You are on page 1of 58

10.

000
CUKIERKÓW
#10000CUKIERKOW

MAŁGORZATA SOWA
KAROLINA MACKIEWICZ

www.biznesbezcukru.pl
#10000CUKIERKOW

W miłości i w biznesie
kto dzieli, ten mnoży
KAROLINA MACKIEWICZ, GOŚKA SOWA
BIZNES BEZ CUKRU, PILLOW DESIGN, PERFECT DAY,
SHOOT THE SPARROW

Chciałoby się napisać coś mądrego na samym początku, ale gdy człowiek właśnie złożył ebooka
i tym samym przeczytał tyle wzruszających i pouczających historii rękodzielniczych, słowa nie chcą
się układać w nic logicznego...

Dziś zatem, pochylając głowy ze wzruszenia i ogromnej wdzięczności, oddajemy w wasze ręce
absolutnie niezwykły e-book.

E-book napisany Waszym głosem!

W podziękowaniu za to, że tworzycie już tak olbrzymią, bo dziesięciotysięczną, fantastyczną


społeczność przedsiębiorczych rękodzielników. Za to, że każdego dnia pomagacie nam spełniać
bezcukrową misję, za to, że dzielicie się swoimi doświadczeniami, za to, że na Was można liczyć.

Bez Was nie ma nas! Bardzo Wam za te trzy lata dziękujemy i liczymy na więcej!
# #1 10 00 00 00 0CCUUKKI E
I ERRKKOOWW

Bez cukru.
H A N D M A D E
B R A N D S U P P O R T

Premierze ninijeszego e-booka towarzyszy nam ogromne wzruszenie pomieszane z ekscytacją,


wielką dumą i szczęściem, że mamy przywilej obcować na co dzień z tak fantastycznymi ludźmi.
To wzruszenie towarzyszyło nam również przy składzie tego opracowania, jest więc on naładowany
dodatkowo naszymi emocjami.

E-book ten jest naprawdę niesamowity, powstał z okazji 10.000 osób na naszej grupie biznesowej.
Znajdziecie w nim 10 historii rękodzielniczych, opisujących 10 różnych problemów, które zostały
z sukcesem pokonane.

Są to historie...

o śmiałych, odważnych decyzjach w biznesie


o pracy w tandemie z partnerem
o tym, jak to jest tworzyć markę handmade, będąc matką seryjną
o tym, jak to jest zmienić perspektywę patrzenia na wycenę i sprzedawać "papier" w cenie
kruszcu
o tworzeniu własnej marki po godzinach
o tym, jak to jest godzić wysoką wrażliwość i sztukę ze sprzedażą i marketingiem
o wychodzeniu ze strefy komfortu i tworzeniu znanej marki
o rewolucjach, które przewracają wszystko do góry nogami i o wdrażaniu wielkich zmian,
nawet jeśli boimy się tych małych
o wpływie nauki i rozwoju osobistego na budowanie biznesu
o tym, jak to jest nie rezygnować z planów i budować portfel marek

Za tę współpracę DZIĘKUJEMY już dzisiaj i kłaniamy się w pas:

Emilce z Czarowanie i UpColors, Renacie i Sewerynowi z Loveplants, Vicky z Mikropiękno, Magdzie


z Madeline Paper Art, Aurelii ze Sploteki, Marcie ze Sztuk Kilka i Cztery Humory, Asi z ZipFashion,
Gosi z Gosia Rybicka Biżuteria i JEST MIŁO, Aleksandrze z Nuva i Edycie z Marisella, Hundred
Bookmarks, Anelle, Twórczy warsztat Mariselli, Stronę sobie robię!, Sklep sobie robię! oraz BLINK
the THING.

Jesteście WIELCY!
#10000CUKIERKOW

Śmiałe,
odważne
decyzje
w biznesie
EMILIA JUŹWISZYN
CZAROWANIE, UP COLORS

Śmiałe i odważne decyzje były kluczowe w rozwoju mojej


marki Czarowanie. Pierwszą z nich była decyzja o
wyjazdach na targi rękodzielnicze i modowe, na których
poznawałam mnóstwo inspirujących osób i nawiązywałam
kontakty.

Wymagało to sporej odwagi, wszędzie jeździłam sama.


Ale nie ma nic wspanialszego niż rozmowy z ludźmi takimi
jak Ty. Uczymy się od siebie nawzajem, nawiązujemy
kontakty, słuchamy podpowiedzi.

Drugą kluczową decyzją było zatrudnienie pracownicy.


To był chyba taki największy przełom i zarazem
największy strach czy uda się na to wszystko zarobić.
Dodatkowo akurat w tamtym momencie zaczęła się
epidemia koronawirusa. Ale nie poddałam się.
Wiedziałam, że potrzebuję kogoś, kto będzie zajmował się
sprzedażą moich prac w multibrandach.

Pół roku temu zdecydowałam się dodatkowo na


otworzenie butiku stacjonarnego w moim mieście.
I to również był strzał w dziesiątkę. Butik zarabiał na
PAMIĘTAJ O TYM, ŻE ABY SIĘ
ROZWIJAĆ I IŚĆ DO PRZODU, siebie, a my miałyśmy niezależne biuro do pracy.
TRZEBA WŁAŚNIE PO PROSTU IŚĆ. Każda z tych decyzji sprawiała, że stawiałam kolejne kroki
TRZEBA STAWIAĆ KOLEJNE KROKI w rozwoju. Kilka miesięcy temu postawiłam kolejny,
I OMIJAĆ KOLEJNE BARIERY,
milowy krok i stworzyłam drugą markę Up Colors!
KTÓRYCH WIĘKSZOŚĆ TKWI
W NASZYCH GŁOWACH
Dziś chcę Ci powiedzieć, że aby się rozwijać i iść do przodu trzeba właśnie po prostu iść.
Trzeba stawiać kolejne kroki i omijać kolejne bariery, których większość tkwi w naszych głowach.

Trzeba zmienić sposób myślenia.


Twoja praca rękodzielnicza to nie jest „dłubanina” i zarobek przy okazji. Zmień to myślenie.
O rękodziele trzeba myśleć, jak o firmie, a nie jak o hobby. Jeśli się boisz kolejnego kroku to zapisz
sobie plan B. Pomyśl, co może się stać w przypadku gdy się nie uda.

Ja zawsze tak robię. Zawsze mam plan B. I przyznaję, że nigdy go nie użyłam. Wszystkie decyzje były
dobre. Niektóre były przemyślane, a niektóre podjęte pod wpływem chwili.
Jeśli potrzebujesz, wyznacz sobie cele. Ja jestem typem, który działa totalnie na wariata. Butik
wymyśliłam podczas całodniowej podróży do Krakowa, na drugi dzień znalazłam lokal. Do końca
miesiąca byłyśmy już urządzone. Nową rewolucję w marce Czarowanie wymyśliłam podczas
wieczornego mycia zębów ;). Na drugi dzień plan wprowadziłam do realizacji.

Odwagi! Nikt nie zrobi tego za Ciebie! A jeśli coś nie wyjdzie, to przecież świat się nie zawali!
Bierz życie w swoje ręce i udowodnij samej sobie, że potrafisz!
Nie licz też na cud. Budowanie marki to dużo intensywnej pracy. Jeśli nie radzisz sobie z tym, poszukaj
wsparcia. Czasami decyzja o oddelegowaniu pewnych zadań, przynosi nieoczekiwanie dobre efekty.
Nie musisz umieć wszystkiego, ale wszystkiego warto spróbować. Jeśli kompletnie sobie z czymś nie
radzisz, zleć to specjalistom zamiast załamywać ręce. Jeśli coś ci nie wychodzi, znajdź na to inny
sposób. Jeśli coś się nie sprzedaje, zrób coś nowego. Klienci nie reagują na reklamę? Daj inne zdjęcia,
inny tekst, a dopiero potem zmieniaj grupę docelową.

Klienci nie reagują na twoje posty? Następny napisz inaczej. Nie opieraj swojej sprzedaży tylko na Social
Media. Co zrobisz jeśli nagle stracisz dostęp do swojego konta? Zawsze bądź zabezpieczona i zawsze
miej plan B. I nigdy, przenigdy się nie poddawaj.

Każda marka ma lepsze i gorsze okresy sprzedaży. To normalne. W gorszych okresach, szykuj się po
prostu na te lepsze. To czas na uzupełnienie asortymentu i na wprowadzanie poprawek.

Jeśli coś nie wychodzi, to nie załamuj się tylko szukaj przyczyn i naprawiaj błędy. I miej zawsze
świadomość, że nic nie zrobi się samo. Przyszłość twojej marki zależy tylko od Ciebie!

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej sprzed okresu gdy zaczęłaś


budować swoją markę?

Ha. Pewnie powiedziała bym sobie: ej, stara! Wiesz, że będziesz miała butik ze swoja biżuterią przy
głównej ulicy w mieście? I wtedy zrobiła bym sama do siebie wielkie oczy . Niczego nie żałuję i chyba
niczego bym nie zmieniła. Wszystko odbyło się w dobrym czasie. Myślę, że w przeciągu dwóch lat udało
mi się zrobić naprawdę dużo i to w tak trudnym okresie.

I chyba powinnam być z siebie dumna, chociaż nie zdążyłam o tym pomyśleć. Jestem bardzo ciekawa co
będzie za kolejne dwa lata. I ta ciekawość ciągle pcha mnie do przodu.
Up Colors to szalona i kolorowa biżuteria, Czarowanie to biżuteria, która powstaje
pełna pozytywnej energii. z miłości do roślin i tego, co naturalne.
Sprawia, że każda stylizacja nabiera Do jej wyrobu używamy pięknych,
wyjątkowego charakteru. suszonych kwiatów.

www.upcolors.pl www.czarowanie.sklep.pl
www.facebook.com/upcolorsbizuteria www.facebook.com/czarowaniebizuteria
www.instagram.com/upcolorsbizuteria www.instagram.com/czarowanie
#10000CUKIERKOW

Tandem w
biznesie, czyli
JEDYNA SIŁA
JAKĄ SZANUJĘ, każdy sobie
rzepkę skrobie?
TO SIŁA SPOKOJU

RENATA I SEWERYN
LOVE PLANTS

"W małżeństwie każda zaleta jest podwójna, lecz każda


wada - dziesięciokrotna" - Władysław Grzeszczyk.

Zabrzmi to banalnie, ale biznesowo taka jest prawda.


Prowadzenie firmy w dwuosobowym
zespole daje dwukrotnie większe możliwości...
I przysparza znacznie więcej miejsc potencjalnie
spornych.

O najczęstszych zaletach, wadach i kilku pomysłach na


usprawnienia, napiszemy na bazie własnego, krótkiego,
ale intensywnego doświadczenia przy prowadzeniu naszej
małżeńskiej firmy.
Wsparcie, czyli ''dział kontroli pomysłów''

Jeśli naszym celem jest rozwijanie nie tylko pasji, ale również działalności, nie objedzie się bez
testowania. Testowania na potęgę! Koncepcji produktowych, sposobów, obsługi klientów, strategii
cenowych, marketingowych, doboru firm współpracujących, sposobów optymalizacji podatkowej...
Założymy się, że wiele absolutnie rewelacyjnych pomysłów u Ciebie, nigdy nie ujrzało światła dziennego,
tylko dlatego, że zabrakło jednego, prostego - 'robimy to!'.

