You are on page 1of 164

Ahoy

istrza Mórz do WFRP 2 ed.


Niezbędnik M
Niniejszy dodatek jest całkowicie nieoficjalny i w żaden sposób nie jest zatwierdzony przez Games Workshop Limited. Chaos, the Chaos
Device, the Chaos Logo, Citadel, Citadel Device, Darkblade, the Double-Head/Imperial Eagle device,’Eavy Metal, Forge World, Games
Workshop, Games Workshop logo, Golden Demon, Great Unclean One, GW, the Hammer of Sigmar logo, Horned Rat logo, Keeper of
Secrets, Khemri, Khorne, the Khorne logo, Lord of Change, Nurgle, the Nurgle logo, Skaven, the Skaven symbol devices, Slaanesh, the
Slaanesh logo, Tomb Kings, Trio of Warriors, Twin Tailed Comet Logo, Tzeentch, the Tzeentch logo, Warhammer, Warhammer On-
line, Warhammer World logo, White Dwarf, the White Dwarf logo oraz wszystkie powiązane znaki, nazwy, rasy, symbole ras, postaci,
pojazdy, miejsca, jednostki, ilustracje i wizerunki ze świata Warhammera są ®,TM lub © należącymi do Games Workshop.
Prawa autorskie należą do Games Workshop Ltd 2000-2010, są rożnie zarejestrowane w Zjednoczonym Krolestwie i innych państwach
świata. Użyto bez pozwolenia bez zamiaru naruszenia praw autorskich. Wszystkie prawa właścicieli zastrzeżone.
Ahoy
Spis treści
Część I: Opowieści z Morza Szponów Część II: Almanach Mistrza Mórz
Wstępniak . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4 Wczasy u wód. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46
Latający Marienburgczyk. . . . . . . . . . . . . . . 7 Traktat o morskich okrętach . . . . . . . . . . . . 65
Paszcza Stromfelsa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Łotry do wynajęcia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77
Erol Todd. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 77
Wielkie Cmentarzysko Statków. . . . . . . . . . 15
Rudy Rudi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 80
Kurt Fisher i legenda o Stoertebeckerze. . 19
Magia na morzach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83
Zastygłe morze. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24
Bestie z głębin. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
Pozdrowienia od Krwawej Wiedźmy . . . . . 30 Córy Stromfelsa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
Rekiny. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 97
Topielica. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 100
Utopiec. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 102
Wąż morski. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 104

Σ
Gra o tran. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 109
Hazif Al-Amarina. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 136

Autorzy: Karolina Bujnowska-Brzezińska, Daniel Karpiński, Sławomir Łukasz,


Marcin Mortka, Mateusz Paszun, Tomasz Smejlis, Maciej Zieliński,
Korekta: Karolina Bujnowska-Brzezińska, Daniel Karpiński,
Ilustracja na okładce: Jakub Redys
Ilustracje: Roch Hercka, Łukasz Matuszek, Jakub Redys, Andrzej Romanowski,
Zebrał i opracował: Daniel Karpiński
Skład: Radek Drozdalski
Wstępniak
Czarna bandera na maszt i kostuchy na pokład! Wciągamy trap, kotwica w górę!
Nadszedł czas stawić czoła groźnym pomrukom Morza Szponów, bestiom z głębin, a jak
trzeba będzie to i całej imperialnej flocie! A gdy z łaską Manaana nasz galeon wejdzie na
właściwy kurs, w chwili wytchnienia posłuchajcie morskich opowieści…

W roku 2008, dostrzegając braki drugiej edycji Warhammera w tematyce marynistycznej,


wraz z grupą przyjaciół tworzącą wówczas dział WFRP w serwisie Poltergeist, rozpoczęliśmy
pracę nad dodatkiem o roboczej nazwie Opowieści z Morza Szponów. Nasz plan szarpany
istnym sztormem pomysłów nieco zmienił kurs, a jego efektem końcowym było powstanie
nieoficjalnego dodatku Salkalten: Nadzieja Ostlandu. Jednak zalążki pierwszych tekstów,
które znalazły się w Ahoy, powstały już wówczas.
Po wielu burzach, przez które nie raz zboczyliśmy z właściwego kursu, w końcu udało
się przełamać wszystkie klątwy wiedźm z Ulthuanu i zyskać przychylność Manaana.
Przed wami Ahoy, nieoficjalny dodatek do drugiej edycji Warhammera, zrobiony
przez fanów dla fanów. W pierwszej części - Opowieści z Morza Szponów - znajdziecie sześć
tekstów, które mam nadzieję odpowiednio nastroją was do sesji w pirackich klimatach.
Część druga – Almanach Mistrza Mórz – to poradniki i narzędzia dla Mistrza Gry, który
zdecyduje się wypłynąć ze swoją drużyna w pełną niebezpieczeństw przygodę. Całość zaś
wieńczą dwa scenariusze.
Dziękuję wszystkim osobom, które poświęciły swój czas na pracę nad tym dodatkiem.
Kto wie, może za czas jakiś uda nam się spotkać na deskach galeonu płynącego do odległej
Arabii, albo w którejś z gwarnych tawern Sartossy. Czytelnikom zaś życzę przyjemnej
lektury i wielu sesji na rozkołysanych pokładach waszych okrętów. Ahoy!
 Daniel Karpiński

Hej, ha! Kolejkę nalej!


Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

4
Część I:
Opowieści
z Morza
Szponów
Latający
Marienburgczyk Karolina „Viriel” Bujnowska

Patrz tam, tak jak zgadłem,


Tam wśród morskich mgieł.
Oto łopocząc przeklętym żaglem,
Na ciemnej nocy niczym blady kieł,
Wyrasta ostra sylwetka okrętu-widma,
Pod bandery krwawym ochłapem,
Służą przeklęte przez bogów straszydła.
Żałuj za grzechy, żegnaj się ze światem.
Oto nadpływa nieszczęścia zwiastun,
Na nic zda się bezpieczne schronienie,
Na jego pokładzie upiorów tłum,
Co kradnie życia ostatnie tchnienie.
 Pieśń o Latającym Marienburgczyku, Fritz Gleister

iemal każdy marynarz Starego Świata, o ile nie jest głuchy i ślepy od
urodzenia, zna mrożącą krew w żyłach legendę o Latającym Marien-
burgczyku, który wyłania się z gęstej mgły, łopocząc strzępami żagli,
uwieszonych na przegniłych masztach. Po jego zbutwiałym pokładzie
przechadza się kapitan-demon, poganiając krzykiem swą nieumarłą za-
łogę. I każdy wilk morski, plując trzy razy przez lewe ramię, przysięga,
że ujrzenie tego statku-widma niechybnie przynosi nieszczęście i zwiastuje rychłą śmierć.
Od Imperium, przez Jałową Krainę, Bretonię, Estalię i Tileę, aż po wybrzeża Indu i No-
wego Świata, ciągnie się szlak, w którego portach raz po raz rozbrzmiewa opowiadana
pełnym napięcia szeptem historia pysznego kapitana, który rzucił wyzwanie bogom.
W czasach, gdy Marienburg nie śnił jeszcze nawet o odłączeniu od Imperium,
a pierwsi odkrywcy badali nieznane wody, pewien statek żeglował z Marienburga do
Południowych Krain. Jego kapitanem był nieustraszony i doświadczony żeglarz, Marien-
burgczyk Heidric Van der Deker. Wychodząc z macierzystego portu, przyrzekł dotrzeć
do celu ponad tydzień przed wyznaczonym czasem, by dowieść, że lepszego kapitana
i szybszego okrętu nie uświadczy się na tych wodach. Rejs przebiegał spokojnie, do chwi-

7
Część I: Opowieści z Morza Szponów

li, gdy rozpętał się straszliwy sztorm. Wszelkie próby dalszej żeglugi
zdawały się na nic, a walka z żywiołem wydawała się skazana na porażkę.
Tak rozsierdziło to kapitana, że nie bacząc na błagania i prośby załogi,
by zatrzymał żaglowiec i schronił się w bezpiecznym porcie, rzucił wy-
zwanie bogom. Wściekły jak sama burza Van der Deker bluźnił przeciw
Manannowi, przymuszając załogę do ostatniego wysiłku.
Jedni powiadają, że wyrzekł się boga mórz, oddając swe serce jego
złemu bratu – Stromfelsowi, przez co ściągnął na siebie gniew Ma-
nanna, który w swej zapalczywości zesłał na wszystkie morza sztorm
tak ogromny i silny, iż żaden okręt nie był bezpieczny. Wówczas inni
żeglarze, od Kataju aż po Jałową Krainę, poczęli się modlić żarliwie,
prosząc Mananna o litość, a później Morra o bezbolesną śmierć. Ten
ostatni usłyszał ich wołania i próbował uspokoić rozwścieczonego boga
– brata. Pan mórz zażądał jednak wysokiej ceny: powstrzyma sztormy,
jeśli nikt z załogi aroganckiego okrętu, z kapitanem na czele, nigdy nie
zdoła przekroczyć Bram Ogrodów Morra i na wieki będzie przeklętym
upiorem. Choć niechętny, Morr przyjął ten warunek, na zawsze wiążąc
dusze pyszałkowatych żeglarzy z okrętem i skazując ich na niekończącą
się tułaczkę po morzach.
Inni twierdzą, że Van der Deker sprzedał dusze całej załogi i swoją
własną potężnemu demonowi w zamian za bezpieczne i szybkie dotar-
cie do wyznaczonego portu. Demon miał dostać swą nagrodę, gdy tylko
okręt przybije do brzegu, a kapitan zejdzie na ląd. Jednak kapitan był na
tyle bezczelny, że próbował oszukać samego Księcia Demonów. Okręt
wyszedł cało ze straszliwego sztormu i ruszył w dalszą podróż, a dowód-
ca postanowił nigdy już nie postawić nogi na suchym lądzie. Mijały lata,
Van der Deker stał się niemal legendą. Demon był jednak cierpliwy.
Pewnej nocy, gdy statek znów trafił w serce burzy, stery odmówiły
posłuszeństwa. Przerażony majtek zaczął się modlić, wysypawszy na
pokład skrywaną w tobołkach garść ziemi z Jałowej Krainy, by wska-
zać okrętowi drogę do domu. Skupiony na walce z żywiołem kapitan
nie zauważył, że nadepnął na ową ziemię. Statkiem szarpnęło, mgła się
rozrzedziła i oczom załogi ukazała się blada linia brzegu. Oto przybili do
nieznanej wyspy. Nim Van der Deker zorientował się, co się dzieje, było
już za późno. Książę Demonów wyrwał jego duszę, wiążąc ją na wieki
z drewnem okrętu. Krzyk kapitana jeszcze nie ustał, gdy reszta załogi
podążyła jego śladem.
Jednak bez względu na to, której opowieści dacie wiarę, jedno jest
pewne. Do dziś dnia okręt-widmo, zwany Latającym Marienburgczy-
kiem, nadal przemierza morza Starego Świata, a jego upiorna załoga zło-
żona z żywych szkieletów pod dowództwem nieśmiertelnego kapitana
Heidrica Van der Dekera trwa tylko po to, by nieść zgubę i śmierć.

8
Paszcza
Stromfelsa
o był rok 2440 KI, zima na północy była prawie miesiąc dłuższa niż za-
zwyczaj i na przedwiośniu z głodu marły całe rodziny. Czasy były ciężkie.
Flota była rozdarta nie tak dawną secesją Marienburga. Większość ka-
pitanów pozostała wierna Imperium, ale niektórzy połasili się na złote
korony z kupieckich kies sługusów Dyrektoriatu i zmienili banderę. Nie
brakło i tych, którzy byli w niełasce, a nowa sytuacja dała im możliwość powrotu na ce-
sarski wikt. Tak było z Jurgenem Wolfem i jego „Jagdhundem”.
Okręt Wolfa był stułasztową fluitą zwodowaną w Marienburgu ćwierć wieku wcze-
śniej, jako „Srebrna Mewa”. Początkowo należał do zamożnego kupca Christiana Kram-
mera i pływał głównie do arabskiego portu Copher, skąd przywoził drogocenne przy-
prawy. Interes szedł świetnie, a kapitan Rod van dem Litke trzymał żelazną dyscyplinę,
zakrawającą wręcz na okrucieństwo. Majtkowie, oczywiście za jego plecami, zwali go

11
Część I: Opowieści z Morza Szponów

„Strykiem”, gdyż nader często na rejach jego statku bujali się niepokorni i nierozważni
marynarze.
Jurgen Wolf był drugim oficerem na „Mewie” i choć wiedział, że na okręcie porządek
musi być, krzywo patrzył na krwawe praktyki kapitana. Najbardziej bolało go zaś, że van
dem Litke inaczej traktował rodowitych Marienburgczyków, do których zaliczał także
siebie, a inaczej resztę załogi. Za palenie tytoniu na pokładzie po zmroku kapitan karał
zanurzeniem, ale gdy pewnego razu złapał na tym bosmana Timo Bikrena, postanowił, iż
będzie on przeciągnięty pod kilem. Wolf zaprotestował i wyraził swoje zdanie publicznie,
gdyż uważał karę często kończącą się śmiercią, za nieadekwatną do przewiny.
Van dem Litke, który nie znosił sprzeciwów, rozsierdził się postawą swojego oficera
i skazał go na chłostę za nieposłuszeństwo. Następnego dnia o świcie wykonano najpierw
karę chłosty na Wolfie, a potem przeciągnięto pod kilem Birkena. Bosman, choć na wpół
obdarty ze skóry, przeżył, a wówczas kapitan nakazał ponowne przeciąganie pod kilem,
jednak tym razem nie z burty, na burtę, ale od dziobu do rufy. Tym razem Wolf nauczony
doświadczeniem poprzedniego dnia, nie protestował. Odczekał chwilę, a potem podszedł
do swojego przełożonego, przyłożył mu do głowy pistolet i wystrzelił.
Nie można nawet powiedzieć, że na statku wybuchł bunt, gdyż załoga była niemal
jednomyślna. Pierwszy oficer został ogłuszony uderzeniem kolby muszkietu w tył głowy,
kwatermistrz oberwał żelazem pod żebra, a jeden z marynarzy, który ochoczo wykony-
wał sadystyczne polecenia kapitana, „przypadkowo” wypadł za burtę. Jurgen Wolf nie
silił się na przemowy, załoga murem stała za nim. Przysiągł, że na tym statku nie będzie
więcej wisielców, a nim minęło południe wsadził do szalupy pierwszego oficera i siedmiu
innych marynarzy, którzy szczycili się marienburskim pochodzeniem i z baryłką wody
i skromnymi zapasami pozostawił ich na otwartym morzu.
Nowa załoga obrała kurs wprost na Sartosę, gdzie Wolf sprzedał ładunek, zmienił
nazwę okrętu na „Jagdhund”, uzupełnił załogę do stanu czterdziestu marynarzy i doz-
broił handlową dotąd fluitę w falkonety i działa. Statek zgodnie ze swą nową nazwą
stał się psem myśliwskim, a zwierzyną na którą polował, były marienburskie jednostki
handlowe.
Jurgen Wolf rabował i łupił pod piracką banderą przez przeszło dziesięć lat, zyskując
sobie miano Wściekłego Wilka. Po secesji Marienburga kapitan „Jagdhunda” skorzystał
z okazji na otrzymanie listu kaperskiego i dalej robił swoje, tyle, że w majestacie prawa.
Wielokrotnie urządzano na niego pułapki, z których zawsze jednak wychodził obronną
ręką. Największych strat doznał wiosną 2440 roku KI, nieopodal wysp zwanych Zęba-
mi Mananna, kiedy to ledwie umknął galeonowi „Córa Wiatru”. Wolf „chwilowo” był
wówczas ponownie piratem, gdyż nie respektował postanowień świeżo zawartego po-
rozumienia między Imperatorem, a Dyrektoriatem. „Córą Wiatru” dowodził zaś nie kto
inny jak Marijan van dem Litke, syn niegdysiejszego przełożonego Jurgena Wolfa.
Na południe od Zębów Mananna, nieopodal ujścia rzeki Schaukel, była niegdyś mała,
rybacka osada, Dietersdorf. Ludność żyła trochę z tego co dawało morze, a trochę z han-
dlu, bo choć Las Laurelorn nie zachęcał do wędrówek, to mała i dość głęboka zatoczka,
nad którą leżała wieś, sprawiała, że statki chętnie tam kotwiczyły. Mieszkańcy byli roz-

12
Paszcza Stromfelsa

sądnymi ludźmi, nie narażali się elfim sąsiadom, a na widok drakkarów nie uciekali pa-
nicznie, tylko szykowali jadło, gorzałkę, narzędzia i kosztowności. Czasami, choć bardzo
rzadko, musieli oddać jednego ze swych synów, czy córek, ale poza tym krzywda im się
nie działa. Norsmeni brali łupy i płynęli dalej, niosąc śmierć wsiom bardziej hardym, a
mniej rozsądnym. Tym razem było jednak inaczej.
Bjorlingowie Psa Svensena mieli za sobą zimę cięższą niż mieszkańcy Imperium, a na
domiar złego dwa dni wcześniej dostali tęgiego łupnia od Bretończyków przy Mieliźnie
van Kragga. Nie można powiedzieć, że mieszkańcy Dietersdorfu witali ich z otwartymi
rękoma, ale też z pewnością nie spodziewali się tego, co nastąpiło.
Topory Norsmenów poszły w ruch, zaskoczeni rybacy nie zdążyli chwycić za broń
i doszło do rzezi. Ledwie kilku mężczyzn zginęło w walce, pozostali mieszkańcy zostali
spędzeni na środek wsi i straceni w krwawym rytuale ku czci Mrocznych Bogów, który
miał zapewnić Bjorlingom pomyślność. Z Dietersdorfu nie przeżyła ani jedna osoba, tym
razem Norsmeni nie brali jeńców. Załadowali na swój drakkar tyle ile dali radę, a potem
odpłynęli, podkładając uprzednio ogień pod domostwami.
Następnego dnia o poranku do zatoki wpłynął „Jagdhund”. Fluita była w opłakanym
stanie, miała uszkodzony kadłub, fokmaszt i część ożaglowania. Z czterdziestoosobo-
wej załogi ocalał kapitan i szesnastu marynarzy. Potrzebowali narzędzi, materiałów,
żywności, a nade wszystko odpoczynku, a zastali zgliszcza budynków i nadpalone, zma-
sakrowane ciała wieśniaków. Na domiar złego, nim słońce stanęło w zenicie, w zatoce
zakotwiczyły dwa galeony, marienburska „Córa Wiatru” i imperialny „Cesarz Wilhelm”.
Wściekły Wilk nie uciekał, nie miał sił, a ponadto zawsze uważał się za sojusznika Impe-
rium. Jak pokazała historia, Imperium traktowało jego trochę inaczej.
Jurgen Wolf spodziewał się aresztowania, a nawet procesu, nie obawiał się jednak –
miał list kaperski, tylko odrobinę przeterminowany, nie sądził też aby z jego ostatnich
napadów przeżyli jacykolwiek świadkowie. Ledwie dwa tygodnie wcześniej brał udział w
bitwie stoczonej przez imperialną flotę z Norsmenami, walczył niemalże burta w burtę z
„Cesarzem Wilhelmem”, a kapitana Horsta van Trota widział przez lunetę jak na dłoni.
Wściekły Wilk nie przypuszczał nawet, że wobec oczywistych przestępstw, których się
dopuścił, zostanie oskarżony o zbrodnie, których nie dokonał.
Plan młodego kapitana van dem Litke był prosty i zmierzał do pozbycia się raz na za-
wsze „Jagdhunda” wraz z załogą. Wytoczył on „najcięższe działa” i nie zawahał się nawet
przed krzywoprzysięstwem. Wściekłego Wilka i jego załogę oskarżono o zamordowa-
nie mieszkańców Dietersdorfu oraz oddawanie czci Mrocznym Bogom. Kapitan „Córy
Wiatrów” i kilku jego podwładnych zeznali, że ścigany przez nich „Jagdhund” przewo-
ził niewolników, których w czasie rejsu składano w krwawych ofiarach. Znalazł się też
marynarz, któremu rzekomo udało się uciec z przeklętego statku. Nim zapadł zmierzch
przyprowadzono rybaka, który za garść srebrników zeznał, iż widział piratów Wolfa,
mordujących mieszkańców wsi.
Zarządzono jak najszybsze zorganizowanie procesu, sędziom został kapitan van Trot,
który w imię celów politycznych postanowił poświęcić życie niepokornego żeglarza.
Mimo niedorzeczność zarzutów i braku dowodów, przy obowiązującym w Imperium do-

