You are on page 1of 8

MAŁY LORD

Na podstawie powieści Frances Hodgson Burnett

DZIEWCZYNY:
1. MATKA, 2. PRZEKUPKA 1 \ SŁUŻĄCA 1, 3. PRZEKUPKA 2 \ SŁUŻĄCA 2,
4. PRZEKUPKA 3 \ SŁUŻĄCA 3, 5. OSOBA 1 \ SŁUŻĄCA 4, 6. OSOBA 2 \ SŁUŻĄCA 5,
7. OSOBA 6 \ SŁUŻĄCA 6 8. OSOBA 7 \ SŁUŻĄCA 7, 9. OSOBA 8 \ HUGONOWA,
10. PRZEKUPKA 4 \ KOBIETA.
CHŁOPCY:
1. CEDRYK, 2. HRABIA, 3. PAN HOOBES \ SĘDZIA, 4. DICK \ MĘŻCZYZNA \ KONIK,
5. PRAWNIK, 6. OSOBA 3 \ SŁUŻĄCY 1, 7. OSOBA 4 \ SŁUŻĄCY 2, 8. OSOBA 5 \ SŁUŻĄCY 3.
Akcja dzieje się pod koniec 19 wieku.
MUZYKA: CD nr 1, utwory od 15 do 28.

MUZYKA nr 15
\wchodzi Cedryk. Snuje się po scenie, po chwili znajduje na ziemi patyk.
Zaczyna z nim wyprawiać różne rzeczy – raz patyk jest pistoletem, raz
smyczkiem do skrzypiec, raz batutą dyrygenta. Po chwili wchodzą
przekupki 1, 2 i 3. Mają kosze, z towarami, które sprzedają. Wchodząc,
krzyczą zachwalając swoje rzeczy, np. „Bułeczki, świeżutkie bułeczki”.
KONIEC MUZYKI\

PRZEKUPKA 1: Biedactwo. Ojciec mu umarł tak wcześnie.


PRZEKUPKA 2: Podobno był Anglikiem?
PRZEKUPKA 3: Angielskimi kapitanem!
PRZEKUPKA 1: Mówią, że nawet hrabią! Ale ojciec się go wyrzekł.
PRZEKUPKA 3: Bo się z Amerykanką ożenił.
PRZEKUPKA 2: Dajcie spokój...
PRZEKUPKA 1: Ale mały to żywe sreberko.
PRZEKUPKA 3: A jaki inteligentny!
PRZEKUPKA 2: A jaki uczynny!
PRZEKUPKA 3: I wiecznie uśmiechnięty.
PRZEKUPKA 1: Takiego dziecka darmo by szukać i na piątej alei, gdzie sama arystokracja
mieszka.
PRZEKUPKA 2: Szkoda tylko, że w takiej biedzie żyje.

MUZYKA nr 16 cała
\przekupki wychodzą. Wchodzi pan Hoobes, przekupka 4 i Dick. Stają w
różnych częściach sceny. Pan Hoobes ma kapelusz, kamizelkę oraz liczydło
- zaczyna liczyć. Przekupka 4 ma chustę na głowie oraz kosz z jabłkami,
zaczyna je wyciągać na różne strony – jakby komuś je proponowała. Dick
ma kaszkiet i kamizelkę, a w ręku trzyma buta i szczotkę, czyści. Cedryk
podbiega do pana Hoobesa\
CEDRYK: Dzień dobry Panie Hoobes! Jak interesy?

1
PAN HOOBES: A nie narzekam mój mały przyjacielu! Wpadnij do mnie po południu, to utniemy
sobie ciekawą pogawędkę!
CEDRYK: Z pewnością wpadnę!
\Cedryk podbiega do przekupki\
CEDRYK: Jak zdrowie szanownej pani?
PRZEKUPKA 4: A nie najlepiej mój synku. Od rana mnie w krzyżu łupie, ledwo mogę chodzić. Ale
co zrobić, muszę sprzedać choć kilka jabłek, żeby mieć z czego żyć!
CEDRYK: Powodzenia!
\Cedryk podbiega do Dicka\
CEDRYK: Czołem Dick!
DICK: Cześć kolego! Zobacz na moje szczotki. Zupełnie zniszczone, jak mam tym czyścić buty?
CEDRYK: Kiedyś na pewno kupisz nowe!
DICK: Grunt, to się nie załamywać!