Wymyślenie dobrej koncepcji, to początek. Trzeba ją jeszcze wprawić w ruch, a czasem największym
'hamulcowym' jesteśmy my sami. Czasem to kwestia obaw, czasami strach, czasami po prostu brak
wiedzy. Jedną z największych zalet działania w biznesowym tandemie, jest kwestia konfrontowania
pomysłów z drugą osobą. Co ważne, z osobą która jest "w środku", czyli która zna kontekst, zna
środowisko i która nie kieruje się tylko tym, aby podnieść nas na duchu, bo musi mieć na uwadze dobro
firmy.

Potęgowanie wiedzy, czyli ''dział innowacji wszelakich''

Gdy zaczynaliśmy prowadzenie firmy, mieliśmy przekonanie, że trzeba przede wszystkim wykonywać
swoje rękodzieło. Po dwóch latach wiemy, że najważniejsze jest sięganie do źródeł wiedzy z różnych
kategorii. Magia polega na tym, że każdego z nas i dla Ciebie również, jedne obszary prowadzenia firmy
interesują i ciekawią, inne wręcz odpychają. Dzięki temu, że działamy we dwoje, każde z nas zdobywa
wiedzę tam, gdzie lubi i bez wyrzutów sumienia omija obszary mniej atrakcyjne dla siebie, ale ważne dla
firmy.
Oczywiście wymieniamy się informacjami ze swoich kawałków tortu, ale dla Renaty grzebanie
w allegro może ograniczyć się do zrobienia ciekawych zdjęć, dla Seweryna omijanie całej strony
fiskalnej jest zbawieniem... ale przecież obie te płaszczyzny mamy zagospodarowane.
Każdy kij ma dwa końce, czyli dział kontroli jakości.

Kontrola jakości to punkt, w którym rozum musi wziąć górę na ego. O ile bliska osoba może być jedyną
ostoją, gdy mamy wrażenie, że cały świat się sprzysiągł przeciwko nam, tak równie dobrze, może być
ostatnią przeszkodą na drodze. Może to być również przeszkoda nie do przejścia i sytuacja, w której
trudno o kompromis.

Przykład: sposób rozpatrywania zwrotów. Prawo mówi, że klient zwrot opłaca z własnej
kieszeni. Jedno z nas chce się tego trzymać, drugie twierdzi, że zwrotów mamy tak mało, że bez
względu na prawo, zwroty opłacimy z własnej kieszeni, aby klient miał lepsze odczucia nawet
w takim wrażliwym obszarze.

Nie ma tu rozwiązania kompromisowego. Płaci klient zgodnie z prawem lub płacimy my, żeby
zostać lepiej zapamiętanymi. Jedna osoba musi odpuścić i co gorsze, musi pogodzić się z tym, że
działamy w sposób, który uważa za gorszy od swojego w kontekście firmy.
Jeśli wygra ego - konflikt gwarantowany.

Figle z psychologią, czyli dział personalny.

Gdy mamy problem do rozwiązania, rozmawiamy, myślimy, przekonujemy się wzajemnie do swoich racji.
Czasami to wręcz bitwa na argumenty. Czasami dochodzimy do wniosku, że w zasadzie żadne z nas
nie jest w stanie w stu procentach przekonać o swojej racji drugiego. Bywa, że po dwugodzinnej debacie
jesteśmy okopani na swoich stanowiskach i ktoś po prostu musi odpuścić bezwarunkowo.

To jest minus działania w duecie względem działania solo. Solo odpowiadamy sami przed sobą,
w duecie, odpowiadamy przed sobą nawzajem.
#10000CUKIERKOW

Nasze wskazówki

Podział obowiązków - jak woda dla wędrowca na pustyni jest warunkiem przeżycia, tak naszym
zdaniem sztywny podział obowiązków i odpowiedzialności za nie, to klucz do lepszej pracy w duecie.
Wiemy, że jest to ciężkie do wypracowania i sami jesteśmy dalecy od doskonałości, ale dajemy z siebie
wszystko, gdyż wiemy, że to pomaga.
Jeżeli tylko macie obszary, w których jedno z Was czuje się znacznie lepiej od drugiego warto oddać
zarządzanie i odpowiadanie za ten obszar partnerowi. Wypracować trzeba to, że w takim obszarze nasze
głosy nie są równoznaczne. Jeśli nie zdamy sobie z tego sprawy, pojawi się zbyt dużo punktów,
w których każdy będzie próbował stawiać na swoim i finalnie sprawa utknie w miejscu.
Nie zawsze da się to rozwiązanie zastosować zerojedynkowo, ale polecamy je szczególnie w tych
miejscach, w których jeden z partnerów ma większe kompetencje.

Potęgowanie czasu, czyli zakrzywianie czasoprzestrzeni - to bardzo prosta, ale naszym zdaniem
niedoceniana różnica pomiędzy prowadzeniem firmy solo a w duecie. Również wydawać się może
błaha i oczywista. Jednak kiedy zaczęliśmy to analizować, złapaliśmy się na tym, że wiele rzeczy robimy
niepotrzebnie... oboje.
Owszem, w życiu szczególnie małżeńskim to naturalne, ale w kontekście firmy nawet coś takiego jak
wspólny spacer do paczkomatu z przesyłkami, może okazać się potężną stratą czasu.

Zobaczcie - załóżmy, że mamy dostarczyć paczki do paczkomatu pięć razy w tygodniu.


Spacer to 30 minut w dwie strony. 5 x 30 minut = 2,5 h / tyg, 2,5 h x 4 tygodnie = 10 h/miesięcznie!!!

I wiemy, że to taki banalny przykład i abstrahujemy od tego, że miło pójść wspólnie na spacer. Skupiamy
się zwyczajnie na biznesowym aspekcie. Tak błaha rzecz w ciągu miesiąca może zaoszczędzić 10
godzin! A co jeżeli takich spraw jest 6-8-10-16? Przy gospodarowaniu zadaniami zwróćcie uwagę na to,
by działać wspólnie tam gdzie trzeba, ale zyskiwać działaniem oddzielnym, tam gdzie można.
Waszej jednoosobowej konkurencji, będzie straszliwie ciężko Was dogonić pod tym względem.

Praca w tandemie nie zawsze jest cukierkowa, szczególnie gdy stykają się dwa silne charaktery
przekonane do swoich rozwiązań. Jednak ustalenie pewnych sposobów podejmowania decyzji i ich
akceptacji, prowadzi do sukcesu.

Uważamy, że w pracy w duecie jednym z kluczowych obszarów jest to, aby każda ze stron potrafiła od
czasu do czasu całkowicie odpuścić, dając zielone światło drugiej stronie, bez wyrzutów, jeśli
rozwiązanie zawiedzie. I jak to ktoś kiedyś powiedział: "jedyna siła jaką szanuję, to siła spokoju".

W sytuacjach kryzysowych w duetach - gaście emocje. Nam to zawsze pomaga.


Co byście dzisiaj powiedzieli sobie sprzed okresu, gdy zaczęliście
budować markę Loveplants?

Nauka - inwestowanie w siebie, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, to aspekt, którym


zajęlibyśmy się od początku. Przykład: z niewiedzy założyliśmy firmę pierwszego dnia miesiąca
(zamiast np. drugiego). Tylko z tego powodu straciliśmy możliwość bycia przez 6 miesięcy tylko na
składce zdrowotnej? Strata - kilka tysięcy złotych.

Błędy przewijają się notorycznie w każdym obszarze. Kupno aparatu, którego... nie używamy.
Próby robienia reklam samemu od tak... do czasu, aż przejadły nasze finanse. Wystawianie
nielegalnych aukcji na allegro, za które dostaliśmy ostrzeżenie... Dziś kontakt, czy to z doradcą
podatkowym, czy to ze specjalistami w swoich dziedzinach, to dla nas punkt wyjścia.
Tak też trafiliśmy na Dyszkę, czego efektem była rewolucja... przede wszystkim w głowie. Szkolenia,
szkolenia, szkolenia! I nie mamy na myśli, tylko płatnych.

Brak rywalizacji ceną - to aspekt którym jak zapewne większość graliśmy na starcie. Damy
najtaniej! BEZCUKROWA DYCHA uświadomiła nam, ile opłat potrafi drzemać w prostym produkcie.

W ciągu roku zmieniliśmy strategię na taką, która będzie sprzedawała mniej, ale drożej. Dzięki
temu zyskujemy czas - jedyny nieodnawialny zasób!
Kiedy mamy czas produkty są lepsze, dopracowane, dopieszczone. Zyskujemy też czas na tworzenie
treści.
Dopracowany produkt i lepszy marketing sprawia, że produkty mogą być droższe i to według nas jedyny
rozsądny kierunek w przypadku rękodzieła - brak rywalizacji ceną, najniższą ceną.
Marka Loveplanst powstała w październiku 2018 roku.
Miłość do natury i odrobina talentu zaowocowały, tym że tworzymy dekoracje do wnętrz
właśnie na bazie roślin.
Przez rok zajmowaliśmy się głównie lasami w słojach, ale covid sprawił,
że rynek ślubny na którym działaliśmy zamarł.
Tym sposobem skupiliśmy się na dekoracjach do wnętrz.
Postawiliśmy na drewno, beton architektoniczny oraz mchy i porosty.

www.instagram.com/looveplants
www.facebook.com/loveplantspl
wwwloveplants.pl
#10000CUKIERKOW

Matka seryjna
i marka
handmade
VICKY (ANNA) JANKIEWICZ - PELZER
MIKROPIĘKNO
Mam Wam dzisiaj opowiedzieć jak godzę Macierzyństwo
i to seryjne – jak określiła Gosia – z budowaniem marki
handmade!

Zanim powstało Mikropiękno zostałam mamą


Janka (10), Zośki (8), Stasia (7) i Heli (4). Rękodzieło
towarzyszyło mi wcześniej w postaci świec, malowanych
starych mebli, a na samym początku – jeszcze
w pierwszej ciąży – masy papierowej! Powstała nawet
firma, która nie dotrwała mojego rozwiązania! Przy jej
(nie)prowadzeniu popełniłam każdy możliwy błąd, jaki
tylko mogłam popełnić, więc nie mogło być inaczej.

Mikropiękno, jako moja marka osobista powstała na


jesieni 2019 roku, by w maju 2020 zostać firmą.
Pierwsza Kolekcja „Uskrzydlona” rozeszła się w oka
mgnieniu!

Inspiracją do jej powstania stał się zebrany na zimowym


spacerze… nosek klonu! Motyw skrzydeł jaki wyrósł
z „Uskrzydlonej” okazał się mieć duże, emocjonalne
znaczenie dla moich nowych Klientek! Cała Kolekcja
symbolizuje m.in. kobiece dobro, siłę do pokonywania
życiowych przeszkód i chęć niesienia pomocy innym
w potrzebie.