13
Część I: Opowieści z Morza Szponów

mniemaniu winy i nieprzychylności sędziego, proces zamienił się w farsę. Jurgena Wolfa
i jego załogę skazano na powieszenie, a na wniosek oskarżyciela, Marijana van dem Litke
mieli zawisnąć na rejach okrętu, na którym pływali – „Jagdhunda”. Każdemu, kto zdecy-
dowałby się przyznać do zarzucanych mu zbrodni, obiecano darować życie i zamienić
karę śmierci na więzienie. Jednak ani kapitan, ani żaden z jego marynarzy nie skorzystał z
takiej łaski.
I stało się tak, że w równonoc wiosenną 2440 roku KI, w niewielkiej zatoce nieopodal
Dietersdorfu, przy blasku Mannslieba na rejach własnego okrętu, z pętlami na szyjach
stanął kapitan Jurgen Wolf i jego szesnastu żeglarzy. Jednak tuż przed powieszeniem,
pełen żalu Wściekły Wilk przeklął kapitanów obydwóch galeonów, za krzywdę i nie-
sprawiedliwość jaka go spotkała. Przeklął też małą zatokę, w której dokonać miał swojego
żywota i ofiarował duszę swoją i swych kompanów na sto lat służby Stromfelsowi, bezli-
tosnemu bogu burz i sztormów, jeśli tylko ten ocali ich przed powieszeniem.
Nim Jurgen Wolf skończył mówić, zerwał się wicher, który rozpędził chmury zasła-
niające oblicze drugiego księżyca. Przy bladozielonym blasku Morrslieba woda wokół
„Jagdhunda” spieniła się i zakotłowała, a w ciągu kilku chwil na morzu rozpętało się istne
szaleństwo. Uszkodzona piracka filuta zaczęła szybko nabierać wody i tonąć. Kapitan
Marijan van dem Litke dał rozkaz powieszenia skazańców, ale i bez tego związani żegla-
rze zaczęli tracić równowagę i spadać z rei, na której ich ustawiono.
Jednak piraci nie zdążyli się udusić, czy skręcić swych karków. Związani wpadali
wprost w morskie fale, a słona woda wypełniała błyskawicznie ich płuca. To Stromfels
upomniał się o swoje sługi, które na dnie zatoki znalazły swój nowy dom. Gdy morska
toń pochłonęła „Jagdhunda” i jego załogę, w zatoce zapanował spokój, fale morskie stały
się łagodne, niczym na jeziorze, a oblicze Morrslieba ponownie skryło się za chmurami.
Rano obydwa galeony wyruszyły w drogę do swych macierzystych portów. „Córa
Wiatrów” poszła na dno jeszcze tego samego dnia, podczas burzy która rozpętała się
zupełnie niespodziewanie, między Zębami Mananna. Do domu nie powróciła też zało-
ga Horsta van Trota, jego „Cesarz Wilhelm” zatonął trzy dni później w okolicach Neues
Emskrank, podczas burzy, która znienacka rozszalała się na spokojnym morzu. Na tym
jednak nie koniec.
Co roku w równonoc wiosenną w okolicach Zębów Mananna szaleje sztorm. Fale
wielkie jak świątynia Pana Mórz w Marienbergu, spychają okręty w stronę sterczących
spod wody skał. Mówi się, że to Stromfels na prośbę swego sługi Wolfa, mści się za jego
krzywdę. Biada jednak tym, którzy schronienia przed burzą, szukać będą w znajdującej się
nieopodal cichej zatoce, zwanej Paszczą Stromfelsa. Przed północą spokojne fale przemie-
niają się w oszalałą kipiel, spośród której wyłania się przeklęta fluita. Kapitan i załoga do-
bywają mieczy i ruszają na poszukiwanie sprawiedliwości, której nie dane im było zaznać
za życia, a choć przed śmiercią nienawidzili Marienburgczyków, po śmierci nie dbają o
to, skąd pochodzą ich ofiary.
Powiadam Ci tedy, żeglarzu, lepiej jest stracić życie na Zębach Mananna, niż oddać
duszę w Paszczy Stormfelsa.

14
Wielkie
Cmentarzysko
Statków Mateusz „Maestro” Paszun

śród morskich legend, obok bajań o Posępnym Galeonie, Nurkującej


Żywej Wyspie i Szalonym Białym Krakenie, powtarzają się często
opowieści o Wielkim Cmentarzysku Statków. Niektóre wilki morskie
lokują to miejsce gdzieś na mglistych wybrzeżach Jałowej Krainy, ale
słyszy się także historie, w których Cmentarzysko znajduje się w Tilei,
na brzegu Dusznych Bagien. Jest także wersja, wedle której Cmenta-
rzysko istnieje w wielu różnych miejscach, a nawet w różnym czasie. Ponoć ten przeklęty,
magiczny zakątek umożliwia śmiałkom przemieszczanie się z jednego punktu Starego
Świata w inny – tam, gdzie znajduje się kolejna odnoga akwenu pełnego wraków. Trudno
odgadnąć jaka jest prawda. Nie ma nawet pewności, czy Wielkie Cmentarzysko Statków
w ogóle istnieje, przecież nie wszystkie opowieści snute nad kubkiem grogu czy rumu są
prawdziwe. Jeśli jednak istnieje, gdziekolwiek jest, można je opisać następująco.
Najpierw pojawia się mgła. Jak zwykle to ona zarazem zwiastuje tajemnicę. Ta mgła
jest zimna jak całun okrywający nieboszczyka w krypcie. Czasem tłumi, a czasem nasila
dźwięki, lecz zawsze przyprawia o dreszcze. Ma się wrażenie, że wpływa się do domeny
Morra, Pana Zaświatów. Kiedy mgła pochłonie już statek tak, że z trudnością widać na
dwa kroki, do uszu zaczynają dobiegać odgłosy tego miejsca. Coś jakby dzwony okrętowe
pogrążone do połowy w wodzie i głuche zgrzytanie metalu o drewno. Kiedy wpłynie się
jeszcze głębiej w mgłę, do dźwięków dołączy wszechobecny chlupot. To plusk fal nie-
ustannie uderzających o dziesiątki, może setki kadłubów. Tu i ówdzie słychać też bulgo-
tanie wiecznie tonących statków.
W końcu dostrzec można majaczące we mgle zarysy, zrazu niewyraźne kształty. To wraki,
które dryfują wszędzie jak okiem sięgnąć. Upiornie kołyszące się na wodzie, hipnotyzujące
jednostajnym ruchem. Są tu wszystkie rodzaje statków, od początku żeglarskiej historii Sta-
rego Świata. Proste czółna, łodzie z trójkątnymi żaglami, wąskie, smocze korabie Norsów,
smukłe galeasy Druchi, kupieckie kogi i karawele, holki i galeony z Marienburga i Bretonii,
tileańskie i esalijskie galery, arabskie dau, dżonki z Kitaju, tratwy z pni drzew rosnących w Lu-
strii i bogowie wiedzą co jeszcze. Są tu szkielety statków, mumie okrętów, wreszcie ich duchy.
Przegniłe, przekrzywione, podtopione, a jednak wciąż unoszące się na wodzie.

15
Nie tłumaczy tego mielizna, nie jej należy się tutaj obawiać. Splątane takielunkiem,
zwalonymi masztami, połamanymi wiosłami, pozlepiane linami wodorostów i wiekowy-
mi warstwami skorupiaków wraki, trzymają się razem na powierzchni, wbrew prawom
natury. Dopiero z bliska, odkryć można przyczynę zgrzytania i chrobotania - to łańcuchy
więżące statki.
Od razu widać, że kajdany są czymś nienaturalnym. Nie należą do wyposażenia wra-
ków, nie są zaśniedziałe ani skorodowane, to one tak naprawdę łączą statki. Większe i
mniejsze, dłuższe i krótsze – przebijają kadłuby, oplatają kasztele i maszty, jakby jakiś ol-
brzymi, żelazny kraken o tysiącu łańcuchowatych ramion zamknął wszystko w ostatnim,
śmiertelnym uścisku. Wychodzą z wody i na koniec w niej nikną. Uważny obserwator
może zauważyć, że to właśnie łańcuchy są źródłem mgły. Opar sączy się z nich nieustan-
nie, jakby parował z masywnych spiżowych ogniw…
Łatwo się zgubić w tej obłąkanej plątaninie wraków. Nawet nowoczesna busola,
wynalazek tileańczyków, nie pokaże tutaj właściwego kierunku. Będzie się kręcić coraz
szybciej jak szalona dookoła. Im głębiej się wpłynie w Cmentarzysko, tym wraki są bliżej
siebie, gęściej oplecione łańcuchami. Bywa, że za nieostrożnym śmiałkiem, czy raczej
szaleńcem, który zdecyduje się popłynąć w głąb Cmentarzyska, dryfujące ku sobie wraki
zamkną drogę. Zazgrzytają łańcuchy ściągające ku sobie statki, jakby były kierowane
inteligencją, nieznaną i wrogą wolą. Nowe korytarze pomiędzy wrakami otwierają się,
inne nagle znikają, jakby były rysowane palcem po wodzie…
Nie ma tu nic żywego, ptaków ani ryb, nawet wodorosty i skorupiaki oblepiające ka-
dłuby są od dawna martwe. Gnijąc niemiłosiernie cuchną, potęgując smród butwiejącego
drewna i szmat. Patrząc na pozornie spokojną, mroczną toń pomiędzy wrakami, można od-
nieść wrażenie, że coś porusza się tuż pod powierzchnią brudnej, pokrytej śmieciem wody.
Tu i tam pękają bąble powietrza, na powierzchni pojawiają się zmarszczki. Może to tonące
fragmenty statków, może łańcuchy poruszające się pod wodą, a może… jeszcze coś innego?

16
Wielkie Cmentarzysko Statków może być ciekawą lokacją uzupełniającą fabułę
morskiej przygody i dodającą jej mrocznego nastroju, lub centralnym wątkiem scena-
riusza, wówczas eksploracja zbiorowiska wraków będzie głównym zadaniem Bohate-
rów Graczy. W pierwszym przypadku Cmentarzysko może być miejscem, w którym
postacie spróbują schronić się przed pościgiem, lub odwrotnie, będą ścigać statek,
który skryje się w dziwnej mgle. Eksplorację Cmentarzyska można zainicjować w
klasyczny sposób, w tawernie portowej lub innym miejscu drużyna może wejść w
posiadanie obiecujących informacji o skarbach wciąż zalegających ładownie tajem-
niczych wraków. Jakież będzie zdziwienie bohaterów, gdy opuszczą Cmentarzysko
w zupełnie innym miejscu świata, niż to, w którym rozpoczęli przygodę. Powrót do
macierzystego portu może stanowić treść całej kampanii.
Niezwykle ważne jest, aby poza ponurym opisem, zapewnić odpowiedni podkład
muzyczny, pasujący do tego miejsca. Dźwięki powinny być spokojne ale niepokojące,
melancholijne, senne, może nieco psychodeliczne. Cmentarzysko ma w sobie smutek,
ale i dostojeństwo, a nade wszystko tajemnicę, której odkrycie przerasta możliwości
zwykłych śmiertelników.

Jeśli komuś starczy odwagi, żeby wejść na przegniłe, zdradliwe pokłady wraków,
może odnaleźć tam porzuconą broń z różnych epok, kosztowności, zepsute, zbutwiałe
towary ze wszystkich stron świata. Łatwo można tam znaleźć także własną śmierć. Ni-
gdzie nie ma śladu po załogach, najmniejszych szczątków czy ubrań. Ładownie to zato-
pione, mroczne czeluście i trzeba być głupcem lub szaleńcem, by się do nich zapuszczać.
Z uszczelnień między belkami sączy się jakaś lepka maź, jakby nawet smoła tu gniła. Na
wręgach kadłubów dostrzec można wyryte w drewnie niezrozumiałe znaki. Zaklęcia?
Modlitwy w nieznanych językach? Któż to może wiedzieć? Wielkie łańcuchy, spajające
wraki na wszelkie możliwe sposoby i pod różnymi kątami, są lodowato zimne – dotknię-
cie ich gołą skórą sprawi, że trwale przylepi się ona do metalu.
Nie można zbyt długo przebywać na Cmentarzysku. Nawet jeśli człowiek się tam nie
zgubi, nie utonie, nie zostanie uwięziony pomiędzy wrakami, to w końcu zacznie widzieć
dziwne cienie, przemykające pod powierzchnią, słyszeć w chlupocie fal niepokojące szep-
ty. Prędzej, czy później każdy postrada zmysły.
Najodważniejsi, najbardziej zdeterminowani i mający wielkie szczęście wędrowcy,
mogą pokonać upiorny akwen i znowu wypłynąć na otwarte wody, nawet całe setki
mil od miejsca, w którym dostali się w mgłę – na przykład na morzu po drugiej stronie
kontynentu! Jakakolwiek magia tu działa, jest nieprzewidywalna. Ma związek z czystym
Chaosem, z wiatrem Dhar, który przywiódł w to miejsce umierające statki, tworzące
Cmentarzysko. Czym ono jest? Dziełem Mananna? Kaprysem mrocznych bogów? Czym
są łańcuchy splatające wraki i jak głęboko pod wodę sięgają, kto je wykuł? Gdzie się po-
działy załogi martwych statków? Być może właśnie Wam przyjdzie odpowiedzieć na te
pytania, albo chociaż spróbować

17
Kurt Fisher i
legenda o
Stoertebeckerze
rzeszło ćwierć wieku temu na Morzu Szponów wielką trwogę wzbudzał
pirat znany jako Klaus Stoertebecker. Był z niego prawdziwy morski roz-
bójnik, łotr, hulaka i oczajdusza. Pił na umór, bił na śmierć, kochał na zabój
i nigdy nikomu nie ufał, gdyż sam nie zwykł dotrzymywać danego słowa.
Cenił sobie siłę i spryt, a nade wszystko - piracką fantazję, która pozwoliła
mu zdobyć i roztrwonić niejedną fortunę.
Powiadają, że w czasie secesji Marienburga, Stoertebecker, który był wówczas mło-
dym, imperialnym oficerem, wietrząc zwycięstwo Dyrektoriatu, wzniecił bunt na okrę-
cie wojennym cesarskiej floty i zmienił stronę tuż przed bitwą na Bagnach Grootscher.
Zyskał tym łaskę dotychczasowych wrogów i list kaperski. Jednak nie dalej niż dwa lata
później, także w Marienburgu, był już ścigany listami gończymi za rozboje, zabójstwa i
piractwo. Możliwe jednak, że kapitanów noszących to niesławne imię było dwóch, gdyż
wzmianki o Stoertebeckerze datuje się do ostatniej dekady XXV stulecia.

20
Kurt Fisher i legenda o Stoertebeckerze

Klaus Stoertebecker wszystkich traktował równo: grabił statki bretońskie, marien-


burskie, estalijskie, a jak się trafiło, to i tileańskie, łupił wybrzeża Imperium, Norski i
Kisleva. Nie miał szacunku dla cudzej własności ani życia, nie kłaniał się też bogom, a
oni zdawali się nie zwracać uwagi na jego występki. Jedyne, co się dlań liczyło, to okręt
i własna załoga, bo choć kapitanem był srogim jak mało kto, potrafił też mieć iście kró-
lewski gest. Bywało, że za drobną przewinę kazał tańczyć na desce albo przeciągał pod
kilem, ale łupy zawsze dzielił sprawiedliwie. Jego ludzie bali się go bardziej niż demona,
bez zająknięcia wypełniali każdy rozkaz, a jako iż szczęście go nie opuszczało, darzyli go
szacunkiem.
Przez wiele lat pirat robił na Morzu Szponów, co chciał, i mimo zastawiania nań wielu
pułapek oraz wyznaczania coraz to wyższej nagrody za jego głowę, nikomu nie udało się
go pochwycić. Bardziej bojaźliwi mawiali, iż sprzedał on duszę Mrocznym Potęgom, że
cieszy się wiecznym życiem, jest niezwyciężony, ale też nigdy nie schodzi na ląd, a załogi
statków, które pokonał, składa w ofierze swoim przeklętym panom. I choć jego okręt nie
raz srodze ucierpiał w czasie sztormu czy bitwy, a w Sartosie wielu karczmarzy chwali-
ło hojność kapitana, to kto wie, może i było w tym ziarno prawdy. Jednak każdy wiatr
prędzej czy później zmienia kierunek, a dobra passa ma swój koniec, nie inaczej było i w
przypadku Stoertebeckera.
Kapitan z czasem stał się zbyt zuchwały, co doprowadziło do jego zguby. Pewnej je-
siennej nocy, 2492 roku Kalendarza Imperium, Stoertebecker zapuścił się w pogoni za
łupem do samego Marienburga. Jego plan zakładał, że wpłynie do portu na zdobytej ku-
pieckiej pince, a następnie piraci sterroryzują załogę gotowego do wypłynięcia okrętu i
jeszcze przed świtem uciekną na pełne morze. Choć wydawało się to szalone, to właśnie
dzięki elementowi zaskoczenia wcześniejsze dokonania Stoertebeckera kończyły się spek-
takularnymi sukcesami.
Jednak tym razem coś poszło nie tak. Nie wiadomo, czy rozpoznano któregoś z pi-
ratów, czy komuś z załogi puściły nerwy i w porcie doszło do niemal regularnej bitwy,
zakończonej masakrą ludzi Stoertebeckera. Kapitan i dwa tuziny jego śmiałków dostali
się w ręce Dyrektoriatu, który bardzo długo czekał na tę chwilę. Dzień kaźni zakończonej
egzekucją piratów był przygotowywany pieczołowiciej niż wszystkie święta ku czci Ma-
nanna razem wzięte. Przeszedł on też do legendy, choć z powodów zgoła odmiennych,
niż wyobrażali to sobie Marienburgczycy.
Klaus Stoertebecker po odczytaniu wyroku, który skazywał go na śmierć poprzedzoną
licznymi torturami, zaśmiał się w głos i rzekł, że ma dla mieszczuchów ciekawą ofertę.
Zaproponował, aby ściąć mu łeb, a wówczas już bezgłowy kapitan miałby przejść między
swymi ludźmi, a tym piratom, których uda mu się minąć, będzie darowane życie. Żądna
widowiska tłuszcza zaryczała, sędzia miejski zaoponował, podejrzewając, iż pirat chce
po prostu uniknąć kaźni, nie widział też żadnego powodu, dla którego miałby tego dnia
uwalniać choćby jednego łotra. Jednak rozjuszony tłum tak ochoczo podchwycił pomysł
Stoertebeckera, że nie chcąc ryzykować zamieszek, sędzia zaaprobował w końcu diabelską
zabawę.
I stało się tak, że już po dekapitacji kapitan Klaus Stoertebecker powstał z klęczek i