CEDRYK: Dzień dobry, pani Katarzyno! Jakże, się Pani miewa?


KATARZYNA: Dziękuję, że pytasz, jakoś łażę, ale mój mąż jest bardzo chory, przestał pracować i
ledwo starcza nam na chleb.
CEDRYK: Życzę zdrowia zatem.

MUZYKA nr 17
\wszyscy wychodzą. Pojawia się prawnik, w meloniku i marynarce. Idzie na
środek sceny, wyciąga chusteczkę i zaczyna wycierać pot na czole i mówi.
MUZYKA PRZYCICHA, ALE JEST W TLE\

PRAWNIK: Ameryka! \z dwóch stron przez scenę przechodzą różne osoby\ Co za okropny
kraj! \znów przechodzą osoby, krzyczą teksty typu: „Taxi”, „Najnowsze wiadomości”, „Jak
miło panią widzieć”, „świeże bułeczki, polecam” itp. Ktoś może robić odgłos
samochodu, ktoś klakson… Po chwili tego hałasu prawnik mówi\ Wszędzie hałas!
Architektura kompletnie bez smaku! \znowu przechodzą osoby wykonując jakiś gest rękami,
ktoś podaje rękę, ktoś macha, ktoś grozi pięścią… itp.\ I ten całkowity brak manier.
Ameryka! Co za okropny kraj!
\wchodzi matka, ma szal na ramionach, idzie na bok sceny. Podchodzi do
niej prawnik. KONIEC MUZYKI\
PRAWNIK: \lekko unosząc melonik\ Dzień dobry.
MATKA: Kim Pan jest?
PRAWNIK: Jestem John Hawisam. Przysyła mnie hrabia Dorincourt, ojciec pani zmarłego męża.
Pani mąż miał dwóch starszych braci. Niestety zmarli. Bezdzietnie! Pani syn a zarazem wnuk
hrabiego, jest zatem spadkobiercą całego majątku. Hrabia pragnie zapewnić mu odpowiednie
wykształcenie i w związku z tym chce, by mały lord zamieszkał w jego zamku.
MUZYKA nr 18 delikatnie

MATKA: A co ze mną?
PRAWNIK: Pan hrabia nie chce pani nawet widzieć. Zamieszka pani w willi obok zamku.
MATKA: Chce mi odebrać syna?
PRAWNIK: Mały lord będzie mógł panią odwiedzać! Nawet codziennie!
MATKA: To okrutne. Ale dla dobra mego dziecka zgadzam się. Tylko proszę, nic nie mówić
memu synowi. To byłby dla niego cios, gdyby się dowiedział, że pan hrabia nie może znieść
mojego widoku.
PRAWNIK: Pan hrabia, oprócz mieszkania, zapewni pani miesięczną sumę pieniędzy.
MATKA: Nie, dziękuję. Mieszkanie oczywiście przyjmę, by być blisko dziecka, ale żadnych
pieniędzy nie potrzebuję.

2
\wbiega Cedryk i podbiega do matki\
MATKA: Proszę nam dać chwilę.
\ZGŁOŚNIENIE MUZYKI. Matka mówi o wszystkim Cedrykowi na ucho. Kiedy
matka skończy mówić Cedrykowi – KONIEC MUZYKI\
CEDRYK: Mateńko, po co mam być lordem?
MATKA: Gdyby żył twój ojciec, przyjąłby należny mu tytuł. Powinieneś go zastąpić.
CEDRYK: \podchodzi do prawnika\ Miło mi pana poznać . Będzie pan łaskaw mi wytłumaczyć,
kto to jest lord? Kto mianuje ludzi lordami?
PRAWNIK: Król albo królowa. Tytuł ten nadaje się zazwyczaj temu, kto wielkie usługi wyświadczył
państwu.
CEDRYK: A! To tak jak prezydent Stanów Zjednoczonych?
PRAWNIK: Wasz prezydent wybierany jest przez głosowanie! Lord zazwyczaj pochodzi ze
starego rodu.
CEDRYK: Aaaa. Już rozumiem. Stara przekupka, co sprzedaje jabłka w bramie, także musi mieć
stare pochodzenie. Ledwo już może chodzić i ma chyba ze 100 lat!
PRAWNIK: Nie chodziło mi o wiek osoby, lecz o długie istnienie rodu. Pański ród ma prawie 400
lat. I oczywiście jest niezmiernie bogaty.
CEDRYK: Chciałbym być bogaty! Kupiłbym wtedy przekupce sklepik, żeby nie musiała
sprzedawać jabłek na ulicy. A Dickowi kupiłbym nowe szczotki i nowy stolik do czyszczenia
butów. Odnowiłbym też sklep pana Haggisa i pomógł Katarzynie, której mąż jest bardzo chory i
ledwo starcza jej na chleb. Jest jeszcze wiele osób, którym mógłbym pomóc...
PRAWNIK: Może to pan zrobić już dziś. Hrabia dał mi sporą sumkę na początek do pańskiej
dyspozycji.
CEDRYK: Wspaniale! Słyszałaś mamo? Bierzmy się do roboty.