NIE JESTEM WZOREM


DO NAŚLADOWANIA,
NIE ROZWIJAM FIRMY
WSZELKIM KOSZTEM
Druga „mikroleśna” Kolekcja nawiązała w całości
do leśnych mikro – krajobrazów. Królowały
w niej mchy, paprocie, wrzosy i wrzośce. Ujawniła
tęsknotę Kobiet do samotnych spacerów,
kontemplowania przyrody oraz leśnej ciszy.
I ostatnia - zupełnie nieplanowana - mini kolekcja
„Uskrzydlona”.
Na ten pomysł wpadłam przypadkiem i to na
bezcukrowej Grupie!
Z posta z „przydasiami” przygarnęłam m.in. kilka
zawieszek ważek. Jak tylko je wypakowałam,
pomyślałam o… swojej Klientce Idealnej!
Jako „Wiedźma” lubuję się w magicznych
klimatach i z myślą o niej „uświęciłam” te ważki!

Na reakcję nie musiałam długo czekać. Odzew na


fp był ogromny i dzięki temu powstały kolejne
„uskrzone” modele.
Nie umiem jeszcze zaplanować wielu rzeczy
strategicznie, ale dzięki temu jestem otwarta na to
co przynoszą... przypadki!

Mikropiękno od początku rozwija się malutkimi,


czasem chwiejnymi krokami. Udział w Dyszce
uświadomił mi, że idę dobrą drogą, choć, jak na
Matkę-Polkę przystało, dość wyboistą.

I nie jestem biznesowym wzorem do naśladowania,


ponieważ nie rozwijam firmy ponad wszystko. Nie
mam niani, Mąż pracuje od rana do późnego
popołudnia, ale uważam, że są priorytety. Dlatego
po dłuższym czasie szarpania się między Rodziną
a firmą… odpuściłam. Już nie zarywam nocy.
Wysypiam się, by nie szczekać od rana na
wszystkich po nieprzespanej nocy. Od września na
edukacji domowej mamy 1, 3 i 5 - klasistę.
To wymaga ode mnie obecności i wsparcia w
nauce. Przeważnie wieczorami już nie mam siły
pracować. Ale widząc, że Dzieci są spokojniejsze,
nie żałuję tej decyzji.
Wiedzą, że jestem przy nich i dla nich.
#10000CUKIERKOW

Frustracja, że znów czegoś „firmowego” nie zrobiłam, przejawia się teraz sporadycznie. I powiem Wam
szczerze, że nie wychodzę na tym źle. Chyba Klientki wyczuwają z postów mój luz i radość z życia,
ponieważ mam coraz szersze grono powracających Kobiet, które mnie polecają swoim koleżankom.
A jakie wiadomości „dziękczynne” do mnie przychodzą, to aż trudno uwierzyć!

W weekendy przysiadam nocą w pracowni i nadrabiam zaległości. Nie odmawiam też pomocy. Na każdą
prośbę wystawiam coś mikropięknego na licytacje dla potrzebujących Dzieci. I choć wiem, że nie jest to
popularne biznesowo, mam olbrzymi wewnętrzny dług do spłacenia za zdrowie mojej Czwórki…

Dzieci w końcu wyrosną, innych firm biżuteryjnych powstanie jeszcze wiele, ale mając swój styl i nie
oglądając się na innych, wiem, że wypłynę kiedyś na szersze wody! Chciałabym, aby mikropiękno, jako
biżuteria szczególna, było sposobem na pokazanie swojej wrażliwości oraz zamiłowania do piękna.
By była zewnętrznym wyrazem kobiecej siły, dobra i przyjaźni, radzenia sobie z przeciwnościami oraz
wyciągania dłoni do kogoś, kto jej potrzebuje…

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej sprzed okresu, gdy zaczęłaś


budować Mikropiękno?
Co byście dzisiaj powiedzieli sobie sprzed okresu gdy zaczęliście
budować
Gdybym mogła się cofnąć w czasie swoją markę?
o 10 lat… powiedziałabym sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych!
Wyznaczone cele i praca, nawet malutkimi kroczkami i czasem po omacku może zmienić wszystko!
Zdobywanie wiedzy na temat budowania i rozwoju biznesu handmade, własne doświadczenia – dobre
i złe – są kluczowe.
Poradziłabym sobie, aby nie robić rzeczy wbrew sobie, na siłę. I aby dać sobie na wszystko czas.
I prawda jest taka, że gdyby nie Gosia I Karolina nie byłabym w miejscu, w którym jestem dziś.
Dziękuję Dziewczyny!
#10000CUKIERKOW

Mikropiękno jest małą marką osobistą. Powstała z potrzeby ukazania swojej wrażliwości
i chęci stworzenia biżuterii, jakiej jeszcze nie było. Wszystkie egzemplarze są tworzone
z wdzięcznością.
Misją Mikropiękno jest towarzyszenie Kobietom na co dzień jak również podczas ważnych
wydarzeń w ich życiu. Jest zewnętrznym wyrazem ich siły i dobra ukierunkowanego
przede wszystkim na innych...

www.mikropiekno.pl
www.facebook.com/mikropiekno
www.instagram.com/mikropiekno
#10000CUKIERKOW

Przestać się
ukrywać
i sprzedawać
papier w cenie
kruszcu
MAGDALENA KISZCZEŃSKA
MADELINE PAPER ART

To ciekawe uczucie być kreatorem i niczym


średniowieczny alchemik zamieniać bezwartościowy
papier w prawdziwe złoto.

Wartością nie jest tu sam papier, z którego wykonuję


swoje prace lecz emocje, które towarzyszą zarówno
przy tworzeniu moich prac, jak i przy obdarowywaniu
drugiej osoby tym, co stworzę.

Na początku, gdy podjęłam decyzję o tym, aby


podnieść ceny swoich produktów, pojawił się strach,
niepewność i lekka obawa czy znajdą się osoby, które
NICZYM ŚREDNIOWIECZNY będą w stanie tyle zapłacić za "zwykły" papier.
ALCHEMIK ZAMIENIAM
BEZWARTOŚCIOWY PAPIER W miarę oswajania się i rozwoju marki strach minął
W PRAWDZIWE ZŁOTO a jego miejsce zajęły zupełnie nowe pokłady
kreatywności.

Dostrzegłam, że mogę celować coraz wyżej, docierać


do klientów, którzy cenią zarówno wysoką jakość
wykonania produktów, jak i emocje zaklęte w papier.

Gdy doceniłam siebie, poznałam swoją wartość


i jestem na dobrej drodze by spełnić swoje marzenia.
Madeline Paper Art to marka, którą powołałam do internetowego życia w 2016 roku. Wtedy powstała
strona na Facebooku, choć samym tworzeniem kartek zajęłam się dużo, dużo wcześniej.
Początkowo tworzyłam do tzw "szuflady" i z potrzeby samego tworzenia "czegoś z niczego". Później
tworzyłam dla znajomych i rodziny z okazji urodzin i innych ważnych uroczystości. Chciałam żeby moi
bliscy dostali ode mnie coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, takiego prosto z serca. Ten początek
w rozwoju, wtedy wydawało mi się, że jeszcze "nie marki", trwał kilka lat z przerwami na inne techniki
plastyczne.

Aż w 2016 roku postanowiłam to lekko usystematyzować i tak powstał profil Madeline Paper Art na
Facebooku. Publikowałam wtedy dość nieregularnie, od czasu do czasu, bez jakiegokolwiek
przemyślenia. Jedyny cel, jaki wtedy miałam, to aby zgromadzić w jednym miejscu wszystkie moje
papierowe prace. Nie myślałam wtedy nawet o sprzedaży.

Zmieniło się to po wiadomości od znajomej, która poprosiła mnie abym stworzyła dla niej ślubną kartkę.

Wtedy pomyślałam, że może warto, bym zaczęła swoje prace sprzedawać choć nie miałam o tym
pojęcia. Zaczęłam więc szukać informacji - dokształcać się zarówno od strony biznesowej jak i twórczej.
Chodziłam na warsztaty, szkolenia, czytałam sporo książek biznesowych. Powoli z miesiąca na miesiąc
marka się rozwijała. Tak to się zaczęło.

Kolejnym etapem było założenie konta Madeline Paper Art na Instagramie. I znowu początkowo
zamieszczałam tam przypadkowe papierowe prace, bez przemyślenia. Uczyłam się Instagrama. Wtedy
też zaczęły się pojawiać małe zamówienia nie tylko od znajomych, ale też od znajomych znajomych.
I to dość nieregularnie.

Pod koniec 2019 tworzyłam już nie tylko kartki ale też notesy.
Największy skok w rozwoju marki zauważyłam w 2020 roku kiedy rozpoczęłam kurs Bezcukrowa Dycha.
To on dodał mi tak naprawdę skrzydeł, zaczęłam do mojej marki podchodzić bardziej biznesowo i na
poważnie. Zaczęłam zwracać uwagę na istotne elementy, które wcześniej pomijałam.
#10000CUKIERKOW

W połowie 2020 roku założyłam kanał na YouTube, by przełamać moją kolejną moją barierę.
Chciałam pokazać siebie i swoje prace w "3D", ponieważ niektóre z nich ciężko pokazać na
jednowymiarowym zdjęciu. Takim idealnym przykładem są notesy i księgi gości.
Dziś często słyszę, że zdjęcia nie oddają tego piękna. I muszę się z tym zgodzić :)

Marka nadal się rozwija, dokształcam się w różnych dziedzinach, aby była coraz lepsza i wiem, że jako
Madeline Paper Art nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej sprzed okresu gdy zaczęłaś


budować Madeline Paper Art?

Przede wszystkim powiedziałabym sobie " Przestań się bać i pokaż siebie. Pokaż to co robisz".
Jestem osobą nieśmiałą, mimo, że może tego teraz nie widać. Wyjście i opowiadanie o sobie, to dla mnie
duży wysiłek, przede wszystkim emocjonalny.
A mówienie "hej robię fajne rzeczy" kiedyś było nie do pomyślenia... wolałam tworzyć do tzw. "szuflady"
i liczyć na to, że ktoś to w końcu zauważy. Dziś sprzedaję "papier" w cenie kruszcu :)

Tak to już jest. Dopóki sama nie powiesz, że coś tworzysz, nikt się o Tobie nie dowie. Bo niby skąd?!
Dlatego nie bójcie się mówić, że coś tworzycie!
#10000CUKIERKOW

Madeline Paper Art to pracownia, w której Wasze emocje przelewam na papier.


Dzięki temu możecie sprawić aby obdarowana przez Was osoba poczuła to,
co chcecie jej przekazać - miłość, wdzięczność czy oddanie.
W mojej pracowni znajdziecie kartki, notesy, albumy
zaprojektowane i wykonane z sercem.

www.facebook.com/MadelinePaperArt
https://www.youtube.com/channel/UCKvzrNltvv0oJYXqp-S6vMQ?view_as=subscriber
#10000CUKIERKOW

O tworzeniu
TU NIE MA ZASTOSOWANIA
"WORK-LIFE BALANCE",

marki po
ŻEBY MIEC WYNIKI PRZY
DWÓCH ROBOTACH TRZEBA
PO PROSTU ZAPT$#^%$

godzinach
AUTRELIA GABRYSIAK
SPLOTEKA

Nie będę sie wymądrzać, bo jestem wciąż w połowie


drogi. Osiągam swoje małe sukcesiki, moja marka wciąż
ewoluuje, Ciągle mam większy cel przed sobą...
Wciąż nie złapałam króliczka.

