezwykle ważny komponent zarówno ich życia, jak i związków.
Dla jasności - nie mamy ptym na mys'li kobiet, które można by uznać za szczególnie
wyspecjalizowane i dobrze zaznajomio-Kiars erotica.
A ciy mężczyźni nie potrzebują miłości? Waśnie tak, pomimo że wydawać by się mogło, iż jest
ie inaczej. Pozory jednak mylą, bowiem mężczyźni raczej nie przyznają się do tego, że chcą być
?ni. W rzeczywistości jednak pragną miłości być może nawet bardziej niż większość kobiet. Jed-
kże potrzeba utrzymania zdobytej pozycji w sferze publicznej powoduje, że niechętnie przyznają
się łwoich prawdziwych potrzeb.
Spójrzmy zatem, gdzie dotarliśmy i w jakim punkcie obecnie się znajdujemy. Zastanówmy się:
jeśli eśniejsze wyobrażenia i stereotypy zostały rzeczywiście całkowicie odwrócone, to jakie są
tego ?sekwencje. Zacznijmy od analizy przypadku Gerri, młodej kobiety, która nawiązała
kontakt z grupą A (Hub Anonimowych Seksoholików) wMinneapolis i wzięła udział w projekcie
badawczym poświęci kobiecym uzależnieniom seksualnym prowadzonym przez Charlotte Kasi.
Gerri, zanim przyłączyła się do SAA, prowadziła, można by rzec, podwójne, nieco
schizofreniczne Eie, tak zresztą jak wielu ludzi. W ciągu dnia Gerri grała rolę nauczycielki w
szkole, zaś wieczorami leguty odwiedzała bary i puby. Kilka miesięcy przed przystąpieniem do
projektu SAA Gerri była zaan-liowana równocześnie w kilka związków z różnymi
mężczyznami. Dodać należy, że żadnemu z nich beolutnie nie przeszkadzał fakt istnienia rywali,
z którymi Gerri w tym samym czasie pozostawała leksualnych kontaktach. Wszystko toczyło się
gładko do czasu, gdy Gerri odkryła, że mimo iż stoso-alarozmaite środki ostrożności, zaraziła się
chorobą weneryczną. Nie pierwszy zresztą raz w swoim jciu. Dla ścisłości - dwunasty! Gerri
czuła się fatalnie, bowiem aby odkryć, kto był przyczyną jej robieniu, musiałaby skontaktować
się z aż czternastoma mężczyznami (jak obliczyła), z którymi po-utawala w seksualnych
kontaktach w ostatnich tygodniach. Niestety, Gerri nie była w stanie stanąć nrzą w twarz z takim
wyzwaniem. Wynikało to po części z uczucia poniżenia, jakie odczuwałaby, ?dając pytania o
wstydliwą chorobę poszczególnym swoim partnerom, z drugiej zaś strony martwiła ^że
mężczyźni, z którymi widywała się regularnie, mogliby odkryć jej dwulicowość. rftwnego razu,
podczas lektury jednej z lokalnych gazet, Gerri dowiedziała się o pojęciu uzależnie-iod aktów
seksualnych, co więcej, odkryła istnienie kliniki zajmującej się leczeniem uzależnień isualnych.
Mimo że przyszedł jej do głowy pomysł skorzystania z pomocy kliniki, Gerri umówiła się
bdnym z jej męskich przyjaciół, z którym znowu spędziła kolejną upojną noc. W końcu jednak
Gerri
SnAddicts Anonymous.
K Ch. Kasi, Women, Sex and Addiction, London 1990. Książka Kasi jest bardzo dobrym
źródłem wiedzy leczącej kwestii uzależnień seksualnych, skorzystałem z tego w sposób
znaczący. Jak w przypadku większości Nury terapeutycznej odnoszę się przez cały czas do tej
właśnie książki. Jednakże traktuję ją zgodnie z me-H dokumentalną stosowaną przez Garfinkela.
To znaczy jako dokument o jednostkowych i społecznych zmia-Mch, ale także jako przejaw tych
zmian.
122
A. Gid
skontaktowała się z kliniką, a stało się to dopiero po kolejnym seksualnym epizodzie w jej życiu,
zdarzy! się kilka dni później. Było to w dniu, kiedy Gerri wraz z siostrą umówiła się z dwoma sp
mi w barze mężczyznami. Tego wieczoru Gerri nie od razu wróciła szczęśliwie do domu.
Niestety, i z nowo poznanym mężczyzną mieli wypadek samochodowy. Po całym zdarzeniu,
kiedy jednak i do mieszkania, czuła się fatalnie i zachowywała dziwnie. Tak oto wygląda jej
relacja:
Kiedy dotarliśmy do domu, wciąż byłam w szoku. Nie chciałam jednak rezygnować z seksu.
Zazwycz to dzięki seksowi wszystkie inne sprawy schodziły na dalszy plan, a ja czułam się
lepiej, ale tej no było inaczej. Podczas gdy się kochaliśmy, czułam się martwa, byłam jak kłoda i
na dodatek bolał i brzuch. Poczułam wielką ulgę, gdy ten facet w końcu sobie poszedł. Nie
miałam najmniejszej ocho znowu spotykać się z nim, ale moje ego było dotknięte faktem, że on
jednak na drugi dzień nie zadzwonił. Rozpierała mnie duma, gdy mężczyźni się za mną uganiali.

Gerri miała wrażenie, że jej życie wymyka się spod kontroli, coraz częściej nachodziły ją zres
myśli samobójcze. Co prawda przez kilka miesięcy, od czasu kiedy przyłączyła się do grupy
SAA, pn wała panować nad swoimi spotkaniami o charakterze seksualnym. Jednakże w trakcie
tego on Gerri została aresztowana za oszustwo. Urzędnicy stwierdzali, że zanim otrzymała pracę
nauczycij uzyskała korzyści od państwa w postaci zasiłków, do których nie była upoważniona.
Wyrok był™ wy i dwuznaczny. W efekcie tej sytuacji Gerri stalą się lokalną sławą, która
uzyskała wsparcie ofl organizacji kobiecych.
W sądzie, w którym toczyła się jej sprawa, kilka kobiet, wobec których skierowano bardzo pódl
zarzuty, skupiło się wokół niej. Wszystkie one przyznawały się do winy. Ona jednakże nie
bylawfl i rzeczywiście oskarżenie wystosowane wobec niej zostało w końcu odrzucone. W
konsekwenrtB zdarzenia Gerri zaangażowała się w działanie grupy zajmującej się sprawami
kobiet obciążanycM mi za to, iż ubiegały się o wsparcie ze strony władz w postaci zasiłków.
Walcząc o ich prawa, ni „Zobaczcie, jak kobiety są poniżane i upodlane, zobaczcie, jakie dostają
surowe wyroki za to, że m się przetrwać". Walcząc o ich prawa, Gerri „odnalazła własny cel w
życiu, który mogła bez obawł jać". Wcześniej, jak sama stwierdzała, „seks stanowi! dla mnie
sposób na zdobycie władzy... j to był jedyny sposób, jaki znałam". Mniej więcej w tym czasie
Gerri poznała nowego mężczyznę, z zaczęła się spotykać na poważnie. Przez cały czas starała się
jednak panować nad emocjami i r ścić do rozwinięcia seksualnych kontaktów z innymi
mężczyznami w tym samym czasie.
Zastanówmy się, czy nasza bohaterka Gerri zachowywała się dokładnie w taki sam sposób j scy
podrywacze? Czyż jej doświadczenia nie były próbą poznania maksymalnie bogatego i i nego,
jak tylko to było możliwe, życia seksualnego? Moim zdaniem, tak właśnie było. Można byij
Gerri usilnie poszukiwała własnej tożsamości poprzez, czy też raczej z wykorzystaniem własn
alności. To było naprawdę rozpaczliwe poszukiwanie własnego ja. W przypadku Gerri, ko
wysiłek i dążenie nie były całkiem typowe. Jej działania przypominały zachowania męskie. Na
terka bardzo aktywnie wybierała i zdobywała swoich partnerów. Nigdy nie była typem dziew
kającej biernie na telefon od jakiegoś przypadkiem poznanego mężczyzny. Jej ambicja i poczuci
nej godności bardzo silnie były związane z seksualnymi wyczynami i osiągnięciami. Przy tpi^
kim. posiadała idotoość wve tylko do cięłam ^rEyjerasvok,\ s&teuatojch, partnerom.
W całej tej historii pobrzmiewa tragiczny, a nawet desperacki ton. Nie jest on zresztą t i
wyłącznie dla kobiecych perypetii, także doświadczenia mężczyzn mają często równie i
Ibidem, s. 86. 4 Ibidem, s. 439.

thić, seks i inne uzależnienia


123
iwięk. Jednakże podobne historie z męską obsadą zazwyczaj są mniej oczywiste. Dzisiaj można
zna-ii wiele kobiet, które nie mając żadnych psychicznych problemów, zachowują się w sposób
dotych-is tradycyjnie zarezerwowany dla mężczyzn w zakresie własnej seksualności. Jeżeli
jednak wspól-arjj lie rzeczywiście możemy spotkać takie kobiety, to nasza bohaterka
Gerri z pewnością nie była
jedną z nich. Jej niestandardowe zachowanie przysparzało jej bowiem więcej cierpień niż
przyjemności. Mogło to być związane z faktem, że jej rodzice byli alkoholikami, a jej ojciec
łączył na dodatek Bholizm ze skłonnościami do nadużywania przemocy wobec dzieci. Poza tym
wszystkie cztery córki jly w dzieciństwie przez niego wykorzystywane seksualnie. Gerri była
pojętnym dzieckiem. Bardzo aybko nauczyła się być „miłą" dla tatusia i spełniać jego seksualne
zachcianki, wiedziała bowiem, że tło jedyny sposób na uniknięcie ojcowskich razów. Raz co
prawda poskarżyła się na ojca funkcjonałami odpowiedzialnemu za opiekę nad dziećmi na ich
terenie. Efekt tego okazał się jednak dla erri fatalny w skutkach i dziewczynka nigdy więcej nie
próbowała szukać pomocy poza domem. Przed-iwiciel opieki społecznej, który w tej sprawie
odwiedził ich dom, został zapewniony, naturalnie przez gżenie z tego, co opowiadało dziecko,
nie miało miejsca. Jedyną konsekwencją wizyty pracownika jogalnego był gniew i wściekłość
ojca, którą wyładował na dziecku. Tak oto Gerri zaprzestała szukania pmocy poza domem.
Gerri „pragnęła seksu": nieustannie próbowała łączyć swoją seksualną otwartość na nowe
doświad-pia z innymi aspektami własnego życia. Od wczesnych lat wiedziała, że seks daje jej
poczucie kon-iwświecie, w którym rzeczywisty wpływ na przebieg różnych spraw był raczej
ograniczony. Własne i odczuwała jako niepełne i takie ono w rzeczywistości było. Z pewnością
właśnie dlatego jako czne odczuwała zachowania męskich podrywaczy. Większość z nich
traktuje je zresztą jako upełnie naturalnego. Są to po prostu męskie podboje i przygody seksualne
bez żadnej materialnej ąi i akceptowanych generalnie norm społecznych. Gerri zachowywała się
podobnie. Mogła, f tylko miała na to ochotę, telefonować do mężczyzn, aktywnie poszukiwała
nowych seksualnych czy, miała jednak trudności z przekroczeniem pewnej granicy w związku z
mężczyzną, której ci ni nie mieli. Wielu, może nawet większość mężczyzn wciąż uważa za coś
niestosownego, gdy ko-f zachowują się wobec nich w taki sposób, jak oni to robią wobec nich.
Ciągła potrzeba seksualnych taiań stalą się częścią osobowości Gerri. Istotny pozostaje także
fakt, że poszukiwała ona poparcia litej części swojej natury w społecznych obszarach, nad
którymi kontrolę sprawują mężczyźni.
Natura uzależnienia
i początek proponuję rozpocząć nasze rozważania od ustalenia, co generalnie idea uzależnienia
mogłaby oznaczać. Następnie pokusimy się o odpowiedź na pytanie, czy nie jest pewnym
nadużyciem
losowanie terminu „seksualne uzależnienie" do opisu zachowań Gerri. Pierwotnie pojęcie
uzależnie-B prawie zawsze było łączone z zależnością od środków chemicznych, alkoholu oraz
wszelkiej maści Bikotyków. Ukonstytuowanie się medycznej definicji spowodowało, że odtąd
uzależnienie łączono z fi-jkalną patologią. W tym kontekście uzależnienie odnosiło się zatem do
stanu organizmu ludzkiego. Dnknął natomiast fakt, że każdy rodzaj uzależnienia manifestuje się
w rozmaitych formach przymuso-lych zachowań. Przyglądając się choćby uzależnieniom od
środków chemicznych, warto zwrócić uważna dwa aspekty nałogu. Po pierwsze to, że stopień
uzależnienia jest de facto oceniany na podstawie lego, jak dany nałóg wpływa na indywidualną
umiejętność panowania nad własnym życiem. Po drugie ?ś określa stopień trudności zerwania z
nałogiem.
Całe życie społeczne jest bardzo zrutynizowane. Codziennie powtarzamy te same czynności,
które «lylko nadają formę naszym jednostkowym egzystencjom, ale także odtwarzają większe
instytucje, fcdnym słowem, nasze działania odtwarzają porządek społeczny każdego dnia. Taka
codzienna rutyna m jest jednak, wbrew pozorom, całkowicie taka sama. Posłużmy się w tym
miejscu klasyfikacją Craiga

124
A. Gid
Nakkena, który dokonał bardzo użytecznego rozróżnienia na wzorce zachowań,
przyzwyczajenia, < nia przymusowe i działania pod wpływem uzależnień .Wzorce zachowań to
według nie prostu rutynowe działania dnia codziennego, nad którymi prawie w ogóle się nie
zastanawiamy, f najprostsze czynności pomagające utrzymać porządek i status quo codziennego
życia. Ich ważną i ściwością jest to, że w razie potrzeby mogą zostać z łatwością zmienione.
Wyobraźmy sobie np., żei zazwyczaj wyprowadza swojego psa na spacer rano, ale w każdej
chwili w razie potrzeby może za robić to wieczorami.
Przyzwyczajenia stanowią już bardziej trwałą formę powtarzających się zachowań niż v
czynności. W tym przypadku potrzebna jest zdecydowanie silniejsza wola i większy wysiłek w (
zmiany albo całkowitego zlikwidowania przyzwyczajenia. Działania wynikające z
przyzwyczajeń i dzo często wyrażają się w użyciu określenia „zawsze". Za ilustrację niech
posłuży zdanie: „zawszej| obiad o ósmej wieczór".
Działania przymusowe (kompulsywne) stanowią taką formę zachowań, których je ka nie może
wysiłkiem własnej woli powstrzymać. Są to wewnętrzne nakazy objawiające się w j natręctw. W
takich sytuacjach jedynym sposobem rozładowania napięcia jest wykonanie określi działania
bądź zachowanie się w ściśle określony sposób. Takie działania przymusowe są formą p nalnych
rytuałów, takich jak wielokrotne, nawet czterdzieści lub pięćdziesiąt razy na dzień mycie w celu
zachowania czystości i utrzymania higieny. Zachowania przymusowe pojawiają się wów gdy
jednostka zyskuje poczucie utraty kontroli nad samym sobą. W takich sytuacjach próbuje j
wywiązywać się z wymyślonych rytualnych zadań i obowiązków, niejako pozostając w stanie I
Porażka wprowadzenia się w ów stan rodzi zazwyczaj nagły przypływ gniewu.
Uzależnienia są także definiowane w kategoriach przymusu, a ich charakter nie jest w n szym
stopniu rytualny. Co więcej, czynią one bardziej kolorowymi różne obszary jednostkowych^
stencji. Na definicję uzależnień składają się wszystkie aspekty zachowań wypunktowanych i <
nych powyżej, ale nie tylko. Uzależnienie to rodzaj przyzwyczajenia, które wykazuje znamiona
&M przymusowych. Przy czym zaprzestanie wykonywania jakiegokolwiek zachowania o
charakterze^ gu generuje straszliwy i niepohamowany lęk i niepokój. Uzależnienia są źródłem
komfortu i i jednostek, chociaż brzmi to paradoksalnie. Dzieje się tak wówczas, gdy uśmierzają i
uciszają one v obawy. Niestety, ten stan błogostanu i uciszenia lęków jest zawsze bardziej bądź
mniej ulotny i j jściowy.
A oto niektóre charakterystyczne właściwości uzależnień:
1. Pierwszą z nich można określić jako stan euforii (Jhe high"). Jest to coś, co jednostki < ją w
trakcie poszukiwania, używając terminologii Goffmana , doświadczenia innego i dalekiego c
kłych działań znanych z prozy dnia codziennego. To rodzaj chwilowego podniecenia i uwzn
Zdarza się, chociaż nie zawsze, że ów stan uniesienia jest odbierany przez jednostki sukces albo
jako uczucie odprężenia. W przypadku uzależnień owo przyjemne doświadczenie b| na h a j u
jest rodzajem nagrody, która jest uprzednia w stosunku do samego uzależnienia. 1 słowy,
najpierw pojawia się przyjemne, wręcz euforyczne doświadczenie, a dopiero potem nastj samo
uzależnienie. Wystarczy, że raz zostanie określony wzorzec uzależnienia, a ów stan euforii^
wicie zdominuje jakiekolwiek inne odczucia i wrażenia, jakich doświadcza jednostka.
5 Zob. C. Nakken, TheAddictwe Personality. Roots, Rituals and Recwery, Center City 1988.
6 Zob. S. Peele, Love and Addiction, New York 1975.
7 W potocznym języku używa się określenia być na haju, czyli znajdować się poza jakimkolwiek
s i problemami.
8 Zob. E. Goffinan, Interaction Ritual, London 1972.
rfć, seks i inne uzależnienia
125
2. Kolejną właściwością uzależnienia jest utrwalenie. Sytuacja utrwalenia następuje wów-gdy
jednostka staje się uzależniona od ściśle określonej formy doświadczenia lub zachowania.
osiągnięcia niewątpliwie przyjemnego stanu euforii przekłada się zatem na konkretną potrzebną
w określonym zachowaniu i doświadczeniu. Wykonanie utrwalonych wcześniej zachowań i
jednostce ulgę i zaspokaja jej pożądanie, uwalniając ją tym samym od cierpienia. Jednostka ;i
tym samym w narkotyczną fazę swojego uzależnienia. Patrząc na problem utrwalenia z psy-
iznego punktu widzenia, należałoby rzec, że jest ono niezbędne w procesie powstawania uza-Cóż
jednak z tego, że wykonanie odpowiednio utrwalonych czynności przynosi odprężenie skoro
wcześniej czy później człowieka uzależnionego dopada depresja i wszechogarniające uczu-i.
Wówczas jej wypełnienie wymaga zastosowania remedium, np. w postaci przyjęcia narkoty-ire
pomoże tę pustkę wypełnić. Wtedy też cały cykl powtarza się od początku.
3. Obie omawiane wcześniej formy, tzn. euforia i utrwalenie, są dla jednostki czasem
odpoczynku
jenia. Zwyczajne, codzienne sprawy i czynności, z którymi trzeba się borykać, jawią się jedno-
iwo jako nieważne i bardzo odległe. Jednostka, jak to się kolokwialnie określa, znajduje się
świecie", to znaczy osiąga stan, w którym wszelkie codzienne sprawy i obowiązki postrzega
jfeznym rozbawieniem, a nawet pogardą. Dodać należy, że często zupełnie nieoczekiwanie te
uczucia neniają się o sto osiemdziesiąt stopni. Negatywne uczucia i prawdziwa desperacja
pojawia się dopie-ifówczas, gdy jednostka uświadamia sobie, że nie jest w stanie kontrolować
swojego nałogu.
4. Kolejną cechą doświadczenia bycia uzależnionym są szkody dokonujące się w psychice
jednost-iCzlowiek uzależniony traci naturalne i niezbędne w różnych sytuacjach codziennego
życia zainte-sowanie ochroną własnej tożsamości. Przykładów dostarczają tutaj szczególnie
przypadki ekstaz sBgijnych. Są to sytuacje, kiedy to jednostka, będąc pod wpływem czynnika
uzależniającego, pod-nżaswoją tożsamość, a nawet doświadcza całkowitej jej utraty. Aczkolwiek
w przypadku uzależ-
eśten rodzaj doświadczeń jest zupełnie normalną i powtarzającą się częścią behawioralnego
sche-?tu. Uczucie przemieszczenia jaźni jest wewnętrznym wrażeniem uwalniania się od
wszelkich prag-?d, lęków i obaw.
?Utrata własnego ja" jest z czasem zastępowana przez uczucie wstydu i skruchy. Uzależnienia
?zwykłymi i pewnymi formami zachowań, ale starają się uzyskać ważność. Negatywny proces
ptny może objawić się rosnącą zależnością od zachowań nałogowych, które niekoniecznie muszą
jybierać formę dobrego samopoczucia. Często są to odczucia niemające nic wspólnego z
przyjemno-
iąnp. panika, strach czy wręcz samounicestwienie.
?^Doświadczenie uzależnienia odczuwane jest jako wyjątkowe. I jest to prawdą w tym sensie, że
pi czasie żadne inne nie będzie odczuwane podobnie. Jeżeli chodzi o kondycję psychiczną
jednost-,to dodać jeszcze należy, że nałogi często pełnią funkcję ekwiwalentu. Jednostka będzie
usiłowała ninić się od jednego nałogu tylko po to, by zaraz ulec pokusie wpadnięcia w inny,
który znowu „za-Bśnie" ją w nowych, kompulsywnych wzorcach zachowań. Istnieje
prawdopodobieństwo, że jed-ostka będzie uzależniona od dwóch nałogów, takich jak np. picie i
palenie marihuany, albo czasami fen nałóg będzie stawał się ważniejszy niż drugi. Wtedy
jednostka będzie się uwalniać chwilowo od Bpiień wywoływanych przez ten drugi. Zachowania
nałogowe mogą „układać się" warstwami w struk-R psychologicznej jednostki w taki sposób, że
więcej mniejszych rys albo kompulsywnych zacho-Ś przystania jądro, czyli sam środek
uzależnienia. Pakt, że uzależnienia próbują być funkcjonalnie ?enne, skłania do poważnego
postawienia konkluzji, że sygnalizują one zasadniczą niezdolność do ulżenia sobie z pewnymi
rodzajami niepokoju i pragnień.
?Utrata własnego ja" i samowstręt jako właściwość uzależnień nie są koniecznie identyfikowane
lubością. Wszystkie rodzaje uzależnień stanowią patologie związane z umiejętnością utrzymania
pętrznej dyscypliny przez jednostkę. Ten rodzaj dewiacji może rozwinąć się w dwojakim
kierunku: fcwitego jej poluzowania albo restrykcyjnego utrzymywania. Doskonałą ilustracją tej
tendencji są

"6 A. Gid4
uzależnienia związane ze sposobem odżywiania się. Uzależnienia tego typu mogą przybierać fon
kompulsywnego przejadania się i/lub drakońskiego poszczenia. Pierwszy rodzaj jest określany i
bulimia, drugi to anoreksja. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że bulimia i anoreksja
staną opozycyjne zachowania, to w rzeczywistości stanowią dwie uzupełniające się części tego
samego i wiska. Z tego też powodu bardzo często zdarza się, że występują równocześnie u tej
samej jednod
Uzależnienie, refleksyjność, wewnętrzna autonomia
W krajach zachodnich ludzie pochodzący z różnych warstw społecznych mają długą tradycję
spożji nia napojów alkoholowych, tak zresztą jak i innych używek. Nie określano ich jednak jako
uzaleii nia. Dla przykładu do XIX w. regularne picie alkoholu było postrzegane jako „problem
społeczny" ? w sytuacjach, w których naruszano porządek publiczny. Dopiero w połowie XIX w.
pojawiła się ida określania jednostek mianem uzależnionych. Jednakże termin ten jeszcze długo
nie wszedł w uiĄ a poza tym został poprzedzony popularyzacją jego aplikacji szczególnie w
odniesieniu do nałogu! holowego. Uzależnienie według Foucault jest definiowane w kategoriach
„władzy i wiedzy".' sienie to poważny krok w kierunku wyłaniania się refleksyjnego projektu
tożsamości, który je zem wyzwalający, jak i przymusowy. Jednostka uzależniona żyje „bez
umiaru", nie przestrzegał porządku społecznego i czuje niechęć do cichej akceptacji czyjegoś
losu.
Uzależnienie przejawia się w specyficznym sposobie kontroli poszczególnych fragmentów co go
życia jednostki, a także jej tożsamości. To szczególne znaczenie uzależnienia może być posti w
następujący sposób - nałóg musi być rozumiany w odniesieniu do społeczeństwa, w którym I
właściwie ukróciła wszelkie nadużycia. W związku z tym refleksyjny projekt osobowości w tych
( czeństwach stal się wyjątkowo ważny i nabrał szczególnego znaczenia. W sytuacji gdy wiele
obsa życia człowieka nie jest zdeterminowanych przez już istniejące i gotowe wzorce i obyczaje,
jednostl zmuszona do wypracowania i wynegocjowania własnych opcji stylu życia. Ponadto, co
jest nie: ważne, wszelkiego rodzaju wybory określonych stylów życia nie są tylko
„zewnętrznymi" albo < nymi aspektami ludzkiej postawy, ale to one właśnie definiują to, kim
jest dana jednostka. Innymi ^ wybory stylów życia stanowią konstytutywny element
refleksyjnych narracji tożsamości.
To, że przez długi czas alkoholizm był identyfikowany jako patologia fizyczna, spowodofl
zupełnie nie brano pod uwagę kwestii wyborów stylów życia i tożsamości. Nie podejmowano ża
prób łączenia tych trzech kwestii: uzależnień, wyborów stylów życia i tożsamości. Alkohol
kusil^ nicą emancypacji, w praktyce jednak nie dawał poczucia uwolnienia, gdyż sam
alkoholizm byl j gany jako jednostka chorobowa. W sensie społecznym choroba alkoholowa
była traktowana taki jak każdy inny przypadek chorobowy.
Wczesne programy dla Anonimowych Alkoholików od początku uznawały, że powodzenie t i
wyjście z nałogu oznacza dokonanie poważnych i głębokich zmian właśnie w stylu życia oras^
YA&Sftej tommośti. Yo&cias psychoterapii panowa\a atmosfera, w tóórej taytyka i sądy nie bj^|
wane. Uczestnicy spotkań Anonimowych Alkoholików byli zachęcani do wyjawiania ich najb
tymnych obaw i niepokojów bez strachu, zawstydzenia i nieprzyjemnych komentarzy. Nąjw
aspektem grup AA jest ponowne napisanie przez jednostkę własnej narracji tożsamości.
W porządku posttradycyjnym narracja własnej tożsamości musi być stale przepracow zresztą jak
i praktyka w zakresie stylu życia, jeśli jednostka pragnie połączyć swoją autonoi
często mają charakter fragmentaryczny i ograniczony. Skutkiem tego, co nie powinno być
9 Zob. A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. „Ja" i społeczeństwo w epoce późnej
nowoczesności, tan źyńska, Warszawa 2001.
9k, seks i inne uzależnienia
127
i, jest fakt, że uzależnienia są tak szeroko rozprzestrzenione. Wystarczy, że raz instytucjonalna
re-
(jność osiągnie wszystkie fragmenty codziennego społecznego życia, prawie każdy wzór czy
zwyczaj
eestać się uzależnieniem. Koncepcja uzależnień nie ma wielkiego sensu w przypadku
analizowania
ilycyjnych kultur, gdzie byio sprawą zupełnie normalną robienie tego dzisiaj, co wcześniej robili
inni.
ho byłoby opisać w kategoriach uzależnienia sytuację, kiedy istnieje ciągłość tradycji i
powielane są
iczególne społeczne wzorce, które od dawna są ustalone i sankcjonowane jako te właściwe.
Równie
ho byłoby w takiej sytuacji powiedzieć coś na temat specyficznych właściwości tożsamości.
Wówczas
istnieje ciągłość tradycyjnych wzorców, jednostki nie mogłyby wybierać, ale w tym samym
czasie nie
zmuszone do odkrywania swoich tożsamości „zaklętych" w działaniach i zwyczajach.
Uzależnienia są negatywnym wskaźnikiem stopnia, do którego refleksyjny projekt tożsamości
wy-się na pierwszy plan w dobie późnej nowoczesności. Nałogi to takie sposoby zachowań,
które yą się" w owe projekty, ale nie dają się w nie wprzęgnąć, nie sposób je podporządkować.
W tym wszystkie one są szkodliwe dla jednostki. Widać zatem, dlaczego sprawa
przezwyciężenia ich teraz tak wiele miejsca w literaturze psychoterapeutycznej. 5ażde
uzależnienie jest defensywną reakcją, ucieczką, rozpoznaniem braku autonomii, które to rzucają
cień na kompetencje własnego „ja" . W razie mniejszego przymusu uczucia wstydu lobnie mogą
być limitowane do łagodnej reprymendy wobec siebie, ironicznego przyznania 8 jestem w
szponach nałogu, biorę prochy". W bardziej zdecydowanych formach zachowań kom-lych
integralność i niepodzielność „ja" jest zagrożona. Społeczne normy mocno wpływają na stanie
się z Ja". Rodzaje uzależnień, które są społecznie akceptowane, są rzadziej i generalnie symi
trudnościami identyfikowane jako nałogi zarówno przez jednostki, których to dotyczy, jak
wszystkich pozostałych członków zbiorowości. Sytuacja może jednak ulec zmianie, gdy pojawią
nastąpią jakieś kryzysowe okoliczności. Okazuje się to prawdą, co wykażę za moment, szcze-w
przypadku seksu i pracy.
:oholik może latami wykonywać swój prestiżowy zawód bez świadomości kompulsywnego cha-
jego (lub, chociaż rzadziej, jej) aktywności zawodowej. Dopiero wówczas, gdy pojawią się ja-
:zekiwane okoliczności, defensywną natura tego poświęcenia staje się widoczna i oczywista,
ilustracją takiego procesu jest utrata pracy i pozycji zawodowej lub rozpad małżeństwa. Praca, to
tak, była dla niego wszystkim, to był cały jego świat. Praca stanowiła nawet jego sposób na )k.
To było długoterminowe narkotyczne doświadczenie, które tłumiło wszelkie inne potrzeby je,
którymi jednostka nie potrafiła w żaden sposób pokierować ani sobie z nimi poradzić. On
przywykł do zatracania się w swojej pracy.
je dla seksualności
Ptym momencie możemy powrócić do pytania o uzależnienie od seksu. Można by zadać pytanie,
czy eks może mieć charakter kompulsywny w takim znaczeniu, o jakim mówiliśmy w kontekście
pracy. Ze jględu na nasze ludzkie potrzeby regularna aktywność seksualna „napędza" nas
wszystkich, doros-ń osobników. W związku z tym każdy z nas w takim razie jest uzależniony od
seksu. Jednakże to, że taieje potrzeba, nie oznacza, że ona rozporządza środkami jej
zaspokojenia. Potrzeba odżywiania się
jest także podstawowym elementem naszego działania (napędu do życia), wdzisiejszych czasach
uza-żnienie od tej potrzeby i wszystkie problemy związane z jedzeniem nabrały szczególnego
znaczenia
|H niezwykle poważnie traktowane. Seks ma charakter kompulsywny, tak jak niektóre inne
wzorce zachowań. Mówimy tu o sytuacji,
kiedy to zachowanie seksualne jednostki jest wynikiem nieustającego poszukiwania
zaspokojenia, któ-
M. ibidem.

128
A. Gid
re jednakże zawsze rodzi uczucie wstydu. W kontekście refleksyjnego projektu tożsamości
uzależ nie jest zachowaniem przeciwstawnym do wyboru. Ta obserwacja dotyczy zarówno
uzależnień alnych, jak i innych form zachowań noszących znamiona uzależnień.
Kompulsywna seksualność musi być rozumiana z pominięciem specyficznych współczesnych
runków, w których doświadczenie seksualne stało się dużo łatwiej dostępne, niż miało to miejsce
W dykolwiek wcześniej, i gdzie tożsamość seksualna tworzy identyfikację centralną, część
projektu m racji tożsamości. Kobiety pragną seksu? Naturalnie, że odpowiemy tak, pod
warunkiem iż jest to rozii miane jako wymaganie seksualnej autonomii i spełnienia. Poza tym
uwzględnić należy wielkość i zachodzących zmian, które także pozwalają wysuwać pewne
wnioski. Ci, którzy nie dają wiary „represyjnej hipotezie", powinni przypomnieć sobie, że
jeszcze jakieś siedemdziesiąt pięć lat w Wielkiej Brytanii niezamężne dziewczyny, które
zachodziły w ciążę, były zamykanie w zakl: poprawczych albo szpitalach dla psychicznie
chorych. Mental Deficiency Act" z r. 1913 zezwalał nym władzom na wystawianie zaświadczeń
oraz zatrzymywanie na czas nieokreślony biednych, domnych i „niemoralnych" panien w ciąży.
Odkąd upowszechniła się idea napiętnowania „nii nych" ciąż, to zgodnie z terminologią tego
aktu stały się one znakiem niesprawności umysłowej. W czywistości były tak one traktowane, a
wytyczne zawarte w Akcie znalazły szerokie zasto w praktyce. Niezamężne kobiety z lepiej
sytuowanych środowisk, które zachodziły w ciążę, miały sami możliwość wykonania nielegalnej
aborcji. Tak zresztą jak i biedniejsze kobiety, ale z dużo szym zagrożeniem ich życia. Decyzja o
urodzeniu dziecka wśród panien lepiej sytuowanych się z dołączeniem do grupy społecznych
pariasów. Miała zatem zawsze poważne skutki s Ciemnota w zakresie spraw seksu i reprodukcji
pozwalała traktować te kwestie w kategoriach dzeń mentalnych, co zresztą było w tych czasach
bardzo rozpowszechnione. Jedna z kobiet w 1918 r. w Londynie wspomina, jak jej matka każdej
nocy szeptała jej przed zaśnięciem, żeby pi kiem nie kochała się z żadnym mężczyzną przed
ślubem, w przeciwnym razie zostanie uzi chorą umysłowo. Dziewczyna nie próbowała nawet
pytać, dlaczego matki niemające mężów mu; zamykane w przytułkach i izolowane społecznie.
Usiłowała wytłumaczyć to sobie w następujący sób „no tak, pewnie na to zasłużyły, kochały się
przed ślubem i oszalały" .
Nic dziwnego, że trudno jest kobietom radzić sobie ze zmianami, w których same brah ud/
Kompulsywność w zachowaniach seksualnych, tak jak i w innych obszarach, daje autonomię Bk
jednak pod uwagę istniejące seksualne zachowania, zauważyć można, iż owe zmiany mają m
poważniejsze implikacje dla większości kobiet w porównaniu do większości mężczyzn. Wspótc;
' seks, bez względu na płeć, wiąże się z obietnicą intymności albo strachem przed nią. Jest to
dotyka pierwotnych aspektów naszego ludzkiego „ja". W przypadku Gerri wątpliwe poczucie
czeństwa było ściśle związane z potrzebą regularnego demonstrowania swojej atrakcyjności
mężczyzn. Gerri potrafiła czerpać seksualną satysfakcję w trakcie jej rozlicznych spotkań, nie
dząc jednak w długoterminowe związki. Tak było do czasu zmian, które później nastąpiły wjej
Można powiedzieć, że Gerri zinternalizowała męski model seksualności, dlatego próbowała
seksualne doświadczenie budować na różnorodności, ale jak się okazało, wjej przypadku z
logicznych i socjologicznych powodów owa strategia okazała się destruktywna. Jak zau wiem
Kasi: •i-wR^Q^M^fWibiWS&&i,m'tą^izm*iłk^^tfm^
Bardzo niewiele kobiet decydiye się na posiadanie tak wielu seksualnych partnerów, jak to tylko
r liwe. Inaczej z tymi uzależnionymi od seksu. TaMe kobiety realizują się bardziej właśnie w
tym c rze, w którym pierwotnym źródłem władzy jest seksualna rywalizacja, i zaspokajają swoją
potr,
Ustawa o upośledzonych umysłowo ustanowiona w r. 1913 w Wielkiej Brytanii. '' J. MeMlle,
Baby-blues, „New Statesman and Society" 1991, 3 maja, s. 2.
Miłość, seks i inne uzależnienia
129
I czułości i wzruszeń poprzez akt seksualny. Podstawowym dążeniem kobiet uzależnionych od
seksu
jest pozostawanie nieprzerwanie w związku, chociaż niekoniecznie musi to oznaczać relacje z
tym
. samym partnerem. Jest to rodzaj „ciągłej" relacji, jednakże z różnymi i zmieniającymi się
partnerami.
13
Taka sytuacja pozwala kobiecie nieustająco zaspokajać swoje potrzeby .
Seksualnie kompulsywne zachowanie kobiet przybiera różne formy, co tylko wzmacnia
stwierdze-nie, że jest to podstawowy symptom uzależnienia, a nie jakaś szczególna manifestacja.
W niektórych przypadkach, np. kompulsywna masturbacja wykonywana kilka razy dziennie, jest
tym, co dla innych kobiet kontakt z wieloma partnerami seksualnymi. Obsesyjne zajmowanie
się, ciągle myślenie i fantazjowanie na temat seksu, które zostało opisane przez jedną z kobiet
jako „wypełnione strachem" , stanowi główną właściwość w wielu innych przypadkach. Bardzo
często seksualna aktywność i jej przejawy są zbliżone do przebiegu zaburzeń związanych z
odżywianiem. Okres żywiołowej energii sek-sialnej jest następnie zastępowany fazą, w której
seks wydaje się jednostce odpychający i wstrętny. Ta druga faza jest tak silna i dojmująca, że
jednostka z trudnością może znieść myśl o jakimkolwiek Wejnym seksualnym spotkaniu.
Większość tego rodzaju kobiet jest zdolnych do osiągania orgazmów, teczytowanie w trakcie
stosunku traktują jako moment triumfu, tak samo zresztą jak emocjonalnego ifeycznego
wyzwolenia. Lecz wiele z nich stara się ten stan podtrzymywać w dalszych relacjach, wktórych
czują się bardzo pobudzone, bądź nawet są w stanie euforii.
Natomiast męska kompulsywna seksualność wydaje się nieco inna. W świecie mężczyzn nie
istnieje ekwiwalent kobiety rozwiązłej. Mężczyzna, który lubi seksualne przygody, jest często w
swoim środowisku traktowany z szacunkiem i estymą. Kasi zaobserwowała, że kiedy
wspomniała jakiemuś męż-oyźnie podczas towarzyskiej rozmowy na przyjęciu o tym, że pisze
książkę na temat uzależnień kobiet od seksu, reagował on w sposób, który po chwili stawał się
bardzo poufały: „Masz na myśli to, fcistnieją kobiety uzależnione od seksu. O rany, chętnie bym
jedną z nich spotkał" . Jest to wyraź-Vdowód na to, że seksualnie nienasyceni mężczyźni nie
poszukują kobiet, których zachowanie jest podobne do ich własnego. W rzeczywistości są one
przez nich odtrącane. Wśród kobiet można wy-ńżnić dwie zasadnicze kategorie, biorąc pod
uwagę seksualne doświadczenia i kontakty takich męż-?yzn: takie, które muszą być zdobywane,
i takie, które nie zwracają uwagi na ustalone granice przy-woitości i robią to, co im się podoba .
Innymi słowy, są to dwie kategorie, które określa się jako święte iladacznice.
I Uzależnienia od seksu, jakie spotyka się u mężczyzn, nie są całkowicie związane z obsesyjną
ko-fccznością urozmaicenia. Tak jak w przypadku kobiet, nałóg może przybrać formę
kompulsywnej ?asturbacji niejednokrotnie połączonej z seksualnymi wyobrażeniami i
fantazjowaniem, które może iloininować wszelkie inne formy aktywności, w które jednostka jest
zaangażowana. Z rzadka co praw-da,ale może się zdarzyć, że „seksoholizm" skupi się na tylko
jednej konkretnej osobie. Charlie opisany ipracy Susan Forward wyznaje, że musiał mieć kilka
kontaktów seksualnych dziennie. Opis jego włas-ko zachowania jest bardzo wyszukany i bardzo
świadomie używa języka dotyczącego uzależnienia: ||logliśmy kochać się dziesięć razy w
tygodniu, ale jeśli za jedenastym razem moja partnerka mówiła jjk i odmawiała, czułem się
odrzucony i byłem na nią wściekły. Teraz mam świadomość i wiem, że to nie ?o z mojej strony
w porządku, ale wszystko, co wtedy zauważałem, to była fiksacja, która była dla mnie
najważniejszą sprawą" .

Ch. Kasi, Women, Sex and Addiction, op. dl, s. 57. ^B/idem, s. 58. 'ibidem, s. 279. "Zob. S.
Chapple, D. Talbot, Burning Deńres, New York 1990, rozdz. 1.
S. Forward, Men Who Hate Women and the Women Who Love Them, New York 1988, s. 68.

A. Gidda
Ten, który naprawdę szuka urozmaicenia, najbardziej zakręcony kobieciarz, łączy w sobie dni
cechy: seksualne dążenia z ledwie skrywaną pogardą i lekceważeniem dla obiektów swojego
pożąda nia. Jeden z autorów ujął to w taki oto sposób: „Oni tropią kobiety z uwagą, tak jak czyni
się podczl zwykłych zalotów, które wydają się dość banalne. Nie brak w tym jednak pewnej
zuchwałości, która często naraża na szwank ich małżeństwa, kariery i zdrowie" . Kobiety, które
są pożądane z taką przytłaczającą silą, tak szybko, jak kończy się romans, „więdną" i, można
rzec, zapadają się w nico» Chociaż trzeba dodać, że wielu spośród tych mężczyzn szuka
stabilności poza swoimi codzienny* związkami poprzez utrzymywanie i kontynuowanie tych
znajomości w tym samym czasie. Czyniąc tm często muszą wymyślać najrozmaitsze kłamstwa i
oszustwa, które ukryją ich postępowanie.
Pościg w celu zdobycia seksualnej „ofiary" wytwarza poniżający cykl desperacji i rozczarowł
zauważalnego także w przypadku innych uzależnień. Cytowany poniżej autor mówi o swoim
własm doświadczeniu, które ostatecznie doprowadziło go do przyłączenia się do
samopomocowej grupy uf leżnionych od seksu:

Zdałem sobie sprawę, że wszystkie sposoby, które zawsze stosowałem do radzenia sobie z
bólem, okazały się same w sobie niezmiernie bolesne: niestety uganianie się za spódnicami
przestało spełniać swoją funkcję. Przyznaję, że straciłem bardzo wiele w pościgu za spełnianiem
swoich seksualnych zachcianek. Spotkało mnie też coś dziwnego. Nagle, po moim ostatnim
podboju, dosłownie w ciągu kilku minut ogarnęło mnie dojmujące uczucie pustki. Seks nie
dawał mi już niczego więcej poza fizycznym rozładowaniem napięcia. Było nawet gorzej, bo
coraz częściej po prostu nie mogłem osiągnąć orgazmu. Kobiety nie są już dłużej dla mnie
przedmiotem miłości czy nawet pożądania. Osiągnąłem punkt, w którym zniechęcałem swoich
partnerów na samym wstępie. To moje zniechę było tym większe, im bardziej ich pragnąłem .
Trudno jest dać wiarę niektórym stwierdzeniom kobieciarzy, którzy uważają, że ich i stanowi dla
nich żadnego problemu. Jedna z męskich odpowiedzi na takie dociekania brzr szukiwanie kobiet
jest problemem, ale uganianie się za nimi -i Niepokój pojawia się wraz ze spokojem, z jakim ci
mężczyźni mogą opowiadać o swoich seksu podbojach i wyczynach. Poza tym silnie kontrastuje
on z gorączkową naturą, która wiecznie jest ( dzona do działania i przypomina tym samym jedną
z cech wszystkich uzależnień, a mianowicie! cie. Sposób, w jaki „odmalowują" oni swoją
aktywność, jest bardzo zbliżony do tego, jak cz alkoholicy usiłujący usprawiedliwić swoje picie:
„t y 1 k o ten jeden raz", „to przeciej kogo nie rani",„moja żona nigdy się o tym nie dowie" .
Aby nasz wywód był w pełni klarowny, zaznaczmy wyraźnie, że nie powinno ustawiać się flul
nia na jednej stronie bieguna, a na drugiej monogamicznego modelu związku. Podobnie zres w
przypadku wierności, która nie powinna być definiowana w terminach seksualnej wyłączność
leżności od partnera. Bycie nieustannym kobieciarzem jest związane z tym, co później określi
epizodyczną, odcinkową seksualność Jednak te dwa typy nie są tym samym. Tym, co je łączy i i
część wspólną, jest kompulsywność.
Seksualność i uwodzenie

Zastanawiając się nad męską kompuisywną seksualnością, można przypuszczać, źe jest ona po f,
męską seksualnością wyzwoloną z jej tradycyjnych ograniczeń. W końcu czyż w wielu
t> P Trachtenberg, T7ie Casanovą Complea, New York 1998, s. 17. m Ibidem, s. 289. TMdem.
cr
Pk
d;
ni zv
uw
Te.
jeg
me,

dens
lwie
ida-z as óra ?zy-
IŚĆ.
mi ak,
tć, seks i inne uzależnienia
131
to tak, że bogaci mężczyźni mieli tyle żon lub konkubin, ile tylko chcieli? Czyż Casanovą nie
jest im męskiego bohatera - podziwianym skądinąd także przez kobiety - prekursorem dzisiej-
Jamesa Bonda1?
;że posiadanie dwóch lub więcej żon w kulturach przednowoczesnych tak naprawdę miało bądź
zupełnie nie miało nic wspólnego z seksualnymi podbojami jako takimi. W praktyce
poligamiczne społeczeństwa miały własne systemy organizowania małżeństw. Posiadanie
ionbyło wymogiem i świadczyło o materialnym dobrobycie i bogactwie oraz zapewniało
spolecz-iż. Tak samo było w przypadku konkubinatów, które funkcjonowały jako akceptowane
spolecz-;ucje. Dla Casanovy nie było miejsca w społeczeństwach czasów przednowoczesnych.
On jest stojącą już u progu społeczeństwa nowoczesnego. Nie ma żadnego interesu w tym, aby
mieć żon, nawet jeśli byłoby to możliwe. Dla Casanovy seks polegał na niekończącym się
poszukiwaniu, óremoże zakończyć tylko zniedołężnienie wynikające ze starości, a nie
osiągnięcie samospełnienia. !zy mężczyźni pragną miłości? No cóż, oczywiście wjednym sensie,
który jest dokładnie sensem i ce-n życia Casanovy. On jest pierwszym „mężczyzną kobiet", to
wiele mówiące określenie pokazuje przewrotnie, kto należy do kogo.
Ten rodzaj mężczyzn kocha kobiety, chociaż nie kochają oni jednej konkretnej kobiety. Nie
może Ifć wątpliwości, że to jest miłość, która ma swoje źródło częściowo w strachu, ale co
bardziej interesują, nie niesie ona w sobie pogardy i braku szacunku dla kobiet. Casanovą np. nie
gardził kobietami, ikjak wielu kobieciarzy czyni to dzisiaj nie tylko wobec kobiet, ale i gejów.
Casanovą stanowczo nie był przykładną postacią: na starość został zmuszony do stosowania
gwałtu jako środka utrzymywania pjego seksualnego życia. Jednakże kiedy był jeszcze młody,
starał się opiekować kobietami, które uchal i zostawiał, dlatego bardzo często angażował się w
poszukiwanie dla nich odpowiednich mężów. favelock Ellis powiedziała o nim, że „kochał wiele
kobiet, ale złamał niewiele serc" , chociaż ten sąd it oczywiście mocno przesłodzony i nad wyraz
pobłażliwy. Ciekawe, że w swoich Wspomnieniach Cisanova pisze niezwykle ciepło i w
ujmujący sposób o kobietach, z którymi miał seksualne relacje. ieie z tych uwag zrobionych
długi czas po tym, kiedy te wydarzenia miały miejsce, było miłych i sym-patycznych, co z
pewnością stawia tę postać w pozytywnym świetle.
Casanovą był uwodzicielem. Dokonywał swoich seksualnych podbojów wśród kobiet, które
miały jść w związki małżeńskie z przedstawicielami arystokracji, i dlatego powinny się
pilnować, aby zachować swoją cnotę do czasu ślubu. Cudzołóstwo w przypadku kobiet
zamężnych mogło okazać się dla ich fatalne w skutkach, jeśli dochodziło do rozwodu.
Uwodzenie zatem było bardzo często długim procesem, który na dodatek wymagał sporo
ostrożności oraz zabiegów. Zazwyczaj takie uwodzenie bńczylo się dość trwałą relacją, która
była konsekwencją długo trwających przygotowań. Rzadko kie-fróVproces kończy/ się wraz z
satysfakcjonującym podbojem serca kochanki i osiągnięciem seksuaJ-Kjocelu. Od tego momentu
uwodziciel musiał często sprawdzać i upewniać się, że opiekunowie, przy-aroitki czy też rodzina
nie nabierają chociażby najmniejszych podejrzeń.
f Współcześni podrywacze są produktem wielu transformacji zachodzących w osobistym życiu,
z któ-pi muszą stanąć twarzą w twarz i uporać się z dużo większymi przeciwnosciami. Nasi
współcześni pdziciele żyją w czasach, kiedy podrywanie stało się praktycznie przestarzałe i
odeszło do lamusa, ?fakt wyjaśnia sporo na temat kompulsywnej natury ich działań.
„Uwodzenie" straciło dużo ze swo-? znaczenia w społeczeństwie, w którym kobiety stały się o
wiele bardziej seksualnie „dostępne" dla pczyzn, niż miało to miejsce kiedykolwiek wcześniej,
chociaż - co jest tutaj kluczowe - tylko jako ?dziej równe. „Kobieciarstwo" odzwierciedla tę
fundamentalną zmianę, równocześnie działając prze-l^ko nim".
?.Ellis,Psychology ofSex, London 1946, s. 189.
-Zob. P. Traehtenberg, The Casanovą Complez, op. cit., s. 241.
132
A. Giddens'
W dzisiejszych czasach może jawić się jako „skamielina", przeżytek pochodzący z poprzedniej]
wieku, który bohatersko podąża za upatrzoną zdobyczą. Uzbrojony jest przy tym tylko w
penicym prezerwatywy i przejawia pełną gotowość do zmierzenia się z ryzykiem AIDS. Jeśli
moje wcześniejsi argumenty są poprawne, podrywacze są nieodłączną częścią seksualności
współczesnego świata. Tak rzeczywiście oni są uwodzicielami i do pewnego stopnia są
zainteresowani nade wszystko tym, 1 dotyczy seksualnego podboju i wykorzystywania władzy.
Ale jaka jest cena zwycięstwa, kiedy zwycl stwo tak łatwo przychodzi? Czym można się
delektować, jak smakować zwycięstwo, kiedy druga stnfl nie tylko jest chętna i pragnie tego
samego, ale w równym stopniu z niecierpliwością oczekuje ona seksualnego przeżycia?
Wyrażanie i podkreślanie władzy poprzez uwodzenie, na mocy którego kobiety są przezwycięż i
symbolicznie „uśmiercone", prawdopodobnie wydaje się stawianiem czoła rzeczom, które stają ?
coraz bardziej wymagające i trudne. Szczególnie w sytuacji kiedy jednostka, która ma być
zdobyli zaznacza i podkreśla swoją równą pozycję. Aczkolwiek, jak zauważył Graham Hendrick,
kobieca seksualna równość niweluje stary podział na dwa rodzaje kobiet: święte i ladacznice.
Odkąd unicestwiał zależność uwodziciela od liczby zaliczonych dziewic, zajęcie polegające na
ich zdobywaniu i kolekcji nowaniu utraciło swoją dynamikę. „Uczciwość", którą uwodziciel
starał się zniszczyć albo wiącJ w obszar wpływów własnej władzy, nie jest już dłużej taka sama,
tak zresztą jak i seksualna niafl ność, a poza tym nie jest ona już także ściśle przypisana
określonej płci. W kontekście czystej i niewł nej relacji uczciwość pełni zasadniczą rolę. Staje
się etycznym atrybutem, który każdy z partnerii zakłada u drugiego.
W bardziej tradycyjnych czasach uwodziciel był na swój sposób prawdziwym poszukiwaczem
gód i wrażeń. Rzucał on wyzwanie nie tylko każdej kobiecie, ale całemu systemowi regulujące]
stie seksualności w społeczeństwie. Byl postrzegany z jednej strony jako wywrotowiec wartości
nych, z drugiej zaś jako osoba walcząca z wiatrakami. W tym drugim przypadku wynikało to z
uwodzenie oznaczało wyzwanie dla męskiego porządku seksualnej ochrony i kontroli. Ws;
kobieciarz nie jest już osobą kultywującą zmysłową przyjemność, ale poszukiwaczem dreszczu
w świecie otwartych możliwości seksualnych. Dzisiejsi poszukiwacze erotycznych przygód z
sobie sporą dawkę emocji i stanów euforycznych, ale owe stany z czasem mają tendencje do nia
się. Kobieciarze nie są tak bardzo wyzwolonymi rozpustnikami, lecz nieświadomymi boj w
środowisku, w którym seksualność i intymność są ze sobą ściśle połączone jak nigdy dotąd, na
miłość zakłada intymność: jeśli jednak nie ma takiej miłości, jednostka przygotowuje się jścia.
Kobieciarze zapewniają sobie i utrzymują tę konieczną „potencjalną przestrzeń" w inny niż
poprzez szacunek dla partnera. Opuszczają oni swoje partnerki zazwyczaj wcześniej, ani tym
samym i licząc na to, iż w niedalekiej przyszłości spotka ich kolejne seksualne wyzwanie, często
mistrzami retorycznych wyznań miłosnych o bardzo romantycznym zabarwieniu. Jed formą
werbalną nie są w stanie wytworzyć emocjonalnie koherentnej narracji własnej tożsamości
sekwencji mężczyzna, który jest biegły w swojej wypracowanej rutynie, prawdopodobnie poc:
bardzo niezręcznie, z trudem dukając jakieś słowa, i w akcie desperacji i rozpaczy po prostu
zaraz po tym, jak seksualny akt dobiegnie końca. W rzeczywistości jest on w pozycji Karla
fetyszysty, który tęskni tylko za kobiecym butem, ale zamiast tego musi zadowolić się całą lud
Niektórzy mężczyźni tego pokroju uprawiali seks z setkami albo i większą liczbą kobiet wpr
jednego roku: w jakim sensie mówi się zatem o nich, że „pragną miłości"? W szczególnym ii
sensie. Ich uzależnienie od kobiet jest dość oczywiste. W rzeczywistości owo uzależnienie pełni
trolę i ma wpływ na ich życie. Uwiedzeni mogą bardzo łatwo zostać przypisani do męskiego
osiągnięć i zwalczania przeszkód - w tym męski świat nowoczesności sam w sobie. Jednakże to
jście staje się puste w tym samym momencie, kiedy uwiedzenie traci swoje wcześniejsze znać:
Kobieciarz - zdobywca nie może być nikim „specjalnym" dla każdego seksualnego partnera*
v k ri
ci Im na czl
ezj
tec
$ społeczna i jej przemiany
133
ae, jakim mógł być Casanovą - czyli kolekcjoner dziewiczych cnót, ale także jako potencjalny
wy-I od seksualnego osamotnienia. Współczesny seksualny poszukiwacz przygód odrzuca
roman-| miłość albo używa tego miłosnego języka tylko jako przekonującej retoryki. Dlatego też
jego enie od kobiet może być tylko uzasadnione poprzez mechanizmy seksualnego podboju. Bar-
jniż inni mężczyźni kobieciarz - zdobywca zdaje sobie sprawę ze związku pomiędzy seksualno-,
intymnością i refleksyjną konstrukcją własnej tożsamości. Zamiast spotykać się z nimi jako nie-
leżna istota zdolna do dawania i przyjmowania miłości, jest on w niewoli kobiet. Ten typ
mężczyzny isięjako postać, która „kocha kobiety i je porzuca". Faktycznie kobieciarz zupełnie
nie jest w stanie wstawić ich": każde takie odejście jest tylko zapowiedzią następnego spotkania.

Paweł Rybicki
WIĘŹ SPOŁECZNA I JEJ PRZEMIANY*

bjęrie więzi społecznej


?

icź społeczna należy do ważnych, można powiedzieć, zasadniczych pojęć w teoriach


socjologicz-lych. Przypomnijmy dwie znane i często przytaczane typologie: Tónniesa
Gemeinschaft und Gesell-ńaft i Durkheima przeciwstawienie społeczeństw o solidarności
mechanicznej i solidarności orga-:znej. Chociaż żadna z tych typologii nie posługuje się explicite
terminem więzi, obie zakładają jej ttnienie. Obie odwołują się do dwu rodzajów więzi
społecznej, przypisują im różne podstawy, różny charakter, odmiennego typu manifestacje i
wytwory.
Sam termin więź społeczna nie jest przez wszystkich socjologów jednoznacznie rozumiany. Mó-
iac o więzi rodowej lub o więzi lokalnej, odwołujemy się do czynników o charakterze
obiektywnym, które mają stanowić o istnieniu więzi społecznej w określonej przez nie
zbiorowości ludzkiej. Nie wy-bye się jednak, by czynniki takie mogły przesądzać istnienie więzi
i wyczerpywały jej pojęcie.
Późniejsze spory między tymi, którzy w człowieku widzieli osobnika wyposażonego z
naturywuczu-da sympatii do drugich ludzi, i tymi, którzy upatrywali w człowieku jednostkę
egoistyczną i drugim Wziom wrogą, bardziej przeszkadzały niż pomagały w skrystalizowaniu
pojęcia więzi społecznej. Jed-nakże utrzymująca się, przynajmniej w niektórych teoriach
społecznych, arystotelesowska koncepcja obwieka jako istoty społecznej, wchodzący w użycie
termin towarzyskość (sociabilite) torowały drogę do rozumienia więzi między ludźmi.
Spory o to, czy człowiek jest społeczny czy aspołeczny z natury, trwały przez wieki. Ślady ich
itoajdujemy i w niektórych dziewiętnastowiecznych teoriach; na ogół jednak dziewiętnaste- i
dwu-fciestowieczna socjologia przesunęła zainteresowanie poznawcze w innym kierunku. Nie
dociekanie, czy związki między ludźmi istnieją z natury, czy też z jakiegokolwiek ustanowienia,
lecz charakter tego, co społeczne, stał się przedmiotem teoretycznych rozważań. Przy takim
podejściu do społeczne-p świata mogła i musiała wystąpić problematyka więzi społecznej jako
właściwości, która wyróżnia
•Fragm. P. Rybicki, Struktura społecznego świata, Warszawa 1979.
134
P. Ry
i określa niektóre zbiorowości ludzkie. Posługujemy się terminem zbiorowość społeczna dla
określeni zbioru ludzi, w których powtarzają się styczności i zachodzą stosunki społeczne.
Dopiero jednak stwki dzenie więzi społecznej pozwala orzec, że dana zbiorowość jest czymś
więcej aniżeli tak czy inaczę wydzieloną wielością ludzi: jest grupą społeczną lub społecznością.
Nie oznacza to, jak powiedzieliśmy, że więź społeczna jest jednakowo pojmowana przez wszjm
kich; nie oznacza zwłaszcza jednakowego jej słownego definiowania. W rzeczywistości ludzkiej
wic społeczna objawia się na dwu płaszczyznach. Jedną stanowią dające się rzeczowo określić
wspólnoJ i związki między ludźmi: wspólności i związki krwi, pochodzenia, terytorium, języka,
kultury w™ nych jej dziedzinach, i także organizacji zbiorowego życia. Drugą płaszczyznę
przedstawiają swoid stany i akty świadomości: poczucie szczególnej łączności z drugimi ludźmi,
czy wzajemnej z ni zależności, i manifestacje tego poczucia w postawach, zachowaniach,
działaniach czy to indywidoH nych, czy zbiorowych.
Jeszcze jeden rys charakteryzuje ogólnie więź społeczną. Jest to zawsze więź łącząca ludzi wM
lonej zbiorowości. Może ona zespalać kilkunastoosobowy lub kilkuosobowy zbiór ludzi, jak to
jest padku rodziny lub grup koleżeńskich; może to być więź obejmująca wielotysięczne i nawet
wie! nowe rzesze, jak to się dzieje w zbiorowościach etnicznych i narodowych. Niemniej więź
zawsze małą czy wielką społeczność od ludzi i zbiorowości ludzkich, które są poza jej zasiej
prawda, mówi się niekiedy o więzi ogólnoludzkiej. W rzeczywistości nie znamy jednak więzi s,
o tak szerokim zasięgu, którą moglibyśmy stwierdzić w doświadczeniu. Myśl o więzi ogólnoi
wyraża moralny postulat życzliwości wzajemnej między ludźmi bez względu na różnice pocb
narodowości, rasy - nakaz miłości drugich ludzi.

Więzi społeczne: ich rodzaje


Zjawiska więzi społecznej można ujmować z różnych punktów widzenia. Jednym z ważnych sfc
w rozpatrywaniu więzi jest jej ujęcie genetyczne: ściślej mówiąc, ujęcie podstaw, na jakich więĄ
jest ludziom. Nie oznacza to powrotu do dawnej kontrowersji między koncepcją społeczności isti
cej z natury i koncepcją społeczności powstałej w drodze konwencji. Ale w pewnej mierze
ujęciei czesne godzi oba dawne poglądy, przyjmuje bowiem, że więź społeczna może mieć różne
źródłaj odpowiadać naturalnym warunkom i może także wynikać z jakiegoś rodzaju stanowienia,
z tego punktu widzenia i chyba najstarszy rodzaj więzi społecznej to więź dana człowiekowi!
społeczne warunki urodzenia, i w tym znaczeniu naturalna. Dziecko, przychodząc na świat w i
wchodzi najpierw w związki z rodzicami, rodzeństwem, innymi ludźmi, w związki, które wyzr
jego środowisko rodzinne. Stopniowo staje się uczestnikiem innych grup i społeczności, którei
cza mu szersze środowisko rodzime, i w ich ramach zespala się z innymi ludźmi. Taki, bardzo^
rodzaj więzi społecznej, którego klasyczne postacie przedstawia więź rodzinna, rodowa, etr gdy
nie wygasa. Odnajdujemy ten rodzaj więzi, zawsze ważny, i w nowoczesnych spolecz niekiedy
ujawnia się w nich w czystej postaci więzi naturalnej, niekiedy występuje w przeraeJ z innymi
związkami.
Przeciwieństwem więzi naturalnej jest więź stanowiona, którą ściślej trzeba by określić ja
wynikającą bezpośrednio lub pośrednio ze stanowienia społecznego. W podziale staroży
czeństwa na wolnych i niewolnych można widzieć dziejowo skrystalizowane podstawy tego i
więzi. Ogólnie, więź stanowiona pojawia się tam, gdzie w zbiorowościach ludzkich występują i
ne im podziały społeczne: podziały narzucone siłą lub prawem, lub połączeniem siły i pran
przytoczyć przykłady powstawania takiej więzi w czasach bardzo dawnych, jak powstaw która w
wyniku zaboru jeńców lub podboju ludności tworzyła się między podległymi przer je znajdować
również wżyciu nowoczesnym. Tego typu więź wytwarza się między umieszczonjffl|
w ul
ry
SZi W]
tkw
za.s
my:
niu
wn
jąc;
ryci
ląi społeczna i jej przemiany "j
nie więźniami lub między młodymi przestępcami skierowanymi do domu poprawczego. W
świadomości [mlecznej zapisała się pamięć więzi, jaka zespalała ludzi, niejednokrotnie zupełnie
sobie obcych, w okrutnych warunkach obozów koncentracyjnych.
We wszystkich tych przypadkach więź, która tworzy się między ludźmi wskutek jakiejś formy
stawienia społecznego, nie wynika bezpośrednio z tego stanowienia. Kiedy wynikiem
stanowienia jest KUretanie klasy lub grupy uprzywilejowanej, powstanie taJdej więzi może
odpowiadać intencjom tych, Ujrzy siłą lub prawem stwarzają sytuację uprzywilejowania. W
każdym razie więź scala i umacnia [tóinioną w ten sposób grupę. Me właśnie to scalenie i
umocnienie nie odpowiada zamierzeniom iyczeniom stanowiących wówczas, gdy więź
społeczna wykształca się między upośledzonymi przez rawo lub podległymi przemocy. Niemniej
więzi takie powstają i nieraz okazują się silniejsze nawet niż pinaturatae. Jest tylko cechą więzi
stanowionej, iż niknie ona lub przynajmniej słabnie, kiedy usta-jąwarunki i sytuacje, w jakich się
wytworzyła.
? Inny rodzaj więzi społecznej powstaje przez procesy dobrowolnego zrzeszania się ludzi. Już
Ary-toteles w Polityce wskazywał ważność stowarzyszeń biesiadnych i innych zrzeszeń jako
środków ze-palania się ludzi w obrębie greckiej polis. Im bardziej heterogeniczne stawały się
poleis, tym więcej zyskiwały na znaczeniu różnego pokroju zrzeszenia, w których wykształcały
się szczególne, odpowiadające zróżnicowanym potrzebom ludności miejskiej, więzi społeczne.
Wspaniały rozkwit więzi rzeszeniowej nastąpił w średniowiecznym mieście europejskim. W
pewnej mierze na tego typu wię-ńbyta oparta, przynajmniej w swoich zaczątkach, gmina
miejska. W czystej postaci więź ta występowała w gildiach, cechach i innych korporacjach
miejskich. Wraz z rozrostem miast i powstawaniem wielkomiejskich aglomeracji w
nowożytnym, i szczególnie nowoczesnym okresie, także profil zrzeszeń ulegał zmianie. Liczba
zrzeszeń zwiększała się, przy czym owemu zwiększaniu się towarzyszyły trzy ijsy. Mnożyły się
zrzeszenia o ściśle wyspecjalizowanych zadaniach; powstawały i rozszerzały się zrze-raia
wielkie, nie zamknięte w jednej zbiorowości miejskiej, lecz rozciągające się na szersze obszary;
neszcie pojawiały się tendencje, by model więzi zrzeszeniowej rozszerzać na innego rodzaju
grupy i społeczności.
Więź naturalna, dana człowiekowi poprzez rodzime środowisko, więź stanowiona, u podstaw
której m element przymusu, więź zrzeszeniowa, oparta w zasadzie na dobrowolnym doborze
ludzi, to trzy osadnicze rodzaje i zarazem jakby idealne typy więzi społecznej. Więź między
ludźmi, z jaką spotyka-jpsię w rzeczywistości, nie zawsze odpowiada zupełnie takiemu
idealnemu typowi. Toteż w odniesie-uu do określonych społeczności może nieraz zachodzić
wątpliwość, z jakiego rodzaju więzią mamy wniej do czynienia. W historycznej interpretacji
społeczeństwa stanowego więź łącząca i wyodrębnia-jaca ludzi jednego stanu mogłaby być
poczytywana za przykład więzi stanowionej. Jednakże przez lycerzy, którzy rodzili się w
rycerskich rodach, czy przez mieszczan, którzy wyrastali w rodzinach )starej mieszczańskiej
tradycji, była raczej więzią naturalną i tak musiała być uświadamiana. W jesz-he wyższym
stopniu takie zjawisko występuje w społeczeństwach, w których zachował się ustrój ka-Jtowy.
Cokolwiek bowiem myśli się i pisze o genezie kast, przynależność do kasty przedstawia się nale-
typ do niej ludziom jako wyznaczona, i to trwale wyznaczona, przez ich urodzenie. Stąd, jak
długo Btrój kastowy jest żywy, więź łącząca ludzi jednej kasty 0'eśli występuje w ich
doświadczeniu) ma fehy więzi naturalnej. Dopiero zachwianiu tego ustroju może w świadomości
społecznej towarzyszyć uświadomienie jej jako więzi innego rodzaju.
} Szczególną skalę zmieszania różnych elementów więzi społecznej przedstawia więź lokalna -
jak tiadomo, stosunkowo częsty przedmiot socjologicznych zainteresowań. W małych
homogenicznych ?Hecznościach, które bardzo rzadko tylko przyjmują ludzi z zewnątrz, jest to
więź dana przez środowisko rodzime i w swym charakterze co najmniej bardzo zbliża się do
więzi naturalnej. Tak bywało u nas w tradycyjnych społecznościach wiejskich, i tak dzieje się
jeszcze na wielu obszarach świata, •których utrzymuje się typ małych, zamkniętych zbiorowości
lokalnych, i zbiorowości takie zachowu-

136
P. Rybi
ją spoistość społeczną. W krajach, które -jak Polska - podlegały procesom industrializacji i urbai
cji, charakter wiejskich i małomiejskich społeczności lokalnych uległ lub ulega zmianie. Stają się
w swym składzie coraz bardziej heterogeniczne, wraz z tym różnicują się stosunki między łudź
słabnie lub zanika łącząca wszystkich więź społeczna dawnego typu. Więzi społeczne, które
wykszl cają się między poszczególnymi grupami w takiej zbiorowości, nie odpowiadają już
pojęciu więzi lokd nej lub przynajmniej w nim się nie wyczerpują.
Problem rodzaju więzi zespalających ludzkie zbiorowości staje się bardziej złożony w makrostrfl
turach społecznych. Widzimy to, porównując społeczności etniczne i społeczności oparte na
organM cji terytorialno-politycznej. Więź społeczna we wspólnocie etnicznej ma charakter
naturalny; zacfl wuje go także wówczas, gdy społeczność przyswaja w długich procesach
asymilacji jednostki obca pochodzenia. Inaczej przedstawia się sprawa więzi w społecznościach
terytorialnych, które mają hete-I rogeniczny skład ludności i w których obok związku z
terytorium podległość wspólnej władzy jest czyni nikiem zespolenia. Wydaje się, że związki,
jakie łączą ludzi w takim typie społeczności, nie dają Ą sprowadzić do jednego rodzaju więzi
społecznej.
Na tym tle rysuje się pasjonujące wciąż teorię społeczną zagadnienie relacji między dwiema
ciami makrostruktury społecznej w nowoczesnym świecie: narodem i państwem. Dziejowe d
czenia Polski, która przez sto kilkadziesiąt lat była podzielona między trzy państwa zaborcze,
niosły w świadomości społecznej pogłębienie i zarazem wyraźne wyodrębnienie więzi
narodowej; dzie więź ta zawsze łączyła się z tradycją wiekowego bytu państwowego, niemniej w
ówc: rzeczywistości nie miała ona korelatu we własnej organizacji państwowo-politycznej.
Inaczej ks wała się relacja między narodem i państwem w starych narodach europejskich o
długiej i niep: nej ciągłości państwowego bytu; ujawniała się tu tendencja utożsamiania
nowożytnego narodu, powstał ze scalenia dawnych wspólnot etnicznych, z nowożytnym
państwem, utworzonym przez noczenie pod wspólną władzą mniejszych organizmów
terytorialno-politycznych. Praktyka ai francuskiej, która w formularzach ewidencji ludności
posługiwała się jedną rubryką: natit równoczesnego oznaczenia przynależności narodowej i
państwowej, była wyrazem i przykładem tendencji. Model, w którym więź narodowa i więź
państwowa miały być uświadamiane jako j społeczna, nigdy nie odpowiadał całkowicie
rzeczywistości. Nie mógł też być powszechny przez fakt istnienia narodów, które nie osiągnęły
niepodległego bytu państwowego, lecz także różnych i złożonych struktur wspólnoty narodowej
i różnorakich form powiązania takiej ws; z organizacją terytorialno-polityczną.
W wielkich heterogenicznych zbiorowościach, takich jak społeczeństwa północnoame:
wytworzyły się makrostruktury, którym współczesna teoria socjologiczna nadaje miano stwo.
Można powątpiewać w pełną zasadność tego miana. Lecz w tych strukturach faktycznie je się
proces nawarstwiania się więzi właściwej państwu, zawierającej elementy zrzeszenia i si nia, na
naturalną więź właściwą wspólnotom narodowym. Stopniowo i niejednolicie postępuje
amalgamacji tych różnego rodzaju więzi.
Więź rodzinna, więź łącząca społeczność lokalną lub jakiekolwiek zrzeszenie, więź narodi
stwowa nasuwają myśl o podziale więzi społecznej z innego stanowiska, aniżeli poprzednio jej
podstawa. Więź łączy małe grupy, przejawia się w ugrupowaniach i społecznościach o a kości,
występuje w makrostruJrturach społecznych, które podpadają pod miano społeczeństw nego.
Sposoby, w jakich przejawia się w każdym z tych przypadków powiązanie ludzi z sobą,
jednakowe. Więź malej gcupy aktualizuje svę_ w beicośtednich stycxTvośc\ac\\ miądzy jejw i w
opartych na nich stosunkach społecznych. Zupełnie inaczej przedstawia się więź społeczna kich
zbiorowościach, takich jak naród czy państwo. Tradycja, jedność dziejów, wspólność ji czaju,
kultury, wreszcie łączenie w jedną, dziejowo określoną organizację terytorialno-polityc: realne i
równocześnie tkwiące w świadomości społecznej korelaty tej więzi.
nyl
rakr np. i rzali
wzgj.
fi społeczna i jej przemiany
137
Świat nowoczesny ze swymi bardzo wielkimi i gęsto skupionymi zbiorowościami ludzkimi
sprawia, i coraz częściej nie wystarcza nam podział na małe i wielkie struktury społeczne;
poszukujemy tworów pośrednich między małymi grupami i wielkimi postaciami społeczności
ludzkiej. Społeczności lo-tne i mniejsze społeczności terytorialne, miasto jako wciąż wzrastający
i zyskujący na znaczeniu Wek skupienia społecznego, różnego typu organizacje i zrzeszenia -
oto zbiorowości, w których ęź społeczna, jeśli tylko istnieje, może być określona jako więź
średniego zasięgu. We wszystkich pch postaciach zbiorowego życia nie wystarczają
bezpośrednie styczności i stosunki między ludźmi; tyskują w nich na znaczeniu styczności
społeczne pośrednie, rozszczepia się osobowe i rzeczowe podłoże związków i zależności między
ludźmi, występują wewnętrzne struktury grupowe. Równocześ-ue żadna z tych postaci
społecznego życia nie jest pełna i samoistna, żadna nie przybiera charakteru globalnego
społeczeństwa. Jest charakterystyczne i uzasadnione, że dzisiaj te właśnie struktury społeczne
często skupiają uwagę socjologów. Bada się i docieka, czy są to w sensie socjologicznym puste
strefy to znaczy strefy bez społecznej więzi, czy też dochodzi w nich do wytwarzania się takiej
więzi. W naszym współczesnym doświadczeniu rozróżnienie więzi społecznej małego, średniego
i wiel-riego zasięgu łączy się z przedstawieniem małych, średnich i wielkich zbiorowości
ludzkich. W rzeczy-ristości nie dają się tu jednak wyznaczyć żadne ścisłe granice ilościowe i
wielkość zbiorowości, jakkolwiek ważna, nie jest rzeczą najważniejszą. Kiedy cofamy się do
dawnych społeczeństw, np. do społecz-lości typu greckiej polis, nie spotykamy się ze
zbiorowościami wielkimi w dzisiejszym rozumieniu tego słowa; niemniej rozróżnienie więzi
społecznej w strukturach wielkiego, średniego i małego zasięgu jest la starożytnych poleis w
pełni właściwe. Tak samo rozróżnienie to możemy zastosować do liczebnie szcze znacznie
mniejszych społeczeństw archaicznych. I właśnie bardzo silne wyodrębnienie tych społeczeństw
od otaczającego je świata pozwala uchwycić to, co jest istotne w podziale więzi według (ej
zasięgu: mianowicie to, że jest ona więzią najszerszego, średniego i najmniejszego zasięgu w
doświadczeniu tworzących społeczność ludzi.
W dawnych i nowych społeczeństwach powtarza się także ten sam problem, dla którego warto
mieć na uwadze rozróżnienie więzi według ich zasięgu. Jest to problem, jaka więź społeczna -
więź małego, średniego czy wielkiego zasięgu - stanowi więź najsilniejszą między ludźmi, więź,
która najmocniej tkwi w społecznej świadomości i najwyraźniej potwierdza się w społecznych
działaniach.
Z jednego jeszcze punktu widzenia możemy rozpatrywać więzi społeczne i ich rodzaje:
mianowicie Ujmując zakres spraw i zainteresowań, którymi określona więź zespala ludzi. W tym
punkcie nawiązujemy do znanej typologii wyróżniającej i przeciwstawiającej wspólnoty i
zrzeszenia, w tej zwłaszcza postaci, w jakiej została ona skrystalizowana przez Mclvera. Jedna
cecha, nie zawsze w pełni w tej typologii uświadamiana, jest tu najważniejsza: zakres życia
grupowego, zakres tego, co jest w aktyw-ip nastawieniu grupy czy społeczności wspólne.
Niemiecki socjolog Vierkandt (Gesellschaftslehre, I923) pisał o wspólności życia,
Lebensgemeinschaft; taka wspólnota obejmuje wszystkie ważne dla nateżących do niej
dziedziny życia, nie ma żadnego ograniczenia kompetencji, żadnego szczególnego okresu
zainteresowań. Więź społeczna, która łączy w niej ludzi, ma przeto charakter ogólny.
Zrzeszeniom nie przypisuje się nigdy tego rodzaju więzi. Mają one określone sfery
zainteresowań, łączą ludzi sa szczególnych odcinkach działalności. Jeżeli nawet zrzeszenie nie
ogranicza się do realizacji wla-fciwych sobie specjalnych zadań, pozostaje zawsze skupione na
jednej, określonej dziedzinie życia, iwtym znaczeniu więź zrzeszenia jest wyznaczona przez
szczególny rodzaj zainteresowań i szczególny kierunek działalności.
? Przeciwstawianie wspólnot i zrzeszeń pod kątem widzenia zakresu życia grupowego nie ma
cha-Bkteru bezwzględnego. Są wspólnoty, które nie obejmują pełni życia swoich członków; nie
obejmują np. wszystkich spraw ich zawodowej pracy. Są i były w przeszłości zrzeszenia, które
znacznie rozsze-Baly zakres swoich zainteresowań poza przypisaną sobie dziedzinę działalności;
dobry przykład w tym względzie przedstawiały dawne cechy rzemieślnicze, które poza sferą
pracy wiązały swoich członków

138
P Rybid|

wspólnotą obyczaju, życia towarzyskiego i wspólnym udziałem w społeczności miejskiej. Nie


uchvla to jednak ważności tej typologii, nie umniejsza także znaczenia, jakie ma typizacja więzi
społecznej ze względu na zakres objętych nią spraw i zainteresowań. To, czy więź społeczna ma
charakter bardziej ogólny, czy bardziej specjalny, interesuje współczesną teorię społeczną w dwu
zwłaszcza aspektach Raz, z uwagi na dostrzeganą przez socjologów tendencję przesuwania się
organizacji życia społecznego od typu wspólnot do typu zrzeszeń. Po wtóre, ze względu na
tworzenie się międzynarodowych i mię-' dzypaństwowych stowarzyszeń i zrzeszeniowego typu
społeczności w takich dziedzinach, jak religia sztuka, nauka, technika, gospodarka i
kształtowanie się na tych podstawach więzi między ludźmi która przekracza granice wspólnot
etnicznych i terytorialnych.
Przejawy więzi społecznej. Rozkład więzi
Istnienie więzi społecznej stwierdzamy poprzez różne jej przejawy. Najczęstszym przejawem
wie/ zachowania ludzkie; mówiąc ściślej, społecznie uwarunkowana jednostajność tych
zachowań. Rieflj ludzie zachowują się stosownie do przyjętego w zbiorowości zwyczaju, kiedy
postępują zgodnie z ot» wiązującym obyczajem i odnoszą swoje czynności do uznanych norm
społecznych, domyślamy sie łączy ich więź społeczna o węższym lub szerszym zasięgu.
Jednakże zachowania nie zawsze są nym sprawdzianem więzi. Czasem mogą one wynikać z
ogólniejszych, pozaspołecznych moi W innych przypadkach mogą one być wyrazem konwencji
tak szeroko stosowanych i tak równi powierzchownych, iż wnioskowanie z nich o rzeczywistej
więzi społecznej byłoby pochopne. Więź społeczna objawia się bardziej wyraźnie, kiedy
zbiorowość świadomie przyjmuje i ui podział na swoich i obcych. Znajduje to wyraz w różnych
sposobach zachowania wobec członków; nej grupy i ludzi przynależnych do innych grup i
społeczności. Miarą podziału jest dystans s jaki zbiorowość zachowuje wobec tych, którzy do
niej nie należą. Innym wskaźnikiem są ol uprawnienia i określone obowiązki, które przyznaje się
swoim, które nie obejmują obcych.
Tego rodzaju podziały byty charakterystyczne dła dawnych grup rodowych i społeczności nych.
Później występowały i utrzymywały się długo w tradycyjnego typu społecznościach li zwłaszcza
w społecznościach wioskowych. Wpływały na ważne instytucje społeczne, na małż i rodzinę w
szczególności. Rygorystycznie przestrzegana endogamia plemienna, jak i tradycjjnie' sowana
endogamia wioskowa były niewątpliwie wyrazem więzi społecznej; były także nasi izolacji
społecznej objętych więzią zbiorowości i służyły podtrzymaniu tej izolacji. W warunkach ta, w
którym ludność zagęściła się, wzrosła ruchliwość społeczna i pomnożyły się kontakty lokalnymi
zbiorowościami, podziały takie i więzi, których mają być one sprawdzianem, zdają się bardziej
należeć do minionej lub mijającej przeszłości. Nie jest tak zupełnie nawet w naszym
kulturowym; w nowoczesnych osiedlach przemysłowych z przeważającą całkowicie ludnością
wową, wspólność pochodzenia lokalnego pozostaje częstym współczynnikiem związków s;
towarzyskich, i nawet małżeństwa są nierzadko zawierane według wzorów ustalonych przez
kastowych, lokalnych więzi utrzymują się w innych kręgach cywilizacyjnych.
Ale także w świecie, w którym tradycyjne społeczności rzeczywiście nikną lub już zanikły, ] na
swoich i obcych czy „innych", co prawda mniej jawne i bardziej maskowane przez powierzel
konwencje towarzyskie, pozostają w małych i w wielkich strukturach społecznych. W obrębie i
miejskich aglomeracji nie możemy oczywiście szukać takich mikrostrukturalnych więzi w sp
ściach rodowych i lokalnych. Pozostają, rzecz charakterystyczna, więzi pochodzenia
etnicznego,^1 to wykazały badania nad zbiorowością Londynu i innych światowych metropolii.
Przede wszysto jednak podłoże takim więziom dają podziały warstwowe i zawodowe. Na tym
podłożu kształtują» różnego typu nieformalne zrzeszenia, poczynając od grup rówieśniczych i
towarzyskich, aż po raz*
et
inn
L
cispołeczna i jej przemiany
139

prodzaju skupione przy instytucjach publicznych kliki i stojące poza porządkiem społecznym
mafie
jh$. Między mmi wszystkimi znajdują się społeczne bariery, już w przypadku grup towarzyskich
iemal niewidoczne, niemniej jednak istotne. Bariery te mówią o podziałach na swoich i
nieswoich,
pośrednio świadczą o więziach społecznych, więcej czy mniej spontanicznych, więcej czy mniej
sta-
Bnych, w każdym razie o dążności do utrzymywania takich więzi.
Mzial na swoich i obcych występuje w nowoczesnym świecie wyraźniej w niektórych
makrostruk-lrach społecznych, przede wszystkim w społecznościach narodowych. Jakkolwiek i
tutaj oddziałują niany społeczne, zwłaszcza zwiększona częstotliwość kontaktów
międzynarodowych, rozprzestrze-iffliew skali międzynarodowej środków masowego przekazu i
działalność międzynarodowych organi-cji, to jednak świadomość odrębności narodowych
utrzymuje się i aktualizuje czy w okolicznościo-nycli zetknięciach się grup narodowościowych,
czy w przypadkach współzawodnictwa reprezentacji irodowych na jakimkolwiek polu. Świadczy
to o trwającej, choć podlegającej zmianom więzi społecz- W niniejszym stopniu można mówić o
więziach społecznych w całych zespołach narodów o czę-wspólnej bazie kulturowej, więc w tak
zwanych kręgach kulturowych, jakkolwiek zachowują się me oddzielenia i przeciwieństwa i
mimo pomnożenia styczności znajdują wyraz w swoistym ie społecznym.
lobitniejszym przejawem więzi społecznej są działania zbiorowe, podejmowane w grupach spo-h
i złożonych z grup społecznościach. Niekiedy działania takie opierają się na identyfikacji i jako
członka grupy z grupą jako całością i mają bezpośrednio na względzie dobro jednostko-Na takiej
podstawie w grupach zespolonych silną więzią rodową krzywda rzeczywista lub domnie-?ana
wyrządzona członkowi rodu stawała się przedmiotem zemsty lub odwetu, popełnianych przez rid
zbiorowo lub przez poszczególnych członków grupy rodowej w jej imieniu. Inną postać działań
zbiorowych, w których przejawia się więź społeczna, przedstawiają działania obronne grup
zagrożo-ych agresją czy jakimkolwiek innym nieprzyjaznym działaniem obcej grupy. Tego typu
działania - na feróżnego rodzaju rywalizacji i konfliktów - zachodzą nierzadko i w małych
ugrupowaniach. Niejako lyższa, w każdym razie wyraźniej manifestująca się ich forma
występuje w działaniach społeczności etnicznych i narodowych, zagrożonych przez inne tego
rodzaju społeczności.
W przeszłości dziejowej takie działania zachodziły często jako reakcja przeciw wojennym
agresjom, jako obrona własnego terytorium, mienia, ludzi. Nie zaniknęły one i w najnowszych
czasach, mimo starań podejmowanych przez międzynarodowe organizacje dla uniknięcia wojen i
zachowania la tej płaszczyźnie pokoju. Z ograniczeniem wojen, w ścisłym znaczeniu słowa,
częściej ujawnia się inny wątek działań obronnych: działania przedsiębrane jako obrona przed
zagrożeniem przez inną społeczność na płaszczyźnie gospodarczej i kulturowej. W takich
działaniach, jeszcze wyraźniej niż w obronie przed wojennym najazdem, ujawnia się dążenie
ludów i narodów do pozostawania odrębnymi cołecznościami. W obronie języka, tradycji,
obyczaju, rodzimej kultury, w obronie, która ze względu na naturę zagrożenia musi być
działaniem długotrwałym, objawia się szczególnie siła więzi społecznej.
Rozpatrujemy więź społeczną w grupach i społecznościach różnej wielkości: w grupach o
małym, średnim, wielkim zasięgu. Jednakże przejawy więzi społecznych w zbiorowościach
ludzkich różnego rzędu nie są jednakowe. W mniejszych grupach i społecznościach więź
społeczna bywa częściej ujawniana w życiu codziennym, w sposobach życia i w bezpośrednich
stycznościach społecznych. Tak dzieje się i wtedy, gdy więź opiera się bardziej na
wspólnościach kulturowych, jak i wówczas, gdy uzewnętrznia się w stosunkach wchodzących w
zakres organizacji czy to formalnej, czy nieformalnej, postrzegamy to w rodzinach, w
społecznościach lokalnych, zwłaszcza dawniejszego typu, w małych zrzeszeniach. Nie oznacza
to, by nasilenie więzi społecznej w takich grupach i społecznościach pozo-jtawało zawsze
jednakowe. Jego wahania zaznaczają się tym bardziej, że wiaśnie w codziennym życiu Ijch
społeczności często dochodzą do głosu indywidualne przeciwieństwa i konflikty, i występują
mię-dzygrupowe rywalizacje.
140
P. Rybii
Procesy rozpadu czy zaniku więzi społecznych dokonywały się wielokrotnie i najczęściej lączn
się z rozkładem lub zanikiem określonych grup i społeczności. Nie zawsze oba te procesy były
jedni identyczne i nie zawsze pokrywały się ze sobą. W starożytnym świecie greckim dokonał
się wielki« ces przeobrażenia dawnych społeczności rodowo-etnicznych w społeczności
zorganizowane na bazi; terytoriaino-politycznej, społeczności, które w przeważającej części
przybrały swoistą postać miast--państw. Ale nie oznaczało to całkowitego zaniku więzi opartych
na rodowym i plemiennym pochodJ niu. Stąd w rozwiniętych już i heterogenicznych poleis
utrzymywał się podział na ludność rodzJ i metojków, który znajdował swój wyraz także w
różnych uprawnieniach społecznych i politycznw Stąd też w ramach nowej organizacji
terytoriaino-politycznej zachowały się dawne fratrie, niekiedy* tworzyły się lub rekonstytuowały
związki rodowe i tworzyły się stowarzyszenia ludzi o wspólnymB chodzeniu etnicznym.
Przykładów utrzymywania się w nowych warunkach dawnych więzi dostarcza po najnowsze cza
społeczeństwo hinduskie. Max Weber w nakreślonym przez siebie obrazie azjatyckiego typu
miasa.' ukazał, jak ludzie skupieni w jednej zbiorowości lokalnej zachowują przynależność
kastową i społecznościami lokalnymi, z których pochodzą. Model weberowski może mieć dla
teorii socjolo; dwojakie znaczenie, zależnie od kierunku interpretacji i faktycznych przemian,
które są obsei w danych zbiorowościach. Pierwsze polegałoby na przeciwstawieniu przestrzennie
skupionej racji i różnych od niej społeczności, opartych na żywych i wciąż w działalności
ludzkiej aktu; cych się więziach. Drugie znaczenie łączyłoby się z nakładaniem się nowych więzi
społeczn; zachowujące się więzi dawne i inne.
Szerszą skalę możliwości przedstawiają procesy, w których jedne więzi społeczne nakładają inne
i nie dochodzi przy tym do supremacji jednego ich rodzaju. W tworzących się nowych oi mach
państwowych na terenie Trzeciego Świata stanowiona więź terytorialno-polityczna n w ten
sposób na podłoże dawnych społeczności etnicznych. W tym procesie zmagają się różne s;
wartości, różne sposoby życia, różne typy autorytetu społecznego. W licznych przypadkach się
jeszcze określić i przewidzieć, do czego prowadzi ścieranie się różnych systemów społeczn; do
stopniowego zaniku dawnych czynników i składników więzi społecznej i skrystalizowania wych
ośrodków wspólności i nowych rodzajów organizacji społecznej, czy też do wytworzenia zl go
układu więzi, w których to, co dawne i głęboko osadzone w tradycji, pozostawałoby w jakiejś zie
z nowymi systemami wartości i nowymi formami życia społecznego.
W takich procesach zanik określonej więzi społecznej - czy jest nim dawna więź etniczna,
stanowionej organizacji politycznej - nie jest rozkładem więzi społecznej w ogóle. Procesy tego
ju prowadzą raczej do substytucji pewnego typu więzi przez więzi bardziej złożone czy w s;
uznanych wartości, czy w przyjętych schematach organizacji społecznej, czy w obu aspel
nocześnie. W starych narodach europejskich procesy takie należą do mniej lub więcej odległej
szłości dziejowej, nie doprowadziły jednak we wszystkich społecznościach narodowych do ji
wych wyników. Szczególnym zjawiskiem występującym w niektórych zbiorowościach o bardzo
tradycji, jak Brytania i Niemcy, jest zachowująca się dwoistość więzi ogólnonarodowej i więzi
szych, utrzymujących się w obrębie narodu społeczności etnicznych. Do niedawna uważano
łeczności raczej za formy szczątkowe; jednakże pojawiające się ostatnio tendencje sei wskazują,
że w owych mniejszych społecznościach tkwi pewna więź potencjalna, i proces i w ramach
wielkich zbiorowości narodowych nie musi być uważany bezwzględnie za jednokii i zamknięty.
Jakikolwiek może być przebieg tych procesów, prowadzą one do zmian w układzie więzi
strukturalnych, nie do całkowitego ich rozpadu. Czynnikiem, który może mieć szczególne dla
procesów dezintegracji społecznej, są konflikty między grupami i społecznościami. Wątek
występuje już w małych strukturach społecznych w postaci przeciwieństw między cząstkowymt
Więź społeczna i jej przemiany

141
iii nawet między tworzącymi grupę społeczną jednostkami. Jak była już o tym mowa, spory,
rywalizacje, konflikty należą do życia grupowego i same przez się nie uchylają jeszcze łączącej
grupę więzi. tednakże istnieje pewien próg niebezpieczny dla jedności grupy czy społeczności.
Próg ten zostaje irzekroczony, gdy nasilenie przeciwieństw staje się większe od elementów
łączącej grupę wspólności, lozpad malej rodziny dokonuje się niejednokrotnie przez
spotęgowanie konfliktów czy to między mał-ionkami, czy między rodzicami i dziećmi. Kliki czy
innego pokroju grupy nieformalne rozbijają przez swe niezgodności większe, poprzednio scalone
zrzeszenia.
Pozostaje jedna postać zjawisk, która przedstawia zanik więzi społecznej najdalej posunięty. Tą
jstacią nie jest wrogość i nie jest walka. Jest nią obojętność jednych ludzi wobec drugich. W
rodzinie, l» zatraciła podstawy dawnej wspólnoty, więź społeczna utrzymuje się tak długo, jak
długo utrzymują się stosunki osobowe, oparte jeśli nie na przyjaźni, to przynajmniej na
wzajemnym zainteresowani. Więź zanika, gdy ci, którzy pozornie współżyją ze sobą, stają się
sobie obojętni. Podobne przejawy stają się wyrazem zaniku lub braku więzi w większych
zbiorowościach, takich jak współczesne zbioro-nska wielkomiejskie. Przeważająca w takich
zbiorowościach anonimowość ludzi i powierzchowność tachodzących między nimi styczności od
dawna zwracają uwagę socjologów. Po części kładzie się je karb swoistych układów morfologii
społecznej: zagęszczenia ludzi i równocześnie wielkiej ich ru-ici. Okazuje się jednak, że brak
zainteresowania, stępienie człowieka na sprawy innych ludzi uje i tam, gdzie istnieją warunki do
powtarzających się styczności i wytwarzania się czy to ów sąsiedzkich, czy stosunków
społeczno-towarzyskich innego pokroju. Możliwościom two-lia i rozszerzania takich stosunków
przeciwstawiają się tendencje izolacji społecznej czy to jedno-ek, czy małych rodzin, w
najlepszym zaś razie tendencje zamykania życia społecznego w małych, iasnych kręgach.
Obserwacje takich zjawisk występujących szczególnie w wielkomiejskich zbiorowo-fciach
prowadzą urbanistów i polityków społecznych do poszukiwania form osadniczych i urządzeń
ęolecznych, które sprzyjałyby powstawaniu mniejszych, jednakże żywych i wewnętrznie
zespolonych jfrofeczności. Nie wydaje się jednak, by te dociekania i poszukiwania docierały do
głębszych pokładów seczywistości społecznej: do czynników stanowiących o obojętności Judzi
wobec siebie i dążności do jpotec/nej izolacji.

ORGANIZACJA I STRUKTURA SPOŁECZNA


Robert K. Merton
ZESTAWY RÓL, ZESTAWY STATUSÓ1 SPOŁECZNYCH I SEKWENCJE STATUSÓW
SPOŁECZNYCH

W CZASIE'
[...] Już od pewnego czasu, co najmniej od chwili ukazania się klasycznych prac Ralpha
Lintona,« je się powszechnie, że dla opisu i analizy struktury społecznej podstawowe znaczenie
posiadają pojęcia - statusu i roli społecznej.
Przez status społeczny rozumiał Linton pozycję zajmowaną w systemie społecznym przez ( ne
jednostki; przez rolę - odtworzenie w zachowaniach oczekiwań przypisanych owej pozycji. St< i
rola społeczna stanowią w takim ujęciu pojęcia służące powiązaniu kulturowo określonych <
wań z zachowaniami i zależnościami tworzącymi strukturę społeczną. Linton twierdził dalej,
jednostka w społeczeństwie nieuchronnie zajmuje wiele naraz statusów i że każdemu z nich tow
jedna rola . Jak dowodzą późniejsze badania społeczne, to wstępne ujęcie zagadnienia przez ]
okazało się pożyteczne, mimo iż zakładał on, że każdemu statusowi społecznemu przy[ na jest
odrębna rola.
Nie wdając się w rozważania dłuższe, niż zasługuje na to przedmiot, musimy stwierdzić, że z t
lonym statusem społecznym wiąże się niejedna, lecz cały szereg ról. Jest to podstawowa cecha i
tury społecznej. To zjawisko strukturalne można nazwać zestawem ról, przez co
* Fragm. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, przekład E. Morawska, J.
Werte -Żuławski, Warszawa 1982.
Stwierdzenie, iż Linton nie byt „pierwszym", który wprowadził te dwa pojęcia do nauk
społecznych, ( równie prawdziwe, co nieistotne. Faktem jest bowiem, że dopiero po ukazaniu się
słynnego ósmego i książki The Study ofMan, New York 1936 (fragmenty tej pracy w tłum. U.
Niklas zostały opublikowane w: 2 ty teorii socjologicznych, Warszawa 1975, s. 261-278),
pojęcia te zostały włączone w sposób systematyk rozwijającej się teorii struktury społecznej.
Por. ibidem, a także późniejszą pracę R. Lintona, która nie zwróciła należytej uwagi: Kulturowe
podĄ osobowości, tłum. A. Jasińska-Kania, wstęp J. Szacki, Warszawa 1975, zwłaszcza s. 91 i
nast.
Jednym z wielu przykładów takiej koncepcji jest spostrzeżenie Lintona (Kulturowe podstawy...,
op. cit., s.l „W społeczeństwie równocześnie wiele jednostek może zajmować określony status
oraz znać i wykonywać pi czone z nim role
[podkr.R.KM.]".Lmtonwspomniał(7%eSft#%o/Mm,op. cit, s. 127)czasemi dem o „rolach
związanych z danym statusem [...] społecznym", lecz nie wydobył strukturalnych konsekwencji
związania wielu naraz ról z jednym statusem. T.M. Newcomb (Social Psychology, New York
1950, s. 28 strzegał natomiast wyraźnie, że każda pozycja społeczna w systemie ról obejmuje
także zależności w rola
tstawyról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie
143
liem zespól zależności w rolach przypisanych jednostce ze wzglę-
na zajmowany przez nią status s p o 1 e c z n y. Dla przykładu: ze statusem spo-
cznym studenta medycyny wiąże się nie tylko rola studenta wobec profesorów, lecz również i
wiele
nych ról wiążących jednostkę zajmującą ten status z innymi studentami, pielęgniarkami,
lekarzami,
acownikami opieki społecznej, technikami medycznymi itd. Albo: statusowi nauczyciela
szkolnego
dpowiada swoisty zestaw ról wiążących go z jego uczniami, kolegami nauczycielami,
dyrektorem szkoły,
spektorem, radą szkolną, a także z miejscowymi organizacjami patriotycznymi,
stowarzyszeniami
łwodowymi nauczycieli, komitetami rodzicielskimi itp.
Powinno być rzeczą zupełnie oczywistą, że zestaw ról różni się od wzoru strukturalnego, który
reślany jest przez socjologów jako „role złożone" (multiple roles). W przyjętym użyciu - role
ożone odnoszą się bowiem do zespołów ról związanych nie z jednym, ale z wieloma
ozmaitymi statusami społecznymi (często w odmiennych dziedzinach instytucjonalnych)
powanymi przez jednostki, np. role związane z odrębnymi statusami nauczycielki, żony, matki,
katoliczki, zwolenniczki partii republikańskiej itd. Taki zespół statusów społecznych jednostki
na-
lywamy zestawem statusów, przy czym każdemu statusowi odpowiada z kolei określony
zestaw ról.
Pojęcia zestawu ról i zestawu statusów mają charakter strukturalny i odnoszą się do fragmentów
struktury społecznej w określonym momencie czasowym. Czasowe następstwo statusów
społecznych, śli zachodzi z dostateczną częstością, aby miało charakter zmian systematycznych,
określać będziemy jako sekwencję statusów społecznych, jak np. w wypadku statusów
zajmowanych kolejno przez studenta medycyny, młodego lekarza na praktyce, lekarza
szpitalnego i lekarza z niezależną praktyką prywatną. W ten sam sposób możemy oczywiście
śledzić sekwencje zestawów ról oraz jestawów statusów społecznych.
Wolno powiedzieć, że strukturę społeczną tworzą trwałe układy zestawów ról, zestawów
statusów wiecznych oraz sekwencje tych statusów. Pojęcia te przypominają nam (w wypadku
gdyby rzeczywi-icie trzeba było przypominać ten uporczywy fakt), że nawet pozornie prosta
struktura społeczna jest igromnie skomplikowana. Istniejące struktury społeczne muszą bowiem
zorganizować w jakiś sposób we zestawy i sekwencje statusów oraz ról, tak aby zapewnić
odpowiedni porządek społeczny umożliwiający ludziom kontynuowanie życia społecznego bez
konieczności dostosowywania się za każdym Bzem od początku do każdej nowo napotkanej
sytuacji.
Pojęcia te pomagają nam również wyodrębnić niektóre doniosłe problemy dotyczące struktury
społecznej, które wymagają analizy. Jakie procesy społeczne powodują zwykle zakłócenia w
zestawie ról hbich rozpad? Za pomocą jakich mechanizmów społecznych uzgadniane są role w
zestawach ról, tak iż konflikt pomiędzy nimi ulega zmniejszeniu?
-
Ifetępną analizę zestawu ról studenta medycyny bezpośrednio związaną z teorią grup odniesienia
przeprowadziła M.J. Huntington {The Development ofa Professional Self-image, [w:] The
Student-Physician: Introducto-rySłudies in the Sociology of Medical Education, red. R.K.
Merton, P.L. Kendall, G.G. Reader, Cambridge 1957). Zob. także R.K. Merton, Session 2, s. 47-
50. H.L. Zetterberg analizuje te i pokrewne problemy w pracy „The Action Theory" (rkps),
rozdz. 5.
Mjak i w innych dziedzinach - kumulacja teorii w socjologii skłania do rozwijania pojęć w
określonych kierun-bch. Za ilustrację może tu posłużyć rozwinięcie koncepcji pokrewnych
pojęciom zestawu ról, zestawu statusów ipolecznych oraz sekwencji statusów w artykule EL.
Batesa, Pońtion, Role, and Status: a Reformulation of Gmcepts, „Social Forces" 1956, t. 34, s.
313-321. Pokrewne teoretycznie idee wprowadza również N. Gross w studium na temat
wyższych funkcjonariuszy oświatowych (w druku).
144
R.K. Me
Strukturalne źródła niestałości zestawów ról
Wydaje się, że podstawowym źródłem zakłóceń w zestawie ról jest sytuacja strukturalna, w
której j nerzy ról jednostki zajmującej określony status są odmiennie ulokowani w strukturze
społecznej. I woduje to, że wartości i oczekiwania jednostki zajmującej dany status różnią się w
pewnej mier wartości i oczekiwań innych ludzi objętych jej zestawem ról. Na przykład: fakt, iż
członkowie i szkolnej należą często do innych warstw społecznych aniżeli nauczyciel, oznacza,
że ich i oczekiwania będą pod pewnymi względami różne od wartości i oczekiwań nauczyciela.
Może oni napotykać sprzeczne oczekiwania odnośnie do swojej roli ze strony swych kolegów po
fachu, człon wpływowej rady szkolnej, a czasem i inspektora oświaty. To, co dla jednego z nich
stanowi fana drugi może uważać za rzecz w nauczaniu podstawową. Taka niespójność ocen
utrudnia zadanie i pogodzenia. Dotyczy to oczywiście nie tylko nauczyciela, lecz także innych
ludzi, których zestawy^ obejmują osoby o odmiennych statusach.
Wydaje się, że odmienność wartości oraz oczekiwań jest podstawowym źródłem struktur
ewentualnych zakłóceń w stabilnym zestawie ról. Problem ten nie pojawia się oczywiście w sv
sytuacji, kiedy wszyscy ludzie objęci danym zestawem ról mają te same wartości i te same
oczekra w rolach. Sytuacja taka jest jednak bardzo szczególna i najprawdopodobniej historycznie
rzadka.l no sądzić, iż o wiele częściej - zwłaszcza zaś w społeczeństwach wysoko
zróżnicowanych - ] ról zajmują rozmaite statusy społeczne, wyznając odpowiednio różne
wartości. W takiej sytu miast względnego porządku panować powinien bałagan. Tymczasem
wydaje się, że wszędzie (cl w różnych społeczeństwach w niejednakowym stopniu) istnieje
względny porządek, a nie za nie. Pojawia się zatem problem wyodrębniania mechanizmów
społecznych zapewniających pewien $ pień zgodności między rolami w zestawach ról lub -
odpowiednio - mechanizmów, których za powoduje zakłócenia w stosunkowo stabilnych
zestawach ról.
Mechanizmy społeczne służące uzgadnianiu ról w zestawach ról
Zanim przystąpimy do analizy niektórych z owych mechanizmów, musimy powtórzyć raz jeszc:
nie zakładamy bynajmniej, jakoby funkcjonowanie wszelkich zestawów ról zawsze odznaczało
się sprawnością. Interesuje nas bowiem nie szeroka generalizacja historyczna o dominacji
społec: porządku, ale problem analitycznego wyodrębnienia mechanizmów społecznych
zapewniających szy stopień porządku społecznego, aniżeli byłby istniał, gdyby mechanizmy owe
nie działały. Ł mówiąc, interesuje nas socjologia, a nie historia.
1.Zróżnicowanie zaangażowania w rolę wśród osób objętych ze w e m r ó 1. Nie wszyscy
partnerzy w jednakowym stopniu zainteresowani są zachowaniami ludzi mujących określony
status społeczny. Oznacza to, że różny jest stopień nasilenia oczekiwań nych z rolą u ludzi
objętych danym zestawem ról. Określony układ zależności w rolach może jednych znaczenie
jedynie marginesowe, dla innych zaś zasadnicze. Oto hipotetyczny przykład: ce dzieci
uczęszczających do danej szkoły mogą być bardziej zainteresowani oceną i kontrolą posl wania
nauczycieli niż członkowie miejscowej organizacji patriotycznej, którzy nie mają w tej $M
własnych dzieci. Wartości rodziców i organizacji patriotycznej mogą być pod wieloma
względami sprał ne i mogą się oni domagać od nauczyciela zupełnie różnych zachowań. Jeśli
jednak oczekiwania pnw stawicieli jednej grupy w zestawie ról nauczyciela mają dla nich
podstawowe znaczenie, oczekiwał zaś drugiej grupy znaczenie jedynie drugoplanowe, ułatwia to
nauczycielowi pogodzenie owych oj miennych oczekiwań.
W wykazie strukturalnych właściwości grupy stwierdziliśmy już uprzednio, że istnieją ^
tyczne różnice w zakresie i nasileniu zaangażowania członków grupy w ich statusy społeczne
towy ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie
145
te. Zróżnicowanie to służy amortyzowaniu zakłóceń w zestawie rół zawierającym konfliktowe
oczeki-mnia odnośnie do zachowań ludzi zajmujących dany status społeczny. Nauczyciel, dla
którego jego
taiy status ma znaczenie podstawowe, może zatem skuteczniej stawić czoło żądaniom konformi-
mu wobec odmiennych oczekiwań tych osób w jego zestawie ról, dla których zależność ta ma
znacze-
yedynie uboczne. Nie znaczy to oczywiście, jakoby nauczyciele mogli lekceważyć oczekiwania
sprzecz-
i ich zobowiązaniami zawodowymi. Oznacza to jedynie, że kiedy potężni partnerzy w ich
zestawie
nie są szczególnie zainteresowani danym układem zależności, nauczyciele są bardziej odporni na
! oczekiwania, niż byliby w innej sytuacji. Gdyby wszystkie osoby objęte tym zestawem ról były
ednakowo zainteresowane tą zależnością, położenie nauczyciela byłoby stokroć trudniejsze, niż
jest
Wie. Dotyczy to również ludzi zajmujących inne statusy społeczne: wpływ, jaki wywierają na
nich
ne oczekiwania co do zachowań ze strony ludzi objętych ich zestawem ról, może być
strukturalnie osłabiany przez różnice zaangażowania w dany układ zależności.
Czystko to oznacza, że funkcjonowanie każdego zestawu ról należy analizować ze względu na
Bchanizmy powodujące odmienne zaangażowanie w dany układ zależności w rolach rozmaitych
lu-M tworzących ów zestaw.
2.Zróżnicowanie władzy osób objętych zestawem ró 1. Drugi mechanizm ddzialujący na
stabilność zestawu ról to podział władzy. Przez władzę rozumiem tutaj faktyczną
JBewidywalną możność narzucania swej woli w działaniu społecznym, nawet wbrew oporowi
innych »ób biorących udział w tym działaniu .
fijrtnerzy zestawu ról nie posiadają zwykle takiej samej władzy kształtowania zachowań ludzi
za-?Ujących określone statusy społeczne. Nie oznacza to jednak, by jednostce, grupie czy
warstwie, wdanym zestawie ról jest najsilniejsza, zawsze udawało się narzucić swe oczekiwania
innym idziom - np. nauczycielowi. Działoby się tak jedynie w szczególnej sytuacji, w której
jeden partner lestawu ról rzeczywiście zmonopolizowałby władzę bądź to wyłączając z niej
wszystkich pozostałych sestników, bądź też wskutek przewagi nad ich połączoną władzą. W
innych natomiast wypadkach idnostki poddane sprzecznym oczekiwaniom ze strony partnerów
ich zestawu ról mogą - rozmyślnie
mimowolnie - powoływać spośród siebie koalicje władzy, umożliwiające im działanie wedle j
woli. Konflikt zachodzi wówczas nie tyle pomiędzy osobami zajmującymi określone statusy izne
a rozmaitymi uczestnikami ich zestawu ról, ile pomiędzy samymi partnerami danego zesta-
frzeciwwagą potężnego partnera w zestawie ról bywa czasem koalicja połączonych mniejszych
sił. ;e znany schemat „równowagi sil" nie występuje tylko w walkach o władzę między
narodami; postaci mniej lub bardziej widocznej można go również odnaleźć w funkcjonowaniu
zestawu ról. teJconale zdaje sobie z tego sprawę dziecko, któremu się udaje zrównoważyć
decyzję matki - prze-wstawną decyzją ojca. Kiedy sprzeczne siły w zestawie ról neutralizują się
nawzajem, jednostka za-jniijąca dany status społeczny zyskuje względną swobodę dalszego
postępowania wedle swych pier-wtnych zamiarów.
Tak więc nawet, w owjcYy potencjaMe ntestóbtejcta stoMutach, w W>ryc\v partnerzy zestawu
tó\ ń]\ odmienne i wzajem sprzeczne oczekiwania co do tego, jak powinna się zachowywać
jednostka ajmująca określony status społeczny, nie jest ona całkowicie zdana na laskę
najsilniejszych spośród nicli. Co więcej, duże zaangażowanie we własny status społeczny
wzmacnia jej względną siłę. Jeśli ?wiem potężni partnerzy jej zestawu ról są w niewielkim
stopniu zainteresowani owym szczególnym okładem zależności, to nie będą mieli motywów, by
w pełni wykorzystywać swą potencjalną władzę. Bfezauważona jednostka zajmująca określony
status społeczny będzie zatem mogła swobodnie podejmować zachowania objęte ogólnymi
przepisami roli.
f Jest to koncepcja władzy M. Webera (From Max Weber: Essays in Sodology, red. H.H. Gerth,
C.W. Mills, New M. 1946, s. 180 i nast.), bliska również innym współczesnym wersjom tego
pojęcia.
146
R.K. Mei
Nie znaczy to oczywiście, iż zajmująca określony status jednostka, na którą oddziałują sprzed
oczekiwania partnerów zestawu ról, nie podlega w istocie żadnej kontroli z ich strony. Chodzi
jecJ o to, że ma ona w tej sytuacji więcej niezależności działania aniżeli w wypadku, gdyby takie
rywalizi ce siły nie istniały.
3.Ochrona zachowań związanych z rolą przed obserwowalnościf strony partnerów zestawu ról.
Jednostka zajmująca dany status społeczny nie pozi w ciągłych interakcjach ze wszystkimi
osobami objętymi jej zestawem ról. Nie jest to bynajmniej sko przypadkowe, lecz nieodzowne
do sprawnego funkcjonowania zestawu ról. Interakcje (jednostek albo grup) w zestawie ról są w
różny sposób ograniczane i mają różne nasilenie w gólnych układach zależności wyznaczanych
przez status społeczny. Ta podstawowa cecha si ról umożliwia bez nadmiernego napięcia
realizowanie zachowań niezgodnych z oczekiwaniami rych osób objętych zestawem ról. Jak
bowiem wskazywaliśmy dosyć szczegółowo, skuteczna społeczna wymaga znacznego stopnia
obserwowalności zachowań w roli. Jeśli strukfc chroni jednostkę zajmującą dany status
społeczny przed bezpośrednią obserwacją ze strony pewi uczestników jej zestawu ról, to w
niniejszym nasileniu podlega ona sprzecznym naciskom. Należył i kreślić, że zajmujemy się tutaj
cechą struktury społecznej, a nie przystosowaniem jednostkowym, ? 1 rym ten czy ów
świadomie ukrywa fragmenty swych zachowań związanych z rolą przed oktfl p nymi partnerami
swojego zestawu ról. Ik
Statusy społeczne różnią się co do zakresu, w jakim towarzyszące im zachowania w rolach cfl w
nione są przed łatwą obserwowalnością ze strony wszystkich uczestników zestawu ról. Jest«! w
strukturalny. Zmienność tak strukturalnie zdeterminowanej cechy statusów społecznych
odpowiem w
|nc
W błyskotliwym i dobrze udokumentowanym wykładzie W.G. Carr, sekretarz National
Education Asso przedstawił sprzeczne naciski wywierane na program szkolny przez organizacje
takie, jak American 1 Association for the United Nations, National Safety Council, Better
Business Bureau, American Feden Labor, Daughters of the American Revolution. W wykładzie
tym na konkretnych przykładach pokazuje się I konfliktowych oczekiwań wobec ludzi objętych
złożonym zestawem ról w tak zróżnicowanym spoteczeń amerykańskie. Czasem - relacjonuje
pan Carr - organizacje te „zgłaszają swe zbiorowe opinie w sp wściągliwy, czasem brutalnie, ale
zawsze z uporem. Organizują konkursy, turnieje, zbiórki, wystawy, sp dni, tygodniowe obchody
i rocznice, które trwają okrągły rok".
„Domagają się, by szkoły poświęcały więcej uwagi lidze baseballu, pierwszej pomocy
medycznej, hig chicznej, nauce hiszpańskiego w pierwszej klasie, przysposobieniu wojskowemu,
porozumieniu między wemu, współczesnej muzyce, historii powszechnej, historii Ameryki,
historii lokalnej, geografii i gosp domowemu, Kanadzie i Ameryce Południowej, Arabom i
Izraelczykom, Turkom i Grekom, Krzysztofom I wi i Leifowi Ericssonowi, Robertowi E. Lee i
Woodrowowi Wilsonowi, odżywianiu, higienie jamy us atomowej, użyciu broni palnej,
konstytucji, tytoniowi, wstrzemięźliwości, przyjaźni dla zwierząt, es] umiejętności
maszynopisania i wyraźnemu charakterowi pisma, wartościom moralnym, sprawności I
pojęciom etycznym, obronie cywilnej, znajomości religii, oszczędności, przestrzeganiu prawa,
wycho sumentów, narkotykom, matematyce, dramatowi, fizyce, ceramice oraz temu
najnowszemu odkryciu ośi mu, jakim jest fonika".
„Każda z tych grup usilnie się stara nie przeciążyć programu. Wszystkie żądają, aby usunięto
rzeczy nil
ne i wprowadzono na to miejsce proponowany przez nie materiał Większość z nich upiera się, że
nie ch
mniej specjalnego przedmiotu - pragną jedynie, by ich idee przenikały cały program dzienny w
szkoląc^
z nich głosi zdecydowane poparcie dla lokalnego nadzoru nad oświatą i nienawiść do nadzoru
ogólnofe
„Jeśli jednak program oświatowy tych ogólnokrajowych organizacji nie zostaje natychmiast
przyjęty, I
z nich stosuje naciski poprzez prasę, radio i wszystkie środki propagandowe, byle tylko ominąć
mięjsci
szkolną". Wykład inauguracyjny, wygłoszony na konferencji w Hollis Leland Caswell Teachers
College, (
University, 21-22 listopada 1955 r., s. 10.
lai lek kii.
PI7.
stru
czci spol ne ^ ind\< tania ści si D stępo
olegó rspo
fJ.EKe
K. MertoB stawy ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie
147
arzecznj komplikuje zadanie godzenia ze sobą odmiennych oczekiwań osób objętych zestawem
ról. I tak, ludzie
ijedyij
valizuja_-
• i ą ze •zostaje j zjawH tnerónj
hro-
fakt Jnio
on, o/
>ść ak
lyutkich statusów zawodowych stają czasem wobec trudnych decyzji postępowania zgodnie z
norii oraz wzorami kierującymi wykonywaniem ich ról zawodowych i rzutujących w ten sposób
na ich Hicie wewnętrznej uczciwości. Statusy te różnią się jednak co do zakresu
obserwowalności zacho-i zawodowych. Jak w swojej znakomitej książce stwierdza senator
Kennedy, niewiele jest zawodów pugających podejmowania tak trudnych decyzji „w obliczu
widzów, jak służba publiczna. W niewie-ijei w jakimkolwiek innym zawodzie, trzeba stawać
wobec tak przerażającej ostateczności decyzji, ijaką ma do czynienia senator podczas jawnego
głosowania".
t ffprzeciwieństwie do powyższego - inne statusy społeczne dysponują istotną funkcjonalnie
ochroną ukturyj ud łatwą obserwowalnością ze strony niektórych osób w zestawie ról. Za
przykład może tu posłużyć liektó- tus nauczyciela akademickiego. Norma, w której się głosi,
iż to, co się mówi w salach uniwersytec-nnola I, ma przywilej nietykalności (to znaczy
zastrzeżone jest jedynie dla profesora i jego studentów), ira ról iży utrzymywaniu pewnego
stopnia niezależności nauczyciela. Gdyby bowiem udostępniono jego \ nych Wady wszystkim
ludziom objętym zestawem ról nauczyciela, mógłby on zostać zmuszony do na-pod- ezania nie
tego, co wie, lub o czym jest przekonany na podstawie dowodów, ale tego, co zaspokoi v kto-
me i najróżniejsze oczekiwania wszystkich osób zainteresowanych „nauczaniem młodzieży".
Do-?es'io- (wadziłoby to wkrótce do sprowadzenia poziomu nauczania do najmniejszego
wspólnego mianowniki Oznaczałoby przekształcenie nauczania i umieszczenie go na poziomie
widowiska telewizyjnego, rktórym się robi wszystko to, co prowadzi do podniesienia
wskaźników popularności. To właśnie owo jiączenie spod obserwacji ze strony wszystkich bez
wyjątku, którzy chcieliby narzucić swą rolę na-iczycielowi, stanowi nieodłączną część wolności
akademickiej rozumianej jako funkcjonalny zespół Mim oraz wartości.
Mówiąc ogólniej, pojęcie informacji uprzywilejowanej i wiadomości poufnych w wolnych
zawodach prawie, medycynie, nauczaniu i duszpasterstwie - pełni tę samą funkcję ochrony
klientów przed obserwowalnością ich zachowań i opinii ze strony innych ludzi objętych ich
zestawem ról. Gdyby i ksiądz mogli swobodnie opowiadać wszystko to, czego się dowiedzieli o
prywatnym życiu swych | nie mogliby wykonywać swych funkcji we właściwy sposób. Co
więcej, jak wskazywaliśmy rch rozważaniach na temat obserwowalności, gdyby fakty dotyczące
wszystkich zachowań w ro-i wszystkich postaw były każdemu łatwo dostępne, struktury
społeczne nie mogłyby funkcjono-To, co nazywane jest czasem „potrzebą prywatności" - to
znaczy ochroną myśli oraz zachowań I kontrolą ze strony innych ludzi - stanowi jednostkowy
odpowiednik funkcjonalnego wymogu taktury społecznej, by zapewniony był pewien stopień
wyłączenia spod pełnej obserwowalności. Ina-zej bowiem przymus dostosowania zachowań i
postaw do wszystkich (często sprzecznych) norm społecznych byłby dosłownie nie do
zniesienia; w społeczeństwie złożonym zachowanie schizofrenicz-«e stałoby się normą, a nie
groźnym wyjątkiem, jakim jest obecnie. „Prywatność" nie stanowi tylko indywidualnego
upodobania; jest doniosłym wymogiem funkcjonalnym, niezbędnym do sprawnego dzia-iuiia
struktury społecznej. Systemy społeczne muszą zapewniać właściwy stopień quant-d,-soi - części
siebie, która jest odrębna i własna, niedostępna kontroli społecznej.
Działanie mechanizmu ochrony przed obserwowalnością może być oczywiście wadliwe. Gdyby
postępowanie polityka czy męża stanu było całkowicie usunięte z publicznego widoku,
społeczna kontro-Is ich zachowań ulegałaby odpowiedniemu osłabieniu. Jak wyraźnie dowodzą
dzieje tajnej policji, anonimowo sprawowana władza nie sprzyja stabilności struktury stosunków
społecznych odpowiadających wartościom społeczeństwa. Nauczyciel całkowicie zabezpieczony
przed obserwacją ze strony swych kolegów i przełożonych może nie spełniać minimum
wymogów swojego statusu społecznego. Wyłączo-lyspod kontroli kompetentnych kolegów
lekarz z prywatną praktyką może obniżyć jakość wykonywa-
,-----------
J.E Kennedy, Profiles in Couroge, New York 1956, s. 8.
148
R.K. Mertoi
nia swej roli poniżej dopuszczalnych norm. Przedstawiciel tajnej policji może naruszać wartości
społeczne, pozostając niezauważony.
Wszystko to oznacza, że jeżeli ma być spełniony wymóg społeczny odpowiedzialności
publicznej,! konieczny jest pewien stopień obserwowalności wykonywania ról ze strony
partnerów zestawu ? Twierdzenie to nie przeczy, rzecz jasna, poprzednim tezom, w których się
głosi, iż do sprawnego dal łania struktur społecznych wymagany jest również pewien stopień
ochrony przed obserwowalnośd W ujętych łącznie obu tych twierdzeniach głosi się natomiast, że
istnieje jakieś optimum obserwow ności (trudno je na razie określić wymiernie, jest ono jednak
niewątpliwie różne dla rozmaitych sów społecznych), które sprzyja jednocześnie
odpowiedzialności publicznej i niezależności, nie dując bojaźliwego godzenia się z istniejącym
w zestawie ról rozkładem sił. Różne wzory obse ści umożliwiają ludziom zajmującym określone
statusy społeczne stawienie czoła sprzec: oczekiwaniom ze strony partnerów w ich zestawach
ról.
4. Zapewnienie obserwowalności konfliktu żądań stawianyc dziom zajmującym dany status
s p o ł e c z n y. Ponieważ istnienie tego mec wynika z opisu funkcjonowania władzy i wzorów
ochrony przed obserwowalnością, nie będzi nim tutaj dłużej zajmować. Dopóki partnerzy
zestawu ról pozostają nieświadomi tego, że ich ż wobec ludzi zajmujących dany status społeczny
są nie do pogodzenia, każdy z nich może przy swoim. Mamy wtedy do czynienia ze wzorem
„wielu przeciw jednemu". Kiedy się jednak rzeczą oczywistą to, iż żądania pewnych partnerów
zestawu ról są całkowicie niezgodne z ż; innych, rozwiązanie owych sprzeczności (bądź to drogą
walki o wyłączną władzę, bądź to przez, kompromis) należy do partnerów zestawu ról, a nie do
jednostki zajmującej dany status. Kiedy staje się aż nadto oczywisty, nacisk na jednostkę
zajmującą określony status społeczny ulega wemu osłabieniu.
W takich wypadkach jednostka zajmująca status, co do którego istnieją sprzeczne żądania i
kiwania, może się znaleźć w roli tertius gaudens, trzeciej (lub częściej w-tej) strony ciągnącej ści
z konfliktu między pozostałymi. Zajmująca dany status społeczny jednostka, będąca pocą
ogniskiem konfliktu, staje się faktycznie mniej czy bardziej wpływowym obserwatorem,
któregoJ nie polega na wskazywaniu partnerom zestawu ról ich konfliktowych żądań oraz
„spychaniu" q| problemu rozwiązania tych sprzeczności. Bardzo często prowadzi to do zmiany
struktury s;
Można powiedzieć, że omawiany tu mechanizm społeczny służy eliminowaniu jednej z ci
„pluralistycznej niewiedzy" (jak nazwał ją Floyd H. Allport), to znaczy wzoru, w którym poi ni
członkowie grupy nie zdają sobie sprawy z tego, że ich postawy i oczekiwania podzielane innych
ludzi. Sytuacja taka występuje często w grupie tak zorganizowanej, iż wzajemna ol ność jej
członków jest niewielka. Podstawową koncepcję pluralistycznej niewiedzy można ji żytkiem
rozszerzyć, tak aby obejmowała sytuację podobną formalnie, lecz faktycznie odmiei
Chodzi mianowicie o rozważaną obecnie sytuację, w której partnerzy zestawu ról nie zi sprawy,
że ich oczekiwania odnośnie do zachowań stosowanych dla osób zajmujących określ
n
w
mi
tal
bai
ocz
WS2
mu-
Klasyczną analizą wzoru tertius gaudens w dalszym ciągu pozostaje fragment z Socjologii G.
Simmla, s. 1 Zagadnienie to zostało niedawno podjęte w badaniach socjologicznych. Zob. np.
T.M. Mills, The Coalitim^ in Three-person Groups, „American Sociological Review" 1954, nr
19, s. 657-667; EL. Strodtbeck, The I a Three-person Group, ibidem, s. 23-29; T.M. Mills, Power
Relations in Three-person Groups, „American^ gical Beview" 1953, nr 18, s. 351-357.
Zagadnienie grup trzyosobowych wiąże się z rozważanym tu i mem, lecz nie jest naturalnie
identyczne z kwestią stosunków między trzema warstwami społecznymi
Zob. EH. Allport, Social Psychology, Boston 1924. Pojęcie pluralistycznej niewiedzy znacznie i
R.L. Schanck w artykule A Study ofa Community and Its Groups and Institutions conceived
ofasl Individuals, „Psychological Monographs" 1932, t. 43, nr 2.
ueje nu sl
eny ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie
149
cznysą ró ż n e od oczekiwań innych osób objętych tym zestawem ról. Istnieją zatem dwa
wzorce ifotycznej niewiedzy: nieuzasadnione założenie, iż jednostkowe postawy oraz
oczekiwania nie są ielane przez innych ludzi oraz równie nieuzasadnione przekonanie, że są one
zgodnie podzielane. W obliczu konfliktowych oczekiwań ze strony partnerów zestawu ról (z
których każdy zakłada, że wnocność jego własnych żądań nie podlega dyskusji) jednostka
zajmująca dany status społeczny 5 się starać o ujawnienie owych sprzeczności. W zależności od
struktury władzy ujawnienie takie nia w pewnej mierze kierunek konfliktu, tak iż przebiega on
obecnie między partnerami zestawu ról, B-jak to było pierwotnie - między nimi a jednostką
zajmującą dany status społeczny. To partnerzy ?tawu ról muszą teraz pogodzić swe oczekiwania
co do sposobu wykonywania roli przez jednostkę, pdzi to jednocześnie, że przyczyną
niewypełnienia przez jednostkę wszystkich nałożonych na nią mnych oczekiwań nie było
rozmyślne wykroczenie z jej strony. Zastąpienie pluralistycznej niewie-ppowszechną wiedzą
przyczynia się czasem do ponownego zdefiniowania związanych z rolą oczeki-i wobec jednostki
zajmującej dany status społeczny. Kiedy indziej natomiast umożliwia jej kontynu-lie
działalności, podczas gdy partnerzy zestawu ról zajęci są roztrząsaniem ujawnionego konfliktu,
fa wypadkach ujawnienie sprzecznych oczekiwań służy lepszemu uzgodnieniu zestawu ról.
5.Społeczne poparcie ze strony ludzi zajmujących podobne statu-ii mających podobne trudności
w obliczu niespójnego wewnętrz-ie zestawu ról. Działanie tego mechanizmu dotyczy częstej
skądinąd sytuacji strukturalnej, której ludzie zajmujący ten sam status społeczny mają bardzo
podobne trudności ze swymi zestawa-M. Jednostka zajmująca dany status społeczny nie jest
zazwyczaj osamotniona, nawet jeśli się za ?uważa. Już sam fakt, że jest to status społeczny,
świadczy o tym, iż istnieją inni ludzie w mniej lub laej podobnej sytuacji. Faktyczne i
potencjalne doświadczenia w zmaganiach ze sprzecznymi tzekiwaniami odnośnie do roli ze
strony osób objętych zestawami ról są w pewnej mierze wspólne ystkim ludziom zajmującym
dany status społeczny. Jednostka podlegająca owym konfliktom nie zatem traktować ich jako
zupełnie osobistego problemu, który rozwiązać trzeba na własną rękę. konflikty oczekiwań
odnośnie do roli mają charakter systematyczny i są wspólne ludziom zajmu-ten sam status
społeczny.
ższe fakty dotyczące struktury społecznej pozwalają wyjaśnić powstanie organizacji i syste-
normatywnych wśród ludzi zajmujących ten sam status. Na przykład stowarzyszenia zawodowe
anowią strukturalną reakcję na problemy związane z koniecznością zmagania się z władzą oraz z
fak-Ijcznie (albo potencjalnie) sprzecznymi żądaniami ze strony osób objętych zestawem ról
przypisach danemu statusowi społecznemu. Stanowią one układy społeczne mające
przeciwdziałać nacisko-i zestawu ról poprzez ich kształtowanie. Stowarzyszenia ludzi
zajmujących określony status spo-eny- dobrze nam znany fragment pejzażu społeczeństw
wysoko zróżnicowanych - służą budowie jstemu normatywnego, w którym się przewiduje, a tym
samym osłabia, sprzeczne żądania stawiane Mziom o tym statusie. Jednostkom zajmującym ów
status zapewniają one społeczne wsparcie i mini-nalizują potrzebę doraźnego przystosowywania
się do konfliktowych sytuacji.
Hj samą funkcję pełnią kodeksy zawodowe określające wzory zachowań jednostki zajmującej
dany status społeczny. Kodeksy takie nie działają oczywiście z automatyczną sprawnością - z
góry eliminu-tfc żądania uznane za nieprawomocne i jednoznacznie określając zachowania
jednostki w obliczu tarfliktowych oczekiwań. W kodyfikacji problemów tak etycznych, jak i
poznawczych zakłada się abs-lukcję. Przed zastosowaniem do konkretnej sytuacji kodeks musi
zostać zinterpretowany . Mimo to jrinomyślność ludzi o tym samym statusie zapewnia jednostce
społeczne poparcie, jeśli wyrażona jest f kodeksie lub w ocenach na ten kodeks zorientowanych.
Funkcja takich kodeksów staje się jeszcze

Istnieje, oczywiście, wielka liczba interpretacji kodeksów kierujących zachowaniami


odpowiadającymi okreś-iiemu statusowi społecznemu w dziedzinie zawodowej, religijnej,
politycznej i wszystkich innych instytucjo-
150
R.K.
bardziej doniosła w sytuacjach, w których jednostki zajmujące dany status społeczny podlegają
naci> kom ze strony osób objętych ich zestawem ról dlatego właśnie, że są od siebie względnie
izolował* I tak np. tysiące bibliotekarzy rozproszonych po całych Stanach Zjednoczonych i
często podlega cych naciskom cenzorów znalazło mocne poparcie w kodeksie cenzury
opracowanym przez Amerif Library Association i American Book Publishers Council". Tego
rodzaju społeczne poparcie dlastosj wania się do wymogów statusu w obliczu przeciwstawnych
nacisków ze strony partnerów zestawu rf przeciwdziała zakłóceniom w wykonywaniu roli, które
powstałyby, gdyby takie wsparcie nie istniało.
6.Ograniczenie zestawu ról. Rozpad układu zależności w rolach.te. chodzi o sposoby
rozwiązywania niezgodnych żądań stawianych jednostkom zajmującym określony sta tus
społeczny przez partnerów ich zestawu ról, to jest to oczywiście przypadek krańcowy. Pewne
zaleź ści zostają zerwane, podczas gdy w pozostałych nadal istnieje zgodność oczekiwań
odnośnie do roli rodzaju przystosowanie jest jednak możliwe jedynie w szczególnych i
ograniczonych warunkach.! ono być skutecznie zastosowane tylko w sytuacji, gdy jednostka
zajmująca dany status spofo w stanie wykonywać swoje role bez poparcia osób, z którymi
zerwała stosunki. Inaczej mówiąc, ko: ne jest, aby pozostałe układy zależności w zestawie ról nie
zostały zasadniczo naruszone przez top nięcie. Wymaga to, ażeby struktura społeczna
zapewniała możliwość zerwania pewnych zależności^ stawie ról, jak się to dzieje w stosunkach
przyjaźni. Ogólnie rzecz biorąc, możliwość taka jest j dosyć ograniczona, ponieważ zestaw ról
jest sprawą nie tyle osobistego wyboru, ile struktury sp w której osadzony jest status. W tych
warunkach jednostce pozostaje zazwyczaj całkowite wycofs z zajmowanego statusu, a nie
wycofanie z niej samego zestawu ról lub znacznej jego części. Zwykle^ się tak, że jednostka
odchodzi, a struktura społeczna zostaje.
Konflikt trwale pozostający w zestawie ról
Me ulega najmniejszej wątpliwości, że to, co przedstawiliśmy wyżej, obejmuje jedynie niektórej
ne mechanizmy służące uzgadnianiu oczekiwań ludzi objętych danym zestawem ról. Dzięki pr;
badaniom zostaną z pewnością odkryte inne mechanizmy, a także zostanie prawdopodobnie 2
fikowany opis tych, które tu prowizorycznie wyodrębniłem. Myślę jednak, iż logiczna struktura
ti
Po pierwsze, zakładamy, iż każdemu statusowi społecznemu odpowiada zorganizowanym
leżności w rolach, który można nazwać zestawem ról.
Po drugie, zależności istnieją nie tylko pomiędzy jednostkami zajmującymi dany status spota a
poszczególnymi partnerami ich zestawówról, lecz również (potencjalnie zawsze, często zaśł nie)
pomiędzy partnerami samego zestawu ról.
Po trzecie, ludzie objęci zestawem ról, a zwłaszcza zajmujący odmienne statusy społeczne,!
posiadać różne oczekiwania odnośnie do zachowań jednostki zajmującej dany status.
Po czwarte, stwarza to konieczność dostatecznego uzgodnienia owych różnorodnych ocz tak aby
struktura statusów społecznych i ról mogła funkcjonować z pewnym minimum spram
nalnych obszarach społeczeństwa. Zob. np. dziewięćsetstronicowy tom opracowany przez
Association of theft the City of New York i New York County Lawyers Association, zawierający
zwięzły, acz szczegółowy zbiór! interpretacji: Opinions oj the Committees on Professional
Ethics, New York 1956. Zasadnicza sprawa polegaj tym, że istnieje całkowita jednomyślność co
do właściwego zachowania zgodnie z danym statusem sp w określonych sytuacjach, ale na tym,
że poszczególni prawnicy nie są zmuszeni do rozwiązywania tychl mów wyłącznie na podstawie
swego własnego rozumienia sytuacji. Nie czują się zawodowo osamotnieni^
W sprawie kodeksu zob. The Freedom to Read, Chicago 1953, analizy tej ogólnej kwestii
dokonali r R.P. McKeon, R.K. Merton, W. Gellhorn, Freedom to Read (New York 1957).
Pi m
ich
siei
nej'
żyć
tlen
stat
nycl
tycz
nien
nośc
(stawy ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie
151
Po piąte, niezgodność owych oczekiwań odnośnie do zachowań w roli uruchamia zazwyczaj
jeden lub więcej - mechanizm społeczny służący osłabieniu konfliktu ról poniżej poziomu, który
by istniał, jtyby nie działały owe mechanizmy.
to szóste wreszcie, nawet działanie owych mechanizmów może się w niektórych wypadkach
oka-
(niewystarczające do osłabienia konfliktu oczekiwań wśród osób objętych zestawem ról poniżej
iziomu, który jest niezbędny do zapewnienia systemowi ról sprawnego działania. TaM trwale
pozo-
jący konflikt w zestawie ról może być wystarczająco duży, aby poważnie przeszkadzać w
sprawnym
ykonywaniu ról przez jednostki zajmujące dany status społeczny. Wolno przypuszczać, że
niepełno-
iprawnie działające systemy ról - to sytuacja w rzeczywistości najczęstsza. Nie próbując
bynajmniej
przeprowadzać kuszących analogii do innych rodzajów systemów, chciałbym jednak
zasugerować pewne
odobieństwo do maszyny - atmosferycznego parowego silnika tłokowego Newcomena czy też
turbiny
Browej Parsonsa - która nie jest w stanie w pełni zużytkować energii cieplnej.
Nie znamy jeszcze wszystkich wymogów niezbędnych do zapewnienia maksymalnej zgodności
stosunków pomiędzy jednostką zajmującą dany status społeczny a partnerami jej zestawu ról, z
jednej rony, z drugiej zaś - maksymalnej zgodności oczekiwań i wartości wśród osób tworzących
ów zestaw. i jednak widzieliśmy, nawet te wymogi, które zostały tu wyodrębnione, niełatwo jest
spełnić w systemach społecznych. Jeśli nie są one spełnione, to systemy społeczne muszą
funkcjonować w sposób epelnosprawny, który jest często tolerowany, ponieważ realistyczne
szansę zdecydowanego ulepsze-aiawydają się tak odległe, że niemal zupełnie niewidoczne.
)ynamika przystosowania w zestawach i sekwencjach statusów społecznych
Przypomnijmy, że termin „zestaw statusów społecznych" oznacza zespół odrębnych pozycji
przypisach jednostkom w jednym lub kilku systemach społecznych. Trudności związane z
uzgodnieniem iczekiwań dotyczą w takiej samej mierze zestawu ról, jak i zestawu statusów
społecznych. Struktura wych trudności jest w obu wypadkach bardzo podobna, choć nie jest
identyczna. Z tego też powodu, •także dlatego, że rozdział ten rozrósł się już nadmiernie, nie
będę tu prezentował całego wachlarza iroblemów, które można byłoby sformułować. Pożyteczną
rzeczą będzie jednak przedstawienie kilku nich, już choćby w celu ogólnego wskazania
ewentualnego kierunku przyszłej analizy. Zestawy statusów społecznych stanowią oczywiście
jedną z podstawowych form współzależności pomiędzy instytucjami a podsystemami
społeczeństwa. Wynika to z dobrze znanego faktu, iż te same esoby uczestniczą w rozmaitych
systemach społecznych. Należy ponadto podkreślić, że podobnie jak grupy i społeczeństwa
różnią się co do liczby i złożoności statusów społecznych stanowiących część ich struktury, tak i
jednostki różnią się co do liczby i złożoności statusów społecznych składających bc na zestawy
zajmowanych przez nie statusów. Nie wszyscy członkowie „złożonej struktury społecz-q"mają
tak samo złożone zestawy statusów. Jako lokalny przykład jednej krańcowości może posłużyć
nieskończona na pozór liczba statusów zajmowanych jednocześnie przez Nicholasa Murraya Bu-
dera . Krańcowo przeciwnym, hipotetycznym przykładem będzie natomiast stosunkowo
niewielka liczba rtatusów zajmowanych przez uczonego, który się faktycznie wycofał z
większości systemów społecznych: zajęty swą pracą, lecz formalnie „bezrobotny", samotny w
życiu prywatnym, niezwiązany z poli-Ijcznymi, religijnymi, oświatowymi, wojskowymi ani
żadnymi innymi organizacjami. Wydaje się, iż uzgod-fflenie wymogów roli złożonego zestawu
statusów społecznych w pierwszym wypadku przedstawia trudności zupetnie innego rzędu
aniżeli uzgodnienie prostego zestawu w wypadku drugim.
Nicholas Murray Butler (1862-1947), działacz społeczny i oświatowy, doradca Białego Domu,
wieloletni prezydent Columbia University i Teachers College w Nowym Jorku, prezes Carnegie
Endowment for International feace, laureat Pokojowej Nagrody Nobla (1931) - przyp. tłum.

152
R.K MertK

Złożone zestawy statusów społecznych tworzą pewien rodzaj więzi między podsystemami sp
czeństwa, lecz ludzie zajmujący owe statusy napotykają duże trudności ze zorganizowaniem sw,
zachowań w rolach. Ponadto socjalizacja początkowa w pewnych statusach, którym odpowiadają
a iste wartości, może utrudniać albo ułatwiać spełnienie wymogów innych statusów.
Rozmaite procesy społeczne przeciwdziałają komplikacjom potencjalnie związanym ze zloż
zestawami statusów społecznych. Po pierwsze, inni ludzie zdają sobie sprawę z tego, że j
zajmuje więcej niż jeden status społeczny, nawet jeśli w określonym układzie zależności spol
jest to status dominujący. Pracodawcy uznają fakt, iż pracownicy posiadają również rodziny i w
lonych społecznie sytuacjach dostosowują swe oczekiwania odnośnie do zachowań prace
wymogów tego właśnie faktu. Od pracownika, który -jak wszystkim wiadomo - przeżył śmierć z
najbliższej rodziny, w całkiem naturalny sposób wymaga się chwilowo mniej z tytułu jego zi
wych zobowiązań. Owo społeczne postrzeganie konkurencyjnych zobowiązań wynikających z
zestawów statusów służy łagodzeniu i modyfikowaniu żądań oraz oczekiwań ze strony p; stawu
ról przypisanych niektórym z tych statusów.
Proces ciągłego przystosowywania związany jest z systemem wartości społecznych. Jeżeli
uprzednia zgoda co do względnej „ważności" sprzecznych zobowiązań przypisanychsi
społecznemu, osłabia to wewnętrzny konflikt decyzji u ludzi zajmujących owe statusy i ułatwia
stosowanie ze strony osób objętych ich zestawem ról.
Istnieją oczywiście siły przeciwdziałające takiemu przystosowaniu. Kiedy jednostka nie
wypełnia; zobowiązań w roli, działania ludzi objętych zestawem ról przypisanych statusowi
społecznemu! zajmuje, ulegają zakłóceniom. Pragną oni zatem, aby ściśle wykonywała swą rolę.
Gdyby takie zorientowane na realizację własnych interesów miały rzeczywiście znaczenie
decydujące, wzmagałoby to istniejące już napięcie w systemach statusów społecznych. Partnerzy
jednego ścieraliby się z uczestnikami innych, przy czym jednostka zajmująca wiele naraz
statusów znaj się nieustannie w centrum konfliktu. Ponieważ jednak motywacje takie nie
stanowią jedynego w tym procesie, jednostki mają pewną swobodę w przystosowywaniu się do
sprzecznych żądań.
W ujęciu psychologicznym empatia - życzliwe zrozumienie dla sytuacji innego człowieka-:
czynią się do osłabienia nacisków wywieranych na ludzi, którzy się znaleźli w obliczu konfliktt
wiązań wynikających ze statusu społecznego. Określenie „psychologiczny" nie oznacza ji
empatia jest niczym więcej niż indywidualną cechą osobowości występującą z różnym nasili
szczególnych ludzi. Częstość występowania empatii wśród członków społeczeństwa jest po c:
cją struktury społecznej. Albowiem ludzie objęci zestawami ról jednostki poddanej konflikto
wiązaniom wynikającym z zajmowania określonego statusu społecznego sami również ząjrai
cześnie wiele statusów (w przeszłości albo obecnie, faktycznie albo potencjalnie) i podlegają
naciskom. Taka sytuacja strukturalna co najmniej ułatwia powstawanie empatii.
Struktury społeczne cechują się także zdolnością wyuczonego przystosowania, przekaz
sukcesywnie przez zmieniające się nakazy kulturowe. Pozwala to zmniejszać częstość i nasi
fliktu w zestawach statusów społecznych. Im większa jest bowiem częstotliwość wystęj tu
zobowiązań wynikających z wielu naraz statusów społecznych, tym większe jest prai stwo, że
pojawią się nowe normy, które uregulują owe sytuacje, przypisując odpowiednie poszczególnym
zobowiązaniom. Oznacza to, iż w obliczu takich konfliktowych sytuacji ji musi wymyślać ad
hoc nowych sposobów przystosowania. Znaczy to również, że partnerzy^ ról ułatwią w istocie
jednostce rozwiązanie trudności, to znaczy uznają „decyzję", jeśli ona zgodna z owymi
funkcjonalnie ustalonymi zasadami priorytetów.
Mechanizmy społeczne służące osłabianiu owego konfliktu można również rozpatrywał nach
sekwencji statusów społecznych w czasie, to znaczy następstwa statusów, dzięki
mieszczą się spora Jjczba JudzJ. Dobrym jorzykfadem S4 tutą/ sekwesic/e Staći/S0FT 0SA
stawy ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie
153
h: statusów, które jednostki zdobywają dzięki własnym osiągnięciom, a nie dlatego, że zostały di
umieszczone dzięki dobremu lub niedobremu urodzeniu (byłyby to wtedy statusy przypisane),
htawowe znaczenie posiada tutaj teza, że elementy zestawu statusów nie są połączone
przypadko-i Proces autoselekcji - zarówno społecznej, jak i psychologicznej - obniża
prawdopodobieństwo pułkowego zestawu statusów. Wartości zinternalizowane przez ludzi
zajmujących poprzednio sta-rdominujące powodują, iż nie są oni skłonni do zajmowania
statusów, z którymi związane są war-i niezgodne z ich własnymi. Powtórzmy jeszcze raz: nie
zakładamy tu bynajmniej, tak jak w po-Bdnich rozważaniach dotyczących mechanizmów
społecznych, że proces ten przebiega zawsze z pełli automatyczną sprawnością, jednak z
pewnością przebiega.
toces autoselekcji kolejnych statusów społecznych zwiększa wewnętrzna spójność zestawu sta-
iów w określonym momencie. Ze względu na wyznawane już wcześniej wartości ludzie
odrzucają pe statusy, które mogliby osiągnąć, ponieważ uważają je za niezgodne z owymi
wartościami, wybie-iązaś inne, które uważają za odpowiednie. Pewien przypadek krańcowy
może tu posłużyć za ilustra-mlnej tezy teoretycznej: ludzie wychowani w religijnej sekcie
Christian Science i oddani swej rze z reguły nie wybierają zawodu lekarza. Jest to oczywiste
samo przez się i o to właśnie chodzi, wyniku procesu autoselekcji następstwo tych dwu statusów
- Christian Science i medycyna - wy-lez częstością zerową. To samo dotyczy przypuszczalnie i
innych sekwencji statusów, choć w spo-bznacznie mniej widoczny i systematyczny. Jest to w
końcu ta sama koncepcja teoretyczna, którą ?Usłużył Max Weber w swojej analizie zależności
między etyką protestancką a działalnością prze-yslowo-handlową. Twierdził on w istocie, że
dzięki procesowi autoselekcji (tak jak został on tutaj rysowany) statystycznie częsty zestaw
statusów obejmował zarówno przynależność do ascetyczni sekt protestanckich, jak i działalność
w przedsiębiorstwie kapitalistycznym. Co więcej, z biegiem isu te dwa statusy stworzyły spójne
definicje ról społecznych. Krótko mówiąc, w częstym statystycz-s zestawie statusów został
osłabiony konflikt między poszczególnymi statusami poniżej poziomu, liry by istniał, gdyby nie
działały owe mechanizmy autoselekcji, i gdyby nie stopniowe przekształcenie definicji
zobowiązań związanych z każdym z tych statusów.
Działanie tego samego mechanizmu umożliwia częste występowanie obok siebie statusów
wzajem
eutralnych". „Neutralny" oznacza tu nie tylko to, że istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, by
war-
fci i zobowiązania poszczególnych statusów objętych danym zestawem okazały się konfliktowe.
(Iokreślonych warunkach każda niemal para statusów może mieć oczywiście wymogi
konfliktowe;
me pary podlegają jednak takiemu konfliktowi w sposób bardziej oczywisty niż inne). Może się
np.
hrzyć, że maszynista Włoch z pochodzenia prowadzący pociąg będzie poddany konfliktowym
wymo-
m statusów w stopniu większym aniżeli maszynista Irlandczyk z pochodzenia, lecz biorąc pod
uwa-
gf istniejący system społeczny, takie połączenie statusów wydaje się zdecydowanie neutralne.
Sche-
at statusów wzajem neutralnych zapewnia pewien stopień zmienności zestawów statusów, nie
po-
wlując konfliktu między nimi. Wyjaśnia to łatwo obserwowalny fakt, że chociaż statusy
społeczne
?stawach statusów nie są dobrane przypadkowo, nie są również w pełni i ściśle zintegrowane.
Pojęcia zestawu statusów społecznych i sekwencji statusów w czasie ułatwiają sformułowanie
Łych problemów funkcjonalnej analizy struktur społecznych . Problemy te zostały przez nas
ijólnie zarysowane; ich powiązania z teorią grup odniesienia są tak oczywiste, że nie będziemy
ich
Rozpatrywali.
Wyliczenie dalszych pokrewnych problemów odwiodłoby nas zbyt daleko od tematu. Należy
jednak podkreślić, kstopniowanie ról (stopniowanie, nie zaś nagle zmiany sekwencji statusów
społecznych) zmniejsza trudności
Ifcywane przez R. Benedict w Continuities and Discontinuities in Culturał Conditioning,
„Psychiatry" 1938,
P,s. 161-167.

154
W.J
William J. Goode
TEORIA NAPIĘCIA W ROLI*
Wprowadzenie
Niniejszy artykuł jest oparty na założeniu, że instytucje zbudowane są z układów ról, a działa
łeczne można powiązać ze strukturą społeczną poprzez wprowadzenie pojęcia „napięcie w roli"
czającego poczucie trudności w wypełnieniu zobowiązań związanych z rolą. Relacje zawiązy
rębie odgrywanej roli są tutaj rozumiane jako sekwencje uzgodnień oraz jako nieustanny proces
s cji pomiędzy alternatywnymi wzorami zachowań, w którym to procesie każda jednostka i
zredukować napięcie w roli. Owe jednostkowe wybory determinują układ ról we wszystkich in
cjach społecznych. W ograniczonych ramach tego artykułu omówimy tylko niektóre z
możliwych i kacji napięcia w roli jako konstruktu teoretycznego.
Rozpowszechnione przekonanie, że instytucje zbudowane są z ról społecznych, jest o tylej
teczne, że pozwala łączyć coś, co w jakiś sposób łatwiej obserwować, czyli zachowanie spofc z
ważną, ale trudniej obserwowalną abstrakcją, strukturą społeczną. W terminach funkcjon nych
pojęcie instytucji jako układu ról pozwala połączyć obserwowalne akty zachowań jednosti oraz
inferowane na ich podstawie wartości z kategorią imperatywów instytucjonalnych oraz i
funkcjonalnych. Równocześnie jednak, poprzez skoncentrowanie się na elementach procesu]
wania decyzji przez jednostkę, podejście to unika błędnego założenia, że ludzie wypełniają sv
leczne obowiązki, ponieważ jest to „funkcjonalne" dla społeczeństwa.
Rozpatrywanie relacji w obrębie roli w kategoriach napięcia w roli pozwala przezwycięży ryczne
słabości szeroko rozpowszechnionej, teoretycznej wizji społeczeństwa, zgodnie z I łość w
wypełnianiu ról społecznych, a w konsekwencji podtrzymywanie ładu społecznego jest { funkcją
dwóch zmiennych: normatywnej zgodności i konsensusu pomiędzy członkami spote oraz
integracji w obrębie norm wyznawanych poprzez samych tych członków. Chociaż to podejśi
lepsze od poprzednich , nie potrafi wyjaśnić, jak złożone, współczesne społeczeństwo trwaw<
ponieważ nie bierze pod uwagę następujących, niewygodnych faktów empirycznych :
1. Niektóre jednostki nie akceptują, nawet warunkowo, centralnych dla społeczeństwa \
* Tytuł oryg. The Theory of Role-Strain, fragm. W.J. Goode, Explorations in Sodal Theory,
Newl przekład A. Bukowski.
1 Wolę nazywać ją „modelem Lintona" (R. Linton, The Study o/Man, New York 1936), chociaż
Lintoni oczywiste, twórcą tej koncepcji. Udało mu się raczej podsumować zasadnicze wątki
myślenia o struk nej w tak precyzyjny i inspirujący sposób, że definicje i twierdzenia stosowane
w tej książce od wielu lat a cytowane zarówno przez antropologów, jak i socjologów. Jasne, że
„każdy zna" słabości tego modelu, tj nie powód, by go zasadniczo zmieniać.
Dla systematycznego porównania kilku wcześniejszych modeli zob. T. Parsons, The Structure
ofSoml New York 1937, rozdz. 2.
Wcześniejsza dyskusja związana z tym tematem, zob. W.J. Goode, Contemporary Thinking
aboutl Religion, „Soziologus" 1955, nr 5, s. 122-131, także w: Readings inAnthropology, red. M.
Fried, I t. 2, s. 450-460.
Dla dobrego zobrazowania pewnych aspektów aksjologicznych niezgodności występujących w
oh czeństwa amerykańskiego, zob. R. W. Williams, American Society, New York 1956,
zwłaszcza s. 3521 nasi j
ta napięcia w roli
155
2. Jednostki różnią się w emocjonalnym zaangażowaniu wobec bardziej lub mniej istotnych
wartości.
3. Normatywne zaangażowanie różnicuje się ze względu na klasę, warstwę oraz inne cechy
pozycji ipolecznej, na przykład wiek, pleć, zawód, miejsce zamieszkania czy religię.
4. Nawet jeśli jednostki akceptują daną wartość, niektóre z nich wykazują równocześnie
silniejsze ik słabsze „ukryte przywiązanie" do zupełnie odmiennych, a nawet przeciwstawnych
wartości.
5. Przestrzeganie reguł normatywnych nie jest prostą funkcją zinternalizowania wartości; może
ieć zaangażowanie normatywne bez konformizmu albo konformizm bez akceptacji wartości.
6. Kiedy zmienia się pozycja społeczna jednostki, zmianie mogą ulegać zarówno zachowania,
jak iorientacje aksjologiczne.
7. Wartości, ideały oraz zobowiązania związane z odgrywaniem ról w przypadku każdej
jednostki riiodzą ze sobą czasami w konflikt.
??>.••..
Zgodnie z prezentowaną koncepcją ról jako elementów struktury społecznej, powinniśmy zwró-
iuwagę na to, jak decyzje podejmowane przez jednostki w związku z odgrywaniem roli
społecznej zyniąją się do podtrzymywania wzorów społecznych. Na pierwszy rzut oka, jak
mogliśmy się itować z powyższej listy, podstawa społecznej stabilności i integracji wydaje się
bardzo nie-irala, a decyzje indywidualne niepewne. Nawet gdy „normy i wartości tego
społeczeństwa" są w pełni ikceptowane przez jednostki, nie stanowią wszakże precyzyjnych
wskazówek w indywidualnym pompowaniu. Porządek społeczny nie może być wprowadzany
poprzez jakiekolwiek „generalne" rozmazanie dla wszystkich decyzji podejmowanych w obrębie
roli, skoro w przypadku każdej jednostki tnieje unikatowy zestaw oczekiwań związanych z jej
rolą. Innymi słowy, jednostka może napotkać iżnorodne rodzaje wymagań i konfliktów, które
odczuwa jako „napięcia w roli", kiedy chce sprostać mym zobowiązaniom.
następnych rozdziałach omówione zostaną najważniejsze źródła i rodzaje napięć w roli; w kon-
icji wyróżnione zostaną, a następnie zanalizowane dwa podstawowe mechanizmy, które jed-
może wykorzystać w celu redukcji tych napięć.
je napięć związanych z odgrywaniem ról społecznych
ije się za aksjomat, rzadko artykułowany wprost, że jednostki, które stają twarzą w twarz z wy-
?aganiami swojej roli społecznej, są zasadniczo w stanie im sprostać. Większość teorii
uwarstwienia jyprzestępczości w istocie wymaga przyjęcia tego założenia, z kolei w opinii
potocznej używa się go pkopodstawy moralnych roszczeń wobec ludzi. Możemy wobec tego
przypuszczać, że istnieją teoretycznie granice, jeśli chodzi o konkretne wymagania wobec
jednostek. Co więcej, „teoremat integracji fetytucjonalnej"' (the theorem ofinstitutional
integration) jest z grubsza poprawny jako idea kie-ntowa: ludzie zasadniczo chcą robić to, czego
się od nich wymaga, a społeczeństwo właśnie tego potrzebuje do przetrwania.
_____

Qi.H. Page przypomniał mi, że zróżnicowanie ról nie jest jedynie cechą społeczeństw
nowoczesnych, jak to jteywały prace antropologów zorientowanych funkcjonalistycznie (np.
Malinowskiego Zwyczaj i zbrodnia tyokcznośa dzikich czy Benedict Wzory kultury). Ten
empiryczny fakt ma doniosłe konsekwencje teoretyczne, ntacza dla relacji pomiędzy
sąsiadującymi warstwami lub kastami albo pomiędzy zdobywcami i podbitymi. Jest to
określenie, które Talcott Parsons sugerował wobec stanowiska powszechnie akceptowanego od
czasów htlieima O podziale pracy społecznej (tłum. K. Wakar, red. nauk. E. Tarkowska,
Warszawa 1999), że podtrzy-pranie porządku społecznego opiera się na dążeniu jednostek do
robienia rzeczy, które muszą być zrobione, ?społeczeństwo ma przetrwać. Zob. T. Parsons The
Social System, Glencoe, 111. 1949, s. 36-43.
156
W.J. GoM
Aczkolwiek, jeśli weźmiemy pod uwagę jakąkolwiek normę albo obowiązek związany z odgryzł
niem roli, zawsze znajdą się osoby, które nie potrafią im sprostać albo ze względu na osobowość,
albc na sytuację, w jakiej się znaleźli: nie mają wystarczających zasobów, energii itd. Szersze
spojrzenie! tego typu przypadki ujawnia szereg rodzajów albo źródeł napięć w roli.
Po pierwsze, nawet gdy wymagania roli nie są zbyt uciążliwe, trudne albo nieprzyjemne, wymafl
się ich spełnienia w konkretnym miejscu i czasie. Zasadniczo żaden z obowiązków związanych z
? grywaniem roli nie jest na tyle spontaniczną przyjemnością, żeby jego wypełnianie
przychodziło! dziom automatycznie.
Po drugie, wszystkie jednostki biorą udział w odgrywaniu wielu r ó ż n y c h ról, a z każdą ii
związane mogą być nieco odmienne zobowiązania. Pomiędzy nimi może dochodzić zarówno do
powM nia sprzeczności w wymaganych zachowaniach (bigamista, młody porucznik, który
zmuszony jest vm łać najbliższych przyjaciół na akcje zagrażające ich życiu), jak i do konfliktów
odnośnie do czasu, miejsaj czy też zasobów. To tzw. konflikty alokacyjne (obowiązki publiczne
wobec obowiązków rodzinnych). I
Po trzecie, każda rola z reguły wymaga szeregu czynności bądź obowiązków. Tu także nugf
wystąpić niespójności (to, co robi mąż w celu zrównoważenia domowego budżetu, może
wpływać! jego emocjonalne relacje z domownikami). Zróżnicowane, choć niekoniecznie
sprzeczne normy stoi wane być tu mogą do różnych zachowań wymaganych w obrębie tej samej
roli (pastor jako emocja! nie neutralny rozjemca, a z drugiej strony żarliwy czy też surowy
przewodnik duchowy). Pewnie wm szość zajęć zawodowych podpada pod tę kategorię w tym
sensie, że rozmaite wymagania zwiąad z ich uprawianiem tworzą wewnętrzne napięcia, np.
pomiędzy normami ilości i jakości, technicaj doskonałości i umiejętności interpersonalnych,
uniwersalizmu i partykularyzmu.
Podsumowując, wiele ról tworzy „zestawy ról", to znaczy, że jednostka angażuje się na bazie j n
e j z zajmowanych pozycji w cały szereg relacji związanych z różnymi partnerami. Dlatego
nostka napotyka w życiu szerokie spectrum rozproszonych i czasami konfliktowych oczekiwać
będzie się starać w pełni i adekwatnie sprostać jednym, napotka trudności w wypełnianiu ii
Nawet jeśli czuje się samotna i nawiązałaby nowe relacje, jest wielce prawdopodobnie, ż ^
je się ze zobowiązań, które już podjęła. Jednostka nie jest bowiem w stanie wypełnić w sposóbł
fakcjonujący wszystkich oczekiwań, jakie kierują pod jej adresem partnerzy całościowej sieci™
łecznych jednostki {Mai role network). Dlatego też napięcie w obrębie roli czy w zestawie™
czymś naturalnym. Generalnie, całościowy układ oczekiwań wobec jednostki przekracza jej
możb ści adekwatnego wypełnienia wszystkich zobowiązań z tym związanych.
Dlatego też, choć teoremat integracji instytucjonalnej albo też założenie o normatywnym zaan
żowaniu oferują wyjaśnienie dla wypełniania przez jednostkę obowiązków związanych z pojedm
normą, nie biorą one pod uwagę spoistości w obrębie całościowej sieci ról społecznych jednost^
integracji pomiędzy systemami ról różnych jednostek, które to systemy przypuszczalnie twa turę
społeczną. Problemem jednostki jest, jak zarządzać jej całościowym systemem ról, a to z
alokować energię i zdolności w celu obniżenia napięcia w obrębie systemu do znośnych Z
punktu widzenia struktury społecznej problemem jest z kolei integracja owych systemów ról taki
ich rozkład, aby zrealizowane zostały rozmaite instytucjonalne zadania.
zie jtf )*? ;ań,tó i M
ac mi
słi
W niniejszej pracy rozróżniam rolę i status jedynie na podstawie „stopnia
zinstytucjonalizowania":! relacje w obrębie roli są w jakiś sposób zinstytucjonalizowane, ale
statusy są zinstytucjonalizowane wp sposób.
Por. R.K. Merton, Social Theory andSocial Structure, Glencoe 1957, s. 369 i nast., wyd. poi.
Teorias na i struktura społeczna, tłum. E. Morawska, J. Wertenstein-Żulawski, wstęp i red. nauk.
J.J. Wiati; I 1982. W celu sprawdzenia empirycznego użycia pojęcia zob. M.J. Huntington, The
Development off Selflmage, [w:] The Student-Phyńtian, red. R.K. Merton et al., Cambridge
1957, s. 180 i nast.
Izdm
ItllS
9 napięcia w roli ikcja napięcia w roli: decyzje indywidualne
157

ipojęcie uwrażliwiające lub kierunkowe zarówno w teorii funkcjonalnej, jak i systemowej, a


może
liej właściwe byłoby nazywanie go elementem definicji „systemu", napięcie w obrębie roli
(względ-
zestawie ról) możemy powiązać z paroma mechanizmami służącymi jego redukcji. Jednostka
fewykorzystywać dwa rodzaje technik w celu redukcji napięcia w roli (zestawie ról): te, które
decy-
otym, czy jednostka zainicjuje, czy też przerwie relacje w obrębie roli, oraz te, które dotyczą
wrzenia i podtrzymywania tych relacji.
lanipulacja strukturą pełnionych r ó 1. Jednostka ma do dyspozycji parę sposo-rdotyczących
tego, czy i w jakich przypadkach zaakceptować relacje związane z rolą. 1. Kontekstualizacja
(compartmentalizatiori). Na poziomie psychologicznym może być lutowana jako zdolność do
ignorowania problemu spójności. W sytuacji społecznej relacje związa-odgrywaniem ról mają
tendencje do specyfikowania się i wydzielania z uwagi na to, że jednostki łych sytuacjach
formułują oczekiwania pod adresem innych i czują się do tego uprawnione, jetooaeśme nie
przywiązywać znaczenia do roszczeń drugiej strony. Wydaje się, że nie istnie-dś generalny zbiór
społecznych reguł, który by otwarcie wymagał od jednostki integracji i spójno-idzialań.
Mechanizm specyfikacji działa głównie poprzez a) lokalizację i kontekst, b) wymogi sytu-\ albo
kryzys. Ten ostatni proces pozwala jednostce definiować kryzys we własnych kategoriach,
meszając na pewien czas zobowiązania, które dotąd wypełniała w obrębie danej roli. 2,
Delegacja obowiązków. Może być rozpatrywana jako jeden ze sposobów osiągania
tekstualizacji. Jeśli, przykładowo, rozsądzanie świeckich spraw wydaje się pastorowi nie współ-
zjego rolą duchowego przywódcy, może on przekazać tego typu obowiązki komuś innemu. Jeśli
iwanie sprawami świeckimi wydaje się Kościołowi nie do pogodzenia z jego sakralnością,
delegować niektóre z czynności urzędowych na rzecz osób świeckich lub wyspecjalizowanych
kościelnych. Żona może przekazać prowadzenie domu oraz niektóre obowiązki związane z wy-
iem i opieką nad dzieckiem. Warto jednakże zauważyć, że społeczna hierarchia wartości Uje
raczej na to, co nie może być delegowane: na przykład profesor nie może wynająć ukrytego do
pisania swoich monografii, podobnie student nie może delegować swoich obowiązków syjnych.
Zerwanie relacji związanej z odgrywaniem roli .Ucięcie kontaktów może idne, skoro wiele z
naszych obowiązków związanych z odgrywaniem roli wynika z pozycji, jakie ly w
społeczeństwie, zawodowych bądź rodzinnych; obowiązki te nie mogą być tak po prostu wane.
Rzecz jasna, możemy zerwać kontakt z krewnym, który obciąża nas nadmiernymi obo-izkami, a
także opuścić dotychczasowe miejsce pracy, jeśli stawia się tam zbyt duże wymagania,
taiowskie „mechanizmy społeczne" stosowane są do uzgadniania zestawu ról; zob. R.K. Merton,
The Role %Problem in Sociological Theory, „British Journal of Sociology" 1957, nr 8, s. 113 i
nast. Tutaj zajmujemy się rdziej generalnym problemem, w którym zawiera się zestaw ról jako
specyficzne źródło napięcia związanego jehieniem ról społecznych. Co więcej, Merton zajmuje
się jedynie jednym z naszych problemów, integracją tościowego systemu ról jednostek w obrębie
wydzielonych segmentów systemu społecznego, podczas gdy | dodatkowo, problemem integracji
przez jednostkę jej całościowego systemu ról. Dlatego też niektóre na-! mechanizmy są paralelne
wobec Mertonowskich. Na przykład kontekstualizacja częściowo koresponduje tooma
mechanizmami Mertona: ochroną zachowań związanych z rolą przed obserwowalnością ze
strony part-(ff zestawu ról oraz z zapewnieniem obserwowalności konfliktu żądań stawianych
osobom zajmującym dany
Mis społeczny.
fc znów mechanizm ogólny, którego szczególnym przypadkiem jest Mertonowskie
„ograniczenie zestawu ról"
Wkm, s. 117).
158
W.J. Goo
i szukać innej pracy. Poza społecznymi, a nawet prawnymi ograniczeniami, związanymi z
eliminfl niem pewnych ról istnieje jednakże potrzeba kontynuowania interakcji w celu
podtrzymania wyoM żeń o samym sobie, a prawdopodobnie i całej struktury osobowościowej;
np. wiele osób czuje się zage-J bionych po przejściu na emeryturę - ich egzystencja przestaje być
społecznie doceniana.
4. Rozwinięcie relacji w obrębie roli (w zestawie ról). Jednostka™ poszerzyć swoją rolę o
nowe relacje jako alibi dla niewypelniania obowiązków w ramach już istniej cych relacji.
Dyrektor instytutu np. może podjąć nowe obowiązki uniwersyteckie, aby uzyskać i kę wobec
kolegów, że nie wypełnia zobowiązań, których się podjął wobec nich. Poza tym jed może
rozwijać swój zestaw ról w celu ułatwienia sobie relacji w innych rolach, np. przystęp
ekskluzywnego klubu po to, by wejść w nieformalne kontakty z osobami, którym wcześniej sprz
akcje i obligacje.
5.Przeszkody w nieograniczonym poszerzaniu zespołu ról jedi k i. Chociaż jednostka może
redukować swoje poczucie napięcia poprzez poszerzanie zespołu i lacji w roli), a poprzez to
obniżanie wymaganego poziomu działań dla poszczególnych ról, ten ] ma także swoje granice.
Po możliwym, początkowym spadku n a p i ę c i e w zestawie ról czyna wzrastać wraz ze
wzrostem liczby odgrywanych ról w szybsi tempie niż odpowiednie nagrody wynikające z
wypłat partnerów tychczasowych rolach. To zróżnicowanie bierze się z ograniczonego zasobu
środków! cych w dyspozycji jednostki. Nagrody nie mogą wzrastać w tym samym tempie, w
jakim przełaj poszerzanie układu ról, nawet gdy z początku jednostka osiąga sprawność w
manipulowaniu i lami), ponieważ w końcu musi zacząć ponosić porażki w wypełnianiu
przynajmniej niektórych] wiązań, skoro wciąż dodaje nowe relacje; w konsekwencji partnerzy
przestaną wypełniać sw wiązania w związku z odgrywaną rolą. Jak zatem widać, jednostka nie
może w nieskończoność p rzać zakresu swoich ról.
6.Ochrona przed niepożądanym wejściem w relacje z innymi, ka może wykorzystać szereg
technik w celu powstrzymania innych od inicjowania, a nawet j wania relacji w obrębie roli -
dyrektor zatrudnia sekretarkę, potrzebną do aranżowania spotkań,^ sor wybiera się na urlop
wypoczynkowy. Administrator korzysta z tego typu instrumentów św Jedną z najbardziej
powszechnych skarg wysokiego szczebla kadry dyrektorskiej i menedżer utyskiwanie na brak
czasu. Poczucie to jest ściśle związane z faktem że w rzeczywistości majj czas, a więc mogą nim
dysponować w taki sposób, jaki uznają za stosowny. Właśnie dlatego, i osoby napotykają i
akceptują szerszą gamę możliwości, wymagań, a nawet pokus związanych z o waniem roli niż
inni, muszą one częściej dokonywać wyborów i czują większe napięcie zwią grywaniem ról. Z
drugiej strony, pozostawanie pod taką presją dostarcza pewnej satysfakcji i z wolnością wyboru.
Na niższych pozycjach, a także w mniej otwartych systemach spoleczn wiązki są określone z
większą dokładnością, w związku z tym zmniejsza się liczba możliwości
Określanie albo wypełnianie warunków ro 1 i. Całościowa strukturas działa w kierunku redukcji
napięcia związanego z odgrywaniem ról społecznych. Techniki < powyżej wskazują, czy
jednostka w ogóle podejmie relacje związane z rolą czy też nie, ale nie { ją, jakie to konkretne
działania realizować będzie wobec drugiej osoby. U podstaw indywidua guracji ról społecznych
oraz ich ogólnego wzoru leży zwykły proces decyzyjny.
1.Ujęcie relacji w roli jako transakcji lub „przetargu".Wind układzie ról społecznych jednostka
napotyka podobne problemy jak w swoich działaniach e nych: ograniczone zasoby musi
rozmieścić w ten sposób, aby móc realizować alternatywne c szy system społeczny działa
podobnie jak system ekonomiczny. Dla obu problemem główny gracja, powstrzymanie ludzi od
pewnych działań i skłonienie do innych, i to bez względu chodzi o produkcję dóbr, czy o
zachowania religijne.
Gooafeń napięcia w roli
159
może lieją-nów-istka ( do wala
> s t-
(re-
tawaginato, że struktury ekonomiczne są także strukturami społecznymi, a decyzje ekonomicz-
jtakże decyzjami ze względu na odgrywane role społeczne, można by argumentować, że
twierdze-charakterze ekonomicznym są po prostu „szczególnym przypadkiem" twierdzeń
socjologicznych . fflkże z punktu widzenia bardziej rygorystycznej metodologii takie ujęcie
trzeba traktować scep-snie, skoro przynajmniej w chwili obecnej nie da się korpusu twierdzeń
ekonomicznych po prostu
iść z twierdzeń o charakterze socjologicznym . Jest raczej tak, że teoria ekonomiczna może sta-
lić owocne źródło idei socjologicznych, z uwagi na swą bardziej zaawansowaną strukturę. Ponie-
Jcisiy związek pomiędzy twierdzeniami ekonomicznymi a socjologicznymi nie jest jeszcze
dokład-t ustalony, słownictwo i koncepcje ekonomiczne są głównie używane w niniejszej
analizie w celu i przejrzystości wywodu, a poprawność rozwijanych twierdzeń socjologicznych
jest całkowi-eżna od istniejących odpowiedników na gruncie ekonomii . W takim ujęciu
działanie ekono-
e jest jednym ze sposobów odgrywania roli, ograniczonym przypadkiem, w którym ekonomiści
(wyrazić samo odgrywanie roli, nagrody i kary z tym związane w kategoriach pieniężnych .
a ujęciach jednostka musi odpowiedzieć na uprawnione żądania kierowane pod jej adresem
(defi-?ne jako oczekiwania, usługi, dobra, roszczenia pieniężne) poprzez wypełnianie
zobowiązań zwią-
1 z odgrywaną rolą (w postaci określonych zachowań, oferowanych dóbr, wypłat pieniężnych).
i analizę alternatywnych napięć w pełnieniu ról z jednej strony albo kalkulację kosztów związa-
i określonymi dobrami, usługami, sumami pieniężnymi z drugiej, jednostka dostosowuje się do
istotnych różnic strukturalnych pomiędzy obu ujęciami powinno być jednakże odnotowanych: 1)
W go-istnieją wyspecjalizowani producenci, przypuśćmy, producenci pszenicy, którzy oferują
jedynie jeden na rynku, nie ma jednak na gruncie socjologii odpowiadającej temu pozycji
społecznej, w której jednost-tylko jedną rolę. Niektórzy liderzy polityczni, religijni, wojskowi
czy zawodowi rzeczywiście „produ-usługi dla szerokiej rzeszy odbiorców, ale równocześnie
muszą odgrywać wiele innych ról na „rynku idy dorosły musi brać udział jako „producent"
przynajmniej w kilku takich „rynkach ról". 2) Odpowiednio ższego, w sferze ekonomicznej
każdy z nas działa na wielu rynkach jako „kupujący"; w sferze ról spo-jednakże działamy na
wielu rynkach zarówno jako sprzedający, jak i kupujący. 3) Co się z tym dalej | w sferze
ekonomicznej wejście na rynek w charakterze „producenta" bądź „konsumenta" może być odlo-
czasie nawet na wiele lat, możemy tam jednak wrócić, jeśli tylko mamy pieniądze; natomiast tak
długo, jak uczestniczymy w życiu społecznym, musimy pozostawać na „rynku ról":
potrzebujemy innych ludzi do nią, a oni potrzebują nas. 4) W sferze ekonomicznej możemy
odłożyć znacznie więcej pieniędzy, niż jesteśmy iwstanie wydać, możemy wyprodukować
znacznie więcej, niż jesteśmy w stanie sprzedać; w sferze społecznej pwdopodobnie zawsze
oczekujemy od naszego partnera więcej niż jest on nam w stanie dać, i nigdy nie jeste-few stanie
zaoferować mu tyle, ile by oczekiwał.
Najbardziej gruntowne i najświeższe omówienie stanu relacji pomiędzy obu rodzajami twierdzeń
znajduje się HParsons and N.J. Smelser, Economy and Society, Glencoe 1956.
Jednakże w tym przypadku, znowu, poprawność twierdzeń jest niezależna od ich źródeł. Jest
również oczywiście istnieją analogie do twierdzeń psychodynamicznych, ale znów ich wartość
socjologiczna jest niezależna od ?yteczności ich odpowiedników na gruncie psychologii.
Antropologowie już od co najmniej jednego pokolenia podkreślają, że teoria ekonomiczna
potrzebuje bardziej pralnych ram, aby móc uwzględniać także niepieniężne aspekty działań
ekonomicznych w społeczeństwach ijmitywnych. B. Malinowski, PrimitweEconomics ofthe
Trobriandlslanders, „Economic Journal" 1921, nr 31, JH6. Zob. także Malinowskiego
wcześniejszy artykuł, The Economic Aspects of the Intichiuma Ceremonies, ktśnft Tillagand
Edward Westermark, Helsingfors 1912 oraz Argonauts on the Western Pacific, London 112
(wyd. poi. Argonauci Zachodniego Pacyfiku: relacje o poczynaniach i przygodach krajowców z
Nowej him, oprać, i posłowie A. Waligórski, Warszawa 1967). Także R. Firth, Primitwe
Economics ofthe New Zea-^dMaori, New York 1929. Dla dyskusji o wzajemnych relacjach
pomiędzy rolami ekonomicznymi i religijnymi Mb. W.J. Goode, Religion Among the Primitives,
Glencoe 1951, rozdz. 5 i 6.
160
W.J. i
rozmaitych żądań kierowanych pod jej adresem poprzez przenoszenie akcji z jednej roli do innej.
( typy transakcji wyrażają, rzecz jasna, możliwość wyceniania dóbr, działań i pieniędzy.
W decyzjach związanych z odgrywaniem ról, podobnie jak w decyzjach ekonomicznych, jednoł
dąży do utrzymania napięcia w zestawie ról, kosztów związanych z rolą, kosztów pieniężnych
czyli kosztów określonych działań na możliwie najniższym poziomie i może nawet stosować
racjonalne stnl tęgie w rozwiązaniu problemu. Równocześnie jednak cała gama presji
zewnętrznych zmusi ją do przf | jęcia rozwiązań niezbyt dla niej przyjemnych. Jej decyzje mają
także często charakter bardziej rafl kowy niż kalkulatywny. Nawet gdy taki mają, może to nie
przynosić pożądanych rezultatów. Jedno* kieruje się raczej wyborami najbardziej obiecującymi
albo postrzeganymi jako najlepsze rozwiążą™ w danej sytuacji. „Analiza decyzyjna"
koncentruje się na samym wyborze oraz decyzjach poprzedzają cych i towarzyszących
wyborowi, dlatego tego typu podejście wydaje się adekwatne w ustaleniu ffl biegu zdarzeń, które
prowadzą do podjęcia decyzji .
W odgrywaniu roli zaczynamy doświadczać napięcia, obawy, niepokoju albo też presji ze stroi™
nych partnerów, jeśli poświęcimy więcej czasu i uwagi jakimś powinnościom, niż czujemy, że
było trzej albo inni uważają za konieczne. Napięcie może być odczuwane z tego powodu, iż
biorąc pod uwagę ogolą sumę zasobów przeznaczoną na odgrywanie danej roli, wydatkowaliśmy
ich zbyt dużo albo też ] ne koszty są zbyt wysokie z uwagi na wartość przypisaną odgrywaniu
danej roli. Relatywna silą odd wania tego typu presji ze strony rozmaitych zobowiązań wpływa z
kolei na indywidualny sposobi mieszczenia zasobów w całościowym systemie ról odgrywanych
przez jednostkę. System ów jest i kową wszystkich społecznych presji. Analiza alokacji zasobów
związanych z odgrywaniem ról spofe wymaga jednak znajomości wewnętrznego układu
wymagań, które jednostka stosuje wobec siebie s i które w ten sposób decydują ojej gotowości
do większego lub mniejszego zaangażowania w rolę
Proces alokowania napięć ułatwiany jest w pewien sposób, o czym już była mowa, przez zd
jednostki do manipulowania strukturą odgrywanych przez nią ról. Z drugiej jednak strony, taj
struktura podtrzymywana jest przez proces alokacji. Przykładowo, w kontekście norm właścró
chowania ze względu na odgrywaną rolę, o czym będzie mowa później, białe dziecko z
Południa( się stopniowo nauczyć, że jego rodzice będą niechętni bliskiej przyjaźni z czarnym
rówieśnilde] nie będą mieli nic przeciwko (zwłaszcza na wiejskim Południu) okazyjnym
znajomościom z i murzyńskimi. „Kastowa" interpretacja roli informuje białego chłopca, że w
pierwszym przy szło do „przesady w odgrywaniu roli", to znaczy do poniesienia zbyt dużych
kosztów z tym i nych. Tego typu społeczne presje, wyrażane poprzez mechanizmy indywidualne
i społeczne, mąjąs je odpowiedniki w mechanizmach ekonomicznych, gdzie towary także mają
„cenę umowną" price), w zależności od warunków, w których dochodzi do wyceny.
Analogicznie do tej sytuacji ja ka wyraża swoją moralną dezaprobatę, jeśli jej partner w roli
wkłada znacząco mniej wysiłku^ zwyczaj albo jego wymagania są znacząco większe niż zwykle.
We wszystkich społeczeństwach dziecko uczone jest „wartości rzeczy", czy to jeśli chodzi o (
materialne, czy zachowania poprzez wywieranie na nim presji, żeby podjęło określone zobowią
rezygnowało z innych, oraz poprzez wyjaśnienie j a k powinno posługiwać się posiadanymi
zasobami!
15 Zob. szereg dyskusji zawartych w: The Language ofSocial Research, red. P.E Lazarsfeld, M.
BosenbeiJ coe 1955, s. 387-448.
16 W podstawowych podręcznikach ekonomicznych cena jest determinowana poprzez relację
popytu onif i nie wymaga tego typu danych (np. dlaczego i ze strony których partnerów popyt
nie jest brany podi dlatego model ekonomiczny jest prostszy niż socjologiczny model roli.
Jednakże bardziej złożone gosp dobnie jak podmioty gospodarcze, muszą rozróżniać różne
składniki i źródła popytu.
" Niewątpliwie jednak lekcje takie mogą być bardziej zrozumiałe i pożyteczne, jeśli ową
„wartość" w dolarach raczej niż w nieuchwytnych (i trudnych do zmierzenia) kategoriach
moralnych lub esto
ta napięcia w roli
161
lOkreślanie wartości roli w procesie negocjacji Poziom zaangażowania anie roli, na który
ostatecznie decyduje się jednostka, a więc „wartość roli" (role price) jest interakcji pomiędzy
trzema czynnikami, działającymi na zasadzie popytu i podaży: a) do-iczasowym zaangażowaniu
w rolę lub zaangażowaniu w realizację normy związanej z jej odgrywa-iem, chodzi tu zatem o
gotowość do dalszego odgrywania roli, b) oceną co do spodziewanych reakcji wtnera wobec
wiasnych działań, c) aprobatą bądź dezaprobatą otoczenia, ważnych grup odniesie-lia, „osób
trzecich" wyrażaną zarówno w stosunku do sposobu odgrywania roli przez jednostkę, jak iw
stosunku do reakcji z tym związanych ze strony jej partnera w roli.
Jednostka będzie wykazywała wysoki poziom zaangażowania w rolę („zapłaci dużo") jeśli b a r-
io chce wypełniać związane z tym zobowiązania w porównaniu z innymi obowiązkami. Poświęci
iżo czasu i energii wykonywanemu zawodowi, jeśli praca sprawia jej przyjemność albo też jest
głębo-
B zaangażowana normatywnie w realizowane poprzez pracę zawodową cele. Gotowość do
poświęceń
odgrywaniu roli zmienia się, będąc funkcją samoistnych gratyfikacji związanych z
wykonywaniem
aynności, spodziewanych jej rezultatów oraz wewnętrznej samooceny w postaci wyrzutów
sumienia,
wstydu, poczucia obowiązku itp.
W zależności od tego, czego odgrywający rolę spodziewa się po partnerze, jest on bardziej
skłonny to„przesady" albo wysokiego zaangażowania w rolę, jeśli ów partner (w porównaniu z
innymi) będzie nagradza! zarówno lepsze, jak i gorsze „występy" związane z nałożonymi przez
rolę obowiązkami. Dla-egoteż moja wiedza o tym, co skłania moją ukochaną do uśmiechu, a co
do zmarszczenia brwi, będzie miała istotny wpływ na moje zachowanie. Jednakże jeśli ona
kocha mnie bardzo, a ja ją tylko trochę, to, B/się uśmiecha, czy marszczy brwi, będzie miało
mniejsze znaczenie dla mojego postępowania wo-Bniej . Władza, nastawienie czy też inne
zasoby partnera roli mają wpływ na to, jak zachowuje się Inostka, ponieważ pozwalają one
partnerowi nakładać na jednostkę nagrody i kary. Jednostka do-trzega te konsekwencje w sensie
poznawczym, ale reaguje emocjonalnie. Jeśli zatem jednostka aspi-ye do tego, żeby być
akceptowaną przez osobę lub grupę o wyższym statusie społecznym, będzie msiala się bardziej
starać w odgrywaniu roli niż wobec osób i grup o niższej pozycji. To ostatnie irierdzenie
wymaga dalszych doprecyzowań. Partner roli może być w stanie, z uwagi na swą pozycję,
nagrodzić jednostkę bardziej, niż czyni to wobec innych o podobnym statusie, jednakże ta
dodatkowa Bagroda może być niczym więcej niż ogólnie akceptowaną premią za wyróżniające
się zachowanie. Idrugiej jednak strony, dodatkowa nagroda może być czasami postrzegana przez
innych jako nieade-taratna w stosunku do zasług. Może być też tak, że jednostka może poprzez
szczególne starania w jed-nej sferze jej kontaktów z partnerem rekompensować zaniedbania
bądź porażki w innej, jak to, po-?edzmy, czyni żywiciel rodziny, który stara się wynagrodzić
dzieciom niski standard życia poprzez pycie dla nich dobrym kumplem. Czasami też kolejne
konsekwencje większego zaangażowania bądź nriększonych nagród mogą być brane pod uwagę
przez obu partnerów w procesie negocjowania wzajemnych relacji w obrębie roli.
Jeśli partner nieustannie nalega na coraz większe zaangażowanie w rolę, niż to jednostka jest
rstanie bądź życzy sobie robić, wówczas może ona zmniejszyć napięcie w roli poprzez
ochłodzenie itosunków z partnerem lub grupą albo poprzez poszukiwanie nowych relacji, w
których napięcie związane z odgrywaniem roli jest mniejsze .
- 3. Ograniczenia w „swobodnym negocjowaniu r o 1 i". Trzecim składnikiem bra-ppod uwagę
przy negocjowaniu roli jest szersza sieć powiązań społecznych jednostki - tzw. osoby
V W. Waller, Principle ofLeast Interest, [w:] W. Waller, R. Hill, The Family, New York 1952, s.
191-192. łbt L. Festinger, Derivation C, [w:] A Theory ofSocial Comparison Processes,
Laboratory for Research in brial Relations, University of Minnesota, „Reprint Senices" 1955, nr
22, s. 123. Zob. także L. Festinger, J. Tor-%B. Willerman, Self-Evaluation as a Function of
Attraction to the Group, „Reprint Services" 1955, nr 24.

162

Pl
trzecie - z którymi jednostka i jej partner w roli wchodzą w interakcje. Jeśli jednostka lub jej
partnerB w stanie zmusić drugiego do szczególnie wysokiego zaangażowania w odgrywanie roli,
wówczas osa trzecie mogą próbować wpłynąć na każdego z nich lub obu razem, żeby powrócili
w swych relacjaclB bardziej zrównoważonego układu. Nie muszą wcale działać z poczucia
moralnego obowiązku, ale I* rować może nimi ich własny interes, skoro: a) eksploatowana
jednostka może zacząć wymagać od h zbyt dużo albo dawać z siebie zbyt mało, w związku z
czym: b) zakłóceniu ulegnie prawidłowy sposij wypełniania roli przez eksploatowaną jednostkę
w stosunku do nich. Te presje wywierane przez «? trzecie zawierają przesłanie w stosunku do
jednostki i jej partnera, że sposób, w jaki wypełniają ? swoje zobowiązania wobec siebie, może
mieć pozytywne bądź negatywne skutki dla powiązanjJ z nimi osób .
Nie ma ani teoretycznej, ani empirycznej jasności co do tego, czy owe osoby trzecie zawsze
musu być jakąś konkretną grupą odniesienia, czy też w pewnych sytuacjach mogą oznaczać cale
spolecJ stwo. Wiele norm specyficznych dla grup odniesienia okazuje się szczególnymi
przypadkami alboa kacjami podobnych wzorców funkcjonujących w szerszej społeczności.
Pewne grupy, takie jak pi» stępcze gangi czy kliki partyjne, mogą radykalnie różnić się w
wyznawanych standardach etycznJ od reszty społeczeństwa. W takich wypadkach interakcja
wielu odmiennych presji wywieranyeB jednostkę i jej partnera w roli przez różne grupy może
być dość złożona. Przypuszczamy, że to,fl z tych grup ma glos decydujący dla przebiegu
negocjacji pomiędzy jednostką a jej partnereiM funkcją zainteresowania ze strony tych grup
przebiegiem negocjacji oraz stopnia wpływu, pkiiĄ wywierać albo na jednostkę, albo na jej
partnera w roli.
[...]
Peter Blau
TEORIA I ROZWÓJ BIUROKRACJI'
Pojęcie biurokracji
Wedle Webera, g\ówne cechy struktury biurokratycznej (przypadku „typu idealnego" ~) są
następują
1. „Istnieje trwały podział niezbędnych dla celów tworu cechującego się panowaniem biuroto
nym, regularnych czynności jako urzędowych obowiązków". Wyraźny podział pracy umożliwia!
nianie na poszczególnych stanowiskach jedynie wyspecjalizowanych ekspertów i uczynienie 1
Warto odnotować, na przykład, potencjalne „uwiedzenie" matki przez dziecko; matka może
chcieć i dziecku różne przyjemności, żeby było szczęśliwe, ale może za to zostać upomniana
przez innych, I sposób „psuje" dziecko.
* Tytuł oryg. Theory and Development ofBureaucracy, fragm. P. Blau, Bureaucracy in Modern i
York 1969, przekład K. Gadowska.
Typ idealny zostanie omówiony w dalszej części niniejszego tekstu.
M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, tłum. D. Lachowska, Warszawa 2002, s. 693.
ins
ruj,
Ib
Pew
wyd
leoiia i rozwój biurokracji
163
odpowiedzialnym za efektywne wywiązywanie się ze swych obowiązków. Wysoki stopień
specja-stal się na tyle silnie częścią naszego życia spoleczno-gospodarczego, że przejawiamy
skłon-do zapominania, iż nie byl on w poprzednich epokach zjawiskiem powszechnym, lecz
stanowi
iwo świeżą innowację biurokratyczną.
.Organizacja urzędów opiera się na zasadzie hierarchii; tj. każdy niższy urząd podlega kontroli
irowi urzędu wyższego". Każdy urzędnik w hierarchii administracyjnej jest odpowiedzialny
swym przełożonym zarówno za decyzje i działania własne, jak i swych podwładnych. By móc
się z ponoszonej za pracę podwładnych odpowiedzialności, sprawuje nad nimi władzę, co iż ma
prawo wydawania im poleceń, ci zaś mają obowiązek im się podporządkować. Władza ta st
ściśle określona i ograniczona do poleceń dotyczących działań urzędowych. Użycie prerogatyw
statusowych celem rozszerzenia władzy kontrolnej w stosunku do podwładnych poza owe limity
stano-irinieuprawomocnione wykorzystanie władzy biurokratycznej.
3. Działania kierowane są przez „spójny system abstrakcyjnych reguł... [i] polegają na stosowa-ii
owych reguł w odniesieniu do poszczególnych przypadków". Ów system standardów
zaprojektowany został w celu zapewnienia jednolitości w wykonywaniu każdego z zadań,
niezależnie od licz-If osób w nie zaangażowanych, oraz koordynacji różnych zadań. Stąd
odpowiedzialność każdego uzlonków organizacji, jak również relacje pomiędzy nimi określone
są przez jasno sprecyzowane ffiguty i przepisy. Nie oznacza to, iż biurokratyczne obowiązki
mają z konieczności nieskomplikowani rutynowy charakter. Należy pamiętać, iż ścisłe trzymanie
się ogólnych standardów podczas odejmowania decyzji dotyczących określonych przypadków
charakteryzuje nie tylko pracę szere-jwego urzędnika, ale również sędziego Sądu Najwyższego.
W przypadku tego pierwszego może to ijmagać jedynie wypełniania dokumentów w porządku
alfabetycznym; w przypadku tego ostatniego ipaga to interpretacji prawa danego państwa w celu
rozstrzygnięcia najbardziej skomplikowali] zagadnień prawnych. Pod względem swej złożoności
obowiązki biurokratyczne obejmują całe tatinuum pomiędzy owymi skrajnościami.
4. „Idealny urzędnik sprawuje swój urząd... [w] duchu formalnej bezosobowości, sine im et
studio, bez nienawiści czy namiętności, a stąd bez osobistego zaangażowania uczuciowego i
entuzjazmu"0. Icelu zapewnienia racjonalnych standardów kierowania działaniami w sposób
wolny od wpływu wzglę-fer osobistych, wewnątrz organizacji, w szczególności zaś w stosunku
do klientów, winno panować udejście bezstronne. Jeśli urzędnik żywi silne uczucia względem
niektórych podwładnych bądź klientów, nie jest w stanie powstrzymać owych uczuć od wpływu
na jego urzędowe decyzje. W rezultacie, icsto samemu nie zdając sobie z tego sprawy, może być
szczególnie pobłażliwy w ocenie pracy jedne-{jzpodwtadnych lub może dyskryminować
wybranych klientów, faworyzując innych. Wyłączenie wzglę-i» osobistych ze spraw
urzędowych stanowi warunek wstępny bezstronności, jak również efektyw-
jlWeber, The Theory of Sodal and Economic Organization, tłum. A.M. Henderson, T. Parsons,
New York 1947, |B1. (Por. M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, op. cii, s. 694: „Istnieje
zasada hierarchii urzędowej i toku stancji, to znaczy trwale ustanowiony system nadrzędności i
podrzędności organów, w którym wyższe nadzo-Bfższe").
\ukm, s. 330. (Por. ibidem, s. 695: „Ustawowo przyznane danemu organowi uprawnienia do
zawiadywania mymi sprawami za pomocą rozporządzeń nie uprawniają go do regulacji w
postaci pojedynczych rozkazów, pranych od przypadku do przypadku, lecz jedynie do regulacji
abstrakcyjnych"). Mm, s. 340. (Por. ibidem, s. 707: „W rozwiniętej w pełni biurokracji rządzi
również w pewnym szczególnym isie zasada sine ira et studio. Jej specyficzna, pożądana w
kapitalizmie swoistość objawia się tym pełniej, im fciej się ona »odczfowiecza«, a zatem w im
większej mierze udaje się jej - właściwe jej, i poczytywane za I - wyłączenie upodobania,
nienawiści i wszystkich czysto osobistych, w ogóle wszystkich irracjonalnych, Wdających się
kalkulacji, elementów uczuciowych z załatwiania spraw urzędowych").

164

ności. Czynniki, które sprawiają, iż biurokrata rządowy jest niepopularny wśród swych klientów,
zdystansowana postawa i brak prawdziwego zainteresowania ich problemami, w rzeczywistości
są dla owych klientów korzystne. Bezinteresowność i brak osobistego interesu idą w parze.
Urzędnik, któiy nie zachowuje dystansu spoiecznego i zaczyna się osobiście interesować
sprawami swych klientom ma sktonność do stronniczości w ich traktowaniu, faworyzowania
tych, których lubi, w stosunku <? innych. Bezosobowa bezstronność prowadzi do równego
traktowania wszystkich osób, przyczyniajm się do wzrostu demokracji w administracji.
5. Zatrudnienie w organizacji biurokratycznej opiera się na kwalifikacjach technicznych i jest ł
bezpieczone przed arbitralnym zwolnieniem. „Stanowi ono karierę zawodową. Istnieje system
»awaH sowania« zgodnie z zasadą starszeństwa lub osiągnięć bądź obu" . Tego rodzaju polityka
kadrom z jaką można się zetknąć nie tylko w służbie cywilnej, ale również w wielu
przedsiębiorstwach prymtj nych, sprzyja rozwojowi lojalności w stosunku do organizacji oraz
esprit de corps pośród jej czlot ków. Stanowiąca jej rezultat identyfikacja pracowników z
organizacją motywuje ich do dokładani większych starań w realizacji jej interesów. Może
również wywołać skłonność do myślenia o solki samych jako o klasie oddzielonej od i wyższej
w stosunku do reszty społeczeństwa. Pośród urzędiH ków służby cywilnej ta tendencja jest
bardziej wyraźna w Europie, szczególnie w Niemczech, aniiel w Stanach Zjednoczonych, jednak
pośród funkcjonariuszy sil zbrojnych tendencja ta widoczna m również w Stanach.
6. „Doświadczenie wskazuje powszechnie, że czysto biurokratyczny typ organizacji
zarządzając? [...], z czysto technicznego punktu widzenia, zdolny jest do osiągnięcia
najwyższego stopnia efektjfj ności". „W pełni rozwinięty mechanizm biurokratyczny ma się do
nich tak, jak maszyna do niezmedJ nizowanych sposobów wytwarzania dóbr". Biurokracja
rozwiązuje szczególny problem organizacji dotyczący maksymalizacji efektywności organizacji,
nie zaś jedynie efektywności jednostek.
Wyższa efektywność administracyjna organizacji biurokratycznej stanowi spodziewany rezul
kilku różnych zarysowanych przez Webera cech. By jednostka pracowała efektywnie, musi poafl
i niezbędne umiejętności oraz racjonalnie i energicznie je stosować. Jednakże by organizacja daj
y efektywnie, musi zostać spełnionych więcej warunków. Każdy z jej członków musi posiadać
spcS r styczne umiejętności potrzebne do wykonywania swych zadań. Stanowi to cel
specjalizacji orail trudniania w oparciu o techniczne kwalifikacje, często potwierdzone za
pomocą obiektywnych Jednakże nawet w przypadku specjalistów przeszkodę w podejmowaniu
racjonalnych decyzji stanowić osobiste nastawienie. Nacisk na bezosobową bezstronność ma na
celu wyeliminowań^ źródła irracjonalnych działań. Jednak indywidualna racjonalność nie
wystarcza. Jeśli członki ganizacji mieliby podejmować decyzje niezależnie, ich praca nie byłaby
skoordynowana, na czym piałaby efektywność organizacji. Stąd istnieje potrzeba dyscypliny w
celu ograniczenia zasięgi/ nalnej uznaniowości, którą zapewnia system reguł i przepisów oraz
hierarchia nadzoru. Ponadl^ tyka kadrowa, która zapewnia pracownikom poczucie
bezpieczeństwa zatrudnienia i pozwala awansu za rzetelne wypełnianie obowiązków, zniechęca
do prób robienia wrażenia na pn poprzez wprowadzenie pomysłowych innowacji, które mogą
zagrozić koordynacji. By nacisk
nej.
\a\
Mdem, s. 334. (Por. źbżdem, s. 699: „Urzędnik, odpowiednio do hierarchicznego uporządkon,
R
ności. Czynniki, które sprawiają, iż biurokrata rządowy jest niepopularny wśród swych
klientów,™ stansowana postawa i brak prawdziwego zainteresowania ich problemami, w
rzeczywistości są dk owych klientów korzystne. Bezinteresowność i brak osobistego interesu idą
w parze. Urzędnik, którj nie zachowuje dystansu społecznego i zaczyna się osobiście
interesować sprawami swych klie™ ma skłonność do stronniczości w ich traktowaniu,
faworyzowania tych, których lubi, w stosunkuj innych. Bezosobowa bezstronność prowadzi do
równego traktowania wszystkich osób, przyczyniąji się do wzrostu demokracji w administracji.
5. Zatrudnienie w organizacji biurokratycznej opiera się na kwalifikacjach technicznych i jest a
bezpieczone przed arbitralnym zwolnieniem. „Stanowi ono karierę zawodową. Istnieje system
»avnj sowania« zgodnie z zasadą starszeństwa lub osiągnięć bądź obu". Tego rodzaju polityka
kadmuj z jaką można się zetknąć nie tylko w służbie cywilnej, ale również w wielu
przedsiębiorstwach p™ nych, sprzyja rozwojowi lojalności w stosunku do organizacji oraz esprit
de corps pośród jej czla ków. Stanowiąca jej rezultat identyfikacja pracowników z organizacją
motywuje ich do dokladai większych starań w realizacji jej interesów. Może również wywołać
skłonność do myślenia o ? samych jako o klasie oddzielonej od i wyższej w stosunku do reszty
społeczeństwa. Pośród un| ków służby cywilnej ta tendencja jest bardziej wyraźna w Europie,
szczególnie w Niemczech, a
w Stanach Zjednoczonych, jednak pośród funkcjonariuszy sił zbrojnych tendencja ta wido
również w Stanach.
6. „Doświadczenie wskazuje powszechnie, że czysto biurokratyczny typ organizacji za [...], z
czysto technicznego punktu widzenia, zdolny jest do osiągnięcia najwyższego stopnia i ności"7.
„W pełni rozwinięty mechanizm biurokratyczny ma się do nich tak, jak maszyna do niez
nizowanych sposobów wytwarzania dóbr". Biurokracja rozwiązuje szczególny problem organii
dotyczący maksymalizacji efektywności organizacji, nie zaś jedynie efektywności jednostek.
Wyższa efektywność administracyjna organizacji biurokratycznej stanowi spodziewany rezu
kilku różnych zarysowanych przez Webera cech. By jednostka pracowała efektywnie, musi]
niezbędne umiejętności oraz racjonalnie i energicznie je stosować. Jednakże by organizacja <
efektywnie, musi zostać spełnionych więcej warunków. Każdy z jej członków musi posiadać sp
styczne umiejętności potrzebne do wykonywania swych zadań. Stanowi to cel specjalizacji (
trudniania w oparciu o techniczne kwalifikacje, często potwierdzone za pomocą obiektywnych I
Jednakże nawet w przypadku specjalistów przeszkodę w podejmowaniu racjonalnych de
stanowić osobiste nastawienie. Nacisk na bezosobową bezstronność ma na celu wyeliminow
źródła irracjonalnych działań. Jednak indywidualna racjonalność nie wystarcza. Jeśli człon
ganizacji mieliby podejmować decyzje niezależnie, ich praca nie byłaby skoordynowana, na cz,
piałaby efektywność organizacji. Stąd istnieje potrzeba dyscypliny w celu ograniczenia zasię
nalnej uznaniowości, którą zapewnia system reguł i przepisów oraz hierarchia nadzoru. Pon tyka
kadrowa, która zapewnia pracownikom poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia i pozwala c
awansu za rzetelne wypełnianie obowiązków, zniechęca do prób robienia wrażenia na prz
poprzez wprowadzenie pomysłowych innowacji, które mogą zagrozić koordynacji. By naciski
Ibidem, s. 334. (Por. ibidem, s. 699: „Urzędnik, odpowiednio do hierarchicznego
uporządkowania! nastawiony jest na pewną karierę, od najniższych, mniej ważnych i gorzej
opłacanych stanowisk do? Przeciętni urzędnicy domagają się naturalnie możliwie
mechanicznego ustalenia warunków awans' nie w hierarchii urzędów, to przynajmniej pensji,
wedle zasady »starszeństwa«, ewentualnie, przy i instytucji egzaminów fachowych, z
uwzględnieniem oceny otrzymanej na egzaminie fachowym").
Ibidem, s. 337. (Por. ibidem, s. 706: „Decydującą przyczyną rozpowszechnienia się
biurokratycznej i była zawsze jej czysto techniczna przewaga nad wszystkimi innymi formami").
Ibidem.
irsza ' Ogoli
furia i rozwój biurokracji
165

upilnowane podporządkowanie się regułom i zarządzeniom nie podkopał motywacji


pracowników do święcenia energii swej pracy, należy zapewnić zachęty do podejmowania
wysiłku. Funkcji tej służy lolityka zatrudnienia kultywująca lojalność w stosunku do organizacji
i zapewniająca awans na podmie merytorycznych kwalifikacji. Innymi słowy, łącznym efektem
cech biurokracji jest stworzenie runków społecznych, które zmuszają każdego z członków
organizacji do działania w sposób, który, ez względu na to, czy wydaje się racjonalny, czy nie z
jego indywidualnego punktu widzenia, umożli-lia racjonalną realizację celów organizacji.
Unikając wyrażenia tego wprost, Weber dostarcza funkcjonalnej analizy biurokracji. W tym fpie
analizy społeczna struktura jest wyjaśniana przez pokazanie, jak każdy z jej elementów przyczy-
liędojej trwałości i skutecznego działania. Jednakże zajęcie się odkrywaniem pozytywnego
wkładu danego elementu pociąga za sobą niebezpieczeństwo, że uczony zaniedba badania
zaburzeń, jakie ne elementy powodują w strukturze. W rezultacie może powstać obraz struktury
społecznej, która lydąje się funkcjonować spokojniej, aniżeli dzieje się to naprawdę, ponieważ
pominie się zakłócenia, fóemąją miejsce w rzeczywistości. By uchronić się przed tym
niebezpieczeństwem, konieczne jest, zauważa Robert K. Merton, rozszerzenie analizy poza
proste rozważenie funkcji. Szczególną wagę, idzie o uniknięcie fałszywych implikacji
dotyczących stabilności, jak również wytłumaczenie zmiany ;nej mają badania d y s f u n k c j i,
tj. tych konsekwencji, które zaburzają procesy dostosowy-się i powodują problemy w strukturze
.
lewizja powyższych rozważań na temat cech biurokracji w świetle koncepcji dysfunkcji ujawnia
pości i sprzeczne tendencje. Jeśli postawy członków organizacji względem siebie cechuje pełna
bezstronność, jest mało prawdopodobne, by wykształcił się między nimi esprit de corps. Ścis-
twanie władzy w interesie dyscypliny skłania podwładnych, którym zależy, by przełożeni wy-ich
oceniali, do ukrywania błędnych działań przed przełożonymi. Owe utrudnienia w przepływie
Annacji w górę hierarchii stanowią przeszkodę dla efektywnego zarządzania. Nacisk na
konformizm iwnież prowadzi do wywoływania sztywności w zachowaniu urzędowym i utrudnia
racjonalne wydanie sądów, niezbędne dla efektywnego wykonywania zadań. Jeżeli podstawę
awansu stanowią kryte-» merytoryczne, wielu pracowników nie posunie się naprzód w swej
karierze. Jeśli zaś podstawą lansu jest w głównej mierze starszeństwo, by umożliwić
pracownikom doświadczenie go i tym sa-cm zachęcić ich do identyfikacji z organizacją, system
awansowania nie dostarczy silnych motywacji idokladania starań i doskonalenia się w swym
zawodzie. Te ilustracje są wystarczające, by pokazać, sten sam czynnik, który przyczynia się do
poprawy efektywności pod jednym względem, często stawi dla niej zagrożenie pod innym. Może
to mieć zarówno funkcjonalne, jaki dysfunkcjonalne tasekwencje.
Weber dobrze zdawał sobie sprawę z tych przeciwstawnych tendencji w strukturze biurokratycz-
4 Jednakże z uwagi na to, że zajmował się dysfunkcjami jedynie ubocznie, jego rozważania na
ten lemat pozostawiają wrażenie, że sprawność administracyjna w biurokracjach jest bardziej
stabilna iiniej problematyczna, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Po części stanowiło jego
intencję przed-fcwienie wyidealizowanego wizerunku struktury biurokratycznej, użył zatem
narzędzia pojęciowego bsownie do tego celu. Przyjrzyjmy się krytycznie owemu narzędziu
pojęciowemu.
lub. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, tłum. E. Morawska, J. Wertenstein-
Żuławski, łrszawa 1982, s. 92-152.
Ogólne omówienie analizy funkcjonalnej w: E. Chinoy, Sociological Perspective: Basic
Concepts and Their mications, New York 1954, rozdz. 5.

166
Implikacje konstruktu typu idealnego

Weber zajmował się biurokracją jako czymś, co nazwał „typem idealnym". To metodologiczne i
nie reprezentuje średniej z cech wszystkich istniejących biurokracji (lub innych struktur sp
nych), ale czysty typ, wywiedziony z wyabstrahowania najbardziej charakterystycznych biurok
nych aspektów wszystkich znanych organizacji. Jako że doskonała biurokratyzacja nigdy nie jest
w| zrealizowana, żadna empiryczna organizacja nie odpowiada w pełni owemu naukowemu
konsti Poddawano krytyce fakt, iż Weberowska analiza wymyślonego typu idealnego nie
zapewnia rozun konkretnej biurokratycznej struktury. Jednakże owa krytyka zapomina o fakcie,
że konstrukt ( alnego pomyślany został jako wskazówka w badaniach empirycznych, nie zaś jako
ich substytut. 1 ukazanie cech biurokracji w czystej formie kieruje uwagę badacza na te aspekty
organizacji, musi on przeanalizować w celu określenia stopnia ich biurokratyzacji. Jest funkcją
wszelkich sch tów pojęciowych określenie czynników, jakie muszą zostać wzięte pod uwagę w
badaniach, i i ich zdefiniowanie.
Jednakże typ idealny nie jest po prostu schematem pojęciowym. Zawiera on bowiem nie tylko|
nicje pojęć, ale również uogólnienia na temat związków pomiędzy nimi, w szczególności hipoti
różnorodne cechy biurokratyczne prowadzą do wzrostu efektywności zarządzania. Podczas gdyd
cje pojęciowe są z góry zakładane w badaniach i nie są poddawane weryfikacji przez wyniki 1
hipotezy odnoszące się do związków pomiędzy czynnikami są poddawane tego rodzaju wer czy
na przykład ściśle hierarchiczne panowanie w rzeczywistości sprzyja [wzrostowi] wydajno
kwestią empiryczną, a nie przedmiotem definicji. Niemniej, jako konstrukt naukowy, typ ide
może zostać obalony przez dowody empiryczne. Jeżeli wyniki badań kilku organizacji potwien
iż władza o ścisłej strukturze hierarchicznej nie łączy się z efektywnością, nie stanowiłoby to c
na to, iż żadna taka relacja nie istnieje w typie idealnym biurokracji. Pokazałoby to jedynie, i
organizacje nie są w pełni zbiurokratyzowane. Ponieważ generalizacje na temat wyidealizowanyi
nów nie podlegają testowaniu w systematycznych badaniach, nie ma dla nich miejsca w nauce. J
giej wszelako strony, jeśli bierzemy pod uwagę dowody empiryczne i modyfikujemy zgodnie i
generalizacje, zajmujemy się wówczas przeważającymi w strukturach biurokratycznych tend a
nie czystym typem.
Dwie wprowadzające w błąd implikacje pojęcia biurokracji typu idealnego zasługują na s uwagę.
Badacz organizacji społecznej zajmuje się wzorami działań i interakcji, które odsla
zorganizowane jest zachowanie społeczne, a nie wyjątkowymi odchyleniami od tych wzorów. 1
jeden urzędnik denerwuje się i krzyczy na swych kolegów, zaś inny spóźnia się do urzędu,
znaczenia dla rozumienia organizacji, chyba że rzadkie występowanie takich zdarzeń wsk mają
one charakter idiosynkratyczny, różniący się od dominującego wzoru. Decyzja Webera, byi się
jedynie czystą formalną organizacją biurokracji, sugeruje, że wszystkie odchylenia od i
formalnych mają charakter idiosynkratyczny i nie mają znaczenia dla badacza organizacji,
badania empiryczne pokazały jednak, że to podejście jest mylące. Pośród członków biur*
ksztakają się nieformalne relacje i nieoficjalne praktyki, które przyjmują zorganizowaną I będąc
oficjalnie usankcjonowanymi. Chester I. Barnard, jeden z pierwszych, którzy zwrócili im to
zjawisko, utrzymywał, że „organizacje nieformalne są niezbędne dla działania organizacji 1
nych"". Wzory nieformalne nie występują na zasadzie wyjątku, lecz przeciwnie, stanowią t cząść
or&anizaciiUurokratycmycYY i i te&o povro4u musza, tyć um&\e.Mane przy ich ^
Podejście "WebeTa implikuje również, że jakiekolwiek odchylenia od struktury formalnej sąs
we dla efektywności zarządzania. Ponieważ typ idealny pojmowany jest jako doskonale spraw
' Cn.l.Ba.ma.t4, Funkcje kierownicze,Kratów-Wamam \W\, s. Vtf>.
Iioria i rozwój biurokracji
167
zacja, wszelkie odchylenia muszą wpływać negatywnie na jej sprawność. Istnieje wiele
dowodów cych do przeciwstawnych wniosków. Relacje nieformalne i nieoficjalne praktyki
często przy-ąją się do wzrostu efektywności działań. W każdym razie znaczenia nieoficjalnych
wzorów dzia-ia nie sposób określić z góry na gruncie teorii, a jedynie na podstawie rzeczowych
badań. Przed pieniem do analizy studiów przypadków biurokracji warto zbadać warunki, które
przyczyniają [ do rozwoju biurokracji.
powodujące biurokratyzację
Rwiedzenie, iż istnieje historyczna tendencja w kierunku biurokracji, jest równoznaczne ze
stwier-teniem, iż wiele organizacji dokonuje zmiany form zarządzania od mniej do bardziej
biurokratycznych. Jednakże trend historyczny i zmiany w określonej organizacji stanowią różne
zjawiska. Oba są wyrazem procesu biurokratyzacji, jednak z uwagi na to, iż wyjaśniają je inne
warunki, zostaną omówione oddzielnie.
Warunki historyczne
Jednym z warunków historycznych sprzyjających rozwojowi biurokracji jest gospodarka
pieniężna. k stanowi to jednak absolutnego warunku wstępnego. Istniały biurokracje opierające
się na zapłacie maturze, np. w Egipcie, Rzymie czy Chinach. Jednakże, generalnie, gospodarka
pieniężna umożliwia wypłatę regularnych wynagrodzeń, co z kolei tworzy kombinację
zależności i niezależności, najbardziej sprzyjającą dokładnemu wypełnianiu biurokratycznych
obowiązków. Niewynagradzani wolontariusze są zbyt niezależni w stosunku do organizacji, by
niezawodnie podporządkować się jej dyscyplinę. Z drugiej strony, niewolnicy są nazbyt zależni
od swych panów, by mieć motywacje do wzięcia na śebie obowiązków i wywiązania się z nich z
własnej inicjatywy. Ekonomiczna zależność pracowników ifezymujących pensję od swej pracy i
równocześnie swoboda w realizowaniu kariery rodzi orientację ?pracę, jakiej wymaga
zdyscyplinowane i odpowiedzialne postępowanie. W rezultacie w okresie za-ón nastąpił rozwój
systemu monetarnego i zniesienie niewolnictwa, istniało zaledwie kilka przykładów biurokracji.
Wspominano już, iż sama wielkość organizacji przyczynia się do rozwoju biurokracji, jako że
stanowi ona mechanizm wykonywania zadań administracyjnych o dużej skali. Wielki
nowoczesny naród, Bedsiębiorstwo lub związek z większym prawdopodobieństwem będą
zbiurokratyzowane aniżeli ich idpowiedniki w przeszłości. Jednakże bardziej istotne niż
wielkość jako taka jest pojawienie się szczerych problemów administracyjnych. I tak w
starożytnym Egipcie kompleksowe prace związane z budowaniem i regulowaniem kanałów w
całym kraju dały początek pierwszej znanej w historii wielkiej kńirokracji. W innych krajach,
zwłaszcza tych, które posiadały długie granice wymagające obrony, wpro-wjdzono metody
biurokratyczne w celu rozwiązania problemu organizacji sprawnej armii oraz związano z tym
zadania pobierania podatków na cele wojskowe. Nieposiadająca granic lądowych Anglia
Irzymywała we wcześniejszych wiekach jedynie małą armię, co może w części tłumaczyć fakt,
że Wencja do biurokratyzacji była tam mniej wyraźna niż w przypadku narodów
kontynentalnych, któ-łmusiały utrzymywać wielkie armie. Weber przytacza zwycięstwo purytan
pod przewodnictwem Crom-wellanad kawalerami, walczącymi bardziej heroicznie, lecz z
mniejszą dyscypliną, jako ilustrację wyż-aej efektywności zbiurokratyzowanej armii .
pot). M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, op. cit., s. 851. Znający zagadnienie czytelnik
rozpozna, iż powyż-prozważania wiele zawdzięczają M. Weberowi. Jest rzeczą powszechnie
wiadomą, że zasoby wiedzy historycz-?Webera oraz jego głębokie teoretyczne spostrzeżenia
dotyczące biurokracji uznać można za wybitny wkład ?iziedzinę badań, nawet jeśli nie wszyscy
zgadzają się z jego zastosowaniem konstruktu typu idealnego.
168

R!
System kapitalistyczny również przyczynił się do rozwoju biurokracji. Racjonalna ocena i
gospodarczego, jaką zakłada się w kapitalizmie, wymaga, by stałe procesy konkurencji rynkowej
i były w sposób nieprzewidywalny zakłócane przez siły zewnętrzne. Arbitralne działania
tyranów { tycznych, podobnie jak bandytyzm, piractwo i wstrząsy społeczne, przeszkadzają w
racjonalnej 1 lacji zysków i strat. Interes kapitalizmu wymaga zatem nie tylko obalenia władców
tyranów, ale i ustanowienia rządów na tyle silnych, by zdolne były utrzymać porządek i
równowagę. Zauważmy, i rewolucji amerykańskiej tacy reprezentanci kapitalistów jak
Alexander Hamilton opowiadali się 2 nym rządem federalnym, podczas gdy reprezentanci
farmerów, w stylu Jeffersona, popierali sł; centralny.
Kapitalizm promuje zatem efektywne i szerokie działania rządu. Prowadzi również do biur zacji
w innych sferach. Ekspansja firm prywatnych i stanowiące jej konsekwencję przeniesienie 1
szóści pracowników do działań kierowanych bezpośrednio zasadą zysku uczyniły wprowadzeń
rokratycznych metod zarządzania w coraz wyższym stopniu koniecznym ze względu na wzrost ^
tywności. Z kolei wielkie korporacje zmuszają pracowników, którzy nie mogą już targów
indywidualnie z pracodawcą, którego znają osobiście, do zorganizowania się w duże związki ze
z ną maszynerią administracyjną. Jakkolwiek dziwne może się to wydawać, system wolnych
przeds. biorstw przyczynia się do rozwoju biurokracji w rządzie, zarówno w odniesieniu do firm
pr jak i związków zawodowych.
Te historyczne czynniki nie stanowiły przyczyny biurokracji w zwykłym znaczeniu tego słowa. (
wiście, wielka i sprawna armia nie spowodowała biurokracji; przeciwnie, biurokratyczne
metodyk łania stworzyły sprawną wielką armię. Jednakże zapotrzebowanie na te metody
pojawiło się wt prób zbudowania takiej armii pod ich nieobecność i pomogło wytworzyć
biurokratyczne formy c zacji. Zasadnicze jest tu słowo „pomogło". Jeśli potrzeby nieuchronnie
wytwarzałyby sposobyi spokojenia, społeczeństwo ludzkie byłoby rajem. Na tym świecie
życzenia nie są rumakami, a z ich nie dosiadają. Potrzeby społeczne, podobnie jak potrzeby
indywidualne, często pozostają! spokojone. Znajomość warunków, które rodzą potrzebę
biurokracji, nie zapewnia odpowiedzi na j nie, co faktycznie umożliwiło jej rozwój w tych a nie
innych okolicznościach. Kawalerowie potrzi lepszych sił zbrojnych, na co wskazuje ich porażka.
Dlaczego to nie oni, lecz purytanie zor\ zdyscyplinowaną armię?
W rozprawie Etyka protestancka i duch kapitalizmu Weber pośrednio daje odpowiedź mi nie .
Dowodzi, że reformacja - w szczególności kalwinizm, religijna doktryna purytan - poza|
znaczeniem duchowym miała społeczne konsekwencje, prowadząc do ascezy w świecie do czyli
zdyscyplinowanego poświęcenia ciężkiej pracy jako realizacji powołania. Protestanci nie I
papieża ani księdza, który zapewniałby duchowe przewodnictwo i rozgrzeszenie, lecz muszą o
nie polegać na własnym sumieniu i wierze. Sprzyja to pojawieniu się autodyscypliny. Ostre poi
przyjemności i emocji, którego przykład stanowią „niebieskie prawa" purytan, zrodziły wstri
wość i bezstronność, sprzyjające racjonalnemu zachowaniu. Ponadto, w przeciwieństwie dok
zmu, a nawet luteranizmu, kalwinizm nie podkreśla, iż istniejący porządek jest Bożym stwon
lecz że został zepsuty przez ludzką grzeszność. Obowiązkiem religijnym człowieka nie jest pn
wanie się do nikczemnego świata ani też wycofanie się z niego do klasztoru, lecz przyczynieniea
i regularną pracę. Niepokój spowodowany przez doktrynę podwójnej predestynacji, człowiek nie
może wpłynąć na przeznaczony mu los ani nawet wiedzieć, czy zostanie 5 przeklęty, umacnia
kalwińską skłonność do stosowania rygorystycznej dyscypliny i zatopienia się* jako sposobie na
uwolnienie się od niepokoju.
Zpu jwfab,
13 Zob. M. Weber, Etyka protestancka i duch kapitalizmu, tłum. J. Miziński, Lublin 1994.
to / rozwój biurokracji

169
Dlatego też protestantyzm przeszczepił ascetyczne poświęcenie się zdyscyplinowanej ciężkiej
pracy enależy odróżnić od dokładania starań jako środka do osiągnięcia określonego celu) z
życia klasz-i, do jakiego poświęcenie w znacznym stopniu ograniczało się wcześniej, na
doczesne sprawy a gospodarczego. Mimo że jawne cele reformacji należały do tamtego, a nie
tego świata, psycholo-:zna orientacja, jaką wytworzyły, doprowadziła do nieprzewidzianych
konsekwencji, przyczyniając [do zrewolucjonizowania świeckiego świata. Albowiem bez
orientacji na nieustanne wysiłki i racjo-Jne zachowanie jako wewnętrzne moralne wartości,
przekonująco dowodzi Weber, nie doszłoby do »wstania kapitalizmu, ani też, należy dodać, do
wykształcenia się rozwiniętej biurokracji, jako że ona
nież opiera się na racjonalnej dyscyplinie

fjrunki strukturalne trunki historyczne, które doprowadziły do dzisiejszego rozpowszechnienia


się biurokracji, nie tłu-nczą, oczywiście, dlaczego niektóre organizacje we współczesnym
społeczeństwie są wysoko zbiuro-tatyzowane, zaś inne nie. Te różnice stawiają problem
warunków wewnątrz danej struktury społecz-13, które prowadzą do jej biurokratyzacji. Ostatnie
badania empiryczne dotyczą tego problemu. AMn W. Gouldner badał proces biurokratyzacji w
fabryce gipsu . Po śmierci starego dyrektora , będąca właścicielem fabryki mianowała jego
następcą człowieka, który kierował jedną z mniej-:h spośród należących do niej fabryk. Nowy
dyrektor, pragnący poprzez poprawę wydajności udo-iż zasłużył na awans, napotkał szczególne
trudności. Nie znał zwyczajów dotyczących pracy ej fabryce, nie nawiązał nieformalnych relacji
z podwładnymi i nie wzbudził oddania pracowników, nadal czuli się lojalni wobec jego
poprzednika. By zdobyć poparcie pracowników i zachęcić ich ttyfikacji z jego celami jako
dyrektora, próbował rozwijać nieformalne relacje z nimi. Nie sposób było dokonać tego z dnia
na dzień. W międzyczasie był zmuszony wywiązywać się ze swych jków dyrektorskich,
odwołując się do procedur formalnych. Wobec braku nieformalnych kana-9 komunikacji
dających dostęp do bieżących informacji na temat sytuacji w pracy, nowy dyrektor prowadzi!
system regularnych raportów operacyjnych. Ponieważ nie znał pracowników na tyle, by im M,
sprawdza! dokładnie ich działania i nakazał swym zastępcom wprowadzenie surowej dyscypliny.
Dedy niektórzy spośród zastępców, przyzwyczajeni do łagodniejszych sposobów działania
poprzed-1 dyrektora, nie zdołali zastosować rygorystycznych metod szczegółowego nadzoru,
wymienił ich awników z zewnątrz, którzy wykazywali więcej zrozumienia dla bazującego na
dyscyplinie po-, Te innowacje zraziły pracowników i pogłębiły przepaść między nimi i
dyrektorem, w rezultacie 1 musiał on w coraz większym stopniu polegać na formalnych
biurokratycznych metodach admi-ania.

Bolą następcy (...) postawiła Feele'a w obliczu wyraźnych problemów. Jeśli chciał utrzymać się
na stanowisku dyrektora, musiał owe problemy rozwiązać. W procesie ich rozwiązywania
następca zmuszony byi zastosować metody biurokratyczne. Peele wzmocnił biurokrację nie
tylko dlatego, że tak chciał, niekoniecznie dlatego, że biurokracja mu się podobała, ani też
dlatego, że cenił ją wyżej niż inne techniki, ale również dlatego, że był zmuszony tak uczynić z
uwagi na wynikłe z sukcesji napięcie .

fe punktu widzenia następcy, w interesie jego celu związanego ze zdobyciem kontroli nad
działania-li w fabryce, konieczne było wprowadzenie biurokratycznych procedur. Równocześnie
z perspektywy
Mniejsze omówienie niezamierzonych skutków protestantyzmu w: E.K Nottingham, Beligion
and Society, New lbrk 1954, s. 50 i nast. Zob. A.W. Gouldner, Patterns o/Industrial Bureaucracy,
Glencoe 1954.
Mim, s. 97-98.
170
P. SztompB
robotników, dla realizacji ich celu związanego z utrzymaniem pewnego stopnia niezależnej
kontnj nad własną pracą, konieczne było sprzeciwienie się wprowadzeniu bazujących na
dyscyplinie śni ków. Jak zauważono powyżej, istnienie potrzeby nie tłumaczy, dlaczego jest ona
zaspokajana. Wtjl przypadku istniały obok siebie dwie sprzeczne potrzeby, ze „zwycięzcą"
wskazanym przez strum władzy w organizacji. Zajmowana przez dyrektora pozycja władzy
odpowiadała za jego zdolności zaspokojenia swej potrzeby poprzez biurokratyzację działań, jak
wskazuje następujące porównaj z sytuacją, gdzie nie odniósł on podobnego sukcesu.
Eabryka ta składała się z kopalni gipsu oraz zakładu produkcji suchych tynków, jednak prf
biurokratycznej formalizacji ograniczony został do tego ostatniego. Wśród górników panowały
si sze więzy nieformalne i wyraźniej sza solidarność grupowa niż wśród robotników zakładu, co
częściowo ze wspólnego niebezpieczeństwa, na jakie byli narażeni w kopalni. Górnicy mieli
dużą wację do ciężkiej pracy i rozwinęli własny nieoficjalny system podziału zadań pomiędzy
sobą. Na kład nowi górnicy zmuszeni byli wykonywać brudne prace. Stąd w kopalni istniała
słabsza poi formalnej dyscypliny i zasad przypisujących dokładnie określone obowiązki.
Niemniej jednak, tutaj Peele próbował sformalizować procedury działania. Jednakże siła
nieformalnej organizacji liwila górnikom, w przeciwieństwie do pracowników zakładu suchych
tynków, skuteczne o] tym próbom. Proces biurokratycznej formalizacji spowodowany sukcesją
w zarządzie nie jest niony; zbiorowy opór może go udaremnić.
Górnicy, by tak rzec, rozwinęli własny nieoficjalny aparat biurokratyczny. Ich sprawna niefi
organizacja poprzez regulowanie ich pracy zajęła miejsce bardziej sformalizowanego systemu i
równocześnie dała im wystarczającą władzę, by pokonać próby narzucenia im formalnego
dyscypliny wbrew ich woli. Czy ucierpiała na tym efektywność? Gouldner sugeruje, że nie,
zajmuje się specjalnie tą kwestią. Tak czy inaczej, zachowanie górników raz jeszcze podkreśla
nie nieformalnych relacji i nieoficjalnych praktyk w strukturach biurokratycznych [...].
s
t(
ni
d;
m
sp
Wy
nai
*>J fa'"!" ! * * ' l!tM 'n ti -h*">6u:>v,s, ikJobs
K<«i<faK Piotr Sztompka trmimmamatfimmi®
POJĘCIE STRUKTURY SPOŁECZ1 PRÓBA UOGÓLNIENIA* >, „
» '4
Cel analizy
Pojęcie struktury zrobiło zawrotną karierę. Jest jednym z centralnych pojęć wielu dziedzin naJ
razem jednym z najmodniejszych terminów języka potocznego. Nic dziwnego, że jest tak
nieostreH loznaczne. Prześledzenie historii tego pojęcia byłoby zadaniem fascynującym. Nawet
jednaki, czając się do pojedynczej dyscypliny nauki, trzeba by na to sporej książki. Rezygnuję
więc t
* Pierwodruk: „Studia Socjologiczne" 1989, nr 3, s. 51-65.
W dziedzinie antropologii społecznej np. takie zadanie zajmuje znaczną część znakomitej książki
1 rie struktury społecznej w antropologii funkcjonalnej, Warszawa 1998.
Jak< spot
I 1 2.
3.
4. 5. 6.
jftie struktury społecznej: próba uogólnienia
171
Kenia niezwykle różnorodnych znaczeń, jakie pojęcie struktury przyjmuje w socjologii,
podejmują zamiast tego próbę definicji projektującej; eksplikacji znaczenia, w którym idea
struktury spolecz-igwydaje się najbardziej użyteczna dla współczesnych nauk społecznych.
Kie będzie to jednak kolejny przykład tej aroganckiej i bezpłodnej metody, którą piętnował
Stani-?rOssowski:
f Przedstawiciel socjologii (...) zachowuje się tak, jak gdyby wiedza zaczynała się od niego:
buduje
sobie własną aparaturę pojęciową, stawia od początku dawne zagadnienia, niejednokrotnie robi
od-
I krycia, których już przedtem inni dokonali albo nawet które weszły już w sferę wiedzy
potocznej,
i nadaje im pozór nowości, formułując je w nowym języku .
Daleki jestem od takiej postawy. Przeciwnie, wierzę głęboko w konieczność kontynuacji i
kumulacji ciągnięć w nauce. I dlatego proponując precyzację pojęcia struktury społecznej, będę
wykorzystywał jko bazę heurystyczną wcześniejsze ujęcia tego zagadnienia. Będę się starał, aby
proponowane poję-! byto zgodne, a w każdym razie niesprzeczne z tymi intuicjami, które
wytworzyły się w okresie stu lat stosowania terminu „struktura" w socjologii. Będę również dbał
o to, aby nie gwałcić ;eń i nawyków języka potocznego. Jedyne nowatorstwo, jakie chciałbym
sobie przypisać, to syn-i generalizacja pojęcia. Wykorzystując dotychczasowy stan wiedzy
socjologicznej, pragnę zdefi-kategorię struktury społecznej na tyle ogólnie, aby stała się ona
stosowalną do wszelkich dzie-rzeczywistości społecznej, niezależnie od ich skali; na równi do
zjawisk mikro- i makrospołecz-malych grup, szerszych zbiorowości, społeczności lokalnych,
społeczeństw narodowych, izeństwa globalnego. Aby dzięki tej uniwersalnej stosowalności stała
się podstawową kategorią iniającą wobec wszelkich przejawów życia społecznego. Tyle moich
ambicji własnych. Wszystkie ?tomiast składniki syntezy i elementy dla generalizacji są, jak
sądzę, obecne we wcześniejszej tradycji socjologicznej.
Ogólne pojęcie struktury
ako heurystyczny punkt wyjścia przyjmijmy kilka przykładowych definicji struktury społecznej,
jakie
ipotkać można we współczesnych pracach socjologicznych. I tak, struktura społeczna bywa
rozumia-
?jako:
11. „organizacja stosunków społecznych",
Ł»określona artykulacja, uporządkowane ułożenie części",
I 3. „spójne, mniej lub bardziej trwałe regularności",
?LBwzór, to znaczy obserwowalna jedność działania czy funkcjonowania",
i 5. „istotne, głębokie, leżące u podstaw uwarunkowania",
?.„właściwości bardziej fundamentalne niż inne powierzchniowe cechy",
i~Z
S.0ssowski, O osobliwościach nauk społecznych, Warszawa 1962, s. 164.
AGiddens, Central Problems in Social Theory, London 1979, s. 67. 's.ENadel, The Theory of
Social Structure, London 1969, s. 7.
m Blau, Parallels and Contrasts in Structural Inąuiries, [w.\ Approaches to the Study of Social
Structure, fcLP.M.Blau, New York 1975, s. 7. M. Levy, The Structure ofSociety, Princeton
1952, s. 57.
V.L. Allen, Social Analysis: A Manrist Critiąue and Alternative, London 1975, s. 194. JK.C.
Homans, What Do We Mean by Social Structure?, (w:) Approaches to the Study of Social
Structure, op. ? s. 54.

172
P. Sztomptl
7. „uporządkowanie elementów, które determinuje większość zróżnicowania w danej dziedzii
zjawisk",
8. „relacje między grupami i jednostkami, które znajdują wyraz w ich zachowaniu" . Wydaje
się, że wiele podobnych skojarzeń napotykamy także w luźnych, potocznych zastosod
niach terminu struktura. Kiedy mówimy o strukturze, mamy na ogól na myśli jakiś porządek, lad,
oigj nizację, formę, układ, system, schemat, współzależność, stałość, powtarzalność, regularność
itp. Aa przeciwieństwo struktury skłonni będziemy traktować chaos, bezład, amorficzność,
płynność, ] padkowość, sporadyczność, rozproszenie, zatomizowanie itp.
Z tych rozmaitych określeń, socjologicznych i potocznych, wydobyć można cztery idee stano
fundament pojęcia struktury:
a) ideę relacji, zależności, stosunków pomiędzy elementami (centralną dla definicji 1 i 2),
b) ideę regularności, prawidłowości, powtarzalności, trwałości (centralną dla definicji 3 i 4),
c) ideę głębokiego, ukrytego, fundamentalnego, istotnego wymiaru (centralną dla definicji 5 j
d) ideę determinującego, wyznaczającego, kontrolującego wpływu wobec zjawisk empiryc:
(centralną dla definicji 7 i 8).
Uwzględniając wszystkie cztery idee w definicji syntetycznej, powiedzieć można, że s t r u kt to
ukryta sieć trwałych i regularnych powiązań między składniki jakiejś dziedziny rzeczywistości,
która istotnie wpływa na przebił obserwowanych zjawisk w tej dziedzinie.
Życie społeczne a struktura społeczna
W tak sformułowanej, rodzajowej definicji struktury nie ma jeszcze nic specyficznie socjolo
Może ona odnosić się z równym powodzeniem do różnych dziedzin rzeczywistości. Socjologicz
ścią zacznie się wypełniać dopiero wtedy, kiedy zastanowimy się, jakie to typy składników zosti
wiązane siecią strukturalną. Tu kryje się differentia speciftca struktury społecznej. Narzucają
pierwsza odpowiedź każe za składniki takie uważać ludzi, jednostki, osoby. Po części jest to sq
trafna; rzeczywiście, w ostatecznym rachunku społeczeństwo to przecież po prostu ludzie.
wynika z tego wcale, że społeczeństwo wyjaśniać trzeba koniecznie w kategoriach koni nych
ludzi, pełnych, z krwi i kości osób. Przeciwnie, wyjaśnienie wymaga abstrakcji i stąjei możliwe,
dopiero gdy ludzi potraktujemy analitycznie, poprzez jakieś ich aspekty, przekroje, cząstj we
wymiary. W takim sensie, aby zrozumieć człowieka, trzeba wyjść poza narzucające się, potoca
ujmowanie człowieka; aby zrozumieć społeczeństwo, trzeba porzucić potoczną wizję zbioru
ludzij stej wielości osób.
Właśnie taki sens i taki cel ma, jak sądzę, pojęcie struktury społecznej; abstrakcyjne me| z uwagi
na abstrakcyjny charakter relacji między elementami, ale i na abstrakcyjny charakter s
elementów. Jest kategorią teoretyczną postulowaną jako fundament, ukryta baza obserwowalnejl
świadczenia ludzkiego, toczącego się na powierzchni konkretnego życia s p o 1 e c z n e go; I
wszystkiego, co ludzie robią, co myślą, do czego dążą, o co walczą itp. Jest kategorią teoreM
postulowaną po to i tylko po to, aby życie społeczne wyjaśnić.
Powtórzmy to istotne, pierwsze rozróżnienie pojęciowe. Życie społeczne przeciwstawiamy stal
rze społecznej. Życie społeczne to kategoria opisowa, empiryczna, konkretna; odnosząca się de
wisk obserwowanych, obejmująca wszystkie przejawy ludzkiego, zbiorowego istnienia.
________
W.J. Goode, Homan's and Merton's Structural Approach, ibidem, s. 74. P.M. Blau, Focus on
Social Structure, [w:] American Sociological Association. Programm < Meetings, Montreal
1974, s. 1.
cz\
wpt
3 m ple de struktury społecznej: próba uogólnienia
173
anato kategoria wyjaśniająca, teoretyczna, abstrakcyjna, niemająca bezpośrednich
obserwacyjnych niesień, a jedynie inferowana z materiału empirycznego po to, aby fakty
empiryczne lepiej uporząd-rać i zrozumieć. Inaczej jeszcze: życie społeczne to warstwa
powierzchniowa, jawna rzeczy-iości społecznej; struktura społeczna to warstwa głębinowa,
ukryta społecznego świata. Socjologia, która swoje zainteresowania ogranicza do opisowej
rekonstrukcji życia społecznego, iewyjdzie zbyt daleko poza potoczną wiedzę o społeczeństwie.
Takiej socjologii słusznie zarzuca się ?Jność, oczywistość wyników . Dopiero socjologia
starająca się zajrzeć pod powierzchnię zjawisk, ukryte struktury życia społecznego
niedostrzegalne dla myślenia potocznego, obalić złudze-pozory wytwarzane przez
zdroworozsądkową perspektywę - dopiero taka socjologia ma szansę się nauką, osiągnąć poziom
teorii. Rozumieli to wielcy twórcy socjologii, gdy jako jej zadanie wi-docieranie do „istoty",
„esencji" zjawisk społecznych, wydobywanie na jaw „mechanizmów" czy ruchu" życia
społecznego. Rozumieją to dziś ci, którzy specyfikę i rację socjologicznego punktu widzą
właśnie w poszukiwaniu niejawnych, fundamentalnych struktur, leżących u podstaw tych
fenomenów społecznych .
ry wymiary struktury społecznej
as jednak zapytać o bliższą charakterystykę tego ukrytego, a zarazem tak istotnego wymiaru
rzeczywistości społecznej. Z czego składa się owa sieć społecznych relacji zwana strukturą
społeczną? fcncją proponowanego tu, uogólnionego ujęcia struktury jest zawarcie w tej kategorii
całokształtu i determinujących czynników, pozwalających wyjaśnić przebieg zjawisk i procesów
na po-d życia społecznego. I dlatego strukturę społeczną przedstawiamy jako złożoną, ale i zinte-
całość czterowymiarową.
izy wymiar struktury społecznej to ten, który znajdował się w centrum zainteresowania Emile'a i,
a potem klasycznej szkoły funkcjonalnej. Jest to wymiar normatywny: powiązana irystyczna dla
danej zbiorowości sieć norm, wartości i instytucji. Zewnętrzne, zobiektywizo-i przymuszające
wobec poszczególnych członków społeczeństwa fakty społeczne czy przedsta-zbiorowe
wskazujące, co być powinno, tłumaczyć miały, według Durkheima i funkcjona-rzeczywiste,
konkretne działania ludzi. Taka strategia wyjaśniania zyskała sobie ogromną po-:. I dlatego
struktura normatywna jest bez wątpienia najgłębiej i najwszechstronniej zbadanym nymiarem
struktury społecznej. Ale przecież nie jedynym.
Drugi wymiar struktury to ten, który ma centralne znaczenie dla fenomenologów społecznych,
od Im Schelera do Alfreda Schutza. Jest to wymiar idealny: powiązana i rozpowszechniona w
danej itiorowości sieć idei, przekonań, poglądów, wizji. W odróżnieniu od norm i wartości, nie
mają one charak-berupowinnościowego, lecz kategoryczny, stwierdzający. Przekonania takie,
niezależnie od tego aysą prawdziwe, czy fałszywe, tworzą swoisty dla danego społeczeństwa
horyzont myślowy istotnie pływający na podejmowane przez ludzi działania. Szczególne
znaczenie mają tu przekonania na temat mojego własnego społeczeństwa i własnego w nim
miejsca, czyli inaczej - społeczna samoświadomość .
I kręgu takiej wąskoempirycznej socjologii zupełnemu zbanalizowaniu ulega także pojęcie
struktury, używane tajako synonim statystycznego rozkładu dokonanych obserwacji czy
konfiguracja korelacji statystycznych.
ftt np. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, tłum. E. Morawska, J.
Wertenstein-Żulawski, Irezawa 1982; N.J. Smelser, The Optimum Scope of Sodology, [w.]
Design for Sodology. Scope, Objectives and mods, red. R. Bierstedt, Philadelphia 1969; A.G.
Johnson, Human Arrangements, New York 1986. ?R ostatnia kwestia stanowi dziś popularny
temat badań i rozważań teoretycznych pod hasłem refleociveness, ijej szczególnie ciekawą
egzemplifikację stanowi fenomen tzw. prognoz samorealizujących się i samodestruk-ąjnych. Por.
R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, op.cit., s. 462-476.
174
R Sztomi
Struktura idealna ma więc niewątpliwą, choć znów nie wyłączną rolę w kształtowaniu przebi
życia społecznego.
Trzeci wymiar struktury społecznej poddał wnikliwej analizie Georg Simmel, a w socjologii
w$M czesnej autorzy z kręgu tzw. teorii wymiany czy społecznego behawioryzmu. Chodzi tu o
wymiar ii terakcyjny (lub jak kto woli - organizacyjny): powiązaną i typową dla danej
zbiorowości siefj wzajemnie ukierunkowanych i zorientowanych działań. Kształt, forma,
„geometria" kanałówĄ powiązań interakcyjnych, zobiektywizowana, zewnętrzna wobec
poszczególnych jednostek, wistofl mierze wpływa na szansę podjęcia przez nie konkretnych
interakcji. Struktura interakcyjna detefl nuje więc w znacznym stopniu czy, z kim lub wobec
kogo członkowie społeczeństwa podejmą działami Czwarty i ostatni wymiar struktury znalazł się
w centrum badań Karola Marksa i Maxa Wefl a potem całej plejady badaczy klas, uwarstwienia i
władzy. Mam na myśli wymiar zróżnicowanych 'Ą wiązanych interesów (czy -jak kto woli -
szans życiowych), a więc rozkład dostępu do dóbr s nie uznanych za pożądane; bogactwa,
władzy, prestiżu, wiedzy itp. Specyficzna i dla wielu szczególnie fascynująca właściwość tego
wymiaru struktury polega na tym, że z logicznej kon ści generuje on hierarchiczne nierówności
między ludźmi, a także wynikające stąd konflikty s] ne. Waga zjawisk nierówności i
konfliktowości w życiu społecznym sprawiła, że dla wielu socji (a zwłaszcza tych, którzy
świadomie nawiązywali do tradycji marksowskiej lub weberowskiej) struktury zaczęło
utożsamiać się z badaniem nierówności społecznych. Takie ograniczenie jest z naszego punktu
widzenia niesłuszne, zamyka bowiem możliwości badania, wjaki sposób intei cja innych
wymiarów struktury istotnie modyfikuje rzeczywiste, historyczne formy nierówności społeczne
konsekwencje .
Podkreślmy bardzo mocno - wprowadzone rozróżnienia mają charakter analityczny; cztery nione
wymiary struktury społecznej - normatywny, idealny, interakcyjny i interesów - nie są i
niezależne. Przeciwnie, pozostają we wzajemnym, ścisłym powiązaniu, spojone są swoistą „si
struktur" czy inaczej „metastrukturą" lub strukturą drugiego stopnia. Każdy z wymiarów w
istotny sposób wpływa na każdy inny, a zarazem pozostaje pod wpływem wszystkich innych, re
z tych międzystrukturowych relacji były dostrzegane i badane przez socjologów od dai pojawiają
się jako analityczna możliwość w naszym czterowymiarowym modelu, sugerując s zaniedbane
dotąd kierunki badawcze.
I tak pytać możemy: a) W jakiej mierze struktury idealne są pod wpływem struktur intei to
wielki i szeroko badany problem tzw. „socjologii wiedzy", b) W jakiej mierze struktury intei pod
wpływem struktur idealnych? Jest to problem mistyfikacji ideologicznych, fałszywej świ
„derywacji", tak bliski Marksowi czy Parecie. c) Wjakiej mierze struktury normatywne są pod
struktur interesów? Jest to problem „Wasowej" genezy prawa i moralności, determinacji „nadi
przez „bazę", czy ogólniej - realnych i „materialnych" korzeni wszelkich zaleceń, nakazowi d)
Wjakiej mierze struktury interesów są pod wpływem struktur normatywnych? Jest to probl
tymizacji; aksjologicznego uzasadnienia nierówności, eksploatacji, dominacji, e) Wjakiej mierze
s

Nie można wtedy w żaden sposób wyjaśnić takich np. zjawisk: a) wyraźna rozbieżność
interesów j nie prowadzi do konfliktu czy zmian społecznych, ponieważ znajduje uzasadnienie
(legitymizację, raqj« cję) w rozpowszechnionych normach i wartościach {casus religijnego
usankcjonowania nierówności w | nym średniowieczu); b) faktyczna, obiektywna rozbieżność
interesów grupowych nie prowadzi do konffl zmian społecznych, ponieważ jest skutecznie
zamaskowana czy zmistyfikowana przez rozpowszechnionej konania (por. Marksowskie analizy
„fałszywej świadomości" czy Paretowskie badania „ideologicznych d cji"); c) faktyczna i
postrzegana rozbieżność interesów grupowych nie prowadzi do konfliktu czy zmianą nych ze
względu na brak możliwości komunikowania się i organizowania po stronie upośledzon ksowska
metafora „worka kartofli" w odniesieniu do chłopstwa w społeczeństwie burżuazyjnym).
Str
Wd(
stwa
jedm
dzen
raz
warh
tezę.
tecze,
powi;j
jpoe struktury społecznej: próba uogólnienia
175
faterakcyjne są pod wpływem struktur idealnych? Jest to np. problem stereotypów i przesądów,
trudniających lub ułatwiających kontakty z innymi grupami, zbiorowościami etnicznymi,
narodami, sami. f) W jakiej mierze struktury idealne są pod wpływem struktur interakcyjnych?
Pojawia się tu isunkowo słabiej rozpoznane pytanie o sposób, w jaki kontakty interpersonalne
czy międzygrupowe [„wzajemne poznanie się"), lub przeciwnie - wzajemna izolacja jednostek
lub grup, kształtować mogą glądy, stereotypy, przesądy na temat „obcych", „outsiderów", „grup
zewnętrznych", g) W jakiej mie-! struktury interesów są pod wpływem struktur interakcyjnych?
Chodzi tu o to, czy wzajemne, inten-wie, intymne kontakty sprzyjają ujednolicaniu interesów, a
wzajemna izolacja ich różnicowaniu. I Wjakiej mierze struktury interakcyjne są pod wpływem
struktur interesów? Chodzi tu o dziedzinę działań instrumentalnych, manipulatorskich, gdzie
interakcja jest podporządkowana i motywowana partykularnymi interesami stron, i) Wjakiej
mierze struktury interakcyjne są pod wpływem struktur normatywnych? Chodzi tu o dziedzinę
działań autotelicznych, podporządkowanych i motywowanych martościami i normami, które
wskazują pożądanych partnerów i pożądaną treść interakcji, j) Wjakiej ierze struktury
normatywne są pod wpływem struktur interakcyjnych? Czy np. rozbudowane sieci isywnych
kontaktów międzyludzkich w danej zbiorowości sprzyjają liberalizmowi, tolerancji, a spo-
izolacja i zatomizowanie jednostek - rygoryzmowi i dogmatyzmowi normatywnemu? Dotarli-tu
do problemu całkowicie pomijanego w dotychczasowych badaniach, a chyba godnego zastano-
na równi z wcześniejszymi.
zwrócić uwagę, że wszystkie wskazane kierunki badań mają charakter niejako „wewnętrz-
dotyczą wewnętrznych relacji poszczególnych wymiarów w ramach całościowej struktury spo-j.
Ale pełny i ostateczny sens teoretycznego postulowania kategorii struktury ujawnia się dopie-jej
„zewnętrznych" zastosowaniach, w wyjaśnieniu rzeczywistych zjawisk składających się na
społeczne. Proponowane ujęcie struktury jako wielowymiarowej i międzywymiarowo powiąza-
każe traktować każde wyjaśnienie odwołujące się do pojedynczego tylko wymiaru jako
nieprawomocne.
I 1 tak, wadliwe będzie wyjaśnienie, w którym konkretne podejmowane przez ludzi działania
trakto-wie będą tylko jako: a) przestrzeganie norm i wartości (skrzywienie normatywistycz-le)
lub tylko b) wcielanie w życie przekonań (skrzywienie idealistyczne), lub tylko c)
wykorzystywanie opcji interakcyjnych (skrzywienie behawiorystyczne), lub tylko d) reali-
Bwanie typowych interesów (skrzywienie materialistyczne). Adekwatne wyjaśnienie nymaga
uwzględnienia wszystkich wymiarów i to nie osobno, nie „po kolei", lecz syntetycznie, w ich
równoczesnej, wielokierunkowej interferencji. Nazwijmy to dyrektywą wielowymiarowego
wyjaś-nienia ?ukturalnego.
Struktura społeczna z perspektywy jednostki

I dotychczasowych rozważaniach patrzyliśmy na strukturę jako pewną całość, atrybut społeczeń-


itwa (grupy, zbiorowości, społeczności). Ale można spojrzeć na nią i z innej perspektywy: od
strony jidnostek, które są w strukturze uwikłane. Strukturalna perspektywa narzuca szczególny
sposób widzenia jednostki. Od powstania socjologii towarzyszy jej przekonanie, że
socjologiczny o b-H człowieka jest swoisty i różny od obrazu kreślonego przez psychologię czy
inne nauki. Za-mĄ/implicite w rozmaitych sformułowaniach - od tezy, że „człowiek jest istotą
społeczną", poprzez tezę, że „istota człowieka stanowi całokształt stosunków społecznych", aż
do tezy, że jednostka i spo-jjjczeństwo to byty bliźniacze" - obraz ten sprowadza się do
ujmowania jednostki w kontekście jej fowiązań z innymi, w ramach społecznych całości. W
nowoczesnym języku powiemy, że jednostka jest
ISlowem: jako złożonej całości.

176
R Sztonfl
tu charakteryzowana przez jej miejsce w strukturze społecznej. Ten socjologiczny aspekt
człowieM wyabstrahowany od innych, oczywiście ważnych, ale przez socjologa prawomocnie
pomijanych aspel tów składających się na pełną, z krwi i kości „osobę", bywa określany jako
pozycja społeczna. PopiJ swoją szczególną pozycję jednostka jest niejako zakotwiczona w sieci
strukturalnej; dzięki zajmoił nej przez nią pozycji dotyczy jej, odnosi się do niej, otaczają
swoista wiązka relacji strukturalnej
Jeśli zastosujemy tu zaproponowaną wcześniej czterowymiarową rekonstrukcję struktury spoM
nej, to okaże się, że wokół każdej pozycji skupiają się (aktualizują, krystalizują) elementy
wszysIM czterech wymiarów. I tak, z każdą pozycją wiąże się właściwy jej tylko zestaw norm i
wartości: pefl fragment struktury normatywnej. Socjologia ma na to od dawna dobre określenie -
rola s p o łefl n a (rozumiana w sensie czysto normatywnym). Dalej, z każdą pozycją wiąże się
swoisty zestaw pofl dów, przekonań, nawyków myślowych, stereotypów; pewien fragment
struktury idealnej. Proponuje* tu określenie - mentalność pozycyjna (w nawiązaniu do sensu
bardziej szczegółowa wjaMm w socjologii mówi się np. o specyficznej mentalności pewnych
zawodów). Po trzecie, M pozycję otacza swoista wiązka kanałów, torów interakcyjnych
otwierających możliwość kontaktowi! nymi; pewien fragment struktury interakcyjnej.
Proponujemy tu określenie -opcje i n t eral c yj n e. Wreszcie, po czwarte, każda pozycja
otwiera dostęp do swoistej puli dóbr, środków, wartofl społecznie cenionych; aktualizuje wokół
siebie pewien fragment struktury interesów. Dla określał tego nierównego, hierarchicznie
zróżnicowanego dostępu proponujemy zarezerwować termi™ tus społeczny.
Podsumowując, społeczna natura człowieka, albo mówiąc precyzyjniej, socjologiczny aspekt!
nostki ludzkiej to złożona i wzajemnie powiązana całość charakterystycznej dla niej a) roli
spoleca^ b) mentalności pozycyjnej, c) opcji interakcyjnych i d) statusu społecznego.
Socjologiczne wyjaśnił nie tego, co jednostka robi, co myśli, do czego dąży, wymaga zawsze
odwołania się do pozycji, ? zajmuje w społeczeństwie, do jej lokalizacji w obrębie struktury
społecznej,ai samym przywołania w eksplanansie czterech strukturalnych korelatów pozycji:
roli, mentalności^ i statusu. Podkreślmy ponownie: z uwagi na wzajemne powiązanie czterech
wymiarów strukt™ nieprawomocne uznać trzeba wszelkie wyjaśnienia jednowymiarowe. Nie
wystarczy uwzględnić* planansie jednego tylko, pojedynczego wymiaru struktury. Poprawne
wyjaśnienie musi brać podoi fakt kompleksowej, wielokierunkowej interferencji tych wymiarów;
traktować je jako współdetermii jące wobec konkretnego działania jednostki. Powtarzamy w ten
sposób, w innej stylizacji, w odniei niu do perspektywy jednostkowej, tę samą podstawową
dyrektywę: wielowymiarowego wyjaśnienia* turalnego.
Kolejne przybliżenie: bez założeń upraszczających
Dotychczasowa analiza struktury społecznej, zarówno w ujęciu całościowym, jako atrybutuĄ
stwa, jak i w ująciu cząstkowy, jako o
i spójności struktury. W płaszczyźnie całościowej oznacza, że pomiędzy poszcz miarami
struktury grupy, zbiorowości, społeczeństwa- a więc strukturą normatywną, strukturąj ną,
strukturą interakcyjną i strukturą interesów - nie występują sprzeczności . A w pla jednostkowej
założenie to oznacza, że związane z zajmowanymi pozycjami powinności ludzi!
Takie założenie, określone jako „consensus" lub „integracja systemowa", było charakterystyczne
diak nego funkcjonalizmu i traktowane jako główny błąd tego kierunku przez licznych
krytyków. Por. np. D. I SocialIntegration and System Integration, [w.\ Explorations in Social
Change, red. G.K. ZoliscJian, t Boston 1964; R. Dahrendorf, Essays in the ITwory o/Sodety,
Stanford 1968.
?eje acj
ipc/e struktury społecznej: próba uogólnienia
177
Jch przekonaniami, te z kolei z ich szansami działania, a wszystko to razem z interesami.
Elemen-i znajomość życia społecznego nakazuje odrzucić to założenie jako całkowicie
nierealne: w każ-ipoleczeństwie, być może z wyjątkiem najbardziej prostych i nierozwiniętych,
które zachowały się tyko na kartach dziel antropologów kulturowych, struktura społeczna jest
heterogeniczna i prze-nięta rozmaitymi sprzecznościami, a ludzie stają wobec przeróżnych
dylematów, decyzji i wybo-śr. Socjologia od dawien dawna identyfikuje rozmaite sprzeczności
strukturalne, wprowadzając ich opisu osobne terminy. I tak np. „anomia" to sprzeczność między
wymiarem normatywnym piarem interesów, „fałszywa świadomość" to sprzeczność między
wymiarem idealnym a wymia-interesów, „odmowa legitymizacji" to sprzeczność między
wymiarem normatywnym a idealnym, :ja społeczna" to sprzeczność między wymiarem
interakcyjnym a wymiarem interesów lub itp. Sprzeczności tego rodzaju wyzwalają szczególne
formy działań ludzkich . Dlatego socjolo-wyjaśnienie strukturalne musi zawsze uwzględniać ten
niepowtarzalny konglomerat determi-strukturalnych, nie tylko wielowymiarowych, ale
przeważnie wzajemnie nieskoordynowanych czy st-sprzecznych.
f Drugie upraszczające założenie przyjmuje, że ludzie są poddawani oddziaływaniu jednej tylko
ca-pwej, choć wewnętrznie wielowymiarowej i nieraz wewnętrznie sprzecznej, struktury.
Tymczasem irze znany socjologom fenomen „grup odniesienia", „aspiracji" czy „socjalizacji
antycypującej" spra-że często jednostka jest związana - realnie czy przynajmniej intencjonalnie -
z dwoma lub więcej i strukturami. Będąc członkiem jakiejś zbiorowości (grupy, społeczności,
społeczeństwa), ye się także na inne. Zajmując jakąś pozycję, przyjmuje za swoje także te
normy, wartości czy które typowe są dla innej pozycji. Mówiąc metaforycznie: maszeruje do
taktu kilku orkiestr naraz, mię działania wymaga zatem wnikliwej i szczegółowej identyfikacji
tych wszystkich struktur, do których jednostka się orientuje. Dopiero wykrycie takiej unikatowej
kombinacji „struk-isienia" pozwala zrozumieć jej działania, myślenie, dążenia.
,ie upraszczające założenie uznaje, że jednostka zajmuje jedną tylko pozycję spo-n ą. W istocie -
jak wnikliwie pokazał Merton - mamy zawsze do czynienia ze zbiorem pozycji, tego, że każda z
nich wiąże różny od innych fragment struktury, ale co więcej, związane z tymi i zbiory
oczekiwań normatywnych, typowych przekonań, charakterystycznych kierunków in-jji i
swoistych interesów mogą być ze sobą sprzeczne. Badany przez Mertona i Goode'a fenomen ról"
(a precyzyjniej: konfliktu normatywnych oczekiwań związanych z różnymi pozycjami branymi
równocześnie przez jednostkę), to tylko pojedyncza egzemplifikacja napięć, dylematów
itonfliktów wynikających z wielości pozycji. TaMe sprzeczności występować mogą nie tylko
między utai, ale równie dobrze między poglądami, opcjami interakcyjnymi czy szansami
życiowymi stanowymi otoczkę każdej z pozycji. Dopiero wykrycie tego unikatowego
konglomeratu pozycji, jaki za-H|je jednostka, a tym samym unikatowej kombinacji oddziaływań
strukturalnych, którym jest poddani racji zajmowania każdej z nich z osobna - pozwala
zrozumieć, dlaczego tak właśnie, a nie inaczej, tóaia i myśli.
.______
Doskonałym przykładem analizy pokazującej, jak szczególny typ sprzeczności strukturalnych
wyzwala specy-tane typy reakcji adaptacyjnych, jest Roberta K. Mertona teoria anomii. Opisane
tam formy zachowania: kon-teistycznego, innowacyjnego, rytualistycznego, rezygnacyjnego i
buntowniczego, są ukazane jako konieczny Biiltat pewnych, wewnętrznie sprzecznych
kombinacji czynników strukturalnych. Por. R.K. Merton, Teoria so-jilogiczna..., op. cit., s. 195-
254 oraz dyskusję krytyczną w: P. Sztompka, Robert K. Merton. An Intellectual tojife, London
1986, rozdz. 6.
for R.K. Merton, Teoria socjologiczna..., op. cit, s. 413-427. W&iMdem oraz W.J. Goode,
Explorations in Social Theory, New York 1973, s. 97-120.
178
R Szto
Modele wyjaśniania strukturalnego
Doszliśmy w ten sposób do ostatniego, czwartego założenia przyjmowanego przez wszystkich
bez mśl przedstawicieli ponadwiekowej już tradycji socjologicznego myślenia o strukturach.
Polega ono na tnij towaniu struktury społecznej jako danej, zastanej, nieproblematycznej, cech™
się „twardą" ontologiczną realnością. Od Durkheima do Parsonsa bada się, w jaki sposób strukfl
rozumiana w ten sposób, determinuje działania ludzkie. Szuka się procesów, mechanizmów
pośifl czących w takim oddziaływaniu struktur. Ci, którzy skupiają uwagę na normatywnym
wymiarze afl tury, wskazują na proces socjalizacji i kontroli społecznej. Ci, którzy interesują się
wymiarem ida nym, opisują mechanizmy indoktrynacji, wytwarzania stereotypów, przesądów,
światopoglądóni którzy zajmują się głównie wymiarem interakcyjnym, wykrywają mechanizmy
facylitacji skłaniają jednostki do wykorzystywania istniejących sieci kontaktów
interpersonalnych {networks). Ci, dlail rych najważniejszy jest wymiar interesów, analizują
procesy racjonalnego wyboru (rational choita
instrumentalnej racjonalności, utylitarnych decyzji. We wszystkich wypadkach wskazanie na
istnii cą, zastaną strukturę i ujawnienie mechanizmu pośredniczącego traktowane jest jako
ostatecM jaśnienie problematycznych działań ludzkich. Kierunek eksplanacji jest więc
jednoznaczny: en nandum stanowią konkretne działania, a eksplanans - dany kontekst
strukturalny, w którym działa są podejmowane.
Ten model wyjaśniania strukturalnego dominował w socjologii niemal do czasów najnowia
Dopiero wielki zwrot teoretyczny, który dokonuje się w socjologii w ostatnich latach pod hasłem
logii historycznej i teorii podmiotowości (ageney) , pozwala postawić pytanie o genezę strukt^
jak się coraz częściej mówi - morfogenezę), potraktować struktury jako problematyczne i
wyjaśnienia. Nawiązuje się tu do Webera i jego analiz genezy kapitalizmu, tej najszerszej s
nowoczesnego społeczeństwa przemysłowego, a także do tych „aktywistycznych" wątków ksa,
które akcentują tworzenie struktur społeczno-historycznych przez ludzi. I wówczas koło się
zamyka: ostatecznym źródłem struktur okazuje się nic innego jak tylko działania ludzLs nek
wyjaśnienia ulega odwróceniu: to struktury stają się problematycznym eksplanandum teorii,
łania ludzkie lokują się w eksplanansie, traktowane są jako dane. Oczywiście kluczową sprawą
poszukiwanie procesów i mechanizmów pośredniczących niejako w drugą stronę, nie od działań
(determinacji strukturalnej), lecz od działań do struktur (morfogenezy).
S1P
lei
i
ICZJl
" Jako centralne dla tego nurtu teoretycznego wskazać można następujące prace: książkę W.
Buckleyu morfogenezy w systemach funkcjonalnych (Sociology and Modern Systems Theory,
Englewood I A. Etzioniego analizę społeczeństwa „aktywnego" (Active Society, New York
1968), A. Touraine'a I wo motywowanych ruchów społecznych (The Self-Production of Society,
Chicago 1977), N. Eliasaidi cji" (What is Sociology, London 1978 i The Ciińlińng Process, 1.1-
2, Oxford 1982), M. Croziera i E. F teorie wytwarzania się organizacji (Człowiek i system:
ograniczenia działania zespolenia, Warsa A. Giddensa liczne prace o teorii „strukturacji" (np.
Central Problems in Social Theory, op, ci!.; Tk\ tion of Society, Cambridge 1984), T. Burnsa
koncepcje „systemów reguł" (T.R. Burns, H. Flam, The S Social Organization, Beverly Hills
1987), M. Archer rozbudowane teorie morfogenezy (Mo Structuration: On Combining Structure
and Action, „British Journal of Sociology" 1981, t. 33; i Agency, Cambridge 1988). Podobną
orientację na terenie historii społecznej i socjologii historycznejn ją np. P. Abrams (Historical
Sociology, Ithaca 1982) i C. Lloyd (Explanation in Social History, ( Por. również P. Sztompka,
The Renaissance of Historical Orientation in Sociology, „Internationall 1986, t. 1, nr 3, s. 321-
337; idem, Nowy historyzm we współczesnej socjologii amerykańskiej, i 1987,1.17, s. 21-30.
cyjn
Dryn : np. dzen ewol 1(1
nsfl we struktury społecznej: próba uogólnienia
179
Cztery procesy wytwarzania się struktur
t to fascynujący kierunek badawczy, w znacznej mierze jeszcze nie rozpoznany i otwierający
ogromne jerspektywy poznawcze. Nawiązując do zaproponowanej w tym artykule
czteropoziomowej koncepcji
iktury, można wskazać cztery cząstkowe procesy składające się na ogólny proces wytwarzania
się struktur.
ft pierwsze, proces instytucjonalizacji struktury normatywnej; powstawa-
inorm społecznych, wartości, instytucji . Z uwagi na normatywistyczne skrzywienie wielu
wplywo-
ch szkól socjologicznych, ten proces jest zbadany stosunkowo najlepiej. Można np. wskazać na
nakomite analizy tzw. „zinstytucjonalizowanego omijania" norm społecznych czy procesów
innowa-
i normatywnych, przeprowadzone przez Mertona , mniej rygorystyczne, ale nader wnikliwe spo-
?zeżenia Goffmana"; dorobek etnometodologif czy - w obszarze mikrosocjologii - badania
psycho-tym społecznych.
Drugi proces cząstkowy to artykulacja struktury idealn ej: powstawania standardo-|th przekonań,
poglądów, idei, mitów, stereotypów. Tutaj konkretny dorobek badawczy jest daleko boższy.
Mamy pewne sugestie antropologów społecznych na temat genezy mitu, magii czy religii,
isocjologii - dość szczegółowe analizy pewnych patologicznych stanów świadomości zbiorowej -
lódel przesądów czy stereotypów rasowych, etnicznych itp. Do systematycznego uogólnienia
tych fapnentarycznych wyników jest jednak chyba daleko.
Trzeci proces cząstkowy to ekspansja struktury interakcyjnej; rozbudowywanie ąsieci styczności,
kontaktów, łączności, komunikacji między jednostkami. Tutaj dość sporo cieka-fch spostrzeżeń
przynoszą badania mikrosocjologiczne czy eksperymenty z kręgu psychologii spo-Bznej,
zwiaszcza inspirowane przez teorie wymiany, symboliczny interakcjonizm czy tzw. analizę
mfaetwork analysis). Wyniki te odnoszą się jednak głównie do obszaru niewielkich zbiorowości,
cstoo sztucznym, eksperymentalnym charakterze. Przeniesienie odpowiednich pojęć i twierdzeń
na aersze caiości społeczne, w wymiar makrospołeczny, napotyka ciągle znaczne trudności. I
Wreszcie, czwarty proces cząstkowy, to krystalizacja struktury interesów: powstanie trwałych
hierarchii przywilejów i upośledzenia, czy ogólniej - nierówności między ludźmi pod Bględem
dostępu do pożądanych dóbr i wartości: bogactwa, władzy, prestiżu itp. Dysponujemy tu dość
?czną wiedzą, zwiaszcza na temat kumulacji i pogłębiania się nierówności , gorzej natomiast z
wytoczeniem pierwotnych źródeł zróżnicowania, gdzie często odwołujemy się ad hoc do
pozasocjolo-fenych zmiennych - genetycznych różnic biologicznych czy osobowościowych
między ludźmi, gene-fjcych rzekomo różne potrzeby, a w efekcie i zróżnicowane interesy. Także
więc i w tym ostatnim piarze morfogenezy staje przed socjologami wiele niewiadomych i tym
samym otwiera się wiele terających kierunków badań.

?pmianych normatywnie jako kompleksy norm i wartości skupionych wokół istotnych


społecznie funkcji: pro-fcjnej, edukacyjnej, produkcyjnej, religijnej, politycznej itp. Ł.K.
Merton, Teoria socjologiczna..., op. cii, rozdz. 10 i 40.
tor. m.in. E. Goffman, Interaction Ritual, Garden City 1967; idem, Relations in Public, New
York 1971. H). H. Garfinkel, Studies in Ethnomethodology, Englewood Cliffs 1967. ?rym
przykładem jest fundamentalne studium G.W. Allporta, The Naturę ofPrejudice, Reading, Mass.
1954.
? np. Engelsowskie analizy dotyczące pochodzenia własności prywatnej i władzy politycznej,
Marksowskie ?dzenia o postępującej polaryzacji społeczeństwa czy pauperyzacji proletariatu, a
w socjologii współczesnej ?ewolucjonistyczne teorie stratyfikacji społecznej G. Lenskiego czy
tzw. „efekt Mateusza" opisany przez ?ona (tendencja do postępującego rozwarstwienia: bogaci
będą jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi).
180
R Sz

Dialektyczne wyjaśnienie strukturalne


Rozpoznanie procesów i mechanizmów pośredniczących pomiędzy działaniami a ich struktura!
produktami jest niezbędnym warunkiem adekwatnego wyjaśnienia. Nie wystarczy stwierdzić, i
parafrazując Marksa, że „ludzie sami tworzą swoje struktury". Trzeba jeszcze pokazać, j a k t o d
z i ej e; jak to robią. Pełnej odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie mamy. I chyba do niej daleko.
Di ro jednak kiedy ją uzyskamy, można będzie wskazać na określone działania ludzi i owe
procesy poi niczące, jako wyjaśnienie występujących w społeczeństwie struktur, a tym samym
zrealizować ii niezbędny kierunek wyjaśniania strukturalnego: nie tylko wyjaśniania działań
przez strukturj wyjaśniania struktur przez działania.
Piętnaście lat temu postulowałem tzw. eksplanacyjną strategię budowy teorii. Główna myśli gała
na tym, że wyjaśnienie nie jest kompletne dopóty, dopóki w aktualnym stanie wiedzy możu
sensownie pytać „dlaczego?" o to, co traktowane było dotąd jako ostateczny czynnik wyjaśniaj
Pełne wyjaśnienie widziałem jako konstrukcję wielopiętrową, gdzie nad wyjaśnieniami
pierwszej du nadbudowują się wyjaśnienia drugiego i wyższych rzędów, w których dawny
eksplanans staje, nowym eksplanandum. Rozwój wiedzy socjologicznej doprowadził do tego, że
w ostatnich latacii częto pytać „dlaczego?" o to, co traktowano dotąd jako dane i
nieproblematyczne w wyjaśn strukturalnych: o samą społeczną strukturę. Wyjaśnienia
dotychczas dominujące - działań prz tury - uzyskują status wyjaśnień pierwszego rzędu, a nad
nimi nadbudowują się wyjaśnienia^ typu - struktur przez działania.
Powstaje jednak pytanie, czy takie dwupiętrowe wyjaśnienie nie grzeszy logiczną cyrk Czy nie
wyjaśniamy tautologicznie „a" przez „b", a „b" przez „a"? Byłoby tak niewątpliwie, j jaśnieniach
obu pięter wskazywano na tę samą klasę działań i tę samą klasę struktur. Nie stwo to uchyla
jednak uwzględnienie w wyjaśnieniu czynnika czasu, dostrzeżenie historyczn rakteru życia
społecznego. Otóż działania wyjaśniane, o których mowa w wyjaśnieniu pier du, to nie te same
działania, które są kategorią wyjaśniającą w wyjaśnieniach drugiego rzędu. J struktury, o których
mowa na obu piętrach wyjaśnienia, to nie te same struktury. Jedne sąi wcześniejsze, a drugie
późniejsze. Ludzie działają w danych, zastanych warunkach stru pod ich przemożnym wpływem.
Aktualne działania mogą być wyjaśnione przez wcześniejsze s ale podejmując działania, ludzie
wywierają także pewien modyfikujący lub przekształcający? istniejące struktury, wytwarzają
nowe warunki strukturalne, dla własnych późniejszych i dla przyszłych pokoleń. Późniejsze
struktury mogą być więc wyjaśnione przez wcześniejsze d podjęte dawniej przez nas samych lub
wręcz przez naszych przodków. Tę dwukierunkową, ( w historii sekwencję determinancji
strukturalnej i morfogenezy postrzegał już Karol Marks,? ze swoich najbardziej teoretycznie
doniosłych stwierdzeń:

Ludzie sami tworzą swoją historię, ale nie tworzą jej dowolnie, nie w wybranych przez siebie oki
nościach, lecz w takich, w jakich się bezpośrednio znaleźli, jakie zostały im dane i przekazane.
Proponuję, aby dążenie do budowania wyjaśnień strukturalnych, nie tylko wielowymia także
wielopiętrowych, określić, w nawiązaniu do marksowskich, prekursorskich intuicji, ja wę
dialektycznego wyjaśniania strukturalnego. Ten kierunek rozwijania teorii wydaje się <
ciekawsze perspektywy dla socjologii końca XX w.

7 P. Sztompka, Teoria i wyjaśnienie, Warszawa 1973.


8 K. Marks, E Engels, Dzieła wybrane, Warszawa 1949, s. 229.

ZACHOWANIA ZBIOROWE
I RUCHY SPOŁECZNE

Gustaw Le Bon
UCZUCIA I MORALNOŚĆ TŁUMU*
Wiele specyficznych cech tłumu, takich jak impulsywność, drażliwość, niezdolność do
rozumowali brak zmysłu krytycznego i osądu, przesada w uczuciach itp., odnajdujemy w
duszach istot stoją-i na niższym szczeblu rozwoju, np. u dzikiego i u dziecka. Porównanie to
przytaczam tylko mimo-], gdyż udowodnienie go nie wchodzi w zakres niniejszej pracy i
okazałoby się balastem dla osób ionych z psychologią istot pierwotnych, a nie potrafiłoby
przekonać tych, którzy jej nie znają. ; z kolei omówię te rozmaite cechy, które można łatwo
dostrzec prawie w każdym tłumie.
mpulsywność, zmienność i drażliwość tłumu. Powiedzieliśmy już przy ba-podstawowych cech
tłumu, że kieruje się on prawie wyłącznie nieświadomymi pobudkami. Każ-czyn jest bardziej
kierowany przez rdzeń pacierzowy niż przez mózg. Najwspanialszy nawet iii nie został
dokonany pod kierunkiem mózgu, jest wynikiem tylko chwilowej podniety. Tłum, zabawką
podniet zewnętrznych, zmienia się za ich zmianą. Jest on więc niewolnikiem podniet, kostka
będąca poza tłumem może również poddawać się tym samym podnietom, które oddziałują
ijednostkę w tłumie, ale na ostrzeżenie rozumu, że nie powinna im ulec, unicestwia ich wpływ.
W ję-|fai fizjologii twierdzenie to możemy ująć następująco: jednostka potrafi panować nad
swymi odru-iuii, tłum zaś zdolności tej nie posiada.
Rozmaite podniety, którym tłum ulega, mogą być szlachetne lub okrutne, bohaterskie lub mało-
oszne, aie są tak władcze, że osobisty interes choćby samozachowawczy, nie potrafi się im
przeciwstawić.
Ciągła zmienność podniet, które działają na tłum i którym on ulega, sprawia, że tłum ciągle się
nienia. W jednej chwili z okrutnego i krwiożerczego może się zamienić w szlachetny i naprawdę
itaterski. Nie ma łatwiejszej rzeczy jak uczynienie tłumu katem, ale z równą łatwością może on
zdo-jt palmę męczeństwa. Kiedy chodziło o wiarę, to z łona tłumu spłynęły potoki krwi dla jej
obrony iyteczne byłoby sięgać do czasów bohaterskich, aby się przekonać, do czego tłum pod
tym względem «t zdolny. Podczas zamieszek tłum nie szczędzi siebie; zaledwie kilka lat temu
pewien generał, zys-?szy naglą popularność, z łatwością znajdował setki tysięcy osób gotowych
poświęcić życie dla jego cnej sprawy. Widzimy więc, że postępowanie tłumu nie opiera się na
przemyślności. Tłum może nfejno przechodzić do nąjsprzeczniejszych uczuć pod wpływem
chwilowej podniety. Podobny on jest bici, które wichura porywa i roznosi we wszystkich
kierunkach jedynie po to, aby im później pozwo-Sfaiowu upaść na ziemię. Badania nad
rewolucyjnie nastrojonymi tłumami dostarczą nam przykłada dowodzących zmienności jego
uczuć.
.---------
'ftagm. G. Le Bon, Psychologia tłumu, przekład B. Kaprocki, Warszawa 1994.
182
G. Lei
Ta ciągła zmienność tłumu utrudnia władanie nim, szczególnie wtedy, kiedy część wiadzy public
znajduje się w jego ręku. Gdyby potrzeby codziennego życia nie były nieuchwytnym
regulatorem i rżeń, demokracje nie mogłyby wcale istnieć. Tłum potrafi z olbrzymią zaciętością
dążyć do i celu, ale nie dąży doń długo i wytrwale. Wytrwałość, podobnie jak i myślenie, jest
tłumom obca.
Cechą tłumu jest nie tylko impulsywność i zmienność, ale nie zezwoli on także, aby przeszkoda
na drodze do urzeczywistnienia jego żądań; liczebność tłumu utrwala w nim to i i wpaja weń
poczucie niezwyciężonej mocy. Dla jednostki będącej w tłumie nie istnieje rzecz i wa. Jednostka
niebędąca cząstką tłumu dokładnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie potrafiłab pałacu, ograbić
magazynu, taka pokusa nie przychodzi jej więc do głowy. Ale kiedy jednostka t się cząstką
tłumu, uzbraja się w potęgę, jaką w niej wzbudza liczba, i wystarczy odpowiednie ] wanie, a z
całą bezwzględnością będzie wszystko niszczyć i usunie każdą nieprzewidzianą pr: dę. Gdyby
organizm człowieka mógł się stale znajdować w stanie wściekłości, to można by po? że
normalny stan rozwydrzonego tłumu to wściekłość.
Drażliwość, impulsywność i zmienność tłumu, jak i wszystkie inne jego pospolite uczucia, 1
zajmiemy się poniżej, rodzą się zawsze na podłożu cech rasowych, będących ową glebą, z któn
pią soki żywotne wszystkie nasze uczucia. Każdy tłum jest drażliwy i impulsywny, ale stopieni
nia tych uczuć jest rozmaity. Różnica między tłumem pochodzenia romańskiego a tłumem ] nia
anglosaskiego jest uderzająca. Wydarzenia z ostatniego stulecia jasno oświetlają ten fakt. Wl
podanie do publicznej wiadomości telegramu zawierającego przypuszczalną obelgę wyrządzoną)
stawicielowi francuskiemu wywołało wściekły wybuch, którego następstwem była straszna
wojna. 1 lat później wiadomość o nieznacznej klęsce pod Lang-son też spowodowała wybuch,
który i nistra do podania się do dymisji. W tym samym czasie ciężkie klęski zadane ekspedycji
angielsi Chartumem wywołały w Anglii bardzo słaby oddźwięk i nie spowodowały dymisji
żadnego i Tłum jest zawsze usposobienia kobiecego, ale najbardziej kobiece cechy ma tłum
romański. Kto mu szuka rozgłosu i uznania, może w krótkim czasie dojść wysoko, ale zawsze iść
będzie po i TarpejsMej skały, z której któregoś dnia na pewno zostanie strącony w przepaść.
§2. Podatność na sugestie i łatwowierność 11 u m u. Podając główne ( podkreśliłem to, że jedną
z nich jest nadzwyczajna zdolność do ulegania sugestii; wskazałem t że jest ona zaraźliwa w
każdej ludzkiej zbiorowości. To nam tłumaczy nadzwyczajną szy wania się uczuć tłumu w
pewnym oznaczonym kierunku.
Tłum na ogół zajmuje pozycję wyczekującej uwagi, co w nadzwyczajny sposób ułatwiał Jak
zaraza rozchodzi się pierwsza lepsza ujęta w słowa sugestia, opanowuje wszystkie un im pewien
kierunek, każe im dążyć do jak najszybszego urzeczywistnienia panujących we mencie idei. Nie
ma wtedy znaczenia, czy chodzi o podpalenie pałacu, czy o wielkie poświę każdej myśli poddaje
się tłum z jednakową łatwością. Zależy to tylko od rodzaju podniety, ai u jednostki - od
stosunku, jaki zachodzi pomiędzy mającym się dokonać czynem a i ttóry jest w stanie nie
dopuścić do jego urzeczywistnienia.
Ulegając ciągle nieświadomości, poddając się wszelkiego rodzaju sugestiom, cechując si( nością
uczuć, na które rozum nie ma najmniejszego wpływu, nie posiadając ani odrobiny k tłum jest
dlatego nadzwyczaj łatwowierny. Nie istnieją dlań rzeczy nieprawdopodobne, dzid mogą się
wśród niego szerzyć legendy i opowiadania najbardziej fantastyczne . Jednakieu^
Ludność Paryża podczas oblężenia go przez Prusaków miała wiele dowodów na ową iatwowien
zwłaszcza wtedy, kiedy chodziło o wydarzenia nieprawdopodobne. Światełko, które ukazało się
na j trze, brano za znak dany Prusakom, choć odrobina rozwagi musiałaby naprowadzić na myśl,
że §» nie można było dostrzec z odległości kilkunastu kilometrów.
knicia i moralność ttumu
183

ląj nadzwyczajnej łatwowierności nie możemy w zupełności wytłumaczyć powstawania i


rozchodze-iię owych legend, jakie opanowują duszę tłumu. Musi się nadto uwzględnić
nadzwyczajną zdol-do przekręcania faktów przez rozgorączkowaną wyobraźnię tłumu. Każdy
powszedni wypadek chodzi kilka lub kilkanaście przeobrażeń w oczach tłumu. Tłum myśli
obrazami, a jeden obraz oluje u niego szereg nowych obrazów, nie łączących się logicznie z
pierwszym. Fakt ten zrozumie-(Łtwiej, jeżeli uprzytomnimy sobie owe dziwne skojarzenia, które
w nas samych potrafi wywołać śmyśl lub jakiś obraz. Rozum potrafi nam wykazać brak
logicznego związku w tych skojarzeniach, tai nie idzie za głosem rozumu, chce naginać
rzeczywistość do własnej wyobraźni, by w końcu nie óżniać, co jest prawdziwe, a co zmyślone.
Fakty obiektywne i fakty subiektywne uważa on za jedno isamo, uznając za rzeczywiste takie
twory swej wyobraźni, które zasadniczo nie mają prawie żadne-pązku ze spostrzeżonymi
faktami.
Kożna by sądzić, że wydarzenia odbywające się na oczach tłumu winny być zniekształcone w
naj-izy sposób, ponieważ jednostki składające się na tłum mają różne temperamenty. Ale wcale
tak «t. Dzięki zaraźliwości przekształcenie faktów odbywa się u wszystkich osobników danej
zbioro-jfciwjednakowy sposób. Jak przekształci dany fakt pierwsza jednostka, tak szerzy się on
w tłumie, erzy przed ukazaniem się na murach Jerozolimy oczom wszystkich krzyżowców na
pewno ukazał ;ód jednemu rycerzowi, a na mocy prawa zaraźliwości i sugestii cud ten
natychmiast został wany przez wszystkich.
wygląda ów mechanizm często powtarzających się w dziejach, zbiorowych halucynacji, które
wszystkie cechy wiarygodności, albowiem potwierdzają ich istnienie tysiące osób. Powyższej
nie może osłabić uwaga, że jednostki tworzące tłum posiadają rozmaitą zdolność umysłu, nie
bowiem najmniejszego znaczenia w tłumie, gdyż zarówno nieuk, jak i uczony, kiedy staje się
tłumu, traci zdolność obiektywnej oceny faktów. Twierdzenie to może wydać się śmieszne. Na
jego prawdziwości musiałbym przytoczyć znaczną liczbę faktów historycznych, co w ramach j
pracy nie da się wykonać. Przytoczę tylko kilka przykładów dowolnie wybranych z wielu I aby
Czytelnik nie myślał, że to twierdzenie bez pokrycia.
festępujący przykład jest bardzo charakterystyczny, ponieważ należy do grupy zbiorowych halu-
frnacji opanowujących tłum, który się składa zarówno z nieuków, jak też z ludzi bardzo
wykształco-ph. Podał go nam porucznik marynarki, Julian Felbc, w swojej pracy O prądach
morskich.
\ Okręt La Belle-Poule krążył po morzu, szukając łodzi Le Berceau, która przepadła w czasie
gwałtow-
\ nej burzy. W jasny i słoneczny dzień z masztu dano znak, że na widnokręgu ukazała się jakaś
łódź
\ wniebezpieczeństwie. Oczy wszystkich zwracają się w stronę wskazanego punktu; cala załoga
wraz
k z oficerami widzi na morzu tratwę napełnioną ludźmi, holowaną przez łodzie, na których
powiewały
I sygnały alarmowe. Admirał Desfosses rozkazał spuścić szalupę na ratunek rozbitkom.
Marynarze,
l zbliżając się do owej tratwy, dokładnie widzieli,, jak wielu ludzi wyciągało do nich ręce,
słyszeli giu-
I chy i niewyraźny ich bełkot". Podpłynąwszy jednak do owej domniemanej tratwy, ujrzeli po
prostu
i kilka gatęzi pokrytych liśćmi, które fale morskie porwały z pobliskiego brzegu. I wtedy
dopiero, pod
Biplywem tak namacalnej rzeczywistości, prysnęła halucynacja.
Przykład ten dostatecznie objaśnia nam ów mechanizm zbiorowych halucynacji, o którym mówi-
lpowyżej. Z jednej strony tłum w stanie wyczekiwania, z drugiej znowu sugestia wywołana
przez
Bkdany z masztu, iż na pełnym morzu znajduje się statek w niebezpieczeństwie. Potrafiła ona w
za-
afliwy sposób opanować nie tylko marynarzy, ale i oficerów. Zdolność poprawnego
spostrzegania zanika wkażdym tłumie, bez względu na jego liczebność, a fakty
^zastępowane halucynacjami, które nie pozostają w żadnym z nimi związku. Nawet tłum
złożony
!«ób należących do świata naukowego wobec faktów niewchodzących w zakres ich badań
zachowuje
184
G. Lei

się zgodnie z powyższymi twierdzeniami, a zdolność spostrzegania i zmysł krytyczny każdej z


nidf usuwają się na plan drugi.
(
W „Annales des Sciences Psychiąues" zamieszczone zostało sprawozdanie z badań znanego p1
chologa Daveya. W sprawozdaniu tym znajdujemy przykład godny powtórzenia. Wśród
zaproszon przez Daveya badaczy znajdował się wybitny uczony angielski, Wallace, który po
uprzednim zbadar przez innych zaproszonych, wszystkich mebli znajdujących się w pokoju i
umieszczeniu skrytek. dług ich własnego uznania, wykonał przed nimi szereg produkcji
spirytystycznych, jak: materializa duchów, pismo na tabliczkach łupkowych itd. Następnie,
otrzymawszy od tych znakomitych ucz ków pisemne stwierdzenie, że zjawiska przez nich
obserwowane mogły się odbyć tylko dzięki i nadprzyrodzonym, Davey wykazał im, że padli
ofiarą zwyczajnego podstępu. Autor wspomnia wozdania powiada:
W badaniach Daveya uderza nie zmyślność forteli, lecz do najwyższych granic posunięta
nieudoli -mci spostrzegania zjawisk przez niewtajemniczonych świadków, co udowodnili
wszyscy obecni na wv/pi
wspomnianym zebraniu. Tak więc świadkowie mogą wprawdzie często wypowiadać się o czymś
bh * nie, ale jeśli te ich opisy zostaną przyjęte jako prawdziwe, to opisywanych pr/ '•**« nich
zjawisk nie można uważać za kuglarstwo. Metoda postępowania Daveya była tak prosta, że nale-
j
ży się dziwić, jak odważył sieją zastosować. Davey jednak posiadał moc władania duszą tłumu, f
trafił wmówić w zgromadzonych, że widzą to, czego widzieć nie mogli.
Widzimy więc, że rzecz cala obraca się dookoła władzy hipnotyzera nad zahipnotyzow skoro
władza ta potrafi opanować umysły wykształcone, które są przecież zawsze wobec takich {
sceptycznie nastrojone, to dopiero teraz jasno pojmiemy, jak łatwo jest opanować zwykły tłum.'
Podobnych przykładów można przytoczyć nieskończenie dużo. Niedawno dzienniki podaw
domość o wydobyciu z Sekwany zwłok dwócb dziewczynek. Wiele osób stanowczo twierdziło, ś
lo te dzieci. Wszystkie szczegóły były tak zgodne, że ani cień wątpliwości nie mógł powstać v
sędziego śledczego. Pozwolił on więc spisać akt zgonu. Dopiero przed samym pogrzebem dzi^
padkowi udało się stwierdzić, że wydobyte zwłoki dzieci nie mają nic wspólnego z dziewczyi
które je wzięto, a łączy je tylko bardzo małe podobieństwo. Widzimy więc i w tym przykładzie,
że| dzenie jednego człowieka, który padł ofiarą złudzenia, wystarczyło do zasugerowania wszy:
zostarych osób. •• oq tyśpd 4ut
We wszystkich podobnych przypadkach źródłem sugestii jest złudzenie powstałe w umyślej
osobnika dzięki jakiemuś bardziej lub mniej określonemu skojarzeniu. Staje się ono zaraźliwe,!
cech faktu i przenosi się do umysłów innych jednostek. Jeżeli ową pierwszą jednostką jest M( ry
wrażliwy, to wystarczy, aby zwłoki - poza rzeczywistym podobieństwem - miały jakąkolwieh*
gólną cechę, np. bliznę lub część ubrania, która by przywodziła na myśl inną osobę; wówczas s
nie to może się stać kanwą szeregu obrazów, które są w stanie sparaliżować zdolność 1 słu i
opanować w zupełności pole widzenia. Patrzący nie widzi już przedmiotu, lecz tylko c istnieje w
jego wyobraźni. W ten sam sposób możemy wytłumaczyć mylne rozpoznanie vMi przez matkę,
co miało miejsce w następującym wypadku, podawanym niedawno przez dzienniku jącym
miejsce w latach dawniejszych. Na przykładzie tym ujrzymy dokładnie dwa rodzaje \ których
mechanizm został powyżej opisany.
Dziecko, rozpoznając zwłoki jakiegoś innego dziecka, omyliło się, a omyłka ta stalą się źródłem
s •0 gu fałszywych twierdzeń. W dzień po rozpoznaniu zwłok przez pewnego ucznia jakaś
kobieta k fs> neta: „O Boże, toż to moje dziecko!". Kobieta ta udała się do kostnicy, oglądnęła
czoło dziecka, mmi i af, znaną jej bliznę i powiedziała: „Tak, to mój biedny syn, którego
skradziono mi w lipcu, ateniuk I
Le Bon (ta /' moralność tłumu
185
(". Kobieta ta, nazwiskiem Chavandret, byia dozorczynią domu przy ulicy du Four. Jej kuzyn
rzeki i wahania: „Tak, to biedny Filibert". W dziecku tym wszyscy znajomi rozpoznali Filiberta,
nie mó-icjuż o jego nauczycielu, dla którego decydującą wskazówką był medalik na szyi
zmarłego. Okaza-i, że wszyscy byli w błędzie: sąsiedzi, kuzyn, nauczyciel i matka. Albowiem w
sześć tygodni póź-liej stwierdzono tożsamość dziecka: pochodziło ono z Bordeaux, zostało
zamordowane w tym mie-
icie i przywiezione w pakunku do Paryża".

Stwierdzić należy, że błędne rozpoznanie cechuje przede wszystkim kobiety i dzieci, jako istoty
litej wrażliwe. Możemy z tego wnosić, jaką wartość w sądzie winny mieć takie świadectwa.
Zwłasz-l zeznań dzieci sąd nie powinien korzystać. Niestety jednak, sędziowie zbyt często
opierają się na nie przestarzałym frazesie: „Dziecko nie kłamie". Gdyby mieli dokładniejsze
wykształcenie psy-Igiczne, wówczas wiedzieliby, że właśnie w tym wieku prawie zawsze się
kłamie. Chociaż klam-- to jest nieświadome, to jednak pozostaje kłamstwem. Lepiej niech o
treści wyroku zadecyduje izypadek, ale niech nigdy jego uzasadnieniem nie będzie zeznanie
dziecka. Wracając do spostrzeżeń dokonywanych przez tłum, dochodzimy do wniosku, że
obserwacje zbio-isą najbardziej błędne i najczęściej polegają na złudzeniu pewnej jednostki,
która zaraźliwie na-swój pogląd innym. Pamiętać więc należy, że świadectwa tłumu winno się
przyjmować z naj-nieufnością. W słynnej szarży konnicy pod Sedanem brało udział wiele
tysięcy ludzi, ale ze-, naocznych świadków okazały się tak nawzajem sprzeczne, że
niemożliwością było ustalić, kto ; atakiem. Generał angielski Wolseley w niedawno napisanej
pracy dowodzi, że byliśmy dotych-bfedzie co do najważniejszych faktów bitwy pod Waterloo,
zwłaszcza tych, na których prawdzi-
śmy świadectwo bardzo wielu osób .
isze przykłady pokazują nam, jak znikomą wartość mają świadectwa łudzi opisujących obiek-
zjawisko. Podręczniki logiki zaliczają zeznania obserwatorów do najpewniejszych dowo-danego
faktu. Ale to, co wiemy o psychologii tłumu, wskazuje, że należy podręczniki te gruntownej
rewizji, albowiem każdy fakt zaobserwowany przez większą liczbę ludzi należy fedo najbardziej
wątpliwych co do istoty swej treści. Jeżeli fakt równocześnie obserwowała więk-(upa ludzi, to na
pewno możemy stwierdzić, że istotna jego treść w większym lub mniejszym opniu różni się od
tego, co o nim mówią ludzie go obserwujący.
tego, co powiedziano wyżej, wynika, że niemal wszystkie dzieła historyczne należy uważać za
iczystej wyobraźni. Są to fantastyczne opisy źle zaobserwowanych faktów, do których
przyłącza-iśnienia późniejszej daty. Gdyby minione stulecia nie pozostawiły nam swych
arcydzieł arty-t, literackich i swych zabytków kultury materialnej, nie wiedzielibyśmy o
przeszłości nic praw-Bardzo możliwe, że wiadomości nasze o życiu i roli wielkich ludzi, jak
Herakles, Budda, Je-lomet, którzy tak wpłynęli na dalszy rozwój dziejów, nie zawierają ani
odrobiny prawdy. Zresztą przyznać, że rzeczywiste ich życie obchodzi nas bardzo mało. Wielcy
ludzie należą do nas
jaką nadały im legendy stworzone przez wyobraźnię tłumu.
mdy nie są, niestety, niezmienne. Wyobraźnia tłumu ciągle je przekształca, ciągle są one dla
stycznym materiałem. Przekształcanie to zależy od charakteru danej rasy i od wymagań epoki.
[ kwietnia 1895.
, czy znamy prawdziwy opis choć jednej bitwy. Zasadniczo wiemy tylko, która strona
zwyciężyła, a która ttala pobita. To, co d'Harcourt, uczestnik i świadek bitwy pod Solferino,
mówi o niej, można odnieść do wszyst-Hibitew: „ Jeneralowie, naturalnie opierając się na
setkach świadectw, składają swe urzędowe raporty, oficerowie ^boczni zmieniają te dokumenty i
redagują nieco zmieniony projekt, który znowu zmienia szef sztabu. Marsza-Mznowu redaguje
rzecz na nowo, i dzięki temu z pierwotnego projektu nic nie pozostaje". D'Harcourt przytacza to
?dowód, że z zeznań ludzi nie można się dowiedzieć prawdy nawet o wydarzeniach dokładnie
obserwowanych.
186
G. Lei

Bardzo jest daleko od krwiożerczego biblijnego Jehowy do Boga miłości św. Teresy, a Budda
wieli w Chinach nie ma nic wspólnego z Buddą wielbionym w Indiach, chociaż zasadniczo jest
to je sama postać. Na przeobrażenia te miała decydujący wpływ wyobraźnia tłumu, która może
do zasadniczych zmian nawet w ciągu kilkunastu lat. W naszych czasach legenda o jednym z j
szych w dziejach bohaterów została przekształcona kilka razy w przeciągu 50 lat. Za panov
bonów uważano Napoleona za jakąś postać wziętą z sielanki, nazywano go filantropem i lib
opiekunem maluczkich, którzy zgodnie ze świadectwem poetów przechowują o nim pamięć pódl
strzechami. W 30 lat później uważano go za krwiożerczego tyrana, który zagarnąwszy władzę,!
wolność i dla dogodzenia swej ambicji poprowadził na rzeź 3 miliony ludzi. Obecnie legenda (
nowemu przekształceniu. Wobec tych najrozmaitszych legend uczeni za kilka stuleci zwątpiąj o
istnieniu Napoleona, tak jak obecnie nie dowierzają istnieniu Buddy. Uważać go będą za ja
słoneczny lub nową wersję legendy o Heraklesie. Nasuwające się wątpliwości rozwieje zap
kładniejsza znajomość psychologii tłumów, która ich pouczy, iż historia uwiecznia tylko legen
§3. Przesada i prostota w uczuciach tłumu. Charakterystycznymi cech tłumu, bez względu na to,
czy uczucia te są dobre czy złe, są następujące: wielka prostota i przesada. Jednostka, jako
cząstka tłumu, upodabnia się pod tym względem -jak zresztą i ] innymi - do ludzi pierwotnych.
Jej umysł jest w stanie pojmować tylko całościowo, nigdy niej zagłębiać się w odcienie i etapy
przejściowe. Przesadne uczucia tłumu potęguje jeszcze (a i ność, że jakiekolwiek objawione
uczucie zdobywa szybko uznanie wszystkich - na mocy prawai liwości i sugestii - co zwiększa w
dwójnasób jego silę. Dzięki prostocie i przesadzie jego uczuć^ stępne są dla tłumu wątpliwości i
niepewności. Tłum z jednej krańcowości zbyt szybko przer, w drugą. Każde podejrzenie staje się
dlań natychmiast pewnikiem nie do odparcia; najmniejszyu czy pogardliwe spojrzenie wywołuje
u niego wściekłą nienawiść, podczas gdy u jednostki nie I cząstką tłumu pozostałoby to bez
jakiegokolwiek wpływu.
Gwałtowność uczuć jest jeszcze spotęgowana, zwłaszcza w tłumie heterogenicznym, prze*
odpowiedzialności. Pewność bezkarności, wzrastająca w miarę wzrostu liczebności tłumu, (
domość chwilowej potęgi, którą czerpie on właśnie ze swej liczebności, tworzą warunki do[ nia
w tłumie takich uczuć i czynów, na które nigdy by się nie zdobyła jednostka. W tłumie r piec i
człowiek zawistny nie odczuwają swej bezsilności i nicości, a w ich miejsce pojawia siej
brutalnej siły, chociaż nietrwałej, ale za to potężnej.
Przesada ta dotyczy zwłaszcza złych uczuć - tego reliktu atawistycznego instynktowe
pierwotnego, które jednostka potrafi przytłumić z obawy przed karą. Dlatego tłum tak łatwo d
złych czynów. Tłum umiejętnie prowadzony jest zdolny do bohaterskich czynów i najpię
poświęceń, przy czym stopień natężenia tych zdolności jest u niego o wiele większy aniżeli uji
Do sprawy tej powrócę przy rozważaniu moralności tłumu.
Tłum, sam będąc przesadny w swych uczuciach, jest nadzwyczaj czuły na przesadę i i chce go
porwać, musi używać bardzo często silnych określeń. Przesada, bezwarunkowe t powtarzanie
tego samego po kilka razy, niezagłębianie się w logiczne dowody - oto sposoby* i opanowania
duszy tłumu, znane ludziom występującym na zgromadzeniach ludowych.
Tej samej przesady w uczuciach domaga się tłum od swych wybrańców. Ich zalety i cnotyj
muszą być nadzwyczajne. W teatrze od bohaterów sztuki tłum domaga się takich zalet, talom ści
i męstwa, jakie w życiu nigdy nie istnieją. Dlatego słusznie mówi się o specjalnej optyce t| której
prawa nie mają po największej części nic wspólnego z logiką i prawami zdrowego I Umiejętność
mówienia do tłumu jest bez wątpienia sztuką niższego rzędu, ale wymaga s zdolności. Gdy się
czyta niektóre sztuki, w żaden sposób nie można zrozumieć ich nadzi powodzenia na scenie.
Dyrektorzy teatrów, przyjmując jakąś sztukę, często nie są pewni jejj
'tyc
fez)
dze
wimoralność tłumu
187
I gdyż aby je przewidzieć, musieliby oceniać ją nie ze stanowiska fachowca, ale ze stano-u.
Gdybym mógł tej sprawie poświęcić w niniejszej pracy więcej miejsca, z łatwością wyka-
temfonie potężnego wpływu rasy, bo faktem jest, że sztuka, którą w jednym kraju zachwycają
my,-w drugim me ma najmmejsjego powotoema, me xiTOń\airaa\>ow\ero tytfo potom?!*,, ja^ae
są mcme do poderwania nowej publiczności.
Przesada w tłumie dotyczy tylko uczuć, w żadnym zaś razie inteligencji. Dlatego jednostka nale-
) tłumu cofa się w swym rozwoju intelektualnym, co wykazałem powyżej. Do tego samego i
doszedł Tarde. Tylko zatem w sferze uczuć tłum może wznieść się bardzo wysoko albo i nisko
upaść.
Nietolerancja, autorytaryzm i konserwatyzm 11 u m u. Tłum, będąc zdol-ido uczuć tylko
prostych i przesadnych, przyjmuje lub odrzuca sugerowane mu poglądy, wierzenia fce albo jako
absolutną prawdę, albo jako absolutną nieprawdę. To tyczy się przede wszystkim wie-które nie
powstają drogą rozumowania, lecz są narzucone za pomocą sugestii. Każdy wie dobrze,
ilerancyjne są wierzenia religijne i jak przemożny wpływ wywierają na duszę tłumu. Opierając
owym poczuciu swej siły i na braku wątpliwości, co jest prawdą, a co nieprawdą, tłum jest w
tym stopniu autorytarny, co nietolerancyjny. Jednostka może uznawać zdania przeciwne i nawet
ić decyzje, tłum zaś nie czyni tego nigdy. Na zgromadzeniach ludowych najmniejsze wystą-ie
przeciw tłumowi zostaje przyjęte z wściekłością i gwałtownymi obelgami, po których szybko :i
do rękoczynów i dany mówca musi chyłkiem czmychać z zebrania, jeżeli nie potrafi w odpo-
sposób odwrócić uwagi tłumu w innym kierunku. Niezależnością swych poglądów mówca naj-I
naraża się tłumowi, a nieraz tylko dzięki ochronie władz bezpieczeństwa uchodzi z życiem,
irytaryzm i nietolerancja to cechy wspólne wszystkim kategoriom tłumów, chociaż natężenie hy
bywa różne, w czym zasadniczą rolę odgrywa rasa, jako władczyni wszystkich uczuć i myśli
dowieka. Autorytaryzm i nietolerancyjność rozwinięte są w bardzo wysokim stopniu u tłumów
pocho-romańskiego; rozwój ten doszedł do takiego stopnia, że zabił w nich wszelkie poczucie
osobistej żności, owego zasadniczego rysu duszy anglosaskiej. Tłum romańskiego pochodzenia
jest wraż-na niezależność odłamu społeczeństwa, do którego sam należy, przy czym z ową
niezależno-on dążność do natychmiastowego i bezwzględnego narzucenia swych przekonań
wszystkim grupom. W tym tkwi źródło wielkiej ekspansywności narodu francuskiego i
francuskiej kultury. b?yżej opisany sposób pojmują wolność jakobini ludów romańskich,
poczynając od czasów inkwi-(jcji, aż po dzień dzisiejszy.
Autorytaryzm i nietolerancja są uczuciami dla tłumu jasnymi, tak że skwapliwie on je przyjmuje
^ do jak najszybszego ich urzeczywistnienia. Wobec siły tłum staje się potulny, a na uczucie do-
roci jest zupełnie niewrażliwy, gdyż dobroć uważa za objaw słabości. Tłum nigdy nie wielbił
dobrych
idców; kochał na ogół okrutników, którzy uciskali go z całą bezwzględnością. Srogim tyranom
tłum
uje okazałe pomniki, a upadłego tyrana chętnie i z lubością depce nogami, gdyż ten po upadku
bowu zasila szeregi słabych, których tłum nienawidzi lub nimi pogardza, albowiem nie czuje
przed
in trwogi. Cesarz jest typem bohatera uwielbianym przez tłum po dzień dzisiejszy. Jego kołpak
nadal
oczarowuje, jego władza wzbudza poszanowanie, a jego miecz sieje postrach.
Ttum jest zawsze gotów powstać przeciw słabej władzy, a niewolniczo gnie swe kolana przed
wta-
sąsilną. Jeżeli zaś siła, będąca na usługach władzy, ciągle się zmienia, tłum, ulegając zawsze
krańco-
lym uczuciom, przechodzi od anarchii do uległości i od uległości do anarchii.
Zupełnie mylnie pojmowalibyśmy psychologię tłumu, gdybyśmy wyrobili sobie przekonanie, że
w tłu-
ie przeważają instynkty rewolucyjne. Gwałtowność tłumu jest bardzo zwodnicza. Jego
buntownicze
lybuchy i dążność do niszczenia są bardzo krótkotrwałe. Tłumem zbyt despotycznie władają
bodźce
eświadome, zbyt silnie ulega on wpływom odwiecznej dziedziczności, co wywołuje w jego
duszy ten-

188
G. Leli

dencję do konserwatyzmu. Pozostawiony samemu sobie, zbyt łatwo idzie w niewolę, gdyż w
zbyt kroi kim czasie znuży go własna popędliwość. Na przykład najzacieklejsi jakobini z całą
mocą popierał Napoleona, gdy ten swą żelazną ręką tłumił swobody z okresu Rewolucji.
Kto nie potrafi się wczuć w te konserwatywne instynkty mas, ten nie zrozumie należycie hist
zwłaszcza historii ruchów ludowych. Masy zmieniają tylko nazwy najrozmaitszych instytucji sp
nych; do tych nic nie znaczących zmian dążą nieraz zbyt gwałtownymi środkami. Ale instytucjej
łeczne są aż nadto w swej istocie wyrazem dziedzicznych potrzeb danej rasy, aby do tych inst;
powracać. Tłum jest zmienny wobec rzeczy błahych i powierzchownych, ale zasadniczo posiadaj
duszy silny konserwatyzm, co upodabnia go do ludzi pierwotnych. Tłum z nadzwyczajnym i
niem czci tradycję i czuje głęboki, podświadomy wstręt do wszelkiego nowatorstwa, gdyż drzyj
jakąkolwiek zmianą warunków swego materialnego bytu. Gdyby demokracja w epoce
wynalezieniai! tatów mechanicznych, maszyn parowych i kolei żelaznej miała taką władzę jak
obecnie, to wpri nie tych wynalazków w życie byłoby niemożliwe albo doszłoby do skutku w
drodze rewolucji. Sz postępu i cywilizacji polega na tym, że tłum stojący u władzy nie miesza się
w wielkie odkrycia r nauk i przemysłu.
§5. Moralność tłumu. Jeżeli przez moralność rozumieć będziemy ciągłe przestrzeg nych norm
społecznych i ustawiczne przeciwstawianie się egoistycznym popędom, to jasne 1 tłum jest zbyt
zmienny i nazbyt gwałtowny, by mógł być moralny. Jeśli jednak do tego pojęcia \ przejawy
takich cech, jak poświęcenie, bezinteresowność, ofiarność, prawość, to można ] że tłum zdobywa
się nieraz na bardzo wzniosłe czyny moralne.
Niektórzy psychologowie, badając tłum z punktu widzenia jego czynów przestępczych i i uwagę
przede wszystkim na ich częstość, stwierdzili, że poziom moralny tłumu jest bardzo i da się
zaprzeczyć, że często twierdzenie to jest słuszne. Ale dlaczego? Po prostu dlatego, żel każdego
człowieka drzemią instynkty burzycielskie i zdolność do okrucieństwa, będące pozo epoki
pierwotnej. Jednostka zdaje sobie sprawę, że danie posłuchu tym instynktom może i na
niebezpieczną drogę, ale kiedy znajdzie się w nieodpowiedzialnym tłumie, który zapewnia ji
karność, wówczas nie dba o ich stłumienie.
Okrucieństwo tłumu i upodobanie do myślistwa mają wspólne źródło. Tłum, mordując i bronną
ofiarę, daje dowód nikczemnego okrucieństwa. Okrucieństwo to jest w oczach czlow ślącego
blisko spokrewnione z okrucieństwem myśliwych, którzy się zbierają, by z przyjemna glądać się
rozdzieraniu nieszczęśliwego jelenia przez zażarte psy.
Tłum, będąc zdolny do mordu, podpalenia i każdej innej zbrodni, równocześnie jest w sti żyć
swe siły dla dokonania czynów wzniosłych i bezinteresownych, o wiele wspanialszych od Ij
jatóe może się zdobyć jednostka. Każde odwołanie się do miłości Ojczyzny, do uczuć reh§
poczucia honoru oddziałuje na tłum, który jest zdolny do bezgranicznych poświęceń. We kości
mamy wiele przykładów podobnych do wypraw krzyżowych i do ochotników z r. 1793.J
Jedynie zbiorowości są zdolne do wielkiego poświęcenia i wysoce bezinteresownych < tłumów
zginęło bohatersko w obronie wierzeń oraz idei, haseł, których często prawie nief Tłum
strajkujący czyni to raczej z posłuszeństwa wydanemu hasłu niż dla uzyskania podw, ków. U
jednostki interes osobisty jest najczęstszym bodźcem postępowania, w tłumie zaśc bardzo
nieznaczną rolę. Przecież trudno wyobrazić sobie, by osobiste względy wiodły tłum n wojny,
których celów na ogół nie rozumiał, chociaż dał się mordować tak łatwo jak skowronek^
tyzowany przez lusterko myśliwego.
Nawet największy nicpoń, gdy stanie się cząstką tłumu, staje się na ten czas zwolenn. surowych
zasad moralnych. Taine opowiada, że uczestnicy band mordujących w pamiętnymj 1793 r.
oddawali do rąk komitetów rewolucyjnych portfele i klejnoty znalezione przyi
wcje i polityka sporu
189
chociaż bezkarnie mogli je ukryć. Tłum nędzarzy zdobywający w czasie rewolucji 1848 r. sries
nie zagarnął ani jednego z klejnotów, które przecież mogły go olśnić, a jeden taki klejnot
dla zabezpieczenia bytu na wiele lat.
moralność jednostki w tłumie wygląda na pozór fantastycznie, a jednak jest prawdziwa. Owo
ienie jednostki przez tłum nie jest regułą, niemniej występuje, i to nieraz w bardziej błahych ;h
niż przytoczone powyżej. Powiedziałem poprzednio, że w teatrze tłum żąda, aby bohatero-
posiadali nadzwyczajne zalety. Nawet widownia niskiego pochodzenia okazuje się często
purytańska. Zawodowy pijak, sutener i ulicznik okazuje swe niezadowolenie wobec dwuznacz-
:ipu i drastycznej sytuacji na scenie, chociażby były wprost niewinne w porównaniu z ich
?tóennymi rozmowami.
Zatem tłum albo ulega niskim instynktom, albo błyszczy czynami nadzwyczaj moralnymi. Jeżeli
?teresowność, bezwzględne oddanie się w służbę ideału rzeczywistego lub nierzeczywistego
stają cnoty narodu, to musimy przyznać, że tłum często posiada te cnoty w takim stopniu, jaki
rzadko siągali najwięksi mędrcy. Moralność tłumu jest nieświadoma, co jednak nie zmienia
postaci rzeczy, idyby tłum rozumiał i kierował się swym bezpośrednim interesem, to możliwe, że
na Ziemi nie powsta-tóy żadna cywilizacja i ludzkość nie miałaby swej historii.

Ron Aminzade, Doug McAdam EMOCJE I POLITYKA SPORU*

Co można zyskać, badając emocje?


-1 Pragniemy sformułować dwa, wprawdzie tymczasowe, lecz mocne twierdzenia dotyczące
znacze-ia emocji i procesów emocjonalnych dla pojawienia się, rozwoju i załamania ruchów
społecznych ewolucji. Pierwsze twierdzenie dotyczy mobilizacji na poziomie grupowym; drugie
odnosi się do wzbu-
tenia aktywności na poziomie jednostkowym. Kluczem dla obu jest, według nas, dynamika
emocji. Na poziomie zagregowanym początek epizodu sporu jest, naszym zdaniem, związany ze
zbiorową
mbilizacją podwyższonych emocji, a także częściowo od niej zależny. Nie oznacza to, iż
mobilizacja hych emocji „powołuje do życia" ruchy społeczne czy rewolucje. Niemniej jednak
samo pojawienie
^sprzyjających warunków środowiskowych (np. obecność struktur organizacyjnych, poszerzanie
się
?DŻliwości politycznych, presja społeczna) nie przyczyni się do powstania ruchu społecznego,
jeśli 6będą przy tym obecne podwyższone emocje. Mówiąc dokładniej, znane badaczom sporów
różne
nynniki sprzyjające mobilizacji mogą działać sprawnie, przynajmniej częściowo, poprzez
dynamikę
emocji, którą wprawiają w ruch.
'lytal oryg. Emotions and Contentious Politics, fragm. Silence and Voice in the Słudy
ofContentious Politics, BAR. Amizande et al., Cambridge 2001, przekład P. Sekuia.
190
R. Aminzade, D. Mc
Drugie twierdzenie dotyczy roli, jaką emocje odgrywają w motywowaniu aktywności na ]
jednostkowym. W literaturze przedmiotu wiele miejsca poświęcono problemowi „pasażera na j
Jego występowanie ma rzekomo utrudniać mobilizację na poziomie zbiorowym, gdyż powoduje,
i jednostki nieracjonalne staje się wydatkowanie czasu i energii na dążenie do celów zbiorowych,
1 tak czy inaczej może osiągnąć, gdy zwycięży ruch społeczny bądź rewolucja. Sformułowano j
wiele zastrzeżeń wobec natury problemu „pasażera na gapę" i jego mocy wyjaśniającej. Zwra np.
uwaga, że rozpoznanie „bodźców selektywnych", wprowadzonych, by przezwyciężyć probleraj
sażera na gapę", wskazuje na za bardzo ekonomistyczne ujęcie problemu. Być może jest ono i
ale według nas istnieje bardziej podstawowy problem związany ze sformułowaniem zarówno
dyle „pasażera na gapę", jak i jego hipotetycznego rozwiązania. Nie jest brana bowiem pod
uwagę i cji w ocenie potencjalnych zysków i kosztów zaangażowania jednostki, a także w
bezpośrednimi wowaniu działania podejmowanego niezależnie od instrumentalnego rachunku
ryzyka i nag strach może stanowić motywację do działania podejmowanego nawet w obliczu
wysokiego ryzy widocznej nadziei na uzyskanie pożądanego rezultatu. Weźmy np. mało znany
przypadek nieb Żydówkami kobiet, które w nazistowskich Niemczech wyszły na ulice, aby
zaprotestować przeciw^ towaniu i internowaniu ich żydowskich mężów. Biorąc pod uwagę
nadzwyczajne ryzyko, które p decydując się na kwestionowanie brutalnego reżimu oraz pozorną
beznadziejność ich niedoJtJ mówiąc już o racjonalnym, w założeniu, odwołaniu się do postawy
„pasażera na gapę" - niej końca jasne, jak można zrozumieć taki „ruch" bez przywołania siły
emocji, które przebiłyby^ najmniej oddziałałyby na racjonalną kalkulację [...].
Definicja emocji
Realna definicja emocji powinna - według nas - uwzględniać pięć składników. Peggy Thoitsr
cztery z nich, a mianowicie: 1) myśli/poznanie (ocena bodźców sytuacyjnych lub kontekstu i
nego); 2) uczucia (zmiany w doznaniach cielesnych); 3) działania (wykonywanie znaczących J
oraz 4) interpretacja (kulturowa etykieta odnosząca się do konstelacji jednego lub większej lic:
pierwszych składników). Wszystkie razem tworzą emocje, które autorka definiuje jako „kultun
lone typy uczuć lub afektów". Podkreślając głęboki sens zaangażowania podmiotu, Michellel
dodaje decydujący piąty składnik do naszej definicji emocji. Zwraca bowiem uwagę, iż emocje J
rażonymi myślami, myślami, które są przeniknięte zrozumieniem, wyrażonym w przekonaniuj
zaangażowany(a). Rozróżnienie pomiędzy samą myślą a jej efektem emocjonalnym pozwalaj
różnicę pomiędzy usłyszeniem płaczu dziecka a odczuciem tego dźwięku - tak jak w przy]
pojawia się świadomość, że płacz oznacza niebezpieczeństwo lub że jest to płacz własnego d
Mimo że nasza dyskusja zwraca uwagę na społeczno-strukturalne i społeczno-kulturowej emocji,
a nie na aspekty psychologiczne i biologiczne, to zakładamy, iż we wszystkich en wyróżnić
wymiar poznawczy, czasowy i somatyczny. Warunkiem wstępnym wszystkich < znanie, ale
jedne emocje mogą zwracać uwagę na poznanie dotyczące „tego, co jest", innen kreśląc aspiracje
moralne i normy dotyczące „tego, co powinno być" lub kłaść nacisk na j wymiar „tego, co
mogłoby być". Podczas gdy uczucia nadziei, żalu czy ulgi kładą nacisk naij się wydarzyć lub to,
co mogło się stać, współczucie czy złość odnoszą się do tego, co i Emocje różnią się ponadto
pod względem społecznie oczekiwanego trwania , a także podj
1 P.A Thoits, The Sońology ojEmotiims, „AnnuaJ fieview of Socio>ogy" 1&89, nr 15, s. 918.
'M.z. Bosaldo, Toward and Anthropology o/SelfandFeeling, {w.] Culture Ttieory: Essays on i
Emotion, red. K.A Shweder, R.A. Levine, New York 1984, s. 143.
Zob. R. Merton, Socially Expected Durations: A Case Study ofConcept Formation in Sociology,
and Consensus, red. W. Powell, R. Robbins, New York 1984.
mcje i polityka sporu
191

ientacji czasowych. Podczas gdy jedne emocje, tak jak np. nadzieja, są skierowane ku
przyszłości, ne, takiejak żal czy ulga, są zorientowane na przeszłość. Orientacje czasowe danych
kultur w stronę Wzlości, teraźniejszości i przyszłości mogą wpływać na ocenianie przez
jednostki pewnych emo-jLI taknp. w kulturach zorientowanych na przyszłość wyrażanie żalu
bądź przedłużające się okazy-inie smutku będzie postrzegane przez aktywne jednostki jako
czynniki utrudniające realizację dane->zadania. Wreszcie należy wyróżnić wymiar fizyczny bądź
cielesny społecznie zdefiniowanych emo-[ odnoszący się do takich objawów jak uwolnienie
adrenaliny czy zmiany hormonalne. Nadają one jgommoc, ale stopień ich występowania jest
zróżnicowany. Niektóre emocje, np. nadzieja, są w mniej-D stopniu związane z symptomami
cielesnymi niż inne emocje, takiejak strach czy złość. Emocje le są także z pewnymi
charakterystycznymi, obserwowalnymi objawami fizjologicznymi, które funkcję sygnałów
czytelnych dla odbiorców. Należą do nich chociażby płacz, śmiech, zarumie-czy marszczenie
brwi.
flasze dotychczasowe rozważania nad kwestiami definicyjnymi nie podjęły kluczowej debaty to-
|cej się w literaturze dotyczącej emocji. Kulturaliści bagatelizują zazwyczaj znaczenie
fizjologicz-podstaw emocji, podkreślają natomiast fenomen zmienności kulturowo
konstruowanych znaczeń uczuć. Na przykład zwracają uwagę, iż podczas gdy pewne wyrazy
twarzy mogą być kulturowo , znaczenie przypisywane zmianom fizycznym towarzyszącym
emocjom oraz modelowe na nie różnią się już między kulturami. Kulturowo uwarunkowane
pojęcia i przekonania doty-emocji kształtują ich treść i konsekwencje, powodując, iż ten sam
bodziec wywołuje różne reak-emocjonaJne. Na przykład występy zwierząt i ludzi w cyrku mogą
wywoływać złość, współczucie lub m, w zależności od tego, jak obserwator, który jest
wyposażony w kulturowo określone przekona-po emocjach, interpretuje sytuację.
kolei strukturaliści podkreślają rolę ogólnych właściwości strukturalnych w wywoływaniu takich
emocji bez względu na kontekst kulturowy, nawet wówczas, gdy wyrażanie pewnych emocji
różne formy w odmiennych warunkach . Na przykład Kemper przekonuje, że pewne emocje
ifywane przez okoliczności, takiejak np. strukturalne stosunki władzy i statusu, i odczuwane
inność lub dyspozycja do działania. Dlatego też stosunki władzy, które prowadzą do pozbawie-i,
będą wywoływać gniew, który może z kolei być wyrażany w różny sposób w odmiennych h czy
subkulturach, od płaczu i prywatnego poczucia winy za niekobiece uczucie złości do kowania
agresywnego i działania zbiorowego. (...)
!o może wnieść badanie emocji do analizy polityki sporu: obietnice i pułapki
tótug Catherine Lutz i Geoffreya White'a , badanie emocji może „tchnąć życie w czasami
mechanicz-irizerunek człowieka lansowany przez nauki społeczne" i umożliwić nam
przedstawienie „pelniej-
lob. R. Aminzade, Historical Sociology and Time, „Sociological Methods and Research" 1992,
nr 20, s. 456-480.
Ib. i. Elster, Emotions and Economic Theory, „Journal of Economic Literaturę" 1998, nr 36, s.
47-74.
W>. P Ekman, Emotion in the Human Pace. Second Edition, Cambridge 1982.
leząca się na gruncie antropologii debata teoretyczna wokół związku pomiędzy emocjami i
kulturą odzwier-
Uanapięcia występujące pomiędzy podejściami uniwersalistycznymi, pozytywistycznymi a
ujęciami relatywi-
(Knymi, interpretacyjnymi, zob. C. Lutz, G.M. White, The Anthropology of Emotions, „Annual
Review of Anth-
Mogy" 1986, nr 15, s. 405-436.
|kt>. J.M. Barbalet, Emotion, Social Theory, and Social Structure, Cambridge 1998; R. Collins,
Interaction
\ Chains, Power, and Property: The Micro-Macro Connection asAn Empirically Based
Theoretical Pro-\ The Micro-Macro Link, red. J.C. Alexander et al., Berkeley 1987, s. 193-206;
T. Kemper, A Social I Theory of Emotions, New York 1978.
C. Lutz, G.M. White, The Anthropology of Emotions, op. cit., s. 431.