MUZYKA nr 19
\prawnik wręcza banknoty Cedrykowi, na scenie pojawia się kilka osób,
Cedryk zaczyna je rozdawać. Prawnik jest zaskoczony. Gdy skończy rozdawać,
na scenie zostają tylko Cedryk, pan Hoobes i Dick. KONIEC MUZYKI\

PAN HOOBES: Zatem wyjeżdżasz do Anglii!


CEDRYK: Dziadunio jest taki dobry! Przysłał mi tyle pieniędzy..
DICK: Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że nas opuszczasz...
PAN HIGGINS: Pewnie o nas zapomnisz, jak się tam dostaniesz pomiędzy tych swoich hrabiów!
CEDRYK: Nigdy w życiu!
DICK: Będzie nam cię brakować wasza lordowska mość!

MUZYKA nr 20
\wchodzą matka, Cedryk i prawnik stają na środku. Wchodzą cztery osoby z
dwoma kawałkami niebieskiego materiału (fale morskie), rozciągają je. Jeden
materiał ląduje przed matką, Cedrykiem i prawnikiem a drugi za nimi.
Reszta osób w tym czasie pojawia się po dwóch stronach, mają białe
chusteczki. MUZYKA PRZYCICHA, ALE JEST W TLE\

MATKA: Dobrze nam tu było synku. Nigdy nie zapomnimy spędzonych tu dni.
CEDRYK: Nigdy mamusiu.
\osoby zaczynają machać chusteczkami i mówić\
PRZEKUPKA 1: Płyńcie bezpiecznie!
PRZEKUPKA 2: Powodzenia na angielskiej ziemi!
PRZEKUPKA 3: Już za wami tęsknię!
OSOBA 1: Bywajcie zdrowi!
OSOBA 2: Do widzenia!

3
OSOBA 3: Napiszcie zaraz po przybyciu!
OSOBA 4: Napiszcie koniecznie!
OSOBA 5: Niech was dobry Bóg prowadzi!
OSOBA 6: Nie zapomnijcie o Ameryce!
OSOBA 7: Uważajcie na siebie!
OSOBA 8: Tylko nam wstydu nie przynieście!

\ZGŁOŚNIENIE MUZYKI. osoby zaczynają falować materiałami, reszta osób


wychodzi. Matką, Cedryk i prawnik, kiwają się –imitują podróż statkiem…
Po chwili osoby z falami wychodzą. KONIEC MUZYKI\

CEDRYK: Nie podoba mi się to osobne mieszkanie!


MATKA: Na tym świecie każdy ma swoje cierpienia i kłopoty. Trzeba się uczyć znosić
przeciwności.
PRAWNIK: Proszę zaczekać w willi. W stosownej chwili przyjdę po pana.