Ale przeszłam drogę od rękodzielniczki, która tworzyła


w różnych dziedzinach i w necie chwaliła się bieżącymi
pracami i bardzo okazjonalnie coś sprzedała.
Przez twórczynię, która chcąc pokazać się światu
wystawiała się na targach rękodzielniczych i zaczęła
nawiązywać branżowe kontakty.
Po markę, która ma swój sklep internetowy i sprzedaje
swoje produkty online.

Mam to szczęście, że nigdy nie bałam się sprzedawania.


Robiłam to całe swoje dorosłe życie,
a nawet wcześniej i mam do tego naturalne
predyspozycje.

Dla równowagi mam też słabą stronę - bardzo mało


czasu - bo mój rękodzielniczy biznes to praca
wykonywana po godzinach.

Każdy, kto tak ma, ten wie ile determinacji trzeba mieć
żeby to się udało. Tu nie ma zastosowania "work-life
balance", żeby mieć wyniki przy dwóch robotach trzeba
po prostu zapT$#^%$

No nic sie nie da obejść.


#10000CUKIERKOW

Oczywiście nie mówię o sytuacji, gdy ktoś od początku ma fundusze na pracowników i delegowanie
zadań. Zrozumienie tego przestawiło mnie na inne tory. Bo ja pracowałam cały czas- ale pracowałam
nie w tych obszarach, które przynoszą efekty. Dlatego właśnie w końcu podzieliłam sobie pracę
na 3 rodzaje czynności: na tworzenie produktu, edukację i wdrażanie.

Skupiłam się na pierwszych dwóch - chłonęłam wiedze z bezcukrowego profilu, z Bezcukrowej Dychy
i innych dostępnych źródeł, słuchając ciągle robiłam czapki i kominy. Multitasking is the king.
Czasem nawet się zastanawiałam jak taki przyjemny czas można nazwać pracą :D

Pierwszą edycję Bezcukrowej Dychy skończyłam z poczuciem dobrze zainwestowanych pieniędzy,


ze zrytym beretem, z ogarniętymi podstawami i... nadal bez sprzedaży online.
Co poszło nie tak?
Otóż tkwiłam w poczuciu, że wiedza pomoże mi w osiąganiu rezultatów, zapomniałam tylko jej
wdrożyć. Weszłam w proces drugi raz. A przełom nastąpił gdy krok po kroku zaczęłam wprowadzać
zdobytą wiedzę.

Teraz hasło "zrobione jest lepsze od doskonałego" przyświeca mi w każdym działaniu.


Nauczyłam się korzystać z programów do obróbki zdjęć, robię je i obrabiam tak, jak umiem najlepiej
i publikuję. Nauczyłam się podstaw menadżera reklam i jeszcze trochę po omacku, ale puszczam
reklamy. Wciąż uczę się działać w Canvie i już niektóre grafiki tworzę sama. Sama też
zapraojektowałam i wydrukowałam materiały reklamowe, stworzyłam kolekcję, zgłosiłam się
i dostałam do wymarzonych multibrandów, postawiłam swoją stronę ze sklepem i uczę się jej lepszej
obsługi.
#10000CUKIERKOW

W moim przypadku zadziałało przestawienie się z biernego słuchania szkoleń na aktywne działanie.

Dziś nie ma dnia w miesiącu bez szkolenia u jakiegoś guru biznesu. Szkolenia po którym następuje
praca. Jeszcze 2 lata temu nie odpuściłabym żadnego live i zadręczałabym się, że nie mam czasu
realizować zdobytej wiedzy.

Dziś skupiam się na jednym zagadnieniu w jednym czasie. Na małym wycinku i od razu działam,
a jak napotykam przeszkodę, wchodzę na grupy tematyczne i dopytuję. Dzięki temu 99% problemów
udaje się rozwiązać, a to pomaga iść dalej.

Szerokiej drogi Wam życzę:)

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej, sprzed okresu gdy zaczęłaś


budować Splotekę?

A co tam :)
Powiedziałabym: jesteś dzielna i dasz sobie radę dziewczyno. I może jeszcze szepnęłabym numery
z dużego lotka w kumulacji :)

Naprawdę szłam swoim tempem i uczyłam się na błędach, pewnie mogłam trochę lepiej i trochę
szybciej, ale jestem tu gdzie jestem dzięki swojej pracy i jestem z tego powodu szczęśliwa.
#10000CUKIERKOW

Jestem roślinoholiczką i dumną właścicielką domowej dżungli.


Uwielbiam grubaśne książki i długie seriale, potrzebuję zatopić się w historii, poczuć ją,
pokochać bohaterów – po skończeniu cierpię i czuję stratę.
Przyroda mnie zachwyca, ale najbardziej kocham morze. Od biedy może być i ocean.
Lubię mieć porządek- za prawdziwy luksus uznaję gdy mam czas na sprzątanie.
Robię notatki, ale na tym co akurat mam pod ręką, a potem nigdy nie wiem gdzie co
zapisałam, jednak świadomość że to, co ważne jest zapisane mi wystarcza.
Nie mam prawa jazdy i nie wyobrażam sobie, że kiedyś będę je miała.
Nigdy się nie nudzę.

To ja splatam dla Was kolory z radością

www.facebook.com/splotekapl-827762083953521
www.instagram.com/sploteka
www.sploteka.pl
#10000CUKIERKOW

Jak pogodzić
swoją sztukę
i wysoką
wrażliwość
z budowaniem
marki i
sprzedażą?
MARTA NORENBERG
SZTUK KILKA, CZTERY HUMORY

Historia mariażu marzenia z rzeczywistością.

Ciepło promieni słonecznych na policzku budzi Cię do


życia. Nieśpiesznie otwierasz oczy, głaszczesz
rozleniwione koty śpiące u Twego boku i otulasz się
szlafrokiem.

W miękkich papuciach drepczesz do kuchni na


poranną kawę. Stajesz przed oknem, popijasz ciepły
napój i delektujesz się tą chwilą. Nie wiesz nawet,
która godzina, ale to nieistotne. Najważniejsze, że dziś
zaczniesz projekt, nad którym myślałaś przez ostatnie
dni.
Jak cudownie, że przekułam pasję w pracę… myślisz co
rano. I właśnie wtedy sobie przypominasz, że przecież
miało być Bez Cukru.

ŁĄCZENIE SZTUKI
Z BUDOWANIEM MARKI,
MA SŁODKO-GORZKI SMAK,
JAK HISTORIE MUMINKÓW
Obraz cofa się na podglądzie, jak na dobrym starym VHS-ie.
Zacznijmy ten dzień jeszcze raz. Ledwo otwierasz oczy, bo koty urządziły Ci w nocy Armagedon.
Stopami szukasz zimnych klapków, a wzrok podąża ku szklance z wodą. Hmmm… może lepiej nie
będę ryzykować, pewnie znów pił z niej kot. Ogarniasz się, byle szybciej. Znów nie przefiltrowałaś
wody, więc czekasz przewalając w głowie zadania na dziś.

Musisz zgłosić błąd na stronie, bo ładuje się w tempie malowania obrazów przez Leonarda da Vinci.
Szkoda tylko, że z niej takie dzieło nie wyjdzie. I jeszcze czeka na Ciebie zagadka „tyjących” przesyłek
w Fedexie, które z 200 g paczuszek zmieniają się w 5 kg monstra i każą za siebie dopłacać.

Aaaa i ułagodzić nerwy klientki, tłumacząc że nie masz wpływu na opady śniegu w USA i że u nich
zima też zaskoczyła drogowców. Koty głodne, kuweta pełna, a lista zadań długa i nużąca.

Nim ogarniesz całą tą rzeczywistość nastaje wieczór. Nawet nie zajrzałaś do pracowni. A nie
przepraszam weszłaś na moment po nożyczki. Potem musiałaś tam wrócić ze ścierą, bo
niepostrzeżenie wdarł się kot teściów i nasikał na wypełnienie do paczek… niech no tylko dorwę tego
sierściucha!

A nowy projekt? Jaki projekt!?

Przecież od miesiąca nic nie wymyśliłaś, bo trzepiesz wciąż ten sam wzór, żeby zarobić na zapas.
Potem będzie miesiąc posuchy i też nic nie wymyślisz z nerwów.
Stres i sztuka, to nie jest dobrana para.

I tak mija dzień za dniem. Coraz mniej masz czasu i chęci do tworzenia. Pochłania Cię marketingowe
bagno i zastanawiasz się, jak to się mogło stać?
#10000CUKIERKOW

Czy właśnie nie tego najbardziej się boisz, gdy chcesz


przekuć pasję w zarobek?
Że gdzieś zgubisz radość tworzenia. Opuści Cię ten
flow, życiodajna moc sprawiająca, że zapominasz
o czasie, posiłkach i sprawach doczesnych. Że zamiast
artystką staniesz się swoim własnym wyrobnikiem.
Dostosujesz twórczość pod rynek, komercję i wymogi
sprzedaży. Zapomnisz o frajdzie i indywidualności, na
rzecz tabelek, słów kluczowych i statystyk w Googlu.

A ostatecznie znienawidzisz to, co kiedyś kochałaś?

Mój charakter pełen realizmu z nutką pesymizmu nie


pozwolił mi na roztoczenie przed Tobą puchatej wizji
niczym z „Troskliwych misiów”. Już prędzej są to
„Muminki” ze swą słodko – gorzką polewą.

Ponieważ łączenie sztuki z budowaniem marki często


ma taki smak.
Po spełnieniu marzenia klientki czujesz euforię.
Wzlatujesz, gdy Twoją głowę przepełniają pomysły
doceniane przez odbiorców. Po czym uderzasz tyłkiem
o twardą podłogę, bo pojawiają się problemy
i obowiązki dnia codziennego. Litania zadań,
papierkowa robota, nieudana kolekcja, źle
zainwestowane pieniądze… blokada twórcza.

Jest zbyt wiele zmiennych, zbyt wiele indywidualnych


cech, żeby dać jedną odpowiedź na pytanie, jak to
wszystko pogodzić?

Czy chcę Cię zniechęcić? Nie.


Czy zamieniłabym moją pracę na inną? Na razie nie.
Skąd to „na razie”? Bo nie wiem, co będzie za kilka lat,
czy wciąż będę odczuwać satysfakcję z tego co robię.
Jeśli nie, to poszukam nowej ścieżki i gdzie indziej
rozwinę skrzydła.

Tymczasem kontynuuję ten lot w świecie biżuterii


i biznesu.
#10000CUKIERKOW

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej, sprzed okresu gdy zaczęłaś


budować swoje marki?

Czuję, że zawieje banałem, choć szczerze chcę Tobie i sobie z przeszłości dać dobrą radę.
Jednak zdaję sobie sprawę, że niczego bym nie posłuchała.

Dlaczego? Bo choćby rada była niezwykle cenna, to po kilku dniach uleciałaby mi z głowy zastąpiona
przez zupełnie inne sprawy. No chyba, że wytatułowałabym ją sobie na czole w odbiciu lustrzanym.
Abym co rano mogła spijać te słowa z mego oblicza.
Jednak na razie oszczędzę swe czółko i pozostawię je nowym zmarszczkom. Pomimo to mam kilka
przemyśleń, może będą Ci one pomocne:

Nie wszystko musisz umieć – to nie wstyd nie wiedzieć.