192
R. Aminzade, D. Mc

szego obrazu zagrożeń, przed którymi w codziennym życiu stają ludzie". Socjologia emocji wy
badających politykę niezgody w potężne narzędzia pojęciowe, takie jak praca emocji czy zasady
wania. Mogą stać się one źródłem cennych analiz poświęconych źródłom i rozwojowi ruchów sp
nych i rewolucji. Pionierskie badania Hochschilda , poświęcone pracy emocji (definiowanej jako
łanie na rzecz zmiany emocji lub uczuć pod względem stopnia i jakości") i jej uwarunkow
względu na płeć i klasę społeczną, zawierają liczne pytania, które mogą ukierunkować przyszłe
zy. Dotyczą one tego, jak przywódcy oraz członkowie ruchu postrzegają, oceniają, wywołują i
emocje własne i innych w trakcie realizacji jego celów. Czy np. przywódcy ruchu rutynowo od
do różnych emocji, gdy angażują się w odmienne zadania, mobilizując nadzieję, wstyd lub złoś
rekrutowania członków, dumę lub wstyd, by utrzymać zaangażowanie, współczucie lub empati
zyskać przychylność opinii publicznej? Praca emocji wymagana do zbierania funduszy lub się z
władzą różni się od tej, która jest potrzebna przy mobilizowaniu czasu i energii dobnie jak różne
typy zawodów, np. w sektorze usług, wytwarzają pracowników specjaliz w pracy emocji , tak
różne pozycje w ramach ruchu społecznego związane są z emocjonalnym łem pracy (zazwyczaj
na podstawie różnic płci). Problem ten nie zyskał dotychczas należytej Praca emocji wymaga
pewnej wiedzy, a przywódcy ruchu powinni być wyposażeni w zdolności dzania emocjami, na
które - według Hochschilda " - szczególną uwagę zwracają przy wych dzieci rodziny należące do
klasy średniej. Jakiego typu inteligencji emocjonalnej wymaga i pomyślna praca w ruchu
społecznym? Jak bardzo zdolności zarządzania emocjami są w ru łecznym zróżnicowane ze
względu na pleć, klasę czy rasę? Jak aktywni członkowie ruchu wysiłki podejmowane przez
przywódców i personel w celu ochrony ich pracy emocji?
Pojęcie zasad uczuć zostało zdefiniowane przez Hochschilda jako „wytyczne do oceny sta
dopasowania i niedopasowania pomiędzy uczuciami a sytuacją". Jego wprowadzenie wywotał
kusję wśród badaczy emocji, wśród których niektórzy zakwestionowali podejście kulturalis w
którym pojęcie to jest osadzone. Zwracana jest uwaga, że normy nie pełnią funkcji pr dla
działań, stanowią natomiast rezultat praktyk (społecznych), stąd podlegają rewizji i są bilne. Co
więcej, niektóre emocje, takie jak ukryte zaufanie lub pominięty wstyd, są często czane poniżej
progu świadomości, toteż nie stanowią przedmiotu reprezentacji społecznych rze dominującej .
Niemniej jednak to nadające orientację pojęcie zwraca uwagę na potrzebę zmieniających się i
często konkurujących ze sobą przekonań członków ruchu na temat zakresu, intensywności,
trwania i celów różnych emocji, a także procesu uczenia się przez ków ruchu tych wytycznych.
Rodzi się np. pytanie, w jakich warunkach ruchy rozwijają niek nalne emocje lub alternatywne
reguły emocji, a kiedy zachęcają do konformizmu wobec zasad dominujących w szerszym
społeczeństwie? Opozycyjne ruchy protestacyjne mogą zaadop kiem konwencjonalne zasady
emocji po to, aby jawić się przypadkowej publiczności jako bardziej szacunku". Mogą też
zaadoptować taktyki lub rozwinąć rytuały, które kwestionują istniej uczuć bądź rozwijają
„zakazane uczucia" . Uznanie słuszności i publiczne wyrażanie cji, które kwestionują
dominujące konwencje, zależy zazwyczaj od organizacji ruchu oraz
Por. A.R. Hochschild, Emotion Work, Feeling Rules, and Social Structure, „American Joumal
ofi
1979, nr 85, s. 551-575. Idem, The Managed Heart: Commercialization ofHuman Feeling,
Berkeleyj u Zob. ibidem.
12 Zob. ibidem. ? 8„6ttHHatabtató »»i!*«.'»wtf fc« ,
13 Zob. ibidem, s. 556. ^h v^Wf/
14 Zob. -JM. BaTbatet, Emotion, Social Tłieory.., op cit., s. 24.
15 A.M. Jaggar, Love and Knowledge: Emotum in Feminist Epistemology, \w.\
Gender/Bodylfm A.M. Jaggar, S.R. Bordo, (tan.) 1989, s. 161. ^ ^ !»»"• ^ w^^ »"*«" 9
cAdait itocje i polityka sporu
193
li w nim subkultur. Ruchy społeczne umożliwiają doświadczającym niekonwencjonalnych emo-
upom ciemiężonym - np. rozgniewanym żonom lub dumnym gejom i lesbijkom - odnalezienie
i,którzy są w podobnej sytuacji. Mogą oni wspólnie skierować swe emocje do instytucji publicz-
,xamiast w pojedynkę poszukiwać profesjonalnej konsultacji lub leczenia psychiatrycznego.
Często Itionują te zasady grzeczności i racjonalności, które sprawiają, iż „staje się niemożliwe
powie-lietego, co powinno być powiedziane na skutek uznania pewnych tematów za
nieuprzejme, pew-irzmień głosu lub emocji za nieracjonalne czy definiowania pewnych tematów
jako psychologa nie polityczne .
i literatura socjologii emocji wiele wnosi, zawarte są w niej także pewne pułapki. Socjologia p
jest bowiem zdominowana przez perspektywę symbolicznego interakcjonizmu, która skupia 5 na
analizie poziomu mikro, a pomija „wielkie struktury" i „duże procesy". Ponadto w socjologii $
dominują ahistoryczne studia przypadku miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych. Podejście to ;
zatem z dokonaniami socjologów historycznych, w tym Norberta Eliasa , którego praca ona
„procesom cywilizowania się" zwróciła uwagę na takie kwestie jak długofalowa procesual-i
kompleksów emocji, powiązania pomiędzy poziomami mikro i makro, znaczenie instytucji nych
oraz zmienność kulturowa. Według Eliasa, zmiany manier dotyczących wstrętu, wstydu otania
spowodowanych funkcjami cielesnymi takimi jak smarkanie, plucie czy wypróżnianie, 2ane z
szerszymi zmianami strukturalnymi, wśród nich z centralizacją władzy w państwach nych .
szość ostatnio opublikowanych nowatorskich prac poświęconych emocjom i polityce nie-f
koncentrowało uwagę na organizacjach funkcjonujących w ramach ruchu feministycznego. i te
nie zostały jednak ani ujęte w teorię, ani też nie dostarczają wiedzy na temat innych ir. Istnieją
prace poświęcone problemowi wewnętrznej dynamiki organizacji feministycznych. orgen
analizuje dyskursy emocjonalne obecne w kulturach pracy „klinik zdrowia kobiecego" ,
bb. P Lyman, The Politics ofAnger: On Silence, Resentment, and Political Speech, „Socialist
Review" 1981, Ul, s. 59.
? N.Elias, The Cwilizing Process, 1.1: The History of Manners, New York 1982.
ftkże historycy społeczni badają związki pomiędzy zmianami strukturalnymi dokonującymi się
na szeroką ?adynamiką kultur emocji. Na przykład P.N. Stearns {Girls, Boys, and Emotions:
Redefinitions andHisto-
ŚChange, „The Journal of American History" 1993, nr 80, s. 36-74) upatruje źródeł zmian w
kobiecym wyra-
Bości, w oddziaływaniu procesu uprzemysłowienia, który spowodował oddzielenie ról
domowych i zawo-haych oraz stworzy! wizję życia rodzinnego jako emocjonalnego schronienia
dla mężczyzn przed nastawionym współzawodnictwo rynkiem. Stearns (History of Emotions:
Thelssue ofChange, [w:j Handbook of Emotions,
? Lewis, J. Havilands, New York 1993, s. 17-28) dokonuje także przeglądu literatury historii
społecznej tóęconej zmianom w standardach i doświadczeniach emocjonalnych. Najwięcej
uwagi poświęca się w niej Bidzinnemu, nieco mniej miejscom pracy, wolnemu czasowi i prawu,
brak natomiast analiz dotyczących
agonalnych wymiarów konfliktów.
k S. Morgen, It Was the Best of Times, It Was the Worst of Times: Emotional Discourse in the
Work Cultures of UstHealłh Clinics, [w:] Feminist Organizations, red. M. Marx Ferree, P.
Yancey Martin, Philadelphia 1995. pliki zdrowia kobiecego („feminist health clinics") zaczęły
powstawać w Stanach Zjednoczonych w latach ?dziesiątych XX w. Były powoływane do życia
przez działaczki feministycznego ruchu na rzecz zdrowia
? (feminist Women's Health Movement), wymierzonego przeciw istniejącym instytucjom
medycznym jako Ilionom władzy patriarchalnej. Kliniki świadczyły usługi z zakresu zdrowia
reprodukcyjnego kobiet, w tym Brania rodziny, prowadzenia ciąży oraz porodu, metod
antykoncepcyjnych oraz przeprowadzania zabiegów Bfnych. Zob. m.in. E Wilding, Knowing
Bodies. Feminist Issues in Health Care, Medicine, and Biotechno-Bbsition Paper for SNACC
Residency, 2001, www.andrew.cmu.edu/user/fwild/faithwilding/knowingbodies.pdf Bp. tłum.
194
R. Aminzade, D. Mci
21
z kolei Simonds opisuje jak doświadczenia i dyskursy emocjonalne pracowników klinik abor
nych były kształtowane pod wpływem relacji władzy. Inne badania poruszają problem relacji pl
dzy ruchem feministycznym a kulturą emocji szerszego społeczeństwa. Praca Verty Taylor"
pośwl na ruchom samopomocowym opisuje kultury emocji istniejące w ruchu, które
przeciwstawuł kodowi kobiecości. Kwestionują bądź redefiniują dominujące normy emocji
przypisane macien stwu „przekonując kobiety, aby winę, wstyd i depresję związane z
niesprawiedliwościami mad rzyństwa zastąpiły złością i dumą i przetrwały [...]". Badania
Autorki dowodzą także, iż emd zajmują centralne miejsce w motywowaniu zorganizowanego
oporu kobiecego przeciw wm dominacji oraz w osiąganiu przez aktywistki feministyczne
umiejętności podtrzymania wlasąj przekonań wówczas, gdy ruch pozostaje „w zawieszeniu" .
Mimo ostatnich postępów wiele pozostaje do zrobienia, w tym systematyczne badanie zmian m
cy emocjonalnej, zasadach uczuć i krajobrazach emocjonalnych dokonujących się w różnych ruT
społecznych. Dotychczasowa praca powinna zostać uzupełniona o problem zróżnicowania za
matów emocjonalnych w ramach ruchów i kultur, a także o analizę, jaką odgrywają różne
emocjonalne podczas wyłaniania się, rozwoju i schyłku działania zbiorowego. Zanim jednak! się
tymi fazami sporu, sformułujmy bardzo ważne zastrzeżenie. Gdy spekulujemy o „typowej" (, ce
emocji, która charakteryzuje to lub inne stadium ruchu, mamy na względzie to, iż mówimy c
wych zsumowanych tendencjach nieuwzględniających znaczących zmienności jednostkowych i
mach małych grup. Z tego względu zanim efektownie przejdziemy do omówienia tych „t, rów,
pragniemy poświęcić czas źródłom zmienności emocjonalnej dokonującej się w I społecznych i
rewolucjach.
Zmienność emocjonalna w ruchach społecznych
Owa zmienność pochodzi z co najmniej trzech źródeł. Po pierwsze, zwolennicy różnią się zn
względem stopnia uczestnictwa w ruchu oraz związanego z tym uczestnictwem inwestowania e
Ujmując problem w kategoriach czysto liczbowych, w rzeczywistości może być tak, iż w pr,
wielu ruchów - zwłaszcza szerokich i odnoszących sukcesy ruchów reformatorskich - do część
członków jest pod względem emocjonalnym zaangażowana jedynie powierzchownie i sp nie.
Weźmy pod uwagę współczesne ruchy ekologiczne. Jeśli przyjmiemy szerokie rozumienie*
nictwa w ruchu społecznym, staje się oczywiste, że modalny wzór „aktywizmu" ekologiczn w
większym stopniu zdefiniowany poprzez pewne charakterystyczne zachowania (np. recykling
postaw niż poprzez głębokie i trwałe zaangażowanie emocjonalne w kwestię.
Drugim źródłem zmienności emocjonalnej jest współistnienie różnych uniwersówj
nalnych w ramach jednego ruchu. Uniwersa symboliczne rozumiemy jako podgrupy c"
w ramach ruchu społecznego, wyodrębnione na podstawie stosowania się do odmiennych!
oraz charakterystycznych profili emocjonalnych. Nagła zmiana w obserwowanym „nastroju"j
21 Por. W. Simonds, Feminism on the Job: Confronting Oppońtion in Abortion Work, |w:]
FemimĄ tions, op. dt, s. 248-260.
22 V. Ttylor, „The Revolution from Within: Emotions and Identity in Women's Self-Help
Movements", r szony podczas konferencji „Self, Identity, and Social Movements", Indianapolis
1997.
23 Zob. idem, Watching for Vibes: Bringing Emotions into the Study of Feminist Organizatit
Organizations, op. dt, s. 223-233.
24 Zob. idem, Mmement Continuity: The Women's Movement in Abeyance, „American Sociolo
1989, nr 54, s. 71-77.
tje i polityka sporu
195
lub charakterze ruchu społecznego nie wynika z ogólnej transformacji afektywnej wszystkich
ków ruchu. W dużym stopniu staje się natomiast konsekwencją zastąpienia na pozycji domi-sify
jednego emocjonalnie wyrazistego odłamu przez inny. Choć badacze ruchów społecznych i
zwracają uwagę na analityczne znaczenie współzawodnictwa wewnątrz ruchu, nie biorą pod i
istotnych afektywnych wymiarów tego zjawiska. Dokonujące się w połowie lat dziewięćdziesią-
KXw. powszechnie dostrzegane przesunięcie centralnego punktu uwagi walki czarnych z „praw
skich" do „Black Power" należy postrzegać jako zmianę zarówno nastroju emocjonalnego, jak cji
ideologicznej. Mimo rzeczywistego zróżnicowania, które charakteryzowało walkę, więk-i
białych zaczęło postrzegać sam ruch bardziej jako gniewny i zagrażający bezpieczeństwu niż
»riach zdecydowania i dumy. Wzrost ambiwalencji i strachu, z jakimi biała Ameryka postrzega-
czarnych, stanowił w pewnej mierze reakcję na owo dostrzegane przesunięcie w orientacji lalnej
ruchu.
cim i ostatnim źródłem zróżnicowania emocjonalnego w ruchu społecznym są nakładające się
)ie, choć czasowo rozłączne, procesy wstępowania i występowania z niego przez poszczegól-l
aktywistów i ich grupy. W każdej chwili do ruchu będą wstępować nowi uczestnicy przepojeni
lemą mieszanką emocji charakterystycznych dla ich czasowo i społecznie zorganizowanego
usytu-nnia w ramach walki. Owi nowi „rekruci" pozostają „emocjonalnie nowi". W tym samym
czasie inni, tórzy czują się emocjonalnie wyczerpani fizycznymi i afektywnymi wymogami
walki, będą opuszczać ruch. Szereg innych podgrup będzie pozostawać gdzieś pomiędzy,
oddziałując na ruch społeczny swo-niwiasnymi, charakterystycznymi trajektoriami zachowań i
emocji. Owa mieszanka trajektorii jest izwyczaj nieuchwytna dla badaczy i zwykłych
obserwatorów. Ale w decydujących momentach może k do ujawnienia sprzeczności
emocjonalnych/ideologicznych zawartych w tych trajektoriach, co fmroduje zmianę kierunku
rozwoju ruchu społecznego. (...)
rajawienie się sporu
kiaż niewiele napisano w sposób systematyczny o wstępnej mobilizacji emocji w
niezgodzie/spo-p literaturze przedmiotu nie brakuje sugestywnych pomysłów. Pragniemy podjąć
pięć tymczaso-
lych tropów.
lyzwolenie poznawcze
wcześniejszej pracy McAdam przekonywał, że „wyzwolenie poznawcze" jest koniecznym
dodat-
sn wstępnej mobilizacji ruchu społecznego bądź rewolucji. „Pojawienie się ruchu zakłada trans-
Jrmację świadomości znaczącego segmentu niezadowolonej ludności. Zanim dojdzie do
wybuchu
?testu zbiorowego, ludzie muszą kolektywnie zdefiniować swoją sytuację jako niesprawiedliwą
nzjako wymagającą zmiany w wyniku działania grupowego" . Implikuje to coś więcej niż
jedynie
nabawione emocji poznanie. Każde z tych przekonań posiada ważne odniesienie emocjonalne:
gniew
przypadku postrzeganej niesprawiedliwości oraz nadzieja w odniesieniu do perspektywy zmiany.
^stępując łącznie, obie emocje stanowią konieczne podłoże emocjonalne, na którym powstaje
wie-
irachów. W przypadku takich ruchów pojawia się centralne pytanie o to, jakie procesy bądź
warun-
iiprzjjają pojawieniu się gniewu i nadziei. Przechodzimy do udzielenia częściowych odpowiedzi
Kanie.
I ?jjfe
.________
?D. McAdam, Political Process and the Development of Black Insurgency, 1930-1970, Chicago
1982.
tUm, s. 51.
196
R. Aminzade, D. McAdam,

Ramy niesprawiedliwości i obramowywanie niesprawiedliwości:


Nacisk położony przez Williama Gamsona na znaczenie emocji w kształtowaniu „ram
niesprawiedl wości" może stanowić fragment odpowiedzi na zadane powyżej pytanie. Gamson
przekonuje, że ba elementu „gorącego przycisku" nie jest możliwe, aby tworzenie ram działania
zbiorowego zmotyw<w| ło ludzi do działania. Uczuciem, jakie Autor ma na myśli, jest gniew
spowodowany przekonaniem o n»j sprawiedliwości . I chociaż sądzimy, iż istnieje grupa ruchów
społecznych, w których to raczej strad| a nie gniew pełnią funkcję motywacyjną, uznajemy, że
Gamson ma rację, gdy zwraca uwagę na pod* wowe znaczenie silnych i trwałych emocji dla
powstania niezgody. W przypadku ruchów spolecznj^ omawianych przez Gamsona komponent
emocjonalny staje się uprzejmością ze strony „wysoce l dowanych" ram niesprawiedliwości,
które nie tylko mają za zadanie udramatyzowanie bezpr, warunków społecznych, ale też
oskarżenie konkretnych innych za niesprawiedliwość. Gamson su je, iż owo „uosobienie"
niesprawiedliwości stanowi jeden z kluczy do zmobilizowania gniewu i czątku walki. Podczas
gdy Autor podkreśla ogólną rolę gniewu, konkretna forma wersji gniewu c się zmienna. Weźmy
pod uwagę różnicę pomiędzy instynktowymi przejawami wściekłości, które I dzały w połowie
lat sześćdziesiątych XX w. „zamieszki miejskie", a oburzeniem, zakorzenionymi czuciu
zdradzonych uprawnień, charakteryzującym wiele ruchów klasy średniej.
Mobilizacja nadziei
Jest jednak mało prawdopodobne, aby sam gniew wywoła! zorganizowane działanie zbiorowe. 1
ni się raczej do powstania innych (zazwyczaj jednostkowych) form oporu i/lub wyrazów niez
nia. Tylko wówczas, gdy gniew idzie w parze z nadzieją, mogą pojawić się takie formy
działania^} normalnie kojarzymy z ruchami społecznymi i rewolucjami. Rodzi się zatem
pytanie, jak nadziej mobilizowana. Proponujemy kilka możliwości i zachęcamy czytelnika do
rozszerzenia tej listy. <
Ułatwiające zmiany kulturowe. Wśród wielu sugestywnych tematów, które wysi na czoło dzięki
„zwrotowi kulturowemu" w badaniu ruchów społecznych, znajduje się koncaj długofalowym
wpływem kulturowym na ruchy społeczne . Podzielamy zainteresowanie tym prai mem, sądzimy
jednak, że godne uwagi jest także rozważenie, czy związek pomiędzy zmianą kutt| a
działalnością ruchu może być wzajemny. Istnieje prawdopodobieństwo, że pewne szerokij
kulturowe sprzyjają pojawieniu się ruchu społecznego, nawet mimo tego, że często ruchy to, aby
przekształcić teren kulturowy, na którym się rozwijają. Proponujemy tylko jeden pi strujący
występowanie takiej zależności.
Liczni komentatorzy odnotowali rzeczywistą zmianę kulturową, która towarzyszyła poi rej
lewicy, zapanowaniu ruchu robotniczego oraz formom inkluzji towarzyszących polityce
zwłaszcza w kwestiach rasy. Podczas gdy Afro-Amerykanie byli zupełnie pozbawieni praw
nych, lata trzydzieste XX w. stały się świadkiem inkluzji kulturowej, czemu wspólnota czi
r
v c d t\
W nit łar
zun stan obyw nie [• stud/
Por. WA Gamson, Talking Politics, New York 1992; idem, The Social Psychologu of Collectiwi
Fronłiers in Social Movement Theory, red. A.D. Morris, C. McClurg Mueller, New Haven 1992,
s. 53-!fi
Na gruncie socjologii emocji do podobnej konkluzji dochodzi Barbalet (Emotion, Social TheorU
rozdz. 6), gdy twierdzi, iż ruchy nastawione na walkę o prawa są podsycane przez podzielane
emo# i chęci zemsty".
Zob. J.M. Jasper, TheArt of Morał Protest, Chicago 1997; D. McAdam, Freedom Summer, New
YoitJ Social Movements and Culture, [w:] Ideology and Identity in Contemporary Social
Movement$, t field, H. Johnston, E. Larana, Philadelphia 1994, s. 3&-57; A. Melucci, The
Symbolic Challenge ofQ ry Movements, „Social Research" 1985, nr 52, s. 789-816; W. Sewell,
Collective Violence and ( ties in France: Why the French Revolution Madę a Difference,
„Politics and Society" 1990, nr 18,q
W,
re/ac
ićd,
:at
usj
ua r,
W. !
rai
.za U
wje i polityka sporu
197
fwala ogromne znaczenie. Wśród przykładów owej inkluzji kulturowej znalazła się uwieńczona
suk-em pogoń Joe Louisa za koroną w boksie w kategorii wagi ciężkiej, trzy złote medale
zdobyte przez ie Owena podczas olimpiady w Berlinie w 1936 r. oraz szeroko upowszechniony
koncert Marion person w Lincoln Memoriał w 1939 r. Ostatniemu z tych wydarzeń szczególnej
dramaturgii i znacze-słulturalnego przysporzyły wysiłki Eleanory Roosevelt, aby miejscem
koncertu stał się Lincoln Mebli, po tym jak Córki Rewolucji Amerykańskiej zdecydowały, iż
Anderson nie będzie mogła wystąpić i ich sali w Waszyngtonie.
pmzanie możliwości politycznych i wpływ zinstytucjonalizowali! i e z g o d y. McAdam,
Tarrow i Tilly przekonują, iż wiele form tego, co nazwalibyśmy ruchami cznymi i rewolucjami,
faktycznie rozwija się z mniej widocznych przypadków „zinstytucjonalizo-sporu". Owe okresy
„zinstytucjonalizowanego sporu" - wywołane zazwyczaj przez „zmiany liczne", które powodują,
iż istniejące relacje władzy stają się bardziej podatne na wyzwania -(potencjalnie wprawić w
ruch szersze i bardziej widoczne epizody powszechnej mobilizacji. Zna-tych przypadków
zinstytucjonalizowanego sporu ma jednak charakter nie tylko strukturalny/ toczny, ale także
emocjonalny. Takie epizody sprzyjają zmianom polityki, które nawet w najskrom-izej formie
mogą wywołać powszechną mobilizację. Dzieje się tak wówczas, gdy wywołują rozpo-lione
uczucia nadziei związane z perspektywami przyszłej zmiany. Na jednym poziomie jest to, się, że
wydarzyło się w przypadku rewolucji w Europie Wschodniej w późnych latach osiem-:h XX w.,
kiedy to reformy Gorbaczowa i ogłoszenie „doktryny Sinatry" spowodowały drama-i zmianę w
poczuciu skuteczności zarówno wśród dysydentów, jak i zwykłych obywateli.
zenia wywołujące przekształcenie. William Sewell zwrócił uwagę na znacze-hczowych
wydarzeń w przyczynianiu się do powstania rewolucji i ruchów społecznych. (Przywo-iśniej
rozdział z pracy tego Autora poświęcony czasowości i niezgodzie rzeczywiście pode-problem na
nowo). Takie wydarzenia pełnią wiele funkcji, ale do najważniejszych z nich zaliczyć ich
potencjał przekształcenia odnośnie do „krajobrazu emocjonalnego" grupy rzu-wyzwanie,
prowokującej. Przywołajmy dwa wydarzenia, które zostały wykorzystane jako ilu-k w rozdziale
poświęconym czasowości z tej pracy. Zarówno marsz na Bastylię, jak i pierwszy |dzień bojkotu
autobusów w Montgomery zmieniły poznawcze i - co istotniejsze - afektywne zro-mienie każdej
z grup rzucających wyzwanie, prowokujących. W obu przypadkach wydarzenia te mówiły
istotne generatory nadziei, a jednocześnie podkopywały lęk odczuwany przez zwykłych ijwateli
w obliczu reżimów uznawanych za arbitralne i wszechmocne. Tak więc owe wydarzenia fctylko
mobilizowały emocje niezbędne dla działania zbiorowego (np. nadzieję i gniew), ale także
fcdzilyinne uczucie - strach - które nawet w warunkach emocjonalnie sprzyjających mogło
spowo-toać zwarcie w proteście.
Wpływ wysoce emocjonalnych wydarzeń w ramach ruchu na przekształcenia został uchwycony
nelacji Susan Harding z jej uczestnictwa w antywojennej debacie uniwersyteckiej pod koniec lat
iesiątych XX w.: „Odbywała się ona poza zwykłym czasem i poza zwykłymi strukturami. Ekscy-
emocjonalna jakość tego wydarzenia; nie było ono zaledwie suchą, akademicką, neutralną ;; było
przesiąknięte znaczeniem, emocjami i implikacjami politycznymi. Wyszłam z tego zda-
przekształcona" .

tD. McAdam, S. Tarrow, C. Tilly, The Dynamics of Contention, New York 2001.
Jw. Sewell, Historical Events as Transformations of Structures: Irwenting Reuolution at the
Bastille,
pand Society" 1996, nr 25, s. 1-29. Iza W.A. Gamson, Commitment andAgency in Social
Movements, „Sociological Forum" 1991, nr 6, s. 31.
198
R. Aminzade, D. McAdałl
Małe zwycięstwa. Niektóre z tych nagród emocjonalnych, które są rezultatem wydarzeń viym
lujących przemianę, mogą być na mniejszą skalę wytwarzane poprzez rozsądne praktyki
organizacJ ne. W każdym razie takie jest powszechne przekonanie wśród organizatorów, którzy
podpisują się pod; pewną wersją modelu organizacji Saula Alinsky'ego. Model ten zawiera
założenie, że nadzieja ni być wytworzona, a strach przezwyciężony, poprzez niewielkie, lecz
konkretne zwycięstwa, które « niowo manifestują silę działania zbiorowego na poziomie
lokalnym . Koncentrując się na organiaj rach, ten końcowy temat podnosi bardziej ogólną
kwestię roli przywódców, nie tylko w mobilizow nadziei, ale w całkowitej dynamice
emocjonalnej ruchu. Temat ten znajduje się na przecięciu dwóm ważnych przemilczanych
kwestii - emocji i przywództwa - omówionych w tym tomie. W dalszym ? dziale Aminzade,
Goldstone i Perry podejmują zaniedbany temat przywództwa. W tym miejscu skin my uwagę na
roli, jaką przywódcy odgrywają w życiu emocjonalnym ruchu czy rewolucji.
Przywództwo i mobilizacja emocji
William Gamson zauważa, iż po to, aby motywować ludzi do działania zbiorowego przeciw nieq
wiedliwości, przywódcy ruchu muszą połączyć abstrakcyjne znaczenie niesprawiedliwości z
uczu moralnego oburzenia, a także podtrzymać emocje, które będą ulegać rozproszeniu podczas
nie ści jasnego celu. Dla mobilizacji energii emocjonalnej i skutecznego formułowania skarg tak,
abyi grało ono nie tylko z żywymi doświadczeniami zwolenników i potencjalnych członków, ale
I życiem emocjonalnym i przekonaniami, wymagana jest złożona wiedza kulturowa, to znaczy
inti cja emocjonalna. Wielu badaczy twierdzi, że owa inteligencja emocjonalna jest nierówno
rozio względu na płeć. Jaggar przekonuje, iż „zaangażowanie kobiet w wychowanie
emocjonalne s walo, iż rozwinęły one szczególnie ostrość w rozpoznawaniu ukrytych emocji
oraz w rozun genezy. Ów zmysł emocjonalny może być uznany w analizie politycznej za
umiejętność.
Chociaż zazwyczaj przywódcy charyzmatyczni nie działają w sposób instrumentalny, wła tus,
którymi się cieszą liderzy ruchów społecznych, często pozostają w związku z ich zdolno sowania
wiedzy emocjonalnej oraz definiowania zasad emocji i ich manipulowania. Skuteczn wódce
charakteryzują takie umiejętności, jak ocena klimatu emocjonalnego, wzbudzanie en lizujących,
które motywują zwolenników poprzez zmianę definicji sytuacji, tworzenie i przekszl słownictwa
związanego z emocjami, zamienianie przekonań emocjonalnych i zasad uczuć na z zania
moralne. Liderzy wyposażeni w te umiejętności są w stanie dokładnie ocenić nastrój { wśród
publiczności i władz politycznych i, dzięki temu, wybrać odpowiedni czas do działania. I
podsycania „emocji związanych z przejmowaniem roli" , takich jak zrozumienie, empatia, p
winy czy współczucie, może wywołać zachowania altruistyczne i zachęcić obserwatorów do f
Za.
Jak na ironię, jedną z rzeczy, która umożliwia pojawienie się zwycięstw generujących nadzieję w
r lecznym, jest strach wśród przedstawicieli władzy. Taki lęk mógłby wywołać „efekt oblężonej
tmerc calflank effect) (H.H. Haines, Black Radicals and the dvii Right Mmements, 1954-1970,
Knoxvisj który w znaczący sposób może zmienić zasób dostępnych dla aktywistów gróźb i
możliwości. Strach p tremistami" może doprowadzić władze do otwartego tolerowania,
aktywnego sponsorowania lub dol ustępstw na rzecz uznawanego za bardziej umiarkowanego
odłamu ruchu. Lęk, iż ekstremiści mogliby^ kontrolę nad ruchem, może wywołać dokonanie
ponownej oceny pewnych grup w ramach ruchu spi i jego przywódców, którzy poprzednio byli
postrzegani jako poważne zagrożenie dla porządku spole litycznego. Tak było w przypadku
ruchu nacjonalistycznego w Kongresie Narodowym Afrykańskiej! (TANU) oraz jego lidera,
Juliusa Nyerere.
Por. A.M. Jaggar, Love andKnowledge.,., op. cit., s. 165.
35 S. Shott, Emotion and Social Life: A Symbolic Interactionist Analysis, „American Journal of
S nr 84, s. 1317—1334.
ty i polityka sporu
199
tasu lub pieniędzy na rzecz danej sprawy. Z kolei podczas negocjacji przywódcy mogą wykorzy-
liybuchy emocji, a nawet zachęcić do nich wśród szeregowych członków bardziej konfrontacyj-
ifrakcji, w celu zasygnalizowania władzy, iż ustępstwa nie są akceptowane oraz iż istnieje
niebez-istwo, że mniej godne szacunku/przyzwoite elementy mogą przejąć kontrolę nad ruchem,
dccjonowanie różnych standardów okazywania emocji przez kobiety i mężczyzn, umożliwia tym
i podjęcie politycznych działań zbiorowych w sytuacjach, gdy aktywność taka jest wysoce na.
Na przykład w Argentynie matki zaginionych mogły angażować się w protest publiczny r
reżimowi wojskowemu, za co nie spotykały ich surowe represje. W dużym stopniu uniemożli-}je
powszechne współczucie generowane przez społecznie zdefiniowane oczekiwania wobec wy-
jżalu po utracie dzieci. Surowe działania represyjne wymierzone przeciw rozpaczającym mat-
iprzez władze wywołałyby publiczne oburzenie, wynikające z powszechnego współczucia dla
ich Kfaiej sytuacji oraz z uznania wartości macierzyńskich.
llrtyka przywódcza wymaga umiejętności wzbudzania i wyciszania pewnych emocji. Analiza
Deb-poświęcona ambiwalentnej reakcji społeczności gejów i lesbijek na kryzys AIDS demon-
jjjak - wywołujące początkowo tłumienie i złość - uczucia strachu (przed represją i atakami)
fydu (z posiadania zlej reputacji) lansowały działania nastawione na reformy, takie jak lobbing
czy e. Autorka uważa, że dokonująca się po 1984 r. - częściowo wspierana przez przywódców i
homoseksualnego - dynamika emocji doprowadziła do zastąpienia gniewu zorientowanym do trz
poczuciem dumy z siebie i własnej społeczności. Jednakże po 1987 r. - gdy konwencjonalne i
polityczne okazały się nieskuteczne w zmienianiu stanowiska władz wobec problemu AIDS -!
społeczności zaczęli uznawać publiczne wyrażanie gniewu, bardziej konfrontacyjnej takty-
sprawiania kłopotów za odpowiednie reakcje na kryzys.
obilizujące działanie strachu
'innym rozdziale tego tomu Goldstone i Tilly podejmują zaniedbany od dawna problem roli
„zagroże-
fcwpobudzaniu działania zbiorowego. Przywołujemy tę analizę w tym miejscu, gdyż
koncentracja
ragina zagrożeniu ma istotne implikacje dla pełnego wyjaśnienia dynamiki emocji związanej z
poja-
eniem się sporu. A mianowicie, skoro okazja wywołuje pojawienie się nadziei jako niezbędnego
afek-
nego komponentu mobilizacji, podobny związek powinien łączyć zagrożenie i strach.
Oznaczałoby
t,iż pewne typy zagrożeń wobec interesów grupowych lub jednostkowych mogą motywować
działanie
iorowe. Uczuciem pośredniczącym w tym związku byłby natomiast strach. Poniżej
przedstawiamy
?przykłady tego, jak zagrożenie - zapośredniczone przez strach - może zachęcać do mobilizacji.
ligrożenie dla codzienność i. W ostatnim artykule Snów, Cress, Downey i Jones przeko-jjd że
badacze ruchów społecznych zbyt szybko odrzucili „napięcie" jako czynnik przyspieszający
Hanie zbiorowe. Zgadzamy się z tym twierdzeniem. Nie chodzi nam wcale o ożywianie
zdyskredyto-unej .teorii napięcia" w wersji sformułowanej na gruncie klasycznej psychologii .
Koncepcja stresu, liąformułują Snów, Cress, Downey i Jones, związana jest raczej z tym, co
określają jako „zagrożenie ^codzienności". Dokładniej mówiąc, Autorzy przekonują, że nagłe
zakłócenie przyjmowanych za pik praktyk życiowych, a nawet samo pojawienie się
niebezpieczeństwa takiego zakłócenia wystar-
?D. Gould, „Emotions, Ambivalence, and the Emergence of Militant AIDS Activism", referat
wygłoszony pas konferencji Towarzystwa Historii Nauk Społecznych, 26-29 października,
Pittsburgh 2000. ? DA Snów, D.M. Cress, L. Downey, A.W. Jones, Disruptiiig the 'Quotidian':
Reconceptualizing the Rela-Kkip Between Breakdown and the Emergence of Collectwe Action,
„Mobilization" 1998, nr 3, s. 1-22. ?W. Kornhauser, ThePolitics ofMassSociety, New York
1959; K. i G.E. Lang, Collectwe Dynamics, New York ?. Le Bon, Psychologia tłumu, tłum. B.
Kaprocki, Warszawa 1994.
200

R. Aminzade, D. McAda
czą, aby wywołać działanie zbiorowe. Kwestią przez nich nie poruszoną pozostaje natomiast
dynai^ emocji, która jest podstawą omawianego zjawiska. Na podstawie przywoływanych
przykładów r z wysokim prawdopodobieństwem stwierdzić, że głównym uczuciem łączącym
zagrożenie z dzia jest strach. Przywołanie jednego przykładu powinno być pomocne w
wykazaniu znaczenia i w motywowaniu działania zbiorowego.
W istotnym artykule z 1983 r. Edward Walsh i Rex Warland opisali zjawisko intensyfikacji pn
antynuklearnych wokół Harrisburga w Pensylwanii, które nastąpiło w następstwie wypadku nal
Mile Island. Wykazali także istnienie silnego związku pomiędzy stopniem mobilizacji a odleg
elektrowni jądrowej. Wydaje się, że wyjaśnienia tego zjawiska dostarcza podejście
naszkicowanej Snowa, Cressa, Downeya i Jonesa. Chociaż awaria wywołała zakłócenia w życiu
dosłownie ws mieszkańców południowo-środkowej Pensylwanii, stopień tego zakłócenia oraz
poziom zv z nim strachu (np. przed długofalowymi konsekwencjami zdrowotnymi, spadkiem
wartości i przymusowym i długotrwałym wysiedleniem itp.) były zdecydowanie wyższe wśród
tych, którzyn kali najbliżej elektrowni w Three Mile Island. Jasper także przywołuje ten
przypadek jako pn tego, co nazywa „wstrząsem moralnym". Krytykuje jednak całkowicie
poznawczą naturę konc gle narzuconych żali", którą Walsh stosuje w celu wyjaśnienia mającej
miejsce gwałtownej mob Według Jaspera , „podczas gdy pojęcie krzywdy ma przede wszystkim
znaczenie poznawcze, t sugeruje emocjonalną moc owych doświadczeń, oznacza pochodzące od
wnętrza, cielesne uczu równi z zawrotami głowy i mdłościami".
Zagrożenie dla „znaczenia i członkostwa". Strach może odgrywać rolę w f wej fazie mobilizacji
sporu również wówczas, gdy pojawia się niebezpieczeństwo utraty statusiU ka związane z
procesem „społecznego zawłaszczania". Proces ten towarzyszy zazwyczaj ] się ruchu
społecznego . Pojęcie „zawłaszczania społecznego" odnosimy do szczególnie istoto cesu
kulturowego, w wyniku którego istniejące (i zwykle niepolityczne) grupy i sieci sti zaczynają
być uznawane za właściwy teren działań zbiorowych. I tak np. w wyniku procesu sp asygnacji
pewne grupy czarnych doszły na początku działalności Ruchu na rzecz Praw Oby w Stanach
Zjednoczonych do przekonania, że stanowią narzędzie działań zbiorowych . Na I wiejskie
stowarzyszenia kościelne i rolnicze zostały na przełomie lat siedemdziesiątych i osią siątych XX
w. przekształcone - pod wpływem umiejętnego oddziaływania ze strony komunistów-^
warzyszeniowe punkty węzłowe szerszego ruchu rebelianckiego .
Sprawą zasadniczą pozostaje to, iż większość ruchów społecznych i rewolucji rozwija się?
istniejących grup społecznych. Wszystkie te grupy - nieformalne w nie mniejszym stopniu niż li
ne - dostarczają swoim członkom podstawową tożsamość oraz inne korzyści ontologiczne. 1 to,
iż owe grupy są w stanie wywierać nacisk na działania podejmowane przez te jednostki, J
nadzieję zachować różne korzyści solidarnościowe związane z członkostwem w grupie.
Zob. J.M. Jasper, The Art of Morał Protest, op. cit. m Zob. ibidem, s. 409.
Zob. D. McAdam, Revisiting the U.S. dvii Rights Movement: Toward a Morę Synthetic Unde,
Origin of Contention, [w:] Political Process and the Development of Black Insurgency, 1930-
1971 1999, s. xxiii-xxvi.
Zob. ibidem; A.D. Morris, The Origins of the dvii Rights Movement: Black Communities (
Change, New York 1984; A. Oberschall, Social Conflict and Social Movements, Englewood
Cliffs 19
Zob. R. Rutten, Popular Supportfor the Revolutionary Mwement CPP-NPA. Experiences in a,
P.N. Abinales, Ithaca 1996, s. 101-153.
201
i, gdy tylko rozpocznie się proces „asygnacji społecznej" i grupa zaangażuje się w działanie
każdy, kto przeciwstawia się nowej definicji, ponosi ryzyko utraty korzyści członkowskich „, ih
z uczestnictwem w grupie. W stopniu, w jakim grupa i związana z nią zbiorowa tożsamość
^integralną częścią życia i tożsamości jednostek, takie wspomniane przez Jaspera „emocje Wjak
strach, odrzucenie czy ostracyzm mogą stać się istotną silą wymuszającą konformizm fiiowych
wymogów członkostwa grupowego dotyczących postaw i zachowań. Strach ąrzed utratą ku
członka pozwala, według nas, wyjaśnić zjawisko gwałtownej „rekrutacji blokowej" , występu-
|tezazwyczaj na początku działalności takiego ruchu społecznego lub rewolucji, które mają
szerokie iparcie społeczne.
W fazie rozwoju ruchu ten sam strach może być wykorzystywany, aby popychać tradycyjnych
przywódców" wspólnoty do popierania powszechnej walki. Chociaż w Ruchu na rzecz Praw
Obywatel-óch powszechnie stosowano metodę przypisywania czarnym pastorom roli
przywódców nasilającej jjcwalki, wielu z nich - zwłaszcza ci z wiejskich obszarów głębokiego
Południa - okazało się spóźnialski. Wielokrotnie dochodziło do tego, że ich wstąpienie do ruchu
było konsekwencją powszechnej ijtyki. która podawała w wątpliwość ich status przywódcy oraz
zagrażała ich miejscu w społeczności. (źmypod uwagę przykład pochodzący z nadzwyczajnej
książki Charlesa Payna, poświęconej działal-iści ruchu w Missisipi. Na podstawie maszynopisu
pochodzącego ze spotkania odbywającego się Greenwood w pierwszym tygodniu kwietnia 1963
Autor cytuje Dicka Gregory, który stwierdził, iż na Walnym poziomie walki:
I (...) przywódcy religijni czarnych nie odegrali swojej roli. [Głośne oklaski]. Jestem baptystą z
wyboru,
I ale gdybym miał spędzić w tej okolicy więcej czasu, to musieliby mnie zmusić do bycia
baptystą, bo
I nawet małe dzieci są zaangażowane w tę walkę, a ani jeden kościół baptystów nie otworzył tu
swoich
I drzwi. [Głośne i nieprzerwane oklaski] [...] Są tu jacyś dobrzy baptyści? [Ludzie mruczą z
aproba-
^ tą.\ Gdy pójdziecie do kościoła w niedzielę [przerwa], popatrzcie mu w twarz [przerwa],
pomódlcie
\ się za niego [dłuższa przerwa] i wyjdźcie!! [Budynek zatrząsł się od oklasków i śmiechu].
Jeśli
[ nawet nie spróbujecie zdobyć trochę godności, Bóg nie będzie miał z was pożytku. Tak się
boją o swój
I kościół, więc dajcie im go! Dajcie im go pusty! Lepiej modlić się na ulicy, niż składać cześć
Bogu
46
t z ludźmi, którzy nie są nimi w pełni! [Oklaski, śmiech i tupanie nogami trwa przez dłuższą
chwilę] .
Payne dodaje, iż ludzie stanowiący „filary społeczności zostali przed Bogiem imiennie potępieni
oraz wyśmiani jako tchórze i hipokryci, a publiczność licząca czterysta lub pięćset osób
wiwatowała itupała" . W rezultacie niedługo po wystąpieniu Gregora trzydziestu jeden
miejscowych pastorów dołożyło swoje podpisy do publicznego oświadczenia wspierającego „w
stu procentach Ruch Wolności inaklaniającego naszych członków i przyjaciół Hrabstwa Leflore i
stanu Missisipi do zarejestrowania ą i zostania obywatelami pierwszej klasy". (...)
Upadek i demobilizacja
Mobnie jak różne emocje potrafią mobilizować ludzi do działania podczas wyłaniania się ruchu
spo-Bcznego, inne mogą przyczyniać się do jego upadku. Na przykład uczucia dumy i
zadowolenia z reali-acji założeń sformułowanych przez ruch mogą w rzadkich przypadkach
sprzyjać demobilizacji.
Zob. J.M. Jasper, The Art of Morał Protest, op. cit. A Oberschall, Social Conflict..., op. cit. *C.
Payne, I've Got the Light ofFreedom, Berkeley 1996, s. 198. Ibidem.
202
R. Aminzade, D. Mc
Skoro jednak większości ruchów nie udaje się osiągnąć zamierzonych celów, jesteśmy skłonni si
centrować uwagę na roli bardziej „negatywnych" emocji w upadku ruchu. Na przykład ^
paczy mogą prowadzić ludzi do porzucenia wczesnego idealizmu, przyjęcia postaw cynizmu j
jętności wobec perspektyw na przyszłość, a także skierować ich energię na realizację dzia
nostkowych i wymogów dnia codziennego. Gdy wzrasta zapotrzebowanie na pracę emocja
przywódców i personelu ruchu, mogą oni doświadczać stanów wyczerpania i wypalenia emo
nego. Popełniane przez aktywistów błędy, traktowane zazwyczaj jako nauczki na przyszłość^
być postrzegane w okresie upadku ruchu jako bardziej kosztowne i przynoszące więcej konsei
cji. W rezultacie generują coraz większe obciążenia emocjonalne. Podczas gdy szeregowi czl wie
ruchu mogą doznawać uczucia gniewu, braku bezpieczeństwa i strachu w obliczu jego up
przywódcy i personel obwiniający się za porażki mogą z kolei odczuwać wstyd i mieć poczucie|
Strach wywołany intensyfikacją represji, która często towarzyszy schyłkowej fazie działali chu,
może także prowadzić do dezaktywizacji. Demobilizujące uczucia strachu, zrezygnow nizmu
zaczynają odgrywać rolę, gdy zmienia się klimat emocjonalny. W celu powstrzymania o dzenia
członków z ruchu przywódcy mogą nakładać na nich sankcje emocjonalne, odwołując^ ich
poczucia winy i wstydu.
Inna zmiana w dynamice emocji dokonująca się w fazie upadku ruchu związana jest ze 2
waniem działań. Uczestnictwo w marszu lub demonstracji może jednorazowo stanowić radosnej
kowne, obfitujące w niebezpieczeństwa nowe doświadczenie. W trakcie załamania ruchu może
miast okazać się jedynie kolejnym, pochłaniającym czas zobowiązaniem, które w sposób zrutj ny
i skodyfikowany służy potwierdzeniu jedności, lecz nie wywołuje zmiany czy wybuchu enti
Odmienny jednak wpływ na intensywność emocjonalną i konflikty może mieć zrutynizowaniec
nych praktyk podejmowanych w ramach ruchu. Badania potwierdzają, że zachowania ludzi, \
poszukują rozwiązań do nowych zadań, są kierowane przez poznanie. Natomiast zachowani^
stosujących wcześniej wyuczone metody rozwiązywania problemów są w większym stopniu ną
przez emocje . Oznacza to, iż zrutynizowanie czynności związane jest ze słabszym oparciei nie
poznawczej sytuacji i stwarza większe szansę pojawienia się podwyższonego napięcia i t
emocjonalnych.
Wraz z upadkiem bądź instytucjonalizacją ruchu następuje znużenie, co zmienia \ emocji
przywódców i personelu. Konieczne staje się rozpalanie gniewu i nadziei po to, by 11 i
wzmocnić stopień zaangażowania oraz ponownie naładować zużyte baterie emocjonalne, i
pejzażu emocjonalnego może służyć także popularyzacja tożsamości wynikających z pra; do
ruchu. Wówczas gdy wiele osób, które w niewielkim stopniu angażują się w działalności jmie
taką tożsamość zbiorową (np. ekologów), najzagorzalsi aktywiści, chcąc się odróżnić,! swąjać
uczucia wyższości i urazy oraz tworzyć schizmy w ramach ruchu podczas trwaniajl ku. Zmianę
pejzażu emocjonalnego ruchu będącego u schyłku działalności mogą wywołać t czowe
wydarzenia. Efekt taki może mieć np. taki wywołujący rozpacz przypadek jak m śmierć
wybitnego przywódcy.
Kolejnym źródłem zmiany klimatu emocjonalnego są wyraźne podziały wewnętrzne t względu
na pochodzenie etniczne, płeć, klasę, wiek czy ideologię. Tego typu podziały 1 zaostrzeniu w
okresie upadku ruchu. Osoby silnie zaangażowane, które pozostają aktywnąl znacznie więcej
emocji niż ci, którzy pozostają na obrzeżach ruchu. Pakt ten może prow fliktów wokół tych
zasad emocji, które dotyczą odpowiedniego zakresu, intensywności, tu

Zob. M. Millar, A. Tesser, Effects ofAffective and Cognitive Focus on the Attitnde-Behavior
Relai of Personality and Social Psychology" 1986, nr 51, s. 270-276.
5oh. .1. Goodv \thfHukReb,

203
e i polityka sporu
& Może on także powodować rozróżnienie statusów i konflikty wynikające z odmiennego
stopnia taia emocjonalnego osób należących do ruchu. W konsekwencji uczestnicy, których
zaangazowa-pt mizerne, zaczynają uznawać przywódców za aroganckich lub „bardziej
papieskich od papie-|W okresie upadku ruchu podważanie zasad emocji może ulegać
intensyfikacji i, tym samym, pny-aćsu; ujawniania się różnic, które uprzednio - dzięki
odnoszonym sukcesom - mogły być ukryte ?pomijane przez przywódców.
todzialy klasowe, etniczne i płciowe mogą wyjść na światło dzienne w ruchu również w
momentach ażek i upadku, kiedy w obliczu topniejących zasobów ludzie stają się bardziej
napięci, tworzy się ?jonalny stan zagrożenia i pojawia się gniew skierowany wobec tych, którzy
są odpowiedzialni za imanie, Ujawnienie się owych podziałów może skłonić przywódców i
personel do rezygnacji z wlanych dla demokracji uczestniczącej form podejmowania decyzji,
które wymagają dużego zaangażo-|i emocjonalnego, na rzecz mniej uczuciowo drenujących
metod sprawowania władzy. Mogą one prowadzić do konfliktów wokół norm określających to,
co jest formalne, a co nieformalne oraz pitego, kto i kiedy powinien wykonywać pracę emocji.
prarzyszące zazwyczaj upadkowi ruchu schizmy i polaryzacje wynikają często z różnic w
oczeki-liach członków dotyczących tego, jak długo wymagane jest zaangażowanie i wjakim
czasie zostaną cele. Osoby charakteryzujące się krótszym horyzontem czasowym stają się
rozczarowane który okazał się niezbędny do uzyskania tak niewielkiej liczby korzyści.
Odczuwają rozpacz ic w stanie utrzymać nadziei, występują z ruchu. Na ich miejsce przywódcy
mogą starać się ć nowych uczestników. Czynią to poprzez hamowanie żądań, co zwiększa szansę
uzyskania :h ustępstw ze strony władzy. Posunięcie to może z kolei wzbudzać u niektórych
członków liu gniew, czego konsekwencją staje się albo usunięcie przywódców, albo przejście do
wojowni-ąth frakcji popierających bardziej konfrontacyjne taktyki.
pcelu podtrzymania zaangażowania ruchy rewolucyjne, takie jak działania zbrojne, opierają się
na uzależnieniu emocjonalnym swoich członków. Niezdolność takich ruchów do odgradzania
lików od konkurencyjnych źródeł przywiązania emocjonalnego, takich jak bliska rodzina czy ii,
może prowadzić do spjrali upadku. W studium poświęconym komunistycznemu powstaniu ta na
Filipinach, Goodwin dowodzi, iż charakterystyczne dla wiejskiej społeczności stosunki i silne
więzy pokrewieństwa podkopywały solidarność rebeliantów, wśród których domi-I mężczyźni, a
także sprzyjały wycofywaniu się z uczestnictwa w powstaniu i osłabieniu iden-:ji z nim.

—--------
l J. Goodwin, The Libidinal Constitution ofa High-Risk Social Movement: Affectual Ties and
Solidarity meHukRebellion, 1946-1954, „American Sociological ReWew" 1997, nr 62, s. 53-69.
204
Neil J. Smelser ZBIOROWE GO
N.J.I
ANALIZA ZACHOWANIA

Wprowadzenie

P r o b 1 e m. We wszystkich cywilizacjach ludzie angażowali się w dramatyczne zachowania, (


moda, zamieszki czy rewolucja. Często emocjonalnie reagujemy na te zdarzenia. Rozbawia na
błahość mody, przerażają okrucieństwa zamieszek i inspiruje rewolucyjny ferwor.
Natura tych zdarzeń od dawna rozbudzała ciekawość spekulatywnie nastawionych myślicieli^
dawno zamieniła się ona w dość luźno zdefiniowany obszar socjologii i psychologii społecznej (
ny jako zachowania zbiorowe. Pomimo iż wielu badaczy z tego kręgu stara się zachować obiek
często opisują te zbiorowe epizody tak, jakby były one wynikiem działania tajemnych sił. Tłumy
i „zmienne", „irracjonalne" lub „spontaniczne", a ich zachowanie „nieoczekiwane" lub „zaska
Mimo całej obrazowości tych określeń nie są one jednak satysfakcjonujące. Implikują, że zach
zbiorowe wypływa ze źródeł nie poddających się empirycznemu wytłumaczeniu. Krótko
mówiąc,ji którym posługują się badacze z tego obszaru, zamazuje ich własny temat
zainteresowań.
Nasza analiza ma na celu zredukowanie owego rezyduum niedookreślenia, które zadon w
wyjaśnieniach zbiorowych eksplozji. Pomimo że plotki, mody, paniki, zamieszki i rewolucje są i
kujące, ich pojawianiu się towarzyszą jednak pewne regularności. Nagromadzają się w czasie|
określonych obszarach kulturowych; pojawiają się z większą częstotliwością w pewnych zb
ściach społecznych -wśród bezrobotnych, nowych imigrantów, młodzieży. Ta
nierównomierność( sie i przestrzeni społecznej prosi się o wyjaśnienie: dlaczego zdarzenia
zbiorowe pojawiają sięt tam, gdzie się pojawiają, wtedy, gdy się pojawiają i przebiegają właśnie
w te sposoby, i przebiegają?
[...J Postawimy tu pewne pytania. Czym jest zachowanie zbiorowe? Jakie są jego rodzaje? Jś
naje odróżnić od pokrewnych mu zachowań, takich jak obrzędy? Co determinuje zachowanie i
we? Czyjego wyznaczniki są ze sobą powiązane w jakikolwiek systematyczny sposób? Jakj
socjologiczne może się przyczynić do zrozumienia zachowania zbiorowego? [...]
Wstępne wyjaśnienie terminologii. Nasze dociekania dotyczyć będą następą rodzajów zdarzeń:
1) reakcja paniki; 2) reakcja trendu, w tym cykl mody, przelotna moda, i sowy, włączenie się do
agitacji przedwyborczej i poruszenie religijne; 3) wybuch wrogości; 4)n zorientowany
normatywnie, taki jak ruch reformy społecznej; 5) ruch zorientowany na wartócj] jak polityczna i
religijna rewolucja, tworzenie sekt, ruch nacjonalistyczny itp. [...] Teraz musimyj sobie pytanie,
w jaki sposób powinniśmy nazwać te typy zachowań.
Jak można się spodziewać po obszarze naukowo słabo rozwiniętym, nawet jego nazwa niej
ujednolicona. Być może najbardziej powszechnym ogólnym określeniem jest „zachowanie zbia
(collective behavior) . Różni badacze posługujący się tym wyrażeniem nie odnoszą się jednaki
* Tytuł oryg. Analyńng Collectwe Behavior, fragm. N.J. Smelser, Theory o/Collectwe Behavior,
NewY przekład P. Polak.
Określenie to zostało w latach dwudziestych i trzydziestych spopularyzowane przez B.E. Parka
na [ cie w Chicago. Tworzący w ramach jego tradycji zwolennicy używali tego samego
określenia. Por. H. I
tofea zachowania zbiorowego
205
litej, jasno zdefiniowanej klasy zjawisk. Dodatkowo w swym psychologicznym podejściu Brown
uży-
I określenia „zjawiska masowe" (mass phenomena) odnoszącego się do z grubsza tego samego
okresu danych, który zawiera się w pojęciu zachowania zbiorowego . Innymi określeniami
charakte-
ijzującymi ten zbiór danych są „zachowanie masowe" i „dynamika zbiorowa". Oba są
niewystarczają-
s. Ze względu na polemiki ideologiczne związane z pojęciem mas termin ten jest mylący.
Bardziej
witralne, lecz równie mylące określenie „dynamiki zbiorowej" zostało niedawno ukute przez
Langa
mg. Pomimo że zachowanie zbiorowe jest blisko związane ze zmianą społeczną , wydaje się
non-
Bowne zarezerwowanie terminu „dynamika" dla obszaru obejmującego coś więcej niż samo
tylko
fcbowanie zbiorowe. Wyrażenia takie, jak „ekspresja", „ruch" i „zawładnięcie" również
wskazują na
próby nakreślenia zakresu badania. W obliczu licznych wyrażeń i znaczeń musimy na wstępie
zdecy-
femć się na określoną terminologię.
Najściślej stosowną klasę zdarzeń obejmowałoby niezgrabne wyrażenie „porywy i ruchy
zbiorowe". 0»y zbiorowe" odnosiłyby się do paniki, trendu i wybuchów wrogości, często (choć
nie zawsze) ;h charakter ekspresywnej eksplozji, a „ruchy zbiorowe" do zbiorowych prób
modyfikacji norm które często (choć nie zawsze) tworzą się przez długie okresy. Dla uzyskania
większej zwięz-ienimy to niezbyt zgrabne określenie na konwencjonalne „zachowanie
zbiorowe". Czytelnik jednak pamiętać, że terminu tego używamy ze względu na brak lepszego
określenia i że ma słabe strony. W pewnych względach jest on zbyt ogólny. „W swym szerokim
sensie dotyczy lia dwóch lub większej liczby jednostek, które działają razem lub wspólnie [...].
Takie rozu-ie zachowania zbiorowego oznaczałoby, że dotyczy ono całości życia grupowego".
Na przykład nedsiębiorstwo reagujące na wzrost popytu zwiększeniem produkcji angażuje się w
„zachowanie rtiorowe" (gdyż jednostki działają zgodnie), lecz nie zaklasyfikowalibyśmy takiej
reakcji jako przykła-iciwego zachowania zbiorowego. Pomimo tych braków nadal będziemy
używać tego określenia,
by uniknąć neologizmów, a częściowo z braku innych możliwości.
orzyści badania zachowania zbiorowego. W warunkach zaistnienia stabilnej ;cji liczne zjawiska
społeczne - mity, ideologie, potencjał przemocy i im podobne - są albo Jowane, albo
przyjmowane za oczywistość i, co za tym idzie, nie tak łatwo obserwowalne. epizodów
zachowania zbiorowego elementy te ujawniają się; możemy je obserwować jako Wonięte,
„nagie" fakty. Zachowanie zbiorowe, podobnie jak dewiacja, dostarcza nam wtedy szczerego
laboratorium, w którym możemy bezpośrednio badać pewne zwykle niewidoczne składniki
uchowania.
Stan badań nad zachowaniem zbiorowym. Wniemalkażdej dziedzinie socjologii (ólna analiza
poprzedzona być musi przez komentarz o opłakanym stanie dostępnych badań. Zacho-?anie
zbiorowe nie będzie tutaj wyjątkiem:
______
wediveBehavior, [w:] Remew of Sociology: Analysis of a Decade, red. J. Gittler, New York
1957, s. 127. Zob. ktieR.H. Turnei; L.M. Killian, Collective Behavior, Englewood Cliffs, N.J.
1957.
Zob. G. Brown, Mass Phenomena, [w:] Handbook ofSocial Psychology, red. G. Lindzey, t. 2,
Cambridge 1954, 1833-876,
feprezentatywne klasyczne pozycje dotyczące społeczeństwa masowego to: J. Ortega y Gasset,
Bunt mas, In. P. Niklewicz, Warszawa 1995; E. Lederer, State ofthe Masses, New York 1940; K.
Mannheim, Man and mięły in anAge ofReconstruction, London 1940; H. Arendt, Korzenie
totalitaryzmu, tłum. D. Grinberg, M. Sza-h Warszawa 1993. Nowsza próba wyeliminowania
niektórych niejasności tej literatury i teoretycznej syntezy fceriatu zob. W. Kornhauser,
ThePolitics o/MassSociety, Glencoe, 111.1959. 'Zob. K. i G.E. Lang, Collective Dynamics, New
York 1961. HW).H. Blumer, Collective Behavior, op. dt, s. 72-73. §Hdm, s. 128.
206
N.J.!
Niedostatek badań można tatwo zauważyć, przeglądając literaturę na temat form zachowania
zbioro-; wego. Przykładami tych „form" są: panika, przelotny trend, moda, plotka, „zaraźliwość
społeczna", | wzmożony pośpiech, ruchy reformatorskie, ruchy religijne itp. Jeżeli przyjrzymy
się literaturze zą mującej się każdą z tych form, z łatwością dostrzeżemy zarówno czysto
opisowy charakter wied jak i relatywny brak teorii dotyczącej tej dziedziny. Większość analiz
ma charakter sprawozda dokonywanego przez osoby, które szczęśliwie znalazły się w miejscu
zdarzeń, lub historyków opisu jących pewne przypadki zachowań zbiorowych już po ich zajściu .
Ten osąd jest trafny z kilku powodów. Po pierwsze, jako że zachowanie zbiorowe postrzeg jako
spontaniczne i niestale, dostępnych jest niewiele punktów pozwalających rozpocząć spóji liżę.
Punkty odniesienia znikają nam z oczu, gdy tłum zmienia się w zbiorowisko, zbiorowisko i
niczną ucieczkę, a ta w gorączkowe poszukiwania kozia ofiarnego. Po drugie, ponieważ
zachowania zbiorowego wywołuje silne emocjonalne reakcje, nie chcą się one poddać obiek lizie
. Po trzecie, wyłączając kilka wyjątków, przypadki zachowania zbiorowego nie mogą być j
kontroli w ramach eksperymentów. Nawet ich bezpośrednia obserwacja jest trudna, gdyż czas i
sce zbiorowych eksplozji nie może zostać dokładnie przewidziane. Praktycznie niemożliwe j
wreszcie pobranie próbki zdarzenia zbiorowego z większego zbioru zdarzeń. Badacz zachow
rowego musi więc często zadowalać się niedokładnymi i udramatyzowanymi relacjami. Ze wzg
to obszar zachowania zbiorowego „nie został efektywnie nakreślony" .
Istota zachowania zbiorowego
Gdy zdecydowaliśmy się już na używanie terminu zachowanie zbiorowe, musimy sobie teraz!
pytanie, do jakich rodzajów zjawisk on się odnosi? Pytanie to składa się z dwóch części: 1) Naj
wie jakiego lub jakich kryteriów włączamy i wykluczamy dane przykłady jako właściwe pr:
badań? Czy uwzględnimy plotkę? Rozruchy? A masową migrację? Czy skonwencjonalizowane c
demonstracje i powitania bohaterów są częścią obszaru badawczego? W jaki sposób zaklasy
połowicznie zinstytucjonalizowane formy, takie jak linczujący tłum? Zadając te pytania, pn
A. Strauss, Research in Collective Behavior: Neglect and Need, „American Sociological
Review" 194ij s. 352.
Zarys różnych postaw emocjonalnych wobec tłumu w historii Zachodu zob. G.W. Allport,
TheHistorM ground of Modern Social Psychology, [w:] Handbook ofSocial Psychology, red. G.
Lindzey, t. 1, ( Mass. 1954, s. 29-31.
9 Na przykład G.W. Allport, L. Postman, The Psychology of Rumor, New York 1947; L.
Festinger, A 1 T. Newcomb, Some Conseguences ofDe-Indwiduation in a Group, „Journal of
Abnormal and Social PSyi 1952, t. 47, s. 382-389; J.R.P. French, The Disruption and Cohesion
ofGroups, „Journal of Abnormal and| Psychology" 1941, t. 36, s. 361-377; idem, Organized and
Unorganized Groups under Fear and I „Authority and Frustration", University of Iowa Studies:
Studies in Child Welfare, t. 20, Iowa City 1944, i 308; D. Grosser, N. Polansky, R. Lippitt, A
Laboratory Study ofBehavioral Contagion, „Human Relations'J t. 4, s. 115-142; N.C. Meier,
G.H. Mennenga, H.Z. Stoltz, An Experimental Approach to the Study ofk vior, „Journal of
Abnormal and Social Psychology" 1941, t. 36, s. 506-524; A. Mintz, Non-Adaptwe I mor,
„Journal of Abnormal and Social Psychology" 1951, t. 46, s. 150-159; A. Pepitone, J.C. Diggory,
\ lace, Some reactions toaHypotheticalDisaster, „Journal of Abnormal and Social Psychology"
1955, t. 51, i 708; N. Polansky, R. Lippitt, F Redl, An Investigation ofBehavioral Contagion in
Groups, „Human 1 1950, t. 3, s. 319-348; G.E. Swanson, A Preliminary Laboratory Study
oftheActing Crowd, „AmericanS gical Review" 1953, t. 18, s. 180-185.
H. Blumer, Collective Behavior, op. cit, s. 127.
Tielser taka zachowania zbiorowego
207
zewnętrzne granice naszego obszaru. 2) Jakie są główne rodzaje zachowania zbioro-i? Na
podstawie jakich zasad są one wyprowadzane? Jaka np. jest relacja pomiędzy boomem go-
ipodarczym, wzrastającą falą popularności i przelotnym trendem? Czy powinniśmy je traktować
osob-iczyteż są przykładami pewnego rodzaju szerszego zjawiska? Te pytania wymagają, byśmy
ustano-wewnętrzne podziały naszego obszaru badawczego. Pomimo że ani nie stanowi celu w
sobie, ani też nie jest tak ciekawe jak badanie przyczyn i skutków zachowania zbiorowego,
ezenie granic omawianego zjawiska jest szczególnie ważne. Musimy być świadomi charakteru
które pragniemy wyjaśniać, zanim zapytamy o ich wyjaśnienie.
Kożemy w mniej lub bardziej sformalizowany sposób wytyczać granice i dokonywać
klasyfikacji obszaru zachowania zbiorowego. Dokonując tego za pomocą metody
zdroworozsądkowej, wypunkto-isiysmy po prostu wszystkie rodzaje zachowania, które związane
są z tradycyjnymi koncepcjami % co zbiorowe i masowe. Granice takiej zdroworozsądkowej
klasyfikacji są zwykle niewyraźne. Na ?m biegunie znaleźlibyśmy metodę analityczną, w której
z góry określilibyśmy formalne zasady lizania oraz wytaczania i klasyfikowalibyśmy zgodnie z
nimi określone przypadki. By osiągnąć cel py naukowej, należy się zawsze jak najbardziej
zbliżać do skrajności analitycznej. Rozważmy te-Itdwie niedawne próby ustalenia granicy
obszaru zachowania zbiorowego, by następnie wskazać, fjaJdm kierunku będziemy dalej
zmierzać [...J.
Roger Brown zaproponował kilka wymiarów, według których klasyfikować można zbiorowości:
^mość - ważne jest, by wiedzieć, czy grupa zmieści się w jednym pokoju, w hali, czy też jest
zbyt fena, by móc się wspólnie zgromadzić; b) częstość zgromadzeń; c) częstość polaryzacji
uwagi grupy; ) stopień trwałości psychologicznej identyfikacji członków grupy. Za pomocą tych
wymiarów Brown ypdrębnia zachowanie zbiorowe (określane mianem zjawisk masowych) od
innych form zachowa-Następnie opisuje on ten obszar w dużej mierze na podstawie fizycznych,
czasowych psychologicznych kryteriów. Wjego ramach Brown umiejscawia po pierwsze tłum
(crowd), łtdry dzieli na dwa typy - zbiorowisko (mob) i widownię (audience). Zbiorowisko dzieli
z kolei na [resywne (linczowanie, zamieszki, terror), uciekające (panika), zachłanne
(plądrowanie) i ekspre-gjne. Widownia może być intencjonalna (rekreacja, poszukiwanie
informacji) lub przypadkowa. Kryterium tego podziału wydają się być różne cele zbiorowości.
Dodatkowo Brown wymienia pewne typy Bsowej „zaraźliwości", masowej polaryzacji
(widownie przekazów radiowych lub telewizyjnych), ru-cłiu społecznego i wreszcie „masy jako
niezorganizowanej zbiorowości" . Cztery ostatnie typy nie zostały systematycznie opisane.
Niemniej jednak Brown podjął próbę wyodrębnienia osobnego obszaru badawczego wedtug
wyraźnych kryteriów.
Herbert Blumer w swej próbie opisu obszaru zachowania zbiorowego przeciwstawia je a)
zachowani małych grup oraz b) zachowaniu przyjętemu lub kulturowo zdefiniowanemu. W
pierwszym przy-pidku kryteria włączenia są więc natury fizycznej (wielkość) i kulturowej
(związek zacho-iranja z regułami, definicjami i normami).
I Przeciwstawienie zachowania zbiorowego i zachowania małej grupy ujawnia kryteria inne niż
sama fcyczna wielkość. Pierwsze kryterium jest natury psychologicznej. W małej grupie
jednostka ?a „poczucie osobistej kontroli lub (...) poczucie panowania nad sceną działania". W
zachowaniu zbio-Wym lub ogólnie mówiąc, zachowaniu dużych grup, grupa przenosi poczucie
„niezwykłej władzy", tłóra „służy do podtrzymywania, wzmacniania, oddziaływania,
powstrzymywania lub tłumienia indywidualnego uczestnika wjego działalności". Drugie
kryterium odnosi się sposobu komunikacji Łterakcji. W małych grupach te procesy „(polegają)
na osobistej konfrontacji i [przebiegają] według wzorca dialogu z kontrolowaną interpretacją
działań partnera przez każdego z uczestników".
f Zob. G. Brown, Mass Phenomena, op. cit., s. 833-840. midem, s. 840-873.

N.J. Smelsfl
W dużych grupach pojawiają się nowe formy komunikacji i interakcji, takie jak niekontrolowana
reakcja kolista psychologicznego tłumu lub jednostronna komunikacja środków masowego
przekazu. Tm cie kryterium dotyczy sposobu, w jaki uczestnicy są mobilizowani do działania.
„Mab grupa posługuje się ograniczonym, prostym i bezpośrednim mechanizmem". W większych
grupach nowe sposoby, takie jak „zachęty, agitacja, pozyskiwanie uwagi, wzmacnianie morale,
manipulowali niezadowoleniem, przezwyciężanie apatii i oporu, kształtowanie obrazów
zbiorowych i rozwój strategii" zyskują pierwszeństwo .
W odniesieniu do kulturowych podstaw tego przeciwstawienia Blumer stwierdza wpi „większość
zachowań i struktur dużych grup w społeczeństwach ludzkich jest wyrazem | reguł, definicji i
norm]". W przeciwieństwie do tego zachowanie zbiorowe „leży poza tym kulturowych recept".
Jest to zachowanie, które rozwija nowe formy interakcji, aby sprostać niowanym i
nieustrukturalizowanym sytuacjom" . Aby więc zadecydować, czy dany przypadek
zakwalifikować jako zachowanie zbiorowe, badacz musiałby zastosować powyższe kryteria,
pomimo że nie zanalizował wielu logicznych związków pomiędzy kryteriami, dostarcza nam
kilku nie wyraźnych podstaw do zdefiniowania omawianego zakresu zjawisk.
W ramach obszaru zachowania zbiorowego Blumer dostrzega dwa centralne punkty: a)
„elementarnych form zachowania zbiorowego", takich jak podekscytowany tłum lub histeria b)
analiza sposobów, w jakie te elementarne formy przekształcają się w ustalone i zorganiz<
chowanie . Definiującą właściwością elementarnego zachowania zbiorowego jest nerwowość
nikowana w procesie reakcji kolistej, „w którym reakcja danej jednostki reprodukuje stymulację
dzącą od innej jednostki, a ponieważ jest odbijana z powrotem do tej osoby, wzmacnia ową cję" .
Kilka mechanizmów charakteryzuje rozwój tego nerwowego stanu niepokoju - chodzi celu,
zbiorowa ekscytacja i „zaraźliwość" społeczna.
Blumer identyfikuje cztery podstawowe elementarne zgromadzenia zbiorowe: tłum działaj
ekspresyjny, masa i widownia. Pierwsze dwa różnią się tym, że tłum działający (np.
zbiorowisko) da pewien cel, podczas gdy tłum ekspresyjny (np. tańczący członkowie sekty
religijnej) wyrazi impulsy i uczucia w „bardziej ekspresyjnych działaniach". Masa różni się od
nich obu, gin bardziej heterogeniczna, bardziej anonimowa, siabiej zorganizowana i słabiej
emocjonalnie^ żowana w interakcję; zachowanie masowe jest właściwie zbieżnością dużej
liczby indywi wyborów dokonanych na podstawie „nieokreślonych impulsowi uczuć". Wreszcie
widownia, pą ludzi koncentrujących się na pewnej kwestii, którzy mają odmienne wizje jej
rozwiązania, ją się w dyskusję i zbliżają do podjęcia pewnej decyzji. Widownia różni się od
tłumu tym, że (a nie jednomyślność) oraz racjonalne przemyślenie (a nie szybka sugestia)
zajmują pierwszi miejsce w jej wyłanianiu się . Nawet to skrótowe podsumowanie ukazuje, że
kilka różnych rodzaj celu grupy, natura interakcji, stopień zorganizowania, stopień racjonalności
- umi różnienie na te elementarne zgromadzenia. U Blumera relacje pomiędzy tymi kryteriami
jednak niejasne.
Analizując ruchy społeczne, Blumer ilustruje przejście od elementarnego zachowania do
zachowania zorganizowanego. Podczas tego rozwoju ruch społeczny „zyskuje organizację
zestaw zwyczajów i tradycji, uznane przywództwo, trwały podział pracy, reguły i wartości s]
2
i c,
k
Sii
op po
tra dzii
nia>
źrod: mor\, infon
Zob. H. Blumer, Collectwe Behoińor, op. cit., s. 129-130. 14 Ibidem, s. 130.
Zob. idem, Collectwe Behatńor, [w:] New Outline of thePrinciples ofSociology, red. A.M. Lee,J
s. 168.
"jbidem, s. 170. "ibidem, s. 178-191.
elser ta zachowania zbiorowego
209
a) mówiąc, kulturę, organizację społeczną i nowy schemat istnienia" . Ruchy społeczne możemy
slić na ogólne (na przykład ruch kobiecy), specyficzne (takie jak ruch walczący o zmniejszenie
ly na napoje alkoholowe) oraz ekspresyjne (np. ruch związany z modą). Różnica pomiędzy ru-
ogólnym a specyficznym leży w zakresie celów związanych z próbami rekonstrukcji porządku
cznego. Ruch ekspresyjny różni się od dwu pozostałych, gdyż „nie pragnie zmieniać instytucji
fjądku społecznego lub ich rzeczowego charakteru" . [...]
W tej analizie postaramy się opisać obszar zachowania zbiorowego, znacznie się różniący od ob-
powyżej przedstawionych. Wstępnie zdefiniujemy zachowanie zbiorowe jako mobilizację
podstawie przekonania, która redefiniuje działanie społeczne. De-kja ruchu społecznego
Blumera - „zbiorowe [przedsięwzięcie] mające na celu ustanowienie nowe-wrządku życia" -
implikuje taką właśnie redefinicję. Jednakże nasza koncepcja rozszerza się na elementarne formy
zachowania zbiorowego, takie jak panika i wybuch wrogości. Ta definicja więc wyjaśnienia
znaczenia pojęć takich jak „redefiniuje" oraz „działanie społeczne". [...] iowanie zbiorowe musi
być określone jeszcze przez dwie kolejne cechy. Jak wskazuje definicja, ie zbiorowe jest
sterowane przez różne typy przekonań - określenie sytuacji, pragnienia rania. Te przekonania są
odmienne od przekonań sterujących wieloma innymi rodzajami za-Wiążą się one bowiem z
wiarą w istnienie nadzwyczajnych sił - gróźb, spisków itp. - działa-w świecie. Pociągają one za
sobą także uznanie nadzwyczajnych konsekwencji pojawiających •zypadku udanej zbiorowej
próby rekonstrukcji działania społecznego. Przekonania, na których jest zachowanie zbiorowe
(nazwijmy je uogólnionymi przekonaniami) są więc wobec wierzeń magicznych. [...]
cecha definiująca zachowanie zbiorowe jest zbliżona do opisywanego przez Blumera kon-
pomiędzy zbiorowym a kulturowo narzuconym zachowaniem. Zachowanie zbiorowe, które bety
analizować, nie jest zachowaniem zinstytucjonalizowanym. Wraz ze stopniem, wjakim zostaje
pjftucjonalizowane, traci ono swój odmienny charakter. Jest to zachowanie „uformowane lub
wy-irzone, by sprostać niezdefiniowanym lub nieustrukturalizowanym sytuacjom" . [...]
Kreśliliśmy już kryteria wyznaczające zewnętrzne granice zachowania zbiorowego. Jakie są
więc pętrzne podziały tego obszaru? Lub, by zadać pytanie w formie definicji, jakie są składniki
dziala-ispoiecznego, które ludzie starają się zrekonstruować? [...] Te składniki to: a) wartości,
czyli ogólne !Mla legitymizacji; b) normy, czyli standardy regulujące interakcje; c) mobilizacja
indywidualnej mtjwacji do zorganizowanego działania w rolach i zbiorowościach; d)
udogodnienia sytuacyjne, czyli formacje, umiejętności, narzędzia i przeszkody w dążeniu do
konkretnych celów. Od tych składników prowadzać będziemy naszą typologię zachowania
zbiorowego. Podstawową zasadą jest, iż każdy mdzaj zachowania zbiorowego zorientowany jest
na określony składnik działania społecznego. Dlate-też a) ruch zorientowany na wartości jest
działaniem zbiorowym zmobilizowanym w imieniu uogól-imego przekonania przewidującego
rekonstrukcję wartości; b) ruch zorientowany normatywnie jest tóalaniem zmobilizowanym w
imieniu uogólnionego przekonania przewidującym rekonstrukcję norm; jwybuch wrogości jest
działaniem zmobilizowanym na podstawie uogólnionego przekonania przypi-ającego pewnemu
czynnikowi odpowiedzialność za niepożądany stan rzeczy; d) szal i panika są forami zachowania
opartymi na uogólnionej redefinicji udogodnień sytuacyjnych. [...]
Nasza definicja i klasyfikacja omawianego obszaru różni się od wielu poprzednich ich wersji w
następujący sposób:
Mdetn,s. 199.

, s. 199. Ikm, Colkclwe Behavior, [w:] Review of Sociology: Analysis ofaDecade, op. cit., s.
130.

i zachowania zbiorowego
209
mówiąc, kulturę, organizację społeczną i nowy schemat istnienia" . Ruchy społeczne możemy na
ogólne (na przykład ruch kobiecy), specyficzne (takie jak ruch walczący o zmniejszenie na
napoje alkoholowe) oraz ekspresyjne (np. ruch związany z modą). Różnica pomiędzy ru-
ogólnym a specyficznym leży w zakresie celów związanych z próbami rekonstrukcji porządku
mego. Ruch ekspresyjny różni się od dwu pozostałych, gdyż „nie pragnie zmieniać instytucji
społecznego lub ich rzeczowego charakteru" . [...]
W tej analizie postaramy się opisać obszar zachowania zbiorowego, znacznie się różniący od ob-
powyżej przedstawionych. Wstępnie zdefiniujemy zachowanie zbiorowe jako mobilizację
odstawie przekonania, która redefiniuje działanie społeczne. De-ruchu społecznego Blumera -
„zbiorowe [przedsięwzięcie] mające na celu ustanowienie nowe-życia" - implikuje taką właśnie
redefinicję. Jednakże nasza koncepcja rozszerza się na elementarne formy zachowania
zbiorowego, takie jak panika i wybuch wrogości. Ta definicja więc wyjaśnienia znaczenia pojęć
takich jak „redefiniuje" oraz „działanie społeczne". [...] ihowanie zbiorowe musi być określone
jeszcze przez dwie kolejne cechy. Jak wskazuje definicja, ihowanie zbiorowe jest sterowane
przez różne typy przekonań - określenie sytuacji, pragnienia iczekiwania. Te przekonania są
odmienne od przekonań sterujących wieloma innymi rodzajami za-Mwania. Wiążą się one
bowiem z wiarą w istnienie nadzwyczajnych sił - gróźb, spisków itp. - działach w świecie.
Pociągają one za sobą także uznanie nadzwyczajnych konsekwencji pojawiających
icwprzypadku udanej zbiorowej próby rekonstrukcji działania społecznego. Przekonania, na
których rtejest zachowanie zbiorowe (nazwijmy je uogólnionymi przekonaniami) są więc
pokrewne wobec wierzeń magicznych. [...]
Trzecia cecha definiująca zachowanie zbiorowe jest zbliżona do opisywanego przez Blumera
konin pomiędzy zbiorowym a kulturowo narzuconym zachowaniem. Zachowanie zbiorowe,
które bę-femy analizować, nie jest zachowaniem zinstytucjonalizowanym. Wraz ze stopniem, w
jakim zostaje instytucjonalizowane, traci ono swój odmienny charakter. Jest to zachowanie
„uformowane lub wy-psone, by sprostać niezdefiniowanym lub nieustrukturalizowanym
sytuacjom" . [...] Określiliśmy już kryteria wyznaczające zewnętrzne granice zachowania
zbiorowego. Jakie są więc smętrzne podziały tego obszaru? Lub, by zadać pytanie w formie
definicji, jakie są składniki dziala-ispolecznego, które ludzie starają się zrekonstruować? [...] Te
składniki to: a) wartości, czyli ogólne Mdlą legitymizacji; b) normy, czyli standardy regulujące
interakcje; c) mobilizacja indywidualnej itywacji do zorganizowanego działania w rolach i
zbiorowościach; d) udogodnienia sytuacyjne, czyli fermacje, umiejętności, narzędzia i
przeszkody w dążeniu do konkretnych celów. Od tych składników pwadzać będziemy naszą
typologię zachowania zbiorowego. Podstawową zasadą jest, iż każdy niząj zachowania
zbiorowego zorientowany jest na określony składnik działania społecznego. Dlate-iteż a) ruch
zorientowany na wartości jest działaniem zbiorowym zmobilizowanym w imieniu uogól-ńnego
przekonania przewidującego rekonstrukcję wartości; b) ruch zorientowany normatywnie jest
Walaniem zmobilizowanym w imieniu uogólnionego przekonania przewidującym rekonstrukcję
norm; Jwybuch wrogości jest działaniem zmobilizowanym na podstawie uogólnionego
przekonania przypi-yącego pewnemu czynnikowi odpowiedzialność za niepożądany stan rzeczy;
d) szał i panika są forami zachowania opartymi na uogólnionej redefinicji udogodnień
sytuacyjnych. [...]
Nasza definicja i klasyfikacja omawianego obszaru różni się od wielu poprzednich ich wersji w
na-^ujący sposób:

Mm, s. 199. mm, s. 214. ?a, s. 199. mn, CollectiveBehavior, [w:] Review ojSociology: Analysis
of aDecade, op. cit., s. 130.

210
N.J.!
1. Cechy definiujące zachowanie zbiorowe nie mają charakteru fizycznego lub czas g o.
Zarówno Brown, jak i Blumer używają tych kryteriów, aby oddzielić zachowanie zbiorowe nych
obszarów. Na poziomie raczej zdroworozsądkowym wyjaśnienia rodzajów zachowania zl go są
często ilustrowane obrazowym modelem. Na przykład słowo „panika" przywodzi na myśl nie ku
wyjściom z teatru po wybuchu pożaru, tłum wyskakujący z tonącego liniowca, pogrom polu
bitwy lub piętrzący się sznur samochodów w przypadku zagrożenia inwazją. Pomimo że te
przypadki są bonafide przykładami paniki - które również należy wyjaśnić - mamy nadziej poza
te poszczególne skojarzenia.
Będziemy charakteryzować panikę w kategoriach przekonań, które wywołują ucieczkę. Jakie
środowiska są definiowane jako groźne? Jaki charakter ma to zagrożenie? W jaki sposób on
Jakie są postrzegane możliwości ucieczki? Zadając takie pytania, będziemy w stanie w ol szych
ram konceptualnych wyjaśnić opisane powyżej dramatyczne zdarzenia, a także inne fornr/d ki,
takie jak napad na bank, giełdowa bessa oraz opuszczenie politycznego kandydata przez jeM
lenników. Wszystkie one posiadają cechy wspólne przekraczające określony fizyczny kontekst,^
rym mają miejsce. Panika może dotyczyć zarówno małych, jak i dużych grup; jednostki
dotknięte mogą znajdować się w fizycznej bliskości lub być rozproszone; sama panika może
zakończyć gu kilku minut lub trwać przez całe dnie lub tygodnie.
Odejście poza konkretny fizyczny i czasowy kontekst danego zdarzenia nie neguje fizyczne i
czasowe czynniki mają na zachowanie zbiorowe. Na przykład liczba i rodzaj wyjść są w
określeniu, czy może dojść do paniki . Sama fizyczna obecność innych osób powoduje, że
strzenianie się pogłoski jest dużo łatwiejsze, niż gdyby jednostki te miały polegać na komunii niż
interakcja bezpośrednia. Siła reakcji na kataklizmy zależy od rodzaju katastrofy i zakresu,
zniszczona zostaje komunikacja w ramach danej wspólnoty . Tego rodzaju czynniki wp: kiedy,
w jakiej formie i w jakich rozmiarach zachodzą epizody zachowania zbiorowego. Ni jednak
zasadniczymi cechami je definiującymi.
2. Cechy definiujące zachowanie zbiorowe nie są związane z jakimkolwiek rodzajem Jco k a c j i
lub i n t e r a k c j i. W analizie Blumera pojęcia takie, jak reakcja kolista, pobudzania tion) i
zachęcanie (incitation) zajmują widoczne miejsce wśród definiujących cech zacho1 rowego. Inni
badacze wyraźniej łączyli rodzaj komunikacji z typem zachowania zbiorowego, kład Allport i
Postman opracowali „prawo psychologii społecznej", mówiące że „żadne rozi pojawiają się bez
plotek wzbudzających i nasilających przemoc i jej towarzyszących" . Inni ją interakcję pomiędzy
demagogiem a jego zwolennikami jako kluczowy element w mobilizacji nia zbiorowego.
-------------
Zob. L.i. Carr, Disaster and tłie Seąuence-Pattern Concept o/Social Cliauge, „American
Jounaltó? 1932-1933, t. 38,136-139.
23 Na przykład Carr dokonuje rozróżnienia pomiędzy katastrofami na podstawie „1) charakteru
zda spieszającego lub katastrofy i 2) zakresu wywołanego upadku kulturowego. Na tej podstawie
możemy^ przynajmniej cztery rodzaje katastrof. a)typnatycnmiastowy-rozproszony, taki jak
etep] lifax, która zakończyła się, zanim można było cokolwiek zrobić, i wywarta skutki na całą
wspólnotę; b t y c h m i a s t o w y - z o g n i s k o w a n y, taki jak eksplozja w szkole w Bath,
Michigan w maju 1 zginęła lub została ranna ponad setka dzieci i nauczycieli z tej wiejskiej
szkoły, lecz która nie dotl całej wspólnoty; c)typ progresywny-rozproszony, taki jak huragan w
Galveston z I dzie w Missisipi z r. 1927, które trwały odpowiednio kilka godzin i kilka tygodni i
dotknęły całych i d)typprogresywny-zogniskowany,jak pożar Cherry Minę lub zatonięcie
»Titanica«" 210. Te różne typy zdarzeń fizycznych mają różne implikacje co do formy,
momentu wystąpienia i p wych reakcji. 24 G.W. Allport, L. Postman, The Psychology of Rumor,
op. tit., s. 193-196.
jedn taki.
tei
Itga ipoc Irie <
nei
łśa iachowania zbiorowego
211
Nasze stanowisko wobec relacji pomiędzy komunikacją i interakcją a definicją zachowania
zbioro-JO jest następujące. Jak już wspominaliśmy, centralną cechą definiującą epizod
zachowania zbioro-ijest przekonanie przewidujące rekonstrukcję pewnych składników działania
społecznego. Oczy-cie, aby zachowanie stało się zbiorowe, pewien sposób komunikowania tego
przekonania i pe-n sposób zbierania ludzi do działania muszą być dostępne. Jednak nigdy jedna
forma komunikacji interakcji nie stanowi cechy definiującej zachowania zbiorowego.
Przekonanie może być komuni-tae przez gest lub znak, przekazywaną bezpośrednio pogłoskę,
mass media lub wzmacnianie ulogii. Forma komunikacji może być dialogiem, niekontrolowaną
reakcją kolistą lub komunikacją Klrierunkową. Podobnie sposób mobilizacji ludzi do działania
jest zróżnicowany. Epizod może lijwolany przez działającą jednostkę, która po prostu „daje
przykład" i nie ma wcale zamiaru Urodzenia grupie w działaniu; może być zainicjowany przez
spontanicznie pojawiającego się ywódcę; może być również wywołany przez wywrotową
organizację zbijającą kapitał na niepoko-pofecznym. Podobnie jak w przypadku kontekstu
fizycznego i czasowego forma komunikacji i in-pji jest bardzo ważna w determinowaniu
koordynacji w czasie, istoty i zakresu epizodu zacho-is zbiorowego. Powinniśmy brać pod
uwagę ich znaczenie przy analizie determinant zachowania bwego. Jednakże żaden określony
typ komunikacji lub interakcji nie jest centralną cechą definiują zachowanie zbiorowe.
?Cechydefiniujące zachowanie zbiorowe nie są natury psychologicznej. Definicja, którą
Buntowaliśmy, nie zawiera w sobie założeń, że osoby biorące udział w epizodzie są irracjonalne,
swe istotne zdolności, że doświadczają psychologicznej regresji, że powracają do jakiegoś
zwierzęcego lub podobnych im założeń. W definicji zadajemy po prostu pytanie: co dzieje się ze
Hnikami działania społecznego podczas epizodu zachowania zbiorowego? Każdy epizod musi
przede
zostać opisany w tych kategoriach, próbie stworzenia rozstrzygających wyjaśnień zachowań
zbiorowych możemy jednak polegać na pi psychologicznych założeniach. Możemy np. założyć,
że postrzegane napięcie strukturalne wy-na poziomie społecznym uczucie niepokoju, wrogości
itp. Możemy założyć, że ludzie są bardziej na sugestię w pewnych rodzajach sytuacji
społecznych niż w innych. Możemy założyć, że odznaczające się uogólnionymi przekonaniami
reagują silniej na przywódców niż ci, którzy przekonań nie posiadają. Będziemy odwoływać się
do badań psychologicznych, by uzasadnić założenia. Czytelnik powinien jednak pamiętać, że
definicja zachowania zbiorowego ma ir społeczny, a nie psychologiczny. [...]

Berminanty zachowania zbiorowego


Organizacja determinant. Dotychczas staraliśmy się określić zewnętrzne granice i wewnętrz-
pdzialy w ramach obszaru zachowania zbiorowego. Wyjaśnienie wiąże się z innymi kwestiami:
?czynniki warunkują zajście jakiegokolwiek epizodu zachowania zbiorowego? Jakie czyn-
iwarunkują pojawienie się tego a nie innego jego typu? Wiele istniejących już odpowiedzi na
tflytania nie jest naukowo satysfakcjonujących. Zgodnie z obserwacją Straussa, wielu badaczom
pa-łi nie udafo się wyodrębnić jakiegoś wyraźnego i rozstrzygającego zbioru warunków ją
wywołują-Ł który byłby czymś więcej ponad i poza zwykłą listą możliwych czynników
operacyjnych:
[ Uwarunkowania paniki mogą być z grubsza podzielone na trzy kategorie: fizjologiczne,
psychologiczne i socjologiczne. Czynnikami fizjologicznymi są zmęczenie, niedożywienie, brak
snu, zatrucie orga-IJiizmu i im podobne. Czynniki psychologiczne to zaskoczenie, niepewność,
niepokój, poczucie izola-|(#, świadomość lub bezsilność wobec nieubłaganie zbliżającego się
niebezpieczeństwa. Jako czynniki socjologiczne możemy wymienić brak solidarności grupowej,
uwarunkowania tłumu, brak

212

N.J. Smelsf
przywództwa grupy. Nie da się efektywnie stwierdzić, jakie mechanizmy wywołują panikę przez
samo tylko wyliczenie czynników powodujących jej występowanie w przypadku, gdy czynniki
te mają tak zróżnicowany charakter, jak się tutaj wydaje. Badacz poszukujący prawdziwie
efektywnego stwier-dMBifl mechanizmów wywołujących panikę starałby się znaleźć to, co jest
zasadnicze dla tych zróż-', nicowanych uwarunkowań, i połączyć te zasadnicze uwarunkowania
w dynamiczne określenie roz- ? woju i wybuchów paniki .
Te determinanty muszą być zorganizowane. Każda z nich musi być przypisana do swej roli,i rej
przyczynia się do początku paniki. Sama lista nie jest wystarczająca.
Co więcej, musimy zorganizować determinanty na tyle precyzyjnie, by panika okazała się ich jj
n y m możliwym rezultatem; musimy wykluczyć inne podobne wytwory. By znów zacytować!
(...) dostrzeżone uwarunkowania paniki, ponieważ nie są prawdziwymi warunkami sprawczymi,
< terminują coś więcej niż tylko panikę. Nie oznacza to, że uwarunkowania paniki wymienione
w 1 turze nie są jej swoistymi uwarunkowaniami; są także uwarunkowaniami innych rodzajów ]
nych zjawisk [...]. O tym, jak cienka jest granica pomiędzy występowaniem paniki a występo«
[...] innych rodzajów nieracjonalnego zachowania, świadczą szybkie zmiany jednego z nich win
w czasie bitwy - od zbiorowego uniesienia do paniki, od paniki do zbiorowej fascynacji itp. We
właściwym znaczeniu powody paniki nie są więc jej specyficznymi powodami. Są także uwarun
26
waniami innych rodzajów zachowania zbiorowego .
Potrzebne jest nam więc niepowtarzalne połączenie determinant, które prowadzą do I
powtarzalnego wyniku, jakim jest panika. Musimy usystematyzować determinanty i i
prowadzące do różnych rezultatów zmiany w ich połączeniach.
Podobne problemy eksplanacyjne pojawiają się w związku z ruchami społecznymi. Przygląda
antropologicznej literaturze na temat ruchów mesjanistycznych, Barber stwierdza, że istnieje t
tywna korelacja ruchów mesjanistycznych i [różnych rodzajów] deprywacji . Pierwszą tn jaką
napotykamy w próbie oszacowania tej korelacji - zakładając, że ona istnieje -jest nie pojęcia
„deprywacja". Konieczne jest ustalenie rodzajów deprywacji. Dodatkowo istnieje wiele | ruchów
mesjanistycznych; pewne związane są z pozytywnie rozumianą regeneracją społe inne z bierną
rezygnacją. W końcu, jak zauważa Barber, mesjanizm nie jest jedyną odpowie deprywację;
wśród „kilku alternatywnych reakcji" wymienia „zbrojną rebelię i przemoc Są oraz
„wyludnienie". Dlatego, pomimo stwierdzonej przez Barbera korelacji, nadal pozostajej
rodzajów i poziomów deprywacji oraz kilka możliwych reakcji poza mesjanizmem. To właśnie ą
na myśli, mówiąc o istnieniu rezyduum nieokreśloności w związkach pomiędzy determinant!
rezultatami w obszarze zachowania zbiorowego. Redukcja tego rezyduum jest jednym z glon dań
tej pracy.
Logika wartości dodanej. Schemat, który będziemy wykorzystywać w orgai determinant
zachowania zbiorowego, przypomina koncepcję „wartości dodanej" w dziedzinie i mii .
Przykładem użycia tego pojęcia może być przemiana rudy żelaza w gotowe samochody nj
stadiach przeróbki. Odpowiednimi stadiami byioby wydobywanie, wytapianie, hartowanie,
^ A. Strauss, The Literaturę on Panie, „Journal of Abnormal and Social Psychology" 1944, t. 39,
s. 324. i Ibidem, s. 324-325.
27
B. Barber, Acculturation andMessianic Mwements, „American Sociological Review" 1941, t.
6,s.l Elementarny opis natury wartości dodanej zob. P.A. Samuelson, Economics: An
Introductory An York 1958, s. 187-188.
} zachowania zbiorowego
213
^łączenie żelaza z innymi częściami, malowanie, dostarczanie do sprzedawcy i sprzedaż. Każde
dium „dodaje swą wartość" do ostatecznego kosztu ukończonego produktu. Kluczowym
elementem jjmprzykladzie jest to, że wcześniejsze stadiamuszą się łączyć zgodnie z pewnym
wzor-lą zanim kolejne stadium będzie mogio wnieść swą wiasną wartość do ukończonego
produktu. Nie i się pomalować rudy żelaza i liczyć na to, że nałożenie farby dołoży się do
pożądanego produktu tfeowego, jakim jest samochód. Malowanie, aby być efektywne jako
„determinanta" tworzenia pro-\thi, musi „poczekać" na ukończenie wcześniejszych działań.
Każde stadium wartości dodanej jest ńęc warunkiem koniecznym właściwego i efektywnego
dodania wartości w stadium kolejnym. Co wię-ą wystarczającym warunkiem dla ostatecznego
produktu jest połączenie wszystkich warunków koniecznych zgodnie z określonym ich wzorcem.
Trmiarę rozwoju procesu wartości dodanej coraz bardziej ograniczony staje się zakres
możliwości go, jak może wyglądać produkt końcowy. Na przykład ruda żelaza jest zasobem,
który może zostać peksztaicony w tysiące różnych produktów. Gdy po wytopieniu i
zahartowaniu staje się pewnym dzajem żelaza, wachlarz możliwych produktów, w które może
zostać zamieniona, zostaje znacząco wężony. Po przetworzeniu na części samochodowe może
być przydatna do bardzo niewielu produk-drpoza samymi samochodami. Jeżeli widzielibyśmy
gotowy samochód jako „rezultat" wyjaśniany za pocą stadiów wartości dodanej jako jego
„determinantów", powiedzielibyśmy, że każde kolejne sta-ium dodaje swą wartość, a
„wyjaśnienie" to okazałoby się ściśle określone czy też zdeterminowane. [miarę postępu procesu
wartości dodanej zmniejsza się stopniowo liczba rezultatów innych niż te, które pragniemy
wyjaśniać.
Logika wartości dodanej może być zastosowana do epizodów zachowania zbiorowego takich jak
panika lub ruch reformatorski. Musi się pojawić wiele determinant lub warunków koniecznych,
by łokoJwiek z tych zbiorowych epizodów mógł zaistnieć. Determinanty te muszą się jednak
łączyć w okreś-iywzór. Co więcej, ich połączenie determinuje rodzaj epizodu, tak że ten staje się
coraz bardziej fceślony, a inne, alternatywne zachowania są wykluczane . Hoto ważne
determinanty zachowania zbiorowego:
1. Sprzyjający kontekst strukturalny (structural conduciveness). Można przeczytać, że boom go-
mdarczy i panika, cykle mody i trendy nie nękają prostych, tradycyjnych społeczeństw; czytamy
równie Ameryka jako cywilizacja jest podatna na takie ekspresje, a także, że w samej Ameryce
szczeknie dziwaczne tendencje pojawiają się w określonych miejscach, takich jak Los Angeles
czy De-
Iperspektywa metodologiczna została wypracowana przez Meyera i Conrada w związku z
wjjaśnianiem w hi-Ijfospodarczej. „Jeżeli intencją [historyka gospodarki) jest rzeczywiście
poznanie i wyjas'nienie swoistych
m historycznych, to uważamy, że musi on stosować się do zasad naukowego wyjaśniania. Aby
wyjaśnić ? zdarzenie, należy być w stanie określić zakres możliwych przypadków,
uwzględniając zbiór warunków fcowych i prawa [...] lub statystyczne [...]. Podobnie jak w
przypadku innych ekonomistów i naukowców ?historycy gospodarki] za cel muszą sobie stawiać
zawężenie zakresu możliwości i wyjaśnienie, dlaczego ?darzenie właściwie nastąpiło". J. Meyer,
A.H. Conrad, Economic Theory, Statistical Inference, andEco-WHistory, „Journal of Economic
History" 1957,1.17, s. 532. Matematyczna formalizacja takiej logiki zob. ?mer, CD. Stevens,
TheRegresńon Analyńs ofCasualPaths, „Biometrics" 1959,1.15, s. 236-258. Nasze fce wydaje
się również spójne z dwoma ogólnymi uwagami poczynionymi niedawno przez M. Ginsberga na
?obłemu zmiany społecznej. Uważa on, że poszukiwanie społecznych związków przyczynowych
(lub wy-ienia) wiąże się z poszukiwaniem „nagromadzenia czynników, które, będąc ze sobą w
interakcjach, zmienia-Icharakter i wywierają skutek". Takie społeczne procesy przyczynowości
mają ponadto często „kumula-?wielokrotnie kolisty charakter". M. Ginsberg, Social Change,
„British Journal of Sociology" 1958, t. 9, ?23; zob. także R.M. Maclver, Social Causation,
Boston 1942, s. 251-265. Można zatem analizować wiele
pniany społecznej innych niż zachowanie zbiorowe zgodnie z koncepcją wartości dodanej. Zob.
także pielser, Social Change in the Industrial Rwolution, Chicago 1959, s. 60-62.
214
N.J. SmelsB
troit . Czy takie stwierdzenia są prawdziwe, a jeżeli tak, to dlaczego? Czy pewne charakteryst;
cechy strukturalne bardziej niż inne zezwalają lub pobudzają epizody zachowań zbiorowych?
Aby i strować kwestię sprzyjającego kontekstu strukturalnego w odniesieniu do paniki
finansowej, zali że własność jest ściśle połączona z pokrewieństwem i może być przekazywana
w momencie śn ojca tylko najstarszym synom. W takich warunkach panika jest wykluczona, po
prostu dlatego, iż i ciciele nie mają dostatecznej elastyczności, by w krótkim czasie dysponować
swym majątkiem. 1 runkach presji ekonomicznej pewne reakcje - takie jak próby zmiany
zwyczajów przekazywania i ności - są możliwe, ale na pewno nie jest możliwa reakcja paniki.
Nie zezwala na nią struktura syl społecznej. Na przeciwnym biegunie znajduje się rynek
finansowy, na którym aktywa mogą być s i dowolnie wymieniane.
Sprzyjający kontekst może co najwyżej zezwalać na pewien rodzaj zachowania zbiorów
przykład rynek finansowy, pomimo że jego struktura sprzyja panice, może przez długie okresy f
nować bez pojawiania się kryzysów. W zakresie sprzyjającego kontekstu strukturalnego pozosti
le różnych rodzajów zachowań innych niż panika. Musimy więc zawęzić zakres możliwości. Wir
dodamy kolejne determinanty. Dzięki temu uczynimy bardziej prawdopodobnym zajście zdarz
paniki), które w ramach sprzyjającego kontekstu byłoby tylko jednym z możliwych rezultatów.
2. Napięcie strukturalne (structural strain). Panika finansowa pojawia się, gdy właścicif jątków
grozi ich utrata lub zniszczenie . Rzeczywista lub oczekiwana ekonomiczna depr grywa
faktycznie ważną rolę w początkach wybuchów wrogości, ruchów reformatorskich i i nych, a
także nowych sekt . Ekstremalne ruchy religijne wydają się skupiać wokół grup up nych, takich
jak ludność kolonialna, wydziedziczeni członkowie społeczeństwa i nowi in Zamieszki rasowe
są skutkiem najazdów i nowych typów kontaktów kulturowych .
Wyjaśniając jakikolwiek przypadek zachowania zbiorowego (chociażby panikę), musimy t
uwagę napięcie strukturalne (np. zagrożenie deprywacją ekonomiczną) jako element z akr
ustanowionego przez kryterium sprzyjającego kontekstu strukt n e g o. W innym wypadku
napięcie to nie może być determinantą paniki, niezależnie od I byłaby jego waga jako
determinanty innego rodzaju zachowania. Dopiero p o 1 ą c z e n i e spn go kontekstu i napięcia,
a nie ich oddzielne istnienie, radykalnie zmniejsza zakres możliwych I wań innych niż panika.
3. Rozwój i rozprzestrzenianie uogólnionego przekonania. Zbiorowe działanie mające nac
konstrukcję sytuacji wytworzonej przez napięcie strukturalne może zostać podjęte dopiero v
sytuacja ta nabierze pewnego znaczenia dla potencjalnych podmiotów działających. To zna
starczane jest poprzez uogólnione przekonanie, które identyfikuje źródło napięcia, przypisuje
źródłu pewne cechy i określa pewne reakcje na napięcie jako możliwe lub właściwe. |
przestrzenianie się takich przekonań jest jednym z koniecznych warunków dla zaisti zachowania
zbiorowego.
Wiele uogólnionych przekonań utrzymuje się jednak przez długi okres, nie stając siei minantami
zbiorowej ekspresji. Na przestrzeni dziejów ludzie tworzyli przesądy o istotach f skich, ich
mocach i grożącym z ich strony niebezpieczeństwie. Jednak tylko w wyjątkowych n takie
przekonania stają się istotne jako determinanty paniki. Następuje to wtedy, gdy uog konania
łączą się z innymi koniecznymi uwarunkowaniami paniki.
________
' Zob. ibidem, s. 175-188,345.
Zob. ibidem, s. 149-150.

' Zob. ibidem, s. 54-59, 245-246, 287-288, 339-340. ' Zob. ibidem, s. 324-330. Zob. ibidem, s.
241-245.
>melser ta uchowania zbiorowego
215
, Czynniki przyspieszające. Sprzyjający kontekst, napięcie i uogólnione przekonanie - nawet gdy
3 - same nie wywołują w danym miejscu i czasie epizodu zachowania zbiorowego. Na przy-
rprzypadku paniki te ogólne determinanty tworzą predyspozycję do ucieczki, która jest zwykle
olana przez pewne wyraźnie określone zdarzenie. W warunkach napięcia na tle rasowym niemal
« dramatyczne wydarzenie przyspiesza wybuch przemocy - starcie pomiędzy dwoma osobami
jm pochodzeniu rasowym, fakt przeprowadzki rodziny murzyńskiej do białego sąsiedztwa lub
ccie Murzyna na stanowisko tradycyjnie zajmowane przez białych . Te zdarzenia mogą po-irdzać
lub uzasadniać lęki bądź nienawiść zawarte w uogólnionym przekonaniu; mogą zapo-|ftowywać
lub wyolbrzymiać napięcie; mogą również wyraźnie redefiniować sprzyjający kontekst, źdym
razie te czynniki przyspieszające wypełniają uogólnione przekonania konkretną i bezpo-lio
dostępną treścią. W ten sposób dostarczają określonych ram, w których może zaistnieć dzia-to
zbiorowe.
ftdkreślmy raz jeszcze, że czynnik przyspieszający niekoniecznie jest determinantą
czegokolwiek betnego. Musi wystąpić w kontekście innych determinant. Na przykład walka na
pięści nie wywoła izek rasowych, chyba że pojawi się - lub zostanie zinterpretowana w - świetle
sytuacji stworzo-
sprzyjający kontekst, napięcie i uogólnione przekonanie.
Mobilizacja uczestników do działania. Gdy wymienione tu determinanty zostaną ustanowione,
Ijnym koniecznym warunkiem, który pozostaje, jest zapoczątkowanie działania danej grupy. Ten
dct określa moment powstania paniki, wybuchu wrogości lub początku poruszenia reformator-!ź
rewolucyjnego. W tym procesie mobilizacji niezwykle ważną rolę odgrywa zachowanie iw.
Działanie kontroli społecznej. Pod pewnymi względami ta ostatnia determinanta rozpościera się
wszystkimi pozostałymi. Ujmując rzecz najprościej - badanie kontroli społecznej jest badaniem
rdeterminant, które uniemożliwiają, przerywają, załamują lub hamują akumulację omówio-jężej
wyznaczników. Dla celów analitycznych wygodnie jest podzielić kontrolę społeczną na cztery
typy: a) Rodzaje kontroli społecznej minimalizujące role sprzyjającego kontekstu i napięcia,
znaczeniu kontrola taka uniemożliwia zajście epizodu zachowania zbiorowego, gdyż rzaona w
nieokreślone determinanty, b) Rodzaje kontroli społecznej pojawiające się już p o roz-izęciu
epizodu zachowania zbiorowego. Wpływają one na to, jak szybko, jak daleko i w jakich kie-
ikach epizod ten będzie się rozwijał. Aby określić efektywność drugiego typu kontroli, musimy
sobie dać pytanie, jak zachowują się w obliczu potencjalnej lub rzeczywistej ekspresji
zachowania zbiorowo właściwe organa kontroli - policja, sądy, prasa, autorytety religijne,
przywódcy wspólnot itp. Czy knują nieustępliwą i bezkompromisową postawę? Czy są
niezdecydowani? Czy sami stają się stro-|wzajściach? (...)
Mamy nadzieję, że badania różnych kombinacji tych sześciu determinant dostarczą możliwie
lepszej odpowiedzi na pytania eksplanacyjne postawione na początku tego fragmentu: jakie
czyn-
ikiwarunkują zajście jakiegokolwiek epizodu zachowania zbiorowego? Jakie czynniki wa-
?kiyą pojawienie się tego a nie innego jego typu? Co więcej, stosując te odrębne analitycz-
ie determinanty, jesteśmy lepiej przygotowani do wytłumaczenia tych złożonych sytuacji
empirycz-
ch (takich jak wojny, kryzysy), w których ujawnia się jednocześnie wiele różnych rodzajów
zachowania
jbiorowego '.
.______
m. ibidem, s. 249-250.
pis wielkiej ilości eksplozji zachowania zbiorowego we wczesnym okresie I wojny światowej w
Anglii, zob. JieW. Trotter, Instincts ofthe Herd in Peace and War, London 1922, s. 140-141. Inne
charakterystyki grup cfiowań zbiorowych zob. L. Whiteman, S.L. Lewis, Glory Roads: The
Psychological State of California, New i, s. 4-5; K.G.J.C. Knowles, „Strike Proneness" and its
Determinants, „American Journal of Sociology"

216
NJ.:
Wartość dodana i naturalna h i s t o r i a Zgodnie z logiką podejścia wartości do nej, każde
zdarzenie lub sytuacja, aby stać się determinantą zbiorowego epizodu, musi zachodzić w| nicach
ustanowionych przez inne determinanty. Na pierwszy rzut oka podejście to jest bardzo i ne do
szeroko rozpowszechnionego w badaniach nad zachowaniem zbiorowym podejścia „natu
historii". W najprostszej formie, stanowisko to pociąga za sobą twierdzenie, że istnieją pewne l,
rycznie ujednolicone sekwencje rozwoju epizodów zachowań zbiorowych. Klasycznym
modelem i diów ruchu społecznego jest sekwencja opracowana przez Dawsona i Gettysa -
rozpoczynająca się „wstępnego stadium niepokoju społecznego", przechodząca do
„powszechnego stadium zbiorowejt cytacji" i „stadium organizacji formalnej", docierając w
końcu do pewnego rodzaju końcowego pu „instytucjonalizacji". Cala sekwencja przedstawia
nową formę instytucjonalną - sektę, prawo, i rodzaj struktury rodzinnej lub reformę
polityczną37. Porównywalnym modelem dotyczącym i jest sugestywna sekwencja autorstwa
Crane'a Brintona, obejmująca po kolei słabość gospodarcz lityczną dawnego ustroju w trakcie
ogólnej prosperity; niezadowolenie pewnych grup, przede t kim intelektualistów; przekazanie
władzy; rządy umiarkowanych; przejęcie władzy przez eksti i rządy terroru i cnoty; i w końcu
okres rozluźnienia pewnych wymogów rewolucji, instytucjo niektórych elementów jej programu
i powrót do wielu dawnych sposobów działania . Wielu I w ślad za pionierską pracą Prince'a,
używało logiki sekwencji naturalnej dla wyjaśnienia i w trakcie i po katastrofach . Dahlke
proponował typową sekwencję zdarzeń prowadzącą do i szek na tle rasowym . Ostatnio
Meyersohn i Katz próbowali przedstawić naturalną historię pn wania się trendów . Większość z
tych wyjaśnień nie określa, czy czasowo wcześniejsze stadia a runkami koniecznymi dla stadiów
późniejszych.
Aby zrozumieć różnicę pomiędzy podejściami wartości dodanej i naturalnej historii, po« analogii
produkcji samochodu. W pewnym sensie stadia wartości dodanej mogą być potra naturalna
historia. Ruda jest wytapiana przed uformowaniem żelaza; żelazo jest formowanej nałożeniem
farby itd. Możliwe jest jednak, że sama farba została wyprodukowana przed mowaniem żelaza.
Ta okoliczność komplikuje proste wyjaśnienie naturalnej historii. Musimy ti pod uwagę, że farba
istniała - „uśpiona" jako determinanta - przed poprzedzającą ją dei tą. Earba może jednakże
zostać „aktywowana" jako determinanta tylko po tym, jak żelazo i uformowane i przygotowane
do malowania. W procesie wartości dodanej musimy więc rozróżnij między zajściem lub
istnieniem zdarzenia bądź sytuacji a aktywacją tego zd lub sytuacji jako determinanty. Logika
wartości dodanej implikuje czasową sekwencję aktywa minant, z których każda przed aktywacją
może istnieć przez nieokreślenie długi okres.
1954-1955, t. 60, s. 213; J.W. Thompson, TheAftermath ofthe Black Death and the Aftermath
oftheGn „American Journal of Sociology" 1920-1921, t. 32, s. 565. Na poziomie ruchów
społecznych „rzadko zdi by ruch masowy był całkowicie jednorodny. Zwykle ukazuje pewne
oblicza innych rodzajów ruchów, dwóch lub trzech naraz". E. Hoffer, The TrueBeliever, New
York 1958, s. 26.
37 Zob. CA Dawson, W.E. Gettys, An Introduction to Sociology, New York 1929, s. 787-803.
38 Zob. C. Brinton, TheAnatomy of Revolution, New York 1958. Zob. także P.A. Sorokin,
TheSoewkg, twa, Philadelphia 1925; L.P. Edwards, TheNaturalHistory ofRevolution, Chicago
1927; R.D. Hoppąl lutionary Process: A Frame of Reference for the Study of Revolutionary
Movements, „SociaJ 1
t. 28, s. 270-279.
39 Zob. S.H. Prince, Catastrophe and Social Change, New York 1920. Nowsze wykorzystanie tej
I W.H. Form, S. Nosów et al., Community in Disaster, New York 1958; L. Carr, Disaster and the
i Concept of Social Change, op. cit., s. 207-218.
40 Zob. H.O. Dahlke, Race andMinority Riots -A Study in the Typology ofVU>lence, „Social
fbrces" 1%1 B. Meyersohn, E. Katz, Notes on a Natural History ofFads, „American JournaJ of
Sociology" 19,
Szachowania zbiorowego
217
Iksama logika rządzi wyjaśnianiem epizodów zachowania zbiorowego. Proste podejście natural-
tetorii do paniki wiązałoby się z wyjaśnieniem, w którym jedno zdarzenie lub sytuacja (np.
zablo-mnie wyjść), pociągałoby drugie (narastanie strachu), a to z kolei trzecie (krzyk lub głośny
ha-ij,apo nim jeszcze następne (ktoś zaczynający uciekać) itd. W ujęciu wartości dodanej te
zjawi-
łub sytuacje zostałyby aktywowane jako determinanty w pewnym czasowym porządku, lecz
każda Ich mogłaby istnieć już wcześniej. Na przykład strach przed zamknięciem jest niemal
uniwersal-
Jękiem istniejącym od wieków. Jest jednak aktywowany jako determinanta paniki tylko wtedy,
pojawią się już sprzyjający kontekst i napięcie strukturalne (niebezpieczeństwo). Nie muszą w
danym momencie czasu wystąpić czynniki przyspieszające. Głośny wybuch mógł być slyszal-
teeśniej, nie wywołując wcale popłochu. Jednak w momencie nagromadzenia pewnych determi-
?paniki możliwe jest przypomnienie i reinterpretacja tego wybuchu (czyli jego aktywacja jako
de-
nnanty) w świetle nowej sytuacji. Krótko mówiąc, logika wartości dodanej zakłada określoną se-
Wicję aktywacji determinant, lecz nie zakłada określonej sekwencji empirycznego ustanowienia
iraeń i sytuacji.
ie p o j e d y n c z e empiryczne zdarzenia lub sytuacje mogą wreszcie odgrywać rolę kilku it
zachowania zbiorowego. Na przykład poważny kryzys finansowy może wywołać powszechną
fwację ekonomiczną (napięcie strukturalne), w tym samym czasie wywołując jedną lub więcej
wych ekspresji (czynnik przyspieszający). Zadawnione rozłamy religijne, takie jak ten pomiędzy
imi i katolikami, mogą być frustrujące dla każdej z grup (napięcie strukturalne); ten sam
|hmoże nieść ze sobą wrogie wobec innych uczucia w obu grupach (uogólnione przekonanie),
dnich warunkach te ukryte determinanty mogą zostać aktywowane, by przyczynić się do j
ekspresji. Dlatego właśnie musimy zawsze jasno rozróżniać pomiędzy empirycznym zajściem
Unieniem zdarzenia bądź sytuacji, a ich znaczeniem jako jednej lub większej liczby determinant
pcesie wartości dodanej. Imienne psychologiczne i określenie zachowania zbiorowego. Nasz
^determinant odchodzi zdecydowanie od tradycyjnej analizy tłumów i innych zachowań zbioro-I
obecnych w psychologii społecznej - w tradycji myślicieli takich, jak Tarde, Le Bon, Ross,
id, Martin, EA. Allport, MacDougall i inni. Oni i ich uczniowie opierali się w swych analizach
?wszystkim na zmiennych psychologicznych, zarówno ich „powierzchownych" rodzajach, ta-pk
imitacja, współczucie, „zaraźliwość", jak i „głębszych" typach, jak projekcja, regresja i prze-
tienie więzi libidalnych.
Mimo uznania znaczenia tych zmiennych psychologicznych w zachowaniu tłumu , aby
odpowied-njjaśnić zachowanie zbiorowe, musimy wprowadzić determinanty na poziomie
społecznym. Same
(determinanty psychologiczne nie pozwolą nam odróżnić sytuacji, w których zmienne te się
mani-
% od tych, w których pozostają uśpione. Zilustrujmy tę kwestię w odniesieniu do mody.
Nystrom mej próbie wyjaśnienia meandrów zachowań związanych z modą twierdził, że
[...] Specyficznymi bodźcami czy też czynnikami związanymi z zainteresowaniem modą i
zmianami ?modzie, obok materialnych powodów zmiany pojawiających się wraz z końcem
każdej pory roku, są ?radzenie i zmęczenie obowiązującą modą, ciekawość, pragnienie bycia
innym lub pewność siebie, bunt przeciw konwencjom, względy towarzyskie i naśladownictwo
[...] .
fcienne były na gruncie psychologicznym kwestionowane. Zob. krytyka Browna pojęć takich,
jak „reakcja I,„bliski kontakt", „zaraźliwość", „ułatwienie społeczne". G. Brown,
MassPhenomena, [w:] Handbook of
HSocioloyy, red. G. Lindzey, op. cit., s. 843.
EOnffumanFinery, London 1947, s. 50.

kaliza zachowania zbiorowego

217
fz sama logika rządzi wyjaśnianiem epizodów zachowania zbiorowego. Proste podejście natural-
ląj historii do paniki wiązałoby się z wyjaśnieniem, w którym jedno zdarzenie lub sytuacja (np.
zablo-mnie wyjść), pociągałoby drugie (narastanie strachu), a to z kolei trzecie (krzyk lub głośny
ha-i), a po nim jeszcze następne (ktoś zaczynający uciekać) itd. W ujęciu wartości dodanej te
zjawi-Jub sytuacje zostałyby aktywowane jako determinanty w pewnym czasowym porządku,
lecz każda ich mogłaby istnieć już wcześniej. Na przykład strach przed zamknięciem jest niemal
uniwersal-aem istniejącym od wieków. Jest jednak aktywowany jako determinanta paniki tylko
wtedy, (pojawią się już sprzyjający kontekst i napięcie strukturalne (niebezpieczeństwo). Nie
muszą iret w danym momencie czasu wystąpić czynniki przyspieszające. Głośny wybuch mógł
być słyszal-pwcześniej, nie wywołując wcale popłochu. Jednak w momencie nagromadzenia
pewnych determi-paniki możliwe jest przypomnienie i reinterpretacja tego wybuchu (czyli jego
aktywacja jako de-ity) w świetle nowej sytuacji. Krótko mówiąc, logika wartości dodanej
zakłada określoną se-aktywacji determinant, lecz nie zakłada określonej sekwencji empirycznego
ustanowienia !eń i sytuacji.
ftwne pojedyncze empiryczne zdarzenia lub sytuacje mogą wreszcie odgrywać rolę kilku minant
zachowania zbiorowego. Na przykład poważny kryzys finansowy może wywołać powszechną
ekonomiczną (napięcie strukturalne), w tym samym czasie wywołując jedną lub więcej h
ekspresji (czynnik przyspieszający). Zadawnione rozłamy religijne, takie jak ten pomiędzy itami
i katolikami, mogą być frustrujące dla każdej z grup (napięcie strukturalne); ten sam może nieść
ze sobą wrogie wobec innych uczucia w obu grupach (uogólnione przekonanie), iednich
warunkach te ukryte determinanty mogą zostać aktywowane, by przyczynić się do j ekspresji.
Dlatego właśnie musimy zawsze jasno rozróżniać pomiędzy empirycznym zajściem lieniem
zdarzenia bądź sytuacji, a ich znaczeniem jako jednej lub większej liczby determinant lie
wartości dodanej.
ienne psychologiczne i określenie zachowania zbiorowego. Nasz ^determinant odchodzi
zdecydowanie od tradycyjnej analizy tłumów i innych zachowań zbioro-I obecnych w
psychologii społecznej - w tradycji myślicieli takich, jak Tarde, Le Bon, Ross, I Martin, EA.
Allport, MacDougall i inni. Oni i ich uczniowie opierali się w swych analizach Ibwszystkim na
zmiennych psychologicznych, zarówno ich „powierzchownych" rodzajach, ta-pk imitacja,
współczucie, „zaraźliwość", jak i „głębszych" typach, jak projekcja, regresja i prze-nenie więzi
libidalnych.
Mimo uznania znaczenia tych zmiennych psychologicznych w zachowaniu tłumu , aby
odpowied-UJaśnić zachowanie zbiorowe, musimy wprowadzić determinanty na poziomie
społecznym. Same determinanty psychologiczne nie pozwolą nam odróżnić sytuacji, w których
zmienne te się manili od tych, w których pozostają uśpione. Zilustrujmy tę kwestię w odniesieniu
do mody. Nystrom mej próbie wyjaśnienia meandrów zachowań związanych z modą twierdził,
że
H-.) Specyficznymi bodźcami czy też czynnikami związanymi z zainteresowaniem modą i
zmianami Miodzie, obok materialnych powodów zmiany pojawiających się wraz z końcem
każdej pory roku, są Budzenie i zmęczenie obowiązującą modą, ciekawość, pragnienie bycia
innym lub pewność siebie,
?mt przeciw konwencjom, względy towarzyskie i naśladownictwo (...) .

hienne byty na gruncie psychologicznym kwestionowane. Zob. krytyka Browna pojęć takich, jak
„reakcja W,.bliski kontakt", „zaraźliwość", „ułatwienie społeczne". G. Brown, Moss Phenomena,
[w:] Handbook of
fSoaology, red. G. Lindzey, op. cit., s. 843. WĄOnHumanFineryr, London 1947, s. 50.
218
CO
Na takie zasadniczo psychologiczne wytłumaczenie Bell odpowiada:
Jest ono na pewno wystarczająco prawdziwe aż do pewnego momentu; mamy tu dostateczny
katalog I ludzkich bodźców, który jednak pozostawia niewątpliwie wiele bez wytłumaczenia.
Dlaczego np. te I bodźce wygasły wśród mężczyzn, trwając cały czas wśród kobiet w początku
XIX w., dlaczego nie były 1 obecne w Chinach aż do naszych czasów? Mamy tu być może
właściwe wyjaśnienie stanów umysłu, I ale nie mamy powodów je wywołujących, które same w
istocie napędzają modę. Możemy jedynie wjjH ciągnąć wniosek, że ludzka natura podlega
modzie .
Podobnie jak same epizody zachowania zbiorowego zmienne psychologiczne, takie jak sugea
projekcja, wypieranie i fetyszyzm są po części wytworem determinant społecznych. Stosując
podej&l socjologiczne, zapytamy: w jakich okolicznościach te psychologiczne zmienne
pojawiają siej menty zachowania zbiorowego? [...]

?
Claus Offe
NOWE RUCHY SPOŁECZNE: PRZEKRACZANIE GRANIC POI INSTYTUCJONALNEJ*
Wiatach siedemdziesiątych socjologowie polityki i politolodzy, analizując zmieniające sięl ry i
dynamikę polityki w Europie Zachodniej, zaobserwowali łączenie się politycznych ip tycznych
sfer życia społecznego. Zakwestionowano dalszą analityczną użyteczność tradyc; chotomicznego
podziału na „państwo" i „społeczeństwo obywatelskie". Ów proces łączenian dostrzeżony nie
tylko na poziomie globalnego porządku socjopolitycznego, lecz także na pozio chowań
obywateli i aktorów politycznych. Poczęła zacierać się linia podziału, która „politycznej
sięwzięcia i sposoby działania odróżnia od „prywatnych" (np. moralnych i ekonomicznych)]
Dostrzec można istotne zmiany modelu rozwoju politycznego rozwiniętych społeczeństw du. W
miarę jak polityka państwa uzyskuje bezpośredni i dostrzegalny wpływ na życie obyi buja oni
odzyskać szerszą kontrolę nad elitami politycznymi, stosując środki często postr: niezgodne z
podtrzymywanym porządkiem instytucjonalnym. Od połowy lat osiemdziesifl konserwatywnych
badaczy opisuje ten cykl jako szkodliwy i niebezpieczny. Ich zdaniem, i wadzić do
kumulatywnego niszczenia autorytetów politycznych, a nawet zdolności rzą

u Ibidem, s. 52.
* Fragm. tekstu zamieszczonego w: Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu i
przekład P. Karpowicz, wybór i oprać. J. Szczupaczyński, Warszawa 1995.
C. Offe )m mchy społeczne.
vą podjęte efektywne s'rodki, które uchronią życie ekonomiczne od drobiazgowych i kierowa-i
ambicjami interwencji politycznych. Pozwoliłoby to uchronić elity polityczne od presji i dzia-
djrateli. Innymi słowy, proponowane rozwiązanie jest restryktywnym przedefilowaniem tego,
wina i należy uważać za „polityczne", opiera się na eliminacji z programu rządu tych wszyst-
ispraw, praktyk, działań i zakresów odpowiedzialności, które zostały określone jako usytuowane
wnątrz" właściwej sfery polityki. Jest to neokonserwatywny projekt oddzielenia sfery politycznej
(niepolitycznej. (...)
nzostając w oczywisty sposób w opozycji w stosunku do treści owego neokonserwatywnego pro-
\ polityka nowych ruchów społecznych podziela z jego autorami ważny, z analitycznego punktu
talia, pogląd: konflikty i sprzeczności w obrębie rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego nie
Rbyć nadal zadowalająco rozwiązywane poprzez etatyzację, regulacje polityczne oraz włączanie
lir większej liczby spraw i żądań do programu biurokratycznych przywódców. Jest to, podzielana
Bneokonserwatywnych polityków oraz nowe ruchy społeczne, analityczna przesłanka, od której
poczyna się rozchodzenie obu stron w przeciwnych kierunkach. Neokonserwatywny projekt
próbu-pzywrócić takie niepolityczne, bezwarunkowe i niepoważne podstawy społeczeństwa
obywatelskie-(ak: własność, rynek, etyka pracy, rodzina, prawda naukowa. Chce w ten sposób
zabezpieczyć bar-Hograniczone, a więc także bardziej trwale sfery poddane władzy państwa,
które nie będą przecią-ibstytucji politycznych. Dla odmiany polityka nowych ruchów
społecznych próbuje upolitycznić społeczeństwa obywatelskiego sposobami, które nie są
ograniczane przez kanały wpływu na ;zne i przedstawicielskie instytucje polityczne, chcąc przez
to odtworzyć społeczeństwo ikie uniezależnione od regulacji, kontroli i interwencji państwa.
Aby uniezależnić się od pań-aeństwo obywatelskie, zwłaszcza jego instytucje pracy, produkcji,
dystrybucji, stosunki relacje z naturą -jego standardy racjonalności i postępu muszą podlegać
upolitycznieniu, itycznienie może nastąpić poprzez działania, które należą do sfery pośredniej
pomiędzy pry-wysilkami i zainteresowaniami z jednej strony, a instytucjonalnymi,
usankcjonowanymi przez sposobami uprawiania polityki z drugiej strony. [...]
paradygmat
Inioeuropejskiej polityce lat powojennych, aż do początku lat siedemdziesiątych, kluczowymi
były zagadnienia wzrostu gospodarczego, dystrybucji i bezpieczeństwa. (...) Społeczny, eko-sny
i polityczny porządek został zbudowany w końcu lat czterdziestych i na początku pięćdzie-wokół
szerokiego liberalno-demokratycznego consensusu - koncepcji państwa dobrobytu, któ-byfa
podważana przez jakąkolwiek znaczącą siłę polityczną ani z prawa, ani z lewa. Ta ugoda nie
tylko opierała się mocno na „posttotalitarnym consensusie", lecz była także sankcjono-
wzmacniana przez międzynarodową konfigurację sil, jaka wyłoniła się po II wojnie światowej,
wda ta dotyczy przynajmniej trzech podstawowych elementów powojennej ugody ustrojowej,
'przyjęto ze względu na ich wpływ na ogólny wzrost i bezpieczeństwo. Po pierwsze, niezależnie
od marginalnych elementów konsultacji, obowiązkowego planowania i nacjonalizacji, decyzje
Btycyjne pozostały w rękach właścicieli i menedżerów operujących na wolnym rynku zgodnie z
kry-riami zysku. Tej swobody posiadania i inwestowania nie uzasadniano w kategoriach filozofii
moral-flipraw naturalnych, lecz w „funkcjonalnych" kategoriach wzrostu i wydajności, której w
porówny-«top stopniu nie mogły zapewnić żadne inne instytucje.
ft drugie, kapitalizm jako mechanizm wzrostu został uzupełniony przez zorganizowany świat
pra-yjako mechanizm dystrybucji i bezpieczeństwa socjalnego. Powszechne zainteresowanie
wzrostem silnymi dochodami wyjaśnia zarówno gotowość zorganizowanego świata pracy do
rezygnacji z dale-sifżnych projektów zmiany społecznej na rzecz ugruntowanej pozycji w
procesie podziału docho-

220

dów, jak i gotowość inwestorów do przyznania takiej pozycji światu pracy. Obrazem podzielany
obie strony było społeczeństwo „dodatniej sumy" (positiv sum), w którym możliwy jest ciągłyi
uważany za stan pożądany i zadowalający (wymagało to zaakceptowania przez kapitał silne/ j
związków zawodowych, a także „systemowej lojalności" ze strony związków zawodowych i
partii^ listycznych).
Trzeci z najważniejszych elementów ustrojowego planu w okresie powojennym (wziętymi padku
Niemiec, podobnie jak dwa poprzednie, z Republiki Weimarskiej) był formą politycznej^ kracji -
opartej na zasadzie reprezentacji i współzawodnictwie partii politycznych. Inst) mokratyczne
pozwalały ograniczać liczbę konfliktów przenoszonych ze sfery społeczeństwa o telskiego na
arenę polityki państwowej. Było to szczególnie istotne zwłaszcza tam, gd w przypadku Niemiec,
istniał ?\e>oki Tozdźwięk oY&anizac^}^ pomiędzy zbiorowymi ató,w zentującymi interesy
społeczne (takimi jak związki zawodowe, pracodawcy, Kościoły itp.) a ] politycznymi,
koncentrującymi się, zgodnie z zasadą catch-all party, na zdobywanie głosów ii w parlamencie i
rządzie.
Ukryte socjologiczne założenie, leżące u podstaw ustrojowej organizacji państwa dobrobytu i lo,
iż wzory życia skoncentrowane wokół „prywatności", a więc rodziny, pracy i konsumpcji, i
energię i aspiracje większości obywateli. Wobec tego uczestnictwo w konflikcie wokół polityki \
będzie przedmiotem marginalnego zainteresowania większości społeczeństwa. Ta ustrojowa (
obszarów działania kapitału i pracy, państwa i społeczeństwa obywatelskiego, została skon z
centralnym usytuowaniem takich wartości, jak: wzrost, dobrobyt i dystrybucja. Dynamiczną s
temu polityczno-ekonomicznego stanowiła produkcja przemysłowa oraz napędzające ją inno
daniem stojącym przed polityką państwa było zapewnienie bezpieczeństwa, a przez to
warunków,! rych ów dynamiczny proces mógł się dokonywać. (...)
Dwie dekady powojenne, w których dominował paradygmat szerokiego sojuszu na rzecz i
i bezpieczeństwa, nie były oczywiście pozbawione konfliktów społecznych i politycznych. Bytb
okres, w którym ustanowiono bezsporne porozumienie społeczne co do interesów i, co za tym id
do przedmiotu, aktorów i instytucjonalnych sposobów rozwiązywania konfliktów. Kluczowym)
miotem zainteresowań byl wzrost gospodarczy, awans w indywidualnej i kolektywnej konsumpt
oraz prawna ochrona statusu socjalnego. Dominującymi aktorami sceny publicznej były wysp
wane, potężne i wysoce zinstytucjonalizowane organizacje oraz partie polityczne. Przetargz
rywalizacja partyjna oraz reprezentatywny rząd byty w rzeczy samej wyłącznymi mechanizm
wiązywania konfliktów społecznych i politycznych. Wszystko to było wspierane przez „fc
telską", która podkreślała wartość mobilności społecznej, życia prywatnego, konsumpcji, i
talnej racjonalności, autorytetu i porządku, pomniejszając znaczenie uczestnictwa polityca
Dominację tych problemów, aktorów oraz instytucjonalnych sposobów rozwiązywania k
wzmacniała nieobecność (a raczej gwałtowna eliminacja w latach pięćdziesiątych) konfl
gąjących wzdłuż nietypowych linii podziałów (cross-cutting issues), alternatywnych sposo
wiązywania oraz zbiorowych podmiotów niemieszczących się w ramach wzrostu i bezpk
Przy końcu tej dekady sprawy i rzecznicy socjalizmu, neutralizmu, jedności narodowej, ]
ści obywatelskiej i demokracji ekonomicznej stracili zasadniczo na znaczeniu. Jako \
logiczną interpretację rzeczywistości spoleczno-politycznej głoszono nie tylko im poi
z amerykańskich nauk społecznych tezę o „końcu ideologii", lecz także diagnozę obwieś*
nieć konfliktów politycznych". Częściowo reakcyjna, a częściowo postępowa pod względem id
alnym krytyka wartości społeczeństwa konsumpcyjnego nie była w stanie wywrzeć wpływu^
wą podstawę powojennego i posttotalitarnego dobrobytu kapitalistycznego.

bwe ruchy społeczne: przekraczanie granic polityki instytucjonalnej


221
r paradygmat

Wtoprezentacja układu wartości, aktorów, sprawi instytucji „starej polityki" może dostarczyć
nam odstaw porównania „nowego paradygmatu". Większa część społeczno-naukowej literatury,
zajmującej iBowymi zagadnieniami i ruchami społecznymi, podkreśla po prostu brak ciągłości,
używając takich t, jak „nowe ruchy protestu", „nowa polityka", „nowy populizm",
„neoromantyzm", „antypoli-r,„nieortodoksyjne zachowania polityczne" czy „polityka
nieporządku". Wliteraturze tej jako „nie-icjonalne" opisuje się środki, poprzez które
rozwiązywane są konflikty w obrębie polityki nowego ld>gmatu. Najszerszym, choć tylko
hasłowym mianem, za pomocą którego aktywiści nowych ru-m odnoszą się do „nowej polityki",
jest termin „ruchy alternatywne" Jest on pozbawiony treści, Klobnie jak „anty-ekonomia", „anty-
instytucje", czy „anty-publiczny" (Gegenóffenlichkeit). M/owe ruchy upolityczniły zagadnienia,
które z trudem dają się ująć w obrębie dualistycznego uni-(fsurn społecznych działań leżącego u
podstaw liberalnej teorii polityki. Oznacza to, że tam, gdzie j& liberalna przyjmuje, iż wszystkie
działania mogą być kategoryzowane jako „prywatne" lub „pupie" (w tym drugim przypadku
można je w uzasadniony sposób nazwać „politycznymi"), nowe społeczne umieszczają siebie w
trzeciej, pośredniej kategorii. Roszczą one sobie prawo do takiej by, która nie jest ani „prywatna"
(prywatna w sensie wyłączenia z obszaru prawomocnych ingeren-pnych osób), ani publiczna (w
sensie uznawania za przedmiot prawomocnych oddziaływań ze ^politycznych instytucji i
aktorów). Sfera ta składa się z istotnych dla zbiorowości rezultatów ^eznych efektów działań ze
strony aktorów zarówno prywatnych, jak i instytucjonalno-politycz- wymienieni aktorzy nie
mogą wszakże ponosić odpowiedzialności za owe rezultaty na drodze 8j lub instytucjonalnej.
Przestrzeń działania owych ruchów jest obszarem polityki nieinstytucjo-j, której nie
przewidywała ani doktryna, ani praktyka liberalnej demokracji i państwa dobrobytu. IWorzy to
problem pojęciowy: co w odróżnieniu od „prywatnego" sposobu działania nazywamy filyką
nieinstytucjonalną? W tym wypadku precyzja okazuje się szczególnie istotna, gdyż termin ruchy
społeczne" jest często używany w sposób, który obejmuje tym pojęciem także prywatne y o
charakterze religijnym lub ekonomicznym. Minimalnym warunkiem użycia słowa „politycz-
irstosunku do pewnych sposobów działania jest stwierdzenie aktora, że stosowane przez niego i
mogą być uznane za prawomocne, a jednocześnie efekty działań dotyczą szerszej zbiorowości,
takie ruchy społeczne, które posiadają wyżej wymienione cechy, możemy uznać za polityczne
interesujące nas w tych rozważaniach. Nie jest tak natomiast w przypadku dwóch granicz-
reprezentowanych przez nowe sekty religijne oraz terroryzm. Te rozróżnienia zostały
[tedstawione w poniższej tabeli (s. 222).
Jeśli chodzi o stosowane środki, to ruchy typowo społeczne (np. sekty, ruchy propagujące
określo-
rstyi życia, kulturowe tradycje lub praktyki) używają takich legitymizowanych i uznawanych
form
teiania, jak prawnie gwarantowana wolność praktyk religijnych i kulturowych. Na poziomie
celów
?eJiy te nie zmierzają do uznania swych specyficznych wartości i dążeń za istotne dla szerszej
zbio-
... . • : -.?
U. K.W. Brandt, Neue soziale Bewegungen, Opladen 1982.
U. K. Hildebrandt, R.J. Dalton, Die neue Politik, „Politische Vierteljahresschrift" 1977, nr 18.
Mi. I Habermas, Strukturwandel der Óffentlichkeit: Untersuchungen iiber eine Kategorie der
biirgerlichen Kllsckaft, Neuwied 1962; B. Marin, Neuer Populismus and
Wirtschaflspartnerschaft, „Ósterreichische Zeit-piflffirPolitikwissenschaft" 1980, nr 9.
U>. U, Schimank, Neoromantischer Protest im Spatkapitalismus: Der Widerstand gegen Stand-
und Land-hjts-vemdung, Bielefeld 1983.
3H>. S. Berger, Politics and Anti-Politics in Western Europę in the Seventies, „Daedalus" 1979,
nr 180. S>b. A. Marsh, Protest andPolitical Consciousness, London 1977.
222

cele
środki/aktorzy
nie legitymizowane przez polityczną wspólnotę
legitymizowane
nie obowiązujące w ramach
szerokiej zbiorowości (jeśli zostaną osiągnięte)
„prywatne zbrodnie"
spoteczno-kulturowe ruchy, np. religijne lub eskapistyczne
obowiązujące
„terroryzm"
ruchy „społeczno-polityc
rowości, lecz po prostu domagają się, aby zezwolono im cieszyć się ich prawami i wolnościami.
I w przypadku całkowitej sprzeczności pomiędzy kulturowymi wartościami i formami życia
tychi a wartościami i formami życia szerszej zbiorowości, ruchy te nie próbują tej zbiorowości i
rzucać, raczej usiłują wycofać się do sfery prywatnej, gdzie ich styl życia może być praktyków
dzieje się to w wielu komunach wiejskich). Ruchy, o których mowa, nie próbują używać swych ]
realizacji społecznie istotnych celów.
Odwrotną sytuację odnajdujemy w grupach terrorystycznych. Stosowane przez nie śr mocy nie
są przez szeroką zbiorowość uznawane za legalne i uzasadnione. Dotyczyło to np. grup, jak
Frakcja Czerwonej Armii (RAF) w Niemczech Zachodnich oraz Czerwone Brygady ( Włoszech.
Co jest interesujące, grupy te, z wyjątkiem początkowej fazy istnienia, nie podje ku, aby zdobyć
pozycję „politycznych" aktorów i uzyskać legitymizację stosowanych środka łania. Z drugiej
strony, ich cele są całkiem konwencjonalnie, by nie rzec absurdalnie i nien nie „polityczne". W
przypadku przytoczonych ugrupowań jest to zwycięstwo w antyimperia nej, rewolucyjnej
wojnie, której rezultaty były ewidentnie wiążące dla całej społeczności w i niemal elementarny.
W przeciwieństwie do tych dwóch zjawisk ruchy społeczne można określić jako ruchy ( uznania
siebie przez szerszą zbiorowość za politycznych aktorów - chociaż ich formy działa cieszą się
legitymizacją ze strony utrwalonych instytucji politycznych. Ruchy te zmierzają ioi których
osiągnięcie miałoby istotne znaczenie nie tylko dla samego ruchu, lecz i dla społeczefl jako
całości.
W dalszym ciągu skupię się na czterech spośród tych ruchów - tych, które wydają się najbani
istotne, jeśli uwzględnić ich sukcesy mobilizacyjne oraz wpływ polityczny. Są to ruchy ekoW
(włączając tu zagadnienia dotyczące nie tylko środowiska naturalnego, lecz i miejskiego), rucM
niące praw człowieka (w tym ruchy feministyczne), czyli ruchy walczące o ochronę tożsamośc(
ności oraz o równe traktowanie ludzi niezależnie od ich płci, wieku, koloru skóry, używa czy
miejsca zamieszkania. Dalej ruchy pacyfistyczne i pokojowe oraz ruchy zaangażowane w,
tywną", „wspólnotową" produkcję i dystrybucję dóbr oraz usług. Zbadajmy najpierw wspólne,d
terystyczne cechy tych ruchów. Cechy te przejawiają się wyraźnie w wartościach, sposób; nia,
aktorach oraz zagadnieniach podejmowanych przez te ruchy.
Podstawowe pola aktywności nowych ruchów społecznych przejawiają się w zainti terytorium
(fizycznym), „światem życia" (takim jak ludzkie ciało, zdrowie, tożsamość i otoczeniem
sąsiedzkim, miejskim środowiskiem, dziedzictwem kulturalnym, etnicznym, nai językowym i
tożsamością w tych zakresach; fizycznymi warunkami życia i przeżycia gatiul kiego jako
całości.
Owe zainteresowania, chociaż różnorodne i niespójne, mają wspólne źródło w pewnych t
Wartości te nie są same w sobie nowe, lecz w ramach nowych ruchów społecznych uzyskaj
wyraz i akcenty. Najbardziej znaczącymi wśród tych wartości są autonomia i tożsamość («o|
Kruchy społeczne: przekraczanie granic polityki instytucjonalnej
223
mizacanymi korelatami, takimi jak decentralizacja, samozarządzanie, samopomoc) jako przeciw-
Iwienie manipulacji, kontroli, zależności, biurokratyzacji itp.
frzecim elementem nowego paradygmatu jest sposób działania nowych ruchów społecznych.
Zawieli zwykle dwa aspekty: 1) sposób, w jaki jednostki ludzkie działają razem, aby stworzyć
wspólnotę to „wewnętrzny sposób działania") i 2) metody, za pomocą których ruchy te
konfrontują się ze zewnętrznym oraz z przeciwnikami politycznymi („zewnętrzny sposób
działania"). Aspekt pierw-italjuż określony poprzez termin „ruchy społeczne"; sposób, w jaki
pewna liczba jednostek staje irowym aktorem, urzeczywistnia się ad hoc, jest wysoce
niesformalizowany, nieciągly, uzależniony ;tu, a także egalitarny. Mówiąc inaczej, nowe ruchy
społeczne nie wyłaniają swych reprezentan-i urzędników, nie kształtują ról członkowskich,
obowiązkowych składek, programów i platform, mchy społeczne tworzą uczestnicy
(participants), podejmowane akcje, ochotnicy-agitatorzy, nie-sieci współdziałania, wolontariusze
i dobrowolne datki. „Wewnętrzne metody działania" nowych społecznych nie opierają się na
organizacyjnej zasadzie zróżnicowania ani w układzie horyzon-(uczestnicy - osoby pozostające
na zewnątrz), ani wertykalnym (liderzy - członkowie wyżsi ran-?? „szarzy członkowie").
Odróżnia to nowe ruchy społeczne od tradycyjnych form organizacji politycz-Co więcej, różnice
te zwiększają się, gdyż wydaje się, że istnieje silna tendencja do zmniejszania da, czyli do
łączenia ról publicznych z prywatnymi, zachowań instrumentalnych z ekspresyj-;wspólnoty z
organizacją, zwłaszcza zaś do ustanowienia słabej, w najlepszym wypadku przejścio-
iidemarkacyjnej pomiędzy rolami „członków" i „formalnych liderów".
iii chodzi o zewnętrzne formy działania, to spotykamy tutaj taktykę demonstracji i inne postacie
wykorzystaniem fizycznej obecności dużej liczby osób. Ta taktyka protestu ma na celu mobiliza-
;opinii publicznej poprzez środki przeważnie legalne, acz „niekonwencjonalne". Pozytywne
aspekty artykułowane są zazwyczaj w formie negatywnej, tak pod względem logicznym, jak i
wer-Świadczą o tym takie kluczowe słowa, jak: „nigdy", „nigdzie", „koniec", „stop",
„zamrozić", „precz" itp. Taktyka protestu i żądań wskazuje, iż zmobilizowana grupa
działających osób siebie jako sojusz stworzony ad hoc i często koncentrujący się na
pojedynczym zadaniu, pozostawiający dużo miejsca dla szerokiego wachlarza przekonań osób
podejmujących ówpro-nie jest to grupa zainteresowana organizacyjnie, a nawet ideologicznie.
Ten sposób działa-ituje zarazem pryncypialny i niepodlegający negocjacjom charakter celów.
Pakt ten można jako zaletę, lecz jednocześnie jako konieczność wynikającą ze stosunkowo
prymitywnej organizacyjnej ruchów.
ichy społeczne odnoszą się do innych politycznych aktorów i przeciwników nie w kategoriach
mpromisu, reform, poprawy czy stopniowego postępu, który może przynieść stopniowy
zorganizo-?pacislc. lecz raczej ostrych antynomii, takich jak: tak/nie, my/oni,
pożądane/niemożliwe do tole-mia, zwycięstwo/klęska, teraz lub nigdy. Oczywiście taka „logika
progów" utrudnia praktykę poli-mef>o dialogu i taktykę stopniowej zmiany. Ruchy, o których
mowa, nie są w stanie prowadzić nego-\gdyż w zamian za obietnice czynione pod wpływem
swych żądań nie mają nic do zaoferowania, np. obiecywać niższego poziomu zużycia energii w
zamian za przerwanie realizacji projek-irzystania energii nuklearnej - tak jak związki zawodowe
mogą obiecywać ograniczenie rosz-|f placowych w zamian za gwarancje zatrudnienia. Dla tych
ruchów charakterystyczny jest brak cech formalnej organizacji, przede wszystkim możliwa
wdrażania decyzji podjętych przez ich reprezentantów, przez co formalne organizacje wchodzą-
ptymi ruchami w porozumienia nigdy nie mogą być pewne, czy umowy będą dotrzymane.
Zwykle pyte pozbawione są też spójnego systemu zasad ideologicznych i sposobów interpretacji
rzeczywi-Hz których mógłby wynikać obraz pożądanej organizacji społeczeństwa i konkretne
sposoby jej Bywistnienia. Tylko wtedy, gdy omawiane przez nas ruchy społeczne dysponowały
taką ideolo-ptią teorią rzeczywistości oraz swego miejsca wjej zmienianiu, można by oczekiwać
kalkulacji dłu-

224

gofalowych korzyści i doraźnych strat, racjonalności taktycznej oraz zdolności do zawierania


sojua Nowe ruchy społeczne nie są skłonne do negocjacji, ponieważ przedmiot swojego
zainteresowłB uważają za tak uniwersalny i priorytetowy, że żadnej z jego części nie da się w
uzasadniony sposół pominąć bez zanegowania istoty zagadnienia (są to kwestie związane z
takimi wartościami jak „pni życie" lub „tożsamość").
Jeśli wreszcie chodzi o uczestników nowych ruchów społecznych, najbardziej charakterystyca
jest to, że swojej autoidentyfikacji nie opierają oni ani na utrwalonych schematach politycznych
(lei ca/prawica, liberalizm/konserwatyzm), ani na częściowo z nimi skorelowanych
zróżnicowaniach* cjoekonomicznych (takich jak klasa robotnicza/klasa średnia, ubogi/bogaty,
ludność wiejska/ludnś miejska). Obszar konfliktu politycznego jest raczej określany w
kategoriach zainteresowań santy ruchu, takich jak pleć, wiek, społeczność lokalna itp. W
przypadku ruchów pokojowych i środow pojęcia ludzkości używa się jako określonej całości.
Nacisk na socjoekonomiczne (klasowe) i ] (ideologiczne) odniesienia nowych ruchów
społecznych nie jest ostry na poziomie ich samoident] (co odróżnia je od ruchów „starych" i
stanowi część ich „nowości"). Z pewnością nie oznacza to ? że baza społeczna i praktyka
polityczna tych ruchów jest w kategoriach klasowych i ideologiczn czywiście amorficzna i
heterogeniczna. Ich baza społeczna składa się z trzech zdecydowaniem cych się segmentów
struktury społecznej, a mianowicie z: 1) nowej klasy średniej, zwłaszcza t członków, którzy
pracują w zawodach związanych ze świadczeniem ludziom usług oraz z ! publicznym; 2) części
członków „starej" klasy średniej; 3) ludzi, którzy znajdują się pozai pracy lub na jego peryferiach
(bezrobotni, studenci, gospodynie domowe, emeryci itp.).
Nowy paradygmat dzieli obszar działań na trzy strefy: a) prywatną, b) polityki nieinst; c) polityki
instytucjonalnej, i uznaje sferę „politycznych działań wewnątrz społeczeństwa < skiego" za
własną przestrzeń, która stanowi wyzwanie zarówno dla działań prywatnych, jak U
instytucjonalno-politycznych.
Jeżeli zdefiniujemy paradygmat jako konfigurację aktorów, podejmowanych zagadnień, w i
sposobu działania w sytuacji konfliktu społeczno-politycznego, to nowy i stary paradygmat*
przedstawić w następujący sposób:

stary paradygmat
nowy paradygmat
aktorzy
społeczno-ekonomiczne grupy
w swoim wfasnym interesie grupowym
i angażujące się w konflikty w strefie
podziału
społeczno-ekonomiczne grupy dzlaiająat jako określone grupy, lecz w imieniu s zbiorowości
kwestie
wzrost gopodarczy i dystrybucja, bezpieczeństwo militarne i społeczne, kontrola społeczna
zachowanie pokoju, środowiska naturaln praw jednostki, niewyalienowane formyp
wartości
wolność i bezpieczeństwo prywatnej konsumpcji i awansu materialnego
autonomia jednostki i jej tożsamość-| opozycja wobec scentralizowanej kontroli|
a) wewnętrzny: formalna organizacja, masowe zrzeszenia delegujące
I sposób IrePrezentacie
(d ała ' Ib) zewnętrzny: pluralistyczne lub
a) wewnętrzny: nieformalność i spontaniczność, niski stopień pio // poziome) dyferencjacji ról
Ib) zewnętrzny: polityka protestu
współzawodnictwo partii politycznych,
) reguta większościowa
w terminach negacji status quo
225

(hyspołeczne-struktury \n statu nascendi


Piotr Sztompka
RUCHY SPOŁECZNE - STRUKTURY IN STATU NASCENDr
Nigdzie wzajemność między jednostką i strukturą społeczną nie jest teoretycznie i empirycznie
bardziej oczywista niż w działaniu ruchów społecznych .
Ininiejszym artykule skoncentruję się na procesach tworzenia struktury przez ruch i w ru-
Iłwszczególności na wzajemnych relacjach obu tych procesów- zewnętrznej i wewnętrznej
morfo-
sy, Dokonując analizy, posłużę się serią dziesięciu modeli, od najprostszych, najbardziej abstrak-
dpo najbardziej złożone i konkretne, stopniowo przybliżając się do empirycznej rzeczywistości
scznej.
ifodele posłużą jako heurystyczne sposoby rozwikłania zasadniczych mechanizmów budowania
Łury, próbując tym samym wnieść wkład nie tylko do teorii ruchów społecznych, ale także ogól-
iejszej teorii procesu morfogenezy.
i społeczny jako podmiot zmiany strukturalnej
pjfowo pominiemy wewnętrzną budowę struktury, traktując ruch jako rodzaj czarnej skrzynki
ntrując się wyłącznie na wpływie wywieranym przezeń na „zewnętrzne struktury" spoleczeń-
[rkzątkowy, najprostszy model można wyprowadzić z typowych definicji ruchów społecznych,
„zbiorowe przedsięwzięcia podejmowane dla ustanowienia nowego porządku życia", „zbiorowe
przedsięwzięcia zmierzające do dokonania zmian w porządku społecznym", „zbiorowe wysiłki
podejmowane w celu przekształcenia norm i wartości", „zbiorowe, stosunkowo ciągłe działanie
na rzecz zmian lub przeciwstawienia się zmianom w społeczeństwie lub grupie",
„zorganizowane wysiłki grup osób na rzecz zmiany społecznej", „zbiorowe wysiłki celem
kontrolowania zmiany lub przekształcenia jej kierunku".

TJtul oryg. Sodal Movements: Structures in Statu Nascendi, pierwodruk „International Revue of
Sociology" IS89, nr 2, przektad A. Matek.
^?Zurcher, D.A. Snów, Collective Behauior: Sodal Mouements, [w:] Sodal Psychology:
Sociological Perspec-Ł, New York 1981, s. 447.
IBlumer, Collectwe Behavior, [w.) Prindples ofSodology, red. A McLung Lee, New York 1951,
s. 199. Hg.E. Lang, Collectwe Dynamics, New York 1961, s. 507.
NlSmelser, The Theory of Collectwe Behawor, New York 1962, s. 3.
Iflimer, L.M Killian, Collectwe Behamor, Englewood Cliffs 1957, s. 246.
ILuhman, The Sociological Outlook, Belmond Wadsworth 1982, s. 460.
Sodal Moiwment and Sodal Change, red. R.H. Lauer, Carbondale 1976, s. XIV.

226
R Szti
Podsumowując zatem istotę definicji, można stwierdzić, że ruch społeczny to dokonywani
przynajmniej próba dokonania pewnych zmian w zewnętrznych strukturach społeczeństwa. 6^
nie można to przedstawić w formie następującego schematu:
EMERGENTNA LUB
RUCH SPOŁECZNY ----------------------------------? ZMODYFIKOWANA
STRUKTURA
liel

ZEWNĘTRZNA MORFOGENEZA

W tym najprostszym modelu podstawową właściwością ruchu jest jego skuteczność w pi(
wprowadzania zmian strukturalnych w społeczeństwie. Możemy nazwać tę własność po tej łem
strukturacji. Istnieją dwie modalności tego potencjału: zakłócający (destrukcyjn twórczy
(konstruktywny). Zazwyczaj w celu dokonania strukturalnych innowacji ruch musi i a
przynajmniej osłabić istniejące struktury. Zdolność ta stanowi zakłócający potencjał ruchu. miast
zdolność wprowadzania nowych strukturalnych regulacji można określić jako twórczy [ ruchu.
Niektóre ruchy pomijają potencjał kreatywny, wykorzystując jedynie jego zakłócający, < żujący
wpływ. Ruchy pozbawione potencjału kreatywnego są w pewnym sensie ułomne, ruch musi
wykorzystywać podwójny potencjał: destrukcyjny i konstruktywny, aby stać się rud storycznie
znaczącym.
Potencjał strukturacji, zarówno destrukcyjny, jak i konstruktywny może przybierać różn<sj
formy, w zależności od dziedziny struktury społecznej, na którą jest skierowany. Tak oto pote
ideologiczny może być postrzegany jako miara wpływu na idealną strukturę, stopień, wjakk{
ruchu, światopogląd, wizja współczesności, wyobrażenie przyszłości, definicja wrogowi sprzyi
ców itp. rozpowszechniają się wśród mas społecznych. Na przykład znaczącą rolę ruchu prawd
telskich w dziedzinie idealnej podkreśli! Coser. „{...] szok świadomości, poruszenie sumień l
dopiero wówczas, gdy Murzyni, poprzez raczej pokojowe akcje na Południu oraz coraz bardzig
towne demonstracje, a nawet zamieszki, na Północy, silą zwrócili uwagę białej opinii
publicznejii tury władzy białych na istniejący problem". Potencjał reformatorski oznacza tutaj
miarę wpływu s normatywnych, szczególnie widocznych w procesie wdrażania nowych stylów
życia, reguł { nia, modeli roli wśród szerokiej populacji. Ruch zdolny do tego osiąga to, co
Burns i Buckleyr „meta-wiadzą" lub „kontrolą relacyjną". Stwarza on nowe ramy zasad dla gry
społecznej, i jest niekiedy uważana za najbardziej istotną: „Znaczące walki w historii ludzkości i
we wsp społeczeństwach - zauważa Burns - oscylują wokół kształtowania i reformowania znaczą
mów reguł, zasadniczych instytucji w społeczeństwie" . Ponadto istnieje potencjał reor]
rozumiany jako miara wpływu na wzory interakcji społecznych i formy organizacji społecznej^
wienie nowych więzi społecznych, utworzenie nowych grup, powstanie sieci komunikacji, i
powych koalicji itd. Wreszcie można wyróżnić potencjał redystrybucyjny jako miarę wpływu rĄ
turę możliwości; zakres, w jakim ruch zdolny jest powiększyć korzyści, przywileje, gratj
LA Coser, Continuities in the Study ofSotial Conflict, New York 1970, s. 86.
9 Power and Control Social Structures and Their Transformations, red. T. Burns, W. Buckley, 1
s. 215-288.
10 T. Burns, T. Baumgartner, Ph. DeVille, Man Decisions, Sonety: the Theory ofActors Systems
J Social Scientists, New York 1985, s. V.
^społeczne - struktury in statu nascendi
227
micti członków, zwolenników, wyznawców i sympatyków i tym samym odciągać ich od
przeciwników ruchu. Wydaje się, iż jest to końcowy, najważniejszy efekt aktywności ruchu,
zwłaszcza że do władzy stanowi gwarancję uzyskanych korzyści i klucz do dalszej redystrybucji
zasobów bduktów. Jak zauważa Tarrow: „W przypadku braku zmian w strukturze władzy
politycznej zdobyte pewagi i uprawniony dostęp przyznany podczas cykli protestacyjnych są
zawsze odwracalne" . Od prowania do krystalizacji nowych przekonań, od anomii do
instytucjonalizacji nowych norm, od ji i poczucia wykorzenienia do silnych więzi społecznych,
od sprzecznych celów do koherent-lystemu przywilejów i deprywacji - taki jest
charakterystyczny kierunek budowy struktury wy-jriuiy przez ruchy społeczne.
po więcej, tylko jeśli wszystkie cztery dziedziny struktury społecznej zostaną skutecznie
zaatako-ruch wykaże całkowity dynamiczny potencjał. Zachowałbym termin „rewolucyjny" dla
tego kon-przypadku. W rzeczywistości ruchy są często ułomne w tym sensie, że jednostronnie
skupia-pojedynczym obszarze zmiany strukturalnej. Na przykład niektóre okazują się skuteczne
w rozpowszechnianiu mitów, utopii, myślenia życzeniowego, pustych ideologii - bez odpowied-
w innych wymiarach struktury społecznej. Mówiąc o buntach chłopskich, Wolf podkreśla, że nie
wystarcza do odniesienia sukcesu: „tego typu mit często może i skłania chłopów do działa-
oferuje wyłącznie wspólną wizję, a nie zorganizowaną strukturę działania. Tego typu mity
chłopów, ale ich nie organizują" . Inne ruchy koncentrują się na rozpowszechnianiu nowych bp
interakcji, nowych stylów życia - i tym samym to również nie wystarcza do wywołania znaczą-
eh i trwałych zmian strukturalnych. Łatwo przychodzą w tym momencie na myśl przykłady
hipisów, punków i podobnych ruchów kontrkulturowych. (...)
Oceniając skuteczność wprowadzania zmian strukturalnych przez ruch, należy zdawać sobie
sprawę
potrzeby wielorakiej względności. Sukces (lub porażka) ruchu może być traktowany
instrumental-
«,pod względem wpływu ruchu na zewnętrzne struktury, lub w znaczeniu autonomicznym, w
odnie-
ieniu do zabezpieczenia i kontynuacji samego ruchu. Wpływ na strukturę zewnętrzną może być
po-
dto oceniany pod względem celów głoszonych przez ruch lub w odniesieniu do konkretnych,
obiek-
pmych szans historycznych. Jak Piven i Cloward zwięźle przypominają: „To, co zostało
wygrane,
iiisi być oceniane przez pryzmat tego, co było możliwe" . Podobnie wyraźne konsekwencje
ruchu,
których członkowie zdają sobie sprawę, należy odróżniać od możliwych funkcji ukrytych
(niezamie-
Mnych i nierozpoznanych skutków ubocznych). Wreszcie, krótkotrwale rezultaty winny być
odróż-
me od długofalowych ze względu na ich ujawnienie się dopiero w przyszłości. Ocena
konsekwencji
uchu społecznego jest zawsze złożona i niejednoznaczna. Zatem to, co jest sukcesem w ocenie
jed-
ph, może równie dobrze okazać się porażką w ocenie innych i vice versa. Na przykład pokonany,
iawiony, zniszczony ruch opozycyjny może pozostawić trwałe konsekwencje strukturalne. Jak
suge-
UJe Oberschall: „Ruch może zostać bezwzględnie stłumiony, a jednak wiele zmian, do których
dążył,
nie zostać wprowadzonych w późniejszym czasie, ponieważ konfrontacja jest sygnałem
ostrzegaw-
p dla grup rządzących, że powinni zmienić kurs, gdyż w przeciwnym razie w przyszłości będą
irażeni na jeszcze silniejsze wstrząsy" . Można wskazać, iż pomimo przejściowego zaniku ruch
So-
Harność w Polsce zdołał natchnąć system ideą reform, rozszerzył zakres uczestnictwa w życiu
poli-
cznym, przekształcił układ sił w elitach politycznych i pozostawił wyraźne piętno w
świadomości
S.G. Tarrow, Struggling to Reform: Social Movements and Policy Change during Cycks of
Protest, Western Stadies Program. Occasional Paper nr 15, Cornwell 1985, s. 53. °E.R. Wolf,
Peasants Wars ofthe Twentieth Century, New York 1969, s. 108. °EEPiven, R.A. Cloward, Poor
People's Movements, New York 1979, s. XIII.
A Oberschall, Social Conflict and Social Movements, Bnglewood Cliffs 1973, s. 344.

228
P. Sztoil
społecznej. I przeciwnie, ruch pozornie realizujący wszystkie z głoszonych celów może okazać
porażką w porównaniu z zakresem historycznych możliwości, obiektywnie osiągalnych w
danych) runkach. Co więcej, rezultaty oceniane jako sukces ruchu mogą pociągnąć za sobą
niezamiem i nierozpoznane (ukryte) koszty przeważające korzyści. Wreszcie, natychmiastowe
osiągnięcia mc zostać unicestwione i unieważnione przez długofalowy rozwój wydarzeń.
Jak można zauważyć, nawet najprostszy model, koncentrujący się wyłącznie na zewnętrznych
stn turalnych rezultatach ruchu, dopuszcza liczne różnice konceptualne, użyteczne w
empirycznymi daniu ruchów społecznych i procesów morfogenezy. Skomplikujmy zatem model
i pójdźmy krok di w kierunku przedstawienia bardziej realistycznego przypadku.
Ruch społeczny jako mediator w zmianie strukturalnej
Dotychczas traktowaliśmy ruch jako podstawowe źródło zmiany, podmiot transformacji stru W
bardziej adekwatnym modelu uwzględnia się pojęcie struktur pierwotnych, z których sam ruch i
które później pod wpływem ruchu ulegają przekształceniom. Ruch zyskuje tutaj i status
mediatora, przekaźnika, nośnika zmiany strukturalnej niż inicjatora czy zasadniczej pn ny. Nie
powstaje w próżni, ale równocześnie aktywnie przekształca wcześniejsze warunki stn ne. To
mediacyjne ujęcie ruchów społecznych w toku morfogenezy trafnie uchwycił Burns, 1 wiając
powstawanie struktury normatywnej, opisuje „aktorów społecznych, grupy, organizacjeij
zarówno jako zwiastunów, jak i podmioty oraz reformatorów systemu norm", i dalej rozwija: »a
są zwiastunami struktury społecznej w postaci nabytego systemu reguł i jednocześnie produ
produkują i przekształcają owe systemy poprzez własne działania i transakcje" . Spostrz można
zastosować do innych obszarów struktury społecznej: struktury idealnej, organizacyjnej ii tury
możliwości. Za pomocą schematu model ten można przedstawić w następujący sposób:
STRUKTURA PIERWOTNA
RUCH SPOŁECZNY
EMERGENTNAI
ZMODYFIKOWA
STRUKTURA
Ogólnie można stwierdzić, iż pierwotna struktura stanowi pulę zasobów, szans dla ruchu. I jąc,
że strukturę pierwotną można analizować z punktu widzenia naszego czterowymiarowegoj matu
(idealny-normatywny-organizacyjny-możliwości), można wyróżnić rozmaite, bardziej szi we
role odgrywane przez kilka dziedzin struktury pierwotnej w odniesieniu do ruchu. Zatem i
struktura pierwotna służy zazwyczaj jako skarbiec idei, z których ruch tworzy swe credo, id
definicję celów, identyfikuje wrogów i zwolenników, tworzy wizję przyszłości. Nigdy nie są one
2 ne, ale zawsze uwzględnia się ideologiczny horyzont danego społeczeństwa lub danej epoki {
wyraża te przyjęte, tradycyjne poglądy, dokonuje wśród nich wyboru, dokonuje zmiany prioi
organizuje je w koherentne systemy i oczywiście na tej podstawie wprowadza pewne inno nigdy
nie tworzy od początku systemu ideologicznego. Pozorna nowość nigdy nie jest absolut!
najwyżej częściowa. ^-•»«Siw t»?«K»?-»*«.* nnm^w^f->*"•->
Przechodząc do następnego obszaru struktury pierwotnej - normatywnej, należy za pełni ona
odmienną funkcję. Zazwyczaj służy ruchowi jako struktura-cel. Normy, wartością role
ustanowionego porządku normatywnego są odrzucane, krytykowane, wyśmiewane i po
15 T. Burns et al.,Man Decisions..., op. cit., s. W.
\fspołeczne-struktury in statu nascendi
229
ńre ruchy skupiają się na normach, traktując je jako nieefektywne, niewystarczające bądź
niewiastę sposoby osiągania skądinąd akceptowanych celów. Inne podważają również wartości,
jako nie-
medliwe, zie, chybione. Z reguły występuje pewna sekwencja. Smelser utrzymuje, że tylko
wtedy
ruchy zorientowane na normy napotykają silną opozycję ze strony kontrruchów, są blokowane
tez autorytety, zdlawiane lub zagrożone, następuje eskalacja celów i jakościowa zmiana żądań,
pro-
lące do pojawienia się ruchów zorientowanych na wartości . I znowu ruch Solidarność we
wczes-4 latach osiemdziesiątych stanowi doskonałą ilustrację tego działania; kiedy
obserwowano ciągłą
alizację żądań, w znacznej mierze z powodu konsekwentnego oporu rządzących władz.
IKerwotna, interakcyjna bądź organizacyjna struktura spełnia inną funkcję. Zapewnia zarówno I
ograniczeń, jak i ułatwień dla ruchu. Na przykład sieci komunikacyjne wytworzone między
człon-B społeczeństwa bądź niektóre segmenty populacji, wcześniejsze od zaczątków ruchu,
odgrywają naczącą rolę w procesie rekrutacji i mobilizacji. W kilku pracach Freeman obszernie
omawia „kluczo-nlę pierwotnych sieci komunikacyjnych jako żyzną glebę, w której mogą
zakiełkować nowe ruchy", iiguje się przykładem Ruchu Wyzwolenia Kobiet. Podobnie sieci
powiązanych stowarzyszeń lub kczności oparte na wspólnocie przekonań religijnych bądź
podobieństw etnicznych (kluby, Ko-fc grupy etniczne) walnie przyczyniają się do przyspieszenia
mobilizacji do ruchów społecznych, [tylko nadarzy się ku temu okazja. Posiłkując się
przykładem ruchu praw obywatelskich w USA, kto zauważa się, że „wśród Murzynów zwarta
sieć odrębnych college'ów, kobiecych klubów, gazet, mych stowarzyszeń czy drobnych
przedsiębiorstw, zapewniła organizacyjną strukturę ruchu. Z Koli murzyńskiego wywodziło się
wielu organizatorów ruchu, muzyka i retoryka oraz wiele z jego inego ducha" . Podobna rola
Kościoła katolickiego jak również wcześniejszych nieformalnych krę-i»i zrzeszeń o
opozycyjnym charakterze była wyraźnie dostrzegalna u zarania ruchu Solidarności we
wczesnych latach osiemdziesiątych. Odmienna hipoteza „społeczeństwa masowego", gło-że
podstawą kształtowania się ruchów jest atomizacja, izolacja i wykorzenienie mas, wydaje się
itpliwa w świetle dowodów. Wreszcie istotną, zarówno ograniczającą, jak i ułatwiającą rolę
odgrywa ruktura szans politycznych. Jak wskazują Zald i Useem: „struktury polityczne różnią
się pod wzglę-mzakresu, wjakim zapewniają ruchowi szansę" . Czynnik ten staje się
najistotniejszy w przypadku ihówkontestacyjnych, których szansę na odniesienie sukcesu różnią
się zasadniczo w całym spec-ą od liberalnych i demokratycznych do dyktatorskich i
autokratycznych reżimów . Wreszcie przechodzimy do ostatniego obszaru, pierwotnej struktury
możliwości. W całej bogatej wpływowej tradycji teorii konfliktu i dialektyki pierwotna struktura
możliwości, a szczególnie nierówno-iw zakresie władzy i nierówności ekonomiczne wraz z
wynikającymi z nich nieporozumieniami i kon-itami pomiędzy segmentami populacji (klasy,
warstwy, grupy interesów itd.) uważane są za najważniej-ą przyczynę i zasadniczego inicjatora
ruchów społecznych. W takim rozumieniu ruchy rodzą się z na-icć i nacisków w strukturze
społecznej, powodowanych przez zróżnicowanie własnych interesów. ftzbawieni możliwości,
szans życiowych, dostępu do cenionych wytworów i zasobów, w tym władzy, Igactwa, prestiżu,
stanowią potencjalną klientelę ruchów społecznych; nietrudno ich zwerbować i zmo-izować do
działania zmierzającego do strukturalnej redystrybucji przywilejów i gratyfikacji . Oczy-

Ł.N.J. Smelser, The Theory ofCollectwe Behavior, op. cit., s. 330-335.

M. Adamson, S. Borgos, This Mighty Dream: Social Protest Movements in the United States,
Boston 1984,
i 129.
i
M.N. Zald, B. Useem, Movement and Countermovement: Loosely Coupled Conflict, CSRO
WorMng Paper nr 276, innArbor 1982, s. 26-34.
Zob. S.G. Tarrow, Struggling to Reform.., op. cit., s. 26-34.
Zob. R. Dahrendorf, Class and Class Conflict in Industrial Society. Stanford, Stanford 1959;
idem, Essays in teTkory of Society, Stanford 1968; A. Oberschall, Social Conflict..., op. cit.
230
R
wiście istnieje szereg zmiennych psychologicznych wpływających na kształtowanie się ruchu, i
omówienie wykracza poza ramy niniejszego opracowania .
Ruch społeczny jako współdeterminowany przez własne rezultaty
Trzeci model dodaje kilka pętli sprzężenia zwrotnego, uwzględniając, że ruch społeczny w i
stopniu kształtuje się w trakcie rozwoju, poprzez zwrotny wpływ własnych działań na stru
wnętrzną. Można to przedstawić za pomocą prostego schematu:
POŚREDNIE SPRZĘŻENIE ZWROTNE (+, -)
•1$* W .§*
f
STRUKTURA PIERWOTNA
RUCH SPOŁECZNY
EMERGENTNAI
ZMODYFIKOWA
STRUKTURA
Zarówno sukces, jak i porażka ruchu w znaczeniu instrumentalnym - osiągnięcie zmian 1 w
strukturze zewnętrznej - wpływa na los i „karierę" ruchu. Istnieje bezpośrednie sprzężenie a
działające poprzez świadomość członków i zwolenników ruchu: wzmacniający, pozytywny wp.
niesionego sukcesu lub negatywny wpływ doświadczonej porażki. Sukces powoduje wzmożoną
I zację, wzmocnioną rekrutację wtórną (band-wagon effecf), wzrost nadziei itd. Porażka powodu
mobilizację, rozproszenie członków, ucieczkę zwolenników, ogólne zniechęcenie i apatię. Oczj
otwierają się inne możliwości w pewnych warunkach, jednak trudnych do precyzyjnego okre
Niekiedy pełny sukces ruchu może udaremnić realizację celów i doprowadzić do jego szybkiegoi
du. Jest to sytuacja, którą Randolph określił mianem „kryzysu Wiktorii" . W innych przypadła"
rażka może pomóc sprecyzować słabości poprzednich prób, rozpoznać prawdziwie oddanych i
ników, dostrzec wrogów, co w konsekwencji pozwoli zmienić taktykę ruchu, a tym samym i''
Kolejna pętla sprzężenia zwrotnego jest bardziej pośrednia i działa poprzez przekszt; szego
kontekstu strukturalnego, w którym ruch kontynuuje swe działania. Jak stwierdza 1 kolwiek
zmiana wynikająca z istnienia ruchu będzie ponownie wjakiś sposób na niego oddzia Nowe
strukturalne regulacje wprowadzone przez działania ruchu mogą okazać się znacząci dalszego
rozwoju. Etzioni rozważa tę kwestię, określając ją mianem „wzajemnie wzmacniają procesu":
„Mobilizacja stosuje wszelkie możliwości, na jakie zezwala struktura, aby ją zmienić, nocześnie
zmiana struktury może powiększyć możliwości" . Jest to pętla wzmacniająca. Napi tego typu
rezultatu można oczekiwać od ruchów wzmacniających powszechny stosunek wobec i zmu,
kreatywności, optymizmu w strukturze idealnej; pozostawiając znaczący margines tolew
nonkonformizmu w strukturze normatywnej; tworząc rozległe sieci więzi międzyludzkich w i rze
organizacyjnej; i wreszcie: stymulując demokratyczny i stosunkowo egalitarny rozwój i w
strukturze możliwości. Z drugiej strony, zmiany strukturalne wywołane przez ruch wstf
21 Zob. J.C. Davies, Toward a Theory of Rwolution, „American Sociological Review" 1962, t.
27, s. When Men Revolt and Why, New York 1971; T. Gurr, Why Men Rebel, Princeton 1970.
22 M. Adamson, S. Borgos, This Mighty Dream..., op. dt.
23 Social Movement and Social Change, op. cit, s. XXVI.
24 A. Etzioni, TheActwe Society, New York 1968, s. 417.
lspoleczne- struktury in statu nascendi
231
łych mogą skutecznie go paraliżować i doprowadzić do jego upadku. Wyobraźmy sobie ruch ii
broniącej pacyfistycznego, kwietystycznego przystosowania i adaptacji; surowego, zorien-na
tradycyjne regulacje normatywne i nie pozostawiającego miejsca dla innowacji; o auto-znej i
hierarchicznej strukturze możliwości. Jego hipotetyczny sukces nie pozostawiłby wiele dla jego
przyszłej roli jako ruchu; wyraźnie działałoby negatywne sprzężenie.
ich społeczny w interakcji z kontekstem strukturalnym
imając kolejny model, porzucamy założenie, że ruch społeczny działa w izolacji, i umieszczamy
go ikście innych ruchów społecznych obecnych równocześnie w tym samym społeczeństwie. Ist-
} zawsze raczej sieć ruchów społecznych niż jakiś pojedynczy ruch. Zapożyczając Pod
rzeczników tak zwanej perspektywy mobilizacji zasobów, można wyróżnić, po pierwsze - ru-
Ikontrruchy powiązane, jak określają to Zald i Ussem, w „luźno skojarzony konflikt" wzajemnie
Miłujący i wzmacniający jakość. Stwierdzają oni: „ruchy dostrzegalne i w jakimś stopniu
wpływowe tarzają warunki do mobilizacji kontrruchów. Poprzez propagowanie zmiany,
atakowanie zastanych wów, aktywizację symboli i podnoszenie kosztów innych, wywołują
skargi i umożliwiają przedsię-wm zdefiniowanie celów i zadań kontrruchów" . Kontrruchy
rozwijają się jako osobliwe, zniekształ-elustrzane odbicia ruchu, któremu się sprzeciwiają.
„Kontrruch nabiera impetu i rozwija się, wyka-|Cszkodliwe działania ruchu. Dostosowuje swą
taktykę do taktyki i struktury ruchu..." . Z kolei podążając za McCarthym i Zaldem"', można
mówić o przemyśle ruchu społecznego (PRS) ?bardziej otwartym systemie obejmującym ruchy o
podobnych lub identycznych celach, bronią-!ego samego zestawu preferencji. Wreszcie Garner i
Zald określają najbardziej otwartą jednostkę wektor ruchów społecznych (SRS): „Jest to
konfiguracja ruchów społecznych, struktura antago-lych, rywalizujących i współpracujących
ruchów, która równocześnie stanowi szerszą struktu-(działania politycznego w bardzo szerokim
sensie, mogącą obejmować partie, biurokracje media, grupy nacisku, Kościoły, oraz różnorodne
czynniki organizacyjne w społeczeń-"". Reprezentuje całość aktywności ruchów społecznych
obecnych w danym społeczeństwie w kon-
czasie, wpływając znacząco na rozwój każdego z nich. Użyteczne będzie przedstawienie tych
nowych kategorii za pomocą następującego schematu:

STRUKTURA PIERWOTNA
PRZEMYSŁ RUCHÓW SPOŁECZNYCH

EMERGENTNA LUB
ZMODYFIKOWANA
STRUKTURA
M.N. Zald, B. Useem, Movement and Countermovement..., op. cit., s. 1.
fcfew, s. 2,
Zob. J.D. McCarthy, M.N. Zald, Recourse Mobilization and Social Movements: A Partial
Theory, „American ?ornal of Sociology" 1976-1977, t. 82, nr 6, s. 1212-1244, zwłaszcza s. 1219.
|f B. Garner, M. Zald, Social Movement Sector and Systemie Constraint: Toward a Structural
Analysis of mialMovements, CSRO Working Paper nr 238, Ann Arbor 1981, s. 1-2.
232
P. SztOIM

Pełna gama nowych zjawisk jest heurystycznie ujmowana w każdym rozbudowanym modelu.
Je* nym z nich jest syntetyczna miara aktywizmu i pasywizmu społecznego związana z celem i
witalnow całego sektora ruchów społecznych (SRS). Społeczeństwa bez wątpienia różnią się pod
tym względai Można wyróżnić dwa syndromy typu idealnego. Społeczeństwo pragnące w pełni
wykorzystać sm potencjał kreatywny, chcące przekształcić się dla dobra swych członków - musi
pozwolić, a nsM zachęcać do swobodnej działalności ruchów społecznych, co zaowocuje
bogatym i zróżnicowani sektorem ruchów. Jest to „społeczeństwo aktywne" . Natomiast
społeczeństwa dławiące, blokują bądź eliminujące ruchy społeczne, niszczą własny mechanizm
samodoskonalenia i samotranscenda| cji. Z wąskim lub nieistniejącym sektorem ruchów
społecznych stają się „pasywnymi społeczefią mi11 ignorantów, obojętnych i bezsilnych ludzi;
ludzi, którzy pozbawieni szansy wpływania na los j nego społeczeństwa, przestali się o nie w
ogóle troszczyć. Stagnacja i upadek stają się ichj historyczną perspektywą.
Ponadto analiza sprzężenia zwrotnego zostaje wzbogacona poprzez uwzględnienie pośn wpływu
zmian kulturowych, wprowadzonych przez ruch do pierwotnego kontekstu struktur możliwości
działania sektora ruchów społecznych. Równocześnie można poddać badaniom bez wpływ
sukcesu bądź porażki ruchu na ogólny klimat całego sektora ruchów społecznych: duchap ki,
określanego czasem jako „kultura klęski", lub przeciwnie - prometejski optymizm.
Niezależnie od możliwych pętli sprzężenia zwrotnego cała struktura pierwotna musi być i wana
przez pryzmat ograniczeń i ułatwień dla całego sektora ruchów, a nie tylko konkretnego, |
dynczego ruchu. Jak przypominają Garner i Zald: „[...] musimy raczej rozważać całość ruchównl
łeczeństwie niż pojedyncze ruchy, i starać się zidentyfikować te elementy struktury społecznej, i
kształtują wszystkie ruchy (sektor ruchów społecznych) .
Wreszcie, kiedy weźmiemy pod uwagę działanie kontrruchów, pojawia się szereg skompliko
relacji. Ich reakcje na porażkę lub sukces ruchu - począwszy od demobilizacji po kontrmobili
komplikują cały układ sil, wpływając na rozwój ruchu i jego „karierę". Na przykład pojawienie
się i go kontrruchu prowadzi zazwyczaj do dogmatyzacji idealnej struktury ruchu, sztywności i
brałud styczności struktury normatywnej, bezkrytycznego wzmacniania lojalności i silnych więzi
w sti rze interaktywnej, oligarchizacji i ścisłych granic władzy (biurokratyzacji) w strukturze
możliw
Ruch społeczny na tle szerszych procesów
Piąty model umiejscawia cały sektor ruchów społecznych i procesy budowy struktury, której w
szerszym układzie procesów społecznych działających niezależnie, chociaż wywierających I na
każdy ruch, w ramach sektora ruchów społecznych. Graficznie można to przedstawić w r cy
sposób:
EMERGENT/WII ZMODYFIKOWANA! STRUKTUR/IJ
STRUKTURA PIERWOTNA
SEKTOR RUCHÓW SPOŁECZNYCH
PROCESY I TENDENCJE ZMIANY SPOŁECZNEJ

iB&* &$#& *
, op. dl.
I

ńy społeczne - struktury in statu nascendi


233
Jak podkreślono wcześniej, ruchy społeczne nie są bynajmniej jedynym, wyłącznym podmiotem
zmiany społecznej, jakkolwiek współcześnie stały się szczególnie znaczące. Wiele procesów w
społeczeństwie przebiega niezależnie od ruchów społecznych, stanowiąc dynamiczne otoczenie
dla ich funk-laowania i rozwoju. Mam na myśli np. takie procesy, jak modernizacja, urbanizacja,
boom demogra-tany, cykle ekonomiczne, postęp cywilizacyjny, technologiczny i naukowy,
destrukcję środowiska, kry-tf globalne itd. Tego typu procesy mogą w różnorodny sposób
wpływać na ruchy społeczne, a ich upływ można rozważać z przynajmniej trzech punktów
widzenia.
fo pierwsze, mogą w sposób bezpośredni stymulować lub paraliżować cały sektor ruchów
społecz-tchnąwszy w nie ducha aktywności bądź bierności, etos postępu bądź upadku, wiarę w
zmianę (di w zachowanie status quo. Po drugie, mogą przekształcić pierwotne warunki
strukturalne w sport) sprzyjający bądź szkodliwy dla ruchów, ich początkowe i dalsze działanie.
Wreszcie, mogą spowo-nić zmiany strukturalne równoległe, uzupełniające bądź sprzeczne
wobec zamierzonych czy wywo-anych przez ruchy. W ten sposób, jak określili to Langowie,
„ruch społeczny, będąc zbiorowym lięciem na rzecz zmian w porządku społecznym, stanowi
również odpowiedź na zmiany ich społecznych, które pojawiły się niezależnie od jego
wysiłków" . la swoista dialektyka ruchów i otaczający go potok zmian zostały dobrze
uchwycone przez Lauera: .Zmiana społeczna zarówno wywołuje ruchy społeczne, jak i jest przez
nie wywoływana. Zatem „[...]
j ruchu społecznego w kontekście szerszego społeczeństwa |
| to badanie ruchu w ruchu" .
Budowanie wewnętrznej struktury
Bhodząc do szóstego modelu, dokonujemy zasadniczego kroku, porzucając założenie o czarnej
nce. Dotychczas omawialiśmy ruchy społeczne wyłącznie z perspektywy zewnętrznych proce-•/,
struktur i kontekstów. Nie uwzględnialiśmy wewnętrznej dynamiki ich rozwoju. Teraz nadszedł
i, abyśmy rozwikłali proces wewnętrznego ustrukturalizowania; budowę i rozwój struk-
tiryruchu, od agregatu zmobilizowanych jednostek do pełnoprawnej irganizacji. Ta wewnętrzna
emergentna cecha ruchów społecznych [ostała już podkreślona przez klasyka w tej dziedzinie H.
Blumera: uch musi być zbudowany i musi rozwijać się w środowisku, które liemal zawsze jest
wrogie, oporne, a co najmniej obojętne" .
i czterowymiarowa typologia (schemat idealny-normatywny-organizacyjny-możliwości) bez enia
odnosi się do wewnętrznej struktury ruchu, w związku z czym można wyróżnić cztery wy-
struktury wewnętrznej i cztery subprocesy wewnętrznej morfogenezy. Po pierwsze, można
zaserwować stopniowe krystalizowanie się nowych idei, przekonań, credo, określane przez
Rude'a afeo „wspólny zasób nadziei i protestu" , bądź w naszej terminologii -jako struktura
idealna ruchu. R»drugie, pojawiają się (instytucjonalizują) nowe normy i wartości - regulujące
wewnętrzne działanie uchu i zapewniające kryteria oceny zewnętrznych regulacji, które ruch ma
zmienić. Stanowi to przed-ńt teorii „emergentnych norm" Turnera i Killiana . Warto zauważyć,
że wewnętrzne normy i warto-fci ruchu mogą odnosić się do jego wewnętrznego działania,
zachowania wobec współtowarzyszy, wię-
ŁiG.E. Lang, CollectweDynamics, op. cit, s. 507. maalMwement and Social Change, op. cit., s.
XIV
HBlumer, Collectwe Behaińor, [w:] Reińew ofSociology: Analysis o/a Decade, red. J. Gittlei;
New York 1957, s. 147. E. Rude, The Crowd In History: A Study ofPopular Disturbances in
France and England 1730-1848,
l%i, s. 75.
Zol). R. Turner i L.M. Kilian, Collectwe Behavior, op. cit.

234
P. Sztomg
zi braterstwa itd., ale także mogą określać pewne sposoby postępowania z oponentami,
wprowadza zewnętrznych zmian strukturalnych, „repertuarów kontestacji" , określających, co
jest dozwolą zakazane, ustanowione, preferowane w postępowaniu z oponentami i wrogami
ruchu. W wewnętra normatywnej strukturze ruchu można zatem wyróżnić „etos solidarności" i
„etos walki". Po trzd pojawia się nowa wewnętrzna struktura organizacyjna, nowe interakcje,
relacje, więzi, oddanie, zaa gazowanie wśród członków. To, co Zurcher i Snów mówią o
zaangażowaniu, można zastosować^ jakichkolwiek powiązań personalnych w ruchu: „jest to
emergentne i interakcyjne zjawisko, 1 ruch musi rozwinąć" . Najważniejszą konsekwencją
istnienia wewnętrznej budowy ruchu w t kresie jest pojawienie się w pełni uformowanej
organizacji ruchu społecznego (ORS), zdefi przez McCarthy'ego i Zalda jako „złożona lub
formalna organizacja identyfikująca swe cele z pn cjami ruchu społecznego lub kontrruchu i
usiłująca zrealizować owe cele" . Na przykład obywatelskich w USA obejmował kilka form
organizacyjnych: Kongres Równości Rasowej, Na Stowarzyszenie Wspierania Ludności
Kolorowej, Południową Konferencję Przywódców Chrze skich, Studencki Koordynujący
Komitet Pokojowy itd. Ruch społecznej i politycznej odnowy wj w latach osiemdziesiątych
obejmował takie organizacje, jak: Związek Zawodowy „Solidarność", I ki branżowe, związki
autonomiczne, stowarzyszenia zawodowe i artystyczne, tak zwane „sto poziome" wymykające
się scentralizowanej kontroli w rządzącej partii komunistycznej i przy postać frakcji
regionalnych, niektóre młodzieżowe i studenckie zrzeszenia, lokalne organizacje^ skie itd.
Wreszcie, po czwarte, pojawia się (krystalizuje) nowa struktura możliwości: nowe hie
zależności, dominacji, przywództwa, wpływu, władzy - wewnątrz ruchu. Optymalnym efektem j
wątpienia „sojusz interesów jednostkowych i celów ruchu" , kiedy uczestnictwo w ruchu i
potrzeby i aspiracje członków, wspomagając w tym samym czasie wprowadzanie zmian, do 1
dąży ruch. [•?•]
Uwzględnienie wewnętrznych sprzężeń zwrotnych
Kontynuując analizę wewnętrznej morfogenezy, przechodźmy do siódmego modelu, w którymi
dostrzec kilka sprzężeń łączących kolejne fazy wewnętrznej budowy struktury. Co więcej, i one
wzmacniające (pozytywne) lub destrukcyjne (negatywne). Dzięki pętlom wzmacniają nabiera
wewnętrznego rozmachu, samonapędzającej dynamiki. Na przykład w „wulkanicznej" cji
pojawienie się wyartykułowanej ideologii przyczynia się do powstania więzi i poczucia lojal
wykraczających poza zwykłe, wspólne zaangażowanie w zbiorowe wybuchy niezadowolenia. I
wspólne uczestnictwo w zachowaniach zbiorowych pomaga rozwinąć wspólne normy i i również
ścisłą strukturę interakcyjną. Już dawno temu E.R. Park zwracał uwagę na „naturaliij rzystne
zakłócenia porządku społecznego, w wyniku których u osób zaangażowanych ożywap
wspólnego celu, a tych, którzy czują się uciskani, inspiruje wspólna sprawa". I zauważa: „Wrea
walki wzrasta solidarność i poprawia się morale uciskanej mniejszości" . Wreszcie w ostatniej
wyłonienie się przywództwa pomaga w lepszy, bardziej uporządkowany sposób, za pomocą li
nych programów wyrazić ideologię i wizję na przyszłość, a także pomaga rozwijać normy i
taktykę ruchu - do czego wcześniej nawiązywaliśmy jako do etosu solidarności i walki. Wp
Zob. Ch. Tilly, Big Structures, Large Processes. Huge Comparisons, New York 1985. LA
Zurcher, DA Snów, CollectiveBehavior: SocialMovements, op. dt, s. 463. 38 J.D. McCarthy,
M.N. Zald, Recourse Mobilization and Social Movements..., op. dt., s. 1218. LA Zurcher, DA
Snów, Gollective Behavior: SodalMovements, op. dt., s. 472. LA Coser, Continuities in the
Study of Sodal Conjlict, op. dt, s. 34.
ty społeczne-struktury in statu nascendi
235
l>, w „manipulowanej" sekwencji wewnętrznej morfogenezy, pojawienie się ścisłej, spójnej
zbio-tóci i wewnętrznej organizacji przypieczętowuje zdolność pierwotnie przedstawionego
programu •logicznego, a pojawienie się silnego przywództwa pozwala regulować i aprobować
wewnętrzne za-nie członków ruchu w bardziej dokładny, skoordynowany sposób. Jak stwierdził
Oberschall: Je-i jest zdolny do budowy scentralizowanej struktury organizacyjnej uznawanej
przez wszyst-ożna uregulować wybór przywódców i zasady wspólnego podejmowania decyzji, a
zasoby członie pełni wykorzystać w dążeniu do realizacji celów ruchu" .
Negatywne pętle sprzężenia, działające w przeciwnym kierunku - paraliżując ruch, wstrzymując
uzmacti i prowadząc do stopniowego upadku, ujawniają się równocześnie z rozdźwiękiem wśród
po-ftgólnych faz wewnętrznej morfogenezy i wraz z będącym tego następstwem rozwojem
patologicz-li wypadków. Na przykład oligarchizacja i biurokratyzacja często niekorzystnie
wpływają na ideolo-rochu, przenosząc nacisk na czysto pragmatyczne czynniki. Przeniesienie
celów w kierunku samo-nia ruchu osłabia strukturę normatywną powiązaną z ruchem lub
pochodzącą z zewnętrznych, entalnych celów ruchu oraz powoduje demoralizację wśród
członków. Wszystko to prowadzi do nia więzi i poczucia lojalności wśród członków ruchu,
osłabienia zaangażowania w jego cele iskutkuje atomizacją, wrogością, egoistycznymi,
egocentrycznymi i rywalizującymi postawami, tyle na temat wewnętrznych sprzężeń. Jednak
rozbudowany model wewnętrznej morfogenezy powala także - pośrednio - określić działanie
sprzężeń zwrotnych - sukcesu bądź porażki ruchu - na ip funkcjonowanie wewnętrzne.
mb przykład wzmacniający efekt sukcesu będzie teraz działał jako rodzaj uprawomocniającej i
oddziałującej przede wszystkim na strukturę idealną. Sukces potwierdza realność wizji i promu
oraz dodatkowo je uzasadnia. Ponadto legitymizuje normy i więzi pomiędzy członkami ruchu.
Reszcie stabilizuje, a nawet petryfikuje przywództwo, którego skuteczność sprawdzono w
działaniu. Negatywny wpływ porażki zadziałałby w odwrotny sposób, podając w wątpliwość
założenia ide-iczne, naruszając optymistyczną wizję przyszłości, osłabiając normy i wartości,
wzmagając } wrogość, antagonizmy, urazy, wzajemne oskarżenia i wreszcie osłabiając
stabilność przy-a, przedstawianego jako nieskuteczne. Oczywiście mamy tu do czynienia
wyłącznie z naj-kiej typowym rozwojem wydarzeń. Jak wspomniano wyżej, znaczenie sukcesu i
porażki może i się mniej oczywiste, w przypadku gdy sukces paradoksalnie prowadzi do upadku
ruchu, a po-I wzmaga mobilizację do dalszej walki.
bzbudowywanie i zakotwiczenie ruchu w społeczeństwie
Wejny, ósmy model uwzględnia fakt, iż ruch, ulegając wzmocnieniu, staje się ważnym
czynnikiem Oblizującym i strukturyzującym dla struktury społecznej, wykraczając poza sektor
ruchów spolecz-|pdi. Uwzględnia również bezpośrednie, strukturalne efekty ruchu osiągnięte
zgodnie z jego celami. tt wyraził to w charakterystyczny dla siebie sposób Tourain: „Nie można
analizować ruchu społecznej poza obrębem historyczności, w którym powstaje [...].
Przedmiotem analizy socjologicznej nie »że być nigdy sam ruch społeczny, musi to być pole
działania społecznego, w którym ruch społeczny jfestjednym z aktorów"". Z kolei Etzioni
stwierdza: „ponieważ całość społeczna mobilizuje [...], usiłuje mienić własną strukturę i granice,
a także strukturę szerszej całości, której jest częścią" .
W wyniku działania ruchu jako skutek uboczny pojawiają się nowe sieci stosunków
społecznych. to przykład ruch zawiązuje koalicje z innymi grupami, zbiorowościami, siłami
społecznymi. Ponownie
' A Oberschall, Sotial Conflict and Social Movements, op. cit., s. 144. A Tourain. La voix et le
regard, Paris 1977, s. 314-321. A Etzioni. The Actioe Sodety, op. cit., s. 393.

236

P Sztomp
zacytuję Etzioniego: „sukces pod względem celów badanych aktorów prawie niezmiennie
uwzgfo mobilizację sojuszników" . Ruch może znaleźć zwolenników w elitach rządzących i
dzięki temu prowadzić do rozpadu monolitycznej struktury władzy. Może stać się czynnikiem
powodującym działy w partiach politycznych, grupach interesu, stowarzyszeniach itd. Może
świadomie lub bezwi nie sprzymierzyć się z niektórymi klasami i warstwami przeciw innym
klasom, stając się tym sait katalizatorem konfliktów. Może to zmienić układ sil wśród elektoratu
(w pracy na temat ruchu p obywatelskich w USA Piven i Cloward dokonują głębszej analizy
takiej możliwości). Wreszcie mi doprowadzić to do całkowitej polaryzacji społeczeństwa na
zwolenników i oponentów ruchu, spycl jąc na drugi plan wszystkie pozostałe podziały, rozłamy i
antagonizmy. Tak stało się bez wątpia w przypadku ruchu Solidarność w Polsce, który
spowodował na pewien czas wyraźny dychi podział na zwolenników i przeciwników,
przebiegający w poprzek klas, pokoleń, granic zai i regionalnych.
Dziewiąty model uzupełnia perspektywę konceptualną o kolejny wymiar, w którym ruch jako
składnik szerszego systemu społecznego. Uwzględnia się fakt, iż członkowie ruchu sanie
członkami rodzin, społeczności lokalnych i sąsiedzkich, stowarzyszeń, kręgów przjjaci.
zbiorowości pracowników. Ze względu na to „przekrojowe", pluralistyczne członkostwo lub uż
znanego pojęcia R.K. Mertona, dzięki „zespołowi roli" i „zespołowi statusu" ruch zakotwicza się
łeczeństwie, rozszerzając zakres wpływu w przestrzeni społecznej poza pierwotny cel.
W podobny sposób uczestnicy ruchu zazwyczaj zachowują swe doświadczenia w dalszych __
życia, a także, pomimo że przynależą do określonego pokolenia, doświadczenia ruchu, w
którymi niczyli - elementy jego ideologii, etosu, ducha - często przechodzą na następne
pokolenia. Nam kład w odniesieniu do ruchu studenckiego w USA S.M. Lipset zauważa:, jest
prawdopodobne zateąi obecne pokolenie radykalnych studentów będzie miało wpływ na
społeczeństwa w wielu krajach i dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat. Wśród ich elit może się
znaleźć więcej liberałów i lewicod aniżeli jest ich obecnie. Idee pokoleń mogą się niekiedy
ujawniać dwukrotnie; po pierwsze, poi własne żądania danego pokolenia, a po drugie, za
pośrednictwem wpływu wywieranego na -' dzieci, którym wpojono pewne idee, a które później
starają się wprowadzać je w życie; idee r ce do warunków lat politycznej formacji ich rodziców"
. Poprzez działanie „sekwencji statui dzypokoleniowego przekazu ruch rozprzestrzenia się w
czasie, wykraczając poza aktualne ii i teraz. W ten pośredni, opóźniony sposób może on
oddziaływać na strukturę społeczną p społeczeństwa.

W stronę prawdziwie dynamicznego modelu


W ten sposób dochodzę do dziesiątego, ostatniego i najbardziej złożonego modelu. Podczas c
lizy towarzyszyło nam założenie, że wewnętrzna morfogeneza (pojawienie się wewnętrznej s
ruchu) poprzedza w czasie morfogenezę zewnętrzną (pojawienie się lub transformację szerszych!
tur społecznych pod wpływem ruchu). Założenie dotyczące sekwencji linearnej winno teraz i
zniesione, a kategorie „wcześniej" i „później" porzucone. Ruch wywołuje i oddziałuje na zmiany
łeczeństwie, nie tylko wówczas gdy sam jest w pełni ustrukturyzowany - ale raczej przez cały
momentu powstania, podczas własnej wewnętrznej morfogenezy. Podobnie zmiany w spofc-
poza ruchem oddziałują na jego rozwój nie tylko gdy są zakończone, ale przez cały czas ichs go
wzrostu, stale modyfikując karierę ruchu, jego impet, prędkość i kierunek. Jak słusznie Lauer:
„kiedy mamy do czynienia z ruchem społecznym, mamy do czynienia z dwoma p»-
44 ibidem, s. 247.
46 SM. Upset, Rebellion in the Uuiuersity, Ctócago WI6, s. Mft-a»l.
:hy społeczne - struktury m statu nascendi
237
jemnie się przecinają i współdziałają - procesem samego ruchu i procesami szerszego społeczeń-
n, w ramach którego działa ruch" . Dwa wzajemnie powiązane procesy strukturalnego stawania
się wietrzny i zewnętrzny - postępują jednocześnie. Stawanie się ruchu i stawanie nowych
struktur społecznych jest wzajemnie i ściśle powiązane, stymulując lub jymując się wzajemnie.
Istnieje stała wzajemna zależność, częściowej wewnętrznej i zewnętrz-Hjstrukturacji.
Ib nadaje poprzez ruchy społeczne zjawisku morfogenezy szczególnie dynamicznego charakteru.
imoże nie będzie przesadą stwierdzenie za G. Marxem i J. Woodem, że „ruchy społeczne są
bardziej
miczne niż większość innych form społecznych" . Zgodnie z tym w niniejszym artykule staramy
uwzględnić ich wskazanie: „Powinieneś dążyć do porzucenia statycznych, przekrojowych
modeli
woju ruchów społecznych na rzecz modeli dynamicznych, interaktywnych" . Często powoduje to
bości w uchwyceniu procesów jako złożonych, cyrkulacyjnych, połączonych prawdziwie
dynamicz-
ń jakości ruchów społecznych, a ich twórczy wpływ na zmianę społeczną przywodzi nas bliżej
?pirycznej rzeczywistości i przydaje modelom pewnej adekwatności.
Właśnie owa złożoność i cyrkulacyjność powoduje, iż studia nad ruchami społecznymi stanowią
(gólne wyzwanie, ale są również wielce obiecujące. Takie badania mogą rzucić wiele światła na
ić zasadniczych procesów społecznego stawania się: tworzenia społeczeństwa przez społe-

mulMmement and Social Change, op. cit., s. XIV


Hfara, J.L. Wood, Strands ofTheory and Research in Collectwe Behamor, „Annual Review of
Sociology" ?l,s.394.
pfeąs, 416.

GRUPY SPOŁECZNE
Georg Sunmel
KRZYŻOWANIE SIĘ KRĘGÓW SPOŁECZNYCH*
Różnica między myśleniem prostym a zaawansowanym uwidacznia się w różnicy mot;
warunkują asocjacje przedstawień. Przypadkowe współwystępowanie w czasie i przesti
czątkowo wystarcza, by psychologicznie powiązać przedstawienia. Połączenie właściwości st;
konkretny przedmiot jawi się najpierw jako jedna całość i każda z tych właściwości, które zn w
ich otoczeniu, wiąże się ściśle z wszystkimi innymi. Poszczególna własność jako samodzielnaj
przedstawienia ukazuje się dopiero wtedy, gdy występuje w wielu różnych połączeniach.
Wówczi dacznia się to, co identyczne w owych połączeniach, i tworzy nowe asocjacje,
uwalniając się ^ bardziej od powiązań z treściowo innym, wynikających jedynie z
przypadkowego współwystf w tym samym przedmiocie. W ten sposób asocjacja, opierając się na
treści przedstawień, i ponad aktualne wrażenia, i wyławiając w gąszczu rzeczywistości to, co
identyczne, staje się { tworzenia wyższych pojęć.
Rozwój ten w dziedzinie przedstawień ma swoją analogię w stosunkach między indywidua!
szczególny człowiek widzi siebie początkowo w otoczeniu, które, stosunkowo obojętne wobec
jej dywidualności, wiąże jego los i przymusza go do ścisłego współistnienia z tymi, których traf
un postawił obok niego. Owa wstępna faza dotyczy zarówno początków rozwoju
filogenetycznego,jd togenetycznego. Rozwój odbywa się jednak w kierunku asocjacji elementów
homogenicznych zt genicznych kręgów. I tak rodzina obejmuje wielość indywidualności, które z
początku w nąjw stopniu zdane są na to połączenie. Jednak w miarę rozwoju każda jednostka
nawiązuje stosu bowościami spoza owego pierwotnego kręgu asocjacji, które odznaczają się
podobnymi pr mi, skłonnościami czy wykonują podobne zajęcie. Asocjacja na podstawie
zewnętrznego i nia zastępowana jest coraz bardziej przez związki odwołujące się do wspólnych
treści. Tak jaki pojęcie łączy to, co wspólne w wielu różnych kompleksach wrażeń, podobnie
wyższe praktyczne ty widzenia jednoczą takie same indywidua z jak najbardziej obcych,
niepowiązanych ze i W ten sposób tworzą się nowe kręgi kontaktów, które w najróżniejszych
obszarach życia i wcześniejsze, dane bardziej z natury i utrzymywane raczej poprzez relacje
zmysłowe.
Warto na przykład przypomnieć, że samodzielne grupy, z których składały się dawniej« tety,
podzielone były według narodowości studentów. Na ich miejsce wkroczył podział ł runku
studiów - na fakultety. Przynależność lokalną i naturalną, określaną przez i zastąpiła w radykalny
sposób synteza z punktu widzenia rzeczowego, bądź jak kto woli, in
_________
* Tytuł oryg. Die Kreuzung sozialer Kreise, fragm. G. Simmel, Soziologie. Untersuchungen i der
Yergesellschaftung, Berlin 1958, przekład K. Matuszekjun.
yiowame się kręgów społecznych
239
I celu. Podobnie przedstawia się, choć w nieco bardziej skomplikowanych warunkach, rozwój
Jelskich związków zawodowych. Pierwotnie w zrzeszeniach zawodowych panowała tendencja
do ialnego zamykania się poszczególnych grup. Robotników przychodzących z zewnątrz
wyklucza-,Zatargi i spory pomiędzy tak oddzielonymi grupami były nie do uniknięcia. Stan ten
wypierała ik stopniowo tendencja do ogólnokrajowego zrzeszenia branż. Niech za przykład
posłuży na-(jące przekształcenie. Gdy tkacze bawełny ustalili jednolitą płacę akordową, zdawano
sobie że będzie to prowadzić do koncentracji przemysłu w korzystnie położonych miejscach, a
stra-? tym odległe wioski. Mimo to także ich przedstawiciele opowiedzieli się za jednolitą płacą,
iż było to korzystne dla całej branży. Chociaż od początku chodziło o robotników zrzeszona
podstawie wspólnego zajęcia, to jednak we wstępnej fazie szczególne znaczenie miały lokal-
^wiązania sąsiedzkie. To niewątpliwie prowadziło do bliższych kontaktów z zrzeszeniami in-
branż, działającymi na tym samym terenie. Powiązania te słabły, w miarę jak przynależność do
ej branży stawała się decydującym wyznacznikiem spójności grupy. W miejsce miasta, jak \ą
przemianę historyk związków zawodowych, określona branża stała się jednostką admini-lą
organizacji pracowniczej. Najwyraźniej zadziałał tutaj moment wolności, ponieważ mimo #e
pojedynczy robotnik był zależny od innych, to jednak przynależność do branży dawała, ogól-
biorąc, większą wolność wyboru niż przypisanie do miasta. Tego rodzaju przemiana gene-iąże
się z tendencją do pomnażania wolności: nie likwiduje co prawda powiązań, ale pozo-liado
wyboru, z kim jest się powiązanym.
? porównaniu ze związkiem lokalnym, czy też każdym innym niezależnym od woli podmiotu,
węszenie wybrane z własnej woli lepiej odpowiada predyspozycjom wybierającego. Taka grupa
opiera B stosunkach rzeczowych, tzn. wynikających z istoty podmiotu. Dlatego często warto
wykorzy-ie powiązania ze względu na ich formalną spoistość także do innych celów, odległych
od łych motywów ich powstania. W spartańskich syssytiach siedziało się po piętnastu przy stole,
wedle wolnego wyboru. Jeden głos wystarczył, by odrzucić nowego kandydata. Owa lota przy
stole stała się podstawą podziału armii. Rolę stosunków sąsiedzkich i relacji pokre-® przejęły
indywidualne skłonności i sympatie. Organizacja wojska, która przyswoiła sobie rodzaj relacji,
odznaczała się skrajnym rygorem i rzeczowością. Pomiędzy tą organizacją, ój sposób równie
zdepersonalizowanymi stosunkami pokrewieństwa i sąsiedztwa, selekcja ii funkcjonowała
niczym elastyczne złączenie, które racjonalność organizacji wojskowej fun-Wona catkiein innej
racjonalności wolnych powiązań. Pomijając jednak ową szczególną techni-fbudowania
organizacji militarnej, już samo bezwzględne pierwszeństwo spraw wojskowych u Spar-B
przełam wato więzi rodowe. W innych greckich miastach wojsko podzielone było według rodów
i okręgów. Tylko w Sparcie interes rzeczowo-militarny przełamał ten przesąd i stał się podstawą
odzialu wojska. Już u prymitywnych, na przykład afrykańskich ludów można zaobserwować, jak
«ntralizowany ustrój wojskowy niszczy organizację klanową. Kobiety generalnie reprezentują
za-idę naturalnie powstałych, rodzinnych przynależności, stąd bierze się niechęć wobec
wszystkiego, •kobiece, społeczna bezsilność kobiet w organizacjach wojskowych. Częste
występowanie matriar-Aata u ludów wojowniczych należy tłumaczyć z jednej strony
radykalnym oddzieleniem stosunków jflilnych od sfery wojskowej, z drugiej strony motywami
indywidualno-psychologicznymi: wojow-?kjest w domu co prawda brutalny i tyrański, ale
jednocześnie też wygodny, leniwy, niedbały, zado-•k"iy, gdy tylko o niego się troszczą i ktoś
inny rządzi. Jednak te uwarunkowania cywilne nie mają iwspólnego z podejściem rzeczowym,
które rozbija klan, a z jego atomów tworzy nową racjonalną mę. Decydujące jest w tym
przypadku to, że wojownicy stanowią całość podporządkowaną wy-|Bnie interesom militarnym.
Być może pod innymi względami istnieją powiązania, które ich roz-tólają, i musiałyby być
uznane za irracjonalne, gdyby wpływały na organizację militarną. W wybo-Btowarzyszy w
spartańskich syssytiach wolność reprezentowała, co nieczęsto się zdarza, zasadę
240

G. Simm
racjonalizacji. Dzięki tej wolności bowiem talenty poszczególnych osób stawały się podstawą m
szenia. Był to zupełnie nowy, rewolucjonizujący i rozumny motyw zrzeszenia, pomimo pewnej i
wolności i irracjonalności w konkretnym nieraz przypadku. W tym sensie „wolne zrzeszenie"
funt cjonowało w trzech ostatnich stuleciach germańskiego średniowiecza. W najdawniejszych (
wolnych gmin wiejskich wspólnota miała charakter lokalny. Okres feudalny wprowadził i
zupełnie nowy, ale jednak całkiem zewnętrzny rodzaj powiązania w postaci stosunku do ] piero
w wolnym zrzeszeniu wola indywiduów stała się podstawą relacji społecznych. Można i
wyobrazić, jak specyficzne formy współżycia między poszczególnymi jednostkami musiały i nąć
z owej zamiany związków wyznaczonych przez los i niezależnych od osobowości - a i
osobowość kształtujących - na motywy bardziej osobiste i spontaniczne.
Nowa forma zrzeszenia, która wrasta w pierwotną, nie zawsze jest bardziej racjonalna. Jei
powiązania w równym stopniu opierają się na głębokich, organicznych przyczynach, nieza od
woli jednostki, konsekwencje dla niej, zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne, mogą | szczególne
zabarwienie. Kulturowo zapóźnieni Aborygeni żyją w małych, stosunkowo spoistych dach. Poza
tym jednak dzielą się na pięć rodów bądź związków totemicznych, tak iż w każdej t znajdują się
członkowie różnych rodów, a każdy ród rozproszony jest na wiele hord. W obrębie^ wspólnoty
totemiczne nie tworzą ściślejszych połączeń. Ich związek przekracza raczej rów nie wszystkie te
podziały, tworząc jedną wielką rodzinę. Kiedy w walce dwu hord spotkają się^j kowie tego
samego totemu, schodzą sobie z drogi i szukają innego przeciwnika (co podobno i także ludów z
Wysp Mortlack). Stosunki seksualne między mężczyznami i kobietami prz zgodnie z podziałami
rodowymi, nawet jeśli z powodu przynależności do różnych hord nigdyi niej się nie spotkali. Dla
tych ubogich duchowo istot, niezdolnych do jakichkolwiek racjo związków, taka przynależność
do dwóch ściśle oddzielonych grup, skierowanych niejako i nie i horyzontalnie, musi oznaczać
wzbogacenie treści życia, skądinąd nieosiągalne napięciei| ko podwojenie egzystencji.
Formalnie równe skrzyżowanie różnych treści i efektów następuje w obrębie życia rodzin przez
przynależność do tej samej płci. Gdy na przykład w spory małżeńskie wciągnięta zostaje ^ męża,
jej instynkty- o ile rozpatrywać je niejako a priori, pomijając wszystkie specyficzne c ści
konkretnego przypadku - skłaniać się będą raz ku synowi z powodu pokrewieństwa, a innymi ku
synowej jako należącej to tej samej płci. Przynależność do tej samej płci jest jedną z częstos
nych w socjologii przyczyn zrzeszania się, która krzyżuje się z innymi w różnym stopniu i na I
sposób. Z reguły funkcjonuje jako motyw organiczny, naturalny, wobec którego większość inn;
w sobie coś indywidualnego, świadomego, zależnego od woli. We wspomnianym przypadku
byći uzna się, że stosunek między matką i synem jest tym danym z natury, natomiast
solidarności z kobietą jest jako taka czymś wtórnym, wynikiem refleksji, istotnym raczej jako
ogólne ] bezpośrednia energia. Wspólnota płci bywa nieraz jak najbardziej pierwotnym, funda i
niezależnym od woli motywem zrzeszenia, ale dochodzi do głosu często dopiero pośrednio v\
refleksji i świadomego działania. Dlatego też coś pod względem rzeczowym o wiele późniejszą
padkowego funkcjonuje wobec wspólnoty płci jako pierwsze i nieuniknione.
Obok przynależności płciowej także przynależność do tej samej grupy wiekowej jako I motyw
socjologiczny zajmuje miejsce pośrednie między formą organiczną a racjonalną. 1 w stosunkowo
prostych warunkach stać się podstawą podziału całej grupy. W Sparcie < p.Ch. ugrupowania
polityczne określano w zależności od wieku. Także wśród wielu ludówp nych mężczyźni
zorganizowani byli według grup wiekowych, z których każda miała < czenie społeczne, funkcję i
sposób bycia. Ta podstawa zrzeszania się jest całkowicie os nocześnie zupełnie aindywidualna.
Najwyraźniej możliwa jest tylko tam, gdzie kultura nie^ je jeszcze rozbudowanymi,
obiektywnymi zasobami duchowymi. Zasoby takie sprzy,
anie się kręgów społecznych
241
lualnemu rozwojowi umysłowemu i duchowemu oraz podziałom ideowym, jednoczącym jed-z
różnych grup wiekowych. Dlatego brak przyswojonych treści duchowych jest jedną z przy-jgo,
iż młodzi ludzie o wiele mocniej trzymają się razem - często z zadziwiającą obojętnością własnej
indywidualności - niż dzieje się to pomiędzy starszymi. Podział według wieku jako tworzenia
grup łączy osobowość i obiektywność, chociaż czyni to bardzo niezręcznie. Zazwy-;eciwstawne:
organiczność i racjonalność - są tutaj zjednoczone. Organiczna, wręcz fizjolo-cecha
poszczególnych jednostek staje się podstawą zrzeszenia poprzez świadomą syntezę, :to
pojęciowa silą. Naturalny i osobisty czynnik wieku funkcjonuje jako całkowicie obiektyw-,.
Zrozumiałe, że w prymitywnych warunkach ten pewny, nie podlegający woli punkt opar-iry
przecież treściowo jest czymś bardzo namacalnym i życiowo istotnym, zyskuje duże zna-dla
struktury społecznej.
tym z najprostszych przykładów nałożenia się czynników obiektywnych na bezpośrednio orga-
Bejest rodzina. Pierwotna wspólnota rodzinna ulega modyfikacji przez to, iż indywidualność po-
czególnych jednostek realizuje się w innych grupach społecznych. Jedną z najznakomitszych
tego idzaju grup byia „republika uczonych", owo na wpół realne, na wpół idealne zrzeszenie
osobistości, dporządkowane ogólnemu dążeniu do poznania, której członkowie należeli do
najróżniejszych grup id względem narodowości, osobistych i szczegółowych interesów, pozycji
społecznej itd. Potrzeba woju duchowego i kształcenia się przejawiała się w epoce renesansu
jeszcze silniej niż współcześ-jOsoby z różnych kręgów społecznych łączyły się, tworząc nową
wspólnotę. Dążenia humanistycz-Kprzełamywały średniowieczne rozdzielenie kręgów i warstw
społecznych oraz dawały ludziom wy-mującym nierzadko wciąż jeszcze różne zawody pasywny
lub aktywny udział w myśleniu i poznaniu, nyżując tym samym w wieloraki sposób
dotychczasowe podziały i formy życia. Humanizm, właśnie litego, że był dla wszystkich
narodów i kręgów społecznych czymś równie obcym, mógł stać się płasz-czną wspólną im
wszystkim, tzn. przedstawicielom wszystkich tych grup. Panowało przekonanie, że ,co istotne,
przynależy do siebie. Dowodzą tego pojawiające się w XIV w. zbiory życiorysów, przed-
toriąjące w jednym dziele znakomite osobistości - teologów, mężów stanu, artystów, filologów.
Rządcy rozpoznają tę nową zasadę rangi społecznej, niejako nową analizę i syntezę kręgów
społecznych iiadają im szczególną formę. Robert z Neapolu zawiera przyjaźń z Petrarką i
przekazuje mu w darze ksny purpurowy płaszcz. Dwieście lat później ten socjologicznie istotny
motyw, pozbawiony już li-siej formy, przybiera kształt bardziej rzeczowy i ścisły. Franciszek I,
król Francji, chciał przekształcić qg uczonych w samodzielne i niezależne nawet względem
uniwersytetu zrzeszenie. Obok uniwersy-(tów, kształcących teologów i jurystów, miało powstać
coś w rodzaju akademii, której członkowie po-Bęciliby się studiom i nauczaniu bez
jakichkolwiek celów praktycznych. Na skutek takiego wyodręb-?enia znaczenia czysto
duchowego spośród tego wszystkiego, co uchodziło za wartościowe, mógł se-tfwenecki przy
wydaniu Giordana Bruna napisać do kurii: Bruno jest groźnym heretykiem, dopuści!
ijnajbardziej godnych potępienia czynów, wiódł życie rozwiązłe, wręcz diabelskie - poza tym
jednak itjednym z najznakomitszych umysłów, jakie można sobie wyobrazić, o rzadkiej
uczoności i wielko-B ducha. Zamiłowanie do podróżowania i przygody, jakim odznaczali się
humaniści, nawet ich po sści chwiejny i niepewny charakter, odpowiadały owej niezależności
ducha, stanowiącego oś ich ijria, od wszelkich innych wymagań stawianych człowiekowi.
Niezależność ta czyniła ich obojętnymi nbec owych wymagań. Poszczególny humanista,
poruszając się w barwnej różnorodności stosunków |wwych, powtarza! los samego humanizmu,
który jako dążenie duchowe obejmował zarówno ubo-(go studenta i mnicha, jak również
potężnego wodza i szlachetną księżniczkę. Tym sposobem toro-rio sobie drogę to, co istotne dla
bardziej subtelnej struktury społecznej, a co występowało już w śred-jwieczu: kryterium
intelektualne jako podstawa zróżnicowania społecznego i tworzenia nowych grup. Sjteria takie
były do tej pory albo zależne od woli (gospodarcze, wojenne, polityczne w szerszym sensie),
albo oparte na uczuciach (religijne), lub też przemieszane z tych dwóch (rodzin-
242
G.!
ne). Eakt, iż podstawą zrzeszenia staje się intelekt, dążenie do poznania, a jego członkowie poch
z różnych kręgów społecznych, dobitnie dowodzi tego, że stosunkowo późno powstające grupy i
często charakter racjonalny, że ich treść wykreowana jest na podstawie świadomych przemyśleń!
zumnej racjonalności celowej. Ta formalna istota wtórnych form zrzeszania się przejawia się i
niej w koncentracji kręgów społecznych wokół motywów intelektualnych i koncentracja ta
określi ich treść.
Liczba różnych grup społecznych, do których poszczególny człowiek należy, stanowi jeden z
ników kultury. Jeśli nowoczesny człowiek przynależy najpierw do rodziny, w której się urodził,
nie do tej, którą sam założył, a przez to także do rodziny swojej żony, dalej do swojego zaw już
sam w sobie angażuje go często w rozmaite grupy interesów (np. we wszystkich zawodach, i
rych występują podwładni i przełożeni, każdy przypisany jest do określonego zakładu, urzędu
itd., które obejmuje zarówno tych niżej, jak i wyżej postawionych, a poza tym należy do kręgu j
ników z różnych działów o tej samej pozycji w hierarchii); jeśli jest świadomy swojego oby i
przynależności do określonej warstwy społecznej, poza tym jest oficerem rezerwy, należy <
stowarzyszeń i prowadzi bogate życie towarzyskie, ocierając się o różne kręgi społeczne, to jest
tl bardzo duża różnorodność grup. Niektóre z nich są co prawda skoordynowane, inne natomiast
i tak uporządkować, że jedna z nich przedstawia się jako ta bardziej pierwotna, jednak indywidi
podstawie swoich szczególnych, wyróżniających go własności zwraca się ku dalszym kręgom sjj
nym. Związek z grupą pierwotną może być przy tym zachowany, podobnie jak jedna strona i
przedstawienia, nawet jeśli pod względem psychologicznym zyskała czysto rzeczowe asocja
traci powiązań z kompleksem, do którego w końcu przynależy pod względem czasoprzestra
Także w średniowieczu, choć w mniej indywidualny sposób, poszczególny człowiek był nie
telem danego miasta, ale mógł też należeć do innych grup społecznych. Hanza zrzeszała i i
pozwalała jednostce na udział w przedsięwzięciu, które wykraczało nie tylko poza mury i nawet
poza granice cesarstwa. Z drugiej strony, wspólnoty cechowe nie pytały o pochodzą!
przyjmowały jednostkę niezależnie od obywatelstwa miejskiego do związków rozciągających
cale Niemcy. I tak jak związki cechowe przekraczały granice miast, tak związki czeladniczej
czały granice cechów.
Wyżej opisane konfiguracje odznaczały się tą szczególną cechą, że ujmowały jednostkę |
jednostkę, ale jako członka grupy społecznej i w tym charakterze przyjmowały ją do innych {
szenie zrzeszeń stawia co prawda poszczególnego człowieka w obrębie wielu grup społeczny!
waż jednak grupy te nie przecinają się, konstelacja taka ma szczególny stosunek do problemu^
dualności, inny niż te dalej omówione. W średniowieczu przekonanie, że tylko równi mogą sięłf
mimo iż w praktyce często od tego odchodzono - wiązało się w oczywisty sposób z tym, ^
wieczny człowiek własną egzystencję całkowicie powierzał grupie. Dlatego w pierwszej czyły
się miasta z miastami, klasztory z klasztorami, gildie z pokrewnymi gildiami. Było tor zasady
egalitarnej, nawet jeśli członkowie połączonych korporacji bywali z różnych wzg nierówni;
jednak jako członkowie korporacji wszyscy byli równi, i w tej mierze, mimo indy różnic,
obowiązywał sojusz. Ale nawet gdy zasada ta objęła sojusze bardziej różnorodnych g one jako
czynniki władzy w obrębie nowego kompleksu równy status. Indywiduum jako taiaejj wato poza
szerszą grupą, tak iż przynależność do niej nie rozwijała jego indywidualności. Mirnot była to
forma przejściowa od zrzeszenia średniowiecznego w węższym sensie, które, jak to dobitniej
miało miejsce w starych gildiach i wczesnych średniowiecznych cechach, nie j nostce na
przynależność do innych grup społecznych - do nowoczesnych zrzeszeń, dol szczególny
człowiek może dowolnie wstępować.
Wiążą się z tym różnorakie konsekwencje. Grupy, do których jednostka należy, tworzą i tem
współrzędnych, tak iż każda nowa grupa określa ją dokładniej i bardziej jednoznacznie,!
mie się kręgów społecznych
243
żność do jednej grupy pozostawia indywidualności obszerne pole do działania. Jednak im I grup,
tym mniej prawdopodobne, by także inne osoby odznaczały się taką samą kombinacją iędnych,
by wszystkie te kręgi społeczne przecięły się raz jeszcze w jednym punkcie. Jak kon-przedmiot
traci dla naszego poznania swoją indywidualność, jeśli go na podstawie jednej wias-podciągnąć
pod ogólne pojęcie, odzyskuje ją jednak w takim stopniu, w jakim przywoła się inne określające
inne jego cechy, tak iż każdy przedmiot, mówiąc językiem Platona, ma udział w ty-ile posiada
własności i przez to zyskuje indywidualną określoność: analogicznie ma się oso-do kręgów
społecznych, do których przynależy.
ibnie jak substancjalny przedmiot, który stoi przed nami, ujmowano jako syntezę wrażeń zmy--
tak iż każdy przedmiot istnieje niejako tym mocniej, im więcej wrażeń składa się na niego -ly z
poszczególnych elementów życia, z których każdy stanowi wytwór społeczeństwa, to,
subiektywnością, a więc osobowość, która w indywidualny sposób łączy elementy kultu-i, jak z
syntezy momentów subiektywnych wyłoniło się coś obiektywnego, synteza elementów łych
wytwarza nową, wyższą subiektywność - podobnie osobowość zatraca się w grupie, aby poprzez
indywidualne skrzyżowanie różnych kręgów społecznych odnaleźć w nim swoją iść. Na
marginesie warto zauważyć, że tym sposobem celowe i przyczynowe ujęcia osobo-ją
przeciwstawny obraz: pod względem genezy osobowość postrzegano jako skrzyżowanie h
wątków społecznych, wynik dziedziczenia różnych przynależności grupowych i procesów ia się,
a jej indywidualność jako specyfikę kwantów i kombinacji, łączących w niej elementy I Jeśli
teraz wraz z całą różnorodnością popędów i interesów osobowość z powrotem włączy izm
społeczny, to tym samym niejako wypromieniowuje i oddaje to, co otrzymała, w analo-lecz
świadomej i wyższej formie.
osobowością moralną, gdy opuszcza własną grupę i wkracza w punkt przecięcia się wielu
społecznych, otwierają się nowe możliwości, ale stają też nowe zadania. Uprzednia jedno-Iność i
pewność ustępuje z początku niejakim wahaniom tendencji życiowych. W tym sensie stare
angielskie przysłowie: „Kto włada dwoma językami, jest łotrem". To, iż wielość przy-iści
społecznych prowadzi do wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów, które grożą rozdar-
|indywiduum, nie stanowi dowodu przeciwko jej zasadniczemu wpływowi, wzmacniającemu
jedność. Ów dualizm i jedność wspierają się bowiem nawzajem: właśnie dlatego, że osobo-lowi
jedność, może dojść do rozłamu. Im bardziej różnorodne interesy grupowe spotykają i dążą do
konfrontacji, tym głębiej Ja uświadamia sobie własną jedność. Przede wszystkim żność do wielu
rodzin, jaka wiąże się z zawarciem małżeństwa, już od zawsze była miej-lętrznego wzbogacenia,
rozszerzenia stosunków i interesów, ale także konfliktów, które indywiduum zarówno do
zachowania wewnętrznej i zewnętrznej równowagi, jak i do ener-forsowania własnego
stanowiska.
ustrojach prymitywnych rodów skrzyżowanie różnych kręgów społecznych w jednej osobie wy-
łczęsto tak, że przynależy ona do związku totemicznego matki, a jednocześnie do węższej
rodziny leż związku lokalnego ojca. Ci prości ludzie nie dorośli jednak do wyżej opisanych
konfliktów, leważ ich osobowość nie rozwinęła się jeszcze w formie silnej świadomości. Oba
rodzaje związków ?specyficzny sposób z istoty swej tak odmienne, że nie wchodzą sobie w
drogę. Pokrewieństwo ze tony matki ma bowiem charakter bardziej idealny, duchowy, ze strony
ojca natomiast realny, mate-fay, bezpośrednio oddziałujący. Klan matki, czy też związek
totemiczny u Aborygenów, u Herero r«góle u wielu niższych ludów łowieckich, nie stanowi
wcale wspólnoty bytowej, w życiu codziennym pedgrywa żadnej roli, a jedynie przy ważnych,
uroczystych okazjach, takich jak zawarcie małżeń-k pogrzeb, zemsta rodowa. Owa zemsta ma u
ludów pierwotnych charakter idealny, wręcz abstrak-F Związek totemiczny jako matrylinearny
bywa często rozproszony na wiele plemion i hord. Jedy-fcco łączy jego członków, są nierzadko
zakazy dotyczące spożywania określonych produktowi współ-

244
R.K
ne ceremonie, a także przede wszystkim szczególne imiona i symbole. Hań ojca, w którym I
codzienne życie, prowadzenie wojen, sojusze, dziedziczenie, polowania itd., nie ma wspólnych s
i ich nie potrzebuje, ponieważ ich lokalne powiązania i stopienie się ich bezpośrednich inten
pewniają świadomość wspólnej przynależności. Na tym poziomie każde nielokalne połączenie i
rakter bardziej idealny - tymczasem na wyższych poziomach rozwoju powiązania ponadlokalnet
mieć jak najbardziej formę realistyczno-konkretną. Jednak owe prymitywne kręgi społeczne, wk
przecięciu znajdują się jednostki: ojcowsko-iokalny i matczyno-rodowy, muszą się wyraźnie c
jak konkretne i abstrakcyjne wartości społeczne, aby w tym świecie prostych znaczeń mogły?
odnaleźć się w jednej osobie.

Robert K. Merton
WSTĘPNA LISTA WŁAŚCIWOŚCI GRUPF
1.Ostrość lub mglistość społecznych definicji członkostwa w gra Grupy w zdecydowany sposób
różnią się między sobą stopniem ostrości, w jakim definio uczestnictwo: od grup nieformalnych
o nieostrych granicach, które można wyodrębnić jedynie l mocą systematycznego badania, do
grup o jasno określonych i sformalizowanych procedurach, wania" członkostwa. Cecha ta jest
prawdopodobnie związana z innymi właściwościami grupy,! np. jak sposoby kontroli społecznej.
Jeśli uczestnictwo w grupie nie jest jasno zdefiniowane, U teczna kontrola nad ludźmi, którzy się
uważają za jej członków jedynie nominalnych albo per] nych, będzie przypuszczalnie
utrudniona; orientacja członków grupy w wymogach roli będzie ni cydowana i nieokreślona.
Trzeba podkreślić, że chodzi tu o cechę grupy, a nie o indywidualne u w definiowaniu sytuacji
przez poszczególnych jej członków. Grupa może posiadać jasno ( oraz łatwe do uchwycenia
kryteria uczestnictwa lub też kryteria mgliste i trudne do i przez członków grupy czy ludzi spoza
niej w otaczającej społeczności.
2.Stopień zaangażowania jednostek w grupę, do której nale ciwość ta odnosi się do zakresu oraz
intensywności zaangażowania ludzi w ich grupę uczę jednym biegunie znajdują się grupy, które
obejmują i regulują uczucia oraz zachowania swy! ków we wszystkich niemal ich rolach
społecznych oraz postaciach jaźni (selves). Można ji w neutralnym znaczeniu tego terminu -
„grupami totalitarnymi". Na drugim biegunie isi miast grupy obejmujące i regulujące tylko
ograniczony wycinek jaźni i ról swoich człon je „grupami wycinkowymi".
Chodzi tutaj nie o postawy i poczucie identyfikacji z grupą, które mogą cechować indyi jej
członków, ale o właściwość grupy: o zakres, w jakim stopień zaangażowania w grupę jestn nie
przypisany i faktycznie realizowany. Ta ogólna koncepcja była oczywiście często st(
: Fragm. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, przekład E. Morawska,
Warszawaflj
:. Merto« teka właściwości grupy
oczy się
symbot
sów za-
nacha-j
emogą
tórych
iżniać,
pólnie
245
p: w społeczeństwie złożonym jednostka pełni zazwyczaj bardzo wiele rozmaitych, odrębnych
których każda może angażować zaledwie małą część jej osobowości. W społeczeństwach mniej
nicowanych uczestnictwo w grupie obejmuje zwykle znacznie większą część osobowości
poszcze-*jej członków. Wolno przypuszczać, że im jest wyższy kulturowo określony stopień
zaangażo-wgrupę, tym większe jest prawdopodobieństwo, że będzie ona służyć jako grupa
odniesienia do Bitych ocen i zachowań.
^Faktyczny okres trwania uczestnictwa w grupie. Oczekiwany okres trwania uczestnictwa w g r
u p i e. Chociaż te dwie właś-ici zmieniają się niezależnie od siebie, są ze sobą związane i mogą
być rozpatrywane łącznie, boszą się - odpowiednio - do faktycznego okresu trwania uczestnictwa
w grupie oraz do społecznie tfurowo uwarunkowanych oczekiwań odnośnie do trwałości tego
uczestnictwa. W niektórych gru-iorganizacjach uczestnictwo posiada określony czas trwania -
tak rzeczywisty, jak i oczekiwany, z wielu przykładów jest tutaj szkoła. W innych natomiast czas
trwania jednego lub obu tych uczestnictwa jest nieograniczony. W co najmniej jednym studium
poświęconym analizie tego ia stwierdzono, że oczekiwania dotyczące względnej trwałości albo
tymczasowości miesz-w danym miejscu oddziałują na zachowania członków społeczności,
niezależnie od faktycznego pobytu. Grupy i organizacje niewątpliwie różnią się między sobą
stopniem trwałości faktycz-i oczekiwanego uczestnictwa. Faktyczny okres istnienia grupy.
tOczekiwany okres istnienia grupy. Grupy i organizacje różnią się podtymiwzglę-Kwtaki sam
sposób, jak członkostwo indywidualne. Faktyczny „wiek" grupy stanowi cechę wpływa-
?przypuszczalnie na jej inne właściwości: elastyczność, względną pozycję, system kontroli
norma-?gi tak dalej. Faktyczny okres istnienia grupy należy jednakże odróżniać od oczekiwań
związali prawdopodobnym okresem jej istnienia: może to być związek powołany „czasowo"
celem nia określonej potrzeby, która - raz zaspokojona - powoduje samounicestwienie grupy,
może również związek, któremu towarzyszą oczekiwania nieograniczonego okresu trwania w
nieogra-j czasowo przyszłości. Różnice w oczekiwanym okresie istnienia grupy będą
przypuszczalnie na autoselekcję członków, na rodzaj i stopień ich zaangażowania w grupę, na
wewnętrzną organizacyjną, jej znaczenie społeczne oraz inne właściwości, które rozpatrzymy
niebawem. [Absolutna wielkość grupy lub jej części składowych. Właściwość ta osi się do
liczby osób wchodzących w skład grupy. Jak wskazuje przeprowadzona wyżej analiza
uczestnictwa w grupie, prosta na pozór sprawa obliczenia liczby członków wymaga jednak od
uprzedniego wprowadzenia pewnych założeń i podjęcia określonych decyzji. Jakie będą kry-
mkostwa: obiektywnie mierzone natężenie interakcji społecznych odwzorowane wedle oczeki-
ńinnych członków grupy odnośnie do wykonywania ról społecznych; samookreślenia jednostek
jako

S*. R.K. Merton, P.S. West, M. Jahoda, Patterns ofSocialLife, New York 1%1, passim.
Najbardziej wnikliwej i systematycznej analizy tej właśnie cechy - faktycznego okresu życia
grup i organizacji iokonal P.A. Sorokin: zob. Social and Cultural Dynamics, t. 4, New York
1937, s. 85 i nast. (fragmenty tej pracy tłum. B. Chwedeńczuka zostały opublikowane w:
Elementy teorii socjologicznych, Warszawa 1975, s. 292— IM) oraz Sonety, Culture, rozdz. 34,
w którym zawarta jest obszerna bibliografia.
fonograficzną analizę przystosowania takiej organizacji na przykładzie National Foundation for
Infantile Pa-
ysis, powołanej po odkryciu szczepionki Salka, przeprowadził D.L. Sills, The Volunteers: Means
and Ends in
Satimal Organization, New York 1957. Zob. także uwaga CI. Barnarda (The Functions ofthe
Executive,
mbridge, Mass. 1938, s. 91): „Organizacja musi ulec rozpadowi, jeśli nie jest w stanie
zrealizować swych celów.
te sprawnie działających organizacji przestaje istnieć z tej właśnie przyczyny. I dlatego
większość z nich
ipnaga przyjmowania ciągle nowych celów".
246
R.K. Mertm

należących do grupy; opinie (określonej, dużej części) innych ludzi przypisujące członkostwo j
gólnym jednostkom? Absolutna wielkość grupy rozumiana bywa niekiedy niejako liczba osób, 1
liczba pozycji w grupowej organizacji. Przy takim rozumieniu często stwierdzany związek
pomici wzrostem wielkości a wzrostem złożoności struktury społecznej staje się, oczywiście,
tautologią.' Jakkolwiek mierzona - cecha absolutnej wielkości grupy lub jej części składowych
musi być jel wyraźnie odróżniana od cechy wielkości względnej.
8. Względna wielkość grupy albo jej części składowych4. Cechatal często pomijana, nawet
wtedy, kiedy w socjologicznej analizie grupy lub organizacji społecznej uwiĄ nia się ją
implicite. Odnosi się ona do liczby osób w grupie (czy w określonej jej warstwie) ww s u n k u
do liczby osób w innych grupach w tej samej sferze instytucjonalnej (bądź też, w szdfl nych
wypadkach, w stosunku do grup w innych dziedzinach instytucjonalnych). Znaczy to, że J lub
organizacje o tej samej wielkości względnej będą inaczej funkcjonowały w zależności od
ichwiefc ści absolutnej i, odpowiednio, grupy o tej samej wielkości absolutnej będą
funkcjonowały odmiM w zależności od ich wielkości w stosunku do innych grup w środowisku
społecznym (odno zarówno do grup, stowarzyszeń, jak i społeczności). Dla przykładu:
socjologiczna sytuacja sp
ści o tym samym względnym składzie rasowym - niech to będzie 10% Murzynów, a i będzie
zupełnie różna w zależności od tego, czy absolutna wielkość społeczności będzie wyno czy sto
tysięcy. Odpowiednio, struktura społeczna społeczności liczącej sobie tysiąc mieszk dzie w
istotny sposób odmienna w zależności od tego, czy otaczają ją inne społeczności o ] wielkości
absolutnej, czy też społeczności znacznie większe albo mniejsze.
Wszystko to oznacza, że status społeczny i funkcje grup oraz organizacji o określonej i
absolutnej będą inne w społeczeństwie, w którym istnieją podobne grupy i organizacje o i
większej lub znacznie mniejszej wielkości absolutnej, inne zaś w społeczeństwie, w którym i
porównywalne grupy oraz organizacje tej samej wielkości. Na przykład względna wielkość i
samo licznych uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych i w Anglii będzie zupełnie różna, li^
koncepcja znajduje oczywiście wyraz w takich zwrotach, jak: fiig fish in a smali pond I a
distinctly smali fish in a big pond" (duża ryba w małym stawie staje się małą rybką i stawie). Jak
to jednak często bywa z wyrażeniami idiomatycznymi, które chwytają pewne asp kiego losu i
rzeczywistości społecznej, ich konsekwencje nie są potem systematycznie bada cej, w
przytoczonym wyżej powiedzeniu w znamienny sposób pomija się okoliczność, że ten s może
być względnie duży lub mały - w zależności od tego, gdzie się znajduje. Wydaje sięwj razie, że
pojęcia absolutnej i względnej wielkości bezpośrednio się wiążą z teorią grup odn
9. Otwarty lub zamknięty charakter grupy. Właściwość tę omawialiśmyj rozdziale dosyć
szczegółowo; przypomnijmy więc, że odnosi się ona do kryteriów członka
Pojęcia absolutnej i względnej wielkości grupy zaczerpnięte zostały z poniższego fragmentu i M.
Łukasiewicz, Warszawa 1975, s. 125,126) Simmla, przy czym nadano im nieco inne znaczenie:
„Z nic strukturalnych od różnic czysto ilościowych uwydatni się jeszcze bardziej, gdy zajmiemy
się rolą ja ją w grupie jednostki wybitne i wpływowe. Nie tylko bowiem określona liczba takich
jednostek ma wM w wielkiej grupie niż w malej, co jest oczywiste, ale wraz ze zmianą
liczebności grul niać się będzie efektywne znaczenie tych jednostek nawet przy nej proporcji
[podkr. R.K.M.]. Jeżeli w mieście, liczącym 10 tys. średnio zamożnych mieszkańcł ner, jego
wpływ na życie i charakter miasta jest całkiem odmienny od znaczenia pięćdziesięciu mifloT
wiednio każdego z nich, w mieście liczącym 500 tys. mieszkańców, mimo iż stosunek liczby
milionerómj współobywateli, pozornie będący jedynym wyznacznikiem tego znaczenia,
pozostaje niezmieniony. | absolutna [podkr. - R.K.M.] wielkość grupy i absolutna liczba jej
najbardziej wpływowych jedno; na stosunki wewnątrz grupy niejednakowo, mimo iż stosunek
liczbowy między nimi pozostaje idem
Ch. 2
ieje -
Iprz.
i. Ind nosr
Wstępna lista właściwości grupy
247
pie, które mogą czynić ją względnie otwartą i dostępną albo względnie zamkniętą i niedostępną.
Wła-fciwość ta oznacza stopień ekskluzywności grupy. We wszystkich dziedzinach
instytucjonalnych pew-Bgrupy starają się utrzymać stosunkowo ograniczoną liczbę członków.
Cecha ta jest przypuszczalnie wiązana z innymi właściwościami grupy: jej względnym
znaczeniem, stopniem „kompletności", samo-bóelności, dopuszczalnej dewiacji i tak dalej.
Zważywszy na nasze wcześniejsze rozważania na ten lemat, to, co powiedzieliśmy tutaj,
powinno w tej chwili wystarczyć.
10.„Kompletność". Stosunek członków faktycznych do potencjalnych ;ion k ó w grupy. Jak
również wskazywaliśmy już przedtem dosyć szczegółowo, wyodrębniona przez Simmla, lecz
zapoznawana potem często przez socjologów cecha kompletności dotyczy stosun-bilaktycznych
członków grupy lub organizacji do jej członków potencjalnych, to znaczy takich, którzy pelniają
obowiązujące kryteria członkostwa. Należy jeszcze raz podkreślić, że właściwość ta jest roz-
aicie powiązana z innymi cechami grupy. Na względną pozycję grupy w społeczności może np.
wply-ilS- choć niekoniecznie w sposób liniowy - stopień jej kompletności Qako cechy
odmiennej od abso-Itoej lub względnej wielkości grupy). Na przykład American Nurses
Association (ANA), liczące w 1956 r. 78 tys. czionków, zdecydowanie przewyższa liczebnie
American Medical Association (AMA), do które-pnależy okoio 140 tys. osób. Spośród
wszystkich stowarzyszeń zawodowych organizacja zrzeszająca Idarzy (AMA) posiada jednak w
swoich szeregach najwyższą proporcję osób spełniających warunki slonkostwa (okoto 65%
wszystkich dyplomowanych lekarzy); pomimo większej liczebności w znacze-ńi absolutnym,
stowarzyszenie pielęgniarek obejmuje odsetek znacznie niższy: około 41% pracują-jth
zawodowo pielęgniarek w „zorganizowanym pielęgniarstwie". (Oba te związki są jednakże
znacz-iebliższe kompletności niż większość istniejących stowarzyszeń zawodowych).
Pozostawiając na boku K właściwości grupy różnicujące wpływy i znaczenie danego
stowarzyszenia, bez żadnych wątpli-ki można uznać, że posiadając w swoich szeregach większy
odsetek osób kwalifikujących się do ibnkostwa, AMA może sobie rościć prawa do wyższej
pozycji i dysponować większą silą społeczną niżeli ANA posiadające większą liczbę członków.
Powiązania pomiędzy wielkością absolutną, stopni kompletności i znaczeniem społecznym nie
zostały jednak jeszcze do końca wypracowane. Po-?dając, iż cecha kompletności nie musi
pozostawać w zależności liniowej do takich zjawisk społecz-(thjak prestiż czy znaczenie
społeczne, chcemy zwrócić uwagę na typ organizacji, która w celu ?lgnięcia i utrzymania swego
elitarnego statusu dopuszcza jedynie ściśle ustaloną liczbę członków pśród osób spełniających
warunki uczestnictwa.
?•Stopień społecznego zróżnicowania. Cecha ta odnosi się do liczby statusów fcnych i ról, które
można wyróżnić w organizacji grupy. Co najmniej od czasów Spencera wielo-tatnie
wskazywano, że wzrostowi wielkości grupy towarzyszy zazwyczaj jej rosnące zróżnicowanie .
•jednak również faktem empirycznym to, iż organizacje o tej samej wielkości absolutnej
znacznie
?się od siebie pod względem stopnia wewnętrznego zróżnicowania statusów społecznych. I tak,
?dcowo niewielu statusom organizacje mogą przypisywać wielu naraz członków, bądź też
mnożyć ?walnie odrębne statusy, z których każdemu przypisana jest mniejsza liczba osób.
?latanie odnosi się, rzecz jasna, jedynie do hierarchicznego zróżnicowania statusów społecz-
Łóżnicowanie społeczne jest często, acz niesłusznie, utożsamiane ze społeczną stratyfikacją. ?się
tak po części dlatego, że zróżnicowane statusy są rozmaicie oceniane (a zatem i szeregowa-Hzez
członków społeczeństwa. Jak jednak wskazuje pojęcie podziału pracy, na tym samym pozio-
p-------
Ipieralizaeja empiryczna miała, oczywiście, podstawowe znaczenie w teorii struktury spójnej H.
Spencera mdukcyje socjologii, cz. 2, [w:| Zasady socjologii, t. 2, tłum. J.K. Potocki, Warszawa
1889, s. 7-145): mć tę analizują również EW. Terrien, D.L. Mills w przeprowadzonych
niedawno badaniach empirycznych lĘffect ofChanging Size upon the Internat Structure
ofOrganizations, „American Sociological Review" B20, s. 11-14).

248
R.K.I

mie stratyfikacji może istnieć duże lub małe zróżnicowanie statusów społecznych: np. zajęcia l
cowane pod względem funkcji mogą być podobnie szeregowane.
12.Kształt i wysokość drabiny s traty fika ej i. Ta właściwość odnosi się dol społecznie
wyróżnionych i uszeregowanych warstw, względnej wielkości poszczególnych warstw
względnego dystansu społecznego między nimi. Ponieważ tym cechom grup i społeczeństw j no
już bardzo wiele uwagi badawczej, nie będziemy się nimi w tym miejscu zajmować6.
13.Rodzaje i nasilenie więzi społecznej. Co najmniej od czasu ukazania a Durkheima nasilenie
więzi społecznej uznawane jest za właściwość grupy, która oddziałuje ran maitsze zachowania
oraz na wykonywanie ról społecznych przez członków grupy. Dałoby siej nić trzy typy więzi
społecznej ze względu na jej podstawę . Wszystkie występują w każdej gn społeczeństwie, co nie
neguje bynajmniej istotnych różnic między nimi. Grupy i społeczeństw^ się zakresem, w jakim
istniejąca w nich więź społeczna opiera się na takiej czy innej podstaw
a) Więź społeczna wzbudzona kulturowo, wynikająca ze zinternalizowania przez członków,
wspólnych norm i wartości;
b) Więź społeczna wzbudzona organizacyjnie, wynikająca z realizacji jednostkowych i ( celów
poprzez współzależne działania członków grupy;
c) Więź społeczna wzbudzona strukturalnie, wynikająca np. z przeciwstawienia grup \ grupom
obcym, z konfliktów z innymi grupami itp.8
Zagadnienie systematycznych zależności pomiędzy podstawami grupowej integracji a i chami
grupy nie zostało na razie opracowane.
14.Skłonność do podziałów wewnętrznych lub jedność grupy.] ną cechę można z pożytkiem ująć
jako wypadkową właściwości 11. (stopień społecznego zrt nia) i 13. (nasilenie więzi społecznej).
Dotyczy ona pewnej szczególnej zmiennej życia f niektóre grupy wykazują skłonność do
kolejnych, często nieplanowanych podziałów wewnę do momentu, w którym powstające w ten
sposób podgrupy przekształcają się w grupy i Inne grupy starają się ponownie włączyć
powstające podgrupy w szerszą organizację, takab; do wzmocnienia struktury i funkcji tej
organizacji. Partie polityczne wydają się np. bardzo; względem zróżnicowane: niektóre
rozdzielają się na liczne „partie odpryskowe", inne utr;
Praca B. Barbera Social Stratification, New York 1957, stanowi obszerne studium porównawczej
' Opracowano również inne, bardziej szczegółowe typologie. Zob. na ten temat W.S. Landecker,
TypeH tion and their Measurement, „American Journal of Sociology" 1951, nr 56, s. 332-340;
idem, i Group Structure: an Areafor Research, „Social Forces" 1951-1952, nr 30, s. 394-400;
idem, 1 Social Integration, „Papers of the Michigan Academy of Science, Arts and Letters"
1954, nr 39, s. i To źródło więzi społecznej dostrzegali często nie tylko badacze społeczni, lecz
również politycy i i publiczne. Por. np. następujący urywek z autobiografii T. Jeffersona (The
Wriłings of..., t.1,1 1903, s. 116): „Podczas wojny o Niepodległość, kiedy zespolił nas nacisk
nieprzyjaciół z zewnątrz,a wzięcia zmuszały do nieustannej czujności, duch ludu - pobudzony
niebezpieczeństwem - uzup federacji i przynaglał do żarliwych wysiłków, bez względu na ów
akt urzędowy; kiedy jednak prs oraz, bezpieczeństwo i wszyscy podjęli pożyteczne oraz
zyskowne zajęcia - mniej uwagi zwracano ni gresu". YJnftAiwej anałizy owej prawidłowości w
stosunkach międzygrupowych dokonał LA. ( Functions ofSotial Conflict, rozdz. 5: Conflict with
Out-Groups and Group Structure. 9 Cenna analiza procesu kształtowania się podgrup w obrębie
szerszej grupy zawarta jest w a dorsona, Elements in the Progressive Development of Smali
Groups, „Social Forces" 1953, ni S Por. także następującą obserwację H. Martineau (The
Positive Philosophy ofAuguste Comte,l s. 228), którą Theodorson trafnie przyjmuje za motto
swego artykułu: „Istota dynamiki spole ujmowaniu każdego z tych stanów społecznych jako
koniecznego rezultatu stanu poprzedniego i ji nej przyczyny stanu, który następuje potem,
zgodnie z aksjomatem Leibniza: »Teraźniejszośćp
tfpna lista właściwości grupy
249
aiąjedność. Z kolei: pewne grupy wykazują swoistą skłonność do „kolonizowania", do
ksztaltowa-ileżnych od siebie grup na swój wzór i podobieństwo; niektóre z tych ostatnich
uniezależniają się od grupy macierzystej.
Zakres interakcji społecznych w obrębie grupy. Właściwość ta odnosi oczekiwanego i
faktycznego zakresu interakcji społecznych pomiędzy jednostkami zajmującymi ńe określone
statusy społeczne. W pewnych grupach interakcje społeczne w poważnej mierze ;one są do
kontaktów między osobami zajmującymi „sąsiadujące" ze sobą statusy w hierarchii icze oraz
bezpośrednio niższe i wyższe), tak jak jest to ujęte w koncepcji „kontaktów przebie-h
wyznaczonymi kanałami" (going through channels). Inne grupy i organizacje zapewniają więcej
możliwości interakcji między jednostkami zajmującymi zdecydowanie odmienne po-jak np. w
grupie zhierarchizowanej, lecz stanowiącej jednocześnie „stowarzyszenie równych", jednak
podkreślić, że w grupie pierwszego rodzaju istnieje faktycznie znacznie więcej interak-iznych
pomiędzy jednostkami o różnych pozycjach, aniżeli wskazuje na to struktura grupy irmalne
sposoby komunikowania z pominięciem przypisanych kanałów), tak samo jak w grulo rodzaju
interakcje pomiędzy ludźmi zajmującymi nierówne pozycje są często mniej liczne iloby to z
przepisów normatywnych.
Charakter stosunków społecznych w g r u p i e. Jak wskazuje się w przyjęci dawna
klasyfikacjach grup (pierwotne i wtórne, własne i obce, Gemeinschaft i Gesellschaft, nalne i
nieformalne), właściwość tę tradycyjnie uznawano za podstawowy wyróżnik rozmaitych lyów
grup. Na podstawie tej właśnie cechy Parsons zbudował swój dobrze znany system zmienne
względu na które można analitycznie opisać zależności w strukturze ról systemu społeczne-
jrfiktywne zaangażowanie - afektywna neutralność; aspektowość - całościowość; uniwersalizm -
fctularyzm; przypisanie - osiąganie; orientacja na kolektyw - orientacja na własną osobę .
Kombi-|6wartości tych pięciu zmiennych służą do opisania swoistych stosunków społecznych
panujących igrupie.
?Stopień oczekiwanego konformizmu wobec norm grupy. Toleran-I wobec zachowań
dewiacyjnych oraz tolerancja wobec zinstytu-palizowanych odchyleń od ściśle określonych
norm grupowych, lata dotyczy zakresu swobody w zachowaniach członków grupy, jaki
uznawany jest przez pozo-jfch jej uczestników. Niektóre grupy i organizacje wymagają zwykle
ścisłego przestrzegania norm ^minimalnej tolerancji wobec spontanicznych odchyleń: tak
właśnie -jako epitet - rozumiany jest ntermin „biurokracja". Inne grupy zezwalają na duże
odchylenie od norm, jak np. grupy, które się piątym, iż pozostawiają wiele miejsca dla
indywidualności i twórczości swych członków. Stereoty-pf obraz biurokracji pruskiej zbliżyłby
się do pierwszego z tych dwu rodzajów. Pewne zaś organiza-spoteczeństw zachodnich powołane
do rozwijania wiedzy i badań naukowych - do drugiego. W rze-Ifstości grupy pierwszego
rodzaju dopuszczają oczywiście większą swobodę zachowań, niż się to pechnie zakłada, grupy
zaś drugiego rodzaju - mniejszą. Nie oznacza to jednak, że grupy i orga-izacje nie różnią się pod
względem tej cechy.
^Omijanie norm może się stać dla grupy funkcjonalne i często -jako zapoczątkowanie zmiany
struk-ilnej - występuje dłuższy lub krótszy etap, w którym nieprzestrzeganie norm staje się
zachowa-
tóci«, W takim ujęciu przedmiotem nauki jest odkrywanie praw rządzących ową ciągłością. Ich
zbiór wyzna-ibieg ludzkiego rozwoju". Obecne teorie procesu stochastycznego w grupach
stanowią dokładniejszą, proba-Btyczną wersję tej podstawowej koncepcji. W tym wiaśnie duchu
P.E Lazarsfeld i R.K. Merton dokonali analizy winków społecznych jako procesu (Friendship as
Social Process, [w:] Freedom and Control in Modern Bfy, red. M. Berger, T. Abel, C.H. Page,
New York 1954, s. 18-66, a zwłaszcza cz. 2).
Zob. T. Parsons, The Social System, Glencoe, 111.1951, s. 58-88.

250
R.K. Mertf
niem zinstytucjonalizowanym. Wzór ten nazwałem „zinstytucjonalizowanym nieprzestrzeganie^
sad instytucjonalnych" . To skomplikowane stadium zmiany struktury społecznej wymaga znaa
bardziej szczegółowej analizy niż ta, którą tu prezentujemy. Wolno jednak stwierdzić, że
zinstyte| nalizowane nieprzestrzeganie norm pojawia się wtedy, kiedy konieczności natury
praktycznej m przed grupą lub zbiorowością (bądź też znacznie większą ich częścią) wymagają
zachowań pi wawczych, pozostających w sprzeczności z ustalonymi od dawna normami,
uczuciami i pi Lub - odpowiednio, wtedy, kiedy nowo powstałe wymogi stoją w sprzeczności z
owymi głęl rzenionymi normami, odczuciami i praktykami . W pierwszym wypadku normy i
uczucia chwilowo na pozór niezmienione, podczas gdy dopuszczane milcząco odchylenia są w
coraz stopniu uznawane przez członków grupy. W wypadku drugim, nowo powstałe wymogi
instytu są w rzeczywistości nieprzestrzegane, podczas gdy powoli zmieniające się normy i
uczucia rują faktycznymi zachowaniami. Można przypuszczać, że znaczna część tolerowanych
ode norm jest funkcjonalnie niezbędna do zapewnienia stabilności złożonych struktur społeczi
18. System kontroli normatywnej. Ta właściwość dotyczy procesów kontroB tywnej regulującej
zachowania członków grupy. Grupy i organizacje różnią się między sobą zaknl w jakim
sprawują kontrolę: poprzez bezpośrednio sformułowane przepisy (prawo); poprzez maj no
sformułowane, lecz wyraźnie ukształtowane oczekiwania co do zachowań, wzmacniane uca oraz
wspierane doktryną moralną (obyczajami) oraz poprzez zrutynizowane, często pows: nie tak
zabarwione emocjonalnie oczekiwania (zwyczaje). Na jednym biegunie przesta nych i oficjalnie
ogłoszonych norm egzekwowane jest przez specjalnych przedstawicieli, pisano tę właśnie rolę;
na drugim - normy przestrzegane są dzięki „spontanicznym", choć nym społecznie reakcjom
innych członków grupy, nawet jeśli nie przypisano im w tym celu ról społecznych. Zagadnienie
sposobu, w jaki system kontroli normatywnej wiąże się z innymi grup i organizacji, nie zostało
jak dotąd opracowane.

Rozmaitych przykładów zinstytucjonalizowanego omijania norm w różnych dziedzinach


instytucja starcza W.E. Moore w pracy IndustrialRelations and the Social Order, wyd. popr. New
York 1951, s. IM L. Wilson, The Academic Man, New York 1941, s. 218-219; R.M. Williams,
\un., American Sotiety,Wm s. 360-365; G.E. Simpson, J.M. Yinger, Badał and
CulturalMinorities, [w.\ An Analysis of Prejudicea mination, New York 1953, s. 658-660; J.H.
Fichter, TheMarginal Catholic, „Social Forces" 1953, nrH
12
W związku z wydarzeniami, które nastąpiły po ogłoszeniu 17 maja 1954 r. decyzji Sądu
Najwyższe™ jącej, że segregacja rasowa w instytucjach oświatowych jest niezgodna z
konstytucją, można przytocs lowanie z r. 1948 odnośnie do zastosowań koncepcji
zinstytucjonalizowanego omijania norm: „WnMJ klimacie kulturowym - co nie wyklucza
bynajmniej błogosławionego regionu głębokiego Południa -( środkiem będzie przypuszczalnie
działanie za pomocą prawnego i administracyjnego zwalczania s kryminacji, z pełną
świadomością ogromnego prawdopodobieństwa, że przepisy owe będą przez jaktf{ matycznie
obchodzone. Możemy oczekiwać na tych obszarach kulturowych powszechnej pra wa, równie
może powszechnej, jak się to działo w całych Stanach Zjednoczonych po wprowadzeniu 1 do
konstytucji, nierzadko przy współudziale urzędowych przedstawicieli prawa. Wielka przepaść i
prawo od miejscowych obyczajów nie pozwoli na natychmiastową, istotną zmianę panujących [
liczne kary za naruszanie przepisów będą prawdopodobnie częstsze niż rzeczywista kontrola.
wypadku można oczekiwać, iż istotne zmiany będą następowały nierównomiernie i
rozpaczliwiej miany ekonomiczne mogą jednak wesprzeć w swoim czasie nowe prawo
zwalczania dyskryminacji.! miczne konieczności zaczną naciskać opornych, którzy nie
zmobilizowali wszystkich zasobów siłjf^ nie rozszerzyli lokalnego rynku pracy, płacąc równo i
sprawiedliwie, zaczną oni powoli zarzucać p dyskryminacyjne, doszedłszy do wniosku, że nie
zawsze się opłacają - nawet dyskryminującym" (I Discrimination and the American Creed, [w.]
Discrimination and National Welfare, red. B.M. York 1949, s. 101,120).

) właściwości grupy
251
Stopień widoczności i obserwowalności w g r u p i e. Cecha ta dotyczy za-, w jakim normy i
wykonywanie ról w grupie dostępne są obserwacji innych ludzi (zajmujących /niższe,
rówieśnicze i wyższe). Jest to koncepcja szersza od tej, którą socjologowie amerykań-i dawna
nazywają „widocznością społeczną", rozumiejąc przez to stopień, w jakim status spo-f(a
zwłaszcza klasowy, kastowy, rasowy i etniczny) jednostek dostrzegalny jest dla innych ludzi. i
szerszym znaczeniu cecha widoczności i obserwowalności wymaga znacznie większej liczby ii
niż jej dotąd poświęcono - po części dlatego, że istnieją dowody wskazujące na to, iż stanowi
nulcząco przyjmowany element wielu analiz grupowej struktury i zachowań, po części (długo po
k została pomysłowo, acz w niezbyt jasny sposób wprowadzona przez Simmla) dlatego, że wiele
encji dla struktury i procesów społecznych dopiero obecnie nabiera oczywistości, po części e
dlatego, iż, jak zobaczymy dalej, wiąże się ona bezpośrednio z jednym z podstawowych pro-f
teorii grup odniesienia.
Omawiając socjologiczny charakter arystokracji, Simmel wspomina o tej właściwości w swoistej
,eseistycznej formie: „[...] Istnieje [...] także absolutna granica liczby panujących, po przekrocze-
tftórej arystokracja jako forma grupy utrzymać się dłużej nie może. Granicę tę określają
częściowo unki zewnętrzne, częściowo zaś psychologiczne: grupa arystokratyczna, jeśli ma
sprawnie funk-Ł, musi być [»widoczna lub obserwowalna« - R.K.M.] dla każdego członka
[grupy - R.K.M.], pmusi osobiście znać każdego [...]" .
Sinimel intuicyjnie wyczuwał podstawowe znaczenie widoczności jako cechy grupy, lecz
pozbawio-loparcia w teorii, która powstać miała dopiero później, nie był w stanie
usystematyzować swych Dcji, rozpatrzyć wpływu zarówno struktury grupowej, jak i wielkości
grupy na zmienności owej poraź wypracować jej powiązań z systemami kontroli działającymi w
celu utrzymania stabilności pipie. W powstającej obecnie „teorii informacji" wskazuje się w
sposób oczywisty, że Simmel doli tu cechę grupy, która silnie oddziałuje na jej funkcjonowanie i
rozwój. Można już bowiem dzi-dzieć (nie kontentując się jedynie stosowaniem analogii i
niewłaściwie zrozumianych zwro-ie grupy społeczne różnią się w swej organizacji w ten sposób,
iż niektóre z nich zapewniają „sprzężenie zwrotne" „informacji" dla ludzi regulujących
zachowania członków grupy, inne t gwarantują prawie wcale takiego sprzężenia. Warunki
strukturalne sprzyjające widoczności erwowalności wykonywania ról zapewnią naturalnie
właściwe sprzężenie zwrotne w sytuacji, f wykonywanie roli odbiegać będzie od oczekiwań
grupy. W takich bowiem warunkach reakcje in-liczlonków grupy (mające na celu sprowadzenie
dewianta z powrotem na drogę panujących norm)
(1 {Socjologia, op. cit., s. 115-116) posłużył się tutaj terminem ubersehbar - wydaje się, że sens
lepiej oddają terminy „widoczny" (visible) lub „obserwowalny" (obseruable) (w polskim
przekładzie icy Simmla użyto słowa „przejrzysty" - przyp. red.), oznaczające, iż coś jest
natychmiast widoczne, łatwo ?wwalne. Jak powszechnie wiadomo - przynajmniej do czasu,
kiedy Santayana jako student w Berlinie Bido W Jamesa: „odkryłem tu Privatdozenta, dr.
Simmla, którego wykłady bardzo mnie interesują" - Simmel pto pisa! tak, jakby naprawdę
uważał, że „istnieją przedsięwzięcia, w których pewna doza nieuporządkowana Snajwłaściwszą
metodą". Nie pracował systematycznie, opierając się na takiej zmiennej jak „widoczność"; miast
tego odwoływał się do niej sporadycznie. Na przykład jego rozważania na temat „socjologii
zmysłów" i|żą się pośrednio z pojęciem widoczności, ale wydobycie owych związków
pozostawia Simmel swym i tak bar-uzobowiązanym czytelnikom (por. ibidem, s. 395-411). LA
Coser, jun. w swojej pracy TheFunctions ofSo-pConflict - będącej próbą usystematyzowania
niektórych intuicji autora Socjologii - przytacza uwagę J. Or-rfyGasseta dotyczącą stylu pracy
Simmla: „Ten przenikliwy umysł - rodzaj filozoficznej wiewiórki - nigdy nie pptrywaf
przedmiotu swoich badań jako problemu samego w sobie, lecz traktował go jako platformę, na
której (jenywa! wspaniałych ćwiczeń analitycznych". Nigdzie ta ocena nie znajduje lepszego
potwierdzenia niż w spo-feności, z jaką Simmel stosował pojęcie widoczności lub
obserwowalności.
252
R.K. I
wystąpią niemal natychmiast po zajściu takiego zachowania dewiacyjnego. Odpowiednio - kie
nieją strukturalne przeszkody dla takiej bezpośredniej oraz natychmiastowej obserwowalności, i
zachowania dewiacyjne mogą się kumulować i odbiegać coraz bardziej od panujących wzorów, i
zostaną zauważone przez innych członków grupy. Dostrzeżone wreszcie -wywołują u nich na
reakcję, która spowoduje wyłącznie silniejsze wyobcowanie dewiantów, zamiast „likwidacji" <
Takie strukturalne przeszkody na drodze przepływu informacji (termin ten stanowi, jak się i
współczesny odpowiednik pojęcia przejrzystości Simmla) będą w ten sposób osłabiały
względnąi ność grupy, powodując nieprawidłowe i nieregularne wahania kontroli społecznej.
Wiele badań poświęcono niedawno zagadnieniom marginesowo związanym z tą właśnie < py.
Są to przede wszystkim badania nad sposobami, w jakie sieci informacyjne stworzone przez e
rymentalnie uproszczone struktury grupowe oddziaływają na natężenie, zakres i rodzaj prze cej
informacji wraz z towarzyszącymi temu konsekwencjami nie tylko dla wykonywania za również
i dla kontroli społecznej. Do naszych rozważań wystarczy chyba tylko wspomnieć o 1 kich
pracach, a zwłaszcza o badaniach Alexa Bavelasa i jego współpracowników, które spośród^ nich
studiów z tej dziedziny wydają się bodaj najbardziej dalekosiężne .
W innych badaniach, ujętych raczej w terminach psychologii społecznej niż społecznej sta
rozpoczęto niedawno poszukiwania systematycznych różnic w stopniu poinformowania o ucz
członków grupy między przywódcami a szeregowymi uczestnikami . Zapoczątkowują one nia
wie kolejne stadium badań społecznych, w których zostaną połączone oba rodzaje analiz: struktJ
i psychologiczna. Obserwowalność uczuć oraz wykonywania ról zostanie w ten sposób powiąż^
strukturą grupy, z przepływem informacji oraz z funkcjonowaniem kontroli społecznej.
Spośród badań socjologicznych dotyczących tego czy innego aspektu obserwowalności w
nowanym tu znaczeniu można wymienić dokonaną przez Blaua analizę stosowania sti
mierników określających zakres i charakter wykonywania ról w organizacjach biurokratyc; z
towarzyszącymi konsekwencjami z zakresu kontroli społecznej oraz analizę przyjaźni i jako
proces społeczny, w której jako zmienną podstawową przyjmuje się warunki sprzjją niu uczuć
między parami przyjaciół lub powodujące ich trwałe stłumienie .
Ponieważ badania społeczne nad zależnością przepływu informacji i organizacji spoteczn
nie się rozrosły i jeszcze ciągle się znajdują w procesie konsolidacji, nie będziemy się nimi t
zajmowali. Powtórzmy jednak to, co ma dla nas znaczenie podstawowe: ujęcie obserwow
wiaściwości grupy kieruje uwagę badawczą na sposoby, jakimi struktura grupowa oddział
jście (informacji) i wyjście (reakcji), co z kolei wpływa na sprawowanie kontroli społecznej.]
Jak już wskazywaliśmy, cecha obserwowalności jest elementem, który musi być uwzg grup
odniesienia, ponieważ różnice w znajomości norm grupy zdecydowanie wpływają na a kim owa
grupa może zostać przyjęta jako normatywny układ odniesienia. Zagadnienie to I stosowniej
rozważyć nieco później, kiedy już zamkniemy wykaz właściwości grupowych.
Zob. A. Bavelas, Communication Patterns in Task-oriented Groups, [w:] The Połicy Sciences,
redl LO, Usswi^ StasforiL \%\, s. Wr-Wl om \rave <pca.cft m^ótyracom&ŃN Ba.Mda.sa.-.
Problem Solmng \yy Smali Groups Usiing Carious Commumcation Nets, chology" 1951, nr 46,
s. 327-336; Information Theory in Psychology: Problems and Methods.i Glencoe 1955; H.
Guetzkow, HA Simon, The Impact ofCertain Communication Nets upon ( Performance in Task-
oriented Groups, „Management Science" 1955, nr 1, s. 233-250.
Zob. K. Chowdhry, T.M. Newcomb, The Relative AMlities ofLeaders and Non-leaders to Estin
Their Own Groups, „Journal of Abnormal and Social Psychology" 1952, nr 47, s. 51-57. Zob.
P.A. Blau, The Dynamics ofBureaucracy, Chicago 1955, zwłaszcza rozdz. 3: Statisticał Remis{
Zob. P.E Lazarsfeld, R.K. Merton, Friendship as Social Process, op. cit., zwłaszcza cz. 2.
»jest o ważań n
i lista właściwości grupy

253
K. Ekologiczna struktura grupy. Cecha ta dotyczy przede wszystkim przestrzenne-»mieszczenia
członków grupy, ponieważ inne zmienne ekologiczne włączane zazwyczaj do teorii „
rozpatrywane były w innym miejscu. Oczywiste jest to, że grupy różnią się pod względem tej
Ilości: ich członkowie mogą sąsiadować ze sobą przestrzennie w wysokim stopniu skupienia, Id
również pozostawać w dużym rozproszeniu. Niedawne badania nad tą cechą wskazują zgodnie,
topień przestrzennej i funkcjonalnej bliskości wpływa na kształtowanie się stosunków społecz-i,
na typy kontroli społecznej oraz na silę zaangażowania w grupę jej członków . Właściwość ta k
się prawdopodobnie również z obserwowalnością wykonywania ról. ^Samodzielność lub
uzależnienie grupy. Grupy różnią się między sobą pod lędem zakresu, w jakim samodzielnie lub
też w uzależnieniu od innych grup i instytucji w szerszym tezeństwie wypełniają swe funkcje i
osiągają przypisane cele. Nawet jeśli same nie spełniają jed-(albo więcej) ze swych wymogów
funkcjonalnych, grupy mogą istnieć tak długo, jak długo inne w społeczeństwie spełniają dla
nich owe wymogi. Pozory całkowitej samodzielności są z socjolo-punktu widzenia często
mylące. Na przykład: kibuce w Izraelu nie mogłyby z pewnością utrzy-;o socjalistycznego
charakteru, gdyby nie inne części izraelskiej gospodarki i społeczeństwa, spełniają dla nich
niektóre podstawowe wymogi i gdyby nie pomoc dostarczana spoza Izraela . :ja rozmaitych
stopni społecznej samowystarczalności grupy czy społeczności została bardzo opracowana i była
badana empirycznie przez socjologów wsi; wydaje się, że stosuje się ona do wiejskich
segmentów społeczeństwa.
Stopień stabilności grupy. Właściwość ta dotyczy zdolności grupy do przeciwsta-się opozycji z
zewnątrz, do utrzymywania swej struktury oraz przechodzenia bez zakłóceń do stadiów rozwoju.
Nie chodzi tutaj o tempo wymiany „składu osobowego; jest to cecha odręb-przypuszczalnie z
powyższą związana. Ponadto właściwość ta różni się także od więzi spo-j(cecha 13.), która -
choć związana ze stabilnością - bynajmniej nie jest z nią tożsama. Okreś-cechęjako „zdolność", a
niejako obserwowany empirycznie stopień stabilności, pragnę wyraź-podkreślić (na co wskazują
zresztą dalsze rozważania), że obserwowana stabilność grupy teniona jest od nacisku środowiska
zewnętrznego, a nie tylko od wewnętrznej struktury grupy. ?ŁStopień stabilności strukturalnego
środowiska g r u p y. Właściwość ta m zdolności środowiska społecznego określonej grupy do
utrzymania swego charakteru. Cecha ?prawdopodobnie wielorako powiązana z właściwością
stabilności grupy. Dla przykładu: stabilne pmsko społeczne przyczynia się do większej
empirycznej stabilności grup działających w jego _____
Id przykładów powiązań między odległością przestrzenną a kształtowaniem się stosunków
przestrzennych
?czają następujące prace: B.K. Merton, The Social Psychology offfousing, [w:] Current Trends
in Social
mlogy, red. W. Dennis, Pittsburgh 1948, zwłaszcza s. 203-209; L. Festinger, S. Schachter, K.
Back, Social
mes in Informal Groups: A Study ofHuman fbctors in Housing, New York 1950, zwłaszcza
rozdz. 3;
?Iow, R. Forman, Neighbourhood Interaction in a Homogeneous Community, „American
Sociological Re-
H950, nr 15, s. 357-366; H.J. Gans, The Sociology o/New Towns, „Sociology and Social
Research" 1956,
ls. 231-239. Istnieje obecnie wiele badań socjologicznych poświęconych analizie zależności
przestrzenne-
nzmieszczenia ludzi i ich zachowań oraz stosunków społecznych; uporządkowanie wyników
owych badań
W z pewnością warte wysiłku.
fcsenfeld, Institutional Change in the Israeli Collectives, Columbia 1952 (praca doktorska); M.E.
Spiro,
M: Venture in Utopia, Cambridge 1956; B. Barber, Social Stratification, op. dt.; G. Sinunel
(Socjologia,
m, s. 112) zauważył, że „[...] wprowadzenie ustroju socjalistycznego, bądź zbliżonego doń,
okazało się jak
Ad możliwe tylko w bardzo małych grupach, zaś w grupach dużych próby te kończyły się
zawsze niepowodze-
i". Przy bliższej analizie okazuje się jednak, że ta generalizacja empiryczna ma charakter
warunkowy: uza-
fenna jest od innych właściwości grupy, wprowadzonych przez Simmla w sposób
niesystematyczny przy oka-
Bnżań nad konkretnymi przypadkami historycznymi.

254
R.K. Me*
obrębie, ponieważ w coraz większym stopniu przystosowują się one do tego środowiska.
Wysoko statal-1 ne środowisko może jednak tworzyć warunki stresowe dla grup podlegających
procesom wyraźnycb I przemian. Do takiej właśnie sytuacji - ujętej raczej w terminach struktury
społecznej aniżeli kultury-1 odnosi się przypuszczalnie pojęcie opóźnienia kulturowego
Ogburna. am&fr I
24.Sposoby utrzymywania stabilności grupy i jej środowiska stru1" t u r a 1 n e g o. Jak często
podkreślał Simmel, grupy i ich środowiska strukturalne różnią się meclta zmami służącymi do
utrzymywania stabilności, funkcję tę może pełnić względna sztywno śćM| względna
elastyczność. Oznacza to, że w sytuacji nacisków mogą one bądź utrzymywaćir' zmian swe
strukturalne i funkcjonalne właściwości, bądź też - w odpowiedzi na wewnętrzne 11< wnętrzne
naciski - mogą utrzymywać swe cechy funkcjonalne dzięki odpowiednim zmianom strata.
ralnym. Chociaż ta dobrze znana koncepcja wymaga istotnego uściślenia, nawet w obecnej,
surow postaci sugeruje, iż grupy różnią się znacznie co do sposobów przystosowania do
wewnętrznych\lt wnętrznych nacisków.
25. Względna pozycja społeczna grupy. Grupy, jak i jednostki, są spolecz,
regowane ze względu na prestiż i dostęp do kulturowo cenionych nagród. Socjologowie pą.
pewnik, że statusy zawodowe szeregowane są w sposób wartościujący i że jednostki, które je I
nie do naszych hadań danych dotyczących względnej pozycji grup i organizacji*. Tymczasem
«*j codzienne obserwacje wskazują wyraźnie, iż pewne aspekty pozycji grupy mają znaczenie
bardzois jaktóMtesiait lat temu zaobserwowali Park oraz Burgess i co z uporem podkreślali ewol
proces rywalizacji dotyczy nie tylko względnej pozycji jednostek, lecz również grup, orgairó
łeczeństw. ')&&>* ft(Kj4j*B?
26. Względna siła grupy. Właściwość ta dotyczy zdolności grupy do narzucania i zbiorowych
decyzji: a) swym członkom; b) swemu środowisku społecznemu. Zakładamy tutaj, żei na siła
grupyjest wypadkową jej innych cech, ale szczegółowa analiza tego złożonego problemu!
jeszcze pozostaje w stadium początkowym .
Zamknięcie w tym miejscu listy właściwości grupowych jest oczywiście decyzją arbitralną, ii
bowiem co najmniej tyle samo (jeśli nie zgolą odmiennych) cech, które były badane przez si
Nasz wykaz ma jednak charakter wstępnego zarysu, a nie wyczerpującej listy właściwości
grupy.! nowi niewielki krok naprzód w kierunku pożądanego teoretycznie celu zbudowania
schematuj wego służącego opisowi grup społecznych. Jakiś schemat tego rodzaju jest bez
wątpienia nit
jeżeli wielką liczbę faktów dotyczących grup i struktury grupowej mamy ująć łącznie wpostacą
tidowanej wiedzy.
*Ty,u
Szczególny wkład Warnera (zob. np. W.L. Warner, RS. Lunt, The Social Life ofa Community,
Na
p m.in. na zapoczątkowaniu analizy względne/ pozycji grup j organizacji.
' Badania prowadzone obecnie przez RS Lynda rzuott ohyba ni^o światła na to ««»</„/,,„,<, Zat.
ter, Community Power ar»CIure, Ohapel HiU 1953; B.J. PBUegrin, C.H. Coates, Absemtee-
muned (
and CmnmwniXy Poiuer Str-ucture, „NmeT\cart\ SouTTva.\ ot Somotoa
254
R.K. Ma
obrębie, ponieważ w coraz większym stopniu przystosowują się one do tego środowiska.
Wysoko siaki ne środowisko może jednak tworzyć warunki stresowe dla grup podlegających
procesom wyraźnjd przemian. Do takiej właśnie sytuacji - ujętej raczej w terminach struktury
społecznej aniżeli kultui] odnosi się przypuszczalnie pojęcie opóźnienia kulturowego Ogburna.
24.Sposoby utrzymywania stabilności grupy i jej środowiska struł turalnego. Jak często
podkreślał Simmel, grupy i ich środowiska strukturalne różnią się mecha zmami służącymi do
utrzymywania stabilności, funkcję tę może petnić względna s z tywn<M względna elastyczność.
Oznacza to, że w sytuacji nacisków mogą one bądź utrzymywaćtl zmian swe strukturalne i
funkcjonalne właściwości, bądź też - w odpowiedzi na wewnętrzne ii wnętrzne naciski - mogą
utrzymywać swe cechy funkcjonalne dzięki odpowiednim zmianom struli ralnym. Chociaż ta
dobrze znana koncepcja wymaga istotnego uściślenia, nawet w obecnej, stu postaci sugeruje, iż
grupy różnią się znacznie co do sposobów przystosowania do wewnętrznymi wnętrznych
nacisków.
25. Względna pozycja społeczna grupy. Grupy, jak i jednostki, są społecznie^ regowane ze
względu na prestiż i dostęp do kulturowo cenionych nagród. Socjologowie przjjnHi pewnik, że
statusy zawodowe szeregowane są w sposób wartościujący i że jednostki, które je zaj|
zaszeregowane są w sposób podobny. Jesteśmy jednak nieco bardziej kapryśni, jeśli chodzi o nie
do naszych badań danych dotyczących względnej pozycji grup i organizacji . Tymcz; codzienne
obserwacje wskazują wyraźnie, iż pewne aspekty pozycji grupy mają znaczenie bardzoi jak
kilkadziesiąt lat temu zaobserwowali Park oraz Burgess i co z uporem podkreślali ewoli proces
rywalizacji dotyczy nie tylko względnej pozycji jednostek, lecz również grup, organizacji
leczeństw.
26. Względna siła grupy. Właściwość ta dotyczy zdolności grupy do narzucani* zbiorowych
decyzji: a) swym członkom; b) swemu środowisku społecznemu. Zakładamy tutaj, i na siła
grupy jest wypadkową jej innych cech, ale szczegółowa analiza tego złożonego pi jeszcze
pozostaje w stadium początkowym .
Zamknięcie w tym miejscu listy właściwości grupowych jest oczywiście decyzją arbii bowiem
co najmniej tyle samo (jeśli nie zgoła odmiennych) cech, które były badane prze: Nasz wykaz
ma jednak charakter wstępnego zarysu, a nie wyczerpującej listy właściwości nowi niewielki
krok naprzód w kierunku pożądanego teoretycznie celu zbudowania schematu wego służącego
opisowi grup społecznych. Jakiś schemat tego rodzaju jest bez wątpienia jeżeli wielką liczbę
faktów dotyczących grup i struktury grupowej mamy ująć łącznie w lidowanej wiedzy.
•Sin
•??.-?'
Szczególny wkład Warnera (zob. np. W.L. Warner, P.S. Lunt, The Social Life ofa Community, f
polega m.in. na zapoczątkowaniu analizy względnej pozycji grup i organizacji.
Badania prowadzone obecnie przez R.S. Lynda rzucą chyba nieco światła na to zagadnienie. Ta
ter, Community Power Structure, Chapel Hill 1953; R.J. Pellegrin, C.H. Coates, Absentee-owmiI
and Community Power Structure, „American Journal of Sociology" 1956, nr 61, s. 413-419.
I cali dcą i
Ologii
? toz:
mu i niej, Imel^
Merta
stabił-1
znyclij tury-|
i ule-hani-
lub
bez i ze-iktu-owej i ze-
si
iza
ze-?vet ne; ?ci,
i z grupami zewnętrznymi a struktura grupowa
255
riwanie wroga
Lewis A. Coser
KONFLIKT Z GRUPAMI ZEWNĘTRZNYMI A STRUKTURA GRUPOWA*
flnipy, w szczególności grupy mniejszościowe, żyjące w konflikcie i prześladowaniach, często
odrzu-cają próby zbliżenia się i tolerancji wychodzące od drugiej strony. Zamknięta istota ich
opozycji, bez nie byłyby zdolne kontynuować walki, uległaby rozmyciu. [...) Dlatego też pełne
zwycięstwo nad iem nie zawsze jest rzeczą szczęśliwą. (...) Zwycięstwo prowadzi do spadku
energii zapewniąją-jjedność grupy; sprawia, iż zaczynają dominować, zawsze aktywne, siły
rozpraszające. [...] W pew-i grupach upewnianie się o istnieniu wrogów stanowić może wyraz
swoistej mądrości politycznej, iyż przyczynia się do utrzymania efektywnej jedności członków i
zapewnienia grupie świadomości tarej jedności jako jej żywotnego interesu .
)dząc z założenia, iż konflikt zewnętrzny prowadzi do wzrostu spójności grupy, Simmel sta-iż
grupy konfliktowe mogą w pewnym sensie „przyciągać" wrogów celem utrzymania i wzro-
jności grupy. Jeśli ciągły konflikt stanowić ma warunek istnienia owych grup, muszą one ów
nieustannie wywoływać.
aje ponadto, że zewnętrzne konflikty nie muszą obiektywnie istnieć, by przyczynić się do ttu
wewnętrznej spójności grupy; wszystko, co jest potrzebne, to odczuwanie bądź bycie zmuszo-b
do odczuwania zagrożenia zewnętrznego przez członków grupy, po to by „trzymali się razem".
Wżenią mogą, lecz nie muszą istnieć w obiektywnej rzeczywistości, ale grupa musi odczuwać,
że
I__
? oryg. Conflkt with Out-Groups and Group Structure, fragm. LA Coser, The Functions ofSoaal
Con-
K, New York 1956, przekład K. Gadowska.
ŁSimmel, Conflkt, Glencoe 1955, s. 97-98.
Ingerując, iż świadome zniekształcanie społecznego postrzegania członków grupy może być
wynikiem „poli-?j przenikliwości", Simmel zwraca uwagę na rolę grupowych przywódców w
manipulacji reakcjami uczest-Bwa. We wszystkich wcześniejszych rozważaniach, podobnie jak i
późniejszych, ogranicza swą analizę nie-il całkowicie do wptywu konfliktu na całościową
strukturę grupy, pomijając rozróżnienie pomiędzy przy-lq i zwolennikami (aczkolwiek to
rozróżnienie stanowi podmiotowe zagadnienie innych jego prac jologicznych; zob. szczególnie:
K.H. Wolff, The Sociology of Georg Simmel, Glencoe 1950, s. 181-306). Na óerozróżnienie to
zostanie pominięte w dyskusji, ponieważ wymagałoby nowego, nadmiernie skomplikowano pola
analizy. W tym momencie winniśmy jednak uznać, iż przywódcy mogą mieć żywotny interes w
utrzy-łiiniu konfliktu jako mechanizmu wytwarzającego jedność grupy, w związku z czym mogą
1) podkreślać istniejące konflikty (jak np. przywódcy żyrondystów w rewolucji francuskiej lub
Southern War Party w woj-?sykańskiej 1846 r), jeśli wewnętrzne waśnie i niezadowolenie
zagrażają ich przywództwu; 2) faktycz-Iposzukiwać wroga, jeśli tylko pojawia się zagrożenie, że
esprit de corps ulega osłabieniu" (G. Coyle, mProcess in Organized Groups, New York 1930, s.
161), jak to miało miejsce w przypadku totalitarnego jnrództwa w Niemczech, Włoszech i Rosji i
z czego dobrze sobie zdawała sprawę carska policja, wymyśla-Ijfrotokoiy Mędrców Syjonu".

256
LA. (
istnieją. Społeczne postrzeganie zagrożenia zewnętrznego może być zniekształcone, jednak jego
? na grupę może być taki sam, jak w przypadku niezniekształconego postrzegania obiektywnego
i żenią.
Poszukiwanie nowych wrogów przez grupy konfliktu przypomina proces, który Gordon W.,
nazywa „funkcjonalną autonomią motywów". Allport twierdzi, że motywy, ukształtowane pier
dla realizacji określonego celu, mogą funkcjonować nadal, mimo iż ów pierwotny cel już nie i
Robert. K. Merton korzysta z podobnego konstruktu pojęciowego dla wyjaśnienia biurokrati
rytualizmu z charakterystycznym dla niego przemieszczeniem celów, gdzie „wartość instr na
staje się wartością krańcową". Podobnie konflikt, w jaki pierwotnie zaangażowała się j
stanowiący wówczas środek do osiągnięcia określonego celu, w pewnym momencie staje sięl
samym w sobie.
To z kolei przywołuje nasze wcześniejsze rozważania, dotyczące konfliktu nierealistycznego. I
flikt ów, jako taki, rządzony jest nie przez chęć osiągnięcia określonych rezultatów, ale przez \
wyładowania napięcia, co z kolei służy zachowaniu struktury osobowości. Tak więc poszukra
gów przez grupę nie ma na celu osiągnięcia określonych rezultatów dla jej członków, lecz ;
zachowanie własnej struktury.
Grupy konfliktowe, nawet gdy początkowa sytuacja konfliktowa, która powołała je do życia, jd
.de utrzymuje, w dalszym ciągu działają zgodnie z „prawem, na podstawie którego wkroczyłynif
nę". Jak zauważył Chester Barnard, „organizację, jeśli nie może ona osiągnąć swego celu, ca
uchronny rozpad. Ale osiągając go, unicestwia się ona też sama". By uniknąć rozwiązania, i
wynajdywać sobie nowe cele. Historia populistycznych i postępowych ruchów farmerskich w S
Zjednoczonych pokazuje wiele przypadków, gdy organizacje farmerskie, założone początków
czania kolei żelaznych lub interesów firm przechowujących ziarno, po wygraniu tej walki szlyn
stawiając nowe żądania i przystępując do walki z nowymi przeciwnikami ze sfery politycznej.
Wjj badaniach nad Canadian Commonwealth Federation w Saskatchewan Seymour Lipset i
zwycięstwo farmerów nad jednym z przeciwników, zamiast doprowadzić do zaniku walczącej <
zacji, spowodowało rozszerzenie pola jej działalności na innych przeciwników. Historia zwią;
wodowych również dostarcza wielu tego typu przykładów.
Zniknięcie pierwotnego wroga prowadzi do poszukiwania nowych wrogów, dzięki czemu { w
dalszym ciągu angażować się w konflikty, co sprzyja utrzymaniu jej struktury, utratą której
zagrożona w przypadku nieobecności wroga .
Winniśmy w tym miejscu podkreślić, że „nowy wróg", którego owe grupy faktycznie \
zagrożenie ze strony którego wyolbrzymiają, w rzeczywistości istnieje, w przeciwieństwie do
słonego wroga", którym zajmiemy się później. Ponadto prowokowanie wroga poprzez ogla
„niebezpiecznych zamiarów" może mieć efekt „samospełniającej się przepowiedni": „wróg" i
tym sposobem stanie się faktycznie tak niebezpieczny dla grupy, jak go o to początkowo osi
G.W. Allport, Personality. A Psychological Interpretałion, New York 1937, rozdz. 7. Max Weber
by) p socjologiem, który zwrócił uwagę na ten typ rozwoju. Por. np. jego rozróżnienie pomiędzy
tymi, którzy?] lityki i tymi, którzy żyją „dla" polityki; przy czym ci pierwsi są organizacyjnie
zachowawczy. Dla i struktury mogą posunąć się do poparcia radykalnej zmiany funkcji
organizacji. Por M. Weber, 1 zawód i powołanie, tłum. A Kopacki, P. Dybel, [w: J Polityka jako
zawód i powołanie, Kraków 1998, s 4 R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna,
tłum. E. Morawska, J. Weńenstein-Ż wa 1982, rozdz. 5, s. 169-183.
Ch.I. Barnard, Funkcje kierownicze, Kraków-Warszawa 1997, s. 114. Zob. S.M. Lipset,
Agrarian Socialism, Berkeley 1950.
Przypominają się w tym miejscu odkrycia psychoanalizy, iż utrata obiektu nienawiści może i
konsekwencje dla osobowości jak utrata przedmiotu miłości.
LA. Cos iM i grupami zewnętrznymi a struktura grupowa
257
go. Kouj
)otrzi
niewri
aledwie
ftrto byłoby podjąć badania nad ewolucją grup konfliktu z tej perspektywy. Należałoby
skierować 5 na grupy, które osiągnęły swój pierwotny cel bądź w związku z własnym
zwycięstwem, bądź i zmian społecznych, które zaistniały bez ich udziału, doprowadzając do
realizacji celów, o ja-W. Allpd oczątkowo walczyły. Zadanie badawcze stanowiłoby odkrycie
powodów, dla których część owych lierwota uniknęła, podczas gdy inne odniosły sukces w
poszukiwaniu nowych „obiektów nienawiści", po-e istniąi Mcych im się utrzymać.
itycznei Ke „poszukiwanie zewnętrznego wroga" (bądź wyolbrzymianie zagrożenia, jakie
stwarza rze-umentij Histy wróg) służy nie tylko utrzymaniu struktury grupy, ale również
wzmocnieniu jej spójności, ię grupi mieńcie zagrożenia rozprężeniem energii bądź konfliktami
wewnętrznymi. Ostrość zewnętrznego ;ię celd Btu ożywia czujność członków i albo godzi
rozbieżne tendencje, albo prowadzi do wspólnego kalania grupy przeciwko dysydentom.
jhstępstwem „poszukiwania zewnętrznego wroga" jest poszukiwanie wroga wewnętrznego, gdy
o sztywnej strukturze doznają porażki bądź spotkają się z niespodziewanym wzrostem zagroże-
Iwnętrznego.
Krupy starają się zaprzeczać, że porażki w konfliktach z grupami zewnętrznymi mogą wynikać
wroga, ponieważ tym samym przyznałyby się do własnej słabości. Stąd zwracają się w stronę ih
szeregów w poszukiwaniu „dysydenta", który zaburza jedność i utrudnia wspólne działania ;o
wrogowi. (Zwróćmy uwagę na reakcję przeciwko mienszewikom, trockistom i bucharinistom
bolszewickiej). W społecznościach, gdzie sztywność struktury hamuje konflikty realistyczne,
trwała tendencja tłumaczenia porażki w walce w terminach „zdrady" wewnętrznej. Mit „noża :h"
wykorzystywany był przez niemieckich nacjonalistów po I wojnie światowej; pojawił się w
wyjaśnieniach przez rząd Vichy porażki Francji na początku II wojny światowej. Stanowi
mechanizmu „kozła ofiarnego": mimo iż porażka spowodowana została przez siły zewnętrzne, ia
reakcja, jaką wyzwoliła, ukierunkowana zostaje na poszukiwanie przedmiotu nienawiści grupy.
Ci spośród członków grupy, którzy muszą ponieść ciężar wystąpienia w roli kozła i, poprzez swe
poświęcenie oczyszczają grupę z doznanej porażki, i tym sposobem odtwarza-ipową solidarność:
lojalni członkowie zostają utwierdzeni w przekonaniu, że grupa jako całość ?niosła porażki, a
jedynie niektórzy jej „zdrajcy"; ponadto mogą utwierdzać się w swej prawości, leząc się w
działaniach przeciwko „zdrajcom". W grupach konfliktu ten sam mechanizm działa ?iesieniu do
ciągłego dążenia do oczyszczenia, mianowicie „jednoczenie się" grupy przeciwko pieniu"
wewnętrznemu.
Jdwany wróg wewnętrzny, podobnie jak wywołany wróg zewnętrzny, może istnieć w rzeczywi-
może być dysydentem, który nie aprobował pewnych aspektów życia grupy bądź jej działań,
uważa się za potencjalnego renegata lub heretyka. Jednak wróg wewnętrzny może również
„znaleziony", może po prostu zostać wymyślony dla wywołania poprzez wspólną w stosunku do
iwiść poczucia solidarności, jakiego grupa bardzo potrzebuje.
izm ów może również działać w poszukiwaniach wroga zewnętrznego: może on zostać wy-
wcelu rozbudzenia poczucia solidarności społecznej. Twierdzenie W.I. Thomasa, mówiące, że
[lidzie definiują pewne sytuacje jako rzeczywiste, to mają one rzeczywiste konsekwencje", odno-
się do wymyślania wroga nawet bardziej bezpośrednio aniżeli do poszukiwania rzeczywistego ft
Jeśli ludzie definiują zagrożenie jako realne, mimo że w rzeczywistości bardzo niewiele bądź nie
usprawiedliwia takiego przekonania, zagrożenie to ma realne konsekwencje - zaś wśród owych
pekencji mieści się wzrost spójności.
Jednakże aspekt mechanizmu kozła ofiarnego, jaki nas tutaj szczególnie interesuje, to typ
wyima-wanego zagrożenia, jaki uosabia kozioł ofiarny. Antysemita usprawiedliwia
prześladowania Żydów, Blując się do żydowskiej potęgi, agresji i żądzy odwetu. „Widzi w
Żydach wszystko, co przyniosło nieszczęście - nie tylko ich społecznych prześladowców, ale
również ich nieuświadomione instynk-

258

LA. Ca
ty" . Rozpowszechnione obawy i strach przez Żydami stanową jeden z kluczowych elementów
zioi nego syndromu antysemickiego. To wyimaginowane zagrożenie prowadzi do
„przegrupowania się" (J grouping") antysemitów poprzez przyłączenie się, jak to miało miejsce
w Niemczech, do rzeczyvra( wspólnoty podobnie myślących osób, bądź też dołączenie, jako to
miało miejsce w Ameryce, do wyi» ginowanej pseudowspóinoty osób o podobnym poczuciu
zagrożenia. Dochodzi tu do powstania ilu rycznej zbiorowości tych, którzy czują się podobnie
„zagrożeni" przez Żydów, i którym w oblicifl dziewanej agresji Żydów nie pozostało nic prócz
wspólnego „zagrożenia".
Pewne rodzaje antysemityzmu, podobnie jak inne formy uprzedzeń, pełnią ważne funkcje ^
sunku do osób cierpiących na „rozgrupowanie" („degrouping"), czyli utratę poczucia spój:
społeczeństwem, którego część stanowią. Antysemityzm dostarcza „narzędzia pseudooriem
obcowanym świecie". „Obcość [Żydów] zapewnia najporęczniejszą formułę radzenia sobie z
społeczeństwa" . Człowiek, który utracił poczucie przynależności do grupy, poprzez ukieru swej
rozproszonej wrogości na określony obiekt, a następnie przypisanie swego poczucia grupie
stanowiącej ów obiekt, stara się znaleźć stały punkt odniesienia w świecie, który inaczej dla
niego sensu.
„Wróg wewnętrzny" może być dostarczany przez system społeczny tak długo, jak wybór ol
zapewniany przez grupę i zinstytucjonalizowany. „Uprzedzenia", jak zauważył Talcott Parsons,
jedynie kierowane przez jednostki przeciwko grupom pełniącym funkcję kozłów ofiarnych, z
łatwością stać się fenomenem postawy grupowej, tj. ulec częściowej instytucjonalizacji. W
kwencji, zamiast spotykać się z niechęcią członków własnej grupy z powodu ulegania upi
jednostka jest karana z powodu braku uprzedzeń" . „Dyskryminacja utrzymuje się nie tylko z
bezpośrednich korzyści odnoszonych przez dyskryminujących, ale również z uwagi na normy
we, legitymizujące dyskryminację" . Istnieją przesłanki wskazujące, że stopień sztywności
społecznej może służyć określeniu stopnia zinstytucjonalizowania demonstracji uprzedzeń wań
dyskryminujących) przeciwko wrogom wewnętrznym. Kilka przykładów posłuży wyjaśi
zagadnienia.
Pisząc tuż przed I wojną światową, Thomas P. Bailey, profesor z Missisipi, wskazywał
pomiędzy strachem przed Czarnymi a systemem pozycji społecznych Południa:
Istotę niewolnictwa ducha można odnaleźć w głęboko zakorzenionych lękach Południa. Polud
obawiają się o bezpieczeństwo swych żon, córek i sióstr; rodzice z Południa obawiają się o c
swych synów. Publicyści z południa obawiają się, iż nadejdą czasy, kiedy ogromne rzesze (
0. Fenichel,Elements ofaPsychoanalytic Theory ofAnti-Semitism, \w.\Anti-Semitism. ASociall
E. Simmel, New York 1946, s. 29.
9 T.W. Adorno, E. Frenkel-Brunswik, D.J. Levinson, R. Nevitt-Sanford, The Authoritarian
PersonoUĄ 1950, s. 622.
Ibidem, s. 619.
" T. Parsons, Religious Perspectives of College Teaching in Sociology and Social Psychology,
NewI s. 40. Obserwatorzy o orientacji psychoanalitycznej (por. L. Lowenthal, N. Guterman,
Prophets ofR dies of Prejudice", t. 5, New York 1950-1951) zwracali uwagę na podobieństwo
strachu przed Żydami| do dobrze znanych objawów parazytofobii (lęku przed pasożytami).
Jednakże antysemityzm możed do wytworzenia się identyfikacji grupowej, co nie dzieje się w
przypadku parazytofobii. Stąd, wpri żenią rozpadem grupy, „strach przed Żydami" czy „strach
przed Czarnymi" jest bardziej funkcjo parazytofobia.
R.K. Merton, Discrimination and the American Creed, [wĄDiscrimination and National Welfan,\
f Tanin
Bscu
t z grupami zewnętrznymi a struktura grupowa
259
\osowama w wyboiach, wywołując tym samym wojnę rasową. Biznesmeni z Południa obawiają
się, że agitacja w sprawie Czarnych zaszkodzi gospodarce bądź zdemoralizuje rynek pracy.
Przedstawiciele wtadz Południa obawiają się zamieszek na tle rasowym, linczowania, dzikiego
okru-cieiistwa i płacenia nie tylko za życzliwe nastawienie Czarnych, ale też za niepokój
wywołany strachem przed tym, co może się zdarzyć .
- i ??
nie badania potwierdziły tę wczesną diagnozę. Frank Tannenbaum pisze: „Południe wyka-i obaw
przed Czarnymi. Nie mam na myśli fizycznego strachu. To nie jest kwestia tchórz-izy odwagi; to
coś głębszego i bardziej fundamentalnego. To strach przed utratą kontroli nad
się wśród wielu Południowców strach przed agresywną przemocą ze strony Czarnych i ważną
funkcję podtrzymywania sztywnego systemu statusowego Południa. Jeżeli Czarny jest zpieczny,
jeżeli stanowi trwałe zagrożenie dla najbardziej intymnego stanu posiadania białego udniowca,
sprawą najwyższej wagi jest „utrzymanie go na właściwym miejscu"; innymi słowy, zadumanie
pozycji i spójności dominującej białej grupy statusowej. Jeśli Czarny stanowi zagrożenie, faczas
wszyscy ci spośród należących do białej grupy, którzy starają się przyjść mu z pomocą, mogą bić
z powodzeniem określeni jako „renegaci" zagrażający istnieniu białej grupy. ?Odnosząc się do
strachu przed małżeństwami mieszanymi i krzyżowania ras, Myrdal zauważa:
I tym, czego Biali naprawdę pragną, jest utrzymanie niższej pozycji Czarnych. Małżeństwa
mieszane same w sobie powodują oburzenie, ponieważ stanowiłyby najlepszy wskaźnik
„równości społecznej", zas gdy w świetle racjonalizacji równość społeczna napotyka opór,
ponieważ doprowadziłaby do

taalżeństw mieszanych
-
:h przed Czarnymi, niebędący pochodną faktycznego zachowania Czarnych, stanowi narzę-
służące utrzymywaniu systemu statusów w stanie nienaruszonym, skupienia wszystkich człon-;j
grupy wokół jej wzorców .
nam wiadomo, to, co zostało tu powiedziane na temat związków pomiędzy sztywnością struk-
iposzukiwaniem wroga, w dalszym ciągu pozostaje kwestią wymagającą szczegółowej
weryfikacji, w poziomem badań nad małymi grupami . Wydaje się to jednak hipotezą wartą
przetestowania. Stąd badania nad partią komunistyczną mogłyby stanowić próbę określenia, do
jakiego stopnia lego typu zewnętrzne zagrożenia dla grupy są obiektywnie realne i, z drugiej
strony, do jakiego topnia członkowie grupy muszą w sposób ciągły „stwarzać" zewnętrzne
zagrożenie (bądź wewnętrz-|jo kozia ofiarnego) celem utrzymania wewnętrznej lojalności.
Podobnie warto byłoby z tej perspektywy zbadać problem wewnętrznej spójności Żydów oraz
in-pch mniejszościowych grup religijnych. Wydaje się, że antysemityzm zwykle prowadzi do
wzrostu wnętrznej solidarności grup żydowskich , może być jednak i tak, że solidarność
społeczna ulega
R Bailey, Race Orthodoay in the South, s. 346-347, cyt. za G. Myrdal, An American Dilemma,
New York
Is. 1356.
ptanenbaum, Darker Phases ofthe South, New York 1924, s. 8-9.

?Myrdal, An American Dilemma, op. cit, s. 591.


. iz ów strach jest jednym z ulubionych narzędzi manipulacji w demagogii Południa, nie wymaga
w tym i|jscii dodatkowego uzasadnienia.
U>. K. Lewin, R. Lippit, An Ezperimental Study ofthe Effect ofDemocratic and Authoritarian
Group ^Meres, „University of Iowa Studies in Child Welfare" 1940, t. 16, nr 3. Wiaj niezwykle
stymulujące obserwacje J.P Sartre'a, Commentary, t. 5,1946, s. 306-316,389-397,522-531.

260
P Ryb
wzmocnieniu przez ciągle podkreślanie zagrożenia antysemityzmem, bez względu na to,
czyrzeczm ście jest obecny bądź też obiektywnie zagraża w jakimś szczególnym momencie.
,M
W zgodzie z powyższymi rozważaniami możemy przeformulować twierdzenie Simmla.
Sztywno zorganizowane grupy konfliktowe mogą w istocie poszukiwać wrogów w przemyślJ
celu lub z nieuświadomionym rezultatem utrzymywania jedności i wewnętrznej spójności. Takie
gfl mogą rzeczywiście dostrzegać zagrożenie zewnętrzne, mimo iż zagrożenie to nie istnieje. Pod
peww mi warunkami, które muszą zostać dopiero odkryte, wyimaginowane zagrożenia pełnią tę
samąJ grującą grupę funkcję co zagrożenia realne.
Wywoływanie wroga zewnętrznego bądź wymyślenie takiego wroga wzmacnia spójność spoleca
zagrożoną od wewnątrz. Podobnie poszukiwanie lub wymyślanie dysydenta wewnętrznego
może^j żyć utrzymaniu struktury zagrożonej z zewnątrz. Mechanizm kozia ofiarnego pojawia się
w szef ności w takich grupach, których struktura powstrzymuje realistyczny konflikt
wewnętrzny.
Istnieje zmienna gradacja pomiędzy wyolbrzymianiem prawdziwego niebezpieczeństwa, ]
ganiem realnego wroga i całkowitym wymyśleniem czynnika zagrożenia.

Paweł Rybicki
Z PODSTAWOWYCH ZAGADNIEŃ GRUPY SPOŁECZNEJ*

Zbiór i grupa
Podstawą istnienia grupy społecznej jest fakt życia zbiorowego. Samo jednak istnienie zbiordi
nie stanowi jeszcze o powstaniu i utrzymywaniu się społecznych ugrupowań. Zbiór oznacza, ia
samym okresie pędzi obok siebie życie wielość podobnych do siebie osobników; mówiąc o
grupiąi dzamy natomiast nie tylko współistnienie zbioru ludzi, lecz zakładamy także, że między
tp zachodzą określone procesy życia społecznego, chociażby w postaci najogólniejszych przejai
sunkowania człowieka do człowieka. Toteż nie każde zjawisko, które na zewnątrz przedstaw^
zbiór ludzi, jest przez to samo ugrupowaniem społecznym. Kiedy patrzymy na przecho masę
przechodniów, przesuwa się przed nami mnogość ludzi, zebranych na niewielkim i strzeni, i
wrażenie zbioru jest nam dane. Brak nam jednak przekonania, że ludzi tych tączyji wewnętrzny
związek i stąd ta masa nie posiada dla nas charakteru społeczności. Me jest jiiij gtfy\aącyń\
oaaziMe przećhotonow skupi jaWs riieszczęsńwy wypadek na uficy, a zw się złączą, dając
wyraz litości czy oburzeniu, niosąc pomoc czy karząc sprawcę zdarzenia 1 tak powstaje, chociaż
po kilku chwilach się rozproszy, w krótkim swym istnieniu nie \ już tylko jako szereg
oddzielnych jednostek, lecz jako pewna całość, złączona wspólnym!
: Fragm. P. Rybicki, Struktura społecznego świata, Warszawa 1979.
R Rybi
owych zagadnień grupy społecznej
261
rzecz1
ołec.
»że
cze
rzyci
Izi
podsycająca się przez wzajemne oddziaływanie, znajdująca wyraz we wspólnej postawie lub we
dokonanym czynie.
Fodróżnieniu od zbioru ludzi, określonego tylko przez warunki zewnętrzne (wspólność
przebywa-danym czasie, na pewnym odcinku przestrzeni), zbiór zespolony wzajemnym
wewnętrznym usto-iem jego członków nazywamy grupą społeczną. Gdy zatem, w
przeciwieństwie do luźnej masy tóów ulicznych, tłum zebrany dzięki jakiemuś nadzwyczajnemu
zdarzeniu, skupiony naokół lub przywódcy uznajemy za grupę społeczną, taką właśnie łączność
należących do zbioru ludzi wtedy na myśli. W rzeczywistości nieraz niełatwo jest jednak
określić, kiedy mamy przed sobą nietworzący jeszcze żadnej społeczności, a kiedy już zaczyna
się istnienie grupy. W ugru-:h krótkotrwałych istnienie stosunku między zebranymi ludźmi, ich
wewnętrzne zespolenie jest jasno widoczne i dostatecznie wyraźne.
istnienie grupy społecznej można stwierdzić o wiele łatwiej i pewniej wtedy, kiedy zbiór trwałe i
określone związki. Takim zbiorem, którego charakter społeczny występuje wyrazi-t rodzina. A
więc najpierw rodzina w znaczeniu najciaśniejszym, złożona z rodziców i dzieci -odgrywa
przeważającą rolę w nowożytnych społeczeństwach europejskich. Przedstawia ona wwanie
niewielkiej liczby jednostek, które łączy ze sobą kilka typowych związków: stosunek ro-
U»nu'ędzy sobą, stosunek rodziców do dzieci i dzieci do rodziców, wreszcie stosunki między ro-
(istwem. Stosunki te nie mają charakteru identycznego w poszczególnych rodzinach, wszelkie
ich wy stanowią jednak indywidualne odchylenia i odmiany w granicach ujętych przez naturalne
węzła rodzinnego oraz odpowiadające mu urządzenia stale i powszechnie obowiązujące w da-
twisku kulturalnym. W rodzinach tworzących liczniejsze ugrupowania krewnych (rzymskiej, iej,
poludniowosłowiańskiej) związki pomiędzy członkami grupy rodzinnej są liczniejsze i bar-
ińomplikowane, odpowiednio do większego zróżnicowania w samych związkach
pokrewieństwa, rugiej strony, liczebność ugrupowania nie musi jednak wpływać na rozmaitość
tych węzłów, które ?ów ugrupowania zespalają ze sobą. W zawiązanym dla jakiegoś specjalnego
celu stowarzysze-piociażby liczebnie większym, wszystkie lub prawie wszystkie relacje między
członkami grupy Mbyć tego samego typu.
Związki między ludźmi jako istotami świadomymi, tego pokroju co wspomniane już wzajemne
związki Łów rodziny, określamy jako stosunki społeczne. Stosunki społeczne, których istnienie
zauważy-ff grupach, nie są zjawiskiem społecznym najprostszym. W każdym stosunku można
jako jego ele-pRyróżnić czynność jednostki ludzkiej, zwróconą ku innej czy ku innym
jednostkom. W pojęciu społecznego mieści się już natomiast wzajemne odniesienie się do siebie
dwóch przynaj-ijednostek ludzkich; przy czym wzajemność nie oznacza bynajmniej, by
ustosunkowanie obu ubyło to samo, lecz tylko to, że ustosunkowanie obu osób do siebie
pozostaje we wzajemnej zależ-KŚci. Stosunki społeczne nie przedstawiają się w różnych
grupach jednakowo. W niektórych grupach Minki te opierają się na ustawicznej bezpośredniej
styczności członków grupy, jak to jest w rodzinie iwniektórych mniej licznych
stowarzyszeniach. W innych grupach, w szczególności liczebnie wiel-I, podłożem stosunków są
natomiast styczności wtórne; występuje tu konieczny element pośred-Ktwa w stosunkach między
członkami społeczności, przy czym czynnikiem pośrednictwa są bądź mk, bądź rzeczy, bądź
wreszcie wartości idealne.
H każdy jednak fakt stosunku społecznego między ludźmi tworzy grupę społeczną. W życiu
cofanym raz po raz ustosunkowujemy się do innych ludzi bez świadomości, że stanowimy z nimi
jłiekolwiek ugrupowanie odrębne. Stosunek dwu lub więcej ludzi, oparty na sympatii, niechęci,
zain-(Bowaniu lub potrzebie, może trwać długo, może znajdować wyraz nie tylko w żywionych
przez nich Buciach i sądach, ale i w działaniach, a pomimo tego grupa społeczna jeszcze nie
powstaje. Charak-ptycznym przykładem mogą być właśnie w przeciwieństwie do wspomnianych
rodzin, tego typu, co pęka lub poludniowoslowiańska, zbiory krewnych dalszych w
nowoczesnych społeczeństwach eu-
262
R Ryi
ropejskich. Zazwyczaj krewni ci utrzymują między sobą pewne stosunki, jednak najczęściej o i
ści grupowej nie może już być mowy. Ażeby bowiem istniała grupa społeczna, nie wystarcza
peu stosunków w obrębie danego zbioru ludzi, lecz nadto musi być jeszcze pewne wspólne
ustosun się wszystkich do ich związku jako osobnej całości. Niekiedy ustosunkowanie takie
znajduje i wspólnym odniesieniu się wszystkich do jednej osoby; taki charakter ma w rodzinie
typu patr nego stosunek wszystkich członków grupy do głowy rodziny. W innych przypadkach
dobitniej ^ je wspólne ustosunkowanie wszystkich do rzeczy stanowiących własność grupy, lub
też do szcz jej właściwych innych wartości. Jakikolwiek zresztą jest wyraz tego ustosunkowania
- grupa i dopiero wtedy, gdy zbiór ludzi nie tylko łączą luźne poszczególne stosunki, lecz gdy
sami ucz zbioru czują i ujmują się w zakresie tych stosunków jako odrębna całość.
Uświadomiona tak przez członków zbioru grupa przedstawia osobną jedność w świecie lud
działań. Toteż istnienie grupy uwydatnia się przede wszystkim w aktach i czynach, których pod*
dem ich znaczenia nie odnosimy do poszczególnych (chociażby wszystkich nawet) jednostek i
cych do grupy, lecz do niej samej jako do osobnego podmiotu działania. Oczywiście wypada (
pilnie odróżniać działanie grupy od takich samych czy podobnych czynności, wykonywanych{
członków grupy. Jeżeli na wsi w porze żniw wszyscy lub przeważająca liczba mieszkańców sp
pole i tam oddaje się pracy żniwiarskiej, jest to wspólna czynność poszczególnych jednostek, j
leżnych do grupy wiejskiej, której jednak nie ma potrzeby uznawać za osobną działalność grup
czej już rzecz się przedstawia, kiedy mieszkańcy wsi zgromadzą się na wspólne zebranie i tam!
podejmą jakąś uchwalę lub gromadzkie postanowienie. Uchwała taka nie da się odnieść do poszi
nych ludzi i nie ma w ogóle znaczenia, jeśli nie uznamy trwałego lub przejściowego zespoleniap
liczby jednostek w osobną jedność grupy społecznej. Rada rodzinna, która na swych zebr, ważą i
rozstrzyga obchodzące całość rodziny sprawy, każde stowarzyszenie podejmujące i stanowienia i
uchwały, państwo, określające swój stosunek do własnych obywateli lub do iiui państwowych,
dają nam powszechnie znane przykłady działalności grupy. W niektórych i niach, zwłaszcza
liczebnie niewielkich, w czynnościach grupy uczestniczą zazwyczaj wszyscyją kowie. W
grupach o wielkiej liczebności natomiast czynności grupy bywają często spełniane p
przedstawicieli czy funkcjonariuszy i przybierają niekiedy przy tym charakter działań dokonjn
przez jednostki. Lecz oceniając te działania, rozumiemy, że jednostki, które je spełniają, rep/
grupę i że czynności ich o tyle mają znaczenie, o ile uważane są za właściwy wyraz stanowiska;
Jedną z najważniejszych czynności grupy jest stanowienie norm postępowania, które i wiązywać
członków ugrupowania. Ta czynność odgrywa wielką rolę, zwłaszcza w grupach dlu, łych. Są
natomiast inne grupy, w których działanie grupowe przybiera charakter całkiem o
pozanormatywnych i spontanicznych wystąpień. Tak działa tłum rewolucyjny, który zdo nie lub
niszczy pałac władcy. Kiedy w kole towarzyskim zespolonym wspólnością nastroju i i wytwarza
się to, co nazywamy zabawą, widzimy w tym także czynność grupy, chociaż t między
działaniami jednostek a działaniem zbiorowości społecznej wydaje się trudniej uclffl można
określić jako czynność grupy to wszystko, co nie ma piętna czynu indywidualnego sjx przez
jednostkę, a co nie jest także tylko szeregiem podobnych działań indywidualnych. I jest
czynnością grupy to, co ma charakter jednego i pozainóywióva)nego działania.
Jednolite wystąpienia grupy, działania, których ona dokonuje, atmosfera, którą tworzy, że grupę
jako osobną całość ujmują nie tylko przynależne do niej jednostki, lecz także pozu osobnicy i
ugrupowania, o ile tylko stykają się z jej działalnością. Działacz polityczny i czynienia z obcą
sobie partią (polityczną, może pozostawać w różnym stosunku doposzczeA
tT^'J dZialmie SW°JeP°UtyCZne St0SUJe d0 PartiiJ'ak0 d0 ilości odrębne j? ktory podejmuje
pracę w klasie szkolnej, fa, siem^o z «««^*L
Yhw 1 yja fa Afe g* soYAe zescota uczm&w. Tym batdriej *
owych zagadnień grupy społecznej
263
frupy- dwu plemion, dwu miast, dwu stowarzyszeń - każde ugrupowanie nie zwraca się poszcze-
do szeregu jednostek, należących do drugiej zbiorowości, lecz ujmuje tę zbiorowość jako jed-: w
swoim postępowaniu i działaniu. Jako takie jedności grupy przeciwdziałają sobie i zwalczają ą,
albo też współdziałają ze sobą i łączą się w nowe ugrupowania społeczne.
Cłarakter grupy
({śniliśmy w pojęciu grupy (zgodnie z przeważnie ustalonymi w socjologii pojęciami) trzy
elementy: it zbioru ludzkiego, b) element stosunku (-ów) społecznego (-nych) łączącego (-cych)
uczest-zbioru, c) uświadomioną sobie przez uczestników zbioru jedność grupy, która wyraża się
w gru-czynnościach o pozaindywidualnym charakterze. Za pomocą tych elementów określone
poję-ipyjest bardzo rozległe. W jego zakresie mieści się tak dobrze ród, plemię, naród, jak gmina
liowa, towarzystwo naukowe, klasa szkolna, tłum rewolucyjny - słowem wszelka zbiorowość
;na, mała czy wielka, jaką można tylko spotkać w życiu. Używając też pojęcia grupy, socjologia
sądzą w niczym bliższych cech danej zbiorowości i celowo posługuje się pojęciem najszer-
obejmującym wszelkie zbiorowości życia społecznego.
ffeżdy z trzech elementów wymienionych ma dla teorii grup społecznych doniosłe znaczenie.
Kwe-^zbioru jako niezbędnego substratu zjawiska społecznego jest bardzo ważna; przy tym
zbiór ozna-mnogość osobników, która może, lecz nie musi być przestrzennie wydzielona od
innych osobników r. To, że zbiory, które dzięki powstałym układom stosunków społecznych
oraz wytworzonemu iiu jedności stają się grupami, mogą być bardzo różne, łatwo uchwycić;
chociażby olbrzymie w liczebności zbiorów nasuwają się nam w jakimkolwiek zestawieniu grup
społecznych. Zna-tej różności zbiorów uwydatnia się atoli dopiero w związku z ujęciami
klasyfikacyjnymi i dalszy-
ieniami teorii grup społecznych.
do dwu dalszych elementów - stosunku społecznego i odrębnej jedności grupy - są one obydwa
ilenia grupy równie zasadnicze i charakterystyczne, jakkolwiek ich przejawy nie w każdej
występują z jednakową wyrazistością. Na ugrupowaniach liczebnie mniejszych wyciskają czę-
|DĆ piętno przede wszystkim bezpośrednie stosunki członków między sobą. Jednolity zaś
charak-ipy wyraża się niekiedy raczej w jej atmosferze i wynikających z doboru indywidualności
rysach duchowej, aniżeli w ściśle określonych wystawieniach. Przeciwnie, w grupach liczebnie
wiel-iki działaniom przez nie spełnianym i posiadanym przez nie szczególnym właściwościom,
zbio-symbolom, zwierzchnictwu, grupa wyraźnie przedstawia się jako jedność tak swoim
członkom, jednostkom i ugrupowaniom. Natomiast bardzo zazwyczaj skomplikowana sieć
stosunków, łączą członków wielkiej grupy, ujawnia się dopiero drogą refleksji i analizy.
lwiek jednak element grupy wysuwa się na plan pierwszy w konkretnym przypadku, zagad-
stosunku społecznego jako właściwego źródła społeczności pozostaje jednym z najbardziej za-
;ych zagadnień wstępnych we wszelkim rozważaniu grup społecznych, wyprzedzających pro-
klasyfikacji i teorii szczegółowej. Obserwacja potocznego życia społecznego poucza, że stosunki
iędzy ludami tak w grupach, jak i poza ugrupowaniami mogą mieć treść bardzo rozmaitą. Lecz
właś-? dlatego nasuwa się pytanie, czy stosunki społeczne, a w szczególności stosunki, dzięki
którym późniejsze zbiory ludzi - gromada ludzi na ulicy, mieszkańcy danego terytorium, zbiór
jednostek plnego pochodzenia biologicznego - stają się grupą społeczną, są zawsze tym samym
rodzajowo priskiem o specyficznym tylko zabarwieniu treściowym, czy też są różne w różnych
przypadkach Hzym w takim razie ta zasadnicza różność polega.
I Odpowiedź na pytanie tak postawione zdają się dawać niektóre klasyfikacje grup społecznych.
Gdy
ae Maunier w swych Essais sur les groupements sociaux wyróżnia grupy oparte na pokrewień-
K sąsiedztwie terytorialnym (wspólnocie terytorialnej) i (wspólnej) działalności, jest to jakby po-
264
RI
dział oparty na rozróżnieniu głównych typów stosunków między ludźmi. Wnikając jednak bliżę
klasyfikację, przekonujemy się, że wskazuje ona raczej czynniki, dzięki którym powstają
stosunki i) tują się ugrupowania, aniżeli różność rodzajowa samych stosunków. Bo przecież
stosunek wzą sympatii, czy stosunek wzajemnej pomocy lub współpracy może istnieć tak samo
w grupie 1 jak sąsiadów, jak i w jakimkolwiek groupement de l'activite i trudno by zdefiniować
wyłączność j gokolwiek stosunku społecznego dla któregokolwiek z tych ugrupowań.
Głębiej w istotę stosunków społecznych wnika podział taki, jak dane przez Durkheima rozróz nie
grup opartych na solidarności mechanicznej i grup opartych na solidarności organicznej. I tu
nakjest wskazana nie tyle różność stosunku społecznego, ile raczej dwa różne źródła jednego ty
ska ujętego jako fundament grupy - solidarności społecznej. Rzecz inna, że ta solidarność nie zd
się jednym i tym samym w obu przypadkach.
Istnieje jednak rozróżnienie stosunków między ludźmi znane w teorii i znane w życiu prakti
nym, które rozumieć można jako wskazanie dwóch różnych rodzajów stosunku społecznego.
Rozp nienie to odnajduje się już na drodze analizy najprostszego społecznego procesu, procesu
zbliier jednostki ludzkiej do drugiej jednostki. Człowiek, zbliżając się do drugiego człowieka,
może czynit z potrzeby towarzystwa, na podstawie pewnego pociągu do drugiej osoby,
wywołanego chociażby^ wnętrznym wyglądem, na podstawie sympatii. Inny charakter ma
natomiast zbliżenie sieje która nie mogąc podołać w wykonaniu jakiejkolwiek trudniejszej
czynności, chociażby z za fizycznej, zwraca się do drugiej jednostki o pomoc i współdziałanie.
Różnica, która uwydatnia się^ dwu tych czynnościach społecznych, nie jest przy tym tylko
różnicą motywu, który w jednym i i przypadku skłania jednostkę do zbliżenia się do drugiej
jednostki, lecz przedstawia różnośćj rodzaju ustosunkowania człowieka do człowieka.
Wszystkie zjawiska ustosunkowania człowieka do człowieka i wszystkie stosunki i można
podzielić zgodnie z tym rozróżnieniem na dwa rodzaje: stosunki społeczno-osobowel ki, których
zawartość stanowią odniesienia się ludzi do ludzi jako „wartości społecznych"! terminologii
Znanieckiego). Stosunki społeczno-rzeczowe to takie, które zawierają jako kon ment odniesienie
się osób uczestniczących do jakichkolwiek wartości pozaosobowych, ] nych i które przychodzą
dopiero na podstawie tego elementu do skutku. Wartości te nie i wartościami materialnym; mogą
to być tak samo wartości idealne, należące do sfery religii, i poznania.
Stosunki społeczne pierwszego rodzaju (osobowe) są więzią wyraźnie zespalającą niektÓKĄ
powania. Charakterystycznym przykładem grup opartych na stosunkach osobowych (pnewńmk
wyłącznie) są zespoły przyjacielskie i koleżeńskie; należą tu także różne koła towarzyskie, odp
nie skupionych ugrupowań z okresu wakacyjnego aż po grupy towarzyskie, utrzymujące s całego
systemu zwyczajów i obyczajów. Jako przykład grupy o zupełnie przeciwnym ch na wymienić
towarzystwo handlowe. Tu więzią zespalającą ludzi nie są uczucia o pokrojiU zainteresowania,
nie są upodobania dotyczące osobowości, lecz wzgląd na wartości« re sami uczestnicy grupy
przyjmują za cel naczelny działania zespołowego. Gdyby śk ekonomistów-socjologów
dopatrywać się w rynku rysów ugrupowania społecznego, znaleil ny przykład układu
społecznego, opartego na rzeczowych stosunkach. W obrębie rynkus
\. ^oswtM^ótc stanową o \sta\en\u socja\nyrc\ Tyrtoi, występują o tyte, o"^
^coAaTC7^ft\v\\R\vcoAax,\VsŁ\.a\\A^a.sv%^iaVei™śd«
tej podaży i popytu.
Liczba ugrupowań oparta na stosunkach o charakterze rzeczowym jest bardzo wieBah cza się
bynajmniej do dziedziny życia gospodarczego. Niewątpliwie stosunki takie, jakie "
ekonomiczne, noszą szczególnie wyraźne piętno „rzeczowości" i podobne znamię mająt
podstawowych zagadnień grupy społecznej
265
tąj mierze wyrastające z tych stosunków ugrupowania. Ale rzeczowość w przyjętym tu
znaczeniu ipuje tylko wtedy, gdy chodzi o wartości ekonomiczne, lecz w ogóle tam wszędzie,
gdzie sto-między ludźmi mają jako podstawę jakiegokolwiek rodzaju ustosunkowania tych ludzi
do innych, i grupy ludzi, przedmiotów. Cechę rzeczowości mają stosunki, jakie zachodzą między
uczo-których zainteresowania i badania dotyczące jednego przedmiotu łączą, skłaniają do
wymiany i wyników naukowych i skupiają w naukowe zrzeszenia. Grupa techników pracujących
nad jem sieci komunikacyjnej, klub sportowy zespolony wspólną członkom chęcią osiągnięcia
ici fizycznej tworzą podobne przykłady stowarzyszeń, w których element rzeczowy stanowi we
dla stosunków społecznych. Wiemy zaś, jak stosunek do wartości religijnych jest substratem
Majenia wielu bardzo ważnych grup społecznych.

KULTURA
Emile Durkheim
CO TO JEST FAKT SPOŁECZNY?*
Zanim rozpoczniemy poszukiwanie metody, która nadawałaby się najlepiej do badania faktóffj
łecznych, powinniśmy wiedzieć, jakie to fakty są nazywane w ten sposób.
Postawienie tego pytania jest tym bardziej konieczne, że określenia tego używa się bez ścisłości.
Stosuje sieje potocznie dla oznaczenia niemal wszystkich zjawisk, zachodzących w
społeczeństwa, jeśli tylko są one dostatecznie powszechne, aby budzić społeczne zainta Można
jednak powiedzieć, iż pod tym względem nie ma wydarzeń ludzkich, które nie mogłyby nazwane
społecznymi. Każda jednostka pije, je, rozumuje, społeczeństwo zaś jest ze wszech
interesowane, aby czynności te były wykonywane regularnie. Gdyby więc te fakty były spol
socjologia nie miałaby swojego własnego przedmiotu, a jej zakres zachodziłby na zakresy
biologiii chologii.
Jednakże w każdym społeczeństwie jest określona grupa zjawisk, odznaczających się które
wyraźnie różnią je od zjawisk badanych przez inne nauki przyrodnicze.
Kiedy wypełniam swoje zadanie brata, małżonka czy obywatela, kiedy wywiązuję się z
zobowiązań - dopełniam obowiązków, które zostały wyznaczone niezależnie ode mnie i moich w
prawie i obyczajach. Nawet wtedy, gdy są one zgodne z moimi własnymi uczuciami i ode; jako
swą rzeczywistość wewnętrzną, nie przestają być one rzeczywistością obiektywną, nie ja je
stworzyłem, a jedynie przyswoiłem je sobie poprzez wychowanie. Ileż to zresztą my
szczegółowo swoich zobowiązań i, aby je poznać, musimy zasięgać porady w kodeksie
autorytatywnych interpretatorów? Tak samo wierny, przychodząc na świat, znajduje wii tyki
życia religijnego w pełni uformowane; skoro istniały one przed nim, to znaczy, nim. System
znaków, jakim posługuję się, aby wyrazić swe myśli; system monetarny, z j; stam, aby płacić
swe długi; środki kredytu, jakich używam w swoich stosunkach handlowych; jakich trzymam się
przy wykonywaniu zawodu itd., itd. - funkcjonują niezależnie od uż; z nich robię.
Jakiegokolwiek członka społeczeństwa weźmiemy pod uwagę, o każdym powtórzyć to samo.
Oto więc sposoby działania, myślenia i odczuwania, posiadające tę właściwość egzystowania na
zewnątrz świadomości indywidualnych.
Te typy postępowania lub myślenia są nie tylko zewnętrzne wobec jednostki; zawdzige swoje
istnienie imperatywnej i przemożnej siłę, przez co narzucają się jednostce czy chce« czynie chce.
Bez wątpienia wtedy, gdy podporządkowuję się owej siłę z własnej woli,prz; niepotrzebnym -
nie daje się odczuć lub jest odczuwalny tylko w niewielkim stopniu. Nit jest cechą istotną tych
faktów, czego dowodem to, że daje o sobie znać natychmiast, jeśli opierać. Gdybym spróbował
pogwałcić przepisy prawa, działałyby one przeciwko mnie w taj
* ?Ta%m. t.T>wrYhe™, Zasady metody socjologicznej, przetóad i. Szacki, Warszawa 1979.
'ibjest fakt społeczny?
267
)WSi
ami, ycji
IOW
i je
tyczyn mój udaremnić, jeżeli nie został jeszcze popełniony; ażeby go anulować i przywrócić
wszystko tonu normalnego, jeżeli czyn został już popełniony, ale da się naprawić; albo też,
ażeby zmusić No ekspiacji, jeżeli nie można mojego czynu naprawić inaczej. Czy chodzi o
maksymy czysto Une? Świadomość publiczna powściąga wszelkie akty, skierowane przeciwko
sobie, za pomocą nad-ą jaki roztacza nad postępowaniem obywateli, oraz specjalnych kar, jakie
ma do swej dyspozycji. uycłi przypadkach przymus jest mniej gwałtowny, ale nie przestaje
istnieć. Jeśli nie podporząd-jc się konwenansom światowym, jeśli w swoim stroju nie
uwzględniam zwyczajów przestrzega-iffmoim kraju i mojej klasie, śmiech, jaki wywołuję,
izolacja, wjakiej się znajduję, dadzą - acz ładniejszy sposób - te same skutki, co kara we
właściwym tego słowa znaczeniu. Zresztą przyjąć jedynie pośrednim, okazuje się nie mniej
skuteczny. Nie jestem obowiązany rozmawiać moimi rodakami po francusku ani korzystać z
prawnych środków płatniczych, ale nie jest możliwym postępował inaczej. Gdybym próbował
uchylić się od tej konieczności, usiłowanie to zakoń-iysię żałosną porażką. Jako
przemysłowcowi nikt nie zabrania mi pracować za pomocą techniki z innego stulecia, ale - jeśli
będę tak robił - czeka mnie niezawodnie krach. Nawet wtedy, gdy 'lic się od owych reguł i z
powodzeniem je pogwałcić, nigdy nie może się obyć bez walki Nawet ostatecznie
przezwyciężone, dają odczuwać swą przymuszającą siłę w oporze, jaki nam Nie ma
najszczęśliwszego nawet nowatora, którego przedsięwzięcie nie napotykałoby tego opozycji.
więc szereg faktów, odznaczających się bardzo szczególnymi cechami: polegają one na sposo-
sdzialania, myślenia i odczuwania, zewnętrznych wobec jednostki, a zawdzięczających swoje
ist-potedze przymusu, za którego pomocą jednostce się narzucają. Nie można ich tedy mieszać
ani mi organicznymi, gdyż polegają na wyobrażeniach i działaniach, ani ze zjawiskami psy-
Bnymi, które istnieją wyłącznie w świadomości indywidualnej i dzięki niej. Stanowią one zatem
?gatunek faktów i dla nich właśnie należy zarezerwować określenie: fakty społeczne. Pasuje ono
inicli, ponieważ jasne jest, iż - nie mając za swój substrat jednostki - nie mogą mieć innego
podłoża izeństwo: czy to społeczeństwo polityczne w jego całokształcie, czy to któraś z grup
cząstko-z jakich się ono składa: wyznanie religijne, szkoła polityczna czy literacka, korporacja
zawodowa I drugiej strony, określenie „społeczny" odpowiada wyłącznie tej klasie faktów, gdyż
słowo to ma pony sens jedynie pod warunkiem, że oznacza zjawiska nienależące do żadnej
kategorii faktów, fczostaiyjuż ustalone i nazwane. Pakty społeczne są więc właściwą dziedziną
socjologii. To prawie słowo przymus, za pomocą którego je definiujemy, gotowe odstraszyć
gorliwych stronników ab-ktoego indywidualizmu. Ponieważ wierzą oni w doskonałą autonomię
jednostki, zdaje się im, że etą/e ona pomniejszona zawsze wtedy, gdy daje się jednostce odczuć,
iż nie zależy ona tylko od |b samej, Wszelako nie da się już zaprzeczyć, że większość naszych
idei i skłonności nie została mm wypracowana, Jęcz przyszła do nas z zewnątrz. Nie mogła
przeniknąć w nas inaczej, jak itosic narzucając. Definicja nasza nie znaczy niczego innego.
Wiadomo zresztą, iż przymus społeczne musi wykluczać indywidualnej osobowości.
ftnieważ wszystkie przykłady, jakie przytoczyliśmy (normy prawne, moralne, dogmaty religijne,
Imyfinansowe itd.), polegają na ustalonych wierzeniach i praktykach, można byłoby na tej
podsta-Hzić, iż fakt społeczny ma miejsce jedynie tam, gdzie istnieje określona organizacja. Są
jednak ?(fakty, które - nie mając form tak skrystalizowanych - posiadają zarówno taką samą
obiektyw-fcjak i taki sam przemożny wpływ na jednostkę. To właśnie nazywa się prądami
społecznymi. Tak ?wielkie porywy entuzjazmu, zgorszenia czy litości, wytwarzające się w
jakimś zgromadzeniu, nie ?początku w żadnej z jednostkowych świadomości. Przychodzą one
do każdego z nas od zewnątrz wstanie nas ogarniać wbrew naszej woli. Poddając się im bez
zastrzeżeń, można niewątpliwie
?mówimy poza tym, że wszelki przymus jest normalny. Powrócimy do tego nieco dalej.
268

E. Durkhe

sprawić, że nie będzie się odczuwać nacisku, jaki na nas wywierają. Ale uwydatnia się on wtedd
staramy się stawiać opór. Niechaj jednostka spróbuje przeciwstawić się jednej z owych manifesfl
zbiorowych, a uczucia, których się wypiera, obrócą się przeciwko niej. Otóż, jeśli ta sita
zewnętrza przymusu ujawnia się tak wydatnie w przypadkach oporu, to istnieje ona również, acz
nie uświadaii na sobie przez jednostki, w przypadkach przeciwnych. Ulegając złudzeniu,
wierzymy, że to, conara się nam z zewnątrz, zostało stworzone przez nas samych. Wszelako
uległość, z jaką poz1 prowadzić, maskuje tylko doznane pchnięcie, bynajmniej go nie
likwidując. Tak samo po' przestaje ważyć, choć jego ciężaru zupełnie nie odczuwamy. Nawet
wtedy, gdy żywiołowo ws] liśmy w wytworzeniu stanu emocji zbiorowej, doznane przez nas
wrażenie jest zgoła inne ani jakiego moglibyśmy doświadczyć w pojedynkę. Dlatego też, kiedy
zgromadzenie ulegto już rozproa niu, wpływy społeczne przestały na nas działać i znaleźliśmy
się sam na sam ze sobą, przebyte szenia wydają się nam czymś obcym i nie możemy siebie w
nich rozpoznać. Spostrzegamy nie stworzyliśmy ich, ale ulegliśmy im. Zdarza się nawet, że są
one do tego stopnia sprzecznej naturą, że nas przerażają. W taki to sposób jednostki w
większości wcale nieagresywne mogą czone w tłumie - dać się wciągnąć do aktów okrucieństwa.
To, co mówimy o tych przejściowych chach, stosuje się w równej mierze do trwalszych poruszeń
opinii, jakie nieustannie mają wokół nas: już to na skalę całego społeczeństwa, już to na skalę
bardziej ograniczoną - w religijnych, politycznych, literackich, artystycznych itd.
Można zresztą potwierdzić tę definicję faktu społecznego za pomocą charakterystycznegod
czenia. Wystarczy w tym celu przyjrzeć się sposobowi wychowywania dzieci. Jeśli rozpatruje
stronnie fakty, uderza w oczy, że wszelkie wychowanie polega na ciągłym wysiłku narzucenia
sposobów widzenia, odczuwania i działania, do których nie doszłoby ono spontanicznie. Od
szych chwil życia zmuszamy je do jedzenia, picia i spania o określonych godzinach, do spokoju i
posłuszeństwa, później zaś do tego, aby uczyło liczyć się z innymi, szanować z wenanse, aby
pracowało itd., itd. Jeżeli z biegiem czasu przymus ten przestaje być dzieje się tak dlatego, że
doprowadza on do powstania nawyków, wewnętrznych skłon czynią zbytecznym; ale mogą go
one zastąpić jedynie dzięki temu, że mają w nim swój prawda, że - według Spencera - racjonalne
wychowanie powinno potępić tego rodzaju pi stawić dziecku pełnię swobody. Ponieważ jednak
ta teoria pedagogiczna nie została nigdy na przez żaden ze znanych ludów, jest tylko osobistym
desideratum, nie zaś faktem, który byłoby przeciwstawić faktom, jakie wyżej przytoczyliśmy.
Szczególnie pouczającymi czynią okoliczność, że zadaniem wychowania jest właśnie stworzenie
istoty społecznej: możemy na, kładzie oglądać jak gdyby w miniaturze sposób kształtowania się
tej istoty w dziejach. Ów nacisk, jakiemu podlega dziecko, nie jest niczym innym, jak naciskiem
środowiska spolecz dąży do uformowania go na swoje podobieństwo; rodzice i nauczyciele są tu
jedynie przedsi i pośrednikami.
Powszechność nie może być tedy uważana za cechę wyróżniającą zjawiska socjologiczne innych
zjawisk. Myśl, znajdująca się we wszystkich świadomościach partykularnych, odnuj rżany przez
wszystkie jednostki, nie są bynajmniej przez to samo faktami społecznymi. Jeżd definiowaniu
faktów społecznych poprzestaje się na tej ich właściwości, to dlatego, że mięsa niesłusznie z
tym, co można byłoby nazwać ich jednostkowymi wcieleniami. Tym, co konstytuuj społeczne,
są wierzenia, skłonności i praktyki grupy, wziętej jako zbiorowość. Czymś zupelniei są formy,
jakie przybierają stany zbiorowe, załamując się w jednostkach. Okoliczność, że rządki faktów
występują często w stanie rozłączenia, pokazuje najlepiej ten naturalny czywistości niektóre z
owych sposobów działania lub myślenia nabierają w wyniku icii swego rodzaju zwartości, która
je - można powiedzieć - utrwala i odróżnia od posz< rżeń, będących ich odbiciem. W ten sposób
oblekają się one w ciało, we właściwą im f<
sjest fakt społeczny?
269

rzeczywistość sui generis, bardzo różną od faktów indywidualnych, w jakich znajduje wyraz,
zwyczaj nie istnieje tylko immanentnie w następujących po sobie aktach, jakie określa, ale na
przywileju, pozbawionego odpowiednika w biologii, zostaje raz na zawsze wyrażony w formule,
przechodzi z ust do ust, przekazywana jest przez wychowanie, utrwala się nawet na piśmie. Taki
początek i taka jest natura przepisów moralności i prawa, aforyzmów i przysłów ludowych,
kodek-dobrego smaku, stwarzanych przez szkoły literackie, artykułów wiary, w jakich sekty
religijne lub streszczają swoje wierzenia, itd. Żadna z owych reguł nie wyczerpuje się w
zastosowaniach, dokonują poszczególni ludzie, ponieważ mogą one istnieć nawet wtedy, gdy
nikt ich w danym icie nie stosuje.
iście, podział ten nie zawsze występuje z jednakową wyrazistością. Wystarczy jednak, aby
wszelką wątpliwość istniał w ważnych i licznych wypadkach, jakie przytoczyliśmy, a będzie
dowieść, że fakt społeczny jest czymś różnym od swoich reperkusji jednostkowych. Zresztą
nawet podział ten nie jest bezpośrednio dostępny obserwacji, można go często dokonać za :ą
pewnych metodycznych zabiegów. Co więcej, przeprowadzenie takiej operacji jest nieodzow-ili
chcemy pozbawić fakt społeczny wszelkich domieszek i obserwować go w stanie czystym,
istnieją pewne prądy opinii, które - w zależności od epoki i kraju - popychają nas z większą
mniejszą intensywnością do np. małżeństwa, samobójstwa albo większej lub mniejszej rozrod-
wści. Są to, oczywiście, fakty społeczne. Na pierwszy rzut oka wydają się one nieodłączne od
form, kie przybierają w poszczególnych wypadkach. Statystyka dostarcza nam jednak środka do
ich Ijodrębnienia. Pakty te przedstawiają się ze sporą dokładnością w postaci procentu urodzin,
zwiąż -Sff małżeńskich i samobójstw, tj. liczb, jakie uzyskujemy, dzieląc całość średniej rocznej
liczby bbów, urodzin i dobrowolnych śmierci przez liczbę ludzi w wieku małżeńskim,
prokreacyjnym i sa-ebójczym". Ponieważ każda z tych cyfr obejmuje bez różnicy wszystkie
poszczególne wypadki, bstkowe okoliczności mogące mieć pewien wpływ na pojawienie się
zjawiska wzajemnie się neu-slizują i dzięki temu nie odbijają się na jego charakterystyce. Każda
z tych cyfr wyraża jedynie pewien stan duszy zbiorowej.
Oto, czym są zjawiska społeczne, uwolnione od wszelkiego obcego elementu. Ich prywatne
manife-
tacje mają wprawdzie w sobie coś społecznego, gdyż odtwarzają częściowo model zbiorowy, ale
każda
inich zależy również, i to w dużej mierze, od organiczno-psychicznej konstrukcji jednostki oraz
szcze-
hych warunków, w jakich się ona znajduje. Nie są to więc właściwe zjawiska socjologiczne.
Należą
K jednocześnie do dwóch dziedzin i można byłoby je nazwać zjawiskami socjopsychicznymi.
Intere-
iją one socjologa, nie stanowiąc bezpośrednio badań socjologicznych. Tak samo wewnątrz
organi-
?u mają miejsce zjawiska o charakterze mieszanym, którymi zajmują się takie nauki mieszane,
jak
ńemia biologiczna.
I Ale - może ktoś powiedzieć - zjawisko może być zjawiskiem zbiorowym tylko wtedy, gdy jest
wspól-
imystkim członkom społeczeństwa lub przynajmniej ich większości, a więc gdy jest
powszechne.
fe wątpienia, ale jest ono powszechne dlatego, że jest zbiorowe (tzn. mniej lub bardziej
obowiązują-
i), nie zaś zbiorowe dlatego, że jest powszechne. Pewien stan grupy powtarza się u wielu
jednostek,
inieważ się im narzuca. Jest on w każdej części dlatego, że jest w całości, a nie odwrotnie.
Szczegól-
K wyraźnie widać to na przykładzie tych wierzeń i praktyk, które zostały nam przekazane w
stanie
Stowym przez pokolenia wcześniejsze. Przyjmujemy je i akceptujemy, ponieważ, będąc dziełem
zbio-
pn i wiekowym zarazem, wyposażone są w specjalny autorytet, który wychowanie nauczyło nas
jBiawać i szanować. Otóż trzeba zaznaczyć, iż przeważająca większość zjawisk społecznych
docho-
M do nas tą drogą. Ale istota faktu społecznego pozostaje bez zmiany nawet wtedy, gdy swoje
istnienie
&mobójstwa nie są popełniane ani niezależnie od wieku, ani z jednakowym we wszystkich
rocznikach nasileniem.
270

E. DurkU
zawdzięcza on częściowo naszej bezpośredniej współpracy. Uczucie zbiorowe, które pojawia się
kimś zgromadzeniu, nie jest po prostu wyrazem tego, co wspólne wszystkim uczuciom je wym.
Jest -jak to pokazaliśmy- czymś zupełnie innym. Wynika ono ze wspólnego życia, je rem akcji i
reakcji, jakie zachodzą między jednostkowymi świadomościami, a jeśli znajduje c w każdej z
nich to dlatego, że obdarzone jest swoistą energią, którą zawdzięcza właśnie i kolektywnemu
pochodzeniu. Jeżeli wszystkie serca biją wspólnym rytmem, powodem tego i spontaniczna i
przedstawiona zgodność, ale działanie zbiorowej siły, która je wten sposóbf Całość wciąga
każdego.
Dochodzimy więc do ścisłego przedstawienia sobie zakresu socjologii. Obejmuje on jedyniejj
określoną grupę zjawisk, flakt społeczny poznaje się po sile zewnętrznego przymusu, jaki i jest
w stanie wywierać na jednostki; obecność tej siły poznaje się z kolei bądź po istnieniu j
określonej sankcji, bądź po oporze, jaki fakt stawia każdemu przedsięwzięciu indywidualnemu,)!
zmierza do zadania mu gwałtu. Wszelako można go również zdefiniować, odwołując się dojegon
wszechnienia w grupie, byle tylko pamiętać o dorzuceniu do definicji jako drugiej i zasadniczej^
tego, że istnieje on niezależnie od jednostkowych form, jakie, rozpowszechniając się, przy)
drugie kryterium jest nawet w pewnych wypadkach łatwiejsze do zastosowania od pierwszego.!
nietrudno dostrzec przymus, kiedy występuje on na zewnątrz w postaci jakiejś bezpośredniej i
społeczeństwa, jak to ma miejsce w przypadku prawa, moralności, wierzeń, zwyczajów, a naweti
wtedy jednak, gdy jest on tylko pośredni, jak np. przymus wywierany przez organizację ekona
nie zawsze jest równie dobrze widoczny. Powszechność zjawisk w połączeniu z ich obiek będą
zatem łatwiejsze do ustalenia. Zresztą ta druga definicja jest tylko inną formą pierwszej
upowszechnianie jakiegoś sposobu postępowania, istniejącego niezależnie od świadomości in<\
alnych, nie może odbywać się inaczej, jak poprzez jego narzucanie .
Można byłoby jednak zapytać, czy nasza definicja jest kompletna. Zaiste, wszystkie f pos\\iży\y
nam za jej podstawą, są, sposobami robienia, należą do poiz-adka ftąu Otói \st,t\\eją TÓ\m\ei
zbiorowe sposoby bycia, tzn. fakty spoteczne porządku an czy też morfologicznego. Socjologia
nie może wyrzec się zainteresowania tym wszystkim, podłoża życia zbiorowego. Wszelako przy
pierwszym badaniu nie wydaje się, by ilość i ch mentarnych części, z jakich składa się
społeczeństwo, sposób ich rozłożenia, osiągnięty) stopień koalescencji, rozmieszczenie ludności
na terytorium kraju, ilość i rodzaj szlakowi cyjnych, formę osiedli itd. można było sprowadzić do
sposobów działania, czucia czy myśl<
Ale, przede wszystkim, owe rozmaite zjawiska posiadają tę samą cechę charakterystyce nam
posłużyła do zdefiniowania tych ostatnich. Owe sposoby bycia narzucają się jednostce i
Nietrudno zauważyć, jak daleka jest ta definicja faktu społecznego od definicji, która służy za
pods slowemu systemowi Tarde'a. Powinniśmy, przede wszystkim, powiedzieć, iż nasze badania
nie dop nigdzie do stwierdzenia tego decydującego wpływu na genezę faktów zbiorowych, jaki
Tarde przypisali nictwu. Co więcej, z powyższej definicji, która nie jest teorią, aJe prostym
podsumowaniem bezpoś
rakterystyczne cechy faktów społecznych, ale i to, że nigdy ich nie wyraża. Wszelki fakt
społeczny jest i
wie naśladowany, ma - jak to pokazaliśmy - tendencję do upowszechniania się, ale jest tak
dlatego, żel
społeczny, tzn. obowiązujący. Zdolność do ekspansji jest nie przyczyną, lecz skutkiem jego
charakterui
gicznego. Gdyby przynajmniej tylko fakty spoteczne miały tego rodzaju konsekwencje, pojęcie
naślf
mogłoby służyć jeśli nie do ich wyjaśniania, to do ich charakterystyki. Ale stan jednostkowy,
który!
oddźwięk, nie przestaje przez to samo być jednostkowym. Można byłoby poza tym zapytać, cz

nictwo" jest istotnie odpowiednie dla oznaczenia propagacji, będącej rezultatem przymusu.
Stosując I
wyrażenie, miesza się ze sobą zjawiska, które powinny zostać od siebie odróżnione.
t fakt społeczny?
271
;samo, jak sposoby robienia, o których mówiliśmy. W rezultacie, jeśli chcemy poznać, w jaki
sposób jfeczeństwojest administracyjnie podzielone, jak powstawały jego poszczególne działy,
jakie istnie-?iędzynimi bliższe lub dalsze związki, nie możemy tego osiągnąć za pomocą
materialnej inspekcji perwacji geograficznych, bowiem podziały te są podziałami moralnymi
nawet wtedy, gdy mają jakąś iwę fizyczną. Organizację tę można badać jedynie poprzez prawo
publiczne, gdyż właśnie prawo tak samo, jak określa nasze stosunki domowe i cywilne. Jest ona
zatem nie mniej obowiązu-i ludność tłoczy się w naszych miastach, miast rozproszyć się po
wsiach, dzieje się tak że istnieje prąd opinii, zbiorowy nacisk, narzucający jednostkom tę
koncentrację. Pbrmy swo-domów możemy wybierać nie bardziej niż krój naszych ubrań; jedno i
drugie jest obowiązujące. i komunikacyjne decydują o kierunkach migracji i wymiany, a nawet o
ich nasileniu itd., itd. W re-Ittiedo listy zjawisk, które wyliczyliśmy jako odznaczające się cechą
wyróżniającą faktu społecz-p, należałoby dorzucić co najmniej jeszcze jedną kategorię.
Ponieważ jednak owo wyliczenie nie ?być wyczerpujące, dodatek nie jest nieodzowny.
fco więcej, byłby on bezużyteczny, bowiem te sposoby bycia są tylko utrwalonymi sposobami
robie-«. Struktura administracyjna społeczeństwa to jedynie sposób, w jaki różne składające się
na nią penty przywykły współżyć ze sobą. Jeżeli ich stosunki są tradycyjnie ścisłe, segmenty
skłaniają się liczenia ze sobą; jeżeli nie - do wyodrębniania się wzajemnie od siebie. Typ miejsca
zamieszkania, Ifflęnam narzuca, jest tylko sposobem, wjaM wszyscy dookoła nas, a po części i
pokolenia wcześ-«, przyzwyczaili się budować domy. Szlaki komunikacyjne są tylko korytem,
które wydrążyło się Podia siebie, tocząc wciąż w tym samym kierunku regularny nurt wymiany i
migracji, fidyby tę stałość przedstawiały wyłącznie zjawiska porządku morfologicznego, można
byłoby bez penia wierzyć, iż stanowią one odrębny gatunek. Ale przepis prawny jest
urządzeniem nie mniej niż typ architektury, a jest to przecież fakt fizjologiczny. Zwykła
maksyma moralna jest zapew-łej zmienna, ale ma ona formy znacznie sztywniejsze aniżeli
prosty nawyk zawodowy lub moda. tedy cała gama odcieni, która bez przerywania ciągłości
łączy najbardziej charakterystyczne strukturalne z tymi swobodnymi prądami życia społecznego,
które nie przybrały jeszcze żadnej mej formy. Pomiędzy faktami społecznymi istnieją więc
jedynie różnice stopnia osiągniętej kon-Itecji. Wszystkie są nie czym innym jak tylko mniej lub
bardziej skrystalizowanym życiem. Badaczo-imoże niewątpliwie zależeć na zachowaniu miana
„morfologiczne" dla faktów społecznych, dotyczą-ń społecznego podłoża, ale nie powinien on
zapominać o tym, że mają one tę samą naturę co inne ty społeczne. Nasza definicja obejmie tedy
cały przedmiot definiowany, jeśli powiemy: Jest f a k-b społecznym wszelki sposób robienia,
utrwalony lub nie, zdolny •ywierania na jednostkę zewnętrznego przymusu albo inaczej: H
który jest w danym społeczeństwie powszechny, mając jednak jriasną egzystencję, niezależną
od jednostkowych manifestacji.

Jb bliskie pokrewieństwo życia i struktury, organu i funkcji, może być w socjologii łatwo
ustalone, bowiem fcdzy dwoma punktami skrajnymi istnieje seria ogniw pośrednich, która
wskazuje na związek pomiędzy nimi ?je się bezpośrednio obserwować. Biologia nie rozporządza
takimi możliwościami. Wolno jednak wierzyć, iż Itolccje pierwszej z tych nauk, dotyczące tego
tematu, dadzą się odnieść do drugiej i w organizmach - podobnie ?r społeczeństwach - istnieją
między owymi porządkami jedynie różnice stopnia.

272
Georg Simmel FILOZOFIA MODF

G.Sil
Cala historia społeczeństwa odbija się w uderzających konfliktach, kompromisach, powoli zdoiJ
nych i szybko traconych, pomiędzy socjalizacyjną adaptacją do społeczeństwa i jednostko^
odbieganiem od jego roszczeń. Mamy tu, rzec by można, prowincjonalne formy tych wielkich
anU stycznych sil, które reprezentują podstawy naszego jednostkowego losu, i w których
zarówno i życie wewnętrzne, jak i zewnętrzne, zarówno nasza intelektualna, jak i duchowa istota
znajdują^ ny, między którymi mogą oscylować. Bez względu na to, czy siły te wyrazimy
filozoficznie prze wieniem kosmoteizmu i doktryny oddzielnego istnienia i zróżnicowania
każdego fragmentu i świata, czy też znajdą one oparcie w praktycznym konflikcie,
reprezentowane przez socjalizm z ja a indywidualizm z drugiej strony, zawsze będziemy mieli
do czynienia z tą samą podstawową! dualizmu, która przejawia się biologicznie w
przeciwstawieniu między dziedzicznością a i pierwsza reprezentuje ideę generalizacji,
jednolitości, nieruchomego podobieństwa form i treścią druga - ruch, różnicowanie się
oddzielnych czynników, wytwarzanie nieustannej zmienno^ jednostkowego. Podstawowe formy
życia w historii naszego gatunku nieodmiennie wykazują s ność tych dwóch przeciwstawnych
zasad. Każda w swoim zakresie próbuje połączyć zniaU trwaniem, jednością i podobieństwem z
upodobaniem do zmiany, specjalizacji i osobliwości, f samo przez się zrozumiale, że nie istnieje
taka instytucja, prawo, dziedzina życia, które byiybyj nie jednakowo zadowolić wszystkie
roszczenia obu sprzecznych zasad. Jedyna dostępna J świadomość takiego stanu rzeczy znajduje
wyraz w stale zmieniającym się przybliżeniu, w stakf wianych wysiłkach i ożywianych
nadziejach. To właśnie stwarza całe bogactwo naszego roz« bodziec postępu, możliwość
pojmowania olbrzymiej części wszystkich nieskończonych kombinacji^ ników ludzkiego
charakteru, części tak olbrzymiej, że sama zbliża się do nieskończoności.
W ramach społecznych wcieleń tych przeciwieństw jedna, strona jest zazwyczaj reprezen przez
psychologiczną tendencję do naśladownictwa. Urok naśladownictwa leży przede i w fakcie, że
umożliwia ono dogodną próbę sil, która jednak nie wymaga znaczniejszych, osi i twórczych
zastosowań, lecz rozgrywana jest gładko i lekko, ponieważ treścią jej jest ustalona| Możemy
naśladownictwo zdefiniować jako dziecię myśli i bezmyślności. Oferuje ono br; możliwość
stałego rozszerzania największych zdobyczy ludzkiego ducha, bez pomocy sil, I zu stanowiły
warunek ich narodzin. Co więcej, naśladownictwo daje jednostce zadowolenie,! płynie z faktu, iż
nie jest ona samotna w swoich poczynaniach. Kiedy naśladujemy, przenosił tylko roszczenia do
twórczej działalności, ale i odpowiedzialność za działanie z siebie ml inne&o. Tak oto jednostka
umYma się od kłopotu poszukiwania i jawi się jako wytwór pś naczynie treści społecznych \...\.
Wdzimy viiec, ze naśiadovmictwo we wszystkich przypadkach, w których jest czpmU czym,
reprezentuje sobą jedną z podstawowych tendencji naszego charakteru, a mianom* się zadowala
podobieństwem, jednolitością, przystosowaniem jednostkowego do ogólnego i W-na element
stałości w zmianie. I odwrotnie, gdy tylko przyznaje się prymat zmianie, gdy je. zróżnicowanie,
niezależność i ucieczka przed tym, co ogólne, są poszukiwanym celem, na two jest zasadą
negatywną i szkodliwą. Zasada trzymania się danych formuł, bycia i dział-inni jest całkiem
przeciwna dążeniu do postępowania ku stale nowym indywidualnym foi
* Tekst zamieszczony w: S. Magala, Simmel, Warszawa 1980, przekład S. Magala.
273
(przyczyny życie społeczne jest polem bitwy, o którego każdą piędź walczy się zaciekle, a
instytu-upoteczne uważać można za traktaty pokojowe, w których stary antagonizm obu zasad
zredukowa-iipowierzchownie do swoistej formy współpracy.
Najbardziej podstawowe warunki pojawienia się mody jako zjawiska powszechnego w historii
nasze-określone są przez powyższe koncepcje. Moda to naśladownictwo danego przykładu,
zaspo-pragnienie adaptacji społecznej: wiedzie jednostkę drogą, którą podróżują wszyscy,
dostarcza ięch przesłanek sprawiających, że zachowanie każdej jednostki staje się kolejnym
przykładem. Za-pwnie mniejszym stopniu zaspokaja pragnienie różnicowania, tendencję ku
odmienności, pragnie-imiiany i przeciwieństwa - z jednej strony poprzez stalą zmianę treści,
nadającą dzisiejszej modzie ?o indywidualne w przeciwieństwie do mody dnia wczorajszego i
jutrzejszego, a z drugiej strony po-p zróżnicowanie mody w zależności od klas społecznych -
moda klas wyższych nigdy nie jest taka majak moda klas niższych: w rzeczy samej moda ta
zostaje zarzucona w chwili, gdy klasy niższe Bnąją ją sobie przyswajać. Tak więc moda stanowi
po prostu jedną z wielu form życia, za pomocą Bch staramy się połączyć w jednolitej sferze
działalności tendencję ku społecznemu ujednolicaniu Wnienie jednostkowego odróżniania się i
zmiany. Każda faza rozwoju przeciwstawnych par najwyraź-(mierzyponad stopień zadowolenia
dostarczanego przez modę w kierunku absolutnej kontroli rozwa-j sfery życia. Gdybyśmy badali
historię mody (którą dotąd badano jedynie z punktu widzenia rozwoju w związku z jej
znaczeniem dla formy procesu społecznego, stwierdzilibyśmy, że odbija ona wysiłków
zaspokojenia obu przeciwstawnych tendencji w sposób coraz lepiej przystosowany do istnienia
kultury społecznej i poszczególnych jednostek. Rozmaite czynniki psychologiczne rykazują w
każdym wypadku zgodność z tą fundamentalną zasadą.
luda, jak już zauważyliśmy, jest wynikiem zróżnicowania klasowego i działa podobnie jak kilka
bch form, zwłaszcza honor, którego podwójna funkcja polega zarazem na obracaniu się w danym
? i na jednoczesnym podkreślaniu swej odrębności. Podobnie jak rama obrazu charakteryzuje
pętrzną strukturę dzieła jako spójną, jednolitą i niezależną całość, a zarazem na zewnątrz ucina
bezpośrednie stosunki z otaczającą przestrzenią, i podobnie jak jednolita energia takich może
zostać wyrażona, o ile nie określimy tego podwójnego efektu, zewnętrznego i wewnętrz-Sak też
honor zawdzięcza swoją charakterystykę, a przede wszystkim swoje prawa moralne, oko-że
jednostka reprezentuje osobistym honorem honor swego kręgu społecznego i klasy i pod-go. Te
prawa moralne są często uważane za niesprawiedliwe przez tych, którzy do kręgu ścieli honoru
nie należą. I tak moda z jednej strony sygnalizuje jedność z daną klasą, jednolitość pprzez nią
reprezentowanego, a zarazem, uno actu, wyłącznie wszystkich innych grup. Jedność i segregacja
to dwie podstawowe funkcje, które są nierozerwalnie złączone, i choć każda p tworzy logiczne
przeciwieństwo drugiej, stają się wzajemnie warunkiem swej realizacji. Moda to ?wynik
roszczeń społecznych, aczkolwiek, przedmiot jednostkowy, który stwarza albo odtwarza, ńe
reprezentować mniej lub bardziej jednostkową potrzebę. Jasno tego dowodzi fakt, że bardzo jsto
nie da się znaleźć najdrobniejszej przyczyny dla stworzenia danej mody z obiektywnego, este-
enego czy jakiegokolwiek punktu widzenia. Podczas gdy, ogólnie rzecz biorąc, nasz strój jest
fak-Uznie przystosowany do naszych potrzeb, nie ma niczego wygodnego w metodzie, z jaką
moda dyktu-jnp. spodnie szerokie lub wąskie, albo to, czy będzie się nosiło kolorowe czy czarne
szale i apaszki. Jreguły materialne uzasadnienie działania pokrywa się z generalnym
upowszechnieniem, ałe w wy-«#u mody istnieje całkowita rozbieżność obojga i jednostce
pozostaje tylko ogólna akceptacja jako kodujący motyw jej przyjęcia. Sądząc po brzydkich i
odpychających rzeczach, jakie są czasami mod-ąmożna by przypuszczać, że moda pragnie
okazać swą władzę, zmuszając nas do noszenia nąjbar-aej odrażających rzeczy dla niej samej.
Absolutna obojętność mody w stosunku do materialnych tadardów życia znajduje doskonałą
ilustrację w fakcie, że czasami zaleca coś całkiem odpowiednie-p, czasami coś niejasnego, a
czasami coś materialnie i estetycznie obojętnego. Moda respektuje wy-
274
G. Simroe
łącznie motywację formalnospołeczną. Powodem, dla którego nawet estetycznie niemożliwy styl
wydai je się distingue, elegancki i artystycznie znośny nawet w wydaniu osób posuwających się
do skrajni-ści, jest fakt, że osoby te są na ogół najbardziej eleganckie i zwracają największą
uwagę na swój wygi. zewnętrzny, tak że w każdych okolicznościach odnieślibyśmy wrażenie
dystynkcji i estetycznego wyn-f finowania. Wrażenie to przypisujemy wątpliwemu czynnikowi
mody, która apeluje do naszej śn ści jako nowy, a przeto najbardziej uderzający rys tout
ensemble.
Moda od czasu do czasu wywiera wpływ na przedmioty zdeterminowane obiektywnie, wiara
religijna, zainteresowania naukowe, a nawet socjalizm i indywidualizm, ale nie staje się ( jako
moda, dopóki przedmioty te nie uniezależnią się od głębszych ludzkich motywów, z któr;
narodziły. Z tej przyczyny rządy mody w tych dziedzinach są nie do zniesienia. Widzimy więc,
żei ją poważne powody, dla których rzeczy zewnętrzne - ubiór, zachowanie społeczne, rozrywki-
t specyficzne pole działania mody, gdyż tutaj brak zależności od faktycznie istotnych motywów
li go działania. Jest to pole, które najłatwiej daje się nagiąć do naśladownictwa, co byłoby j w
kwestiach ważnych. Napotykamy tutaj bliski związek między świadomością jednostki i materi
formami życia, związek, który przebiega przez historię. Im obiektywniejszy stał się nasz św w
ciągu ostatnich stuleci, tym bardziej odarł wizję przyrody z wszystkich elementów subiek i
antropomorficznych i tym wyraźniej sformułował pojęcie jednostkowej osobowości. Społeczna^
lacja naszego życia wewnętrznego i zewnętrznego to coś na kształt stanu embrionalnego, w I
ulegają zróżnicowaniu cechy czysto osobiste i czysto obiektywne, a działanie jest synchroniczne
i j jemne. Tak więc gdziekolwiek człowiek pojawia się przede wszystkim jako istota społeczna,
nie z żamy ani ścisłej obiektywności w światopoglądzie, ani wchłaniania i niezależności w
uświada sobie osobowości.
Formy społeczne, strój, sądy estetyczne, cały styl ludzkiej ekspresji - wszystko to jest nieu
zmieniane przez modę, ale w taki sposób, że moda - tj. najnowsza moda - we wszystkim < tylko
na klasy wyższe. Kiedy tylko klasy niższe zaczną naśladować ich styl, zarazem przek linię
demarkacyjną narysowaną przez klasy wyższe i niszcząc ich spójność, klasa wyższa odw od
danego stylu i obiera nowy, który z kolei także odróżnia ją od mas, i gra wesoło toczy się i
Naturalnie klasy niższe wpatrzone są w wyższe, i pragną się do nich zbliżyć, a najmniejszy
opórn tykają w tych dziedzinach, które podlegają kaprysom mody; bo w nich właśnie zwykłe:
naśladownictwo jest najchętniej stosowane. Ten sam proces zachodzi między poszczegó: stwami
klasy wyższej, acz tutaj nie zawsze jest równie wyraźnie widoczny, jak, powiedzmy, w^ pani i
służącej. W gruncie rzeczy często możemy zauważyć, iż im bardziej jedna warstwa 2 do dm&iej,
tpv haidliej ^OTącyiteNre. staje się pragnienie oddo\nego naśladownictwa, i od kiwanie
nowości. Wzrost bogactwa powoduje znaczne przyspieszenie procesu i ujawnienie f waż
przedmioty mody, obejmujące, jak się rzekło, zewnętrzne przejawy życia, najdostępnie niądzom,
a zgodność z wymogami klas wyższych najłatwiej osiągnąć tutaj, a nie w dziedzina gających
sprawdzenia jednostki w sposób niedostępny zlotu ani srebru.
Widać więc, że poza elementem naśladownictwa ważnym czynnikiem mody jest także ele
markacji. Jest to zwłaszcza wyraźnie widoczne tam, gdzie struktura społeczna nie zaw grup
usytuowanych hierarchicznie i moda przejawia siew grupach „sąsiadujących" .N mitywnych
często napotykamy sytuację, w której ściśle ze sobą powiązane grupy żyjące wp warunkach
rozwijają znacznie odmienne rodzaje mody, za pomocą których każda z grupo wnętrzną
spójność oraz odróżnia swoją grupę od innych. Z drugiej strony, istnieje rozp skłonność do
importowania mody z zewnątrz, a taka moda zagraniczna jest ceniona vi tajil wyżej tylko
dlatego, że nie w nim się poczęła. Prorok Zefaniasz wyraził oburzenie na radujących w
importowanych strojach. Me w gruncie rzeczy egzotyczne pochodzenie r raźnie
eteV\uzywnościgrup,Vtórejąprzyjmują. 7, powodu owego zewnętrznego port.
i mody
275
'gowynj iadomo
akie jak czynna ?ych się 2 istnie-tworzą< jdzkie-j echem! aJnyrai I
•niych regu-órym uza-uwa-ianiu
nnie iłuje
yąc
się Llej.
po-
stwarza osobliwą i istotną formę socjalizacji, która kształtuje się poprzez odniesienie do joś
punktu poza danym kręgiem. Czasami wydaje się, że czynniki społeczne, podobnie jak osie
henia, najlepiej się zbiegają w punkcie, który nie jest nazbyt bliski. Walutą czy, ściślej rzecz
biorąc, fen wymiany u ludów prymitywnych są często przedmioty przywożone z zewnątrz. Na
przykład lepach Salomona albo u Ibo w Nigerii istnieje normalny przemysł polegający na
wytwarzaniu ?jędzy z muszelek itp. - nie są one używane w miejscu produkcji, ale w sąsiednich
rejonach, do ych sieje eksportuje. Moda w Paryżu jest często tworzona wyłącznie z myślą o
narzuceniu mody fbk indziej.
In wątek obcości, który wykorzystany zostaje przez modę w przedsięwzięciach natury socjaliza-
iq, ograniczony jest do cywilizacji wyższych, ponieważ nowość, którą obce pochodzenie
gwaran-Iw formie skrajnej, często uważana jest przez rasy prymitywne za zło. To z pewnością
jedna bczyn, dla których prymitywne warunki życia sprzyjają odpowiednio nieczęstym zmianom
mody. kus boi się dziwnego wyglądu: trudności i niebezpieczeństwa, jakie zagrażają jego
karierze, spra-iż węszy niebezpieczeństwo w każdej nowości, której nie rozumie i której nie
potrafi przypi-luiajomej kategorii. Cywilizacja jednakże przekształca to odczucie w coś
całkowicie przeciwne-pkolwiek jest wyjątkowe, dziwaczne albo krzykliwe, i cokolwiek oddala
się od zwyczajowej formy, nieodparty urok w oczach człowieka pełnego ogłady, całkowicie
niezależnie od materialnych ień. Oddalenie uczucia niepewności w odniesieniu do wszystkiego,
co nowe, zawdzięczamy cywilizacji. Jednocześnie jest to, być może, stary, odziedziczony
przesąd, aczkolwiek stał się formalny i nieświadomy, a który w połączeniu z obecnym
poczuciem bezpieczeństwa wytwarza itne zainteresowanie rzeczami dziwacznymi i
wyjątkowymi. Z tej przyczyny moda klas wyż-zdobywa władzę wyłączności w porównaniu z
modą klas niższych w miarę postępów kultury, ijmniej do czasu zmieszania się klas i
wyrównawczego wpływu demokracji - czyli do czasu za-
wpływów przeciwnych.
la odgrywa bardziej eksponowaną rolę w czasach współczesnych, ponieważ różnice w pozio-
źycia między nami zostały o wiele silniej podkreślone, gdyż im liczniejsze i ostrzejsze są te róż-
większe możliwości podkreślania ich przy każdej sposobności. W niezliczonych przypadkach się
tego osiągnąć dzięki biernemu bezruchowi, i trzeba rozwijać formy ustanowione przez modę:
Baę to wyraźniejsze od chwili, gdy ograniczenia prawne przewidujące różne formy stroju i style
jmdla różnych klas społecznych zostały zniesione.
ie tendencje społeczne są istotne dla ustanowienia mody, a mianowicie potrzeba jedności z jed-
ly, potrzeba izolacji z drugiej. Jeżeli jednej z nich zabraknie, moda nie powstanie -jej panowa-
iczy się gwałtownie. W konsekwencji klasy niższe mają niewiele obyczajów, a i te rzadko
bywają i z tej też przyczyny obyczaje ras prymitywnych są znacznie stabilniejsze od naszych.
Między prymitywnymi impuls uspołecznienia jest rozwinięty znacznie potężniej niż impuls
różnicowa-bez względu na to, jak radykalnie grupy mogą być od siebie oddzielone, podział jest
przeważnie i to tak dalece, że sama relacja odrzucenia, która sprawia, że w społeczeństwach
cywilizowa-Bmoda ma w ogóle sens, nie zachodzi wcale. Segregacja na mocy różnic ubrania,
manier, smaku IM jest przydatna tylko wówczas, gdy istnieje groźba wchłonięcia i zapomnienia,
jak to ma miejsce śród wysoce cywilizowanych narodów. Tam gdzie różnice te nie istnieją, gdzie
mamy do czynienia tfsolutnym antagonizmem, jak np. między niecałkiem przyjaznymi sobie
grupami prymitywnych ras, kwój mody nie ma w ogóle sensu.
??fest rzeczą ciekawą, w jaki sposób przewaga impulsu uspołecznienia u ludów prymitywnych
wpłyną rozmaite instytucje, takie jak taniec. Zauważono ogólnie, że tańce ras prymitywnych
wykazują •Iną podziwu jednolitość choreografii i rytmu. Grupa taneczna odczuwa i działa jak
jeden organizm: taiec wciąga i wykorzystuje wiele jednostek, które zazwyczaj są gonione tu i
tam, bezładnie, przez •Jenne okoliczności i potrzeby życiowe, a teraz przewodzi im wspólny
rytm i wspólny pojedynczy

276
G.Sii
Socj
Prowacb
uczelni
Doje
książek i
Fur
K. Mert Profile,
motyw. Nawet uwzględniwszy ogromne różnice w zewnętrznej formie tańca, mamy tu do czynią
z tym samym czynnikiem, który pojawia się w uspołeczniającym tańcu mody. Ruch, rytm
gestów, a - wszystko to niewątpliwie pozostaje pod wpływem tego, co się nosi: podobnie ubrane
osobniki vk dzają względne podobieństwo zachowań. Jest to szczególnie ważne w życiu
współczesnym z indyinl alistycznym rozproszeniem, podczas gdy w wypadku ras prymitywnych
wytwarzany skutek skieiUB ny jest do wewnątrz, a przeto nie zależy od zmian mody. U ludów
prymitywnych moda jest mniej zmie na, a bardziej stabilna, ponieważ potrzeba nowych wrażeń i
form życiowych, niezależnie od skui społecznych, jest mniej paląca. Zmiany mody
odzwierciedlają tempo impulsów nerwowych: im barda nerwowy wiek, tym szybciej zmieniają
się kolejne mody tylko dlatego, że pragnienie zróżnicował jeden z najważniejszych czynników
wszelkiej mody, idzie ręka w rękę z osłabieniem energii nerwom Ten fakt sam w sobie stanowi
jedną z przyczyn, dla których prawdziwym siedliskiem mody sązai klasy wyższe [...].
Sama natura mody wymaga stosowania jej jednocześnie tylko przez część danej grupy i skłoni
wielkiej reszty do naśladownictwa. Kiedy tylko przykład zostanie powszechnie przyjęty, to jest
kił co było praktykowane przez paru, stanie się powszechną własnością wszystkich - co ma
miejscewj nej mierze w zakresie szczegółów stroju, co form zachowań społecznych - nie ma już
mowy o moi W miarę upowszechniania się moda zmierza do swego kresu. Odrębność, jaką we
wczesnych ustalonej mody uzyskuje się przy niewielkim rozrzucie, ulega zniszczeniu w miarę
upowszecł^ a gdy ten element przestaje istnieć, moda także zamiera. Dzięki tej szczególnej grze
między t do powszechnej akceptacji i niszczeniu celu, do czego prowadzi powszechne przyjęcie
ni zdradza szczególne upodobania do ograniczeń, upodobanie do jednoczesnego początku i czaru
nowości połączonego z urokiem przemijalności. Przyciągające się bieguny spotykają się dzie i
ukazują, że bezwarunkowo tutaj należą, aczkolwiek (a może ponieważ) są sprzeczne 2 natury.
Moda zawsze zajmuje linię graniczną między przeszłością a przyszłością i w kon przeniknięta
jest silniejszym poczuciem teraźniejszości, przynajmniej u szczytu, niż inne To, co nazywamy
teraźniejszością, zwykle nie jest niczym więcej niż połączeniem fragmentó szlości z
fragmentami przyszłości. Rzadziej zwraca się uwagę na teraźniejszość, niż to wynitt tocznego
języka, który jest raczej niedokładny w użyciu tego określenia.
Niewiele zjawisk życia społecznego odznacza się tak wyraźnie przebiegającą krzywą o wji
wierzchołku jak moda. Kiedy tylko świadomość społeczna dochodzi do najwyższego punktu
wyzuj nego przez modę, zaznacza tym samym początek końca dla tej ostatniej. Przemijający
charaktal nie całkiem ją jednak degraduje, lecz dorzuca nowy atrakcyjny element. Tak czy owak
przedni traci, gdy powiemy, że jest modny, o ile nie odrzucamy go z niesmakiem ani nie chcemy
poniżi innych, materialnych przyczyn; w tym wypadku moda staje się ideą wartości. W praktyce
żyd wszystko inne, co jest podobnie nowe i podobnie nagle się upowszechnia, nie zwie się modą,
jesteśmy przekonani o trwałości i materialnym uzasadnieniu. Jeżeli, z drugiej strony, c: coś
zginie równie nagle, jak się pojawiło, zwiemy to modą. Jedną z przyczyn, dla których ol
wywiera tak wielki wpływ na naszą świadomość, odnajdujemy w tym, iż wielkie, trwałe, ni
wane przekonania stale tracą na sile, w konsekwencji czego przemijające i rozedrgane cz;
uzyskują więcej miejsca, by rozwijać swą działalność. Zerwanie z przeszłością, nad którym szło
stu lat ludzkość męczy się nieustannie, sprawia, że świadomość zwraca się coraz teraźniejszości.
To podkreślanie teraźniejszości zarazem najwyraźniej podkreśla także c: ny, tak więc dana klasa
zwróci się ku modzie we wszystkich dziedzinach, nie tylko w dzii proporcjonalnie do stopnia, w
jakim popiera tę tendencję cywilizacyjną. Można wręcz ir wód wzrastającej potęgi mody
okoliczność, iż wykracza ona poza granice swej pierwotną która obejmuje tylko osobistą odzież i
wywiera coraz większy wpływ na smak, przekonania t a nawet moralne podstawy życia. [...]

ttwń< kultura

Ina C. Brown CZŁOWIEK I KULTURA*

""
wrów-l
liania, fencfl
moda
a. do
mo-
amęj
ska.
•ze-
DO-
711 0-
o czynienia estów, czas I bniki zdra-1 : indywidu- j skierowa-1 iiej zmień-1 d skutkuj n bardziej
J icowanią j erwowej. i 3 zawsze!
lonienia j_
i. Każdemu jego własne
ftisjakiś temu ?
.-r- «bhow naii uisney przedstawił świat po drugiej stronie lustra a stacje poruszały się po torach,
konie w wyścigach jechały na jeźdź-wodą domy „gaszone" były przez ogień, a bocian przynosił
dzieciom rodziców. Jak-iprzeurocza była to odrobina nonsensu.
udzie Zachodu, którzy podróżują do innych krajów, czasem czują się tak, jakby znaleźli się w ta-
(Iwiaśnie odwróconej do góry nogami rzeczywistości. Poimjając oczywiste różnice natury
fizycznej, Bicie odmienności jest wówczas wszechogarniające. Wypowiadane - zdaje się, że zbyt
szybko -m, są całkowicie niezrozumiale; gesty i mimika dziwaczne; ubiór i ozdoby egzotyczne;
a domy, jj wnętrz i sprzęty domowe - osobliwe. Jeśli chodzi o pożywienie, to można odnieść
wrażenie, fcyło albo bez smaku, albo zbyt pikantne. Różne wzory zachowania mogą wydawać
się nie tylko ntryczne, ale wręcz niestosowne czy nienaturalne. Wszelkie zaś próby wyjaśnienia,
dlaczego Ju-ihowują się w ten pozornie dziwaczny sposób, rzadko kiedy przynoszą
satysfakcjonujące odpo-1 Zwykle bowiem ludzie po prostu nie wiedzą, dlaczego zachowują się
w taki a nie inny sposób, Bwjjaśnienia ograniczając jedynie do stwierdzenia, iż zawsze tak
właśnie się zachowywali. ?tej niezdolności wskazania powodów podejmowania akceptowanych
form zachowania nie ma nic niezwykłego. Wszak Amerykanin, zapytany, dlaczego zarówno
braci swych rodziców, jak cżów sióstr swych rodziców opisuje za pomocą tego samego terminu
pokrewieństwa, odpowiada iwykle: „Ponieważ wszyscy oni są wujami" lub też może zapytać:
„A jak inaczej można by ich nazy-ić?". Jeśli zapytać, dlaczego ów Amerykanin nie je sałatki
owocowej lub lodów i ciasta na śniadanie, ijpowiedzialby on najpewniej, że nie byłyby one
dobre, lub też, że nikt tak nie robi, czy w końcu, że nie me właściwym pożywieniem na
śniadanie. Wątpliwe jest, iż potrafiłby on wyjaśnić Eskimosowi z Gren-dii albo wyspiarzowi z
Morza Południowego, czym w zasadzie zimny sok owocowy, gotowane jajka, tiri zbożowe z
mlekiem i cukrem, gofry z miodem różnią się od sałatki owocowej, lodów czy ciasta. ślinie
chodzi o to, że coś jest zimne lub słodkie, jeśli nie cbodzi o owoce lub jajka, mleko lub mąkę -
izystkie one są bowiem, w takich czy innych formach, akceptowane jako elementy porannego
posiłku M więc chodzi? Otóż prawda jest taka, że ludzie zwykle myślą, czują i działają tak, jak
działają, ż wychowani zostali w takiej kulturze, w której te właśnie sposoby myślenia,
odczuwania i za-są uznawane nie tylko za dobre i właściwe, ale także za naturalne.
277
'Tytułoryg. Man and Culture, fragm. I.C. Brown, Understanding Other Cultures, Englewood
Cliffs 1963, przekład M. Korzewski.
C.P. Romulo, „The Asian Student", 27 stycznia 1957.

męki kultura
Ina C. Brown CZŁOWIEK I KULTURA*
277

Nie ma specjalnego znaczenia to, czy pingwiny z Antarktyki wiedzą coś o wiewiórkach z Parku
Rock Creek. Ogromne jednak znaczenie ma to, czy Amerykanie potrafią zrozumieć miliony
ludzi zamieszkujących Azję. Wasz los, los Azji, a w istocie samo przetrwanie świata, zależeć
może od tego wiaśnie zrozumienia .
żdenui jego własne

jakiś temu w jednym ze swych filmów Walt Disney przedstawił świat po drugiej stronie lustra,
pociągi stały w miejscu, a stacje poruszały się po torach, konie w wyścigach jechały na jeźdź-
„podpalone" wodą domy „gaszone" były przez ogień, a bocian przynosił dzieciom rodziców.
Jak-
rocza była to odrobina nonsensu.
Ładzie Zachodu, którzy podróżują do innych krajów, czasem czują się tak, jakby znaleźli się w
ta-ej właśnie odwróconej do góry nogami rzeczywistości. Pomijając oczywiste różnice natury
fizycznej, odmienności jest wówczas wszechogarniające. Wypowiadane - zdaje się, że zbyt
szybko -są całkowicie niezrozumiałe; gesty i mimika dziwaczne; ubiór i ozdoby egzotyczne; a
domy, tj wnętrz i sprzęty domowe - osobliwe. Jeśli chodzi o pożywienie, to można odnieść
wrażenie, było albo bez smaku, albo zbyt pikantne. Różne wzory zachowania mogą wydawać się
nie tylko czne, ale wręcz niestosowne czy nienaturalne. Wszelkie zaś próby wyjaśnienia,
dlaczego lu-zachowują się w ten pozornie dziwaczny sposób, rzadko kiedy przynoszą
satysfakcjonujące odpo-iedzi. Zwykle bowiem ludzie po prostu nie wiedzą, dlaczego zachowują
się w taki a nie inny sposób, ne wyjaśnienia ograniczając jedynie do stwierdzenia, iż zawsze tak
właśnie się zachowywali. W tej niezdolności wskazania powodów podejmowania
akceptowanych form zachowania nie ma jednak nic niezwykłego. Wszak Amerykanin, zapytany,
dlaczego zarówno braci swych rodziców, jak jeżów sióstr swych rodziców opisuje za pomocą
tego samego terminu pokrewieństwa, odpowiada iwykłe: „Ponieważ wszyscy oni są wujami" lub
też może zapytać: „A jak inaczej można by ich nazy-ić?". Jeśli zapytać, dlaczego ów
Amerykanin nie je sałatki owocowej lub lodowi ciasta na śniadanie, Opowiedziałby on
najpewniej, że nie byłyby one dobre, lub też, że nikt tak nie robi, czy w końcu, że nie one
właściwym pożywieniem na śniadanie. Wątpliwe jest, iż potrafiłby on wyjaśnić Eskimosowi z
Gren-tdii albo wyspiarzowi z Morza Południowego, czym w zasadzie zimny sok owocowy,
gotowane jajka, (Mi zbożowe z mlekiem i cukrem, gofry z miodem różnią się od sałatki
owocowej, lodów czy ciasta, eśli nie chodzi o to, że coś jest zimne lub słodkie, jeśli nie chodzi o
owoce lub jajka, mleko lub mąkę -izystkie one są bowiem, w takich czy innych formach,
akceptowane jako elementy porannego posiłku o co więc chodzi? Otóż prawda jest taka, że
ludzie zwykle myślą, czują i działają tak, jak działają, mieważ wychowani zostali w takiej
kulturze, w której te właśnie sposoby myślenia, odczuwania i żartowania są uznawane nie tylko
za dobre i właściwe, ale także za naturalne.
'lytutoryg. Man and Culture, fragm. I.C. Brown, Understanding Other Cultures, Englewood
Cliffs 1963, prze
ttad M. Korzewski.
ŁERomulo, „The Asian Student", 27 stycznia 1957.