MUZYKA nr 21
\matka i Cedryk odchodzą w jedną stronę a prawnik w drugą i siadają na
krzesłach. Wchodzą służące i służący. Idą do przodu i ustawiają się w
rzędzie. Wchodzi hrabia. Ma laskę, wolno przechodzi przed służbą, która
jest bardzo wystraszona. Pierwszej osobie poprawia ubranie, przy drugiej
stuka laską, trzeciej każe wystawić dłoń i uderza w nią, przy czwartek z
niesmakiem kręci głową, piątej wygraża laską, przy szóstej znowu stuka
laską osobie, siódmej każe buta zawiązać, przy ósmej znowu kręci głową,
dziewiątej poprawia ubranie, dziesiąta dostaje uderzenie w dłoń. Hrabia
staje wściekły z boku. Służący zaczynają mówić szybko – jeden po drugim
bez przerw. KONIEC MUZYKI\

SŁUŻĄCA 1: Biedactwo nie wie co go czeka!


SŁUŻĄCA 2: Rozdzielać matkę z synem!
SŁUŻĄCA 3: Hrabia nawet nie wie jaką krzywdę im wyrządza!
SŁUŻĄCA 4: Biedny chłopiec!
SŁUŻĄCY 1: Szkoda dziecka!
SŁUŻĄCA 5: Istny koszmar!
SŁUŻĄCY 2: Już po chłopcu!
SŁUŻĄCA 6: Oj, szkoda, szkoda!
SŁUŻĄCA 7: Dziecko zamieszka w jaskini lwa!
SŁUŻĄCY 3: Zjadłem zęby na służbie u różnych panów, znałem i złych i dobrych, ale takiego
złośnika i zrzędy jak nasz hrabia nie widziałem jeszcze w życiu
SŁUŻĄCA 6: Gdyby nie to że lepiej od innych płaci to i pies u niego służyć by nie chciał.

MUZYKA nr 22 delikatnie
\wchodzi prawnik i podchodzi do hrabiego. Idzie wzdłuż służących.
Służący po kolei odwracają się plecami do widowni\

HRABIA: Mów!
PRAWNIK: Mały Lord wraz z matką są już w willi. Podróż odbyła się szczęśliwie.
HRABIA: Czego mam się spodziewać po tym dziecku? O matkę nie pytam, bo mało mnie to
obchodzi. Pewnie jest niezgrabny i głupi. W końcu płynie w nim amerykańska krew!
PRAWNIK: Nie wydaje mi się, aby amerykańska krew mu zaszkodziła.
HRABIA: Czy jest podobny do ludzi?
PRAWNIK: Owszem.
HRABIA: A umie chodzić po ludzku?
PRAWNIK: Jak najbardziej.
HRABIA: Pewnie ma wiejskie zwyczaje, jak wszyscy Amerykanie!

4
PRAWNIK: Wręcz przeciwnie.
HRABIA: Na pewno jest zuchwały!!!
PRAWNIK: Nic podobnego! Jest jeszcze jedna kwestia jego matki. Oświadczyła, że nie przyjmie
od pana pensji.
HRABIA: Co to ma znaczyć!
PRAWNIK: Posiada własny fundusz i więcej nie potrzebuję.
HRABIA: Chce mnie podejść! Udaje szlachetną! Oooo, nie wyprowadzi mnie w pole! Nie chcę
mieć pod moim okiem żebraczki! Będę jej wysyłał pieniądze co miesiąc a ona niech już robi z
tym co jej się podoba! Pewnie źle nastawiła małego do mnie!
PRAWNIK: Myli się pan najzupełniej.
\prawnik wychodzi i przyprowadza Cedryka. KONIEC MUZYKI\
CEDRYK: Jak tu ładnie, ładniej niż w parku w Nowym Jorku! Witaj dziaduniu. Jestem Cedryk.
Jakże się cieszę, że widzę dziadunia!
HRABIA: Cieszysz się, że mnie widzisz?
CEDRYK: I to bardzo! Nieraz próbowałem sobie wyobrazić jak dziadunio wygląda.
HRABIA: Pewnie się rozczarowałeś.
CEDRYK: A skąd! Jest dziadunio podobny do taty, choć słabo go pamiętam Chciałem bardzo
podziękować za pieniądze. Dzięki nim mogłem pomóc wielu ludziom! Ależ dziadunio ma dobre
serce.
HRABIA: Co ty pleciesz!
CEDRYK: Naprawdę! Musi dziadunio się cieszyć, że ma taki piękny dom. Nigdy nie widziałem
piękniejszego.
HRABIA: I sądzisz że się tym cieszę?
CEDRYK: A któż by się nie cieszył!
HRABIA: Przejdźmy się po ogrodzie.