To nie wstyd powiedzieć nie wiem. Ta prawda życiowa jest niezwykle ważna również w prowadzeniu
firmy. Tyle lat się gryzłam, że czegoś nie umiem lub nie rozumiem. Że przeraża mnie oprawa drobnych
kamieni. Że nie umiem w wektory. Że ustawianie reklamy na Facebooku przerasta moje kreatywne
możliwości. A tworzenie planów sprzedażowych jest tak abstrakcyjne, jak kot smażący kotlety.
No i co z tego?
Czy dentysta musi wiedzieć, jak się leczy grzybicę stóp, a pisarz, jak konserwować obraz olejny?
Nie. My też nie musimy.

Nie łap wszystkich srok na raz – zaopiekuj się jedną, otocz troską i wykarm, ale bez przesady,
żeby nadal mogła latać.

Wtedy inne do Ciebie przyjdą i będziesz mogła rozwijać wiele swoich pasji. Nie wiem, czy
posłuchałabym tej rady, choć z pewnością przyspieszyłoby to rozwój mojej firmy. Choć w moim
przypadku przekułam wadę zajmowania się wieloma dziedzinami w cechę charakterystyczną –
połączenie różnych technik w jednym.
Jeśli jednak Twoich pasji nie da się połączyć wspólnym mianownikiem, to łatwiej skupić się na jednej
dziedzinie inne rozwijając hobbystycznie po godzinach. A po jakimś czasie i dla nich znajdzie się czas
i miejsce w biznesie.
#10000CUKIERKOW

Inwestycje, to rozwój a nie koszty – to zrozumiałam dość późno.

Co miesiąc zliczam sobie sprzedaż i wydatki, nieraz to zestawienie swą proporcją przyprawiało mnie
o ból głowy.
Aż dzięki mężowi zrozumiałam różnicę.
Są koszty, które muszę ponieść, żeby prowadzić działalność. Zapłacić prowizję galerii, opłacić hosting
i domenę, przelać ZUS… Jednak zlecenie wirtualnej asystentce dodania produktów, to inwestycja na
przyszłość, nie tylko wydane pieniądze. Modernizacja strony www i dodanie opcji paczkomatu, to też
inwestycja, która zwróci się w przyszłości. Odbyte kursy i szkolenia, to najlepsza lokata, bo rozwija mnie
i zmienia ścieżki mojego myślenia oraz działania. Zatem inwestuj!

Nie słuchaj wszystkich opinii – to tak przewrotnie na koniec.

Nie każda rada jest dla nas dobra. Nie każda jest przemyślana. Nie każdy coachingowy monolog da się
odnieść do nas i naszych działań. Udział w kursach i poznawanie innego punktu widzenia jest ważne,
ale nie może całkowicie przysłaniać naszego podejścia.

Nie wiem, co by było, gdybym wzięła sobie do serca komentarze o tym, że moje ceny są „ko(s)miczne”?
Że biżuteria jest „nienaszalna”, bo to chyba „na ścianę do powieszenia”?
Oczywiście nie spłynęły one po mnie jak po kaczce i swoje wypłakałam lecz mimo nich działałam,
a zdobytą wiedzę filtrowałam przez własne przemyślenia i odczucia.

Bo jeśli ja nie będę czuła się komfortowo w mojej twórczej działalności, to po co ją prowadzić?
#10000CUKIERKOW

Jestem złotniczką i historyczką sztuki, a od siedmiu lat prowadzę pracownię Sztuk Kilka.
Tworzę autorską biżuterię w pojedynczych egzemplarzach,
udowadniając że też może być sztuką.

Kocham rzemiosło i podróże jego śladami!


Jednocześnie pragnę rozkochać w nim czytelników mojego bloga – sztukkilka.pl.
Piszę o precjozach sprzed stuleci, dzielę się wiedzą złotniczą i uchylam drzwi do warsztatu.
Wysyłam też Kunsztowne Listy – czyli Newslettery pełne złotniczej maestrii.

Z miłości do natury i fascynacji dawną symboliką stworzyłam drugą markę – Cztery Humory,
którą rozwijam od 2020 roku. Za jej pomocą opowiadam srebrem mityczne historie.
Tworzę dyskretną biżuterię pełną znaczeń dla kobiet szukających osobistych talizmanów,
które przypominają, że: Prawdziwa moc drzemie w Tobie!

www.sztukkilka.eu www.czteryhumory.pl
www.instagram.com/sztuk.kilka www.instagram.com/cztery.humory
www.facebook.com/sztukkilka www.facebook.com/cztery.humory
#10000CUKIERKOW

Wyjść ze strefy
komfortu
i zbudować
znaną markę
handmade
JOANNA WEJDA
ZIP FASHION

Zacznę chyba od tego, że nigdy nie planowałam być


projektantką biżuterii.

Były wakacje 2018 roku, ja trzy miesiące wcześniej


urodziłam drugiego syna i byłam na urlopie
macierzyńskim. Moje życie bez pracy zawodowej było
kreatywnie ograniczone i pozbawione różnych twórczych
działań – a to zdecydowanie nie jest stan,
w którym dobrze funkcjonuję. Poza wychowywaniem
dzieci i hobby, po prostu musiałam zająć się jeszcze
czymś dodatkowym.

Tak się złożyło, że kilka lat wcześniej moja siostra robiła


kwiatowe broszki z zamków błyskawicznych,
a że zasoby tych zamków w jej szufladzie były spore,
po prostu chwyciłam za ten materiał.
Skoro ona robiła broszki, to czemu by nie pójść dalej...?

Tak powstawały pierwsze Zipowe bransoletki, kolczyki


i naszyjniki. Ludzie pukali się w głowę, a ja je robiłam.

NIE PATRZ NA INNYCH. OTACZAJ I nikt ze mną na czele nie wierzył, że stanie się to moim
SIĘ DOBRYMI LUDŹMI. głównym zajęciem.
IDŹ ZA GŁOSEM SERCA. UCZ SIĘ, Jak teraz to wspominam, to mam wrażenie, że od tego
ZDOBYWAJ WIEDZĘ
czasu minęły lata świetlne.
I CIĘŻKO PRACUJ
#10000CUKIERKOW

Wtedy też, tak dla zachowania anonimowości i w obronie przed ewentualnym hejtem założyłam sobie
fikcyjne konto na Facebooku, którym promowałam swoje Zipy.

Łatwiej było schować się pod pseudonimem osoby, której nikt nie zna. Bycie anonimowym w sieci jest
łatwiejsze, bo przecież w razie niepowodzenia, można udawać, że to tylko tak „na niby”. Ciągle miałam
też taki kompleks, że ja przecież tworzę tylko z zamków błyskawicznych, to nie jest złoto, czy srebro,
a zupełnie zwykła rzecz, zupełnie nic wyjątkowego.

Ale tworzyłam i sprawiało mi to coraz większą przyjemność. W międzyczasie szukałam w czeluściach


internetu jakiejkolwiek wiedzy na temat pracy rękodzielnika. Tak odnalazłam Bezcukier, na którym trwały
akurat zapisy na pierwszą edycję kursu Bezcukrowa Dycha. Zapisałam się. I w zasadzie od tego czasu
wszystko zaczęło się zmieniać. To było mega intensywnych jedenaście tygodni. Po pierwszych
kilkunastu dniach w głowie nieśmiało zamigotało światełko, aby zająć się tworzeniem biżuterii tak na
poważnie. Po całym kursie byłam już niemal pewna, że muszę zrobić wszystko, aby po urlopie
macierzyńskim nie wracać do pracy na etat. Gosia i Karolina zmieniły mnie, moje myślenie i otworzyły
moją duszę introwertyka. Zdobyłam potrzebną wiedzę, zbudowałam porządnie zaplanowaną kolekcję,
nauczyłam się strategicznie planować i przestałam działać po omacku.

Zaczęłam się tym chwalić i pokazywać światu. Już wtedy przestałam być rękodzielnikiem, a stałam się
projektantką marki biżuteryjnej ZipFashion.

Myślisz, że to brzmi dumnie, nieskromnie i wyniośle...? Trudno ;) to tylko pokazuje, jaką pewność siebie
zyskałam.

Foto: MXZ
Modelka: Chameleon Photomodel
Katarzyna Olipra
Stylizacja: Ada Piotrowska
Projektant: JAKBY LUKSUSOWO
Włosy: Felajna - Fryzjerstwo Na Telefon.
Make up: aleksart.makeup
Biżuteria: ZipFashion Joanna Wejda
Publikacja: Marika Magazine
foto Marek Mierzejewski
modelka Agata Serzysko
Stocznia Cesarska

Wtedy też stwierdziłam, że nie chcę być już anonimowa.

Przed sobą miałam pierwsze targi i pokaz mody. Stanęłam przed wyborem, albo dalej tkwię w takim
bezimiennym anonimowym tworze, albo...
„nazywam się Joanna Wejda – projektuję i tworzę ZipFashion, markę designerskiej biżuterii handmade
tworzonej z zamków błyskawicznych.”

Wybrałam tę drugą opcję.


To był najlepszy czas aby wyjść z tego cienia, do którego sama siebie zepchnęłam. Blokady w głowie
przestały mieć aż takie znaczenie w obliczu tego, jak daleko mogę zajść, kiedy tylko sama siebie
przestanę ograniczać.

Ten proces wychodzenia ze strefy komfortu trwa nadal i trwać będzie zawsze. Bo po przekroczeniu
pewnej granicy, pojawia się kolejna. Na tym właśnie polega nasz rozwój. Ale do wszystkiego trzeba
dojrzeć i stawiać sobie coraz to nowsze wyzwania. Strach i niepewność zamienić w ciekawość,
a problemy w zadania do rozwiązania.
#10000CUKIERKOW

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej, sprzed okresu gdy zaczęłaś


budować swoje markę ZipFashion?

Powiedziałabym... Aśka działaj!!! :)


Nie patrz na innych. Słuchaj tylko tych, którzy życzą Ci dobrze. Otaczaj się dobrymi ludźmi.
Idź za głosem serca. Ucz się, zdobywaj wiedzę i ciężko pracuj. Tak jak każdy, zasługujesz na to żeby
osiągnąć sukces. Nie przejmuj się niepowodzeniami, bo jeszcze kiedyś przyjdzie czas, że będzie piękne.

To chyba tyle... no może podrzuciłabym sobie jeszcze kilka linków do szkoleń, e-booków i kursów,
które ułatwiłyby mi ten start ;)
#10000CUKIERKOW

ZipFashion to marka biżuterii handmade tworzona z zamków błyskawicznych,


projektowana z pasją oraz zamiłowaniem do oryginalnych rozwiązań.
To odważne i designerskie dodatki, których niebanalność zachwyca,
a stylizacji dodają rockowego look'u i stylu.

ZipFashion charakteryzuje przede wszystkim nowoczesność,


oryginalność i niepowtarzalność.
Biżuteria wykonana dla kobiet ceniących piękno, odwagę i niezależność.

www.ZipFashion.pl
www.facebook.com/ZipFashionJoannaWejda
www.instagram.com/zipfashionbizuteria
#10000CUKIERKOW

Rękodzielnicze
rewolucje,
czyli rzecz o
tym, jak to jest
wprowadzać
wielkie zmiany,
gdy się boisz
nawet tych
małych
MAŁGORZATA RYBICKA
GOSIA RYBICKA BIŻUTERIA,
JEST MIŁO

Cholernie się boję zmian, wiesz?