278
I.C. Brown

Wzory społeczne, zwyczaje czy obyczaje -jakkolwiek je nazwiemy - nie są z gruntu ani dobre,
ani złe, są jednak niezmiernie istotne, ponieważ ich zachowywanie sprawia, że znaczne obszary
naszego I życia stają się przewidywanie. Bez nich nie wiedzielibyśmy, czego możemy się
spodziewać po innycli I ludziach, oni zaś nie wiedzieliby, czego oczekiwać od nas. Co więcej,
niewiele udałoby się nam zrobić f jeśli za każdym razem musielibyśmy decydować o sposobach
naszego - obecnie już uwzorowanego I - działania. Owe wzory są jak przepisy drogowe: nie jest
w istocie ważne, czy ludzie podróżują f lewą stroną - jak w Wielkiej Brytanii, czy prawą - jak w
Stanach Zjednoczonych, lecz spraw? I życia i śmierci staje się w tym przypadku to, by wszyscy
kierowcy w danym kraju przestrzegaj I tych samych zasad. Kiedy zaś wzory odnoszą się do
wartości podstawowych, fundamentalnych <§ I dobra danego społeczeństwa, trafiają one do
wspólnej kategorii określającej to, co ludzie uważają a I właściwe lub niewłaściwe.
Ludzie Zachodu są czasem zaskoczeni, odkrywając, iż wiele innych społeczności nie tylko uwaa
I swe własne sposoby życia za właściwe, ale utrzymywać wręcz może o własnej wyższości nad
caląrea-1 tą świata. Twierdzenie: „To my jesteśmy ludźmi" jest w zasadzie tak stare jak świat.
Już wVw.j Herodot stwierdził, iż z całą pewnością król perski Kambyzes musi być szalony,
ponieważ nikt^ zdrowych zmysłach nie wyśmiewałby się z dawno ustanowionych zwyczajów
innych ludów, I to czynił ówwladca. „Ponieważ - twierdził Herodot -jeśli zaproponować ludziom
możliwość? spośród zwyczajów całego świata, wypróbowaliby oni je wszystkie, lecz koniec
końców i swe własne". tf&r.i&jf & IJHSsślnSiJtfS* .^ńart**-
Wiele spośród co bardziej izolowanych społeczności opisuje się za pomocą terminów oz cych
ludzi bądź istoty ludzkie. Kiedy Europejczycy po raz pierwszy spotkali Indian karaib ostatni
głosili, iż „tylko my jesteśmy ludźmi". Hotentoci z kolei nazywali siebie ludźmi z lud liczne
grupy czy to w Afryce, przedkolonialnej Ameryce, czy też gdzie indziej, określały się po, które
tłumaczyć można jako bogaci, rozumni czy- tak jak Indianie Navaho - po prostu ludzie. Esl si z
Grenlandii uważali, że Europejczycy, którzy przybyli na ich ziemię, zjawili się tam po to, t
gospodarzy uczyć się cnót i dobrych obyczajów. Liczne ludy plemienne żyjące w miejscach,
które uderzały Europejczyków swą szczególną nieprzyjaznością, były nie tylko zadowolone z
własnej sytuacji ale uważały wręcz, że żyją w najlepszym ze światów.
Przekonanie o tym, że czyjaś własna ziemia stanowi centrum świata i że inni mogą być \ wani i
oceniani poprzez odniesienie do tego właśnie centrum, wydaje się mieć związek z I powej
integracji i solidarności. To etnocentryczne podejście -jeśli tylko nie posuwa się zbyto jest
szczególnie przydatne w sytuacji, kiedy przetrwanie społeczeństwa zależy od względnie? go
stopnia wewnętrznego porozumienia. Dobrze zorganizowane społeczeństwo może istnieć t le, o
ile znacząca część jego członków wyraża przekonanie, że ich własne, specyficzne nawyki i czaję
są dobre i właściwe, i przypuszczalnie dlatego również lepsze od innych. Tak długo, jaki szość
ludzkości żyła we względnie małych i izolowanych grupach, taka postawa me sh
poważniejszego zagrożenia dla innych społeczności. Obecnie jednak ludzie powiązani są ze s
tego stopnia, że przetrwanie na naszej planecie uzależnione zostaje od posiadania wzajemnej^
wiedzy, wzajemnego zrozumienia, a także szacunku dla tych, których sposoby życia są <
naszych własnych.
Dążenie do zrozumienia sposobów życia innych ważne jest również dlatego, że sprzyja onop
bianiu naszej samowiedzy i obiektywności. Oto bowiem dorastamy w przekonaniu, że naszej
wielu problemów po prostu nie potrafimy rozwiązać. Wiedza na temat wielości i różnorodnością
bów radzenia sobie z podobnymi problemami przez innych ludzi może dać nam nowe perr1
i nowe wskazówki postępowania. Powiedzenie, iż „nie zna Anglii ten, kto zna tylko Anglię"
rnapn*^
zastosowanie do każdego społeczeństwa. "?ei -tu- *? ?S
Brown I Umiek i kultura
279
>re, ani
iszego
nnych
robić,
anego
óżują
irawą
:egali
hdia
ia za
vaża
PSZ-
Ck
trzy jak iru ibv
!. Kultura i społeczeństwo
popularnym użyciu słowo kultura odnosi się do czynności związanych z uprawą czy też kulty-z
ulepszaniem. Kulturalny zaś jest ten, kto jest dobrze wykształcony, dobrze wychowany [owany;
ten, kto ceni sobie określony rodzaj sztuki i przedkłada Beethovena nad najnowsze ije muzyki
popularnej. W niniejszym tekście pojęcie kultury przyjmuje jednak nieco inne, bar-
specjalistyczne znaczenie. Odnosi się ono do wszystkich akceptowanych, uwzorowanych sposo-
;howania obecnych w danym społeczeństwie. Kultura jest zestawem wspólnych znaczeń. Sta-
lizowany, ustrukturalizowany zbiór wszystkich grupowych sposobów myślenia, odczuwa-
dzialania. Obejmuje ona również fizyczne przejawy aktywności danej grupy w postaci
materialnych iotów wytwarzanych przez jej członków - charakterystycznych strojów, domostw,
narzędzi, sprzętów, naczyń itd. W tym znaczeniu każde niewątpliwie społeczeństwo -jakkolwiek
byłoby - posiada jakąś kulturę i rzecz jasna, nie ma człowieka, który mógłby się bez niej obejść.
b właśnie kultura, w której żyjemy, umożliwia nam sprawne funkcjonowanie w życiu
codziennym, zarówno my sami, jak i inni ludzie, których spotykamy, wszyscy nadajemy mniej
więcej te ^znaczenia tym samym przedmiotom. Nasza kultura przejawia się w naszych
rutynowych czynno-idacti związanych ze snem, kąpielą, ubieraniem się, spożywaniem posiłku i
udawaniem się do pracy, (o zarówno nasze zajęcia domowe, jak i czynności, które wykonujemy
w pracy; to sposób, w jaki tbimy zakupy, piszemy i przesyłamy listy, przywołujemy taksówkę
czy wsiadamy do autobusu, telefo-|emy, chodzimy do kina czy do kościoła. To sposób, w jaki
pozdrawiamy przyjaciół lub zwracamy się łbcych, sposób, w jaki upominamy nasze dzieci, i
sposób, w jaki reagują, to także to, co uważamy za hściwe lub niewłaściwe zachowanie, czy w
końcu w znacznym stopniu to, co uważamy za dobre lub wszystkie - i wiele innych - sposoby
myślenia, odczuwania i działania wydają się tak bardzo i słuszne, że zastanawiamy się, jak w
ogóle można byłoby zachowywać się inaczej. Ale milio-:h ludzi wszystkie one mogą wydawać
się dziwne, niezdarne, niezrozumiale, nienaturalne Ludzie ci wykonują wiele -jeśli nie wszystkie
- podobnych czynności, lecz realizują je na inne sposoby, które im z kolei wydają się bardziej
logiczne, naturalne i właściwe, inieje cała wielość perspektyw, jakie możemy przyjąć,
przyglądając się kulturze. Możemy miano-u podejść do niej deskryptywnie, czyli po prostu
opisać, jak ona wygląda, jaką przyjmuje formę. (liżemy np. - koncentrując się na różnicach w
kulturze materialnej - opisywać różne narzędzia wyko-iiystywane w celu zdobywania
pożywienia. Możemy więc porównywać kij do kopania - ostro zakończony ptyk używany do
wykopywania korzeni i roślin jadalnych - z motyką i pługiem lub skomplikowanymi aktorami,
młockarniami, żniwiarkami czy snopowiązałkami, używanymi w nowoczesnym, zmechani-
wanym rolnictwie. Możemy mówić o widelcach, porównując je z pałeczkami (lub palcami), o
matach ?f hamakach w odniesieniu do łóżek, o mokasynach i sandałach lub butach ze skóry, czy
o łukach iKrzalach, mieczach, włóczniach, pistoletach, armatach, bombach atomowych czy
samonaprowadza-|(ych się pociskach rakietowych. Wszystkie te przedmioty są wyrazem
najróżniejszych sposobów, na jakie ludzie wykorzystywać mogą pewne materialne obiekty jako
środki do realizacji zamierzonych łlów. Warto zaznaczyć, iż każdy taki obiekt materialny
odzwierciedla wyobrażenie nie tylko uznawa-fch metod jego tworzenia, ale także
akceptowanych sposobów jego wykorzystywania. jj W ten sam sposób spojrzeć możemy
również na inne aspekty kultury. Możemy przyjrzeć się pewni instytucjom, które odnaleźć
można w zasadzie we wszystkich społeczeństwach, takim np. jak |dżeństwo, by stwierdzić
następnie, że jedno społeczeństwo jest monogamiczne, podczas gdy inne ?wala na poligamię,
choć specjalista użyłby tutaj zapewne innych terminów, mówiąc o wielożeń-Irie, a innych w
przypadku wielomęstwa. Możemy tutaj także mówić o różnych wzorach klasyfikacji
?rewieństwa, celebrowania rytuałów ślubnych, obrządków związanych z pochówkiem czy
postaw Wec bóstw i duchów.

280
I.C. Bron

Niemniej jednak opisy same w sobie nie są w stanie pomóc nam zrozumieć innych ludzi. Oto
moj byśmy zestawić całą księgę takich opisów i dojść jedynie do wniosku, że inni ludzie są
odmieńca którzy nigdy nie nauczyli się, jak należy postępować. Kultura składa się nie tylko z
określonych d mentów lub właściwości, ale także z ich wzajemnych relacji i organizacji. Dwie
budowle mogą bowil składać się z tej samej liczby cegieł, mogą mieć ten sam kształt i rozmiar,
mogą być wzniesione fĘ użyciu takiej samej ilości zaprawy murarskiej, a mimo to mogą różnić
się od siebie znacznie strukturą, jak i funkcjami. Tak więc różne kultury mogą zawierać wiele
podobnych do siebie ale w każdej kulturze występuje ich specyficzna organizacja czy też
konfiguracja, która czyni ją rębnioną i spójną całością. Ta okoliczność wskazuje jednocześnie na
to, że zmiana w jednej kultury pociągać musi za sobą zmiany we wszystkich innych jej
obszarach.
Najbardziej użytecznym sposobem podejścia do kultury jest postrzeganie jej w kategoriach
nizmu adaptacyjnego, czyli skoncentrowanie się na jej funkcjach. W tym znaczeniu kultura
pewną całość gotowych do użycia rozwiązań problemów, jakie napotyka dana grupa. Jest to, jak
określił, swego rodzaju bufor umiejscowiony między człowiekiem a jego otoczeniem. By
zaspokoili ne potrzeby, zdobyć pożywienie, odzienie i dach nad głową, ludzie muszą obmyślać
najróżniejsi soby radzenia sobie z własnym środowiskiem. Muszą także wytworzyć i
podtrzymywać pewne mą, relacji międzyludzkich, jako że w każdym społeczeństwie znaleźć
można jakichś mężczyzn ij kobiety, niemowlęta, dzieci, młodzież, dorosłych i osoby stare.
Muszą oni dbać o swe dzieci i wać je zgodnie z obowiązującymi wzorami społecznymi tak, by
mogły one wypełniać swe rolej odpowiedzialni członkowie grupy. Muszą oni również
wypracować metody utrzymywania spójni powej i wewnętrznego porozumienia. We wszystkich
społeczeństwach członkowie muszą zatem dać silne przekonania co do określonych idei,
zamysłów i celów, czyli tego, co określić możemy wartości. Jeśli zaś ludzie mają postępować
zgodnie z zasadami obowiązującymi w ich spol muszą dysponować pewną swobodą w zakresie
ekspresji własnej osobowości, a także pewnymi bami kontaktu z mocami nadprzyrodzonymi.
Żadne społeczeństwo nie ogranicza się bowiem do czysto praktycznego wymiaru. We
wszystkich mamy do czynienia z jakąś formą sztuki, tańca, pieśni czy opowieści i w każdym z
nich obecne są także rytuały i ceremonie, które - w szym sensie tego słowa - możemy określić
jako religijne.
Tak zdefiniowana kultura posiada swą formę i wzór. Wyposażona w określony stopień upoi
wania i organizacji, nadaje uczestniczącym w niej ludziom pewien - swoisty dla nich - styl życi
jest bowiem tak, iżby ludzie mieli po prostu zbierać się wspólnie, by z rozmysłem ustalać te
Większość z nich po prostu akceptuje swoją kulturę jako zastaną czy też „daną" i zwykle nie ą
świadomi, dlaczego postępują w taki a nie inny sposób.
Jeśli tylko zdamy sobie sprawę z prostego faktu, iż wszystkie organizmy ludzkie są do
zasadniczo podobne, i że na mocy tego faktu podobne są również podstawowe potrzeby
nietrudno wówczas zrozumieć, dlaczego pomiędzy poszczególnymi kulturami występują talne
podobieństwa. Co wiącej, natura oferuje kaidemu cx\ovńetovj\ vj zasadzie te same śn same
wskazówki, nawet jeśli mogą się one różnić w szczegółach. Wszędzie bowiem jest uzależniony
od ziemi, wody, dóbr naturalnych, roślin i zwierząt. Wszędzie musi on radzić matem i pogodą.
Wszędzie ma przed sobą formy, kolory i kształty, jakich „dostarcza" natura. E wszędzie mamy
do czynienia z cyklami sezonowymi, porami ciepłymi i zimnymi, desze: chymi, dniem i nocą.
Wszędzie istnieją cykle życia roślin i zwierząt. Jeśli zaś chodzi o sam
starości. 1 w końcu ponad nim i wokół niego dokonuje się wielkie misterium narodzin i i
przebudzenia, choroby i zdrowia, zmieniających się pór roku, cyklów słońca, księży* Wszystko
to stanom niejedne wskazówki, których \udzie używają do kształtowania,w* Żadne jednak
społeczeństwo nie wykorzystuje ich wszystkich i w taki sam sposób. 1 dlat
k /' kultura
281

kultury, będąc pod pewnymi względami do siebie podobne, pod wieloma innymi znacznie się
różnią.
iny kultura i społeczeństwo często używane są zamiennie i zwykle nie ma w tym nic złego,
Idąjemy sobie sprawę z tego, w czym tkwi różnica między nimi. Najprościej rzecz ujmując,
może-fpowiedzieć, że społeczeństwo zawsze składa się z ludzi; ich kultura zaś jest sposobem, w
jaki się rhowują. Innymi słowy, społeczeństwo nie jest kulturą; społeczeństwo posiada kulturę.
W jednym możliwych znaczeń społeczeństwo stanowi każdy rodzaj grupy stowarzyszeniowej,
która charakte-jje się pewnym stopniem trwałości. W tym właśnie sensie społeczeństwami są
Kościoły lub kluby Wego możemy mówić np, o klubie dyskusyjnym czy stowarzyszeniu
medycznym. W znaczeniu an-ibgicznym społeczeństwo jest mniej lub bardziej trwałą, względnie
dużą, względnie stabilną zbio-ludzi, którzy razem ze sobą żyją i pracują, i którzy podzielają
wspólny system znaczeń oraz I ten właśnie rodzaj zbiorowości mamy na myśli, mówiąc o
naszym społeczeństwie, czeństwie japońskim czy społeczeństwie Indian Crow. że każde
społeczeństwo posiada kulturę, nie oznacza, że nie istnieją kulturowe różnice w obrę-;o
społeczeństwa lub że kilka różnych społeczeństw nie może dzielić, przynajmniej w ogól-h,
wspólnej kultury. Jako jednostka geopolityczna, Stany Zjednoczone stanowią jedno stwo, jednak
nawet jeśli wykluczyć rdzennych mieszkańców Ameryki oraz obywateli USA h za granicą, to
nadal mamy do czynienia ze znacznym zróżnicowaniem wzorów kulturo-w Stanach
Zjednoczonych. Z drugiej strony, Amerykanie w istotnym stopniu podzielają kulturę jeżykami -
odrębnym, wyraźnie zdefiniowanym społeczeństwem, stanowiącym niezależną jed-polityczną.
irzy autorzy terminem Wielkie Społeczeństwo (The Great Society) określali cywilizację jako
Inni przeciwstawiali cywilizację kulturze. Tutaj kultura będzie używana jako kategoria odno-do
uwzorowanych sposobów zachowania we wszystkich społecznościach, niezależnie od tego, lub
skomplikowane może być ich życie. Pojęcie cywilizacji będzie przywoływane jedynie gdy
będziemy potrzebowali wyróżnić pewien rodzaj kultury, zwykle stosunkowo wyrafinowanej,
fcrzystującej pismo, posiadającej rozwinięte życie miejskie oraz skomplikowaną organizację
ekono-fcną i polityczną. Zatem cywilizacja nie jest „lepsza", lecz jedynie - w pewnych aspektach
- bar-? skomplikowana od innych rodzajów kultury.
Nadal jednak stoimy przed problemem rozróżnienia kultur i społeczeństw ze względu na stopień
kkompleksowości. Termin dzicy, niegdyś używany w odniesieniu do ludów, którym odmawiano
fitiisu „cywilizowanych", obecnie pobrzmiewa w naszych uszach nieco dziwnie. Słowo
prymitywny twciąż powszechnie używane nawet przez antropologów, którzy odwołują się do
prymitywnego spo-Beństwa, prymitywnej kultury, prymitywnej sztuki i prymitywnej religii, a
nadto o wielu różnych paonach wciąż jeszcze mówi się jako o prymitywnych. Antropologowie
jednak nie wyrażają swej pibaty dla używania terminu prymitywny w tym ostatnim przypadku,
podobnie jak owi „prymitywni" rsa specjalnie zadowoleni, kiedy dowiadują się, że nazywa się
ich w taki właśnie sposób. Określenie i|ojawilo się w użyciu w momencie, kiedy powszechnie
uważano, iż sposób, w jaki tzw. ludy prymi-żyją obecnie, odzwierciedla sposób, w jaki miał żyć
„wczesny człowiek". Obecnie wiemy już, że życia ludzi w najprostszej nawet kulturze w żadnym
wypadku nie reprezentuje opóźnionego rozwojowego. Co więcej, termin ten ma jeszcze jedną
zasadniczą wadę. Sugeruje bowiem, iżby te społeczeństwa czy kultury były do siebie absolutnie
podobne. Tymczasem jest to oczywi-teprawda.
Zaproponowano w związku z tym szereg innych terminów, takich jak społeczności proste,
dedpiśmienne, niepiśmienne, ograniczonego zasięgu {smali scalę), choć den z nich nie wydaje
się w pełni satysfakcjonujący. W niniejszym tekście starano się unikać słowa Tymi t y w n y,
wyjąwszy tych kilka przykładów, kiedy żadne z innych pojęć nie wydawało się odpo-

282
i.c.
więdnie. Większość pozostałych powszechnie używanych terminów pojawia się tutaj
wymiennie, i wsze jednak z domyślną, ogromną prośbą o wybaczenie ze strony tych
społeczności, którym nalea jest bardziej stosowne nazewnictwo.

3. Inne aspekty kultury


Religia, narodowość i język stanowią te przejawy kultury, które często decydują o tym, że jedne
czeństwa różnią się od innych. W społecznościach prostych religia pokrywa się zwykle z
polityczną lub plemienną; w bardziej skomplikowanych społeczeństwach w ramach jednej
możemy mieć do czynienia z wieloma różnymi religiami. Religia zostanie omówiona szerszej w,
nym rozdziale; wspominamy o niej tutaj tylko po to, by podkreślić fakt, iż religia jest zawsze
czyjegoś wyuczonego zachowania i dlatego częścią kultury, nie zaś, jak twierdzą niektórzy, z
aspektów rasy.
Narodowość jest z kolei pewnym ogólnym pojęciem, które wykorzystywane jest na wiele
sposobów. Często bywa ono używane tak, jakby zakładało religijną i/lub językową wspólnotę,
czasem żadna z nich nie jest w tym przypadku niezbędna. Wielu ludzi przekonanych jest
zarówno język, jak i religia są naturalnymi wyrazami określonej rasy ludzkiej i że tożsamość jest
nieodłącznym składnikiem narodowości. Wiemy jednak skądinąd, że są ludzie tej samej rzy z
całą pewnością przynależą do różnych narodowości, tak jak wiemy, że ludzie różnych ra»
przejawiać poczucie wspólnoty narodowej. I tak, Brazylia jest społeczeństwem wielorasowym,
obywatele odczuwają silne poczucie tożsamości narodowej. Indie natomiast są krajem wielu a
nadto nie ma tam jednego języka, który byłby rozumiany przez wszystkich, mimo to jednak
mieszkańców Indii przejawia silne przekonanie o wspólnej tożsamości narodowej.
Aspektem kultury jest również język, mimo iż ludzie mówiący różnymi językami mogą pi samą
kulturę, a określony język może - choć zwykle nie bez pewnych modyfikacji - swym wykraczać
daleko poza granice narodowe i kulturowe. Jeśli chodzi o zdolności komunikacyjną szość
ludności Anglii, Australii, Kanady i Stanów Zjednoczonych posługuje się tym samym w
rzeczywistości jednak mamy do czynienia z wieloma różnymi wariantami językowymi, o
twością przekonać się może każdy Amerykanin podróżujący do Anglii czy Australii.
Europejczycy - kiedy po raz pierwszy zetknęli się ze społecznościami mówiącymi zupełnie
językami - przyjmowali, że formuły gramatyki łacińskiej stanowią uniwersalne kai wpisane w
naturę rzeczywistości. W związku z tym wszystkie języki zostały podporz; mej gramatycznej
strukturze części mowy, rodzajów, przypadków, liczby, czasów, stron i dany język nie wpisywał
się w te kategorie, uważano go za niegrzeczny, niekulturalny i „pi Wraz z antropologicznymi
studiami nad innymi kulturami i językami okazało się, że kategorię ki klasycznej nie były ani
absolutne, ani uniwersalne. Dostrzeżono, iż język nie jest kiem komunikacji, ale także
szczególnym sposobem oglądu świata i organizowania doś> które może składać się z bardzo
różnych elementów. Obecnie dysponujący niezbędną wii sie studiów językowych badacze -
starając się unikać skłonności do narzucania zewnętrz] - próbują docierać do specyficznych
kategorii wpisanych w każdy konkretny jeżyk
DOŚĆ rozpowszechniony jest pog]ąÓ, jakoby „prymitywne" ]udy pos/ug/wa/rs/f,
językam/o prostej struAturze / óardzo ograniczonym zasobie stów. Fhkty przeczą jednń dzeniu.
Wiele bowiem niepisanych języków świata jest bardzo skomplikowanych, a ich stawi c
E Użytk
nia się i
«a i kuli
nazw roślin oraz setkami terminów określających rozKnego.rodząi7Unerodzaieśniegu ;ynności.
Eskimosi zaś używają wielu różnych słów, by opisać rożne rodzaje »n*L
don
oleczne
cz
Iśwń i kultura
283

nrki różnią się od siebie nie tylko w zależności od tego, czemu przypisują szczególne znaczenie,
(także w odniesieniu do bardziej specjalistycznych kwestii. Otóż w języku angielskim liczba
mnoga ?na jest, gdy mówimy o dwóch rzeczach, ale także o dwóch tysiącach rzeczy, wtedy gdy
występują Biazem lub oddzielnie, kiedy są obecne lub nieobecne. „My" (we) oznaczać może ja i
ty", może kosić się do grupy, do której należę, w końcu mogę to być ja i jedna lub większa liczba
osób, które są p:ne. „Ty" (you) może znaczyć cokolwiek, począwszy od jednej osoby, a na
tysiącach kończąc, z kolei języki, w których jedna forma liczby mnogiej odnosi się do rzeczy
występujących łącz-a do tych, które są rozproszone i znajdują się osobno. Są języki, w których
jedno „my" znaczy ja i ty", a inne „my" odnosi się do innych ludzi. Mamy także do czynienia z
językami, w któ-ipują odrębne terminy wykorzystywane do nazywania rzeczy obecnych i
nieobecnych.
angielskim można powiedzieć: „Udałem się do miasta" (Iwent to towri) bez wskazywania i, jakie
zostały użyte, by do tego miasta się dostać. Indianie Navaho nie posiadają odpowiednika |ego
słowa „udać się", lecz muszą doprecyzować, czy do miasta poszli pieszo, pojechali konno,
samochodem, pociągiem, czy polecieli samolotem. Z drugiej jednak strony, istnieje w języku
szereg kwestii, których nie sposób wyrazić za pomocą ogólnych terminów i sięgnąć trzeba
itkowe słowa. W przypadku niektórych zaimków musimy określić ich rodzaj, tak samo jak
Nava-iieli określać sposoby przemieszczania się. Gdy nie jesteśmy w stanie lub nie chcemy
zidentyfi-płci osoby, o której mówimy, musimy użyć he („on") jako zawierającego się wshe
(„ona") lub też torzystujemy ową dziwaczną formułę he or she, czy w końcu uciekamy się do
niewłaściwej formy kzby mnogiej i mówimy they („oni"/„one"), choć mamy na myśli jedną
osobę.
Każdy język zawiera szczególny system dźwięków, do których przypisane są określone
znaczenia. Sytkownicy danego języka uczą się wytwarzać owe dźwięki, a także rozpoznawać je,
kiedy używane są kz innych ludzi. Dorosłemu człowiekowi z trudem przychodzi nauka nie tylko
wymowy, ale nawet pthwytywanie co bardziej istotnych dźwięków innego języka. Dlatego też
wielu Chińczyków i Japoń-lyków. którzy uczą się języka angielskiego jako dorośli, po prostu nie
słyszy angielskiego / i r jako idrębnych dźwięków. Z drugiej strony, języki intonacyjne, którymi
mówi się czy to w Chinach, czy lAfryce, dla większości społeczeństw indoeuropejskiej
rodzinyjęzykowej wydają się niezmiernie trudne. Smieważ w językach indoeuropejskich
intonacja nie jest specjalnie istotna, nawet jeśli skupiamy na ?^szczególną uwagę, to bardzo
trudno jest nam ją wychwycić czy powtórzyć. ' W przypadku wielu języków afrykańskich
używanie wysokich, średnich i niskich tonów może nie iko modyfikować, ale całkowicie wręcz
zmieniać znaczenie wyrazów. Kiedy więc słowa jakiegoś afry-kańskiego języka
wykorzystywane są w zachodniej muzyce - tak, jak to się często zdarza w odniesieni do hymnów
i pieśni śpiewanych w prowadzonych przez przybyszów z Zachodu kościołach czy akolach -
znaczenie słów może zostać zaburzone przez akcent i tonację narzuconą przez muzykę do lego
stopnia, że pieśni stają się albo kompletnie dla Afrykańczyka niezrozumiałe, albo zupełnie zmieli
się ich znaczenie. A jednak wielu ludzi Zachodu, mimo iż cale lata żyją pośród afrykańskich
plemion, wciąż nie potrafi „słyszeć" znaczenia owych tonów.
0 ile dla większości dorosłych ludzi perfekcyjne opanowanie obcego języka (czyli używanie go
„bez ścentu") graniczy z niemożliwością, o tyle dzieci z łatwością przyswajają -jako swój
„naturalny" -jpyk, który słyszą w mowie otaczających ich ludzi w momencie, kiedy zaczynają
uczyć się mówić. Łżdy człowiek może więc bez trudu nauczyć się biegle władać dowolnym
językiem, jeśli tylko słyszy p od dzieciństwa.
? i. Rasa i kultura
leligia, narodowość i język stanowią część naszego społecznego, nie zaś biologicznego
dziedzictwa, fcory społeczne i kulturowe „dziedziczymy" tak, jak dziedziczy się ziemię lub
własność, nie zaś tak,
284
I.C.I
jak dziedziczy się geny, które mają wpływ na nasze brązowe lub niebieskie oczy, proste lub
kręcą włosy, tudzież jasną lub ciemną karnację skóry. Podstawowe charakterystyki fizyczne,
które są i rzystywane przy ustalaniu kategorii rasowych, nabywamy dzięki mechanizmom
dziedziczenia I gicznego i są one zdeterminowane przez genetyczną charakterystykę naszych
rodziców oraz i zentowanych przez nich linii pokrewieństwa. Dlatego też rasa jest kategorią,
która nie przy kultury. Charakterystyka rasowa jest ze swej istoty fizyczna i wrodzona, a nie
wyuczona lub i urodzeniu. Rasa danej jednostki nie mówi nam nic o jej religii, narodowości,
języku, obyczaja moralności. Nie ma rasy francuskiej, irlandzkiej, anglosaskiej, aryjskiej czy
żydowskiej. Te 1 w sposób właściwy odnoszą się do narodowości, języków, grup
socjoreligijnych czy też tego, co i określane mianem grup etnicznych. Nikt wszak nie wie, jak
rzeczywiście wyglądali ludzie posil się językiem aryjskim, zaś Żydzi reprezentują prawie każdy
znany na świecie typ fizyczny. Dli są oni grupą socjoreligijną, a nie rasą we właściwym tego
słowa znaczeniu.
Zasadniczo nie istnieje taka definicja rasy, która byłaby w pełni satysfakcjonująca, nawet je
damy do niej długą listę warunków i zastrzeżeń. Dla celów niniejszej analizy możemy przjjąć, iź
jest zbiorowością wyposażoną w pewien wspólny zestaw dziedzicznych cech fizycznych, którec
niają ją od innych zbiorowości, posiadających inne kombinacje tychże cech.
Jakiejkolwiek jednak używalibyśmy definicji i tak nie ma sposobu, by można było podzielić!
czeństwa na przejrzyste i uporządkowane kategorie rasowe. Większość antropologów uznaje o
podział na rasę kaukaską, mongoidalną, negroidalną oraz wyróżnianą czasem rasę australoid
nakowoż w obrębie każdej z tych kategorii mamy do czynienia z najróżniejszymi wariantami, ai
wskazać można wiele społeczności, które nie wpisują się w żadną z wyróżnionych kategorii. Coł
społeczeństwa posiadające odmienne charakterystyki fizyczne mieszały się ze sobą właściwiej
zarania historii ludzkiej. Dlatego też nie można wyprowadzić żadnych jednoznacznych i prost]
tod kwalifikowania poszczególnych zbiorowości do specyficznych kategorii rasowych repn cych
unikatowe cechy.
Większość kryteriów wykorzystywanych przez antropologów przy wyznaczaniu kategorii i
odnosi się do cech fizycznych, które wpływają w znikomym stopniu lub nie mają właściwie ża
wpływu na ludzkie zachowanie, wyjąwszy jedynie te sytuacje, w których oddziałują na to zach
poprzez emocjonalny stosunek, jaki mają doń ludzie. Posiadanie określonego koloru skóry i f
innych cech fizycznych może być przydatne w pewnych warunkach środowiskowych, w in może
okazać się absolutnie niewskazane, nie ma jednak dowodów na to, że kolor skóry, inne tego
rodzaju cechy miałyby być w jakikolwiek sposób związane z jakimś szczególnym t gu czy
określonymi własnościami umysłu lub charakteru. Co więcej, ostatnie badania przepn przez
antropologów fizycznych wskazują, że geny odpowiedzialne za poszczególne cechy i tylko być
dziedziczone niezależnie od siebie, ale że fizyczne charakterystyki danej popu zmieniać się z
czasem, nawet jeśli nie dochodzi do mieszania się z innymi rasami.
Nie istnieją żadne dowody na potwierdzenie tezy, iżby przedstawiciele którejkolwiek rasyj wali
się z natury wyżej lub niżej w hierarchii zdolności umysłowych niż reprezentanci im Z całą
pewnością, rodząc się, ludzie nie są wyposażeni w równe potencjały intelektualne, i świadczą, iż
z ową nierównością mamy do czynienia w obrębie każdej kategorii rasowej v/i\$ąt{ na. Nie
oznacza to bynajmniej, że nie istnieją żadne statystycznie istotne różnice co do czi ści
występowania określonych wrodzonych zdolności w różnych zbiorowościach. Oznaczaj nie, że
nie dysponujemy żadnym wiarygodnym sposobem weryfikowania tego, czy owe roq czywiście
istnieją. Co więcej, równie dobrze to samo społeczeństwo ze względu na jedną c znajdować się
niżej w hierarchii, biorąc zaś pod uwagę inną - wyżej. Nawet jeśli mitid
Brown I dmiś i kultura
285
ęcone
wyko-
bioJo-
epre-
żydo
ta po
i czy
?orie
>ywa
jacy
i też
do-asa óż-
fiównież wobec faktu, iż zasadniczo nie można wskazać obiektywnych kryteriów, które miałyby
wać o względnej wyższości pewnych umiejętności manualnych, talentów artystycznych czy
filozoficznych nad innymi.
ie ma i prawdopodobnie nigdy nie było żadnej „czystej" rasy, tak jak nie ma dowodów na to, że
ine defekty biologiczne mogą być konsekwencją mieszania się ras. Większość problemów poja-
,h się w związku z procesem mieszania się ras wynika z tego, co ludzie myślą i czują na ten -są
to zatem problemy natury społecznej, a nie biologicznej.
zauważyć, iż jakkolwiek zdefiniujemy rasę i jakiekolwiek stworzymy klasyfikacje, istoty ludzkie
eczywistości bardziej do siebie podobne niż miałyby się od siebie różnić. Generalnie większość
ów zgadza się co do tego, że wszystkie współczesne istoty ludzkie należą do tego samego i że
przedstawiciele nawet najbardziej odmiennych od siebie zbiorowości - kiedy wchodzą ze
wkontakty- mogą „krzyżować się" bez przeszkód. Jeśli ludzie należący do różnych ras rzeczywi-
odczuwaliby ową - rzekomo naturalną - wzajemną niechęć, zbędne byłoby zarówno prawo, jak
lżenie jakimikolwiek sankcjami społecznymi, by je od siebie odizolować. Mimo iż nie ma
dowodów na to, że taka kategoria biologiczna jak rasa w jakikolwiek sposób deter-(je kulturę, to
jednak sposoby myślenia o tej kategorii, emocje, jakie ludzie przejawiają zarówno pc własnej,
jak i innych ras, stanowią część ich wyuczonego zachowania i w tym sensie są przeja-? kultury.
Ludzie w różnych kulturach mogą bowiem definiować rasę na wiele różnych sposobów nejawiać
bardzo silny emocjonalny związek z tymi definicjami.
fhkży także zwrócić uwagę, że różne społeczeństwa używają odmiennych kryteriów przy
klasyfi-naniu Judzi o mieszanym pochodzeniu. W Stanach Zjednoczonych za Czarną uznajemy
każdą oso-wygląda na Czarną, o której wiemy, że ma Czarnego przodka, i która przyznaje się do
posiadało przodka. W rzeczywistości jednak pewna liczba tak zdefiniowanych Czarnych jest
biolo-bardziej Biała niż Czarna, nasza definicja ma w związku z tym, przynajmniej w części,
charakter (?mo-spoieczny, a nie biologiczny.
innych rejonach świata rasa może być definiowana nieco inaczej. Większość krajów Ameryki j,
posiadając znaczne czarne i indiańskie zbiorowości, klasyfikuje ludzi raczej na podstawie niż
rasy. Jedno brazylijskie powiedzenie mówi, iż bogaty Czarny jest Biały, a biedny Biały jest Nie
oznacza to jednak, że biologiczna kategoria rasy jest całkowicie ignorowana, niemniej jed-j
interpretacji istotną rolę odgrywają czynniki ekonomiczne i kulturowe. W większości krajów i
Łacińskiej Indianin jest człowiekiem z indiańską kulturą. Jeden z braci może być uważany za
podczas gdy drugi za Indianina; ktoś może „stać się białym", jeśli tylko uczy się mówić, ubiera
ifizacliowuje zgodnie z europejskimi raczej niż indiańskimi zwyczajami. Wzory te wpewnym
stopniu iniąsię od siebie w różnych zakątkach Ameryki Łacińskiej, ale nigdzie tam nie występuje
ten rodzaj pegacji, który jest powszechnie praktykowany w Stanach Zjednoczonych i nigdzie
tam czyjaś rasa tjest definiowana na podstawie odniesienia wyłącznie do jednego przodka.
Mjak większość ludzi wydaje się przedkładać własną kulturę nad inne, tak też większość wydaje
jriiwnież preferować własny typ fizyczny. Członkowie jednego z plemion Nowej Gwinei białych
ludzi (|i określają terminem, który może być przetłumaczony tylko i wyłącznie jako „potworny"
lub „nie-iiralny". Inne plemię uważało z kolei, że Europejczycy nosili ubrania, dlatego że
wstydzili się swej iq skóry. Wśród niektórych plemion afrykańskich dość oryginalne
wyobrażenie na temat piękna pżalo się smolisto-czarną barwą skóry, w innym zaś wierzono, że
biała skóra była przejawem przesta zesłanego przez Boga na Europejczyków, ponieważ jeden z
ich przodków miał dopuścić się tairodztwa ze swoją matką.
Uniwersalna skłonność do przedkładania własnego typu fizycznego nad inne doskonale zilustro-
?ajest w micie stworzenia przytaczanym przez Malajów. Oto Stwórca uczynił pierwszego
człowieka (lny, po czym miał go wypalić w piecu. Wyjął go zeń zbyt jednak wcześnie. Miał ów
człowiek w zwiąż-

286
I.C.I
ku z tym bardzo nieatrakcyjną ziemisto-białą cerę i proste włosy. Ale to on właśnie stał się
przodlóil białych ludzi. Stwórca spróbował raz jeszcze, ale tym razem pozostawił człowieka w
piecu zbyt długi Jego skóra spaliła się na czarno, a jego włosy skręciły z powodu gorąca. Ten
stal się przodkiem lud czarnych. Ucząc się na własnych błędach, Stwórca podjął trzecią próbę,
której rezultatem był cztowi o pięknej zlocisto-brązowej skórze. Nie trzeba dodawać, iż ten
właśnie stał się protoplastą J którzy - w ich mniemaniu - wyglądają dokładnie tak, jak powinien
wyglądać człowiek.
Chociaż preferencje względem własnego typu fizycznego wydają się czymś powszechnym, i
dzenia rasowe - w obecnym kształcie i rozumieniu - pojawiły się dopiero wraz z narodzinami 1
niewolnikami z Afryki na Zachód. Wcześniej istniała wprawdzie pewna grupowa antypatia, 1
„czytają historię inaczej", czasem biorą za uprzedzenia rasowe, ale różnice fizyczne - dotycz, czy
koloru skóry - nie odgrywały w tym przypadku znaczącej roli. To nadzwyczajne uwrażliw kolor
skóry, z jakim mamy do czynienia we współczesnym świecie, wydaje się być szczególnymi
skiem, związanym z takimi czynnikami, jak niewolnictwo oraz europejska ekspansja
kolonialna,! skutkiem było polityczne i ekonomiczne podporządkowanie wielu ludów o
ciemniejszym kolorze^
Eakty te są istotne dla obecnej sytuacji na świecie o tyle, o ile skłonni jesteśmy zakładać, że
sama w sobie wzmacnia różnice między nami. Wszystkie dowody wskazują jednak, że to nie i
sama, ale sposób, w jaki myślimy, czujemy i działamy w związku z rzeczywistymi bądź za
różnicami biologicznymi, jest najważniejszy w naszych stosunkach z innymi ludźmi. Jeśli r
zrozumieć inne społeczeństwa, musimy interpretować kulturę za pomocą pojęć kulturowych. I ry
tworzone są przez społeczności zarówno tej samej, jak i różnych ras, a przedstawiciele i rasy
zdolni są uczestniczyć w każdej kulturze, w której się rodzą lub do której są wprowadź, dzieci.
Rasa jako taka nie ma zatem nic wspólnego z narodowością, językiem, religią, czyzi nością
kulturotwórczą.
5. W poszukiwaniu zrozumienia
Niezmiernie trudne jest -jeśli to w ogóle możliwe - „wejście" w obcą kulturę. Istnieją jednaki
podejścia, punkty widzenia czy techniki i procedury, dzięki którym można uzyskać wgląd i j
poziom jej zrozumienia. Kolejne rozdziały tej książki są w znacznej mierze poświęcone dyskuJ
wielością metod, po jakie ludzie sięgają, rozwiązując własne problemy. Ich analiza będzie miab!
sze znaczenie, jeśli najpierw przyjrzymy się pewnym - tym co bardziej skutecznym -1 nia innych
kultur.
Otóż dziedzictwo kulturowe jest dla członków każdego społeczeństwa tym, czym dla> jest
„amerykańska droga" {The American Way). To Ojcowie Założyciele i Święto Dziękczynię! bata
bostońska" i dzień 4 lipca; to George Washington i drzewo wiśniowe, Abraham Lincoln i d
chata; to Santa Claus i bożonarodzeniowy żłóbek, to wielkanocne lilie i wielkanocne króliczki;!
rykańska flaga, Coney Island, wyprawy obozowe, niedzielny obiad, pieczony kurczak, lody i s
To także amerykański hymn narodowy i inne tradycyjne pieśni. To jeszcze tysiąc innych re no
tych wyrafinowanych, jak i błahych, dobrych i złych, legendarnych i realnych, które <
społeczeństwem, a nie tylko zbiorem indywiduów, których przodkowie pochodzili właściwie ń
zakątka świata. Wiele z tych wzorów przybyło do Ameryki wraz z innymi społecznościami, ale
kanie uczynili je specyficznie amerykańskimi.
To właśnie wspólne dziedzictwo kulturowe przyczynia się do społecznej jedności i i przez co
pomaga zabezpieczyć ciągłość i trwałość danej grupy. W tym dziedzictwie każde i nie odnajduje
niezbędny system wartości oraz wiarę, według wskazań których może żyć. { stwo może
modyfikować - i w istocie tak też czyni - swe wzory społeczne, lecz kiedy cafe z pozbawiane są,
nierzadko w najbardziej bezwzględny sposób, swej przeszłości, prawie 2
C. Brown fUmiek i kultura
287
zodkiea toich dezorganizacją i upadkiem. Takie właśnie kulturowe załamanie można było
dostrzec w przy-t długo, h społeczności, które jakimś sposobem po prostu traciły wolę życia i
które dosłownie wymierały m ludzi iwpfywem podbojów odzierających ich życie z sensu.
Obserwowaliśmy je w przypadku pełnego upadku wielu niegdyś nadzwyczaj dumnych plemion
indiańskich, których „gliniany kubek ży- został zbity przez białego człowieka. Widzimy to
również w przypadku Afro-Amerykanów odartych afrykańskiego dziedzictwa, a jednocześnie
pozbawionych możliwości uczestnictwa w nowym które wymyślone zostało jako część
amerykańskiego snu. W końcu widzimy to również dzisiaj, totalitame rządy to tu, to tam,
świadomie i bezlitośnie urabiają inne społeczności zgodnie z włas- wyobrażeniami.
biegając na to, by kultury badane były jako pewne całości, twierdzimy w istocie, iż żaden
zwyczaj, Ianie, czy zachowanie nie może być zrozumiane poza swym społecznym czy
kulturowym kon- . Oznacza to, że każdy element zachowania, każda tradycja czy wzór, może
być oceniany po- jedynie w świetle znaczenia, jakie ma dla ludzi, którzy się nim posługują, w
relacji do innych kultury i w kontekście roli, jaką odgrywa w procesie dostosowywania się ludzi
do środowi- do siebie wzajemnie. Żaden zwyczaj nie jest więc „dziwny" dla ludzi, którzy go
praktykują.
z, który „wchodzi" w inną kulturę, dostrzega to, co w niej niezwykłe, ale koncentruje się
wszystkim na poszukiwaniu pewnych prawidłowości i sposobów, jakie wykorzystywane są przy
aniu podstawowych problemów. Obserwuje on nie tylko jawne zachowania, ale stara się do- Kdo
przesłanek leżących u ich podłoża. Wielu kolonialnych administratorów i misjonarzy starało Ina
próżno - zmieniać niektóre z miejscowych zwyczajów, ponieważ nie rozumieli, iż ludzie, któ-
omo chcieli pomóc, kierowali się w swym życiu zupełnie innymi motywami. Co więcej, nawet
iokreślone zachowanie może nam się wydawać znajome, to może być ono wyposażone w
znaczenie pełnie odmienne od tego, które nadaje się podobnemu zachowaniu w naszej własnej
kulturze. Ludzie udający się w inne obszary kulturowe, tacy jak urzędnicy państwowi czy
misjonarze, zwy- wyjazdem przechodzą tzw. „orientację terenową" - uczestniczą w pewnym
programie, w któ-zwięzty sposób zaznajamiani są ze zwyczajami danego kraju. Ta procedura ma
oczywiście swoje zdecydowanie bardziej wartościowe byłoby jednak nastawienie na
zrozumienie, czym jest kul- taka i jakie są jej funkcje, a także zdobycie pewnej wiedzy na temat
nieprzebranej wręcz ności sposobów instytucjonalizacji ludzkiego zachowania. Ta teoretyczna
podbudowa daje m pewne praktyczne wskazówki umożliwiające zrozumienie zachowań
ludzkich, gdziekol- y się z nimi spotkali.
ym z problemów, jakie napotkać można przy okazji rozważań o kulturze, jest kwestia opero-
czasem przeszłym i teraźniejszym. Antropologowie badający proste społeczeństwa zwykle piszą
w tzw. etnologicznym czasie teraźniejszym. Oznacza to, że piszą w czasie teraźniejszym w taki
fosób, jakby opisywana przez nich sytuacja wyglądała obecnie dokładnie tak samo, jak w
momencie, dy-jako badacze - byli jej świadkami lub nawet tak, jak utrwaliła się ona w pamięci
któregoś .wekowych" członków badanej społeczności. W przeszłości opisywane przez
antropologów zbioro-Ifcibyły zwykle niepiśmienne i prawdopodobnie nie posiadały
świadomości swego własnego „rozwo-
(f. Obecnie wiele z nich posiada już dobrze wykształconą i samoświadomą elitę, która chce, by
świat hńedziai się, że czasy zmieniają się u nich tak samo, jak i w każdym innym
społeczeństwie. Z punktu fcenia założeń niniejszej analizy nie jest istotne to, czy dany wzór
nadal istnieje w takiej postaci, ijakiej został opisany po raz pierwszy. Ważne jest natomiast to, by
czytelnik dostrzegł, że czasy zmielą się nawet w najbardziej izolowanych zakątkach świata.
Dlatego, opisując konkretne społeczno-| staram się używać czasu, który można byłoby określić
jako etnologiczny czas przeszły. Świat bo-fan zmienia się tak szybko, że to, co stare i to, co
nowe, nierzadko współistnieje obok siebie, a zwy-sąj, żywo praktykowany w momencie, kiedy
piszę te słowa, odejść może w mroki historii, nim tekst ten wstanie opublikowany.
288
A. Ktosk
Antonina Kłoskowska
KULTURA*
Powstanie i rozwój pojęcia

Istnieje wiele określeń człowieka formułowanych w filozofii, w nauce, w sztuce i myśleniu po


Nazywa się go stworzeniem społecznym (Arystoteles), człowiekiem pracującym, używającym
na (homofaber), człowiekiem rozumnym (homo sapiens), odbiciem całokształtu stosunkówspołe
(Karol Marks), istotą zdolną do symbolizowania (Ernst Cassirer). Wszystkie te określenia mo
spolić i uogólnić w stwierdzeniu, że człowiek jest twórcą i uczestnikiem kultury.
Poznanie kultury ma więc zasadnicze znaczenie dla zrozumienia człowieka. W najwcześniej i
rębnionych naukach o kulturze jako całości, etnologii i etnografii, za przedmiot badań obrano |
pierwotne, przedpiśmienne, opisując i analizując ich obyczaje. Obecnie na określenie nauki i cel
poznanie kultury wszelkich typów i poziomów oraz analizę kultury powiązanej z człowiekiem]
jdgo dzieło i przedmiot jego doświadczeń używa się najczęściej nazwy „antropologia kultury".
Antropologowie zajmowali się początkowo fizyczną stroną człowieka, jego naturalnymi i i
funkcjami. Podejmując w XX w. badania nad kulturą, wkroczyła antropologia kulturowa w t
zjawisk odróżnianych od natury, a nawet często jej w przeszłości przeciwstawianych.
Pierwotne, łacińskie rozumienie kultury jako uprawy lub hodowli (cultura od colere - upn
funkcjonuje do dziś w takich określeniach, jak „pole o wysokiej kulturze", „kultura ryżu nal
Wschodzie", „kultura bakterii". Takie pojęcie kultury stosowane jest obecnie, jak niegdyś wsd
nym Rzymie, przede wszystkim w rolnictwie. Oznacza ono przekształcenie poprzez ludzką i
pracę naturalnego stanu zjawisk przyrody w stan inny, bardziej użyteczny, pożądany przez ca
Swoisty, naturalny porządek zjawisk przyrody, np. dziko rosnącego lasu, stepu, był dla czJoh ny
do ogarnięcia; wydawał się więc chaosem, brakiem wszelkiego ładu. Natomiast pole ukszb przez
uprawę-kulturę ma wyraźną, regularną strukturę wynikłą z ludzkiego zamysłu i pracy, s ludzkim
celom.
Kultura jest więc rozumiana w tym pierwotnym ujęciu jako rezultat działań odniesiony^ wisk
naturalnych, ale w pewien sposób przeciwstawiających się naturze; jako lad narzue człowieka,
podporządkowany ustalonym przez niego wzorom i wzorcom, a przy tym -jakoi zaspokojenia
ludzkich potrzeb i sposób realizacji ludzkich celów w dziedzinie materialnego bylqj
Od uprawiania, czyli kultywowania, wywodziło się jednak także słowo „kult" (cultus) oto
czynność skierowaną na bogów i przodków. Uważa się, że Marcus Tullius Cicero byl
pierwszym^ rem, który użył słowa „kultura" w rozumieniu bardzo bliskim współczesnemu
ujęciu. Nazwało fię kulturą ducha (cultura animi), a charakterystykę filozofii zawartą w jego
Rozprawach^ skich można uznać za przedstawienie pierwszej w literaturze koncepcji kultury.
Zwracając i zofii, Cicero pisał tam (V, 5): „[...] czymże bez ciebie bylibyśmy nie tylko my, ale
czym bytobyi życie ludzkie? Tyś pozakładała miasta, ty rozproszonych ludzi powołałaś do życia
społecznej spolilaś ich między sobą najpierw przez wspólne osiedla, później przez małżeństwa, a
wreszcie wspólnotę pisma i mowy. Tyś wynalazczynią praw, nauczycielką dobrych obyczajowi
lądu"[^
Takie ujęcie kultury przyjęło się i rozwinęło szeroko w kręgu cywilizacyjnym, do którego
Polska. Trudno jednak dotąd określić dokładnie, kiedy u nas zaczęto posługiwać się tymt
* Fragm. Encyklopedii kultury polskiej XXwieku, red. A. Kłoskowska, Wrocław 1991.
289
go literatura polskojęzyczna XVI w. Nie figuruje on też w słowniku Samuela Lindego z
początku l. Zastępuje go natomiast, jednak w ujęciu przymiotnikowym, pojęcie „cywilizacji"
wcześniej roz-ihnione, zapewne według wzorów francuskich. Pojęcie kultury, bardzo szeroko i
nowocześnie miane, występuje w dziele Joachima Lelewela Wykład dziejów powszechnych
(1822-1824). Kul-ą według Lelewela, obejmuje: religię, moralność, obyczaje, organizację
społeczną, pracę fizyczną ?ysłową, nauki i sztuki. Uczeń Lelewela, Mickiewicz, często używa
słowa „kultura", zwłaszcza gdy driopostępie i doskonaleniu społeczeństwa.
f literaturze europejskiej, głównie niemieckiej, pojęcie kultury skrystalizowało się w refleksji na-
na przełomie XVII i XVIII w. Niemiecki filozof prawa Samuel Pufendorf w swoim łacińskim
określa kulturę jako ogól wynalazków, sztuk, urządzeń wprowadzonych przez człowieka, obe-
zwłaszcza instytucje polityczne i zasady sprawiedliwości regulujące ludzkie działania w myśl
rozumu. To racjonalistyczne pojmowanie kultury precyzowano następnie w dobie oświecenia,
mu nawet postać definicji słownikowych. Jego charakterystyczną cechą było selektywne i war-
pojęcie kultury.
ie z tym stanowiskiem, do kultury zaliczano korzystne dla praktyki urządzenia i wynalazki
Iprobowane zasady moralne i obyczaje przyjęte we własnym kulturowym kręgu. Współczesne
nam ie rozumienie kultury, rozpowszechnione zwłaszcza w Polsce, opiera się na podobnych
podsta-Zgodnie z nim, do kultury należą tylko zjawiska pozytywnie oceniane, a zwłaszcza
właściwe zachowanie, „dobre maniery", wychowanie, wykształcenie, wiedza i sztuka. Zjawiska
odbie-iOd przyjętych i aprobowanych reguł, choćby były szeroko rozpowszechnione i typowe
dla całych iństw lub kręgów społecznych, określane są jako „niekulturalne", a więc wyłączone z
kultury, ihodząc z podobnych zasad, jeszcze w okresie oświecenia odmawiano wszelkiej kultury
lu-itew. pierwotnym, nieposiadającym pisma i różniącym się pod względem obyczajów od
kultury
SJskiej.
fftelomu w takim pojmowaniu kultury dokonał Johann Gottfried Herder, stwierdzając, że każdy
fcącyna Ziemi posiada jakąś kulturę stanowiącą ogniwo łańcucha obejmującego cały świat
ludzki. |r widział w kulturze swoisty dla człowieka sposób przystosowywania się do warunków
bytu i za-lia ludzkich potrzeb oraz regulowania stosunków społecznych. Podobną koncepcję
kultury w XX w. w swej funkcjonalnej teorii Bronisław Malinowski.
ukując źródeł kultury w naturalnych zdolnościach i potrzebach człowieka, złagodzono we mych
teoriach etnologicznych i antropologicznych ostre przeciwstawienie kultury naturze, całkowicie
nie usunięto. Odrzucając metafizyczne wyjaśnianie pochodzenia kultury, wyprowadź
genetycznie określonych właściwości ludzkich. Kultura nie może być jednak indywidualnym
człowieka. Jest produktem współżycia ludzi, powstaje w toku ich wzajemnego oddziaływania
ialania, a trwając przez pokolenia, rozwija się i wzbogaca w procesie historycznej tradycji. ;ra
jest w określonym powyżej rozumieniu w swej istocie społeczna, czyli międzyindywidual-
zbiorowo wytwarzana i wspólna ludziom w obrębie węższych lub szerszych grup, kręgów,
warstw, Ijpołeczności. Ukształtowana przez kulturę twórcza jednostka może wnieść do niej
ważny indy-ly wkład, ale człowiek rozwijający się w izolacji w sposób wyłącznie naturalny nie
byłby w stanie ze swych wyłącznie biologicznych zasobów jakiejkolwiek złożonej i bogatej
całości kulturalnej, by odpowiadała najprostszej choćby kulturze ludu uznawanego za
prymitywny. Źródła kultury bowiem z natury gatunku ludzkiego, ale jej rozwój historyczny
oddala poszczególne pokole-bardziej od tych źródeł, tworząc dystans, którego nie da się pokonać
mocą izolowanego indy-;go wysiłku. Już Herder ujął trafnie tę prawdę, mówiąc, że zasadą
człowieczeństwa są siły (logiczne i tradycja. Człowiek z natury jest zdolny do tworzenia i
przyjmowania kultury, ale dopiero ijprawą wychowania dokonuje się jego wprowadzenie do
udziału w osiągniętym już dorobku kultury. ?proces oznacza drugie narodziny człowieka -jego
narodziny w kulturze.
290
A. Ktoskowslt
Trzeba podkreślić, że wynikająca z przyjęcia takiego stanowiska antropologiczna teoria przynoij
bardzo szerokie pojęcie kultury. Jedną z najtrwalej akceptowanych definicji kultury
sformułowali gielski ewolucjonista, Edward Tylor, w 1871 r. Tylor napisał: „Kultura lub
cywilizacja jest to złożom całość obejmująca wiedzę, wierzenia, sztukę, prawo, moralność,
obyczaje oraz wszystkie inne zdoła ści i nawyki nabyte przez człowieka jako członka
społeczeństwa" [...].
Zawarte w tej definicji wyliczenie dziedzin lub działów kultury jest oczywiście niepełne.
Zdolnośo i społeczne nawyki człowieka realizują się bowiem także, a może nawet głównie, w
pracy i gospodau waniu, w organizacji życia zbiorowego, zasadach pokrewieństwa, w sposobach
walki i wspóldzialani W innych definicjach unikano więc przykładów zjawisk kulturalnych,
podając tylko ich bardziej ogóiw kryteria. Znana w Polsce definicja Stefana Czarnowskiego
ujmowała kulturę jako zobiektywizowfl dorobek wspólny szeregowi grup społecznych i dzięki
swej obiektywności zdolny rozszerzać swóji sięg w czasie i przestrzeni. Czarnowski, zbliżając
się do marksizmu, uważał pracę za podstaw^ czynnik kultury.
W najczęstszym we współczesnej etnologii i antropologii rozumieniu kultury jako jej główny <^
nik przyjmuje się ludzkie działania, ale pojęte w sposób bardziej ogólny. Ralf Linton np. pisze:,
jest konfiguracją wyuczonych zachowań i ich rezultatów, których elementy są podzielane (w i
przekazywane przez członków danego społeczeństwa" [...]. Zbieżność części stanowisk nie<
jednak zgodności rozumienia kultury w całym obszarze teoretycznej refleksji dyscyplin za się
tym zjawiskiem. W książce Alfreda Kroebera i Clyde'a Kluckhohna, wydanej w 1952 r., i
bardziej szczegółowo sto pięćdziesiąt definicji kultury. Od tego zaś czasu następowało dalsze r
wanie się poglądów na kulturę. Nie zmieniło to jednak zasadniczo ustalonego przez tamtych j
rejestru typów interpretacji kultury, niewykluczających się zresztą, ale uwypuklających różne i i
funkcje kulturalnych zjawisk.
Definicje określone przez Kroebera i Kluckhohna jako genetyczne skupiały uwagę zwła źródłach
kultury, określając ją przez przeciwstawienie naturze jako część środowiska stworzoną)! ludzi w
procesie ich społecznego współdziałania. Nawiązywały do tego wątku definicje h i s t Oli ne,
uwypuklając rolę dziedziczenia, tradycji, traktując kulturę jako zbiorowy dorobek ludzkich jh W
definicjach określanych jako psychologiczne nacisk położony był na uczenie się i naślad nictwo
jako procesy przyswajania kultury i na jej funkcje w zaspokajaniu potrzeb i przysti jednostek do
warunków istnienia.
Wymienione dotąd typy ujmowania kultury wiązały się z traktowaniem jej jako jednej ca
wspólnego gatunkowi ludzkiemu sposobu egzystencji. Takie stanowisko właściwe było zwła
riom ewolucjonistycznym. Postępy szczegółowych studiów nad poszczególnymi ludami
skierowały! badaczy ku analizie kultur w ujęciu dystrybutywnym, jako odrębnych całości cha
cych się swoistą strukturą i tworzących systemy, niezamknięte wprawdzie, jednak wyodrębnił to
kolejny typ ujmowania kultury.
Szczególne miejsce w dziedzinie teorii kultury zajmuje wreszcie koncepcja normatywna,! rej
nacisk położono na modele, wzory i zasady wartościowania jako na elementy kultury. Wi cjach
tego typu kultura bywa wręcz sprowadzana do samych przekonań i modeli normatywnycl!,
łających zasady ludzkiego działania.
Można przyjąć, że wszystkie wymienione typy definiowania i ujmowania kultury skladajlj pełną
charakterystykę tego zjawiska i nie tylko mogą, ale muszą być uwzględnione w celui nia
wszelkich aspektów jego funkcji i mechanizmów rozwoju. Istnieje co do tego znaczna zgt
pomiędzy badaczami różnych orientacji. Wiele jest natomiast rozbieżności w określaniu sai ty
kultury, ontycznego charakteru tego zjawiska, tj. postaci bytu, który można nazwać kuta
elementem kultury. Treść i zakres tego pojęcia nie mogą być bliżej określone bez zdania sotel
wy z toczonych na ten temat teoretycznych sporów. Ponieważ zaś pojęcia kultury używa sif
291
»ta kultury
rjczyku potocznym, trzeba pogodzie się z jego wieloznacznością, na którą zwracał uwagę już
Her-
1 w XVIII w.
D'ąc do poprzednich określeń, można najogólniej powiedzieć, że kultura polega na swoistym po-
ludzkiego życia, na jego sposobie określonym bezpośrednio nie na drodze genetycznej, ale lym
w drodze historycznych doświadczeń Judzkich grup. Jest to więc ład ludzkich działań ;/i, rdżny
jednak w różnych społecznościach o odmiennym historycznym doświadczeniu, iflorian
Znaniecki określił ten porządek kultury jako „ład stosunków pomiędzy wszystkimi ro-tajami
czynności ludzkich" i włączał w jego zakres „religię, język, literaturę, sztukę, obyczaje, ?czaję,
prawa, organizację społeczną, techniczną produkcję, wymianę ekonomiczną, a także filo-
rfcinaukę" (...].
f tej teorii kultury, podobnie jak w cytowanej poprzednio definicji Lintona, podstawowym poję-
olffeślającym substancję kultury są ludzkie działania, na które nałożony jest swoisty porządek
ijący się we wzorach i modelach normatywnych. We wspomnianej także definicji
Czarnowskiego mowa o „zobiektywizowanym dorobku", co oznacza zarówno ustalone pod
względem formy akty Pldego zachowania, jak ich wytwory, ze szczególnym w tym wypadku
naciskiem na same te wytwory,
iace jednak zawsze skutek lub przedmiot ludzkich działań. 'Działania i pochodne od nich
przedmioty są więc elementami kultury. Stanowią one zewnętrzną, (wizowaną postać kultury. Są
intersubiektywnie dostępne, tzn. mogą być postrzegane i doświad-przez wielu ludzi.
persubiektywność jest warunkiem podstawowej cechy kultury, którą stanowi wspólność w obrę-
grup i zbiorowości społecznych. Gdyby elementy kultury nie były zobiektywizowane, nie można
osiągnąć owej wspólności, ponieważ kultura nie wynika bezpośrednio z genetycznych uwarun-6
gatunku. Nie rozwija się, więc i nie upowszechnia bez udziału uczenia się i naśladownictwa, co
postrzegalnego przedmiotu doświadczeń. Różnorodność technik, systemów gospodarczych,
religii i sztuki występujących w różnych kulturowych całościach świadczy o tym, że kultura
itpod względem jej konkretnych swoistych przejawów genetycznie uwarunkowana.
tętrznej, zobiektywizowanej postaci kultury, przejawiającej się w działaniach i przedmiotach,
Irzyszy jednak niezbędny aspekt wewnętrzny, zinternalizowana postać kultury, tkwiąca w
świado-pi Judzi. Nie byłoby również kultury bez tego świadomościowego aspektu, bez zdolności
i skłonno-realizowania w działaniu określonych wzorów, określonego ładu; bez umiejętności i
chęci okreś-finterpretacji przedmiotów i czynienia z nich użytku wskazanego przez normy
kulturowe, lętrzna postać kultury rozmaicie bywa określana w różnych teoriach. Pojęcia postaw i
dyspo-działania używają do jej określenia nie tylko behawiorystycznie nastawieni autorzy, lecz
także )wie-humaniści, np. u nas Florian Znaniecki i Stanisław Ossowski. Postawy lub
dyspozycje ją wewnętrzną gotowość do działania zwróconego na zewnątrz, do określonych
emocjonal-reakcji i oceny zjawisk. Wydarzenia i zjawiska budzące ludzkie zainteresowanie, gdy
poddane ocenie, stają się wartościami. Postawy polegają na zwróceniu się ku wartościom, są z
nimi kzdzielnie związane. Kultura bywa też w takim ujęciu określana jako zespół wartości,
którym odpadają postawy.
I Ład każdej kultury, pozwalający mówić ojej strukturze, wynika z podporządkowania postaw
kieru-pch działaniami określonym wzorom i normom. Wzory, normy, oceny i przekonania im
towarzyszące ;ym w świadomości ludzi i sterującym ich działaniem wyznacznikiem postaw
składających się nternalizowaną warstwę kultury. W związku z tym raz jeszcze trzeba
podkreślić, że nie iry bez wzorów i norm działania. Kwestia pełnego uświadomienia, a zwłaszcza
refleksyjnego,
292
A. KłoskM
słownego sformułowania wszystkich wzorów jest natomiast skomplikowana i stanowi przedmiot
te tycznych sporów.
Antropologowie kultury wyróżniają wzory jawne i ukryte. Rozróżnienie to jest przy tym niejedn
wo rozumiane przez różnych autorów. Linton ukrytymi wzorami kultury nazywa świadomie
doświJ czane psychiczne stany, odnoszące się do działania jako jego normy i wzory, ale
aktualnie nieprzJ wiające się w działaniach i ich wytworach. Huckhohn natomiast, używając
określenia „wzory ukryli zwraca uwagę na znamienne dla kultury zjawisko polegające na tym, że
pewne prawidłowości luda go zachowania o charakterze niewątpliwie kulturowym nie mają
odpowiedników we wzorach uświaa mianych sobie przez działających, a przeto poddających się
słownym sformułowaniom. Te ukryte m ry mogą być uchwycone przez badacza, zewnętrznego
obserwatora, uchodzą natomiast refleksji* mych uczestników kultury. Zjawisko to stwierdza
również wybitny strukturalista francuski, Clan Levi-Strauss.
W niektórych współczesnych teoriach kultury, zwłaszcza należących do kierunku etnograf^
znawczej, kultura ujmowana była wyłącznie jako zespół tkwiących w świadomości ludzi norm i
nań dotyczących zalecanych sposobów działania i właściwych ocen. Jeden z przedstawicieli
runku, Ward H. Goodenough, określa kulturę jako to, co mieści się w umysłach i sercach ludzi,
należy wiedzieć i w co wierzyć, aby móc być członkiem określonego społeczeństwa.
Uświadomione wzory i normy działania mają niewątpliwie duże znaczenie dla trwania i nia się
każdej kultury, są jej istotnym aspektem. Sprowadzanie całej kultury wyłącznie do tego
wywołuje jednak zasadnicze zastrzeżenia. Jest to stanowisko przeintelektualizowane, przeć tu
bowiem refleksyjne zdolności wszystkich uczestników każdej kultury. Kultura została tu czona
wyłącznie do tego, co jest planem i projektem działania, wykluczono zaś z zakresu samą
realizację i doświadczenie kulturalnych zjawisk. Trudno przyjąć, żeby do kultury koncepcje
architektoniczne, ale nie sam dom i jego budowa; teoria kompozycji, ale nie i wysłuchanie
symfonii; zasady poetyki normatywnej, ale nie dzieła literackie i ich konkret^ w przeżyciach
czytelników.
Clifford Geertz określał stanowisko etnografii poznawczej jako skrajny subiektywizm i format
pisał m.in., że muzyka Beethovena nie jest wiedzą ani przekonaniem, lecz faktycznym wyi
efektywną strukturą tonów, sekwencją ukształtowanych dźwięków.
Ponieważ treści świadomości nie są bezpośrednio dostępne intersubiektywnemu poznaniu,
wszystkie zjawiska realizacji formalistycznie pojętej kultury należałoby uwzględnić przyn;
wskaźniki. Byłoby to jednak rozwiązanie sztuczne, odbiegające daleko nie tylko od potocznego
kultury, ale i od praktyki większości badaczy kultury. Gdy Marks pisa! o niszczeniu kultury Indfi
kolonizację angielską, miał na myśli całość realizowanego w praktyce sposobu życia i dorobku
mej ludności tego kraju. Gdy Jacob Burckhardt zajmował się kulturą odrodzenia włoskiego, tem
jego opisu była organizacja państw włoskich, postępowania polityków i przywódców, artystów,
a nie tylko zasady tkwiące w sposobie myślenia właściwym człowiekowi renesansu zasady te
starał się on - poprzez analizę konkretnych faktów - wydobyć i zinterpretować.
Świadomościowy, zinternalizowany aspekt kultury jest niezmiernie ważny, toteż dla każdej
kultury jego rekonstrukcja jest na ogół niezbędna. Natomiast sprowadzenie kultury wyłącznie
aspektu byłoby zabiegiem metodologicznie bezpłodnym, zmuszałoby bowiem do nia głównie na
płaszczyźnie „wskaźników", ograniczając użyteczność stosowania takiego tury do zjawisk z
zakresu praktyki i popularyzacji.
Przyjmujemy więc tutaj, że kultura stanowi wieloaspektową całość, w której drogą analią nić
można zinternalizowaną, tkwiącą w świadomości ludzi warstwę norm, wzorowi" warstwę
działań będących zobiektywizowanym wyrazem tamtej sfery; warstwę wytworów takich ności
lub innych obiektów stających się przedmiotem kulturowych działań. (Takie przedmioty

Wan
WSZ)
sadi lud/, pan i dom i biekt • T;
kult u; trzebi, kultur każde; rferąk
skowska I tira
md Ossowski nazywać korelatami kultury). Niektórzy autorzy wymieniają jeszcze jako elementy
fy instytucje łączące w sobie stany umysłu, wzory ściśle ustalonych dziaM, ich realizację oraz
jtay i narzędzia.
Mziny i kategorie kultury

?stawione tutaj i najczęściej przyjmowane w antropologii pojęcie kultury ma bardzo szeroki za-
lOdnosi się do zjawisk nie tylko wieloaspektowych, ale także w każdym z aspektów bardzo
różno-
hych. Obejmuje różne kategorie wartości, różne przedmioty i działania w różnych sferach
ludzkie-
(życia. Jego zastosowania nie ogranicza się do zjawisk pozytywnie ocenianych, jak to się czyni
w po-
taym rozumieniu terminu „kultura". Do kultury zalicza się wszelkie rozpowszechnione w jakiejś
?iej społeczności obyczaje, nawet gdyby budziły sprzeciw moralny, jak np. ludożerstwo lub
wyzysk
inomiczny jednych klas społecznych przez inne.
Jfc znaczy to, że przejawów kultury oceniać się nie da. Znaczy tyle tylko, że ocena nie stanowi
yterium definicyjnego, decydującego o zaliczeniu jakiegoś zjawiska do kultury lub wykluczeniu
z jej Właśnie tak szerokie pojęcie kultury daje możność lepszego porównywania ze sobą
rozmaitych jurnych całości lub subsystemów powstających w toku dziejów ludzkich i w praktyce
poszczegól-spoleczeństw. Istnieją różne rodzaje kulturalnego ładu. Mogą się one różnić i pod
względem uzna-wartości, i realizowanych wzorów, obejmowanych dziedzin i sposobu ich
integracji, przeciwieństwie do antropologów kultury zainteresowania ściśle humanistycznych
teoretyków się na węższym zakresie kulturowych faktów - zamkniętych w obrębie filozofii,
religii, nauki, i Dziedziny te obejmowano wspólną nazwą kultury duchowej. Określenie to budzi
jednak wiele ści ze względu na metafizyczny sens, którego nie można akceptować poza
granicami ideali-lub dualistycznej orientacji. Niewątpliwa swoistość wymienionych dziedzin
kultury musi być (określona na innej zasadzie, by jej stwierdzenie zostało przyjęte niezależnie od
różnic światopo-
rch. Trzeba ją więc analizować, posługując się pojęciami podlegającymi weryfikacji. Łfy świat
kultury tworzony jest przez człowieka na zasadzie współzależności postaw i wartości. Irtości są
tu bardzo szeroko rozumiane - tak choćby, jak ujmuje je np. F. Znaniecki, a więc jako uzefe
przedmioty ludzkich zainteresowań i interesów. Przedmioty te podzielić można na trzy za-iicze
kategorie. Są to, po pierwsze, konkretne przedmioty pozaludzkiego świata stworzone przez Izi,
ale także zjawiska naturalne stanowiące obiekt ludzkich działań. Po drugie, są to inni ludzie, zy
wzajemnych oddziaływań. Po trzecie wreszcie, są to wartości symboliczne powstające w świa-i
ludzi, ale mające zewnętrzny wyraz w postaci zjawisk i przedmiotów stanowiących ich zo-
iowaną postać, będących nośnikami symbolicznych znaczeń.
trzecia kategoria wartości - znaków lub symboli - bywa najczęściej rozumiana po prostu jako
Jest ona odpowiednikiem sfery zjawisk określanych nazwą „kultura duchowa". Jej omówieniu
Kda poświęcić osobne miejsce. Obejmuje ona właśnie wymienione poprzednio dziedziny lub
systemy Bury, składające się w myśleniu potocznym i w praktyce społecznej na kulturę. Jest to
sfera bytu tóego narodowego społeczeństwa, częściowo swoista i wyodrębniona, częściowo
przenikająca się ze fejMur innych społeczności narodowych, odgrywająca jednak w życiu
każdego narodu szczegól-(roJę polegającą na kumulacji i ekspresji jego swoistych doświadczeń,
na utrwalaniu historycznych być i wzorów, dostarczaniu ich zewnętrznego wyrazu i sterowaniu
dalszymi działaniami. Przed przejściem do bliższej charakterystyki tej kategorii kultury należy
zatrzymać się przy okreś-ttu jej stosunku do kategorii poprzednich. W tym celu trzeba
przedstawić element kultury o szczerej doniosłości dla określenia jej charakteru i realizacji jej
funkcji wobec najszerzej rozumianych Iteeb człowieka. Tym elementem są znaki i symbole.
Znak najogólniej rozumiany jest to zjawisko koszące się w świadomości i działaniu danej
społeczności ludzi do czegoś innego niż on sam. W za-

A. Ktoskowi
leżności od teoretycznego stanowiska mówi się, że znak przywodzi na myśl coś, czym sam nie
jest, ifl wywołuje reakcję w części przynajmniej taką, jaką musi wywołać przedmiot oznaczany.
W każdym ujęaj znak polega na stosunku między czymś, co oznacza (signans), a tym, co jest
oznaczane {signata^k
Każde postrzegalne zjawisko może być nośnikiem znaczenia. Język jest najważniejszym s»
systemów znaków, jakie tworzą kulturę. Pełni wiele funkcji i służy także realizacji wielu innych
da dzin i systemów kultury. Bez użycia języka kultura ludzka nie mogłaby osiągnąć właściwej
sobie zio ności i trwałości wynikającej z kumulacji, bogactwa i różnorodności dorobku. Obok
języka i jednak inne systemy znaków dźwiękowych, plastycznych, ruchowych (kinezyjnych) i
przedmio Proces posługiwania się znakami nazwany jest - od greckiej nazwy znaku ar]fieiov
(semeion) -zą: atjjueicomę (semeiosis). Tylko ludzie tworzą świadomie znaki właściwe, a nie
oznaki, i j się nimi w tak szerokim zakresie. Procesy semiozy wpływają w istotny sposób na
kształti ludzkiej osobowości. Stąd uzasadnione jest użyte przez Ernsta Cassirera określenie człon
animal simbolicum.
Życie człowieka w kulturze nie ogranicza się jednak do sfery znaków. Nie wszystkie \ dzące
ludzkie zainteresowanie i ważne ze względu na ludzkie potrzeby są i mogą być tylko zn
zastrzeżenie odnosi się do zaspokojenia podstawowej kategorii potrzeb związanych z zachowj
ludzkiego bytu, i to zachowaniem go w formach właściwych dla określonej kultury.
Według niektórych teorii, cała kultura ma charakter semiotyczny, znakowy. Takie stanowiskoi
się zwłaszcza z przedstawionymi poprzednio koncepcjami etnografii poznawczej, sprowadzą
turę do jej zinternalizowanego, świadomego i normatywnego aspektu. Przyjęliśmy tutaj jednak, i
tura to również sfera realizacji norm i wzorów, to całość uwarunkowanych nimi działań i i
człowieka, nie zawsze refleksyjnie realizowanych.
Praktyka produkcyjna i konsumpcyjna obejmuje działania kierowane wprawdzie wzorami k ale
zwrócone ku światu przedmiotów naturalnych lub przetworzonych i wytworzonych przez c ka.
Jest to sfera działań przygotowanych często przez procesy semiotyczne w takim rozumien kim
technologia lub receptura wyznacza charakter wytwórczości i spożycia. Same czynności t ne i
konsumpcyjne nie polegają jednak na użyciu znaków, na które nie reaguje świat materii,^ nizm
ludzki tylko w ograniczonym zakresie. Do wykonania określonych czynności techn potrzebne są
maszyny i narzędzia działające w sposób niesemiotyczny. Wprowadzenie sen procesu produkcji
nie zmienia tego faktu, wpływa tylko na zmianę sposobu i miejsca „przyi czysto energetycznego
impulsu.
W społeczeństwach, w których żywe były wierzenia i uprawiano praktyki magiczne, nigdy u
chodziło do wyodrębnienia niesemiotycznej kultury bytu. Pansemiotyzm, tj. przekonanie o po1
ności znaczeń, cechujący społeczeństwa pierwotne i tradycyjne, nie opierał się jednak na trśd
serwacji faktycznych związków zjawisk. Pansemiotyzm niektórych współczesnych teorii Muifl
inne źródła aniżeli wiara w magię. Prowadzi jednak także do zatarcia różnic dzielących odrębne!
gorie kultury.
Dziedzina konsumpcji jest, oczywiście, szczególnie bliska intymnym doświadczeniom czfoi
obrosła więc wieloma semiotycznymi lub wręcz symbolicznymi wyobrażeniami. Piotr S. 1
wyróżnił niewątpliwie znaczące funkcje stroju obrzędowego i świątecznego, ale ubiór określa
niego jako codzienny służy przede wszystkim, lub wyłącznie, przystosowaniu do warunków
klina nych, ochronie ciała. Chleb jako podstawowy, kulturowo określony pokarm w wielu
sytuacjad także funkcje symbolu: znaczenie symboliczne zostaje mu przydane w ceremonialnym
po WŻ&Mw \ iftstojnjęta &ok\. kśYi jednak c\\\e\) moie stać się symbolem, to dowolny, kon
symbol nie może głodnemu człowiekowi zastąpić chleba.
Zgodnie z trafnym określeniem socjobiologa Edwarda Wilsona, natura trzyma czlo tycznej
smyczy. Elastyczność tego wiązadła pozwała na konstrukcje złożonej budowy kult
295
środowiska człowieka - ludzkiego świata życia. Świat ten nie może być jednak zbudowany
wbrew wowym koniecznościom natury. Z tym wiąże się doniosłość, ale i ograniczenie, sfery
kultury bezpośrednio związanej z owymi koniecznościami.
[oria określona w nawiązaniu do Marksowskiej terminologii jako kultura bytu bywa również a
kulturą materialną lub cywilizacją. W tym ostatnim ujęciu przeciwstawia się ją niekiedy jj
kulturze. Przy takim ujęciu można mówić o wysoko rozwiniętej cywilizacji przyjednoczes-
względnie niskim stanie kultury jakiegoś kraju. Termin „cywilizacja" ma jednak wiele różnych ń
lylor w cytowanej definicji używał go zamiennie z terminem „kultura". Ewolucjonista amery-
i,Lewis Henry Morgan, określał jako cywilizację najwyższe stadium rozwoju ogólnie
pojmowanej tiry, które następowało po etapie dzikości i barbarzyństwa. Katastrofista Oswald
Spengler w okre-pjny światowej głosił upadek kultury Zachodu wchodzącej w stadium
cywilizacji oznaczającej jjc i skostnienie życia społecznego. Cywilizacjami nazywa się wreszcie
całe kompleksy kultur łających się pewnymi wspólnymi rysami i podobieństwem warunków
bytu. Mówi się więc o cy-;ji Morza Śródziemnego, cywilizacji krajów Bliskiego Wschodu lub
Ameryki Łacińskiej. Alfred Weber wyróżniał dwa rodzaje cywilizacji. Pierwszy, nazwany
cywilizacją zewnętrzną, odpo-? temu, co określono tutaj jako kulturę bytu. Cywilizacja
wewnętrzna oznaczała natomiast dla ejolad stosunków społecznych i ich instytucjonalną
regulację. Było to więc określenie równoznacz-I nazwą „społeczeństwo". Rozróżnienie pojęć
społeczeństwa i kultury i określenie wzajemnego przedmiotów tych pojęć jest rozmaicie
ujmowane.
ie z prezentowanym tutaj stanowiskiem, ład społeczny jest jedną z kategorii ogólnie rozu-
kultury. Według terminologii E Znanieckiego, stanowi on porządek stosunków pomiędzy czyn-
ludzkimi, które mają za przedmiot innych ludzi, czyli stosunków pomiędzy „pierwotnymi war-ii
kultury". Ten rozległy i ważny dział kultury można byłoby nazwać po prostu kulturą spo-ną.
Określenie takie nie jest jednak wolne od nieporozumień.
Inie ze wszystkimi definicjami przyjętymi w antropologii kultury, etnografii i socjologii, nie
tylko kategoria, ale cala kultura ma społeczny charakter wyrażający się we wspólności norm
Borów, ich uczeniu się i przekazywaniu w obrębie określonych zespołów ludzi. Społeczeństwo
to sieć wzajemnych oddziaływań ludzi, czyli sieć interakcji, stanowi szczególnie ważną
kategorię Htury, gdyż ono właśnie inspiruje całość kultury i dokonuje transmisji wzorów
realizowanych we eystkich dziedzinach kultury, czyni je sferą wspólnych wartości ludzi,
zarówno w sferze bytu, jak tsferze symbolicznej.
Tę kategorię kultury proponuje się tutaj nazwać kulturą socjetalnąod łacińskiej nazwy
jmteczeństwa - societas. Sprowadzając społeczeństwo do kategorii kultury, unika się traktowania
go to substancji, co czynili pierwsi socjologowie z Augustem Comte'em na czele. Kultura
socjetalna jest wesem realizowanym przez ludzi połączonych wspólnością wzorów i wartości, a
nie po prostu zbiorem ludzkich osobników. W procesie tym doniosłą rolę odgrywa semioza.
Znaczna i znacząca część Ifcrakcji społecznych ma charakter komunikowania się, czyli jest
interakcją semiotyczną.
Bez użycia znaków i symboli nie byłaby możliwa żadna złożona forma współdziałania większej
feby ludzi w pracy produkcyjnej i walce, żadna szersza organizacja społeczna i skomplikowana
forma
iisunków pokrewieństwa lub relacji stanowych i klasowych. Oparcie współżycia społecznego
wyłącz-
lie na kontaktach pozbawionych znaczeń przedmiotowych i sygnalizacyjnych byłoby
sprowadzeniem
łdzldego życia do poziomu zwierzęcego. Nie jest jednak znana żadna gromada ludzka o tak
prymityw-
Ijformie współżycia. Za bardzo pierwotne uznawane były np. ludy autochtoniczne Australii.
Kultura
pu australijskich krajowców była w istocie bardzo mało rozwinięta, natomiast bardzo
skomplikowany
pich system pokrewieństwa wyrażający się w podziałach na jednostki, które etnologowie
nazywali
jfenionami, motiami, klanami i które powiązane były z totemicznymi wyobrażeniami i
magicznymi
jraktykami.

296
A. Kłoski
Funkcjonowanie wielkich nowoczesnych społeczeństw wymaga wielu złożonych subsysten
miotycznych obejmujących komunikowanie o charakterze administracyjnym, politycznym, ide
nym, prawnym i edukacyjnym. Określenie i realizacja funkcji wszystkich tych subsystemów i
posługiwanie się językiem, zwłaszcza jego formą graficzną i innymi systemami znaków. Bez i
znaków nie byłoby możliwe funkcjonowanie ludzi w tak zróżnicowanych rolach, jakich wymaga
i ne społeczeństwo, ani osiąganie właściwych im pozycji społecznych. Działanie człowieka ma c
ter celowy i w znacznej mierze, chociaż z pewnością nie całkowicie, refleksyjny. Towarzyszą i
semiotyczne plany, programy i oceny formułowane w świadomości za pomocą języka naturab
innej postaci znaków. Symboliczni interakcjoniści mówią wręcz, że porządek społeczny i w
komunikowaniu, a więc w postaci semiotycznej interakcji i do niej też się sprowadza. Takie sfe
sko budzi jednak zastrzeżenia.
Jest ono na pewno słuszne w stosunku do tego, co Ralph Linton nazwał konstruktemi tury, czyli
w odniesieniu do abstrakcyjnego sformułowania modelu struktury społecznej, dok przez badacza
lub refleksyjnie nastawionego uczestnika kultury. Odnosi się to także do pewnej^ czynności
składających się na realizację porządku społecznego. Niewłaściwe jest natomiast spi dzenie całej
kultury socjetalnej do jej semiotycznej formy. Porządek społeczny wyraża się rów nawet przede
wszystkim, w „twardych faktach" podziału własności, władzy, zróżnicowanego « do pożądanych
dóbr, funkcji i pozycji społecznych.
Wszystkie te zjawiska mają także wyraz semiotyczny, ale nie redukują się do tego wyrazu, ( nie
znakami, a zwłaszcza najużyteczniejszym z nich -językiem, jest bardzo łatwe, gdy się icłi|
przyswoi. Każdy więc może powiedzieć o sobie, że jest władcą, zwycięzcą, bogaczem. Nie i że
może on rzeczywiście narzucać swoją wolę innym ludziom, wyciągać korzyści z fikcyjnego I
stwa i dysponować dobrami, których nie jest zdolny nabyć. Przez operowanie znakami i syn
człowiek może wprawdzie zmienić ocenę swojej sytuacji życiowej: uznać podległość światu zac
chrześcijańskiej pokory, zaś ubóstwo za ewangeliczną zasługę. Nie zmieni jednak przez to doi
cego porządku społecznego opartego na władaniu i posiadaniu. Czysto semiotyczna w swejf
ideologia może być jednym z czynników przekształcenia postaw prowadzącego do zmiany i
semiotycznej warstwy kulturowych „twardych faktów". Nigdzie jednak dotąd w makrostr łecznej
nie dokonała się taka zmiana przez bezpośrednie działanie samego słowa. Tyłkowi piach słowo
zaklęcia lub znak magiczny burzy mury twierdz, razi potężnego wroga i zmieniaj realnych
społecznych sił. W rzeczywistości nie może się to stać bez udziału realnych, i pów, bez działań o
niesemiotycznym charakterze.
Semiotyczne czynności służące praktyce społecznej w ramach kultury socjetalnej mają d
charakter instrumentalny. Są narzędziem pomagającym w tworzeniu i podtrzymywaniu kbb
porządku społeczeństwa. Semioza nie wyczerpuje jednak tego porządku ani go samodzielnie
nied U jej podstaw w kulturze socjetalnej leżą niesprowadzalne do znaków, rezydualne fakty i
realni praktycznej społecznej interakcji.
Socjologowie nazywani formalistami, starając się dotrzeć do istoty tych interakcji, ujmowalijei
staci niewielu podstawowych form stosunków ludzkich wynikających z podziału władzy i pa
podrzędności i nadrzędności, związków w małych grupach i wielkich społeczeństwach. Prea
podobny obraz społeczeństwa kreślili filozofowie społeczni różnych czasów: Arystoteles, i
chiavelli, Thomas Hobbes. Myśliciele ci postępowali podobnie jak chemicy dokonujący i nych
substancji w kategoriach elementarnych pierwiastków. I w chemii, i
l&uftura socjetalna, operując znakami, wzbo&acila i skomc\ikom\a iemą\mv>i viYrai\
sędew^c^T^acji-^omuinkowame, czyli interakcja semiotyczna, służąc organizacji lu ków, nadaje
im wiele odmian i odcieni, ale jednocześnie przesłania ich podstawy, a czasem je i
emówsd eologici
z uzycij ;a złożi fharak-
lego 1 aża C tanowi-j
ku laa
jkl, •rowa-l 'ż, Im
297
iWdocznienie procesu przesłaniania realnych zależności społecznych przez ich semiotyczną in-
spretację było zadaniem teorii Marksa. W podobnym kierunku zmierzały także analizy badaczy
in-
zakładi p* orientacji, Maxa Webera i Yilfreda Pareto.
; symboliczna
owa-stera stąd, vcię-iami iote
poistość kultury ludzkiej polega jednak na tym, że nie cała semioza, nie wszelkie użycie znaków
Kiwnie ściśle powiązane z instrumentalnymi zadaniami uwarunkowanymi przez podstawowe
liżmy społeczne. Ludzkie zdolności semiotyczne wykraczają poza bezpośrednie funkcje przy-
wcze. Wyrazem tych właściwości znaków jest kultura symboli - sfera hipertrofii - przerostu y
ponad kategoryczne potrzeby praktycznego życia.
stwierdza się, że nie cała kultura ma charakter semiotyczny, to przyjąć jednak trzeba, że znaki,
:za symbole, stanowią jej kategorię szczególnie znamienną dla gatunku ludzkiego, wyróżnia-(o
spośród innych. Istnieją różne ujęcia i definicje symbolu. Autorzy tych definicji zgodni są na (co
do tego, że symbol jest postacią znaku, który nie ma desygnatu o realnej, konkretnej postaci.
Durand pisze, że to, co jest oznaczone przez symbol, nie jest postrzegane, nie da się w pełni
Izieć, jest nieadekwatne do swego oznacznika. Oznacznik szuka więc tu wyrazu dla tego, co ,ne,
mnożąc powtarzające się- redundantne określenia, sięgając do mitów, do rytuału 'ch znaczeniach.
ą symbolu różniącą go od innych postaci znaku jest także to, że sam nośnik znaczenia, przed-
fwnaczający, staje się wyczuwamy i ważny. Znak o instrumentalnych funkcjach tym lepiej
spełnia zadanie, im bardziej jest przezroczysty, nienarzucający się uwadze nadawcy i odbiorcy.
Symbol it w swym postrzegalnym aspekcie sam staje się wartością. Musi być traktowany z
szacun-m, jaki należy się temu, co oznaczane. Przykładem może tu być krzyż, flaga narodowa,
emblemat udowy, herb państwa, portret bliskiej lub dostojnej osoby.
Symbole uczestniczą więc w świecie wartości. Jeśli jednak rozumie się wartość tak szeroko, jak
to przednio przyjęto, trzeba dodać, że symbol ma związek z wartościami szczególnego rodzaju.
Są to lości cenne i ważne - a czasami groźne i potężne - same przez się. Ważność i doniosłość
tych znie wyrażanych wartości nie wiąże się z tym, czemu służą, gdyż mogą one nie mieć
żadnych instrumentalnych. Są one doniosłe, ważne i pożądane same dla siebie, czyli są
autotelicz-iwią cel samoistny, przedmiot bezinteresownego pragnienia i afirmacji. cjonaliści, jak
Bronisław Malinowski, nazywający kulturę sztucznym środowiskiem, podkreś-tym
przystosowawcze funkcje tego środowiska, służące zaspokajaniu różnych naturalnych :h potrzeb
człowieka. Tworzona przez symbole część ludzkiego świata odznacza się nato-Iswoistym
rodzajem sztuczności, stanowi przerost semiozy ponad potrzeby określone przez na-Bhe funkcje
ludzkiego organizmu lub praktyczne funkcje wtórnego środowiska, przy czym te ostat-?są w
ostateczności pochodnymi potrzeb naturalnych.
Ajednak kultura symboliczna odpowiada jakimś istotnym ludzkim potrzebom. Występuje we
wszyst-14 typach społeczeństw ludzkich, tj. towarzyszy wszystkim postaciom socjetalnej kultury
i kultury p, na wszystkich poziomach historycznego rozwoju. W społeczeństwach określonych
jako pierwot-?lub tradycyjne symbole są wprawdzie traktowane instrumentalnie - wierzy się tam,
że polegające •operowaniu symbolami zabiegi magiczne mają wpływ na przyrodę i na organizm
nieświadomego tch zabiegów człowieka. Wiara ta nie ma realnych podstaw i jest podważana
przez doświadczenie. Symbole jednak trwają.
; ftychoanalitycy i poeci zwracają uwagę na podobieństwo niektórych dziedzin kultury
symboliczno snów. Odnosi się to zwłaszcza do religii i sztuki. Szekspir opisywał wzruszenie
aktora płaczące-p realnymi łzami nad fikcyjnym nieszczęściem Hekuby i tworzącego zarazem
nową fikcję artystyczną

298
A. Kioskowi

realnie wzruszającą widzów spektaklu. Freud interpretował zjawiska religijne i estetyczne jako
zastępcze zaspokojenie potrzeb libidialnych. Hipoteza ta nie podlega jednak weryfikacji - nie
możni dowieść jej prawdziwości. Pewne pozostaje tylko, że kultura symboliczna odpowiada
bezpośrednio™ kimś ludzkim potrzebom - dowodzi tego samo jej istnienie. Dowodzą tego
starania ludzkie z nią zwiw zane, a nawet ofiary ponoszone na rzecz wartości symbolicznych.
Charakter tych potrzeb niejea jednak jasny, jest natomiast niewątpliwie niejednolity.
Religia, wiedza i nauka w jej czysto poznawczych aspektach, nie zaś stosowanych, oraz sztutoj i
zabawa stanowią podsystemy kultury symbolicznej. Gdy mówi się o kulturze jakiegoś
spoteczeńshJ poza specjalistyczną literaturą antropologiczno-etnograficzną, ma się właśnie na
myśli te wszystlf odmiany lub szczególnie niektóre z nich. Tadeusz Kotarbiński trafnie uchwyci}
znaczenie nazwtaldJ instytucji i urządzeń, jak Pałac Kultury i Nauki lub Ministerstwo Kultury i
Sztuki, pisząc, że nie chodj tu o wyłączenie nauki i sztuki z obrębu kultury, lecz przeciwnie - o
podkreślenie, że ma się do czj nia z kulturą ze szczególnym uwzględnieniem nauki lub sztuki.
Nie należy jednak sądzić, że mówiąc o kulturze jakiegoś kraju, np. o kulturze polskiej, główniej
wyłącznie w odniesieniu do wymienionych dziedzin, ujmuje się przy tym kulturę symbolicznej
autoteliczną sferę ludzkich doświadczeń niewykraczających zupełnie poza doświadczenia pozi
cze, religijne lub estetyczne.
Kultura symboliczna nie jest wyłącznie samoistnym celem ludzkich działań. Stanisław Os
analizując charakter zjawisk estetycznych, posługiwał się właśnie pojęciem przeżyć autotel
Podkreślał jednak zarazem usilnie, że jeśli ktoś czyni coś dla samej sztuki, nie znaczy to, iż tylko
dla sztuki. [...]

! * Fragm '
? Wjednyn nym sygna jtdpowiedzi M.iA.Edei.

NORMY, WARTOŚCI I ROLE


Mana Ossowska
FUNKCJONOWANIE NORM W ŻYCIU SPOŁECZNYM*
josoby wdrażania norm i stopień ich przyswojenia
jtąjmuje się zagadnieniem rozwoju norm w sensie kolejnego przyswajania sobie przez ludzi róż-
dyrektyw, potrącić musi z kolei o to, co to znaczy przyswoić sobie normę, co to znaczy jakąś
uznać. Rozważałam już pobieżnie to zagadnienie w artykule Zagadnienie powszechnie uznani
moralnych, odsyłając czytelnika żądnego dalszych dystynkcji do pracy A. Naessa Objecti-
'Norms. Słowo „przyswoić" wymaga od człowieka więcej niż słowo „uznać", które i mnie, i
Naes-ipomnianych pracach interesowało. Uznawać jakąś normę, to nie znaczy koniecznie jej
prze-, podczas gdy przyswojenie sobie jakiejś normy wymaga w potocznym rozumieniu iowania
się do niej w swoim postępowaniu. "W przyswojeniu, tak jak się tą koncepcją posługują
antropologowie, możliwe jest stopniowanie. Mm się czasem, że norma jest dobrze przyswojona
(„zinternalizowana"), gdy się jej przestrzega, lociaż się nie ma świadków. Kiedy indziej, że jest
dobrze przyswojona, gdy tak należy do rzeczywisto-którą trzeba się liczyć, jak należy do tej
rzeczywistości fakt, że nie można przeskoczyć Łuku lego w Paryżu, czyli gdy konieczność
podporządkowania się normie odczuwana jest tak jak zności przyrodnicze. Jeszcze inni uważają
jakąś normę zakazującą za normę należycie przy-fcjoną, gdy na skutek odpowiedniego
kondycjonowania czy z innych powodów nie przeżywa się w ogóle Idnych pokus, by ją
przekroczyć, jak to się dzieje np. w Szwecji w odniesieniu do normy zabraniającej ?dzieży.
Często normą dobrze w tym sensie przyswojoną jest taka norma, która u większości ludzi ?jakieś
mocne oparcie emocjonalne. Za taką np. uchodzi zakaz kazirodztwa. Skoro taki zakaz istnie-Je,
jak by można zrekonstruować myśl niektórych, muszą istnieć jakieś pokusy, które uważa się za
itrzebne zahamować. Ale te pokusy są rzadkie, ze względu na jakąś zasadniczą niezgodność
między ?radami rodzinnymi i głosem Erosa, niezgodność, która powoduje, że w większości
wypadków ta norma ludziom nie ciąży, tak że się jej istnienia w ogóle nie zauważa .
I Badacz zainteresowany tym, jak się jakieś normy w danym społeczeństwie wdraża, musi także
?dać sobie pytanie, jaki typ sankcji czeka człowieka w danej grupie za ich przekroczenie. Jest
rzeczą
•i
?
'fhgm. M. Ossowska, Socjologia moralności, Warszawa 1963.
W jednym z kolegiów amerykańskich zadano studentom pytanie: „Czy przeszedłbyś w nocy
ulicę pod czerwo-h sygnałem, choćby nie było żadnego ruchu i żadnego policjanta w pobliżu?".
Czy dopiero u tych, którzy by fcowiedzieli negatywnie, uznalibyśmy zakaz policyjny za dobrze
„zinternalizowany"? (pytanie cytowane przez li A. Edel, Anthropology and Ethics: The Quest for
Morał Understanding, New Brunswick 2000, s. 143).
300
M. Osi
wiadomą, że wdraża się normy bądź obiecując coś dobrego za ich przestrzeganie, bądź zapow
coś złego za ich przekroczenie. Wdraża się je także przez rozwijanie postaw emocjonalnych, I
sprzyjają ich wysłuchiwaniu. Obiecywać można człowiekowi królestwo niebieskie, powodzenie
I ziemi - jak to czyni czwarte przykazanie naszego Dekalogu w jego pełnym brzmieniu albo i
głosząca, że na uczciwości się dobrze wychodzi (honesty is the bestpolicy). Obiecywać można u
i szacunek ludzki. Za przekroczenie reguł można zapowiadać kary pozaziemskie, konsekwencje
f ne, utratę szacunku i miłości, chorobę czy ośmieszenie. Reguły uchodzące w naszej kulturze za
n ne są u Navahów obwarowane przez grozę choroby za ich niewysluchanie. Nie wolno się
gniewać, I szkodzi zdrowiu, nie wolno z tych samych powodów żywić myśli złośliwych w
odniesieniu do t U Eskimosów ośmiesza się w czasie publicznych uroczystości tych, którym ma
się coś do zarzuci W pojedynku publicznym, który wyzwala się między obwiniającym i
obwinionym, pomysłowość s decyduje o tym w znacznej mierze, czyja racja zwycięża. Jest to
jedna z wielorakich zinstytuę wanych form, które może przybierać sankcja opinii publicznej.
Są pewne kultury, w których dominuje jeden typ sankcji i jest rzeczą ciekawą odpowiedzieć i
go? Jak sobie przypominamy, Durkheim wierzył, że posuwając się od społeczeństw prymit;
cywilizowanym, gdzie panuje podział pracy i solidarność organiczna, posuwamy się od sankcji i
butywnych ku przewadze restytucji. Malinowski -jak wspominaliśmy - zaprzecza! tej hipot* Z
okazji analizy sankcji opinii publicznej w stosunku do wykroczeń poza normy przyjęte, v
zatrzymać nad pewnymi sposobami obchodzenia norm, które w danym społeczeństwie mają t
gdyby postać zinstytucjonalizowaną i są traktowane ze znaczną łagodnością. Lasswell i Kapls
wadzili pojęcie „przeciwobyczajów" (countermores) dla oznaczenia tego rodzaju sytuacji. Jal
kład countermores figuruje u nich łapownictwo, które w pewnych sytuacjach przybiera
charakterp nagminnych. Może oddałby adekwatnie intencje autorów przykład obchodzenia
zakazu rozwodów* stanach USA, gdzie się dopuszcza rozwody tylko w wyjątkowych
wypadkach, np. w wypadku! jednego z małżonków in flagranti. Formę zinstytucjonalizowaną
przybiera tutaj wynajmowanie(| które podejmują się jako partnerzy uczestniczyć w inscenizacji
zdrady. Jest to zdrada na nibyi^ się o wypadku, gdy jakiś mężczyzna został przez towarzyszkę
spoliczkowany za potraktowanie J roli na serio. W tych inscenizacjach zdrady mamy do
czynienia z instytucjonalizowanym <' uiem zakazu ze względu na jego zupełne
nieprzystosowanie do życia współczesnego. Ale ni przedawnione relikty bywają w ten sposób
traktowane przez społeczeństwo.
U wojowniczych Komanczów, Indian z równin USA, napotykamy zinstytucjonalizowaną I
mania uznanego powszechnie wyłącznego prawa męża do żony. A dzieje się to poprzez j cudzej
żony, przy czym, według opinii znawców, działa tu nie tyle jej atrakcyjność osobista, i
wyrządzenia mężowi despektu oraz ochota wszczęcia jakiejś „rozróbki" (make trouble). Mążn
presją opinii publicznej na to zareagować, chociażby w gruncie rzeczy się do tego nie palił, j
formy odszkodowania ze strony uwodziciela są obyczajowo ustalone . Myślę, że autorzy kono
obyczajów" zgodziliby się nasz przykład objąć tą koncepcją.
W związku z zagadnieniem przyswajania sobie norm moralnych przez dane społeczeństwo) się
zagadnienie, w jakich warunkach tworzy się szczególna odległość między wyznawanymi wami a
ich realizacją w życiu codziennym. Gdy jakieś normy, obowiązujące w danym środon żamy za
słuszne, a stwierdzamy wzrastające ich nieprzestrzeganie, mówimy często o zepsuciuj pisując
słabości ludzkiej niedociąganie się do przejętych wzorów. Ale możemy także przyjąć, u były
nazbyt na wyrost i że tu leży główna przyczyna tego, że się ich nie realizowało.
_________
Por. ibidem, rozdz. 13.
Zob. E. Adamson Hoebel, The Law ofPrimitwe Man, Cambridge, Mass. 1954, s. 135-136.
fwkpnowanie norm w życiu społecznym
301

Jak należy sobie wytłumaczyć, że sekta dżajnistów w Indiach, posuwająca się jak najdalej w gło-
seniu szacunku dla wszelkiej żyjącej istoty i przestrzegająca, nieraz z nie lada trudnościami
technicznymi, niezabijania żadnych, nawet najdokuczliwszych owadów (nie mówiąc już o
stworzeniach większego kalibru), uprawia bezlitosną eksploatację ludzi. Jak należy wyjaśnić
fakt, że kraj, który wydal Buddę, byi jednocześnie krajem, który przyjął system kast tolerujący
całe rzesze niedotykalnych. Jak należy wytłumaczyć fakt, że życie ludzkie jest w tym kraju tak
mało cenione, co rzuca się w oczy (Sżnych współczesnych europejskich turystów, którzy patrzą
ze zdziwieniem i grozą na obojętność przechodniów wobec ludzi uprawiających na ulicy
głodowy protest prowadzący często do śmierci. W tym aitatnim wypadku można tę obojętność
tłumaczyć głęboką wiarą, że człowiek, który zadaje sobie śmierć prcez zagłodzenie, za chwilę
odrodzi się w innym świecie, ale poprzednio cytowane fakty wymagają innych wyjaśnień.
Nie jest oczywiście rzeczą obojętną, czy ludzie widzą rozdźwięk między tym, co głoszą, i tym,
co czy też interpretują swoje dyrektywy postępowania tak, że dla nich tego rozdźwięku w ogóle
nie <zyteż wreszcie zdają sobie sprawę z rozdźwięku, ale im to nie przeszkadza. W rozwoju
europej-myśli moralnej obserwuje się uzgadnianie dyrektyw z praktyką. Praktyka pobierania
procentów zonych pieniędzy została pobłogosławiona ex post przez wskazywanie na twórczy
charakter który byłby się mnożył w rękach właściciela, a zasada wolnej konkurencji uprawniła
rozbya-ności kupieckiej. Mamy tu właśnie przystosowywanie haseł do postępowania. Ale ta
zgod-)ft między nakazem a praktyką nie jest może potrzebą każdego.
Iypologia moralności
?
IJpoIogię moralności należy odróżniać od typologii etyki, jeżeli się przez etykę rozumie jakąś
dyscypli-iretyczną, która zmierza do formułowania pewnych dyrektyw postępowania. Typologia
etyki może typologią moralności tylko w tych wypadkach, gdy dyrektywy jakiegoś systemu
etycznego wsią-iko w życie społeczne danej grupy i ich akceptacja stała się zjawiskiem
masowym. Myślę, że np. nigdy nie miał tak szerokiego uznania, by — zgodnie z przyjętym
przez nas rozróżnie-— widzieć w nim coś więcej niż etykę rezygnacji, za jaką się go często
poczytuje. Wyróżniając fcyzasadnicze typy etyki, operacjonista A. Rapoport charakteryzuje
etykę rezygnacji jako etykę, któ-inie stawia sobie za zadanie zmiany świata, lecz ukształtowanie
siebie samego tak, by przystosować bświata swoje pragnienia (manipulation ofoneselfto bring
one's desires in harmony with the trld). Tej etyce autor przeciwstawia etykę aktywistyczną, która
chcąc zmienić świat, zaczyna od jKtawienia sobie celu i bierze przede wszystkim pod uwagę -
skuteczność środków służących jego (facji. Wreszcie autor rozróżnia jako trzeci typ etyki etykę
retrybucji, którą można by, jak sądzę, brać także etyką wyrównania. Etyka ta przede wszystkim
pilnuje utrzymania status quo. Wina rozu-pnajest tutaj jako coś, co narusza równowagę, która
musi być przywrócona przez karę. Przywrócić ifemotny stan rzeczy (to restore things to their
original state) to podstawowa tendencja tej etyki. ) Cytuję tę typologię, żeby okazać, że nie
zawsze łatwo zdecydować, czy dany autor zarysowuje typo-0ę etyki, czy typologię moralności.
Sądząc z niektórych przykładów, nie idzie tu tylko o postawę iwetyka, lecz i o postawę, która
przenika do życia codziennego. Komunista, zdaniem autora, działa, prując się etyką
aktywistyczną. Kara pełni dlań funkcję służenia rewolucji, a nie zapłaty za winę. feadzi się etyką
wyrównania ten, kto dba o to, żeby w tramwajach nikt nie korzystał z tej lokomocji, nie pciwszy
biletu. Rządzi się etyką aktywistyczną ten, kto nie troszczy się o to, by nie wymknął się

pA. Rapoport, Operational Philosophy, New York 1953.


* rozróżnienie zaciera się szczególnie u pisarzy anglosaskich, którzy słowa ethics używają dla
oznaczenia równo jakiejś dyscypliny teoretycznej, jak pewnego zespołu norm obserwowanych
przez jakąś grupę.

M. Ossowsbi
ktoś, kto za bilet nie zapłacił, lecz o to, co się lepiej kalkuluje: czy opłacać konduktorów i
kontrole™ czy też ryzykować, że znajdą się pasażerowie, którzy nie uiszczą swojej należności.
Tak myśli właściciel linii autobusowej w Stanach Zjednoczonych. Oto przykład dwóch typów
postaw, z których dnij) jako liczącą się tylko ze skutecznością, trudno, jak nam się zdaje, za
postawę etyczną poczytymj chyba że nieliczenie się z względami etycznymi także się uważa za
program etyczny.
W artykule publikowanym w 1958 r. w „Cahiers Internationaux de Sociologie", później zaś wm
dziale III drugiego tomu Traite de sociologie G. Gumtch wyróżnia osiem rodzajów moralności,
ktfa stara się powiązać z różnymi rodzajami społeczeństw czy klas społecznych. Są to
mianowicie: ? ralność tradycyjna, 2) moralność finalistyczna, której przykładem jest utylitaryzm,
3) moralność (la moralite des vertus), 4) moralność zachęty i nagany, 5) moralność imperatywna,
6) moi symbolicznych wzorów idealnych {moralite des images symboligues ideales), 7)
moralność asj 8) moralność twórcza i aktywna (moralite'd'action et de creation). Te rodzaje
moralności mi jeszcze różnicować według sześciu dychotomii. Mogą mianowicie przybierać: 1)
charakter albo racjonalny, 2) intuicyjny albo refleksyjny, 3) rygorystyczny albo kładący nacisk
na coś, ctu nazywa darami przyrodzonymi (dons naturels), 4) może je charakteryzować tendencja
do el albo ograniczeń, 5) surowe przestrzeganie albo tendencja do rozprzęgania się, wreszcie 6)
c! kolektywny lub indywidualny.
Te, raczej zagadkowe, rubryki, wyróżnione na podstawie tak rozmaitych i zdających się zaci na
siebie kryteriów, niewiele się wyjaśniają po komentarzach autora. Moralność tradycyjna chaiJ
ryzuje, zdaniem autora, przede wszystkim kultury patriarchalne. Spotyka się ją w Starym Testem
cie, w Iliadzie i Odysei, pośród szlachty osiadłej na wsi i pośród chłopów. Moralność fin;
stawiająca sobie dobra doczesne jako cele, jest przede wszystkim moralnością klas średnich zmu
wolnokonkurencyjnego. Moralność cnót, czyli moralność tych, którzy się ubiegają o dosi
osobistą, charakteryzuje społeczeństwa spokojne, nie podlegające wielkim przemianom, jak np.
czeństwa średniowiecza. Moralność zachęty i nagany, jedna z najbardziej zagadkowych w ro;
niach autora, to moralność oddziałująca na ludzi poprzez ocenę konsekwencji czynów już nych
lub zamierzonych. Jest to jakoby moralność społeczeństw o różnych skrzyżowaniach wych,
społeczeństw w stanie przejściowym. Moralność imperatywna, czyli moralność ol i represji,
odnaleźć można np. we Francji po Wielkiej Rewolucji. Moralność wzorów idealnych teryzuje
okresy niespokojne, okresy walk klasowych, strajków i rewolucji. Moralność aspiracji my np. w
wyprawach krzyżowych, w ruchach oporu. Wreszcie moralność ostatniego rodzaju, ralność
twórczą, autor wiąże z wielkimi społeczeństwami planującymi. Wyznaje ją także pi u władzy.
Wyznają ją grupy dzieci, pionierzy, artyści.
Oszczędzimy już czytelnikowi dalszych zróżnicowań wynikłych z połączenia tej klasyfikacji!
ścioma dychotomiami, o których była mowa wyżej. Zarówno same rubryki, jak i ramy społeczni
im autor przyporządkowuje, pobudzają do pytań i zastrzeżeń.
Filozoficzny i abstrakcyjny charakter tych rozważań nie zaspokaja ludzi o postawie empi
Zainteresowania typologią moralności rozwinęły się szczególnie wtedy, gdy przestano wierzyć^
nopienny rozwój moralności i przyjęto istnienie różnych równouprawnionych stylów życia.
Będziej cze o tym mowa z okazji dyskutowania tezy tzw. relatywizmu kulturowego. Z tych
tendencji doszn nia się różnych, a powtarzalnych ethosów wyrosła dobrze znana praca R.
Benedict o modelach rowych. Pośród tych modelów dwa zarysowują się szczególnie wyraźnie.
Są to mianowicie apollińska i moralność dionizyjska. Moralność Indian Zuni stanowi dla autorki
klasyczny
Dla tejże filozoficznej abstrakcyjności pomijam tutaj znane rozróżnienie Bergsona między mon
mkniętą i otwartą (morale close et morale ouverte), rozróżnienie zawarte wjego książce Les
dmx» morale et de la religion {Dwa źródła moralności i religii).
jonowanie norm w życiu społecznym
3O3
taości pierwszego typu. Jest to moralność ceniąca wszędzie umiar. Podniecanie się przy pomocy
yków typu peyotlu czy meskaliny, uprawiane szeroko przez bliskich sąsiadów, jest dla Zunich
Bżające. Podobnie wszelkie biczowanie się, umartwianie czy popadanie w ekstazę. To cenienie
umiaru Kjawia się m.in. w niechęci do wszelkiego wyróżniania się i przewodzenia. Kto stale
wygrywa w wy-jch, bywa z nich wykluczany. Największym komplementem, jaki można
powiedzieć o człowieku, Stwierdzenie, że to cichy, uprzejmy człowiek, który nie daje żadnych
powodów, by o nim mówić. i Zunich nie zna groźnych sankcji. Czyjaś śmierć nie stanowi
pretekstu do żadnych przesad-h żałobnych ekspresji. Przechodzi się nad nią jak najszybciej do
porządku dziennego. Nie robi się t wielkiego hałasu w związku ze ślubem, inicjacją czy
menstruacją, które gdzie indziej połączone |lróżnymi ceremoniami.
tej kulturze umiaru i spokoju autorka przeciwstawia kulturę Kwakiutlów z wyspy Vancouver. Tu
^dochodzą do szału. Tu uprawia się kanibalizm w okresie szałów rytualnych właśnie dlatego, że
o ludzkie budzi repulsję i jego zjedzenie wymaga długich ceremonii oczyszczających. Tu istnieje
Jrywalizacja z wynoszeniem się nad innych i ich upokarzaniem. W tej kulturze ciągle ktoś
komuś lafront albo go sam doznaje, jest zwycięzcą lub pokonanym i zawstydzonym. i Książka
R. Benedict zyskała znaczną popularność i wzbudziła niejedną trafną uwagę krytyczną, 'kup. R.
Linton w swojej książce Culture and Meutal Disorders \inmm\aw\ai %\^ teTO&wjCfNim-lisiej
Ystorj i \eAft?\ ipodfi>\ajwwre^ \ftTvSftTvcjv, jak tup. i \ai\tu umiaru, jak i. Trudno wątpić, że
ochota do otrzymania jednolitego obrazu może wpłynąć na znie-iłcanie rzeczywistości.

dnienie powszechnie uznanych norm moralnych

ienie, czy istnieją powszechnie uznane normy moralne, należało dawniej do filozofów. Ci pode-
li je zwykle wtedy, gdy zależało im na odpowiedzi pozytywnej. Tak rzecz się miała np. w XVIII
w, to moralność „naturalną", stanowiącą właśnie ów wspólny moralny kapitał ludzkości,
przeciw-10 moralności związanej z religią i przekazanej nam rzekomo w Objawieniu.
Przekonanie o ist-tiu wspólnego dla wszystkich ludzi zasobu dyrektyw postępowania s/użyło w
tym okresie emancy-p i laicyzacji myśli morałnej. Zagadnienie to powracało później nieraz w
różnych kontekstach, ale silnie zabarwione emocjonalnie. Rozstrzygano je na ogół na oko, nie
próbując samemu pytaniu bardziej precyzyjnego charakteru.
Winnym miejscu miałam już okazję podzielić się z czytelnikiem refleksjami, jakie nasuwał ten u
Odsyłając do tej pracy czytelnika , pragnę tylko przypomnieć, że -jak to starałam się w niej fcać
- pytanie, czy istnieją powszechnie uznane normy moralne, bywało zwykle rozstrzygane: bądź
?podstawie odwoływania się do przykładów norm tak oczywistych, że się nie przewidywało
żadnego Itosunku do nich sprzeciwu, bądź przez odwołanie się do twierdzenia głoszącego, że
normy moralne pokajają elementarne, wspólne wszystkim potrzeby i jako takie muszą stanowić
jakiś zasób dyrek-?wspólnych wszystkim ludziom.
I Wspomniana oczywistość -jak to starałam się wtedy okazać - była bądź oczywistością pozorną,
?dzięczaną ogólnikowości rozważanych sformułowań, bądź oczywistością autentyczną. W
pierw-?n wypadku pryskała po nadaniu cytowanym normom bardziej precyzyjnego kształtu. W
drugim Ładku nie poddawała się wprawdzie takiej likwidacji, ale była przede wszystkim
oczywistością tau-Ulogii. a więc oczywistością pozamoralnego charakteru. Co zaś do sprawy
wspólności norm wspartej ?spólności potrzeb, będziemy mieli jeszcze za chwilę sposobność
zastanowić się nad nią dłużej.
i Zagadnienie powszechnie uznanych norm moralnych, „Studia Filozoficzne" 1957.
304
M. Ossowsl

Przejście zagadnienia, czy istnieją powszechnie uznane normy moralne, od filozofów do rąk soc
logów czy tzw. antropologów kultury stanowi przejście do prób odpowiadania nań na jedynie
wiaściid drodze, tj. przez odwołanie się do faktów. Kto obiera tę drogę, musi wszakże zacząć od
dokładnej sprecyzowania samego pytania i nadania mu takiej postaci, by badania empiryczne w
ogóle się go kat mogły. A przede wszystkim wypada zdać sobie sprawę, jakie społeczeństwa i z
jakich czasów zamieni się badaniami obejmować. Te wstępne refleksje prowadzą nieuchronnie
do znacznego ograniczeni ambitnych zamiarów. Z kolei trzeba zdać sobie dokładnie sprawę z
tego, o co właściwie idzie. Czyim o okazanie, że istnieje chociaż jedna norma wszystkim
kulturom wspólna, czy o to, że wspólny imjĄ jakiś zespół szczególnie doniosłych dyrektyw. Bo
chyba nikt nie będzie się kusił o wykazanie, że wsz; normy moralne, które uznaje dane
społeczeństwo, odnaleźć można wszędzie.
Grupa współczesnych amerykańskich badaczy podjęła w tej chwili badania porównawcze
temami wartości pięciu kultur Stanów Zjednoczonych. Idzie mianowicie o system wartości Moi
mających swoją główną siedzibę w Salt Lakę City, o system wartości Teksańczyków oraz trzech
kuli indiańskich: Indian Navaho, Zunich i Kwakiutlów. Ostateczne rezultaty tej zbiorowej pracy
nie sąjesl cze - o ile mi wiadomo - opublikowane. Rzucą one może jakieś światło na naszą
sprawę.
Pierwsze wejrzenie w rozmaitość norm moralnych uznawanych w różnych kulturach doprowada
badaczy do odpowiedzi negatywnej na stawiane sobie pytania. Takie stanowisko zajął np. w
czasie znany amerykański kolekcjoner obyczajów W.G. Sumner, który uważał różne systemy za
tak dalece odrębne, że ich porównywanie wydawało mu się niemożliwe. Nie mniej sceptyczne
wisko zajmował w tej sprawie antropolog tej miary co E Boas. Dzisiaj można przytoczyć szereg
nych nazwisk w obronie jakiegoś wspólnego zasobu dyrektyw moralnych, że tylko wspomnę o
R. nie , C. Huckhohnie czy R. Redfieldzie. Ten ostatni powoływał się na wspólne ludziom
potrzeby wiące wspólne wyznaczniki (common denominatorś), które kształtują różne kultury.
Dopóki różność ocen napotykanych w różnych kulturach wiąże się z różnicą w informacjach
czących ocenianej sytuacji, dopóty badacz nie traktuje tej różnicy w wartościowaniu jako osi w
zakresie bowiem zdań o faktach istnieje zawsze możliwość rozstrzygnięcia różnicy opinii, a
potencjalna jednomyślność. Idzie mu o niezgodę postaw {disagreement ofattitudes), która by po
uchyleniu wszelkiej niezgody przekonań {disagreement ofbeliefs). Niektórzy wierzą, da
niezgoda w postawach emocjonalnych ma u podłoża niezgodność przekonań i że likwi ostatniej
prowadzi do likwidacji pierwszej. Inni temu zaprzeczają. Tak np. R. Brandt w swojej ii jącej
książce Ethical Theory cytuje wypadki uświęconego przez obyczaj męczenia zwierząt, nie
można przypisać jakiejś różnicy informacji. W pewnych kulturach prymitywnych zwierzę jest
nie bliższe człowiekowi niż w kulturze euroamerykańskiej, jednakże zadawanie mu cierpień nie
żadnego sprzeciwu. Tak dzieje się np. u Indian Hopi, których etyce autor poświęca osobną im
Niepodobna także, zdaniem tegoż autora, przypisywać różnicom wiedzy faktycznej fakt, że ny w
Brazylii obyczaj skubania kurcząt żywcem nie jest kwestionowany przez nikogo.
W cytowanej już pracy Objectivity ofNorms A. Naess ostrzega zarówno przed czynnikami,
wpływają na przecenianie zgody w ocenach i normach, jak i przed czynnikami, które wpływają
niedocenianie. Sama zarówno w swoich wcześniejszych, jak i późniejszych pracach jednokrotnie
do tego tematu. Ostatecznie, łącząc i moje, i Naessa obserwacje, wypada u: rzecz przeceniania
wspólności ocen czy norm zdają się pracować przede wszystkim: 1) ich giczny i ogólnikowy
charakter, 2) egocentryzm i etnocentryzm badaczy, którzy imputują i
Zob. R. Linton, Uniwrsal Ethical Pńnciples. An Anthropological View, \w\ Morał Priuciples oj&
\ork 1952, s. 645-661.
* Icfo. C. Y1\k;VMviy, Unioersal Categories o/ Culture, \w\ Antłiropologj/ Today. An
Encj/clopedicl red. A.L. Kroeber, Chicago 1958.
Jssowska mo sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej
305
Kreakcje, a nowe dla siebie pojęcia przystosowują do własnego repertuaru językowego, 3)
pospoli-titendencja osób badanych do odpowiadania po linii domniemanych życzeń badaczy. Na
rzecz niedoceniania zgody wpływają z kolei: 1) tendencja upatrywania różnicy w ocenach na
podstawie różnicy obyczajów, które, acz różne, mogą kryć oceny podobne, 2) nieliczenie się z
tym, że różnica mormach może być różnicą taktyki przy jednakowych celach - sprawa ważna, a
bardzo trudna do ustalenia, 3) niedostateczne uwzględnianie tego, czy różnica ocen nie płynie z
różnicy posiadanej wiedzy empirycznej.
Moralność jest terenem, gdzie zarówno metoda wywiadu, jak metoda ankietowa natrafia na
szcze-"ólne trudności. Pośrednie sondowanie opinii, a przede wszystkim systematyczna i
długotrwała obser-racja, wydaje się tu niezastąpiona.

Nauki;
Ralf Dahrendorf
HOMO SOCIOLOGICUS. O HISTORII, ZNACZENIU I GRANICACH KATEGORII ROLI
SPOŁECZNEJ*
i społeczne zaprezentowały nam dotychczas przynajmniej dwa twory, z którymi prawdopo-nigdy
się w naszym doświadczeniu codziennym nie spotkamy. Pierwszym z nich jest szeroko iwany
homo oeconomicus współczesnej ekonomii: konsument przed każdym zakupem wnikli-iający
użyteczność i koszty, porównujący tysiące cen przed podjęciem decyzji; przedsiębior-mujący
najnowszymi wiadomościami ze wszystkich rynków i giełd, którego każda decyzja opiera tych
informacjach; doskonale poinformowana, w pełni racjonalna jednostka. Jest to dziwny twór ;u
widzenia naszego doświadczenia codziennego, a jednak koncepcja ta okazała się dla ekono-Btów
niemal tak użyteczna, jak dla fizyka koncepcja stołu jako zbioru cząsteczek w ciągłym ruchu.
Ogólnie mówiąc, fakty życia ekonomicznego potwierdzają teorie ekonomisty, a mimo że jego
założenia ć się mogą dziwne i nieprawdopodobne, pozwalają mu na dokładne przewidywanie.
Czy jednak się łatwo identyfikować z homo oeconomicusi I czy z drugiej strony możemy sobie
pozwolić ?zignorowanie go, tak jak ignorujemy stół w ujęciu fizyka?
?-----------------------------------------------------------------------------------
'fragm. R. Dahrendorf, Essays in the Theory ofSodety, Stanford 1968, przekład P. Polak.
fetodzi tu o paradoks opisany wcześniej przez autora (w angielskim wydaniu s. 19): „[...] Jeżeli
chcemy odłożyć tfankę wody lub napisać list, stół wydaje się właściwą podpórką. Jest gładki,
stały i równy, a obserwacja fizyka, Merdzącego że »w rzeczywistości jest on najbardziej
niestałym zbiorem cząsteczek w ciągłym ruchu, specjalne nam nie przeszkadza. [...] Dopóki nie
podchodzimy do paradoksu stołu fizycznego i stołu z życia codziennego rjposób filozoficzny,
rozwiązujemy go w prosty sposób. Zachowujemy się tak, jakby stół fizyka i nasz własny stół Wf
dwoma zupełnie odmiennymi rzeczami bez zachodzącego pomiędzy nimi znaczącego związku.
Podczas gdy Jteśmy w stanie przyznać, że dla fizyka jego stół jest najbardziej przydatnym i
najważniejszym przedmiotem,

306

R. Dahrendorfl
Paradoks naszego stosunku do drugiego „człowieka" nauk społecznych, człowieka psychologia I
nego (jak nazwał go Philip Rieff), jest wszelako groźniejszy. Ojcem chrzestnym człowieka
psychofc-1 gicznego był Zygmunt Freud, i to właśnie dzięki niemu twór ten szybko zyskał
znaczny rozgiiy zarówno w, jak i poza naukową psychologią. Człowiek psychologiczny jest
takim człowiekiem, i nawet gdy zawsze czyni dobro, zawsze też może chcieć czynić zło -jest
człowiekiem niewido pobudek, którego nie poznaliśmy lepiej, gdyż zrobiliśmy z niego rodzaj
zabawy towarzyskiej. J widzisz mnie? To po prostu oznacza, że tak „naprawdę" mnie kochasz.
Niemożność oddzid tego, co naukowe, od przedmiotu codziennego nie jest nigdzie tak
przytłaczająca, jak w przy człowieka psychologicznego; nigdzie więc nie jest też w tak
oczywisty sposób konieczne pog ze sobą tych dwóch światów, a przynajmniej sprawienie, by ich
oddzielne istnienie stało się i miałe i przez to znośne.
Ogólnie rzecz biorąc, ekonomiści i psychologowie nie byli przygotowani na stawienie czoła sp
ności ich sztucznego człowieka i prawdziwej istoty ludzkiej; krytyka ich koncepcji funkcjonuje
tyłkom f marginesie obu profesji. Być może taki stosunek jest właściwy, jako że tak
przyzwyczailiśmy i homo oeconomicus i człowieka psychologicznego, że głosy protestu
przeciwko tym koncep rzadko słyszane. Lecz nasza akceptacja „ludzi" ekonomii i psychologii
nie sprawia, że dylemat, [ którym stoją, staje się mniej realny. Co więcej, wraz z szybkim
rozwojem nauk społecznych pojgi się dwie nowe naukowe „istoty": człowiek socjologii i
człowiek nauk politycznych. W czasie gdy i sja nad ich starszymi braćmi jest daleka od końca,
zostaje ona ożywiona, by podać w wątpliwość p do istnienia homo sociologicus i homo politicus,
czy też nawet by w ostatnim momencie zapobiecf narodzinom. Podobnie jak cień podążający za
osobą go rzucającą, tak i protesty przeciwko 1 kompatybilności światów zdrowego rozsądku i
nauki (zawsze pełnej życia mimo pozorów : podążają tą samą ścieżką co ludzkie dociekania.
Być może właściwe byłoby dziś zaprzestanie naszych próżnych i wyczerpujących prób uci przed
cieniem i stawienie czoła zagrożeniu. Jak człowiek doświadczenia codziennego ma się do ,i
nych" ludzi nauk społecznych? [...]
Wszystkie problemy socjologii odsyłają nas do jednego faktu dostępnego naszemu dośv
podobnie jak są nimi naturalne fakty naszego środowiska. Jest to fakt społeczeństwa, o którym
pn mina się nam tak często i z taką intensywnością, że istnieją dobre powody, by nazwać go
dokucz] faktem społeczeństwa. Samo tylko przypadkowe prawdopodobieństwo z trudem wyjaśni
nasze z wania wobec innych i wobec samych siebie. Przestrzegamy praw, chodzimy głosować,
bierzemyś! uczęszczamy do szkół, studiujemy na uniwersytetach, mamy swój własny zawód,
jesteśmy czloi Kościoła; opiekujemy się swoimi dziećmi, kłaniamy się przełożonym, ustępujemy
starszym, rozi my z różnymi osobami w różnych językach, czujemy, że jesteśmy stąd, a obcy już
z możemy zrobić kroku ani wypowiedzieć zdania bez wkraczającego pomiędzy nas a świat i
elementu przywiązującego nas do świata, a jednocześnie pośredniczącego pomiędzy tymi t
cyficznymi abstrakcjami: społeczeństwa.
Jeżeli istnieje jakiekolwiek wytłumaczenie tak późnych narodzin nauki o społeczeństwie, i go
poszukiwać we wszechobecności jej przedmiotu, którym jest nawet jej własny opis i ana logia
zajmuje się człowiekiem w obliczu dokuczliwego faktu społeczeństwa. Człowiek, każdyc
doświadcza tego faktu, właściwe sam jest tym faktem; a to dlatego, że społeczeństwo, choćn
stworzone niezależnie od poszczególnych jednostek, byłoby jednak bez konkretnych jednosteki
znaczącą fikcją. Z tego powodu elementów nauki, której przedmiotem jest człowiek w spofeczi
poszukiwać musimy w obszarze, w którym krzyżują się jednostka i fakt społeczeństwa.
__________ Uai ,>te jfe wwts fi
jednocześnie jesteśmy usatysfakcjonowani naszym własnym stołem właśnie dlatego, że nie jest
on j nym zbiorem cząsteczek w ciągłym ruchu".
3 sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej
307
...| W punkcie, w którym przecinają się jednostka i społeczeństwo, stoi homo sociologicus, czło-
jako nosiciel z góry narzuconych społecznie ról. Dla socjologa jednostka ta j e s t swymi rolami
:znymi, a role te są ze swej strony dokuczliwym faktem społeczeństwa. Rozwiązując swe proble-
; socjologia nieodzownie traktuje role społeczne jako elementy swej analizy; jej przedmiotem
jest inktura ról społecznych. [...]
ftóba zredukowania człowieka do homo sociologicus w celu rozwiązania pewnych problemów
nie jest ni tak arbitralna, ani tak nowa, jak mogłoby się wydawać. Podobnie jak homo
oeconomicus i człowiek logiczny, człowiek jako nosiciel ról społecznych nie jest zasadniczo
opisem rzeczywistości, lecz Jctem teoretycznym. Mimo że wiele działań naukowych może
przypominać zabawę, niewlaści-! byłoby postrzeganie tego jako nieistotnego dla realności
doświadczenia. Paradoksy stołu fizyka jmykiego stołu, człowieka socjologicznego i człowieka z
ulicy, nie są w żaden sposób końcem i celem i; są raczej zupełnie niechcianą i kłopotliwą
konsekwencją wysiłków naukowca próbującego ba-niedostępne w inny sposób segmenty świata.
Co ważne, atom i rola społeczna, choć wynalezione, są t y 1 k o wynalazkami. Są kategoriami,
które wielokrotnie i w wielu miejscach pod różnymi na-li nasuwały się z niewytłumaczalną siłą
naukowcom próbującym zrozumieć naturę lub człowieka leczeństwie. Gdy zostały już
wymyślone, nie są jedynie znaczące, to jest operacyjnie przydatne, także i wiarygodne. W
pewnym sensie są kategoriami oczywistymi.
Warte zauważania jest to, że zarówno atom, jak i rola, otrzymały swe dzisiejsze nazwy już
wtedy, zostały stworzone ich koncepcje, oraz że nazwy te pozostały niezmienione przez stulecia.
Odnoś-niedo atomu wyjaśnienie jest oczywiste; słowo drojuov mówi samo za siebie, a pojęcie to
w dzisiejszym Baczeniu odwołuje się do jego pierwszego użycia przez Demokryta. Rozwój
pojęcia roli społecznej pt bardziej skomplikowany i bardziej pouczający. Można pokazać, że
wielu autorów - poetów, uczo-P«:h, filozofów - próbując opisać punkt zetknięcia jednostki i
społeczeństwa, wprowadziło identyczne przynajmniej pokrewne pojęcia. Słowa, które stale
napotykamy w tym kontekście, to maska, | o n a, postać lub rola. Pomimo że podobnie jak w
przypadku atomu istnieje tu stała trady-inologiczna, wydaje się, że wielu autorów niezależnie od
siebie zaproponowało nie tylko to pojęcie, ale nawet tą samą nazwę -jak gdyby chcieli
udowodnić, że mimo wszystko nazwy niosą
pewną treść.
fo 1 a, persona, postać i maska są słowami, których podstawowy kontekst, uwzględnia-iralnie
różne stadia rozwoju języka, znajdujemy w tym samym miejscu, a mianowicie w teatrze, o
dramatis personae lub osobach dramatu, których rolę gra aktor; i nawet jeżeli dziś zwykle jfenosi
maski, słowo to ma równie wyraźny rodowód teatralny. Określenia te mają szereg cech wspól-
fch. 1) Wszystkie oznaczają coś danego aktorowi na daną okazję, coś wobec niego
zewnętrznego, llb „coś" może być opisane jako złożone sposoby zachowania, które 3) z kolei
łączy się z innymi Wobnymi zestawami, by stworzyć całość, która w tym sensie jest „partią" (na
co wskazują łacińskie psi angielskiepart jako określenia roli aktora). 4) Jako że te sposoby
zachowania są aktorowi dane, nusi on się ich nauczyć, by odegrać swą rolę. 5) Z punktu
widzenia aktora żadna rola, żadna dramatis msona nie jest wyczerpująca; może on się nauczyć i
odegrać wiele ról. (...) I Ściślej mówiąc, metafora theatrum mundi jest jednak tylko pośrednim
dowodem na rzeczywistą ^rzebę i odwieczne użycie kategorii roli w znaczeniu nadanym jej w
tym eseju. Jeżeli, jak dotych-m, świat widziany jest jako gigantyczna sztuka, każdy w niej
grający otrzymuje tylko jedną maskę, pną personę, jedną postać, jedną rolę (od boskiego
„reżysera" będącego częścią metafory od czasów ptona). Jednak naszą intencją jest wyjście poza
to jednostronne widzenie człowieka. Naszym celem It rozłożenie działania ludzkiego na części
składowe i przez analizę tych części dotarcie do racjonal-
308
R. Dahrendorf
nego zrozumienia całości. W tych okolicznościach lepiej będzie przejść od metafory theatrum
muiĄ do łatwiejszej do opanowania metafory teatru: jej aplikacji do życia jednostki w znaczeniu
przypisani danej osobie kilku ról lub postaci.
[...] W Jak się wam podoba Szekspir wkłada w usta Jacques'a słowa wyraźnie przewidujące
naturę i potencjał kategorii roli społecznej, przez co wyjaśniające wiele cech socjologicznej
koncejj cji roli (II, VII):
Świat caiyjest sceną;
wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety
Są aktorami jedynie i mają
Wejście i wyjścia. Każdy z ludzi musi
Odegrać wiele ról w stosownym czasie
Aby przedstawić siedem odmian wieku.
Najpierw niemowlę w ramionach piastunki,
Kwilące cicho, rzygające mlekiem.
Później to żaczek zawodzący z torbą
Na książki, z twarzą czystą jak poranek,
Pełznący z wolna jak ślimak do szkoły.
Później kochanek, jak miech wzdychający,
Z pieśnią żałosną o brwiach swojej damy.
A później żołnierz pełen klątw przedziwnych,
Jak lew brodaty o cześć swą zawistny,
Gwałtowny, skory do kłótni, pragnący
Wyrwać ulotną sławę choćby z paszczy
Armatniej. Później sędzia z krągłym brzuszkiem,
Uformowanym przez tłuste kapłony,
Z okiem surowym i przyciętą brodą,
Pełen zdań mądrych z niedawnych wyroków;
Tak gra swą rolę. Szósty wiek przybiera
Postać chudego pantalone w kapciach
I okularach na nosie; u boku
Wisi sakiewka, a w zaoszczędzonych
Z czasu młodości pończochach, zbyt wielkich,
Tkwią wychudzone piszczele; głęboki
Glos męski przeszedł znów w dziecięcy szczebiot;
W głosie tym słychać świst i dźwięk piszczałek.
Wreszcie ostatnia scena, która kończy
Tę pełną zdarzeń, przedziwną kronikę,
To niemowlęctwo nowe i niepamięć,

? :•-

Bez zębów, oczu, smaku, bez wszystkiego .


Główne zainteresowanie Szekspira skierowane jest tu na będące tylko jedną klasą ról s nych role
związane z wiekiem, lecz w przemowie pojawiają się przynajmniej odniesienia m.in.i
zawodowych. „Świat" jest sceną, na którą grający wchodzi i z której schodzi. Lecz każdy f
występuje więcej niż raz, za każdym razem przywdziewając inną maskę. Ten sam odgrywający?
2 W. Szekspir, Jak wam się podoba, tłum. M. Słomczyński, Kraków 2001, s. 49-50.
) sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej
309
Bscenęjako dziecko i opuszczają, by wrócić jako młody człowiek, dorosły i starzec. Tylko wraz
ze iniercią po raz ostatni schodzi ze sceny; lecz są na niej już wówczas inni aktorzy odgrywający
role.
Dziś metafora Szekspira stała się centralną zasadą nauki o społeczeństwie. Z socjologicznego
punktu ia, tym, co łączy znacząco jednostkę ze społeczeństwem, jest idea jednostki jako
nosiciela spo-lie narzuconych właściwości i sposobów zachowania. Jack Smith jako żaczek z
torbą na książki, itoarzą czystą jak poranek, pełznie z wolna do szkoły; jako kochanek wzdycha i
śpiewa pieśni o swej :hanej; jako żołnierz nosi brodę, klnie, jest kłótliwy i zawistny o swą cześć;
jako sędzia ubiera się nie i jest pełen mądrych zdań. „Żaczek", „kochanek", „żołnierz", „sędzia" i
„starzec" są w dziw-tj sposób jednocześnie tą samą konkretną jednostką, Jackiem Smithem, a
także czymś, co może być ed niego oddzielone i omawiane w oderwaniu od jego osoby. Postać
Szekspirowskiego sędziego może jtó nie odpowiadać scenie dnia dzisiejszego, lecz my także
możemy powiedzieć, kim jest sędzia, niezatarte czy nazywa się Jack Smith, czy John 0'Connor.
W naszych czasach, podobnie jak za czasów Szekspira, to dokuczliwy fakt społeczeństwa
odziera jednostkę z jej indywidualności i definiuje ją w ob-(jch kategoriach zewnętrznego
świata.
I fakt społeczeństwa jest tak dokuczliwy przez to, że nie możemy przed nim uciec. Mogą istnieć
kochankowie, którzy ani nie wzdychają, ani nie śpiewają swym paniom przepełnionych żałością
pieśni, tez tacy kochankowie nie odgrywają swej roli; używając języka współczesnej
amerykańskiej socjolo-ft są dewiantami. Dla każdej pozycji, jaką osoba może zajmować -
niezależnie od tego, czy jest ona w kategoriach wieku, rodziny, zawodu, narodowości,
przynależności klasowej czy jakiejkol-innej - „społeczeństwo" zdefiniowało pewne osobowe
cechy i sposoby zachowania jako akcepto-i. Osoba zajmująca taką pozycję musi zdecydować,
czy będzie się zachowywać tak, jak nakazuje to społeczeństwo, czy też nie. Jeżeli podda się
wymogom społeczeństwa, porzuca swą dziewiczą idualność, lecz zyskuje aprobatę
społeczeństwa. Jeżeli oprze się wymogom społeczeństwa, może abstrakcyjną i bezużyteczną
niezależność, co dzieje się kosztem narażenia się na gniew zeństwa i bolesne sankcje. Homo
sociologicus rodzi się, wraz z człowiekiem jako istotą społeczni koniecznością podjęcia tej
decyzji. Od tej decyzji rozpoczyna się to „występowanie jako" na sce-K życia, które Cyceron
starał się uchwycić w swej koncepcji persony, Marks w idei „masek" oraz iir, wraz z większością
współczesnych socjologów, w koncepcji „roli".

III
Ł] Załóżmy, że na przyjęciu przedstawiony nam zostaje Herr Doktor Hans Schmidt. Chętnie
dowie-?ielibyśmy się czegoś więcej o nowym znajomym. Kim jest Hans Schmidt? Niektóre
odpowiedzi na to Kanie możemy dostrzec natychmiast. Hans Schmidt to 1) mężczyzna; a
dokładnie 2) dorosły męż-?yzna w wieku około 35 lat. Na palcu nosi obrączkę, jest więc 3)
żonaty. Kontekst, w jakim się poznałby, świadczy o tym, że Hans Schmidt jest 4) obywatelem,
5) Niemcem, 6) mieszkańcem miasta X, a tak-Łjako że nosi tytuł doktora, 7) specjalistą.
Wszystkiego innego musimy się dowiedzieć od wspólnych Łjomych. Powiedzą nam, że Herr
Schmidt jest 8) z zawodu nauczycielem gimnazjalnym, 9) ojcem dwójki dzieci, 10) protestantem
w zdominowanym przez katolików mieście Xiii) dawnym uchodźcą, liry przybył do X po
wojnie; że zyskał dobrą opinię przez pełnienie funkcji 12) wiceprzewodniczącego palnej
organizacji partii Y i 13) skarbnikiem lokalnego klubu piłkarskiego; oraz wreszcie, że jest 14)
Marks kilkakrotnie odwohye się do „maski" kapitalisty lub burżuazyjnej. W podobnym
znaczeniu rozróżnia fcdzy „postaciami kapitalisty i właściciela ziemskiego" a kapitalistą i
właścicielem ziemskim jako „personifika-pii kategorii ekonomicznych", tj. rolami społecznymi.
[...]
310
R. DahrendOi

żarliwym i świetnym graczem w karty oraz 15) równie żarliwym, lecz już nie tak dobrym
kierowcą. Jego I przyjaciele, współpracownicy i znajomi mają na temat pana Schmidta więcej do
powiedzenia, leo j informacje, które zdobyliśmy, zaspakajają na razie naszą ciekawość Czujemy
m.in., że Herr Schafl nie jest już nam zupełnie obcy. Co kryje się za tym odczuciem?
Można uważać, że to, czego dowiedzieliśmy się na temat Herr Schmidta, nie wyróżnia go taki*
prawdę spośród innych osób. Wielu innych poza Herr Schmidtem jest Niemcami, ojcami,
protestant! mi, nauczycielami gimnazjalnymi; nawet jeżeli lokalny klub piłkarski ma w danym
momencie tylko jaj nego skarbnika, wcześniej inni pełnili tę funkcję, więc stanowisko to nie
należy wyłącznie do niego. T| naprawdę nasze informacje na temat Herr Schmidta odnoszą się
bez wyjątków do pewnych które zajmuje, to jest do punktów w układzie współrzędnych
stosunków społecznych. Dla poinfi wanych każda z tych pozycji implikuje sieć innych pozycji z
nią powiązanych - pole pozycji, ojciec Herr Schmidt znajduje się w jednym polu pozycji wraz ze
swą żoną, synem i córką; jako ni ciel powiązany jest ze swymi uczniami, ich rodzicami, swymi
kolegami z pracy i władzami admi cyjnymi szkoły; jako wiceprzewodniczący partii Y powiązany
jest ze swymi kolegami z komitetu nego, wysokimi władzami i innymi członkami partii oraz z jej
wyborcami. Niektóre z tych pól nachodzą na siebie, lecz nigdy dwa z nich nie mogą być
identyczne. Każda z piętnastu zajmo1 przez Herr Schmidta pozycji, o których wiemy, posiada
swoje własne pole pozycji.
Pojęcie pozycji społecznej określa każde miejsce w polu stosunków społecznych, oczywiście
rozszerzymy koncepcję stosunków społecznych tak, by nie obejmowała tylko pozycji jak
nauczyciel gimnazjalny i wiceprzewodniczący partii Y, lecz także ojca, Niemca i karciarza.
Pozyqj mogą być z zasady traktowane niezależnie od osób je zajmujących. Podobnie jak
stanowisko bui# strza lub profesorska katedra nie znikają po ich odejściu, tak i pozycje Herr
Schmidta nie zależąi jego osobowości, a nawet jego istnienia. Człowiek nie tylko może, ale i z
definicji musi zajmować liczbę pozycji, można nawet przypuszczać, że liczba ta wzrasta wraz ze
wzrostem złożoności czeństwa. Co więcej, odpowiadające danej pozycji pole pozycji może
składać się z wielu odnośników, jak w przypadku Herr Schmidta - pozycji nauczyciela
gimnazjalnego i skarbnika piłkarskiego; oznacza to, że same pozycje mogą być złożone. Równie
przydatne może się okazać strzeganie pozycji społecznych jako zbiorów segmentów pozycji, to
jest widzenie poz; uczyciela jako złożonej z segmentów pozycji nauczyciel-uczeń, nauczyciel-
rodzice, nauczyci dzy z pracy i nauczyciel-administracja, z których każdy reprezentowałby inny
kierunek danej
Jednakże te konceptualne rozróżnienia i definicje nie wyjaśnią nam, dlaczego, gdy wiemy, już,
zajmuje pozycje, Herr Schmidt nie jest dla nas osobą obcą. Nie ma bowiem specjalnego sensu
dać, że Herr Schmidt jest niczym więcej niż tylko sumą swych pozycji, że jego odrębność jako
wynika jeżeli nie z każdej pozycji, to z ich zestawienia jako całości. Wielu jego cech nie moż
wnioskować z jego pozycji: to, czy jest dobrym lub złym nauczycielem, surowym czy łagodnym
czy potrafi opanowywać swe emocje; czy jest zadowolony z życia czy też nie; co sądzi o bliźniej
dząc w samotności; gdzie chciałby spędzić wakacje . Herr Schmidt jest kimś więcej niż tylko s
cym pozycje społeczne, a większość z tego, co wiedzą o nim jego przyjaciele, nie jest znane i nie
suje już ani przypadkowego znajomego ani socjologa.
Nawet jeżeli pozycje Herr Schmidta nie powiedzą nam wszystkiego o jego osobowości, ni
zaskakujące, jak wiele nam o niej mówią. Same pozycje dostarczają nam oczywiście tylko
formalnego rodzaju wiedzy. Mówią nam, jakie są społeczne obszary odniesienia Herr Schmidtai
utrzymuje stosunki społeczne, nie mówią nam jednak niczego o treści tych stosunków. A ja
potrzebujemy więcej pytać, by dowiedzieć się, jaka jest ta treść: inaczej mówiąc, co Herr Schną!
w%
HO
za' ro iro spo dan prz\ wda I
Zach wkai partii segi naoc, da roi
4 Jak sugerują te spostrzeżenia, dowiadując się, że Herr Schmidt świetnie gra w karty, lecz już
nietak^ prowadzi samochód, dowiadujemy się więcej, niż jest nam potrzebne do zdefiniowania
jego pozycji spote

ciologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej


311
h swych poszczególnych licznych pozycji - a w każdym razie, co powinien, a więc też i co
iodobnie robi. Jako ojciec Herr Schmidt opiekuje się swoimi dziećmi, pomaga im, chroni je Jako
nauczyciel gimnazjalny przekazuje swym uczniom wiedzę, sprawiedliwie ich ocenia, do-ich
rodzicom, okazuje szacunek dyrektorowi szkoły i w swym zachowaniu świeci przykładem,
funkcjonariusz partii uczęszcza na spotkania, wygłasza przemówienia i stara się rekrutować
wych czionków. Nie tylko to, co robi Herr Schmidt, lecz także to, jaki jest, można do pewnego
stopnia snioskować z jego pozycji - faktycznie wygląd często zdradza „kim się jest", tzn. jakie
pozycje się i. Jako nauczyciel gimnazjalny Herr Schmidt nosi przyzwoite, lecz niezbyt drogie
nauczyciel-mbrania, takie jak błyszczące spodnie i płaszcze z naszytymi na łokciach skórzanymi
łatkami; jako qż nosi ślubną obrączkę; z jego postępowania możemy prawdopodobnie
wywnioskować, czy partia Y jltpartią radykalną; ma sportowy wygląd; jego intelekt i energia są
prawdopodobnie ponadprzeciętne. IBsta ukazuje, że podobnie jak człowiek psychologiczny, tak i
homo sociologicus może stać się zaba-?zyską o poważnym zabarwieniu0. Każda pozycja niesie
ze sobą pewne oczekiwane sposoby ii; każda zajmowana przez jednostkę pozycja wymaga od
niej podejmowania pewnych działań ia pewnych cech; do każdej pozycji społecznej przypisana
jest rola społeczna. Obe-pozycję społeczną, jednostka staje się postacią w dramacie napisanym
przez społeczeństwo, żyje. Wraz z objęciem każdej pozycji społeczeństwo wręcza jednostce rolę
do zagrania. To przez pozycje i role, dwa konceptualnie rozróżnialne fakty - jednostka i
społeczeństwo - są ipośredniczone; i to w kategoriach tych dwóch pojęć opisujemy homo
sociologicus, człowieka socjo-
i, podstawową jednostkę analizy socjologicznej.
tych dwu pojęć, pozycji i roli, rola jest zdecydowanie ważniejsza. Pozycje jedynie identyfikują w
obszarze odniesienia; role wskazują nam sposób, w jaki osoby na danych pozycjach są po-z
innymi pozycjami w tym samym polu. Role społeczne reprezentują wymogi społeczeństwa osób
zajmujących pozycje społeczne. Wymogi te mogą być dwojakiego rodzaju: wpływające na
Khowanie (z a c h o w a n i e według roli) i wpływające na wygląd i „właściwości" (atrybuty
»li). Ponieważ Herr Schmidt jest nauczycielem gimnazjalnym, wymaga się od niego pewnych
cech hdząjów zachowań; to samo dotyczy każdej z jego pozostałych czternastu pozycji. Pomimo
że rola (oleczna połączona z daną pozycją nie może nam powiedzieć, jak właściwie się zachowa
osoba na knej pozycji, wiemy - znając społeczeństwo definiujące tę rolę - co jest wymagane od
osoby do niej fzypisanej. Role społeczne są więc wiązkami oczekiwań skierowanych wobec
zajmujących pozycje Wanym społeczeństwie.
I Podobnie jak pozycje, także i role są zasadniczo wyobrażanie bez odniesień do konkretnych
osób. ?chowanie i cechy wymagane od ojca, nauczyciela gimnazjalnego, funkcjonariusza partii
lub gracza party mogą być opisane bez odniesienia do żadnego konkretnego ojca, nauczyciela,
funkcjonariusza partii czy karciarza. W końcu wreszcie, każda z ról jednostki potencjalnie składa
się z pewnej liczby (igmentów roli. Oczekiwania związane z rolą nauczyciela gimnazjalnego
mogą być podzielone •oczekiwania w odniesieniu do segmentów roli nauczyciel-uczeń,
nauczyciel-rodzice itd. Zatem każ-Irolajest zespołem lub zbiorem oczekiwanych zachowań .

Brno sociologicus stal się zabawą telewizyjną, zwłaszcza w ąuizach, których celem jest
„odgadnięcie" z wyglą-U zachowania, jaki dana osoba wykonuje zawód. Bez faktu
społeczeństwa takie programy nie miałyby sensu, ?prowadzone tutaj pojęcia - „pozycji",
„segmentu pozycji" („sektora pozycyjnego"), „roli", „zachowania we-łgroli", „atrybutów roli" i
„segmentów roli" („sektora roli") - można znaleźć w analizie N. Grossa et al., w dru-? rozdziale
A Languagefor Role Analysis. Poza definicją tych pojęć, nowością u Grossa jest rozróżnienie
Iniędzy zachowaniem według roli i atrybutami roli oraz dalszy podział pozycji i ról na segmenty
lub sektory. pKpodział pojawia się także, choć wyrażony w innych terminach, u R.K. Mertona w
eseju The Role-Set; rozróż-nienie pomiędzy „rolami" i „zadaniami" wprowadzone przez T.
Parsonsa wydaje się służyć podobnym celom. (...)
312
R. Dahrendd
Nazbyt często logiczne różnice pomiędzy poszczególnymi rodzajami stwierdzeń o zachowaniu ą
pomijane. „Herr Schmidt poszedł wczoraj do kościoła", „Herr Schmidt regularnie chodzi do
kością w niedziele" i „Herr Schmidt jako praktykujący protestant powinien regularnie chodzić do
kością) w niedziele" są wszystkie stwierdzeniami o zachowaniu społecznym; różnią się one
jednak od siebie czymś więcej niż tylko gramatyczną formą czasownika. Pierwsze stwierdzenie
odnosi się do czegoś,* Herr Schmidt zrobił w określonym czasie, do konkretnego przypadku
zachowania. Drugie zdanie od» si się do czegoś, co Herr Schmidt robi regularnie, do sposobu
zachowania. Trzecie stwierdzenie <ś nosi się do czegoś, co Herr Schmidt powinien robić
regularnie, do oczekiwanego sposobu zachom nia. Bez wątpienia wszystkie te trzy stwierdzenia
są do pewnego stopnia socjologicznie isi gdyż chodzenie do kościoła jest formą zachowania,
która może powiedzieć nam coś na temat czeństwa. Lecz tylko trzecie stwierdzenie jest
relewantne dla analizy socjologicznej; tylko w tym dzeniu jednostka i społeczeństwo ukazują się
jako w wyraźny sposób powiązane. Zarówno ji we, jak i regularne zachowanie Herr Schmidta
pozostają w pewnym sensie jego osobistą własi Pomimo że oba współtworzą rzeczywistość
społeczną i oba mogą służyć - np. w sondażach - j; w efektownie zestawionych tabelach, fakt
społeczeństwa nie ukazuje się w nich jako niezależ tywna siła.
Mówiąc o rolach społecznych, odnosimy się więc niezmiennie do oczekiwanego zach zmiennie
zajmujemy się jednostką skonfrontowaną ze stworzonymi poza nią wymogami lub s] stwem
konfrontującym z nimi jednostkę. Do zapośredniczenia jednostki i społeczeństwa nie przez samo
działanie czy nawet przez jego utrwalenie w stosunkach społecznych; dochodzi do ni tylko w
aktywnym zetknięciu jednostki ze społecznie określonymi wzorami działania. Socjologia resuje
się więc zawsze w pierwszej kolejności tymi wzorami lub rolami; dalsze pytanie o to, jak ne
jednostki radzą sobie z oczekiwaniami roli, ma sens tylko wtedy, gdy wiemy, czego mamy się
trywać w tych oczekiwaniach.
Trzy właściwości charakteryzują kategorię roli społecznej jako element analizy socjologicznej,
społeczne, podobnie jak pozycje, są <?Ma«'-obiektywnymi zestawami nakazów zachowania zas
niezależnymi od jednostki. 2) Ich indywidualna istota jest definiowana i redefiniowana nie przeaj
nostkę, lecz przez społeczeństwo. 3) Oczekiwania zachowań związane z rolami są wiążące dla)
ki, co znaczy, że nie może ona ich zignorować lub odrzucić bez własnego uszczerbku. Te trzy ści
dają początek trzem stale powracającym pytaniom o teorię roli, na które musimy się postarać
wiedzieć, jeżeli mamy w jakkolwiek precyzyjny sposób przedstawić przypadek homo 1) W jaki
dokładnie sposób dochodzi do zetknięcia jednostki i społeczeństwa? Jak dominując! stają się
częścią zachowań społecznych ludzi? Jaka jest relacja pomiędzy homo sociologieus i kiem
psychologicznym? 2) Kto lub co jest owym „społeczeństwem", które służy jako defini
narzędzie? Czy proces definiowania i redefiniowania ról społecznych może być dokonany tak
precyi nie, by obyć się bez tak irytujących personifikacji? 3) WjaM sposób siła oczekiwań
związanych!; staje się wiążąca? Jakie mechanizmy lub instytucje zapobiegają temu, by jednostka
po prostu ła nakazy zachowania, które uważa za niestosowne i arbitralne?
IV
Niewątpliwie mówienie o zapośredniczeniu jednostki i społeczeństwa ma sens tylko tara,
egzystują one jedynie obok siebie, lecz są w wyraźny sposoby połączone. Stwierdzenie, że
istnieje uczyciel gimnazjalny Hans Schmidt, przez co pewne sposoby zachowania i właściwości
są poi z rolą społeczną nauczyciela gimnazjalnego, jest bez wartości analitycznej, chyba że
można nić, iż powiązanie Herr Schmidta z jego rolą społeczną nie jest ani w pełni przypadkowe,
może być zmienione przez jego własną decyzję, a tylko przez konieczność lub przymus.

mo sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej


•dowodnie, że samo społeczeństwo nie jest tylko faktem, lecz dokuczliwym faktem
społeczeństwa, którego nie można bezkarnie ignorować lub lekceważyć. Role społeczne są siłą
wywierającą nacisk na Jednostkę niezależnie od tego czy doświadcza ona ich jako przeszkody na
drodze swych osobistych pngnień, czy jako wsparcia dającego poczucie bezpieczeństwa.
Wywierająca nacisk siła oczekiwań »Bwynika z dostępności sankcji, środków, za pomocą
których społeczeństwo może wymuszać nnformizm wobec jego nakazów. Człowiek nie
odgrywający swej roli jest ukarany; człowiek odgrywają swą rolę jest nagradzany, a
przynajmniej nie jest karany. Społeczny nacisk, by dostosować się do
Imślonych oczekiwań związanych z rolą nie jest w żadnym wypadku cechą właściwą pewnym
nowo-?snym społeczeństwom, lecz uniwersalną właściwością wszystkich form uspołecznienia .
Pojęcie sankcji odnosi się często wyłącznie do kar i nagan; jednakże trzymając się ich
socjologicz-
p sensu, powinniśmy stosować je w szerszym znaczeniu. Istnieją zarówno pozytywne, jak i nega-
sankcje: społeczeństwo może nadawać odznaczenia oraz nakładać kary więzienia, obdarowy-
prestiżem i demaskować niedopuszczalne zachowanie. Nadal jednak w obecnym kontekście naj-
sze wydaje się myślenie przede wszystkim w kategoriach sankcji negatywnych. Nie tylko trudne
jest ?ddedy scharakteryzowanie sankcji pozytywnych w precyzyjnych i operacyjnych
kategoriach , ale
one same także niewiele wnoszą do wyjaśnienia nacisku, na jaki stale wystawiony jest homo
sociolo-fcus. Można zrezygnować z nagród i odmówić przyjęcia odznaczeń, lecz ucieczka przed
silą prawa ii chociażby dezaprobatą społeczną jest we wszystkich społeczeństwach trudna. Nie
tylko królowie
edzą do Canossy. Podobnie jak same oczekiwania wobec roli, tak i przywiązane do nich sankcje
też ją zmianom; i są, podobnie jak oczekiwania wobec roli, również wszechobecne i
nieuniknione, sankcji jest najbardziej bezpośrednio widoczny w przypadku oczekiwań wobec
roli wspiera-przez siłę prawa i instytucji legalnych. Większość ról społecznych zawiera takie
elementy, pewne
bek i w a n i a typu „musi" (must-expectations), które mogą być zignorowane lub lekceważo-
Btylko z narażeniem się na ryzyko prawnego ścigania. Jako mężczyzna Herr Schmidt nie może
utrzy-fwać stosunków seksualnych z innymi mężczyznami, jako mężowi nie wolno mu mieć
pozamałżeń-icł) romansów. Jako nauczyciel gimnazjalny ma nauczać przynajmniej starszych
uczniów bez ucie-taia się do kar cielesnych. Gdyby jako skarbnik lokalnego klubu piłkarskiego
używał pieniędzy jUwwych do spłaty swych karcianych długów, naraża się na ustanowione
przez prawo sankcje nega-Jtne. Dopóki prawo odnosi się do ludzi jako zajmujących pozycje, co
w dużym stopniu ma miejsce, ?że być ono rozumiane jako suma sankcji, przez które
społeczeństwo gwarantuje dostosowanie się łswych oczekiwań wobec roli. Oczekiwania typu
„musi" są twardym rdzeniem każdej roli społecznej. fc tylko możliwe jest ich sformułowanie,
lecz w rzeczywistości są one sformułowane lub skodyfikowa-Kich przymusowy charakter jest
niemal absolutny. Można następnie zauważyć, że sankcje z nimi ?iązane są niemal wyłącznie
negatywne. Być może kiedyś Herr Schmidt otrzyma pamiątkową tablicz-? „25 lat
bezwypadkowej jazdy"; w innym wypadku stosowanie się do prawa nie przynosi korzyści.
I__

fcwii amerykańscy „nonkonformiści" błędnie uważają, że angielskie określenie Jceeping up with


the Joneses" ?Bczające dokładanie wszelkich starań, aby osiągnąć standard życia znajomych czy
sąsiadów - przyp. tłum.)
?amerykańskim wymysłem. Niezaprzeczalne różnice pomiędzy społeczeństwami w stopniu
otwartego i ukryje przymusu wywieranego na pojedynczych członków [społeczeństwa] nie może
być wyrażone w kategoriach ?formizmu. Odnoszą się one raczej do zakresu wyboru
pozostawionego jednostce przez definicje ról społecz-
Hfanego społeczeństwa. Takie definicje same w sobie pociągają za sobą nacisk dostosowania się
we wszyst-
?objętych punktach.
tetto trudny problem, z którym zmagali się przede wszystkim teoretycy stratyfikacji. Można
oczywiście oprana skalę nagród, takich jak dochód i prestiż, lecz dotychczas konieczny związek
pomiędzy takimi nagrodami
teekiwanianii wobec roli nie został w sposób rozstrzygający wykazany. W obliczu braku takiego
związku nie
me sposób klasyfikacji oczekiwań wobec roli poprzez powiązane z nimi sankcje pozytywne.

314
R. Dahrendoi
Jednakże prawa i sądy nie są bynajmniej jedynymi manifestacjami oczekiwań wobec roli oraz
sani cji. Bezsprzecznie można dowodzić, że zakres prawnie regulowanego zachowania rozszerza
się wra z rozwojem społecznym; w każdym razie zakres ten jest dużo szerszy we współczesnych
rozwinie™ społeczeństwach niż w społeczeństwach historycznych lub słabo rozwiniętych. A
przecież nawetwdd siejszych Niemczech, Francji, Anglii i Ameryce istnieje szeroki zakres
zachowania społecznego będąif poza zasięgiem sądów i prawa (wyłączając z tego metaforyczne
znaczenie), który przez więksaj obywateli jest uważany za ważniejszy od tego poddanego
sankcjom prawnym. Jeżeli Herr Schmidtjal| wiceprzewodniczący lokalnej organizacji partii Y
uparcie namawia swych partyjnych kolegów do pij pierania partii Z, nie może się raczej
spodziewać aprobaty z ich strony, mimo że nie byłby za to? czenie sądzony przez żaden sąd.
Mówiąc ściślej, nie byłby sądzony przez żaden oficjalny sąd. ] nie liczne dzisiejsze organizacje
stworzyły swe własne guasi-legalne instytucje mające wymuszać! ność z ich nakazami
zachowań. I oczywiście bycie ekskomunikowanym z Kościoła, wydalonym z f wyrzuconym z
firmy lub skreślonym z listy członków organizacji branżowej wcale nie jest o i twiejsze od bycia
skazanym przez sąd na karę więzienia. Są to sankcje ekstremalne, lecz istnieją! lżejsze kary - od
milczącej dezaprobaty do nagan, przymusowych przeniesień i opóźniania a« których efekty nie
mogą pozostać niedoceniane. A więc poza oczekiwaniami typu „musi", większ społecznych
zawiera pewne oczekiwania typu „będzie" (shall-expectations), niewiele! przymuszające od
oczekiwań typu „musi". W oczekiwaniach typu „będzie" nadal przeważają i negatywne, choć
osoba skrupulatnie się do nich stosująca może być pewna szacunku ze stronyii Człowiek taki
„daje wzór zachowania"; zawsze „robi to, co należy" i przez to „można na nim i
W przeciwieństwie do poprzednich, trzecia grupa oczekiwań wobec roli, oczekiwania „może"
(can-eaypectationś), pociąga za sobą głównie sankcje pozytywne. Jeżeli Herr Schmidts
większość swego czasu wolnego, zbierając fundusze dla swej partii, jeżeli jako nauczyciel sam 2
się do dyrygowania szkolną orkiestrą lub jako ojciec spędza każdą wolną chwilę ze swymi <
zyskuje szacunek przez to, że robi „więcej niż trzeba", więcej niż się od niego oczekuje. N
kiwania typu „może" nie prowadzą nas do obszaru nieregulowanych zachowań społecznych. {
wiek nie czyniący nigdy więcej, niż to, co jest absolutnie konieczne, musi mieć bardzo efel
alternatywne źródła gratyfikacji, by pozostać niewzruszonym przez dezaprobatę ze strony i Jest
to obowiązujące przede wszystkim w sferze zawodowej, lecz także w partiach polityi
dobrowolnych, ochotniczych organizacjach i instytucjach edukacyjnych, gdzie stosowanie!
oczekiwań typu „może" jest często warunkiem awansu. Niezależnie od tego, jak trudne jest pn
ne sformułowanie treści oczekiwań typu „może" i związanych z nimi sankcji, nie odgrywają
onef mniejszej roli od pozostałych typów oczekiwań w rolach nam przypadających, chcemy czy
nie c na scenie społeczeństwa.
9 Funkcja skarbnika klubu piłkarskiego, jaką pełni Herr Schmidt, może zostać użyta jako
przykład klasMjH ?or" wań wobec roli i ich sankcji:
^B ^ór
Rodzaj oczekiwania
Rodzaj sankcji
Przykład zachowania M Pbdo
Pozytywne
Negatywne
oczekiwania typu „musi"
-
kara wymierzona przez sąd
uczciwe postępowanie ^^jmązK w sprawach finansowych ^^BjfncJ'
oczekiwania typu „będzie"
(popularność)
wyłączenie społeczne
aktywne uaestnictwo ^H| Mn w spotkaniach Wubu ^Bi; Ohnr
oczekiwania typu „może"
szacunek
(niepopulamość)
dobrowolne prowadzenie ^^^" Wsr \i\śóteV.^ur\c\usq ^^^?emat
ino sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej
315
Klasyfikując i definiując sankcje narzucające zgodność z zachowaniem właściwym roli
społecznej, nczamy na obszar socjologii prawa. Pomiędzy oczekiwaniami typu „musi", „będzie"
i „może" z jed-Mrony, a prawem, obyczajem i zwyczajem z drugiej jest coś więcej niż tylko
analogia; oba zestawy feć odnoszą się do tych samych zjawisk. Tak jak prawa mogą być
traktowane jako rezultat trwające-pocesu historycznego, w którym zwyczaje utrwalają się w
obyczaje, a obyczaje w prawa, tak i role dteczne są przedmiotem tak rozumianych ciągłych
zmian. Podobnie jak prawa mogą tracić swą waż-Bwraz ze zmianami ich społecznego tła, tak i
oczekiwania typu „musi" mogą tracić swą siłę. Na w społeczeństwach zachodnich było kiedyś
oczekiwaniem typu „musi" opiekowanie się przez swymi rodzicami i rodzicami żony, podczas
gdy teraz mężczyzna zyskuje dodatkowy prestiż, bpretiyąc oczekiwanie miłości swych rodziców
jako obowiązek opieki nad nimi . Subtelny problem lecznych podstaw systemu prawnego nie
może tu zostać szczegółowo omówiony, gdyż nie wszyst-!go aspekty przyczyniają się do
rozumienia kategorii roli społecznej. Warto jednak pamiętać, że niczenie jednostki i
społeczeństwa przez role społeczne łączy jednostkę, m.in. ze światem i obyczaju. Herr Schmidt
odgrywa swe role, ponieważ prawo i obyczaj zmuszają go do tego; lecz dzięki temu, że gra swe
role, dostrzega prawo i obyczaj jako określone rzeczywistości, przez co [jtię częścią
normatywnej struktury społeczeństwa. Kategoria roli jest więc wiele znaczącym punk-wjjścia
także dla socjologicznej analizy prawnych norm i instytucji.
;lhidno byłoby jasno sformułować oczekiwania wobec roli bez odnoszenia się do sankcji
umożliwia-klasyfikację ról według stopnia, w jakim związane są z nimi przymuszające
oczekiwania. Pewne społeczne Herr Schmidta wiążą się z licznymi daleko idącymi
oczekiwaniami typu „musi" - szcze-[rola] obywatela, lecz także męża i ojca. Inne - przede
wszystkim karciarza, choć również pro-anta i Niemca - nie pociągają za sobą jakichkolwiek
sankcji prawnych. Stopień instytucjonalizacji anych, tj. stopień, do jakiego powiązane
oczekiwania są wymuszane przez sankcje prawne, ;a nam standardu oceny ważności danej roli
nie tylko dla społeczeństwa, ale i dla jednostki. i uda nam się „policzyć" wagę sankcji,
otrzymamy środek porządkowania, charakteryzowania Hóźniania wszystkich znanych ról w
danym społeczeństwie .
Jednakże podobnie jak homo sociologicus nie wyczerpuje ludzkiej osobowości, tak i żadna z ról
irSchmidta nie może zapisać całego jego zachowania w odpowiadającej jej pozycji społecznej.
Ist-zakres, w którym jednostka może się zachowywać w dowolny, wybrany przez siebie sposób.
Bio-uwagę nasz nacisk na fakt dokuczliwości społeczeństwa, szczególnie ważne staje się
zdefinio-zakresu tej wolności. Niewątpliwie od ojca Schmidta zależy, czy chce zagrać w piłkę,
czy poba-elektryczną kolejką ze swymi dziećmi i żadne społeczne zakotwiczone w strukturze
działanie iii, czy nauczyciel Schmidt pozyska uwagę uczniów dzięki dowcipowi czy też
intelektowi. Jed-obszary wolnych wyborów są niewielkie w porównaniu z olbrzymimi obszarami
skrępowania olanego z usankcjonowanymi oczekiwaniami wobec roli. W istocie im precyzyjniej
określimy kate-(ricroli społecznej, tym groźniejszy staje się problem homo sociologicus,
człowieka socjologicznego, tórego każdy ruch wyraża nałożoną na niego przez bezosobowe
działanie społeczeństwa rolę. Czy

Uobna klasyfikacja oczekiwań wobec roli według stopnia przymusowości została stworzona
przez Grossa et ?Órzy używali pojęć oczekiwań „dopuszczalnych" (typu „może"),
„preferencyjnych" (typu „będzie") i „obo-?kowych" (typu „musi"); jednak brak odniesienia do
sankcji prawnych odbiera ich analizie wiele z jej po-
jŁjalnej mocy.
ffiskie związki prawa i obyczaju oraz sposoby, w jakie rzeczywiste zachowanie wpływa na
zachowanie oczeki-le,mogą być także zobrazowane przez toczone w wielu krajach debaty na
temat karalności homoseksualizmu
I aborcji.
Jfctępne próby w tym celu zostały poczynione w niepublikowanej jeszcze rozprawie Karla F.
Schumanna na ?teorii i technik pomiaru sankcji społecznych.
316

D. Joubert
homo sociologicus jest kimś zupełnie wyalienowanym, oddanym w ręce stworzonych przez
czlowiela sił, lecz bez szans na ucieczkę przed nimi?
Nie potrafimy jeszcze udzielić precyzyjnej odpowiedzi na to w pewien sposób centralne dla i»
szych refleksji pytanie. Warto tu jednak powtórzyć, że role społeczne i połączone z nimi sankcje
nie a jedynie czymś dokuczliwym. Niewątpliwie ludzie martwią się i niepokoją, gdy
społeczeństwo przyimi sza ich do robienia rzeczy, których sami wcale nie chcieliby robić. Lecz
jednocześnie społeczeństwa wspiera ludzi i daje im poczucie bezpieczeństwa, co dotyczy nawet
osób starających się usilnie odrzJ cić swe role, gdy tylko jest to możliwe. Jest w pełni
teoretycznym pytaniem, czy ktokolwiek byłby w stanie sam, bez pomocy społeczeństwa, w pełni
ukształtować swe zachowanie. Jako że pełna wolność ? swe wady, co było jasne na długo
przedtem, zanim Jean Paul Sartre napisał w Mdłościach, można sobie przynajmniej wyobrazić,
że człowiek odarty ze wszystkich ról z trudem byłby w stanie sprawić, by jej* zachowanie miało
jakiekolwiek znaczenie. Co więcej, wydaje się pewne, że wiele gratyfikacji, którw
doświadczamy, pochodzi z samych naszych ról, czyli z ograniczeń, a nie z naszego własnego
działan* Problem wolności człowieka jako istoty społecznej jest problemem równowagi
pomiędzy nym przez role zachowaniem i autonomią, a w tym względzie przynajmniej analiza
homo so> wydaje się potwierdzać dialektyczny paradoks wolności i konieczności.

Dian Joubert
DWADZIEŚCIA PIĘĆ POJĘĆ WARTOŚCI*

1. W.I. Thomas i E Znaniecki, Chłop polski w Europie i Ameryce .


Najprawdopodobniej pierwszą systematyczną eksplikacją pojęcia wartości w socjologii i
rykańskiej jest ta zawarta w Chłopie polskim w Europie i Ameryce. W „Nocie metodologicznej",
cej około osiemdziesięciu stron na początku pierwszego tomu w wydaniu amerykańskim,
autorzy^ mentowali na rzecz strategicznej teoretycznej wagi pojęć wartości i postawy. Wartą
zostały zdefiniowane jako:
wszelki przedmiot posiadający empiryczną treść, dostępną członkom grupy społecznej, oraz
znaczenie, wskutek którego jest on lub może być obiektem działalności. W ten sposób artykuł
żywnościowy instrument, moneta, utwór poetycki, uniwersytet, mit, teoria naukowa są
wartościami spolecznjdj (s. 54).

* Tytui oryg. Twenty Five Notions of Values, fragm. D. Joubert, Beflections on Social Values, \
przekład M. Kucia.
1 Zob. W. Thomas, E Znaniecki, Chłop polski w Europie i Ameryce, tłum. zespói pod
przewodnictwem S tynskiego, „Nota metodologiczna" 1976,1.1, s. 41-96.
. Joubert :lowieka
dla na-
e nie są
rzymu-
eństwo
odrzu- i
w sta-
ść ma j
sobie
yjego
órych ]
tania.
iowa- j
licus
kńiekia pięć pojęć wartości
ipostawa:

317

proces indywidualnej świadomości, która urabia rzeczywistą lub możliwą działalność jednostki
w świecie społecznym. Głód zatem, który zmusza do spożycia artykułu spożywczego; decyzja
robotnika, aby posłużył się narzędziem; skłonność do rozrzutności osoby pragnącej wydawać
pieniądze; uczucia imyśJi poety wyważone w wierszu [...] (s. 54).
fh Thomasa i Znanieckiego przeciwstawienie wartości i postaw było próbą wyjaśnienia relacji
\kyjednostką a społeczeństwem Jub osobowością a strukturą społeczną. Rozróżnienie (i połącze-
I wartości i postaw było również związane z, odpowiednio, socjologią i psychologią społeczną -
Bestią, że obydwie te dyscypliny są konieczne w „teorii społecznej". Oczywiście, Thomasa i
Zna-iddego koncepcja i definicja wartości i postaw były zbyt mgliste i niejednoznaczne, aby je
rac. Włączenie do pojęcia „wartości" pewnych reguł postępowania rozmywa różnicę między
norii a wartościami, lecz wnosi (pewne) wartości w obręb porządku normatywnego. Jednakże
spo-lie obydwóch autorów traci swą ostrość, gdy w formalnej definicji wartości nalegają na w to
pojęcie wszelkiego przedmiotu dostępnego obserwacji.
E. Eubank, The Concepts ofSociology. A Treatise Presenting a Suggested Organization ofSocio-
ITheory in Terms oflts Major Concepts .

Możemy używać terminu wartość jako ogólnego desygnatu czegokolwiek, co było lub jest
przed-jm pragnienia, tj. czegokolwiek, do czego taka wartość została przypisana, ze względu na
to, że Jfpożądane przez kogoś.
pcepcja trzech „kulturowych mentalności" rosyjsko-amerykańskiego socjologa Pitirima Sorokina
? równie dobrze być uważana za klasyfikację systemów wartości. Formalna definicja m e n t a 1-
?i kulturowej robi wrażenie:
^ Gdy w danym uniwersum systemów ideologicznych odnajdziemy najrozleglejszy połączony
system ideologii, który integruje w jedną zwartą całość większość zasadniczych systemów
naukowych (lącz-Ł nie z naukami ekonomicznymi, politycznymi, społecznymi i
humanistycznymi), filozoficznych, reli-^ ^jnych, estetycznych, etycznych i technologicznych, w
którym wszystkie one wyrażają te same pod-L stawowe znaczenia, wartości i normy, mamy
najrozleglejszy z możliwych supersystem ideologiczny ?pdanym uniwersum systemów
ideologicznych .
Kdeacjonalna mentalność kulturowa widzi rzeczywistość jako zasadniczą, nieobserwowalną
fematerialną; potrzeby i interesy są w większości duchowe. Zmysłowa mentalność odnajduje
Mywistość w tym, co może być doświadczane zmysłami; potrzeby są w większości fizyczne i
dąży ?do maksimum zadowolenia. [Idealistyczna mentalność kulturowa łączy i równoważy dwie
pierwsze.

lDavid Riesman w książce Samotny tłum rozróżnił trzy typy „sterowania osobowością"
(personali-mrectedness), „mechanizmów przystosowania" (modes of conformity) lub
„charakteru społeczne-W. Opisuje on charakter społeczny jako:
w. E.E. Eubank, The Concepts ofSociology. A Treatise Presenting a Suggested Organizatim of
Sociological mryin Terms oflts Major Concepts, Boston 1932, s. 189. [lASorokin. Society,
Culture andPersonality, New York 1947, s. 319. ' «.D. Riesman, Samotny tłum, tłum. J.
Strzelecki, Warszawa 1996.
lieścia pięć pojęć wartości
317
ipostawa:
proces indywidualnej świadomości, która urabia rzeczywistą lub możliwą działalność jednostki
w świecie społecznym. Głód zatem, który zmusza do spożycia artykułu spożywczego; decyzja
robotnika, aby posłużył się narzędziem; skłonność do rozrzutności osoby pragnącej wydawać
pieniądze; uczucia I imyśli poety wyważone w wierszu (...) (s. 54).
Dla Thomasa i Znanieckiego przeciwstawienie wartości i postaw było próbą wyjaśnienia relacji
?ędzy jednostką a społeczeństwem lub osobowością a strukturą społeczną. Rozróżnienie (i
polącze-k) wartości i postaw byfo również związane z, odpowiednio, socjologią i psychologią
społeczną -sugestią, że obydwie te dyscypliny są konieczne w „teorii społecznej". Oczywiście,
Thomasa i Zna-ieckiego koncepcja i definicja wartości i postaw były zbyt mgliste i
niejednoznaczne, aby je losować. Włączenie do pojęcia „wartości" pewnych reguł postępowania
rozmywa różnicę między nor-uni a wartościami, lecz wnosi (pewne) wartości w obręb porządku
normatywnego. Jednakże spo-rzeżenie obydwóch autorów traci swą ostrość, gdy w formalnej
definicji wartości nalegają na w to pojęcie wszelkiego przedmiotu dostępnego obserwacji.
Eubank, The Concepts ofSodology. A Treatise Presenting a Suggested Organization ofSocio-

Theory in Terms oflts Major Concepts .

Możemy używać terminu wartość jako ogólnego desygnatu czegokolwiek, co było lub jest
przed-śotem pragnienia, tj. czegokolwiek, do czego taka wartość została przypisana, ze względu
na to, że
JBtpożądane przez kogoś.
I Koncepcja trzech „kulturowych mentalności" rosyjsko-amerykańskiego socjologa Pitirima
Sorokina oże równie dobrze być uważana za klasyfikację systemów wartości. Formalna definicja
m e n t a 1-itści kulturowej robi wrażenie:
^ Gdy w danym uniwersum systemów ideologicznych odnajdziemy najrozleglejszy połączony
system ideologii, który integruje w jedną zwartą całość większość zasadniczych systemów
naukowych (łącz-I nie z naukami ekonomicznymi, politycznymi, społecznymi i
humanistycznymi), filozoficznych, reli-L gpych, estetycznych, etycznych i technologicznych, w
którym wszystkie one wyrażają te same pod-I stawowe znaczenia, wartości i normy, mamy
najrozleglejszy z możliwych supersystem ideologiczny Kr danym uniwersum systemów
ideologicznych .
? Idea ej o n a I n a mentalność kulturowa widzi rzeczywistość jako zasadniczą,
nieobserwowalną ieinaterialną; potrzeby i interesy są w większości duchowe. Zmysłowa
mentalność odnajduje iaywistość w tym, co może być doświadczane zmysłami; potrzeby są w
większości fizyczne i dąży ądo maksimum zadowolenia.
Idealistyczna mentalność kulturowa łączy i równoważy dwie pierwsze.
,•• .. . ? ?
? •
LDirid Riesman w książce Samotny tłum rozróżnił trzy typy „sterowania osobowością"
(personali-Wrectedness), „mechanizmów przystosowania" {modes of conformity) lub
„charakteru społeczne-m. Opisuje on charakter społeczny jako:
?lE.E. Eubank, The Concepts ofSodology. A Treatise Presenting a Suggested Organization of
Sodological huy in Terms oflts Major Concepts, Boston 1932, s. 189. ttSorokin, Sonety, Culture
andPersonality, New York 1947, s. 319. U.D. Riesman, Samotny tłum, tłum. J. Strzelecki,
Warszawa 1996.
318
D. Jo

[...] element charakteru, który stanowi wspólną cechę jednostek przynależnych do znaczących
grup społecznych. (...) Pojęcie to pozwala nam mówić o charakterze klas, grup, regionów i
narodów. (...) i Termin ten nie będzie więc niczym nowym - w takiej lub innej odmianie - dla
tych spośród moich j czytelników, którym nie są obce pisma Ericha Fromma, Abrama
Kardinera, Ruth Benedict, Margaret j Mead, Geoffreya Gorera czy Karen Horney5.
Dobrze znane trzy typy mechanizmów przystosowania to: sterowanie tradycją, wewnątrzsteiw
ność i zewnątrzsterowność .
5. W teoretyzowaniu o społeczeństwie, jakie rozwijał Talcott Parsons, pojęcie wartości jest niewi
pliwie najbardziej strategiczne. Począwszy od The Structure of Social Action', Parsons rozwinąl|
terpretację porządku normatywnego, która sprawiła, że wszystkie wcześniejsze pisma na temat i
wartości stały się podobne do szkolnych wypracowań. „Po opublikowaniu Structure", pisał
„idea, iż wartości mogą być czynnikiem kontrolującym w życiu społecznym stała się obecna w
gii amerykańskiej".
9
W The Social System wartość została zdefiniowana jako „element podzielanego systemu sji
bolicznego, który służy jako kryterium lub standard wyboru spośród alternatyw orientacji, które
swej istoty otwarte w danej sytuacji".
Dla Parsonsa głównym problemem teoretycznym socjologii był ten, który Thomas Hobbes p
uczynił najbardziej podstawową kwestią filozofii społecznej: jak jest możliwy porządek spi
Odpowiedź Parsonsa była taka, jakiej udzielił Charles Wright Mills : poprzez powszechnie aki
wartości. Zinstytucjonalizowane w kulturze i zinternalizowane poprzez proces socjalizacji,
wpro<j dzanie wartości w życie w systemie społecznym gwarantuje porządek społeczny w
społeczeństw^
Socjologia jest dla Parsonsa rozumieniem systemów społecznych a wartości są kluczem doli
rozumienia: „Teoria socjologiczna [...] jest tym aspektem teorii systemów społecznych, który
ząpp się fenomenem instytucjonalizacji wzorów orientacji na wartości (value orientations) w
systemies|»j łecznym [...]" . Dziesięć lat później Parsons wyraził to w sposób jeszcze prostszy:
„Giównym piał tem odniesienia dla analizy struktury jakiegokolwiek systemu społecznego jest
jego wzór wartości'.
Pomimo tego że system społeczny i wartości były głównymi przedmiotami zainteresowania sod
gii Parsonsa, co - jak wskazali Johnson, Dandeker i Ashworth - było jawnie empirycystyczne,
pódl dzenie i tworzenie wartości nie miało miejsca w procesach społecznej interakcji systemów
spotee nych, ale w systemie kulturowym, co oznacza, że „strategia teoretyczna" Parsonsa stała
się styczna. Ignorując to, co sam nazwał „złożonymi wymogami, którym system działania jest w
rzeczywistym świecie" , Parsons był ostatecznie wierny sobie, gdy mówił: „Jestem di

Ibidem, s. 26. ' e;nai^vnh


Zob. ibidem, s. 31-32.
7 Zob. T. Parsons, The Structure of Social Action. A Study in Social Theory with Special
Reference to t ofRecent European Writers, Glencoe 1937.
8 Zob. J.L. Spates, The Sodology ofValues, „Annual Review of Sociology" 1983, nr 9, s. 30.
9 Zob. T. Parsons, The Social System, Glencoe 1951, s. 12.
10 Zob. Ch.W. Mills, The Sociological Imagination, New York 1959, s. 31. 'sD9ioq8 " T.
Parsons, The Social System, op. dt., s. 552.
12 Zob. idem, Structure and Process in Modern Societies, Glencoe 1960, s. 20.
13 Zob. T. Johnson, Ch. Dandeker, C. Ashworth, The Structure of Social Theory, London 1984.
14 T. Parsons et al., Family, Sodalizatim and Interaction Process, Glencoe 1955, s. 358.
15 Zob. idem, Societies: Evolutionary and Comparatwe Perspectives, Englewood Cliffs 1966, s
11]
l.L
nosi jest
nego
8.Fii, i życia
Zob
kadzieścia pięć pojęć wartości
319
kulturowym raczej niż społecznym". Stanowisko idealistyczne znajduje również potwierdzenie
w od-iesieniu Parsonsa do „ostatecznej rzeczywistości". Johnson i inni podsumowują:
. Parsons nazywa źródła wartości „niepoznawalnymi" i przez to wyraża pogląd, że są one
zasadniczo kategoriami religijnymi - „ostateczną rzeczywistością" lub, ujmując rzecz inaczej, że
są dane od Boga [...]. Jakiekolwiek byłoby ich pochodzenie (a jest jasne, że Parsons przesunął się
tu na stanowisko idealistyczne), to czy wartości utrzymują się, zależy od stopnia, w jakim
ułatwiają one adaptację i utrzymywanie celów [które nie są problemami poszczególnych
podmiotów lecz strukturalnymi pro-
i blemami społeczeństw).
Parsons rozwinął również schemat klasyfikacji orientacji na wartości. Są to tzw. zmienne
wzorów wtern-variables). Zdefiniowawszy je jako „dychotomie, których jedna strona musi być
wybrana przez Ktaiiot, zanim znaczenie sytuacji zostanie przez niego określone, a zatem zanim
będzie mógł działać poniesieniu do tej sytuacji" , Parsons początkowo rozróżnił pięć par
zmiennych wzorów: afektyw-
- afektywna neutralność, orientacja na siebie - orientacja na zbiorowość, uniwersalizm - party-
;m, przypisanie - osiąganie i specyficzność - rozproszenie.
pMropolog Clyde Kluckhohn zdefiniował wartość jako:
[Koncepcja, wyrażona eocplicite lub zawarta implicite, wyróżniająca jednostkę lub
charakterystyczni grupy, dotycząca tego, co pożądane, która wpływa na wybór dostępnych
sposobów, środków "f działania . {ftzostając wiernym tej koncepcji wartości , wyróżnił trzy
„akcenty kulturowych wartości i ich
Człowiek a natura: zdeterminowanie-niezdeterminowanie, unitarność-pluralizm, zło-dobro.
Człowiek a człowiek: jednostka-grupa, ja-inni, autonomia-zależność, aktywność-akceptacja,
plina-spełnienie, fizyczny-umysłowy, napięty-zrelaksowany, teraz-później. Zarówno człowiek,
jak i natura: ilość-jakość, wyjątkowy-ogółny.
ury of Sociology .

irt o ś ć: przyjmowana zdolność dowolnego przedmiotu do zaspokajania ludzkiej potrzeby.


Włas-irolnego przedmiotu, która powoduje, że jest on interesujący dla jednostki lub grupy.
Wartość iśle rzeczywistością psychologiczną i nie jest mierzalna przy użyciu żadnego dotąd
wynalezio-
o sposobu.
filozof Charles Morris w książkach Paths ofLife i Varieties ofHuman Values wyróżnił trzy
„ścieżki nią*, dionizyjską, prometejską i buddyjską. Te ścieżki, które nazywa się również
religiami, filozofiami
T. Johnson et al., The Structure ofSocial Theory, op. cit., s. 60.
a General Theory o/Action, red. T. Parsons, EA Shils, Cambridge 1954, s. 77. C. Kluckhohn,
Values and Value Orientations in the Theory ofAction, ibidem, s. 395. idem, Toward
Comparison of Value Emphases in Different Cultures, [w:] The State of the Social i, red. L.
White, Chicago 1956; idem, The Scientific Study ofValues, [w:J Three Lectures, Toronto 1958.
lionary of Sociology, red. H.E. Rairchild, New York 1955, s. 331. I Morris, Path ofLife, New
York 1956; idem, Yarieties ofHuman Yalues, Chicago 1956.

320
D. Joub
życia, sposobami życia, światopoglądami, wartościami i orientacjami na wartości, opierają się na
I risa studiach wielkich religii świata.
22
9. R.M. Williams w książce American Society: A Sociological Interpretation analizuje
zawartojf i doniosłość piętnastu ważnych orientacji na wartości lub wzorów wartości:
Osiągnięcie i sukces, aktywność i praca, orientacja moralna, obyczaje ludzkie, wydajność i
funkcjonalność, postęp, komfort materialny, równość, wolność, nauka i świecka racjonalność,
nacjonalizm-patriotyzm, demokracja, osobowość, rasizm i pochodne.
Pośród generalizacji poczynionych przez Williamsa są następujące:
Kultura amerykańska jest zorganizowana wokół dążenia do aktywnej biegłości raczej niż
pasywnego oporu. Ma ona skłonność do interesowania się zewnętrznym światem rzeczy i
wydarzeń, wyraźnym i bezpośrednim, raczej niż wewnętrznym doświadczeniem znaczenia i
efektu. Jej światopogląd jest raczej otwarty niż zamknięty. Kładzie ona nacisk na zmianę,
przepływ, ruch. Jej centralne typy osobowościowe są adaptatywne, dostępne, otwarte i
asymilujące się. Kultura ta wierzy w racjonalizm w przeciwieństwie do tradycjonalizmu. Kładzie
nacisk na jednostkową osobowość raczej niż nat samość grupową i odpowiedzialność.
10. Charles Wright Mills w swojej fundamentalnej książce The Sociological Imagination odrzu
sonsa koncepcję i teoretyzowanie o wartościach. Warto jest zacytować w całości jego ostre i
••>? (...) To, co Parsons i inni wielcy teoretycy nazywali „orientacjami na wartości" i
„strukturami nor
tywnymi", dotyczy głównie podstawowych symboli prawomocności. [...] Takie symbole nie
tworząjed-nak autonomicznej dziedziny w obrębie społeczeństwa. Ich społeczne znaczenie
polega na ich używaniu do uzasadniania lub sprzeciwiania się pewnemu urządzeniu władzy i
pozycji w obrębie takiego] urządzenia.
Nie wolno nam po prostu zakładać, że pewne takie zestawy wartości lub uprawomocnienia
muszą ] dominować, żeby struktura społeczna nie uległa rozkładowi.
Jeśli nie uzasadniają instytucji i nie motywują osób do wcielania ról instytucjonalnych,
„wartości* \ danego społeczeństwa, jakkolwiek ważne w różnych prywatnych środowiskach, są
historycznie i so-j cjologicznie nieistotne.
Na tyle, na ile interesują nas „wspólne wartości", lepiej jest budować naszą dotyczącą ich
koncepcję i poprzez analizę uprawomocnia każdego porządku instytucjonalnego w dowolnej
strukturze spolecz- j nej, zamiast zaczynać od prób ujęcia tych wartości i „wyjaśniania" w ich
świetle kompozycji i jedno- ' ści danego społeczeństwa.
To, co dominuje w danym społeczeństwie, nie może być określane a priori na podstawie „natuiy
? ludzkiej", „zasad socjologii" lub odgórnej decyzji wielkiej teorii.
(...) Nie istnieje jedna odpowiedź na pytanie, co utrzymuje razem strukturę społeczną. Nie mai
jednej odpowiedzi, ponieważ struktury społeczne różnią się głęboko co do stopnia i rodzaju
jedności W istocie, użyteczne jest ujmowanie typów struktury społecznej w kategoriach różnych
stanów inte-gracji. Kiedy schodzimy z poziomu wielkiej teorii na poziom historycznej
rzeczywistości, od razu zdajemy sobie sprawę z braku związku monolitycznych pojęć z tą
rzeczywistością .

22 Zob. RM. Williams, American Society: A Sociological Interpretation, New York 1957.
23 Ch.W. Mills, The Sociological Imagination, op. cit, s. 37-39.
'śc/3 pięć pojęć wartości
321

i florence Huckhohn i EL. Strodtbeck również używali terminu orientacje na wartości


eorientations) i definiowali go w następujący sposób:
Orientacje na wartości są złożonymi, lecz zdecydowanie posiadającymi wzory
(uszeregowanymi) zasadami, wywodzącymi się z transakcyjnej wzajemnej gry trzech
analitycznie wyróżnionych elementów procesu oceniającego - elementów kognitywnych,
afektywnych i dyrektywnych, które dają porządek i kierunek ciągle płynącemu strumieniowi
ludzkich działań i myśli, podczas gdy te odnoszą i się do rozwiązania „wspólnych ludzkich
problemów".
Dwoje autorów w następujący sposób budowało teorię orientacji na wartości:
Istnieje uporządkowany zbiór wariantów systemów orientacji na wartości. (...) Istnieje
ograniczona ilość wspólnych ludzkich problemów, na które wszystkie ludy we wszystkich
czasach muszą znaleźć odpowiedzi. (...) Aczkolwiek istnieją różnice w tych odpowiedziach, nie
są one ani nieograniczone, ani przypadkowe, lecz są różnicami w obrębie ograniczonego
spektrum możliwych rozwiązań. (...) Hfczystkie warianty powtarzających się rozwiązań są
obecne we wszystkich kulturach we wszystkich czasach, lecz uzyskują, w zależności od
społeczeństwa lub subkultury, różny stopień emfazy. (...) Każde społeczeństwo ma, w
uzupełnieniu swojego dominującego profilu orientacji na wartości, liczne alternatywne lub
zastępcze profile. (...) Twierdzi się, że zarówno w dominujących, jaki alternatywnych profilach
istnieje zawsze uszeregowanie odniesienia alternatyw orientacji na wartości. Orientacje na
wartości są powiązane z pięcioma powszechnymi ludzkimi problemami:
Koncepcją natury ludzkiej, która może być widziana jako dobra, zła lub jako kombinacja
jednego i drugiego.
- Relacją człowieka wobec natury i tego co nadprzyrodzone, która może polegać na
podporządkowaniu, harmonii lub dominacji.
f- Orientacji wobec czasu, która może akcentować przeszłość, teraźniejszość lub przyszłość, i-
Orientacji na działanie, która może polegać na byciu, byciu w stawaniu się lub ro-lieniu.
Orientacji w odniesieniu do innych ludzi, która może być indywidualizmem, pokrewieństwem w
li-
ii bocznej lub pochodzeniem w prostej linii .

J. Smelser, Theory ofCollective Behavior :


iści: Najogólniejszy komponent działania społecznego zawiera się w systemie wartości. Wartości
określają w kategoriach ogólnych pożądane stany końcowe, które działają jako przewodniki dla
ludzkiego wysiłku. Są one tak ogólne, iż nie określają rodzajów norm, organizacji lub urządzeń
wymaganych do urzeczywistnienia tych stanów, fcfcrtości są więc najogólniejszymi wyrazami
uprawnionych celów, które kierują działaniem spo-
Hecznym. E
26
i Miiton Rokeac h w pracy Beliefs, Attitudes and Yalues definiuje wartość w następujący
sposób:

fcuckhohn, EL. Strodtbeck, Variations in Value Orientations, Evanston 1961, s. 4,10, 341.
pN.J. Smelser, Theory of Collectwe Behaiiior, Glencoe 1963.
?M. Rokeach, Beliefs, Attitudes and Yalues: A Theory ofOrganization and Change, San
Francisco 1969, s. 124.
322
D. Joubert
Uważam wartość za typ przekonania, umiejscowiony centralnie w czyimś całościowym systemie
prze- j konań; typ przekonania o tym, jak powinno się i nie powinno się zachowywać lub o
jakimś stanie i końcowym istnienia wartym lub niewartym osiągnięcia.
Wartości są zatem ideami abstrakcyjnymi, pozytywnymi lub negatywnymi, nie związanymi z
żadną 1 szczególną postawą, przedmiotem lub sytuacją, reprezentującymi przekonania danej
osoby o ideał- 1 nych sposobach postępowania i idealnych celach końcowych. (...) wartości
danej osoby, jak wszystwij przekonania, mogą być świadomie przyjmowane lub nieświadomie
utrzymywane oraz muszą dać się I wywnioskować z tego, co dana osoba mówi lub robi.
Sondaż wartości zrealizowany przez Rokeacha wyróżnia osiemnaście idealnych sposobów
postępowania lub „wartości instrumentalnych":
ambitny, intelektualny, kochający, kompetentny, logiczny, nieposzlakowany, niezależny,
obdarzony, wyobraźnią, odpowiedzialny, odważny, pogodny, pomocny, posłuszny,
przebaczający, samokoi jacy się, tolerancyjny, uczciwy, uprzejmy.
Wyróżnionych zostaje też osiemnaście idealnych końcowych celów lub „końcowych wa
bezpieczeństwo narodowe, bezpieczeństwo rodzinne, dojrzała miłość, komfortowy sposób życia,
mąd- j rość, poczucie spełnienia, prawdziwa przyjaźń, przyjemność, równość, szacunek dla
siebie samego, szczęście, świat piękna, świat żyjący w pokoju, uznanie społeczne, wewnętrzna
harmonia, wolność, zbawienie, życie ekscytujące.
14. Kurt Baier, What is Value? An Analysis ofthe Concept .
Filozof Baier zajął się pojęciowym wyjaśnieniem „wartości" w obszernym zbiorze esejów pt. 1
and the Future . W późnych latach sześćdziesiątych w Ameryce panował duży optymizm do
badań nad wartościami. To wtedy Parsons nadal nowe znaczenie „teorii wartości" i funkcjom i
ścf9. Jest godne uwagi, że Alvin Toffler napisał wprowadzenie, które nosi tytuł Value Impactł
ster - A Profession ofthe Future (Prognosta oddziaływania wartości - zawód przyszłości). Baier
kładzie nacisk na różnicę między wartością posiadaną przez rzecz tościami utrzymywanymi
przez ludzi:
Ta pierwsza jest własnością wartościującą, której posiadanie i wielkość można us poprzez
oszacowanie. Te drugie to dyspozycje do zachowania w pewien sposób, może być ustalone
poprzez obserwacje. Ta pierwsza to zdolności rzeczy do wypełnienia de ratów. Te drugie to
tendencje ludzi do poświęcania swoich zasobów (czasu, energii, pieniędzy)
27 Zob. K. Beier, What is Value? An Analyńs ofthe Concept, \w.\ Values and the Future, red. K.
Baier,N.I
New York 1969. . _, . . . , ,. j
28 Współredaktor N. Rescher napisał rozdział pt. What is Value Change?. Rescher twierdzi, ze
me ^ wal oznaczać pojęcia w a r t o ś c i, co będzie zadaniem Baiera. Zbiór zawiera jednak
odwolame do +m Reschera VUntroductim to IWw fluory .która ukazała sięwtym samym roku.
Rescher okazał s,me, nie skromny. Na trzydziestu czterech stronach analiz filozoficznych Baier
nie przedstawił formalny 4
" Wksiążce' Values and the Future, w indeksie osobowym pojawia się jedyny odnośnik do
Farsom odnośnik w ramach innego odnośnika dotyczącego poglądów na role płci.
bieścia pięć pojęć wartości
323
dla osiągnięcia pewnych celów. Wartość jakiejś rzeczy może być wielka lub mała, trwała lub
ulotna. Poszczególna wartość pośród wartości jakiegoś człowieka może być mocna lub słaba,
autentyczna lub udawana. (...) Skłonności człowieka do poświęcania swoich zasobów w pewien
sposób konstytuuje jego wartość, jeśli wykorzystuje je dla osiągnięcia korzyści, dla poszerzenia
swoich zasobów lub dla uczynienia swojego życia lepszym .
Baier postuluje istnienie uporządkowanej struktury wartości w obrębie osobowości:
Spodziewamy się, że wartości danej jednostki są zorganizowane w znacznym stopniu.
Spodziewamy się, że są one ułożone w pewnym porządku i spodziewamy się, że zachodzą tam
natychmiastowe
niany w pewnych aspektach tego porządku, jeśli pojawiają się zmiany w innych aspektach.
Spodzie-łiy się, że wartości danej osoby są pogrupowane lub powiązane w pewien sposób, tak że
pojawia
} określony charakterystyczny profil wartości, orientacja na wartości lub struktura wartości, co
ibjawia się w charakterystycznych reakcjach na niebezpieczeństwo i zagrożenie, możliwości i
nieoczekiwane przypływy gotówki w życiu. Nic dziwnego, że użytecznie będzie mieć do naszej
dyspozycji pojęcia odnoszące się do grupowania, urządzania .
^Ostatecznie Baier przesuwa się nieznacznie od wartości indywidualnych do „grupowych":
fcrtości grupy są zatem częścią jej konwencjonalnej mądrości. Są one tymi trwałymi zwyczajami
f i postawami wobec alokacji zasobów, które są zasadniczo zależne od oceny [...]. Vi r t o ś c i
grupy różnią się od jej przekonań tym, że, inaczej niż w przypadku tych drugich, i przedmiotem
jest dobre życie i to, jak się do niego przybliżyć. Różnią się od norm grupowych tym, że zamiast
opisywania sposobów postępowania w poszczególnych sytuacjach, wskazują wszystkie stany,
których realizacji chce grupa, ponieważ wierzy, że taka realizacja da jej korzyści32.
w,
..... SS iV-i?r • 'U 33
r, Introduction to Value Theory .
her, w czasie gdy ukazała się książka Introduction to Value Theory, był profesorem filozofii na
cie w Pittsburghu. Wstęp do książki czyni punkt wyjścia jego rozważań całkowicie jasnym:
czą innowacją tego filozoficznego wprowadzenia do teorii wartości jest skupienie się na war-
ściac h, z jakimi mamy do czynienia w codziennych sytuacjach, co niekiedy jest przedmiotem
badań icjologów i psychologów społecznych, a nie na Wartości (pisanej przez duże W), jak
standardowo irano ją w tradycji filozoficznej. Punktem wyjścia nie jest więc filozoficzna teoria
dotycząca „istoty [ wartości", ale filozoficznie nastawiona analiza użycia pojęcia wartości w
codziennych działaniach.
jjf przypisie Rescher uzasadnia użycie słowa „czasami" (w odniesieniu do badań wartości przez
;ów i psychologów społecznych):
Mówię „czasami", ponieważ niektórzy przedstawiciele nauk społecznych nie zajmują się
wartościami, tak jak funkcjonują one w kontekstach codziennego życia, ale sztucznymi,
technicznymi kon-.struktami wartości, które są często tak odległe od naszego nieformalnego
pojęcia „Wartości" (...).
Baier, What is Value?..., op. cit., s. 40-41. fcs.55. B, s. 56-57. U.N. Rescher, Introduction to
Value Theory, Englewood Cliffs 1969.
324
D. Joubei
Wychodząc od „problemu, jak wartość przejawia się", Rescher dochodzi do formalnej definigl
i
Wartość przedstawia slogan zdolny dostarczyć uzasadnienia dla działania poprzez zwiezie ujęcie
i pozytywnej postawy wobec przedstawianego za korzystny stanu rzeczy .
Dalej Rescher wyjaśnia pojęcie uzasadnienia:

[...] zdolność posiadania wartości wymaga [...] zdolności uzasadnienia (...) działań. Mieć war- i
tość znaczy być zdolnym podać przyczyny motywowania zorientowanego na cel zachowania w
kategoriach korzyści i kosztów, przywodzenia koncepcji tego, co jest w interesie człowieka, a co
przeciwko tym interesom: operować w obrębie kontekstów podawania przyczyn w odniesieniu
do j „wizji dobrego życia". Ocenianie jest instrumentalną cechą „świata życia" (Lebenswelt)
racjonal- j nych podmiotów (...) .
i
Rescher utrzymuje, że na racjonalizację działania można patrzeć z trzech głównych perspektyw:
a) z perspektywy pierwszej osoby, jako z as tan a wianie się i podejmowanie decy-zjj w
kontekście pytania „co ja mam robić?" lub „co my mamy robić?"; b) z perspektywy drugiej
osoby.jab doradzanie w kontekście pytania „co ty masz robić?" lub „co wy macie robić?"; oraz
c) z perspektywy trzeciej osoby jako uzasadnienie i krytyka działania: Jakie są zalety lub wady
tego,a X robi lub zrobił?". Jak mówi Rescher, „fundamentalną rolą wartości danej osoby jest, co
nie zaskab-jące, uzasadnianie o c e n y jej działania, wspieranie „praktycznego podawania
przyczyn", to jest celowego myślenia o działaniu w najszerszych ramach [...]".
Rescher wyróżnia sześć zasad klasyfikowania wartości:
1. Według tego, kto opowiada się za daną wartością. Mogą to być jednostki, zawody, narody
2. Według przedmiotów, wobec których wartość się stosuje: wartości rzeczy, wartości środi
naturalnego, wartości jednostki lub osoby, grupy lub społeczeństwa.
3. Według istoty korzyści związanych z wartością. Tu kategoria wartości może być: materialna!
fizyczna, ekonomiczna, moralna, społeczna, polityczna, estetyczna, religijna, intelektualna,
profesji-nalna lub sentymentalna.
4. Według celów związanych z wartością. Chodzi tu o wartości medyczne, wymiany, się,
perswazji.
5. Według relacji między tym, kto opowiada się za wartością, a tym, kto czerpie korzyści
urzeczywistnienia: wartości zorientowane na siebie, na innych i na ludzkość.
6. Można również stworzyć klasyfikację opartą na relacji, jaką wartość ma dla innych. Tu kata
riami byłyby wartości instrumentalne lub autoteliczne, wewnętrzne lub zewnętrzne .
16. J.J. Loubser rozwinął schemat uniwersalnych wartości społecznych, Parsonsa czterech
systemach działania. Te wartości są konceptualizowane jako pożądane ludzkiego organizmu w
relacji do jego środowiska; ludzkiej osobowości, ludzkiego spol

Mdem, s. 9.
^s&ta&m, s. 0, 11—12. ~' -— - * -??
y&ćdem, s. 13—19.
"' Zob. J.J. Loubser, The Yalues Problem and the Role ofthe Sociologist in Society: Towards a
Sociology, „ASSA: Sociology" 1973, Southern Africa, s. 20-21.

hadzieścia pięć pojęć wartości


325
iMkiej kultury. W odniesieniu do organizmu w relacji do jego środowiska odpowiednią zasadą
warto-tijest optymalizacja ludzkiej zdolności przystosowania (stąd troska o eksplozję
demograficzną, nisz-6 środowiska itd.); b) w przypadku osobowości, zasadą wartości jest
optimum samorealiza-icja i separacja są wartościami negatywnymi; c) dla ludzkich społeczeństw
naczelną } wartości jest integracja; negatywnie oceniane są: wojna, ucisk i dyskryminacja; d)
wprzypad-\ łu 11 u r y zasadą wartości jest „optymizacja zdolności tworzenia znaczeń przez
człowieka". jWco najbardziej podstawową zasadę wartości Loubser wskazuje „dążenie do
optymalnych warun-lirludzkiego rozwoju i urzeczywistnienia ludzkich możliwości".
] W1973 r. ja sam skonstruowałem typologię orientacji na wartości, opartą na trzech założeniach
"cznych : a) czterech systemowych problemach kategorii funkcjonalnych Talcotta Parsonsa: acji,
utrzymywaniu wzorów, adaptacji i osiąganiu celów, które były ujmowane jako cztery ogólne
npleksy problemowe w całościowym polu działania społecznego i stosunków społecznych, b)
Cztery f problemowe były dalej kategoryzowane według czterech wymiarów zaangażowania
społeczne-
[ czasu społecznego, przestrzeni społecznej, ruchu społecznego i zaangażowania społecznego.
(Wobrębie uzyskanej cztero-cztero wymiarowej kategoryzacji określone zostało szesnaście par
dy-nicznych wyborów orientacji na wartości, dając ostatecznie trzydzieści dwie orientacje na
war-i. Te orientacje zostały zdefiniowane po prostu jako koncepcje tego, co jest ogólnie
pożądane w spo-ch działaniach i stosunkach.
Udrożnione zostały następujące dychotomie orientacji na wartości:
- inkluzyjność - ekskłuzywność, tradycjonalizm - sytuacjonizm, uległość - reforma, cele krótko-
owe - cele długoterminowe;
- indywidualizm - kolektywizm, pluralizm - uniformizm, transcendentalizm - sekularyzm, wza-i
zależność - autonomia;
- przypisanie - osiągnięcie, tolerancja - konformizm, partykularyzm - uniwersalizm, idealizm -
yzm;
dyscyplina - samozadowolenie, perfekcjonizm - obojętność, pilność - beztroska, planowanie -n-
faire.
ttFrancuski socjolog Alain Touraine nie miał cierpliwości do funkcjonalnych koncepcji wartości
spo-
pcznych:
wartości jest niebezpieczne, ponieważ odnosi się do mieszaniny orientacji kulturowych, reguł
społecznych i ideologii.
Analizować społeczeństwo, zaczynając od jego wartości, tj. wyrażonych a stąd domiimjących
wartości, to nie tylko postawić rzeczy do góry nogami, ale również ideologicznie trzymać stronę
z klasą panującą.
ie, do którego klasyczna socjologia zawsze powraca, to pojęcie wartości. Ale wszelkie formy ia
interakcji społecznych zawsze oddalają nas od wartości. Czy muszę przypominać, że socjologia
polityki i teoria organizacji pokazały nam, że systemy decyzyjne, przynajmniej w naszym typie
ileczeństwa, nie polegają na zastosowaniu zasad, lecz są wynikiem transakcji, czyli faktu, który
iznaje pewną heterogeniczność interesów członków społeczeństwa? To o strategiach i interesach
powinniśmy mówić, nie o wartościach.
____

f Zob. D. Joubert, Towards a Human Sodology, [w:] Knowledge and Method in the Human
Sciences, red. IMouton, D. Joubert, Pretoria 1990.
326
D. Jouber
Czym zatem jest system wartości danego społeczeństwa? Na najwyższym poziomie jest
jednością I dyskursu utrzymywaną prze klasy panujące w społeczeństwie [...]. System wartości
nie jest niczym M innym niż bardziej lub mniej koherentna ideologia, zawsze powiązana z
kategoriami społecznymi 1 posiadającymi pewną władzę Lecz ta ideologia nie określa
całkowicie praktyki społecznej. Panuje 1 ona nad tym, co może być nazwane dyskursem
społeczeństwa; nie dostarcza ona relacji z wszystkich I jego aspektów .
19. Ronald Inglehart, The Silent Revolution: Changing Vałues and Political Styles among
Westm Publics.
Jak wskazuje podtytuł, Inglehart jest przede wszystkim zainteresowany zmianą społeczną w a
awansowanych, uprzemysłowionych społeczeństwach. Źródła i konsekwencje takich zmian są
badane i wyjaśniane w kategoriach trzech zmiennych: wartości, umiejętności i struktu r fl
łeczno-politycznych. W tomie liczącym czterysta pięćdziesiąt stron Inglehart nie poświca nawet
pół strony na formalną konceptualizację „wartości". „Wartości" są „definiowane" operacyjn
(ostatecznie) w dwunastu pytaniach sondażu, które stają się elementami lub indeksami priorytet
wartości. Te priorytety, również określane jako dwanaście ważnych celów i możliwości, zostały
ustal ne w kolejnych sondażach przeprowadzonych wśród „społeczeństw Zachodu" w latach
siedemdziei tych. Respondentów proszono o wskazanie, jak ważne są dla nich następujące
elementy:
utrzymywanie porządku w kraju, dawanie Judziom więcej do powiedzenia w decyzjach
rządowych, i zwalczanie wzrastających cen, chronienie wolności słowa, pragnienie wysokiej
stopy wzrostu go- j spodarczego, zapewnienie mocnej okowy, dawanie tadriomwącej do
powedmua w decyzjachdoty
czących zatrudnienia i funkcjonowania społeczności lokalnych, upiększanie miast i środowiskom
Lk„is stabilnej gospodarki postęp ku mniej zdepersormlizowanemu i bardziej ludzkiemu spot*
pieniędzy".
zatrudnienia i funkcjonowania społeczności lokalnyc, pę
stabilnej gospodarki, postęp ku mniej zdepersormlizowanemu i bardziej ludzkiemu spot*
zwalczanie przestępczości, postęp ku społeczeństwu, w którym idee są ważniejsze od

Tezą książki The Silent Revolution jest, że wartości społeczeństw Zachodu przesunęły się zpr*t
™^"!flakCe™U "a materi^y dobrobyt i fizyczne bezpieczeństwo ku większemu naciskom mm
w porządku „hierarchicznym", według ich względnej wagi dla przeżycia. 2) Uznaje się że a,
staw pnorytetow wartości, nabytych w okresie formowania się jednostki, jest przez nią! utrzym)
ny w wieku dorosłym. Prawdopodobieństwo zmiany wartości zmniejsza się po osiągnięciu don
ści. 3) Znaczy to, że różne grupy wiekowe lub generacje, doświadczywszy różnych warunkowi
rialnych w latach kształtowania się, będą miały różne wartości. 4) Inglehart jasno i przekony
łączy potrzeby, wartości i warunki materialne. 5) Sześć z dwunastu wartości ściśle odnosi
zagadnień estetycznych i intelektualnych oraz do orientacji przynależenia i szacunku. Sz
nych odnosi się do potrzeb bezpieczeństwa i zapewnienia pożywienia. Potrzeby społeczne i s
A. Touraine, The Self-producłion ofSociety, Chicago 1977, s. 5,40-42. R. Inglehart, The Silent
Revolution: Changing Values and Political Styles among Western | Jersey 1977.
Joubert 1 adzieścia pięć pojęć wartości
327
iacyjne związane sąz postmateriaHstycziYyrai vra,rat\kami, społeczeństwami i warto-m,podczas
gdy potrzeby „psychologiczne" korelują z materialistycznymi czynnikami
dziennym życiu i wartościach. To, co materialistyczne, i to, co postmateriali-
Kine, stanowi ostatecznie najogólniejsze rozróżnienie potrzeb, wartości, umiejętności oraz wa-
Udw socjalnych i społecznych.
tain umiejętności odnosi się u Ingleharta głównie do umiejętności rozumienia, bycia za-
Ksesowanym i uczestniczenia w podejmowaniu decyzji politycznych w społeczeństwie i jego
instytu-& W krajach zachodnich wzrostowi odsetka ludności, który posiada umiejętności
uczestniczenia wcesach podejmowania decyzji społecznych i politycznych, towarzyszy „spadek
prawomocności
(chicznej władzy, patriotyzmu, religii itd., co prowadzi do spadku zaufania do instytucji. Równo-
i, polityczna ekspresja nowych wartości jest ułatwiana przez przesunięcie równowagi umiejęt-a
politycznych między elitami a masami . [faglehart nie waha się mówić o przyczynach i
konsekwencjach zmiany wartości.
iżnia trzy zestawy procesów zmiany:
lniany poziomu systemowego, na które składają się: rozwój ekonomiczny i technolo-?ezny;
wypełnienie potrzeb żywieniowych coraz większej części ludności; ważne są odmienne do-
Kadczenia poszczególnych kohort wiekowych - istotny jest brak doświadczenia „totalnej" wojny
rn ostatniego pokolenia; rosnący poziom wykształcenia; rozwój masowej komunikacji;
penetracja mediów; wzrost mobilności geograficznej.
ifmiany poziomu jednostkowego dotyczą wartości:rosnącynacisknapotrzebyprzy-?ależenia,
szacunku i samorealizacji; oraz umiejętności: wzrost odsetka ludności mającego umiejętności
poruszania się w kwestiach politycznych w skali państwa.
?onsekwencje poziomu systemowego: zmiana dominujących zagadnień politycznych, tonąca
istotność zagadnień „stylu życia", zmiana społecznych podstaw konfliktów politycznych,
?totywny spadek znaczenia konfliktu między klasami społecznymi, zmiana poparcia dla
istniejących instytucji państwowych, malejąca prawomocność państwa narodowego, wzrost
lojalności porodowych i „plemiennych", zmiana dominującego typu partycypacji politycznej,
upadek kiero-przez elity mobilizacji politycznej, wzrost grup kontestujących elity i
zorientowanych na za-
42
na .
będziemy teraz komentować możliwej fuzji takich zmiennych jak wartości, umiejętności i struk-
izno-polityczna ani możliwego pojęciowego połączenia przyczyn i konsekwencji lub zmian
aomu systemowego, zmian poziomu indywidualnego i konsekwencji poziomu systemowego.
Jakie-fek mogą być problemy uwikłane w te rozróżnienia, powinno być oczywiste, że względnie
proste ieksy wartości, jakie proponuje Inglehart, są kontekstualizowane i interpretowane w
obrębie szcze-lych warunków społecznych i politycznych zaawansowanych społeczeństw
przemysłowych, które, iwzględem wartości, stylowi jakości życia oraz organizacji społecznej i
politycznej, mogą rzeczywi-iprzemieszczać się w stronę społeczeństw postmateriałistycznych,
postindustrialnych i postmo-

I Dla Ingleharta koncepcji (i kategoryzacji) wartości ważne jest, iż skupia on uwagę na dwóch
kwe-M: czy wartości mogą być mierzone przy użyciu masowych sondaży opinii? oraz czy
znacząca pi publiczności posiada opinię na tematy, o które pyta się w sondażach dotyczących
wartości? Ulehart argumentuje, że analizy wyników sondaży ostatecznie potwierdzają
rozróżnienie między
I _______
U.ibidem, s. 4. Udem. s. r..
328
D. Jou
materialistycznym, postmaterialistycznym i mieszanym typem priorytetów wartości i jego
interprełi cję zmieniających się wartości społeczeństw Zachodu.

20. Geert Hofstede, Culture's Conseąuences: International Differences in Work-related Values.


Praca Hofstedego jest piątym tomem serii wydawnictwa Sagę na temat międzykulturowych
badaś i metodologii, rozpoczętej w 1975 r. Otwartym celem serii było „przerzucić most
pomiędzy metodoloa i konceptualizacjami we wszystkich dyscyplinach i wielu kulturach". Byt
to cel powiązany z przekoą niem, że „przetrwanie ludzkości będzie zależało w znacznym stopniu
od zdolności ludzi, którzy mjflj, inaczej, aby działać razem". Zakłada się, że ludzie noszą w
sobie „myślowe programy", które rozwój się w rodzinie i wczesnym dzieciństwie oraz
wzmacniają się poprzez edukację szkolną lub wńj sposób, oraz że te myślowe programy
zawierają składnik narodowej kultury. Te komponenty sąwwijt szóści jasno wyrażone w różnych
wartościach, które dominują pośród obywateli rożnych krąjśl
Wa r t o ś ć jest definiowana formalnie i bardzo prosto jako „szeroka tendencja preferowi nych
stanów rzeczy nad inne" . Hofstede podejmuje się trudnego zadania rozróżnienia między
pożądane (values-desired), a tym, co mile widziane (values-desirable) ze względu na wartoścfc
różnienie upada lub jest całkowicie nieobecne w używanych przez niego kwestionariuszach,
gólne wartości są inferowane z odpowiedzi na niezwykle proste pytania dotyczące związanych
satysfakcji, percepcji, celów osobistych i przekonań pracowników jednej, wielonarodowej
zlokalizowanej w czterdziestu różnych krajach.
Książka Culture's Conseąuences jest oparta na dwóch dość wątpliwych przesłankach: że „i
związane z pracą" są reprezentatywne dla, i mogą być uogólniane do „ogólnych wartości kultur
dowych i że pracownicy, którzy pracują dla tej samej firmy w różnych krajach, są typowymi lub
zentatywnymi „nosicielami wartości i kultury" danego kraju.
Olbrzymia ilość materiałów z innych, niepowiązanych studiów nad wartościami i projektów badt
czych dotyczących wartości i kultur narodowych jest włączona do omawianej pracy. Te
materiały używane do uzasadnienia Hofstedego koncepcji czterech „wymiarów wartości" i do
przedsi różnic między kulturami narodowymi:
1. Dystans panowania lub władzy odnosi się do koncepcji, jakie respondenci temat
równości/nierówności w miejscu pracy.
2. Wymiar unikania niepewności odnosi się do niepokoju lub niepewności, któi cownicy
doświadczali w swoich sytuacjach zawodowych.
3. Wymiar indywidualizmu mierzony był reakcją na czternaście pytań dotyczącyche pracy.
Dotyczył takich kwestii, jak: osobisty czas, wolność, wyzwania, umiejętności, warunki
i przygotowanie zawodowe.
4. Wymiar męskości odzwierciedlał wskaźniki wzorów męskiej asertywności i kobi kuńczości,
czyli ostatecznie role związane z płcią.
We wszystkich czterech wymiarach „wartości związane z pracą" były przenoszone i uogólniane,
ciu o odkrycia z innych badań, na wartości narodowe lub charakterystyki innych kultur ni
Pomimo rozmytego pojęcia „wartości", wątpliwego „tłumaczenia" wartości związanych z ogólne
wartości różnicujące odrębne narodowe charaktery lub kultury i pomimo scalania materiału
podczas konstrukcji „wymiarów wartości" i narodowych systemów wartości, C\ guences
pozostaje dziełem o silnym oddziaływaniu. Intensywne analizy statystyczne d; nariuszowych,
sama objętość „zewnętrznego" materiału (pojęcia, metody badawcze, odkrycia retyczne
wyjaśnienie i interpretacja) zebrane razem i użyte do uzasadnienia własnych tez Hi
' Zob. G. Hofstede, Culture's Conseguences: International Differences in Work-related Yalues,
London 1911
tetóc/a pięć pojęć wartości
329

wszystko to uczyniło dociekania nad wartościami związanymi z pracą badaniem struktur


społeczni wzorów kulturowych różnych społeczeństw narodowych. Teoria Hofstedego jest
niezwykła. Nie jej z imperialnych i abstrakcyjnych schematów pojęciowych tworzonych a priori,
lecz poprzez izą, logiczną eksploatację danych empirycznych. Istnieje niewiele prac, które
osiągnęły takie :zne wyżyny generalizacji dzięki zwykłej ciężkiej pracy w kopalni faktów.
Większość prac z po-makro osiągnęło swoje wyżyny i całościowy ogląd społeczeństw przy
znacznie mniejszym wysił-po prostu latając pojęciowym helikopterem!
' I. Degenaar44.
ilozof Degenaar w referacie wygłoszonym w 1984 r. dołączył do zwolenników szerokiej
koncepcji rtoś c i, którą można sformalizować jako „akcenty w dowolnym schemacie myślenia
lub działa-'. „Wartości" dla Degenaara włączałyby (epistemologiczne) kryteria systemów
przekonań - nauki,
i, filozofii, ideologii itd., takie jak prawda i ważność, jak również środki i zasady potocznych
prze-zachowania i stosunków społecznych.

:holog Peter du Preez czyni metodologiczne rozróżnienie pomiędzy „zbiorem wartości jako fak-
gpróbami wyjaśnienia wartości". Te pierwsze ewidentnie wymagają precyzyjnych definicji (i
ope-malizacji) „wartości". Du Preez uogólnia:
istym sposobem zbierania wartości jako faktów jest wymyślenie przyrządu pomiarowego i pro-
ludzi o wskazywanie preferencji. Jest to tradycyjne podejście psychologów, które było stoso-
przez Allporta, Rokeacha, Dennisa i wielu innych .
jąc się z tym, że wartości są preferencjami, du Preez wskazuje, że sama wyrafinowa-referencja
badawcza musiałaby zostać zakwalifikowana, kategorie określone, a pojęcia zo-malizowane dla
konkretnych kontekstów badawczych.
„Wyjaśnienie wartości" również zakładałoby wyjaśnienie zjawisk w kategoriach wartości. Du
Preez pienia kilka obszarów zainteresowania: wartości jako komponent tradycyjnej i
zmieniającej się ?nalności, również jako krytyczna ocena osądu moralnego oraz tego, co ogólnie
uważa się za sprawie-wość i niesprawiedliwość. Teorie motywacji zwykle uznają rolę wartości,
lecz du Preez odrzuca jako praszczające te teorie socjalizacji, w których zinternalizowane
wartości są konsekwentnie funkcjo-dne w osobowościach i systemach społecznych. TaMe teorie
- mówi - nie oddają złożoności refleksji jfccyzji oraz, będąc instrumentalnymi, nadają się do
inżynierii społecznej bez oczywistych moralnych ?bowiązań, co jest cechą charakterystyczną
nauk przyrodniczych raczej niż nauk społecznych. Roz-flmoralnego rozumowania był celem
pracy Piageta, Kohlberga, Gilligena, Maclntyre'a, Rawlsa i No-ik Stało się oczywiste, że
rozumowanie moralne i moralne decyzje są skrajnie złożone i mogą być ine w zależności od
sytuacji oraz że mamy niewiele dokładnej wiedzy o roli wartości w tych proce-adi. Na koniec du
Preez odnosi się do debaty o wartościach/interesach i podkreśla, że doniosłość ?bścijest ściśle
związana z warunkami zewnętrznymi:

Systemy moralne oderwane od praktyki są daremnymi ćwiczeniami w dorosłym wypełnianiu


pragnień. Poprzez krytyczne rozumowanie i działalność możemy korzystać z zasobów tradycji,
aby dokonać
W, li. Degenaar, Waardes łrinne die taalspel va diefilosofie, „South African Journal of
Philosophy" 1986, nr
? 103-110.
P. du Preez, „The Study of Values in Psychology", niepublikowany referat wygłoszony na
Seminarium HSRC
Uświęconym wartościom, Pretoria 1984.

330 i»ioTi6v< >ę\oą^ir


D.Jo
-*f • zmian. To, czego potrzebujemy, to nie tylko abstrakcyjny portret pożądanych stanów
rzeczy, ale seria strategii i praktyk służących osiąganiu tych stanów.
23. Antropolog Eleonor Preston-Whyte w referacie wygłoszonym w 1983 r. zaakceptowała
Kluckhohna
definicję wartości jako „koncepcji tego, co pożądane", ale powstrzymała się od jakiegokolwiek
dalszej)
określania tego pojęcia:
"W
Sugerowałabym, aby traktować wartości po prostu jako pewien rodzaj „intelektualnej skrzynki
na narzędzia" - złożonego zestawu połączonych, lecz bynajmniej niekoniecznie jednolitych idei i
preferencji. Dla mnie Kluckhohna „koncepcja tego, co pożądane" pasuje do tego ujęcia
doskonale i pi
ŁMj nuję, aby była roboczą definicją [...]. „To, co pożądane" wskazuje, że działanie może
nastąpić, ale musi [...). -i^,0W^h*:^H
Twierdzenie, które formułuję, brzmi następująco: wybór wartości, a co ważniejsze, zachowanie
y^'. zasadniczo umieszczone w kontekście. „Wartości" istnieją jako „koncepcje tego, co
pożądane", prawdopodobnie nie są niczym więcej. To, co w istocie oddziałuje na zachowanie
[...] to różnorodność „innych czynników", a nawet one zmieniają się w zależności od kontekstu,
z;
'4iA w chwilach, gdy jednostka podsumowuje swą pozycję w świetle odpowiednich (i często
szybko niających się) informacji.
Myślę, że wartości są tylko jednym z wielu czynników, które decydują o działaniu, i nie
byłabym n; gotowa stwierdzić, że należą one do najważniejszych. W wielu rzeczywistych
sytuacjach życio1 ludzie nie mają wyboru, tak więc niewielkie znaczenie ma to, jakie są ich
wartości. Analizując dowolną konkretną grupę ludzi, nie wystarczy opisać lub nawet
sklasyfikować samych „wartości". Takie badanie byłoby czysto akademickie; zapewne ważne
dla rozwoju wiedzy naukowej ale mało użyteczne, jeśli chodzi o opis „prawdziwego życia".
Naprawdę użyteczne studium wartości polegałoby na ocenie stopnia, w jakim owe wartości
mogą być osiągane, a jeszcze bardziej na oc
46
ich ważności dla jednostek w różnych realnych społecznych kontekstach i sytuacjach .
Badanie, radzi Preston-Whyte, nie powinno być skupione tylko na wartościach, lecz na i
wzajemnym oddziaływaniu wartości, okoliczności i indywidualnych wyborów działania,
przyjęcie teoretycznych założeń przed rozpoczęciem badań, autorka pisze:
W badaniu zarysowanym w ten sposób nie byłyby konieczne żadne funkcjonalistycz ne
założenia wstęp-' ne, jako że celem badania terenowego byłoby zobaczyć, jak i, w rzeczy samej,
czy wartości i względne i znaczenie różniących się wartości izolowanych naprawdę zmieniają się
w różnych kontekstach om I czy wartości naprawdę mają lub, w rzeczy samej, mogłyby mieć
korelaty behawioralne.
24. „Waardes en psigoterapie" („Values and Psychotherapy") to południowoafrykańske studium
J Vuurena . Autor rozpoczyna od przeglądu koncepcji, badań empirycznych i teorii wartości, t
dziełem filozofów, socjologów a zwiaszcza psychologów. Następnie zastanawia się nad rolą wai
w praktyce psychoterapii. Przeprowadza wywiady z kilkoma psychologami klinicznymi na temj
pracy. Zastosowanie podejścia fenomenologicznego zarówno w przeprowadzeniu wywiadów,
jakiwi lizie ich treści prowadzi do nowatorskiej koncepcji istoty „wartości". Wyjaśnienie
„funkcjon
E. Preston-Whyte, „An Anthropologist looks at Values", niepublikowany referat wygłoszony na
Sem HSRC poświęconym wartościom, Pretoria 1984.
*' Zob. R.J. Van Viiuren, „Waardes en psigoterapie" („Values and Psychotherapy"),
niepublikowana rozpraw torska, Pretoria 1985.

teścia pięć pojęć wartości


331
Mci, jak doświadczają tego psychoterapeuci w praktyce klinicznej, jest samo w sobie
ćwiczeniem izyfenomenologicznej. Studium skupia się na tym, co może być nazwane
wartościami pracy
yiwterapeutów.
niskim streszczeniu (niepublikowanej) dysertacji van Vuuren pisze:
erapiajest procesem „naładowanym" wartościami, a psychoterapeutajest osobą, która „nosi" <ci.
Psychoterapeuci nie mogą czynić inaczej, niż wchodzić w domenę wartości. Cale pole psy-srapii
jest wyrazem różnych podejść do istoty ludzkiej.
fcym studium odrzucam możliwość wykorzystania kwestionariusza odzwierciedlającego pewną
pre-Hcepcję tego, czym są wartości, ponieważ takie narzędzie nie jest w stanie prawdziwie
oddać do-Idriadczenia wartości w wyspecjalizowanym świecie życia psychoterapeuty.
i punktem wyjścia w tym studium było stwierdzenie, że wartości i bycie osobą są nierozerwalną
jścią codziennego świata życia psychoterapeuty. Z tego powodu zaprojektowałem
fenomenologicz-no-psychologiczną metodę badania struktur doświadczenia wartości
(psychoterapeuty).
imenologiczna analiza van Vuurena, jak się można spodziewać, posuwa naprzód dość rozmytą
„wartości". Psychoterapeuci byli pytani o retrospektywne opisy klinicznych sytuacji, w któ-iy
być obecne „modalności wartości". Termin wartość nie byl używany przez badacza. śeż badani
psychoterapeuci nie ujmowali swoich doświadczeń i reakcji na sytuacje kliniczne przy |óu tego
terminu. „Pojęcia wartości", które van Vuuren wydobył z raportów o klinicznych doświad-niach
przy użyciu analizy treści, są kognitywnymi, afektywnymi i wolicjonalnymi reakcjami do-lymi
przez psychoterapeutów podczas sesji klinicznych. Reakcje te obejmują: idee, spostrze-
rozumienie, dyspozycje takie jak empatia, wrażliwość, satysfakcja, niepokój oraz odpowiedzi na
toeby samych psychoterapeutów. To te reakcje są uważane przez van Vuurena za wartości. łodzi
on, że są one generowane w sytuacjach terapeutycznych, w interakcji między terapeutą a klien-|e
terapeuta definiuje je jako znaczące w jego własnym doświadczeniu sytuacji klinicznej i w do-
miu klienta oraz że są one uważane za funkcjonalne (lub dysfunkcjonalne) w procesie terapii, ie i
odpowiednie „obchodzenie się" z tymi „wartościami" jest decydujące dla sukcesu lub i procesu
terapii. Te „wartości" lub „znaczenia" są oczywiście ocenami, normatywnymi inter-tecjami,
empatycznym rozumieniem tego, co dzieje się w sytuacji klinicznej - zarówno z terapeutą,
klientem.
aliza van Vuurena pokazuje, jak psychoterapeuci nie tylko wchodzą w domenę wartości, ale
rów-ejak konstruują, artykułują i rekonstruują wartości w sytuacji klinicznej - dla siebie i dla
swoich fatów. Zarówno terapeuta, jak i klient realnie zdają sobie sprawę z obecności i wagi
wartości w sytu-(JHteakcyjnej. Sposób, w jaki jeden i drugi doświadczają tycb wartości, daje \m
dostęp do intersu-liektywnego świata życia terapii.
t Analiza vanVuurena nie współgra z pojęciami „światopoglądu", „ram wartości", „hierarchii
warto-f lub „wiązek wartości". Pisze on:

Terapeutyczny świat życia okazał się bardziej elastyczny i mniej przejrzysty, niż wynikałoby to z
talach pojęć, jak „światopogląd" i „ramy wartości". Kwestionowałbym to, czy w ogóle można
mówić o spójnych i jednolitych ramach wartości w psychoterapii48.

, vii.

332
D. Jouber
25. Stephen Harding, David Philips i Michael Fogerty, Contrasting Values in Western Europę:
UnĄ Diversity and Change .
Contrasting Values to drugi tytuł w serii studiów nad współczesnymi wartościami nowoczesnjd
społeczeństw. Serię zapoczątkowała Grupa Badań nad Europejskimi Systemami Wartości
(Europeai Value Systems Study Group - EVSSG) w Amsterdamie w drugiej połowie lat
siedemdziesiątych.
Europejski kwestionariusz wartości, który był używany w sondażach, zawierał elementy,
spośród których kilka może być słusznie określane jako „próby mierzenia wartości". Przy użyciu
tego kwestionariusza były również badane postawy, opinie, przekonania, emocje i relacje o
zachowaniach. Autor nie tłumaczą, iż taka wszechogarniająca koncepcja „wartości" jest błędna.
Przeciwnie, klarownie uspr. wiedliwiają równoczesne badanie różnych, choć powiązanych ze
sobą elementów:
[...] Wszelka próba zrozumienia poglądów jednostki w obrębie kontekstu społecznego wymaga
właśnie takiego wielowątkowego podejścia. Nie ma większego sensu ustalanie np. wartości
pohtyczi czy religijnych, jeśli nie próbuje się odkryć, czy są one powiązane z postawami wobec
bardziej o] lonych sytuacji życiowych, z przekonaniami lub zachowaniem.
Najbardziej formalna definicja „wartości" brzmi następująco:
Wartości są mentalnymi konstruktami, których nie da się zobaczyć, a które można jedynie infi z
tego, co ludzie mówią lub robią; z osądów, jakie wydają, oraz wyrażanych preferencji. To takich
sądów i preferencji leży u podstaw wielu podejść do mierzenia wartości .
Na początku wyróżnione zostają dwie kategorie wartości: osobiste i moralne, osobiste są
wyrazami osobistych celów i ideałów, preferowanych lub pożądanych przez jednostkę jekt
EVSSG operacjonalizuje wartości osobiste (nazywane również „preferencjami postaw") poprze
pytania o właściwości, jakie należy rozwijać w dzieciach; przymioty, które są ważne w
małżeństw oraz cechy uważane za ważne w pracy.
? Wartości moralne są definiowane jako „normatywnie preskryptywne konstrukty, poprzez
które niamy i regulujemy nasze działania społeczne i życie z innymi. O wartościach moralnych
mówi są operatywne i funkcjonalne w postępowaniu społecznym i w relacjach z innymi.
Typowymi mi, w których występują wartości moralne, są: regulacje prawne dotyczące
odbierania życia, płciowe, sprawiedliwość, obowiązki rodzinne, przyjaźń oraz sprawy dotyczące
pieniędzy i wii „Takie wartości lub normy na poziomie społecznym mogą być wspierane przez
reguły, n; mające na celu wyegzekwowanie konformizmu; sankcje będące albo legalnymi, albo
społecznymi istocie" . Autorzy nie stronią od problematycznych związków między wartościami,
przekon; stawami. Ich uwagi charakteryzuje jednak niewiele pojęciowej i empirycznej jasności.
W odniesieniu do wartości moralnych, statystyczna analiza czynnikowa pokazała;' moralne mają
tendencję do grupowania się w trzech głównych obszarach: osobisto-seksu; nego interesu oraz
tego, co legalne i nielegalne. Patrząc na różne kraje europejskie, ol „moralna waga"
przypisywana aktom w tych dziedzinach ma skłonność do bycia zależną od „przypuszczalnie
odzwierciedlając różne zainteresowania wynikające z odmiennych społi rycznych korzeni
każdego z narodów"52. Znaczyło to również, że jeśli jakiś kraj wykazywał wysotój
49 Zob. S. Harding, D. Philips, M. Fogerty, Contrasting Values in Western Europę: Unity,
Diverńtyand? London 1986, s. 2. , 4a *-><!»!".
50 Ilńdem. . a-"*wu.- !
w Ibidem, s. 3. '• v" -?"- ' v ' ' ' '' ' •' "'
52 Ibidem, s. 13.

e:
zesnycl
uropeaii
i.
spośrói
?westioj
uspra-
loubett kidziekid pięć pojęć wartości
? surowości w jednym typie moralności, niekoniecznie był surowy w odniesieniu do innego
obsza-Wczycy np. wykazywali największą tolerancję w dziedzinie moralności osobisto-
seksualnej. Za-tponich znaleźli się Holendrzy i Francuzi, lecz Skandynawowie należeli do
najbardziej surowych Będzinie moralności dotyczącej własnego interesu oraz w dziedzinie tego,
co nielegalne. Najwięk-
||surowością w sferze osobisto-seksualnej charakteryzowali się Irlandczycy, [fo przedstawieniu
względnie prostych rozkładów statystycznych badacze przechodzą do anali-f korelacji różnych
wiązek wartości z czynnikami tła społecznego, spośród których biorą pod ob-PKJę cztery: wiek,
poziom wykształcenia, przekonania religijne i sympatie polityczne. Tu naj-ptiejszym odkryciem
jest to, że „grupy, które przejawiają największą tolerancję w poglądach piych, to młodzi, lepiej
wykształceni, lewicowi i ci, którzy określają siebie jako niereligijni lub li" . Te generalizacje są
wciąż precyzowane poprzez bliższą analizę: „Wyższy poziom wykształ-ijest często powiązany z
większą tolerancją w sprawach składających się na czynnik osobisto-Biialny, lecz ten wzór jest
mniej spójny, jeśli wziąć pod uwagę elementy własnego interesu i tego, olegalne i nielegalne".
Jeśli chodzi owartości osobiste, czterema właściwościami najbardziej pożądanymi do prze-da
dzieciom były: uczciwość, tolerancja i szacunek dla innych ludzi, poczucie odpowiedzialności |re
maniery. (Brytyjczycy okazali się przy tym szczególni ze względu na relatywnie mocny nacisk
tolerancję i szacunek dla innych, dobre maniery, niesamolubność i posłuszeństwo oraz ze
względu
akcent (choć nie tak mały jak u Irlandczyków) na odpowiedzialność . Mc jak w przypadku
wartości moralnych, wartości osobiste również okazały się skupiać w trzech i. Pierwszy obszar -
orientacji na społeczny konformizm, akcentował posłuszeń-poczucie odpowiedzialności,
niezależność i dobre maniery. Drugi - orientacji na autonomię, podkreślał uczciwość, ale
również „wyobraźnię" i „niezależność". Trzeci - obszar a 11 r u-i n y, kładł nacisk na ciężką
pracę, oszczędność, tolerancję i szacunek dla innych, przywódz-niesamolubność . Subtelniejsza
analiza ostatecznie wykazała istnienie jasnego podziału, jeśli Izi o trzy obszary wartości
osobistych: istnieją stanowiska „tradycjonalne" i „posttradycjonalne". kpodział koreluje z
czterema charakterystykami tła, o których wspomniano powyżej. Stanowiska tradycyjne i
posttradycyjne są również przywoływane w generalizacjach autorów iip. ze współczesną
moralność charakteryzuje bardziej „antytradycjonalizm" niż odmienna, we-frznie spójna
alternatywa. Taka zmiana, sugerują autorzy, byłaby naturalnie wzmocniona przez ;enie
absolutnych standardów moralnych w takich dziedzinach, jak stosunki osobiste i płcio-Jby
wspierana prze zmiany prawne i, ostatecznie, przez upadek przestrzegania zasad religii ipie
Zachodniej. ;ni wniosek, jaki formułują autorzy, ma charakter metodologiczny:
Na podstawie sondażu nie możemy ostatecznie pokazać, że nasze przeciwieństwa ujawniają
jedynie społeczne dotyczące istoty priorytetów wartości w Europie Zachodniej. Jednakże,
poparte

ez zewnętrzne dane, stanowią one coś więcej niż tylko przypuszczenia .

n, s. 15. b.ibidem, s. 19.


to. ibidem, s. 22. 'ibidem, s. 27.

Ą
334
R. Ingle
Ronald Inglehart
POJAWIENIE SIĘ WARTOŚCI i
POSTMATERIALISTYCZNYCH*
.
Wprowadzenie
I
Proces międzypokoleniowej zmiany wartości stopniowo przekształca politykę i normy kulturowe
roi winiętych społeczeństw przemysłowych. Zwrot od wartości materialistycznych ku
postmaterialistjd nym skupił społeczną uwagę na nowych kwestiach politycznych, nadając tym
samym rozpędu nowji ruchom politycznym. Podzieli! on istniejące partie polityczne i dał
początek nowym, zmieniając krjli ria, wedle których ludzie oceniają swoje indywidualne
poczucie dobrobytu. Co więcej, pojawienie^ postmaterializmu jako takiego wydaje się być tylko
jednym aspektem znacznie szerszego procesi turowej zmiany, przekształcającej orientacje
religijne, role płciowe, obyczaje seksualne i normy rowe społeczeństwa zachodniego.
W niniejszym rozdziale przedstawimy dowody występowania tych trendów. Rozpoczniemy od
glądu danych ukazujących przejście od wartości materialistycznych do postmaterialistycznych w
1970-1988. W kolejnych rozdziałach przedstawimy dowody na to, iż owa zmiana wartości
częścią szerszego syndromu międzypokoleniowej zmiany kulturowej, w której rosnącemu n na
jakość życia i autoekspresję towarzyszy słabnące przywiązanie do tradycyjnych norm polii
religijnych, moralnych i społecznych.
W1970 r. postawiliśmy hipotezę, że porządek podstawowych wartości zachodniego spoleczeńd
przesuwa się od materializmu w kierunku postmaterializmu - od nadawania najwyższej rangi
zagaś nieniom fizycznego utrzymania i bezpieczeństwa, do silniejszego nacisku na poczucie
przynależności autoekspresję i jakość życia. Ów zwrot swym początkiem sięgał
bezprecedensowego poziomu topi czeństwa, zarówno fizycznego, jak i ekonomicznego, jakie
charakteryzowało erę powojenną. Od tego pierwszego badania hipoteza postmaterialistycznej
przemiany wartości poddana została analizom przez dziesiątki naukowców, korzystających z
badań terenowych prowadzonych w Sl Zjednoczonych, Kanadzie, Australii, Japonii, Meksyku,
Argentynie, Południowej Afryce, na W< w Polsce i siedemnastu krajach zachodnioeuropejskich.
Dla szeregu z tych państw dysponujemy! zestawem pomiarów dokonanych w różnych okresach;
ponad dwieście reprezentatywnych ogólnokrajowych dokumentuje powszechne występowanie
porządku wartości materialistycznycl materialistycznych w rozwiniętych społeczeństwach
przemysłowych. Znaczna część tych badań miejsce w Niemczech i Japonii - dwóch krajach,
które w ostatnich dziesięcioleciach doś1 gwałtownego wzrostu gospodarczego i względnie
szybkiej przemiany wartości. Nieco skroi dokumentację zgromadzono w relatywnie stabilnych
Stanach Zjednoczonych, pomimo pozycji, jaką kraj ten do niedawna zajmował pod względem
ilości empirycznych badań społeczna
Nasze dane obejmują aktualnie okres dwudziestu lat. Implikacje polityczne, jakie zasugerowaSi
na podstawie pierwotnej analizy przekrojowej, mogą teraz zostać zweryfikowane w
perspektywę!
* Tytuł oryg. The Rise of Postmaterialist Values, fragm. R. Inglehart, Culture Shift in Advanced
IndaM Society, Princeton 1990, przekład S. Czarnik.
R. Inglehart, The Silent Revolution in Europę: Intergenerational Change in Postindustrial
Sodetws, JM rican Political Science Review" 1971, nr 65, 991-1017.
lęwieme się wartości postmaterialistycznych
335
ckronicznej. Możemy zacząć wyróżniać trzy rodzaje efektów: 1) międzypokoleniową zmianę
wartości, wiązaną z efektami kohortowymi; 2) efekty cyklu życia czy ogólnie związane z
wiekiem; wreszcie 3) #ty okresowe. Możemy zbadać wpływ niepewności ekonomicznej
ostatnich lat na odsetek materiali-tówipostmaterialistów w poszczególnych społeczeństwach. Jak
zobaczymy, w społecznościach za-iodnich następował stopniowy ogólny wzrost liczby
postmaterialistów w stosunku do liczby materia-fctótf. Znaczna część literatury poświęconej
postmaterializmowi porusza problem, czy jest to zjawi-Ad głęboko zakorzenione, mające
długofalowy wpływ na zachowania polityczne, czy też jest to po nstu przejściowy epifenomen.
Ponownie przyjrzymy się temu zagadnieniu w świetle najnowszych pów. Jeśli podstawowe
wartości społeczeństwa zmieniają się głównie w wyniku wymiany pokoleń, inależaloby
oczekiwać, że będą się one zmieniały w dość jednostajnym tempie. Takie krótkotermino-
Kzmiany, nawet jeśli są drobne, przy bliższej analizie ich społecznych uwarunkowań mogą
ujawnić qedalekosiężne konsekwencje. W przeciwieństwie do tego, co zakładali niektórzy
badacze , postma-nie zaniknął w obliczu zmniejszonego bezpieczeństwa fizycznego i
ekonomicznego. W więk-i krajów jego szeregi wzrosły, a jego wpływy polityczne pod wieloma
względami wydają się dziś ieniż przed dziesięciu czy dwudziestu laty; znacząco zmienił się
natomiast jego charakter i tak-dzialania.
Sedna z najistotniejszych zmian bierze się z prostego faktu, że postmaterialiści są dziś starsi niż
i, w latach sześćdziesiątych, kiedy po raz pierwszy pojawili się jako znacząca siła na scenie nej.
Ich zasadniczy wpływ, początkowo objawiający się głównie w studenckich ruchach konte-jnych,
obecnie ma swe źródło w działalności młodych elit, bowiem studentom przybyło lat, a post-Szm
wniknął głęboko w szeregi młodych specjalistów, urzędników, menedżerów i polityków, Wydaje
się to być głównym czynnikiem powstania „nowej klasy" w społeczeństwach zachodnich -
świetnie wykształconych, dobrze opłacanych technokratów, występujących w opozycji do włas-
społeczeństwa . Debata pomiędzy tymi, którzy pierwszeństwo dają nowej industrializacji i zbro-
JBiom, a tymi, którzy nacisk kładą na ochronę środowiska i jakość życia, jest odzwierciedleniem
trwal-Hjo konfliktu wartości.
n .i- ...
rowtorny test teorii zmiany wartości
Mm przejdziemy do analizy szeregów czasowych, dokonajmy ponownej oceny naszego modelu
teo-fccznego w świetle najnowszych danych. Opiera się on na dwóch kluczowych hipotezach:
Hipoteza niedoboru. Porządek wartości jednostki stanowi odbicie środowiska socjo-nicznego:
największą subiektywną wartość przypisuje się rzeczom, które są względnie trudno pne.
Hipoteza socjalizacji. Hierarchia wartości nie dostosowuje się do środowiska socjoeko-
Imicznego natychmiastowo: występuje tu znaczące opóźnienie, ponieważ podstawowe wartości
Inej osoby w dużej mierze stanowią odbicie warunków panujących przed jej wejściem w dorosłe
I życie.
I__
p.Kesselman, Review of „The Silent Revolution" by RonaM Inglehart, „ American Political
Science Review" ?,nr73,s. 284-286.
jtE.Ladd, jun., The New Lines Are Drawn: Glass andIdeology in America, „Public Opinion"
1978, nr 1, s. 48-S:A. Gouldner, The Future ofthe Intellectuals and the Rise ofthe New Class,
New York 1979; S.M. Lipset, The m Class and the Professoriate, [w:] The New Class?, red. B.
Bruce-Briggs, New Brunswick 1979, s. 67-68; Bteinfels, The Neo-Conserralire.i. New York
1970. ?oryginale scarcity, co wskazuje na podwyższoną wartość dóbr rzadkich, deficytowych -
przyp. red.
336
R. IngleM
Hipoteza niedoboru przypomina znaną z ekonomii zasadę malejącej użyteczności krańcowej.
Kofl plementarna koncepcja hierarchii potrzeb pomogła nam odpowiednio sformułować pytania
kwestionł riuszowe, jakich użyliśmy do pomiaru porządku wartości. W swej najprostszej postaci
koncepcja lal rarchii potrzeb nie budzi przypuszczalnie większych wątpliwości. Niezaspokojone
potrzeby fizycn biorą pierwszeństwo przed potrzebami społecznymi, intelektualnymi czy
estetycznymi, na co dowoM o wiele zbyt często daje nam historia naszego gatunku -
przymierający głodem ludzie dla jedzeni zrobią niemal wszystko. Hierarchia ludzkich potrzeb
staje się mniej przejrzysta, gdy wykraczamy poa potrzeby związane bezpośrednio z
przetrwaniem. Niemniej jednak podstawowy podział na potrzep „materialne" związane z
wymogami fizjologii i bezpieczeństwem oraz potrzeby niefizjologiczne, jak szacunek,
autoekspresja i satysfakcja estetyczna, wydaje się klarowny.
W świetle hipotezy niedoboru dostrzec można doniosłe implikacje najnowszej historii goi czej
rozwiniętych społeczeństw przemysłowych. Kraje te są bowiem bezprecedensowym wyjj tle
dotychczasowego biegu historii: ich ludność w przeważającej większości n i e cierpi już głodui
nomicznej niepewności. Okoliczność ta, jak się wydaje, doprowadziła do stopniowego zwrotu, w
wya ku którego większego znaczenia nabrały potrzeby przynależności, szacunku oraz satysfakcji
ii tualnej i estetycznej. Z reguły oczekiwalibyśmy, że przedłużające się okresy dobrobytu będą pi
do rozprzestrzeniania się wartości postmaterialistycznych, zaś okresy gospodarczej zapaści będą
skutek wręcz przeciwny.
Nie jest to jednak aż tak proste. Nie ma wzajemnie jednoznacznej relacji pomiędzy poziomem,
spodarczym a popularnością wartości postmaterialistycznych, bowiem wartości te odzwiercii
subiektywne poczucie bezpieczeństwa, a nie poziom gospodarczy jako taki. Nie ulega
wątpliwość^ bogate jednostki i narody będzie na ogół charakteryzowało większe poczucie
bezpieczeństwa niż ne, jednak poczucie to jest uwarunkowane także środowiskiem kulturowym i
instytucjami opieki łecznej, w jakich przyszło się komuś wychowywać. Tak więc sama hipoteza
niedoboru nie wyj by poprawnie prognozować zmianę wartości. Hipoteza ta musi być
rozpatrywana łącznie z hi) socjalizacji.
Jedną z najbardziej rozpowszechnionych koncepcji w naukach społecznych jest pojęcie wej
struktury ludzkiej osobowości, która z reguły krystalizuje się do momentu osiągnięcia prza
nostkę wieku dorosłego, by później ulegać już tylko drobnym zmianom. Koncepcja ta przenika
liteni rę od Platona poprzez Freuda aż po wyniki współczesnych badań sondażowych. Wczesna
socjalis zdaje się mieć większą wagę niż socjalizacja późniejsza.
To oczywiście nie oznacza, że w toku dorosłego życia nie zachodzą żadne zmiany. Wpoji
przypadkach znane są nawet radykalne zmiany postaw, zaś proces ludzkiego rozwoju nigdy
calkoi się nie kończy. Niemniej jednak rozwój ludzki wydaje się być o wiele bardziej gwałtowny
w ob młodzieńczym niż później, i istnieje mnóstwo danych na potwierdzenie tezy, że po
osiągnięciu »ł dojrzałego prawdopodobieństwo zasadniczej zmiany osobowościowej drastycznie
spada.
Rozpatrując obie te hipotezy łącznie, otrzymujemy spójny zestaw prognoz dotyczących wartości.
Po pierwsze, podczas gdy wedle hipotezy niedoboru dobrobyt sprzyja rozprzesl
Zob. D.J. Levinson et al., The Seasons ofa Man's Life, New York 1979; Constancy and Change
itA Development, red. O.G. Brim, jun., J. Kagan, Cambridge 1980.
Zob. J. Błock, Some Enduring and Conseguential Structures ofPersonality, [w:] Further Explon
Personality, red. A.I. Rabini al., New York 1981, s. 27-43; P.T. Costa, jun., R. McCrae,
StillStabkafterśl Years: Personality as a Key to some Issues in Adulthood and OldAge, [w:] Ltfe-
span Developmenti vior, red. P.B. Baltes, O.G. Brim, t. 3, New York 1980, s. 65-102; M.K.
Jennings, R.G. Niemi, i Politics, Princeton 1981; M.K. Jennings, G. Markus, Partisan
Orientations merthe Long Haul: Besul Three-wave Socialization Panel, „American Political
Science Review" 1984, nr 78, s. 1000-1018.
stwi azH opie,1 chód prefe nie ni nych ( Ni.
; ajedyr chologi wych eJ Bdoros służby \ wej diec tymi, a;
Odpc Tytarna niejszym
Zob. C.P.. P72; P Km, W>. J.C. D • S. EJk. n, Sunii Zob. T.W. Ai
Inglehart pHienie się wartości postmaterialistycznych
Kom-
rwestionJ epcja łuM ' fizyczna! a dowody] jedzenisj my pożal )otrzeby| ie, takie
'Podar-iem na i ieko-' wyni-itelek-'adzić" awać I
n go-Jiają
i, że ied-po-
za.
337
rttócipostmaterialistycznych, hipoteza socjalizacji implikuje, że ani wartości poszczególnych jed-
Dstek, ani społeczeństwa jako całości nie zmienią się raczej z dnia na dzień. Fundamentalna
prze-B8 wartości dokona się stopniowo, prawie niepostrzeżenie - w znacznej mierze w wyniku
pokole-?wej wymiany w grupie dorosłych.
Wzwiązku z powyższym po okresie szybkiego wzrostu bezpieczeństwa fizycznego i
ekonomiczne-oczekiwalibyśmy wystąpienia poważnych różnic w porządkach wartości
młodszego i starszego po-Uenia - różnic wynikających z odmiennych doświadczeń w okresie
młodzieńczym. Pomiędzy zmiana-iekonomicznymi a ich konsekwencjami natury politycznej
wystąpiłoby jednak znaczne opóźnienie. Horty wiekowe, które przeżyły swe dzieciństwo w
warunkach dobrobytu, zaczęłyby zasilać szeregi lektoratu dziesięć czy piętnaście lat po
rozpoczęciu się okresu dobrej koniunktury. Kolejne dziesięć htmusi upłynąć, zanim grupy te
zaczną zajmować w swych społeczeństwach pozycje związane z wła-fejiwplywami; zanim
przejmą stanowiska decydentów najwyższego szczebla, musi upłynąć zapewne Uejna dekada.
Hipoteza socjalizacji dopełnia hipotezę niedoboru, usuwając obiekcje, jakie mógłby rodzić nad-
?ernie uproszczony obraz związku między niedoborem a zachowaniem. Pozwala wyjaśnić
pozornie mmialne zachowania: z jednej strony skąpca, który za młodu doświadczył ubóstwa i
bez wytchnienia !zi majątek na długo po osiągnięciu materialnego bezpieczeństwa, a z drugiej
strony świątobli-ascety, który nawet w obliczu ciężkiego niedostatku trwa w wierności wyższym
celom wpojonym przez kulturę. W obu przypadkach wyjaśnienie na pozór anormalnych
zachowań tych jednostek ^procesie wczesnej socjalizacji.
iteza socjalizacji wyjaśnia także, dlaczego w eksperymentalnych testach hierarchii potrzeb nie
iono żadnej dodatniej korelacji pomiędzy zaspokojeniem określonej potrzeby w danej chwili
izonym naciskiem na następną w kolejności potrzebę w okresie późniejszym . Eksperymenty te
się bowiem na przyjętym implicite założeniu, że zmiany w preferencjach indywidualnych za-
lodzić będą niemal natychmiastowo. Jeśli jednak -jak zakładamy w naszej hipotezie -
podstawowe (referencje jednostki są zasadniczo okrzepłe w momencie osiągnięcia przez nią
dojrzałości, wówczas ?należałoby się spodziewać zbyt dużych zmian krótkookresowych, jakie
testowano we wspomnia-ijcli eksperymentach.
pe oznacza to oczywiście, że porządek wartości osoby dorosłej jest całkowicie niepodatny na
zmianę, tyle, że zmienić go jest stosunkowo trudno. Zazwyczaj nagrody i deprywacje stosowane
w psy-iii eksperymentalnej są umiarkowane, zaś całe badanie trwa dość krótko. Tylko w Mlku
nietypo-eksperymentach oddziaływanie było na tyle ekstremalne, że doprowadziło do zmiany
preferencji iłych uczestników. By dać przykład, w jednym z takich eksperymentów mężczyzna
odmawiający wojskowej ze względu na swoje przekonania przed dłuższy okres poddawany był
niemal głodo-UJdiecie pod kontrolą lekarza. Po kilku tygodniach stracił on zainteresowanie
swoimi ideami społecznymi, a zaczął mówić, myśleć, a nawet śnić o jedzeniu . Podobne wzory
zachowań odnotowano wśród niejniów obozów koncentracyjnych .
Od początku tego projektu badawczego intrygujące implikacje zdawała się mieć Osobowość
auto-tfarna . Wystandaryzowany zestaw stwierdzeń dotyczących autorytaryzmu wykorzystano
we wcześ-?ejszym międzynarodowym badaniu nacjonalizmu i internacjonalizmu. Wyniki
rozczarowywały: ana-
U>, C.P. Alderfer, Existence, Relatedness, and Growth: Human Needs in Organizational
Settings, New York 1172; P. Kmieciak, Wertstrukturen und Wertwandel in der Bundesrepublik
Deutschland, Góttingen 1976. U. J.C. Davies, Human Naturę and Politics, New York 1963.
Zob, S. Elkins, Slavery: A Problem in American Institutional and Intellectual Life, Chicago
1959; B. Bettel-m^Surviving, New York 1979. U, T.W. Adorno et al, The Authoritarian
Personality, New York 1950.
338
R. Ingle
liza przestrzeni własności pokazała, że stwierdzenia dotyczące autorytaryzmu nie grupowały się
u- j zem, jak teoretycznie powinny . r
Kolejne testy pilotażowe dały podobne wyniki. Stwierdzenia odnoszące się do autorytaryzmu ze
sobą dość słabo skorelowane. Niektóre z nich wydawały się silnie związane z wymiarem „matt
lizm-postmaterializm", lecz obecne były też wyraźne różnice. Pierwotna koncepcja
autorytaryzmu to i dla nacisk raczej na psychodynamikę wczesnych praktyk wychowawczych
niż na wpływ szerszej środowiska gospodarczo-politycznego. Z drugiej strony, Hyman i
Sheatsley12 w swojej krytyce pień nego studium proponują wyjaśnienie kognitywne,
argumentując, że niektórzy respondenci, zwłaszcza ci o niższym statusie socjoekonomicznym,
mogą wykazywać cechy „autorytarne", ponieważ jest io mniej lub bardziej dokładne
odzwierciedlenie warunków, jakie panowały za ich dorosłego życia. Nasa własna interpretacja
genezy wartości materialistycznych/postmaterialistycznych zawiera elementy obydwu tych
stanowisk. Podkreśla ona wagę względnie wczesnych doświadczeń, ale łączy je z czym karni
środowiskowymi innymi niż dyscyplina rodzicielska.
Pierwotna hipoteza autorytaryzmu nie wyjaśnia różnic ani pomiędzy grupami wiekowymi, ani)*
między klasami społecznymi, które -jak wkrótce zobaczymy - są ewidentnie obecne w danych
rycznych. Co więcej, studia nad autorytaryzmem wykazały wręcz, że dzieci mają w i ę k s z e sl
ści do autorytaryzmu niż rodzice. Można byłoby przeinterpretować hipotezę osobowości auta w
taki sposób, by wyjaśniała różnice wiekowe i klasowe. Można by argumentować, że praktyki
wawcze są różne w zależności od klasy społecznej, jak również zmieniły się z upływem czasu,
jednak wypadku trzeba by wyjaśnić, dlaczego są różne, i dlaczego uległy zmianie. Całkiem pra
dobne, że ostatecznie wyjaśnienie to musiałoby się odwołać do zmian gospodarczych i polii na
których opiera się nasza własna interpretacja. *>*.'{3iji ?
Szeregi czasowe: dane z okresu powojennego ^
Z naszych hipotez wynika, że bezprecedensowy dobrobyt, charakterystyczny dla okresu od
póigB ^a-lat czterdziestych do wczesnych siedemdziesiątych, doprowadził do znaczącego
wzrostu odsetldH bezj materialistów wśród ludności rozwiniętych społeczeństw przemysłowych.
Jesteśmy przekonadM badt odsetek ten rósł już w latach poprzedzających nasz pierwszy sondaż
z 1970 r. By przetestował czer hipotezę przy użyciu kwestionariusza opracowanego specjalnie w
celu pomiaru wartości maUH dane stycznych/postmaterialistycznych, musielibyśmy skorzystać z
wehikułu czasu. To oczywiście nieaH anaJi dzi w grę, jednak dostępne dane z tego okresu w
pewnej mierze ujmują interesujący nas tu wymiął \\ Dane na temat poglądów społeczeństwa
niemieckiego obejmują na przykład ponad dwada^mosob\ lat - od r. 1949 do 1970. W sondażach
tych reprezentatywnej próbie ludności zadawano pyj^BNajm „Którą z tych czterech wolności
osobiście uważasz za najważniejszą - wolność słowa, wolnod^Łtopie znania, wolność od
strachu, czy wolność od niedostatku?". W1949 r., niedługo po rozpoczęciu^^pfraz z jennej
odbudowy, zdecydowanie najczęstszym wyborem była „wolność od niedostatku". Lecz wl
lejnych latach Niemcy podźwignęły się z nędzy do dobrobytu w zdumiewająco szybkim czasie.
Wt II------—
„wolność od niedostatku" wciąż nieznacznie wyprzedzała każdą z pozostałych opcji, jednaki w
1958 r. na czoło wysunęła się „wolność słowa", zbierając więcej głosów niż wszystkie \ opcje
razem wzięte . ,„,, „, . ..
U TiOb. ft. \ngMvart, Tłie New Europeans: Inward or Outward LooMng?, „International
Organizal
24, s. 129-39. . -
12 Zob. H.H. Hyman, P.B. Sheatsley, „The Authoritarian Personality":A Methodological
Cnttque, [«|| Authoritarian Penonality, red. R. Christie, M. Jahoda, Glencoe 1954, s. 50-122.
13Zob. EMNID, Pressedienst, cyt. za „Encounter" 1963, nr 25, s. 53. ..»- -i~»«« •«
jawienie się wartości postmaterialistycznych
339
Te zmiany w porządku wartości społeczeństwa niemieckiego wydają się odzwierciedlać bieżące
rzemiany ówczesnego środowiska ekonomicznego. Co więcej, wyraźnie widać związany z
wiekiem dstęp czasowy pomiędzy zmianami w gospodarce a zmianami w systemie wartości.
W1962 r. „wolność ima" wybrało 59% Niemców w wieku 16-25 lat; odsetek ten systematycznie
maleje w miarę przesuwa-isiędo starszych kategorii wiekowych, by wśród Niemców powyżej 64
roku życia spaść do 35%. Pakt, imlodzi znacznie chętniej dają „wolności słowa" pierwszeństwo
przed „wolnością od niedostatku" grabnie wpasowuje się w nasze przewidywania teoretyczne.
Oryginalne dane zostały niestety utraco-pie można przeprowadzić analizy kohortowej, aby
sprawdzić, w jakim stopniu te związane z wie-różnice wynikają z wymiany pokoleniowej.
Jednak siła ogólnej zmiany jest tak wielka, że w rozpa-lym okresie każda grupa wiekowa - w
miarę, jak się starzała - musiała kłaść coraz słabszy na „wolność od niedostatku". Różnic
związanych z wiekiem stanowczo nie można przypisać i cyklu życia. Dalsze dowody na
międzypokoleniowy zwrot w kierunku wartości postmateriali-lych w społeczeństwie niemieckim
można znaleźć w obszernej i autorytatywnej analizie nie-danych sondażowych z lat 1953-1976,
autorstwa Bakera, Daltona i Hildebrandta . tadu jednej z najbardziej gwałtownych przemian
gospodarczych we współczesnej historii a Japonia - kraj, który z wielkiej biedy w ciągu jednego
pokolenia wspiął się do zdumiewające-lytu. Wskaźniki wartości wyznawanych przez ludność
Japonii są dostępne dzięki studiom nad ikun charakterem narodowym, przeprowadzanym
regularnie w pięcioletnich odstępach czasu -r. do 1983 . Analiza tych sondaży pokazuje, że w
wymienionym okresie kultura japońska ulega-Btiianom w kilku wymiarach, przy czym słabło
przekonanie o świętości cesarza, natomiast rósł na-na indywidualizację i polityczne uczestnictwo
. Jedną z tych zmian, co wydaje się zupełnie jasne, (przejście od wartości materialistycznych do
postmaterialistycznych. Wśród dostępnych pytań iuszowych najbardziej jednoznacznym
wskaźnikiem różnicującym zwolenników materiali-odpostmaterializmu jest następujące:
„Niektórzy uważają, że wychowując dzieci w wieku wcze-loszkolnym, należy je nauczyć, iż
pieniądze są sprawą najważniejszą. Zgadza się Pan(i), czy nie z takim stwierdzeniem?". W 1953
r. znacząca większość Japończyków (65%) zgadzała się, że aeństwo finansowe jest kwestią
najważniejszą. Odsetek ten malał systematycznie w kolejnych ifeniach; w 1983 pogląd taki
miało już tylko 43% respondentów. Tak samo jak miało to miejsce w Niem-zmiana zachodzi w
przewidywanym kierunku - lecz w tym przypadku zachowały się oryginalne i możemy w
związku z tym przeprowadzić analizę kohortową. Tabela 1 przedstawia wyniki tej (s. 340).
wszystkich badanych latach młodzi są znacznie mniej skłonni podkreślać wagę pieniędzy niż
starsze. Czy odzwierciedla to tylko właściwy młodzieży idealizm, który zaniknie wraz z
wiekiem? jJHjraźniej nie, bowiem gdy prześledzimy kohorty wiekowe w miarę, jak starzeją się
w tym dwudzie-Ipiccioletnim okresie, nie znajdziemy żadnego śladu narastającego materializmu.
Wręcz przeciwnie, k z upływem lat w poszczególnych kohortach obserwujemy raczej tendencję
do spadającego zain-
BKL. Baker, R. Dalton, K. Hildebrandt, Germany Transformed, Cambridge 1981. ?dania te są
wciąż kontynuowane - przyp. tłum.
N. Ike, Economic Growth and Intergenerational Change in Japan, „American Political Science
Re-973, nr 67, s. 1194-2003; Ch. Hayashi, Time, Age, and Ways ofThinking -from the
Kokurninsei Journal of Asian African Studies" 1974, nr 10, s. 75-85; S. Nishihira, Changed and
Unchanged iics oftheJapanese, „Japan Echo" 1974, nr 1, s. 22-32; B.M. Richardson, The
Political Culture of Berkeley 1974; Komitet Badawczy ds. Studiów nad Japońskim Charakterem
Narodowym (1979); S.C. Fla-Value Change and Partisan Change in Japan: The Sileni
Revolution Revisited, „Comparative Poli-, nr 11, s. 253-278; R. Inglehart, Changing Values in
Japan and the West, „Comparative Political b" 1982, nr 14, s. 445-79.

340
R. Ingleh.
Tabela 1. Analiza kohortowa: roczne odsetki zgadzających się, że najważniejsze jest
bezpieczeństwo finansowe (w obrębie poszczególnych kohort wiekowych).
Grupa wiekowa
1953 1958 1963 1968 1973 1978 1983
Zmiana w obrębie danej kohorty 1953-1983
20-24 25-29 30-34 35-39 40-44
22 18 20
36 26 r3*fQmiwm><m&i'imni' *f#ft'<łpr*<«łfcj*fb
42 37 28
43 43 39 4Wbmm#łMG?&tskg>l<9i*!fi
50-54 55-59 60-64 65-69

-14 ^
>• średnia: -7

Źródło: Studia nad japońskim charakterem narodowym przeprowadzone przez Instytut


Matematyki Statystycznej ii
teresowania pieniędzmi. Cztery kohorty, dla których dysponujemy danymi z całego
trzydziestoletnią okresu, wykazują przeciętnie 7-procentowe osłabnięcie priorytetowego
traktowania pienięd^ Prawie na pewno był to efekt okresu: błyskawicznie rosnący dobrobyt ery
powojennej w każdej kolwj cie wiekowej skutkował słabszym akcentowaniem roli pieniądza,
całkiem niezależnie od zmiany pofej leniowej czy efektu starzenia się. Jak pokazuje
dokładniejsza analiza w tabeli 1, efekt okresu byłsi w latach 1953-1973, wówczas odwrócił swój
kierunek, tak że między r. 1973 a 1978 w każdej kohoni wiekowej nastąpił lekki wzrost wagi
przypisywanej kwestiom finansowym. Dość wiernie odz to zmiany zachodzące w środowisku
gospodarczym. Nadzwyczajny wzrost dobrobytu, jaki sce w Japonii w latach 1953-1973, znalazł
odbicie w słabnącym podkreślaniu roli pieniądza w każdej kohorty wiekowej, zaś ekonomicznej
niepewności będącej następstwem szoku naftowegoz* towarzyszyło chwilowe odwrócenie tego
trendu. Jednakowoż w r. 1983 ponownie doszedł do głosu* gofalowy trend odwrotu od
materializmu.
Te efekty okresowe są jednak nikle w porównaniu z różnicami międzypokoleniowymi. 0 iledj
okresowe zdają się przeciętnie odpowiadać za raptem 7-procentowy spadek liczby opinii o piei
planowym znaczeniu bezpieczeństwa finansowego, o tyle w 1983 r. różnica między najmłodszą
starszą grupą wiekową wynosiła aż 39%. Ponieważ nic w tych danych nie świadczy, by stara
prowadziło do silniejszego podkreślania roli pieniądza, jest to na pierwszy rzut oka silny
argument! tym, by tę 39-procentową różnicę w całości przypisać zmianie międzypokoleniowej.
Jest do pomyśl nia, że występuje też związana z cyklem życia tendencja do nasilania się
materializmu wraz zpii waniem lat na karku, jednak jest ona całkowicie zniwelowana przez
silniejsze efekty okresowej jące w przeciwnym kierunku. Komplikacje związane z
rozróżnieniem efektów starzenia się, kohortowych i efektów okresowych powodują, że nie
możemy całkowicie wykluczyć i takiej ści17. Jednak przekonanie o występowaniu takiego
efektu starzenia się opierać można
17 Zob. N.D. Glenn, Cohort Analyds' Futile Quest: StatisticalAttempts to SeparateAge, Period
and Cokrt\ „American Sociological Review" 1976, nr 41, s. 900-904; D. Knoke, M. Hout, Reply
to Glenn, ibidem, s. «?
Inglfwen/e się wartości postmaterialistycznych
341
.18
istwkze, bowiem dane empiryczne w żaden sposób tego nie potwierdzają. Jagodzinski
utrzymuje, że
Be życiowe są obecne w tych danych, i próbuje zmierzyć je za pomocą modelu regresji. Jego
model
—Ujednak fatalną skazę, bowiem zakłada on po prostu, że związane z wiekiem różnice,
występujące na
(czątku serii badań w 1953 r, odzwierciedlają różnice związane z cyklem życia. To przyjęte
implicite
___łożenie, że przed r. 1953 gospodarka Japonii nie ulegała żadnym zmianom, w którym
wszystkie róż-
k między generacjami były efektami cyklu życia, jest absolutnie nie do utrzymania. [...J w
okresie od 13 do 1938 r. Japonia miała już jedną z najwyższych stóp wzrostu gospodarczego na
świecie. W dach tych nie ma śladu występowania efektów cyklu życia.
Z drugiej strony, wskaźniki zmiany międzypokoleniowej wydają się niepodważalne. W 1953
nawet ymlodsza grupa wykazywała przeważające skłonności materialistyczne, ponieważ w
owym czasie szystkie dorosłe kohorty wiekowe miały za sobą lata młodzieńcze spędzone
podczas II wojny świato-i bądź wcześniej. W miarę starzenia się kohorty te wykazują tylko
umiarkowane zmiany w ciągu istępnego ćwierćwiecza. Dopiero od 1963 r. - kiedy w skład
dorosłej populacji zaczynają wchodzić ihorty ukształtowane w warunkach powojennego cudu
gospodarczego - odkrywamy wyraźne odrzucie bezpieczeństwa finansowego jako priorytetowej
wartości wśród młodszych kohort. Zwrot społe-Bństwa japońskiego od sytuacji, w której kwestie
finansowe priorytetowo traktuje znacząca więk-eość, do sytuacji, w której czyni tak już tylko
mniejszość, zdaje się wynikać przede wszystkim z wy-
__iany pokoleń, z jedynie drobnym wpływem efektów okresowych. W1953 r. różnice związane
z wiekiem
Toi |lf względnie małe, ale od r. 1963 mamy do czynienia z niesamowitym wzrostem różnic
pomiędzy liorytetami młodszych i starszych Japończyków. Jako sztandarowy przykład wzrostu
gospodarczego iiej ferze powojennej, Japonia jest idealnym przypadkiem do testowania naszych
hipotez. Dane z szere-?d! (wczasowych są jednoznaczne, wyraźnie dowodząc, że pomiędzy r.
1953 a 1983 w społeczeństwie ho pońskim nastąpił międzypokoleniowy odwrót od wartości
materialistycznych. oki
l
lutości materialistyczne i postmaterialistyczne w latach 1970-1988

rd
>dl isze dane dla krajów zachodnich odnoszą się do krótszego okresu niż dane japońskie, jednak
badanej i w krajach zachodnich zaprojektowane były specjalnie z myślą o pomiarze porządków
wartości ?bi Bterialistycznych/postmaterialistycznych. Trudno jest bezpośrednio mierzyć
wartości, lecz możemy 17; mich wnioskować z konsekwentnego opowiadania się danej osoby za
określonego rodzaju celami. tu Iroiązku z tym reprezentatywnym próbom obywateli różnych
krajów zachodnich zadaliśmy pytanie [•?Jakie cele z poniższej listy osobiście uznaliby za
najważniejsze:
A. Utrzymać porządek w kraju.
B. W decyzjach rządowych bardziej uwzględniać zdanie ludzi.
C. Walczyć z rosnącymi cenami.
D. Chronić wolność słowa.
E. Utrzymać wysoką stopę wzrostu gospodarczego. Dbać, by kraj miał solidne siły obronne.
Dać ludziom więcej wpływu na decyzje w pracy i społeczności lokalnej. H. Starać się uczynić
nasze miasta i wsie piękniejszymi. V.

Walczyć z przestępczością.
Zmierzać w kierunku przyjaźniejszego, mniej bezosobowego społeczeństwa.
Zmierzać w kierunku społeczeństwa, w którym idee znaczą więcej od pieniędzy.
W. Jagodzinski, Materialista in Japan Reconsidered: Jbward a Syntheńs of Generational and
Ltfe-\nations, „American Political Science Review" 1983, nr 77, s. 887-894.
342
R Inglehait

Nasz najwcześniejszy sondaż (z 1970 r.) wykorzystywał jedynie pierwsze cztery stwierdzenia w
swi ściu krajach. Pełna dwunastoelementowa bateria pytań po raz pierwszy została zastosowana
w 197M w badaniach obejmujących dziewięć krajów Wspólnoty Europejskiej i Stany
Zjednoczone . Obydw baterie zastosowano w kolejnych sondażach, przy czym prostsza
czteroelementowa skala wykorzysta wana była częściej. Pozycje A, C, E, F, I oraz J z powyższej
listy zaprojektowano, by uchwycić naciskd cele materialistyczne; teoretycznie wartości te
powinny mieć wysoką rangę wśród osób, które w latach swej wczesnej młodości doświadczyły
fizycznej bądź ekonomicznej niepewności. Pozostałe pozycji miały uchwycić cele
postmaterialistyczne, które powinny cieszyć się większą estymą wśród osób wJ chowanych we
względnie bezpiecznych warunkach. Skoro tak, niektórzy respondenci powinni konsel kwentnie
popierać cele materialistyczne, podczas gdy inni powinni konsekwentnie opowiadać się u celami
postmaterialistycznymi.
Wyniki sondażowe potwierdzają powyższe hipotezy teoretyczne. Respondenci, którzy najwyżs^
wagę przywiązują do jednego z celów materialistycznych, także pozostałe z nich cenią dość
wysoko! I odwrotnie - także pozycje postmaterialistyczne są z reguły wybierane razem. Zatem
naszych responi dentów możemy zaklasyfikować jako czystych materialistów (czyli tych, którzy
pierwszeństwo im wyłącznie celom materialistycznym); czystych postmaterialistów (którzy
pierwszeństwo dają jedyni] celom postmaterialistycznym); oraz przypadki mieszane, oparte na
dowolnej kombinacji dwóch wspomnianych rodzajów pozycji. Pomimo że ze względu na
przejrzystość prezentacji będziemy sem porównywać dwa typy skrajne, tak naprawdę mamy do
czynienia z continuum mającym ti kategorie pośrednie (wyrażone liczbowo).
Przewidywane związki z tłem społecznym uzyskują potwierdzenie empiryczne. W którejki
grupie wiekowej osoby dorastające we względnie zamożnych rodzinach są bardziej skłonne
pozycje postmaterialistyczne, zaś prognozowana asymetria ze względu na wiek jest ewidentna,
kres 1 obrazuje tę asymetrię w połączonej próbie sześciu zachodnioeuropejskich społeczeństw,
Wykres 1. Typ wartości w grupach wiekowych w r. 1970 (połączone próby z Wielkiej Brytanii,
Francji, Niemiec Zachodnich, Włoch, Belgii i Holandii).
.wastej ffjH? 60
. J 50 -f-j
1*
-* Q , OJ >
,r. ||
vs cnj
{?r S-
i*
3 a 40 -

Materialiści Postmaterialiści
30-20 -

65 +
55-64
45-54
3544
25-34
15-24 (pokolenie
19 Zob. R. lnglehart, The Silent Princeton 1977.
Revolution: Changing Values and Political Styles among Westm
^mienie się wartości postmaterialistycznych
343
jch naszym pierwotnym badaniem. Co prawda, występują istotne różnice pomiędzy
poszczególnymi bajami, jednak zasadniczy układ jest wszędzie podobny: w starszych grupach
materialiści znacznie przewyższają liczebnie postmaterialistów, zaś w miarę jak przechodzimy
do grup młodszych, odsetek uterialistów spada, zaś postmaterialistów rośnie. Oto w najstarszej
kohorcie materialiści przewyższają postmaterialistów w stosunku ponad 12 do 1. W najmłodszej
kohorcie proporcja ta zmienia się udykalnie: obydwie grupy są reprezentowane mniej więcej po
równo.
lypowi materialiści i postmaterialiści mają zdumiewająco różne opinie na cały szereg kwestii, od
praw kobiet po postawy względem biedy, wyobrażenia o tym, co jest ważne w pracy, czy
poglądy na lemat pożądanych kierunków polityki zagranicznej. W każdej grupie wiekowej mniej
więcej połowa próby należy jednak do kategorii typów mieszanych. Praktycznie w każdej
kwestii grupa ta zajmuje Łanowisko mniej więcej w połowie drogi pomiędzy materialistami a
postmaterialistami; jej członkowie wydają się być poddani przeciwstawnym presjom, mogącym
przesunąć ich zarówno w jedną, jak i dru-flstronę.
Dor. 1970 postmaterialiści zrównali się liczebnie z materialistami jedynie w pokoleniu powojen-
p, Co więcej, byli oni skoncentrowani w zamożniejszych warstwach tej grupy wiekowej; wśród
stu-
sntów uniwersytetów znacząco przewyższali liczebnie postmaterialistów. W tym świetle wizja
kon-
iktu pokoleń z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych staje się zrozumiała. Nawet w
po-
mjennym pokoleniu materialistów było z grubsza tylu co postmaterialistów, jednak w najbardziej
idocznym i elokwentnym segmencie tej grupy wiekowej, tj. wśród studentów, miażdżącą
przewagę
Beli postmaterialiści. Studenci żyli w innym środowisku; mieli świetnie rozwiniętą sieć
komunikacji
linnymi studentami, ale byli zasadniczo odizolowani od swych nie studiujących rówieśników.
Warto-
fci dominujące w tym środowisku fundamentalnie różniły się od tych, które kształtowały
społeczeń-
rtrojako całość.
Istnienie takiego środowiska może odegrać istotną rolę w ewolucji i rozprzestrzenieniu danego
ibioru wartości. Habermas" twierdzi wręcz, że pojawienie się postmaterializmu nie wynika z
odmiennych doświadczeń młodzieńczych poszczególnych pokoleń, ale z wystawienia na
oddziaływanie specyficznego światopoglądu, wpajanego poprzez odmienne sieci komunikacyjne
. To wyjaśnienie ma jednie raczej charakter komplementarny niż konkurencyjny względem
proponowanego tu przez nas. Po-naga ono zrozumieć sposób rozprzestrzenienia się wartości w
danym środowisku, ale nie tłumaczy, fcczego akurat konkretne pokolenie skłonne było w ogóle
przyjąć określone wartości, podczas gdy inne pokolenia je odrzucały. Wydaje się oczywiste, że
praktycznie we wszystkich krajach zachodnich fodowiska studenckie lat sześćdziesiątych
wytworzyły specyficzną sieć komunikacyjną, propagując ciiarakterystyczny punkt widzenia.
Zważywszy na te okoliczności, nie dziwi, że studencka elita po-strzegaia się jako część
kontrkultury zaangażowanej w bezkompromisową walkę z kulturą starszego pokolenia. Z ich
punktu widzenia powiedzenie: „Nie ufaj nikomu powyżej trzydziestki" wydawało się
marygodne. Z naszych hipotez wynika, że z upływem czasu postmaterialiści powinni się
postarzeć ihardziej równomiernie rozłożyć w populacji. Z tego też powodu teza o
monolitycznym konflikcie poko-M musiała stopniowo tracić na wiarygodności. Jednak w 1970 r.
panowały idealne warunki, by pod-teymywać wiarę w wojnę pokoleń, w której wszyscy młodzi i
wszyscy starzy są po przeciwnych stro-nach barykady.
Ewidentnie pomiędzy priorytetami młodszych i starszych grup w Europie Zachodniej (a jak
wyka-pdypóźniejsze badania, w ogóle w całym uprzemysłowionym świecie) występują wielkie
różnice. Róż-jfe można jednak interpretować implikacje tego odkrycia. Choć nasze hipotezy
wskazują na między-
Zob. J. Habermas, Einleitung, [w.]Stichwortezur „GeistigenSituation derZeit", red. J. Habermas,
Frankfurt
1979.
? łta U. Jaeggi, Drinnen und drausen, ibidem, s. 443-473.

344
R. Ingleh
pokoleniową zmianę związaną z efektami kohortowymi, musimy mieć na względzie, że
jakiekolwij różnice pomiędzy grupami wiekowymi wynikać mogą teoretycznie z 1) efektów
starzenia się, 2) efektów kohortowych, 3) efektów okresowych albo pewnej kombinacji
wszystkich trzech efektów.
Efekty starzenia się a efekty k o h o r t o w e. Prawdopodobnie najoczywistszą koa kurencyjną
interpretacją jest ta odwołująca się do efektów starzenia się. Wjej myśl młodzi, z przyczj
biologicznych lub jakichś innych, są z natury mniej materialistycznie nastawieni niż starzy.
Jednahj woż w miarę jak się starzeją, ich przekonania nieuchronnie stają się tak samo
materialistyczne jakłj cechujące osoby starsze od nich, tak że za pięćdziesiąt lat materialiści
zdobędą w aktualnie najmlołj szej grupie równie wielką przewagę liczebną, jak obecnie mają w
grupie najstarszej. Wedle tej interpretacji zależność występująca w 1970 r. jest stałą cechą
ludzkiego cyklu życia i nie zmieni się z uplywei czasu. Z drugiej strony, interpretacja kohortowa
implikuje, że postmaterialiści stopniowo przenikną* starszych warstw, neutralizując w ten
sposób związek między wartościami a wiekiem.
Efekty okresowe. Zarówno omawiane wcześniej dane niemieckie, jak i dane japońskie ula żują
efekty okresowe: najwidoczniej środowisko gospodarcze okresu do r. 1973 we wszystkich
grupack; wiekowych wywołało stopniowy spadek materializmu, całkiem niezależnie od
jakichkolwiek procesółj starzenia się czy zmiany pokoleniowej. Sondaże te przeprowadzano w
okresie błyskawicznego polep-j szania się warunków życiowych, szczególnie w Niemczech i
Japonii; zresztą nawet w Stanach Zjedirt czonych (gdzie wzrost gospodarczy był znacznie
wolniejszy) realny dochód ludności w przybliżeni) podwoił się w latach 1947-1973.
Tymczasem począwszy od r. 1973 warunki gospodarcze uległy radykalnej zmianie. Ceny energi
niemal z dnia na dzień poszły w górę czterokrotnie; świat uprzemysłowiony wszedł w najpoważ
recesję od lat trzydziestych. Wzrost gospodarczy spadł do zera, a kraje zachodnie doświadczyły
zwyczaj wysokiego poziomu inflacji i bezrobocia. W r. 1980 realne dochody przeciętnej ame
rodziny były w istocie niższe niż w r. 1970.
Oczywiście społeczeństwa zachodnie zupełnie jasno zdawały sobie sprawę ze zmieniony runków
gospodarczych i odpowiednio na nie zareagowały. Najlepiej udokumentowana jest
społeczeństwa amerykańskiego, którego opinie na temat gospodarki badane są sondażowo
miesiąca. W połowie r. 1972 Indeks Nastrojów Konsumenckich, opracowany przez Centrum
Sondażowych Uniwersytetu w Michigan, wynosił 95 punktów - tylko nieznacznie poniżej a
kordowego poziomu. Na wiosnę 1975 r. Indeks spadł do 58 punktów, najniższego notowanego
mu, odkąd badania zostały zapoczątkowane w latach pięćdziesiątych. Wraz z późniejszym ożyw
niem gospodarczym odżyło także zaufanie konsumentów, aby załamać się ponownie w nas
drugiego szoku naftowego pod koniec 1979 r. W kwietniu 1980 r. zaufanie konsumenckie
najniższego w historii poziomu, przy wartości Indeksu równej 53 punkty. Jednak wraz z ożywia|
gospodarczym środkowych lat osiemdziesiątych zaufanie konsumenckie ponownie wzbiło
swojego wcześniejszego poziomu. Podobny schemat spadku wiary w pomyślność gospodarcza
którym następowało ożywienie, odnotowano także w społeczeństwach zachodnioeuropejskich,
(kif wiście (co implikuje hipoteza niedoboru), warunki panujące w połowie lat siedemdziesiątych
om we wczesnych latach osiemdziesiątych powinny negatywnie oddziaływać na rozwój
poglądów materialistycznych.
Model efektów kohortowych, okresowych i cyklu życia.Któryztych procesów - efekty okresowe,
efekty starzenia się czy wymiana pokoleniowa - miał największe zi nie? Zważywszy na
drastyczność spadku gospodarczego oraz zanik protestów studenckich i innyd radykalnych
manifestacji kontrkulturowych, można by zakładać, że postmaterializm został zupeta zmieciony
przez nowe, cięższe warunki życia. Może jednak - jak sugeruje to hipoteza socji
postmaterialistyczny porządek wartości jest wystarczająco głęboko zakorzeniony w umysłach
populacji, by oprzeć się takim wahaniom środowiska socjoekonomicznego?

drwienie si{
wartości postmaterialistycznych
345

mych Teoria nic nie wspomina o efektach starzenia się czy cyklu życia. . Wzięte razem, obie
podstawowe hipotezy implikują, że proces zmiany wartości charakteryzować Lbędzie efektami
okresowymi (odzwierciedlającymi krótkoterminowe wahania środowiska socjoeko-icznego),
nałożonymi na długoterminowe efekty kohortowe (odzwierciedlające warunki panujące
ie kształtowania się osobowości danej grupy wiekowej).
Empiryczny test tej teorii wymaga rozróżnienia pomiędzy efektami okresowymi, kohortowymi i
cy-życia. Nie jest to łatwe zadanie. Aby rozróżnić te trzy rodzaje efektów, trzeba mieć
teoretyczne
twy, by wykluczyć lub kontrolować przynajmniej jeden z nich.
Pierwotna czteropunktowa bateria pytań dotyczących materializmu/postmaterializmu została wy-
tana wiatach 19 70-1988 w powtarzalnym badaniu na reprezentatywnych próbach ludności Wiel-
Brytanii, Francji, Niemiec Zachodnich, Włoch, Belgii i Holandii, sponsorowanym przez Komisję
fepólnot Europejskich. Właśnie zbliża się chwila, kiedy ta potężna baza danych obejmować
będzie w dostatecznie wielu punktach czasowych, aby można było prześledzić pojawianie się i
zani-efektów okresowych oraz skorelować je z przyczynami leżącymi u ich podłoża. Aby
zapewnić jymalną rzetelność, analiza kohortowa opierać się będzie na połączonych próbach ze
wszystkich :iu krajów. Te połączone wyniki, dające średnio dwa tys. przypadków na kohortę
wiekową w każ-roku, umożliwiają prześledzenie porządków wartości społeczeństw
zachodnioeuropejskich w osiem-fcstoletnim okresie, który rozpoczął się bardzo dobrą
koniunkturą, później przechodził przez dwie Kcesje i galopującą inflację, zaś zakończył się
powrotem do prosperity, osłabionej nadzwyczaj wysoką łtopą bezrobocia.
I Zanim przejdziemy do analizy kohortowej, odpowiedzmy sobie na pytanie, jakiego rodzaju
wzory ?piryczne świadczyłyby o występowaniu każdego z trzech rodzajów efektów. Wykresy
2,3 i 4 obrazu-itrzy takie możliwe wzory. Wykres 2 przedstawia wzór różnic w wartościach, z
jakim mielibyśmy do mnienia, gdyby wczesna socjalizacja była jedynym czynnikiem
warunkującym wartości osób do-fos/ych, a zatem w danych obecne byłyby efekty kohortowe - i
tylko one.
Wykres 2. Wyizolowane efekty kohortowe.

1956-1965
1946-1955

1936-1945 1926-1935

1916-1925

1906-1915

1896-1905

i > i i
i i i i
i i ' i.....ii
1970
1973
1976 1978 1980 1982 1984 1986

346
R. Ingle Wykres 3. Efekty kohortowe plus efekty okresowe.

1946-1955

1956-1965 S,"itrji......................
S.

1936-1945 1926-1935
_ — -^
/
,\\'S "*HKi*łBŚtA>
v

1916-1925 1906-1915
^ ^-------------"
\
N
1896-1905
[ I I I t I I 1970

TO
i
1973 1976 1978 1980 1982 1984 1986
Wykres 4. Wyizolowane efekty cyklu życia.
1946-1955
........... 1956-1965
_ 1936=1945 ITlTTrrrrr-rrr-^
~—?-------—_____
1926-1935 ? • ? .
?—?—-_
1916-1925 ~~------__

1906-1915 """-—- — ___


?—----------------------
~ — -- _
.....1896-1905 " "---------______

i i i i i "i".*i........i i

1970 1973
1976 1978 1980 1982 1984 1986

W tym idealnie typowym modelu młodsze kohorty wiekowe są mniej materialistycznie na od


wszystkich starszych kohort we wszystkich punktach czasowych. Ponieważ nie występują i
efekty okresowe, wartości każdej z kohort utrzymują się cały czas na jednym i tym samym j
niezależnie od jakichkolwiek zmian środowiska socjoekonomicznego. Tymczasem wartości naf
mie społeczeństwa jako całości zmieniają się w czasie wskutek wymiany pokoleń. W zilustn
siedemnastoletnim okresie, większa część kohorty urodzonej w latach 1896-1905 wymarła ii
zastąpiona w dorosłej populacji przez kohortę urodzoną w latach 1956-1965, która była jesz«
TOioda by dołączyć ją do próby badawczej w r. WIO, ale która vj r. 1987 stanowią już istotny s
dorosłej populacji. Mt, że ta najmłodsza i znacznie bardziej postmaterialistyczna kohorta i
najstarszą, najbardziej materialistyczną, doprowadziłby na poziomie populacji do zwrotu i*
runku postmaterializmu. - fv • ? •-U* *iv ?'< ' ""•>
hjawienie się wartości posłmałerialistycznych
347
ft>nieważ jednak nasza teoria opiera się zarówno na hipotezie socjalizacji, jak i na hipotezie
niedoboru, obok efektów kohortowych należałoby oczekiwać także efektów okresowych.
Wykres 3 irzedstawia wzór efektów okresowych nakładających się na stabilne różnice
kohortowe. Jakkolwiek można zaobserwować znaczące wahania w odpowiedzi na oddziaływanie
czynników krótkotermino-nycii, efekty kohortowe są równie silne jak te przedstawione na
wykresie 2. W rezultacie w obydwu przypadkach proces wymiany pokoleń będzie prowadził do
stopniowego zwrotu w kierunku wartości | postmaterialistycznych.
pfykres 4 przedstawia model, w którym występują różnice pomiędzy grupami wiekowymi, lecz
wy-jikąją one całkowicie z efektów cyklu życia. W miarę jak dana kohorta wiekowa starzeje się,
upodabnia if ona do kohorty bezpośrednio starszej, tak że po upływie 10 lat wszystkie kohorty
przesuwają się na fcje obecnie zajmowane przez kohorty o 10 lat starsze. Mimo że każda kohorta
rzeczywiście i się z upływem czasu, wartości społeczeństwa jako całości trwają niezmienione,
ponieważ za-nie pokoleń w pełni skompensowane zostaje efektem cyklu życia. Empirycznie
rzecz biorąc, I cyklu życia można odróżnić od efektów kohortowych po tym, że (pomijając
krótkoterminowe nia) przy efektach cyklu życia każda kohorta cechuje się ciągłym trendem
spadkowym, podczas (Cprzy efektach kohortowych każdą kohortę reprezentuje linia pozioma.
Teoretyczny model materia-ostmaterializmu nie przewiduje, ale też nie wyklucza możliwości
pojawienia się efektów cyklu {przewiduje natomiast wystąpienie znacznych i trwałych efektów
kohortowych.
utrzymywał, że wartości muszą być albo stabilne, albo niestabilne; zatem możemy mieć
czynienia albo ze stabilnymi różnicami międzypokoleniowymi, albo z krótkookresowymi
wahaniami, ?fenie z obydwoma zjawiskami naraz. Fogt , Van Deth oraz Boeltken i Jagodzinski
przedstawili ten am argument w nieco odmiennych wersjach; a ponieważ wszyscy oni odkryli
krótkoterminowe waha-Ianomalie w wyznawanych przez dane grupy wartościach, doszli do
wniosku, że hipoteza między-iowej zmiany wartości została tym samym sfalsyfikowana.
pierwszy rzut oka stwierdzenie, że wartości muszą być albo stabilne, albo niestabilne, brzmi ie.
Kiedy jednak myśl tę wyrazi się nie ogólnikowo, lecz w terminach analizy kohortowej, ozna-
itoniemożliwość równoczesnego występowania efektów kohortowych i okresowych. Szybki rzut
oka wykres 3 przekona czytelnika, że stwierdzenie takie jest zupełnie bezzasadne. Efekty
okresowe są icie do pogodzenia ze stabilnymi różnicami między kohortami wiekowymi - w
gruncie rzeczy lizie kohortowej rzadko zdarza się trafić na różnice międzypokoleniowe bez
jakichkolwiek towa-fszących efektów okresowych. Międzypokoleniowe różnice z wykresu 3 są
dokładnie tak samo stabil-kjak te z wykresu 2, gdzie nie ma żadnych efektów okresowych. Z
obydwu modeli płyną dokładnie jttie same wnioski nt. skutków wymiany pokoleniowej. Mimo to
założenie, że krótkoterminowe efekty Kresowe są nie do pogodzenia z międzypokoleniową
zmianą wartości, leży u podstaw zarówno wyżej kowanych, jak i innych niedawnych krytyk
teorii materializmu/postmaterializmu. I Wspomniane założenie jest oczywiście nieprawdziwe.
Teoria materializmu/postmaterializmu opie-lsię na dwóch kluczowych hipotezach. Hipoteza
niedoboru implikuje pojawienie się efektów okreso-ijch. Ich występowanie nie tylko nie jest
wykluczone, ale jest wręcz prognozowane, a przy tym określa
M. E Lehner, Die 'Stille Reoolution': Zur Theorie undRealitdt des Wertwandels in hoch
industrialisierten heUschaften, [w:] H. Klages, Wertwandel undgesellschaftlicher Wandel, red.
Peter Kmieciak, Frankfurt 1979, iH7-327.
Zob. H, Fogt, Politische Generationen, Opladen 1982.
[Zob. J.W. Van Deth, The Persistence ofMaterialist andPostmaterialist Value Orientations,
„European Jour-Bpblitical Research" 1983, nr 11, s. 63-79.
Zob. E Boeltken. W. Jagodzinski, Postmaterialism in the European Community, 1970-1980:
Insecure Value mntations in an Environment oflnsecurity, „Comparative Political Studies" 1985,
nr 17, s. 453-484.
348

R. Ingleha
się ich kierunek: okresy dobrobytu prowadzić będą do nasilenia się postmaterializmu, zaś okresy
i. doboru do wzmacniania materializmu. Hipoteza socjalizacji implikuje natomiast, że wystąpią
tak długoterminowe efekty kohortowe, bowiem wartości każdego pokolenia zazwyczaj
odzwierciedlają warunki panujące w latach jego młodości.
Ktoś mógłby postulować skrajną postać hipotezy socjalizacji, w której efekty kohortowe
uznawałoby się za tak silne, że doprowadziłyby one do totalnego wyeliminowania jakichkolwiek
efektów okresowych. Taka interpretacja wymagałaby jednak od nas przyjęcia, że osiągnąwszy
dojrzałość, czlowie w swym dorosłym życiu niczego się już nie uczy i nie wykazuje absolutnie
żadnej reakcji na oddział)-1 wanie swego środowiska. Założenie takie wydaje się wysoce
nierozsądne. I z pewnością nie jest ono I częścią teorii materializmu/postmaterializmu. Wręcz
przeciwnie, implikacje hipotezy niedoboru dotp I czące efektów okresowych były rozważane
wprost, a przy tym dość obszernie .
Wzięte tedy razem, dwie hipotezy leżące u podstaw rozważań o materializmie/postmaterializmie
implikują, że proces zmiany wartości obejmuje zarówno długoterminowe efekty kohortowe
(odzwier ciedlające warunki panujące w okresie dorastania danej grupy wiekowej), jak i
nakładające się na nie efekty okresowe (odzwierciedlające krótkoterminowe wahania środowiska
socjoekonomicznego). & tem empiryczny test tej teorii wymaga rozróżnienia pomiędzy efektami
okresowymi, kohortowymi klu życia. Jest to trudne zadanie.
teim Yfnsśom mdlks ."SiijHteiewt o& ,9«T " aiftc ?'j?bai«w &i 4*w<n.
,im«iiiBrffi^ myfło&aitotyAltrd s oćls ,unwj , . :\ unminsói mv(ahćei& <j
nai iir»'/i«^asT'{ ifenisbojpl i r.grtóootf smo "fiteCi mJ,' I301 .asnm imsAg'rNn$ t
isnmi ,»nftó$3?,Bin orf{«{»9fri^J^ odU, ind csnum hzoft&H sś .ji/f ^tr-'»nfi« bAo Su~ •hmo
,(,9wf>rto;in>! ;\iihitb ihuaini ia) w srtoi ,owo5łimo$o 'Aa ^i? łSłiTt" sJ !fvm innh sAo Hsm
błdisc .rf;>^8t*r^Fri3^/txhort"orf"#tt^9tł)jein«woqw«'f^ <>p^iig^siiłiiwut 5<-ę.z
9W.<syiioN:«l9ł3 oabjs^sydwii^ius J«9tobł«-1 wrssfM-łiwJ«; ^ MAwLtth^ bm, p39Si 9io|Wi^
w.- iirf,vó&trw Un&hoilai ^sfi§!m-tfaą«iaśot i;.i{n;idcjg m fiłf
•Jid&j?, oflii^ ,,'ii.ł sintimoó^iB ok^jt^/w i ^.oiniói ^<ro!nH«;fc)rKSił?iM du/woa^i^o a
MnJ)«f^ot> isfprfą ifofeots iwfewd» S ,do'ifWcM«f*<o *óJ)Jslb ń'ąubtzk UiP~)ia ^'' -#>!#>
'łwunłm^MAouJ ^i5&J9śofR.\"0?ftmiM .^»wofewto>toq W?tm/wwóy' j,9Śvw wi wusi
wi;Tfboc| i' /ś^i .UdifJyijsrfinaifns ^woifinloKKfłsbcffn ' fiiu-^iiiOj|OQ o
-9/qo ymsitełfoj^ijuioą^msitehyJfiffl s^upT ,wiiiwł.iq?>ifl as^wijs >o ^-łtaint-

_________
R. Inglehart, The Silent Revolution..., op. cit, s. 102-106; idem, Post-Materialism in an
Environmat{ Insecurity, „American Political Science Review" 1981, nr 5, s. 887-890.
zw
kt b)
ko
przi
SZCi
nycl renc liter; dów, rzyć
•Tyti kladf
' Prac; Reseai sje i kr
Hillsda
Zdani
Jaguar
IDEE I PRZEKONANIA

leun A. van
PRZEKONANIA SPOŁECZNE*
?.
teekonania osobiste a przekonania społeczne
ftzekonaiiśmy się, że ideologie to przede wszystkim przekonania, które mogą być w różny
sposób lorganizowane. Określanie ideologii jako „systemówprzekonari"jest standardem wkilku
dyscyplinach, f tym zwłaszcza w badaniu poznania politycznego .
1 Ogólny termin „system przekonań" jest zbyt obszerny do opisu określonego zbioru przekonań,
które chciałbym określić jako ideologiczne. Widzieliśmy bowiem, że wszystko, co ludzie myślą,
może zaliczone do przekonań. Konieczne jest więc wprowadzenie dalszego rozróżnienia. A
zatem, prze-ujęte w następujące zdania nie są typowymi przekonaniami ideologicznymi:
Woda zamarza w temperaturze 0 stopni Celsjusza.
Amsterdam jest stolicą Holandii.
W ostatnim miesiącu wykładałem w Valparaiso.
Lubię lody.
Krzysztof jest moim sąsiadem.
Była sobie młoda dziewczyna z Nikaragui / Która uśmiechała się, jadąc na jaguarze. Wżyciu
codziennym znamy lub wierzymy w wiele rzeczy, które nie należą do szerokiej kategorii
jftekonań ideologicznych, gdyż te ostatnie zawierają takie przekonania, które mają pewien
związek ze pzególnymi „pozycjami" ideologicznymi lub z interesem grupy. Wśród tych
przekonań nie-ideologicz-§ch znajduje się wiedza o bezsprzecznych faktach (zdania 1 i 2),
minione doświadczenia (3), prefe-Bcje osobiste (4), przyziemne fakty związane z życiem
codziennym (5) oraz „fakty" fikcyjne czy Irackie (6). Powinniśmy jednak dodać, jak zazwyczaj
w przypadku takich wyizolowanych przykla-m, zastrzeżenie typu „przy normalnej/standardowej
interpretacji". Nie byłoby bowiem trudno stwo-tyć kontekst lub tekst, w których nawet takie
przekonania okazałyby się ideologiczne. Tak jest zwłasz-
_____
•lytuf oryg. SocialBeliefs, fragm. TA van Dijk, Ideology: A Multidisciplinary Approach, London
1998, prze-
WP.Sekuia.
Praca P.E. Coversa The Naturę of Belief Systems in Mass Publics („International Yearbook of
Political Behavior
teearch" 1964, nr 5, s. 206-262) jest klasycznym studium systemów przekonań politycznych.
Aktualne dysku-
(likrytyka zostały przedstawione m.in. przez S. Iyengara i W. J. McGuira {Explorations in
Political Psycholo-
|„Duke Studies in Political Psychology", Durham, NC 1993) oraz R.R Laua i D.O. Searsa
{Political Cognition,
isdale,NJ1986).
Hanie 6 zawiera dwie pierwsze linyki limeryku, który otwiera książkę Salmana Rushdiego
zatytułowaną The
tftar Smile: A Nicaraguan Journey, London 1987.

350
T.A. vanl
cza w przypadku zdroworozsądkowej kategorii „bezsprzecznych faktów", która opiera się na
okrejj nej dziedzinie wiedzy oraz kryteriach prawdy. Takie przekonania mogą być przez innych
kwestionol ne (i usankcjonowane jako „ideologiczne"), co odkrył Galileusz w sporze z
Kościołem katolickim kJ wieków temu.
Pamięć epizodyczna i pamięć społeczna
Kolejnym krokiem naszej analizy poświęconej ideologii będzie rozróżnienie typów przekonań.
Ich istnienie może być na gruncie psychologii kojarzone z różnymi rejonami, częściami czy
funkcjami pani ci, takimi jak pamięć epizodyczna i pamięć semantyczna. Pamięć epizodyczna
jest tą częścią pami« w której przechowywane są przekonania dotyczące konkretnych epizodów
(faktów, wydarzeń, sytuaj itd.), których byliśmy świadkami, w których uczestniczyliśmy lub o
których mamy informację przeJ zaną nam przez innych w drodze dyskursu. A zatem pamięć
epizodyczna przechowuje nasze osobiste, doświadczenia i, z tego powodu, może być określana
jako „pamięć osobista". Zdania 3, 4 i 5 są przyi(j darni osobistych przekonań przechowywanych
w pamięci epizodycznej.
Zauważmy, że takie pojęcia jak pamięć „epizodyczna" czy „osobista" są po prostu konstn
teoretycznymi służącymi do wyjaśnienia różnych rodzajów procesów i reprezentacji umyslo1 ich
funkcji. [...] owe obszary pamięci nie muszą odpowiadać różnym rejonom mózgu (chociaż jak w
przypadku utraty doświadczeń osobistych przechowywanych w pamięci selektywnej w
uszkodzenia mózgu). Dzieje się tak w przypadku stosowanych w tym rozdziale i w tej książce
poznawczych: nie próbują odzwierciedlać neurologicznych czy biologicznych właściwości
mózgu, tak było, musielibyśmy zastosować zupełnie inny poziom i typ teoretyzowania [...].
Istnieją także przekonania, które podzielamy z innymi, np. z członkami grupy, organizacji czy
kultury. Mogą być one określone jako przekonania społeczne (lub s p o ł e c z n o-kufl rowe).
Takie społecznie i kulturowo podzielane przekonania tworzą naszą rozległą „wiedzę ośi de".
Przechowywane są one zazwyczaj w tym, co psychologia poznawcza określa jako „pamięć sema
tyczna". Będziemy jednak mówić o pamięci społecznej, gdyż nie cała ta wiedza związana jest z
nym znaczeniem słów i dlatego nie musi być określana jako „semantyczna" w jakimkol
standardowych znaczeń tego pojęcia. Zdania 1 i 2 są typowymi przykładami takich przekonań {
lanych społecznie.

Klasyczną teorię pamięci epizodycznej i rozróżnienie pomiędzy nią a pamięcią semantyczną


prze E. TuMng w.Elements of Episodic Memory, Oxford 1983.
Przekonamy się później, iż podczas gdy część pamięci społecznej, a mianowicie wiedza, jest
studiowanaj psychologów poznawczych, inne społecznie podzielane przekonania (np. postawy)
pozostają domeną p gii społecznej. Pamięć społeczna jest obecnie badana głównie na gruncie
poznawczej psychologii sj> (por. P.G. Devine et al., Social Cognition: Impact on Social
Psychology, London 1994; S.T. Fiske, S.E.I Social Cognition, New York 1991; J.P. Forgas,
Social Cognition: Perspectwes on Everyday Undei London 1981; L.B. Resnick et al.,
Perspectwes on Socially Shared Cognition, American Psychologicalj) tion, 1991). Mimo że
większość badań nad poznaniem społecznym prowadzonych w USA zorientowanaj| psychologię
poznawczą (nastawienie indywidualistyczne krytykowane przez większość psychologów s nych
zorientowanych społecznie), miłość ta nie jest odwzajemniona przez psychologów
poznawczych,! ignorują wielość form „gorącego (społecznego) poznania". Sytuacja ta według
wielu wyjaśnia, dlaczego* czesna psychologia (i nauki poznawcze) jest w znacznym stopniu
niedorozwinięta społecznie i kulturowij Y\ \nsCttWĄ\ CTW&MYĄ 1 wWs# somecYiej
s^otecmo-MtoWNe \>adame poznania tyV> w stanie«
FuttionalApproackes to Language and Thought, London 1987; IV. Wertsch^o^ fe ftrt
* Cambridge, MA 1985;J.V Westsch*/*J., Jfarf«**«rfS**e-*<H0«*M»rX»*m
Ci
ic
sc\ log] prz cza. wer
Ju/
logu '
nań r
nostk
nych i
jakgd
I (człon
wpływ t czy gn mienm
"ESc< w/
Mmania społeczne
351

Mo że ideologie należą do sfery przekonań społecznych, umiejscowione są w pamięci


społecznej. iślej mówiąc, ideologie stanowią systemy przekonań społecznych. Będzie o tym
mowa poniżej. godnie z rozwijaną tutaj teorią, nie istnieje coś takiego jak całkowicie
jednostkowa czy osobista ftogia'. W gruncie rzeczy ideologie mają charakter społeczny, to
znaczy, że są podzielane przez rionJców g r u p i zbiorowości ludzi.[...] Intuicja podpowiada, że
nie należą do nich ludzie czekający Ijutobus. Oczywiście może się przypadkowo zdarzyć, że
będą oni podzielać jedną ideologię, ale nie się tak dlatego, że są pasażerami autobusu. Z drugiej
strony, jest bardziej prawdopodobne, że uczestniczący w demonstracji stanowią zbiorowość
podzielającą ideologię, a mianowicie tę ideo-#, która skłoniła ich do uczestnictwa w
demonstracji. Do ludzi, po których zazwyczaj spodziewamy >k podzielają ideologię, należą
ponadto członkowie grup działania, partii politycznych czy klas ;no-ekonomicznych. Z punktu
widzenia naszej analizy poznawczej warto zatem pamiętać, że Błogie są podzielane (a także
nabywane i wykorzystywane) przez grupy i zbiorowości społeczne. Mimo że ideologie są
własnością grup społecznych, poszczególni członkowie mogą oczywiście „po-iM" czy
„uczestniczyć" w ideologii, ale właśnie jako członkowie grupy. Mogą zatem w swych dziennych
praktykach popierać, akceptować i stosować osobiście ideologie grupy. Z tego względu wlogie
są jak języki naturalne. Takie języki jak angielski, chiński czy swahili także stanowią systemy
|Wzy), które zasadniczo mają charakter społeczny i są podzielane przez członków grupy - ludzi
Bjwjąeych dany język. Nie oznacza to jednak, że członkowie takiej wspólnoty językowej nie
znają BŻywają języka osobiście. Uważam, że podobnie ideologie powinny być zdefiniowane
jako ideolo-które mogą być jednostkowo (i, jak wkrótce się przekonamy, odmiennie) stosowane
przez grupy. Takie rozumienie faktu, iż ideologie są podzielane podkreśla grupowy, społeczny ir,
ale jednocześnie wyjaśnia rolę ideologii w (zmiennych) praktykach życia codziennego mych
przez członków grupy. Związek ten jest istotny zarówno pod względem teoretycznym,
łanpirycznym, gdyż tylko w tych praktykach społecznych możemy obserwować ideologie „w
dziali" podobnie jak w przypadku przejawów systemów języka i gramatyk.
prinno zostać także podkreślone, że mówienie o ideologiach i innych przekonaniach, które są
śmie podzielane, pociąga za sobą pewną formę uogólnienia i abstrakcji. Nie oznacza to, że wszy-
czlonkowie grup społecznych, jako jednostki, posiadają identyczne kopie takich przekonań i
ideo-Bardziej zasadne jest uznanie, że każdy członek może mieć swoją własną wersję
podzielanego lia czy ideologii, która jest funkcją socjalizacji lub osobistego rozwoju
ideologicznego. Pod-jjdyjedni ludzie mogą posiadać jedynie podstawową/elementarną (i być
może niespójną) osobistą ideologii, ideologie innych („ideologów") są znacznie bardziej
szczegółowe i spójne. To pojęcie
Ali K. Mannheim (Ideologia i utopia, tłum J. Miziński, Lublin 1992) - w ramach rozwijanej
przez siebie socjolodzy - podkreślał, że ideologie mają charakter społeczny i nie mogą być
wyjaśnione w kategoriach przeko-bistych. Porównuje on ideologie do języka i przekonuje, iż
chociaż język może być używany przez jed-„mowa", to ludzie używają go jako systemu, który
jest kształtowany pod wpływem procesów społecz-orycznych. Jednocześnie Mannheim
przestrzega przed używaniem pojęcia myśl społeczna w ten sposób, pistniało coś takiego jak
„umysł grupowy" (group mind). Ideologia, według niego, jest „stylem myślenia" w) grupy
{ibidem, s. 2). Mannheim wprowadza także rozróżnienie pomiędzy partykularnym (osobistym) i
ideologii, którego przykładem są zniekształcone poglądy na temat rzeczywistości kształtowane
pod i sytuacji życiowej ludzi, a radykalnym, totalnym pojęciem ideologii, do którego należą
ideologie epoki ty. Te ostatnie stanowią różnicujące się systemy myśli, które wpływają na
powstawanie całkowicie od-di form doświadczeń i interpretacji (ibidem, s. 49-50).
brough (Attitudes, Social Representations andldeology, [w:] The Social Psychological Study
ofWide-)lBeliefs, red. C. Fraser, G. Gaskell, New York 1990, s. 99-117) jest jednym z autorów,
którzy pisząc o ideolo-eślają, że stanowi ona charakterystykę grupy.
352
T.A. van|
osobistych wersji ideologii wyjaśnia także często obserwowane w badaniach empirycznych
zjawiał jednostkowych różnic (a nawet przeciwieństw) w wyrażaniu ideologii. Nie sugeruje ono
oczywiście,! przekonania społeczne i ideologie nie są podzielane, tak samo jak jednostkowo
zróżnicowana znaj mość i użycie języka nie znaczy, że nie istnieje gramatyka. Chodzi jedynie o
to, że gdy mówimy o g] pach i ich wiedzy czy ideologiach, abstrahujemy od takich
jednostkowych zróżnicowań.
Rozróżnienie pomiędzy przekonaniami osobistymi i społecznymi jest poręczne z wielu powód*
poznawczych i społecznych. Chyba najbardziej przekonujący jest fakt, że członkowie grupy ma
przyjąć założenie, że przekonania społeczne są znane pozostałym członkom grupy. W dyskuia
oznacza to, że przekonania społeczne mogą być przez mówiącego założone i nie muszą być jaa
wyrażane jako nowa informacja. Z tego względu dyskurs jest jak przysłowiowy czubek góry
lodowd większość założonych w nim znaczeń pozostaje „ukryta". Wiele faktów z życia
codziennego w zatem zwykle założonych w mowie i tekście, jak np., że Bośnia jest krajem byłej
Jugosławii, to, czyn jest ludobójstwo czy wojna domowa itp. Kultury są zazwyczaj (także)
określane właśnie przez tal treści podzielanych przekonań. W dalszej części zobaczymy, że
podobnie jest w przypadku podziel nych i zrozumiałych same przez się przekonań (często
zdroworozsądkowych), które określająidi logię grupy.
Podzielane spolecznie-kulturowo przekonania posiadają jeszcze kolejne cechy. 1 tak np., jaksn>
rowaliśmy powyżej, większość tych przekonań ma ogólny lub abstrakcyjny charakter. 0a» cza
to, że dotyczą nie konkretnych faktów, ale ich ogólnych właściwości. Jeśli wiemy, czym jest wp
domowa, mamy ogólną wiedzę na temat wojen domowych i ich właściwości i możemy ją
zastosowa^ czas obserwacji lub mówienia o wszystkich możliwych wojnach domowych.
Abstrahujemy zatem nic pomiędzy konkretnymi przypadkami wojen domowych. Ujmując rzecz
logicznie, można że podczas gdy wiedza epizodyczna składa się z przekonań, które mogą być
określone przez zawierające stałe, które odnoszą się do szczegółów, wiedza społeczna składa się
z przekonań, być przedstawione za pomocą twierdzeń zawierających zmienne. Nie jest to
zaskakujące, gdyż że przekonania są podzielane społecznie, zakłada, że są stosowane w różnych
sytuacjach.
Przekonania szczegółowe a przekonania ogólne

W tym miejscu powszechne rozróżnienie pomiędzy przekonaniami osobistymi/epizodycznymi &


konaniami społecznymi/ogólnymi napotyka pierwszą przeszkodę. Na przykład wojna domowa w
Boi (the dvii war in Bośnia) jest konkretnym wydarzeniem (lub zbiorem wydarzeń), o którym
wiedzai jest jedynie osobista, ale szeroko podzielana, a zatem ma charakter społeczny. Wiedza ta
niejesłjł nak abstrakcyjna czy ogólna. Określona jest przez konkretne położenie, czas,
uczestników i dzialai Użycie angielskiego przedimka określonego „the" przed wyrażeniem
„wojna domowa w Bośni", uczyniłem to powyżej, oznacza przyjęcie założenia, że taka wojna
rzeczywiście ma lub miała oraz że wiemy, iż nasz odbiorca o tym wie. Pozostaje pytanie, czy ten
typ wiedzy ma charakter dyczny (osobisty, konkretny), czy raczej społeczny, a może taki i taki.
Czy potrzebne jest nam rozróżnienie w ramach „systemu przekonań" w pamięci?
Takie dalsze rozróżnienie może być rzeczywiście użyteczne. Zarówno w przypadku osobistych,
jak i społecznych możemy rozróżnić bowiem przekonania szczegółowe (epi ne, kontekstowe) i
ogólne (abstrakcyjne, pozbawione kontekstu).
Zgodnie z tym podziałem, przekonania dotyczące wojny domowej w Bośni będą przykładem
gólowych przekonań społecznych, które mogą być podzielane i zakładane tak, jak każda
' Wkiad do dyskusji nad istnieniem ideologii jako „systemów przekonań" wnoszą m.in. Lau i
Sears ( Cognition,op.cit.).
hekonania społeczne
353
leczna o bardziej ogólnym czy abstrakcyjnym charakterze, jak np. wiedza o wojnach domowych
w ogó-tliupi terminem, który może zostać użyty na określenie takiej podzielanej wiedzy
społecznej o kon-betnych ludziach lub wydarzeniach, jest „wiedza historyczna". Ważne jest, aby
pamiętać, iż nie wszyst-ie przekonania społeczne mają charakter ogólny, abstrakcyjny czy
pozbawiony kontekstu. Można po-iedzieć, że tak jak wiedza osobista w pamięci epizodycznej
odnosi się do osobistych doświadczeń wiedza historyczna dotyczy określonych doświadczeń
„zbiorowych" grupy, społeczeństwa czy iry, Prototypem takiego zbiorowego doświadczenia
grupy jest Holocaust i jego reprezentacja po-
ia w pamięci społecznej.
Z drugiej strony, w ramach moich systemów wiedzy osobistej mogę posiadać wiedzę o
konkretnych leżenia osobistych, takich jak to, że moja przyjaciółka Ruth wyjechała wczoraj za
granicę. Mogę mieć bardziej ogólną czy abstrakcyjną wiedzę o charakterze osobistym, taką jak
ta, iż Ruth jest przyjaciółką, że mój sąsiad jest także profesorem, że zawsze robię zakupy w
sobotę rano itp. ;za to, że posiadam osobistą wiedzę, która nie odnosi się do konkretnych,
poszczególnych wyda-ale przedstawia bardziej ogólny stan rzeczy (np. przyjaźń), zwykłe
wydarzenia lub cechy osobi-fojęcie Jaźni" (self) może zostać zdefiniowane w kategoriach tej
abstrakcyjnej, osobistej wiedzy. wszystkich tych przypadkach wiedza ta nie odnosi się do
wyjątkowych wydarzeń, działań czy sytu-lecz do takich, które zachodzą w moim życiu
osobistym wielokrotnie. Mie ogólne przekonania osobiste, podobnie jak bardziej ogólne
społecznie podzielane przekona-mogą kontrolować moje konkretne praktyki społeczne. Nadal
pozostają jednak wiedzą osobistą, flpme mogę zakładać, że większość osób w mojej grupie czy
kulturze podziela je ze mną. W ścisłym Bisie, nawet gdy członkowie rodziny, przyjaciele czy
znajomi (a gdy jestem znany, również wiele in-feh osób) mogą znać niektóre z moich przekonań,
moje własne osobiste przekonania pozostają jed-fctkowe: określają mnie jako osobę wyjątkową i
stanowią elementy autobiografii.

logie jako ogólne przekonania społeczne

maniu powyższych rozróżnień można przyjąć, że ideologie są tworzone przez społecznie


Izielane przekonania ogólne. Nie prezentują zatem przekonań dotyczących konkretnych, histo-:h
wydarzeń. Nasza konkretna, historyczna wiedza oraz opinie na temat wojny domowej w Bo-tgą
być kształtowane pod wpływem ideologii (np. nacjonalizmu, pacyfizmu itp.), ale same nie części
bardziej ogólnej i abstrakcyjnej ideologii. Podobnie, choć moje przekonania osobiste pozostawać
pod wpływem ideologii, nie są społecznie podzielane przez grupę i dlatego nie są ideologii.
Inicję tę możemy porównać do definicji języka: to, jak używam swego osobistego języka, jest ;ie
kontrolowane przez społecznie podzielaną gramatykę oraz zasady dyskursu, ale nie jest ńwą
częścią tej abstrakcyjnej wiedzy językowej. Możemy zapewne zdefiniować empirycznie tyk jako
zbiór faktycznych manifestacji użycia języka, ale nie można tego uczynić w przypadku
pzielanych społecznie abstrakcyjnych systemów zasad gramatycznych. Pod tym względem
poliniujemy ideologie nie do języka rozumianego jako nieskończony zbiór jego „zastosowań",
lecz do Łnatyk.
?ekceważymy na chwilę istnienie owych przekonań osobistych oraz jednostkowych
„zastosowań" Iwlogii, później jednak będziemy musieli zaprezentować, wjaM sposób mogą
wywierać na nie wpływ fcekonania społeczne. Ów związek pomiędzy aspektem społecznym i
osobistym jest istotny, gdyż więk-9ść praktyk społecznych - a zatem większość dyskursu -jest z
definicji realizowanych w określo-?kontekście przez jedną bądź kilka pojedynczych osób.
Oznacza to, iż zawsze, gdy pragniemy wy-tfnić, iż praktyki czy dyskursy społeczne mają
charakter ideologiczny lub że pełnią funkcję reproduk-lideologii, powinniśmy określić związek
teoretyczny pomiędzy tym, co społeczne, a tym, co osobiste,
354
T.A. van I
pomiędzy tym, co ogólne, a tym, co szczegółowe, pomiędzy grupą i jej członkami oraz
pomiędzy syn mem abstrakcyjnym i konkretnymi przykładami jego wykorzystania.

Wiedza i opinie
Dokonanie rozróżnienia pomiędzy przekonaniami osobistymi i społecznymi oraz
odpowiadającymi ? obszarami i funkcjami pamięci pozwala na rozpatrzenie kolejnej kwestii,
jaką są rodzaje przekonaj które określają społeczny umysł (social mini).
Przekonaliśmy się, że często zakłada się, iż ideologie służą grupom i ich członkom do określani
tego, co jest dobre, a co złe, co jest błędne, a co właściwe. Oznacza to, że ideologie prezentują
przJ konania i opinie oceniające. Mówiąc dokładniej, skoro ideologie są z definicji społeczd i
podzielane, to prezentują społeczne opinie grupy. Ponadto, ponieważ przekonania spoleaj ne są
zazwyczaj ogólne i abstrakcyjne, takie są też opinie społeczne. Przykładem są ogólne opinii
feministek i feministów na temat nierówności pici. W rzeczywistości opinie społeczne, które
składaj się na ideologie, są - o czym przekonamy się za chwilę - tak ogólne i abstrakcyjne, że
tworzą skupisM określonych obszarowo opinii społecznych grupy. Innymi słowy, tworzą
postawy. Tak więc moiid zakładać, że ogólne opinie o nierówności płci zawarte w ideologii
feministycznej stanowią fundamed dla dużej liczby bardziej określonych postaw wobec, dajmy
na to, dyskryminacji i napastowania seksw alnego w pracy, nierównej władzy politycznej itp.
Wziąwszy pod uwagę dokonane powyżej rozróżnienie pomiędzy przekonaniami społecznymi i
stymi, możemy następnie założyć, że odnosi się ono także do opinii: obok opinii społecznych,
dzielamy z innymi członkami grupy, posiadamy także osobiste opinie, które przechowywane są
w epizodycznej. Przekonamy się później, iż te opinie osobiste mogą być kształtowane pod
wypływem opin społecznych tych grup, z którymi identyfikują się jednostki. Opinie osobiste
mogą oczywiście być z; no ogólne („Uwielbiam lody", „Lubię mojego sąsiada"), jak i określone,
czyli stanowić oceny określ doświadczeń osobistych („Byłem zadowolony, ucząc w zeszłym
miesiącu w Valparaiso").
Istnieją inne poznawcze i dyskursywne sposoby określania opinii. Charakterystyczną (choć ni
jedyną) własnością opinii jest to, że zmieniają się kontekstowo lub w ramach grupy czy
wspólno^ Mówienie o opiniach oznacza zatem przyjęcie założenia, że istnieją możliwe opinie
alteij tywne. Bezzasadne jest stosowanie kryterium prawdy do opinii społecznych: „nie chcemy
imigrantów" jest opinią ksenofobiczną, która nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, jest natomiast
pra konaniem, z którym możemy się zgodzić lub nie i na podstawie którego możemy oceniać
jego pfc siadacza. Opinie są zazwyczaj przyjmowane i wyrażane przez osoby i grupy z
określonej pozycji cĄ perspektywy oraz w określonej sytuacji. Z tego względu mogą być
nazwane punktami wi n i a. Opinie są przekonaniami, które mówią nam coś nie o świecie, ale o
ludziach, którzy je maM o stosunku, jaki do tego świata mają.
Próba zdefiniowana pojęcia opinii wymaga wprowadzenia kolejnego istotnego rodzaju przeto
społecznie podzielanego, a mianowicie wiedzy. Podczas gdy opinie określają to, co lubimy lutj
lubimy, to, co jest dla nas dobre lub złe, lub to, co powinno lub nie może zostać zrobione, wiedza
odn« się do tego, jak (sądzimy, że) jest naprawdę, co jest prawdą, a co fałszem. Podczas gdy
opinie, przekonaniami oceniającymi, zakładają istnienie poglądu opartego na społecznie
podzielanych ściach i normach, nasza wiedza społeczno-kulturowa składa się ze społecznie
podzielanych pn konań opartych na faktach (factual beliefs), opartych na społecznie
uznanychk^fc riach prawdy. Kryteria prawdy lub reguły zbierania dowodów mogą być oparte na
zdroworozsądkoij (niezawodne postrzeganie, rzetelna komunikacja czy uzasadnione
wnioskowanie), naukowej, relijjf nej lub innej podstawie oceniania, w zależności od tego, w
jakim obszarze społecznym, grupie ą kulturze ma zostać społecznie ustalona prawda czy fakty.
TA van Umowia społeczne
355
i Przekonania oparte na faktach mogą być prawdziwe lub fałszywe. Twierdzenie^ „Haga jest
stolicą mdii" jest przekonaniem opartym na faktach, ale tak się składa, że fałszywym . Nie
sugeruje ono ^ajego prawdziwość może zostać ustalona na podstawie „obiektywnych",
powszechnie akcepto-
, stosujemy zazwyczaj czasownikowe- „wierzyć", „sądzić", „ważać"'. „Larcy
.ża/sądzi, że Haga jest stolicą Holandii". Z drugiej strony, wiedza jest przekonaniem opar-im
faktach, które jest prawdziwe. Wiedza społeczno-kulturowa, którą się tutaj zajmujemy, składa
katem z podzielanych społecznie lub kulturowo przekonań opartych na faktach, które są
prawdzi-Kgodnie z (społecznie i kulturowo podzielanymi) kryteriami prawdy. Wpodobny
sposób powiemy, że f coś „wie", jeśli sądzimy, że to, w co wierzy (opierając się na faktach) jest
prawdą. Innymi słowy, równo na interpersonalnym, jak i społecznym poziomie analizy wiedza
pozostaje silnie związana podzielaniem przekonań opartych na faktach i kryteriów ustalania
prawdziwości tych przeko-bd. Jest to dopiero pierwsze przybliżenie problemu, musimy bowiem
powrócić do definicji wiedzy ,jej związków z innymi przekonaniami (w tym z ideologiami).
Rozróżnienie pomiędzy wiedzą a opinią jest bardzo dawne i pochodzi od opozycji pomiędzy,
odpo-io, episteme i doxa, ustanowionej w klasycznej Grecji. Uznajemy użyteczność teoretyczną
roz-fenia pomiędzy, z jednej strony, podzielanymi społecznie przekonaniami oceniającymi i
opiniami wami) oraz, z drugiej strony, społecznie podzielanymi przekonaniami opartymi na
faktach i wie-Podczas gdy opinie społeczne oparte są na wartościach, a zatem na porządku
moralnym społe-Wistwa, przekonania oparte na faktach czerpią z tego, co moglibyśmy określić
„porządkiem episte-czyli z leżącego u podstaw układu prezentującego podstawowe kryteria
prawdy dla przeko-świecie.
iżnienie to jest głęboko osadzone w naszym zdroworozsądkowym myśleniu i opiniach o świe-
mkowie grup zwykle odróżniają przekonania lub wypowiedzi dotyczące przedmiotów lub wyda-
iodtych, które zawierają ich osobiste lub społeczne relacje czy stanowiska („postawy")
odnoszące własności tych przedmiotów czy wydarzeń, jak np. przekonanie, że coś jest pożądane
lub nie. dokonują np. rozróżnienia pomiędzy tym, co wiedzą o aborcji, a tym, co o niej sądzą,
imi są tego, że wiedza może być podzielana kulturowo („wszyscy" wiemy, czym jest aborcja),
koć przekonanie to różni się zazwyczaj między osobami czy grupami (w debacie na temat
aborcji to członkowie ruchu Pro-Choice, a „oni" to członkowie ruchu Pro-Life). Wiedzą, że w
dyskursie jest często przyjęta z góry, a opinie zazwyczaj muszą być bronione. 10 tych (i innych
bardziej formalnych i filozoficznych) kryteriów, trudno wyraźnie przeprowa-rozróżnienie
pomiędzy wiedzą i opiniami. To, co dla jednych ludzi czy w danym kontekście jest pędzą", może
stanowić dla innych lub w innym kontekście „opinię". Możemy uznać, że opinie są
prezentowane przez twierdzenia, które opisują predykaty oceniające, to znaczy orzeczenia, które
igóry przyjmują wartości. Nie jest tak w przypadku przekonań opartych na faktach. W
przypadku lielu przykładów owo kryterium mogłoby zostać zastosowane, dla innych
rozróżnienie pomiędzy orze-fcniami oceniającymi i nieoceniającymi nie byłoby takie wyraźne.
mk zatem twierdzenie „Amsterdam jest stolicą Holandii" jest oczywiście oparte na faktach, nato-
niast zdanie „Amsterdam jest pięknym miastem" jest wyraźnie opinią. Nie oznacza to, że
sformulowa-fc.bycie stolicą" nie może być użyte jako ocena, jak w przypadku zarzutu, iż
„Amsterdam jest stolicą ?kotyków". Podobnie możemy zastosować oparte na faktach orzeczenie
„jest wsią" jako część twier-B
?fecie „przekonania oparte na faktach" ma oczywiście charakter teoretyczny, a nie
zdroworozsądkowy. Wjęzy-łpotocznym stówo „przekonania" jest bowiem związane z wiedzą
niepewną i (zaledwie) opiniami. Pojęcie „prze-Inania oparte na faktach" byłoby zatem
sprzecznością. Stosujemy go, by podkreślić ogólne pojęcie „przekona-?"oraz by dokonać
rozróżnienia pomiędzy odmiennymi typami przekonań. (...)