MUZYKA nr 23
\zaczynają chodzić po scenie. Wszyscy ,oprócz matki i prawnika,
zamieniają się w ogród. Ktoś jest drzewem, ktoś kwiatem, ktoś z kimś
robi bramę, inni tworzą huśtawkę, ktoś staje się rzeźbą, inny domkiem
itp. Po chwili przechadzki Cedryk zaczyna ziewać i kładzie się na ziemi.
Wszyscy kładą palec na ustach i na palcach wycofują się i zasypiają w
tyle na stojąco. KONIEC MUZYKI. Wolno budzi się Cedryk i bardzo głośno
ziewa przeciągając się. Zrywają się służący i podbiegają do Cedryka i
ustawiają się w rzędzie na baczność\

WSZYSCY SŁUŻĄCY: Dzień dobry panu!


SŁUŻĄCA 1: Jakże się spało?
CEDRYK: Wyśmienicie.
SŁUŻĄCA 2: Miło nam to słyszeć!
SŁUŻĄCA 3: Pomożemy się umyć…
SŁUŻĄCA 4: Uczesać…
SŁUŻĄCA 5: Ubrać…
CEDRYK: Ależ mogę to sam zrobić.
SŁUŻĄCY 1: A co podać na śniadanie?
CEDRYK: Lubię wszystko. Bardzo dziękuję, że tak się o mnie troszczycie.
SŁUŻĄCA 6: To nasz obowiązek!
SŁUŻĄCA 7: Nie trzeba nam dziękować.
CEDRYK: Jacy z was mili ludzie!
SŁUŻĄCA 5: Zaraz się popłaczę.
SŁUŻĄCY 2: \podchodzi do jednego z pudeł\ Pan hrabia przysyła zabawki.
CEDRYK: \podchodzi do pudła\ Czy jest na świecie drugi tak dobry dziadunio?
SŁUŻĄCY 3: Noooo… ten tego ten… jak sobie pan życzy!

5
MUZYKA nr 24 delikatnie
\wchodzi hrabia. Służący kłaniają się i wychodzą. Pojawia się biednie
ubrana Hugonowa\

HRABIA: Podobają ci się zabawki?


CEDRYK: Są wspaniałe! Nie wiem jak dziękować!
HRABIA: Bardzo się cieszę.

\podchodzi Hugonowa\
HUGONOWA: Wielmożny panie, ja w sprawie mego męża Hugona, dzierżawcy z Zagrody. Ciężko
zachorował. A i dzieci nasze dopiero co ze szkarlatyny wydobrzały. Ja wiem, że on sam sobie
winien, że niedołęga jest… Mówiłam mu to nie raz, ale w tym roku tyle nieszczęść i klęsk na nas
spadło, że zasługujemy na litość. Tymczasem rządca Nerwik zapowiedział, że nas wyrzuci jeśli
do pierwszego nie zapłacimy. A czym? Nawet grosza w domu nie mamy…
HRABIA: Każdy tak mówi!
HUGONOWA: Miej litość panie! Za parę miesięcy zapłacimy!
CEDRYK: Dziadunio jest bogaty i w jednej chwili może zrobić wszystko!
HRABIA: Patrzcie go, jaki sędzia z niego sprawiedliwy!
CEDRYK: Przecież dziadunio ma prawo rozkazać temu panu Nerwikowi, żeby poczekał z zapłatą!
HRABIA: Dobrze. Uwalniam twego męża od opłaty na pół roku!
HUGONOWA: Bóg zapłać, miłościwy panie. I tobie młody paniczu!
\Hugonowa siada na krześle. KONIEC MUZYKI\
CEDRYK: A czy mógłbym się teraz zobaczyć z mamą.
HRABIA: Później się zobaczysz.
CEDRYK: Bardzo za nią tęsknię
HRABIA: A ja mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
\hrabia klaszcze w dłonie i przybiega konik\
HRABIA: Oto twój konik!
CEDRYK: Mój konik?
HRABIA: Nauczysz się teraz jeździć.
CEDRYK: Bardzo dziękuję dziaduniu! Wolałbym jednak najpierw zobaczyć się z mamą. Jak ona
się ucieszy, że dziadunio jest dla mnie taki dobry! Ona wie, że zawsze lubiłem koniki i nigdy nie
spodziewałem się, że będę miał własnego.
HRABIA: Idź!
CEDRYK: Jak dorosnę chcę być podobny do dziadunia!
\Cedryk i konik wybiegają\
HRABIA: Stary szaleniec ze mnie. Pokochałem tego malca. Pewnie dlatego, że nie mam nic do
roboty.