21
Część I: Opowieści z Morza Szponów

ruszył w stronę swojej załogi, a pośród ciszy przerażonej gawiedzi, niczym szum wście-
kłych fal, rozbrzmiała prosta i okrutna pieśń piracka, stara jak samo morze. Kapitan, nim
padł, przeszedł obok pięciu swych kompanów. Powiadają, że minąłby pewnie wszystkich,
gdyby rozeźlony mistrz małodobry nie cisnął mu katowskiego pieńka pod nogi.
Bajda, powiadasz? Wiele morskich opowieści ma w sobie mniej prawdy niż Stromfels
miłosierdzia, ale nie ta. Otóż na nieszczęście marienburskich mieszczuchów, piątym oca-
lałym był młody, ledwie dwunastoletni chłopiec okrętowy, Kurt Fisher, co gorsza zaś, tuż
obok niego stał jego starszy brat, Horst, który pierwszy trafił w objęcia kostuchy.
W dodatku krzywoprzysięzca sędzia, obawiając się zemsty piratów, nakazał i owych
pięciu ocalałych cichaczem w nocy zarżnąć. Jednak młody Fisher drugi raz, Ranald wie
jakim cudem, wywinął się spod stryka i jeno on przeżył. Dorósł, zmądrzał, ale wiadomo,
że kogo raz Manann do siebie przygarnie, ten już nigdy szczurem lądowym nie będzie.
Jeśli zaś ktoś z piracką bracią przystawał, ciężko mu będzie uczciwie na chleb zarabiać,
nawet jakby chciał. A Kurt Fisher nie chciał i dobrze wiedział, co robi, bo teraz stoi o tam,
na kapitańskim mostku.
Tedy, jeśli nie dajesz mi wiary, idź zapytaj jego, lecz nie radzę ci, chłopcze, zadawać
kłam słowom kapitana, morze jest wszak głębokie, a Morr zawsze czeka na głupców, któ-
rzy chcieliby z nim wieczerzać. I jeszcze jedno, brachu - jeśli pochodzisz z Marienburga,
lepiej skacz za burtę póki czas. Stary Fisher wyczuje każdego zapchlonego sługusa Dy-
rektoriatu, a jak sam mówi: życia zostało mu już tylko trochę, ale w sam raz na szukanie
zemsty.
Dla Mistrza Gry
Pakt z demonem to częsty element morskich opowieści, nie inaczej było z kapitanem
Klausem Stoertebeckerem, który dał się kupić za trzydzieści lat bezkarnego plądrowania
i rabowania, szybki okręt oraz wierną załogę. Zapłatą nie była jednak dusza pirata - po
wypełnieniu tej części paktu na czas kolejne trzydzieści lat ciało pirata miało stać się na-
czyniem dla bezlitosnego demona. Jednak po tym okresie kapitan miał odzyskać zarówno
ciało, jak i duszę.
I tak oto po trzydziestu latach, z dnia na dzień, ze spryciarza i szczęściarza, kapitan
stał się goniącym za krwią okrutnikiem, który całe łupy oddawał załodze, ale nie darował
życia ani jednemu jeńcowi, zaś próba ucieczki, czy odejścia z jego załogi, zawsze kończyła
się śmiercią. Wkrótce pirat, który miał przyjaciół w wielu miasteczkach i wioskach ry-
backich, zaczął wzbudzać większe przerażenie niż norsmeńskie drakkary.
Pakt dopełnił się 21 dnia Brauzeit roku 2492 KI, w dniu egzekucji Stoertebeckera i
jego załogi. Demon nie zamierzał pozwolić kapitanowi cieszyć się długim życiem i sam
wszczął w marienburskim porcie bójkę, która musiała zakończyć się śmiercią lub pojma-
niem wszystkich piratów. Gdy kapitan odzyskał władzę nad swoim ciałem i umysłem,
dostrzegł jak wiele zła wyrządził swojej załodze. Wiedział, że nie ma dla niego odkupie-
nia, ale za wszelką cenę chciał dopomóc wiernym sobie ludziom. Nim stanął na szafocie,
zawarł z demonem jeszcze jeden pakt - oddał swoją duszę w zamian za szansę na ocalenie
swoich marynarzy. Nie wiedział on jednak, że w ciemnicy marienburgskiej twierdzy de-
mon zawarł kolejne przymierze, tym razem z młodym piratem Kurtem Fisherem, które-

22
Kurt Fisher i legenda o Stoertebeckerze

mu nie w smak było opuszczać ziemski padół po przeżyciu ledwie dwunastu wiosen. W
ten sposób demon upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Przez trzydzieści lat Kurt Fisher żaglował po wszystkich morzach Starego Świata.
Szybko zdobył własny okręt, załogę, bogactwo i sławę, a śmierć brata pomścił tysiąckrot-
nie. Jednak buńczuczny i zawadiacki kapitan, który z równą łatwością co okręty zdobywał
kobiece serca, od jakiegoś czasu jest coraz bardziej osowiały i strapiony, a na jego skroni
przybywa siwych włosów. Nadchodzi czas zapłaty, a usilne poszukiwania sposobu na
wykpienie się z przeklętego paktu spełzły na niczym. Fisher odwiedził Ulthuan i Arabię,
szukał rady u magów i kapłanów, nikt jednak nie był w stanie mu pomóc. Na nic zgro-
madzone skarby, sława i jeden z najszybszych okrętów na Morzu Szponów - za niespełna
trzy miesiące demon upomni się o swoją nagrodę.
Legenda - pomysł na przygodę
Tonący brzytwy się chwyta, a Kurtowi Fisherowi wzburzona morska woda powoli
wlewa się już do ust. Kapitan usłyszał jednak legendę mówiącą, że istnieje sposób na zmu-
szenie demona do uległości, a nawet unieważnienie zawartego przed laty paktu. Umożli-
wia to odprawienie specjalnego rytuału, który opisany został w starej, zakazanej księdze,
znajdującej się, o zgrozo, gdzieś w znienawidzonym Marienburgu.
Kto podejmie się odnalezienia woluminu i odprawienia rytuału? Najwierniejsi człon-
kowie załogi, skuszeni wysoką nagrodą najemnicy, czy może szantażowani śmiercią
kogoś bliskiego śmiałkowie, którzy znaleźli się w złym miejscu i czasie? Jak w mieście
tak wielkim jak Marienburg odnaleźć jedną, w dodatku zakazaną księgę? Dotarcie do wo-
luminu to jednak nawet nie połowa kłopotów. Do odprawienia rytuału potrzebne będzie
poznanie imienia demona, zdobycie wielu nietypowych komponentów oraz znalezienie
kogoś parającego się magią Dhar. Gra idzie o wysoką stawkę, kapitan może sowicie wy-
nagrodzić, ale jeśli demon posiądzie jego ciało, zemsta będzie okrutna. Czas bezlitośnie
ucieka, a inkwizycja nie śpi.

23
Zastygłe
morze

iatr bezwstydnik rozchylił ze skrzypnięciem drewniane okiennice, wy-


pełnił niewielką izbę zapachem ryb i wodorostów, rozproszył okruchy
chleba na spękanym blacie stołu, a na koniec spłoszył mysz do dziury w
ścianie. Z pobliskiego nabrzeża wyraźniej doleciały krzykliwe sprzecz-
ki mew, pokrzykiwania dokerów, skrzypienie wielokrążków i turkot
staczanych po trapach beczek. Ponad to wszystko przebił się wyraźny
stukot drewniaków na ulicy i nawoływania sprzedawcy śledzi.
Stary drgnął wyrwany z drzemki, poprawił się na sienniku i westchnął ciężko. Ła-
manie w kościach doskwierało nawet w takie ciepłe dni jak ten. Powoli zaczął masować
lewe przedramię. Dłonie upstrzone miał wątrobowymi plamami, a pomarszczone ramio-
na pokryte były starymi tatuażami, którymi niegdyś tak imponował kobietom. Po chwili
mężczyzna opadł na posłanie, gotowy zapaść w głębinę snu, kiedy do izdebki wpadł jak

24
fryga zadyszany chłopiec.
- Dziadku, dziadku, już jestem! Obudź się! – mały podbiegł do posłania i zaczął szarpać
starego za ramię. Ten wyprostował się z westchnięciem i skupił nienajlepszy już wzrok
na chłopcu.
- Czemu nie pozwalasz mi spać, nicponiu, hę?
- Dziś przecie Marktag, już południe, czas na opowieść dziadku! – mały smyk nie dał
się zbyć udawanym, surowym tonem starego. Zresztą taki wstęp był już zwyczajem w ich
cotygodniowych spotkaniach.
- Wykonałeś swoją pracę, ojciec pozwolił?
- Tak, wszystko zrobiłem, papa pozwolił. Opowiedz nową historię dziadku, proszę!
Obiecałeś!
- Prawda, obiecałem – stary stęknął, bo w krzyżu zakłuło. Podrapał się po siwej, wciąż

25
Część I: Opowieści z Morza Szponów

jeszcze gęstej brodzie.


- O czym chcesz posłuchać w taki piękny dzień, hę? To ma być opowieść straszna, czy
może pełna dziwów i magii?
- Z magią i straszną, dziadku! – chłopiec usiadł na posłaniu krzyżując nogi z brud-
nymi, bosymi stopami. Oto zaczynała się kolejna przygoda wyobraźni - historia, którą
będzie mógł potem powtórzyć rówieśnikom i w którą będą mogli się bawić.
- No dobrze syneczku, niech będzie. Zobaczymy czy twój dziadek coś jeszcze sobie
przypomni. Opowiadałem Ci już o zdradzieckich syrenach, zgubie łatwowiernych żegla-
rzy?
- Tak dziadku!
- A o Gęstym Morzu, w którym statki utykają jak muchy w lepie? Bretończycy zwą je
Plamą, bo przemieszcza się po oceanie i nigdy nie wiadomo gdzie…
- Już mówiłeś dziadku, o Plamie już było!
- O pływającej wyspie, która okazała się być grzbietem martwego morskiego lewiata-
na, z którego uchodziły trupie gazy?
- Tak dziadku, było o tym tydzień temu!
- Hę, doprawdy? Ale czy skończyłem tą opowieść? Mówiłem ci o maszkarach, które
zamieszkiwały trzewia tego krakena i kiedy sczezł, poczęły wychodzić na wierzch ataku-
jąc… - stary umilkł na widok miny chłopca.
- Hę, czyli to też słyszałeś. Pamięć już nie ta sama, co kiedyś. Stormfels wiele mi zabrał,
niech będzie przeklęty! – mężczyzna podrapał się w brodę.
- To może o wielkiej pływającej górze z lodu, jakoby z kryształu, w którym znaleźli-
śmy zamarzniętą skrzynię pełną bogactwa…
- …i z mapą, która doprowadziła was do krawędzi świata, gdzie statek prawie się roztrzaskał
o filary bramy Morra? – dokończył zniecierpliwiony chłopiec. – To wspaniała historia
dziadku, ale opowiadałeś ją już dwa razy. Nie znasz już żadnych NOWYCH opowieści?
Mały był na krawędzi płaczu. Starzec westchnął dramatycznie i uśmiechnął się pod
wąsem. Był dobrym bajarzem i potrafił umiejętnie rozbudzić oczekiwanie słuchającego.
– Już dobrze, dobrze smyku! Coś mi tam jeszcze zostało w zanadrzu. – Mężczyzna
zrobił efektywną pauzę i zniżył głos do szeptu. – Dziś opowiem ci o najstraszniejszej i
najdziwniejszej rzeczy, jaką kiedykolwiek przeżyłem na morzu. Nie były to zwidy pod
wpływem rumu, czy majaki towarzyszące szkorbutowi – strasznej chorobie co najpierw
zębów pozbawia, dziąsła czarnymi czyni i zmysły miesza. Dziś opowiem ci smyku naj-
prawdziwszą historię o tym, jak przeżyłem na morzu Geheimnisnacht, noc, która jest
wystarczająco przerażająca nawet na lądzie…
Jak już ci mówiłem nie raz, żeglarze to lud nader przesądny. W Noc Tajemnicy, kie-
dy Morrslieb w pełni przysłania całe lico błogosławionego Mannslieba, żaden statek z
bogobojnymi załogami nie wychodzi w morze. Rejsy są przerywane, zawczasu kotwiczy
się w zatokach, jeśli zbywa portu, i schodzi się na brzeg. Nie słyszałem aby jaki szyper
kiedykolwiek złamał ten zwyczaj. Ale do rzeczy…
Byłem już wówczas doświadczonym żeglarzem, jednym z matów na pokładzie hol-
ku „Albatros” pod marienburską banderą. Odpowiadałem za ożaglowanie na statku, pod

26
Zastygłe morze

sobą miałem majtków i chłopców okrętowych, a podlegałem w hierarchii bosmanowi,


Karlowi zwanemu Półzadkiem. Pamiętasz, opowiadałem ci jak Karlowi rekin taran nad-
gryzł lewy pośladek kiedyśmy służyli na kodze śledziowej?
Na „Albatrosie” pierwszym po bogach był kapitan DeVries , ale nie na tym rejsie, o
nie. Wówczas mieliśmy na pokładzie wojsko i rozkazy! I choć kapitan, jak każdy z załogi,
chciał przeczekać tą przeklętą noc na brzegu, nasza zbrojna eskorta nie zgodziła się na to.
Było im cholernie spieszno i myślę, że nie zawahali by się ani chwili by kilku z nas ukatru-
pić, by dopiąć swego. My z kolei wyrzucilibyśmy zwykłych żołnierzy za burtę, nawet za
cenę kilku siniaków, ale…
Ale to syneczku byli chłopcy z Marienburskiej Piechoty Morskiej. Twarde zuchy.
Szkoleni do walki na lądzie i morzu. Słyszałem, że każdy z nich potrafi pływać i jeździć
konno, dobrze strzelać z kuszy i pistoletu, wspinać się i wprawnie posługiwać ciężkim
kordelasem. Było ich pięciu, a nas blisko trzydziestu, ale usadzili nas jak smarkaczy. Nie
bez znaczenia były też ich garłacze, broń ognista robiąca z ciała mielonkę… To jednak
temat na inną okazję.
Zaczęła się więc kolejna noc rejsu, tym razem nie zwyczajna, ale Geheimnisnacht, a my
płynęliśmy. Złorzecząc, modląc się, ale robiąc swoje. Płynęliśmy do Albionu, do Avonshi-
re. Morze było spokojne, wiatr równy, zrazu wszystko szło dobrze. Aż do północy…
Jak opowiadali potem wachtowi, zielonkawe odbicie przeklętego Morrslieba w
gładkiej toni Morza Szponów zaczęło nagle rosnąć jak plama oliwy dolewanej miarowo
do wody. Wkrótce woda zmieniła kolor z atramentowo czarnego na zgniłozielony, a
gwiazdy poczęły gasnąć. Kiedy nocna wachta zaalarmowała wszystkich, woda dookoła
już zaczęła się zmieniać. Morze… Hę, jakby to powiedzieć? Morze krzepło, zastygało,
twardniało. Nie jak lód, nie jak gęsta maź, ale inaczej, złowrogo, magicznie. Jakby jakieś
tchnienie Chaosu w kilka chwil wypaczyło samą naturę żywiołu wody. Morze straciło
swoją formę, zakrzepło jak porowata pemza, którą Bretończycy nazywają pumeksem.
Dookoła nas była chropowata skorupa, a „Albatros” nagle zatrząsł się i znieruchomiał,
uwieziony w tym ohydztwie.
Gwiazd już nie było, Morrslieba również, a niebo było czarne jak smoła. Jakiś cień
padł też na zakrzepłe morze. Trupia zieleń obróciła się w ciemność tak mroczną, jak-
byśmy wszyscy naraz oślepli. Latarnie pozycyjne na dziobie, rufie i bocianim gnieździe
dawały światła tyle co nic, były jak maleńkie ogniki w tunelu, więc ryzykując pożar roz-
paliliśmy większy ogień w koksowniku na kasztelu rufowym. Wszyscy byli na nogach,
oszołomieni i niedowierzający. Takiej ciszy nie słyszałem nigdy. Wszyscy, nawet chłopcy
z Piechoty Morskiej, nasłuchiwali i wypatrywali we wszechogarniającej ciemności czego-
kolwiek. To było tak, jakbyśmy tkwili w nicości, w wielkim cholernym „nic” chłopcze, a
my mogliśmy tylko czekać. I modlić się. Miałem jednak wrażenie, że tutaj żaden bóg nas
nie usłyszy…
Nagle bosman krzyknął i pokazał na sterburtę. W oddali tlił się maleńki ognik, sa-
motny punkt światła. Przygasał, znikał i znów ożywał. Mógł być od nas sto kroków, albo
milę. W tej ciemności wszyscy potrąciliśmy głowy, a wzrok płatał figle. Kilku naszych
obróciło swój lęk w gniew i rzucili się na żołnierzy, obwiniając ich za naszą sytuację. Wy-