Dijk Monania społeczne


355
fcekonania oparte na faktach mogą być prawdziwe lub fałszywe. Twierdzenie „Haga jest stolicą
idii" jest przekonaniem opartym na faktach, ale tak się składa, że fałszywym . Nie sugeruje ono
teny, a jego prawdziwość może zostać ustalona na podstawie „obiektywnych", powszechnie
akcepto-:h kryteriów prawdy. Opisując ludzi, którzy przejmują przekonania oparte na faktach, o
których (że są błędne, stosujemy zazwyczaj czasownik believe - „wierzyć", „sądzić", „uważać":
„Larry y/uważa/sądzi, że Haga jest stolicą Holandii". Z drugiej strony, wiedza jest przekonaniem
opar-na faktach, które jest prawdziwe. Wiedza społeczno-kulturowa, którą się tutaj zajmujemy,
składa (Kitem z podzielanych społecznie lub kulturowo przekonań opartych na faktach, które są
prawdzi-igodnie z (społecznie i kulturowo podzielanymi) kryteriami prawdy. W podobny sposób
powiemy, że coś „wie", jeśli sądzimy, że to, w co wierzy (opierając się na faktach) jest prawdą.
Innymi słowy, arówno na interpersonalnym, jak i społecznym poziomie analizy wiedza pozostaje
silnie związana fdzielaniem przekonań opartych na faktach i kryteriów ustalania prawdziwości
tych przeko-Jest to dopiero pierwsze przybliżenie problemu, musimy bowiem powrócić do
definicji wiedzy ^zjęj związków z innymi przekonaniami (w tym z ideologiami).
Rozróżnienie pomiędzy wiedzą a opinią jest bardzo dawne i pochodzi od opozycji pomiędzy,
odpo-Kdnio, episteme i doxa, ustanowionej w klasycznej Grecji. Uznajemy użyteczność
teoretyczną roz-tóiienia pomiędzy, z jednej strony, podzielanymi społecznie przekonaniami
oceniającymi i opiniami wami) oraz, z drugiej strony, społecznie podzielanymi przekonaniami
opartymi na faktach i wie-iPodczas gdy opinie społeczne oparte są na wartościach, a zatem na
porządku moralnym społe-Bństwa, przekonania oparte na faktach czerpią z tego, co moglibyśmy
określić „porządkiem episte-wznym", czyli z leżącego u podstaw układu prezentującego
podstawowe kryteria prawdy dla przeko-p o świecie.
różnienie to jest głęboko osadzone w naszym zdroworozsądkowym myśleniu i opiniach o świe-
rnkowie grup zwykle odróżniają przekonania lub wypowiedzi dotyczące przedmiotów lub wyda-
bdtych, które zawierają ich osobiste lub społeczne relacje czy stanowiska („postawy") odnoszące
% do własności tych przedmiotów czy wydarzeń, jak np. przekonanie, że coś jest pożądane lub
nie. Mzie dokonują np. rozróżnienia pomiędzy tym, co wiedzą o aborcji, a tym, co o niej sądzą.
faadomi są tego, że wiedza może być podzielana kulturowo („wszyscy" wiemy, czym jest
aborcja), koć przekonanie to różni się zazwyczaj między osobami czy grupami (w debacie na
temat aborcji tf to członkowie ruchu Pro-Choice, a „oni" to członkowie ruchu Pro-Life). Wiedzą,
że w dyskursie Sdzajest często przyjęta z góry, a opinie zazwyczaj muszą być bronione.
Mimo tych (i innych bardziej formalnych i filozoficznych) kryteriów, trudno wyraźnie
przeprowa-tóć rozróżnienie pomiędzy wiedzą i opiniami. To, co dla jednych ludzi czy w danym
kontekście jest jriedzą", może stanowić dla innych lub w innym kontekście „opinię". Możemy
uznać, że opinie są (prezentowane przez twierdzenia, które opisują predykaty oceniające, to
znaczy orzeczenia, które ijóry przyjmują wartości. Nie jest tak w przypadku przekonań opartych
na faktach. W przypadku fielu przykładów owo kryterium mogłoby zostać zastosowane, dla
innych rozróżnienie pomiędzy orze-iHiiami oceniającymi i nieoceniającymi nie byłoby takie
wyraźne.
H zatem twierdzenie „Amsterdam jest stolicą Holandii" jest oczywiście oparte na faktach, nato-
Kst zdanie „Amsterdam jest pięknym miastem" jest wyraźnie opinią. Nie oznacza to, że
sformulowa-? „tycie stolicą" nie może być użyte jako ocena, jak w przypadku zarzutu, iż
„Amsterdam jest stolicą ?iotyków". Podobnie możemy zastosować oparte na faktach orzeczenie
„jest wsią" jako część twier-
przekonania oparte na faktach" ma oczywiście charakter teoretyczny, a nie zdroworozsądkowy.
W języ-Becznym słowo „przekonania" jest bowiem związane z wędzą niepewną i (zaledwie)
opiniami. Pojęcie „prze-nania oparte na faktach" byłoby zatem sprzecznością. Stosujemy go, by
podkreślić ogólne pojęcie „przekona-tforaz by dokonać rozróżnienia pomiędzy odmiennymi
typami przekonań. (...)
356
T.A. van Dn
dzenia oceniającego: „W porównaniu z Nowym Jorkiem Amsterdam jest tylko wsią". Opierając
sięnj faktach, możemy na podstawie wyroku dojść do wniosku, że Henry jest złodziejem (został
za nky] uznany), nie mając jednocześnie żadnej o nim opinii lub przyjąć opinię, że Harryjest
złodzii ponieważ ukradł nasze pomysły. Wiele orzeczeń może mieć zatem więcej znaczeń
opisowych i ( jących niż „duży", „ciężki" czy „niebezpieczny".
Podobnie jest w przypadku podzielanych społecznie przekonań, a zatem także w odniesie
rozróżnienia pomiędzy wiedzą społeczno-kulturową a opiniami społecznymi i postawami.
Można i że palenie jest „niebezpieczne dla twojego zdrowia". Przekonanie, iż tak właśnie jest,
może | zakwalifikowane jako przekonanie społeczne oparte na faktach, co może być
potwierdzone naj wie powszechnie uznanych kryteriów prawdy, takich jak eksperymenty
naukowe czy dane stat; ne, pochodzące np. od amerykańskiego ministra sprawiedliwości i
prokuratora generalnego. Je śnie istnieją różne opinie o paleniu, w tym o jego „rzekomej"
szkodliwości. Podczas gdy fen i feminiści będą przekonywać, że nierówność płci jest faktem, na
potwierdzenie czego będą prz różne dane, mogą nie zgodzić się z nimi konserwatywni
mężczyźni (i niektóre kobiety). Innymi i na pewnym poziomie analizy rozróżnienie pomiędzy
wiedzą społeczną a opinią społeczną nie je raźne/ klarowne. W tym miejscu wkracza bowiem
ideologia.
Przekonania kulturowe a grupowe

Dla rozwiązania teoretycznej zagadki różnicy pomiędzy wiedzą a opinią konieczne jest wprowad
kolejnego rozróżnienia, a mianowicie pomiędzy przekonaniami kulturowymi (lub społecznymi,!
prostu „wspólnymi") a przekonaniami grupowymi. Zostanie ono wykorzystane przy dalszej
ideologii. Mimo faktu, iż zarówno „kultura" jak i „grupa" są pojęciami zasadniczo błędnie
zdefinioi nymi [...], chodzi o rozróżnienie pomiędzy ogólnymi, zrozumiałymi same przez się
przekonaniami ci go społeczeństwa czy kultury, a bardziej określonymi, często stronniczymi
przekonaniami różnjd grup społecznych wchodzących w skład takiej całościowej kultury.
Przekonamy się za chwilę, iżidt» logie należą zwykle do drugiej kategorii przekonań.
Przyjmujemy założenie, że ideologie tworząpd stawy dla takich przekonań grupowych.
Oto jeden z konkretnych powodów wyjaśniających, dlaczego potrzebne jest nam to rozróżnia
Zasugerowaliśmy powyżej, że niektóre grupy w ramach społeczeństwa mają przekonania, które
sąpno nie kwalifikowane jako wiedza, przez innych (innych członków grupy) są natomiast
uznawane zabici ne przekonania oparte na faktach bądź po prostu za opinie. Jeśli to prawda,
zarówno epistemologia na, jak i kognitywna teoria wiedzy staje się niepewnym
przedsięwzięciem. Musimy zatem przyjąć ii żenię o relatywistycznej teorii wiedzy, zgodnie z
którą cała wiedza jest względna, gdyż odnosi ^ grupy czy kultury. Jakiekolwiek przekonanie
typu „my" (członkowie naszej grupy), które jest ne przez wszystkich w naszej grupie, będzie
uznane za prawdziwe, natomiast może być kwestii ne przez innych i uznane za błędne lub za
opinię.
[...] W tym miejscu dokonamy (...) pewnych ogólnych założeń o wyposażeniu i architekturze
społecznego jako konstrukcji teoretycznej. We wcześniejszych wersjach tej teorii postulować
ideologie traktować jako jego podstawę. Chociaż założenie takie wyjaśnia, jak ideologie oi
postawy ludzi, pociąga za sobą także uznanie, że cała wiedza, jako jedna główna część
społecznego, jest ideologicznie kontrolowana. Założenie to nie jest możliwe do przyjęcia,
niewątpliwie jest tak w przypadku wielu rodzajów wiedzy, zwłaszcza wiedzy o świecie s i
wiedzy odnoszącej się do różnych interesów i celów. Ponadto, jeśli przyjmiemy, że cala ni dza
ma charakter ideologiczny, samo pojęcie ideologu traci wiele ze swej mocy wyjaśniającej,
posiadają bardzo rozległą wiedzę zdroworozsądkową o świecie, która ani nie wydaje się być
żana, ani oczywiście nie ma charakteru ideologicznego. W jaki zatem sposób podstawowy
Dijk
ę na iego jem, nia-
Monania społeczne
357

ideologiczny miałby kontrolować czy organizować takie a nie inne elementy naszej wiedzy
społecz-D-kulturowej?
Postanowiłem postawić pierwotną architekturę na głowie, lub, jeśli wolicie, z powrotem na
nogach. miast określania ideologii jako podstawy całości społecznego poznania, przyjmiemy
założenie, że to wiedza kulturowa jest fundamentem wszystkich przekonań określonych
grupowo, w tym także Owa wiedza kulturowa, bądź kulturowe wspólne podłoże, może zostać
określona jako (nie-niewyraźny) zbiór tych przekonań, które są podzielane przez (praktycznie)
wszystkich kompe-:h członków kultury i uznawane przez nich za prawdziwe na podstawie
również podzielanych prawdy. Dlatego też możemy użyć określenia repertuar „wspólnej
wiedzy" w kulturze. To Mnie tę wiedzę muszą sobie przyswoić wszyscy nowi członkowie
kultury (np. w drodze socjalizacji, tatafcenia formalnego, poprzez media itp.), aby stać się
kompetentnymi. Zgodnie z tym, co zostało lyiej zasugerowane, to jest właśnie ten rodzaj wiedzy,
który może w większości sytuacji społecznych -np. podczas interakcji czy dyskursu - zostać z
góry założony. Jest on przez wszystkich członków beślanyjako „wiedza". Wiedza ta składa się z
samych bezspornych przekonań zdroworozsądkowych, itakże z wyspecjalizowanych (np.
naukowych) przekonań; które zostały „przyjęte do kultury" jako całości, jak w przypadku naszej
wiedzy o tym, że Ziemia jest okrągła, a nie płaska i obraca się wokół Słońca (wbrew naszej
codziennej percepcji). Należy podkreślić, że owo pojęcie wiedzy kulturowej od-usisię do
zjawiska zbiorowego, społecznego. Mówi coś o przekonaniach podzielanych w ramach wspól-
?tykulturowej, ale nie o wiedzy wszystkich poszczególnych członków. Dzieci, psychicznie
upośledze-ąkulturowi przybysze oraz inni, którzy nie są (jeszcze) w pełni kompetentni, mogą tą
wiedzę podzie-ić jedynie częściowo. Pełna kompetencja kulturowa każdego członka może zatem
być mierzona ilością nędzy nabytej, przynajmniej biernie lub pośrednio (nie cała wiedza może
być zawsze dostępna w spo-s& aktywny).
Różne grupy mogą mieć przekonania, które stanowią dla nich także niekwestionowaną wiedzę w
taki ?sposób, jak wiedza kulturowa jest akceptowana przez całą wspólnotę kulturową. Ta wiedza
grupo-?może być weryfikowana na podstawie uznanych w danej kulturze kryteriów prawdy,
które są jednak łiiennie zastosowane, albo na podstawie kryteriów właściwych grupie. Do
typowych przykładów ?leżą rodzaje wiedzy akceptowanej w nauce, zawodach, religiach czy
grupach politycznych. Co cieka-H większość tych grupowych rodzajów wiedzy jest zbudowana
na ogólnej wiedzy kulturowej, w innym tomem przypadku utrudnione byłoby zrozumienie,
komunikowanie i interakcja międzygrupowa. Pe-wn zasób wiedzy wykracza poza czy zastępuje
zdroworozsądkową wiedzę kulturową, tak jak jest to iprzypadku wiedzy naukowej, technicznej
czy zawodowej. W tych przypadkach niezbędne do weryfikacji kryteria prawdy mogą być
bardziej ścisłe czy drobiazgowe. Odwrotnie, religie mogą podzielać ?edzę (np. o Bogu) i przyjąć
kryteria prawdy (takie jak wiara), które nie są podzielane poza grupami lefigijnymi. Wreszcie,
różne grupy społeczno-polityczne mogą mieć określoną wiedzę o społeczeństwie ijego grupach,
która nie jest (jeszcze) wiedzą wspólną - np. feministyczne spostrzeżenia na temat perówności
płci czy ekologiczny wgląd w rodzaje zanieczyszczeń. Niektóre z tych poglądów (czy to
pikowych, religijnych czy społecznych) mogą zostać przyjęte przez całą wspólnotę kulturową.
Nawet Jędzo wyspecjalizowane kryteria prawdy ustanowione przez jedną grupę (takie jak
dowodzenie staty-jfcczne, użycie wyspecjalizowanych maszyn itp.) mogą zostać przyjęte jako
kryteria prawdy przez ?tą wspólnotę kulturową. I odwrotnie, to, co w jednym okresie
historycznym było kulturowo podziela-J| wiedzą powszechną, może zostać zniesione przez
wspólnotę kulturową jako całość i następnie być podtrzymywane przez grupy epistemicznie
„dewiacyjne".
- Rozróżnienie pomiędzy wiedzą kulturową i grupową ma charakter rekurencyjny i może być
zasto-iwrane zarówno do całych kultur, jak i do subkultur. Oznacza to, iż co na historycznym,
międzykultu-wym czy uniwersalnym poziomie opisu i wyjaśnienia jest dla danej kultury uznane
za wiedzę kulturową, na wyższym poziomie może okazać się określoną wiedzą grupową.
Konflikty kulturowe i próbie-
358

T.A. vanl
my w komunikowaniu i interakcji międzykulturowej świadczą o występowaniu tego rodzaju
względ ści. Taki sam sposób rozumowania pozostawi otwartą możliwość zapasu wiedzy
„uniwersalnej", t przekonań, które są podzielane przez kompetentnych członków wszystkich
kultur. Wiele zdrowia sądkowych i codziennych przekonań (dotyczących osób, grup ludzi,
pogody, natury i podstawowy stosunków społecznych) mogłoby kandydować do wejścia do
takiego zapasu wiedzy codziennej. W no sobie wyobrazić kultury, które nie wypracowały
podzielanych przekonań na temat matek i ich ci, kobiet i mężczyzn, młodych i starych, części
ciała, jadalnych pokarmów itp.
Rozróżnienie pomiędzy kulturą a grupą można także zastosować na niższym poziomie, to
wewnątrz kultur. Grupy i ich wiedza są często określane jako subkultury, w ramach których
gólne grupy mogą być rozróżniane na podstawie ich własnych systemów wiedzy. Podobnie,
grupyi kultury nie muszą należeć do jednej kultury, mogą być tworzone ponad granicami
kulturowymi, w przypadku fachowców, naukowców i członków różnych religii czy ideologii
politycznych.
Ani wiedza kulturowa, ani wiedza grupowa nie są poprawnie zdefiniowanymi pojęciami. Są
niczo nieostre w takim znaczeniu, że nie istnieje skuteczna procedura umożliwiająca ustalenie,
przekonania są podzielane przez daną kulturę, a które przez grupę (czy raczej, które są tylko
przez część grupy). Niemniej jednak pojęcia te nie mają charakteru arbitralnego, o czym di
całkiem rzetelny test presupozycji w dyskursie. Wiedza kulturowa może być uznana z daną we
wszystkich typach dyskursu przez wszystkich kompetentnych (dorosłych, przy zdi zmysłach)
członków. Wyjątek stanowią oczywiście wszystkie dyskursy dydaktyczne i pedagi które służą
uczeniu tej wiedzy. Podobnie jest w przypadku wiedzy grupowej. Może być uznana z za daną
przez wszystkich członków grupy we wszystkich dyskursach (oprócz dyskursów dyi nych i
wtajemniczenia czy dyskursów skierowanych do innych grup, jak w przypadku proj
Zostaje przyjęte założenie, że ogólna wiedza kulturowa (bez względu na jej kolejne struktury,
cje, nabywanie i zmianę) musi stanowić podstawę poznania społecznego. Wszystkie określone
nania grupowe, a także sama interakcja, komunikowanie i wzajemne zrozumienie członków grup
zakładają istnienie takiej wiedzy kulturowej.
Wiedza kulturowa jest zatem także fundamentem przekonań oceniających, w tym społec:
dzielanych opinii, postaw oraz ideologii. Na przykład różne grupy mogą mieć odmienne opinie o
cji, energii jądrowej czy państwowej kontroli rynku, co zakłada jednak istnienie ogólnej (oraz
nej grupowej) wiedzy dotyczącej tego, czym jest aborcja, energia jądrowa i państwowa kontrola
Istnienie uprzedzeń wobec, dajmy na to, Turków zakłada, że wiemy przynajmniej, iż Turcy są it
a nie rodzajem lodów czy ubrania sportowego. Możemy jednak wiedzieć bardzo niewiele więcej
(01 przekonują niektóre badania) ponad to, że Turcy są „obcym" narodem. Innymi stówy, dla isl
różnic opinii wymagane jest wspólne podłoże składające się z kulturowej podstawy wiedzy.
Pojęcie wspólnego podłoża kulturowego jest najbardziej oczywiste w kontekście wiedzy p nej.
Możemy się jednak także zastanawiać, czy można go zastosować w odniesieniu do innych
przekonań, np. do opinii. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to prawdopodobne, gdyż opinie s^
mai z definicji, takimi przekonaniami, co do których ludzie mogą się nie zgadzać. Niemniej!
podobnie jak mamy ogólny porządek epistemiczny, może istnieć kulturowo podzielany lad
prezentujący niekwestionowane opinie danej kultury, a także zasady ocen moralnych, czyli
kulturowe. Podobnie jak poszczególne społeczeństwa mają swoje prawa i konstytucję, tak
kultur/d podstawę moralną, która monitoruje interakcje, komunikowanie się oraz dyskurs ponad
granicamil Takie zasady moralne powinny być niekwestionowane i z góry założone we
wszystkich rozmowadda łaniach i interakcjach o charakterze oceniającym. Stanowią one także
podstawę sądów o dewiacjadl ralnych wśród poszczególnych członków kultury oraz sankcji
wymierzanych przeciw nim.
Podobnie jak określona wiedza grupowa zakłada istnienie wiedzy kulturowej, tak opinie grupi i
leżące u ich podstaw normy i wartości powinny zakładać istnienie kulturowo podzielanego
tania społeczne
359
:ględnd 3j", tzn. )worozj vowyca i. Tru(« h dziw
:naczy szcze-1 isub-: akjak
asad-które ?lane
?\ za v ych zne,
?,'ory
rtZ-
). nk-
ahego. I w tym przypadku można zaobserwować dynamikę typu góra-dól lub dól-góra. Normy,
war-i opinie określonej grupy mogą stopniowo stać się kulturowo podzielane przez całą kulturę i
od-!. To, co kiedyś stanowiło kulturowo podzielaną normę czy opinię, może następnie stać się
cha-ityczne dla konkretnej grupy. Na przykład, podczas gdy kiedyś religia chrześcijańska mogła
o porządku moralnym kultury Zachodu, obecnie jej wpływ został ograniczony do określonej
religijnej. Z kolei zasadniczy system normatywny praw człowieka, który uprzednio był ograni-
do grupy osiemnastowiecznych filozofów, obecnie jest w dużym stopniu akceptowany w ramach
iej (i innych) kultury.
}Ua architektura umysłu społecznego, którą tu skonstruowaliśmy, zawiera ogólne podłoże
kulturowe się ze wspólnych przekonań opartych na faktach oraz przekonań oceniających. Owo
wspólne kulturowe jest nabywane i akceptowane przez praktycznie wszystkich członków i z
góry założonym dyskursie i innych interakcjach. Na tym właśnie fundamencie poszczególne
grupy mogą roz-określoną wiedzę i opinie oraz współzawodniczyć o hegemonię w zakresie
episteme i doxa, a nawet ;iową) akceptację w ogólnym wspólnym podłożu kultury (kultur), w
których uczestniczą. inie jest w przypadku rywalizacji i walki ideologicznej. Chociaż wcześniej
przyjęto założenie, ie stanowią podstawę przekonań społecznych, a my dodaliśmy, że chodzi o
przekonania spo-określonej grupy, chodziło nam po prostu o to - ideologie będą określone jako
podstawa pozna-grup społecznych. W tym przypadku jest zupełnie uprawnione uznać, że
ideologie kontrolują za-opinie i postawy w grupie, jak i jej wiedzę. Określona wiedza grupowa
może być bowiem powią-fcinteresami i innymi właściwościami grupy, a zatem zostać
zaangażowana do współzawodnictwa, ?U i dominacji.
Mi sposób zorganizowania umysłu ludzkiego zakłada ponadto, iż gdy tylko przekonania społecz-
iznajdą się w zbiorze ogólnych przekonań kulturowych, z definicji przestają być ideologiczne z
punktu ?tania tej kultury. Stają się po prostu podstawową wiedzą lub opiniami, które są
podzielane tez wszystkich, zrozumiale same przez się i niekwestionowane. Inna kultura (lub ta
sama kultura późniejszym okresie) może oczywiście uważać takie przekonania za ideologiczne.
Innymi słowy, ideowe zawsze zakładają specyficzność grupy czy kultury, a zatem także
współzawodnictwo i konfronta-|lub przynajmniej porównania oceniające formowane na
wyższym poziomie lub z punktu widzenia •znego wobec grupy czy kultury.
ten sposób elegancko zostaje rozwiązany także problem względności. Nawet jeśli przyjmie-
iżenie, iż nie istnieje wiedza absolutna, a zatem także ostateczne kryteria prawdy, nie musimy
tywistami - wiedza może zostać uznana za prawdziwą w ramach danej kultury przy użyciu jej
mych kryteriów prawdy. Może tak być w przypadku poszczególnych grup, których członkowie ,,
iż ich przekonania są prawdziwe, a przekonania innych są fałszywymi przekonaniami (partymi
na faktach lub zaledwie opiniami. (...)

Itodzaje przekonań
pum podejmę ponownie analizę zawartości i organizacji umysłu społecznego, podsumujmy
rodzaje
pekonań społecznych oraz rozróżnienia, na które do tej pory się natknęliśmy:
K- przekonania osobiste a przekonania społecznie podzielane,
B przekonania określone a przekonania ogólne czy abstrakcyjne,
B określone przekonania społeczne a przekonania historyczne,
Bf przekonania oparte na faktach a przekonania oceniające (opinie, postawy),
r prawdziwe przekonania oparte na faktach (wiedza) a fałszywe przekonania oparte na faktach
? (błędy, iluzje/ złudzenia), m- przekonania kulturowe (wspólne podłoże) a przekonania
grupowe.

T.A. van t
Rozróżnienia te zakładają także, że ogólnie rzecz biorąc, przekonania powinny być określonejś
przekonania grupowe (przekonania G) lub przekonania kulturowe (przekonania K). Podobnie
jest v/m padku wiedzy i opinii. Gdy mówimy o wiedzy, mamy zazwyczaj na myśli wiedzę
kulturową (wiedzcl a nie grupową (wiedza G). Ten drugi rodzaj wiedzy jest akceptowany tylko
przez jedną bądź kilka™ a przez inne grupy jest często określany po prostu jako „przekonania"
(np. „Oni są przekonani, żeB istnieje", „Oni są przekonani, że rynek rozwiąże wszystkie
problemy społeczne"), opinie, złud mity, wymysły czy błędy. Zobaczymy, iż ideologie są
ogólnymi przekonaniami społecznymi, które s wią podstawę dla przekonań G. Przekonania
kulturowe stanowią z kolei wspólne podłoże (pra wszystkich przekonań społecznych
(praktycznie) wszystkich grup w ramach danej kultury.
Te rozróżnienia dostarczają jednocześnie ram dla społecznego wymiaru klasycznej opoz; między
wiedzą i przekonaniami obiektywnymi a wiedzą i przekonaniami s u b i e k t y wi (lub
intersubiektywnymi). Skoro wiedza obiektywna składa się z tych przekonań, które są j przez
wszystkich, a ich prawdziwość może być sprawdzona według kryteriów obowiązujących wei
nocie, to taka obiektywność może mieć zarówno charakter kulturowy (obiektywność K), jak i f
wy (obiektywność G), w zależności od tego, czy przekonania te są podzielane przez jedną) wiele
grup czy całą kulturę. Podobnie jak w przypadku wiedzy, gdy mówimy o obiektywności,
zazwyczaj na myśli obiektywność K. Przekonania subiektywne to z kolei wszystkie te prze które
są związane z określoną osobą, grupą czy kulturą, kolejno, w zależności od perspek zakresu
opisu.
Te rozróżnienia nie są jedynie owocem spekulacji poznawczych czy filozoficznych, ale ( nymi
hipotezami dotyczącymi organizacji pamięci w ogóle, a pamięci społecznej w szczególi
niezbędne dla zdefiniowania ideologii i rozwiązania znanego problemu różnic pomiędzy
wiedząa| logią. Co więcej, są wykorzystywane do opisu i wyjaśnienia różnych struktur dyskursu.'
i opinie są wyrażane i podtrzymywane podczas dyskursu w różny sposób i wymagają odmie
form dowodu.
Przekonaliśmy się także, że w naturalnym języku i dyskursie zdroworozsądkowym pojęcia „p
nanie", „wiedza" i „opinia" mogą być stosowane odmiennie, niż uczyniliśmy to powyżej. Z
drugięjji nak strony, staraliśmy się wyraźnie sformułować znaczenia potocznego użycia tych
pojęć. I przeprowadzonych powyżej poznawczych rozróżnień przekonań społecznych możemy
dokonać p dobnych rozróżnień w odniesieniu do dyskursów, które wyrażają bądź budują takie
przekonanias| łeczne. Zamiast „przekonań", moglibyśmy wyjaśnić różne rodzaje dyskursu w
odniesieniu doc nych typów opisów świata społecznego, które one zawierają .
Przekonywaliśmy poprzednio, że jest wiele powodów, dla których nie przyjmujemy tego upn nia
dyskursywnego. W tym przypadku np., chociaż rozróżnienia poznawcze powinny okazać sigl
sowne dla opisu dyskursu, to użytkownicy języka nie zawsze są w stanie wyrazić swoją wiedzy
temat różnych form przekonań społecznych. Mówiąc bardziej ogólnie, jest zatem ważne, aby wd
sie dokładnie odróżnić przekonania od wyrażenia przekonań. Te ostatnie są także funkcją t
kontekstu, obejmującego przekonania lub dos'wiadczenia osobiste, a nie tylko funkcją ukrytej s
ry pamięci społecznej.
i
Różne podejścia do problemu znaczonych dyskursem ewidentności, perspektywy i opinii
prezentują np. D i E. Finegan (Styles ofStance in English: Lesical and GrammaticalMarking of
Evidentiality andĄffect,M 1989, nr 9, s. 93-124), R. Mayer {Abstractwn, Context, and
Bmpectwieation Eoidentials in Discourse Sum tics, „Theoretical Linguistics" 1990, nr 16 [23], s.
101-163), B.B. Schieffelin (Creatwe Eińdence: MakingSm Written Words in Bosavi, [w:]
Interaction and Grammar, red. E. Ochs et al., Cambrigde 1996, s. 435-460). "1
Podejście takie jest zalecane przez psychologię dyskursywną (zob. m.in. D. Edwards, Discourse
and Oś tion, London 1996).
van Dii 'mspelniaiące się proroctwo
anejan wprzw
>dzęK|
;a gru; że Bóg
dzeniJ
361

Pllożyliśmy powyżej, że można określić prawdziwość bądź falszywość przekonań opartych na


fak-jak w przypadku twierdzeń, które je reprezentują. Można jednak twierdzić, że wartości
prawdy się tylko do rzeczywistych stwierdzeń lub wyrażeń przekonań, to znaczy w dyskursie i
tylko rcznym kontekście twierdzeń. Pytanie „czy Haga jest stolicą Holandii?" wyraża
przekonanie na faktach, ale nie ma sensu określania tego przekonania jako prawdziwe bądź
fałszywe. W rze-ici pytanie zakłada, że mówiący nie wie, czy przekonanie, że „Haga jest stolicą
Holandii" jest i, czy fałszywe. Co najwyżej, uwzględniając, iż Haga jest miastem w Holandii i że
jest siedzi-iderskiego parlamentu, można to przekonanie określić jako prawdopodobnie prawie.
Taka możliwość może być także określona wyrażeniem modalnym, takim jak „być może", któ-
iera także wątpliwość co do prawdziwości przekonania. Innymi słowy, przekonania oparte na nie
są po prostu prawdziwe bądź fałszywe, lecz prawdopodobnie prawdziwe lub prawdopodob-:ywe.
W kategoriach formalnych, nie są jedynie twierdzeniami, lecz funkcjami twierdzeń, które,
wyrażane, mogą przekształcić się w rzeczywiste (prawdziwe lub fałszywe) twierdzenia w dys-
osadzonym w kontekście. Podsumowując, jeśli nadal będziemy mówić o prawdziwych i fałszy-
przekonaniach, okaże się, że umysł społeczny może prezentować przekonania oparte na faktach,
:h status prawdziwości jest nieznany. (...) idsumowując, zarówno opinie osobiste, jak i społeczne
zakładają różnice opinii, to znaczy z jed-iqstrony moje opinie (w opozycji do opinii innych), a z
drugiej - opinie grupy (w opozycji do opinii inychgrup). (...)

Robert K. Merton

SAMOSPEŁNIAJĄCE SIĘ PROROCTWO

ITpracach rzadko poza społecznością akademicką czytywanych W.I. Thomas, król


amerykańskiej f T socjologii, wielokrotnie formułował twierdzenie o podstawowym znaczeniu
dla nauk społecznych: ,Jeśli ludzie definiują sytuacje jako rzeczywiste, to stają się one
sytuacjami rzeczywistymi". Gdyby (rierdzenie to i jego implikacje były szerzej znane, więcej
ludzi lepiej rozumiałoby zasady funkcjono-•nia społeczeństwa amerykańskiego. Choć nie ma
ono rozmachu i precyzji twierdzenia Newtona, jest imię istotne, ponieważ można je z pożytkiem
zastosować do wielu, jeśli nawet nie większości, proce-m społecznych.
Twierdzenie Thomasa
.Jeśli ludzie definiują sytuacje jako rzeczywiste, to stają się one sytuacjami rzeczywistymi" -
stwier-'BThomas. Podejrzenie, że uchwycił on tutaj sprawę niezwykle istotną, stanie się jeszcze
silniejsze,
Wragm. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, przekład E. Morawska,
Warszawa 1982.
362
R.K. Ma
kiedy weźmiemy pod uwagę, że to samo, w zasadzie, twierdzenie było wielokrotnie
formułowane pra badaczy o zdyscyplinowanych i wnikliwych umysłach na długo przed
Thomasem.
Kiedy się przekonamy, iż tak skądinąd różne umysły, jak groźny biskup Bossuet w swojej
namij* nej, siedemnastowiecznej obronie katolickiej ortodoksji; ironiczny Mandeville w
osiemnastowiecJ alegorii pełnej paradoksów na temat ludzkiego społeczeństwa; krewki geniusz
Marks w swojej rewia Heglowskiej teorii zmiany społecznej; inspirujący Freud w pracach, które
chyba bardziej niż wszysflj inne z tamtego okresu zmodyfikowały nasze poglądy na człowieka
oraz dogmatyczny, czasem tyfcj rozsądny erudyta, profesor z Yale William Graham Sumner,
który - jak Karol Marks - „żyje" z średniej - kiedy więc stwierdzimy, że to mieszane
towarzystwo (a wybrałem zaledwie kilku z owił dłuższej listy znakomitości) zgodne jest co do
słuszności i wagi twierdzenia Thomasa, uznamy z ścią, iż zasługuje ono również i na naszą
uwagę.
Na co zatem zwracają uwagę Thomas i Bossuet, Mandeville, Marks, Freud i Sumner?
Pierwsza część tego twierdzenia stanowi przypomnienie, że ludzie reagują nie tylko na ol cechy
sytuacji, lecz również - a czasem przede wszystkim - na jej znaczenie. Kiedy zaś przypii sytuacji
jakieś znaczenie, wyznacza ono ich późniejsze zachowania i pewne konsekwencje o1 chowań.
Stwierdzenie to pozostaje jednak nadal dosyć abstrakcyjne. Nieodniesione do koi danych
abstrakcje są często niezrozumiałe. Poszukajmy zatem przykładu.
Przypowieść socjologiczna
Rok 1932. Last National Bank jest kwitnącą instytucją. Ogromna część jego aktywów jest
płynna wright Millingville ma więc dosyć powodów do dumy z banku, któremu prezesuje. Aż do
Czarnej Ś Wchodząc do swego banku, spostrzega, że panuje tam niezwyczajny ruch. Trochę to
dziwne, ludzie z miejscowych zakładów stalowych i ci z fabryki materaców dostają zwykle
wypłatę < w sobotę. A jednak jest tutaj kilkadziesiąt osób, niewątpliwie robotnicy z fabryk,
którzy stoją w k przed okienkami kas. Zmierzając do swego biura, Millingville myśli ze
współczuciem: „Miejmy ję, iż nie stracili pracy w połowie tygodnia. Powinni być o tej porze w
robocie".
Tego rodzaju rozmyślania nigdy jednak nie przyczyniały się do rozkwitu banku, więc Mil
zabiera się do spiętrzonych na biurku dokumentów. Zdążył podpisać zaledwie kilka, kiedy ud
brak czegoś znanego i wtargnięcie czegoś obcego. Cichy dyskretny szum banku ustąpił miejsca!
nemu, denerwującemu hałasowi wielu głosów. Sytuacja została uznana za rzeczywistą. Jest top
tek tego, co kończy się jako Czarna Środa - ostatnia środa banku Last National.
Cartwright Millingville nigdy nie słyszał o twierdzeniu Thomasa. Wiedział jednak dobrzej
działa. Wiedział, że mimo płynności aktywów bankowych plotka o niewypłacalności - kiedy i w
nią dostateczna liczba klientów - spowoduje niewypłacalność banku. I rzeczywiście, Czarnej
Środy - i w Jeszcze Czarniejszy Czwartek - kiedy długie kolejki zaniepokojonych posia kont,
usiłujących ratować swoje wkłady, powiększyły się o jeszcze bardziej niespokojnych depoz] szy,
okazało się, że miał rację.
Stabilność struktury finansowej banku uzależniona była od zespołu definicji sytuacji: odp nania
o niezawodności złożonego systemu ekonomicznych zobowiązań, na których ludzie ( swoje
działania. Kiedy tylko klienci banku zdefiniowali sytuację inaczej, kiedy tylko zakwestioa
możliwość wypełnienia owych zobowiązań, konsekwencje tej nieprawdziwej definicji stały sii
bardziej prawdziwe.
(a już przynajmniej, jeśli samemu się pamięta kampanię prezydencką Franklina Rooseveltawf Za
pomocą twierdzenia Thomasa tragiczną historię banku Millingville'a można jednaką
w socjologiczną przypowieść, która pomoże nam zrozumieć nie tylko to, CO się sta/O z ę*
R.K. Mert
Mające się proroctwo
363
jej to
>jf
wsz
wanepn fiatach trzydziestych, lecz również i to, co się dzieje obecnie w dziedzinie stosunków
między Murzynami czy między protestantami, katolikami a Żydami w Stanach Zjednoczonych,
ść ta mówi nam, że publiczne definicje sytuacji (proroctwa lub przewidywania) stają się częścią
sytuacji, wpływając z kolei na późniejsze wydarzenia.
to cecha spraw ludzkich. Nie występuje ona w świecie natury, nietkniętej ludzkimi rękami, ie
powrotu komety Halleya nie zmienia jej orbity. Ale plotka o niewypłacalności banku lpille'a
wpłynęła na faktyczny rezultat. Proroctwo upadku doprowadziło do swego własnego '" z
klasflphienia,
z o wiel fcorzec samospełniającego się proroctwa jest tak powszechny, że każdy z nas ma swój
ulubiony z pewiK ujWad z tej dziedziny. Rozważmy przypadek nerwicy egzaminacyjnej.
Przekonany, że obleje egza-% zaniepokojony student poświęca więcej czasu na zamartwianie się
niż na naukę, po czym -wriście - zdaje źle. Fałszywy początkowo niepokój przekształca się w
całkowicie uzasadniony -ktyvi weźmy inny przykład: panuje powszechne przekonanie, że wojna
między dwoma krajami jest LsaJi jiĄ hnikniona. Przedstawiciele obu narodów, zmobilizowani
tym przeświadczeniem, stają się sobie bardziej obcy, na każde „ofensywne" posunięcie drugiej
strony odpowiadają krokiem „defen-. Rosną zapasy broni i surowców, powiększa się liczba
żołnierzy i w końcu przewidywanie zostaje urzeczywistnione.
lospełniające się proroctwo to zatem fałszywa definicja sytuacji, wywołująca nowe zacho-
którepowoduje, iż początkowo nieprawdziwa koncepcja staje się koncepcją prawdziwą. trafność
samospełniającego się proroctwa utrwala błąd. Prorok będzie się bowiem powoływał izny
przebieg wypadków jako na dowód, że miał rację od samego początku. (A jednak wiemy,
Millingville'a był wypłacamy, że byłby dalej istniał przez wiele lat, gdyby fałszywa plotka nie
brzyła warunków swego własnego spełnienia). Oto przewrotność społecznej logiki. Mechanizm
samospełniającego się proroctwa w dużej mierze wyjaśnia dynamikę konfliktu etniczni rasowego
w dzisiejszej Ameryce. Wniosek taki nasuwa - przynajmniej jeśli chodzi o stosunki jjdzy białymi
a Murzynami - lektura tysiącpięćsetstronicowej pracy Gunnara Myrdala An American %mma,
Poniższe, znacznie krótsze, rozważania poświęcimy obronie tezy, że w kształtowaniu sto-
nkówmiędzyetnicznych samospełniające się proroctwo odgrywa rolę nawet większą, aniżeli
pokazy-MtoMyrdaJ.
konania społeczne i społeczna rzeczywistość
?rodu niezrozumienia mechanizmu działania samospełniającego się proroctwa wielu
Amerykanów rej woli żywi - czasem niechętnie - trwałe uprzedzenia rasowe i etniczne.
Przekonań tych nie oni za „uprzedzenia", lecz za nieodparte wyniki własnych obserwacji. To
„fakty" zmuszają ich jjęcia takich a nie innych wniosków.
i nasz uczciwy biały obywatel jest gorącym zwolennikiem polityki wykluczenia Murzynów ze jo
związku zawodowego. Podstawą jego poglądów nie są oczywiście uprzedzenia, ale nagie i wy-
pne fakty. A fakty te wydają się jednoznaczne. „Przybyli niedawno z nieuprzemysłowionego
Połu-k Murzyni, nie mają ani tradycji ruchu związkowego, ani umiejętności zbiorowych
przetargów".
Cart-
-rody. pważ )iero lejce
Spowiednikiem samospełniającego się proroctwa jest „samobójcze proroctwo" - tak zmieniające
ludzkie za-iwanie w stosunku do jego postaci w sytuacji, w której przepowiednia nie powstałaby,
że istotnie zostaje ona plsyfikowana. Przepowiednia niszczy samą siebie. Nie rozpatrujemy tu
tego doniosłego przypadku. Przy-pdyobu rodzajów przepowiedni społecznych zawiera praca
R.M. Maclvera, The Morę Perfect Union, New York H; ogólne sformułowanie tych zagadnień
znajdzie czytelnik w artykule R.K. Mertona, The Unanticipated mąuences ofPurposive Social
Action, „American Sociological Review" 1936, nr 1, s. 894-904.
364
R.K. Meit
Murzyn jest łamistrajkiem. Z powodu „niskiego standardu życiowego" podejmuje pracę za
wynaj dzenie niższe od powszechnie przyjętego. Krótko mówiąc, Murzyn jest „zdrajcą klasy
robotnia i z całą pewnością powinien być wykluczony ze związków zawodowych. Tak oto
wyglądają fakty widi ne oczyma naszego tolerancyjnego, ale „ciężko myślącego" związkowca,
który zupełnie nie roziuj mechanizmu samospełniającego się proroctwa jako jednego z
podstawowych procesów społeczny*
Nasz związkowiec nie dostrzega, rzecz jasna, że to on sam i jemu podobni stworzyli obserwuj
„fakty". Definicja sytuacji polegająca na uznaniu Murzynów za ludzi z gruntu niezdolnych do
zna mienia zasad ruchu związkowego oraz wykluczenie ich z tego ruchu pociągnęły za sobą
szereg kont kwencji, które istotnie utrudniły, jeśli zgolą nie uniemożliwiły wielu Murzynom
uniknięcia roli lam strajków. Tysiące Murzynów, bezrobotnych po I wojnie światowej i
niedopuszczonych do związń zawodowych, nie mogło się oprzeć pracodawcom, zachęcającym
ich w czasie strajków do zajęć, od jakich w innych warunkach byli odsunięci.
Sprawdzianu teorii samospełniającego się proroctwa dostarcza sama historia. Zanik zjawisłd
mania strajków przez Murzynów w tych gałęziach przemysłu, w których w ciągu ostatnich kilku
da sięcioleci uzyskali oni dostęp do związków zawodowych, dowodzi, że Murzyni byli
łamistrajkami dhł go, że nie dopuszczano ich do związków (oraz do wielu zajęć), nie zaś
odwrotnie.
Zastosowanie twierdzenia Thomasa wskazuje również, jak można przerwać tragiczne i często
błęda koło samospełniającego się proroctwa. Należy odrzucić pierwotną definicję sytuacji, która
wprai koło w ruch. Dopiero wtedy, kiedy zostanie zakwestionowane początkowe założenie i wp:
nowa definicja sytuacji, późniejszy bieg wydarzeń wykaże błędność tego założenia. Dopiero
konanie nie będzie już stwarzało rzeczywistości.
Zakwestionowanie owych głęboko zakorzenionych definicji nie sprowadza się jednak do aktu
woli. Woli (lub raczej - dobrej woli) nie da się odkręcać i zakręcać jak kranu. Mądrość sj i dobra
wola same są wytworami określonych sił społecznych. Nie wystarczy tu pro] sowa oświata w
potocznym znaczeniu tych terminów, tak miłych socjologicznym uzdrawiaczom. cie
społecznym, tak jak w dziedzinie zjawisk psychologicznych, fałszywe idee skonfrontowane z dą
znikają bardzo powoli. Nikt się nie spodziewa, że paranoik - poinformowany o całkowitej ności
swych urojeń i wypaczonych idei - natychmiast je odrzuci. Gdyby choroby psychiczne było
leczyć, rozpowszechniając po prostu prawdę, psychiatrom w Stanach Zjednoczonych d< by nie
przepracowanie, ale bezrobocie. Podobnie nieustająca „kampania oświatowa" nie niszczyi przez
się rasowych uprzedzeń i dyskryminacji.
Nie jest to stanowisko szczególnie popularne. Odwoływanie się do oświaty jako panaceui
najrozmaitsze problemy społeczne jest głęboko zakorzenione w amerykańskiej tradycji. Takie
cie jest jednak iluzoryczne. Jak bowiem miałaby wyglądać realizacja takiego programu oś go?
Kto miałby to robić? Amerykańscy nauczyciele? Ale przecież nauczyciele dzielą z wieloma^ mi
Amerykanami te same uprzedzenia, które powinni właśnie zwalczać. A jeśli ich nawet nie lają,
to czyż nie żąda się od nich, by byli męczennikami sprawy oświatowego utopizmu? Jak dli
utrzyma na swoim stanowisku nauczyciel szkoły podstawowej w Alabamie, Missisipi czy z
uporem próbujący wykorzenić ze swoich uczniów uprzedzenia, które nabyli w domu? Oś1 żyć
może jako uzupełnienie, lecz nie jako podstawa nieznośnie powolnych przemian istniej wzorów
stosunków rasowych.
Aby lepiej zrozumieć, dlaczego nie można liczyć na kampanie oświatowe jako na środek
likwidacji istniejących niechęci etnicznych, musimy się przyjrzeć funkcjonowaniu grup
własnych cych w społeczeństwie amerykańskim. Obce grupy etniczne, aby posłużyć się
pożyteczną ten Sumnera, składają się z tych wszystkich ludzi, którzy uważani są za wyraźnie
różnych od „natfj względem narodowości, rasy czy religii. Odpowiednikiem obcej grupy
etnicznej jest oczywiście etniczna własna, w skład której wchodzą wszyscy ci, którzy „należą".
Granice oddzielające grupę

K. Merton
wynagro-
otniczej*
y widzia-
rozumie
"znych. i
wowane
) zrozu-
; konse-
li łami- i
iązków
jdjęcia
me-
Smospetniające się proroctwo
365
odgrup obcych nie są bynajmniej niezmienne. Wraz ze zmianą sytuacji zmieniają się także
granice przedziałów. Kiedy sytuacja definiowana jest w terminach rasowych - Joe Louis jest dla
ogromnej liczby Imerykanów członkiem grupy obcej. Przy innej okazji, kiedy na przykład Joe
Louis zwyciężył reprezentanta hitlerowskich Niemiec Schmelinga, wielu tych samych białych
Amerykanów uznało Louisa za członka narodowej grupy własnej. Więź narodowa wzięła górę
nad separatyzmem rasowym. Takie gwałtowne sniany granic grupowych bywają czasem
kłopotliwe. I tak, Medy Amerykanie zdobyli laury na olimpia-feie w Berlinie, hitlerowcy -
wskazując na przypisywane Murzynom w różnych częściach USA obywatelstwo drugiej
kategorii - zaprzeczyli, jakoby Stany Zjednoczone rzeczywiście wygrały te konkurencje,
ponieważ według „nas samych-Amerykanów" sportowcy murzyńscy byli „niepełnymi
Amerykanami".
Pod dobrotliwym kierownictwem grupy własnej obce grupy etniczne natykają się na trwałe
uprze-fenia, które - moim zdaniem - kolosalnie przyczyniają się do niepowodzenia akcji
masowej oświaty ipropagandy na rzecz tolerancji etnicznej. Zachodzi tutaj proces, w którym -
parafrazując sformuło-nnie socjologa Donalda Younga - „cnoty grupy własnej stają się wadami
grupy obcej". Można to rów-m wyrazić w sposób bardziej potoczny: „Cokolwiek zrobisz -
będzie źle".
oty grupy własnej i wady grupy obcej
f się przekonać, że obce grupy etniczne, jeśli przyjmują wartości białej społeczności
protestanckiej, ((spotykają się z potępieniem i z takim samym potępieniem, jeśli tego nie robią,
musimy się najpierw ; jednemu z bohaterów kulturowych grupy własnej, rozpatrzyć cechy, które
przypisują mu ifowie i opinia publiczna, oraz wyodrębnić w ten sposób przymioty umysłu, cechy
postępowania
[teru powszechnie uważane za godne podziwu. Nie trzeba przeprowadzać sondaży opinii, ażeby
uzasadnić wybór Abrahama Lincolna na bohatera owego, który stanowi najpełniejsze wcielenie
podstawowych cnót amerykańskich. Jak wskazują Iowie wMiddletown, jedynie George
Washington uważany jest przez mieszkańców tego typowego, wielkiego miasta za równie
wielkiego Amerykanina jak Lincoln. Tego ostatniego „przywłaszczają "wtej samej niemal
liczbie bogaci republikanie, co i ubożsi demokraci. Przysłowiowe dziecko w szkole wie, że
Lincoln był oszczędny, zapobiegliwy, że ciężko pracował, bsoko cenił wiedzę, bronił praw
szarego człowieka, że był ambitny i że odniósł wspaniały sukces,
pe Louis - amerykański Murzyn, w latach 1937-1949 wielokrotny mistrz świata wagi ciężkiej w
boksie - przyp.
iolnowi jako bohaterowi kulturowemu poświęcony jest wnikliwy esej D. Donalda Getting Right
with Lin-\w.\ Lincoln Reconsidered, New York 1956, s. 3-18.
t Lincoln nadal pozostaje symbolicznym przywódcą republikanów, można to uznać za kolejny
paradoks hi-i politycznej, podobny do tego, który odnotował swego czasu sam Lincoln (por. list
A. Lincolna z 6 kwietnia |r. do H.L. Pierce'a i innych) w: Complete Works of..., t. 5, red. J.G.
Nicolay, J. Hay, New York 1894, s. 125-126) Iniesieniu do Jeffersona i demokratów:
?irażywszy, że zasada priorytetu wolności jednostki przyświecała rzekomo utworzeniu partii
Jeffersona (prawa [ibsności uważano tam za drugorzędne i stokroć pośledniejsze), oraz
zakładając, że tzw. demokraci dnia dzi-?jszego są partią Jeffersona, ich przeciwnicy zaś są
antyjeffersonowscy, interesująca będzie konstatacja, że te ?fe partie zamieniły się dokładnie
miejscami, jeśli chodzi o zasadę, która je początkowo dzieliła. Dzisiejsi de-mlfraci za nic mają
wolność jednostki w sytuacji jej konfliktu z prawem własności; republikanie, przeciwnie, są [fu
stronie zarówno jednostki, jak i dolara, lecz w wypadku konfliktu -jednostki przed dolarem.
Łiiętam, jak rozbawi! mnie kiedyś widok dwóch pijanych nieco mężczyzn, którzy w paltach
prowadzili bójkę; po fiigich i raczej niegroźnych zapasach bójka wreszcie się zakończyła, kiedy
każdy z walczących »wydobyl się« ze ?ojego palta i znalazł się w palcie przeciwnika. Jeśli dwie
wiodące dzisiaj partie są rzeczywiście takie same, jak Htie z czasów Jeffersona i Adamsa, to
dokonały one tego samego wyczynu, co dwóch pijanych mężczyzn".

366

R.K. Merton I
wspinając się na drabinie społecznej - od najniższego szczebla robotnika fizycznego do
szacowna wysokiej pozycji kupca i prawnika. Dalej nie potrzeba, chyba, opisywać tej zawrotnej
kariery.
Gdybyśmy nawet nie wiedzieli, iż cechy te i osiągnięcia lokują się wysoko wśród wartości
amerj1 kańskiej klasy średniej, stwierdzilibyśmy to natychmiast na podstawie opisu „Ducha
Middletowij w książce Lyndów. W wartościach wyznawanych przez mieszkańców Middletown
znajdujemy bowi«| dokładne odzwierciedlenie postaci Wielkiego Wyzwoliciela. A ponieważ są
to wartości podzielane przoj obywateli wielu innych podobnych miasteczek Ameryki, nic
dziwnego, że ich mieszkańcy potępia i lekceważą jednostki i grupy, które zalet tych
przypuszczalnie nie ujawniają. Jeżeli członkowie grupy własnej uważają, że wykształcenie
Murzynów jest niższe od ich własnego, że jest wśród nich „nadmiernie" wysoki odsetek
niewykwalifikowanych robotników i „nadmiernie" niski odsetek bogatych biznesmenów i
przedstawicieli wolnych zawodów, że brak im zupełnie zmysłu oszczędności i tak dalej wedle
katalogu cnót i grzechów klasy średniej, to nietrudno zrozumieć zarzut, iż w porównaniu z
białym człowiekiem - Murzyn jest „istotą niższą".
Wyczuleni na działanie mechanizmu samospełniającego się proroctwa, powinniśmy być
przygoto* wani na stwierdzenie, że oskarżenia przeciw Murzynom, które nie są wyraźnie
fałszywe, są jedyni! pozornie słuszne. Zarzuty te są prawdziwe w znaczeniu pickwickowskim;
stwierdziliśmy bowieą| samospełniające się proroctwa są z reguły prawdziwe. Jeśli zatem
dominująca grupa własna Murzynów za istoty niższe i dba o to, aby fundusze na oświatę nie
były „trwonione na tych niei a potem jako ostateczny dowód owej niższości przytacza fakt, że
wśród Murzynów jest „aż" pięci nie mniej ludzi z wyższym wykształceniem niż wśród białych,
to takie społeczne kuglarstwo z tylko może kogoś zadziwić. Widząc, jak królik został ostrożnie,
choć niezbyt zręcznie, wsadzoJ kapelusza, możemy tylko z powątpiewaniem patrzeć na triumf, z
jakim jest potem wydobywany. (Wtd kontekście kłopotliwe okazuje się stwierdzenie, że większy
odsetek Murzynów niż białych z ukończonj szkołą średnią podejmuje naukę w college'\x;
Murzyni, którzy są dostatecznie odporni, aby się przedrzeć przez wysokie mury dyskryminacji,
stanowią najwyraźniej nawet bardziej wyselekcjonowani grupę aniżeli przeciętni biali
absolwenci szkól średnich).
Podobnie - kiedy dżentelmen z Missisipi (stanu, który wydaje pięciokrotnie więcej na biatego niż
na czarnego ucznia) głosi zasadniczą niższość Murzyna, wskazując na fakt, że proporcjonalnie dl
liczby ludności liczba lekarzy-Murzynów jest ponad czterokrotnie niższa niż białych, większe
nie robi na nas jego pokrętna logika aniżeli silne uprzedzenia. Mechanizm samospełniającego się
roctwa jest w tych wypadkach tak oczywisty, iż tylko ludzie zawsze przedkładający uczucia
fakty mogą poważnie traktować owe pozorne dowody. A jednak pozorne dowody często rodzą
tyczne przekonania. Autohipnoza na skutek własnej propagandy to często spotykane stadium pi
samospełniającego się proroctwa.
Tyle o potępieniu, z jakim się spotykają grupy obce, jeśli - rzekomo - nie wykazują cnót własnej.
Jest to niesmaczny etnocentryzm okraszony egoizmem. Jak jednak wygląda drugie sl owego
procesu? Czy rzeczywiście grupy obce są również potępiane, jeżeli posiadają owe cnoty? J
najbardziej.
Wskutek doskonalej symetryczności uprzedzeń obcym grupom etnicznym i rasowym dostaj* i z
jednej, i z drugiej strony. Członek grupy obcej jest zwykle potępiany bez względuna robi. Więcej
nawet: dzięki dziwacznemu zastosowaniu kapryśnej logiki wymiaru sprawiedli przestępstwo
karana jest ofiara. Wbrew pozorom uprzedzenia i dyskryminacja kierowane pod grupy obcej nie
są rezultatem poczynań tej grupy, ale są głęboko zakorzenione w strukturze spol stwa
amerykańskiego i w psychologii społecznej jego członków.
Aby zrozumieć, jak to się dzieje, musimy zanalizować moralną alchemię, za pomocą której gi
własna natychmiast przekształca cnotę w wadę i wadę w cnotę, w zależności od wymogów s W
dalszych rozważaniach posłużymy się metodą analizy konkretnych przypadków.
'. MertonJ Suospetniające się proroctwo
367
Rozpoczniemy od najprostszej formuły alchemii moralnej - to samo zachowanie należy oceniać
iaczej w zależności od tego, kto je podejmuje. Na przykład: biegły alchemik wie doskonale, że
słowo .nieustępliwy" odmieniać trzeba w sposób następujący:
?
Ja jestem nieustępliwy, Ty jesteś uparty, On jest głupi.
Ludzie nieobznajomieni z tą nauką powiedzą wam, że do wszystkich trzech przypadków
identycznego zachowania trzeba stosować ten sam termin. Taki niealchemiczny nonsens należy
po prostu ilekceważyć.
i Mając na uwadze ów eksperyment, możemy się teraz przyjrzeć, jak dokładnie to samo
zachowanie podlega całkowitej zmianie oceny przy przejściu od Abrahama Lincolna z grupy
własnej do Abrahama Cohena czy Abrahama Kurokawy z grupy obcej. Postępować będziemy
systematycznie. Lincoln praco-nldo późna w nocy? Świadczy to o jego pracowitości,
zdecydowaniu, wytrwałości i pragnieniu pełne-Pfkorzystania swych zdolności. Żydzi czy
Japończycy z grup obcych pracują równie długo? Świad-to jedynie o ich mentalności zwierząt
roboczych, o bezlitosnym podkopywaniu amerykańskich lów, o nieuczciwych praktykach
rywalizacji. Bohater grupy własnej jest zapobiegliwy, oszczędny wstrzemięźliwy? Zatem
nikczemnik z grupy obcej jest skąpcem, sknerą i liczykrupą. Abrahamowi grupy własnej winni
jesteśmy szacunek za jego bystrość, obrotność i inteligencję; Abrahamom z grup ;h należy się
tym samym potępienie za ich spryt, chytrość i przebiegłość. Nieustępliwy i wytrwały Jn nie
chciał się zadowolić życiem z pracy rąk własnych? Wolał używać swego mózgu? Zatem iforala
jego odważnej wspinaczce w górę drabiny społecznej. Ale, rzecz jasna, rezygnacja z pracy nej na
rzecz umysłowej wśród kupców i prawników z grupy obcej zasługuje wyłącznie na potępie-za
pasożytniczy tryb życia. Lincoln garnął się do wiedzy? Życie spędził na studiach? Lecz Żyd jest
łstrętnym kujonem, który nos wtyka w książkę, podczas gdy inni, przyzwoici ludzie, idą na mecz
albo na zabawę. Dzielny Lincoln nie chciał ograniczać swego myślenia do wzorców
prowincjonalnej spo-sfeczności? Można się było tego spodziewać po człowieku z wyobraźnią.
Jeśli jednak przedstawiciele (, Jrup obcych krytykują słabe strony społeczeństwa
amerykańskiego - odeślijmy ich z powrotem tam, skąd przybyli. Lincoln, sam zaszedłszy
wysoko, nigdy nie zapominał o prawach szarego człowieka iipopieral prawo robotników do
strajku? Jak wszyscy prawdziwi Amerykanie, ten największy z nich był ;siwsze oddany sprawie
wolności. Kiedy jednak przeglądacie statystyki strajkowe, pamiętajcie, że te nieamerykańskie
praktyki są rezultatem niegodnej agitacji przedstawicieli grup obcych wśród skądinąd
zadowolonych z życia robotników.
\ Raz sformułowana - klasyczna recepta alchemii moralnej jest najzupełniej jasna. Dzięki
pomysło-I nemu zastosowaniu bogatego słownictwa pochwały i sromoty - grupa własna z
łatwością przekształca swe własne cnoty w cudze wady. Dlaczego jednak tak wielu
przedstawicieli dominującej grupy własnej |io moralni alchemicy? Dlaczego tak wielu spośród
członków dominującej grupy własnej z takim uporam dokonuje ciągle owych moralnych
przekształceń?
|> Wjjaśnienie możemy znaleźć, oddalając się nieco od USA i udając się za antropologiem
Malinow-jilrim na Wyspy Trobriandzkie. Dostrzeżemy tam pouczająco podobne zjawisko.
Wśród Trobriandczy-\Mm bowiem sukcesy z kobietami zapewniają mężczyźnie prestiż i
szacunek społeczny w stopniu, ja-nego Amerykanie jeszcze nie osiągnęli - mimo Hollywoodu i
ilustrowanych czasopism. Aktywność ?eksualna stanowi tam wartość pozytywną, moralną cnotę.
Jeśli jednak zwykły Trobriandczyk osiąga pyt wiele sukcesów seksualnych i gromadzi za dużo
„sercowych zdobyczy" (osiągnięcia, które powin-R oczywiście, należeć do elity, do wodzów lub
grupy rządzącej), to ta chlubna karta budzi powszechny wstręt i staje się przyczyną skandalu.
Wodzowie oceniają bowiem negatywnie wszelkie
368

R.K. Merton
osiągnięcia osobiste, których nie uzasadnia pozycja społeczna. Cnoa moralne pozostają cnotami
tylko tak długo, jak długo są zazdrośnie ograniczone do odpowiedniej grupy własnej. Właściwe
poczynania ze strony niewłaściwych ludzi stają się przedmiotem potępienia, a m szacunku.
Oczywiste jest bowiem, że tylko w ten sposób ludzie przy władzy mogą utrzymać swoje
znaczenie, prestiż i potęgę. Nie można było wymyślić lepszej metody w celu utrzymania w
stanie nienaruszonym systemu społecznej stratyfikacji i władzy.

Trobriandczycy mogą nas nauczyć czegoś jeszcze. Wydaje się bowiem nie ulegać wątpliwości,
że wodzowie nie wymyślili sobie sami tego systemu ograniczeń. Ich zachowania są
spontaniczne, nie™ kalkulowane i natychmiastowe. Ich niechęć do „wygórowanych" ambicji
czy „zbyt wielkich" sukcesów] zwykłego Trobriandczyka nie jest rozmyślna, lecz spontaniczna.
Tak się składa, iż ta natychmiastowi] reakcja emocjonalna na „niewłaściwie ulokowaną"
manifestację cnót grupy własnej służy również ja! pożyteczny środek do wzmacniania
specjalnych roszczeń wodzów do rozmaitych dobrych rzeczy w Urn briandzkim życiu. Zgoła
fałszywe i niezgodne z faktami byłoby założenie, że takie przekształcenie cnĄ grupy własnej w
wady grupy obcej jest elementem rozmyślnego spisku trobriandzkich wodzów we utrzymania
szarej masy mieszkańców wysp na „swoim miejscu". Wodzom zostało po prostu \ uznanie dla
właściwego porządku rzeczy i uważają oni za swój ciężki obowiązek zmuszanie in przeciętności.
Potępiając winy moralnych alchemików, nie powinniśmy jednak popełnić podobnego błędu pn
proste odwrócenie moralnego statusu grupy własnej i grup obcych. Nie wszyscy Żydzi i Murzyni
i aniołami i nie wszyscy chrześcijanie ani nie wszyscy biali są źli. Nie jest tak, że indywidualną c
będzie teraz można znaleźć jedynie po „gorszej" stronie przedziałów etniczno-rasowych, indy
alny zaś występek po stronie „lepszej". Jest najzupełniej możliwe, że wśród Murzynów i
Żydówji tyleż samo złych i zepsutych ludzi, co wśród chrześcijan i białych. Szkaradny mur
odgradza grupę własną powoduje jednak, iż członkowie grup obcych nie są traktowani z
przyzwoitością na ną istotom ludzkim.

Funkcje i dysfunkcje społeczne


Wystarczy się przyjrzeć konsekwencjom tej swoistej alchemii moralnej, aby zrozumieć, że nie
mai paradoksalnego w potępianiu przedstawicieli grup obcych zarówno wtedy, kiedy wykazują
cnoty g własnej, jak wtedy, kiedy ich nie wykazują. W obu tych wypadkach potępienie pełni tę
samą fiin społeczną. Pozorne przeciwieństwa przyciągają się. Kiedy Murzynów uznaje się za
istoty nieodu nie niższe, ponieważ nie wykazują rzekomo owych cnót, potwierdza to naturalną
słuszność wyzn nia im niższego statusu w społeczeństwie. Kiedy natomiast Żydom czy
Japończykom przypisuje! posiadanie zbyt wielu zalet grupy własnej, staje się oczywiste, iż
należy otoczyć ich bezpieczn; murami dyskryminacji. W obu wypadkach wyznaczanie
rozmaitym grupom obcym specjalnego s okazuje się posunięciem najzupełniej sensownym.
A jednak to znakomicie sensowne rozwiązanie posiada najbardziej niedorzeczne konsekwenj
zarówno logiczne, jak i społeczne. Rozważmy kilka z nich.
Wpewnych sytuacjach z ograniczeń narzuconych grupie obcej - np. ze stosowania numensd sus
wobec Żydów na wyższych uczelniach - wynika logicznie strach przed domniemywaną
wyższośd| tej grupy. Gdyby było inaczej, dyskryminacja byłaby niepotrzebna: twarda,
bezosobista rywalizacji w świecie akademickim szybko sprowadziłaby liczbę żydowskich
(japońskich czy murzyńskich) sto dentów do „właściwego" rozmiaru.
Wydaje się, iż takie przeświadczenie o wyższości grupy obcej jest nieuzasadnione. Nie i prostu
dostatecznych dowodów naukowych, które świadczyłyby o wyższości Żydów, Japończyków
Muuywćw. Podejmowane ctiez ivJo\emMvj dyskryminacji - przedstawicieli grupy dominującą*
imospełniające się proroctwo
369
nysitki zastąpienia mitu wyższości Aryjczyków mitem wyższości ludzi o pochodzeniu
niearyjskim są zez naukę skazane na niepowodzenie. Co więcej, mity takie są niemądre. Świat
mitu musi się prze-aeżwkońcu zderzyć z faktami świata rzeczywistego. Wimię własnego interesu
i dla społecznej terapii byłoby więc rozsądniej, aby grupa własna dała spokój mitom i trzymała
się rzeczywistości.
formuła „cokolwiek zrobisz - będzie źle" ma również dalsze konsekwencje dla grup obcych.
Reak-$ na przypisywane wady jest równie oczywista, co łatwa do przewidzenia. Jeżeli komuś
nieustannie ąpowtarza, że jest istotą niższą, że się nie może wykazać żadnymi pozytywnymi
osiągnięciami, jest Beczą aż nadto ludzką, że będzie on wykorzystywał każdą sposobność, ażeby
udowodnić, iż jest przeje. Definicje dominującej grupy własnej zmuszają poniekąd
podporządkowaną grupę obcą do przy-postawy obronnej: do wyolbrzymiania „osiągnięć
rasowych". Jak zauważył znany murzyński so-Franklin Frazier, czasopisma wydawane przez
Murzynów „cechuje ogromne wyczulenie na sprawę i wielka duma z osiągnięć grupy własnej,
choć z punktu widzenia ogólniejszych kryteriów osiąg-te są zwykle niewielkie".
Samouwielbienie, które w pewnym stopniu można znaleźć we wszyst-fch grupach, jest częstą
reakcją na powtarzające się poniżenie z zewnątrz. Dopiero jednak potępienie grup obcych za
nadmierne osiągnięcia wywołuje u nich naprawdę dzi-zachowania. Po pewnym czasie i często w
odruchu samoobrony grupy takie nabierają bowiem mania, że ich cnoty są, w gruncie rzeczy,
wadami. I oto końcowy epizod w tragifarsie przenico-:h wartości.
Spróbujmy zatem prześledzić skomplikowany labirynt wewnętrznych sprzeczności tej intrygi,
Pe-hszacunku podziw dla mozolnej wędrówki w górę drabiny społecznej od chłopca na posyłki
do prezy-fcitajest głęboko zakorzeniony w kulturze amerykańskiej. Ta długa i uciążliwa
wspinaczka stanowi podwójne świadectwo: dowodzi, że wAmeryce drogi kariery są szeroko
otwarte dla prawdziwych talen-Ifcroraz świadczy o wysokiej wartości człowieka, który się
odznaczył takim heroicznym awansem. Mtwo jest wybrać spośród wielu wspaniałych ludzi,
którzy w trudnej i nierównej walce przedzierali ifwgórę, póki nie osiągnęli szczytu, aby zasiąść
na prezydialnym miejscu przy długim stole w ogrom-lęjsali konferencyjnej zarządu. Jako wzór
może tu posłużyć saga pierwszego z brzegu - Fredericka lEckera, prezesa zarządu jednej z
największych w świecie prywatnych korporacji (Metropolitan Life Isurance Company).
Rozpoczynając od zajęcia posługacza, doszedł do wybitnego stanowiska. Na tego ibwieka
wielkiej siły i osiągnięć spłynął zasłużony strumień zaszczytów. Tak się złożyło - choć była
?prywatna sprawa tej znakomitej osobistości świata finansów - że pan Ecker był
prezbiterianinem. Ajednak nikt ze starszych Kościoła prezbiteriańskiego nie zapewniał
publicznie, iż wspaniałej kariery na Eckera nie należy traktować zbyt poważnie, że w końcu
niewielu tylko prezbiterian przebyło dro-?od łachmanów do bogactwa i że w rzeczywistości
prezbiterianie wcale nie „kontrolują" świata finan-fm, ubezpieczeń na życie czy nieruchomości.
Można było raczej przypuszczać, że starsi Kościoła pezbiteriańskiego przyłączą się do chóru
Amerykanów przejętych ideą sukcesu klasy średniej, aby lować panu Eckerowi wspanialej
kariery i przyklasnąć innym synom swej wiary, którzy osiąg-ie wysokie szczyty. Ponieważ są
bezpieczni w swoim statusie grupowym, indywidualny sukces dla nich raczej przedmiotem
dumy aniżeli konsternacji.
Wobec wybitnych osiągnięć przedstawicieli grup obcych praktyka moralnej alchemii skłania
jednak tainnej reakcji. Jeśli osiągnięcia stanowią występek, to muszą być oczywiście negowane
lub przynąj-niej lekceważone. To, co dla prezbiterianina jest powodem do dumy, u Żyda
wywołuje konsternację. jifcśliŻyda potępia się za jego sukcesy zawodowe, naukowe czy
ekonomiczne, to jest całkowicie zrozu-miałe, iż w odruchu zwykłej samoobrony wielu Żydów
zacznie minimalizować swoje osiągnięcia. Oto JBadoksalny krąg zamknięty przez samych
przedstawicieli grup obcych, zajętych zapewnianiem gru-prdominującej, że nie są w istocie
winni nadmiernego wkładu w naukę, sztukę, politykę i gospodarkę. I W społeczeństwie, w
którym bogactwo jest zwykle świadectwem zdolności człowieka, odwrócone ?rtości członków
dominującej grupy własnej zmuszają grupę obcą do negowania faktu, że wjej szere-

370
R.K. I
gach znajduje się wielu ludzi zamożnych, „lyiko w dziesięciu spośród dwustu największych
korpoi (prócz banków) (...) przewodniczącym lub prezesem zarządu jest Żyd". Czy autorem tej
obsenwl jest antysemita, usiłujący wykazać nieudolność i mierność Żydów, którzy tak niewiele
zrobili, „budijj korporacje, które stworzyły Amerykę"? Bynajmniej: jest to replika organizacji
B'nai B'rith4 na propagandę antysemicką.
W społeczeństwie, w którym -jak wykazał przeprowadzony niedawno sondaż National Opinia
Research Center - zawód lekarza (obok sędziego Sądu Najwyższego) cieszy się wyższym
prestiż* społecznym niż wszystkie pozostałe dziewięćdziesiąt wymienionych zajęć, spotykamy
Żydów, których ataki ze strony grupy dominującej wmanewrowały w tak absurdalne położenie,
że oznajmiaj oni publicznie swoje „głębokie zaniepokojenie" liczbą Żydów w zawodzie
lekarskim, liczbą, któn jest „nieproporcjonalna do liczby Żydów w innych zawodach". W kraju
cierpiącym na wyraźny m dobór lekarzy - żydowski doktor staje się ubolewania godnym
powodem głębokiego niepokoju, ? miast zbierać pochwały za swoją z trudem zdobytą wiedzę,
kwalifikacje i społeczną przydatnoi Dopiero wtedy, kiedy nowojorscy Yankees" publicznie
ogłoszą głębokie zaniepokojenie liczbą zdobf tych przez siebie medali na mistrzostwach świata -
tak nieproporcjonalną w stosunku do triu innych najważniejszych zespołów ligowych - wtedy
dopiero ta autonegacja wyda się elemen1 malnego porządku rzeczy.
W systemie kulturowym, który konsekwentnie wyżej ocenia wartość społeczną przedstawici
nych zawodów aniżeli najbardziej nawet kwalifikowanych drwali czy nosiwodów, grupa obca zi
się w dziwacznej sytuacji, z defensywną ulgą wskazując na wielką liczbę Żydów malarzy pokój
tynkarzy i elektryków, hydraulików i blacharzy.
Pozostaje nam jeszcze do odnotowania ostateczne odwrócenie wartości. Każdy kolejny sj
wszechny ludności ujawnia coraz większą liczbę Amerykanów w miastach i dzielnicach
podmiejsl Amerykanie zurbanizowali się do tego stopnia, że na farmach mieszka obecnie mniej
niż jedna ludności USA. Czas już najwyższy, aby metodyści i katolicy, baptyści i członkowie
Kościoła epii nego uświadomili sobie występność tej wędrówki do miast swoich
współwyznawców. Jak bowiem brze wiadomo, jednym z podstawowych zarzutów pod adresem
Żydów jest ich „haniebna" skli do osiedlania się w miastach. Przywódcy żydowscy znajdują się
więc w niewiarygodnej sytuacji: sywnie nakłaniają swoich ludzi do przeniesienia się na te same
tereny rolnicze, które są w pośpi opuszczane przez kierujących się do miast chrześcijan. Być
może nie jest to absolutnie koi W miarę jak żydowska „zbrodnia urbanizmu" staje się coraz
bardziej powszechna, w grupie di cej może się przekształcić w nieprześcignioną cnotę. Przyznać
jednak należy, że nie jest to b; pewne: w tym zwariowanym chaosie odwróconych wartości
określenie, kiedy cnota jest a grzech doskonałością moralną, stanie się niedługo niemożliwe.
W całym tym zamieszaniu jeden fakt pozostaje jasny. Żydzi, jak inne ludy, mają wybitny w
kulturę światową. Przejrzyjmy skrócony choćby katalog ich osiągnięć. Na polu literatury (przy
nieniu dużych różnic wielkości talentów) wśród żydowskich pisarzy znajdziemy Heinego, Karla
sa, Bornego, Hofmannsthala, Schitzlera, Kafkę. Wśród kompozytorów mamy Meyerbeera, Felba
delssohna, Offenbacha, Mahlera i Schónberga, wśród wirtuozów natomiast Rosenthala, Schn;
dowskiego, Pachmanna, Kreislera, Hubermana, Milsteina, Elmana, Heifetza, Joachima i Mero
liście naukowców o pozycji kwalifikującej do Nagrody Nobla widzimy Beranyiego, Mayerhofa,
El Michelsona, Lippmanna, Habera, Willstattera i Einsteina. Albo w ezoterycznym,
wymagającym nej wyobraźni, królestwie odkryć matematycznych mamy choćby Kroneckera,
twórcę nowożytny

' Anti-Defamation League of B'nai B'rith - przyp. tłum. 5 Znana drużyna baseballowa - przyp.
tłum.
Ziające się proroctwo
371
i, Hermanna Minkowskiego , który stworzył matematyczne podstawy szczególnej teorii
względno-i, czy Jacobiego z jego doniosłą pracą z teorii funkcji eliptycznych. Podobnie - w
każdej innej dzie-e osiągnięć kulturalnych znajdziemy wielu wybitnych ludzi pochodzenia
żydowskiego.
czasem - któż się zajmuje wychwalaniem Żydów? Kto z takim nakładem pracy sporządził listę
kwybitnych Żydów, którzy położyli znakomite zasługi na polu nauki, literatury i sztuki (listę, z
której pnęliśmy tę garść nazwisk)? Filosemita pragnący udowodnić, że jego grupa w należytym
stop-yczynia się do rozwoju kultury światowej? Ależ bynajmniej - chyba już teraz doskonale
wiemy. l ta znajduje się w trzydziestym szóstym wydaniu podręcznika antysemityzmu, który
opracował i Fritsch. Wedle alchemicznej formuły przekształcania cnót grupy własnej w występki
grupy sj, przedstawia on tę listę jako katalog złych duchów, które przywłaszczyły sobie
osiągnięcia słusz-eżne grupie aryjskiej.
oro tylko zrozumiemy dominującą rolę grupy własnej w definiowaniu sytuacji, zniknie natych-t
paradoks pozornie odmiennych zachowań obcych grup - murzyńskiej i żydowskiej. Zachowania
ch grup mniejszościowych stanowią reakcję na oskarżenia grupy dominującej, dy Murzynom
stawia się zarzut „niższości" i na potwierdzenie tego oskarżenia przytacza ich my brak wkładu w
kulturę światową, ludzka potrzeba bezpieczeństwa i szacunku dla samego e skłania ich często do
defensywnego wyolbrzymiania wszystkich możliwych osiągnięć człon-rwłasnej rasy. Kiedy się
oskarża Żydów o nadmierne osiągnięcia i wygórowane ambicje, a na popar-j oskarżenia
sporządza wykazy wybitnych Żydów, to sama potrzeba bezpieczeństwa skłania ich sfensywnego
pomniejszania rzeczywistych osiągnięć członków grupy własnej. Przeciwstawne na lórwzory
zachowań pełnią te same funkcje psychologiczne i społeczne. Pewność siebie i skromność ?ają
radzić sobie, z jednej strony, z potępieniem rzekomych niedostatków grupy, z drugiej zaś,
pieniem nieumiarkowania. Tymczasem grupa dominująca, bezpieczna i przekonana o swojej
ości, spogląda na te przedziwne poczynania grup obcych z mieszaniną szyderstwa i pogardy.
orne wprowadzanie zmian instytucjonalnych

żałosna tragifarsa trwać będzie bez końca przy niewielkich tylko zmianach obsady ról? Nieko-ie.
Gdyby o zakończeniu tego przedstawienia decydowały jedynie moralne skrupuły i poczucie
przy-litości, można byłoby się istotnie spodziewać, że spektakl ten będzie trwał w
nieskończoność. Same ?odczucia moralne nie są bardziej skuteczne wleczeniu chorób
społecznych niż fizycznych. Pobu-tają niewątpliwie do podejmowania wysiłków wprowadzenia
zmian, lecz w żaden sposób nie mogą astąpić konkretnych środków służących realizacji
wytkniętego celu. Świadczy o tym gęsto zaludniony pentarz społecznych utopii.
Istnieją podstawy do przypuszczenia, że działaniu samospełniającego się proroctwa i błędnego
?ir społeczeństwie amerykańskim można położyć kres w sposób rozsądny i zaplanowany. Dalszy
naszej przypowieści o Last National Bank dostarcza wskazówki co do sposobu, w jaki można to
ć. W legendarnych latach dwudziestych, w okresie kwitnącej prosperity, do której niewątpliwie
fczynił się republikanin Coolidge, średnio 635 banków rocznie po cichu zawieszało swoją
działal-KAw ciągu czterech lat bezpośrednio przed i po krachu (którego z pewnością nie
spowodował Łblikanin Hoover) liczba ta wzrosła gwałtownie do imponującej średniej 2276
zamykanych rocznie
I__
tleży tu wyraźnie podać imię, gdyż inaczej Hermami Minkowski, matematyk, mógłby zostać
wzięty za Eugena Litewskiego, który znacznie się przyczynił do rozwoju naszej znajomości
schizofrenii, albo za Mieczysława ?rawskiego, wybitnego specjalistę w dziedzinie anatomii
mózgu, czy nawet za Oskara Minkowskiego, odkryw-
jtukrzycy trzustki.

372
R.K. Mertn
banków. Ciekawe jest jednak to, że w ciągu dwunastu lat, które nastąpiły po stworzeniu Federal
Del sit Insurance Corporation , i wprowadzeniu innych ustaw bankowych, w okresie depresji i
ożywiał recesji, a potem boomu pod administracją demokraty Roosevelta, liczba banków
zawieszających dziaW ność zmniejszyła się do 28 rocznie. Być może to nie akty ustawodawcze
zlikwidowały paniki pienięa W każdym razie miliony depozytariuszy nie widzą już powodu do
panicznych ataków na banld, i prostu dlatego, że zaplanowana zmiana instytucjonalna usunęła
podłoże paniki. Przyczyny wrogowi podobnie jak przyczyny paniki, nie są wrodzonymi „stałymi
psychologicznymi". Wbrew naukom d chologów-amatorów, ślepa panika i agresja rasowa nie są
zakorzenione w ludzkiej naturze. Te wzwj ludzkich zachowań są w dużej mierze wytworem
struktury społecznej, która może ulegać zmianoni
Przytaczany wyżej przykład szeroko rozpowszechnionej wrogości białych członków związkowa
wodowych wobec murzyńskich łamistrajków, sprowadzanych przez pracodawców do zakładów
pri myślowych po zakończeniu I wojny światowej, może posłużyć za wskazówkę. Kiedy tylko
została 4 rzucona początkowa definicja Murzynów jako ludzi niezasługujących na przynależność
związk«| Murzyni, którzy zyskali w ten sposób większe możliwości pracy, nie musieli już
wchodzić do przemj^ tylnymi drzwiami, otwieranymi dla nich przez nękanych strajkami
pracodawców. I w tym wypadhj odpowiednia zmiana instytucjonalna przerwała tragiczne koło
samospełniającego się proroctwa. Cel wo wprowadzona zmiana instytucjonalna zadała kłam
głębokiemu przeświadczeniu, że „nie leży] prostu w naturze czarnucha" podejmowanie
zespołowej współpracy z białymi towarzyszami w znp kach zawodowych.
Po ostatni przykład sięgamy do badań przeprowadzonych w mieszanym rasowo osiedlu miesi
niowym Hilltown w Pittsburghu. Społeczność ta składa się w pięćdziesięciu procentach z rodzin
? rzyńskich i w pięćdziesięciu z białych. Nie jest to bynajmniej dwudziestowieczna utopia: jak i
gdz indziej - istnieją tam pewne tarcia i konflikty międzyludzkie. Lecz w owym osiedlu, w
którym miesi ją równo po połowie dwie rasy, mniej niż jedna piąta białych i mniej niż jedna
trzecia Murzynów stm dza, że konflikty te mają miejsce pomiędzy przedstawicielami różnych
ras. Wedle własnego śni dectwa mieszkańców, chodzi tu przeważnie o nieporozumienia
wewnątrzgrupowe. Tymca sem tylko jeden na dwudziestu pięciu białych mieszkańców osiedla
początkowo oczekiwał, że stori między dwiema rasami w tej społeczności ułożą się dobrze,
podczas gdy pięciokrotnie większa lid spodziewała się kłopotów, pozostali zaś przewidywali
znośną, choć niecałkiem przyjemną syta; Tyle, jeśli chodzi o oczekiwania. Patrząc wstecz na
swoje rzeczywiste doświadczenia, trzech spal czterech białych mieszkańców, którzy żywili
pierwotnie największe obawy, stwierdziło, iż jednak ? sunki między dwiema rasami układają się
zupełnie dobrze". Nie miejsce tu na szczegółowe relacjm wanie wyników przytaczanych badań;
wskazują one ponownie, że w odpowiednich warm kach instytucjonalnych i administracyjnych
zgoda między rasami może pić lęk przed konfliktem.
Takie i podobne zmiany nie zachodzą automatycznie. Samospełniające się proroc w którym lęk
zostaje przekształcony w rzeczywistość, działa je* w sytuacji, w której się nie podejmuje
świadomej regulacji instj ej o na 1 nej. I tylko przez odrzucenie społecznego fatalizmu
niesionego przez koncepcję niezi ności natury ludzkiej można przerwać tragiczne koło lęku,
katastrofy społecznej wzmożonego lf
far-
? Powołana do życia ustawą z dnia 16.6.1933 r, Federal Deposit Insurance Corporation -jako
niezależna* rządowa - miała na celu „zapewnienie bezpieczniejszego i efektywniejszego
manipulowania aktywami mi, wprowadzenie kontroli ze strony komisji bankowych oraz
zapobieganie nadmiernemu odpływowi wskutek spekulacji" (Banking Act 48. Stat. L. 162). W
wypadku bankructwa banku ustawa zapewniała jegoi zytariuszom pokrycie wkładów przez skarb
państwa: 100% przy wkładzie w wys. do 10 tys. dolarów, 71 wkładzie 10-50 tys. dolarów oraz
50% przy wkładzie przekraczającym 50 tys. dolarów - przyp. tłum
bm ideologii na Zachodzie: epilog
373
Uprzedzenia etniczne znikają, lecz powoli. Można im pomóc przejść przez próg zapomnienia:
nie st pomocą ciągłego przypominania, że ich podtrzymywanie jest rzeczą nierozsądną i
niegodziwą, ale odcinając podstawy istnienia owych uprzedzeń, których nadal dostarczają pewne
instytucje społeczeństwa amerykańskiego.
Jeśli wątpimy w ludzką zdolność kontrolowania człowieka i jego społeczeństwa, jeśli
uporczywie Kukamy wizji przyszłości we wzorach dnia wczorajszego, to pora, abyśmy na nowo
dostrzegli mąd-śi stuletniej obserwacji Tocqueville'a: „Skłonny jestem wierzyć, że instytucje
zwane koniecznymi -to często jedynie instytucje, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, i że w
sprawie ustroju społecznego •bszar możliwości jest znacznie większy, niż umieją to sobie
wyobrazić ludzie każdego społeczeń-
Liczne, typowe nawet, niepowodzenia w planowaniu stosunków między grupami etnicznymi nie
ngą stanowić dowodu na rzecz postawy pesymistycznej. W światowym laboratorium socjologa,
tak fk w bardziej zacisznych laboratoriach fizyka i chemika, decydujące znaczenie ma udany
ekspery-nie zaś tysiące niepowodzeń, które go poprzedziły. Więcej się można nauczyć z jednego
sukcesu z wielu niepowodzeń. Jeden jedyny sukces dowodzi, że rzecz jest wykonalna. Trzeba się
potem dowiedzieć, co sprawiło, że rzecz się udała. Takie przynajmniej jest, według mnie,
socjologiczne ;nie odkrywczej uwagi Thomasa Love Peacocka: „Cokolwiek jest -jest możliwe".

Daniel Bell
KONIEC IDEOLOGII NA ZACHODZIE: EPILOG*

Ludzie popełniają błąd, nie wiedząc, Medy poskromić swe nadzieje.


Machiavelli
iele bylo okresów w historii, gdy człowiek przekonany był o stałości swego świata, pewnie za-
izonego -jak w chrześcijańskiej alegorii - pomiędzy chaosem a niebiosami. Już na egipskich lach
sprzed czterech tysięcy lat zapisane są słowa: „[...] zuchwalstwo kwitnie [...] kraj wiruje tom
garncarskie koło (...) masy są jak strachliwe owieczki bez pasterza (...) kto wczoraj był ubogi,
pśjest bogaczem, lecz bogactwo może przytłoczyć go swymi pochlebstwami". Epoka
hellenistyczna, jak ujął to Giibert Murray, była jedną z „porażek nerwów"; nastał wtedy czas
„wzrostu pesymizmu,
tytat w tłum. J. Szackiego. Zob. O autorze, [w:] A. de Tocqueville, Dawny ustrój i rewolucja,
tłum. A. Wolska, irszawa 1970, s. 16 - przyp. tłum.
ffiytuł oryg. The End ofldeology in the West, fragm. D. Bell, The End ofldeology, New York
1962, przekład 1 Kotlarska.
374
D. I
utraty pewności siebie, nadziei i wiary w zwykły ludzki wysiłek". Zaś stary łotr Talleyrand
twierdzM jedynie ci, którzy żyli przed 1789 r, mogli zakosztować w pełni słodyczy życia'.
Nasza era także mogłaby dodać stosowne cytaty - wszystkie one byłyby jeszcze bardziej drwiaa i
gorzkie, ze względu na długi okres jaśniejącej nadziei, jaki ją poprzedził. Dwie dekady pomiędzy
latami 1930 a 1950 charakteryzowała niespotykana w historii intensywność: ogólnoświatowy
kryzys ekonomiczny: ostre walki klasowe; rozkwit faszyzmu i rasowego imperializmu w kraju,
który wcześni! znajdował się na zaawansowanym etapie rozwoju kultury; tragiczna ofiara
pokolenia rewolucyjnej które wznosiło najpiękniejsze ideały ludzkości; wojna niszcząca w skali
wcześniej nieznanej; zbiunj kratyzowane morderstwo milionów w obozach koncentracyjnych i
komorach śmierci.
Dla radykalnych intelektualistów, głoszących rewolucyjne apele przez poprzednie sto
pięćdziesiąt lat, wszystko, co stało się w ciągu tych dwóch dekad, oznaczało koniec
chiliastycznych nadziei, koiwj miłenaryzmu, koniec apokaliptycznego myślenia, wreszcie -
koniec ideologii. Bo ideologia, która dyś była drogą ku działaniu, okazała się ślepą ulicą.
Pomimo iż korzenie ideologii tkwią w myśli francuskich filozofów, to na jej definicję, poji jako
sposób wcielania idei w działanie, najsilniej wpłynęli lewicowi hegliści, Feuerbach i Marksa
nich zadaniem filozofii był krytycyzm i oczyszczenie teraźniejszości z przeszłości. („Tradycja
wszd kich zmarłych pokoleń ciąży jak zmora na umysłach żyjących" napisał Marks2).
Peuerbach, najbardziej radykalny ze wszystkich lewicowych heglistów, nazwał sam siebie ? gim
Lutrem. Według niego, człowiek byłby wolny, gdybyśmy potrafili zdemitologizować religię, ^
ria wszelkiej myśli to historia postępującego odczarowywania. Zatem jeśli ostatecznie, we!
jaństwie, Bóg został przemieniony z zaściankowego bóstwa w uniwersalną abstrakcję, to
krytycyzmu - przy użyciu radykalnych metod samowyobcowania i alienacji - było zastąpić fa
antropologią, a Boga - Człowiekiem. Filozofia powinna być skierowana na życie, człowiek mia^
zwolić się od „widma abstrakcji" i wyswobodzić z więzów nadprzyrodzonego. Religia zdolna
wytworzyć jedynie fałszywą świadomość, filozofia natomiast miała odkryć tę prawdziwą. Fem
poprzez umieszczenie człowieka, a nie Boga, w centrum świadomości próbował sprowadzić
skończoność do skończoności".
Podczas gdy Feuerbach „zanurzał się w świecie", Marks chciał ten świat zmienić. widział
antropologię, Marks - wracając do heglowskich korzeni - podkreślał rolę historii i kom
historycznego. Świat to nie człowiek, lecz ludzie. Klasy ludzi. Ludzkość różni się ze względu na
pozycję klasową, a więc głoszone prawdy są jedynie prawdami klasowymi. Wszystkie one to
częściowe prawdy, a jedyną rzeczywistą jest prawda rewolucji.
W ten sposób w analizę istniejących ideologii, jak i w proces powstawania nowych została wpi
dzona dynamika. Poprzez demitologizację religii jednostka odzyskuje potencjał, który nie spoć;
już w Bogu czy grzechu, a w człowieku. Dzięki odsłanianiu biegu historii odkryta zostaje
racjonalność W walce klas osiągana jest prawdziwa świadomość, w miejsce fałszywej. Skoro
jednak prawda w działaniu, należy działać. Marks mówił o lewicowych heglistach, że są tylko
litłerateurs (dla artykuły w magazynach to „wprawki"). Dla Marksa jedynym prawdziwym
działaniem była polityka. Wj rozumieniu to działanie, rewolucyjne działanie, nie było zvryłdą
zmianą społeczną. Miało onobyfci
V Kart Jaspers zebrał fascynującą kolekcję lamentów filozofów, którzy postrzegali swą własną
eręjate kryzysu a przeszłość uważali za zloty wiek. Można je znaleźć - podobnie jak cytaty z
egipsk.ch, i komentarz TaUeyranda-wjegoksiążceiltaiM theModernAge, London 1951. Cytat z
GilbertaMurray i dił Fi St / Greek ReKgton, New York 1930.
h

War, New York 1952.


faec ideologii na Zachodzie: epilog
375
istym wznowieniem milenaryzmu, chiliastycznych ideałów anabaptystów. To była nowa
ideologia, w nowej postaci.
Analizy ideologii przynależą do dyskusji o inteligencji. Można powiedzieć, że czym ksiądz jest
dla religii, tym intelektualista dla ideologii. To porównanie już jest wskazówką co do wymiarów
znaczenio-łych słowa „ideologia" i powodów jego wielofunkcyjności. Pojęcie to zostało ukute
przez francuskiego filozofa, Destutta de Tracy'ego w końcu XVIII w. Wraz z myślicielami
oświecenia, szczególnie materia-fetami takimi jak Helwecjusz czy Holbach, de Trący chciał
zdefiniować sposób „odkrycia prawdy", imy jednak niż poprzez wiarę czy autorytet, którymi to
sposobami chętnie posługiwały się Kościół jlftństwo. Równocześnie pod wpływem Francisa
Bacona dążyli oni do eliminacji przesądów, wypaczeń powodowanych uprzedzeniami, inklinacji
nabytych w procesie wychowania, wreszcie zakłóceń w po-itrzeganiu powodowanych własnym
interesem czy prostą potrzebą, aby w cokolwiek wierzyć. Wszyst-jłie te zjawiska jak cienie w
platońskiej jaskini kreują jedynie złudzenia prawdy. Celem tych filozofów %to „oczyszczenie
idei" po to, aby dotrzeć do prawdy „obiektywnej"; „skorygowanie" myśli. Niektórzy mich, jak
Helwecjusz, uważali, że człowiek musi wrócić do początku i prześledzić cały proces powsta-
idei, aby dostrzec, jak prawda została wypaczona. De Trący wierzył, że można „oczyścić" idee
poprzez ich redukcję do doznań zmysłowych - to spóźniona francuska wersja brytyjskiego
empiryzmu słabo skrywanym nastawieniem antykościelnym. Tę nową naukę o ideach nazwał
ideologią. Negatywne konotacje tego pojęcia pojawiły się wraz z erą Napoleona. To on,
umocniwszy swą wła-fbę, zabroni! w Instytucie Narodowym nauczać zarówno nauk
politycznych, jak i etyki. Ogłosił ideolo-?ff nieodpowiedzialnymi spekulatorami, których celem
jest podważanie moralności i patriotyzmu, lira republikanin Napoleon był sympatykiem filozofii,
ale jako cesarz zdał sobie sprawę z użyteczno-
jnej ortodoksji w zarządzaniu państwem.
Jednak najciekawsze przemiany słowo ideologia przeszło dzięki Marksowi. Według niego
termin co wyraził w swojej pracy Ideologia niemiecka, wiązał się z filozoficznym idealizmem,
czyli kon-która zakłada, że idee są autonomiczne i same posiadają moc odkrycia prawdy i
świadomości. Marksa, materialisty, twierdzenie takie było fałszywe, ponieważ to „byt określa
świadomość", a nie ie. Każda więc próba wnioskowania o rzeczywistości na podstawie idei
prowadzi wyłącznie do ifczywej świadomości". Dlatego np., podążając za Feuerbachem - od
którego Marks przejął więk-sość analiz ideologii i alienacji - uważa on religię za „fałszywą
świadomość": bogowie to wytwory htikiego umysłu, które tyłko wydają sie bytami
niezależnymi, sterującymi ludzkim losem. W istocie mgia jest ideologią.
1 Marks idzie jednak o krok dalej niż Feuerbach, twierdząc, że ideologie nie są jedynie
fałszywymi Ijobrażeniami, ale maskują partykularne interesy. Ideologie roszczą sobie prawo do
prawdy, będąc ?istocie odbiciem potrzeb specyficznych grup. W swych wczesnych esejach O
kwestii żydowskiej, gdzie zajmował się szczegółowo filozoficznymi zagadnieniami dotyczącymi
państwa i społeczeństwa, Marks ostro atakuje koncepcję „praw naturalnych", sformułowaną w
Deklaracji Praw Człowieka i Oby-
Ptancis Bacon w swym dziele Novum Orgctnum poszukiwał sposobów uwolnienia Rozumu z
„niedoskonałości feslu", przyjmując istnienie różnych rodzajów zniekształceń. Nazywa je
idolami plemienia, idola-H skini („każdy (...) ma swoją jaskinię, która załamuje i odbarwia
światło natury w sposób zależny [...] od Kształcenia, rozmów z innymi, od książek, które czyta,
od autorytetów, które uznaje [...]"), idolami r y n -H idolami teatru („wmoim osądzie, wszystkie
zastane systemy [filozoficznej są spektaklami, two-? własne światy w nierealnej własnej
scenografii"). Szerzej ideę obciążenia w naukach społecznych w rela-(jido ideologii omawia
Reinhard Bendix, Social Science and the Distrust ofReason (University of California

eta, 1.1, Warszawa 1962 - przyp. tłum.


376
D. I

watela podczas rewolucji francuskiej, a uszczegółowioną później przez twórców konstytucji stan
wych w Pensylwanii i New Hampshire. Założenia „prawa naturalnego" - wolności wyznania czy
praw do własności - nadają im charakter „absolutny" i „transcendentny", podczas gdy dla
Marksa są to jedynie „prawa burżuazyjne", uwarunkowane historycznie, które bezzasadnie
domagają się uniwerM ności. Marks zaznacza, że funkcją państwa jest tworzyć podstawy dla
„woli powszechnej". Tymczasal w społeczeństwie obywatelskim, stworzonym przez burżuazję,
rola państwa jest negatywna lub neu-1 tralna, a każda jednostka działa w swym własnym
interesie, co gwarantować ma społeczną harmonią j W rzeczywistości państwo jest środkiem
zapewnienia praw określonym grupom. Postulaty prawnafrj ralnych zwyczajnie maskują dążenia
burżuazji, aby dowolnie dysponować własnością dla swoich M rzyści. Indywidualizm prawa
naturalnego, to według Marksa indywidualizm fałszywy, ponieważ człowiek może poznać siebie
jedynie poprzez wspólnotę, a prawdziwą wolnością jest nie wolność i wolność własności, ale
wolność o d religii i wolność o d własności - w skrócie - od ideologii, twierdzenie o uniwersalnej
słuszności tego, co jest w istocie klasowym interesem, jest ideologią.
Marksa różniło od Benthama i innych utylitarystów to, iż uważał, że jednostka nie jest zai
motywowana swoim własnym interesem. (To był „wulgarny hedonizm"). Ideologia, mówi
Marks, da ogromna siłę. „Ograniczonością jednak byłoby wyobrażać sobie jakoby
drobnomieszczaństwo sady przeforsować chciało swe egoistyczne interesy klasowe. Wierzy ono
raczej, że szczegół ul warunki jego wyzwolenia są ogólnymi warunkami i jedynie w ramach tych
warunków można uratomź społeczeństwo współczesne i uniknąć walki klasowej "Jak pisze w
Osiemnastym Brumaire 'a Lufo ka Bonaparte. Dlatego „demaskacja" ideologii ma odsłonić
„obiektywny" interes za nią stojący i nić, jaką spełnia ona funkcję .
Implikacje tych stwierdzeń są bardzo czytelne. Po pierwsze, analiza wyłącznie polityki jest
adekwatna. To, w co ludzie utrzymują, że wierzą, nie zawsze można przyjąć jako prawdziwą
tość. Należy raczej szukać struktur interesów stojących za ideami. Analizować trzeba nie ich a
funkcję.
Druga, bardziej radykalna konkluzja zakłada, że skoro idee maskują korzyści materialne, to stem
prawdziwości" doktryny jest orzec, jakim interesom klasowym ona służy. W skrócie - prawj
jedynie „prawdami klasowymi". Nie ma więc obiektywnej filozofii, a tylko „filozofia
burżuazjpa1; „filozofia proletariacka", podobnie nie ma obiektywnej socjologii, a „socjologia
burżuazyjna" i „socj gia proletariacka". Jednak marksizm nie jest po prostu doktryną
relatywizmu: „obiektywny" społecznego świata istnieje, ten porządek odsłania „historia".
Historia tak dla Marksa, jak dla jest progresywnym odkrywaniem przyczyny. W tym procesie
człowiek przez podbój natury „wyższym etapom". „Prawdziwość" doktryny określa zatem jej
dopasowanie do rozwoju historii. Wj tyce oznaczało to, że o „prawdzie" decydowało kryterium
przydatności w postępie rewolucji.
Taka teoria „społecznej determinacji idei" pociąga za sobą wiele problemów. Pierwszym z niclij
rola nauki. Marks nie uważał nauk przyrodniczych za ideologie. Mimo to część marksistów,
zwiana w Związku Radzieckim lat trzydziestych, twierdziła, że istnieje „burżuazyjna nauka" i
„burżuaąjj fizyka" oraz „nauka proletariacka" i „proletariacka fizyka". Z tego powodu teoria
względności Eind na była atakowana jako „idealistyczna". I choć obecnie w ZSRR nie mówi się
już prawie o bi „fizyce", to oficjalnie ciągle potępiane są teorie Zygmunta Freuda, również jako
„idealistyczne1 jeśli nauka nie jest klasowo warunkowana, to czy odnosi się to także do nauk
społecznych?
Op. cit., s. 54.
W tym wymiarze „demaskacja ideologii" nawiązuje w pewien sposób do teorii „racjonalizacji"
w sysi da. Racjonalizacje ukrywają podświadome motywy. Nie oznacza to jednak, że są
koniecznie fałszywe. W i aby sprawnie funkcjonować, racjonalizacja musi być „dopasowana" do
rzeczywistości. Mimo to ukryte ta świadome motywy istnieją i zadaniem analizy jest je wskazać.
: ideologii na Zachodzie: epilog
377
momiczność nauki jest jednym z tych, na które myśl marksistowska nigdy satysfakcjonująco nie
iedziała.
Drugą trudnością jest deterministyczne założenie, iż pomiędzy ideami a celami „klasowymi" ist-
je relacja Jeden na jeden". Taka zgodność występuje bardzo rzadko.
Empiryzm związany jest zwykle ze światopoglądem liberalnym. A jednak Dawid Hume,
najbardziej " empirysta, był torysem, a Edmund Burkę, który najźywiej krytykował racjonalne
wysiłki nierzające ku szczegółowemu zaplanowaniu nowego społeczeństwa, należał do
konserwatystów. flobbes, jeden z najzatwardzialszych materialistów, był jednocześnie rojalistą, a
T.H. Green, należący do liderów idealistycznego odrodzenia w Wielkiej Brytanii - liberałem.
» lYzecią trudność stanowi definicja klasy. Dla Marksa (choć nigdy nie zdefiniował jasno tego
poję-lawswych pracach) kluczowy podział społeczeństwa wynikał z dystrybucji własności.
Jednak w świecie pdityczno-technologicznym własność nieustannie traci swe znaczenie jako
determinant władzy, a cza-sami nawet bogactwa. W większości nowoczesnych społeczeństw
umiejętności techniczne stają się iżniejsze niż dziedziczenie w sferze posiadania, a władza
polityczna istotniejsza od ekonomicznej, aejest więc teraz znaczenie terminu „klasa"?
Mimo tych trudności nie można odmawiać pewnej słuszności poglądowi, iż „sposoby myślenia"
od historycznie ukształtowanych grup klasowych i ich interesów lub że idee powstają jako kon-
icja odmiennych światopoglądów czy perspektyw rożnych grup społecznych. Problem polega na
jak określić związek pomiędzy bazą egzystencji a „wytworami umysłu". Max Weber, socjolog,
uwa-ip., że istnieje swego rodzaju „wybieralne powiązanie" pomiędzy ideami a interesami.
Pochodzenie zne czy to idei, czy teoretyków lub rewolucjonistów jest mniej istotne niż fakt, iż
pewne poglądy ją „wyselekcjonowane" przez grupy społeczne jako te najlepiej reprezentujące
ich interesy i póź-są przez te grupy popierane. Takie założenia leżą u podstaw Weberowskiej
teorii „etyki protestanc-', w której twierdzi on, że pewne aspekty kalwinizmu i sankcjonowany
przezeń rodzaj osobowości się konieczne i przyczynowe w rozwoju kapitalizmu, pomimo
duchowej natury założeń tej doktry-Inny socjolog, Karl Mannheim, podzielił myśl socjologiczną
na dwa fundamentalne style: „ideolo-jfczny" i „utopijny". Przyjął on zaczerpniętą od Marksa
koncepcję „czasowego uwikłania" idei, ale ?zastrzeżeniem, że myśl samego Marksa i innych
socjalistów nie jest od tego prawa wyjątkiem. Skoro fczystkie systemy myślowe służą interesom,
to te, które bronią istniejącego porządku, Mannheim nazwa) „ideologicznymi", natomiast te,
które dążą do jego zmiany - „utopijnymi". Ale czy wobec tego ?zystkie dążenia do odkrycia
„obiektywnej" prawdy były daremne? Czy Baconowskie poszukiwania Ify mirażem? Mannheim
twierdził, że tylko jedna grupa społeczna jest zdolna do względnej obiektywności -
intelektualiści. Ponieważ inteligencja jest „ruchomą warstwą" w społeczeństwie, a przez to ?t
mniej ograniczona niż inne klasy, może osiągnąć wielość perspektyw, która wykracza poza
ciasne iglądy innych grup społecznych.
i W rozwoju nauk społecznych problem podniesiony poprzez Bacona, de Tracy'ego, Marksa i
innych wyjaśnienie roli idei w zmianie społecznej - stał się częścią technicznej dyscypliny
zwanej „socjolo-? wiedzy". Pomimo tego w potocznym użyciu słowo ideologia pozostaje ciągle
niejasnym terminem, maczającym światopogląd czy system wierzeń grup społecznych,
prezentujący ich przekonania na lemat porządku społecznego moralnie uznawanego przez nie za
właściwy. Ludzie mówią zatem o „ideo-?ii małego biznesu" lub o liberalizmie czy faszyzmie
jako „ideologii". Jeden z pisarzy wymienia nawet ?teologię świata-snu, w której świetle widzą
swój kraj Amerykanie; kraj, w którym każde dziecko naro-ponejest w „równości szans", a każdy
człowiek jest tak samo dobry jak inni, jeśli nie lepszy". W tym ie ideologia kojarzy się raczej z
„mitem" niż z systemem wartości.
Me problematykę porusza R.K. Merton w swojej książce Teoria socjologiczna i struktura
społeczna, tłum. ?.Morawska, Warszawa 1982.
378
D. Bel
Oczywiście powyższe definicje powodują wyłącznie zamęt, poprzez mieszanie ze sobą zbyt
wieli rzeczy. Niektóre jednak rozróżnienia przez nie wprowadzone są słuszne.
Możemy np. przyjąć rozróżnienie Mannheima na „partykularną koncepcję ideologii" i ..totalną
koncepcję ideologii". W pierwszym rozumieniu zakładamy, że jednostki wyznające pewne wara
tości mają jednocześnie interesy i możemy lepiej zrozumieć znaczenie tych wartości czy
wierzeń, powody, dla których się pojawiły, jeśli połączymy je z owymi interesami. Nie muszą
one zawsze mieć charakteru ekonomicznego, mogą to być interesy statusowe (np. grupy etniczne
pragną uzyskać akceptację czy wyższą pozycję w społeczeństwie), interesy polityczne (jak np.
zapewnienie sobie reprel zentacji) itp. W tym sensie możemy mówić o ideologii biznesu,
robotników itd. (Kiedy CharM E. Wiłson, Sekretarz Obrony w administracji Eisenhowera i
równocześnie prezes General Motors powiedział: „Co jest dobre dla Stanów Zjednoczonych, jest
dobre dla General Motors i vice versa", wyrf żal on w ten sposób ideologię - tj. pogląd, iż
prawodawstwo ekonomiczne powinno być sprzęgnie* z potrzebami środowiska
przedsiębiorców, skoro dobrobyt państwa zależy od kondycji biznesu). Natw miast ideologia
totalna jest systemem obejmującym każdy aspekt złożonej rzeczywistości. To sji tem wartości,
naznaczony pasją i stawiający sobie za cel całościową zmianę sposobu życia. Tego dzaju
zaangażowanie w ideologię - tęsknota za odkryciem „przyczyny", dążenie do zaspokojenia
bokich uczuć moralnych -nie musi być odbiciem interesów, którym nadano kształt idei. W tym
sens«( i tak jak rozumiemy ją tutaj, ideologia jest świecką religią.
Ideologia to sposób przekształcenia idei w dźwignię społeczną. Bez ironii Max Lerner z swoja
książkę Idee są bronią. Taki właśnie jest język ideologii. Więcej, to zobowiązanie do konsekwj
cji, jakie niosą idee. Kiedy Wisarion Bielińskij, ojciec rosyjskiego krytycyzmu, po raz pierwszy
pra tał Hegla i przekonał się o filozoficznej słuszności formuły „istnieje, co powinno istnieć",
został lennikiem rosyjskiej autokracji. Jednak kiedy pokazano mu, że myśl heglowska zawiera
sprzeczi że Jest" dialektycznie ewoluuje w inne formy, stal się rewolucjonistą z dnia na dzień.
„Na1 Bielińskiego", jak komentuje to Rufus W. Mathewson, „ilustruje płomienne, ale
krótkowzroczne mamienie idei, które każe odpowiedzieć na nie na zasadzie ich
natychmiastowego stosowania i nieuchronni sprowadza je w ten sposób do narzędzi".
Silą ideologii jest jej pasja. Abstrakcyjne, filozoficzne podejście zawsze dążyło do eliminacji tą
cjonalności, czynnika ludzkiego, do racjonalizacji wszelkich wyobrażeń. Dla ideologa prawda z
działania, a znaczenie może być poznane tylko w doświadczeniu, w „momencie przemiany". On
przychodzi w kontemplacji, ale w czynach. Można powiedzieć, że najważniejszą, ukrytą funkcją
logii jest wyzwolenie emocji. Poza religią (wojną lub nacjonalizmem) istnieje kilka innych form
zowania emocjonalności. Religia opiera się na symbolizmie, na zniwelowaniu, odciągnięciu
energii od świata i przekierowaniu ich ku litanii, liturgii, sakramentom, architekturze czy sztuce
Ideologia katalizuje tę energię, zwracając jej siłę w stronę polityki.
Jednak religia, w okresie świetności, była czymś więcej. Była sposobem, w jaki ludzie mogli
dzić sobie z problemem śmierci. Strach przed nią - ogromny i nieuchronny - i więcej, strach
śmiercią niespodziewaną, druzgocze pełne blasku, wyniesione na piedestały, ale chwilowe snyo
dze człowieka. To właśnie obawa śmierci, co zaznaczał Hobbes, jest źródłem sumienia; chęć um
niebezpieczeństwa gwałtownej śmierci - źródłem prawa. Jeśli możliwe jest uwierzyć, naprawdę
rzyć w niebo i piekło, wtedy ten lęk może być łagodzony i kontrolowany. Bez takiej wiary poz«
jedynie całkowite unicestwienie własnego „ja".
Być może wraz z upadkiem religijnej wiary, jaki nastąpił w ostatnim stuleciu, wzrósł ni mie
wyrażany strach przed śmiercią, totalną anihilacją. Można hipotetycznie założyć, że w tym
R.W. Mathewson jun., The Positwe Hero in Russian Literaturę, New York 1958, s. 6. ' Zob. Leo
Strauss, The Political Philosophy of Hobbes, Chicago 1952, s. 14-29.
(oniec ideologii na Zachodzie: epilog
379
se leży przyczyna irracjonalnego przełomu, który jest wyraźnym rysem zmienionego moralnego
wymiaru naszych czasów. Flanatyzm, przemoc i okrucieństwo nie są oczywiście wyjątkowe w
Judzkiej Historii, ale winnych epokach tego rodzaju furie, masowe emocje mogły zostać
skanalizowane, przeniesione, stłamszone, wyrażone symbolicznie przez kult i praktykę religijną.
Dziś jedyne, co mamy, to we i uznanie własnego Ja" staje się możliwe - dla niektórych nawet
konieczne - poprzez dominację nad innymi . Człowiek może rzucić wyzwanie śmierci,
podkreślając omnipotencję ruchu, w którym uczestniczy (jak w nieuniknionym zwycięstwie
komunizmu), może przezwyciężyć śmierć (na wzór jikśmiertelności" Kapitana Ahab)
uzależniając innych od swojej woli. Obie te ścieżki są już zajęte, jednakże polityka, ponieważ
może instytucjonalizować władzę w sposób, jaki robiła to niegdyś religia, taje się gotową drogą
ku dominacji. Współczesne wysiłki, by zmienić świat, podejmowane są przeważ-uelub
wyłącznie poprzez politykę (tak jak rozumiały to wszystkie inne religijne sposoby transformacji
ja"), a to pociąga za sobą zanik innych, instytucjonalnych sposobów mobilizowania
emocjonalnej energii. W efekcie tego sekty i Kościoły stają się partiami i ruchami społecznymi.
Ruchy społeczne są zdolne poderwać lud, kiedy potrafią trzy rzeczy: upraszczać idee, rościć
sobie prawo do prawdy i poprzez połączenie tych dwóch - żądać działania. Dlatego ideologia nie
przekształca jedynie idei, ona przekształca także ludzi. Dziewiętnastowieczne ideologie,
podkreślając konieczność i napełniając swych zwolenników pasją, mogły rywalizować z religią.
Utożsamiając konieczność z postępem, mazały- się zarazem z pozytywnymi wartościami nauki.
Jednak jeszcze ważniejsze było powiązanie ide-|ii z wschodzącą klasą intelektualistów,
szukających dopiero swego miejsca w społeczeństwie. Zrozumienie różnic pomiędzy
intelektualistą a naukowcem (bez uszczypliwości) jest tutaj istotne, rowiec jest przywiązany do
określonej dziedziny wiedzy, tradycji, w której się umiejscawia. Próbu-dodać swoją część do
skumulowanej, sprawdzonej wiedzy przeszłych pokoleń, tworząc swoistą mo-Naukowiec jako
taki jest mniej zaangażowany w swoje Ja". Intelektualista natomiast wychodzi swego
doświadczenia, od swego indywidualnego postrzegania świata, swoich przywilejów i depry-ji i
według nich ocenia świat. Jako że jego status ma dużą wagę, osądza on społeczeństwo z uwagi
sposób, w jaki jest traktowany. W cywilizacji biznesu intelektualista czuł, że cenione są
niewłaściwe ici i takie społeczeństwo odrzucał. Z tego wynikała więc „wbudowana w strukturę"
konieczność ^angażowania „dryfującego" intelektualisty w politykę. Dlatego powstałe w XIX w.
ideologie wyposa-ione były w siłę intelektualistów za nimi stojących. Dali oni początek temu, co
William James nazwał jdrabiną wiary", gdzie w wizjach przyszłości nie można rozróżnić
możliwego od prawdopodobnego, iprawdopodobne przyjmuje się za pewne.
Dziś ideologie wyczerpały się. Wydarzenia stojące za tą poważną zmianą społeczną są złożone i
zróż-le. Kataklizmy w rodzaju procesów moskiewskich, paktu nazistowsko-sowieckiego,
obozów koncentracyjnych, ucisku węgierskich robotników, układają się wjeden łańcuch zjawisk,
a takie zmiany spo-feczne jak modyfikacja kapitalizmu czy pojawienie się Wel/are State - w
drugi. W filozofii prześledzić można utratę znaczenia upraszczających, racjonalistycznych
poglądów i wschód nowych stoicko-teo-fegicznych koncepcji człowieka, formułowanych przez
Freuda, Tillicha, Jaspersa i innych. Nie można jednak powiedzieć, aby ideologie w rodzaju
francuskiego czy włoskiego komunizmu nie miały już politycznego znaczenia czy siły
napędowej z innych źródeł. Mimo to z powyższych zmian wypływa prosta łmkluzja: radykalna
inteligencja i starzy ideologowie stracili swoją „prawdę" i siłę perswazji.
[Markiz de Sade, który bardziej niż ktokolwiek inny zbadał granice samopotwierdzenia, napisał:
„Nie ma człowieka, który w chwili podniecenia nie pragnie być despotą (...) pragnąłby być
jedynym człowiekiem na świecie [...] ?idy rodzaj równości zniszczyłby despotyzm, jakiego
wtedy radośnie doświadcza". De Sade postulował kanali-ację tych impulsów poprzez aktywność
seksualną, legalizację domów publicznych, które mogłyby tonować te ?czucia. Trzeba
podkreślić, że de Sade był zajadłym wrogiem religii, aczkolwiek zdawał sobie sprawę z jej
latent-? funkcji, jaką pełniła w mobilizowaniu emocji.
380

Nieliczne poważane umysły wierzą jeszcze, iż można ustanowić doskonały plan i poprzez
inżynia rię społeczną zaprowadzić nową utopię społecznej harmonii. W tym samym czasie stare
„kontr-sysJ my" straciły swą intelektualną silę. Niewielu „klasycznych" liberałów nalega wciąż
na to, by państJ nie odgrywało żadnej roli w gospodarce, tak samo jak niewielu poważnych
konserwatystów, przynm mniej w Wielkiej Brytanii i na kontynencie, wyznaje jeszcze pogląd, iż
Welfare State to jedynie „dna do poddaństwa". W świecie zachodnim istnieje dziś niełatwy, acz
konsensus pomiędzy intelektualiści mi, dotyczący takich zagadnień politycznych, jak: akceptacja
Welfare State, wskazana decentralizacji władzy, system gospodarki mieszanej czy pluralizm
polityczny. Także w tym sensie skończyła się era ideologii.
Wreszcie niezwykły jest fakt, iż w czasie gdy nastał kres dziewiętnastowiecznych ideologii i
deW intelektualnych, wyłaniające się nowe państwa Afryki i Azji formułują nowe ideologie,
zupełnie inaczej apelując do swych obywateli. Są to ideologie industrializacji, modernizacji,
panarabizmu, zaangaJ wania i nacjonalizmu. Ideologie XIX w. były uniwersalistyczne,
humanistyczne i zaprojektowane pra| intelektualistów. Ideologie mas w Azji i Afryce są proste,
instrumentalne i stworzone przez liderfi politycznych. Siłą napędową starych koncepcji była
równość społeczna i wolność w najszerszym mm mieniu. Bodźcem dla nowych ideologu jest
dziś rozwój ekonomiczny i narodowa potęga.
W tym kontekście Rosja i Chiny stały się wzorcami. Kraje te nie fascynują się już ideami
wolnego społeczeństwa, ale wzrostu ekonomicznego. I jeśli to wymaga całkowitego zniewolenia
ludności i pil wstania nowych elit zarządzających ludźmi, to nowe represje usprawiedliwia się
faktem, iż bez tego rodzaju ucisku rozwój gospodarczy nie nastąpi dostatecznie szybko. Nawet
dla niektórych liberatówa chodnich rozwój ekonomiczny stał się nową ideologią, która zmywa
wspomnienia starych rozc:
Trudno dyskutować z apelem szybkiego wzrostu gospodarczego czy modernizacji, nieliczni
sobie pozwolić na kwestionowanie takich celów, jak tylko nieliczni mogli krytykować apele po'
nej równości i wolności. Jednak w ramach owego potężnego prądu - a jego szybkość jest zadzi
- każdy ruch wznoszący tego rodzaju postulaty ryzykuje poświęceniem żyjącego pokolenia na
następnego, które może doświadczyć jedynie wyzysku przez nową elitę. Dla nowo powstałych
debata nie dotyczy już zalet komunizmu - o tym, co głosiła ta doktryna, zapomnieli już zaró<
wrogowie, jak i przyjaciele. Pytanie jest jeszcze starsze: czy nowe społeczeństwa mogą wzrastać
dzieła stworzeniu demokratycznych instytucji i umożliwieniu ludziom dokonywania
dobrowolnych wyboril
- i poświęceń - czy raczej nowe, wyposażone we władzę elity użyją totalitarnych środków,
abypi* prowadzić transformację w swych krajach. Z pewnością w tych tradycjonalnych,
postkolonialnychspi łeczeństwach, w których masy są apatyczne i łatwo nimi manipulować,
odpowiedź zależy od inteliga-cji i jej koncepcji przyszłości.
W końcu lat pięćdziesiątych zapanowała więc pesząca cisza. Na Zachodzie pośród intelektualisn
dawna pasja wygasła. Nowe pokolenie, niepamiętające tych dawnych debat i nieposiadające
bezpiea nej tradycji, na której mogłoby budować, szuka nowych celów w ramach społeczeństwa
politycznej które odrzuciło, ujmując rzecz filozoficznie, stare apokaliptyczne i chiliastyczne
wizje. W posziitów niu „przyczyny" towarzyszy mu głęboki, desperacki, prawie żałosny gniew.
Temat ten pojawia się stronach znakomitej książki Comictions, napisanej przez dwunastu
najwybitniejszych mlodychi prezentantów lewicy w Wielkiej Brytanii. Nie mogą oni
zdefiniować treści „przyczyny", której szutaj ale icl\ tęsknota jest zrozumiała. Także w Stanach
Zjednoczonych widać to nieustanne poszukwi

u na ówczesną radykalną wizję człowieka Oak np. wizję Whitemana), wzywając do n^ go


krytycyzmu obecnie. Jednak problem leży w tym, iż stary radykalizm polityczno* lSTroblemami
takimi jak uspołecznienie przemysłu) utraci! swoje znaczenie, M glS weC~P6»czes ej kultury
(np. telewizja) nie mogą być rozpatrywane 1
leu jesi tu.
D. Bell \Uec ideologii na Zachodzie: epilog
zynie-
syste-istwo
Iroga lista-tacja ? era
ebat czej iżo-
•zez rów zu-
30-
?go

ach politycznych. W tym samym czasie kultura amerykańska niemal całkowicie zaakceptowała
awan-frię, szczególnie w sztuce, i stare akademickie metody wyczerpały się całkowicie. Swoistą
ironią dla (fth, którzy pragną odnaleźć „przyczyny", jest również fakt, iż robotnicy, których
krzywdy były kiedyś ?torem zmiany społecznej, dziś są bardziej zadowoleni ze stanu
społeczeństwa niż intelektualiści. Wetariusze nie zrealizowali swojej utopii, ale ich oczekiwania
były mniejsze niż intelektualistów, Mitem zyski odpowiednio większe.
Miody inteligent jest nieszczęśliwy, ponieważ „droga środka" przeznaczona jest dla ludzi w
śred-? wieku, nie dla niego. Nie ma w niej pasji, jest amortyzacja . Ideologia, której natura
sprowadza się
nasady „wszystko albo nic" i której ów inteligent pragnie, jest dziś intelektualnie miałka i
niewiele iw może być wciąż formułowanych, intelektualnie, w ideologicznych kategoriach.
Emocjonal-icjał - i potrzeby - wciąż istnieją i trudne jest pytanie, jak je dziś zmobilizować.
Polityka oferu-;o mało ekscytacji. Niektórzy z młodszych intelektualistów znaleźli wyjście w
nauce i karierze śrersyteckiej, często jednak kosztem zawężenia swoich umiejętności do czysto
technicznych. Inni próbowali wyrazić siebie w sztuce, jednak nieużyteczność braku treści
oznacza także brak konieczne-p napięcia, które ustanawia nowe formy i style.
Czy intelektualiści na Zachodzie zdolni są znaleźć pasję poza polityką to kwestia dyskusyjna.
Nie-tóy, reformy społeczne ani nie wnoszą jednoczących postulatów, ani nie dają młodym
możliwości jyrażenia siebie" i „zdefiniowania siebie", których oni pragną. Trajektoria
entuzjazmu zakręciła na łschód, gdzie w nowej ekstazie gospodarczej utopii „przyszłość" jest
wszystkim, co się liczy.
Koniec ideologii nie jest - nie powinien być - równocześnie końcem utopii. Jeśli cokolwiek może
ić dyskusję o utopii, to tylko zdanie sobie sprawy z pułapki ideologii. Chodzi o to, że ideologia
to wne uproszczenie". Czyni ona niepotrzebnym radzenie sobie z własnymi problemami za
pomocą fcnych zdolności. Jednostka po prostu zwraca się do ideologicznego automatu, z którego
wyskakuje ptowy przepis. A kiedy te rozwiązania okraszone są dodatkowo apokaliptycznym
zapałem, idee stają if bronią o przerażających konsekwencjach.
Obecnie bardziej niż kiedykolwiek potrzeba utopii, ponieważ ludzkość potrzebuje - tak jak
potrze-zawsze - pewnej wizji swojego potencjału, sposobu przenikania się pasji i inteligencji.
Drabina (iebiańskiego Miasta nie może dłużej być „drabiną wiary", ale empirii: utopia musi
jasno określać, dokąd chce iść, jak tam dojść, koszty tego przedsięwzięcia oraz częściową
realizację i legitymizację fecyzji o tym, kto za to zapłaci.
I* Koniec ideologii, mówiąc górnolotnie, zamyka księgę na erze prostych lewicowych formuł
zmiany folecznej. Jednak zamknąć księgę nie oznacza odwrócić się od niej. Problem ten nabiera
szczególnej nagi w dobie, gdy kształtuje się „nowa lewica", bardzo mgliście pamiętająca
przeszłość. Ta „nowa łrica" ma pasję i energię, ale bardzo słabą definicję przyszłości. Jej
prekursorzy radują się faktem, iż jtf ona „w ruchu". Jednak dokąd zmierza, co rozumie przez
socjalizm, jak chce ograniczać biurokra-fcację, co oznacza dla niej demokratyczne planowanie
czy kontrola pracownicza to pytania wymaga-pe przemyślanych odpowiedzi, w miejsce których
padają jedynie brawurowe frazesy. ~~fc> stosunek do krajów takich jak Kuba czy do nowych
państw Afryki ujawni znaczenie intelektual-K dojrzałości i końca ideologii. Wśród „nowej
lewicy" istnieje alarmująca gotowość do przyjęcia rze-towistości tabula rasa, do przyzwolenia,
by słowo „rewolucja" rozgrzeszało każdą winę, do usprawie-piania łamania praw człowieka i
ucisku opozycji - podsumowując, do wymazania wszystkich lekcji pnionych czterdziestu lat z
emocjonalną skwapliwością, która zdumiewa. Pakt, że wiele z tych poja-
I___
Ic A. fiaymond, Opium intelektualistów, tłum. Cz. Miłosz, Warszawa 2000; E. Shils, Ideology
and Cwility, Jmnee Reńew" 1958, t. 46, nr 3 i The Intelleduals and the Powers, „Comparative
Studies b Sonety and tstory" 1958,1.1, nr 1.

Obe< llwalaz llNiebi

382

D.Bd
wiających się ruchów społecznych jest legitymizowanych przez ich dążenie do wyzwolenia, do
mol wości kontrolowania swej własnej polityki i gospodarki, nie oznacza, że mają one prawo do
wszysJ go, co zechcą zrobić, w imię emancypacji. Podobnie jak fakt, iż ruchy takie przejmują
władzę. J sztandarem wolności, nie gwarantuje, iż nie okażą się one równie imperialistyczne,
skupione na wij nej wielkości (w imię panafrykanizmu czy innej ideologii), żądające swojej
kolejności na scenie histo-rii, jak obalone przez nie rządy.
Jeśli koniec ideologii niesie jakieś przesianie, to jest to pytanie o koniec retoryki i retorykónJ
nieć doby rewolucji, czasu, kiedy młody francuski anarchista Vaillant podłożył bombę w
Zgromadzał Deputowanych, a krytyk literacki Laureat Taihalde w jego obronie stwierdził:
„Czymże jest te m ludzkich istnień, to był beau gęste". (Beau gęste, który smutnym żartem losu
dwa lata później pozM Tailhade'a oka, kiedy ktoś wrzucił bombę do restauracji). Obecnie na
Kubie, jak w reportażu dla M don Observer" podsumowuje to George Sherman: „Rewolucja jest
dziś prawem, chociaż nikt nieotri nil, na czym polega to prawo. Musisz być po prostu za lub
przeciw niej, osądzać i być odpowiedź osądzanym. Nienawiść i nietolerancja niszczą każdy
przejaw umiarkowania, jaki mógłby istnieć", i Problemy, jakim stawić musimy czoło u siebie i
na świecie, są odporne na stare terminy ideologa nej debaty pomiędzy prawicą a lewicą. Jeśli
ideologia, ze zrozumiałych powodów, jest dziś definitywa upadłym pojęciem, nie oznacza to, że
również utopia podzielić musi jej los. Stać się takjednaknwąj jeśli ci, którzy najgłośniej nawołują
dziś do nowych utopii, zaczną usprawiedliwiać poniżające w imię utopijnego lub rewolucyjnego
celu; jeśli zapomną prostą naukę, że nawet gdy stare debaty bezużyteczne, to niektóre stare cnoty
-jak wolność słowa, wolność prasy, prawo do opozycji i ii cji - nie.
Gdyby pytać o znaczenie historii myśli ostatnich stu lat i lekcję z niej płynącą, jest nią doi
mądrość Jeffersona (jej celem było usunięcie obumarłej ręki przeszłości, jednocześnie służyć
jako ostrzeżenie przed ciężką ręką przyszłości), mówi ona, iż „teraźniejszość należy do żyj; jest
przesianie, jakie rewolucjoniści, starzy i nowi, ci wrażliwi na los swoich współbraci, o-nowo w
każdym pokoleniu. „Nigdy nie uwierzę" mówi jeden z uczestników gorzkiego dialogu, jaki napi
sal wybitny polski filozof, Leszek Kołakowski, „że życie moralne i intelektualne ludzkiego
gatunku dążą śladem praw ekonomicznych, że mówiąc coś dziś, możemy mieć więcej jutro, że
poi używać istnień ludzkich teraz, by prawda zatriumfowała w przyszłości, czy że zyski z przea
wybrukują nam drogę do szlachectwa".
Te słowa napisane podczas polskiej odwilży, kiedy intelektualiści, posiadając już własne dośł
czenia z pojęciem „przyszłości", zaczęli domagać się uznania ideałów humanizmu, są echem
protes rosyjskiego pisarza Aleksandra Herzena, który sto lat temu w swym dialogu potępił
wcześnięjsą rewolucjonistów, gotowych poświęcić całą ludzkość dla obiecanego jutra: „Czy wy
naprawdę pnaj cie degradacji wszystkich istot ludzkich żyjących obecnie do to\i jedynie
wsporników \...\ ui
nieskończenie odległy koniec nie jest końcem, ale pułapką. Prawdziwy koniec winien być blizj
wać się przynajmniej w płacy robotnika lub przyjemności, jaką czerpie z wykonanej pracy. kg,
każde pokolenie, każde istnienie ludzkie ma swój własny rodzaj spełnienia [...]" .
1
sz
Ot)
nit no
rod
Maj inni
12 Aby spojrzeć na historię jak na proces zmian emocjonalności i mód lub więcej - dostrzec, jak
ról ludy mobilizowały swą emocjonalną energię i przyswajały odmienne postawy moralne,
potrzet jednak historia moralności jest, jak sądzę, jedną z najważniejszych dróg zrozumienia
zmiany a w szczególności działania sił irracjonalnych w człowieku. Wspaniały model okresu
kulturowego o Johanna Huizingi Jesień średniowiecza (tłum. T. Brzostowski, wstępem opatrzył
H. Barycz, posła bat, Warszawa 1996 - przyp. tłum.) zawierająca rozważania o zmieniającym się
stosunku do* cieristwa i miłości. /...J
I nie -ipo ucz u i wieJJut \Pn pr: pić \ Prze i Hyc warz-Anui.

ZAUFANIE I KAPITAŁ SPOŁECZNY

AIexis de Tocqueville
O UŻYTKU, JAKI WŻYCIU SPOŁECZNYM AMERYKANIE CZYNIĄ ZE
STOWARZYSZEŃ*
Jie mam zamiaru mówić tu o stowarzyszeniach politycznych, za pomocą których ludzie bronią
się "przed despotyzmem większości bądź przed uroszczeniami władzy królewskiej. Temat ten
poru-już wcześniej. Jest rzeczą jasną, że gdyby w miarę osłabiania się indywidualnego znaczenia
iii, a w konsekwencji i ich zdolności do samodzielnej ochrony własnej wolności, każdy z nich lyi
się sprzymierzać w tym samym celu z bliźnimi, tyrania wzrastałaby nieuchronnie wraz z rów-
Ząjmę się tutaj wyłącznie stowarzyszeniami społecznymi, których cele nie mają nic wspólnego
yszenia polityczne stanowią jedynie cząstkę ogromnego systemu stowarzyszeń wszelkiego
istniejących w Stanach Zjednoczonych.
żnie od wieku, pozycji i poziomu umysłowego Amerykanie nieustannie się stowarzyszają, tylko
towarzystwa handlowe i przemysłowe, do których należą wszyscy, ale również mnóstwo istnieją
stowarzyszenia religijne i moralne, stowarzyszenia o poważnym i błahym charakterze, yszenia
zajmujące się ogólnymi i bardzo szczegółowymi sprawami, stowarzyszenia wielkie i małe.
łkanie stowarzyszają się w celu organizowania zabaw, tworzenia seminariów, budowania zajaz-
fcnoszenia kościołów, rozpowszechniania książek, wysyłania misjonarzy na antypody. W ten
właś-sposób zakłada się w Ameryce szpitale, więzienia, szkoły. Amerykanie stowarzyszają się
również to, by głosić jakąś prawdę lub przez dostarczenie przykładu rozwijać w społeczeństwie
jakieś Incia. Wszędzie tam, gdzie na czele jakiegoś przedsięwzięcia ujrzycie we Francji rząd, a w
Anglii idego pana, w Stanach Zjednoczonych spodziewajcie się ujrzeć stowarzyszenie,
"fcyznam, że spotkałem w Ameryce stowarzyszenia, jakich istnienia nie podejrzewałem, i
często-fcyszło mi podziwiać niezwykłą sztukę, z jaką mieszkańcom Stanów Zjednoczonych
udawało się pić wielu ludzi wokół jednego celu i sprawić przy tym, by dążyli doń dobrowolnie.
Przebywałem później w Anglii, skąd Amerykanie zapożyczyli niektóre prawa oraz liczne
zwycza-(iwydaio mi się, że Anglikom daleko jest do tak powszechnego i umiejętnego
wykorzystywania piarzyszeń.
Anglikom często zdarza się dokonywać indywidualnie rzeczy wielkich. Tymczasem w Ameryce
nie |te tak niewielkiego przedsięwzięcia, dla którego ludzie nie założyliby stowarzyszenia.
Anglicy uwa-istowarzyszenia za skuteczny środek działania, Amerykanie wydają się widzieć w
nich jedyny śro-mfaSa istnieje.
gm. A. de Tocqueville, Demokracja w Ameryce, t. 2, cz. 2, rozdz. 5, przekład M. Król, Kraków
1996.

384
A. de Tocqueil
W ten sposób najbardziej demokratycznym krajem na świecie okazuje się ten, w którym luda
najbardziej udoskonalili sztukę zbiorowego dążenia do celu wspólnych pragnień i tę nowo
powstł wiedzę stosują najczęściej. Czy należy to traktować jako zjawisko przypadkowe, czy też
trzeba uzna że między instytucją stowarzyszeń a równością istnieje konieczny związek?
Społeczeństwa arystokratyczne składają się z ogromnej liczby ludzi, którzy sami nie mogą nie.
oraz z niewielu obywateli posiadających wielkie znaczenie i majątki, obywateli, z których każdy
zdoil jest dokonywać wielkich przedsięwzięć.
W społeczeństwach arystokratycznych ludzie nie muszą jednoczyć się dla działania, ponieważą
mocno ze sobą związani.
Każdy bogaty i potężny obywatel stoi tam na czele czegoś w rodzaju stałego i przymusowego
sto* rzyszenia, składającego się ze wszystkich zależnych odeń ludzi, których zmusza on do
współdziała™ w wykonywaniu swoich zamiarów.
W społeczeństwach demokratycznych natomiast wszyscy obywatele są niezależni i słabi; samiń
mogą dokonywać prawie niczego, a żaden z nich nie jest w stanie zmusić innych do współdziałaj
Wszyscy są więc bezradni, jeśli nie nauczą się pomagać sobie dobrowolnie.
Gdyby ludzie żyjący w demokratycznym kraju nie mieli ani prawa, ani ochoty do jednoc; w
celach politycznych, ich niezależność narażona byłaby na wielkie ryzyko, ale mogliby długo wać
swój majątek i wykształcenie. Gdyby zaś nie mieli nawyku stowarzyszania się w celach nych, w
niebezpieczeństwie znalazłaby się sama cywilizacja. Społeczeństwo, w którym ludzie by
możliwość indywidualnego dokonywania wielkich rzeczy, nie zyskując możliwości osi
wysiłkiem zbiorowym, szybko powróciłoby do stanu barbarzyństwa.
Niestety, ten sam układ społeczny, który sprawia, że społeczeństwom demokratycznym trzebne
są stowarzyszenia, utrudnia jednocześnie ich powstawanie.
Kiedy kilku arystokratów pragnie się stowarzyszyć, przychodzi im to bez trudu. Ponieważ z nich
udziela towarzystwu potężnej siły, liczba stowarzyszonych może być bardzo niewielka, zaś
stowarzyszeni są nieliczni, łatwo mogą poznać się, rozumieć i przyjąć wspólne zasady dzi
W społeczeństwie demokratycznym nie jest to tak łatwe, ponieważ stowarzyszenie, aby miało
jakiekolwiek znaczenie, musi gromadzić bardzo wiele osób.
Wiem, że wielu moich współczesnych nie zważa na tę trudność. Sądzą oni, że kiedy obywatele
się słabi i bezradni, rząd musi być zręczniejszy i aktywniejszy, by społeczeństwo robiło to,
czegoś dynczy obywatele dokonać już nie potrafią. To stwierdzając, uważają sprawę za
rozwiązaną. Jaj sądzę, iż się mylą.
Rząd mógłby w Ameryce zastąpić niektóre wielkie stowarzyszenia i w poszczególnych i podjęto
już takie próby. Lecz jakaż władza polityczna mogłaby kiedykolwiek ogarnąć niepr liczbę
małych przedsięwzięć, które obywatele amerykańscy podejmują nieustannie za poi warzyszeń?
Łatwo przewidzieć, że zbliżają się czasy, kiedy człowiek nie będzie w stanie samodzielnie rzać
najzwyklejszych i niezbędnych do życia przedmiotów. Zadania władzy społecznej zwiękaj więc
ogromnie i będą z każdym dniem nadawały jej większe znaczenie. Im skuteczniej władza będą
zastępowała stowarzyszenia, tym bardziej poszczególni ludzie, tracąc nawyk stowarzyszania się,
potrzebowali jej pomocy, i tak zamknie się łańcuch przyczyn i skutków. Czy dojdzie do tego, że
stracja publiczna będzie kierowała wszystkimi przedsięwzięciami, z którymi pojedynczy ol
będzie mógł sobie poradzić? I, jeżeli nadejdzie czas, że w konsekwencji podziału własności
grunty zostaną tak rozdrobnione, że będą mogły je uprawiać jedynie stowarzyszenia rolników,!
szef rządu będzie musiał porzucić ster państwa, by stanąć za pługiem?
Gdyby rząd we wszystkim zastąpił stowarzyszenia, moralność i poziom umysłowy demokraty!
go społeczeństwa narażone zostałyby na nie mniejsze ryzyko niż jego handel i przemysł.
;u,jaki w życiu społecznym Amerykanie czynią ze stowarzyszeń
385
lyiko w wyniku wzajemnego oddziaływania ludzi na siebie rozwijają się uczucia i idee, rośnie
serce
to umysł człowieka.
Mówiłem o tym, że w krajach demokratycznych to oddziaływanie właściwie nie istnieje. Trzeba
sztucznie je stworzyć, a tego mogą dokonać tylko stowarzyszenia.
Kiedy arystokraci przyswajają sobie nowe idee lub uczucia, umieszczają je poniekąd na wielkiej
je, na której sami się ukazują, i wystawiając je w ten sposób na widok tłumu, bez trudu zaszcze-
w umysłach i sercach ludzi.
Wkrajach demokratycznych tylko władza społeczna jest w stanie działać w podobny sposób, ale
jej iejest zawsze niewystarczające i często niebezpieczne.
:ąd nie zdoła samodzielnie podtrzymywać i odnawiać obiegu uczuć i idei w wielkim spoleczeń-
takjak nie jest w stanie brać na siebie wszystkich przedsięwzięć przemysłowych. Jeżeli wkroczy
rtę dziedzinę rzeczywistości, wkrótce narzuci społeczeństwu nieznośną tyranię. Dzieje się tak
dlate-% że rząd potrafi dyktować jedynie ściśle określone zasady - narzuca więc uczucia i idee,
które fa-?oryzuje, i wtedy niełatwo jest odróżnić jego rady od rozporządzeń.
Gorzej, jeżeli uważa, że w jego interesie jest, by wszystko stało w miejscu. Sam będzie trwał
wów-aas w bezruchu i pogrąży się w dobrowolnej senności. I Jest więc niezbędne, by nie działał
sam. W społeczeństwach demokratycznych właśnie stowarzyszenia winny zająć miejsce
potężnych jed-
;, które przestały istnieć wraz z nastaniem równości.
Skoro tylko jakąś grupę mieszkańców Stanów Zjednoczonych opanuje uczucie lub idea, którą
prag-jpowszechniać, zaczynają poszukiwać się nawzajem, a znalazłszy, jednoczą się. Odtąd nie
są już ielnymi ludźmi, ale widoczną siłą, której działalność służy jako przykład, siłą, która
przemawia j się słucha.
pierwszy raz usłyszałem w Stanach Zjednoczonych, że sto tysięcy ludzi publicznie zobowią-,8ię,
że nie będą używać alkoholu, rzecz wydała mi się raczej zabawna i nie mogłem z początku ić,
dlaczego ci tak wstrzemięźliwi obywatele nie zadowolili się po prostu piciem wody we włas-
domowym zaciszu.
końcu pojąłem, że sto tysięcy Amerykanów, zaniepokojonych wzrastającym wokół pijaństwem,
wiło dać przykład abstynencji. Działali dokładnie tak samo jak wielki pan, który ubierałby się
skromnie, aby wpoić prostym obywatelom pogardę dla luksusu. Można przypuszczać, że gdyby
tysięcy ludzi żyło we Francji, każdy z nich osobno zwróciłby się do rządu z prośbą o
sprawowanie iru nad karczmami na całym terenie królestwa.
Zdaniem moim nie istnieje nic, co zasługiwałoby na większą uwagę z naszej strony niż
intelektualni moralne stowarzyszenia w Ameryce. Amerykańskie towarzystwa polityczne i
przemysłowe są dla nas zrozumiałe; innych jednak nie możemy pojąć. Kiedy zetkniemy się z
jednym z nich, nie umiemy fozumieć jego sensu, ponieważ nigdy przedtem nie widzieliśmy
niczego, co by je przypominało. iym-aasem dla społeczeństwa amerykańskiego są one równie
ważne jak te pierwsze, a może nawet waż-rójsze
| Wkrajach demokratycznych umiejętność stowarzyszania się jest umiejętnością podstawową -
od fiej zależą postępy wszystkich innych.
I Pośród praw rządzących ludzkimi społeczeństwami istnieje takie, które wydaje mi się bardziej
wy-jtóne i jasne niż wszystkie inne. Głosi ono, że po to, by ludzie pozostali cywilizowani lub by
się tacy Jtali, sztuka stowarzyszania się musi rozwijać się i doskonalić wśród nich jednocześnie
ze wzrastaniem równości możliwości.

386

A. de Tocquevij
Alexis de Tocqueville
DLACZEGO AMERYKANIE SĄ TAK MAŁO PODEJRZLIWI W SWOIM KRAJU, A
OKAZUJĄ SIĘ TAK PODEJRZLIWI W NASZYM*

?
Jak wszystkie poważne i rozsądne narody Amerykanie mają pamiętliwy charakter. Prawie nigdy
nit zapominają o zniewadze, jednak znieważyć ich nie jest wcale łatwo, a ich uraza równie
wolno si^ rodzi jak wygasa.
W społeczeństwach arystokratycznych, gdzie wszystkim kieruje niewielka garstka jednosteM
wnętrzne stosunki między ludźmi podlegają prawie niezmiennym konwencjom. Każdemu
wydaje Ą wówczas, że świetnie wie, wjaki sposób należy okazać szacunek lub wyrazić
życzliwość, i zaktadasifc że etykieta jest wiedzą, którą wszyscy posiedli.
Owe zwyczaje najwyższej klasy służą potem za wzór wszystkim innym, ponadto zaś każda z nic
wytwarza swój odrębny kodeks postępowania, któremu muszą się podporządkować wszyscy jej
czta kowie.
Zasady grzeczności tworzą więc skomplikowany kodeks, który trudno całkowicie opanować, ni
można go jednak bezkarnie naruszyć, przez co każdego dnia ludzie są nieustannie narażeni
namimf wolne zadawanie lub otrzymywanie bolesnych ran.
Jednak w miarę jak zacierają się różnice pozycji, a ludzie różniący się wykształceniem i niem
spotykają się w tych samych miejscach, prawie niepodobna porozumieć się co do zasad -vivre'u.
Ponieważ niezbyt wiadomo, jaka jest norma, nieprzestrzeganie jej nie jest przestę] nawet w
oczach tych, którzy ją znają. Ludzie zwracają więc uwagę raczej na treść działań formę i stają się
mniej uprzejmi, a zarazem mniej kłótliwi.
Jest mnóstwo drobnych względów, na których Amerykaninowi zupełnie nie zależy. Uważa on,
nikogo mu się one nie należą, lub zakłada, że inni nie wiedzą, iż są mu je dłużni. Nie widzi pi mu
ich nie okazano, lub to wybacza. Jego maniery stają się przez to mniej uprzejme, a zwyczaje sze
i bardziej męskie.
Ta wzajemna wyrozumiałość, jaką okazują sobie Amerykanie, i owo męskie zaufanie, jakim rzą,
mają pewną ogólniejszą i głębszą przyczynę.
W Stanach Zjednoczonych pozycje w społeczeństwie obywatelskim są bardzo mało zróżnio a w
świecie politycznym w ogóle się nie różnią. Amerykanin nie czuje się więc zobowiązany do i
czenia szczególnych względów któremukolwiek z bliźnich i wcale nie wymaga, by je
okazywano] samemu. Ponieważ nie uważa, by gorliwe poszukiwanie towarzystwa niektórych z
jego wspóh leżało w jego interesie, trudno mu sobie wyobrazić, że ktoś odtrąci jego
towarzystwo. Ponieważ nie pogardza z racji jego kondycji, nie wyobraża sobie, że ktoś z tego
powodu mógłby poga1 samym i dopóki wyraźnie nie zobaczy zniewagi, nie uwierzy, że ktoś
chce go spostponować. Sytuacja społeczna w naturalny sposób skłania Amerykanów, by nie
obrażali się łatwo o (
Z drugiej zaś strony demokratyczna wolność, z której korzystają, sprawia, że owa wyrozumiało!
się częścią obyczajów narodowych.
*Fragm. A de Tocqueville, fiemokrac/a w Ameryce, t. 2, cz. 3, rozdz. 3, przekład B. Janicka,
przeji.
<go Amerykanie są tak mato podejrzliwi w swoim kraju...
387
Instytucje polityczne Stanów Zjednoczonych nieustannie stykają ze sobą obywateli wszystkich
klas iszają ich do wspólnego realizowania wielkich przedsięwzięć. Tak zajęci ludzie nie mają
zupełnie 11 na myślenie o szczegółach etykiety, a zresztą życie w zgodzie leży zbytnio w ich
interesie, by się idtym zastanawiać. Z łatwością przyzwyczajają się więc dostrzegać w osobach, z
którymi się stykają, kj uczucia i idee niż maniery i ani trochę nie przejmują się drobiazgami.
Wielekroć zauważyłem, że w Stanach Zjednoczonych nie jest wcale łatwo dać komuś do
zrozumie-i, że jego obecność jest niepożądana. Nie zawsze wystarczy użyć okrężnej drogi, aby
tego dokonać. Sprzeciwiam się Amerykaninowi, cokolwiek powie, by dać mu odczuć, że jego
gadanina mnie mę-l Iza każdym razem widzę, że podejmuje nową próbę, by mnie przekonać.
Zachowuję uparte milczeli on sobie wyobraża, że się głęboko zastanawiam nad mądrościami,
jakie mi prawi. A kiedy wresz-izdolam mu się wymknąć, przypuszcza, że wzywa mnie dokądś
jakaś pilna sprawa. Człowiek ten nie e, że mnie irytuje, jeśli nie powiem mu tego wprost, i mogę
pozbyć się go jedynie, stając się jego hiertelnym wrogiem.
Zrazu dziwi, że ten sam człowiek przeniesiony do Europy, staje się tu nagle przesadnie
drobiazgo-If i trudny w obejściu, do tego stopnia, że często jest mi równie trudno nie obrazić go,
jak dawniej pfechęcić go do mnie. Owe dwa tak różne skutki wynikają z tej samej przyczyny,
pstytucje demokratyczne wytwarzają na ogól w ludziach wysokie mniemanie o ich ojczyźnie i o
nich
aykanin opuszcza swój kraj z sercem przepełnionym dumą. Przybywa do Europy i najpierw ije,
że nikt nie interesuje się tam Stanami Zjednoczonymi i wielkim narodem, który je zamiesz-tak
bardzo, jak to sobie wyobrażał. Zaczyna go to niepokoić.
zal, że na naszej półkuli kondycje nie są wcale równe. Rzeczywiście widzi, że u narodów euro-
ich pozostałości hierarchii społecznej nie całkiem jeszcze znikły, że majątek i urodzenie nadal
tam niejasne przywileje, które jest mu równie trudno lekceważyć, jak określić. Widok ten
zaskaku-i niepokoi, gdyż jest dlań całkiem nowy: żadne doświadczenie, jakie wyniósł z
własnego kraju, nie mu go zrozumieć. Nie ma więc najmniejszego pojęcia, jaką pozycję wypada
zająć w tej na poły j hierarchii, wśród klas, które są na tyle odrębne, by się nienawidzić i sobą
pogardzać, i na tyle bliskie, by zawsze był skłonny mylić je ze sobą. Boi się ulokować za
wysoko, ale przede wszystkim lię, by nie zaszeregowano go za nisko: to podwójne
niebezpieczeństwo ustawicznie dręczy jego i bez przerwy utrudnia mu zarówno działania, jak i
rozmowy.
Z tradycji wie, że w Europie ceremoniał różnił się nieskończenie w zależności od statusu ludzi.
Spomnienie tamtych czasów ostatecznie mąci jego spokój i tym bardziej się boi, iż ktoś może nie
iazać należnych mu względów, że dobrze nie wie, na czym one polegają. Postępuje więc zawsze
jak Blowiek otoczony zasadzkami. Bywanie w towarzystwie nie jest dlań wytchnieniem, lecz
poważną pcą. Waży twe najdrobniejsze zachowania, bada spojrzenia i starannie analizuje
wszystko, co mó-nisz, w obawie, że mogą się tam znaleźć jakieś ukryte, obraźliwe dlań aluzje.
Nie wiem, czy był kiedy-tówiek wiejski szlachetka bardziej od niego drażliwy na punkcie savoir-
vivre'u. Sam również stara tę przestrzegać najdrobniejszych przepisów etykiety i nie toleruje, by
względem niego nie przestrze-jano któregokolwiek z nich. Jest pełen skrupułów, a zarazem
wymagań. Pragnąłby zrobić tyle, ile trze-fcale boi się, że zrobi za dużo, a ponieważ nie zna
dobrze granic tak jednego, jak drugiego, zachowuje werwę pełną zakłopotania i wyniosłości.
I To jeszcze nie wszystko, oto bowiem kolejna tajemnica ludzkiego serca. I Amerykanin
codziennie mówi o cudownej równości panującej w Stanach Zjednoczonych. Głośno jpzni się z
tego powodu swoim krajem. Jednak w skrytosci ducha smuci się tym ze względu na siebie
ipragnie dowieść, że sam stanowi wyjątek od powszechnej reguły, którą zachwala. I Nie
spotkamy Amerykanina, który nie chciałby być choć trochę spokrewniony z pierwszymi
zalożycie-kni kolonii. Odniosłem także wrażenie, że w Ameryce roi się od potomków wielkich
angielskich rodów.

388
R. Putnam
Kiedy bardzo bogaty Amerykanin przypłynie do Europy, zaraz chce się otoczyć wszystkimi
przepp chami luksusu. I tak bardzo się boi, by nie wzięto go za zwykłego obywatela
demokratycznego kraju, I dwoi się i troi, by codziennie zaprezentować wam nowe oblicze swego
bogactwa. Zazwyczaj wynajmij mieszkanie w najzamożniejszej dzielnicy miasta. Posiada liczną
służbę, która bez przerwy się koi niego kręci.
Słyszałem, jak pewien Amerykanin skarżył się, że w najważniejszych salonach Paryża spotyka
się tylko bardzo mieszane towarzystwo. Panujący tam gust nie wydał mu się dostatecznie dobry i
zręczni dawał do zrozumienia, że jego zdaniem tutejszym manierom brak wytworności. Nie
może się przyzna czaić, że dowcip kryje się tu pod pospolitymi formami.
Podobne kontrasty nie powinny dziwić.
Gdyby w Stanach Zjednoczonych tak całkowicie nie zatarł się ślad dawnych arystokratycznych
różnic, Amerykanie byliby mniej prości i mniej tolerancyjni w swoim kraju, a mniej
wymagający i sztuczni w naszym.

Robert Putnam

SPOŁECZNY KAPITAŁ A SUKCES INSTYTUCJI*


Sukces w przezwyciężaniu dylematów zbiorowego działania i samoniszczenie się oportunizn ry
te dylematy zradzają, zależy od szerszego kontekstu społecznego, w którego ramach ( jest
rozgrywana. Dobrowolna współpraca łatwiejsza jest w społeczności, która odziedziczyła i
kapitał społeczny w postaci norm wzajemności i sieci obywatelskiego zaangażowania.
Kapitał społeczny odnosi się tu do takich cech organizacji społeczeństwa jak zaufanie, nor
wiązania, które mogą zwiększyć sprawność społeczeństwa, ułatwiając skoordynowane
działania:^ jak i inne postaci kapitału, kapitał społeczny jest produktywny, umożliwia bowiem
osiągnięcie |
* Fragm. R. Putnam, Demokrata w działaniu, przekład J. Szacki, Kraków 1995.
1 Por. koncepcja kapitału społecznego w: J.S. Coleman, Foundations ofSocial Theory,
Cambridge, Mass. 1990, 300-321, który przypisuje wprowadzenie terminu Glennowi Loury. Por.
G. Loury, A Dynamie Theory ofton Income Differences, [w:] Women, Minorities, and
Employment Discrimination, red. P.A. Wallace, A. LeMa Lexington, Mass. 1977, oraz G. Loury,
Why Should We Care about Group Ineąuality?, „Social Philosophya Policy" 1987, nr 5, s. 249-
271. Por. praktyczne zastosowanie koncepcji kapitału społecznego także w: E. Oi Crafting
Institutions for Self-Governing Irrigation Systems, San Francisco 1992. Por. podobną R.H.
Bates, Institutions as Investments, Duke University Program in Political Economy, Working
grudzień 1990. Argument, że kapitał społeczny sprzyja współpracy w społeczności, jest zbieżny
punktach z tezami R.O. Koehane, After Hegemony: Cooperation and Discord in the World
Political Princeton 1984, mówiącej o tym, że międzynarodowe systemy polityczne ułatwiają
współpracę w spodarce.
//
nam I jfileany kapitał a sukces instytucji
389
I
I sen,
ich celów, których nie dałoby się osiągnąć, gdyby go zabrakło. [...] Na przykład grupa, której
członko-kwykazują, że są godni zaufania i ufają innym, będzie w stanie osiągnąć znacznie
więcej niż porów-iralna grupa, w której brak jest zaufania. [...] We wspólnocie rolników [...], w
której rolnikowi inni łją ułożyć w stogach siano i gdzie narzędzia są powszechnie pożyczane,
kapitał społeczny po-ala każdemu z farmerów na wykonanie swojej pracy z mniejszym
nakładem kapitału fizycznego formie narzędzi i wyposażenia".
lakjak w przypadku konwencjonalnego kapitału, ci, którzy mają społeczny kapitał, zaczynają
mieć więcej - „kto ma, to dostaje". „Sukces rozpoczynających działalność małych instytucji
umoż-grupie osób budować kapitał społeczny, tworzony dla rozwiązywania poważniejszych
problemów większych i bardziej złożonych układów instytucjonalnych. Współczesne teorie
zbiorowego ia nie podkreślają procesu przyrostu kapitału instytucjonalnego". Większość form
społecznego kapitału, takich jak zaufanie, jest tym, co Albert Hirschman nazywa i moralnymi" -
to jest zasobami, których ilość raczej wzrasta, niż maleje w trakcie używania zanikają, jeśli nie
są używane . Im więcej zaufania okazuje sobie dwóch ludzi, to tym większa kwzajemna ufność".
Odwrotnie: „Bardzo trudno jest wyeliminować na podstawie doświadczenia glę-bką nieufność,
ponieważ albo pozwala ona ludziom angażować się we właściwe eksperymenty spo-tezne lub, co
gorsze, prowadzi do zachowania, sprzyjającego dalszemu pogłębianiu się nieufności. f.| Kiedy
tylko pojawi się nieufność, to wkrótce nie można stwierdzić, czy kiedykolwiek była w rzeczy-
listości uzasadniona, ponieważ może ona sama się potwierdzać".
Również inne formy społecznego kapitału, takie jak normy społeczne i sieci stowarzyszeń,
rozrasta się w miarę używania, a zmniejszają się, gdy nie są wykorzystywane . Z tych wszystkich
powodów |drinniśmy oczekiwać, że tworzenie i niszczenie kapitału społecznego związane jest z
dodatnimi i ujem-sprzężeniami zwrotnymi.
Jedną ze szczególnych cech kapitału społecznego takiego jak zaufanie, normy i sieci stowarzy-
feeń, jest to, że kapitał ten, inaczej niż kapitał konwencjonalny, stanowi zwykle dobro publiczne,
a nie jrywatne. „Jako atrybut struktury społecznej, w którą wpisana jest jednostka, kapitał
społeczny nie )st prywatną własnością żadnej z osób czerpiących z niego korzyści". Jak
wszystkie dobra publiczne,

Coleman, Foundations ofSocial Theory, op. cit., s. 302, 304, 307. Ostrom, Governing the
Commons: The Evolution of Institutions for Collectwe Action, New York 1990,
p. Hirschman, Against Parsimony: Three Easy Ways ofComplicating Some Categories
ofEconomic Dis-jjro, „American Economic Review" 1984, Proceedings, t. 74, nr 93, cyt. wg P.
Dasgupta, Trust as a Commodity,
ĘTrust: Making andBreaking Cooperatwe Relations, red. D. Gambetta, Oxford 1988, s. 56.
M opis normy „żyj i pozwól żyć" w okopach w czasie wojny w: R. Axelrod, Evolution
ofCooperation, New York
1984, s. 85.
1 Gambetta, Can We Trust Trust?, [w:] Trust: Making..., op. eit., s. 234 (podkr. w oryginale).
Łm częściej ludzie zwracają się do innych o pomoc, tym większy kapitał społeczny się
wytwarza. [...] Więzy
pleczne zanikają, jeśli nie są pielęgnowane; oczekiwania i zobowiązania zanikają w miarę
upływu czasu, a nor-
?zależą od stałych kontaktów". J.S. Coleman, Foundations ofSocial Theory, op. cit, s. 321.
widem, s. 315. Por. także E. Ostrom, Crafting Institutions..., op. cit., s. 38: „Kapitał społeczny
nie tworzy się
?tematycznie czy samoistnie". R.E. Lucas jun., On theMechanics of Economic Development,
„Journal of Mo-
ItsryEconomics" 1988, nr 24, s. 3-42, podkreśla „zewnętrzne" (inaczej dobro publiczne) cechy
ludzkiego kapi-
tału. M. Hechter, Principks of Group Solidarity, Berkeley 1987, rozróżnia „dobra publiczne"
(które charaktery-
ąjąsie tym, że wszyscy wnoszą wkład i wszyscy z niego korzystają) oraz „dobra zbiorowe" (z
których korzysta-
?emoże być ograniczone do pewnych grup osób). Przynajmniej początkowo niektóre rodzaje
kapitału społecznego
«oga być dla niektórych niedostępne; średniowieczne towarzystwa basztowe nie broniły osób
niebędących ich
lonkami. Jak jednak wskazuje Hechter {ibidem, s. 123 i nast.) z nieformalnych grup, które
początkowo mają
J
390
R. Putna
kapitał społeczny jest zwykle niedoceniany i niedoinwestowany przez podmioty prywatne. Na
przykJi moja reputacja człowieka godnego zaufania jest korzystna zarówno dla mnie, jak i dla
ciebie, poniew umożliwia nam obu zaangażowanie się we wzajemnie korzystną współpracę. Ja
jednak korzyści byca godnym zaufania przekazuję tobie (lub koszty, jeśli okazujesz się niegodny
zaufania) i w ten sposł niewiele inwestuję w tworzenie zaufania . Oznacza to, że kapitał
społeczny, w odróżnieniu od innj(| form kapitału, musi często powstawać jako produkt uboczny
innych społecznych działań .
Zaufanie jest zasadniczym składnikiem kapitału społecznego. Jak zauważa Kenneth Arrow,
„właściwie każda komercyjna transakcja zawiera w sobie element zaufania, a z pewnością każda,
która jaj prowadzona przez jakiś okres. Można zasadnie twierdzić, że gospodarcze zacofanie
istniejące na świeci może być w znacznej mierze wyjaśnione brakiem wzajemnego zaufania" .
Anthony Pagden przypoii na wnioski przenikliwego osiemnastowiecznego ekonomisty
neapolitańskiego, Antonio Genovesi: .Wsytuacji braku zaufania [Genovesi] wskazywał, że »przy
zawieraniu kontraktów nie może być pewnoM i stąd egzekwowanie prawa nie jest możliwe«, a
społeczeństwo jest w takich warunkach skutecai redukowane do »stanu półdzikości«. [...] [W
Neapolu Genovesiego] papiery wartościowe, a nawet p» niądze, jako że często fałszywe, nie
były już chętnie przyjmowane, a neapolitańczycy zachowywali Ą jak dzikusy opisane przez
Genovesiego, którzy wręczą coś prawą ręką tylko wtedy, jeśli równocześw coś dostaną do lewej"
.
W odróżnieniu od Neapolu w obywatelskich regionach Włoch zaufanie społeczne od dawna
stanowiło główny element etosu, który był silą napędową dynamicznej gospodarki i sprawnych
rządów. Współpraca jest często konieczna - między władzą ustawodawczą a wykonawczą,
między roi a kierownikami, między partiami politycznymi, między rządem a prywatnymi
grupami, pomiędzy mi firmami i tak dalej. Formalne „kontrakty" i „kontrolowanie" jest jednak
często kosztowne możliwe, a egzekwowanie jej przez osoby trzecie - niepraktyczne. Zaufanie
napędza współpi większy poziom zaufania w obrębie społeczności, tym większe
prawdopodobieństwo współpracy. lei współpraca powiększa zaufanie. Ta stała akumulacja
społecznego kapitału jest zasadnie: mentem dodatniego sprzężenia zwrotnego w obywatelskich
Włoszech.
Ufność wymagana do podtrzymania współpracy nie jest ślepa. Zaufanie wymaga założenia
czącego zachowania niezależnego aktora. „Nie ufasz osobie (lub organizacji), że coś zrobi
dlatego, że ona tak mówi. Wierzysz jej dlatego, że znasz jej charakter i zdolności, wiesz
możliwości wyboru i do jakich konsekwencji one prowadzą i tak dalej. W tej sytuacji oczel
wybierze ona zrobienie tego, co obiecała" . W małych, ściśle powiązanych społecznościach topi
widywanie może opierać się na tym, co Bernard Williams nazywa „zażyłym zaufaniem", to jest
wiem wynikającej ze znajomości tej osoby. W większych, bardziej złożonych układach,
wymagana jest jeda
zapewniać dobra zbiorowe, mogą powstać grupy formalne dostarczające prawdziwe dobra
publiczne.tfl tecznym rozrachunku obywatelski ustrój, wytworzony dzięki towarzystwom
basztowym, i komuny, które dzię nim powstały, były zdobyczą, którą cieszyli się nawet nie
będący członkami towarzystw. 9 Por. J.S. Coleman, Foundations ofSocial Theory, op. cit., s.
317, i P. Dasgupta, Trust as a CommoditĄ cit., s. 64.
Zob. J.S. Coleman, Foundations ofSocial Theory, op. cit., s. 317-318. " K.J. Arrow, Gifts and
Exchanges, „Philosophy and Public Affairs" 1972, nr 1, s. 357. 12 A. Pagden, The Destruction of
Trust and its Economic Conseauences in the Case of Eighteenłlu Naples, [w:] Trust: Making...,
op. cit., s. 136-138, cyt. za A. Genovesi, Lezioni di economia dwie, ( " M.H. Lazerson,
Organizational Growth of Smali Firms: An Outcome ofMarkets and Hierarchws?, can
Sociological Review" 1988, nr 53, s. 330-342, pisze, że osobiste zaufanie do siebie członków
kiei oraz kierownictwa i robotników ma zasadnicze znaczenie dla wysokiej produktywności
małych firm wl -Romanii.
P. Dasgupta, Trust as a Commodity, op. cit., s. 50-51 (podkr. w oryginale).
JBteny kapitał a sukces instytucji
391
tardziej bezosobowa lub pośrednia forma zaufania . W jaki sposób zaufanie osobiste staje się
zaufa-
I un społecznym?
formy wzajemności i sieci obywatelskiego zaangażowania
Jjwieczne zaufanie w złożonym, współczesnym otoczeniu może mieć dwa źródła - normy
wząjemno-fa i sieci obywatelskiego zaangażowania . Normy społeczne, według Jamesa
Colemana, przenoszą jm do sterowania działaniami z aktorów na inne osoby z zewnątrz zwykle
dlatego, że działanie ma m)ja.„zewnętrzność", to znaczy konsekwencje (pozytywne lub
negatywne) dla innych. Czasem skutki wietrzne mogą być uchwycone przez wymianę rynkową,
ale często tak być nie może. Normy tworzą ; gdy „działanie ma podobne skutki zewnętrzne jak
szereg innych, ale rynek mający kierować iialaniem nie istnieje i żaden z uczestników nie może z
korzyścią dla siebie angażować się w wy-rynkową w celu uzyskania praw do kierowania tym
działaniem" . Normy są wpajane i podtrzy-le przez naśladownictwo i socjalizację (w tym
edukację obywatelską) oraz sankcje . jfrzytoczenie przykładu może lepiej wyjaśnić tę kwestię:
listopad jest tu zwykle wietrzny, moje mogą trafić na podwórka moich sąsiadów. Jest jednak
mało prawdopodobne, że sąsiedzi się zbio-izaplacą mi za grabienie. Norma nakazująca usuwanie
liści z trawników silnie działa w moich oko-i ogranicza moje możliwości podjęcia decyzji, czy
spędzić sobotnie popołudnie na oglądaniu ji. Normy tej w istocie nie uczą w miejscowych
szkołach, ale sąsiedzi wspominają o niej, kiedy Izają się nowi przybysze i umacniają ją w trakcie
jesiennych pogawędek, a także poprzez obse-grabienie własnych podwórek. Ci, którzy nie
grabią, ryzykują, że będą ignorowani w trakcie wyda-ień towarzyskich w sąsiedztwie, ponieważ
rzadko się zdarza, aby ktoś nie grabił. Pomimo że norma w ma mocy prawnej i mimo że wolę
oglądać serial w telewizji, zwykle postępuję zgodnie z normą. ; Normy takie jak ta, które
podtrzymują społeczne zaufanie, ewoluują, ponieważ zmniejszają koszty tansakcji i ułatwiają
współpracę . Najważniejszą z tych norm jest odwzajemnianie. Istnieją dwa typy tajemniania,
nazywane czasem „zrównoważonym" (lub „specyficznym") i „uogólnionym" (lub
„rozjuszonym")' . Odwzajemnianie zrównoważone odnosi się do równoczesnej wymiany
produktów o tej miej wartości - np. wymiany wakacyjnych upominków przez biura lub wymiany
usług przez polity-

B. Williams,FormatStructures andSocialReality, [w:] Trust:Making..., op. cit, s. 8, s. 12. Glenn


Loury nam uwagę, że poleganie na osobistym zaufaniu wymaga założenia, że poszczególne
osoby różnią się sobą pod względem spolegliwości, w przypadku zaś społecznego zaufania
zakłada się, że sytuacja jest iza niż charakter człowieka.
J.G. March, J.P. Olsen, Rediscovering Institutions: The Organizational Basis ofPolitics, New
York 1989,
Coleman, Foundations ojSocial Theory, op. cit., s. 251. Por J.G. March, J.P. Olsen,
RediscoveringInstitutions..., op. cit., s. 27; R. Axelrod, An Evolutionary Approach Morms,
„American Political Science Review" 1986, nr 80, s. 1095-1111.
P&b. D.C. North, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, New York 1990,
s. 36-45. Por. akże K. Arrow, The Limits of Organization, New York 1974, oraz G. Akerlof,
Loyalty Filters, „American Econo-mic Beriew" 1983, nr 73, s. 54-63, cyt. wg M. Granovetter,
Economic Action and Social Structure: The Problem WEmbeddedness, „American Journal of
Sociology" 1985, nr 91, s. 489.
?ISahlins, Stone Age Ecmomics, Chicago 1972, stosuje określenia „zrównoważony" i
„uogólniony"; R. Keo-tane, Reciprocity in International Relations, „International Organization"
1986, nr 40, s. 1-27, stosuje pokrew-?rozróżnienie między „specyficznym" a „uogólnionym"
odwzajemnianiem. Ważne jest, aby nie mylić stratę-[ii (wet za wet) z normami odwzajemniania,
choć te dwa pojęcia czasem się ze sobą wiążą empirycznie. Wt>Tn miejscu zajmujemy się
przede wszystkim normami. Por. także R. Axelrod, Evolution of Cooperation oraz uEoolutionary
Approach to Norms, op. cit.
392
R. Putoa
ków. Odwzajemnianie uogólnione ma miejsce wtedy, gdy zachodzi ciągła wymiana dóbr, która
w danji momencie nie w pełni odbywa się na zasadzie rewanżu - a więc jest niezrównoważona -
ale opieraj na wzajemnym przeświadczeniu, że wyświadczone teraz usługi będą wynagrodzone
w przyszłości I przykład przyjaźń prawie zawsze obejmuje uogólnione odwzajemnianie.
Cyceron (na marginesie, miel kaniec centralnych Włoch) określił normy uogólnionego
odwzajemniania z godną podziwu jasnoścf „Żadna [...] powinność nie jest tak nagląca, jak
konieczność odwdzięczenia się [...], wszyscy przecH nienawidzą człowieka niepamiętającego
dobrodziejstwa" .
Norma uogólnionej wzajemności jest wysoce produktywnym składnikiem kapitału społecznego.
Społeczności, w których jest przestrzegana, mogą skuteczniej ograniczać oportunizm i rozwiązf
wać problemy związane ze zbiorowym działaniem . Wzajemność tkwiła u podstaw „towarzystw
basztowych" i innych stowarzyszeń samopomocowych, które rozwiązywały zagrożenia
bezpieczeństu stanowiące problem obywateli północnych republik komunalnych w
średniowiecznych Wloszedj a także towarzystw wzajemnej pomocy, które powstały, aby
zajmować się zagrożeniami ekonomio nymi istniejącymi w XIX w. Norma uogólnionej
wzajemności służy pogodzeniu interesu wlasneji jednostki z solidarnością.
Działanie każdej jednostki w systemie wzajemności zwykle charakteryzuje się kombinacją tegn
co można by nazwać krótkoterminowym altruizmem i długoterminowym dbaniem o wtasne
interesj: Pomogę ci teraz wnadziei (zapewne niejasnej, niepewnej i niesprecyzowanej), że ty
pomożesz mi wpnp szłości. Odwzajemnianie polega na serii działań, z których każde na krótką
metę jest altruistyca (przynosi korzyść innym kosztem altruisty), ale które wzięte razem zwykle
są dla każdego uczesl nika tych działań korzystne .
Efektywna norma uogólnionej wzajemności jest zwykle związana z gęstą siecią procesów
wymu-ny w społeczeństwie. W społeczeństwach, w których ludzie mogą ufać, że ich zaufanie
być moa zostanie wynagrodzone, a nie nadużyte, bardziej prawdopodobne jest, że dojdzie do
wymiany. Ni odwrót, powtarzające się wymiany przyczynią się do rozwinięcia się norm
uogólnionego odwząjea niania . Pewne rodzaje sieci społecznych powiązań same ułatwiają
dodatkowo rozwiązania dylem tów zbiorowego działania. Mark Granovetter podkreśla, że
zaufanie tworzy się, a nadużycia sąmnią prawdopodobne, kiedy umowy są „wbudowane" w
większe struktury osobistych stosunków i siei społecznych powiązań .
Osobiste interakcje dostarczają informacji o wiarygodności innych aktorów, co jest stosunhi
mało kosztowne i niezawodne. Jak przypomina nam ludowy teoremat z teorii gier, istniejące
zależą społeczne mogą sprawić, że opłacalne będzie być godnym zaufania. Ponadto,
kontynuowane zatem ści „często zostają wyposażone w społeczną treść, która każe wiązać
wielkie oczekiwania z zaufanie
21 M.T. Cycero, O powinnościach, [w:] idem, Pisma filozoficzne, tłum. W. Kornatowski,
Warszawa lt s. 363, 452.
22 Zob. E. Ostrom, Gwerning the Commons, op. cit., s. 200, 211. Ostrom (s. 38) jest jednak
sceptyczi interpretacji, w których traktuje się normy jako zmienne niepoddające się obserwacji,
będące „w glo
23 Zob. M. Ttylor, Community, Anarchy and Liberty, New York 1982, s. 28-29 (podkr. w
oryginale). Por. takżeA ner, The Norm of Reciprocity: A Prełiminar Statement, „American
Sociological Review" 1960, nr 25, s. 1
R.O. Keohane, Reciprocity in International Relations, op. cit, s. 21. 25 M. Granovetter,
Economic Action and Social Structure..., op. cit., odróżnia swoje podejście „wbud umów" od
zarówno „przesadnie społecznej" koncepcji ludzkiego działania, według której jest ono <
określone przez podział ról i normy oraz „nie dość społecznej" koncepcji (częstszej w prostej
teorii gie; której niezależni od siebie aktorzy nie mają ograniczeń narzuconych przez stosunki
społeczne. Poc t stie sieci stowarzyszeń i zaufania jako środków kapitałowych, które
podtrzymują społeczną wymianę,» ton, R. Wintrobe, The Logic of Bureaucratic Conduct, New
York 1982, s. 61-88.
ny kapitat a sukces instytucji
393
itrzymywać się od oportunizmu. (...) Dylematy więźnia są [...] często omijane dzięki sile osobi-
!h stosunków" . Podejście uwzględniające „wbudowanie" przewiduje, że mieszanka lądu i
nieładu, współpracy i oportunizmu w społeczeństwie będzie zależeć od istniejących wcześniej
sieci powiązań społecznych.
Każde społeczeństwo - nowoczesne czy tradycyjne, autorytarne czy demokratyczne, feudalne
czy kapitalistyczne - charakteryzuje się siecią przepływających między ludźmi informacji i
wymian, tak formalnych jak i nieformalnych. Niektóre z tych sieci są głównie „poziome" i łączą
osoby o porównywal-aej pozycji i władzy. Inne są głównie „pionowe", skupiające nierównych
sobie w asymetrycznych zależ-»ściach hierarchii i podległości. W rzeczywistości naturalnie
wszystkie sieci są mieszane, i pionowe, ipoziome: nawet drużyny kręglistów mają swojego
kapitana, strażnicy więzienni czasem bratają się iwięźniami. Istniejące sieci, które charakteryzują
organizację, mogą nie być zgodne z ideologią, która dala impuls do jej powstania . Podobne
grupy mogą mieć różne typy sieci. Na przykład wszystkie gru-r/religijne mieszają hierarchię i
równość, ale tradycyjnie uważa się, że sieci wśród wiernych prote-tenckich są bardziej
horyzontalne niż w Kościele katolickim . Niemniej jednak podstawowa różnica Biędzy
poziomymi i pionowymi powiązaniami, pomiędzy zależnościami „pajęczymi" i „drabinowymi"
JKt raczej wyraźna.
Sieci obywatelskiego zaangażowania, podobnie jak stowarzyszenia sąsiedzkie, chóry amatorskie,
cółdzielnie, kluby sportowe, masowe partie i inne organizacje (...) dostarczają przykładów
silnych ?leżności poziomych. Sieci obywatelskiego zaangażowania są zasadniczą formą
społecznego kapita-k im gęstsze w społeczeństwie są takie sieci, tym bardziej jest
prawdopodobne, że obywatele będą wstanie współpracować dla wspólnych korzyści. Dlaczego
właśnie sieci obywatelskiego zaangażowania mają ten potężny zbawienny efekt uboczny?
; Sieci obywatelskiego zaangażowania zwiększają potencjalne koszty wyłamania się z transakcji.
Oportunizm zagraża korzyściom, jakie można odnieść z wszystkich innych transakcji, w które
się jest śtualnie zaangażowanym, a także korzyściom z przyszłych transakcji. Sieci
obywatelskiego zaanga-kwania, w języku teorii gier, zwiększają iterację gier i powiązania
(łączność) między nimi . \. Sieci obywatelskiego zaangażowania sprzyjają powstawaniu
mocnych norm wzajemności. Wspói-łtywatele, którzy oddziałują na siebie w wielu kontekstach
społecznych, „są zdolni do wykształcenia ńnych norm możliwego do przyjęcia zachowania i do
przenoszenia wielu swoich wzajemnych oczeki-nń z jednego na drugiego w licznych
krzepiących kontaktach". Normy te są wzmacniane przez „sieć
M. Granovetter, Economic Action and Social Structure..., op. cit., s. 490-491.
i Pbr. badania Roberta Michelsa nad niemiecką partią socjaldemokratyczną, Poliłical Parties: A
Sociological mt&yofthe Oligarchical Tendencies of Modern Democracy, New York 1959.
[Różnicę tę oraz jej szersze konsekwencje podkreślał, oczywiście, Max Weber. „Dla Webera,
religia kongregacyj-?to taka, która jest zorganizowana w małe, samodzielne grupy wyznawców.
[...] Kongregacyjne formy organiza-?podkreślają równość wiernych, wciągają wszystkich w
uczestnictwo i starają się o równy dostęp do religijnej wiedzy dzięki oparciu, jakim dla
wszystkich jest Biblia". D.H. Levine, Religion, the Poor, and Politics in Latin kmerica Today,
[w:] Religion and Political Conflict in Latin America, red. idem, Chapel Hill 1986, s. 15.
Łączność między grami - ci sami gracze rozgrywają równocześnie kilka równoległych gier - w
odróżnieniu od fcracji - ci sami gracze kolejno powtarzają tę samą grę - por. J.K. Sebenius,
Negotiation Arithmetic: Adding mdSubstractingIssues andParties, „International Organization"
1983, nr 37, s. 281-316, oraz J. Alt, B. Eichen-green, Parallel and Overlapping Games: Theory
and an Application to the European Natural Gas Trade, fconomics and Politics" 1989, nr 1, s.
119-144. Por. efekty „wielobranżowych" stosunków międzyludzkich (za-pności ogarniające
więcej niż jedną dziedzinę działalności) w przezwyciężaniu dylematów zbiorowego działania w
znakomitym artykule: M. Taylor, S. Singleton, „The Communal Resource: Transaction Costs
and the Solu-m of Collective Action Problems", mat. niepubl., University of Washington, 1992.
N'
394
R. Putnam
zależności, która zależy od zdobycia reputacji człowieka dotrzymującego obietnic i
akceptującego obowiązujące w lokalnej społeczności normy zachowania" .
Sieci obywatelskiego zaangażowania ułatwiają komunikację i poprawiają przepływ informacji
dotjtj czących spolegliwości poszczególnych osób. Sieci obywatelskiego zaangażowania
umożliwiają przeki zywanie opinii o reputacji i bardziej rzetelne jej określenie . Jak widzieliśmy,
zaufanie i wspólpraaj zależą od wiarygodnej informacji o wcześniejszym zachowaniu i wyrażają
obecne interesy potencja nych partnerów, podczas gdy brak pewności zwiększa dylematy
zbiorowego działania. Tak więc, wokrelj lonej sytuacji, im lepszy jest przepływ informacji
między partnerami (zarówno bezpośredniej, jaki pod średniej), tym większe ich wzajemne
zaufanie i tym łatwiejsza okazuje się ich współpraca .
W sieci obywatelskiego zaangażowania wpisane są wcześniejsze sukcesy osiągnięte dzięki
współpracy, które mogą służyć jako określony kulturowo wzór przyszłej współpracy. „Filtr
kulturowy zapeff j nia ciągłość w czasie, tak że nieformalne rozwiązania wcześniejszych
problemów związanych z wym* i ną przenoszone są na teraźniejszość i czynią te nieformalne
ramy ważnym elementem ciągłości w dte' gotrwałych procesach zmian społecznych" .
[...] obywatelskie tradycje północnych Włoch stanowią historyczny repertuar form współpracy,
które, sprawdzone w przeszłości, mogą być wykorzystane przez obywateli do rozwiązywania
nowych pni blemów zbiorowego działania. Towarzystwa wzajemnej pomocy zbudowane były na
ruinach starycfc gildii, a spółdzielnie i masowe partie polityczne wyrosły z doświadczeń
towarzystw wzajemnej pom Współczesny ruch środowiskowy we Włoszech wykorzystuje
doświadczenia wcześniejszych o; cji. I odwrotnie, tam gdzie nie ma uprzednich przykładów
skutecznej współpracy obywatelskiej, trudniej jest pokonać bariery stwarzane przez nieufność i
nieróbstwo. W obliczu nowych prol wymagających wspólnego działania ludzie wszędzie w
poszukiwaniu rozwiązań zwracają się do przeszłości. Członkowie obywatelskich wspólnot
znajdują przykłady odnoszących powodzenie poziomycfc relacji w historii, podczas gdy
mieszkańcy mniej obywatelskich regionów w najlepszym razie zm przykłady pionowych
zależności.
Sieci powiązań pionowych, jakkolwiek by były gęste i ważne dla uczestników, nie mogą pod
wać społecznego zaufania i współpracy. Pionowy przepływ informacji jest często mniej godny z;
niż przepływ poziomy, po części dlatego, że osoby podległe wykorzystują informację jako
zabezj nie przed wyzyskiem. Co ważniejsze, jest mniej prawdopodobne, aby sankcje, które
zabezpieczają) my wzajemności przed oportunizmem, zostały nałożone „na tych na górze" i
mniej jest prawdi ne, że jeżeli zostaną nałożone, to będą zaakceptowane . Tylko śmiałek lub
szaleniec pozbawiony zów solidarności z równymi sobie próbowałby ukarać swojego
zwierzchnika.
Związki patron-klient np. obejmują wymianę między jednostkami i zobowiązania wzajemnością
wymiana odbywa się w kierunku pionowym, a zobowiązania są asymetryczne. Pitt-Rivers
nazywa klien telizm „koślawą przyjaźnią"35. Ponadto pionowe więzy klientelizmu „wydają się
naruszać horp organizację grup i solidarności zarówno wśród klientów, jak i patronów, ale
klientów szczegół

E. Ostrom, Governing the Commons..., op. cit., s. 206. '" Por. zaufanie, sieci stowarzyszeń i
informacja w: J.S, Coleman, Foundations o/Social Theory, op. cit., mi 32 Zob. D. Knoke,
Political Networks: The Structural Perspective, New York 1990, s. 68-69. 83 D.C. North,
Institutions, lnstitutional Change andEconomicPerformance, op. cit, s. 37. AnaJogicznei
mowanie: „kultura dostarcza całego wachlarza możliwości, dzięki którym można tworzyć różne
strategie d nia" jest w: A. Swidler, Culture inAction: Symbols andStrategies, „American
Sociofogicai Reńew" 1986,1 s. 273-286, cytat na s. 284.
34Por. J.S. Coleman, Fbundation ofSocialITwory, op. cit, s. 286-287. 35 J. Pitt-Bivers, The
People oftheSierra, London 1954, s. 40.
S.N. Eisenstadt, L. Roniger, Patrons, Clients, and Friends: Interpersonal Relations and the Str
Trust in Sotiety, New York 1984, s. 48-49.
my kapitał a sukces instytucji
395
j klienci tego samego patrona pozbawieni bezpośrednich powiązań nie mają nic do wymiany
mię-sobą. Nie mają żadnego zastawu zabezpieczającego przed wzajemną niesolidnością i nie
budzi ich -wzajemna alienacja. Nie mają okazji, aby rozwinąć normy uogólnionej wzajemności i
tradycji racy, którą można by wykorzystać. W pionowych stosunkach patron-idient,
charakteryzują-ę zależnością, a nie wzajemnością, oportunizm jest bardziej prawdopodobny
zarówno wśród ów (wykorzystywanie), jak i klientów (wymigiwanie się). Fakt, że zależności
pionowe są mniej itae w rozwiązywaniu problemów zbiorowego działania toż zależności
\Myi\ome, mote \fji \<łA-i powodów większej sprawności kapitalizmu niż feudalizmu w XVIII
w. i większej sprawności
:jiniżautokracjiwXXw.
W rozwiązywaniu problemów zbiorowego działania specjalna rola przypada więzom pokrewień-
Pod pewnymi względami więzy krwi przypominają poziome więzy obywatelskiego zaangażowa-
ale rodzina jest bardziej uniwersalna. To nie przypadek, że firmy rodzinne i ściśle powiązane
liejszości etniczne (Żydzi w Europie, Chińczycy w innych krajach Azji i tak dalej) odgrywały
ważną Blęwe wczesnych etapach rewolucji handlowej. Sieci obywatelskiego zaangażowania
mają jednak więk-sie szansę objęcia większych części społeczeństwa i w ten sposób
wspomożenia współpracy na pozio-Ie społeczności. Paradoksalnie, jak zauważył Grawwetter,
„silne" więzi międzyludzkie (jak pokre->tsvo i serdeczna przyjaźń) są mniej ważne od „słabych"
więzi (jak znajomość i wspólne członko-we wtórnym stowarzyszeniu) w podtrzymywaniu
spójności wspólnoty i w zbiorowych działaniach, więzy mają większe możliwości tworzenia
łączności pomiędzy członkami różnych małych niż silne więzy, które zwykle skupione są
wewnątrz określonej grupy" '. Gęste, ale posegregowa-poziome sieci zależności podtrzymują
współpracę wewnątrz każdej grupy, ale sieci obywatel-;o zaangażowania przebiegające w
poprzek społecznych podziałów wspomagają szerszą współ-nacę. Jest to jeszcze jeden powód
tego, że sieci obywatelskiego zaangażowania są tak ważnym elementem dostępnego dla
wspólnoty kapitału społecznego.
I Jeśli poziome sieci obywatelskiego zaangażowania pomagają ich uczestnikom rozwiązywać
dy-[fematy zbiorowego działania, to tym bardziej powinny sprzyjać sukcesowi instytucji w
szerszym jpoieczeństwie. Członkostwo w zorganizowanych poziomo grupach (takich jak kluby
sportowe, spół-pelnie, towarzystwa wzajemnej pomocy, stowarzyszenia kulturalne i organizacje
ochotnicze) po-Irinno być dodatnio sprzężone z dobrym rządem. Ponieważ struktura
organizacyjna partii połitycz-różni się pomiędzy partiami i między regionami (w niektórych
regionach pionowa, w innych ioma), to powinniśmy się spodziewać, że samo członkostwo w
partii nie powinno być związane irym rządem. Liczebność członków w zorganizowanych
hierarchicznie instytucjach (takich jak ia czy instytucja Kościoła katolickiego) powinna być
negatywnie sprzężona z dobrym rządem, najmniej we Włoszech najbardziej żarliwie
praktykujący katolicy charakteryzują się najmniej Ibywatelską orientacją . Wszystkie te
oczekiwania są zgodne z rezultatami naszych badań [...]'.
I M.S. Granovetter, The Strength ofWeak Ties, „American Journal of Sociology" 1973, nr 78, s.
1360-1380, cytat aas. 1376 (podkr. w oryginale).
? Winnych układach historycznych zaangażowanie w grupy katolickie może mieć więcej
implikacji obywatelskich, pleży to od realiów społecznych i organizacyjnych. Por. kontrast
między hierarchiczną wizją „Kościoła instytucjonalnego" a ludową, egalitarną wizją „Kościoła
dla ludu" w: D.H. Levine, Religiom and Politicsin Latin America: The ' Mmlic Church in
Venezuela and ColomMa, Princeton 1981 i studia przypadków w: Religion andPolitical Con-Jlkt
in Latin America, op. cit. We Włoszech, jak wskazuje nasza teoria, członkostwo w bardziej
egalitarnych gru-pach świeckich w obrębie Kościoła (communita di basa) powinno być dodatnio
skorelowane z obywatelskością i sprawnością instytucji, ale nie znaleźliśmy odpowiednich
danych, aby przetestować tę hipotezę. P Nie mając danych o statusie i sile wtórnych
stowarzyszeń w różnych częściach Włoch, jesteśmy zmuszeni lalożyć, że we wszystkich
regionach społeczne więzi w obrębie, powiedzmy, klubów piłkarskich są tak samo poziome, a
więc równie efektywne jako społeczny kapitał. W istocie podejrzewamy, że kluby piłkarskie i
inne

396
R. Putnair
Dobry rząd jest we Włoszech produktem ubocznym amatorskich zespołów muzycznych i klub*
piłkarskich, a nie modlitwy.
Ta interpretacja korzystnych skutków sieci obywatelskich jest pod pewnymi względami sprzecza
z innymi teoriami rozwoju politycznego i gospodarczego. W The Rise and Decline ofNations
Man« Olson, opierając się na swojej twórczej interpretacji logiki zbiorowego działania, dowodzi,
że nudę grupy interesów nie mają powodów, aby pracować na rzecz wspólnego społecznego
dobra, mają zaś wszelkie powody, aby angażować się w kosztowne i nieskuteczne poszukiwanie
„wpływów": tworzeń grup nacisku w celu obniżenia podatków, próby ograniczenia konkurencji i
tak dalej . Co jesa» gorsze, przy braku nagłych lub rewolucyjnych zmian gąszcz specyficznych
grup interesów w kńófl społeczeństwie, zagęszczając się jeszcze bardziej, dławi innowacje i
ogranicza wzrost gospodarczy Liczniejsze i silniejsze grupy oznaczają mniejszy wzrost. Silne
społeczeństwo, słaba gospodarka, i Tak jak Olson narzeka na gospodarcze efekty rozwoju
stowarzyszeń, tak niektórzy badacze zachowań politycznych dowodzą, że silne, dobrze
zorganizowane i aktywne społeczeństwo zmniejsza sta teczność rządu. Na przykład Joel Migdal
dowodzi ostatnio: „Struktura społeczna, zwłaszcza istnień różnych licznych organizacji
społecznych, które skutecznie sprawują kontrolę społeczną, ma decydujący [negatywny] wpływ
na prawdopodobieństwo, że państwo znacząco poszerzy swoje możliwofó [...). Najważniejsza
walka w wielu społeczeństwach, zwłaszcza w stosunkowo młodych państwach,* czy się o to, czy
państwo będzie w stanie zastąpić w społeczeństwie inne organizacje, które ustali reguły
sprzeczne z życzeniami i celami przywódców państwa" . Krótko mówiąc, liczniejsze i silniejsi
grupy oznaczają słaby rząd. Silne społeczeństwo, słabe państwo.
Dane z naszych badań i wynikające z nich wnioski pozostają w sprzeczności z tymi twierdzenia
W przeszłości (...) normy i sieci obywatelskiego zaangażowania sprzyjały wzrostowi
gospodarcza a nie hamowały go. Ten skutek mają do dzisiaj. W ciągu dwóch dziesięcioleci od
powstania nych rządów obywatelskie regiony rozwijały się szybciej niż regiony z mniej licznymi
stowarz; mi, a silniej zaznaczoną hierarchią, odnosząc to do poziomu ich rozwoju w 1970 r. Z
dwóch o takim samym stopniu zaawansowania gospodarki w r. 1970, ten o gęstszej sieci
obywatelskiego gazowania rozwijał się znacząco szybciej w kolejnych latach . Podobnie (...)
stowarzyszenia

dobrowolne stowarzyszenia są społecznie bardziej hierarchiczne na mniej obywatelskich, gorzej


zarządzanjd terenach. Dowody popierające ten punkt widzenia por. C.White, Patrons and
Partisans: A Study o/Politiai Two Southern Italian Comuni, New York 1980, s. 63-67,141-145.
Jeśli tak jest, to faktyczna zależność m? poziomymi sieciami stowarzyszeń a sukcesem instytucji
jest prawdopodobnie nawet silniejsza niż ml żują nasze dane.
Por. M. Olson, The Rise and Decline ofNations: Economic Growth, Stagnation, and Social
Rigidities,M Haven 1982.
41 J.S. Migdal, Strong States, Weak States. Power and Accommodation, [w:] Understanding
Political Dwśf went, red. M. Weiner, S.P. Huntington, Boston 1987, s. 391-434, cytat na s. 397-
398. Dawniejsi badacze roi politycznego twierdzili również, że mobilizacja społeczna i masowe
uczestnictwo w życiu politycznym stabilność i efektywność instytucji rządowych. Najlepiej
znaną prezentacją tego poglądu (choć nie n skrajną) jest książka S.P. Huntingtona, Political
Order in Changing Societies, New Haven 1968. Por. uż przegląd ostatnich prac w: J.M. Nelson,
Political Participation, [w:] Understanding Political Devel
cił., s. 103-159, zwłaszcza s. 114-115. Wyjaśnienie różnicy między tą teorią a naszą będzie
wymagać prz większej uwagi do rozróżnienia między poziomymi a pionowymi sieciami.
42 W regresji produktu regionalnego brutto per capita (GRP) w 1987 i, łącznie, GRP w 1970 i
obywatelskośd noty w latach siedemdziesiątych standaryzowany współczynnik regresji beta dla
GRP w 1970 = 0,84, p = podczas gdy beta dla obywatelskości = 0,35, p = 0,017 (poprawiony R2
= 0,92). Dane są zbyt niepewd wykluczyć alternatywne teorie, ale fakty są niewątpliwe: regiony,
które były bogate w 1970, byty nadal bogato ale w okresie tym najbogatsze dokonywały postępu
wolniej, najbardziej obywatelskie zaś szybciej.
'atonie, nieufność i dwa paradoksy demokracji
397
jde są silnie skojarzone z efektywnymi instytucjami publicznymi. Teoria naszkicowana w tym
rozdzia-leulatwia wyjaśnienie, dlaczego społeczny kapitał, taki jak wpisany jest w poziome sieci
obywatelskie-H zaangażowania, sprzyja, a nie przeciwdziała, sprawności państwa i gospodarki:
silne społeczeń-dw, silna gospodarka; silne społeczeństwo, silne państwo.
Piotr Sztompka
ZAUFANIE, NIEUFNOŚĆ I DWA PARADOKSY DEMOKRACJI*

izystkie ludzkie działania są zorientowane na przyszłość; przyszłość zaś w wielu aspektach jest
niepewna i przez to wiąże się z ryzykiem . Niepewność ta w dużym stopniu pochodzi z warunko-
lych działań innych podmiotów: osób, zbiorowości i instytucji. Nigdy nie możemy być
całkowicie pew-ąjak partnerzy naszych interakcji i stosunków społecznych zareagują na nasze
postępowanie. Tym-aasem sukces lub niepowodzenie czegokolwiek, co robimy, w sposób
oczywisty są uzależnione od tych reakcji.
Jednak niezależnie od tej, stworzonej przez nas samych, niepewności, musimy działać dla
realiza-tp naszych potrzeb i spełnienia naszych celów, a to wymaga uprawiania pewnego rodzaju
hazardu. Stąd definicja zaufania, według której jest ono założeniem, że jednostki zachowają się
w określony q»sób; takie założenia musimy formułować w związku z tym, że działania innych są
dla nas nieprze-iklywalne". W jaki sposób ludzie formułują takie założenia? Jakie są czynniki
wpływające na ich decy-ije wzmacniające zaufanie?
i Ludzie, jako jednostki racjonalne, najczęściej przyjmują takie założenia na podstawie
kalkulacji. Małania, które zawierają pewną inwestycję zaufania w stosunku do innych, są oparte
na ocenie ?i wiarygodności (reflective trustworthiness). Przykładowo, analizujemy ich reputację,
osiągnięcia, wygląd itp. Dominujący wątek we współczesnej teorii zaufania to wyjaśnianie
złożonej logiki, którą jednostki angażują w takie racjonalne oceny.
I Jednak ilość zaufania, jaką chcemy „zainwestować" - wielkość ryzyka, jakie decydujemy się
podjąć \nie zależy wyłącznie od cech jednostek, wobec których kierujemy nasze działania, od
naszej oceny,
Piytul oryg. Trust, Distrust and Two Paradoxes ofDemocracy, pierwodruk „The European
Journal of Social Lory" 1998,1.1, nr 1, przekład D. Łucka.
tor. N. Luhmann, Trust and Power, New York 1979; idem, RiskA Sociological Theory, New
York 1994.
Por. P. Sztompka, Vertrauen: Die Fehlende Ressource in der Postkommunistischen Gesellschaft,
„Kólner Zeit-Khrift rur Soziologie und Sozialpsychologie" 1995, nr spec. 35: „Politische
Institutionen in Wandeln", red. B. Ne-łknann, s. 254-276; idem, Trust and Emerging Democraey:
Lessonsfrom Poland, „International Sociology" 1996,1.11, nr 1, s. 37-62; idem, Lafiducia nelle
societa post-comuniste, Messina 1996. pob. J.C. Coleman, Foundations of Social Theory,
Cambridge, MA 1990; R. Hardin, Trustworthiness, „Ethics" 1996, nr 107, s. 26-42.
398
R Sztompfc
na ile są one godne zaufania. Zależy też od naszego własnego stosunku do zaufania, od „d y s p o
u wania" pewną ilością zaufania przez tego, który ma zaufać. Stopień J ufania i skłonność do
obdarowywania nim innych jest zmienna. Wielowymiarowa teoria zaufania mvą wykroczyć
poza aspekt racjonalny i wziąć pod uwagę „wyposażenie" jednostek działających.
Część wyjaśnienia zdolności do obdarzania zaufaniem można odnaleźć w osobowości jednostki
Zdolność ta jest tu traktowana jako cecha psychologiczna: „podstawowe zaufanie", lub iii puls
zaufania, zazwyczaj kształtowane w rodzinie podczas socjalizacji pierwotnej, ale także późną
poprzez indywidualną historię nagradzających doświadczeń (rewarding experiences) w relacjacł
z innymi. Podstawowe zaufanie jest rodzajem osobistego kapitału, który gromadzimy -jeśli tylko
maij to szczęście - w czasie naszego życia. Tak rozumiana psychologiczna skłonność do
obdarzania zaufr niem jest oczywiście czynnikiem modyfikującym kalkulację, na ile ktoś jest
godny zaufania, W skraj-nych przypadkach może ona nawet poprzedzać jakiekolwiek racjonalne
oceny, powodując nadmierni; otwartą postawę w stosunku do innych ludzi lub instytucji:
zaufanie „ślepe" lub naiwne.
Skłonność do obdarzania zaufaniem może być też rozważana jako coś więcej niż postawa
jednostkowa: można ją traktować jako orientację typową, podzielaną przez liczne jednostki,
spolera-nie zobiektywizowaną i przez to wywierającą normatywną presję czy też będącą
ograniczeniem dzit-łań poszczególnych jednostek. W tym sensie zdolność do obdarzania innych
zaufaniem staje się cecb| ludzkich zbiorowości, kapitałem kulturowym, z którego jednostki
czerpią, podejmując rói norodne działania. Nie jest to już zatem psychologiczna, indywidualna
postawa, lecz raczej kulturo^ „fakt społeczny", reguła społeczna, powszechne oczekiwanie, że
należy ufać innym. Tak rozumiam kulturowa zdolność do obdarzania zaufaniem jest kolejnym
czynnikiem modyfikującym oceny „b; godnym zaufania". W skrajnych przypadkach również
ona może poprzedzić racjonalne oceny lub hania jednostek, zmuszając je do podporządkowania
się kulturowym wymogom, nawet w stos; osób, które wydają się na zaufanie nie zasługiwać.
Dzieje się tak szczególnie często wtedy, gdy podmioty, które mamy obdarzyć zaufaniem, rakter
abstrakcyjny, a nie konkretny: firmy, drużyny, instytucje, organizacje, rynki, narody, u, lityczne -
w odróżnieniu od przyjaciół czy znajomych. W nowoczesnym, złożonym społeczeńsi kie
abstrakcyjne obiekty stanowią kluczową część naszego świata życia . To, do jakiego stopnia
godne zaufania, może być bardzo trudne lub nawet niemożliwe do oceny dla przeciętnych
jednoste którym brakuje odpowiednich informacji czy kompetencji do wydawania takich sądów.
W takich przypadkach zgeneralizowane, kulturowe orientacje stają się szczególnie istotne.
Całościowy model iĄ nia musi zatem obejmować przynajmniej trzy wymiary: ocenę, na ile inni
są godni zaufania, wą zdolność do obdarzania zaufaniem i zaufanie wygenerowane kulturowo.
W tym artykule sl truję się wyłącznie na zdolności do ufania innym jako charakterystyce
kulturowej, abstrahując i rozważań dotyczących dwóch pozostałych wymiarów, skądinąd
istotnych dla całościowego obrazu.
Kultury zaufania i kultury nieufności
Proponuję mówić o kulturze zaufania, gdy zdolność do obdarzania innych zaufaniem jak
orientacja kulturowa jest rozpowszechniona w danym społeczeństwie. Koncepcja ta ujmuje
zateml
_________
4 Por. J.Q. Wilson, The Morał Sense, New York 1993; A Giddens, Modernity and Self-Identity,
Stanford, CA j (wyd. poi. Nowoczesności tożsamość: Ja" i społeczeństwo w epoce późnej
nowoczesności, tłum. A. Szu Warszawa 2001).
5 E. Durkheim, Les Regles de la Methode sociologiąue, Paris 1895 (wyd. poi. Zasady metody
socjologiem J. Szacki, Warszawa 2000).
6 Zob. A. Giddens, The Conseguences of Modernity, Cambridge 1990.
laufanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji
399

:ję, gdy, niezależnie od racjonalnych ocen, kogo i do jakiego stopnia można obdarzyć zaufaniem,
także niezależnie od indywidualnych psychologicznych skłonności, ludzie nie tylko rutynowo
działa-na bazie zaufania, ale są też do tego kulturowo zachęcani. Dotyczy to aktywności
jednostek w sto-do własnego społeczeństwa, jego systemu politycznego, organizacji i instytucji,
a także w sto-do współobywateli oraz własnych szans życiowych i perspektyw. Kultura zaufania
jest rodzajem iznego zasobu lub też kulturowego kapitału, z którego czerpiemy, czyniąc
założenia dotyczące iwidywalnych działań innych. Im większa ilość zaufania, tym wyższe nasze
oceny i tym większe jesteśmy skłonni zaakceptować.
Kultura zaufania przyjmuje różne formy, w zależności od siły pozytywnych oczekiwań. Ludzie
mogą po prostu oczekiwać instrumentalnej sprawności (kompetencji, racjonalności,
efektywności); przykładowo, gdy ufają, że rząd będzie stymulować wzrost ekonomiczny lub
doprowadzi do pniejszenia przestępczości. Ludzie mogą też oczekiwać wysokich standardów
moraJ-fych, np. gdy ufają, że rząd zapewni sprawiedliwość, uczciwość i równość szans.
Najsilniejsze ocze-lia dotyczą altruistycznej bezinteresowności czy też opieki powierniczej.
Przykłado-ludzie mogą ufać rządowi, że reprezentuje ich interesy, dostarcza pomocy, opieki
medycznej, pra-bezpieczeństwa socjalnego i świadczeń socjalnych. Oczywiście, im większe
oczekiwania •wiązania, tym więcej ryzyka niosą ze sobą założenia dotyczące zaufania i tym
większa możliwość
iwan.
Należy to jednak postrzegać jako cenę istotnych korzyści dla życia społecznego, jakie zazwyczaj
się z kulturą zaufania. Francis Fukuyama stwierdza, że „dobrobyt społeczeństw, jak również ich
rości konkurowania z innymi, są wzmacniane przez jedną, powszechną cechę kulturową: po-
zaufania istniejący w danym społeczeństwie". Wymieńmy więc tutaj funkcje, jakie pełni zazwy-j
kultura zaufania.
Pb pierwsze, kultura zaufania wyzwala i mobilizuje ludzkie działanie, uwalniając kreatywną,
swo-ią, innowacyjną, przedsiębiorczą aktywność . Działa to po obu stronach relacji między
ludźmi, gdy ;ojest ona oparta na zaufaniu. Obdarzanie innych zaufaniem wywołuje inne
pozytywne działania ^stosunku do nich. Interakcje z nimi są stopniowo uwalniane od lęków i
podejrzeń; są one łatwiej licjowane i pozwalają na więcej spontaniczności i otwartości. Jesteśmy
uwolnieni od konieczności lonitorowania i kontrolowania każdego posunięcia innych; nie
musimy ciągle „patrzeć im na ręce". Co hęcej, zaufanie ma pozytywne konsekwencje nie tylko
dla tych, którzy nim „obdarzają", ale również ?tych, którzy je przyjmują, zostają nim obdarzeni .
Bycie obdarzonym zaufaniem prowadzi do tym-?asowego „zawieszenia" zwykłych społecznych
ograniczeń: organizacje i instytucje, które osiągają kredyt zaufania", są, przynajmniej na pewien
czas, uwolnione od społecznego nadzoru i kontroli, postawia to szeroki margines na
nonkonformizm, innowacyjność, oryginalność czy też na większą ?ność działania. Po drugie,
kultura zaufania wzmacnia prospołeczność, zachęca do zaangażowania (różne stowarzyszenia i
w ten sposób wzbogaca sieć międzyludzkich więzi, rozszerza pole interakcji bozwala na większą
zażyłość kontaktów interpersonalnych. Inaczej rzecz ujmując, powoduje wzrost Igo, co Emile
Durkheim określił jako „gęstość moralna" , a co współcześni autorzy opisują jako „kapi-
Zob. B. Barber, The Logic and Limits of Trust, New Brunswick, NJ 1983.
fFukuyama, Trust: the Social Yirtues and the Creation of Prosperity, New York 1995, s. 7 (wyd.
poi. Zaufanie:
)pUał społeczny a droga do dobrobytu, tłum. A. i L. Śliwa, Warszawa-Wrocław 1997).
br. N. Luhmann, Trust and Power, op. cit., s. 8.
Pbr. Trust: Making andBreaking Cooperatwe Relations, red. D. Gambetta, Oxford 1988, s. 221.
Bob. M.S. Cladis, A Communitarian Dęfense of Liberalism: Emile Durkheim and Contemporary
Social
tory, Stanford, CA 1992, s. 196.

400
R Sztompka
tal społeczny" , „spontaniczną prospoleczność" lub „obywatelskie zaangażowanie" .Po trzecie,
kd tura zaufania wzmacnia tolerancję i akceptację obcych, umożliwia rozpoznawanie różnic
kulturowya i politycznych jako legitymizowanych, pozwala bowiem na postrzeganie ich jako
niegroźnych. Zaufanie powściąga międzygrupową wrogość i ksenofobię oraz cywilizuje
dyskusje . Po czwarte, kultura zaufania wzmacnia więzi jednostki ze wspólnotą (rodziną,
narodem, Kościołem itp.), przyczynia się do wzmod nienia poczucia tożsamości i wytwarza silną
solidarność zbiorową, prowadzącą do współpracy, wzajemnej pomocy i nawet gotowości do
poświęcenia się na rzecz innych. Po piąte, w warunkach kultuij zaufania koszty transakcji
między jednostkami zmniejszają się, a szansę współpracy - zwiększają 1 Aby jeszcze lepiej
uświadomić sobie korzyści płynące z kultury zaufania, warto skontrastowaćje z konsekwencjami
jej braku. Powszechny, ogólny klimat podejrzenia, charakterystyczny dla „syndr* mu
nieufności" czy też „kultury cynizmu" utrudnia funkcjonowanie społeczeństwa na kilka ró» nych
sposobów. Po pierwsze, paraliżuje ludzką podmiotowość, prowadząc do zachowań zrutynizow*j
nych, konformistycznych i przystosowawczych czy też po prostu do bierności. Po drugie,
powoduje erozję kapitału społecznego, prowadząc do izolacji, atomizacji, zniszczenia
stowarzyszeń i braku rozwoju sieci międzyludzkich. Po trzecie, wywołuje postawy obronne,
wrogie stereotypy, plotki i przesądjj oraz ksenofobię. Po czwarte, alienuje i wykorzenia
jednostkę, prowadząc do poszukiwań alternatytf-| nych, często „niedozwolonych", tożsamości (w
gangach, mafiach, dewiacyjnych subkulturach itp.). Ad piąte, poprzez „efekt aureoli" kultura
nieufności łatwo rozszerza się na relacje interpersonalne i relacje z zewnętrznymi grupami
społecznymi. W obu przypadkach koszty transakcji istotnie rosną na sku-l tek konieczności
nieustannej czujności i kontroli, zaś szansę współpracy zmniejszają się.
Społeczny kontekst oraz genealogia zaufania i nieufności

Współczesne badania, jak i te prowadzone w latach ubiegłych, wykazują, że niektóre


społeczeństw: rozwijają dojrzałą kulturę zaufania, podczas gdy inne wykazują jego endemiczny
brak. Są równia takie, które ewoluują od kultury zaufania w kierunku kultury
rozpowszechnionej, zgeneralizowanej nieufności (np. Stany Zjednoczone w ostatnich trzech
dekadach ), i są też takie, które zmieniająsij w odwrotnym kierunku, wytwarzając coraz większe
ilości zaufania (przykładowo, postkomunistyczni] kraje Europy Środkowo-Wschodniej ).
Poszukiwanie przyczynowych czynników wyjaśniających tepiw cesy musi uwzględniać
rozpoznanie wymiaru historycznego. Należy spróbować określić szerszy; łeczny kontekst
decydujący o kulturze zaufania lub jej braku, i zobaczyć, jak jego wpływy akui się w czasie,
wytwarzając tradycje uogólnionego zaufania czy nieufności.
W hipotetycznym modelu I proponuję uwzględnić siedem kontekstowych warunków, co do
zakłada się, że wywołują zgeneralizowane, rozpowszechnione zaufanie, podczas gdy ich przecń
R.D. Putnam, Bowling Alone: America's Declining Social Capital, „Journal of Democracy"
1995, t. 6, nr 1, s. i E Fukuyama, Trust..., op. cit. G A Almond, S. Verba, The Ciińc Culture:
Political Attitudes and Democracy in Five Nations, Prino 1963, s. 228.
Zob. G. Parry, Trust, Distrust and Consensus, „British Journal of Political Science" 1976, nr 6, s.
129. Zob. C. Offe, Trust and Knowkdge, Rules and Decisions, Washington, DC 1996, s. 10.
P. Sztompka, Yertrauen..., op. cit.; idem, Trust and Emerging..., op. cit. ' R. Stivers, The Culture
ofCynicism, (Mord 1994.

Zob. R.D. Putnam, Bowling Alone..., op. cit.; idem, The Strange Disappearance ofCwic
America, rican Prospect" 1996, zima, s. 34-48; S. Bok, Lying: Morał Choice in Public and
Private Life, New York Wi R. Stivers, The Culture ofCynicism, op. cit.
Zob. R. Rosę, Postcommunism and the Problem of Trust, „Journal of Democracy" 1994, lipiec,
s. P. Sztompka, Yertrauen..., op. cit.; idem, Trust and Emerging..., op. cit.
Manie, nieufność i dwa paradoksy demokracji
401
stwa prowadzą do kultury nieufności. Pierwszy warunek to normatywna pewność oraz jej
przeciwieństwo - normatywny chaos lub anomia. Jeśli system ról społecznych, określający cele i
spo-jofcy ludzkiego działania - niezależnie od ich treści -jest dobrze sformułowany,
jednoznaczny, spójny iuznany za legitymizowany, to wytwarza on poczucie porządku,
przewidywalności, regularności i egzy-toicjalnego bezpieczeństwa. Wystarcza to do
wytworzenia instrumentalnego typu zaufania, wiążącego ięz oczekiwaniami sprawnego
funkcjonowania porządku społecznego. Co więcej, jeśli zawartość reguł -moralna, obyczajowa -
wzmacnia też sprawiedliwość, uczciwość, równość, bezpieczeństwo so-
ie, ochronę obywateli, prawa obywatelskie itp., to przyczynia się do wytworzenia
aksjologicznego aufania, wiążącego się z większymi wymaganiami. Łatwo wyobrazić sobie,
jakie efekty przynoszą od-notne warunki. Chaotyczne, wieloznaczne, niespójne, słabo
legitymizowane zasady pozostawiają ludzi tez przewodnictwa, co czyni ich zachowanie
niesystematycznym i nieprzewidywalnym, a także stwarza imat anarchii i niepewności.
Oczekiwania instrumentalnej sprawności nie są zaspokojone; w tych wa-mnkach łatwo wytwarza
się kultura nieufności. Rozpowszechnia się ona szczególnie wtedy, gdy reguły ńe
odzwierciedlają względów moralnych i są szeroko postrzegane jako niesprawiedliwe i
stronnicze.
Drugi warunek to przejrzystość organizacji społecznej i jej przeciwieństwo-?przejrzystość i
tajność. Zaufanie rozwya się w obecności tego, co znajome; ta obserwacja z obszaru jtosunków
międzyludzkich daje się też zastosować do sfery instytucji. Jeśli ich struktura, racja stanu, asady
działania, kompetencje i rzeczywiste działania są widoczne -jawne, dostępne kontroli, łatwe do
zrozumienia - wtedy wzmacniają kulturę zaufania. Z drugiej strony, jeśli ich struktura i
funkcjono-wanie są niejasne, trudne do zrozumienia, ukryte, owiane mgiełką tajemnicy -
wówczas naturalną odpowiedzią będzie rozpowszechniona, uogólniona nieufność.
Zaobserwowano np., że prostota syste-ni podatkowego jest szczególnie istotna dla uogólnionego
zaufania .
Trzeci warunek to stabilność porządku społecznego i jego przeciwieństwo-płyn-jść i
krótkotrwałość. Jeśli organizacja społeczna, struktura instytucji, a także cywilizacyjne i tech-
\jiczne środowisko codziennego życia są trwałe i stabilne, a w przypadku zmiany przekształcają
się istopniowy, regularny sposób i w przewidywalnym kierunku - wówczas jest prawdopodobne,
że wy-?orzy się kultura zaufania. Z drugiej strony, w sytuacji gwałtownej i radykalnej zmiany
społecznej, faóra zachodzi nagle i pozornie w sposób przypadkowy, bez dostrzegalnej logiki i
porządku - egzystencjalne bezpieczeństwo zanika, a uogólniony brak zaufania łatwo się
rozprzestrzenia. Potwierdzenie Jclt tendencji odnaleźć można w historii wszelkich rewolucji i ich
następstwach, które zazwyczaj uiążą się z całkowitym upadkiem zaufania .
I Czwarty warunek to odpowiedzialność władzy oraz jej przeciwieństwo - arbitralność ibrak
odpowiedzialności. Jeśli instytucje dzierżące władzę - niezależnie od treści wydawanych przez
?decyzji - są ograniczone w swoich kompetencjach i otwarte na kontrolę i lustrację ze strony
innych ?ganizacji i instytucji, to wówczas zostaje zredukowane niebezpieczeństwo nadużyć i
zapewniona ?flilarność procedur. Dzięki temu ci, którzy są podporządkowani władzy, mają
zapewnione większe ?zpieczeństwo, a naturalnym rezultatem staje się rozwój kultury zaufania.
Co więcej, jeśli zawartość ?lżących decyzji jest postrzegana jako biorąca pod uwagę względy
moralne oraz reprezentująca inte-?yrządzonych, kultura zaufania zostaje silnie zakorzeniona. Z
drugiej strony, jeśli władza jest całko-Icie arbitralna, nieograniczona, kapryśna i
nieodpowiedzialna, podporządkowani jej są na jej „łasce", ?świadczając głębokiej niepewności i
nieprzewidywalności. W takiej sytuacji kultura nieufności jest ?uralną odpowiedzią. Problem
staje się jeszcze poważniejszy, gdy treść podejmowanych decyzji jest Łtrzegana jako czysto
egoistyczna i niemoralna, zaspokajająca interesy elity rządzącej a ignorująca ibro publiczne.
I---
mi A. Przeworski et al., Sustainable Democracy, Cambridge 1995, s. 88. It P. Sorokin, The
Sodology ofBeuolution, New York 1967.
402
P Sztomp
Piątym warunkiem jest egzekwowanie praw i nakładanie obowiązkó^ w przeciwieństwie do
bezsilności wobec wykroczeń. Jeśli istnieją instytucje regulujące zasady gry spo lecznej, do
których ludzie mogą się zwrócić, gdy ich prawa nie są egzekwowane lub gdy inni nie wywi żują
się z obowiązków względem nich, to mają oni wówczas pewien rodzaj zabezpieczenia, dzięki m
remu mogą się czuć pewnie. Wówczas prawdopodobne jest, że rozwinie się kultura zaufania.
Efekt tej będzie nawet silniejszy, gdy owe mediujące instytucje są postrzegane jako spełniające
moralne stan-dardy, broniące sprawiedliwości, wydające uczciwe, pozbawione stronniczości
wyroki oraz biorącepoi uwagę istotne żądania i interesy obywateli. I odwrotnie, jeśli jedyna
gwarancja moich praw spoczyn w moich własnych rękach, ponieważ niezależni arbitrzy nie
istnieją, są niedostępni bądź też stronniczy i niesprawiedliwi - wówczas czuję się bezradny.
Takie doświadczenia wywołują rozpowszechni ną, zgeneralizowaną kulturę nieufności.
Szóstywarunekto egzekwowanie obowiązków i wypełniania zobowiązań oraz jego
przeciwieństwo - permisywność. Jeśli obywatele mają świadomość, że agendy rządowej
administracyjne mogą obciążyć winnych sankcjami za pogwałcenie obowiązujących zasad,
wówcai czują się chronieni i bezpieczni, a poziom rozpowszechnionego i uogólnionego zaufania
rośnie . Zauważmy, że nawet ci, którzy łamią reguły, zazwyczaj akceptują ich słuszność i
generalnie domagają sil aby były one przestrzegane i egzekwowane . Rzadko kiedy
dewiacyjnemu zachowaniu towarzyszy zasadnicze odrzucenie potrzeby egzekwowania
obowiązującej zasady. Złodzieje domagaliby się pomocy polkti gdyby to im coś skradziono.
Kierowcy jeżdżący zbyt szybko chętnie widzieliby innych kierowców piac| cych mandaty lub
jeżdżących z dozwoloną prędkością - ze względu na własne bezpieczeństwo, przepisy
podatkowe uznają potrzebę pobierania podatków na cele publiczne -jeśli tylko płacą inni cze
silniejszego wpływu egzekwowania obowiązków na kulturę zaufania można oczekiwać, gdy jące
instytucje nie tylko są sprawne, ale również działają według określonych standardów mo; Z
drugiej strony, gdy instytucje odpowiedzialne za egzekwowanie obowiązków działają w sposób
ny i nieregularny, lub też w sposób stronniczy i zaspakajający partykularne interesy, np. kiedy
nia nie są karane, dewiacja jest tolerowana, gdy tylko niektórzy są karani, inni zaś usprawii w
takich sytuacjach obywatele czują się zagrożeni i rozprzestrzenia się kultura nieufności.
Siódmy warunek niejako przynależy do innego porządku niż sześć pozostałych. Nie odnosi do
kontekstu strukturalnego, lecz raczej do sposobu działania instytucji rządowych i admi nych, do
stylu strategii . Kluczowym czynnikiem jest tu rozpoznanie i zapewnienie ści, integralności i
autonomii każdego członka społeczeństwa. Jeśli instytucje trato] mnie jak podmiot, a nie jak
przedmiot, jeśli chronią mnie jako osobę, akceptują moją indywidi specyficzne preferencje i
upodobania, jeśli chronią mnie przed manipulacją, reifikacją, naduż; wówczas czuję się
bezpieczny. Szczególnym przypadkiem takiej postawy jest obdarzanie obywi kredytem zaufania
i powstrzymywanie się od nieustannej kontroli i inwigilacji - tak długo, jak długo nie ma
powodów do podejrzeń. Zaufanie prowadzi do jeszcze większego zaufania - zaufanie otrzyi* ne
jest zazwyczaj oddawane. Z drugiej strony, kiedy jestem traktowany jak przedmiot, gdy moja
osd sta godność i wyjątkowość zostaje naruszona, gdy spotykam się z dyskryminacją,
nietolerancją, zal dbaniem - wówczas łatwo rodzi się kultura rozpowszechnionej, uogólnionej
nieufności. Szczegółu] tego przypadkiem jest odmówienie obywatelom jakiegokolwiek kredytu
zaufania, traktowanie ich jai potencjalnie łamiących prawa, z nieustannym sprawdzaniem i
kontrolą, żądaniami certyfikatowi^ z poważnymi karami za drobne naruszenia. Nieufność
prowadzi do jeszcze większej nieufności. Wi kich warunkach z pewnością narodzi się kultura
nieufności.
Zob. R. Hardin, Trustworthiness, op. cit., s. 32.
24 Zob. R.K. Merton, On Social Structure and Science, red. P. Sztompka, Chicago 1996, s. 135.
26 Zob. A. Przeworski et al., Sustainable Democracy, op. cit., s. 76.
totanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji
403
Można hipotetycznie założyć, że nieustanna obecność kontekstowych, strukturalnych warunków
:ych zaufanie przyczyni się do powstania bardziej utwalonej tradycji zaufania. Podobnie dłu-
ność kontekstu generującego zaufanie prowadzić będzie do utrwalonej tradycji nieufności.
rodzaje tradycji zawierają w sobie pewien rodzaj inercji, wykraczając poza warunki, które
pierwot-sje stworzyły, trwając niezależnie od strukturalnej, kontekstowej zmiany . Typowego
przykładu ijglości tradycji zaufania, która przetrwała modernizację i nawet postindustrializm,
dostarcza Ja-(Bia". Odwrotny przypadek tradycji nieufności, trwającej pomimo fundamentalnych
demokratycz-(ch przemian i obiecującego rozwoju ekonomicznego, odnaleźć można w
postkomunistycznych spo-Iczeństwach Europy Środkowo-Wschodniej . Dlatego też istniejący
poziom zaufania jest kontekstowo ?arunkowany; jego znaczenie, siła, trwałość, kierunek
przyszłego rozwoju zależą w ogromnym stop-Łodjego pochodzenia: od tego, czy wynika on z
prostej kontynuacji wcześniejszego trendu (istnie-
? zaufania lub jego braku), czy z zachwiania wcześniej istniejącego zaufania, czy też z
przezwycię-
? wcześniej istniejącej nieufności.
vszy paradoks demokracji: instytucjonalizowanie nieufności ze względu
aufanie
! wiele czynników, które mogą wpływać na powstanie kontekstu strukturalnego sprzyjającego m
zaufania. W tym miejscu skoncentruję się na jednym z nich: na tworzeniu systemu politycz-i
Wschodzę bowiem z założenia, że demokratyczny porządek stanowi istotną siłę generującą za-:.
To właśnie w demokracji, a nie w żadnym innym typie ustroju politycznego, istnieje największe
lopodobieństwo wytworzenia kultury zaufania. Prześledźmy towarzyszący temu mechanizm, de
wszystkim podkreślić należy, że jest to mechanizm paradoksalny, gdyż demokratyczna kul-
ufania powstaje właśnie dzięki instytucjonalizacji nieufności w obrębie demo-znej struktury.
Większość zasad konstytuujących demokratyczny porządek zakłada instytucjo-llizację
nieufności, co dostarcza pewnego rodzaju zabezpieczenia dla tych, którzy chcieliby narazić nie
na ryzyko, ponadto zniechęca tych, którzy chcieliby wykorzystywać braki w zaufaniu, a także 3
jego nadużycia, jeśli takowe się pojawiają. W efekcie istnieje duże prawdopodobieństwo, że i się
spontaniczna, zgeneralizowania kultura zaufania. W skrócie: im większy zakres
^stytucjonalizowanej nieufności, tym bardziej spontaniczne staje p a u f a n i e. To właśnie
stanowi dla mnie pierwszy paradoks demokracji.
(jrzyjmy się zatem kluczowym zasadom demokracji i zobaczmy, w jaki sposób pociągają one za
nstytucjonalizowaną nieufność. Być może najważniejszą jest tutaj zasada legitymizacji, cja
wymaga uzasadnienia wiadzy, która sama z siebie jest traktowania jako „podejrzana" . Tylko r,
gdy panuje przekonanie, że władza pochodzi z woli powszechnej (poprzez wybory) i gdy
wybrani aciele realizują interesy ludzi, rząd uznawany jest za legitymizowany. Nawet wtedy
wciąż ist-stytucje obywatelskiego nieposłuszeństwa czy metody odwoływania przedstawicieli,
co zakłada ość naruszenia zaufania i dostarcza mechanizmu korekcyjnego w takich przypadkach,
pazasadatozasada okresowych wyborów i określonych kadencji spra-irania urzędów.
Odzwierciedla to nieufność w stosunku do rządzących co do ich chęci odda-
. Banfield, The Morał Basis o/a Backward Society, New York 1967, s. 160.
A. Hechter, S. Kanazawa, Group Solidarity andSocial Order in Japan, „Journal of Theoretical
Politics" \t. 5, nr 4, s. 455-493; F, Fukuyama, Trust..., op. cit.
i. R. Rosę, Postcommunism..., op. cit.; P. Sztompka, Vertrauen..., op. cit.; idem, Trust and
Emerging De-tcy..., op. cit. iS. Holmes, 1bcquevUleandDemoeracy, [w.] The Idea ofDemocracy,
red. D. Coppetal., Cambridge 1993, s. 24.
404
R Sztompi

nia władzy dobrowolnie i poddania jej okresowej kontroli. Zakłada się, że ulegną oni pokusie
utrwal* nia swoich przywilejów, i tej tendencji zapobiega się instytucjonalnie przez mechanizm
przekazy© nia władzy. Również obecność opozycji ubiegającej się o władzę zapewnia
monitoring i zapobiega nadużyciom władzy.
Kolejna zasada to zasada p o d z i a ł u władzy, systemu jej kontroli i ograniczonych kompetencji
instytucji. Wskazuje to na podejrzenie, że instytucje mają tendencję do rozrastania się,
monopolizowania decyzji i nadużywania swojej władzy. Mechanizm wzajer nej kontroli jest
konstruowany i sankcjonowany na drodze ustaleń między różnymi instytucjami, agendami
rządowymi itp.
Następna zasada to r z ą d y prawa i niezależność sądownictwa. Zakłada to nieufność w stosunku
do spontanicznej dobrej woli obywateli i instytucji. Aby zapobiec arbitralności, nadużyciom,
aktom dewiacyjnym, muszą one być podporządkowane powszechnie obowiązującym n> gulom
prawnym. Prawo jest ulokowane ponad jednostkami i instytucjami, z uwzględnieniem instytucji'
rządowych. Są one ograniczone przepisami prawnymi i odpowiedzialne przed prawem. Ponadto
różne zabezpieczenia autonomii sądów mają gwarantować ich bezstronność3
Zasadapiąta to zasada konstytucjonalizmu i prawnej kontroli zgodno przepisów z konstytucją.
Zakłada to nieufność w stosunku do uczciwości ciał ustai czych, które mogą naginać prawo do
swoich partykularnych interesów lub zmieniać je w o] styczny sposób. Stąd bierze się potrzeba
„prawa podstawowego" - ponad wszelkimi szczegi regulacjami - zapobiegającego łatwej
możliwości ich zmieniania i stanowiącego rodzaj zobowiązani na przyszłość , a także
ustanawiajaącego niezależne trybunały konstytucyjne dla realizacji jego zów.
f-nnim
Szósta zasada to zasada uczciwego procesu. Pewna nieufność dotyczy nawet im stojących na
straży prawa i rozstrzygających spory - nawet sądy nie są poza podejrzeniem stroni ści czy
zaniedbań. Stąd potrzeba instytucji odwoławczych, czasem wielostopniowego sysemu odwołań,
zanim decyzje sądowe staną się ważne i obowiązujące.
& Siódma zasada to zasada praw obywatelskich. Zakłada ona nieufność w stos spontanicznej
dobrej woli władzy co do realizowania potrzeb i interesów obywateli, a również, że watele mogą
być przedmiotem nadużyć ze strony władzy. Takie zagrożenia wymagają mechi poprzez który
obywatele będą mogli wysuwać żądania realizacji swych interesów oraz zabez] się przed tymi
nadużyciami. Służyć temu mają: zabezpieczenie praw obywatelskich w konstytucji, rżenie
możliwości procesów przeciwko instytucjom publicznym, powołanie instytucji rozpatruj: skargi
i mediujących konflikty, a w niektórych krajach nawet zezwolenie na bezpośrednie „pi
konstytucyjne" przeciwko państwu. "i&f-f #sft&iW>
Zasada ósma to zasada egzekwowania prawa. Zakłada ona nieufność w stosunku
spontanicznego przestrzegania prawa przez obywateli. Według niej, przynajmniej niektórzy z
mogą być podejrzewani o brak posłuszeństwa. Muszą zatem istnieć mechanizmy kontrolowania,
obywatele spełniają swoje obowiązki, oraz wymuszania tego, gdy to konieczne. Tych, którzy
niecką
uziewiąu* zasada to zasada otwartej komunikacji. Nie można zaMadac, ze ws; dzieTwsZkie
instytucje będą zawsze godne zaufania, otwarte na dyskusję, potrafiące uznać po#
tanyhlslSzatempotrzebaprzeciwstawieniasię cenzurze
TgWżanUin^^^

Ibidem, s. 47. .
31 Zob. A Przeworski et al., Sustainable Democracy, op. cit., s. 50.
, .o vH'T> t bins Młmi,./
; nieufność i dwa paradoksy demokracji
405
;li. Obrona tolerancji, otwartej debaty, pluralistycznych i niezależnych mediów jest konieczna
opieczenia fundamentalnej zasady działania demokracji, którą stanowi poszukiwanie prawdy,
nisu i porozumienia. Obecność „czwartej władzy" mediów oraz ochrona jej autonomii stanowi b
zabezpieczenie przeciwko nadużyciom władzy, jej stronniczości i uprzedzeniom.
Istawione zasady demokracji oczywiście odnoszą się do strukturalnych, kontekstowych wa-f
niezbędnych dla stworzenia kultury zaufania. Pozwalają one ustanowić normatywną pewność,
(rzystość organizacji społecznej, stabilność porządku społecznego; zapewniają odpowiedzialność
ty, przestrzeganie praw i wypełnianie obowiązków, egzekwowanie zobowiązań oraz pozwalają
za-5 godność osobistą, uczciwość i autonomię jednostek. Ujmując rzecz w skrócie: ludzie są bar-
j przygotowani do ufania instytucjom i innym ludziom, jeśli organizacja społeczna, w obrębie
któ-, zabezpiecza ich przed ewentualnymi nadużyciami zaufania. Demokratyczna organizacja za
takiego rodzaju zabezpieczenia.
gi paradoks demokracji: zastosowanie procedur sprawdzania i kontroli
jpory nasza dyskusja przebiegała na poziomie typów idealnych. Zrekonstruowaliśmy normatyw-
il demokracji i pokazaliśmy, że stanowi on potencjalnie istotny czynnik w tworzeniu kultury ,.
Ale rzeczywiste wytworzenie lub zanik zaufania są uzależnione od sposobu, w jaki demokra-
zasady są wcielone w praktykę społeczną, od tego, jak działają one w życiu społecznym i poli-i.
Wydaje się, że dla stworzenia silnej kultury zaufania muszą być spełnione dwa warunki ope-le. Z
jednej strony, konieczne jest, aby na zasadach demokratycznych można było polegać, jatem, aby
byiy one stosowane w sposób konsekwentny, niezmienny i uniwersalny. Równocześnie jtdnak
procedury sprawdzania i kontroli, jakich zasady te wymagają, muszą być stosowane ic z ę d n i
e", jako rodzaj ostatecznego środka lub zabezpieczenia.
nie jest tak skuteczne w osłabianiu zaufania i rozprzestrzenianiu kultury cynizmu, jak pogwał-nie
demokratycznych zasad czy nadużycie władzy. Gdy ludzie funkcjonują w ramach demokracji,
pewien rodzaj metazaufania, zaufania do demokracji jako takiej; stanowi to najwyższe za-izenie
innych rodzajów zaufania, na jakie mogą się odważyć. Gdy owo metazaufanie zostaje me, a
zabezpieczenie nie działa, ludzie czują się oszukani. Zostaje to natychmiast odzwiercied-)we
wszelkich rodzajach relacji, w jakie zainwestowali oni zaufanie; kultura zaufania ulega ero-I".
Prawdopodobnie można argumentować, że upadek demokracji jest bardziej destrukcyjny dla kul-
mfania niż reżim autokratyczny. W tym ostatnim przypadku ludzie przynajmniej wiedzą, czego
;, i nie mają złudzeń, podczas gdy w poprzedniej sytuacji nie spełniają się ich nadzieje, a ich
Belowania są niezaspokojone, co powoduje jeszcze silniejsze rozczarowanie. f Typowe
niepowodzenia „demokracji w działaniu" (jako czegoś innego od „demokracji w przepi-kh")
można wymienić, odwołując się do porządku dziewięciu konstytutywnych zasad demokratycz-
ego systemu i ich możliwych naruszeń. Po pierwsze, krucha może być legitymizacja władzy.
Typowy |joprzypadek można obserwować, gdy niska partycypacja wyborcza i proporcjonalny
system wybor-|f powodują, że istotne segmenty społeczeństwa czują, że nie są odpowiednio
reprezentowane, i że kfacto władze zostają wybrane przez mniejszość. Inny przypadek to
niedoskonałość procedur, umoż-Mąjących odwoływanie reprezentantów i urzędników
publicznych, gdy, pomimo oczywistych niedo-Ignięć w swojej działalności, pozostają oni na
stanowiskach. Po drugie, zmiana władzy może być kowana, jak w przypadku manipulowania
prawem wyborczym, prowadzącego do zwiększania szans ?lekcji grup rządzących. Inny
przykład to przedłużanie kadencji wyborczej (np. prezydentura na W życie), nawet jeśli jest to
wprowadzane w sposób poprawny z formalnego punktu widzenia, przez
Por. C. Offe, Trust andKnowledge..., op. cit., s. 34.
406
R Sztompb
uprzednią zmianę prawa. Po trzecie, niektóre rodzaje władzy (np. wykonawcza, wojskowa, tajna
pul cja) mogą zdobyć przewagę nad innymi, podważając mechanizm wzajemnej kontroli i
równowagi.! czwarte, równość wobec prawa może zostać naruszona poprzez stosowanie
podwójnych standard* w zależności od siły politycznego nacisku danego podmiotu, prowadząc
do „zamrożenia" biurokrata niekaralnych naruszeń prawa przez urzędników publicznych itp. Po
piąte, konstytucja może być interpretowana lub nawet zmieniana w sposób arbitralny, prawo
może być praktykowane w sposób umożliwiający jego działanie wstecz, a werdykty trybunału
konstytucyjnego odrzucane przez ciaia ustaw, dawcze. Po szóste, możliwości odwoływania się
od decyzji sądów mogą być ograniczone, a okresy areszti przedłużane. Warunki odbywania kary
więziennej mogą być złe, a zwolnienia warunkowe trudne dl osiągnięcia. Po siódme, prawa
obywatelskie mogą mieć czysto deklaratywny charakter, na skutek brak środków na ich
wprowadzenie i na ich efektywną realizację. Po ósme, egzekwowanie prawa mi słabe,
odpowiedzialne za to urzędy - nieefektywne lub skorumpowane, działające w atmosferze
sywności. Po dziewiąte, nacisk na media prowadzić może do bardziej lub mniej zamaskowanych
cenzury, wybiórczej stronniczości, ograniczania przekazu istotnych informacji.
Wpływ takich i podobnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu demokracji na kulturę zai
zależy od ich skali: czy są one sporadyczne czy stałe, przypadkowe czy powszechne. Zależy on
od stopnia ich widzialności: świadomości nieprawidłowości w obrębie istotnych części spoleczi
Taką widzialność zapewnia zazwyczaj istnienie uważnej opozycji, a także pluralistycznych i
micznych mediów. Jeśli niepowodzenia demokracji są szeroko postrzegane, uogólnione zaufi
staje zastąpione rozpowszechniającą się nieufnością. Z drugiej strony, jeśli nieprawidłowości
kracji są niewidoczne, a obywatele wciąż wierzą w demokratyczny dyskurs, ich zaufanie jest
bądź naiwne. Jest ono również bardzo kruche, jako że szok, który towarzyszyć będzie
ujawnieniuM prawidłowości, wpłynie destrukcyjnie na zaufanie.
Aby uogólniona kultura zaufania mogła się rozwijać i trwać, demokratyczne zasady muszą tylko
konsekwentnie wprowadzane, ale również stosowane „oszczędnie". Demokratyczne pi
instytucjonalizują nieufność, gdyż zakładają, że zaufanie może być naruszone, dostarczając
możli ści korekty takiej ewentualności. Sytuacja, kiedy owe pryncypia są wcielane w życie,
kiedy urucharaił ne są mechanizmy korekcyjne, kiedy stosowany jest system kontroli - wskazuje
na to, że zaufaj zostało podważone. Jeśli zdarza się to sporadycznie, wyjątkowo, jako środek
ostateczny - kultura nia nie jest niszczona, lecz raczej wzmacniana poprzez potwierdzenie
skutecznej kontroli, jednak pewien próg, po przekroczeniu którego tendencja odwraca się.
Nadmierna aktywność zmów korekcyjnych i kontrolnych wskazuje na to, że być może zbyt dużo
jest do poprawiania, dowo, jeśli obywatele nieustannie wchodzą w spory, a sądy są zasypane
procesami, jeśli policja, przepracowana, a więzienia przepełnione, jeśli media nieustannie
wykrywają i piętnują korupcję,ai watele demaskują nieprawidłowości lub odwołują swoich
przedstawicieli - wskazuje to oczywi: to, że coś źle funkcjonuje w systemie, a kultura zaufania
może łatwo się załamać. Aby trwać i tkankę społeczną, zgeneralizowane zaufanie nie może
istnieć wyłącznie dzięki skutecznej W możliwości kontroli musi być widziana ostateczna
możliwość obrony przed rzadkimi i malopi podobnymi nadużyciami zaufania.
Zinstytucjonalizowana nieufność wpływa na spontaniczne Zi najbardziej skutecznie, gdy
pozostaje ukryta, na poziomie normatywnej instytucjonalizacji, i niepn kształcą się w
rzeczywistą, zrutynizowaną praktykę. Określiłbym to jako drugi paradoks i mokracji: szeroka,
potencjalna dostępność demokratycznych mechanizmów kontroli i zabezpi czeń musi
towarzyszyć ich bardzo ograniczonej aktualizacji. Zinstytucjonalizowana nieufność poi na
niejako „pozostawać w cieniu", jako zabezpieczająca podbudowa dla spontanicznych, peta)
zaufania działań jednostek.
W zależności od sposobu, w jaki demokratyczne mechanizmy korekcyjne są wcielane stość,
mogą zostać zainicjowane dwie alternatywne pętle samowzmacniającej się przyczynon
oka iWanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji
407
Po
JW

ia i pozytywna (the vicious and the the virtuous). Kiedy dominuje kultura nieufności, mobi-y jest
aparat wymuszania i kontroli. Jego nadmierna aktywność zdaje się sygnalizować, że ć obywateli
jest uzasadniona, że rozpowszechniają się naruszenia zaufania, zaś taki odbiór Be jedynie
wzmacniać i pogłębiać kulturę nieufności. Powstaje pętla negatywnej, samowzmacniają-qsię
przyczynowości. Z drugiej strony, kiedy triumfuje kultura zaufania, ludzie odwołują się do apa-
Itu wymuszania i kontroli jedynie okazjonalnie. Jego umiarkowane działanie sugeruje ludziom,
że ich zaufanie jest gwarantowane i że jego naruszenia są rzadkie, a taka perpcepcja w sposób
oczy-wzmacnia i pogłębia kulturę zaufania. Tym razem wytwarza się pętla pozytywnej,
samowzmac-się przyczynowości.
nie kultury zaufania
słuszne jest stwierdzenie, że kultura zaufania jest w sposób fundamentalny korzystna dla syste-
fcpołecznego, byłoby dobrze dowiedzieć się, jak może ona być kształtowana. Zamykając naszą
ana-tyczną dyskusję, chciałbym przedstawić kilka sugestii, odnoszących się do strategii działania
będą-tych wynikiem zaprezentowanego modelu zaufania.
I Oczywiście, kultura zaufania rozwinęłaby się w świecie, w którym bycie godnym zaufania
byłoby «chą uniwersalną . W doskonałym społeczeństwie, gdzie wszystkie działania obywateli
oraz instytu-? byłyby regularne, rozsądne, skuteczne, przewidywalne, sprawiedliwe, uczciwe,
bezinteresowne, ppólnotowe, służące pomocy i wspieraniu innych, nie byłoby wstępnego ryzyka
dotyczącego ufania fcp; zaufanie nie byłoby podważane, byłoby zatem nieustannie wzmacniane i
zakorzeniane. Oczywi-ście, takie społeczeństwo nie istnieje poza fantazjami utopistów. Ale
można mieć też nieco bardziej icaniczone aspiracje: po prostu nieustannie wzmacniać zaufanie.
Istnieje na to tylko jeden bezpo-iedni sposób: czynienie ludzi i instytucji odpowiedzialnymi oraz
zwiększanie kosztów naruszania Infania. Godne zaufania zachowanie byłoby wówczas w
interesie samych jednostek i stałoby się ra-fcnalne, a dzięki temu można by oczekiwać, że
byłoby częstsze. Ludzie byliby bardziej godni zaufania, jdyż to by się opłacało. Już wcześniej
dowodziliśmy, że to właśnie demokratyczna organizacja zapew-?różnorodne typy poziomej i
pionowej odpowiedzialności obywateli oraz instytucji. Tak więc, demo-fctyczna struktura
wydaje się zwiększać zachęty do bycia godnym zaufania, zarówno w odniesieniu I organizacji,
jak i jednostek.
I Innym hipotetycznym warunkiem konieczym do rozwoju kultury zaufania jest powszechna
obec-w podstawowego zaufania, psychologiczna skłonność ufania innym a priori, niezależnie od
kalkulacji, na ile ktoś jest godny zaufania. Ta cecha osobowościowa, hipotetycznie kształtowana
?ciepłym i intymnym środowisku socjalizującym jednostkę oraz przez doświadczenia życiowe w
bli-Ich jednostce wspólnotach, może być wzmocniona jedynie poprzez radykalne usprawnienie
dziala-m rodziny, instytucji edukacyjnych i środowisk wspólnotowych. Nie jest to ani łatwe, ani
prawdopodobne we współczesnym industrialnym społeczeństwie.
Tak więc jedynym obszarem umożliwiającym celowe, polityczne działanie, skierowane na
wzmac-fciie zaufania, jest o b s z a r strukturalnych, kontekstowych uwarunkowań lołeczeństwa.
Każdy z siedmiu warunków generujących zaufanie, które wymieniliśmy - nor-Itywna pewność,
przejrzystość, stabilność itp. - może stać się celem różnych strategii działania. Ikazać można
jednak pewien ogólny kierunek tych strategii, który jest szczególnie ważny. Chodzi tu
listytucjonalizowanie i wprowadzanie demokratycznych struktur. Jak pokazaliśmy, to one
właśnie pnacniają kulturę zaufania, pogłębiając uogólnione i rozproszone zaufanie stosowane a
prio-iezależnie od kalkulacji bycia godnym zaufania czy osobistych skłonności do zaufania.
I_____
iob. R. Hardin, TrustworMness, op. cit., s. 29.

408
R Sztompka
Tak więc budowanie demokratycznych instytucji oraz zapewnienie ich nieustannego, ale równia
ograniczonego działania, jest najistotniejszą strategią wytwarzania uogólnionego zaufania czy
zwalczania historycznie zakorzenionej nieufności. Wpływa to na zaufanie po obu stronach: po
stronie tyci którym ufamy, zwiększając ich odpowiedzialność i przez to ich zainteresowanie w
byciu godnym zaufania, oraz po stronie tych, którzy ufają, na drodze wyposażenia ich w
zabezpieczenia przeciwko nadużyciom zaufania i poprzez to zwiększenie ich gotowości do
podejmowania ryzyka w odważnych zakładach. Można powiedzieć, że demokratyczne instytucje
przynoszą obopólną korzyść w odniesieniu iĄ zaufania.
Kiedy demokratyczne mechanizmy sprawdzą się w budowaniu kultury zaufania, uruchomiony »
staje mechanizm sprzężenia zwrotnego: kultura ta pomaga w funkcjonowaniu demokracji, a to z
koi| wzmacnia kulturę zaufania. W ten sposób zostaje zainicjowana pętla wzajemnie
wzmacniających i wpływów zaufania i demokracji.

NIERÓWNOŚCI SPOŁECZNE

Karol Marks

PRACA WYOBCOWANA*

Ilfozliśmy z przesłanek ekonomii politycznej. Zgodziliśmy się na jej język i jej prawa.
Przyjęliśmy fłjako założenie własność prywatną, oddzielenie od siebie pracy, kapitału i ziemi
oraz płacy robo-oej, zysku z kapitału i renty gruntowej; następnie podział pracy, konkurencję,
pojęcie wartości wy-?ennej itd. Na podstawie samej ekonomii politycznej, używając jej
własnych słów, pokazaliśmy, że ?botnik spada do poziomu towaru, i to najlichszego towaru, że
nędza robotnika pozostaje w odwrotni stosunku do mocy i rozmiarów jego produkcji, że
nieuchronnym wynikiem konkurencji jest aku-mlacja kapitału w ręku nielicznych osób, tzn.
przywrócenie jeszcze straszliwszego monopolu, wresz-że różnica między kapitalistą a rentierem
ziemskim, jak i różnica między rolnikiem a robotnikiem iłowym zanika i całe społeczeństwo
musi się rozpaść na dwie klasy: właścicieli i pozbawionych ci robotników.
m wyjścia ekonomii politycznej jest fakt własności prywatnej, fkktu tego ekonomia politycz-
wyjaśnia. Ujmuje materialny proces, który własność prywatna przebywa w rzeczywistości, w
ogól-jf; abstrakcjgne formuły, które mają dla niej następnie walor praw. Nie rozumie tych praw,
tzn. nie ijfazuje, jak wynikają z istoty własności prywatnej. Ekonomia polityczna nie wyjaśnia
nam wcale [JRyczyn oddzielenia się od siebie pracy i kapitału, kapitału i ziemi. Kiedy np.
określa stosunek płacy jdioczej do zysku z kapitału, to ostateczną przyczynę upatruje w interesie
kapitalisty, tzn. zakłada to, ima wykazać. Podobnie ma się wszędzie wciskać konkurencja.
Wyjaśnia sieją okolicznościami ze-mętrznymi. Ekonomia polityczna nie mówi nam nic o tym, w
jakim stopniu te zewnętrzne, pozornie pypadkowe okoliczności stanowią jedynie przejaw
koniecznego rozwoju. Widzieliśmy, że nawet wy-Biana wydaje się jej czymś przypadkowym.
Jedyne koła napędowe, jakie ekonomista puszcza w ruch, Ichciwość i wojna między chciwcami,
konkurencja. I Właśnie dlatego, że ekonomia polityczna nie rozumie wzajemnego związku, jaki
istnieje w tym ru-chu, można było np. teorię konkurencji przeciwstawić teorii monopolu, teorię
wolności przemysłowej prii korporacji, teorię podziału posiadłości ziemskich teorii wielkiej
własności ziemskiej, gdyż konku-rencję. wolność przemysłową, podział posiadłości ziemskich
rozpatrywano i rozumiano tylko jako przy-pidkowe, zamierzone, narzucone przemocą, a niejako
konieczne, nieuchronne, naturalne następstwa ?onopolu, korporacji i własności feudalnej.
f Musimy więc teraz zrozumieć istotny związek między własnością prywatną, żądzą posiadania,
od-peleniem się od siebie pracy, kapitału i własności ziemskiej, między wymianą a konkurencją,
między Litością a deprecjacją ludzi, między monopolem a konkurencją itd., między całą tą
alienacją a syste-?em pieniężnym.
fragm. Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych z 1844 r. (przekład K. Jażdżewski)
zamieszczonych w: K. Marks, bm wybrane. Człowiek i socjalizm, wybór i wstęp J. Ładyka,
Warszawa 1979.
410
K. Ma
Nie przenośmy się, jak ekonomista, kiedy chce coś wyjaśnić, w urojony stan pierwotny. Taki ?
pierwotny nic nie wyjaśnia. Przenosi to tylko pytanie w siną, mglistą dal. Ekonomista zakłada w
posil faktu, zdarzenia, to, co ma wyprowadzić, mianowicie konieczny związek między dwiema
rzeczami,! między podziałem pracy i wymianą. Tak teologia wyjaśnia pochodzenie zla grzechem
pierworodny^ tzn. zakłada jako fakt, w postaci historii, to, co ma wyjaśnić.
Dla nas punktem wyjścia jest współczesny fakt ekonomiczny.
Robotnik ubożeje tym bardziej, im więcej produkuje bogactwa, im bardziej wzrasta moc i ilość
je^ produkcji. Robotnik staje się towarem tym tańszym, im więcej towarów wytwarza. W miarę
jak roi nie wartość świata rzeczy, zwiększa się wprost proporcjonalnie deprecjacja świata lud
Praca wytwarza nie tylko towary; wytwarza samą siebie i robotnika jako towar, i to w takim
stosunU w jakim w ogóle wytwarza towary.
Pakt ten wyraża tylko tyle: przedmiot, który praca wytwarza, jej produkt, przeciwstawia się jej
jałi jakaś obca istota, jako siła niezależna od wytwórcy. Produkt pracy jest pracą utrwal* w
przedmiocie, pracą, która przybrała formę rzeczy, jest uprzedmiotowieniem pracy. UbJ
czywistnieniem pracy jest jej uprzedmiotowienie. W tym stanie rzeczy, o jakim traktuje
ekonomia poi tyczna, to urzeczywistnienie pracy występuje jako odrzeczywistnienie robotnika,
uprzeł miotowienie występuje jako u t r a t a przedmiotu i dostanie się w jego niewoli
przyswojenie - jako wyobcowanie, jako alienacja robotników we własnym produkcie. 1
Urzeczywistnienie pracy oznacza tak daleko idące odrzeczywistnienie, że robotnik zostaje «M
czywistniony aż do śmierci głodowej włącznie. Uprzedmiotowienie oznacza utratę przedmiotu
tak dalece, że robotnik zostaje obrabowany z przedmiotów najniezbędniejszych nie tylko do
życia, lecz ii pracy. Ba, sama praca staje się przedmiotem, który robotnik może zdobywać tylko
z najwyższym wysi kiem i bardzo nieregularnie. Przyswojenie przedmiotu oznacza tak daleko
idące wyobcowanie, żel więcej przedmiotów robotnik produkuje, tym mniej może posiadać i tym
bardziej dostaje się we wladjf swego produktu, kapitału.
Wszystkie te następstwa zawarte są już w określeniu, że robotnik pozostaje do produktu n jej
pracy w takim stosunku, jak do obcego przedmiotu. Bo z tego założenia wynika jasno, iM
bardziej robotnik się spracowuje, tym potężniejszy staje się obcy świat przedmiotów, który
tworzyjab coś, co mu się przeciwstawia, tym uboższy staje się on sam, jego świat wewnętrzny,
tym mniej jest jej własnością. Podobnie jest z religią. Im więcej człowiek wkłada w boga, tym
mniej zachowuje w samym. Robotnik wkłada w przedmiot swoje życie; lecz odtąd należy ono
już nie do niego, przedmiotu. Im bardziej wzrasta więc ta działalność, tym bardziej
bezprzedmiotowy jest roi jest produktem jego pracy, nie jest nim samym.
Dlatego też im większy jest ten produkt, tym mniej przedstawia on sam. (Alienacja we własnym
produkcie oznacza nie tylko to, że jego praca staje się przedmiotem, bytem z e wn ny m, lecz i
to, że istnieje poza nim, niezależnie od niego, jako coś obcego, i że staje się niego samodzielną
potęgą, że życie, które dał przedmiotowi, przeciwstawia mu się wrogo i obco).
Rozpatrzmy teraz dokładniej uprzedmiotowienie, produkcję robotnika, a w niej^ obcowanie,
utratę przedmiotu, jego produktu.
Robotnik nie może nic tworzyć bez przyrody, bez zmysłowego świata zewnęt g o. Jest to
materia, w której urzeczywistnia się praca robotnika; w niej on działa, z niej i za niej produkuje.
Lecz przyroda daje pracy środki do życia nie tylko w tym znaczeniu, że praca nie bez
przedmiotu jej uprawiania; przyroda dostarcza środków do życia również w znaczeniu,
mianowicie środków fizycznej egzystencji samego robotnika.
Im bardziej więc robotnik przyswaja sobie dzięki swej pracy świat zewnętrzny, zmysłową tym
bardziej pozbawia siebie środków do życia, i to w dwojakim znaczeniu, gdyż, po pierwsze,
Jrl<s fraca wyobcowana
411

świat zewnętrzny coraz bardziej przestaje być przedmiotem pracy robotnika, środkiem do bia
jego pracy, oraz po drugie, coraz bardziej przestaje być środkiem do życiaw znacze-M
bezpośrednim, środkiem umożliwiającym fizyczną egzystencję robotnika. Robotnik staje się
zatem niewolnikiem swego przedmiotu w tym dwojakim znaczeniu, że po pierw-żywi,
utrzymuje przedmiot pracy, tzn. p r a c ę, i po drugie, że utrzymuje środki swej ycznej
egzystencji. A więc po pierwsze, że może istnieć jako robotnik, a po drugie, że noże istnieć jako
podmiot fizyczny. Szczytem tej niewoli jest fakt, że już tylko w charakterze robot n i k a może
utrzymać się jako podmiot fizyczny i że robotnikiem jest już tylko jako podmiot fizyczny.
(Wyobcowanie robotnika w jego przedmiocie wyraża się według praw ekonomicznych w ten
sposób, ie im więcej robotnik produkuje, tym mniej może konsumować, im więcej tworzy
wartości, tym bardziej taje się bezwartościowy, wzgardzony, im piękniejszego kształtu jest jego
produkt, tym bardziej kaleki JKt robotnik, im bardziej cywilizowany jego produkt, tym bardziej
barbarzyński staje się on sam, im iiej rośnie potęga pracy, tym bardziej bezsilny staje się
robotnik, im większej inteligencji wymaga tym bardziej tępy i ujarzmiony przez przyrodę staje
się sam robotnik), konomia polityczna zataja wyobcowanie zawarte w istocie pracy z to, że nie
rozpatruje bezpośredniego stosunku między robot-e m (pracą) a produkcją. Bo w istocie rzeczy
praca stwarza cuda dla bogatych, a dla robot-iflia nędzę. Wznosi pałace, a dla robotnika nory.
Stwarza piękno, a robotnika czyni kaleką. Zastępuje bcc maszynami, ale część robotników
wprzęga na powrót w jarzmo barbarzyńskiej pracy, z drugiej ?części robi maszyny. Tworzy
bogactwa duchowe, a robotnikowi niesie tępotę i kretynizm. I'Bezpośrednim stosunkiem pracy
do jej produktów jest stosunek llbotnika do przedmiotów jego produkcji. Stosunek bogacza do
przedmiotów pro-Mtcji i do samej produkcji jest tylko konsekwencją tamtego stosunku. I
potwierdza go. Tę dru-jj stronę rozpatrzymy później.
Kiedy więc pytamy, na czym polega istota stosunku pracy, to pytamy o stosunek robotnika do
Indukcji.
; Dotychczas rozpatrywaliśmy wyobcowanie, alienację robotnika tylko od jednej strony,
mianowicie ty stosunek do produktów własnej pracy. Ale wyobcowanie ujawnia się nie tylko w
końcowym wyniku, tez i w samym akcie produkcji, w samej działalności produkcyjnej. Jakże
robotnik mógłby przeciwsta-liać się produktowi swej pracy jako czemuś obcemu, jeśliby w
samym akcie produkcji nie dokonywało icjego samowyobcowanie? Produkt jest przecież tylko
podsumowaniem działalności, produkcji. Jeże-łwięc produktem pracy jest alienacja, to i sama
produkcja musi być alienacją czynną, alienacją czyn-»ści, czynnością alienacji. W wyobcowaniu
przedmiotu pracy podsumowuje się tylko wyobcowanie, jfcnacja w czynności samej pracy. Ha
czym więc polega alienacja pracy?
p Fo pierwsze na tym, że praca jest dla robotnika czymś zewnętrznym, tzn. nie należy do jego
istoty, że wobec tego robotnik nie potwierdza się w swojej pracy, lecz zaprzecza, nie czuje się
zadowo-lony, lecz nieszczęśliwy, nie rozwija swobodnie energii fizycznej i duchowej, lecz
umartwia swe ciało IUJnuje się duchowo. Robotnik czuje się zatem sobą dopiero poza pracą, a w
procesie pracy nie czuje fe sobą. Czuje się swobodnie, gdy nie pracuje, a gdy pracuje, czuje się
skrępowany. Toteż praca jego ?jest dobrowolną, lecz narzuconą, jest pracą przymusową. Nie jest
ona zaspokojeniem po-peby pracy, lecz tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb poza nią. Jej
obcość uwidacznia się wyraź-Iwtym, że gdy tylko nie ma przymusu fizycznego czy jakiegoś
innego, człowiek ucieka od niej jak od pazy. Praca zewnętrzna, praca, w której człowiek się
alienuje, to składanie w ofierze siebie samego, atwianie się. Wreszcie zewnętrzny w stosunku do
robotnika charakter pracy uwidacznia się w tym, iejest ona jego własnością, lecz własnością
kogoś innego, że do niego nie należy, że nie należy on
412
K. I
w procesie pracy do samego siebie, lecz do kogoś innego. Podobnie jak w religii własna fantazji
ludzkiej, ludzkiego mózgu i ludzkiego serca wywiera wpływ na jednostkę niezależnie od tzn.
jako silą obca, boska czy diabelska, tak i działalność robotnika nie jest jego własną dzi Należy do
kogoś innego, jest utratą samego siebie.
Dochodzi więc do tego, źe człowiek (robotnik) odczuwa jako nieprzymuszone tylko swoje
funkcje zwierzęce, jedzenie, picie i płodzenie, co najwyżej jeszcze mieszkanie, ubieranie się itd.,
i w swm funkcjach ludzkich czuje się tylko zwierzęciem. To, co zwierzęce, staje się ludzkie, a
to, co ludzUś zwierzęce.
Co prawda, jedzenie, picie, płodzenie itd. to również funkcje prawdziwie ludzkie. Jednakże
wal*j trakcji, która odrywa je od pozostałej działalności ludzkiej i czyni ostatecznym i
wyłącznym celd głównym, mają charakter zwierzęcy.
Rozpatrzyliśmy akt wyobcowania praktycznej działalności ludzkiej, pracę, od dwóch stron. 1,
sunek robotnika do produktu pracy jako do obcego przedmiotu, który nad nim panuje. Stosunek
jest zarazem stosunkiem do zewnętrznego świata zmysłowego, do przedmiotów przyrody, jako
świata, który mu się wrogo przeciwstawia. 2. Stosunek pracy do aktu produkcji w pr s i e pracy.
Stosunek ten jest stosunkiem robotnika do jego własnej działalności jako dzi obcej, nienależącej
do niego. Działalność jako pasywność, silą jako niemoc, płodzenie jako ta własna fizyczna i
duchowa energia robotnika, jego życie osobiste - bo czymże jest życie jeśli nie łalnością -jako
działalność zwrócona przeciwko niemu samemu niezależna od niego, nienależ niego.
Samowyobcowaniejak powyżej wyobcowanie rzeczy.
Musimy teraz wyprowadzić z obu poprzednich jeszcze trzecie określenie pracy wyobcow*
Człowiek jest istotą gatunkową nie tylko dlatego, że praktycznie i teoretycznie czyni swym
przedmiotem gatunek, zarówno własny, jak i gatunek pozostałych rzeczy, lecz również dlatego -
a tojal tylko inny wyraz tej samej rzeczy- że odnosi się do siebie samego jako do istniejącego,
żyjącego gati» ku, że odnosi się do siebie jako do istoty uniwersalnej i dlatego wolnej.
Życie gatunkowe, zarówno człowieka, jak i zwierzęcia, polega pod względem fizycznym, po
pień sze, na tym, że człowiek (jak i zwierzę) żyje przyrodą nieorganiczną, a im
uniwersalniejszyjestcd wiek od zwierzęcia, tym uniwersalniejszy jest zakres przyrody
nieorganicznej, którą żyje. Tak jak względem teoretycznym rośliny, zwierzęta, kamienie,
powietrze, światło itd. stanowią część ś1 ści ludzkiej, bądź jako przedmioty przyrodoznawstwa,
bądź jako przedmioty sztuki - jego dud przyrodę nieorganiczną, duchowy pokarm, który musi
dopiero przygotować do spożycia i pra nia - tak i pod względem praktycznym stanowią część
ludzkiego życia i ludzkiej działalności, nie człowiek żyje tylko tymi produktami przyrody, a
występują one w postaci pożywienia, opalu, ży, mieszkania itd. Uniwersalność człowieka
uwidacznia się praktycznie właśnie w tej uniwei która całą przyrodę czyni jego ciałem
nieorganicznym, zarówno jako 1) bezpośredni środfl) życia, jak też 2) jako substancję, przedmiot
i narzędzie jego działalności życiowej. Przyroda, o ile nie jest ciałem ludzkim, jest
nieorganicznym ciałem człowieka. Człowiek żyje przyrodą, znaczy li przyroda jest jego ciałem,
z którym musi pozostawać w nieustannym procesie, by nie umrzeć. To, i fizyczne i duchowe
życie człowieka jest nierozdzielnie związane z przyrodą, znaczy tyle tylko, żep/zf roda jest
nierozdzielnie związana z sobą samą, gdyż człowiek jest częścią przyrody.
Ponieważ praca wyobcowana czyni człowiekowi obcymi 1) przyrodę, 2) samą siebie, jego właso|
czynną funkcję, jego działalność życiową, to czyni mu obcym gatunek; sprawia, że życie
gatunku staje się dlań jedynie środkiem życia indywidualnego. Po pierwsze, wyobcowuje życie
gatunkowej! cie indywidualne, po drugie, czyni z życia indywidualnego w jego abstrakcyjnej
postaci - cel ? gatunkowego, również w jego abstrakcyjnej i wyobcowanej postaci.
Po pierwsze bowiem praca, działalność życiowa, samo życie produkcyjne, staje się człowieka
tylko środkiem zaspokojenia jednej jego potrzeby, potrzeby zachowania egzyi
Marks I ta wyobcowana
413
i\ość niej, ścią.
ikcje iych :kie,
ibs-lem
iIO-
j. A życie produkcyjne jest życiem gatunkowym. Jest to życie wytwarzające życie. W sposobie
lości życiowej zawiera się cały charakter danej species, jej charakter gatunkowy - a wolna,
Wadoma działalność stanowi charakter gatunkowy człowieka. Życie samo staje się tylko ś r o d-
" m do życia.
ftrierzę jest bezpośrednio tożsame ze swoją działalnością życiową. Nie odróżnia się od niej. Jest
Człowiek czyni samą swą działalność życiową przedmiotem własnej woli i świadomości. Jego
dzia-'t życiowa jest świadoma. Nie jest czymś, z czym człowiek bezpośrednio stapia się w jedno.
Świa-działalność życiowa odróżnia człowieka bezpośrednio od działalności życiowej zwierząt.
Właś-fco dzięki temu jest on istotą gatunkową. Czyli, że jest istotą świadomą, tzn. jego własne
życie jest tniego przedmiotem właśnie dlatego, że jest on istotą gatunkową, lylko dlatego jego
działalność jest kialalnością wolną. Praca wyobcowana odwraca ten stosunek w taki sposób, iż
człowiek, właśnie dla-1$, że jest istotą świadomą, czyni ze swej działalności życiowej, ze swej
istoty, jedynie środek swej Iiystencji.
Praktyczne wytwarzanie świata przedmiotowego, przetwarzanie przyrody nieorganicznej jest
prze-tódczeniem człowieka jako świadomej istoty gatunkowej, tzn. istoty, która odnosi się do
gatunku }to swej własnej istoty, czyli do siebie jako do istoty gatunkowej. Wprawdzie i zwierzę
produkuje, sobie gniazdo, mieszkanie, jak pszczoła, bóbr, mrówka itd. Ale zwierzę produJcuje
tylko to, cze-:ebuje bezpośrednio dla siebie albo dla swego potomstwa; produkuje jednostronnie,
podczas r człowiek produkuje wszechstronnie; zwierzę produkuje tylko pod działaniem
bezpośredniej po-tnśy fizycznej, podczas gdy człowiek produkuje, będąc nawet wolnym od
fizycznej potrzeby i na-prawdę dopiero wtedy produkuje, gdy jest od niej wolny; zwierzę
produkuje tylko siebie samo, podczas fcczlowiek reprodukuje całą przyrodę; produkt zwierzęcia
jest bezpośrednio związany z jego organi-«m fizycznym, podczas gdy człowiek jest wolny w
stosunku do swego produktu. Zwierzę formuje Ijlko na miarę i odpowiednio do potrzeb swojej
species, podczas gdy człowiek potrafi produkować na ?arę każdego gatunku i stosować do
każdego przedmiotu właściwą miarę; dlatego też człowiek formuje również według praw piękna.
Toteż właśnie przetwarzanie świata przedmiotowego stanowi dopiero rzeczywiste przeświadcze-
iczlowieka jako istoty gatunkowej. Produkcja ta jest jego czynnym życiem gatunkowym. Dzięki
niej staje się jego dziełem i jego rzeczywistością. Przedmiot pracy jest więc uprzedmioto- żi
tk c zło wieka: człowiek podwaja się nie tylko intelektualnie,
SrWatunkowe, jego rzeczywistą gatunkową przedmiotowość, i zmienia jego wyższość nad
ferzęciem w upośledzenie, polegające na tym, że zostaje on pozbawiony swego ciała
nieorgamczne-f, przyrody. I Podobnie praca wyobcowana, degradując samorzutną, wolną
działalność do roli środka, czyni zy-
«gatunkowe człowieka środkiem jego egzystencji fizycznej.
i Świadomość swego gatunku, jaką ma człowiek, zmienia się zatem wskutek wyobcowania tak,
że życie gatunkowe staje się dlań środkiem. i Praca wyobcowana czyni więc:
?i. Gatunkową istotę człowieka, zarówno przyrodę, jak i jego duchowe własności garnkowe,
istotą dlań obcą, środkiem jego egzystencji indywidualnej. Czyni człowiekowi obcym zarówno
jego własne ciało, jak i przyrodę zewnętrzną, jak również jego istotę duchową, jego istotę
ludzką.
12. Bezpośrednią konsekwencją tego, że człowiekowi obcy staje się produkt jego pracy, jego
działal-mść życiowa, jego istota gatunkowa, jest to, że człowiekowi obcy staje się człowiek, w
człowiek przeciwstawia się samemu sobie, to przeciwstawia się mu inny człowiek. Co tyczy sto-
414

sunku człowieka do jego pracy, do produktu jego pracy i do siebie samego, dotyczy również
stosuj człowieka do innego człowieka oraz do pracy i przedmiotu pracy innego człowieka.
W ogóle twierdzenie, że człowiekowi stała się obca jego istota gatunkowa, znaczy, że jeden
czloi^ stał się obcy drugiemu, a każdy - istocie człowieczeństwa.
Wyobcowanie człowieka, w ogóle wszelki stosunek, w jakim człowiek pozostaje do siebie
sameflu urzeczywistnia się, wyraża się dopiero w stosunku, w jakim człowiek pozostaje do
innych ludzi, j
A zatem w warunkach pracy wyobcowanej każdy człowiek traktuje drugiego według miernika i
stosunku, w jakim znajduje się sam jako robotnik.
Naszym punktem wyjścia był ekonomiczny fakt alienacji robotnika i jego produkcji.
Sformułował śmy pojęcie tego faktu: praca wyobcowana, wyalienowana. Zanalizowaliśmy to
pojęcie, a więc zanalizowaliśmy tylko fakt ekonomiczny.
Zobaczmy teraz z kolei, jak pojęcie pracy wyobcowanej, wyalienowanej musi się wyrażać i
przedstawiać w rzeczywistym świecie.
Skoro produkt pracy jest mi obcy, przeciwstawia się mi jako obca siła, do kogo więc należy? j
Skoro moja własna działalność nie należy do mnie, jest działalnością obcą, narzuconą, do kogo
więc należy?
Do jakiejś istoty innej niż ja.
Kim jest ta istota?
B o g o w i e? Co prawda, w dawnych czasach najważniejsza produkcja, jak np. budowa świątyń
U w Egipcie, Indiach, Meksyku, dokonuje się w służbie bogów, a także sam produkt należy do
bogfa Jednakże nigdy sami bogowie nie byli pracodawcami. Ani też przyroda. I cóż to by była za
sprzeczni gdyby człowiek, im bardziej podporządkowuje sobie dzięki pracy przyrodę, im
bardziej cuda stają się zbędne dzięki cudom przemysłu, miał dla tych sil rezygnować z radości
produkowania i wania produktu.
Obcą istotą, do której należy praca i produkt pracy, która jest panem pracy i której używaniu
produkt pracy, może być tylko sam człowiek.
Jeśli produkt pracy nie należy do robotnika i przeciwstawia mu się jako obca silą, to} możliwe
tylko dlatego, że produkt pracy należy do innego człowieka, nie do robo k a. Jeśli działalność
robotnika dla niego jest męką, to dla kogoś innego musi być źródłem u ży n i a i radości życia.
Nie bogowie, nie przyroda, tylko sam człowiek może być tą obcą silą, panuj; człowiekiem.
Należy ponadto wziąć pod uwagę sformułowane wyżej twierdzenie, że stosunek człowieka do
samego staje się dlań przedmiotowy, rzeczywisty dopiero poprzez jego stosunek do giego
człowieka. Jeżeli zatem produkt jego pracy, jego uprzedmiotowiona praca, jest dlań pra obcym,
wrogim, potężnym, odeń niezależnym, to jest tak dlatego, że inny, obcy mu, wrogi, niezależny
odeń człowiek jest panem tego przedmiotu. Jeżeli do swojej własnej działalności odm on jako do
działalności niewolnej, to odnosi się do niej jako do działalności w służbie, pod pano' pod
przymusem i w jarzmie drugiego człowieka.
Wszelkie samowyobcowanie człowieka od siebie i przyrody przejawia się w stosunku, który wia
on między sobą i przyrodą a innymi, różnymi od niego ludźmi. Stąd religijne samowyol
przejawia się z konieczności w stosunku człowieka świeckiego do kapłana czy też, jako że ch o
świat intelektu, do jakiegoś świętego pośrednika itd. W praktycznym, rzeczywistym świecie
obcowanie może się przejawić tylko poprzez praktyczny, rzeczywisty stosunek do innego c: Sam
środek, za pomocą którego dokonuje się wyobcowanie, jest środkiem praktycznym. Przez praq
wyobcowaną człowiek kształtuje więc nie tylko swój stosunek do przedmiotu i aktu produkcji
jako obcych i wrogich mu sił, ale kształtuje również stosunek innych ludzi do swojej produkcji i
produktu oraz swój stosunek do innych ludzi. Przeistaczając swoją własną działalność prodi
obcowana
415
Urzeczywistnienie siebie samego, w karę dla siebie, a swój własny produkt w stratę, w produkt
nie ieżący do niego, stwarza tym samym panowanie tego, kto nie produkuje, nad produkcją i nad
pro-iłtem. Wyobcowując od siebie swoją własną działalność, przyswaja komuś obcemu
działalność doń ?należącą.
ptychczas rozpatrywaliśmy ten stosunek tylko od strony robotnika; dalej rozpatrzymy go także
od |ony nierobotnika.
JKSżpoprzez pracę wyobcowaną, wyalienowaną robotnik kształtuje stosunek, w ja-ipozostaje do
tej pracy człowiek, któremu jest ona obca, który stoi poza nią. Stosunek robotnika do ncy
kształtuje stosunek do niej kapitalisty, czy jak tam nazwać pracodawcę. Własność pry-latna jest
więc produktem, wynikiem, konieczną konsekwencją pracy wyalienowanej, ze-?ctrznego
stosunku robotnika do przyrody i do siebie samego.
! Pojęcie własności prywatnej otrzymujemy zatem w drodze analizy z pojęcia pracy
Ifalienowanej, tzn. wyalienowanego człowieka, wyobcowanej pracy, wyobcowane-
:ia, wyobcowanego człowieka.
Co prawda, biorąc za punkt wyjścia ekonomię polityczną, otrzymaliśmy pojęcie pracy
wyalienowa-ienowanego życia) jako rezultat ruchu własności prywatnej. Ale analiza tego
pojęcia wykazu-chociaż własność prywatna występuje jako podstawa, jako przyczyna pracy
wyalienowanej, jest zej jej następstwem, tak jak i bogowie pierwotnie są nie przyczyną, lecz
skutkiem zbłą-rozumu ludzkiego. Później stosunek ten przekształca się we wzajemne
oddziaływanie, liero w ostatecznym, kulminacyjnym punkcie rozwoju własności prywatnej znów
odsłania się ta ica: własność prywatna okazuje się, że z jednej strony jest produktem pracy
wyalienowanej, zaś - środkiem jej alienacji, realizacją tej alienacji, nienie to rzuca od razu
światło na różne nierozwiązane dotąd sprzeczności. Punktem wyjścia ekonomii politycznej jest
praca jako właściwa dusza produkcji, a mimo to pracy naje ona nic, własności prywatnej zaś
wszystko. Proudhon wyciągnął z tej sprzeczności wnioski rzyść pracy, przeciwko własności
prywatnej. Widzimy jednak, że ta pozorna sprzeczność jest jnecznością pracy wyobcowanej z
samą sobą i że ekonomia polityczna wyraziła tylko prawa pracy Hfobcowanej.
I Widzimy więc również, że płaca robocza i własność prywatna są identyczne, gdyż istnienie
płacy, pdyto produkt, przedmiot pracy, opłaca samą pracę, jest tylko koniecznym następstwem
wyobcowa-?pracy, boć w płacy praca występuje niejako cel sam w sobie, lecz jako służebnica
płacy, f...] I Wymuszona przemocą podwyżka płacy (nie mówiąc już o wszelkich innych
trudnościach, nie ?wiąc już o tym, że jako anomalię można by ją utrzymać również tylko
przemocą) byłaby zatem ?dynie lepszą opłatą niewolników i nie zapewniłaby ani robotnikom,
ani pracy ich ludzkiego charak-? i godności.
I Ba, nawet równość płac, której żąda Proudhon, przekształca tylko stosunek obecnego robotnika
do luy w stosunek wszystkich ludzi do pracy. Społeczeństwo zostaje tu ujęte jako abstrakcyjny
kapitalista. I Płaca jest bezpośrednim następstwem pracy wyobcowanej, a praca wyobcowana
jest bezpośrednią ?yczyną własności prywatnej. Dlatego z upadkiem jednej musi upaść i druga.
12. Ze stosunku pracy wyobcowanej do własności prywatnej wynika następnie, że emancypacja
spo-izeństwa z własności prywatnej itd., z niewoli, przybiera polityczną postać emancypacji no t
n i k ó w nie dlatego, by szło tylko o ich emancypację, lecz dlatego, że ich emancypacja zawiera
Wbie ogólną emancypację człowieka, a zawiera ją dlatego, że cała niewola społeczeństwa
zawarta stosunku robotnika do produkcji, a wszelkie stosunki niewolące człowieka są jedynie
odmianami 'Stwami tego stosunku.
z pojęcia p r a c y wyobcowanej, wyalienowanej otrzymaliśmy w drodze analizy własności
prywatnej, tak też można z pomocą obu tych czynników wywieść wszyst-

416

K. Ma
kie ekonomiczne kategorie, przy czym w każdej z tych kategorii, jak np. w handlu, konkurenii
kapitale, pieniądzu, odnajdziemy tylko pewien określonyi rozwinięty wyraz tych pierwszya
założeń.
Zanim jednak rozpatrzymy te kategorie, spróbujmy rozwiązać jeszcze dwa zadania.
1. Określić ogólną istotę własności prywatnej, jako rezultatu pracy wyalienowaną, wjej stosunku
do własności prawdziwie ludzkiej i społecznej.
2. Przyjęliśmy wyobcowanie pracy, jej alienację jako fakt i poddaliśmy ten fakt analizie. Ni-
suwa się teraz pytanie, jak doszedł człowiek do alienacji, do wyobcowania swej pracy? Jakie
uzasadnij nie znajduje to wyobcowanie w istocie rozwoju ludzkości. Wiele już zrobiliśmy dla
rozwiązania tego zadania, przekształcając zagadnienie pochodzenia własności prywatnej wal
gadnienie stosunku pracy wyalienowanej do procesu rozwoju ludzkości. Bo kiedy mowa o w la>
ności prywatnej, sądzi się, że chodzi o rzecz istniejącą poza człowiekiem. Kiedy mowa o praq;j
chodzi bezpośrednio o samego człowieka. To nowe ujęcie zagadnienia zawiera już jego
rozwiązanie^
Ad. 1. Ogólna istota własności prywatnej i jej stosunek do wiasnfr ści prawdziwie ludzkiej.
Pracę wyalienowaną rozłożyliśmy na dwie części składowe, które się wzajemnie warunkują,
czyta są tylko różnymi wyrazami jednego i tego samego stosunku: przyswojenie występuje jako
wj obcowanie,jako alienacja; alienacja jako przyswojenie, wyobcowanie! jako prawdziwe z y s k
a n i e praw obywatelstwa.
Rozpatrzyliśmy jedną stronę, pracę wyalienowaną wjej stosunku do samego robotnika, tm
stosunek pracy wyalienowanej do siebie samej. Jako produkt, jako nieuchroiuj rezultat tego
stosunku otrzymaliśmy s t o s u n e k własności nierobotnika do robot nika i pracy. Własność
prywatna jako materialny, sumaryczny wyraz pracy wyalienow nej obejmuje oba stosunki:
stosunek robotnika do pracy, do produktu jeji pracy i do nierobotnika oraz stosunek nierobotnika
do robotnika id produktu jego pracy.
Skoro już przekonaliśmy się, że w odniesieniu do robotnika, który poprzez pracę p r z y s waji
sobie przyrodę, przyswojenie występuje jako wyobcowanie, działalność własna jako działalność
d kogoś innego i jako działalność kogoś innego, życie jako ofiara z życia, produkcja przedmiotu
i utrata przedmiotu na rzecz obcej siły, obcego c z ł o w i e k a, to rozpatrzmy teraz stosunek tego
c e g o pracy i robotnikowi człowieka do robotnika, do pracy i do jej przedmiotu.
Po pierwsze, trzeba zauważyć, że wszystko, co u robotnika występuje jako czynność a nacji,
wyobcowania, u nierobotnika występujejako stan alienacji, wyobcowa
Po drugie, że rzeczywisty, praktyczny s tosunek robotnika w produkcji i do duktu (jako stan
ducha) występuje u przeciwstawiającego się mu nierobotnika jako stosunek teoĄ t y c z n y.
Po trzecie, nierobotnik czyni w stosunku do robotnika wszystko, co robotnik czyni w stosunku
do siebie samego, ale nie czyni w stosunku do siebie samego tego, co czyni w stosunku do
robotnika. [_|

ta 3 proletariusze
417
Karol Marks, Fryderyk Engels BURŻUA A PROLETARIUSZE*
'istoria wszystkich dotychczasowych społeczeństw jest historią walk klasowych. .Wolny i
niewolnik, patrycjusz i plebejusz, feudał i chłop poddany, majster cechowy i czeladnik, mówiąc,
ciemięzcy i uciemiężeni pozostawali w stałym do siebie przeciwieństwie, prowadzili kustanną,
już to ukrytą, już to jawną walkę - walkę, która za każdym razem kończyła się rewolucyj-p
przeobrażeniem całego społeczeństwa albo wspólną zagładą walczących klas.
We wcześniejszych epokach historycznych spotykamy prawie wszędzie zupełne
rozczłonkowanie łoteczeństwa na różne stany, wielostopniową hierarchię stanowisk
społecznych. W starożytnym Rzy-pemamy patrycjuszów, rycerzy, plebejuszów, niewolników; w
wiekach średnich - panów feudalnych, wali, majstrów cechowych, czeladników, chłopów
poddanych i ponadto jeszcze w obrębie każdej z tych klas znowu odrębne szczeble.
zesne społeczeństwo burżuazyjne, które się wyłoniło z upadającego społeczeństwa feudal-nie
zniosło przeciwieństw klasowych. Stworzyło tylko w miejsce dawnych nowe klasy, nowe wa-
ranki ucisku, nowe formy walki.
iza epoka, epoka burżuazji, wyróżnia się jednak tym, że uprościła przeciwieństwa klasowe. Całe
eństwo rozszczepia się coraz bardziej na dwa wielkie wrogie obozy, na dwie wielkie, wręcz
fcciwstawne sobie klasy: burżuazję i proletariat.
| Z chtopów poddanych średniowiecza wywodzili się mieszczanie grodowi pierwszych miast; z
miesz-isństwa grodowego rozwinęły się pierwsze elementy burżuazji.
I Odkrycie Ameryki i drogi morskiej dookoła Afryki otworzyło przed rosnącą burżuazją nowe
tereny, pekwschodnioindyjski i chiński, kolonizacja Ameryki, stosunki wymienne z koloniami,
pomnożenie jodków wymiany i w ogóle towarów wywołały niebywały rozkwit handlu, żeglugi,
przemysłu, a tym ?nym spowodowały szybki rozwój czynnika rewolucyjnego w rozpadającym
się społeczeństwie feu-ślnym.
Dotychczasowy feudalny, czyli cechowy sposób produkcji przemysłowej nie wystarczał już do
za-bokojenia wzrastającego wraz z nowymi rynkami zapotrzebowania. Miejsce jego zajęła
manufaktura. iąjstrowie cechowi zostali wyparci przez przemysłowy stan średni; podział pracy
pomiędzy rozmaity-[? korporacjami ustąpił miejsca podziałowi pracy wewnątrz poszczególnego
warsztatu. I Ale rynki wciąż się rozszerzały, wciąż wzrastało zapotrzebowanie. Manufaktura
również już nie ?starczała. Wówczas para i maszyny zrewolucjonizowały produkcję
przemysłową. Miejsce manufak-y zajął nowoczesny wielki przemysł, miejsce przemysłowego
stanu średniego zajęli przemysłowcy-•nilionerzy, dowódcy całych armii przemysłowych,
nowocześni burżua.
Wielki przemysł stworzył rynek światowy, przygotowany przez odkrycie Ameryki. Rynek
światowy kwołal niebywały rozwój handlu, żeglugi, środków komunikacji lądowej. Rozwój ten
wpłynął z kolei na krost przemysłu, a w tym samym stopniu, w jakim rozwijał się przemysł,
handel, żegluga, koleje jlazne, w tym samym stopniu rozwijała się burżuazją, mnożyła swoje
kapitały, wypierała na dalszy lan wszystkie klasy pozostałe po średniowieczu.
Widzimy zatem, że nowoczesna burżuazją sama jest wytworem długiego procesu rozwojowego,
leregu przewrotów w sposobie produkcji i wymiany.
Fragm. Manifestu partii komunistycznej (przekład W. Piekarski), zamieszczonego w: K. Marks,
Pisma wy-me. Człowiek i socjalizm, wybór i wstęp J. Ładyka, Warszawa 1979.
418
K. Marks, F. Engels

Każdemu z tych szczebli rozwoju burżuazji towarzyszyły odpowiednie zdobycze polityczne.


Ucifc niony stan, poddany władzy panów feudalnych, uzbrojone i samorządne zrzeszenia w
komunie, I niezależna republika miejska, ówdzie ponoszący ciężary podatkowe stan trzeci
monarchii, późnią w okresie manufaktury, przeciwwaga szlachty w monarchii stanowej albo
absolutnej, główna podstmj wielkich monarchii w ogóle - wywalczyła sobie wreszcie burżuazja
od czasu powstania wielkiego przemysłu i rynku światowego wyłączne panowanie polityczne w
nowoczesnym państwie parlamentarny* Nowoczesna władza państwowa jest jedynie komitetem
zarządzającym wspólnymi interesami caiej klaf burżuazyjnej.
Burżuazja odegrała w historii rolę w najwyższym stopniu rewolucyjną.
Burżuazja, tam gdzie doszła do władzy, zburzyła wszystkie feudalne, patriarchalne, idylliczne
sunki. Pozrywała bezlitośnie wielorakie więzy feudalne, które przykuwały człowieka do jego
nego zwierzchnika", i nie pozostawiła między ludźmi żadnej innej więzi prócz nagiego interesu,
wyzutej z wszelkiego sentymentu „zapłaty gotówką". Świętobliwe dreszcze pobożnej egzaltacji,
skiego zapału, drobnomieszczańskiej rzewności zatopiła w lodowatej wodzie egoistycznego
wania. Godność osobistą sprowadziła do wartości wymiennej, a zamiast niezliczonych uwierz;
nych dokumentami, dobrze nabytych wolności wprowadziła jedną jedyną, pozbawioną sumienia,
ność handlu. Słowem, wyzysk osłonięty złudzeniami religijnymi i politycznymi zastąpiła
wyzyska jawnym, bezwstydnym, bezpośrednim, nagim.
Burżuazja zdarła aureolę świętości z wszystkich rodzajów zajęć, które otaczano dotychczas ?
cunkiem i na które spoglądano z nabożną czcią. Lekarza, prawnika, duchownego, poetę, uczoną
obróciła w swoich płatnych najemnych robotników.
Burżuazja zdarła ze stosunków rodzinnych ich tkliwie sentymentalną zasłonę i sprowadziłajn
nagiego stosunku pieniężnego.
Burżuazja ujawniła, że brutalne stosowanie siły, które reakcja tak podziwia w średniowieczu,
dowało godne uzupełnienie w najbardziej gnuśnym próżniactwie. Dopiero burżuazja pokazała,
co sprawić ludzka działalność. Dokonała ona całkiem innych cudów niż zbudowanie egipskich
pi rzymskich wodociągów i gotyckich katedr, odbyła pochody zgoła inne niż wędrówki ludów i
krzyżowe.
Burżuazja nie może istnieć bez nieustannego rewolucjonizowania narzędzi produkcji, a więc i
sunków produkcji, a więc całokształtu stosunków społecznych. Natomiast pierwszym
warunkiem! nienia wszystkich dawniejszych klas przemysłowych było zachowanie bez zmian
starego sposobu! dukcji. Ustawiczne przewroty w produkcji, bezustanne wstrząsy ogarniające
całość życia społeczni wieczna niepewność i wieczny ruch odróżniają epokę burżuazyjną od
wszystkich poprzednich, stężałe, zaśniedziałe stosunki wraz z nieodłącznymi od nich, z dawien
dawna uświęconymi poji i poglądami ulegają rozkładowi, wszystkie nowo powstałe stają się
przestarzałe, zanim zdążą sto nieć. Wszystko, co stanowe i zakrzepłe, znika, wszystko, co święte,
ulega sprofanowaniu i ludzienui wreszcie spojrzeć trzeźwym okiem na swoją pozycję życiową,
na swoje wzajemne stosunki.
Potrzeba coraz szerszego zbytu dla jej produktów gna burżuazję po całej kuli ziemskiej. Wsz««
musi się ona zagnieździć, wszędzie zadomowić, wszędzie zadzierzgnąć stosunki.
Przez eksploatację rynku światowego burżuazja nadała produkcji i konsumpcji wszystkich kraj*
charakter kosmopolityczny. Ku wielkiemu żalowi reakcjonistów usunęła przemysłowi spod
nóggl narodowy. Odwieczne narodowe gałęzie przemysłu uległy zniszczeniu i są dalej co dzień
niszczoM wypierane przez nowe gałęzie przemysłu, których wprowadzenie staje się kwestią
życia dla wszysl cywilizowanych narodów, przez gałęzie, które przetwarzają surowce już nie
miejscowe, lecz sprM dzane z najodleglejszych stref i których fabrykaty spożywane
sąnietylkowkraju,leci\akkww|
których zaspokojenie wymaga produktów najodleglejszych krajów i klimatów. Dawna
lokataa\na|

F. Engeffcrów a proletariusze
419
le. Uciśjira samowystarczalność i odosobnienie ustępują miejsca wszechstronnym stosunkom
wzajemnym, unie, t szechstronnej współzależności narodów. I to zarówno w produkcji
materialnej, jak i w produkcji du-późnie, dwwej. Wytwory duchowe poszczególnych narodów
stają się wspólnym dobrem. Jednostronność i ogra-idstaw wzoność narodowa staje się coraz
bardziej niemożliwa, a z wielu literatur narodowych i regionalnych ;o prze pwstaje literatura
światowa.
arnym Dzięki szybkiemu doskonaleniu wszystkich narzędzi produkcji, dzięki niezwykłemu
ułatwieniu mikacji burżuazja wciąga w nurt cywilizacji wszystkie, nawet najbardziej
barbarzyńskie narody, liskie ceny jej towarów to owa ciężka artyleria, za pomocą której
burżuazja burzy wszystkie mury iskie, zmusza do kapitulacji najbardziej zawziętą nienawiść
barbarzyńców do cudzoziemców. Pod groźbą zagłady zniewala wszystkie narody do
przyswojenia sobie burżuazyjnego sposobu pro-:ji, zniewala je do wprowadzenia u siebie tak
zwanej cywilizacji, tzn. do stania się burżua. Słowem,
:a sobie świat na obraz i podobieństwo swoje.
Burżuazja podporządkowała wieś panowaniu miasta. Stworzyła olbrzymie miasta, zwiększyła w
wy-stopniu liczbę ludności miejskiej w porównaniu z wiejską i wyrwała w ten sposób znaczną
część ici z idiotyzmu życia wiejskiego. Podobnie jak uzależniła wieś od miasta, tak samo
uzależniła barbarzyńskie i pólbarbarzyńskie od krajów cywilizowanych, narody chłopskie od
narodów bur-pych. Wschód od Zachodu.
Burżuazja coraz bardziej likwiduje stan rozdrobnienia środków produkcji, rozdrobnienia własno-
sza-J ici i rozproszenia ludności. Skupiła ona ludność, scentralizowała środki produkcji,
skoncentrowała nego I łbsność w niewielu rękach. Nieuniknionym tego następstwem była
centralizacja polityczna. Niezależ-I«, zaledwie sprzymierzone tylko z sobą prowincje o
odmiennych interesach, ustawach, rządach i sys-ie dobach celnych zostały zespolone w jeden
naród z jednym rządem, jednym ustawodawstwem, jednym
Iowym interesem klasowym, jedną granicą celną.
naj-1 Wciągu swego stuletniego zaledwie panowania klasowego burżuazja stworzyła siły
wytwórcze znacz-loże lie liczniejsze i potężniejsze niż wszystkie poprzednie pokolenia razem.
Ujarzmienie sil przyrody, roz-nid. powszechnienie maszyn, zastosowanie chemii w przemyśle i
rolnictwie, żegluga parowa, koleje żela-awi^Btelegrafy elektryczne, przysposobienie pod uprawę
całych części świata, uspławnienie rzek, cale nesze ludności jakby wyczarowane spod ziemi -
które z poprzednich stuleci przypuszczało, że takie wytwórcze drzemią w łonie pracy
społecznej?
;imy zatem: środki produkcji i wymiany, na których podłożu ukształtowała się burżuazja, zo-lily
wytworzone w społeczeństwie feudalnym. Na pewnym szczeblu rozwoju tych środków
produkcji ly stosunki, w których odbywała się produkcja i wymiana w społeczeństwie
feudalnym, feudal-lizacja rolnictwa i manufaktury, słowem, feudalne stosunki własności
przestały odpowiadać już siłom wytwórczym. Hamowały one produkcję zamiast jej sprzyjać.
Zamieniły się w równie okowy. Musiały zostać rozsadzone i zostały rozsadzone.
;jsce ich zajęła wolna konkurencja z odpowiadającym jej ustrojem społecznym i politycznym,
Jdtonomicznym i politycznym panowaniem klasy burżuazji.
? Na naszych oczach odbywa się podobny ruch. Burżuazyjne stosunki produkcji i wymiany,
burżu-Bjjne stosunki własności, nowoczesne społeczeństwo burżuazyjne, które wyczarowało tak
potężne iodki produkcji i wymiany, podobne jest do czarnoksiężnika, który nie może już
opanować wywoła-cehprzez się potęg podziemnych. Od dziesięcioleci dzieje przemysłu i handlu
są tylko dziejami buntu Woczesnych sil wytwórczych przeciw nowoczesnym stosunkom
produkcji, przeciw stosunkom właśni, które są warunkami istnienia burżuazji i jej panowania.
Dość wymienić kryzysy handlowe, które J»awiając się periodycznie, coraz groźniej stawiają pod
znakiem zapytania istnienie całego społe-?eństwa burżuazyjnego. W czasie tych kryzysów ulega
regularnie zniszczeniu nie tylko znaczna część ^tworzonych produktów, ale nawet stworzonych
już sil wytwórczych. W czasie kryzysów wybucha (Henia społeczna, która wszystkim
poprzednim epokom wydałaby się niedorzecznością - epidemia
420
K. Marks, F. Engd
nadprodukcji. Społeczeństwo zostaje nagle cofnięte do stanu chwilowego barbarzyństwa; wydaje
a że klęska głodowa, powszechna wojna niszczycielska pozbawiła je wszelkich środków
utrzymania; wyda się, że przemysł, handel zostały unicestwione, a dlaczego? Dlatego, że
społeczeństwo posiada za dużo cywilizacji, za dużo środków utrzymania, za dużo przemysłu, za
dużo handlu. Siły wytwórcze, którm ono rozporządza, nie służą już rozwojowi cywilizacji
burżuazyjnej i burżuazyjnych stosunków własM ści; przeciwnie, stały się one nazbyt dla tych
stosunków potężne, są przez nie hamowane, a gdyi zaporę pokonują, wtrącają całe
społeczeństwo burżuazyjne w stan nieładu, zagrażają istnieniu burz* azyjnej własności. Stosunki
burżuazyjne stały się zbyt ciasne, żeby mogły ogarnąć bogactwo, jakie wytworzyły. W jaki
sposób przezwycięża burżuazja kryzysy? Z jednej strony- przez przymusowe nisa czenie
pewnego zasobu sił wytwórczych; z drugiej - przez podbój nowych rynków i gruntowniejsm
eksploatację dawnych. W jaki więc sposób? W ten sposób, że przygotowuje kryzysy bardziej
rozlegli wszechogarniające i bardziej potężne, a zmniejsza środki zapobiegania kryzysom.
Oręż, za którego pomocą burżuazja powaliła feudalizm, zwraca się teraz przeciw samej burżuazji
Ale burżuazja nie tylko wykuła oręż, który jej niesie zagładę; stworzyła także ludzi, którzy
orężem pokierują - nowoczesnych robotników, proletariuszy.
W miarę jak rozwija się burżuazja, tzn. kapitał, rozwija się też proletariat, klasa nowoc:
robotników, którzy dopóty tylko istnieć mogą, dopóki znajdują pracę, i którzy pracę znajdują
dopóty, dopóki ich praca pomnaża kapitał. Ci robotnicy, zmuszeni do sprzedawania się od sz:
towarem jak każdy inny artykuł handlu, toteż na równi z innymi towarami podlegają wszelkim
nościom konkurencji, wszelkim wahaniom rynku.
Praca proletariuszy na skutek rozpowszechnienia maszyn i podziału pracy zatraciła wszelkie chy
samodzielności, a wraz z tym wszelki powab dla robotnika. Staje się on zwykłym dodał
maszyny, wymaga się odeń tylko czynności najprostszych najbardziej jednostajnych, do
wyuczenia najłatwiejszych. Koszt robotnika ogranicza się zatem niemal wyłącznie do środków
żywności niezbędnych do jego utrzymania i zachowania jego gatunku. A cena towaru, a więc
również pracy, równa są kosztom jego produkcji. Dlatego, w miarę jak praca staje się coraz
bardziej odstręczająca, zmniejsa się płaca. Co więcej, w miarę tego, jak wzrasta zastosowanie
maszyn i podział pracy, zwiększa się takie masa pracy, bądź wskutek zwiększenia liczby godzin
pracy, bądź też wskutek zwiększenia ilości praq wymaganej w danym okresie, przyspieszenia
biegu maszyn itd.
Nowoczesny przemysł przekształcił drobny warsztat patriarchalnego majstra w wielką fabrykę
myślowego kapitalisty. Masy robotnicze, stłoczone w fabryce, organizowane są po żołniersku, i
zwykli szeregowcy przemysłu, robotnicy oddani są pod dozór całej hierarchii podoficerów i
oficera Są niewolnikami nie tylko klasy burżuazyjnej, burżuazyjnego państwa, są każdego dnia,
o każdej 0 dzinie ujarzmiani przez maszynę, przez nadzorcę, a przede wszystkim przez
poszczególnych burżui fabrykantów. Despotyzm ten jest tym bardziej małostkowy, nienawistny,
jątrzący, im jawniej prokJan je zysk jako swój cel ostateczny.
Im mniej zręczności i siły wymaga praca ręczna, tzn. im bardziej rozwija się nowoczesny przei
tym bardziej pracę mężczyzn wypiera praca kobiet. W stosunku do klasy robotniczej różnice
płciid ku nie mają już żadnego znaczenia społecznego. Istnieją już tylko narzędzia pracy, których
kosztj różny w zależności od płci i wieku.
Gdy wyzysk robotnika przez fabrykanta o tyle dobiegł końca, że robotnik otrzymuje w | swoją
płacę roboczą, rzucają się nań inne odłamy burżuazji - kamienicznik, sklepikarz, lich
Dotychczasowe drobne stany średnie: drobni przemysłowcy, drobni kupcy i rentierzy, rzerr i
chłopi - wszystkie te klasy staczają się do szeregów proletariatu, po części dlatego, że ich<
kapitał nie wystarcza do prowadzenia wielkiego przedsiębiorstwa przemysłowego i ulega w
kontra cji i mększymi kapitalistami, po cząści zaś dlatego, że ich umiejętności trącana wartości
wi*
^^ S\>ft\tantó

ws z ii
nov na i czyi odz
letar mom burz się d więc N
I do sz zuja,
ngels I krtua a proletariusze
421

Proletariat przebywa różne szczeble rozwoju. Jego walka z burżuazją zaczyna się wraz z jego
Bfeniem.
Z początku walczą poszczególni robotnicy, potem robotnicy jednej fabryki, następnie robotnicy
dnej gałęzi pracy w jednej miejscowości przeciw pojedynczemu burżua, który ich bezpośrednio
wy-jskuje. Swe ataki zwracają oni nie tylko przeciw burżuazyjnym stosunkom produkcji,
zwracają je neciw samym narzędziom produkcji; niszczą konkurujące towary zagraniczne,
rozbijają maszyny, jodpalają fabryki, usiłują na nowo wywalczyć straconą pozycję
średniowiecznego robotnika. Na tym szczeblu robotnicy stanowią masę rozproszoną po całym
kraju i rozdrobnioną przez konku-|ję, Masowe zespolenie się robotników nie jest jeszcze
wynikiem ich własnego zjednoczenia, lecz iem zjednoczenia burżuazji, która dla osiągnięcia
własnych celów politycznych musi - i na razie może - wprawiać w ruch cały proletariat. Na tym
więc szczeblu proletariusze zwalczają nie :h własnych wrogów, lecz wrogów swoich wrogów -
pozostałości monarchii absolutnej, właścicieli iemskich, nieprzemysłowych burżua,
drobnomieszczan. Cały ruch historyczny jest więc skoncentro-?any w rękach burżuazji; każde
odniesione w ten sposób zwycięstwo jest zwycięstwem burżuazji. I Ale z rozwojem przemysłu
proletariat nie tylko powiększa się liczebnie; jest on stłaczany w coraz niększe masy, siła jego
rośnie i coraz bardziej czuje on tę siłę. Interesy i warunki życiowe w łonie proletariatu
wyrównują się coraz bardziej w miarę tego, jak maszyna coraz bardziej zaciera różnice liędzy
poszczególnymi rodzajami pracy i spycha płacę roboczą prawie wszędzie do jednakowo niskie-
poziomu. Wzmagająca się konkurencja między burżua i wynikające stąd kryzysy handlowe
powodu-większe wahania w płacy robotników; postępujące coraz szybciej bezustanne
doskonalenie czyni całą sytuację życiową robotników coraz bardziej niepewną; konflikty między
pojedyn-ip robotnikiem a pojedynczym burżua przybierają coraz bardziej charakter konfliktów
między dwie-i. Robotnicy zaczynają od tworzenia koalicji przeciw burżua; jednoczą się dla
obrony swej roboczej. Zakładają nawet trwale stowarzyszenia celem zapewnienia sobie środków
materialna wypadek ewentualnych starć. Tli i ówdzie walka przybiera charakter powstania,
czasu do czasu robotnicy odnoszą zwycięstwo, ale tylko przejściowe. Właściwym wynikiem ich
nie jest bezpośredni sukces, lecz jednoczenie się robotników w coraz szerszym zasięgu. Sprzyja
rozwój środków komunikacji, wytwarzanych przez wielki przemysł i stwarzających łączność
mię-robotnikami różnych miejscowości. A właśnie tylko łączności potrzeba, by liczne walki
lokalne, Kiszące wszędzie jednakowy charakter, scentralizować w walkę ogólnokrajową, w
walkę klasową. Lecz Bzelka walka klasowa jest walką polityczną. I to zjednoczenie, na które
mieszczanom średniowiecza f ich wiejskimi drogami trzeba było stuleci, nowoczesny proletariat
osiąga dzięki kolejom żelaznym •ciągu niewielu lat.
! To organizowanie się proletariuszy w klasę, a tym samym w partię polityczną, jest co chwila na
niwo rozsadzane przez konkurencję między samymi robotnikami. Ale organizacja odradza się
wciąż ?nowo, zyskując na sile, zwartości, potędze. Zmusza do uznania poszczególnych
interesów robotni-wch w trybie ustawowym, wykorzystując w tym celu waśnie w obozie
burżuazji. Przykładem ustawa idziesięciogodzinnym dniu pracy w Anglii.
I W ogóle konflikty w łonie starego społeczeństwa sprzyjają w rozmaity sposób procesowi
rozwoju pro-(tariatu. Burżuazją znajduje się w ciągłej walce: z początku przeciw arystokracji;
później przeciw odła-um samej burżuazji, których interesy popadają w sprzeczność z postępem
przemysłu; stale - przeciw urżuazji wszystkich innych krajów. We wszystkich tych walkach
burżuazją zmuszona jest odwoływać iędo proletariatu, uciekać się do jego pomocy i wciągać go
w ten sposób do ruchu politycznego. Sama icc przekazuje proletariatowi elementy własnego
wykształcenia, tzn. broń przeciw samej sobie. Następnie, jak widzieliśmy, wskutek postępu
przemysłu, całe odłamy klasy panującej spychane są (szeregów proletariatu lub co najmniej
zagrożone w swych warunkach życiowych. One także przekażą proletariatowi liczne elementy
wykształcenia.

422
K. Marks, F. Enged
Wreszcie w czasach, kiedy walka klasowa zbliża się do rozstrzygnięcia, proces rozkładu w łonie
klasy panującej, w łonie całego starego społeczeństwa przybiera charakter tak gwałtowny, tak
jaskd wy, że niewielka część klasy panującej zrywa z nią i przyłącza się do klasy rewolucyjnej,
do klaf niosącej w swych rękach przyszłość. Podobnie więc jak dawniej część szlachty przeszła
na stroorf burżuazji, tak obecnie część burżuazji przechodzi na stronę proletariatu, mianowicie
część burżd -ideologów, którzy wznieśli się do teoretycznego zrozumienia całego ruchu
dziejowego.
Spośród wszystkich klas, które są dziś przeciwstawne burżuazji, jedynie proletariat jest klasą ra-
czywiście rewolucyjną. Wszystkie inne klasy upadają i giną wraz z rozwojem wielkiego
przemysłu, pil letariat jest tego przemysłu nieodłącznym wytworem.
Stany średnie - drobny przemysłowiec, drobny kupiec, rzemieślnik, chtop - wszystkie one
zwalczają burżuazję, po to, by uchronić od zagłady swoje istnienie jako stanów średnich. Są one
zatemnii rewolucyjne, lecz konserwatywne. Więcej nawet, są reakcyjne, usiłują bowiem obrócić
wstecz kołoM-storii. Jeżeli są rewolucyjne, to jedynie w obliczu oczekującego je przejścia do
szeregów proletariatą bronią one wtedy nie swych obecnych, lecz swoich przyszłych interesów,
porzucają własny punkt ni dzenia, aby przyjąć punkt widzenia proletariatu.
Lumpenproletariat, ten bierny wytwór gnicia najniższych warstw starego społeczeństwa, bywa In
i ówdzie wciągany do ruchu przez rewolucję proletariacką, ale wskutek całej swej sytuacji
życiom) j jest raczej skłonny do sprzedawania się jako narzędzie reakcyjnych knowań.
Warunki życiowe starego społeczeństwa są już unicestwione w warunkach życiowych
proletariatu Proletariusz jest pozbawiony własności; jego stosunek do żony i dzieci nie ma już
nic wspólnego z \w żuazyjnymi stosunkami rodzinnymi; nowoczesna praca przemysłowa,
nowoczesne jarzmo kapitału. takie samo w Anglii jak we Francji, w Ameryce jak w Niemczech,
starło zeń wszelki charakter narodowy. Prawo, moralność, religia to dla niego przesądy
burżuazyjne, za którymi kryją się określone interesy burżuazji.
Wszystkie dawne klasy, które zdobywały władzę, starały się utrwalić uzyskaną już przez się
pozyg życiową przez podporządkowanie całego społeczeństwa warunkom zabezpieczającym ich
prawo» właszczania. Proletariusze mogą opanować społeczne siły wytwórcze tylko przez
zniesienie swego wla» nego dotychczasowego sposobu zawłaszczania, a przez to samo całego
dotychczasowego sposobu» wiaszczania. Proletariusze nie mają nic własnego do zabezpieczenia,
muszą natomiast zburzyć co dotychczas zabezpieczało i ochraniało własność prywatną.
Wszystkie dotychczasowe ruchy były ruchami mniejszości lub w interesie mniejszości. Ruch pni
tariacki jest samodzielnym ruchem ogromnej większości w interesie ogromnej większości.
Proletariat najniższa warstwa obecnego społeczeństwa, nie może się wydźwignąć, nie może się
wyprostować, wysadzając w powietrze całej nadbudowy warstw stanowiących oficjalnie
społeczeństwo.
Aczkolwiek nie w treści, to jednak w swej formie walka proletariatu przeciw burżuazji jest
wszystkim walką narodową. Proletariat każdego kraju musi się oczywiście rozprawić najpierw ją
własną burżuazją.
Dając zarys najogólniejszych faz rozwoju proletariatu, śledziliśmy przebieg mniej lub bardziej
wojny domowej w łonie istniejącego społeczeństwa aż do punktu, kiedy wybucha ona w otwartą
łucję i proletariat przez obalenie przemocą burżuazji ustanawia swoje panowanie.
Wszystkie dotychczasowe społeczeństwa opierały się, jak widzieliśmy, na przeciwieństwie
klasami uciskającymi i uciskanymi. Ale po to, by można było uciskać jakąś klasę, trzeba jej
warunki w których mogłaby wlec przynajmniej niewolniczy żywot. Chłop poddany wydźwignąi
się rankach poddaństwa na członka komuny, podobnie jak drobnomieszczanin pod jarzmem
feudaB nego absolutyzmu wydźwignął się na burżua. Natomiast nowoczesny robotnik, zamiast
się pod postępem przemysłu, coraz bardziej stacza się poniżej warunków istnienia swej własną
ro
sz
&/.
wraz z
Wy i klasy
423
li wyraźnie, że burżuazja jest niezdolna do pozostawania nadal panującą klasą społeczeństwa i
do jbrzucania społeczeństwu warunków istnienia swej klasy jako norm prawnych. Jest niezdolna
do parowania, gdyż jest niezdolna do zapewnienia swemu niewolnikowi egzystencji bodaj w
ramach jego jfewolnictwa, gdyż jest zmuszona spychać go do stanu, w którym musi go żywić,
zamiast być przezeń ijwiona. Społeczeństwo nie może już istnieć pod jej panowaniem, tzn. jej
istnienie nie daje się nadal pogodzić ze społeczeństwem.
I Podstawowym warunkiem istnienia i panowania klasy burżuazji jest nagromadzenie bogactwa
w rę-kach osób prywatnych, tworzenie i pomnażanie kapitału; warunkiem istnienia kapitału jest
praca na-Praca najemna opiera się wyłącznie na konkurencji między robotnikami. Postęp
przemysłu, burżuazja jest bezwolnym i biernym nosicielem, wprowadza na miejsce rozbicia
wśród robot-spowodowanego przez konkurencję, ich rewolucyjne zespolenie oparte na
zrzeszeniach. Wraz )jem wielkiego przemysłu usuwa się przeto spod nóg burżuazji sama
podstawa, na której wy-ona i przywłaszcza sobie produkty. Wytwarza ona przede wszystkim
swoich własnych grabarzy, zagłada i zwycięstwo proletariatu są równie nieuniknione.
Max Weber
STANY I

[Pojęcia

?.„Położeniem klasowym" nazywamy typową szansę:


I 1) zaopatrzenia w dobra,
»2) zewnętrznej pozycji życiowej,
? 3) wewnętrznego losu życiowego,
I wynikającą z rozmiarów i rodzaju prawa rozporządzania dobrami czy zdolnością do świadczeń
?ttbjego braku) oraz z istniejących możliwości ich spożytkowania do osiągnięcia dochodu lub
przychodów w ramach danego porządku gospodarczego.
? „Klasą" nazywamy każdą grupę ludzi znajdujących się w jednakowym położeniu klasowym.
I a) Klasą posiadania nazywamy daną klasę wtedy, gdy położenie klasowe określają głównie
różnice posiadania.
ł b) Klasą zarobkową nazywamy daną klasę wtedy, gdy położenie klasowe określają głównie
?anse rynkowego spożytkowania dóbr lub świadczeń.
I c) Klasą społeczną nazywamy te wszystkie położenia klasowe, między którymi przecho-
lenie
I a. osobiste,
fcagm. M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, przekład D. Lachowska, Warszawa 2002.
Rozdział ten pozostał niedokończony. (...) Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki.
424
M. Weta

p. w kolejnych pokoleniach jest całkowicie możliwe i zwykle (typowo) występuje.


Wszystkie trzy kategorie klas mogą stanowić podstawę stosunków stowarzyszenia, które
nawiązują zainteresowani członkowie klas (związki klasowe). Ale nie musi tak być: położenie
klasowe i klasa określają jako takie wyłącznie fakt jednakowej (lub podobnej) typowej
konstelacji interesów, włas ciwej danej jednostce i wielu innym osobom. W zasadzie prawo
rozporządzania każdym rodzajem dób konsumpcyjnych, środków dostarczania, majątku,
środków zarobkowych, zdolności do świadczeń kon stytuuje pewne szczególne położenie
klasowe i tylko całkowita „nieuczoność" nieposiadających, ska zanych na pracę zarobkową przy
niestałości zatrudnienia, położenie jednolite. Przechodzenie między nimi jest możliwe w bardzo
różnym i zmieniającym się stopniu, dlatego jedność klas „społecznych"™ mniej lub bardziej
wyrazisty charakter.
Gdy idzie o a: zasadnicze znaczenie pozytywnie uprzywilejowanej klasy posiadania polega na: a.
monopolizowaniu drogiego (podwyższającego koszty) zaopatrzenia w dobra użytkowe, padku
kupna,
p. pozycji monopolisty i możliwości planowej polityki monopolistycznej w przypadku spr y.
monopolizacji szansy gromadzenia majątku za sprawą niezużytkowanych nadwyżek, 5.
monopolizacji szans tworzenia kapitału dzięki oszczędnościom, a zatem możliwości loki
majątku jako kapitału pożyczkowego, i przez to rozporządzania kierowniczymi pozycjami (pi
biorców), ' v
e. stanowych przywilejach (odnoszących się do wychowania), o ile wiążą się one z dużymi I.
Pozytywnie uprzywilejowane klasy posiadania składają się, w typowych przypadkach, z n t i e r
ó w. Ich dochody mogą wywodzić się z: • r '*'
a) ludzi (posiadacze niewolników), HAuFił" i \ /iT.J'^ * b) ziemi,
c) kopalni, " " '-"... w w
' d) urządzeń (posiadacze środków pracy i aparatów), ?'" v . ' « v e) statków,
?"' f) z tego, że są oni wierzycielami, a mianowicie: *" a. pożyczającymi bydło, ,
,. ,.«*ivf si**'<Łiv'-tff*)-* »ity
p. zboże, l0'"h'1 •''•' ' ?? ' ''.?"' • • -•
y. pieniądze; '^ " >«-?-.,,., ., ^mfi
f*! g) papierów wartościowych.
w II. Negatywnie uprzywilejowane klasy posiadania składają się, w typowych przypadkach, z: -
? a) obiektów posiadania (niewolni - zob. „stan"),
b) zdeklasowanych (proletarii w starożytnym sensie*),
c) zadłużonych,
d) „biednych". vb«i ,<Njw ynAA hf>t,i> vms«fsaii a i n ? h t
Między nimi sytuują się „klasy stanu średniego", obejmujące wszelkiego rodzaju warstwy dy:
jące posiadaniem lub odpowiednim wychowaniem, stanowiącym źródło ich zarobków. Niektóre
z mogą być klasami „zarobkowymi" (przedsiębiorcy zasadniczo pozytywnie, proletariusze
negatyrak uprzywilejowanymi). Ale nie wszystkie (chłopi, rzemieślnicy, urzędnicy) mają taki
charakter

" Weber uznawał ten termin za odnoszący się do osób zdeklasowanych, potomków
pełnoprawnych obywatel wbrew potocznej wykładni odnoszącej go do osób, których jedynym
dobrem były ich dzieci (proles). MĄ również M. Weber, Die romische Agrargeschicfite m ihrer
Bedeutuug Jut das Staats- uud PTwatTcc,tó,SM

V i klasy
425
Czysty podział na klasy posiadania nie jest „dynamiczny", nie prowadzi nieuchronnie do walk
iwych i klasowych rewolucji. Na przykład między w dużej mierze pozytywnie uprzywilejowaną
(posiadania, jaką stanowią osoby czerpiące dochody z posiadania ludzi, i w o wiele mniejszym
Jtopniu pozytywnie uprzywilejowaną klasą chłopów, czy nawet zdeklasowanych, często n i e
występu-djakiekolwiek antagonizmy klasowe, a niekiedy nawet solidarność (na przykład wobec
niewolnych). ) rewolucyjnych walk może prowadzić tylko przeciwieństwo następujących klas
posiadania:
1. czerpiących dochody z rent gruntowych - zdeklasowanych,
2. wierzycieli - dłużników (często są to miejscy patrycjusze i chłopi lub miejscy drobni
rzemieślnicy), których celem jednak n i e musi być z konieczności zmiana ustroju
gospodarczego, lecz wyłącznie ad wchodzenia w posiadanie i jego podziału (rewolucje klas
posiadania).
Klasycznym przykładem braku antagonizmu klasowego był stosunek poor white trash (białych
jących niewolników) do plantatorów w południowych stanach. Wrogość poor white trash wobec
rzynów była w i ę k s z a niż plantatorów, których, w ich położeniu, cechowało często
patriarchalne ustawienie. Gdy chodzi o walkę zdeklasowanych z posiadającymi, to starożytność
dostarcza tu glów-jych przykładów, podobnie jak w przypadku przeciwieństwa: wierzyciele -
dłużnicy, i osoby czerpiące fcchody z rent gruntowych - zdeklasowani.
§ 2. Gdy idzie o b: zasadnicze znaczenie pozytywnie uprzywilejowanej klasy zarobkowej

ina:
a. monopolizowaniu kierowania dostarczaniem dóbr przez członków danej klasy, sprzyjającemu
k interesom zarobkowym, p. gwarantowaniu ich szans zarobkowych za pośrednictwem
wpływania na politykę gospodarczą
ków politycznych i innych. I. Pozytywnie uprzywilejowane klasy zarobkowe składają się w
typowych przypadkach z przedsię-

i) kupców,
armatorów,
_, przedsiębiorców przemysłowych, d) przedsiębiorców rolnych,
bankierów i finansistów, w pewnych okolicznościach, odznaczających się preferowanymi
umiejętnościami lub preferowanym wykształceniem przed-
__sli „wolnych zawodów" (adwokaci, lekarze, artyści),
i) robotników o monopolistycznych kwalifikacjach (wrodzonych, wpojonych czy wyuczonych).
JI. Negatywnie uprzywilejowane klasy zarobkowe składają się, w typowych przypadkach, z ro-
fotnikó w, różniących się jakościowo rodzajów: la) wykwalifikowanych, Bb) przyuczonych, i c)
niewykwalifikowanych.
I Między nimi sytuują się także tutaj jako „klasy średnie" samodzielni chłopi i rzemieślnicy.
Ponadto .hrdzo często również: I a) urzędnicy (publiczni i prywatni),
I b) kategoria wymieniona wyżej w punkcie If oraz robotnicy o wyjątkowych (wrodzonych,
wpojo-łych czy wyuczonych) monopolistycznych kwalifikacjach [Ig]. ?Gdy idzie o c: klasami
społecznymi są:
la. robotnicy jako całość, im bardziej zautomatyzowany staje się proces pracy, I p.
drobnomieszczaństwo oraz
I y. nieposiadająca inteligencja i fachowcy (technicy, handlowi i inni „pracownicy umysłowi",
urzęd-licy, którzy mogą być wewnętrznie bardzo zróżnicowani społecznie, wedle kosztów
szkolenia),
426
M. Weto
5. klasy posiadających i uprzywilejowanych za sprawą wykształcenia.
W niedokończonej części Kapitału Karol Marks chciał się najwyraźniej zająć problemem
jedności klasowej proletariatu, mimo jego jakościowego zróżnicowania . Najistotniejszą sprawą
jest tu rosną znaczenie robotników przyuczonych przy obsługiwaniu maszyn, w ciągu niezbyt
długiego czasu, kosztem zarówno „wykwalifikowanych", jak i niekiedy także
„niewykwalifikowanych". Choć również umiejętności wymagające jedynie przyuczenia są
często kwalifikacjami monopolistycznymi (tkacze osiągi ją czasem przeciętnie najwyższą
wydajność po pięciu latach!). Dawniej celem każdego robotnika byli stanie się „samodzielnym"
drobnomieszczaninem. Lecz możliwość jego urzeczywistnienia jest corajf mniejsza. W
kolejnych pokoleniach zarówno dla a, jak i dla p stosunkowo najłatwiejszy jest „awans* i klasy
społecznej y (technicy, handlowi pracownicy umysłowi). W ramach klasy 5 w coraz więks^
mierze pieniądze - przynajmniej w kolejnych pokoleniach - decydują o wszystkim. Szansę
awansu do 5 klasa y ma szczególnie w bankach i spółkach akcyjnych, a urzędnicy wtedy, gdy
piastują wyższe stanowiska.
Do stowarzyszonego działania klasowego najłatwiej można doprowadzić:
a) przeciw bezpośredniemu wrogowi, którego interesy są przeciwstawne (robotnicyprzeciw
przedsiębiorcom, a nie akcjonariuszom, którzy uzyskują dochody rzeczywiście „bez pracy";
taka; nie: chłopi przeciw panom gruntowym),
b) tylko w przypadku typowego masowego podobieństwa położenia klasowego,
c) gdy istnieje techniczna możliwość łatwego skupienia, szczególnie w sytuacji
skoncentrowania pracujących w jednym miejscu (wspólnota warsztatu),
d) wyłącznie przy kierowaniu ku jasnym celom, które z reguły są narzucane lub interpretowane
przez osoby nienależące do danej klasy (inteligencję).
§3. Położeniem stanowym nazywamy traktowane serio, w typowych przypadkach, pozytywne
lub negatywne uprzywilejowanie w domenie szacunku społecznego, uzasadniane przez:
a) rodzaj sposobu życia, a więc
b) formalne wychowanie, czyli o. empiryczną lub
p. racjonalną naukę i przestrzeganie odpowiednich form życia;
c) prestiż pochodzenia lub prestiż zawodowy.
W praktyce położenie stanowe wyraża się przede wszystkim w:
a. conubium,
p. komensalizmie, ewentualnie
y. często w monopolistycznym zawłaszczaniu uprzywilejowanych szans zarobkowych lub pogai
dzaniu pewnymi rodzajami zarobkowania,
5. stanowych konwencjach („tradycjach") innego rodzaju.
Położenie stanowe może opierać się na położeniu klasowym konkretnego rodzaju lub
różnorodnych rodzajów. Ale n i e jest ono określane wyłącznie przez nie: samo posiadanie
pieniędzy i poił żenię przedsiębiorcy nie stanowią już stanowych kwalifikacji, choć mogą do
tego prowadzić; jątku, sam w s o b i e, nie dyskwalifikuje stanowo, choć może do tego
prowadzić. Z drugiej położenie stanowe może samo warunkować lub wspólwarunkować
położenie klasowe, nie będąc nak z nim tożsame. Określane przez majątek położenie klasowe
oficera, urzędnika czy studenta być nadzwyczaj różnorodne, a jednak nie różnicować położenia
stanowego, bo rodzaj stwoi przez wychowanie sposobu życia jest, w rozstrzygających ze
stanowego punktu widzenia spra taki sam.
Por. K. Marks, Kapitał, t. 3, tłum. E. Lipiński, J. Maliniak, [w:) K. Marks, E Engels, Dzieła, t.
25, cz. 2,\ 1984, rozdz. 51, s. 660-661.
IIpojęciu szans życiowych
427
.Stanem" nazywamy zbiór ludzi, którzy w ramach pewnego związku skutecznie roszczą sobie
prawdo:
a) szczególnego szacunku stanowego, ewentualnie także i) szczególnych stanowych monopoli. ly
mogą powstawać:
pierwotnie, w rezultacie własnego stanowego sposobu życia jednostek, w tym szczególnie rodza-
wo d u (stany sposobu życia lub stany zawodowe),
wtórnie, za sprawą charyzmy dziedzicznej, przez skuteczne roszczenie do prestiżu na mocy igo
pochodzenia (stany urodzenia),
dzięki stanowemu zawłaszczeniu, jako monopolów, politycznych lub hierokratycznych uprawia
(stany polityczne lub hierokratyczne).
izwój stanów urodzenia jest z reguły formą (dziedzicznego) zawłaszczenia przywilejów przez
imen związek lub kwalifikujące się do ich posiadania jednostki. Każde trwale zawłaszczanie
szans, Bzczególności uprawnień pana lub szans zarobkowych, prowadzi zwykle do tworzenia
stanów. Każde mie stanów prowadzi zwykle do monopolistycznego zawłaszczania uprawnień
pana i szans zali.
Podczas gdy podłożem klas zarobkowych jest gospodarka rynkowa, podłożem powstawania i
istnieli stanów jest przede wszystkim monopolistyczno-liturgiczne lub feudalne, albo też
stanowo-patry-?Hiialne zaspokajanie potrzeb przez związki [...]. „Stanowym" nazywamy
społeczeństwo wtedy, gdy Kiżnicowanie społeczne dokonuje się przede wszystkim wedle
stanów, „klasowym", gdy dokonuje się |H przede wszystkim wedle klas. Z „klas" najbliższa jest
„stanowi" klasa „społeczna", a najdalsza fca zarobkowa". Ośrodkiem tworzenia stanów są często
klasy posiadania. I Każde społeczeństwo stanowe jest uporządkowane konwencjonalnie, przez
reguły sposo-k życia, dlatego tworzy ekonomicznie irracjonahie warunki konsumpcji, i w ten
sposób, w rezultacie •nopolistycznych zawłaszczeń oraz wyłączenia swobodnego rozporządzania
własnymi zdolnościa-? zarobkowymi, przeszkadza w kształtowaniu się wolnego rynku. [...].

Ralf Dahrendorf
?..
O POJĘCIU SZANS ŻYCIOWYCH*
L Znaczenie i sens pojęć
męcie szans życiowych w formie tu proponowanej stało się dla mnie istotne przy okazji
zajmowania ?dwiema (powiązanymi ze sobą), praktycznymi sprawami. Jedna z nich dotyczy
porównania między ?oleczeństwem niemieckim a brytyjskim. Powszechne jest wrażenie, że w
Anglii jest „więcej szans
iiytul oryg. Seven Notes on the Concept ofLife-chances, fragm. R. Dahrendorf, Life Chances,
Chicago 1979,
ineklad M. Kucia.
428
R. Dahrendorf
życiowych" niż w Niemczech, i że nie tylko byio tak kiedyś, ale jest nawet dzisiaj, jeśli porówna
się „bogatą" Republikę Federalną z „biedną" Wielką Brytanią. Znane są opowieści o niemieckich
uczniadl którzy mają zawsze skłonność do narzekania na „szkolny stres" u siebie, chwaląc
przesadnie swoje doświadczenia w brytyjskich szkołach. TaMe często spotykane obserwacje nie
dają się wyjaś-nić poprzez obecność bardziej rozbudowanej oferty zajęć fakultatywnych w
Wielkiej Brytanii; w istocie są one tam bez wątpienia bardziej ograniczone. Ale jest cechą
charakterystyczną społeczeństwa biw tyjskiego, że z różnych względów więzy (ligatures)
pozostały tam względnie nieuszkodzone, podczas gdy w Niemczech były kilkakrotnie zrywane i
w końcu mogą ulec całkowitemu rozbiciu. HistM ryczna kontynuacja sączy się z porów
brytyjskiego społeczeństwa, począwszy od pompy wartowira ków przed Pałacem Buckingham,
skończywszy na prawie nieskończonym łańcuchu prawnycŁJ precedensów w sądach. Panujące
wartości solidarności, a nie indywidualnej konkurencji (czesi błędnie rozumianej jako struktura
klasowa) sprawiają, że wysoko ceni się społeczne więzi (bunfc)\ i powiązania (linkages). Przez
cały czas jednostki są identyfikowane przez to, gdzie przynaleą a nie przez to, co osiągnęły. Staje
się tutaj oczywiste to, że społeczeństwa charakteryzują slabośd ich mocnych stron i vice versa;
niska ocena osiągnięć prowadzi natychmiast do obniżenia wartośd waluty. Nie to jest tutaj
jednak kluczowe. (Ani też częste zmiany ocen nie są oznaką rosnących szans życiowych).
Chodzi raczej o to, że wczesna i „organiczna" modernizacja społeczeństwa brytyjskied pozwoliła
na utrzymanie kombinacji powiązań (linkages) i wyborów (choices), których inni zazdrosłj czą
temu krajowi (nawet jeśli w tym kraju możliwości innych są uważane za modelowe przez
niektórych). Brytyjski przykład pokazuje imponująco, że pożądane cele procesu społecznego -
czyli to, ? czym polegają ludzkie społeczeństwa - to nie po prostu alternatywy lub możliwości. Z
drugiej stronj niemiecki przykład pokazuje, że tam gdzie modernizacja jest utożsamiana przede
wszystkim z opcjami, możliwościami wyboru, brakuje czegoś ważnego.
Czym jest to, czego brakuje? Ważne jest, aby uważać na jawnie romantyczne sformułowania; z
tą powodu również wybrałem tutaj poniekąd chirurgiczne wyrażenie - „więzy" (ligatures).
Niemniejjed nak należy powiedzieć, że stabilne więzi (bonds) lub powiązania (linkages) są
jednym aspektem szans życiowych. Więzy mogą oczywiście być ograniczeniami, w rzeczy
samej - kajdanami. Niewykluczoą że angielskie społeczeństwo ma ciągle coś do zrobienia, aby
oferować większej liczbie ludzi więcqj możliwości. Lecz więzy są również wartościami; ich
najważniejszym aspektem jest to, że nadają znaczenie. Historia, dom, rodzina, wiara są
typowymi elementami społecznych powiązań, które wają jednostkę od próżni ledwie tylko
„dającego możliwości" społeczeństwa, skierowanego na nięcie i konkurencję, i określają jej
miejsce w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Przez dłuższy czas poszerzanie możliwości było tematem dominującym. Teraz jednak obalenie
W w każdym razie zmniejszenie więzów, które towarzyszyło temu procesowi, stworzyło
odrębny zesta problemów. I jest rzeczą ważną teoretycznie, że z empirycznego punktu widzenia
ta paralela niebyt przypadkowa, mimo iż z perspektywy analitycznej nie była nieunikniona.
Anomia stała się eleraentM życia wielu ludzi, a zwłaszcza tych, którzy dopiero stają się pełnymi
członkami swoich społeczeństw Nauczanie historii jest redukowane. Kościół staje się instytucją
służącą do chrzczenia i grzebani Mobilność jest wartością wyższą niż lojalności lokalne. Wiele
rodzin załamało się lub ostygło, sposób wyłania się niepełna i pusta nowoczesność, co niesie ze
sobą nowe i znaczne niebezp stwa. Ujmujemy to następująco: sama umowa społeczna staje się
znowu problemem.
Pytanie, jak „tworzy się" więzy, dotyka jednego z najtrudniejszych punktów naszego rozunuai
społeczeństwa. Nie może się to dokonywać na rozkaz. Ale jest to bodaj jedyna odpowiedź, jakiej
możni udzielić z jakimkolwiek stopniem pewności. Można sobie wyobrazić, iż muszą istnieć
wiarygodne Nf ry „spontanicznej komunikacji", które mają taki sam społeczny i jednostkowy
efekt, jak znąjomrf

Opojęciu szans życiowych


429
kistorii, umiłowanie swojego domu i religia. Być może również jest tak, że nowe więzy już się
wyłaniają, co umykało dotąd poznaniu nauk społecznych (które, podobnie jak filozofia, nie
zaczynają zajmować ą rzeczywistością, zanim nie zapadnie zmrok). Jednakże jak dotąd bardziej
uderzającymi faktami są desperackie i chybione formy poszukiwania związków i więzów, takie
jak masowe samobójstwa sekty jniątyni Ludu, narkomanów i młodych ludzi, którzy są tak
zdezorientowani, iż nawet najłagodniejsze łymagania wobec nich odbierają niewłaściwie jako
stres nie do zniesienia.
JŁ O teoretycznym miejscu pojęcia szans życiowych

zeństwa są polami ról społecznych. Człowiek - przynajmniej w swoim wcieleniu homo sociolo-
to jest w laserowym świetle analizy naukowej -jest konfrontowany z wielorakimi oczekiwania-
których być może nie wymyślił, ale przed którymi również nie jest w stanie uciec. Takie
oczekiwa-krystalizują się wokół pozycji społecznych: mężczyzny, ojca, nauczyciela, członka
klubu pilkar-w Middletown. Nie są one losowe ani arbitralne, gdyż są chronione sankcjami.
Ktokolwiek przekroczy reguły, jest przywoływany do porządku. I dlatego większość nie
przekracza reguł. W ten sposób abstrakcyjny i odległy byt, jakim jest „społeczeństwo", staje się
całkiem realny dla ludzi pod postacią sąsiadów i kolegów, biur i sądów, promocji i ulg
podatkowych, nadziei i obaw. Role, to jest •czeldwania skrystalizowane wokół pozycji, są same
częścią szerszych pól: rodzin, społeczności, przed-aębiorstw, stowarzyszeń, religii, krajów. Tak
oto, gdziekolwiek byśmy popatrzyli, społeczeństwo jest *ukturą, regułami i strzeżeniem tych
reguł, a ludzie są podmiotami struktury społecznej, nawet jeśli łamią reguły. Ale czym jest to, co
jest ustrukturyzowane w ten sposób? Nie są to oczywiście ludzie. Do czego odnoszą się role,
oczekiwania i sankcje? Czym jest, że tak powiem, podłoże struktury społecz-z którym związane
są wszystkie oczekiwania władzy i wpływu, własności i dochodu, sławy i presti-Co, innymi
słowy, wypełnia treścią i kolorem kruchy szkielet, strukturę ról i pozycji w ich wzajem-
relacjach?
Społeczeństwa są również procesem; nie stoją w miejscu. Ktokolwiek opisuje je jako statyczne,
nie zega napędowych sił pola i tworzy podejrzanie łagodny obraz utopii. Oczekiwania
skrystalizowa-w rolach społecznych nie są tylko odbiciem norm, które są wiążące dla wszystkich
członków społe-ństwa, lecz są również oczekiwaniami lojalności wobec poszczególnych grup, a
więc - interesami, feteresy nie tylko różnią się między sobą, lecz są kontrowersyjne. Walka grup
interesów i ich ukryta pdstawa w kategoriach społecznych jest charakterystyczną częścią
rzeczywistości społecznej. Powito ta walka jest siłą produktywną. Przynosi ona zmianę, w której
dotąd zaniedbywane interesy wyciężają fragmentarycznie, bardziej radykalnie, a czasami w
fundamentalnym procesie transforma-hji zwanym rewolucją. Teoria zmiany społecznej zaczyna
się od takich zjawisk, aczkolwiek są one led-irie tylko początkiem. Tak jak pytanie o podłoże
struktur społecznych, również pytanie o motywy zmiany społecznej jest kluczowe: czym jest to,
co wprowadza niepokój do społeczeństw ludzkich? Na czym ?polegają kontrowersyjne interesy i
ich społeczne układy? Jaki jest zatem kierunek procesów, które poruszają ludzkie
społeczeństwa? Gdzie leży przewodnia siła historii?
[ Istnieje teoretycznie ważna, aczkolwiek wciąż formalna odpowiedź na to pytanie i równie
ważna, pozornie obiektywna, w istocie światowo-duchowa przeciwwaga wobec niej. Formalna
odpowiedź leży wfenomenie władzy, kluczowym zjawisku społecznych struktur i procesów.
Role społeczne są struktu-lyzowane w polach w zgodzie z sygnałami dawanym z pozycji władzy
i panowania. Tak jak waluty, ?łruktury dochodu i prestiżu mają, do pewnego stopnia, swoje
własne prawa, ale w ostatniej instancji bwodzą się one z innych struktur. Stratyfikacja społeczna
opiera się na władzy, tak jak cały system ?orm społecznych i sankcji im towarzyszących.
Ponadto stosunki władzy i panowania nie są jedynie fcstrybucyjnym centrum struktury
społecznego pola. Są one również początkowym punktem i ośrod-

430
r. Dahrendol
kiem konfliktów, które generują zmianę. W aspekcie formalnym konflikty społeczne zawsze
dotyajj utrzymania lub zdobycia władzy. Grupy interesów tworzą się wokół tego celu i nie
przypadkiem ci, którzy wyrażają swoje interesy, zwracają uwagę przede wszystkim na struktury
rządowe. W tym fet malnym sensie władza jest kategorią kluczową dla analizy zarówno struktur
społecznych, jak i społecznych procesów. Bez władzy nie ma społeczeństwa.
Jeśli chce się spojrzeć na społeczeństwo w pierwszym rzędzie z punktu widzenia praw jego
rozwoju, to jest zmiany, będzie się nieuchronnie pragnąć powiązać stosunki władzy z innymi,
bardziej „obiektywnymi" warunkami. Marks uczynił to w sposób przekonywający, aczkolwiek z
(wybaczalną) zbytni szczegółowością. Argumentował, że w swoim widocznym przejawie
zmiana jest zawsze zmianą sta sunków produkcji, zmianą przeważających norm. Ale istnieje
mniej widoczny aspekt zmiany. Skladt się z sil wytwórczych, które w przeciwieństwie do
stosunków produkcji nie są ze swej istoty kon.1 tywne, lecz stale wzrastają. W pewnych
punktach rozwoju, jednakże, ten rozwój jest wstrz; przez sztywność przeważających warunków.
Feudalne struktury własności nie pozostawiają na wymogi produkcji przemysłowej. Jest to czas,
w którym klasy ciemiężone mają okazję 01 stosunków władzy w imię nowo obudzonych sił
wytwórczych. Ten rodzaj prezentacji uogólnia Maksa pod ważnymi względami. (...)
Zagadnieniem jest nie po prostu „produkcja", jej wzory i jej cjał. Rzecz raczej w tym, że
konflikty społeczne prowadzą do przesileń, gdziekolwiek klasa wymagafl ca posiada
rzeczywisty społeczno-ekonomiczny potencjał czasu po swojej stronie. Władza staje Ą słabsza,
im bardziej stara się obronić przestarzałe struktury. Ujmując to bardziej ogólnie, struktur;
panowania same są przywiązane do pola społeczno-ekonomicznego, które określa ich szansę i
granict
Wszystko to, jednakże, wciąż pozostawia otwartą kwestię, (...) na czym polega ludzkie spol stwo
i jego historia. Władza jest z pewnością ważna, ale czy można po prostu przypuszczać, że w
sobie jest pożądana, że jest wartością samą w sobie? Z pewnością nie. Nie tylko istnieją ludzie^
rzy, z jakichkolwiek powodów, nie pożądają władzy. (Nietzsche może nimi gardzić; asceci mog|;
wychwalać). Lecz nawet ci, którzy dążą do władzy, czynią tak z reguły lub co najmniej często z
czyn instrumentalnych, aby osiągnąć coś innego. To nie władza jako taka wydaje się pożądana,
co z nią można zrobić. Czym zatem są siły wytwórcze i stosunki produkcji? Stosunki coś orj lecz
co? A siły są nowym potencjałem, lecz czego? Znowu więc analiza formalna osiąga swe grani i
tym samym stawia pytanie o podstawę struktur społecznych, o motyw społecznych procesów.
(...)
Potrzebujemy innej miary ludzkiego pragnienia. Jak dotąd wiele jest jasne: podłożem i motyni
społeczeństwa są intencje, interesy, potrzeby, instynkty, życzenia, oczekiwania i nadzieje -
nąjwidoa niej nie brakuje słów - ludzi, którzy zawarli umowę społeczną lub co najmniej
akceptują ją bez protf stu. Ale próba zrozumienia ich prowadzi nas z powrotem do pojęć, które
skrytykowaliśmy, wprowada jąc pojęcie szans życiowych: szczęścia, użyteczności, dobrobytu.
W bardziej potocznym rozumieli pojawiają się one zwykle w jednej z dwóch postaci: jako
filozofia pieniądza i jako filozofia szczęścia
Wszystkie ludzkie potrzeby i pragnienia, mówi Milton Friedman, daje się wyrazić w kategorii
pieniądza'. Butelka wina? Pięć dolarów albo i pięćdziesiąt. Podróż na Południe? Pięćset dolarów.
Sai chód? Pięć lub piętnaście tysięcy dolarów? Dom? Pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Trochę
czasu? władzy? Trochę wolności? Nie istnieje nic (tak mniej więcej argumentują niektórzy),
czego nie się wyrazić w dolarach i centach, nawet samo życie. Ile jest warte twoje życie? To
pytanie jest ujmowane w kategorie pieniężne, lecz można na nie tak odpowiadać. W każdym
razie oficjalne styki mierzą możliwość wypełnienia ludzkich potrzeb w ten sposób: dochód per
capita, wyrażonyjal dochód narodowy podzielony na „głowę" ludności. Poniżej tysiąca dolarów?
Kraj rozwijający siiT

1 To twierdzenie było wyrażane przede wszystkim w rozmowach. Por. jednakże rozdz. Social
WelfareMa [w:] M. Friedman, Capitalism and Freedom, Chicago 1962.
dorf I ipojęciu szans życiowych
431
czą
ci,
br-
ud dziesięć tysięcy dolarów? Kraj bogaty. Istnieje dzisiaj sporo literatury o wskaźnikach społecz-
Ijdi innych niż dochód. [... j Ale ogólnie duch czasu jest w zgodzie z Friedmanem: w krajach
kapi-Mistycznych, aczkolwiek nie tylko w nich, pieniądze, jakie się posiada (a w krajach
komunistyczni), paradoksalnie, często dolary, które się ma), są traktowane jako miara
możliwości wypełnienia potrzeb i pragnień.
I Nic dziwnego, że ten finansowy cynizm znalazł wrogów. Jednym z najbardziej skrajnych z
nich był fcco Mansholt". Pod wrażeniem pierwszego raportu Klubu Rzymskiego i początków
ruchu ochrony iwiska, później wzmocnionego przez emocjonalne doświadczenie kryzysu
naftowego w zimie 1973 r., stare standardy w charakterystyczny sposób: to o co chodzi, to nie
produkt krajowy brutto, „szczęście ludzkie brutto", które można utrzymać łatwiej, gdy nie ma
obfitości dolarów. Ludz-musi zmienić swoje standardy, ażeby odkryć, co naprawdę się liczy:
satysfakcja, której nie są
dostarczyć pieniądze, uczucie satysfakcji oparte na prawdziwie ważnych wartościach.
Oczywiście, monetarystom było łatwo rozszarpać Mansholta na kawałki. Nawet jeśli odrzucimy
lenty ad kominem, że adwokat nie przemawiał z mównicy ubóstwa, jest oczywiste, że większość
, które Mansholt miał na myśli, kosztuje pieniądze i w związku z tym można je mieć za
pieniądze: powietrze, czysta woda, lepszy transport, lepsze lasy i parki, wygodniejsze domy,
więcej wolne-iu itp. Pieniądze są, w ostatecznym rozrachunku, tylko instrumentem spełniania
tych życzeń, prowadzą do szczęścia, a szczęście jest w ostatecznym rozrachunku tylko
subiektywnym odczułem, które towarzyszy spełnianiu tych życzeń. Obydwa, tak się
przypadkiem składa, potrzebują kwit-pcej, jeśli nie wybuchowo się rozwijającej, gospodarki, aby
ludzie mogli spełniać swe życzenia.
L To więc opisuje horyzont, w obrębie którego poszukujemy odpowiedzi; odpowiedzi na
pytanie, czym jest społeczeństwo ludzkie, podłoże struktury społecznej, motyw procesu
społecznego, a nawet sub-itancja stosunków władzy oraz dialektyki sił wytwórczych i stosunków
produkcji. Chodzi przy tym ocoś więcej niż o szansę przetrwania w rzeczywistości ludzkich
społeczeństw; o coś pomiędzy filozo-l| pieniądza a filozofią szczęścia, czyli między założeniem,
że wszystko można przeliczyć na dolary, linnym założeniem, że tylko sama jednostka wie, co ma
wartość. Krótko mówiąc, chodzi o kategorię, która wyraża ludzkie pragnienia i potrzeby,
interesy i nadzieje w taki sposób, który nie tłumi elementu Bbiektywnego, lecz czyni jasnym to,
że człowiek poszukuje czegoś więcej niż subiektywnego poczucia |Kzęścia, mianowicie
społecznie konstruowanych sposobów indywidualnego życia. i Kategoria, która służy tym
wielorakim celom, to kategoria szans życiowych. Społeczeństwa ludzkie Jich historia są
określane przez szansę życiowe. Nie przez największe szczęście największej liczby ludzi, ale
przez największe szansę życiowe największej ich liczby. Szansę życiowe są (w zasadzie)
Lrierzalnymi możliwościami realizowania potrzeb, pragnień i interesów w danym kontekście
społecz-nym lub czasami przeciwko niemu. Są one podłożem struktur społecznych, w które z
kolei owe szansę iyciowe są organizowane. Są one również motywem sił procesów społecznych,
które z kolei są przez te szansę określane.
El. Szansę życiowe, konflikt klasowy, zmiana społeczna: autokorekta
(...)
Łnflikty społeczne dotyczą szans życiowych lub obrony poziomu, który te szansę osiągnęły.
Odpo-?iednio, można powiedzieć, że z punktu widzenia tych, którzy są przy władzy, konflikty
społeczne lotyczą próby zapewnienia sobie możliwości, które zmieniły się w przywileje w
obrębie dominujących
I Jeden z ówczesnych członków Komisji Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej - przyp. red. ?f
telewizyjnej dyskusji z przewodniczącym Federacji Francuskich Pracodawców.
432
R. Dahrendorf
powiązań i więzów, a z punktu widzenia tych, którzy są pozbawieni władzy, konflikty dotyczą
urzeca wistnienia nowych możliwości, nawet za cenę utraty znanych więzów lub czasem
stworzenia nowej jakości więzów. W ten sposób można zbudować most służący zrozumieniu
postępu. Jeśli udałoby ? uczynić pojęcie szans życiowych wystarczająco operacyjnym, aby przy
jego pomocy generować stwierdzenia o tym, czy w danym społeczeństwie lub w danej klasie
istnieje więcej czy mniej szans życkl wych, wtedy problem postępu mógłby zostać
przeformułowany w taki sposób, jaki jest jednakowo infc resujący w kontekstach empirycznym i
teoretycznym.
V. Gry klasyfikacyjne i inne

;kazqje
nbraeia I
Więzy (powiązania, więzi społeczne) charakteryzuje to, że łączą ludzi z oparciem, które
przekraca szczególne stosunki społeczne i decyzje władzy oraz umyka radykalnej zmianie
społecznej. Ta relacja, naturalnie, sama w sobie podlega zmianie w długich, historycznych
rytmach. Prosta klasyfil* cja może rozpocząć się od wymiarów przestrzeni i czasu. Przestrzeń w
sensie ogólnym - natunpj przestrzeń w sensie bardziej ograniczonym - państwo; przestrzeń w
sensie wąskim: region, krąjd brąz, społeczność; przestrzeń społeczna: wspólnota lokalna,
rodzina. Czas w sensie ogólnym - „życie"; czas w sensie bardziej ograniczonym - historia; czas
w sensie wąskim: wiek, zakres doświad-; czenia („generacja"); czas społeczny- „społeczne
tworzenie ludzkiego życia". Nie jest to klasyfik* cja kompletna. Zagadnienie religii pojawia się
tylko pośrednio. Mimo to ten katalog wsl przedmioty więzów społecznych.
Więzy są same strukturyzowane społecznie. Doświadczenie natury znaczyło co innego w okresie
romantyzmu, a co innego w czasach renesansu. Znaczenie wieku zmienia się w historii. Próba
racjonalizacji pojęcia szans życiowych bierze pod uwagę te społeczne warianty tylko o tyle,
dostarczają one przykładów. Na przykład społeczne tworzenie ludzkiego życia jest rodzajem
stawowego więzu, być może trzonem społecznej egzystencji człowieka: relacją społecznego ku,
edukacją, pracą, czasem wolnym i wiekiem starszym, by użyć znanych kategorii współcze
społeczeństw. Można zidentyfikować kilka innych podstawowych więzów, mimo iż ich wybór
staje poniekąd arbitralny: religia, umowa społeczna (z jej zobowiązaniami), świadomość hi
patriotyzm, poczucie rodziny.
Jeśli rozważać miary więzów, ich liczba jest mniej ważna od ich intensywności. (Istnieje
również
0 wiele trudniejsza, lecz centralna kwestia jakości: różnica między oddanym katolikiem a
fanatykioi Świątyni Ludu lub między szowinistą a patriotą. Nauka o społeczeństwie milczy na te
tematy, aczko wiek badacz społeczeństwa nie może pozostać milczący). Można utworzyć listę na
kształt tej pi stawionej powyżej i określić intensywność więzów, zarówno w obrębie kategorii,
jak i dla nich kich razem, wykorzystując zarówno szczególne pozycje społeczne, jak i ludzi w
ich pozycjach, pach i społeczeństwach. Omówienie „anomii" [...] dostarcza przykładu takiego
rozwiązania w odniesii do analizy społeczeństw totalnych.
Podczas gdy więzy spajają pozycje społeczne i ludzi, jako tych, którzy te pozycje zajmują, w pil
strzeni społecznej, możliwości tworzą w zasadzie nieograniczony arsenał wariantów
zachowania. W{ zy są dane, możliwości są chciane. One również mogłyby być klasyfikowane w
kategoriach przestrzał
1 czasu, jako alternatywy ruchu w przestrzeni i alternatywy kontroli nad czasem. W istocie,
niezala ność w odniesieniu do czasu i miejsce do manewrowania w przestrzeni, jak i szansę
dyspom
i szansę przemieszczania się są dwoma podstawowymi formami możliwości społecznych. Nie
przy| kiem obydwie są często utożsamiane z „wolnością". Jeśli ktoś jest „panem swoich spraw",
maon^ ki zakres możliwości.