Trzęsę moimi różowymi portkami za każdym razem,
kiedy przychodzi mi podjąć te wielkie decyzje, które
zmieniają wszystko, albo choć trochę. Za każdym
razem czuję w brzuchu taki mocny ucisk, a mój
osobisty wewnętrzny głos podpowiada najgorsze
scenariusze.

Tylko totalnie nielogiczne serce się wyrywa i mówi,


że przecież bez zmian nie ma zmian, że jak nie
zaryzykuję, to się nie przekonam, że największą
odwagą jest zrobić coś pomimo strachu.

ZMIANY.
KIEDY ICH NIE WPROWADZAMY,
TO STOIMY W MIEJSCU
#10000CUKIERKOW
Qlka Art... to trochę jakbym opowiadała historię sprzed dziesięciu wcieleń wstecz, a to było zaledwie trzy
lata temu. Qlka Art - to nazwa mojej biżuteryjnej marki, którą powołałam do życia w 2012 roku. Nie będę
opowiadać skąd ta nazwa się wzięła, ale wiedz, że przyniosła dużo śmiechu i frustracji.
Bo przeczytaj sobie: QLKA ART, nooo jeszcze raz! QLKA ART! A teraz powiedz komuś i poproś by
zapisał. Przeczytanie, to jeszcze jako tako, co? Ale zapisanie przez postronne osoby graniczy z cudem. I
z takimi cudami zderzałam się przez wiele lat mojej działalności twórczej. Najwięcej śmiechu było, gdy
podawałam adres mailowy przez telefon: „KU! Ale nie takie K-U, tylko wie pani, takie angielskie…
EL – KA - A - A… w tym momencie zazwyczaj proszono mnie o wysłanie SMSa z adresem mailowym.

Nazwa mojej marki przedstawiała dokładnie kondycję mojego biznesu. Niby wiedziałam co robię, bo
przecież szłam swoją drogą, ale właściwie to nie wiedziałam co robię i dla kogo.
Miałam swoje złote okresy. Ach DaWando wróć!
Wtedy nie musiałam się zastanawiać głębiej nad tym co robię, bo co nie wrzuciłam do butiku, to zaraz
znajdywało swojego właściciela. Dzisiaj łapię się za głowę, bo wiem, że tamten potencjał
wykorzystywałam może w 1/50. DaWanda się zwinęła, a ja zostałam w tym samym miejscu, w którym
byłam wcześniej. Właściwie to z przysłowiową ręką w nocniku. I zaczęła się jazda bez trzymanki.

I nagle BUM! Bezcukrowa Dycha nr 1 i totalna bomba informacyjna, łącząca kropki w mojej głowie. Tylko
te wszystkie kropki, które mi się łączyły, jednocześnie podpowiadały mi również, że "zaczynasz Rybicka
od nowa. To co stworzyłaś do tej pory niestety nie działa, zmiany będą dużo bardziej wymagające, niż
sensowne poukładania tego wszystkiego od początku."

Tu właśnie nadchodzi fragment opowieści o uciskach w brzuchu, o głosach w głowie i o świergolącym


sercu, które mówi spróbuj. Cholernie się bałam!
Na pierwszy ogień poszła zmiana nazwy (ta qlkowa nadal ze mną jest, jako zarejestrowana firma, bo
jednak to jest ubaw, jak się podaje dane do faktury). A potem to już poleciało. Jedno wynikało z drugiego
,zmiany kotłowały się krok po kroku. Głosy w głowie podpowiadały, że z tego i tak nic nie będzie, ale to
serce na uparciucha zagłuszało rozum i krzyczało melodyjnym pukaniem: "spróbuj, nie masz nic do
stracenia, jak nie spróbujesz będziesz żałować." I w ten sposób powędrowałam od kolorowych
oversizowych projektów sutaszowych i przaśnych naszyjników z filcu, przez perłowe delikatne sutasze
pokryte zapachem paproci, dochodząc do minimalistycznych bransoletek z kamieniami wspierającymi.
#10000CUKIERKOW

Zmiany. Od Qlka Art do Gosia Rybicka. Od totalnego chaosu do harmonii.

Kiedy ich nie wprowadzamy, to stoimy w miejscu. Pół biedy, kiedy to, co mamy nam działa (choć
wiadomo, że zawsze może lepiej), ale fatalnie, jeśli tkwimy w czymś, co nie działa.

I ja doskonale wiem, że nawet jak jest do chrzanu, to często nic nie zmieniamy, bo przynajmniej wiemy,
czego możemy się spodziewać. Nic nas nie zaskoczy, ze wszystkim damy radę, nic nie przyniesie
rozczarowania, prawda?
Tylko, że bez zmian nie ma zmian. W dodatku zmiany zawsze, ale to zawsze przynoszą coś
zaskakującego i wyjątkowego. Nowe doświadczenia, czasem nowych ludzi, innym razem nowe, zupełnie
niespodziewane pomysły. Najtrudniejsze jest zawsze podjęcie decyzji, później już się jakoś toczy.
Najczęściej też się okazuje, że zrobienie tego kroku wcale nie było trudne, nie zabolało.

Moja rewolucja w marce przyniosła niesamowite efekty. Nie tylko na tej biżuteryjnej drodze.

To właśnie ta rewolucja była kluczowa dla następnych projektów. Dzięki niej zobaczyłam ogromny
potencjał Instagrama i zaczęłam prowadzić Jest Miło. Gdybym wtedy temu strachowi się poddała,
zapewne dalej siedziałabym sfrustrowana nad kolorowymi sutaszami, które już w tym momencie
zaczęłyby się wylewać z moich szuflad.
#10000CUKIERKOW

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej sprzed wielkiej rewolucji?

Wyłącz rozum, który Ci podpowiada, że nie dasz rady i słuchaj serca.

Serce Cię zawsze poprowadzi tam, gdzie jest dobrze, choćby po drodze miało być pod górkę
i choćby kręta ta droga była.

Wszystko czego w tej podróży dotkniesz, zbierzesz, poznasz, w efekcie da Ci spełnienie.


#10000CUKIERKOW

Biżuteria, która słyszy podszepty duszy ma Jestem rękodzielniczką, tworzę biżuterię.


bardzo ważne zadanie - ma przypominać. Doświadczenia sprzedażowe mojego
rękodzieła dały mi pewną supermoc, otóż
O miłości do siebie. O tym, że szczęścia nie doskonale wiem z czym mierzą się Twórcy na
trzeba szukać w świecie zewnętrzynym, bo Instagramie i dzięki dogłębnym analizom tego
tajemnicę tego, jak być szczęśliwym nosimy medium, wiem jak te problemy rozwiązać!
w sobie. O radości z małych rzeczy.
O najpiękniejszych intencjach Zarówno w życiu zawodowym, jak
wypowiadanych przez pukające do drzwi
i prywatnym wyznaję zasadę, że problemy
spenienia serce.
pojawiają się po to, aby je twórczo rozwiązać.
I o wdzięczności, która powinna wypełniać
nasze ludzkie ciała każdego dnia.
Są to jedynie lekcje, które mają na celu nas
nauczyć czegoś wartościowego i to dzięki nim
Każdy, kto podjął się świadomej podróży po
budujemy swoje bezcenne doświadczenie.
życiu wie, że ta podróż jest
najcudowniejszym doświadczeniem,
www.jestmilo.com
a właściwie ciągłym doświadczaniem
www.facebook.com/MiloPrzyKawie
nowego, innego, siebie, innych, natury,
www.instagram.com/jest.milo
Wszechświata.

www.gosiarybicka.pl
www.instagram.com/gosiarybicka
www.facebook.com/gosiarybicka.bizuteria
#10000CUKIERKOW

Jaki wpływ na rozwój marki


ma rozwój osobisty i nauka?
ALEKSANDRA GRZELCZYK
NUVA

Opowieść o tym, jak powstawała Nuva nie jest cukierkową historią z kolorowych magazynów.

Nie będzie ani pięknie ani romantycznie, bo nie o to chodzi żeby sobie słodzić.

Było trudno i bolało. Będzie to opowieść o tym, jakich błędów nie popełniać. Bo to nieprawda że co cię
nie zabije, to cię wzmocni. O błędy śmiertelne w biznesie bardzo łatwo, zwłaszcza na samym
początku.

UCZĘ I NIE PRZESTANĘ, BO ROZUMIEM JUŻ,


ŻE BUDOWANIE MARKI TO DROGA,
DOCHODZISZ DO ZAKRĘTU I POJAWIAJĄ SIĘ
NOWE WYZWANIA NA HORYZONCIE
#10000CUKIERKOW

Firmę zarejestrowałam czerwcu 2014 roku. Tak sobie pomyślałam że coś tam szyje, i będę to
sprzedawać. Szyć umiem (to że nie mam pojęcia o biznesie jakoś mi nie przeszkadzało)
Zakładałam że popracuje jeszcze pół roku na etacie, w tym czasie na pewno się rozkręci, i suchą stopą
przejdę do własnej firmy.
Za namową mojej siostry (obecnie wspólniczki) wysłałam zgłoszenie na Pakamerę jakoś w okolicach
października, czy listopada. Nie chciałam tego robić przed powstaniem mojego sklepu internetowego,
bo byłam przekonana że jak tylko wrzucę moje produkty na pakamerę to będą się sprzedawać jak
głupie, a to takie nieprofesjonalne nie mieć sklepu internetowego, loga i całego brandingu marki.
(naprawdę tak było, teraz chce mi się z tego śmiać, ale ja serio wierzyłam w to że ludzie się rzucą na
moje produkty i będę sprzedawać od razu, z marszu).

W styczniu 2015 roku powstał sklep internetowy, a na wiosnę rzuciłam etat, myśląc że dopóki nie skupię
się w 100% na Nuvie to się nie rozkręci (nadal nic nie wiedziałam o biznesie, nadal mi to nie
przeszkadzało, na Pakamerze miałam 2 sprzedaże).
To był taki moment który obrazowo opisałabym: wsiadłam do samochodu i zacząłem jechać z nadzieją
że dojadę do celu zanim zabraknie mi benzyny. Miałam jakieś oszczędności, jakiś plan działania oparty
raczej na przeczuciu niż na wiedzy, i trochę wiary że produkt mam dobry, bo jak już udało mi się coś
sprzedać, to klienci dawali bardzo pozytywny feedback.
Następne półtora roku, to było uczenie się na własnych błędach. Założyłam konta na marketplace,
w zasadzie gdzie się dało, i gdzie tylko mnie chcieli. Wstawiam produkty, obserwowałam co się
sprzedaje, komu się sprzedaje, słuchałam klientów, analizowałam ich potrzeby (tak, tak, dopiero wtedy
mało świadomie, ale jednak określałam mojego klienta idealnego, tak trochę od d...y strony).

Czytałam fora sprzedawców i uczyłam się. Szkoda tylko że nie wpadałam na to żeby sprawdzić od kogo
się uczę... Wydawało mi się że jak ktoś jest aktywny na forum, i ma 30 sprzedaży, to wie co mówi,
zwłaszcza że piszę dość stanowczo. No i trzeba go słuchać, bo ja jestem zielona, a oni już klika lat na
Esty... (dlaczego nie wpadłam na to że 30 sprzedaży i klika lat na etsy to nie jest wynik legitymujący do
bycia ekspertem, to nie wiem).