27
Część I: Opowieści z Morza Szponów

strzeliły garłacze, polała się krew. Piechota pokazała na co ją stać. Ci chłopcy nawet wtedy
nie potracili głów. Kiedy ochłonęliśmy, a wielka była w tym zasługa kapitana, zaczęły
padać różne pomysły dotyczące tego, co czynić.
Większość z nas chciała czekać, aż noc przeminie, ale czas płynął i nic nie wskazywa-
ło na to, że morze ożyje, a słońce ponownie wzejdzie. Narastał w nas strach. Dowódca
Piechoty Morskiej nakazał wysłać zwiad w kierunku światła z oddali, które wciąż tam
jaśniało, będąc naszym jedynym punktem odniesienia. Chętnych do opuszczenia statku
nie było, więc ciągnęliśmy słomki. Dostałem krótką, podobnie jak majtek Bruno, mój
podwładny, i żeglarz o imieniu Edgar. Dołączył do nas jeden z żołnierzy - na ochotnika,
takie to były zuchy! - i zeszliśmy z pokładu na coś, co kilka godzin wcześniej było po-
wierzchnią morza.
Mówię Ci syneczku, nogi się pod nami trzęsły, serce utkwiło gdzieś w gardle i nie
pozwalało oddychać. Ruszyliśmy prosto w kierunku światła stąpając po czymś, co przy-
pominało kruchą skałę, skamieniałe, bezludne, pustynne morze. Płaskie, czarne i nie-
chętne wszelkiemu życiu. Miałem wrażenie jakbym śnił koszmar, z którego nie mogę się
obudzić…
Szliśmy w kierunku światła, a rozpalony na statku ogień malał za nami. Ze sobą wzię-
liśmy jedną latarnię, garłacz i kordy. Byłem przekonany chłopcze, że nie wrócimy na „Al-
batrosa”, że to wędrówka w jedną stronę…
W końcu, nie wiem dokładnie po jakim czasie, światło przed nami zaczęło rosnąć.
Zobaczyliśmy statek, podobny do naszego, tak samo zamarły w zastygłej powierzchni
morza. Oni też rozpalili duży ogień na rufie. Przyspieszyliśmy z nieśmiałą nadzieją w ser-
cach, nawołując tamtych. Kiedy dotarliśmy do kadłuba stanęliśmy jak wryci. Przed nami
był „Albatros”, twarze jakie wystawały zza relingu, choć ledwo widoczne, były licami
naszych towarzyszy opuszczonych może godzinę temu! Wołali do nas, pytali co znaleźli-
śmy, co oznacza światło, które wyruszyliśmy zbadać.
Cóż mieliśmy im odpowiedzieć? Za nami wciąż jaśniał punkt będący dla Bruna, Ed-
gara, żołnierza i mnie holkiem o nazwie „Albatros”. Przed sobą mieliśmy zaś identycz-
ny statek z tą samą załogą, w składzie której nas właśnie brakowało, bo jakoby to stąd
wyruszyliśmy na zbadanie światła w oddali. Włosy stanęły mi dęba. Już miałem obrócić
się i pobiec z powrotem, ale morze nagle ożyło. Skamieniała powierzchnia poczęła nie-
spodziewanie pękać z przeraźliwym trzaskiem, jak kra na rzece w wiosennym słońcu.
Wrzeszcząc, rzuciłem się z towarzyszami do tego drugiego „Albatrosa”, gotów ratować
się za wszelką cenę. Wyciągnęły się do nas znajome ręce i po chwili byliśmy bezpieczni.
W ciągu kilku chwil morze znów nas kołysało, jak Manann przykazał, a na wschodzie
zajaśniał świt. Kapitan zgodził się wydać po dodatkowej porcji rumu…
Z czasem zacząłem wątpić, czy to, co wydarzyło się tamtej nocy, było prawdziwe.
Czy przypadkiem nie zatoczyliśmy na tym odmienionym morzu koła i nie wróciliśmy na
prawdziwego „Albatrosa”. Czym jednak było to drugie światło?
W głębi serca pozostał niepokój. Dlatego w najbliższym porcie, ja, Bruno i Edgar opu-
ściliśmy załogę „Albatrosa”, mimo nalegań kapitana. Co się dalej działo ze statkiem i jego
załogą nie wiem i nie chcę wiedzieć…

28
Zastygłe morze

Stary westchnął. Zaschło mu w gardle i pociemniało w oczach, musiał chwilę odpo-


cząć.
- Na dziś to wszystko smyku, zmęczony jestem. Następnym razem opowiem ci o prze-
dziwnym lądzie, na którym złoci ludzie mówili wspak i chodzili do tyłu, zgoda? - Chło-
piec, zasłuchany, wciąż pochłonięty opowieścią, przytaknął energicznie.
– To była wspaniała historia dziadku, szkoda, że taka krótka…
- Leć już smyku, bo spóźnisz się na obiad. – Głos starego był coraz słabszy. – Pamiętaj,
żeby później przynieść dziadkowi coś do jedzenia.
Mały podziękował i już go nie było. Stuknęły drzwi, przeciąg zatrzasnął okiennice, w
izbie pociemniało. Stary opadł ciężko na siennik. Był dziwnie zmęczony, w piersiach czuł
narastający ból, ciało ogarniała niemoc.
Bajki nie powinny kończyć się źle... Przemilczał to, co przeżył samotnie na „Albatro-
sie” niedługo po wydarzeniach upiornej nocy. Sam zgłosił się na psią wachtę, tuż przed
świtem, gdyż mimo zmęczenia nie mógł zasnąć, wciąż czując dziwny niepokój. Statek
kołysał się hipnotyzująco, takielunek cicho skrzypiał, aż wreszcie cienie poczęły blednąć,
gdy słońce wynurzyło się powoli z odmętów na wschodzie.
Właśnie wtedy, stojąc samotnie na dziobie, dostrzegł w wodzie człowieka, który
płynął niemrawo w stronę statku, już zbyt słaby by krzyczeć. Stary przypomniał sobie
jak wówczas coś powstrzymało go przed zaalarmowaniu kompana przy kole sterowym i
reszty wachty. „Albatros” szybko pokonywał odległość dzielącą go od rozbitka. Wystar-
czyło rzucić linę lub użyć długiego bosaka, obie rzeczy miał pod ręką. Wybrał tą drugą.
Żeglarze zwykle nie umieją pływać, sam był wyjątkiem od tej reguły. Najwyraźniej nie
było to takie głupie, jak powszechnie uważała morska brać.
Szybko zabezpieczył się liną i wyciągnął bosak w kierunku nieszczęśnika, będącego już
nieopodal kadłuba. Naraz struchlał i uczynił znak odganiający demony. Poznał rozbitka i
poczuł się jakby lodowata dłoń Morra zatrzymała mu na moment serce. A potem uczynił
to, co musiał. W odpowiedzi na wyciągniętą błagalnie drżącą rękę tonącego mężczyzny,
uniósł bosak wyżej i uderzył mocno. Wystarczył jeden cios, by tamten na zawsze znik-
nął pod wodą. Nigdy jednak staremu żeglarzowi nie udało się wymazać z pamięci tamtej
chwili.
Człowiek za burtą miał jego twarz, chustę i te same tatuaże na drżących z wysiłku ra-
mionach. Potrafił też pływać, co było niezwyczajne. Bladym świtem po Geheimnisnacht
zabił więc samego siebie, zapewne sobowtóra, pochodzącego z drugiego „Albatrosa”... Żył
z tym przez wiele lat daremnie próbując się przekonać, że tamto zdarzenie było tylko ma-
jakiem, zwidem. Na szczęście jego czas na tym padole dobiegał końca, a z nim wszystkie
żale i wyrzuty sumienia.

Stary przymknął oczy, czując jak ogarnia go sen. Ostatnim dźwiękiem jaki usłyszał był
daleki szum morza, do którego tak bardzo tęsknił. Szum fal przyboju i swarliwe głosy rybitw.

9
29
Pozdrowienia
od Krwawej
Wiedźmy
efować żagle! – darł się bosman, przekrzykując huk wiatru. – Dalej, ru-
szać się, psie syny! – dodawał animuszu załogantom. – Przeklęta baba!
One zawsze przynoszą pecha – dodał pod nosem, zerkając ku rufówce,
gdzie znajdowała się kajuta kapitana.
Załoga uwijała się jak w ukropie, walcząc z narastającą wichurą.
Deszcz siekł zaciekle, stopy ślizgały się po deskach pokładu „Morskiej Gwiazdy”. Tupot
nóg, łopot targanego wiatrem płótna, pospieszne nawoływania i głośne komendy zlały
się w jedno, tworząc pełną grozy uwerturę walki o przetrwanie.
– Kapitanie? – zagadnął ponownie pierwszy oficer. – Zaklinam, musimy zmienić kurs!
Przy tej pogodzie nie przejdziemy przez przesmyk, choćby nas sam Manann prowadził!
Musimy zawrócić i schronić się w porcie.
– Ale przecież płyniemy na zacnym okręcie, uzbrojonym jak niejedno miasto, nowym
galeonie…
– A planujemy oddawać salwę ku burzy, by sobie od nas poszła precz, sir?!
Głos pierwszego daleki był od grzeczności, a kapitan z obrzydzeniem odnotował w
nim również absolutny brak szacunku.
– Zmień kurs i wyprowadź okręt na spokojne wody.
– Przybijemy do La Strady, jeśli uda się wypatrzyć ich światła, sir. Przy tej pogodzie
powinni rozpalić spory ogień. To najbliższy port, który da nam bezpieczne schronienie.
Filippo Morren, od niedawana kapitan, przeklinał w duchu dzień, w którym familia
kupiła mu to zaszczytne stanowisko. A jeszcze więcej morskich demonów wieszał na
przeklętym imperialnym magu, który przewidział mu spokojny rejs przy pięknej po-
godzie. Rejs, który potwierdzi jego wrodzone talenty i przysporzy mu szacunku. Oraz
zaskarbi mu uznanie przyszłej żony, nadobnej Julii, którą zabrał w tę podróż. Do tej pory
wszystko szło dobrze. Załoga nie psioczyła za bardzo na obecność kobiety na pokładzie,
przynajmniej po ukaraniu pierwszego marynarza, który miał z tym jakiś problem.
„Morska Gwiazda” była pięknym, dużym i doskonale uzbrojonym okrętem handlo-
wym. Załoga oddawała należną cześć Manannowi, co wieczór wylewając na dziobie
odrobinę wina za burtę i wyrzucając jadło na rufie. Wychodząc z Marienburga ujrzeli
albatrosa. Dwa dni temu przyjęli na pokład jedenastu rodaków, nieszczęśników, których
wyłowił okręt Marienburgskiej Kompanii Handlowej. Wszystko to zaskarbiło kapitano-
wi nie tylko przychylność Mananna, ale i Julii, która urzeczona jego szlachetnym czynem,
stała się dla niego bardzo miła. Rejs miał się ku końcowi, wracali z pełnymi ładowniami
ku wybrzeżom ojczystej Tilei. Kapitan Morren czuł w ustach słodki smak triumfu. Aż do
dzisiejszego wieczoru, kiedy to morze ukazało swoje rozwścieczone oblicze.

ttt

Tawerna pękała w szwach. W słabo oświetlonej izbie, stłoczeni przy licznych ławach
marynarze zdzierali gardła w pijackich śpiewach, łagodząc je później kubkami porządne-
go grogu. Śmiechy, krzyki i radosne przywitania mieszały się z piskami szczerbatych dzie-
wek w kolorowych, postrzępionych sukniach, a woń nasiąkłych uryną i wymiocinami

31
Część I: Opowieści z Morza Szponów

trocin łączyła się z kuchennymi zapachami niezbyt świeżego jadła. Gdzieś w kącie rzępolił
na bałałajce pstrokato odziany bard, przy innej ławie kilku zacnych mężów, za pomocą
krótkich noży wbijanych z pasją w drewno blatu, wyjaśniało sobie różnice w definiowa-
niu zwycięskiej partii kości. Bliżej schodów chudy chłoptaś zapalczywie poszukiwał cze-
goś pod zadartą do góry kiecką rudej ladacznicy, postękując głośno, a brudny wyrostek,
może siedmioletni, korzystał z okazji i równie zapalczywie łowił coś w kieszeniach kurty
owego chłoptasia.
– Pleciesz bzdury, Klaus – orzekł wąsaty, sporej postury jegomość, odsuwając się lekko
od ławy i robiąc miejsce dla wyładowanej kuflami tacy, którą karczmarka właśnie posta-
wiła.
– Gdzie tam, Panie Bosman! Znamy się nie od dziś, Wiadro! Mówię, jak jest, zacny to
może okręt, pikny galeon handlowy, ale dowodzony przez idiotę, jakich nawet w Impe-
rium mało! Tak w porcie mówili.
Szczerbaty starzec, znany wszystkim z niegasnącego pragnienia i talentu do wyławia-
nia najciekawszych plotek, uderzył się dłonią w chudą pierś, co zapewne miało ostatecz-
nie przekonać rozmówców.
– E tam, gadanie. Nu może i on durak, co z tego, da? – wtrącił mikrej postury, ciem-
nowłosy chłopak o lichym zaroście, dalej bezmyślnie bawiąc się nożem przerzucanym
między palcami. – Durak nie durak, ale na fortecy pływa, da? Rację mam, Anton?
Erengradczyk trącił łokciem siedzącego obok kompana, zachęcając do wypowiedzi.
Pytany wyszczerzył bieluchne, pełne uzębienie w szerokim uśmiechu, zaś idealnie przy-
strzyżona na tileańską modłę bródka przydała grymasowi szelmostwa.
– Masz, jak portowa dziwka, zawsze i wszędzie, i za każdą cenę, Aleksiej – zapewnił
rozbawiony Anton.
– Szto ja budu z wariatami gawarił! – żachnął się Kislevita, lecz dwa uderzenia serca
później zapomniał o urazie. – Panie Bosman, pan wiesz, że rację mam?
Wszyscy utkwili spojrzenie w postawnym wąsaczu, który dopijał ostatni łyk grogu.
Choć nosił już na karku czwarty krzyżyk, żaden z młodzików nie odważyłby się określić
go mianem starca. Załoga uwielbiała swojego bosmana – pił za dziesięciu, nigdy nie miał
kaca, darł się głośniej niż stado demonów, łoił skórę lepiej niż zawodowy oprawca, lecz
zawsze był sprawiedliwy.
– Wiem, Nożyk, wiem, dzieciaku – przytaknął Wiadro. – Mówią, że „Morska Gwiaz-
da” to nie byle jaki okręt. I jeśli chcecie znać moje zdanie, robaczki, to rzeknę: trza więk-
szego kretyna od tego tileańskiego kapitańczyka, by się nad tym okrętem zastanawiać.
To mówiąc, zerknął pospiesznie na piątego kompana, który do tej pory przysłuchiwał
się rozmowie w milczeniu, z nogami zarzuconymi na blat i kubkiem grogu w dłoni. Sze-
roki kapelusz opadał na czoło, opierając się o koniuszek nosa, skutecznie zasłaniając oczy.
Bosman nie mógł więc w nich odczytać myśli kobiety, z której zdaniem liczył się bardziej
niż z własnym.
Siedziała nieruchomo, może nawet spała. Odziana w męski strój, z czarnymi jak he-
ban włosami zaczesanymi w koński ogon, z pistoletem nonszalancko wciśniętym za pas
i szablą u boku wyglądała jak kadet, który niedawno otrzymał oficerskie szlify. Również

32
Część I: Opowieści z Morza Szponów

Anton Dorisingen, szelma jakich mało i pogromca serc niewieścich oraz nerwowy Alek-
siej zwany Nożykiem zerknęli ku niej z nadzieją.
– Racja, Wiadro. Nie ma co się zabierać za takie tańce – orzekła.
– Słusznie gada – zakrzyknął Klaus. – Mówią przecie, że żaden okręt nie dorówna
„Morskiej Gwieździe”.
– Ciszej, bałwanie – zganił go Anton, zerkając ku bosmanowi.
– I że żaden kapitan nie pokona jej kapitana – kontynuował rozentuzjazmowany sta-
rzec, dolewając sobie ochoczo do pustego kufelka.
– Milcz! – huknął Wiadro, żałując, że siedzi tak daleko od starucha i kiwając pospiesz-
nie głową na Nożyka.
Lecz nim Aleksiej poderwał się, by pochwycić starca i przytulić do blatu, Klaus zdążył
dokończyć swoją mowę:
– Nikt, poza Wielkim Hardosą! On i jego banda złupią „Morską Gwiazdę” nim minie
miesiąc! A potem będą pławić się w bogactwach i skarbach, jakie ta tłusta świnka wiezie z
kolonii.
W tym momencie, uderzony przez Kislevitę, starzec zwalił się pod ławę. Wzniósł
chude ręce w obronnym geście i zajęczał:
– Prawda to, cne pany! Słyszałem, jak mówił to osobiście, sam we własnej osobie,
postrach mórz, Wielki Hardosa. Tu, w tej tawernie! Nie dalej niż dwa dni temu! Przysię-
gam! Bogów wziął na świadków!
Nożyk zamachnął się raz jeszcze, gotów nawet zabić starca, byle ten w końcu zawarł
parszywą gębę, lecz powstrzymał go głos kobiety:
– Zostaw go! – warknęła, wstając od stołu i poprawiając kapelusz.
Duże, ciemnogranatowe oczy lśniły nienaturalnym blaskiem, a na szczupłej, jasnej
twarzy elfki pojawił się delikatny uśmiech. Wiadro i Anton zerknęli po sobie przerażeni,
gdyż obaj doskonale wiedzieli, co dla nich oznacza ta mina. Zaś kobieta błyskawicznie
doskoczyła do starca, chwyciła go za koszulę i podniosła do góry.
– Sam? – spytała słodkim głosem, patrząc w rozszerzone strachem oczy Klausa.
– Co sam? – wydukał pytany.
– Skup się, Klaus – dodała, odsłaniając równe, drobne zęby w uprzejmym, podszytym
lekką irytacją uśmiechu. – Czy Hardosa chce tego dokonać sam?
– Nie, pani – zapewnił pospiesznie Klaus, jakby dopiero teraz pojął z kim ma przyjem-
ność rozmawiać. – Mówił, że zabierze ze sobą jeszcze innych, równych mu, i razem tego
dokonają.
– Ach tak… Sprytny jak zawsze… – mruknęła pod nosem, puszczając starca i tracąc
nim zainteresowanie.
Nie czekając na swoich kompanów, ruszyła w stronę drzwi, a jej myśli odpłynęły już
hen, ku morzom Tilei i „Morskiej Gwieździe”, ściganej przez „Czarnego Albatrosa”.
– Pani! – zakrzyknął zdumiony Klaus za odchodzącą. – Dołączysz do Hardosy?!
Jakby za sprawą nienazwanej magii, zgiełk tawerny ucichł jak nożem ucięty. Spojrze-
nia wszystkich jeszcze przytomnych gości powędrowały ku niej. Zatrzymała się, odwróci-
ła lekko i spokojnie odrzekła:

34
Pozdrowienia od Krwawej Wiedźmy

– Nie. Ja mam go zamiar ubiec!