O pojęciu szans życiowych


433
W przeciwieństwie do więzów, możliwości mogą być klasyfikowane również instrumentalnie
(chyba iechce się opisać „wiarę, nadzieję i miłość" jako instrumenty tworzenia więzów).
Przywoływaliśmy raeśniej filozofię pieniądza. Jakiekolwiek mogą być ograniczenia cynizmu
finansowego, w nowoczes-qch społeczeństwach pieniądze są na pewno instrumentem
społecznych możliwości. Jest tak rów-oież we wszystkich społeczeństwach w odniesieniu do
dwóch innych (powiązanych ze sobą) sil: wła-bj (panowania) i prawa. Pośród nich władza
(panowanie) ma szczególną pozycję, która polega na ip, że ta sita zawsze sprawuje kontrolę nad
szansami życiowymi innych, podczas gdy może ona rów-ńeż ograniczać możliwości tego, kto ją
sprawuje.
Rozsądne przypuszczenie, że możliwości powinny dać się ująć ilościowo w odniesieniu do
pozycji, osób, grup i społeczeństw, doprowadziło do tendencji, aby próbować ująć
jednowymiarowo wszystkie wżliwości. Jest to oczywiście ukryta doniosłość produktu krajowego
brutto i dochodu na głowę. Ru-ekliwość jest również sporadycznie używana jako preferowana
miara możliwości. Tak samo jest z wiatą i panowaniem („on może robić, co chce"). Wyznaję, że
łatwiej przychodzi mi krytykować takie próby niż zastępować je lepszymi.
Zdefiniowaliśmy szansę życiowe jako funkcje więzów i możliwości. W ujęciu abstrakcyjnym to
stwier-tenie jest wystarczająco jasne: SŻ = f(W, M). Być może nawet SŻ = W x M.
Wskazaliśmy przykłady: ipoieczeństwo, w którym życie ludzi jest jedynie powiązaniem bez
wyboru, jest tak ogołocone z szans jjciowych, jak w innym krańcowym przykładzie, w którym
życie jest jedynie wyborem bez powiązań, hmiędzy tymi dwoma istnieją liczne, w zasadzie
nieskończone możliwości. Jeśli przyjmie się skalę Bpólrzędnych od 0 do 1, można zobaczyć np.,
że kombinacja możliwości 1 z więzami 0,1 pokrywa owiele mniejszy sektor (szans życiowych)
niż kombinacja możliwości 0,5 z więzami 0,5. W ten sposób można wyrazić w kategoriach
ilościowych optymalną relację między możliwościami a więzami.
Jest to jednakże metoda pseudoilościowa. Opiera się ona na wielu założeniach wstępnych, które
?leży jeszcze pokazać. Zakłada ona np., że jest możliwe zmierzenie zarówno możliwości, jak i
więzów, py użyciu skali jednowymiarowej. Na obecnym etapie rozwoju intelektualnego i
technologicznego iwiele sensowniej jest pracować, korzystając z pojęć zagregowanych, które
wydają się mniej precyzyj-ąlecz mają więcej treści. Na przykład Adam Smith (i podobnie John
Stuart Mili), w swoim dziele Bogactwo narodów, mówi o „naturalnym postępie wielkiego
bogactwa" i rozróżnia trzy etapy lub poimy takich szans bogactwa: „utrzymanie się przy życiu",
„wygoda" i „luksus". Wadą tej klasyfikacji jest to, że kładzie ona zbyt duży nacisk na
możliwości. Zobaczymy zaraz, że jest tak ze wszystkimi isyfikacjami, które dążą do
kwantyfikacji.
i Jeśli chce się przyjąć schemat trzywarstwowy, można zidentyfikować, po pierwsze, szansę
przeżyli. Ich elementami są (co najmniej) zobowiązania umowy społecznej i szansę
ekonomiczne na pozio-nue minimum utrzymania się przy życiu. Szansę przeżycia oferują
podstawowe bezpieczeństwo. Na Jistępnym poziomie znajdują się szansę dobrego życia, szansę
dobrobytu lub, mówiąc językiem Smi-tha, wygody. Zawierają w sobie religię i prawo, jak
również znaczny poziom bogactwa i złożone instytu-?l Wyjątkowe lub uprzywilejowane szansę,
szansę luksusu, zawiera z kolei najwyższy poziom szans irięzów, jaki jest do osiągnięcia w
danym czasie. W ten sposób subtelne powiązania, jakie jednostka ferczo przywłaszczyła sobie
poprzez rozumienie i działalność, łączą się z ledwo ograniczoną kontro-ląnad czasem i
przestrzenią. [...]
I Przedstawiona klasyfikacja nie zawiera założenia o konieczności postępu i wskazuje możliwe
ra-czej niż konieczne kierunki zmiany, nawet tam, gdzie zawiera widoczne sądy wartościujące.
Można ?mułować liczne stwierdzenia o takich kierunkach zmiany: od umowy społecznej
poprzez stworze-? minimalnego państwa, do rządów prawa i demokratycznych rządów prawa;
od dochodu per capita ?wysokości stu dolarów, przez dochód o wysokości tysiąca dolarów, do
dochodu dziesięciu tysięcy
Zob A. Smith, Bogactwo narodów, tłum. Z. Sadowski, Warszawa 1954, ks. 3, rozdz. 1.
434
R. Dahrendorf
dolarów; od nieprecyzyjnego, mitologicznego rozumienia historii, przez pamięć sięgającą
trzechd neracji, do wyrafinowanej świadomości historycznej... Pojawia się przy tym zbyt wielka
pokusa,dl umieszczać niekończący się łańcuch „postępu" tam, gdzie co najwyżej chcieliśmy
wskazać możliwości klasyfikacji.
Wprowadzając pojęcie szans życiowych, kilkakrotnie wskazywaliśmy w sposób dość
nieformataf trzy rozwojowe kategorie, które warto rozwijać: wyłonienie się (emergence) szans
życiowyj ich spotęgowanie się (enhancemenł) lub rozwój oraz ich poszerzenie (eztension). m
Wyłonienie się jest oczywiście procesem kluczowym dla naszego zrozumienia historii. Historia
jot otwarta, na ile istnieje możliwość wyłonienia się nowych rzeczy. Weźmy edukację jako
przykiad wyb niania się nowej szansy życiowej. Przez edukację będziemy rozumieli proces
formowania się jednosi poprzez konfrontowanie jej, zwykle w instytucjach, z umiejętnościami i
wartościami jej czasu, popras formacyjną zdolność starszych. Ta szansa życiowa wylania się w
sensie abstrakcyjnym poprzez jf wynalezienie. (Jest to, tak się składa, proces, który jest
natychmiastowo bardziej możliwy w odnieś* niu do szans życiowych o charakterze
technologicznym, a nawet prawnym). Nowe szansę życiowe jj najpierw przez kogoś gdzieś
wymyślane. Jest to w istocie podstawą dla reprezentatywnej funkcji™ których ludzkich
działalności. W przypadku edukacji tak mogło być (załóżmy dla potrzeb naszej argumentacji) z
Platonem i jego Akademią. Założenie Akademii dokumentuje fakt, że edukacja wytonilaa jako
szansa życiowa.
Drugim, jakościowo odmiennym, choć niezwykle ważnym procesem jest potęgowanie się lub
rozwój istniejących szans życiowych. Mówimy o rozwoju pojęcia edukacji (jeśli interesujemy
się historią wĘ lektualną) lub o rozwoju programów nauczania, lub o rozwoju instytucji
edukacyjnych. Są to pi które podpadają pod Kantowską, dość restrykcyjną kategorię postępu. Są
odsłanianiem się wzoru. Musimy zdać sobie sprawę, że prawie wszystko, co pewne pokolenie
doświadcza w swoi dowisku społecznym, jest rozwojem lub potęgowaniem się raczej niż
wyłanianiem się. Coś aui nie nowego jest rzadkie. Aby to w ogóle rozpoznać, dobrze jest
pamiętać powiedzenie Poppera o lemur nie był poetą. Potęgowanie się lub rozwój jako ciągły
proces może okazać się dość bliski niu się. Różnica między edukacją, jaką Tomasz Hobbes dał
młodemu Earlowi Devonshire, a ed w sensie Ecole Normale jest znaczna. Znowu technologia
dostarcza jeszcze bardziej uder: przykładów rozwoju szans wiodących prosto do granic
wyłaniania się.
W końcu mamy proces poszerzania się. Polega on na czynieniu szans życiowych, które
wymyślone i rozwinięte, dostępnymi dla większej liczby ludzi. Teza, że edukacja jest prawem
obywali skim, wymaga objęcia (eztension) edukacją największą możliwą liczbę ludzi. Nie ma
tutaj jednak mią sca, aby omówić problemy, które pojawiają się w tym kontekście.

VII. Dalsze uwagi o szansach życiowych i wolności


Szansę życiowe i wolność to nie to samo, jednakże badanie relacji pomiędzy nimi może
przyczynić do wyjaśnienia pojęcia wolności. Czyniąc to, zakładamy (po pierwsze), że pojęcie
szans życiowychji kategorią analityczną, podczas gdy wolność jest z konieczności pojęciem
normatywnym. Pomimo to, czasami mówiliśmy o „większych szansach życiowych większej
liczby", więcej szans dla większejlk by ludzi niekoniecznie jest dobrą rzeczą, zważywszy na to,
że ten, kto chce wolności, zajmuje ste sko (od pewnego punktu, jak to teraz pokażemy). Istnieje
(po drugie) pewna komplikacja, pole na tym, że podczas gdy wolność oznacza, w każdej
sytuacji, poszerzenie szans życiowych, sh nie to nie może być odwrócone. Np. poprawa
standardów życiowych w Związku Radzieckim ozn zwiększenie szans życiowych, ale nie
zwiększenie wolności. Staje się to zrozumiale (po trzecie),] rozróżnimy pomiędzy wolnościami a
wolnością, to jest pomiędzy koniecznymi i wystarczającymi!
U SHns życiowych
fafiwtaości. Te pierwsze opisuią stan Tz,eci\^
^^fe'^\^mi\v\feim«a\isty koniecznych (niezbędnych) szans it skomplikowana idea i możemy
jedynie zaoferować aforystyczne wyjaśnienia w tej nocie.
Wźm/, w którym przymuszanie jednych przez drugich jest zredukowane do minimum w da-
izeństwie. Ten stan będziemy dalej nazywać stanem wolności". Zgadzamy się z tym stwierdź
zastrzeżeń. Wszystkie komentarze na temat tej pierwszej zasady koniecznych warunków w
społeczeństwie służą temu, aby ją wyjaśnić i uzupełnić. Nie wolno ich rozumieć jako alibi btia
jako „tajnych wyjść" dla tyranów. Konieczne warunki wolnos'ci są w rzeczy samej ko-
warunkami otwartego społeczeństwa. Należą do nich podstawowe wolności, które wyłaniają
„jików niepewności, w których żyjemy: możliwość zmiany instytucji, które pozwalają propo-i
realizować różne projekty przyszłości. Oznacza to nienaruszalność osoby, wolność wypowie-,ań,
elementarne uczestnictwo polityczne, a wszystko to w mniej lub bardziej subtelnej lej formie.
Tam gdzie szansę życiowe wyznaczone przez te wartości nie są dane, tam nie ici, bez względu
na to, jak wysoki może być standard życia ludzi. Konieczne warunki wolno-są niezbędne w
ścisłym sensie tego słowa.
pitym kontekście można zauważyć, że ta elementarna wolność zakłada kontrakt społeczny
(„mini-banstwa") i w tym zakresie zawiera element przymusu lub co najmniej ograniczenia
nałożonego boretycznie nieograniczone możliwości działania.
?odniesieniu do koniecznych warunków wolności sensownie jest mówić o „stanie wolności",
acz-itoiekja wolę wyrażenie „warunki konieczne". Poza tymi koniecznymi warunkami jest
jednak niebez-pfcznie myląco mówić o „stanie wolności". W trzecim tomie Kapitału jest ważne
miejsce, w którym ute rozróżnia między „dziedziną wolności" a „dziedziną konieczności". Praca,
argumentuje on, „która (determinowana przez potrzebę i cele zewnętrzne" i przez to stanowi
„sferę właściwej produkcji Lej", nie może być nigdy prawdziwie wolna, lecz „zawsze pozostaje
dziedziną konieczności, jej granicami rozpoczyna się ten rozwój sił ludzkich, który jest celem
samym w sobie, prawdziwą iedziną wolności, która jednakże może kwitnąć tylko na owej
dziedzinie konieczności jako swojej jBdstawie" . Ten argument zasługiwałby na szerszą analizę
niż ta, którą próbujemy tu przeprowadzić, iićby tylko dlatego, że wyraża powszechne
przekonanie rządzących i rządzonych w nowoczesnych joleczeństwach. Bo to przekonanie jest
błędne.
ytoczony sąd odpowiada szerokiemu doświadczeniu. Praca jest czymś nieprzyjemnym i zawsze
będzie, ale jako że jest ledwie tylko instrumentem, przy użyciu którego osiąga się szansę
życiowe, ją znosić, uczynić ją jak najkrótszą i jak najmniej bolesną, skądinąd koncentrując się na
ob-które oferują większe szansę. Oto jaki wniosek można wyciągnąć, jeśli przyjmie się statyczne
:ez to defetystyczne) pojęcie wolności! Możliwość przekształcenia pozornie instrumentalnego
fezaru ludzkiej działalności w źródło szans życiowych nie jest nawet rozważana. Wynikałoby z
tego, humanizacji pracy" jest odrzucany od początku. (W bardziej rozbudowanej analizie moż-
również znaleźć uzasadnienie dla argumentu, iż ten, kto jest przygotowany do wyrzeczenia się
hości wjednej dziedzinie życia, prawdopodobnie straci w końcu całą wolność). Próba
wepchnięcia ?rdzenia o wolności w samo centrum dziedziny konieczności może nie należeć do
koniecznych punków wolności, lecz jest charakterystyczna dla jej warunków wystarczających, a
tym samym dla

H. von Hayek, Constitution of Liberty, s. 77 (wyd. poi. Konstytucja wolności, tłum. E Englis,
Warszawa-loclaw 1987).
f.Mks,DasKapitał, Berlin 1953, s. 8,3 inast. (wyd. poi.Kapitał, tłum. E. Lipiński, J. Maliniak,
[w:] K. Marks, Bgels, Dzieła, t. 25, cz. 2, Warszawa 1984).

436
R. Dahrendnf

niezmordowanego poszukiwania poszerzenia szans życiowych, szczególnie w miejscach, gdzie


może się to wydać nieprawdopodobne na pierwszy rzut oka.
Położenie kresu biedzie jest wystarczającym, lecz nie koniecznym warunkiem wolności. Indyjsej
wyborcy, gdy szli do głosowania w 1977 r., zdali sobie z tego jeszcze lepiej sprawę niż wszyscy
teoretjJ „wolności od potrzeb", który są przygotowani, aby równoważyć biedę i nieszczęście
elementarny! wolnościami.
To, co my tutaj nazwaliśmy koniecznymi warunkami wolności, zawiera ścisłą, dobrze
zdefiniowany kombinację możliwości i więzów: kontrakt społeczny plus wolność wypowiedzi;
inaczej mówiąc: fund* mentalne powiązania całego społeczeństwa wraz z szacunkiem dla
podstawowych możliwości wybwi pełnej energii jednostki ludzkiej. Podstawowy zestaw
liberalnych szans życiowych mógłby być opisany z wielką precyzją. Jest to pierwsza tablica
liberalnej polityki, której nigdy nie można stracić z ocn i tórą zawsze należy ze sobą nosić, nawet
jeśli ma się nadzieję żyć w warunkach, które sprawiali nigdy nie będzie trzeba cytować tego
właśnie tekstu.
Poprawa lub rozwój szans życiowych jako zadanie wolności jest pełnym urzeczywistnieniem
pot» cjału społeczeństwa. Łatwo to powiedzieć, ale w praktyce jest to dość trudne. Tu również
należy psi kreślić, że pełne urzeczywistnienie nie oznacza po prostu więcej tej samej rzeczy.
Przez długi ca rozwój szans życiowych w nowoczesnych społeczeństwach oznaczał przede
wszystkim rozwój nu# wości, np. praw obywatelskich. W wielu krajach, a w niektórych
punktach we wszystkich spoteczei stwachjest to ciągle zadanie o wysokim priorytecie. Ale
równie dobrze może być tak -jeśli poprawn jest analiza, na którą wskazaliśmy tutaj, nie
przeprowadzając jej do końca - że rozwój szans życiowych w niektórych obszarach
zaawansowanych społeczeństw dzisiaj oznacza przede wszystkim prl rost nowych więzów, tak
że większe niebezpieczeństwo dla wolności wynika nie z braku możliwo^ lecz z braku powiązań
i więzi społecznych. Liberalny program, który wynika z tego rodzaju obsi musi dopiero zostać
napisany.
Poszerzanie szans życiowych również nie jest prostym procesem. Pojęcie poszerzania („wi|
szansę większej liczby ludzi") pociąga za sobą żądanie równości. Na pierwszy rzut oka nie ma
aby pozbawiać kogokolwiek szans życiowych, skoro pojawiły się one i rozwinęły. Jak często
sięjedn zdarza, drugie spojrzenie ujawnia złożoność rzeczy. Poszerzanie szansy życiowej, jaką
jest dyphi uniwersytecki, dla pięćdziesięciu procent każdej grupy wiekowej niszczy tę szansę.
Potrzebujemy \» dziej wyrafinowanego pojęcia poszerzania; ponadto takiego, które bierze pod
uwagę fakt, iż pew szansę życiowe opierają się poszerzaniu i upowszechnianiu. Tu również
zatrzymamy się z braku m liz empirycznych (aczkolwiek następne rozdziały tu i ówdzie
przekroczą tę granicę) i ograniczymy^ do przyjęcia założenia, że dla wielu równość jest
warunkiem wolności, lecz istnieją sytuacje, w owa równość zagraża zniszczeniem wolności.
Tam i wtedy, gdzie i kiedy ma to miejsce, wolność i pierwszeństwo. Może się nawet okazać (...)
argumentem na rzecz nierówności.
Wszelka polityka zagraniczna ma jeden cel: pokój. Polityka zagraniczna, która nie służy jest
sama w sobie złem. Lecz byłoby błędem uważać, że wszelka polityka wewnętrzna ma równieżji
cel: wolność. Prawdą jest, że te podstawy, które opisaliśmy tutaj jako konieczne warunki mają
sens, tylko jeśli są powszechnie akceptowane. Stają się one stronniczym żądaniem tylko wi
runkach fundamentalnego braku wolności. (W XX w. było zbyt wiele sytuacji, kiedy miało to
mieji Jednakże aktywna wolność, tj. poszukiwanie większej liczby szans życiowych dla większej
liczbyi jest celem, który równie dobrze można dyskutować. Istnieje ściśle konserwatywne
stanowisko, (za Hayekiem) radzi ludziom, aby zadowalali się szansami życiowymi, jakie już
mają. Stwierdzeń^ wolność jest wystarczająco definiowana przez jej warunki konieczne, należy
do tego rozdziału. 1Ą je, z drugiej strony, stanowisko postępowe, która uważa za możliwe, a
czasami konieczne, ogranfcai
ych zasadach uwarstwienia
437
owych elementów wolności po to, ażeby poszerzyć horyzont szans życiowych. Dyktatura pro-1
jako warunek wstępny socjalizmu dostarcza krańcowego, acz wcale nie jedynego przykładu awy.
Dla liberała to, co nazwałem podstawami wolności, jest niezbędne w każdych warunkach, na jest
niezmiennie oceniana w kategoriach jej zdolności do otwierania nowych szans życio-i bez
niszczenia tych, które już istnieją. Do tego stopnia przynajmniej wolość jest stronniczym em
nawet w wolnym społeczeństwie.

Kingsley Davis, Wilbert Moore


O NIEKTÓRYCH ZASADACH UWARSTWIENIA*

lajemy próbę uchwycenia związków uwarstwienia z pozostałymi formami porządku społeczne-[


go. Biorąc za punkt wyjścia twierdzenie, że nie ma społeczeństwa „bezklasowego" lub nieuwar-
jwonego, dążymy do funkcjonalnego wyjaśnienia powszechnej konieczności rozwarstwienia się
kazko systemu społecznego. Następnie próbujemy wyjaśnić z grubsza jednakowy w każdym
spoleczeń-łne rozkład prestiżu zasadniczych pozycji społecznych. Zarazem, ze względu na
różnice stopnia pdzaju uwarstwienia w różnych społeczeństwach, część uwagi poświęcamy
odmiennościom i zmienni czynnikom leżącym u podłoża społecznej nierówności.
I Zadanie takie wymaga, oczywiście, dwóch różnych linii analizy -jedna pozwoli zrozumieć
cechy pwersalne uwarstwienia, druga - cechy odmienne. Obydwie te linie badań zachodzą na
siebie i są najem niezbędne, toteż w poniższym ujęciu będą się przeplatać, choć z uwagi na
objętość artykułu -większym stopniu zajmiemy się kwestią uniwersalności.
I Przez cały czas należy pamiętać, że rozważania te dotyczą systemu pozycji, a nie jednostek
zajmu-wch te pozycje. Pytanie, dlaczego różne stanowiska cieszą się różnym stopniem prestiżu,
nie pokry-psię z pytaniem, jak pewne jednostki osiągnęły dane pozycje. Chociaż więc będziemy
starać się wy-iazać, że oba pytania wiążą się z sobą, to myśląc o tych sprawach, trzeba je
rozdzielać. W większości rac na temat uwarstwienia usiłowano odpowiedzieć na to drugie
pytanie (szczególnie w aspekcie ?ns ruchliwości międzywarstwowej) bez uwzględnienia
pierwszego. Pierwsze jest jednak logicznie jferwotne, zaś w odniesieniu do konkretnych
jednostek czy grup nawet pierwotne faktycznie.
?V-------
Hkst zamieszczony w: Elementy teorii socjologicznych, wybór: W. Dereszczyński, A. Jasińska-
Kania, J. Szac-Łneklad D. Niklas, Warszawa 1975.
porzy żałują (i proszą o wybaczenie), że szkic ten, będący skrótem dłuższego studium,
podejmuje tak wiele ?Hemów w tak skrótowej formie, iż nie można przedstawić pełnych
dowodów i zastrzeżeń, natomiast wyniki, Izeczywistości bardzo wstępne, są przedstawione w tak
niedopuszczalnie dogmatyczny sposób.
438
K. Davis, W. Mofl

Funkcjonalna konieczność uwarstwienia


Ciekawe jest, że wiaśnie odczuwana przez wszystkie społeczeństwa potrzeba rozmieszczenia w
stroi turze społecznej i umotywowania jednostek stanowi zasadniczą konieczność funkcjonalną
wyjaśniają cą powszechność uwarstwienia. Społeczeństwo jako mechanizm funkcjonujący musi
w pewien spos# przydzielić swym członkom pozycje społeczne i skłonić ich do wykonywania
związanych z tymi po?? cjami obowiązków. Musi więc zatroszczyć się o motywację w dwóch
różnych aspektach: zaszczepi właściwym osobom pragnienie objęcia określonych pozycji, a gdy
już je obejmą - pragnienie pełnieni wiążących się z tym obowiązków. Nawet jeśli porządek
społeczny jest względnie statyczny, ciągle aj chodzi proces wymiany materii, albowiem
jednostki rodzą się, posuwają w latach i umierają. Ich wcN* ? nianie przez system pozycji trzeba
jakoś zorganizować i umotywować. Obowiązuje to zarówno w systemie rywalizacji, jak i nie-
rywalizacji. System rywalizujący większy nacisk kładzie na motywację osiągs-nia pozycji,
system nierywalizujący natomiast silniej być może motywuje wykonywanie obowiązkód
niemniej w każdym systemie wymagane są obydwa typy motywacji.
Gdyby obowiązki związane z wszystkimi pozycjami były równie przyjemne dla organizmu Im
go, równie ważne dla utrzymania bytu społeczeństwa oraz stawiały równe wymagania w odnieś:
zdolności czy talentu, to nie czyniłoby różnicy, kto jaką pozycję zajmuje i cały problem rozmiesa
byłby wielce uproszczony. Wgruncie rzeczy jednak bardzo ważne jest, kto zajmuje jakie
pozycjei tylko dlatego, że pewne z nich są z natury przyjemniejsze, lecz również dlatego, że
niektóre szczególnych uzdolnień lub przygotowania, zaś inne są funkcjonalnie ważniejsze od
pozostałych, zasadniczą jest, by obowiązki związane z tymi pozycjami wykonywane były tak
sumiennie, j; wymaga ich społeczna doniosłość. Konieczne jest zatem, by społeczeństwo
dysponowało: po pii - pewnymi rodzajami nagród, które może stosować jako bodźce, a po drugie
- pewnymi sposobai rozdzielania tych nagród, stosownie do pozycji. Nagrody i ich rozdział stają
się elementem por społecznego, dając początek uwarstwieniu.
Można zapytać, jakimi nagrodami społeczeństwo dysponuje dla rozmieszczenia swej kadry i
spokojenia podstawowych potrzeb. Po pierwsze tym, co przyczynia się do istnienia i wygody.
Nasi tym, co służy dobremu nastrojowi i rozrywce. Wreszcie tym, co wpływa na samoocenę i
rozwój Ostatni czynnik, mimo iż ze względu na społeczny charakter jaźni zależy głównie od
opinii innych, ja równie doniosły jak dwa pierwsze. W każdym systemie społecznym wszystkimi
trzema rodzajami ? gród należy dysponować różnie, w zależności od pozycji.
W pewnym sensie nagrody są „wbudowane" w pozycje. Stanowią je „prawa" związane z pozjl
oraz to, co można by nazwać dodatkowymi korzyściami względnie prerogatywami. Często
prawa, a li że dodatkowe korzyści, funkcjonalnie wiążą się z obowiązkami. (To, co z punktu
widzenia zajmującej pozycję jest prawem, z punktu widzenia innych członków zbiorowości
stanowi obowiązek). Wielejed nak dodatkowych praw i prerogatyw może nie wiązać się istotnie
z funkcją pozycji, a z obowiązkami-nader pośrednio, a mimo to odgrywać znaczną rolę jako
zachęty do ubiegania się o te pozycje i p« nie podstawowych obowiązków.
Skoro prawa i prerogatywy różnych pozycji muszą być nierówne, zatem społeczeństwo musi t)
rozwarstwione, albowiem uwarstwienie nie oznacza właśnie nic innego. Nierówność spolecznaj
zatem nieświadomie wypracowanym sposobem, dzięki któremu społeczeństwa zapewniają ranną
obsadę najważniejszych pozycji przez najlepiej przygotowane osoby. Każde społeczeńsi zależnie
od tego, czy jest proste czy złożone, musi różnicować ludzi ze względu na prestiż i musi więc
wprowadzić pewną zinstytucjonalizowaną nierówność.
Nie wynika z tego, że stopień oraz typ nierówności musi być taki sam we wszystkich sp stwach.
Zależy to głównie od czynników, które omówimy obecnie.

Moorej
ych zasadach uwarstwienia
439
lwie determinanty rangi pozycji

struk-
niają-
posób,
pozy-
zepić;
ienia
e za-
•hła-
vste-
aga-
\0\v;
kie-i do
izy, że nierówność spełnia tę funkcję ogólną, można wymienić dwa czynniki określające
względną pozycji. Na ogół największych nagród dostarczają, a więc mają też najwyższą rangę, te
pozycje, 1) są najważniejsze w danym społeczeństwie, 2) wymagają największego
przygotowania czy ici. Pierwszy czynnik dotyczy funkcji i ma znaczenie względne; drugi
dotyczy środków i wynika {tatku.
óżnice doniosłości funkcjonalnej. W gruncie rzeczy społeczeństwo nie musi wy-ć pozycji
proporcjonalnie do ich ważności funkcjonalnej. Musi ono jedynie dostarczyć nagród :ząjących,
by zapewnić ich obsadzenie osobami kompetentnymi. Innymi słowy, musi strzec się, by mniej
doniosłe nie konkurowały skutecznie z bardziej doniosłymi. Pozycja łatwa do obsadzenia, gdy
jest ważna, nie musi być zbyt sowicie wynagradzana. Natomiast pozycja ważna, lecz trudna do
musi być nagradzana tak wysoko, by ktoś ją objął. Dlatego funkcjonalna ważność pozycji jest
pikiem koniecznym, lecz niewystarczającym do tego, by przypisano jej wysoką rangę . Łżnice
liczebności kadr. W praktyce zajmowanie jakiejkolwiek pozycji, niezależnie od ty,jak została
osiągnięta, wymaga pewnych umiejętności czy zdolności. Wynika to z pojęcia pozycji, ?e
implikuje, że ten, kto ją piastuje, na mocy samego faktu musi to czy owo wykonać. Ostatecznie
są tylko dwa sposoby uzyskania kwalifikacji: dzięki wrodzonym zdolnościom lub po-?
szkolenie. W konkretnym działaniu, rzecz jasna, niezbędne są zawsze obydwa, lecz w praktyce
?euplość kadr jest wynikiem niemożności zastosowania jednego bądź drugiego sposobu -
względnie k. Niektóre pozycje wymagają talentu tej klasy, że z pewnością niewiele osób je
obejmuje. W wielu ppdkach jednak bywa tak, że wśród ludności nie brakuje osób uzdolnionych,
lecz proces kształce-it tak długi, kosztowny i skomplikowany, że dość nieliczni mogą nabyć
kwalifikacje. Współczesna ia np. nie przekracza zdolności umysłowych większości jednostek,
lecz studia medyczne są [uciążliwe i kosztowne, że nikt by ich nie podjął, gdyby pozycja doktora
medycyny nie zapewniała kompensujących wyrzeczenia.
osób uzdolnionych odpowiednio do danej pozycji nie brakuje, a i kształcenie jest łatwe, wtedy
obejmowania pozycji może mieć niewiele wspólnego z obowiązkami, jakie ona nakłada. Eak-!,
związek ten może być wówczas całkowicie przypadkowy. Natomiast gdy brak osób o wymaga-
fumiejętnościach na skutek niedostatku uzdolnień lub wysokich kosztów kształcenia, to pozycja,
iflijest ważna funkcjonalnie, musi być na tyle atrakcyjna, by wytrzymać konkurencję z innymi
pozy-funi i przyciągać osoby o niezbędnych kwalifikacjach. W rezultacie oznacza to, że pozycja
musi ząj-?wać wysoki szczebel w hierarchii społecznej - musi zapewniać wysoki prestiż,
wysokie zarobki, pią ilość wolnego czasu itd.

ftudno, niestety, ustalić ważność funkcjonalną. Przyjęcie za kryterium prestiżu pozycji, jak to się
często nie-jmdomie czyni, stanowi z naszego punktu widzenia błędne koło w rozumowaniu.
Istnieją jednak dwie niezależ-jtdrogi: a) ustalenie, na ile pozycja jest funkcjonalnie niezastąpiona
z racji braku innych pozycji, które mogłyby Idowaląjąco spetniać tę funkcję; b) ustalenie, na ile
inne pozycje zależą od tej, o którą nam chodzi. Obydwa te ?osoby najlepiej zilustrować na
przykładzie zorganizowanego systemu pozycji, jakim obudowane są główne keje społeczeństwa.
I tak, w najbardziej złożonych społeczeństwach funkcje religijne, polityczne, ekonomicz-I i
oświatowe sprawowane są przez różne struktury niełatwo dające się zastąpić. Ponadto każda
struktura iriera wiele różnych pozycji, z których pewne wyraźnie zależą od innych, jeśli nie są
im wręcz podporządkowali W sumie, gdy jądro instytucjonalne różnicuje się wokół jednej
głównej funkcji i zarazem organizuje sporą fcęść społeczeństwa, wiążąc ją ze sobą, to
występujące w nim pozycje kluczowe są najważniejsze funkcjonalnie. tak takiej specjalizacji nie
dowodzi funkcjonalnej nieważności, bowiem całe społeczeństwo może być względnie
?Wyspecjalizowane. Jednak bezpiecznie jest założyć, że funkcje ważniejsze są w pierwszym
rzędzie wyróżnio-Łrukturalnie.
,
440
K. Davis, W. Moor
Jak należy tłumaczyć różnorodność systemów uwarstwienia. Różnię między systemami
uwarstwienia przypisać należy czynnikom kształtującym dwie determinanty zróżnicowania
nagród: ważność funkcjonalną i szczupłość kadry. Pozycje ważne w jednym społeczeństw mogą
nie mieć znaczenia w innym, w wyniku odmiennych warunków czy różnego stopnia rozmd
wewnętrznego. Te same czynniki mogą z kolei wpływać na problem szczupłości kadr, gdyż
stadia rozwoju pewnych społeczeństw czy sytuacja zewnętrzna mogą całkowicie usunąć
potrzebę pewnydj umiejętności czy uzdolnień. Każdy konkretny system uwarstwienia można
zatem rozumieć jaków twór specyficznych czynników wpływających na powyższe zasady
zróżnicowania nagród.
Uwarstwienie a podstawowe funkcje społeczne
Religia. Potrzeby religii należy, oczywiście, szukać w fakcie, że jedność społeczeństwa ludzkiej
osiągana jest w pierwszym rzędzie dzięki wspólnocie ostatecznych wartości i celów. Mimo
subiekty* nego charakteru tych wartości i celów, wpływają one na zachowanie, a ich integracja
umożliwia dzia^ nie społeczeństwa jako systemu. Niedziedziczone i nieorganiczne, wyrosły one
jako element kultu? dzięki łączności i presji moralnej. Dla członków społeczeństwa muszą one
jednak posiadać pem realność, a zapewnienie pozorów tej realności stanowi rolę religijnych
wierzeń i obrzędów. D: rze i obrzędom wspólne cele i wartości wiążą się ze światem wyobrażeń,
symbolizowanym przez rialne przedmioty kultu, a świat ten z kolei w sposób pełen znaczenia
wiąże się z faktami i jednostek. Cześć dla obiektów sakralnych i symbolizowanych przez nie
istot oraz przyjęcie reguł cych źródło nadprzyrodzone, będących zarazem nakazami zachowań,
pozwala sprawować kontrolę nad postępowaniem ludzkim tak, by zmierzało ono do utrzymania
struktury instytucji i podporządkowania się ostatecznym celom i wartościom.
Jeśli ta koncepcja roli religii jest prawdziwa, zrozumieć można, dlaczego w każdym znanym s]
czeństwie czynności religijne pozostają w pieczy specjalnych osób, które dzięki temu cieszą się
szymi nagrodami niż zwyczajni członkowie społeczeństwa. Niektóre nagrody i szczególne prz;
mogą przysługiwać jedynie najwyższym funkcjonariuszom religijnym, lecz inne zazwyczaj
dotycząca klasy kapłańskiej, jeżeli taka istnieje.
Ponadto zachodzi szczególny związek między obowiązkami oficjała religijnego a specjalnymi
wilejami, którymi się cieszy. Jeśli świat nadprzyrodzony włada losami ludzkimi pełniej niż doci
jego ziemski przedstawiciel - osoba, za pośrednictwem której można porozumieć się z siłami
rodzonymi - musi być jednostką potężną. Jest to strażnik świętej tradycji, wprawny wykonawca
dów oraz wykładnia mitu i słowa bożego. Pozostaje w tak bliskim kontakcie z bogami, że użyć:
oni pewnych swych cech. Krótko mówiąc - jest on trochę święty, a więc wyższy ponad konieca i
kontrolę dnia codziennego.
Nie jest więc przypadkiem, że funkcje religijne kojarzono z najwyższymi pozycjami władzyj
miało miejsce w ustrojach teokratycznych. W gruncie rzeczy dziwić się można, z tego punktu
nia, dlaczego funkcjonariusze religii nie osiągają pełnej kontroli nad społeczeństwem. Warto
wać, jakie czynniki temu zapobiegają.
Po pierwsze, zasób kompetencji technicznych koniecznych dla pełnienia obowiązków jest
niewielki. Nie są wymagane zdolności naukowe czy artystyczne. Każdy może zarekomi siebie
jako cieszącego się zażyłymi kontaktami z bóstwem i trudno to zakwestionować. Tak wij działa
tu w sensie technicznym czynnik szczupłości kadr.
Można jednak, z drugiej strony, twierdzić, że obrzęd religijny bywa skomplikowany, a słowo 1
zawile, oraz że czynności kapłańskie wymagają taktu, jeśli nie inteligencji. To prawda, lecz
wymaj techniczne tego zawodu są w większości drugorzędne, niezwiązane z celem w taki
sposób, jak n z podróżami napowietrznymi. Kapłan natomiast nigdy nie uniknie konkurencji,
gdyż kryteria poai
oore
nice roż-wie oju urn .ch vy-

441
Oniektórych zasadach uwarstwienia
jiaw autentycznym kontakcie z siłami nadprzyrodzonymi zawsze pozostaną niejednoznaczne. I
właś-ikonkurencja spycha pozycję kapłana poniżej poziomu, jakiego oczekiwalibyśmy na
pierwszy rzut ska. Dlatego właśnie prestiż kapłana jest najwyższy w tych społeczeństwach, w
których przynależność litego zawodu jest ściśle kontrolowana przez samą gildię kapłańską.
Dlatego właśnie, częściowo przybranej, stosuje się skomplikowane środki dla podkreślenia
identyfikacji osoby z urzędem - rzucają-jesięwoczy ubiory, niecodzienne zachowania, specjalną
dietę, odosobnione miejsce zamieszkania, celibat, ostentacyjne powstrzymywanie się od pracy
itp. W rzeczywistości w społeczeństwach świec-iichkaplan zawsze narażony jest na
niebezpieczeństwo pewnej utraty znaczenia, ponieważ w świecie tardych faktów samo
wtajemniczenie w rytuał i sacrum nie zrodzi plonów ani nie zbuduje domów. taiadto, jeżeli
kapłana nie chroni zawodowa gildia, jego identyfikacja z siłami nadprzyrodzonymi zwy-
iwyklucza nabycie mnogości dóbr światowych.
Wydaje się, że pośród różnych społeczeństw najwyższą pozycję ogólną przyznawał kapłanom
śred-iowieczny typ porządku społecznego. Produkcja gospodarcza jest tu wystarczająca do tego,
by do- nadwyżek, które można wykorzystać na utrzymanie licznego i wysoko zorganizowanego
ka-W dodatku ludność jest niepiśmienna, a więc w dużym stopniu łatwowierna. Najbardziej
przykładem jest prawdopodobnie buddyzm tybetański, podobnych jednak dostarcza katoli-
Europy feudalnej, ustrój Inków peruwiańskich, indyjski braminizm i stan kapłański Majów z Ju-
u. Natomiast w społeczeństwie, które jest na tyle prymitywne, że nie posiada żadnych nadwyżek,
raz zróżnicowane jest w stopniu niewielkim, tak że każdy kapłan musi sam uprawiać ziemię i
polo-nać, wyodrębnienie się statusu kapłana spośród innych nie posunęło się na tyle, by prestiż
kapłana wgi mieć wielkie znaczenie. Jeśli w tej sytuacji prestiż kapłana jest faktycznie wysoki,
to dlatego że ?tonuje on również inne ważne funkcje, zazwyczaj polityczne i medyczne. I
Wspoleczeństwach najwyżej rozwiniętych, opartych na technice naukowej, kapłaństwo traci z
wolna fBzycję, gdyż tradycja sakralna i sprawy nadprzyrodzone schodzą na plan dalszy.
Wartości ostateczne tepólne cele społeczeństwa tracą stopniowo swój antropomorficzny
charakter i formułowane są przez ?oby zajmujące raczej oficjalne pozycje polityczne,
ekonomiczne lub oświatowe, nie zaś religijne. Mimo to intelektualiści łatwo przeceniają stopień
utraty prestiżu przez księży w środowisku pozornie fcieckim. Bliższe wniknięcie w sprawę
ujawnia wśród proletariatu miejskiego i chłopstwa zdumiewali bojaźń i uległość wobec księży.
Żadne społeczeństwo nie zlaicyzowało się na tyle, by zlikwidować marę w zaziemskie cele i
nadprzyrodzone istoty. Nawet w społeczeństwach zlaicyzowanych musi ist-leć jakiś system
integracji celów ostatecznych, ich obrzędowego wyrazu oraz emocjonalnego przysto-mrania -
niezbędny wobec rozczarowań, śmierci i nieszczęść.
B z ą d. Podobnie jak religia, również rząd odgrywa w społeczeństwie rolę niezbędną i
wyjątkową, (przeciwieństwie jednak do religii, która integruje na gruncie uczuć, wierzeń i
obrzędów, rząd orga-Biye społeczeństwo w oparciu o prawo i władzę zwierzchnią. Ponadto
rozbudza on w społeczeństwie ainteresowanie raczej światem doczesnym niż nadprzyrodzonym.
I Główne wewnętrzne funkcje rządu polegają na bezwzględnym egzekwowaniu norm,
nieodwołal-hn arbitrażu konfliktowych interesów oraz ogólnym planowaniu i kierowaniu
społeczeństwem, ze-pętrzne natomiast - na prowadzeniu wojen i dyplomacji. Wypełniając te
funkcje, rząd działa w imie-? całego społeczeństwa, dysponując monopolem przemocy, i w
obrębie swego terytorium kontroluje Łystkie jednostki.
I Działanie polityczne na mocy definicji zakłada władzę zwierzchnią. Urzędnik wydaje nakazy,
po-peważ dysponuje władzą zwierzchnią, obywatel zaś musi się podporządkować, ponieważ jest
podmiotem owej władzy. Z tego powodu rozwarstwienie tkwi głęboko w naturze stosunków
politycznych. I Władza jest tak wyraźnie związana z pozycją polityczną, iż sądzi się czasem, że
nierówność poli-pna decyduje o wszelkiej nierówności. Można jednak wskazać inne źródła
rozwarstwienia, zaś w prak-fee władza polityczna nie jest nigdy całkowita z uwagi na
następujące ograniczenia: 1) ci, którzy aktu-
442
K. Davis, W. Mo
alnie zajmują stanowiska polityczne, szczególnie ci, którzy podejmują decyzje na najwyższym
szcaj blu, są z konieczności nieliczni w porównaniu z całym społeczeństwem; 2) rządzący
reprezentują ? czej interes grupowy niż swój własny, przez co w swych zachowaniach
ograniczeni są regułami i nakazami obyczajowymi mającymi na celu poszanowanie tego
interesu; 3) osoba zajmująca stanowislij polityczne posiada władzę tylko i wyłącznie dzięki
swemu stanowisku, a wszelka specjalna metią talent lub zdolności, na które mogłaby się
powołać, są zupełnie nieistotne, tak że często uzależniać Ą ona musi od technicznej pomocy
innych.
W świetle tych ograniczeń nie dziwi, że władza i przywileje rządzących są często mniejsze, ii
wynikałoby to z czystego wyliczenia ich formalnych praw.
Bogactwo, władza i praca. Każda pozycja zapewniająca swemu posiadaczowi środki do życia
jest ex definitione wynagradzana ekonomicznie. Z tego względu aspekt ekonomiczny posiadali
również te pozycje (np. polityczne i religijne), których główna funkcja nie ma charakteru
ekonomicznej Społeczeństwu jest zatem wygodnie posługiwać się nierównymi zyskami
ekonomicznymi jako zasad* czym środkiem kontroli nad obejmowaniem pozycji przez jednostki
i jako zachętą do wykonywania oto wiązków. Wysokość zysku ekonomicznego staje się więc
głównym wskaźnikiem statusu społecznego. '
Należy jednak podkreślić, że pozycja nie dlatego daje władzę i prestiż, że płyną z niej wysoki
dochody. Wysokie dochody płyną z niej raczej dlatego, że jest ona funkcjonalnie ważna, a
będąca w dj» pozycji kadra z tego lub innego powodu nieliczna. Sztuczne i błędne jest zatem
rozpatrywanie wy» kiego dochodu jako źródła władzy i prestiżu człowieka, podobnie jak błędne
jest ujmowanie gorąci jako przyczyny choroby.
Ekonomicznym źródłem władzy i prestiżu nie jest dochód, lecz głównie wtasność dóbr kapitato
wych (wliczając w to patenty, pozycję firmy i reputację zawodową). Własność taką odróżniać
naleij od posiadania dóbr konsumpcyjnych, które jest raczej wskaźnikiem niż przyczyną pozycji
społecznej. Innymi słowy, własność środków produkcji jest, dokładnie rzecz biorąc, źródłem
dochodu U samo jak inne pozycje, zaś sam dochód jest wskaźnikiem. Nawet w sytuacjach, gdy
wartości spc łeczne są silnie skomercjalizowane, a zarobek jest najprostszym sposobem oceny
pozycji społeci-nej, dochody nie tyle wyznaczają prestiż pozycji, ile skłaniają ludzi do ubiegania
się o pozycję. M-tem jest, że ktoś, kto dzięki swej pozycji posiada wysoki dochód, może z
powodzeniem odkryć pnf datność tych pieniędzy przy ubieganiu się o wyższą pozycję, a jednak
jest to jedynie wyra oddziaływań korzystnego ekonomicznie statusu, który jest pierwotny i który
wywiera swój pośrednictwem pieniędzy.
W systemie prywatnej własności przedsiębiorstw produkcyjnych dochód przekraczający
jednostki może stać się źródłem kapitału. Posiadanie go jest przypuszczalnie nagrodą za
zarządzanie - na początku swymi finansami, a później przedsiębiorstwem produkcyjnym. Lecz
nie instytucji dziedziczenia przy daleko posuniętym zróżnicowaniu społecznym rodzi zjawisko
czyś go posiadania i nagrody za czyste posiadanie. Trudno w tym przypadku dowodzić, że poz;
ważna funkcjonalnie, względnie, że występująca tu szczupłość kadr nie jest jedynie zewnętrzna
padkowa. Nie ulega zatem wątpliwości, że instytucja prywatnej własności środków produkcji w
rozwoju społecznego w kierunku industrializacji jest coraz bardziej narażona na krytykę. Be:
wobec ataków jest jednak jedynie owa ściśle formalna i pozbawiona funkcji własność czysta -
pewne formy czynnej własności, czy to prywatnej, czy publicznej, są niezbędne.
Pewien rodzaj własności środków produkcji stanowią prawa do dysponowania pracą innyct ną
koncentrację i elitarność tych praw znajdujemy w niewolnictwie, lecz podstawowa zasada
3 Bardziej symboliczną niż istotną rolę dochodu w stratyfikacji społecznej przedstawił zwięźle
Talcottft {Teoria uwarstwienia społecznego w ujęciu analitycznym, [w:] Szkice z teorii
socjologicznej, tłum. A1 kowska, Warszawa 1972).
Moore I On^0^ zasadach uwarstwienia

sta sama w systemie poddaństwa, pracy przymusowej dłużników, encomiendy i terminatorstwa.


Dla uwarstwienia ten rodzaj własności ma oczywiście największe znaczenie, bowiem z
konieczności po-aya za sobą stosunek nierówności.
Jiecz własność kapitału nawet do formalnie dobrowolnego stosunku umowy wprowadza
nieuchron-(ezynnik przymusu. Faktycznie pod pewnymi względami władza zwierzchnia
kontraktowego praco-jest większa niż pana feudalnego, jako że ten ostatni jest bardziej
ograniczony tradycyjnymi lami wzajemności. Ekonomia klasyczna zgadzała się nawet, że
konkurenci będą dystansować drugiego, lecz nie wyprowadziła z tego faktu oczywistego
wniosku, że nierówna kontrola dóbr [jakkolwiek do tego doszło, nie może przynieść stronom
umowy równych korzyści. ^Fiedza techniczna. Funkcja szukania sposobów realizacji
pojedynczych celów bez kłosie o wybór celów jest wyłącznie domeną techniki. Wyjaśnienie,
dlaczego pozycje wymagające iżych umiejętności technicznych zapewniają dziś wysokie
nagrody, przychodzi łatwo, gdyż jest to ?(prostszy przypadek takiego rozkładu nagród, by
przyciągnąć i umotywować kształcenie się osób Bdolnionych. Jasne jest również, dlaczego
rzadko, jeśli w ogóle, pozycje te zapewniają nagrody naj-ijższe: wiedza techniczna ze
społecznego punktu widzenia nie jest nigdy tak ważna, jak integracja niówdokonująca się na
szczeblu religijnym, politycznym i ekonomicznym. Ponieważ technika zajmuje ąjedynie
środkami, więc pozycja czysto techniczna musi w końcu być podporządkowana innym po-pjom
o charakterze religijnym, politycznym lub ekonomicznym.
i Mimo to, bez względu na porządek społeczny, rozróżnienie pomiędzy laikiem i ekspertem ma
cha-nter zasadniczy i nie może być bez reszty sprowadzone do innych pojęć. Metody rekrutacji i
nagradzania nasuwają czasem błędne przypuszczenie, że pozycje techniczne są determinowane
ekonomicz-i W gruncie rzeczy jednak wiedzy i kwalifikacji nie można nabyć drogą kupna, choć
możliwe to jest ieniu do szansy uczenia się. Sprawowanie kontroli nad kanałami kształcenia
może być w pew-rodzinach czy klasach dziedziczne jako rodzaj praw własności, co w rezultacie
przysparza im i prestiżu. W tej sytuacji naturalny niedostatek osób wykwalifikowanych i
uzdolnionych sztucz-powiększa. Może także jednak powstać sytuacja odwrotna. Pozycja
techniczna może być wyna-la tak wysoko, że wytwarza się sytuacja nadmiernej podaży, co
prowadzi do chwilowej przynaj-dewaluacji nagród. W ten sposób „bezrobocie w zawodach
inteligenckich" może w rezultacie prestiż tych pozycji. W społeczeństwach, w których zachodzą
zmiany, regulacja taka jest pro-stałym, tak więc zawsze warto pamiętać, że na efektywność
struktury uwarstwienia mogą wpły-sposoby rekrutacji osób mających zajmować określone
pozycje. Jednakże sam porządek społecz-icza inflację i deflację prestiżu ekspertów: ich nadmiar
powoduje obniżenie nagród i zniechę-itnych, względnie wywołuje rewolucję, zaś niedostatek
prowadzi do podwyższenia nagród lub lia społeczeństwo w konkurencji z innymi.
poszczególnych systemach uwarstwienia pozycje zajmowane przez osoby o kompetencjach tech-
h znacznie różnią się rangą. Najlepiej chyba egzemplifikuje to stopień specjalizacji. Daleko
iwnięty podział pracy powołuje wielu specjalistów niecieszących się wysokim prestiżem, gdyż
kształ-tenie ich jest krótkotrwałe a wymagane zdolności wrodzone stosunkowo niewielkie. Z
drugiej strony pak wybija się wysoka pozycja prawdziwych ekspertów- naukowców, inżynierów
i administratorów Której filarem jest ich autorytet wobec innych ważnych funkcjonalnie pozycji.
Lecz idea technokra-lenego porządku społecznego, czyli rządu uświęconego stanu inżynierów
lub naukowców społecz-?h, nie uwzględnia potrzeby specjalizacji wiedzy i umiejętności
koniecznej do pełnienia funkcji spo-lanych. W tej mierze, w jakiej nastąpiła specjalizacja
struktury społecznej, musi również ulec ogra-jfezeniu prestiż techników.
444
K. Davis, W. Mo«
Odmiany systemów uwarstwienia
Zaproponowane tu ogólne zasady uwarstwienia są koniecznym wstępem do rozważań o typach
systemów stratyfikacji, ponieważ muszą być podstawą ich opisu. Widać to przy próbie
naszkicowania typd* według pewnych rodzajów różnic pomiędzy systemami. Oto przykładowo
kilka, jak się zdaje, rodząjói najważniejszych (wraz z typami skrajnymi):
a) Stopień specjalizacji. Oddziałuje ona na precyzję i wielorakość gradacji władzy i prestiżu.
Ponadto wpływa na stopień wybicia się poszczególnych funkcji w systemie rywalizacji, albowia
dana funkcja nie może zostać wyniesiona w hierarchii, jeżeli nie wyodrębniła się strukturalnie od
a-nych funkcji. W końcu zakres wyspecjalizowania określa podstawę selekcji. Typy skrajne:
wyspłe cjalizowany, niewyspecjalizowany.
b) Nacisk funkcjonalny. Gdy nacisk spoczywa na sprawach religijnych, skutkiem na ogi jest
sztywność powodująca ograniczenie specjalizacji i przez to rozwoju techniki. Ponadto zahamoną
niu ulega ruchliwość społeczna i rozwój biurokracji. Gdy słabnie zaabsorbowanie religią,
pozostaw* jąc więcej miejsca zajęciom czysto świeckim, następuje wyraźny rozwój pozycji
ekonomicznych i technicznych, podnosi się ich status. Ciekawe, że nie należy oczekiwać takiego
samego wzrostu pozyqi politycznych, gdyż te zwykle powiązane są z religijnymi i niewiele
zyskują na ich upadku. Spolecześ stwo może kłaść również nacisk na funkcje rodzinne, jak w
społeczeństwach niezróżnicowanych, wktfe rych wysoka śmiertelność zmusza do płodności, a
pokrewieństwo stanowi główną zasadę organizag społecznej. Główne typy: rodzinny,
autorytarny (t e o k r a t y c z n y, czyli religijny, i « 1 itarny, czyli świecki), kapitalistyczny.
c) Rozpiętość dystansów społecznych. To, co można nazwać rozpiętością dystaa su społecznego
między pozycjami, gdy bierze się pod uwagę całą skalę, powinno dawać się mierzji ilościowo.
Pod tym względem pomiędzy różnymi społeczeństwami oraz częściami tego samego spofc-
czeństwa zachodzą znaczne różnice. Typy skrajne: egalitarny, nieegalitarny.
d) Zakres szans. Znane pytanie o rozmiary ruchliwości społecznej różni się od postawionej!
wyżej pytania o stosunkową równość lub nierówność nagród, ponieważ oba te kryteria do p&
momentu mogą kształtować się niezależnie. Na przykład, olbrzymie rozpiętości dochodu pi
w Stanach Zjednoczonych są o wiele większe niż w społeczeństwach prymitywnych, a jednak rói
szans przejścia z jednego szczebla drabiny społecznej na inny może być większa w Stanach
Zjedn czonych niż w dziedzicznym królestwie plemiennym. Typy skrajne: ruchliwe (otwarte),
stabił ne (zamknięte).
e) Stopień solidarności warstwowej. Stopień „solidarności klasowej" (czyli występowania
specyficznych organizacji dla popierania interesów klasowych) może kształtować się niezafcó-
nie od innych kryteriów, jest więc ważną zasadą klasyfikowania systemów uwarstwienia. Typy
skraja klasy zorganizowane, klasy niezorganizowane.

Warunki zewnętrzne
Dany system uwarstwienia w aspekcie każdej z tych różnic zależy od dwóch rzeczy: od tego, l)jil
plasuje się w kontekście pozostałych różnic, 2) od warunków zewnętrznych, a mimo to
wplywającycł na ten system uwarstwienia. Do tych ostatnich należą następujące:
a) Stadium rozwoju k u 11 u r o w e g o. Im bogatsze dziedzictwo kulturowe, tym koniea niejsza
staje się specjalizacja, przyczyniająca się z kolei do natężenia ruchliwości, spadku solidarni ści
warstwowej oraz zmiany nacisku funkcjonalnego.
b) Stosunki z innymi społeczeństwami.Pozostawanielubniewotwartymkoil cie z innymi
społeczeństwami, swobodne stosunki handlowe czy wymiana kulturalna - wszystia
V. Mood libsy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje
445
^ mierze wpływa na strukturę klasową. Stan ciągłej wojny przesunie akcenty na funkcje mili-ki
szczególności gdy przeciwnik jest mniej więcej równy. Wolny handel natomiast wzmocni pozy-
iwllowca kosztem wojownika czy kapłana. Swobodny ruch idei sprzyja generalnie egalitaryzmo-
LMigracje i podboje stanowią okoliczności specjalne.
[Liczebność społeczeństwa. W małych społeczeństwach stopień specjalizacji lej, segregacji
poszczególnych warstw oraz nierówność są ograniczone.
|r złożone
ością większości prac traktujących o uwarstwieniu jest sklasyfikowanie konkretnych systemów
atypów. Jest to jednak zadanie zwodniczo proste i analiza składników i zasad powinna się raczej
In kończyć, niż od niego zaczynać. Jeśli powyższe rozważania nie są mylne, to wskazują one, że
ne pewna liczba rodzajów różnic między systemami oraz, że każdy system określony jest przez
?danego społeczeństwa w aspekcie każdego rodzaju tych różnic. Niebezpieczeństwo prób
klasyfi-) całych społeczeństw w takich rubrykach, jak kastowe, feudalne lub złożone z otwartych
klas, ma tym, że wybiera się jedno lub dwa kryteria, odrzucając pozostałe, skutkiem czego
rozwiąza-Btawionego problemu jest niezadowalające. Obecne rozważania przedstawiono jako
jedno z moż-łiyęć bardziej systematycznej klasyfikacji typów złożonych.
Stanisław Ossowski
POJĘCIE KLASY SPOŁECZNEJ: WSPÓLNY WZÓR I NIEZGODNE DEFINICJE*
zukiwaniu wspólnej treści pojęciowej
f ogólnych koncepcjach struktury społecznej, zwłaszcza gdy wchodzą w grę różne formy
ustrojo-
*, podobnie jak w ogólnych teoriach klasowego uwarunkowania zjawisk kulturowych, mamy
zazwy-
sąj do czynienia z pojęciem klasy o najszerszym zakresie. Ale i w tych sytuacjach, kiedy nie
kompli-
taje sprawy troistość zakresów [...], termin „klasa społeczna" bywa niejednakowo
interpretowany,
5 tylko w języku potocznym, ale również w literaturze naukowej, co się uwydatnia w
niezgodnych
finicjach klasy.
lYzeba się nam tedy zastanowić, czy porównywane koncepcje mają jakąś wspólną płaszczyznę,
Bba się zastanowić, w jakiej mierze przedstawiciele różnych punktów widzenia zgodni są co do
ladniczych cech struktury społecznej, ze względu na które mówią o klasowym charakterze społe-
'ftagm. S. Ossowski, Dzieła, t. V, Warszawa 1968.
446
S. OssowsB
czeństw. Inaczej mówiąc, staje przed nami pytanie: jaką wspólną treść pojęciową da się znaleźć
wa zgodnych ze sobą określeniach?
wydaje mi się, że możemy wskazać przynajmniej trzy powszechnie przyjęte założenia dotyczące
pojęcia klasy i klasowego społeczeństwa. Występują one najczęściej w postaci milczących
założę^ uchwytnych w toku dyskusji. Jeżeli nie są explicite formułowane w definicjach, to
przede wszystHj dlatego, że wydają się zrozumiałe same przez się albo że je definicja implikuje.
Ale wydają się zrozn-miaie same przez się, ponieważ są przyjmowane powszechnie.
Te trzy założenia, które zdają się być wspólne wszystkim koncepcjom klasowego spoieczeńsw
można wyrazić w sposób następujący:
1. Klasy stanowią system grup najwyższego rzędu w strukturze społecznej.
2. Podział klasowy dotyczy pozycji społecznych związanych z systemami przywilejów i
upośledza niewyznaczonych przez kryteria biologiczne.
3. Przynależność jednostek do klasy społecznej jest względnie trwała.
W pierwszym założeniu należy wyróżnić dwa elementy: a) że klasy są g r u p a m i n aj wyj
szego rzędu i b) że klasy stanowią system takich grup. Przez grupy najwyższego rzędu w stral
turze społecznej rozumiem tutaj niewielką liczbę grup - dwie lub kilka - wyodrębnionych na
skutek podziału społeczeństwa wedle doniosłych dla życia społecznego kryteriów. Druga cecha,
którą to zais-żenię wprowadza, każe traktować klasę jako człon pewnego układu stosunków.
Znaczy to, że okreśb nie jakiejkolwiek klasy musi uwzględniać stosunek tej klasy do innych grup
tego systemu. Aby wjjafe nić, kto jest proletariuszem w marksowskim sensie, trzeba wprowadzić
pojęcie kapitalisty. Gdy mówmy o klasie średniej, zakładamy istnienie klasy niższej i klasy
wyższej. To wyróżnia w sposób zasa klasę społeczną od grup zawodowych niezależnie od ich
wielkości. Grupy zawodowe pod tym znajdują się w sytuacji analogicznej jak zbiorowości
etniczne lub religijne: można je charakteryzi nie odwołując się do ich stosunku względem innych
grup. Z chwilą zaś, gdy grupę zawodową (np rolników, kapłanów albo wojowników w pewnych
ustrojach społecznych) traktujemy jako skiadniksfl temu grup podstawowych w strukturze
społecznej, staje się ona dla nas klasą społeczną, nie przesti jąc - z innego punktu widzenia - być
grupą zawodową. Tak samo zresztą w pewnych wypadkach się stać klasą społeczną grupa
etniczna lub religijna.
Drugie założenie zostało sformułowane w sposób tak ogólny, aby mogło się stosować zaró
podziałów przeprowadzanych ze względu na funkcje poszczególnych klas w życiu
gospodarczyą, do podziałów mających na względzie stopień uczestnictwa w dochodzie
społecznym, i aby podziałów klasowych można było również objąć podziały odpowiadające
systemowi przyn lejowi upośledzeń nieekonomicznych (niektóre systemy kastowe) albo
odpowiadające systemowi przywilejów i upośledzeń zależnych w różny sposób od pozycji
ekonomicznej, ale nie wyznaczonych pra nią bezpośrednio. Z taką sytuacją mieliśmy np. do
czynienia w koncepcjach gradacji syntetyczne, Założenie, o którym mowa, odnosi się zarówno
do grup wyróżnionych ze względu na jednostronnoS podziału przywilejów i upośledzeń (grupy
uprzywilejowane i grupy upośledzone), jak do grup, które różnią się typem przywilejów i
upośledzeń. W ten sposób założenie to może wchodzić w grę i wówczas, gdy się przyjmuje, że
każda klasa ma swoje przywileje i swoje ciężary związane z różnymi zadaniami społecznymi,
jak to starali się wykazać niektórzy obrońcy systemu klasowego, posługując sif funkcjonalną
interpretacją stosunków między klasami. Zastrzeżenie dotyczące kryteriów biologia nych
wyłącza przywileje i upośledzenia wyznaczone bezpośrednio przez płeć.
W założeniu trzecim mamy na myśli taki stan rzeczy, gdzie przechodzenie z jednej grupy drugiej
jest udziałem tylko niektórych jednostek, a regułą jest raczej pozostawanie w łonie nej grupy
przez całe życie. Tym różnią się klasy społeczne od szczebli w hierarchii urzędnii albo od klas
wieku, odgrywających tak ważną rolę w strukturze społeczeństw prekapitali nych, a zwłaszcza
tzw. społeczeństw „pierwotnych". Względna trwałość przynależności

3ssowstó tycie klasy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje


447
c w nie-
tyczącej ałożeń, :ystkira zrozu-j
lóźne kryteria na gruncie wspólnych założeń
linowi warunek niezbędny społeczeństwa klasowego we wszystkich chyba koncepcjach, z który-
?mieliśmy do czynienia.
fc wspólne założenia, jak już wspominałem, przyjmuje się na ogół w sposób milczący.
Natomiast jako Bsadnicze znamiona charakteryzujące system klasowy bywają wymieniane inne
cechy struktury spo-nstwa, 11 snąj. Na gruncie tamtych milczących założeń możemy w nich
widzieć różne kryteria klas społecz-fEJi. W świetle dotychczasowych rozważań wydaje się, że
przy całej różnorodności sposobów ujmo-Biu'a struktury społecznej, przy wszystkich
rozbieżnościach w pojmowaniu klasy można wyłuskać sdzeń I my lub cztery takie cechy. Ich
waga w dziejach myśli społecznej jest nierównorzędna.
?Pierwsza z tych cech to „układ pionowy" klas społecznych: istnienie wyższych i niższych
katego-ipozycji społecznych; wyższych i niższych ze względu na jakiś system przywilejów i
upośledzeń. Gdy v y ż- ^przyjmuje takie kryterium, „struktura klasowa" znaczy tyle, co
„stratyfikacja klasowa". truk- I Wmyśl szerszej interpretacji mogą tu wchodzić w grę przywileje
i upośledzenia wszelkiego rodza-utek I ^byie to były sprawy społecznie doniosłe. W interpretacji
węższej idzie tu o stosunki bogactwa i władało- I |j Merytorycznie nie ma wielkiego znaczenia,
którą z tych interpretacji się wybierze, gdyż społecznie Jśle- I ńie przywileje na ogól mieszczą
się w tych właśnie kategoriach. Uwydatnienie przywilejów bogac-jaś- I di władzy wydaje mi się
wskazane ze względu na związek pojęcia klasy z problematyką, z której owi- Jijrosio, związek z
doniosłymi zadaniami praktycznymi i ze ścieraniem się ideologii, które tym termi-ica
jimoperują. Ten związek bowiem nadaje pojęciu „klasy" szczególną wagę. Marksistowska teoria
klas josluguje się jeszcze węższym kryterium, przyjmując za podstawę układu pionowego
przywilej eksplodowania cudzej pracy: klasy układają się w hierarchię ze względu na ten
zasadniczy przywilej, uwa-?kowany różnym stosunkiem poszczególnych klas do środków
produkcji. 12. Druga cecha - to odrębność trwałych interesów klasowych. (Społeczeństwo
klasowe -jako spo-kzeństwo, które dzieli się na wielkie grupy o odrębnych, ważnych i trwałych
interesach). W ostrzej-j interpretacji będzie tu mowa nie o odrębności, lecz o przeciwieństwach
interesów klasowych, przy w myśl tradycji smithowskiej, rozwiniętej i spopularyzowanej przez
twórców marksizmu, źród-rch przeciwieństw jest różnica sposobów uczestniczenia w dochodzie
społecznym spowodowana i różnym stosunkiem do środków produkcji.
Trzecia - to świadomość klasowa. Treść tego pojęcia może być bardziej lub mniej bogata. Wcho-
grę nie tylko świadomość przynależności do klas {identification w socjologicznej terminologii
iej), ale również świadomość miejsca tej klasy w hierarchii klas, zdawanie sobie sprawy z od-i
klasowej i klasowych interesów, a ewentualnie także klasowa solidarność. Społeczeństwo kla-w
tym znaczeniu to społeczeństwo, w którym większość aktywnych członków posiada świado-
klasową, co się odbija w ich postępowaniu.
Czwarta wreszcie cecha wśród tych, które mogą stanowić podstawę przekonania o charakterze
jakiegoś społeczeństwa, to izolacja klasowa. Brak bliższych kontaktów społecznych, separa-I
towarzyska - to behawiorystyczne kryterium podziałów klasowych, które niewątpliwie odgrywa
Iniostą rolę w świadomości społecznej różnych środowisk, nie tylko na gruncie kultur kastowych
ni odrębności interesów mówimy wtedy, gdy to, co pomyślne lub niepomyślne dla jednej klasy,
jest mniej lub ?dziej obojętne dla drugiej (albo: czasem pomyślne, czasem niepomyślne).
Przeciwieństwo interesów zachodzi pdy, gdy to, co pomyślne dla jednej klasy, jest niepomyślne
dla drugiej i odwrotnie, oczywiście, o przeciwień-wrach interesów klasowych można mówić
zarówno z punktu widzenia klas, o które idzie, jak z punktu widzenia ?retyka, który może sądzić,
że członkowie tej czy innej klasy nie zdają sobie na ogól sprawy ze swych „istot-mh" interesów
klasowych.

S. Ossoa
i stanowych. Na tym kryterium opiera się definicja klasy, stosowana przez niektórych badaczy
teit» wych w Ameryce: klasa społeczna, wedle tego określenia, to największa grupa ludzi, której
członka! uczestniczą we wzajemnych zażyłych stosunkach osobistych . Wedle takiego kryterium
np. w ostatnią ćwierci ubiegłego stulecia niektórzy obserwatorzy dzielili ówczesne
społeczeństwo warszawskie! pięć klas społecznych. Ze względu na tę cechę społeczeństwo ma
charakter klasowy, jeżeli istniejątai wyraźne bariery w stosunkach towarzyskich i jeżeli można
wykreślić granice klasowe poprzez analia osobistych stosunków między ludźmi.
Gdy się z tego punktu widzenia mówi o klasowym charakterze jakiegoś społeczeństwa, zwykłem
dzi w grę nie tylko sama izolacja, ale również skutki tej izolacji i skutki różnic w dysponowaniu
środta mi konsumpcji: mam na myśli odrębności kulturowe i poczucie obcości wzajemnej
pomiędzy ludii należącymi do różnych klas. Członkowie różnych klas różnią się obyczajami,
sposobem zachowań i mówienia. Mogą to być różnice słownictwa lub wymowy, mogą być
różnice języka: na Haiti członków wyższej klasy używają języka francuskiego, ludzie niższej
klasy mówią „po kreolsku". Poczucie* ści klasowej wśród warstw wykształconych względem
„motłochu" w przejmujący sposób u S. Żeromski w Ludziach bezdomnych. L.W. Dobb,
charakteryzując w r. 1936 klasę „biednych (poor whites) na południu Stanów Zjednoczonych,
pisze, że ludzi tej klasy można już z wyi różnić od innych mieszkańców południowych miast
równie łatwo, jak się odróżnia Murzynów stawie barwy skóry . W Polsce powojennej w okresie
poprzedzającym przemiany ostatnich lat się na bruku warszawskim żartobliwe określenie
dwuklasowości w państwach socjalizmu w „proletariat" i „szewroletariat".
2
„The largest group ofpeople whose members have intimate social access to one another". A.
Davis, J. Children ofBondage, Washington 1940, s. 13. pociął classes [...] asgroups between
which there isnot participation", ibidem, s. 259. [...] J. Schumpeter za kryterium klasy w
środowiskach jednolitych rasowo przyjmuje łączność wyrażającą się zt giem zawierania
małżeństw: „Wefind a suitable definition ofthe class - one that makes it outwardly mogii zable
and involves no class theory \sic!\ -in thefact that intermariageprevai!s among its members, soriś
rather than legally". Imperialism and Social Theory, 1951. Cyt. za Class, Status and Power, red.
R. Bendą Lipset, London 1967, s. 77.
Langue creole - swoista mieszanina dialektu francuskiego z hiszpańszczyzną i z nielicznymi elei
kańskimi. Stosunki klasowe na Cejlonie już w okresie powojennym, scharakteryzowane w
świeżej ksi ana, to także efektowny przykład na rzecz czwartego kryterium Masowości: dwie
zasadnicze klasy w! skiej ludności Cejlonu to „an English educated, shoe and trouser wearing
white collar andprofessionalĄ class, and the saronged, barefooted, vernacular-speaking labor
class". Gaste in Modern Ceylon, Newj swick 1953. Cytat z recenzji w: „American Sociological
Review" 1954 (październik).
Jn a very short time even the nowe northerner is able to identify a member ofthis class by means
ej like the above [mowa o cechach charakterystycznych, które autor wymienił poprzednio na tej
samej st readily as he can a Negro by his color". L.W. Dobb, Poor Whites: a Frustrated Class,
jako dodatek w J. Dollarda, Caste and Class in a Southern Town, New York 1949.
W [...'] pracy Perceptual Obstacles to Class Consciousness U. Rosenberg pisze: Jm important
social ristic likely to engender awareness of class differences are styles oflife visibly represented
by cm, items. In largeparts of Europę the rich are clearly set offfrom the poor by items reguiring
a large, investment, such as bathtubs and inside plumbing, the possesńon of automobiles, the
wearing ofa weekday use. In medieval Europę the classes (or estates) could be visibly
differentiated by the horse and armor" („Social Forces" 1953, październik).
5 Przed paru laty po jednej z podwyżek płac w Polsce w pewnych dziedzinach, na której zyskali
głównie ci, 1 już przedtem zarabiali najwięcej, spotkałem się z następującą obroną takiej polityki
płac motywowaną mi ekonomicznymi. Szczupłość masy towarowej w kraju - w myśl tej
argumentacji - nie pozwala na
ssowsKI Ajjfoe klasy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje
449
Disraeli przyrównywał dwie klasy społeczne do dwóch narodów. To samo porównanie
spotykamy 6 Engelsa o położeniu klasy robotniczej w Anglii (1845). Współcześni pisarze
radzieccy uważają. ość „socjalno-politycznego i duchowego oblicza" za jedno z zasadniczych
znamion klasowych , nie jak współcześni socjologowie amerykańscy, którzy traktują klasę jako
zjawisko s o c j o-
jrchologiczne .
iwa współzależności cech
ione tutaj kryteria klasowości nie są od siebie niezależne. Trudno wątpić, że stratyfikacja spo--
klasowa hierarchia przywilejów i upośledzeń - pociąga za sobą przeciwieństwa interesów ;h. W
stratyfikacji klasowej i w przeciwieństwach interesów znajduje wyjaśnienie klasowa świa-mość i
klasowa izolacja. Ci, którzy za kryterium systemu klas przyjmują świadomość klasową, tak |ito
czynią współcześni socjologowie amerykańscy, nie kwestionują „obiektywnych" warunków, z
któ-ącli ta świadomość wyrasta.
Jeżeli zaś cechy, które wyszczególniliśmy jako różne wersje kryterium systemu klas, są
wzajemnie ateżne, to poszczególne określenia społeczeństwa klasowego mogą się w istocie
mniej różnić między sobą, niż można by sądzić na podstawie sformułowań: chociaż do
poszczególnych określeń społe-Bństwa klasowego wchodzi raz taka, raz inna cecha, do
charakterystyki tego społeczeń-te, uzupełniającej owe określenia, mogą wchodzić wszystkie owe
cechy. A wtedy różnice pomiędzy Bzczególnymi koncepcjami mogą się sprowadzać przede
wszystkim do różnic w poglądzie na to, órą cechę społeczeństwa klasowego uważa się za
„pierwotną", za najbardziej doniosłą z punktu zależności przyczynowych albo najbardziej
charakterystyczną czy najbardziej ważką dla ży-lecznego z jakichś innych względów: czy
śladami Marksa kładziemy główny akcent na system jów i upośledzeń, na eksploatację i w ogóle
na jednokierunkowe stosunki zależności, czy śla-iMadisona lub Maxa Webera (wtedy gdy mówi
o strukturze klasowej) na odrębności interesów, czy myśl nowoczesnych socjologów
amerykańskich uznamy świadomość klasową za sferę faktów
___
szerszym warstwom pracowników. Natomiast zwiększanie dochodów tym, których zarobki są
kilkakrotnie ;e od przeciętnych, nie zagraża masie towarowej, którą jest zainteresowany ogól, nie
tylko dlatego, że wcho-Bwgrę niewielka stosunkowo liczba osób, ale przede wszystkim dlatego,
że budżet osób wysoko zarabiających feruje się ku innym pozycjom. Zwiększenie ich dochodów
nie spowoduje u nich zwiększenia konsumpcji chleba, ?sta, kiełbasy lub taniej odzieży, nie
powiększy tłoku w tanich jadłodajniach, lecz będzie zużytkowane na przed-?ty luksusowe, które
i tak nie mogłyby być objęte budżetem osób o zarobkach niskich lub przeciętnych. Wyjaś-?ano
przy tym, że sprowadzanie lub wytwarzanie towarów luksusowych jest niezbędne bądź ze
względu na ?owy handlowe, bądź ze względu na potrzeby rozwoju techniki produkcyjnej, bądź
ze względów prestiżowych. ?e mi wiadomo, te argumenty istotnie wpływały na decyzje
kierowników polityki ekonomicznej w Polsce, a za-Ime i w innych krajach o socjalistycznej
gospodarce. A jeżeli przesłanki, na których się owa argumentacja ?era, odpowiadają
rzeczywistości, to znaczy, że w państwie socjalistycznym mielibyśmy do czynienia z zaczątki
struktury społecznej o dwu zbiorowościach, z których każda - wedle znamion konsumpcji -
żyłaby w spo-? zupełnie odrębny, tak jak to przewiduje owo czwarte kryterium systemu klas.
Cytowane przed chwilą termi-K,proletariat" i „szewroletariat" wyrażają swego rodzaju
socjologiczny aspekt takiej ekonomicznej harmonii. lob. B. Disraeli, Sybil or the Two Nations,
London 1845.
tor. T. Gubariew, O prieodolenii ktassowych razlicńj w SSSR, „Bolszewik" 1951, nr 5. ykose in
this country who speak ofthe »middle class« as our largest cohesive socialgroup [...] refer to
those mums ofAmericans who share, in generał, common values, attitudes and aspirations. Such
spokesmen mrate a view presented »scientifically« by the Sociological Fathers" (tzn. przez
twórców amerykańskiej fcjologii w końcu XIX i pierwszych latach bieżącego stulecia). Ch.H.
Page, Class and American Sociology, WO, s. 254.

450
S.
najbardziej doniosłych dla życia społecznego w dziedzinie stosunków międzygrupowych, i w
charakKJ rystyce klasowego społeczeństwa damy - wbrew sugestiom terminów - prymat tym
cechom, które Ma Weber wiąże z pojęciem stanu (w swojej interpretacji), a nie z pojęciem klasy.
Różnice w poglądach na istotę klasowości społeczeństw klasowych nie są jednak tylko sprawą at
centów. Jeżeli różne kryteria brane za podstawę poszczególnych określeń społeczeństwa
klasowej! nie są wzajemnie niezależne, to nie znaczy, że się zakłada ich stałe współistnienie.
Poszczególne koncepcje mogą się różnić nie tylko tym, którą cechę systemu klas wysuwają jako
podstawową, ale równi* tym, że jedne biorą pod uwagę trzy czy cztery warunki, a inne tylko
dwa, takie lub inne. Wspólnol podstawowych założeń dotyczących pojęcia klasy sprawia, że nie
zawsze jest jasne, czy w niezgoś nych definicjach mamy do czynienia z rozbieżnością aparatury
pojęciowej, czy ze sprzecznymi tezari dotyczącymi zakresu zjawisk wyznaczonego przez owe
wspólne założenia.
Klasowość jako cecha struktury społecznej podlegająca stopniowaniu
Społeczeństwo może być klasowe w mniej lub bardziej pełnym sensie, jego „klasowość" może
posiadać treść bogatszą albo uboższą. [...] zwracaliśmy uwagę, że Marks, nazywając klasę bez
świadoraoM klasowej „warstwą" albo „klasą w sobie" (Jttasse an sich) w przeciwieństwie do
„klasy dla siebie" (B» sefiir sich), daje w ten sposób wyraz przekonaniu, że klasa zasługuje w
pełni na nazwę „klasy" dopien wówczas, gdyjej członkowie są świadomi klasowych interesów i
odczuwają łączność klasową. Nie uznając jakiejś cechy za niezbędny warunek systemu klas,
można uważać ją za doniosły czynnik potęgując} klasowy charakter społeczeństwa.
Co więcej, wszystkie bodaj cechy, które wchodzą tu w grę, podlegają stopniowaniu.
Stopniowaniu podlega trwałość klasowego przyporządkowania, czyli stabilizacja podziałów
klasowych; inaczej mówiąc; w różnych społeczeństwach klasowych różny bywa stopień
prawdopodobieństwa, że jednostka pozosti nie w swojej klasie do końca życia. Krańcowym
przykładem jest przynależność do kasty zdeterminowani dozgonnie przed narodzeniem jednostki
i przekazywana w sposób bezwarunkowy jej potomstwu. Nadrt gim krańcu znalazłoby się
społeczeństwo czyniące zadość ideałom Lincolna, który aprobuje wszystń trzy pozycje
odpowiadające trzem podstawowym klasom Marksa pod warunkiem, że każdy człowiek mógł) w
ciągu swego życia przechodzić przez takie trzy etapy, zaczynając od sytuacji najemnika, aby
późni pracować na swoim z nadzieją, że w dalszej przyszłości sam będzie korzystał z pracy
najemnej . J
Stopniowaniu podlega wyrazistość granic klasowych i rozpiętość nierówności społecznych. Sto
niowaniu podlegają również odrębności lub przeciwieństwa interesów klasowych. Świadomość
kla» wa - to także sprawa stopnia, zarówno gdy idzie o powszechność klasowego
uświadomienia, jak ojej treść i ładunek emocjonalny. Wreszcie społeczeństwa klasowe różnią się
stopniem klasowej izolacj towarzyskiej i międzyklasowej komunikatywności: pomiędzy
obyczajowością współczesnych krajów
JStdnde sind, im Gegensatz zu den Klassen, normalerweise Gemeinschaften, wenn auch oft
sokhe m amorpher Art. Im Gegensatz zur rein ókonomisch bestimmten »Klassenlage« wollen
wir als »standischeteq* bezeichnen jede typische Komponente des Lebensschicksals von
Menschen welche durch eine spezifischej ńtwe oder negatwe, soziale Einschatzung der Ehre
bedingt ist die ńch an irgendeine gemeinsame ffija schaft vieler Knihpft [...]. Inhaltlich findet die
stdndische Ehre ihren Ausdruck normalerweise vor alkm\ der Zumutung einer spezifisch
gearteten Lebensfuhrung an jeder, der Kreise angehóren will". M. Wd Wirtschaft und
Gesellschaft, Tiibingen 1922, s. 635.
Jwant every man to have a chance - andlbelieve a black man is entitled to U - in whkh he cmi
betterk condition - when he may lookforward and hope to be a hired laborer this year and nezt,
workfortom afterwards, andfinally to hire men to workfor Mm. That is the true system".
Przemówienie w NewHaw 6 marca 1860.1...]
W klasy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje
451
akt« yawii a środowiskami o silnych tradycjach stanowych, jak Hiszpania, Węgry lub Polska w
dru-jpotowie XIX w., skala jest szeroka, nie mówiąc już o społeczeństwach kastowych, gdzie
separacja
ppjest podporządkowana regułom chronionym przez surowe sankcje.
Toleczeństwo może być zatem traktowane jako bardziej lub mniej klasowe zarówno ze względu
na itzbę kryteriów klasowości, jak ze względu na stopień, w jakim przysługują mu poszczególne
by. Można porównywać z tego punktu widzenia różne społeczeństwa jako zjawiska historyczne.
klina także porównywać pod tym względem różne wizje tego samego społeczeństwa.
jKodel klasy jako grupy podstawowej
Mobnie jak inne pojęcia dotyczące życia społecznego i kultury pojęcie klasy ukształtowało się
wedle (wnego modelu przyswajanego w drodze egzemplifikacji. Jeżeli trafne są pod tym
względem dotych-msowe nasze rozważania, ten sam model bliski jest różnym koncepcjom
klasy, nawet gdy podają ?zgodne definicje.
Na model klasy składa się kilka różnych cech ulegających stopniowaniu. Zachodzi tam
interferen-iq» kilku kryteriów, przy czym braki z punktu widzenia jednego kryterium mogą być
kompensowane przez wyższy stopień jakiejś innej cechy, podobnie jak przy kwalifikowaniu
dziel sztuki niższy poziom fchniki artystycznej może być kompensowany np. przez oryginalność
pomysłu albo siły ekspresji, sztuki może być dziełem sztuki w większym lub mniejszym stopniu,
podobnie jak klasa społecz-
być klasą w większym lub mniejszym stopniu.
ie teraz o to, gdzie jest granica: jakie są dopuszczalne odchylenia od modelu. Otóż kryteria,
składają się na model klasy społecznej, nie są współmierne, podobnie jak nie są współmierne
które składają się na model dzieła sztuki: nie ma obiektywnego miernika, który pozwoliłby jaki
stopień oryginalności dzieła sztuki może skompensować pewien stopień niedociągnięć znych;
nie ma obiektywnego miernika, który pozwoliłby ustalić, jaki stopień sztywności granic :h może
kompensować np. brak świadomości klasowej. Skoro zaś kryteria nie są współmierne, co jest, a
co nie jest klasą społeczną, rozstrzyga ostatecznie wzgląd na intuicje środowiska :e ważności
poszczególnych kryteriów (por. koncepcję socjologów amerykańskich) albo wzgląd nsekwencje
praktyczne i dyrektywy postępowania (por. marksistowską teorię klas).
Podział wyczerpujący lub niewyczerpujący

Mężnie od surowszego lub mniej surowego stosunku do owych odchyleń, zależnie od większej
lub piejszej tolerancji przy kompensowaniu jednych kryteriów przez drugie zwęża się lub
rozszerza za-p pojęcia klasy. Przy surowszym stanowisku pojęcie klasy może nie obejmować
wszystkich grup póżnionych w strukturze społecznej. Wtedy nie każdy członek społeczeństwa
należy do jakiejś klasy, pdobnie jak w systemie kast indyjskich są ludzie, którzy nie należą do
żadnej kasty. t Podział społeczeństwa na klasy może być tedy podziałem wyczerpującym albo
niewyczerpującym: pleżnie od pojmowania klasy społeczeństwo może być systemem klas albo
systemem klas i grup do ?mego stopnia klasom podobnych, albo nie objętych pojęciem klasy.
Marksiści, jak była o tym mowa, fcywają je zwykle „warstwami". W ten sposób w koncepcji
marksistowskiej w skład społeczeństwa kąoprócz „klas" wchodzić także „warstwy" nie objęte
żadną klasą. Marks w Osiemnastym Brumai-mLudwika Bonaparte ma pod tym względem
chwiejny stosunek do chłopstwa francuskiego, które ?ważnym składnikiem francuskiego
społeczeństwa, ale odbiega od modelu klasy przez brak świado-?ości interesów klasowych.
IW myśl marksowskich i marksistowskich pojęć nie jest klasą Iumpenproletariat (ze względu na
Ik udziału w procesach produkcji), nie jest klasą- z innych już względów-inteligencja. Tu
dystans
S. Ossowsi
od modelu jest zbyt znaczny. Natomiast Stalin i jego uczniowie sądzą, że dystans dzielący
„nieant^j nistyczne klasy" Związku Radzieckiego od modelu klasy, do którego przecież
wchodził klasowy antagł nizm, że dystans ten nie przeszkadza, aby „klasę robotniczą" i
„chłopstwo kołchozowe" ZSRR uzd za klasy. W tej stalinowskiej koncepcji społeczeństwa,
gdzie istnieją klasy bez klasowych antagoi zmów i klasowej stratyfikacji, dopiero inteligencja
znajdzie się poza zakresem pojęcia klasy i otrzyn miano „warstwy".
Socjologowie amerykańscy i zachodnioeuropejscy, dla których termin „klasa społeczna" nie
posada tych funkcji społecznych, jakie uzyskał w obozie marksistowskim, zakreślają pojęcie
klasy taksa roko, aby podział na klasy był podziałem wyczerpującym, tzn. tak, aby każdy
mieszkaniec kraju mieści się wjakiejś klasie społecznej. Jeżeli stosują termin „warstwa", to
wtedy, gdy ujmują strukturę spofed ną pod innym względem: podział społeczeństwa na warstwy
to podział przeprowadzony z innego piinł tu widzenia niż podział na klasy, ale i ten podział, tak
samo jak podział na klasy, jest podziałem wycza1
pującym.

Typy odchylenia od modelu

Sprawa odchyleń od modelu to nie jest tylko sprawa szerszych lub węższych granic pojęcia.
Poszew gólne koncepcje, których punktem wyjścia jest ten sam model, różnią się nie tylko
stopniem dopną czalnych odchyleń, nie tylko tym, czy podział na klasy jest wyczerpujący, czy
niewyczerpujący, A także typem odchyleń. W różnych koncepcjach kładzie się nacisk to na te, to
na inne cechy modś klasy społecznej, to tę, to inną cechę uważa się za cechę „zasadniczą" i w
zakresie pojęcia dopuszci się bądź takie, bądź inne kompensacje, zarówno gdy idzie o dobór
cech, jak o stopień, w którymfc cechy powinny występować. Tego rodzaju różnice zachodzą nie
tylko wtedy, gdy mamy do czynieni z różnymi schematami struktury społecznej, ale także na
gruncie tego samego schematu w różnycł sytuacjach: widzieliśmy to na przykładzie schematu
dychotomicznego w interpretacji saintsimonistói i w interpretacji Babeufa lub autorów Manifestu
komunistycznego.
Wzór proletariusza i zakres proletariatu

Chwiejność obrazów struktury klasowej może mieć źródło nie tylko w odchyleniach od modelu
klasy społecznej. Wchodzą w grę także modele poszczególnych klas. Wedle marksistowskiej
wizji klassp łecznych w ustroju kapitalistycznym klasą społeczną par excellence, klasą najbliższą
ogólnego wzot klasy jest proletariat, przy czym marksistowski wzór proletariusza to
uświadomiony klasowo roboto fabryczny. Marksistowski wzór nie obejmuje zakresu
wyznaczonego przez marksistowską definicji która za cechy określające proletariusza uważa
pracę najemną i niski udział w dochodzie spolecznj (udział nie odpowiadający wyprodukowanej
przez proletariusza „wartości dodatkowej").
Definicja ta dopuszcza wielorakie odchylenia od wzoru proletariusza, obejmując i takich pracon
ków najemnych, którzy nie są uświadomieni klasowo, i takich, którzy nie pracują w fabrykach, i
takie! którzy nie pracują fizycznie. Pierwsze dwa z tych odchyleń nie budzą na ogól wątpliwości,
gdy ida o wyznaczanie granic proletariatu: marksizm uznaje i proletariuszy nieuświadomionych,
i proletaii rolny lub chałupniczy. Natomiast stanowisko marksistowskie nie jest jasne, gdy idzie
o trzecią katep rię: o najemników, którzy nie pracują fizycznie. I klasycy marksizmu, i ich
uczniowie często używ terminów „proletariat" i „klasa robotnicza" jako równoznacznych. Otóż
jeżeli praca fizyczna niewd dzi w skład kryteriów określających proletariusza, to proletariat nie
pokrywa się z klasą robotnia Jeżeli wchodzi, to najemni pracownicy umysłowi o niskim udziale
w dochodzie społecznym (wk collars) nie należą do żadnej klasy.

Znikoma reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień


453
ja pojęciowa i potrzeby praktyczne
pracach socjologicznych próby sprecyzowania pojęcia klasy wyrazfty się w szeregu definicji
projektujących i w propozycjach pewnych rozróżnień term.mo\o?jcinvc\\.
Me pojęcie klasy stanowfto od dawna idee /orce w ruchach społecznych, a termin „klasa" stal się
narzędziem działania. Wśród zmieniających się okoliczności narzędzie jest bardziej dogodne,
gdy jest dastyczne. Dla działacza społecznego podejmowanie dyskusji nad granicami pojęcia
klasy - to sprawa akademicka. W dyskusjach ogólnych operuje on modelami: proletariat par
accellence jest w takich | rozważaniach dogodniejszy niż proletariat określony wedle takiej lub
innej definicji. Tak samo dogodniej jest operować wówczas pojęciem klasy par excellence.
Kiedy się zaś przechodzi do zagadnień konkretnych, pojęcie rozszerza swój zakres wedle
potrzeby, sięgając swymi granicami daleko poza model, a równocześnie pozostaje sugestia, że
desygnaty owych terminów odpowiadają wzorom.

Bogusława Budrowska
ZNIKOMA REPREZENTACJA KOBIET W ELITACH - PRÓBY WYJAŚNIEŃ*

iPytułowe pytanie artykułu Lindy Nochlin: „Dlaczego nie byio wielkich artystek?" mogłoby
dotyczyć, 1 zdaniem autorki, dowolnej dziedziny aktywności ludzkiej: „Jeżeli kobiety naprawdę
są równe mężczyznom, dlaczego nie było wielkich artystek (albo kompozytorek, matematyczek,
filozofek), albo dla-jttego było ich tak niewiele?". Jest to - stwierdziła Nochlin - pytanie
nieśmiertelne, pobrzmiewające ?tle większości dyskusji na temat kwestii kobiecej. Można się
doń odwołać także w kontekście dociekania przyczyn znikomej reprezentacji kobiet w elitach
politycznych czy biznesowych. I W dotychczasowych poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie o
przyczyny dysproporcji kobiet w sze-?gach osób osiągających - w różnych dziedzinach -
znaczące rezultaty, można wskazać dwa główne Łrty możliwych wytłumaczeń. W pierwszym
nurcie wskazuje się na brak u kobiet odpowiednich zdolności do tego, by ich udziałem były
znaczące osiągnięcia. Tłumaczenie faktu braku osiągnięć określonej grupy osób brakiem
odpowiednich predyspozycji w danej dziedzinie to skądinąd droga najłatwiejsza i najkrótsza.
Nurt drugi podkreśla znaczenie warunków społeczno-kulturowych, niepozwaląjących fcbietom
w pełni rozwinąć swych możliwości, wykorzystać potencjalnych zdolności.
llfekst zamieszczony w: Szklani/ sufit. Bariery i ograniczenia karier kobiet. Monografia
zjawiska, red. A. Tit-kow, Warszawa 2003.
m. Nochlin, Dlaczego nie byto wielkich artystek?, „OŚKA. Pismo Ośrodka Informacji
Środowisk Kobiecych" M, nr 3, s. 53.
454
B. Budrowska

Czy kobiety mają odpowiedni potencjał?


Kreatywność
W rozważaniach dotyczących potencjału, którym dysponują kobiety, warto na początek przez
chwfl|i przyjrzeć się ich zdolnościom twórczym. Współczesna psychologiczna definicja
twórczości zawiej dwa warunki, które musi spełnić produkt, aby uznano go za twórczy: „musi on
nosić znamiona nowości i wartości". Oprócz pojmowania twórczości w terminach cech danego
wytworu można róf^ nież mówić o twórczości jako rodzaju cechy indywidualnej, którą można
przypisać danej osobie! W tym znaczeniu twórczość byłaby zatem zdolnością do wytwarzania
produktów i dzieł, które a nowe oraz wartościowe. Dla odróżnienia tego zakresu znaczenia
terminu twórczość coraz częściM jak pisze Edward Nęcka, używa się terminu „kreatywność".
Jednocześnie autor zwraca uwagę nał jego zdaniem podstawowy - problem pojawiający się w
tym obszarze rozważań. Zamyka się on wpy* taniu, czy twórczość jako cecha indywidualna,
czyli kreatywność, jest cechą powszechnie występM jącą - choć w różnym stopniu - u
wszystkich ludzi, czy też jest czymś rzadkim, wyjątkowym, cha] rakteryzującym niewielką
grupę osób. Zarówno pierwsze podejście - egalitarne, jak i drugie—elitar-| ne, mają swoich
zwolenników.
Ci, którym bliższe jest podejście egalitarne - a należy do nich sam Nęcka - uważają, że każify
człowiek jest twórczy, choć nie każdy w tym samym stopniu: „Twórczość w tym ujęciu jest
cechą jafe każda inna, np. inteligencja, ekstrawersja lub poziom lęku. Psychologia nie dzieli
ludzi na inteligentni! mniejszość i nieinteligentną większość; nie dokonuje też podobnych
dychotomizacji w odniesieniu (W innych cech intelektualnych [...]. Dlaczego więc twórczość
miałaby być wyjątkiem wśród cech indywi-7 dualnych człowieka?". Kreatywność jest, zdaniem
autora, cechą powszechnie występującą, cechą ciągłą - może występować w różnym nasileniu:
od minimalnego do bardzo dużego, obserwowanego u wybitnych twórców i w ich dziełach.
Bardziej rozpowszechnione, przynajmniej w szeroko pojętej świadomości społecznej, wydaje się
jednak podejście elitarne. Zwolennicy tego podejścia sądzą, że termin „twórczość" przysługuje
tyi) jednostkom wybitnym, zdolnym do tworzenia dzieł niezwykłych, wnoszących coś istotnego
do rozwoju kultury, nauki, sztuki lub wynalazczości. Ich dzieła są powszechnie uznane i
podziwiane; w tym koiH tekście pojawia się też pojęcie „geniuszu". Jeśli zaś postawimy pytanie,
czy i jak psychologiczne teoiii motywacji zachowań twórczych uwzględniają kategorię płci,
możemy zauważyć, że wiele z nich zakłada, iż tak pojmowana kreatywność może być jedynie
męską dyspozycją.
Jaskrawym przykładem takiego podejścia była psychoanaliza, która jednoznacznie określała
związek pomiędzy kreacją kultury a męskimi energiami seksualnymi. Najbardziej wpływowym
modelem 1 ten stworzony przez samego Freuda, dla którego źródłem i podstawą artystycznej
kreacji była sul cja seksualnej energii (libido). Jednocześnie wykluczał on możliwość istnienia
kobiecego libido - em seksualna była dlań z definicji skojarzona z męskością.
Ale i współcześnie nie brakuje zwolenników poglądu o ścisłym związku twórczości z męskością.
Ni przykład psycholog Hans Eysenck twierdzi kategorycznie, że twórczość, szczególnie na
najwyższyi poziomie, jest ściśle związana z płcią: twórczymi geniuszami prawie bez wyjątku
byli mężczyźni. Ntf udokumentowanie swej tezy autor przytacza rozmaite przykłady zestawień
osób o najznamienitszy dokonaniach, wśród których brak kobiecych nazwisk. Brakuje ich zatem
na liście geniuszy, sl przez badaczkę inteligencji Cox, na liście najznakomitszych naukowców,
przodujących matemat stu najbardziej znanych rzeźbiarzy, malarzy i dramaturgów, na liście stu
dwudziestu najbardziej zni
2-------------------------------
Zob. E. Nęcka, Psychologia twórczości, Gdańsk 2001.
3 Ibidem.
4 Ibidem, s. 19.
Mmi reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
455
ych kompozytorów od renesansu do XX w., i tak dalej, i tak dalej... Jedynie wśród najlepszych
poetów ipisarzy znaleźć można niewielki procent kobiet.
Zdaniem autora, decydujące znaczenie dla zjawiska męskiej supremacji w dziedzinie genialnej
twórczości mogą mieć różnice w rozkładach ilorazu inteligencji kobiet i mężczyzn (o czym
będzie eszcze mowa w następnym podrozdziale) oraz różnice indywidualne na wymiarze
psychotyczności. Kjmiar ten przyjmuje się za cechę predysponującą do chorób, takich jak
schizofrenia czy psychoza aaniakalno-depresyjna. Międzyplciowe porównania pokazują, że
mężczyźni uzyskują zazwyczaj na •jmiarze psychotyczności wyniki dwukrotnie wyższe niż
kobiety. Jednocześnie psychotyczność jest tóle związana z twórczością, tak więc mniejsza
kreatywność kobiet może wynikać z ich mniejszego flbciążenia psychopatologią. Eysenck
dodaje też, iż kobiety mają wyższe wyniki na wymiarze neuroty-snu, traktowanego jako cecha
predysponująca do zaburzeń neurotycznych, które jednak zdecydowane różnią się od zaburzeń
psychotycznych i prawdopodobnie nie są związane z kreatywnością .
Żeby jednak nie zagłębiać się zanadto w dziedzinę psychopatologii, przywołajmy wyniki badań
nad stylami twórczymi, ale realizowanych w odniesieniu do sytuacji funkcjonowania
zawodowego. Prezen-ftyąca je w książce Psychologia twórczości Józefa Sołowiej odwołuje się
do zaproponowanego przez Brtona rozróżnienia stylów adaptacyjnego i innowacyjnego . Styl
adaptacyjny charakteryzuje skłon-ość do rozwiązywania problemów w ramach istniejącego
paradygmatu - ogólnie akceptowanych teo-organizacji; podstawowym celem adaptatora jest
ulepszanie istniejących wzorów, rozpracowywa-detali. Styl innowacyjny wyznacza tendencja do
szukania rozwiązań poza istniejącym paradygma-rozwiązań nowych, oryginalnych,
niespotykanych. Okazuje się - w świetle wyników badań - że icje innowacyjne wzrastają z liczbą
przekroczonych barier, czyli trudności pokonanych przez osobę realizującą zadanie.
Badania z udziałem kobiet wyraźnie potwierdziły tę prawidłowość. Porównanie trzech grup
zawodowych wykazało, iż czynnik innowacyjności maleje w miarę „nasycenia" danej profesji
płcią żeńską. Najwyższe wskaźniki innowacyjności osiągały kobiety wykonujące zawód
inżyniera, wyższe nawet niż nykonujący ten zawód mężczyźni. Mniej innowacyjny styl
charakteryzował grupę kobiet-menedżerek li) spraw osobowych. Wśród sekretarek przeważały
tendencje adaptacyjne. Te bardzo ciekawe wyniki ptkomentuje Sołowiej: „Wybór specjalności
zawodowej nietypowej, rzadko wykonywanej przez kobie-;y się z pewnością z tendencjami do
oryginalności, do poszukiwania sytuacji typu wyzwanie. i nic dziwnego, iż kobiety wybierające
specjalność menedżera inżynieryjnego - co łączy się z wyż-kym wykształceniem technicznym -
są bardziej innowacyjne na niwie zawodowej niż ich koledzy, fctórzy dla zdobycia tego zawodu
nie musieli pokonać dwóch ograniczeń (wyższe wykształcenie techniczne i profesja)" .
I Józefa Sołowiej przywołuje także koncepcję różnic ego Neumanna, który wyodrębnił dwa typy
piadomości - patriarchalny i matriarchalny. Kryterium podziału stanowi określone nastawienie
do peczywistości: pierwszy typ charakteryzuje obiektywizm, nastawienie na cel i analityczny
sposób Myślenia, drugi typ - dominacja uczuć i subiektywizm. W konsekwencji mamy do
czynienia z szybki i sprawnym procesem przetwarzania informacji w przypadku typu
patriarchalnego, a powolnym Iw przypadku typu matriarchalnego, gdyż informacje najpierw
muszą przejść przez sieć emocjo-?lnych nastawień. Wbrew nazwie, typy te nie są związane z
płcią, a twórca - zdaniem autora tej Łncepcji - łączy cechy obu stylów: jest wrażliwy uczuciowo,
a jednocześnie sprawny w przetwarza-niu danych.
Por. H. Eysenck, Genins. The Natural ffistory ofCreatwity, Cambridge 1995. widem.
Zob. J. Sołowiej, Psychologia twórczości, Gdańsk 1997. Ibidem, s. 41.

456
B. Budrowska
Powróćmy na koniec do wyjściowego pytania o potencjał kobiet w tym zakresie, czyli o różnice
w zdolnościach twórczych, którymi dysponują obie płcie. W jednym z badań - w którym znawca
muzn ki oceniał skomponowane przez różne osoby utwory - dzieła kobiet i mężczyzn uzyskały
takie sama wyniki pod względem kreatywności muzycznej. Dokonany przez Linde Brannon
przegląd wyników badań nad kreatywnością - przeprowadzonych na dzieciach w wieku
przedszkolnym i z pierwsza klasy szkoły podstawowej, na dzieciach z klas 4-8 oraz na
studentach - nie wykazał różnic w twórczym myśleniu pomiędzy dziewczętami i chłopcami . Tak
więc we współczesnej psychologii brakjesd dowodów na to, iż kobiety dysponują niniejszym
potencjałem kreatywności niż mężczyźni.
Zdolności intelektualne
Zwolenników poglądu, iż kobietom brak odpowiednich zdolności intelektualnych, by móc
osiągać zn*j czące wyniki, nie brakowało dawniej i nie brakuje ich również współcześnie. We
wspomnianym juij opracowaniu Hansa Eysencka odnajdujemy np. mające obrazować te
zależności porównanie produk-; tywności osób współcześnie zajmujących się uprawianiem
nauki . Wypada ono, jak się można spfrj dziewać, na niekorzyść kobiet. Opublikowane w
Wielkiej Brytanii zestawienie obejmujące porównanie produktywności osób pracujących na
wydziałach psychologii pokazało wyraźny i rosnący rozziew poj między wynikami kobiet i
mężczyzn, stwierdza Eysenck. I tak, średnia liczba publikacji wynosiła 1,1 rocznie dla
mężczyzny i 0,9 dla kobiety; średnia liczba cytowań - 12 dla mężczyzny, 6 dla kobietjt Wśród
dwudziestu sześciu najczęściej cytowanych autorów były tylko dwie kobiety. Według autora, i
przyczyny takiej dysproporcji wcale nie są oczywiste, a przypisywanie odpowiedzialności takim
czynnikom, jak małżeństwo i obowiązki rodzinne, uważa on za nieuprawnione. Aby dowieść tej
tezy, przyta- i cza dane uzyskane przez Cole'a i Zuckermana, mówiące, iż kobiety publikowały
mniej niż mężczyźni, ale pomiędzy kobietami zamężnymi i posiadającymi dzieci a kobietami
nieposiadającymi rodzin było różnic.
Źródła różnic w osiągnięciach kobiet i mężczyzn Eysenck upatruje w różnicach w zakresie
gencji ogólnej. Nie ma co prawda zgody co do tego, czy rzeczywiście istnieją różnice w
ilorazach ligencji (IQ) kobiet i mężczyzn - w większości podręczników można znaleźć
zapewnienie, iż różnic nie ma - ale z drugiej strony autor przytacza dane mające przekonywać o
związku wii mózgu (który oczywiście w większości przypadków jest większy u mężczyzny niż u
kobiety) z inteligencją. Jego zdaniem jednak, rzecz nie leży w tym, czy średni iloraz inteligencji
mężczyzny istotnie jesl
0 parę punktów wyższy niż średni iloraz inteligencji kobiety, znacznie ciekawsze jest
porównanie n* kładów tej zmiennej w populacji kobiet i mężczyzn. Otóż wyniki kobiet mają
mniejszą wariancję nij wyniki mężczyzn, bardziej skupiają się wokół średniej - co oznacza, że
kobiety rzadziej osiągają bar dzo niskie i bardzo wysokie wyniki: rzadziej grozi im upośledzenie
umysłowe i rzadziej trafiają się wśród nich jednostki genialne.
Na poparcie słuszności swego rozumowania Eysenck dokonuje następującego hipotetycznego
osd cowania prawdopodobieństwa posiadania bardzo wysokiego ilorazu inteligencji przez
kobietę i prza mężczyznę: „Zakładając doskonale normalny rozkład IQ, średnią różnicę między
kobietami i mężi nami wynoszącą 4 punkty, odchylenie standardowe o wartości 15 dla mężczyzn
i 14 dla kobiet, sj wane prawdopodobieństwo uzyskania wyniku równego 160 punktom wyniesie
0,0004743 dlakobi
1 0,0055167 dla mężczyzn. Innymi słowy, w próbie losowo dobranych 10 tys. osób znajdzie się
pięć! biet, ale pięćdziesięciu pięciu mężczyzn z wynikiem 160 lub wyższym" . Nie sposób nie
zauw

Zob. L. Brannon, Psychologia rodzaju. Kobiety i mężczyźni: podobni czy różni, Gdańsk 2002.
Ibidem.
Zob. H. Eysenck, Genins..., op.cit. 12 Ibidem, s. 129.
wska I *»»» reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
457
nice
uzy-
ame
ków
szej
>ór-
est
iż szacując te prawdopodobieństwa, autor poczynił kwestionowane wcześniej założenie o
średniej między kobietami i mężczyznami, „wynoszącej 4 punkty".
Kiedy weźmiemy pod uwagę poszczególne zdolności umysłowe, okazuje się, że pomiędzy
kobie-imi i mężczyznami występują pewne, choć niezbyt duże różnice w zdolnościach
werbalnych, ma-matycznych i przestrzennych'3. Kobiety mają niewielką przewagę w zakresie
zdolności werbal-ch, mężczyźni zaś - w matematyce. Jeśli chodzi o zdolności przestrzenne, utarł
się pogląd, iż są oe domeną mężczyzn. Bardziej szczegółowe analizy w tym zakresie pokazują,
iż mężczyźni lepiej sdzą sobie z zadaniami wymagającymi wyobraźni przestrzennej i obracania
brył w przestrzeni, Itńże z niektórymi testami spostrzegania przestrzennego, kobiety zaś są
lepsze pod względem uybkości spostrzegania i zapamiętywania przedmiotów. W przypadku
pozostałych zdolności po-mwczych - takich jak np. uczenie się czy pamięć - brak dowodów, iż
występują rdżnice pomiędzy faibietami i mężczyznami.
Powszechne przekonanie o różnicach w zdolnościach umysłowych kobiet i mężczyzn jest,
zdaniem |ńdy Brannon, efektem wyolbrzymiania tych różnic, które, nawet jeśli istnieją, są w
istocie bardzo małe: „Stereotypizacja rodzaju w dziedzinie poznawczej prowadzi do
wyolbrzymienia małych różnic iutrwala przekonanie, że różnice związane z rodzajem istnieją i
że kobiety i mężczyźni bardzo się różnią pod względem zdolności umysłowych"'. W
rzeczywistości zaś tylko 1% wariancji w zakresie jjtolności umysłowych można wyjaśniać
czynnikiem płci, pozostałe 99% różnic zależy od innych czynników. Zmienność indywidualna,
czyli różnice w obrębie grupy kobiet bądź grupy mężczyzn, jest znacznie większa niż różnice
pomiędzy kobietami a mężczyznami. Co więcej, z upływem lat, różnice pomiędzy kobietami i
mężczyznami wciąż się zmniejszają, jeśli nie zanikają.
Zmienne osobowościowe
Oile w potencjalnych zdolnościach twórczych czy umysłowych kobiety zdają się nie różnić
znacząco od mężczyzn, o tyle osoby obu płci istotnie różnią się pod względem motywacji,
zainteresowań, a w konsekwencji - dokonywanych wyborów zawodowych. W opracowaniu
Bysencka znajdujemy wyniki badań autorstwa Benbow i Lubinskiego, którzy zajęli się
dyscypliną, w której obserwuje się różnice na ko-rcyść mężczyzn - rozumowaniem
matematycznym. Autorzy obiektem swego zainteresowania uczynili młode kobiety i mężczyzn,
uzyskujących najwyższe wyniki w tej dziedzinie - próba badawcza objęła 0,5% najwyższych
wyników w całej populacji - i porównali zainteresowania i wartości tych osób. Stwierdzono, iż
wartości teoretyczne, charakterystyczne dla naukowców, były częstsze u uzdolnionych
mężczyzn niż u uzdolnionych kobiet. Wartości społeczne, negatywnie skorelowane z
zainteresowaniem nauką, były bardziej charakterystyczne dla uzdolnionych kobiet niż dla
uzdohiionych mężczyzn. Wzór męskich zainteresowań był zasadniczo skupiony wokół obszarów
badawczych, wzór zainteresowań kobiecych - bardziej rozciągnięty na obszary badawcze,
artystyczne i społeczne. Uzdolnione matematycznie kobiety interesują się ludźmi, mężczyźni -
rzeczami, podsumowuje wyniki tego badania Ey-senck. Na marginesie pojawia się też
informacja mówiąca o tym, iż spośród tych młodych uzdohiionych hdzi pełnoetatową pracę aż
do emerytury planowało 95% mężczyzn i tylko 55% kobiet . i W rozważaniach na temat
czynników warunkujących kariery kobiet nie można pominąć problemu ?wietrznej motywacji
kobiet do ubiegania się o władzę i stanowiska. Wiele wskazuje, iż kobiety często obawiają się
siły i sukcesu oraz przyjmowania kierowniczych ról. Według Joan Borysenko, jednym z
powodów, dla których tak się dzieje, jest fakt, iż kobiety zdają sobie sprawę, jak siła ta była
naduży-
I Zob. L. Brannon, Psychologia rodzaju..., op.cit. Tam też analiza potencjalnych źródeł różnic,
na podstawie ?tniejącego stanu wiedzy, np. o różnicach budowy mózgu czy funkcjonowaniu
układu hormonalnego. IUdem, s. 147. | Zob. H. Eysenck, Genins..., op.cit.
458
I,
6. Budrowsb
wana w ciągu wieków przez mężczyzn mających społeczną i polityczną przewagę""'. Duża część
kobie| wręcz boi się aspektu męskiego, kojarzącego się z władzą i agresywnością.
Kobiety mają problemy ze swą siłą, ze swą mocą - nie mają doświadczenia w otwartym jej
używaniu, obawiają się to czynić. Dzieje się tak m.in. dlatego, że bezpośrednie zastosowanie
swej własną mocy we własnym interesie wywołuje często surowe, negatywne reakcje ze strony
środowiska. UwieM kobiet wytwarza się wewnętrzne przekonanie, iż używając swej siły, nie są
w porządku, a nawet, żeą destrukcyjne, twierdziła Jean Baker Miller . Jej zdaniem, stworzono
także pozory, że kobiece dział* nie we własnym interesie oznacza odebranie czegoś innym
(mężczyźnie, dzieciom) lub ich skrzywdź* nie. Skłoniono kobiety do wiary, że jeśli podejmą
umysłową i emocjonalną walkę o własny rozwój, rezal; tat będzie straszny - utracą możność
tworzenia jakichkolwiek bliskich związków.
Kategorią często pojawiającą się w tym kontekście jest pojęcie „lęku przed sukcesem",
wprowadzone pod koniec lat sześćdziesiątych przez Martinę Horner. Czynnik ten przez długi
czas wykorzp stywano jako standardowe wyjaśnienie niższych osiągnięć zawodowych kobiet.
Horner wyszła z założenia, że takie prowadzące do sukcesu cechy, jak przebojowość,
współzawodnictwo, agresja stojl w opozycji do tradycyjnie pojmowanej „kobiecości". Kobiety
płacą w związku z tym za sukces określą ną cenę lęku - sukces jest w zgodzie z tym, co powinny
osiągnąć jako ludzie, ale w sprzeczności z tyąl czym powinny być jako kobiety. Odczuwany
przez kobiety lęk dotyczy w większym stopniu osób o du-żych zdolnościach, ambicjach i
wzmaga się zwłaszcza wtedy, gdy sukces jest wynikiem współzawodnictwa z mężczyznami .
W badaniu Horner z udziałem dziewięćdziesięciu studentek i osiemdziesięciu ośmiu studentów
wykorzystano test projekcyjny, który polegał na tym, że osoba badana miała za zadanie
dokończyć historjj-kę zaczynającą się od zdania: „Po pierwszej sesji egzaminacyjnej X, student
medycyny, stwierdza, że znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu studentów swojego roku".
W wersji dla dziewcząt zamiast! wpisane było imię żeńskie (Annę), w wersji dla chłopców -
męskie (John). Przy analizie historii wzięto pod uwagę, czy pojawiały się wzmianki wskazujące
np. na negatywne konsekwencje sukcesu, lęk przed takimi konsekwencjami, zły nastrój,
sprzeczności, konflikt z powodu sukcesu czy ucieczkę przed nim Okazało się, że tylko 9%
badanych chłopców w swoich historiach zamieściło negatywne wzmianki oją bohaterze Johnie,
podczas gdy 65% dziewcząt wykazało niepewność, zatroskanie i dezorientację sukcesem Annę.
Badane kojarzyły jej osiągnięcia z brakiem kobiecości, odrzuceniem przez znajomych, czasen
kwestionowały prawdziwość samego sukcesu. Typowa historyjka przewidywała, że Annę w
następip semestrze celowo obniży wyniki, po to by jej chłopak mógł się wspiąć wyżej, wkrótce
potem rzuci studia, wyjdzie za mąż i zajmie się wychowywaniem dzieci, podczas gdy jej mąż
będzie się dalej kształcić . I
W odpowiedzi na te wyniki pojawiły się argumenty, że tym, co hamuje kobiety, nie jest lęk
przed sukcesem, ale lęk przed społecznymi konsekwencjami wychylenia się poza powszechnie
obowiązujące standardy ról społeczno-kulturowych. Te wyuczone we wczesnym okresie
tendencje pozostają i prze* jawiają się również w życiu dorosłym, a kobiety z mniejszym
prawdopodobieństwem dążą do obejmowania ról przywódczych .
Dalsze badania z tego zakresu pokazały natomiast, iż mężczyźni, którzy znajdą się w sytuacji
odbiegającej od tradycyjnej, również mogą przeżywać lęk przed sukcesem czy, inaczej,
„motywację do unikania sukcesu". Przeprowadzona w latach osiemdziesiątych analiza
sześćdziesięciu czterech ba-
16 M. Borysenko, Księga życia kobiety. Ciało. Psychika. Duchowość, Gdańsk 1999, s. 214.
" Zob. J. Baker Miller, Toward a New Psychology ofWomen, Boston 1986.
18 Cyt. za A. Graff, „Lęk przed sukcesem - czy kobiety obawiają się sukcesów i czy jesteśmy to
w stanie zbadać..1,
maszynopis.
19
Ibidem.
20 A. Anastasi, cyt. za EL. Denmark, Women, Leadership, and Empowerment, „Psychology of
Women Quarterfy" 1993, nr 17.
Moma reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
459
M nad tym problemem wykazała, iż Jęk przed sukcesem jest udziałem średnio 49% kobiet i 45%
męż-ezyzn, a więc bardzo porównywalnych odsetek w obu grupach. Co więcej, zmieniające się
standardy ról coleczno-kulturowych sprawiają np., iż rzadziej pojawiają się negatywne oceny
hipotetycznej kobiety •pisywanej jako najlepsza studentka medycyny. Nadal jednak osiągnięcie
sukcesu przez kobietę w nie-feadycyjnej dziedzinie wiąże się z ponoszeniem pewnych
osobistych kosztów- kobiety takie spostrzega się jako mniej towarzyskie i mniej atrakcyjne .
; Istotne z punktu widzenia odniesienia potencjalnego sukcesu są też takie zmienne, jak poczucie
własnej wartości i wiara w siebie. Linda Brannon twierdzi, iż doniesienia o gwałtownym spadku
poczuta wartości u dziewcząt w gimnazjum są nieuprawnione, przyznaje jednak, iż rzeczywiście
od okresu idolescencji po środkowy okres dorosłości chłopcy i mężczyźni przejawiają wyższy
poziom poczucia własnej wartości niż dziewczęta i kobiety. Dla wiary we własne możliwości
istotne znaczenie mają też iOynniki sytuacyjne. Ciekawe jest np. to, że w sytuacji dostępności
informacji o charakterze zadania, weny własnych zdolności dokonywane przez przedstawicieli
obu płci są podobne. Kiedy informacji fckiej brakuje, mężczyźni oceniają swoje zdolności wyżej
niż kobiety. Podobnie się dzieje w sytuacji, mbadani spodziewają się, że ich dokonania będą
porównywane z dokonaniami innych ludzi - kobiety oceniają wówczas swoje dokonania niżej
niż mężczyźni .
Pomimo braku różnic w poziomie inteligencji i motywacji osiągnięć kobiety zaniżają swoje
możliwości, nie wierząc, że potrafią osiągnąć sukces. Ta niewiara w sukces sprawia, że
przypisują go czynnikom od siebie niezależnym, np. szczęściu albo dużemu wysiłkowi, a nie
zdolnościom. W efekcie są i sukcesu mniej niż mężczyźni zadowolone i dumne. Rzadziej też niż
mężczyźni podkreślają swoje zdolności, zasługi czy sukcesy, są raczej skoncentrowane na tym,
by nie ujawnić swoich słabości i braków. W przypadku porażki przejmują za nią
odpowiedzialność i przypisują ją brakowi zdolności, podczas gdy mężczyźni za porażkę winią
czynniki niezależne od nich lub tłumaczą ją tym, że włożyli za mało wysiłku w realizację
zadania. Kobiety generalizują też porażkę na inne sfery swojej działalności, iteicąc w efekcie
motywację do działania i korygowania błędów .
I Pomiarowi poziomu samooceny młodych kobiet i mężczyzn oraz wyznaczeniu czynników na
nią wpływających było poświęcone badanie przeprowadzone przez Kingę Lachowicz-Tabaczek .
W badaniu tym określono, w jakim stopniu kobiety i mężczyźni przypisują sobie właściwości
związane ze stereotypami obu płci, na ile te właściwości są dla każdej z grup ważne i w jakim
stopniu wpływają na poziom ich samooceny. Według badanych, na stereotyp mężczyzny
składały się: wysoka sprawność feyczna, duże zdolności intelektualne, zdolności przywódcze,
zaradność życiowa, samodzielność mylenia, opanowanie w trudnych sytuacjach. W stereotypie
kobiety mieściły się: życzliwość wobec innych, atrakcyjność fizyczna, potrzeba bycia kochaną.
Zarazem potrzeba bycia kochaną oraz życzliwość wobec innych były przez kobiety wymieniane
jako takie cechy, których posiadanie uważają u siebie za najważniejsze.
f Analiza wyników pokazała, że kobiety mają niższą samoocenę niż mężczyźni. Najsilniej na
samo-icenę kobiet - co odkryto, jak twierdzi autorka badania, z zaskoczeniem - wpływała
wysoka ocena Wolności przywódczych i zdyscyplinowania, a niska ocena życzliwości. Kobiety
miały tym wyższą sa-?oocenę, im bardziej uznawały się za przywódcze, zdyscyplinowane, a
mniej życzliwe wobec innych. Kazało się zatem, że na samoocenę kobiety wpływały cechy
zawarte w stereotypie mężczyzny, ponad-to niezgodne z cechami, które kobiety uważały za
ważne dla siebie. Zdolności przywódcze były taką techą, którą kobiety oceniały jako najmniej
istotną ze wszystkich właściwości uwzględnionych w ba-

łBor. L. Brannon, Psychologia rodzaju..., op.cit.


libidem.
? Zob. K. Lachowicz-Tabaczek, Portret kobiecy we wnętrzu, „Charaktery" 2000, nr 7.
\IMdem.
I
460
B. BudrowskJ
daniu, a jednocześnie cechą, której posiadanie najsilniej wpływało na samoocenę kobiet. Wyniki
tej zdaniem autorki badania, są wyrazem wewnętrznych konfliktów kobiet: braku akceptacji dla
cech stereotypowo przypisywanych kobietom i jednoczesnym, nieświadomym pragnieniu
przyjmowana cech męskich. Wyniki uzyskane w grupie mężczyzn ujawniły znacznie większą
zgodność pomięci wzorcem właściwości wpływających na ich samoocenę a zestawem cech,
które przypisują sobie i uważają za ważne.
Pojawiające się tutaj psychologiczne charakterystyki odnoszące się do funkcjonowania kobiet-i a
także do ich poziomu motywacji czy też czynionych przez nie atrybucji - wskazują na te zakresy
zmiennych osobowościowych, które rzeczywiście mogą mieć wpływ na potencjalnie mniejsze
osiągnij cia kobiet. Sąd, iż kobiety jako grupę „charakteryzuje niższy poziom motywacji do
osiągnięć, unikanie] sytuacji typu wyzwanie, przypisywanie sobie skłonności do niepowodzeń i
nieumiejętność radzenia j sobie w sytuacjach trudnych, [...] skłonność do przypisywania sobie
winy za porażki, natomiast oko- j licznościom zewnętrznym wpływu za osiągnięcie sukcesu"26,
w świetle wyników badań nie jest pozba- \ wiony racji.
Najnowsze koncepcje postulują zaś, iż wyjaśnieniem sytuacji różnego dostępu obu płci do
wiadzy może być zróżnicowanie kobiet i mężczyzn pod względem zmiennej osobowościowej
nazywanej orien-1 tacją na dominację społeczną. Ludzie zorientowani na dominację społeczną to
tacy, którzy opowiadają { się za nierównością grup i preferują dominację własnej grupy nad
innymi grupami. Zmienna ta jest : pozytywnie powiązana z poparciem dla armii, policji, udziału
w wojnie, kary śmierci itp. Osoby zorientowane na dominację społeczną dążą do pełnienia ról
wzmacniających hierarchię, to jest ról służących 1 podtrzymywaniu lub zwiększaniu
nierówności społecznych, ról, które kontrolują przepływ cennych 1 zasobów. Osoby te dążą więc
do pełnienia prestiżowych, elitarnych, przywódczych, wojskowych (lub 1 dyplomatycznych) ról
społecznych. Badania pokazały, że mężczyźni są bardziej zorientowani na dominację społeczną
niż kobiety. Prezentująca tę koncepcję Felicia Pratto wiąże ponadto teorię dominacji społecznej
ze strategiami reprodukcyjnymi kobiet i mężczyzn: „Męska rywalizacja o kobiety jest zatem
centralnym źródłem aktywności politycznej" .
Kontekst społeczno-kulturowy
W odróżnieniu od poprzedniej ta perspektywa wyjaśniania dysproporcji w szeregach osób
uzyskują-cych znaczące rezultaty skupia się na środowisku zewnętrznym - społeczno-
kulturowym kontekście, w którym kobiety funkcjonują. Sięgając nawet do niedawnej jeszcze
historii, nietrudno jest wskazać na niekorzystne warunki tworzące ten kontekst, nie promujące
kobiecych wyników. Przede wszystkim -o czym była mowa w poprzednim rozdziale - kobiety
przez wieki nie miały dostępu do edukacji i instytucji sprzyjających rozkwitowi potencjalnych
zdolności, a nierzadko nie miały nawet prawa do samodzielnego decydowania o swym życiu.
Zatem kobiety nie mogły się szczycić osiągnięciami na różnych obszarach z powodu braku
możliwości i szans rozwijania swych talentów.
Mimo iż obecnie kobiety uzyskały dostęp do edukacji, wciąż jeszcze istnieją mniej formalne
przeszkody i bariery społeczne, które ograniczają kobiece możliwości rozwoju. Według Lindy
Brannon, rozbieżność pomiędzy liczbą artystów płci męskiej i żeńskiej może być kwestią nie
tyle talentu, " otrzymywanego wsparcia: „Utalentowani chłopcy i dziewczęta nie różnią się pod
względem i wości, ale pod względem poziomu zaangażowania w wybraną dziedzinę sztuki.
Różnice w osii
25 J. Sotowiej, Psychologia twórczości..., op. cit., s. 38.
26 Zob. F. Pratto, Polityka płci: różnice między kobietą a mężczyzną w sypialni, kuchni i
gabinecie, \w]l i mężczyźni: odmienne spojrzenia na różnice, red. B. Yfojciszke, Gdańsk 2002, s.
172.
rowska
ima reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
461
Ich twórczych wynikają z mniejszej pasji dziewcząt i kobiet, a pasja jest pochodną otrzymywa-
?ego wsparcia" .
Często kobiety nie tylko są pozbawiane wsparcia, ale stają się też obiektem zachowań
zagrażających. lita Mae Kelly, która przeprowadziła w kilku stanach USA szereg badań nad
potencjalnym związkiem między zjawiskiem „szklanego sufitu" a molestowaniem seksualnym ,
przyjęła założenie, iż posiadana zez mężczyzn władza w sferze prywatnej, osobistej (małe
gender power) jest przez nich również Bywana do kontrolowania kobiecego przeznaczenia na
arenie publicznej, związanej z kierowaniem, za-Udzaniem. Zdaniem Kelly, w miejscu pracy
toczy się swego rodzaju psychologiczna wojna pomiędzy ?żczyznami i kobietami, a jej częścią
może być molestowanie seksualne. Jest to silna broń umacniająca itlany sufit", sytuację, w której
ofensywni mężczyźni są wstanie zastraszyć, onieśmielić i zdominować umieszczone na
pozycjach defensywnych z powodu adresowanych wobec nich uwag lub narzuca-im propozycji
o charakterze seksualnym. Pod wpływem tego rodzaju oddziaływań kobieca zdolność
wykonywania pracy, bycia efektywnym pracownikiem może się znacząco obniżyć, f swoich
badaniach Kelly stwierdziła istnienie negatywnej korelacji pomiędzy doświadczaniem iwania
seksualnego a efektywnym pełnieniem takich funkcji, jak: kierowanie personelem, koor-ie
działań zespołów pracy, podejmowanie inicjatywy i kreatywność, umiejętności komunika-i
interpersonalne. Innymi słowy, kobiety, które doświadczały molestowania seksualnego, wykazy-
się mniejszymi umiejętnościami przydatnymi do bycia dobrymi przywódcami. Choć, trzeba
dodać, ich mocnymi stronami były umiejętność dokonywania wyspecjalizowanych , zbierania i
analizy informacji, osiągania celów, a także wrażliwość na środowisko czy ela-iość i giętkość w
dostosowywaniu się do niego.
W tym kontekście autorka przedstawia molestowanie seksualne jako sposób powstrzymywania
ko-przed odnoszeniem sukcesów jako liderki i redukowania ich liczby w rankingach
przywództwa, itowanie o charakterze seksualnym umacnia „szklany sufit" poprzez odwracanie
uwagi kobiet od nywództwa i zarządzania, a kierowanie jej na relacje interpersonalne oraz
bardziej specyficzne za-inia związane z pracą. Jego intencją jest - twierdzi Rita Mae Kelly -
poskromienie kobiecych prag-i umiejętności współzawodniczenia oraz wykonywania tradycyjnie
męskich ról. Z drugiej strony, ono na celu wywołanie u kobiet zwątpienia, postawy obronnej,
która osłabia umiejętność Merowa-ii zarządzania na wyższych szczeblach administracji .
Molestowanie seksualne to przykład skrajny, tego typu doświadczenie na szczęście nie jest
udzia-fem wszystkich aktywnych zawodowo kobiet. Teraz proponuję jednak przyjrzenie się
czynnikom wy-?erającym wpływ na wszystkie kobiety, ich potencjalne sukcesy i osiągnięcia -
społeczno-kulturowe-m kontekstowi ich funkcjonowania. Kontekstowi wyznaczającemu
kobietom określone role społeczne Ustawiającemu określone wymagania i oczekiwania
odnoszące się do sposobu odgrywania tych ról.
pocjalizacja
?różnych społeczeństwach i kulturach istnieją odmienne zbiory reguł i zasad określających
spolecz-ne funkcjonowanie jednostki. Przychodzące na świat dziecko rodzi się w pewnej
społeczności i aby

TLBrannon, Psychologia rodzaju..., op. cit., s. 143. Por. R.M. Kelly, Offensive Men. Defenńve
Women: Sexual Harassment. Leadership and Management, [w:] Gmtkr Power, Leadership and
Gmernance, red. G. Duerst-Lahti, R.M. Kelly, Ann Arbor 1998. Erotec wniosków
sformułowanych przez autorkę nie można jednak nie wysunąć pewnych zastrzeżeń o charak-
terze metodologicznym. Jej badania miały charakter korelacyjny, a to znaczy, że na podstawie
ich wyników moż-Ł jedynie wnioskować o wspólwystępowaniu pewnych zjawisk, nie do końca
uprawnione jest natomiast wskazy-fanie kierunku tej zależności. Bycie obiektem molestowania
seksualnego może się łączyć z posiadaniem pewne-? rodzaju cech, ale może być też tak, iż na
wybór obiektu molestowania wpływa posiadanie przez daną osobę •kreślonego rodzaju cech czy
predyspozycji.
462
B. Budrowsb

w niej efektywnie funkcjonować, musi zdobyć wiele umiejętności i opanować wiedzę o regułach
? rządzących. Większość tej nauki odbywa się w sposób mimowolny i nieświadomy, w okresie
dzieci stwa i dorastania. Proces ten nazywany jest socjalizacją. W jej trakcie „dochodzi do
ukształtowali cech osobowości, systemu potrzeb i wartości, a także wzorów ról i zachowań
oczekiwanych przei społeczność, w której człowiek żyje" . Socjalizacja, czyli rozwijanie
osobowości społecznej, mam celu przygotowanie danej osoby do funkcjonowania w określonej
rzeczywistości społecznej.
To, iż kobiety pomimo nierównych szans zdołały tak wiele osiągnąć w „dziedzinach tak
jednoznaczni należących do mężczyzn", jak nauka, polityka czy sztuki piękne, jest - zdaniem
Lindy Nochlin - „pra* dziwym cudem". System edukacji wraz z jego instytucjami i symboliką
nadal nie jest przyjazny kobJe-tanc „W rzeczywistości jednak, o czym wszyscy dobrze wiemy,
zarówno w sztuce, jak i w stu innjtl dziedzinach nadal udaremnia się wszystkie wysiłki i tłumi w
zarodku szansę rozwoju, demobilizujp i opresywnie wpływa na wszystkich, w tym na kobiety,
którzy nie mieli szczęścia urodzić się jako bM mężczyźni z klasy średniej. Nie zawinił tu
astrologiczny układ gwiazd towarzyszący naszym narodi nom ani nasze hormony, cykle
miesięczne czy też wewnętrzna wrażliwość - błąd tkwi w istniejącyd instytucjach i systemie
edukacji, którą rozumieć należy jako wiedzę zdobywaną od chwili narodzą «i chwili przyjścia na
świat pełen znaczeń, symboli, znaków i sygnałów" .
Małe dziecko nie zna innej rzeczywistości niż ta, która jest mu bezpośrednio dana. Z dostępnyci
sobie źródeł czerpie wiedzę o świecie, która ma dla niego walor absolutny. Wiedza ta najczęściej
jaj przesycona stereotypami. Nie sposób jest ustrzec dziecko przed „silą stereotypów i tradycji,
przekazf wanych w procesie wychowywania, jeśli nie w domu, to w szkole czy na lekcjach
religii, utrwalanytł nieustannie przez media oraz praktykę życia społecznego. Stereotypów, które
działają niczym san* spełniające się proroctwo" . Funkcjonujące w naszym kręgu kulturowym
stereotypy zakładają m.ii iż kobiety i mężczyźni różnią się pod bardzo wieloma względami -
mają odmienne cechy os co innego jest dla nich ważne, pełnić powinni różne role społeczne i
inaczej się zachowywać. 1 wanie się stereotypami jest wszechobecne, „jest tak wszechobecne, że
wszyscy to robimy" .
Zgodnie ze stereotypem kobiety są od mężczyzn mniej agresywne, bardziej zależne i opiek
charakteryzuje je wyższy poziom niepokoju i emocjonalności oraz większa intuicja i refleksy a
mniejsza elastyczność intelektualna i skłonność do rywalizacji. Mężczyźni mają być częściej i
scynowani władzą, osiągnięciami, sukcesami materialnymi i zawodowymi, kobiety zaś pielęg
więzi międzyludzkich, zaspokajaniem potrzeb innych ludzi, dążeniem do szczęścia rodzinnego. I
reotypowa rola kobieca obejmuje uległość, opiekuńczość, współpracę, męska - rywalizację, don i
dążenie do sukcesu . Prowadzący badania nad socjalizacją Jerzy Nikitorowicz doszedł do wniosl
że: „wśród cech kształtowanych u córek dominują cechy instrumentalne »dobrej żony«, cechy cb
teru i emocjonalne, natomiast wśród cech wskazywanych w przypadku syna, cechy charakteru i
telektualne" . Wymienione tu cechy i zachowania sprowadzają się w efekcie do zapewnienia jaki
większej efektywności funkcjonowania kobiet w sferze prywatnej, domowej, a mężczyzn w sfei
blicznej, zawodowej.
30 A. Firkowska-Mankiewicz, Czy tak samo wychowujemy dziewczęta i chłopców'!, [w:] Co to
znaczy by(k w Polsce, red. A. Titkow, H. Domański, Warszawa 1995, s. 41. 1 L. Nochlin,
Dlaczego nie było..., op. cit., s. 54.
32 J. Morciniec, Skąd się biorą zadowolone niewolnice albo czego uczy elementarz, „Petnym
Głosem" 1 nr 3, s. 9.
33 K. Deaux, M. Kile, Stereotypy płci, \w.\ Kobiety i mężczyźni: odmienne spojrzenia na
różnice, op. cii.
34 Por. k. Firkowska-Mankiewicz, Czy tak samo wychowujemy..., op. cit.
35 J. Nikitorowicz, Socjalizacja i wychowanie w zróżnicowanych wyznaniowo i etnicznie
rodzinach! czyzny, Białystok 1992, s. 369.

Jrowska I ^e>m reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień


463
ich nią zieciń->wania przez na na
icznie
praw-
obie-
nych
ijąco
biali
)dzi- i
?ych
i, od
ych ;est
zy-
ch 10-n., ci.
tWbadaniach nad przebiegiem socjalizacji zauważono też, iż zróżnicowane rodzajowo style
zabawy f wywierania wpływu na rówieśników są wynikiem przyswajania wzorów kulturowych
już od dszkolnych: zabawy chłopców są bardziej związane z dominacją i hierarchią dominacji
niż 1 dziewczynek . Inne badania dotyczyły socjalizacji do ról kulturowych przebiegającej
podczas ch zawodów sportowych. Biorących w nich udział chłopców zachęca się, by byli
rywalizacyjni, Bsywni, zorientowani na osiągnięcia - a są to cechy, które później mogą im
pomóc w osiąganiu fecji przywódczych. Dziewczęta czasem mają również możliwość
występowania jako zawodniczki, leznacznie częściej przypada im bierna rola widzów lub osób
dopingujących zawodników. Atrakcyj-jść, wdzięk i gracja - cechy wysoko cenione, by zostać
cheerleaderką (przewodniczką dopingującej wodników grupy dziewcząt), nie mają wiele
wspólnego z cechami przydatnymi w późniejszym ubie-fuiiu się o pozycje przywódcze .
łrzekonania dzieci na temat ról męskich i kobiecych są kształtowane również na podstawie treści
moczników. Ich zawartość w dużym stopniu wpływa na to, jak dzieci postrzegają społeczną
rzeczy-Stość. W podręcznikowych powiązaniach matki i ojca z rozmaitymi funkcjami rodziny
odczytać moż-fcnastępujący wzór: z rolą matki wiąże się wykonywanie czynności wewnątrz
domu, z rolą ojca nato-i- wykonywanie czynności na zewnątrz domu, i to zarówno w sensie
dosłownym (praca na dział-prawa samochodu), jak i metaforycznym (uczenie świata). Status
matki przedstawiany jest jako wyznacznik statusu kobiety, natomiast podstawowym źródłem
statusu mężczyzny jest i zawodowa. Z rolą matki wiąże się jej stała obecność w domu; jest ona w
domu postacią codzien-(. Natomiast ojciec jest postacią odświętną i znacznie ciekawszą od
matki, poza tym w domu ojciec ożywa częściej niż matka . Wyniki badań pokazują też, że
upowszechniane wzory wpływają na iść podziałów według płci - istnieje związek pomiędzy
liczbą stereotypowych postaci kobiecych nęskich w podręcznikach a określaniem przez dzieci
rozmaitych sfer aktywności jako „męskie" lub ibiece" .
Odmienna socjalizacja kobiet i mężczyzn jest więc powszechnie stwierdzanym zjawiskiem.
Najkró-rzecz ujmując, socjalizacja przewiduje dla mężczyzn akcentowanie umiejętności
związanych z dą-do celu i rywalizacją, dla kobiet zaś -przygotowanie do ról domowych żony i
matki, ewentual-pracy zawodowej związanej z zajmowaniem stanowisk niższego szczebla.
Jednocześnie spoinie, iż jednoznaczny model socjalizacyjny funkcjonuje już w zasadzie tylko w
szkołach lub h masowego przekazu, nie jest pozbawione racji. Rzeczywistość społeczna
znacząco różni ukazywanych tam schematycznych szablonów. Wiele kobiet pracuje zawodowo,
większość z nich rezygnuje przy tym z ról matki i żony, choć coraz częściej zdarzają się i takie
wybory. Trzeba przy Jm zaznaczyć, że choć istnieje społeczna aprobata dla pracy zawodowej
kobiet - a nawet jest ona macznie większa w porównaniu z szacunkiem społecznym, którym
cieszą się kobiety zajęte wyłącznie powadzeniem domu - to nieznacznie tylko zmniejsza się
społeczny nacisk na konieczność spełniania jednocześnie tradycyjnej, domowo-macierzyńskiej
roli kobiecej.

Macierzyństwo - podstawowy nakaz kobiecości

?wieczne oczekiwania wobec kobiet związane są przede wszystkim z przekonaniami na temat


roli ?śobiety, składającymi się w dużym stopniu na stereotypową wizję jej miejsca w rodzinie i
społeczeń-
I _______
I Por. E.E. Maccoby, cyt. za EL. Denmark, Women..., op. cit. 1 Zob. S. Eder, S. Parker, cyt. za
EL. Denmark, Women..., op.cit.
[ Zob. B. Szacka, Społeczny wymiar obrazu Polski w podręcznikach szkolnych dla klas I-V
szkoły podstawo-mj, [w:j Polska dziecięca. Studia, red. B. Szacka, warszawa 1987. Por. J.
Morciniec, Skąd się biorą..., op. cit.
I
464
•r?f,ww vńbv\ - ito&r.b w teńai Łpslf B. Budrowsi

stwie. Młode kobiety poddane są presji zrealizowania tradycyjnego scenariusza, jakim jest
zakochani się, wyjście za maż i urodzenie dzieci. Miłość, poślubienie ukochanego mężczyzny i
zostanie matki czyli stereotyp trzech M (miłość-malżeństwc—macierzyństwo) mają być -
jawnym czy ukrytym -\ą rżeniem każdej dziewczyny . Elementy tego stereotypu wciąż są ze
sobą dość ściśle połączone. Od osób, które chcą mieć dziecko lub już się go spodziewają,
oczekuje się, że zawrą małżeństwo, z dru0| zaś strony pożądane jest, by małżonkowie mieli
dzieci.
Macierzyństwo uważane jest za centralną cechę pojęcia kobiecości. Oznacza to, że kobiety ce
uchodzić za normalne (w domyśle: wszystkie kobiety), podlegają obowiązkowi bycia matką,
„nakazowi macierzyństwa" . Chociaż kobiety różnią się pod względem rozmaitych cech -
talentów, temperamentu, osobowości, norm, stylów, wykształcenia, zawodu, zamożności, religii
- wszji Me łączy jedno społeczne oczekiwanie, od wszystkich oczekuje się rodzenia dzieci:
Jakkolwiek kobiet by była pomysłowa, inteligentna, ambitna czy twórcza, prawdopodobnie nie
ominie jej rola, ku kierowana jest przez szersze społeczeństwo" . Rodzenie i wychowywanie
dzieci - to podsto danie, powinność i cel życia kobiety. Mówi się, że jest to jej „oparta na
naturalnych skłonności życiowa" albo że macierzyństwo „jest podstawową społeczną i
biologiczną rolą kobiety" . kobieta, to z definicji taka, która ma dzieci, która jest matką.
„Nakaz macierzyństwa" wymagał niegdyś, żeby mieć przynajmniej dwoje dzieci i dobrzeje
wywać, a w mocniejszej jego wersji zawarte było przesłanie, że bycie dobrą matką mierzy się
dzieci i ilością czasu im poświęcanego. Współczesne makroprocesy (m.in. przeludnienie i
industrii zacja, wzrost kosztów związanych z wychowywaniem dzieci) doprowadziły do
osłabienia nakazu cierzyństwa. Nie przestał on jednak obowiązywać, może poza jego „mocną"
wersją, promującą danie jak największej liczby dzieci.
Uważa się też, że kobiety nie mają specjalnych trudności w realizowaniu „nakazu stwa", gdyż w
istocie jest to tylko realizacja naturalnego dla nich instynktu macierzyńskiego, ty - zgodnie z tą
tezą - rodzą dzieci, a potem troskliwie je wychowują, powodowane instynktem. Trzeba jednak
zaznaczyć, że pojęcie instynktu macierzyńskiego budzi liczne wersje, a przy uzasadnianiu tezy o
jego istnieniu korzysta się głównie z danych pochodź; świata zwierzęcego.
Formułowane wobec kobiet oczekiwania co do sposobu odgrywania roli macierzyńskiej składają
na zespół wymogów, który nazwałam „regulaminem" instytucji macierzyństwa . Kształt instytmj
macierzyństwa zakwestionowały autorki drugiej fali feminizmu . Podważyły np. postrzeganie ide
nej matki niejako osoby z własnymi celami, emocjami, potrzebami, biografią, tylko wyłącznie
jako k goś, kto w zupełności poświęcił swe życie rodzinie, dziecku. Przywołując przykłady z
podręcznitó psychologii rozwojowej, porównano ją do jednowymiarowej figury-cienia, ukrytego
za żywym obraza rozwijającego się dziecka . W takim podejściu kobieta jako osoba
„wymieszana" zostaje z rolą mali istnieje tylko w relacji do dziecka; dzieci są również jedyną
przyczyną jej istnienia.
40 Zob. B. Budrowska, Macierzyństwo jako punkt zwrotny w życiu kobiety, Wrocław 2000.
41 N.E Russo, The Motherhood Mandate, „Journal of Social Issues" 1976, t. 32, nr 3. N. Reeves,
Womankind. Beyond the Stereotypes, New York 1982, s. 56.
43 A. Szuman, Aktywność zawodowa matek a funkcje społeczne rodziny w cyklu jej rozwoju,
Poznań 198
K. Pospiszyl, Psychologia kobiety, Warszawa 1986, s. 124.
Zob. B. Budrowska, Regulamin i improwizacje, czyli o kulturowym skrypcie bycia matką,
„Kultura i S| czeństwo" 2001, nr 2.
46 Por. m.in. A. Rieh, Zrodzone z kobiety. Macierzyństwo jako doświadczenie i instytucja,
Warszawa 2000. ?
47 Zob. A. Willard, Cultural Scripts for Mothering, [w:] Mapping the Morał Domain, red. C.
GUligan, J. McLean Taylor, Harvard 1988.
wska
lanie itką, ma-
Od igiej
na-
iwna reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
465
flbstać matki kojarzona jest też z wyrzeczeniem się wszelkiego egoizmu. Okres poprzedzający
bierzyństwo charakteryzowany ma być przez takie cechy, jak nieodpowiedzialność, egoizm, nie-
yzalość, w opozycji do „postmacierzyńskiego ja" jako wzorca dorosłości. Dobro dzieci staje się
Km matki, jej pragnienia zredukowane są do szczęścia dzieci; jest naturalne, kiedy matka po-
licca caią swoją energię, czas, aspiracje dzieciom, kiedy nie ma własnych celów, emocji,
potrzeb. |iecko jest najważniejsze" - tak wprost formułował nadrzędną zasadę praktyki
macierzyńskiej ijednego z rozdziałów publikacji powstałej z myślą o młodych matkach . Na
pierwszy plan wy-iwają się potrzeby dziecka, cala uwaga matki winna się koncentrować na jak
najlepszym ich za-pokajaniu. Dobro dziecka, rozumiane jako zaspokojenie jego wszelkiego
rodzaju potrzeb, jest uznanie za wartość nadrzędną.
[Jednym z kluczowych pojęć, gdy mowa o wymogach praktyki macierzyńskiej, jest też pojęcie
bar-loszeroko rozumianej odpowiedzialności. Całkowita odpowiedzialność za rozwój dziecka,
jego zdro-jfcyczne i psychiczne, inteligencję, wygląd, zachowanie i za wszystko, co wiąże się z
dzieckiem, wzywa na matce. Jeżeli cokolwiek układa się niepomyślnie, to ona ponosi za to winę.
Z drugiej tony, w społecznym przeświadczeniu funkcjonuje mocno zakorzeniony ideał dobrej,
czułej, delikat-j, bezwarunkowo i niezmiennie kochającej, akceptującej, wyrozumiałej matki.
Uważa się, że bycie ma wyzwalać tylko pozytywne emocje: matka obdarza dziecko miłością
ciągłą, bezwarunkową, rozumiejącą i wybaczającą. Jest to postać matki-anioła, która w ogóle nie
myśli o sobie. Moż-Izieć, że „matka-ideal" i „matka-wszystkiemu winna" - to dwie strony tego
samego medalu -ia czy wręcz wiary we wszechpotęgę figury matki. Składają się na nie:
obarczanie matki odpowiedzialnością za rozwój dziecka, jego zdrowie psychiczne i fizyczne z
jednej strony, lidealizacja matki - z drugiej.
jonalną i praktyczną odpowiedzialnością za dziecko matka obarczona jest przez 24 godziny 11
choć bycie „dobrą matką" nie oznacza już, że kobieta koniecznie musi zrezygnować z pracy j, to
jednak powinna umieć radzić sobie z potencjalnym poczuciem winy. Odczuwane przez poczucie
winy, że nie są w tym czasie z dzieckiem, nie zniknęło pomimo braku dowodów, że ka
zawodowa matek ma niekorzystny wpływ na dzieci.
i Niewiele kobiet chce obniżać swe standardy wychowywania dzieci, wręcz przeciwnie, można
Mbserwować usilne dążenie kobiet do intensyfikacji zaangażowania. Wzór poglądów na temat
własnego sposobu wychowywania dzieci Sharon Hays określiła mianem „ideologii
intensywnego ma-jirzyństwa" . Punktem wyjścia są tu założenia formułowane na temat dzieci,
które uważane są za adosne, ciekawe życia, niewinne, dające bezwarunkową miłość, dlatego
potrzebujące ochrony przed fwalizacją, odpowiedzialnością świata dorosłych. Dla ich szczęścia i
dobra niezbędna jest miłość Iroskliwej i niesamolubnej matki, metody wychowawcze są więc w
naturalny sposób absorbujące ?ocjonalnie.
Dziecko jest w centrum uwagi, a jego potrzeby - jak już wcześniej była o tym mowa - na
szczycie Iferarchii: gdy potrzebuje uwagi, wszystko inne trzeba odłożyć na bok. Jest
indywidualnością, trzeba jjwięc szanować, słuchać, co ma do powiedzenia i postępować tak, by
spełnić jego wymagania. Ozna-tzato, że matka pozwala dziecku grać rolę „przywódczą" -
pozwala mu kontrolować proces wychowy-rania, działa pod kątem jego potrzeb i pragnień (np.
kupuje mu to, czego sobie życzy). Wszystko to ijmaga dużego nakładu pracy, wysiłków daleko
wykraczających poza minimum potrzebne, by dziecko petrwalo. Unikanie fizycznej przemocy i
mówienia „nie" poprzez takie metody wychowawcze, jak ?gocjowanie z dzieckiem, wyjaśnianie
mu, perswadowanie, przepraszanie go, są bardzo absorbujące, ?chodzą też do tego koszty
finansowe związane z zapewnieniem wysoko wykwalifikowanej opieki na

?.Nitecka et al, Miłość od poczęcia, warszawa 1987. S. Hays, The Cultural Contradictions
ofMotherhood, New Haven-London 1996.
466
B. Budrowd
czas nieobecności matki oraz z formami aktywności uważanymi za korzystne dla prawidłowego
rozJ ju dziecka.
Zgodnie z ideologią intensywnego macierzyństwa, odpowiednie wychowywanie dziecka wymap
zatem nakładu ogromnej ilości czasu, energii i pieniędzy. Matka musi odgadywać i spełniać
wszeM potrzeby i życzenia dziecka, na każdym etapie jego rozwoju emocjonalnego i
intelektualnego. Powiał zdobyć szczegółową wiedzę na temat uznanych przez ekspertów zasad
właściwego rozwoju dzieci) oraz dysponować dużą ilością czasu i pieniędzy, aby móc wcielić je
w życie. Tak więc metody wycho^ wania dzieci określane jako właściwe są: skoncentrowane na
dziecku, oparte na autorytecie ekspert^ absorbujące emocjonalnie, wymagające intensywnej
pracy i kosztowne.
Trudne wybory rodzinno-zawodowe
Kobiety na stanowiskach, to ex definitione kobiety czynne zawodowo i tak jak przed wszystkimi
kobie tami, znajdującymi się w tej sytuacji, stoją przed nimi „trudne wybory". Jak pisze Kathleen
Gem w swej książce pod znamiennym tytułem Hard Choices , decyzje kobiet dotyczące pracy i
rodziuj zawsze były i są ściśle ze sobą związane i wręcz nierozdzielne. Kobiety pracujące
zawodowo znąjdij się pomiędzy młotem i kowadłem: „Z jednej strony mówi się im: jeśli chcesz
osiągnąć sukces, to lepią nie wychodź za mąż i nie miej dzieci, z drugiej strony natomiast
stereotyp starej panny ciągle pokuty wśród nas: Możesz być szczęśliwa tylko wtedy, gdy
wyjdziesz za mąż i urodzisz dzieci" .
Zauważmy, iż kobietom, które odniosły sukces pojmowany w tradycyjny sposób, często się przp
mina (czy „wypomina"), że stało się to kosztem relacji osobistych, życia rodzinnego, a nie
czyniĄ takich uwag w przypadku mężczyzn. Z drugiej strony, kobiety, które zainwestowały
większość si czasu i energii w życie rodzinne, nie cieszą się porównywalnym społecznym
szacunkiem: j tradycyjnie definiują osiągnięcie jako sukces zawodowy i uznanie w pracy, relacje
osobiste czy ne zaś nie są uznawane za porównywalne dokonania" . W wyniku takiego
nastawienia to mężc: przypisano silniejszą motywację do odnoszenia sukcesu. Udane relacje
osobiste czy rodzinne spostrzegane w kategoriach sukcesu, traktuje sieje co najwyżej jako
pożądane jego dopełnienie, puszczam, że aby mogło dojść do redefinicji pojęcia sukcesu, to jest
dowartościowania sfery pi i osiągnięć z nią związanych, konieczne jest najpierw umocnienie
pozycji kobiet w sferze pu Wtedy bowiem przedefiniowanie wielu pojęć może się okazać nie
tylko możliwe, ale i nieuni
Tymczasem nie ma alternatywy, która byłaby jednoznacznie pozytywna, każdy wybór niesie ze
odrębne dylematy: „Współczesna kobieta jest szczególnie podatna na frustrację: jeżeli zaan, w
pełni jako fachowiec, bierze na siebie ryzyko bycia nietypową i nie-kobiecą. Jeśli nie osiąga nia
w tradycyjnej roli, czuje się niespełniona jako osoba i kobieta. Jeśli podejmie obie role,
pewności, czy wykonuje obie zadowalająco. Jeśli poprzestanie na tradycyjnej, jest
rozgoryczonajj twórcza indywidualność" . Najgorsze w sytuacji kobiet jest być może to, że
doświadczana obecn przez nie wolność wyboru ról jest wolnością niezwykle trudną.
Warto przy tym pamiętać, że mężczyźni prawie nigdy nie stają wobec konieczności wyboru pon
dzy pracą i rodziną. Jeśli dopasowanie aktywności zawodowej i życia rodzinnego jest dla
kobiety|

K. Gerson, Hard Choices. How Women Decide about Work, Career and Motherhood, Berkeley-
Los Angek London 1985. 51 S. Yinnicombe, J. Struges, Europejki w zarządzaniu, [w:] S.
Yinnicombe, N.L. Colwill, Kobieta w zanylś
Wrocław 1999, s. 28.

L. Brannon, Psychologia rodzaju..., op. cit., s. 386.


53 J.M. Bardwick, E Douvan, Ambiwalencja: socjalizowanie kobiet, [w:] Nikt nie rodzi się
kobietą, red. T.II ka, Warszawa 1982, s. 182.
drowska
Mms reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
467
rozwo-
/ymaga szelkie >winna ziecka howy-ertów,
obie-rson ziny
dują ?piej
tuje
po-się ?go
wzawsze problemem, to rzadko kiedy jest nim dla mężczyzny. Co więcej, w wielu
przedsiębiorstwach imy do czynienia z podwójnymi standardami - preferuje się na przykład
określony stan cywilny i na kierowniczym (i nie tylko) stanowisku - w zależności od jego płci.
W przypadku męż-r menedżera małżeństwo i rodzina traktowane są jako czynnik pozytywny,
dający mu stabilny mit oparcia w domu i pozwalający poświęcić całą uwagę pracy. W przypadku
kobiety menedżerki są ?enatomiast uważane za czynnik ryzyka, mogący skłaniać ją do
zaniedbywania swojej kariery koszta rodziny przy każdej nadarzającej się okazji . Badania
amerykańskie pokazały, że w grupie \zarabiających powyżej stu tysięcy dolarów rocznie, czyli
osób o wyższej stopie życiowej, rodziny
iłżonków i dzieci) ma 87% mężczyzn i tylko około 50% kobiet .
Do ciekawych rezultatów można by natomiast dojść, wykonując następujący eksperyment
myślo-pjfyobraźmy sobie, jak inaczej zorganizowane byłoby życie społeczne, gdyby na świecie
nie było ;yzn (kwestia rozmnażania zostałaby jakoś załatwiona). Większość aktywnych
zawodowo pra-ków- włącznie z tymi na najwyższych stanowiskach w rządzie i przemyśle -
przez przynajmniej I okres swojego dorosłego życia byłaby albo w ciąży, albo wychowywałaby
dzieci. W takiej sytuacji i pracy z konieczności byłby skoordynowany z cyklem rodzenia i
wychowywania dzieci i oczywi-i istnienie instytucji zajmujących się tą koordynacją. [... J
Prawdopodobnie istniałaby również cie odmienna definicja życia zawodowego. Normą nie
byłaby nieprzerwana praca przez czter-ici godzin tygodniowo przez całe czynne życie
zawodowe, ale raczej przejście od mniejszej liczby i pracy tygodniowo w okresie, gdy dzieci są
małe i wymagają opieki, do czterdziestu i więcej i tygodniowo w czasie, gdy dzieci są już
starsze" . Zdaniem proponującej ów eksperyment my-Sandry Bem, to nie biologiczna rola
macierzyńska pełniona przez kobiety ogranicza ich dostęp iśrodków ekonomicznych i
politycznych, ale sposób organizacji życia społecznego. Jest to, jej zda-ńn, sposób skupiony na
perspektywie męskiej, sposób androcentryczny, „w którym działa jeden tylko
Bistytucjonalizowany mechanizm koordynowania pracy zawodowej z obowiązkami
rodzicielskimi: munek posiadania w domu żony, która zajmuje się dziećmi" .
\ Szczególnie trudne decyzje dotyczące życia rodzinno-zawodowego stają przed kobietami
mający-imaie dzieci. Znajdują się one pod bardzo silną presją skryptów kulturowych,
nakazujących matce fiekę nad dzieckiem. Często jednak to nie rozważania na temat potrzeb
dziecka wiodą kobiety do snia swych osobistych preferencji, ale opinie innych dorosłych osób:
męża, rodziny, autoryte-wychowywania dzieci. Skrypty pełnienia roli matki mogą się w pewnym
zakresie różnić w róż-środowiskach kulturowych. Niezwykle ciekawe są np. wyniki badań,
którymi objęto mieszkające h Zjednoczonych kobiety pochodzenia meksykańskiego. Otóż
stosunkowo krótko mieszkające tki z Meksyku, których poglądy można by uznać za „bardziej
tradycyjne", przeżywały mniej iw związanych z pracą zawodową niż „bardziej nowoczesne",
dłużej tam rezydujące miesz-Wi pochodzenia meksykańskiego. Mogło to wynikać stąd, iż dla
emigrantek praca zawodowa, czyli upewnianie dziecku warunków ekonomicznych, było
nieodłącznym elementem ich rozumienia roli tórej matki, podczas gdy MeksykanM wychowane
w Stanach zinternalizowały panującą tam ideologię iiafej klasy średniej, ustanawiającą
zatrudnienie w opozycji do macierzyństwa i w efekcie przeżywały liiccej związanych z tym
konfliktów wewnętrznych .
t
I Zob. S. Vinnicombe, J. Struges, Europejki w zarządzaniu..., op. cit.
I ZaH. Bochniarz, J. Santorski, Bądź sobą i wygraj. 10 podpowiedzi dla aktywnej kobiety,
Warszawa 2003. j 's.L. Bem, Męskość. Kobiecość. O różnicach wynikających z płci, Gdańsk
2000, s. 175. WfMem.
? 'Zob. D.A. Segura, Working at Motherhood: Chicana and Meońcan Immigrant Mothers and
Employment, [w:J Wtheńng. Ideology, Experience, andAgency, red. E.N. Glenn, G. Chang, L.R.
Forcey, New York-London 1994.

468
B. Budrowsl
W badaniach Louisa Genevie i Evy Margolies porównanie matek pracujących i niepracujących*
wodowo wykazało odczuwanie większej presji czasowej oraz większych rozterek przez kobiety
praca jące zawodowo. Natomiast niezwykle istotnym czynnikiem niwelującym poziom owych
rozterek byia wysokość dochodów matki. Im więcej kobieta zarabiała, tym mniej czuła się
„rozdarta" wewnętrziij Wysokie dochody nie tylko oznaczały bowiem sytuację znaczącego
udziału w budżecie rodzinnym, if i wskazywały pośrednio, iż kobieta pracuje w zawodzie
dającym jej satysfakcję, ważnym dla niej i infc resującym. Bycie dobrą matką było dla niej także
ważne, ale odpowiednio wysokie dochody dawały możliwość zapewnienia dobrej opieki dziecku
oraz innych korzyści finansowych dla rodziny. Bycie dobrą matką oznaczało nie tylko
przebywanie z dzieckiem, ale i udział w utrzymywaniu rodziny'. Ir-to podkreślić, że w
przypadku kobiet na stanowiskach szansa i prawdopodobieństwo odpowiednio łf sokich
dochodów są oczywiście dużo większe niż w przypadku innych kobiet czynnych zawodowo, i
Inne czynniki wpływające na złagodzenie rozterek pracujących matek - to posiadanie dobrą
opieki dla dziecka (teoretycznie też bardziej prawdopodobne w przypadku dobrze zarabiąjącjd
kobiet) oraz pracy, która nie kolidowała z wychowywaniem dziecka (np. prowadzenie firmy we
wl nym domu). Matki pracujące zawodowo i przeżywające w związku z tym rozterki miały
nieco samopoczucie niż te, które nie doświadczały takich konfliktów, jednakże nie wpływało to
na stosunek do macierzyństwa, do małżonków i do dzieci. Co więcej, częściej niż kobiety niep1
jące konfliktów mówiły one o doświadczeniu rozwoju. Świadczyłoby to o tym, że akceptacja s;
konieczności zarobkowania wraz ze stawieniem czoła wyzwaniu, jakim jest połączenie ról i
żywiciela rodziny, wyzwalały uczucia osobistego rozwoju, co z kolei pomagało kobietom w pi
ciężaniu nurtujących je rozterek.
Współczesny wzór kobiety zakłada, iż jest ona głęboko zaangażowana w aktywność zawodową,
nocześnie nie zaniedbując innych obszarów życia. W tym kontekście nieodparcie nasuwa się
przez Marjorie Hansen-Shaevitz syndrom superkobiety (superwoman syndrome) . Używając ji
reklamy, można by powiedzieć, że superwoman to rewelacyjny produkt 3 w 1: wspaniała matka,
a downa żona i świetna pracownica. Maksymalnie dobrze odgrywane role matki i żony są dla
niej rówri ważne jak sukces w dziedzinie zawodowej. Autorka uważa, że superkobietom zależy
tak samo mocą na wszystkich sferach życia. Pragną być równocześnie doskonałymi
pracownicami, żonami i matkafflj ale nie tylko - także oddanymi przyjaciółkami, troskliwymi
córkami, dobrymi gospodyniami domowy itd. Chcą odgrywać te wszystkie role, zachowując
przy tym najwyższe standardy. Pociąga to za sobą określone konsekwencje, najczęściej jest to
nadmierne obciążenie.
Cechą charakterystyczną superkobiety jest np. to, że wszystkie zadania bierze na siebie. ni
rozmaitego rodzaju czynności powierzają i zlecają innym osobom - sekretarkom, żonom lub
zawodowo wykonującym daną czynność. Superkobiety wszystko robią same - od pieczenia ci na
szkolne zabawy dzieci i sprzątania domu oraz gotowania obiadów, poprzez kupowanie prea na
różne okazje aż do osobistego odpowiadania na listy lub telefony zainteresowanych osób.
Źródeł syndromu superkobiety upatruje autorka głównie w przekazie socjalizacyjnym nym do
dziewcząt. Tradycyjna socjalizacja uczy kobiety myśleć, działać i czuć w sposób adekwatny!
odgrywania ról żony, matki i gospodyni domowej, kobieca tożsamość opiera się na
wykonywaniu praa kobietę obowiązków domowych. Wiele kobiet czuje np., że ludzie o nich źle
pomyślą, jeśli w ich don będzie bałagan. Tradycyjnie wychowana kobieta uważa, że to ona
ponosi całkowitą odpowiedzialna* za prowadzenie domu i wypełnia prawie wszystkie związane
z tym obowiązki. Posiada zresztą dosko nale rozwinięte potrzebne do tego umiejętności.
Ponieważ jednak praca domowa ma to do siebiąi nigdy nie można uznać jej za ostatecznie
skończoną, a kobieta czuje się za nią odpowiedzialna, wid
Por. L. Genevie, E. Margolies, TheMotherhoodReport.How
WomenFeelAboutBeingMothers,Nev/Yoń, Por. M. Hansen-Shaevitz, The Superwoman
Syndrome, New York 1984.
wska t&oma reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień
469
obietom trudno jest zrelaksować się w swoim własnym domu. Takich kłopotów nie mają za to
męż-lyfni, którzy dom traktują po prostu jako miejsce odpoczynku i relaksu, schronienie po
pracy. Kobiety itomiast czują się odprężone dopiero wówczas, gdy skończą wszystkie prace
związane z wypełnia-aem domowych obowiązków.
' Superkobiety muszą więc „walczyć" z przeciążeniem obowiązkami, niekończącymi się
wymagania-? pracodawców, brakiem wystarczających form opieki nad dziećmi i niedającymi
wsparcia współmał-onkami, pisze Hansen-Shaevitz. Stres powoduje, iż ich ciała - podobnie jak
ciała przodków, dla któ-stres był reakcją adaptacyjną - przygotowują się do walM: zwiększa się
rytm oddychania, rośnie i ciśnienie krwi, uwalnia się adrenalina, napinają mięśnie. Jeżeli taki
stan napięcia utrzymuje się dłuższy okres, mogą pojawić się różnego rodzaju symptomy stresu.
Pod pojęciem „syndromu a>Mety" autorka rozumie cały szereg symptomów stresu fizycznego,
psychologicznego i inter-alnego, doświadczanych przez kobietę usiłującą w sposób perfekcyjny
odgrywać rozmaite, pozę sobą w konflikcie role.
bserwowane ostatnio - również w Polsce - trendy demograficzne zdają się pośrednio potwier-iać,
jak trudne jest łączenie perfekcyjnego wykonywania różnych ról. Aby móc solidnie wypełniać
mldy „regulaminu" instytucji macierzyństwa, podołać nakazom „ideologii intensywnego macie-
ktwa" i jednocześnie budować swoją pozycję na rynku pracy, kobiety decydują się na mniejszą
febę dzieci i na późniejsze ich rodzenie. Polskie dane demograficzne są jednoznaczne. Spadek
tóetności stale postępuje, w latach 1990-1998 liczba urodzeń zmalała o 45%, współczynnik
dziet-iściw 1998 r. wynosił 1,43. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych kobiety w Polsce
wycho-iza mąż średnio w wieku 22 lat i rodziły swoje pierwsze dziecko między 20. a 24. rokiem
życia, pamiec lat dziewięćdziesiątych wychodziły za mąż w wieku 24 lat, swoje pierwsze
dziecko rodzi-Izy 25. a 29. rokiem życia. Wzrasta liczba kobiet wykształconych, które odkładają
macierzyń-okolice 30. roku życia.
nie widać więc, że ostatnio młode kobiety coraz mniej chętnie wpisują się w stawiający im
wysokie wymagania scenariusz, a przynajmniej starają się opóźnić w czasie jego realizację. Nie
także wykluczyć, iż w Polsce do najważniejszych przyczyn opisywanych zjawisk demograficz-
Hależy trudna sytuacja na rynku pracy: „Można przypuszczać, że jeśli bezrobocie jako zjawisko
joleczne będzie się nasilać, to plany matrymonialne i prokreacyjne dotyczące zwłaszcza młodych
ttiet będą w dużej mierze zależeć od posiadania pracy i źródła utrzymania" . Zaspokojenie
potrzeb •charakterze ekonomicznym wysuwa się obecnie zdecydowanie na plan pierwszy:
„aktywne zaanga-inranie nie tylko mężczyzn, ale i kobiet w zaspokojenie potrzeb materialnych
plasuje te właśnie po-neby w czołówce potrzeb młodych ludzi, a jednocześnie obniża wartość
macierzyństwa. Następuje ifaczas swoista dyskredytacja potrzeb związanych z posiadaniem
dziecka na rzecz zaspokojenia przeb o charakterze ekonomicznym" .

łBartosz, Doświadczanie macierzyństwa. Analiza narracji autobiograficznych, Wrocław 2002.


Vdm, s. 22.

WŁADZA I PANOWANIE

iM
tM Max Weber
TYPY PANOWANIA*
urn
1; Uprawomocnienie
§ 1. „Panowaniem" nazywamy, zgodnie z definicją [...], szansę posłuszeństwa pewnej grupy
ludzii bec określonych (lub wszystkich) rozkazów. A zatem nie każdą szansę sprawowania
„wiadzy" i ludźmi czy wywierania na nich „wpływu". Panowanie („autorytet"), w przyjętym tu
sensie, możewj kać w konkretnym przypadku z najrozmaitszych motywów podporządkowania:
poczynając od tępą przyzwyczajenia aż do czysto celoworacjonalnych względów. Każdy
prawdziwy stosunek panowi cechuje określone minimum woli posłuszeństwa, a więc - interes
(zewnętrzny lub wewnętn w posłuszeństwie.
Nie każde panowanie posługuje się środkami gospodarczymi. A tym bardziej nie każde panowi
ma cele gospodarcze. Lecz każde panowanie nad wielu ludźmi wymaga zwykle (choć nie zawsze
ii z konieczności) pewnego sztabu (sztabu administracyjnego [...]), czyli wiarygodnej (zwykle)
szi sy działania określonych i rzeczywiście posłusznych osób, zmierzającego wyłącznie do urzec
wistnienia jego ogólnych rozporządzeń i konkretnych rozkazów. Ten sztab administracyjny
może^ związany posłuszeństwem z panem (lub panami) po prostu za sprawą obyczaju, lub w
sposób czj afektywny, czy też za sprawą konstelacji interesów materialnych albo motywów
idealnych (w sposi wartościoworacjonalny). Rodzaj owych motywów określa w dużej mierze typ
panowania. Czfl materialne i celoworacjonalne motywy więzi między panem i sztabem
administracyjnym sprawiają,] jest ona (wtym, podobnie jak winnych przypadkach) stosunkowo
krucha. Zwykle towarzyszą im ii motywy - afektywne lub wartościoworacjonalne. W
niepowszednich sytuacjach one właśnie mogąl rozstrzygające. W życiu codziennym jednak w
takich, i innych, stosunkach rządzi obyczaj, aoptfa niego materialne, celoworacjonalne interesy.
Me obyczaj czy konstelacja interesów, podobnie czysto afektywne lub czysto
wartościoworacjonalne motywy więzi nie mogłyby stanowić trwałych i staw panowania. Łączy
się z nimi zwykle czynnik dodatkowy: wiara w prawomocność.
Dotychczasowe doświadczenie wskazuje na to, że żadne panowanie nie zadowala się dobrowoM
wyłącznie materialnymi lub jedynie afektywnymi, czy też wyłącznie wartościoworacjonalnymi
motyi mi jako szansami swego trwania. Każde stara się także wzbudzić i kultywować wiarę w
swą „pra« mocność". Wraz z rodzajem prawomocności, do jakiej pretenduje dane panowanie,
zmienia się ta całkowicie typ posłuszeństwa, gwarantującego je sztabu administracyjnego i
charakter sprawow panowania. A zatem i jego oddziaływanie. Dlatego celowe wydaje się
rozróżnianie rodzajów panów wedle typowego dla nich roszczenia do prawomocności. Jako
punkt wyjścia wybraBśi świadomie nowoczesne, a więc znane, stosunki.
* Fragm. M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, przekład D. Lachowska, Warszawa 2002.
Wszystkie przyj pochodzą od tłumaczki.
f/psnowama
471
J. ftybór tego a nie innego kryterium rozróżnienia mogą usprawiedliwić jedynie rezultaty. Paktu,
że me inne typowe cechy wyróżniające zostają przez to zrazu przesłonięte i mogą zostać
uwzględ-dopiero później, nie powinno się uznawać za rozstrzygający mankament.
„Prawomocność" parna -już choćby dlatego, że powiązana jest w sposób wyraźny z
prawomocnością p o s i a-nia -nie tylko wyłącznie „idealne" znaczenie.
i Me każde konwencjonalnie czy prawnie zagwarantowane „roszczenie" nazywamy stosunkiem
ia. Inaczej robotnik w granicach swego roszczenia do wynagrodzenia byłby „panem" praco-bo
gdy tego zażąda, musi być oddany do jego dyspozycji komornik. W rzeczywistości, z formal-
punktu widzenia, jest on jego partnerem w wymianie, „uprawnionym" do otrzymywania
pewnych ń. Jednak zastosowania pojęcia stosunku panowania nie wyklucza naturalnie fakt, że p
o-ll on w rezultacie swobodnego, z formalnego punktu widzenia, kontraktu: tak się rzeczy mają
jącym się w regulaminach i poleceniach dotyczących pracy panowaniem pracodawcy nad iem
oraz pana lennego nad wasalem, który dobrowolnie uznał stosunek lenny. To, że poslu-Irtwo
narzucane przez dyscyplinę wojskową jest, formalnie, „niedobrowolne", a narzucane przez
fcicyplinę warsztatu, formalnie, „dobrowolne", nie zmienia faktu, że także dyscyplina warsztatu
ozna-?odporządkowanie się pewnemu panowaniu. Również posadę urzędnika zyskuje się w
drodze rtraktu, który można wypowiedzieć, nawet „poddanym" można stać się dobrowolnie i
stosunek ten mżę zostać (w pewnych granicach) rozwiązany. Z absolutnym brakiem
dobrowolności mamy do czy-?mia dopiero w przypadku niewolnika. Lecz, z drugiej strony,
wypływającej z sytuacji monopolisty ekonomicznej samej w sobie, czyli w tym przypadku:
możliwości „dyktowania" warunków im wymiany, nie powinniśmy utożsamiać z „panowaniem",
podobnie jak jakiegokolwiek innego | zyskanego np. za sprawą erotycznej, sportowej czy
dyskusyjnej przewagi. Jeśli pewien duży w stanie narzucić innym bankom „kartel ustanawiający
warunki", to sytuacji tej nie nazywa-lowaniem" dopóty, dopóki nie powstał bezpośredni
stosunek posłuszeństwa takiego rodzaju, że cenią kierownictwa owego banku znamionuje
roszczenie i szansa, że będą one jako takie prze-i, a ich wykonywanie jest kontrolowane.
Naturalnie także i tu, jak zawsze, granice są płynne: zobowiązaniem dłużnym i popadnięciem w
niewolę za długi istnieją wszystkie możliwe stany iowe. Również rola pewnego „salonu" może
być bliska autorytarnej władzy, choć nie musi być feczności „panowaniem". Ostre podziały są
często w rzeczywistości niemożliwe, dlatego tym niezbędne są wtedy jasne pojęcia.
iwomocność" panowania oznacza oczywiście także wyłącznie szansę, że jest ona za taką ;j
mierze uznawana i w praktyce traktowana. Nie chodzi przy tym o to, że każde
podporządkowanie, pewnemu panowaniu orientuje się przede wszystkim (lub w ogóle) na ową
wiarę. Podporządko-nie może być przez jednostkę czy całe grupy symulowane z czysto
oportunistycznych powodów, płtykowane przez wzgląd na własne materialne interesy, uważane
za nieuchronne z racji indywidu-tej słabości czy bezradności. Nie to jednak rozstrzyga o
klasyfikacji danego panowania. Lecz fakt, że jgjroszczenie do prawomocności, swoistego
rodzaju, w dużej mierze „obowiązuje", umac-śjego trwanie i współokreśla charakter
stosowanych przez nie środków. Panowanie może być rów-?ż- i jest to przypadek w praktyce
częsty - tak absolutnie zabezpieczone przez oczywistą wspólnotę ieresów pana i jego sztabu
administracyjnego (straży przybocznej, pretorianów, „czerwonej" czy jbiej" gwardii) wobec
podlegających panowaniu i ich bezbronność, że zlekceważyć może nawet roszenie do
„prawomocności". Jednak nawet wtedy rodzaj stosunku uprawomocnienia między pem i sztabem
administracyjnym jest bardzo różny, bo zależy od charakteru autoryte-I na jakim opiera się ich
wzajemne obcowanie, i to on w dużej mierze określa strukturę panowania, ito się jeszcze okaże.
H. „Posłuszeństwo" oznacza, że działanie osoby posłusznej przebiega w zasadzie tak, jakby
uczyni-lona treść rozkazu, dlatego, że jest to rozkaz, maksymą swojego zachowania, i to
wyłącznie
472
M.W*
przez wzgląd na formalny stosunek posłuszeństwa, bez zważania na własną ocenę wartości sani
rozkazu jako takiego.
5. Z czysto psychologicznego punktu widzenia ów związek przyczynowy może być rozmaity,
wszą gólności może polegać na „inspiracji" lub „wczuciu". Ale rozróżnienie to nie jest
użyteczne, gdy ii o tworzenie typów panowania.
6. Zasięg wpływu panowania na stosunki społeczne i zjawiska kulturowe jest o wiele szersza to
się wydaje na pierwszy rzut oka. Na przykład to właśnie to panowanie, jakie sprawowanejii w
szkole, kształtuje formy języka mówionego i pisanego, które obowiązują jako ortodoksyjne.
Dial* ty używane jako języki urzędowe przez politycznie autokefaliczne związki, a zatem przez
icfiwM ców, stały się takimi ortodoksyjnymi formami języka i pisma, i spowodowały
„narodowe" podzś (np. oddzielenie się Holandii od Niemiec). Panowanie rodziców i panowanie
szkoły wykracza jedn daleko poza wpływ na owe (z pozoru tylko) formalne dobra kulturowe:
kształtuje młodzież, a
to ludzi.
7. Eakt, że kierownik i sztab administracyjny jakiegoś związku występują formalnie jako
podlegających panowaniu, nie dowodzi naturalnie, że nie mamy tu do czynienia z „panowaniem
szej części omówimy osobno materialne cechy tak zwanej „demokracji". Muszą oni ji ponować
w niemal każdym możliwym przypadku pewnym minimum rzeczywistych uprawnień
zodawczych, a więc także „panowania".
§ 2. Istnieją trzy czyste typy prawomocnego panowania. Jego uprawomocnienie głównie
charakter:
1. racjonalny- opierać się na wierze w legalność ustanowionych porządków i prawa nia poleceń
przez osoby powołane przez nie do sprawowania panowania (panowanie legalne),
2. tradycjonalny- opierać się na powszedniej wierze w świętość obowiązujących od zai tradycji i
prawomocność obdarzonych przez nie autorytetem osób (panowanie tradycjonalne), w końcu
3. charyzmatyczny- opierać się na niepowszednim oddaniu osobie uznawanej za św( za bohatera
czy wzorzec, i objawionym lub stworzonym przez nią porządkom (panowanie dl zmatyczne).
W przypadku ustanowionego panowania posłuszeństwo okazywane jest legalnie ustano1
rzeczowemu, bezosobowemu porządkowi i określonemu przezeń przełożone sprawą formalnej
legalności jego rozporządzeń i w ich obrębie. W przypadku tradycjonalnego nia posłuszeństwo
okazywane jest za sprawą czci, i w zwyczajowych granicach, osobie wsi go przez tradycję i
związanego nią (w jej domenie) pana. W przypadku charyzmatycznego posłuszeństwo
okazywane jest odznaczającemu się charyzmatycznymi znamionami p r z y« jako takiemu, za
sprawą osobistego zawierzenia objawieniu, temu, że jest on bohaterem czy w granicach
obowiązywania wiary w ten jego charyzmat.
1. Użyteczności tego podziału dowieść może jedynie jego wkład do systematyki. Pojęcie
„cłiaryfl („dar łaski") pochodzi z terminologii wczesnochrześcijańskiej. Gdy idzie o
chrześcijańską hieni cję, to Rudolph Sohm w swoim Kirchenrecht rozjaśnił jako pierwszy pewne
rzeczowe, choć nie ta nologiczne aspekty tego pojęcia, a inni (na przykład Karl Holi w
Enthusiasmus und Byfigewalt)] ne istotne jego konsekwencje. Nie jest więc ono niczym nowym.
2. Pakt, że żaden z trzech typów idealnych, które rozważymy tu najpierw, nie występowa! wd
jach w rzeczywiście „czystej" formie, nie podważa naturalnie, ani tu, ani w innych przypadkach,
' Por. B. Sohm, Kirchenrecht, t. 1, Leipzig 1892, szczególnie s. 26-28; także idem, Dos
altkatholische. recht unddas Dekret Gratians, Miinchen-Leipzig 1918, s. 614-617. K. HoJI,
Enthusiasmus und Bufigewalt beim griechischen Monchtum, Leipzig 1898.
c) v wania.
M. Wei
mama
473
Kmiecia w możliwie czystej postaci. W dalszej części [...] omówimy przemianę czystej
charyzmy "rem jej spowszednienia, i przez to powiążemy ją ściślej z empirycznymi formami
panowania. e i w takiej sytuacji do każdego empirycznego historycznego zjawiska panowania
odnosi się inie, że nie jest ono „wymyślonym dziełem". A socjologiczna typologia może pomóc
w empi-icii analizach historycznych wyłącznie w ten, często jednak dość znaczący, sposób, że w
konni przypadku może określić, co wdanej formie panowania jest „charyzmatyczne", właściwe
„cha-dzicznej" (§ 10 [...]), „charyzmie urzędowej", co jest „patriarchalne" (§ 7), „biurokratycz-}
i), „stanowe" itd. lub zbliża się do tego typu, i że operuje przy tym względnie jednoznacznymi '
ni Jak najdalsi jesteśmy zatem od wiary, że całą historyczną rzeczywistość można „ująć"
Istawionym poniżej schemacie pojęciowym.
Dowanie legalne z biurokratycznym sztabem administracyjnym
owadzenie: Punktem wyjścia uczyniliśmy tu świadomie swoiście nowoczesną formę
iwania, by później mocją skontrastować z innymi formami. '8. Podstawą legalnego panowania
jest obowiązywanie następujących wzajemnie powiązanych
że za sprawą uzgodnienia lub narzucenia można ustanowić w sposób racjonalny, zorien-fcy
celoworacjonalnie lub (albo zarazem) wartościoworacjonalnie, dowolne prawo znamionujące
iczeniem do tego, że będzie ono respektowane przynajmniej przez towarzyszy związku, z reguły
także przez osoby, które w granicach zakresu władzy związku (w przypadku związków teryto-
Ic/i - terytorium) wchodzą w określone stosunki społeczne, uznane przez porządek związku za
Mat, lub podejmują działania społeczne;
Hże każde prawo jest, wedle swej istoty, kosmosem abstrakcyjnych, zwykle celowo
ustanowionych iguf, a wymiar sprawiedliwości zastosowaniem tych reguł do konkretnego
przypadku, administro-hatomiast racjonalną troską o wskazywane przez porządki związku
interesy, w granicach wyli przez reguły prawne, i zgodną z ogólnymi zasadami, aprobowanymi,
lub przynajmniej nie taprobowanymi, przez porządki związku;
I że zatem typowy legamy pan - „przełożony", gdy zarządza i zarazem rozkazuje, sam z kolei
psznyjest bezosobowemu porządkowi, na który orientuje swe rozporządzenia; Dotyczy to
również tego legalnego pana, który n i e jest „urzędnikiem", np. wybranego prezydenta
rszy, i anej Diak h wia )dzi iedr prz
udz; -VdaJ-
< dys-nfa-
.nieć
twa-
lie, jak to się zwykle określa, osoba posłuszna - posłuszna jest tylko jakotowarzyszi tylko
.prawu";
| Jako towarzysz w stowarzyszeniu, gminie, członek Kościoła, w państwie - obywatel.
5. A zatem, zgodnie z punktem 3, obowiązuje przedstawienie, że towarzysze związku, posłuszni
pni, nie okazują posłuszeństwa jemu jako osobie, lecz owym bezosobowym porządkom, i
dlatego ?dowiązani są do posłuszeństwa jedynie w zakresie jego rzeczowej kompetencji, nadanej
mu pezte porządki i racjonalnie ograniczonej.
Podstawowymi kategoriami racjonalnego panowania są zatem:
1. ciągłe, zobowiązane do przestrzegania pewnych reguł załatwianie spraw urzędowych, w
zakresie
I kompetencji (właściwości), oznaczającej
a) pewien, w rezultacie podziału zadań rzeczowo ograniczony zakres obowiązków, któremu
towa-nyszy
b) przypisanie zwykle niezbędnych w nich uprawnień rozkazodawczych i
c) wyraźne określenie ewentualnie dopuszczalnych środków przymusu oraz przesłanek ich stoso-
wna,

474
Tak ukonstytuowaną działalność nazywamy „o r g a n e m"3.
„Organy" w tym znaczeniu istnieją w dużych przedsiębiorstwach prywatnych, partiach,
podobnie jak w „państwie" i „Kościele". „Organem" w t e j terminologii jest także wybrany
prezyd państwa (lub rada ministrów czy wybranych „pełnomocników ludowych"). Kategoriami
tymi zqj| się później. Nie każdy organ ma, w tym samym znaczeniu, „uprawnienia rozkazodawc:
tego rozróżnienia nie będziemy tu rozważać.
Do tego dochodzi
3. zasada hierarchii urzędowej, czyli porządek stałych organów kontrolujących i rujących dla
każdej instancji, któremu właściwe jest prawo złożenia odwołania lub skargi na niższe władzom
zwierzchnim. Przy czym rozmaicie bywa uregulowana kwestia, czy i kiedy im odwoławcza
zastępuje sama rozporządzenie zakwestionowane „słusznym", czy też zleca to rządkowanemu jej
urzędowi, stanowiącemu przedmiot skargi.
4. „Reguły" rządzące postępowaniem mogą być:
a) regułami technicznymi,
b) normami.
W obu przypadkach ich stosowanie, o ile ma być w pełni racjonalne, wymaga fachowe
szkolenia. Zwykle zatem do udziału w sztabie administracyjnym związku może zostać dopiul ny
tylko ten, kto może się wykazać potwierdzonym, fachowym wykształceniem, i tylko ktoś taki
zostać zatrudniony jako urzędnik. „Urzędnicy" tworzą typowy sztab administracyjny racji
związków: politycznych, hierokratycznych, gospodarczych (szczególnie kapitalistycznych) i ii
5. Obowiązuje (w przypadku racjonalności) zasada całkowitego oddzielenia sztabu adi nego od
środków administrowania i środków dostarczania. Urzędnicy, pracownicy, robotnicy
administracyjnego nie posiadają sami rzeczowych środków administrowania i dostarczania, lecz
mują je w postaci naturalnej lub pieniężnej i są zobowiązani do rozliczenia się z nich. Istnieje
całkowitego oddzielenia majątku (kapitału) urzędu (przedsiębiorstwa) od majątku prywai
spodarstwa domowego) i miejsca działalności urzędowej (biuro) od miejsca zamieszkania.
6. W sytuacji pełnej racjonalności wykluczone jest jakiekolwiek zawłaszczanie stanowiska un
wego przez osobę, która je piastuje. Tam, gdzie mamy do czynienia z „prawem do urzędu"
(np.irt padku sędziów, a ostatnio coraz liczniejszych grup urzędników, czy nawet robotników),
niestuiji zwykle zawłaszczaniu stanowiska przez urzędnika, ale zagwarantowaniu czysto
rzeczowego (j wisłego"), zważającego wyłącznie na normy, sprawowania przez niego urzędu.
7. Obowiązuje zasada dokumentowania administracji, również tam, gdzie ustnedystal są
faktycznie regułą lub nawet nakazywane są przez przepisy: przynajmniej wstępne ustalenia ii
ski, a także ostateczne decyzje, zarządzenia i rozporządzenia wszelkiego rodzaju mają formę)
semną. Akta oraz ciągła działalność urzędników tworzą razem biuro, stanowiącej każdego
nowoczesnego działania związku.
8. Panowanie legalne może przybierać bardzo różnorodne formy [...]. Poniżej przeanalizujemy
pierw w sposób idealnotypowy celowo wyłącznie, najbardziej zbliżoną do czystego typu panom
strukturę sztabu administracyjnego: „świata urzędników", „biurokracji".
W oryginale Behórde. Termin ten oznacza „władzę", „urząd" w zobiektywizowanym sensie, w
odrózit Amt - funkcji czy stanowiska pojedynczego człowieka, przekładanego tu jako „urząd".
Por. J. Hatschek buch des deutschen und preuSischen Verwaltungsrechts, Leipzig-Erlangen
1922, s. 60. 4 W oryginale Volksbeauftragten. Nazywano tak członków rady, składającej się z
trzech soejaldemokratówi niezależnych socjalistów, która przejęła władzę po ogłoszeniu
republiki 9 listopada 1918 r. (10 listopada zatwierdzona przez Berlińską Radę Robotniczą i
Żołnierską) i sprawowała ją do 10 lutego 1919 r. (2) 1918 r. wystąpili z niej niezależni
socjaliści).
owama
475
t, że abstrahujemy tu od typowego rodzaju kierownika, wynika z powodów, które dopiero staną
się całkowicie zrozumiale. Bardzo istotne typy racjonalnego panowania należą, przez na ich
kierowników, z formalnego punktu widzenia do innych typów (dziedzicznochary-igo -
monarchia dziedziczna; charyzmatycznego - plebiscytarny prezydent), inne z kolei są, terialnego
punktu widzenia, w dużej mierze racjonalne, lecz ukonstytuowane w sposób na pograniczu
biurokracji i charyzmatyczności (rządy gabinetowe), jeszcze innym przewodzą jnatyczni lub
biurokratyczni) kierownicy innych związków („partii" w przypadku partyj-
Ininistrów). Typ racjonalnego legalnego sztabu administracyjnego znajduje powszechne zastoso-
i to on jest tym, co w powszednim życiu ważne. Bo panowanie wżyciu codziennym przede
wszystkim - administrowanie.
4. Najczystszym typem legalnego panowania jest panowanie za pośrednictwem biurokratycz-
• sztabu administracyjnego. Tylko kierownik związku zawdzięcza swe stanowisko pana
iszczeniu, wyborowi lub sukcesji. Ale także jego uprawnienia jako pana są legalnymi
„kompetencja-
#. Całość sztabu administracyjnego składa się w najczystszym typie z pojedynczych urzęd-
fcr(monokracja, w przeciwieństwie do rozważanej w dalszej części „kolegialności"), którzy J.
osobiście wolni, posłuszni są wyłącznie rzeczowym obowiązkom urzędowym, I w trwałej
hierarchii urzędowej, Iz trwałymi kompetencjami urzędowymi,
fcostali zatrudnieni (a nie wybrani) za sprawą kontraktu, zatem (zasadniczo) w wyniku ?Wnej
selekcji, wedle kryterium ([kwalifikacji fachowych-w najbardziej racjonalnym przypadku:
potwierdzonych eg-
i poświadczanych przez dyplom,
wynagradzani są starymi pieniężnymi pensjami, mają zwykle prawo do emerytury, choć :h
okolicznościach (szczególnie w przedsiębiorstwach prywatnych) mogą zostać zwolnieni pana, a
zawsze mogą wypowiedzieć pracę sami; pensja ta zależy przede wszystkim od rangi :hii, także
od odpowiedzialności stanowiska, zaś poza tym od tego, co uchodzi za „stosowne stanu" [...].
;ują swój urząd jako jedyny lub główny zawód,
przed sobą pewną karierę: możliwość „awansowania" wedle kryterium wysługi lat lub osiąg-też
ich obu, zależną od oceny przełożonych,
* swojej pracy są całkowicie „oddzieleni od środków administrowania" i nie mogą zawłaszczyć
stanowiska urzędowego,
podlegają ścisłej, jednolitej dyscyplinie urzędowej i kontroli. ,ądek ten może być w zasadzie
stosowany zarówno w zarobkowej działalności gospodarczej itywnej, bądź wszelkiej innej
zdążającej do prywatnych, idealnych lub materialnych, celów, związkach politycznych czy
hierokratycznych, a historia dostarcza wielu takich przykładów
rch się mniej lub bardziej do czystego typu).
ha przykład biurokracja jest w zasadzie identyczna w prywatnych klinikach i w szpitalach pro-
fconych przez fundacje czy zakony. Współczesna tak zwana „kapelanokracja": wywłaszczenie
daw-j w dużej mierze zawłaszczonych beneficjów kościelnych, lecz także uniwersalistyczna
władza (jako formalna uniwersalistyczna „kompetencja") i nieomylność (jako materialna
uniwersali-„kompetencja", ale obowiązująca jedynie ex cathedm, powiązana tylko z urzędem, a
więc ?dająca typowe odróżnienie „urzędu" i działalności „prywatnej") stanowią zjawiska typowo
biuro-?czne . Podobnie jak duże kapitalistyczne przedsiębiorstwo (a im jest większe, tym
bardziej zbliża
łnawiązuje tu (...) do konstytucji o Kościele Pastor aeternus, przyjętej na I Soborze Watykańskim
18 lipca H zwłaszcza do kanonu 3 (nieomylności dotyczył 4), mówiącego o prymacie papieża i
nadającego mu wła-

476
M. Weber
się do tego typu), i w równej mierze działalność p a r t yj n a [...] czy też kierowane przez
wojskowji urzędników szczególnego rodzaju, nazywanych „oficerami", współczesne
biurokratyczne w o j sh
2. Biurokratyczne panowanie występuje w najczystszej postaci tam, gdzie przestrzega się śd
zasady mianowania urzędników. Hierarchia wybieranych urzędników nie może mieć tej samego
znaczenia co hierarchia urzędników mianowanych, już choćby z tego powodu, że dyscypip nie
będzie naturalnie nigdy nawet w przybliżeniu tak rygorystyczna tam, gdzie podległy urzędnik
ma się chełpić tym, że został wybrany, tak samo jak jego przełożony, gdy jego szansę nie zależą
od oi przełożonego [...].
3. Zatrudnienie na podstawie kontraktu, a zatem swobodna selekcja, należy do istoty n o wocm n
e j biurokracji. Sytuację, w której niewolni urzędnicy (niewolnicy, ministeriałowie) tworzą pew
hierarchię i wyposażeni są w rzeczowe kompetencje, czyli działają w sposób, z formalnego pul
widzenia, biurokratyczny, określamy jako „biurokrację patrymonialną".
4. Zakres niezbędnych kwalifikacji fachowych stale się w biurokracji powiększa. Także urzęda
partii czy związku zawodowego potrzebuje fachowej (zyskanej dzięki doświadczeniu) wiedzy.ftł
że nowocześni „ministrowie" i „prezydenci państw" są jedynymi „urzędnikami", od których
niewy» ga się żadnych fachowych kwalifikacji, dowodzi, że są oni urzędnikami tylko w
formalny] lecz nie materialnym sensie, podobnie jak „dyrektor generalny" jakiejś dużej
prywatnej spółki akt nej. A tym bardziej pozycja kapitalistycznego przedsiębiorcy jest
zawłaszczona w równym stopniuji pozycja „monarchy". Na szczytach biurokratycznego
panowania odnajdujemy więc nieuchronni przynajmniej nie czysto biurokratyczny element. Jest
ono bowiem wyłącznie panowaniem za średnictwempewnego szczególnego sztabu
administracyjnego.
5. Stała pensja jest tu czymś normalnym. (Zawłaszczone dochody dodatkowe nazywamy M
neficjami"; gdy idzie o pojęcie, por. § 8). Podobnie pensja wypłacana w pieniądzach. Nie jest to
istot wyróżnik pojęcia, lecz odpowiadający najściślej typowi. (Deputaty w naturze mają
charakter „ba cjów". Abeneficjumjest zwykle kategorią zawłaszczania szans zarobkowych i
stanowisk)J granice są tu całkowicie płynne, na co wskazują już te przykłady. Zawłaszczania w
postaci dzierżaij urzędu, kupna urzędu, traktowania go jako zastawu należą do kategorii innej niż
czysta biui
(§ 7a, punkt 3 przy końcu).
6. „Urzędy" piastowane jako „zajęcia uboczne", a już tym bardziej „urzędy honorowe' kategorii,
którymi zajmiemy się później [...]. Dla typowego „biurokratycznego" urzędnika jego jest
głównym zawodem.
7. Oddzielenie od środków administrowania charakteryzuje zarówno biurokrację publii i
prywatną (na przykład duże kapitalistyczne przedsiębiorstwo) i w obu ma ten sam sens.
8. Kolegialne „organy" rozpatrzymy osobno w dalszej części [...]. Szybko miejsca faktycznie, a
najczęściej także formalnie monokratycznemu kierownictwu (np. kolegialnej dy" w Prusach
dawno już podporządkowały się monokratycznemu premierowi). Decydują czynnikiem jest tu
dążenie do sprawnego, jednoznacznego, a zatem wolnego od kompromisówijj frontu większości,
administrowania.
9. Oczywiście również nowocześni oficerowie są, cechującą się pewnymi stanowymi wyróżniła
którymi zajmiemy się osobno [...], kategorią mianowanych urzędników, w przeciwieństwie doob
ranych wodzów z jednej strony, charyzmatycznych (§ 10) kondotierów z drugiej, lub kapitalisty
oficerów-przedsiębiorców (wojsko zaciężne), albo też oficerów, którzy kupili swe patenty (§ li
końcu). Granice mogą tu być płynne. Zarówno patrymonialni „słudzy", oddzieleni od środków "
strowania, kapitalistyczni przedsiębiorcy wojskowi, jak i, często, kapitalistyczni przedsi
dzę biskupią nad całym Kościołem i wszystkimi chrześcijanami. Por. A. Harnack, Lehrbuch der
1 t. 3, Tiibingen 1910, s. 758-759.
Weber I 5wpanowania
477
cyprywatni byli zwiastunami nowoczesnej biurokracji. Sprawę tę rozważymy szczegółowo w
dalszych pciach.
5. Doświadczenie dowodzi, że czysto biurokratyczne, a zatem, biurokratyczno-monokratyczne,
itowane administrowanie stanowi, gdy idzie o precyzję, stabilność, dyscyplinę, sprężystość
iwodność, czyli przewidywalność (zarówno z punktu widzenia pana, jak i interesantów), natęże-
li zakres działań, formalną możliwość jego uniwersalnego zastosowania we wszystkich sferach,
fą zdolną z czysto technicznych względów do najwyższej sprawności, i we wszystkich tych
pczeniach, z formalnego punktu widzenia, najbardziej racjonalną postać sprawowania pano-
Rozwój „nowoczesnych" form związków, we wszystkich domenach (w państwie, Kościele, i,
partii, działalności gospodarczej, związkach interesów, stowarzyszeniach, fundacjach i in-i),
można po prostu utożsamić z rozwojem i stałym rozrostem biurokratycznego admini-jego
pojawienie się było np. zarodkiem nowoczesnego zachodniego państwa. Wszystkie po-
Jtontrprzykłady - czy to kolegialne reprezentacje interesów, czy komisje parlamentarne, lub
„dykta-irad", albo też urzędnicy honorowi czy sędziowie niezawodowi itp. (nie mówiąc już o
narzekaniach i. Biurokrata") - nie powinny nam ani na chwilę przesłaniać faktu, że wszelka
ciągła praca urzędników w biurach. Całe nasze codzienne życie toczy się w tych właśnie ra-Bo
jeśli biurokratyczne administrowanie jest wszędzie, ceteris paribus, z formalno-tech-;o punktu
widzenia najbardziej racjonalne, to do celów masowego administrowania (ludź-rzeczami) jest
dziś po prostu nieodzowne. Możemy wybierać tylko między „biurokratyzowa-i
„dyletantyzowaniem" administrowania, a wielkim atutem, stanowiącym o przewadze
iurokratycznej administracji, jest wiedza fachowa, którą nowoczesna technika i ekonomika zania
dóbr uczyniły absolutnie niezbędną, bez względu na to, czy jest ono zorganizowane w spo-
lapitalistyczny czy socjalistyczny - który, o ile miałby osiągnąć taką samą sprawność tech-?czną,
oznaczałby wyłącznie niesłychany wzrost znaczenia fachowej biurokracji. Podlegający pa-pnniu
mogą się normalnie bronić przed istniejącym biurokratycznym panowaniem tylko poprzez
JKzenie wtasnej, także podlegającej biurokratyzacji kontrorganizacji, podobnie sam aparat
biuro-»czny, za sprawą przemożnych interesów materialnych i czysto rzeczowych, a więc
idealnych, interesowanyjest swym dalszym funkcjonowaniem: bez niego, w społeczeństwie, w
którym urzędni-iwnicy i robotnicy oddzieleni są od środków administrowania, a niezbędna jest d
y s c y-fachowość, możliwość nowoczesnej egzystencji skończyłaby się dla wszystkich, poza
siadaczami środków zaopatrzenia w żywność (chłopami). Zwykle pracuje on po prostu nadal dla
pycięskiej rewolucji, która przejęła władzę, i dla wroga-okupanta, tak jak pracował dla
dotychczaso-Bgo legalnego rządu. Zawsze jednak istotne jest pytanie: kto panuje nad
istniejącym aparatem jfcrokratycznym? I zawsze panowanie nad nim jest dla niefachowca
możliwe tylko w ograniczo-
? mierze: na dłuższą metę fachowiec tajny radca ma przewagę nad niefachowcem ministrem, gdy
Izie o przeprowadzenie swojej woli. To potrzeba stabilnego, sprężystego, intensywnego i
poddającego
? kalkulacji administrowania, którą stworzył w dziejach -nie t y 1 k o, ale jednak bez wątpie-
Bprzede wszystkim - kapitalizm (który nie może bez niego istnieć), a każdy racjonalny socja-
fsnmusialby po prostu przejąć i spotęgować, przesądziła o nieuchronności biurokracji, będącej r
d z e-lem każdego masowego administrowania. Jedynie działalność (polityczna, hierokratyczna,
gospo-łrcza, podejmowana przez stowarzyszenia) na niewielką skalę mogłaby się bez niej w
dużej litrze obyć. Kapitalizm w swoim obecnym stadium rozwojowym nie tylko wymaga
biurokracji -boć zjawiska te miały odmienne historyczne korzenie - stanowi także najbardziej
racjonalne,
?dzięki podatkom dostarczające koniecznych środków pieniężnych, gospodarcze podłoże, na
łtórym istnieć ona może w najbardziej racjonalnej formie.
I W przypadku biurokratycznego administrowania, oprócz przesłanek fiskalnych, muszą być
spel-Itne pewne istotne warunki odnoszące się do techniki komunikacji. Jego precyzja wymaga
kolei,

478
M. Weber
telegramów, telefonów i jest w coraz większej mierze z nimi związana. Stanu tego nie mógłby
im nić porządek socjalistyczny. Doniosłym pytaniem jest tu kwestia [...], czy byłby on w stanie
stwora! podobne warunki racjonalnego,ato oznacza szczególnie w takim porządku: prężiMflj
biurokratycznego administrowania, wedle jeszcze ściślejszych formalnych r e g u ł jak te, które
st» rzył porządek kapitalistyczny. Jeśli nie, to mielibyśmy tu znów do czynienia z jedną z owych
wielkich irracjonalności: antynomią formalnej i materialnej racjonalności, których tak wiele
skonstatom Ja już socjologia.
Biurokratyczne administrowanie oznacza: panowanie dzięki wiedzy - to właśnie stanowi jeji
swoiście racjonalne podstawowe znamię. Owa wiedza fachowa jest źródłem potężnej władzy,
którą biurokracja (lub pan, który się nią posługuje) stara się zwykle jeszcze powiększyć za
sprawą wiedą służbowej: wiedzy o faktach zyskanej w toku urzędowania lub dzięki „znajomości
akt". Pojęcie „tajemnicy służbowej", nie wyłącznie, ale jednak swoiście biurokratyczne - którego
stosunek do»il dzy fachowej można by przyrównać np. do stosunku między handlowymi i
technicznymi tajemnicami przedsiębiorstwa - wywodzi się z tego dążenia do władzy.
Biurokrację przewyższa wiedzą, wiedzą fachową i wiedzą o faktach, w domenie jego intei* sów,
z reguły jedynie człowiek zainteresowany zarabianiem. A więc - kapitalistyczny przedsiębiorą
Jest on j e d y n ą instancją rzeczywiście (czy przynajmniej względnie) immunizowaną wota
nieuchronności biurokratycznego racjonalnego panowania opierającego się na wiedzy. Wszyscy
ino w związkach masowych, znaleźli się nieuchronnie pod biurokratycznym panowaniem,
podobni jak w masowym dostarczaniu dóbr pod panowaniem rzeczowej, precyzyjnej maszyny.
Ogólnie mówiąc, biurokratyczne panowanie oznacza ze społecznego punktu widzenia:
1. tendencję do n i w e 1 a ej i, w interesie powszechnej rekrutacji spośród osób odznaczając^
się najwyższymi fachowymi kwalifikacjami,
2. tendencję do plutokratyzacji, w interesie możliwie długiego (często trwającego n; do
trzydziestego roku życia) fachowego szkolenia,
3. panowanie formalistycznej bezosobowości: sine ira et studio, bez gniewu i na a więc bez
„upodobania" i „entuzjazmu", pod presją prostego pojęcia obowiązku, „bez wzj osobę", z
formalnego punktu widzenia tak samo wobec „każdego", tzn. każdego interesanta z cego się w
identycznej faktycznej sytuacji, sprawuje swój urząd idealny urzędnik.
Biurokratyzacja powoduje zatem (zgodnie z normalną tendencją, poświadczaną również historię)
stanową niwelację, każda zaś społeczna niwelacja, usuwając stanowych wł; nujących dzięki
zawłaszczeniu środków i uprawnień administrowania, a także, w interesie „: te osoby piastujące
urzędy, którym posiadanie umożliwiło „honorowe" administrowanie lub towanie tej działalności
jako „zajęcia ubocznego", sprzyja z kolei biurokratyzacji, stanowiącej dzie nieuchronne
następstwo postępującej „m a s o we j demokracji" [...].
Normalnym „duchem" racjonalnej biurokracji jest, ujmując rzecz ogólnie:
1. formalizm, wymagany przez wszystkich zainteresowanych zagwarantowaniem osobistych sa|
życiowych jakiegokolwiek rodzaju, bo inaczej zapanowałaby arbitralność, a formalizm stanowi
tu a prostsze rozwiązanie. Z pozoru, a po części i rzeczywiście, w opozycji do tej tendencji,
wspieni przez ten typ interesów, pozostaje
2. skłonność urzędników do materialno-utylitarnego traktowania ich zadań administracyjnjd
mających służyć uszczęśliwieniu podlegających panowaniu. Lecz ten materialny
utylitaryzmprzji ra zwykle postać domagania się odpowiednich - znów formalnych i w
większości przypadków fom stycznie traktowanych - regulaminów. (...) Tę tendencję do
materialnej racjonalności wsi wszyscy podlegający panowaniu ludzie, którzy n i e należą do
opisanej w punkcie / warstw zainteresowanych „zagwarantowaniem" posiadanych szans.
Wynikające stąd problemy do teorii „demokracji".

VI. Web
tworzyd rężnego -e stwo-•h wiel-j 'atowa-
jonowania
1 Panowanie tradycjonalne

ltere-orca obec inni, j bnie


vch
•Tradycjonalnym nazywamy panowanie wtedy, gdy podstawą, na której wspiera się jego
(rnnocność, a także podstawą wiary w ową prawomocność, jest świętość odwiecznych („istnieją-
Jod zawsze") porządków i władzy pana. Pan (lub wielu panów) wskazywanyjest przez
przekazaną
tradycję regułę. Posłuszeństwo wobec niego wynika z nadanej mu przez tradycję osobistej god-i
Związek panowania jest, w najprostszym przypadku, pierwotnie związkiem czci, wyznacza-
kprzez wspólność wychowania. Panujący nie jest „przełożonym", ale osobowym p a n e m, a
jego
administracyjny składa się pierwotnie nie z „urzędników", lecz z osobistych „s 1 u g"; ludzie
pod-takiemu panowaniu nie są „członkami" związku, lecz albo 1) „tradycjonalnymi
towarzyszami"
l), albo 2) „poddanymi". Nie rzeczowy obowiązek urzędowy, ale osobista wierność sług określa
między sztabem administracyjnym i panem. Ibsluszeństwo nie jest posłuszeństwem wobec
ustanowień, lecz wobec powołanej przez tradycję (lub
wyznaczonego przez tradycję władcę) osoby, której rozkazy są prawomocne z dwóch względów;
po części z racji tradycji określającej jednoznacznie treść rozporządzeń, jednak tylko w przy-jej
sensie i zakresie -jego naruszenie, wykroczenie poza tradycyjne granice, mogłoby być
ieczne dla własnej tradycyjnej pozycji pana, Dpo części na mocy swobodnej arbitralnej decyzji
pana, dopuszczanej w danym przypadku przez
cję. 0b tradycjonalne prawo podejmowania arbitralnych decyzji opiera się głównie na
zasadniczej bez-
;ności posłuszeństwa wynikającego z obowiązku czci. Istnieją zatem dwie domeny działań pana:
a) działanie, z materialnego punktu widzenia, związane tradycją,
b) działanie, z materialnego punktu widzenia, niezwiązane tradycją.
Wobrębie tej ostatniej pan może, swobodnie rozdzielając swe łaski i niełaski, wedle osobistej
sym-patiilub antypatii, na mocy czysto osobistej, często okupionej darami - stanowiącymi źródło
„należno-f-arbitralnej decyzji, okazać „względy". Jeśli kieruje się przy tym jakimiś zasadami, to
są to zasady pe r i a 1 n e j etycznej słuszności, sprawiedliwości lub utylitarnej celowości, a nie -
jak w przypad-inia legalnego - zasady formalne. O faktycznym sposobie sprawowania
panowania przesado, na co zwykle pozwolić sobie może pan (i jego sztab administracyjny)
wobec tradycjonalne-irządkowania poddanych, nie prowokując ich oporu. O ile opór taki się
pojawia, to kieruje się osobie pana (lub sługi), który zlekceważył tradycyjne granice swej
władzy, a nie przeciw i jako takiemu („rewolucja tradycjonalistyczna").
czystym typie tradycjonalnego panowania nie jest możliwe rozmyślne „stworzenie" nowego pra-
zasad administrowania w drodze ustanowienia. Rzeczywiście nowe ustanowienia mogą zostać ne
jako prawomocne jedynie jako obowiązujące od zawsze i tylko potwierdzone przez mie o
prawach" . Jako punkty orientacyjne stosowania prawa wchodzą tu w grę wyłącznie do-fcenty
tradycji: „precedensy i prejudykaty".
17. Pan panuje albo bez pomocy, albo z pomocą sztabu administracyjnego. Gdy idzie Iferwszy
przypadek, zob. § 7a, punkt 1.

? oryginale Weistum - termin ten oznaczał pierwotnie pouczenie o prawie, o tym, co jest prawem
w danym pypadku. udzielone społeczności wiecowej przez biegłych w prawie w czasach, gdy
stosowanie prawa miało pryzmatyczny czy też tradycjonalny charakter, a także samo tak
ustalone prawo; później pouczenie o obowią-?cycłi prawach (głównie prawie dworskim) przez
urzędnika lub rzecznika prawa dokonywane w ustalonych kępach czasu i zbiory takich praw.
Por. H. Brunner, Deutsche Rechtsgeschichte, 1.1, Leipzig 1906, s. 152-153, jf-420; R. Schróder,
Lehrbuch der deutschen Rechtsgeschichte, opr. E. Freiherr von Kunssberg, Berlin-Leipzig Ł,s.
760-763 [...].

480
M. Wete

Typowy sztab administracyjny może rekrutować się z:


1) osób związanych z panem w sposób tradycjonalny, więzami czci („rekrutacja
patrymonialna");
a) członków rodu,
b) niewolników,
c) należących do domu urzędników domowych, w szczególności „ministerialów",
d) klientów,
e) kolonów,
f) wyzwoleńców;
2) w przypadku „rekrutacji pozapatrymonialnej" z:
a) osobistych stosunków zaufania (wolni „faworyci" wszelkiego rodzaju) lub
b) więzów wierności z panem, uznanym za prawomocnego (wasale), w końcu
c) wolnych urzędników, którzy związali się z nim stosunkiem czci.
la) Bardzo często zasadą administrowania tradycjonalnego panowania jest obsadzanie nąjni
niejszych stanowisk przez członków rodu pana.
Ib) Niewolnicy i (//) wyzwoleńcy zajmują często w sztabach patrymonialnego panowania nart
najwyższe stanowiska (wielcy wezyrowie nierzadko należeli do byłych niewolników).
lc) Typowych urzędników domowych: seneszali (najwyższy rangą sługa), marszałków
(koniuszjdj podkomorzych, stolników, majordomusów (zwierzchników służby i ewentualnie
wasali) znajdujenj w całej Europie. Na Wschodzie za bardzo ważnego uważano wielkiego
eunucha (nadzorcę harema w przypadku książąt murzyńskich - kata, a wszędzie dochodzili do
nich często przyboczni lekara astrologowie i podobne szarże.
Id) Klientela królewska była tak w Chinach, jak i w Egipcie źródłem patrymonialnych urzędnik^
le) Wojska kolonów występowały w całym świecie Wschodu, ale także pod panowaniem rz;
nobilów. (Jeszcze nowożytny Wschód islamski znał wojska niewolników).
2a) „Faworytyzm" stanowi znamię każdego patrymonializmu i częsty powód „tradycjo; nych
rewolucji" (gdy idzie o pojęcie, zob. koniec tego paragrafu).
2b) „Wasali" omówimy osobno.
2c) „Biurokracja" powstaław państwach patrymonialnych, za sprawą urzędników nych w sposób
pozapatrymonialny. Lecz urzędnicy ci byli, co rozważymy wkrótce, przede osobistymi sługami
pana.
W czystym typie sztabu administracyjnego panowania tradycjonalnego nie występuje:
a) trwała „kompetencja", określona wedle rzeczowych reguł,
b) trwała racjonalna hierarchia,
c) podlegające regułom zatrudnienie na podstawie swobodnego kontraktu, i podlegające
awansowanie,
d) wyszkolenie fachowe (jako norma),
e) (często) stała i (jeszcze częściej) wypłacana w pieniądzach pensja.
a) Zamiast z trwałą rzeczową kompetencją mamy tu do czynienia z wzajemną konkurencją, o
lanych zrazu na mocy swobodnej arbitralnej decyzji pana, doraźnych, potem utrwalonych, a wid
często tradycyjnie ustereotypizowanych zadań i pełnomocnictw, pobudzaną szczególnie przez kg
rencję o przysługujące zarówno pełnomocnikom, jak i samemu panu, w przypadku korzystania
usług, szansę dodatkowych dochodów': to w wyniku oddziaływania takich interesów wprorad
często rzeczowy podział uprawnień oraz obowiązków i konstytuował się „organ".
7 W oryginale Sporteln, od sportula (koszyczek, podarek). Taki przekład tego terminu uzasadniaj
całkowicie dobrowolny charakter zarówno tych opłat (czasem i tak tłumaczę to wyrażenie), jak i
czynne
M.
tfflpanowania
481
onialna*!
ijemy j
?mu),
arze,
cz-
Iteątkowo wszyscy pełnomocnicy wyposażeni w trwale uprawnienia i obowiązki są domowymi
Błędnikami pana, a ich niezwiązane z domem („pozapatrymonialne") uprawnienia powiązane
często wedle kryterium jedynie zewnętrznego rzeczowego podobieństwa sfer działalności, z ich
tonową służbą lub zostają im przyznane wedle najpierw całkiem swobodnego uznania pana,
które jednak później ulega tradycyjnej stereotypizacji. Pierwotnie, oprócz urzędników
domowych, ist-iś tylko pełnomocnicy ad koc.
Nieistnienie pojęcia „kompetencji" wychodzi na jaw, gdy przeglądamy np. listę nazw
urzędników starożytnego Wschodu. Z niewielu wyjątkami nie sposób ustalić racjonalnie
ograniczonej, rzeczowej, trwałej sfery aktywności, która przypominałaby naszą „kompetencję".
tajemne ograniczanie faktycznych trwałych uprawnień i obowiązków w rezultacie konkurencji
itapromisów interesów odnoszących się do dodatkowych dochodów obserwujemy szczególnie w
średniowieczu. Oddziaływanie tego stanu rzeczy było bardzo znaczące. WAnglii interesy
potężnych sądów tólewskich i potężnego narodowego stanu adwokatów, wiążące się z opłatami
sądowymi, po części (toczyły, a po części ograniczyły panowanie prawa rzymskiego i
kanonicznego. Irracjonalne zakresy :h uprawnień urzędowych wszystkich epok stanowiły
stereotypizację dawnych podziałów wy-lych przez interesy wiążące się z dodatkowymi
dochodami.
i) To, czy i jacy pełnomocnicy, czy też sam pan, podejmują decyzje w danej sprawie, lub
rozpatrują iiaskarżenie, jest albo JŁ uregulowane tradycjonalnie, czasem z uwzględnieniem
źródła określonych, przejętych z zewnątrz,
prawnych lub precedensów (system sądu wyższego), albo
0. zależy w każdym przypadku całkowicie od uznania pana, którego woli, gdy jest osobiście
obecny, irządkowują się wszyscy pełnomocnicy.
Oprócz tradycjonalnego systemu sądu wyższego mamy do czynienia z, wywodzącą się ze sfery
pana, zasadą prawa niemieckiego, że obecnemu panu zostaje przekazane wszelkie wymiennie
sprawiedliwości, a także z ius evocandi, wywodzącym się z tego samego źródła i arbitralnej teki
pana, i jego współczesną odmianą: „gabinetowym wymiarem sprawiedliwości". „Sąd wyższy"
kyf w średniowieczu bardzo często organem pouczającym o prawach, od którego przejęto prawo
danej miejscowości.
i c) Urzędnicy domowi i faworyci rekrutowani są bardzo często w sposób czysto patrymonialny,
są *rolnikami lub osobistymi poddanymi (ministeriałami) pana. Albo też, w przypadku rekrutacji
poza-ptrymonialnej, są beneficjantami (zob. niżej), których przenosi on wedle, z formalnego
punktu widze-swobodnego uznania. Dopiero wkroczenie wolnych wasali i nadawanie urzędów
na podstawie lenne-lo n t r a k t u przekształca zasadniczo tę sytuację, nie zmienia jednak
niczego w punktach a i b, k o rodzaju i zakresie lenna nie decydują w żadnym razie względy
rzeczowe. O awansach rozstrzyga i z wyjątkiem prebendalnej struktury sztabu administracyjnego
(zob. § 8) - wyłącznie decyzja i łaska pana.
Racjonalne wyszkolenie fachowe nie jest zrazu zasadniczą kwalifikacją urzędników domowych
Ifcworytów pana. Początek fachowego szkolenia pracowników (wszelkiego rodzaju) stanowi
wszędzie fokową przemianę w sposobie administrowania.
]&ów, zobowiązanych jedynie do służby panu. Por. CL. von Haller, Restauration der Staats-
Wissenschaft oder morie des natiirlich-geselUgen Zustands der Chimdre des kunstlich-
burgerlichen entgegengesetzt, t. 2, Win-fehur 1820, s. 310 i nast.
Ifrmo pozwania każdego przed swój sąd i prawo żądania przekazania każdej sprawy do
rozpatrzenia swojemu
płowi.
pkim Oberhof był np. Magdeburg, a także Lubeka.
482
M. W(
Dla niektórych urzędów pewna doza empirycznego wyszkolenia była niezbędna już bardzo da«n
temu. Przede wszystkim sztuka czytania i pisania, pierwotnie w istocie „sztuka", cenna, bo rza
wpływała często - najważniejszy przykład: Chiny - za pośrednictwem sposobu życia literatów w
żej mierze na cały rozwój kulturowy i znosiła wewnątrzpatrymonialną rekrutację urzędni-1 ków,
ograniczając przez to „stanowo" władzę pana (por. § 7a, punkt 3). j
e) Urzędnicy domowi i faworyci byli początkowo żywieni przy pańskim stole i ekwipowani z
jego komory. Ich oddzielenie od pańskiego stołu oznaczało z reguły tworzenie (najpierw
naturalnych) be-neficjów, a ich rodzaj i rozmiar ulegał szybkiej stereotypizacji. Oprócz tego (lub
zamiast nich) przysługiwały zwykle organom pana, wyposażonym w pełnomocnictwa
wykraczające poza sferę gospodarstwa domowego, podobnie jak samemu panu, „należności"
(często nieobjęte żadną taryfą, lecz każdorazowo uzgadniane z osobami ubiegającymi się o
jakieś „względy").
Gdy idzie o pojęcie „beneficjum", zob. § 8.
§ 7a. 1. Pierwotnymi typami tradycjonalnego panowania są przypadki, w których pan n i e p o n
u j e osobistym sztabem administracyjnym:
a) gerontokracja i
b) pierwotny patriarchalizm. ns?mi\lXi&im*v&Ast&i& S|ś« ft'^tós»%Ji!fi^s» Gerontokracją
nazywamy stan, w którym, o ile w danym związku w ogóle sprawowane jest paro1
nie, jest ono sprawowane przez najstarszych (źródłowo w dosłownym sensie: wiekiem), jako naji
szych znawców świętej tradycji. Często występuje ona w związkach, które nie mają głównie eko
micznego czy rodzinnego charakteru. Patriarchalizmem nazywamy stan, w którym w obrębie
pewne najczęściej głównie ekonomicznego i rodzinnego związku (domowego) panowanie
sprawuje jedna o„ ba, wskazywana (zwykle) przez trwałe reguły dziedziczenia. Gerontokracja i
patriarchalizm nierzadki współistnieją ze sobą. Decydujące jest tu to, że władza zarówno
gerontokratów, jak i patriarchy orientuje się, w czystym typie, na przedstawienie osób jej
podlegających („towarzyszy"), że to panowanie stanowi wprawdzie tradycyjne samoistne prawo
pana, lecz, z materialnego punktu widzenk jest przede wszystkim prawem towarzysza, i dlatego
musi być sprawowane w ich, towarzyszy, inte-r e s i e, nie może zostać przez niego w sposób
swobodny zawłaszczone. Rozstrzygającym faktem, w obu tych typach, jest całkowity brak
czysto osobistego („patrymonialnego") sztabu administe cyjnego pana. A skoro pan nie
dysponuje żadnym „sztabem", jest tym bardziej zależny od woli posht szeństwa towarzyszy.
Dlatego towarzysze są nadal „towarzyszami", nie stają się „poddanymi". Sąjp1 nak
„towarzyszami" za sprawą t r a d y c j i, a nie „członkami" za sprawą u s t a n o w i e n i a. Wir są
posłuszeństwo p a n u, a nie ustanowionym regułom. Lecz panu wyłącznie: w zgodziezto dycją.
Pan z kolei jest zobowiązany do ścisłego przestrzegania tradycji.
Różne rodzaje gerontokracji omówimy później. Pierwotny patriarchalizm jest z nią spokrewniojj
o tyle, że panowanie tylko w obrębie domu ma charakter zobowiązujący, w innych sferach
oddzialuje-choćby w przypadku arabskich szejków - tylko jako wzorzec, a więc w sposób
charyzmatyczny: pras przykład, albo też za sprawą rad i innych środków wpływu.
2. Wraz z powstaniem czysto osobistego administracyjnego (i wojskowego) sztabu pana, każde
tradycjonalne panowanie skłania się ku patrymonializmowi, a tam gdzie władza pana osiąp
największe rozmiary- ku sułtanizmowi: „towarzysze" stają się „poddanymi", prawo pana, ujmo-
wane dotąd przede wszystkim jako prawo towarzysza, staje się jego samoistnym prawem,
zawłaszcz nym przez niego (w zasadzie) tak, jak każdy inny przedmiot posiadania dowolnego
rodzaju, z któregu może czynić zasadniczo taki użytek (może je sprzedać, zastawić, podzielić w
spadku), jak z jakiejM
Por. (...) M. Weber, Konfitzianismus und Taoismus, [w:] idem, Gesammette Aufsatze zur Relig
1.1, Tubingen 1978, s. 395-430; Gesamtausgabe, 1.1, red. H. Schmidt-Glinzer, współ. P.
Kolonko, Tubin s. 285-331. ?*•>•'»..!«-? —, -, nwkl-otam','$$ffiv
Webealff panowania
483
ńk innej gospodarczej szansy. Zewnętrznie patrymonialna władza pana wspiera się na (często
ozna-:adką|»nych wypalonym piętnem) wojskach niewolników, kolonów lub wcielonych siłą
poddanych, albo też w du-l-ty wspólnotę interesów wobec tych ostatnich uczynić możliwie
trwałą - zaciężnych strażach przy-;ędni-|tocznych i wojskach (wojska patrymonialne). Dzięki tej
władzy pan rozszerza zakres niezwiązanych tradycją arbitralnych decyzji, względów i łask,
kosztem patriarchalnego i gerontokratycznego trzyma-nia się tradycji. Panowaniem
patrymonialnym nazywamy każde panowanie zorientowane przede
jego be-lich) spo-każ-
ys-
kSu rzi ni<
iszystkim na tradycję, ale sprawowane na mocy całkowicie samoistnego prawa; panowaniem s u
ł-tlńskim panowanie patrymonialne, w którym administrowanie odwołuje się przede wszystkim
do śodków należących do sfery swobodnych, niezwiązanych tradycją arbitralnych decyzji.
Rozróżnienie tojest całkowicie płynne. Od pierwotnego patriarchalizmu odróżnia oba te typy,
także suł-taizm,istnienie osobistego sztabu administracyjnego.
Suitańska forma patrymonializmu jest czasem, sądząc po zewnętrznych pozorach - w istocie ni-
rzeczywiście - zupełnie niezwiązana tradycją. Nie jest jednak rzeczowo zracjonalizowana, de
sfera swobodnych arbitralnych decyzji i łaski przybiera w niej ekstremalną postać. To odróżnia
jod każdej formy racjonalnego panowania.
3. Panowaniem stanowym nazywamy tę formę patrymonialnego panowania, w której sztab ad-
wnistracyjny zawłaszcza określone uprawnienia pana i odpowiadające im szansę ekonomiczne.
Maszczenie może -jak we wszystkich podobnych przypadkach (...) - dotyczyć:
a) związku lub wyróżniającej się pewnymi cechami kategorii ludzi, albo
b) pojedynczych osób i przysługiwać im tylko dożywotnio, lub może mieć także charakter dzie-
ly, czy też wolnej własności.
iowe panowanie oznacza zatem:
a) zawsze ograniczenie swobodnej selekcji sztabu administracyjnego przez pana, w rezultacie za-
zenia stanowisk lub uprawnień pana:
a. przez pewien związek, i. przez stanowo określoną (...) warstwę, albo też
b) często - i ten przypadek uznajemy tu za „typ" - ponadto zawłaszczanie:
stanowisk, a także (ewentualnie) stworzonych przez ich posiadanie szans zarobkowych i
rzeczowych środków administrowania oraz
'. uprawnień rozkazodawczych przez poszczególnych członków sztabu administracyjnego,
twlaszczyciele mogą przy tym, z historycznego punktu widzenia, 1) wywodzić się zarówno
poprzedniego, jeszcze n i e stanowego sztabu administracyjnego, jak i z ludzi, 2) którzy przed
za-ulaszczeniem n i e należeli do niego.
I Stanowy posiadacz zawłaszczonych uprawnień pana pokrywa koszty administrowania
Bwiasnych i zawłaszczonych przez siebie niepodzielnie środków administrowania. Posiadacz
wojsko-iiyeh uprawnień pana lub żołnierz stanowy ekwipują się sami, a także ewentualnie
kontyngen-ij; do których wystawienia są zobowiązani, rekrutowane patrymonialnie lub, znów,
stanowo (wojsko sta-*we), albo też dostarczanie środków administrowania i tworzenie sztabu
administracyjnego staje się ?zedmiotem zarobkowego, zawłaszczonego przedsięwzięcia,
wynagradzanego ryczałtowymi świadcze-niami z magazynu lub kasy pana; tak się rzeczy miały
(choć nie tylko) z europejskimi wojskami zaciężny-?XW i XVII w. (wojsko kapitalistyczne). W
przypadkach pełnego stanowego zawłaszczenia całość wła-m zostaje z reguły podzielona między
pana i, w konsekwencji ich samoistnych praw, członków sztabu Idministracyjnego, którzy
zawłaszczyli swe stanowiska, albo też istnieją samoistne władze, uregulowane przez szczególne
rozporządzenia pana lub swoiste kompromisy z posiadaczami zawłaszczonych stanowisk. I
Przypadek /: np. urzędy dworskie pana, które zostały zawłaszczone jako lenna. Przypadek ,2: np.
?nowie gruntowi, którzy zawłaszczyli prawa pana, na mocy przywileju nadanego im przez pana
lub fcurpacji (najczęściej ten pierwszy stanowi legalizację tej ostatniej).
484

M. Webe
Zawłaszczenie przez jednostki może dokonać się za sprawą:
1) wydzierżawienia,
2) zastawienia,
3) sprzedaży,
4) osobistego czy dziedzicznego, albo też swobodnie zawłaszczonego, niewiążącego się z żadj
warunkami lub uzależnionego od pewnych świadczeń, przywileju nadanego jako wynagrodzenie
? usługi lub po to, by kupić czyjąś uległość, albo stanowiącego uznanie faktycznej uzurpacji
uprawnisi pana,
5) zawłaszczenia przez związek czy stanowo określoną warstwę: zwykle następstwo kompromis
pana i sztabu administracyjnego albo stanowej warstwy związanej stosunkami stowarzyszenia,
co mok
a) pozostawiać panu całkowitą lub względną swobodę wyboru w konkretnym przypadku albo ta
b) poddawać osobiste posiadanie danego stanowiska trwałym regułom,
6) 1 e n n a, co omówimy osobno.
1. W gerontokracji i czystym patriarchalizmie środki administrowania - wedle panującego, choć
zwykle niejasnego przedstawienia - są zawłaszczone przez administrowany związek lub
należącedl niego, i biorące udział w administrowaniu, gospodarstwa domowe, zaś
administrowanie służyć m związkowi. Zawłaszczanie przez pana jako takiego należy do świata
przedstawień patrymonializmi i może być urzeczywistniane w bardzo różnej postaci - aż do
rozciągnięcia jego regalium na cali ziemię i całkowitego niewolnictwa poddanych (których pan
może sprzedać). Stanowe zawlaszcuj nie oznacza zawłaszczenie przynajmniej części środków
administrowania przez członków sztata administrującego. A zatem podczas gdy w czystym
patrymonializmie mamy do czynienia z calkow tym oddzieleniem administrującego od środków
administrowania, to w stanowym patrymonializmie jest dokładnie odwrotnie: administrujący
posiada środki administrowania, wszystkie lub przynajmniej ich istotną część. I tak np. lennik,
który ekwipował się sam, obdarzony lennem hrabia, któij inkasował jako własne opłaty sądowe
oraz inne narzuty, i z własnych środków (także tych zawla czonych) regulował swe
zobowiązania wobec pana lennego, indyjski dżagirdar , który ze swego kowego beneficjum
wystawiał kontyngent wojska, posiadali w pełni środki administrowania, pułkownik, który
wystawiał zaciężny regiment we własnym przedsięwzięciu, i otrzymywał na to sumy z książęcej
kasy, a deficyt wyrównywa/ mniejszymi świadczeniami, dzięki lupom i rei posiadał środki
administrowania tylko częściowo (zaś owo posiadanie podlegało pewnym tom). Podczas gdy
faraon, którego wojska składały się z niewolników lub kolonów, dowodzonych pna królewskich
klientów, a odziewane, żywione i uzbrajane były z jego magazynów, jako patrymonialn pan
posiadał środki administrowania jako samoistną własność. Lecz formalne reguły niea wsze są tu
rozstrzygające: mamelucy byli, z formalnego punktu widzenia, niewolnikami, „kupioi| przez
pana, faktycznie jednak zmonopolizowali uprawnienia pana tak całkowicie, jak jakiś zwiąa
ministeriałów lenna służbowe. Zawłaszczanie ziemi związanej ze służbą przez zamknięty
związek,; bez zawłaszczania przez jednostki, występowało zarówno w tej postaci, w której pan,
w ramach mą ku, swobodnie ją obsadzał (przypadek 5a), jak i w takiej, w której jej przejęcie
wymagało pewnyd określonych regułami kwalifikacji (przypadek 5b), np. wymagano od
pretendenta pewnych wojal wych czy innych (rytualnych) kwalifikacji, a z drugiej strony (przy
ich spełnieniu) przyznawanopi pierwszeństwa osobom najbliżej spokrewnionym. Podobnie
rzeczy się miały z dworskimi lub cech mi zatrudnieniami rzemieślników i chłopów, których
świadczenia służyć miały potrzebom militan czy administracyjnym.
2. Zawtaczanie za sprawą wydzierżawienia (szczególnie dzierżawy podatków), zastawieniu
sprzedaży występowało na Zachodzie, lecz także na Wschodzie i w Indiach; w starożytności sta

" System ten wprowadzono w Indiach za panowania władców muzułmańskich.


M. Web&
485
adnynj eniea awnieśj
romisu i może:
[bo też j
choć cedo ć ma izmu całą cza-abu >wi-mie
bkapłanów nierzadko nadawano poprzez aukcję. Cele dzierżawy były po części czysto doraźne,
Mowo-polityczne (sytuacja przymusowa, szczególnie wywołana kosztami wojennymi), a po
części ?sowo-techniczne (zagwarantowanie trwałych, umożliwiających sporządzenie budżetu
wpływów licznych), w przypadku zastawiania i sprzedaży dominowały te pierwsze, w Państwie
Kościelnym lież tworzenie rent dla nepotów. Zawłaszczanie za sprawą zastawienia odgrywało
znaczącą rolę BewXVIII w., w wypadku posad prawników (parlamenty) we Francji, a
zawłaszczanie za sprawą
spiłowanego) kupna patentów oficerskich aż do XIX w. w wojsku angielskim. W średniowieczu,
na
?odzie i gdzie indziej, przywilej stanowi! często usankcjonowanie uzurpacji lub zapłatę za usługi
;ne albo też środek ich pozyskiwania.
§8. Środki utrzymania patrymonialnego sługi mogą się wywodzić z:
a) żywienia przy pańskim stole,
b) deputatów (głównie naturalnych) pochodzących z dóbr i zasobów pieniężnych pana, t) ziemi
związanej ze służbą,
d) zawłaszczonych szans przychodów: z rent, opłat, podatków, *) lenna.
fermy utrzymania od b do d, o ile nadawane są stale w tradycyjnych rozmiarach, gdy idzie o ich
ić (b i c) oraz zasięg (rf), i są indywidualnie, lecz nie dziedzicznie, zawłaszczone, nazywamy
Ifficjami.awyposażaniesztabuadministracyjnego zasadniczo w tej właśnie formie: pre-
(dalizmem. Istnieć przy tym może awansowanie wedle starszeństwa lub określonych, obiek-
uchwytnych osiągnięć, wymogiem może też być kwalifikacja stanowa, a zatem honor stano-
(pojęcie „stanu" [...]).
Ipinami nazywamy zawłaszczone uprawnienia pana, jeśli nadawane są one na mocy kontraktu
?adniczo jednostkom o określonych kwalifikacjach, a wzajemne prawa i obowiązki orientują się
zwiasz-la na konwencjonalne, s t a n o w e, i to przede wszystkim militarne pojęcia honoru. Gdy
itab administracyjny wyposażany jest głównie w postaci lenn, mówimy o feudalizmie lennym.
??Często niemal nie sposób odróżnić lenna od wojskowego beneficjum. (...) \ Wprzypadkach d i
e, czasem także c, posiadacz zawłaszczonych uprawnień pana pokrywa koszty ininistrowania,
ewentualnie ekwipowania, w opisany już sposób, czerpiąc środki z beneficjum lub fama. Jego
własny stosunek panowania wobec poddanych może przybrać wtedy charakter patrymo-r(a
zatem może być dziedziczny, zbywalny, podzielony w spadku).
Zarówno książęcy słudzy, jak i urzędnicy domowi, kapłani oraz wszyscy inni pracownicy patry-i
(np. właściwi władztwu gruntowemu) byli pierwotnie żywieni przy pańskim stole lub, wedle
ibodnego uznania, z jego zasobów. „Dom mężczyzn", najdawniejsza forma militarnej organiza-
lowej (którą omówimy jeszcze osobno), był bardzo często wywodzącym się z panowania, ko-
tycznym konsumpcyjnym gospodarstwem domowym. Oddzielenia od pańskiego (lub świątynne-
katedralnego) stołu i zastąpienia tego bezpośredniego zaopatrywania deputatami czy też zie-j|
służbową wcale nie uważano zawsze za godne pożądania, było ono jednak regułą w przypadku
płożenia własnej rodziny. Deputaty w naturze dla kapłanów świątynnych i urzędników, którzy
znaleźli ?w takiej sytuacji, stanowiły w całej Azji Mniejszej pierwotną formę zaopatrywania
urzędników, wy-Łpowaiy także w Chinach, Indiach i często na Zachodzie. Od początku czasów
starożytnych ziemię pdawano za świadczenie usług militarnych na całym Wschodzie, również w
średniowieczu w Niem-lech jako zaopatrzenie ministeriałów, dworskich urzędników domowych
i innych. Przychody turec-kh spahów czy japońskich samurajów oraz licznych podobnych
orientalnych ministeriałów i ryce-fcstanowią - w naszej terminologii - „beneficja", a nie lenna,
co rozważymy jeszcze później. Mogą i one wywodzić zarówno z pewnych rent gruntowych, jak i
z dochodów podatkowych z określonych
[Lub sipahiów - konnicy.

486
M. Webs

okręgów. W tym ostatnim przypadku są one, wprawdzie nie z konieczności, ale zgodnie z
powszeclaj tendencją, związane z zawłaszczaniem uprawnień pana w tych okręgach, lub
pociągają za sobą iii przyznanie. Pojęcie „lenna" będziemy mogli omówić w sposób bardziej
szczegółowy dopiero w powi^ zaniu z pojęciem „państwa". Jego przedmiotem może być
zarówno władztwo gruntowe (a zatem pai* wanie patrymonialne), jak i najrozmaitsze rodzaje
szans rent i opłat.
2. Zawłaszczone szansę przychodów: z rent, opłat i podatków, występują jako beneficja i lenni
różnych rodzajów na całym świecie, jako forma samoistna i wysoce rozwinięta szczególnie w
IndiaĄ gdzie nadawano prawo do tych dochodów w zamian za wystawienie kontyngentu wojska
i opłacali, kosztów administrowania.
§ 9. Patrymonialne, a przede wszystkim stanowo-patrymonialne panowanie traktuje, w przypadła
czystego typu, wszelkie władze pana i ekonomiczne prawa pana w taki sposób, jak prywatne
zawfasfr czone szansę ekonomiczne. Nie wyklucza to ich jakościowego rozróżniania. A
mianowicie przez niektóre z nich, jako najdonioślejsze, zawłaszczane są w swoiście
uregulowanej formie. Szi gdy panowanie owo traktuje zawłaszczenie sądowych i militarnych
uprawnień pana jako prawną stawę stanowo uprzywilejowanej pozycji osoby je zawłaszczającej,
wobec zawłaszczania szan czysto ekonomicznych (wywodzących się z domen, podatków czy
dodatkowych dochodów), awi mach tych ostatnich odróżnia sposób zawłaszczania szans
zasadniczo patrymonialnych od pozapatrymonialnych (fiskalnych). W naszej terminologii
rozstrzygający jest fakt, że prawa panai zane z nimi szansę dowolnego rodzaju traktowane są w
zasadzie wtaki sam sposób jak s: prywatne.
Von Below np. słusznie podkreśla (w Der deutsche Staat des Mittelalters) fakt, że przede kim
zawłaszczanie sądowych uprawnień pana traktowano w swoisty sposób i stanowiło ono
szczególnej pozycji stanowej, a także to, że średniowiecznego związku politycznego nie można
ślić jako czysto patrymonialnego lub czysto feudalnego . Jednak z tej racji, że upro sądowe i iime
prawa czysto politycznej proweniencji traktowano w sposób właściwy uprai prywatnym,
mówienie o „patrymonialnym" panowaniu wydaje się trafnym, dla naszych celów, rem
terminologicznym. Samo to pojęcie wprowadził (w konsekwentnej postaci), jak wiadomo, w
swej pracy Restauration der Staats-Wissenschaft . W dziejach nie istniało żadne absolutnie,
notypowo czyste państwo „patrymonialne".
4. Stanowym podziałem władz nazywamy sytuację, w której związki stanowo(i ki
zawłaszczonym uprawnieniom pana) uprzywilejowanych za sprawą kompromisu z panem rzą
czasem polityczne lub administracyjne ustanowienia (albo jedno i drugie), czy też konkretne
porządzenia administracyjne lub zasady kontroli administracji, i ewentualnie same wpro' w
życie, niekiedy z pomocą własnych sztabów administracyjnych, w pewnych okolicznościach
żonych w uprawnienia rozkazodawcze.
1. Pakt, że w pewnych sytuacjach biorą w tym udział także stanowo nieuprzywilejowane
(chłopi), nie ma dla tego pojęcia znaczenia. Bo typowym wyróżnikiem jest tu samoistne prawo
upi lejowanych. Nieistnienie stanowo uprzywilejowanych warstw tworzyłoby w sposób
oczywisty inny
2. Typ ten rozwinął się w pełni tylko na Zachodzie. Jego swoiste cechy i przyczyny jego nia w
tej części świata omówimy osobno później.
3. Własny stanowy sztab administracyjny nie stanowił reguły, a wyposażony we własne upraw
nia rozkazodawcze - wyjątek.
Por. G. von Below, Der deutsche Staat des Mittelalters, Leipzig 1925, por. odpowiednio s. 246-
247,311 iii s. 174,207 i nast. Por. CL. von Haller, Restauration der Staats-Wissenschaft, tu
zwłaszcza t. 2, s. 20-602, t. 3, Winterthurl
s. 1-180.

Weber
zechną
>bą ich
powią-
pano-
lenna iiach, canie
iadku łasz-1
o, że ólnie pod-
iSLUS
i ra-vnie mą- | nse
»st-dlo re-lia im
^panowania
487
i § 9a. Oddziaływanie tradycjonalnego panowania na sposób gospodarowania polega z reguły
pede wszystkim, mówiąc najogólniej, na pewnym wzmocnieniu tradycjonalnego nastawienia,
osiągają-p najwyższy stopień w przypadku panowania gerontokratycznego i czysto
patriarchalnego, których pawomocnienie, skoro nie wspiera ich żaden specjalny sztab pana,
stanowiący przeciwwagę wobec tmarzyszy związku, zależy w największej mierze, pod każdym
względem, od zachowania tradycji. Oddziaływanie na gospodarkę uzależnione jest ponadto: l.od
typowego sposobu finansowania związku panowania [...].
Wprzypadku patrymonializmu owe sposoby mogą być bardzo zróżnicowane. Typowym
zjawiskiem jest jednak:
a) oikos pana, w którym potrzeby zaspokajane są całkowicie lub głównie w sposób
naturalnolitur-Jteny (daniny w naturze i pańszczyzna). W tym przypadku stosunki gospodarcze
związane są ściśle ją, rozwój rynku jest zahamowany, posługiwanie się pieniądzem ma w
zasadzie charakter natu-i zorientowany na konsumpcję, powstanie kapitalizmu jest niemożliwe.
Oddziaływanie to jest le w pokrewnym mu przypadku:
k) zaspokajania potrzeb uwzględniającego stanowe przywileje. Rozwój rynku jest także tu, choć
miecznie w tym samym stopniu, ograniczany przez zmniejszające „siłę nabywczą", naturalne
iystywanie posiadania dóbr i zdolności do świadczeń poszczególnych gospodarek dla celów
związ-panowania.
Patrymonializm może być również:
c) monopolistyczny, w którym potrzeby zaspokajane są po części dzięki zarobkowej działalności
larczej, po części opłatom, a po części podatkom. W tym przypadku rozwój rynku jest irracjonal-
fe ograniczany w mniejszej czy większej mierze, w zależności od rodzaju monopolów;
największe nanse zarobkowe znajdują się w ręku pana i jego sztabu administracyjnego, a rozwój
kapitalizmu jest trezultacie albo:
l a. hamowany w bezpośredni sposób, gdy całość administracji znajduje się pod ich zarządem,
lub też, p\ gdy mamy do czynienia z dzierżawą podatków, dzierżawą lub kupnem urzędów, z
kapitalistyczni tworzeniem wojska czy administracji jako metodami finansowania,
skierowywany jest na tory /stycznie zorientowanego kapitalizmu [...].
Gospodarka finansowa patrymonializmu, a szczególnie sułtanizmu, jest irracjonalna, także gdy
gospodarką pieniężną, za sprawą współistnienia związania tradycją, gdy idzie o zakres i sposób
itywania źródeł podatków bezpośrednich, oraz całkowitej swobody, a zatem arbitral-decyzji
odnoszących się do rozmiarów i sposobu określania: opłat, narzutów, kształtowania moli.
Wszystko to były przynajmniej roszczenia, urzeczywistniane w dziejach najczęściej wprzy-
'pedku pierwszym - opłat (zgodnie z zasadą „uwzględniania próśb" przez pana i sztab), w o wiele
[Biejszej mierze w przypadku drugim, a w różnym stopniu w przypadku trzecim. Nie istnieje w
niej i#imież, konieczna dla racjonalizacji gospodarki, możliwość ścisłego kalkulowania nie tylko
obciążeń, ile także zakresu wolności prywatnej działalności zarobkowej.
I d) W pojedynczych przypadkach patrymonialny fiskalizm może jednak zwiększać stopień
racjona-izacji, przez planową troskę o wpływy podatkowe i racjonalne tworzenie monopoli. Lecz
jest to byiącznie „przypadek", uwarunkowany szczególnymi okolicznościami historycznymi,
które po części istniały na Zachodzie.
I W sytuacji stanowego podziału władz typową cechą polityki finansowej jest naklada-nie
ustalonych w drodze kompromisu, a zatem poddających się kalkulacji, ciężarów, eliminowa-nie
lub przynajmniej znaczne ograniczanie arbitralnych decyzji pana dotyczących narzutów, przede
?zystkim zaś tworzenia monopoli. To, w jakiej mierze ta materialna polityka finansowa wspiera
czy ?muje racjonalną gospodarkę, zależy od typu warstwy, której władza jest dominująca, w
szczególno-ści od tego, czy ma ona charakter:
488
M. Webtr,
a) feudalny, czy też jest to
b) patrycjat.
Dominacja pierwszej pociąga za sobą zwykle, z racji najczęściej głównie patrymonialnej
struktuij nadanych jako lenno praw panowania, ścisłe ograniczenie wolności działalności
zarobkowej i rozwtji rynku, lub nawet ich rozmyślne, wynikające z polityki silnej ręki,
tłumienie, dominacja drugiej może mieć przeciwne skutki.
Na razie musimy się zadowolić tymi uwagami, bo poruszone tu sprawy będziemy jeszcze
szczegółowo omawiać w różnych kontekstach. Przykłady:
a) (Oikos): starożytny Egipt i Indie.
b) Znaczne obszary w epoce hellenistycznej, późne cesarstwo rzymskie, Chiny, Indie, po części
Rosja i państwa islamskie.
c) Państwo Ptolemeuszów, Bizancjum (częściowo), a także, choć w innym znaczeniu, pano1
Stuartów.
d) Zachodnie państwa patrymonialne czasów „oświeconego despotyzmu" (w szczególności col
tyzmu).
2. Normalny patrymonializm hamuje racjonalną gospodarkę nie tylko za pośrednictwem swej
tyki finansowej, lecz przede wszystkim ogólnego charakteru swej administracji. A mianowicie:
a) za sprawą trudności stwarzanych przez tradycjonalizm w ustanawianiu formalnie nalnych
przepisów, na których trwanie można liczyć, i dzięki temu umożliwiających kalkulowali ich
gospodarczego znaczenia i szans ich wyzyskania;
b) za sprawą tej typowej cechy, jaką jest nieistnienie sztabu urzędników, dysponujących ii m a 1
n y m, fachowym wyszkoleniem;
Powstanie takiego sztabu w ramach zachodniego patrymonializmu zostało spowodo' to się
jeszcze okaże, całkiem swoistymi warunkami, które istniały tylko w tej części świata, i
pierwotnie z zupełnie odmiennych przyczyn.
c) za sprawą rozległej domeny, w której rozstrzygają materialne arbitralne decyzje oraz osobiste
uznanie pana i sztabu administracyjnego, w której ewentualna przekupność, stan łącznie
zwyrodnienie prawa pobierania niepodlegających żadnej reglamentacji należności, stosunkowo
niewielkie, bo poddające się w praktyce kalkulacji znaczenie, gdyby była wartością st
ł ą, a nie czynnikiem zmieniającym się nieustannie wraz z osobą urzędnika. Jeśli formą
dominujący jest dzierżawa urzędów, to urzędnik, chcąc wyzyskać swój kapitał inwestycyjny,
skazany jest z to nieczności na dowolne, także irracjonalne, środki wymuszania;
d) za sprawą właściwej wszelkiemu patriarchalizmowi i patrymonializmowi, wynikającej ze spal
bu ich uprawomocniania oraz dążenia do zadowalania osób podlegających ich panowaniu,
tendeng do regulowania gospodarki zorientowanego materialnie -na utylitarne lub
spoiecznoetyczm czy też materialne „kulturowe" ideały - a zatem podkopywania jej
racjonalności formalnej, kierującej się prawami prawników. To oddziaływanie osiąga największe
rozmiary i jest rozstrzygającewprzf padku patrymonializmu cechującego się rysami
hierokratycznymi, podczas gdy w czystym sułtani zmie większe znaczenie mają jego arbitralne
decyzje fiskalne.
Z wszystkich tych powodów pod panowaniem normalnych patrymonialnych władz formami
zakorzenionymi, a często znajdującymi się w pełnym rozkwicie, są wprawdzie:
a) kapitalizm kupców,
b) kapitalizm dzierżawy podatków, urzędów, kupna urzędów,
c) kapitalizm dostawców państwowych i finansowania wojen,
d) w pewnych okolicznościach kapitalizm plantacji i kapitalizm kolonialny, lecz nie zarobkom
przedsiębiorstwo, wyczulone na wszelkie, uniemożliwiające kalkulację, irracjonalizmy wymiera
nia sprawiedliwości, administrowania i opodatkowania, zorientowane na sytuację rynkową
prym!

1. Weber I ^panowania
489
??uktury ozwoju j może
czegó-
:zęści
vanie
Iber-
wli-
ychkonsumentów, cechujące się stałym kapitałem i racjonalną organizacją pracy rolnych
pracowników najemnych.
Zasadniczo inaczej rzeczy się mają tylko tam, gdzie pan patrymonialny, przez wzgląd na swą
wła-!? i interesy finansowe, tworzy racjonalną administrację z fachowymi urzędnikami Do
0 konieczne jest jednak 1) i s t n i e n i e fachowego s z k o 1 e n i a, 2) dostatecznie silny motyw,
Kguh ostra konkurencja wielu patrymonialnych władz lokalnychw ramach tego samego ffl
kulturowego, 3) i pewien moment bardzo szczególny: włączenie miejskich związków gminnych
to wsparcia potęgi f i n a n s o we j do konkurujących władz patrymonialnych.
1. Nowoczesny, właściwy dla Zachodu, kapitalizm zrodził się w (stosunkowo) racjonalnie
admini-trowanych miejskich związkach, swoistych dla świata zachodniego [...]; rozwyal się od
XVI do XVIII w. Redę wszystkim w ramach stanowych holenderskich i angielskich związków
politycznych, ce-tfiil/ących się dominacją władzy i interesów zarobkowych mieszczaństwa,
podczas gdy, uwarunkowali względami fiskalnymi i utylitarnymi, wtórne naśladownictwa w
ukształtowanych w sposób czysto wnialnylub feudalno-stanowypaństwach kontynentu, podobnie
jak monopolistyczne przemysły % nie były rzeczywistym ogniwem pośrednim wobec
późniejszego autonomicznego rozwoju mtahzmu, choć poszczególne zasady (odnoszące się do
polityki agrarnej i wytwórczości), o ile, i przez % że orientowały się na angielskie, holenderskie
lub też, później, francuskie wzorce, stanów^ bardzo śtotne przesłanki umożliwiające jego
powstanie [...].
2 Patrymonialne państwa średniowiecza odróżniały się przez to, ze częsc ich sztabu administra-
pego miała, z f o r m a 1 n e g o punktu widzenia, charakter racjonalny (mam tu na myśli przede
JSkim prawników, specjalizujących się w prawie świeckim i kanonicznym), w sposób
zasadniczy Jkich innych sztabów administracyjnych wszystkich związków poUtycznych świata
Źródła tego ,ju i jego znaczenie rozważymy jeszcze później osobno. Póki co musimy się
zadowolić ogólnymi
1 zamykającymi powyższy tekst.
lowanie charyzmatyczne
Charyzmą" nazywamy uznawaną za niepowszednią (pierwotnie, zarówno w przypadku proro-jak
i mędrców biegłych w terapii czy prawie, albo wodzów polowań lub bohaterów wojennych,
ucho-„ją za magiczną) cechę jakiejś osoby, z racji której uważana jest ona za obdarzoną
nadprzyrodzony-Nadludzkimi lub przynajmniej rzeczywiście niezwykłymi, nie każdemu
dostępnymi siłami czy właściwościami, albo za osobę posłaną przez Boga, za wzorzec i dlatego
za „p r z y w ó d c ę". Dla pojęcia tego całkowicie obojętne jest naturalnie to, jak w y g 1 ą d a 1
a b y „obiektywnie" trafna ocena tej cechy letycznego, estetycznego lub innego punktu widzenia,
chodzi wyiącznie o to, jak jest ona faktycznie tceniana przez osoby podlegające
charyzmatycznemu panowaniu, przez „zwolenników". i Charyzma „wojownika obdarzonego
nadludzką silą" (którego maniackie napady przypisywano, jak się zdaje niesłusznie, używaniu
pewnych trucizn; w Bizancjum w średniowieczu trzymano pewną liczbę ?kich osób,
obdarzonych charyzmą szalu wojennego, uznając je za pewien rodzaj broni), „szamana"
(czarownika, którego ekstazy w czystym typie były, być może, po części powodowane przez
epileptoidalne
I napady), czy też np. twórcy sekty mormonów (niewykluczone, choć nie jest to pewne, że w
istocie wyrafinowanego oszusta), albo literata, wydanego na pastwę własnych demagogicznych
sukcesów, takiego jak Kurt Eisner , jest traktowana przez wolną od wartościowania socjologię
zupełnie tak samo jak charyzma
1 .największych", w powszechnym mniemaniu, bohaterów, proroków i zbawców.
r Josepha Smithajun. (1805-1844), który odkrył i przetłumaczył TheBook of Mormon (Palmyra,
NY1830). FKurt Eisner (1867-1919) był niezależnym socjalistą, premierem rządu bawarskiego
od ogłoszenia republiki ? listopada 1918 r., zamordowanym 21 lutego 1919 r. przez hrabiego
Antona Arco-Valley.
490
M. Weta
1. O obowiązywaniu charyzmy rozstrzyga, wsparte dowodami - pierwotnie zawsze cudami -
swobodne, wypływające z zawierzenia objawieniu, czci dla bohatera, zaufania do przywódcy, u
z n a nil jej przez osoby podlegające panowaniu. Nie jest ono jednak (w przypadku autentycznej
charyzm* podstawą prawomocności, lecz obowiązkiem osób, za sprawą powołania i potwierdzi
n i a, wezwanych do uznania tej cechy. „Uznanie" to jest, z psychologicznego punktu widzenia,
m dzonym z entuzjazmu lub nieszczęścia i nadziei, pełnym wiary, całkiem osobistym oddaniem.
Żaden prorok nie uważał tej swojej cechy za zależną od sądów pospólstwa, żaden wybrany król
Ii charyzmatyczny książę nie traktował opornych czy obojętnych inaczej niż jako łamiących
obowiązek niewzięcie udziału, formalnie dobrowolnego, w wyprawie wojennej wodza
spotkałoby się z powszechnymi drwinami.
2. Jeśli potwierdzenia przez długi czas brakuje, obdarzony charyzmatycznymi laskami zdaje się
opuszczony przez swego Boga lub przez swą magiczną czy bohaterską moc, sukcesy nie
nadchodzi a przede wszystkim jego przywództwo nie zapewnia pomyślności ludziom
podlegającyi jego panowaniu, to jego charyzmatyczny autorytet może zaniknąć. Taki jest
autentyczny charyzmy tyczny sens wyrażenia „z bożej łaski".
Nawet starogermańscy królowie bywali „wzgardzeni". A zjawisko to występowało masowo u
tak zwanych ludów prymitywnych. W Chinach charyzmatyczne (niezmodyfikowane przez
charyzmę dz» dziczną [...]) znamię monarchy ujmowano w sposób tak absolutny, że każde,
dowolnego rodzaju ni szczęście, nie tylko niepowodzenia wojenne, lecz także susza, powodzie,
niekorzystne konstelacje nomiczne itp., zmuszało go do publicznej pokuty, a nawet abdykacji.
Uznawano bowiem, że brakrni wymaganej przez ducha niebios (klasycznie określanej)
charyzmatycznej „cnoty", że nie jest zai prawowitym „Synem Nieba".
3. Związek panowania - gmina jest emocjonalnym stosunkiem wspólnotowym. Sztabu ad
nistracyjnego charyzmatycznego pana nie tworzą „urzędnicy", a już na pewno nie fachowo
szkoleni. Nie jest on dobierany ani wedle kryteriów stanowych, ani zależności osobistej czy
zależność od domu. Ale wedle kryteriów charyzmatycznych: „prorokowi" odpowiadają
„uczniowie", „wodzowi wojennemu" - „drużyna", każdemu „przywódcy" - „zausznicy". Nie
mamy tu do czynienia z „zatrudnianiem" czy „zwalnianiem", z „karierą" i „awansowaniem".
Lecz tylko z powołaniem wedle intuicji przywódcy, na podstawie charyzmatycznych
kwalifikacji powołanego. Nie istnieje „hierarchia", wyłącznie ingerencje przywódcy w
przypadku ogólnej czy też objawiającej się w konkretnej sytuacji cłu ryzmatycznej nieudolności
sztabu administracyjnego wobec danego zadania, lub w przypadku jegj wezwania. Nie istnieją
żadne „okręgi urzędowe" i „kompetencje", ale także zawłaszczanie uprawnid urzędowych za
sprawą „przywileju". Jedynie (czasami) terytorialne lub rzeczowe granice ch
i „posłannictwa". Nie ma „pensji" i „beneficjów". Uczniowie lub zwolennicy żyją (zwykle) z
panemw, munizmie miłości czy koleżeństwa, korzystając ze środków dostarczanych przez
mecenasów, nieją żadne trwałe „organy", lecz tylko charyzmatycznie, w obrębie zlecenia pana i
własnej charyzn upełnomocnieni posłańcy. Nie ma regulaminów, abstrakcyjnych zasad
prawnych, zorientowanego n nie racjonalnego stosowania prawa, żadnych odwołujących się do
tradycyjnych precedensów pouczę) o prawach i wyroków sądowych. Z formalnego punktu
widzenia rozstrzygają prawa tworzonej przypadku do przypadku, pierwotnie wyłącznie sądy
boże i objawienia. Ale z materialnego punkta widzenia w każdym autentycznie
charyzmatycznym panowaniu obowiązuje teza: jest napisane-j jednak nomadam mm"; latómo
kaid^ autewtyciwj ^TOTok, jak \ awtonfrjciwj wódi yjojcracj, 4\sM Yazdy autentyczny
pizywódca zwiastuje, tworzy nowe przykazania i żąda ich przestrzegania,^ ^^mm^^W-^KMSS
^wsia, NiytWŁTtt, naYćhmema, a^o tez na mocy W aktu twórczej woli, która, przez wzgląd na
swe źródło, zostaje uznana przez wspólnotę wierny! jowników, wspólnotę partyjną czy inną.
Uznanie to jest obowiązkowe. O ile danemu nakazowi pi stawia się nakaz innej osoby,
pretendujący do charyzmatycznej ważności, to mamy do czymenuu
l\ U AKT 1
pnie- I east*
rak mu I
:atera I
:
Weber
- swo< anie yzmy)j dze-f i, zro-
óllub ązefc sech-
e się dzą, cym ma-
tak
Wuanowania
491
pywódców, w której ostatecznie rozstrzygają wyłącznie środki magiczne lub (o b o w i ą z k o w
e) manie przez wspólnotę, walką, w której jedną stroną może być z konieczności tylko prawo, a
drugą -teprawie wymagające zadośćuczynienia.
Panowanie charyzmatyczne, jako niepowszednie, stanowi całkowite przeciwieństwo zarów-
»panowania racjonalnego, w szczególności biurokratycznego, jak i tradycjonalnego, przede
wszyst-tinpatriarchalnego i patrymonialnego lub stanowego. Oba te typy są swoistymi
powszednimi mami panowania, panowanie (autentycznie) charyzmatyczne jest ich
przeciwbiegunem. Panowa-ie biurokratyczne jest swoiście racjonalne w tym sensie, że podlega,
poddającym się dyskursywnej ?alizie, regułom, charyzmatyczne natomiast irracjonalne w tym
sensie, że obce mu są wszelkie regu-nie tradycjonalne związane jest precedensami przeszłości, i
w tej mierze także zorientowana reguły, charyzmatyczne obala (w granicach swej domeny)
przeszłość i w tym znaczeniu jest ie rewolucyjne. Nie zna ono zawłaszczania uprawnień pana, w
sposób właściwy posiadaniu dóbr, przez pana, ani przez władze stanowe. Jest prawomocne tylko
o ile i dopóty, dopóki dzięki potwier-keniu „obowiązuje" osobista charyzma, to znaczy: jest
uznawana, a zausznik, uczeń, zwolennik jest .użyteczny" tylko tak długo, jak długo trwa jego
charyzmatyczna skuteczność.
Powyższe rozważania nie wymagają chyba wyjaśnień. Odnoszą się one zarówno do czysto „ple-
iiscytarnego" władcy charyzmatycznego (napoleońskiego „panowania geniuszu", które czyniło z
ple-łguszy królów i generałów), jak i do proroka czy bohatera wojennego.
4. Swoistym rysem czystej charyzmy jest jej obcość wobec gospodarki. Tam gdzie się powołuje
do życia „zawód" we wzniosłym sensie tego słowa: jako „powołanie" czy wewnętrzne ie". W
czystym typie odrzuca i gardzi ekonomicznym spożytkowywaniem darów łaski jako źród-lodów,
co oczywiście często jest raczej wymogiem niż faktem. Nie znaczy to jednak, że charyzma
rezygnuje z posiadania i zarobku, co niekiedy czynili [...] prorocy i ich uczniowie. Bohater i jego
drużyna poszukują łupów, plebiscytarny władca lub charyzmatyczny przywódca jny
materialnych środków swej władzy, ten pierwszy dąży także do materialnego splendoru swego
mowania, by umocnić swój prestiż pana. Wszyscy oni jednak gardzą - dopóki mamy do
czynienia tentycznie charyzmatycznym typem - tradycjonalnym czy racjonalnym powszednim
go-iwaniem, zyskiwaniem regularnych „dochodów", za sprawą zmierzającej do tego celu, ciągłej
lości gospodarczej. Zaopatrywanie przez mecenasów - na wielką skalę (darowizny, fundacje,
izekupstwa, łapówki) - lub dzięki żebraniu, z jednej strony, łupy, wymuszanie, odwołujące się do
jnemocy albo (formalnie) od niej wolne, z drugiej, stanowią typowe formy charyzmatycznego
zaspo-łajania potrzeb. Z punktu widzenia racjonalnej gospodarki jest ono typowym przejawem
„niego-codarności". Bo odrzuca wszelkie splecenie z powszedniością. Może tylko
„wykorzystywać" ;tlez jakiegokolwiek wewnętrznego zaangażowania - niestałe, okazjonalne
zarobkowanie. „Ren-lierstwo" jako forma uwolnienia od gospodarowania może być gospodarczą
podstawą (pewnego rodzaju) charyzmatycznej egzystencji. Ale nie odnosi się to zwykle do
normalnych charyzmatycznych Rewolucjonistów".
I Odrzucanie kościelnych urzędów przez jezuitów jest zracjonalizowanym zastosowaniem tej
zasa-?„bycia uczniem". Oczywiście stosuje się ona także do wszelkich herosów ascezy, zakonów
żebrzących i bojowników wiary. Niemal wszyscy prorocy utrzymywani byli przez mecenasów.
Skierowane prze-pwpasożytnictwu misjonarzy zdanie Pawła: „Kto nie chce pracować, niech też
nie je!", nie wyrażało Bturalnie żadnej aprobaty „gospodarowania", lecz jedynie obowiązek
zadbania wjakiś sposób w „dzia-JMności ubocznej" o najkonieczniejsze środki utrzymania, bo
autentycznie charyzmatyczne porówna-nie do „lilii na polu" miało być urzeczywistniane nie w
dosłownym sensie, ale tylko w znaczeniu nie-pszczenia się o jutrzejszy dzień . Z drugiej strony,
w przypadku głównie artystycznego charyzma-

Kob. 2 Tes 3,10; Mt 6, 28.

492
S. Lub
tycznego kręgu uczniów możliwe jest, że za normę uznaje się (np. w kręgu Stefana Georgego,
przyn* mniej wedle pierwotnego zamysłu) uwolnienie od gospodarczej walki o byt i ogranicza
grupę rzeczy?* ście powołanych do osób „niezależnych finansowo" (a zatem rentierów).
5. Charyzma jest wielką swoistą rewolucyjną silą w epokach związanych tradycją. W
odróżnieniu od także rewolucjonizującej siły ratio, oddziałującej albo z zewnątrz, za sprawą
przeobrażenia wara-ków życia i problemów życiowych, a przez to, pośrednio, postaw wobec
nich, albo też za sprawą inl* lektualizacji, charyzma może stanowić przekształcenie od
wewnątrz, które, zrodzone z trudnej sj# acji lub entuzjazmu, oznacza przemianę głównej
orientacji zasad i czynów, wiążącą się z nadania całkowicie odmiennego kierunku wszelkim
nastawieniom wobec wszystkich poszczególnych form if cia i „świata" w ogóle. W epokach
przedracjonalistycznych tradycja i charyzma dzielą między so niemal wszystkie orientacje
działania. [...)

:
Steven Lukes
WŁADZA I PANOWANIE*
Prześledzenie historii władzy i panowania sprawia pewne szczególne problemy. Historia teorii
politycznej i socjologii jest po części historią niekończących się sporów dotyczących
konceptualizacji i wzajemnych stosunków tych dwu pojęć. Co więcej, są to spory wyraźnie
endemiczne. Pojęcia te niesą jedynie nazwami oderwanych od siebie zjawisk: odgrywają
wyraźne role w społecznej i polityczne teorii oraz społecznym i politycznym życiu. Odmienne i
współzawodniczące teorie i punkty widzeni świata dostarczają różnych sposobów rozumienia
władzy i panowania oraz stosunków pomiędzy nimi Dlatego też adekwatna historia władzy i
panowania musiałaby zawierać zestawienie tych teorii i punktów widzenia oraz ich podstaw w
życiu społecznym i politycznym.
Weźmy pod uwagę następujące pytania. Czy władza jest właściwością, czy stosunkiem? Czyjesl
potencjalna, czy rzeczywista; jest możliwością, czy wykorzystaniem tej możliwości? Kto lub co
ją po siada bądź sprawuje: podmioty działające (indywidualne lub zbiorowe?) czy też struktury
lub systa my? Nad kim lub nad czym ją sprawujemy: nad podmiotami (indywidualnymi lub
zbiorowymi?) czyta nad strukturami lub systemami? Czy jest z definicji intencjonalna, czy też jej
użycie może być tyto częściowo zamierzone lub niezamierzone? Czy musi być (w całości lub
częściowo) efektywna? Do j» kich r o d z a j ó w skutków prowadzi: czy modyfikuje interesy,
możliwości, preferencje, sposoby po stepowania lub zachowanie? Czy jest stosunkiem
refleksyjnym, czy nierefleksyjnym, przechodnią cf nieprzechodnim, skończonym, czy też nie?
Czy jest asymetryczna? Czy użycie władzy przez jednych redukuje władzę innych? (Czyjest
pojęciem o sumie zerowej?) Czyjej wykonywanie utrzymuje, czyt pomnaża ogólną sumę
władzy? Czy jest demoniczna, czy łagodna? Czy musi stosować przymus i polegać na jego sile
bądź na groźbie sankcji lub deprywacji? (A jeżeli tak, to jaka musi być równowagi
* Tytuł oryg. Power andAuthority, fragm. S. Lukes, Morał Conflict andPolitics, Oxford 1991,
przekład P. Mat
Lukes
Ite / panowanie
493
taztów i nagród pomiędzy stronami, by istniała władza?) Czy pojęcie to ma zastosowanie tylko
wtedy, Jdyistnieje pewnego rodzaju konflikt lub opór? Jeżeli tak, czy konflikt ten musi się
manifestować, czy leż może być ukryty: czy musi dotyczyć jawnych preferencji, czy może
wynikać z rzeczywistych intere-ńf (w jakikolwiek sposób zdefiniowanych)? Czy jest to pojęcie
behawioralne, a jeżeli tak, to wjakńn wsie? Czy jest to pojęcie przypadkowe?
W odniesieniu do panowania pojawiają się podobne pytania, m.in. takie: czy panowanie jest z
defi-ji legalne? Czy jest z definicji konsensualnym? (I czy te dwa pytania dotyczą tego samego?)
Czy (lub musi) być przymuszające? Czy jest stosowane wobec przekonań, wobec zachowań, czy
wo-obu? Czy jest to pojęcie „normatywne", czy „empiryczne"; czy jest „gwoM-performatywne",
czy .neutralne"? Czy można o nim powiedzieć, że jest de jurę, de facto, czy oba naraz? Czy
wskazuje na przypadkowe, czy „wewnętrzne" stosunki? Czy zakłada z góry stosunek
normatywny? Czy może być ijjaśnione w kategoriach indywidualistycznych i behawioralnych,
czy też w kategoriach wpływu? Czy aldada nierówność? Czy poddanie się panowaniu jest
zgodne z rozsądkiem? Czy jest zaprzeczeniem, a w niektórych przypadkach warunkiem wolności
i autonomii?
?A co możemy powiedzieć o związku pomiędzy władzą a panowaniem? Czy panowanie jest
formą władzy? A może tylko niektóre formy panowania są formami władzy? Czy władza
(zawsze lub czasa-tkwi u podstaw panowania? Może pomiędzy władzą a panowaniem istnieje
radykalna opozycja? iże „władza jest w zasadzie przywiązana do osobowości jednostek",
podczas gdy „panowanie jest mie związane z pozycjami lub rolami społecznymi" ?
Alternatywne odpowiedzi na te i podobne pytania mają szersze teoretyczne, a często i
filozoficzne podłoże i nie mogą tu zostać systematycznie omówione. W zamian zaproponuję
formalny i abstrakcyj-copis pojęć władzy i panowania należących do rozmaitych koncepcji
władzy i panowania nywanych w różnych kontekstach przez licznych myślicieli, wywodzących
się z różnych nurtów lub ?wrzących w odpowiedzi na różne koncepcje. Każda koncepcja władzy
i panowania (oraz relacji pomiędzy nimi) może być traktowana jako interpretacja i aplikacja
tychże pojęć. Różne koncepcje y i panowania, zgodnie z tym, co pisze Rawls w odniesieniu do
koncepcji sprawiedliwości, itają z odmiennych idei społeczeństwa na tle przeciwstawnych
poglądów dotyczących natu-h konieczności i możliwości ludzkiego życia". Aby w pełni
zrozumieć jakąś tego rodzaju kon-tepcję, „musimy uwyraźnić leżącą u jej podłoża koncepcję
społecznej kooperacji. Zamierzam wskazać i sklasyfikować coś w rodzaju zakresu
alternatywnych koncepcji. Naszkicuję następnie zarys kilku jtadycji konceptualizacji władzy i
panowania, a także relacji pomiędzy nimi, w ramach teorii politycznej i socjologicznej.
fccznijmy od pojęcia władzy. Absolutnie podstawowym rdzeniem wszystkich koncepcji władzy
jest lojęcie możliwości wywoływania konsekwencji, bez ograniczenia, jakiego rodzaju
konsekwencje mogą ?być lub określania, kto lub co je wywołuje. W odniesieniu do osób w
relacjach społecznych z innymi przypisana jest ona do jednostek lub zbiorowości, a niekiedy do
systemów lub struktur, w ramach Itórych one działają. Nie jest więc zaskoczeniem fakt, że każda
koncepcja władzy włącza w swój obręb fcorię tego, do czego jest przypisana: aby
zidentyfikować władzę jednostki, klasy lub systemu społecznego, potrzebna jest - uświadamiana
lub nie - teoria określająca naturę władzy tychże jednostek, klas ?y systemów społecznych. Aby
zastosować te podstawowe pojęcia dla zrozumienia życia społecznego politycznego, potrzeba
jednak czegoś więcej niż samego tylko wyobrażenia, że osoby, grupy lub syste-

?ob. R. Dahrendorf, Class and Class Conflict in an Industrial Society, London 1958, s. 166. Zob.
J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, ttum. M. Panumik, J. Pasek, A. Romaniuk, Warszawa 1994.

494
S. Lute
my wywołują pewne przypadkowe konsekwencje: potrzeba mianowicie wyobrażenia, że takie
konsekwencje są w jakiś sposób znaczące. Naturalnie każdy z nas cały czas wpływa na
niezliczone sposoby na świat i innych ludzi; każde użycie pojęcia władzy - i powiązanych z nim
pojęć, takich jak panowanie, wpływ, przymus, siła, przemoc, manipulacja itp. - wybiera zakresy
konsekwencji uważanych w szczególny spu sób za ważne. Przydatna dla zrozumienia stosunków
społecznych koncepcja władzy musi zawierać w sobie kryterium doniosłości - to jest musi
implikować odpowiedź na pytanie: przez co konsekwencje, które mogą być spowodowane przez
A, stają się doniosłymi w taki sposób, że oznaczają one władzę?
Można znaleźć szeroki zakres podejść, z których każde dyktuje szczególne odpowiedzi na
niektóre lub wszystkie pytania, pojawiające się w drugiej części tego tekstu. Dla niektórych
kluczowym elemefr tem władzy jest urzeczywistnienie woli lub pragnienia. Daje nam to
intencjonalną koncepcję wiadzjs która może być potencjalna, jak u Hobbesa, który uważał, że
„mocą człowieka" są „aktualnie posiadane przez niego środki do tego, iżby osiągnąć w
przyszłości jakieś widome dobro"3, bądź tei r z e c z y w i s t a, jak według Woltera,
uważającego że „władza (...) polega na sprawianiu, by inni działali zgodnie z moim wyborem",
czy też nawet prościej, że jest to, jak u Bertranda Russella, „osiąganie zamierzonych celów".
Koncepcje intencjonalne skupiają się na indywidualnych podmiotach działających, interesując
się podmiotami zbiorowymi tylko wtedy, gdy można im przypisać intencje (stąd ta, zgodnie z
tym podejściem, grupy takie jak elity nie będą miały ani nie będą używały władzy, o ile nie są
zjednoczone i świadomie nie dążą do swych celów). Inne koncepcje nie traktują intencji lub
urzeczy-wistnienia woli jako zasadniczych dla władzy; takie koncepcje rozszerzają aplikacje
pojęcia na działania, a być może także i brak działań, (indywidualnych lub zbiorowych)
podmiotów działających wspierających swe interesy (mogące pokrywać się z ich intencjami, o
ile oczywiście je mają, lub też nie).
Takie podejście dopuszcza nie tylko skutki niezamierzone, lecz również różne formy
indywidualnej i zbiorowej władzy (władza klasy, władza państwa), wykluczane przez
wcześniejsze koncepcje. Niektórzy autorzy posuwają się dalej, traktując władzę jako odmianę
systemowego lub strukturalnego determinizmu (czy to w kontekście strukturalnego
funkcjonalizmu, teorii systemowej, czy tei strukturalizmu marksowskiego). Pozostaje jednak
według mnie wiele do powiedzenia w kwestii, że jest to podejście zbyt rozszerzające i
komplikujące to pojęcie: władza (i pojęcia jej pokrewne) okazałyby się wyobrażeniem działania
zakotwiczonego w strukturze - agency (choć oczywiście różne podejścia różnie rozumieją tę
kategorię). Władza znajduje się więc w rękach podmiotów działających (indywidualnych i
zbiorowych) i przez nie jest używana w ramach systemów i strukturalnych determinant. Jak
zobaczymy, istnieją jednak koncepcje władzy kwestię tę negujące (lub przynajmniej wydające
sieją negować).
Wydaje się, że koncepcje władzy można podzielić na dwie bardzo szerokie kategorie. Z jednej
strony mamy koncepcje asymetryczne, zawierające w sobie zwykle elementy (faktycznego lub
potencjalnego) konfliktu oraz oporu . Takie koncepcje wydają się z góry zakładać wizję
stosunków społecznych lub politycznych jako charakteryzujących się współzawodnictwem i
nieodłącznie konfliktowych; jak zauważył
3 T. Hobbes, Lewiatan, czyli materia, forma i władza państwa kościelnego i świeckiego, ttum.
Cz. Znamierow-ski, Warszawa 1954, s. 74.
4 H. Arendt, O przemocy. Nieposłuszeństwo obywatelskie, tłum. A. Łagocka, Warszawa 1998,
s. 47.
5 B. Russell, Władza: nowa analiza społeczna, ttum. M. Kądzielski et al., Warszawa 2001, s. 35.
6 Zob S Lukes, Power and Structure, [w:] idem, Essays in Social Theory, London 1977.
7 Bywa to opisywane, jak u Talcotta Parsonsa, jako pojęcie władzy o sumie zerowej. Jest to
jednak mylące, g suma zerowa" jest terminem zapożyczonym z teorii gier, w której jego użycie
zakłada z góry zamkn.ęty sys
ograniczony do graczy oraz możliwość mierzenia władzy na jednej skali. Co więcej, me jest
jasne c o pov™ sSrowLolra-wypUty dla graczy czyich władza. Przez termin ^^-"^ w danym
przypadku, na mocy swej władzy A może wpływać lub wpływa na B bardziej mz
Wlddza i panowanie
495
Hobbes, „ponieważ władza człowieka stawia opór i powstrzymuje skutki władzy innego: władza
jest po prostu niczym więcej jak tylko nadmiarem władzy jednego nad drugim". Z drugiej strony,
istnieją koncepcje nie implikujące wcale, że niektórzy zyskują kosztem innych, lecz twierdzące
raczej, że zyskać mogą wszyscy: władza jest zbiorowym potencjałem lub osiągnięciem. Takie
koncepcje wydają się opierać na postrzeganiu stosunków społecznych lub politycznych jako
przynajmniej potencjalnie harmonijnych i wspólnotowych. Zgodnie z obserwacją Monteskiusza
cytującego siedemnastowiecznego włoskiego prawnika Gravinę, „skupienie wszystkich sił
poszczególnych (...) stanowi to, co się nazywa s t a-Bem p o 1 i t y c z n y m"; a „poszczególne
siły nie mogą się skupić, o ile się nie skupią wszystkie wole". Pierwszą kategorię możemy z
kolei postrzegać jako składającą się z trzech zbliżonych, lecz anali-Ijcznie odrębnych wizji
władzy. Po pierwsze, istnieją pewne koncepcje skupiające się na z a p e w-lieniu uległości
{securing ofcompliance), na sprawowaniu lub próbach sprawowania przez nych ludzi kontroli .
Niektórzy spośród tych autorów traktują dominację woli pewnych osób i innymi, a zatem
otwarty konflikt i opór, jako konieczne dla idei władzy. Od Hobbesa po tych beha-stycznie
zorientowanych politologów biorących udział we współczesnej debacie o wspólnocie i wta-fcyi
identyfikujących władzę przez odkrywanie „kto dominuje w procesie decyzyjnym", jest to
najwyraź-' siej zarysowana i najwęższa z koncepcji władzy. Niektórzy autorzy analizują władzę
w kategoriach poję-? riasiły , inni czerpią z Georga Simmla, podkreślając aspekt dobrowolnej
uległości we wszystkich relacjach "•"żony-podwładny, „żywiołowości i współpracy podległych
podmiotów" (siła, w przeciwieństwie do y, jest więc stosunkiem „niespołecznym",
odbierającym wolność podwładnego). Niektórzy uważają lienie uległości za osiągane przez
manipulację funkcjami użyteczności w systemie zachęt ,inni od-ają wiadzę, identyfikując
ostatniego członka dodanego do najmniejszej koniecznej do zwycięstwa koalicji. W ramach
teorii systemowej władza jako kontrola może być opisana, tak jak u Luhmanna , jako
komunikacji, poprzez który jedna strona bardziej prawdopodobnymi czyni wybory alternatyw
inia drugiej strony, które w innym wypadku byłyby mniej prawdopodobne. Pośród podkreślają-
hcii konflikt pomiędzy woJami istnieje powszechne założenie, że władza musi wiązać się z
użyciem lub groźbą deprywacji. Stąd dla Lasswella i Kapłana władza jest „procesem wpływania
na sposoby cpowania innych z pomocą zastosowania lub groźby deprywacji w przypadku braku
konformizmu lierzonymi sposobami postępowania" . Blau dokładniej definiuje władzę jako:
Możliwość narzucenia przez osoby lub grupy swej woli pomimo oporu poprzez represje w
formie I wstrzymywania regularnie dostarczanych nagród, lub [wymierzania] kar, z
uwzględnieniem, że za-I równo pierwsze, jak i drugie stanowią w istocie sankcje negatywne .
m
f T. Hobbes, Elements ofLaw, Natural and Politics, London 1969,1.8.3 i 4. łMonteskiusz, O
duchu praw, tłum. T. Boy-Żeleński, Kęty 1997, s. 16-17, podkr. w oryginale. FPbr. A. Etzioni
{A Comparative Analysis ofComplex Organizations, New York 1961, s. xi), który definiuje
Biegłość jako „relację składającą się z władzy zaangażowanej przez przełożonych, by
kontrolować podwładnych iich nastawienie w stosunku do tej władzy".
I Zob. D. Cartwright,i4Field Theoretkal Conception ofPower, [w.]
StudiesinSocialPower,AnnArbor, Mich. 1959. |G. Simmel, The Sociology ofGeorg Simmel, red.
K.H. Wolff, Glencoe, 111.1950.
I Zob. G. Karlsson, Some Aspects of Power in Smali Groups, [w:] Mathematical Methods in
Smali Group Frocess, red. J.H. Criswell, H. Salomon, P. Suppes, Stanford, Calif. 1962, s. 193-
202.
fZob. W. Riker, Some Ambiguities in the Notion of Power, „American Political Science
Review" 1964, nr 58; LS. Shapley, M. Shubik, A Methodfor Evaluating the Distribution of
Power in a Committee System, „American ?litical Science Review" 1954, nr 48. Bob. N.
Luhmann, Macht, Stuttgart 1975.
[H. Laswell, A. Kapłan, Power and Society, New Haven, Conn. 1950, s. 76. RM. Blau,
Exchange and Power in Social Life, New York 1967, s. 117.
496

S.LuIte
Inni, idąc w ślady Machiavellego, traktują władzę jako kontrolę społeczną, która staje się bardzie
efektywna przez zapobieganie konfliktom i oszczędne użycie i odwoływanie się do sankcji. Dla
tyi* autorów władza jest asymetryczna, lecz nie musi wiązać się z manifestacją konfliktu i oporu.
Odmienną, choć bliską kategorii zapewniania uległości przez wykorzystywanie wiadzy, jest idei
władzy jako stosunku zależności (relation ofdependence), w którym B podporządkowuj!; się
woli lub interesom A nie poprzez jakiekolwiek zauważalne działania lub groźby ze strony A,
lecą z racji samej natury stosunku pomiędzy A i B. Ten sposób widzenia władzy może być
traktowanyjab wariant pierwszego typu jej postrzegania, argumentując, że jest to
niebezpośrednie zape» nianie sobie tanim kosztem przez A uległości B. Wydaje się jednak
bardziej zrozumiałe widzenie (t«j idei] jako tworzącej odrębny zbiór koncepcji, jako że istnieje
wiele przypadków, w których B może bjć zależny od A, niezależnie od działań, celów czy nawet
wiedzy A To właśnie miał na myśli James MI definiując władzę jako „zabezpieczenie zgodności
pomiędzy wolą jednego człowieka i działaniami it nych" . Takie zabezpieczenie jest zwykle
funkcją stosunków społecznych i gospodarczych oraz m wiązań instytucjonalnych, bardziej niż,
bądź też równolegle wobec działania jednostek i grup lubjep braku. Być może najbardziej
przejrzyście wyrażoną i dopracowaną wersję tej idei znaleźć możenj w literaturze teorii
zależności, przedstawiającej rozwój i zacofanie jako współzależne w ramach jednego
całościowego systemu. Stąd też Dos Santos pisze, że:
zależność jest sytuacją warunkującą, w której gospodarki pewnej grupy krajów są uzależ- i
nione od rozwoju i ekspansji innych. Stosunek współzależności pomiędzy dwoma lub więcej
gospo- (
darkami lub pomiędzy tymi gospodarkami a światowym systemem handlu staje się stosunkiem
zależ- t
nym, gdy niektóre kraje mogą się bogacić dzięki własnej sile napędowej, podczas gdy inne,
będąc \
w pozycji zależnej, mogą się bogacić tylko jako odzwierciedlenie bogacenia się krajów
dominujących, i co może mieć pozytywne lub negatywne skutki wobec ich bezpośredniego
rozwoju .
Trzeci sposób patrzenia na władzę asymetryczną, choć znów zbliżony do poprzedniego, jest
jednak od niego odmienny; jest to idea władzy jako nierówności {ineąuality) - to jest
dystrybutyw-nej kategorii skupionej na zróżnicowanych możliwościach zapewnienia sobie
cennych, aczkolwiek rzai kich, korzyści i zasobów przez podmioty działające w ramach systemu.
Władza jako kontrola i j zależność mierzona jest przez ustalenie korzyści netto A i strat netto B
ze stopnia uległości B; i jako nierówność mierzona jest przez ustalenie, kto zyskuje i kto traci -
to jest, z możliwości A kosztem B . Władza w tym znaczeniu może istnieć bez zapewniania
sobie przez A uległości B i z i leżnością B od A- rozważmy władze zorganizowanych vis d vis
niezorganizowanych robotników! miętając oczywiście, ze nierówność, zależność i kontrola
bardzo często empirycznie współis W tym właśnie znaczeniu pojęcie władzy jest często używane
przez teoretyków stratyfikacji. Max!
J. Mili, An Essay on Government, red. E. Barker, Cambridge 1937, s. 17.
T. Dos Santos, The Crisis qf Development Theory and the Problem ofDependence in Latin
America, [w] I developnwntandDevelopment, red. H. Bernstein, Harmondsworth 1973, s. 76.
„W każdym razie-pisze Dos S - podstawowa sytuacja zależności powoduje, że kraje te stają się
zarówno zacofane, jak i wyzyskiwane. Kraje d nujące charakteryzują się technologiczną,
handlową, kapitałową i spoleczno-polityczną przewagą nad krajami i leżnymi - forma tej
przewagi zmienia się zależnie od danego momentu historycznego - przez co mogą je ł stywać i
odbierać część wytworzonych przez nie na miejscu nadwyżek. Zależność opiera się więc na
między wym podziale pracy, który zezwala na rozwój przemysłowy w niektórych krajach,
jednocześnie ograniczaj w innych, których wzrost jest warunkowany i podlega światowym
centrom wiadzy" (ibidem, s. 76-77).
Zob. B. Barry, Power: An Economic Analysis, [w: ] Power and Political Theory: Some European
I
London 1976, s. 67-101.

Whdza i panowanie
497
te najwyraźniej myślał o tej koncepcji władzy, gdy zaobserwował, że „klasy, stany i partie
wskazują podział władzy w obrębie wspólnoty" . Lenski twierdzi, że
ł jeżeli uda nam się stworzyć wzór (dystrybucji władzy] w danym społeczeństwie, otrzymamy w
dużej , mierze ustalony wzór dystrybucji przywilejów, a jeżeli uda nam się odkryć przyczyny
danej dystrybucji władzy, odkrywamy również powiązane z nimi przyczyny dystrybucji
przywilejów .
mówienie o dystrybucji władzy można rozumieć jako inny sposób opisu przepływu nagród; sam
fakt, że klasa dominująca może skutecznie żądać nieproporcjonalnego udziału w podziale nagród
vis-a-vis klasy podporządkowanej, jest w pewnym sensie miarą władzy tej pierwszej nad drugą.
Inaczej mówiąc, nie można myśleć o władzy jako o istniejącej ponad i poza systemem
materialnych i społecznych nagród; można ją raczej traktować jako pojęcie lub metaforę
używaną do opisu przepływu zaso-
Frank Parkin stworzył taką oto klarowną koncepcję władzy jako nierówności:
bów tworzących system. A jako taka nie jest już wcale odrębnym wymiarem stratyfikacji'

Krótko mówiąc, kontrola, zależność i nierówność reprezentują trzy główne sposoby


konceptualiza-ę pojęcia władzy rozumianej jako stosunek asymetryczny. Warto być może
przypomnieć, że słynna fcfinicja władzy Maxa Webera, określająca ją jako „szansę
przeprowadzenia swej woli, także wbrew Iporowi, w ramach pewnego stosunku społecznego,
bez względu na to, na czym ta szansa polega" jest igodna ze wszystkimi trzema podejściami.
: Koncepcje władzy jako zbiorowego potencjału lub osiągnięcia skłaniają się ku podkreślaniu
lagod-łych i wspólnotowych, a nie demonicznych i rywalizacyjnych aspektów władzy: władza
jest sprawowali wraz z innymi, a nie nad innymi. Benjamin Constant zauważył, że obywatel
starożytny, w przeciwieństwie do nowoczesnego, angażował się w „aktywne i stałe uczestnictwo
w zbiorowej władzy" . łfedlug Franza Neumanna, dla Platona i Arystotelesa „władza polityczna
jest całkowitą władzą wspólno-JT. Cyceron uważał, że „siedliskiem wolności może być jedynie
to państwo, w którym władza najwyż-sza należy do ludu" i rozróżniał pomiędzy protestas in
populo a auctoritas in senatu. Podobnie wprawie rzymskim (Corpus Iuris Civiliś), wDigesta
kodeksu Justyniana siła legalna decyzji księcia wprowadzana jest z faktu, że „ludzie przekazali
mu cały swój rząd i swą władzę" . Te republikań-skie i imperialne sposoby widzenia władzy
zbiorowej znalazły swą kontynuację w formie bardziej hie-^Bchicznych koncepcji
średniowiecznych; dla Tomasza z Akwinu „porządek suponuje z jednej strony ?dleglość, a z
drugiej strony przełożeństwo" . W osadzonej w poglądach angielskich wigów koncepcji pirke'a
„wolność ożywiająca działania grupowe to władza" , a w charakterystycznie liberalnym
Eta M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej, tłum. D. Lachowska,
Warszawa 2002.
G. Lenski, Power and Prwilege, New York 1966, s. 45. RRarkin, Class, Ineguałity andPolitical
Order, London 1971, s. 46. ?.Weber, Gospodarka i społeczeństwo..., op. cit., s. 39.
B. Constant, De la liberte des anciens compareś d celle des modernes, [w:] idem, Oeuwes
politigues, red. łLouandre, Paris 1874, s. 260.
KNeumann, Approaches to the Study of Political Power, [w:] The Democratic and Authoritarian
State, New K1964, s. 5.
Kyceron, O państwie, [w:| idem, Dzieła filozoficzne, t. 2, tłum. J. Śmigaj, Warszawa 1960, s. 49.
utyesto Justiniani Augusti, 1.4.1, [w:] Corpus Iuris Cwilis, Norymberga 1529. •Św. Tomasz z
Akwinu, Suma teologiczna, t. 31, London 1985, III (supl), q. 34, art. 1: 65.
E. Burkę, Rozważania o rewolucji we Francji i o debatach pewnych towarzystw londyńskich
związanych z tym marzeniem, wyrażone w liście, który miał zostać wysłany do pewnego
gentlemana w Paryżu, tłum. D. Lachow-m, Kraków 1994, s. 28.
498

S Lukes

podejściu do władzy zbiorowej wzajemne i uzupełniające się działania wspierają dobro


indywidual* jako część dobra wspólnego. Stąd też dla Humboldta władze człowieka powinny
być kultywowane i niĄ jane poprzez „wzajemną wolność działania wśród wszystkich członków
narodu" , która to idea znalazła się także później u Rawlsa w jego Teorii sprawiedliwości,
podczas gdy T.H. Green definiował „wolność w pozytywnym znaczeniu" jako „równe
wyzwolenie władz wszystkich ludzi jako wkład w dobm wspólne" i „władzę, którą każdy
człowiek sprawuje poprzez pomoc lub bezpieczeństwo otrzymanej innych bliźnich" . Marksizm
również zawiera koncepcję zbiorową w zastosowaniu do zadania budwj socjalizmu: władza
radziecka, pisał Lenin, przeszła
do zadania nauczenia samych siebie, nauczenia mas budowania komunizmu [...]. Jedynie na tej
dro- j dze osiągniemy zwycięstwo. I teraz wiemy, że idąc tą drogą, którą szliśmy dotychczas,
zwycięstwo to I rzeczywiście osiągniemy .
Jak się przekonamy, wśród współczesnych teoretyków Hannah Arendt i Talcott Parsons
wysuwaj) koncepcje zbiorowe, pierwsza, odnosząc się do klasycznej, republikańskiej koncepcji
polityki, wktóią istota władzy nie polega „na związku między rozkazem i posłuszeństwem", lecz
raczej odpowiada Judzkiej zdolności [... ] działania jednomyślnego" ; podczas gdy dla drugiego
władza jest zasobem syste mowym, „zdolnością do mobilizacji zasobów społeczeństwa dla
osiągnięcia celów, dla których powsza ne »publiczne« zaangażowanie zostało zorganizowane
lub może zostać zorganizowane" . Tego rodząp koncepcje, co stanie się niebawem jasne,
znajdują się po przeciwnej stronie spektrum co koncepq Hobbesa i Webera.
Naturalnie asymetryczna i zbiorowa koncepcja władzy w żaden sposób się nie wykluczają. To, u
niektórzy mogą postrzegać jako stosunek asymetryczny, inni mogą widzieć zaledwie jako
zbiorwf potencjał przez samo zawężenie analizy do danej zbiorowości i abstrahowanie od jej
stosunkówzinu mi. I odwrotnie, system (taki jak kapitalizm) może być traktowany jako mający
pewien zbiorowy potei cjał (np. siły wytwórcze) będący zaletą, a przynajmniej częścią jego
wewnętrznych i konfliktowych stosunków władzy.
Stanowiące wspólny rdzeń licznych koncepcji panowania pojęcie panowania ma nieco barda
skomplikowaną strukturę od pojęcia władzy. Struktura ta jest dwustopniowa . Z jednej strony, j»
nowanie wiąże się z niestosowaniem osobistych sądów. Ten, kto akceptuje panowanie, przjpii|
jako wystarczający powód swych działań lub przekonań fakt, że został w ten sposób
poinstruowany przez kogoś, czyj tytuł do tego sam uznaje. Zaakceptowanie przez daną osobę
panowania to, ści mówiąc, powstrzymanie się przez nią od analizowania tego, co nakazuje się jej
robić lub sądzif Oznacza to działanie lub wyznawanie poglądu niepoprzedzone jego głębszym
przemyśleniem, lec raczej ze względu na przyczyny drugiego rzędu, precyzyjnie nakazując
pomijanie dosta] rozumowych uzasadnień. Analogicznie, sprawowanie panowania oznacza,
ściśle rzecz bi panujący nie musi przedstawiać jakichkolwiek uzasadnień, lecz słucha się go lub
daje się mu Tomasz z Akwinu, pisząc o panowaniu nad przekonaniami, stwierdził: „punktem
centralnymi
_________
1 W. von Humboldt, The Sphere and Duties of Gwernment, London 1854, s. 189-190. T.H.
Green, Lecture on LiberałLegislation and Freedom ofContract, [w.\ idem, Works, London 1911,
s.3?l W. Lenin, Ońoffuiącm i trudności władzy radzieckiej, \w.\ idem, Dzieła wszystkie, t. 38,
Warszawa 1988,1 H. Arendt, O przemocy..., op. cit., s. 52, 56.
35 T. Parsons, Structure and Process in Modern Societies, New York 1960, s. 221.
36 W tej analizie zawdzięczam wiele doskonałemu tekstowi R.B. Friedmana (On the Concept
ofAuthoriiyi cal Philosophy, \w.\ Concepts in Social and Political Philosophy, red. R. Flathman,
New York 197: koledze Josephowi Riazowi, który zaprezentował mi swój tekst On Legitimate
Authority, w międzyczasie o wany w jego książce The Authority ofLaw (London 1979) [...], z
którego czerpałem wiele korzyści.
WaAza i panowanie
499

tocznym w każdym uwierzeniu jest ta osoba, której wypowiedziom daje się wiarę; a gdy się
komuś chętnie daje wiarę, to za drugorzędne poniekąd uważa się to, w co się wierzy" . Hobbes
natomiast argumentował w kwestii panowania nad postępowaniem, zarysowując następujące
rozróżnienie po-?iędzy radą a panowaniem (nakazem):
Nakaz zaś jest wskazaniem, w którym racja posłuszeństwa jest wolą tego, kto daje wskazania.
Słusz-. nie bowiem nie mówi się: tak chcę i tak rozkazuję, tylko wtedy, gdy wola staje za racją.
Ponieważ zaś
prawom okazuje się posłuch nie ze względu na samą rzecz, lecz ze względu na wolę
nakaziyącego, | przeto prawo nie jest racją, lecz nakazem38.
Pierwszym składnikiem pojęcia panowania jest więc wskazywanie i akceptacja uzasadnień,
zarów-l pierwszego stopnia w kwestii działania lub przekonania, jak i drugiego stopnia, w
kwestii lekcewa-mia sprzecznych uzasadnień. Warto tu zauważyć kilka punktów. Po pierwsze,
podawanie takiego rodzaju uzasadnienia (tj. sprawowanie panowania) nie musi być
intencjonalne: mogę akceptować jako ne to, co zamierzasz jako, dajmy na to, radę. Po drugie, to,
czy dany przypadek można i określić mianem panowania, zależeć będzie od punktu widzenia, z
którego będziemy go analizo-. Mogę używać tego terminu w „normatywnym" lub
niezrelatywizowanym znaczeniu: w tym przy-i osądzam, czy zaoferowano autorytatywne
uzasadnienie (wbrew standardom, o których mogę c twierdzić, że są obiektywne). Alternatywnie
mogę (powiedzmy, że jako socjolog) używać tego i w opisowy lub zrelatywizowany sposób [...].
Tutaj istnieją przynajmniej dwie możliwości. Mogę znawać, które uzasadnienia są
autorytatywne, odnosząc się do przekonań i postaw osób podle-ch panowaniu (co nazywane jest
panowaniem de facto) lub mogę czynić to w odniesieniu do i reguł przeważających w danym
społeczeństwie, czegokolwiek, co strony biorące udział w okreś-fcip stosunku mogą uznawać
(co jest panowaniem de jurę) . Jest to punkt widzenia teoretyków i - a także i Maxa Webera.
Pisze on, że
Rozkaz może zostać wykonany w danym przypadku z racji przekonania o jego słuszności, lub z
po-
czucia obowiązku, albo ze strachu, czy z racji „tępego przyzwyczajenia", lub własnych korzyści,
choć różnica ta nie musi mieć z konieczności socjologicznego znaczenia .
Socjologiczne rozważania wychodzą naturalnie z założenia, że „faktyczne" uprawnienia
rozkazodawcze wymagają zwykle dodatku w postaci istniejącego „z mocy prawa"
normatywnego „porządku", i dlatego operują z konieczności prawniczym aparatem pojęciowym
.
zecią wartą uwagi sprawą jest fakt, że w kwestii zakresu sprzecznych ze sobą uzasadnień
lykluczanych przez uzasadnienia autorytatywne możliwa jest znaczna liczba wariacji. Będąc
przed-?otem panowania, może mi być wolno działać zgodnie z własnymi przekonaniami lub z
pewnymi własnymi interesami (przykładami mogą być przeżycie Hobbesa lub działania
skierowane na siebie Johna łnarta Milla), bądź wręcz na mocy innego panowania, jak np.
panowania króla, jeżeli ten jest akurat lecny w obszarze jurysdykcji pana feudalnego. Panowanie
tak rozumiane nie jest więc kwestią jed-fchuzasadnień unieważniających inne sprzeczne
uzasadnienia ze względu na ich wagę; jest to raczej wykluczenie za względu na ich rodzaj, a nie
wagę. Pewne bardzo doniosłe uzasadnienia
J___________
^?.Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, t. 9, London 1966, 2-2, q. 11, art. 1:143.
IłHobbes, Obywatel, [w:] idem. Elementy filozofii, t. 2, tłum. Cz. Znamierowski, Warszawa
1956, s. 399. |Pbe R.S. Peters, Authority, „Proceedings of the Aristotelian Society" 1958, t. 32.
iWeber, Gospodarka i społeczeństwo..., op. cit., s. 686.
libidem, s. 687.

500

s.
mogą być wykluczone: istotą sprawyjest to, że panowanie wyklucza działanie lub przekonanie ze
względi na uzasadnienia. Oczywiście poddający się panowaniu zakładają, że autorytatywne
wypowiedzi zawierają, jak pisze Friedrich, „potencjał uzasadnionego opisu {thepotentiality
ofreasoned elaboratiorim Panowanie, jak intuicja, jest więc postrzegane jako skrót do miejsca,
gdzie zakłada się, że prowad| uzasadnienie. Chodzi o to, że panowanie obywa się bez
przygotowania uzasadnień; udaje się przejśi na skróty (i to czasami z powodów w pełni
racjonalnych, jak np. wtedy, gdy akceptujemy panował w sensie autorytetu eksperta). Wraz z
każdym przypisaniem komuś panowania podąża założenie do^ czące okoliczności, w jakich się
ono stosuje i rodzajów uzasadnień, które wyklucza. (Odpowiedni panowanie może być absolutne
na dwa sposoby: może dotyczyć wszystkich okoliczności i wyklucan wszystkie sprzeczne z nim
uzasadnienia).
Pierwszy składnik panowania opisywany jest niekiedy jako „rezygnacja z własnego osądu". Zali-
da to jednak, że istnieje już różnica pomiędzy „własnym osądem jednostki" i nakazami ze strony
paią wania. Lecz w niektórych tradycyjnych stosunkach panowania takie rozróżnienie z góry
zakładający że jednostka jest w stanie stanąć poza obyczajem i tradycją, by poddać je krytyce,
może jeszcze li w ogóle nie istnieć. Panowanie może być przyjmowane bezwarunkowo i
bezkrytycznie, gdyż kultin może nie dostarczać jednostce alternatyw dla ustalonego sposobu
myślenia: warunki wstępne monł nej autonomii i niezależności „własnych" osądów mogły się
jeszcze nie pojawić. Co więcej, moża powiedzieć, że to, co określa się mianem własnego,
„prywatnego" osądu, nie odnosi się do zarysowa^ go gdzie indziej rozróżnienia pomiędzy
„prywatnym" a „publicznym", lecz samo jest zdeterminowani przez zasięg panowania - własny
osąd byłby tu więc dokładnie tym osądem, który nie jest autorytatj* ny - to znaczy jest oparte na
uzasadnieniach wykluczonych w przypadku zajścia panowania. Gdj panowanie nie jest
kwestionowane, własny osąd nie istnieje .
Drugim składnikiem pojęcia panowania jest rozpoznanie panującego jako mającego do niego
prawo. Każde użycie tego pojęcia musi z góry zakładać pewne kryteria określania źródła (w
przeciwiefr stwie do treści) autorytatywnej artykulacji. Jako że akceptacja panowania wyklucza
ocenę treśi artykulacji jako metody wyróżniania, czy jest ona autorytatywna, musi (logicznie)
istnieć pewien spo sób identyfikacji jej źródła jako autorytatywnego - kryterium wyróżniające,
by zacytować Hobbesa,! „słowa człowieka", lecz jego cnotę". Dlatego też Hobbes pisał, że
człowiek „upoważni do wszysi kich działań i decyzji tego człowieka lub to zgromadzenie" , a
Bentham o „wspólnym znaku (...) za nym i widocznym dla wszystkich" . Pouczające jest wzięcie
pod uwagę szerokiego zakresu takich za ków, jakie pojawiały się w różnych okresach
historycznych i rodzajach wspólnot. Mogą to być wid; pleć; status, zarówno związany z
pokrewieństwem, jak i z zawodem, kastą czy rasą; bogactwo; wla ność; umiejętności wojskowe;
roszczenia do praw religijnych, tradycyjne lub charyzmatyczne; różnej rodzaju honor lub
szacunek; kredyt zaufania; rola funkcjonalna; stanowisko - i wreszcie samawtada Takie
kryterium wyznaczające źródło autorytatywnych artykulacji wymaga istnienia wzajemnie uzna
wanych norm lub „reguł uznania" , umożliwiających stronom rozpoznanie, kto jest panującym,
akt nie. Takie podzielane reguły uznania nie muszą być sformalizowane; mogą się właściwie
przyczyni do niewypowiedzianych norm, stanowiących przedmiot indywidualnej interpretacji.
W Królu Leon znajdujemy taką oto wymianę zdań:

C.J. Friedrich, Authority, Reason and LHscretion, [w:] Authority. Nomos I, red. idem,
Cambridge, | 1958, s. 35.
43
Zob. R.B. Friedman, On the Concept of Authority..., op. cit., s. 50-71,155-187. T. Hobbes,
Lewiatan..., op. cit., s. 152.
5 J. Bentham, A Fragment on Government, red. W. Harrison, Oxford 1948, s. 99. 46 Zob. H.L.A.
Hart, Pojęcie prawa, tłum. J. Woleński, Warszawa 1998.
Wadzą i panowanie
501
KENT: (...) patrzy ci z twarzy coś takiego, że mam ochotę nazywać cię panem. LEAR: Co
mianowicie? KENT: Pańskość47.

Niekiedy interpretacja może przyjąć innowacyjną, a nawet rewolucyjną formę, jak w przypadku
ia charyzmatycznego Webera.
Sposoby, w jakie alternatywne koncepcje panowania wypiywają z alternatywnych „idei
społeczeń-koncepcji społecznej kooperacji" oraz doprawdy filozoficznych założeń, mogą być
pokrótce Istawione. Możemy wyróżnić trzy pojemne sposoby konceptualizacji panowania. Po
pierwsze, pojęcie to można widzieć w kategoriach panowania nad przekonaniami (au-Uy over
belief), w przeciwieństwie do [panowania nad] zachowaniem (co jest rozróżnieniem, na często
się wskazuje, mówiąc o „panowaniu" i „byciu w panowaniu" - „authority" i „in authori-.
Przyjęcie panowania rozumiane jest w tym sensie jako akceptacja propozycji jako prawdziwych
obowiązujących, gdyż ich źródło jest uznane jako panujące. Obejmujemy tym sposobem całe
konti-przypadków od bezgranicznego zawierzenia (np. kapłanom lub prorokom) aż po
racjonalnie
ioną akceptację (np. opinii eksperta).
Pierwotnie auctoritas dla Rzymian i przez całe średniowiecze oznaczało posiadanie przez niektó-
specjalnego statusu, cech lub praw, przydających istotnych podstaw dla zaufania i posłuszeń-co
mogło wywodzić się ze specjalnego stosunku wobec pewnych aktów założycielskich lub histo-
ijcznych tradycyjnych początków, bóstwa, specjalnego dostępu bądź wiedzy dotyczącej
pewnych prawd, i senat panował w takim samym sensie, jak i August . W Ewangelii św.
Mateusza czytamy, że uczył ludzi jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w piśmie" (Mt
7,29). Augustyn wyróż-,boskie panowanie", „panowanie Chrystusa", „panowanie Pisma",
„panowanie Ojców Kościoła" 'anie Kościoła", podkreślając w odniesieniu do tego ostatniego, że
„i ja nie uwierzyłbym Ewan-gdyby mię nie skłoniła do tego powaga Kościoła katolickiego" .
Hooker z kolei pisał, że przez iie człowieka rozumiemy tu silę, jaką ma jego słowo dla
zapewnienia pewności umysłowi inne-towieka, który na nim się właśnie opiera" .
We wszystkich tych przypadkach roszczenia co do panowania nad przekonaniami biorą swe pod-
|wy z pewnej szczególnej mądrości, objawienia, zdolności, wtajemniczenia lub wiedzy. Wymaga
to iście epistemologicznego założenia, że wiedzę taką w ogóle można posiadać. Chrześcijanie
przed yą oraz dziewiętnastowieczni pozytywiści i dwudziestowieczni technokraci uważali, że
taka jest osiągalna, lecz dostęp do niej jest ograniczony- dla średniowiecznych chrześcijan tylko
do itwa lub Kościoła; dla Augusta Comte'a i jego zwolenników do duchowych przywódców
spole-feństwa; dla modernistycznych technokratów do naukowych i administracyjnych elit.
Oczywiście ?ncepcje te są genetycznie/dogłębnie nieegalitarystyczne, gdyż ci mający dostęp do
tejże wiedzy, z racji pnego tego faktu stoją ponad innymi i mają prawo do szacunku i
podporządkowania. Z drugiej strony, pm gdzie nie zakłada się ograniczonego dostępu do
religijnych lub naukowych prawd (na podstawie Zjawienia, stanowiska czy też naturalnych
zdolności), panowanie może zostać przyjęte jako pragma-Jczna kwestia wygody lub
zmniejszania wysiłków, jak w przypadku intelektualnego podziału pracy. I Idea „panowania
moralnego" jest być może sensowna jedynie we wspólnocie podzielającej wartości [ iiasady, o
których pewne osoby mogą mieć z założenia większą wiedzę od innych; pojęcie takie traci
^ł———
f 'ffi Szekspir, Król Lear, tłum. S. Barańczak, Poznań 1992, s. 34.
*Zob. L. Krieger, Authority, [w:] Dictionary ofthe History ofldeas, red. P.P. Wiener, New York
1973, s. 141-162. I Św. Augustyn, Pisma przeciw manichejczykom, tłum. J. Sulowski,
Warszawa 1990, s. 115. |lHooker,Laws ofEcclesiasticalPolity, t. 2, Cambridge 1989, cyt. za R.B.
Friedman, On the Concept oj"Autko-11%..., op. cit.

502

S. Lute
sens tam, gdzie takie wartości i zasady postrzegane są niejako przedmioty wiedzy, lecz kwestie
podlegające indywidualnemu wyborowi.
Panowaniu jako istotnej podstawie dla przekonań, opartemu na szczególnych i akceptowany^
prawach, można przeciwstawić dwa dalsze sposoby jego pojmowania.
Pierwszy z nich to panowanie konwencjonalne (authońty by convention). Tutaj panowanie
postrzegane jest jako kwestia wiążących decyzji wymuszających posłuszeństwo, których źródk
przyjmowane jest dobrowolnie jako autorytatywne przez jemu podległych. Panowanie jest więc
rozwif zaniem dylematu, w którym zbiorowość pragnie zaangażować się w pewne wspólne
zajęcie lub zajęci^ lecz nie jest w stanie uzgodnić, co należy zrobić. Skoordynowane działanie
jest konieczne, aczkolwiek nieosiągalne, jeżeli każdy postępuje zgodnie z własnym zdaniem. Jak
ujął to James Fitzjames Stephen, „nie można wskazać żadnego przypadku, w którym ludzie
jednoczą się dla wspólnego celu, od uszyci butów aż po rządzenie imperium, w którym moc
decyzyjna nie leży w czyichś rękach; a czym iimyi ona jest, jeżeli nie nakazem i
posłuszeństwem" ? Żądanie przez osobę lub osoby panujące posluszefr stwa nie zależy od
twierdzenia, że jest ona związana z tradycją, bóstwami czy też posiada szczególni wiedzę, lecz
raczej, że objęła panowanie w wyniku pewnej przyjętej procedury. Podlegających taWem
rodzajowi panowania obowiązują (w danym zakresie) indywidualne decyzje (panującego),
niezależni od ich zasług w jakiejkolwiek sytuacji, gdyż oddanie się wspólnemu działaniu
wymaga poświęceniaid indywidualnych, własnych osądów. Należy jednak zwrócić uwagę, że
inaczej niż w przypadku panów nia nad przekonaniami, które zawsze wymaga uznania ze strony
mu podlegających (tj. jeżeli wienj opinii panującego, nie mogę jednocześnie się z nią nie
zgadzać), ten rodzaj panowania po prosto maga, by przedmiot panowania powstrzymał się od
działania zgodnie ze swym osądem: może sam nie zgadzać się z określonym nakazem
akceptowanego przezeń panującego.
Koncepcje dobrowolnie akceptowanego panowania konwencjonalnego były oczywiście szeroko
rozpowszechnione w świecie nowożytnym. Dla Hobbesa i Spinozy samo istnienie s] stwa
wymagało przyjęcia takiego panowania w celu utrzymania koniecznego dla umożliwienia
społecznego bezpieczeństwa, podczas gdy tradycja liberalna, począwszy od Locke'a, przyjęła
bardzie szczegółowe wymogi koordynacji, nakładając bardziej ograniczone poświęcenie prawa
jednostki di stosowania się do własnych osądów. Czasem, jak w przypadku umowy społecznej i
teorii stanu naturat nego, problem i jego rozwiązanie są czysto hipotetyczne (ludzi traktuje się
„tak jakby" przyjęli panom nie); w innym wypadku zakłada się, że ludzie zamanifestowali swą
dobrowolną akceptację, np. głosowanie, posiadanie własności itp. Dla innych - radykalnych
demokratów od czasów Rousseau, chistów, marksistów i wszelkiego rodzaju socjalistów -
panowanie konwencjonalne, przynajmniej w spo leczeństwie jako całości i w szczególności w
sferze polityki, musi dopiero zostać osiągnięte.
Trzecim punktem widzenia może być wreszcie widzenie panowania przez narzucenia i w ten
sposób myśliciele z tego ostatniego kręgu postrzegają panowanie w społeczeństwach przeszłości
i dnia dzisiejszego, lecz nie w społeczeństwach przyszłości. Z tego punktu widzenia akcep tacja
autorytatywnych uzasadnień i reguł uznania narzucona jest za pomocą władzy. Pojęcia taki jak
„hegemonia", „legitymizacja" i „ideologia" używane przez autorów neomarksowskich oraz „n
bilizacja uprzedzeń" i „fałszywa jednomyślność", używane przez radykalnych krytyków liberd
demokracji, wszystkie oznaczają przekonanie, że we współczesnych społeczeństwach panowi
jest (przynajmniej częściowo) narzucone przez władzę - bezpośrednio poprzez kontrolę albo p
średnio przez stosunki zależności.
Mówiąc ogólniej, myśliciele z tej „realistycznej" tradycji, od Trazymacha po Machiavellegoipi
machiavellistycznych teoretyków elit twierdzili, że panowanie nad przekonaniami i dobrowolna
al tacja panowania konwencjonalnego sązawszew dużej mierze iluzją, a za autorytatywnymi
1 J.E Stephen, Liberty, Eguality, Fraternity, London 1874, s. 234.
: symboliczna
503
adnieniami i regularni uznania („derywacjami", „formułami politycznymi") kryje się zawsze
force mjeure przywódcy lub przywódców . Także i tutaj kluczową postacią jest Hobbes, który w
swych poglądach przemyślnie połączył panowanie konwencjonalne z panowaniem przez
narzucenie. (Porów-ly rozróżnienie Hobbesa pomiędzy suwerennością opartą na ustanowieniu i
suwerennością przez zczenieM). Zakładał on, że ustanowiony dobrowolnie jako rozwiązanie
problemu wojny wszyst-i przeciwko wszystkim suweren będzie następnie starym źródłem
wszelkich stosunków panowania ;ez wykonywanie swej woli: stąd też jego teoria prawa jako
nakazu (podjęta przez Benthama i Austi-u) i widzenie suwerenajako Wielkiego Prawodawcy,
którego władza rozciąga się aż po ustalanie zna-oeń siów i narzucanie ich definicji . Łącząc
woluntarystyczną i opartą na władzy analizę panowania, nniejscawia się Hobbes więc zarówno
w liberalnej, jak i „realistycznej" tradycji.
?

Pierre Bourdieu
PRZEMOC SYMBOLICZNA*

fęska dominacja posiada zdolność łączenia w określoną całość warunków jej pełnego
sprawowania. Uniwersalnie uznawane pierwszeństwo mężczyzn potwierdzają obiektywne
struktury spo-kzne oraz bazujące na płciowym podziale pracy działania w sferze produkcji i
reprodukcji (biologicz-nej i społecznej), a także schematy habitusów ukształtowane przez owe
obiektywne warunki (a więc inimi zgodne). Habitusy funkcjonujące jako matryce percepcji,
myślenia i działania można by nazwać taikturami transcendentnie historycznymi, są one bowiem
uniwersalnie narzucone wszystkim człon-»m spoteczeństwa jako transcendentne: w
konsekwencji androcentryczne wyobrażenia reprodukcji pologicznej i społecznej ulegają
wpisaniu w obiektywność zdrowego rozsądku rozumianego tu jako Inktyczny konsensus (czyli
inaczej: dotyczący znaczenia praktyk konsensus doksyczny). Owe sche-jfety myślenia są
wykorzystywane do postrzegania i opisu rzeczywistości (także relacji władzy) przez ' Mie
kobiety, choć w całości są produktem inkorporacji relacji władzy wyrażanej przez system
podstawach dla porządku symbolicznego opozycji. A zatem ich akty poznania sprowadzają się
do prak-fciznego rozpoznania (i uznania) dokonywanego w sytuacji podległości przemocy
symbolicznej, której to przemocy nie da się potwierdzić jako takiej .
Zob. K. Dahrendorf, In Praise ofTrasymachus, [w:] idem, Essays in the Theory ofSociety,
London 1968.
I. Hobbes, Lewiatan..., op. dt., s. 152.
Zob. S.S. Wolin, Politics and Vińon, London 1961, s. 265-272.
ttagm. P. Bourdieu, Męska dominacja, przekład L. Kopciewicz, Warszawa 2004.
fcbaine i niewerbalne znaki określające pozycję symbolicznie dominującą (mężczyzna, szef,
szlachcic) mogą ?odczytane (podobnie jak stopnie wojskowe, których trzeba się nauczyć) tylko
przez tych, którzy nauczyli się Bffracji „kodu".

P Bourdieu
Nie mogąc zapobiec wszystkim możliwym nieporozumieniom, chciałbym przynajmniej
wspomnieć o najpoważniejszych wypaczeniach sformułowanej przeze mnie teorii przemocy
symbolicznej. Id wspólną cechą jest bardziej lub mniej redukcjonistyczne traktowanie pojęcia
„symboliczne", której szczegółowe omówienie znalazło się wjednym z dawniej opublikowanych
artykułów. Jedno z najczęsl szych nieporozumień polega na akcentowaniu efektów czysto
symbolicznych z pominięciem ich vf miaru materialnego, czyli rzeczywistych skutków
przemocy symbolicznej, co silą rzeczy prowadzi di minimalizowania znaczenia aktów przemocy
fizycznej: bicia, gwałtów, eksploatacji kobiet, lub gorzą, rozgrzeszania mężczyzn stosujących te
formy przemocy, co nigdy nie było moim zamiarem, Ujmując „symboliczne" w opozycji do
„realnego", zakładalibyśmy, że przemoc symboliczna jest pozbawiam wymiaru realności
przemocą czysto „duchową". Celem materialistycznej teorii ekonomii dóbr syml» licznych, którą
konstruuję od wielu lat, jest przekroczenie owego naiwnego dualizmu właściwego pif marnemu
materializmowi. Chodzi więc o ukazanie obiektywnego wymiaru subiektywnego doświadczł nia
dominacji. Inne nieporozumienie związane jest z moim stosunkiem do etnologii i jej funkcjai
heurystycznymi, o których niejednokrotnie pisałem. Jak głoszą pewne opinie, mój sposób
wykorzystł nia etnologii prowadzi do odbudowy mitu „prawdziwej kobiecości" (lub
„prawdziwej męskości") czy też, co gorsza, do „uwiecznienia" struktury męskiej dominacji,
ponieważ ukazuję ją jako niezmienny Otóż struktury dominacji nie są ahistoryczne; celem
mojego przedsięwzięcia jest pokazanie, że są mb wytworem niekończącego się procesu
reprodukcji (są więc historyci n e), w którym uczestniczą zarówno poszczególne podmioty
działające (jak np. mężczyźni sprawują władzę symboliczną i fizyczną, realną), jak i instytucje:
rodzina, Kościół, szkoła, państwo.
Kategorie skonstruowane przez grupy dominujące są stosowane przez zdominowanych nawet di
postrzegania i opisu samej relacji dominacji, co sprawia, że ową relację postrzegają jako
naturalną. Wji sany w wyobrażenia kobiet kabrylskich na temat własnej płci zabieg kategorialnej
autodeprecjacji i saro krytyki powoduje, że jest ona postrzegana jako odpychająca i szpetna (we
współczesnym społeczeństw podobną rolę pełni przekonanie kobiet o niezgodności własnego
ciała z ustanowionymi przez modę kano nami piękna), określając warunki akceptacji
zdewaloryzowanego obrazu własnej osoby. Przemoc boliczna istnieje więc dzięki szczególnemu
typowi posłuszeństwa, którego zdominowany nie może wiedzieć dominującemu (i dominacji),
gdyż myśląc o nim i o sobie oraz o łączących ich relacjach, nuje narzędziem poznawania, które
jest im wspólne, a które - pośrednicząc w procesie wcielania doi - zarazem wprowadza tę relację
jako naturalną. Oznacza to, że schematy służące postrzeganiu i niu siebie oraz grupy
dominującej (wysoki/niski, męski/kobiecy, biały/czarny) są produktem systemu klasyfikacji
(podlegającego naturalizacji), któremu zawdzięczają społeczne istnienie.
Zamiast ilustracji w postaci wyrafinowanego opisu wielu zróżnicowanych i bardzo sytuacji
wywołanych przez ową miękką i często niewidoczną przemoc (trzeba by tu pióra Woolf)
obstawałbym raczej przy metodzie, która pozwoliłaby zaobserwować efekty tej przemocy dziej
kompleksowo i niepodważalnie niż wówczas, gdy zatrzymujemy się na drobiazgowym opisie
szczególnych interakcji, i tak, przeprowadzone wśród Francuzek badania sondażowe wskazują
na cydowane preferencje dotyczące wieku i wzrostu partnera życiowego (powinien być starszy i
wyźsg niż one). Dwie trzecie spośród nich nie zaakceptowałoby związku z mężczyzną niższym
od siebie.C
Zob. P. Bourdieu, Sur le pouvoir symboligue, „Annales" 1977, t. 32, nr 3, s. 405-411. Badania
prowadzone we Francji w 1996 r. ujawniły, że kobiety mają trudności z akceptacją własnego
ciała, Na podobną logikę wskazują badania Myry Marx Ferree, która jest zdania, że największą
przeszkodą w z podziału prac domowych jest przekonanie o niestosowności ich wykonywania
przez „prawdziwego mężi Wiele kobiet ukrywa otrzymywaną od męża pomoc - z obawy przed
jego umniejszeniem w oczach innych (j M. Marx Ferree, Sacrifice, Satisfaction and Social
Change: Employment and the Family, [w:j My TroiM Going to Have Trouble with Me, red. K.
Brodkin Sacks, 0. Remy, New Brunswick, N.Y 1984, s. 73).
tourdieu \huKsymboliczna
505
omnieć lej. Ich ctórego jczęst-ch wy-dzi do gorzej, mując wioną

do Finowie
10-
tie oznaczać ów opór względem zmiany widocznych znaków „hierarchii" płciowej? Jak twierdzi
Mi-clielBozon, „akceptacja odwrócenia porządku pozorów oznaczałaby społeczną
dopuszczalność wizerunku dominującej kobiety. Jednak paradoksalnie obraz ten prowadzi do
społecznej degradacji kobiety zostającej w związku z niższym (i społecznie umniejszonym)
mężczyzną". A zatem samo odnoto-mie tego, że kobiety podobnie jak mężczyźni (którzy wolą
młodsze partnerki) akceptują zewnętrzne maki podległej pozycji, jest niewystarczające. W ich
wyobrażeniu o związku, z czym łączy się także th tożsamość społeczna, dostrzegalny jest ślad
wkładu powszechnie stosowanych schematów per-eepcji i wartościowania. Ponieważ owe
wspólne zasady zakładają, w sposób milczący i bezdyskusyjny, Ujmowanie przez mężczyznę
pozycji dominacji - przynajmniej z pozoru, kobiety, chcąc respektować najemny układ, deklarują
gotowość bycia z mężczyzną, którego godność jest jasno i wyraźnie po-hierdzona poprzez ich
(kobiet) widoczne „przekroczenie". Proces ten wolny jest jednak od jakiejkol-*kprowadzonej
explicite kalkulacji, nie podlegająca ani dyskusji, ani racjonalizacji całkowicie arbi-alna
skłonność, która obserwowana jest w przypadku postulowanych i rzeczywistych różnic wzrostu
partnerów, może rodzić się i spełniać tylko i wyłącznie w doświadczeniu wyższości, którego
Iziej „czytelnymi" (rozpoznanymi przez wszystkich) znakami są wiek oraz wzrost (traktowane
wskaźniki dojrzałości i gwarancja bezpieczeństwa) .
Chcąc uchwycić istotę owego paradoksu, wystarczy zwrócić uwagę na to, że kobiety przywiąza-
,tradycyjnego" modelu związku i oczekujące relatywnie dużej różnicy wieku wywodzą się z niż-
warstw społecznych (rzemieślnicy, chłopi, robotnicy), gdzie małżeństwo jest traktowane jako zy
z możliwych sposobów zdobycia przez kobiety określonej pozycji społecznej. W takim przy-
pftu, zrozumiałym jedynie na gruncie teorii dyspozycji, dochodzi do nieświadomego
uzgodnienia jtóliwości i obiektywnej struktury dominacji - tak, że wyrażane w preferencjach
dyspozycje do jrtieglości stają się ekwiwalentem świadomej kalkulacji. I w sytuacji przeciwnej:
dyspozycje te ule-Hj$ osłabieniu, na co wskazuje efekt hyteresis (który pozwala uchwycić
analiza wariacji praktyk, i tylko z punktu widzenia zajmowanej pozycji, ale także trajektorii): w
miarę spadku obiektywne-f przymusu, który tworzy i podtrzymuje te dyspozycje (ten sam
porządek odpowiedniości dyspozy-jp i obiektywnych szans jest wyjaśnieniem prawidłowości,
zgodnie z którą akces kobiet do rynku kcy jest jednym z najistotniejszych wskaźników ich
ubiegania się o rozwód ). Zdaje się to potwier-wbrew romantycznym wyobrażeniom o miłości,
że nawet ona nie jest wolna od pewnej formy lości, która, nie będąc tylko zimną kalkulacją,
może być rozumiana jako amorfati - miłość iznego przeznaczenia.
zatem zrozumienie owej szczególnej postaci dominacji staje się możliwe wówczas, gdy zostanie
żona alternatywa pojmowania przemocy jako przymusu (siły) bądź jako zgody (rozumu), znego
zniewolenia lub dobrowolnej podległości. Skutki dominacji symbolicznej (związane lżeniem
etnicznym, rodzajem, kulturą, językiem) lokują się w porządku czystej świadomości jącej.
Schematy postrzegania, wartościowania i działania konstytuują zarówno habitus, jak i wie-

fp. Bozon, Lesfemmes et l'e'cart d'dge entre conjoints: une domination consentie, cz. 1: Types
d'union et
śentes en matiere d'ecart d'dge, „Population" 1990, t. 45, nr 2, s. 327-360; cz. 2: Modes d'entree
dans la vie
jhtteet representations du conjoint, „Population" 1990, t. 45, nr 3, s. 565-602;Apparencephysique
et choix
\kmjoint, „Congres et colloques" 1991, nr 7, s. 91-110.
fczeba by tu przywołać wszystkie subtelne gry, za pomocą których kobiety kabrylskie
(zwłaszcza te cieszące się
?orytetem) potrafią zademonstrować własną podległość pozwalającą mężczyźnie na
potwierdzenie jego domi-
hcej pozycji, choć de facto to właśnie one ją zajmują.
pt B. Bastard, L. Cardla-Voueche, Lactivite professionnelle desfemmes: une ressource maispour
qui? Une
i^erion sur 1'acces au dworce, „Socjologie du travail" 1984, nr 3, s. 308-316.

506

R Bourdien
dzę, która - dzięki owemu „zabiegowi" - pozostaje głęboko niejasna dla siebie samej.
Paradoksalni logika męskiej dominacji i kobiecej podległości polega na tym, że należałoby ją
ujmować w ich jedn* czesności jako niesprzeczną, zachodzącą spontanicznie iw sposób
wymuszony. Daje się ona bowiem zrozumieć jedynie w postaci trwałych skutków wywołanych
przez struktury pe< rządku społecznego, tzn. kobiece lub męskie dyspozycje, które wobec owych
narzucających je struktar pozostają w stosunku „spontanicznej" odpowiedniości.
Siła symboliczna jest taką formą władzy, która dotyczy bezpośrednio ciała. Podobnie jak magia,
działa poza strukturami przymusu fizycznego, opierając się na zdeponowanych w ciele
dyspozycjach Jeśli działanie owej siły porównalibyśmy do uderzenia, to byłoby to uderzenie
zawierające minimalni dawkę energii; niemniej jednak wystarczyłaby ona do uaktywnienia
zdeponowanych w ciele dyspozycj. Innymi słowy, możliwości i ekonomia działania owej siły są
pochodną uprzedniego procesu trwałego przekształcenia ciała - produkcji jego trwałych
dyspozycji, które siła symboliczna budzi do życia. Jest to więc taki przypadek transformacji,
której skuteczność wiąże się z niewidocznością. Siła symbolia-na pozostaje w niezwykle bliskiej
styczności z symbolicznie ustrukturyzowanym światem fizycznym, nie są też od niej wolne
pierwsze społeczne interakcje, od samego początku naznaczone strukturai dominacji.
Praktyczne akty poznania i uznania magicznej granicy między dominującymi i zdominowanymi,
poprzez które zdominowani uczestniczą we własnej opresji (choć dokonuje się ona w niewiedzy,
nil rzadko wbrew ich chęci i woli), ponieważ akceptują narzucone granice - przybierają bardzo
częsU postać wyrażanych przez ciało emocji, takich jak wstyd, upokorzenie, nieśmiałość, strach,
wina, lub namiętności czy uczuć (miłości, uwielbienia, szacunku). Owe emocje i uczucia-1
świadczane tym boleśniej, im większy jest ich związek z cielesnymi oznakami, takimi jak
zaczerwień* nie, niemożność wydobycia głosu, zdenerwowanie - zdradzają mimowolną
podległość ciała jM bującego się bronić przed osądem (oceną) ze strony grup dominujących.
Manifestacje I wskazują na istnienie „podskórnego" związku ciała (podległości ciała) z cenzurą
narzuconą pras struktury społeczne. Emocji ujawnianych przez zdominowany habitus (z punktu
widzenia rodzaju, pochodzenia etnicznego, kultury czy języka) czy ogólniej - żadnej
zsomatyzowanej relacji społeczni (wcielonego prawa społecznego) nie sposób jednak zawiesić
zwykłym aktem woli opartym na wyzwalającej działanie świadomości. Przekonanie, że przemoc
symboliczną można by przezwyciężyć oręża świadomości, jest złudne, ponieważ warunki jej
skuteczności zostały głęboko wpisane w ciatojal trwałe dyspozycje. Ich obecność manifestuje się
zwłaszcza w relacjach pokrewieństwa (i w ogóle wszysl kich relacjach opierających się na tym
modelu), kiedy trwale skłonności zsocjalizowanego ciała wy» żane są zarówno przez uczucia
(miłość synowska, braterska), jak i przez powinności wynikające z sa cunku i oddania. Owe
skłonności mogą utrzymywać się jeszcze długo po zniknięciu społecznych wa runków ich
powstania. A zatem nawet w sytuacji uchylenia przymusów zewnętrznych właściwej d wolności
formalnej (prawo do edukacji czy dostępu do rynku pracy i sfery polityki) nie przestaje dzii
Spośród wielu świadectw i obserwacji poświęconych doświadczeniu przemocy symbolicznej
przytoczytbył tytułem przykładu, sytuację dominacji językowej w niepodległej Nigerii.
Utrwaliły się tam „schematy otl tego, co uznaje się za niegodne", przejawiające się w stosunku
Nigeryjczyków do własnego języka etniczne - nie chcą, by byi on nauczany w szkole, i w
stosunku do języka byłego kolonizatora, którym się dzisiaj posil gują, przyjmują hexis cielesną
Anglików, by osiągnąć efekt nosowego akcentu; por. A. Goke-Pariola, The Sofei Language in
the Strugglefor Power and Legitymacy in Africa, „African Studies" 1993, nr 31.
Używając tych samych terminów, można analizować skuteczność symboliczną przekazów
religijnych (bullip pieskich, edyktów, proroctw), gdzie oczywiste jest, że owa skuteczność
wynika z uprzedniego procesu socjal cji religijnej (katechizacji, uczestnictwa w obrzędach, a
szczególnie z wczesnego włączenia w przeniknięto! gijnością uniwersum).
t symboliczna
507
(mechanizm samowykluczania lub „powołania" zakładającego odrzucenie miejsc publicznych
(w przy-kobiet niemożność opanowania przestrzeni męskich jest skutecznie „zabezpieczona"
przez Ręcznie skonstruowaną „agorafobię", która będzie działać jeszcze długo po uchy-zakazów,
prowadząc do samowykluczenia kobiet z przestrzeni agory). frzeba jednak zaznaczyć, że
wskazywanie istnienia trwale wdrukowanych w ciało śladów dominacje oznacza jej akceptacji.
Nie oznacza też, jak to się niekiedy robi, imputowania kobietom odpowie-ńilności za
doświadczaną opresję, która rzekomo jest ich wyborem akceptującym istnienie skąpych je na
podległość praktyk („sama kobieta jest swoim najgorszym wrogiem"), a nawet mającym le
źródło w czerpaniu przyjemności z podlegania dominacji zgodnym z właściwym ich naturze
maso-faem. Niemniej jednak trzeba dodać, że „dyspozycje do podległości", których istnienie
podnosi się jako koronny argument w „czynieniu z ofiary winowajcy swego własnego
zdominowania", są w całości roduktem struktur obiektywnych, które z kolei zawdzięczają swoje
trwanie owym dyspozycjom (poraź uczestniczą one w procesie reprodukcji struktur
obiektywnych). Wadzą symboliczna może być .na jedynie przy współudziale tych, którzy jej
podlegają, konstytuuje bowiem ową wła-teh podległość. Nie zatrzymując się dłużej nad
problematyką konstruktywizmu: idealistycznego, lologicznego czy każdego innego, należałoby
raczej przyjrzeć się społecznej konstrukcji struk-nawczych, za pomocą których budujemy obraz
świata. Ów praktyczny proces konstrukcji nie iem dziełem „suwerennego" podmiotu (aktem jego
świadomości), ale efektem władzy obecnej ;h członków zdominowanych grup pod postacią
schematów percepcji i dyspozycji (generują-takie uczucia jak szacunek, podziw, miłość), które
„uwrażliwiają" ich na określone, symboliczne władzy.
ie dominacji, nawet jeśli jest wsparte na nagiej sile (takiej jak np. pieniądz), zawsze dokonu-za
pośrednictwem poznania (i wiedzy), co wcale nie znaczy, że owo uznanie trzeba opisywać
świadomości, odwołując się do biais intelektualistycznego czy scholastycznego (teoretycz-
skrzywienia), tak charakterystycznego dla Marksa i dla tych wszystkich, którzy po Lukacsu uży-
pojęcia „fałszywej świadomości", co generuje określone oczekiwania odnośnie do emancypacji
(postrzeganej jako automatyczny efekt uświadomienia). Takie stanowiska, z powodu braku teo-
pozycji dotyczącej praktyk, nie są w stanie wyjaśnić problemów związanych z trwałym wpisa-
Bem struktur społecznych w ciało.
Jeanne Fawet-Saada, mimo że udało jej się dowieść niezasadności posługiwania się pojęciem
„zgody" todniesieniu do skutków takich działań jak „perswazja" czy „uwiedzenie", nie wykracza
jednak poza Jematywę: przymus/zgoda. Podobnie jak Marks porusza się bowiem w obszarze
filozofii świadomości ijczyka alienacji (na co wskazują takie pojęcia jak: świadomość
częściowa, zdominowana, sprzecz-iczy konstrukt: „opanowanie świadomości kobiet przez
fizyczną, prawną i intelektualną władzę iężczyzn"). Nie podejmując kwestii trwałych skutków,
które męski porządek wywołuje w ciele, nie noże zrozumieć efektu podległości właściwego
przemocy symbolicznej . Jeszcze mniej adekwatny w po-śmaniu z językiem filozofii
świadomości jest pojawiający się gdzieniegdzie język „wyobrażonego" (ima-fuire). Stanowisko
to zdaje się z kolei zapominać, że dominująca wizja rzeczywistości nie jest prostym ^obrażeniem
umysłu - fantazmatem czy „ideologią", ale systemem struktur trwale wpisanych w porzą-
Urzeczy i ciał. Jedną z najbardziej wyrafinowanych form krytyki pojęcia „zgody" przedstawia
Nicole-<flaude Mathieu. Argumenty zaprezentowane w pracy De la conscience dominśe
dotyczą konotowa-

Zob. J. Pawet-Saada, Larraisonnement desfemmes, „Les Temps modernes" 1987, nr 8, s. 137-


150. j Dlatego że docierających do granic możliwości interpretacyjnych w obszarze filozofii
świadomości - przyp. I Bob. N.-C. Mathieu, Categorisation et ideologies de sexe, Paris 1991.
508

J.B. Thompson
nego przez „zgodę" efektu anulowania odpowiedzialności opresora i przypisania jej ofierze,
czyni* z niej ofiarę podwójną . Autorce nie udaje się jednak dotrzeć do ograniczeń nakładanych
na możliwości myślenia i działania, które są narzucane grupom zdominowanym ze stitj ny
dominujących. Nie rozstając się z językiem „świadomości", Jeanne Favret-Saada może zakończji
jedynie stwierdzeniem o „opanowaniu świadomości przez wszechobecną władzę mężczyzn" .
Poczynione uwagi krytyczne, a także dystynkcje mają swoje uzasadnienie. Otóż symboliczna
rewolucja, której żąda ruch feministyczny, nie może dotyczyć wyłącznie zmian sfery
świadomości czy w4 ponieważ podstawy przemocy symbolicznej tkwią nie w zmistyfikowanej
świadomości, którą wysta czyłoby oświecić, lecz w dyspozycjach „skrojonych" na miarę wzoru
struktury dominacji. Dlatego ttj złamanie relacji współudziału ofiar dominacji symbolicznej
może nastąpić jedynie na drodze radyW nych zmian społecznych warunków produkcji
dyspozycji, które przymuszają zdominowanych do przyjęcia punktu widzenia grup
dominujących tak w stosunku do własnej osoby, jak i wobec osoby opresł-ra. Spełnienie
przemocy symbolicznej następuje bowiem wyłącznie przez praktyczne akty poznana i
nierozpoznania, które zachodzą poza świadomością i wolą, nadając wszystkim przejawom owej
pr» mocy - zakazom, sugestiom, groźbom, zarzutom - czy wreszcie porządkowi lub odwołaniom
do nieji określoną „moc hipnotyczną". Utrwalenie lub zmiana stosunku dominacji,
funkcjonującego jedyw przy współudziale określonych dyspozycji, są głęboko uzależnione od
utrwalenia lub przekształceni struktur, których tworem są owe dyspozycje (zwłaszcza struktur
rynku dóbr symbolicznych, fundamentalnym prawem jest wymiana kobiet jako jej
przedmiotów).