MUZYKA nr 25
\wchodzą wszyscy służący, każdy coś sprząta, wyciera, czyści. MUZYKA
PRZYCICHA, ALE JEST W TLE\

SŁUŻĄCY 1: Jeśli ktoś by mi powiedział, że on przywiążę się kiedykolwiek do dziecka, nigdy bym
mu nie uwierzył. Nie kochał własny dzieci, a tego chłopca kocha!
SŁUŻĄCA 1: Wszyscy się go boją, a malec zbliżył się do niego bez najmniejszej obawy.
SŁUŻĄCA 2: Ale zmienił się pod wpływem Małego Lorda. Już na nas nie krzyczy, nie zrzędzi, nie
stosuje kar.
SŁUŻĄCA 3: Cóż za przemiana! Ciekawe na jak długo?
SŁUŻĄCA 4: I to wszystko dzięki małemu.
SŁUŻĄCA 5: Drugiego takiego chłopca, nie ma na świecie.

6
SŁUŻĄCY 2: Rozumny i śmiały! A dumy w nim ani śladu. Mógłby śmiało podbić świat!
SŁUŻĄCA 6: Wczoraj hrabia zapytał: Czy nic ci nie brakuje? A malec odpowiedział: jednej tylko
rzeczy: żeby mamusia z nami mieszkała.
SŁUŻĄCA 7: Przecież codziennie ją widuje!
SŁUŻĄCA 4: Ale dawniej miał ją ciągle przy sobie. Mogli mówić ze sobą, kiedy im się podobało,
a nie czekać na godziny odwiedzin
SŁUŻĄCY 3: Hrabia zapytał: nigdy nie zapomnisz o Matce? A malec odpowiedział: Nigdy. Tak jak
teraz nigdy bym już o dziaduniu nie zapomniał.
SŁUŻĄCA 7: Co za cudowne dziecko!
\wchodzi hrabia. Służący kłaniają się a hrabia serdecznie się do nich
uśmiecha, służący zdziwieni wycofują się i stają w tyle w rzędzie.
Pojawia się Cedryk. KONIEC MUZYKI\

CEDRYK: Dziaduniu, jest jedno takie miejsce na samym końcu wsi… Mamusia często tam bywa.
\wszyscy służący opadają w dół\ Cała ulica ma domy okropnie i zniszczone… \wszyscy
równocześnie podnoszą ręce, ale powykrzywiane, ugięte, w różne strony\ Prawie
wszystkie zapadły się w ziemię. \wszyscy równocześnie się pochylają\ Mieszkają tam ludzie
ubodzy, z głodu prawie giną, ciągle chorują. \wszyscy służący wolno wychodzą\ Powiedziałam
mamusi, że dziadunio pewnie o tym wie. Może coś uda się poradzić.
HRABIA: Czego ty chcesz?! Żebym im domy wybudował?
CEDRYK: Mógłby dziadunio?
HRABIA: Dobrze, niech tak będzie.

MUZYKA nr 26 delikatnie
\Cedryk wychodzi. Wchodzi prawnik i podchodzi do hrabiego\