Starzec uśmiechnął się promiennie na tę brawurową deklarację. Chwilę później stra-
cił przytomność, ogłuszony prawym sierpowym, będącym podziękowaniem Antona,
szczęśliwego jak rozbitek na bezludnej wyspie, że jego pani kapitan podsunięto tak zacny
pomysł.
– Co się ciskasz, Tileańczyku?! – zarechotał na to jeden z gości tawerny. – Jak się służy
pod szaloną elficką kurwą, to się trza liczyć z tym, że ma idiotyczne zachcianki. - Wsparły
go śmiechy kompanów, więc kontynuował: - Może ją dobrze wyobracaj, jak Hardosa ra-
dził, to spokornieje!
Anton zwolnił kroku i kiwnął głową machającemu nań ponaglająco bosmanowi, któ-
ry czekał w drzwiach.
– Dogonię was, Wiadro! – krzyknął, a potem zwrócił się w stronę rozweselonej gro-
madki. – A może tak ciebie trzeba wyobracać, psi synu? – zapytał uprzejmie największego
krzykacza, jednocześnie dobywając szabli.

ttt

– To się nie może udać! – jęknął pierwszy oficer, Pan Smith. – Ale brzmi na tyle szale-
nie, że wchodzę w to.
– Nadal będą mieli nad nami liczebną przewagę – marudził Wiadro.
– Ale my mamy przewagę w postaci zaskoczenia – uzupełnił Anton, poprawiając
zdobione mankiety koszuli. – Sam dobrze wiesz, jak to działa na wroga. Do dziś pewnie
pamiętasz, jakie rozdziawione gęby mili tamci Arabowie, kiedy żeś rzucił się do abordażu
uczepiony liny z wiadrem. I co? Trzech ich tam na ciebie czekało, panie bosman. I trzech
żeś położył jednym ciosem.
– O ile zakładamy, że magus da radę to wszystko zrobić – powątpiewał Wiadro, pusz-
czając uwagę mimo uszu.
Siedzący z dala od stołu szczupły mężczyzna, o obliczu, które trudno było przywołać w
pamięci, bez względu na to, jak długo się go znało, chrząknął. Dopiero teraz towarzystwo
przypomniało sobie o tym, że również jest w pomieszczeniu.
– Szlag, czemu to zawsze robisz, Andre?! – ofukał go bosman.
– Bo lubię – odrzekł szczerze pytany. – Ale wracając do tematu. Alchemik to mój
dobry znajomy, zwiał z imperialnego Kolegium jakiś rok przede mną. Zrobi nam obie
mikstury, jestem pewien. Nie za darmo...
– Właśnie – wtrącił Złotko, kwatermistrz. – Pewnie sobie za to słono policzy.
– Słono, oj słono. Ale porywamy się na pełne ładownie kolonijnego złota...
– Ale zapłacić będzie mu trzeba wcześniej! – jęknął kwatermistrz. – Weksla nie ze-
chce... Nigdy nie chcą...
– Potraktuj to jak inwestycję, Złotko – uciął temat mag, siadając w odległym kącie. – Ja
sobie poradzę z kilkoma festynowymi sztuczkami – dodał, wyrastając nagle przed samym
nosem kwatermistrza z kubkiem grogu zgarniętym ze stołu w dłoni.
Kwatermistrz mrugnął kilka razy, gdyż nadal jeszcze widział Andre siedzącego w kącie.

35
Pozdrowienia od Krwawej Wiedźmy

– Skończ z tym!!! – wrzasnął Bosman, spluwając na wszelki wypadek przez lewe ramię.
Magister Cienia zachichotał rozbawiony, ale posłusznie skończył popisy.
– A co z pogodą? – wtrącił rudowłosy Miedziak, nawigator. – Nic nie wskazuje, by
przy przesmyku można było teraz wyglądać sztormu. Nic, poza panią kapitan.
– A od kiedy już ci nie wystarczam? – rzekła elfka, która przysłuchiwała się dyskusji w
milczeniu.
Reszta zarechotała głośno, patrząc, jak szczupłe oblicze Miedziaka przybiera barwę
pasującą do jego krótko ostrzyżonych kudłów. Kapitan wyciągnęła zza dekoltu gorsetu
uwieszony na srebrnym łańcuszku mały, obsydianowy wisiorek przeskakującego nad fa-
lami delfina. Klejnot jarzył się ciemnoniebieskim światłem. Podniosła go do góry, tak by
widzieli go wszyscy zebrani wokół niej.
– Nasz mały przyjaciel twierdzi, że zbiera się na niezłą burzę. Idzie sztorm, panowie, a
my wykorzystamy go do cna. Jeszcze kilka dni, a mały drań zrobi się aż granatowy, wtedy
uderzymy.
Nikt nie śmiał nawet zaprzeczyć. Nie zdarzyło się jeszcze bowiem, aby medalion po-
mylił się, przewidując pogodę lub pani kapitan źle zinterpretowała jego znaki. Zresztą,
większość i bez tego uczyniłaby wszystko, czego chciała od nich ta nieco szalona kobieta.
Znali ją od wielu lat i nigdy pokładane w niej zaufanie nie zostało zawiedzione. Nazywała
ich swoją rodziną, a ukochany okręt domem – i były to najszczersze słowa, jakie można
usłyszeć z ust pirata.
– Podsumujmy – rzekł Anton, ciągle wpatrzony nie tyle w wisiorek, ile w dwie krągłe
piersi wychylające się znad linii gorsetu i błyskające kusząco między połami koszuli. – In-
westujemy masę złota w kilka worków alchemicznych mikstur, podrzucamy prezent na
galeon. Nadrabiamy pędząc, ile mocy w żaglach, i wpływamy do zatoki, czekając, aż sami
do nas przypłyną? A przypłyną, bo będzie wielki sztorm, którego teraz tylko przez przy-
padek nic nie zapowiada. Potem Andre robi swoje abrakadabra, my wygrywamy morską
potyczkę z kilkukrotnie lepiej uzbrojoną jednostką i szczęśliwie dzielimy łupy? Tak?
Kapitan potaknęła ochoczo głową, ignorując ironiczny ton głosu rozmówcy, który za-
wsze widział tylko złe strony każdego planu, ale ostatecznie, wykonywał go skwapliwie.
– No to świetnie! – wyszczerzył się Anton, dalej nie wierząc w to, co się aktualnie
wokół niego dzieje. – Rewelacja. Załatwmy to szybko, bo za trzy tygodnie obiecałem spo-
tkanie na Sartossie słodkiej Marii... Albo Luizie...

ttt

Pomysł ze zmianą kierunku i przybiciem do najbliższego portu okazał się genialny,


uznał kapitan Filippo, ignorując mało ważny wkład pierwszego oficera w jego powsta-
nie. Powoli wychodzili z najgorszego sztormu. Teraz gnębiła ich tylko nawałnica, która
dla okrętu takiego jak „Morska Gwiazda” była jedynie drobną trudnością do pokonania.
Okrętowy dzwon wybił dwie szklanki, zbliżała się pierwsza w nocy.
– Przed nami światła La Strady! – zameldował obserwator z wyżyn grotmasztu, scho-
wany w bocianim gnieździe.

37
Część I: Opowieści z Morza Szponów

Gęsta mgła, siekący z ukosa deszcz i ołowiane burzowe chmury sprawiały, że niewielu
na pokładzie mogło również je dostrzec.
– Trzymać kurs! – zaordynował kapitan, dumnie prostując pierś.
Mimo silnych podmuchów wiatru, dzielnie ruszył ku kołu sterowemu, by finalnie
położyć dłonie na rzeźbionych rumbach i osobiście dopilnować ostatnich manewrów.
Żałował, że Julia nie może go teraz zobaczyć.
– Żagle na horyzoncie! – wydarł się obserwator, psując tym kapitanowi chwilę radości.
– W taką pogodę ktoś wychodzi z zatoki? – skomentował z niedowierzaniem pierw-
szy oficer, rzucając się ku burcie i zerkając przez lunetę w poszukiwaniu białych plam.
– Nic nie widzę, panie kapitanie! Gdzie?! – zakrzyknął ku czarnemu niebu.
– Cień li tylko, ale przysięgam, żagle. Czarne jak noc! Przed nami!
Chwilę później kapitan dostrzegł wyraźny kształt majaczący wśród mgły. Okręt pod
pełnymi żaglami, skrojonymi z czarnego płótna, idący hardo wraz z wiatrem, pędził ku
nim. Wyszczerzona w szyderczym uśmiechu trupia czaszka bielała na czerwonej jak krew
banderze. Na pokładzie galeonu zapanował harmider. Odezwał się okrętowy dzwon, bi-
jąc na alarm.
– Rychtować działa! – Pierwszy oficer wykrzyczał w luk komendę kapitana. – Szyko-
wać broń!
Na pokładach działowych zapanowało poruszenie, ciężko stęknęły odtaczane w po-
śpiechu i ładowane działa. Każda minuta była na wagę złota, kanonierzy uwijali się jak
w ukropie. Na górnym pokładzie, jakiś wariat, tracąc zmysły ze strachu, uwiesił się na
linie, uderzając chaotycznie w główny okrętowy dzwon. Był to jeden z przyjętych kilka
dni wcześniej na pokład rozbitków. Zdążył uderzyć cztery razy, nim doskoczyło do niego
kilku żeglarzy.

ttt

„Czarny Albatros” sunął prosto, ani odrobinę nie zwalniając. Załoga była już w pełni
gotowa do ataku. Galion „Morskiej Gwiazdy” był już tak wyraźny, że pani kapitan do-
strzegała rysy zmarszczek szpecące drewniane oblicze patronki okrętu.
– Czekać! – przekrzyczała wycie wiatru. - No dalej, Andre... – mamrotała pod nosem,
nerwowo zaciskając dłonie na lunecie. – No dalej…
Wtem na pokładzie „Morskiej Gwiazdy” odezwał się ponownie okrętowy dzwon, tym
razem drąc się głośno, cztery razy pod rząd i obwieszczając wesołą dla piratów nowinę.
Pani kapitan odetchnęła z ulgą i pędem zbiegła z dziobowego pokładu. Na ten znak bos-
man, jak oszalały, zaczął wykrzykiwać rozkazy, a piraci ochoczo rzucili się do ich wyko-
nywania.

ttt

– Co u licha?! – spytał kapitan Morren, odsuwając lunetę od twarzy.


– Robią zwrot, będziemy ich mieli na sterburcie, kapitanie! – zakrzyknął oficer.

38
– Jak Mananna kocham, idioci! Zmieciemy ich z powierzchni morza jak pył z kaftana!

ttt

– Wy! – wykrzyczał Działo, główny kanonier pirackiego okrętu do grupki marynarzy.


- Celować tuż nad linią wody!. – Reszta prosto w luki tileańskiej krypy!!!
Poganiał kanonierów, pilnował ostatnich poprawek ustawienia spoczywających na
lawetach dział. Gdy ocenił gotowość baterii burtowej, zmówił szybką modlitwę i do Ma-
nanna, i do Ranalda. Pomocy tego drugiego potrzebowali bardziej.
Za kilka chwil miał się dowiedzieć, czy szczęście sprzyja zuchwałości pani kapitan.
Wierzył w to z całego serca, lecz gdy weszli w zasięg strzału, odsłonięci na całą moc tile-
ańskiej baterii, ledwo trzymał nerwy na wodzy.
– Wystawieni jak dziwka na rogu ulicy... – szepnął. – Ruszać się, psie syny!!! – dodał
otuchy pozostałym kanonierom.

ttt

Na tileańskim okręcie nastrój kapitana udzielił się wszystkim załogantom, wyśmiewa-


no głośno głupotę piratów i w pośpiechu rychtowano się do walki. Piraci wyłonili się z
mgły niemal przed ich dziobem, więc teraz liczyła się każda sekunda.

39
Część I: Opowieści z Morza Szponów

Okręty rychło zrównały się burta w burtę, piraci weszli w zasięg dział nawet szybciej,
niż przypuszczano. Na komendę szarpnięto za sznury podnoszące furty działowe, niemal
w ostatniej chwili w ambrazurach „Morskiej Gwiazdy” błysnęły lufy dział, gotowe plu-
nąć silnym ogniem i odkrztusić żelazne kule. Płonące żagwie odpalono od koszy, zdjęto
osłonki lontów.
– Ognia!!! – wykrzyknął główny kanonier.
Lecz miast całego rzędu armat, kulami plunęły jedynie dwa działa. Osłupiali Tile-
ańczycy patrzyli z przerażeniem na dopalone lonty, krzycząc jeden przez drugiego. Nic
więcej już nie zdążyli zrobić.

ttt

– Ognia!!! – darł się Działo, niemal szalonym od szczęścia głosem. – Ognia!!!


Dalej kiwał z niedowierzaniem głową. Kilka uderzeń serca wcześniej tileański kolos
zdołał wypluć z siebie tylko dwie kule, które zresztą – jak wiedział kanonier – chybiły
celu, gdyż nie odczuł wstrząsu okrętu. A może dziabnęły kawałek bliżej rufy? Nie miał
pewności ani też czasu na dalsze rozważania. „Czarny Albatros” plunął ze wszystkich dział
na prawej burcie. Siła odrzutu wstrząsnęła okrętem, od bocianiego gniazda aż po stępkę.
„Morską Gwiazdę” mocno odrzuciło, zwalając wielu załogantów z nóg. Poszycie ka-
dłuba tileańskiego okrętu pękło w wielu miejscach, odsłaniając nadłamane wręgi, niczym
połamane żebra w piersi ugodzonego człowieka. Na pokładach działowych rozpętało się
piekło. Niektóre kolumbryny, trafione wrogim pociskiem, wyskoczyły z łóz, miażdżąc
nieszczęsnych kanonierów i przetaczając się z łoskotem na lewą burtę. Kosze z płonącymi
węglami rozsypały się, ranni, oślepieni krwią, krztuszący się gryzącym dymem marynarze
wpadali na siebie nawzajem w panicznej ucieczce. Przez uszkodzone na najniższym po-
ziomie poszycie wdzierała się z furią morska kipiel. Galeon szybko brał wodę.

ttt

– Che cazzo?!! – wrzeszczał kapitan Moreno. – Jakim, kurwa, cudem?! Demony?! Prze-
klęta magia?!
Z pokładów działowych trudno było uzyskać jakiś sensowny meldunek. Ktoś krzyczał,
że coś nie tak z prochem. W pośpiechu, w oparach gryzącego dymu, sprawdzano pozo-
stałe ładunki i stan baterii na bakburcie. Ponad setka załogantów popędziła pomagać w
próbie pospiesznego łatania największych wyrw w kadłubie i wylewania wody.
– Nabieramy wody, sterburta rozwalona, najniższy działowy ledwo... – meldował po-
spiesznie pierwszy.
– Co teraz?! – wpadł mu w słowo blady kapitan. – Co ja mam teraz zrobić?!
Pierwszy oficer popatrzył na swojego dowódcę z niesmakiem.
– Ster na bakburtę – powiedział. - Przeszli dalej, są za nami. Mniejsi, zwrotniejsi, zaraz
obrócą się i poślą nam kolejną salwę na niebronioną stronę. Woda przeciąża nas na ich
korzyść, sir.

40
Pozdrowienia od Krwawej Wiedźmy

– Tyle wiem, cretino!


– Musimy zrobić, co w naszej mocy, by mieć ich na bakburcie. Gdy się zbliżą, oddamy
pełną salwę. A potem zaczniemy się modlić, byśmy zdołali dopłynąć do La Strady.
– Wyznaczyć zwrot, duży, bo idziemy pod wiatr – zadecydował kapitan. – I niech tym
razem kanonierzy nie spierdolą!

ttt

– Robią zwrot po dużym łuku, na bakburtę, pani kapitan – uśmiechnął się Anton.
– Widzę... Kochany Andre – szepnęła kobieta.
– Od razu kochany... – żachnął się Anton. – Dobry magus, ot wszystko.
Krwawa Wiedźma wyszczerzyła się do niego w uśmiechu i klepnęła złożoną lunetą w
ramię.
– Zazdrośnik – burknęła. – Oby pozostali chłopcy spisali się tak jak Andre...
– Mają tam teraz taki harmider, że powinno się im udać bez przeszkód – uśmiechnął
się Anton, z ulgą przyjmując zmianę tematu.
– Panie Smith! Zwrot na sterburtę, z wiatrem! – wykrzyknęła kapitan do pierwszego
oficera. – Tylko nie forsuj Albatrosa! Nie muszą wiedzieć, jaki to ptaszek! – zaśmiała się.
- Tileański kolos będzie wolno tańczył, jesteśmy szybsi. Potem wyłaź im od dzioba, poza
zasięgiem dział. Damy im całusa!
– Tak jest, pani kapitan!
– Potem pokaż, na co stać Albatrosa! Wystaw nas tak, byśmy weszli im na tę pierdzie-
loną bakburtę, skoro tak tego pragną.
Pierwszy oficer zasalutował i pobiegł wypełnić rozkazy. „Czarnego Albatrosa” czekał
długi taniec godowy, stroszenie żagli, zwroty i wyliczone co ułamka mili manewry. Ale
czego się nie robi, by uwieść sławny galeon.
– Wiesz, że to dalej jest szaleństwo? – mruknął Anton i dodał pospiesznie: – pani kapitan.

ttt

„Czarny Albatros” podchodził od strony dziobowej galeonu. „Morska Gwiazda” z


ulgą zmieniła kierunek, z łatwością zwracając się na sterburtę, na którą i tak ściągała ją
nabierana woda. Nastawiła lewy policzek, jak do pocałunku i niczym zęby w uśmiechu,
wyszczerzyła górną baterię dział. Albatros, prując spienione fale, nacierał wdzięcznie, po
lekkim łuku, z otwartymi lukami na sterburcie. Pędził ku kochance. Na obu pokładach
wszystko teraz było w rękach kapitanów i zależało od opanowania kanonierów.
– Rychtować działa!!!
Na ostatnim odcinku, na chwilę przed przewidywanym wejściem w zasięg, Albatros
nagle przyspieszył. Pierwszy oficer tileańskiego galeonu pobladł, rozumiejąc, że źle ocenił
przeciwnika. Zerknął na dowódcę. Kapitan Moreno nie pobladł. Zaleta braku rozumu –
pomyślał gorzko oficer. Niespodziewane przyspieszenie okrętu idącego pod wiatr, zmie-
niło wszystko. Pierwszy zaczął rozpaczliwie wykrzykiwać rozkazy, ignorując oburzonego

41
Część I: Opowieści z Morza Szponów

kapitana. Ale było już za późno.


„Czarny Albatros” plunął salwą ze swych mniej licznych dział, a na ripostę „Morskiej
gwiazdy” przyszło oficerowi i kapitanowi Moreno poczekać. Meldunki z działowego były
jednak optymistyczne. Wyglądało na to, że większość dział jest sprawna.
– Cel!!! – wrzasnął kapitan, powtórzył pierwszy, aż dotarło do uszu głównego kanoniera.
I w tej samej chwili wszyscy trzej zamarli z rozwartymi ustami, a pośród zgro-
madzonych na górnym pokładzie żołnierzy zapanowała panika. Ni stąd ni z owąd,
między załogą, wzbił się ku niebu gęsty, niemal tłusty opar mdląco-słodkiego dymu.
Oplatał Tileańczyków, dusił i dławił. Plątali się niczym w gęstej mgle, walcząc z ogar-
niającą ich sennością.

ttt

Huk wystrzału z łatwością pokonał grzmienie nawałnicy. Sterburtowe działa Albatro-


sa stęknęły głośno, odskakując w łozach. Rozgrzane parowały i syczały, gdy ochlapywała
je morska woda, po ich metalowych cielskach spływał oleisty pot. Cofnięto je z luków,
lecz nikt nie pędził ładować prochem.
Wyżej, na deskach pokładu, pani kapitan odzyskała równowagę, bo Albatros szarpnął
się, plując ogniem. Wstała, wypatrzyła żeglarzy, czekających na rozkaz, skupionych na
drągach zwalniających kotwice, jakby nic innego nie istniało na świecie. Machnęła ręką i
krzyknęła, ile sił w płucach:
– Kotwice w dół!!!
Chwilę potem Albatrosem potężnie szarpnęło, drewno kadłuba jęknęło, zatrzeszczało
olinowanie. Dwa uderzenia serca później „Morska Gwiazda” plunęła ogniem, ale więk-
szość kul przeszła obok, gdyż Albatros wykonywał już swój karkołomny piruet, obracając
się niemal w miejscu bakburtą do wroga. Kolejny wstrząs, trzask pękającego drewna,
wrzaski załogi. Całkiem porządnie dostali po dziobie, ale Krwawa Wiedźma nie miała
czasu się tym teraz przejmować.
– Bakburta! Ognia!!! – zakomenderowała, przeskakując nad walającymi się w nieła-
dzie fragmentami nadbudówki dziobowej. – Ognia!!!
Nim kanonierzy na „Morskiej Gwieździe” zdążyli wtoczyć przeładowane działa po-
nownie w luki, „Albatros” posłał im drugą salwę. Odziani w jednolite, błękitne mundury
żołnierze zapamiętali tylko migające we wrogich lukach, wyszczerzone w szalonym re-
chocie gęby piratów.

ttt

Tymczasem piraci już uwijali się przy żaglach, szarpnęli za szot, ustawiając żagiel
odpowiednio do wiatru, opanowując ruch statku i zbliżając się do atakowanego okrętu.
Zrzucono abordażowe sieci, bosakami chwytano reling i przyciągano „Czarnego Albatro-
sa” ku galeonowi. Obie załogi wymieniły „grzecznościowe pozdrowienia”, słane za pomo-
cą huku ręcznej broni palnej i śpiewnych tonów relingowych falkonetów.