John B. Thompson CZYM JEST SKANDAL?*

." :; -? "" 1
[...] O skandalu mówimy dziś przede wszystkim dla opisania szerokiej postaci moralnego wyk
która nie jest już wyraźnie związana z zasadami religynym. Czym jest więc skandal w jego no
nym znaczeniu? Jako definicję roboczą możemy przyjąć, że skandal odnosi się do działań lubi
rżeń związanych z pewnymi typami wykroczeń, które zyskują rozgłos i są wystarczająco pow
wywołać powszechną reakcję. Mówiąc dokładniej, proponuję, by traktować skandal jako odno
zasadniczo do działań, wydarzeń lub okoliczności mających następujące cechy charakteryst]
13--------------------------
Ibidem, s. 225. U Ibidem, s. 226. m Ibidem, s. 216.
Ibidem, s. 180. Trzeba jednak odnotować, że najbardziej znacząca krytyka męskocentrycznej
wizji repn biologicznej (umniejszającej udział kobiecy) znalazła oparcie w etnologicznych
studiach poświęconych p kom, szczególnie rytualnym (np. artykuły N.-C. Mathieu, [w:] N.
Echard, 0. Journet, C. Michard-Marchal, C. I N.-C. Mathieu, P. Tabet, Larraisonnement
desfemmes. Essais en anthropologie des sexes, Paris 1985).
* Tytuł oryg. What is a Scandal?, fragm. J.B. Thompson, Political Scandal. Power and Visibility
in thel Age, Cambridge 2000, przekład P. Polak.
ani jest skandal?
509
M. ich zajście lub istnienie wymaga naruszenia pewnych wartości, norm lub zasad moralnych;
Ht ich zajście lub istnienie związane jest z elementem skrytości bądź tajemnicy, lecz jednostki
iebezpośrednio w nie zaangażowane (będę je tu określał jako jednostki nieuczestniczące) zyskują
•nich wiedzę lub przekonanie, że faktyczne zaistniały;
p. niektóre jednostki nieuczestniczące potępiają dane działania lub wydarzenia i mogą czuć się
przez wykroczenie znieważone;
4. niektóre jednostki nieuczestniczące wyrażają swą dezaprobatę publicznie, potępiając dane
Mania lub wydarzenia;
5. ujawnienie i potępienie działań lub wydarzeń może zniszczyć reputację osób za nie odpowie-
tóilnyeh (choć, jak zobaczymy później, nie zawsze jest to element konieczny).
Omówmy po kolei w skrócie każdą z powyższych cech.
?.Najbardziej oczywistym aspektem skandalu jest to, że związane są z nim działania lub wyda-
nenia naruszające lub przekraczające określone wartości, normy lub zasady moralne. Pewna po-
ttć wykroczenia jest warunkiem koniecznym skandalu: bez niej żaden skandal by nie zaistniał.
Ittotna jest jednak także natura tego wykroczenia: nie wszystkie naruszenia są gorszące (nawet
(otencjalnie). Aby wywołać skandal, pewne naruszenia mogą być zbyt drobne, a inne z kolei
zbyt (ważne. Wątpliwe jest np., by niewielkie wykroczenie drogowe (takie jak mandat za złe
parkowa-nie) staio się podstawą skandalu (chociaż można sobie wyobrazić okoliczności, w
jakich drobne lykroczenie tego typu mogłoby być elementem rozwijającego się skandalu). Z
drugiej strony, wahałyśmy się określić ludobójstwa na miarę Holokaustu lub masakr
przeprowadzanych przez Czerwo-IfchKhmerówjako skandali, gdyż okrucieństwo i skala tych
potwornych nieszczęść są poza zasię-jiem, jakim obejmujemy to pojęcie. W pierwszym
przypadku „skandal" wydaje się określeniem zbyt Mcnym, w drugim zdecydowanie za słabym.
Jak słusznie zauważa Anthony King, „skandale zajmu-g obszar pośredni wśród rzeczy
niewłaściwych"; zawierają wykroczenia wystarczająco poważne, Ijwywolać potępienie, lecz
dalekie od okrutnych zbrodni. Mamy tu oczywiście do czynienia ze spo-ądozą szarości
(niejasności); rodzaje wykroczeń mogących być uznane za skandale ocierają się ijednej strony o
niewłaściwe zachowanie, a z drugiej o poważne przestępstwa. Jest to jednak czę-fciąidei
skandalu, że zajmuje on tę pośrednią strefę zachowań moralnie niewłaściwych, a także że panice
tej strefy są niewyraźnie zdefiniowane.
t Podczas gdy skandal zawsze zawiera w sobie pewien element wykroczenia, nawet dla bardzo
po-Ifeżnego obserwatora oczywiste jest, że wśród istotnych tu wartości, norm i zasad moralnych
dużą lic odgrywa ich kulturowa zmienność i zróżnicowanie: to, co jest zachowaniem
bulwersującym w pew-p kontekście - dajmy na to pozamałżeńskie przygody członków elity
politycznej - gdzie indziej loże być postrzegane jako dopuszczalne (a nawet normalne). Normy i
wartości charakteryzują się pnym stopniem tego, co nazwać możemy „wrażliwością na skandal",
która zależna jest od kontekstu foleczno-historycznego oraz ogólnego moralnego i kulturowego
klimatu epoki, a także od tego, na ile |normy i wartości są znaczące dla poszczególnych
jednostek lub grup. Muszą one być w pewnym iopniu moralnie obowiązujące bądź znaczące dla
jednostek lub grup. Ujawnienie związku Parnella jfetherine O'Shea było szczególnie szkodliwe
dla niego i jego sprawy, gdyż miało miejsce w kontekście fclkiej Brytanii późnego okresu
wiktoriańskiego. Cudzołóstwo było wtedy potępiane przez wpływowe ?by purytańskie w ramach
Partii Liberalnej Gladstone'a, z którą Parnell był sprzymierzony w walce Bządy, a także przez
Kościół katolicki stanowiący w Irlandii potężną siłę.
jt.King, Sex, Money and Power, [w.\ Politics inBritain and the United States: Comparatwe
Perspectwes, red. Łodder-Williams, J. Ceaser, Durham, NC 1986, s. 175.
510
J.B. Thompsi
Pomimo ewidentnej zmienności i zróżnicowania norm i wartości powiązanych ze skandalem
istnieją jednak pewne normy bardziej wrażliwe na skandale od innych. Normy i zasady moralne
regulujące związki płciowe są szczególnie podatne na skandale: naruszenie tych norm jest,
zależnie od kontekstu, określonych okoliczności i uwikłanych w skandal osób, ryzykiem
narażenia się na wybuch skandalu. Norr rządzące transakcjami finansowymi są również podatne
na skandale, szczególnie gdy wykroczenia zwłj zane są z poważnymi oszustwami lub korupcją.
Trzecim typem norm podatnych na skandale są te związane z zasadami, zwyczajami i
procedurami regulującymi dochodzenie i sprawowanie władzy politycznej. Skandale wynikające
z wykroczeń tego rodzaju norm najczęściej występują w ustrojach liberatao--demokratycznych,
które szczególny nacisk kładą na formalne systemy prawne i inne procedury traktujące na równi
wszystkich obywateli. Seks, pieniądze, władza: nie można się dziwić, że skandal rodzil-iba
wątpienia będzie nadal to czynił - powszechną fascynację w zbiorowej wyobraźni3.
Podobnie jak pewne normy bardziej sprzyjają skandalom od innych, tak i niektóre jednostki ą
bardziej narażone na wybuch skandalu przy okazji naruszenia normy. Wszyscy obywatele mogą
być formalnie równi wobec prawa, lecz nie wszyscy są równi w obliczu skandalu. Ta
zróżnicowana podat ność na skandale jest częściowo związana z tym, w jakim stopniu dana
osoba wystawiona jest na widok publiczny: niektóre jednostki, na mocy ich pozycji, osiągnięć
lub odpowiedzialności są dużo bardziej widoczne od innych, a przez to bardziej podatne na
wybuch skandalu w razie przekroczenia pewnej normy. Ponadto jednostki, które ze względu na
swe pozycje lub przynależność propagują lub reprezentują pewne wartości lub wierzenia (takie
jak te głoszone przez organizacje religijne lub partie polityczne) są szczególnie narażone na
skandal, gdyż ryzykują, że ich prywatne zachowania mogą zostać ukazane jako niezgodne z
propagowanymi przez nich publicznie wartościami i poglądami. Wiele skandali zawiera w sobie
pewien element hipokryzji - nie w samym tylko naruszeniu norm, ale w ich naruszeniu przez
jednostki, których zachowanie jest dalekie od tego, co sami (lub ich organizacja) dla siebie i
innych. Określę taką sytuację jako „dylemat Parkinsona". Odnosi się on do członka skiego
parlamentu i byłego szefa partii konserwatywnej, który znalazł się w niewygodnej sytuacji
blicznienia jego długoletniego romansu z byłą sekretarką w momencie przewodzenia partii z;
wanej w obronę tradycyjnych wartości rodzinnych.
Sugerowałem, że początek skandalowi może dać tylko naruszenie takich norm i wartości,
moralnie obowiązujące bądź znaczące dla jednostek lub grup, będących z kolei świadomymi
ichwyknT czeń. Nie oznacza to jednak, że te normy i wartości wzbudzą powszechny konsensus
w danym kontekście społeczno-historycznym, ani też że są kwestiami olbrzymiej wagi, według
których ludzie organizują swe życie. Wprost przeciwnie, wartości i normy są często
kwestionowanymi elementami życia społecznego, przestrzeganymi przez pewne jednostki lub
grupy, a odrzucanymi (lub po prostu ignorowanymi) przez inne. Dlatego skandale są często
„brudnymi aferami" pociągającymi za sobą naruszenia norm i wartości, które same i tak są
kwestionowane. Co więcej, wartości i normy są zawsze wpisane w relacje władzy;
strukturalizują życie społeczne, zezwalając na pewne działania i wykluczając inne (lub
zmuszając do ich ukrytego wykonywania). W wielu przypadkach skandale nie są tyto
działaniami naruszającymi pewne wartości lub normy: mogą one także kultywować i
zapewniacie właśnie normy i wartości. A zatem wybuch skandalu jest często związany z
szerszym procesem „mora-lizacji", przez który pewne wartości lub normy są potwierdzane - ze
zróżnicowanymi skutkamiistą niem dobrej wiary - przez potępiających określone działanie jako
skandaliczne. jjj|

2 Ta kwestia jest szczególnie forsowana przez Andreia S. Markovitsa i Marka Silversteina we


wstępie dom wanego przez nich The Politics ofScandal: Power and Process in Liberał
Democracies, New York 1988. |
3 King używa podobnego rozróżnienia pomiędzy trzema typami skandalu politycznego („seks,
pieniądze i dza",.fer, Money..., op. cit, s. 179), lecz, podobnie jak wielu komentatorów, traktuje
raczej skandale se jako coś odmiennego od prawdziwych skandali politycznych. [...].

wm jest skandal?
511
|f Skandale są często brudnymi aferami nie tylko ze względu na łamanie norm i wartości, lecz
także zez to, że w toku działań i wypowiedzi związanych z danym skandalem ujawnić się może
wielość wm i wartości. Pewne wykroczenie leżące u podstaw skandalu może z początku skupiać
na sobie magę, lecz w miarę rozwoju działań zainteresowanie może skierować się na inne
miejsca w taki spo-że początkowe naruszenie przesłaniane jest przez inne kwestie. Wiele
skandali zawiera w sobie co nazywam „wykroczeniami drugiego stopnia", w których uwaga
przenosi się z pierwotnego prze-na serię późniejszych działań skierowanych na jego ukrycie.
Próby zamaskowania wykroczeń próby wprowadzania w błąd, oszustwa, przeszkadzanie,
fałszywe zaprzeczenia i kłamstwa -stać się bardziej znaczące od samego pierwotnego naruszenia,
dać początek narastającemu kołu łych pretensji i żądań pomniejszających rolę leżącego u
podstaw skandalu czynu i podsycać szybko rozwijający się skandal. (...)

Drugą cechą charakterystyczną skandalu jest to, że działania lub wydarzenia owiane są zwykle
tajemnicy, lecz pomimo to inni zyskują o nich wiedzę lub wiarę w ich zaistnienie. Osoby prowa-
działalność naruszającą pewne normy lub zasady szukają zwykle sposobu ukrycia jej przed mi w
niej nieuczestniczącymi lub przynajmniej zapobieżenia jej upowszechnieniu. Jeżeli Iza o
wykroczeniach dostępna jest tylko osobom bezpośrednio zaangażowanym -jak to ma miejsce
przypadku zakazanego romansu, o którym wiedzą tylko kochankowie, czy też łapówki, o której
wieją tylko wręczający i przyjmujący - skandal nie może wybuchnąć. Aby przemienić się w
skandal, ie lub wydarzenie musi stać się dla innych znane, bądź też inni muszą być przekonani o
możli-ijego zaistnienia (w praktyce większość skandali jest melanżem faktów i mniej lub
bardziej ugrunto-;h domysłów). Inaczej niż w przypadku korupcji i łapówkarstwa, które mogą
istnieć (i często
bez wiedzy innych, skandal jest zawsze do pewnego stopnia sprawą publiczną, nieważ wiedza
jednostek nieuczestniczących bezpośrednio w skandalu jest warunkiem jego za-Itnienia,
skandale są często nacechowane d r a m a t u r g i ą ukrywania i ujawniania, ?oby zaangażowane
w działalność zdolną przerodzić się w skandal, wiedząc, że jego wybuch zależny od wiedzy
innych osób, mogą poświęcać dużo energii na wypracowanie strategii ukrywania, to jest
zapewnienia dyskrecji lub radzenia sobie z niechcianymi lub niezamierzonymi ujawnieniami,
?ugiej strony, gdy osoby nieuczestniczące podejrzewają działania o potencjale skandalu, mogą
fecz podwajać swe wysiłki odkrycia prawdy: same tylko podejrzenia wystarczą, by wywołać
skandal. I Pozwala nam to dostrzec, że skandal zawiera w sobie coś więcej niż tylko działania i
zdarzenia ?dące zawsze w jego centrum, oraz coś ponad normy i wartości przez te działania
naruszane. Skan-pl związany jest także z a) stopniem wiedzy opinii publicznej na temat działań
lub zdarzeń, b) opinią ?bliczną złożoną z jednostek nieuczestniczących wiedzących o skandalu
oraz c) procesem u p u -?iczniania lub uwidaczaniania, przez który działania lub zdarzenia stają
się dla innych ?ane. Działania pozostające niewidocznymi dla osób nieuczestniczących nie mogą
być ipso facto fcndalem. Mogą co najwyżej stanowić potencjalny skandal, a przejście od
skandalu potencjalnego do fcczywistego wymaga m.in. właśnie jego upublicznienia. Jest to, jak
się zaraz przekonamy, powód, dla ?irego środki komunikacji odgrywają kluczową rolę w wielu
skandalach. Jest to także jedna z przy-eyn tego, że skandale często pociągają za sobą element
głębokiego zażenowania i wstydu osób znaj-?ących się w centrum wydarzeń, orientujących się,
że ich ukrywane lub prywatne działania wystane są nagle na widok publiczny.
13. Skandal nie tylko implikuje pewien poziom wiedzy publicznej: implikuje on również pewien
sto-pń publicznej dezaprobaty. Aby skandal mógł się pojawić, pewne jednostki nieuczestniczące
muszą Isżać, słysząc lub dowiadując się o nim, iż wykroczenie z nim związane jest (lub było)
działaniem pralnie dyskredytującym. Wiedza jednostek nieuczestniczących o pewnych
działaniach i ich potępię-

512
J.B. Thompsofl
nie nakładają się na siebie; osądy epistemologiczne i ewaluacyjne są zespalane razem w
odpowiedział jednostek dowiadujących się o naruszeniu.
Bez wątpienia są pewne sytuacje, w których jednostki nie tylko nie aprobują działania, lecz sani
urażone lub wręcz zszokowane. Działanie może bowiem zupełnie lekceważyć wartości lub
normyftł damentalne dla ich rozumienia samego siebie i właściwego życia, powodując głębokie
zaniepokojenie-autentyczne zgorszenie. Lecz reakcje tego rodzaju są raczej wyjątkiem niż regułą
i będą prawdopodol nie coraz rzadsze w wielu dzisiejszych społeczeństwach zachodnich, w
których pluralizacja systemdi wartości i słabnięcie tradycyjnych norm stopniowo tłumi ich
moralne oddziaływanie. Dziś wiele skandali związanych jest z przekroczeniem norm i wartości,
które stały się już zwyczajowymi cechaai życia społecznego. Są one luźno (o ile w ogóle)
przestrzegane przez większość, a mogą być przesta gane przez więcej osób w teorii niż w
praktyce. Są one wartościami-symbolami, nominalnymi zasadai zachowania wyznawanymi
jedynie deklaratywnie, których rola w podejmowaniu kluczowych decyj okazuje się względnie
marginalna. Skandale naruszające takie właśnie nominalne wartości-symbok mają charakter
schematyczny i odznaczają się pewną moralną próżnią. Mogą być nadal prawdziwy! skandalami
(o jakże poważnych konsekwencjach), lecz wartości i normy, których naruszenie leży wid
centrum, mogą być praktycznie w niewielkim stopniu wiążące dla większości ludzi. To dlatego
niektóu skandale łatwo zmieniają się w tanią farsę: niewielu jest zszokowanych lub oburzonych
tym, co slysą, lecz wielu rozbawia widok obnażonego w świetle jupiterów ministra.
4. Aby skandal mógł wybuchnąć, nie wystarczy jedynie dezaprobata wobec danych działań
lubzd rżeń: konieczne jest również jej wyrażenie do innych osób. Ujawnione wykroczenie, które
nie wywołali oddźwięku, nie może dać początku skandalowi, gdyż jest on tak samo kształtowany
przez reakcjęi dzi, jak i przez sam fakt naruszenia. Jeżeli jednostki nieuczestniczące nie są
wystarczająco zainteresowane lub zaniepokojone wykroczeniem, by przekazać swe
zainteresowanie innym, skandal lóą buchnie. Zjawisko skandalu jest tworzone przez słowa i
czyny: przez fakt zaistnienia wykroczeniai przez słowa innych, reagujących w odpowiedniej
formie na te działania.
Reakcje innych mają więc, posługując się określeniem Austina, rolę performatywną\ Nie ( one
jedynie stanu rzeczy - istniejącego niezależnie od nich skandalu: wprost przeciwnie, swe reakcje,
jednostki wykonują działania po części konstytutywne dla rzeczywistości, skandal jest jego
integralnym elementem, a nie retrospektywnym komentarzem. Mówiąc krótko:: skandalu bez
reakcji na niego.
Jakie formy wyrazu ze strony jednostek nieuczestniczących są właściwe dla osiągnięcia tej
matywnej roli? Pomimo że mogą one być niezwykle zróżnicowane, mają zawsze jedną cechę wsj
wszystkie są postacią czegoś, co nazywam „obelżywym dyskursem". Jest to rodzaj moralizatoi
dyskursu, który czyni zarzuty i gani, beszta i potępia, który wyraża potępienie działań lubjf
Implikuje on, że działania te są haniebne, a więc pociągają za sobą wstyd, hańbę i
kompromitacją lub osób je wykonujących. Jest to więc dyskurs, który może stygmatyzować.
Obelżywy dyskurs może wyrażać różnej mocy zarzuty, od delikatnego ganienia, nieśmiałego i
czania i dezaprobaty aż po niepohamowane wybuchy oburzenia. Może być także wyrażany na
sposoby i w rozmaitych kontekstach. Ale by skandal mógł wybuchnąć, przynajmniej część
obelżyra dyskursu musi przybrać status publicznego aktu mowy: inaczej mówiąc, musi być
wyartykułował (lub w innej formie stworzony) tak, aby mógł zostać usłyszany (lub w innych
sposób odebrany) pn wiele innych osób. Jeżeli ów obraźliwy dyskurs istnieje tylko w formie
prywatnej komunikacji pomięd przyjaciółmi lub znajomymi, jest wyrażany sotto voce i w
zaufaniu, może stać się plotką, pogłoską! innym rodzajem prywatnie artykułowanego poglądu,
lecz nie stworzy skandalu. Oczywiście plotkac^
_________
4 Zob. J.L. Austin, How To Do Things with Words, Oxford 1976.

njest skandal?
513
pogłoska mogą napędzać skandal, a często poprzedzają go jako informacje krążące wśród
zaintereso-nnej grupy osób, takiej jak dziennikarze, politycy lub po prostu jednostki dobrze
poinformowane. Jednakże skandal może się pojawić tylko wtedy, gdy milcząca zgoda
utrzymująca plotkę lub pogłoskę upoziomie prywatnej komunikacji w kręgu znajomych czy
przyjaciół zostanie przerwana, a sensacyj-iwelacje wraz z pewną formą opisywanego tu
obelżywego dyskursu dotyczącego danych działań zdarzeń zostaną wyartykułowane publicznie -
czyli w sposób w pewnym stopniu „otwarty" i do-ly do wiadomości większości. Jako że pojęcie
skandalu zakłada z góry publiczną artykulację obelżywego dyskursu, łatwo oddaje ono w usługi
środkom komunikacji. Oczywiście obelżywy dyskurs może być publicznie wyrażany
zapośredniczenia (np. w przemówieniu na wiecu), a użycie mediów komunikacyjnych samo w
so-nie zapewnia upublicznienia jego artykulacji (rozmowa telefoniczna może pozostać znana
tylko jej tnikom, zakładając naturalnie powzięcie pewnych środków ostrożności). Niemniej
jednak korzy-z mediów komunikacyjnych w formie drukowanej (gazety, czasopisma, pamflety
itp.) lub elek-dcznej (od radia i telewizji aż po Internet), jednostki mogą okazywać swe
oburzenie w sposoby, pK na mocy samego medium obdarzają te wyrażenia statusem
publicznych aktów mowy: są to więc By mowy, które przez naturę medium wchodzą do sfery
umiejscowionej już poza granicami czasu przestrzeni. Te zapośredniczane akty mowy nie są
zatem ograniczone do kontekstu czasoprzestrzennego, w którym miały miejsce pierwotne
wykroczenia, lecz są dostępne dla wielu - potencjalnie milio-?r-osób do przeczytania lub
usłyszenia. Zapośredniczone przez media skandale w swym charakte-benie są umiejscowione.
Gdy skandal wybucha, może się rozprzestrzeniać niezwykle szybko i w spo-0 niekontrolowany,
gdyż napędzające go akty mowy i obrazy mogą być natychmiast (lub niemalże Mychmiast)
przekazywane na duże odległości, a sieci komunikacyjne są tak rozgałęzione i złożone,
kpowstrzymanie sensacji jest niezwykle trudne.
.Ostatnia cecha charakterystyczna skandalu związana jest z reputacją zaangażowanych w niego
,—jstek. Ponieważ skandale związane są ze zdemaskowaniem dotychczasowo ukrytej
działalności wuszającej pewne wartości lub normy, a ujawnienie to pociąga za sobą użycie
obelżywego dyskursu, vq one (i często to czynią) poważnie nadszarpnąć reputację jednostek,
których działania znajdują centrum skandalu. Mówię „mogą" rozmyślnie; nadszarpnięcie lub
zszarganie opinii nie jest ani -4 konieczną, ani też nieuchronną konsekwencją skandalu
(rzeczywiście, istnieją przypadki, w wy-Hku których opinia osób została w znaczny sposób
polepszona). Ostatecznie zszarganie reputacji jest łsyk i e m towarzyszącym każdemu
wybuchającemu skandalowi. Mówiąc inaczej: skandal jest zja-ertskiem, w którym narażone jest
dobre imię jednostek. Oczywiście utrata dobrego imienia nie jest ! jriyną kwestią wchodzącą w
grę w skandalach. Jeżeli potajemne działania naruszają prawnie wiążące Mrmy lub formalnie
określone procedury, podmioty mogą także zostać pociągnięte do odpowiedzial-aości karnej lub
dyscyplinarnej (przede wszystkim w postaci utraty stanowiska). W najpoważniej-Bch skandalach
(Watergate, Iran-Contras, afery korupcyjne we Włoszech, skandal Lockheed w Japo-fcitp)
wyjawienie prawdy często skutkuje szeregiem stawianych przez prokuraturę zarzutów, dymi-E
zwolnień z pracy i złamanych karier; dla uczestników skandalu zszargana opinia przestajejuz byc
fcjrnym zmartwieniem. Niemniej jednak wiedzą oni doskonale, że za śledztwem,
przepychankami Łezkami na sali sądowej i postępowaniem komisji parlamentarnych kryje się
jeszcze kwestia do-ilrego imienia i reputacji człowieka uczciwego i z charakterem.
iZ tego punktu widzenia można zrozumieć, dlaczego skandale są często określane tym, co opisać
Łżemy jako „walkę o dobre imię". Wiedząc, że gra toczy się o ich reputację, osoby znajdujące
się Łentrum skandalu mogą podejmować zgodne próby obrony swej reputacji lub oczyszczenia
imienia Eez przejście do kontrataku. Może się to odbywać na różne sposoby. Mogą oni grozić
konsekwencja-Łprawnymi w razie potrzeby włącznie ze złożeniem sprawy w sądzie. Czy
strategia taka okaże się
514
J.B. Thompsoo
właściwa, zależy w dużej mierze od charakteru sprawy i mocy dowodów dostępnych
przeciwnik* Alternatywnie jednostki mogą po prostu odpierać zarzuty i zaprzeczać, jakoby
wykroczenie miało w ogóle miejsce lub że sami byli w nie zamieszani. Ta taktyka niesie ze sobą
jednak pewne ryzyko, może to wiem przenosić zainteresowanie na możliwe wykroczenie
drugiego stopnia, które, gdy dowiedziony może okazać się jeszcze bardziej niszczące dla
reputacji danej osoby od samego ujawnienia poczet kowego występku. Kolejną strategią jest
przyjęcie postawy moralizatorskiej i odwoływanie się dowyi-szych wartości, w imieniu których
działania miały być przeprowadzone, a to w nadziei przekonani innych, że obrane cele
usprawiedliwiają powzięte sposoby działania. [...] Jeszcze inną używaną niekie dy strategią jest
rodzaj publicznej spowiedzi, w której jednostki otwarcie przyznają się do winy, liczy na to, że
ich szczerość w obliczu przeciwności wzbudzi sympatię. [...]
[...] Te walki o dobre imię są czymś więcej niż tylko kwestią honoru i osobistej dumy, gdyż
stawfcf jest w nich m.in. pewien typ władzy i zasoby, od których ona zależy. Reputacja jest
rodzajem zasolą który może być przez jednostki akumulowany, kultywowany i chroniony. Jest
cennym zasobem, pome waż umożliwia jednostkom sprawowanie tego, co nazywam „władzą
symboliczną", rozumianą jil możliwość użycia form symbolicznych w celu interwencji i wpływu
na działania i zdarzenia'. Wszyscj sprawujemy władzę symboliczną w życiu codziennym; stale
używamy form symbolicznych, by wplyntf na innych oraz zmienić bieg zdarzeń. Reputacja jest
jednym z zasobów, po które możemy sięgną w celu przeforsowania naszych interesowi celów.
Jest ona rzadkim zasobem, którego akumulacja moi pochłonąć wiele czasu i wysiłku; jest
również zasobem kruchym, który łatwo może ulec wyczerpaniu i musi być broniony przeciwko
naruszeniom lub zdarzeniom grożącym jego uszczupleniem, a nawt zniszczeniem. Skandale są
właśnie takimi groźnymi zdarzeniami. Osoby uwikłane w skandal wieda doskonale, że gra nie
toczy się jedynie o ich własną dumę, lecz także o władzę, możliwość wykorzysfr nia swej
reputacji czy dobrego imienia w celu wymuszenia szacunku innych i dążenia do zrealizowana
własnych celów i interesów. [...]
Plotka, pogłoska i skandal
Wspominałem już, że skandal jest w pewnych aspektach podobny do plotki i pogłoski, które
częsti poprzedzają skandale. Jednakże te pojęcia nie są równoznaczne - gdzie dokładnie leżą w
takim rat różnice pomiędzy nimi?
Plotka jest przede wszystkim formą rozmowy odbywającej się pomiędzy przyjaciółmi lub
znajomj mi. Jest to często niezobowiązująca, „lekka" rozmowa, pogaduszki o innych ludziach
niebiorącyd w nich udziału lub o względnie błahych kwestiach. Angielskie słowo plotka (gossip)
wywodzi sięoi staroangielskiego godsibb, będącego w użyciu już w XI w. W pierwotnym
znaczeniu godńbb oznaczał rodzica chrzestnego, czyli kogoś, kto wszedł w więź duchową z inną
osobą poprzez stanie się w trakcie chrztu jej rodzicem chrzestnym. Stopniowo określenie to
zostało rozszerzone także na bliskich przjji ciół i znajomych, zwłaszcza przyjaciółki kobiety
zapraszane do udziału w narodzinach dzieci. Jeszci przed końcem XVI w. słowa tego używano
ogólniej w odniesieniu do osoby (zwykle kobiety) zajęt lekkimi, błahymi rozmowami; w w. XIX
wyraz oznaczał już same te pogaduszki.
Zajęcie się plotkowaniem (w dzisiejszym tego słowa znaczeniu) oznacza pewien stopień zażyh
lub poufałości pomiędzy rozmówcami. Nie można plotkować z zupełnym nieznajomym lub z
kimś, kog uważamy za wroga, gdyż czynność ta zakłada pewną wspólną, podzielaną wiedzę o
temacie rozmów a także pewien stopień zaufania. Plotkowanie oznacza zawierzenie drugiej
osobie; traktowaniejejja
5 Władzę symboliczną uważam za jeden z czterech podstawowych typów władzy; zob. J.B.
Thompson, Tk Mi and Modernity: A Social Theory ofthe Media, Cambridge 1995, s. 12-18.
6 Oxford English Dictionary, 1.14, Oxford 1989, s. 699-700.

son tym jest skandal?


515
kogoś wtajemniczonego, kto jest wystarczająco bliski, by być zainteresowanym, i komu można
zaufać itego rodzaju nieformalnych rozmowach. Stąd też plotka funkcjonuje przede wszystkim w
społecz-cch sieciach relacji rodzinnych, przyjacielskich i towarzyskich. Plotka jest - modyfikując
nieco zdanie pewnego komentatora - formą komunikacji symbolizującą zażyłość .
fomimo że treść plotki może być relatywnie błaha (zgodnie z określeniem „czcza gadanina"), nie
macza to, że ona sama jest zjawiskiem nieistotnym. Wprost przeciwnie, plotkowanie jest
zajęciem, poprzez które relacje społeczne są ciągle potwierdzane lub na nowo wypracowywane,
a więzi zaufania idnawiane bądź przekształcane. Plotkowanie z kimś jest znakiem, że jest on
traktowany jako ktoś wystarczająco bliski lub nieodzowny dla grupy - na tyle, by prowadzić z
nim taką właśnie nieformalną wmowę oraz, w niektórych przypadkach, by zaufać mu, wyznając
poufne informacje (stopień poufno-fa jest zwykle zestrojony ze stopniem zażyłości: im ktoś jest
traktowany jako bliższy, tym bardziej prawdopodobne jest, iż zostanie obdarzony zaufaniem
objawiającym się w przekazaniu poufnej plot-ti). Plotkowanie jest także zajęciem
potwierdzającym wartości i normy bez ich bezpośredniego pocenia. Plotki bowiem często łączą
się z opowiadaniem historii o zabarwieniu moralnym, podkreś-:h błędy i potknięcia innych, a
zatem potwierdzających zwykłą, codzienną moralność, do której potrafili się stosować. Co
więcej, w plotkach jednostki mogą wyrażać swe opinie o innych ze iścią niespotykaną w
rozmowach publicznych. Dzięki temu możliwe jest wyrabianie sobie są-o innych i
przekazywanie swych poglądów w sposób eliminujący ryzyko otwartej konfrontacji. itki są
najczęściej wymieniane w kontekście interakcji bezpośredniej, zwykle pomiędzy dwoma mi, a
niekiedy w ramach małych grup. Mogą one być jednak również przekazywane z użyciem
kimunikacji zapośredniczonej - za pomocą listów czy rozmów telefonicznych - oraz jej form
określa-ęh potocznie jako „komunikacja masowa". Kolumny plotkarskie w gazetach i
czasopismach tworzą jrfotki" w charakterystycznym znaczeniu: są one pisaną postacią
pogaduszek o innych ludziach (zwy-le osobach znanych w świecie mediów), zakładających i
podtrzymujących pewien rodzaj zażyłości, Hory nazwę tutaj „nieodwzajemnioną zażyłością na
odległość". Kolumny plotkarskie zakładają, że ich eytelnicy mają bliski, uczuciowy stosunek do
opisywanych tam osobistości. Czytelnicy traktowani są m osoby wtajemniczone, które wiedzą
sporo o tych personach i będą zainteresowane dalszymi informacjami i spekulacjami na temat
ich zmiennych losów. Jest to jednak jednostronny i nieodwząjemnio-f rodzaj zażyłości
(czytelnicy wiedzą dużo o osobistościach, lecz nie vice versa), a plotka jest szerzo-|iw sposób
eliminujący jakąkolwiek zakładaną poufność, jako że informację przekazuje się w sposób
fayniący ją dostępną dla wszystkich czytelników. Kolumny plotkarskie są dostarczycielami
publicz-lych sekretów.
I Jaki jest więc stosunek pomiędzy plotką a skandalem? Pojęcie plotki jest dużo ogólniejsze od
skan-ilu: plotkowanie to pogaduszki, które mogą być prawdziwe lub nie, pozytywne lub
negatywne w tonie, ?tyczące wielu aspektów cudzego życia. Z drugiej strony, skandal jest
naruszeniem norm lub warto-ici znanym innym ludziom, wzbudzającym publiczne wyrzuty i
nagany. Plotki pozostają często na
?^ob. S.E. Merry, Rethinking Gossip andScandal, [w:] Toward a General Theory ofSotial
Control, red. D. Błock,
Ł:Fundamentals, Orlando 1984, s. 276. Ibidem: „plotka jest formą prywatnej informacji, która
symbolizuje
?ytość",
?osoby używania plotek były omawiane przez antropologów, a niedawno m.in. przez
historyków. Obok cytowa-
m> powyżej eseju Sally Engle Merry zob. przede wszystkim M. Gluckman, Gossip and Scandal,
„Current Anth-
fcology" 1963, nr 43, s. 307-316; R. Paine, What is GosńpAbout?AnAlternativeHypothesis,
„Man" 1967, nr 2,
M78-285; U. Hannerz, Gossip, Networks, and Culture in a Black American Ghetto, „Ethnos"
1967, nr 32,
16-60; RM. Spacks Gossip, New York 1985; C.J. Wickham, Gossip andResidence among the
Medieval Peasan-ty, Birmingham 1995.
ib. J.B. Thompson, The Media and Modernity: A Social Theory ofthe Media, op. cit., s. 219-225.
516
J.B. Thompsoi
poziomie prywatnej komunikacji pomiędzy przyjaciółmi lub znajomymi; skandal może istnieć
jedynie, gdy wiedza o naruszeniu staje się dostępna dla jednostek w nim nieuczestniczących, a
negatyw osądy są wygłaszane publicznie. Plotka może napędzać skandal i dostarczać narzędzi
wspomagaj* cych szerzenie się informacji, lecz skandal zaistnieje tylko wtedy, gdy zostaną
spełnione pewne dodat kowe warunki. Plotka i skandal przenikają się w największym stopniu
tam, gdzie ta pierwsza zysku publiczny charakter, tak jak w kolumnach plotkarskich: w nich
plotka może łatwo stać się skandalem, przede wszystkim przez fakt, że informacja zostaje
podana do wiadomości publicznej i łatwo może spleść się z opisywanym wcześniej obelżywym
dyskursem.
Plotka podobna jest do pogłoski (rumour), choć ta ostatnia ma nieco inne konotacje. Pochodzące
ze starofrancuskiego określenie było z początku używane w czternastowiecznej Anglii dla opia-
nia rozpowszechnionej dobrej wiadomości . Następnie używano go bardziej ogólnie, odnosząc sj
do rozmów lub wieści nie opartych na pewnych źródłach (jak w wyrażeniu „chodzą pogłoski").
Pk* ka może być prawdziwa lub nie, a pogłoska jest zawsze niepotwierdzonym doniesieniem;
relacji potwierdzona jako prawdziwa lub fałszywa nie jest już, ipso facto, dłużej pogłoską".
Ponadto, podczas gdy plotki są lekkimi rozmowami dotyczącymi innych osób lub relatywnie
błahych spraw, pogłoski mogą traktować niemal o wszystkim, włączając w to poważne kwestie,
a także mogą mieć dalekosiężne konsekwencje (np. pogłoski o stanie zdrowia przywódcy
politycznego lub stabilności instyl cji finansowej). Pogłoski mogą być rozprzestrzeniane przez
interakcje bezpośrednie lub komunikację zapośredniczoną - a mając na uwadze istotę
nowoczesnych sieci komunikacyjnych, mogą rozprze strzeniać się bardzo szybko.
Pogłoski, podobnie jak plotki, mogą napędzać skandale przez rozpowszechnianie informacji (w
tym wypadku zawsze niepotwierdzonych) na temat osób lub zdarzeń leżących w centrum
istniejącego li potencjalnego skandalu. Skandal jest często poprzedzany przez pogłoskę i plotkę;
początkowo mo być to ograniczone do jednostek zbliżonych do osób dokonujących wykroczeń i
wiązać się z wytężonj mi wysiłkami skierowanymi na zapobieżenie szerzeniu się pogłosek.
Jeżeli pogłoski są podchwytyw i rozpowszechniane przez media w postaci niepotwierdzonych
relacji lub insynuacji, z wybuchowi skandalu staje się znacznie trudniejsze. Rozpowszechnianie
pogłosek może sięgnąć mu, na którym ciężkie lub wręcz niemożliwe okazuje się dla osób
[zamieszanych w skandal] ich wanie, tak że mogą one czuć się zmuszone do publicznej na nie
reakcji, przez dosłowne zaprą (przez co narażają się na naruszenie drugiego stopnia) bądź przez
zaadaptowanie innej strategii
Korupcja, łapówkarstwo i skandal
Dziś skandal tak często wiąże się z korupcją i lapówkarstwem, iż pojęcia te wydają się już nie
nie ze sobą związane. Faktycznie jednak nie są one jednoznaczne i wchodzą ze sobą w skomp i
zależne od innych czynników relacje. Słowo „korupcja" wywodzi się od łacińskiego corrumpen
ze starofrancuskiego; po raz pierwszy pojawiło się w języku angielskim w XIV w. jako
określenie dez te$:ac\i, rozkładu lub niszczenia organizmu kb crzedmiotu . Nie 4ot^\o to tj\ko
cTOcesufajra go rozkładu (takiego jak rozkład ciała po śmierci), lecz także procesu rozkładu lub
zepsucia go. Od XV w. wyrażenie nabrało znaczenia, z którym wiążemy je do dziś: wypaczenia
lub ca zatracenia uczciwości w pełnieniu funkcji publicznych pizez \apowkarstwo \ub protekcją,
co a nie dotyczy urzędników państwowych \ub związanych z inną instytucją puhnczną.
10Zob. OrfordEnglishDictionary, op. cit., s. 241-242. "Zob. R ffosnow, GA
J^

UZob.
, op. a/., s. 972-974.

(jym jest skandal?


Korupcja w obecnym rozumieniu zawiera w sobie dwa kluczowe elementy. 1) pogwałcenie
zasad, tonwencji lub praw dotyczących właściwego wypełniania funkcji publicznych dla
uzyskania prywatnego, materialnego lub osobistego zysku; oraz 2) wypaczenie lub
nadszarpnięcie standardów uczciwości wiązanych z funkcją publicznąS. Te dwa elementy są ze
sobą splecione w pojęciu korupcji w taki sposób, że oddzielają ją od innych pokrewnych i
nakładających się na nią problemów, takich jak łapów-karstwo czy nepotyzm. Na przykład
wręczanie i przyjmowanie łapówek wymaga wymiany zachęt (czę-«to finansowych) mających
na celu wpłynięcie na decyzję lub wynik przychylny dla jej dawcy. Łapów-tarstwo ma swą długą
historię: praktyka ta była rozpowszechniona w świecie starożytnym, podobnie frkma to miejsce
w wielu współczesnych społeczeństwach . Jesteśmy dziś skłonni traktować łapówki jako
szczególną formę korupcji, lecz w rzeczywistości tylko pewne rodzaje łapówkarstwa możemy
zali-,oyć do przypadków zdefiniowanej w powyższy sposób korupcji. Jeżeli bowiem
charakteryzujemy akt męczenia łapówki jako przykład korupcji, oznacza to założenie, że w
działanie to zaangażowana jest osoba urzędnika publicznego, którego zachowanie jest właśnie
wypaczeniem standardów uczciwości, do których ma on się stosować.
t Korupcja może dać początek skandalowi, a niektóre z najważniejszych skandali o najbardziej
doniosłych konsekwencjach rzeczywiście opierały się na oskarżeniach o korupcję - były to, np.,
skandal Teapot Dome, który wstrząsnął administracją prezydenta Warrena Hardinga w latach
dwudziestych ? w, skandal Lockheed, który nadszarpnął karierę polityczną byłego japońskiego
premiera Kakuei linaki w latach siedemdziesiątych i wczesnych osiemdziesiątych, a także liczne
skandale finansowe, póre w ostatnich latach zachwiały polityką we Włoszech, Japonii, Korei
Południowej, Niemczech, Francji, Hiszpanii, Brazylii i w wielu innych krajach. Lecz nie
wszystkie skandale mają charakter korupcyjny, inie wszystkie przypadki korupcji prowadzą do
wybuchu skandalu; korupcja może istnieć (i często sitnieje) bez przeradzania się w skandal.
Gdzie leży więc różnica? JaMe dodatkowe warunki muszą wstać spełnione, zanim działanie
korupcyjne przerodzi się w skandal?
I Pó pierwsze, działania korupcyjne mogą stać się centrum skandalu tylko wtedy, gdy jednostki
nie-fczestniczące są pewne lub przekonane o ich zajściu; inaczej mówiąc, by stać się skandalem,
korupcja musi zostać ujawniona. Jeżeli działania korupcyjne pozostają nieznane dla opinii
publicznej, ukryte ^wcieniu niedostępnego dla niej świata, nie będą mogły stać się zaczątkiem
skandalu. Ten ostatni może powiem wybuchnąć tylko wtedy, gdy zasłona skrywająca działania
korupcyjne zostanie uchylona, a one same staną się kwestią znaną opinii publicznej lub
elementem centralnym w publicznym śledztwie. i Pewien stopień wiedzy wśród jednostek
nieuczestniczących jest warunkiem koniecznym, by dziania korupcyjne mogły przemienić się w
skandal, nie jest jednak na pewno warunkiem wystarczają-cym. Może istnieć nawet bardzo
rozpowszechniona wiedza lub przekonanie o korupcji, które jednak le muszą prowadzić do
wybuchu skandalu. Jaki inny warunek musi więc zostać spełniony? Wskazaliby, że korupcja
wiąże się z pogwałceniem zasad, konwencji lub praw dotyczących właściwego pelnie-k funkcji
publicznych: skandal wybuchnie więc tylko wtedy, gdy te zasady, konwencje lub prawa są
?pewnym stopniu moralnie wiążące oraz tylko wtedy, gdy owo pogwałcenie będzie postrzegane
jako Bstarczająco poważne i istotne, by wywołać gwałtowną reakcję potępienia. W niektórych
kontekstach iwne formy korupcji mogą być traktowane jako gnasi-uprawnione sposoby działania
w sferze pu-pcznej - rodzaj „uczciwej łapówki" (honest grąfi), mimo że uzyskanej nielegalnie,
ale i tak uważanej |» zgodną z ogólnie przyjętymi metodami działania. W innych kontekstach, w
których korupcja jest
EBardziej szczegółowa analiza pojęcia korupcji oraz natury i skali korupcjjnych praktyk we
współczesnych fcoteczeństwach zob. J.C. Scott, Compamtwe Political Corruption, Englewood
Cliffs, N.J. 1972; Political Cor-
Wion:AHandbook, red. A.J. Heidenheimer, M. Jahmton, V.T. Levine, New Brunswick, NJ.
1989- S H Alatas mrruption: Its Naturę, Causes and Functions, Aldershot 1990. fWięcej o
łapówkarstwie zob. J.T. Noonan jun., Bribes, New York 1984.

518
J.B. Thompsoi
praktyką powszechnie potępianą, relatywnie drobne przewinienie - takie jak przyjęcie
niewielkiej li pówki - może nie być postrzegane jako wystarczająco poważne, by wywołać
skandal. Lecz silą morał nej krytyki wobec określonej formy i przypadku korupcji będzie się
znacznie różniła zależnie od k» tekstu historycznego. Politycy mogą się przekonać, że w
kontekstach o wysokim stopniu wrażliwości na korupcję nawet względnie niewielkie
wykroczenie może stać się powodem dymisji.
Publiczna artykulacja obelżywego dyskursu jest ostatnim warunkiem, który musi zostać
spelnionj by zmienić korupcję w skandal. Zdemaskowanie działań korupcyjnych niepociągające
za sobą żadnej odzewu, wyrażonego publicznie potępienia lub upomnienia, nie może wywołać
skandalu. W okolicznościach, w których korupcja jest szeroko rozpowszechniona, a jej istnienie
ogólnie znane i akceptowane jako guasi-aprawniony sposób działania w sferze publicznej,
ujawnienie jej przypadku może nie*? wołać o wiele więcej niż tylko obojętne westchnienie
zrezygnowania. Ujawnienie jest wtedy tylko rzuco ną, lecz jeszcze nie podjętą przez nikogo
rękawicą. Czy zostanie ona podjęta oraz czy reprymend będą miały wystarczający oddźwięk, by
wywołać i podtrzymywać skandal z jego niszczącymi skutkami, pozostaje pytaniem, na które
odpowiedzi będą różne zależnie od danego przypadku, rodzaju korupcji, rozgłosu wytworzonego
przez media i innych społecznych i politycznych okoliczności. Większość fora korupcji nigdy
nie zostaje upubliczniona, a co za tym idzie nie jest wystawiona na ryzyko wybuchł skandalu.
Jednakże zaangażowanie się w działania korupcyjne i jednoczesne liczenie na przetrwanie na
scenie życia publicznego oznacza albo szczerą wiarę w mechanizmy dyskrecji, albo poczucie
tego, co zostanie wybaczone, gdy nagle zostaną ujawnione skrywane wcześniej działania.

T
pson

jia-tral-(on-3ści
SOCJALIZACJA I KONTROLA SPOŁECZNA

Charles H. Cooley
JAŹŃ SPOŁECZNA. ZNACZENIE „JA"*

a początku dobrze jest zauważyć, że przez słowo Jaźń" (selj) rozumie się w tej analizie po tu to,
co oznaczane jest w mowie potocznej przez zaimki pierwszej osoby liczby pojedynka", „mnie",
„mój", „mi". „Jaźń" i „ego" używane są przez metafizyków i moralistów w wielu h znaczeniach
mniej lub bardziej odległych od ja" codziennej mowy i myśli, i z nimi chciałbym leć tak mało do
czynienia, jak to tylko możliwe. To, co jest tu analizowane, to to, co psychologowie używają
jaźnią empiryczną, jaźnią, którą można zrozumieć czy zweryfikować za pomocą zwyczaj-[lj
obserwacji. Określam ją słowem „społeczna" nie po to, aby sugerować istnienie jaźni, która nie
jest społeczna - sądzę bowiem, że ,ja" z języka potocznego ma zawsze, mniej lub bardziej
wyraźne, [Uniesienie do innych ludzi, a także do mówcy- lecz dlatego, że chcę położyć nacisk na
jej społecz-kaspekt i zatrzymać się nad nim.
r Choć temat jaźni uważany jest za zawiły, zawiłość ta charakteryzuje chyba głównie
metafizyczną S&skusję nad „czystym ego" - czymkolwiek może ono być - podczas gdy
empiryczna jaźń nie powinna pdużo trudniejsza do uchwycenia niż inne fakty o charakterze
umysłowym. Można w każdym razie ifRyjąć, że zaimki pierwszej osoby mają rzeczywiste,
poważne i niezbyt zawiłe znaczenie, w przeciwnym bowiem przypadku nie pozostawałyby one
w stałym i zrozumiałym użyciu wśród prostych ludzi Hzieci na całym świecie. A skoro mają
takie znaczenie, dlaczego nie miałoby ono być obserwowane imalizowane tak samo, jak
wszelkie inne fakty? Jeśli chodzi o leżącą u ich podstaw tajemniczość, to ptona bez wątpienia
realnym, ważnym i bardzo odpowiednim przedmiotem analizy prowadzonej przez Ich, którzy są
tu kompetentni, ale nie sądzę, abyśmy mieli tu do czynienia ze szczególną tajemniczo-ścią.
Rozumiem przez to, jak mi się wydaje, iż jest ona po prostu elementem ogólnej tajemniczości
jjcia, nie będąc czymś bardziej właściwym temu Ja" niż jakiemukolwiek innemu faktowi
osobistemu w społecznemu; tak więc tutaj tak samo jak gdziekolwiek indziej ci, którzy nie
próbują zgłębić owej Ijemniczości, mogąją po prostu zignorować. Jeśli jest to trafny pogląd na
sprawę, to ja" jest jedynie Kem, takim samym jak inne.
[ Rzeczą znamienną dla idei, wedle której zaimki pierwszej osoby są nazwami, jest, co
oczywiste, larakterystyczny rodzaj uczuć, które można nazwać uczuciem typu „mój" czy
poczuciem przyswoje-m(appropriation). Niemal każdy rodzaj idei może zostać powiązany z tym
uczuciem, a stąd może ?stać nazwany ja" czy „mój", ale uczucie, i wydawałoby się, iż tylko ono,
jest w tej kwestii czynnikiem ?terminującym. Jak mówi w swej godnej podziwu analizie jaźni
profesor James, słowa „mnie" i jaźń" maczają „wszystkie rzeczy, które mają moc wytworzenia w
strumieniu świadomości pobudzenia pew-
p.___
mgm. zamieszczony w: J. Mucha, Cooley, Warszawa 1992, przekład J. Mucha.
520
C.H. Cootep
nego szczególnego rodzaju". Pogląd ten został bardziej obszernie zaprezentowany przez profesoa
Hirama M. Stanleya, którego praca Ewolucjonistyczna psychologia uczuć zawiera niezmiernie
sof stywny rozdział na temat uczuć wobec siebie.
Nie o to mi chodzi, że uczuciowy aspekt jaźni jest z konieczności ważniejszy niż jakikolwiek
innj ale o to, że jest on bezpośrednim i rozstrzygającym znakiem i sprawdzianem tego, czym jest
ja"; ii ma od niego żadnego odwołania; jeśli wychodzimy poza jego granice, to po to, aby zbadać
jego dzieje i uwarunkowania, a nie po to, aby kwestionować jego znaczenie. Ale oczywiście ta
analiza dziejói i warunków może być tak samo przydatna, jak bezpośrednie rozpatrywanie uczuć
wobec samego sie bie. To, co chciałbym zrobić, to przedstawić każdy aspekt we właściwym
świetle.
Emocja odnosząca się do siebie samego może być uważana za instynktowną i bez wątpień
rozwinęła się w związku ze swą ważną funkcją, polegającą na stymulowaniu i ujednolicaniu
szcze gólnych działań jednostek . Jest ona przeto bardzo głęboko zakorzeniona w dziejach rasy
ludzkiej i w oczywisty sposób jest nieodzowna dla jakiegokolwiek, podobnego do naszego,
planu życiow go. Jak się wydaje, istnieje ona w niejasnej, lecz jędrnej formie od narodzin każdej
jednostki i, jak inne instynktowne idee czy zalążki idei, jest określona i rozwijana przez
doświadczenie, wplatając się z czasem, czy raczej wcielając, w doznania o charakterze
mięśniowym, wizualnym i innyią w percepcję, apercepcję i koncepcje o różnym stopniu
złożoności i o nieskończonej różnorodne ści treści, a szczególnie i w idee osobiste. Tymczasem
samo uczucie nie trwa w sposób niezmienny, lecz przechodzi proces różnicowania i
wysubtelniania, podobnie jak dzieje się to z każdys innym rodzajem surowego, wrodzonego
uczucia. Tak więc, choć w każdej fazie podtrzymuje 01 swój charakterystyczny ton czy
natężenie, rozpada się na niezliczoną liczbę sentymentów czących siebie samego {self-
sentiment). A konkretne uczucie wobec siebie samego, takie występuje u dojrzałych osób, jest
całością zbudowaną z tych różnych sentymentów wraz ze znaczn liczbą pierwotnych emocji,
które dotąd się nie rozpadły. Uczestniczy ono w pełni w ogólnym ro* woju umysłu, ale nigdy nie
zatraca tego szczególnego zamiłowania do przyswajania, które pom duje, że nazywamy myśl
zaimkiem w pierwszej osobie. Inne treści idei samego siebie (self-idet) przynoszą w oczywisty
sposób niewielki pożytek dla definiowania jej, są one bowiem skrajnie zróżnicowane. Jak mi się
wydaje, próbowanie zdefiniowania strachu przez wyliczanie rzeczy, których ludzie się boją, nie
byłoby bardziej jałowe niż próby zdefiniowania „ja" przez wyliczenie przed miotów, z którymi
to słowo jest powiązane. Podobnie jak strach oznacza przede wszystkim pewii stan uczuć lub też
jego wyraz, a nie ciemność, ogień, lwy, węże czy inne rzeczy, które go wzbi ją, „Ja" znaczy
przede wszystkim uczucie wobec siebie lub też jego wyraz, a nie ciało, ubrani skarby, ambicje,
zaszczyty i tym podobne rzeczy, z którymi uczucie to może być powiązane. Wkaż-

„Tak więc słowa MNIE i JAŹŃ na tyle, na ile wywołują uczucia i oznaczają wartość
emocjonalną, są 0B1EKTW NYMI określeniami, oznaczającymi WSZYSTKIE RZECZĄ które
mają moc wytwarzania w strumieniu świadom ści pobudzenia pewnego szczególnego rodzaju",
zob. Psychology, I (W. James, The Principles of Psychology, U, New York 1890), s. 319. Nieco
wcześniej pisze on: „Jednakże w swym najszerszym z możliwycl sensie, jaźń człowieka jest
całościową sumą tego wszystkiego, co MOŻE o nazwać s w o i m, nie tylko jego ciała i jego
władz psychicznych, ale i jego ubrań, i jego domu, jego żo
1 dzieci, jego przodków i przyjaciół, jego reputacji i działalności, jego ziemi i koni, i jachtu, i
rachunku ban! go. Wszystkie te rzeczy wywołują w nim te same emocje", ibidem, s. 291. Także
Wundt mówi o „ja": „J uczuciem, a nie przedstawieniem (Vorstellung), jak jest ono często
nazywane", zob. W. Wundt, Grundristi Psychologie, Leipzig 1896, s. 265.
2 H.M. Stanley, Studies in the Evolutionary Psychology ofFeelings, New York 1895.
3 Trzeba, być może, myśleć o niej raczej jako o bardziej ogólnym instynkcie, którego
wyróżniającymi się f są gniew itp., niż jako o czymś zupełnie samodzielnym.
i społeczna. Znaczenie „ja"
521
tym z tych przypadków możliwe i pożyteczne jest wykroczenie poza uczucie i zbadanie tego,
jakie tee je wywołują i dlaczego je wywołują, ale w pewnym sensie jest to analiza o wtórnym
znaczeniu.
Z uwagi na to, że ja" znane jest naszemu doświadczeniu przede wszystkim jako uczucie czy też
iko uczuciowy składnik naszych idei, nie można go opisać czy zdefiniować bez zasugerowania
istnie-tatego uczucia. Czasami popadamy w formalny i pusty sposób mówienia na temat
zagadnień związa-łych z emocjami, próbując zdefiniować to, co ze swej istoty jest pierwotne i
niedefiniowalne. Formalna definicja uczuć wobec samego siebie czy też jakiegokolwiek innego
rodzaju uczuć musi być tak samo próżna, jak formalna definicja smaku soli czy koloru
czerwonego; możemy oczekiwać poznania tego, sym to jest, tylko poprzez doświadczenie tego
czegoś. Nie może istnieć ostateczny sprawdzian jaźni poza sposobem, w jaki odczuwamy; jest to
coś, wobec czego przyjmujemy postawę typu „moje". Ale luwagi na to, że uczucie to jest nam
całkiem tak samo znane i tak samo łatwe do przywołania jak smak li czy kolor czerwony, nie
powinno być żadnych trudności ze zrozumieniem tego, co się przez nie ie. Trzeba tylko
wyobrazić sobie jakiś atak na czyjeś „moje", powiedzmy wykpienie jego ubrania, odebrania
własności jemu lub jego dziecku, dobrego imienia przez potwarz, a natychmiast poja-uczucie
wobec siebie samego. Eaktycznie, trzeba tylko, aby człowiek wymówił, z silnym nacis-jedno ze
słów odnoszących się do niego samego, jak np. ja" czy „mój", a uczucia wobec siebie
przywołane będą przez skojarzenie. Inny dobry sposób polega na wniknięciu za pomocą empa-
pewien samoutwierdzający się stan umysłu, odmalowany w literaturze, jak np. w stan umysłu
wtedy, gdy, wykpiony jako człowiek słaby, woła:
Jeśli umiecie
rzetelnie pisać, patrzcie w swoje dzieje:
Jest tam krwawemi podane głoskami
Żem waszych Wolsków w puch rozbił w Koryolach,
Jak orze! ptactwo w gołębniku. Sam to,
Sam sprawiłem, ten nędznik zaświadczy.
lamy tu do czynienia faktycznie z osobowością, której nikt nie może nie odczuć, choć może nie
potrafi jej opisać. Jakże dzikim okrzykiem znieważonego ego jest to „sam" na końcu drugiej
linijki! pi Tak wiele z tego, co napisano na ten temat, pomija uczucia wobec siebie samego, a
tym samym ?bawią jaźń" całego żywego i namacalnego znaczenia, iż czuję się upoważniony do
dodania jeszcze iku fragmentów, w których uczucie to jest przekonywająco wyrażone. Tak więc
w poemacie Lowella f.A Glance Behind the Curtain, Cromwell mówi:
Ja, przypadkiem,
Jestem tym podniesionym przez ramię Wszechmocnego, Po to, abym świadczył przed całym
światem o pewnej wielkiej prawdzie.
I Ajego Columbus wygłasza monolog na dziobie swej lodzi:

W. Szekspir, Koryolan, tłum. J. Paszkowski, [w:] idem, Dzieła dramatyczne, t. 9, Warszawa


(b.d.), s. 148. ?cytowanym przekładzie efektu tego niestety nie ma. U. LoweM Glance behind the
Curtain, [w:] idem, The Writings, t. 7, Boston-New York 1892, s. 139.

522
H. Coola
C.H. Coolej
Tutaj stoję ja, niemający żadnych przyjaciół poza smutnym morzem, Bijące serce tego wielkiego
przedsięwzięcia,
Które beze mnie zesztywnialoby w szybkiej śmierci.

Tak samo „Ja jestem drogą" z Nowego Testamentu jest z pewnością wyrazem sentymentu
niewiele różniącego się od tamtych. W poniższym cytacie znajdujemy bardziej żałosny
sentyment do samego siebie:
p5B$8 Ali Filoktet - Czyż nie wiesz, synu, kogo masz przed sobą?
Neoptolem 3ł<$gff- Skąd bym cię poznał, nie widziawszy wprzódy?
> Filoktet - Czyś o imieniu ty moim i klęskach
Nie słyszał nigdy, przez które tu ginę?
> Neoptolem - Zupełnie o tym wszystkim nie wiem. i'
Filoktet - O ja nieszczęsny, obmierzły i bogom,
>* O którym ani wieść nigdzie nie doszła.
t
Wszyscy miewamy tego właśnie rodzaju myśli, a jednak jest rzeczą możliwą mówić tak chłodno
lut mistycznie o jaźni, iż zaczyna się zapominać o tym, że faktycznie istnieje jakakolwiek taka
rzecz.
Ale prawdopodobnie najlepszym sposobem zdania sobie sprawy z naiwnego znaczenia
przysłuchanie się rozmowom dzieci bawiących się razem; zwłaszcza jeśli nie zgadzają się w
sobą. Używają one pierwszej osoby bez tego konwencjonalnego samostłumienia występującego
u starszych, lecz z wielkim naciskiem i różnorodnością modulacji głosu, dzięki czemu jego
emocjoi duch jest niedwuznaczny. A,, <•}«!
Uczucie wobec samego siebie typu refleksyjnego i przyjemnego, przyswajające zamiłowanie do
rozmyślań, jest w mocny sposób sugerowane przez słowo „napawanie się". Napawać się to w
tyra sei tyle samo, co myśleć „mój", „mój", „mój", z przyjemnym ciepłem uczuć. Tak więc
chłopiec napawa czymś, co zrobił za pomocą swej piły, ptakiem, którego zestrzelił ze swej
strzelby, czy swą koi znaczków lub jaj; dziewczyna napawa się swymi nowymi ubraniami,
aprobującymi słowami czy spojrzeniami innych; farmer swymi polami i swym bydłem;
przedsiębiorca swą firmą i swym rachu; bankowym; matka swym dzieckiem; poeta udanym
czterowierszem; faryzeusz stanem swej dobnie każdy napawa się powodzeniem jakiejkolwiek
umiłowanej idei.
Nie chciałbym być zrozumiany tak, jakbym twierdził, że uczucie wobec samego siebie jest
świadczeniu w jasny sposób oddzielone od innych rodzajów uczuć; jednak jest ono prawdopi tak
wyraźne jak gniew, strach, zgryzota itp. Zacytujmy profesora Jamesa: „Same emocje zadowól z
siebie i upokorzenia mają charakter jedyny w swoim rodzaju i każde z nich godne jest zaklas nia
jako pierwotny gatunek emocjonalny tak samo, jak np. wściekłość czy ból". Jest prawdą, tutaj,
jak i wszędzie tam, gdzie specjalnie wyróżnione są fakty o charakterze umysłowym, że nie
istnieją żadne zapory, lecz że jedna rzecz stopniowo włącza się w drugą. Ale gdyby ,ja" nie
denotowaioidei w dużej mierze takiej samej we wszystkich umysłach i dostatecznie
odróżniającej się od innych idei, nie mogłoby ono być w nieograniczony i powszechny sposób
użyte jako środek komunikacji.
Z uwagi na to, że wielu ludzi ma wrażenie, iż dająca się potwierdzić jaźń, przedmiot, który
nazywamy Ja", jest zwykle ciałem materialnym, dobrze byłoby powiedzieć, iż wrażenie to jest
iluzją, i każdy, kto podejmie się prostego przeanalizowania faktów, rozproszy ją. Prawdą jest, iż
gdy filozofujemy nie-
Idem, Columbus, ibidem, s. 151.
8 Sofokles, Filoktet, [w:J idem, Tragedie, tłum. K. Morawski, Warszawa 1969, s. 389-390;
wiersze 249-253. V. James, Psychology, op. cit., s. 307.
laźń społeczna. Znaczenie „ja"
523
co na temat „ja", i rozglądamy się za namacalnym przedmiotem, z którym można by je
powiązać, szyb-b> decydujemy się na materialne ciało jako miejsce najlepiej dostępne; ale gdy
używamy tego słowa naiwnie, np. w zwyczajnej mowie, to nie jest rzeczą naturalną myśleć
jednocześnie o ciele; nie aż tak naturalną, jak myślenie o innych rzeczach. Nie jest trudno
sprawdzić to twierdzenie, gdyż słowo „ja" jest jednym ze słów najczęściej używanych w
konwersacji i w literaturze, tak więc nic nie jest bardziej praktyczne niż zbadanie jego znaczenia
tak dokładnie, jak tylko można. Trzeba jedynie przysłuchiwać się potocznej mowie, a kiedy
słowo to się pojawia, powiedzmy sto razy, zanotować związki, w jakich występuje, lub też
zaobserwować podobną liczbę przypadków jego użycia przez bohaterów jakiejś powieści.
Naturalnie przekonamy się, że w nie więcej niż dziesięciu przypadkach na sto Ja" odnosi aędo
ciała mówiącej osoby. Odnosi się ono głównie do opinii, celów, pragnień, roszczeń itp., dotycząc
spraw, które nie obejmują żadnych myśli na temat ciała. J a myślę lub czuję to i to; j a chcę lub
zamierzam to i to; j a życzę sobie tego i tego; są to typowe sposoby użycia, w których uczucie
wobec siebie samego powiązane jest ze wspomnianym poglądem, celem czy obiektem. Należy
też pamiętać o tym, że „mój" - to w takiej samej mierze nazwa jaźni jak „ja", i że odnosi się ona
potocz-nie do różnorodnych posiadanych dóbr.
Miałem ochotę na spróbowanie przeprowadzenia wstępnej klasyfikacji pierwszej setki słów „ja"
i,mnie" w Hamlecie, a rezultaty są następujące. Zaimek używany byl w powiązaniu z percepcją,
jak np. ja słyszę", „ja widzę" - razy czternaście; w powiązaniu z myślami, sentymentami,
intencjami etc. - trzydzieści dwa razy; z życzeniami, jak w wyrażeniu „ja proszę" - sześć razy;
jako mowa - Ja będę o tym mówił" - szesnaście razy; jako przedmiot wypowiedzi - dwanaście
razy; w powiązaniu idziałaniem, włączając tu być może pewne niejasne pojęcie ciała, jak w
wypowiedzi ja przyjecha-lem do Danii" - dziewięć razy; wypowiedzi niejasne lub wątpliwe
dziesięć razy: jako ekwiwalent cielesnego pojawienia się - „... tak jest do brata podobny, jak ja
do Herkulesa" - raz. Niektóre klasyfikacje mają charakter arbitralny i inny obserwator
otrzymałby bez wątpienia inny rezultat; jednak nie mógłby, jak sądzę, nie dojść do wniosku, iż
bohaterowie Szekspira rzadko myślą o swoich ciałach wtedy, gdy mówią „ja" lub „mnie". I w
tym sensie wydają się oni typowymi reprezentantami ludzkości.
| Jak już zasugerowano, instynktowne uczucie wobec siebie samego jest bez wątpienia
powiązane ?trakcie ewolucji ze swą ważną funkcją, polegającą na stymulowaniu i unifikowaniu
szczególnego typu działań jednostek. Jak się wydaje, jest ono głównie związane z ideami
odnoszącymi się do wyko-łjwania władzy, do faktu własnej sprawczości, z ideami, które
podkreślają opozycję między umysłem iresztą świata. Pierwsze wyraźne myśli, które dziecko
wiąże z uczuciami wobec samego siebie, to prawdopodobnie te myśli, które kojarzą się z jego
najdawniejszymi wysiłkami, zmierzającymi do kon-fcolinad widzialnymi przedmiotami -jego
członkami, jego zabawkami, jego butelką itp. Później próbu-jeono kontrolować działania osób
znajdujących się wokół niego, a tym samym krągjego władzy i uczuć jobec siebie samego
poszerza się bez przerwy, sięgając najbardziej złożonych przedmiotów dojrzalej jabicji. Choć nie
mówi ono „ja" czy „mój" w ciągu pierwszego roku czy dwóch lat, ale w tak jasny cosób wyraża
swymi działaniami to uczucie, które dorośli wiążą z tymi słowami, iż nie możemy odmówić mu
jaźni - nawet w ciągu pierwszych tygodni życia.
I Korelację między uczuciem wobec siebie samego a celową działalnością łatwo dostrzec, gdy
obserwujemy przebieg jakiegokolwiek przedsięwzięcia produkcyjnego. Jeśli chłopiec zabiera się
do wykona-nia lodzi i odnosi jakikolwiek sukces, to jego zainteresowanie sprawą wzrasta,
napawa się nią, kil i dziób jąbliskie jego sercu, a żebra łodzi mają dla niego znaczenie większe
niż żebra jego własnego szkieletu, ?wielką ochotę wpaść do swych przyjaciół i znajomych i
powiedzieć im: „Patrzcie, co robię! Czyż to

W. Szekspir, Hamlet, [w:] idem, Tragedie I: Hamlet i Król Lir, tłum. J. Paszkowski, Warszawa
1974, s. 20.
524
C.H. Cooley
nie jest wspaniale?", czując się dumnym wtedy, gdy to, co robi, jest chwalone, a urażonym
wtedy, gdy ktoś znajdzie jakiś błąd. Ale gdy tylko ukończy to i zwróci się ku czemuś innemu,
jego uczucie i samego siebie związane z tym przedsięwzięciem zaczyna go opuszczać i po kilku
tygodniach najwyaj stanie się stosunkowo obojętny. Jak wszyscy wiemy, niemal taki sam
przebieg procesu uczuciowej! towarzyszy osiągnięciom dorosłych. Jest rzeczą niemożliwą
stworzyć obraz, poemat, esej, trudnyfraf ment obmurowania czy jakiekolwiek dzieło sztuki lub
rzemiosła bez posiadania powiązanego z ni uczucia wobec siebie samego, wzrastającego zwykle
do stanu poważnego pobudzenia i pragnienia p» nego typu uznania; ale opada ono gwałtownie
wraz ze spadkiem aktywności i często przechodzi w odo jętność, gdy aktywność ta ustaje.
Można przypuszczalnie zgłosić zastrzeżenia, że poczucie jaźni nie jest ograniczone do okresół
aktywności związanej z konkretnym celem, lecz jest często najbardziej widoczne wtedy, gdy
umyślni jest zajęty czy zdecydowany, i że osoby bezczynne i nieefektywne są na ogół
najbardziej wrażliwe n punkcie szacunku do siebie samych. Można jednak to uważać za przykład
zasady mówiącej, że wszyst kie instynkty przyjmą prawdopodobnie formy kłopotliwe, gdy
odmówi się im zdrowego sposobu wyraa-nia się. Potrzeba władzy, która nie daje się zrealizować
na otwartym polu życia, z dużym prawdopodł bieństwem utwierdzać się będzie na drobiazgach.
Jaźń społeczna jest po prostu ideą albo systemem idei wyprowadzonych z komunikacyjnych
aspektów życia, które umysł hołubi jako swe własne. Uczucie wobec siebie samego ma swój
główny obsa działania w obrębie ogólnego życia, a nie poza nim; specjalny wysiłek czy
tendencja, której ja( ono emocjonalnym aspektem, znajduje swe podstawowe pole działania w
świecie sil osobowych, oł zwierciedlonych w umyśle przez świat osobowych wrażeń.
Idea siebie samego, powiązana z myślami o innych osobach, jest zawsze świadomością
szczegóhl go czy wyróżnionego aspektu życia, gdyż jest to ten aspekt, który musi być
podtrzymywany prza zamiar i wysiłek, a jego bardziej agresywne formy będą prawdopodobnie
wiązać się z tym wszystkiąa ten ktoś uzna za równocześnie odpowiadające jego własnym
tendencjom, a różniące się od tendenj charakterystycznych dla innych, z którymi pozostaje on w
kontakcie umysłowym. To właśnie tutaj są te idee najbardziej potrzebne dla spełnienia swej
funkcji, polegającej na stymulowaniu charakterystycznej aktywności, pielęgnowania tych
odmian osobowych, których, jak się wydaje, potrzebuje ogfi ny plan życia. Niebo, mówi
Szekspir:
Organom ludzkim dało różne funkcje I każdy musi je wciąż wykonywać ,
a uczucie wobec siebie samego jest jednym ze środków, za pomocą których ta różnorodność
zosta osiągnięta.
Zgodnie z tym poglądem przekonujemy się, iż agresywna osobowość przejawia się najwyraźnkj
w przyswajaniu przedmiotów powszechnego pożądania, co koresponduje z występującą u
jednostt potrzebą władzy nad tymi przedmiotami, występującą po to, aby mogła ona zapewnić
sobie wtasą szczególny rozwój, oraz z niebezpieczeństwem działań przeciwstawnych,
podejmowanych przez im osoby, które także potrzebują tych rzeczy. Zakres tego zjawiska
rozciąga się od przedmiotów materia nych do wykorzystania, w tym samym duchu, uwagi i
czułości innych ludzi, wszelkiego typu plam i ambicji, włączając tu najbardziej szlachetne,
szczególne zamiary, jakie mieć może umyst, a tak jakiejkolwiek dającej się pomyśleć idei, która
może zacząć wydawać się częścią czyjegoś życia i potra bować może utwierdzenia,
skierowanego przeciw komuś innemu. Próba ograniczenia zakresu sto
W. Szekspir, Król Henryk Piąty, tłum. Z. Siwicka, Warszawa 1978, s. 21.
i społeczna. Znaczenie „ja"
525
jaźń' i jego pochodnych do celów niższego rzędu składających się na osobowość jest zupełnie
arbi-talna; jest ona sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, wyrażanym w empatycznym użyciu
słowa ja", liążącym się z poczuciem obowiązku i innymi wyższymi motywami; oraz
niefilozoficzna, gdyż ignoruje funkcję jaźni, która przecież podejmuje wyspecjalizowane wysiłki
wyższego i niższego rzędu. e To, że Ja" z mowy potocznej posiada znaczenie, które obejmuje
pewien rodzaj odniesienia do in-jych osób, zawarte jest w samym tym fakcie, iż to słowo i idee,
które ono reprezentuje, są zjawiskami Iziny języka i świata komunikacji. Wątpliwe, czy możliwe
jest w ogóle posługiwanie się językiem
myślenia w bardziej lub mniej wyraźny sposób o kimś innym; a z pewnością rzeczy, którym
nadaje-py nazwy i które zajmują wiele miejsca w refleksyjnej myśli, są niemal zawsze tymi
rzeczami, które
iśnięte zostały na nas poprzez nasz kontakt z innymi ludźmi. Tam gdzie nie ma komunikacji, nie
istnieć nazewnictwo ani nie może rozwyać się myśl. To, co nazywamy „mnie", „mój" czy ja
sam",
jest więc czymś wyodrębniającym się z ogólnego życia, lecz jest jego najbardziej interesującą
czę-częścią zainteresowania, które wynika z tego właśnie faktu, że jest ona równocześnie ogólna
idywidualna. Znaczy to, że zajmujemy się nią właśnie dlatego, iż jest ona tą fazą umysłu, która
żyje falezy w ramach potocznego życia, próbując odcisnąć siebie na umysłach innych. „ Ja" jest
wojującą jfcndencją społeczną, zmierzającą do utrzymania i poszerzenia swego miejsca w
ramach ogólnego nur-tu różnych tendencji. Na tyle, na ile może, wzrasta ona, podobnie jak
dzieje się to z całym życiem, jktyślenie o niej w oderwaniu od społeczeństwa jest jawnym
absurdem, w który nie może zabrnąć nikt, kto faktycznie widział ją jako życiowy fakt.
Der Mensch erkennt sich nur in Menschen, nur

Dos Leben khretjedem mas er sei .


I Jeśli jakaś rzecz nie jest w ogóle powiązana z innymi, których człowiek jest świadom, to nie
pędzie on przypuszczalnie wcale o niej myśleć, a jeśli myśli o niej, to nie może, jak mi się zdaje,
pażać jej za rzecz wyraźnie należącą do niego. Poczucie przyswojenia jest zawsze jakby cieniem
pspólnego życia i gdy mamy to poczucie, to mamy i poczucie tego drugiego. Tak więc, jeśli
myślimy lwyodrębnionej części lasu jako o „naszej", dzieje się tak dlatego, ponieważ myślimy
także, iż inni ludzie tutaj nie chodzą. Jeśli chodzi o ciało, wątpię w to, abyśmy posiadali żywe
uczucie typu „mój" łstosunku do jakiejkolwiek jego części, o której nie sądzi się, jakkolwiek w
niejasny sposób, iż ma fca pewne rzeczywiste bądź potencjalne odniesienie do kogoś innego.
Dotycząca jej intensywna samoświadomość powstaje równolegle z instynktami i
doświadczeniami, które wiążą ją z myślami o innych. Organy wewnętrzne, jak np. wątroba, nie
są traktowane w myślach jako nasze własne, o ile nie próbujemy zakomunikować czegoś ich
dotyczącego, jak np. wtedy, gdy powodują kłopoty, a my próbujemy uzyskać współczucie.
I „Ja" nie jest więc całością umysłu, lecz szczególną, centralną, jędrną, zwartą jego częścią, nie
Będącą czymś odseparowanym od reszty, lecz czymś stopniowo się w nią włączającym, a jednak
posia-Ł^ym pewną praktyczną odrębność, dzięki czemu człowiek, ogólnie rzecz biorąc,
pokazuje wystar-feąjąco jasno przez swój język i zachowanie, czym jest jego ja", jako coś
różniącego się od myśli, ?órych on nie posiada. Można o tym myśleć, jak mi sugerowano, w
kategoriach analogii do centralnie położonego kolorowego fragmentu oświetlonej ściany. Można
to także, być może trafnie, porównać do jądra żywej komórki, niecałkowicie odseparowanej od
otaczającej ją materii, z której faktycznie jest ono uformowane, ale aktywniejszego i wyraźniej
zorganizowanego. ?

? .Człowiek poznaje siebie tylko w ludziach; samo życie uczy każdego, czym on jest", J.W.
Goethe, Torąuato \fusso, dramat w pięciu aktach, akt 2, scena 3, tłum. L. Janike, Warszawa
1861, s. 43.
526

C.H. Coolef
Odniesienie do innych osób, uwikłanych w poczucie siebie samych, może być wyraźne i
konkretne, jak wówczas, gdy jakiś chłopiec wstydzi się tego, iż matka złapała go na czymś,
czego poprzedni zabroniła, lub może być niejasne i ogólne, jak wtedy, gdy ktoś wstydzi się, iż
zrobił coś, co jego własne sumienie, wyrażające poczucie jego społecznej odpowiedzialności,
wykrywa i potępia; zawsze jednak odniesienie to istnieje. Nie ma poczucia ja", np. w uczuciu
dumy i wstydu, bez powiązanego z nin poczucia „ty", „on" czy „oni". Nawet sknera, napawający
się swym ukrytym złotem, może odczuwać coś jako „moje" tylko wówczas, gdy jest on świadom
świata ludzi, nad którymi ma utajoną władzę przypadek charakterystyczny dla wszelkich sytuacji
z ukrytymi skarbami. Wielu malarzy, rzeźbiarz i pisarzy uwielbiało zatajać swe dzieła przed
światem, pieszcząc je w odosobnieniu aż do chwili, gd w pełni je ukończyli: ale rozkosz tego
rodzaju, jak rozkosz ze wszystkich sekretów, zależy od poczuci wartości tego, co ukrywane.
Zwróciłem wyżej uwagę na to, że wtedy myślimy o ciele w kategoriach ja", gdy zaczyna ono
mieć społeczną funkcję czy znaczenie, jak np. wówczas, gdy mówimy: „dobrze dziś wyglądam"
czy też: j stem wyższy niż ty". Wprowadzamy je do świata społecznego na jakiś czas i z tego
powodu wkładamy w nie naszą samoświadomość. Jest teraz rzeczą ciekawą, choć naturalną, iż w
dokładnie ten sam sposób nazwać możemy ja" jakikolwiek nieożywiony przedmiot, gdy
utożsamiamy z nim naszą wolę i za-miar. Wyraźnie występuje to podczas gier, jak np. golfa czy
krykieta, w których piłka jest wcieleniem powodzenia gracza. Można usłyszeć człowieka
mówiącego: jestem w wysokiej trawie, tam na dote, przy trzecim punkcie startowym" lub
„znajduję się na pozycji umożliwiającej średni przerzut". Tak też chłopiec, który puszcza
latawca, powie jestem wyżej niż ty", a ktoś strzelający do celu stwierdzi, że znajduje się
dokładnie poniżej środka tarczy.
W ramach pewnej bardzo obszernej i interesującej klasy przypadków społeczne odniesienie
przybiera formę dość konkretnego wyobrażenia tego, jak czyjaś jaźń - to znaczy jakakolwiek
idea, którą on przyswaja - pojawia się w jakimś konkretnym umyśle, a rodzaj uczucia wobec
siebie samego, jaki ów ktoś posiada, jest określony przez postawę wobec tej jaźni, przypisaną
temu innemu umysłowi. Jaźń społeczna tego typu mogłaby być nazwana jaźnią odbitą lub
odzwierciedloną:
Każdy dla każdego zwierciadłem,
Odzwierciedla innego, który przed nim przechodzi .
Tak samo jak widzimy naszą twarz, figurę i ubranie w lustrze, i interesujemy się nimi, gdyż są
om nasze, jesteśmy z nich zadowoleni lub nie, w zależności od tego, czy odpowiadają one czy
nie temu, jakimi chcielibyśmy je widzieć, tak też w naszej wyobraźni postrzegamy w cudzym
umyśle pewne myśl na temat naszego wyglądu, zwyczajów, celów, zachowań, charakteru,
przyjaciół i tak dalej, i wpływa to na nas w różny sposób.
Tego typu idea siebie samego ma, jak się wydaje, trzy zasadnicze elementy: wyobrażenie na
temat tego, jak się prezentujemy innej osobie; wyobrażenie na temat jej sądów co do tego, jak się
jej prezeit tujemy; pewien rodzaj uczucia wobec siebie samego, takiego jak np. duma czy
upokorzenie. Porówn nie ze zwierciadłem nie sugeruje chyba elementu drugiego, wyobrażonego
sądu, który jest tu barda istotny. To, co skłania nas ku dumie czy wstydowi, nie jest zwykłym,
mechanicznym odbiciem ni samych, lecz imputowanym sentymentem, wyobrażonym rezultatem
oddziaływania tego odbicia m
i
13 U Cooleya: „Each to each a looking glass \ Reflects the other that doth pass". Jest to
przypuszczalnie traw stacja urywka poematu Astraea R.W. Emersona (z 1857 r.), u którego
czytamy: Jlach to each a lookinggha | Reflects his figurę that doth pass", por. zbiór Emersona
Poems, London-Toronto-New York (b.d.), s.l przyp. tłum.
M społeczna. Znaczenie „ja'
527
rnnysł kogoś innego. Wynika to ewidentnie z faktu, że charakter i waga tego, w czyim umyśle
widzimy siebie, powoduje różnicowanie naszych uczuć. Jesteśmy zawstydzeni, gdy sprawiamy
wrażenie ludzi wykrętnych w obecności człowieka prostolinijnego, ludzi tchórzliwych w
obecności kogoś odważnego, ludzi prostackich w oczach kogoś subtelnego i tak dalej. Zawsze
przejmujemy jakoś oczekiwania i sądy ionych umysłów. Człowiek będzie chwalić się wobec
jednej osoby jakimś działaniem - powiedzmy chytrą transakcją handlową - do której wstydziłby
się przyznać innej osobie. Powinno być czymś oczywistym, iż idee, które powiązane są z
uczuciem wobec siebie samego, iztałtują intelektualną treść jaźni, nie mogą zostać opisane w
sposób prosty, np. przez powiedze-że ciało zajmuje w niej taką część, przyjaciele taką, plany
taką itp., lecz będą zmieniać się ikreślony sposób, w zależności od temperamentu i środowiska.
Skłonność tkwiąca w jaźni, jak żdy aspekt osobowości, jest wyrazem głęboko sięgającej
dziedziczności oraz czynników społecz-aych i nie można jej zrozumieć czy przewidywać, bez
ujęcia jej w powiązaniu z ogólnym życiem. Choć szczególnego rodzaju, nie jest ona w żadnym
wypadku czymś odseparowanym - szczególny charakter i odseparowanie nie tylko różnią się od
siebie, ale i są sprzeczne, gdyż ten pierwszy zakłada istnienie powiązań z całością. Przedmiot
uczuć wobec siebie samego nie podlega oddziaływaniu ze strony ogólnego biegu historii, ze
strony konkretnego rozwoju narodów, klas i grup zawodowych oraz innych tego typu
uwarunkowań.
Mt, iż to, co powiedziano wyżej, jest prawdą, widać w sposób najbardziej zdecydowany w tym,
iż nawet te idee, które są w najbardziej ogólny sposób powiązane z uczuciem typu „mój" czy
zabarwione ipzez to uczucie, jak np. czyjaś idea odnosząca się do jego widzialnej osoby, do jego
nazwiska, jego rodziny, jego bliskich przyjaciół, jego własności i tak dalej, nie są tak powiązane
w sposób uniwersalny, lecz mogą zostać odseparowane od jaźni przez szczególne okoliczności
społeczne. Tak więc asceci, którzy odgrywali tak znaczną rolę w dziejach chrześcijaństwa i
innych religii oraz w filozofii, usiłowali nie bez sukcesu oddzielić swe myślenie w kategoriach
przyswajania od jakiegokolwiek otoczenia mate-\ rialnego, a zwłaszcza od swych postaci
fizycznych, na które chcieli patrzeć jako na przypadkowe i po-i aiżające okoliczności ziemskiej
egzystencji ich duszy. W ten sposób separując się od własnych ciał, od własności i wygody, od
uczuć domowych - czy to uczuć żony, dzieci, matki, brata czy siostry - i od innych przedmiotów,
na które powszechnie skierowana jest ambicja, z całą pewnością nadali oni osobliwy kierunek
uczuciu wobec siebie samego, ale go nie zniszczyli: nie może być wątpliwości co do tego, że
instynkt, który wydaje się niezniszczalny tak długo, jak długo trwa tężyzna umysłowa, znalazł
sobie inne idee, z którymi się związał; a dziwne i nieokrzesane formy, w jakich przejawiała się
ambicja w owych stuleciach, gdy samotny, brudny, bezczynny i samozadręczający się
anachoreta był szeroko akceptowanym ideałem życia ludzkiego, stanowią przedmiot
pożytecznych badań i refleksji. Nawet ? najwybitniejszych wyrazicieli ideału ascetycznego, jak
na przykład u św. Hieronima, dostrzec łatwo, ii dyscyplina wcale nie przyćmiewała jaźni, lecz
koncentrowała jej energię we wzniosłych i niezwykłych kanałach. Idea dotycząca samego siebie
może być ideą jakiejś wielkiej reformy moralnej, religijnego credo, przeznaczenia czyjejś duszy
po śmierci czy nawet umiłowanej koncepcji boskości. Tak więc pobożni autorzy, jak George
Herbert i Tomasz a Kempis, często pisali mój Bóg, jak uważam bynajmniej nie
konwencjonalnie, lecz z głębokim poczuciem przyswojenia. Zaobserwowano też, że
zapotrzebowanie na ciągłą i odrębną egzystencję indywidualnej duszy po śmierci jest wyrazem
uczucia wobec siebie samego; podkreślił to na przykład JA Symonds, który uważa, iż powiązane
jest to z silnym egoizmem i silną osobowością ras europejskich, i twierdzi, iż miliony buddystów
wzdrygają się fcrzed nim z przerażeniem .
t Sam zwyczaj i bliska znajomość nie są czynnikami wystarczającymi do tego, aby jakaś idea
została przyswojona przez jaźń. Wiele zwyczajów i znanych przedmiotów, które zostały nam
raczej narzucone
Pór. H.E Brown, John Addington Symonds, t. 2, London 1895, s. 120.

528
C.H. Coolej
przez okoliczności niż wybrane przez nas z uwagi na swą odpowiedniość, pozostaje czymś
zewnęht nym i być może odpychającym dla jaźni; z drugiej natomiast strony nowy, lecz bardzo
odpowiadający nam element doświadczenia, jak idea nowej zabawki, czy też, jeśli można tak
powiedzieć, Romea idei Julii, jest często przyswajany niemal natychmiast i staje się,
przynajmniej na jakiś czas, samym sal cem jaźni. Zwyczaj działa tak samo utwierdzająco i
wzmacniająco na rozwój jaźni, jak działa i gda indziej, ale nie jest jej cechą wyróżniającą.
(...) uczucie wobec samego siebie może być w pewnym sensie uważane za antytezę czy może
lepią uzupełnienie tej bezinteresownej i kontemplacyjnej miłości, która będzie prawdopodobnie
zawierać poczucie wewnętrznie rozdartej indywidualności. Miłość tego rodzaju nie ma poczucia
ograniczę! lecz jest tym, co odczuwamy wówczas, gdy poszerzamy zakres doświadczenia i
asymilujemy now i nieokreślone doświadczenie, podczas gdy uczucie wobec samego siebie
towarzyszy przyswajani ograniczaniu i definiowaniu pewnej części doświadczenia; jedno skłania
nas do uczestnictwa w catyi życiu, drugie do indywidualizowania go. Widziana z tego punktu
widzenia jaźń może być uważanaś pewien rodzaj cytadeli umysłu, ufortyfikowanej na zewnątrz i
zawierającej wewnątrz wyselekcjonoro ne skarby, podczas gdy miłość jest całościowym
udziałem w reszcie wszechświata. W zdrowym umyśk każda z nich przyczynia się do rozwoju
drugiej: to, co kochamy mocno lub przez długi okres, wniesie-my prawdopodobnie do cytadeli i
uznamy za część nas samych. Z drugiej strony, tylko dzięki silnej jaźni osoba jest zdolna do
ciągłej sympatii czy miłości.
Choroba jednej z tych władz oznacza brak poparcia ze strony drugiej. Nie ma zdrowia w umyśle,
chyba że rozszerza on stale swój zakres, nabiera świeżego życia, odczuwa miłość i entuzjazm; i
jak długo czyni to, jego uczucie wobec samego siebie będzie prawdopodobnie miało charakter
umiarkom ny i szlachetny; te sentymenty towarzyszą bowiem takiemu poczuciu tego, co wielkie
i wyższe, jakie zakłada miłość. Ale jeśli miłość gaśnie, jaźń kurczy się i twardnieje: umysł, który
nie ma tego, na czyi mógłby skupić swą uwagę i przy pomocy czego mógłby podjąć tę odmianę i
odnowę, których potrzeba je, zajmuje się coraz bardziej uczuciem wobec samego siebie, które
przybiera ciasne i odrażające for my, takie jak chciwość, arogancja i bezmyślność. Jest rzeczą
konieczną, abyśmy mieli uczucia wobee samych siebie dotyczące jakiejś sprawy, wówczas gdy
pojawia się ona i jest realizowana; ale gd została urzeczywistniona lub gdy upadła, jaźń powinna
rozsypać się i zniknąć, odnawiając, jak mówi Thoreau, swą skórę jak wąż. Bez względu na to, co
człowiek robi, nie jest on w pełni zdrów na umyśle czy w pełni ludzki, o ile nie ma w nim ducha
wolności, duszy nieograniczonej przez zamiar i szerszej niż dostępny praktyce świat. I to jest
właśnie to, o co chodzi tym, którzy kładli nacisk na konieczność stłumienia jaźni; chodzi im o to,
iż jej sztywność musi zostać przerwana przez rozwój i odnowę, ii musi się ona w mniej lub
bardziej zdecydowany sposób „narodzić ponownie". Zdrowa jaźń musibj< zarówno mocna, jak i
plastyczna, musi być jądrem litego, zwartego, prywatnego zamiaru i uczucia, kierowanego i
żywionego przez sympatię.
Pogląd, iż jaźń" i zaimki pierwszej osoby są nazwami, które nasza rasa nauczyła się stosować
wobec instynktownej postawy umysłu i które każde dziecko uczy się stosować w podobny
sposób, narzucił mi się podczas obserwacji mojej córki M. w czasie, gdy uczyła się używać tych
zaimków. Gd; miała dwa lata i dwa tygodnie, zdziwiony byłem odkryciem, iż ma ona jasne
pojęcie pierwszej i drugiej osoby zaimka dzierżawczego. Spytana „gdzie jest twój nos", kładła na
nim rękę i mówiła „mój". Rozu miała również to, że gdy ktoś inny powiedział „mój" i dotknął
jakiegoś przedmiotu, oznaczało to ca przeciwnego wobec sytuacji, gdy ona dotknęła tego
samego przedmiotu i użyła tego samego slow Obecnie każdy, kto ćwiczyć będzie swą
wyobraźnię na zagadnieniu dotyczącym tego, w jaki sposób sprawa ta przejawiać się musi
umysłowi niemającemu środków poznania czegokolwiek na temat ja" i „mój" poza tym, czego
uczy się dzięki temu, iż słyszy, jak są one używane, zobaczy, iż jest to bardzo kłopotliwe.
Inaczej niż inne słowa, zaimki osobowe nie mają, co wydaje się oczywiste, żadnego jednolitego
znaczenia, lecz wywołują różne, a nawet sprzeczne idee, gdy stosowane są przez różne osób;
528
C.H. Cooley
przez okoliczności niż wybrane przez nas z uwagi na swą odpowiedniość, pozostaje czymś
zewnętn-nym i być może odpychającym dla jaźni; z drugiej natomiast strony nowy, lecz bardzo
odpowiadający nam element doświadczenia, jak idea nowej zabawki, czy też, jeśli można tak
powiedzieć, Romea idea Julii, jest często przyswajany niemal natychmiast i staje się,
przynajmniej na jakiś czas, samym sal cem jaźni. Zwyczaj działa tak samo utwierdzająco i
wzmacniająco na rozwój jaźni, jak działa i gdzie indziej, ale nie jest jej cechą wyróżniającą.
(...) uczucie wobec samego siebie może być w pewnym sensie uważane za antytezę czy może
lepią uzupełnienie tej bezinteresownej i kontemplacyjnej miłości, która będzie prawdopodobnie
zawiera! poczucie wewnętrznie rozdartej indywidualności. Miłość tego rodzaju nie ma poczucia
ograniczeń lecz jest tym, co odczuwamy wówczas, gdy poszerzamy zakres doświadczenia i
asymilujemy nont i nieokreślone doświadczenie, podczas gdy uczucie wobec samego siebie
towarzyszy przyswajaną ograniczaniu i definiowaniu pewnej części doświadczenia; jedno
skłania nas do uczestnictwa w calyi życiu, drugie do indywidualizowania go. Widziana z tego
punktu widzenia jaźń może być uważana* pewien rodzaj cytadeli umysłu, ufortyfikowanej na
zewnątrz i zawierającej wewnątrz wyselekcjonow* ne skarby, podczas gdy miłość jest
całościowym udziałem w reszcie wszechświata. W zdrowym umyśli każda z nich przyczynia się
do rozwoju drugiej: to, co kochamy mocno lub przez długi okres, wniesiemy prawdopodobnie do
cytadeli i uznamy za część nas samych. Z drugiej strony, tylko dzięki silnej jaźni osoba jest
zdolna do ciągłej sympatii czy miłości.
Choroba jednej z tych władz oznacza brak poparcia ze strony drugiej. Nie ma zdrowia w umyśle,
chyba że rozszerza on stale swój zakres, nabiera świeżego życia, odczuwa miłość i entuzjazm; i
jak długo czyni to, jego uczucie wobec samego siebie będzie prawdopodobnie miało charakter
umiarkow* ny i szlachetny; te sentymenty towarzyszą bowiem takiemu poczuciu tego, co
wielkie i wyższe, jakie zakłada miłość. Ale jeśli miłość gaśnie, jaźń kurczy się i twardnieje:
umysł, który nie ma tego, na czyn mógłby skupić swą uwagę i przy pomocy czego mógłby
podjąć tę odmianę i odnowę, których potrzeba-je, zajmuje się coraz bardziej uczuciem wobec
samego siebie, które przybiera ciasne i odrażające for* my, takie jak chciwość, arogancja i
bezmyślność. Jest rzeczą konieczną, abyśmy mieli uczucia wobee samych siebie dotyczące
jakiejś sprawy, wówczas gdy pojawia się ona i jest realizowana; ale została urzeczywistniona lub
gdy upadla, jaźń powinna rozsypać się i zniknąć, odnawiając, jak Thoreau, swą skórę jak wąż.
Bez względu na to, co człowiek robi, nie jest on w pełni zdrów na umyśl czy w pełni ludzki, o ile
nie ma w nim ducha wolności, duszy nieograniczonej przez zamiar i szerszej niż dostępny
praktyce świat. I to jest właśnie to, o co chodzi tym, którzy kładli nacisk na konieczność1
stłumienia jaźni; chodzi im o to, iż jej sztywność musi zostać przerwana przez rozwój i odnowę,
ii musi się ona w mniej lub bardziej zdecydowany sposób „narodzić ponownie". Zdrowa jaźń
musi być zarówno mocna, jak i plastyczna, musi być jądrem litego, zwartego, prywatnego
zamiaru i uczucia, kierowanego i żywionego przez sympatię.
Pogląd, iż jaźń" i zaimki pierwszej osoby są nazwami, które nasza rasa nauczyła się stosować
wobec instynktownej postawy umysłu i które każde dziecko uczy się stosować w podobny
sposób, narzucił mi się podczas obserwacji mojej córki M. w czasie, gdy uczyła się używać tych
zaimków. Gc-miała dwa lata i dwa tygodnie, zdziwiony byłem odkryciem, iż ma ona jasne
pojęcie pierwszej i drugiej osoby zaimka dzierżawczego. Spytana „gdzie jest twój nos", kładła na
nim rękę i mówiła „mój". Rozumiała również to, że gdy ktoś inny powiedział „mój" i dotknął
jakiegoś przedmiotu, oznaczało to coś przeciwnego wobec sytuacji, gdy ona dotknęła tego
samego przedmiotu i użyła tego samego słowa. Obecnie każdy, kto ćwiczyć będzie swą
wyobraźnię na zagadnieniu dotyczącym tego, w jaki sposól sprawa ta przejawiać się musi
umysłowi niemającemu środków poznania czegokolwiek na temat ja1 i „mój" poza tym, czego
uczy się dzięki temu, iż słyszy, jak są one używane, zobaczy, iż jest to bardzo kłopotliwe.
Inaczej niż inne słowa, zaimki osobowe nie mają, co wydaje się oczywiste, żadnego jednolitego
znaczenia, lecz wywołują różne, a nawet sprzeczne idee, gdy stosowane są przez różne osoby

Jaźń społeczna. Znaczenie „ja"


529

Ifydaje się godne uwagi to, że dzieci dają sobie radę z tym problemem, zanim zdobędą poważną
zdolność do abstrakcyjnego rozumowania. W jaki sposób mogła mała, dwuletnia dziewczynka,
która nie jest szczególnie refleksyjna, odkryć to, że „mój" to nie znak konkretnego przedmiotu,
taki sam jak inne atowa, lecz że oznacza on coś odmiennego za każdym razem, gdy używa go
inna osoba? A co jeszcze hardziej zaskakujące, w jaki sposób mogła dojść do poprawnego
użycia go w odniesieniu do siebie samej, które, jak się wydaje, nie mogło być skopiowane od
nikogo innego popro-dlatego, że nikt inny nie używał go do opisania tego, co należy do niej?
Znaczenia słów uczymy się, je z innymi zjawiskami. Ale jak możliwe jest nauczenie się
znaczenia słowa, które gdy używane lez innych nigdy nie wiąże się z tym samym zjawiskiem, z
którym się wiąże, gdy we właściwy sposób jest przez nas samych? Gdy obserwowałem, jak
dziewczynka posługiwała się pierwszą osobą, mnie fakt, iż używała jej niemal całkowicie w
sensie dzierżawczym, a także, iż miało to miejsce gdy była w nastroju agresywnym i obstawała
przy swoim. Niezwykle często zdarzało się widzieć, R. ciągnął zabawkę z jednej strony, a M. z
drugiej strony, krzycząc „moja, moja"! „Mnie" było cza-prawie ekwiwalentne z „mój" i używane
było też po to, aby ściągnąć na siebie uwagę wtedy, gdy ., aby ktoś coś dla niej zrobił. Inne
częste użycie słowa „mój" następowało wtedy, gdy żądała segoś, czego w ogóle nie miała. Tak
więc jeśli R. miał coś takiego, czego ona chciała, np. wózek, zwykła krzyczeć „gdziejest mój
wózek?".
ł %dawało mi się, że mogła nauczyć się używania tych zaimków mniej więcej w następujący
sposób, łfczucie wobec samego siebie istniało zawsze. Od pierwszego tygodnia domagała się
rzeczy, wołała ?walczyła o nie. Przez obserwację i przeciwstawianie zapoznała się także z
podobnymi działaniami flcharakterze przyswajania, podejmowanymi przez R. Tak więc nie tylko
żywiła ona do siebie uczucie, k wiążąc je z jego widzialnymi oznakami, przypuszczalnie umiała
przewidzieć je u innych, współod-ouwać je z nimi, czuć wobec nich urazę z jego powodu.
Chwytanie, ciągnięcie i wrzask były w jej niasnym przypadku powiązane z uczuciem i
przypominały uczucie zaobserwowane u innych. Stwo-Byiy one język poprzedzający użycie
zaimków w pierwszej osobie, służący do wyrażenia idei siebie lamej. Wszystko było więc
gotowe do pojawienia się słowa, które miało nazwać to przeżycie. Teraz ^?obserwowała, że R.,
gdy kłótliwie przywłaszczał sobie coś, wykrzykiwał często „m 6 j", „daj m i to", n chcę tego" i
tym podobne. Było więc czymś najzupełniej naturalnym, że przyjęła te słowa jako ?zwy dla
częstego i żywego przeżycia, które znała już dobrze z własnego doświadczenia i które na-?ezyła
się wcześniej przypisywać innym. Wydawało mi się dalej, co uwzględniłem wówczas w mych
mtatkach, iż „mój" to po prostu nazwa konkretnego wyobrażenia możliwości przyswajania,
obejmują-? zarówno uczucie przyswajania, jak i jego manifestowanie. Jeśli jest to prawdą,
dziecko początkowo K wypracowuje sobie idei ja-i-ty w jakiejś abstrakcyjnej formie. Zaimek w
pierwszej osobie jest przede ?zystkiin znakiem konkretnej rzeczy, ale ta rzecz nie jest pierwotnie
ciałem dziecka czyjego wraże-niami muskularnymi jako takimi, lecz zjawiskiem agresywnego
przyswajania, praktykowanym przez innego siebie, obserwowanym u innych i pobudzanym oraz
interpretowanym przez dziedziczny in-wnkt. Interpretacja ta wydaje się pokonywać wspomnianą
wyżej trudność, polegającą na pozornym braku treści wspólnej dla znaczenia słowa „mój", gdy
używane jest ono przez innych i gdy używane jest ?zez samą daną osobę. A wspólna treść
znajduje się w uczuciu przyswajania i w widzialnych, i sły-iralnych oznakach tego uczucia.
Element różnicy i sporu wkracza naturalnie w postaci sprzecznych działań i zamiarów, które
przypuszczalnie reprezentują „mój" kogoś innego i własne „mój" danej oso-m. Gdy inna osoba
mówi „mój" w odniesieniu do czegoś, do czego ja zgłaszam pretensje, wczuwam się wjej
sytuację w sposób wystarczający, aby zrozumieć, o co jej chodzi, ale jest to wczuwanie się
wrogie, ?zytloczone przez inne i bardziej żywotne „mój", powiązane z ideą dotyczącą
przeciągania tego przedmiotu w moją stronę.
[ Inaczej mówiąc, znaczenia słów Ja" i „mój" uczymy się w ten sam sposób, w jaki uczymy się
zna-Ittiua słów „nadzieja", „żal", „upokorzenie", „odraza", i tysiąca innych, wyrażających
emocję i senty-
4
530
C.H. Cooley

ment, to znaczy przez posiadanie uczucia, przypisywanie go innym w powiązaniu z pewnym


typa ekspresji, i słuchanie słowa towarzyszącego mu. Jeśli chodzi o komunikację i rozwój, to
idea odnoszą ca się do siebie nie jest szczególna w żaden dostrzegalny przeze mnie sposób, lecz
jest pod istotip względem podobna do innych idei.
W swych bardziej złożonych formach, takich jakie są wyrażane przez , ja" w konwersacji i w
literaturze, jest ona społecznym sentymentem czy typem sentymentów, określonym i
rozwiniętym prza stosunek społeczny [...] .
R., choć jest dzieckiem bardziej refleksyjnym niż M., robił znacznie wolniejsze postępy w
rozumie niu tych zaimków i w trzydziestym piątym miesiącu życia jeszcze ich w pełni nie
rozplatał, nazywają czasem swego ojca „mnie". Jak sobie wyobrażam, wynikało to częściowo
stąd, że w swych najwcześ niejszych latach był spokojny i mało kłótliwy, przejawiając bardzo
niewiele społecznego uczucia wota siebie samego, a zajmował się głównie nieosobowymi
doświadczeniami i refleksjami; częściowo iź stąd, że miał bardzo niewiele kontaktów z innymi
dziećmi, które mogłyby stanowić dla niego antytezy dzięki której rozbudzić mogłaby się jego
jaźń. Natomiast M., która urodziła się później, spotkała s% z opozycją ze strony R., dlatego też
mogło się wyostrzyć jej naturalne, żywe dążenie do przyswajania. Jej towarzystwo miało
znaczący wpływ na rozwój uczuć wobec siebie samego u R., który uznał obste wanie przy
swoim za konieczne dla utrzymania swych zabawek czy czegokolwiek innego, co mogło bji
przedmiotem przyswojenia. Nauczył się jednak użycia słowa „mój", gdy miał około trzech lat,
zanim urodziła się M. Bez wątpienia nauczył się go w kontaktach ze swymi rodzicami. Tak więc
prawdopodobnie zwracał uwagę na to, jak jego matka domagała się nożyczek jako moich i brała
je, i empatyczii skłaniany bywał do zgłaszania roszczeń w ten sam sposób - łącząc słowo raczej z
działaniem i uczą ciem niż z przedmiotem. Ale z uwagi na to, że wówczas nie zajmowałem się
świadomie tym problemeą nie poczyniłem zadowalających obserwacji.
Wyobrażam sobie więc, iż dziecko łączy z reguły ,ja" i „mnie" początkowo z tymi tylko ideami,
wobec których powstaje i określane jest, przez opozycję, jego uczucie przyswajania. Przyswaja
oni swój nos, oko czy stopę w prawie taki sam sposób jak zabawkę - przez antytezę wobec
innych nosów, oczu czy stóp, których nie może kontrolować. Nierzadko drażni się małe dzieci,
mówiąc, że się ii odbierze jakąś część ich ciała, i dzieci zachowują się dokładnie tak, jak gdyby
zagrożone „moje" było odrębnym przedmiotem - a według ich wiedzy - mogłoby. I, jak już
sugerowałem, nawet w życiu dorosłym, ja", „mnie" i „mój" używane są z silnym poczuciem ich
znaczenia tylko wobec rzeczy wyróżniają cych się tym, że są dla nas czymś szczególnym z
uwagi na przeciwieństwo czy kontrast. Zakłada się ta zawsze życie społeczne i stosunek do
innych osób. To, co najbardziej szczególnie moje, ma bardzo prywatny charakter, to prawda, ale
jest tą częścią tego, co prywatne, do której jestem silnie przywiązany, w przeciwieństwie do
reszty świata, która nie jest czymś odrębnym, lecz specjalnym. Agresywna jaźń jest ze swej
istoty wojowniczą częścią umysłu, jej oczywistą funkcją jest dawanie energii szczc gólnego typu
działaniom, a choć wojowniczość może nie przejawiać się w oczywisty, zewnętrznie ob
serwowalny sposób, istnieje ona zawsze jako pewna postawa mentalna.
W niektórych spośród najlepiej znanych analiz rozwoju poczucia jaźni u dzieci główny nacisk
kładziono na spekulatywne czy (/wtm-metafizyczne idee dotyczące ja", formułowane przez
dzieci w rezultacie pytań zadanych przez starszych albo niezależnego rozwoju spekulatywnego
instynktu. Najbardziej oczywistym rezultatem tych badań jest wykazanie, że dziecko, gdy
zastanawia się wta sposób nad jaźnią, lokuje zwykle ja" w ramach ciała. Choć ta młodzieńcza
metafizyka, jako jediu z faz rozwoju mentalnego, jest interesująca i ważna, z pewnością nie
powinna być traktowana jal adekwatny wyraz dziecięcego poczucia jaźni i przypuszczalnie
prezes G. Stanley Hali, który i
5 Por. mój artykuł pt. Study ofthe Early Use ofSelf-Words by a (Md, „Psychological Review"
1908,1.15, nr 6, i
Mó społeczna. Znaczenie „ja"
531
wartościowy materiał w tej sprawie, nie traktuje jej w ten sposób . Taka analiza ja", pytanie
czyjejś rości po prostu o to, gdzie jest ona ulokowana, czy należą do niej konkretne członki itp.,
jest odległa od zwyczajnego, naiwnego użycia słowa zarówno przez dzieci, jak i przez dorosłych.
Umoich własnych dzieci tylko raz zaobserwowałem cokolwiek tego rodzaju, a działo się to w
przy-R., gdy walczył on o poznanie prawidłowego użycia zaimków; i podjęte zostały próżne, jak
sądzę, błędne wysiłki mające pomóc mu poprzez wskazywanie związku między słowem a jego
ciałem. Z drugiej strony, każde dziecko, które nauczyło się mówić, używa słowa Ja", „mnie",
„mój" ihn podobnych setki razy dziennie, z wielkim naciskiem, w prosty, naiwny sposób, w jaki
rasa Judzka ożywa ich od tysięcy lat. W tym użyciu odnoszą się one do roszczeń wobec
zabawek, do stwierdzeń u temat czyjejś konkretnej woli czy zamiaru, jak np. w zdaniach: ja nie
chcę robić tego w ten iposób", ,ja zamierzam narysować kota", itd., a rzadko do jakiejkolwiek
części ciała. A kiedy brana pod uwagę jest jakaś część ciała, dzieje się tak zwykle poprzez
domaganie się uznania dla niej, jak np. w pytaniu „czyż nie wyglądam ładnie?", tak więc
przedmiotem głównego zainteresowania jest przede wszystkim postawa innej osoby.
Spekulatywne ja", choć jest prawdziwym ja", nie jest ja" potocznej mowy i codziennego użytku,
lecz jest niemal tak odległe od zwyczajnej myśli, jak ego metafizyków, którego jest w istocie
niedojrzałym przykładem.
: To, że dzieci, gdy znajdują się w tym filozoficznym stanie umysłu, odnoszą zwykle ja" do
fizycznego ciała, łatwo wytłumaczalne jest przez fakt, że ich materializm, podejście naturalne
dla wszelkiej newyrafinowanej spekulacji, potrzebuje umieścić jaźń gdzieś, a ciało, ta jedyna
namacalna rzecz, nad którą mają one ciągłą władzę, wydaje się dla niej najbardziej dogodnym
domem.
Proces, poprzez który rozwija się u dzieci uczucie zwierciadlanego typu wobec samego siebie,
można prześledzić bez większych trudności. Badając bardzo uważnie ruchy innych, dostrzegają
wkrótce związek między swymi własnymi działaniami a zmianami w tych ruchach; inaczej
mówiąc, dostrzegają swój riasny wpływ czy władzę nad innymi osobami. Dziecko przyswaja
sobie widoczne działania swych ?dziców czy opiekunów i przekonuje się, że ma nad nimi pewną
kontrolę; dzieje się to w taki sam iposób, jak wtedy, gdy przyswaja sobie jeden ze swych
własnych członków czy zabawek, i będzie się terało robić coś za pomocą tej nowej własności tak
samo, jak robi to za pomocą swej ręki czy swej pzechotki. Sześciomiesięczna dziewczynka
będzie próbować w sposób najbardziej oczywisty i roz-?yślny ściągnąć na siebie uwagę innych
osób działaniami, które uprzednio sobie przyswoiła. Zasma-bwala ona w przyjemności bycia
przyczyną, używania społecznej władzy i chce jej więcej. Będzie eepiać się spódnicy matki,
kręcić się, gaworzyć, wyciągać ręce itp., cały czas czekając na spodziewa-cprzez siebie efekt. Te
występy dają często dziecku, nawet w tym wieku, pozór tego, co nazywane jest afektacją, to
znaczy wydaje się, iż jest ono w niestosowny sposób zajęte tym, co myślą o nim inni hdzie.
Afektacją, w każdym wieku, ma miejsce wtedy, gdy silne dążenie do wywierania wpływu na
inych wydaje się przeważać nad utrwalonym już charakterem i wywoływać w nim oczywiste
zmiany peist) czy pozy. Jest rzeczą interesującą, że nawet Darwin był w swych latach
dziecięcych zdolny fc odchodzenia od prawdy po to, aby zrobić na kimś wrażenie. „Tak np. -
mówi on w swej autobio-grafii - pewnego razu naznosiłem wiele drogich owoców z drzew mego
ojca, schowałem je w gęstwinie i pobiegłem, tracąc aż oddech z pośpiechu, aby opowiedzieć w
domu nowinę, iż znalazłem kupę iradzionych owoców" .
| Młody wykonawca uczy się wkrótce być kimś różnym dla różnych ludzi, pokazując, iż zaczyna
fcumieć, czym jest osobowość, i przewidywać sposób jej działania. Jeśli matka czy opiekunka
jest prdziej troskliwa niż by należało, zostanie niemal z pewnością „urobiona" przez
systematyczne pła-
i>t G. Stanley Hali, SameAspects ofthe Early Sense ofSelf, „American Journal of Psychology"
1895, t. 9, nr 3, s. 351. młobiografia Karola Darwina, życie i wybór listów, wydane przez E
Darwina, tłum. J. Nusbaum, Warszawa ?, s. 19.
532
C.H. Cooley
kanie. Potoczna obserwacja pokazuje, że dzieci często zachowują się gorzej wtedy gdy są ze swą
matlą niż z innymi i mniej empatycznie nastawionymi ludźmi. Jest rzeczą oczywistą, że wśród
nowych osób, które widzi dziecko, niektóre robią silne wrażenie i rozbudzają chęć
zainteresowania się nimi i zrobienia im przyjemności, podczas gdy inni są obojętni czy
niesympatyczni. Czasem powód tego można jakoś pojąć lub zgadnąć, a czasem nie; ale fakt
selektywnego zainteresowania, podziwu, prestiżu jest oczywisty zanim dziecko skończy dwa
lata. Do tego czasu dziecko troszczy się już bardzo o to, jak odbierane jest przez jedną
osobowość, a bardzo mało o to, jak odbierane jest przez inną. Co więcej, wkrótce uznaje osoby,
z którymi jest w zażyłych kontaktach i które poddają się jego woli jako moje, klasyfikuje ja jako
należące do zbioru innych swych własności i utrzymuje swą własność wbrew wszystkim tyą
którzy zjawiają się później. M., mając trzy lata, miała silną urazę do R. z powodu jego roszczeń
doick matki. Ta ostatnia była „moją mamą", gdy tylko sprawa pojawiała się na porządku
dziennym.
Silna radość czy zgryzota zależą od tego, w jaki sposób traktuje się rudymentarną jaźń
społeczną. W przypadku M. zauważyłem już w czwartym miesiącu wskazujący na „urazę"
sposób płaczu, któr/ wydawał się odzwierciedlać poczucie osobistego zlekceważenia. Był on
zupełnie inny niż płacz spowodowany bólem czy gniewem, ale wydawał się prawie taki sam, jak
plącz wywołany strachem. Wywoływa-ła go nagana wyrażona nawet najłagodniejszym tonem. Z
drugiej strony, jeśli ludzie ją zauważali i śmiał się, i zachęcali, stawała się hałaśliwie wesoła.
Gdy miała około piętnastu miesięcy, stała się „doskonal aktoreczką", żyjącą, jak się wydaje,
głównie wyobrażaniem sobie tego, jaki wpływ wywiera na innych ludzi. Stale i widocznie
zastawiała pułapki, w które chciałaby schwytać czyjąś uwagę, i wyglądałam zawstydzoną lub
płakała na każdy znak dezaprobaty czy obojętności, Czasami wydawało się, że ni jest w stanie
przeboleć odrzucenia i wtedy długo, żałośnie płakała, nie chcąc przyjmować gestów pocieszenia.
Jeśli wpadła na jakiś mały fortel, który wywoływał u ludzi śmiech, z całą pewnością powfr rżała
go, śmiejąc się głośno i afektowanie naśladując ich. Miała spory repertuar tych małych
występón; które prezentowała sympatyzującej z nią publiczności lub nawet wypróbowywała je
na obcych. Gd miała szesnaście miesięcy, widziałem, że R. odmówił dania jej nożyczek, a wtedy
ona usiadła i udawali płacz, wystawiając dolną wargę i prychając, a równocześnie patrząc do
góry, aby sprawdzić, jaki wywołała efekt .
Wydaje mi się, że w takich zjawiskach widzimy wyraźnie zalążek wszelkiego typu osobistych
ambicji. Wyobraźnia, współdziałająca z instynktownym uczuciem wobec samego siebie,
utworzyła już sp< łeczne Ja" i stało się ono podstawowym przedmiotem zainteresowania i dążeń.
Wychodząc z tego punktu, postęp polega głównie na osiąganiu coraz większej wyrazistości,
pełni i duchowości w wyobrażeniu sobie stanów umysłu innych. Małe dziecko myśli o pewnych
widzialnych c^j słyszalnych zjawiskach, próbuje je wywołać i nie wykracza poza nie; ale to, co
osoba dorosła chce wywołać u innych, to wewnętrzny, niewidoczny stan, który wyobrazić sobie
może dzięki własnemu bogatem doświadczeniu, którego samym tylko znakiem jest ekspresja.
Jednak nawet dorośli nie oddzielają od sfe bie tego, co inni ludzie myślą, i tego, co jest widzialną
ekspresją tych myśli. Wyobrażają sobie całą rzea od razu, a ich idea różni się od idei dziecka
głównie tym, że jest stosunkowo bogatsza i charakteryzuje a większą złożonością elementów,
którym towarzyszą widzialne i słyszalne znaki. Istnieje również j od naiwności do subtelności w
działaniach, mających podkreślić własne ja. Dziecko robi pocz różne rzeczy dla efektu w sposób
oczywisty i prosty. Później mamy do czynienia z dążeniem do stl widocznych przejawów
takiego działania; wzruszenie, obojętność, pogarda itp. są symulowane tak, i ukrywały faktyczne
dążenie do wywarcia wpływu na własny obraz {self-image). Uznaje się, że rzu się w oczy
staranie o dobrą opinię jest przejawem słabości i czymś nieprzyjemnym.
Ta sprawa jest bardzo dobrze znana tym, którzy obserwują dzieci, por. np. Notes on the
Development ofa Chik pióra Miss Milicent Washburn Shinn, Berkeley 1893, s. 153.
f
i społeczna. Znaczenie „ja"
533
Wątpię w to, czy istnieją jakiekolwiek regularne stadia rozwoju społecznego uczucia wobec
siebie mego i jego ekspresji, wspólne dla większości dzieci. Sentymenty wobec siebie rozwijają
się drogą ?edającej się dostrzec gradacji z surowego instynktu przyswajania, jaki mają nowo
narodzone dzieci, (jego przejawy w każdym przypadku są inne. Wiele dzieci w sposób rzucający
się w oczy wykazuje
świadomość" już w czasie swego pierwszego półrocza; inne nie wykazują żadnych tego przeja-
w jakimkolwiek wieku. Jeszcze inne przechodzą przez okresy afektacji, których długość i czas ia
się okazałyby się przypuszczalnie niezmiernie różnorodne. W dzieciństwie, jak i we wszyst-
okresach życia, zaangażowanie się w jakąś ideę inną niż idea jaźni społecznej prawdopodobnie
:ie „samoświadomość".
Jednak niemal każdy, kogo umysł choć trochę wyposażony jest w wyobraźnię, przechodzi przez
namiętnego uczucia wobec siebie samego w okresie dojrzewania, wtedy gdy zgodnie z obecnymi
maniami społeczne impulsy są stymulowane w związku z gwałtownym rozwojem funkcji seksu-
i. Jest to okres kultu bohaterów, wielkich decyzji, niecierpliwych marzeń, niejasnych, lecz gwał-
h ambicji, usilnego, afektowanego naśladowania, skrępowania w obecności osób innej płci czy
jących wyższą pozycję, i tak dalej. Je autobiografii opisuje społeczne uczucie wobec siebie
młodego człowieka, które w przypadku
icznych, wrażliwych natur, którym słabe zdrowie lub niedogodne otoczenie uniemożliwiają
osiąg-licrie sukcesów właściwych temu wiekowi, nabiera często ogromnej intensywności. Jest to
dość po-jRechne w młodości geniuszy, których wyjątkowe wyposażenie i tendencje izolują
zwykle, mniej lub tadziej, od zwyczajnego życia toczącego się wokół nich. W autobiografii
Johna Addingtona Symondsa fotykamy opis uczuć ambitnego chłopca, cierpiącego z powodu
chorób, brzydkich rysów- co martwi-§8zczególnie jego silne instynkty estetyczne - i opóźnienia
umysłowego. „Byłem niemal urażony, gdy jfcracano na mnie uwagę jako na syna mego ojca...
Uważałem to za akt miłosiernej protekcjonalności. Ikwięc przyjąłem postawę wyniosłej
nieśmiałości, w której nie było nic godnego szacunku, poza pewni rodzajem dumy człowieka,
który musi liczyć tylko na siebie i rzuca wyzwanie światu, i poza postano-?niem stworzenia
samego siebie i zdobycia tego, co chciałem, moim własnym wysiłkiem... Ślubowałem ?ągnąć w
taki lub inny sposób pewien rodzaj wzniosłości... Nie odczuwałem żadnego pociągu do bogacić
żadnej zwykłej potrzeby stania się kimś w społeczeństwie. Ale odczuwałem nieznośnie
pragnienie ?nioslości, uznania siebie jako osobowości... 1Vm, co mnie podtrzymywało przede
wszystkim, było pobicie siebie samego - stanowcze, antagonistyczne, nieugięte... Moja
zewnętrzna jaźń była na liczne iosoby stale lekceważona, zgniatana i upokarzana. Ale
wewnętrzna osobowość twardniała na ślepo i glu-to. Stale sobie powtarzałem »poczekaj,
poczekaj, chcę, będę, muszę«". W Oksfordzie podsłuchuje roz-pwę, w której deprecjonowane są
jego zdolności, i przewiduje się, iż nie uzyska wyróżnienia. „To żądło ?ostało we mnie; i choć
nie dbałem specjalnie o swe pierwsze zajęcia, tam i wówczas postanowiłem, ie uzyskam
najwyższe wyróżnienie na moim roku. Ten rodzaj hartu, jakim się charakteryzowałem, ?winien
zostać dostrzeżony. Nic nie wywoływało go w takim stopniu, jak to, co wydawało się lekcewa-
jjniem, co pobudzało moją buntowniczą męskość". I dalej wykrzykuje: „patrzę wokół siebie i
widzę, że ffeceluję w niczym... Dręczę się, ponieważ nie realizuję swych ambicji, ponieważ nie
pracuję aktywnie inie potrafię zdobyć sobie takiej ważnej pozycji społecznej, jak inni ludzie" . p
Te sprawy znane są literaturze, a także, co bardzo prawdopodobne, naszemu własnemu doświad-
czeniu. Sądzę, że warto pamiętać o nim i zwrócić uwagę na to, iż ta pierwotna potrzeba
samospeł-Jfenia się, aby użyć tu zwrotu pana Symondsa, jest istotą ambicji i ma zawsze za swój
przedmiot Ijwolanie pewnego efektu w umysłach innych ludzi. W przytoczonych cytatach
czujemy nieposkro-Bone wzbieranie indywidualizującej, wojowniczej siły, której organem, jak
się wydaje, jest uczucie wobec samego siebie.
I_________________
*H.E Brown, John Addington Symonds, op. cit,, t.1, s. 63, 70, 74,120,125, 348.
534
C.H. Cooley
W trakcie rozwoju jaźni społecznej różnica pici jest wyraźnie widoczna od pierwszego wejrzenia
Dziewczęta charakteryzuje z reguły większa wrażliwość społeczna; troszczą się one w bardziej
widoczny sposób o swój społeczny wizerunek, studiują go, bardziej się nad nim zastanawiają, a
stądjui w pierwszym roku życia mają wygląd pełen subtelności, finezji, często afektacji, którego
brakuje < w porównaniu z nimi - chłopcom. Chłopcy zainteresowani są bardziej działalnością
muskularną, a tan budowaniem, a ich wyobraźnia zajęta jest nieco mniej osobami, a bardziej
rzeczami. U dziewczynki das ewig Weibliche , niełatwe do opisania, ale niedwuznaczne, pojawia
się wtedy, gdy tylko zaczyni ona zauważać ludzi, a jedną z faz jest z całą pewnością mniej proste
i mniej stabilne ego, silniejsif impuls skłaniający do patrzenia z punktu widzenia innej osoby i do
zabarwiania radością czy smutkiem swego wizerunku w jej umyśle. Nie może być wątpliwości
co do tego, że kobiety są z reguły bafc dziej niż mężczyźni zależne od bezpośredniego,
osobistego wsparcia i pomocy. Myśl kobiety musi sk» piać się na jakiejś osobie, w której umyśle
może ona znaleźć stabilny i obowiązujący wizerunek sami siebie, z którym będzie żyła. Jeśli
znajdzie taki wizerunek, czy to w osobie, widzialnej czy idealnej, moe poświęcania się mu staje
się źródłem siły. Ale jest to rodzaj siły uzależniony od tego osobistego dopełnienia, bez którego
kobiecy charakter jest w pewnym stopniu skłonny do stania się bezpańskim, dryfującym
statkiem. Mężczyźni, którzy przystosowani są bardziej do agresji, mają stosunkowo większą moc
samodzielności. Ale nikt nie może być faktycznie sam, a wrażenie, że jest to możliwe, wynika
p» prostu z większej siły i trwałości charakteru kogoś, kto zachowuje przeszłość i opiera się
nowym wplf wom. Bezpośrednio lub pośrednio, wyobrażenie tego, w jaki sposób przejawiamy
się innym, jest kontw Iną silą tkwiącą we wszystkich normalnych umysłach.
Niejasne, lecz przemożne poziomyjaźni, powiązane z instynktem seksualnym, mogą być
uważane, podobnie jak i inne poziomy, za wyrażające potrzebę pełnienia władzy i za odnoszące
się do funkcj osobowych. Uważam, iż młodzieniec jest nieśmiały właśnie dlatego, że świadom
jest niejasnego pora-szenia agresywnego instynktu, a nie wie ani tego, jak go zrealizować, ani
jak go zignorować. I chylą prawie to samo dzieje się w obecności przeciwnej płci: nieśmiali są
zawsze w gruncie rzeczy agresy* ni; świadomi są zainteresowania inną osobą, potrzeby stania
się dla niej kimś. A silniej rozwinięto namiętność seksualna u obu płci jest w wielkim stopniu
emocją odnoszącą się do władzy, dominacji czy przyswajania. Nie istnieje stan uczuciowy, który
mówi „mój, mój" w bardziej zapamiętały sposób. Potrzeba zostania przyswojonym czy
zdominowanym, która, przynajmniej u kobiet, jest równie potężna, ma u swych źródeł tę samą
naturę, za swój przedmiot mając przyciąganie ku sobie władczej namiętności. „Przedmiotem
pożądania mężczyzny jest kobieta, ale przedmiotem pożądania kobiety jest pożądanie
mężczyzny" .
Choć chłopcy mają, ogólnie rzecz biorąc, mniej wrażliwą jaźń społeczną niż dziewczęta,
niemniej są i między nimi wielkie różnice. Niektórzy z nich mają wyraźną tendencję do finezji i
pozy, a inni nie mają jej niemal wcale. Ci drudzy mają mniej żywą osobistą wyobraźnię; nie są
oni chyba afektowali głównie dlatego, iż nie mają żywej idei tego, jak przedstawiają się innym,
wobec czego nie mają skłonności do tego, aby raczej wyglądać niż być; nie są urażeni
lekceważeniem, gdyż go nie czują, niesj zawstydzeni ani zazdrośni, ani próżni, ani dumni, ani
pełni wyrzutów, ponieważ wszystko to zakłada wyobrażenie sobie umysłu kogoś innego. Znałem
dzieci, które nie wykazywały w ogóle żadnej tendeng do kłamania; faktycznie nie mogły
zrozumieć istoty czy przedmiotu kłamstwa ani też jakiegokolwiek typu krycia się, takiego np.,
jak podczas zabawy w chowanego. Ten przesadnie prosty sposób patrzeni na rzeczy wynikać
może z niezwykłego zatopienia się w obserwacji i analizie tego, co nieosobowejak miało to
miejsce w przypadku R., którego zainteresowanie innymi faktami i stosunkami między nimi tak
bardzo górowało nad jego zainteresowaniami osobistymi postawami, iż nie miał on żadnej
sklonno-
Wieczna kobiecość - przyp. tłum. Przypisywane pani de Stael - przyp. tłum.

^ Jaźń społeczna. Znaczenie „ja"


535
i do poświęcania tych pierwszych tym drugim. Dziecko tego rodzaju sprawia takie wrażenie, jak
znajdowało się poza moralnością; ani nie grzeszy, ani nie żałuje niczego, nie ma też wiedzy co
dobre i złe. Jemy z drzewa tych wiadomości wtedy, gdy zaczynamy wyobrażać sobie umysiy
'ch, a przez to uświadamiać sobie ten konflikt między osobistymi impulsami, który sumienie
zamie-
uśmierzyć.
Prostota jest miłą rzeczą u dzieci czy u ludzi w jakimkolwiek wieku, ale nie trzeba koniecznie jej
podziwiać, tak samo jak afektacja nie jest rzeczą całkowicie złą. Po to aby być kimś normalnym,
aby pć się na świecie jak w domu, mając perspektywę władzy, pożytku czy sukcesu, osoba musi
mieć ten ifobrażeniowy wgląd w inne umysły, który leży u podstaw savoir-faire, moralności i
czynienia dobra, ta wgląd obejmuje subtelność, pewne zrozumienie i podzielanie tajemnych
impulsów natury ludzkiej. ftostota, która jest jedynie brakiem tego wglądu, to pewien rodzaj
defektu. Istnieje jednak i inny rodzaj
itoty, będący cechą charakteru subtelnego i wrażliwego, ale obdarzonego wystarczającą silą i jas-
ią umysłu, która umożliwia utrzymywanie w pełnym porządku licznych impulsów, na które jest
on a przez to zachowanie jego bezpośredniości i jedności. Można być tak prostym jak Szymek
zek lub prostym w takim sensie, o jaki chodziło Emersonowi, gdy mówił: „być prostym znaczy
wielkim". Afektacja, próżność itp. wskazują na brak odpowiedniej asymilacji wpływów,
pochodzą-:ti z naszego poczucia tego, co inni o nas myślą. Zamiast tych wpływów,
oddziałujących na jednostkę I itopniowo i nienaruszających jej równowagi, zdobywają one nad
nią przewagę w taki sposób, iż wydaje «cona przestawać być sobą, tracić funkcjonalność, a stąd
być głupią, słabą, zasługującą na pogardę. Jfektowany uśmiech, „głupawy grymas dla
pochwały", to typ wszelkiej afektacji, czegoś zewnętrznego, Łożonego na siebie, słabej i
bezmyślnej prośby o aprobatę. Zawsze wtedy, gdy ktoś gwałtownie rośnie, pczysię bardzo
chętnie, zajmuje się dziwnymi ideałami, napotkać może niebezpieczeństwo takiej utraty
pmowagi; tak więc zauważamy je u wrażliwych dzieci, zwłaszcza dziewcząt, u młodych ludzi w
wieku peędzy czternastym a dwudziestym rokiem życia, a także u osób o niestabilnej
indywidualności; bez Rględu na wiek.
I lb zakłócenie naszej równowagi przez wykroczenie naszej wyobraźni ku punktowi widzenia
innej ?oby oznacza, iż dostajemy się pod jej wpływ. W obecności kogoś, kogo odczuwamy jako
osobę ważną, pojawia się tendencja do wniknięcia w jego sąd o nas samych i do empatycznego
przyjęcia go, do pewartościowania idei i zamierzeń, do przekształcenia życia w jego
wyobrażeniu. U osoby bardzo pażliwej tendencja ta jest dla innych często oczywista podczas
zwyczajnej konwersacji i przy błahych ?estiach. Silą impulsu, wypływającego bezpośrednio z
delikatnego charakteru jej percepcji, wyobra-?ona sobie stale to, w jaki sposób prezentuje się
interlokutorowi, i na moment akceptuje ten wizeru-lekjako obraz siebie samej. Jeśli ktoś inny
wydaje się uważać ją za dobrze poinformowaną w pewnych trio znanych kwestiach,
prawdopodobnie przybierze ona pozę erudyty; jeśli uważana jest za osobę pważną, wygląda, jak
gdyby nią była; jeśli oskarżana jest o nieuczciwość, wygląda na winną, i tak łlej. Krótko mówiąc,
człowiek wrażliwy, znajdujący się w obecności imponującej osobowości, stanie
?przypuszczalnie, na jakiś czas, swą interpretacją tego, co tamten myśli o nim. Tylko osoby
ciężko place nie będą uważać, iż, w pewnym stopniu, ta prawda dotyczy także ich samych.
Oczywiście, jest izwykle zjawisko czasowe i nieco powierzchowne; jest ono jednak typowe dla
wszelkich sytuacji fcewagi i pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób ludzie mają nad nami
władzę przez panowanie nad mą wyobraźnią i jak nasza wyobraźnia rośnie i kształtuje się dzięki
przewidywaniu tego, jak nasza jaźń objawia się innym umysłom.
I Jak długo charakter jest otwarty i zdolny do wzrostu, utrzymuje on odpowiednią wrażliwość,
która ?jest słabością, o ile nie przysłania zdolności asymilujących i organizujących. Znam ludzi,
których ?iery są dowodem stabilnego i agresywnego charakteru, mających niemal kobiecą
wrażliwość doty-
fciple Simon, bohater wierszyków dla dzieci - przyp. tłum.
536
C.H. Cooley
czącą tego, jak odbierani są przez innych. Flaktycznie, jeśli widzi się człowieka, którego postawa
wobet innych jest zawsze stanowczo utwierdzająca, a nigdy przyjmująca, można być pewnym, iż
człowiek ta) nigdy nie zajdzie daleko, gdyż nigdy nie nauczy się wiele. W ramach charakteru,
tak jak i każdeji poziomu życia, zdrowie wymaga właściwej jedności, stabilności i plastyczności.
Zachodzi niejasne pobudzenie społecznej jaźni, bardziej ogólne niż jakakolwiek konkretna
emogi czy sentyment. Tak więc zwykła obecność ludzi, „poczucie istnienia innych osób", jak
mówi profesor Baldwin, świadomość prowadzonej przez nie obserwacji, wywołują często
niejasny niepokój, wątpliw ści i napięcie. Człowiek czuje, że jego społeczny wizerunek czai się
dokoła, a nie wiedząc tego, jaki« jest, staje się w niejasny sposób zaalarmowany. Wielu ludzi,
być może większość, czuje słabsze W mocniejsze wzburzenie i zakłopotanie, gdy są
obserwowani przez obcych, a dla niektórych nawet sitf dzenie w tym samym pokoju z ludźmi
nieznanymi czy niechętnymi jest czymś wyczerpującym i kłopotliwym. Jest np. rzeczą dobrze
znaną, że wizyta kogoś nieznajomego kosztowała często Darwina b» senność, a zapiski różnych
autorów byłyby przypuszczalnie zbiorem wielu podobnych przykładom Tutaj jednak
niewątpliwie zbliżamy się do granic psychicznej patologii.
Być może niektórzy będą zdania, iż przeceniam znaczenie społecznego uczucia wobec siebie*
mego, biorąc pod uwagę osoby i okresy życia, które są nieprzeciętnie wrażliwe. Wierzę jednak,
ii u wszystkich normalnych i ludzkich osób pozostaje ono, w takiej lub innej formie, przez cale
żyde główną sprężyną wysiłków i głównym przedmiotem zainteresowania wyobraźni. Podobnie
jak w przypadku innych uczuć nie myślimy o nim wiele, dopóki jest ono gratyfikowane w
umiarkowany i regularny sposób. Wielu ludzi o zrównoważonym umyśle i odpowiedniej
działalności prawie wcale nie wie o tya, że zależy im na tym, co inni o nich myślą, i będzie
zaprzeczać, być może z oburzeniem, temu, iż tata troska jest ważnym czynnikiem składającym
się na to, czym oni są i co robią. Ale jest to iluzja. Jeśli pojawia się niepowodzenie lub niesława,
jeśli ktoś nagle uświadamia sobie, że twarze ludzi wyrażają chłód lub pogardę zamiast
życzliwości i szacunku, do których się przyzwyczaił, jego szok, strach, poczucie beznadziejności
i stania się wyrzutkiem pokażą mu, iż żył w umysłach innych, nie wiedząt o tym, tak samo jak
spacerujemy codziennie po twardym gruncie, nie myśląc o tym, w jaki sposób* nas utrzymuje.
Eakt ten jest tak dobrze opisany w literaturze, zwłaszcza we współczesnych powieściach, że
powinien być zupełnie oczywisty. Dzieła George Eliot kładą nań nacisk szczególnie silnie, W
większości jej powieści występuje jakiś bohater, jak np. pan Bulstrode w Middlemarch , czy p
Jermyn w Felix Holt , którego godny szacunku i długo utrzymywany społeczny wizerunek i
siebie zostaje wstrząśnięty, kiedy wychodzi na jaw ukryta prawda.
Jest jednak tak, że próba opisania społecznej jaźni i przeanalizowania procesów umysłowych,! re
się na nią składają, powoduje w sposób niemal nieunikniony, iż przedstawia się ona jako coś I
refleksyjnego i „samoświadomego" niż zwykle jest w rzeczywistości. Tak więc, choć niektórzy
cz; cy będą mogli odkryć w sobie całkiem wyraźne i świadome rozmyślania nad odbiciem
własnej jai (reflected self), inni być może nie znajdą nic, poza empatycznym impulsem, tak
prostym, że nier chyba stać się przedmiotem wyraźnej myśli. Wielu ludzi, których zachowanie
pokazuje, że ich i siebie samych pochodzi w znacznej mierze od osób, z którymi przebywają, jest
jednak zupełnie niewfa nych, jeśli chodzi o intencjonalne udawanie; jest to kwestia
podświadomego impulsu czy zwykłej s stu. Jaźń bardzo wrażliwych, lecz nierefleksyjnych
umysłów jest właśnie tego rodzaju.
Jaźń grupowa, lub „my", jest to po prostu pewne ja", które obejmuje inne osoby. Ktoś uti się z
grupą i mówi o wspólnej woli, opinii, służbie itp., w kategoriach „my" i „nas". Poczucie to j
stymulowane przez wewnętrzne współdziałanie i opozycję wobec tego, co na zewnątrz.
Rodzina,i musiała walczyć z trudnościami ekonomicznymi, wzmacnia zwykle solidarność - „my
spłaciliśmy!
Zob. G. Eliot, Middlemarch. A Study ofProvincial Life, Edinburgh 1871-1872.
Idem, Felix Holt, theRadical, Edinburgh 1866.

Grupy odniesienia i przypisywanie ról


537

hipoteczny", „my posialiśmy syna na studia" itp. Student utożsamia się ze swym rokiem czy
swym uni-nersytetem wtedy, gdy pełni jakąś funkcję społeczną, a zwłaszcza wtedy, gdy bierze
udział w zawodach: .zwyciężyliśmy w przeciąganiu liny", mówi, czy: „pobiliśmy w footballu
Wisconsin". Ci z nas, którzy pozostali w domu podczas Wielkiej Wojny, mówią jednak o tym,
jak to „my" przyłączyliśmy się do wojny w r. 1917, jak „my" zdecydowaliśmy o losach walk w
Argonnach, i tak dalej.
Jest rzeczą godną uwagi, iż jaźń narodowa, a faktycznie każda jaźń grupowa, odczuwana być
może #o w powiązaniu z szerszym społeczeństwem, dokładnie tak samo, jak jaźń indywidualna
odczuwana jest tylko wpowiązaniu z innymi jednostkami. Nie można odczuwać patriotyzmu,
jeśli nie jesteśmy imadomi istnienia innych narodów, a efektem istnienia wyraźnie
zorganizowanej społeczności naro- której działaniami jesteśmy poważnie zainteresowani, nie
byłoby zmniejszenie zakresu patrioty-co bywa przewidywane w mało inteligentny sposób, lecz
raczej podniesienie na wyższy poziom charakteru, uczynienie go czymś żywszym, trwalszym,
bardziej zróżnicowanym i empatycznym. lominałby samoświadomość inteligentnej jednostki w
trwałym i przyjacielskim stosunku z inny-coś będącego przeciwieństwem brutalnego
samoutwierdzania się kogoś, kto zna swych współto-zy jedynie jako przedmioty podejrzeń i
wrogości. Patriotyzm czasów minionych miał właśnie drugi charakter, i ledwo dostrzegaliśmy
możliwość jego rozwoju. Narodowe „my" może i powinno jaźnią realnego honoru, służby i
humanistycznych aspiracji. I I
Batf Dahrendorf
GRUPY ODNIESIENIA I PRZYPISYWANIE RÓL*
?-
F (Grupy odniesienia)

ble aktora są w jasny sposób określone: pierwotnie są zapisane przez pisarza, następnie
nadzorowa-?przez reżysera. Zarówno pisarz, jak i reżyser mogą zostać uznani za osoby. Kto
jednak określa role 'foleczne i czuwa nad ich odgrywaniem? Choć wielu współczesnych autorów
odpowiedziałoby, iż funkcję ppelni „społeczeństwo", trudno obronić ten termin. Społeczeństwo
nie jest oczywiście osobą, a wszel-|kpersonifikacja zaciemnia jego naturę i zubaża to, co jest o
nim do powiedzenia. Mimo że istnienie Moleczeństwa jest faktem, o który ludzie mogą się
potykać jak o kamień czy pniak drzewa, nie można inim identyfikować autora i reżysera dramatu
społecznego. Pewne jest bowiem, że społeczeństwo IsHada się z jednostek i tworzone jest przez
jednostki. Jest to prawda nawet mimo tego, że konkretne poteczeństwo, w którym mieszka Herr
Schmidt jest w większym stopniu rezultatem pracy jego przod-prniż jego samego. Z drugiej
jednak strony, doświadczenie podpowiada, że w pewnym sensie społe-peństwo nie jest tylko
czymś więcej niż suma jego poszczególnych członków, ale czymś jakościowo ?raźnie
odmiennym. Społeczeństwo jest wyalienowaną postacią jednostki, homo sociologicus, cie-
I 'lytui oryg. References Groups and the Ascription ofRoles, fragm. R. Dahrendorf, Homo
Sociologicus zamieszanego w: Essays in the Theory ofSociety, Stanford 1968, przekład P. Polak.
538
R. Dahrendorf
niem, który opuścił człowieka, by powrócić jako jego pan. Nawet jeśli na chwilę zrezygnujemy z
próby pomiaru głębokości tego paradoksalnego stanu, jako socjologowie musimy nadal
poszukiwać sposobi nie tylko identyfikacji podmiotu odpowiedzialnego za zasady społeczne, ale
także opisu tego podmiot! z operacyjną precyzją. Problem ten był w literaturze przedmiotu
rzadko podejmowany i nigdy nie został rozwiązany, mimo że współczesna socjologia
zgromadziła wszystkie niezbędne do tego narzędzi
Znaczenie takich wyrażeń jak „normy społeczne", „oczekiwania wobec roli określone przez
społeczeństwo" i „sankcje narzucone przez społeczeństwo" nie mogą być inaczej wyjaśnione w
ogólnyi kategoriach niż przy użyciu metafor czy niemożliwych do udowodnienia stwierdzeń .
Czy w takici wyrażeniach „społeczeństwo" oznacza wszystkich ludzi w danym społeczeństwie?
Taka interpretacji jest z pewnością zbyt szeroka. Większość ludzi w danym społeczeństwie nie
odgrywa roli - tak bezpośredniej jak i pośredniej - w formułowaniu oczekiwań, które tworzą
takie role jak ojciec, nauczyciel liceum czy obywatel (nie mówiąc o takich rolach jak skarbnik
klubu piłkarskiego w mieście X, wicepret zes lokalnego oddziału partii Y). Nie wymaga się tego
od nich, a nawet gdyby tak było, ich zdanie miałoby dla innych niewielką moc wiążącą.
Niezależnie od znaczenia sondaży opinii, nikt nie twierdą że są one źródłem norm. Czy zatem to
parlament narodowy lub rząd w imieniu „społeczeństwa" określają oczekiwania i sankcje
odnoszące się do roli? Zapewne takie założenie nie jest całkowicie błędne, ale jest zbyt wąskie.
Nawet bowiem w państwie totalitarnym oczekiwania - przynajmniej te, które dotyczą przyszłości
i możliwości - przeciwstawiają się nakazom administracyjnym. W każdym państwie istnieje
wiele norm zachowania społecznego, które rządowi nie są znane i go nawet nie obchodzi
Odnoszenie pojedynczego rzeczownika „społeczeństwo" do jednego podmiotu lub jednej
zbiorowości lekceważy fakt, że pod pojęciem społeczeństwo mogą ukrywać się wielorakie siły o
podobnym charakterze, lecz odmiennym pochodzeniu.
Definiując pozycję oraz rolę zauważyliśmy, że warto czasem uznawać obie kategorie za zbiór są
mentów. Z większością pozycji związany jest nie pojedynczy stosunek z inną osobą (np. mąż -
żona), lecz pole stosunków z innymi osobami, kategoriami czy zespołami ludzi. Nauczyciel
liceum jest zwia; zany ze swoimi uczniami, ich rodzicami, swymi współpracownikami oraz
przełożonymi i rozpoznaj oddzielny, łatwy do zidentyfikowania dla każdej z tych grup zbiór
oczekiwań. Jest zobowiązany przeła zywać wiedzę swoim uczniom, lecz nie swoim
przełożonym, decydować o ocenach uczniów wraz a współpracownikami, a nie z rodzicami.
Jeśli jest nieprzyjazny w stosunku do swoich współpracowników, naraża się na ich sankcje, a nie
na sankcje kierowane przez uczniów. Gdy okazuje szacunek przełożonym, nie ma to wiele
wspólnego ze stosunkiem wobec rodziców uczniów. W tym kontekście wydaje się możliwe
ujmowanie „społeczeństwa" w kategoriach grup, które tworzą jego pole relacji Polega ono na
badaniu związków pomiędzy normami tych grup a oczekiwaniami wobec roli przypisań; mi do
pozycji, które zostały przez owe grupy określone.
Interpretując dane zebrane w Stanach Zjednoczonych przez Samuela A. Stouffera i innych w
pracy The American Soldier na temat amerykańskich żołnierzy biorących udział w II wojnie
światowej, Robert K. Merton rozwinął kategorię „grupy odniesienia". Kilku przedstawicieli nauk
społecznych uznał ją za użyteczną dla definiowania pojęcia roli. Kategoria ta, mająca swoje
korzenie w psychologii spo
To samo odnosi się do wyrażeń, w których nie pojawiają się otwarcie pojęcia „społeczny" i
„społeczeństwo*,j np. w przypadku „zinstytucjonalizowanych oczekiwań" czy „wzorów
kultury". Wszystkie takie wyrażenia* magają precyzyjnych definicji, przynajmniej w odniesieniu
do ról społecznych.
Po raz pierwszy Merton rozwinął tę kategorię w eseju Przyczynki do teorii grup odniesienia
napisanym zAl S. Rossi (R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, tłum. E.
Morawska, J. Werstenstein-Żiila ski, Warszawa 1982). Następnie dopracował ją w dłuższym
eseju Teoria grup odniesienia i struktura spolea na. Kontynuacje (ibidem). Teoria grup
odniesienia zostata powiązana z analizą roli przez samego Mertom a także przez Josepha Ben-
Davida, Davida Mandelbauma, Siegfrieda E Nadela i innych.
i odniesienia i przypisywanie ról
539
lej i użyta przez Mertona głównie w rozumieniu tej dyscypliny, wywodzi się z obserwacji, że
ludzie intują swoje zachowanie zgodnie z aprobatą lub dezaprobatą grup, do których sami nie
należą, firupy odniesienia są grupami zewnętrznymi (outgroups), które pełnią funkcję
[dostarczania] stan-wartości; stanowią ramę odniesienia, w której osoba ocenia zachowanie
swoje i innych. Nie-de zawężenie i zmiana znaczenia umożliwia interpretację tego pojęcia w
kategoriach socjologicz-i zastosowanie go do naszych obecnych problemów. Jeśli określimy
grupę odniesienia nie jako ilnie wybraną grupę zewnętrzną, ale jako grupę, z którą osoba ma
związek konieczny ze względu swoją pozycję społeczną, możemy uznać, że każdy segment
pozycji ustanawia stosunek pomiędzy aymującym pozycję a jedną bądź większą liczbą grup
odniesienia. Tak rozumiane grupy odniesienia muszą oczywiście być grupami zewnętrznymi;
zajmujący pozycję może być - z tytułu jej zajmowa-,- członkiem takiej grupy. W tych
kategoriach pole pozycji nauczyciela Schmidta może zostać określone jako zespól grup
odniesienia, z których każda narzuca mu przepisy i jest w stanie sankcjonować jego zachowania,
zarówno w sposób pozytywny, jak i negatywny. Pytanie o naturę „społeczeństwa" anienia się w
inne pytanie: jak grupy odniesienia wyrażają i sankcjonują definiowane przez siebie oczekiwania
wobec pozycji?
jF 0 ile mi wiadomo, podobne pytanie pojawiło się w literaturze tylko raz, a mianowicie
wExploratiom kRole Analyńs Neala Grossa i innych. Odpowiedź zaproponowana przez Grossa i
współautorów uspra-medliwia małe odstępstwo od naszej strategii odraczania krytycznego
omówienia literatury. Podobnie jak j$ Gross dokonuje rozróżnienia pomiędzy pozycjami i rolami
oraz przedstawia je jako agregaty czy segmenty. Podobnie jak według nas, dla Grossa każdy
segment pozycji i roli odnosi się do grupy innych pozycji i ról (nie używa pojęcia „grupa
odniesienia"). Po to, by dokładnie odkryć, jak owe grupy odniesie-Bia wpływają na określane
przez siebie pozycje i role, Gross sugeruje, aby pytać członków grupy odniesie-nia dla danej
pozycji o to, jakie oczekiwania łączą z zajmującym pozycję. W serii wywiadów zadawał pytania
przełożonym dyrektora szkoły, nauczycielom, samemu dyrektorowi i innym o to, jakie mają
ocze-pwania w stosunku do dyrektora szkoły. Gross był przekonany, że ich odpowiedzi pomogą
mu dojść do jasnej definicji oczekiwań wobec roli oraz pokażą, w jakim stopniu członkowie
grupy odniesienia zgadzajcie pod względem tych oczekiwań. Nie zaskakuje fakt, że w wielu
punktach Gross nie odnalazł konsensusu, a w najlepszym razie słabą większość. W związku z
tym przeszedł do pytania: I
Jak dużo konsensusu w stosunku do jakich zachowań jest wymagane po to, aby społeczeństwo
mogło się utrzymać? Jak dużo niezgody i w jakich dziedzinach społeczeństwo może tolerować?
Do jakiego stopnia różne zbiory definiujących role mają takie same definicje roli dotyczące
kluczowych pozycji ' w społeczeństwie. W odniesieniu do jakich aspektów definicji ról
członkowie różnych „subkultur" ! w społeczeństwie zgadzają się lub nie? W jakim stopniu
odbiegające od normy zachowanie jest funkcją odbiegających od normy definicji roli? Dlaczego
członkowie społeczeństwa różnią się w swoich definicjach roli?
t Pod więcej niż jednym względem studium Grossa i współautorów stanowi postęp wobec
wcześniej-«ych dyskusji na temat roli. Jest koncepcyjnie jasne i wiarygodne, a przede wszystkim
stanowi poważ-
If mówieniu o grupach odniesienia pojęcie „grupy" jest oczywiście użyte bardzo nieściśle.
Przynajmniej w zmo-ftfikowanym znaczeniu, który tutaj podaliśmy, grupami odniesienia nie są
wyłącznie grupy w ścisłym tego słowa ?aczeniu, tzn. dające się zidentyfikować jednostki
formalne, ale także, wśród innych rzeczy, zwykle kategorie, jak „mieszkańcy miasta X".
Zazwyczaj ziym pomysłem jest rozszerzanie rozumienia pojęcia w ten sposób. Gdyby lerton nie
zarezerwował pojęcia „zespół ról" dla nieco (choć nie całkowicie) innego znaczenia,
moglibyśmy pważyć użycie zamiast „grup odniesienia" terminu „zespoły odniesienia". ?. Gross,
W.S. Mason, A W. McEachern, Explorations in Role Analyńs, New York 1958, s. 31.

540
R. Dahrendorf
ną próbę zastąpienia „społeczeństwa" bardziej precyzyjnymi i operacyjnie przydatnymi
kategoria™ Jednak próbując odnieść swoje pojęcia do badań empirycznych, Gross porzuca jeden
z zasadniczych elementów kategorii roli społecznej. Przypisując siłę norm społecznych
niepewnej podstawie opinii większości, czyni rzeczywistość społeczeństwa podległą
arbitralności odpowiedzi kwestionariusza wych. Jeśli sześcioro z dziesięciorga ankietowanych
rodziców uważa, że dyrektor szkoły nie powinia palić i powinien być w związku małżeńskim, to
takie oczekiwane cechy czy działania stanowią dla Grossa części składowe jego roli. Z drugiej
strony, jeśli - Gross nie posuwa się tak daleko, ale nic wjed podejściu nie wyklucza takich
absurdów - trzydzieścioro pięcioro spośród czterdzieściorga uczniów sądzi, że żadne z nich nie
powinno nigdy otrzymywać złych ocen, również jest to oczekiwanie związt ne przede wszystkim
z rolą nauczyciela, ale także odnoszące się do dyrektora szkołyjako przełożonej nauczyciela.
Podejrzewać można, że Gross potraktował słowo „oczekiwanie" zbyt dosłownie i zapomniał, że
także prawa pociągają za sobą oczekiwania, które kanalizują zachowania ludzkie. Prawa i sądy
stan*: wią znakomite przykłady tego, co rozumie się pod pojęciem oczekiwań wobec roli i
związanych z nimi sankcji. Oczekiwania wobec roli nie są sposobami zachowania, wokół
niezbędności których istnieji bardziej lub mniej imponujący konsensus. Są sposobami
zachowania wiążącymi dla jednostki, którycl wiążący charakter jest zinstytucjonalizowany, to
znaczy ważny niezależnie od zdania tej czyinnf osoby. Wynika z tego, że jeśli mamy połączyć
kategorie roli i grupy odniesienia, nie można tego uczynić poprzez ustalanie opinii członków
grupy odniesienia. Jeśli jest jakiś sens w tego typu wywiadach, to polega on na przekonaniu się,
jakie przepisy i sankcje rzeczywiście obowiązują w tych grupach i tworzą, nazwijmy to, „prawo
pozytywne".
Nasza teza mówi, iż podmiot, który definiuje oczekiwania wobec roli danej pozycji oraz
związane z nimi sankcje, może zostać znaleziony w normach i sankcjach grupy odniesienia dla
tej pozycji, a zwłaszcza w takich normach i sankcjach, które odnoszą się do danej pozycji.
Nauczyciel liceum Schmidt jest urzędnikiem państwowym i dlatego podlega ogólnym statutom
odnoszącym się do urzędników oraz specjalnym przepisom jego wydziału. Jako nauczyciel
podlega zasadom i przepisom swoj| organizacji zawodowej, ale na mniej formalnym poziomie
również jego uczniowie i ich rodzicie stanowił grupy odniesienia mające określone normy i
sankcje skierowane wobec zachowania nauczyciela. Mówiąc ogólnie, w każdej grupie ludzkiej
można zidentyfikować te zasady i sankcje, przez które oddziałuje onana zachowanie swoich
członków i tych nie-członków, z którymi ma ustanowione stosunki. Owe zasady i sankcje, które
mogą zasadniczo zostać oddzielone od opinii zarówno członków, jak i nie-członków, stanów^
źródło oczekiwań wobec roli i ich wiążącego charakteru. Wynika z tego, że w celu wyrażenia
oczekiwał związanych z daną pozycją musimy najpierw zidentyfikować jej grupę odniesienia, a
następnie dzieć się, jakie w tych grupach panują normy odnoszące się do poszczególnych
pozycji.
Taka procedura sprawdza się oczywiście najlepiej w przypadku zorganizowanych grup nia.
Wszystkie oczekiwania typu „musi" i większość oczekiwań typu „będzie" wobec pozycji sj nych
są dziełem takich grup. Oczekiwania typu „musi" pojawiają się tylko tam, gdzie spoieci jako
całość jest, poprzez swój system prawny, istotną grupą odniesienia, tzn., gdzie pewne ii wobec
zajmującego pozycję są narzucone przez prawo. Oczekiwania typu „będzie" często mają
korzenie w organizacjach publicznych lub instytucjach, stowarzyszeniach zawodowych, przedsif
stwach, partiach politycznych lub klubach, z których wiele ma regulaminy lub jasno ustalone
Pod tym względem Gross mylnie rozumie wcześniejsze definicje roli, gdy przypisuje im
„postulat kons wokół roli" (ibidem, rozdz. iii). Wyrażenia takie - nieprecyzyjne tak, jak w
przypadku mówienia o , kultury" i „oczekiwaniach określonych przez społeczeństwo" - jasno
zakładają istnienie guasi-obiek zinstytucjonalizowanych norm, a nie konsensusu opinii czy
pojęć. Tym, co musi zostać precyzyjnie < normy, a nie opinie.
Gnipy odniesienia i przypisywanie ról
541
czy precedensy, które objaśniają ich normy i sankcje. Gdy jednak bierzemy pod uwagę taką
grupę odniesienia, jaką są „rodzice uczniów" i w ogóle cały zakres nieskodyfikowanych
oczekiwań typu „może", dokumenty i precedensy niewiele nam pomogą. Czy nie warto w tym
przypadku przeprowadzić wywiady z członkami grupy odniesienia i szukać konsensusu?
Niezależnie od tego, jak bardzo taka metoda może wydawać się rozsądna i realistyczna, jest ona
błędna. Jeśli pragniemy uchronić pojęcie roli od arbitralności jednostkowych opinii i
utrzymywać ją w punkcie zetknięcia jednostki i społeczeństwa, lepiej zapomnieć na jakiś czas o
oczekiwaniach typu „może" niż zastępować płodność kategorii roli behawioralną pseudoprecyzją
badań opinii. Skoro nie zostały jeszcze odkryte metody identyfikacji nieustalonych oczekiwań
wobec roli, powinniśmy ograniczyć się do sformułowania dostępnych elementów ról
społecznych w kategoriach znanych norm, zwyczajów i precedensów.
Opinie członków grup odniesienia i stopień konsensusu w tych grupach są zapewne istotne
zarów-no z socjologicznego punktu widzenia, jak i ze względu na analizę roli. Ich istotność nie
polega jednak 18 tym, na co wskazywał Gross. Do tej pory traktowaliśmy normy i sankcje grup
odniesienia dla pozycji ipolecznych jako dane. Nadal jednak konieczne jest udzielenie
odpowiedzi, jak te normy powstają lub -co jest pytaniem o to samo -jak można je zmienić lub
unieważnić. Prawdopodobnie istnieje analogia Izy, z jednej strony, konsensusem i normami a, z
drugiej strony, zwyczajem i prawem. Norma, nie jest popierana lub przynajmniej tolerowana
przez większość członków grupy, znajduje się na kruchym gruncie. Jeśli np. stowarzyszenie
nauczycieli wymaga od swoich członków, aby organizowali cotygodniowe spotkania z
rodzicami, a większość nauczycieli uważa za bezcelowe czynić to tak czę-sto, możemy
bezpiecznie zakładać, że taka norma zostanie w odpowiednim czasie zmodyfikowana lub
przynajmniej nie będzie narzucana i zostanie przekształcona z oczekiwania typu „będzie" na
oczeki-«nie typu „może". To nie ważność norm, lecz ich legitymizacja znajduje się pod
wpływem opinii zain-iowanych: dlatego gdyby Gross porównał wyniki swoich badań ze
zinstytucjonalizowanymi oczeki-i wobec roli związanej z pozycją dyrektora szkoły, mógłby
dojść do bardzo interesujących wnio-lkówna temat przyszłości tej roli i legitymizacji związanych
z nią oczekiwań. W dyskusji teoretycznej fenusimy zatem rozróżnić 1) ustalone normy grup
odniesienia, które jako oczekiwania wobec roli są przypisane do zajmującego pozycję; 2) opinie
członków grup odniesienia o tych normach, które deter-minują stopień ich legitymizacji i
prawdopodobieństwo zmiany oraz 3) rzeczywiste zachowanie wy-?mujących role. W przypadku
pojęcia roli społecznej tylko normy rozumiane w pierwszym sensie, jako fłczekiwania, są
odpowiednie. Pytania dotyczące ich legitymizacji i rzeczywistego zachowania osób, do których
się stosują, zakładają pojęcie roli i są istotne tylko w odniesieniu do niego. I Wśród grup
odniesienia, które mają we władaniu nas wszystkich, jako zajmujących pozycje spo-'feczne,
szczególne znaczenie ma społeczeństwo jako całość wraz ze swoim systemem prawnym. Jest tak
z powodu jego widocznego podobieństwa do tego „społeczeństwa", które odrzuciliśmy jako
pojęcie zbyt nieprecyzyjne dla analizy socjologicznej. Określiliśmy oczekiwania typu „musi"
jako oczekiwania isparte siłą prawa i sankcji sądów. Gdziekolwiek te oczekiwania mają
zastosowanie, oczywiste jest, że iadna mniejsza jednostka społeczeństwa nie może być określona
jako właściwa grupa odniesienia. Mimo że nie wszystkie części systemu prawnego mają dla nas
zastosowania w każdej z naszych ról ipolecznych - mimo że prawo dotyczące państwowej służby
cywilnej nie odnosi się do Schmidta jako (jfca, a prawo morskie do żadnej z ról przez niego
pełnionych - ani system prawny jako całość, ani iaden z jego elementów nie może zostać
określony jako norma wprowadzona dla innych przez konkret-
?W nieformalnych zgrupowaniach, takich jak rodzice uczniów danego nauczyciela, normy stają
się widoczne tylko wówczas, gdy są kwestionowane (a zatem także w bliskim kontakcie z
opiniami zainteresowanych). Na-fczyciel przekazuje swym uczniom oczywisty nonsens, co ci
przekazują swoim rodzicom, którzy z kolei decydują, iż należy coś z tym zrobić. Takie
precedensy żywią się normami, a tam gdzie są obecne, możemy zidentyfikować oczekiwania
typu „może". (...)
542
R. Dahrendorf
ną grupę odniesienia. Jako zbiór ukrytych oczekiwań, a częściej zakazów, prawo stosuje się do
nas w większości naszych ról społecznych. O tyle, o ile Schmidt nauczyciel jest poddany prawu
służby cywilnej, a Schmidt ojciec jest poddany prawu rodzinnemu, musimy założyć, że całe
społeczeństw^ którego częścią jest Herr Schmidt, ocenia jego zachowanie w kategoriach tych
norm. W tym przypadła „całe społeczeństwo" oznacza wszystkich członków społeczeństwa do
tego stopnia, że są reprezento wani przez instytucje prawodawcze i sądownicze. W tym
ograniczonym znaczeniu społeczeństwo jato całość stanowi grupę odniesienia i jak inne grupy
odniesienia pełni funkcję określania i kontroli oczekiwań wobec roli.
Jeśli pozory nie oszukują, to zastosowanie teorii grupy interesu do kategorii roli społecznej może
pozwolić na zastąpienie personifikacji „społeczeństwa" bardziej precyzyjnymi kategoriami. Pod
względem ról społecznych problematyczny fakt społeczeństwa okazuje się konglomeratem
bardziej luk mniej wiążących norm grupowych, które są bardziej lub mniej szczegółowe. Każda
grupa ma swfl wkład w określaniu wzorów wielu ról i, odwrotnie, każda rola może stanowić
rezultat oddziaływana wielu grup. Będący rezultatem tego oddziaływania wzór nie zawsze jest
zunifikowaną, dobrze wyważoną całością. W rzeczywistości może być scharakteryzowany przez
różne formy konfliktu społecznego, w tym konflikt wewnątrz ról, które rozpatrzymy poniżej. Co
dzieje się, gdy normy współpracowników Schmidta nauczyciela i normy jego przełożonych
nakazują mu sprzeczne zachowanie w ten sposób, iż niezależnie co uczyni, rozczaruje jedną lub
drugą grupę i narazi się na sankcje? Niektóre z takich konfliktów są w nowoczesnym
społeczeństwie notoryczne. Weźmy pod uwagę profesora uniwersyteckiego rozdartego
pomiędzy wymogami badań, nauczania i administrowania, lekarza rozdartego pomiędzy
działaniem dla dobra pacjentów a obciążaniem w jak najmniejszym stopniu Narodowego
Funduszu Ochrony Zdrowia, menedżera nadzorującego pracowników w przedsiębiorstwie,
rozdartego pomiędzy współpracą z pracownikami będącymi na równorzędnych stanowiskach a
służeniem pracownikom, których reprezentuje. Te przykłady wskazują, jak wyjaśnienie
pojęciowe, umożliwiające nam stawianie bardziej precyzyjnych pytań, może przyczynić si( do
rozwiązania problemów empirycznych.
VI (Przypisywanie ról)

[...] staraliśmy się objaśnić „wiążący charakter" i „definicję społeczną" oczekiwań wobec roli.
Inne pojęcie, które wymaga wyjaśnienia, przyjmuje formę stwierdzeń, takich jak „role są
przypisywane de jednostki" czy jednostka i społeczeństwo są zapośredniczone w rolach". Jak
jednostka nabywa swoje pozycje i role i jak się do nich odnosi? Ponieważ socjologowie
poświęcili znaczną uwagę tym pytaniom, nasza dyskusja tutaj stanowić będzie przede wszystkim
streszczenie znanych badań. Jednocześnie omówienie to przybliży nas do początkowego w tym
eseju problemu, jak jasno określić i uczynić znojnym paradoksalny związek pomiędzy
doświadczaną przez nas jednostką ludzką a odgrywającym rok homo sociologicus. Związek
pomiędzy jednostką i jej rolami społecznymi pociąga bowiem za sobą zabieg utworzenia homo
sociologicus z jego ludzkiego odpowiednika, przekształcenie człowieka w aktora grającego na
scenie społeczeństwa.
' Rodzi to poważne problemy, które nie mogą być tutaj podjęte. Zasadzają się one na tym, iż np.
prawo morski mimo że ma zastosowanie tylko do ograniczonego zbioru ludzi i instytucji,
zawiera jako prawo roszczenie uim salności. Ten podwójny aspekt praw jest w analizie
empirycznej dalej zaciemniany przez ustawodawstwo wyrażaj ce szczególne interesy, prawa
przepychane przez parlament przez konkretne grupy, które dążą do nadania sw normom wyglądu
uniwersalności. W kategoriach logicznych ważne jest, aby zrozumieć, że grupa odniesienia, jak*
jest „społeczeństwo jako całość", nie musi być postrzegana jako składająca się ze wszystkich
grup, ale w konkt nych kontekstach może znajdować się wraz z innymi grupami odniesienia jako
własny podzbiór.
ipy odniesienia i przypisywanie ról
543
Zetknięcie się jednostki i społeczeństwa może być wyjaśnione na drodze eksperymentu
myślowe-
który - mimo, że całkowicie nierealistyczny - proponuje wgląd o dużej wartości. Ponieważ
pozycje być wymyślone i odniesione do siebie nawzajem niezależnie od zajmujących je osób,
struktura :zeństwa może być postrzegana jako olbrzymia mapa organizacji, w której miliony
pozycji są
żonę w środku swoich pól, tak jak słońca w swoich układach planetarnych. Nauczyciel liceum,
Niemiec i skarbnik klubu piłkarskiego w mieście X są miejscami na tej mapie, które mogą być
adentyfikowane bez konieczności zbytniego myślenia o Herr Schmidcie. Następnie wyobraźmy
sobie, że Herr Schmidt i jego współcześni są pozbawieni jakiejkolwiek pozycji społecznej, w ten
sposób, że
iowią czyste potencjały społeczne. Eksperyment myślowy polega na wynalezieniu dróg
połączenia pozycji na mapie i pozbawionych pozycji ludzi w taki sposób, że każda pozycja na
mapie jest zajmowała przez co najmniej jedną osobę i każda osoba ma co najmniej jedną
pozycję. Łatwiej spełnić drugi irarunek niż pierwszy, gdyż liczba pozycji znacznie wykracza
poza liczbę dostępnych ludzi, ale prawie losowa kombinacja pozycji powinna być możliwa .
Mówiąc mniej schematycznie, ale zachowując analogię w kwestiach nas interesujących, przed
społeczeństwem stoi zadanie zetknięcia ze sobą pozycji iludzi. Jest to podstawowa funkcja
procesu społecznego . W kategoriach matematycznych problem koordynacji dużej liczby „osób"
z nawet większą liczbą „pozycji" ma wiele możliwych rozwiązań. To samo odnosi się do
społeczeństwa pod względem poszczególnych pozycji i osób. Wśród tych rozwiązań nożna
rozróżnić jednak pewne kategorie na podstawie określonych kryteriów i mogą być wskazane
iKchanizmy społeczne, które prowadzą do konkretnych rozwiązań. Tak jak zachowanie homo
sociolo-pens nie stosuje się w prosty sposób do praw prawdopodobieństwa losowego, tak proces
alokacji pozy-gi nie jest kwestią nieograniczonych kombinacji matematycznych.
I Jeśli chodzi o alokację, są dwie szerokie kategorie pozycji społecznych: te, na zajmowanie
których osoba nie ma żadnego wpływu, i te, które osiąga dzięki własnej działalności. Na
przykład wszystkie pozycje oparte na cechach biologicznych należą do pierwszego typu:
podobnie jak to, że Herr Schmidt nie może zmienić swojej pozycji syna w swej rodzinie
pochodzenia, nie może też zmienić swych pozycji fcjmowanych w związku z płcią i wiekiem
(faktem, że jest mężczyzną i osobą dorosłą). To, że jest kemcem i obywatelem, też wynika
automatycznie z faktu, iż urodził się w konkretnym miejscu i osiąg-nąi określony wiek. Obok
tych pozycji przypisanych Herr Schmidt jako Niemiec w połowie ?X w. posiada jednak kilka
pozycji osiąganych, to znaczy pozycji, które zajmuje przynajmniej feęściowo dzięki własnemu
wysiłkowi. Stając się nauczycielem liceum, skarbnikiem klubu piłkarskiego ?kierowcą,
zaznaczył element wyboru, gdyż pozycje te nie przypadły mu bez wysiłku z jego strony,
lozróżniene pomiędzy pozycjami przypisanymi i osiąganymi jest obowiązujące dla wszystkich
społe-keństw. Pozycje mogą jednak zmieniać się od przypisanych do osiągniętych oraz (znacznie
rzadziej) ?dwrotnie. Pozycja „zawodowa" króla w monarchii dziedzicznej nie jest osiągnięta i
podobnie jest w przy-padku wielu innych zawodów w społeczeństwach przedprzemysłowych. W
rzeczywistości rozróżnie-?e pomiędzy pozycjami przypisanymi i osiąganymi nie zawsze jest
jasne. Czy „bycie katolikiem" jest pozycją osiąganą dla dziecka katolickich rodziców żyjących w
katolickim kraju? Czy bycie ojcem jest dla Herr Schmidta pozycją przypisaną? Jeśli przyjmiemy,
że kryterium stanowi realna możliwość wy-
[________
?Możliwości łączenia pozycji i osób nie są oczywiście w rzeczywistości społecznej w żadnym
stopniu losowe, wdaje się raczej możliwe rozwinięcie klasyfikacji pozycji tak, aby każda osoba
miała jedynie jedną pozycję ?jednej kategorii (np. kategorie pozycji wyodrębnionych ze względu
na płeć, wiek, rodzinę, przynależność narodową i zawód). Na tym polega różnica pomiędzy
rzeczywistością społeczeństwa a czysto losowymi warunkami, kroces alokacji pozycji jest często
określany przez angielskich i amerykańskich socjologów jako alokacja roli. Jeśli przyjmiemy
sugerowane tutaj rozróżnienie pomiędzy pozycjami i rolami, okaże się, że wyrażenie to jest
?precyzyjne, gdyż tym, co jest w głównej mierze alokowane, są pozycje (chociaż każda pozycja
ma związaną ze Mbąrolę).
544
R. Dahrendorf
boru, musimy w obu przypadkach udzielić negatywnej odpowiedzi. Nawet to kryterium nie
może jed-i nak wykluczyć przypadków marginalnych .
Pozycje przypisane są podobne do przepisów w całkowicie planowanej gospodarce;
społeczeństwo nie powinno być zainteresowane ich przeznaczeniem. Chcąc zachować rygoryzm,
powinniśmy w rzeczywistości wykluczyć z naszego eksperymentu myślowego te pozycje jako
ogólnie niedostępne. W przeciwieństwie do nich w przypadku pozycji osiąganych, gdy
uwzględniony jest osobisty wybór, konieczny jest pewien mechanizm społeczny, który określi,
kto uzyskuje jakie pozycje. Nie każdy może zostać premierem, prezesem firmy czy skarbnikiem
klubu sportowego w mieście X. W społeczeństwach przemysłowych decydującym
mechanizmem przypisującym pozycje osiągane (jeśi taki paradoks jest dozwolony), często
sprowadzane do pozycji zawodowych, jest system edukacyjny W szkołach i uniwersytetach
osobisty wybór jest dostosowywany do różnych potrzeb osiągnięcia w społeczeństwie; dyplom
przekłada ostateczny wynik na prawo do zajęcia osiąganej pozycji społecznej o określonym
rodzaju czy poziomie. Także w ramach organizacji społecznych zasada osiągnięć (aktywności,
sukcesu) służy jako kryterium alokacji pozycji. W rezultacie działania tych instytucjonalnych
mechanizmów oceny osiągnięć alokacja pozycji staje się jednak procesem stale obi* żających się
możliwości. Kolejne stałe znalazły się zatem w naszym matematycznym eksperymencie. Nawet
przypisana pozycja „mężczyzny" ogranicza sumę wszystkich dalszych możliwych pozycji, a
takie pozycje jak bycie człowiekiem dorosłym, wykonywanie określonego zawodu i mieszkanie
w mi* ście X stanowią kolejne ograniczenia. Redukują one ostatecznie wybór Herr Schmidta do
takiego zakresu, że jedynie bardzo ograniczona liczba pozycji pozostaje dla niego otwarta.
Ponownie jest te kolejny krok od doświadczania społeczeństwa jako podpory i źródła
bezpieczeństwa w kierunku postrzegania go jako przeszkody i utrapienia.
W każdym przypadku pozycje społeczne są daneańskim darem od społeczeństwa dla jednostki
Nawet jeśli nie osiągnęła ich dzięki własnemu wysiłkowi, nawet jeśli zostały jej od urodzenia
przypisane, coś od niej wymagają. Każda pozycja niesie bowiem ze sobą rolę społeczną, będącą
zbiorem oczekiwań stawianych pod adresem zachowania zajmującego pozycję i
sankcjonowanych przez grupy odniesienia ze swojego obszaru. Zanim jednak jednostka może
odgrywać swoje role, musi się ich wcześniej nauczyć. Podobnie jak aktor, człowiek jako
jednostka społeczna musi nauczyć się swych ról, zaznajomić się z ich istotą i sankcjami, które je
egzekwują. W tym miejscu natykamy się na drugi podstawowy mechanizm społeczeństwa,
proces socjalizacji poprzez internalizację wzorów zachowań. W jakiś sposcł jednostka musi
przyswoić sobie przepisy społeczeństwa i uczynić z nich podstawę swego zachowana Tak
bowiem ona i społeczeństwo są zapośredniczeni, a człowiek staje się homo sociologicus.
Alokacja pozycji i internalizacja roli uzupełniają się wzajemnie, dlatego też nie jest
przypadkiem, że społeczeństwa przemysłowe obarczyły odpowiedzialnością za oba procesy
jeden porządek instytucjonalny-system edukacyjny. Nawet jednak w nowoczesnych
społeczeństwach system edukacyjny jest wspierany przez takie instytucje jak rodzina czy
Kościół w alokowaniu pozycji i socjalizowaniu młodych.
Dwa pojęcia użyte do opisu procesu mediacji pomiędzy całkowicie niespołeczną jednostką a
całkowicie zindywidualizowanym społeczeństwem - socjalizacja i internalizacja - w oczywisty
sposób należą do punktu zetknięcia się jednostki i społeczeństwa. Z tego względu kategoria roli
pojawia się na lina
Rozróżnienie pomiędzy pozycjami przypisanymi i osiąganymi zostało w tym znaczeniu
wprowadzone pira Ralpha Lintona (zob. The Study ofMan, New York 1936, s. 115): „Statusy
przypisane to te, które są przydzielone jednostkom bez odniesienia do ich wrodzonych różnic
czy zdolności. Mogą być przewidziane i trenowane od momentu urodzenia. Z kolei statusy
osiągane to te, które wymagają specjalnych własności, choć niekonieczni są do nich
ograniczone. Nie są przydzielone jednostkom od urodzenia, ale są otwarte na wspólzawodnictw i
wysiłek osobisty". Pomijając pojęcie statusu [...], definicja ta zawiera kilka niejasnych cech,
które zaledm niedawno zostały wyjaśnione zgodnie z tym, co zostało zasygnalizowane w tekście.
Gri/py odniesienia i przypisywanie ról
545
granicznej pomiędzy socjologią i psychologią . Z punktu widzenia społeczeństwa i socjologii to
właś-poprzez naukę oczekiwania wobec roli, poprzez przekształcanie się w homo sociologicus,
człowiek się członkiem społeczeństwa dostępnym analizie socjologicznej. Człowiek, który jest
pozbawiony nie istnieje dla społeczeństwa i socjologii. Aby stać się częścią społeczeństwa i
przedmiotem anali-socjologicznej, człowiek musi ulec socjalizacji, musi zostać „przykuty" do
rzeczywistości społe-ństwa i stać się jego stworzeniem. Za pomocą obserwacji, naśladowania,
indoktrynacji i świadome-uczenia się, musi przyjąć formy, jakie społeczeństwo przechowuje w
gotowości dla niego jako zaj-:ego pozycje. Jego rodzice, przyjaciele, nauczyciele, księża i
przełożeni są dla społeczeństwa i przede wszystkim jako podmioty, które „wyżynają" na jego
społecznej tabula rasa program jego tycia w społeczeństwie. Jeśli społeczeństwo interesuje się
rodziną, szkołą i Kościołem, to dzieje się tak tyto częściowo dlatego, że pomagają jednostce
rozwijać w pełni swoje talenty. Jest tak głównie dlatego, iż skutecznie i ekonomicznie
przygotowują ją do wypełniania wszystkich obowiązków przewidzia-Rjrch dla niej przez
społeczeństwo.
Dla społeczeństwa i dla socjologii socjalizacja niezmiennie oznacza depersonalizację, ustąpienie
nipelnej indywidualności i wolności człowieka pod naporem przymusu i ogólności ról
społecznych, piilowiek, który staje się homo sociologicus, jest całkowicie wystawiony na prawa
społeczeństwa i hipotezy socjologii. Gdziekolwiek istnieje społeczeństwo, proces ten ma
miejsce. Tylko Robinson Crusoe ?oże mieć nadzieję, iż uchroni się przed wyalienowanym
ponownym narodzeniem się jako homo sodo-kfficus.
I Dla jednostki i dla psychologii inny aspekt tego procesu jest ważny. Z tej perspektywy osobniki
iidzkie nie przekształcają się w coś obcego, nie są socjalizowane, a raczej przyjmują coś, co
istnieje koza nimi, internalizują to i tworzą z tego element swojej osobowości. Zatem ucząc się
odgrywać role jjpoleczne, nie tylko zatracamy siebie na rzecz obcego świata, którego nigdy nie
tworzyliśmy, ale odzy-pujemy się jako osobowości, którym pod wpływem utrapień świata
nadawany jest niepowtarzalny kształt (może na złość temu światu). Przynajmniej dla psychologii
osobowości internalizacja oczekiwań wole roli należy do istotnych procesów kształtujących
ludzkie życie. Jak wiemy na podstawie ostatnich ?dań, wpływa ona jednocześnie na wiele
wymiarów osobowości. Może poszerzyć naszą wiedzę lub ?oże doprowadzić do tłumienia i
konfliktów, w każdym jednak razie oddziałuje na nas bardzo głęboko, ?społecznego punktu
widzenia najważniejszym następstwem internalizacji ról społecznych jest jed-?czesna
internalizacja sankcji, które tak jak zwyczaje i prawa, kontrolują nasze zachowanie. Od cza-
mFreuda oczywiste stało się, że normy społeczeństwa i innych grup odniesienia mogą być do
pewne-? stopnia zinternalizowane w świadomości czy superego z takim rezultatem, że
ostrzegawczy i karzą-?glos społeczeństwa jest w stanie sankcjonować nasze zachowanie przez
nas samych. W odniesieniu ?przynajmniej niektórych ról i oczekiwań wobec nich możemy
założyć, że zewnętrzne działania nie ?konieczne, aby przypominać nam o wiążącym charakterze
pozycji społecznych. Wcale nie jest nie-?żne, że społeczeństwo może osądzać nasze zachowanie
poprzez naszą własną świadomość nawet lówczas, gdy udaje nam się oszukać policjanta czy
sędziego.
(rPbśrednia pozycja roli pomiędzy socjologią i psychologią jest często podkreślana i
rzeczywiście stanowi ważną ? cechę. Uwaga sformułowana przez Bertranda Russela jest tutaj
odwrotna: „Każda analiza struktury musi I względnie określone jednostki, które są w danym
momencie traktowane tak, jak gdyby byiy pozbawione struktu-?Nie można jednak nigdy
założyć, że jednostki te, w innym kontekście, nie będą miary struktury" (zob. Human mewledge:
Its Scope and Limits, London 1948, s. 269). Dla socjologów role są nieredukowalnym
elementem Wizy. Psycholog koncentruje się z kolei na ich innej, wewnętrznej stronie, która jest
skierowana do jednostki, ?owadzi go do rozłożenia ról na ich poszczególne, psychologicznie
istotne komponenty. Systematyczne rozgra-?czanie tych dwóch dyscyplin pod tym względem
jest możliwe do wyobrażenia, ale podobnie jak inne tego typu I podziały, jego użyteczność
byłaby wątpliwa.
546

R Bourdieti
Poza psychologią i socjologią utrapienie społeczeństwa jest pytaniem o to, jak wiele wolności
wyboru jest pozostawione człowiekowi przez przenikające wszystko ograniczenia nakładane
przez spoM czeństwo lub - formułując to pytanie bardziej czynnie -jak wiele człowiek może
sobie rościć. W swat najgorszym aspekcie świat homo sociologicusa jest „nowym wspaniałym
światem" lub „rokiem 1984* społeczeństwem, w którym wszystkie zachowania ludzkie stały się
obliczalne, przewidywalne i podlej le ciągłej kontroli. W rzeczywistości jednak, chociaż nie
jesteśmy w stanie oddzielić Herr Schmidtoul odgrywającego rolę Schmidta, gdy wszystkie jego
role są wzięte pod uwagę, zachowuje on szczątku* zakres wyboru, który umyka kalkulacji i
kontroli. Nie jest go łatwo określić, ale wydaje się on składka najmniej z trzech komponentów.
Nie chodzi tylko o wolność, którą każda rola pozostawia osobiejj odgrywającej dzięki temu, że
nie określa pewnych kwestii (np. wolny wybór Schmidta ojca pomięć grą w piłkę a bawieniem
się elektryczną kolejką), ale także o wolność w ramach oczekiwań wobec roi wynikającą z tego,
że są one w większym stopniu określone poprzez wyłączenie niż ustalone pozytyf nie. Niewiele
oczekiwań wobec roli przyjmuje formę obejmujących wszystko przepisów; większość^ wiera
pewien obszar dozwolonych odstępstw. Zwłaszcza oczekiwania związane z sankcjami
negatywnymi są zasadniczo przeczące (privative); nie mamy robić pewnych rzeczy, ale poza tym
wolno na działać, tak jak sobie tego życzymy. Wreszcie wyalienowany stosunek jednostki do
społeczeństwa* kładą, że jednocześnie jest i nie jest ona społeczeństwem; jeśli społeczeństwo
kształtuje jej osobowość, ona może pomóc w kształtowaniu społeczeństwa. Oczekiwania wobec
roli i sankcje z nimi związane nie są przez cały czas ustalone; jak wszystko, co ma charakter
społeczny, mogą być przekształć* ne w wyniku zmian w zachowaniach i opiniach ludzi. Chociaż
wiele i takich rozważań może siużj< naszemu pogodzeniu się z paradoksem homo sociologicusa,
są one ledwie pomocne w zbliżaniu sociologicusa do człowieka, którego znamy z naszych
codziennych doświadczeń. [...]

Pierre Bourdieu
STRUKTURY, HABITUS, PRAKTYKI*
Obiektywizm tworzy ze świata społecznego spektakl przedstawiony obserwatorowi, który obiera
p* wien „punkt widzenia" dotyczący działania i który przenosząc do obiektu podstawy własnej z
Ą relacji, sprawia, że jedynie jako taki jest warty poznania, a każda interakcja zostaje
zredukowana i wymiany symbolicznej. Ten punkt widzenia odpowiada wysokim pozycjom w
strukturze społeczną, skąd świat społeczny jest dany jako reprezentacja - tak w filozofii
idealistycznej, jak i w malarstwiea spektaklu teatralnym - a praktyki ujmowane są wyłącznie
jako role teatralne, partytury do odegran czy wreszcie plany do wykorzystania. Teoria praktyki
jako teoria praktyczna przypomina, wbrewpozy tywistycznemu materializmowi, że obiekty
poznania są konstruowane, a nie jedynie pasywit odbierane. Natomiast wbrew
intelektualistycznemu idealizmowi przypomina, że zasadą tej konstrufc jest system
ustrukturyzowanych i strukturyzujących dyspozycji, stworzony w praktyce i zawsze ski rowany
ku praktycznym celom. Zatem tak jak Marks w Tezach o Feuerbachu można odstąpić od panu
* Fragra. P. Bourdieu, Le sens pratięue, Paris 1980, przekład L. Kopciewicz.
Struktury, habitus, praktyki
547
jącego punktu widzenia, zgodnie z którym obiektywistyczny idealizm urządził świat, nie
zmuszając się do odrzucenia „strony czynnej" rozumienia świata, redukującego poznanie do
odbioru. Jednakże wy-czy umieścić się w „rzeczywistym działaniu jako takim", to znaczy w
praktycznym stosunku do świata - w tej zaabsorbowanej i aktywnej obecności względem niego,
poprzez którą świat narzuca własną obecność i konieczności - rzeczy do zrobienia i do
powiedzenia, rzeczy stworzone do tego, by były wypowiedziane - kierujące bezpośrednio
gestami lub słowami i nigdy nie rozgrywające się na podobieństwo spektaklu. Chodzi o
uniknięcie realizmu struktury, do którego prowadzi obiektywizm, gdy hipostazuje te relacje,
traktując je jako rzeczywistości już ukonstytuowane poza h i s t o-rią jednostki i grupy, jak
również o uniknięcie popadania w subiektywizm, który z kolei jest całkowicie dolny do zdania
sprawy z [obiektywnych] konieczności świata społecznego. Jest to konieczne, : dokonać
zerwania z elementarnym doświadczeniem, jak też chcąc tworzyć relacje obiektywne. ) względu
trzeba powrócić do tego, co praktyczne - do miejsca dialektyki opus operatum modus
operandi,do zobiektywizowanych i do wcielonych wytworów praktyki historycznej, ;tur i
habitusów.
Warunkowanie utożsamiane ze specyficzną klasą warunków istnienia wytwarza habitusy -i
trwałych i dających się przetransponować dyspozycji, ustrukturyzowanych struktur funk-
nujących jako struktury strukturyzujące, tzn. jako zasady generujące i organizujące praktyki oraz
entacje, które mogą być obiektywnie dopasowane do celów, jednak bez świadomego ich
zakładania oraz wyraźnego władania operacjami koniecznymi do ich osiągnięcia, obiektywnie
„regulowanymi" i i „regularnymi", nie będącymi w żadnej mierze rezultatem poddania się
regułom. Tak więc choć są ! ibiorowo aranżowane, to jednak nie są wytworem „aranżerskich"
działań żadnego dyrygenta . I Jeśli nie wykluczymy, że odpowiedziom habitusu towarzyszą
strategiczne kalkulacje próbujące urzeczywistnić w sposób świadomy działanie, które habitus
realizuje w inny sposób, to znaczy poprzez ocenę szans zakładającą przekształcenie przeszłych
efektów w z góry dany cel, to wynika z tego, że [ odpowiedzi są określane najpierw, poza
wszelką kalkulacją, poprzez odniesienie do obiektywnych możliwości, bezpośrednio wpisanych
w teraźniejszość - czyli rzeczy do zrobienia lub nie do zro-I Kenia, rzeczy do powiedzenia lub
nie do powiedzenia, poprzez odniesienie do prawdopodobnej p r z y-
.______
Ujawnienie przedzałożeń właściwych obiektywistycznej konstrukcji jest opóźniane,
paradoksalnie, przez wysiłki wszystkich tych, którzy - tak w przypadku lingwistyki, jak i
antropologii, próbowali „poprawić" model strukturalny, przywołując „kontekst" lub „sytuację",
by zdać sprawę ze zmienności, wyjątków i przypadków (zamiast loynić z nich, jak strukturaliści,
proste warianty zatopione w strukturze), które w ten sposób nie dopuszczają do radykalnego
zakwestionowania obiektywistycznego sposobu myślenia, gdyby one byiy po prostu wolnym
wyborem czystego podmiotu pozbawionego wszelkich powiązań i korzeni. W ten sposób metoda
zwana analizą sytu-icyjną, która polega na „obserwowaniu ludzi w różnych sytuacjach
społecznych", w celu określenia „w jaki spo-m> jednostki mogą dokonywać wyborów w
granicach struktury społecznej" (M. Gluckman, Ethnographic Data inBritisli
SocialAnthropology, „Sociological Review" 1961, t. 9, nr 1, s. 5-17; oraz J. van Velsen,
ThePolitics of mnship, A Study in Social Manipulation ofamong the Lakeside Tonga,
Manchester 1971) jest zamknięta tt alternatywie reguły i wyjątku, o której Leach (często
przywoływany przez rzeczników tej metody) mówi jasno: {.Uważam, że ustrukturyzowane
systemy, w których wszystkie sposoby społecznego działania byłyby ściśle zin-
Mjłucjonalizowane, są niemożliwe. W każdym działającym systemie musi istnieć obszar, w
którym jednostka ma ?tlny wybór i [w ten sposób] wykorzystuje system na swoją korzyść" (E.
Leach, On Certain Unconsidered \kpects ofDuble Descent Systems, „Man" 1962, nr 62, s. 133).
lltaeba by całkowicie unikać mówienia o pojęciach dla siebie, gdyż stajemy się jednocześnie
schematyczni
iformalni. Jak wszystkie pojęcia dyspozycjonalne, tak i pojęcie habitusu, któremu zbiór jego
historycznych za-
Łosowań wyznacza rolę w określeniu systemu nabytych, trwałych i twórczych dyspozycji, ma
być może wartość
przede wszystkim dzięki eliminacji fałszywych problemów i fałszywych rozwiązań, dzięki
lepszemu postawieniu
?Bwiązaniu pytań oraz dzięki ukazaniu czysto naukowych trudności.
548

R Bourdin
s z 1 o ś c i, w przeciwieństwie do przyszłości rozumianej jako Heglowska lub Sartrowska
„możliwog absolutna" {absolute Móglichkeit), dana w czystym projekcie „negatywnej
wolności", przedstawiają cej się jako konieczna i wykluczająca dyskusje. Bodźce nie istnieją dla
praktyki w swej prawdzie obiektywnej jako warunkowe i konwencjonalne „wyzwalacze",
działają jedynie pod waru* kiem napotkania jednostek przygotowanych do ich uznania. Świat
praktyczny, który tworzy sif w relacji z habitusem, czyli systemem struktur poznawczych i
motywacyjnych, jest światem już urzeczywistnionych celów, sposobów użycia lub objaśnień
oraz obiektów wyposażonych w „trwały charakter teleologiczny", jak mówi Husserl, czyli
narzędzi lub instytucji; dlatego, że prawidłowości właścim arbitralnemu położeniu (w znaczeniu
de Saussure'a lub Maussa) jawią się jako konieczne, a nawet naturalne, gdyż są podstawą
schematów widzenia i oceny, za pomocą których są ujmowane.
Gdy regularnie dostrzegamy i ujmujemy naukowo bardzo ścisłą współzależność o biektywni! go
prawdopodobieństwa (np. szans dostępu do takiego lub innego dobra) i s ub i e k ty* nych
oczekiwań („motywacji", „potrzeb"), to nie dlatego, że jednostki działające świadomi uzgadniają
aspiracje do trafnej oceny własnych szans powodzenia, na podobieństwo gracza regulującego
przebieg gry w zależności od całkowitej informacji o szansach na wygraną, ale dlatego że
dyspozycje trwale wpojone przez możliwości i niemożliwości, wolności i konieczności,
ułatwienia i zakazysą wpisane w obiektywne warunki (ujmowane naukowo prawidłowości
statystyczne - prawdopodobieństwo odniesione w sposób obiektywny do grupy lub klasy)
wytwarzają dyspozycje obiektywnie zgoda z tymi warunkami i w pewnym sensie „przed-
dostosowane" do ich wymogów, zaś najbardziej nieprawdopodobne praktyki są wykluczone, nim
zostaną poddane refleksji, jako nie dające się pomyśl e ć, poprzez ten rodzaj bezpośredniego
podlegania porządkowi, który skłania do uczynienia z konieczności powinności, czyli odrzucania
tego, co odrzucone i pożądania tego, co nieuchronne. Same warunki wytwarzania habitusu -
konieczności stającej się powinnością, sprawiają, że wytwarzane przez niego antycypacje
wykazują tendencję do ignorowania ograniczeń, którym jest podporządkowana ważność każdej
kalkulacji prawdopodobieństw, tzn. sprawiają wówczas, gd] warunki doświadczenia nie były
przekształcane. W przeciwieństwie do uczonych ocen, które są korygowane po każdym
doświadczeniu zgodnie ze ścisłymi regułami kalkulacji, antycypacje habitusu -1 rodzaj
praktycznych hipotez ufundowanych na przeszłych doświadczeniach, przypisują nadmiera
znaczenie wczesnym doświadczeniom. Rzeczywiście, są to charakterystyczne struktury
określoną klasy warunków istnienia, które poprzez konieczności ekonomiczne i społeczne ciążą
nad względnie niezależnym uniwersum ekonomii domowej i uniwersum relacji rodzinnych, lub
inaczej - poprzez czysto rodzinne przejawy tej zewnętrznej konieczności (formy podziału pracy
między płciami, świat obiektów, sposoby konsumpcji, stosunek do rodziców itp.) wytwarzają
struktury habitusu, które są z kolei podstawą percepcji i oceny każdego późniejszego
doświadczenia.
Habitus jako wytwór historii wytwarza jednostkowe i zbiorowe praktyki, a więc praktyki
historyczne, zgodnie z historycznie wytworzonymi schematami. Zapewnia on aktywną obecność
przeszłych
3 Pojęcie strukturalnego reliefu właściwości obiektu, czyli charakter, który sprawia, że
właściwości (np. kolor li forma) Jest łatwiej uświadomić w jakimkolwiek przetworzeniu
semantycznym znaczonego, które je zawieri (J.E Le Ny, La semantiguepsychologiąue, Paris
1979, s. 190 i nast.), jak np. pojęcie Weberowskie „przeciętnjd szans", które jest jego
odpowiednikiem w innym kontekście, jest abstrakcją, ponieważ relief zmienia się w zal ności od
dyspozycji, ale pozwala uniknąć czystego subiektywizmu, przyjmując do wiadomości istnienie
obiel tywnych uwarunkowań postrzegania. Iluzja wolnego tworzenia właściwości sytuacji oraz
celów działania zi« duje bez wątpienia pozorne uzasadnienie charakterystyczne dla każdej
warunkowej stymulacji, która chce,* habitus móg\ wytwarzać odpowiedź wpisaną obiektywnie
w swoją „formułę", o ile tylko habitus nadaje sytuuj skuteczność wyzwalacza, tworząc ją
zgodnie ze swymi zasadami, tzn. sprawiając, że sytuacja istnieje jako W pytanie w odniesieniu
do szczególnego sposobu zapytywania o rzeczywistość.
y, habitus, praktyki
549
dczeń, które -jako zdeponowane w każdym organizmie w postaci schematów widzenia, myśle-a i
działania - próbują pewniej niż wszystkie formalne reguły i wszystkie zewnętrzne normy
gwaran-zgodność praktyk oraz ich niezmienność w czasie . Zatem przeszłość trwa w
teraźniejszości
tuje utrwalić się w przyszłości, aktualizując się w praktykach ustrukturyzowanych zgodnie z ich
i, czyli wewnętrznym prawem, poprzez które wywiera się nieustannie prawo konieczności
ttwnętrznych nieredukowalnych do bezpośrednich przymusów okoliczności. Natomiast system
dys-
jijest podstawą ciągłości i regularności nadawanych praktykom społecznym przez obiektywizm,
możliwości zdania z nich sprawy, jak też podstawą przekształceń, z których nie może sobie zdać
sprawy ani zewnętrzny i przelotny determinizm charakterystyczny dla mechanistycznego
socjologiami, ani czysto wewnętrzne determinowanie charakterystyczne dla spontaneistycznego
subiektywi-zmu. Unikając alternatywy sił wpisanych w przeszły stan systemu, zewnętrzności
ciała i sił wewnętrznych- motywacji pojawiających się w tej chwili w wolnej decyzji, dyspozycje
wewnętrzne ?o interioryzacja zewnętrzności pozwalają działać siłom zewnętrznym, ale zgodnie
te specyficzną logiką organizmów, w których są one wcielone, to znaczy w sposób trwały,
systematyczny i nie mechaniczny. Habitus, będąc nabytym systemem schematów generacyjnych,
umożliwia swobodne wytwarzanie wszelkiej myśli, postrzegania i działania, wpisanych w
granice odpowiadające spe-
iznym warunkom jego wytworzenia. Za pośrednictwem habitusu struktura, której on jest wytwo-
kieruje praktyką, lecz nie na drodze mechanicznego determinizmu, ale poprzez pierwotne
przymusy liczenia przypisane jego wpływom. Habitus jako zdolność do nieskończonego, a
jednak ściśle
liczonego wytwarzania [praktyk] jest trudny do pomyślenia dopóty, dopóki pozostajemy
zamknię-jtiwprostych alternatywach, które [teoria habitusu] chce przekroczyć - alternatywach
determinizmu [i wolności, warunkowania i kreatywności, świadomości i nieświadomości lub
jednostki i spoleczeń-Eltwa. Ponieważ habitus jest zdolnością nieskończonego wytwarzania w
całkowitej wolności (kontrolo-|tanej) wytworów takich jak myślenie, postrzeganie, wyrażanie,
działanie, których granicami są za-psze historyczne i społeczne warunki ich wytworzenia,
uwarunkowana i warunkująca wolność, którą |«i zapewnia, jest równie daleka od
nieprzewidywalnej kreacji nowości, jak i od prostego mechanicznego odtworzenia
początkowego warunkowania.
I Nie ma też niczego bardziej mylnego niż retrospektywna iluzja, która sprawia, że zbiór śladów
pjjegoś życia, takich jak prace artysty lub wydarzenia z jego biografii, traktuje się jako
urzeczywistnienie pewnej esencji, która je rzekomo poprzedza; podobnie i prawda o stylu
artystycznym nie jest ?rodkiem pierwotnej inspiracji. Jest ona nieustannie definiowana i
redefiniowana w dialektyce inten-n obiektywizacji oraz intencji już zobiektywizowanej.
Podobnie jak w konfrontacji pytań, które istnieli wyłącznie dla umysłu uzbrojonego w określony
typ schematów i rozwiązań wynikających z używania

informacjach społecznych, w których reprodukcja stosunków dominacji (oraz kapitału


ekonomicznego i kultu-?wego) nie odbywa się przez obiektywne mechanizmy, nieprzerwany
proces konieczny do utrzymania relacji ?obistej zależności byłby z góry skazany na porażkę,
gdyby nie mogły liczyć na stałość społecznie stworzonego fcbitusu, bez przerwy wzmacnianego
przez indywidualne lub zbiorowe sankcje. W tym przypadku porządek ?oleczny opiera się
głównie na porządku, który panuje w mózgach i habitusie, tzn. przyjmuje go organizm, jak
Igrupa. Jest on z góry dostosowany do wymogów grupy, funkcjonuje jako materializacja
zbiorowej pamięci, odparzając w sukcesorach zdobycze poprzedników. Skłonność grupy do
obstawania w swym byciu funkcjonuje na dużo głębszym poziomie niż „tradycje rodzinne",
których trwałość zakłada świadomie zachowywaną wierność, jak też strażników, którzy z tego
tytułu mają niezmienność nieznaną strategiom habitusu, zdolnego do inwencji ?obliczu nowych
sytuacji i nowych środków wypełniania dawnych funkcji; dogłębniej niż świadome strategie, za
?mocą których jednostki działające wyraźnie kierują swoją przyszłością, kształtując ją na obraz
przeszłości, jak dyspozycje wydane w testamencie lub nawet zewnętrzne normy, proste
przywołania do porządku, czyli do .prawdopodobnego", którego skuteczność wzmacniają.
550
R Bourdieu
tych schematów, lecz zdohiych do przekształceń, tworzy się jedność sensów, która dopiero po
fakcie wydaje się poprzedzać działania i prace zapowiadawcze ostatecznej sygnifikacji,
przekształcając» troaktywnie różnorodne momenty czasowej serii w proste szkice
przygotowawcze. Jeśli pochodzene systemu prac i praktyk zrodzonych przez ten sam habitus
(lub habitusy homologiczne określające jedność stylu życia grupy czy klasy), nie może być
opisane ani jako niezależny rozwój unikatową i zawsze tożsamej z sobą istoty, ani jako
nieustanne tworzenie nowości, to znaczy, że dokonuje się om dzięki konfrontacji, jednocześnie
koniecznej i nieprzewidywalnej, habitusu z wydarzeniem, które raojj pobudzić habitus jedynie
wówczas, gdy wydobywa się wydarzenie z przypadkowości i stawia sięjejata problem, stosując
względem owego wydarzenia te same zasady jego rozwiązania. Habitus, jakkaż-da, art inventer,
pozwala wytworzyć praktyki w nieskończonej i względnie nieprzewidywalni liczbie (jak
odpowiednie sytuacje), niemniej jednak ograniczone w ich różnorodności. Krótko mówiąc,
będąc wytworem określonej klasy obiektywnych prawidłowości, habitus zmierza do wytworzenii
wszystkich „racjonalnych" zachowań „zdrowego rozsądku"0, które są możliwe w granicach tych
prawił łowości, i tylko tych, które mają wszelkie szansę na pozytywne sankcjonowane, gdyż są
obiektywne zgodne z charakterystyczną logiką określonego pola, antycypując jego obiektywną
przyszłość. Habitus zmierza jednocześnie do wykluczenia „bez użycia przemocy, kunsztu i
dowodu" wszelkich szaleństw („tego, co jest nie dla nas"), to znaczy wszelkich zachowań
[narażonych na] negatywne sankcjonowanie, jako że są one niezgodne z obiektywnymi
warunkami.
Ponieważ praktyki próbują odtworzyć prawidłowości właściwe warunkom, w których byty
wytworzone ich zasady generujące, dopasowując się do wymogów wpisanych w sytuację jako
obiektywne możliwości; sytuację zdefiniowaną przez struktury poznawcze i motywacyjne, które
są konstytutywne dla habitusu, nie można ich (praktyk) wydedukować ani z warunków
teraźniejszych, rzekomo je wywołujących, ani z warunków przeszłych, które mogą wytworzyć
habitus - trwałą zasadę wytwarzania praktyk. Można więc zdać z nich sprawę jedynie pod
warunkiem ustanowienia relacji [zachodzącą między] warunkami społecznymi, w których
wytworzył się habitus, który wytworzy! praktyki, i warunkami społecznymi, w których jest on
wykorzystywany, a zatem jedynie wówczas, gdy praca naukowa doprowadzi do opisania relacji
dwóch stanów świata społecznego urzeczywistnianych przez habitus i zakrytych przez praktykę.
„Nieświadomość", która pozwala określić ekonomię owej relacyjnościjest zawsze tylko
zapomnieniem historii o tym, że sama historia wytwarza struktury obiektywne, które odradza w
owych gwasi-naturach, którymi są habitusy. Habitus jako wcielona historia, stająca się naturą i
zapomniana jako taka, jest teraźniejszością działającą z przeszłości, której wytworem jest
habitus: znikając, jest on tym, co nadaje praktykom ich względną niezależność w stosunku do
zewnętrznych determinacji bezpośredniej teraźniejszości. Ta autonomia jest autonomią
działającą przeszłości która, funkcjonując jako skumulowany kapitał, wytwór historii
wywodzący się z historii,
„To subiektywne prawdopodobieństwo, które czasem wyklucza wątpliwość i rodzi pewność sui
genem, które dawniej pojawiało się tylko jako migotliwe światełko, nazywamy
prawdopodobieństwem filozoficznym, gdyż zali ży od najwyższej wiadzy, dzięki której zdajemy
sobie sprawę z porządku i racji rzeczy. Poczucie pomieszani wynikające z podobieństwa tych
prawdopodobieństw istnieje u wszystkich rozumnych ludzi; ono określa lub przynajmniej
uzasadnia istnienie przekonań, które nazywamy zdrowym rozsądkiem" (A. Cournot, Essaimrla
fimdaments de la connaissance et sur les caracteres de la critigue philosophigue, Paris 1922, s.
70).
„W każdym z nas mieszka »cziowiek z przeszłości". Może nawet »człowiek z przeszlości« sita
rzeczy przewaa w nas, ponieważ teraźniejszość jest niczym w porównaniu z długą przeszłością,
w ciągu której byliśmy ksztalto wani i z której się wywodzimy. Tylko nie wyczuwamy go,
ponieważ jest w nas zadawniony. Kształtuje nieświadom część nas samych. Poza tym, on jest
dany nam tak, by nie brać go pod uwagę ani jego prawomocnych wymagai Tak też ostatnie
zdobycze cywilizacji poruszają nas, gdyż jako najnowsze nie miaty jeszcze czasu zorganizować
się w naszej nieświadomości" (E. Durkheim, Evolution pedagogigue en France, Paris 1938, s.
16).
liry, habitus, praktyki
551
w ten sposób trwałość w zmianie, która stwarza działającą jednostkę jako świat w świecie.
jest spontanicznością [zachodzącą] bez świadomości i woli, i jako taki przeciwstawia się w rów-
stopniu mechanicznej konieczności, jak i refleksyjnej wolności, przeciwstawia się ahistoryczno-
iw i rzeczy właściwych teorii mechanicznej, jak i podmiotom „bez inercji" charakterystycznych
irii racjonalistycznych.
im trzeba przeciwstawić wizji dualistycznej uznającej jedynie działanie świadomości transpa-y
dla niej samej lub rzeczy określone w zewnętrzności, rzeczywistą logikę działania, która doko-
dwóch obiektywizacji historii - obiektywizację w ciałach i obiektywizację w instytucjach, lub -
co
;i na to samo - ustanawia dwa stany kapitału: zobiektywizowanego oraz wcielonego, poprzez
zaznacza się dystans w odniesieniu do potrzeb i ich konieczności. Zatem logikę, której para-
ityczną postać można znaleźć w dialektyce dyspozycji ekspresywnych i nadanych środków
wyra-l (środki morfologiczne, syntaktyczne, leksykalne, gatunki literackie itp.), można dostrzec
wniein-teicjonalnej inwencji [charakterystycznej dla] improwizacji. Zatem wirtuoz odkrywa we
własnym dys-I kursie wyzwalacze tegoż dyskursu; jest, jak mówi Nikolai Hartmann, nieustannie
poprzedzany przez woje własne słowa, których jest „nośnikiem", ale też poprzez które jest
„noszony". Innymi słowy, łyskurs, będąc wytworem pewnej modus operandi, którą świadomie
nie włada, zawiera „intencję obiektywną", jak mówi scholastyka, która przekracza świadome
intencje rzekomego autora. Dyskurs nie przestaje wytwarzać nowych bodźców stosownych dla
modus operandi, której jest wytwo-?m W ten sposób funkcjonuje on jako pewien rodzaj
„automatu duchowego". Jeżeli dowcip jest w oczy-|tisty sposób nieprzewidywalny i
retrospektywnie konieczny, to dlatego, że wydobywa na światło dzienne |ld dawna skrywane
środki, a jednocześnie zakłada habitus, który je posiadł tak dalece, że jest przez nie posiadany, i
że może potwierdzać swoją wolność w stosunku do nich, spełniając najrzadsze z zapartych w
nich możliwości. Dialektyka sensu języka i „słów ludu" jest przypadkiem szczególnym i szcze-
felnie znaczącym dialektyki habitusów i instytucji, to znaczy dwóch sposobów obiektywizacji
prze-szlej historii, w której rodzi się nieustannie pojawiająca się historia, tak jak dowcip, który
jest jedno-|Keśnie niebywały i nie do uniknięcia.
i Habitus jest zasadą trwale generującą przyrost uregulowanych improwizacji i jako zmysł
praktycz-nydokonuje powtórnego ożywienia struktur obiektywnych, w znaczeniu
zobiektywizowa-nym w instytucjach. Habitus jest wytworem procesu wpojenia i przyjęcia,
koniecznym, by owe wytwory piórowej historii, którymi są struktury obiektywne, mogły się
odtwarzać w postaci trwałych i dopasowanych dyspozycji, będących warunkiem ich
funkcjonowania. Habitus tworzy się w trakcie specyficz-nej historii, wcielając jej specyficzną
logikę. Dzięki niemu jednostki działające uczestniczą w historii ?biektywizowanej w
instytucjach. Habitus jest tym, co pozwala zamieszkiwać instytucje, przyjmować je praktycznie
dla siebie i utrzymać je w stanie działania, wyprowadzając je stale ze stanu martwej ?ery,
martwego języka, co powoduje, że ożywa zdeponowany w nich sens, ale też habitus narzuca im
?wizje i wprowadza przekształcenia, które są zarazem przeciwieństwem, ale i warunkiem ich
powtór-nego ożywienia. Innymi słowy, dzięki habitusowi instytucja znajduje swoje pełne
urzeczywistnienie: siła inkorporacji, która wykorzystuje zdolność ciała do wzięcia na serio
performatywnej magii tego, co ?oleczne, jest tym, co sprawia, że król, bankier, ksiądz są
odpowiednio: monarchią dziedziczną, kapi-?lizmem finansowym lub Kościołem stającymi się
ludźmi. Zatem własność włada jej posiadaczem, feielając się w postaci struktury generującej
praktyki całkowicie zgodne z jej logiką i wymogami. Jeśli fcożna powiedzieć jak Marks, że
beneficjent majoratu, pierworodny syn „należy do ziemi", że „ona go piedziczy" albo, że persony
kapitalistów są personifikacjami kapitału, to dlatego że czysto społeczny lyaaM-magiczny proces
socjalizacji rozpoczęty aktem znakowania nadającego jednostce ty t u \ starszego, dziedzica,
sukcesora, chrześcijanina lub po prostu mężczyzny (w przeciwieństwie
(for. R. Ruyer, Paradoxes de la conscience et limites de l'automatisme, Paris 1966, s. 136.
552
R Bourdieu
do kobiety) ze wszystkimi związanymi z tym przywilejami i obligacjami, a wzmacniany,
potwierdzaj]! w zachowaniach społecznych, przekształcając różnicę nadania w różnicę naturalną
(dystynkcję), wytwarza bardzo rzeczywiste efekty trwale wpisane w ciało i przekonania.
Nadanie - jeśli chodziło^
0 ekonomię -jest pełne i w pełni żywotne wówczas, gdy zobiektywizuje się ono trwale nie tylko
w r» czach, to znaczy w logice przekraczającej pojedyncze jednostki działające w danym polu,
ale także w ciałach, to znaczy w postaci trwałych dyspozycji do uznania i urzeczywistniania
wymogów tkwiących w tym polu.
W tej mierze, w jakiej habitusy są wcieleniem tej samej historii - lub dokładniej, tej samej
historii zobiektywizowanej w habitusach i strukturach - wytwarzane praktyki są wzajemnie
zrozumiale i natychmiastowo zgodne ze strukturami, a także obiektywnie uzgodnione i
wyposażone w obiektyww sens jednocześnie jednolity i systematyczny, przekraczający
subiektywne intencje i świadome projekty, indywidualne lub zbiorowe. Jednym z podstawowych
efektów zgody zachodzącej między sensor praktycznym i sensem zobiektywizowanym jest
wytworzenie ś w i a t a zdrowego rozsądku, którego bezpośrednia oczywistość wzmacnia
obiektywność warunkującą zgodę dotyczącą sen* su praktyk i świata, to znaczy harmonizację
doświadczeń i ciągłych wzmocnień płynących z indywid* alnego lub zbiorowego,
improwizowanego lub zaplanowanego (banały, powiedzenia) wyrażania doświadczeń
podobnych lub identycznych.
***
Homogeniczność habitusów zauważana w granicach klasy warunków istnienia i warunkowań
społecznych sprawia, że praktyki i prace są natychmiastowo jasne i przewidywalne, więc
postrzegane jaki' oczywiste i zrozumiałe same przez się. Habitus usprawiedliwia zatem
ekonomię intencji, nie tylko w przypadku wytwarzania, ale także odczytywania praktyk i prac .
Zwyczajne praktyki, automatyczne i bes* osobowe, jako znaczące bez intencji znaczenia
poddają się rozumieniu nie mniej automatycznemi
1 bezosobowemu. Odzyskanie wyrażanej przez nie intencji obiektywnej nie wymaga w żadnej
mierze „powtórnego ożywienia" intencji „przeżywanej" tego, kto je spełnia lub „intencjonalnego
transferu w innego", tak drogiego fenomenologom i wszystkim obrońcom koncepcji
„uczestniczącej" historii lub so cjologii; ani też ukrytego czy jawnego zapytania o czyjeś intencje
(„co chcesz przez to powiedzieć*), „Komunikacja świadomości" zakłada wspólnotę
„nieświadomości" (to znaczy kompetencji językowych; i kulturowych). Odczytywanie
obiektywnej intencji praktyk i prac nie ma nic wspólnego z „odtwarzaniem" (Nachbildung, jak
twierdził wczesny Dilthey) przeżytych doświadczeń, ani też z powtórny! stworzeniem,
niepotrzebnym i niepewnym wyjątkowości osobistych „intencji", które w rzeczywistośu
nie są podstawą owych praktyk.
* **
Obiektywna homogenizacja habitusów grupy lub klasy, która wynika z jednolitości warunków
istnienia, sprawia, że praktyki mogą być obiektywnie zgodne poza wszelką strategiczną
kalkulacją i wsze kim świadomym odniesieniem do normy. Mogą być wzajemnie dostosowane
pod nieobecnoś^ jakiejkolwiek bezpośredniej intencji i a fortifiori jakiegokolwiekjawnegi
ustalania - sama interakcja zawdzięcza swoją postać strukturom obiektywnym, będąc wytworem
dyspozycji jednostek działających w interakcji, przypisując im względne pozycje tak w
interakcji, jak i po-
Jedną z rutyn subiektywizmu i moralizmu świadomości (lub badania świadomości), którą ona
często ukryW jest wykazywanie za pomocą absurdu, w działaniach podlegających obiektywnym
siłom świata (chodzi o Heide gerowskie analizy codziennej egzystencji i „ON" lub Sartrowskie
analizy „ducha powagi"), praktycznej nieraod ności istnienia „autentycznego", które
wprowadzałoby w projekt wolności wszystkie przedłożone znaczenia i obiektywne determinacje:
czysto etyczne poszukiwanie „autentyczności" jest przywilejem tych, którzy znajdując rai rywkę
w myśleniu, są w stanie ustanowić ekonomię ekonomii myślenia, która tłumaczy zachowali
„nieautentyczne".
iieu taiktwyj
<ry, habitus, praktyki
553

anią. „Wyobraźcie sobie - mówi Leibniz - dwa doskonale zsynchronizowane zegary. Owa
synchroni-acja może nastąpić w trojaki sposób. Pierwszy polega na wzajemnym wpływie, druga
możliwość -to istnienie zręcznego robotnika, który je nastawia i dostosowuje w każdym
momencie. Trzeci polega na sfabrykowaniu ich wahadeł z tak wielką doskonałością, że zapewnia
ona ich dopasowanie" . Dopóty ignorujemy prawdziwą podstawę tej aranżacji i harmonizacji
praktyk zachodzącą bez uczest-ictwa jakiegokolwiek dyrygenta, który nadaje regularność,
jedność i systematyczność praktykom pod :ność spontanicznej lub narzuconej organizacji
indywidualnych projektów, zatrzymujemy się naiwnym artyficjalizmie, który nie uznaje innej
zasady unifikującej praktyki niż świadome uzgodnienia . Gdy praktyki członków tej samej grupy
lub tej samej klasy w zróżnicowanym społeczeństwie są jawsze bardziej zgodne niż tego chcą
czy o tym wiedzą jednostki działające, to dlatego że, jak mówi jeszcze raz Leibniz, „postępując
podług własnych praw", każda z nich „zgadza się jednak z innymi". Habitus nie jest zatem
niczym innym jak właśnie lex insita, immanentnym prawem wpisanym irciala przez identyczne
historie. Zatem jest nie tylko warunkiem zgody praktyk, ale także warunkiem iraktyk
[uzyskiwania owej] zgody . Rzeczywiście, regulacja i dopasowanie dokonywane świadomie
same jednostki działające zakłada władanie wspólnym kodem. Tak jak np. przedsięwzięcie zbio-
j mobilizacji nie może powieść się bez minimum zgody zachodzącej między habitusami
„mobilizu-;h" (proroka, przywódcy itp.) i dyspozycjami tych, którzy się rozpoznają w ich
praktykach lub ich punyslach, choć nie są skłonni do łączenia, które wywołuje spontaniczna
aranżacja dyspozycji.

Bez wątpienia wysiłek mobilizacji zmierzający do organizowania działań zbiorowych lien uczyć
się z dialektyką dyspozycji i sposobności, która urzeczywistnia się w każdym pojedyn-czp
działającym, tak mobilizującym, jak i mobilizowanym (histereza habitusów będąca bez
wątpienia jedną z podstaw rozsunięcia zachodzącego między sposobnościami i dyspozycjami do
ich wykorzysta-nia, określając stracone sposobności, a zwłaszcza często zauważana niemożność
myślenia o kryzy-sach historycznych zgodnie z kategoriami postrzegania i myślenia innymi niż
te z przeszłości, jest Nowatorska). Powinien się również liczyć z obiektywną aranżacją
obiektywnie uzgodnio-jych dyspozycji uporządkowanych zgodnie z obiektywnymi
koniecznościami częściowo lub całkowicie ^Mitycznymi. Byłoby zatem niebezpiecznie
ujmować działanie zbiorowe przez pryzmat modelu dzia-knia jednostkowego, ignorując
wszystko to, co owo działanie zawdzięcza względnie niezależnej logice
Przeciw wszystkim postaciom iluzji okazjonalizmu, która skłania do bezpośredniego odnoszenia
praktyk do ifhściwości wpisanych w sytuację, trzeba przypomnieć, że relacje „interpersonalne"
są zawsze jedynie pozornie tócjami osobowymi i że prawda interakcji nie mieści się nigdy
całkowicie w interakcji (o czym często zapomina-Wj, gdy ograniczymy obiektywną strukturę
relacji między jednostkami i grupami, do których przynależą - to maczy dystanse lub hierarchie -
do okazjonalnej struktury ich interakcji w sytuacji i szczególnej grupie. To ?jaśniałoby, co się
dzieje w eksperymentalnej interakcji za pomocą eksperymentalnie kontrolowanych cech btuacji,
takich jak względna pozycja uczestników w przestrzeni lub natura używanych środków). I G.W.
Leibniz, Second eclaircissement du systeme de la communication des substances, |w:] idem,
Oeuwes śilosophigues, t. 2, Paris 1866, s. 548.
[W ten sposób niepoznanie najpewniejszego fundamentu, ale też najlepiej ukrytego, na którym
dokonuje się ifctegracja grup lub klas, może prowadzić pewne osoby do zanegowania jedności
klasy dominującej bez innego dowodu niż niemożność empirycznego udowodnienia, że
członkowie klasy dominującej dysponują polityką zewnętrznie narzuconą przez zgodę lub
spisek, zaś innych do wnoszenia świadomości poprzez pewnego rodzaju agito rewolucyjne, które
pozwoliłoby zaistnieć klasie robotniczej, tworząc z niej „klasę dla siebie" - jedyną ?ożliwą
podstawę jedności klasy zdominowanej.
^Rozumiemy, że taniec jako szczególny przypadek, i szczególnie spektakularny, synchronizacji
tego, co ho-?ogeniczne, i aranżacji tego, co heterogeniczne, może wyrażać integrację grupy i
wzmacniać ją przez jej łmbolizację.

554
P Bourdieu
instytucji mobilizacji (posiadających własną historię, specyficzną organizację itd.) oraz w
większy* lub mniejszym stopniu zinstytucjonalizowanym sytuacjom, w których dokonuje się to
działanie, i
***
Socjologia traktuje jako identyczne wszystkie indywidua biologiczne, które będąc wytworem
tyci samych warunków obiektywnych, są wyposażone w te same habitusy. Klasa społeczna (w
sobie) jakt klasa warunków istnienia i identycznych lub podobnych warunkowań, jest
nierozerwalnie klasą indywiduów biologicznych wyposażonych w ten sam habitus, czyli ten sam
system wspólnych dyspozycji właściwych wszystkim wytworom tego samego warunkowania.
Jeśli wykluczy się, że wszyscy członkowie tej samej klasy (lub nawet dwóch spośród nich)
doświadczyli tego samego i w a kim samym porządku, jest pewne, że każdy członek tej samej
klasy ma większe szansę ni jakikolwiek członek innej klasy na zmierzenie się z najczęstszymi
sytuacjami dla jednostek przynak żących do tej klasy. Struktury obiektywne ujmowane przez
naukę jako prawdopodobieństwo dostępu do określonych dóbr, usług i władzy, wprowadzają
poprzez przypadkowe doświadczenia nadające wiasną fizjonomię środowisku społecznemu -
poprzez „zamknięte przestrzenie", niedostępne „mig-sca" lub „niedostrzegane perspektywy", ten
rodzaj „sztuki oceny wielowzajemnej" jak mawiał Leibniz, to znaczy obiektywną antycypację
przyszłości, sens i kierunek rzeczywistości, który jest bez wątpiena najbardziej ukrytą zasadą ich
skuteczności.
By zdefiniować relacje habitusu klasy i habitusu indywidualnego (nieodłącznego od organiczną
jednostkowości, bezpośrednio danej percepcji - intuitus personae - oraz określonej i uznfr nej
społecznie - imię własne, osobowość prawna itp.) - można by uznać habitus klasy (lub grupy), te
znaczy habitus indywidualny wyrażający lub odbijający klasę (lub grupę) jako subiektywny, ale
ni indywidualny system zinterioryzowanych struktur, wspólnych schematów percepcji, koncepcji
i działania, które tworzą warunek każdej obiektywizacji i apercepcji. Można by zatem oprzeć
obiektywy zgodę praktyk oraz jedność wizji świata na bezosobowości i całkowitej
zastępowalności praktyk i poszczególnych wizji. Ale to prowadziłoby do traktowania praktyk
lub wyobrażeń wytwarzanych zgodnie z identycznymi schematami jako praktyk nieosobowych i
niewymiennych, tak jak szczególna intuicji przestrzeni, w którą wierzy Kant, a która nie odbija
żadnej specyfiki ja - empirycznego. W rzeczywistości mamy do czynienia z relacją h o m o 1 o g
i i, to znaczy różnorodnością w homogeniczności oddającą różnorodność homogeniczności
charakterystyczną dla warunków społecznych wytwarzania, któn jednoczy poszczególne
habitusy różnych członków tej samej klasy. Każdy indywidualny tem dyspozycji jest wariantem
strukturalnym innych,wktórymwyrażasię gólność pozycji wewnątrz klasy i trajektorii. Styl
„osobisty", tzn. ten szczególny znak, który wszystkie wytwory tego samego habitusu, czyli
praktyki lub prace, jest zawsze tylko rozsuń ciem w stosunku do stylu danej epoki lub klasy,
dopóki odwołuje się do wspólnego stylu, nie przez podleganie mu (tak jak Fidiasz, który
zdaniem Hegla nie miał „maniery"), ale także przez nianie się od niego, które tworzy „manierę".
Zasada różnic indywidualnych habitusów mieści się w poszczególności trajektorii s ł e c z n y c
h, którym odpowiadają serie chronologicznie uporządkowanych i nieredukowalnych do sie bie
warunkowań: habitus, który w każdym momencie strukturyzuje nowe doświadczenia, zależnie
od struktury wytwarzanej przez dawne doświadczenia, wpływając na te struktury w granicach
zdefiniowanych przez ich władzę selekcji, urzeczywistnia integrację doświadczeń statystycznie
wspólnychdb członków tej samej klasy; integrację zdominowaną przez wczesne doświadczenia .
Szczególna waga wczesnych doświadczeń wynika głównie z faktu, że habitus zmierza do
zapewnienia sobie stałości oraz obrony przeciw zmianom poprzez selekcję, której dokonuje
wśród nowye

Łatwo zauważyć, że nieskończone kombinacje, w które mogą wchodzić zmienne związane z


trajektoriamijei nostki lub z linią jej pochodzenia, mogą zdać sprawę z nieskończoności różnic
indywidualnych.
t&uktury, habitus, praktyki
555
informacji, odrzucając, w razie przypadkowej lub wymuszonej ekspozycji na nie, informacje
mogące ^kwestionować informacje już posiadane, szczególnie nie sprzyjając wystawieniu na
owe informacje, ?przykład homogamia jest traktowana jako paradygmat wszystkich „wyborów",
za pomocą których labitus sprzyja wzmacniającym go doświadczeniom (jak empirycznie
potwierdzony fakt, że o polityce ?zmawiamy z osobami podzielającymi te same opinie). W
systematycznym „wyborze" dotyczącym ?iejsc, wydarzeń i osób, które warto odwiedzić, habitus
próbuje się zabezpieczyć przed kryzysa-mi i kwestionowaniem, zapewniając sobie milieu, do
którego jest dopasowany tak dobrze jak to ijfco możliwe, tzn. zapewniając sobie względnie stale
universum sytuacji wzmacniających dyspozy-cje, określając najkorzystniejszy rynek dla ich
wytworów. Zatem w najbardziej paradoksalnych właściwościach habitusu jako nie wybieralnej
zasady wszystkich „wyborów" mieści się ?związanie paradoksu informacji koniecznej do tego,
by unikać pewnych informacji: schematy per-?pcji i oceny habitusu, które są podstawą
wszystkich strategii unikania, są w znacznej części wytwo-rem nieświadomego i
niezamierzonego unikania wynikającego automatycznie z warunków istnienia przestrzenna
separacja), lub wytworzonego w strategicznej intencji (której celem jest odrzucenie
?iewlaściwych kontaktów" lub „złych lektur"), za które odpowiedzialność spada na samych
dorosłych kształtowanych w tych samych warunkach.
I Gdy strategie pojawiają się jako urzeczywistnienie jawnych celów, pozwalając stawić czoło
nieprzewidywalnym i bez przerwy odnawialnym sytuacjom, które wytwarza habitus, to dlatego
że są jedy-m pozornie zdeterminowane przez przyszłość: jeśli zdają się być kierowane przez
antycypację włas-bch konsekwencji, to sprzyjają w ten sposób iluzji skończoności. Zatem
zmierzając do odtworzenia Itruktur obiektywnych, których są wytworem, są zdeterminowane
przez przeszłe warunki wytworze-nia ich podstaw, to znaczy przez już nadchodzącą przyszłość
przeszłych praktyk, identycznych lub lymiennych, która współistnieje z ich przyszłością jedynie
w tej mierze, wjakiej struktury, •których one funkcjonują, są identyczne lub homologiczne
względem struktur obiektywnych, których ?wytworem. W ten sposób np., w interakcji dwóch
jednostek działających lub grup działających wy-?sażonych w te same habitusy (A i B) wszystko
się dzieje tak, jak gdyby działania każdego z nich (al laA) organizowały się w stosunku do
reakcji, do których odwołują się te działania po stronie każdego Kalającego wyposażonego w ten
sam habitus (bl, reakcja B na al). Poza tym działania te zawierałyby ?biektywnie antycypację
reakcji, do których na powrót odwoływały się owe reakcje (a2, reakcja na bl). ?e opis
celowościowy, jedyny który odpowiada „racjonalnemu aktorowi" dysponującemu całkowitą
?formacją na temat preferencji i kompetencji innych aktorów, zgodnie z którą celem każdego
działała byłoby wywołanie reakcji na reakcję (jednostka A, działając na al, np. przekazując dar,
wpływa na kdnostkę B w celu wyzwolenia działania bl - odwzajemnienia i w ten sposób
spełniając a2, czyli prze-fcytowanie w darze) jest tak naiwny, jak mechaniczny opis, który
czyniłby z działania i odpowiedzi na nie momenty zaprogramowanych sekwencji działań
wytwarzanych przez mechaniczny układ . Habi-tus zawiera rozwiązania paradoksu
obiektywnego sensu pozbawionego intencji subiektywnej: jest pod-tawą łańcucha „posunięć",
które są obiektywnie zorganizowane jako strategie, nie będąc wprawdzie ?ytworem intencji
strategicznej - co zakładałoby przynajmniej, że owe powiązania byłyby pojmowane
I By oddać trudności, na które napotykają mechanicystyczne teorie praktyk jako mechanicznej
reakcji warunkowanej bezpośrednio przez uprzednie warunki i całkowicie ograniczone do
mechanicznego funkcjonowania uprzednio ustalonego montażu, które powinniśmy zakładać w
liczbie nieskończonej, jak przypadkowe kombinacje bodź-ców zdolnych do ich wyzwolenia z
zewnątrz, wystarczy przywołać ogromne i beznadziejne przedsięwzięcie tego pnologa-
pozytywisty, który odnotował 480 podstawowych jednostek zachowania w dwudziestu minutach
obser-wacji działań swojej żony w kuchni, szacując je na 20 tys. na aktora dziennie, więc na
kilka milionów „epizodów" ?eznie dla grupy kilkuset klas aktorów; „epizodów", które powinny
być zbadane przez naukę (zob. M. Harris, \he Naturę ofCultural Things, New York 1964, s. 74-
75).
556

P Bourdien
jako strategie wśród innych możliwości'5. Jeśli każdy z momentów sekwencji uporządkowanych
i ukierunkowanych działań, które tworzą obiektywne strategie, może wydać się uwarunkowany
przez antycypację przyszłości, a zwłaszcza przez własne konsekwencje (co uzasadnia użycie
koncepcji strategii), to dlatego, że praktyki, które rodzi habitus, które są zamawiane przez
przeszłe wa-runki wytwarzania ich zasady generującej, są z góry dopasowane do obiektywnych
warunków, każdorazowo gdy warunki, w których funkcjonuje habitus, stają się identyczne lub
podobne do warunków, w których został on stworzony. Także ponieważ pomyślne dopasowanie
do warunków obiektywnych dostarcza całkowicie i bezpośrednio najbardziej kompletnej iluzji
skończoności lub, co wychodzi na to samo, iluzji istnienia samoregulującego się mechanizmu.
Obecność przeszłości w tym rodzaju fałszywej antycypacji przyszłości, którą osiąga habitus, nie
uwidocznia się nigdy tak dobrze, jak wówczas gdy sens prawdopodobnej przyszłości jest
uchylonj i gdy dyspozycje niedopasowane do szans obiektywnych z powodu efektu histerezy
(jest to przykład Don Kichota, tak drogi Marksowi) otrzymują negatywne sankcje dlatego, że
środowisko z którym się rzeczywiście konfrontują, jest zbyt odległe od tego, do którego są
obiektywnie dopasowane'6. W rzeczywistości, szczątkowa indukcja w postaci habitusu, efektu
pierwotnego warunkowania, zdaje sprawę także z przypadków, w których dyspozycje
funkcjonują nie w porę i w których praktyki są obiektywnie niedopasowane do obecnych
warunków, gdyż są obiektywnie dopasowane do warunków przeszłych lub uchylonych.
Tendencja do trwania, którą grupy zawdzięczają m.in. faktowi, iż tworzące je jednostki
działające są wyposażone w trwałe dyspozycje, zdolne przetrwać ekonomiczne i społeczni
warunki ich wytworzenia, może być zarówo podstawą niedopasowania, jak i dopasowania,
zarówno rewolucji i gwałtownych zmian, jak i rezygnacji.
Wystarczy przywołać inne możliwe postaci relacji między dyspozycjami i warunkami, by
zobaczy! w antycypowanym dopasowaniu habitusu do warunków obiektywnych „szczególny
przypadek możliwości" i uniknąć w ten sposób nieświadomej uniwersalizacji modelu relacji
niemal całkowitej reprodukcji, której wartość ujawnia się jedynie w przypadku, w którym
warunki wytworzenia habitusa i warunki jego funkcjonowania byłyby identyczne lub
homotetyczne. W tym szczególnym przypadku dyspozycje trwale wpisane przez obiektywne
warunki i działanie pedagogiczne dopasowane do tych warunków zmierzałyby do
wygenerowania praktyk obiektywnie zgodnych z tymi warunkami i oczetó wań z góry
dopasowanych do obiektywnych wymagań (amorfati ). W konsekwencji dyspozycje! zmierzają
do zapewnienia, poza wszelką racjonalną kalkulacją i świadomą oceną szans powodzeń
bezpośrednią odpowiedzialność między prawdopodobieństwem a priori lub ex ante,któn jest
dopasowane do wydarzenia (z lub bez nadziei, oczekiwań czy obaw towarzyszących subiel
15 Najkorzystniejsze strategie są wytwarzane poza wszelką kalkulacją i w iluzji najbardziej
„autentyczną" rości poprzez habitus dopasowany obiektywnie do obiektywnych struktur. Owe
strategie bez kalkulacja gicznej dostarczają tym, o których byłoby trudno mówić, że są autorami,
zysku o przedłużonej ważności-^ batę społeczną, która jest gwarantowana w pozorach
bezinteresowności.
16 Konflikt pokoleń przeciwstawia nie tyle klasy wiekowe określone przez własności natury, ale
przede ws? habitusy wytworzone dla odmiennych pokoleń, to znaczy przez warunki istnienia,
które narzucając i niemożliwości i możliwości, pozwalają doświadczyć praktyk i aspiracji jako
naturalnych lub racjonalnych jednych, a przez innych jako nie do pomyślenia, skandalicznych.
7 W literaturze psychologicznej znajdujemy kilka przykładów prób bezpośredniej weryfikacji tej
relacji | E. Brunswik, Systematic and Representatwe Design ofPsychologicalEzperiments,
[w:\ProceedingsofBei ley Sympońum onMathematicalStatisticsandProbaMlity, red. J. Neymen,
Berkeley 1949, s. 143-2002; M.& ston, P. Baratta, An Ezperimental Study of the Action-value
ofan Uncertain Income, „AmericalJoim Psychology" 1948, nr 61, s. 183-193; EAttneave,
JtycholofficalProbability as aFunction ofMęperitm „JournalofExperimentalPsychology" 1953, t.
46, nr2, s. 81-86).
[tury, habitus, praktyki
557
pdoświadczeniom) a prawdopodobieństwem a posteriori lub ex post, które ustanawia ś),
począwszy od przeszłych doświadczeń; w ten sposób pozwalają one zrozumieć, że modele
ekono-?iczne ufundowane na (milczącym) postulacie istnienia „relacji wyraźnej
przyczynowości", jak mówi Weber, między ogólnymi szansami („typowymi"), „istniejącymi
obiektywnie w środkach" i „su-lymi oczekiwaniami" - np. między inwestowaniem lub
skłonnością do inwestowania a wskaż -zdyskontowanego lub rzeczywiście otrzymanego zysku -
dość dokładnie zdają sprawę z prak-których podstawą jest niewiedza o szansach obiektywnych.
Przypominając o tym, że racjonalne działanie ukierunkowane „rozsądnie" zgodnie z tym, co jest
ie prawomocne " „rozgrywałoby się, gdyby aktorzy posiadali wiedzę o wszystkich okolicz-:iach
i wszystkich specyficznych interakcjach" , czyli tym, co jest „prawomocne w oczach uczo-',
jedynego będącego w stanie skonstruować za pomocą kalkulacji system obiektywnych szans, do
:h powinno się dopasować działanie spełniane w pełnej wiedzy o przyczynie, Max Weber
sprawił, widzimy jasno, iż czysty model racjonalnego działania nie może być pojmowany jako
antropologicz-icopis praktyki. I to nie tylko dlatego, że rzeczywiste jednostki działające
dysponują jedynie wyjątko-localkowitą informacją i sztuką oceny, którą zakłada działanie
racjonalne. Poza przypad-nem szczególnym, gdzie ulegają połączeniu warunki (ekonomiczne i
kulturowe) działania racjonalnego kierowanego przez wiedzę o zyskach potwierdzanych przez
różne rynki, praktyki zależą nie od is średnich na zysk - pojęcia abstrakcyjnego i nierealnego,
które istnieje jedynie dzięki kalkulacji, od specyficznych szans, które posiada pojedyncza
jednostka działająca lub klasa jednostek dziala-:łi uzależnionych od swojego kapitału
rozumianego jako narzędzie przyjęcia szans teoretycznie
awanych wszystkim.
***
(i Teoria ekonomiczna, która poznaje jedynie racjonalne „odpowiedzi" nieuwarunkowanej i
zmiennej Bdnostki działającej względem „potencjalnych sposobności" (responses topotential
opportunities), idoktadniej względem przeciętnych szans (jak wskaźnik „przeciętnych zysków"
gwarantowanych przez Tine rynki), przekształca prawo właściwe ekonomii w uniwersalne
normy odpowiedniej praktyki eko-fcnicznej. Ukrywa ona, iż „racjonalny" habitus, który jest
warunkiem odpowiedniej praktyki ekono-I micznej, jest wytworem szczególnego położenia
ekonomicznego, które określa posiadanie kapitału ekonomicznego i kulturowego, niezbędnego
do wykorzystania „potencjalnych sposobności" formalnie oferowanych wszystkim. Ukrywa
również, iż te same dyspozycje, przystosowując jednostki najbardziej wywłaszczone
ekonomicznie i kulturowo do specyficznego położenia, którego są wytworem, i biorąc udział w
tym, że ich dostosowanie do ogólnych wymogów kosmosu ekonomicznego (np. kalkulacje lub
przewidywanie) jest nieprawdopodobne lub niemożliwe, prowadzą do zaakceptowania przez nie
negatywnych sankcji wynikających z tego niedostosowania, czyli ich niekorzystnego położenia.
Innymi sło-wy, sztuka oceny i korzystanie z szans, zdolność do wyprzedzania przyszłości przez
rodzaj praktycznej indukcji lub nawet zdolność do rozgrywania „możliwego" przeciw
„prawdopodobnemu" poprzez ?kalkulowane ryzyko, są dyspozycjami, które mogą być nabywane
jedynie pod pewnymi warunkami, tzn. w pewnych warunkach społecznych. Jako skłonność do
inwestowania czy przedsiębiorczość, in-fermacja ekonomiczna jest zależna od władzy nad
ekonomią, ponieważ skłonność do jej nabycia zależy pd szans jej pomyślnego używania, a
szansę nabycia zależą od szans jej używania z sukcesem. Kompetencja ekonomiczna, nie będąc
prostą zdolnością techniczną nabytą w pewnych warunkach, jest, jak każda kompetencja
(językowa, polityczna itp.) władzą milcząco przyznaną tym, którzy sprawują władzę nad
ekonomią lub, jak głosi to słowo, jest atrybutem statusu.
------------
F Por. M. Weber, Essais sur la theorie de la science, tłum. J. Freund, Paris 1965, s. 348. 'ibidem,
s. 335-336. M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej, tłum. D.
Lachowska, Warszawa 2002, s. 7.

558
R Bourdieu
***
Jedynie w fikcyjnym doświadczeniu (tak jak np. w bajkach), które neutralizuje znaczenie
rzeczywistości społecznych, świat społeczny przybiera postać uniwersum jednakowych
możliwości dostępnych dla wszystkich możliwych podmiotów. Jednostki działające określają się
w stosunku do konkretnych wskaźników dostępności i niedostępności, „tego, co dla nas" i „nie
dla nas", podziałów tak fundamentalnych i tak fundamentalnie uznawanych jak ten, który
oddziela sacrum od profanum. „Prawo pierwokupu przyszłości", które określa prawo i monopol
dotyczący] pewnych możliwości zapewnianych przez przyszłość, jest jedynie wyraź nie
gwarantowaną postacią całego zbioru odpowiednich szans, skąd obecne stosunki sił zarysowują
się nad przyszłością, zawiadując obecnymi dyspozycjami, a zwłaszcza dyspozycjami w stosunku
do przyszłości. W rzeczywistości, praktyczny stosunek, który jednostka działająca utrzymuje z
przyszłością i który kieruje jej obecną praktyką, określa się w relacji zachodzącej z jednej strony
między jej habitem, a zwłaszcza strukturami czasowymi i dyspozycjami w stosunku do
przyszłości, wygenerowanymi w specyficznych relacjach ze specyficznym uniwersum
możliwości, a z drugiej strony - określonym stanea szans, które są jemu obiektywnie
przydzielone przez świat społeczny. Stosunek do możliwej ści jest stosunkiem do władzy; i sens
prawdopodobnej przyszłości tworzy się w długotrwałej relacji ze światem ustrukturyzowanym
zgodnie z kategorią możliwego (dla nas) i niemożliwej (dla nas), tym, co jest z góry przyjęte
przez innych i dla innych, i tym, do czego jest się z góry przypisanym. Habitus jako zasada
selektywnego postrzegania znaków zdatnych do jego potwierdzenia i wzmocnienia raczej niż do
jego przekształcenia oraz jako matryca generująca odpowiedzi z góry dopasowane do warunków
obiektywnych identycznych lub homologicznych do warunków (przeszłych) jego wytworzenia,
określa się w zależności od prawdopodobnej przyszłości, którą wyprzedza i w nadejściu którą
uczestniczy, ponieważ wyczytuje ją bezpośrednio z teraźniejszości świata domniemanego,
jedynego który można zawsze poznać . Stąd habitus jest podstawą tego, co Marks nazyw
„prośbą skuteczną" (w przeciwieństwie do „prośby nieskutecznej" bazującej na potrzebie i
pragnie niu), rzeczywistym stosunkiem do tego, co możliwe, który posiada swoją podstawę a
jednocześnie swoje ograniczenia w władzy, która - jako dyspozycja zawierająca odniesienie do
(społecznych) warunków nabycia i urzeczywistnienia, próbuje się dopasować do obiektywnych
szans zaspokojeni potrzeby lub pragnienia, skłaniając do życia „zgodnego z własnym gustem",
to znaczy „zgodnie z wfeu-ną kondycją", jak głosi maksyma tomistyczna, oraz do uczynienia
siebie wspólnikiem procesu, w którym urzeczywistnia się to, co prawdopodobne.
Przykładowe ograniczenie tej antycypacji - emocja, jest halucynacyjnym uobecnieniem
przyszłości, której poświadczają reakcje cielesne, całkowicie identyczne z tymi, wytwarzanymi
w rzeczywistej sytuacji, wprawa w życie jeszcze zawieszoną, ale już oczekiwaną przyszłość -
jako już obecną lub nawet już przeszłą, więc k nieczną, nie do uniknięcia („nie żyję", jestem
wstrętny" itp.).
22 Zob. K. Marks, Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej, tłum. E. Lipiński, [w:] K. Marks
i E Engels,! 1.13, Warszawa 1966.
fora biurokratyczna i osobowość
Robert K. Merton
STRUKTURA BIUROKRATYCZNA I OSOBOWOŚĆ*

^formalnej, racjonalnie zorganizowanej strukturze społecznej zawarte są jasno zdefiniowane


wzory postępowania, przy czym - w sytuacji idealnej - każdy zespól czynności jest funkcjonalnie
odniesiony do celów organizacji. W takiej organizacji istnieje zestaw ściśle ze sobą powiązanych
stanowisk, hierarchicznie uporządkowanych statusów społecznych, obejmujących wiele
obowiązków i przywilejów, wyraźnie określonych przez szczegółowe przepisy. Dla każdego
stanowiska ustanowiony jest od-I powiedni zakres kompetencji i odpowiedzialności. Władza -
prawo sprawowania kontroli, które wywo-[dzi się z uznanego statusu społecznego - związana
jest ze stanowiskiem, a nie z konkretną osobą [pełniącą urzędową funkcję. Działalność urzędowa
przebiega zazwyczaj w ramach ustalonego regula-hu organizacji. System przepisanych
zależności pomiędzy różnymi stanowiskami charakteryzuje !»c znacznym stopniem
sformalizowania; dystans społeczny między ludźmi zajmującymi owe pozycje t wyraźnie
określony. Sformalizowanie wyraża się w mniej lub bardziej skomplikowanym rytuale cznym,
który symbolizuje i podtrzymuje „porządek dziobania" rozmaitych stanowisk. Jest ono iciśle
związane z rozdziałem władzy w systemie i służy zminimalizowaniu tarć wewnętrznych, ponie-
aź (urzędowe) kontakty ograniczone są do takich jedynie, które zostały uprzednio określone w
prze-«h organizacji. W ten sposób zachowania innych członków systemu łatwo się stają
wymierne i po-Btaje trwały zespół wzajemnych oczekiwań. Co więcej, sformalizowanie ułatwia
wzajemne stosunki nostek zajmujących określone stanowiska, pomimo ich (być może wrogich)
postaw prywatnych, i sposobem podwładny chroniony jest przed samowolnością przełożonego,
ponieważ zachowania jed-) i drugiego ograniczone są zespołem obustronnie uznawanych reguł.
Ścisłe określenie zasad postę-i sprzyja obiektywizmowi i uniemożliwia „szybkie przechodzenie
od impulsu do działania".
uktura biurokracji
Bypem idealnym takiej organizacji formalnej jest biurokracja. Klasycznej jej analizy dokonał
Max We-ier. Wskazuje on, że w organizacji biurokratycznej istnieje jasno określony podział
ściśle związanych K sobą czynności, które uznawane są za obowiązki właściwe danemu
stanowisku. System różnorod-
^Fragm. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, przekład E. Morawska,
Warszawa 1982.
sprawie rozwoju pojęcia „organizacja racjonalna" zob. K. Mannheim, Mensch und Gesellschaft
im Zeitalter Umbaus, Leiden 1935, zwłaszcza s. 28 i nast. W Polsce opublikowano angielskie
wydanie tej pracy: Człowiek Społeczeństwo w dobie przebudowy, tłum. A. Rażniewski, wstęp
J.J. Wiatr, Warszawa 1974. Na temat różnic
Izy angielskim a niemieckim wydaniem tej książki zob. ibidem, s. XXIX, 6 - przyp. red. Pbr.
H.D. Lasswell, Politics, New York 1936, s. 120-121.
Por. M. Weber, Wirtschafl und Gesellschaft, Tubingen 1922, cz. 2, rozdz. 6, s. 650-678.
Fragmenty tej pracy tłum. B. Kuca zostały opublikowane w: Twórcy naukowych podstaw
organizacji. Wybór tekstów, red. J. Kurki, Warszawa 1972, s. 317-334 oraz w tłum. D. Niklasa,
B. Chwedeńczuka w: Elementy teorii socjologicznych, materiały do dziejów współczesnej
socjologii zachodniej, wyb. W. Derczyński, A. Jasińska-Kania, J. Szacki, Iferszawa 1975, s. 415-
428, 539-550 - przyp. red. Krótkie podsumowanie rozważań Webera znajdzie czytelnik ?pracy
T. Parsonsa, The Structure ofSodalAction, New York 1937, zwłaszcza s. 506 i nast.; opis zaś
(który nie nt karykaturą) biurokraty jako typu osobowości w artykule C. Rabany'ego, Les types
sodaux: lefonctionnaire, ,Revue generale d'administration" 1907, nr 88, s. 5-28.

I
560

R.K. Merton
nych nakazów i sankcji sformułowany jest w przepisach. Rozdział ról dokonywany jest na
podstaw kwalifikacji fachowych, ustalanych przez sformalizowane, bezosobowe postępowanie
(na przykład efri; zaminy). W takiej hierarchicznej strukturze władzy czynności „wyszkolonych i
opłacanych ekspertów1 regulowane są za pomocą ogólnych, abstrakcyjnych i ściśle określonych
reguł, co usuwa konieczność formułowania szczegółowych instrukcji dla każdego pojedynczego
przypadku. Ogólność przepisóf' wymaga ciągłego stosowania kategoryzacji, za pomocą której
jednostkowe problemy i przypadki klasyfikowane są na podstawie ustanowionych kryteriów i
odpowiednio do nich traktowane. Jako typ idealny - urzędnik biurokratyczny nie jest wybierany,
lecz mianowany: bądź przez przełożonego, bądź tej w wyniku bezosobowego
współzawodnictwa. Organizacja biurokratyczna zyskuje pewną elastycznoft dzięki
wybieralności wyższych funkcjonariuszy, którzy - jak się zakłada - wyrażają wolę wyborców
(np. obywateli lub rady zarządzającej). Wybór wyższych urzędników umożliwiać ma
oddziaływanie ni cele organizacji, lecz praktyczna działalność zmierzająca do osiągania celów
prowadzona jest prza stały personel biurokratyczny.
Jeśli tylko nie występują czynniki zakłócające, które mogą spowodować zmniejszenie
organizacji, to od większości stanowisk biurokratycznych oczekuje się dożywotniej kadencji.
Organizacja biurokratyczna zwiększa zabezpieczenie zawodowe . W postaci stałego etatu,
emerytury, rosnących poborów i uregulowanego systemu awansowania pracowników ma ono na
celu zapewnienie ich pełnegi oddania w wykonywaniu obowiązków służbowych, bez względu na
naciski z zewnątrz . Podstawom zaletą biurokracji jest efektywność oraz nacisk na precyzję,
szybkość, fachowość kontroli, ciągłość, dyskrecję i maksymalizowanie zysków w stosunku do
zainwestowanych środków. Struktura organi» cji biurokratycznej eliminuje niemal całkowicie
stosunki o charakterze osobistym oraz względy poza-racjonalne (wrogość, lęk, zaangażowanie
uczuciowe i tak dalej).
W miarę wzrostu biurokratyzacji dla wszystkich obserwatorów staje się zrozumiałe, że człowiek
w bardzo poważnym stopniu jest pod kontrolą, która wynika z jego społecznej zależności od
narzęda produkcji. Nie można już dłużej uznawać tego jedynie za dogmat marksizmu; jest to
oczywisty fakt, który uznać muszą wszyscy, niezależnie od swych przekonań ideologicznych.
Postępująca biurokraty-zacja wyraźnie uzmysławia to, co było przedtem nie całkiem widoczne.
Coraz więcej ludzi odkrywa, że po to, aby pracować, muszą być gdzieś zatrudnieni; żeby
pracować, trzeba mieć sprzęt i narzędzia. Tymczasem sprzęt i narzędzia coraz częściej można
uzyskać wyłącznie w organizacji biurokratyczną
- czy to prywatnej, czy państwowej. W rezultacie trzeba się zatrudnić w organizacji
biurokratycznej, aby pracować i aby żyć. W tym właśnie znaczeniu - jak się to dzieje we
współczesnym przedsiębiorą stwie kapitalistycznym lub w komunistycznym przedsiębiorstwie
państwowym z polowy naszego wieku
- pociąga ona za sobą oderwanie ludzi od narzędzi produkcji, dokładnie tak samo, jak w
postfeudalne] armii biurokratyzacja spowodowała całkowite oderwanie człowieka od narzędzi
zagłady. Jest reguły że ani robotnik nie jest już właścicielem swoich narzędzi, ani żołnierz swej
broni. I w tym szczególnym znaczeniu coraz więcej ludzi staje się robotnikami - pracownikami
fizycznymi lub umysłowymi. Kiedy naukowiec zostaje „oddzielony" od swego wyposażenia
technicznego - ostatecznie fizyk nie posiadł zazwyczaj na własność swojego cyklotronu -
powstaje nowy rodzaj pracownika naukowego. Abyrao^

4 Por. K. Mannheim, Ideologie und Utopić, Frankfurt a. Main 1952, przypis 5 na s. 19, s. 120 i
nast. Zob takie R. Muir, Peers and Bureaucrats, London 1910, s. 12-13.
5 Zob. E.G. Cahen-Salvador (La situation materielle et morale desfonctionnaires, „Revue
politiąue et parli-mentaire" 1926, s. 319) sugeruje, że personel organizacji biurokratycznej składa
się przede wszystkim z luda, którzy bezpieczeństwo cenią ponad wszystko.
6 Por. H.J. Laski, Bureaucracy, (w:) Encyclopaedia ofthe Social Sciences, t. 3, New York 1930,
s. 70-74. ArtyM ten napisany jest z perspektywy raczej politologicznej niż socjologicznej.
Struktura biurokratyczna i osobowość
561
on pracować nad swymi badaniami, musi znaleźć zatrudnienie w organizacji biurokratycznej,
która dysponuje sprzętem laboratoryjnym.
Biurokracja za wszelką cenę unika publicznej dyskusji dotyczącej technicznych aspektów
swojego działania, choć zdarzać się mogą publiczne debaty na temat jej polityki administracyjnej
. Dyskrecja ta nie stanowi zresztą swoistej cechy ani państwowych, ani prywatnych organizacji
biurokratycznych.
j Okrywanie cennych informacji przed prywatnymi rywalami gospodarczymi czy też przed
potencjalnie wrogimi ugrupowaniami politycznymi za granicą uważane jest za niezbędne.
Szpiegostwo w rywalizujących ze sobą prywatnych przedsiębiorstwach gospodarczych - choć
rzadko w ten sposób nazywane
i -jest bodaj równie powszechne, jeśli nie równie zawile zorganizowane, jak wywiad między
państwami. Kosztorysy, listy klientów, nowe metody technologiczne, plany produkcji - wszystko
to jest zazwyczaj nważane za podstawowe tajemnice prywatnych biurokracji gospodarczych,
które mogłyby zostać ujawnione dopiero wtedy, gdy w publicznym sprawozdaniu trzeba byłoby
bronić podstaw wszystkich podjętych decyzji oraz obranych metod postępowania.
Dysfunkcje biurokracji
fftego rodzaju śmiałych sprawozdaniach podkreślane są pozytywne osiągnięcia i funkcje
organizacji biurokratycznej, podczas gdy wewnętrzne napięcia i deformacje takich struktur są
niemal zupełnie 4l'ane. Szeroka opinia publiczna niewątpliwie jednak dostrzega niedoskonałości
biurokracji; wskazuje na to fakt, iż określenie „biurokrata" stało się obraźliwym epitetem.
Zastosowanie pojęcia „wyuczona nieudolność" Veblena, Deweya „psychoza zawodowa" czy
War-kotte'a „skrzywienie zawodowe" umożliwia przejście do analizy negatywnych aspektów
biurokracji, ^uczona nieudolność odnosi się do sytuacji, w której umiejętności jednostki okazują
się jej brakami słabymi punktami. Działania oparte na praktyce i umiejętnościach, w przeszłości
stosowane z po-wynikiem, w zmienionych warunkach mogą prowadzić do niewłaściwych
reakcji, (ostateczna elastyczność stosowania posiadanych umiejętności spowoduje - w
zmieniającym się łowisku - mniej lub bardziej poważne nieprzystosowanie . Przykład z
gospodarskiego obejścia, posłużył się Burkę w swoich rozważaniach na powyższy temat,
wskazuje, że kurczęta można cią uwarunkować w ten sposób, by dźwięk dzwonka był dla nich
sygnałem zapowiadającym ienie. Ten sam dzwonek może być jednak użyty w celu zwołania
wytrenowanych kurcząt, ażeby zarżnąć. Ludzie także stosują zazwyczaj sposoby postępowania
zgodne z ich uprzednim doświad-. W nowej sytuacji, która nie została uznana za wyraźnie
odmienną, już sama tylko „nor-iość" owego postępowania może prowadzić do wyboru
niewłaściwej drogi. Burkę ujął to w skompli-Iwanej grze słów: „Ludzie mogą być
nieprzystosowani wskutek tego, że są dostosowani w sposób I niedostosowany" - ich
wyszkolenie może się stać ich nieudolnością.
I Koncepcja psychozy zawodowej Deweya opiera się na bardzo podobnych obserwacjach. W
wyniku I rutyny dnia codziennego ludzie rozwyają w sobie określone preferencje, antypatie,
uprzedzenia i uczulenia . (Terminu „psychoza" używa Dewey w znaczeniu „wyraźna cecha
umysłu"). Owe psychozy są I rezultatem wymagań stawianych jednostce co do jej roli
zawodowej przez określoną organizację.
I Obie koncepcje, Veblena i Deweya, odnoszą się do takich samych podstawowych spostrzeżeń.
Każ-I de działanie można rozpatrywać ze względu na to, co zostaje za jego pomocą osiągnięte,
jak i ze wzglę-
l_____
Hrk M. Weber, Wirtschaft und GeseUschaft, op. rit., s. 071.
I Inspirujące rozważania i zastosowanie tych koncepcji znajdzie czytelnik w pracy K. Burke'a,
Permanence and Wumge, New York 1935, s. 50 i nast., i D. Warnotte'a, Bureaucratie
etfonctionnairisme, „Revue de 1'Institut de fcciologie" 1937, nr 17, s. 245. Bob. K. Burkę,
Permanence and Change, op. cit., s. 58-59.

562
R.K. Merton
du na to, czego ono nie realizuje. „Widzenie jest również niedostrzeganiem - koncentracja uwagi
na przedmiocie A oznacza pominięcie przedmiotu B" . W swoich rozważaniach Weber zajmuje
się niemi wyłącznie tym, co osiąga struktura biurokratyczna: precyzją, niezawodnością,
sprawnością. Tę samą strukturę można jednak analizować z innej perspektywy: jakie są
mianowicie ograniczenia organizacji stworzonych do osiągnięcia owych celów?
Przyczyny, o których już tutaj wspominaliśmy, powodują, iż struktura biurokratyczna wywierani
urzędnika ustawiczny nacisk, aby byl „metodyczny, rozważny, zdyscyplinowany". Jeśli
biurokracja ni dobrze funkcjonować, to musi osiągnąć wysoki stopień niezawodności zachowań,
niezwykle wyso|l stopień konformizmu wobec przepisanych wzorów działania. Stąd
podstawowe znaczenie dyscyplinuj która może być równie wysoko rozwinięta w organizacjach
biurokratycznych o charakterze religijnym czy gospodarczym, jak i w armii. Dyscyplina będzie
skuteczna jedynie wtedy, kiedy idealne wzory m chowania wsparte zostaną silnymi uczuciami,
powodującymi oddanie swoim obowiązkom, wyraźni świadomość ograniczenia własnej władzy i
kompetencji oraz metodyczne wykonywanie zaleconyejl czynności. Sprawność działania
struktury społecznej zależy w ostatecznym rezultacie od wpojeni uczestnikom grupy
odpowiednich postaw i uczuć. Jak zobaczymy, w organizacji biurokratycznej istnieją jasno
określone sposoby wpajania i wzmacniania tych uczuć.
Wystarczy na razie stwierdzenie, że, aby zapewnić dyscyplinę (konieczną niezawodność reakcji!
uczucia te wpaja się często silniej, niż jest to praktycznie wymagane. W naciskach, jakie
wywierająonl na biurokratę - skłaniając go do konformizmu wobec przepisanych obowiązków -
istnieje, można powiedzieć, pewien margines bezpieczeństwa (w podobnym znaczeniu, w jakim
inżynier projektując dźwigary mostowe dokonuje obliczeń, uwzględniając współczynnik
bezpieczeństwa - na wszelki nf padek zawyżając szacunki). Powoduje to jednak przeniesienie
uczuć z celów organizacji na pojedyncze szczegóły zachowań określonych w przepisach.
Przestrzeganie przepisów, początkowo pojmowane jako środek, przekształca się w cel sam w
sobie; zachodzi wtedy powszechnie znany proci przeniesienia celów, w którym „wartość
instrumentalna staje się wartością ostateczną". Dyscyplina, chętnie interpretowana jako
podporządkowanie się przepisom bez względu na sytuację postrzegana jest nie jako środek
zapewniający osiągnięcie określonych celów, lecz jako zasadnira wartość w organizacyjnym
życiu biurokraty. Przeniesienie pierwotnych celów rodzi sztywność zachowań i niemożność
szybkiego przystosowania. Powoduje to z kolei formalizm, rytualizm nawet, którem towarzyszy
niekwestionowany nacisk na skrupulatne stosowanie się do zaleconych czynności". Taka
Ibidem, s. 70.
Proces ten byl często obserwowany przy różnych okazjach: por. np. koncepcję różnorodności
celi Wundta czy Paradoxie der Folgen Webera. Zob. także uwagi Maclvera dotyczące
przekształcania się cywiliaq w kulturę oraz spostrzeżenie Lasswella, że „ludzkie zwierzę
wyróżnia się ogromną zdolnością do przeksztak nia swych środków w cele". Zob. R.K. Merton,
The Unanticipated Conseguences of Purposwe Social Actm „American Sociological Review"
1936, nr 1, s. 894-904. Jeśli chodzi o psychologiczne mechanizmy tego proces to zostały one
najpełniej zanalizowane przez G.W. Allporta w jego rozważaniach na temat tzw. f u n kcjon nej
autonomii motywów. Allport koryguje wcześniejsze sformułowania Woodwortha, Tolmanaod
W. Sterna i ujmuje ten proces z punktu widzenia motywacji indywidualnej. Nie rozpatruje
jednak tych aspekt! struktury społecznej, które prowadzą do „przekształcenia motywów". Ujęcie
przedstawione w tym rozdzialeń nowi zatem uzupełnienie analizy Allporta; jedna podkreśla
psychologiczne mechanizmy omawianego proces druga rozważa wymogi struktury społecznej.
Zbieżność psychologicznego i socjologicznego sformułowaniatejt podstawowego pojęcia
wskazuje, że może ono stanowić jeden z pomostów pojęciowych między tymi dwomadjl
cyplinami. Zob. G.W. Allport, Personality, New York 1937, rozdz. 7.
Zob. E.C. Hughes, Institutional Office and the Person, „American Journal of Sociology" 1037, nr
43, s. 40ł 413; E.T. Hiller, Social Structure in Relation to the Person, „Social Forces" 1937, nr
16, s. 34-40.
Struktura biurokratyczna i osobowość
563
przesada może doprowadzić do sytuacji, w której dominująca dbałość o przestrzeganie
przepisów koliduje z realizacją celów organizacji; w takim wypadku mamy do czynienia ze
zjawiskiem potocznie zwanym zbiurokratyzowaniem urzędnika. Krańcowym wytworem procesu
przenoszenia celów jest biu-i-wirtuoz, który nigdy nie zapomina najdrobniejszego przepisu
określającego jego działanie, ltkiem czego nie jest w stanie załatwić wielu swoich klientów .
Poruszająca historia Bernta Balche-i-pilota admirała Byrda , który przeleciał nad biegunem
południowym - stanowi przykład sytuacji, irej rygorystyczne przestrzeganie zasady ograniczenia
władzy i dosłowne rozumienie przepisów irowadziło do takiego oto rezultatu:
Na podstawie decyzji Ministerstwa Pracy Bernt Balchen [...] nie może otrzymać obywatelstwa
[amerykańskiego - przyp. tłum. |. Balchen, rodowity Norweg, złożył papiery o przyznanie mu
obywatelstwa wr. 1927. Stwierdza się, że nie spełni! on warunku nieprzerwanego pięcioletniego
pobytu w Stanach Zjednoczonych. Biorąc udział w wyprawie Byrda na Antarktydę, Balchen
opuścił [podkr. R.K.M.] USA, mimo że płynął na pokładzie statku pod banderą amerykańską;
był nieocenionym uczestnikiem amerykańskiej ekspedycji, a znajdował się na terenie
uznawanym za amerykański - Little America -jako że zamieszkiwany i badany jest przez
Amerykanów.
Biuro do Spraw Naturalizacji wyjaśnia, że nie może opierać się na założeniu, iż Little America
jest ziemią amerykańską. Oznaczałoby to wypowiedzenie się w kwestiach międzynarodowych
[podkr. - R.K.M.], do czego Biuro nie jest uprawnione [podkr. - R.K.M.]. Z punktu widzenia
Biura do Spraw Naturalizacji, Balchen opuścił USA i formalnie [podkr. -
R.K.M.] nie spełnił warunków otrzymania obywatelstwa

Strukturalne źródła nadmiernego konformizmu


lene jest, że wyuczona nieudolność wywodzi się ze źródeł strukturalnych. Proces ten można
krótko [jodsumować: 1) aby działanie organizacji biurokratycznej było efektywne, konieczna
jest niezawod-lość reakcji i rygorystyczne posłuszeństwo wobec przepisów; 2) taki stosunek do
przepisów powodu-je,iż zostają one przekształcone w wartości niezależne, bez odniesienia do
zespołu celów; 3) utrudnia m szybkie przystosowanie do specyficznych warunków,
nieprzewidzianych przez tych, którzy zreda-gowali ogólne przepisy; 4) te same elementy, które
zazwyczaj sprzyjają efektywności działania, w szcze-fanych wypadkach wywołują skutek
odwrotny. Członkowie grupy, którzy przywiązani są do znaczenia [udawanego przepisom,
rzadko zdają sobie w pełni sprawę z nieudolności swego działania. Przepisy nabierają z czasem
znaczenia symbolicznego, a nie czysto utylitarnego.
I Wpojone ludziom uczucia, które skłaniają do ścisłego przestrzegania dyscypliny,
traktowaliśmy Plotąc! jako dane. Powstawaniu takich uczuć wyraźnie sprzyjają jednak określone
cechy struktury biu-?kratycznej. Urzędowe życie biurokraty jest dlań z góry zaplanowane:
kolejne szczeble kariery osiąga-p dzięki organizacyjnym zasadom awansu wedle starszeństwa,
emerytura, stopniowo wzrastające próbki i tak dalej - wszystko to zaprojektowane jest celem
dostarczenia bodźców do zdyscyplinowa-
Zob. K. Mannheim, Ideologie und Utopie, op. cit., s. 106.

lEichard Evelyn Byrd (1888-1957), amerykański lotnik, admirał i badacz polarny, kierował
pierwszą amerykań-
fc wyprawą antarktyczną (1928-1930). Byrd dokonał pierwszego przelotu nad biegunem
południowym (1929).
Objął także kierownictwo następnych amerykańskich ekspedycji na Antarktydę - przyp. red.
I Jest to nazwa pięciu kolejnych amerykańskich stacji naukowych założonych na Antarktydzie
Zachodniej -
przyp. red.
łCyt. za T. Arnold, The Symbols of Gcmernment, New Haven 1935, s. 201-220, który się
powołuje na artykuł
fcieszczony w „Chicago Tribune" z 24 czerwca 1931, s. 10.
564
R.K. Merton
nego działania oraz konformizmu wobec oficjalnych przepisów'7. Wedle milcząco przyjętych
oczekiwań urzędnik powinien - i w dużej mierze robi to rzeczywiście - dostosować swoje myśli,
uczuca i zachowania do perspektywy takiej właśnie kariery. Lecz te same środki, które
zwiększają pra* dopodobieństwo przystosowania, powodują również nadmierną dbałość o
rygorystyczne przestrzeganie przepisów, co rodzi formalizm, bojaźliwość i konserwatyzm.
Wielkie symboliczne znaczenie śroł ków (przepisów) sprzyja przemieszczeniu uczuć z celów na
środki.
Do bardzo podobnych rezultatów prowadzi zazwyczaj inna jeszcze, kolejna właściwość
struktury biurokratycznej. Funkcjonariusze biurokracji mają poczucie wspólnoty losu tych
wszystkich, któny razem pracują. Ich interesy są wspólne; dzieje się tak przede wszystkim
dlatego, że polityka awans* opiera się na zasadzie starszeństwa, a rywalizacja między
pracownikami jest niewielka. Wewnątrzgnh powa agresja zostaje w ten sposób zminimalizowana
i układ taki jest uznawany za zdecydowanie funkcjonalny dla organizacji biurokratycznej. Mimo
to esprit de corps oraz nieformalna organizacja społeczna, która powstaje zazwyczaj w takich
sytuacjach, skłaniają często pracowników do obrony swoi* interesów, zamiast do pomocy
klientom i wyższym urzędnikom pochodzącym z wyboru. Jak stwierdzi dyrektor Lowell, jeśli
pracownicy biurokracji są zdania, że nowo wybrany urzędnik nie liczy się z nimi we właściwy
sposób, to będą przed nim ukrywali szczegółowe informacje, co spowoduje, że popeW błędy, za
które będzie potem odpowiadał. Bądź też, jeśli będzie usilnie dążył do dominacji - naruszając w
ten sposób poczucie niezależności pracowników biurokracji - przynosić mu będą dokumenty w
takich ilościach, że nie zdoła ich wszystkich podpisać, a cóż dopiero przeczytać . Jest to przykład
obronnej organizacji nieformalnej, z którą mamy do czynienia zawsze wtedy, kiedy pojawia się
jawne zagrożenie integralności grupy .
Gdybyśmy jednak taki sprzeciw ze strony pracowników organizacji biurokratycznej przypisań'po
prostu ich interesom {vested interests), byłoby to posunięcie pochopne i częściowo błędne.
Interesy owe sprzeciwiają się każdemu nowemu porządkowi, który albo pozbawia, albo zagraża
przywilejoi płynącym z istniejącego stanu rzeczy. Czynnik ten niewątpliwie odgrywa pewną rolę
w oporze wzgkf dem zmian ze strony pracowników biurokracji. Znacznie istotniejszy jest chyba
jednak inny proces. Jak widzieliśmy, urzędnicy biurokracji emocjonalnie identyfikują się ze
swoim sposobem życia. Są dunuń ze swojego zawodu, co powoduje sprzeciw względem zmian
ustalonych zwyczajów - przynajmniej tych, które odczuwane są jako narzucone przez innych.
Taka nieracjonalna duma zawodowa jest a> brze znanym zjawiskiem, spotykanym nawet - jak
pokazuje Sutherland w książce The Professmi Thief- wśród złodziei kieszonkowych, którzy nie
bacząc na ryzyko, rozkoszują się opanowaniem sztuki przynoszącej uznanie: „obrobienie lewej
nogawki" (kradzież z lewej przedniej kieszeni spodni).
W swojej ciekawej książce Hughes - do opisania rozmaitych rodzajów społecznego podziału
pracy - zastosował pojęcia „świecki" i „święty"; „świętość" kasty i przywileje stano w
kontrastują z post? pującą sekularyzacją zróżnicowania zawodowego amerykańskiego
społeczeństwa'. Nasze rozważana wskazują jednak na to, że w określonych zawodach i w
określonych typach organizacji wystąpić może proces uświęcania (rozumiany tu jako
przeciwieństwo procesu sekularyzacji). Oznacza to, ii na gruncie uczuciowego uzależnienia od
biurokratycznych symboli oraz emocjonalnego zaangażoro

" Zob. K. Mannheim, Mensch und Gesellschaft..., op. cit., s. 32-33. Mannheim podkreśla
doniosłość „Ldm plan" i „Amtskarriere". Por. uwagi E.C. Hughesa, Institutional office..., op. cit.,
s. 413. 8 Por. A.L. Lowell, The Gowrnment ofEngland, 1.1, New York 1908, s. 189 i nast.
19 Interesujący opis takiej obronnej organizacji w grupie robotników znajdzie czytelnik w
książce EJ. Roethfe-bergera, W.J. Dicksona Management and the Worker, Boston 1934.
20 Por. E.C. Hughes, Personality Types and the DwisUm ofLabor, „American Journal of
Sociology" 1928,nr 1 s. 754-768. Bardzo podobnego rozróżnienia dokonali L. von Wiese i H.
Becker w pracy Systematic Sorioloj) New York 1932, passim, a zwłaszcza s. 222-225.
Merton
oczeki-czucia i praw-rzega-1 środ-
totera biurokratyczna i osobowość
565
nimprawy związane z kompetencją i autorytetem pojawiają się prerogatywy poparte
przekonaniem kil moralnej słuszności. Przywileje te poczynają być uważane za wartości same w
sobie, a nie jedynie apraktyczne środki usprawniające proces administrowania. Można w tym
miejscu zauważyć, że pew-Bnormy biurokratyczne, wprowadzone pierwotnie z przyczyn
praktycznych, wykazują tendencję do Bztywniania się i uświęcania, chociaż -jak powiedziałby
Durkheim - pozostają one laique en appa-mee. Durkheim wspomniał o tym ogólnym procesie,
kiedy opisywał postawy i wartości utrzymujące bcworganicznej solidarności silnie
zróżnicowanego społeczeństwa.
Pierwotne i wtórne stosunki społeczne

Wejna cecha struktury biurokratycznej - nacisk na bezosobowość stosunków społecznych -


również ij przyczynia do wyuczonej nieudolności biurokraty. Norma bezosobowości stosunków
społecznych lnowi jądro wzoru jego osobowości. Wraz ze skłonnością do kategoryzacji
(spowodowaną dominu-oddzialywaniem ogólnych, abstrakcyjnych przepisów) te dwa czynniki
wprowadzają element u w stosunki między biurokratą a ludźmi z zewnątrz lub klientami.
Ponieważ funkcjonariu-lorganizacji biurokratycznej minimalizują osobiste kontakty i uciekają
się do kategoryzacji, swo-infeśtiwości indywidualnego przypadku są często ignorowane. Lecz
klient, który - co zupełnie liałe - przekonany jest o szczególnych cechach swojego problemu,
często się sprzeciwia ta-formalistycznemu traktowaniu. Zachowanie stereotypowe nie jest
przystosowane do wymo-problemów indywidualnych. Bezosobowe traktowanie spraw, które
mają czasami ogromne oso-znaczenie dla klienta, wywołuje skargi na „arogancję" i
„zarozumiałość" biurokraty. I tak, bez-(liotny, który w Biurze Pośrednictwa Pracy w Greenwich
załatwia zasiłek ubezpieczeniowy, czuje się Mcnięty tym, co odczuwa jako „bezosobowe, a
czasem w widoczny sposób szorstkie czy nawet oprys-etraktowanie go przez urzędników [...].
Część ludzi uskarża się na pełną wyższości postawę, którą
ląjawiają urzędnicy"

E.C. Hughes {Personality Types..., op. cit., s. 762) dostrzega jeden aspekt tego procesu, kiedy
powiada, że Itolenie zawodowe „pociąga za sobą -jako produkt uboczny - przyswojenie przez
kandydata zespołu postaw
'' p»rm zawodowych, świadomości i solidarności zawodowej. Grupa zawodowa ro-
l Bsobie pretensje i dąży do tego, aby stać się całością moralną [podkr.-?LM.)". Wprowadzone
przez W.G. Sumnera (zob. Folkways, Boston 1906, s. 180-181) pojęcie patosu jako otoczki
Bracia chroniącego wartość społeczną przed krytycyzmem jest w tym względzie szczególnie
istotne, jako że
i ?starcza wskazówki co do mechanizmu sterującego procesem uświęcania.
• I Łiraktują człowieka jak śmieć, ot, co robią. Któregoś dnia widziałem, jak jakiś robotnik
przechylił się przez tatuar i potrząsnął jednego z nich za kołnierz. Mieliśmy wszyscy ochotę
wiwatować z radości. Ten robotnik feywiście stracił przez to zasiłek. [...] Ale urzędnik
zasługiwał na to za swoje zadzieranie nosa«" (E.W. Bakke, mtUnemployed Man, New York
1934, s. 79-80). Proszę zwrócić uwagę na to, że owa despotyczna postawa jest iBCdriitowi
przypisywana przez bezrobotnego klienta - znajdującego się w stanie napięcia wskutek utraty
sta-I ton i szacunku dla samego siebie w społeczeństwie, w którym nadal panuje ideologia
głosząca, że „człowiek fcny" zawsze może znaleźć pracę. Spostrzeżenia samego Bakke'a
wskazują, iż owo przypisywanie arogancji Itdużej mierze wypływa ze stanu ducha klienta:
„Urzędnicy byli przeciążeni pracą i nie mieli czasu na żarty. f ich traktowaniu ludzi nie było
jednak widać oznak opryskliwości czy poczucia wyższości". Jeśli natomiast I knieje obiektywna
podstawa do przypisywania urzędnikom biurokracji aroganckiego zachowania, to można ?oby je,
chyba, wyjaśnić, zestawiając następujące wypowiedzi: „Również współczesny urzędnik - czy to
pu-pczny. czy prywatny - zawsze zabiega, najczęściej wbrew petentom, o pewien swoiście
podniosły »kastowy« I prestiż społeczny i nim się upaja" (M. Weber, Wirtschaft und
Gesellschaft..., op. cit., s. 652) oraz: „U osób, pórych dominuje pragnienie zdobycia prestiżu,
wrogość manifestuje się zwykle w chęci poniżania innych" MHorney, Neurotyczna osobowość
naszych czasów, tłum. H. Grzegołowska, Warszawa 1976, s. 123).
566
R.K. Merton
Inne, kolejne źródło konfliktu z klientami tkwi w samej strukturze biurokratycznej. Biurokrata,
bet względu na pozycję, jaką zajmuje wewnątrz hierarchii, reprezentuje władzę i prestiż całej
struktury W swojej roli urzędowej posiada niewątpliwy autorytet. Nierzadko wywołuje to -
faktycznie lub tylko pozornie - postawę dominacji, którą dodatkowo może wyolbrzymiać
rozbieżność między pozycją urzędnika wewnątrz hierarchii a pozycją w stosunku do klientów .
Protesty i odwołania klienta do innyd urzędników są często nieskuteczne lub w dużej mierze
uniemożliwiane przez wspomniany uprzedni! esprit de corps, który wiąże urzędników w mniej
lub bardziej solidarną grupę. Źródło konfliktu może być o wiele mniej istotne w
przedsiębiorstwie prywatnym, ponieważ klient może skutecznie zaprotestować - przenosząc po
prostu swoje operacje handlowe do innej organizacji w istniejącym systemil konkurencji. Przy
monopolistycznym charakterze organizacji państwowej taka alternatywa niejeJ jednak możliwa.
Co więcej, w tym wypadku rozbieżność między ideologią a faktami powiększa napięcie: uważa
się, że funkcjonariusze państwowi mają „służyć ludziom", lecz w rzeczywistości zajmują często
pozycje nadrzędne i zwrócenie się po niezbędne usługi do innych instytucji celem rozładowana
napięcia rzadko kiedy jest możliwe . Napięcie to jest po części wynikiem niejasności
wzajemnych relacji biurokraty i klienta: klient może uważać, że jego status społeczny jest
wyższy od statusu urzędnika, który jednak w danej chwili ma przewagę .
Nacisk na formalistyczne i bezosobowe traktowanie interesanta, podczas gdy ten życzy sobie
indywidualnego, osobistego rozpatrzenia jego sprawy, stanowi zatem strukturalne źródło
konfliktu nuędzj urzędnikami a klientelą. Można więc uznać, że sprzeczność interesów jest
wynikiem wprowadzeni niewłaściwych postaw i stosunków społecznych. Konflikt wewnątrz
struktury biurokratycznej spow-dowany jest natomiast sytuacją odwrotną, kiedy to w miejsce
strukturalnie wymaganych bezosol* wych stosunków wprowadza się kontakty o charakterze
osobistym. Tego rodzaju konflikt można sch* rakteryzować w sposób następujący:
Jak widzieliśmy, biurokracja zorganizowana jest jako wtórna grupa formalna. Normalne reakcje
występujące w takim zorganizowanym układzie społecznych oczekiwań wspierane są
emocjonalny^ postawami członków grupy. Ponieważ grupa zorientowana jest na wtórne normy
bezosobowe, każdy przejaw ich nieprzestrzegania wywoła wrogość ze strony ludzi, którzy
utożsamili się z przepisani i przekonani są o ich słuszności. Stąd też zastępowanie w takiej
strukturze stosunków bezosobowy* podejściem osobistym spotyka się z powszechnym
potępieniem i określane jest przy użyciu epitetó takich jak łapownictwo, protekcja, nepotyzm,
podlizywanie się i tak dalej. Bez wątpienia epitety I
Proszę w związku z tym zwrócić uwagę na znaczenie uwag K. Koffki (Principles ofGestalt
Psychology,]k York 1935, s. 668-669) odnośnie do pewnych właściwości porządku dziobania u
ptaków: „Porównując zachowi nie ptaka znajdującego się na samej górze porządku dziobania -
despoty - z zachowaniem ptaka znajdującej się bardzo daleko na dole - drugiego czy trzeciego od
końca - przekonamy się, że stosunek tego przedostatnie! do niewielu pozostałych, nad którymi
panuje, jest o wiele okrutniejszy niż sposób, w jaki ten pierwszy t wszystkich członków. Kiedy
się tylko usunie z grupy wszystkich członków powyżej naszego przedostatniei zachowanie staje
się łagodniejsze i może się on nawet stać bardzo przyjazny. [...] Nietrudno jest znaleźć t analogie
do społeczeństwa ludzkiego i zatem trzeba uznać, że pewne aspekty takiego zachowania
wynikająp wszystkim z oddziaływania zbiorowości, nie zaś z cech indywidualnych".
W takich wypadkach funkcjonalnego znaczenia nabiera często machina polityczna. Jak wykazał
Steffens ii wysoce osobisty charakter stosunków społecznych oraz odrzucenie przepisów
formalnych w takiej i zaspokaja nierzadko potrzeby „klientów" w sposób znacznie pełniejszy,
niż czyni to sformalizowany mech biurokracji państwowej. [...]
2s Jeden z bezrobotnych w Biurze Pośrednictwa Pracy w Greenwich powiedział o urzędnikach:
„»Ci < faceci nie mieliby pracy, gdyby nie my, bezrobotni. Dlatego tak mnie denerwuje to ich
zadzieranie i (E.W. Bakke, The UnemployedMan, op. tit., s. 80). Zob. także H.D. Lasswell, G.A.
A\mond,Aggressivel by Clients towards Public Relief Administrators, „American Political
Science Review" 1934, nr 28, s. (
toutiura biurokratyczna i osobowość
567
fpszają obrażone uczucia'. Wymogi struktury biurokratycznej jasno wskazują na funkcję takiej
niemi automatycznej umzy.
Biurokracja stanowi wtórną strukturę grupową, powstałą w celu wykonywania pewnych
czynności, nie mogą być dobrze spełniane, opierając się na kryteriach grupy pierwotnej . Diatego
też zasunie niezgodne ze sformalizowanymi normami staje się przedmiotem emocjonalnego
potępienia. Stanowi to funkcjonalnie doniosłą obronę przeciw tendencjom zagrażającym
wykonywaniu czynności społecznie niezbędnych. Oczywiście, tego rodzaju reakcja nie stanowi
ustalonego sposobu postępowa-nia, które zostało esplicite zaplanowane, aby wypełnić tę właśnie
funkcję. Uraza taka, z punktu widzenia jednostkowej interpretacji sytuacji, stanowi po prostu
bezpośrednią reakcję przeciwko „nieuczci-mści" tych, którzy naruszają reguły gry. Mimo to
jednak, bez względu na ów subiektywny układ odnie-aenia, reakcje takie pełnią ukrytą funkcję
podtrzymywania podstawowych strukturalnych elementów Murokracji, potwierdzając
niezbędność sformalizowanych, wtórnych stosunków społecznych i zapobiegając dezintegracji
struktury biurokratycznej, która nastąpiłaby, gdyby zastąpiono ją kontaktami •charakterze
osobistym. Tego rodzaju konflikt można opisać ogólnie -jako wtargnięcie postaw własnych
grupie pierwotnej tam, gdzie instytucjonalnie wymagane są postawy charakterystyczne dla grupy
wtórnej, tak samo jak konflikt między urzędnikiem biurokratycznym a klientem powstaje często
?wyniku bezosobowych kontaktów na zasadzie sytuacji, w której człowiek wymaga
indywidualnego potraktowania" .

Problemy do dalszych badań

Śosnąca biurokratyzacja społeczeństw Zachodu, dawno już przewidziana przez Webera, nie
stanowi Bedynej przyczyny, dla której socjologowie zwracają uwagę na to zjawisko.
Empiryczne badania wza-?Htuiego oddziaływania biurokracji i osobowości powinny przede
wszystkim przyczynić się do zrozumienia przez nas struktury społecznej. Uwagę naszą przyciąga
wiele konkretnych zagadnień. W jakim Itopniu rozmaite organizacje biurokratyczne
(przedsiębiorstwa prywatne, państwowe instytucje usługowe, półlegalna machina polityczna,
zgromadzenia religijne) selekcjonują i modyfikują określone typy pobowości? Dominacja i
podporządkowanie uznawane są za cechy osobowości (zmieniające się co pawda w różnych
sytuacjach bodźcowych); czy zatem organizacje biurokratyczne wyławiają osobowości o
szczególnych skłonnościach do podporządkowania, czy do dominacji? Rozmaite badania
wypały, że owe cechy mogą być modyfikowane; czy zatem uczestnictwo w strukturze
biurokratycznej ?woduje wzmocnienie skłonności do dominacji? Czy różne systemy rekrutacji
(np. patronat, otwarte
I Diagnostyczne znaczenie takich wskaźników językowych jak epitety nie było właściwie
badane przez socjo-?gów. Sumner trafnie zauważa, że epitety tworzą „zbiorcze oceny krytyczne"
oraz definicje sytuacji. Również lollard stwierdza, że „epitety określają często podstawowe
problemy społeczeństwa", Sapir zaś słusznie pod-pśla wagę sytuacyjnego kontekstu w ocenie
znaczenia epitetów. Równie istotne jest spostrzeżenie Lintona, że ?studiach monograficznych
opinia społeczności o jakimś konkretnym wydarzeniu jest stokroć ważniejsza dla fcszych badań
niż faktyczne zachowania jej członków [...]". Socjologiczne studium „słownika pochwały i sro-
jnoty" powinno przynieść cenne wyniki.
^Por. E. Paris, The Naturę ofHuman Naturę, New York 1937, s. 41 i nast.
ISpołeczne potępienie wielu rodzajów zachowań można analizować w kategoriach jednego lub
drugiego z tych Ihematów podstawiania niewłaściwych kulturowo wzorów stosunków
społecznych. I tak np. prostytucja stano-I przypadek, w którym stosunek seksualny, forma
intymności określona instytucjonalnie jako symbol najbar-pej „uświęconych" kontaktów
pierwotnych w grupie, zostaje umieszczony w kontekście kontraktu symbolizo-inego przez
wymianę najbardziej bezosobowego ze wszystkich symboli - pieniądza. Zob. K Davis, The
Sociolo-lofProstitution, „American Sociological Review" 1937, nr 2, s. 744-755.

568
RL. Berger, T. Luckmann
współzawodnictwo związane z wiedzą fachową lub ogólnymi zdolnościami umysłowymi,
praktyczni] doświadczenie) selekcjonują odmienne typy osobowości ? Czy polityka awansowa
oparta na zasadzie; starszeństwa osłabia poczucie lęku związane z rywalizacją i zwiększa
sprawność administrowania? i Szczegółowa analiza mechanizmów, które powodują, iż przepisy
biurokratyczne nabierają wartośd emocjonalnej, byłaby pouczająca z punktu widzenia zarówno
psychologicznego, jak i socjologicznego, Czy powszechna anonimowość decyzji instytucji
publicznych powoduje ograniczenie zakresu symbol prestiżu do wąskiego, wewnętrznego kręgu?
Czy biurokraci wykazują skłonność do szczególnego ro> dzaju kontaktów społecznych?
Zakres teoretycznie i praktycznie doniosłych zagadnień wydaje się ograniczony jedynie
dostępnością konkretnych danych. Studia nad organizacjami biurokratycznymi natury religijnej,
oświatowi wojskowej, gospodarczej oraz politycznej dotyczące współzależności organizacji
społecznej i osobowości powinny stworzyć perspektywy owocnych badań. Funkcjonalna analiza
konkretnych struktur może na tej drodze zbudować dla socjologów Dwór Salomona.

Peter L. Berger, Thomas Luckmann INTERNALIZACJA RZECZYWISTOŚCI'


a) Socjalizacja pierwotna

Ponieważ społeczeństwo istnieje zarówno jako rzeczywistość obiektywna, jak i subiektywna,


pełne jego zrozumienie musi obejmować oba te aspekty. [...] Warunkiem właściwego
uchwycenia tych aspektów jest pojmowanie społeczeństwa jako nieustającego procesu
dialektycznego złożonego z trzech momentów, a mianowicie eksternalizacji, obiektywizacji i
internalizacji. Gdy mowa o zjawisku społecznym, momenty te nie mogą być traktowane jako
etapy czasowej sekwencji. Raczej wszystkie trzy charakteryzują równocześnie społeczeństwo i
każdą jego część, tak że analiza odwołująca się wyłączni do jednego czy dwóch z nich byłaby
niepełna. To samo można powiedzieć o pojedynczym członku społeczeństwa, który
równocześnie eksternalizuje własny byt w świat społeczny oraz internalizujego jako
rzeczywistość obiektywną. Słowem, być w społeczeństwie to uczestniczyć w tym dialektycznym
procesie.
Jednostka nie rodzi się jednak członkiem społeczeństwa. Rodzi się ona z predyspozycjami dl
uspołecznienia i staje się członkiem społeczeństwa. Toteż w życiu każdej jednostki występuje
sekwe& cja czasowa, w ciągu której wspomniana dialektyka uspołecznienia staje się jej
udziałem. Począti
Spośród niedawnych badań nad systemem rekrutacji do organizacji biurokratycznej można tutaj
wymienić następujące prace: R. Bendix, Higher dvii Senants in American Society, Boulder
1949; D. Marwick, Career Persp» tives in a Bureaucratic Setting, Ann Arbor 1954; R.K. Kelsall,
Higher dvii Sewants in Britain, London 195 W.L. Warner, J.C. Abegglen, Occupational Mobility
in American Business and Industry, Minneapolis 1955.
* Fragm. P.L. Berger, T. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości, przekład J. Niżnik,
Warszawa 1983.
nalizacja rzeczywistości
569
tego procesu stanowi internalizacja. Jest to bezpośrednie ujmowanie albo interpretacja
obiektywnego idarzenia jako zdarzenia wyrażającego znaczenie, czyli jako przejaw
subiektywnych procesów innego, które w ten sposób stają się subiektywnie znaczące dla mnie
samego. To wcale nie musi oznaczać, że mzumiem innego właściwie. W gruncie rzeczy mogę go
źle rozumieć: kiedy śmieje się w napadzie histerii, mogę odbierać jego śmiech jako wyraz
rozbawienia. Niemniej jego subiektywność jest mi obiektywnie dostępna i staje się dla mnie
znacząca bez względu na to, czy między jego i moimi procesami subiektywnymi istnieje
zgodność. Pełna zgodność między naszymi dwoma subiektywnymi znaczeniami oraz wiedza o
tym, że ona istnieje, wiąże się ze wspomnianym wcześniej rozumieniem znaczenia. Jednakże w
ogólnym sensie, w jakim mówimy tu o internalizacji, znajduje się ona zarówno u podłoża
Biaczenia, jak i jego bardziej złożonych form. Mówiąc dokładniej, internalizacja w tym ogólnym
sensie jest podstawą - po pierwsze, rozumienia innych ludzi oraz - po drugie, postrzegania świata
jako rzeczywistości znaczącej i jako rzeczywistości społecznej.
Postrzeganie to nie jest wynikiem niezależnych aktów kreowania znaczenia przez odrębne
jednostki, ale zaczyna się wraz z „przejmowaniem" przez jednostkę świata, w którym inni już
żyją. Trzeba lodać, że to „przejmowanie" już samo w sobie jest dla każdego ludzkiego
organizmu w pewnym sensie Jrocesem pierwotnym, a raz „przejęty" świat może być twórczo
zmieniany albo nawet tworzony na kowo (co jest mniej prawdopodobne). W każdym razie w
złożonej formie internalizacji nie tylko „rozumiem" dokonujące się właśnie subiektywne procesy
innego, „rozumiem" także świat, w którym on żyje, iświat ten staje się moim światem. Wynika z
tego, że nie dzielę swego świata z innym w sposób spora-fcczny, ale mamy wspólną
perspektywę, która intersubiektywnie wiąże sekwencje sytuacji. Nie tylko rozumiemy teraz
wzajemne definicje podzielanych sytuacji, ale sytuacje te definiujemy podczas naszej Bterakcji.
Powstaje między nami i rozciąga się na przyszłość więź motywacji. Najważniejsze jednak, fe
nieustannie wzajemnie rozpoznajemy swoją tożsamość. Nie tylko żyjemy w tym samym świecie,
ale iczestniczymy nawzajem w swoich istnieniach.
Jednostka jest członkiem społeczeństwa dopiero po osiągnięciu tego stopnia internalizacji.
Osiąga aę go w czasie ontogenetycznego procesu, którym jest socjalizacja. Można ją określić
jako wszech-ponne i zwarte wprowadzenie jednostki w obiektywny świat społeczeństwa albo
jakiś jego sektor, locjalizacja pierwotna jest pierwszą socjalizacją, którą jednostka przechodzi w
dzieciństwie i z której łomocą staje się członkiem społeczeństwa. Socjalizacją wtórną jest każdy
następny proces, który wprowadza jednostkę, mającą już za sobą socjalizację pierwotną, w nowy
sektor obiektywnego świata jego Jołeczeństwa. Musimy pozostawić na boku osobne pytanie
dotyczące nabywania wiedzy o obiek-pmym świecie społeczeństw innych niż to, którego
staliśmy się najpierw członkami, i procesu bternalizacji takiego świata jako rzeczywistości.
Proces ten, przynajmniej powierzchownie, ujaw-ka pewne podobieństwa, zarówno do
socjalizacji pierwotnej, jak i wtórnej, chociaż z żadną z nich ifejest identyczny.
Nie ulega wątpliwości, że ważniejsza dla jednostki jest zwykle socjalizacja pierwotna oraz że
zalicza struktura jakiejkolwiek socjalizacji wtórnej musi przypominać strukturę tej pierwszej.
Każda Hnostka, rodząc się, wchodzi do obiektywnej struktury społecznej, w której napotyka
innych, decy-bjących ojej socjalizacji. Ci znaczący inni są jej narzuceni. Ich definicje sytuacji są
jej przedstawia-pjako obiektywna rzeczywistość. Tak więc rodząc się, wchodzi ona nie tylko do
obiektywnej struktury Mlecznej, ale także do obiektywnego społecznego świata. Znaczący inni,
którzy pośredniczą w prze-kzaniu tego świata, podczas tej mediacji zmieniają go. Wybierają
pewne jego aspekty stosownie do
flasza koncepcja „rozumienia innego" pochodzi od Webera i Schutza.
(lasze definicje socjalizacji i jej dwu rodzajów odpowiadają dokładnie aktualnemu zastosowaniu
tego pojęcia rnaukach społecznych. Staraliśmy się tylko dostosować stylistykę do naszych
ogólnych ram teoretycznych. ? naszym opisie posługujemy się teorią socjalizacji G.H. Meada.
570
P.L. Berger, T. Luckmann
własnego umiejscowienia w strukturze społecznej, a także ze względu na własną jednostkową
szcze* gólność, wynikającą z ich biografii. Do jednostki dociera świat społeczny
„przefiltrowany" przez ten podwójny wybór. Tak więc dziecko klasy niższej nie tylko przyswaja
sobie spojrzenie na świat spoiec* ny typowe dla tej klasy, ale także szczególny koloryt tego
świata, przekazany mu przez rodziców (a$ inne osoby, które decydowały o jego socjalizacji
pierwotnej). Ta sama perspektywa klasy niższej moa prowadzić do zadowolenia, rezygnacji,
gorzkiego resentymentu albo gwałtownego sprzeciwu. Tak wice dziecko klasy niższej nie tylko
staje się mieszkańcem świata, który znacznie się różni od świata dziecka klasy wyższej, ale może
zamieszkiwać ten świat w sposób całkiem inny niż dziecko klasy niższą z sąsiedztwa.
Nie ma potrzeby dodawać, że socjalizacja pierwotna wiąże się nie tylko z uczeniem czysto
poznawczym. Dokonuje się ona w atmosferze o wysokim ładunku emocjonalnym. W gruncie
rzeczy wiele prag mawia za tym, że bez takiego emocjonalnego związku ze znaczącymi innymi
proces uczenia byiby trudny, jeżeli nie całkiem niemożliwy. Dziecko utożsamia się ze
znaczącymi innymi emocjonalnie ni wiele różnych sposobów. Bez względu na ich rodzaj,
istnienie takiej identyfikacji jest koniecznym w* runMem internalizacji. Dziecko przejmuje role i
postawy znaczących innych, czyli internalizujeji i czyni je swoimi. Dzięki tej identyfikacji ze
znaczącymi innymi dziecko staje się zdolne do identyfikacji samego siebie, do uzyskania
subiektywnie spójnej i akceptowalnej tożsamości, innymi słowy, osobowość jest wynikiem
odbicia, mianowicie odbija ona postawy przyjmowane najpierw wobec niej prza znaczących
innych . Jednostka staje się tym, za kogo uważają ją, w kontaktach z nią, jej znaczący inii Nie
jest to proces jednostronny i mechaniczny. Wymaga on pogodzenia identyfikacji przez innych i
s* moidentyfikacji oraz tożsamości obiektywnie przypisanej i tożsamości subiektywnie
przyswojonej. Tego rodzaju dialektyka, występująca każdorazowo, kiedy jednostka identyfikuje
się z jej znaczy cymi innymi, jest -jak widzieliśmy - konkretnym odbiciem w życiu
jednostkowym tej ogólnej dialektyid społeczeństwa, o której już mówiliśmy.
Jakkolwiek szczegóły tej dialektyki mają oczywiście duże znaczenie dla psychologii społecznej,
rozwijanie jej konsekwencji dla tego typu teorii wykraczałoby poza nasze obecne zamierzenia.
Najważniejszy dla naszych obecnych rozważań jest fakt, że jednostka przejmuje nie tylko role i
postawy innych, ale w trakcie tego samego procesu przejmuje ich świat. W istocie tożsamość
daje się obiektywnie określić jako umiejscowienie w pewnym świecie i jedynie w r a z z tym
światem może zostać subiektyw nie przyswojona. Mówiąc inaczej, do identyfikacji dochodzi
zawsze w obrębie określonego świata sp« łecznego. Dziecko uczy się, że jest tym, kim jest
nazywane. Każde imię wiąże się z klasyfikacją, któn z kolei wnioskuje o wyznaczonym
umiejscowieniu społecznym . Uzyskanie tożsamości wiąże się z przy pisaniem do określonego
miejsca w tym świecie. Wraz z subiektywnym przyswajaniem tej tożsamości przez dziecko
Gestem John Smith) przyswajany jest świat, na który ta tożsamość wskazuje. Subiefc
4 Pojęcie „mediacji" pochodzi od Sartre'a, który nie opracował jednak pełnej teorii socjalizacji.
Emocjonalny aspekt wczesnego uczenia się był podkreślany zwłaszcza przez Freudowską
psychologię dziecla chociaż rozmaite dane behawiorystycznej teorii uczenia się zdają się być
zgodne z tą psychologią. W nasz argumentacji nie zakładamy przesłanek teoretycznych żadnej z
tych szkól.
6 Nasza koncepcja osobowości jako odbicia pochodzi zarówno od Cooley'a, jak i Meada. Jej
korzenie moś znaleźć w analizie „osobowości społecznej" Williama Jamesa w Principles
ofPsychology.
7 Jakkolwiek nie możemy się nad tym zatrzymywać w tej chwili, można by wiele powiedzieć na
temat możliwoS autentycznie dialektycznej psychologu społecznej. Byłaby ona równie ważna
dla antropologii filozoficznej,, dla socjologii. W rezultacie takiej psychologii społecznej
(zasadniczo o orientacji Meadowskiej, ale z dodatki ważnych elementów innych nurtów myśli
społecznej) nie byłoby już w socjologii potrzebne poszukiwanie wj wych teoretycznie powiązań
z psychologizmem, czy to Freudowskim, czy behawiorystycznym.
8 Na temat klasyfikacji zob. C. Le\i-Strauss, Myśl nieoswąjona, tłum. A Zajączkowski,
Warszawa 2005, s. 203 ii
Internalizacja rzeczywistości
571
tywne przyswojenie tożsamości i subiektywne przyswojenie świata społecznego są tylko
różnymi aspektami tego samego procesu internalizacji, w którym pośredniczą ci sami znaczący
inni.
Socjalizacja pierwotna prowadzi do stopniowego abstrahowania w świadomości dziecka od ról i
postaw określonych innych i dostrzeżenie ról i postaw w ogóle. Tak np., w procesie internalizacji
norm następuje przejście od: „Mama jest na mnie w tej chwili z ł a" do: „Mama jest na mnie zla,
kiedykolwiek rozleję zupę". Ogólność norm ulega subiektywnemu rozszerzeniu w miarę jak
dalsi znaczący inni (ojciec, babka, starsza siostra itd.) popierają negatywną postawę matki wobec
rozlewania zupy. Decydujący krok nadchodzi, kiedy dziecko uzmysławia sobie, że każdy jest
przeciwny rozlewaniu zupy, i norma ulega generalizacji do postaci: „Nie wylewa się zupy", przy
czym to „się" odnosi ono do samego siebie jako części ogólności, obejmującej w zasadzie
wszystko w społeczeństwie, o tyle, o ile jest to ważne dla dziecka. To abstrahowanie od ról i
postaw konkretnych znaczących innych jest nazywane uogólnionym innym . Jego
ukształtowanie się w świadomości oznacza, że jednostka identyfikuje się już nie tylko z
konkretnymi innymi, ale z ogółem innych, czyli ze społeczeństwem. Jedynie dzięki tej
uogólnionej identyfikacji jej własna samoidentyfikacja uzyskuje stabilność i ciągłość. Osiąga
ona w ten sposób nie tylko tożsamość wobec tych czy tamtych znaczących innych, itk tożsamość
w ogóle, którą subiektywnie postrzega się jako pozostającą bez zmian niezależnie od tego, z
jakimi innymi, znaczącymi czy też nie, ma się do czynienia. Ta tożsamość o nowej spójności
obejmuje rozmaite zinternalizowane role i postawy, włączając w to, wśród wielu takich ról i
postaw, samoidentyfikację jako tego, kto nie rozlewa zupy.
i Ukształtowanie w świadomości uogólnionego innego zaznacza decydującą fazę socjalizacji.
Wiąże irięono z internalizacją społeczeństwa jako takiego i powstałej w nim rzeczywistości
obiektywnej oraz [równocześnie z subiektywnym ustanowieniem spójnej i trwałej tożsamości.
Społeczeństwo, tożsamość [i rzeczywistość kształtują się subiektywnie w tym samym procesie
internalizacji. Kształtowanie to przebiega wraz z internalizacją języka. W gruncie rzeczy, w
świetle dotychczasowych uwag dotyczących języka jest jasne, że język stanowi zarówno
najistotniejszą treść, jak i najważniejsze narzędzie socjalizacji.
> Kiedy w świadomości ukształtuje się uogólniony inny, między rzeczywistością obiektywną i
subiektywną wytwarza się swego rodzaju symetria. To, co jest rzeczywiste „na zewnątrz",
nawiązuje do tego, co jest rzeczywiste „wewnątrz". Rzeczywistość obiektywna może być łatwo
„przełożona" na rzeczywistość subiektywną i vice versa. Zasadniczym środkiem tego
nieustannego procesu tłumaczenia w obie ?trony jest oczywiście język. Trzeba jednak
podkreślić, że odpowiedniość między rzeczywistością obiek-»wną i subiektywną nigdy nie może
być całkowita. Dwie te rzeczywistości korespondują ze sobą, jed-nak nie pokrywają się. Zwykle
„dostępne" jest znacznie więcej rzeczywistości obiektywnej niż jej zakres zinternalizowany w
jakiejkolwiek jednostkowej świadomości. Jest tak po prostu dlatego, że treść iiternalizacji jest
zdeterminowana społecznym podziałem wiedzy. Żadna jednostka nie internalizuje ?szystkiego,
co w jej społeczeństwie zostało zobiektywizowane jako rzeczywistość, nawet jeżeli spo-
?czeństwo i jego świat są stosunkowo proste. Z drugiej strony, zawsze istnieją pewne elementy
rzeczy-?istości subiektywnej, których źródłem nie jest socjalizacja, takie jak świadomość
własnego ciała, któ-« wyprzedza i jest niezależna od jego ujęcia, będącego wynikiem poznania
społecznego. Subiektywna Bografia nie jest całkowicie społeczna. Jednostka postrzega się jako
byt istniejący, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz społeczeństwa . Wynika z tego, że
odpowiedniość między rzeczywistością obiektyw-k i subiektywną nie jest nigdy ustalonym raz
na zawsze, statycznym stanem rzeczy. Musi ona być ciągle tworzona i odtwarzana in actu.
Innymi słowy, związek między jednostką i obiektywnym światem I____
?tajecie „uogólnionego innego" jest tutaj używane dokładnie w tym samym znaczeniu co u
Meada.
|For. wypowiedzi Georga Simmla na ten temat. Znowu też przypomina się w tym kontekście
pojęcie eccentricity
Plessnera.
572
P.L. Berger, T. Luckmann
społecznym przypomina akt nieustannego chwytania równowagi. Stan ten ma oczywiście te
same antropologiczne źródła, które omawialiśmy w związku ze szczególną pozycją człowieka w
królestwie zwierzą^ W socjalizacji pierwotnej nie ma p r o b 1 e m u identyfikacji. Nie ma
możliwości wyboru znaczących innych. Społeczeństwo stawia kandydata do socjalizacji przed z
góry określonym zbiorem znaczących innych, których musi on zaakceptować bez możliwości
wyboru innej sytuacji. Hic Rhodus, hic salta. i Trzeba sobie radzić z rodzicami, jakimi nas los
obdarzył. Oczywistą konsekwencją tej niesprawiedliwości, która jest częścią sytuacji dziecka,
jest to, że jakkolwiek dziecko nie pozostaje całkowicie bieN ne w procesie socjalizacji, to jednak
tymi, którzy ustanawiają reguły gry, są rodzice. Dziecko może wziąć udział w tej grze z radością
albo z milczącym oporem. Jednak - niestety - możliwości innego wyboru nie istnieją. Ma to
ważne konsekwencje. Ponieważ dziecko nie wybiera swych znaczących innych, jego
identyfikacja z nimi jest tfw&ra-automatyczna. Z tego samego powodu jego internalizacja ick
konkretnej rzeczywistości jest guasi-meunikniorm. Dziecko nie dokonuje internalizacji świata
jegl znaczących innych jako jednego z możliwych światów. Internalizuje go ono jako Świat, jako
jedyiy istniejący i jedyny, jaki daje się pomyśleć, jako świat tout court. To właśnie dlatego świat
zinternalizo-wany w socjalizacji pierwotnej jest o wiele lepiej zakorzeniony w świadomości niż
światy internalizo-wane w socjalizacji wtórnej. Jednakże bez względu na to, jak wiele z
początkowego poczucia koniec* ności mogą osłabić późniejsze rozczarowania, wspomnienie
pewności nie do powtórzenia, pewności pierwszego świtu rzeczywistości nieustannie towarzyszy
pierwszemu światu dzieciństwa. W ten sposób socjalizacja pierwotna osiąga to, co (patrząc
oczywiście wstecz) można uznać za najważniejszą sztuczkę, z której pomocą społeczeństwo
„nabiera" jednostkę, aby to, co jest jedynie zbiorem zdarzei przypadkowych, jawiło się jej jako
konieczność, w czego rezultacie także wydarzenie jej narodzin uzi kuje znaczenie.
Konkretne treści, które są internalizowane w socjalizacji pierwotnej, różnią się oczywiście w
ności od społeczeństwa. Pewne treści spotykamy wszędzie. Przede wszystkim musi zostać zini
zowany język. Wraz z językiem i z jego pomocą zostają zinternalizowane jako zdefiniowane ins
nalnie rozmaite schematy motywacyjne i interpretacyjne, np. chęć postępowania jak dzielny chłi
przy założeniu, że mali chłopcy dzielą się w sposób naturalny na dzielnych i tchórzliwych. Schei
zapewniają dziecku zinstytucjonalizowane programy do wykorzystania w życiu codziennym, z
jedne znajdują natychmiastowe zastosowanie, a inne antycypują społecznie zdefiniowane posl
nie w późniejszych fazach życia. Tak więc jest to zarówno dzielność potrzebna, aby przeżyć d
wypełniony testami dla woli, stwarzanymi przez rówieśników i wszelkiego rodzaju innych, jak i
dzieł ność, która będzie potrzebna w przyszłości, kiedy - powiedzmy - zostaje się wojownikiem
albo staje się wobec wezwania Boga. Programy te, zarówno znajdujące natychmiastowe
zastosowanie, i antycypacje, różnicują tożsamość jednostki na podstawie porównań z
tożsamością innych, takich dziewczęta, chlopcy-niewolnicy albo chłopcy z innego klanu.
Wreszcie istnieje internalizacja pi mniej zaczątków aparatu uprawomocniającego; dziecko
dowiaduje się, „dlaczego" owe programy takie a nie inne. Trzeba być dzielnym, jeśli chce się
zostać prawdziwym mężczyzną; trzeba rytuały, ponieważ inaczej bogowie będą się gniewać;
trzeba być lojalnym wobec wodza, ponieważ wtedy w godzinie niebezpieczeństwa bogowie
udzielą pomocy itd.
Tak więc w trakcie socjalizacji pierwotnej tworzy się pierwszy świat jednostki. Jego szc: cecha
trwałości wynika, przynajmniej w części, z konieczności związków jednostki z najwcześniej
czącymi innymi. Dzięki swojej przejrzystej realności świat dzieciństwa daje pewność nie tylko
za średnictwem ważnych innych, ale także za pośrednictwem ich definicji rzeczywistości.
Świat dzieciństwa jest przemożnie i niewątpliwie realny . Prawdopodobnie w tej fazie
świadomości nie mogłoby być inaczej. Dopiero później może sobie jednostka pozwolić na luksi
Na temat przemożnej realności świata dziecka wypowiada! się Piaget.

Internalizacja rzeczywistości
573
najmniej odrobiny wątpliwości. Ta niezbędność protorealizmu w postrzeganiu świata daje się
zauważyć zarówno filogenetycznie, jak i ontogenetycznie . W każdym razie świat dzieciństwa
jest tak skonstruowany, aby wpoić jednostce nomiczną strukturę, która pozwoli jej mieć
pewność, że „wszystko jest dobrze", żeby przypomnieć to, co matki mówią prawdopodobnie
najczęściej do swego potomstwa. Późniejsze odkrycie, że pewnym rzeczom daleko do tego, aby
„było dobrze", może być, w zależności od okoliczności biograficznych, bardziej lub mniej
szokujące, w każdym razie świat dzieciństwa zachowa najprawdopodobniej w retrospekcji swoją
szczególną realność. Pozostanie „własnym światem" bez względu na to, w jak dalekie rejony by
od niego odejść w późniejszym życiu, w rejony, w których wcale już nie można czuć się u siebie.
Socjalizacja pierwotna wiąże się z pewnymi kolejami uczenia się, które są zdefiniowane społecz-
fe. W wieku A dziecko powinno uczyć się X, w wieku B powinno uczyć się Y itd. Każdy taki
program się z pewnym społecznym ujęciem biologicznego wzrostu i zróżnicowania. Tak więc
każdy pro-w każdym społeczeństwie musi przyjąć, że od jednorocznego dziecka nie można
oczekiwać, iż :y się tego, czego może się nauczyć dziecko trzyletnie. Podobnie większość
programów zdefiniuje iwdopodobniej odmiennie treści przewidziane dla chłopców i
dziewczynek. Takie minimalne sta-fe są społeczeństwu narzucone przez fakty biologiczne. Poza
nimi mamy jednak do czynienia z dużą :zno-historyczną różnorodnością definicji dotyczących
kolejnych faz uczenia. To, co w jednym ;zeństwie określa się ciągle jako dzieciństwo, w innym
może być definiowane jako zaawansowana ilość. Również społeczne konsekwencje dzieciństwa
mogą się znacznie różnić w zależności od rfeczeństwa, np. pod względem cech uczuciowych,
odpowiedzialności moralnej czy zdolności inte-Mtualnych. Współczesna cywilizacja zachodnia
skłaniała się do tego, aby (przynajmniej przed Freudem) uważać dzieci za naturalnie „niewinne"
i „miłe", gdy inne społeczeństwa uważały je za „z natury jrzeszne i nieczyste", różniące się od
dorosłych jedynie zasobami swojej siły i stopniem rozwoju umy- Podobne różnice występują w
kwestiach dopuszczalności wciągania dzieci do aktywności
;«ksualnej, ich odpowiedzialności za czyny przestępcze, podatności na wpływy boskie itd.
Oczywiście takie odmienności w społecznej definicji dzieciństwa i jego faz wpływają na
program uczenia się . I Na charakter socjalizacji pierwotnej wpływają także wymogi zasobu
wiedzy, który ma być przekazywany. Zrozumienie niektórych uprawomocnień może wymagać
sformułowań bardziej złożonych. Można np. przypuszczać, że łatwiej przychodzi dziecku
zrozumieć, że nie wolno mu uprawiać mastur-bacji, ponieważ gniewa to jego anioła stróża, niż
pojąć argument, że masturbacja wpłynie negatywnie na jego późniejsze przystosowanie do życia
seksualnego. Na socjalizację pierwotną wpływają także lymogi całego porządku
instytucjonalnego. W zależności od społeczeństwa albo nawet różnych części tego samego
społeczeństwa, w różnym wieku wymagane są różne umiejętności. W jednym spoleczeń-*wie
uważa się za właściwe, aby w określonym wieku dziecko umiało prowadzić samochód, w innym
zaś od dziecka w tym samym wieku oczekuje się, aby zabiło pierwszego wroga. Dziecko klasy
wyższej pże „zostać uświadomione" w wieku, w którym dziecko klasy niższej opanowało już
podstawy techniki przerywania ciąży. Albo - dziecko klasy wyższej może doświadczyć
pierwszych wzruszeń związanych z uczuciami patriotycznymi mniej więcej w okresie, w którym
jego rówieśnik z klasy niższej do-
ifaiadcza po raz pierwszy nienawiści do policji i wszystkiego, czego ona broni. I Socjalizacja
pierwotna kończy się z chwilą utrwalenia w świadomości jednostki pojęcia uogólnionego innego
(i wszystkiego, co się z nim wiąże). W tym momencie jednostka jest już pełnowartościowym
członkiem społeczeństwa oraz znajduje się w subiektywnym posiadaniu osobowości i świata.
Jed-
j nakże ta internalizacja społeczeństwa, tożsamości i rzeczywistości nie dokonuje się raz na
zawsze, jpocjalizacja nie jest nigdy całkowita i nigdy nie jest zakończona. Pakt ten stawia przed
nami dwa dal-I_______
W sprawie filogenetycznej analogii do Piagetowskiego dziecięcego „realizmu" por. prace Levy-
Bruhla. fflor. P. Aries, Centuries ofChildhood, New York 1962.

574
RL. Berger, T. Luckmann
sze problemy; po pierwsze, jak rzeczywistość internalizowana w ramach socjalizacji pierwotnej
jesi utrzymywana w świadomości, i po drugie, jak dochodzi do dalszych internalizacji (albo
wtórnych socjalizacji) w trakcie późniejszego życia. Zajmiemy się tymi problemami w
odwrotnej kolejności.
b) Socjalizacja wtórna
Można sobie wyobrazić społeczeństwo, w którym po socjalizacji pierwotnej nie następuje dalsza
socjalizacja. Byłoby to oczywiście społeczeństwo z bardzo prostym zasobem wiedzy. Cala
wiedza byłaby powszechnie istotna, zmienna byłaby tylko perspektywa, w jakiej różne jednostki
ujmują tę wiedzę. Wyobrażenie takie ma ograniczone zastosowanie, jednak nie znamy
społeczeństwa, w którym nie byłoby jakiegoś podziału pracy i związanego z tym jakiegoś
społecznego podziału wiedzy. Tymczasem gdy tylko mamy do czynienia z tymi podziałami,
konieczna staje się socjalizacja wtórna.
Socjalizacja wtórna jest internalizacją „subświatów" instytucjonalnych czy też wyrastających z
instytucji. Dlatego jej zakres i charakter są zdeterminowane złożonością podziału pracy i
towarzyszącym mu społecznym podziałem wiedzy. Oczywiście wiedza powszechnie istotna
może również być społecznie podzielona, choćby w formie „wersji" uwarunkowanych klasowo,
jednakże w tej chwili mamynł myśli społeczny podział „wiedzy specjalnej", czyli wiedzy, która
powstaje w wyniku podziału pracy i której „nosiciele" są zdefiniowani instytucjonalnie.
Pomijając w tej chwili jej inne wymiary, możemy powiedzieć, że socjalizacja wtórna polega na
nabyciu wiedzy związanej z rolami, które pośrednio M bezpośrednio wywodzą się z podziału
pracy. Takie zawężenie definicji socjalizacji wtórnej ma uzasad nienie, ale sprawa w żadnym
wypadku się na tym nie kończy. Socjalizacja wtórna wymaga opanowani związanego z rolami
słownictwa, co oznacza przynajmniej internalizację pól semantycznych porząd kujących
nawykowe interpretacje i postępowanie w obrębie sfery instytucjonalnej. Równocześnie na bywa
się rozumienia „ukrytych znaczeń", ocen i emocjonalnego kolorytu tych pól semantycznych W
przeciwieństwie do „zasadniczego świata", nabywanego w trakcie socjalizacji pierwotnej,
„subświa-ty" internalizowane w trakcie socjalizacji wtórnej są zwykle rzeczywistościami
częściowymi. Mira tego one również są rzeczywistościami bardziej lub mniej spójnymi,
złożonymi zarówno ze skladnM normatywnych i afektywnych, jak i poznawczych.
Ponadto one również wymagają przynajmniej zaczątków aparatu uprawomocniającego, któremu
czę sto towarzyszą symbole rytualne albo materialne. I tak np. mogą narastać różnice między
piechotą a la walerią. Ta ostatnia wymaga specjalnego treningu, który prawdopodobnie znacznie
wykracza poza umie' jętności fizyczne konieczne, aby poradzić sobie z wojskowymi końmi.
Powstaje zatem język kawalerii <k& odmienny od języka piechoty. Tworzy się mianowicie
terminologia dotycząca koni, ich cech i zastosował oraz sytuacji typowych dla życia kawalerii,
całkowicie nieistotna dla żołnierzy piechoty. Kawaleria uin odmiennego języka nie tylko w
sensie instrumentalnym. Rozgniewany piechociarz będzie Wal, n, na swe bolące nogi, podczas
gdy kawalerzysta może przy tej okazji urągać końskiemu grzbietowi, słowy, na instrumentalnych
podstawach języka kawalerii buduje się system wyobrażeń i alegorii, język związany z rolą
zostaje w trakcie szkolenia do konnej walki zinternalizowany przez jednostkę a toto. Staje się
ona kawalerzysta nie tylko przez nabycie odpowiednich umiejętności, ale także przez nabj cie
zdolności rozumienia i używania tego języka. Może ona następnie komunikować się ze swymi
kolegami jeźdźcami z pomocą aluzji, które dla nich są pełne znaczenia, a zupełnie niezrozumiale
dla ludzi z piechoty. Oczywiste jest też, że ten proces internalizacji pociąga za sobą subiektywną
identyfikacji z rolą oraz właściwymi dla niej normami: „Jestem jeźdźcem", „Jeździec nigdy nie
pozwoli, abywrć oglądał ogon jego konia", „Nie pozwól nigdy, aby kobieta zapomniała twoich
ostróg", „Jeździec szybk na wojnie, szybki w hazardzie" itd. W miarę potrzeby ten zespół
znaczeń będzie utrzymywany z poiw cą uprawomocnień, poczynając od prostych zasad, jak te
wymienione wyżej, a kończąc na skompl wanych konstrukcjach mitologicznych. W końcu może
istnieć rozmaitość odpowiednich

an" iMemalizacja rzeczywistości


575
iprzedmiotówfizycznychjak, powiedzmy, doroczne obchody święta konia-boga, w czasie których
wszystkie posiłki przyjmuje się, nie schodząc z końskiego grzbietu, a poddawani inicjacji nowi
jeźdźcy otrzymują mulety z końskiego ogona, które odtąd będą nosić na szyi.
Charakter socjalizacji wtórnej zależy od statusu, jaki dany system wiedzy ma w obrębie
uniwersum ilicznego jako całości. Aby nauczyć się postępowania z koniem, który ma ciągnąć
furę z nawozem służyć do walki, potrzebny jest trening. Istnieje jednak małe
prawdopodobieństwo, aby społeczeń-i, w którym korzystanie z koni sprowadza się do ciągnięcia
fur z nawozem, upiększało tę działal-skomplikowanymi rytuałami albo amuletami, a ludzie, do
których należy to zadanie, identyfiko-li się ze swoją rolą w jakikolwiek głębszy sposób;
najprawdopodobniej istniejące uprawomocnienia będą mieć charakter kompensacyjny. Tak więc
symboliczne akcesoria związane z socjalizacją wtórną techuje znaczna zmienność społeczno-
historyczna. W większości społeczeństw przejściu od socjali-acji pierwotnej do socjalizacji
wtórnej towarzyszą jednak określone rytuały . Fbrmalne procesy socjalizacji wtórnej są
zdeterminowane przez zasadniczy problem: zawsze zakłada poprzedzający proces socjalizacji
pierwotnej, czyli zawsze ma do czynienia z już ukształtowaną 'ością oraz już zinternalizowanym
światem. Nie może tworzyć rzeczywistości subiektywnej ex ilo. Stanowi to problem, ponieważ
raz zinternalizowana rzeczywistość ma skłonność do tego, aby ;. Wszelkie nowe treści, jakie
mają zostać zinternalizowane, muszą zostać jakoś włączone do rze-hjrótości już obecnej.
Pojawia się zatem problem spójności między początkową internalizacją i no-pmi
internalizacjami. W różnych przypadkach rozwiązanie tego problemu może nastręczać rozmaite
mie trudności. Ktoś, kto się nauczył, że czystość jest jego własną cnotą, nie będzie miał
trudności izerzeniu wymogu czystości również na swego konia. Jednak nauczywszy się jeszcze
jako dziecko, pieszo, że pewne wyrażenia są karygodne, może potrzebować jakiegoś
wyjaśnienia, dlaczego są następnie de rigueur, gdy jest się członkiem kawalerii. W celu
ustanowienia i utrzymania spójności tocjalizacja wtórna zakłada procedury pojęciowe, które
mają zintegrować różne systemy wiedzy. I W socjalizacji wtórnej coraz mniej ważne dla
kolejności uczenia się są ograniczenia biologiczne. Ko-?ność uczenia się zostaje teraz ustalona w
zależności od wewnętrznych cech wiedzy, jaką chce się ?być, czyli w zależności od struktury
podstawowych umiejętności wchodzących w skład tej wiedzy. Taknp.. aby nauczyć się pewnych
technik polowania, trzeba nauczyć się najpierw wspinaczki po gó-rach, albo - aby opanować
rachunek różniczkowy, trzeba uprzednio poznać algebrę. Kolejność uczenia się może być także
ustalana ze względu na grupowe interesy ludzi zarządzających systemem wiedzy, ?ożna np.
ustalić, że zanim pozna się tajniki wróżenia z lotu ptaków, trzeba nauczyć się wróżenia z wnętrz-
?ości zwierząt; albo: aby uzyskać prawo wstąpienia do szkoły balsamowania, trzeba uzyskać
dyplom pkoly wyższej; albo też: należy zdać egzamin z języka gaelickiego, zanim rozpocznie się
starania o pracę ?irlandzkich służbach publicznych. Wymagania takie nie mają nic wspólnego z
samą wiedzą potrzeb-ną ze względów praktycznych do pełnienia roli wróżbity, balsamisty czy
też funkcjonariusza irlandz-?ch służb publicznych. Są one ustanawiane instytucjonalnie dla
wzmocnienia prestiżu tych ról albo •względu na inne interesy ideologiczne. Prawdopodobnie dla
zrozumienia programu szkoły balsamo-wania doskonale wystarczy wykształcenie na poziomie
szkoły podstawowej, a irlandzkie służby publiczne kogą wypełniać swoje obowiązki, posługując
się językiem angielskim. Może się nawet zdarzyć, że wymagane w ten sposób stopnie uczenia
się są ze względów praktycznych dysfunkcjonalne. Można sobie np. wyobrazić wymóg
przygotowania na poziomie wyższym z zakresu „kultury ogólnej" dla kandyda-liwdo kształcenia
zawodowego socjologów empiryków, gdy w istocie ich praktyczna działalność nieob-jaażona
tego rodzaju „kulturą" byłaby bardziej efektywna.
i Podczas gdy socjalizacja pierwotna nie może dokonać się bez naładowanej emocjonalnie
identyfi-kacji dziecka z jego znaczącynu innymi, socjalizacja wtórna jest najczęściej wolna od
tego rodzaju
• Por. analizy antropologii kulturowej poświęcone „rytuałom przejścia" związanym z
osiągnięciem dojrzałości.

576
RL. Berger, T. Luckmann

identyfikacji i postępuje efektywnie przy tej odrobinie wzajemnej identyfikacji, jaka wchodzi w
grę w przypadku jakiejkolwiek komunikacji między istotami ludzkimi. Mówiąc prosto, trzeba
kochać swojf matkę, ale niekoniecznie swojego nauczyciela. W późniejszym życiu, dążąc do
radykalnej przemiany subiektywnej rzeczywistości jednostki, socjalizacja sięga zwykle po
afektywne wspomnienia dziecin-. stwa. Stwarza to osobne problemy, którymi zajmiemy się
nieco dalej.
W socjalizacji pierwotnej dziecko nie postrzega swych znaczących innych jako funkcjonariuszy
instytucji, ale jako tych, za których pośrednictwem poznaje rzeczywistość tout court; dziecko
intern*; lizuje świat swoich rodzicówjako ten świat, a nie świat związany z określonym
kontekstem instytucjo*; nalnym. Niektóre z kryzysów przeżywanych po socjalizacji pierwotnej
spowodowane są dostrzeżeniem, że świat rodziców nie jest jedynym światem, jaki istnieje, ale
światem mającym dokładnie określone położenie społeczne, z którym może być nawet związana
negatywna konotacja. Tak np. starsze dziecko zaczyna dostrzegać, że świat, który przyjmowało
dotąd bez zastrzeżeń jako konieczną rzeczywistość, jest w istocie światem nieoświeconych
wiejskich Południowców, należących do klasy niższą. W socjalizacji wtórnej postrzega się
zwykle kontekst instytucjonalny. Nie trzeba przy tym wyjaśniać, ii nie musi to pociągać za sobą
wyrafinowanego rozumienia wszystkich implikacji tego kontekstu. Mimo to dziecko Południa -
aby posłużyć się tym samym przykładem - postrzega swojego nauczyciela jako ~3prezentanta
instytucji w taki sposób, wjaM nigdy nie postrzega swoich rodziców. Rozumie też, że rola
nauczyciela reprezentuje instytucjonalnie określone znaczenia, takie jak kraju w przeciwieństwie
do regionu, świata klasy średniej w przeciwieństwie do środowiska klasy niższej, jakie stanowi
jega dom, miasta w przeciwieństwie do wsi. Dlatego też interakcja społeczna między
nauczycielami i ucznian poddaje się formalizacji. Nauczyciele nie muszą być znaczącymi innymi
w żadnym sensie tego słowa Są oni instytucjonalnymi funkcjonariuszami, którym w sposób
formalny przydzielono zadania transmisji określonej wiedzy. Role, z jakimi mamy do czynienia
w socjalizacji wtórnej, cechują się wysokim stopniem anonimowości, to znaczy mogą one zostać
oddzielone od ich konkretnych wykonawców, dza, którą przekazuje jeden nauczyciel, może być
także przekazywana przez innego. Każdy tego dzaju funkcjonariusz może przekazywać tego
rodzaju wiedzę. Poszczególni funkcjonariusze mi oczywiście różnić w rozmaity sposób (jako
bardziej lub mniej zdolni, lepsi lub gorsi nauczyciele metyki itd.), jednak w zasadzie zawsze
można ich zastąpić.
Ta formalność i anonimowość wiążą się oczywiście z afektywnym charakterem stosunków s]
nych, jakie występują w trakcie socjalizacji wtórnej. Jednak ich najważniejszym skutkiem jest
dowanie, że treść tego, czego uczymy się w trakcie socjalizacji wtórnej, jest w mniejszym
stopnia biektywnie konieczna niż treść przyswajana w socjalizacji pierwotnej. Dlatego też walor
realności dzy internalizowanej w socjalizacji wtórnej jest łatwiejszy do wyłączenia (bowiem
subiektywne że te internalizacje są rzeczywiste, jest bardziej ulotne). Aby spowodować
dezintegrację przei rzeczywistości zinternalizowanej we wczesnym dzieciństwie, trzeba wielu
dotkliwych szoków ż wych; wystarczy ich znacznie mniej, aby zburzyć rzeczywistości
zinternalizowane później, stosunkowo łatwo jest odsunąć na bok rzeczywistość wtórnych
internalizacji. Chcąc czy nie cl dziecko żyje w świecie zdefiniowanym przez jego rodziców,
podczas gdy świat arytmetyki może sko opuścić, gdy tylko wyjdzie ze szkolnej klasy.
Umożliwia to oddzielenie części osobowości i związanej z nią rzeczywistości oraz potn ich jako
istotne tylko w określonych sytuacjach, typowych dla danych ról. Tak więc jednostka usta wia
dystans między całą swoją osobowością i jej rzeczywistością z jednej strony, a częścią osobowa

Pojęcie „dystansu wobec roli" (role distanceś) ukształtował Erving Goffman, zwłaszcza w swojej
pracy^ lums, Garden City, N.Y. 1961. Nasza analiza sugeruje, że dystans taki jest możliwy
wyłącznie w odniesie:
Mernalizacja rzeczywistości
577
.15

wiązanej z rolami i jej rzeczywistością z drugiej . Ten ważny zabieg jest możliwy dopiero po
socjaliza-| pierwotnej.
Powtórzmy w dużym uproszczeniu raz jeszcze: łatwiej dziecku „być skrytym" wobec
nauczyciela niż wobec matki. Toteż można powiedzieć, że rozwój owej zdolności „krycia się"
jest ważnym aspektem procesu osiągania dorosłości.
Walor realności rzeczywistości internalizowanej w trakcie socjalizacji pierwotnej przychodzi
guasi-•mtomatycznie. W socjalizacji wtórnej musi on zostać wymuszony określonymi
technikami pedago-;nymi, aby w rzeczywistości tej jednostka poczuła się „w domu". To zresztą
bardzo pomocny zwrot, ie w domu" jest pierwotną rzeczywistością dzieciństwa. Jawi się ono
jako takie w sposób koniecz-ijakby „naturalny". W porównaniu z tym „byciem w domu
dzieciństwa" wszelkie inne rzeczywisto-są „sztuczne". Tak więc nauczyciel usiłuje w szkole
włączyć przekazywane treści do tego „własne-świata ucznia, starając się uczynić je żywymi (to
znaczy, tak żywymi jak „własny" świat dziecka aonyz domu), istotnymi (przez odniesienie ich
do struktur istotności, jakie zostały wyniesione imu) oraz interesującymi (czyli pozwalającymi
oderwać uwagę dziecka od jej „naturalnych" przed-iw i skierować ją ku przedmiotom bardziej
„sztucznym"). Zabiegi te są konieczne, ponieważ „na p nowych internalizacji stoi uporczywie
rzeczywistość już zinternalizowana. Zakres i szczegó-charakter tych technik pedagogicznych
będzie się różnił w zależności od motywacji jednostki do
jiia nowej wiedzy.
Im bardziej techniki te umożliwiają subiektywne uznanie ciągłości między początkowymi i
nowymi jtonentami wiedzy, tym łatwiej zyskują one walor realności. Drugiego języka uczymy
się, nadbudowu-jąc go nad przyjmowaną bez zastrzeżeń rzeczywistością naszego języka
ojczystego. Przez dłuższy czas nieustannie tłumaczymy wszelkie elementy nowego języka,
którego się uczymy, na nasz własny :. Tylko w ten sposób nowy język może zacząć zyskiwać
jakąkolwiek realność. W miarę jak realność i się na własny sposób, można powoli zrezygnować
z tego tłumaczenia. Zaczynamy zyskiwać iść „myślenia" w nowym języku. Mimo to niezwykle
rzadko zdarza się, aby język, którego nauczy-się w późniejszym życiu, uzyskał tę konieczną,
oczywistą samą przez się realność, którą ma jakiego nauczyliśmy się w dzieciństwie. Stąd bierze
się oczywiście emocjonalna jakość języka itego". Mutatis mutandis z kolejnością innych
procesów uczenia się w trakcie socjalizacji wtór-wiąże się to samo postępowanie, polegające na
wychodzeniu od „własnej", wyniesionej z domu |seczywistości, dołączania do niej w miarę
postępu uczenia nowych elementów oraz bardzo ostrożnego zrywania tych więzów.
f Pakt, że procesy socjalizacji wtórnej nie wiążą się z wysokim stopniem identyfikacji, a ich
treści nie ją cechy konieczności, może okazać się użyteczny praktycznie, ponieważ czyni
możliwą taką kolej-uczenia, która będzie racjonalna i kontrolowana pod względem
emocjonalnym. Ponieważ jednak ibiektywna realność treści tego typu internalizacji jest w
porównaniu z internalizacjami socjalizacji Iferwotnej krucha i niepewna, w pewnych
przypadkach trzeba rozwinąć specjalne techniki, aby za-lewnić przynajmniej taki zakres
identyfikacji i konieczności, jaki wydaje się niezbędny. Potrzeba ta-f
?eczywistości zinternalizowanych w socjalizacji wtórnej. Gdy obejmuje on także rzeczywistości
zinternalizowane ?socjalizacji pierwotnej, wkraczamy w sferę, którą nazwano w psychiatrii
amerykańskiej „psychopatią'', co wiąże H z ułomną postacią tożsamości. Dalszą, bardzo
interesującą sprawą, jaka nasuwa się w związku z naszą analizą, ?strukturalne granice, w których
„Goffhianowski model" interakcji społecznej może być żywotny, mianowicie spo-Łzeństwa o
takiej strukturze, że decydujące elementy obiektywizowanej rzeczywistości są internalizowane w
pro-fcacli socjalizacji wtórnej. Zauważmy przy okazji, że uwaga ta powinna nas skłonić do
uważnego odróżniania .modelu" Goffmana (który jest bardzo użyteczny do analizy ważnych
cech nowoczesnego społeczeństwa industrialnego) od „modelu dramaturgicznego" tout court. W
końcu, są też inne dramaty oprócz dramatu współczesnego fcowieka organizacji, zmuszonego
„zabiegać o odpowiednie wrażenie" (impression management).
578
RL. Berger, T. Luckmann
kich technik może wypływać z wymogów, jakie nakłada uczenie i stosowanie internalizowanych
treśą czyli może mieć charakter wewnętrzny, albo może powstać w związku z grupowymi
interesami osób kierujących danym procesem socjalizacji. Tak np. jednostka, która chce stać się
zawodowym muzykiem, musi zagłębić się w swój przedmiot w stopniu, jaki jest zupełnie
niepotrzebny komuś, kto chct zostać inżynierem. Wykształcenie inżyniera może się w sposób
efektywny dokonać na podstawie pro* cesów, które mają charakter formalny, są wysoce
racjonalne i neutralne emocjonalnie. Natomiast wy-j kształcenie muzyka wiąże się zwykle ze
znacznie większą identyfikacją z mistrzem i znacznie głębszym wejściem w rzeczywistość
muzyki. Źródłem tej różnicy są wewnętrzne odmienności między wie*; dzą techniczną i wiedzą
muzyczną oraz między sposobami życia, z którymi jest związane praktyczne zastosowanie tych
dwu systemów wiedzy. Również zawodowy rewolucjonista potrzebuje nieporównanie wyższego
stopnia identyfikacji i determinacji niż inżynier. Jednak w tym przypadku potrzeba tanie
pochodzi z wewnętrznych cech samej wiedzy, która może być całkiem prosta oraz niezbyt
bogata w treść, ale z osobistego zaangażowania, jakiego wymaga się od rewolucjonisty ze
względu na grupowe interes rewolucyjnego ruchu. Niekiedy konieczność technik wzmagających
identyfikację może wynikać zarówno z czynników zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Jednym z
przykładów jest socjalizacja duchownych. I Techniki stosowane w takich przypadkach są tak
pomyślane, aby wzmacniać emocjonalny ładunek procesu socjalizacji. Wiążą się one zwykle z
instytucjonalizacją skomplikowanego procesu inicjacji-nowicjatem - w czasie którego jednostka
ma się całkowicie poświęcić internalizowanej rzeczywistości Kiedy proces ten wymaga
przemiany „własnej" rzeczywistości jednostki, tej wyniesionej z domu, wów czas dąży się do
tego, aby stanowił on tak dokładnie, jak jest to tylko możliwe, replikę socj, pierwotnej. Nieco
dalej przyjrzymy się temu bliżej. Jednak nawet wtedy, gdy do takiej przemiany dochodzi,
socjalizacja wtórna zyskuje taki ładunek emocjonalny, jaki jest instytucjonalnie zdefuu ny jako
niezbędny, aby zaangażować się na rzecz nowej rzeczywistości i wejść w nią. Związek ji z
osobami prowadzącymi socjalizację „nabiera wagi", czyli osoby te zyskują dla poddawanej socj.
cji jednostki charakter znaczących innych. Tak więc jednostka wiąże się w szerokim zakresie z
rzeczywistością. „Oddaje się" muzyce, rewolucji, wierze, nie częściowo, ale całym swym subiel
życiem. Gotowość poświęcenia się jest oczywiście ostateczną konsekwencją tego typu
socjalizacji Ważnymi okolicznościami, które mogą stworzyć potrzebę takiej intensyfikacji, jest
rywalizacja dzy przedstawicielami różnych instytucji, dokonującymi definiowania
rzeczywistości. W szkoleniu rewolucjonisty problemem jest socjalizacja jednostki w warunkach
kontrdefinicji rzeczywistości, przy tym kontrdefinicji proponowanych w danym społeczeństwie
przez „oficjalnych" autorów uprawomocnień. Szczególny wysiłek będzie jednak potrzebny także
w socjalizacji muzyka żyjącego w społeczeństwie, w którym estetyczne wartości społeczności
muzycznej natrafiają na silną konkurencję. Możni sobie np. wyobrazić, że ktoś, kto chce zostać
muzykiem we współczesnej Ameryce, musi zaangażował się w muzykę z intensywnością, jaka
nie była potrzebna w dziewiętnastowiecznym Wiedniu, właśnie dlatego, że w sytuacji Ameryki
występuje silna konkurencja ze strony, która jawi się subiektywnie jako „kultura masowa
materialistycznego świata konkurencji". Podobnie w sytuacji pluralizmu szkolenie religijne
stwarza potrzebę „sztucznych" technik eksponowania rzeczywistości, które w sytuacji
religijnego monopolu są niepotrzebne. W Rzymie w dalszym ciągu zostanie katolickim księdzem
jest rzeci „naturalną" w sensie, z którym nie spotkamy się w Ameryce. W rezultacie
amerykańskie seminati teologiczne muszą radzić sobie z problemem „wymykania się
rzeczywistości" i wymyślać techniki, p< magające w „pozostaniu przy" tej samej rzeczywistości.
Trudno się więc dziwić, że sięgnęły one oczywisty ratunek i swoich najbardziej obiecujących
studentów wysyłają na jakiś czas do Rzymu. Podobne różnice mogą istnieć w tym samym
kontekście instytucjonalnym, w zależności od zai przypisanych różnym kategoriom osób. Tak
więc stopień zaangażowania się w służbę wojskowąwjj gany od oficerów zawodowych jest dość
odmienny od tego, którego się oczekuje po rekrutach, coi duje wyraźne odbicie w ich szkoleniu.
Podobnie innego zaangażowania w instytucjonalną tę
Internalizacja rzeczywistości
579
rtość oczekuje się od osoby kierującej instytucją niż od jej personelu urzędniczego niższego
szczebla, innego od psychoanalityka aniżeli od społecznej opieki psychiatrycznej itd. Dyrektor
instytucji musi być sprawny organizacyjnie w stopniu, który nie jest wymagany od kierownika
hali maszyn do pisania, i na psychoanalityka nakłada się obowiązek „analizy dydaktycznej",
która jest jedynie zalecana społecznej opiece psychiatrycznej itd. Tak więc w złożonych
instytucjach istnieją wysoce zróżnicowane systemy socjalizacji wtórnej, które bywają niekiedy
bardzo dokładnie dostosowane do zróżnicowanych wymagań rozmaitych kategorii ludzi
działających w instytucji .
: Zinstytucjonalizowany podział zadań między socjalizację pierwotną i socjalizację wtórną zmie-
nia się wraz ze wzrostem złożoności społecznego podziału wiedzy. Dopóki podział ten jest
stosunkowo nieskomplikowany, ta sama instytucjonalna agenda może przejść od socjalizacji
pierwotnej do socjalizacji wtórnej i realizować tę drugą w znacznym zakresie. W przypadkach
bardzo złożonych wcelu realizacji socjalizacji wtórnej może zajść potrzeba stworzenia
wyspecjalizowanych agend własnym personelem, specjalnie przeszkolonym do wykonywania
danych zadań edukacyjnych. Przy tak daleko idącej specjalizacji może powstawać wiele
socjalizujących agend, łączących to jadanie z innymi. Powyższą sytuację może ilustrować reguła
nakazująca przenieść w pewnym wieku chłopca z chaty matki do domu wojowników, gdzie
zostaje poddany szkoleniu, aby zostać jeźdź -cem. Nie musi się to wiązać z angażowaniem
specjalnych osób, których wyłącznym zadaniem byłoby takie szkolenie. Starsi jeźdźcy mogą
uczyć młodszych. Rozwój współczesnego kształcenia jest oczy-:ie najlepszym przykładem
socjalizacji wtórnej, dokonującej się dzięki wyspecjalizowanym agendom. Wynikająca stąd
malejąca rola rodziny w socjalizacji wtórnej jest sprawą znaną zbyt dobrze, łby wymagała tu
dalszych rozważań .
c) Podtrzymanie i przemiana rzeczywistości subiektywnej
i socjalizacja nigdy się nie kończy, a subiektywna rzeczywistość internalizowanych przez nią ci
jest nieustannie zagrożona, każde społeczeństwo zdolne do samodzielnego życia musi wytwo-
procedury podtrzymywania rzeczywistości w celu ochrony niezbędnej odpowiedniości między
rzeczywistością obiektywną i subiektywną. Obecnie skoncentrujemy się raczej na obronie
rzeczywistości subiektywnej niż obiektywnej, czyli raczej na rzeczywistości, tak jak jest ona
postrzegana przez świadomość jednostkową, niż na rzeczywistości, tak jak jest ona definiowana
instytucjonalnie. I Socjalizacja pierwotna internalizuje rzeczywistość postrzeganą jako
konieczną. Można uważać, że internalizacja kończy się powodzeniem, gdy to odczucie
konieczności jest zazwyczaj obecne, przynajmniej podczas aktywnego działania jednostki w
świecie życia codziennego. Jednak nawet wtedy, świat życia codziennego zachowuje przemożną
i przyjmowaną bez zastrzeżeń rzeczywistość in Jest on zagrożony przez graniczne sytuacje
ludzkiego doświadczenia, których nie sposób caiko-icie wykluczyć z codziennego działania.
Zawsze ma się do czynienia z natrętną obecnością metamor-,, zarówno tych rzeczywiście
pamiętanych, jak i tych, które odczuwa się jedynie jako złowrogą moż-iść. Istnieją także,
zagrażające bardziej bezpośrednio, konkurencyjne definicje rzeczywistości, któ-można napotkać
w życiu społecznym. Co innego, gdy człowiek z dobrej rodziny śni w samotności o orgiach, a
całkiem co innego, gdy może te sny oglądać jako empiryczne urzeczywistnienie w li-skiej
wspólnocie tuż obok. (...)
?

Interesującego materiału w tej sprawie dostarczają badania z socjologii zawodów, zwłaszcza te


prowadzone przez |Everetta Hughes'a. Por. T. Parsons, Szkice z teorii socjologicznej, tłum. A.
Bentkowska, Warszawa 1972, s. 433 i nast.

DEWIACJA

?
Georg Simmel
OBcr
Jeżeli wędrowanie jako brak związku z wszelkim konkretnym punktem przestrzeni jest
pojęciowo przeciwieństwem trwałego przywiązania do danego, konkretnego punktu, to
socjologiczna forma „obcości" stanowi w pewnej mierze syntezę tych obydwóch określeń.
Zjawisko to ujawnia, że stosunet do przestrzeni jest, z jednej strony, warunkiem, z drugiej zaś -
symbolem stosunku do człow Nie mamy tu na myśli „cudzoziemca" jako wędrowca, który dziś
przychodzi, jutro odchodzi, ale ( która dziś przychodzi, jutro zaś zostaje - niejako potencjalnego
wędrowca, który, aczkolwiek nie? szyi dalej, nie zrezygnował też całkowicie z owej swobody
przychodzenia i odchodzenia. Tkwi on wj strzennie - czy też jakoś inaczej - określonym kręgu.
Jednakże istotnym wyznacznikiem jego i jest fakt, że nie należy on od początku do tego kręgu,
że wnosi jakości niebędące i nie mogące I rdzennymi właściwościami tego kręgu. Jedność
bliskości i dystansu, zawarta w każdym stosunku r ludzkim, w tym wypadku ulega pewnej
modyfikacji, którą można najkrócej sformułować następij oddalenie w obrębie stosunku oznacza,
że osoba bliska jest daleko, obcość zaś, że blisko znajduje s osoba daleka. Obcość jest
stosunkiem na wskroś pozytywnym, szczególną formą wzajemnego < lywania. Mieszkańcy
Syriusza nie są dla nas właściwie obcy - a przynajmniej nie w uwzględnianym t socjologicznym
znaczeniu tego słowa - ale po prostu dla nas nie istnieją, stoją poza opozycją „bliski-daleki".
Cudzoziemiec natomiast jest elementem szerszej grupy tak samo jak ubodzy albo wszelł rodzaju
„wewnętrzni wrogowie", elementem, którego pozycja wewnętrzna oraz pozycja jako czfc grupy
obejmuje zarazem moment wykluczenia. Sposób, w jaki momenty odpychania i oddalenia t tę
formę współżycia i wzajemnego oddziaływania, wyjaśnią być może - nie wyczerpując bynąjn
całości problemu - następujące uwagi.
W całej historii gospodarczej cudzoziemiec ukazuje się zawsze jako handlarz, względnie
handlarz jako cudzoziemiec. Dopóki panuje zasadniczo system gospodarki naturalnej bądź też
dopóki wymian dokonuje się między członkami grupy zamieszkującej niewielki teren, dopóty w
jej obrębie osoba handlarza pośrednika nie jest potrzebna. Potrzeba jej rysuje się dopiero, gdy
chodzi o uzyskanie wyrobói produkowanych wyłącznie poza obrębem danej grupy. Jeżeli w
obce strony celem zakupienia tych nk zbędnych wytworów nie wędrują członkowie grupy, w
którym to przypadku oni na obcym terenie ok żują się „cudzoziemskimi" kupcami, to handlarz -
w sposób oczywisty - musi być cudzoziemcem. 1 charakter pozycji cudzoziemca jest szczególnie
ostro uświadamiany wówczas, gdy cudzoziemiec, miast znowu opuścić miejsce swej
działalności, osiedla się tam na stałe. Osiedlenie to bowiem w znakomitą większości przypadków
możliwe jest tylko pod warunkiem, że będzie on mógł żyć z pośredniczeni
: Fragm. G. Simmel, Socjologia, przekład M. Łukasiewicz, Warszawa 1975.