W czerwcu 2016 roku skończył się mały ZUS, kończyły się oszczędności, a ja po 2 latach istnienia
marki Nuva miałam może w sumie 100 sprzedaży.
#10000CUKIERKOW

Zaczynało do mnie powoli docierać że robię to źle, bardzo źle. Postawiłam wszystko na jedną kartę.
Siadłam z długopisem i kartką i zrobiłam poważną analizę wszystkiego. Za ostatnie pieniądze kupiłam
nowe wzory bawełny i zmieniłam produkty, rezygnując z tych które się nie sprzedają, choć mocno mnie
to bolało, bo się do nich przywiązałam. Zaczęłam się uczyć od tych którzy sprzedają, a nie o tych, co są
tylko pewni siebie.
Widziałam też że sprzedaż powoli wzrasta. Ale nadal jestem w środku lasu a w moim samochodzie
kończy się benzyna i czeka mnie śmierć z głodu. We wrześniu ZUS wystawia mi pierwszy tytuł
egzekucyjny za zaległe składki i zajął rachunek bankowy.

I to jest koniec kochani, dla 98% firm to jest koniec. To jest konsekwencja śmiertelnego błędu.
Tak kończą ci którzy nie mają biznesplanu, nie widzą nic o biznesie, zaczynają działać z myślą “jakoś
to będzie”. Zazwyczaj to “jakoś” wygląda dokładnie tak.
Czy wygrałam w totka? Nie. Los na loterii? To już prędzej.

Dostałam propozycje od siostry i szwagra. Zaproponowali mi abym się przeprowadziła do nich na


podkarpacie. Teresa, głos rozsądku, twardo stąpająca po ziemi, wyłożyła mi plan który miał sens.
Ona ma w domu aktywnego dwulatka grandziarza, jest w ciąży z drugim dzieckiem, przez pół dnia sama
kiedy szwagier w pracy. Przydałby się jej dorosły do pomocy. Ja potrzebuje trochę czasu aby stanąć na
nogi. Więc dadzą mi dach nad głową, wikt i opierunek i jeden pokój. A jak firma się rozwinie, dzieci
odchowają, to Tereska z wykształcenia fotograf chętnie popracuje ze mną, bo na prowincji perspektyw
na ciekawą pracę w zawodzie zbyt dużo nie ma.
#10000CUKIERKOW

15 grudnia 2016 roku zapakowałam całą firmę do przyczepy i w środku zimy, powolutku oplem który
ledwo ciągnął cały ten balast nadziei i obietnic wyruszyliśmy w drogę na Podkarpacie, żegnając Lublin
na zawsze.

I czy to koniec historii? Nieeeee


Potem były lata pracy po 7 dni w tygodniu, uczenie się i analizowanie tego co się dzieje. Powolne
budowanie marki i sprzedaży. Wyprawy na lody z dzieciakami aby Tereska mogła zrobić w spokoju
zdjęcia. Wielkie chlanie wina z okazji 1000 sprzedaży.
Przeprowadzka, bo w końcu firma wylazła z jednego pokoju, rozlała się na cały dom i nie było się gdzie
ruszyć.

Dziś Nuva to zespół 8 osób. 600 sprzedaży robimy jak mamy kiepski miesiąc. Nadal się uczę i nie
przestanę, bo rozumiem już że to droga, dochodzisz do zakrętu i pojawiają się nowe wyzwania na
horyzoncie.
Jaki wpływ na rozwój marki, ma rozwój osobisty i nauka ?
Historia którą Wam opisałam jest w dużej mierze odpowiedzią na to pytanie. Ja musiałam się zmienić,
klapki w moje głowie musiały się przestawić. Nadal pamiętam smak tego wina z okazji 1000 sprzedaży,
to wtedy uwierzyłam się uda, że jesteśmy bezpieczni.
Nie wiem czy to Nuva się zmieniła bo ja się zmieniłam, czy to ja się zmieniłam, bo zmieniła mnie Nuva.
Na pewno rzucanie się na głęboką wodę nie jest ani mądre, ani bezpieczne.
Można wierzyć w siebie i w swój biznes, ale to zwyczajnie nie wystarcza. No chyba że ktoś ma małą
fortunę jako zabezpieczenie, bo błędy w biznesie kosztują więcej niż “Bezcukrowa Dycha” ;)
Nie wystarczy mieć dobry produkt, sprzedawać też trzeba umieć. A jeśli się nie umie, to trzeba się tego
nauczyć, czasem walcząc ze sobą i swoimi ograniczeniami, nieśmiałością, brakiem asertywności, czy
brakiem wiary w siebie.
#10000CUKIERKOW

Jaki wpływ na rozwój marki, ma rozwój osobisty i nauka ?

Historia którą Wam opisałam jest w dużej mierze odpowiedzią na to pytanie. Ja musiałam się zmienić,
klapki w moje głowie musiały się przestawić. Nadal pamiętam smak tego wina z okazji 1000 sprzedaży,
to wtedy uwierzyłam się się uda, że jesteśmy bezpieczni.
Nie wiem czy to Nuva się zmieniła bo ja się zmieniłam, czy to ja się zmieniłam bo zmieniła mnie Nuva.
Na pewno rzucanie się na głęboką wodę nie jest ani mądre, ani bezpieczne.

Można wierzyć w siebie i w swój biznes, ale to zwyczajnie nie wystarcza. No chyba że ktoś ma małą
fortunę jako zabezpieczenie, bo błędy w biznesie kosztują więcej niż “bezcukrowa dycha” ;)
Nie wystarczy mieć dobry produkt, sprzedawać też trzeba umieć. A jeśli się nie umie, to trzeba się tego
nauczyć, czasem walcząc ze sobą i swoimi ograniczeniami, nieśmiałością, brakiem asertywności, czy
brakiem wiary w siebie.

Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej sprzed czasu. gdy zaczęłaś


budować swoją markę?

Żebym się najpierw nauczyła jak to robić, zamiast twierdzić że “jakoś to będzie”
#10000CUKIERKOW

Dwie ważne wartości – miłość do dzieci i dbałość o środowisko,


przekładają się na filozofię marki Nuva.
W świecie tzw. fast fashion rodzice i ich pociechy zasługują na produkty, które przetrwają
dłużej, niż jeden sezon. Ulubiony kocyk czy ukochany miś, wszędzie towarzyszące
maluchowi, miętoszone i całowane po tysiąckroć rękami i ustami ubrudzonymi czekoladą,
będą tak samo miękkie i kolorowe nawet po wielu praniach.

Gdy dziecko zostawia za sobą świat dziecięcych spraw, jego poduszki, przytulanki, koce czy
kołderki mogą dostać drugie życie. Wysokiej jakości i niezwykle trwałe będą służyć jeszcze
długo jego rodzeństwu, kuzynom, a po długich latach także zwierzętom.

www.nuva.pl
www.facebook.com/NuvaOfficialSite
www.instagram.com/nuva.pl
#10000CUKIERKOW

Jak to jest, gdy


decydujesz się
nie rezygnować
z planów i
budujesz
portfel marek?
EDYTA WOŹNIAK
MARISELLA, HUNDRED BOOKMARKS,
ANELLE, TWÓRCZY WARSZTAT,
STRONĘ SOBIE ROBIĘ, SKLEP SOBIE
ROBIĘ, BLINK THE THING

Jednym słowem? Ciekawie! Ale tak na serio!

Człowiek się totalnie nigdy nie nudzi, a każdy dzień sam


mu się organizuje lepiej, niż poukładałby go najlepszy
kołcz od zarządzania sobą w czasie :D

Do tego absolutnie nie ma opcji wypalić się zawodowo,


gdy człowiek naraz w kilku zawodach robi. Powaga!

Myślę, że każda inna praca po 10 (a co dopiero 15!)


latach byłaby już dla mnie udręką, a tymczasem swoją
lubię ciągle tak samo, bo nie jestem pakowaczem na
taśmie, który szósty rok z rzędu wkłada gwoździe do
pudełek w kompletach po dziesięć sztuk ani
menadżerką przeprowadzającą pięćdziesiąty raz z tą
samą ekipą pogadankę o nieustannych spóźnieniach
albo planach na zabawy integracyjne zespołu (który
pewnie marzy tylko o tym, żeby iść do domu i zająć się
PANI ROBI SWOJE! BĘDZIE PANI swoim życiem, a nie wspólnie wycinać dynie i tworzyć
ZADOWOLONA :) papierowe łańcuchy na korporacyjną choinkę ;))
#10000CUKIERKOW

Ja sobie zamiast tego z poranka przy zamawianiu materiałów dla mojej biżuteryjnej Mariselli gładko
przechodzę w pierwszą turę odpisywania na maile wszelakie, a potem jednym okiem w tworzenie
projektów zakładek do książek, nocą zaklepanych przez Klientki Hundred Bookmarks, a drugim
w zerkanie, czy wieczorem przyszykowane lekcje Wordpressa i WooCommerce’a oraz artykuły na
Twórczy Warsztat opublikowały się bez przeszkód (helooołłł! w końcu mój zezik nie wziął się znikąd! ;))
Do dwunastej w południe pakuję paczki, od razu wszystkie, jak leci, łącznie ze ślubnymi zamówieniami
z Anelle. Dwunasta to taka święta godzina, wiadomka, bo wyznacza koniec składania zleceń na wysyłki
z danego dnia, więc co się nie wydarzy do dwunastej, to się już raczej nie wydarzy tego dnia wcale.
A potem to już laba!

Nowe projekty biżuteryjne, tworzenie zakładek na hurtowe zamówienia firm i agencji, focenie
debiutujących produktów i odświeżanie starych zdjęć, wprowadzanie itemków do sklepów
i multibrandów, rozsyłanie ofert, kolejna kolejka odpowiedzi na wiadomości, posty na sociale,
księgowość, testowanie świeżych pomysłów, nauka nowych zagadnień (hej! świat nie stoi w miejscu!
Zawsze jest coś do doczytania a to o e-commerce, a to o zastyganiu żywicy albo polerowaniu srebra),
projekty nowych opakowań dla starych marek albo… prototypów dla nowych marek (wszak oto rodzi się
moje piąte dziecko, czyli Blink the Thing, a nagusieńkiego w świat nie puszczę, c’nie?), posty blogowe
na strony własne i artykuły na www partnerów, planowanie stylizowanych sesji foto (tu coś podesłać,
stamtąd odebrać), czasem przegląd narzędzi i uzupełnienia w warsztacie (wiertła i frezy to gorzej niż
skarpetki wyjmowane z pralki – ciągle wsysa je jakiś potwór i nigdy nie wypluwa nawet połowy!), wyceny
nowych tworów rąk własnych, telefony do urzędów, a nade wszystko (bo to najtrudniejsze i najbardziej
czasochłonne) wybijanie sobie z głowy gumowym młotkiem pomysłów na kolejne przedsięwzięcia, które
by się miało ochotę w życie wcielić :D
#10000CUKIERKOW

Oczywiście to tylko zawodowo, bo robota robotą, ale prócz tego czas na życie też się musi znaleźć.
Sernik z makrelą sam się nie upiecze, wiadomo ;)

I może się wydawać, że pracy jest po kokardę, ale...