42
Pozdrowienia od Krwawej Wiedźmy

– Prowadź nas, panie mórz – szepnęła cichutko pani kapitan, całując na szczęście lodo-
watą figurkę delfina, która powoli zmieniała barwę na jaśniejszą. Zacisnęła dłoń mocniej
na linie i dobywając broni, zakrzyknęła:
– Do abordażu!!!
Co prawda spora część tileańskiej załogi słaniała się na nogach, ale nadal czekało ich
krwawe starcie. Opar trucizny rozwiewał się szybciej, niż przypuszczali piraci. Przeklęta
burza! Jednak i tak zdołał osłabić wielu przeciwników.
Kapitan dała przykład reszcie kamratów, przelatując nad morską tonią przez opary
dymu, lądując na szerokim relingu i od razu ucinając głowę pierwszego napotkanego żoł-
nierza okrętowego. Tuż za nią wylądował Anton. Ku nocnemu niebu pomknęły wrzaski,
komendy i ryki obu załóg – pierwsze takty morskiej symfonii. Uzupełniła je piękną barwa
dźwięku, z jakim ostrze uderza o drugie, wydobywana z mieczy, szabli, noży i pałaszy.
Wtórowała jej hucząca dookoła zawierucha i werble deszczu siekącego pokład. Gdzienie-
gdzie zerwany takielunek łopotał na wietrze, smagając nieostrożnych marynarzy niczym
bicz.
Piraci wlewali się na „Morską Gwiazdę”, za nic sobie mając nieskładny opór otuma-
nionych żołnierzy. Pani kapitan biegła ku nadbudówce rufowej, torując sobie drogę cio-
sami szabli, a kiedy było trzeba nawet łokcia i kolana. Minęła bosmana Wiadro, właśnie
w momencie, gdy pchnięty, uderzył plecami o kabestan, boleśnie witając się z nawiniętym
nań łańcuchem.
– Bodaj cię pokręciło – syknął Wiadro, obrócił się i ciął od dołu, trafiając w pod-
brzusze przeciwnika. Poprawił silnym kopniakiem i posłał go ku czeluści ładunkowego
luku. Drugim przestał się przejmować, gdy celnie rzucony przez Aleksieja nóż wbił się w
jego grdykę.
Kapitan biegła dalej, chcąc jak najszybciej pochwycić dowódcę „Morskiej Gwiazdy”.
Lawirowała między wrogami, ze wszystkich sił unikając uwikłania w potyczkę. Nad gło-
wą zaświszczał jej deszcz kartaczowych odłamków, ale nie była w stanie ocenić, z której
strony nadleciał. Odnotowała tylko, że jeśli to wymysł Pana Smitha, to osobiście nakopie
mu do rufy.
– Uważaj!!! – wrzasnął Anton.
W ostatniej chwili uchyliła się, unikając ciosu wroga, lecz straciła równowagę. Ten
moment wystarczył, by otoczyła ją grupa Tileańczyków, blokujących dalszą drogę.
Zdołała jednak uchwycić się wanty, wybić z całych sił i obracając ciało, przeskoczyć nad
zgiętymi plecami kolejnego napastnika, na odchodnym tnąc go szablą. Raniony wrzasnął,
krew bryzgnęła, ale pani kapitan lądowała już obok, krzyżując ostrze z kolejnym przeciw-
nikiem.
Wystarczyła stopa niefortunnie postawiona w sam środek buchty, chwila nieuwagi i
już, pociągnięty za linę, która zacisnęła się pętlą wokół jego kostki, Anton szybował gło-
wą w dół ku szczytowi fokmasztu, szybko zbliżając się do dech marsa. Jeszcze chwila i
przedzwoniłby w nie, łamiąc nogi. Zaklął siarczyście, sięgnął ku stopom i korzystając z
nadarzającej się okazji, przeciął linę uwiązaną do nogi. Na moment stracił pęd, lecz na-
tychmiast runął ku pokładowi. Desperacko wygiął ciało, wyrzucił ramię, wbijając nóż w

43
Część I: Opowieści z Morza Szponów

płótno żagla, i wrzeszcząc dziko, zjechał w dół, aż stopy uderzyły w fokreję. Przytrzymał
się takielunku, łapiąc równowagę, a potem z szelmowskim uśmiechem spadł na plecy że-
glarzowi, który właśnie zamachiwał się mieczem na panią kapitan.
– Nie ma za co – krzyknął do niej, osłaniając się przed kolejnym ciosem.
– Kubryk! – wrzasnęła w odpowiedzi i korzystając z chwilowego zamieszania, rzuciła
się ku rufie. Mężczyzna ruszył tuż za nią.
Kilku piratów wdarło się już do kajut na rufówce, pacyfikując napotkanych żołnierzy.
Kobieta spotkała upragnionego Filippo, zastępując mu wyjście, gdy ten próbował, ko-
rzystając z zamieszania, umykać wraz ze śmiertelnie wystraszoną narzeczoną. Na widok
niemal omdlałej, uwieszonej na ramieniu dowódcy niewiasty, pani kapitan uśmiechnęła
się szyderczo. Filippo Morren hardo zadarł głowę, nie bacząc na dźgające go wyzywająco
w grdykę ostrze Antona, i spojrzał wprost na wysoką, szczupłą kobietę, która zasłoniła
światło wąskiego wyjścia.
Na umazanym krwią, jasnym obliczu gościła jedynie satysfakcja. Mokre od deszczu,
długie kruczoczarne włosy oblepiały szczupłe policzki, jeszcze bardziej wyostrzając obce,
elfickie rysy twarzy. Duże, granatowe oczy płonęły żywym ogniem. Trójgraniasty kape-
lusz jakimś cudem dalej tkwił na czubku głowy, haftowany kaftan cały zachlapany był
krwią. Przez krótką chwilę Filippo był przekonany, że oto spotkał na swojej drodze owia-
nego złą sławą morskiego demona.
– Kapitanie! – zakrzyknęła wesoło, celując wprost w jego pierś. - Nie mówili ci że-
glarze, że kobieta na pokładzie przynosi pecha?! – zarechotała głośno, wskazując ruchem
głowy sparaliżowaną strachem Julię.
Nim zdołał coś powiedzieć, zaprotestować, albo choć spróbować wykrzesać z siebie
jakiś bohaterski gest, kobieta nakazała umieścić go wraz z Julią w szalupie. Gdy łódka
uderzyła o wodę, demoniczna kapitan, stojąc na relingu i jedną ręką przytrzymując się
takielunku, pomachała im na pożegnanie.
– Kapitanie Morren! Żyjesz tylko po to, by przekazać Hardosie pozdrowienia od
Krwawej Wiedźmy!
Jakby na potwierdzenie tych słów, z kilkudziesięciu pirackich gardeł wydarł się okrzyk
radości. Krzyczeli na wiwat swojej kapitan! „Morska Gwiazda” była już w pełni opano-
wana przez piracką brać i w najlepsze trwał szaber kolonijnych bogactw. Musieli się spie-
szyć, bo słynny tileański galeon nieubłaganie szedł na dno.

P
44
Część II:
Almanach
Mistrza
Mórz
Wczasy u wód
Artykuł Wczasy u wód pierwotnie ukazał się w jedenastym numerze magazynu Portal.

Przewagą niemal każdej gry rpg nad ciętny gracz od biedy może sobie wyobra-
takim przykładowo Chińczykiem jest to, zić średniowieczny zamek czy miasteczko,
że akcję można umieścić w absolutnie ale deski pokładu pod stopami, strzelające
dowolnej rzeczywistości. W praktyce ku niebu maszty, lufy armat i białe płachty
rzadko się z tej możliwości korzysta i tak żagli to rzeczywistość nowa, obca i trudna
oto przez sesje przewijają się różne wersje do zrozumienia. Pokład jest ponadto rze-
„ufantastycznionych” miast, w których czywistością zamkniętą, ograniczoną przez
(w poszukiwaniu pamiątek) zwiedza się relingi i deski poszycia. Jak tu na statku
knajpy, lochy i świątynie. Mamy też wsie rozwinąć pełną szarżę? Gdzie dziewki
spokojne, wsie wesołe (po odjeździe dru- wszeteczne, piwo korzenne i maszkary do
żyny już nie tak spokojnie i bynajmniej nie utłuczenia. I czego ode mnie chce ten facet
wesołe), mamy stepy szerokie, góry, nasze w mundurze, który coś tam gada o przecią-
góry i chałupy łelkamtu. Są w końcu bory ganiu pod kilem? A tak w ogóle... To co to
i lasy, w których jednakże nawet grzybów jest kil?
nie da się zbierać, bo orków latoś obrodzi- No cóż. Drogi Mistrzu, Twoim uświę-
ło. O wodzie ani słowa. conym przez tradycję zadaniem jest dostar-
Poszukując sposobów na zmianę kli- czenie odpowiedniego klimatu. Ponadto,
matu natknąłem się na stary wojskowy jak mówi stare polskie przysłowie, podró-
dowcip, który głosi, że kałuża to „wodna że kształcą...
przeszkoda terenowa bez znaczenia stra-
tegicznego”. Doświadczenie Mistrza Gry AKT I
natychmiast dopowiedziało, iż kałuża jest PAŁA W CIEMNOŚCIACH
też „jedyną przeszkodą terenową, którą „Wyjazd do wód” proponuję zastoso-
drużyny dziarskich chwatów pokona bez wać dla drużyn raczej średniozaawanso-
wahania”. Gracze podchodzą z podejrzli- wanych, w których raczej brakuje przed-
wością nawet do brodu na rzece czy oczka stawicieli profesji ogólnie uważanych za
wodnego w ogrodzie, a o skorzystaniu z osobliwe, jak arcymistrz nekromanta czy
promu myślą dopiero, gdy inne sposoby łowca krokodyli. Idealnie nadają się do
dotarcia na drugą stronę zabrałyby pół tego warhammerowe zbieraniny w stylu
roku. Niechęć drużyn do wodnych prze- bard+przepatrywacz+najemnik+szczuro-
szkód terenowych jest faktem stwierdzo- łap+tenisista, grupki raczej niezamożne,
nym, co podziela też większość znanych mi ale energicznie wymachujące orężem i
Mistrzów. propagujące własną niezniszczalność w
Wytłumaczenie owego faktu jest pro- każdej karczmie. Właśnie takich ludzi na
ste i nie ma nic wspólnego z zamiłowa- morzu potrzeba.
niem (lub jego brakiem) do higieny. Otóż Pytanie, jak ich tam zawlec? Zawsze
do rozegrania sesji na morzu zarówno istnieje nadzieja, że zaciągną się dobrowol-
drużynę jak i Mistrza zrazić może wysoki nie, choćby przeczytawszy ogłoszenie o
poziom komplikacji „scenografii”. Prze- werbunku na nabrzeżu portowym, ale nie

47
Część II: Almanach Mistrza Mórz

liczyłbym na to zbytnio. Po pierwsze, dru- roku na zaciągnięcie się na okręt…


żyna niekoniecznie umie czytać, po drugie, Trudno o lepsze rozpoczęcie morskiej
może za czytaniem nie przepadać, a po kampanii aniżeli całkowity miszmasz
trzecie, może zrezygnować na wieść o tym, powyższych wątków. Zanęć drużynowe-
że „Mężom Sprytnym, a Nieulękłym, Złota go szlachciurę do obrania nowej drogi
i Sławy spragnionym, którym Smoki Mor- kariery, wtrąć złodziejaszka do więzienia,
skie i Sztormy Okrutne Niestraszne” żołd resztę omam opowieściami lub wypałuj.
wypłaci się dopiero po szczęśliwym po- W ciemnościach i zza pleców.
wrocie. W wyborze może pomóc delikat-
na sugestia, że od pewnego czasu drużynie AKT II
bacznie przygląda się straż miejska, świeżo BARKA NOEGO
zawiązana grupa obrabowanych obywateli Drogi Mistrzu, nim rozpoczniesz jaką-
czy, dajmy na to, Inkwizycja. Estalijska, bo kolwiek kampanię morską, pamiętaj o jed-
tej się nikt nie spodziewa. nym. Okręt to rękawica rzucona w twarz
Znacznie skuteczniejsze jest rozbudze- żywiołom, to krucha urągająca prawom
nie zainteresowania morzem przy pomocy fizyki i logiki konstrukcja, której prze-
ciosu tytułowej pałki w łeb. Tak, wiem, trwanie wśród bezmiarów oceanu zapew-
drewniana pałka nie stanowi zagrożenia nić może tylko surowa dyscyplina wśród
dla Twojej bandy pogromców pogrom- załogi. Jako, że każdy gracz ma w sobie coś
ców, ale przecież kilka wiaderek rumu w z anarchisty, nie rozmijam się zapewne z
rozśpiewanej tawernie osłabi czujność prawdą twierdząc, iż pierwszy kontakt z
nawet najwytrwalszych, nieprawdaż? Po okrętem będzie dla nich szokiem, zwłasz-
prostu poczekaj, aż wypełzną na ulicę, cza dla tych, których zwerbowano drew-
daj im przejść kawałek, być może nawet nianą pałą.
odrobinę się pogubić, a potem postaw na Skoro już jesteś perfidny, to bądź taki
ich drodze... eee... za ich plecami niewielki, do końca. Niech do ich zamroczonych
nienawidzący szczurów lądowych „press świadomości dotrze najpierw lekkie koły-
gang” - brygadę werbunkową z okrętu wo- sanie, skrzypnięcia, jakieś niezrozumiałe
jennego. pokrzykiwania, potem otwarcie oczu i...
Jeśli lubujesz się w ambitnych wstępach Pora na Efekt Hitchcocka czyli najpierw
do kampanii, połącz oba sposoby wraz z trzęsienie ziemi, a potem stopniowanie
kilkoma innymi. Po pierwsze, przyjrzyj napięcia. Jesteśmy na statku! Kto nas tu
się dokładnie profesjom, talentom i korze- zamknął? Ja chcę na ląd! Natychmiast wo-
niom członków Twojej drużyny. Jednego łajcie mi tu kapitana! Gdzie mój miecz...
popchnie presja rodziny, marzącej o karie- No właśnie... Czas na pierwszą lekcję.
rze morskiej syna, innego sen o sławie czy Nawet najgłupsza brygada werbunko-
pryzowym1, jeszcze innego banda wierzy- wa nie pominęłaby okazji uzupełnienia
cieli z wieloma przyjaciółmi. Ten, komu pensji o zyski ze sprzedaży broni, kol-
powinęła się noga i wylądował w miejskim czug, ubrań, czy ingredientów do czarów.
lochu, może otrzymać szansę zamiany wy- Magiczne miecze Twoich chojraków już
1 P
 ieniądze jakie przysługiwały załodze okrętu ze
dawno zasiliły krwioobieg czarnego ryn-
sprzedaży zatrzymanego statku wroga. „Działka” oficerów ku. Daj im jeszcze chwilę, Mistrzu. Niech
była oczywiście znacznie większa od działki marynarza.

48
Wczasy u Wód

sobie powrzeszczą i pobiegają w kółko w Ich życie tak czy owak okaże się luksu-
panice, może któryś nawet odnajdzie dro- sem w porównaniu do tych, których los
gę na pokład i zaryczy na widok niknącego (czyt. wola Mistrza Gry) ześle pod pokład,
na horyzoncie lądu. A potem pojawi się do kubryku - mrocznego, wilgotnego po-
Bosman... mieszczenia, gdzie jedyną wygodą są koje,
Bosman nie należy do najbardziej w których i tak śpi dwóch, trzech ludzi na
wygadanych osobników, a w jego wypo- zmianę. Jedzenie okrętowe to dla szczura
wiedziach rolę znaków interpunkcyjnych lądowego suchary pełne robali, wzmoc-
pełnią ciosy bata. Jakąkolwiek próbę wyra- nione solonym mięsem i zapijane grogiem.
żenia swoich pretensji (a wyobraźnia pod- Towarzysze przygody to banda zahartowa-
powiada mi, iż zostanie ona wzmocniona nych, odpornych na pochlebstwa drabów,
wrzaskiem i gwałtowną gestykulacją) których niezgułowatość nowych rekrutów
Bosman skomentuje na swój własny, cho- doprowadza do szewskiej pasji. A pierwszy
lernie piekący sposób. Wnioskiem z lekcji kontakt z samym rzemiosłem morskim?
numer dwa jest to, że na pokładzie okrętu Szorowanie pokładu i pucowanie ar-
mówi tylko zapytany lub ten, który ma do mat, choć upokarzające dla niedawnych
tego prawo. Śmiałek, który zakwestionuje desperados, jest zasadniczo błogosławień-
to prawo, zostanie natychmiast spacyfiko- stwem w porównaniu do wspinaczki po
wany2, a podobny los czeka tych, którzy drabinkach wantowych czy spaceru po
zaniedbają swe obowiązki lub udzielą nie- rejach. Upadek może mieć tylko jedno za-
bacznej odpowiedzi oficerowi. kończenie, niezależne od tego czy uczący
Skoro zdecydowałeś się, drogi Mistrzu, się latać wyrżnie o pokład czy pluśnie w
na zafundowanie Twojej buńczucznej wodę. Wątpię bowiem, czy ktokolwiek z
drużynie „wczasów u wód”, musisz prze- Twoich orłów i sokołów umiał pływać, a
prowadzić terapię z żelazną konsekwencją. okrętowy szpitalik specjalizuje się general-
Na okręcie każdy ma swoje miejsce i dru- nie w amputacjach i leczeniu kiły.
żyna nie ma innego wyjścia, jak nauczyć Morska kariera Twoich chwatów zale-
się znosić kopniaki i przestać potykać o żeć będzie generalnie od tego, na jaką jed-
zwoje lin czy własne nogi. Życie na morzu nostkę trafią. Najtrudniejszą próbą będzie
ma w sobie niewiele z romantyzmu - jest dla nich pokład okrętu wojennego, gdzie
trudne, skomplikowane i wilgotne. Nawet dyscyplina panuje najsurowsza, życie stra-
ci członkowie Twojej drużyny, którzy cić najłatwiej, ale też są największe szanse
na okręcie pojawią się jako pasażerowie, na przeżycie najciekawszej przygody. Po-
nie będą mieli łatwo. Ich kajuty są ciasne, kład statku handlowego to miejsce znacz-
pokład pod ich stopami kołysze się, kadłub nie bardziej egzotyczne choćby przez fakt
trzeszczy pod naporem fal, a posiłek jest ja- przewożonych towarów czy pasażerów3,
łowy, niedogotowany i przelewa się przez ale panuje na nich znacznie słabszy rygor.
brzegi naczynia. Jedynym plusem jest to, Załoga „handlowca” jest mniej liczna i
iż na talerzu jeszcze nic nie pełza. Nie ma mniej wprawna w rzemiośle wojennym,
strachu. Zacznie. a przez to statek łatwo może paść ofiarą
2 D
 la lepszego efektu możesz zaaranżować spontaniczny
ataku nawet małego okrętu wojennego.
bunt szczura lądowego spoza drużyny, lecz „zwerbowane- 3 P
 amiętaj o tym, że okręt wojenny nie jest przystosowany
go” razem z nią. do przewożenia pasażerów!