1 Der Fremde - s\om to znaczy zarówno „cudzoziemiec", jak i „obcy" w ogóle - przyp. ttum.
Oky
581
»handlu. Zamknięty obszar gospodarczy, gdzie dokonano już podziału ziemi i rzemiosła -
zaspokajających ogól potrzeb - zapewni także środki do życia handlarzowi. Bowiem wyłącznie
handel pozwala na nieograniczone kombinacje, zdobywa wciąż nowe tereny dla ludzkiej
przemyślności, umożliwia ekspansję nieosiągalną dla producenta, ograniczonego w swej
ruchliwości i uzależnionego od wolno rosnącego kręgu klientów. Handel może zawsze
zatrudniać więcej ludzi niż produkcja, dlatego też jest to teren działania dostępny dla przybysza z
zewnątrz wciskającego się jako jednostka ponadliczbowa do grupy, w której stanowiska
ekonomiczne są już właściwie zajęte. Klasycznych przykładów dostarcza historia europejskich
Żydów. Obcy, cudzoziemiec jako taki, nie może posiadać ziemi, przy czym ziemi nie należy tu
rozumieć tylko w sensie materialnym, ale także w przenośni jako substancję życiową wiązaną
jeżeli nie z przestrzenną, to z idealną lokalizacją kręgu społecznego. Także na gruncie stosunków
osobistych, obcy niezależnie od swego uroku i znaczenia, dopóki uważany jest za obcego,
dopóty w odczuciu innych pozostaje cudzoziemcem, „osobą bez własnego miejsca". Jedynym
wyjściem pośredniczenie w handlu, a często, niejako drogą sublimacji - operacje finansowe, co
nadaje obce-specyficzny atrybut ruchliwości. Cecha ta w obrębie organicznej grupy reprezentuje
syntezę iści i oddalenia określającą formalną pozycję obcego, gdyż osoba ruchliwa styka się
przypadkowo każdym elementem, z żadnym jednak nie łączą jej trwałe, rodzinne, lokalne,
zawodowe więzy f sposób organiczny.
Wyraźnie zaznacza się również obiektywność sytuacji obcego. Ponieważ nie jest on od początku
organicznie związany z pewnymi elementami lub tendencjami grupy, zajmuje więc wobec nich
szczeciną postawę obiektywną, która nie oznacza po prostu dystansu ani braku uczestnictwa, ale
jest swo-jhtym połączeniem bliskości i dystansu, obojętności i zaangażowania. Odwołuję się w
tym miejscu do pzważań w rozdziale traktującym o pod- i nadrzędności, a dotyczących
dominującej pozycji osoby w grupie, której typowym przykładem jest powoływanie na
stanowiska sędziów w miastach wio-osób z zagranicy, żaden bowiem rdzenny obywatel tych
miast nie był wolny od stronniczości ipowania interesami rodzinnymi.
Z obiektywnością pozycji obcego wiąże się również omówione wcześniej zjawisko, które
głównie, nie wyłącznie, dotyczy osób ustawicznie zmieniających miejsce pobytu. Osoby te
mianowicie czę-stają się powiernikami najbardziej nieoczekiwanych wyznań, spowiedzi rzec
można, których unika starannie wobec osób bliskich. Obiektywność nie jest bynajmniej
zaprzeczeniem uczestnictwa, któ-re wszak w ogóle należy do innej kategorii niż opozycja
„obiektywny-subiektywny", ale szczególnym pozytywnym rodzajem uczestnictwa; podobnie
obiektywność twierdzenia teoretycznego w żadnym razie nie oznacza, że umysł to bierna tabula
rasa, na której zapisują się jakości przedmiotów, lecz przeciwnie, oznacza pełną aktywność
umysłu działającego zgodnie z własnymi prawami, przy tym eliminującą elementy przypadkowe
uzależnione od różnic indywidualno-subiektywnych i deformujące przedmiot poznania.
i Obiektywność można też określić jako wolność: człowiek obiektywny nie jest skrępowany
zobowiązaniami, które mogłyby wpłynąć na jego sposób postrzegania, rozumienia i
dokonywania wyboru. Ta wolność, która pozwala obcemu nawet bliski stosunek przeżywać i
traktować z pewnym dystansem, może wszakże grozić szeregiem niebezpieczeństw. Przy
wszelkich buntach zaatakowana grupa będzie zawsze utrzymywać, że buntownicy zostali
podburzeni przez obcych wysłanników i podżegaczy. Jeśli zaś naprawdę tak było, to rola
instygatora buntu uwydatnia specyficzne cechy obcego: obcy ma większą swobodę praktyczną i
teoretyczną, obserwuje sytuację bardziej bezstronnie, ocenia ją, stosując Bardziej ogólne i
obiektywne kryteria, w swym działaniu pozostaje nieskrępowany przyzwyczajeniem, nabożnym
szacunkiem ani tradycją .
________
Wówczas jednakże, gdy zaatakowana strona formułuje taką nieodpowiadającą prawdzie wersję,
dowodzi to skłonności grupy nadrzędnej do uniewinnienia grupy podrzędnej, z którą związana
była jednolitym ścisłym sto-
'
582
G. Simmel

Węszcie połączenie bliskości i dystansu, które nadaje osobie obcej charakter obiektywny,
praktycznie wyraża się także w tym, że stosunek do niej jest z natury bardziej abstrakcyjny. Z
cudzoziemcem łączą nas cechy bardziej ogólne, podczas gdy stosunek do osób, z którymi
jesteśmy związani organicznie, opiera się na podobieństwie tego, co różni nas od ogółu.
Wszystkie stosunki osobiste są tylko różnymi wariantami tego ogólnego schematu. Stosunków
tych nie można jednak wytłumaczyć, wyłącznie opierając się na fakcie, że jednostki wykazują
pewne cechy wspólne - obok różnic indywidualnych, które bądź wpływają na charakter
stosunku, bądź też nie mają z nim żadnego związku. Rola cech wspólnych w kształtowaniu
stosunku jest z zasady uzależniona od tego, czy cechy te przysługują wyłącznie elementom
danego stosunku, są więc w obrębie stosunku ogólne, natomiast oceniane z zewnątrz -jedyne w
swoim rodzaju, czy też w przekonaniu samych uczestników stosunku cechy te przysługują im
wspólnie tylko dlatego, że przysługują w ogóle danej grupie, rodzajowi, ludzkości. W tym
ostatnim przypadku następuje pewne osłabienie znaczenia cech wspólnych - proporcjonalnie do
wielkości grupy wykazującej te cechy. To, co wspólne, funkcjonuje wprawdzie jako podstawa
stosunku, ale nie tłumaczy wzajemnej zależności właśnie tych osób, takie podobieństwo
mogłoby bowiem związać każdą z nich z dowolną inną osobą. Najwyraźniej z tego też względu
dany stosunek może zawierać jednocześnie moment bliskości i dy-stansu. W tej mierze, w jakiej
cechy wspólne mają charakter powszechny, osłabiają żarliwość stosunku, którego są podstawą,
domieszką chłodu, uczuciem przypadkowości; siły wiążące tracą swój charakter dośrodkowy.
Jak mi się zdaje, w stosunkach z obcym owe cechy powszechne odgr; niepomiernie większą rolę
niż cechy indywidualne, właściwe tylko uczestnikom danego stosunku. ( jest nam bliski o tyle, o
ile odczuwamy wspólne nam i jemu podobieństwo cech narodowych, społecznych, zawodowych
czy też ogólnoludzkich. Natomiast jest nam daleki o tyle, o ile te wspólne cechy nie obejmują
tylko nas, o ile wiążą nas tylko dlatego, że w ogóle wiążą bardzo wielu.
W tym sensie w najbardziej nawet ścisły stosunek może wkraść się z łatwością element obcośl
W okresie pierwszej namiętności w stosunkach erotycznych odrzuca się zdecydowanie wszelkie
uogó, nienia, powtarza się, że takiej miłości jeszcze nie było, że ani ukochanej osoby, ani
naszych uczuć do niej nie da się z niczym porównać. Wyobcowanie - trudno rozstrzygnąć, czy
jako przyczyna, czy jako skutek - pojawia się w momencie, gdy tracimy poczucie wyjątkowości
przeżywanego stosunku. So tyczna ocena jego wartości samej w sobie i jego wartości dla nas
wiąże się właśnie z myślą, że jest o w gruncie rzeczy udziałem wszystkich, codziennym
przeżyciem tysięcy ludzi i że gdyby przypadek n zetknął nas właśnie z tą osobą, jakakolwiek
inna zyskałaby dla nas identyczne znaczenie. Ślad tych uczuć występuje w obrębie każdego,
nawet najbardziej bliskiego stosunku, gdyż to, co wspólne dwón osobom, prawdopodobnie nigdy
nie jest wspólne tylko im, ale jest częścią ogólnego pojęcia: wierającego bardzo wiele
możliwości wspólnoty. Bez względu na to, czy możliwości te mog| urzeczywistnić i czy o nich
pamiętamy, wciskają się one tu i ówdzie jak cienie między ludzi, jak i^ otaczająca każde
znaczące słowo, która musi dopiero niejako oblec się w ciało, okrzepnąć, by zasil na miano
zazdrości. Prawdopodobnie niekiedy mamy tu do czynienia z bardziej ogólną, a przynaji
trudniejszą do przezwyciężenia postacią obcości, niż ta, której źródłem są różnice i majemnei
zumienie Albowiem nadal wprawdzie pozostaje podobieństwo, harmonia, bliskość, ale towarz
uczucie że cechy te nie przysługują wyłącznie temu stosunkowi, że są własnością powszechn
potencjalnie przysługuje nam, a także nieograniczonej liczbie innych ludzi, dlatego tez pozbai
zrealizowany stosunek charakteru wewnętrznej konieczności.
Z drugiej strony, istnieje pewien rodzaj „obcości", który z góry wyklucza właśnie wspólne
gruncie tego, co ogóine, co łączy różne kategorie. Typowym jej przykładem jest stosunek ft
sunkiem Bowiem utrzymując niezgodnie z prawdą, że buntownicy w gruncie rzeczy nic nie
zawinił "Cii, *e idSZtu nie zrodziła się wśród nich - grupa nadrzędna unie— samą s.eb* , cza z
góry wszelkim realnym powodom buntu.
Struktura społeczna i anomia
583
rzyńcóworaz wszystkie te przypadki, kiedy odmawia się innym właśnie tych ogólnych wlaściwo-
,które uważa się za specyficznie ludzkie. Wówczas jednak określenie „obcy" pozbawione jest
wszel-tkgo znaczenia pozytywnego, stosunek do innych polega właśnie na braku stosunku, obcy
nie jest tu aton członkiem grupy — taka sytuacja wykracza zaś poza przedmiot naszych
rozważań.
Jako członek grupy obcy jest jednocześnie daleki i bliski w sposób charakterystyczny dla
stosunków opartych tylko na podobieństwie ogólnoludzkim. Między tymi obydwoma
elementami - bliskością i dystansem - utrzymuje się szczególne napięcie, gdyż w świadomości,
dla której wspólne jest t/ko to, co powszechne, ze szczególną wyrazistością rysuje się to, co
odrębne, swoiste. Zarazem w odniesieniu do ludzi obcych danemu kręgowi, miastu, rasie, obcość
nie jest cechą indywidualizującą, ale lównoznaczna jest z obcym pochodzeniem, cechą wspólną -
rzeczywiście lub potencjalnie - wielu pdzoziemcom. Dlatego też obcy - to dla nas nie
poszczególne jednostki, ale pewna kategoria ludzi *charakterze ogólnym. Taka forma stosunku
do obcych leży np. u podstaw tak specyficznego zjawi-l«ka, jakim były podatki nakładane we
Frankfurcie, a także w innych miastach, na Żydów. Podczas gdy jiysokość opłat ściąganych od
obywateli chrześcijańskich zależna była od aktualnego stanu posiadana, podatek ściągany od
Żydów był naznaczony raz na zawsze. Przyczyną tego był fakt, że pozycja społeczna Żyda
wynikała z tego, że był on Żydem, nie zaś z jego określonej, obiektywnej pozycji w
społeczności. Każdy inny obywatel byi właścicielem pewnego określonego majątku i podatek
mógł być dostosowany do tego majątku. Żyd był zaś w pierwszym rzędzie Żydem, dlatego też
jego sytuacja podatkowa nie ulegała zmianom. Przypadek skrajny zachodzi, oczywiście,
wówczas, gdy pomija się indy-• widualne - choć trwałe - określenia, wprowadzając identyczny
podatek dla wszystkich cudzoziemców. Cudzoziemiec - obce ciało -jest mimo to organicznym
członkiem grupy, żyjącym w jej obrębie na pczególnych warunkach. Nie sposób jednakże tej
swoistej pozycji określić inaczej niż mówiąc, że Btanowi ona pewną mieszaninę bliskości i
dystansu. Te dwa elementy, w jednakiej mierze charaktery-jstyczne dla każdego stosunku, przy
pewnej określonej proporcji i wzajemnym napięciu przybierają specyficzną formę stosunku do
obcego.

Robert K. Merton
STRUKTURA SPOŁECZNA I ANOMIA*

Jeszcze do niedawna, szczególnie zaś w przeszłości, teorie psychologiczne i socjologiczne


wadliwe działanie struktur społecznych chętnie przypisywały niedostatkom społecznej kontroli
nad potężnymi popędami biologicznymi człowieka. Zakładany przez taką doktrynę obraz
stosunków między jed-! nostką a społeczeństwem jest równie klarowny, co wątpliwy. Mamy oto
najpierw ludzkie popędy biologiczne zmierzające ku pełnej ekspresji, a dalej - porządek
społeczny, który w swej istocie stanowi urządzenie służące do kierowania popędami, do
społecznego przetwarzania napięć, zmuszające -
• Fragm. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, przekład E. Morawska,
Warszawa 1982.
584
R.K. Merton
używając słów Freuda - do „wyrzeczenia się zaspokojenia zmysłów". Uznaje się tym samym, iż
non-konformizm wobec wymogów struktury społecznej zakorzeniony jest w naturze pierwotnej.
Biologicznie zakorzenione popędy co jakiś czas przełamują kontrolę społeczną. Wynika stąd, że
konformizi jest rezultatem utylitarnej kalkulacji lub bezmyślnego uwarunkowania.
Wraz z postępem, jaki się ostatnio dokonał w naukach społecznych, owe koncepcje uległy
zasadniczej modyfikacji. Po pierwsze, nie wydaje się już tak oczywiste, iż człowiek
przeciwstawia się społeczeństwu w nieustającej wojnie między popędem biologicznym a
społecznym ograniczeniem. Wizerw nek człowieka jako nieokiełznanego kłębka popędów
zaczyna bardziej przypominać karykaturę ntti portret. Po drugie, analiza zachowań
odbiegających od przepisanych wzorców w coraz większym stow niu uwzględnia perspektywę
socjologiczną. Jakakolwiek bowiem byłaby rola popędów biologicznych pozostanie otwarte
pytanie, dlaczego w różnych strukturach społecznych zachowania dewiacyjne wjl stępują z
odmienną częstością, przybierają inne formy oraz przebiegają wedle odmiennych schemai tów.
Musimy się jeszcze wiele nauczyć o procesach, dzięki którym struktury społeczne wytwarząjf]
warunki, w jakich pogwałcenie kodeksu społecznego stanowi „normalną" - to znaczy
oczekiwaną-reakcję . Rozdział niniejszy jest próbą wyjaśnienia tego problemu.

Ma on na celu prezentację systematycznego podejścia do analizy społecznych i kulturowych


źródeł zachowań dewiacyjnych. Chcemy się przede wszystkim przekonać, w jaki sposób pewne
s t ruk-tury społeczne wywierają wyraźną presję na niektóre jednostlj w społeczeństwie,
skłaniając je do podjęcia zachowań raczej nonkoi formistycznych niż zgodnych z przyjętymi
wzorcami postępowania. Jeśli się nam uda zlokalizować grupy szczególnie podatne na owe
naciski - możemy oczekiwać, H napotkamy w nich stosunkowo wysoką częstotliwość zachowań
dewiacyjnych nie dlatego, że członkowie tych grup cechują się określonymi skłonnościami
biologicznymi, lecz dlatego, iż reagują oni n* malnie na sytuację społeczną, w której się
znajdują. Nasza perspektywa jest socjologiczna. Badamy różnice w częstościach zachowań
dewiacyjnych, a nie rozmiary ich występowania [...]. Jeżeli nasze poszukiwania zostaną
uwieńczone powodzeniem, to pewne formy zachowań dewiacyjnych okażą s^ równie normalne
jak zachowania konformistyczne i wypadnie zakwestionować utożsamianie z psychologiczną
anormalnością.
Wzory celów kulturowych i norm instytucjonalnych

Spośród wielu elementów struktury społecznej i kulturowej dwa mają tu dla nas znaczenie
bezpośrednie. Choć w konkretnych sytuacjach występują one łącznie, dla celów analizy można
je od siebie oddzielić. Element pierwszy składa się z kulturowo zdefiniowanych zamierzeń i
zainteresowań wytycz* nych jako usankcjonowane cele dla wszystkich lub dla różnie
umiejscowionych członków społeczeństwa. Cele są mniej lub bardziej zintegrowane - stopień
integracji jest zagadnieniem empirycznym -i z grubsza uporządkowane w jakąś hierarchię
wartości. Cele dominujące stanowią ukiad odniesieni
Zob. np. Z. Freud, Kultura jako źródło cierpień, [w:] Człowiek, religia, kultura, tłum. J.
Prokopiuk, \ 1967,pasńm, a zwłaszcza s. 270,283,292; E. Jones, SocialAspects ofPsychoanalysis,
London 1924, s. 28. koncepcja Freuda jest odmianą doktryny „grzechu pierworodnego", o tyle
interpretacja proponowana w rozdziale stanowi doktrynę „grzechu o proweniencji społecznej".
„Normalnej" w znaczeniu psychologicznie oczekiwanej, jeśli nie zgolą uznanej kulturowo
reakcji na oki warunki społeczne. W stwierdzeniu tym nie neguje się oczywiście roli
biologicznych oraz osobowościowych nic wpływających na rozmiary występowania zachowań
dewiacyjnych. Tyle tylko, że nie to zagadnienie jest t obecnie rozpatrywane. W tym samym
znaczeniu, jak rozumiem, J.S. Plant (zob. Personality and the CuU> Pattern, New York 1937, s.
248} mówi o „normalnej reakcji normalnych ludzi na nienormalne sytuacje".
Struktura społeczna i anomia
585
aspiracji, z różnym natężeniem angażując emocje i znaczenie. Są to rzeczy „warte zabiegów". Są
one podstawowym, choć niewylącznym składnikiem tego, co Linton nazwał „wzorami życia
grupowego". 1 chociaż niektóre - nie wszystkie - cele kulturowe bezpośrednio się wiążą z
biologicznymi popędami człowieka, nie są przez nie zdeterminowane.
Drugi element struktury kulturowej określa, reguluje i kontroluje przyjęte sposoby zdążania do |
owych celów. Każda grupa społeczna nieodmiennie kojarzy swe cele kulturowe z
zakorzenionymi w obyczajach bądź instytucjach przepisami, wyznaczającymi dozwolone
sposoby zmierzania do tych celów. Mie regulatywne wzorce nie muszą być tożsame z normami
określającymi formę albo skuteczność j działania. Wiele sposobów, które z punktu widzenia
poszczególnych jednostek byłyby najbardziej skuteczne dla osiągnięcia pożądanych wartości -
stosowanie pomocy, oszustwo, siła -jest wyłączonych stytucjonalnego obszaru dozwolonych
zachowań. Niedozwolone metody obejmują czasami takie, I byłyby przydatne dla samej grupy -
np. eksperymenty medyczne czy socjologiczna analiza „świę-rch" norm -jako że kryterium
przyzwolenia stanowi nie praktyczna skuteczność, lecz naładowane wartościami emocje
(podtrzymywane przez większość członków grupy lub przez tych, którzy mogą lansować i
przekonania przy łącznym użyciu władzy i propagandy). We wszystkich wypadkach dobór
środków
cych do celów kulturowych ograniczony jest przez zinstytucjonalizowane normy. Socjologowie
powiadają często, że te urządzenia kontrolne tkwią „w obyczajach" albo oddziałują i pomocą
instytucji społecznych. Takie eliptyczne stwierdzenia są oczywiście prawdziwe, zaciemniali
jednak fakt, iż kulturowo znormalizowane praktyki nie są jednolite. Podlegają szerokiej gamie
kon-)li. Mogą stanowić wzory zachowań jednoznacznie nakazanych, preferowanych,
pozostawionych wła-nu wyborowi lub zakazanych. Owe warianty- z grubsza określane jako
przepisanie, uprzywilejowanie, przyzwolenie i z a k a z - muszą być naturalnie wzięte pod uwagę
przy aniu funkcjonowania społecznych czynników kontrolujących.
Co więcej, twierdzenie, iż cele kulturowe i zinstytucjonalizowane normy w kształtowaniu zacho-
hań dominujących działają łącznie, nie oznacza, iż pozostają w ciągłym wzajemnym związku.
Kulturo-my nacisk na pewne cele zmienia się niezależnie od stopnia nacisku kładzionego na
zinstytucjonalizowane środki. Może w ten sposób powstać bardzo silny nacisk na wartość
określonych celów przy stosunkowo niewielkim zainteresowaniu zaleconymi instytucjonalnie
środkami do nich wiodącymi. Krańcowy przypadek tego typu występuje wtedy, kiedy rozpiętość
środków alternatywnych określana jest przez normy proceduralne, a nie instytucjonalne. W
takim hipotetycznym biegunowym przypadku wszelkie sposoby rokujące osiągnięcie ważnego
ponad wszystko celu byłyby dozwolone. Jest to jeden rodzaj kultury źle zintegrowanej. Drugi
typ biegunowy występuje w grupach, w których działania początkowo uznawane za
instrumentalne przekształcają się w zachowania samowystarczalne, pozbawione dalszej
celowości. Początkowe zamierzenia ulegają zapomnieniu, a staranne przestrzeganie
przepisanych instytucjonalnie poczynań staje się rytuałem . Konformizm jako taki staje się
podstawową wartością. Kosztem elastyczności - równowaga społeczna jest na jakiś czas
zapewniona. Ponieważ skala różnych zachowań dozwolonych przez kulturę jest mocno
ograniczona, pozostaje niewiele miejsca na przystosowanie do warunków nowych. Powstaje
społeczeństwo związane tradycją, „święte", nacechowane neofobią. Pomiędzy tymi typami
krańcowości lokują się społeczeństwa utrzymujące jaką taką równowagę między naciskami na
cele kulturowe i zinstytucjonalizowane zachowania; stanowią |one zintegrowane i stosunkowo
stabilne, aczkolwiek zmieniające się społeczeństwa.
faktyczna równowaga pomiędzy tymi dwoma stanami struktury społecznej utrzymywana jest tak
I długo, jak długo jednostki poddane obu ograniczeniom kulturowym osiągają zadowolenie, tzn.
satys-
Rytualizm ten może się wiązać z mitologią, która tak racjonalizuje owe praktyki, iż się wydaje,
że zachowują | one status środków; bez względu na mitologie - nacisk pada jednak na sztywny,
zrytualizowany konformizm. I Pełny rytualizm pojawia się zatem wtedy, kiedy racjonalizacje
taMe nie są już nawet przywoływane.
586
R.K. Merton
fakcję płynącą z realizowania celów oraz wynikającą bezpośrednio z instytucjonalnie
ulokowanych sposobów dążenia do nich. Liczy się tutaj produkt i proces, rezultat i działanie.
Jeśli porządek współzawodnictwa ma być utrzymany - trwałe zadowolenie musi zatem wynikać
zarówno z samego udziału \ w tym porządku, jak i z faktu prześcigania własnych rywali. Kiedy
zainteresowanie przesuwa się wy-j łącznie na wynik współzawodnictwa, ci nieustannie
ponoszący porażki mogą - co oczywiście jest zro- j zumiałe - podjąć starania o zmianę reguł gry.
Poświęcenia, które czasami - a nie nieodmiennie, jak ; zakładał Freud - pociągają za sobą
konformizm, muszą być kompensowane uznawanymi społecznie j nagrodami. Podział statusów
społecznych na drodze współzawodnictwa musi być tak zorganizowany, I by dla każdej pozycji
wewnątrz porządku rozdzielczego istniały pozytywne bodźce do wy- \ konywania zobowiązań
nakazanych statusem. W innym wypadku, jak pokażemy niebawem, pojawiają się zachowania
aberracyjne. W istocie - nasza podstawowa hipoteza brzmi, iż, z socjologicznego punktu
widzenia, zachowania aberracyjne wolno uznać za symptom rozziewu pomiędzy przepisanymi
kulturowo aspiracjami a społecznie ustrukturowanymi możliwościami ich realizacji.
Spośród typów społeczeństw powstałych wskutek niezależnego od siebie działania celów
kulturowych i zinstytucjonalizowanych środków zajmiemy się przede wszystkim pierwszym -
społeczeństwem, | w którym istnieje wyjątkowo silny nacisk na praktyki instytucjonalne.
Stwierdzenie to należy rozwinąć, aby nie zostało źle zrozumiane. Normy kierujące zachowaniem
istnieją w każdym społeczeństwie. Spo-j łeczeństwa różnią się jednak między sobą co do
stopnia, wjakim czynniki kontrolujące, takie jak zwyczaje grupowe, obyczaje i instytucje są
rzeczywiście zintegrowane z celami umieszczonymi w hierarchii wartości na wysokich
pozycjach. Może istnieć tego rodzaju kultura, że skłania jednostki do zogniskowania ich
emocjonalnych przekonań na zespole kulturowo uznanych celów, przy znacznie słabszym
poparciu uczuciowym dla zaleconych sposobów ich osiągania. Przy takich zróżnicowanych
naciskach na cele i środki instytucjonalne - te ostatnie mogą zostać tak wypaczone przez
podkreślanie celów, B > zachowania wielu ludzi będą ograniczane wyłącznie względami
praktycznej sprawności. W takiej sytuacji jedyne istotne pytanie brzmi: która z dostępnych
metod daje najbardziej pożądane wyniki wpost* ci osiągnięcia uznawanej kulturowo wartości. W
miejsce postępowania przepisanego instytucjonalnie, metoda praktycznie najskuteczniejsza,
dozwolona kulturowo lub nie, poczyna być wtedy wybierana najczęściej. W miarę jak się ów
proces pogłębia, społeczeństwo staje się niestabilne i pojawia się to, co Durkheim nazwał
„anomią" (lub brakiem norm) [...].
Przebieg procesu prowadzącego do anomii można z łatwością wyśledzić w wielu powszednich,
ale pouczających, choć być może trywialnych zdarzeniach. I tak, we współzawodnictwie
sportowym, kiedy cel zwycięstwa zostaje pozbawiony swych instytucjonalnych ozdóbek, a
sukces interpretowany jest raczej jako „wygranie gry" niż „zwycięstwo wedle reguł gry",
nagrodę zyskuje pośrednio stosowanie metod niedozwolonych, lecz praktycznie skutecznych.
Gwiazda piłkarskiej drużyny przeciwników zostaje ukradkiem pobita; zapaśnik unieszkodliwia
swego rywala za pomocą pomysłowych, ale zakazanych sposobów; wychowankowie
uniwersytetu potajemnie opłacają „studentów", których talenty ogra niczają się do dziedziny
sportu. Nacisk na cel tak bardzo osłabił satysfakcję płynącą z samego udziale we
współzawodnictwie, że zadowolenia dostarcza jedynie pomyślny wynik. W ten sam sposób
napięcie wywołane chęcią zwycięstwa w partii pokera usuwane jest przez rozdanie samemu
sobie czterech asów lub - kiedy kult sukcesu rozkwita już naprawdę - przez odpowiednie
przetasowanie kart w ulda-
4 Docenić można w tym względzie celowość parafrazy tytułu znanej książki R. Tawneya [The
Acquisitivei (Zachłanne społeczeństwo) - przyp. tłum.] dokonanej przez E. Mayo (Human
Problems ofan Industrkil lization, New York 1933, s. 153): „W rzeczywistości problem nie
polega na chorobie zachłannego spoleczeńsl to problem zachłanności społeczeństwa chorego".
Mayo rozważa proces, w którym bogactwo staje się podsta wym symbolem społecznych
osiągnięć, i traktuje je jako wyjście ze stanu anomii. Ja ze swej strony i uwagę na społecznych
rezultatach silnego nacisku.
Struktura społeczna i anomia
i pasjansie. Uczucie lekkiego speszenia w tym ostatnim wypadku i ukradkowość przestępstw
)licznych wskazują jasno, że instytucjonalne reguły gry znane są tym, którzy ich unikają. Kultu-i
(i indywidualna) przesada w nacisku na cel sukcesu skłania ludzi do wycofania emocjonalnego
cia dla przepisów [...].
Proces ten nie ogranicza się, rzecz jasna, do dziedziny współzawodnictwa sportowego - ono do-
czyło nam tutaj po prostu mikroskopowych obrazów społecznego makrokosmosu. Proces
wyniesie-i celu ponad wszystko inne powoduje dosłowną demoralizację, to znaczy
deinstytucjonaliza-} środków, występuje w wielu grupach (...], w których te dwa składniki
struktury społecznej nie są iśle zintegrowane.
Współczesna kultura amerykańska wydaje się zbliżona do typu biegunowego, w którym istnieje
y nacisk na pewne cele sukcesu, bez odpowiedniego podkreślania środków instytucjonalnych.
Twier-lie, iż nagromadzone bogactwo jest jedynym symbolem powodzenia, byłoby oczywiście
równie fan-yczne, jak negowanie faktu, iż Amerykanie przypisują mu wysokie miejsce na swej
skali wartości, dze zostały w dużej mierze uświęcone jako wartość sama w sobie, poza i ponad
wydatkowaniem i na artykuły konsumpcyjne czy użyciem do wzmocnienia władzy. „Pieniądz"
jest szczególnie dobrze przystosowany do objęcia roli symbolu prestiżu. Jak zauważył Simmel,
jest on wysoce abstrakcyjny lliezosobowy. Jakkolwiek zdobyty - oszustwem czy na drodze
instytucjonalnej - może służyć do nabycia tych samych dóbr i usług. Anonimowość
zurbanizowanego społeczeństwa w połączeniu z tymi osobliwościami pieniądza dopuszczają do
tego, aby bogactwo, którego źródła mogą być nieznane społeczności, w której żyje plutokrata,
lub -jeśli znane - z biegiem czasu usprawiedliwione, odgrywało rolę symbolu wysokiego statusu
społecznego. Co więcej, American Dream nie zna ostatecznego, końcowego - „stop". Miara
„sukcesu" finansowego jest w sposób wygodny nieokreślona i względna. W każdej grupie
dochodu -jak stwierdził H.E Clark - Amerykanie pragną mieć około 25% więcej (oczywiście
owo „tylko troszkę więcej", kiedy już zostanie zrealizowane, działa w dalszym ciągu). Przy
takiej płynności zmieniających się standardów nie istnieje punkt graniczny; jakoś tak się dzieje,
że jest on zawsze umieszczany „z pewnym wyprzedzeniem". Badacz społeczności, w której
sześciocyfrowe roczne zarobki nie należą do rzadkości, przytacza pełne niepokoju słowa jednej z
ofiar American Dream: „Ponieważ zarabiam tylko tysiąc dolarów tygodniowo, jestem w tym
mieście społecznie lekceważony. To boli".
Twierdzenie, iż cel sukcesu finansowego zawarowany jest w kulturze amerykańskiej, oznacza
tyle tylko, że Amerykanie bombardowani są ze wszystkich stron przykazaniami utwierdzającymi
prawo lub Łczęsto - obowiązek utrzymania celu, nawet w obliczu powtarzającej się frustracji.
Cieszący się społecznym prestiżem przedstawiciele społeczeństwa wzmacniają nacisk
kulturowy. Rodzina, szkoła i miejsce pracy - najważniejsze placówki kształtujące cele i strukturę
osobowości Amerykanów - łączą wysiłki w intensywnym treningu. Jest on niezbędny, jeśli
jednostka ma utrzymać w nienaruszonym stanie nieuchwytny cel, który ciągle pozostaje poza jej
zasięgiem, jeżeli ma być motywowana niespełnioną obietnicą nagrody. Jak zaraz zobaczymy,
rodzice służą za pas transmisyjny dla wartości i celów grupy, do której należą - przede
wszystkim swej klasy społecznej lub klasy, z którą się sami identyfikują. Szkoły zaś są,
oczywiście, oficjalnym pośrednikiem w przekazywaniu dalej dominujących wartości; przy czym
w ogromnej części podręczników używanych w szkołach miejskich sugeruje się, albo otwarcie
stwierdza, że „wykształcenie zapewnia inteligencję, a ta z kolei powodzenie w pracy i
pieniądze". [...] Z owym stanowczym podkreślaniem konieczności utrzymywania wzniosłych
celów idzie w parze presja w kierunku karania tych, którzy zawężają swoje ambicje. Przestrzega
się Amerykanów, by „nie rezygnowali", ponieważ w słowniku kultury amerykańskiej, a także w
leksykonie młodości, „nie istnieje takie słowo jak »niepowodzenie«". Manifest kultury jest
jasny: nie wolno dawać za wygraną, nie
L.C. Rosten, Hollywood, New York 1940, s. 40.
M.S. McLean, Scholars, Workers and Gentlemen, Cambridge 1938, s. 29.
588
R.K. Merton
wolno zaprzestać starań, nie wolno pomniejszyć swych celów, jako że „zbrodnią jest cel mato
znaczący, a nie porażka".
Kultura zaleca więc przyjęcie trzech jej zasad: pierwsza, wszyscy winni zdążać do tych samych,
istotnych celów, gdyż są dostępne dla wszystkich, druga, obecne, widoczne niepowodzenie jest
tylko przystankiem na drodze do ostatecznego sukcesu, i trzecia, autentyczną porażką jest
wyłącznie ograniczenie lub wyzbycie się ambicji.
Sparafrazujmy, z grubsza, język psychologii - owe zasady stanowią, po pierwsze, symboliczne,
wtórne wzmocnienie bodźca; po drugie, poprzez bodziec skojarzony zapobiegają zagrażającemu
wygaśnięciu reakcji; po trzecie, powodują wzrost siły motywacji wywołującej trwałe reakcje
pomimo ciągłego braku nagrody.
Parafrazując zaś język socjologii - powyższe zasady u ludzi tak usytuowanych w społeczeństwie,
iż nie posiadają pełnego i równego dostępu do możliwości, powodują po pierwsze,
przemieszczenie krytycyzmu wobec struktury społecznej na siebie samego; po drugie, dzięki
temu, że jednostki z niższych warstw społecznych identyfikują się nie ze swymi
współtowarzyszami, lecz z tymi znajdującymi się na szczycie (do których się w końcu
przyłączą), chronią strukturę władzy, i po trzecie, pod groźbą ograniczenia uczestnictwa w
społeczeństwie skłaniają tych, którzy działają nonkonformistycznie, do konformizmu wobec
kulturowych nakazów nieograniczonej ambicji.
Wedle takich właśnie kategorii i dzięki takim procesom współczesną kulturę amerykańską nadal
cechuje silny nacisk na bogactwo jako na podstawowy symbol sukcesu, bez odpowiadającego
mu pod kreślenia dozwolonych dróg, którymi można zmierzać do tego celu. Jaka jest reakcja w
takiej sytuacji? W jaki sposób nasze spostrzeżenia wiążą się z doktryną, wedle której zachowania
dewiacyjne wywodzą się z popędów biologicznych? Krótko mówiąc: jaki jest wpływ kultury, w
której nacisk na dominujące cel sukcesu uniezależnia się coraz bardziej od odpowiedniego
nacisku na zinstytucjonalizowane metody zmierzania do owych celów, na zachowania ludzi
odmiennie ulokowanych w społecznej strukturze?
Typy indywidualnego przystosowania
Pozostawiając wzory kulturowe, zajmiemy się obecnie typami przystosowania jednostek w
społeczeństwie - nosicielu kultury. Choć przedmiotem naszego zainteresowania nadal pozostaje
kulturowa oraz społeczna geneza różnych częstości i rodzajów zachowań dewiacyjnych, nasza
perspektywa przesuw* się z płaszczyzny wzorów wartości kulturowych na sferę typów
przystosowania do owych wartości wśród ludzi zajmujących odmienne pozycje w strukturze
społecznej.
Rozpatrzymy pięć typów przystosowania, tak jak zostały one schematycznie przedstawione w
poniższej tabeli.

Sposoby przystosowania
Cele kulturowe
Zinstytucjonalizowane środki
1 Konformizm
+
+
II Innowacja
+
-
III Rytualizm
-
+
IV Wycofanie
-
-
V Bunt

Analizę sposobów, za pomocą których struktura społeczna skłania jednostki do takiego czy
innego z owych zachowań, nałeży poprzedzić uwagą, że podejmując różne rodzaje działalności,
ludzie mo$
Struktura społeczna i anomia
589
się przerzucać z jednej możliwości do drugiej. Kategorie te odnoszą się nie do osobowości, ale
do ról społecznych pełnionych w określonych rodzajach sytuacji. Stanowią typy mniej czy
bardziej utrwalonych reakcji, a nie typy organizacji osobowości. Rozważanie typów
przystosowania w wielu naraz dziedzinach zachowań wymagałoby zbyt złożonej analizyjak na
ramy niniejszego rozdziału. Z tego powodu zajmiemy się przede wszystkim działalnością
ekonomiczną, szeroko rozumianą jako „produkcja, wymiana, dystrybucja oraz konsumpcja dóbr
i usług" w rywalizującym amerykańskim społeczeństwie, w którym bogactwo stało się
symbolem.
Konformizm
W społeczeństwie ustabilizowanym typ przystosowania I - konformizm zarówno wobec celów
kulturowych, jak i zinstytucjonalizowanych środków-jest reakcją najbardziej typową i szeroko
rozpowszechnioną. Gdyby tak nie było, równowaga i ciągłość społeczeństwa nie mogłyby zostać
utrzymane. Sieć oczekiwań, którą wytwarza każdy porządek społeczny, podtrzymywana jest
przez typowe zachowania jego członków, konformistyczne wobec ustalonych, choć może
zmieniających się w dłuższych odcinkach czasu, wzorów kulturowych. W gruncie rzeczy dlatego
tylko możemy mówić o zbiorowości ludzkiej jako o społeczeństwie, że zachowania
zorientowane są zazwyczaj na podstawowe wartości społeczne. Jeśliby nie istniał jakiś zbiór
wartości podzielanych przez oddziałujące na siebie jednostki, to istniałyby stosunki społeczne -
jeżeli można nazwać w ten sposób nieuporządkowane interakcje - lecz nie społeczeństwo. I tak,
dzisiaj, w połowie wieku, wolno się odwoływać do Społeczeństwa Narodów przede wszystkim
jako do figury retorycznej albo wyimaginowanego przedmiotu, ale nie do socjolo-Kicznej
rzeczywistości.
Ponieważ zajmujemy się głównie źródłami zachowań dewiacyjnych i skoro przeanalizowaliśmy
krótko mechanizmy powodujące, iż konformizm w społeczeństwie amerykańskim stanowi
typową reakcję, wystarczy nam to obecnie, jeśli chodzi o ten rodzaj przystosowania.
Innowacja
Ogromny nacisk kulturowy na cel sukcesu zachęca do podjęcia tego sposobu przystosowania
poprzez wykorzystanie instytucjonalnie zakazanych, lecz często skutecznych środków zdobycia
przynajmniej oznak sukcesu - bogactwa i władzy. Reakcja ta występuje wtedy, kiedy jednostka
bez zinternalizowa-nia w równym stopniu norm instytucjonalnych kierujących sposobami i
środkami prowadzącymi do jego osiągnięcia przyswoiła kulturowy nacisk na cel.
Z psychologicznego punktu widzenia można się spodziewać, że wielkie emocjonalne
zaangażowanie w cel wytworzy gotowość podjęcia ryzyka, i postawę taką mogą rzeczywiście
przyjąć ludzie we wszystkich warstwach społecznych. Z punktu widzenia socjologii pojawia się
jednak pytanie, jakie cechy struktury społecznej predysponują do tego typu przystosowania,
powodując wystąpienie odmiennych częstości zachowań dewiacyjnych w różnych warstwach
społecznych? ! Presja w kierunku innowacji na samej górze drabiny ekonomicznej zaciera
nierzadko różnicę pomiędzy działalnością kupiecką, która się mieści w ramach przyjętych
zwyczajów, a oszukańczymi praktykami wykraczającymi poza te granice. Jak zauważył Veblen:
„W konkretnych przypadkach niełatwo jest - czasami bywa to zupełnie niemożliwe aż do chwili
orzeczenia sądu - ustalić, czy mamy do czynienia z godną pochwały znajomością kupiectwa, czy
też z wykroczeniem podlegającym karze". Liczne pochwały pod adresem magnatów-rabusiów
zaświadczają o tym, że historia wielkich fortun amerykańskich pełna jest prób wątpliwych
instytucjonalnie innowacji. Wyrażany wielokrotnie prywatce, a nierzadko i publicznie, niechętny
podziw dla tych „sprytnych, bystrych i zwycięskich" ludzi jest produktem struktury kulturowej,
w której przenajświętszy cel uświęca środki.
590
R.K. Merton
(...) Sutherland wielokrotnie wskazywał na obecność „przestępczości białych kołnierzyków"
wśród biznesmenów. Stwierdził on, że duża liczba tego rodzaju przestępstw nie była ścigana,
ponieważ ich nie ujawniono, lub ze względu -jeśli przestępstwa zostały ujawnione - na „status
społeczny biznesmena, tendencję przeciwną karaniu oraz pewną niechęć opinii publicznej wobec
przestępców w białych kołnierzykach.
(...) Bez względu na to, jak różne byłyby częstości zachowań dewiacyjnych w rozmaitych
warstwach społecznych - a na podstawie wielu źródeł wiemy, że urzędowe statystyki
przestępczości, zgodnie wykazujące większą ich częstotliwość w warstwach niższych, nie są
bynajmniej kompletne ani godne zaufania - nasza analiza dowodzi, że najsilniejsze naciski w
kierunku dewiacji wywierane są na członków warstw niższych. Tego rodzaju przypadki
pozwalają wydobyć na jaw mechanizmy socjologiczne wytwarzające owe presje. Wielu badaczy
twierdzi, że wyspecjalizowane obszary występku i zbrodni stanowią „normalną" reakcję na
sytuację, w której przyswojona została kulturowa wartość finansowego sukcesu, lecz dostęp do
tradycyjnych, usankcjonowanych środków osiągania sukcesu jest niewielki. Możliwości
zawodowe ludzi na tych obszarach są w dużej mierze ograniczone do pracy fizycznej oraz
pomniejszych zajęć umysłowych. Amerykańska postawa piętnująca pracę fizyczną, postawa,
która - jak stwierdzono - charakteryzuje raczej jednolicie członków wszystkich klas społecznych
[...], oraz brak realistycznych perspektyw awansu poza ten szczebel rodzą wyraźną skłonność do
zachowań dewiacyjnych. Status niewykwalifikowanej pracy i wynikający zeń niski dochód
pieniężny nie są w stanie z łatwością współzawodniczyć - w kategoriach przyjętych wzorców
wartości-z obietnicami władzy i wysokich zarobków f nących ze zorganizowanego nierządu,
oszustwa i zbrodni [...].
Sytuacje te wskazują na dwie istotne dla naszych rozważań cechy. Po pierwsze, zachęty do su su
dostarczają ustalone wartości kulturowe, po drugie, dostępne sposoby zdążania do tego celu i
przez strukturę klasową w dużej mierze ograniczone do zachowań dewiacyjnych. To właśnie
poląi nie nacisku kulturowego i społecznej struktury tworzy silną presję w kierunku dewiacji.
Sięgnięcie j uznane metody „zdobywania pieniędzy" ograniczone jest przez strukturę klasową,
która nie na i dym szczeblu jest całkowicie otwarta dla ludzi o dużych zdolnościach [...].
Pomimo utrzymującej! w USA ideologii klas otwartych [...], osiągnięcie sukcesu jest
stosunkowo rzadkie i wyraźnie utrudnione dla ludzi posiadających niskie wykształcenie
formalne i niewielkie zasoby ekonomiczne. Domina ca presja wiedzie do stopniowego osłabiania
uznanych, lecz na ogól nieskutecznych wysiłków oraz de coraz częstszego stosowania sposobów
niedozwolonych, ale za to mniej albo bardziej efektywnych.
Wobec jednostek ulokowanych na niższych szczeblach struktury społecznej kultura stawia
wymagania nie do pogodzenia. Z jednej strony, żąda się od nich, by poczynania swe orientowali
na widoki wielkie-go bogactwa - „Każdy człowiek może zostać królem" twierdzili i Marden, i
Carnegie, i Long - z drugiej zaś, w poważnej mierze odmawia się im faktycznych szans
osiągnięcia tego celu drogą instytucjonalną. Rezultatem owej niespójności strukturalnej jest
wysoka częstotliwość zachowań dewiacyjnych. Wraz ze wzrostem nacisku na osiągnięcie za
wszelką cenę prestiżowych celów ogromnie chwiejna staje się równowaga pomiędzy kulturowo
przepisanymi celami a środkami. Al Capone reprezentuje w tym kontekście triumf amoralnej
inteligencji nad moralnie zalecaną „porażką", kiedy to kanały ruchliwości pionowej są zamknięte
albo zawężone w społeczeństwie wysoko nagradzającym ekonomicz< ne bogactwo i awans
społeczny wszystkich swych członków [...].
7 Por. E.H. Sutherland, White Collar Criminality, „American Sociological Review" 1940, nr 5, s.
1-12; idm Crime and Business, „Annals, American Academy of Political and Social Science"
1941, nr 217, s. 112-1 idem Is „white collar crime' Crimei, „American Sociological Review"
1945, nr 10, s. 132-139; M.B. Clinard Black Market: A Study of White Collar Crime, New York
1952; D.R. Cressey, Other People 's Money. A Study i the Sotial Psychology ofEmbezzlement,
Glencoe 1953.
Struktura społeczna i anomia
591
Ten ostatni warunek ma podstawowe znaczenie; jeśli mamy zrozumieć społeczne źródła
zachowań dewiacyjnych, należy rozpatrzyć - prócz skrajnego nacisku na sukces finansowy -
również i inne aspekty struktury społecznej. Wysokiej częstotliwości zachowań dewiacyjnych
nie powoduje jedynie brak szans lub owo przesadnie wysokie wartościowanie pieniądza.
Stosunkowo sztywna struktura spo-eczna, porządek kastowy, może ograniczać możliwości w
stopniu daleko większym, niż dzieje się to bisiaj w społeczeństwie amerykańskim. Zachowania
dewiacyjne występują na szeroką skalę wtedy, hedy system wartości kulturowych wynosi
faktycznie ponad wszystko inne pewne wspólne cele sukcesu dla c a ł e g o społeczeństwa,
podczas gdy struktura społeczna rygorystycznie ogranicza albo całkowicie zamyka dostęp do
uznanych sposobów osiągania tych celów znacznej c z ę-Je.i tego społeczeństwa. Innymi słowy,
amerykańska egalitarna ideologia implicite neguje istnienie jednostek i grup niebiorących
udziału we współzawodnictwie w dążeniu do sukcesu finansowego. Uważa się natomiast, że ten
sam zestaw symboli sukcesu odnosi się do wszystkich Zakłada się ie cele przecinają linie
ugrupowań klasowych, nie będąc przez nie ograniczane, tymczasem w rzeczywistej organizacji
społecznej dostęp do owych celów jest klasowo zróżnicowany. W takiej właśnie sytu-Dji
największa amerykańska cnota - „ambicja" - prowadzi do głównej amerykańskiej wady - „zacho-
iń dewiacyjnych".
Obecna analiza teoretyczna może posłużyć do wyjaśnienia różnych zależności między przestęp-
ością a biedą . „Bieda" nie jest bynajmniej odosobnioną zmienną, działającą wszędzie dokładnie
rten sam sposób; stanowi zaledwie jedną ze zbioru możliwych do zidentyfikowania, społecznych
i kulowych zmiennych niezależnych. Bieda jako taka i wynikające z niej ograniczenia
możliwości nie arczają do wywołania zwracającej uwagę wysokiej częstotUwości zachowań
przestępczych. Nawet viona „nędza w sercu obfitości" niekoniecznie musi prowadzić do takiego
rezultatu. Kiedy jednak i i związane z nią niekorzystne położenie we współzawodnictwie o
wartości kulturowe zalecane jtt z y s t k i m członkom społeczeństwa współwystępują z
naciskiem kulturowym na sukces finanso-yjako na cel dominujący, normalnym wynikiem takiej
sytuacji jest wysoka częstotliwość zachowań §rzestępczych. I tak, z surowych (ale niekoniecznie
rzetelnych) statystyk kryminalnych wynika, że f poludniowo-wschodniej Europie bieda jest
słabiej skorelowana z przestępczością, niż dzieje się to rStanach Zjednoczonych. Ekonomiczne
szansę życiowe ludzi biednych na tych obszarach Europy ają się nawet mniej obiecujące niż w
USA, zatem ani nędza, ani jej związek z ograniczeniem możli-ści nie wystarczają do wyjaśnienia
odmiennych zależności. Kiedy jednak rozpatrzymy pełny układ -a, ograniczone szansę oraz
rozmieszczenie celów kulturowych - pojawia się pewna podstawa do jaśnienia silniejszej
zależności pomiędzy nędzą a przestępczością w społeczeństwie amerykańskim niż w innych,
gdzie sztywna struktura klasowa współwystępuje z klasowym zróżnicowa-liem symboli
sukcesu.
[...] Zatem w społeczeństwach takich jak amerykańskie ogromny nacisk kulturowy na sukces
finan-f oraz struktura społeczna nadmiernie ograniczająca praktyczne możliwości odwołania się
do uzna-ch środków tworzą napięcie skłaniające do poczynań innowacyjnych, które odbiegają od
norm instytucjonalnych. W tym rodzaju przystosowania zakłada się jednak, że jednostki zostały
zsocjalizowane
' Ten schemat analityczny może posłużyć do rozwiązania niektórych widocznych sprzeczności
we wzajemnej relacji przestępczości i statusu ekonomicznego, wspominanych przez P.A.
Sorokina. Powiada on {Contempora-ry Sociological Theories, New York 1928, s. 560-561) np.,
że „nie wszędzie ani nie zawsze większe rozmiary przestępczości występują wśród ludzi
biednych (...], w wielu krajach biedniejszych mniej jest przestępstw niż w tych bogatszych.
Postęp ekonomiczny w drugiej połowie XIX i na początku XX w. nie spowodował spadku
przestępczości". Najistotniejszy jest jednak fakt, że niski status ekonomiczny -jak wyłożono w
tekście - odgrywa odmienne role dynamiczne w różnych strukturach społecznych i kulturowych.
Nie można więc oczekiwać korelacji liniowej między przestępczością a biedą.
592
R.K. Merton
w sposób niepełny, tak iż przy zachowaniu aspiracji do sukcesu porzucają środki
instytucjonalne.. Wśród tych, którzy w pełni zinternalizowali wartości instytucjonalne, podobna
sytuacja prowadzi jednakże częściej do innej reakcji: cel zostaje porzucony, ale utrzymuje się
konformizm wobec obyczajom Ten typ reakcji wymaga bliższego zbadania.
Rytualizm
Rytualistyczny rodzaj przystosowania łatwo jest określić. Polega on na odrzuceniu kulturowych
celów wielkiego sukcesu finansowego i szybkiego społecznego awansu bądź też zaniżeniu ich do
poziomu, na którym aspiracje jednostki mogą zostać zaspokojone. A jednak, chociaż zostaje
odrzucony kulturowy wymóg dążenia do „wybicia się w świecie", choć horyzont zostaje
zawężony, w dalszym ciągu - niemal przymusowo - przestrzegane są normy instytucjonalne.
Pytanie, czy stanowi to autentyczną dewiację, jest pewnym wybiegiem terminologicznym.
Rytuali-zmu nie uważa się zazwyczaj za problem społeczny, ponieważ przystosowanie jest, w
gruncie rzeczy, decyzją subiektywną i ponieważ zachowanie to jest instytucjonalnie dozwolone,
choć kulturowo nie cenione. Przyjaciele przystosowanych w ten sposób ludzi mogą oceniać ich
w kategoriach panujących wymogów kulturowych i „współczuć" im; w konkretnych
przypadkach mogą uważać, że „stary Kowalski naprawdę popadł w rutynę". Bez względu na to,
czy sieje określa jako dewiację, czy nie, zachowa-: nie takie stanowi wyraźne odchylenie od
modelu kulturowego, w którym ludzie zobowiązani są aktywnie dążyć, najlepiej za pomocą
środków zinstytucjonalizowanych, do awansu w społecznej hierarcha
Wolno oczekiwać, że ten typ przystosowania będzie dosyć częsty w społeczeństwie, w którym
status społeczny jednostki jest w dużej mierze uzależniony od jej własnych osiągnięć. Jak
bowiem często stwierdzano , ta nieustająca, konkurencyjna walka wywołuje ostry lęk o status.
Jednym ze sposobów uśmierzenia owych niepokojów jest trwałe zaniżenie poziomu własnych
aspiracji, lęk powoduje bezruch lub ściślej - zachowanie zrutynizowane .
Syndrom społecznego rytualisty jest równie znajomy, jak i pouczający. Jego filozofia życiowa
wyraża się w wielu kulturowych frazesach: „Nie będę się wychylał"; „Grunt to działać
bezpiecznie"; „Jestem zadowolony z tego, co mam"; „Nie mierz wysoko - nie spotka cię wtedy
rozczarowanie". W tego rodzaju postawach przewija się taki oto wątek: duże ambicje powodują
frustracje i zagrożenie, podczas gdy mniejsze dają zadowolenie i bezpieczeństwo. Jest to reakcja
na sytuację, która się wydaje zagrażająca i budzi nieufność. Postawę taką można pośrednio
odnaleźć u robotników z organizacji przemysłowej, którzy lękając się, iż zostaną „zauważeni"
przez kierownictwo i że „coś się stanie", jeśli ich produkcja będzie na przemian wzrastała i
malała, ostrożnie ustawiają swoją wydajność na stałym poziomie [...]. Jest to punkt widzenia
przerażonego urzędnika, fanatycznego biurokraty-konformisty siedzącego w okienku kasjera
prywatnego banku lub w głównym biurze przedsiębiorstwa robót publicznych [...]. j Jest to,
krótko mówiąc, sposób przystosowania ludzi na własną rękę poszukujących prywatnej ucieczki
od niebezpieczeństw i frustracji, które wydają się im nieodłączne od współzawodnictwa o
najważniejsze wartości kulturowe, ucieczki poprzez zarzucenie owych celów i tym silniejsze
przywiązanie do bezpiecznej rutyny i norm instytucjonalnych.
Zob. np. H.S. Sullivan, Modern Conceptions of Psychiatry, „Psychiatry" 1940, nr 3, s. 111-112;
M. Keep Your Powder Dry, New York 1942, rozdz. 7; R.K. Merton, M. Fiske, A. Curtis, Mass
Persuańon, New Yoik 1946, s. 59-60.
10 P. Janet, The Fear ofAction, „Journal of Abnormal Psychology" 1921, nr 16, s. 150-160 oraz
znakomita analiza EL. Wellsa SocialMaladjustments: AdaptweRegression, [w:] Handbook
ofSocialPsychology, red. CA. MurcM-son, Clark 1935, która blisko wiąże się z rozpatrywanym
tu typem przystosowania.
Struktura społeczna i anomia
593
Wolno nam oczekiwać, że w obliczu frustracji spowodowanych dominującym naciskiem na
wysoko ulokowane cele kulturowe oraz niewielkimi możliwościami społecznymi Amerykanów z
klasy n i ż-fzej charakteryzować będzie przystosowanie II - „innowacja"; Amerykanie z klasy
niższej średn iej będą natomiast szeroko reprezentowani wśród ludzi, których cechuje
przystosowanie III -.rytualizm". To bowiem właśnie w klasie niższej średniej rodzice wywierają
na dzieci ustawiczną presję w kierunku podporządkowania się moralnym żądaniom
społeczeństwa i tam również szansę powodzenia w dążeniach do awansu społecznego są
mniejsze niż w klasie wyższej średniej. Twardy trening konformizmu wobec obyczajów obniża
prawdopodobieństwo przystosowania II i zwiększa je f odniesieniu do przystosowania III.
Surowy trening powoduje, że wielu ludzi dźwiga ciężkie brzemię lęku. Wzorce socjalizacji w
klasie niższej średniej kształtują więc taką właśnie strukturę charakterologiczną, która
najbardziej predysponuje do rytualizmu [...], i w związku z tym w tej właśnie warstwie schemat
adaptacyjny III występować powinien najczęściej [...].
l: Należy jednak podkreślić jeszcze raz, jak to uczyniono na wstępie tego rozdziału, że
analizujemy tutaj sposoby przystosowania do sprzeczności w strukturze kulturowej i społecznej:
nie jajmujemy się charakterem czy też typami osobowości. Jednostki schwytane w sieć tych
sprzeczności mogą i faktycznie wymieniają jeden sposób przystosowania na inny. Na przykład
niektórzy rytualiści jak drobiazgowo przestrzegają przepisów instytucjonalnych, tak bardzo są
nimi pochłonięci, że stają K biurokratami-wirtuozami, wykazując nadmierny konformizm
dlatego właśnie, iż uprzednie nieprze-ptrzeganie przepisów (tzn. przystosowanie II) zrodziło u
nich poczucie winy. Dokonywane czasem ?zejścia od adaptacji rytualistycznej do
dramatycznych, zakazanych rodzajów przystosowania są lobrze udokumentowane w klinicznych
historiach chorób i często wnikliwie przedstawiane w powieściach. Po wydłużonych okresach
nadmiernego przystosowania nierzadko następują pełne buntu wy-puchy [...]. Mimo iż
psychodynamiczne mechanizmy tego typu adaptacji zostały dość dobrze opisane Wniesione do
wzorów treningu i socjalizacji w rodzinie, potrzeba jeszcze wielu badań socjologicz-sch, aby
wyjaśnić, dlaczego wzorce te są przypuszczalnie częstsze w określonych warstwach i gru-pach
społecznych. W naszej obecnej dyskusji zarysowaliśmy wyłącznie analityczne ramy badań so-
SJologicznych poświęconych temu zagadnieniu.
Wycofanie

bile przystosowanie I (konformizm) jest najbardziej powszechne, o tyle przystosowanie IV


(odrzuce-nie celów kulturowych i środków instytucjonalnych) stanowi prawdopodobnie reakcję
spotykaną naj-aadziej. Ludzie, którzy się w ten sposób przystosowują (lub nie przystosowują),
pozostają - ściśle jmcz biorąc - w społeczeństwie, ale do niego nie należą. Z socjologicznego
punktu widzenia to autentyczni obcy. Nie podzielając wspólnego systemu wartości, mogą być
uznani za członków społeczeństwa (w odróżnieniu od ludności) jedynie w sensie formalnym.
Do kategorii tej należą niektóre poczynania adaptacyjne psychotyków, ludzi dotkniętych
autyzmem, lariasów, wyrzutków, włóczęgów, wagabundów, trampów, nałogowych alkoholików
i narkomanów [...J. ?rzucili oni zalecane cele kulturowe, a ich zachowania nie odpowiadają
normom instytucjonalnym. (ie znaczy to, by w niektórych przypadkach źródłem przyjętego przez
nich sposobu przystosowania lie była ta sama struktura społeczna, którą w rzeczywistości
odrzucili, ani by samo ich istnienie na bnym obszarze nie stanowiło problemu dla członków
społeczeństwa.
Z punktu widzenia społecznych źródeł owego sposobu adaptacji, największe
prawdopodobieństwo (go wystąpienia istnieje wtedy, kiedy zarówno cele kulturowe, jak i
praktyki instytucjonalne zosta-j całkowicie przyswojone przez jednostkę (nacechowane
emocjonalnie oraz wysoko wartościowane), lecz dostępne środki instytucjonalne do sukcesu nie
prowadzą. Powoduje to podwójny konflikt: zinter-?alizowane zobowiązanie moralne do
przyjęcia środków instytucjonalnych za własne jest sprzeczne
594

R.K. Merton
z naciskami w kierunku odwołania się do sposobów niedozwolonych (dzięki którym cel może
zostać osiągnięty), przy czym jednostka odcięta jest od środków, które są zarówno uznane, jak i
skuteczne. Konkurencyjny porządek zostaje utrzymany, ale sfrustrowana i upośledzona
jednostka - nie będąc w stanie stawić mu czoła - wypada z gry. Defetyzm, kwietyzm i rezygnacja
znajdują wyraz w mechanizmach eskapistycznych, które prowadzą w ostateczności do
„ucieczki" od wymogów stawianych przez społeczeństwo. Jest to więc sposób adaptacji
wywołany niepowodzeniami w osiąganiu celu uznanymi społecznie metodami oraz, ze względu
na zinternalizowane zakazy, niemożliwością wykorzystania drogi zakazanej; proces ten ma
miejsce wtedy, kiedy najwyższa wartość celu sukcesu nie została jeszcze odrzucona. Konflikt
zostaje rozwiązany przez odrzucenie obu stymulujących elementów: celów i środków. Ucieczka
jest całkowita, konflikt wyeliminowany i jednostka staje się człowiekiem odspołecznionym.
Ten typ zachowania dewiacyjnego jest w życiu publicznym i obrzędowym jak najusilniej
potępiany przez konwencjonalnych przedstawicieli społeczeństwa. W przeciwieństwie do
konformisty - dzięki któremu się obracają tryby społeczeństwa - taki dewiant stanowi
nieproduktywne obciążenie. W przeciwieństwie do innowatora, który jest przynajmniej
„przebiegły" i aktywny, nie dostrzega on żadnej wartości w celu sukcesu tak wysoko cenionym
przez kulturę. W przeciwieństwie do rytualisty, który się przynajmniej stosuje do zwyczajów,
ledwo zwraca on uwagę na praktyki instytucjonalne.
Społeczeństwo nie godzi się tak łatwo na takie odrzucenie swoich wartości. Zgoda oznaczałaby
ich zakwestionowanie. Ci, którzy przestali uganiać się za sukcesem, są bezlitośnie prześladowani
przez społeczeństwo domagające się, by wszyscy jego członkowie doń dążyli.
(...) Ów czwarty sposób przystosowania jest zatem metodą ludzi społecznie wydziedziczonych;
jeżeli nie otrzymują żadnych nagród oferowanych przez społeczeństwo, to przeżywają również
niewiele frustracji, oczekujących tych, którzy kontynuują zabiegi o te nagrody. Co więcej, jest to
sposób adaptacji raczej indywidualny niż grupowy. Chociaż jednostki przejawiające ten rodzaj
dewiacji ciążą czasem ku ośrodkom, gdzie mogą spotkać innych dewiantów i choć
współuczestniczą czasem w ich subkulturze grupowej, ich adaptacja ma charakter przede
wszystkim prywatny i izolowany, a nie ujednolicony pod egidą nowego kodeksu kulturowego.
Typ zbiorowego przystosowania musimy jeszcze rozważyć.

Bunt
Ten rodzaj przystosowania wyprowadza ludzi na zewnątrz otaczającej struktury społecznej, aby
tworzyli wizję i próbowali realizować strukturę nową, tzn. zupełnie przekształconą. Zakłada to
wyobcowanie z panujących celów i wzorców, które uznawane są za czysto arbitralne. Arbitralne
zaś to, ściśle rzecz biorąc, takie, jakie nie są ani prawomocne, ani też nie są w stanie
egzekwować posłuszeństwa, ponieważ równie dobrze sytuacja może wyglądać inaczej.
Zorganizowane ruchy społeczne buntowników w społeczeństwie amerykańskim najwyraźniej
zmierzają do wprowadzenia struktury społecznej, w której kulturowe wzorce sukcesu zostaną
zasadniczo przekształcone i zagwarantowana zostanie większa zgodność pomiędzy zasługą,
wysiłkiem i nagrodą.
Zanim jednak zanalizujemy „bunt" jako sposób przystosowania, należy go odróżnić od r e s e n-t
y m e n t u, który - choć powierzchownie podobny - jest typem zasadniczo odmiennym. Pojęcie
re-sentymentu, wprowadzone przez Nietzschego w określonym, szczególnym znaczeniu,
rozwinął socjologicznie Max Scheler . To złożone odczucie składa się z trzech powiązanych
nawzajem elementów. Jest to, po pierwsze, rozproszone uczucie nienawiści, zawiści i wrogości;
po drugie, poczucie
Zob. M. Scheler, Resentyment a moralność, tłum. J. Carewicz, wstęp H. Buczyńska-Garewicz,
Warszawa 1977. Praca ta wywarta duży wpływ na rozmaite koła intelektualne. W artykule V.J.
McGilla, Scheler 's Theory ofSym-pathyandLove, „Philosophy and Phenomenological Research"
1942, nr 2, s. 273-291, znajdzie czytelnik znako-
Struktura społeczna i anomia
595
niemożności aktywnego wyrażenia tych emocji wobec osoby albo warstwy społecznej, która je
wywołuje, i po trzecie, nieustanne doświadczanie na nowo owej bezsilnej wrogości .
Najistotniejszym elementem odróżniającym resentyment od buntu jest fakt, iż pierwszy z nich
nie obejmuje autentycznej zmiany wartości. Resentyment przypomina schemat kwaśnych
winogron; chodzi w nim wyłącznie o to, że pożądane, lecz nieosiągalne cele w rzeczywistości
nie reprezentują cenionych wartości - ostatecznie lis z bajki nie twierdzi, że nie lubi już w ogóle
słodkich winogron , powiada tylko, że te oto konkretne winogrona nie są słodkie. Bunt, z drugiej
strony, dotyczy autentycznej przemiany wartości, kiedy to bezpośrednie lub zastępcze
doświadczenie frustracji prowadzi do całkowitego odrzucenia wartości uprzednio cenionych -
zbuntowany lis odrzuca po prostu powszechnie przyjęte upodobanie do słodkich winogron. W
resentymencie potępia się to, czego się potajemnie pożąda; w buncie, potępieniu podlega samo
pożądanie. Mimo że są to zjawiska odmienne, w miarę jak się zaostrzają zaburzenia
instytucjonalne, zorganizowany bunt może czerpać z wielkiego rezerwuaru ludzi pełnych uraz i
niezadowolonych.
Kiedy system instytucjonalny postrzegany jest jako przeszkoda w realizowaniu uznawanych
społecznie celów, sytuacja dojrzała jest do buntu jako reakcji adaptacyjnej. Lojalność, aby się
przekształcić w zorganizowane działanie polityczne - musi nie tylko zostać wycofana z panującej
struktury społecznej, ale również przemieszczona na nowe grupy wyposażone w nowy mit .
Umiejscowienie źródła masowych frustracji w strukturze społecznej oraz zarysowanie struktury
alternatywnej, która najprawdopodobniej nie będzie powodowała frustracji ludzi zasłużonych,
stanowią podwójną funkcję mitu. Jest to statut działania. Funkcje przeciwstawnego mitu
konserwatystów - naszkicowane krótko w poprzedniej części tego rozdziału - stają się w tym
kontekście jeszcze wyraźniejsze: jakiekolwiek byłyby źródła masowej frustracji, nie tkwią one w
podstawowej strukturze społeczeństwa. Frustracje owe - wedle mitu konserwatywnego - mogą
leżeć w naturze rzeczy i występować w każdym systemie społecznym: „Okresowego, masowego
bezrobocia i gospodarczych depresji nie można zlikwidować za pomocą ustawodawstwa; to
zupełnie jak człowiek, który jednego dnia czuje się dobrze, następnego zaś źle" \ Bądź też -
zamiast doktryny nieuchronności, doktryna stopniowych, nieznacznych poprawek: „Kilka zmian
tu i ówdzie i sprawy potoczą się tak gładko, jak tylko jest to możliwe". Albo - doktryna
przemieszczająca wrogość ze struktury społecznej na jednostkę, której się „nie powiodło", jako
że Iwtym kraju każdy w istocie osiąga to, co sam na siebie sprowadza".
Oba mity, buntu i konserwatyzmu, zabiegają o „monopol wyobraźni", usiłując zdefiniować
sytuację w ten sposób, aby popchnąć frustrata do lub od przystosowania V. Obiektem
największej wrogości pośród zbuntowanych staje się przede wszystkim renegat, który - choć
jemu samemu się powiodło -odrzuca panujące wartości. Nie tylko bowiem podważa wartości,
jak czyni to grupa zbuntowana, ale
mitą i wyważoną analizę eseju Schelera, wskazującą na niektóre jego ograniczenia i uprzedzenia,
ujęcia stanowiące prototypy koncepcji nazistowskich, jego orientację antydemokratyczną, a przy
tym genialne czasem intuicje. Zob. także opracowanie S. Ranulfa, Morał Indignation and
Middle-Class Psychology: A Sociological Słudy, Copenhagen 1938, s. 199-204, w którym autor
słusznie krytykuje pogląd Schelera, jakoby struktura społeczna odgrywała jedynie drugorzędną
rolę w resentymencie. I Zob. M. Scheler, Resentyment a moralność, op. cit., s. 34-35.
Sformułowanie „kwaśne winogrona" (sour grapes) pochodzi z bajki La Fontaine'a o lisie,
któremu odmówiono tego przysmaku i który w związku z tym - w celu „ratowania twarzy" -
utrzymuje, że winogrona te są zgoła niesmaczne (kwaśne). Określenia „U is sour grapes on
hispart" używa się do opisania postawy człowieka, który swoje niezadowolenie, rozczarowanie
czy zawiść wobec cudzych osiągnięć usiłuje zniwelować, podważając ich wartość - przyp. tłum.
Por. G.S. Pettee, TheProcess ofRevolution, New York 1938, s. 8-24, zob. zwłaszcza opis
„monopolu wyobraźni".
Wiele frazesów ilustrujących mit konserwatywny można znaleźć w książce R. S. i H. M.
LyndówMiddletown in Transition, New York 1937, s. 408.
596
H.S. Beckef
stanowi również świadectwo, że została załamana jej jedność . A jednak, jak często stwierdzano,
to raczej zazwyczaj członkowie klasy wstępującej niż warstw najbardziej upośledzonych
organizują ludzi pełnych uraz i zbuntowanych w grupę rewolucyjną.
Skłonność do anomii
Analizowana przez nas struktura społeczna wywołuje skłonność do anomii oraz zachowań
dewiacjj-nych. W tego rodzaju porządku społecznym kładzie się nacisk na pokonanie własnych
rywali. Póki odczucia podtrzymujące ten konkurencyjny system podzielone są na cały wachlarz
zachowań, a nie ograniczone jedynie do ostatecznego rezultatu „sukcesu", wybór środków
instytucjonalnych w dużej mierze pozostaje w obrębie kontroli instytucjonalnej. Kiedy jednakże
nacisk kulturowy przesuwa się z satysfakcji płynących z samego współzawodnictwa na niemal
wyłączne zainteresowanie jego rezultatem, wynikające stąd napięcie powoduje załamanie
struktury regulatywnej. Przy takim osłabieniu kontroli instytucjonalnej powstaje sytuacja
zbliżona do tej, którą filozofowie-utylitaryści błędnie uznawali za charakterystyczną dla
społeczeństwa: sytuacja, w której kalkulacja osobistego zysku i lęk przed karą stanowią
wyłączne czynniki regulujące.
Owa skłonność do anomii nie oddziałuje równomiernie w całym społeczeństwie. W obecnej
analizie próbowano wskazać warstwy najbardziej podatne na dewiacje i przedstawić niektóre
mechanizmy wytwarzające owe naciski. Sukces finansowy został wybrany jako główny cel
kulturowy tylko w celu uproszczenia problemu, choć w magazynie wspólnych wartości istnieją,
rzecz jasna, cele alternatywne. Dla przykładu, osiągnięcia intelektualne i artystyczne dostarczają
alternatywnych wzorów kariery nieprz^ noszącej wysokich nagród pieniężnych. System jest w
pewnym stopniu ustabilizowany, o ile struktura kulturowa obdarza prestiżem owe alternatywy,
struktura społeczna zaś zapewnia do nich dostęp. Potencjalni dewianci mogą nadal pozostawać
konformistami ze względu na owe pomocnicze zespoły wartości.
Podstawowe skłonności do anomii utrzymują się jednak nadal i na nie się właśnie zwraca uwagę
w przedstawionym tu schemacie analitycznym.

Howard S. Becker
RODZAJE DEWIACJI. MODEL SEKWENCYJNT

[ie jest moją intencją spierać się tutaj co do tego, iżby „naprawdę" dewiacyjne były jedynie te
czyny, IN które za takie uważane są przez innych. Niemniej jednak przyznać należy, że jest to
podejśck wystarczająco istotne, by w niniejszej analizie potraktować je jak najbardziej poważnie.
Dzięki połą-
Zob. wnikliwe spostrzeżenia G. Simmla, Socjologia, tłum. M. Łukasiewicz, wstęp S. Nowak,
Warszawa 1975 s. 270-276.
* Tytuł. oryg. Kinds of Deviance: A Seąuential Models, fragm. H.S. Becker, Outsiders, New
York 1963, przekład M. Korzewski.
aje dewiacji. Model sekwencyjny
597
j tego podejścia z innym - stawiającym pytanie o to, czy dane zachowanie zgodne jest, czy też !
określoną normą - skonstruować możemy następującą, czteroelementową typologię zachowań
jjnych.
i spośród wyróinionych typów dewiacji nie wymagają właściwie żadnego głębszego
wyjaśniania, konformistycznetopo prostu takie, które zgodne jest z obowiązującą normą i jako e
właśnie postrzegane jest przez innych. Po przeciwnej z kolei stronie znajduje się zachowanie c z
y-dewiacyjne, które nie stosuje się do obowiązującej normy i jest jako takie postrzegane.

Zgodne z normami
Niezgodne z normami
Ktrzeganejako dewiacyjne
fałszywe oskarżenie
czysta dewiacja
epostrzegane jako dewiacyjne
konformizm
ukryta dewiacja
Pozostałe dwa warianty są bardziej interesujące. Sytuację fałszywego oskarżenia prze-pcy często
określają jako niezasłużoną karę {bum rap). Człowiek postrzegany jest przez innych )
przestępca, choć w rzeczywistości nie dopuścił się żadnego niestosownego czynu. Fałszywe
oskar-nia z całą pewnością pojawiają się nawet w sądach, mimo iż podejrzanego zasadniczo
chronić tam i prawo do sprawiedliwego procesu i wymogi dowodowe. Występują one jednak
znacznie częściej Irsytuacjach pozasądowych, kiedy tego rodzaju zabezpieczenia proceduralne
nie są dostępne. Jeszcze bardziej interesujący jest - znajdujący się na drugim biegunie -
przypadek ukrytej ewiacji. Czyn zabroniony zostaje tutaj wprawdzie popełniony, nie jest on
jednak przez nikogo zeżony, tudzież nikt nie reaguje nań jako na przejaw naruszenia określonych
norm. Tak jak w przy-i fałszywego oskarżenia, nikt tak naprawdę nie wie, jaka jest skala tego
zjawiska, ale skłonny em sądzić, że jest ona znacznie większa, niż skłonni bylibyśmy
przypuszczać. Przekonuje mnie I tym taka oto krótka obserwacja. Otóż prawdopodobnie
większość ludzi uważa fetyszyzm (zwłaszcza i w wersji sadomasochistycznej) za rzadką i
egzotyczną perwersję. Jednakowoż kilka lat temu mia-i okazję przejrzeć jeden z katalogów
pochodzących z kolekcji handlarza zajmującego się rozprowa-tiiem zdjęć pornograficznych
przeznaczonych specjalnie dla entuzjastów tego właśnie szczególne-) rodzaju uciech. Ów
katalog nie zawierał żadnych „rozbieranych" fotosów ani tych przedstawiają-ti jakiekolwiek
formy stosunków seksualnych. Zamiast tego, strona po stronie, można było odnaleźć i fotografie
kobiet w kaftanach bezpieczeństwa, kobiet noszących buty na piętnastocentymetro-ch obcasach,
tych z pejczami lub w kajdankach, czy też kobiet wymierzających sobie klapsy. Na iżdej stronie
znajdowało się aż sto dwadzieścia próbek zdjęć znajdujących się w „asortymencie" a. Krótka
kalkulacja wystarczyła, by stwierdzić, że katalog reklamował od piętnastu do dwudzie-i tysięcy
fotografii do natychmiastowego nabycia. Sam katalog był doskonale wydany i wraz z zawar-\
jasno dowodził, że ów dealer prowadził szeroko zakrojone interesy ze znaczącą klientelą. Mimo
; z nas nie spotyka sadomasochistycznych fetyszystów codziennie. Z całą pewnością bowiem

niętać przy tym należy, że typologia ta rozpatrywana być musi zawsze z perspektywy
określonego systemu atywnego: nie bierze ona pod uwagę trudności, jakie pojawiają się w
momencie, kiedy ci sami ludzie dla niowania tego samego czynu mają do dyspozycji więcej niż
jeden zestaw norm. Niniejsza klasyfikacja odno-; raczej do typów zachowania, a nie do rodzajów
ludzi, do działań raczej niż osobowości. Zachowanie tej ej osoby może być oczywiście w jednym
przypadku konformistyczne, w innym zaś dewiacyjne.
598

H.S. Becker
potrafią oni utrzymywać swe perwersyjne zainteresowania w tajemnicy. („Wszystkie
zamówienia dostarczamy w nieoznaczonej kopercie") .
Podobne wnioski wypływają z obserwacji przeprowadzonych przez badaczy zajmujących się
homo-seksualizmem, a zwracających uwagę, że wielu homoseksualistów potrafi utrzymywać
swoją dewiację w tajemnicy przed ich „nie-dewiacyjnymi" znajomymi. Wielu zaś
„konsumentów" narkotyków, jak zobaczymy nieco później, jest w stanie ukrywać swe
uzależnienie w obecności tych z ich otoczenia, którzy nie korzystają z narkotyków.
Cztery teoretyczne rodzaje dewiacji, które wyróżniliśmy dzięki skrzyżowaniu rożnych rodzajów
zachowań i wywoływanych przez nie reakcji, wskazują na pewne zjawiska, które - choć różnią
się od siebie znacząco, są zwykle uważane za podobne do siebie. Jeśli zignorujemy owe różnice,
możemy popełnić błąd polegający na próbie wyjaśniania kilku odrębnych kwestii w taki sam
sposób, bez uwzględnienia tego, że mogą one wymagać odmiennych sposobów wyjaśniania.
Chłopiec, który niewinnie wałęsa się gdzieś na obrzeżach dzielnicy znanej z działalności gangu
przestępczego, któregoś wieczoru -jako podejrzany - może zostać wraz członkami owego gangu
aresztowany. Znajdzie się on następnie w oficjalnych statystykach jako przestępca taki sam, jak
ci, którzy rzeczywiście trudnią się działalnością przestępczą, zaś badacze społeczni, którzy
zajmują się tworzeniem teorii wyjaśniających przestępczość, będą próbowali tłumaczyć jego
obecność w policyjnym rejestrze w taki sam sposób, w jaki starają się wyjaśniać obecność w nim
innych . W związku z tym jednak, że przypadki te są zdecydowanie odmienne, to samo
wyjaśnienie w żaden sposób nie może odnosić się do nich obu.
Synchroniczny i sekwencyjny model dewiacji
Typologia różnych rodzajów dewiacji może pomóc nam zrozumieć, w jaki sposób dochodzi do
zachowania dewiacyjnego. Umożliwia nam bowiem skonstruowanie sekwencyjnego modelu
dewiacji, modelu, który uwzględnia element zmiany w czasie. Zanim jednak omówię sam model,
chciałbym przeanalizować różnice w rozwoju indywidualnego zachowania zachodzące między
modelem sekwencyjnym a modelem synchronicznym.
Przede wszystkim należy tutaj zauważyć, że prawie wszystkie studia dotyczące dewiacji
koncentrują się na tych kwestiach, które wiążą się z postrzeganiem jej jako zjawiska
patologicznego. Oznacz* to, że badania nastawione są na odkrycie „etiologii choroby". Starają
się zidentyfikować przyczyny niepożądanego zachowania.
Poszukiwania takie podejmowane są zwykle w oparciu o wieloczynnikową analizę. Techniki i
narzędzia wykorzystywane w badaniach społecznych wyposażone sąwpewne zarówno
teoretyczne, jak i metodologiczne założenia i tak też jest w tym przypadku. Analiza
wieloczynnikową opiera się na przypuszczeniu (choć, ci którzy z niej korzystają, mogą to po
prostu wiedzieć), iż wszystkie czynniki, które biorą udział w generowaniu badanego zjawiska,
działają równocześnie. Poszukuje ona odpowiedzi n» pytanie, które zmienne lub ich kombinacje
są w stanie najlepiej „przepowiedzieć" zachowanie będące przedmiotem badania. Badania nad
przestępczością nieletnich próbują zatem dochodzić, czy to poziom rozwoju intelektualnego, czy
środowisko, w którym dziecko dorasta, czy też to, że wychowuje się w rozbitej rodzinie, a może
kombinacja wszystkich tych czynników sprawia, że młody człowiek staje się przestępcą.
W rzeczywistości jednak wszystkie potencjalne przyczyny nigdy nie występują jednocześnie.
Potrzebujmy w związku z tym takiego modelu działań dewiacyjnych, który brałby pod uwagę
fakt, iż my
Zob. także analizę w: J. J. Kilpatrick, The Smut Peddlers, New York 1960, s. 1-77.
3 Skorzystałem tutaj ogromnie z lektury niepublikowanego artykułu Johna Kitsuse
poświęconego wykorzystym niu oficjalnych statystyk w badaniach nad dewiacją.
Rodzaje dewiacji. Model sekwencyjny
599
ry zachowania rozwijają siew uporządkowanej kolejności. Chcąc wyjaśnić i zrozumieć
zachowanie jednostki związane z używaniem marihuany, musimy zająć się analizą pewnej -jak
zobaczymy | to za moment - sekwencji kroków, zmian zachodzących w jej zachowaniu i
poglądach. Każdy taki krok w kierunku dewiacji wymaga osobnego wyjaśnienia, to bowiem, co
na pewnym etapie owej sekwencji może stanowić istotny powód, na innym może być już
zupełnie bez znaczenia. Musimy, np., wyjaśnić, jakie okoliczności sprawiają, że marihuana jest
dla danego człowieka łatwo dostępna. Innego rodzaju wjjaśnienia będziemy potrzebować,
poszukując odpowiedzi na pytanie dlaczego - pomijając fakt do-ności - jest on w ogóle skłonny
do podjęcia eksperymentów z marihuaną, a jeszcze innego, by zięć się, dlaczego, po fazie
eksperymentów, nadal sięga po marihuanę. W pewnym sensie każde ch wyjaśnień wskazuje na
jakąś przyczynę, która jest w istocie niezbędna dla ostatecznego poja-i się tego rodzaju
dewiacyjnego zachowania. Nikt wszak nie mógłby stać się nałogowym „konsu-n" marihuany,
nie przechodząc przez wszystkie te etapy. Trzeba mieć dostęp do narkotyku i podjąć i
eksperymenty, by następnie móc kontynuować jego używanie. Wyjaśnienie każdego z tych eta-t
stanowi w związku z tym część wyjaśnienia ostatecznego zachowania. Zmienne, które
wyjaśniają każdy etap -jeśli weźmie sieje oddzielnie - mogą nie odróżniać „użytkow-' od tych,
którzy z marihuany nie korzystają. Zmienna, która warunkuje podjęcie określonego kro-| może
nie mieć znaczenia, jeśli nie został jeszcze osiągnięty etap, który umożliwiałby podjęcie owego
u. Przypuśćmy, że oto jeden z etapów na drodze do regularnego zażywania narkotyków - chęć
ekspe-lentowania -jest w istocie pochodną związanej z osobowością czy też orientacją
osobowościową zmien-, którą określić można jako alienacja wobec konwencjonalnych norm.
Jednak zmienna osobowościo-|«ej alienacji może mieć zastosowanie jedynie w odniesieniu do
osób, które - będąc członkami określo-ch grup, w których narkotyki są łatwo dostępne - mogą
podjąć tego rodzaju eksperymenty. Osoby ilienowane, nieposiadąjące dostępu do narkotyków,
niezależnie od tego, jak bardzo byłyby wyalieno-e, nie mogą rozpocząć eksperymentów i nie
mogą tym samym stać się regularnymi „użytkownikami", olwiek więc alienacja może być
istotnym powodem „wejścia" w narkotyki, to jednak odróżnia ona Dnsumentów" od „nie-
konsumentów" jedynie na pewnym etapie całego procesu. Koncepcją bardzo przydatną przy
rozwyaniu sekwencyjnych modeli różnego rodzaju zachowań KJnych jest ta związana z karierą.
Pierwotnie rozwijane na gruncie badań nad aktywnością dową, podejście to odnosi się do etapów
przemieszczania się pracownika z jednej pozycji na inną r obrębie określonej struktury
zawodowej. W ramach tejże koncepcji pojawia się również kategoria „warunków kariery"
(career contingency) - tych czynników, od których uzależnione jest prze-zczanie się z jednej
pozycji na inną. Warunki kariery obejmują zarówno obiektywne fakty struktu-f społecznej, jak
również zmiany w zakresie zapatrywań, motywacji i pragnień danej jednostki. W ba-ach nad
aktywnością zawodową koncepcja kariery wykorzystywana jest zwykle do rozróżniania między
tymi, których kariery zawodowe są udane (cokolwiek słowo „udane" miałoby tutaj znaczyć), la
tymi, którym w pracy zawodowej się nie powodzi. Może ona służyć również do identyfikacji
przebiegu : różnego rodzaju karier zawodowych niezależnie od tego, czy są one udane, czy też
nie.
Ten model z łatwością może być przystosowany do prowadzenia badań nad karierami
dewiacyjny-
mi. Podejmując się owego metodologicznego zapożyczenia, nie powinniśmy w żadnym
wypadku ogra-
Iniczać naszego zainteresowania wyłącznie do badania tych karier, które prowadzą do
całkowitego „sto-
iczenia się" w dewiację, tych, które kończą się przyjęciem skrajnie dewiacyjnej tożsamości i
stylu życia.
Ifcwinniśmy brać pod uwagę także tych, którzy posiadają bardziej płynny kontakt z dewiacją,
oraz
tych, których kariery prowadzą w przeciwnym kierunku - od dewiacji do konwencjonalnych
stylów
I Zob. E.C. Hughes, Men and their Work, New York 1958, s. 56-67,102-115, 257-168; 0. Hali,
The Stages ofthe Medical Career, „American Journal of Sociology" 1948, nr 53, s. 243-253; H.S.
Becker, Careers, Personality, and Adult Socialization, „American Journal of Sociology" 1956, nr
62, s. 253-263.

600

H.S. Becker
życia. TaMe np. studia nad młodocianymi przestępcami, którzy nie stają się dorosłymi
kryminalistami, mogą bowiem okazać się zdecydowanie cenniejsze niż badania nad
przestępcami, którzy nieuchronnie brną w aktywność przestępczą.
W dalszej części rozważań chciałbym przyjrzeć się możliwościom tkwiącym w „karierowym"
podejściu do dewiacji, by następnie zająć się analizą szczególnego rodzaju dewiacji:
„konsumpcji" marihuany
Kariery dewiacyjne
Pierwszym krokiem na drodze większości karier dewiacyjnych jest popełnienie niezgodnego z
określonymi normami czynu, czynu, który łamie pewien konkretny zbiór obowiązujących zasad.
Wjaki sposób możemy wyjaśnić ów pierwszy krok?
Otóż ludzie zwykle uważają czyny dewiacyjne za intencjonalne. Są przekonani, że kiedy ktoś
dopuszcza się aktu dewiacyjnego - nawet po raz pierwszy (a być może szczególnie w tym
przypadku)-robi to z rozmyslem. Jego intencje mogą, ale nie muszą być uświadomione, z całą
jednak pewnością do. określonego działania skłania go jakaś motywacja. Nim przyjrzymy się
bliżej przykładom intencjonał-nych zachowań nonkonformistycznych, chciałbym tutaj wyraźnie
zaznaczyć, iż zachowań dewiacjj-nych niejednokrotnie dopuszczają się osoby, które nie mają
takiej intencji, a zatem ich przypadek wymaga odwołania się do innego rodzaju uzasadnień.
Wydaje się, iż niezamierzone działania dewiacyjne wyjaśnić można w stosunkowo prosty
sposób. Otóż wynikają one albo z nieznajomości obowiązujących norm, albo z braku
świadomości, iż znajdują one zastosowanie właśnie w tej konkretnej sytuacji lub wobec tej
konkretnej osoby. Konieczne będzie tutaj wyjaśnienie owego braku świadomości. Jak to się
bowiem dzieje, że ktoś nie zdaje sobie sprawy z niewłaściwości swego zachowania? Ludzie
szczególnie głęboko osadzeni w jakiejś subkulturze (tak jak ma to miejsce w przypadku
subkultur religijnych czy etnicznych) mogą po prostu nie mieć świadomości tego, że nikt nie
zachowuje się „w ten sposób" i mogą w związku z tym dopuszczać się niestosowności. W
rzeczywistości możemy mieć do czynienia z całymi ustrukturalizowanymi dziedzinami
nieznajomości określonych zasad. Mary Haas zwróciła uwagę na interesujące zagadnienie
„zakazanych" czy też nieprzyzwoitych wyrażeń w różnych językach". Oto te same słowa, które
w jednym języku są absolutnie właściwe, w innym posiadają „brudne" znaczenie. Tak więc ktoś,
kto niewinnie posługuje się wyrażeniem powszechnie używanym w jego języku, może wywołać
szok i zgorszenie wśród postu gujących się innym językiem przedstawicieli odmiennej kultury.
Analiza przypadków intencjonalnego nonkonformizmu wiąże się przede wszystkim z pytaniem o
motywy: z jakiego powodu ktoś chce zaangażować się w działania dewiacyjne? Takie pytanie
zakłada, że zasadnicza różnica miedzy dewiantami, a tymi, którzy przestrzegają norm, tkwi w
charakterze id motywacji. Wiele już zaproponowano teorii mających wyjaśniać, dlaczego jedni
ludzie posiadają oj wiacyjne motywacje, inni zaś nie. Teorie psychologiczne w poszukiwaniu
wyjaśnienia dla dewiacji nych motywacji i działań sięgają w głąb wczesnych doświadczeń
jednostki stanowiących źródło pev nych nieświadomych potrzeb, które muszą zostać
zaspokojone, jeśli człowiek ma zachować rówro gę psychiczną. Teorie socjologiczne z kolei
poszukują społecznie ustrukturalizowanych źródeł „napięci w społeczeństwie, w odniesieniu do
pozycji społecznych, które - wiążąc się nierzadko ze sprzeczni wobec nich oczekiwaniami -
sprawiają, że zajmująca daną pozycję jednostka zaczyna poszui alternatywnych, nielegalnych
sposobów rozwiązywania problemów, wobec których stawia ją jej r (w tę kategorię doskonale
wpisuje się słynna teoria anomii Roberta Mertona).
5 Zob. M.R. Haas, Interlingual Word Taboos, „American Anthropologist" 1951, nr 53, s. 338-
344.
6 Por. R.K. Merton, Sociał Theory and Social Structure, New York 1957, s. 131-194, wyd. poi.
Teoria socjologie na i struktura społeczna, ttum. E. Morawska, J. Wertenstein-Żulawski,
Warszawa 1982, s. 195-254.
ecker I Misje dewiacji. Model sekwencyjny
601
Niemniej jednak założenia, na których oparte są te teorie, mogą być całkowicie błędne. Nie ma
bowiem powodów przypuszczać, że tylko ci, którzy ostatecznie dopuszczają się czynu
dewiacyjnego, wpsażeni są w impuls do jego popełnienia. Bardziej jest natomiast
prawdopodobne, iż większość lodzi - i w dodatku stosunkowo często - doświadcza dewiacyjnych
impulsów. Ludzie - przynajmniej twyobraźni - są zdecydowanie bardziej dewiacyjni niż mogą
się wydawać. Zamiast więc pytać, dla-czego dewianci chcą zachowywać się w określony,
nieakceptowany społecznie sposób, może warto Łytoby zastanowić się nad tym, dlaczego
„prawi" ludzie nie podążają za impulsami, które odczuwają. Częściową odpowiedź na to pytanie
odnaleźć można w procesie „zaangażowania" {commitment), dzięki któremu „normalna" osoba
coraz mocniej angażuje się w konwencjonalne instytucje i zachowa-Mówiąc o zaangażowaniu ,
mam na myśli proces, w którym przejawianie określonego zachowania niesie ze sobą różnego
rodzaju korzyści, które wydają się nie mieć żadnego formalnego związku z tymi iwaniami.
Oznacza to, że jednostka w konsekwencji podjętych przez nią w przeszłości działań na skutek
oddziaływania nań różnego rodzaju instytucjonalnych procedur, uznaje, że powinna trzegać
pewnych sposobów zachowania, ponieważ w przeciwnym wypadku może to mieć nega-wpływ
nie tylko na to działanie, w które jest bezpośrednio zaangażowana, ale również na szereg h
obszarów jej aktywności. Pochodzący z klasy średniej młodzi ludzie nie mogą porzucić szkoły,
ponieważ ich przyszłość zawodowa zależy od uzyskania określonego poziomu wykształcenia.
„Normal-tf człowiek nie może kierować swych zainteresowań w stronę narkotyków, ponieważ w
grę wchodzi itaj znacznie więcej niż tylko pogoń za natychmiastową przyjemnością; jego praca,
rodzina, szacu-sąsiadów - wszystko to może mu się wydawać uzależnione od nieustannego
unikania pokusy. W rzeczywistości normalny rozwój członków naszego społeczeństwa (i
zapewne każdego innego) loże być postrzegany jako ciąg stale wzmacnianych powiązań z
normami oraz instytucjami. „Normal-p" osoba, kiedy odkrywa w sobie impuls dewiacyjny, jest
w stanie zweryfikować go w drodze analizy lorodnych konsekwencji, jakie mogłyby ją spotkać,
gdyby zdecydowała się za nim podążać. Zbyt zainwestowała w swoją „normalność", żeby teraz
pozwolić na to, by rządziły nią jakieś „niekon-ionalne" impulsy.
Przyglądając się zatem przypadkom zamierzonego nonkonformizmu, musimy zapytać o to, w
jaki dewiantowi udaje się unikać wpływów owych konwencjonalnych powiązań. Otóż może on
dokonać fcgona dwa sposoby. Po pierwsze, w procesie dorastania dana osoba może w jakiś
sposób uniknąć wplą-tania się w związki z „normalnym" społeczeństwem. Może zatem
swobodnie podążać za swoimi impulsa-mi, Ktoś, kto nie musi dbać o utrzymywanie reputacji,
tudzież „normalnej" pracy, może postępować zgodnie z własnymi impulsami. Niczego bowiem
nie zyskuje, zachowując się tak, jak wszyscy inni. I Większość jednak ludzi pozostaje wrażliwa
na obowiązujące standardy postępowania i aby po raz pierwszy zaangażować się w działalność
dewiacyjną, muszą oni jakoś poradzić sobie z tą ich wrażliwo-ścią. Gresham Sykes i David
Matza sugerują, iż przestępcy w rzeczywistości odczuwają silne impulsy ?kierunku
przestrzegania prawa, ale potrafią rozprawiać się z nimi dzięki technikom neutralizacyj-jiym:
„takim formom usprawiedliwiania dewiacji, które uważają oni za uprawnione, choć nie są one ff
taki sposób postrzegane ani przez system prawny, ani przez społeczeństwo jako całość". Sykes i
Matza lyróżniają szereg technik neutralizacji korzyści płynących z przestrzegania prawa:
Tak długo, jak przestępca uważa się za pozbawionego jakiejkolwiek odpowiedzialności za swe
dewiacyjne postępowanie, skuteczność środków zaradczych w postaci czy to samopotępienia rzy
spolecz-
?Glębszą analizę tej koncepcji przeprowadziłem w: Notes on the Concept of Commitment,
„American Journal of ?ociology" 1960, nr 66, s. 32-40. Zob. także E. Goffinan, Encounters: Two
Studies in the Sociology oflnteraction, Indianapolis 1961, s. 88-110; G.P. Stone, „Clothing and
Social Relations: A Study of Appearance in the Context of IComniunity Life" (niepublikowana
rozprawa doktorska, Departament Socjologii Uniwersytetu Chicago, 1959).
602

H.S. Becker
nej dezaprobaty jest poważnie ograniczona. Przestępca radzi sobie tutaj za pomocą koncepcji
„kuli bilardowej", która pozwala mu sądzić, iż jest on bezwiednie, bezradnie i nieuchronnie
pchany w kierunku nowych przestępstw... Ucząc się postrzegać siebie bardziej jako narzędzie
niż sprawcę, wypracowuje on sobie metodę omijania obowiązującego systemu normatywnego
bez konieczności posuwania się do frontalnego ataku na same normy...
Druga znacząca technika neutralizacji koncentruje się na szkodzie, czy też krzywdzie związanej
z aktem dewiacyjnym... Przestępca kwestię krzywdy może sprowadzić do pytania, czy ktoś
rzeczywiście został skrzywdzony jego dewiacyjnym zachowaniem, a ta kwestia pozostawia
wiele miejsca na interpretację. Kradzież samochodu można wszak uważać za jego
„wypożyczenie", zaś uliczne walki gangów za prywatną potyczkę, swego rodzaju pojedynek
między dwiema dobrowolnie i na własne życzenie uczestniczącymi weń stronami, niebędący w
związku z tym przedmiotem zainteresowania społeczeństwa jako całości...
Moralne samopotępienie i społeczna dezaprobata mogą być neutralizowane za pomocą
twierdzenia, iż w świetle zaistniałych okoliczności wyrządzona szkoda nie jest niczym złym.
Można bowiem argumentować, że w danym przypadku wyrządzona krzywda nie jest w istocie
żadną krzywdą, lecz jedynie formą sprawiedliwej kary lub odpłaty... Napaść na osoby
homoseksualne lub podejrzane o homo-seksualizm, atak na członków grup mniejszościowych, o
których mówi się, że „nie znajdują się tam, gdzie być powinni", akty wandalizmu jako forma
zemsty na niesprawiedliwym nauczycielu czy dyrektorze szkoły, w końcu kradzieże
dokonywane w sklepie nieuczciwego sprzedawcy - wszystkie one mogą być karą nałożoną na
kogoś, komu jest ona - w oczach przestępcy.- należna... Czwartą techniką neutralizacji byłoby
potępienie potępiających... Przestępca może usilnie twierdzić, że ci, którzy go potępiają, są
hipokrytami, sami są zakamuflowanymi dewiantami, czy też powodowani są osobistymi urazami
i niechęcią... Atakowanie innych umożliwia skuteczniejsze ukrywanie lub tłumienie własnego
niestosownego zachowania...
Wewnętrzna i zewnętrzna kontrola społeczna może zostać zneutralizowana dzięki
wypowiedzeniu posłuszeństwa wobec oczekiwań szerszego społeczeństwa na rzecz tych
formułowanych przez mniejsze grupy społeczne, do których należy przestępca, takie jak
rodzeństwo, gang, czy jakaś forma towarzyskiej koterii... Najistotniejsze w tym przypadku jest
to, że odstępstwo od pewnych norm może pojawić się nie dlatego, że są one odrzucane, ale
dlatego, że pierwszeństwo zdobywają sobie inne, te bardziej natarczywe, tudzież darzone
wyższym stopniem lojalności normy .
Działanie nonkonformistyczne może w pewnych okolicznościach wydawać się konieczne lub ko
rzystne nawet dla kogoś, kto normalnie przestrzega prawa. Podjęty w imię realizacji określonych
legalnych interesów akt dewiacyjny, jeśli nie jest całkowicie właściwy, to jednak nie musi być
absolutnie niewłaściwy. Dobry tego przykład znaleźć możemy w pewnej powieści poświęconej
losom młodego wio-sko-amerykańskiego lekarza9. Młody człowiek, tuż po szkole medycznej,
chciałby prowadzić praktykę lekarską, która nie byłaby oparta wyłącznie na jego włoskim
pochodzeniu. Będąc Włochem, ma « jednak poważne trudności ze znalezieniem akceptacji
wśród praktykujących w jego społeczności lek* rzy amerykańskich. Któregoś dnia zostaje on
poproszony przez jednego z najlepszych chirurgów o p0 prowadzenie za niego jednego
przypadku i w związku z tym uznaje, iż zosta! w końcu przyjęty d funkcjonującego wśród tych
lepszych lekarzy w okolicy zwyczaju „przekazywania sobie" pacjentół Ale kiedy pacjentka,
którą miał się zająć, przybywa do jego gabinetu, okazuje się, iż chodzi o nielegal
8 G.M. Sykes, D. Matza, Techniąues ofNeutralization: A Theory o/Delinguency, „American
Sociological Reriew1 1957, nr 22, s. 667-669.
9 Por. G. D'Agostino, Olives on the Apple Tree, New York 1940. Wdzięczny jestem Everettowi
C. Hughes'owii
zwrócenie mojej uwagi na tę lekturę.
Becker
btiaje dewiacji. Model sekwencyjny
603
ję. Mylnie interpretując owo „przekazanie" jako pierwszy krok na drodze do stałych kontaktów
ze (pym chirurgiem, podejmuje się wykonania operacji. Takie działanie, jakkolwiek
niewłaściwe, uwa-Bon bowiem za niezbędne dla budowania swej kariery.
Przedmiotem naszego szczególnego zainteresowania nie są jednak ci, którzy dopuszczają się
jednorazowego aktu dewiacji, lecz ci, dla których model zachowania dewiacyjnego - utrzymując
się na lużej- staje się stylem życia, ci, którzy organizują swą tożsamość w związku z określonym
rodzajem działań dewiacyjnych. Nie chodzi nam zatem o przypadkowych eksperymentatorów na
polu doświad-!eń homoseksualnych (którzy, nawiasem mówiąc, w tzw. Raporcie Kinsleya
okazali się zaskakująco Icznągrupą), ale o mężczyzn, którzy realizują model zachowań
homoseksualnych w całym swym dożyciu.
Jednym z mechanizmów, które prowadzą od przygodnego eksperymentowania do bardziej
trwałe-iireoru aktywności dewiacyjnej jest kształtowanie się dewiacyjnych motywów i
zainteresowań. Bliżej procesowi przyjrzymy się nieco później, kiedy zajmiemy się rozwojem
karier „konsumentów" fliuany. W tym miejscu stwierdzić wystarczy, iż wiele typów działań
dewiacyjnych wyrasta z moty-Ow, które są wyuczone społecznie. Człowiek, nim nie zaangażuje
się w określoną aktywność bardziej ie, nie dysponuje wyobrażeniem na temat przyjemności,
jakie można zeń czerpać. Nabywa je w toku interakcji z bardziej doświadczonymi dewiantami.
Zyskuje wówczas świadomość no-doświadczeń i „uczy się" uważać je za przyjemne. To, co
może być jedynie przypadkowym impul-snsktaniającym do spróbowania czegoś nowego, równie
dobrze może przekształcić się wtrwałe upodobnię do czegoś, czego się właśnie doświadczyło.
Słownik, w jakim werbalizowane są dewiacyjne moty-je, wskazuje, iż jego użytkownicy
przyswajają go dzięki interakcjom z innymi dewiantami. Krótko :, jednostka uczy się
uczestnictwa w subkulturze zorganizowanej wokół danej aktywności acyjnej.
Nawet jeśli zachowanie dewiacyjne w większości przypadków ma prywatny, sekretny i ustronny
rtarakter, to jednak natura motywacji dewiacyjnych jest społeczna. We wprowadzaniu jednostki
w da-H kulturę interakcja bezpośrednia może być bowiem zastępowana przez szereg innych
środków kogi. Zdjęcia pornograficzne, o których wspomniałem wcześniej, przyszłym nabywcom
reklamo-były w bardzo stylowym, wyrafinowanym języku. Zwykłych słów używano w
specjalistyczny spo-tak by pobudzić określone apetyty. I tak np. słowo „niewolnictwo" pojawiało
się zwykle w odniesieniu ,fii przedstawiających kobiety zakute w kajdanki lub uwięzione w
kaftanach bezpieczeństwa. »ywa się zaś apetytu na tego rodzaju „niewolnicze zdjęcia", bez
uprzedniego zdobycia wiedzy, one w istocie są i jakiej mogą dostarczać przyjemności.
Jednym zapewne z kluczowych etapów w procesie budowy trwałego modelu zachowania
dewiacyjnego jest moment schwytania, czy też przyłapania i publicznego naznaczenia w roli
dewianta. To, czy jjhna jednostka wkracza w ten etap, czy też nie, zależy nie tyle od tego, co
robi, ile od tego, co robią inni pdzie - czy egzekwują oni przestrzeganie normy, która została
naruszona. Okoliczności, w jakich iocłiodzi do wymuszania posłuszeństwa wobec norm, omówię
szczegółowo nieco później, warto jed-takwtym miejscu zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po
pierwsze, nawet jeśli nikt inny nie jest świad-Ifem zachowania dewiacyjnego, tudzież nikt nie
wymusza przestrzegania norm zabraniających tego Łdzaju zachowania, człowiek, który
dopuszcza się tego rodzaju czynu, sam może pełnić funkcję egze-I faitora. Z powodu tego, co
zrobił, sam może naznaczyć się jako dewiant i ukarać się - w taki czy inny [cosób - za swe
zachowanie. Sytuacja taka -jakkolwiek nie jest powszechna - może się jednak poja-' wić. Po
drugie, możemy mieć również do czynienia z przypadkami takimi, jak te opisane przez psycho-
?nalityków, kiedy człowiek rzeczywiście chce zostać przyłapany i dokonuje czynu dewiacyjnego
w taki I sposób, iżby prawie pewnym było, że tak się stanie.
i Niezależnie od tego, przyłapanie i naznaczenie w roli dewianta niesie ze sobą poważne
konsekwencje dla zainteresowanego - zarówno jeśli chodzi o jego uczestnictwo w życiu
społecznym, jak i jego
604
H.S. Becker
autowizerunek. Najważniejszym skutkiem jest tutaj drastyczna zmiana publicznej tożsamości
danej osoby. Dopuszczając się zabronionego czynu i będąc przyłapaną na jego dokonywaniu,
zyskuje ona nowy status. Zostaje zdemaskowana jako ktoś inny od tego, za kogo dotychczas
uchodził. Zostaje na- i znaczona jako „homo", „ćpun", „dziwak", „psychol" i traktowana
adekwatnie do tych określeń.
W analizie konsekwencji związanych z nabywaniem dewiacyjnej tożsamości chciałbym
posłużyć się Everetta Hughes'a rozróżnieniem między głównymi i pomocniczymi cechami
statusowymi . Otói; Hughes zwraca uwagę, iż większość statusów wyposażona jest w jedną
cechę główną umożliwiającą odróżnienie tych, którzy dany status posiadają, od tych, którzy go
nie posiadają. W związku z tyra lekarz - niezależnie od tego, kimkolwiek jeszcze może on być -
jest osobą, która dysponuje określonym certyfikatem stwierdzającym, iż jego posiadacz spełnił
określone wymogi i jest uprawniony do praktykowania w zakresie medycyny; to jest właśnie
cecha główna. Ale jak wskazuje Hughes, w naszym społeczeństwie od lekarza nieformalnie
wymaga się również, by posiadał kilka dodatkowych cech pomocniczych: większość ludzi
spodziewa się, że będzie on pochodził z klasy wyższej-średniej i będzie białym mężczyzną
wyznania protestanckiego. Jeśli nie jest, pojawia się wrażenie, iż w pewien sposób nie spełnia on
wyznaczonych warunków. Podobnież, jakkolwiek kolor skóry jest główną cechą statusową
determinującą to, kto jest czarny a kto biały, to jednak od czarnych nieformalnie oczekuje się, że
będą posiadać pewne dodatkowe cechy statusowe, których nie posiadają inni; ludzie są zwykle
zaskoczeni i uważają za anormalną sytuację, w której okazuje się, że osoba o czarnym kolorze
skóry jest lekarzem lub profesorem. Posiadając określoną cechę główną, stosunkowo często
ludzie pozbawieni są pewnych pomocniczych, oczekiwanych nieformalnie charakterystyk;
można np. być lekarzem, będąc przy tym kobietą, tudzież posiadając ciemniejszy odcień skóry.
Hughes rozpatruje to zjawisko w odniesieniu do statusów, które postrzegane są jako wysoce
szanowane, atrakcyjne i pożądane (zważywszy na to, że ktoś może posiadać wystarczające
formalne kwalifikacje do zajmowania określonego statusu, lecz odmawia mu się tego z powodu
braku odpowiednich cech pomocniczych), ale ten sam mechanizm pojawia się w przypadku
statusów dewiacyjnych. Posiadanie jakiejś jednej cechy dewiacyjnej może mieć uogólniającą
wartość symboliczną, tak iż ludzie mimowolnie zakładają, że jej nosiciel posiada również -
rzekomo z nią związane - inne niepożądane własności.
Aby zostać uznanym za kryminalistę, wystarczy popełnić jakieś przestępstwo kryminalne i to w
zasadzie wszystko, do czego formalnie ów termin się odnosi. Niemniej jednak słowo to
wyposażone jest również w szereg dodatkowych konotacji określających pomocnicze cechy
charakterystyczne dla każdego, komu nadana zostaje etykieta przestępcy. Uważa się, iż
człowiek, który został skazany za wtama-nie do domu i z tego tytułu naznaczony jako
kryminalista, z dużym prawdopodobieństwem będzie włamywał się również do innych
domostw; policja, prowadząc śledztwo w tej sprawie i „wyłapując" znanych jej przestępców,
będzie kierować się tymi właśnie przesłankami. Co więcej, w związku z tym, iż ów włamywacz
okazał się człowiekiem, który nie posiada „szacunku dla prawa", uważa się, że z dużym
prawdopodobieństwem może on dopuścić się również innych przestępstw. Dlatego też
zatrzymanie za pojedynczy akt dewiacyjny wystawia „nieszczęśnika" na prawdopodobieństwo
uznania go n dewianta także w innych względach.
Warto przywołać tutaj jeden jeszcze bardzo interesujący element analizy Hughes'a, a mianowicie
rozróżnienie między statusami głównymi i podległymi . Otóż, zarówno w naszym, jak i w innych
spote czeństwach, jedne statusy mają pierwszeństwo nad innymi. Jednym z takich właśnie
statusów głć nych jest ten związany z rasą. Przynależność do rasy czarnej - tak, jak jest ona
społecznie zdefiniow* na - w większości przypadków ważniejsza jest niż inne role statusowe; to,
że ktoś jest lekarzem albo
Pór. E.C. Hughes, Dilemmas and Ccmtradictions ofStatus, „American Journal of Sociology"
1945, nr 50, s. I Ibidem.
ker Misje dewiacji. Model sekwencyjny
605
m klasy średniej, tudzież kobietą, nie oznacza, że nie będzie on(a) traktowany(a) przede wszyst-
jako przedstawiciel rasy czarnej, z całą resztą charakterystyki jedynie w tle. Statusem głównym
również status dewianta (ze względu na określony rodzaj dewiacji). Uzyskuje się go na skutek
Mmszenia normy i ten właśnie rodzaj identyfikacji statusowej okazuje się znacznie ważniejszy
niż izość innych. Najpierw bowiem jest się zidentyfikowanym jako dewiant, a dopiero później
pojawia-wszelkie inne identyfikacje. Oto na pytanie: „kim jest ten, który śmiał naruszyć tak
ważną normę" ia się następująca odpowiedź: „musi to być ktoś, kto jest od nas inny, kto nie
zachowuje się jak istota ludzka i dlatego może złamać również inne ważne normy". Identyfikacja
dewiacyjna ge się zatem dominującą identyfikacją statusową.
Wetowanie człowieka w taki sposób, jakby dewiacyjnie zachowywał się zawsze i wszędzie, nie
zaś ograniczonym jedynie zakresie i w szczególnych wyłącznie okolicznościach, prowadzi do
samospeł-niąjącej się przepowiedni. Uruchomiony zostaje szereg mechanizmów, które
współdziałają na rzecz iwania" danej osoby do wizerunku, jaki mają o niej ludzie . Po wstępnej
identyfikacji dewianta się przede wszystkim do odcięcia go od uczestnictwa w bardziej
konwencjonalnych grupach na-wtedy, gdy określone konsekwencje danego zachowania
dewiacyjnego mogłyby same nigdy nie wy-e tego rodzaju izolacji, tudzież nawet jeśli owo
zachowanie nie stało się przedmiotem publicznej ;y lub reakcji. Oto np. orientacja
homoseksualna nie musi negatywnie wpływać na czyjąś zdolność y w biurze, homoseksualna
identyfikacja sprawić jednak może, że dalsza tam praca będzie po (tostu niemożliwa. Podobnież,
używanie opiatów nie musi prowadzić do upośledzenia zdolności do |Bcy, bycie jednak uznanym
za osobę uzależnioną, ze znacznym prawdopodobieństwem skutkować noże utratą pracy. W
takich przypadkach trudno jest dewiantowi podporządkować się również innym \ Mrmom - tym,
których nie miał zamiaru czy pragnienia złamać - i z konieczności sam zaczyna uwa-? BĆ się za
dewianta także i w tych kwestiach. Homoseksualista pozbawiony - na skutek ujawnienia ? jego
dewiacji - „szanowanej" pracy, może zwrócić się w stronę pewnych niekonwencjonalnych,
„marginesowych" profesji, w których jego dewiacja nie miałaby większego znaczenia. Z kolei
osoba uzależnio-na od narkotyków - w rezultacie odmowy zatrudnienia jej przez szanowanych
pracodawców - zmu-fBona zostaje do podejmowania nielegalnej działalności, takiej jak
kradzieże czy rabunki. i Wmomencie kiedy dewiant zostaje przyłapany (schwytany), traktowany
jest z zgodnie z powszechnie pmązującym wyobrażeniem na temat tego, dlaczego zachowuje się
on tak a nie inaczej. Tego rodzaju ^taktowanie może z kolei prowadzić do wzmocnienia jego
dewiacji. Osoba uzależniona powszechnie wrażana jest za człowieka o słabej woli, który nie
potrafi oprzeć się pokusom związanym z narkotykami spotyka się w związku z tym z represjami.
Oto zabrania się jej korzystania z tego rodzaju nieprzy-?roitych uciech. Ponieważ nie może ona
zdobyć narkotyków legalnie, musi zwrócić się w stronę niele-?Inych źródeł zaopatrzenia. W taki
oto sposób tworzy się czarny rynek, gdzie ceny narkotyków są Bacznie wyższe od oficjalnych
cen rynkowych i wysokie na tyle, że przeciętnie zarabiający po prostu lanie mogą sobie na nie
pozwolić. W rezultacie takiego a nie innego sposobu podejścia do tego rodzaju lwiacji,
uzależniony, żeby zaspokoić swój nałóg, zostanie zapewne zmuszony odwołać się do oszustw
Jbiatalności kryminalnej . Zachowanie takie nie jest jednak przejawem naturalnych własności
czy-I nu dewiacyjnego, lecz stanowi konsekwencję publicznej reakcji na dewiację. I Mówiąc
bardziej ogólnie, rzecz w tym, iż traktowanie dewiantów w taki a nie inny sposób wiąże się ?
pozbawieniem ich standardowych - dostępnych większości ludzi - środków umożliwiających
codzienną egzystencję. W związku z tym dewiant niejako z konieczności musi zająć się
nielegalnymi przedsięwzięciami. Publiczna reakcja na dewiację może być - tak jak w
przypadkach omówionych
I____
Wm. M. Ray, The Cyck ofAbstinence and Relapse Among Heroin Addicts, „Social Problems"
1961, nr 9, s. 132-140. I Zob. Drug Addiction: Crime or Disease?, Interim and Finał Reports of
the Joint Committee of the American Bar Association and the American Medical Association on
Narcotic Drugs, Bloomington, Ind. 1961.
606

H.S. Becker
powyżej - bezpośrednia lub też pośrednia -jeśli stanowi pochodną zintegrowanego charakteru
społeczeństwa, w którym żyje dewiant.
Społeczeństwa są zintegrowane o tyle, o ile społeczne urządzenia w jednej sferze działalności w
szczególny sposób zazębiają się z działaniami w innych sferach i są uzależnione od
funkcjonowania innych urządzeń. I tak np. określone rodzaje życia zawodowego warunkują
określony rodzaj życa rodzinnego.
Wiele różnych rodzajów dewiacji stwarza trudności właśnie dlatego, że nie idą w parze z
oczekiwaniami innych obszarów życia. Niewątpliwie najlepszą ilustracją będzie tutaj
homoseksualizm. Otóż homoseksualiści zasadniczych problemów doświadczają w każdej
dziedzinie aktywności społecznej, w której założenie o „normalnych" skłonnościach seksualnych
i inklinacjach w kierunku małżeństw ma bezwzględny charakter.
W silnych i stabilnych strukturach zawodowych, takich np. jak duże organizacje biznesowe lub
przemysłowe, często możemy się spotkać z taką oto sytuacją, że w karierze mężczyzny, który
chce odnieść sukces zawodowy, pojawia się etap, w którym powinien się on ożenić; jeśli
bowiem tego nie uczyni, może mu to uniemożliwić realizację innych przedsięwzięć niezbędnych
na drodze do odniesienia pełnego suł cesu w tejże organizacji i zniweczyć tym samym jego
ambicje. Presja w kierunku założenia rodziny częstt stwarza problemy wystarczająco trudne dla
„normalnego" mężczyzny, homoseksualistę zaś umieszca w tym przypadku na niemal zupełnie
straconej pozycji. Podobnie rzecz się ma z niektórymi zdominowanymi przez mężczyzn grupami
zawodowymi, w których reputacja uzależniona jest od „seksualnej jurno-ści" i gdzie
homoseksualista napotykał będzie oczywiste trudności. Niemożność (niechęć) dostos się do
oczekiwań innych może zmusić daną jednostkę do zaangażowania się w dewiacyjne sposoby o
gania rezultatów, które w przypadku „normalnej" osoby osiągane są niejako automatycznie.
Nie każdy oczywiście, kto zostanie przyłapany na jednorazowym akcie dewiacji i naznaczony^
samym jako dewiant, musi w sposób nieuchronny zmierzać - jak sugerować to mogą wcześniej
spostrzeżenia-w kierunku pogłębionej dewiacji. Przepowiednie bowiem nie zawsze się spełniają,
a i chanizmy nie zawsze działają. Jakie zatem czynniki przyczynić się mogą do wyhamowania
lub z mania ruchu w stronę zaawansowanej dewiacji? W jakich pojawiają się one
okolicznościach?
Jedną z sugestii co do sposobu, w jaki uodpornić się można przeciwko nasilającej się de
odnaleźć można w przeprowadzonych ostatnio badaniach dotyczących nieletnich przestępców, li
świadczą płatne usługi homoseksualne . Chłopcy ci zachowują się dokładnie tak, jak homoseksu
prostytutki „obsługujące" zdeklarowanych homoseksualistów. Sami jednak nie są
homoseksualni. I wyjaśnienia faktu, iż nie mamy w tym przypadku do czynienia z rozwojem
dewiacji, przyczynia i kilka następujących kwestii. Po pierwsze, chłopcy ci - w związku z tym, iż
są nieletni - chroniei przed interwencją ze strony policji. Jeśli zostaną przyłapani na
uczestnictwie w akcie homo nym, traktowani są jak seksualnie wykorzystywane dzieci, choć w
istocie jest tak, że to oni wykorz; ją; niemniej jednak, prawo w tym przypadku winnym czyni
osobę dorosłą. Po drugie, postrzegają o aktywność homoseksualną, w którą się angażują, jedynie
jako środek zdobywania pieniędzy - 2 dowanie bardziej bezpieczny i szybszy niż rabunek czy
inna tego rodzaju działalność. Po trzecie, s dardy ich grupy rówieśniczej, jakkolwiek
dopuszczają prostytucję homoseksualną, zezwalają je wyłącznie na jeden rodzaj aktywności i
zabraniają czerpania jakiejkolwiek szczególnej z tego t przyjemności, a także dopuszczania do
jakichkolwiek form poufałości ze strony osoby dorosłej, z 1 utrzymuje się stosunki. Wszelkie
przejawy naruszania tych zasad lub inne odstępstwa od normalne heteroseksualnej - aktywności,
spotykają się z surową karą ze strony kolegów.
Przyłapanie (schwytanie) nie musi również prowadzić do nasilenia dewiacji, jeśli sprawca z
aresztowany po raz pierwszy w momencie, kiedy nadal może wybierać między alternatywnymi
spasa
Zob. A.J. Reiss jun., The Social Integration ofQueers andPeers, „Social Problems" 1961, nr 9, s.
102-1211-i
Maje dewiacji. Model sekwencyjny
607
działania. Postawiony wobec możliwych ostatecznych i drastycznych konsekwencji swego
działa-zdecydować, że nie chce wchodzić na dewiacyjną ścieżkę i zeń zawrócić. Jeśli dokonuje
iwego wyboru, będzie zapewne z radością witany w swej „normalnej" społeczności; jeśli jednak
zły ruch, zostanie odrzucony i zainicjuje tym samym cykl narastającej dewiacji. Marsh Ray
wskazuje - na przykładzie osób uzależnionych od narkotyków - jak bardzo taki cykl dewiacyjny
może być trudny do odwrócenia . Zwraca on uwagę, że uzależnieni bardzo często pode-jnąją
próbę wyleczenia się, w której główną motywacją jest wysiłek pokazania tym zdrowym osobom,
:h opinie są przez nich szczególnie cenione, że nie są oni tak źli, jak się o nich myśli. Nawet jeśli
uda się im przełamać uzależnienie, to dostrzegają - ku ich przerażeniu - że nadal są tez tych ludzi
traktowani jak uzależnieni (najpewniej zgodnie z przesłanką, iż „kto stał się ćpunem, ćpunemjuż
zostanie").
Ostatni etap w karierze dewianta stanowi wejście w zorganizowaną grupę dewiacyjną. Kiedy
człowiek podejmuje ostateczny krok w kierunku grupy zorganizowanej, tudzież kiedy
uświadamia sobie iakceptuje fakt, że już to uczynił - ma to ogromny wpływ na jej
autowizerunek. Kiedyś pewna osoba oależniona powiedziała mi, iż momentem, w którym
poczuła, że naprawdę ma problem z narkotykami, było uświadomienie sobie, że nie miała już
żadnych przyjaciół, którzy nie byliby uzależnieni. I Członkowie zorganizowanych grup
dewiacyjnych jedną rzecz mają oczywiście wspólną: ich dewia-cję. To ona daje im poczucie
wspólnego losu wynikającego ze znalezienia się w podobnej sytuacji. Jtego właśnie poczucia i z
konieczności stawienia czoła tym samym problemom rodzi się subkultura ?ewiacyjna: pewien
system poglądów i sposobów rozumienia tego, jaki jest świat i jak sobie z nim radzić oraz zestaw
standardowych działań opartych na tychże poglądach. Członkostwo w subkulturze iewiacyjnej
przyczynia się w zasadniczy sposób do umacniania dewiacyjnej tożsamości. I Wejście w
zorganizowaną grupę dewiacyjną ma szereg konsekwencji dla kariery dewianta. Przede
fezystkim grupy dewiacyjne - częściej i bardziej niż indywiduami dewianci - zmuszane są do
racjona-?owania swej sytuacji. W skrajnych przypadkach wypracowują one bardzo
skomplikowane historycz-k, prawne i psychologiczne uzasadnienia swej dewiacyjnej
działalności. Doskonałą ilustracją jest tu-m zbiorowość homoseksualna. Czasopisma i książki
wydawane przez i dla homoseksualistów zawie-rają liczne artykuły historyczne poświęcone
sławnym homoseksualistom. Obfitują one w publikacje ?zakresu biologii i fizjologii płci, mające
na celu ukazanie, że homoseksualizm jest jak najbardziej tnormalną" reakcją seksualną.
Zawierają szereg analiz prawnych postulujących zagwarantowanie paw obywatelskich dla
homoseksualistów . Cały ten materiał dostarcza aktywnemu homoseksuali-ście wyjaśnienia,
dlaczego jest taki, jaki jest, i dlaczego to, że jest taki a nie inny, jest w porządku, ?tego rodzaju
samouzasadniającą się rację bytu czy też „ideologię" wyposażona jest większość lup, choć
rzadko kiedy jest ona tak dobrze „zorganizowana", jak w przypadku homoseksualistów.
Jakkolwiek owa „ideologia" -jak wskazałem wcześniej - ma na celu przede wszystkim
neutralizację fcnwencjonalnego nastawienia, którym dewianci mogą wciąż dysponować w
stosunku do swego za-Ihowania, może ona spełniać również inną funkcję. Otóż dostarcza ona
jednostce doskonałych motywów, dla których warto kontynuować zainicjowaną aktywność.
Osoba, która w rezultacie przyjęcia Kreślonej „ideologii" wyzbywa się wątpliwości co do
słuszności swego postępowania, wchodzi na taki loziom dewiacji, który jest bardziej zasadniczy
i spójny niż ten, który był jej dostępny przed przyję-faem owej „ideologii".
I Drugą kwestią, z którą mamy do czynienia w sytuacji, kiedy dewiant wchodzi w
zorganizowaną fcipę dewiacyjną, jest to, że tam właśnie uczy się on, w jaki sposób realizować
swą dewiacyjną aktyw-ność przy jak najmniejszym stopniu ryzyka. Wszystkie bowiem
problemy, które napotyka on, obcho-
iZob. M. Ray, The Cycle ofAbstinence..., op. dt.
I Przykładami takich czasopism mogą być: „One" i „The Mattachine Review".

608
R.A. Cloward, L.E.
dząc obowiązujące prawo, były „przerobione" już wcześniej przez innych. Rozwiązania dla
tychże problemów zostały więc wypracowane. I dlatego właśnie młody złodziej spotyka się ze
swymi starszym księgami „po fachu", którzy-jako bardziej doświadczeni-wyjaśniają mu np., jak
pozbyć się skradzionych towarów, unikając przy tym ryzyka aresztowania. Każda grupa
dewiacyjna wyposażona jest w cały arsenał wiedzy na ten temat, nowi zaś członkowie bardzo
szybko ją przyswajają.
Prawdopodobieństwo zatem, że dewiant, który wstępuje do zorganizowanej i
zinstytucjonalizowanej grupy dewiacyjnej, kontynuował będzie swą dewiacyjną aktywność, jest
dużo większe niż w przypadku braku tego rodzaju wsparcia. Z jednej strony uczy się bowiem,
jak unikać kłopotów, z drugiej zaś, wyposażony zostaje w „ideologię", aby móc kontynuować
swą dewiacyjną działalność. Warto tutaj zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Otóż
„ideologie" grup dewiacyjnych zawierają zwykle silne postulaty na rzecz odmowy uznania
wszelkich konwencjonalnych zasad moralnych, konwencjonalnych instytucji i całego
konwencjonalnego świata.

'

Richard A. Cloward, Lloyd E. Ohlin PRZESTĘPCZE SUBKULTURF


[?•?]
Dewiacja a przestępczość
W związku z tym, że pojęcia takie jak „dewiacja", „przestępczość", czy „subkultura przestępcza"
a równo teoretyczna literatura przedmiotu, jak i badacze terenowi wyposażają w całą mnogość
znaczel chcielibyśmy na samym wstępie wyjaśnić, w jaki sposób używać będziemy tych
terminów.
Czyn przestępczy
Czyny przestępcze stanowią specjalną kategorię czynności dewiacyjnych. Każde działanie
dewiacyjne pociąga za sobą naruszenie norm regulujących zachowanie członków danego
społeczeństwa. Jestt swoista transakcja behawioralna, w której działający podmiot narusza prawa
ofiary określone wiśniach systemu powszechnie uznanych oczekiwań społecznych, których
częścią jest również - wynikające z realizacji określonej roli - zachowanie osoby pokrzywdzonej.
Innymi słowy, zasadniczą własnością aktu dewiacyjnego jest to, że jest on niezgodny z
zachowaniem, którego - mając na uwadze pozycję społeczną, jaką zajmuje - mógłby oczekiwać
od innych poszkodowany. Dewiant nie respektuj! uznanych regui gry, której uczestnikiem jest
ofiara. W rzeczywistości jego postępowanie podważa prawomocność i wagę tychże reguł.
Oznacza ono naruszenie systemu norm, na których obowiązywanie-darząc je swym zaufaniem -
godzi się pokrzywdzony.

* Tytuł oryg. Delinąuent Subcultures, fragm. R.A. Cloward, L.E. Ohlin, Delinquency and
Opportunity, NewYorl 1960, przekład M. Korzewski.
pae subkultury
609
Akty przestępcze tym wyróżniają się wśród szerszej klasy czynów dewiacyjnych, że jako czyny
ione przez społecznie akceptowane normy, są one selekcjonowane spośród całej gamy działań
jnych i uznane za przestępcze przez przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Działania te ją
swych dewiacyjnych właściwości, naruszając obowiązujące normy społeczne; status prze-zych
zyskują zaś wtedy, gdy są przez przedstawicieli oficjalnego porządku traktowane jako po-inie
obowiązujących norm.
Określone systemy norm regulują interakcje między uczestnikami najróżniejszych inicjatyw spo-
:h, stanowiących obiekty zainteresowania o zróżnicowanym poziomie istotności dla grup spra-;h
władzę w społeczeństwie. Zasadnicze interesy tychże grup nie wydają się szczególnie zagro-ione
przez takie przejawy „złych manier", jak przeklinanie w miejscach publicznych, odmowa podję-
cia gościa (jeśli nie jest to oczywiście oficjalna głowa wrogiego państwa) czy prowadzenie
nadzwyczaj głośnej konwersacji podczas koncertu muzycznego. W celu społecznej kontroli
zachowań dewiacyjnych wykorzystywane są zwykle różne rodzaje nieformalnych sankcji, takie
jak ośmieszanie, krytyka czy lekceważenie. Kwestia ta przedstawia się jednak nieco inaczej, jeśli
określone działanie zaburza lub uniemożliwia utrzymywanie porządku publicznego w kształcie
zgodnym z wyobrażeniami, jakie na fen temat posiadają grupy interesu sprawujące władzę w
danym społeczeństwie. Na przykład normy, które chronią osoby jako podmioty prawa, chronią
ich reputację, własność, czy też regulują zawierane umowy i kontrakty, stoją na straży tych
indywidualnych i zbiorowych interesów, które uważane są za Błotne z punktu widzenia
trwałości i stabilności ładu społecznego. Pogwałcenie tych norm nie tylko stwarza zagrożenie dla
konkretnej jednostki czy grupy, ale postrzegane jest nade wszystko jako zakwestionowanie
prawomocności podstawowych instytucji społecznych. Czyny przestępcze, w przeciwień-stwie
do innych sposobów naruszania norm społecznych, stanowią - w ocenie reprezentantów wymia-
iu sprawiedliwości - realne lub potencjalne zagrożenie dla prawomocności i bezpieczeństwa tych
pod-Iławowych instytucji. Zatem, czyn przestępczy określony jest przez dwa zasadnicze
elementy: jest to zachowanie, które narusza fundamentalne normy obowiązujące w danym
społeczeństwie, i które - kie-?yjuż zostanie oficjalnie potwierdzone - prowadzi przedstawicieli
wymiaru sprawiedliwości do wydania orzeczenia stwierdzającego, iż normy te zostały złamane.
„Oficjalne" definicje przestępczości
Do tej pory podjęto już cały szereg prób zdefiniowania działalności przestępczej, niezależnie od
wskazanego powyżej kryterium oficjalnej reakcji na takowe postępowanie. Niektórzy badacze,
szczególnie wyczuleni na możliwość wystąpienia „uprzedzeń klasowych" w procesie stosowania
prawa, dość niechętnie traktują oficjalne statystyki jako faktycznie odzwierciedlające
rzeczywisty rozkład zachowań przestępczych w klasowej strukturze społeczeństwa . Ponadto
doskonale wszak wiadomo, iż jedynie nieznaczny ułamek wszystkich popełnianych przestępstw
jest wykrywany; nawet zatem jeśli w opisach zachowań przestępczych nie pojawiałyby się żadne
przejawy klasowych uprzedzeń, oficjalne patystyki nadal nie oddawałyby skali zachowań
przestępczych w naszym społeczeństwie. W końcu badacze zainteresowani analizą trendów,
jakim podlegają zachowania przestępcze, stają wobec pro-iemu określenia, czy dana tendencja
jest wyrazem zmiany w oficjalnej polityce (np. jeśli chodzi o prak-tyki dotyczące aresztowania),
czy też odzwierciedla rzeczywistą skalę przestępczości. I z tych właśnie
Analizę szeregu problemów pojawiających się w toku wyprowadzania takiej obiektywnej
definicji przestępczo-
?ci, która wolna byłaby od zasadniczo tendencyjnego charakteru oficjalnych statystyk, odnaleźć
można w: P.W. Tap-
pan, Comparatwe Suney on Juvenile Delinąuency, cz. 1: North America, New York 1952, a
także we wcześ-
łniejszym artykule Tappana: Who is Criminal?, „American Sociological Review" 1947,1.12, s.
96-102.
610
R.A. Cloward, L.E. I
powodów wielu badaczy starało się unikać wykorzystywania oficjalnych statystyk i próbowało
wypracowywać inne metody studiów nad upowszechnianiem się zachowań przestępczych.
Próby takie stale i niezmiennie musiały się kończyć porażką, ponieważ czyny przestępcze
odróżnia od innych zachowań dewiacyjnych przede wszystkim to, że skutkują lub też mogą
skutkować zainicjowaniem oficjalnego postępowania przez przedstawicieli wymiaru
sprawiedliwości. Normy, które zostają zakwestionowane w rezultacie działania przestępczego, są
wsparte przez formalne sankcje. Aby zdefiniować zatem przestępstwo, należy odwołać się do
kryteriów, które brane są pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o zastosowaniu lub
powstrzymaniu się od stosowania tychże sformalizowanych sankcji.
^n^)%fm$łnim*oi>iimk
Prawo wyposaża stosujących je w znaczną swobodę definiowania jako przestępczych, wielu
różnych sposobów postępowania osób nieletnich. W rzeczywistości kodeksowe definicje
przestępczości są zwykle tak szerokie, iż jest wielce prawdopodobne, że właściwie każdy młody
człowiek, prędzej czy później, zaangażuje się w jakieś działanie, które może być zdefiniowane
jako przestępcze. Na przykład definicja przestępcy w prawie stanu Nowy Jork obejmuje
w ,11*1 X)fH i fflvnbop,,\ shustóai *, u.^fuisiou .oi<iiwvim«i*.
,"{'' (...) dzieci, które są „niepoprawne, niesforne czy notorycznie nieposłuszne", te, które
systematycznie wagarują, opuszczają dom, tudzież inne miejsce stałego pobytu bez zgody
rodziców lub opiekunów, przebywają w towarzystwie „osób niemoralnych lub
zdeprawowanych", uczęszczają do miejsc, „których samo już istnienie jest nielegalne",
nieustannie używają wulgarnego języka, napraszają się o datki
i żebrzą w miejscach publicznych, czy te, które rozmyślnie naruszają albo stwarzają zagrożenie
dla moralnego lub fizycznego zdrowia zarówno własnego, jak i innych .
Oczywiście, jeśli każda tego rodzaju manifestacja zachowania skutkowałaby wszczęciem
postępowania karnego, instytucje wymiaru sprawiedliwości zostałyby niechybnie sparaliżowane,
zaś sankcje prawne utraciłyby swe znaczenie jako narzędzia kontroli społecznej. Zwykle jednak
tego rodzaju kodeksowe definicje mają raczej bardziej opcjonalny niż obligujący charakter.
Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości nie są zobowiązani do traktowania wszystkich czynów
zawartych w kodeksie karnym jako przestępstw. Należy się natomiast spodziewać, iż organy
ścigania, sądownictwo oraz inst] penitencjarno-wychowawcze będą podejmować odpowiednie
kroki, jeśli tylko, zgodnie z i oceną, interesy dziecka oraz całej społeczności wymagają prawnej
interwencji. Szeroki zakres sm body, jakim dysponują przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości
w definiowaniu pewnych czynów jako przestępczych, podkreśla niebagatelną rolę kryteriów, do
których się przy tym odwołują, a także procedur, dzięki którym wypracowywane są określone
standardy zachowań. Autorytet, w jaki wyposażonj zostaje wymiar sprawiedliwości w zakresie
wystawiania opinii o różnych rodzajach oraz znaczeniu -stanowiącego przedmiot postępowania
karnego - nieodpowiedniego zachowania osób nieletnich, wzmacnia dodatkowo zróżnicowanie
charakteru oraz skali zachowań przestępczych w zależności od danego
miejsca i czasu ,

H.A. Bloch, ET. Flynn, Delinguency: The Juvenile Offender in America Today, New York 1956,
s. 8. Cytat t stanowi streszczenie niektórych zapisów Ustawy o sądach dziecięcych stanu Nowy
Jork, art. 1, sekcja 2, j rozdz. 2.
Nie jest naszą intencją sugerowanie, jakoby przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości byli
całkowicie arbitral w identyfikowaniu pewnych szczególnych zachowań jako przestępczych.
Poważniejsze przewinienia, takiej rabunek, włamanie, czynna napaść czy używanie narkotyków
przez osoby nieletnie, co interesuje nas tutaj sie gólnie, są zasadniczo zdefiniowane jako
przestępstwa we wszystkich jurysdykcjach. Oficjalne działania wl przypadkach różnią się od
sieoie - w zależności od miejsca I czasu - ctiede wszystkim sposobem oiai sto?™
zaangażowania, z jakim przypadki te są ścigane.
itępcze subkultury
611
Jeśli lepiej poznalibyśmy specyfikę kryteriów formalnych, możliwe byłoby zapewne oddzielenie
mltatów stosowania oficjalnych procedur od rzeczywistych wskaźników przestępczości.
Mogliby-określić charakter najróżniejszych rodzajów wykroczeń, które -jeśli wykryte -
prowadziłyby do wszczęcia postępowania karnego. Dzięki odpowiednim procedurom
weryfikacyjnym moglibyśmy wyselekcjonować reprezentatywną populację młodzieży i
przeprowadzić z nią wywiady mające na celu rcie stopnia występowania różnych rodzajów
niestosownych zachowań, niezależnie od tego czy iednie oficjalne agendy dysponują o nich
wiedzą, czy też nie. Mimo iż w kilku podjętych dotych-analizach próbowano oszacować skalę
ukrytej przestępczości, wartość ich rezultatów jest sto- ograniczona, ponieważ nie znamy
poziomu prawdopodobieństwa wszczęcia postępowania w przypadku wykrycia tego rodzaju
zachowań przez przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości tych jurysdykcjach. Systematyczna
analiza warunków, w jakich znajduje zastosowanie okre-ślona definicja naruszenia prawa przez
osobę nieletnią, a także okoliczności, w jakich odstępuje się od fej aplikacji, pozwoliłaby
znacznie rozszerzyć zakres zarówno wiedzy teoretycznej, jak i możliwości praktycznego
radzenia sobie z problemem przestępczości.
Tak więc antycypowana formalna reakcja na działania dewiacyjne stanowi, naszym zdaniem,
szcze-lie istotny element definicji przestępstwa. Czyn dewiacyjny, który spotyka się ze
społeczną dez-itą, ale jest przy tym ignorowany przez odpowiednie oficjalne instytucje, nie
będzie miał takiego aamego znaczenia - zarówno dla danej zbiorowości, jak i dla samego
sprawcy - co działanie, które \ skutkowałoby wszczęciem postępowania karnego. Fakt, iż w
różnych społecznościach owe formalne reakcje mogą przyjmować różne formy, nie oznacza
bynajmniej, że jako takie mają one nikły wpływ na eęstość występowania oraz charakter czynu
przestępczego. Dla przestępcy antycypowana oficjalna reakcja stanowi kluczowy składnik
całościowej definicji sytuacji, który to poszczególnym działaniom [pestępczym nadaje odmienne
znaczenie i wiąże je z różnym poziomem ryzyka. Działania, które zwy-[klenie wywołują reakcji
w postaci uruchomienia oficjalnych procedur, mogą stanowić odstępstwo od riorm przyjętych w
pewnej grupie lub organizacji, takiej jak Kościół, szkoła, rodzina czy grupa rówieśnicza;
jednakowoż akty te nie będą traktowane jak przestępstwa, jeśli nie istnieje prawdopodobieństwo,
że mogą zostać uznane ża takie przez przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości.
Subkultura przestępcza
Subkultura przestępcza stanowi szczególny rodzaj subkultury dewiacyjnej. Ta ostatnia kategoria
jest •gólnym terminem obejmującym swym zasięgiem wszystkie preferowane przez daną
subkulturę za-idiowania, naruszające pewien - wyposażony w określone standardowe sankcje -
zbiór oczekiwań ?wiecznych lub reguł postępowania. Występki, takie np. jak wagarowanie,
publiczne przeklinanie, dewastacja mienia, drobne kradzieże, nielegalne kontakty seksualne,
chuligaństwo czy pijaństwo, są za-jdiowaniami dewiacyjnymi; i w rzeczy samej, kiedy
podejmowane są przez osoby nieletnie, wymiar Jprawiedliwości stosunkowo często traktuje je
jak czyny przestępcze. Nie nazwalibyśmy jednak prze-
f Zob. EJ. Murphy, M.M. Shirley, H.L. Witmer, The Incidence ofHidden Delinąuency,
„American Journal Ortho-Łychiatry" 1946, t. 16, s. 686-696; W. McCord, J. McCord, I. Zola,
Origins ofCrime, New York 1959; El. Nye, J.E Short jun., V.J. Olson, Socioeconomic Status and
Delinąuent Behavior, „American Journal of Sociology" 11958, t. 63, s. 381-389; EJ. Short jun.,
A Report on the Incidence of Criminal Behavior, Arrests, and Conińc-mmsin Selected Groups,
„Proceedings of the Pacific Sociological Society" 1954, s. 110-118; A.L. Porterfield, futh, in
Trouble, Fort Worth, Texas 1946.
f Studia nad kryteriami, strategiami i procedurami, konsekwencją zastosowania których jest
aplikacja przestępczej definicji wobec - łamiących prawo - osób pełnoletnich, zainicjowane
zostały przez The American Bar Foundation jako część projektu badawczego poświęconego
„wymiarowi sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych", ładne jednak podobne przedsięwzięcia
w odniesieniu do przestępczości nieletnich nie zostały jak dotąd podjęte.
612
R.A. Cloward, L.E. I
stępczą grupy, która tolerowałaby lub przejawiała tego rodzaju zachowania, jeśli nie stanowiłyby
c istoty działalności, dla realizacji której dana grupa została zorganizowana. W przypadku sti
działających zgodnie z prawem wszystkie role w grupie mogą być z powodzeniem realizowane I
uciekania się do zachowań przestępczych. Członkowie grupy mogą tolerować takie zachowania,
< w żaden sposób nie są one wymagane dla potwierdzenia prawa do członkostwa w danej grupie
lub <j zajmowania w niej pozycji przywódcy. W przypadku subkultury przestępczej zaanf
żowanie w pewne formy działalności przestępczej stanowi warune konieczny uprawniający do
podejmowania określonych ról uwaźanyc za istotne w danej s u b k u 11 u r z e. Ta właśnie
centralna pozycja, jaką subkultura j stępcza przypisuje działalności przestępczej, odróżniają od
innych subkultur dewiacyjnych.
Przestępcze czyny i przestępcze subkultury

[...]
| Społeczne koszty funkcjonowania subkultur przestępczych
W niniejszej analizie koncentrujemy się przede wszystkim na subkulturach przestępczych.
Uważamy bowiem, że te formy aktywności przestępczej, które swe źródła mają w
oczekiwaniach grupy przestępczej wobec jej członków, stanowią najbardziej kosztowny i
najtrudniejszy problem, jeśli chodzi o zagadnienia związane z kontrolą i zapobieganiem
przestępczości. Otóż po pierwsze, należy się spodziewać, że częstotliwość występowania
czynów przestępczych, które „cieszą się poparciem" subkultury, będzie wzrastać. W subkulturze
przestępczej notoryczne zachowanie przestępcze stanowi wszak warunek konieczny akceptacji i
pozycji w grupie. „Specjalizujący się" w bójkach członek gangu ulicznego może zyskać
poważanie jedynie wtedy, gdy nieustannie wykazuje się wprawą w stosowaniu przemocy.
Złodziej musi nieustannie szczycić się znaczącymi „osiągnięciami", by utrzymać opinię
przebiegłego i zuchwałego, a tym samym odpowiednią pozycję społeczną. Z kolei „konsument"
narkotyków zyskuje szacunek dzięki znajomości specyfików oraz wiedzy na temat sposobów
osiągania lub intensyfikowania ezoterycznych doznań.
Po drugie, udane wejście w „dorosłą" karierę przestępczą jest niejednokrotnie konsekwencją
uczest nictwa w subkulturze przestępczej. Subkultury przestępcze - kwestię tę poddamy głębszej
analizie w dalszej części rozważań - są często ściśle związane z „dorosłymi" grupami
przestępczymi. Dziej tym, wyznaczonym cezurą wiekową, relacjom młodzież zyskuje
sposobność przyswojenia sobie cenił nych w środowisku wartości oraz umiejętności
niezbędnych dla kompetentnej realizacji ról doroslycl przestępców. Jeśli młodzi ludzie celują w
nauce przestępczego rzemiosła, mogą w nagrodę liczyć i przyjęcie w szeregi „dorosłego" świata
przestępczego. Dzięki zapewnianiu ciągłości między nielegalną aktywnością nieletnich i
dorosłych, subkultura przestępcza wspiera te kariery przestępcze, któryc rozwój w innych
okolicznościach mógłby być skutecznie tłumiony. Dlatego też w ogromnym st< przyczynia się
ona do wzrostu długoterminowych kosztów działań przestępczych.
W końcu subkultura przestępcza zaopatruje zachowania jej członków w znaczny stopień stabilni
ści i odporności na kontrolę lub zmianę. Działanie przestępcze jest centralnym składnikiem roli s
łecznej, którą członek subkultury przestępczej winien realizować, by uzyskać akceptację ze
stron; grupy. Tak długo jak czerpie on satysfakcję z przynależności do struktury przestępczej,
można oczek wać, iż będzie on kontynuował działalność przestępczą. Jego działania są
zintegrowane z dzialanian innych członków grupy, którzy oczekują, że będzie on rzetelnie
realizował swą rolę. [...] Czlonekgn który odmawia popełniania dalszych przestępstw, musi
liczyć się z ewentualnością usunięcia go z, szeregów. Istnienie owej sieci oczekiwań i
wzajemnych zobowiązań znacznie utrudnia zmianę lub poddanie kontroli zachowania
pojedynczego członka bez uprzedniej zmiany charakteru całej grupy, to
tnestępcze subkultury
613
nadto wszelkie starania zmierzające do wywołania u przestępcy poczucia wstydu lub winy
niwelowane Uskutecznię przez płynące ze strony grupy racjonalizacje oraz wsparcie
rozpraszające wszelkie wąt-iści.
Rozróżnienie między zachowaniami, które są preferowane przez subkultury przestępcze, a tymi,
nie są, daje się wywnioskować z wielu naukowych analiz i oficjalnych orzeczeń, mimo iż rzadko
Bedyjest ono rzeczywiście uznawane. Zajmujący się egzekucją przepisów prawnych
przedstawiciele lymiaru sprawiedliwości nieustannie szacować muszą względne społeczne
koszty czynów zabronionych popełnianych przez przestępców najróżniejszego autoramentu.
Skłaniają się oni przy tym do taktowania okazjonalnych lub przypadkowych przestępstw
dokonywanych przez pojedynczych spraw-rfwjako mniej znaczących niż akty łamania prawa,
których dopuszczają się osoby związane ze zorganizowanymi grupami przestępczymi.
„Niezrzeszeni" przestępcy, jak zasugerowaliśmy wcześniej, wy-dają się być w mniejszym
stopniu predysponowani do kontynuowania przestępczej kariery w życiu dorosłym i łatwiej
można ich zachęcić do wykorzystywania alternatywnych metod rozwiązywania profanów
związanych z przystosowaniem. Ogólnie rzecz biorąc, przestępstwa popełniane przez nielet-nich,
którzy nie są członkami subkultury przestępczej, wydają się zjawiskami bardziej przejściowymi
nymi na społeczną kontrolę.
Wspominaliśmy wcześniej o inklinacji reprezentantów wymiaru sprawiedliwości do reagowania
wróżny sposób na podobne akty przestępcze popełniane przez przedstawicieli różnych klas
społecznych. Ta skłonność do wywierania szczególnej presji na przestępców pochodzących z
klasowych nizin jjdbierana jest jako „uprzedzenie klasowe". Naszym jednak zdaniem, może ona
równie dobrze od-?irierciedlać twierdzenie, iż przestępczość klas niższych pociąga za sobą
większe długofalowe koszty fcprzynajmniej częściowo dlatego, że przestępcy pochodzący z
nizin społecznych są bardziej narażeni na „wplątanie" w subkulturę przestępczą . To rzekome
uprzedzenie klasowe przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości może wyrastać z ich
przeświadczenia co do tego, że przestępczość klas niższych na-brać może trwałego charakteru,
przekształcić się w uwzorowane systemy zachowań i być może nawet fcaleźć swą kontynuację w
postaci „dorosłych" karier przestępczych. A to wszystko w ścisłym związku ? subkulturą, która
stwarza doskonale warunki do nauki przestępczego rzemiosła i stanowi źródło silnej społecznej
kontroli sprawowanej nad zachowaniem i poglądami jej członków. „Niezrzeszony" przestępca -
taki, jakim częściej jest ten pochodzący z klasy średniej - najpewniej nie wywoła poważ-

»W literaturze kryminologicznej stale zwraca się uwagę na to, że organy wymiaru


sprawiedliwości nie podchodzą z taką samą uwagą do przestępczości klas średnich i
przestępczości klas niższych. Na przykład Glaser stwierdza, iż „doskonale wiadomo, że oficjalne
instytucje przyjmują bardziej rygorystyczne podejście wobec wykroczeń popełnianych przez
młodzież o niskim statusie społecznym niż wobec takich samych zachowań przejawianych przez
młodzież o wyższej pozycji społecznej. Dziecko pochodzące z powszechnie szanowanej rodziny,
które zostaje przyłapane na kradzieży lub drobnym wykroczeniu, nierzadko otrzymuje jedynie
reprymendę albo odstawiane jest przez poszkodowanego, tudzież policję, w ręce rodziców,
podczas gdy podobny czyn popełniony przez młodą osobę »mieszkającą po niewłaściwej stronie
torów« prowadzi do formalnego aresztowania i sklasyfikowania jej jako przestępcy. Zazwyczaj
w przypadku, kiedy status społeczny naruszającego prawo nieletniego ijego rodziny jest niższy
od statusu pokrzywdzonego i im większa jest różnica między ich statusami, tym większe istnieje
prawdopodobieństwo, że zachowanie młodego człowieka będzie określone jako
»przestępstwo«". [...] Wie chcielibyśmy tutaj sugerować, jakoby subkultury przestępcze nigdy
nie powstawały w środowisku klasy ?redniej. Coraz więcej bowiem dowodów wskazuje na to, że
istnieją również tam, niemniej są one zorganizowane przede wszystkim wokół drobnej
przestępczości, takiej jak nielegalna konsumpcja alkoholu lub marihuany, zakazane kontakty
seksualne, drobne kradzieże. Zachowania tego rodzaju wydają się przy tym występować z
mniejszą częstotliwością, są bardziej podatne na kontrolę lub zmianę i wykazują mniejsze
prawdopodobieństwo kontynuacji w ramach dorosłej kariery przestępczej. Zob. A.K. Cohen, J.E
Short jun., Research in Delinąuent Sub-mUures, „Journal of Social Issues" 1958,1.14, nr 3, s. 28.
614
R.A. Cloward, L.E. Ohiin
nego zainteresowania ze strony przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, którzy skłaniają się do
twierdzenia, że zachowanie przestępcze jest zwykle mniej stabilne, kiedy wsparcie ze strony
rówieśników jest słabe lub nie ma go wcale. [...]
Normy subkultury przestępczej
Każda kultura dostarcza swoim członkom odpowiednich wierzeń czy też przekonań, wartości
oraz norm, tak aby mogli realizować czynności, których się od nich oczekuje. To samo dotyczy
subkultury, która wyróżniona zostaje przedrostkiem „sub" tylko po to, by skupić naszą uwagę na
jej związku z szerszą, otaczającą ją kulturą, od której częściowo się ona różni. Nowy członek,
kiedy wprowadzany jest w subkulturę, napotyka i uczy się sposobów opisu otaczającego go
świata, dzięki którym może on realizować owe oczekiwania, a także rozumieć, rozróżniać,
przewidywać i interpretować działania innych w stosunku do niego samego jako członka tejże
subkultury. Te specyficzne opisy posiadają status utrwalonych wierzeń przekazywanych nowym
członkom subkultury jako część jej tradycji. Nowy członek zachęcany jest również do
przyswajania określonego zbioru wartości, które stanowić mają punkt odniesienia dla jego
własnych sądów, opinii i preferencji. Owe wartości są ściśle związane z nabytymi przez niego
przekonaniami. Przekonania wraz z wartościami, których dostarcza subkultura, są następnie
wykorzystywane do podtrzymywania obowiązujących w subkulturze przepisów, które przyjmują
postać systemu norm kierujących i kontrolujących zachowanie jej członków. Zatem przekonania,
wartości i normy dostarczane są za pośrednictwem subkultury i - jako wspólna własność -
podzielane przez jej członków.
Najważniejszymi elementami subkultury dewiacyjnej są przepisy, normy czy też reguły
definiujące zakres działania, którego oczekuje się od pełnoprawnego członka. Każda subkultura
przestępcza, jak już stwierdziliśmy, oparta jest na strukturze określonych ról, których realizacja
konieczna jest dla prowadzenia działalności przestępczej. Członkowie subkultury dzielą się ze
sobą posiadaną wiedzą na temat tego, co jest niezbędne dla kompetentnego wypełniania
oczekiwań wobec tych ról, które nadają danej subkulturze jej szczególny charakter. Wymogi
tzw. subkultury kryminalnej (criminal suteul-turę) nakazują zdyscyplinowane i pragmatyczne
podejście do „złodziejskiego fachu"; subkultura konfliktowa (conflict subculture) opiera się z
kolei na instrumentalnym używaniu przemocy; zaś tzw. subkultura wycofania {retreatist
subculture) oczekuje od swych członków zaangażowania się wtalde nielegalne przedsięwzięcia
jak zażywanie narkotyków.
Przepisy obowiązujące w subkulturach przestępczych są wspierane, porządkowane i ściśle vĄ
zane z odpowiednimi przekonaniami i wartościami, które służą do podtrzymywania,
uprawomocniania i uzasadniania różnych zestawów norm w różnych subkulturach
przestępczych. Na przykład członkowie subkultury kryminalnej wierzą, że świat dzieli się na
„cwaniaków" i „frajerów"; członkowie gangói ulicznych postrzegają „swoje terytorium" jako
otoczone zewsząd przez wrogów; dla członków subkultury wycofania otaczający ich świat
zaludniony jest przez ignorantów, którzy nie podążają za obowi żującymi trendami. Podobnież,
każda subkultura charakteryzowana jest przez specyficzne wartość kryminaliści cenią dyskrecję,
zręczność, spryt, umiejętność stwarzania pozorów i ukrywania się; czl kowie gangów ulicznych
szczególnie cenią odwagę; zaś członkowie subkultury wycofania główny ni cisk kładą na
ezoteryczne doznania. Ów ścisły związek przekonań i wartości z normami zapewnił trwałość
zasadniczej działalności, wokół której zorganizowana jest subkultura.
Bardziej szczegółową analizę terminologii zastosowanej w tym schemacie odnaleźć można w:
H.L. Zettenber Compliant Actions, „Acta Sociologica" 1957, t. 2, Kopenhaga, s. 179-201.
stfpcze subkultury
615
iroromocność norm
i osoba nadaje prawomocność systemowi norm i odpowiadającym im wzorów zachowania, jeśli
ajeje za wiążące jej własne zachowanie . Jeśli dany system norm określany jest jako
prawomocny, wiacza to, że owe normy są akceptowane jako autorytatywny zbiór dyrektyw
postępowania. Innymi r, dany wzór działania społecznego jest nieprawomocny, jeśli członkowie
grupy uważają, iż żaden ich nie powinien uznawać go za obowiązujący sposób działania.
Akceptacja lub odrzucenie nadaje nowi norm imperatywny charakter, tak aby członek grupy
odbierał go jako zbiór zasad, których si- lub też nie wolno mu - przestrzegać.
W tej definicji prawomocności zawarty jest istotny składnik subiektywny. Otóż jest ona
uzależniona awiania przez członka grupy gotowości do przestrzegania pewnego zbioru norm, od
tego, czy omie zaakceptuje on lub odrzuci taką postawę. Zgodnie z tą definicją samo
respektowanie norm nie czy, by dowieść, że działający uznaje je za prawomocne. Tak bowiem,
jak naruszenie normy może i akcydentalny charakter lub być rezultatem zaniedbania, tak też
stosowanie się do niej może być leksyjne lub przypadkowe. Zatem, abyśmy mogli orzec o
prawomocności norm, przestrzeganie ich i poziomie behawioralnym musi być ściśle powiązane z
postawą ich świadomej akceptacji. Taka definicja prawomocności jest nieco szersza od tej, która
wykorzystywana jest w prawie , a to dlatego że interesuje nas tutaj postawa wobec norm
wyrażająca się zarówno w zacho-niu, które zgodne jest z owymi normami, jak i w zachowaniu,
które je narusza. Tymczasem wy-• sprawiedliwości poszukuje motywów warunkujących
określoną postawę wobec norm jedynie ?zypadku zachowania, które je narusza. Badania nad
rozwojem subkultur wskazują jednak, że brak domej akceptacji obowiązujących zasad może
stwarzać poważne zagrożenie dla stabilności syste-i społecznego, nawet jeśli przejawiane
zachowania zgodne są z normami. Ludzie nadają prawomocność określonemu systemowi
normatywnemu z najróżniejszych powodów ito dlatego że normy te umożliwiają zaspokajanie
pewnych emocjonalnych potrzeb; a to w związku cunkiem dla roli, jaką tradycyjnie pełniły one
w życiu grupy; z racji przekonania o ich zasadni-i związku z określonymi wzorami etycznymi,
estetycznymi czy innego rodzaju normami; z powodu ekonania, iż są wyrazem porozumienia
zawartego dobrowolnie przez zainteresowane strony, zostają ustanowione przez autorytet
uprzednio uznany za prawomocny lub też dlatego że zgodne są z in-łnym systemem norm,
postrzeganym jako prawomocny, czy w końcu z powodu przekonania, że ich akceptacja mogłaby
przynieść określone korzyści. Specyfika różnych grup społecznych może wyrażać się poprzez
odwołanie do głównych motywów, jakich używają ich członkowie, nadając prawomocność
normom grupowym. I tak np. w grupach rodzinnych dominować może mieszanka motywów
emocjonalnych, moralnych i tradycjonalnych; w przypadku struktur biznesowych to autorytet
prawa oraz znaczenie zobowiązań stanowi źródło poglądów wspierających system. Podobnie
członkowie grupy mogą -dla podtrzymywania norm grupowych - odwoływać się do różnych
motywów, które nadto mogą zmieniać się w czasie. Oto dla norm, które niegdyś akceptowane
były jako powinność moralna, źródłem uzasadnienia może stać się doraźna korzyść. Młody
człowiek, który stroni od narkotyków, ponieważ uważa je za grzeszne, może utracić swe
przekonania moralne, lecz mimo to nadal unikać ryzyka związanego z popadnięciem w
uzależnienie lub aresztowaniem w związku z narkotykami.
W specjalistycznym dyskursie pojęcie prawomocności zwykle określane jest przez pewien
element „prawości" czy też słuszności moralnej . Uważamy jednak, iż niedokonanie
zasadniczego rozróżnie-
I Niniejsze rozważania na temat prawomocności w znacznej mierze oparte są na: M. Weber, The
Theory ofSocial and Economic Organization, New York 1947, s. 124-132, wyd. poi. Gospodarka
i społeczeństwo, tłum. D. La-chowska, Warszawa 2002, s. 158-160.
W literaturze socjologicznej dość powszechne jest traktowanie owego elementu moralnego jako
atrybutu prawomocności. Zob. np. T. Parsons, The Structure ojSocial Action, Glencoe,
111.1949, s. 669, lub później S.M. Lip-
616
R.A. Cloward, L.?. Ohlin
nia między prawomocnością określonego wzoru zachowania a jego etyczną czy też moralną
słusznością może i rzeczywiście wywołuje sporo zamieszania w literaturze przedmiotu. Jeśli
bowiem nie odróżnimy aktu nadawania danej normie mocy obowiązywania od wystawiania ocen
moralnych, które mogą być jej jednocześnie przypisane, nie będziemy w stanie zrozumieć, w
jaki sposób można nadać prawomocność tym normom, które uważa się za moralnie podrzędne
wobec innych przepisów. I rzeczywiście, istnieje wiele sytuacji, w których ludzie wykazują
posłuszeństwo wobec norm, które uważają za moralnie podrzędne w stosunku do innych. Oto np.
prowadząc aktywność ekonomiczną, która charakteryzuje się wysokim stopniem
konkurencyjności, ludzie często akceptują -jako niezbędne-praktyki takie, jak wprowadzające w
błąd informacje reklamowe o produktach czy korupcja, moralnie je przy tym potępiając.
Używane przez nas pojęcia muszą zatem dawać nam możliwość ukazania owych różnic między
normami a sądami moralnymi.
Kiedy mamy do czynienia z rozdźwiękiem między normami akceptowanymi jako prawomocne a
tymi, które postrzegane są jako moralnie pożądane, system zwykle staje się niestabilny. W takich
okolicznościach może pojawiać się presja w kierunku wzajemnego ich uzgadniania. Niemniej
jednak ludzie, którzy doświadczają tego rodzaju rozdźwięku, mogą w takich warunkach
sprawnie funkcjonować, zwłaszcza jeśli uda im się wypracować mechanizmy ignorowania,
pomniejszania lub neutralizowania znaczenia kwestii moralnych związanych z wzorem
zachowania, względem którego ł kazują posłuszeństwo. Przestępca, który akceptuje
subkulturowe normy dotyczące kradzieży, ulic; nych bójek lub stosowania narkotyków jako
wskazania dla własnego postępowania, i I jednocześnie uważa takie postępowanie za grzeszne,
będzie doświadczał poważnego napięcia, j nie potrafi znaleźć sposobu radzenia sobie z jego
moralnymi dylematami np. poprzez definiow jego aktywności przestępczej jako reakcji na
amoralną sytuację i redukowanie tym samym wewnętrznego konfliktu normatywnego.
Rozróżnienie między prawomocnością norm społecznych a ich moralną słusznością jest w i
kwestiach podobne do rozróżnienia, jakiego dokonał Pitirim Sorokin między „normami
prawnymi" i, mami moralnymi"". Zasadnicza charakterystyka normy prawnej sprowadza się do
tego, że „ustanawia ona określoną, dwustronną - imperatywno-atrybutywną relację między
stronami poprzez wskazanie, czego jedna strona ma prawo oczekiwać od drugiej i do czego ta
druga strona jest zobligowana, aby owo roszczenie zrealizować" . Tymczasem norma moralna -
w przeciwieństwie do normy prawnej -jest wyłącznie jednostronna. Ma ona charakter
imperatywny w stopniu, w jakim skłania do podjęcia określonej formy działania, lecz nie jest
atrybutywna, ponieważ nikt nie jest uprawniony do tego, by domagać się takiego właśnie
zachowania. „Niezależnie od tego, czego dotyczy - zauważa Sorokin-każda norma, która jest
wyłącznie imperatywna, czyli taka, która rekomenduje jedynie pewien sposól postępowania, ale
nie przypisuje nikomu prawa do jego żądania, jest normą moralną i różni się w sposób istotny od
norm prawnych" \ Kiedy dana osoba staje się członkiem jakiejś grupy, oczekuje się od niej
uznania obowiązujących w niej przepisów. Zostaje zobowiązana do wypełniania obowiązków
oraz uzyskuje odpowiednie uprawnienia zgodne z zajmowaną przez nią pozycją. Naruszenie tych
przepisów wystawia ją na działanie odpowiednich sankcji. Jeśli zaś chodzi o grupowe normy
moralne, to
set, Political Sodology, [w:] Sodology Today: Problem and Prospects, red. R.K. Merton, L.
Broom, L.S Cotrell
jun., New York 1959, s. 108-110.
" Techniki neutralizacyjne opisane są w: G.M. Sykes, D. Matza, Technigues ofNeutralization: A
Theory ofDehn-
ąuency, „American Sociological Review" 1957, t. 22, s. 664-670, a szczegółowo omawiane są
one w rozdz 5,
ibidem.
12 P.A. Sorokin, Socieły, Culture and Personality: Their Structure and Dynamics, New York
1947, s. 71-85
Ibidem, s. 72-73. Ibidem, s. 83.

L.E. Ohlin
ze subkultury
617
oże ona, lecz nie jest zobligowana do tego, by się do nich stosować. Normy prawne i moralne
zwykle spierają się wzajemnie, tak jak to ma miejsce w przypadku przepisów prawnych
dotyczących zabój-ite lub przywłaszczania cudzego mienia oraz moralnych zakazów zabijania
lub kradzieży, ale nawet ?tedy wiążą się one z różnymi rodzajami władzy i możliwościami w
zakresie stosowania sankcji. ftdtrzpywanie różnicy między tym, co Sorokin określa jako „normy
prawne", a „normami moralny-?'umożliwia nam analizę tego szczególnego przypadku
przestępcy, który- zgodnie przestrzeganymi jrzez niego normami postępowania - uznaje kradzież
za prawomocną, postrzegając ją jednocześnie jako moralnie zlą.
Członkowie subkultur przestępczych wycofują swe poparcie dla prawomocności określonych
norm ania obowiązujących w pewnych „prawomyślnych" kręgach szerszego społeczeństwa i
prze-Ktsząje na inne, nowe wzory zachowania, które przez przedstawicieli wymiaru
sprawiedliwości definiowane są jako nielegalne. Większość przejawianych przez przestępców
zachowań zgodna jest z po-iszechnie uznanymi oczekiwaniami; naruszanie przez nich formalnie
obowiązujących norm ma wyrżnie selektywny charakter i jest ograniczone do pewnych
obszarów aktywności i zainteresowań. Jcowoż te obowiązujące w subkulturach przestępczych
normy, które przymuszają do kradzieży, ch bójek czy stosowania narkotyków, pozostają w
bezwzględnej sprzeczności z oficjalnie obo-izującym prawem. Przestępcy wycofują więc
poparcie dla obowiązujących przepisów i - w świetle Ęiefa szczególnej sytuacji - wyposażają
oficjalnie zabronione normy w roszczenie do prawomocności. ażąją oni, że „prawomyślni"
obywatele postrzegają ich zachowanie jako nieuprawnione i dlatego
(nieodzowność dyskrecji i ostrożności.
Warto zauważyć, że stosunek do oficjalnych norm, przypisywanie prawomocności oficjalnie
zaka-lemu zachowaniu oraz racjonalizacje, które sprawiają, że owo zachowanie jest
akceptowane przez stępce, mogą być najlepiej zilustrowane na przykładzie w pełni
zindoktrynowanego członka sub-ury. Od czasu do czasu bowiem członkowie subkultury mogą
wahać się co do stopnia prawomocno-l przypisują normom oficjalnym i normom przestępczym.
Subkultura przestępcza domaga się | od swoich członków wycofania poparcia dla oficjalnego
prawa i rezygnacji z posłuchu wobec encyjnych norm. W zależności od tego zatem, w jakim
stopniu jej członkowie przejawiają wąt-ści względem posłuszeństwa normom przestępczym,
subkultura tracić może stabilność i znacze-|aiejako styl życia.
?

POSTĘP
? u
KoDert JNisDet POSTĘP ZAGROŻONY*
Trudno uznać XX w. za epokę pozbawioną wiary w postęp, istnieją jednakże dobre podstawy, I
twierdzić, że choć obraz czasów, w których żyjemy, został ostatecznie przez historyków uzg ny,
to właśnie brak wiary w ideę postępu stanie się najważniejszym atrybutem tego stulecia. I cyzm
wobec postępu w zachodnim wydaniu zapoczątkowany przez garstkę intelektualistów w XIX s
leciu rozrósł się i rozprzestrzenił nie tylko wśród większości myślicieli ostatnich dwudziestu
pięciu ł naszego wieku, ale też wśród milionów zwykłych ludzi na Zachodzie.
W przeciągu dwudziestu pięciu wieków swej historii idea postępu była w stanie pokonać wiele p
ciwności losu: masowe ubóstwo i głód, niszczące wojny i kryzysy gospodarcze, wybuchy
polityczn oraz religijnych tyranii i wiele innych podobnych klęsk. Ale tym, czego idea nie jest w
stanie prz i odnosi się to także do wszystkich innych systemów ideologicznych, jest utrata
kluczowych pun oparcia.
Istnieje pięć podstawowych założeń, które odnaleźć można w historii idei postępu od jej grec
początków po dzień dzisiejszy: wiara w wartość przeszłości, przekonanie o wyższości, a nawet (
nacji cywilizacyjnej Zachodu, akceptacja rozwoju ekonomicznego i technologicznego jako'
samej w sobie, ufność w rozum i wiedzę naukową, która jest efektem jego aktywności, a także
przel nanie o ważności i niepodważalnej wartości życia ludzkiego na ziemi.
Wiek XX, a zwłaszcza jego druga połowa, poddały każdą z tych przesłanek surowej próbie
zwątpienia, negacji, a nawet otwartej wrogości. Obecny kryzys idei postępu ma swe źródła w
niezdolności stale rosnącej liczby ludzi do zaakceptowania aksjomatycznej prawdy owych
założeń, jak to czyniła i szość naszych przodków. Jeśli przekonanie co do podstawowych
przesłanek nie zostanie odbudowan wśród znaczącej populacji, począwszy od elit
intelektualnych (co wydaje się w tym momencie mało prawdopodobne), jakakolwiek próba
wskrzeszenia potężnej idei ludzkiego postępu nie powiedzie się.
Z pewnością istnieją powody do, przynajmniej częściowej, satysfakcji związanej z upadkiem
idei postępu. Dla tych samych racji, dla których idea trwałego, stałego, koniecznego postępu
mogła stam wić podstawę dla takich wartości jak: wolność, dobrobyt czy sprawiedliwość, mogła
też służyć < władzy absolutnej: utopijnym, politycznym czy rasistowskim. Nie istnieje jednakże
wartość moraln która byłaby niepodatna na manipulacje przy jej realizacji. Mamy obowiązek
refleksji nad tym, co dwudziestowieczne totalitaryzmy zrobiły z takimi wartościami jak wolność,
suwerenność ludu, równoś< czy sprawiedliwość. Jednakże ten, bez dwóch zdań, odrażający
spektakl nie może być dla reszty wolnego, demokratycznego świata powodem utraty wiary w
wartości. Z ideą postępu jest moim zdaniem tal samo. W swym najstarszym i najszerszym
rozumieniu idea ta znacznie częściej kojarzona była z d brem niż ze złem. Nie da się jej
oddzielić, jak argumentowałem wcześniej, od pierwotnych inspiracji,
* Tytuł oryg. Progress at Bay, fragm. R. Nisbet, History ofthe Idea of Progress, New York 1980,
przekład A. BukowskL
hstfp zagrożony
619
e modły człowieka Zachodu od czasów greckich ku wielkim dokonaniom stanowiącym dziś o
isto-ie i historycznej tożsamości Zachodniej cywilizacji.
Jest czymś tragicznym, że dziś daleko większe przekonanie o realności postępu panuje w paru h,
w których nie ma wolności - weźmy choćby Związek Sowiecki - niż wśród wolnych narodów u.
Przynajmniej dla tych, którzy podtrzymują wiarę w Marksowską historiozofię, rozwój kolek-i
pod sztandarami socjalizmu albo demokracji ludowej może oznaczać triumfalny pochód po-m,
nawet jeśli towarzyszy temu niepohamowany despotyzm Związku Sowieckiego. W tych krajach
tóluje walka z przeszłością (rozumianą na sposób Marksowski, rzecz jasna) walka o prymat
cywiliza-(gu, nalka o postęp ekonomiczny i technologiczny, walka o wiedzę (wytyczoną
dziełami Marksa) oraz ikolutna cześć dla życia i pracy w tym życiu, na tej ziemi. Trzeba z nutką
melancholii zauważyć, że próżno dziś dostrzec tego typu zjawiska w krajach zachodnich.
Przeważają niewiara, zwątpienie, oczarowanie, rezygnacja - takie wrażenie mogłoby powstać,
gdy weźmie się pod uwagę naszą lite-sturę, sztukę, filozofię, teologię, a nawet naukę i
szkolnictwo.
i prorocy
f Niewiele nowych i oryginalnych wątków intelektualnych składa się na współczesny stan
umysłu czło-1 nęka Zachodu. Wszystko, co obowiązuje współcześnie, jest rozwinięciem idei,
nastrojów, przekonań, tóre pojawiły się w XIX w. w wąskich kręgach historyków i filozofów,
nie posiadających w dodatku szerokiego wpływu intelektualnego. Ale wpływ ich myśli
systematycznie wzrastał w XX w., a zwłaszcza po II wojnie światowej, i niewiele ostatnio
napisano o przyczynach odrzucenia idei postępu albo scep-pcyzmie co do jego wpływu na
przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość, czego by wcześniej nie było rdziełach Tocqueville'a,
Burckhardta, Schopenhauera, Nietzschego oraz innych myślicieli XIX w. Tocqueville'a w
czasach mu współczesnych i jeszcze kilka dekad później powszechnie uważano za nistę, jeśli
chodzi o jego ocenę demokracji i modernizacji. Z pewnością był tak traktowany w Stanach
Zjednoczonych, a z nieukrywaną satysfakcją cytowali go w tym kraju ci, którzy walkę o postęp
nr Ameryce uczynili synonimem walM o postęp na świecie. Jednakże tego typu opinia, jeśli nie
zupełnie Iliezpodstawna, całkowicie pomija fakt istnienia rozbieżnych, acz równie znaczących
wątków w jego [dziele O demokracji w Ameryce. W pierwszym tomie ostrzegał przed
zagrożeniem ze strony tyranii szóści i serwilizmu demokratycznych instytucji wobec opinii
publicznej, ale był w nie mniejszym pniu przekonany, że demokracja jest w stanie uporać się z
tymi zagrożeniami. Jednakże w drugim i mamy trudną do ukrycia serię analiz i prognoz
odnoszących się do destrukcyjnego wpływu, jaki nokratyczna zasada równości może wywrzeć
na cywilizacji Zachodu. Tocqueville uważał, że filozo-, literatura, nauka i, generalnie, sztuka
mogą podupaść lub zostać poważnie osłabione w swym rozwoju. W dostatku materialnym
upatrywał przyczynę wszechobecnego niepokoju i nerwowości, poczu-Iria relatywnej
deprywacji oraz społecznej alienacji. Osobowość człowieka zostanie stłamszona i zde-I
gradowana przez podział pracy w gospodarce, ambicje i indywidualność wymazane albo
zredukowane f do minimum poprzez procesy homogenizacji i parcelacji. W konsekwencji, jak
sądził, w demokracji, albo raczej z demokracji, mogą wyłonić się najbardziej okrutne formy
despotyzmu, jakie znała historia. Istnieje fragment jego Rekolekcji, napisanych tuż przed
śmiercią, w którym odnotowuje swoje rozczarowanie rodzajem ludzkim wiecznie poszukującym
spełnienia swych pragnień.
Z kolei Burckhard zaprezentował swoją wizję terribles simplificateurs, czyli tych, którzy
zmietliby cywilizację w proch, pozostawiając jedynie tyranie i prymitywizm. „Nowe tyranie
pozostaną w rękach zbrojnych komand, nazywających siebie republikańskimi". Oświeceniowa
wiara w naturalną dobroć człowieka może prowadzić jedynie do ludzkiego zła o rozmiarach
nigdy przedtem nie znanych.
Schopenhauer pisał, że historia, daleka od wykazywania jakiegokolwiek postępu, zmienia
jedynie powierzchowne formy: „Historia w różnych ujęciach ujawnia jedynie tę samą zawartość
ukrytą pod
620

R. Nisbet
rozmaitymi formami [...]. Dzieje narodów w istocie różnią się jedynie nazwami i datami,
naprawdę zasadnicza treść jest wszędzie taka sama". Starania rządów o poprawę warunków
życia mogą jedynie przynieść nowe i bardziej zdradliwe problemy- m.in. nudę. Nietzsche byt nie
mniej zdegustowany tyą co widział wokół siebie. Postęp, pisał, Jest niczym więcej niż
nowoczesną ideą, to jest - ideą fałszywą. I Europejskość dzisiejsza jest jedynie namiastką
europejskości Renesansu". Na nic starania, pisze Nietzsche, „trzeba iść naprzód - krok po kroku
ku dalszemu schyłkowi".
Dla Kierkegaarda dominującą cechą Zachodu była utrata wszelkich autorytetów oraz stłumienie
prawdziwej indywidualności i wspólnoty pod hasłem „niwelowania" i „abstrakcji".
„Abstrakcyjny proces niwelacji, to samospalanie rasy ludzkiej, wywoływane przez to tarcie,
które powstaje, kiedy indywidualność osoby ludzkiej przestaje być nadawana i chroniona przez
religię, musi się rozprzestrzeniać jak wicher i pochłonąć wszystko".
Max Weber, największy z socjologów, przewidywał zurzędniczenie ludzkiego ducha, będące
rezultatem postępującej, jak to nazywał: „racjonalizacji", „odczarowania świata" dokonujących
się w in-1 stytucjonalnej sferze życia społecznego poprzez kult systemu. Weber postrzega
Zachód jako „Klatkę z żelaza". „To nie brzask kwitnącej wiosny, lecz polarna noc ciemności i
nędzy przed nami". Duch ascetyzmu, pisa! Weber, który pierwotnie dał tak silny impuls
kreatywności gospodarczej i innowacjj-ności w wielu innych dziedzinach, ostatecznie przerodził
się w destruktywny, hedonistyczny materializm. Ernest Renan, francuski katolik, który następnie
odszedł od Kościoła, przewidywał „bezgraniczną, moralną, a być może intelektualną
degradację". Wszystko stanie się zsyndykalizowane i skoszarowane, a „zorganizowany egoizm
zastąpi miłość i oddanie". Max Nordau, Węgier z pochodzenia, wykształcony w Niemczech,
głosił w swych dwóch sensacyjnych i szeroko czytywanych pracach, najpierw w The
Conventional Lies ofour Cwilisation {Typowych kłamstwach o naszej cywilizacji), że instytucje
zachodniego świata stają się beznadziejnie skorumpowane, a potem w Degeneracji, że stadium
biologicznego uwstecznienia {condition ofbiological regression), w jakim znalazł się człowiek
Zachodu, prowadzić musi nieuchronnie do schyłku i barbaryzacji kultury.
To, co wąską strużką rozpoczęło się w XIX stuleciu, rozprzestrzeniło się znacznie w początkach
XX w. w pewnych kręgach intelektualistów. Przywoływany już wcześniej Georges Sorel w swej
pracy Les illusions du progres {Ruzje postępu) sprowadził do absurdu podstawy nowoczesnej
idei postępu, natomiast w swych Reflections sur la violence {Refleksjach na temat przemocy)
poszukiwał dowodów na całkowitą niemożność ludzkiego postępu w kumulacyjnym procesie
„rozwoju", twierdząc, że jakakolwiek zmiana wywołuje konieczność drastycznej, rewolucyjnej
reakcji. Jego ambiwalentny stosunek do Marksa z jednej strony opierał się na podziwie dla ducha
rewolucyjnego tkwiącego w dziełach Marksa, z drugiej zaś na lekceważeniu wątków
ewolucyjno-postępowych, także charakterystycznych dla myśli marksowskiej, które Sorel
przypisywał raczej kontynuatorom Marksa niż z samemu Marksowi
Mniej więcej w tym samym czasie kiedy Sorel dochodził do swoich wniosków dotyczących
postępu, po drugiej stronie Atlantyku bracia Henry i Brooks Adams dawali upust ich własnemu
rozczarowaniu tym, że zarówno w Ameryce, jak i w całym zachodnim świecie górę wzięło
wyrzeczenie się tradycyjnych wartości politycznych i ekonomicznych. W dwóch książkach:
Mont-Saint-Michel and Chartres {Mont-Saint-Michel i Chartres) oraz The Education ofHenry
Adams {Edukacja Henry 'ego Adamsa), Henry skontrastowai średniowieczną cywilizację
budowaną w oparciu o duchowość symbolizowaną przez Dziewicę oraz współczesną cywilizację
opierającą się na materializmie i mechanizmie symbolizowanych przez prądnicę. Przeszłość
postrzegał w terminach przechodzenia przez ludzkość kolejnych sta diów: najpierw instynktu,
potem religii, nauki i wreszcie stadium zmysłowości, niosące piętno schyiko-wości w samym
swym rdzeniu. Następne sto lat będzie świadkiem, jak wieszczył, „całkowitego, potężnego,
kosmicznego upadku". Z kolei Brooks Adams w swojej książce The Law of CiwlizaMon ani
Decay {Prawo cywilizacji i jej upadek) powrócił do renesansowych inspiracji w swojej wizji
naprą miennych cyklów odradzania się i schyłku cywilizacji. W koncepcji Brooksa,
przynajmniej teoretycz-
fcstęp zagrożony
621
liśn raz]
Iran
aie, było miejsce dla idei postępu w zachodnim świecie. Ale w liście do brata Brooks napisał:
„W czym lamy pokładać nadzieję, że ujrzymy nowy świat, nową cywilizację, nowe życie?
Według mnie, znaleź-Kmysię u kresu a jedyna rzecz, za którą dziękuję Bogu, że nie
doczekaliśmy się potomstwa". Rok 1920, w którym ukazała się historiozoficzna publikacja J.B.
Bury'ego na temat idei postępu, ipocząl również okres rozkwitu literatury poświęconej odarciu
ze złudzeń. W tym samym roku dziekan katedry św. Pawła W.R. Inge (mroczny dziekan) ogłosił
swój The Romanes Lecture (Wykład rzym-O} na temat idei postępu, w którym ogłosił ją
„szkodliwym zabobonem", ohydnym produktem oświeceniowego, świeckiego optymizmu, który
zdegradował najważniejsze dziedziny aktywności intelektu-alnej, a chrześcijaństwo sprowadził
do „czegoś poza poznaniem". Rok później Austin Freeman opublikował w Anglii książkę
SocialDecay andDegeneration (Społeczny upadek i degeneracja). Ogłosił wniej, że zamiast
postępu mamy na Zachodzie do czynienia z coraz gwałtowniejszym regresem, wynikającym
głównie z uprzemysłowienia i rozwoju technologicznego, które to procesy wywołują degradację
gleby, powietrza, mórz, a nade wszystko samej ludzkiej natury. Nawet prymitywny Murzyn w
Afryce, pisał Freeman, ma przewagę, w sensie sprawności umysłowej, zręczności, umiejętności
technicz-aych i wyobraźni nad robotnikiem z Zachodu, sprowadzonym do roli „niewolnika"
przez industrializację iwynikające z niej konsekwencje.
f Wr. 1920 ukazała się także, przetłumaczona z niemieckiego na angielski praca Oswalda
Spenglera i 1918 r. Zmierzch Zachodu (The Decline ofthe West). Spengler, nieświadomy, że
korzenie jego cyklicz-Mj teorii cywilizacji i kultury tkwią w antycznej myśli greckiej, upierał
się, że Grecy nie dysponowali pojęciami historii i rozwoju. Większość jego prognoz dotyczących
schyłku kultury, pojawienia się społeczeństwa masowego, zaniku instytucji politycznych,
rozwoju militarnych despotyzmów ma, jak wi-feieliśmy, korzenie w XIX w., bez względu na to,
czy Spengler miał tego świadomość, czy też nie. Jednakże jego książka okazała się sensacją
wśród intelektualistów i z pewnością wywarta na niektórych spory wpływ, nawet w 1920 r.,
kiedy to wielu z nich orientowało się już trwale na postępowe wątki myśli Karola Marksa. Tak
czy inaczej, jest to jeden z wielu ataków na ideę postępu, jakie przyniósł r. 1920. Toynbee, już
później i w daleko bardziej wyczerpującej, wielotomowej prącym Study ofHistory (Studia nad
dziejami), także traktował historię na sposób cykliczny i wielowątkowy, ale przyznawał każdej
następnej cywilizacji niewielką, za to istotną przewagę nad poprzedniczką, a poza tym uważał,
że jeśli Zachód byłby w stanie wyzwolić się z kultu technologii i osiągnąć nową duchowość,
postęp świata zachodniego mógłby bez przeszkód ciągnąć się dalej, w nieokreśloną przyszłość.
Jedną z najbardziej wnikliwych krytyk idei postępu była, opublikowana w 1925 r. praca
Fredericka J. Teggarta: Theory ofHistory (Teoria dziejów). Teggart wykazywał niewielkie
zainteresowanie moralnymi oraz eudajmonicznymi aspektami idei, jeszcze mniejsze jej
związkami z proroczymi wizjami wspanialej przyszłości. Twierdził on natomiast, że idea
postępu wywierała długotrwały nacisk i wpływ jako metoda, jako ramy interpretacyjne
przeszłości oraz teraźniejszości i ten aspekt przyciągał jego uwagę. Produktami idei postępu są
nie tylko rozmaite koncepcje konieczności dziejowej („historycyzm" w późniejszej,
popperowskiej terminologii). Nawet konwencjonalny, linearny sposób traktowania przez
historyków wydarzeń z przeszłości jest bezpośrednią pochodną idei. Tak więc, argumentował
dalej Teggart, sposób ujmowania przez nauki społeczne ewolucji społeczeństw albo rozwoju
społecznego jest nierozerwalnie związany z wyobrażeniami na temat przeszłości i teraźniejszości
tkwiącymi w idei postępu. Dopóki nie pozbędziemy się w naukach społecznych myślenia w
kategoriach idei postępu, konkludował, dopóty nie będzie możliwa historiografia jako naukowa,
porównawcza, zorientowana na badanie problemów dyscyplina zajmująca się przeszłością.
Jeszcze inne przejawy wzrastającego rozczarowania walką o postęp na Zachodzie można znaleźć
w dziełach literackich T.S. Eliota, Jamesa Joyce'a, Ezry Pounda, W.B. Yeatsa i innych, którzy
debiutowali w latach dwudziestych. Wizje schyłku i śmierci powtarzające się bez wyjątku w
poezji, dramacie, eseistyce czy powiesciopisarstwie odbijają jak echo oskarżenia cywilizacji
Zachodu jakie Nietzsche,
622
R. Nisbet
Schopenhauer i inni formułowali w poprzednim wieku. W takich pracach jak Ziemia jałowa,
Wydrążeni ludzie i innych Eliot w otaczającej rzeczywistości nie dostrzega niczego poza
wulgarnością, dekadencją i pustką, nie ma także nadziei na lepszą przyszłość. Yeats w
najbardziej chyba znanym i cytowanym wierszu literatury anglojęzycznej Powtórne przyjście
pisał o pogrążającej się w chaosie cywi- \ lizacji: „wszystko się rozpada", „środek ciężkości nie
wytrzymał", „najlepsi tracą siłę przekonania, zaś najgorszych przepełnia namiętny entuzjazm".
Powieść Joyce'a Ulisses opisująca jeden dzień w Du nie, spędzony na niekończącej się,
niemąjącej sensu i celu wędrówce ulicami miasta głównych boli rów Blooma i Dedalusa, stała
się symbolem pustki duchowej, nędzy, utraty poczucia sensu i osti nej jałowości współczesnego
świata zachodniego w porównaniu z wcześniejszymi epokami. Huxley dał wyraz swemu
dystansowi w Kontrapunkcie oraz przedstawi! swoją wizję przyszłości w/ wym, wspaniałym
świecie, gdzie wszystko, nie wyłączając emocji, było zarządzane i sterowane \ technologię. Z
punktu widzenia idei postępu najbardziej reprezentatywne dla wizji świata i jego pr szłości
podzielanej przez tę grupę stały się wersy późnego wiersza T.S. Eliota: Four Cuartets:
It seems as one grows older,
That thepast has another pattern, and ceases to be a merę seguence -
Or even development: the latter a partial fallacy
Encouraged by superficial notions ofevolution,
Which becomes, in thepopular mind, a means ofdisowning thepast.
W oparach nudy
Trudno oczekiwać wiary w postęp lub nawet zainteresowania postępem w cywilizacji, w której
co więcej grup ludzi ogarnia znudzenie: światem, państwem, społeczeństwem i sobą samym.
Nuda nie je rzecz jasna, czymś nowym w dziejach. Legenda głosi, jakoby Aleksander Wielki
pogrążył się był w nudzie, gdy już nic nowego nie pozostało do zdobycia. Swetoniusz i inni
dziejopisarze z okresu Imperium Rzymskiego dostarczyli wielu historii i anegdot o imperatorach,
arystokratach i plutokratach dotkniętych tą dolegliwością, usiłujących przed nią umknąć w
wyuzdanie i rozpustę. Nudząca się arystokracja jest integralną częścią dziejów Europy
nowoczesnej. Całkiem możliwe, że i w Ameryce było jej trochę.
Ale aż do naszych czasów nuda była udziałem mniejszości, jedynie tych, którzy mieli wystarczaj
co dużo wolnego czasu do dyspozycji, a jednocześnie brakowało im psychicznej zdolności do
przezwyciężenia tego uczucia dawką emocji czy rozrywki. Przeważająca większość populacji,
zaangażowana bez reszty w niestrudzoną walkę o przetrwanie, nie miała ani czasu, ani nawet
możliwości, by si nudzić.
Jednakże w. XX powołał do życia będącą udziałem wciąż rosnącej rzeszy ludzi Epokę
Bezczpno-ści (Age ofLeisure), jak to określił Denis Gabor w swojej książce Inventing the Future
(Wymyślanie przyszłości). Składa się na to wiele elementów: krótszy tydzień pracy, wydłużone
wczasy i wakacje, wcześniejszy okres przechodzenia na emeryturę, wydłużanie się życia
ludzkiego, dobrodziejstwa pakietów socjalnych, późne wchodzenie w okres zatrudnienia
młodych ludzi, znaczący wzrost liczby ludzi świadomie wycofujących się z życia gospodarczego
i politycznego itd., itp. Te różnorodne grupy ludzi łączy jedno: czas wolny; mają więcej czasu
wolnego niż jakakolwiek populacja miała go kiedykolwiek przedtem. Nawet czasy Imperium
Rzymskiego z jego próżnującymi klasami panującymi i równie próżnującym pospólstwem
żądającym jedynie „chleba i igrzysk" nie mogą, nawet przy zachowaniu proporcji, równać się z
dniem dzisiejszym.
Zarówno Tocqueville, jak i Schopenhauer przepowiadali, iż jest wysoce prawdopodobne, że
jedną z konsekwencji egalitarno-humanitarnego systemu demokratycznego będzie nuda.
Tocqueville byl porażony „objawami nerwowości pośród dobrobytu" (restlessness atnidst
prosperity) zarówno wśród
fostfp zagrożony
623

iuzów, jak i Amerykanów, a więc samobójstwem jako zbyt częstą, jak sądził, reakcją na
problemy codziennego u tych pierwszych oraz obiędem u tych drugich. Zanik kulturowej
różnorodności, litaryzm i populizm, utrata „szlachetnych ambicji" oraz różne formy despotyzmu,
które prowadzą i)utraty chęci do pracy i życia, wszystko to, zdaniem Tocqueville'a miało się stać
w przyszłości udzia-iem ludzi żrących w ustrojach demokratycznych. Trzeba jednak dodać, że
Tocqueville'a niepokoiły także dwie biegunowe wobec siebie formy ucieczki od apatii i nudy: z
jednej strony pokusa hedoni-ityeznego materializmu u bogatych, z drugiej „fanatyzm religijny"
jako próba zerwania wszelkich związ-tówz teraźniejszością. Schopenhauer, już później, po
pierwsze, wątpił wjakiekolwiek możliwości rządów do usunięcia problemów społecznych
gnębiących ludzi w nowoczesnych społeczeństwach, po dru-(ie, jak twierdził, „nawet gdyby
udało się usunąć wszelkie nieszczęścia tego świata, nuda natychmiast zajmie ich miejsce".
f Patrząc na dzisiejsze społeczeństwa Zachodu, nie ma powodów, by specjalnie polemizować z
przepowiedniami Tocqueville'a i Schopenhauera. Denis Gabor odnosi się do trzech wielkich
zagrożeń współ-raesnej ludzkości: zagrożenia nuklearnego, przeludnienia w skali globu oraz
„epoki bezczynności". ,Z pewnością jesteśmy w stanie przetrwać pierwsze dwa" - pisze Gabor.
„Nawet gdyby wyginęło dziewięć dziesiątych ludzkiej populacji, pozostała jedna dziesiąta
byłaby w stanie intensywnie się rozmnażać i odtworzyć niemalże wszystkie niezbędne do życia
składniki. Istoty ludzkie są w stanie poprzez pikodowaną genetycznie intuicję przystosować się
zarówno do przeludnienia, jak i gwałtownego spad-policzby urodzeń".
Ale, twierdzi Gabor, Epoka Bezczynności jest czymś innym. Nie było niczego w naszej
gatunkowej łucji - fizycznej czy społecznej - co przygotowałoby ludzkość albo jakąś istotną
część gatunku iego do tego właśnie, do bezczynności. Jak zresztą mogło być, biorąc pod uwagę
konieczność pieustannej walki o przetrwanie w ewolucyjnym procesie rywalizacji gatunków,
który ciągnął się nie-Ijnalże do czasów współczesnych. Nawet jeśli niektóre jednostki
przystosowały się do radzenia sobie ?ezasem wolnym, wiele innych nie. Gabor sugeruje
możliwość wprowadzenia pewnych programów Irekonwalescencyjnych, które realizowane przez
kilka generacji mogłyby przezwyciężyć neurologiczne (dziedzictwo milionów lat ewolucji. Nie
jest jednak przekonujący w swoich propozycjach. Jego cytat ? filozofa C.E.M. Joada brzmi zbyt
poprawnie: „Praca jest jedynym, choć wymyślonym, zajęciem ludzkości, które jest ona w stanie
znieść, aczkolwiek w dawkach możliwie najmniejszych". Za to mądrość piórowa we wszystkich
społecznościach ludzkich pełna jest przestróg związanych z tym, co spotyka jezlowieka, który
nie ma nic do roboty.
tylko brak wyobraźni nie pozwala dostrzec natury zachowań, które biorą się z nudy i związanych
B nią dolegliwości. Przemoc jako bezpośrednie następstwo nudy systematycznie wzrasta w
domach Ina ulicach. Dla większości z tych, którzy stosują przemoc, charakterystyczny jest
sadyzm, szczególny rodzaj sadyzmu, który może płynąć jedynie z bezczynności, sadyzm,
którego nie da się wytrzymać (od którego nie ma ucieczki. Można także zaobserwować coraz
większe przyzwolenie dla agresji w fil-piach, programach telewizyjnych, sporcie (gdzie, jak
wiemy, udział przemocy ciągle wzrasta jako konsekwencja „zapotrzebowania" ze strony
widzów), we wzrastającym zjawisku uzależnienia od narkotyków, w dewiacjach seksualnych,
szerzącej się podatności na pornografię, zwrocie ku okultyzmowi i zjawiskom paranormalnym,
w mentalnym lub psychicznym eskapizmie coraz większej grupy ludzi, dla których „święte"
wartości i normy klasy średniej stają się obiektem drwin i pogardy. Agresję widać także w
płynącej z tego wszystkiego, wyraźnej, choć nie zawsze w pełni artykułowanej tęsknocie za
swego rodzaju świeckimi zbawicielami ludzkości, Juliuszem Cezarem, Napoleonem, a nawet za
Hitlerem czy Stalinem. Wszystko po to, aby się wyzwolić z poczucia nudy, która dzisiaj
dominuje w polityce, kulturze i samym życiu.
Harlow Shapley, wybitny uczony z Harwardu, dwie lub trzy dekady temu wyróżnił pięć
czynników, które z dużym prawdopodobieństwem mogą przyczynić się do upadku zachodniej
cywilizacji. Nuda

624
J.C. Alexander
znajduje się w tym rankingu na trzeciej pozycji, obok zagrożenia nuklearnego, przeludnienia,
katastrof klimatycznych bądź geologicznych i plag ostatecznych. Trzeba także pamiętać, że już
Aldous Huxley w swoim Nowym, wspaniałym świecie, będąc w pełni świadomy, że nuda musi
być nieodłącznym elementem utopii, przewidywał, iż nowoczesna technologia uwolni
wszystkich z konieczności pracy, a tym, którzy cierpieliby na skutek bezczynności i związanego
z nią niepokoju, oferowano darmowy narkotyk - Somę. Orwell w Roku 1984 nie uznał za
konieczne wychodzenie poza pomysł nielimitowa-nego rozdawnictwa ginu, który miałby pomóc
masom znosić skutki bezczynności oraz uchronić system przed ewentualnymi buntami
wywołanymi nudą. Anthony Burgess w swoim 1985 całkiem niedawno pokazał, że przyszłość
może okazać się daleko gorsza, niż przewidział to Orwell, miał jednak nad nim tę przewagę, że
przeżył dwie ostatnie dekady, co nie było dane autorowi Roku 1984.
Na szczęście nie osiągnęliśmy jeszcze tego punktu, i być może nigdy nie osiągniemy. W każdym
razie bardzo wyraźnie się do niego zbliżyliśmy. Pozostawiając na boku neurologię i psychologię
nudy i nudzenia się, obecny stan ducha i umysłu oznacza w terminach społecznych i
kulturowych szeroko rozprzestrzeniającą się i chroniczną obojętność wobec zwykłych wartości,
dążeń, wolności i obowiązków. Teraźniejszość staje się pełna absurdu, irrelewantna,
demoniczna. Podobnie przeszłość i przyszłość. Wszystko, co się dziś liczy, ma związek z „ego" -
jego cierpieniem i uwolnieniem z cierpienia. Parafrazując G.K. Chestertona, możemy
powiedzieć, że rezultatem zaprzestania wiary w Boga nie jest to, że odtąd nie wierzy się już w
nic, tylko że wierzy się we wszystko.
Jest oczywiste, że w takich warunkach jakakolwiek wiara, ufność bądź zainteresowanie
postępem są całkowicie niemożliwe.

Jeffrey C. Alexander
MIĘDZY POSTĘPEM A APOKALIPSĄ:
TEORIA SPOŁECZNA
I SEN O ROZUMIE W XX WIEKU*
Tleoria społeczna jest myślową rekonstrukcją swojego czasu, nie refleksją a autorefleksją.
Sztuka jest autorefleksją w formie ikonicznej i ekspresyjnej. Autorefleksja teoretyczna jest
intelektualna i abstrakcyjna. Prowadzi nie do doświadczenia i objawienia, lecz do analizy i
myśli. Teoria społeczna nie może zawierać elementu katharsis, lecz może przekształcać
rozumienie. Potrzebujemy teorii społecznej, jeśli mamy rozumieć nasz świat. Potrzeba ta nigdy
nie była bardziej aktualna niż teraz, kiedy to straszne stulecie zbliża się ku końcowi.
Tezą tego eseju jest, że w. XX jest niepowtarzalną konstrukcją, historycznie wyznaczonym
światem, i że dwudziestowieczna teoria różni się od teorii wcześniejszych w zasadzie w ten sam
sposób. Być może jest to iluzja, którą w przyszłości historycy będą musieli skorygować. Z
pewnością ani teoria, ani historia nie ma szansy na uwolnienie się od własnych pojęć swojego
czasu. Jednakże
* Tytuł oryg. Between Progress and Apocalypse, fragm. J.C. Alexander, Fin de Siecle Social
Theory, London 1995, przekład M. Kucia.
snder Ifitfiy postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku
625
cata-
ious
ącz-
?acy,
owy
wa-
ys-
iw-
ad
m iy
vO
z-
itp punkcie historyczna niepowtarzalność naszego stulecia wydaje się być empirycznym faktem.
fet to z pewnością fakt społeczny, ponieważ większość uczestników tego stulecia gorliwie
uwierzy-łw tę niepowtarzalność.
Aby zrozumieć motywy leżące u podstaw naszego stulecia, a przez to ostatecznie zrozumieć jego
tonę społeczną, musimy wyjaśnić, co początkowo odróżniało Zachód od innych cywilizacji,
nowoczes-Zachód od innych okresów w jego historii oraz społeczeństwo dwudziestowieczne od
wcześniej-nowoczesnych społeczeństw Zachodu. Tym wyróżniającym pojęciem jest „postęp" i
możliwość alości, którą on pociąga.
Wszystkie złożone społeczeństwa miały oczywiście swoje mity o Złotym Wieku. Jednakże tylko
na Izie ludzie zaczęli poważnie myśleć, że taki nowy wiek może nadejść w tym raczej niż w
jakimś liemskim lub fantastycznym świecie. Osadzone „w tym świecie" (this-worldly) koncepcje
były lutowane w judaizmie już trzy lub cztery tysiące lat temu. Jeśli Żydzi dotrzymywali
swojego przy-ierza z Bogiem, Biblia obiecywała, że Bóg ustanowi swoje panowanie
doskonałości na ziemi. To prze-zostało nazwane milenium. Ponieważ Żydzi byli narodem
wybranym, Bóg obiecał ich ostatecz-odkupić. Chrześcijaństwo wierzyło, że Chrystus został
posłany, aby odnowić tę obietnicę odkupie-oia. Od tego czasu żyliśmy w czymś, co może być
nazwane milenijną cywilizacją. Jednak chrześcijaństwo wciąż umieszczało milenium w odległej
przyszłości. Na pewno nie miało nadejść w czasie naszego życia. Wiele istot ludzkich żyjących
na ziemi w dowolnym momencie w niewielkim stopniu mogłoby być zmienione. Ten dualizm
zaczął się zmieniać z nadejściem Bformacji, która była bardziej osadzona „w tym świecie".
Protestanci, zwłaszcza kalwiniści i puryta-lie, pracowali ciężko, z nadzieją doprowadzenia do
zaistnienia Królestwa Bożego na ziemi. Ta począt-towa wiara w możliwość ziemskiej
doskonałości została wzmocniona i znacznie poszerzona przez renesansowy humanizm, z jego
„ziemskością" i optymizmem co do [możliwości] poprawy przyrody ispoleczeństwa. Oświecenie
przełożyło ten rosnący perfekcjonizm na słownictwo świeckiego postępu. Jak zasugerował
Becker w książce The Heavenly City ofthe Eighteenth-Century Philosophers, filo-jofowie
uwierzyli w rychłą możliwość świeckiego złotego wieku.
Perfekcjonizm jest przekonaniem, w świetle którego ludzki świat może stać się odbiciem
boskości. '?% możliwość określiła istotę nowoczesności. Być nowoczesnym znaczy wierzyć, że
doskonaląca trans-abrmacja świata jest możliwa, a w rzeczy samej - prawdopodobna . W epoce
nowoczesności to zobowiązanie do „światowej" transformacji było systematycznie ponawiane.
Bez względu na katastrofy, nadzieja i wiara w bliską doskonałość nigdy nie zanikają. Wiara w
doskonałość ukształtowała wszystkie wielkie eksperymenty nowoczesnego świata, duże i małe,
dobre i złe, nieustanne reformy i rewolucje przychodzące z lewa i prawa .
Autor nawiązuje do Maxa Webera koncepcji protestanckiej ascezy „wewnątrzświatowej" (zob.
M. Weber, Ety-teprotestancka i duch kapitalizmu, tłum. J. Nizinski, Lublin 1994 - przyp. tłum.).
Zob. C. Becker, The Heavently City ofthe Eighteenth-Century Philosophers, New Haven 1932.
Elfa temat pojęcia „zdolności transformacyjnej" jako racjonalizującego wkładu reformacji zob.
S.N. Eisenstadt, Mroduction, [w:] The Protestant Ethic and Modernization: A Comparative
View, red. idem, New York 1968. Kładąc nacisk na perfekcjonizm i rozum, dodaję do tego
ewolucyjnego podejścia bardziej kulturowy element historii intelektualnej.
Na temat centralnego znaczenia milenijnych idei w nowoczesnych rewolucjach i ruchach
reformatorskich zob. M. Walzer, Revolution ofthe Saints, Cambridge, Mass. 1965, o rewolucji
angielskiej; E.L. Tuveson, Redeemer Mion, Chicago 1968 i R. Bloch, Yisionary Republic:
Millennia Themes in American Though, 1756-1800, New York 1985, o rewolucji
amerykańskiej; P. Miller, The Life ofthe Mind in America, New York 1965, o wczesnych
reformach narodowych w Ameryce; E. Yeo, Christianity in Chartist Struggle, 1838-1848, „Past
and Present" 1989, nr 91, s. 109-139, o kartyzmie i pierwotnym chrześcijaństwie i E. Hyams,
The Millennium Postponed, New York 1973, o rewolucjach komunistycznych.
626
J.C. Alexander
Od czasów oświecenia i rozwoju świeckiego, naukowego myślenia, etos perfekcjonizmu stal się
nierozerwalnie związany z apoteozą rozumu°. Rozum jest samoświadomym zastosowaniem
umysłu do 1 zjawisk społecznych i przyrodniczych. Poprzez rozum ludzie zaczęli wierzyć, że
mogą doskonalić świat I Poprzez to doskonalenie możemy stać się wolni i szczęśliwi. Świat
można uczynić sensownym miejscem. Może on być modyfikowany. Marks i Hegel stworzyli
własne wersje takich prefekcjonizmów. Każ- \ dy z nich wierzył w swoją równie żarliwie jak
drugi.
W XX w. ta fundamentalna cecha nowoczesności stała się przedmiotem wyzwania i ostatecznie
uległa zmianie. Wiarę w postęp często spotykało poważnie rozczarowanie a poczucie, że istnieje
realna możliwość doskonałości, zmniejszyło się. To zmniejszenie oczywiście nie nastąpiło w
każdym miejscu i w każdym momencie. Jednakże w końcu tak się rozprzestrzeniło w
nowoczesnym życiu, że mocno oddziałało na sam jego rdzeń. Nowoczesne stało się
ponowoczesnym na długo przed początkiem współczesności. Doświadczenie tego stulecia było
tragiczne. Oryginalność jego teorii społecznej polega na uchwyceniu tego doświadczenia. Taka
jest przynajmniej teza, którą będę się dalej starał rozwinąć. $
Linia racjonalna: postęp
Nie chcę rozwijać tej tezy w sposób polemiczny lub jednostronny. Jeśli się tak robi,
argumentacja staje się mitem lub karykaturą i traci swoją siłę. Nasze rozumienie XX stulecia
musi być subtelniejsze i bardziej złożone. Rozpoznać jego tragiczne proporcje nie oznacza
zignorować nadziei, jakie owo stulecie inspirowało, i rzeczywistego postępu, jaki osiągnęło.
Z dzisiejszego punktu widzenia można patrzeć na to stulecie jako na czas niezwykłych osiągnięć.
Jest to szczególnie możliwe dla Amerykanów, ale w żaden sposób niemożliwe dla
Europejczyków. Takie patrzenie na XX w. odzwierciedla szczególną korzystną pozycję dnia
dzisiejszego; wyraża również ciągłą silę wiary w postęp. Historia może, mimo wszystko, z
pewnością być rekonstruowana na różne sposoby.
Jeśli popatrzymy na początek XX w., zobaczymy wielkie nadzieje. W Niemczech i Cesarstwie
Austro--Węgierskim istniały duże partie socjaldemokratyczne, a ich postęp wydawał się wielu
ludziom nieubłagany. Zobowiązując się do kontrolowania rynku i domagając się pełnych praw
wyborczych, partie te obiecywały włączenie klas pracujących w obręb gospodarek
przemysłowych i zdemokratyzowanie państwa. I
W kilku punktach swojego dzieła Weber sugeruje, że poprzez oświecenie „charyzma rozumu"
odziedziczyli purytańską ascezę praktykowaną „w tym świecie" (po Weberowsku:
wewnątrzświatową) i stalą się ucieleśnieniem doskonalącego świat dziedzictwa religijnej
racjonalizacji. Na temat związku purytanizmu z pierwszą wielką manifestacją „rozumu",
rewolucją naukową, zob. R.K. Merton, Teoria socjologiczna i struktura społeczna, tłum. E.
Morawska, J. Wertenstein-Żuławski, Warszawa 1982 i E Tenbruk, Max Weber and the Sotiology
ofScwt-ce: A Case Reopened, „Zeitschrift fur Soziologie" 1974, t. 3, s. 312-320. Związek
między racjonalizacją religpąa współczesnym etosem został prawie całkowicie przesłonięty
przez instrumentalne i materialistyczne teorie We bera dotyczące społeczeństwa przemysłowego.
Tradycja Parsonsa dostarcza antidotum na tę przypadłość, lec jej ogólnie optymistyczne, a nawet
niepoprawnie optymistyczne myślenie o nowoczesności uczyniło jej wkład do refleksji
teoretycznej o wiele mniej ważnym.
Na temat religijnych i eschatologicznych podstaw dzieła Marksa zob. K. Lowith, Meaning
ofHistory, Chicagu London 1949; Hegla, zob.C. Taylor, Hegel, Cambridge 1975.
Wątpię jednak, iżby Polacy mogli przyjąć taki progresywistyczny sposób patrzenia. Na temat
Niemców, którz] przedstawiają swoją historię w taki postępowy sposób, zob. teorie ewolucyjnej
zmiany Habermasa i Mucha. |™|
W istocie, uczestnictwo w tych masowych partiach socjalistycznych wydawało się dawać
dziesiątkom tysięc ludzi o niskim i średnim statusie nie tylko mocne przekonanie o
nieuchronności nowego społeczeństwa, ale również doświadczenie zbawienia na tym świecie.
Zob. np. autobiografię Juliusa Braunthala, przywódcy socjaB stów w Austro-Węgrzech, w której
jego uczestnictwo i oczekiwania przedstawione są w bezbłędnie milenijnyd kategoriach {In
Search of Millennium, London 1945).
Między postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku
627
Podobne siły postępu wydawały się rozprzestrzeniać w innych społeczeństwach przemysłowych.
lAnglii radykalni utylitarianie i fabiańscy socjaliści zwiększali swój dostęp do władzy, a sam
Mar-powski socjalizm stawał się mocniejszą i coraz bardziej walczącą siłą. W środowiskach
mniej gościn-dla socjalizmu liberalizm rozwijał własny program społeczny. Francuski
„solidaryzm" i amery-i „progresywizm" były postrzegane jako pierwszorzędne przykłady
udanego złagodzenia najsu-izego oblicza kapitalizmu.
Postępowy pogląd o naszym stuleciu może być utrzymany poprzez przeprowadzenie prostej linii
tych obiecujących początków do warunków dzisiejszego społeczeństwa przemysłowego. Można
twier-ić, iż marksizm, liberalizm, socjaldemokracja, a nawet demokratyczny konserwatyzm
odniosły suk-w przekształcaniu i, w istocie, w doskonaleniu nowoczesnego życia.
Ta racjonalna linia może być uzasadniona przez wskazanie np. na nadzwyczajny wzrost
bogactwa irialnego. Poprzez racjonalność kapitalizmu i produkcji przemysłowej ten dostatek
polepszył warunki codziennego życia wszystkich warstw społecznych zaawansowanych
społeczeństw. Warunki te [lie są ograniczone, ponadto, do konsumpcji w wąskim sensie. To
zasadniczo w efekcie tej materialnej transformacji wyeliminowana została śmiertelność przy
narodzinach (tak jeśli chodzi o noworodki, jak i o matki), a takie śmiertelne choroby jak gruźlica
zniknęly. Można wskazać dalej na osiągnięcia bowoczesnej nauki, zarówno ścisłej, jak i
stosowanej, które przyczyniły się do rozwoju takich chroniących życie dyscyplin, jak
nowoczesna medycyna. Seria rewolucji technologicznych, które zwiększyły materialną
wydajność setki razy, sprawiły, że przewidywania Marksa dotyczące upadku kapitalizmu bydają
się nie tylko staroświeckie, ale prawie reakcyjne. Jesteśmy w trakcie tego, co zostało nazwane
ijzwartą rewolucją przemysłową - przekształceniem zdolności informacyjnej, które rozpoczęło
się od [wynalezienia tranzystora i od miniaturyzacji, a dzięki procesorom komputerowym i
superkomputery-zacji rozwija się na niespotykaną skalę.
Racjonalna linia może być dalej wsparta przez wskazanie na rozwój praw człowieka. T.H. Mar-
zarysował ewolucyjny model postępu od praw obywatelskich, przez polityczne, po socjalne.
Przez tnie czterdzieści Jat prawami obywateJsJdmi i politycznymi zostały objęte grupy religijne i
rasowe, przez setki a czasami nawet tysiące lat były wyłączone ze społeczeństw zachodnich.
Prawami jalnymi zostały objęte grupy, o których jeszcze sto lat wcześniej myślano, iż zasługują
na swój izczęśliwy los, np. osoby upośledzone fizycznie i umysłowo. Po raz pierwszy od
rewolucji neolitycz-j, która miała miejsce dziesięć tysięcy lat temu, kobiety zaczynają mieć
znaczący dostęp do instytucjonalnych i kulturowych centrów społeczeństwa.
Te zmiany mogą być słusznie uważane za świadectwo postępu rozumu. Stosuje sieje do
cywilizacji, które początkowo nie uczestniczyły w korzyściach skierowanej „na ten świat" religii
milenijnej. Dekolonizacja poszerzyła zasięg „europejskiego" postępu, równocześnie pozwalając,
aby narodowe aspiracje znalazły wolny wyraz. Rewolucja, która często była motorem tej
dekolonizacji, była główną dźwignią umożliwiającą modernizację zacofanych i
niezracjonalizowanych obszarów świata. Ta modernizacja może również być uważana za udany
przykład poszerzenia doskonałości świata, która pomogła uczynić doskonałym ludzkie życie.
Na tej podstawie można twierdzić, że XX w. był czasem postępu; że jest to nie tylko pogląd
przeko-mujący, lecz również uzasadniony. Nie tylko Amerykanie i Europejczycy wyrażają
dzisiaj ten pogląd, [lecz również przywódcy Indii, Chin, Brazylii i Japonii. XX w. jest światem
dobrym i sensownym. Tak, zlo i nieracjonalność ciągle istnieją, lecz ich początki leżą poza nami.
Wywodzą się one z tradycjonali-jnnu i antynowoczesności, od religijnych fanatyków w Iranie, z
plemiennych waśni w Afryce, z nacjonalistycznego antagonizmu w Izraelu. Bliżej naszego domu
pojawiają się one wśród zubożałych grup,

Zob. N. Hart, The Sociology ojHealth and Meditine, Ormskirk 1985, s. 29-49. Zob. T.H.
Marshall, Class, Citizenship, and Social Development, New York 1964.

628
J.C. Alexander
które nie mają tego dostępu do nowoczesności, które niesie edukacja i komfort materialny. Gdy
patrzymy na nasze nowoczesne życie, organizujemy nasz świat z dobrym sensem i odrobiną
komfortu, można tylko pomyśleć, że rozum zwyciężył.
Sen o rozumie
Realność tej wizji XX w. podkreśla fakt, że to stulecie wydało linię intelektualnego
rozumowania, linię teorii społecznej, która biegnie razem z nim. Będę nazywał tę linię snem o
rozumie. Jest to obraz tego racjonalnie doskonalonego życia w myśli, lecz oczywiście nie
odbicie samego „rzeczywistego", materialnego życia. Ponieważ samo życie jest wypełnione
ideami, życie doskonalone wypełnione jest ideami doskonałości. Rozsądne życie dzisiaj może
być wywiedzione z marzenia o osadzonym „w tym świecie" milenium, które rozpoczęło się
tysiące lat temu. Oczywiście, o ile marzenie milenijne jest religijne,
0 tyle sen o rozumie jest postreligijny. Mimo to sen o rozumie operuje na metafizycznych
podstawach wiary, którą ilustrowało dzieło Hegla sto lat temu.
Najwyraźniej możemy dostrzec sen o rozumie, wskazując na cztery sfery nowoczesnej myśli:
filozofię, psychologię, sztukę i inżynierię społeczną. Za najbardziej charakterystyczną szkolę
dwudziestowiecznej filozofii musi oczywiście być uznany pozytywizm logiczny. Kierunek ten
utrzymywał, że wszelka myśl warta pomyślenia może być zredukowana do racjonalnych, a
ostatecznie matematycznych twierdzeń. Filozofia, z tej perspektywy, byłaby niewiele więcej niż
językiem prawdy; kodem, który wyrażałby warunki poznania. W tej formie filozofia
pozwalałaby językowi i myśli w przejrzysty sposób odbijać świat zewnętrzny. Słowa są
indukowane z rzeczy, które istnieją . Myśl jest racjonalną indukcją z tej rzeczywistości. Filozofia
musi wyostrzyć relację między słowami a rzeczami. Metafizyka zostanie niezwłocznie obalona.
Nie powinniśmy być tak zaślepieni przez surrealny wymiar nowoczesnej sztuki, że przestajemy
widzieć, iż wiele z estetycznego modernizmu jest spójne z tym racjonalizującym poglądem.
Istnieje jasny ruch w nowoczesności, który twierdzi, iż sztuka powinna być skąpa, minimalna,
płaska, racjonalna i „prawdziwa". Nie powinna być fikcyjna, lecz bezpośrednia, nie osobowa,
lecz obiektywna. Wielkimi przykładami tegoż są architektura i proza. Początkiem nowoczesnej
architektury jest estetyczne dictum, iż forma ma iść za funkcją. Ci, którzy stworzyli ten styl ,
wierzyli, że ich budynki nie oddają fikcyjnych projektów, leczy tylko wynikają w sposób
konieczny z kształtu inżynierii i wydajnego racjonalnego projektu. O ile to rozumienie może być
fałszywe - inżynieria i wydajność nie mają ukrytego projektu - styl międzynarodowy, który
powstał, byl zdecydowanie o zacięciu racjonalistycznym: proste linie, kąty i płaskie
powierzchnie.
Podobne dążenie do bezpośredniości, prostoty, obiektywności i wydajności charakteryzuje
dwudziestowieczną prozę. W modelu nauki nowoczesny język prozy dąży do przejrzystości
wobec swojego przedmiotu i bycia pozbawionym „stylu" jako takiego, tak jak to pojęcie było
egzemplifikowane, np. przez renesansową mowę lub pismo . Konotacje i wieloznaczności są
usuwane z artykułów i książek. W języku angielskim ten szlak przetarł Hemingway, ze swoimi
krótkimi, płaskimi, dziennikarskimi zdaniami, a magazyn „Time" uczynił ten styl masowym
językiem dnia codziennego.
W psychologii dwa przeciwstawne sobie prądy odzwierciedlają ten sens ostatecznego rozsądku
świata. W psychologii rozwojowej Piageta osoby dorosłe rozwinęły zdolność uniwersalnego
poznania
1 kierowaną regułami moralność. Te zdolności rozwijają się z procesów, które są nieodłączne od
proce-
Zob. L. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1997.
12 Zob. N. Pfevsner, Pioneers of Modern Deńgnfrom William Morris to Walter Gropius,
Harmondsworth 1977.
13 Zob. R. Lanham, The Motwes ofEloąuence: Literały Rhetoric in the Renaissance, New Haven
1976. Zob. J. Piaget, Principles ofGenetic Epistemology, London 1972.
Między postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku
629
n życiowego. Jednostki stają się racjonalne z powodu realistycznych doświadczeń. W obliczu
rosnącej złożoności rzeczywistości działają pragmatycznie i rozwijają nowe sposoby
rozumowania poprzez próby i błędy. Behawioryzm również widzi jednostki jako podmioty
działające w prosty, racjonalny spo-sób. Pawiow, Watson i Skinner twierdzą, że ludzie są
kształtowani nie przez subiektywną fantazję, lecz przez ich środowiska, że dopasowują się do
czegokolwiek, co tworzą. Tak jak gołębie i tresowane psy, ludzkie są racjonalne w wąskim i
efektywnym sensie. Jeśli znamy ich przeszłe warunki życia, ly formułować predykcje dotyczące
tego, jak będą działać w przyszłości. Teorie o możliwości racjonalnego planowania były
wzmacniane przez psychologię rozwojową iorystyczną. Oprócz tego konstytuują one również
odrębny ruch intelektualny. Ta myśl bie-Be początek w XIX w. jako rodzaj świeckiego
perfekcjonizmu, którego przedstawicielami są tacy iele jak Saint-Simon, Bentham i Marks. W
XX w. ów nurt staje się dominujący. Jego idee rozwi-przedstawiciele socjaldemokratycznych
teorii państwa dobrobytu, tacy jak Marshall i Mannheim technokratyczna myśl komunistyczna.
Panuje przekonanie, że świat może być poddany racjonalnej kontroli, że kulce wosku można
nadać pożądany kształt. Rawls jest największym anglojęzycznym (lennikiem tej wiary w
doskonałość poprzez rozum. Habermas rozwija racjonalizm w kontynental-itylitarystyczny,
romantyczny idiom.
Linia zdegenerowana: irracjonalność
Zanim zajmiemy się tą teorią, musimy przyjrzeć się życiu, które odzwierciedla. Można
argumentować, Efe w dwudziestowiecznym życiu nastąpiło prawdziwe załamanie, które
sprawiło, że dla wielu postęp stal się niczym sen, a nawet mit.
? [...] Zacznijmy od socjalizmu. Marksiści i utopiści uważali socjalizm (zaprowadzony przez
rewolu-Męlub reformę) za najwyższe ucieleśnienie rozumu. Dla Marksa wprowadzenie
komunizmu miało przezwyciężyć alienację rozumu i subiektywność, na których opierał się
kapitalizm. Gdy trwał XX w., stąpało się jednak coraz bardziej jasne, że lewicowe ruchy
rewolucyjne często w drastyczny sposób prowadzą do nasilenia „alienacji rozumu" . Tego
sprzecznego z intuicją faktu nie należy rozumieć ?kategoriach esencjalistycznych. Nie ma on nic
wspólnego z perwersyjnością cechującą działanie ?ewolucyjne, lecz łączy się z socjologicznymi
warunkami, w których zazwyczaj pojawiają się rewolucje, jiewolucjoniści reprezentują grupy,
które były poddane straszliwemu uciskowi. Zwykle nie mają one ?ostępu do mających
legitymizację ośrodków ich społeczeństw, a często w ogóle są z tych społeczeństw wykluczone.
Członkom tych grup odmawia się dostępu do uniwersytetów, są obiektem nikczemnych
uprzedzeń, podlegają zubożeniu, są często więzieni, czasami torturowani i mordowani. '-? Żaden
z opisanych faktów nie łagodzi tego, co sam Marks z pewnością uznałby za bezlitosną degra-
f&cję rewolucyjnej tradycji w XX w. Wyalienowani rewolucjoniści, zarówno przy władzy, jak i
tej władzy pozbawieni, nie tylko popierali zniekształconą i skarykaturowaną myśl i mowę, ale
również działali ?sposób barbarzyński, systematycznie używając siły i opierając się na
oszustwie. Przez kilka dziesięcioleci po wybuchu rewolucji październikowej nie tylko socjaliści,
ale również wielu myślących ludzi śiważało komunizm za uprawniony system oparty na
rozumie. Prawdziwa natura rosyjskiego komuni-
| Zob. K. Mannheim, Człowiek i społeczeństwo w dobie przebudowy, tłum. A. Rażniewski,
Warszawa 1974.
Zob. J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, tium. M. Panufhik, J. Pasek, A. Romaniuk. Warszawa
1994. [ Zob. J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, 1.1: Racjonalność działania a
racjonalność społeczna, tłum. A.M. Kaniowski, Warszawa 1999.
| Omówienie historycznej dialektyki pomiędzy nieobecnym a obecnym rozumem zawiera rozdz.
3 książki Alexan-dra, z której pochodzi ten fragment - przyp. tłum.
630
J.C. Alexander
zmu była maskowana przez jego pretensje do bycia opartym na rozumie i nauce. Bogactwo,
technologia, umiejętność czytania i pisania, kultura, higiena i równość klas były
perfekcjonistycznymi hasłami oficjalnej komunistycznej retoryki .
W końcu jednak stało się jasne dla wielu, że prawie od początku to rewolucyjne społeczeństwo
zamieniło nadzieje na doskonałość w gorzki żart. Lenin zainicjował, a Stalin ustanowił20
system, który] tłumił wszelkie przejawy rozumu. Mao, Castro i wschodnioeuropejskie
marionetkowe rządy postępo-; wały tak samo. Dwudziestowieczny komunizm był bardziej
podobny do średniowiecznego Kościoła niż do modelu racjonalności i postępu . Rządzony przez
ideologicznego papieża, kierowany przez kler wiernych członków partii, oficjalny komunizm
propagował dogmat o proletariackim mesjaszu, którego przesłanie i potrzeby mają być
interpretowane we właściwy sposób. Rozum był zmonopolizowany przez ten komunistyczny
kościół. Jednostka nie była w stanie tego rozumu posiąść. Dla mas jedyną ucieczką były przymus
i przemoc. Rosyjski komunizm poddał nie mającym precedensu represjom najpierw
kontrrewolucjonistów, potem konserwatystów, „kułaków", Żydów, chrześcijan i „inne"
narodowości. Będąc przy władzy, partie komunistyczne - te rzekome awangardy rozumu i
postępu - instytucjonalizowaljr słownictwo podwójnego myślenia i systemy kontroli myśli, które
stały się symbolami koszmarów rozumu w naszych czasach .
Morderstwa i masowe represje polityczne w Chinach, ludobójcze barbarzyństwo w rewolucyjnej
Kambodży i ponure niepowodzenia w kraju ją okupującym, w Wietnamie, przytłaczające
niedostatki centralnie planowanych gospodarek państwowych. Intelektualiści, którzy mają
nadzieję na postęp, mogą zapytać: co pozostało dzisiaj z rewolucyjnych marzeń? Być może
komunistyczna wersja tych , marzeń wyczerpała się zaledwie dwieście lat po tym, jak się
zaczęła? Z pewnością intelektualne rozczarowanie postępowymi obietnicami socjalizmu i
komunizmu jest jedną z najbardziej uderzających cech końca XX w.
Nie rozpocząłem moich analiz od komunizmu, ponieważ jest on niepowtarzalnym
ucieleśnieniem zlej wiary i irracjonalności. Taka jest linia konserwatywnej prawicy w Ameryce i
gdzie indziej i jest to wykręt
Zob. S. Koch, DoubleLives, New York 1993.
20
Zob. P. Johnson, Modern Times: The World from the Twenties to the Eighties, New York 1983,
s. 49-103. ' Zob. R. Aron, The Opium ofthelntellectuals, New York 1957.
Do niedawna tylko „antykomuniści" wypowiadali takie krytyczne stwierdzenia. Później, jak na
ironię, dokumentację komunistycznego wypaczania rozumu dostarczały też gazety radzieckie.
Na wiosnę 1988 r., na początku pieriestrojki, końcowe egzaminy z historii dla ponad 50 min
radzieckich uczniów zostaty odwołane. W nadzwyczajnym komentarzu na pierwszej stronie,
pełnym wyrazów goryczy i winy oraz nadziei na oczyszczenie, „Izwiestia" zaatakowały całą
historiografię radzieckiego komunizmu za odwrócenie racjonalnych nadziei rewolucji. [...]
Zob. J.C. Alexander, Back to Lippman, „The New Republic" 1988, nr 198, s. 15-16. „Świat
psychicznie i moralnie wyczerpanych społeczeństw (budowanych głównie na wzorach
marksistowskich i postmarksistowskich) straci! swą energię i oddziaływanie. Te społeczeństwa,
wraz z ich filozofią, są postrzeg ne jako starożytne świątynie wystające z nieużytków
przeszłości. W istocie, ich szansa na wydostanie się z I zamknięcia zależy głównie od sukcesu w
podążaniu za modelem, jaki wyznacza Ameryka wraz z innymi rywalai ze świata zachodniego.
[...] W czasach nastawionego na reformy reżimu Nikity Chruszczowa w latach sześćd! siątych, a
potem znowu pod rządami Michaiła Gorbaczowa, w latach osiemdziesiątych dążącego do
moderniza radzieckiej gospodarki i częściowego otwarcia społeczeństwa, miały miejsce dyskusje
o możliwej »konwergene dwóch przeciwstawnych systemów. Ale pociąg do »konwergencji« był
w większości jednostronny: nie ku zablo wanym społeczeństwom Wschodu, lecz ku otwartości
Zachodu". To polemiczne oświadczenie byto znaczące i tyle przez to, co zawierało, ile przez to,
kto je wypowiedział. Nie był to konserwatywny bojownik okresu „zim wojny", lecz szanowany
liberał New Dealu, Max Lerner (Myth America), w centrolewicowym czasopiśmie ame
inder I (pfeypostępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku
631
10I0-[ami
rwo óry
lalny i moralny. [Zamiast twierdzić tylko to] należy przyznać, że antypostęp i antyrozum miały
w wielu zachodnich społeczeństwach, w tym w krajach kapitalistycznych i demokratycznych.
Unia racjonalna opisuje XX stulecie jako czas stopniowej demokratyzacji, poszerzania przywile-
(f na klasy niższe, otwierania gett i ciągłego rozprzestrzeniania się świeckiej racjonalności w
społe-Bństwie. W rzeczy samej, nawet zanim XX w. na dobre się rozpoczął, zaczęły się kłębić o
wiele ciem-iejsze siły. Do lat osiemdziesiątych XIX w. można było obserwować na kontynencie,
we Francji i w Eu-ipiepołudniowej i wschodniej, rosnącą reakcję przeciwko siłom postępu.
Wśród klasy średniej i klasy ijższej pojawili się potężni zwolennicy dyktatury i przemocy. W
Niemczech narastała mistyczna Bteczna ideologia Volku , przedostając się nawet do
intelektualistów . We Francji miał miejsce wzbu-fcyący odrazę zwrot ku nacjonalistycznemu
antysemityzmowi. W Stanach Zjednoczonych ściśle se-Jiegacyjna polityka zaczęła
rozprzestrzeniać się na południu, a „natywizm" - kulturowe uprzedzenie ispoleczna mobilizacja
przeciwko Amerykanom urodzonym za granicą - stał się panującym nastawieniem zbiorowym
na północy.
irracjonalne siły prowadziły prosto ku I wojnie światowej - cezurze, która oddzieliła to, co póź-
nazwano wiekiem niewinności, od pustyni, która nastąpiła po nim . Między r. 1919 a 1921, jako
fcytyjski sekretarz stanu, Winston Churchill rzucił na papier z nagłówkiem Ministerstwa Wojny
reflek-irej gorzkie i apokaliptyczne tony oddawały głębokie zakłócenie, jakie ta wojna
spowodowała dla postępu.
izystkie okropieństwa wszystkich stuleci zostały zebrane razem i nie tylko armie, a całe narody i
w nie wepchnięte. [...] Każda zbrodnia przeciw ludzkości lub międzynarodowemu prawu
znalazła swój odwet. [...] Żaden rozejm ani żadne pertraktacje nie łagodziły konfliktu między
armiami. Ranni umierali pomiędzy liniami wojsk; trupy rozkładały się, leżąc na ziemi. Statki
handlowe, statki neutralne i statki-szpitale były zatapiane na morzach, a znajdujący się na nich
ludzie byli pozostawiani swemu losowi lub zabijani, kiedy próbowali się ratować. Podejmowano
wszelkie wysiłki, aby głodem zmusić całe narody do poddaństwa, nie mając względu ani na
wiek, ani na płeć. Miasta i pomniki zostały zniszczone przez artylerię. Dokonywano
bombardowań z powietrza, nie bacząc, gdzie spadają bomby. Trujący gaz w różnych formach
dławił lub parzył żołnierzy. Przypalano ich ciała płynnym ogniem. [...] Gdy wszystko się
skończyło, tortury i kanibalizm były jedynymi dwoma czynami, których cywilizowane,
naukowe, chrześcijańskie państwa wzajemnie się nie dopuszczały, gdyż były one wątpliwej
użyteczności
.27
\ Siedemdziesiąt lat po zakończeniu wojny tego rodzaju działania nie mogły już wywołać takiego
[pełnego zdziwienia oburzenia. Stały się one codziennością w stosunkach politycznych w XX w.
i Pośród chaosu i zniszczenia, jaki nastąpił w następstwie I wojny światowej, pod koniec trzeciej
deka-dy stulecia wyłoniło się coś, co dla wcześniejszych progresywistow byłoby całkowicie
nieoczekiwanym ?ydarzeniem. Był to wybuch nie lewicowych rewolucji, a prawicowych
kontrrewolucji w Europie. W Niem-
1 Zob. G. Mosse, The Crisis of German Ideology, New York 1964.
Fzob. EK. Ringer, The Decline ofthe German Mandarins: The German Academic Community,
1890-1933,
Cambridge, Mass. 1969.
*Zob. P. Fussell, Tfie Great War and Modern Memory, New York 1975. fe tygodniach przed
Armagedonem sekretarz Bethmanna Hollwega Kurt Riezler notował z mrocznym zadowole-
fciem, jak jego mistrz kierował Niemcy i Europę ku otchłani. 7 lipca 1914: »Kanclerz spodziewa
się, że wojna, bez
względu jaki będzie jej wynik, przyniesie wykorzenienie wszystkiego, co istnieje, tego
przestarzałego świata bez
idei«. 27 lipca: »Nieszczęście większe od ludzkiej władzy zawisło nad Europą i naszym
narodem«" (P. Johnson,
Modern Times..., op. tit., s. 12). fCyt. za P. Johnson, Modern Times..., op. cit., s. 14-15.
632
J.C. Alexander
czech, Austrii, Włoszech i Hiszpanii wiadzę przejęły radykalne ruchy prawicowe i zaczęły
rozmontowy-wać to, co pozostało z racjonalnych i postępowych aparatów społeczeństw tych
krajów. Reakcyjne ruchy sięgnęły zenitu w Niemczech, czego rezultat stał się doskonale znany.
Zamiast wspierania cywilizacji i inkluzyjności miał miejsce ludobójczy mord dużych grup
nosicieli postępu, nie tylko Żydów, lecz rów-nieź intelektualistów, komunistów, socjalistów,
uczonych, wolnomyślicieli i chrześcijańskich idealistów.
Tak oto wraz z rozprzestrzenianiem się racjonalnego rozumienia w XX w. pojawiła się
brutalność i przemoc na niespotykaną skalę. To stulecie wynalazło wojnę totalną, wojnę na
śmierć, wojnę nie tylko przeciw profesjonalnym armiom, lecz również przeciwko masom
cywilnej ludności. Amerykanie są zwykle mniej wrażliwi na te zmiany, jako że żadna z wojen
tego stulecia nie toczyła się na ich ziemi. Jest jednak bardzo istotne to, że liberalne demokracje
stały się pełnymi uczestnikami ideologii i praktyki wojny totalnej28. W obliczu ataku Hitlera na
Wielką Brytanię w lecie 1940 r. Churchill pisał: „kiedy zastanawiam się, jak możemy wygrać tę
wojnę, widzę, że jest tylko jeden sposób [...]; jest to całkowicie niszczący, eksterminujący atak
przy użyciu ciężkich bombowców z tego kraju na ojczyznę nazistów"*. Przywódca, u którego
wojna totalna budziła kiedyś odrazę, teraz ją przyjmował. Jeszcze przed zrzuceniem bomb
atomowych na Japonię bombardowania prowadzone przez aliantów zabiły 260 tys. Japończyków
i zraniły ich ponad 400 tys. Francuzi, podczas wojny z Indochinach, stosowali terror i
systematyczne tortury. Amerykanie w tychże Indochinach stosowali naloty dywanowe, których
intencją było, by użyć słów prezydenta Johnsona, „zbombardować Wietnam tak, aby znalazł się
z powrotem w epoo kamiennej". We współczesnej Ameryce, jednym z najbardziej
demokratycznych krajów w historii ś' ta, dysponująca wielkimi funduszami Centralna Agencja
Wywiadowcza organizuje tajne zajęcia z technik torturowania dla kadr wojskowych z krajów
rządzonych przez dyktatorów, a później wyposaża je w urządzenia do wykonywania tych tortur.
Po części z powodu napięcia, jakie wywołuje ciągła wojna, w XX w. rozprzestrzenili się na
niespotykaną dotąd skalę charyzmatyczni przywódcy zajmujący pozycje we władzach
wykonawczych. W Niemczech, Chinach i Rosji przywódcy stali się żywymi ikonami dla swoich
czasami adorujących, czasami przerażonych, lecz prawie zawsze zafascynowanych i często
zadziwiająco uległych narodów. W krajach demokratycznych charyzmatyczni przywódcy nigdy
nie zanikli. Przeciwnie, kult osobowości wydaje się wciąż zasadniczy dla narodowej integracji i
efektywnego rządzenia .
Na koniec wypada stwierdzić, że nawet jeśli zdołaliśmy uniknąć najciemniejszych cieni antyno-
woczesności, w. XX straszyło poczucie rozczarowania nowoczesnym życiem. W krajach
odnoszących największe sukcesy nuda i znużenie często przysłaniały poczucie indywidualnego i
kolektywnego celu32. Efektem tego był jeden z bardziej uderzających fenomenów naszych
czasów: ciągłe próby ucieczki od bardzo postępowych sił, idei i instytucji, podejmowane przez
tych, których oszczędziła najokropniejsza nowoczesna brutalność. Ludzie uciekają od żądań
zorientowanej „na ten świat" perfekcji w romantyczne alternatywy różnych uzależnień, od
narkotyków do alkoholu, eskapistycznych religii on wizji nirwany czy mistycyzmu „z innego
świata".

jiwro-*ii oraz
Koszmar rozumu

Tenhistoryczny upadek rzeczywistego życia w XX w.-ponumo „rzeczywistego świata" przenM


28Zob JW.Gibson, The Perfect War, New York 1986 i P. Johnson, Modern Times..., op. tit. 29
Cyt. za R. Bhodes, TheMaking o/the Atomie Bomb, New York 1988, s. 469. 30Zob. P. Johnson,
Modern Times..., op. cit., s. 423.
31 Zob. CM. Harden, Presidential Power andAccountability, Chicago 1974.
32 Zob. np. K. Keniston, The Uncommitted: Alienated Youth inAmerwan Sonety, New York
1964.
I postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku
postęp jako niepojmowalny i często w istocie niepożądany. Sama możliwość tego, iż istnieje
wyższy punkt, „cel", ku któremu społeczeństwo ma dążyć, zaczęła być podawana w wątpliwość.
Gdy teoria społeczna zostaje złapana w sen o rozumie, staje się postreligijna, lecz opiera się na
netafizycznej przesłance. Kiedy artykułuje koszmar rozumu, jest postreligijna bez metafizyki.
Paul Ich, wielki dwudziestowieczny teolog, który żył bez tego snu, opisywał nowoczesne
jednostki jako dryfujące i samotne, bez tradycyjnego wsparcia od Boga. Mimo to Tillich
utrzymywał, że ten stan może wbudzać ich do większego wysiłku i, w rzeczy samej, do większej
wiary. Rozwijając ten pogląd, zaczerpnął on od Sartre'a przekonanie, że to, czego potrzebujemy
w obecnej, ponowoczesnej sytuacji, o .odwaga, żeby być". Nietzsche wyciągnął odmienny
wniosek; wniosek bardziej charakterystyczny la ciemnej linii. Bóg nie żyje. Rozum jest
kłamstwem, a abstrakcyjne rozumowanie bezduszne i nieuczciwe. Z tych twierdzeń Nietzsche
wyprowadził dalej rodzaj protofaszystowskiego wniosku: musimy uciec z naszego obecnego
stanu poprzez jego przekroczenie. Jednym ze sposobów, w jaki możemy to zrobić, jest
utożsamienie się z irracjonalnym supermanem.
Wróćmy jednak z tego świata proroctwa o alternatywnych społeczeństwach do wysiłków
tworzenia alternatywnych światów myśli. Wcześniej zidentyfikowałem cztery prądy myślowe
ucieleśnionego rozumu. Tutaj zarysuję antyracjonalistyczne postawy, które zostały rozwinięte
jako alternatywy. Hs alternatywne orientacje krystalizują ostre odejście od racjonalności i
postępu, które charakteryzuje nasze czasy.
Dwudziestowieczna filozofia zaczęła się od pozytywizmu logicznego i przekonania, że
analityczna myśl może poznać prawdę. Filozofia tego stulecia kończy się hermeneutyką -
filozofią, która utrzymuje, że poznanie rzeczywistości w sposób, który oddzielają od nas, jest
epistemologicznie niemożliwe, ftzytywizm logiczny był odważny, ambitny i predyktywny.
Hermeneutyką jest skromna, eksploracyjna, próbująca, traktująca zwykły opis przedmiotu jak
zadanie dla Herkulesa. We wczesnej filozofii Ludwika Wittgensteina, w pracy Tractatus logico-
philosophicus , słowa mogą odzwierciedlać rzeczy; są one oparte na rzeczywistości. W jego
późniejszej filozofii, w Dociekaniach filozoficznych będących najbardziej reprezentatywnym
dziełem myśli postpozytywistycznej, słowa nie odnoszą się do rzeczywistości, lecz do siebie
samych. Nie dotykamy rzeczywistości; myślimy w obrębie samo-referencyjnego tokonu innych
myśli i słów. Saussure , twórca strukturalnej lingwistyki i semiotyki, zajmował podobne f
itanowisko. Nie ma sposobu, aby przejść od przedmiotów, od rzeczywistości, do myśli ujętych w
słowa, I Jtóre te przedmioty, tę rzeczywistość charakteryzują. Między słowami a przedmiotami
istnieje tylko ' arbitralna relacja. Rozwijająca się pod wpływem pozytywizmu logicznego
wczesna filozofia nauki zajmowała się warunkami prawdy, weryfikacją i ewolucyjnym postępem
wiedzy. Wiele postpozytywistycznej filozofii nauki zachwyca się irracjonalnością, stwierdza
niewspółmierność i teoretyzuje o apokalip-; tycznych rewolucjach.
s Wcześniej sugerowałem, że istnieje we współczesnej estetyce nacisk na minimalizm, realizm,
bezpośredniość i linearność. Wiele bardziej rozpoznany jest oczywiście estetyczny ruch w
przeciwnym kierunku, ku surrealizmowi. Szczególnie w sztukach wizualnych i w literaturze
awangardowej doszło do destrukcji pojęcia przejrzystej rzeczywistości. Artyści ani nie odnoszą
się do racjonalności istot ludzkich, ani na niej nie polegają. W dłuższej perspektywie braki
ciągłości są uderzające: od Ingresa do ijbstrakcyjnego impresjonizmu poprzez kubizm; od
Beethovena do Weberna poprzez Strindberga; od feeorge'a Eliota i Tołstoja do Becketta i
Pynchona poprzez Jamesa i Wolf. Teoria interpretacji odzwier-«iedla podobną trajektorię.
Wcześni krytycy analizowali intencje autorów, kontekst historyczny i tema-
Zob. P. Tillich, Męstwo bycia, tłum. H. Bednarek, Poznań 1994. L. Wittgenstein, Tractatus..., op.
cit.

Idem, Dociekania filozoficzne, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1972.


Zob. E de Saussure, Kurs językoznawstwa ogólnego, tłum. K. Kasprzyk, Warszawa 1991.

634
J.C. Alexand«j
tyczny rozwój na podstawie tekstów. Począwszy od nowego krytycyzmu, te standardy i praktyki
stosuje] się rzadziej. Złożoność i irracjonalność motywów, jak się dzisiaj przypuszcza, czyni
niemożliwym odkrycie intencji autora. Podobne trudności narosły wokół studiów nad
kontekstem historycznym. Pd-cząwszy od Derridy, nasz brak zaufania do naszej wiasnej
racjonalności wzrósł do takiego poziomu, że nie jesteśmy pewni, czy istnieje tekst.
Freud stworzył psychologiczną alternatywę dla racjonalistycznych wizerunków podejść
rozwojowego i behawioralnego. Skoro założenia dotyczące naszych motywów są podstawą teorii
społecznej, j psychologia głębi - czy to ortodoksyjna, czy Junga, czy „humanistyczna" - miała
szczególnie mocne oddziaływanie. Zamiast motywu racjonalnego psychoanaliza zaczyna od
namiętnego, moralistycznego i irracjonalnego podmiotu. W przeciwieństwie do ufającej we
własne siły i reaktywnej jednostki sugeruje to, że jaźń jest podzielona, sprzeczna i trudna do
odnalezienia. Inaczej w koncepcji, w której rzeczywistość jest albo w sposób oczywisty
widoczna, albo coraz bardziej taką się staje, psychologia głębi akcentuje trudność testowania
rzeczywistości i wszechobecność zaburzeń. Racjonalność nie jest c& i chą wrodzoną, a czymś,
co podmiot może osiągnąć dopiero po latach terapii.
Intelektualne alternatywy inżynierii społecznej są na pierwszy rzut oka mniej oczywiste.
Teoretycy nie twierdzą, że społeczeństwa nie da się zmienić. Sugerują jednak, że standardy
promowania i oceniania zmiany nie są ani racjonalne, ani zdolne dostarczyć dokładnych ocen.
Oakeshott rozwinął to podejście w formie konserwatywnej, twierdząc, że zmiana społeczna
zależy od zwyczaju i jest z natury stopniowa, oraz że wysiłki zaplanowania zmiany w sposób
racjonalny jedynie czynią podmioty ślepymi na te fakty. Walzer i inni „internalistyczni" krytycy
Rawisa i Habermasa rozwinęli tę alternatywę w sposób bardziej krytyczny. Argumentowali oni,
że sprawiedliwość nie może być rozumiana w kategoriach abstrakcyjnych kryteriów i
transcendentalnych zasad. Musi się o niej teoretyzować niejako z wnętrza kulturowych praktyk
pewnych sfer życia. Ruchy społeczne, które ignorują te struktury, sprzyjają dominacji i
przemocy, która charakteryzowała zdegenerowaną linię życia w XX w.
Teoria społeczna jako most między dwoma światami
Wielu wybitnych myślicieli, którzy zapoczątkowali dwudziestowieczną myśl społeczną, żyło w
dwóch światach. Doświadczyli oni zarówno snu o rozumie, jak i koszmaru, który po nim
nastąpił. Osiągnęli wczesną dojrzałość jako osoby wierzące w naukę, ewolucję i postęp. Mam
tutaj na myśli początkową karierę Freuda jako psychofizjologa, pisma Webera inspirowane
Darwinem, pisma z ekonomii politycznej i porównawczej historii, powstałe przed załamaniem
się autora, wczesny scjentyzm Durkheima i pozytywizm logiczny Wittgensteina. Jednakże w
pewnym punkcie swojego rozwoju myśliciele ci stanęli twarzą w twarz z ciemnością i
irracjonalnością swoich czasów. Gdy tuż po przełomie stuleci Webet pisał, że „różany krzak [...]
oświecenia nieodwracalnie więdnie", dawał tym samym wyraz ciemnym spostrzeżeniom, które
charakteryzowały całe pokolenie.
Dla wielu z tych myślicieli I wojna światowa symbolizowała ich rozczarowanie. Na przykład
Webei; w swoim wykładzie Wissenschaft als Beruf, wygłoszonym niemieckim studentom na
początku wojny, odrzucił z góry ewolucjonistyczne nadzieje rozumu:
Nie będę już wspominać o tym, że w końcu zaczęto w naiwnym optymizmie fetować naukę (to
znaczy: opartą na niej technikę opanowywania życia) jako drogę do szczęścia. Kto jeszcze w to
wierzy poza kilkoma owymi dużymi dziećmi, które uchowały się jeszcze na katedrach czy w
redakcjach?
37 Zob. M. Oakeshott, Rationalism in Politics and Other Essays, New York 1962.
38 Zob. M. Walzer, Spheres ofJustice, New York 1983.
39 M. Weber, Nauka jako zawód i powołanie, tłum. P. Dybel, [w:] Polityka jako zawód i
powołanie, Kraków 1998 s. 111-140.
i postępem a apokalipsą: teoria spoteczna i sen o rozumie w XX wieku

635
Irzy lata przed rozpoczęciem wojny Durkheim pisa!, że „znajdujemy się w przejściowej fazie
słabo-fci duchowej".
Wielkie sprawy przeszłości, którymi entuzjazmowali się nasi ojcowie, w nas już nie budzą
tamtego żaru [...]. Dawni bogowie się starzeją albo umierają, nowi jeszcze się nie narodzili .
Wkrótce po rozpoczęciu wojny Freud myślał o niej jako o przejawie rozczarowania, jakie
wszyscy tlący ludzie odczuli wobec racjonalistycznych obietnic przeszłości.
Jesteśmy zmuszeni uważać, iż nigdy żadne zdarzenie nie było tak destruktywne dla tego, co
wartościowe w bogactwie ludzkości, ani tak zwodnicze dla wielu najczystszych inteligencji, ani
tak deprecjonujące dla najwyższych, jakich znamy. Sama nauka utraciła swą bezstronność; ku jej
głębokiemu zgorzknieniu jej słudzy oczekują od niej broni [...].
Gdy mówię o rozczarowaniu, każdy od razu wie, co mam na myśli. [...] Byliśmy gotowi uznać,
że wojny między prymitywnymi i cywilizowanymi ludami [i] wojny z i pomiędzy
niedorozwiniętymi narodowościami Europy lub tymi, których kultury zginęły - że przez
znaczący okres takie wojny będą absorbować ludzkość. Ale pozwoliliśmy sobie mieć inne
nadzieje.
Oczekiwaliśmy wielkich władców [...], którzy byli znani z kultywowania światowych interesów,
których twórczym władzom należał się nasz postęp techniczny prowadzący w kierunku
opanowania przyrody, jak również artystyczne i naukowe nabytki umysłu - spodziewaliśmy się,
że tacy właśnie ludzie odniosą sukces, odkrywając inny sposób rozwiązywania nieporozumień i
konfliktów interesów .

Wittgenstein był „szczęśliwym, pogodnym dzieckiem" w Wiedniu, ,jego angielscy znajomi


sprzed 1914 r. znali go jako zdolnego do wielkiej wesołości" . Podczas wojny walczył on za
Austrię na froncie:
Począwszy od 1919 r, stal się osobą samotną i introwertyczną. Przyznawał się do fascynacji
Zmierzchem Zachodu Oswalda Spenglera i coraz bardziej zajmował etyczną postawę skrajnego
indywidualizmu i surowości .
Po zakończeniu wojny, mimo iż Traktat uczynił Wittgensteina sławnym, autor zniknął z
intelektualnego świata. Został nauczycielem w małej wiejskiej szkole, a potem ogrodnikiem. Do
Cambridge i do życia akademickiego powrócił w 1929 r. z zupełnie innym poglądem na życie i
wczesny etap swojej filozofii - pozytywizm logiczny. Poddał ideę postępu w konwencjonalnym
znaczeniu. „Gdy myślimy o przyszłości świata - pisał w 1929 r. - zawsze mamy na myśli stan,
jaki osiągnie, jeśli nadal będzie zmierzał w kierunku, w którym widzimy, iż idzie dzisiaj. Nie
przychodzi nam na myśl, że jego droga nie jest prostą linią, lecz krzywą, ciągle zmieniającą
kierunek". Wittgenstein był pewien, iż te zmiany doprowadzą do ruiny. Miał przeczucie
katastrofy: „Dotychczasowa kultura stanie się kupą gruzu, a ostatecznie stertą popiołów" .
Oczyszczeni z wcześniejszej niewinności, myśliciele tego czasu poświęcili się wyjaśnianiu tego,
jak mogła nadejść taka ciemność. Jednak nawet jeśli porzucili sen o rozumie, nie odrzucili
racjonalno-
E. Durkheim, Elementarne formy życia religijnego, tłum. A. Zadrożyńska, Warszawa 1990, s.
408.
S. Freud, Rejkction upon War andDeath, [w.] idem, Character and Cidture, New York 1963, s.
107-108. [A. Janik, S. Toulmin, Wittgenstein 's Vienna, New York 1973, s. 177.
Ibidem.
'"l. Wittgenstein, Culture and Values, Chicago 1980, 3e. *Ibidem.
636

J.C. Alexandef
ści jako normatywnego celu. Wyjaśnienie irracjonalności stanowiło główne intelektualne
wyzwanie ich życia. Robili to, aby uchronić wartość nowoczesności w mniej naiwnej,
dojrzalszej formie.
Freud spędził drugą część swojego życia, próbując wytyczyć ścieżki irracjonalności. Przyznał, że
efektem psychoanalizy nie będzie utopia, lecz po prostu powszechne poczucie nieszczęścia.
Upierał się jednak, iż będzie to o wiele lepsze od fantazji psychozy. Psychoanaliza nie mogła
wyeliminować wpływu podświadomości, lecz mogła zmniejszyć jej zdolność zaburzania
rzeczywistości. „Tam gdzie było id - przypuszczał z nadzieją Freud - może znaleźć się ego".
Weber demonstrował, jak nowoczesna racjonalność historycznie powstała z przekonań
religijnych. Byl przekonany, że „ucieczka od świata" stanie się najpowszechniejszą reakcją
nowoczesnych ludzi, kiedy te przekonania zostaną wycofane. Potępiał takie ucieczki i wszelkie
próby odbudowania świata metafizycznego. Świecka racjonalność, która była spadkobierczynią
religijnej racjonalizacji, twierdził, stanowiła jedyną nadzieję ludzkości .
Durkheim, w swoich późniejszych dziełach, opisywał, jak mityczne i symboliczne podstawy
nowoczesnej myśli uczyniły przestarzałymi wszelkie koncepcje wąsko zdefiniowanego
zachowania racjonalnego. Równocześnie miał nadzieję, że dokonana przez niego ekspozycja
społecznych podstaw religii umożliwi wyrażanie tego symbolicznego wymiaru życia ludzkiego
w formie nie-deistycznej, uwalniając poznawczy wymiar myśli w ten sposób, że będzie on
podlegał metodzie naukowej.
Kwestia ciągłego oddania się rozumowi u Wittgensteinajest bardziej skomplikowana. Jako
jedyny z tego pierwszego pokolenia wielkich teoretyków doświadczy! on II wojny światowej.
Zaskakujące, że w 1947 r., po przeżyciu drugiego wstrząsającego doświadczenia, pytał, czy jest
tak „absurdalnym (...) wierzyć, że wiek nauki i technologii jest początkiem końca ludzkości",
czy też ma on brać pod uwagę coś, co nazwał „prawdziwie apokaliptycznym poglądem na
świat", w którym „idea wielkiego postępu jest urojeniem" . Gdy ogłaszał swoje nadzieje
związane z publikacją Dociekań filozoficznych, tej wielkiej racjonalnej rekonstrukcji języka
potocznego, czynił to w sposób pohamowany i pesymistyczny:
Przekazuję je publiczności z mieszanymi uczuciami. Aby pracy tej, przy jej ubóstwie, miało być
dane w pomroce tego czasu oświecenie tego czy innego umysłu, nie jest rzeczą niemożliwą; ale
nie jest też
48
prawdopodobne .
? •«
Mimo to ta późna teoria dotycząca konwencjonalnej natury języka potocznego wyjaśniała w
sposób nadzwyczaj jasny i racjonalny niemożliwość oderwanej od natury obiektywności. Nawet
gdy Wittgen-stein wyrażał sceptycyzm co do „idei, iż prawda zostanie ostatecznie poznana" ,
jasne jest, że ciągle widział Jasność [i] klarowność jako wartości same w sobie" .
Wielcy teoretycy społeczni połowy i późniejszych dekad XX w. dojrzewali w atmosferze
stworzonej nie przez postępowy racjonalizm, lecz przez Freuda, Durkheima, Webera,
Wittgensteina i innych podobnych ponowoczesnych myślicieli. Keynes karmił się
antyutylitarnym platonizmem Moore'a i rozwija! radykalnie nową teorię irracjonalności
kapitalistycznych inwestycji, która mogła czerpać tylko od Freuda. Levi-Strauss wyrósł na
antropologii Durkheima i na językoznawstwie strukturalnym. Sartre
Por. J.C. Alexander, The Dialectic of Indwiduation and Domination: Max Weber's
Rationalization Theory and Beyond, [w.] idem, Structure and Meaning: Rethinking Clasńcal
Sociology, New York 1989, s. 68-100. L. Wittgenstein, Culture and Values, op. cit,, 56e. Idem,
Dociekania filozoficzne, op. cit., s. 5. Idem, Culture and Values, op. cit., 56e.
50
Ibidem, 7e.
Między postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku
637
wzrasta} intelektualnie na myśli Husserla. Marcuse wyrósł na Heideggerze, Freudzie i Lukacsu.
Intelektualnymi mistrzami Parsonsa byli Weber, Pareto i Durkheim.
Podczas gdy ci współcześni myśliciele różnili się od swych wielkich poprzedników tym, iż nigdy
nie doświadczyli epistemologicznego załamania, ich oddanie myśli ponowoczesnej utrzymywało
się dzięki podobnej konfrontacji z ciemnością nowoczesnego życia. Keynes odrzucił swój
wczesny estetyzm, po tym jak doznał przerażenia barbarzyństwem Wielkiej Wojny i zrozumiał
głupotę traktatu pokojowego, który po nim nastąpił. Levi-Strauss w połowie lat trzydziestych
uciekł do brazylijskiej dżungli i zanurzy! się w myśli dzikich z powodu wstrętu, jakim napawała
go mechanizacja nowoczesnego społeczeństwa oraz zimne, abstrakcyjne rozumowanie, jakiego
używało . Sartre żył w takiej odległości od francuskiego społeczeństwa, że doświadczył II wojny
światowej prawie jako ulgi . Pisał Etre et le neanł' w niemieckim obozie dla jeńców wojennych i
przedstawił ludzkie uwięzienie jako „nie-bycie" charakterystyczne dla nowoczesnego
społeczeństwa jako takiego. Prawdziwym warunkiem bycia, pisał Sartre, jest cierpienie;
mówienie o idealnych wartościach jest aktem tylko złej wiary. Parsons widział swoją pierwszą
dużą książkę jako odpowiedź na podwójny cień faszyzmu i stalinizmu - „różne rodzaje
indywidualizmu znalazły się pod coraz mocniejszym obstrzałem [a] rola rozumu i pozycja
wiedzy naukowej (...) były ciągle atakowane" . Marcuse uważał, iż nawet demokratyczne
społeczeństwa przemysłowe są totalitarne. „Pakt, że olbrzymia większość ludności akceptuje i
jest zmuszona do akceptowania tego społeczeństwa - pisał - nie czyni go mniej irracjonalnym i
mniej godnym potępienia".
wymienieni wyżej myśliciele nie przyjmowali też koszmaru rozumu jako koniecznego losu
ludzkości. Keynes zamierzał ożywić nadzieję na ludzką gospodarkę w formie post-
perfekcjonistycznej. Levi--Strauss, pomimo fatalistycznych rozmyślań, uważał swe prace za
wkład w dzieło nauki i namawiał innych racjonalistycznych myślicieli, aby oparli się pokusom
myśli historystycznej. Sartre akcentował fakt, iż istoty ludzkie mają zdolność do wolności i
wzywał w swojej literaturze, jak i w filozofii, aby podejmować tę odpowiedzialność. Parsons
próbował pokazać poprzez swoją woluntarystyczną teorię, że wartości stanowią podstawę dla
bardziej negocjowanej i bezpiecznej wolności. Marcuse upierał się, że transcendencja jest
możliwa, jeśli tylko jemu współcześni będą czerpać z wrodzonej ludzkiej zdolności do
krytycznego myślenia.
'

Levi-Strauss rozpoczyna Smutek tropików opisem swojego zetknięcia z „tymi aktami głupoty,
nienawiści i łatwowierności, które ugrupowania ludzkie wydzielają jak cuchnącą ropę, z chwilą
gdy zaczyna im być ciasno" i (C. Levi-Strauss, Smutek tropików, tłum. A. Steinberg, Warszawa
1960, s. 24). Twierdzi on, że takie doświadcze-[ nia „w sposób powolny, lecz stale postępujący
zaczynają wypływać jak zdradziecka ciecz z ludzkości przesyconej własną liczebnością i
wzrastającą z każdym dniem zawiłością problemów" (ibidem). Swoją książkę kończy tym
melancholijnym proroctwem, niewiele różnym od ducha Wittgensteina:
[ .Świat zaczął się bez człowieka i skończy bez niego. Instytucje, obyczaje i zwyczaje, na
których spisywaniu ? i poznawaniu strawię życie, są przejściowym wykwitem istniejącego
świata i nie mają w stosunku do niego żadnego sensu [...]. Od kiedy [człowiek] zaczął oddychać
i żywić się aż do wynalezienia pocisków atomowych i termojądrowych, przez odkrycie ognia,
człowiek nie zajmował się niczym innym (...) niż dzielnym rozkładaniem miliardów struktur,
aby doprowadzić je do stanu, wjaMm nie są już zdolne do integracji" (ibidem, s. 445-446). : S
Zob. R. Hayman, Sartre: A Life, New York 1987, s. 149-178. Tytuł w wydaniu polskim:
Problem bytu i nicości - przyp. tłum. T. Parsons, The Structure of Social Action, New York
1937, s. 5.
H. Marcuse, Człowiek jednowymiarowy. Badania nad ideologią rozwiniętego społeczeństwa
przemysłowe-| go, Warszawa 1991, s. 9.

638
J.C. Alexander
Wniosek
H. Stuart Hughes zatytułował swe wpływowe studium historii francuskiej myśli społecznej
okresu międzywojennego The ObstructedPath {Zablokowana ścieżka). Jego teza brzmiała
następująco: francuskie społeczeństwo i francuska teoria społeczna zboczyły z normalnej i
oczekiwanej ścieżki racjonalności i demokracji w stronę mistycyzmu, radykalizmu, alienacji i
antynowoczesności. Moja argumentacja w tym eseju skierowana była przeciwko tego rodzaju
„wyjątkowemu" poglądowi na antynowocze-sność. Poglądu tego nie należy traktować jako
dokładnego opisu myśli dwudziestowiecznej; winien on być postrzegany jako wyraz snu o
rozumie. Linia rozwoju myśli w XX w. była kręta, co znalazło odzwierciedlenie w rozwoju teorii
-jej ścieżka była nieraz blokowana. To nie tylko francuska teoria społeczna okresu
międzywojennego odzwierciedlała alienację, radykalizm i irracjonalizm. Te cechy
charakteryzowały całą dwudziestowieczną teorię.
W istocie wyjątkowa w XX w. była myśl amerykańska. Było tak, ponieważ nie była tak
udręczona i była perfekcjonistyczna; tak pewna co do nieskrępowanego dostępu do racjonalności
w nowoczesnym życiu. W okresie powojennym Parsons i Rawls dostarczyli zapewne dwóch
najlepszych ilustracji tego racjonalistycznego optymizmu. Ważna książka Hughesa pt.
Consciousness and Society dostarczyła sformułowania tego amerykańskiego nastawienia w
formie, która wciąż oddziałuje. W książce, która przeniosła tezy Parsonsa z pracy The Structure
of Sodal Action w dziedzinę historii intelektualnej, autor opisał rosnące uznanie w myśli i sztuce
europejskiej tego, co irracjonalne i surrealistyczne, jako ledwie tylko pogłębianie postępowej
autorefleksji: gorzkie a często tragiczne i niezmiernie destabilizujące społeczne i intelektualne
źródła tego odejścia od racjonalności okazały się po prostu nierozpoznawalne.
Napięty dialog między pesymizmem a optymizmem, rozumem i nie-rozumem określa
dwudziestowieczną teorię społeczną. To, co odznacza największych teoretyków owego stulecia,
zawieszonych między doskonałością a apokalipsą, to ich dążenie do mediacji między tymi
biegunami. Podczas gdj porzucili oni już pozytywizm i nie postrzegali już swych czasów jako
ucieleśnienia snu o rozumie, większość nie poddała nauki jako nadziei ani nie wyrzekła się
rozumu jako możliwości. Przyznali oni z żalem wszechobecność irracjonalności. Ich teorie
dotyczyły tego, jak w różnych sferach i trybach oraz z różnymi rezultatami funkcjonuje
irracjonalność. Pokazali to przy użyciu swojego rozumu i mieli nadzieję używać swoje ciężko
zdobyte rozumienie świata do znajdowania dróg do lepszego życia. Ib życie uzna niemożliwą do
wykorzenienia potrzebę irracjonalnego doświadczenia i konkretnej, ekspresyjnej artykulacji
znaczenia. Gdy nasze racjonalne rozumienie będzie rosło, być może jednak wyłoni się jakaś
forma życia społecznego, która wypełni nasze potrzeby w mniej ograniczający sposób.
Ta forma życia jeszcze się nie wyłoniła. Podczas gdy drugie tysiąclecie historii Zachodu zmierza
do końca, pozostaje ona możliwością, której trzeba sobie szczerze życzyć. Rozwijając refleksję
nad tyra stuleciem, teoria społeczna może przyczynić się do osiągnięcia tego celu.

3 Zob. H.S. Hughes, The Obstructed Path: French Social Thought in the Years of Desperation,
1930-1960, New York 1966.
57 Zob. idem, Consciousness and Society: The Reconstruction ofEuropean Social Though, 1890-
1930, New York 1958.
Mele zwany kierunkowej a ludzkie wartości: teoria postępu jako stosowana nauka społeczna
639
Stefan Nowak
MODELE ZMIANY KIERUNKOWEJ A LUDZKIE WARTOŚCI: TEORIA
^0 STOSOWANA
ostęp społeczny jako pozytywnie oceniana zmiana społeczna
! postęp rozumiem takie kierunkowe zmiany pewnego obiektu, klasy obiektów lub dziedziny
rze-nstosci pod względem pewnych cech, które są ważne dla obserwatora i jednocześnie są przez
pozytywnie oceniane, co oznacza, że zastosowane zostały określone kryteria lub standardy oce-
:Wodniesieniu do dziedziny społecznej stwierdzenie „postępu" pociąga za sobą zarówno
twierdze-olderunkowej zmianie pewnych społecznych obiektów pod względem pewnych ich
cech, jak i pozy--a. ocenę tych kierunkowych zmian.
?p nad postępem jako subdyscyplina stosowanych nauk społecznych
xi wiążące się z obecnością komponentów wartościujących w pojęciu „postępu" wydają się być
niemal powszechne i dotyczy to nawet ewolucyjnej biologii, gdzie początkowo pojęcie „postę-I
ewolucyjnego" wydawało się być tak głęboko zakorzenione w „naturalnym mechanizmie
transformacji gatunku", że niełatwo było odnaleźć tam komponent oceny. Podobny pogląd na
„naturalny" charakter postępu społecznego można odnaleźć w okresie, gdy wielu teoretyków lub
filozofów wierzyło ? Bocno w „żelazną konieczność" praw społecznej ewolucji. Dziś
dostrzegamy zarówno empiryczne, jak ^wartościujące aspekty zmian poprzednio uważanych za
„bezsprzecznie" podążające w kierunku progresywnym. Ze ściśle empirycznego punktu
widzenia określić możemy jedynie, czy zmiany te są kierunkowe; natomiast to, czy dana zmiana
ma charakter progresywny, stanowi przypadek społecznego Regresu, czy też jest z tego punktu
widzenia neutralna, zależy od wartości osoby dokonującej oceny tych zmian. I tutaj, zależnie od
podobieństw lub różnic w systemach wartości, dwóch badaczy może różnić się w tychże
ocenach, nawet jeśli zgadzają się co do kierunku i tempa danej zmiany ze ściśle empirycznego
punktu widzenia.
Pakt, iż komponent wartościujący pojęcia postępu wyrasta z systemu wartości badacza, nie
oznaka, rzecz jasna, że „nie wolno nam" używać tego pojęcia w studiach naukowych. Oznacza to
natomiast, że postępując w ten sposób, używając naszych własnych standardów oceny jako
niezbędnego narzędzia analizy społecznej, wkraczamy w dziedzinę stosowanych studiów
społecznych . r Jak dobrze wiadomo, w jakichkolwiek studiach społecznych „pozanaukowe" (np.
moralne lub spo-teczne) wartości badacza mogą na etapie formułowania problemu jego studiów-
słusznie - grać niniejszą
I* Tytuł oryg. The Theory ofProgress as an Applied Social Sense, fragm. Rethinking Progress,
red. J. Alexander, ; P Sztompka, Boston 1990, przekład M. Hekotko.
FZob. S. Nowak, Values and Knowledge in the Theory ofEducation: A Paradigmfor an Applied
Aocial Science, [w:] Understanding and Prediction: Essays in the Methodology of Social and
Behaińoral Theories, red. idem, Dordrecht 1976.
640
S. Nowak
lub większą rolę (razem z niektórymi założeniami wewnątrznaukowymi: poznawczymi lub
metodologicznymi). Ale wartości te mogą być równie dobrze całkowicie nieobecne na tym
etapie, a badacz, wybierając problem badawczy, może kierować się wyłącznie pewnymi ściśle
„wewnątrznaukowymi* założeniami i standardami (np. obecnością „białych plam" na mapie
społecznych czynników lub sprzecznościami między różnymi przyjętymi teoriami).
Pozanaukowe standardy oceny mogą również pojawiać się w końcowym etapie studiów, kiedy
uczony dochodzi do wniosku, iż z punktu widzenia jego pozanaukowych wartości (np.
społecznych lub moralnych), podobają mu się lub nie podobają fakty lub regularności odkryte w
społecznej rzeczywistości. Ale tu ponownie badacz może pozostać neutralny w ocenie, „ściśle
deskryptywny" w odniesieniu do tych odkryć. To samo może dotyczyć studiów zorientowanych
na ocenę dynamicznego procesu albo odkrycie przyczyn i teoretycznych mechanizmów
determinujących ten proces, albo - nareszcie - na empiryczne przetestowanie bardziej ogólnej
teorii.
Jednakże ocena zebranych faktów powinna być jednym z celów studiów stosowanych. Wtedy
war-tości stosowane przez badacza do oceny ustalonych faktów lub zmian stają się niezbędnym
„narzędziem badawczym". Przyglądamy się empirycznie pewnym częściom lub aspektom
zmieniającej się rzeczywistości społecznej i jednocześnie pytamy: jak przeszły, teraźniejszy i
przyszły (spodziewany) ''ształt społecznej rzeczywistości lub przebieg transformacji
odpowiadają naszym standardom oceny? Co więcej, jeśli spodziewany przebieg społecznych
przemian nie zadowala nas, pojawia się kolejne pytanie: jakie działania moglibyśmy - jako
uczeni - polecić, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że przyszły przebieg zmian będzie dla nas
bardziej satysfakcjonujący.
Takie studia mogą być synchroniczne, podejmowane z intencją pomiaru lub opisu studiowanego
fragmentu społecznej rzeczywistości w pewnym przekroju czasowym oraz ustalenia, czy jest on
w „zadowalającym kształcie". W przypadku oceny wyników takich przekrojowych studiów
pojęcie „postępu* lub niektórych jego odpowiedników nie stosuje się. Ale jeśli tylko studia
dotyczą dynamicznych aspektów stron rzeczywistości i znajdują w nich pewne kierunkowe
zmiany, pojęcie postępu (lub regresu -w zależności od wyniku oceny) może zostać zastosowane.
Kiedy zajmujemy się przyszłym przebiegiem takich transformacji, możemy skorzystać z naszych
naukowych kompetencji i sformułować zalecenia stosownych, efektywnych działań
promujących społeczny postęp w danej dziedzinie. Mamy wtedy do czynienia z kolejną
subdyscypliną studiów stosowanych, którą czasem nazywa się „studiami socjotechnicznymi",
albo też -jak zaproponował Adam Pod-górecki - „społeczną inżynierią".
Jest oczywiste, dlaczego powinniśmy uważać takie deskryptywno-oceniające stwierdzenia na
temat teraźniejszych lub przyszłych przebiegów społecznych zmian za część stosowanych nauk
społecznych. Ale, jak wiemy, wiele pytań i stwierdzeń na temat postępu odnosi się do przeszłych
społecznych transformacji społeczeństw i ludzkości. Możemy nawet powiedzieć, że pojęcie
postępu narodziło się z mylnych i prostych generalizacji na temat naszej społecznej historii i z
nieuprawnionych ekstrapolacji tych generalizacji z naszej przeszłości na naszą przyszłość. Jeśli
teraz nalegamy, że studia nad postępem należą do stosowanych nauk społecznych, pojawia się
pytanie, do jakiego stopnia „studia nad postępem" w przeszłości mogą być uważane za część
stosowanych studiów społecznych. Albo, innymi słowy: jak studia nad przeszłością mogą być
praktycznie użyteczne?
Starożytni Rzymianie zwykli mawiać: „historia magistra vitae est!" (historia nauczycielką życia).
To może oznaczać, że z historii czerpiemy normatywne przykłady odpowiednich, moralnych
zachowań, zasługujących na stosowanie w obecnym życiu; wiemy, że rzymscy historycy stawiali
swoim studentom jako wzór przykłady starych bohaterów.
Ale to samo porzekadło może oznaczać również co innego. Dal temu wyraz Tukidydes, pisząc w
wprowadzeniu do historii wojny peloponeskiej, iż tworzy tę książkę dla praktycznego użytku
tych, którzy z wiedzy o przeszłości będą chcieli czerpać zasady swego postępowania w
przyszłości. Podobne
Modele zmiany kierunkowej a ludzkie wartości: teoria postępu jako stosowana nauka społeczna
641
wydarzenia powinny powtarzać się w przyszłości, a czytelnik, znając ich naturalny przebieg,
będzie
wstanie działać stosownie do tej wiedzy.
Uwaga Tukidydesa jest dla mnie najwcześniejszym opracowaniem programu rozwoju
praktycznie użytecznej nomologicznej nauki społecznej i konstytuuje nowe znaczenie dla
powiedzenia „historia magistra vitae est". To jest to, co uważam za najbardziej naukowo
użyteczne.
Kiedy spoglądamy na społeczną historię ludzkości, zastanawiając się - bez wnikania w szczegóły
-nad sformułowaniem badawczych problemów odnośnie do przeszłych zmian społecznych,
zauważamy praktycznie nieograniczony zakres takich możliwych do sformułowania problemów
badawczych. Do tej pory zaszła praktycznie nieskończona liczba takich zmian, zdarzających się
w rozmaitych bytach społecznych, w odniesieniu do ich rozmaitych cech i każda z nich mogłaby
stać się przedmiotem naszego zainteresowania.
Ale kiedy patrzymy na przeszłą historię ludzkości z punktu widzenia pojęcia postępu, jak
również z punktu widzenia naszych obecnych wartości, wybór możliwych obiektów do studiów
staje się bardziej ograniczony: zarówno obiekty te muszą należeć do ogólnej, ważnej dla nas
klasy, jak i wstępne charakterystyki tych obiektów, zasługujące na naszą uwagę z punktu
widzenia ich możliwego postępu lub regresu, muszą należeć do kategorii zmiennych, które nie
tracą dziś swojej ważności. Mówiąc ściślej, szukamy takich obiektów i takich ich cech, których
nomologicznie rozumiana zmiana mogłaby okazać się, bezpośrednio lub pośrednio, ważna dla
zrozumienia funkcjonowania lub zmiany ważnych dla nas obiektów i procesów w obecnych lub
przyszłych sytuacjach społecznych.
Dzięki naszej wartościująco selektywnej koncentracji na problemach przeszłego postępu
społecznego i teoriach wyjaśniających takie zmiany możemy zacząć rozwijać teorie o wysokim
praktycznym znaczeniu bez utraty naszej ściśle naukowej perspektywy.
Posłużmy się analogią: medycyna jest stosowaną biologią, biochemią lub biofizyką,
zastosowanie których uwarunkowane jest wartościami, które przywiązujemy do kształtu i
funkcjonowania naszego organizmu. Tak więc podczas gdy biologia, biochemia i biofizyka
zajmują się zgłębianiem dziedzin ? Reczywistego świata, medycyna zadaje inne pytania i ma
odmienny zestaw priorytetów badawczych; nauki te uprawiane są „dla nich samych", kiedy nie
prowadzi się ich przez wzgląd na możliwe medyczne zastosowanie ich wyników.

Nauki medyczne mogą dostarczyć nam jeszcze jednej analogii: jest to pojęcie „choroby", które
oznacza niepożądany stan lub niepożądany proces w ludzkim organizmie. Znaczenie to również
zawiera w sobie dwa komponenty: ściśle empiryczne i oceniające. Dziś jest to szczególnie
wyraźne w dziedzinie chorób umysłowych, ale staje się coraz bardziej widoczne także w
przypadku innych chorób .
W analogiczny sposób społeczne wartości ustalają dla stosowanych nauk społecznych całkiem
inny zestaw priorytetów badawczych, tak jak mogłoby to mieć miejsce w niestosowanych
naukach społecznych, a co także stosuje się w dynamicznych studiach nad postępem
społecznym.
Zamiast terminu „postęp" (który -jak wspominałem - jest dziś przez wielu badaczy traktowany
podejrzliwie), używa się innych terminów o podobnym znaczeniu. Chciałbym przywołać w tym
miejscu jeden taki termin: „rozwój". W niektórych przypadkach oznacza on po prostu pozytywną
kierunkową zmianę społecznego lub naturalnego obiektu, stając się w ten sposób nowoczesnym
odpowiednikiem niemodnego terminu: „postęp". W innych przypadkach „rozwój" oznacza
pewien wzór, schemat kierunkowej zmiany, bez jakiegokolwiek znaczenia oceniającego.
Wreszcie, w innych przypadkach, pojęcie to odnosi się do „regularnej kierunkowej zmiany",
gdzie „regularna" oznacza „zachodząca w zgodzie z pewnymi znanymi regularnościami
transformacji obiektów danej klasy". W takim ściśle nomolo-gicznym znaczeniu możemy
stwierdzić fakt rozwoju grypy w czyimś organizmie lub stwierdzić anomię
Zob. Tukidydes, Wojna pekiponeska, Warszawa 1957, s. 13. 1 Zob. J. Sowa, Kulturowe
zatożenia pojęcia normalności w psychiatrii, Warszawa 1984.

642

S. Nowak
w społeczeństwie w stanie głębokiego kryzysu. Żadne z dwóch ostatnich stwierdzeń (zazwyczaj)
nie zawiera pozytywnej oceny takiego „normalnie rozwijającego się" przypadku.
Wwielu użyciach terminu „rozwój" kryteria deskryptywne (opisowe), nomologiczne i oceniające
są wspólnie włączone w znaczenie odpowiedniego stwierdzenia. Tak jest w przypadku, gdy ktoś
stwierdza, że „socjalistyczny rozwój postępuje w naszym kraju". Można również odnaleźć
podobne zestawy pojęć „postępu". Chciałbym mocno podkreślić, iż deskryptywne,
nomologiczne i oceniające komponenty znaczenia pojawiają się wspóhiie w niektórych wizjach
zmiany ludzkości (tak jak w przypadku wielu dziewiętnastowiecznych ewolucjonistów) lub
podobnie w bardziej współczesnych wizjach kierunkowego, teleologicznego rozwoju natury w
ogóle (zob. np. Teilhard de Chardin). Wizje te postulowały, że jeśli świat (społeczny lub
naturalny) porusza się w pewnym kierunku (celu), jego przebieg determinowany jest przez
pewne naturalne (lub ponadnaturalne) prawa i ostatecznie przebieg ten jest dobry z racji
naturalnych (lub tak jak w przypadku de Chardin - również boskich) standardów oceniających.
Stosowano Heglowski schemat rozumowania, w którym ważność standardów oceniających,
stosowanych do oceny historii, wyrastała z nomologicznej konieczności przebiegu jej
transformacji.
(...)
Prosta i syndromatyczna zmiana kierunkowa
Pojęcie zmiany kierunkowej rozumiem tutaj wyłącznie jako termin „czysto opisowy", wolny od
jakichkolwiek komponentów oceniających. Jego użycie zakłada, że sformułowaliśmy
diachroniczne twierdzenia, stwierdzające pewną czasową sekwencję odmiennych stanów lub
zdarzeń, ale należących do bardziej ogólnej kategorii, stanowiącej różne wartości tej samej
jakościowej lub ilościowej zmiennej.
Twierdzenia te mogą odnosić się do sekwencji pewnych jakościowych cech, jak np. „Argentyna
przeszła zmianę od dyktatury wojskowej do demokracji", lub ilościowych, np. „PKB na jednego
mieszkańca w Polsce obniżył się w 1982 r. o 25%". Takie diachroniczne stwierdzenia mogą
również odnosić się do dłuższego łańcucha społecznych transformacji, w którym wyróżnić
możemy wiele czasowych ogniw: Sl, S2, S3 itd. Ogniwa te mogą zostać uporządkowane pod
względem pewnej silnej albo przynajmniej słabej ilościowej zmiennej (jak np. szereg kilku
jakościowo zdefiniowanych cech) w ten sposób, że wartość tej zmiennej będzie zwiększać się
lub maleć od jednego ogniwa do drugiego, tworząc tzw. „trend".
Kierunkowa zmiana może mieć prosty lub syndromatyczny charakter. Zmiana jest prosta
(jednowymiarowa), gdy stwierdzamy, że pewien obiekt lub klasa obiektów zmienia się w
kierunkowy sposób pod względem tylko jednej cechy lub zmiennej. Przykładami takich
pojedynczych zmian są systematyczny, kierunkowy wzrost piśmiennictwa lub wzrost GNP
szacowany dla narodu lub kilku narodów.
Kierunkowa zmiana jest syndromatyczna (wielowymiarowa), jeśli obejmuje analogiczną
kierunkową zmianę danego obiektu lub klasy obiektów pod względem całego zespołu cech.
Zakłada kierunkową (w czasie) kowariancję zestawu zmiennych charakteryzujących studiowane
obiekty. Takie wspófay-stępujące cechy są często określane łącznie jednym terminem:
„modernizacja", „kontinuum wiejsko--miejskie", „urbanizacja" to najbardziej znane przykłady
takich syndromatycznych pojęć używanych w socjologii dla określenia syndromatycznych
kierunkowych zmian pewnych obiektów.
W przypadku pojedynczej, kierunkowej zmiany, zasadniczym problemem empirycznym jest, cz;
i jak szeroko zmiana ta zachodziła, zachodzi lub będzie zachodzić w odniesieniu do interesującej
nai klasy obiektów społecznych. Ale wtedy dochodzą dwa inne równie ważne pytania: jakie są
przyczyn takiego „trendu" (jak często nazywa się zmiany jednowymiarowe) i jakie są jego
konsekwencje? Odpo-
4 Zob. S. Nowak, Methodology of Sotiological Research, Dordrecht 1977, s. 111-114, wyd. poi.
Metodologia!* dań społecznych, Warszawa 1985.
kóele zmiany kierunkowej a ludzkie wartości: teoria postępu jako stosowana nauka społeczna
643
medi na te pytania zwykle wymaga od nas zastosowania naszej teoretycznej wiedzy o
jednowymiaro-nej transformacji społecznej.
Kiedy zajmujemy się syndromatyczną zmianą kierunkową, do tych wszystkich pytań
postawionych powyżej musimy dodać jeszcze jedno: do jakiego stopnia kierunkowa kowariancja
(relacje funkcjonal-K, związki, korelacje) wszystkich elementów danego syndromu jest stałą
cechą okresu, w którym za-icie kierunkowej zmiany zestawu zmiennych zostało stwierdzone; jak
szeroko te związki zachodzą; iwreszcie, do jakiego stopnia możemy oczekiwać, że będą
pojawiać się w przyszłości?
Pośród innych teoretycznych pytań zajmujemy się tutaj zagadnieniem wzajemnych relacji
między iDzmaitymi komponentami zmiany syndromatycznej, ich źródła w głębszych,
stanowiących podłoże h przyczynowych, od których zależą wszystkie elementy syndromu. W
pewnych przypadkach próbujemy w naszych teoriach ustalić warunki, od których zależy
wspólna czasowo kowariancja wszystkich komponentów syndromatycznego procesu.
Nawet jeśli twierdzenia o kierunkowej zmianie pewnych obiektów pod względem pojedynczych
iw mogą mieć szeroki zakres ważności, to twierdzenia o ich syndromatycznej kowariancji są
wykle znacznie mniej niezawodne, albo też nie są prawdą w ogóle. Taki był np. - ostatecznie -
los .kontinuum wiejsko-miejskiego" rozumianego jako pojęcie syndromatyczne. Okazało się, że
w okresie sybkiej urbanizacji krajów rozwijających się komponenty tego syndromu nie są
skorelowane w taki posób, jak przewidywano we wspomnianym kontinuum. Koncepcja
kontinuum „wiejsko-miejskiego"
iu syndromatycznym została więc ostatecznie porzucona.
Kiedy używamy pojęcia syndromatycznego w oszacowywaniu zmiany kierunkowej, jeśli
wszystkie ele-ienty syndromu są funkcjonalnie (to jest w sposób konieczny) powiązane
wzajemnie, wtedy możemy Być któregokolwiek z nich jako pojedynczego trafnego wskaźnika
całościowego syndromu lub, innymi (jeśli dodamy nasze oceniające standardy do takich analiz),
możemy oszacować umiejscowienie :, o którym mowa, na jego „ścieżce postępu" poprzez jego
pozycję na pojedynczym wymiarze. Jeśli pozytywne powiązania między wymiarami są jedynie
statystyczne, lub nawet wymiary te są nie-ależne, ale należą (z powodów teoretycznych lub
wartościujących) wspólnie do tego samego pojęcia procesu i przekonujemy się, że wszystkie te
wymiary są ekwiwalentne - to znaczy zastępcze we wskazywaniu całego procesu danej zmiany
kierunkowej (jak np. alternatywne szlaki lub równie ważne elementy ,u widzenia naszego
systemu wartości), wtedy możemy skonstruować kumulatywny indeks, mie-przebieg danej
zmiany i umiejscowienie poszczególnych obiektów w tym procesie. Z drugiej strony, może się
również zdarzyć, że nie znajdujemy teoretycznych lub normatywnych lów dla postulowanej
ekwiwalencji rozmaitych wymiarów niesyndromatycznego procesu (lub pro-i, w którym
wymiary są powiązane wyłącznie statystycznie). Wtedy zamiast umiejscowienia na-obiektów w
pojedynczym punkcie indeksu musimy umiejscawiać je w każdym z wymiarów z osob-a
następnie śledzić ich ruchy w wielowymiarowej przestrzeni.
Może się również zdarzyć, że elementy wielowymiarowego procesu, określone wspólnie przez
pewne jcie, okazują się negatywnie skorelowane lub powiązane. Są wtedy „przeciw-
syndromatyczne" (jeśli można wymyślić taki termin dla tej sytuacji). Dla przykładu, w wielu
teoriach i ideologiach socjalistycznych zakładano, że wzrost równości będzie powiązany ze
wzrostem produktywności w społeczeństwie. Te dwa wymiary uważano za syndromatyczny
miernik „socjalistycznego rozwoju" społeczeństwa, służący jednocześnie jako standardy
wartościujące postępu społecznego. Niestety, jak teraz widać, równość i produktywność są
prawdopodobnie ze sobą skorelowane negatywnie. Są przeciw-syndromatyczne. W takich
przypadkach poszczególne społeczeństwa muszą być umiejscowiane osobno na każdym z
wymiarów i oceniane według wartości, które ktoś jest gotowy przypisać każdej cesze osobno. W
dziedzinie transformacji społeczeństwa i ich liderzy muszą zdecydować, w którym z tych dwóch
wymiarów promować postęp, lub też w jakich proporcjach promować go w obu wymiarach,
pamiętając, że za postęp w jednym z wymiarów trzeba „zapłacić" spowolnieniem postępu lub
nawet regresem w drugim.
644
S. Nowak
Stosunkowo iatwo można odnaleźć w historii ludzkości przykłady prostej jednowymiarowej
zmiany kierunkowej i sporo z nich to zmiany pionowe. Rozwój nauki lub technologii,
zwiększenie populacji naszego globu są przykładami takich procesów, które, rozpatrywane w
izolacji od innych analogicznych procesów, wydają się korespondować ze starymi wierzeniami
w trwałość ludzkiego postępu. Znacznie trudniej odnaleźć równie pionowe wielowymiarowe
syndromatyczne procesy. Takie bardziej współczesne zmiany - zwłaszcza te zgodne z naszymi
wartościami i stanowiące przykład współczesnego postępu, występują względnie rzadko,
ponieważ każdy pojedynczy proces ma wiele możliwych konsekwencji, jawnych i ukrytych
funkcji i dysfunkcji.
W klasycznym okresie historii naszej dyscypliny wielu teoretyków miało następujący pogląd: u
podłoża całkowitej społecznej zmiany leży jedna przyczyna (powiedzmy: technologia) i jeśli
ulega ona kierunkowym zmianom w pożądanym kierunku (a wierzono, że tak się dzieje) to
powoduje także, że pozostałe elementy społecznych procesów zmieniają się zgodnie, również w
pożądanym kierunku.
Dziś wiemy, że rzeczy są bardziej skomplikowane. Każdy z elementów społecznego procesu, od
najbardziej „fundamentalnych" do najbardziej „powierzchownych", ma wiele skutków. Niektóre
z tych konsekwencji nam odpowiadają, inne nie. Im większy zakres skutków takiego procesu
weźmiemy pod uwagę, tym większą liczbę zarówno pozytywnych, jak i negatywnych skutków
odnajdziemy.
Niektóre z negatywnych skutków pozytywnych trendów są dość dramatyczne. Rozwój nauki i
technologii zaowocował - między innymi - rozwojem coraz bardziej śmiercionośnej broni,
zdolnej zniszczyć wiele istnień ludzkich, a nawet ludzkość w ogóle. Rozwój nauk medycznych
spowodował, pośród innych skutków, demograficzną eksplozję w wielu rozwijających się
krajach, czyniąc ekonomiczny rozwój praktycznie niemożliwym. Takich przykładów jest wiele.
Z drugiej strony, gdyby u podłoża analizowanych procesów nie było wspólnej przyczyny, albo
gdyby nie istniało bezpośrednie sprzężenie między elementami procesu, które moglibyśmy
przedstawić wspólnie, pojawia się pytanie, czy jest możliwe, że poszczególne wymiary bardziej
złożonego procesu społecznego, odpowiadającego naszemu rozumieniu postępu, będą rozwijać
się (lub wykazywać regres czy stabilność) niezależnie jeden od drugiego. Nie ma powodów, dla
których powinny współwystępo-wać w syndromatyczny sposób, chyba że poprzez nasze celowe
działania wprowadzimy takie czynniki, które mogłyby produkować całościowy syndrom.
I tu leży istota teorii procesów zmiany kierunkowej, ponieważ tylko taka teoria może powiedzieć
nam, dlaczego określone, zarówno proste, jak i syndromatyczne procesy zachodziły bądź nie
zachodziły w pewnych czasoprzestrzeniach społecznej rzeczywistości. I tylko taka teoria może
powiedzieć nam, co powinniśmy zrobić, by zwiększyć prawdopodobieństwo pożądanych
transformacji w przyszłości.
Standardy oceny procesów prostych i sydromatycznych
Kiedy przyjrzymy się standardom ewaluacji stosowanym do oceny jakiejkolwiek rzeczywistości
(włączając rzeczywistość społeczną), możemy dokonać ich klasyfikacji w dwóch wymiarach.
Najpierw powinniśmy odróżnić pojedyncze kryterium ewaluacyjne od całych zestawów takich
kryteriów, to jest od kompleksu standardów oceniających.
W przypadku drugiej kategorii, gdy mamy do czynienia z kompleksem standardów oceny
zbudowanym z wielości kryteriów, oceniamy dany obiekt osobno w każdym z wymiarów i
zostawiamy na tym etapie. Jest to równoznaczne z umiejscowieniem ocenianego obiektu w
pewnym punkcie wielowymiarowej przestrzeni ewaluacyjnej. Możemy również dojść do
wniosku, że możemy nadać obiektowi ogólną wartość, biorąc pod uwagę wszystkie zestawy jego
cech istotnych z punktu widzenia takiego kompleksu standardów oceny i stosując algorytm,
utworzyć pojedynczy, całościowy indeks, mierzący „całkowitą wartość" ocenianego obiektu.
lodele zmiany kierunkowej a ludzkie wartości: teoria postępu jako stosowana nauka społeczna
645
W drugim wymiarze klasyfikującym powinniśmy wprowadzić rozróżnienie między takimi
standardami oceny, które określają pewien stan, w jednym lub wielu wymiarach, jako punkt
odniesienia a oceniających porównań, i takie kryteria, które określają tylko pewne wymiary
oceny, gdzie po-czególne obiekty mogą być porównywane wyłącznie między sobą. Pierwszy
rodzaj kryteriów powala nam znaleźć „absolutną" wartość ocenianego obiektu (ocenianą na
podstawie posiadania po-iądanych cech lub dystansu od punktu kryterium). Druga kategoria
pozwala jedynie na ich względ-k, porównawcze oceny.
Możliwe są trzy źródła standardów ewaluacyjnych, służących ocenie i klasyfikacji
kierunkowych mian ze względu na ich postępowy charakter. Po pierwsze, badacz może budować
je na podstawie wojego własnego systemu wartości. Po drugie, może wziąć pod uwagę wartości
indywidualnego lub torowego sponsora jego badań. Wreszcie, może brać pod uwagę wartości
członków populacji, którą uda (o ile są one w miarę jednakowe). W każdym przypadku
wszystkie te trzy standardy wywodzą się -bardziej pośrednio - z ludzkiej biologii, ludzkiej
kultury i z umysłu badacza, dlatego w każdym przypadku musi on określić własną postawę
wobec tej biologicznej i kulturowej spuścizny oraz przyjąć pełną odpowiedzialność za swoje
decyzje. W każdym przypadku uczony musi zdecydować, czy włącza w swoje badania te, czy
inne systemy wartości, a decyzja, tak jak i odpowiedzialność za te decyzje należą tylko do niego.
I te wartości są oczywiście ważne tylko w stosunku do osoby, która je wybrała, są względne
wobec zmiennych wartości oceniających.
Te standardy oceny mogą jednakże być skomplikowane - czy też wzbogacone - przez naszą
empiryczną wiedzę. Oceniamy pewne cechy zewnętrznego świata dla nich samych, ponieważ są
w zgodzie takimi standardami oceniającymi, które stanowią dla nas ostateczne, najwyższe
wartości lub „auto-;ne" standardy oceny. W innych przypadkach oceniamy pewne rzeczy w dany
sposób, nie dlatego przyjmują określony kształt lub zauważalny przebieg, ale dlatego, że
posiadają pewne bardziej lub mniej pośrednie konsekwencje. Dokonujemy wtedy oceny w
oparciu o „instrumentalne" standardy, czyli z punktu widzenia nie tyle obecnego kształtu
ocenianego procesu, ile jego bezpośrednich lub pośrednich konsekwencji, funkcji itd. W ocenie
tych przyczynowych lub funkcjonalnych relacji uczony musi korzystać ze swej empirycznej
wiedzy. Niektóre z tych konsekwencji są bezpośrednie i następują zaraz po ocenianych
zdarzeniach, podczas gdy inne są pośrednie i pojawiają się tylko po pewnym okresie historycznej
transformacji.
\. Gdy do oceny danego procesu użyjemy jednocześnie autotelicznych i instrumentalnych
kryteriów, możemy otrzymać sprzeczne oceny: ze względu na kształt proces może zostać
oceniony negatywnie, ale ze względu na swoje konsekwencje zasługiwać może na pozytywną
ocenę. Tak więc niektórzy okrutni władcy po latach byli oceniani przez historyków pozytywnie,
gdyż odkryto, że ich brutalne rządy zaowocowały pozytywnymi społecznymi zmianami.
Podobnie sprzeczne oceny możliwe są w odniesieniu do dwóch konsekwencji tego samego
procesu - tak jak w przypadku nauki, która zarówno pozwala nam lepiej poznać świat (+), jak i
niszczyć go (-). W kształtowaniu jakichkolwiek kryteriów oceny zarówno lutoteliczne, jak i
instrumentalne powody mogą odgrywać rolę.
i Kiedy odkrywamy, że w określonej sferze czy dziedzinie rzeczywistości społecznej zachodzi
syn-dromatyczna zmiana kierunkowa, nie oznacza to, że musimy do jej oceny użyć
syndromatycznego pojęcia postępu. Może się zdarzyć, że z całego syndromu, którego zaistnienie
stwierdziliśmy empirycznie, jesteśmy normatywnie zainteresowani jedynie podzestawem
powiązanych zmiennych lub nawet tylko konkretnym komponentem tego syndromu. Tak więc,
dla przykładu, w organizmie młodego człowieka między narodzinami a dojrzałością zachodzi
cały zespół syndromatycznych zmian kierunkowych, ale tylko niektóre z nich są uważane za
„postępowe" przez jego lekarzy, inne przez nauczycieli, podczas gdy do wielu z nich nie będzie
stosować się żadnego zestawu standardów oceny w ogóle; po prostu przypadkiem pojawiają się
w procesie biologicznego, intelektualnego lub społecznego dojrzewania młodego człowieka.

REWOLUCJA

?
Charles Tillv
REWOLUCJA I REBELIA* M
I
Sytuacje rewolucyjne i następstwa rewolucji
Większość zachodnich badaczy przedmiotu ogranicza swoje definicje rewolucji, stosując dwa
rodzaje kryteriów: 1) podkreślając, że podmioty i ich działania muszą spełniać określone
wymogi - muszą być oparte na klasie uciemiężonej, posiadać szeroki program transformacji
społecznej lub spełniać inne kryterium; 2) zajmując się tylko takimi przypadkami, gdy
rzeczywiście dochodzi do zmiany władzy. Peter Calvert wbudowuje np. w swoją koncepcję
rewolucji następujące elementy:
a) proces, w którym polityczne kierownictwo państwa ulega coraz dalej idącej dyskredytacji w
oczach całej ludności lub ważnych jej odłamów;
b) zmianę rządu w ściśle określonym czasie poprzez użycie siły zbrojnej lub wiarygodną groźbę
jej użycia - czyli jednorazowe wydarzenie;
c) mniej lub bardziej spójny program zmian w instytucjach politycznych lub społecznych
państwa czy też w obu tych płaszczyznach - zmian pobudzonych przez przywództwo polityczne
po tym, gdy nastąpiło wydarzenie rewolucyjne (przejęcie władzy);
d) mit polityczny, który pochodzącemu z rewolucyjnej zmiany przywództwu politycznemu
nadaje krótkotrwały status legalnego rządu państwa.
Tak więc, pisze Calvert: „aby w pełni zbadać pojęcie rewolucji, należałoby prześledzić
szczegółowy proces, wydarzenie, program i mit jako oddzielne zjawiska".
Sam Calvert ogranicza w praktyce badania do wydarzeń rewolucyjnych i zmiany rządu
dokonanej przemocą. Wybór ten powoduje, że rośnie liczba przypadków, które musi
przestudiować. Jednak obstawanie przy użyciu siły zbrojnej i rzeczywistym przejęciu władzy
eliminuje wiele przykładów, w których inni obserwatorzy widzą coś rewolucyjnego: rewolucję
przemysłową, rewolucję „od góry", legendarny „strajk generalny" syndykalistów itd. Z drugiej
strony, definicja ta, która jest trudna do przełknięcia przez wielu orędowników rewolucji, nie
przesądza, że strona przejmująca władzę jest wyzuta z posiadania, postępowa czy nawet
ogarnięta gniewem.
Żadna koncepcja rewolucji nie jest wolna od pewnych trudności, ponieważ nie można tu uniknąć
dokonania pewnych wyborów. Niemniej sytuację możemy w dużym stopniu ułatwić poprzez
dokonanie prostego rozróżnienia pomiędzy sytuacją rewolucyjną i następstwami rewolu-
! Tekst zamieszczony w: Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii i
polityki, wybór i oprać.
J. Szczupaczyński, przekład A. Rothert, Warszawa 1995. 1P. Calvert,i4 Study of Revolution,
Oxford 1970, s. 4.

Rewolucja i rebelia
647
cyjnymi. Najistotniejsze rozbieżności dotyczące właściwej definicji rewolucji leżą gdzieś między
tymi dwoma wymiarami.
Sytuacje rewolucyjne
Jak powiedział dawno temu Lew Trocki, cechą charakterystyczną sytuacji rewolucyjnej jest
obecność więcej aniżeli jednego bloku skutecznie kontrolującego znaczną część aparatu
państwowego: „Narastanie historycznych przesłanek rewolucji prowadzi w okresie bezpośrednio
poprzedzającym jej wybuch do sytuacji, w której klasa powołana do ustanowienia nowego
systemu społecznego, chociaż jeszcze nie panuje nad całością kraju, skupia w swoich rękach
znaczącą część władzy państwowej - podczas gdy oficjalne aparaty państwa nadal jeszcze
znajdują się w rękach starych władców. Początkowa dwuwładza jest cechą charakterystyczną
każdej rewolucji".
Rosja 1917 r. na ten ustęp rzuca mroczny cień. Niemniej z wywodu Trockiego wylania się idea
owartości ogólnej. Koncepcja dualizmu władzy wyjaśnia wiele cech sytuacji rewolucyjnej. Peter
Amann spróbował nawet ukuć na tej podstawie użyteczną definicję samej rewolucji: rewolucja
zaczyna się wtedy, gdy wylania się więcej niż jeden „blok władzy", postrzegany przez część
ludności jako legamy i suwerenny, a kończy się, gdy pozostaje tylko jeden blok władzy.
Dokonana przez Amanna adaptacja Irockiego ma zaletę trafnego rozpoznania wspólnych cech
zamachów stanu, wojen domowych i pełnych rewolucji, nie wymaga zarazem wiedzy o tym, co
było potem. Nadal też pozwala rozróżniać tożsamość samych bloków władzy.
Jednocześnie jednak adaptacja obnaża słabość formuły Trockiego: podkreślenie, że sytuację
rewolucyjną tworzy pojedyncza klasa. Analizując największe współczesne rewolucje, Barrington
Moore eliminuje tę słabość, powołując się na koalicje klas, które zmiotły stare reżimy. Zatem dla
Moore'a to koalicja robotników, burżuazji i chłopów spowodowała rewolucję francuską, pomimo
że robotnicy i chłopi potem przegrali. Ponadto Moore argumentuje, że charakter sytuacji
rewolucyjnej określił następstwa [ rewolucji. Fakt, iż była to koalicja: burżuazja + chłopi +
robotnicy, a nie odmienne koalicje, które I wywołały rewolucję amerykańską, angielską i
rosyjską, popchnął Francję w kierunku słabej demokracji parlamentarnej, utrzymującej się tam w
XIX i XX w.
Zbędne wydają się dwa ograniczenia dokonane przez Trockiego: 1) że każdy blok składa się z
jednej klasy społecznej; 2) że funkcjonują tylko dwa takie bloki. Każde z tych ograniczeń
eliminowałoby większość wzorcowych przykładów rewolucji, chociażby takie jak we Francji,
Chinach i Meksyku.
Koncepcja Trockiego zachowuje elastyczność analityczną, jeżeli zostaje poszerzona o bloki skla-
! dające się z koalicji klas i/lub innych sil społecznych, a także możliwość występowania
jednocześnie [trzech lub więcej bloków. Charakterystyczną cechą sytuacji rewolucyjnej jest więc
wielowładza. Sytuacja rewolucyjna zaczyna się wtedy, gdy rząd, pozostający uprzednio pod
kontrolą jednego suwerennego organizmu politycznego, staje się celem efektywnych,
konkurencyjnych i wykluczających się roszczeń ze strony dwóch lub więcej oddzielnych
organizmów politycznych. Kończy się zaś wtedy, gdy pojedynczy organizm polityczny uzyskuje
kontrolę nad rządem. Takie mnożenie organizmów politycznych zachodzi w czterech różnych
okolicznościach.
1. Członkowie jednego organizmu politycznego próbują podporządkować sobie inny, poprzednio
od nich niezależny. Gdy dwa organizmy polityczne są początkowo wyraźnie suwerenne i
niezależne, uznamy prawdopodobnie ten konflikt za szczególną odmianę wojny. Takie
wydarzenia jak aneksja Teksasu przez Stany Zjednoczone czy przejęcie władzy przez różne
reżimy komunistyczne w Europie Wschodniej pod koniec II wojny światowej znajdują się w
rzeczywistości w nieokreślonej przestrzeni pomiędzy wojną a rewolucją.

L. Trocki, History ofthe Russian Reuolution, t. 2, London 1965, s. 224.

648

C. Tilł

2. Członkowie podporządkowanego uprzednio organizmu politycznego, np. tacy jak grupa


konkurentów mająca władzę w rządzie regionalnym, zapewniają sobie suwerenność. Tu
natychmiast przychodzą nam do głowy słowa „rebelia" i „rewolta". Jednakże w ostatnich latach
zwykło się różne wersje takich wydarzeń nazywać rewolucją kolonialną lub narodową,
zwłaszcza jeśli rezultatem jest niepodległość.
3. Konkurenci, niebędący członkami istniejącego organizmu politycznego, jednoczą się w blok,
skutecznie uzyskując kontrolę nad jakąś częścią aparatu rządowego. Pomimo że wersja ta jest
ponętna dla przywódców grupy upośledzonych, zdarza się rzadko w czystej formie, jeżeli w
ogóle występuje.
4. Częstym przypadkiem jest fragmentacja istniejącego organizmu politycznego na dwa lub
więcej bloków, z których każdy kontroluje jakąś część rządu. Podobna fragmentacja często
pociąga za sobą pojawienie się koalicji pomiędzy członkami organizmu politycznego a jego
zmobilizowanymi nie-członkami.
Jak rozpoznać początki wielowładzy? Pytanie to jest trudniejsze, aniżeli mogłyby się wydawać.
Ani istnienie, ani rozszerzenie obszarów autonomii czy oporu ze strony podporządkowanej
ludności nie jest znakiem wiarygodnym. Wszystkie rządy wywołują pewien opór i żaden rząd
nie posiada całkowitej kontroli nad obywatelami. Większość państw staje wobec ciągłego, choć
marginalnego pod względem zasięgu kwestionowania ich suwerenności. Ze strony grup
przestępczych, ekstremistów, sekt religijnych, mniejszości narodowych czy
bezkompromisowych separatystów. Od zewnątrz potężne państwa infiltrują i naruszają
prerogatywy tych państw. Wszystkie te okoliczności mają pewien związek z rewolucją, nie
stanowią wszakże sytuacji rewolucyjnej. W gruncie rzeczy roszczenia ze strony zwolenników
usuniętych reżimów, ugrupowań wojskowych czy państw zewnętrznych wobec istniejącego
organizmu politycznego są czymś zwyczajnym. Roszczenia same w sobie nie oznaczają sytuacji
rewolucyjnej.
Kwestią rozstrzygającą jest to, czy roszczenia takie akceptują znaczące części
podporządkowanej ludności. Moment rewolucyjny nadchodzi wtedy, gdy obywatele uprzednio
przyzwalający na działania rządu zetkną się z poczynaniami sprzecznymi ze swymi
oczekiwaniami i utworzą alternatywne ciało domagające się kontroli nad rządem lub twierdzące,
że to właśnie ono jest rządem, zaś ludzie poprzednio podporządkowujący się rządowi staną się
posłuszni temu alternatywnemu ciału. Będą płacić podatki, zasilać armię, karmić
funkcjonariuszy, czcić symbole, udostępniać różne dobra pomimo zakazów wciąż istniejącego
rządu, któremu poprzednio byli posłuszni. Zaczyna się wielowladza. Kiedy pozostanie tylko
jeden organizm polityczny, który posiada wyłączną kontrolę nad rządem, i nie ma już rywali
skutecznie wymuszających swe roszczenia - jakby do tego nie doszło - sytuacja rewolucyjna
dobiega końca.
Rezultat rewolucyjny
„Rewolucja - pisze Samuel Huntington - to szybka, fundamentalna i gwałtowna zmiana
dominujących wartości i mitów społeczeństwa, instytucji politycznych, struktury społecznej,
przywództwa, a także działalności i polityki rządu. Rewolucje należy zatem odróżniać od
insurekcji, rebelii, rewolt, zamachów i wojen o niepodległość".
Definicja Huntingtona podkreśla następstwa, r e z u 11 a t y, a nie zaś proces polityczny, który
do nich prowadzi. Rezultaty tak znaczne, jak w tym sformułowaniu, są rzadkie. W zależności od
tego, jak szeroko interpretuje się słowa „szybka" i „fundamentalna", można łatwo dowieść, że
nigdy nie wydarzyła się jakakolwiek rewolucja, i trudno byłoby wykazać, że jej autentycznych
przykładów jest więcej niż pół tuzina. Wspomniana wcześniej definicja rewolucji Petera
Calverta jest nieco mniej wymagająca; potrzeba jedynie zdyskredytowania rządu, przejęcia silą
władzy przez nową grupę, przedstawienia programu zmian i zaistnienia mitu legitymizującego
przejęcie władzy. Poza dyskredytacją warunki te
S. Huntington, Political Order in Changing Societies, New Haven 1968, s. 264.

Rewolucja i rebelia
649
są także rezultatami: nie istnieje pewny sposób dowiedzenia się, czy rewolucja ma miejsce,
dopóki nie zakończy się cały proces.
Na razie zaproponuję kryterium jeszcze mniej wymagające. Rezultatem rewolucyjnym jest
wymiana jednej grupy posiadającej władzę na inną. Ta prosta definicja pozwala na wiele
punktów odniesienia: władza nad środkami produkcji, władza nad symbolami, władza nad
rządem.
Weźmy teraz jako punkt odniesienia władzę nad rządem. Rezultatem rewolucyjnym jest
wymiana jednej grupy członków wspólnoty politycznej na inną. Oczywiste jest, że sytuacja
rewolucyjna może nie wywołać rezultatu rewolucyjnego; w najprostszym przypadku aktualni
członkowie grupy rządzącej pokonują swych rywali po okresie ścierania się konkurujących i
wzajemnie wykluczających się roszczeń. Jest też możliwe, przynajmniej teoretycznie, że rezultat
rewolucyjny zaistnieje bez sytuacji rewolucyjnej, poprzez stopniowe działanie.
Jak generalnie dochodzi do wymiany jednej grupy posiadającej władzę na inną? Odpowiedź
zależy po części od przyjętej przez nas perspektywy czasowej. W krótkiej perspektywie jest to
kwestia taktyki i równowagi sił. Tak więc, w dokonanej przez Trockiego analizie rewolucji
październikowej taktyczne problemy zdobycia garnizonu, a potem Pałacu Zimowego w
Piotrogrodzie przedstawione zostały jako ogromne. Uogólniając, czyni Trocki zdobycie kontroli
nad siłami wojskowymi lub ich neutralizację jednym z głównych warunków przejęcia władzy w
krótkim czasie.
W pośredniej perspektywie dochodzimy do okoliczności udziału obywateli w rzeczywistych
koalicjach, podważających dotychczasowy układ władzy. W analizie Trockiego dotyczy to
chłopów, którzy zostali zmobilizowani do wojska, i zorganizowanych robotników Piotrogrodu i
Moskwy; procesów, poprzez które formowały się koalicje. W pośredniej perspektywie są także
widoczne zarówno represje, jak i ułatwienia - przede wszystkim w następstwie
zdyskredytowania i osłabienia reżimu carskiego przez wojnę. To właśnie w pośredniej
perspektywie stworzenie lub pojawienie się sytuacji rewolucyjnej ma znaczenie i może być
kluczowe dla rezultatu rewolucyjnego. Bez pojawienia się wielowładzy rzeczywiste przejęcie
steru jest niemożliwe lub wysoce nieprawdopodobne.
W długiej perspektywie podstawową rolę zaczynają odgrywać interesy i organizacje. W naszych
rozważaniach analizą tego typu zajmowaliśmy się tylko sporadycznie, poprzez migawkowe
spojrzenia na konsekwencje proletaryzacji, rozwój kapitalizmu, urbanizację i industrializację.
Jednakże te krótkie migawki były na tyle czytelne, by mogły ukazać fundamentalne znaczenie
zagrożonych interesów klasowych. W długiej perspektywie historycznej to reorganizacja
systemu produkcji kreuje głównych aktorów, najważniejsze konstelacje interesów, podstawowe
zagrożenia tych interesów i zasadnicze warunki przejęcia władzy.

Sytuacje i rezultaty w połączeniu

Nasze koncepcje zyskują, jeśli potraktować je jako opisujące pewne continuum. Sytuacja może
być mniej lub bardziej rewolucyjna. Podstawowe pytanie brzmi: jakie w momencie dokonywania
oceny były koszty eliminacji podziału między alternatywnymi organizacjami politycznymi? W
jakim stopniu podział był nieodwracalny. Powinniśmy dokonać oceny na podstawie nie
hipotetycznych rezultatów, lecz informacji osiągalnych w chwili podejmowania oceny. Jeżeli
chcemy opisać zakończoną rewolucję w całości, możemy skoncentrować się na głównym
podziale między organizmami politycznymi, na najgłębszym podziale, na początkowym podziale
lub też na funkcji czasu w całości procesu. W każdym przypadku jedną skrajność wyznacza
sytuacja braku władzy, a drugą - podział nieodwracalny. Pomiędzy nimi znajdują się podziały,
dla eliminacji których strony ponoszą zróżnicowane koszty, do których bez wątpienia włączona
jest cena represji ponoszonych przez represjonujących i represjonowanych. Powinno się
uwzględniać całą sumę nakładów i korzyści. Jeśli tak postąpimy, szacunkowe koszty będą
oczywiście zależeć od rozpatrywanego okresu - włączając w to zastanawianie się, co mogłoby
wydarzyć się, gdyby...
650

C. Tilly
Również rezultat może być mniej lub bardziej rewolucyjny. Kwestią zasadniczą jest skala rot
kadr: jak blisko było do całkowitej wymiany członków aparatu władzy? Możemy ograniczyć się
do { stego rachunku osobowego. Możemy badać zmiany w zakresie posiadanej przez nich
władzy, nie pr: stając jednak liczyć, ile poleciało głów. Możemy spróbować oszacować władzę
wszystkich człon „przed" i „po". Wkażdym wypadku jednym biegunem będzie utrzymywanie
lub odtwarzanie statusq ante, z drugiej całkowita eliminacja poprzednich członków aparatu
władzy. Pomiędzy nimi znajdą s różne stopnie dokonanej wymiany.
Decyzję, czy wydarzenie nazwać rewolucją, ułatwi teraz rysunek 1. Zwykła polityka obejmuje
niewielką wymianę członków aparatu władzy lub jej brak oraz cechuje się brakiem działań
wykraczających poza mało kosztowne podziały między alternatywnymi strukturami
politycznymi. Zamachy pocią gają za sobą podziały kosztowniejsze (ale odwracalne), których
wynikiem jest relatywnie mała wymiana dotychczasowych członków. Ciche rewolucje - jeżeli
się zdarzają - powodują znaczną wymianę kadry przy braku lub słabym rozwoju sytuacji
rewolucyjnej. Wielkie rewolucje są ekstremalne w obu wymiarach: głęboki podział między
alternatywnymi organizmami politycznymi i wielka wymiana członków. Na rysunku 1 linia A
reprezentuje szeroką definicję rewolucji: po prawej stronie wszystko zostało uwzględnione.
Linia B nakreśla definicję restrykcyjną, kwalifikują się do niej tylko wielkie rewolucje.
Wykres, choć całkowicie pojęciowy, pomaga sprecyzować pewne ważne kwestie teoretyczne.
Badacze rewolucji spierają się nad możliwymi kombinacjami rezultatów i sytuacji, jakie zdarzają
się w rzeczywistości. By uprościć skomplikowanie tych różnic, spójrzmy na trzy
wyidealizowane modele możli-
Całkowita wymiana
u»ł - 1 «-
i
Cicha B
rewolucja
0

V,
93WH?nteB Brak ,, wymiany
P1-
Wielka rewolucja

Zwykła polityka

Zamach
iW<*an-

. djkiV i>itr
Brak
^. Nieodwracalny podział

, podziału
^tm». Elf.'. '«jim-fe3* Sytuacja rewolucyjna
?: . ? Rysunek 1. Kombinacje sytuacji rewolucyjnych i rezultatów rewolucyjnych.
Rewolucja i rebelia
651
Całkowita wymiana
Brak wymiany

Brak
podziału
Nieodwracalny
podział
SYNDYKALISTYCZNY
Całkowita wymiana
Brak wymiany
NIEREALNE

REALNE
MARKSISTOWSKI

Brak
______^ Nieodwracalny
podziału podział

Całkowita wymiana

Brak wymiany
NIEREALNE

\
BRINTONOWSKI

REALNE
\
Brak ______^ Nieodwracalny
podziału podział
Rysunek 2. Modele rzeczywistości rewolucyjnej.

652

C. Tilly
ha Całkowita U!i » wymiana
.< <• ..*. „" W •"•'?n- tfo,. t- ' 4
i* * »Tf. , * \
' t* .W» -t ',
.., «4"' f /
. ^ \, i. J t
(O
"3
SL
Brak wymiany

REWOLUCJA

RUTYNOWA POLITYKA
Brak podziału
Nieodwracalny podział
Sytuacja rewolucyjna
Rysunek 3. Sytuacje i rezultaty w różnych modelach transferu władzy.
I
»b\e
wości i niemożliwości: „syndykalistyczny", „marksistowski" i „brintonowski". Zaprezentowano
je na rysunku 2. W uproszczeniu argumentacja syndykalistów brzmi tak: im większy jest zasięg
sytuacji rewolucyjnej, tym większy rezultat rewolucyjny. Jest to twierdzenie przyczynowe.
Powiada się, że wykreowanie nieodwracalnego podziału między alternatywnymi organizmami
politycznymi samo w sobie spowoduje całkowitą wymianę posiadających władzę. Twierdzi się
także, że im mniejszy zakres sytuacji rewolucyjnej, tym mniejszy zakres przejęcia władzy.
Argumentacja marksistowska (zwłaszcza wyrażona przez takich teoretyków rewolucji jak
Gramsci i Lenin) jest przeciwna. Dowodzi się, że wiele sytuacji rewolucyjnych nie wytwarza
rewolucyjnych rezultatów- z powodu braku awangardy, zdyscyplinowanej partii rewolucyjnej,
właściwej koalicji klasowej itd. Zgodna jest wszakże z rozumowaniem syndykalistów w jednym
ważnym aspekcie: rewolucyjne przejęcie władzy nie może nastąpić bez zaistnienia rozległej
sytuacji rewolucyjnej. Stąd strategia rewolucyjna, obejmująca dwa elementy: stworzyć sytuację
rewolucyjną (lub jej poszukiwać) i zorganizować polityczne środki służące uzyskaniu rezultatu
rewolucyjnego.
Crane Brinton zajął z rozmysłem przeciwstawne stanowisko. Wskazał, że dla stworzenia
jakiejkolwiek sytuacji rewolucyjnej istnieją znaczące ograniczenia wewnętrzne: reakcja jest
nieuchronna. Ponadto sugerował, że relacja pomiędzy sytuacją a rezultatem jest negatywna: im
bardziej rewolucyjna sytuacja, tym mniej rewolucyjny rezultat. Ludzie, którzy przeżyli wielką
rewolucję, z ulgą wraca-
zasadnicze zmiany. Spór pomiędzy omówionymi tu trzema opcjami jest wciąż aktualny.
srok/a / rebelia
653
Rysunek 3 prezentuje zrewidowaną klasyfikację przechodzenia władzy przedstawioną w katego-
ch stopnia, w jakim zdarzają się sytuacje rewolucyjne i/lub rezultaty rewolucyjne. Zakłada się, że
jawiska, które nazywamy „zamachami", „insurekcjami", „wojnami domowymi", „pełnymi
rewolucja-li* zachodzą na siebie, ale nie całkowicie. Każde ma charakterystyczną dla siebie
skalę rezultatów isytuacji rewolucyjnych. Podstawowe różnice między nimi dotyczą wszakże
tożsamości stron transfe-ra władzy: w zamachu członkowie organizmu politycznego wymieniają
się wzajemnie; w pełnej rewolu-ę większość lub całość uprzednio dominującej klasy traci władzę
itd.
Chociaż wykres nie pokazuje tego wyraźnie, „wojna domowa" łączy się ze skrajną sytuacją
rewolucją, podziałem nieodwracalnym, przypominając nam, że jednym z częstych rezultatów
wojny domo-mg jest trwały podział terytorium kontrolowanego poprzednio przez rząd na dwa
(lub więcej) obszary jutonomiczne. Wykres pokazuje, że bez rozległej sytuacji rewolucyjnej nie
mogą zaistnieć rozległe rezultaty rewolucyjne. Przeczy jednak odwrotności; ekstremalne
sytuacje rewolucyjne niekoniecznie stwarzają ekstremalne rezultaty rewolucyjne. Dyskusja o
definicjach prowadzi nas do debaty na temat istoty konfliktu politycznego i struktury rewolucji.
Niektóre z najbardziej wartościowych analiz rewolucji i rebelii nie dotyczą warunków
wystarczających dla zaistnienia jednej lub drugiej, lecz umiejscowienia różnych grup wewnątrz
przedstawionych modeli. Niektóre analizy koncentrują się na zdolności różnych grup do różnego
rodzaju działań: działalności rewolucyjnej, zwykłej polityki itp. Na przykład E. Wolf,
porównując dwudziestowieczne rewolucje agrarne, podkreśla relatywną zdolność mobilizowania
biednych, średnich i zamożnych chłopów, chociaż porusza także ważne kwestie dotyczące
sposobu, w jaki rozwijający się kapitalizm zderza się z interesami różnych grup chłopów.
, Niektóre analizy poświęcają główną uwagę zgodności między różnymi formami działania
politycznego a konfiguracjami interesów; stosunkowo mało miejsca zajmuje natomiast
mobilizacja i proces polityczny prowadzący do poszczególnych działań i rezultatów. Analizy
przyjmują zazwyczaj formę porównywania charakterystycznych działań w skontrastowanych
otoczeniach strukturalnych. Znakomitym przykładem są hipotezy Jeffery Paige'a.
A. Oddziaływanie zarówno rolników, jak i nie-rolników zależnych od ziemi jako ich głównego
źródła utrzymania prowadzi do rewolty agrarnej [...].
B. Oddziaływanie nie-rolników zależnych od dochodu z kapitału handlowego i rolników
zależnych od dochodu z ziemi prowadzi do ruchu reformy handlu [...].
C. Oddziaływanie nie-rolników zależnych od dochodu z kapitału i rolników zależnych od
dochodu z zarobków prowadzi do ruchu reformy warunków pracy [...].
D. Oddziaływanie nie-rolników zależnych od dochodu z ziemi i rolników zależnych od dochodu
z zarobków prowadzi do rewolucji.
Aby zweryfikować te hipotezy, Paige przeprowadza dwojakiego rodzaju analizę: porównanie
chłop-' skich ruchów społecznych w 135 sektorach eksportowych siedemdziesięciu stosunkowo
biednych krajów od 1948 do 1970 r. i szczegółowe badania sytuacji w Peru, Angoli i Wietnamie.
Dane pasują do jego argumentów.
Zważmy, jaki jest tok tej argumentacji: krzyżowanie się interesów rolników i nie-rolników,
deduko-wanie charakteru i stopnia konfliktu interesów, będących wynikiem każdej kombinacji i
wywodzenie z konfliktu interesów formy politycznego działania rolników. Istotą hipotezy D jest
to, że kombinacja ziemi i zarobków „zawiera pewne formy organizacji rolnej, która łączy
nieelastyczne zachowania rolników z majątku ziemskiego z silnymi organizacjami rolniczymi
wielkiej plantacji. Kiedy oba warunki występują równocześnie, prawdopodobnym rezultatem
będzie rewolucja agrarna, w której silny, oparty
Zob. J. Paige, Agmrian Bevolution. Social Mwements and Erport Agriculture in the
Underdeveloped World, New York 1975, s. 70-71.
654

C. Tilly

na chłopstwie ruch partyzancki, zorganizowany przez narodową czy komunistyczną partię,


próbuje zniszczyć tak wiejską klasę wyższą, jak i instytucje państwa oraz utworzyć nowe
społeczeństwo"5.
Ponadto Paige dokonuje dalszych rozróżnień dotyczących korelacji między rewolucyjnymi
ruchami narodowymi a rewolucyjnymi ruchami socjalistycznymi. Jakkolwiek uwzględnia
mobilizacje, działania zbiorowe i interakcje strategiczne, to podstawą swej teorii czyni
przewidywanie działania na podstawie interesów. My natomiast zajmujemy się tu procesami
politycznymi, które wiodą od zorganizowanych i skontaktowanych interesów do rewolucji.
Bezpośrednie przyczyny sytuacji rewolucyjnych
Przyjrzyjmy się bliżej implikacjom określenia sytuacji rewolucyjnej jako wielowladzy. Z
definicji wynikają trzy bezpośrednie przyczyny wielowiadzy:
1. pojawienie się konkurentów, lub koalicji konkurentów, wysuwających alternatywne żądania
wyłącznej kontroli nad rządem;
2. poparcie tych żądań przez znaczną część ludności (zwłaszcza gdy poparcie to jest pobudzane
przez zakazy czy przeciwstawne posunięcia ze strony rządu);
3. niezdolność lub niechęć przedstawicieli rządu do zlikwidowania alternatywnej koalicji i/lub
poparcia dla jej żądań.
W tej perspektywie wyróżnikami sytuacji rewolucyjnej są oznaki pojawienia się alternatywnego
organizmu politycznego. Być może oznaki te mają związek z warunkami, które inni badacze
określali jako przyspieszające rewolucję: wzrost niezadowolenia, konflikt wartości, frustracja
czy relatywna deprywacja. Jednakże związek ten musi być udowodniony, a nie tylko założony.
Jeśli nawet okaże się, że niezadowolenie, konflikt wartości, frustracja i relatywna deprywacja
podlegają fluktuacji w ścisłym powiązaniu z pojawianiem się i znikaniem alternatywnych
organizmów politycznych - rezultat taki zaskoczyłby mnie - to należy jeszcze oczekiwać
poparcia przez znaczącą część społeczeństwa, niezależnie od motywów, żądań kontroli nad
wiadzą sprawowaną przez dotychczasowych członków organizmu politycznego.
Dlaczego więc w USA nie wybuchła rewolucja na początku wielkiego kryzysu ekonomicznego
wiatach trzydziestych? Nie przypisuję tu sobie specjalnej wiedzy. Przyjmując jednak, że klasa
robotnicza jest główną kandydatką do kontrmobilizacji, można wyróżnić następujące czynniki,
które niszczyły ten jej potencjał", nistó poziom początkowy mobilizacji; brak wyalienowanych
partnerów koalicyjnych wewnątrz organizmu politycznego; przeniesienie (przynajmniej
relatywne) ciężaru alienacji na takie niemobilizowane grupy jak Murzyni; stosunkowo mało
kosztowne dla rządu ustępstwa wobec związków (np. prawo związków przemysłowych do
organizowania się) w zamian za lojalność. Faszyści niemieccy i włoscy poszli inną drogą,
rozmyślnie mobilizując klasę robotniczą. Inne państwa zapłaciły cenę demobilizacji w postaci II
wojny światowej.
Barrington Moore6 zaproponował w eseju, który powstał po wielkich badaniach
porównawczych, cztery warunki wstępne większych rewolucji:
1. utrata przez elitę jednolitej kontroli nad armią, policją i innymi aparatami przemocy;
2. pojawienie się ostrych konfliktów interesów wewnątrz „klas dominujących";
3. rozwój szerokiego sprzeciwu wobec przeważających sposobów myślenia i dominujących
wyjaśnień oraz uzasadnień ludzkiego cierpienia;
4. mobilizacja mas rewolucyjnych, najprawdopodobniej przez gwałtowne pogorszenie się
warunków życia codziennego w połączeniu ze wzrostem niedoli.
s Ibidem, s. 358-359.
6 Zob. B. Moore jun., Reoolution in America?, „New York Review of Books" 1969, nr 30.
Rewolucja i rebelia
655
Pierwsze dwa są zasadniczo tym samym warunkiem: fragmentacja klasy politycznej na więcej
niż jedną koalicję; każda jest potencjalną pretendentką do wyłącznej kontroli nad rządem i każda
potencjalną partnerką koalicyjną dla szybko mobilizujących się konkurentów. Warunek trzeci
może być spełniony zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz klasy politycznej. Ulokowani na
zewnątrz wyrażają swój gniew z powodu wykluczenia, a niektórzy członkowie klasy politycznej
odpowiadają na te skargi sympatią lub manipulacją.
Mobilizacja mas rewolucyjnych powoduje nagle pojawienie się nowego konkurenta. W swoich
analizach czy refleksjach historycznych nie znalazłem podstaw do założenia, że mobilizacja
musi być nagta bądź musi wywodzić się z nieszczęścia. Ale jeśli zdarza się taki typ zapalnej
mobilizacji, mniejsza się szansa na rywalizację bez przemocy, testowanie możliwości i
formowanie koalicji, co należy do rutynowego sposobu pozyskiwania władzy; zwiększa
natomiast prawdopodobieństwo kondensacji.
Znacznie zawęziliśmy pole naszych wyjaśnień i prognoz. Trzeba teraz określić i znaleźć
sytuacje, w których zachodzą trzy powiązane ze sobą okoliczności:
1. pojawienie się konkurentów mających wyłączne, alternatywne roszczenia; |f 2. znaczące
poparcie dla tych roszczeń; I- 3. niezdolność rządu do represji.
Alternatywy dla istniejącego organizmu politycznego
i% co rozumiem przez „wyłączne alternatywne żądanie kontroli nad rządem", pojawia się
dramatycznie w artykule Lenina napisanym w około rok po rosyjskiej rewolucji
październikowej, gdy inne partie, które przyłączyły się do koalicji rewolucyjnej, zostały
odsunięte od władzy. „Obecnie jednak bieg światowych wydarzeń i niewymownie okrutna
lekcja, jaką dał sojusz wszystkich monarchistów Rosji z imperializmem angielsko-francuskim i
amerykańskim, pokazują w praktyce, że republika demokratyczna jest republiką burżuazyjno-
demokratyczną, która - z punktu widzenia zagadnień postawionych na porządku dziennym
historii - przez imperializm już się przeżyła: że żadnego innego wyboru nie ma: albo we
wszystkich przodujących krajach świata zwycięża Władza Radziecka, albo najbardziej
reakcyjny, najbardziej wściekły, duszący wszystkie małe i słabe narody, przywracający na całym
świecie reakcję imperializm angielsko-amerykański, który doskonale nauczył się posługiwać
formą republiki demokratycznej.
Albo - albo. Drogi pośredniej nie ma. Zupełnie niedawno pogląd taki uważano za przepojony
zaślepieniem fanatyzm bolszewików. Stało się jednak właśnie tak". Te zadania wyszły od partii,
która już zdobyła władzę. Były wszakże adresowane do strategów rewolucyjnych w krajach
innych, życzących sobie kontynuowania metod współpracy w samej Rosji.
Kiedy możemy oczekiwać pojawienia się konkurentów (lub koalicji konkurentów) stawiających
wyłączne, alternatywne żądania kontroli nad rządem? Pytanie jest trochę mylące, tacy
konkurenci są bowiem zawsze obok nas, w postaci ekstremalnych ruchów religijnych,
radykalnych komórek lub ludzi odtrąconych od władzy. Właściwym problemem jest to, czy i
kiedy następuje rozprzestrzenianie się i/lub mobilizacja tych konkurentów. Dwie drogi prowadzą
do rozprzestrzeniania się i/lub mobilizacji. Pierwszą jest rozkwit grup, które od początku mają na
celu transformację nie do pogodzenia z utrzymaniem władzy przez członków dotychczasowej
klasy politycznej. To prawda, że nie całkiem kwalifikują się tu grupy „innego świata" i
samoizolacji, dążące do całkowitego usunięcia się z życia doczesnego, ponieważ takie grupy
mogą w zasadzie funkcjonować, dopóki pozostawione są same sobie. Bardziej pasują tu
prawdziwi radykałowie, prawdziwi reakcjoniści, anarchiści, kaznodzieje teokracji, moniści
prawie każdego obrządku.
W.I. Lenin, Dzida, t. 28,1918, s. 187.

656

C. Till

Drugą drogą jest odwrót konkurentów od celów zgodnych z przetrwaniem organizmu


politycznego i zwrot ku celom wieszczącym jego upadek: domaganie się całej władzy, żądanie
takiego kryterium członkostwa, którego spełnienie wyczerpałoby całe osiągalne zasoby lub
wykluczyło wszystkich dotychczasowych członków.
Dlaczego i jak powstaje grupa pierwsza - grupa zaangażowana od początku w fundamentalną
transformację struktury władzy - pozostanie jedną z zagadek naszych czasów. Max Weber
nauczał, że takie grupy formują się wokół charyzmatycznych jednostek, które oferują
alternatywne wizje świata, nadające sens istniejącemu chaosowi. Marks sugerował, że od czasu
do czasu niektóre jednostki potrafią wznieść się ponad przypisane miejsce w strukturze klasowej
oraz dojrzeć całą strukturę i tworzący ją proces historyczny; mogą tedy nauczać o tym innych,
którzy wciąż tkwią w jej okowach. Od czasu Marksa i Webera dokonano konceptualizacji i
systematyzacji różnorodnych, rzeczywiście rewolucyjnych grup. Ale przypływy i odpływy
różnorodnych ruchów protestu od II wojny światowej pokazały, że nadal nie umiemy
przewidzieć, gdzie i kiedy pojawią się takie zaangażowane grupy.
Odwrót konkurentów od celów zgodnych z przetrwaniem całego organizmu politycznego jest
nieco mniejszą zagadką: jesteśmy bowiem świadkami tego zjawiska wtedy, gdy dotychczasowi
członkowie klasy politycznej tracą swoje stanowiska w strukturach władzy, a także wtedy, gdy
odmawia się rywalom udziału we władzy: wariant pierwszy jest notorycznie powtarzającą się
historią poczynań prawicy, drugi zaś typową cechą działania lewicy. Sam Marks dał klasyczną
analizę procesu radykalizacji, owocującego niezdolnością do jakiegokolwiek przystosowania się
do istniejącego systemu i przejściem na nieprzejednanie rewolucyjne pozycje. Dowodził, że za
sprawą nieustannej eksploatacji w demokracji burźuazyjnej (dyktowanej oczywiście logiką
kapitalizmu), robotnicy stopniowo odwrócą się od jej złudzeń ku świadomej aktywności
klasowej. Pakt, że Marks przecenił polaryzacyjne następstwa kapitalizmu przemysłowego i nie
docenił adaptacyjnych zdolności popierających go organizmów politycznych, nie zmniejsza
trafności obserwacji tego uwarunkowania. Dla Marksa nowo uformowana i rosnąca klasa
robotnicza była jedynym kandydatem do dokonania takiej transformacji. W rzeczywistości ta
ogólna zasada odnosi się wszakże w równym stopniu do mniejszości narodowych, środowisk
buntującej się młodzieży, społeczności regionalnych czy innych mobilizujących się grup, które
wielokrotnie podejmują bezskuteczne próby zdobycia władzy.
Opracowanie nowych ideologii, nowych wiar, nowych teorii o tym, jak funkcjonuje świat, jest
częścią obu dróg wiodących na pozycje rewolucyjne: pojawienie się nowych kandydatów do
władzy i odwrót dotychczasowych jej posiadaczy. Najprawdopodobniej wyartykułowanie
ideologii obejmującej i formułującej problemy nurtujące pretendentów do władzy wzmaga ich
aktywność i nadaje jej kierunek. To, jak wielki samodzielny wpływ należy przypisać innowacji
ideologicznej, jest w analizie rewolucji następną, powtarzającą się ciągle zagadką.
Zapotrzebowanie na ideologię jest jednym z głównych powodów niezwykłego znaczenia
intelektualistów w ruchach rewolucyjnych. Znamienne są rozważania francuskiego
intelektualisty marksistowskiego na temat strategii politycznej. „Zdolność partii rewolucyjnej do
zdobycia hegemonii jest bezpośrednio związana z jej wpływem w środowiskach zawodowych i
kręgach intelektualnych. Partia przeciwstawić się może ideologii burźuazyjnej w takim stopniu,
w jakim inspiruje poszukiwania i pobudza refleksje awangardy nad alternatywnym modelem,
szanując zarazem niezależność tych badań. Pośrednictwo awangardy intelektualnej jest
niezastąpione w zwalczaniu i przezwyciężaniu dominującej ideologii. Jest także niezbędne, aby
dać klasie uciskanej język, środki wyrazu, które uświadomią realność jej podporządkowania i
wyzysku".
Jest to doktryna właściwa intelektualiście. Jednakże pasuje ona do zmieniającej się, pełnej ruchu
rzeczywistości: jak sugeruje Barrington Moore, potok nowej myśli, która wyraża dążenia
sprzeczne
A. Gorz, Róforme et rtwolution, Paris 1969, s. 241-242.
tlucja i rebelia
657
idalszym trwaniem organizmu politycznego, jest jednym z najbardziej wiarygodnych oznak
spełnienia pierwszego warunku sytuacji rewolucyjnej.
Akceptacja dla alternatywnych żądań
warunkiem jest poparcie tych żądań przez znaczącą część ludności. Pierwszy i drugi warunek
•iąjąsię, ponieważ poprzez zwrot zmobilizowanego pretendenta ku alternatywnym żądaniom peł-
kontroli nad rządem następuje równocześnie zgłoszenie roszczeń i mobilizacja poparcia dla nich.
iszerzanie się bazy tego poparcia może wszakże nastąpić bez wysuwania nowych żądań, przez:
a) :zą aktywizację dążących do władzy konkurentów oraz b) przyjęcie tych żądań przez dalsze
jed-lostJd i grupy. Dwa rodzaje działania rządu mają silny wpływ na rozszerzanie się poparcia
dla żądań Rewolucyjnych. Pierwszym jest nagła niezdolność rządu do sprostania zobowiązaniom
socjalnym, trak-:(owanym przez społeczeństwo jako trwałe i istotne dla jego dobra. Mam na
myśli zobowiązania doty-lezące zatrudnienia, usług społecznych, ochrony jednostki, dostępu do
organów sprawiedliwości i inne główne obowiązki rządu.
I Na przykład Wiochy przeszły pod koniec I wojny światowej całą serię takich kryzysów,
pomimo że jfrzeszły na stronę „zwycięską". Demobilizacja armii rzuciła ponad dwa miliony
ludzi na płynny rynek pracy, wahania cen i zmniejszenie kontroli podaży żywności dotknęły
miliony konsumentów i rolników (włączając w to zdemobilizowanych żołnierzy), którzy zaczęli
brać we własne ręce sprawę ponownego podziału ziemi, jak twierdzili, obiecaną im przez rząd
podczas wojny. Konsekwencją tego było wycofanie poparcia dla rządu i otwarcie drogi
faszyzmowi. W odpowiedzi na niemożność spełnienia przez rząd Obietnic, aktywizowała się
zarówno lewica, jak i prawica. W końcu reżim wybrał tolerowanie lub popieranie
faszystowskiego zbrojnego ramienia - sqadrii - w jego działaniach na rzecz zniszczenia
najskuteczniejszych organizacji robotniczych. Z tego powodu (nie zaś ze względu na zasadnicze
podobieństwo bazy społecznej) początkowe geograficzne usytuowanie wpływów włoskiego
faszyzmu przypominało usytu-bwanie sil socjalistycznych: dolina Padu, uprzemysłowione
miasta północy itd. Prawica: skrajna koalicja bawicowa funkcjonowała lepiej czy gorzej,
rozbijając zorganizowane siły lewicy. Ale pozostawiło to faszystom prawie autonomiczną
kontrolę nad wielkimi częściami Włoch: wielowładza. i Przypadek Włoch ma trojakie znaczenie,
ponieważ ilustruje proces, który w tym czasie byl rozpowszechniony (chociaż mniej ostry) w
Europie. Pasuje on do bardzo ogólnego wzoru, w którym koniec itojny (zwycięskiej lub nie)
powoduje stan paraliżu rządu. Wreszcie pokazuje sposób, w jaki ruchy Irotestu, które same nie
są ani wyraźnie „prawicowe", ani „lewicowe", otwierają drogę prawicowemu Pub lewicowemu)
przejęciu władzy.