…ale...
...no dobra, nie będę ściemniać, faktycznie właśnie tyle jej jest :D

Trzeba mocno spinać poślady, gdy się chce rozwijać pięć oddzielnych firmowych gałązek, a tydzień
nadal uparcie ma tylko siedem dni, co w prostym rachunku daje jakieś 4-5 dni miesięcznie na pracę nad
jedną marką. Nie za wiele, nie? I to nie tylko na zbudowanie jej strategii, na marketing, na ogarniecie jej
miejsc w sieci, ale także na całą produkcję, bo wszak rękodzielnik to takie stworzenie, które w jednym
ciałku (w moim przypadku owszem, dużym, nawet bardzo, ale nadal tylko jednym!) łączy rolę prezesa,
sprzedawcy, problem managera, PRowca, audytora, logistyka, fotografa, grafika, informatyka, specjalisty
do spraw kontaktu z trudnymi klientami, sekretarki, zaopatrzeniowca, kuriera, tłumacza, księgowej,
kucharki, pielęgniarki praczki i sprzątaczki, a na końcu jeszcze złotniczki i projektantki
z polotem, a jakże!
Ale ja to lubię! Nie mogłabym znieść pracy, w której się nudzę, jak taki na przykład biedny ochroniarz
w Jagiellonce, który tylko stoi (bo siedzieć mu nie wolno) i sprawdza, czy ktoś wychodząc z lektorium
przypadkiem nie wykrada rękopisu Bogurodzicy. Biorąc pod uwagę, że wejść tam wolno co najwyżej
z kartką, długopisem i kartą biblioteczną ze zdjęciem, a zuchwałe rabunki zdarzają się średnio
raz na pół tysiąclecia, chłop szczególnie ekscytującego zajęcia nie ma i chyba do perfekcji opanował
sztukę tworzenia i rozwiązywania krzyżówek w myślach, żeby nie oszaleć ;)
#10000CUKIERKOW
Ja z kolei całe życie nie wyrabiam na zakrętach niezależnie od tego, ile mam roboty. Na pięć zadań
zdążę z czterema, z piątym nie. Na dziesięć zdążę z dziewięcioma, a ostatnie znów polegnie. Więc
chyba oczywiste, że musiałam sobie ich namnożyć jak głupi kanapek :D
Czy to się spotyka z powszechnym zrozumieniem?
No nie powiedziałabym :D

Nie wiem czy jest jakiekolwiek zdanie, które usłyszałam w czasie rozwijania swoich marek częściej, niż
Oj, oj, nie rób wszystkiego, bo jak będziesz tak łapać cztery sroki za ogon, to ci w końcu każda ucieknie.
Co ciekawe, niedawno, gdy przynajmniej jedną ze srok chciałam ukatrupić, bo już czułam, że zaczynam
gonić w piętkę, równie często słyszałam od tych samych osób, że jak to chcę zrezygnować z tego czy
tamtego, przecież tak świetnie mi to idzie i Klienci dopisują :D
Ale taka jest prawda – z perspektywy czasu mogę powiedzieć tylko jedno – złapanie czterech srok za
ogon, nauczenie ich powietrznych akrobacji, salt i pirłetów – to jest bułka z masłem. Serio. Znacznie
trudniej zaczyna się robić, gdy wyzwanie zakończone, adrenalina nieco opada i trzeba tak normalnie na
co dzień zaopiekować się tym stadkiem, a przy tym nie stracić całego funu z tej zabawy - przecież to
przyczyna, dla której się w ogóle zaczęło!
Bo wszak wszystkie wiemy, że w całej tej pracy z rękodziełem, tworzenie rękodzieła zajmuje może
dziesięć procent czasu. Reszta to wszystkie czynności dookoła i nieraz człowiek łapie się na tej
mimowolnej myśli, że przecież on chciał tylko szlifować sreberka i dziumgać w koraliczkach, a nie
układać jakąś siatkę fot na Instagram, którego nie znosi, i móżdżyć nad nośnymi hasztagami, albo chciał
sobie młotkiem w blachę stukać całymi dniami na legalu, a nie zmóżdżać się nad tematem polityki
prywatność i tysiącstronicowym zbiorem klauzul niedozwolonych w archiwach UOKiKu…
#10000CUKIERKOW

I tu jak na dłoni widzę i doceniam całą sobą to, co daje mi portfel marek (choć to tylko jedna z jego zalet)
– wolność.

To że mogę, ale nie muszę.

Nie muszę robić wszystkiego co trzeba, aby marka przynosiła sto procent niezbędnego do życia
dochodu i margines na rozwój. Wystarczy, że w każdej z pięciu marek zrobię tylko to, co potrzebne do
uzyskania dwudziestu procent, i to może być tylko to, co lubię, to, z czym się dobrze czuję. Jeśli lubię
SEO, robię SEO tam, gdzie to ma sens, a ignoruję istnienie Tik Toka. Wstawiam moje drobiazgi do
Pakamery, ale mogę sobie z powodzeniem zignorować istnienie Allegro. Mogę przez rok nie napisać
niczego na Facebooku, jeśli czuję, że nie mam nic do powiedzenia ani szczególnej ochoty na działanie
w tym obszarze, i nie będę przez to głodować :)
Ten brak presji jest cudowny i myślę że w dłuższej perspektywie – ratuje psychę i… całą moją firmę :)
A i Klienci rozumieją, że może tu i tam zobaczą mnie rzadziej, że może nie będę strzelać w nich
nowościami jak z kałasznikowa, że może mogłoby mnie być więcej, ale dzięki temu, że jest mniej –
mogę być w ogóle. Bo gdybym czuła nieustającą presję muszenia-robić-wszystkiego, to pewnie prędko
pierdzielnęłabym klawiaturą i poszła na kasę do Lidla ;)
Co byś dzisiaj powiedziała sobie samej sprzed czasu. gdy zaczęłaś
budować swoje marki?

(wersja 1, jeśli to ma być jakaś pseudodłuższa wypowiedź)

Oj, to by było mówienie do siebie samej sprzed bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, BARDZO
dawna :D W zasadzie niemal sprzed połowy życia, więc sporo bym sobie mogła nagadać...
Na przykład wspomnieć, żeby nie stawiać sklepu na jakichś szemranych platformach albo żeby zawsze
robić kopie zapasowe, co by potem nie tworzyć strony trzy razy od nowa.
I żeby jednak nie spieszyć się z tymi fotkami biżutów, co to je w dwa tysiące trzynastym cykałam na
styczniowym mrozie, tylko poczekać na luzie do lata, bo i tak ich przez kolejne osiem lat nawet nie
obrobię, więc nie ma co gnać na zapalenie mózgu.
I jeszcze żeby nie kupować tyle kamieni na zapas, bo się będę z nimi trzy razy przeprowadzać, a lekkie
to one nie są!
A tak na serio – w pierwszym odruchu chciałam powiedzieć dawnej sobie tylko: „Więcej odwagi!”,
żebym nie wahała się działać z większym rozmachem i żebym szybciej porzuciła obawy, że się nie uda
albo że nie dam rady.
Dziś wydaje mi się, że mogłam więcej i szybciej, ale… to wiem dopiero teraz. A gdyby ktoś wiedział, że
się przewróci, to by sobie usiadł ;)
Decyzje, które podejmowałam wtedy, były dobre w moim wtedysiejszym położeniu.
Tak musiało być – w końcu tak wybrałam nie bez powodu. I gdybym tych kilkanaście lat temu usłyszała
taki głos z zaświatów, wcale nie wzięłabym go sobie do serca. Pomyślałabym, że mówi to ktoś, kto
kompletnie nie rozumie mojej sytuacji i realiów, w których tkwię. Kto może sobie pleść te kołczowskie
dyrdymały innym osobom, w odmiennych niż moje okolicznościach.
Wiem, że droga, którą szłam, nawet jeśli obiektywnie nieoptymalna, dla mnie była najlepszą
z dostępnych i wcale bym jej obecnie nie zmieniała.
Po pierwsze – to i tak by się nie udało z takim uparciuchem na pokładzie, a po drugie – po co, skoro
doprowadziła mnie w końcu do miejsca, w którym chce być i w którym mi całkiem dobrze? :)

(wersja druga, jeśli to ma być dosłownie jedno zdanie do wpisania w jakąś chmurkę czy inne coś ;))
„Pani robi swoje! Będzie pani zadowolona :)”
HundredBookmarks to sklep dla moli W Anelle tworzymy biżuterię, która podkreśli
książkowych, choć ani jednej książki piękno Twojej ślubnej stylizacji. W naszym
w nim nie znajdziecie :) sklepie znajdziecie bajeczne kolczyki
W rodzinnej manufakturce wykonujemy czarujące blaskiem kryształów, bransolety
ręcznie dla Was zakładki do książek. urzekające srebrnymi arabeskami i naszyjniki
spływające na plecy kaskadą pereł.

www.hundredbookmarks.pl www.facebook.com/anellepl
www.instagram.com/hundredbookmarks www.anelle.pl
www.facebook.com/hundredbookmarks www.instagram.com/anelle.bridal.jewellery
#10000CUKIERKOW

Twórczo dla twórczych.


Szyjemy, dziergamy, biżutkujemy, filcujemy - co zechcesz!
Wpadnij na kurs, albo go poprowadź! :)

www.marisella.pl
www.instagram.com/marisella.pl
www.facebook.com/marisellapl
#10000CUKIERKOW

Darmowa grupa z obszernym kursem, Grupa z obszernym kursem tworzenia


dedykowana wszystkim tym, którzy pragną sklepu na WooCommerce.
stworzyć swoją własną stronę na
Wordpressie. www.facebook.com/groups/sklepsobie
robie
www.facebook.com/groups/stronesobie
robie

Biżuteria ze szlachetnego srebra i czarujących feerią barw kryształów


SWAROVSKI Elements.
Tworzona z radością i wysyłana z uśmiechem :)

www.marisella.pl
www.instagram.com/marisella.pl
www.facebook.com/marisellapl
NADSZEDŁ KONIEC PASKUDNYCH ODBLASKÓW!
To na szczęście nie lata dziewięćdziesiąte i nosząc odblaski nie musisz wyglądać,
jakbyś się pędęm z roboty na budowie urwała i zapomniała zrzucić wdzianko pracowe.
Możliwości stworzenia zacnej stylówy z odblaskami w roli głównej
są teraz praktycznie nieograniczone.
Skończyły się wykręty

www.blinkthething.pl
#10000CUKIERKOW

I to już koniec tej lektury, ale (mamy nadzieję) początek czegoś nowego dla Was.

Powiedzcie o tym e-booku swoim znajomym rękodzielnikom, niech się niesie,


niech inni się dowiedzą, jak wielka siła drzemie w ludziach,
którym pasja i zamiłowanie do rękodzieła,
wytycza życiowe ścieżki.

Dziękujemy Wam wszystkim i każdemu z osobna!!

Bez cukru.
H A N D M A D E
B R A N D S U P P O R T

www.biznesbezcukru.com
www.facebook.com/BiznesBezCukru
www.facebook.com/groups/biznesbezcukru
www.instagram.com/handmade.brand.support

You might also like