49
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Marynarka handlowa nigdy nie cierpiała kowej, jaką sprawi im Bosman. Do zadań
jednak na brak rekrutów, gdyż służący w Pierwszego należy bowiem określenie,
niej marynarze zarabiali znacznie więcej kim nowi są i do czego się nadają. W
aniżeli służący w marynarce wojennej. prowadzonej przez Pierwszego księdze
Rozwiązaniem pośrednim jest okręt werbunkowej pojawią się szczegółowe
słynnego odkrywcy, który łączy w sobie dane wszystkich rekrutów i ta chwila
funkcje okrętu wojennego, handlowego i zadecyduje o ich dalszych losach. Pierw-
transportowego. Kto wie, czy właśnie wy- szy Oficer nie może bowiem marnować
prawa na jednostce tego typu do niezba- potencjału – znających się na inżynierii,
danych krain w asyście badaczy, mędrców ciesielce czy stolarce wyśle do pomocy
i awanturników nie jest rozwiązaniem cieśli pokładowemu, początkujących zna-
najciekawszym. chorów podrzuci do szpitalika, wyznający
się na cyfrach i księgach zostaną przydzie-
AKT III leni ochmistrzowi, a ci, którzy liznęli tro-
TRZYNASTU CHŁOPA NA chę wojny, pójdą pod opiekuńcze skrzydła
UMRZYKA SKRZYNI... zbrojmistrza lub artylerzysty. Pierwszy
... a tak naprawdę to około 250 na Oficer uczyni też stosowną adnotację w
mniejszych fregatach wojennych i odpo- swej księdze, jeśli ktoś się przyzna do zna-
wiednio mniej na statkach handlowych. jomości jakiegoś obcego języka, magii czy
Zawsze to jednak spory tłum, towarzystwo innego, wartego uwagi talentu. Po praco-
barwne, zahartowane i nierzadko niebez- witym wypełnieniu wszystkich rubryk,
pieczne, a zadaniem graczy będzie nauczyć przydzieli szczury lądowe do bardziej
się pośród nich poruszać. Prędzej czy póź- przyziemnych zajęć.
niej nauczą się, że na widok purpurowego Pierwszy Oficer jest zajętą osobą. Jego
ze złości Bosmana należy się schować, a zadaniem jest dopilnowanie wszystkiego
Kapitanowi zawsze odpowiada się twier- tego, co jest poniżej godności Kapitana,
dząco, że śpi się tylko wtedy, kiedy pozwo- czyli przede wszystkim dyscypliny i pra-
lą, a łażenie po nawietrznej pokładu rufo- widłowego przebiegu służby okrętowej:
wego i gwizdanie na pokładzie są surowo czasu wydawania posiłków, zmiany
zakazane. Jedną z najważniejszych lekcji wacht, ćwiczeń itp. Powinieneś go
na pokładzie będzie jednakże z pewnością kreować na osobę surową, niezłomną i
rozpoznanie funkcji - kilku archetypicz- drobiazgową aż do przesady, osobę którą
nych dramatis personae, bez których „ra- podziwiać zaczyna się dopiero po długich,
sowy” żaglowiec jest równie niekompletny długich miesiącach skrytej nienawiści.
jak łysy wilkołak. Nie zapomnij również o tym, że Pierwszy
Pierwszy Oficer – Oficer jest nominalnie zastępcą Kapi-
czapki z głów, szczury tana i przejmuje dowodzenie w chwili
lądowe! To właśnie z jego śmierci lub ciężkich ran. Jeśli lubisz
tym jegomościem, a mroczne intrygi, możesz oprzeć całą
nie z Kapitanem, spo- sesję na konflikcie niekompetentnego,
tkają się nowi rekruci nonszalanckiego Kapitana z chłodnym,
zaraz po terapii szo- sadystycznym Pierwszym Oficerem.

50
Wczasy u Wód

Kapitan – baczność, na, czarna skrzynia w jego kajucie? I czy


pierwszy po Bogu! Dla to prawda, że kiedyś pływał pod banderą
świeżych rekrutów, ga- wroga?
piących się na labirynt Zwłaszcza na większych fregatach
lin, płótna i drewna z lub liniowcach, kapitan miał swą służbę,
pełnym nabożeństwa składającą się przynajmniej z osobistego
przerażeniem, Kapitan pisarza lub osobistego stewarda, szykują-
musi sprawiać wrażenie osoby PONAD cego dlań posiłki i troszczącego się o jego
resztą śmiertelników... Oto kroczy przez przyodziewek. Obie funkcje dobrze pasują
pokład, oficerowie oddają mu honory, na stanowiska dla graczy, którzy przez
marynarze uwijają się jeszcze szybciej, podróże nabyli nieco ogłady i umiejętności
okrutny Bosman szczerzy przepraszająco praktycznych, co być może pozwoli druży-
zębiska. Na tym niewielkim, drewnianym nie wykryć kapitańską tajemnicę.
światku on jest prawem i sędzią, miano- Nawigator – droga
wany przez króla, błogosławiony przez dla Nawigatora! Choć
bogów – wystarczy jego jedno, jedyne sło- nominalnie był on Ka-
wo, by zmienić kurs okrętu, odpalić salwę pitanowi podwładny,
burtową czy powiesić człowieka. ogrom jego obowiąz-
Dopiero w trakcie dłuższej podróży ków sprawiał, iż Na-
możesz pozwolić swej drużynie na od- wigator na żaglowcach
krycie, kim naprawdę jest ów wyniosły był jedyną osobą, z którą Kapitan musiał
człowiek, oddzielony od innych drzwiami się naprawdę liczyć. W zakres jego obo-
kajuty kapitańskiej. Może Twój kaprys wiązków wchodziło odczytywanie pozycji
zamieni go w marzyciela, który w księ- okrętu, wyznaczanie kursu, utrzymywanie
życowe noce studiuje starożytne księgi? w porządku instrumentów nawigacyjnych,
Może uczynisz go rzutkim, przedsiębior- a także dbanie o dobry stan żagli, olino-
czym dowódcą, który nigdy nie zawaha się wania i kotwic. Choć wielu Kapitanów
rzucić wyzwania wrogom? A może chcesz, doskonale znało zarówno tajniki nawi-
by był zgorzkniałym, cynicznym pijakiem i gacji jak i właściwości własnych okrętów,
pozbawionym litości katem? pomoc czujnego Nawigatora była dla nich
Pamiętaj, iż Kapitan jest postacią na niezbędna.
poły legendarną i jego osoba będzie zasad- Nie wydaje mi się, by była to postać,
niczo nadawać charakter atmosferze na z którą Twoi przyszli rozbójnicy morscy
pokładzie. Prawdziwą skarbnicą sekretów mogliby przestawać na co dzień, dlatego
Kapitana jest załoga, dlatego też niech też ogranicz się, drogi Mistrzu, do na-
Twoje chwaty nadstawiają ucha w kubry- kreślenia energicznej, ruchliwej osoby z
ku. Może kiedy marynarze przekonają się nieodłącznym cyrklem i lunetą. Nawigator
już do „nowych”, uchylą rąbka tajemnicy - to człowiek, który całe dnie spędza nad
dlaczego właściwie Kapitan jest tak diablo mapami, lustruje stan takielunku i zapędza
odważny? Może zdradzą, czemu tyle pije, uczniów do uczciwszej pracy. Chyba że...
nie śpi po nocach, co oznacza ten dziwny No właśnie, a co się stanie, kiedy stano-
kolczyk w jego uchu i co zawiera ogrom- wisko Nawigatora obejmie ktoś z dobrym

51
Część II: Almanach Mistrza Mórz

nazwiskiem i szerokimi „plecami”, ale czło- jak obecnie. Sporo pikanterii do scena-
wiek niekompetentny i rozpity? riusza wniesie ochmistrz o rozbieganych
Nawigator również miał swój „dworek” oczkach, który do perfekcji opanował
- grupkę pomocników, których wprawiał metody wyszukiwania najtańszego mięsa
w rzemiośle morskim i wykorzystywał dla załogi, rozcieńczania rumu i usypiania
do wykonywania mniej skomplikowa- czujności Kapitana, a do pensyjki dorabia
nych obowiązków. Wśród nich ulokować organizując walki szczurów pod pokładem.
powinieneś tych spośród swych świeżo Niewykluczone również, iż dziwnym tra-
upieczonych wilków morskich, którzy fem właśnie u niego znajdą się rzeczy „za-
znają się na cyferkach, literkach oraz... gubione” podczas „werbunku”, być może
magii. No właśnie... Nie możemy przecież też właśnie jemu przydzieleni zostaną ci
zapomnieć, iż kampanie rozgrywamy w spośród graczy, którzy na lądzie bardziej
świecie, gdzie za praktykowanie magii nie lubili mieć niż wydawać...
dostaje się „żółtych papierów”. Magia znaj- Dowódca piechoty
dzie zastosowanie na pokładzie żaglowca morskiej – prezentu-
w wielu formach – czasem trzeba przywo- uuuj broń! Oto ktoś,
łać wiatr, czasem ugasić pożar, przegnać kto dodaje kolorytu
chorobę, rozwiać mgłę czy przegonić załodze okrętu do-
potwora morskiego. Intuicja podpowiada słownie i w przenośni,
mi, iż to właśnie Nawigator ma monopol gdyż umundurowanie
na pokładową magię i do niego trafiać piechoty morskiej, która w XVIII-wiecznej
powinni wszyscy ci, którzy się ciemnymi Anglii była oddelegowanym na pokład
sztukami parali. oddziałem wojsk lądowych, wyróżniało się
Ochmistrz – wytwór osobliwej mental- szkarłatem na tle niebieskich mundurów
ności morskiej, która głosi, iż prawdziwym oficerów okrętu. Piechota morska była
żeglarzom przeznaczone są cele wyższe. odpowiedzią na specyfikę bitew morskich
Rzeczami tak banalnymi jak przyodziewek żaglowców, gdzie wynik starcia zależał od
dla załogi i zaopatrzenie okrętu w żyw- celnego ognia muszkietowego załóg oraz
ność, świece, drewno opałowe i inne bzdu- ich postawy w obliczu abordażu lub desan-
ry powinien zajmować się cywil i tak oto w tu. Żołnierze okrętowi słynęli z karności i
załodze każdego większego okrętu pojawił zdyscyplinowania, stanowili elitę wojsk lą-
się ochmistrz. Fakt, że jest cywilem, wcale dowych i dlatego też ich dowódca musi być
nie sprawia, iż będzie przez to łatwiej się z archetypicznym przykładem „debeściaka”.
nim dogadać. Ochmistrz bowiem to tylko Jego męstwo i znajomość żołnierskiego
zatrudniony przez marynarkę kupiec, któ- rzemiosła nie powinna budzić żadnych
remu oprócz żołdu przysługuje również wątpliwości.
pewna prowizja z tytułu zakupu towarów Piechota morska, która podczas regu-
pierwszej potrzeby. larnego rejsu pełniła funkcje reprezenta-
Oczywiście masz pełne prawo wyboru cyjno-policyjne (czyli na niewiele się przy-
jego osobowości, ale uczulam Cię na fakt, dawała), podczas każdej bitwy morskiej
iż w dawnych dziejach uczciwość była cno- była trzonem uderzenia. Nieuniknione
tą równie mocno zagrożoną wyginięciem jest zatem, że ponosiła duże straty podczas

52
Wczasy u Wód

starć. Czy to nie szansa dla tych z Two- AKT IV


ich graczy, którzy odznaczyli się celnym NA KONIEC ŚWIATA
okiem, męstwem i karnością? RUSZA FREGATA...
Jeśli zdecydujesz się, drogi Mistrzu, Życie na okręcie jest zasadniczo proste
osadzić akcję gry na pokładzie galeonu od- i nie wymaga od szeregowego marynarza
krywcy, możesz zamienić oddział piechoty zbyt wielkiego zaangażowania umysło-
na gromadę conquistadores, najemnych wego. Każdy z twoich gierojów zostanie
zbirów, których zadaniem jest zabezpie- przydzielony do którejś z wacht4, następ-
czenie napotkanych cacek przed wpadnię- nie przyuczony do szorowania pokładu i
ciem w niepowołane ręce. Tu kryteria na- pociągania za odpowiednie linki, pozna też
boru są znacznie mniej surowe i właściwie system wachtowy oraz godziny wydawania
każdy, kto potrafi wymachiwać orężem i posiłków i legendarnego grogu5. Kiedy już
ukorzy się przed głównym zbirem, może uznasz, że są wystarczająco zahartowani,
stanąć w szeregach łotrów morskich. pora na roztoczenie przed nimi całego po-
Bosman – Bosman, kryj się! Podstawo- wabu morskiej wędrówki. Warto pierw-
wym zadaniem tej świni jest utrzymanie szy, zapewne koszmarny dzień zakończyć
należytego stanu żagli, lin, łodzi i drzewiec przepięknym rdzawym zachodem słońca,
oraz odpowiednie „motywowanie” zało- ubarwionym ckliwą szantą marynarską.
gi do wytężonej pracy. Jego główny rys Kiedy zapadnie już zmrok i żagle staną
psychologiczny już został w zasadzie na- się jedynie szarymi plamami na tle roz-
kreślony, gwoli obowiązku przypominam gwieżdżonego nieba, na pokładzie skupią
tylko, iż bosman nie musi być mądry, ale się grupki wilków morskich i rozpocznie
głośny, chętnie nadużywający stanowiska się wieczór opowieści. W takie magiczne
i nieuleczalnie niesprawiedliwy. Warto tu noce nikt nie zostanie odtrącony od grona
otworzyć furtkę awansu dla tych spośród gawędziarzy, nawet szczury lądowe.
Twoich graczy, drogi Mistrzu, którzy na Dla Ciebie to szansa, drogi Mistrzu.
karcie postaci mogliby mieć wpisaną zdol- Pozwól im wsłuchać się w delikatną
ność „sadyzm”. Bosman też człowiek, może melodię fal, sunących wzdłuż kadłuba,
się spocić od wydzielania środków dopin- którym wtóruje świst wiatru wśród want
gujących, więc jak każdy inny rzemieślnik i poskrzypywanie masztów. Oto noc po-
potrzebuje pomocników. jednania z nowym światem, noc, podczas
Uff, żeby to był koniec! Każdy szanujący której zbieranina wagabundów przeistacza
się okręt ma na pokładzie medyka, któremu się w żeglarzy. Niech posłuchają legendy o
przecież też się jakiś kompetentny pomagier Latającym Marienburgczyku, wężu mor-
przyda, ma też grupę rozchichotanych pod- skim czy krakenie, niech poznają opowieść
chorążych, w której wylądują wyżej urodze- o syrenach i albatrosach, niech gawęda
ni młodzieńcy, pokładowy artylerzysta jak wprowadzi ich w świat wielkich bitew
lep przyciągnie wszystkich uzależnionych 4 W achta to czterogodzinny odcinek służby, odmierzany
od zapachu prochu... Jest jeszcze demonicz- tzw. szklankami, czyli rozlegającymi się co pół godziny
uderzeniami dzwonu pokładowego. Po ilości uderzeń
ny kucharz, rozanielony kapłan, papuga o dzwonu można było o każdej porze zorientować się ile
wrednym charakterze i hordy szczurów pod czasu pozostało do zakończenia danej wachty.
5 Rum rozcieńczany wodą. Czasem na okrętach serwowano
pokładem. I butelka rumu. również wino (w cieplejszych rejonach) lub piwo (pod-
czas krótszych rejsów).