658

Ted Robert Gurr


T.R. Gurr
4fl
RELATYWNA DEPRYWACJA A IMPULS PRZEMOCY*

m
Społeczeństwo rodzi nasze potrzeby i uciechy: mierzymy je zatem miarą społeczną, nie zaś
przedmiotami służącymi do ich zaspokojenia. Ponieważ noszą charakter społeczny, więc są one
względne.
Karol Marks, Praca najemna i kapitał
T podłoża złożoności ludzkiej motywacji neurofizjolodzy rozpoznali dwa podstawowe systemy
ape-LJtytywne, będące źródłem uczuć motywacyjnych, na tle których wszystko, co się nam
wydarza, jest rozważane i oceniane. Stymulacja jednego z nich wyzwala uczucia podniecenia,
satysfakcji i miłości. Stymulacja drugiego prowadzi do odczucia niepokoju, przerażenia,
przygnębienia i wściekłości. Te uczucia zabarwiają naszą percepcję świata i pobudzają do
działania. Uczenie się oparte jest na tych systemach, najpierw bezpośrednio, potem pośrednio:
uczymy się robić i odszukiwać te rzeczy, które przynoszą nam satysfakcję, a unikamy tych, które
wywołują szkodliwe skutki.
Warunki życia człowieka ulegają zmianom, a to, czego ludzie się nauczyli, nie zawsze sprawdza
się w zmienionych okolicznościach. „Stajemy się sfrustrowani - pisze Cantril - kiedy
doświadczamy konfliktu między znaczeniami, które wnieśliśmy do danej sytuacji i które
sprawdzały się w przeszłości, a które wydają nam się obecnie nieprzystające do zaistniałej
sytuacji, z którą się ścieramy [...]". Ten konflikt lub napięcie jest zasadniczo nieprzyjemne: jeśli
to możliwe, unikamy go lub przezwyciężamy, jeśli nie, uwalniamy się od niego w ekspresywny,
„nierealistyczny" sposób. Jest to podstawowe źródło zarówno innowacji, jak i destrukcji w
przedsięwzięciach człowieka. Dlaczego zachowanie innowacyjne powinno pojawiać się w
reakcji na owo napięcie, jest wystarczająco jasne: w procesie socjalizacji człowiek nauczył się
unikać nieprzyjemnych bodźców i jedynie poważne, nowe konflikty mogą sparaliżować
zdolności adaptacji przyswojone przez człowieka w tym procesie. Zachowanie destrukcyjne
może być wyjaśniane w odniesieniu do innej fundamentalnej właściwości organizmu ludzkiego:
jeśli ludzie są narażeni na szkodliwe bodźce, których nie mogą uniknąć ani przezwyciężyć,
posiadają wrodzoną dyspozycję do atakowania ich źródeł. Atak może, choć nie musi, redukować
frustrację, wydaje się jednak być naturalną, zadowalającą odpowiedzią na napięcie budowane
przez frustrację . Pragnienie uwolnienia się od napięcia nie jest jedynym źródłem agresji.
Innowacyjne odpowiedzi na napięcie mogą uciekać się do przemocy. Najważniejsze, że wybór
taktycznej lub rzeczywistej przemocy jako innowa-
* Tytuł oryg. Relatwe Deprivation and the Impetus to Violence, fragm. T.R. Curr, Why Men
Rebel, Princeton 1970, przekład M. Hekotko.
Krótkie wprowadzenie do literatury neuropsychologicznej i interpretacje jej wniosków na temat
motywacji pochodzą z pracy Handley Canril Sentio ergo sum: Motivation Reconńdered;
„Journal of Psychology" 1967, nr 65, s. 91-107. Systemy popędów zostały zlokalizowane przez,
neuropsycMogów w połowie lat pięćdziesiątych ibtfj badane zarówno na człowieku, jak innych
ssakach. Ibidem, s. 99.
3 Cechy popędów agresji wywołanej frustracją zostały przebadane i udokumentowane przez
N.R.F. Maiera, Fro słration: The study ofBehavior Without a Goal, New York 1949, i L.
Berkowitza, The Concept ofAggressia Drive: Some Additional Considerations, [w:]
idem,Advances in Eocperimental Psychology, t. 2, New York 1965 s. 307-322. Podobnie jak
systemy popędów, okazują się być charakterystyczne dla człowieka i wyższych zwierząt
Relatywna deprywacja a impuls przemocy
659
cyjnej odpowiedzi na napięcie wzmacniane jest przez wrodzone dyspozycje do agresji przez owo
napięcie wywoływanej. Rozróżnienie między „realistycznym" a „nierealistycznym" konfliktem
lub agresją może być więc analitycznie użyteczne, ale fizjologiczne i psychologiczne dowody
sugerują, iż elementy drugiego są zawsze obecne . Ich nieobecność jest możliwa tylko w
przypadku tych jednostek, które do uczestnictwa w konflikcie zbiorowym zostały zmuszone.
Te zasady operują w szerokim paśmie indywidualnych zachowań, włącznie z działaniami
powstańczymi przeciw politycznej wspólnocie. Potrzebujemy pojęć i hipotez lepiej
dostosowanych do analizy społecznych i psychologicznych operacji, które wyzwalają wśród
członków wspólnoty impuls politycznej przemocy. Terminu „relatywna deprywacja" (RD)
użyliśmy [...] dla oznaczenia napięcia wywodzącego się z niezgodności między zbiorowymi
wartościami satysfakcji, które „powinny być", a tymi, które | „są", i które to napięcie skłania
ludzi do przemocy. Zaproponowana definicja odbiega od konwencjonalnego ujęcia
socjologicznego, jednak nie na tyle, by uzasadniało to tworzenie neologizmów takich jak
„upośledzenie" (cramp) lub „wyzwania" {ezigency). W tym rozdziale przyjrzymy się koncepcji
RD oraz jej podrzędnym pojęciom: wartości, klasy wartości, wartość oczekiwana, wartość
osiągalna oraz wartość możliwości. Relacja frustracji - agresji dostarcza proponowanemu
związkowi między intensywnością deprywacji a potencjalną przemocą zbiorową psychologiczną
dynamikę; w rezultacie przyjrzymy się tej relacji szczegółowo. Inne interpretacje impulsu
politycznej przemocy wiążą się z modelem deprywacji relatywnej obejmującym pojęcia
dysonansu, anomii i konfliktu społecznego. Ostatecznie, w celu ułatwienia dynamicznej analizy,
zaproponujemy trzy wzory braku równowagi między wartościami oczekiwanymi a wartościami
osiągalnymi.
Definicje relatywnej deprywacji (RD)
HipotezaV.l: Potencjał zbiorowej przemocy zmienia się silnie wraz z intensywnością i zakresem
relatywnej deprywacji wśród członków zbiorowości Relatywna deprywacja definiowana jest
jako spostrzegana przez aktorów niezgodność między ich wartościami oczekiwanymi a
wartościami osiągalnymi (możliwościami). Wartości oczekiwane oznaczają dobra i warunki
życia, co do których ludzie żywią przekonanie, iż są im prawnie należne. Wartości osiągalne
oznaczają dobra i warunki życia, o których ludzie sądzą, iż są w stanieje zdobyć i zatrzymać.
(Pojęcia te są bardziej precyzyjnie zdefiniowane poniżej). W hipotezie tej kładzie się nacisk na
percepcję deprywacji; ludzie mogą być subiektywnie zdeprywowani w odniesieniu do ich
oczekiwań, mimo że obiektywny obserwator nie stwierdzi niedostatku. Podobnie, obecność tego,
co obserwator uznaje za skrajne ubóstwo lub absolutną deprywację, nie musi być odczuwane
jako niesprawiedliwe przez tych, którzy tego doświadczają. Jak przedstawia to Runciman, jeśli
ludzie nie mają powodów, by oczekiwać lub mieć nadzieję na więcej, niż mogą osiągnąć, będą
mniej niezadowoleni z tego, co mają, lub nawet wdzięczni za to, że są w stanie to zatrzymać".
Pojęcie RD po raz pierwszy zostało użyte w latach czterdziestych przez autorów The American
Soldier na oznaczenie uczuć jednostki, która nie posiada statusu ani warunków, o których sądzi,
iż są jej należne, a standardy na temat tego, co powinna mieć określa przez odniesienie do tego,
co posiadają inne osoby lub grupy. To ujęcie jest
Duże znaczenie przywiązuje się do rozróżnienia między realistycznym a nierealistycznym
konfliktem, wprowadzonego przez L. Cosera, The Functions ofSocial Conflict, New York 1956,
s. 48-55 i nast. Rozróżnienie to jest powszechnie stosowane w teorii konfliktu, zob. R.W. Mack,
R.C. Snyder, TheAnalysis ofSocial Conflict: Toward \ an Overview and Synthesis, „Journal of
Conflict Resolution" 1957,1.1, s. 221-248. W.G. Runciman, Relative Deprwation and Social
Justice, Berkeley 1966, s. 9.
SA Stouffer, E.A. Suchman, L.C. DeVinney, S.A. Star, R.M. Williams jun. są autorami
pierwszego tomu: Adjust-during Army Life, autorami drugiego: Combat and Its Ąftermath, są
S.A. Stouffer, A.A. Lumsdaine,
660
T.R. Gurr

I
szeroko stosowane w badaniach socjologicznych, w których przyjmuje się zwykle w celach
operacyjnych, że standardy wartości są ustalane przez odniesienie do pewnych grup lub
statusów, z którymi dana jednostka identyfikuje się lub z którymi taką identyfikację się zakłada .
Jednakże szerzej uznany jest pogląd, iż standardy wartości mogą mieć inne źródła. Punktem
odniesienia jednostki mogą być równie dobrze jej własne przeszłe warunki, abstrakcyjny ideał
lub standardy artykułowane przez lidera. Definicja, którą tutaj stosujemy, nie stawia żadnych
przypuszczeń na temat źródeł wartości oczekiwanych; podobnie jak definicja Aberle'a, który
rozumie RD jako „negatywną niezgodność między legitymizowanymi oczekiwaniami a
rzeczywistością".
Wartości są pożądanymi zdarzeniami, obiektami i warunkami, do których ludzie dążą". Wartości
najsilniej powiązane z teorią politycznej przemocy są ogólnymi kategoriami warunków
wartościowanych przez ludzi, a nie idiosynkratycznie poszukiwanymi przez poszczególne
jednostki. W terminach psychologicznych wartości są celami ludzkiej motywacji,
przypuszczalnie wyrastającymi z podstawowych potrzeb lub instynktów. Do tej pory podjęto
wiele prób rozpoznania, zidentyfikowania i skatego-ryzowania „potrzeb", „celów" i „wartości" w
celu psychologicznych, socjologicznych i politycznych analiz. Freud postulował pojedynczą
prostą potrzebę: libido. Henry Murray stworzył listę dwunastu wiscerogennych (tj.
fizjologicznych) i dwudziestu ośmiu psychogennych potrzeb . Trzy wpływowe i rozsądnie
oszczędne listy zostały podsumowane i powiązane ze sobą w tabeli 1. Wyróżniono tu trzy
kategorie wartości: wartości dobrobytu, wartości władzy i wartości interpersonalne. Nie ma
potrzeby oryginalności w takim schemacie; jest to typologia złożona, reprezentująca wartości
wspólne innym schematom i powiązane z genezą RD.
Wartości dobrobytu to takie, które przyczyniają się bezpośrednio do fizycznego dobrosta-nu i
samorealizacji. Obejmują fizyczne dobra związane z przeżyciem: jedzenie, schronienie, służbę
zdrowia i komfort fizyczny, a także dobra związane z rozwojem i używaniem fizycznych i
umysłowych zdolności. Te dwie klasy wartości dobrobytu są przedstawione poniżej jako
wartości ekonomiczne i wartości s am o akt u ali z acj i. Wartości samoaktualizacji mogą być
instrumentalne dla osiągania innych wartości dobrobytu i vice versa. Poza tym Maslow i Davies
dowodzą przekonująco, iż dla wielu ludzi samoaktualizacja jest celem samym w sobie:
czerpiemy wewnętrzną satysfakcję z ćwiczenia naszego intelektu i naszych rąk .Wartości władzy
określają obszar, w którym ludzie mogą wpływać na działania innych, a unikać niechcianych
wpływów innych ludzi na własne działania. Wartości władzy, szczególnie wybuch przemocy
politycznej, zawierają pragnienie uczestnictwa w zbiorowym podejmowaniu decyzji -
głosowania w wyborach politycznych, członkostwa w elitach politycznych - oraz powiązane z
tym pragnienia samookreślenia i bezpieczeństwa, np. wolność od opresywnej politycznej
regulacji lub nieładu. Te dwie klasy wartości mocy to inaczej wartości partycy-
M.H. Lumsdaine, R.M. Williams jun., M.B. Smith, I.L. Janis, S.A. Star, L.S. Cottrell jun. Oba
tomy ukazały się
w Princeton w 1949 r. - przyp. red.
7 Zob. np. W.G. Runciman, Relatwe Deprivation, op. cit., s. 11; D.E Abeńe,ANote on Relatwe
Deprivałion Theory,
[w.\ S.L. Thrupp, Millennial Dreams in Action: Essays in Comparative Study, The Hague 1962,
s. 209-214;
G. Rosę, Awmie and Demation: A Conceptual Frameworkfor Empirical Studies, „British Journal
of Sociology" 1966, nr 17, s. 29-45; P. Townsend, The Meanings ofPwerty, „British Journal of
Sociology" 1962, nr 12, s. 210-227; oraz literatura na temat niespójności statusów, począwszy od
G. Lenski, Statris Crystallization: A Non-Verticd Dimenskm of Social Status, „Ameńcan
Soc\ologjca\ YtwieW 1954, nr 19, s. 405-413.
8 D.F. Aberle, A Notę on Relatwe..., op. cit., s. 209.
9 Za A. Kapłan, H. LassweU, Power and Sotiety: A Frameworkfor Political Inqwiry, New Haven
1950, s. 55-56.
10 Zebrane i poddane dyskusji w pracy J.C. Daviesa, Human Naturę in Politics: The Dynamie of
Political Behar
wor, New York 1963. " lo\s. \tt. "toastom, A Theory oj Human Motiuation,
„^c\\o\o®Lca\«,ev\eV VMS,ra WV, J.C.\>aN\es,Hum«m
Naturę..., op. cit., s. 53-60.
660
T.R. Gurr
szeroko stosowane w badaniach socjologicznych, w których przyjmuje się zwykle w celach
operacyjnych, że standardy wartości są ustalane przez odniesienie do pewnych grup lub
statusów, z którymi dana jednostka identyfikuje się lub z którymi taką identyfikację się zakłada.
Jednakże szerzej uznany jest pogląd, iż standardy wartości mogą mieć inne źródła. Punktem
odniesienia jednostki mogą być równie dobrze jej własne przeszłe warunki, abstrakcyjny ideał
lub standardy artykułowane przez lidera. Definicja, którą tutaj stosujemy, nie stawia żadnych
przypuszczeń na temat źródeł wartości oczekiwanych; podobnie jak definicja Aberle'a, który
rozumie RD jako „negatywną niezgodność między legitymizowanymi oczekiwaniami a
rzeczywistością".
Wartości są pożądanymi zdarzeniami, obiektami i warunkami, do których ludzie dążą . Wartości
najsilniej powiązane z teorią politycznej przemocy są ogólnymi kategoriami warunków
wartościowanych przez ludzi, a nie idiosynkratycznie poszukiwanymi przez poszczególne
jednostki. W terminach psychologicznych wartości są celami ludzkiej motywacji,
przypuszczalnie wyrastającymi z podstawowych potrzeb lub instynktów. Do tej pory podjęto
wiele prób rozpoznania, zidentyfikowania i skatego-ryzowania „potrzeb", „celów" i „wartości" w
celu psychologicznych, socjologicznych i politycznych analiz. Freud postulował pojedynczą
prostą potrzebę: libido. Henry Murray stworzył listę dwunastu wiscerogennych (tj.
fizjologicznych) i dwudziestu ośmiu psychogennych potrzeb . Trzy wpływowe i rozsądnie
oszczędne listy zostały podsumowane i powiązane ze sobą w tabeli 1. Wyróżniono tu trzy
kategorie wartości: wartości dobrobytu, wartości władzy i wartości interpersonalne. Nie ma
potrzeby oryginalności w takim schemacie; jest to typologia złożona, reprezentująca wartości
wspólne innym schematom i powiązane z genezą RD.
Wa rtości dobrobytu to takie, które przyczyniają się bezpośrednio do fizycznego dobrosta-nu i
samorealizacji. Obejmują fizyczne dobra związane z przeżyciem: jedzenie, schronienie, służbę
zdrowia i komfort fizyczny, a także dobra związane z rozwojem i używaniem fizycznych i
umysłowych zdolności. Te dwie klasy wartości dobrobytu są przedstawione poniżej jako
wartości ekonomiczne i wartości s amoaktualizacj i. Wartości samoaktualizacji mogą być
instrumentalne dla osiągania innych wartości dobrobytu i vice versa. Poza tym Maslow i Davies
dowodzą przekonująco, iż dla wielu ludzi samoaktualizacja jest celem samym w sobie:
czerpiemy wewnętrzną satysfakcję z ćwiczenia naszego intelektu i naszych rąk .Wartości władzy
określają obszar, w którym ludzie mogą wpływać na działania innych, a unikać niechcianych
wpływów innych ludzi na własne działania. Wartości władzy, szczególnie wybuch przemocy
politycznej, zawierają pragnienie uczestnictwa w zbiorowym podejmowaniu decyzji -
głosowania w wyborach politycznych, członkostwa w elitach politycznych - oraz powiązane z
tym pragnienia samookreślenia i bezpieczeństwa, np. wolność od opresywnej politycznej
regulacji lub nieładu. Te dwie klasy wartości mocy to inaczej wartości partycy-
M.H. Lumsdaine, R.M. Williams jun., M.B. Smith, I.L. Janis, SA Star, L.S. Cottrell jun. Oba
tomy ukazały się w Princeton w 1949 r. - przyp. red.
7 Zob. np. W.G. Runcunan, Relative Deprivation, op. dt.,s. 11;
D.F.Abeńe,ANoteonRelativeDeprivation Theory, [w:] S.L. Thrupp, Millennial Dreams in
Action: Essays in Comparative Study, The Hague 1962, s. 209-214; G. Rosę, Anomie and
Deińation: A Conceptual Frameworkfor Empirical Studies, „British Journal of Sociology" 1966,
nr 17, s. 29-45; P. Townsend, The Meanings ofPwerty, „British Journal of Sociology" 1962, nr
12, s. 210-227; oraz literatura na temat niespójności statusów, począwszy od G. Lenski, Status
Crystallization: A Non-Verłical Dimenskm ofSocial Status, „American Sociological Review"
1954, nr 19, s. 405-413.
D.E Aberle, A Notę on Relative..., op. dt., s. 209.
Za A. Kapłan, H. Lasswell, Power and Sodety: A Frameworkfor Political Inguiry, New Haven
1950, s. 55-56.
Zebrane i poddane dyskusji w pracy J.C. Daviesa, Human Naturę in Politics: The Dynamie of
Political Beha-wor, New York 1963.
" Zob. A.H. Maslow, A Theory of Human Motwation, „Psychological Review" 1943, nr 50; J.C.
Davies, Human Naturę..., op. dt., s. 53-60.
Relatywna deprywacja a impuls przemocy
661
pacji i bezpieczeństwa. Wartości interpersonalne są psychologiczną satysfakcją, jakiej
poszukujemy w nieautorytatywnych interakcjach z innymi jednostkami lub grupami. Wartości te
obejmują pragnienie statusu, zajmowania ogólnie rozpoznawanej roli społecznej, na podstawie
której uczestnicy interakcji przyznają jednostce pewien prestiż; związaną z tym potrzebę
uczestnictwa w trwałych grupach wspierających - rodzinie, wspólnocie, stowarzyszeniach - które
dostarczają jednostce towarzystwa i uczuć sympatii; oraz poczucie pewności wyrastające z
podzielanych wierzeń na temat natury społeczeństwa i miejsca danej jednostki w nim oraz norm
kierujących społecznymi interakcjami. Te
trzyklasyinterpersonalnychwartościsąokreślanemianem statusu, wspólnotowości i ideowej
spójności.
Tabela 1. Cztery listy kategorii wartości.
Piramida potrzeb Masłowa*
Koncepcja Lasswella i Kapłana**
Runcimana wymiary nierówności społecznej***
Typologia
syntetyczna
WARTOŚCI ZWIĄZANE Z DOBROSTANEM I DOBROBYTEM
Fizjologiczne
Dobrostan, zdrowie
Klasy ekonomiczne
Wartości dobrobytu
Samoaktualizacji
Umiejętność, oświecenie
_
WARTOŚCI ZWIĄZANE Z SZACUNKIEM I POWAŻANIEM
Bezpieczeństwa, porządku
Władza
Władza
Wartości władzy
Miłości, przynależności
Sympatia
-
Wartości interpersonalne
Szacunku
Szacunek, uczciwość
Status
|*A.H. Maslow, A Theory of Human Motivation, op. c/f., s. 370-396, podsumowane i
dyskutowane w: J.C. Davies, Human Naturę in Politics..., op. c/f., s. 8-63. Maslow postuluje
istnienie hierarchii potrzeb: potrzeby bezpieczeństwa i porządku nie będą się rozwijać, dopóki
nie zostaną zaspokojone niższe potrzeby fizyane, aby rozwinęły się potrzeby miłości i
przynależności, muszą zostać zaspokojone potrzeby bezpieczeństwa itd. Potrzeby zostały
zamieszczone tutaj w porządku zaproponowanym przez Masłowa, z wyjątkiem potrzeby
samoaktualizacji, która w jego koncepcji może się
[' rozwinąć dopiero, gdy zostaną zaspokojone potrzeby miłości. "A. Kapłan, H. Lasswell, Power
and Society, op. c/f., s. 55-56. *** W.G. Runciman, Relałive Deprwation, op. c/f., rozdz. 3.
Runciman nie traktuje ich jako wartości lub potrzeb, ale jako
[ warunki, dostępne ludziom w różnym stopniu, w związku z którymi doświadczają satysfakcji
lub deprywacji.
I
Wartości oczekiwane przez wspólnotę są średnią wartością pozycji, co do których jej członkowie
żywią przekonanie, iż na nie zasłużyli. Wartość pozycji jest liczbą lub poziomem wartości
aktualnie osiągniętych. Wartości oczekiwane odnoszą się zarówno do obecnych, jak i do
przyszłych warunków. Ludzie zwykle oczekują, że zatrzymają to, co mają; zwykle również
posiadają zestaw oczekiwań i żądań na temat tego, co w swoim przekonaniu powinni mieć w
przyszłości, a co zwykle oznacza tyle samo lub więcej, niż mają obecnie. Ważne, by odnotować,
iż wartości oczekiwane są definiowane w odniesieniu do uzasadnionych wartości pozycji, czyli
tego, na co w swoim przekonaniu ludzie zasłużyli, by otrzymać lub zachować, a nie tylko co
mają nieśmiałą nadzieję osiągnąć. Hoselitz i Willner dokonali precyzyjnego rozróżnienia między
oczekiwaniami a aspiracjami:
662
T.R. Gurr
Oczekiwania są manifestacją powszechnych norm ustalonych przez bezpośrednie środowisko
społeczne i kulturowe. Bez względu na to, czy oczekiwania te są wyrażone w ekonomicznych
czy społecznych terminach, podstawą, na której się kształtują, jest przekonanie jednostki, co
prawnie jej się należy. Źródłem tego przekonania o prawomocności może być to, co mieli jej
przodkowie, co sama jednostka miała w przeszłości, co tradycja przypisuje jej i jej pozycji w
relacji do innych członków społeczeństwa. Z kolei aspiracje reprezentują to, co jednostka
chciałaby mieć, ale nie uważa, że jej się to należy .
Wartości osiągalne wspólnoty to średnia wartość pozycji jej członków, postrzeganych przez nich
za możliwe do osiągnięcia, zdobycia lub utrzymania. Wartości osiągalne również mogą odnosić
się do obecnych, jak i przyszłych warunków. W odniesieniu do teraźniejszości wartości
osiągalne oznaczają to, co jednostki w rzeczywistości byty w stanie zdobyć lub czego
dostarczało im środowisko: wartość pozycji. W odniesieniu do przyszłości wartości osiągalne są
tym, w co ludzie wierzą, że dzięki własnej sprawności, umiejętnościom, kolegom i przywódcom
z biegiem czasu będą w stanie zachować lub osiągnąć: to ich wartości potencjalne. Możliwe jest
rozróżnienie między postrzeganymi a rzeczywistymi wartościami potencjalnymi: ludzkie
zdolności osiągania wartości oczekiwanych mogą być w rzeczywistości większe lub mniejsze
niż ich przekonanie o tym, jakie są. Jednakże, postrzegane wartości potencjalne determinują
obecne zachowania. Jest także prawdopodobne, że postrzegana wartość potencjalna ma znacznie
większy wpływ na to, jak ludzie szacują swoje możliwości, niż rzeczywista wartość pozycji.
Wartości pozycji osiągnięte przez grupę mogą być dość niskie w stosunku do wartości
oczekiwanych, ale postrzegana deprywacja i manifestacja niezadowolenia będą niewielkie do
tego stopnia, do jakiego możliwości postrzegane są jako wysokie. Przeciwne relacje
charakteryzują niektóre społeczeństwa prerewolucyjne: osiągnięte wartości pozycji wydają się
relatywnie wysokie w odniesieniu do wartości oczekiwanych, ale możliwości zwiększania się
lub nawet tylko utrzymania wartości pozycji są postrzegane jako malejące. [...]
Dostępne sposoby działania, którymi ludzie posługują się w celu osiągnięcia lub utrzymania
pożądanych wartości pozycji, to ich wartości - możliwości. Wyróżnić można trzy typy
możliwości: osobiste (jednostkowe), społeczne i polityczne. Możliwości osobiste są
jednostkowymi, dziedziczonymi i nabytymi zdolnościami do działań zwiększających wartości.
Dziedziczone zdolności podlegają normalnej dystrybucji w większości zbiorowości, mają zatem
mały związek z teorią przemocy zbiorowej. Jednakże techniczne umiejętności i ogólna wiedza
nabywana w trakcie edukacji mogą znacząco podnieść kompetencje osobiste jednostki,
szczególnie te związane z poprawą jej materialnej pozycji wartości. Możliwości społeczne
należy rozumieć jako normalne sposoby działania dostępne członkom zbiorowości, stosowane
przez nich do działań bezpośrednio powiększających wartości. Społeczne możliwości osiągania
wartości ekonomicznych obejmują liczbę i repertuar opłacalnych zawodów, swobodny dostęp do
tych zawodów oraz dostępność ekonomicznych zasobów służących do ich wynagradzania.
Wartości uczestnictwa mogą być osiągane poprzez zrutynizowane kanały politycznej
partycypacji i rekrutacji do elit politycznych; osiągnięcie wartości bezpieczeństwa jest w
znacznp stopniu funkcją zdolności politycznego systemu do jednoczesnego ograniczania
szczegółowej regulacji aktywności ludzkiej i utrzymania wewnętrznego porządku. Wartości
interpersonalne mogą być zwiększane do takiego stopnia, w jakim życie rodzinne i wspólnotowe
wolne jest od zewnętrznych zakłóceń oraz w jakim istnieją ogólnie akceptowane normy, na
podstawie których status i szacunek w relacjach interpersonalnych są ze sobą zgodne.
Możliwości polityczne oznaczają normalne sposoby działań dostępne członkom zbiorowości,
skłaniające innych do działań dostarczających im wartości satysfakcji.
12 B. Hoselitz i A. Willner, Economic Dmielopment, Political Strategies, and American Aid,
[w:] M.A. Kapłan, Tk Reuolution in World Politics, New York 1962, s. 363.
Relatywna deprywacja a impuls przemocy
663
Możliwości polityczne odnoszą się do politycznych działań raczej jako do środków niż celów;
możliwości politycznej partycypacji jako cel sam w sobie są elementem możliwości
społecznych. Te same procedury i instytucje, które stwarzają możliwości społeczne, zazwyczaj
dostarczają także środki, przy pomocy których zbiorowości mogą wymagać od rządu dobrobytu i
przywilejów władzy. Istnieją inne rodzaje możliwości politycznych, które są „polityczne" w
sensie zamierzonym tutaj: procedury zbiorowych pertraktacji, przez które pracownicy mogą
żądać od pracodawców większych świadczeń oraz działalność stowarzyszeniowa grup
subkulturowych, zmierzających do poprawy statusu swoich członków w odniesieniu do innych
grup.
Zakres RD oznacza jej powszechne występowanie wśród członków zbiorowości, w odniesieniu
do każdej klasy wartości. Pewne deprywacje są charakterystyczne dla pewnych członków
wszystkich grup. Deprywacja jest powiązana z dyspozycją do kolektywnej przemocy w takim
stopniu, w jakim wielu ludzi odczuwa niezadowolenie z tych samych rzeczy. Indywidualne
deprywacje, takie jak niepowodzenie w osiąganiu oczekiwanego awansu lub niewierność
współmałżonka, zwykle dotykają w danym czasie niewielu ludzi i ich zasięg jest ograniczony.
Wydarzenia lub całe układy warunków, takie jak zakazanie działalności politycznej, drastyczna
inflacja lub spadek statusu grupy w porównaniu z jej grupą odniesienia, zwiększają
prawdopodobieństwo kondensacji uczuć RD całej grupy lub pewnych kategorii ludzi, toteż RD
ma szeroki zasięg. Aberle podzielił to, co nazywamy tu zakresem, na dwie ogólne klasy
deprywacji: te, które są jednostkowe (osobiste), i te, które są grupowym doświadczeniem .
Zasięg RD lepiej rozpatrywać jako kontinuum: powinno być możliwe, np. przy pomocy technik
sondażowych, określenie, jaki w danej zbiorowości jest odsetek ludzi, którzy czują się
zdeprywowani w stosunku do jakiejkolwiek klasy wartości.
Intensywność RD oznacza zakres negatywnego afektu powiązanego z jego percepcją, innymi
słowy, jest to ostrość, jaką przyjmują uczucia niezadowolenia i złości. Ruciman podobnie mówi
o „poziomie" deprywacji, który definiuje jako „intensywność, z jaką jest odczuwana" .
Intensywność, podobnie jak zakres, jest przedmiotem empirycznego pomiaru: można
wywnioskować intensywność ludzkich uczuć RD, używając m.in. technik wywiadu, projekcji
czy analizy treści . Co więcej, możliwe jest określenie pewnej liczby właściwości wartości
oczekiwanych i wartości osiągalnych, które zwiększają lub zmniejszają zakres i intensywność
deprywacji, a które można zbadać bez konieczności polegania na technikach sondażowych. [...]
Potencjał zbiorowej przemocy, zmienna zależna hipotezy postawionej we wstępie do niniejszej
części, definiowana jest jako zasięg i intensywność dyspozycji członków wspólnoty do
zastosowania przemocy przeciwko innym. Dla wielu celów badawczych potencjał zbiorowej
przemocy może być traktowanyjako hipotetyczny konstrukt, dyspozycja do działania, której
obecność zakłada się w umysłach wielu członków zbiorowości, ale która mierzona może być
tylko pod względem swoich poprzedników, tj. intensywności i zakresu RD, lub pod względem
konsekwencji, czyli rozmiaru zbiorowej przemocy. Gdyby bardziej bezpośredni pomiar nie był
możliwy, nie byłoby sensu stawiać hipotezy na ten temat; jedyną możliwą do przetestowania
hipotezą byłaby hipoteza głosząca, iż „im większa intensywność i zakres RD, tym większa siła i
rozmiar zbiorowej przemocy". Jednakże potencjał kolektywnej przemocy w zasadzie może być
mierzony niezależnie. Jednym ze sposobów jest użycie technik wywiadu, szczegółowo
wypytujących ludzi o gotowość uczestnictwa w zamieszkach lub pozwalających im na projekcję
nastrojów przemocy w odpowiedzi na ambiwalentną stymulację. Te techniki mogą być
stosowane w skonstruowanych lub laboratoryjnych sytuacjach. Mogą być także -

Zob. D.E Aberle,4 Notę on Relatwe..., op. cit., s. 210. Zob. W.G. Runciman, Relatwe
Deprivation..., op. cit., s. 10.
Taka odpowiednia technika wywiadu, skala samozakotwiczenia, użyta została w pracy H.
Cantril, The Pattern ofHuman Concerns, New Brunswick 1965.
664
T.R. Gurr
i są - używane w warunkach naturalnych. Na przykład Louis Harris przeprowadził sondaż wśród
czarnych Amerykanów na temat ich gotowości do zamieszek . Możliwe jest również
zastosowanie podejścia, rozwijanego przez Schwartza, w którym konstruuje się symulacyjną
sytuację prerewolu-cyjną i dokonuje pomiaru odpowiedzi jej uczestników . Ta różnorodność
podejść wydaje się uzasadniać traktowanie potencjału przemocy zbiorowej jako zasadniczą
zmienną interweniującą między wywołanym deprywacją niezadowoleniem a polityczną
przemocą, bardziej niż jako jedynie hipotetyczny i zbyteczny konstrukt.
Wzory deprywacji relatywnej

Deprywacją relatywna polega na niezgodności między wartościami oczekiwanymi a wartościami


osiągalnymi, a jej intensywność i zakres można określić w każdej dostępnej populacji za pomocą
sondażu lub innych technik badawczych. Dynamiczne analizy wymagają pojęciowych narzędzi,
które uwzględniają wzory zmian wartości oczekiwanych i wartości osiągalnych w czasie.
Ponieważ RD odczuwana jest jako psychiczny dyskomfort, można założyć, iż na dłuższą metę
ludzie będą dopasowywać wartości oczekiwane do wartości osiągalnych. Warunki społeczne, w
których wartości pożądane i osiągalne pozostają w równowadze, mogą być uważane za
„normalne", i -jakkolwiek mogą być rzadkie we współczesnym świecie - dostarczają punktu
odniesienia dla oceny schematów zmiany. Możemy wyróżnić trzy wzory deprywacji relatywnej:
deprywację ubytkową (decremental deprivation), w przypadku której oczekiwane przez grupę
wartości pozostają bez zmian, ale ich osiągalność ulega ograniczeniu; deprywację aspiracyjną
(aspirationał deprivation), czyli taką, w której możliwości pozostają względnie stałe, podczas
gdy wzrastają i wzmacniają się oczekiwania (aspiracje) oraz deprywację wzrastającą
(progressive deprivation), w której dochodzi do jednoczesnego wzrostu oczekiwań i
ograniczenia możliwości. Wszystkie trzy rodzaje deprywacji zostały uznane za czynniki
przyczyniające się lub predysponujące do politycznej przemocy.
16 Zob. W. Brink, L. Harris, Black and White: A Study ofU.S. Racial Attitudes Today, New
York 1967, s. 266. " Zob. D. Schwartz, Political Alienation: A PreUminary Experiment on the
Psychology of Revolution's fl Stage, referat wygłoszony na Dorocznym Spotkaniu
Amerykańskiego Towarzystwa Nauk Politycznych w 196; " Wzory te zostały tak nazwane i
opisane przez D.E. Morrisona, Relatwe Deprivation and Rural Discontenf Deoeloping Countries:
A Theoretical Proposal, referat wygłoszony na Dorocznym Spotkaniu Amerykańskiegi
Towaizystwa na necz Rozwoju Nauki w 1%61., s. 5.
OdDurkheima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne
665

Edward A. Tiryakian
OD DURKHEIMA DO MANAGUI: REWOLUCJE JAKO ODRODZENIE RELIGIJNE*
Mimo iż rewolucje są zjawiskami nader rzadko zachodzącymi, stały się one obiektem dużego
zainteresowania ze strony badaczy zmiany społecznej i politycznej modernizacji. Szybko
następujące po sobie załamanie reżimu politycznego i próba utworzenia na jego zgliszczach
nowego porządku społecznego są intrygującym tematem analizy zarówno historycznej, jak i
socjologicznej.
Popularność fenomenu rewolucji na poziomie makrospołecznym przypomina zainteresowanie
badaczy problemem samobójstw na poziomie mikrospołecznym. Oba zjawiska występują
bowiem sporadycznie, lecz skupiają na sobie szczególną uwagę uczonych. Nie trzeba dodawać,
że to Durkheim wprowadził problematykę samobójstw do kręgu zainteresowań socjologii,
wykazując, że można je traktować i badać jako problem społeczny. Wskazał również, że pewne
ich aspekty pozwalają nam dotrzeć do kluczowych cech modernizacji. Jeżeli to z pozoru
irracjonalne zachowanie można interpretować w kategoriach jego społecznych uwarunkowań,
czy nie jesteśmy w stanie równie dobrze szukać socjologicznego wytłumaczenia, które
ujawniłoby wzory kryjące się za tym historycznym fenomenem zbiorowego działania, jakim jest
rewolucja? Różne ścieżki teoretyczne, szczególnie czerpiące z myśli Marksa i Webera, były już
wykorzystywane w analizach rewolucji. Nie odnoszono się jednak jeszcze, być może ze względu
na tradycyjnie konserwatywne konotacje funkcjonalizmu, do
dorobku prekursora tego nurtu, Emila Durkheima .

W analizie współczesnych rewolucji chciałbym przyjąć punkt widzenia czerpiący z myśli autora
Elementarnych form życia religijnego. Naturalnie jego teoria weszła już do grona socjologicznej
klasyki, lecz nigdy nie myślano o niej w kontekście socjologii polityki. Zgodnie z tytułem,
rewolucja będzie tu traktowana w sposób, który dotychczas umykał socjologicznej analizie, a
mianowicie jako odrodzenie religijne . Pomimo że sam Durkheim nie stworzy! teorii rewolucji,
w jego Elementarnych formach...
* Tytuł oryg. From Durkheim to Managua: Revolutions as Religiom Revivals, fragm.
Durkheimian Sociology: i Cultural Studies, red. J.C. Alexander, Cambridge 1988, przekład P.
Polak.
I Por. J. Goldstone, Theories ofRevolution: The Third Generation, „World Politics" 1980, nr 23,
s. 425-453; idem, | The Comparative and Historical Study of Revolutions, „Annual Review of
Sociology" 1982, nr 8, s. 187-207; S. Taylor, Social Science and Revolutions, New York 1984;
E. Zimmermann, Political Violence, Crises, and Reno-lułions: Theories and Research,
Cambridge 1983.
| Analiza tego tematu - zob. W.E. Moore, Functionalism, [w:] A History ofSociologicalAnalysis.
New York 1978, ! s. 321-361; B. Lacrok, Durkheim et kpolitiąue, Paris 1981; J. Coenen-Huther,
Le Fonctionalisme en sociologie: ! atapres?, Bruxelles-Fenton 1984.
Istnieje jedno współczesne studium rewolucji, Fire in the Minds ofMen. Origins ofthe
Revolutionary Faith J.H. Billingtona (New York 1980), podkreślające rolę czynnika rełigynego
w europejskich rewolucjach, począwszy od rewolucji francuskiej aż po rewolucję rosyjską.
666
E.A. Tiryakian
znaleźć możemy elementy cyklicznej koncepcji odnowy społecznej. Dodatkowo sam używał
historycznie doniosłego przykładu rewolucji francuskiej jako ilustracji możliwej nowoczesnej
zmiany społecznej.
Czerpiąc z analizy Durkheima, zajmiemy się tym, jak rewolucje na różnych poziomach
pociągają za sobą aspekty procesu, który nazwiemy tutaj dedyferencjacją i będącego
przeciwieństwem lepiej zbadanego wzorca różnicowania - dyferencjacji. Durkheim w swych
Elementarnych formach... postrzegał życie religijne - określane przez niego mianem „poważnej"
strony kondycji ludzkiej -jako filar społeczeństwa. Podobnie i my traktować będziemy religię
jako immanentny, wewnętrzny element ruchów rewolucyjnych. Proces dedyferencjacji na
poziomie społecznym wiąże się ze zmianą świadomości. Względnie odrębna indywidualna
świadomość życia codziennego staje się wspólodczuwalna z innymi we wspólnej sytuacji i we
wspólnym przedsięwzięciu; to przejście do wspólnoty świadomościowej wiąże się z dużą dawką
energii, zarówno dla jednostki, jak i dla zagregowanej całości. W wyniku tego procesu
przewartościowania doczesne wartości świeckie (profanum) zostają przekształcone w wartości
święte {sacrum) - co jest przeciwieństwem zajmującego socjologów religii procesu sekularyzacji
i związanego z nim obrazu modernizacji.
Powyższe uwagi mogą wywołać wrażenie, że zamiast rewolucji prezentujemy tu przebrzmiałą
już nieco dyskusję o „kontrkulturze" i „odmiennych stanach świadomości" przypisywanych
kulturze związanej z narkotykami. Pomimo że transformacja świadomości społecznej łączy
teoretycznie „kontrkul-turę" z „rewolucją", byłoby to mylne odczucie, gdyż dane empiryczne, na
które będziemy się tu powoływać, są względem ruchów kontrkulturowych lat sześćdziesiątych i
początku siedemdziesiątych wyraźnie późniejsze.
W końcu lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych doszło do kilku następujących po
sobie globalnych przełomów, takich jak: kryzys paliwowy 1979 r., dwucyfrowa inflacja w
krajach uprzemysłowionych, głębokie zadłużenie krajów Trzeciego Świata oraz wyraźny wzrost
gospodarczy państw Azji Wschodniej (w szczególności Japonii), które stały się nowym centrum
produkcji mogącym skutecznie konkurować z uznanymi potęgami Zachodu . Globalnym
trendem w dziedzinie polityki byi wyraźny zwrot ku konserwatyzmowi w demokracjach
zachodnich. Zwycięstwa partii socjaldemokratycznych we Francji, Hiszpanii i Grecji były tylko
nielicznymi wyjątkami od tej reguły.
W przeciwieństwie do lat trzydziestych czy sześćdziesiątych, gdy dostatek i nieograniczony
wzrost gospodarczy szły w parze z radykalizacją polityczną, spowolnienie gospodarcze
przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych łączyło się z większą ostrożnością i rozwagą
w sferze polityki. W tej ogólnej konserwatywnej tendencji znaleźć możemy jednak pewną grupę
odstępstw, która posłuży nam tu jako materiał empiryczny dla dalszej refleksji teoretycznej. W
tej grupie znajdą się trzy państwa, w których pomiędzy 1979 a 1981 r. dokonały się rewolucje
społeczne. Co więcej, w nich wszystkich czynnik religijny był - przeciwnie do twierdzeń
uczonych z perspektywy marksowskiej - centralnym bodźcem i katalizatorem rewolucji. Te trzy
kraje to Iran, Nikaragua i Polska. Oczywiście każda z tych rewolucji była owocem
specyficznych warunków społeczno-historycznych i miała swe wyraźne cechy
charakterystyczne. Jed-

4 Zob. N. Luhmann, The Differentiation ofSodety, New York 1982.


5 Zob. E.A. Tiryakian, On the Significance o/Dedifferentiation, [w:] Perspectwes on Macro-
Sociological flwor\ red. S.N. Eisenstadt, London 1985, s. 118-134.
6 Zob. Y. Tsurumi, The Chalenges oj the Pacific Age, „World Policy Journal II" 1984, jesień, s.
63-86. Istnieje obfita literatura na temat każdej z tych rewolucji. Na temat Iranu za szczególnie
interesujące uważam
S. Bakhash, The Reign ofthe Ayatollahs: Iran and the Islamie Revolution, New York, 1984; M.J.
Fischer, Iran. Prom Religiom Dispute to Revolution, Cambridge, Mass. 1980; N.R. Keddie,
Roots of Revolution. An Merprt-tive History of Modern Iran, New Haven 1981. O Nikaragui:
J.A. Booth, The End and the Beginning. The Nica-raguan Revolution, Bouldner, CO 1982; W.
LaFeber, Inevitable Revolutions. The United States in Central km-rica, New York 1983;
Nicaragua in Revolution, red. T.W. Walker, New York 1982. O Polsce: T.G. Ash, The Poliń
akian ' OóDurkheima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne
667
nakże z socjologicznego punktu widzenia to właśnie ich wspólny mianownik i globalna
doniosłość są jzczególnie interesujące.
Celem rewolucji irańskiej było nie tylko obalenie prozachodniego autorytarnego reżimu - do
czego telo na początku 1979 r. - i przekształcenie państwa w teokratyczną republikę islamską,
lecz także przeniesienie swej idei na inne kraje świata muzułmańskiego, a tym samym
wywołanie wstrząsów na alym Bliskim Wschodzie . Sytuacja w Polsce, przynajmniej w swym
okresie szczytowym przypadającym na lata 1980-1981, znamiona rewolucji nosiła na dwóch
poziomach. Wewnętrznie była pierwszym przypadkiem uznania przez komunistyczne państwo
autonomicznych instytucji istniejących poza monolityczną państwowo-partyjną strukturą.
Zgodnie z doktryną Lenina, miało być to podstawą socjalistycznej rewolucji; robotniczy
sprzeciw wobec organizacji państwowej w ramach Solidarności sam był „rewolucją" wewnątrz
rewolucji socjalistycznej. Zewnętrznie, tak jak rewolucja irańska mogła pociągnąć za sobą
wrzenie [aacałym Bliskim Wschodzie (a przynajmniej w sunnickich lub konserwatywnych
reżimach), tak i polska i Solidarność groziła załamaniem radzieckiej hegemonii w Europie
Wschodniej: wpływ Solidarności na robotników innych krajów satelickich oraz pociągający urok
nacjonalizmu mogły stać się [rewolucyj-nąj iskrą zapalną. Natomiast rewolucja w Nikaragui,
podobnie jak i przewrót w Iranie, pokazała że ludność miejska i wiejska są w stanie zjednoczyć
się i skutecznie walczyć przeciwko militarnej potędze państwa. Front Sandinowski
zaprezentował również pewien model społeczno-gospodarczego rozwoju, mogący stać się
alternatywą wobec typowego dla krajów Ameryki Środkowej uzależnienia gospodarczego od
Stanów Zjednoczonych. Analogicznie do ZSRR uciekającego się do pokazów siły wojskowej na
polskiej granicy administracja Reagana próbowała wszelkimi możliwymi środkami
zdestabilizować rewolucyjny rząd Nikaragui i zapobiec rozszerzeniu się rewolucyjnego ferworu
na cały region.
Trudno jest [z perspektywy drugiej polowy lat osiemdziesiątych] przewidzieć dalsze losy
opisywanych rewolucji, przede wszystkim ze względu na sytuację zewnętrzną i reakcje krajów
ościennych. W Polsce nacjonalizm i próby demokratyzacji państwa są wyraźnie ograniczane
przez Rosję, niechęt-okiem patrzącą na jakiekolwiek próby oporu, które traktowane są jako
zagrożenie stabilności jej wpływów (szczególnie dotyczyć to może starań otwarcia Polski na
świat, zwłaszcza przez osobę lieża pozostającego w serdecznych stosunkach z USA).
Nacjonalistyczne tendencje mające na celu me Nikaragui spod władzy Stanów Zjednoczonych i
dążenie do zrealizowania wewnętrznych 'orm stały się dla administracji Reagana istnym betę
noir. Stany Zjednoczone nie cofnęły się od )j wcześniej w innych krajach regionu sprawdzonej
polityki interwencjonizmu. Iran na lata zosta! wciągnięty w wojnę z Irakiem. Jej koniec
oznaczałby, że Iran Chomeiniego znów stałby się czułym punktem Zatoki Perskiej, podobnie jak
był nim w latach pięćdziesiątych za rządów Mossadeka.
Zewnętrzne siły próbują za wszelką cenę zniwelować osiągnięcia trzech omawianych rewolucji.
Wydaje się prawdopodobne, że przed końcem [XX] wieku te ruchy rewolucyjne będą
funkcjonowały jedynie jako element pamięci zbiorowej i nie doczekają się
zinstytucjonalizowanej formy nowego, stabilnego porządku społecznego. Jeżeli bowiem
prześledzimy inne historyczne rewolucje, będziemy zmuszeni oddać rację trzeźwemu spojrzeniu
Orwella, który twierdził że „wszystkie rewolucje są niepowodzeniami, choć nie wszystkie w
takim samym stopniu".
Być może ruchy rewolucyjne są niepowodzeniami w takim znaczeniu jak ruchy charyzmatyczne,
które nigdy nie realizują zawartej w samej idei charyzmy obietnicy pełnego przekształcenia
.
Rwolution: Solidarity, New York 1984 (wyd. poi. Polska Rewolucja. Solidarność 1980-1981,
tłum. M. Król, M. Dziewulska, Warszawa 1990); K. Ruane, The Polish Challenge, London 1982;
B. Szajkowski, Next to God... Poland. Politics and Religion in Contemporary Poland, New York
1983; A. Touraine et al., Solidarity. The Analysis ofa Social Mwement: Poland 1980-1981,
Cambridge 1983.
Zob. R.K. Ramazani, Revolutionary Iran: Challenge and Response in the Middle East, Baltimore
1986. "Cyt. zaT.G. Ash, The Polish Revolution..., op. cit., s. 275.

668
E.A. Tiryakian
świata . Jednak ruchy rewolucyjne są również i sukcesami, jako że ich narodziny i wczesne
stadia wskazują nowe początki w procesie historycznym, możliwości nowych podstaw
organizacji społecznej i przekształceń strukturalnych . Przywołam tu znów Durkheima, socjologa
pozornie konserwatywnego, który w zakończeniu Elementarnych form... przewiduje, że
nowoczesne społeczeństwa „przeżyją chwile twórczej ekscytacji, gdy wyłonią się nowe ideały,
pojawią się nowe wzory, które na pewien czas staną się ideami przewodnimi ludzkości" (s. 408)
. Durkheim szuka potwierdzenia swych tez w historii. Znajduje je w postaci religii
obywatelskiej, propagowanej, lecz nigdy nie zinstytucjonalizowanej przez rewolucję francuską:
By utrzymać w stanie wiecznej młodości zasady, które były jej natchnieniem, Rewolucja
ustanowiła cały cykl świąt. Ale ta instytucja szybko upadła, gdyż wiara rewolucyjna trwa tylko
chwilę [...]. Choć więc dzieło to nie było udane, można sobie wyobrazić, czym mogło się stać w
innych warunkach; wszystko zaś każe sądzić, że kiedyś zostanie znów podjęte (s. 408).
W swych zamierzeniach i początkowych etapach ruchy rewolucyjne w Iranie, Polsce i
Nikaragui, tak entuzjastycznie popierane przez poszczególne społeczeństwa, dążyły do
transformacji społecznej. Ta przemiana może, przez hamujące działanie czynników
wewnętrznych lub zewnętrznych, nigdy nie zostać urzeczywistniona. Jednakże już samo
rozpoczęcie rewolucji i centralna rola, jaka przypadła w nich religii, stały się niezaprzeczalnie
częścią współczesnej areny politycznej. Nie zostaną nigdy wymazane z kart historii ani
wrzucone do orwellowskiej „dziury pamięci". Biorąc pod uwagę, że każda z tych rewolucji
nastąpiła w represyjnym reżimie, który w ich rezultacie został obalony (w Iranie i Nikaragui) lub
zmuszony do niewyobrażalnych wcześniej ustępstw (Polska), będziemy musieli zakwalifikować
te ruchy jako historycznie znaczące i zasługujące zarówno na empiryczną, jak i teoretyczną
analizę. W kontekście, w jakim się pojawiły, każdy z nich reprezentuje zamiary modernizacji i
radykalną alternatywę wobec zepchnięcia do peryferyjnego statusu klienta wrogich mocarstw.
Nawet gdyby te rewolucje miały z jakiegokolwiek powodu zakończyć się porażką, nadal może
być dla nich aktualna obserwacja Durkheima dotycząca rewolucji francuskiej: „A jednak to
doświadczenie, jakkolwiek krótkie, ma wielkie znaczenie socjologiczne" (s. 207).
Można wszelako traktować ruchy rewolucyjne jako podzbiór ruchów charyzmatycznych, z
charyzmą zawierającą się już w samym ruchu bardziej niż w konkretnych osobach. To
stwierdzenie, uzupełniające raczej niż zaprzeczające Weberowskiemu widzeniu charyzmy,
oparte jest na następującym sugestywnym fragmencie z Elementarnych form..., który odpowiada
konceptualizacji Webera: „Powiada się, że jakiś przedmiot, zbiorowy lub jednostkowy wzbudza
szacunek, gdy wyrażające go w umysłach wyobrażenie dysponuje taką silą, która automatycznie
wymusza lub hamuje pewne działania, nie dopuszczając do jakiegokolwiek zastanawiania się
nad pożytkiem czy szkodliwością ich skutków. [...] Tak oto ówrozkaz musi na ogół mieć formę
zwięzłą i stanowczą, która nie daje szansy wahaniu, ponieważ [...] może wykluczyć wszelką
rozwagę i wyrachowanie; jego skuteczność zależy od stanu napięcia psychicznego, w którym się
go wydaje. Właśnie to napięcie tworzy to, co nazywamy wpływem moralnym" (s. 200). "
Zauważmy np. następujące elementy odnoszące się do rozpoczęcia przez sandinistów Krucjaty
Piśmienności w I Roku Rewolucji: „Z tego procesu transformacji można było wywnioskować
pewną wizję nowego społeczeństwa i model edukacyjny mający pomóc w jego realizacji.
Zgodnie z rewolucyjnym myśleniem, wizja ta spoczywała przede wszystkim na inteligentnym,
kreatywnym zaangażowaniu nowego typu obywatela w pewne formy uczes nictwa w organizacji
społecznej. Zasadniczo celem było stworzenie „nowego człowieka", rewolucyjnego obywatela
natchnionego przez cele społeczności bardziej niż przez własne korzyści [...]. Nowy porządek
społeczny oznacs stworzenie nowego zbioru instytucji, które mogłyby odpowiadać potrzebom i
interesom większości (V. Miller, The Nicaroguau Literacy Crusade, ^.\Nwa,raguam
Revolutwn,ov- cit.,s. 247-248). 12 Fragmenty Elementarnych form życia religijnego E.
Durkheima w ttum. A. Zadrożyńskiej (Warszawa 19S
[ Ikl Durkheima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne
669
II
Sięganie do Elementarnychform życia religijnego jako teoretycznego źródła mającego wyjaśnić
współczesne ruchy rewolucyjne może wydawać się zbyt daleką wyprawą w głąb socjologicznej
klasyki. W końcu to dzieto jest zarówno źródłem nowoczesnego funkcjonalizmu, jak i wtórną
analizą danych etnograficznych odnoszących się do struktur społeczeństwa pierwotnego.
Jednakże, jak już wcześniej wspomniałem, praca ta zawiera kilka przekonujących nawiązań do
rewolucji francuskiej. Durkheim wyraź-! i świadomie odnosił się do tego wydarzenia
historycznego, zarówno dla zilustrowania stosowalno-swej teorii, która genezę sacrum widzi w
odnowie społecznej , a także, by określić jako jeden tżliwych scenariuszy przyszłości
społeczeństw nowoczesnych religijne wrzenie, które mogłoby do-:zyć nowych wskazówek i
zasad dla owego społeczeństwa jutra . Abyśmy mogli dostrzec znacze-wydarzenia historycznego
dla rozumienia współczesnych rewolucji, analiza Durkheima bę-celem niniejszego zrewidowania
pewnych aspektów Elementarnych form... itrahując od ogromnej ilości danych etnograficznych
zebranych i złożonych wjednolity socjolo-kolaż przez Durkheima, punktem wyjścia tej analizy
porządku społecznego jest jego dobrze koncepcja dualizmu sacrum i profanum - świętych i
świeckich przedmiotów, świętej i świec-dzialalności i mówiąc najogólniej, świeckich i świętych
światów. W „normalnych" warunkach spo-łcznych każdy z nich ma swoją odrębną sferę: dopiero
w czymś, co można nazwać ich konfrontacją, foczyna się rozgrywać wielki spektakl świata
społecznego - odrodzenie społeczne. Większość socjologów religii traktowała je jako
wtargnięcie sfery profanum do sfery sacrum: poszerzenie sfery profa-mm kosztem sacrum, co
jest jednym z głównych znaczeń „sekularyzacji" . Jednakże analiza Durkhe-dostarcza nam
komplementarnego aspektu tego procesu: poszerzenia, w warunkach nadzwyczaj-:h, sfery
sacrum, czyli „sakralizacji" elementów przynależących do świata profanum. W swej rozprawie
doktorskiej O podziale pracy społecznej Durkheim określił świat pracy i jego turę zatrudnienia
jako kluczowy element więzi społecznej. Życie społeczno-gospodarcze jest v/Ele-irnych
formach... par excellence przynależne do świata profanum, lecz jego obraz nie jest już
jednoznacznie pozytywny. Sfera ekonomiczna wzajemnie oddala ludzi od siebie, wpychając ich
jednostajne, leniwe i bezbarwne" (s. 208) życie społeczne, a „zbytnia niewolniczość codziennej f
(s. 426) prowadzi do psychicznego zmęczenia wymagającego pochodzącej z innych źródeł roz-i
Także solidarność społeczna nie oparta na więzach rodzinnych wymaga jej odtwarzania ze źró-
spoza świata codziennego.
Pamiętajmy, że świat sacrum u Durkheima jest sferą, w której odbywa się życie religijne: jest
ono niej tworzone i odtwarzane poprzez wielkie zbiorowe zgromadzenia dające jednostkom
bezpośrednią świadomość przynależności i uczestnictwa w czymś większym i wznioślejszym od
ich indywidual-;o życia (s. 391).
f W innym miejscu (E.A. Tiryakian, Emile Durkheim, \w.\A History ofSociologicalAnalysis,
red. T. Bottomore, . Nisbet, New York 1978) zasugerowałem, że Durkheim mógł równie dobrze
powołać się na inne, bliższe mu doświadczenia Trzeciej Republiki - takie jak przechodząca przez
cały Paryż procesja pogrzebowa Victora Hugo ! też niespokojne manifestacje zwolenników i
przeciwników Dreyfusa - jako na okazje, przy których wielkie nadzenia dają początek
społecznemu entuzjazmowi i poczuciu uczestnictwa w rzeczywistości przekracza-i sferę
codzienności.
* Obiter dictum, jest to uderzające podobieństwo do Weberowskiego przewidywania możliwości
nowych charyzmatycznych odnowień jako alternatywy wobec mechanicznej,
zbiurokratyzowanej petryfikacji społeczeństwa kapitalistycznego.
Spojrzenie T. Luckmanna (Niewidzialna religia. Problem religii we współczesnym
społeczeństwie, Kraków 1996), na rosnącą centralną rolę „prywatyzacji" religijności w
autonomii jednostki jest odwrotne wobec stwierdzenia Durkheima o szczątkowej roli kultu
indywidualnego.
670
E.A. Tiryakian
Skierujmy teraz uwagę na argument Durkheima przydatny dla zrozumienia początków ruchów
rewolucyjnych. W rozdziale 7 księgi II pisze on o zwiększeniu energii i wzroście siły
odczuwanej przez zebrane wspólnie jednostki. Jasno oświadcza, że to wrzenie prowadzące do
„niezwykłego nadmiaru sil" (s. 203), nie jest tylko ograniczone do społeczeństwa pierwotnego.
Jest ono także „charakterystyczne dla epok rewolucji albo wynalazków" (s. 203). Dalej w swej
analizie, rozważając pochodzenie filozoficznego pojęcia przyczynowości, Durkheim będzie stale
podkreślał znaczenie zgromadzeń w tworzeniu poczucia potęgi wynikającej z moralnej siły
zbiorowości. Socjologiczna analiza Durkheima powtarza francuskie powiedzenie „l'unionfait
la/orce": fakt jednoczenia się ludzi w zgromadzeniach tworzy u działającej jednostki pewną
społeczną świadomość, przez to dostarczając jej uniesień i siły lub energii, co w całości
wytwarza poczucie potęgi. Jest ona mocą działania oraz w pewnych okolicznościach przemiany
(lub przebudowy) porządku społecznego.
Jak to wszystko przekłada się na rozumienie rewolucji? Ruch rewolucyjny pociąga za sobą
długotrwale interakcje dużej liczby osób, zespolenie i powiązanie różnorodnych społecznych
części wjedną całość o wspólnej świadomości siebie i wspólnym celu. Czas i przestrzeń
społeczna świata codziennego zostają zmienione w nadzwyczajny układ, stający się - by użyć
określenia Eliadego'6 - axis mundi odnowionego porządku społecznego. Należy pamiętać, że
ruchy rewolucyjne integrują jednostki przeciwko zastanemu porządkowi społecznemu. Potęga
zbiorowości, odczuwana przez jednoczące się podmioty, jest kluczowa, jeżeli zachowanie
zbiorowe ma zakończyć się sukcesem w postaci przezwyciężenia istniejącego porządku
społecznego, zarządzającego istotnymi zasobami gospodarczymi i militarnymi. Ta moc
generowana przez ruch rewolucyjny to nic innego jak entuzjastyczne przekonanie, że obalenie
ustalonego porządku społecznego jest moralnie właściwe i sprawiedliwe. Ponieważ analiza
Durkheima umiejscowiona jest w kontekście rytuałów, tylko częściowo pozwala nam ona badać
współczesne rewolucje, które mają na celu drastyczną zmianę, a nie potwierdzenie czy odnowę
istniejącego porządku .
Co jest więc ożywiane? Dla Charlesa Grandisona Finneya, wielkiego teoretyka i praktyka
ożywień religijnych okresu [prezydentury] Jacksona, odrodzenie, wymagające ekscytacji
podczas przedłużanych spotkań, ma wzniecać u jednostki pragnienie zjednoczenia z Bogiem.
Świat jest nadal, i prawdopodobnie będzie aż do końca obecnego milenium, w takim stanie, że
religia musi być pobudzana przez takiego rodzaju ekscytacje. Jakże długo i jak często
próbowano eksperymentu, w którym Kościół działałby stabilnie dla Boga, bez tych okresowych
ekscytacji .

Odrodzenie [...] stawia ich w dogodnej pozycji, dając im nowy impuls kierujący ku niebu.
Dostają przedsmak niebios, nowe pragnienia już po zjednoczeniu z Bogiem; czar tego świata
pryska .
Analiza Durkheima dostarcza socjologicznego ujęcia powyższych tez. U niego, zamiast
konieczności odświeżania solidarności z Bogiem, to solidarność ze społeczeństwem ma być
okresowo odnawiana. Świadomość tego, podobnie jak i u Finneya, również pojawia się w
wyniku zrzeszania się. Według Durkheima, aby utrzymywać zaangażowanie członków
zorganizowanych ugrupowań („politycznych, gospodarczych, wyznaniowych"), konieczne są ich
okresowe zgromadzenia (s. 203).

16 Zob. M. Eliade, Sacrum i profanum. O istocie religijności, Warszawa 1996.


17 Oczywiście rewolucje często wytwarzają drobiazgowe rytuały, interesujące materiały na
temat rewolucji francuskiej por. Les Fetes de la Bevolution, red. J. Ehrard, P. Viallaneix, Paris
1977; L. Hunt, Politics, Cultureand Class in the French Revolulion, Berkeley 1984.
18 C.G. Finney, Lectures <m Revivals ofReligion, red. W.G. Mc Loughlin, Cambridge, Mass.
1960, s. 10.
Ibidem, s. 16.

ian j HMbeima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne


671
uchów
przez
miaru
ktery-j
zenie
; two-
apo-
liacłi
isify
zno-
i-fom gdzie Durkheim mówi o „społeczeństwie", proponowałbym skorzystanie z bardziej
precyzyj-|l określenia Talcotta Parsonsa - „wspólnoty społecznej" (societal community) lub
dotyczącego poczesnego społeczeństwa pojęcia „naród", rozumianego jako
kolektywna struktura, w której członkowie są zjednoczeni lub w pewnym sensie stowarzyszeni.
Jej naj-
20
ważniejszą cechą jest rodzaj i poziom solidarności charakteryzującej relacje pomiędzy jej
członkami .
Jgo-
dną
ne-
idi
:e-
ez
10-
fbmimo wczesnych konceptualizacji Webera i Maussa socjologiczna analiza „narodu" pozostała
rozwinięta . Do niedawna przeważała w niej tendencja do bezkrytycznego uznania sprzęgnięcia
narodu" oraz prawnie i organizacyjnie rozumianego „państwa" . Naród powinien być pony,
zgodnie z określeniem Maussa, jako polityczny i kulturowy „totalny fenomen społeczny"
zarówno intersubiektywne, jak i obiektywne cechy, razem zapewniające osnowę dla tożsamości
iznej (przynależności narodowej jednostki) oraz zróżnicowanych instytucji społecznych tworzo-z
kolei przez zróżnicowane zestawy ról.
W świecie codziennym świadomość przynależności do „narodu" jest podporządkowana
udziałowi w bardziej zróżnicowanych strukturach. Jednostki zajmują w przestrzeni społecznej
pozycje zróżni-twane ze względu na władzę i zasoby, tworzące system stratyfikacji społecznej.
W nadzwyczajnych lytuacjach kryzysu (takich jak wojny, przetrzymywanie zakładników poza
granicami kraju itp.) te ele-nenty różnicujące są zawieszane lub eliminowane, a świadomość
wspólnego uczestnictwa w „naro-fe" wylania się na pierwszy plan jako podstawowa struktura
tworząca sferę społecznej intersubiek-jNmości. Szczególnie w ostatnich dwu wiekach „naród"
stał się wyraźnie widoczny jako wspólnota foleczna, a ruchy rewolucyjne i nacjonalistyczne
zaczęły używać koncepcji narodu, w jawny bądź Bkamuflowany sposób, dla celów mobilizacji
społecznej. „Naród" jest czymś więcej niż tylko świeckim gromadzeniem. Stał się namiastką
bóstwa, a słowa „w imię narodu" i „w imię jedności narodowej" lastąpily „w imię Boga" jako
wezwanie do wspólnego działania i poświęcenia. jfc Jeżeli rozszerzymy konceptualizację
Parsonsa, rewolucja i odnowa religijna mogą być postrzegane jrto reprezentujące „cykle
działalności afektywnej", w przeciwieństwie do „cykli działalności instru-nentalno-adaptacyjnej"
. Te drugie pociągają za sobą dyferencjację, pierwsze - dedyferencjację . feligijne odrodzenie,
które tak interesowało Finneya, jest również centralną kategorią w doskonałej analizie tworzenia
amerykańskiego charakteru narodowego Perry'ego Millera. Autor ten widział w ewan-felickim
porywie (lat trzydziestych XIX w.) „pierwotną silę utrzymującą »wielką jedność siły narodo-
ftej«""°. Miller podkreśla znaczenie „wielkiego przebudzenia" w odnowie poczucia
przynależności do amerykańskiej całości politycznej i wspólnoty celów oraz wartości.
T. Parsons, Social Systems, |w:j International Encyclopedia ofthe Social Sciences, 1.15, New
York 1968, s. 461. I Zob. EA Tiryakian, N. Nevitte, Nationalism and Modernity, [w:] New
Nationalisms ofthe Developing West, red. E.A. Tiryakian, R. Rogowski, London 1985.
Współczesne dyskusje przywracające pojęciu „naród" centralną pozycję kategorii społecznej
zob. G.P. Nielsson, States and Nation-Groups, [w.] New Nationalisms ofthe Deoelaped West, op.
cit.; EA Tiryakian i N. Nevitte, Whtmalism and Modernity, op. cit.; JA Armstrong, Nations
Bęfore Nationalism, Chapel Hill, N.C. 1982; AN. \ teldron, Theories of Nationalism and
Historical Explanation, „World Politics" 1985, nr 37, s. 416-433.
Okresowość, którą Durkheim określił w Elementarnych formach... jako charakteryzującą
oscylacje między działaniami świętymi a świeckimi, znajduje potwierdzenie w badaniach Balesa
nad ruchami fazowymi w małych grupach. (R.F. Bales, The Eąuilibrium Problem in Smali
Groups, [w.] T. Parsons, R.E Bales, E. Shils, Working Papers in the Theory ofAction, New York
1953, s. 123).
I" T. Parsons, R.E Bales, EA Sills, Working Papers in the Theory ofAction, op. cit., s. 167. i P.
Miller, The Life ofthe Mind in America. From the Revolution to the dvii War, New York 1965,
s. 95.

672
E.A. Tiryakian
Ten element jest mocno związany z problemem dedyferencjacji, jako że oprawa opisywanych tu
ożywień (w Stanach Zjednoczonych najczęściej w postaci zebrania w obozowisku pod gołym
niebem) umiejscawiała ich uczestników na wspólnym społecznym poziomie podkreślającym
równość zgromadzonych uczestników . Odrodzenie religijne i prawdziwa rewolucja społeczna
dążą do zdewaluowa-nia, czy nawet zniesienia uwarstwienia społecznego, co zwykle odbywa się
w oprawie wielkiego afek-tywnego entuzjazmu. Wraz ze zniesieniem struktur codziennego
świata profanum (jego destruktura-lizacji) odkrywamy, że wspólnota społeczna jest źródłem
istnienia całego organizmu społecznego.
Zgodnie z czteroczłonowym schematem AGIL Parsonsa, dedyferencjacja byłaby przeniesieniem
działania ze zróżnicowanych, zinstytucjonalizowanych struktur do bardziej prymitywnego pola
„L" -sfery religijno-ekspresywnej. Procesowi dedyferencjacji towarzyszy na ogół wyzwolenie
dużej dawki energii . Wydaje się również, że raz zapoczątkowany, ma on tendencje do
przyspieszania.
To połączenie może często przyjmować mogące sparaliżować cały system formy patologiczne,
takie jak rak w organizmach żywych, antynomizm w niektórych ruchach entuzjazmu religijnego,
anarchia lub władza tłumu w niektórych powstaniach. Systemy religijne, będąc świadomymi
konsekwencji wchodzenia profanum w kontakt z sacrum (co jest zresztą ostatecznym celem
działalności religijnej), uważnie tworzą instytucjonalne procedury (rytuały) kierujące tymi
interakcjami. Systemy polityczne również poszukują zróżnicowanych sposobów (takich jak np.
podział władzy) regulowania i kontroli dostępu do władzy politycznej. Ruchy rewolucyjne
odsuwają natomiast rytuały i procedury instytucjonalne, nierzadko uciekając się w tym do
przemocy - wobec innych w przypadku rewolucji społecznych lub wobec samych siebie w
niektórych ruchach religijnych. Podczas gdy ten aspekt procesu dedyferencjacji może się
wydawać szkodliwy, musimy pamiętać, że historycznie początki zbiorowości - religijnych lub
politycznych - najczęściej naznaczone są elementami przemocy.
Doszliśmy do momentu analizy współczesnych rewolucji reprezentujących nowe początki trzech
narodów oraz nowe próby mobilizacji społecznej jednostek wcześniej wyłączonych przez
rządzące reżimy z aktywnego uczestnictwa społecznego. Można powiedzieć, że w przypadku
Iranu, Polski i Nikaragui „państwo" stało się odrębne wobec „narodu", a wręcz zostało mu
przeciwstawione; bardzo ważny we wprowadzaniu dedyferencjacji jako procesu odnowy
społecznej był czynnik religijny.
......„., .„.^ ,/t,j»s,j.< >• mu pvuc aa ^ys^ow; -h^uzb "tl 'fłflKSB ł|
jjj -'jfybtfd?Rtato 't '<•?' ? ?? ?-'? •«-«*?"* " - -.....* - '
Powyższy wywód doprowadził nas do podwójnego argumentu: początki nowoczesnych ożywień
religijnych i ruchów rewolucyjnych są przykładami procesu dedyferencjacji, a ich polityczne
znaczenie leży w delegitymizacji obecnego porządku społecznego i jednoczeniu przeciwko
niemu rozproszonych i heterogenicznych podmiotów działających. Zasadniczą dynamikę tej
transformacji świata codziennego w domenę świętości znajdujemy w Elementarnych formach
życia religijnego.
Idąc dalej tym tropem, związek religii i polityki, w tym także ruchów religijnych i politycznych,
można uznać za istotny nie tylko dla wcześniejszych okresów historycznych, ale i dla układu
dzisiejszego społeczeństwa nowoczesnego . Etymologia słowa religia (religare - wiązać
ponownie) sugeruje, że więzi społeczne są tworzone w sferze sacrum. „Naród" jako nowoczesna
wspólnota społeczna także bierze w niej udział, dostarczając podstawowych więzi politycznych
działającym podmiotom spo-
Pamiętajmy, że podróż de Tocqueville'a do Ameryki, w której zauważył zarówno witalność
religii, jak i wagę równości w nowej republice, miata miejsce właśnie w trakcie wielkiego
przebudzenia religijnego.
27 Możemy bardzo szeroko pojmować procesy dyferencjacji jako wynikające z L->I->G->A, a
dedyferencjacji jako ruch odwrotny. Proponujemy, by wyrażaną w kategoriach Parsonsa wysoką
intensywność wymian „I-L" rozumieć jako ideę „zbiorowego wrzenia" Durkheima.
28 Zob. Religion and Politics in the Modern World, red. P. Merkl, N. Smart, New York 1983.
yakian IDurkheima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne
673
'ch tu 'bem) *oma- ; iowa-afek-iura- i
tiem U-wki
ta-ar-cji
ii),
ne )Ji o-h
Kznym. Wyzwolenie narodu z niewoli (postrzeganej jako obce rządy), przywrócenie lub nadanie
mu »nomii są pierwotnymi dążeniami ruchu rewolucyjnego. W takim stopniu, w jakim ruchy
rewolucyj-sązespolone z Kościołem narodowym lub inną instytucją religyną związaną
historycznie z narodem Kilnym wyznaniem (to jest wyznaniem większości społeczeństwa),
może ona odgrywać ważną rolę telizatora w narodowym odrodzeniu i następującej po nim
politycznej mobilizacji. Doskonałe ilu-tacje tej tezy znajdujemy we współczesnych rewolucjach
w Iranie, Nikaragui i Polsce. Należy podkreślić, że nie uważam, by do przewrotów w tych
krajach doszło z powodów religijnych cnych we wcześniejszych rewolucjach społecznych.
Obserwacja Fischera dotycząca rewolucji kiej wydaje się tutaj odpowiednia dla wszystkich
trzech państw.
Przyczyny i moment wybuchu rewolucji były gospodarcze i polityczne; jej forma i tempo
zawdzięczały wiele tradycji religijnego protestu .
W każdym z trzech naszych przypadków lata poprzedzające rewolucję naznaczone były
wyraźnym izeniem gospodarczych warunków życia mas oraz stosowaniem przez elity rządzące
szeroko jjonych kulturowych i fizycznych represji, obejmujących środki od cenzury mediów do
brutalnego ia Gwardii Narodowej przez Somozę i SAVAK przez szacha [Rezę Pahlawiego]. We
wszystkich ach reżim spotykał się z rosnącą opozycją ze strony radykalizującego się sektora
religijnego, wiatach siedemdziesiątych stał się jedyną sferą o pewnym stopniu niezależności
wobec totali-tonych i centralizacyjnych tendencji władz.
I W Iranie sekularyzacja, westernizacja i proamerykańska orientacja szacha (manifestująca się
np. tpogwałceniu arabskiego embargo na ropę w ślad za wojną Jom Kippur) wywołały
wzrastającą opozy-jjze strony przywódców szyickich, takich jak ajatollah Szariat-Madari,
Mahmud Taleąani czy znajdu-się od 1964 r. aż do swego dramatycznego powrotu do Iranu w
1979 r. na wygnaniu Ruhallah i. Pojawiły się świeckie frakcje lewicowe, lecz bezsprzecznie
największe poparcie zyskały ru-interpretujące sytuację w zrozumiałych kategoriach islamskiej
symboliki i tradycji. Opór wobec iu Pahlawiego wypływał z pism takich intelektualistów, jak
Jalal Ali Ahmad i Ali Shariati, którzy iokonali redefinicji irańskiej tożsamości, oderwanej od
choroby „zatrucia zachodem" („Westozica-mm"). Jednocześnie coraz większa liczba uczniów
kolportowała, czytała i słuchała na przemyconych Urnach dzieł Chomeiniego, szczególnie jego
Islamskiego rządu. Szyizm wraz z jego świętym miastem jfcm stanowi! coraz większą
przeszkodę dla oficjalnego społeczeństwa. Tak jak wskazuje Harney,
I Chomeini nigdy nie stal się zapomnianym wygnańcem. Przywódcy religijni w Iranie
pozostawali z nim w kontakcie przez cale lata, tworząc dzięki temu sieć, która w efekcie stała się
w Iranie równoległą wfadzą i społeczeństwem .
i W Nikaragui połączenie rozstrzygnięć II Soboru Watykańskiego, powstania teologii
wyzwolenia i Konferencji Biskupów Ameryki Łacińskiej w kolumbijskim Medellinie w 1968 r.
przygotowało pole dla re-Brientacji tradycyjnie popierającego reżim Kościoła katolickiego, do
jakiej doszło w latach siedemdziesiątych. Te wydarzenia pociągnęły za sobą wycofanie poparcia
dla rządu przez prymasa Obando, szczególnie zniesmaczonego zagarnięciem przez Somozę
międzynarodowych środków pomocy dla ofiar trzęsienia ziemi z r. 1972. Przez całe lata
siedemdziesiąte coraz większa liczba duchownych - zarówno katolickich, jak i protestanckich -
włączała się aktywnie w tworzenie „podstawowych społeczności" dla wiejskiej i miejskiej
biedoty, w organizację protestów w kościołach i poza nimi, a nawet uczestni-
M.J. Fischer, Iran..., op. cit., s. 190. *D. Harney, Iran's Triumphant Islam, Jhe World Today"
1985, nr 41, s. 65-66.

674
E.A. Tiryakian
czyla w działającym od lat sześćdziesiątych opozycyjnym podziemiu Sandinowskiego Frontu
Wyzwolenia Narodowego (FSLN).
I
Przed końcem 1972 r. księża włączyli się w początkową fazę walki przeciwko Somozie [...].
Istniały znaczące kontakty pomiędzy FSLN a niektórymi duchownymi. Kler zaangażował się w
protesty, przede wszystkim przeciwko łamaniu praw człowieka. Hierarchia (kościelna) powzięła
kroki [...] mające na celu odcięcie się od tradycyjnej postawy legitymizacji władzy .

W wielu rejonach kościoły stały się jedynym miejscem schronienia. Udzielając azylu, kościoły
narażały się na ataki, lecz dzięki temu stary się centralnym punktem masowego oporu [...]. Tak
więc w trakcie powstania Kościół postrzegany był powszechnie jako antyrządowy. Jednocześnie
wielu przywódców ewangelickich otwarcie poparło FSLN jako prawomocnego reprezentanta
narodu nikaraguańskiego32.
W przypadku Polski Kościół katolicki byl przez wieki złączony z tożsamością narodową i
stworzył, szczególnie w okresie rozbiorów, ideę podwójnej misji: ściśle religijnej misji
podtrzymania wiary aż do powtórnego nadejścia Chrystusa, a także swej roli jako strażnika
dziedzictwa narodowego aż do nastania niepodległej Polski. Nawet po przejęciu władzy przez
komunistów Kościół miał silne poparcie i głęboki wpływ na wsiach oraz nowych terenach
miejskich. To dlatego w okresie poststalinowskim pomiędzy władzami a przewodzonym przez
kardynała Wyszyńskiego Kościołem utrwaliło się pewne modus vivendi, w wyniku którego
Kościół został de facto uznany przez państwo. Pozwoliło to Kościołowi na otwartą krytykę
pewnych aspektów porządku politycznego, postrzeganych przez niego jako nadużycia wobec
Polaków. Był to niespotykany w innych krajach bloku komunistycznego fenomen:

Nawet dla tych [przedstawicieli inteligencji], którzy nie byli religijni, Kościół oferował jedyną
możliwość otwartego wyrażania niezadowolenia z rządu poprzez uczestnictwo w niedzielnej
mszy świętej. Ambona stała się niepowtarzalnym źródłem słowa nie dotkniętego przez cenzurę,
głosem szczerze
33
zainteresowanym materialnym i pozamaterialnym dobrem Polaków .
Używam czasu przeszłego, lecz sytuacja w Polsce [w r. 1988] jest podobna, jako że rewolucja
Solidarności z lat 1980-1981 zakończyła się niepowodzeniem (a być może patem?),
pozostawiając Kościół w sytuacji podobnej do tej sprzed r. 1979.
Tak oto Adam Michnik, czołowy inteligencki dysydent wypuszczony z więzienia w 1984 r,
komentował sytuację w Polsce:
Widziałem kościoły służące za oazy duchowej niezależności i dające schronienie dla ofiar
represji [...]. Kościół katolicki jest jedyną instytucją w Polsce, która jest jednocześnie legalna i
autentyczna, niezależna od totalitarnych struktur władzy i w pełni akceptowana przez ludzi.
Papież jest dla Polaków największym nauczycielem ludzkich wartości i obowiązków .
Dzisiejsza sytuacja w Polsce wygląda podobnie jak w rządzonej przez Somozę Nikaragui, gdzie
wielu duchownych używało kościołów i mszy jako środków dla wyrażenia kulturowej opozycji.
Przykładami
31 P. Berryman, The Religious Roots oj Rebellion. Christians in Central American Revolutions,
Maryknoll, N.Y 1984, s. 64.
32 M. Dodson, T.S. Montgomery, The Churches in the Nicaraguan Revolution, [w:] Nicaragua
in Revolułim, red. T.W. Walker, New York 1982, s. 163.
33 B. Szajkowski, Next to God... Poland..., op. dt., s. 3.
34 A. Michnik, Letterfrom the Gdańsk Prison, „New York Review of Books" 1985, nr 32, s. 44-
46.
/akian |
Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne
675
?&być cotygodniowe „msze dla Ojczyzny" na Chrześcijańskim Uniwersytecie Robotniczym
organizo-pod Krakowem dla hutników i inteligencji przez ojca Jancarza, kontynuatora tradycji
mszy dla ikich hutników, zapoczątkowanej przez zamordowanego w 1984 r. księdza Popieluszkę
. ży podkreślić, że w przedrewolucyjnej rzeczywistości Nikaragui, Iranu i Polski sektor religijny
był jedynym źródłem opozycji wobec władzy. Ruch rewolucyjny, jak każdy ruch masowy, ma
różne Czynnik religyny ma duże znaczenie przez to, że staje się źródłem moralnej siły oraz
symboliki, hnych do zneutralizowania i delegitymizacji utrwalonego reżimu, a także do
potwierdzenia pra-mości opozycji. Przez to dostarcza członkom ruchu odwagi i motywacji,
elementów potrzebnych ipolenia się w aktywnej opozycji, a także chęci poświęcenia życia w
imię obalenia reżimu. Jest to ólnie wyraźne w przypadku Kościoła katolickiego (oraz misji
ewangelickich w Nikaragui) i szy-przez nacisk kładziony na cierpienie i męczeństwo jako
naśladownictwo ich założycieli - Chry-dla katolików oraz Aliego i jego syna Husajna dla
szyitów .
leimowska analiza układu społecznego, w jakim rozgrywa się zbiorowe odnowienie, jest jakby i
nie wyjaśnia nam, co dokładnie popycha Australijczyków do jednoczenia się; nie zajmuje się on
warunkami wstępnymi zbiorowego wrzenia okresów rewolucyjnych. Jednakże rewolucyjna rze-
istość Iranu, Nikaragui i Polski sugeruje, że zauważona przez Durkheima „bezbarwność życia"
innym świeckim świecie była funkcją obniżających się standardów życia większości spoleczeń-o
r a z zwiększonych kulturowych i politycznych represji ze strony władz. Niezadowolenie z sys-
kumulowalo się przez lata, prowadząc do epizodycznych wybuchów, zamieszek itp. We
wszystkich trzech omawianych krajach przywódcy świeccy i religijni stworzyli wspólny front
liający niemoralność władzy. Rosnąca w latach siedemdziesiątych w siłę opozycja była zlepkiem
duchownych i świeckich. Obecność przywódców religijnych w ruchu oporu była ważnym
czynni-jednoczącym i zachęcającym jednostki do zaangażowania się w kontestację reżimu.
Durkheim i o fazie świata profcmum i „stanie rozproszenia społecznego" (s. 208). Ale nie tylko
zróżnicowa-gospodarcze jest czynnikiem rozpraszającym (uwarstwiającym, dzielącym)
wspólnotę społeczną: Spraszanie ludzi i zapobieganie ich ponownemu jednoczeniu się leży w
naturze represyjnych i tota-
*Ibidem, s. 43; T.G. Ash, Poland: The Uses ofAdversity, „New York Review of Books" 1985, nr
32, s. 5. Zauważmy np. te fragmenty analizy Fischera rewolucji irańskiej: „Temat męczeństwa
byl oczywiście centralny
la rewolucji" (M.J. Fischer, Iran..., op. cit., s. 214), a także „muharram [grudzień 1978] rozpoczął
się od wybu-
chu. Przez trzy kolejne noce mężczyźni w białych strojach symbolizujących ich chęć
męczeństwa wychodzili na Iglice na przekór godzinie policyjnej" (ibidem, s. 204).
IW Ameryce Środkowej morderstwa księży i zakonnic w Gwatemali i Salwadorze, spotęgowane
przez morderstwo lircybiskupa Romero, wprowadziły męczeństwo w służbie uciskanym i
biednym jako szczególnie wydatny temat
dla duchownych uczestniczących w rewolucji sandinowskiej.
fcrróćmy np. uwagę na przeplatanie się nikaraguańskiej rzeczywistości i chrześcijańskiej pasji w
doskonalej mmngelii w Solentiname Ernesto Cardenala, co wskazuje Berryman: „Jezus przed
sanhedrynem jest jak To-
mas Borge, przywódca ruchu sandinowskiego, który został postawiony przed sądem; rzymscy
żołnierze są jak [Gwardia Narodowa i Zielone Berety Somozy [...]. Jest rozległe podobieństwo
między śmiercią Jezusa i śmiercią Sandino [...]" (P. Berryman, The Religious Roots..., op. cit., s.
10).
|W przypadku Polski motyw męczeństwa i poświęcenia jest głęboko zakorzeniony w
doświadczeniu historycznym icierpieniu kraju. Bardzo ważną postaciąjest św. Stanisław
Szczepanowski, patron Polski; ten jedenastowieczny biskup Krakowa został zabity podczas
odprawiania mszy przez despotycznego władcę, którego niemoralnym rządom się
przeciwstawiał. Szajkowski zauważa, że biskup „przez wieki pozostał symbolem odwagi
cywilnej, [religijnego zapału, a także tożsamości narodowej" (Next to God..., op. cit., s. 62). Po
swym wejściu na tron papieski, Jan Paweł II, wcześniej biskup krakowski, usilnie starał się
odbyć pielgrzymkę do Polski w maju 1979 t, by wziąć udział w obchodach 900-lecia
męczeństwa św. Stanisława. Władze, świadome symboliki tej wizyty, przesunęły ją na następny
miesiąc.
676
E.A. Tiryakian
litarnych reżimów. Z drugiej strony, przywódcy religijni w trzech kontekstach społecznych, o
których tu mowa, grali kluczową rolę spajającą opozycję w jedno zaangażowane ciało społeczne.
Zwróćmy uwagę na fragment z Elementarnych form...:
Wzmocnienie tych uczuć, które pozostawione same sobie by zmarniały, wymaga tylko bliskości,
umożliwiającej ściślejsze i żywsze kontakty między tymi, którzy je odczuwają (s. 203).
Durkheim, nie używając określenia „charyzmatyczny przywódca", pisze o roli człowieka
potrafiącego wejść w duchową łączność z tłumem, który Jest w mocy jakiejś przerastającej go
potęgi moralnej, którą ledwie wyraża", może wytworzyć „niezwykły nadmiar sił" i rozbudzić
„silę namiętności" (s. 203). Jako przykłady służyć mu mogli Desmoulin lub Danton z okresu
rewolucji francuskiej, czy też żyjący w jego okresie Jean Jaures. Jednak w naszej współczesnej
rzeczywistości katalizatorami ruchów rewolucyjnych są zarówno postacie świeckie, jak i
religijne.
Dlatego też np. wybór Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 r. został w Polsce
określony jako cud i „wywołał bezprecedensowe demonstracje narodowej i obywatelskiej
świadomości" . Nawet PZPR wysłała do Jana Pawła II list gratulacyjny o zabarwieniu
narodowym. Można uznać, że zbiorowe pobudzenie, które sięgnęło szczytu w 1981 r. m.in. na
zjeździe Solidarności, w obchodach protestów poznańskich z 1956 r. i w marcowym strajku
generalnym, zostało wywołane w czerwcu 1979 r. przez powrót Jana Pawia II do ojczyzny:
Wizyta papieska w Polsce była psychologicznym przełomem, możliwością masowego katharsis.
Papież wyraził publicznie to, co przez dekady było przez ludzi ukrywane, ich własne nadzieje i
smutki, dążenie do prawdy bez cenzury, godności i odwagi w obronie praw człowieka i
obywatela .
[...] jego powrót [...] zebra! razem miliony Polaków, szczególnie młodych, w masowych
demonstracjach narodowej jedności i religijnego zapału .
W Iranie przebywający na wygnaniu w Iraku (do momentu gdy władze w obawie przed szyickim
radykalizmem nie zmusiły go do wyjazdu do Paryża w październiku 1978 r.) Chomeini stał się
centralną postacią narodu dla różnych grup społecznych, w tym także - szczególnie po śmierci
Alego Szariati w 1977 r. - świeckich intelektualistów. Zbiorowe wrzenie narastało przez cały r.
1978 wraz z marszami, procesjami i strajkami przeciwko reżimowi Pahlawiego; na sztandarach
zawsze widniała podobizna Chomeiniego.
2 grudnia 1978 r., pierwszego dnia muharram (miesiąca szczególnie ważnego dla szyitów, gdyż
właśnie wtedy doszło do męczeńskiej śmierci Husajna), wprowadzono w Teheranie godzinę
policyjną. Tłumy wracające z meczetów skandowały hasła antyrządowe, z dachów krzyczano
„śmierć szachowi!", „Bóg jest wielki!" oraz „oddajcie Chomeiniego!"
Podchwycone przez innych okrzyki przeniosły się na przylegające okolice. Protesty,
przynajmniej w Teheranie, rozszerzały się z dzielnicy na dzielnicę, a ludność wydawała się
zupełnie ignorować godzinę policyjną... skandowanie było hipnotyzujące, a ze wzrostem histerii
ludzie zaczynali tracić nad sobą kontrolę .
B. Szajkowski, Next to God..., op. cit, s. 60.
J
Ibidem, s. 72.
G. Sanford, Poland's recurring Crises: An Interpretation, „The World Today" 1985, nr 41, s. 8.
J.D. Green, Revolution in Iran. The Politics of Countermobilization, New York 1982, s. 127.
676
E.A. Tiryakian
litarnych reżimów. Z drugiej strony, przywódcy religijni w trzech kontekstach społecznych, o
których tu mowa, grali kluczową rolę spajającą opozycję w jedno zaangażowane ciało społeczne.
Zwróćmy uwagę na fragment z Elementarnych form...:
Wzmocnienie tych uczuć, które pozostawione same sobie by zmarniały, wymaga tylko bliskości,
umożliwiającej ściślejsze i żywsze kontakty między tymi, którzy je odczuwają (s. 203).
Durkheim, nie używając określenia „charyzmatyczny przywódca", pisze o roli człowieka
potrafiącego wejść w duchową łączność z tłumem, który Jest w mocy jakiejś przerastającej go
potęgi moralnej, którą ledwie wyraża", może wytworzyć „niezwykły nadmiar sił" i rozbudzić
„silę namiętności" (s. 203). Jako przykłady służyć mu mogli Desmoulin lub Danton z okresu
rewolucji francuskiej, czy też żyjący w jego okresie Jean Jaures. Jednak w naszej współczesnej
rzeczywistości katalizatorami ruchów rewolucyjnych są zarówno postacie świeckie, jak i
religijne.
Dlatego też np. wybór Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 r. został w Polsce
określony jako cud i „wywołał bezprecedensowe demonstracje narodowej i obywatelskiej
świadomości" . Nawet PZPR wysłała do Jana Pawła II list gratulacyjny o zabarwieniu
narodowym. Można uznać, że zbiorowe pobudzenie, które sięgnęło szczytu w 1981 r. m.in. na
zjeździe Solidarności, w obchodach protestów poznańskich z 1956 r. i w marcowym strajku
generalnym, zostało wywołane w czerwcu 1979 r. przez powrót Jana Pawła II do ojczyzny:

Wizyta papieska w Polsce była psychologicznym przełomem, możliwością masowego katharńs.


Papież wyraził publicznie to, co przez dekady było przez ludzi ukrywane, ich własne nadzieje i
smutki, dążenie do prawdy bez cenzury, godności i odwagi w obronie praw człowieka i
obywatela .
(...) jego powrót [...] zebrał razem miliony Polaków, szczególnie młodych, w masowych
demonstracjach narodowej jedności i religijnego zapału .

W Iranie przebywający na wygnaniu w Iraku (do momentu gdy władze w obawie przed szyickiin
radykalizmem nie zmusiły go do wyjazdu do Paryża w październiku 1978 r.) Chomeini stał się
centralną postacią narodu dla różnych grup społecznych, w tym także - szczególnie po śmierci
Alego Szariati w 1977 r. - świeckich intelektualistów. Zbiorowe wrzenie narastało przez cały r.
1978 wraz z marszami, procesjami i strajkami przeciwko reżimowi Pahlawiego; na sztandarach
zawsze widniała podobizna Chomeiniego.
2 grudnia 1978 r., pierwszego dnia muharram (miesiąca szczególnie ważnego dla szyitów, gdyż
właśnie wtedy doszło do męczeńskiej śmierci Husajna), wprowadzono w Teheranie godzinę
policyjną. Tłumy wracające z meczetów skandowały hasła antyrządowe, z dachów krzyczano
„śmierć szachowi!", „Bóg jest wielki!" oraz „oddajcie Chomeiniego!"

Podchwycone przez innych okrzyki przeniosły się na przylegające okolice. Protesty,


przynajmniej w Teheranie, rozszerzały się z dzielnicy na dzielnicę, a ludność wydawała się
zupełnie ignorować godzinę policyjną... skandowanie było hipnotyzujące, a ze wzrostem histerii
ludzie zaczynali tracić nad sobą kontrolę .
37 B. Szajkowski, Next to God..., op. cit., s. 60. Ibidem, s. 72. G. Sanford, Poland's recurring
Crises:An Interpretation, „The World Today" 1985, nr 41, s. 8.
40
J.D. Green, Revolution in Iran. The Politics ofCountermobilizałion, New York 1982, s. 127.
yakian
eima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne
677
ja w Iranie (lecz także i w Polsce, gdzie Jan Paweł II jest narodowym symbolem jedności -
pomimo faktu, że przebywa w dalekim Watykanie - co widać na przykładzie wizyt składanych
mu sez władze polskie i Lecha Wałęsę) wskazuje, że fizyczna obecność kluczowej postaci
religijnej nie jest na do utrzymania spójności ruchów rewolucyjnych. Ważne jest natomiast, że
różne grupy łą-ię. czując jej obecność, co samo w sobie działa już jako symbol narodowej
jedności, ftwszechne wrzenie w Iranie sięgnęło być może zenitu tego lutowego dnia 1979 r., w
którym witany dwa miliony osób Chomeini powrócił do kraju, w Nikaragui osiągnęło być może
apogeum 20 lipca r., gdy po obaleniu dynastii Somozy FSLN przejęła kontrolę nad Managuą.
Jednakże wrzenie u rewolucyjnego jest częścią przyspieszającego procesu, omawianego tutaj w
kategoriach dedyfe-:ji. Rewolucje sandinowska i irańska odniosły sukces w r. 1979, a polska w
latach 1980-1981 li rozpatrujemy sukces w kategoriach prawnego uznania związków
zawodowych i innych znaczą-ustępstw reżimu wobec grup spoza Partii). Zbiorowe wrzenie jako
element odnowy wspólnoty ;znej będącej przeciwieństwem oficjalnego społeczeństwa jest
dramatycznym uwidacznianiem interakcji pomiędzy grupami i jednostkami, zachodzących
jeszcze przed osiągnięciem punktu lacyjnego, czy też sukcesu w postaci obalenia istniejących
rządów. Dochodzi wtedy do dwoiste-(Dprocesu „demoralizacji" istniejącego reżimu i spajania
się różnych nurtów opozycji w jedną wspólnotę ?oralną, definiowaną przez przywódców ruchu
jako „prawdziwy naród". Zadanie rewolucji nie jest eczywiście osiągnięte w punkcie
szczytowym owego zbiorowego wrzenia. Proces ujednolicania, okreś-knia nowej wspólnoty
moralnej, która ma odnowić uciskany przez obce rządy naród, musi być uzupeł-'Bony przez
nową fazę dedyferencjacji. Jest ona związana z instytucjonalizacją ruchu rewolucyjnego, i oyli
przekształcaniem istniejących instytucji społecznych zgodnie z jego zasadami. I Późniejszy etap
współczesnych rewolucji leży już poza obszarem zainteresowania tej pracy. Zgodnie z tym, co
wspomnieliśmy we wstępnym fragmencie, końcowy wynik rewolucji jest trudny do
przewidzenia - a to w dużym stopniu przez działanie czynników zewnętrznych, mające
paradoksalnie pewne imaczenie w utrzymywaniu spójności solidarności narodowej. Stanowcza
opozycja Waszyngtonu woleć władzy Frontu Sandinowskiego, Moskwy wobec Solidarności i
sunnitów wobec Chomeiniego skutkowały - podobnie jak w przypadku wcześniejszych rewolucji
groźba ze strony sił kontrrewolucyjnych !-wzrostem poparcia społecznego dla nowych rządów.
W przypadku Nikaragui i Polski zewnętrznymi likami są relacja Kościołów narodowych z
Watykanem oraz opozycja papieża wobec teologii wy-nia i politycznego zaangażowania
wiernych w ruchy społeczne. Te i liczne inne aspekty owych idków wymagają analizy innej niż
tutaj zaprezentowana. Podsumowując, starałem się określić ważną grupę zjawisk społecznych
współczesnego świata w teo-iznych ramach zaczerpniętych z socjologicznego arcydzieła. Praca
Durkheima Elementarne for-życia religijnego jest doskonałym socjologicznym świadectwem
znaczenia czynnika religijnego organizacji (i dynamice) społeczeństwa. Lecz nawet sam
Durkheim ambiwalentnie zapatrywał się kwestię przetrwania zorganizowanych religii jego
czasów, w tym szczególnie Kościoła katolickiego, patrzyłby na współczesne sytuacje [tutaj]
interpretowane [...]? Chciałbym sądzić, że uznałby za następujące stanowisko Adama Michnika
(intelektualisty i doradcy Solidarności) opisywane Alaina Touraine'a:
Powiedział nam, że jeżeli byłby Francuzem w początku XX w., wziąłby udział w walce
przeciwko klerykalizmowi i opowiadałby się po stronie rozdziału Kościoła i państwa. Ale, dodał,
nie można porównywać kontekstu demokratycznego i totalitarnego. W tym drugim Kościół jest
silą opierającą się władzy absolutnej; ochrania społeczeństwo obywatelskie przed państwem,
grając przez to zasadniczo demokratyczną rolę nawet wtedy, gdy przyjmuje konserwatywne
stanowisko utrwalające jego władzę nad społeczeństwem .
A.E Touraine et al., Solidarity..., op. dt., s. 46.
678
E.A. Tiryakian
Postscriptum: rewolucja na Filipinach w 1986 r.
Już po przygotowaniu tego artykułu, w lutym 1986 r., Filipiny przeszły serię dramatycznych
wydarzeń politycznych, co czyni ten kraj czwartym współczesnym przykładem roli, jaką religia
odgrywa w sytuacjach rewolucyjnych. Po dwudziestu latach rząd Ferdinanda Marcosa przestał
mieć zdolność zapanowania nad gospodarczym kryzysem i ogromnym niezadowoleniem
społecznym. Pod presją Stanów Zjednoczonych żądających potwierdzenia poparcia społecznego
dla władzy, Marcos zwołał nagłe wybory na 7 lutego, a kontrolowane przez jego partię KBL
Zgromadzenie Narodowe ogłosiło go 14 lutego ich zwycięzcą. W kolejnych dniach Kościół
katolicki, „instytucjonalny Kościół" państwowy od czasów hiszpańskiej kolonizacji, powziął
bezprecedensowe działania, które doprowadziły do odebrania legitymizacji i usunięcia rządu
Marcosa, a następnie zaprzysiężenia Corazon Aquino na nowego prezydenta.
Jeszcze przed wyborami w wielu obszarach wiejskich niekontrolowanych przez partyzanckie
oddziały Komunistycznego Frontu Narodowo-Demokratycznego Kościół stal się faktycznie
jedyną widoczną opozycją wobec dyktatury. Kilku księży, pastorów i przywódców świeckich
zostało - najprawdopodobniej przez wojsko - zabitych . Sama kampania wyborcza przyczyniła
się do zbiorowego wzburzenia, jako że Aąuino była zmuszona do użycia „niekonwencjonalnych
środków uświadamiania i wywoływania oburzenia" . Kolor żółty stał się symbolem władzy ludu,
wyrwane z książek telefonicznych biznesowe żółte strony były zrzucane z wysokich budynków
podczas marszów, a znany przebój Tie a Yellow Ribbon został hymnem zagrzewającym do
walki. W przeciwieństwie do kontrolowanych przez władzę mediów katolicka radiostacja
kościelna Radio Veritas przez cztery dni rewolucji transmitowała na żywo kampanię opozycji .
Bardzo ważne w obaleniu dawnego reżimu były duszpasterskie listy biskupów, począwszy od
prymasa, kardynała Jamie Sina, który w odczytanym 18 stycznia 1986 r. we wszystkich
kościołach liście oskarżył rządzącą partię o próby oszustwa i zastraszanie. Nawet gdy
Zgromadzenie Narodowe ogłaszało Marcosa oficjalnym zwycięzcą, kardynał Ricardo Vidal i
biskup Claver, przemawiając na Zjeździe Biskupów Katolickich, zadeklarowali, że „rząd, który
obejmuje lub utrzymuje władzę oszukańczymi środkami, nie ma do tego moralnych podstaw
[...], a Kościół nie uzna Marcosa jako prezydenta, nawet gdyby został on ogłoszony zwycięzcą" .
Deklaracja biskupów z 14 lutego głosząca moralny obowiązek wymierzenia sprawiedliwości
oszukańczemu reżimowi i nawołująca do „aktywnego oporu przy pomocy pokojowych środków"
była doniosłym wydarzeniem. Zgodnie z obserwacją Peermana, „nigdy wcześniej biskupi
jakiejkolwiek nacji nie potępili tak niegodnego posłuszeństwa rządu i nie orędowali za rewolucją
- nawet pokojową -skierowaną przeciwko niemu" . Faktycznie, instytucjonalny Kościół był
kluczowym elementem w popieraniu lutowej rewolucji, przede wszystkim przez bezkrwawe
obalenie represyjnej władzy. Stan zbiorowego wrzenia charakteryzujący omawiane przypadki
Polski, Iranu i Nikaragui, pojawił się także i na Filipinach, na co wskazuje stwierdzenie, że
„rewolucja nadeszła w czterech pełnych napięcia, lecz radosnych dniach końca lutego. Pomimo
potencjału zaistnienia tragedii praktycznie bezkrwawe powstanie przyjęło elementy religijnego
święta z kolorowymi flagami, odmawianiem przez zakonnice różańca i zwykłymi ludźmi
wręczającymi wrogom pokarm i kwiaty" .

D. Peerman, J*eople Power" in the Philippines, „The Christian Century" 1986, nr 8, s. 228. 3
P.A. Chanco, B.H. WH\a.no,AI}ifferentKind of Revolution, „Communication World" 1986, nr
3, s. 31.
Ibidem, s. 2.
° I. Buruma, Bishops in Open Defiance, „Par Eastern Economic Review" 1986, nr 131, s. 11. 6
D. Peerman, Corino Aguino: Religious Newsmaker No. 1, „The Christian Century" 1987, nr 104,
s. 7.
Ibidem, s. 4.
GLOBALIZACJA
tu-
10-
,ry
z-a-
1-
ą
Martin Albrow
GLOBALIZACJA: TEORETYCZNE ASPEKTY ZMIAN*
Żaden koniec historii
Podczas II wojny światowej po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć w całej okazałości, że to,
co dzieje się w jednym miejscu, może wpływać na losy całego świata. Działania wojenne na
Dalekim Wschodzie były równie ważne jak to, co działo się w Europie. Po raz pierwszy
doświadczyliśmy wojny światowej. W tym punkcie rozpoczęła się historia świata jako jednej
całości. Od tego momentu wszystko, co działo się wcześniej, jawi się jedynie jako zbiór
rozproszonych i mających ze sobą niewiele wspólnego przedsięwzięć albo jako szereg
potencjalnych możliwości, przed jakimi stali ludzie. Obecnie to jedność świata stanowi problem
i wyzwanie. Prowadzi ona do całkowitej transformacji historii. Kluczową kwestią jest to, że
trudno mówić o czymkolwiek, iż pochodzi z „zewnątrz". Świat historii ludzkości ogarnia teraz
wszystko. Ziemia jest naszym wspólnym domem. Wynikają z tego zarówno zagrożenia, jak i
szansę. Każdy ważny problem stał się problemem nas wszystkich, każda sytuacja dotyczy
wszystkich mieszkańców Ziemi.

Oznaczeniu fundamentalnej zmiany historycznej, [która jest naszym udziałem


[ fetrząc wstecz, widzimy, że Era Nowoczesności (Modern Age) musiała dobiec końca.
Terytorialna eks-Ipansja, stanowiąca konstytutywny element nowoczesnego państwa, osiągnęła
punkt kulminacyjny . Innym ważnym rodzajem ekspansji, zdaniem piewców nowoczesności,
było rozprzestrzenienie się rozumu jako sposobu pojmowania otaczającego nas świata. W
połączeniu z ekspansją terytorialną dopro-fwadziio to do powstania koncepcji uniwersalnych
praw człowieka, światowego ładu i przywództwa.
1 Tytuł oryg. Globalization: Theorińng the Transition, fragm. M. Albrow, The Global Age,
Cambridge 1996, {przekład K. Gilarek.
K. Jaspers, Vom Ziel und Ursprung der Geschichte, Frankfurt a. Main 1955.
Pierwszą tego przesłanką były rady Machiavellego składane Księciu, iż najlepszym sposobem
zabezpieczenia zdobytych terytoriów jest zakładanie na nich kolonii, które „|...] nie kosztują nic,
są wierniejsze, krzywdzą mniej, ' a krzywdzeni, jako ubodzy i rozproszeni, nie mogą szkodzić
[...]" (N. Machavelli, Książę, tłum. W. Rzymowski, Warszawa 1987, s. 40). Zbudowanie
światowego imperium nie było jego celem, ale logika sprawowania władzy w państwie
wymagała ciągłych podbojów i ekspansji terytorialnej. Rozrost państwa musiał w końcu
prowadzić do powstania światowego imperium, nawet gdy jego istnienie oznaczało relatywnie
słabą kolonizację.
680
M. Albrow
Wiara w postęp rozumu wraz z koncepcją światowego imperium wytworzyły obecne w kulturze
nowoczesnego Zachodu przekonanie o nieuchronnym końcu historii. Jeżeli bowiem historia
polega na bezustannym postępie rozumu, musi kiedyś nadejść taki moment, w którym postęp
ogarnia cały świat i tym samym historia dobiega końca. Postęp rozumu staje się rzeczywistością.
Teoretycznym wyrazem połączenia zachodniego imperializmu i uniwersalizmu jest koncepcja
wyłaniania się światowej cywilizacji.
Dla niektórych koniec zimnej wojny w pewnym sensie weryfikował taki sposób interpretowania
historii. Francis Fukuyama uznał to za windykację Heglowskiej wizji rozwoju racjonalnego i
liberalnego państwa. Potraktował jednak rozprzestrzenianie się liberalnej demokracji na całym
świecie jako ostateczny „koniec historii", ponieważ coś zostało bezpowrotnie utracone, coś, co
było nierozerwalnie związane z misją państwa narodowego.
Unifikacja świata posiada więc „drugie dno". Podważyła bowiem znaczenie głównego elementu,
który doprowadził do jej powstania. Państwo narodowe promowało handel i pieniądz, które
następnie uwolniły się od jego kontroli. Według Spenglera, pieniądze wprawiające w ruch
gospodarkę świata znajdowały się w kilku metropoliach, podczas gdy w miejscach znajdujących
się na uboczu nadal dominowały patriar-chalne stosunki społeczne . Oddzielenie się sfery
finansów od państwa jest do dziś głównym rysem formacji. Z kolei deregulacja światowych
rynków finansowych początku lat osiemdziesiątych XX w. stanowi dla wielu ostateczny triumf
zasad wolnego rynku i swobodnego przepływu finansów.
Już Oswald Spengler doszedł do wniosku, że ma do czynienia ze zmierzchem cywilizacji
Zachodu, pisząc profetycznie o pijanej duszy marzącej o przemierzaniu czasu i przestrzeni oraz
ludzkiej chęci podróżowania poza Ziemię. „Dekadencja" Spenglera była, zdaniem Ortegi y
Gasseta , źródłem idei mówiących o nieograniczonych ludzkich możliwościach, gdy egzystencja
współczesnego człowieka przebiega w ramach całej planety. Ortega uważał także powstanie
faszyzmu i komunizmu za rezultat nieodpowiedzialnych żądań człowieka pochodzącego z mas.
Są to głosy obwieszczające koniec Projektu Nowoczesności. Spengler, Fukuyama i Ortega
ogłaszają niezdolność państwa do kształtowania aspiracji jednostek i scalania ich wokół
politycznych celów. Zdaniem Ortegi, po raz pierwszy w historii Europejczyk jest ograniczany w
swoich planach przez gospodarcze, polityczne i intelektualne bariery stanowione przez jego
własne państwo.
Przykładem jest esej francuskiego filozofa Paula Ricoeura zatytułowany Uniwersalna
cywilizacja i kultury narodowe (P. Ricouer, History and Truth, Ewanstons, 111.1965, s. 271-
286). Przedstawia w nim ludzkość w momencie gdy powstaje jedna uniwersalna, światowa
cywilizacja. Wylicza pięć atrybutów owej cywilizacji: racjonalność, która jednoczy ludzkość nie
ze względu na greckie i europejskie korzenie, ale ze względu na ideę uniwersalizmu; de facto
chodzi o uniwersalność rozprzestrzeniającą się dzięki nowoczesnej technologii; uniwersalne
racjonalne struktury państwowe, w nieuchronny sposób demokratyczne, gospodarka oparta na
uniwersalnych zasadach; zestandaryzowana kultura konsumpcyjna (ibidem, s. 271-274).
Stosunek Ricouera do takiego rezultatu nowoczesności byl zdecydowanie ambiwalentny -
zwłaszcza jeśli chodzi o masy cieszące się godnością i autonomią oraz narzucającą się kulturę
konsumpcyjną. Są to typowe dylematy intelektualistów odnośnie do społeczeństwa masowego.
4 Zob. E Fukuyama, Koniec historii, tłum. T Bieroń, M. Wichrowski, Warszawa 1996. " Nawet
uchodźca nowoczesności, Henry Thoreau, czul się jak obywatel świata, kiedy dobiegi go rumor
pociągów wiozących towary do Nowej Anglii (H. Thoreau, Walden orLife in the Woods,
London 1927, s. 103).
Zob. 0. Spengler, Zmierzch Zachodu: zarys morfologii uniwersalnej, tłum. J. Marzęcki,
Warszawa 2001. 7 Dawid Hume, cytowany przez Spenglera, napisał esej O publicznym
kredycie, w którym atakował publiczne pożyczki mające na celu doprowadzenie do
„nienaturalnego stanu w społeczeństwie", w którym można kupować akcje oraz w którym
istnieje klasa rentierów, których Hume uważał za ludzi niepozostąjących w ścisłych związkach z
państwem, używających życia i funkcjonujących w swoistym letargu bez silnego morale czy
ambicji (pot D. Hume, Eseje z dziedziny moralności i literatury, Warszawa 1955).
Zob. J. Ortega y Gasset, Bunt mas i inne pisma socjologiczne, tłum. P. Niklewicz, Warszawa
2004.
bbalizacja: teoretyczne aspekty zmian
681
Ortega zastanawia się, czy europejskie państwo sprosta nowym zadaniom. Pukuyama odwołuje
się do Platońskiej thymos jako idei organizującej działania zbiorowe o historycznej doniosłości.
Z kolei dla ira taką ideą organizującą jest rasa. Wszyscy wymienieni autorzy podzielali głębokie
przekona-lie. że losy państwa, tożsamości jednostek oraz kierunek zmian doby nowoczesności
były ze sobą izerwalnie powiązane.
Spengler i Ortega pisali swoje dzieła po doświadczeniach I wojny światowej i w tym kontekście
iii o schyłku kultury europejskiej. Obydwaj oczekiwali jednak jej odrodzenia w nowej
politycznej ie. Jak się później okazało, tą nową formą aż do 2000 r. był socjalizm i imperializm
(Spengler ścią powitał powstanie III Rzeszy w Niemczech). Dla Spenglera wzorcem bohatera
przyszłości Cecil Rhodes, autor sloganu „ekspansja jest wszystkim". Wiara obydwóch autorów -
Spenglera
i - w historyczną misję Europy związana była równocześnie z pogardą dla mas. Nie dostrzegli
także ani tego, jak Stany Zjednoczone podjęły się misji modernizacji w XX w, ani nie iii ich na
wskroś nowoczesnego ducha przerastającego wszystko to, co w owym czasie było do-le w
Europie. W swojej pracy Fukuyama uważa za oczywiste to, że Stany Zjednoczone objęły przy-
;two nad projektem liberalnej nowoczesności, rozumiejąc przez to państwo liberalnej
demokracji, zhomogenizowało ludzi mieszkających na jego terytorium, skłaniając ich do uznania
istniejące-systemu, i które podejmuje walkę tylko z państwami niedemokratycznymi. Pytanie,
które Fukuyama ;ostawia bez odpowiedzi, dotyczy kwestii, o co ludziom będzie się chciało
walczyć, kiedy cały świat
ie owa liberalna demokracja .
Są to rozważania w kategoriach problemów typowych dla ery nowoczesności, w której obecne
było żenię, iż funkcjonowanie państwa, społeczeństwa i jednostki jest nierozłącznie związane z
istnie-iiem jakiegoś nadrzędnego celu, w przeciwnym razie mamy do czynienia z kryzysem.
Współcześnie mamy świadomość dokonywania się głębokiej przemiany, ale diagnozy dotyczące
jej rezultatów wyrastają z wcześniejszego okresu - nowoczesności. Jeden wspólny świat nie
wyłonił się jednak ani z postępu rozumu, ani a światowego imperium. Nie mamy wcale do
czynienia z triumfem uniwersalizmu. Głęboka przemiana iozpoczęła się, gdy Projekt
Nowoczesności okazał się niewystarczający dla problemów całego globu. W re-niltacie możemy
mówić o fragmentaryzacji nowoczesności i powstaniu świata, jaki niewielu udało się
przewidzieć - z całą pewnością nie mamy jednak do czynienia z końcem historii.
[Poza ponowoczesność
tym, dlaczego teoria potrzebna w nowej epoce będzie 'arniała zarówno efemeryczność
współczesnego świata, ik i różne kultury i okresy historyczne
efleksja teoretyczna dotycząca nowej epoki sprowadza się do próby konceptualizacji tego, co w
niej owe. Teoria stanowi refleksyjną i dyskursywną całość odnoszącą się do otaczającej
rzeczywisto-ici . Pomimo wyraźnego nacisku we współczesnych debatach na „refleksyjność
modernizacji" , sam problem nie jest typowy tylko dla nowoczesności. Inspiracja pochodzi w
głównej mierze od starożytnych Greków, niemniej także inne kultury miały wpływ na rozwój
idei, która dzisiaj ogarnia już całą udzkość.
Nawet jeżeli znaczna część teoretycznej refleksji powstaje z potrzeby chwili, koniec Ery Nowo-
sności (Modern Age) nie stłumi wzrostu opartego na elementach wywodzących się z dalekiej
przeszłości i wielości kultur. Nadejście Ery Globalnej (Global Age) pozbawia nowoczesność
tylko
____
1 Zob. E Fukuyama, Koniec historii, op. cit.
Zob. N. Lobkowicz, Theory and Practice: History ofa ConceptfromAristotle to Marx, Notre
Damę, Ind. 1967. Zob. U. Beck et al., Reflexive Modernization, Cambridge 1994.
682
M. Albrow
zdolności konceptualizowania tego, co dotyczy samej Ery Nowoczesności . Nowoczesność, a
nawet modernizacja i modernizm, zajmują mniej istotne miejsce w konfiguracji tworzącej nową
epokę, której najważniejsze elementy wywodzą się z tego, co globalne. Oczywiście nadal
możemy spodziewać się w teoretycznych refleksjach pewnych odwołań do nowoczesności,
przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
Jeżeli mamy w pełni uznać doniosłość epokowego przesunięcia związanego z nadejściem Ery
Globalnej, musimy przeprowadzić zabieg oddzielenia koncepcji teoretycznych od samej
nowoczesności. Należy zdać sobie sprawę z zakresu możliwości teoretycznej refleksji oraz
przeciwstawić się przesłankom teoretycznym zawartym w projekcie Ery Nowoczesności. Na
przykład należy uznać istnienie wyraźnych ograniczeń takich teorii, jak: psychoanaliza, naukowe
zarządzanie, teoria racjonalnego wyboru czy socjalistycznego państwa.
Teoria Ery Globalnej ponownie zdefiniuje naszą kondycję, uwzględniając jednak przeszłe oraz
możliwe przyszłe doświadczenia kulturowe. Odwoływanie się do poziomu rozwoju
technologicznego, typowe dla nowoczesnego sposobu rozumowania, nie będzie już stanowiło
głównego kryterium w wartościującym uzasadnianiu panujących stosunków społecznych.
Główny problem popularnej obecnie koncepcji późnej nowoczesności {late modernity) polega
na niemożności uwolnienia się od założenia, że porządek społeczny jest determinowany przez
poziom rozwoju technologicznego . Dostrzec w pełni nowość obecnej transformacji mogą
jedynie teoretycy, jak np. Franco Ferrarotti, którzy odrzucają determinizm technologiczny.
Teoretycy późnej nowoczesności starają się ustalić kierunek zmian, jakie są udziałem
teraźniejszości, poprzez odniesienia do wielkiej narracji postępu technologicznego.
Konsekwencją takiego odniesienia jest puszczenie wodzy postmodernistycznej wybujałej
wyobraźni. Postmoderniści zdradzają nowoczesność w tym sensie, że uznając doniosłą rolę
postępu technologicznego, odmawiają równocześnie możliwości znalezienia jakiejś spójnej
narracji nowoczesności.
Z takiej perspektywy postmodernistyczna wyobraźnia rzeczywiście jest hipertrofią nowoczesnej
innowacyjności, a nie wyrazem ducha nowej ery. Komunikowanie się ludzi jest jedynie
dodatkiem do najnowszych wynalazków technicznych, uznanym za wynalazek sam w sobie,
czego przykładem może być America Baudrillarda, gdzie autor objaśnia znaczenia artefaktów
kulturowych, nie opuszczając samochodu. Amerykanie przestają istnieć w pełnym tego słowa
rozumieniu. Jest to sygnał ostrzegawczy dotyczący tendencji będących immanentną częścią
nowoczesności, a nie zapowiedzią nowej ery. Najmocniejszą stroną postmodernistycznej
wyobraźni jest jej zmierzenie się z narracją regularności zdarzeń. Zdrada nowoczesności polega
tutaj jednak na niemożności wyobrażenia sobie czegokolwiek poza chaosem. Postmoderniści są
strażą przyboczną nowoczesności.
Książka S. Toulmina Cosmopolis: the HiMen Agenda of Modernity, Chicago 1990, krytyczna w
stosunku do obowiązujących ustaleń dotyczących natury nowoczesności, zwłaszcza odnośnie do
centralnego miejsca, jńie zajmuje w niej Kartezjańska racjonalność, jest bliska wykorzystania
całego potencjału teorii; celem jest ocalenie tzw. ukrytej nowoczesności, którą autor lokuje już w
dobie renesansu. Jeżeli docenimy wkład kultur nienależą-cych do tzw. Zachodu oraz dorobek
czasów poprzedzających nowoczesność, będziemy w stanie lepiej pojąć to co dzieje się obecnie
wraz z końcem nowoczesności.
Krytykę determinizmu technologicznego, obecną w wielu pracach dotyczących nowoczesności,
prezentuje F Webster [Theories ofłhe Information Society, London 1995).
E Ferrarotti (The Myth oflnevitable Progress, Westport, Conn. 1985, s. 159) pisze o epoce
„wertykalnego imperializmu" i szczególnym znaczeniu uznania
istotnejroliludziipaństwniegdyśmarginalizowanych fbdt7&
nowoczesności.
682

M. Albrow
zdolności konceptualizowania tego, co dotyczy samej Ery Nowoczesności . Nowoczesność, a
nawet modernizacja i modernizm, zajmują mniej istotne miejsce w konfiguracji tworzącej nową
epokę, której najważniejsze elementy wywodzą się z tego, co globalne. Oczywiście nadal
możemy spodziewać się w teoretycznych refleksjach pewnych odwołań do nowoczesności,
przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
Jeżeli mamy w pełni uznać doniosłość epokowego przesunięcia związanego z nadejściem Ery
Globalnej, musimy przeprowadzić zabieg oddzielenia koncepcji teoretycznych od samej
nowoczesności. Należy zdać sobie sprawę z zakresu możliwości teoretycznej refleksji oraz
przeciwstawić się przesłankom teoretycznym zawartym w projekcie Ery Nowoczesności. Na
przykład należy uznać istnienie wyraźnych ograniczeń takich teorii, jak: psychoanaliza, naukowe
zarządzanie, teoria racjonalnego wyboru czy socjalistycznego państwa.
Teoria Ery Globalnej ponownie zdefiniuje naszą kondycję, uwzględniając jednak przeszłe oraz
możliwe przyszłe doświadczenia kulturowe. Odwoływanie się do poziomu rozwoju
technologicznego, typowe dla nowoczesnego sposobu rozumowania, nie będzie już stanowiło
głównego kryterium w wartościującym uzasadnianiu panujących stosunków społecznych.
Główny problem popularnej obecnie koncepcji późnej nowoczesności (late modernity) polega na
niemożności uwolnienia się od założenia, że porządek społeczny jest determinowany przez
poziom rozwoju technologicznego . Dostrzec w pełni nowość obecnej transformacji mogą
jedynie teoretycy, jak np. Franco Ferrarotti, którzy odrzucają determinizm technologiczny.
Teoretycy późnej nowoczesności starają się ustalić kierunek zmian, jakie są udziałem
teraźniejszości, poprzez odniesienia do wielkiej narracji postępu technologicznego.
Konsekwencją takiego odniesienia jest puszczenie wodzy postmodernistycznej wybujałej
wyobraźni. Postmoderniści zdradzają nowoczesność w tym sensie, że uznając doniosłą rolę
postępu technologicznego, odmawiają równocześnie możliwości znalezienia jakiejś spójnej
narracji nowoczesności.
Z takiej perspektywy postmodernistyczna wyobraźnia rzeczywiście jest hipertrofią nowoczesnej
innowacyjności, a nie wyrazem ducha nowej ery. Komunikowanie się ludzi jest jedynie
dodatkiem do najnowszych wynalazków technicznych, uznanym za wynalazek sam w sobie,
czego przykładem może być America Baudrillarda, gdzie autor objaśnia znaczenia artefaktów
kulturowych, nie opuszczając samochodu. Amerykanie przestają istnieć w pełnym tego słowa
rozumieniu. Jest to sygnał ostrzegawczy dotyczący tendencji będących immanentną częścią
nowoczesności, a nie zapowiedzią nowej ery. Najmocniejszą stroną postmodernistycznej
wyobraźni jest jej zmierzenie się z narracją regularności zdarzeń. Zdrada nowoczesności polega
tutaj jednak na niemożności wyobrażenia sobie czegokolwiek poza chaosem. Postmoderniści są
strażą przyboczną nowoczesności.
Książka S. Toulmina Cosmopolis: tfie ffidden Agenda of Modernity, Chicago 1990, krytyczna w
stosunku do obowiązujących ustaleń dotyczących natury nowoczesności, zwłaszcza odnośnie do
centralnego miejsca, jakie zajmuje w niej Kartezjańska racjonalność, jest bliska wykorzystania
catego potencjału teorii; celem jest ocalenie tzw. ukrytej nowoczesności, którą autor lokuje już w
dobie renesansu. Jeżeli docenimy wkład kultur nienależą-cych do tzw. Zachodu oraz dorobek
czasów poprzedzających nowoczesność, będziemy w stanie lepiej pojąć to, co dzieje się obecnie
wraz z końcem nowoczesności.
Krytykę determinizmu technologicznego, obecną w wielu pracach dotyczących nowoczesności,
prezentuje E Webster (Theories ofthe Information Society, London 1995).
F. Ferrarotti [The Myth of Inevitable Progress, Westport, Conn. 1985, s. 159) pisze o epoce
„wertykalnego imperializmu" i szczególnym znaczeniu uznania istotnej roli ludzi i państw
niegdyś marginalizowanych. Podkreśla także „inkluzywność historii" (s. 16). To nie prowadzi go
jednak do konkluzji, iż konsekwencją może być schyłek nowoczesności.
15
J. Baudrillard, America, London 1988.
Oobalizacja: teoretyczne aspekty zmian
683
I Równocześnie musimy zgodzić się z postmodernistami, że asymilacja starego i nowego
dyskursu _ae pozwala na dostrzeżenie tego, co zupełnie nowe w naszych czasach.
Postmoderniści uświadamiają nas co do możliwości zatarcia się istniejących różnic; możliwość
taka zawsze istnieje na progu zmian. Musimy więc potraktować te ostrzeżenia poważnie i
przestać ignorować złożoność i niejednoznaczność wszystkiego, co się obecnie dzieje .
[ Z drugiej jednak strony, wcale nie jesteśmy zobligowani do dokonywania wyboru pomiędzy
nowoczesnością, czy późną nowoczesnością, a ponowoczesnością. Współczesne koncepcje są
tak sprzeczne, pomimo uznania przez każdą z nich zachodzenia zmian o fundamentalnym
charakterze, że nie pozostaje nam nic innego jak zadowolić się uznaniem, że wkroczyliśmy w
nową historyczną epokę.
Założenie epokowego przesunięcia prowadzi do dyskursu, który w pewnym sensie stanowi
zerwa-[ nie z przeszłością. Przeszła i teraźniejsza epoka nie będą się ze sobą w stanie
porozumieć; najlepszym tego wskaźnikiem będzie brak zrozumienia międzypokoleniowego.
Aby uchwycić naturę dokonującej się zmiany, konieczne jest spełnienie dwóch warunków. Po i
pierwsze, nowa epoka wymaga fenomenologicznych opisów, gdyż, jak dotąd, dominuje skrajnie
empiryczne ujmowanie zmian zachodzących w naszym pojmowaniu znaczeń, wyrażające się w
takich [terminach, jak globalność (globality), globalizm (globalism) i globalizacja
(globalisation). Pozytywne strony nowej epoki są równie istotne, co negatywne, dlatego
sensowne wydaje się wydobywanie znaczeń, jakie mają one dla większości ludzi. Chodzi o
znalezienie sposobu na gromadzenie [doświadczeń ludzi żyjących w globalnym świecie oraz
ustalenie, jak owe doświadczenia są przekazywane w obrębie danej kultury .
Po drugie, to oczywiście zmusza nas do zwrócenia uwagi na ponadhistoryczny i
międzykulturowy potencjał refleksji teoretycznej. Zadaniem teorii będzie uchwycenie tego, co
charakterystyczne dla nowej epoki, znalezienie sensu nowych doświadczeń, ustalenie powiązań
indywidualnych biografii z historyczną zmianą. Zadania te będą realizowane inaczej aniżeli w
przeszłości, ale bez całkowitego zrywania z nią. Wraz ze wzrastającym wpływem globalnych sił
na dokonującą się zmianę, zwiększa się również zainteresowanie dyskursem dotyczącym
indywidualnego i kolektywnego wymiaru życia w takich warunkach. Jakkolwiek wielkie byłyby
zmiany, których doświadczamy, człowiek zawsze będzie się znajdował w centrum refleksji
teoretycznej nowej epoki.
Postulaty te zostały wprowadzone przez Husserla , kiedy pisał o nieuchronnej konieczności
codziennego odnoszenia się do świata życia (Lebenswelt). Nasze zainteresowania czasami mu
współczesnymi i podróżami do przeszłych okresów historycznych miały podobny charakter.
Husserl zaproponował także, w konwencji intelektualnej przygody, pozbycie się owej naturalnej
skłonności myślenia w kategoriach transcendentnego epoche. Husserlowską ambicję
powinniśmy uznać za równie
? wielką, jak profetyczną

i G. Vattimo {The End of Modernity: Nihilism and Hermeneutics in Post-modern Culłure,


Cambridge 1988) zajmował się kwestią końca nowoczesności i końca historii w taki sposób, iż
właściwie odciął się od możliwości mówienia o nowej epoce.
' Postulaty te są pokłosiem klasycznej pracy P.L. Bergera, B. Berger i H. Kellnera The Homeless
Mind: Moderni-zation and Consciousness (New York 1973, s. 19-25), w której autorzy postulują
systematyczny opis stanów świadomości charakteryzujących nowoczesność. Postulowali to, po
części, w kontekście próby udzielenia odpowiedzi na pytanie, co jest alternatywą dla
współczesnej im formy modernizacji. Co istotne, autorzy ci dostrzegli ruch sprzeczny z duchem
tamtych czasów - demodernizację - ograniczającą zarówno technologiczne, jak i biurokratyczne
wymogi będące atrybutem nowoczesności.
Zob. E. Husserl, Kryzys europejskiego człowieczeństwa a filozofia, Warszawa 1993. Zdawał
sobie sprawę z tego, że jego fenomenologiczne stanowisko, wraz ze stosunkiem do pojęcia
epoche, wymaga całkowitej przemiany, którą możemy porównać do religijnego nawrócenia
{ibidem).
684
M. Albrow
Mój punkt widzenia dotyczy bardziej przyziemnych rozważań. Chodzi w nim na ogól o
zrozumienie tego, jak nowe doświadczenia zmieniają nasze rozumienie starych pojęć i popychają
nas ku tworzeniu nowych. Jest to rodzaj pragmatyzmu, sceptycznego wobec możliwości
znalezienia kiedykolwiek ponadczasowych prawd dotyczących świata ludzi czy przyrody.
Równocześnie zdaję sobie sprawę, iż powinniśmy szukać prawdy najlepiej jak tylko potrafimy,
zgodnie z możliwościami, jakie są nam dostępne w danym czasie.
, Pojęciowe przesunięcie
0 tym, jak uwypuklenie globalnego wymiaru w publicznym dyskursie zmusza nas do uznania
zmiany dotyczącej sposobu społecznego konstruowania rzeczywistości
Pozostając w obrębie wielkich narracji doby nowoczesności, nigdy nie uda nam się naprawdę
wejść w nową epokę. Dla tych narracji przyszłość zawsze stanowi kontynuację wcześniejszych
trendów. Nawet jeżeli zgodzimy się z krytyką postmodernistów, rozważających nadejście końca
epoki, i tak trudno będzie nam znaleźć podstawy dla powstania nowej wielkiej narracji. Są to
przeszkody natury intelektualnej zawarte we wszelkich próbach konceptualizacji nowej epoki,
które musimy starać się przezwyciężyć.
Najlepszą strategią, zanim zaczniemy teoretyczną refleksję, jest uświadomienie sobie przesłanek,
na jakich się owa refleksja opiera. Jeżeli bowiem wiara w to, że mamy do czynienia z
wyłanianiem się nowej epoki, pokrywa się z rzeczywistością, znajdziemy tego dowody w
codziennych doświadczeniach ludzi prędzej aniżeli w traktatach filozoficznych czy
socjologicznych. Podobnie jak fenomenologia modernizacji Bergera odkryła sens wpisany w
potoczną świadomość tego, co ma nam do powiedzenia nowa epoka, możemy dowiedzieć się,
przysłuchując się życiu ulicy lat dziewięćdziesiątych. Podobnie jak określenie Era
Nowoczesności wywodzi się z dyskursu tego okresu, określenie nowej epoki również jest obecne
w zbiorowej świadomości. Czy można przywołać tutaj inne określenie aniżeli „Era Globalna"?
W końcu lat osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych mieliśmy do czynienia z
prawdziwą eksplozją użycia terminu „globalny". Termin ten jest wszechobecny w reklamie,
anonsach o pracę, celach stawianych sobie przez organizacje i firmy, publicystyce i tytułach
książkowych . To sugeruje owo obecne w tytule podrozdziału pojęciowe przesunięcie. Malcom
Waters twierdzi, że globalizacja jest dla lat dziewięćdziesiątych tym, czym postmodernizm był
dla lat osiemdziesiątych . Nastąpiła zmiana w terminologii. Zanim jednak zajmiemy się kwestią,
czy zmiany terminologiczne odzwierciedlają głębszą zmianę społeczną, powinniśmy zbadać tak
nowy sposób użycia terminów, jak i kwestię, co one zastępują.
Na początek przyjrzyjmy się terminom pochodzącym od rdzenia „globalny". Od czasów gdy
McLu-han wprowadził określenie „globalna wioska" , termin „globalny" był używany w różnych
kontekstach
1 znaczeniach poprzez dodawanie przyrostków „-izm", „-ość" i „-cja" . Są to typowe
lingwistyczne wy-
________
Zob. P.L. Berger et al., TheHomelessMind..., op. cit.
Badanie przeprowadzone w The Economisfs Bookshop w Londynie wykazaio obecność 134
książek dostępnych w sprzedaży, które w swoim tytule posiadały słowo „globalny" bądź słowa
pokrewne.
Zob. M. Waters, Globalization, London 1995, s. 1.
Zob. M. McLuhan, The Guttenberg Galary, Toronto 1962.
Poszerzone znaczenie terminu „globalny" zostało odnotowane w Suplemencie The Oxford
English Dictionary z 1972 r. Wcześniej słowo „globalny" było używane w znaczeniu „odnoszący
się do całości czegoś". Po raz pierwszy terminu „globalny", w rozumieniu „odnoszący się do
całej Ziemi", użył, co dość osobliwe, Francuz w 1892 r. Francuski słownik Larousse (1979)
nadal używa terminu „globalny" w rozumieniu pris en bloc, i przypuszczalnie jest to dobre słowo
- mondial - oddające nowsze angielskie rozumienie tego terminu. Sir E. Gower w drugiej edycji
Flower's Dictionary of Modern English Usage, zaleca używanie słowa „mondial" zamiast
„globalny";
Globalizacja: teoretyczne aspekty zmian
mączniki dokonujących się zmian, które dotyczą zarówno teorii, jak i obiektywnych właściwości
desy-fliatów pojęciowych. Ukazują proces konstytuowania się procesów, ideologii i
przedmiotów na ich własnych zasadach. „To, co globalne" nie jest już przypadkową własnością
czegoś tam, ale samo w sobie stanowi coś wartego uwagi.
Aby to wyjaśnić, przyjrzyjmy się ekspansji terminu „naród". Od tego terminu wywodzą się
kolejne: .narodowy", „nacjonalizm", „narodowość", „nacjonalizacja". Oczywiście każde z tych
pojęć jest uwikłane w specyficzny kontekst historyczny i dyskurs polityczny. Konotacje
„narodowości", czyli pewnej cechy przypisywanej osobie, i „nacjonalizacji", czyli wzrastającej
kontroli państwowej, mają się nijak do kontestowanych i nie całkiem logicznych związków
pomiędzy państwem, narodem i jednostką w zachodniej tradycji.

Rzecz ma się podobnie w odniesieniu do terminu „globalny". Występuje tutaj odwołanie do


globu, ale szczegóły dotyczące rozprzestrzeniania się terminu zależą od miejsca, w jakim
funkcjonują ludzie odwołujący się do globalnego kontekstu jako czegoś innego od kontekstu
narodowego. Naród posiada problemowy podwójny status materialny [ludzi tworzących naród -
K.G.) i idealny; glob bezdyskusyjnie ma materialną postać, nawet, jeżeli ma to tak naprawdę
niewiele wspólnego z tymi, którzy się do niego odwołują w myślach i czynach.
Rozpowszechnianie terminu „nowoczesność" odbywało się w odmienny sposób; głównie z
powodu braku desygnatu tego pojęcia, które, w pewnym aspekcie, można by oczywiście także
porównać z narodem czy globem. Nowoczesność jest pojęciem nie odnoszącym się do jakiegoś
materialnego obiektu. Modernizacja z kolei odwołuje się do nowoczesności, podobnie jak
globalizacja do tego, co globalne, ale jeżeli globalizacja odwołuje się do globu, do czego
odwołuje się nowoczesność? Odpowiedzią nie może być odwołanie się do czegoś materialnego,
gdyż nowoczesność jest abstrakcyjną własnością pewnego okresu historycznego, w którym
następuje dynamiczne połączenie racjonalności z przypisywaniem wielkiej rangi wszelkim
nowościom, podporządkowującym sobie wszystkie sfery życia.
: Nie istnieje jakiś materialny obiekt czy całość społeczna, od której wywodzi się nowoczesność,
i dlatego właśnie, jeżeli chcemy zrozumieć elementy tworzące nowoczesność, musimy odwołać
się do państwa narodowego (nation-state) i kapitalistycznej organizacji gospodarowania
(capitalist organi-zatiori). Teraz możemy zobaczyć, dlaczego naród i nowoczesność są
związanymi ze sobą pojęciami oraz dlaczego globalizacja stanowi wyzwanie dla nich obydwóch.
To, co globalne, góruje nad oraz narzuca się temu, co terytorialne i pozostające na poziomie
narodowym; nowoczesny wymiar czasu zostaje zastąpiony odniesieniem do przestrzeni, która
nadal pozostaje nieokreślona. Poprzez odwołanie się do materialnych przedmiotów, takich jak
glob, globalne, łagodzi partykularny charakter nacjonalizmu i przeciwstawia się abstrakcyjnej
naturze modernizmu. To, co globalne, stanowi substytut otwartej i pragmatycznej komunikacji
międzyludzkiej, jak i tej odbywającej się pomiędzy ludźmi i środowiskiem naturalnym.
Są to jedynie wstępne uwagi na temat kwestii lingwistycznych dotyczących koncepcji tego, co
narodowe, nowoczesne czy globalne, bez przeprowadzania pogłębionych analiz
porównawczych. Wystar-
które odrzuca jako: „termin, który odnosi się do czegoś szerszego zakresowo, synonim tego, co
zazwyczaj określano mianem odbywającego się na światową skalę (world-wide)" (1965, s. 229).
Było to zaraz po tym, jak McLuhan spopularyzował termin cytowany w The Oxford English
Dictionary. W socjologii kamień milowy stanowiła praca W. Moore (Global Sociology: the
World as a Singular System, „American Journal of Sociology" 1966, nr 71, s. 475-482), na temat
„globalnej socjologii", jednak aż do 1976 r. termin nadal był używany głównie w rozumieniu
„totalny". Dopiero podczas Światowego Kongresu Socjologicznego w Uppsali radzieccy
socjologowie zaprezentowali prace o „globalnym społeczeństwie", powołując się na konieczność
uwzględniania całościowej perspektywy w analizie poszczególnych społeczeństw.
686
M. Albrow
czające jednak do tego, aby dostrzec, że to, co globalne, dotyczy rzeczywistości kulturowej w
takim samym stopniu jak pozostałe omawiane pojęcia; wystarczająco odmienne, aby nie mogły
pokojowo współistnieć. Każde z owych pojęć odnosi się do dominujących charakterystyk
określonego okresu historycznego, przy czym to, co globalne, nowoczesne czy narodowe
stanowi alternatywę, a nie komplementarne podejście w analizowaniu otaczającej nas
rzeczywistości.
Jeżeli przyjrzymy się lingwistycznym wyznacznikom Ery Nowoczesności i Ery Globalnej,
uderzą nas pewne podobieństwa. Podobnie jak siły anty-nowoczesne i nie-racjonalne
charakteryzują Erę Nowoczesności, siły anty-globalne w takim samym stopniu, co siły globalne
determinują obraz Ery Globalnej. Istniejące pomiędzy tymi ostatnimi napięcie stanowi o
charakterze Ery Globalnej.
Dlatego, rozważając konfiguracje Ery Globalnej, nie będziemy w stanie ich pojąć poprzez proste
odwołanie się do globalizacji. Właśnie takie odwoływanie się powoduje błędne interpretacje
dotyczące nadchodzącej epoki. Jest to błąd porównywalny do założenia, że Era Nowoczesności
jest erą postępu rozumu bez uwzględniania sprzeczności, jakie pociąga za sobą kapitalizm na
gruncie społecznym. Dopóki nie zdamy sobie sprawy z dynamiki rozpętanej przez globalizację,
dopóty nie zrozumiemy tego, jak powstają siły przeciwstawiające się globalizacji, podobnie jak
nie sposób zrozumieć powstania kapitalizmu bez uwzględnienia roli wynalazków technicznych
w tym procesie.
Globalność, Globalne Siły i Globalizm
Glosariusz wprowadzający do opisowych i analitycznych pojęć nowej epoki
Pojęciem, którego używamy do całościowego ujęcia tego, co globalne, jest globalność
(globality). Globalność ma się tak do tego, co globalne (the global), Globalnej Ery (the Global
Age) i globalizmu (glo-balism), jak nowoczesność (modernity) do tego, co nowoczesne (the
modern), Ery Nowoczesności (the Modern Age) i modernizmu (modernism) — przynajmniej z
punktu widzenia gramatyki. Łatwo jest zdefiniować „Erę Globalną", gdyż wpisuje się to w ciąg
pojęć od „tego, co globalne" począwszy, a na „globalizacji" skończywszy.
Jednak podobieństwo załamuje się już na poziomie semantyki; gdyby tak się nie działo, trudno
byłoby utrzymać tezy o dokonującej się transformacji. Nie można np. używać określenia
„globalny" podobnie jak „nowoczesny" w odniesieniu do pojedynczego człowieka, chociaż
aspiracje poszczególnych osób w tym zakresie mogą być uznane za szczególny rodzaj
świadomości polegającej na próbie asymilacji tego, co globalne, z tym, co nowoczesne, traktując
to pierwsze jak fanaberię czy modę. Nigdy prawdopodobnie nie uda się scharakteryzować
osobowości globalnej, w podobnym rozumieniu jak udało się to w odniesieniu do osobowości
nowoczesnej.
„To, co globalne" odnosi się do określeń z innej płaszczyzny znaczeń aniżeli „to, co
nowoczesne". Nowoczesne zawiera w sobie przede wszystkim odniesienie do czasu, odróżnia
innowację od tego, co przestarzałe i bezużyteczne, pochwala celowe działanie i kontrolę wiodące
do ekspansji. Jego odniesienie do przestrzeni jest pochodną tworzenia i konsumpcji czasu. „To,
co globalne" jest ponad wszelkimi odniesieniami do przestrzeni, jest efektem ulokowania Ziemi
we wszechświecie, materialnym dowodem na zależność ludzi od środowiska naturalnego,
odwołaniem do konkretnej całości, w ramach której wiedziemy swoją egzystencję, całości
ogarniającej, a nie dzielącej ludzkość.
Przedsiębiorcy, wymyślając nazwy dla swoich produktów, czerpią z potocznych znaczeń, które
są wytwarzane w toku codziennych doświadczeń. Globalność nie została wymyślona przez
zespól do spraw marketingu firmy Coca-Cola, nawet jeżeli marka tego produktu doskonale ową
globalność symbolizuje. Zasoby, z których skorzystano przy promowaniu tego produktu, istniały
już wcześniej. Jest to kolejna oznaka efektywności kapitalizmu, który czerpie z ogólnoludzkich
zasobów dla korzyści materialnych; ponieważ jednak zasoby, z których czerpał, były dobrami
wspólnymi, nie myśleliśmy o nich w kategoriach
ilizacja: teoretyczne aspekty zmian
które mogłyby stać się źródłem dochodów . Ale komercjalizacja pojęć, podobnie jak to miało w
przypadku pojęcia miłości czy seksualności, może być równie zgubna, jak zawłaszczanie przez i
zasobów środowiska naturalnego. „To, co globalne" w pewnym sensie komercjalizuje ludzkość.
I „Globalność" pozostawia otwartym pytanie o podmiotowość ludzi (human agency); podobnie
?w przypadku nowoczesności, stanowi obiektywny rezultat interakcji ludzi z otaczającym ich
świa-i dlatego zawiera w sobie ogromną dozę niezależności, nie tylko na poziomie działań
jednostek, że całej ludzkości. Z kolei nauka i racjonalność doby nowoczesności zawierają w
sobie, zda-Giddensa , ogromną dozę nieludzkich właściwości. Podobnie globalność umieszcza
ludzkość roli sił przyrody. Kwestia tego, czy ludzie na poziomie jednostkowym lub zbiorowym
potrafią to ć, pozostaje nierozwiązana. Aby lepiej zrozumieć kolejne dystynkcje pojęciowe,
musimy zdefi-|Bwać globalizm i globalne siły.
Zglobalizmem mamy do czynienia wówczas, gdy ludzie uważają, iż posiadają obowiązki wzglę-
kn naszej planety, kiedy wyznają wartości odnoszące się do całego globu. Najwyraźniejszą
ilustracją jlobalizmu jest ruch zielonych, którego zwolennicy mówią o globalnej ekologii,
ograniczonych zaso-:h naturalnych i konieczności zrównoważonego rozwoju.
Globalizm jest obecny również w innych dziedzinach życia, takich jak: ochrona zdrowia, walka
kobiet czy szerzej o prawa człowieka. W tym sensie można mówić, że globalizm wyrasta z
wcześ-jszych ruchów odnoszących się do uniwersalistycznych zasad. Uniwersalizm, polegający
na wierze pokreślone zasady bez względu na czas i miejsce, oraz wiara we wspólnotę wszystkich
ludzi, stanowili kluczowe elementy ekspansji nowoczesności. Obydwa opierały się na
optymistycznej wierze w postęp i idealistycznych założeniach, które często okazywały się
jedynie pobożnymi życzeniami, zwłasz-fca w porównaniu z późniejszymi kwestiami, które
stanowiły integralną część globalizmu. i W konfrontacji z ograniczeniami i realiami globalnych
sił, władzy i rynków, starsze ruchy skiero-waty swoje działania na cele bardziej pragmatyczne,
polegające na bezpośrednim zaangażowaniu ?walkę o sprawiedliwą redystrybucję dóbr,
międzynarodową pomoc, naprawę tendencyjnie działających instytucji międzynarodowych, i
najogólniej rzecz ujmując, realizowanie określonych interesów na globalną skalę. Świat stał się
areną działań dla rozmaitych ruchów; w odniesieniu do owych działań konstytuują się lokalne i
regionalne systemy wartości. Z takiej perspektywy można rozpatrywać działalność globalnych
ruchówjako przeciwstawiającą się rozmaitym instytucjom również dzia-IJającym na globalnym
poziomie.
Instytucje międzynarodowe utworzone po II wojnie światowej wyrosły po części ze starych idei
oraz ustaleń pomiędzy najpotężniejszymi państwami świata. Jednak współcześni menedżerowie
tych instytucji, powodowani koniecznością, traktują glob jako punkt odniesienia oraz namacalny
dowód nieuchronnie istniejących uniwersalistycznych zasad, jak i narodowych aspiracji. W tym
sensie globalizm pozostaje w ścisłym kontakcie z rzeczywistością, „ściągając na ziemię" poprzez
konfrontację z globalnymi siłami uniwersalistyczne zasady. Globalizm staje się kategorycznym
imperatywem: gdziekolwiek jest coś do zrobienia, zróbmy to, odwołując się do potrzeb świata
pojmowanego jako jedna całość. Globalizm skupia nasza uwagę przede wszystkim na idei
działających „sił". Stanowiły one kluczowy element wczesnej myśli Marksowskiej, potem
jednak straciły swoje centralne znaczenie. Ale są równie ważne we wszelkiego typu ideologiach
rynkowych i wszelkiej myśli uznającej projektowane działania ludzi za przedmiot
nieuniknionych nacisków i przymusu, które mogą być kontrolowane jedynie w niewielkim
stopniu. Siły powstają w środowisku naturalnym, ludzkim organizmie lub jako rezultat
nieukierunkowanych działań zbiorowych czy skumulowanych działań jednostkowych. Co
istotne,
Zob. J. Rifkin (Biosphere Politics, San Francisco 1992) dokumentuje odbywające się na globalną
skalę wydzielanie przestrzeni powietrznej, morskiej oraz lądu poprzez wykorzystanie ich do
celów komercyjnych. Zob. A. Giddens, The Conseguences ofModernity, Cambridge 1990.
M. Albrow
siły nie respektują granic terytorialnych, moralnych czy estetycznych. Ustalanie wszelkiego
rodzaju granic jest głównym sposobem, w jaki ludzie próbują kontrolować siły, obojętnie czy
jest to zapora u ujścia rzeki, osiągnięcie akceptowanego wieku inicjacji seksualnej,
kapitałowe/pożyczkowe wskaźniki dla banków, czy limity spożycia napojów alkoholowych.
Ponieważ siły przełamują ustalane przez ludzi granice, poszukiwanie ich granic obejmuje cały
glob. Rynki działają na zasadzie potencjalnych dostaw i zamówień od anonimowych klientów.
Dostarczanie jakiegokolwiek towaru jest ściśle powiązane z liczbą zamówień na ten towar w
skali globalnej, bez względu na to, czy sprzedający i zamawiający znają się osobiście, czy też
nie.
Erozja gleby w jakimkolwiek zakątku świata wywołuje intensyfikację upraw w innym miejscu.
Wieloletnia emisja gazów używanych do produkcji aerozoli i lodówek stworzyła zagrożenie dla
całej ziemskiej atmosfery. Na ogół jednak tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z
natychmiastowymi rezultatami, postrzegamy problem jako globalny, tak jak w przypadku
azjatyckich gospodarek podążających drogą Zachodu. Bez względu na zdolność naszej percepcji
- siły globalne zawsze były obecne.
Oto miejsce, w którym globalizacja skutecznie zmienia działania ludzi. Globalny wymiar
wzajemnie powiązanych stosunków międzyludzkich wytwarza świadomość fiinkcjonowania w
globalnym kontekście; wówczas dopiero konceptualizacja globalnych zagrożeń staje się
możliwa. Od momentu gdy granice działań wyznacza glob, globalność staje się istotnym
elementem kalkulacji ludzi. Ukuty przez Ulricha Becka termin „społeczeństwo ryzyka" oddaje
rangę problemu polegającego na tym, że ryzykowne zachowania podejmowane w lokalnym
kontekście urastają do rangi globalnych o doniosłym znaczeniu politycznym.
Zachodzącą transformację oddaje słowo globalizacja, wyrażające przejście od jednego stanu do
drugiego. Jest to obecnie najczęściej używane określenie dla doniosłej przemiany społeczno-
kulturo-wej. Na ogół globalizacja traktowana jest jako wyjaśnienie, a nie coś, co może być samo
w sobie przedmiotem analiz. Wyjaśnianie niemal wszystkich współczesnych zmian poprzez
odwołanie się do globa-lizacji jest obecne zarówno w pracach naukowych, jak i w publicystyce.
Tak jakby globalizacja posiadała niemal magiczną moc, stanowiła intelektualny kamień
filozoficzny, oświecający wszelkie sfery życia. Takie użycie terminu odzwierciedla nasze
ograniczone rozumienie tego, co się współcześnie dzieje. Potrzebujemy krytycznej analizy idei
globalizacji po to, aby w pełni zrozumieć to, dlaczego pojęcie to tak silnie do nas przemawia i
pozwala wykraczać naszym myślom poza rytualne odwoływanie się do nowych i tajemniczych
sil.
Definiowanie globalizacji
O tym, że kiedy używane terminy są wieloznaczne, jesteśmy zmuszeni dokonywać trudnych
wyborów już na etapie koncept ualizacj i
Wszystkie odczasownikowe rzeczowniki zakończone na „-cja" sugerują zmianę. Trwająca
dekady dyskusja na temat terminu „urbanizacja" stanowi pierwowzór dyskusji na temat zmiany
społecznej artykułowanej poprzez dodanie owego przyrostka. Termin ten był zamiennie
używany do określenia wzrastającej liczby mieszkańców miast, wzrastającej liczby samych
miast, wpływu, jaki miasta wywierają na środowisko naturalne, oraz wpływu miejskiego stylu
życia na kondycję ludzi. Wszystkie te zmiany są ze sobą oczywiście powiązane i być może
dlatego termin urbanizacja jest używany do określenia wszystkich ich równocześnie. Zamiast
pozostać czysto technicznym terminem, urbanizacja często stanowi rodzaj etykiety dla szerokiej
gamy procesów zmiany społecznej .
Zob. U. Beck, Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, ttum. S. Cieśla,
Warszawa 2002. Dobrym przykładem ekspansji terminu urbanizacja jest praca A. Hawleya
(Urban Society, an EcologialAp-proach, New York 1981), który tak określa ekspansję
międzyludzkich powiązań do środowiska naturalnego.
śzacja: teoretyczne aspekty zmian
689
Główny problem w odniesieniu do terminów zakończonych na „-cja" i odnoszących się do
nowoczes-polega na ogromnym teoretycznym bagażu, jakim każdy z nich jest obarczony.
„Proces" jest icją zmian przebiegających zgodnie z naukowymi prawami w określonym
kierunku. Użycie ter-proces" w odniesieniu do zmiany historycznej zaciera różnicę pomiędzy
transformacją o nie-nanym rezultacie końcowym a powtarzalnymi i łatwymi do przewidzenia
sekwencjami zdarzeń. No-toczesność pochowała „naukowe" teorie urbanizacji, demokratyzacji,
industrializacji tam, gdzie ich ?iejsce, wśród reliktów minionego wieku, których wartość
ograniczała się do roli użytecznych określeń dla trendów charakterystycznych dla tamtych
czasów.
Powinniśmy wystrzegać się używania terminu globalizacja dla określenia zmian posiadających
określony kierunek, nawet jeżeli skądinąd wiadomo, że w takim znaczeniu termin ten bywa
używany. Podobne jak urbanizacja była uznawana za fundamentalną zmianę przez
przedstawicieli życia publicznego, przedstawicieli różnych dyscyplin akademickich, tak
globalizacja stanowi centrum zainteresowań różnych ugrupowań politycznych, historyków,
geografów, biznesmenów, menedżerów, ekonomistów i krytyków literackich. Sam fakt tak
ogromnego zainteresowania wymaga wyjaśnienia. Jednak zakładanie jddegokolwiek
socjologicznie zdeterminowanego kierunku procesu określanego mianem globalizacji to już
całkiem inna kwestia.
> Termin „globalizacja" wiąże składnię tego, co globalne, i jego pochodnych w szeroki zakres
zna-iBeń. Termin globalizacja oddaje rozpowszechnione na szeroką skalę poczucie transformacji
całego świata. Jednak ta tendencja, sama w sobie, powinna wskazywać nam, jak mało
prawdopodobne jest znalezienie precyzyjnych analitycznych punktów odniesienia.
? Odpowiedzią nauk społecznych na potrzeby kontrolowania przyrody i społeczeństwa było
dostarczenie klarownych koncepcji, precyzyjnych danych i dających się weryfikować ustaleń.
Problem polega na tym, że klarowność i precyzja rozmywa się w zależności od kontekstu i
czasu. Termin „globaliza-cja" wydaje się mieć równie słabe związki z rzeczywistością jak termin
nowoczesność. Zwłaszcza w odniesieniu do jej rzekomego procesualnego charakteru, termin
globalizacja wychodzi poza ograniczone czasem i przestrzenią ramy nowoczesności. W tym
sensie globalizacja stanowi odpowiednik tego, czym w marksizmie była naukowa teoria
historycznej zmiany.
Po części mamy tutaj do czynienia ze starym dylematem: istniejącym napięciem pomiędzy nauką
i historią, która wywołuje za każdym razem dyskusję na temat metod nauk społecznych. Jednym
z największych uroków marksizmu było jego roszczenie sobie pretensji do rozwiązania
problemu związanego z interpretacją transformacji historycznej w sposób zrozumiały i
kontrolowany. Materializm historyczny dostarczył interpretacji przeszłości, które pozostawały w
zgodzie z logiką oraz zgromadzonymi danymi naukowymi. Współcześnie uważa się, że historia
może być kontrolowana poprzez aktywne jej tworzenie. Zatem obydwie wizje obiecują
możliwość kontrolowania zmian. Wraz z końcem Projektu Nowoczesności wiadomo już było, że
zarówno marksizmowi, jak i teoriom modernizacji nie udało się spełnić tych obietnic.
W naukach społecznych istnieje ogromny rozziew pomiędzy historycznym wyjaśnianiem zmian,
oddanym przemijającej przeszłości, a ich matematycznymi modelami, pomocnymi w
zarządzaniu administracją państwową i kapitałem. W obydwóch ujęciach jedynie przeszłość jest
znana, natomiast teraźniejszość jest nieokreślona. „Globalizacja" wydaje się ową lukę istniejącą
w naukach społecznych zapełniać. Następuje ponowne przywołanie wielkiej narracji, nie chodzi
tutaj o marksizm, w celu dostarczenia sposobu interpretowania procesów tworzących zmianę
historyczną. Podejście to łączy przeszłość z teraźniejszością. Relatywizuje także modele relacji
pomiędzy określonymi zmiennymi. Jakie znaczenie mają bowiem dane dotyczące wysokości
produktu krajowego brutto, migracji czy wysokości zadłużenia, kiedy granice nie są ruchome.
Rzeczywistość, w której żyjemy, znajduje się w stanie ciągłego przepływu.
Zachodzące obecnie zmiany stanowią równocześnie największe, od czasu pojawienia się
marksizmu na Zachodzie w latach sześćdziesiątych, wyzwanie dla obowiązujących
paradygmatów nauk spo-
690
M. Albrow
łecznych. Zmaganie się z marksizmem stanowiło wówczas część zimnej wojny. Dzięki temu w
większości dominujących zachodnich paradygmatów odrzucone zostało żądanie zrozumiałych i
prostych interpretacji życia społecznego, takich, jakie konstruowano w duchu lewicowej
ideologii czy wręcz do sowieckich celów propagandowych. Spośród wszystkich nauk
społecznych socjologia najbardziej ucierpiała z powodu owych imputacji.
Powinniśmy wystrzegać się myślenia o „globalizacji" jako o „procesie" wyjaśniającym
zachodzącą transformację. Jeżeli nie uda nam się tego uniknąć, powtórzymy błędy zwolenników
teorii modernizacji i stworzymy uwspółcześnioną wersję teorii - na miarę Ery Globalnej. W
naszych analizach powinniśmy jednak polegać na bardziej trzeźwych formach
konceptualizowania otaczającej rzeczywistości, sięgających daleko wstecz nowoczesności. W
pierwszej kolejności przyda nam się formalna definicja globalizacji. Wówczas będziemy dopiero
w stanie przejść do złożonych zagadnień dotyczących interpretowania historycznej zmiany, która
stanowi nasz główny obiekt zainteresowania. Pamiętając o wszystkim, co zostało dotąd
powiedziane, podejmijmy wyzwanie skonstruowania takiej definicji globalizacji, która będzie
wychodziła poza to, co specyficzne i lokalne:
1. Bycie obiektem oddziaływań o globalnym charakterze (being madę global) lub bycie
podmiotem działań o globalnym charakterze (making global):
a) w indywidualnych przypadkach
i) poprzez aktywne szerzenie praktyk, wartości, technologii czy jakichkolwiek innych i
wytworów ludzkiej działalności w obrębie całego globu ii) gdy globalne praktyki zdobywają
coraz większy wpływ na życie ludzi iii) gdy cały glob stanowi główny punkt odniesienia czy
przesłankę ludzkiej aktywności I iv) w narastającej zmianie wywołanej interakcją któryś z
powyższych przypadków;
b) postrzegane jako generalizacje owych przypadków;
c) owe przypadki rozpatrywane jako pewna abstrakcja.
2. Proces polegający na byciu obiektem oddziaływań o globalnym charakterze lub byciu
podmiotem działań o globalnym charakterze, w którymkolwiek z przypadków prezentowanych
w punkcie 1.
3. Historyczna transformacja konstytuowana przez zbiór szczególnych form i przypadków
zawartych również w punkcie 1.
Powyższy wzór ma na celu uchwycenie subtelnych różnic odzwierciedlających kompleksowość i
wieloznaczność terminów, którymi posługujemy się zarówno w potocznym języku, jak i w
akademickich debatach. Nie są to jedynie wstępne rozstrzygnięcia terminologiczne. Sądzę, że są
czymś więcej aniżeli czysto technicznie i arbitralnie zdefiniowanymi pojęciami. Celem jest
uchwycenie najistotniejszych charakterystyk globalizacji, tak jak są one najczęściej używane, i
ułożenie ich w pewien wzór, który nie potwierdza „naukowości" zawartych w nim pomysłów.
Uważam, że rozumienie zawarte w punkcie 2 jest szeroko rozpowszechnione i błędnie
stosowane. Co więcej, należy pamiętać, że nie jest tożsame z rozumieniem zawartym w punkcie
3.
Nie jest to oczywiście jedyny możliwy sposób konstruowania definicji globalizacji. Jest ważne,
aby w tym momencie nie zbaczać z drogi i nie oddawać się dyskusji na temat metodologii nauk
społecznych. Nie twierdzę, że takie dyskusje są bezużyteczne, uważam jednak, że metodologia
nie powinna poprzedzać metody; użycie konkretnej metody powinno być uzasadniane ex post
facto. W rezultacie chodzi o to, aby zademonstrowane rezultaty takiego podejścia przekonały
czytelnika co do jego wartości, a nie co do słuszności jakichś abstrakcyjnych logicznych założeń
stanowiących jego podstawę.
Załóżmy przez chwilę, że nasz wzór został już zastosowany w przeszłości. Zastosowano więc
trzy rodzaje definicji, z których każda spełniała odmienną funkcję. Pierwsza to definicja
analityczna, odnosząca się do specyficznych aspektów życia społecznego, powielanych w
obecnych warunkach na niezliczoną ilość sposobów. Umożliwia nam ona generalizowanie, jak i
posługiwanie się abstrakcją.
alizacja: teoretyczne aspekty zmian
691
Drugi rodzaj definicji nazwijmy realistyczną, odnoszącą się do procesualnego charakteru zjawisk
społecznych, gdyż zawierającą założenie o istnieniu sekwencji zmian społecznych stanowiących
podstawę różnorodnych form globalizacji. Trzeci rodzaj definicji jest najbardziej konkretny i h i
s t o-?c z n y; odwołuje się do konkretnej transformacji, która ma miejsce w konkretnym
momencie historii świata, takim jak, powiedzmy, renesans czy rewolucja przemysłowa.
Termin „globalizacja" jest używany we wszystkich powyższych znaczeniach, czasami odnosi się
do pewnego rodzaju abstrakcji obejmującej konkretne stosunki społeczne, czasami zaś do
złożonych zmian społecznych, które przebiegają w czasie konkretnej epoki historycznej. W
pierwszym przypadku mamy do czynienia ze zjawiskami będącymi przedmiotem właściwych
dociekań nauk społecznych, w drugim posługujemy się językiem z gruntu najnowszej historii
czy politologu. Kiedy obydwa podejścia nakładają się na siebie, dochodzi do nieporozumień
podobnych to tych, jakie były udziałem debat na temat nowoczesności.
Właśnie nałożenie dwóch podejść i dwóch rodzajów metod leżących u ich podstaw
doprowadziło do błędów, jakich nie ustrzegł się marksizm. Błędy wyrosły na gruncie
przekonania, że analiza abstrakcyjnych praw rozwoju formacji kapitalistycznej dostarcza
podstaw do projektowania przyszłości kapitalistycznego społeczeństwa. Równocześnie właśnie
uznanie przydatności obydwóch podejść jako niezbędnych dla pełnego zrozumienia otaczającego
świata stanowiło o ogromnej przewadze marksizmu, postrzeganego jako trafny w swoich
analizach, nad opozycyjnymi szkołami myśli, ograniczanymi poprzez daleko posuniętą
specjalizację.
Głównym zadaniem postmarksistowskiej teorii społecznej i historiografii jest ustalenie
wielorakich sposobów, poprzez które podejście analityczne i historyczne dostarczają inspiracji
współczesnym narracjom, ale bez mieszania ich z podejściem realistycznym. Oczywiście łatwiej
jest to postulować, aniżeli dostosować się do powyższego. W dotychczasowych ujęciach
„kapitalizmu" dochodziło do pomieszania abstrakcyjnych elementów tworzących ramy
teoretyczne do jego analizy ze złożoną rzeczywistością konkretnych procesów gospodarczych i
społecznych.
Nie jest więc zaskoczeniem, iż przeciwnicy globalizacji, zarówno w rozumieniu jej jako
pewnego pojęcia, jak i realnego bytu, będą wskazywali na podobne błędy będące udziałem
Marksowskiej analizy kapitalizmu oraz że analizę globalizacji można przeprowadzić jedynie w
ramach jakiejś ideologicznej interpretacji. Przeciwnicy marksizmu gubią ponownie to, co
najważniejsze w analizie wpływu gospodarki kapitalistycznej na życie ludzi, gdyż nie są w stanie
wydostać się spod wpływu ideologicznych interpretacji.
Od czasu wyczerpania się eksplanacyjnej roli marksizmu globalizacja jest najistotniejszą zmianą
i motywem przewodnim współczesnego życia i teorii społecznej. Zakrawałoby to na ironię losu,
gdyby oponenci po raz kolejny nie dostrzegli istoty teorii postmarksistowskiej, wychodząc z
założenia, iż jej ideologiczny charakter i tak gwarantuje im przewagę. Wyzwanie stawiane
historii i teorii przez globali-zację jest równie doniosłe, co debata dotycząca kapitalizmu
rozumianego zarówno jako rodzaj formacji spoleczno-gospodarczej, jak i obiekt teoretycznych
dociekań. Oczywiście obydwie kwestie są ze sobą powiązane.
Nieokreśloność i dwuznaczność analitycznego pojęcia globalizacji
0 tym, dlaczego musimy być ostrożni i nie oczekiwać zbyt wiele od dobrego pojęcia oraz jak z
niego nie rezygnować w sytuacji, kiedy nie jest doskonałe
Analityczne pojęcie tego, co globalne, nigdy nie będzie tak precyzyjne jak pojęcie kapitału.
Porównanie, którego dokonaliśmy przed chwilą, uzmysławia nam, że każda teoria globalizacji,
jaką uda się stworzyć, będzie nieprecyzyjna. Jednak gdybyśmy z tego powodu zrezygnowali z
dalszych dociekań, popeł-
692
M. Albrow
nilibyśmy błąd bliski postawie rezygnacji z zainteresowań dotyczących sztuki czy religii, dlatego
że są dziedzinami życia, o których trudno mówić w precyzyjny sposób. Musimy poprowadzić
analizę jak najdalej tak, aby wydobyć wszystko to, co może okazać się dla nas użyteczne. Na
początku możemy wskazać ograniczenia pojęcia globalizacji zawarte w samej jego istocie.
Dotyczą one pojmowania globu jako części dyskursu dotyczącego społeczeństwa i kultury. Jako
materialny przedmiot, glob może być precyzyjnie zlokalizowany przez astronomię, geologię, czy
biologię. W geografii i nauce o ochronie środowiska jej właściwości są w nieco mniejszym
stopniu ściśle określone. Ale kiedy tylko wkroczymy na teren ludzkich działań i idei, czyli
dokładnie tam, gdzie jest miejsce globalizacji, napotykamy naturalne trudności i nie jesteśmy w
stanie mówić o globie w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Dyskusje dotyczące globalizacji rzadko koncentrują się na dosłownym znaczeniu słowa glob. Do
czego zresztą miałoby to prowadzić? Gdyby miało chodzić o jakieś właściwości ziemi i ich
znaczenie dla aktywności ludzi, moglibyśmy tutaj zaliczyć np.: znaczenie opłynięcia przez ludzi
Ziemi dookoła, loty dookoła Ziemi czy podróże wokół orbity ziemskiej. Z całą pewnością
wizerunek Ziemi ma doniosłe znaczenie dla artystycznej wyobraźni przynajmniej od czasów
Kopernika czy Szekspira. Najsłynniejszy na świecie teatr wystawiający sztuki Szekspira nie bez
powodu nosi nazwę The Globe. Wizerunek satelity okrążającego ziemię jest tym dla Ery
Globalnej, czym były podróże Magellana dla Ery Nowoczesności.
Jednak w dyskusjach dotyczących globalizacji to, iż Ziemia ma kształt globu, ma mniejsze
znaczenie od skończoności przestrzeni, którą zajmuje. Gdy mówimy o globie w odniesieniu do
aktywności ludzi, nie chodzi nam o jakieś przesunięcia na nieboskłonie, ale o to, jak wszystko,
co istnieje i porusza się na powierzchni ziemi, staje się punktem odniesienia dla biurokratów,
obywateli i konsumentów, świadomie podejmujących decyzje.
Musimy jasno zdawać sobie sprawę z tego, że określenia typu „globalne myślenie" (thinking
glo-bally), „globalne działanie" {gmng global) były i zawsze będą metaforami dla określenia
rozmaitych rzeczy. Bez względu na ich doniosłość, ponieważ stanowią jedynie metafory- zawsze
ich pojawienie się będzie wprowadzało element wieloznaczności do dyskusji o globalizacji,
którego przyjęta przez nas definicja nie jest w stanie w pełni oddać .
Nie chodzi o pomniejszanie znaczenia metafor. Określenie renesans było wielką metaforą
ogarniającą wielość fenomenów, których wzajemne powiązania były łatwiejsze do zrozumienia
dzięki metaforze. Z kolei metafora globu ma kluczowe znaczenie dla oddania całego zakresu i
rozmaitości ludzkich aktywności przy równoczesnym pomniejszaniu znaczenia podziałów, jakie
ludzie pomiędzy sobą ustanawiają. Z takiego punktu widzenia niezwykłość granic państwa
narodowego jest najbardziej interesującym aspektem globalizacji .
Metafora globu przybliża nas do źródła nieokreśloności idei globalizacji. Określenia takie jak
„ograniczoność", „całościowość", „transcendencja" są abstrakcyjne i nieosiągalne w
rzeczywistości. Jakiś globalny despota przyszłości pragnący dokończyć globalizację świata
mógłby rozkazać całej populacji Ziemi obejść całą jej powierzchnię centymetr po centymetrze,
chociaż z góry wiadomo, że jest to nie-
A. McGrew (A Global Society, [w:] Modernity and its Features, red. S. Hali et al., Cambridge
1992, s. 77) także podkreśla i dokumentuje złożoność i wieloznaczność w podejściu do
globalizacji przez różnych autorów. Moim zadaniem jest oddzielić złożoność od
wieloznaczności - taki jest cel analitycznego podejścia. 30 Pierwsza dyskusja bezpośrednio
dotycząca globalizacji na gruncie stosunków międzynarodowych miała miejsce wśród
zwolenników studiowania świata jako jednej całości, a nie konglomeratu państw narodowych
(zob. G. Modelski, The Prindple of World Politics, New York 1972). R.O. Keohane i J.S. Nye są
autorami cyklu artykułów poświęconych transnarodowym stosunkom politycznym, w których
zdefiniowali globalne interakcje jako „przepływ informacji, ludzi oraz innych materialnych i
niematerialnych obiektów ponad granicami państwowymi" {Transnational Relation and World
Politics, Cambridge 1971, s. xii).
alizacja: teoretyczne aspekty zmian
693
i rząt, s I idefin I znaczi
osiągalne. Zaniepokojony klient, czytający skład na opakowaniu żywności, którą kupuje, nigdy
nie ma absolutnej pewności, że każdy jej składnik został wyprodukowany bez spowodowania
cierpienia zwie-rząt, szkody dla środowiska naturalnego czy nieludzkiego traktowania
robotników. Brak precyzyjnie iowanego rezultatu globalizacji oraz niemożność ustalenia
wszystkich jej skutków ma doniosłe aczenie dla naszej analizy. Nie da się jasno wytyczyć
szlaku, gdy ustalono błędnie cel, do którego I zmierzamy, i to zarówno w czasie, jak i
przestrzeni. Nie wiemy ani kiedy tam dotrzemy, ani gdzie on się znajduje. W praktyce o
globalizacji możemy mówić zawsze w odniesieniu do przeszłości, np. w odnie-! sieniu do
dziewiętnastowiecznego kolonializmu albo do jakiegoś przyjętego standardu, który nie ma
znamion uniwersalizmu, np. zasady Akademii Francuskiej czy niemieckich ubezpieczeń
społecznych, feluta europejska oczywiście w pewnym sensie znosi granice państwowe. Takie
rozwiązanie może być krokiem w kierunku ustanowienia światowej waluty, tak może wyglądać
ostatnia faza globalizacji, prowadząca do ostatecznego zniesienia granic państwowych. Ale
nawet przyjmując taki scenariusz rozwoju sytuacji, można przewidzieć istnienie alternatywy -
lokalnych walut, wymianę alternatywnych ! mediów czy rywalizację różnych walut w skali
świata. Czy świat z więcej aniżeli jedną światową walutą byłby mniej zglobalizowany?
Globalizacja nie zawiera w sobie nic, co wskazywałoby na konieczność rozwoju sytuacji w
ściśle określonym kierunku. Ponieważ żyjemy w świecie, w którym częściej wiadomo coś mniej
więcej aniżeli na pewno, częściej mówimy, iż coś stanie się w bliżej nieokreślonej przyszłości
aniżeli nigdy bądź zawsze, stąd w pojęciu globalizacji nie ma nic, co gwarantowałoby jej
bezustanne postępowanie. Jesteśmy sobie w stanie wyobrazić zarówno powody, jak i możliwości
technologiczne sprzyjające rozwojowi prywatnych i lokalnych światów, całkowicie
odseparowanych od zglobalizowanej reszty świata.
Kolejnym problemem jest wieloznaczność globalizacji. Na zawsze pozostanie otwarte pytanie o
to, czy globalizacja umożliwia przekazywanie czegokolwiek do dowolnego zakątka ziemi, czy
też może umożliwia każdemu z nas oglądanie tego samego programu w każdym dowolnie
wybranym momencie. Dyskusje dotyczące homogenizacji w zderzeniu z dywersyfikacją czy
hybrydyzacją doskonale oddają ową wieloznaczność. Dotyczy ona kwestii, czy kultura a wraz z
nią wszelkie formy aktywności ludzi ulegają standaryzacji, czy też wzmożone kontakty
międzykulturowe tworzą zupełnie nowe jakości w życiu społecznym. To pytanie stale do nas
powraca . Jednym z możliwych sposobów rozwiązania tego problemu jest odwołanie się do
semiotyki i powiedzenie, że mamy do czynienia z obydwiema rzeczami równocześnie, tyle że
odbywają się one na różnych poziomach: standaryzacja dotyczy kanałów, poprzez które odbywa
się przekazywanie informacji, natomiast dywersyfikacja dotyczy ich zawartości. Jeszcze inaczej
można argumentować z punktu widzenia perspektywisty, takiego jak Don Gifford, który
zajmował się paradoksami naszej percepcji dotyczącymi ilości i skali; debaty na ten temat
zapoczątkowała wystawa w Cristal Pałace w 1851 r. Liczba i różnorodność prezentowanych tam
eksponatów była tak ogromna, że ostatecznym wrażeniem, jakie wywierało to na zwiedzających,
było poczucie oglądania w kółko tego samego .
Każdy z możliwych argumentów uczy nas czegoś nowego, ale paradoksy pozostają.
Świadomość ich istnienia pozwala nam zrozumieć, że nieokreśloność może być czymś zupełnie
naturalnym w odniesieniu do pojęć. To pozwala nam także zrozumieć konieczność używania
metafor dla uchwycenia pewnych charakterystyk otaczającej nas rzeczywistości. Wina leży nie
po stronie naszych wyobrażeń, ale w samej ludzkiej kondycji, dla której metafora stanowi
najlepszy sposób oddania jej nieograniczonych właściwości. Właściwość ta jest wyraźnie
widoczna, gdy próbujemy uchwycić transformację przebiegającą w czasie.
Błyskotliwie na temat wpływu globalizacji na kulturę i tożsamość pisze S. Hali {The Cuestions
of Cultural Identity, [w:] Modernity and itsFeatures, op. cit., s. 273-316). 32 Zob. D. Gifford,
The Father Shore: A Natural History ofPerception 1798-1984, London 1990, s. 129.
694
M. Albrow
Zobaczymy to także w przypadku naszej analitycznej definicji globalizacji. Bez problemu
możemy zaprezentować warianty naszej definicji l.a.i—iii jako fazy pewnego procesu,
prowadzące do przejścia w fazę kolejną. Następnie z łatwością możemy dostrzec wewnętrzną
spójność definicji l.b, a stąd blisko już do założenia realności analizowanego procesu podobnie
jak w definicji 2. Jest to jednak ogromny przeskok, gdyż na początku nie wiedzieliśmy nawet,
jedynie poprzez odwołanie się do globalizacji, z którym z aspektów i), ii) czy iii) mamy do
czynienia, nie mówiąc już o czynnikach zewnętrznych w stosunku do globalizacji, jak
koncentracja kapitału, stabilność systemu demokratycznego czy poziom rozwoju
technologicznego. Globalizacja jako taka jest zarówno przedmiotem, jak i podmiotem zmian i
trudno jest stwierdzić, która z owych charakterystyk w danym momencie dominuje.
Powyższe ustalenia pozostają w zgodzie z tym, co Roland Robertson podkreśla, pisząc, iż
globalizacja zawiera w sobie lokalizujące trendy. Z powodu zasięgu to, co globalne, może być
przez nas ulokowane w dowolnym miejscu. Dlatego Robertson wprowadza pojęcie wywodzące
się z japońskiej techniki marketingowej - „glokalizacja" - łączące elementy tego, co globalne, z
lokalnym . Pozostaje jednak pytanie, czy jest jakiś aspekt globalizacji, który nie wpływa na to,
co lokalne?
Wieloznaczność w debatach na temat globalizacji jest naturalna i konieczna. Pragnienie jej
pozbycia się jest błędem, jaki popełnili na gruncie nauk społecznych zarówno pozytywiści, jak i
idealiści. Ci pierwsi starają się oddzielić idee od rzeczywistości, ci drudzy natomiast próbują
wydedukować coś na temat rzeczywistości na podstawie przyjętych idei o niej samej.
Przedstawiciel nauk społecznych jest pragmatyczny w używaniu pojęć, akceptując ich naturalnie
istniejące ograniczenia w kontekście ciągle zmieniającej się rzeczywistości. Możemy
przezwyciężyć wieloznaczność statycznych analitycznych pojęć w nauce i życiu społecznym.
Ale czy oznacza to, że powinniśmy, w odniesieniu do globalizacji, raczej odwoływać się do
perspektywy historycznej zamiast do analitycznych pojęć? Spróbuję udzielić odpowiedzi na
powyższe pytanie.
Globalizacja jako historyczna transformacja

O tym, dlaczego powinniśmy odrzucić ideę „procesu globalizacji" jako zmiany rządzącej się
swoimi prawami, na korzyść globalizacji pojmowanej jako historyczna transformacja
Nasze analityczne pojęcie globalizacji może mieć wiele zastosowań. Używamy go w odniesieniu
do rozprzestrzeniania się religijnych uniesień typu „Toronto Blessing", koncentracji technologii
informacyjnych w Dolinie Krzemowej, rozwoju Canary Wharf w Londynie czy kupowania Big
Maca w Pekinie (definicje l.a.i—iii). Możemy rozpatrywać przemiany przemysłu
farmaceutycznego, międzynarodowych rynków finansowych czy Internetu jako rezultaty
narastających zmian (definicja l.a.iv).
R. Robertson, Globalization: Social Theory and Global Culture, London 1992, s. 173-174).
Problem z pojęciem globalizacji polega na tym, że dyskusja dotycząca globalno/lokalnych
zależności skupia się na kwestii adaptacji globalnych produktów czy praktyk do lokalnych
warunków. Nazywam to „efektem Mekki", który polega na traktowaniu jakiegoś miejsca jako
punktu odniesienia dla całego globu, podobnie jak Hollywood jest traktowany przez świat
kinematografii czy Dolina Krzemowa przez świat informatyki (zob. M. Albrow, Globalization,
[w:] New Sotiety: Sociologyfor the Twenty-First Century, red. J.R. Brym, Toronto 1995, rozdz.
15). Mamy do czynienia wówczas z innym globalnym podziałem pracy, w którym dochodzi do
powstania sieci lokalnych jednostek dostosowanych do wymogów globalnej gospodarki.
Wreszcie socjologowie z Rodehampton zwracają naszą uwagę na kwestię indywidualnych
orientacji Judzi funkcjonujących w lokalnych kontekstach, które prawdopodobnie najlepiej
wyraża idea mikroglobalizacji (zob. też M. Albrow et al., Local/Global Relations in a London
Borow/h, London 1994; idem, The Impact of Globalization on Sociological Concepts:
Community, Culture andMilieu, „Innovation" 1994, nr 7, s. 371-389).
Sbbalizacja: teoretyczne aspekty zmian
695
• Są to szczegółowe zmiany ulokowane w czasie historycznym. Potraktujmy je jako pewnego
rodzaju ?neralizacje, przypadki reprezentujące fenomeny tego samego rodzaju (definicja l.b). W
taki właśnie ?osób wiodący teoretycy globalizacji ilustrują swoje pomysły. Możemy ustalić,
podobnie jak Robert-son i Giddens , że najogólniej rzecz ujmując, globalizacja zawiera w sobie
relatywizację i destabili-?ncję dawnych tożsamości narodowych, wspólnotowych czy
indywidualnych, albo, podobnie jak Hali , ?dkreślać wyłonienie się nowych hybrydalnych
całości i ponadnarodowych fenomenów (wspólnot Ijących w diasporach). Możemy zakładać,
podobnie jak czyni to raport OECD (1993), że globalna kna charakteryzuje się elastycznym
zaopatrzeniem, produkcją i marketingiem. I Pomimo wszystkiego, co zostało powiedziane na
temat braku jasno określonego celu i wieloznacz-?ości pojęcia globalizacji, nowa narracja
wyzwala się z rani nowoczesnych pojęć, takich jak państwo narodowe, organizacja czy
wspólnota, co pozwala na zrozumienie procesów wcześniej słabo rozwinię-tych i
niezauważanych.
i Nowa narracja nie jest rezultatem zgromadzenia na drodze indukcji szeregu przypadków
pozwalających na wyciąganie wniosków, ale wyłania się z teoretycznych przesłanek
nowoczesności, rozwoju światowego społeczeństwa i dojrzałego kapitalizmu. Innymi słowy,
mamy do czynienia z abstrakcyjnym pojęciem związanym z teorią (definicja l.c). Często jest to
łączone z definicją 2. Nawet empirycz-ne studia OECD traktują proces narastającej integracji
międzynarodowej jako transformację światowej gospodarki.
Zakorzenienie nowych narracji w dawniejszych teoriach prowadzi do pojmowania globalizacji
jako procesu ogólnej transformacji współczesnego świata. Istnieje tutaj niebezpieczeństwo
myślenia w kategoriach mitów . Co więcej, paradoksalnie, poprzez asymilację globalizacji do
dyskursu moderniza-Ftjrjnego, umniejsza się rangę następujących zmian .
Wiemy już, że analityczne pojęcie globalizacji zawiera w sobie nieokreśloność i wieloznaczność.
Nie ma jednak żadnych podstaw do zakładania, że społeczności żyjące w diasporach, elastyczna
produkcja, negocjowanie społeczno-kulturowej tożsamości płciowej są związane z jakimś
jednym procesem. Każdy z nich może być związany z jakimiś wybranymi aspektami
globalizacji, które działają względem siebie przeciwstawnie. Założyliśmy istnienie pewnej
całości związanej jedynie z metaforycznym rozumieniem terminu „globalny". Poszczególne
wymiary globalizacji mogą być powiązane z relatywnie niezależnymi procesami, takimi jak:
rozwój technologiczny, koncentracja kapitału, modernizacja i racjonalizacja działań. Ich
wzajemne związki i niemożliwość wskazania kolejności wydarzeń powodują, że musimy być
niesłychanie ostrożni, zanim zinterpretujemy je jako należące do tej samej klasy zjawisk.
Czy wobec tego powinniśmy, jak to niektórzy sugerują, w ogóle zaprzestać mówienia o
globalizacji, gdyż istnieje niebezpieczeństwo tworzenia mitu, nowej wielkiej narracji nadającej
sens historii i prowadzącej do ideologicznie określonego celu? Niektórzy pojmują globalizację
jako nową wersję wiary w postęp i jedność ludzkości, tym razem na usługach światowej
finansjery.
Zob. R. Robertson, Globalization..., op. cii.
Zob. A. Giddens, Modernity and Self-Identity: Selfand Society in the Late Modern Age,
Cambridge 1991. i Zob. S. Hali, The Question ofCultural Identity, op. cit.
' M. Ferguson (The Mythology about Globalization, „European Journal ofCommunication"
1992,7, s. 69-93) prezentuje dyskusję o globalizacji jako ideologicznie jednostronną i mającą na
celu usprawiedliwienie ekspansji globalnego kapitalizmu. Moim zdaniem (zob. M. Albrow,
Globalization: Myths and Realities, London 1994), naciski na mitologiczne elementy globalizacji
nie powinny odwracać uwagi od rzeczywistych zmian, z jakimi mamy do czynienia.
Przykładem może być przegląd teorii globalizacji, którego autor uznaje globalność za ich
wspólne środowisko i stały element, a następnie, bez komentarza odnośnie do paradoksu, z
którym ma do czynienia, pisze, iż „teorie globalizacji zakładają znamienny brak ciągłości"
pomiędzy przeszłością a przyszłością oraz że stanowią „kontynuację i zarazem
przeformulowanie kluczowych wątków modernizacyjnych" (zob. P. Beyer, Religion and
Globalization, London 1994, s. 7).
696
M. Albrow
Taka postawa intelektualna przypomina tę, którą przed chwilą skrytykowałem - chodzi o
ignorowanie doniosłych zmian tylko dlatego, że są związane z błędnymi założeniami
metodologicznymi. Jest jednak alternatywna strategia dla studiowania przypadków globalizacji.
Ujmujemy je wówczas jako części pewnego okresu historycznego, w którym zmiany przebiegają
w nieokreślonym kierunku i są charakteryzowane przez globalność oraz otwarte ku przyszłości.
Przy takich założeniach globalizacja jest terminem rozpowszechnionym w przejściowym okresie
historycznym, a niejednolitym procesem zmiany społecznej. Termin globalizacja charakteryzuje
początek Globalnej Ery, ponieważ odniesienie do globalności dystansuje koncepcje związane z
nowoczesnością w oddawaniu istniejących obecnie konfiguracji; nie zakładamy jednak, że
znamy kierunek lub ostateczny cel, do którego zmierzamy. I właśnie w tej ostatniej kwestii nasze
podejście różni się zasadniczo od podejścia modernizacyjnego. Jak już wcześniej zauważyłem,
koniec nowoczesności następuje wraz z wyczerpaniem się Nowoczesnego Projektu; globalność
natomiast nie jest projektem.
Jest to zasadnicza różnica. Globalizacja nie tylko nie jest kontynuacją modernizacji: nie jest
także procesem kierującym się jakimiś prawami, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Różnica
jest tak wielka, jak pomiędzy, powiedzmy, alternatywnym wyjaśnianiem doświadczeń starszych
ludzi bądź to w kategoriach procesu starzenia, bądź w kategoriach ich zmieniającego się
położenia w strukturze społecznej. W pierwszym przypadku odwołujemy się do określonych
przez naukę i ustalone prawa sekwencji zmian w toku indywidualnej biografii każdego
człowieka. W drugim zaś zajmujemy się skumulowanymi czynnikami indywidualnych reakcji na
warunkowe zmiany otoczenia oraz sposobami komunikowania tych reakcji w interakcjach
społecznych. W takich kategoriach możemy myśleć o uni-katowości każdego okresu
historycznego.
Kiedy używamy terminu „globalizacja" w odniesieniu do skumulowanych zmian historycznych
w określonym okresie historycznym, jest to coś odmiennego od mówienia o logice rozwojowej.
W tym sensie mówimy o fenomenie porównywalnym do Renesansu, Reformacji, Oświecenia
czy ery imperializmu kolonialnego. We wszystkich niezliczonych przypadkach, kiedy
globalność jest obecna w codziennym życiu ludzi, kiedy narodowe gospodarki przeplatają się z
gospodarką globalną, kiedy satelity przekazują wiadomości do wszystkich zakątków świata,
kiedy protesty społeczne wybuchające w jednym zakątku ziemi odnoszą się do wydarzeń z
bardzo odległych miejsc (wszystko to razem i pamiętając o tym, że wszystkie te czynniki
nawzajem się wzmacniają), jesteśmy w stanie pojąć unikatową transformację naszych czasów.
Być może nie dotyczy ona absolutnie wszystkich aspektów życia społecznego, jednak jej zakres i
wszechobecność są wystarczające do tego, abyśmy mogli uznać, że oddaje specyfikę naszych
czasów.
Taki sposób ujmowania współczesności przypomina sposób, w jaki Karl Jaspers pisał o
epokowych wydarzeniach 1945 r. Autor ten pisał o wojnie w kontekście historii uniwersalnej -
jako o historii całej ludzkości. Moim zdaniem, nie ma powodu do zmiany stanowiska w tej
kwestii. Możemy jedynie uznać podobną rangę wydarzeń z 1989 r. i nieco zmodyfikować jego
pogląd na cechy nowej epoki, w którą ludzkość wkroczyła w 1945 r. Jest to cezura wyznaczająca
kulminację nowoczesności, począwszy od której, według Jaspersa, przyszłość ludzkości będzie
zależała od tego, jak ludzie będą się nawzajem traktowali. Po doświadczeniach Holokaustu i
socjalizmu państwowego nie pozostaje nam nic innego jak zgodzić się z powyższym
stanowiskiem.
Przesunięcie, z jakim mieliśmy do czynienia w latach 1945-1989, dotyczy poglądu, iż przyszłość
zależy nie tylko od tego, jak będą układały się stosunki pomiędzy ludźmi, ale także od tego, jak
będziemy odnosili się do otaczającego nas środowiska naturalnego. Ralf Dahrendorf, zajmujący
się teoretyczną refleksją nad nowoczesnym konfliktem klasowym, doszedł do wniosku, że
ekspansja nie stanowi już skutecznego sposobu rozwiązywania problemów społecznych oraz że
problemem nowego typu jest przetrwanie w poczuciu sprawiedliwości. Aby sprostać temu
wyzwaniu, musimy niejako zerwać z przeszłością oraz zmienić „motyw przewodni naszej
historii" . Od tego czasu tylko jeden motyw
Zob. R. Dahrendorf, Class and Class Conflict in Industrial Society, London 1975, s. 70.
.Społeczeństwa" i wymiar globalny
697
przewodni wyrósł ponad wszelkie pozostałe -jest nim cały „glob". Doniosłość zmian nie została
jeszcze w pełni doceniona. Aby to mogło nastąpić, musimy przyjrzeć się krytycznie nawykom
narracyjnym, z powodu których nie byliśmy w stanie dostrzec zmierzchu Ery Nowoczesności.
I
John Urry
„SPOŁECZEŃSTWA" I WYMIAR GLOBALNY*
Prezentacja wymiaru globalnego

Staje się coraz bardziej oczywiste, że żyjemy w niezwykłych czasach zmian dotyczących
podstawowej tkanki życia gospodarczego, politycznego i społecznego. Analogiczne zmiany
miały miejsce około stu lat temu, kiedy to doszło do powstania nowego sposobu postrzegania
związków czasu i przestrzeni w życiu społeczeństw. Dzięki wynalazkom technicznym i
komunikacyjnym czas potrzebny do przemierzania dużych odległości uległ „skurczeniu". Do
owych przełomowych wynalazków, które zmieniły stosunki czasoprzestrzenne sto lat temu,
można zaliczyć: telegraf, telefon, podróżowanie statkiem parowym, rower, samochody i
ciężarówki, drapacze chmur, samolot, masową produkcję towarów, promienie Roentgena czy
ustanowienie powszechnej miary czasu . Wszystkie powyższe innowacje techniczne
zreorganizowały całkowicie stosunki czasoprzestrzenne pomiędzy ludźmi i miejscami.
Współcześnie mamy do czynienia ze zmianami o podobnej randze. W latach dziewięćdziesiątych
nastąpił lawinowy wzrost liczby użytkowników Internetu - wzrost szybszy aniżeli kiedykolwiek
wcześniej w związku z wprowadzeniem jakiejkolwiek nowej technologii. Wkrótce liczba
użytkowników będzie wynosiła miliard osób na całym świecie. Wartość transakcji walutowych
zawieranych każdego dnia wynosi trylion USD i jest sześćdziesięciokrotnie wyższa od wartości
wymiany handlowej w skali świata. Komunikacja także ulega daleko idącym zmianom, z
telefonami komórkowymi bardziej rozpowszechnionymi aniżeli konwencjonalne telefony
stacjonarne. Rocznie odbywamy siedemset milionów zagranicznych podróży, a wkrótce ich
liczba osiągnie okrągły miliard rocznie.
Równocześnie dziesiątki milionów uchodźców i osób ubiegających się o azyl przemierza glob, a
trzy miliardy ludzi osiąga roczny dochód porównywalny do sumy rocznych dochodów trzystu
najbogatszych ludzi świata. Ponadnarodowe korporacje zatrudniające pracowników z różnych
krajów mają budżety większe aniżeli budżety poszczególnych państw. Wizerunki Błękitnej
Planety widzianej z kosmosu czy złote luki restauracji McDonakTs są wszechobecne - zwłaszcza
na ekranach miliarda odbiorników telewizyjnych na całym świecie. Powstała ogromna liczba
publicznych i prywatnych organizacji mających na celu produkcję, zarządzanie, obserwowanie,
terroryzowanie i zabawianie mieszkańców „planety Ziemia", włączając w to około siedemnastu
tysięcy przecinających granice państw stowarzyszeń.
* Tytuł oryg. Societies and the Global, fragm. J. Urry, Global Compladty, Cambridge 2003,
przekład K. Gilarek. 1 Zob. S. Kem, The Culture ofTime and Space, 1880-1914, London 1983.
J. Urry
Nowe technologie tworzą prawdziwie globalne czasy, w których odległości pomiędzy miejscami
i ludźmi po raz kolejny uległy dramatycznemu zmniejszeniu. Niektórzy autorzy twierdzą wręcz,
iż czas i przestrzeń uległy „dematerializacji", gdyż ludzie, maszyny, obrazy, informacje, władza,
pieniądze, pomysły i zagrożenia znajdują się w bezustannym ruchu, przemieszczając się z
zadziwiającą prędkością w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach z jednego miejsca na
drugie.
Wielu badaczy stara się zrozumieć owe wyjątkowe zmiany. Anthony Giddens określił
współczesne życie społeczne jako pozbawiony kontroli masywny pojazd (juggernaut) bez
kierowcy, który wpadł w poślizg. Dziennikarz France Cairncross opisuje ze szczegółami
„zagładę odległości", jaką spowodowały współczesne wynalazki. Zygmunt Bauman mówi o
przyśpieszającej „płynnej nowoczesności* będącej przeciwieństwem swojej wcześniejszej fazy o
wyraźnie określonych kształtach. Manuel Castells' rozwodzi się nad „internetową galaktyką",
która tworzy zupełnie nową strukturę komunikacji w świecie. Z kolei Michael Hardt i Antonio
Negri przedstawiają prowokacyjną tezę o zastąpieniu suwerenności państwa narodowego przez
nowy system władzy, nazywany przez nich „imperium", który zresztą wielu autorów opisywało
już przed ponad stu laty.
Celem książki jest ukazanie tego, jak rozmaite „globalne" procesy zmieniają podstawowe
kategorie, którymi socjologia oraz inne nauki społeczne posługiwały się dotychczas w
interpretowaniu zjawisk społecznych.
Debaty wywołane przez „globalizację" stawiają w innym świetle wiele socjologicznych pytań,
np. dotyczących wpływu struktury społecznej, z jednej strony, i podmiotowości ludzkiej, z
drugiej, na dokonujące się zmiany. Poznawanie globalnych procesów przyczynia się również do
znoszenia dychoto-micznych podziałów pomiędzy podmiotami ludzkimi i obiektami fizycznymi
czy pomiędzy naukami ścisłymi i społecznymi. Studia nad owymi procesami zakłócają
dotychczasowe sposoby pojmowania wielu rzeczy i nie powinny być uznane jedynie za
dodatkowy wymiar czy dziedzinę, którą można po prostu dodać do już istniejących analiz.
„Socjologia" nie będzie w stanie przetrwać, jeśli jej dyskurs będzie się koncentrował na
studiowaniu zamkniętych i „zorganizowanych" społeczeństw kapitalistycznych. Nastąpiły
nieodwracalne zmiany w tym zakresie.
Jak dotąd studia nad globalizacją znajdują się we wczesnym stadium monitorowania i
klasyfikowania tego, co „globalne", oraz efektów, jakie się z tym wiążą . Powstaje nowy
paradygmat „globalizacyjny", który, jak dotąd, pozostaje na poziomie „przecłnaukowej
refleksji", zdobywając jednak coraz większą popularność na całym świecie. Podstawową
jednostką, jaką operuje się w obrębie tego paradygmatu, jest globalny „region", konkurujący i
wygrywający z dotychczasowym „regionem" państwa narodowego. Studiowanie globalizacji
wprowadza rodzaj międzyregionalnej konkurencji pomiędzy tym, co globalne, a konkretnymi
społeczeństwami; przy czym to, co globalne, uważane jest tutaj za nieokiełznaną silę sprawczą.
Obojętnie, czy autorzy zajmujący się studiowaniem globalizacji są jej krytykami, czy
entuzjastami, przypisują jej wyjątkową możliwość wpływania na ogromną ilość rzeczy. Co
więcej, „globalizacją" jest często rozumiana zarówno jako proces, jak i jako rezultat
zachodzących zmian. Obydwa powyższe są desygnatami pojęcia globalizacją, zarówno
„przyczyna", jak i „skutek".
Zob. A. Giddens, The Conseąuences ofModernity, Stanford, Cal. 1990. Zob. E Cairncross,
TheDeath ofDistance, London 1995. Zob. Z. Baumann, Liquid Modernity, Cambridge 2000. °
Zob. M. Castells, The Internet Galaxy, Oxford 2001.
6 M. Hardt, A. Negri, Empire, Cambridge, Mass. 2000.
7 Zob. M. Castells, The Information Age, t.1: The Rise o/ ihe Network Society, Oxford 1996; t.
2: The Power o/ Identity, Oxford 1997; t. 3: End of Millennium, Oxford 1998; D. Held et al.,
Global Transformations, Cambridge 1999; J.A. Scholte, Globalization: A Critical Introduction,
Basingstoke 2000.
8 Zob. J. Rosenberg, The Follies of Globalization Theory, London 2000.
. Urn
mteczeństwa" i wymiar globalny
ludź-prze-1 lysry ' zu-
>adi
>do-
ici"
?a-
icji
liu
ó-
699
W celu przeprowadzenia dalszych analiz proponuję wyróżnić pięć głównych wątków w debatach
icych globalizacji, które powinny być traktowane odrębnie. Nie istnieje bowiem jeden uzgodnio-
ispól tez odnoszących się do globalizacji. Owe pięć wątków odnosi się kolejno do pojęć:
struktury,
iplywów, ideologii, manifestacji i złożoności. (...) poświęcę specjalną uwagę ostatniemu z nich.
Ce-|żki jest obrona podejścia mówiącego o złożoności globalizacji. Podejście to rozwija wątki
doty-
'systemowego oraz dynamicznego charakteru „zdezorganizowanego"kapitalizmu.
? strukturalny
g
s-Dunn, Kawano i Brewer twierdzą, że globalizację można definiować jako wzmożoną ilość
mię-dowych i globalnych interakcji, zwłaszcza w porównaniu z ilością interakcji
przebiegających bzczeblu lokalnym i narodowym . Obserwujemy strukturalną intensyfikację
globalizacji polegającą | ogromnym zagęszczeniu globalnych interakcji, chociaż jakościowo nie
jest to zjawisko zupełnie nowe, Zagęszczenie interakcji na tym poziomie wynika z wielu
powodów. Mamy do czynienia z liberali-\ światowego handlu oraz umiędzynarodowieniem
organizacji produkcji. Występuje zjawisko glo-cji konsumpcji wielu produktów oraz
towarzyszące mu obniżenie kosztów transportu i komuni-cji. Ponadregionalne organizacje
zyskują na znaczeniu wraz z pojawianiem się coraz większej liczby
arodowych inwestycji i ogólnym rozwojem „systemu światowego".
t Wszystko to razem restrukturyzuje istniejące relacje pomiędzy tym, co globalne (z ogromną
ilością nych powiązań), i tym, co lokalne/narodowe (ze znacznie mniejszą ilością powiązań).
Globaliza-^niejest powodowana przez jakiś jeden podmiot czy jednostkę terytorialną. Jest raczej
wyłaniającą pc cechą globalnej gospodarki, tworzoną przez wielość powiązań pomiędzy różnymi
siłami, zwłaszcza irzez nowe formy „odrywania się od siebie" czasu i przestrzeni przy
równoczesnym zacieśnili ich wzajemnych relacji . W rezultacie globalny kapitalizm staje się
formacją dominującą. Globalny kapitalizm zarówno przeciwstawia się, jak i wpływa na
pojawienie się „ponadnarodowej isy kapitalistów" zgrupowanej w ponadnarodowych
korporacjach. Korporacje w mniejszym czy więk-i stopniu kontrolują sam proces globalizacji .
Kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych Ralph Nader streścił to, odwołując się do
określenia „globalizacja korporacyjna".

Globalne przepływy i mobilność


Przepływy odbywają się poprzez różne globalne kanały, wtaczając w to transport ludzi drogą
powietrzną, morską i naziemną. Transport przedmiotów odbywa się za pomocą poczty oraz na
inne sposoby. Światłowody przekazują wiadomości telefoniczne, obrazy telewizyjne i
informacje. Kanały krótkofalowe są używane przez telefonię komórkową. Wreszcie satelity są
wykorzystywane do odbierania i przekazywania telefonicznych, radiowych i telewizyjnych
sygnałów . Jeżeli podobne kanały przekazywania informacji zostaną raz ustalone, ludzie, firmy i
całe społeczeństwa będą starały się tworzyć u siebie węzły
Zob. C. Chase-Dunn, Y. Kawano, B. Brewer, Trade Globalization sińce 1795: Waves of
Integration in the World-| sustem, „American Sociological Review" 2000, nr 65, s. 78.
Zob. M. Castells, The Information Age, 1.1, op. cit.; D. Held et al., Global Transformation, op.
cit.\ JA Schol-te, Globalization..., op. cit.
Zob. B. Jessop, The Crisis ofthe National Spatio-temporal Fix and the Tendential Ecological
Dominance of Globalińng Capitalism, „International Journal of Urban and Regional Research"
2000, nr 24, s. 356. 12 Zob. L. Sklair, The Transnational Capitalist Class, (Mord 2001, s. 5.
Zob. A. Appadurai, Disjuncture and Difference in the Global Cultural Economy, „Theory,
Culture and Society" 1990, nr 7, s. 295-310; S. Lash, J. Urry, Economies ofSigns and Space,
London 1994; M. Castells, The Information Age, 1.1, op. cit.; D. Held et al., Global
Transformation..., op. cit.
700
J. Urry
komunikacyjne. Wzdłuż kanałów komunikacyjnych odbywają się rozmaite przepływy. Podróże
ludzi wyznaczają kanały związane z pracą, edukacją i turystyką. Przedmioty są wysyłane za
pomocą poczty zarówno przez indywidualne osoby, jak i firmy. Informacje oraz obrazy wędrują
poprzez kable i satelity. Wiadomości wysyłane z telefonów komórkowych wędrują falami
radiowymi. Przepływy odbywające się tymi kanałami wyznaczają nowe nierówności związane z
dostępem, bądź jego brakiem, do owych kanałów. Istotne staje się „relatywne", a nie „absolutne"
położenie grupy społecznej, miasta czy społeczeństwa względem owych kanałów, poprzez które
odbywają się globalne przepływy. Globalne przepływy mogą zmniejszać odległość
czasoprzestrzenną pomiędzy jednymi miejscami i zwiększać ją pomiędzy drugimi .
Globalizacja jako ideologia
Ów neoliberalny pogląd jest artykułowany przez ludzi pracujących w ponadnarodowych
korporacjach, ale również polityków i dziennikarzy różnej maści . Korporacje, działając na
światową skalę, często nie są na dłużej związane z żadnym konkretnym miejscem, silą roboczą
czy społeczeństwem. Dlatego ci, w których interesie jest promowanie globalnego kapitalizmu,
utrzymują, że globalizacja jest zjawiskiem naturalnym i nieuchronnym oraz że państwa
narodowe czy związki zawodowe nie powinny próbować okiełznać owego nieuchronnego
marszu globalnego rynku. Liczy się „wartość akcji" i dlatego rynki pracy powinny być bardziej
elastyczne, a kapitał powinien być inwestowany i wyprowadzany z poszczególnych sektorów w
dowolnie wybranym momencie.
Z takiego punktu widzenia globalizacja stanowi początek nowej epoki - złoty wiek
kosmopolitycznego świata bez granic. Państwa narodowe i społeczeństwa uznaje się za
niezdolne do sprawowania kontroli nad przepływem informacji. Świat bez granic oferuje nowe
możliwości bez ograniczeń i restrykcji, jakie, w toku historii, państwa narodowe stosowały w
odniesieniu do 44 tysięcy ponadnarodowych korporacji, traktując świat jak swoją własność.
Nawiasem mówiąc, w latach sześćdziesiątych było tylko 7 tysięcy ponadnarodowych korporacji
. Światowa Organizacja Handlu jest zarówno symbolem neoliberalnej ideologii, jak i organizacją
realizującą interesy jej orędowników, często odbywa się to w trakcie zamkniętych seminariów
dla liderów biznesu, ludzi nauki czy polityków popierających zasady wolnego rynku .
Globalizacja jako występ

Czerpiąc z pomysłu analizowania płci kulturowej jako odgrywanej, tworzonej i przedstawianej,


Franklin et al. argumentują, iż to, co globalne, jest w większym stopniu rezultatem aniżeli
przyczyną szeregu procesów. To, co globalne społeczeństwa odgrywają i traktują jak pewną
aspirację do czegoś, a nie w pełni możliwy do osiągnięcia cel; jako rezultat, a nie warunek do
czegoś; jako potencjalną możliwość, a niejako coś z góry danego. To, co globalne, jest
postrzegane jako konstytuująca się odrębna całość. Jest to ciągły proces odtwarzania na różnych
poziomach, w tym semiotyki. Law i Hetherington twierdzą, że „globalna przestrzeń powstaje w
wyniku procesów semiotycznych. Jest to coś, co jest tworzone" .
Zob. Collapńng Space and Time: Geographic Aspects of Communications and Information, red.
S. Brunn, R. Leinbach, London 1991; S. Graham, S. Marvin, Splintering Urbanism, London
2001.
15 Zob. E Fukuyama, The End ofthe History and the Last Man, Harmondsworth 1992; K.
Ohmae, The Borderless World, London 1992.
16 Zob. JA Scholte, Głobalization..., op. cit., s. 86.
" Zob. G. Monbiot, Captwe State: The Corporate Takeover ofBritain, London 2000.
18 Zob. S. Franklin et al., Global Naturę, Global Culture, London 2000, s. 1-17.
19 Zob. J. Law, K. Hetherington, Materialities, Spatialities, Globalities, 1999.
ofeczeństwa" i wymiar globalny
701
Stąd przedstawianie przez jednostki i organizacje tego, co globalne, odbywa się poprzez koncen-
cję wokół fenomenów społecznych noszących znamiona globalności. Dobrą ilustrację stanowi
utaj idea dotycząca globalnych zagrożeń dla świata przyrodniczego. To, co kiedyś było zbiorem
ezależnych wydarzeń, współcześnie jest uznawane za powiązane ze sobą elementy prowadzące
do owstania globalnego kryzysu ekologicznego . Globalny wymiar tego problemu jest rezultatem
zla-i się wielu ikon prezentowanych poprzez środki masowego przekazu; można zaliczyć tutaj:
wize-ek Ziemi widziany z kosmosu, zwłaszcza fotografię wykonaną z pokładu Apollo 17 w 1972
r., ulacje dotyczące transportu, informacje o światowym zużyciu energii, pojawiające się w
mediach brązy zagrożonych degradacją obszarów, dramatyczne protesty obrońców przyrody,
prace naukowe dotyczące zmian klimatycznych, zakończenie zimnej wojny, rozmaite kampanie
organizacji pozarządowych, nietypowe zjawiska pogodowe, wypowiedzi znanych w świecie
osobistości, światowe konferencje, jak chociażby ta w Rio czy w Kioto, itd. Wszystkie te ikony
tworzą wizerunek „globalnego środowiska przyrodniczego" podlegającego zmianom, które
muszą być natychmiast i w zdecydowany sposób zatrzymane.
I
Globalna złożoność
21
Ten pomysł nie został nigdzie opracowany w detalach, chociaż Rifkin analizuje implikacje tego,
co nazywa „nową fizyką"' dla studiów nad stosunkami własnościowymi i wyłaniającym się
nowym w kapitalistycznym świecie . Rifkin zauważa, że współczesna nauka nie uznaje już
niczego za „utrwalone, statyczne i z góry dane". Obserwator zmienia obserwowany podmiot,
pozornie niewzruszone całości zawsze zawierają w sobie ruch; nie ma takiej struktury, którą
dałoby się oddzielić od procesów ją warunkujących. Zwłaszcza czas i przestrzeń nie powinny
być postrzegane jako tło wydarzeń, ale jako elementy konstytuujące istnienie wszystkich
materialnych i społecznych całości. [...]
Odwołanie się do złożoności (complerity) oczywiście nie rozwiązuje wszystkich problemów, z
jakimi borykają się nauki społeczne. Podobnie globalizacja nie może być w pełni zrozumiana
poprzez odwołanie się do pojęcia złożoności. Co najważniejsze, nie sugeruję, iż „społeczne"
implikacje złożoności są precyzyjnie określone. Zakładam jednak, że skoro systemowe
charakterystyki globalizacji nie są dobrze rozpoznane, nauka o złożoności może dostarczyć
metod pomocnych w zrozumieniu tego, co globalne, w kategoriach systemu czy szeregu
systemów (podobny postulat dotyczący „złożoności" sformułował Capra ).
Owo łączenie „globalności" ze „złożonością", ma na celu pokazanie, że globalność zawiera w
sobie cały zestaw elementów, które nie są w stanie równowagi. Złożoność zwraca naszą uwagę
na wielość możliwych relacji czasoprzestrzennych, na częste dysproporcje występujące
pomiędzy spodziewanymi przyczynami i skutkami wydarzeń, wreszcie na niemożliwe do
zrozumienia w całej złożoności i nieodwracalne w swoich konsekwencjach wzory
charakteryzujące systemy materialne i społeczne.
Pewne elementy „nowej fizyki" są obecne w jednym z najważniejszych studiów nad nowym
globalnym porządkiem - książce Manuela Castellsa The Information Age . Castells opiera się na
koncepcji „złożoności" tego, co globalne, ale koncepcja ta ginie w zdumiewającej ilości
materiału empirycznego, jaki prezentuje w swojej książce. Postaram się zaprezentować jego tok
rozumowania, ze szczególnym
Zob. B. Wynne, Scientific Knowledge and the Global Environment, [w.\ Social Theory and the
Global Envi-ronment, red. M. Redclift, T. Benton, London 1994. 21 Zob. J. Rifkin, The Age of
Access, Harmondsworth 2000, s. 191-193.
Zob. także E Capra, The Hidden Connections: A Science for Sustainable Liińng, London 2002.
23
Ibidem.
Op.dt.

702

J. Urry
uwzględnieniem koncepcji „sieci", zanim przejdę do koncepcji „złożoności". Jego analiza
społeczeństwa sieciowego będzie stanowiła kluczowy wątek poniższych rozważań.
Społeczeństwo sieciowe
25
Castells uważa, że istnieje wiele paradygmatów technologicznych, czyli powiązanych ze sobą
innowacji technicznych, organizacyjnych oraz sposobów zarządzania. Ich siła tkwi w wysokiej
skuteczności w osiąganiu zamierzonych celów, głównie dzięki synergii ich części składowych.
Każdy paradygmat tworzą składające się nań podstawowe i specyficzne tylko dla niego
technologie, tworzące ową synergię.
Castells uznaje technologie informacyjno-komunikacyjne (włączając w to inżynierię genetyczną)
za podstawę nowego paradygmatu, który powstał w Ameryce Północnej w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Najważniejszą właściwością nowego informacyjnego
paradygmatu jest to, że tworzą go elektronicznie przekazywane jednostki informacji. Takie
technologie szybko się rozprzestrzeniają, ponieważ przekazywanie informacji stanowi
współcześnie integralną część niemal wszelkich wymiarów aktywności ludzi. Skomplikowane i
czasowo nieprzewidywalne pojawianie się nowych wynalazków przyśpieszających rozwój
technologii informacyjnych odbywa się w specyficznych miejscach. Prace nad nowymi
technologiami odbywają się w obrębie luźnych i szybko zmieniających się sieci wymiany.
Poszczególne technologie stopniowo przekształcają się w zintegrowane systemy informacyjne,
odnosi się to zwłaszcza do już wydzielonego systemu biotechnologicznego i
mikroelektronicznego. Systemy te są obecne w organizacjach, w których praca odbywa się w
czasie rzeczywistym „na skalę planetarną". Owe natychmiastowo przemieszczające się impulsy
elektroniczne kreują „bezczasowy czas" (timless time) i stanowią impuls do rozwoju nowych
możliwości, gdyż właśnie natychmiastowy przepływ informacji jest niezbędnym warunkiem dla
rozwoju prawdziwie globalnych sieci.
Nowy informacyjny paradygmat został opisany w kategoriach społeczeństwa sieciowego . Jest to
sieć tworzona albo przez firmy czy ich segmenty i/lub wewnętrzne segmenty firm. Wielkie
korporacje są wewnętrznie zdecentralizowane i tworzą sieci. Małe i średniej wielkości firmy są
połączone z owymi sieciami. Poszczególne sieci łączą się ze sobą podczas pracy nad konkretnym
projektem, a następnie włączają się do innej sieci, kiedy przechodzą do pracy nad kolejnym
projektem. Największe korporacje stosują strategie bezustannego zmieniania sojuszników i
partnerów swoich przedsięwzięć, w zależności od danego produktu, procesu, czasu i lokalizacji,
jaka jest związana z wykonaniem aktualnego zadania. Co więcej, korporacje w coraz większym
stopniu opierają działania o wymianę informacji także pomiędzy sobą. Sieci informacyjne łączą
dostawców z klientami w obrębie jednej firmy, która jest przede wszystkim pośrednikiem w
zapewnianiu dostaw, ale również uczestniczy w określaniu zapotrzebowania. Zasady przebiegu
całego procesu są definiowane w ramach poszczególnych planów biznesowych.
Tak więc wcale nie są najważniejsze „struktura", stanowiąca o tym, gdzie znajduje się centrum i
ośrodek decyzyjny, wertykalna hierarchia czy formalne i mniej formalne zasady
funkcjonowania. To sieci „tworzą społeczną morfologię współczesnych społeczeństw, a
rozprzestrzenianie się logiki sieciowej zasadniczo modyfikuje sposoby działania oraz rezultaty
dotyczące procesów produkcyjnych, zbierania doświadczeń w biznesie, przepływu władzy i
doświadczeń kulturowych (...) społeczeństwo sieciowe cechuje przewaga społecznej morfologii
nad działaniem" . Sieć tworzą połączone ze sobą węzły; odległości pomiędzy pozycjami
społecznymi skracają się, jeśli dana pozycja stanowi węzeł n a-
25 Zob. M. Castells, Materials for an Eocplanatory Theory ofthe Network Sonety, „British
Journal of Sociology" 2000, nr 51, s. 5-24.
26 Zob. idem, The Information Age, 1.1, op. cit.; Materials for an Ewplanatory..., op. cit.; The
Internet Gala-
xy, op. cit.
27 Idem, The Information Age, 1.1, op. cit., s. 469.
Cfłrt/a/
.Społeczeństwa" i wymiar globalny
703
.29
Beż ą c y do sieci, w przeciwieństwie do pozycji znajdujących się poza daną siecią. Sieci są
dyna-liricznymi i otwartymi strukturami, gdyż ich celem jest zwiększanie efektywności w
komunikowaniu się poszczególnych węzłów pomiędzy sobą . Sieci decentralizują podejmowane
działania oraz proces de-eyzyjny. Wszystkie elementy sieci są niezbędne do jej istnienia.
i Wszystko, co znajduje się poza siecią, albo zostanie zignorowane, zwłaszcza jeśli nie ma
związku t zadaniami, jakie realizowane są w obrębie sieci, albo zostanie wyeliminowane, jeżeli
stanowi konku-nencję w dążeniu do założonego celu. Jeżeli dany węzeł przestaje być użyteczny,
jest wypychany poza [śeć, która następnie się reorganizuje. Niektóre węzły są ważniejsze od
pozostałych, jednak każdy węzeł jest potrzebny pozostałym do wykonywania zadań,
przynajmniej tak długo, jak pozostaje w sieci, [fcaczenie określonego węzła w sieci może
wzrastać wraz z gromadzeniem większej ilości informacji [iefektywniejszym ich
przetwarzaniem. Jeżeli określony węzeł przestaje być efektywny, wówczas inne [uczty
przejmują jego zadania. Dlatego akuratność do powierzonego zadania oraz relatywna wartość
iiczła nie zależy od jego specyficznych cech, ale od zaufania, jakie mogą pokładać w nim
pozostałe rtiementy sieci. W tym sensie najważniejsze węzły wcale nie są centrami, ale raczej
przełącznikami działającymi zgodnie z logiką działania sieci, a nie logiką wydawania rozkazów;
na tym polega ich funkcja w ramach całej struktury.
I Sieci tworzą złożone i długotrwałe połączenia czasoprzestrzenne pomiędzy ludźmi i rzeczami
Sieci rozciągają się w czasie i przestrzeni, co jest korzystne dla nas, gdyż „pozostawione same
sobie ludzkie działania i słowa wcale się prędko nie rozprzestrzeniają" . Poszczególne sieci
posiadają różne zdolności dostarczania poszczególnym węzłom informacji na temat odległych
wydarzeń, miejsc, ludzi; w pokonywaniu odległości w odpowiednim do tego czasie. Według
Castellsa, współcześnie mamy do czynienia z ogromną liczbą fenomenów zorganizowanych na
zasadzie sieci, włączając w to sieciowe interesy (takie jak działalność przestępcza), sieci państw
(takie jak Unia Europejska) i szereg sieci w obrębie społeczeństwa obywatelskiego (takie jak
organizacje pozarządowe sprzeciwiające się globalizacji czy międzynarodowemu terroryzmowi).
: Sieciowa analiza Castellsa ma doniosłe znaczenie, ponieważ zrywa z przekonaniem, iż to, co
globalne, stanowi pewną kompletną i zamkniętą całość. Autor ten wprowadza szereg wątków
poprzedzających analizowanie globalnych fenomenów z perspektywy złożoności . Analiza
sieciowa uwydatnia przypadkowość, otwartość i brak możliwości przewidywania zdarzeń,
analogicznie do tego jak, według Capry", „pajęczyna życia" składa się z „sieci w obrębie sieci".
Castells podkreśla także, że sieć władzy powołuje do życia sieć oporu wobec władzy. Wiele
zjawisk świata społecznego można zaliczyć, używając kategorii mieszczących się w ramach
podejścia akcentującego złożoność globalnych procesów, do .wywołujących opór w stosunku do
władzy" (power resistance attractor) . Zauważa również, że silą sieci wynika z jej zdolności do
samoorganizowania się oraz krótkotrwałości, a nie z centralnie i hierarchicznie podejmowanych
decyzji, takich, jakie były charakterystyczne dla dawnego stylu racjonalnych organizacji
biurokratycznych opisanych przez Webera . Castells wyraźnie ilustruje to, przywołu-
Ibidem, s. 470-471, a także idem, Materials for an Explanatory..., op. cit.
Zob. J. Murdoch, Actor-networks and the Evolution ofEconomic Forms: Combining Description
and Expla-nation in Theories ofRegulation, Flexible Specialization, and Networks,
„Environment and Planning A" 1995, [nr 27, s. 745.
30
I J. Law, Organizing Modernity, Oxford 1994, s. 24; zob. także R. Rycroft, D. Kash, The
Complexity ChaUenge, London 1999.
Zob. krótki komentarz w M. Castells, The Information Age, 1.1, op. cit., s. 64-65.
Zob. E Capra, The Hidden Connections..., op. cit., s. 35.
Zob. M. Castells, The Information Age, t. 2, op. cit., s. 362.
Zob. R. Rycroft, D. Kash, The Compkrity ChaUenge, op. cit.; J. Rifkin, The Age of Access, op.
cit., s. 28.
704
J. Urry
jąc wywrotowy rezultat, do jakiego doszło w wyniku wprowadzenia komputerów osobistych do
biurokracji państwowej Związku Radzieckiego w latach osiemdziesiątych. Ta iście Weberowska
machina biurokratyczna kontrolowała dotąd wszelki przepływ informacji, włączając w to nawet
kontrolowanie dostępu do najmniejszych kserokopiarek. Taka kontrola stała się zupełnie
niemożliwa wraz z wprowadzeniem do użycia komputerów osobistych na masową skalę35.
Castells zauważa, że wszelkie próby regulowania Internetu wydają się skazane na
niepowodzenie, zwłaszcza że, jak piszą trzej amerykańscy sędziowie: „Podobnie jak silą
Internetu jest chaos, siła naszej wolności zależy od chaosu i kakofonii nieograniczonej wolności
słowa chronionej przez konstytucję"36. Słabość hierarchicznie zorganizowanego państwa
narodowego jest widoczna, gdy uświadomimy sobie rozrost „przestępczej globalnej gospodarki"
oraz niesłychaną mobilność nielegalnych przepływów gotówki i przeobrażenia, jakim ona
podlega, krążąc wokół globu, często całkowicie unikając kontroli (pranie brudnych pieniędzy) ;
proceder ten jest częściowo spowodowany przez niektóre reżimy państwowe. Globalna
przestępcza gospodarka, często powiązana z terrorystycznymi działaniami, nie traktuje
globalnego porządku jako znajdującego się w stanie równowagi. Za to reakcją państw
narodowych na zachodzące zmiany jest ograniczanie swobód obywatelskich, zwłaszcza w
odniesieniu do przemieszczających się grup emigrantów. Wielu polityków demokratycznych
społeczeństw zostało skorumpowanych przez globalny Półświatek. Castells pisze także o
„czarnych dziurach" informacyjnego kapitalizmu, miejscach, w których ludzie są nieodwracalnie
ściągani w dół przez wir, z którego nie można się wydostać. Argumentuje także, iż w globalnym
świecie nie mamy do czynienia zjedna miarą czasu {single time), ale z tym, co sam nazywa
wielością czasów {multiple times). Inny zegar odmierza czas fabryczny, inny uwolnioną niejako
od czasu pracę komputera, a jeszcze inny rytm zmian następujących w przyrodzie .
W opus magnum Castellsa brakuje jednak kilku wątków, które pozwoliłyby zrozumieć, w
sposób bardziej systematyczny, rozmaite fenomeny, które pozostają przedmiotem jego analiz.
Istnienie globalnego wymiaru zostało uznane za oczywiste, ale nie ma w pracy Castellsa siatki
pojęciowej pomocnej w analizowaniu właściwości wyłaniającego się globalnego poziomu
sieciowego. Zwłaszcza samo pojęcie „sieci" wydaje się być używane w zbyt szerokim zakresie.
Niemal wszystkie fenomeny są analizowane przez pryzmat pojęcia „sieci". Termin ten użyto w
odniesieniu do bardzo różnych fenomenów: od hierarchicznych sieci McDonaWs do
heterarchicznych i zupełnie nowych ruchów protestacyjnych stosujących „blokady drogowe"; od
sieci, których uczestnicy sąsiadują ze sobą przestrzennie, do sieci, w których uczestnicy nie mają
ze sobą fizycznego kontaktu {„cultures at a distance"); od tych opierających się na silnych
więziach do tych opartych na „słabych więziach"; wreszcie od tych, które są w swej istocie
oparte na stosunkach czysto towarzyskich, do tych, które zasadniczo dotyczą stosunków
rzeczowych. W każdym przypadku odwołujemy się do sieci, ale każda sieć różni się przecież w
swoim funkcjonowaniu od pozostałych.
Co więcej, operowanie pojęciem sieci nie oddaje całej złożoności stosunków władzy w obrębie
globalnych przepływów, chociażby tych odbywających się za pośrednictwem Internetu .
Stosunki władzy w globalnej gospodarce są niesłychanie skomplikowane, model sieci
pomniejsza znacząco element niepewności oraz nieodwracalności wyłaniających się na globalną
skalę stosunków władzy. Doskonała skądinąd analiza globalnych sieci przeprowadzona przez
Castellsa ma więc szereg niedociągnięć w obrębie proponowanego modelu.
_________ h»!ff *aii*.'V*»
35 Zob. M. Castells, The Information Age, 1.1, op. cit., s. 36-37; t. 3, op. cit., rozdz. 1.
36 Idem, The Information Age, t. 2, op. cit., s. 259.
37 Idem, The Information Age, t. 3, op. cit., s. 201-203. ? ?>- -- • ? > •- — ><•
38 Ibidem, s. 162. .,,..,
38 Zob. M. Castells, The Information Age, 1.1, op. cit., rozdz. 7; t. 2, op. cit., s. 125; J. Urry,
Socwlogy beyml
Societies, London 2000, rozdz. 5.
.
40 Zob. M. Castells, The Internet Galaay, op. cit. . - - »
tt
"rry htłeczeństwa" i wymiar globalny
uuro-hina 'anie owa-
vania złożoności

?nie, szej Sła-oz-


id-
na
a-'P
io faktu, że opublikowano już setki artykułów i książek na temat globalizacji, nadal jest to zjawi-
w niedostateczny sposób opracowane teoretycznie. Mam zamiar poświęcić nieco uwagi teorii
zło-:i, która jest obecnie opracowywana i może stanowić potencjalnie zaczątek nowego
paradygma-iik społecznych; tak jak w odniesieniu do tej teorii miało to już miejsce w fizyce i
biologii, zeciwnicy koncepcji linearnego rozwoju z Santa Fe Institute w Nowym Meksyku
opracowali założeń dotyczących systemów adaptacyjnych, w ramach teorii złożoności, które
mogą być ne w analizie globalnych zjawisk, zwłaszcza w zrozumieniu globalnego
zrównoważonego rozwo-iainability) . Na tym nie koniec, Komisja Gulbenkiana do spraw
Reformy Nauk Społecznych n Commission on the Restructuring ofthe Social Science), pod
przewodnictwem Imma-Wallersteina oraz przy wsparciu Ilya Prigogine (przeciwnik koncepcji
linearnych), ogłosiła znie-istniejących podziałów pomiędzy naukami ścisłymi i społecznymi,
gdyż obydwie charakteryzuje nie owa „złożoność" . Według nich, złożoność nie polega na
„wyobrażaniu sobie ludzkości w ka-h mechanicznie przeprowadzanych zmian, ale jako o
aktywnie i kreatywnie zachodzących pro-h", w których „prawa natury pozostają w zgodzie z
tym, co nowe i kreatywne" . Komisja udzieliła ;ówek odnośnie do tego, jak analiza naukowa
„oparta na dynamice, braku równowagi, akcentują-iloczynnikowość, występowanie rozmaitych
odłamów dróg rozwojowych, historycznie ugrunto-h zależności, oraz [...] wewnętrznie
przypisanej niepewności", powinna stać się wzorcem dla społecznych; miałoby to znieść
wyraźne podziały pomiędzy naukami społecznymi i przyrodniczy-Jest zaskakujące, że Komisja
nie wypowiada się na temat studiów nad globalizacją, pomimo tego że iy wymiar charakteryzują
zarówno złożoność, jak i procesy będące równocześnie społecznymi ralnymi. [...] Teoria
złożoności zajmuje się studiowaniem pewnych właściwości, powtarzalnych howań i wzorów,
które stanowią więcej aniżeli sumę tworzących pewien układ elementów. Jest to jście
holistyczne i antyredukcjonistyczne. Podejście to zmienia sposób pojmowania struktur znajdu-
icych się w stanie braku równowagi, nieodwracalnego upływu czasu i nieeuklidesowego
pojmowania przestrzeni. Szczególna uwaga została zwrócona na to, jak brak pozytywnej
informacji zwrotnej jest wstanie pogorszyć funkcjonowanie systemu i uniemożliwić
przechodzenie od pojawiających się trudności do ponownego osiągnięcia wyjściowego
equilibrium. Do uzyskiwania pozytywnej informacji zwrot-i dochodzi wtedy, kiedy dana
tendencja rozwojowa jest wzmacniana przez system, a nie wówczas, reprezentuje tendencję
schyłkową. Pomiędzy elementami systemu zachodzą częste interakcje, przy loczesnym braku
centralnej struktury hierarchicznej, która by stanowiła naczelną zasadę i wy-zała kierunek zmian.
Ostateczne rezultaty zmian są postrzegane jako niepewne i nieodwracalne. Innymi słowy -
kładąc nacisk na złożoność, można się dowiedzieć czegoś więcej na temat tego, zego w życiu
społecznym sukces przeplata się z porażką. Większość przedstawicieli nauk spo-znych
koncentruje się na efektywności podmiotów działania czy systemów w osiąganiu zamierzo-h
celów. W socjologii Jest obecne przywiązanie i zaufanie do idei mówiącej o możliwości ciągłe-
polepszania się życia społecznego" {increased success in social life); świat społeczny, ku które-
iu skierowana jest nasza uwaga, Jest pojmowany, w przeważającej mierze, w kategoriach
działań, iów i procesów przebiegających w zasadzie bez zakłóceń" . W takim ujęciu porażka jest
„aberra-ją, chwilową przerwą w normalnym funkcjonowaniu systemu", sytuacją wyjątkową
aniżeli regułą .
U Zob. M. Waldrop, Complemty, London 1994, s. 348-353.
1 Zob. I. Wallerstein, Open the Social Scumces, Stanford, Calif. 1996.
"ibidem, s. 60, 63.
4
J. Malpas, G. Wickham, Governance and Failure: On the Limits ofSociology, „Australian and
New Zeland Journal of Sociology" 1995, nr 31, s. 38.

706
J. Urry
W socjologicznych opracowaniach (albo bardziej ogólnie - na gruncie nauk społecznych)
dotyczących wyników badań nad systemami, pojawiają się wątki dotyczące porażki i
chwilowego zachwiania pracy systemu. Mowa jest na ogól o jednym albo o drugim - świat
systemów charakteryzuje ów dualizm.
Oczywiście życie społeczne wypełnia coś, co można określić mianem „relatywnej porażki",
zarówno na poziomie indywidualnym, jak i na poziomie systemów społecznych. Porażka jest
„konsekwencją niedokończoności" systemów oraz niemożliwości ustanawiania i utrzymywania
nad nimi całkowitej kontroli ze względu na ich ogromną złożoność . Chociaż jest to na ogół
znane, w naukach społecznych badacze najczęściej odwołują się do pojęcia niezamierzonych
konsekwencji. To, co intencjonalne, posiada szereg niezamierzonych efektów ubocznych,
oddalając działanie systemu od tego, co zostało w nim uprzednio zamierzone. Taki sposób
analizowania relatywnych porażek w obrębie systemu ma swoje ograniczenia, gdyż nie
wyjaśnia, jak owe efekty uboczne mogą zarazem stanowić integralny element badanego systemu.
Podejście zaproponowane w teorii kompleksowości powinno pomóc w przezwyciężeniu
dualistycznego myślenia o systemie i jego porażkach. Bowiem chaos i porządek w systemach
zawsze występują razem.
Dalej zostanie przedstawiony wyłaniający się poziom globalnych zjawisk, ale z uwzględnieniem
tego, co zostało powiedziane wcześniej. Systemy takie łączą w interesujący i zaskakujący sposób
chaos z porządkiem. Nie są kolejnymi jednostkami analizy, takimi jak np. społeczeństwa; nie są
też produktem ani nie mogą być redukowane do roli jakichś ośrodków władzy. Globalne systemy
powinny być rozpatrywane jako wzajemnie od siebie zależne, samoorganizujące się oraz
posiadające własności nowego typu. Sądzę, że możemy znaleźć szereg rozwijających się w
nielinearny sposób, mobilnych i nieprzewidywalnych „globalnych hybryd" zawsze znajdujących
się „na krawędzi chaosu". Właśnie owe hybrydy powinny stanowić przedmiot socjologii oraz jej
teoretycznych dociekań w XXI w. Przykłady globalnych hybryd to: systemy informacyjne,
światowy przemysł samochodowy, globalne media, systemy finansowe, Internet, zmiany
klimatyczne, prądy oceaniczne, rozprzestrzeniające się zagrożenia dla zdrowia ludzi, globalne
protesty społeczne itd. Wśród socjologów obecne jest oczywiście przeświadczenie, że zajmują
się otwartymi systemami. Jednak powstawanie coraz większej ilości globalnych hybryd
operujących na niezmiernie różnych skalach czasoprzestrzennych wytwarza przepaść pomiędzy
analizowanymi systemami, które zawierają w sobie sukces i porażkę; będąc zawsze na krawędzi
chaosu. Pomimo tego że współczesne zjawiska życia społecznego niewątpliwie tworzą sieci
połączeń, nie powinny być ujmowane tylko w tym aspekcie. Termin „społeczeństwo sieciowe",
zaproponowany przez Castellsa, nie oddaje w pełni dynamicznego aspektu globalnych procesów.
„Sieć" jest zbyt mało zróżnicowana. Do współczesnych analiz potrzebne są nowe terminy
charakteryzujące dynamikę oraz relacje pomiędzy sieciami, tak aby w pełni została oddana
relatyw-ność globalnych połączeń.
W szczególności analizuję sytuację, w której system, mając kilka możliwości rozwoju do
wyboru, zmierza w kierunku tego, co teoria kompleksowości określa mianem „wabMw".
Jednym z takich wabi-ków jest „glokalizacja", w której zachodzą paralelne procesy: lokalizacji i
globalizacji wzajemnie na siebie oddziałujące. Zachodzące równocześnie globalne i lokalne
procesy tworzą swoistą dynamikę, w której w obydwie strony wędrują ogromne ilości zasobów i
przepływów. Procesy globalne i lokalne tworzą integralną całość i nie mogą istnieć oddzielnie.
Rozmaite zjawiska ze świata przyrody i świata społecznego, włączając w to całe społeczeństwa,
zmierzają w kierunku glokalizacji, która generuje symbiotyczne, nieodwracalne i niestabilne
relacje. Spróbuję wykazać, iż zarówno to, co globalne, jak i to, co lokalne, podlega transformacji
poprzez miliony przeobrażeń ciążących ku temu, co glokalne.
Ibidem.

Ibidem, s. 39-40.

Męczeństwa" i wymiar globalny


707
Moski

k już zostało powiedziane, wszelkie analizy zjawisk „ery globalnej" wymagają przyjrzenia się
szere-1 fenomenom, których nie sposób zredukować do, czy wyjaśnić w kategoriach pojęć takich
jak: sieć, erium, rynki, czy dezorganizacja . Globalny porządek jest tak skomplikowany, iż nie
możemy do-dzieć się o zachodzących w nim prawidłowościach, posługując się jedną teorią czy
odwołując się po stu do wielości procesów. Status epistemologiczny i ontologiczny globalnego
porządku nie jest zna-; pomimo wysiłków zmierzających w kierunku jego zrozumienia
(zrozumienie z kolei zmienia sam badań). Ponieważ zdaję sobie sprawę z zalet posługiwania się
metaforami, wybrane aspekty orii złożoności zostaną przeanalizowane w celu określenia ich
przydatności w badaniu procesów danych w tworzenie globalnego porządku.
Celem książki jest określenie mocy eksplanacyjnej teorii złożoności w odniesieniu do szeregu
zja-sk. Po pierwsze, czy rzeczywiście mamy do czynienia z wyłanianiem się globalnych syste-
ów? Czy ów wyłaniający się „globalny" system reprodukuje siew taki sposób, że dochodzi do
biegu przedmiotów, tożsamości, instytucji i praktyk społecznych?
Po drugie, jaki jest zasięg władzy globalnych systemów? Jaki jest wpływ globalnych systemów
na stemy społeczne"?
Po trzecie, jakie właściwości mają systemy reprodukujące się poprzez alternację, która zawiera r
sobie „nieludzkie" łączenie stosunków społecznych z przedmiotami, czy tym, co nazywam
„światem erialnym"?
Po czwarte, jak przewidywać nieodwracalny rozwój i zmianę globalnych „systemów", które na
ogół | niestabilne; zwłaszcza jeśli pomyślimy o „mało istotnych wydarzeniach", które mogą
wywoływać nnowe zmiany (i odwrotnie)?
Wreszcie, jak się ma „globalna złożoność" do problemu porządku społecznego, który nie był
rozpatrywany w odniesieniu do poszczególnych „społeczeństw"? Jak poprzez różnorodne i
zachodzące na siebie światy istniejące w różnym czasie i poruszające się w różnych
przestrzeniach wyłania się globalny porządek, będący zawsze „na krawędzi chaosu"? Czy w
ogóle możemy mówić o po-
i społecznym w świecie, w którym kultury oddziałują na siebie wzajemnie „na odległość"? Ten
zestaw problemów i pytań stanowi punkt wyjścia czegoś, co zaprezentowane zostało w innej
pracy, i określone mianem „socjologii mobilności" .
Zob. N. Recher, Complezity, New Brunswick, NJ 1998. ' Zob. J. Urry, Mobile Sociology,
„British Journal of Sociology" 2000, nr 51, s. 185-203.
708
Ulf Hannerz
U. Hannerz
SIEDEM ARGUMENTÓW
NA RZECZ RÓŻNORODNOŚCI*

Jakie zalety niesie ze sobą kulturowa różnorodność? Niekwestionowana wartość różnorodności


stalą się tak dalece częścią współczesnej retoryki na temat kultury, iż rzadko zadajemy sobie trud
zastanowienia się nad tą kwestią głębiej. Spróbujmy zatem przyjrzeć się owej różnorodności,
rozumianej jako element polityki uprawianej na globalną skalę. O jakich zaletach oraz wadach
kulturowej różnorodności możemy mówić, odwołując się przy tym do zrozumiałych i
jednoznacznych pojęć?
Jak wiadomo, w dobie globalizacji mamy do czynienia z dwoma ważnymi zjawiskami. Z jednej
strony, zbiorowości ludzkie, które niegdyś żyły w odosobnieniu, w coraz większym stopniu
wpływają na siebie wzajemnie, warunkując swoje standardy życia. Z drugiej strony, mamy do
czynienia ze wzrastającym przepływem kulturowo uwarunkowanych treści i znaczeń. Ilustracją
pierwszego zjawiska, w obszarze ekologii i ekonomii, jest coraz większe zainteresowanie
„powszechnymi dobrami" (transnatio-nal commons): zasobami, które uchodzą za własność całej
ludzkości i nie pozostają pod wyłączną kontrolą jakiegoś konkretnego rządu. Ponieważ zasady
dostępu do tego typu zasobów nie są jasno określone, grozi to ich bezpowrotnym wyczerpaniem.
Dobitnymi przykładami takich niepożądanych efektów są np. efekt cieplarniany czy
zanieczyszczenie wód.
Zachowanie różnorodności gatunkowej także zostało uznane za istotny element „dóbr
powszechnych". Poszczególne gatunki roślin i zwierząt znikają bezpowrotnie z powierzchni
ziemi w wyniku działań ludzi wdzierających się na ich tereny. Rodzi się wobec tego pytanie: jak
oszacować wartość różnorodności oraz w jakich kategoriach możemy ją rozpatrywać?
Tutaj pojawia się także pytanie dotyczące wartości różnorodności kulturowej. W wyniku
wzrastającego stopnia wzajemnego powiązania w świecie kulturowa różnorodność lub
przynajmniej niektóre z jej aspektów wydają się być zagrożone. Clifford Geertz ujął to w
następujący sposób: „Wkrótce możemy znaleźć się w świecie, w którym nie będzie już ani
łowców głów, ani matrylinearnych społeczności, ani ludzi, którzy przepowiadają pogodę,
oglądając wnętrzności świni".
Zastanawiając się nad możliwością całkowitej homogenizacji -jeżeli przez moment założymy
wiarygodność takiej hipotezy - można zapytać, czy aby nie powinniśmy zapobiegać możliwości
powstania takiej sytuacji. Jakie argumenty na rzecz oraz przeciwko kulturowej różnorodności
można przywołać oraz jakie założenia leżą u podstaw owych argumentów? W jakim sensie
argumenty dotyczące różnorodności kulturowej pokrywają się z argumentami dotyczącymi
różnorodności gatunkowej? Powyższe zagadnienia stanowią główną oś rozważań zawartych w
rozdziale.
Istnieje co najmniej jeden praktyczny powód przemawiający na rzecz odchodzenia od
różnorodności. Nie możemy zapominać, że kultura stanowi medium dla międzyludzkich
interakcji. To dzięki kulturze ludzie nawiązują porozumienie: im więcej ich łączy w sferze
kultury, tym lepiej się rozumieją. Dzięki wspólnie podzielanej kulturze ich zachowania są
czytelne dla innych, nawet jeśli komunikują się za pomocą niewielu czytelnych na pierwszy rzut
oka znaków. Dla ludzi z tej samej kultury cały kontekst interakcji i tak jest zrozumiały. Można
wyrazić to za pomocą formuły: ,ja wiem, o co chodzi,
* Tytuł oryg. Seven Arguments for Diverńty, fragm. U. Hannerz, Transnational Connections,
London 1996, przekład K. Gilarek.
1 C. Geertz, The Uses ofDiversity, „The Tanner Lectures on Human Yalues" 1986, nr 7, s. 253.
erz
i argumentów na rzecz różnorodności
709
i również, że ty wiesz, o co chodzi, co więcej, wiem, że ty wiesz, że ja wiem, o co chodzi".
Wszyscy eśmy przyzwyczajeni do owego tla kulturowego ułatwiającego interakcje, do tego
stopnia, że właś-Bnie zdajemy sobie sprawy z jego istnienia, poza sytuacjami stanowiącymi
odstępstwo od tej regu-^-czyli takimi, z jakimi mamy coraz częściej do czynienia w dobie
globalizacji.
Owa nieprzyjemna strona kulturowej różnorodności niech nas na razie nie zajmuje. Słuchając
oświe-I tonej mantry zwolenników kulturowej różnorodności, często wygodnie jest po prostu
pominąć kwestię I pojawiania się problemów powstałych w wyniku braku jednolitego kontekstu
kulturowego.
Więcej uwagi zostanie tutaj poświęcone argumentom na rzecz kulturowej różnorodności. Zamie-
| rzam scharakteryzować siedem rodzajów takich argumentów, wraz z uwzględnieniem ich
ograniczeń, popozycje te nie pozostają rozłączne - wręcz przeciwnie - często łączą się
nierozerwalnie ze sobą. Jednym z głównych argumentów wspierających kulturową różnorodność
jest hołdowanie zasadzie i nieograniczonej kreatywności rodzaju ludzkiego. Kolejnym
argumentem jest odwołanie się do sprawiedliwości oraz prawa do samostanowienia. Jeszcze
innym sposobem patrzenia na ów em jest traktowanie różnorodności kulturowej jako korzystnej
dla procesu adaptowania się ludz-ń do sytuacji coraz to bardziej ograniczonych zasobów
środowiska naturalnego. Po czwarte, moż-targumentować, iż różnorodność kulturowa
neutralizuje zależnościowe powiązania polityki z gospo-. Po piąte, możemy się odwołać do
estetycznego stanowiska postulującego dostrzeganie piękna tiieniu różnorodności. Po szóste,
kulturowa różnorodność stanowi wyzwanie intelektualne będące oteliczną wartością. Po siódme,
fakt istnienia różnorodności dostarcza wiedzy na temat sprawdzo-"ch sposobów radzenia sobie z
problemami w różnych warunkach.
awo do posiadania własnej kultury
pocznijmy od kwestii prawa do posiadania własnej kultury przez wszystkich ludzi. Wówczas w
dys-
ji na ogół pojawiają się pojęcia: „dziedzictwo kulturowe" oraz „kulturowa tożsamość". Ludzkość
nie jest tabula rasa, wszędzie spotykamy się z kulturową różnorodnością i trudno ów fakt
pomijać. Podstawowe założenie dotyczy przywiązania ludzi do ich własnej kultury, co oznacza,
iż różni ludzie przywiązani są do różnych kultur.
- Jeśli tak, to nie jest to żaden argument ani na rzecz szczególnej wartości przypisywanej
możliwości doświadczania różnorodności kulturowej, ani argument za poszerzaniem kulturowej
wymiany. Taki tok rozumowania prowadzi nas raczej do przyjęcia metafory globalnej mozaiki
kultur będących samodzielnymi jednostkami o ściśle wytyczonych granicach. Każdy ma wobec
tego prawo żyć w obrębie własnego małego świata - takiego, jaki mu się podoba. Trwanie
różnorodności stanowi logiczną konsekwencję naczelnej zasady, czyli prawa do posiadania
własnej kultury.
Gdyby ludziom dano np. możliwość wyboru kultury, w której chcieliby żyć, wybraliby swoją
własną kulturę. Przeważająca część antropologów zgodziłaby się z tym, iż ludzie nie tylko
tworzą swoją własną kulturę, ale są także przez nią tworzeni; kultura warunkuje ich sposoby
nadawania znaczeń oraz ekspresji. Dlatego to, w jakiej kulturze żyjemy, nie jest w gruncie
rzeczy sprawą wyboru.
Tym tokiem rozumowania można pójść dużo dalej, żeby nie powiedzieć zbyt daleko. Nie
powinniśmy uważać za oczywiste, iż zgoda panująca w danej grupie, którą uznamy za
społeczeństwo, opiera się na wartości owej zbiorowej struktury znaczeń, którą nazywamy
kulturą. Owa zgoda może być jedynie mniej lub bardziej spornym rezultatem równowagi sił
pomiędzy członkami grupy. Niewolnicy, niższe kasty, kobiety czy młodzież chcieliby zabierać
głos, bronić swoich interesów, ale nie mają takiej możliwości. Do skutecznego działania może
bowiem dojść jedynie w wyniku zbiorowego wysiłku w oparciu o posiadane zasoby.
W sytuacji konieczności dokonania wyboru ludzie mogą, w pewnych okolicznościach, wcale nie
optować za czymś, co wydaje się być „ich" kulturą. Prawdopodobnie nigdy nie dokonaliby
takiego wy-

710
U. Hannerz
boru z całkowitym przekonaniem co do jego słuszności. Go więcej, Judzie mają zdołność
dostosow nia się, ich repertuar kulturowo zdeterminowanych zachowań pozostaje otwarty na
nowe możliwoś Innymi słowy, w sytuacji wyboru alternatywy w stosunku do rodzimej kultury,
ludzie mogą od czasu < czasu decydować się na ową alternatywę - bez względu na to, czy do
końca rozumieją wszystkie związane z owym wyborem niuanse i konsekwencje.
Tutaj mamy do czynienia z fundamentalną różnicą pomiędzy kulturą homo sapiens a
przedstawicielami innych gatunków. Zwierzę określonego gatunku nie może dokonać wyboru i
stać się zwierzęciem innego gatunku. Aby przetrwać jako poszczególni przedstawiciele gatunku
oraz jako zbiorowość, zwierzęta muszą być tym, czym są. Zupełnie inaczej jest w przypadku
społeczeństw, kultury mogą umierać pomimo tego, że ludzie je niegdyś tworzący żyją nadal;
„umieranie" oznacza wychodzenie z użycia kompleksów idei i działań podejmowanych w
oparciu o owe idee.
Prawo wyboru kultury nie powinno być jednak mylone z ochroną specyficznego dziedzictwa
kulturowego czy różnorodności w ogóle - przez wzgląd na poszanowanie ludzkiej kreatywności.
Owa ochrona dziedzictwa kulturowego może opierać się na czysto estetycznych czy wręcz
antykwarskich przesłankach, często stanowi zastępczą przyjemność: wydaje się, iż na ogół
zauważają to outsiderzy. Aby mieć pewność, że istniejące kultury zostały zachowane jako żyjące
całości, musielibyśmy „prawo do posiadania kultury" zamienić w obowiązek względem danej
kultury. Takie postawienie problemu byłoby jednak dalece bardziej kontrowersyjne.
Kultura i ekologia
Dyskusja nad różnorodnością kulturową posiada także wymiar ekologiczny. Tak długo jak
kultury stawiają sobie różne cele w warunkach ograniczonych zasobów środowiskowych, a także
posiadają zróżnicowany zasób wiedzy na temat owych zasobów, w dalekosiężnej perspektywie
różnorodność kulturowa ułatwia przetrwanie, zwracając populacje ku różnym niszom. Jeżeli
wspólnie zamieszkujemy Statek Ziemia, być może konieczność dzielenia kabin mieszkalnych
nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Antropologiczne prace dotyczące związków kultury z ekologią często wskazywały, jak ludziom
udawało się osiągnąć długotrwałą równowagę ze środowiskiem, w którym żyli - czy to w lasach
tropikalnych, na stepie, czy w pobliżu Morza Arktycznego - poprzez uważną obserwację natury,
ustalali rytuały, których korzystne oddziaływanie na środowisko wcale nie musiało być przez
nich uświadamiane. W pracach tych często podkreślano udaną koegzystencję różnych grup
żyjących na wspólnym terytorium, właśnie dzięki czerpaniu każdej z nich z odmiennych
zasobów środowiskowych .
Powyższy argument może być, z grubsza rzecz biorąc, uznany za ostrzeżenie dla Trzeciego
Świata, aby nie powielał drapieżczych i zanieczyszczających środowisko naturalne zwyczajów
Pierwszego Świata (i byłego Drugiego Świata); gdyż to mogłoby doprowadzić do globalnej
katastrofy ekologicznej. Jeżeli kultury w ogóle mają się zmieniać, to nie w takim kierunku.
Trudno się z powyższym nie zgodzić - jest jednak pewien problem. Jeżeli wszyscy mają prawo
wyboru kultury, obojętnie czy oznacza to pozostanie przy tej, w której tkwimy, czy przyjęcie
nowej, trudno jest utrzymywać, że niektórzy z nas mają większe prawo do niszczenia środowiska
naturalnego tylko dlatego, że zaczęli to robić dużo wcześniej lub wynaleźli narzędzia destrukcji.
2 Dobrym przykładem jest pionierskie studium E Bartna, Ecologic Relationship ofEthnic Groups
in Swat, North Pakistan, „American Anthropologist" 1956, nr 58, s. 1079-1089, dotyczące ludów
żyjących w północnym Pakistanie czy interpretacja RA Rapporta, PigsfortheAncestors, New
Haven 1984, dotycząca pozytywnego znaczenia rytuałów ludów Nowej Gwinei dla środowiska
naturalnego. Z kolei radykalnie odmienne stanowisko w tej kwestii można znaleźć w pracy
Nigeryjczyka Chinweizu, On the Ecological Ywfoility ofCultures, „Alternatives" 1982, s. 225-
241.
Siedem argumentów na rzecz różnorodności
711
Obojętnie, czy różnorodność kulturowa przyczynia się do oszczędnego dysponowania zasobami
naszej planety, czy nie, musimy mieć świadomość, że różnorodność kulturowa wcale nie
wyklucza rywalizacji o zasoby naturalne. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, jesteśmy raczej
skłonni argumentować przeciwnie - dostęp ludzi do ich naturalnego środowiska powinien być
zagwarantowany - ponieważ tylko w ten sposób można im zagwarantować także prawo do
posiadania własnej kultury; związane jest to ze specyficznym sposobem adaptacji ludzi do
środowiska naturalnego, a w każdym razie stanowi jej zasadniczą część.
Taka argumentacja, prowadząca od pewnych przyjętych zasad sprawiedliwości do ich
ekologicznych manifestacji, jest konieczna, dlatego że industrialna kultura Pierwszego Świata
ma tendencję do zajmowania nisz, bez względu na to, czy są one wolne, czy nie. Tam gdzie
wkraczają kopalnie, elektrownie, firmy zajmujące się wycinką lasu, tam społeczności łowieckie i
zbierackie są wypychane poza swoje środowisko i marginalizowane. Nie wiąże się to na ogół z
możliwością dokonania przez nich wyboru, uznaniem nowości za korzystne czy dające nowe
możliwości; nie polega to również na ulepszeniu ich ekologicznego know-how, a raczej
prowadzi do uznania dawnej kultury za bezużyteczną. Obecnie [...] dostrzegamy zmiany w
środowisku naturalnym, które możemy uznać za zagrażające egzystencji Czwartego Świata.
Przykładowo adaptacja Aborygenów do ich naturalnego środowiska jest tak specyficzna, że
większa ingerencja może powodować raczej nieodwracalne straty aniżeli po prostu zmianę
społeczną. Co więcej, owe ingerencje są czasami tak gwałtowne, że doprowadzają do
ludobójstwa; jest to sytuacja analogiczna do zagrożenia jakiegoś gatunku wyginięciem .
Jakkolwiek byśmy dyskutowali o związkach ekologii z kulturową różnorodnością - dochodzimy
do uznania poszczególnych kultur za całkowicie odrębne całości. Jest to kwestia tego, jak
przedstawiciele różnych kultur odnoszą się do siebie nawzajem w sposób warunkowany przez
ich kulturowo ukształtowane przywiązanie do środowiska naturalnego. Z drugiej strony, nie
oznacza to również, iż dostęp do różnych systemów znaczeń możemy uznać za korzystny czy też
niekorzystny. W następnej części argumenty na rzecz kulturowej różnorodności zostaną
przedstawione jako przeciwstawne pewnemu rodzajowi dostępności kulturowej.
Różnice jako forma oporu

Przepływy kulturowe we współczesnym świecie są, w ogromnej mierze, asymetryczne; tzn.


przepływ z centrum do peryferii jest znacznie większy aniżeli w odwrotnym kierunku; używając
pojęć kulturowych, właśnie w taki sposób możemy definiować centrum i peryferie. Pojęcia
centrum i peryferii mogą oczywiście być definiowane nie tylko w kategoriach przepływów
kulturowych, ale również gospodarczych wpływów i władzy politycznej.
Na ile przepływy znaczeń przyczyniają się do politycznej i gospodarczej zależności? Wiadomo,
iż przepływy kulturowe przyczyniają się do utrwalania zależności, jest to istotna część procesu
ustanawiania hegemonii. Dostęp centrum do peryferii poprzez medium kulturowe można
traktować jako swoiste pranie mózgu, mające na celu doprowadzenie do jeszcze większego
uzależnienia peryferii. Przekazywana z centrum do peryferii kultura stanowi formę ideologii.
Kulturowa różnorodność może być w takim razie uznana za formę oporu. Argument ten jest
znany, np. z teorii systemu światowego Immanuela Wallersteina", który chociaż niewiele uwagi
poświęcił kwe-
Organizacje takie jak The International Work Group in Indigenious Affairs (IWGIA) and
Cultural Survival, usiłują mobilizować opinię publiczną na rzecz podejmowania działań w takich
sytuacjach.
Sprawy się nieco komplikują, kiedy okazuje się, że peryferie także importują kulturową
samokrytykę centrum.
I. Wallerstein, The Modern World-System, New York 1984; idem, The Politics ofthe World-
Economy, Cambridge 1984.
712
U. Hannerz
stiom kulturowym, podkreślał jednak znaczenie czynnika ideologicznego. Jak zauważa
Wallerstein, jest to forma oporu czy wręcz manipulacji, jakiej dopuszczają się elity peryferii,
które najpierw ustalają granice dla wpływów centrum, a następnie próbują wykorzystać to jako
atut w oczach tej części społeczeństwa, która jest mocno przywiązana do lokalnych tradycji.
Przykładem mogą być elity, które prowadzą kampanie polityczne w obronie „autentyczności".
Jest to w gruncie rzeczy próba ustanowienia hegemonii, przeciwstawiającej się innej hegemonii -
tej pochodzącej z odległego centrum. Podobnie rzecz się ma, gdy przedstawiciele elity
dyskredytują oraz uważają za adwersarzy swoich współziomków, którzy pozwolili sobie na
przyjęcie obcych kultur, czy wręcz czerpanie z tego przyjemności i traktowanie jako pozytywnej
stymulacji; jest to ten typ ludzi, który określa się na ogół mianem „ko-smopolitów".
Opór w stosunku do importowanej kultury jako sposób znoszenia politycznej i gospodarczej
dominacji nie zawsze stanowi strategię lokalnych elit - może być rozumiany znacznie szerzej.
Jest to także argument służący zachowaniu zamkniętych kultur, który z łatwością wpisuje się w
retorykę żądań mających na celu ochronę prawa do posiadania własnej kultury. [...]
Doceniając różnorodność

Przejdę teraz do argumentów na rzecz różnorodności kulturowej, które podkreślają zalety


wynikające z doświadczania różnorodności; argumenty, które ujmują globalną ekumenę jako
szansę, a nie zagrożenie. Chciałbym wyróżnić trzy różne stanowiska podkreślające korzyści
płynące z doświadczania różnorodności.
Pierwsze stanowisko jest natury estetycznej. „Odmienne kultury" są cenione niejako same w
sobie. Są tworzywem do powstawania głównej formy kosmopolityzmu [...]. Jednostka
zakorzeniona w pewnej kulturze doświadcza innej kultury wraz z jej znaczeniami i wzorami
zachowań, prawdopodobnie doświadcza w ten sposób wielu kultur jedna po drugiej, ale
zazwyczaj tylko przez pewien czas każdej z nich. Estetyczne stanowisko polega tutaj na
pozytywnym nastawieniu do tego typu doświadczeń, a także na dążeniu do osiągnięcia jakiegoś
stopnia kompetencji w radzeniu sobie w danej kulturze na co dzień. Jednostka uczy się innej
kultury do tego stopnia, że niejako stapia się z nią, poddając się panującym w niej zasadom.
Tego typu umiejętności pociągają za sobą mistrzowskie opanowanie kultury własnej - wówczas
dopiero jednostka jest w stanie się do niej zdystansować.
Można powiedzieć, że stosunek do doświadczania innych kultur zależy od tego, czy wytyczane
granice pomiędzy kulturami pozostają na swoim miejscu. Pomimo tego iż niektóre jednostki
(najlepiej nie za wiele) przekraczają owe granice, potrafią one oddzielić owe doświadczenia.
Owo estetyczne stanowisko nie polega na używaniu doświadczeń z gruntu innej kultury niż
własna w celu wpływania na zmiany, za wyjątkiem poziomu indywidualnych doświadczeń. Z
takiej perspektywy można opłakiwać przemijanie innych kultur, nawet w przypadku gdy są one
dobrowolnie opuszczane przez swoich naturalnych twórców. Takie stanowisko zakrawa na
estetyczne dogadzanie sobie.
Twórcze konfrontacje
Niewielki krok dzieli powyżej opisane stanowisko od drugiego sposobu doświadczania
różnorodności, o który mi chodzi; taki, w którym spotykanie się kulturowo uwarunkowanych
znaczeń prowadzi do procesu kulturotwórczego. Istnieją sprzeczne opinie na temat wartości
takiego zlewania się kultur (confluence). Claude Levi-Strauss, jeden z najwybitniejszych
antropologów, argumentował, że
Wszelkie wielkie akty tworzenia cechowała ślepota na cudze wartości, nawet do tego stopnia, że
byty odrzucone czy wręcz w ogóle zaprzeczano ich istnieniu. Nie można w pełni cieszyć się
odmiennością,
i argumentów na rzecz różnorodności
713
robiąc równocześnie dwie rzeczy, identyfikując się z jedną kulturą, i w tym samym czasie
pozostawać zakorzenionym w innej. Kiedy dochodzi do pełnego kontaktu pomiędzy
odmiennymi kulturami, prędzej czy później ich kreatywność ulega zagładzie. Wielkie akty
twórcze polegały na kontaktach pobudzających obydwie strony, nie na tyle częstych i
raptownych jednak, aby trudności w kontaktach pomiędzy jednostkami i grupami przestały
istnieć, wówczas mogłoby dojść do całkowitego zniesienia dzielących je różnic.
ocześnie często podkreśla się, iż wiele twórczych i wybitnych jednostek w dziejach ludzkości iło
z pogranicza kulturowego. Ludzie ci posiadali doświadczenie różnorodnych kultur i dlate-|d
potrafili myśleć w niekonwencjonalny sposób - łącząc kultury, dokonując syntez lub studiując je
iwie. Sam Levi-Strauss stanowi dobry przykład człowieka pogranicza kulturowego; inni to
Marks Freud'.
Owa eksplozja twórczości może równie dobrze zależeć od innych okoliczności, w których ludzie
są stanie radzić sobie na styku różnych kultur. W swoich późniejszych dziełach AMn Gouldner ,
który ;ególnie interesował się wielokulturowym zapleczem intelektualnym widocznym w
teoretycznej fcórczości Marksa, argumentował, iż z najkorzystniejszą dla twórczości sytuacją
mamy do czynienia wówczas, gdy jednostka ma dostęp do różnych systemów wartości, gdyż
wówczas jest ona w stanie nie poddać się całkowitej kontroli któregokolwiek z nich. Chodzi o
sytuację, kiedy jednostka może poruszać się w obrębie każdej z kultur w sposób odbiegający od
konwencjonalnie ustanowionych granic; jednostka ustala ich hierarchię, unikając w ten sposób
sytuacji braku poczucia orientacji w poruszaniu się w obrębie owych kultur.
Oczywiście należy pamiętać, iż Marks, Freud, Levi-Strauss pochodzili z etnicznych subkultur
niezbyt odległych od kultury dominującej. Powstaje pytanie, czy zawsze w sytuacji łączenia
różnych kul-[ tur, bez względu na rodzaje występujących różnic i kontrastów, możemy
spodziewać się pozytywnych rezultatów. W odpowiedzi na to, co proponuje Gouldner, można
zadać pytanie, na ile intelektualna >. płodność jednostki poruszającej się pomiędzy kulturami
musi być rezultatem czerpania z obydwóch [ (czy większej liczby) kultur. Równie dobrze można
założyć, że konfrontacje z innymi kulturami niż i własna pogłębiają świadomość własnej kultury
i prowadzą do niekonwencjonalnego podejścia w wyko-[ rzystywaniu zasobów kultury własnej.
Czerpanie z innych kultur
Argumenty dotyczące doceniania estetycznych walorów różnorodności kulturowej oraz
doświadczania wielości kultur jako potencjalnego źródła twórczych kreacji dotyczą raczej
poziomu indywidualnych doświadczeń - poziomu mikrospolecznego. Co się dzieje, jeśli takie
doświadczenia podzielają większe zbiorowości ludzi - oto pytanie, które pozostaje otwarte.
Trzecim rodzajem pożytków, jakie mogą płynąć z kulturowej różnorodności, są najczęściej
zmiany na poziomie makrospołecznym.
Mam tutaj na myśli różnorodność kulturową w obrębie globalnej ekumeny, która może stanowić
rezerwuar rozwiązań dostępnych dla każdej społeczności w dowolnym momencie . Interesującą
rze-
' C. Levi-Struss, The View front Ajar, New York 1985, s. 24.
' Przykładu takiego sposobu rozumowania dostarcza J.M. Cuddihy w swojej dość
kontrowersyjnej pracy The Ordeal ofCMlity, New York 1974.
Zob. A.E Gouldner, Against Fragmentation, New York 1985, s. 204 i nast.
9 P.C. Salzman (Culture as enhabilmentis, [w:] The Structure ofFolkModels, red. L. Holy, M.
Stuchlik, London 1981) wysunął podobny argument odnośnie do tego, że kultura nie w pełni
zintegrowana może pielęgnować kulturowo alternatywne nurty w swoim obrębie.

714

U. Hannerz
czą dotyczącą takowej wymiany idei jest to, że nie istnieje ryzyko wyczerpania owego
rezerwuaru, który również możemy pojmować jako rodzaj dobra powszechnego, ponieważ
społeczności mogą dzielić się specyficznymi dla ich kultury znaczeniami z innymi,
równocześnie owych znaczeń nie tracąc. Ekonomista Stephen Marglin, w debacie poświęconej
kulturowej różnorodności, podkreśla właśnie taką perspektywę (chociaż ogranicza się jedynie do
argumentu dotyczącego prawa do posiadania własnej kultury):
Kulturowa różnorodność stanowi prawdopodobnie klucz do przetrwania gatunku ludzkiego.
Podobnie jak biolodzy bronią egzotycznych gatunków, takich jak ślimak opryszczek, po to aby
zachować zróżnicowanie puli genowej [...], tak my powinniśmy bronić egzotycznych kultur dla
podtrzymania różnych systemów znaczeniowych, twórczości i sposobów przetrwania, jakie
ludziom udało się kiedykolwiek wymyślić .
Można przywołać tutaj argument, iż ocaleni łowcy i plemiona zajmujące się zbieractwem mogą
okazać się pomocni w sytuacjach katastrof, które sami na siebie ściągniemy, bądź w takich
sytuacjach, kiedy to inne - bardziej złożone - formy radzenia sobie nie będą możliwe do
wykonania. Marglin zajmuje się także i tą kwestią. Być może takie scenariusze wydarzeń nie są
tak realne, jak mogły się wydawać w czasie trwania zimnowojennego wyścigu zbrojeń. Zamiast
rozważań na temat konsekwencji wyścigu zbrojeń popularnym elementem współczesnej kultury
są różnego rodzaju utopie. Po doświadczeniach XX w. jesteśmy w stanie przywołać kilka z nich,
powstałych głównie w duchu lewicowej ideologii: początki Związku Radzieckiego, Chiny,
Kuba, Tanzania. Nieprzerwanie także Stany Zjednoczone dostarczały utopijnych wizji
dotyczących przyszłości. W ostatnim przypadku ideologiczne zabarwienie z czasem przesunęło
się z lewa na prawo. Utopie, o których mowa, mogą być znane (obojętnie, czy w wersji
realistycznej, czy też nie) wielu ludziom, mogą mieć także wielu sympatyków czy orędowników-
pielgrzymów, którzy spełniają rolę pośredników w nawoływaniu do zmian społecznych
prowadzących do realizacji którejkolwiek z powyższych utopii .
Reasumując, argumentem na rzecz kulturowej różnorodności jest zachowanie wielości
możliwych rozwiązań; nie tylko w ich aktualnej formie, ale również jako zalążek potencjalnych
nowych możliwości. Jest to dosyć atrakcyjny pomysł, niepozbawiony jednak słabych punktów.
Jednym a nich jest na ogół obecne założenie, iż jeżeli nie będziemy bezustannie podtrzymywać
istnienia owych możliwości, możemy je bezpowrotnie utracić. Być może nie doceniamy tutaj w
dostateczny sposób ludzkiej inwencji; czy ludzie rzeczywiście nie byliby zdolni, w razie takiej
potrzeby, stworzyć możliwości wyboru w oparciu o kultury, których przemian w sposób
nieprzerwany nie obserwowali?
Można również postawić pytanie o to, jakie źródła są potrzebne, aby móc czerpać z zasobów
danej kultury. Co to za różnica czerpać, z jednej strony, z kultury, która istnieje nienaruszona
wraz ze wszystkimi jej członkami, czy, z drugiej strony, studiować kulturę, która istnieje tylko
poprzez dostępne nam zabytki, źródła pisane, nagrania czy jakiekolwiek inne ślady? Oczywiście
archiwa mogą ulec zniszczeniu, podobnie zresztą jak umiejętność korzystania z nich. Jednak tak
długo jak nie zamienimy się ponownie w niepiśmiennych łowców czy zbieraczy, tak dtugo
właśnie poprzez gromadzenie materiałów archiwalnych możemy zapewnić przetrwanie wiedzy
na temat różnorodności kulturowej.
Innym problemem, powstającym przy okazji uznania globalnej różnorodności kulturowej za
rezerwuar możliwości, jest trudność z bezpośrednim przenoszeniem elementów jednej kultury do
innej, z jednego kontekstu kulturowego do drugiego, tak aby mogły zostać użyte bez większych
problemów. Przez większość XX w. wysiłki antropologów polegały na analizowaniu współżycia
różnych kultur oraz
OaZn/SM? s. /^/ć

K.G
Globalizacja, państwo i wojna
715
pokazywanie tego, że poszczególne wierzenia i obrzędy nie mogą być zrozumiane w oderwaniu
od szerszego kontekstu kulturowego. Ostatnio coraz częściej oddalamy się od przekonania, że
każda kultura stanowi ściśle zamkniętą całość - „misternie utkaną sieć". Niemniej trudno jest
zgodzić się z poglądem, że cokolwiek sprawdza się w jednej kulturze, będzie się sprawdzało
także w zupełnie odmiennym kontekście. (Gdyby tak było, w pewnym momencie, kiedy już
zebralibyśmy dobre pomysły rozproszone w różnych kulturach, wszystkie złe moglibyśmy
odesłać do lamusa historii, tym samym różnorodność przestałaby istnieć, ustępując miejsca wizji
„końca historii").
Wnioski dotyczące przyszłości różnorodności
W rozdziale dokonano skrótowego przeglądu wybranych argumentów na rzecz różnorodności
kulturowej. Jak już wcześniej zauważyłem, z przyjęciem każdego z nich związane są pewne
trudności. Ich siła przekonywania będzie oczywiście zależała od tego, komu poszczególne
argumenty zostaną przedstawione. Z drugiej jednak strony, trudno uznać którykolwiek z
argumentów za nieprawdziwy. Istnieje więc sporo ważkich argumentów na rzecz traktowania
kulturowej różnorodności z należnym szacunkiem.
Możemy oczywiście zastanawiać się, na ile różnorodność potrzebuje naszej obrony; na ile
scenariusz dotyczący kulturowej homogenizacji ma szansę urzeczywistnić się. Homogenizacja
wydaje się mało prawdopodobna. Prognozy dotyczące przyszłości kulturowej różnorodności nie
są złe. Oczywiście pewne kultury przestaną istnieć, a spektrum będących w dobrej kondycji
skurczy się. Jednak tak długo jak pozostają zabytki, muzea, monografie dotyczące kultur, tak
długo dokonujemy ciągłych rekonstrukcji w obrębie globalnej ekumeny kultur.
Obserwując kultury wokół nas, można zauważyć, że tym, co je przede wszystkim różni od
siebie, są nie tradycyjne cechy, których istnienie jest zagrożone, ale cechy, które zostały
uwidocznione dopiero poprzez funkcjonowanie w ramach globalnej ekumeny. To odróżnia
różnorodność kulturową od różnorodności gatunkowej. Gatunki roślin i zwierząt giną szybciej,
niż powstają nowe; odwrotnie jest w przypadku kultur, które niekoniecznie rodzą się wolno. [...]
Mary Kaldor
GLOBALIZACJA, PAŃSTWO I WOJNA*

-.> . •:?
Sposoby ujmowania tego, co globalne
Termin „globalizacja" najczęściej odnosi się do procesu rozprzestrzeniania się globalnego
kapitalizmu oraz szeregu politycznych decyzji (liberalizacja, deregulacja i prywatyzacja), które
ów proces umożliwiają. Orędownicy globalizacji uważają, że prowadzi ona do powstania
globalnej społeczności [global
* Tytuł oryg. Globalization, the State and War, fragm. M. Kaldor, Global dvii Sonety,
Cambridge 2003, przekład K. Gilarek.
716
M. Kaldor
community) i nieuchronnego schyłku państwa narodowego'. Trudno jest kwestionować fakt, iż
tak rozumiana globalizacja nabrała przyśpieszenia w latach dziewięćdziesiątych, zwłaszcza
mierzona ilością dokonywanych transakcji handlowych i przepływów pieniężnych. Niektórzy
jednak wskazują, że przepływy, ujmowane jako część dochodu narodowego, wcale nie są
intensywniejsze od tych, które miały miejsce jeszcze przed I wojną światową. Na tej podstawie
można sądzić, że obecna faza globali-zacji jest odwracalna, a władza państw wcale nie ulega
uszczupleniu . Wielu autorów krytykuje deterministyczne definicje „globalizacji", gdyż
redukując globalizację do procesu rozprzestrzeniania się globalnego kapitalizmu, uznajemy tym
samym nieubłaganą logikę działania rynku [uznajemy ją za podstawowy mechanizm regulujący
współczesny ład - K.G.J.
Drugi rodzaj ujmowania globalizacji jest obecny w literaturze z zakresu nauk społecznych.
Zwraca się w nim uwagę przede wszystkim na wzrastającą ilość powiązań (interconnectedness)
dotyczącą wszystkich dziedzin życia - polityki, bezpieczeństwa, gospodarki, kultury.
Przykładem jest ujmowanie globalizacji jako „kurczenia się czasu i przestrzeni" {time-space
compression) lub „poszerzania się zakresu międzyludzkich kontaktów" (stretching ofsocial
relationś), czyli uznania, że życie ludzi w coraz większym stopniu zależy od wydarzeń
dziejących się w bardzo oddalonych miejscach . Ważnym wątkiem tej definicji jest sposób, w
jaki zmiany technologiczne, zwłaszcza wzmożony ruch powietrzny, nowe formy informacji i
komunikacji doprowadziły do „skurczenia się" odległości. Telewizja umożliwia nam bycie na
bieżąco z wydarzeniami wojennymi, katastrofami, zawodami sportowymi czy odkryciami we
wszystkich częściach świata. Podróże lotnicze i Internet doprowadziły do powstania nowej
horyzontalnie umiejscowionej społeczności, w której ludzie żyjący w odległych miejscach mają
ze sobą więcej wspólnego niż z sąsiadami. Zdaniem Paula Virilio, „teraz" unicestwiło „tutaj" i
zmieniło zupełnie charakter społecznych zróżnicowań: „Podział na posiadających (haves) i
nieposiadających (have-nots) dotyczy tego, czy ktoś żyje w hiperrealnym skurczonym świecie
bezustannej komunikacji, czy w obrębie lokalnej wioski, odcięty od sił napędzających
współczesną politykę i gospodarkę; a tym samym jako bardziej upośledzony społecznie niż
kiedykolwiek wcześniej".
Zgodnie z powyższą definicją, globalizacja polega na coraz większej ilości powiązań,
przejawiających się w postaci wzrostu liczby międzynarodowych organizacji, traktatów,
kongresów, które zmieniają charakter państwa narodowego. Państwa stopniowo tracą autonomię
w ustanawianiu i egzekwowaniu zasad; ich zakres władzy w obrębie regulacji wpływających
bezpośrednio na populacje zamieszkujące ich terytoria zależy od ich uczestnictwa w rozmaitych
regionalnych i globalnych strukturach, a nie od jednostronnych (unilateral) postanowień.
Wreszcie trzeci rodzaj definicji globalizacji odnosi się do procesu wyłaniania się globalnej
świadomości (common global consciousmsś). „Przez to, co globalne, nie rozumiemy jedynie
nowego sposobu ujmowania wzajemnych relacji czasu i przestrzeni, ale nową jakość w życiu
społecznym, która się wraz z nim pojawiła. Proponuję ujmować ją jako powszechną świadomość
istnienia ludzkości jako jednej wspólnej całości {common consciousness ofhuman society on a
world scalę). Chodzi o wzrastającą świadomość istnienia wszelkich relacji społecznych w
kontekście całej ludzkości, stanowiącej każdorazowo istotny punkt odniesienia. Obecnie
społeczeństwa konstytuują swoje istnienie w wiek-

1 Zob. K. Ohmae, The Borderless World: Power and Strategy in the Interlinked Economy,
London 1990, albo T. Friedman, The Lexus and the Olive Tree, New York 2000.
2 Zob. P. Hist, G. Thompson, Globalization in Ouestion: The International Economy and the
Possibilities of Governance, Cambridge 1996.
3 Zob. D. Held et al., Global Transformatiom, Cambridge 1999.
4 Zob. A. Giddens, The Conditions for Modernity, Cambridge 1990; The Runway World, BBC
Reith Lectures; D. Harvey, The Conditions of Postmodernity: An Enguiry into the Origins
ofCultural Change, Oxford 1990.
5 Za R. Bleikerem, Popular Dissent, Human Agency and Global Politics, Cambridge 2000,
8.111.
Globalizacja, państwo i wojna
717
szym stopniu w odniesieniu do społeczeństwa globalnego aniżeli w odniesieniu do plemienia,
narodu czy grupy wyznaniowej. Niemniej wszystkie wymienione społeczności nakładają się na
siebie i pozostają w skomplikowanych relacjach w obrębie tegoż społeczeństwa globalnego".
Definicja ta w większym stopniu aniżeli dwie poprzednie uwypukla znaczenie społecznych
całości jako podmiotów sprawczych zachodzących zmian oraz pojmuje globalne zjawiska jako
coś znacznie więcej aniżeli novum dotyczące relacji przestrzennych.
Dla zwolenników takiego pojmowania globalizacji kluczowym elementem staje się sposób, w
jaki konflikty o światowym zasięgu przyczyniły się do powstawania globalnej świadomości.
Obydwie wojny światowe XX w. przyczyniły się do powstania globalnej świadomości; obydwie
ją także poniekąd zakwestionowały. Z jednej strony, były wyrazem istnienia głębokich
podziałów w obrębie ludzkości, z drugiej jednak strony, dostarczały także doświadczenia
współpracy pomiędzy ludźmi na całym świecie, tworząc „ogromne międzynarodowe i
ponadnarodowe wspólnoty zjednoczone w walce o wspólny cel". Dla Bobertsona, który pojmuje
świat w kategoriach „wspólnoty wyobrażeń" (immagined community), zarówno Holokaust, jak i
wydarzenia w Hiroszimie były globalnymi doświadczeniami. Zdaniem Shawa, nawet
współcześnie, „owe doświadczenia, jak i nowy rodzaj traumy, który im towarzyszył, wpływa na
to, w jaki sposób rozwija się prawo i moralność na globalnym poziomie". Dlatego w. XX nie
może być widziany tylko jako wiek wojen, ale również jako stulecie, w którym obserwujemy
ogromny wzrost liczby „idei i instytucji zorientowanych na podtrzymywanie pokoju w
stosunkach międzynarodowych" , jak również towarzyszące mu rozprzestrzenianie się idei
poszanowania praw człowieka. Ta wersja globalizacji implikuje możliwość powstania
„globalnego państwa" albo przynajmniej wprowadzenia rządów prawa na globalną skalę (global
rule oflaw).
We wszystkich trzech wymienionych powyżej podejściach obecne jest założenie, iż globalizacja,
jakkolwiek rozumiana, ma dalekosiężne skutki dla funkcjonowania państwa i władzy politycznej
w ogóle. W pierwszej wersji globalizacja prowadzi do zmierzchu państwa; w drugiej dochodzi
do wzrostu ilości powiązań władzy państwowej z innymi podmiotami, a w trzeciej wyłania się
możliwość powstania globalnej wspólnoty politycznej {globalpolity). Właśnie z tych powodów
globalizacja stała się przedmiotem jednej z istotniejszych debat lat dziewięćdziesiątych. Pomimo
tego że z rozprzestrzenianiem się globalnego kapitalizmu, wzrastającą ilością powiązań, a nawet
globalną świadomością mieliśmy do czynienia jeszcze przed 1989 r., dopiero zerwanie z
dotychczasowym układem sił w stosunkach międzynarodowych, jaki miał miejsce wraz z
końcem zimnej wojny, uwidoczniło powyższe przemiany w całej okazałości. Stąd rozumiem
początki globalizacji jako polityczny proces będący rezultatem celowych działań ludzi.
Pomimo tego, iż z globalizującymi trendami mieliśmy do czynienia w toku całej ludzkiej
historii, za początek obecnej fazy globalizacji należy uznać wystąpienia przeciwko państwu w
latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. W okresie powojennym państwo stało się bardziej
interwencjonistyczne niż kiedykolwiek wcześniej, ingerując w niemal wszystkie sfery
codziennego życia, nie tylko w społeczeństwach totalitarnych, ale również w rejonie
atlantyckim. Reakcje w stosunku do interwencjoni-stycznego państwa przybrały dwie zasadnicze
formy. Jedną był neoliberalizm, wedle którego interwencja państwa w gospodarkę doprowadziła
do wytworzenia barier ograniczających rynek i działających
M. Shaw, The Global State, Cambridge 2000, s. 12. Ibidem.

Zob. R. Robertson, Globalization: Social Theory and Global Culture, London 1992. 9 M. Shaw,
The Global State, op. cit., s. 122.
Ch. Chatfield, Intern-governtnental and Non-governmental Associations to 1945, [w:]
Transnational Social Mmements and Global Politics, red. J. Smith, Ch. Chatfield, R. Pagnucco,
Syracuse, NY1997.
Zob. M. Shaw, The Global State, op. cit.
718
M. Kaldor
przeciwko innowacyjności i wydajności. Zwolennicy wolnego rynku doszli do władzy w Europie
Zachodniej i Ameryce Północnej w latach osiemdziesiątych, wprowadzając dogodne warunki dla
rozprzestrzeniania się globalnego kapitalizmu. Drugą formą [reakcji w stosunku do państwa -
K.G.] była reakcja demokratyczna, stanowiąca opozycję w stosunku do paternalizmu i
autorytaryzmu [...]. Nowe ruchy społeczne pojawiły się w 1968 r. i później, artykułując postulaty
demokratyzacji oraz zajęcia się rozmaitymi globalnymi kwestiami, które bezpośrednio
przyczyniły się do procesu demokratyzacji Europy Południowej, Azji, Ameryki Łacińskiej,
Afryki i Europy Wschodniej, stanowiąc podstawę dla powstania globalnego społeczeństwa
obywatelskiego. O ile neoliberałom chodziło o ograniczanie władzy państwowej, przynajmniej w
obrębie gospodarki, przedstawiciele nowych ruchów społecznych zwracali uwagę na kwestie
odpowiedzialności i uczestnictwa obywateli w życiu politycznym.
Obydwa trendy przyczyniły się do wzrostu indywidualizmu. Wielu teoretyków globalizacji
uważa wzrastający indywidualizm za konstytutywną część globalizacji . Państwo w sytuacji
wojny reprezentuje zbiorowość (collectiińty); system stosunków międzypaństwowych {inter-
state system) można uznać za interakcje przebiegające pomiędzy zbiorowościami
zachowującymi się jak pojedynczy ludzie. Jedną z dających się wyodrębnić różnic pomiędzy
sprawami wewnętrznymi danego państwa a płaszczyzną stosunków międzynarodowych,
przynajmniej w odniesieniu do państw demokratycznych, jest różnica pomiędzy sytuacjami, w
których działającymi podmiotami są jednostki, lub takimi, w których mamy do czynienia z
działaniami zbiorowymi. Globalną politykę można określić jako dziedzinę, w której zarówno
jednostki, jak i zbiorowości mają coraz większe możliwości uczestnictwa i wpływania na losy
świata. Dla neoliberałów nacisk na działania indywidualnych podmiotów związany był z
ochroną prywatnej własności, konsumpcji i dążenia do osiągnięcia jak największych zysków.
Uczestnikom nowych ruchów społecznych chodziło przede wszystkim o kwestie wyrównywania
szans życiowych, ochrony praw człowieka, uczestnictwa politycznego obywateli oraz ochrony
wolności słowa. Podczas gdy ci pierwsi koncentrowali się na kwestiach instynktu
samozachowawczego i chciwości jako mechanizmach wprowadzających równowagę systemową,
nowe ruchy społeczne zajmowały się propagowaniem autonomii jednostek w kwestiach
moralnych wyborów oraz ich odpowiedzialnością.
Rewolucje 1989 r. stanowią punkt zwrotny w historii wpływania powyższych trendów
politycznych na wzory sprawowania władzy (patterns ofgovernance). Poszczególne państwa
podlegały wpływom zarówno trendów neoliberalnych, jak i demokratyzujących, w wyniku czego
autonomia, przynajmniej mniejszych i słabszych z nich, uległa daleko idącej erozji. Rok 1989
należy uznać za początek globalnego społeczeństwa obywatelskiego, to znaczy za moment, w
którym prowadzenie wojny stało się o wiele mniej ważne aniżeli wpływanie na relacje pomiędzy
państwami; oraz kiedy to pojedynczy ludzie i grupy obywateli mogły rozpocząć działania w
sferze polityki na prawdziwie globalną skalę.
Nowe rodzaje wojny
Koniec zimnej wojny prawdopodobnie oznaczał koniec prowadzenia wojen charakterystyczny
dla czasów nowoczesnych, czyli wojen pomiędzy państwami i grupami państw, jak np. podczas
obydwóch wojen światowych czy zimnej wojny, w których głównym celem było, zdaniem
Clausewitza, „zmuszenie przeciwnika do wypełnienia naszej woli". Nastąpiło nie tylko
zmniejszenie ilości, ale również daleko posunięta restrukturyzacja i dywersyfikacja sil
wojskowych. Jest w tym pewne podobieństwo w stosunku do ery przednowoczesnej, którą także
charakteryzowała ogromna różnorodność sił wojskowych - feudalny zaciąg, pełnoprawni
obywatele, partyzantka, najemnicy, piraci - i związane z nimi rozmaite
________
12 Zob. A. Giddens, Conditions for Modernity, op. cit.; U. Beck, Living your Own Life in a
Runaway World: Indwidualization, Globalization and Politics, [w:] On the Edge: Living with
Global Capitalism, red. W. Hut-ton, A. Giddens, London 2000.
alizacja, państwo i wojna
719
rodzaje prowadzenia wojny. W rezultacie mamy do czynienia z trzema różnymi typami wojen i
związanymi z nimi odmiennymi modelami państwa przechodzącego transformacje, które
postaram się teraz scharakteryzować. Trzy typy wojen pokrywają się z grubsza ze sposobami, w
jakie poszczególne państwa działały w zimnowojennym kontekście oraz opierały się idei
wyrugowania wojen z palety działań państwowych. Oczywiście wszystkie typy wojen zachodzą
na siebie i wzajemnie na siebie wpływają, co postaram się wytłumaczyć.
Pierwszy typ wojny możemy określić mianem wojny sieciowej (network warfare); sieć zbrojeń
obejmuje państwa oraz inne niepaństwowe całości. Można tutaj zaliczyć: paramilitarne grupy
skupione wokół charyzmatycznych przywódców, samozwańczych przywódców (warlords)
kontrolujących pewne obszary, organizacje terrorystyczne, fanatycznych ochotników jak np.
mudżahedini, zorganizowane grupy przestępcze, regularne oddziały wojskowe i służby
bezpieczeństwa, ale również najemników i prywatne armie.
Działania, jakie są prowadzone w obrębie tych sieci, należą do tego, co nazywam „nowym
rodzajem wojen" . „Nowe" wojny nie są oczywiście zjawiskiem zupełnie nowym. W formie, w
jakiej je opisuję, ist-niałyjeszcze przed zimną wojną np. w Afryce. Co więcej, powstały z
wcześniejszych wojen partyzanckich i wojen prowadzonych przeciwko przeciwnikom danych
rządów (counter-insurgency). Ten typ wojny stał się bardziej widoczny z powodu końca zimnej
wojny; także z powodu wzrostu liczby wojen tego typu oraz ogromnego wzrostu cierpienia
ludności cywilnej zamieszkującej tereny objęte tego typu konfliktami, mierzonej jako stosunek
liczby ofiar pośród żołnierzy do liczby ofiar pośród ludności cywilnej jak i skalą uchodźstwa
oraz liczbą ludzi wysiedlonych bądź porzucających swoje domy .
Nowe wojny, jakie miały miejsce na Bałkanach, wAfryce, Centralnej Azji i innych miejscach,
czasami są nazywane wojnami wewnętrznymi czy domowymi, aby odróżnić je od wojen
pomiędzy państwami. Taka terminologia jest nieodpowiednia z kilku powodów. Po pierwsze,
sieci podmiotów uwikłanych w konflikty zbrojne przecinają granice państwowe. Jedną z
typowych charakterystyk „nowych wojen" jest kluczowa rola diaspor żyjących gdzieś daleko
(Sudańczycy czy Palestyńczycy żyjący w krajach Zatoki Perskiej, obywatele byłej Jugosławii
mieszkający w krajach Europy Zachodniej, emigranci zamieszkujący Amerykę Północną i
Oceanię) lub w sąsiednich krajach (Serbowie w Chorwacji i Bośni, Tutsi w Burundi i
Demokratycznej Republice Kongo). Po drugie, w wojny te zaangażowane są rozmaite podmioty
działające na globalną skalę - zagraniczni najemnicy i ochotnicy, poplecznicy zamieszkujący
diaspory, sąsiednie państwa, nie mówiąc już o organizacjach humanitarnych niosących rozmaitą
pomoc na obszarach dotkniętych wojną, organizacje pozarządowe czy dziennikarze.
Po trzecie, i to jest najistotniejsze, „nowe wojny" na ogół mają miejsce na terenach, gdzie
instytucje nowoczesnego państwa są niespójne, gdzie podział na sprawy wewnętrzne i
zagraniczne, publiczne i prywatne uległ rozmyciu. Na obszarach tych na ogół istnieją państwa
określane mianem kruchych, quasi-p&ństw, czy państw-cieni. Są to państwa formalnie
uznawane w dziedzinie stosunków międzynarodowych, posiadające pewne atrybuty
państwowości - niepełny aparat państwowy, flagę, czasami własną walutę - jednak owe atrybuty
nie odzwierciedlają posiadania kontroli nad terytorium, dostęp do aparatu władzy jest kwestią
prywatnych, a nie publicznych interesów. Zwłaszcza monopol na użycie przemocy uległ w tych
państwach daleko posuniętej erozji.
No ogól zaliczamy tutaj niegdyś autorytarne państwa, które nie otworzyły się na świat (zarówno
w sensie politycznym, jak i gospodarczym). W wielu miejscach gdzie dochodzi do nowych
wojen, można zaobserwować proces dokładnie odwrotny do tego, jaki tworzył nowoczesne
państwa, jak to opisywał Tilly. Zmniejsza się dramatycznie wielkość ściąganych przez państwo
podatków z powodu zmniejszającej się liczby inwestycji i produkcji, panoszy się korupcja i
klientelizm, państwo traci swoją legity-

Zob. M. Kaldor, New and Old Wars: Organized Yiolence in In Global Era, Cambridge 1999.
Ibidem.
A
720
M. Kaldor
mizację. Mniejsza ilość pieniędzy zbieranych w drodze podatków prowadzi do coraz większego
uzależniania się państw od sil zewnętrznych i prywatnych inwestorów. Redukcja wydatków
publicznych będąca rezultatem kurczenia się fiskalnych zasobów, jak i naciski pochodzące od
zagranicznych darczyńców przyczyniają się do dalszej erozji legitymizacji państwa. Wzrastająca
szara strefa gospodarcza i towarzyszący jej wzrost nierówności społecznych, bezrobocie i
migracje ze wsi do miast, w połączeniu z utratą legitymizacji przez państwo, osłabiają rządy
prawa i prowadzą do pojawiania się przemocy wymykającej się kontroli państwowej, takiej jak:
przestępczość zorganizowana i „ochrona" za płacenie podatków; prywatna ochrona w obiektach
zajmujących się działalnością gospodarczą, zwłaszcza międzynarodowych firm; grupy
paramilitarne związane z jakimiś frakcjami politycznymi. Zwłaszcza ograniczanie wydatków na
bezpieczeństwo, często doradzane w najlepszej wierze przez zagranicznych darczyńców, może
prowadzić do powstawania grup skupiających zwolnionych ze służby żołnierzy i policjantów
poszukujących alternatywnych form zatrudnienia.
Oczywiście, nie wszystkie sieci zaangażowane w nowe wojny znajdują się na terenie chylących
się ku upadkowi państw. Sieci owe mają swoje węzły również w wysoko rozwiniętych krajach
przemysłowych oraz wielkich miastach Zachodu, gdzie wojny gangów noszą szereg znamion
„nowych wojen". Niemniej, chylące się ku upadkowi państwo stanowi podatny grunt dla
powstawania tego typu sieci.
Ponieważ sieci stanowią luźne koalicje o charakterze horyzontalnym, czyli zupełnie inaczej
aniżeli wertykalnie zorganizowane dawniej armie, ważnym mechanizmem organizującym staje
się wspólnie podzielana narracja dotycząca tożsamości, etniczności czy religii. Sieci utrzymują
się dzięki podzielaniu na ogól ekstremalnych politycznych ideologii związanych z jakimiś
nacjonalistycznymi czy religijnymi ruchami [...].
W „nowych wojnach", wojna stanowi formę politycznej mobilizacji. W typowych wojnach doby
nowoczesności głównym celem było zagarnięcie terytorium i zwycięstwo w bitwie. Mobilizacja
ludzi miała na celu rozłożenie wysiłków związanych z prowadzeniem wojny na jak największą
liczbę osób - albo poprzez wcielanie ich do armii, albo angażowanie ich w produkcję broni i
mundurów. W wojnach nowego typu mobilizacja ma na celu prowadzenie wojny; przemoc jest
jednak nie tyle skierowana ku wrogowi; celem jest raczej ekspansja ekstremizmu. Generalnie
rzecz ujmując, celem jest nadal kontrola terytorium poprzez użycie politycznych instrumentów,
natomiast silę stosuje się do zabijania, wydalania, bądź uciszania tych, którzy tej kontroli
mogliby zagrozić. Oto dlaczego walczące frakcje uciekają się do stosowania terroru, czystek
etnicznych czy ludobójstwa jako strategii wojennych. W nowych wojnach rzadko dochodzi do
regularnych bitew, przemoc skierowana jest głównie przeciwko ludności cywilnej. Gwałcenie
praw człowieka nie stanowi efektu ubocznego działań wojennych, lecz ich centralną metodę.
Ponad 90% poszkodowanych w nowych wojnach stanowią cywile; natomiast liczba uchodźców
oraz ludzi wygnanych bądź porzucających swoje domy stale wzrasta w każdym kolejnym
konflikcie.
Taka strategia ma na celu zdobycie politycznej władzy poprzez sianie strachu i nienawiści,
stwarzanie klimatu terroru, eliminowanie pojednawczych opinii i rugowanie tolerancji. Ideologie
polityczne odwołujące się do skrajnego nacjonalizmu i religijnego komunizmu dochodzą do
władzy poprzez użycie skrajnej przemocy. Jest szeroko rozpowszechnionym przekonaniem to, że
ekstremalne ideologie, opierające się na bardzo ekskluzywnym poczuciu tożsamości - np. serbski
nacjonalizm czy fundamentalizm islamski - są przyczyną wojen. Sądzę jednak, że
rozprzestrzenianie się i rośniecie w silę owych ideologii jest konsekwencją wojen [a nie ich
przyczyną - K.G. ]. „Wojna musiała być tak strasznie krwawa", odpowiedzą zapytani Bośniacy,
„ponieważ my się wcale nie nienawidziliśmy, musieliśmy zostać nauczeni tej nienawiści".
Nowe wojny przyczyniają się do powstania specyficznego rodzaju gospodarki. Albo mówiąc
jeszcze inaczej, wojny te przyśpieszająpToces opisany wcześniej i doprowadzają do powstania
nie kapMistyci-nego rynku, ale nowego typu gospodarki regulowanej w sposób nieformalny
najczęściej przy użyciu przemocy. Ponieważ sieci rozwijają się przede wszystkim w państwach,
w których system fiskalny upadł i gdzie
alizacja, państwo i wojna
721
[dobrobyt jest generowany w niezwykle ograniczonym wymiarze, gdzie wojny zniszczyły całą
infrastruktu-\, doprowadziły do zerwania kontaktów handlowych ze światem i wytworzenia
klimatu braku poczucia czeństwa, koniecznego dla inwestycji, nieuchronnie pojawia się
konieczność poszukiwania alter-! natywnych, eksploatacyjnych form pozyskiwania pieniędzy.
Pieniądze są pozyskiwane poprzez plądrowa-i, rabunki, nielegalny handel narkotykami,
emigrantami, papierosami i alkoholem, poprzez „opodatko-e" pomocy humanitarnej, dzięki
pomocy sympatyków z innych państw oraz poprzez wpłaty dokony-i przez członków sieci.
Wszystkie wymienione typy działalności gospodarczej są łupieżcze i możliwe i realizacji w
ogólnej atmosferze braku poczucia bezpieczeństwa. Rzeczywiście, nowe wojny można eślić jako
główne źródło zglobalizowanej nieformalnej gospodarki - ponadnarodowa kryminalna i pół-i
gospodarka stanowi drugie dno globalizacji. Konkluzja, jaka może być wyciągnięta z owych
trzech erystyk, dotyczy dwóch kwestii: nowe wojny są bardzo trudne do ogarnięcia i jeszcze
trudniejsze i zakończenia. Rozprzestrzeniają się wraz z falami różnego rodzaju uchodźców,
poprzez kryminalne ci powiązań, poprzez rozprzestrzenianie się wirusów ekstremalnych
ideologii, dla których stanowią ę. Obecnie możemy zaobserwować wzrastającą liczbę konfliktów
w Afryce, na Środkowym Wscho-| w Azji Centralnej i na Kaukazie. Wojny te obrazują odwrót
demokratycznych procedur, a każdy rót wojny wzmacnia tych, którzy mają głęboki polityczny i
gospodarczy interes w kontynuowaniu konfliktu. W konfliktach tych nie ma jasno określonych
wygranych i przegranych, ponieważ walczące ze sobą frakcje utrzymują się, w sensie
politycznym i gospodarczym, dzięki eskalacji przemocy. Wojny nisz-\ resztki jakiejkolwiek
działalności produkcyjnej, podkopują legitymacje państwa i przyczyniają się do ogólnej
kryminalizacji. Na obszarach gdzie mieliśmy do czynienia z długotrwałymi konfliktami tego
typu, doszło do wytworzenia kultury przemocy (culture ofviolence), takich jak kultura dżihadu
nauczana w religijnych szkołach w Pakistanie i Afganistanie czy pośród Tamilów na Sri Lance,
gdzie uczy się małe dzieci, jak zostać męczennikami, i gdzie zabijanie jest pojmowane jako
powierzenie się Bogu; innym przykładem jest połączenie przemocy i magii, z jakim mamy do
czynienia w Afryce.
Należy tutaj wspomnieć także o innych prywatnych i nieformalnych siłach, które mają jednak
niewiele wspólnego z powyższą analizą. Na przykład w wielu wojnach nowego typu mieszkańcy
wioski czy lokalny samorząd powołują straż obywatelską dla obrony lokalnej ludności - tak było
np. w Rwandzie, ale również w Tuzla czy Zenica podczas wojny w Bośni. Istnieją także bardziej
tradycyjne grupy partyzanckie, których strategia polega na zdobywaniu serc i umysłów ludzi, a
nie sianiu strachu i nienawiści; grupy te działają przeciwko państwu, a nie cywilom,
przynajmniej w teorii. Wreszcie istnieje wiele prywatnych firm ochroniarskich, często
zakładanych dla ochrony ponadnarodowych korporacji w miejscach ogarniętych konfliktami, czy
najemnicy, którzy walczą tylko dla pieniędzy; taktyki i formy prowadzenia wojny w takich
przypadkach zależą w ogromnej mierze od sponsorów.
Drugim rodzajem wojny jest to, co określam mianem „wojny okularowej" (spectacłe warfare) .
Wojna okularowa jest prowadzona głównie przez Stany Zjednoczone, chociaż brytyjska wojna
na Fal-klandach/Malwinach stanowiła zapowiedź wojny okularowej, jednak odwrotnie niż to ma
miejsce obecnie, oddziały żołnierzy zostały wówczas przetransportowane na obszar konfliktu.
Wojna okularowa to wojna na odległość, przy użyciu specjalistycznej armii powietrznej i zdalnie
sterowanych pocisków, lub, w celu uniknięcia ofiar w ludziach, przy pomocy zastępczych
oddziałów [utworzonych z lokalnej ludności- K.G.] takich jak Wyzwoleńcza Armia Kosowa czy
Sojusz Północny w Afganistanie. W wojnie okularowej pewne odziedziczone po zimnej wojnie
struktury zostają utrzymane, jednak w sytuacji całkowitego braku akceptacji ze strony obywateli
amerykańskich dla wysyłania swoich żołnierzy do prowadzenia działań na terenie wroga.
________
Termin został po raz pierwszy użyty przez M. Manna w rozdziale zatutylowanym The Roots and
Contradic-tions of Modern Militarism, w książce jego autorstwa War and Capitalism: Studies in
Political Sociology, Oxford 1988.
722
M. Kaldor
Pomimo faktu, że wydatki na zbrojenia w Ameryce zmniejszyły się po r. 1989, armia uległa
daleko idącej technicyzacji . Zamiast zaprowadzić faktyczną redukcję, rozbrojenie i
przekwalifikowanie w przemyśle zbrojeniowym (w Stanach Zjednoczonych wszystkie
wymienione procesy miały miejsce tylko na lokalnym poziomie), wraz z końcem zimnej wojny
nastąpił gorączkowy wyścig mający na celu zastosowanie technik informacyjnych dla celów
wojskowych, znanych pod nazwą rewolucji w dziedzinie wojskowości (Reuolution in Military
Affairs). Celem stało się wyprodukowanie precyzyjnej broni dalekiego rażenia, wyposażonej w
najnowsze zdobycze technologii informacyjnej, która miała zastąpić klasyczne uzbrojenie.
Pociski dalekiego rażenia, główny cel, przeciwko któremu protestowały ruchy pokojowe w
latach osiemdziesiątych, stanowiły podstawową broń „paradygmatu" rewolucji w dziedzinie
wojskowości. Jest to „system, który może działać w rozmaitych warunkach (wszystkie trzy
rodzaje służb wojskowych mogą go stosować) i uderzać w bardzo precyzyjny sposób przy
niskim poziomie zniszczeń otoczenia" . To pociski dalekiego rażenia zostały użyte w lecie 1998
r. przeciwko terrorystom w Afganistanie i powiązanej z nimi fabryce broni chemicznej w
Sudanie, tuż po zamachach na amerykańskie ambasady w Kenii i Ugandzie.
Wojna w Zatoce stanowi modelowy przykład wojny okularowej. Zdaje się on potwierdzać
argument, iż wojna opierająca swoje działanie o wykorzystanie najnowszych zdobyczy techniki
może być prowadzona przeciwko państwom sponsorującym terroryzm. Ta sama technika została
użyta przeciwko Irakowi w grudniu 1998 r., w Jugosławii w 1999 i w Afganistanie w 2002 r. Jest
ona zadowalająca dla wielu grup interesów; naukowców, inżynierów i firm dostarczających całej
infrastruktury niezbędnej dla funkcjonowania amerykańskiej armii; umożliwia kontynuowanie
mentalnej wojny z epoki zimnowojennej, przynajmniej z punktu widzenia Amerykanów; gdyż
nie powoduje zbędnych ofiar pośród amerykańskich żołnierzy. Taka wojna może być oglądana
w telewizji, demonstruje determinację i siłę rządu Stanów Zjednoczonych - są to „okulary, dzięki
którym nie widać zmierzchu imperium" , jak zauważył Der Derian. Tylko rozumiejąc
amerykańską mentalność, można pojąć słynną uwagę Jeana Baudrillarda, że wojna w zatoce w
ogóle się nie wydarzyła.
Podobnie należy rozumieć realizację narodowego programu ochrony przeciwrakietowej (national
missle defence). Jest to ambitny program mający na celu niszczenie pocisków wroga, zanim
dotrą na terytorium Stanów Zjednoczonych. Nawet jeśli w razie ataku system ten nie mógłby
spełnić swojego zadania, pozwala Stanom Zjednoczonym na angażowanie się w wojny bez ofiar
wśród własnych obywateli oraz bez strachu z powodu możliwości rewanżu ze strony
przeciwnika. Program doskonale wpisywał się w doktrynę Busha. Wątek ten jest obecny także w
przemowach Sekretarza ds. Obrony Donalda Ramsfelda, dotyczących narodowego programu
ochrony przeciwrakietowej, który mówi o tym, jak poprzez połączenie ofensywnych i
defensywnych metod program spotęguje efekt odstraszania. Słabą stroną tego podejścia był
zawsze problem wiarygodności takiego systemu, problem ten zawsze w efekcie prowadził do
przyśpieszenia w dziedzinie zbrojeń nuklearnych. W wojnach bez ofiar wiarygodność działań
podejmowanych przez Stany Zjednoczone jest bardziej przekonująca; mówi się, że atak na
W r. 2000 środki przeznaczone na zbrojenia były podobne do tych z lat osiemdziesiątych, tuż
przed zbrojeniami okresu rządów Reagana. Co ważniejsze, w latach dziewięćdziesiątych
nastąpiły znaczne zmiany w strukturze wydatków. Wydatki na badania i rozwój w dziedzinie
wojskowości malały znacznie wolniej od pozostałych kategorii, i wzrastały szybciej niż
pozostałe po 1988 r. W 2000 r. wydatki na badania i rozwój w dziedzinie wojskowości były o
47% wyższe niż w 1980 r. (Stockholm International Peace Institute, SIPRI Yearbook 2001:
Armaments, Disarmament and International Security, Oxford 2002).
L. Freedman, The Revolution in Strategie Affairs, „Adelphi Papers" 1998, nr 318, International
Institute for Strategie Studies, s. 70.
18
Zob. J. Der Derian, M. Shapiro,International/Intertextual Relations: Postmodern Readings
ojWorld Politics, Lexington, Mass. 1989.
Globalizacja, państwo i wojna
723
World Trade Towers był tożsamy [w swoich konsekwencjach - K.G.] z użyciem broni
nuklearnej. System narodowej ochrony przeciwrakietowej, przynajmniej w wymiarze
psychologicznym, poszerza możliwości prowadzenia wojen wolnych od ofiar.
Jednak z punktu widzenia samych ofiar takie wojny są jak najbardziej realne i nie tak różne od
pozostałych. Także w tego typu wojnach [okularowych - KG.) nie jest możliwe uniknięcie
„pomyłek" czy „zniszczeń obiektów znajdujących się w pobliżu celu". Mówienie, iż nie takie
były cele działań wojennych, nie czyni ich cywilnych ofiar bardziej możliwymi do
zaakceptowania. Co więcej, zniszczenie infrastruktury czy poparcia dla jednej ze stron konfliktu
prowadzi pośrednio do jeszcze większej liczby ofiar. W przypadku wojny w Zatoce Perskiej
ofiary, do których doszło w wyniku bezpośrednich działań wojennych, można prawdopodobnie
policzyć w dziesiątkach tysięcy, ale zniszczenie infrastruktury i wynikające z nich wojny z
Kurdami i szyitami doprowadziły do setek tysięcy kolejnych ofiar i, jak się zdaje, utwierdziły
niebezpieczne rządy Saddama Husajna. Podczas wojny w Afganistanie w rezultacie
„niezamierzonych działań" doszło do około 1000-1300 ofiar wśród ludności cywilnej, jednak z
kolejnymi tysiącami ofiar mieliśmy do czynienia w wyniku humanitarnego kryzysu, do którego
doszło, kiedy około 500 tysięcy ludzi opuściło swoje domy; szacuje się, że zabitych zostało
również około 4 tysięcy talibów i wojowników al-Kaidy . Nikt nie jest w stanie kontrolować z
powietrza tego, co się dzieje na ziemi podczas ataku. Nic nie można zrobić w celu
powstrzymania eskalacji wojny przeciwko ludności cywilnej, tak jak to miało miejsce w
Kosowie podczas bombardowań w byłej Jugosławii. Wojna bez ofiar pokazuje, iż życie
Amerykanów jest cenniejsze od życia przedstawicieli innych nacji i prowadzi do postrzegania
Stanów Zjednoczonych jako globalnego tyrana (global bulły).
Użycie w tym kontekście określenia imperializm nie wydaje się jednak odpowiednie. Stany
Zjednoczone najlepiej mogą być scharakteryzowane nie jako imperialne mocarstwo, ale jako
„ostatnie państwo narodowe", czy, jak to określił Sekretarz Generalny Rady Europy - Javier
Solana - „globalny unilateralista". Jest to jedyne państwo w zglobalizowanym świecie, które w
dziedzinie stosunków międzynarodowych nadal posiada zdolność do podejmowania
jednostronnych działań. Działania te są jednak w mniejszym stopniu podejmowane w wyniku
imperialnych zapędów aniżeli w wyniku liczenia się przez władze z krajową opinią publiczną.
Dlatego wojna bez ofiar jest także w pewnym sensie formą politycznej mobilizacji. Chodzi w
niej o spełnianie oczekiwań rodzimych okręgów wyborczych, a nie o wpływanie na losy reszty
świata, nawet jeżeli konsekwencje podejmowanych działań mają ogromny wpływ na to, co
dzieje się z resztą świata.
Martin Shaw dla określenia tego typu wojny używa terminu „wojna transferu ryzyka" (risk
transfer war). Uważa, że w tego typu wojnach ryzyko zostaje przesunięte na lokalnych
sojuszników działających na danym obszarze, siły wroga i ludność cywilną . Według Shawa,
wojny transferu ryzyka prowadzą na ogól do dużych strat w armii przeciwnika, małych
„przypadkowych" i „niezamierzonych" masakr miejscowej ludności cywilnej (średnio przypada
około 50-100 ofiar na jeden „wypadek"), oraz dużej liczby ofiar wśród ludności cywilnej, do
której dochodzi niejako pośrednio w wyniku wydarzeń następujących już po ataku. Serwisy
informacyjne dotyczące relacji wojennych stanowią kluczowy element w prowadzeniu wojny
transferu ryzyka - chodzi przede wszystkim o łagodzenie poglądów opinii publicznej po
nieplanowanych masakrach ludności cywilnej. Moja analiza nie różni się znacząco w tej kwestii
[od poglądów Shawa - K.G.], jednak termin „wojna okularowa" uwypukla funkcję wojny jako
formy politycznej legitymizacji ideologii, w sytuacji kiedy obywatele [Stanów Zjednoczonych -
K.G.J nie są już gotowi do poświęcania życia swoich żołnierzy.
Zob. C. Connetta, Strange Victory:A Critical Appraisal ofOperation Enduring Freedom and the
Afganistan War, „Project on Defense Alternatives, Research Monograph" 2002, nr 3.
Zob. M. Shaw, Risk-Transfer Militarism, Smali Massacres, and the Historie Legitimacy ofWars,
(b.m.) 2002. Por. www.theglobalsite.ac.uk.
724
M. Kaldor
Trzecim typem wojny jest wojna neonowoczesna (neo-modern warfare). Ten typ wojny stanowi
niejako kontynuację klasycznego sposobu myślenia o wojskowości w dużych krajach
przechodzących znaczące kierunkowe przemiany (transition). Są to państwa doświadczające
przejścia od centralnie planowanej gospodarki do gospodarki bardziej otwartej na rynki
zewnętrzne i na tyle duże, aby udźwignąć istnienie dużego sektora państwowego. Typowymi
przykładami takich państw są: Rosja, Indie i Chiny. Państwa te nie są wystarczająco silne, aby
zagrozić Stanom Zjednoczonym. Co więcej, doświadczają szeregu przeszkód i napięć będących
rezultatem globalizacji - podobnych do tych, jakie są udziałem niewielkich i słabych państw. Na
ogół w państwach tych przywódcy posługują się ekstremistycznymi ideologiami
przypominającymi ideologie „nowych wojen" [opisanych wcześniej - K.G.] - np. rosyjski i
indyjski szowinizm. Bardzo często państwa te posiadają bezpośrednie związki czy wręcz
podejmują oficjalną współpracę z przestępczymi siatkami, zwłaszcza w Rosji. Prawdopodobnie
powinniśmy zaliczyć do tej kategorii także Izrael, chociaż jego zdolność do utrzymania dużej
armii zależy w mniejszym stopniu od wielkości państwa aniżeli od kontaktów ze Stanami
Zjednoczonymi.
Wymienione wcześniej państwa zachowały cały swój potencjał militarny, włączając w to broń
nuklearną. W przypadku Indii doszło do znaczącego wzrostu wydatków na cele wojskowe w
toku lat dziewięćdziesiątych do tego stopnia, że określenie „wyścig zbrojeń" wydaje się tutaj jak
najbardziej adekwatne (także w odniesieniu do Pakistanu), zwłaszcza po próbach jądrowych z
1998 r. Pakistan wydaje się jednak bliższy modelowi wojny sieciowej, zwłaszcza gdy weźmiemy
pod uwagę jego powiązania z grupami militarnymi Kaszmiru i Afganistanu; precyzyjnie
Pakistan znajduje się pomiędzy modelem wojny sieciowej a modelem wojny neonowoczesnej,
podobnie jak Serbia podczas wojny w byłej Jugosławii. Po rozpadzie Związku Radzieckiego
nastąpiło tam dramatyczne ograniczenie wydatków na wojsko i głęboki kryzys całego sektora
przemysłu obronnego. Jednak potrzeby wynikające z prowadzenia wojny w Czeczenii, jak i inne
naciski do zwiększania wydatków na wojsko, prowadzą do kolejnego szacowania znaczenia
posiadania zarówno konwencjonalnej, jak i nuklearnej broni. Propozycja ograniczenia wydatków
na broń nuklearną będąca przedmiotem ustaleń Putina i Busha najprawdopodobniej
doprowadziła do uwolnienia funduszy na broń konwencjonalną w Rosji. Także Chiny angażują
się w zbrojenia, zwłaszcza od 1998 r., kiedy to wojskowi dygnitarze otrzymali zakaz
angażowania się w działalność gospodarczą. Biorąc pod uwagę redukcję części broni nuklearnej
w Rosji i nową generację systemów obronnych w Chinach, można dostrzec, że państwa te stają
się dla siebie konkurentami, zwłaszcza w dziedzinie zbrojeń nuklearnych.
Wojna neonowoczesna ogranicza się do działań skierowanych przeciwko konkretnym państwom
lub do działań skierowanych przeciwko rebeliantom we własnym kraju. W państwach tych
wojna jest pojmowana w klasyczny Clausewitzowski sposób. Państwa te angażują się w wojny
przeciwko rebeliantom w celu pokonania ekstremistycznych sieci - tak jak ma to miejsce w
Czeczenii czy Kaszmirze. Albo przygotowują się do obrony swoich granic przeciwko innym
państwom - tak jak w przypadku wojny pomiędzy Indiami i Pakistanem w 1998 r. Zupełnie
odwrotnie niż w przypadku polityki Stanów Zjednoczonych, państwa te są gotowe do
ponoszenia ofiar wśród własnych żołnierzy, które w przypadku wojny w Czeczenii są niezwykle
duże. Najczęstszymi taktykami w walce przeciwko ekstremistycznym siatkom są: ostrza! z
czołgów, helikopterów i artylerii oraz przesiedlanie ludności w celu „oczyszczenia" terenu z
„terrorystów". Dlatego dla ludności cywilnej skutki wojny neonowoczesnej są równie dotkliwe,
jak skutki „nowych wojen". Mówiąc precyzyjnie, z powodu ogromnych zniszczeń będących
skutkiem użycia wszystkich rodzajów wymienionej broni trudno jest orzec o militarnym
zwycięstwie nad uzbrojonym przeciwnikiem. Miasto Groźny zostało praktycznie zrównane z
ziemią, a pomimo tego opór [ze strony Czeczeńców - K.G.] nie ustał.
Bojownicy tworzący sieci zrozumieli, że nie są w stanie zdobyć terytorium, używając siły, lecz
dzięki zabiegom politycznym, stąd przemoc ma się owym politycznym celom jedynie
przysłużyć. Natomiast państwa prowadzące wojny neonowoczesne nadal łudzą się, że mogą
odnosić zwycięstwa mili-
Globalizacja, państwo i wojna
725
tarne. W rezultacie albo uzmysławiają sobie w pewnym momencie wiasne ograniczenia, dotyczy
to wojen toczonych przeciwko innym państwom, albo ich działania doprowadzają do pogrążania
się w „wojny nowego typu", jak ma to miejsce w Kaszmirze, Czeczenii czy Palestynie, gdzie
dławienie rebelii doprowadza do szerzenia strachu i nienawiści, a w konsekwencji do politycznej
polaryzacji społeczeństwa. Można więc zastanawiać się nad użytecznością konwencjonalnych sił
wojskowych, czy rzeczywiście „zmuszają przeciwnika do wypełnienia naszej woli".
Reasumując, należy zauważyć, że wszystkie trzy typy wojen (sieciowe, okularowe, neonowocze-
sne) prowadzą do bardzo podobnych skutków - ogromu cierpień ludności cywilnej (nawet jeżeli
Amerykanie uważają, że ich strategia minimalizuje liczbę ofiar). Żaden z wymienionych typów
wojen nie rozwiązuje istniejących konfliktów. Amerykanom udało się wyzwolić Kosowo i
znieść rządy talibów w Afganistanie, ale doszło do tego dzięki bardzo specyficznym
okolicznościom, gdzie niesłychanie kosztowne działania zostały podjęte przeciwko słabym
przeciwnikom; a i tak wiele kwestii pozostało nierozstrzygniętych. Wszystkie trzy typy wojen
łączy wzmacnianie ekstremistycznych nastrojów po wszystkich stronach konfliktów, osłabianie
społeczeństwa obywatelskiego i napędzanie kryminalnej działalności gospodarczej. W obecnej
sytuacji działania tych, którzy sprzeciwiają się tym cierpieniom, powinny kierować się ku
wymyślaniu sposobów kontrolowania wojen.
Układy wielostronne i demokracja
Zdaniem Roberta Coopera, r. 1989 stanowi równie doniosłą cezurę dla stosunków
międzynarodowych co pokój westfalski z 1648 r., który uznaje się za umowny początek istnienia
systemu państw . Cooper opisuje proces wyłaniania się po zakończeniu zimnej wojny tego, co
określa mianem państw ponowo-czesnych (postmodern states). Państwa ponowoczesne to takie
państwa, którymi „nie rządzi już imperatyw terytorialny" . Funkcjonują one w
międzynarodowym kontekście, w którym oddzielenie tego, co stanowi sprawy wewnętrzne
danego państwa, od tego, co stanowi kwestię międzynarodową, nie jest proste; gdzie granice
państwowe nie mają już istotnego znaczenia; gdzie sprawy każdego państwa są uważnie
obserwowane przez pozostałych; gdzie używanie siły jest zabronione, a bezpieczeństwo opiera
się na zasadach „przejrzystości, otwarcia, współzależności [wszystkich państw- K.G.J i
świadomości [w razie konfliktu - K.G. J bezbronności każdej ze stron" . Państwa ponowoczesne
postępują zgodnie z ustanowionymi przez siebie zasadami nie dlatego że istnieją jakieś
mechanizmy przymusu wpisane w system, ale dlatego, że „utrzymanie takiego kolektywnego
systemu pozostaje w ich własnym interesie* . ^1 państwach ponowoczesnyc\v życie jednostki
zyskuje na znaczeniu, a pojęcia takie jak „racja stanu czy amoralny makiawelizm zostały
zastąpione przez większą świadomość moralną zarówno w wymiarze stosunków
międzynarodowych, jak i w odniesieniu do spraw wewnętrznych" .
To, w stosunku do czego Robert Cooper używa terminu państwa ponowoczesnego, określam
mianem państw wielostronnych {multilateral states). Koncepcja ta bliska jest także temu, co lan
Clark nazywa państwem „zglobalizowanym" (globalsed state) , a Ulrich Beck państwem
„kosmopolitycznym" (cosmopolitan state) czy ponarodowym (post-national) . Przez
wielostronność rozumiem taki spo-
Zob. R. Cooper, The Postmodern State and the World Order, London 2000.
Ibidem, s. 22. a Ibidem, s. 20.
Ibidem.
Ibidem.
Zob. I. Clark, Globalization and International Relations Theory, Oxford 1999.
Zob. U. Beck, „The World Risk Society Revisited: The Terrorist Threat?", wykład wygłoszony
w London School of Economics 12 lutego 2002 r.
726
M. Kaldor
sób uprawiania polityki, w którym państwa postrzegają swoje interesy w kategoriach
wielostronnych umów czy wręcz systemu globalnych rządów (global governance). Legitymizacji
obowiązującemu systemowi udzielają państwa, które pozostają podmiotami posiadającymi
uprawnienia do zakładania międzynarodowych organizacji, podpisywania i ratyfikowania
układów czy głosowania podczas obrad rozmaitych międzynarodowych gremiów. Państwa
wielostronne pozostają depozytariuszami suwerenności, nawet jeżeli ich zdolności do
ustanawiania i egzekwowania praw zależą od ich stopnia uczestnictwa w całym złożonym
systemie. Państwa te pozostają instytucjami posiadającymi monopol na używanie przymusu
(coercion-wielding), odpowiedzialnymi za politykę wewnętrzną i sprawującymi zwierzchnictwo
nad własną armią. Jednak używanie przez państwa przemocy w rozwiązywaniu wewnętrznych
konfliktów jest nadzorowane, [zwłaszcza - K.G.] w kontekście obowiązujących praw człowieka,
i dlatego użycie siły poza własnym terytorium może mieć miejsce tylko na drodze
międzynarodowych uzgodnień. Sedno obowiązującego systemu praw stanowi humanitarny w
swoich założeniach ustrój, którego nadrzędną zasadą jest zagwarantowanie bezpieczeństwa
ludziom na całym świecie, innymi słowy, jest to ustrój, który posiada zdolność do ochrony praw
człowieka także w sytuacjach, gdy państwa tego nie robią.
Philip Bobbitt w swojej książce dotyczącej wojny, prawa i państwa pisze, że państwo narodowe
jest zastępowane przez państwo rynkowe (market state). Państwo nie jest w stanie utrzymywać
się jako jedna całość, tak jak to miało miejsce wcześniej, zwłaszcza wobec istnienia globalnego
rynku . Autor ten wyróżnia trzy rodzaje państw rynkowych: państwo przedsiębiorcze (entrepre-
neurial state), czyli takie, które uzasadnia woj skowe interwencje w sprawy wewnętrzne innych
państw wedle własnych kryteriów legitymizacji; państwo menedżerskie (managerial state), czyli
takie, które w tego typu sytuacjach domaga się międzynarodowej legitymizacji i wielostronnych
układów, oraz państwo merkantylne, które sprzeciwia się interwencjom w imię ochrony
suwerenności. Stąd państwami przedsiębiorczymi są Stany Zjednoczone i prawdopodobnie
Wielka Brytania, sponsorzy wojen okularowych. Państwo menedżerskie określam mianem
państwa wielostronnego, a państwo merkantylne to państwo podlegające kierunkowej zmianie
(tranńtion state); obydwa podtrzymują neo-nowoczesne formy wojskowości.
Typowe państwa wielostronne można znaleźć w Europie, Kanadzie, Japonii, Afryce
Południowej i Ameryce Łacińskiej. Istnieje szereg danych sugerujących istnienie silnej korelacji
pomiędzy stopniem zaawansowania globalizacji (zakres powiązań pomiędzy organizacjami i
przepływami towarów, kapitału, ludzi), udziałem w układach wielostronnych (podpisywanie i
ratyfikowanie układów, przestrzeganie międzynarodowych zasad, przyłączanie się do
międzynarodowych organizacji) i stopniem rozwoju społeczeństwa obywatelskiego
(członkostwo w międzynarodowych organizacjach pozarządowych, goszczenie uczestników
alternatywnych szczytów, tolerancja względem obcych) . Prosta przyczyna mogąca wyjaśnić
ową korelację nie została jeszcze wykryta. Można jednak spekulować, iż im bardziej dane
państwo jest zintegrowane ze światową gospodarką i społeczeństwem, tym większy ma interes w
popieraniu wielostronnych układów. Im bardziej wielostronne państwo, tym chętniej sponsoruje
i pozwala na rozwój globalnego społeczeństwa obywatelskiego, w którym upatruje silę
wspierającą zasady wielostronnego systemu. Im bardziej zaawansowana globalizacja i
wielostronny rząd, tym bardziej sprzyjające warunki dla rozwoju globalnego społeczeństwa
obywatelskiego. Z drugiej strony, globalne społeczeństwo obywatelskie przyczynia się do
podtrzymywania wielostronnych układów i stosuje naciski na rządy w kierunku podejmowania
decyzji zgodnych z wielostronnymi umowami. Innymi słowy, wszystkie trzy fenomeny
nawzajem się napędzają.
Zob. P. Bobbitt, The Shield of Achilles: War, Peace and the Course ofHistory, London 2002. '
Zob. H. Anheier, M. Glasius, M. Kaldor, Global dvii Society, (b.m.) 2001.
WYKAZ ŹRÓDEŁ TEKSTÓW ZAMIESZCZONYCH W KSIĄŻCE

Charles W. Mills, Obietnica, [w:] J. Mucha, C.W. Mills, Warszawa: Wiedza Powszechna, 1985,
s. 202-215. The Promise, from Sodological Imagination by C.W. Mills, Copyright © 1959, 2000
by (Mord University Press, Inc. Used by permission of Oxford University Press, Inc.
Anthony Giddens, Czym zajmują się socjologowie? What Do Soaologists Do?, [w:] Social
Theory and Modern Sodology, Cambridge: Polity Press, 1987, ss. 4-13,15-21. This chapter is
copyright © 1987 by Polity Press. Reprinted with permission from the publisher.

Stanisław Ossowski, Wzory nauk przyrodniczych wobec osobliwości zjawisk społecznych, [w.]
O osobliwośtiach nauk społecznych, Warszawa: PWN, 1962, s. 213-232.
George C. Homans, Zachowanie społeczne -jegoformy elementarne, [w:] The General Proposi-
tions, [w:] Sodal Behavior. Its Elementary Forms, New York: Harcourt Brace Jovanovich, 1974,
ss. 15-17,22-24, 25-30,37-42. Copyright © 1961,1974 by Harcourt Brace Jovanovich, Inc.
Max Weber, Pojęcie działania społecznego, [w:] Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe PWN, 2002, s. 6-20.
Florian Znaniecki, Fakty {przedmioty kulturowe, [w.] J. Szacki, Znaniecki, Warszawa: Wiedza
Powszechna, 1986, s. 236-245. Przedruk za zgodą Fundacji Naukowej im. Floriana Znanieckiego
w Poznaniu.
Alfred Schutz, Świat społeczny i teoria działania społecznego, [w.] Metodologiczne podstawy
socjologii, red. P. Sztompka, Uniwersytet Jagielloński, Skrypty Uczelniane nr 361, Kraków
1980, s. 152-162.
Peter L. Berger, Hansfried Kellner, Akt interpretacji. The Act of Interpretation, [w:] Sodology
Rdnterpreted. An Essay on Method and Vocation, New York: Doubleday Anchor Books, 1981,
ss. 17-29, 37-38, 40. Copyright © by Peter Berger and Hansfried Kellner.

Georg Simmel, Wymiana jako środek przezwyciężenia czysto subiektywnego znaczenia wartości
przedmiotu, [w:] Filozofia pieniądza, Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora, 1997, s. 40-
49. Przedruk za uprzejmą zgodą Fundacji Humaniora.
Georg Simmel, Struktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych
stosunków, [w]: Socjologia, Warszawa: PWN, 1975, ss. 151,157-159,162-163,164-168,174-
179,186-189,191-193,197-200, 201, 208-210, 211-214.
Bronisław Malinowski, Zasada do ut des przenikająca życie plemienne, [w:] Dzieła, t. 2:
Zwyczaj i zbrodnia w spotecznośd dzikich, Warszawa: PWN, 1984, s. 35-42.
Peter Blau, Wymiana społeczna. Sodal exchange, [w.\ Exchange and Power in Sodal Life, New
York: John Wiley, 1964, s. 88-91,97-106. Copyright © 1964 by John Wiley & Sons, Inc.
728
Wykaz źródet tekstów zamieszczonych w książce
Erving Goffman, Zażenowanie a organizacja społeczna. Embarrassment and Sodal Organiza-
tion, [w.] Interaction Ritual. Essays on face-to-face Behavior, New York: Doubleday Anchor
Books, 1967, s. 97-112. Zażenowanie a organizacja społeczna is an excerpt from Erving
Goffman's Interaction Ritual, New York: DoubledayAnchorBooks, 1967.
PublishedherebypermissionofErving Goffman Trust. Zażenowanie a organizacja społeczna jest
fragmentem pracy Ervinga Goffmana Interaction Ritual, New York: Doubleday Anchor Books,
1967. Opublikowano w tym wydaniu za zgodą Ening Goffman Trust.
Anthony Giddens, Miłość, seks i inne uzależnienia. Love, Sex and Other Addictions, [w:] The
Transformation ofintimacy. Sexuality, Love and Eroticism in Modern Sodeties, Cambridge:
Polity Press, 1992, s. 66-85. This chapter is Copyright © 1992 by Polity Press. Reprinted with
permission from the publisher.
Paweł Rybicki, Więź społeczna i jej przemiany, [w:] Struktura społecznego świata, Warszawa:
PWN, 1979, ss. 674-686, 694-698, 700-702, 703-704.
-
Robert K. Merton, Zestawy ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych
w czasie, [w:] Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Warszawa: PWN, 1982, s. 413-427.
William J. Goode, Teoria napięcia w roli. The Theory of Role-Strain, [w:] Explorations in Sodal
Theory, New York: Oxford University Press, 1973, s. 101-115. The Theory of Role-Strain
fromEzplora-tions in Sodal Theory by William Josiah Goode, Copyright O 1973 by Oxford
University Press, Inc. Used by permission of Oxford University Press, Inc.
Peter Blau, Teoria i rozwój biurokracji. Theory andDeuelopment ofBureaucracy, [w:]
Bureaucracy in Modern Society, New York: Random House, 1969, s. 28-43. Copyright © 1956
by Random House, Inc.
Piotr Sztompka, Pojęcie struktury społecznej:próba uogólnienia. Pierwodruk w: „Studiach
Socjologicznych" 1989, nr 3, s. 51-65.
Gustaw Le Bon, Uczucia i moralność tłumu, [w:] Psychologia tłumu, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN, 1994, s. 26-40.
Ron Aminzade, Doug McAdam, Emocje i polityka sporu. Emotions and Contentious Politics,
[w.] SUence and Voice in the Study of Contentious Politics, red. R. Aminzade i in., Cambridge:
Cambridge University Press, 2001, ss. 17-20,24-28,30-38,44-46. Copyright © 2001 by
Cambridge University Press.
Neil J. Smelser, Analiza zachowania zbiorowego. Analyzing Collective Behavior, [w:] Theory of
Collectwe Behavior, New York: Free Press, 1962, s. 1-12. Copyright © 1962 by Neil J. Smelser.
Claus Offe, Nowe ruchy społeczne: przekraczanie granic polityki instytucjonalnej, [w.] Władza i
społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i opracowanie J. Szczupa-
czyński, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar", 1995, s. 226-233.
Piotr Sztompka, Ruchy społeczne - struktury in statu nascendi. Pierwodruk [w:] „International
Revue of Sociology" 1989, nr 2, www.tnadf.co.uk.
ykaz źródeł tekstów zamieszczonych w książce
729
| Georg Simmel, Krzyżowanie się kręgów społecznych. Die Kreuzung sońaler Kreise, \w.]
Sońolo-gie. Untersuchungen iiber dieFormen der Vergesellschaftung, Berlin 1908, s. 403-453.
Tłumaczenie i wydaniem Duncker & Humbolt, Berlin 1958, s. 305-314.
Robert K. Merton, Wstępna lista właściwości grupy, [w.\ Teoria socjologiczna i struktura spo-
\teczna, Warszawa: PWN, 1982, s. 362-374.
Lewis A. Coser, Konflikt z grupami zewnętrznymi a struktura grupowa. Conflict with Out-
Groups and Group Structure, [w:] TheFunctions ofSocial Conflict, New York: Free Press, 1956,
s. 104-110. I Copyright © 1956 by The Free Press, a Corporation.
aweł Rybicki, Z podstawowych zagadnień grupy społecznej, [w.] Struktura społecznego świa-j,
Warszawa: PWN, 1979, ss. 641-650, 651-653.
ile Durkheim, Co to jest fakt społeczny?, [w:] Zasady metody socjologicznej, Warszawa: PWN,
1968, s. 29-42.
org Simmel, Filozofia mody, [w.\ S. Magafa, Simmel, Warszawa: Wiedza Powszechna, 1980, s.
180-191.
Ina C. Brown, Człowiek i kultura, [w:] Understanding Other Cultures, Englewood Cliffs:
Prentice Hali, 1963, s. 1-16.
Antonina Kłoskowska, Kultura, [w.] Encyklopedia Kultury PolskiejXX Wieku, red. A.
Hoskowska, Wrocław: Wiedza o Kulturze, 1991, s. 17-32.
Maria Ossowska, Funkcjonowanie norm w życiu społecznym, [w:] Socjologia moralności,
Warszawa: PWN, 1963, s. 105-119.
Ralf Dahrendorf, Homo Sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej.
Homo Sociologicus, [w:] Essays in the Theory ofSociety, Stanford: Stanford University Press,
1968, ss. 21-23,25-27, 29-31,33-44. Copyright © 2005 by Ralf Dahrendorf.
Dian Joubert, Dwadzieścia pięć pojęć wartości. Twenty Fwe Notions ofValues, [w.] Reflections
on Social Values, Pretoria: Human Sciences Research Council, 1992, s. 25-46. Reproduced with
permission of Human Sciences Research Council, Pretoria.
Ronald lnglehart, Pojawienie się wartości postmaterialistycznych. TheRise ofPostmaterialist
Values, [w.] CultureShiftinAdvancedIndustrialSociety, Princeton: Princeton University Press,
1990, s. 66-83. Copyright © 1990 by Princeton University Press.
Teun A. van Dyk, Przekonania społeczne. Social beliefs, [w:] Ideology: A Multidisciplinary
Approach, London: Sagę, 1998, ss. 28-35, 36-42. Reproduced with permission from Teun A. van
Dijk. Copyright © 1998 by Teun A. van Dijk, by permission of Sagę Publications Ltd.
Robert K. Merton, Samospełniające się proroctwo, [w.] Teoria socjologiczna i struktura
społeczna, Warszawa: PWN, 1982, s. 462-476.
730
Wykaz źródeł tekstów zamieszczonych w książce
Daniel Bell, Koniec ideologii na Zachodzie: epilog. The End ofldeology in the West, [w.] The
End ofldeology, New York: Collier Books, 1962, s. 393-407.
Alexis de Tocqueville, O użytku, jaki w życiu społecznym Amerykanie czynią ze stowarzyszeń,
(w:] 0 demokracji w Ameryce, t. 2, cz. 2, Kraków: Znak, 1996, s.l 16-120.
Alexis de Tocqueville, Dlaczego Amerykanie są tak mato podejrzliwi w swoim kraju, a okazują
się tak podejrzliwi w naszym, [w.\ O demokracji w Ameryce, t. 2, cz. 3, Kraków: Znak, 1996, s.
185-188.
Robert Putnam, Społeczny kapitał a sukces instytucji, [w.] Demokracja w działaniu. Tradycje
obywatelskie we współczesnych Włoszech, Kraków. Znak, 1995, ss. 258,262-275. Copyright ©
1993 by Princeton University Press.
Piotr Sztompka, Zaufanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji. Trust, Distrust and Two
Paradoxes ofDemocracy, [w.] „The European Journal of Social Theory" 1998, t. 1, nr 1, s. 19-31.
Reproduced with permission from Piotr Sztompka. Copyright © 1998 by Sagę Publications, by
permission of Sagę Publications Ltd.
Karol Marks, Praca wyobcowana. Fragment Rękopisów ekonomiczno-filozojicznych z 1844 r.,
[w:] K. Marks, Pisma wybrane. Człowiek i socjalizm, wybór i wstęp Jerzy Ładyka, Warszawa:
PWN, 1979,
c no iio
Karol Marks, Fryderyk Engels, Burżua a proletariusze. Fragment z Manifestu partii
komunistycznej, [w:] K. Marks, Pisma wybrane. Człowiek i socjalizm, wybór i wstęp Jerzy
Ładyka, Warszawa: PWN, 1979, s. 353-370.
Max Weber, Stany i klasy, [w.] Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa: PWN, 2002, s. 228-
233.
Ralf Dahrendorf, O pojęciu szans życiowych. Seven Notes on the Concept ofLife-chances, [w:]
Life Chances. Approaches to Social andPolitical Theory, Chicago: The University of Chicago
Press, 1979, ss. 40-43, 47-49, 50-53, 61, 74-78, 88-91, 94-95. Copyright © 2005 by Ralf
Dahrendorf.
Kingsley Davis, Wilbert Moore, O niektórych zasadach uwarstwienia, [w:] Elementy teorii
socjologicznych, wybór W. Dereszczyński, A. Jasińska-Kania, J. Szacki, Warszawa: PWN,
1975, s. 464-476.
Stanisław Ossowski, Pojęcie klasy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje, [w:] Dzieła,
t. 5: Z zagadnień struktury społecznej, Warszawa: PWN, 1968, s. 198-210.
Bogusława Budrowska, Znikoma reprezentacja kobiet w elitach -próby wyjaśnień, [w.\ Szklany
sufit. Bariery i ograniczenia karier kobiet. Monografia zjawiska, red. A. Titkow, Warszawa:
Fundacja Instytutu Spraw Publicznych, 2003, s. 39-67. Copyright © 2003 by Fundacja Instytutu
Spraw Publicznych, Warszawa.
Max Weber, Typy panowania, [w.] Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN, 2002, s. 158-184.
730
Wykaz źródeł tekstów zamieszczonych w książce
Daniel Bell, Koniec ideologii na Zachodzie: epilog. The End ofldeology in the West, \w.\ The
End ofldeology, New York: Collier Books, 1962, s. 393-407.
Alexis de Tocqueville, O użytku, jaki w życiu społecznym Amerykanie czynią ze stowarzyszeń,
[w:] O demokracji w Ameryce, t. 2, cz. 2, Kraków. Znak, 1996, s. 116-120.
Alexis de Tocqueville, Dlaczego Amerykanie są tak mato podejrzliwi w swoim kraju, a okazują
się tak podejrzliwi w naszym, [w.] O demokracji w Ameryce, t. 2, cz. 3, Kraków: Znak, 1996, s.
185-188.
Robert Putnam, Społeczny kapitał a sukces instytucji, [w:] Demokracja w działaniu. Tradycje
obywatelskie we współczesnych Włoszech, Kraków: Znak, 1995, ss. 258,262-275. Copyright ©
1993 by Princeton University Press.
Piotr Sztompka, Zaufanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji. Trust, Distrust and Two
Paradoxes ofDemocracy, [w.] „The European Journal of Social Theory" 1998, t. 1, nr 1, s. 19-31.
Reproduced with permission from Piotr Sztompka. Copyright © 1998 by Sagę Publications, by
permission of Sagę Publications Ltd.
Karol Marks, Praca wyobcowana. Fragment Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych z 1844
r.,[w.\ K. Marks, Pisma wybrane. Człowiek i socjalizm, wybór i wstęp Jerzy Ładyka, Warszawa:
PWN, 1979, s. 92-112.
Karol Marks, Fryderyk Engels, Burżua a proletariusze. Fragment z Manifestu partii
komunistycznej, [w:] K. Marks, Pisma wybrane. Człowiek i socjalizm, wybór i wstęp Jerzy
Ładyka, Warszawa: PWN, 1979, s. 353-370.
Max Weber, Stany i klasy, [w.\ Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa: PWN, 2002, s. 228-
233.
Ralf Dahrendorf, O pojęciu szans życiowych. Seven Notes on the Concept ofLife-chances, [w.]
Life Chances. Approaches to Social and Political Theory, Chicago: The University of Chicago
Press, 1979, ss. 40-43, 47-49, 50-53, 61, 74-78,88-91, 94-95. Copyright © 2005 by Ralf
Dahrendorf.
Kingsley Davis, Wilbert Moore, O niektórych zasadach uwarstwienia, [w:] Elementy teorii
socjologicznych, wybór W. Dereszczyński, A. Jasińska-Kania, J. Szacki, Warszawa: PWN,
1975, s. 464-476.
Stanisław Ossowski, Pojęcie klasy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje, [w:] Dzieła,
t. 5: Z zagadnień struktury społecznej, Warszawa: PWN, 1968, s. 198-210.
Bogusława Budrowska, Znikoma reprezentacja kobiet w elitach -próby wyjaśnień, [w:] Szklani/
sufit. Bariery i ograniczenia karier kobiet. Monografia zjawiska, red. A. Titkow, Warszawa:
Fundacja Instytutu Spraw Publicznych, 2003, s. 39-67. Copyright © 2003 by Fundacja Instytutu
Spraw Publicznych, Warszawa.
Max Weber, Typy panowania, [w.\ Gospodarka i społeczeństwo, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN, 2002, s. 158-184.
Wykaz źródeł tekstów zamieszczonych w książce
731
Steven Lukes, Władza i panowanie. Power andAuthority, \w.\ Morał Conflict andPolitics,
Oxford: Clarendon Press, 1991, s. 84-99. Copyright © 2005 by Steven Lukes.
Pierre Bourdieu, Przemoc symboliczna, [w:] Męska dominacja, Warszawa: Oficyna Naukowa,
2004, s. 45-55. La Domination masculine by Pierre Bourdieu is copyright © 1998 and 2002 by
Editions du Seuil.
John B. Thompson, Czym jest skandal? What is a Scandal?, [w:] Political Scandal. Power and
Visibility in the Media Age, Cambridge: Polity Press, 2000, ss. 13-17, 18-22, 25-30. This chapter
is copyright © 2000 by Polity Press. Reprinted with permission from the publisher.
Charles H. Cooley, Jaźń społeczna. Znaczenie „ja", [w:] J. Mucha, Coołey, Warszawa: Wiedza
Powszechna, 1992, s. 179-204.
Ralf Dahrendorf, Grupy odniesienia i przypisywanie ról. Reference Groups and the Ascription of
Roles, fragment z: Homo Sociologicus, [w.] Essays in the Theory ofSociety, Stanford: Stanford
Univer-sity Press, 1968, s. 44-58. Copyright © 2005 by Ralf Dahrendorf.
Pierre Bourdieu, Struktury, habitus, praktyki. Structures, Habitus, Pratiąues, [w:] Les sens pra-
tiąue, Paris: Les Editions de Minuit, 1980, s. 87-109. Copyright © 1980 by Les Editions de
Minuit.
Robert K. Merton, Struktura biurokratyczna i osobowość, [w:] Teoria socjologiczna i struktura
społeczna, Warszawa: PWN, 1982, s. 255-266.
Peter L. Berger, Thomas Luckmann, Internalizacja rzeczywistości, [w.] Społeczne tworzenie
rzeczywistości, Warszawa: PIW, 1983, s. 202-214. Copyright © 1966 by Peter L. Berger and
Thomas Luckmann.
Georg Simmel, Obcy, [w:] Socjologia, Warszawa: PWN, 1975, s. 504-512.

Robert K. Merton, Struktura społeczna i anomia, [w.\ Teoria socjologiczna i struktura społeczna,
Warszawa: PWN, 1982, ss. 195-200, 202-205, 207-211, 212-217, 218-221.
Howard S. Becker, Rodzaje dewiacji. Model sekwencyjny. Kinds ofDeviance: A Seąuential
Model, [w:] Outsiders. Studies in the Sociology ofDeviance, New York: Free Press, 1963, s. 19-
40. Copyright © 1963 by the Free Press of Glencoe.
Richard A. Cloward, Łloyd E. Ohlin, Przestępcze subkultury. Delinauent SubciUtures, [w. ]
Delinąuency and Opportunity. A Theory ofDelinąuent Gangs, New York: Free Press, 1960, ss. 2-
7,10-14,16-20. Copyright © 1960 by The Free Press, a Corporation.
Robert Nisbet, Postęp zagrożony. Progress at Bay, \w.] History ofthe Idea ofProgress, New
York: Basic Books, 1980, ss. 317-323,349-351. Copyright © 1980 by Basic Books, Inc.
Jeffrey C. Alexander, Między postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX
wieku. Between Progress andApocalypse, [w.] Fin de Siecle Social Theory. Relativism,
Reduction, and the Problem ofReason, London: Verso Press, 1995, ss. 65-71, 73-89. Reproduced
with permission of Verso Press. Copyright © 1995 by Verso.

732
Wykaz źródeł tekstów zamieszczonych w książce
Stefan Nowak, Modele zmiany kierunkowej a ludzkie wartości: teoria postępu jako stosowana
nauka społeczna. The Theory ofProgress as an Applied Social Science, [w.] Rethinking Pro-
gress. Movemenłs, Forces, and Ideas at the End of the 20th Century, red. Jeffrey C. Alexander,
P. Sztompka, Boston: Unwin and Hyman, 1990, s. 230-240. Copyright © 1990 by Jeffrey C.
Alexander and Piotr Sztompka.
Charles Tilly, Rewolucja i rebelia. Rewolucja i rebelia, [w:] Władza i społeczeństwo. Antologia
tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i opracowanie J. Szczupaczyński, Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe „Scholar", 1995, s. 235-245. Copyright © 1978 by Addison-Wesley
Publishing Company, Inc., Philippines.
Ted Robert Gurr, Relatywna depry nacja a impuls przemocy. Relative Deprivation and the Im-
petus to Yiolence, [w:] Why Men Rebel, Princeton: Princeton University Press, 1970, s. 22-30 i
akapit na s. 46 pt. Patterns ofRelative Deprivation. Copyright © 2005 by Ted Robert Gurr.
Edward A. Tiryakian, Od Durkheima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religijne. From
Durkheim to Managua: Revolutions as Religious Revivals, [w:] red. J. C. Alexander,
Durkheimian Sociology: CulturalStudies, Cambridge: Cambridge University Press, 1988, s. 44-
65. Copyright © 1988 by Cambridge University Press.
Martin Albrow, Globalizacja: teoretyczne aspekty zmian. Globalization: Theorizing the Transi-
tion, [w.] The Global Age. State and Society Beyond Modernity, Cambridge: Polity Press, 1996,
s. 82-96. This chapter is copyright © 1996 by Polity Press. Reprinted with permission from the
publisher.
John Urry, „Społeczeństwa" i wymiar globalny. Societies and the Global, [w:] Global
Complexity, Cambridge: Polity Press, 2003, s. 1-16. This chapter is copyright © 2003 by Polity
Press. Reprinted with permission from the publisher.
Ulf Hannerz, Siedem argumentów na rzecz różnorodności. Seven Argumentsfor Diversity, [w.]
Transnational Connections. Culture, people, places, London: Routledge, 1996, s. 56-64.
Copyright ©1996 by Ulf Hannerz.
Mary Kaldor, Globalizacja, państwo i wojna. Globalization, the State and War, [w:] Global dvii
Society. AnAnswer to War, Cambridge: Polity Press, 2003, ss. 111-114,119-128,136-138. This
chapter is copyright © 2003 by Polity Press. Reprinted with permission from the publisher.
SIW Znak i Autorzy dziękują Wydawnictwu Naukowemu PWN za udostępnienie tekstów do
publikacji w niniejszej książce.
Every effort has been madę to contact copyright holders of the essays used in this volume before
going to press. However, the publisher will be happy to rectify any errors or omissions in future
editions.
Wydawca dołoży! wszelkich starań, by skontaktować się z właścicielami praw autorskich do
tekstów wykorzystanych w niniejszej książce przed oddaniem jej do druku. Ponadto wydawca
uzupełni wszelkie braki i poprawi ewentualne błędy w kolejnych wydanjacb.. .
Wydziału Dziennikarstw
W. 55-20-295,

SPIS TREŚCI

Wstęp - Piotr Sztompka, Marek Kucia.................................................. 5


SOCJOLOGIA JAKO NAUKA
Charles W. Mills Obietnica........................................................................ 11
Anthony Giddens
Czym zajmują się socjologowie? ..................................................... 17
Stanisław Ossowski
Wzory nauk przyrodniczych wobec osobliwości zjawisk społecznych .................... 28
ZACHOWANIE I DZIAŁANIE LUDZKIE
George C. Homans
Zachowanie społeczne -jego formy elementarne ..................................... 35
Max Weber
Pojęcie działania społecznego ...................................................... 46
Florian Znaniecki
Fakty i przedmioty kulturowe ....................................................... 60
Alfred Schutz
Świat społeczny i teoria działania społecznego ....................................... 64
Peter L. Berger, Hansfried Kellner
Akt interpretacji .................................................................. 70
INTERAKCJE I STOSUNKI SPOŁECZNE
Georg Simmel
Wymiana jako środek przezwyciężenia czysto subiektywnego znaczenia wartości
przedmiotu ....................................................................... 79
Georg Simmel
Struktury proste. Liczba elementów jako jedyny wyznacznik ich wzajemnych stosunków .. 88
Bronisław Malinowski
Zasada do ut des przenikająca życie plemienne
Peter Blau Wymiana społeczna
Erving Goffman
Zażenowanie a organizacja społeczna 103-112
Anthony Giddens
Miłość, seks i inne uzależnienia ....................................................120
Paweł Rybicki
Więź społeczna i jej przemiany .....................................................133
ORGANIZACJA I STRUKTURA SPOŁECZNA
Robert K. Merton
Zestawy ról, zestawy statusów społecznych i sekwencje statusów społecznych w czasie .. 142
William J. Goode
Teoria napięcia w roli ..............................................................154
Peter Blau
Teoria i rozwój biurokracji ......................................................... 162
Piotr Sztompka
Pojęcie struktury społecznej: próba uogólnienia ......................................170
ZACHOWANIA ZBIOROWE I RUCHY SPOŁECZNE
Gustaw Le Bon
Uczucia i moralność tłumu .........................................................181
Ron Aminzade, Doug McAdam
Emocje i polityka sporu ............................................................189
NeilJ.Smelser
Analiza zachowania zbiorowego ....................................................204
Claus Offe
Nowe ruchy społeczne: przekraczanie granic polityki instytucjonalnej .................218
Piotr Sztompka
Ruchy społeczne - struktury in .statu nascendi .......................................225
GRUPY SPOŁECZNE
Georg Sinunel
Krzyżowanie się kręgów społecznych ................................................238
Robert K. Merton
Wstępna lista właściwości grupy ....................................................244
Lewis A. Coser
Konflikt z grupami zewnętrznymi a struktura grupowa ...............................255
Paweł Rybicki
Z podstawowych zagadnień grupy społecznej ..260
KULTURA
Emile Durkheim
Co to jest fakt społeczny? ..........................................................266
Georg Simmel
Filozofia mody ....................................................................272
Ina C. Brown Człowiek i kultura .................................................................277
Antonina Kłoskowska
Kultura ...........................................................................288
NORMY, WARTOŚCI I ROLE
Maria Ossowska Funkcjonowanie norm w życiu społecznym ............................299
RalfDahrendorf
Homo sociologicus. O historii, znaczeniu i granicach kategorii roli społecznej ..........305
Dian Joubert
Dwadzieścia pięć pojęć wartości ....................................................316
Ronald Inglehart
Pojawienie się wartości postmaterialistycznych ......................................334
IDEE I PRZEKONANIA
Teun A. van Dijk
Przekonania społeczne ............................................................349
Robert K. Merton
Samospełniające się proroctwo .....................................................361
Daniel Bell
Koniec ideologii na Zachodzie: epilog ................................................373
ZAUFANIE I KAPITAŁ SPOŁECZNY
Alexis de Tocqueville
O użytku, jaki w życiu społecznym Amerykanie czynią ze stowarzyszeń .................383
Alexis de Tocqueville
Dlaczego Amerykanie są tak mało podejrzliwi w swoim kraju, a okazują się tak podejrzliwi
w naszym .........................................................................386
Robert Putnam
Społeczny kapitał a sukces instytucji ...............................................388
Piotr Sztompka
Zaufanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji .....................................397
NIERÓWNOŚCI SPOŁECZNE
Karol Marks
Praca wyobcowana ................................................................409
Karol Marks, Fryderyk Engels
Burżua a proletariusze ............................................................417
Max Weber
Stany i klasy ......................................................................423
Ralf Dahrendorf
O pojęciu szans życiowych ..........................................................427
Kingsley Davis, Wilbert Moore
O niektórych zasadach uwarstwienia ................................................437
Stanisław Ossowski
Pojęcie klasy społecznej: wspólny wzór i niezgodne definicje ...........................445
Bogusława Budrowska
Znikoma reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień ............................453
WŁADZA I PANOWANIE
MaxWeber
Typy panowania ...................................................................470
373 Steven Lukes
Władza i panowanie ...............................................................492
Pierre Bourdieu Przemoc symboliczna
John B. Thompson
Czym jest skandal? .503-508
SOCJALIZACJA I KONTROLA SPOŁECZNA
Charles H. Cooley
Jaźń społeczna. Znaczenie ,ja" .....................................................519
RalfDahrendorf
Grupy odniesienia i przypisywanie ról ...............................................537
Pierre Bourdieu Struktury, habitus, praktyki ........................................................546
Robert K. Merton
Struktura biurokratyczna i osobowość ..............................................559
Peter L. Berger, Thomas Luckmann
Internalizacja rzeczywistości ......................................................568
DEWIACJA
GeorgSimmel Obcy ........580
Robert K. Merton
Struktura społeczna i anomia ......................................................583
Howard S. Becker
Rodzaje dewiacji. Model sekwencyjny ................................................596
Bogusława Budrowska
Znikoma reprezentacja kobiet w elitach - próby wyjaśnień 453
WŁADZA I PANOWANIE
MaxWeber
Typy panowania .............470
Steven Lukes
Władza i panowanie ...............................................................492
Pierre Bourdieu Przemoc symboliczna 503
John B. Thompson
Czym jest skandal? ................................................................508
SOCJALIZACJA I KONTROLA SPOŁECZNA
Charles H. Cooley
Jaźń społeczna. Znaczenie „ja" .....................................................519
RalfDahrendorf
Grupy odniesienia i przypisywanie ról ...............................................537
Pierre Bourdieu
Struktury, habitus, praktyki ........................................................546
Robert K. Merton
Struktura biurokratyczna i osobowość ..............................................559
Peter L. Berger, Thomas Luckmann
Internalizacja rzeczywistości ......................................................568
DEWIACJA
Georg Simmel Obcy ........
Robert K. Merton
Struktura społeczna i anemia 580-583
Howard S. Becker
Rodzaje dewiacji. Model sekwencyjny ................................................596
Richard A. Cloward, Lloyd E. Ohlin
Przestępcze subkultury ............................................................60S
POSTĘP
Robert Nisbet
Postęp zagrożony ..................................................................618
Jeflrey C. AIexander
Między postępem a apokalipsą: teoria społeczna i sen o rozumie w XX wieku ............624
Stefan Nowak
Modele zmiany kierunkowej a ludzkie wartości: teoria postępu jako stosowana
nauka społeczna ..................................................................639
REWOLUCJA
Charles Tilly
Rewolucja i rebelia................................................................646
Ted Robert Gurr
Relatywna deprywacja a impuls przemocy ...........................................658
Edward A Tiryakian
Od Durkheima do Managui: rewolucje jako odrodzenie religyne ........................665
GLOBALIZACJA
Martin Albrow
Globalizacja: teoretyczne aspekty zmian ............................................679
John Urry
„Społeczeństwa" i wymiar globalny .................................................697
UlfHannerz
Siedem argumentów na rzecz różnorodności .........................................708
Mary Kaldor
Globalizacja, państwo i wojna ......................................................715
Wykaz źródeł tekstów zamieszczonych w książce..........................727

Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych


Uniwersytetu Warszawskiego
ul. Nowy Świat 69, 00-927 Warszawa
tel. 55-20-29S, 55-20-296
P« treści Notatki ???608
739
• 618 624

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak,


ul. Kościuszki 37,30-105 Kraków. Wydanie 1,2005.
Druk: Toruńskie Zakłady Graficzne „Zapolex" Sp. z o.o.,
ul. Gen. Sowińskiego 2/4, Toruń.

You might also like