PRAWNIK: Mam złe wiadomości! Oj złe, złe. Tak złe, że aż się boję mówić... Cedryk nie jest
spadkobiercą! Nie ma żadnego prawa do tytułu! Jest tu pewna kobieta…
\wpada kobieta w fikuśnym kapeluszu i idzie do hrabiego i krzyczy\
KOBIETA: Słuchaj no, hrabiulku! Tylko nie rób takiej groźnej minki! Nie przerazisz mnie! Twój
najstarszy synalek o śmiesznym imieniu Bevis, zanim umarł, ożenił się że mną! Zdziwiony, co?
To było sześć lat temu w Londynie. Oto świadectwo ślubu! A teraz się skup, bo będzie
najlepsze: Mamy syna! Dziś ma pięć latek! Jemu należy się cały majątek! Chyba wyrażam się
jasno! Jak nie, to się w sądzie spotkamy!!!!
\kobieta wychodzi, a hrabia idzie na drugą stronę sceny. Podchodzi do
niego matka, pijąc herbatę. KONIEC MUZYKI\
MATKA: Pan hrabia, tutaj?
HRABIA: Syn jest do pani podobny.
MATKA: Wszyscy to mówią, ale zdaje mi się, że podobny jest do ojca.
HRABIA: Czy domyślasz się pani, po co tu przybyłem?
MATKA: Zapewne w sprawie tej kobiety, która upomina się o prawa swojego syna.
HRABIA: Prawa te będą roztrząsane w sądzie i obalone. Będę bronił pani syna wszelkimi siłami!
MATKA: Dziękuję. Proszę tylko, by nic nie działo się z pominięciem prawa. Ta kobieta kocha
swoje dziecko jak ja kocham Cedryka, jeżeli jest rzeczywiście żoną starszego brata, syn jej ma
prawo do spadku.
HRABIA: To bardzo szlachetne z pani strony. Dotąd pani nienawidziłem... Lecz kiedy poznałem
żonę mojego starszego syna, zrozumiałem, że mam też inną synową. Okrutnie obszedłem się z
panią. Proszę mi wybaczyć.
MATKA: Tyle dobrego zrobił pan dla mego syna, jak mogłabym się gniewać?

MUZYKA nr 27

7
\wychodzą. Wchodzi sędzia, w białej kręconej peruce, na środku stawia
krzesło i staje na nim. Po jednej stronie stają hrabia, matka, Cedryk i
prawnik a po drugiej kobieta. MUZYKA PRZYCICHA, ALE JEST W TLE\

SĘDZIA: Rozpoczynam posiedzenie w sprawie ustalenia spadkobiercy.


KOBIETA: To mój syn! Jemu się wszystko należy.
SĘDZIA: Proszę o spokój!
KOBIETA: Przecież mówię prawdę! On musi wszystko dostać!
SĘDZIA: O tym ja zadecyduję!
KOBIETA: Mam nadzieję, że hrabia pana nie przekupił!
SĘDZIA: Zaraz panią ukarzę za obrazę sądu!
KOBIETA: Dobra, już nic nie mówię sędziuniu!
SĘDZIA: Ile lat ma pani syn? Teraz może Pani mówić.
KOBIETA: Sześć. Mogę przedstawić metrykę urodzenia!
SĘDZIA: Proszę pokazać.
KOBIETA: Ale nie dziś. Może pokażę świadectwo ślubu?
SĘDZIA: Czy pan mecenas chcę coś powiedzieć.
PRAWNIK: Chciałbym wezwać świadka.
KOBIETA: Jakiego świadka! Po co nam jakiś świadek, panie sądzio najwyższy!
SĘDZIA: Spokój!
\wchodzi mężczyzna w marynarce i podchodzi do kobiety\
MĘŻCZYZNA: Dawnośmy się nie widzieli... Jak się masz?
PRAWNIK: Czy pan ją poznaje?
MĘŻCZYZNA: Oczywiście. To moja była żona.
KOBIETA: Cicho bądź!
MĘŻCZYZNA: Ma bardzo trudny charakter. Rozstaliśmy się. I ona uciekła zabierając mi syna.
KOBIETA: To jakiś wariat!
MĘŻCZYZNA: Tak długo jej szukałem, dopiero kiedy zobaczyłem jej zdjęcie w gazecie, znowu
trafiłem na ślad.
SĘDZIA: Cały czas pani kłamała!
KOBIETA: Też mi afera! To ja się już będę ewakuować!
SĘDZIA: Łapać ją!!!
\wszyscy wybiegają za kobietą, zostają tylko Cedryk, hrabia i matka.
KONIEC MUZYKI\
CEDRYK: Wygraliśmy!
HRABIA: Chyba już czas, żeby zamieszkała pani w moim zamku… Czy pani się zgadza?
MATKA: Nic nie sprawi mi większej przyjemnością.

MUZYKA nr 28
\wychodzą. Ukłony!\

You might also like