53
Część II: Almanach Mistrza Mórz

morskich, szalonych admirałów i ukry- graczy zagwarantuje drużbę z załogą, może


tych skarbach pirackich. Naturalnie, nic nawet Kapitan poklepie któregoś po ple-
co piękne nie trwa wiecznie – w pewnym cach. Nie wahaj się też pokazać wielkich
momencie któryś z oficerów wachtowych ćwiczeń artyleryjskich, które z pewnością
przerwie opowieści i zapędzi wszystkich zapewnią nagły przypływ miłości „no-
pod pokład, ale nie będzie w jego głosie wych” do okrętu. Wrzaski Artylerzysty,
szorstkości czy gniewu. Nie wypada krzy- łoskot przetaczanych kul, trzask unoszo-
czeć podczas takich nocy. nych furt, gryzący zapach lontowników
Następnego dnia uświadom im, że choć i... Ognia! Armata po armacie umyka w
Bosman wcale przez noc nie złagodniał, tył, kopana siłą odrzutu, kule z gwizdem
nie wydaje się już taki straszny. I w sumie tną powietrze i nikną w falach, podnosząc
to da się odróżnić bras6 od szota7, na rei słupy wody, pokład drży od wystrzałów...
jest fajnie, a przy szorowaniu pokładu Przeładować... Ognia!
nawet pożartować się da, a kiedy wyjdzie Mają już rumieńce?
się na mars8 i spojrzy na te niekończące się
przestworza morskie... Ech, poezja! Pora AKT V
na dowartościowanie Twoich graczy, pora TRAFIONY ZATOPIONY
uświadomić im, że są w stanie sprostać Przy odrobinie szczęścia gracze szybko
obowiązkom, które przydzielił im Pierw- poznają hierarchię na okręcie, a z każdym
szy Oficer! Niechże jajogłowy z Twojej mijającym dniem będą lepiej wtapiać się
ekipy pomoże w rachunkach ochmistrzo- w nowe otoczenie. Wtedy odkryją nową
wi, czy przy opatrywaniu stłuczeń po prawdę - na okręcie każdy jest prze-
nieszczęśliwym wypadku, niech mięśniaki źroczysty. W tłumie dwustu dorosłych
wytężą muskuły przy ciesielce czy prze- mężczyzn, stłoczonych na kilkudziesięciu
taczaniu armat. Usadź najbystrzejszego z metrach pokładu, nikt nie jest w stanie
Twoich sokołów na bocianim gnieździe, ukryć swych sekretów na długo. Trudno
a nuż coś odkryje na horyzoncie? Ześlij nie zauważyć, że młody Jim łka po nocach
adepta magii do ładowni, może wywabi ze strachu przed Bosmanem i, że Esk nie-
wilgoć z chleba? Może Nawigator potrze- nawidzi Pierwszego Oficera, że Hans bez
buje pomocy przy jakimś starym języku, przerwy narzeka na to, iż ktoś go okrada,
którym opisana jest mapa? Może załoga a wydawany po obiedzie grog jest zanadto
dawno nie słyszała pieśni z głębi lądu? rozwodniony. Potem ktoś mruknął, że
Sam najlepiej znasz swoich graczy, stary Grille zatłukł swoją żonę, że Gwi-
wiesz, jak pobudzić ich próżność i sprawić, don Maruda mówi przez sen w dziwnym
by zaczęli się starać. Pora zatem na jakiś języku, że Martin na lądzie podobno służył
wypadek, kiedy to ostatecznie potwier- Bogom Ciemności. O, taki symbol miał
dzą swą przynależność. Niech ktoś zleci z ten bóg, taki... Kilka dni później, wiatr
rei prosto między rekiny - szybka reakcja szarpnie koszulą kompana na rei i ktoś
6 l ina służąca do manewrowania żaglem w płaszczyźnie z drużyny dostrzeże podobny tatuaż na
poziomej
7 lina, którą można było ustawić bom (a zatem i żagiel) pod ramieniu. Ale nie Martina. Kogoś innego.
właściwym kątem do kierunku wiatru
8 platforma, łącząca maszt ze stengą, wzmacniająca jego
Tego draba, co tak sprawnie łapie szczury
konstrukcję oraz stanowiąca dobre stanowisko obserwacy- w kubryku.
jne i strzeleckie

54
Wczasy u Wód

Po nitce do kłębka... Pozwól Twojej co się stanie z tym, który ośmieli się kule
drużynie najpierw zetknąć się z kilkoma toczyć? Kto da sygnał do buntu? Ile wie
przykładami zwykłych ludzkich proble- kapitan? Kto jest jego szpiegiem? I naj-
mów, a potem zagłębiaj ich stopniowo w ważniejsze – jaka będzie w tym starciu rola
mrok coraz bardziej ponurych tajemnic. drużyny? Kto ich wciągnie do spisku i jak?
Angażuj ich w drobne, pozornie nie po- A może zajmie się nimi kapitan, czyniąc
wiązane ze sobą wydarzenia. Dlaczego własnymi szpiegami? Jak zareaguje na to
Joachim spadł z rei i utonął, on, który piął kubryk? Przecież na okręcie wszyscy są
się na maszty niczym małpa? Przypadek? przeźroczyści…
A może wiedział za dużo? Skąd się wzięła Podczas sesji tego typu, najważniejsze
osobliwa, krwistoczerwona poświata jest nie rozwiązanie zagadki, ale sam kli-
wokół księżyca podczas psiej wachty9? Od mat konfliktu.
kogo okrętowa papuga nauczyła się mówić Zabójstwo kapitana to przecież prze-
„Jako żądasz!”? I kto do jasnej cholery śpie- stępstwo karane śmiercią i żaden sąd na
wał w nocy na marsie grotmasztu? lądzie nie uwierzy grupce wychudzonych
Zaraz, zaraz, ale czy te wydarzenia majtków, że kapitanowi pomieszało się we
nie układają się w logiczną całość? Kto łbie. Niech gracze o tym wiedzą, a mimo
za tym stoi? Kim są ONI i do czego dążą? to popchnij ich do działania. Ha, być może
Opanować okręt, wyrżnąć załogę i oddać drużynie uda się udowodnić, że kapitana
statek na usługi ciemnych mocy? Poświę- opętały złe moce?
cić wszystkich w ofierze bóstwom morza? Spróbujmy wykorzystać motyw buntu
Zakuć załogę w kajdany i sprzedać łowcom w inny sposób – po zakończeniu poprzed-
niewolników? niego rejsu Pierwszy Oficer, człowiek
Pamiętasz opowieść o buncie na dumny i honorowy, miał objąć dowódz-
„Bounty”? Wyobraź sobie mroczną, po- two własnego okrętu, lecz decyzja o awan-
zbawioną ludzkich cech postać kapitana, sie została w ostatniej chwili cofnięta. Roz-
sadystę wietrzącego wszędzie podstęp, goryczony Pierwszy wraca zatem na swe
własnoręcznie biczującego za najdrobniej- poprzednie stanowisko, lecz tym razem
sze nawet błahostki. Widzisz, jak zaciska już patrzy na Kapitana innym spojrzeniem,
wąskie, sine wargi i zmrużonymi oczyma chłodniejszym, zabarwionym szalonymi
śledzi ruchy załogi, pieszcząc zatkniętą pod błyskami. Nagle na okręcie rozpoczyna się
pachą szpicrutę? Dobrze, a teraz popracuj psychologiczna wojna między Kapitanem
nad przedstawieniem mroku w sercach a popadającym w coraz większą paranoję
załogi. Pokaż spojrzenia pełne wściekłości Pierwszym, za którym stoi ta część załogi,
i trwogi, napiętą ciszę w kubryku, nerwo- która żywi do Kapitana jakiś zadawniony
we podskoki na odgłos kroków kapitana, uraz. Z podzieloną załogą okręt staje się
plecy piekące od uderzeń. W marynarce kaleki – czas zatem na spiętrzenie trudno-
brytyjskiej istniał zwyczaj, że załoga ma- ści. Może statek piratów? Może sztorm lub
nifestowała swoje niezadowolenie, tocząc atak morskiego potwora? Może wszystko
w nocy kule armatnie po pokładzie... Czy naraz?
tym razem stać ich będzie na ten gest? A A może Kapitan w istocie jest winny,
może zataił przed załogą prawdę? Niech
9 wachta trwająca od godziny 24:00 do 4:00

55
Część II: Almanach Mistrza Mórz

załoga się dowie, że Kapitan otrzymał poprowadzenia mrocznej kampanii,


tajny rozkaz zatrzymania okrętów wroga którą rozpocznie zbrodnia na Kapitanie,
NIEZALEŻNIE od ich wielkości i... liczby. a zakończy walka o życie i pozycję wśród
Niech zasłyszą, że Kapitan zachowywał się zdecydowanych, zaślepionych chciwością
dziwnie na odprawie, a jego żonę na lądzie morskich łotrów.
pokąsał wampir. A steward ponoć gadał, Ostatnią z przedstawianych przeze
że widział jakąś dziwną mapę w kajucie ka- mnie możliwości zachowaj sobie na sytu-
pitana, którą ten chowa w tej wysadzanej ację, kiedy drużyna trafi na okręt bardzo,
jantarem szkatułce pod koją. ale to bardzo niezadowolona z... khm...
Starczy przecież blask złota, by wznie- Twojej decyzji. Otóż jak wcześniej zasuge-
cić płomień buntu! Co się wydarzy, gdy le- rowałem, procedura werbunkowa jest cał-
gendarna mapa z zaznaczonymi czarnymi kowicie pozbawiona biurokracji i zazwy-
krzyżykami znajdzie się w posiadaniu kilku czaj ma miejsce tuż przed podniesieniem
oficerów, w tym Nawigatora? Oto z plą- kotwicy, by zminimalizować szanse na
taniny nocnych szeptów i podejrzliwych odwołanie się od decyzji. Ześlij swych gra-
spojrzeń rodzi się spisek, zakładający jak czy na okręt, którego misją będzie eskorta
najmniejszą ilość łbów do podziału. Z tym słabo uzbrojonego żaglowca kupieckiego,
że, niestety, na okręcie każdy jest przeźro- przewożącego sztaby królewskiego złota.
czysty. Resztę rozegraj sam. Stevensona Zadanie jest ważne i odpowiedzialne,
przecież każdy zna. nastroje wśród załogi bojowe, lecz gdy na
Pamiętaj jednak, że ważniejsza od sa- horyzoncie pojawia się wroga bandera,
mej rozprawy z Kapitanem jest atmosfera ku zaskoczeniu większości nie wita jej ani
gęstego, nieprzeniknionego niepokoju. jeden wystrzał z działa. Ktoś porywa za
Odpowiednio dobierz zatem metody krócicę i oto na deski pokładu rufowego
działania spiskowców. Może będą oni walą się ciała ostatnich nieprzekupionych
chcieli wzbudzić nieufność całej załogi oficerów. W ślad za nimi osuwa się Ka-
wobec Kapitana, mocą magii wypędzając pitan, oszołomiony zdradą swoich ludzi i
za burtę wszystkie szczury? Może ześlą na ogłuszony ciosem drewnianej pałki...
niego chorobę i odpowiednio podkupią Po krótkiej walce okręt eskorty zostaje
(lub postraszą) lekarza okrętowego? Może opanowany, a skrępowana, upokorzona
skierują statek ku wyspie skarbów, jak w załoga zostaje uwięziona w ładowniach
„Piętnastoletnim kapitanie”, umieszczając wrogiej jednostki, by przez całą noc wysłu-
metalowy przedmiot pod kompasem, by chiwać tryumfalnych śpiewów i pijackiego
igła pokazywała fałszywy kierunek? bełkotu zwycięzcy. A może nie wszystko
W chwili wybuchnięcia buntu drużyna stracone? Może Kapitan jest wśród nas?
zmuszona jest wybrać, po której opowie Może uda się wyzwolić z więzów i przedo-
się stronie, a od ich decyzji zależy dalszy stać na własny okręt, na którym została
rozwój wydarzeń. Trudno o lepszą nobi- pewnie szczupła załoga pryzowa, w znacz-
litację, niż poparcie Kapitana w ciężkich nej części też podpita? Trzeba uregulować
chwilach. Trudno o szybsze wzbogacenie rachunki z tymi łajdakami! No i ów trans-
się, niż stanięcie po stronie buntowni- port złota... Przecież to tylko kupiecka
ków. Druga opcja ponadto otwiera szansę krypa, łatwo będzie ją doścignąć i przejąć!

56
Wczasy u Wód

Trudno o lepszą intrygę z cyklu płaszcz i mena, który rzuca log11 i pełnym radości
szpada! W chwili wolnego sięgnij po stary, wrzaskiem ogłasza nowy rekord prędkości.
dobry film „Karmazynowy Pirat” z Burtem Opisz łzę na pobrużdżonym policzku cieśli
Lancasterem lub powieść „Kapitan Blood” okrętowego, kiedy bada brzegi dziury po
Rafaela Sabatiniego. wrogiej kuli armatniej. Opisz smukły dziób
Dobrze, a teraz zostawmy na chwilę okrętu, z lekkością tnący fale, wezbrane
Kapitana, załogę oraz ich kaprysy i zajmij- wiatrem żagle niczym skrzydła, lśniące na
my się wprowadzeniem odrobiny patosu, złoto w blasku słońca, przepiękną melodię
a esencją tego powinien być sam Okręt. wiatru pośród want i zapierający dech w
Właśnie, nie okręt, ale Okręt. Już na piersiach widok z bocianiego gniazda... Co,
samym wstępie pragnę Cię ostrzec po do- zadumali się chociaż trochę?
broci iż przedstawienie okrętu jako drew- Być może sam majestat i piękno okrętu
nianego poligonu dla coraz to kolejnych to za mało. Popuść zatem odrobinę wodze
rzezi to grzech niewybaczalny! W jednej wyobraźni i spraw, by galion, ozdabiająca
z moich ulubionych powieści morskich, dziobnicę figura przepięknej kobiety, nie-
„Wojnie Trappa”, na przerdzewiałej krypie spodziewanie uśmiechnął się do pełzną-
trafnie ochrzczonej jako „Charon”, załoga cego po bukszprycie gracza. Może zwolnij
(czyt. banda zdemoralizowanych, psycho- łańcuch kotwicy na ułamek sekundy przed
patycznych mętów z piekła rodem) śpiewa tym, nim okręt wpłynie na nieoznaczoną
pewnego wieczoru taką oto pieśń: mieliznę? Uderz w dzwon okrętowy o nie-
To jest nasza historia i to jest nasza pieśń pełnej godzinie, by zaalarmować drzemią-
ce wachty o niebezpieczeństwie, spowij
Jesteśmy na tej łajbie dłużej,
banderę złocistą aureolą, ześlij nieziemski
niż to można znieść śpiew z rei czy pchnij okrętowe szczury na
Więc „Nelson”, „Rodney”, pomoc członkom załogi. Osiągniesz suk-
„Renown” spieprzać póki czas, ces, gdy pokochają swą krypę choć trochę.
A ta cholerna łajba wykończy To tyle, bo się rozleniwią. Wracamy do
wkrótce nas...”10 horroru. Morze to magiczna przestrzeń,
która ma wielu mieszkańców, w najlep-
Pozornie pozbawione głębszej tre-
szym razie ledwie tolerujących przybłędów
ści wycie obdartej bandy jest jednakże
ze stałego lądu. Odsuńmy może na razie
wyrazem największego uwielbienia dla
syreny, krakeny, węże morskie i inne le-
własnego okrętu, jaki mógł przejść przez
wiatany, bo o tych bestyjach wie każdy z
kilkanaście przepalonych grogiem gardeł.
kreskówek. Oto przykładowo albatros,
Cóż, a jeśli oni potrafili... Twoim najwięk-
morski tułacz, który z majestatem sunie w
szym zadaniem, drogi Mistrzu, będzie
ślad za okrętem. Czy aby na pewno CAŁA
wywołanie właśnie takiego stanu u Two-
załoga wie, iż zabicie albatrosa zsyła klątwę
ich graczy, co nie będzie łatwe u szczurów
na załogę?
lądowych. Niemniej to Ty jednak rządzisz
Przy burcie okrętu niespodziewanie
warstwą słowną scenariusza. Opisz pałają-
pojawia się rekin, którego zabijają celne
ce zachwytem policzki młodego midszyp-
ciosy harpuna. Marynarze nie mają lito-
10 Brian Callison, „Wojna Trappa”, Poznań 1990, str.106. 11 prymitywny przyrząd do mierzenia prędkości okrętu.

59
Część II: Almanach Mistrza Mórz

ści dla tych potworów z głębin, lecz i te AKT VI


okazują się umieć zareagować. Naraz wo- CEL, PAL!
kół okrętu pojawiają się coraz to kolejne Dobrze, drogi Mistrzu, rozumiem. Nie
trójkątne płetwy, zataczające złowieszcze po to ciągnąłeś swoją drużynę wołami na
kręgi, słychać głuche uderzenia pod linią pokład statku, by teraz prać im mózgi i
wodną, zbliża się sztorm. I co oznaczały wymachiwać mackami przed oczyma.
te mokre ślady na pokładzie dziś o świcie? Każda kampania powinna prowadzić do
Co za stworzenie ryczało wśród mgły, zwycięstw, sławy i złota, a jeśli nie do tego,
kto chichotał w ładowni? Kto wypił krew to przynajmniej do chwalebnej śmierci.
z okrętowego kota? Kto oplótł koło ste- Zgadza się, pora więc na spotkanie z tak
rowe jeszcze wilgotnymi wodorostami? zwanymi „bad guys” twarzą w twarz. Czyli
Podobno w kajucie kapitana pojawił się co, ładuj, pal i do abordażu?
ociekający wodą pergamin! Czy to praw- Powoli. Żagiel na horyzoncie oznaczał,
da, że na tych wodach często pojawia się że do zwarcia z potencjalnym wrogiem
diabeł morski? okręt dzielą jeszcze długie godziny mozol-
Mówi się, iż nie taki diabeł straszny jak nych manewrów, w trakcie których oba
go malują.. Cóż, może się to tyczyć lądowej okręty próbować będą uzyskać jak najlep-
wersji tego przemiłego stworzenia, gdyż szą pozycję względem wiatru. Zakładam
diabeł morski to bezwzględny, okrutny tu, że spotkają się dwa okręty wojenne,
strażnik ciszy i spokoju morskich fal. Nie- gdyż każdy statek handlowy będzie uciekał
trudno go doprowadzić go gniewu, wy- gdzie pieprz rośnie na widok jakiegokol-
starczy salwa armatnia na pełnym morzu wiek żagla. Okręt piracki bądź korsarski
czy zranienie baraszkującego wśród fal del- również ominie wojenny szerokim łu-
fina, by morski półbóg rozpoczął śmiertel- kiem. Dziwi cię to? Cóż, piractwo i kor-
ną zabawę z warunkami atmosferycznymi i sarstwo to przecież odmiana działalności
zdrowiem psychicznym załogi. gospodarczej, a szkoda marnować aktywa
Dlaczego sternik kierował się wprost (czyli wymachujący kordelasami zespół
na mieliznę? Dlaczego marynarz na taneczno-bokserski) w walce z dobrze
bukszprycie nie ostrzegł o bliskim wirze? uzbrojoną fregatą. Już lepiej atakować stat-
Dlaczego Bosman chciał dziś podpalić ki kupieckie – nieliczna załoga, symbolicz-
żagle, dlaczego Intendent rozbił beczki ne uzbrojenie, mała prędkość.
z wodą pitną, dlaczego Kapitan zelżył Dla załogi oczekiwanie na walkę to czas
Pierwszego i kto zabił starego Johanna? pracowity – trzeba usunąć ścianki działo-
Obłęd z wolna opanowuje okręt, a co noc we na dolnym pokładzie, posypać deski
na pokładzie rozlegają się kroki - ktoś piaskiem dla uzyskania lepszej przyczepno-
kroczy majestatyczne, po nawietrznej, w ści dla stóp, przygotować działa, przynieść
miejscu uświęconym tradycją dla Kapitana. kule i proch z ładowni, rozdać broń. Na
A Kapitan do koi przywiązany, pianę z ust pierwszą salwę czekało się czasem żmudne,
toczy i wszędzie demony widzi... Czyżby nerwowe godziny, w trakcie których okręt
ON zstąpił na pokład? Daje szansę, by go szukał odpowiedniej pozycji12, aż wresz-
przebłagać? 12 O
 kręty niewiele mogły zaszkodzić wrogowi, będąc doń
zwróconym dziobem lub rufą. Ustawiano tam lekkie
działka pościgowe, lecz te mogły wyrządzić niewielkie

60
Wczasy u Wód

cie... Pełna salwa burtowa wstrząsa całym manie statku handlowego to kupa kasy...
pokładem. Armata po armacie bluzga Nie zapominajmy tu o pryzowym, czy
kulami i odskakuje w tył, hamowana przez podziale łupu, najistotniejszym dodatku do
talie, pokład spowija gryzący dym, spoceni sławy wojennej.
artylerzyści uwijają się z mokrymi wycio- Nie trzeba być jasnowidzem by zgad-
rami. Tu i ówdzie pojawiają się pożary, nąć, że nawet najskromniejszy wilk morski
pękają liny i drży trafiany kadłub. Padają marzy o tym, by któregoś dnia wypaść
pierwsi zabici, zmiecieni kulami z okrętu z ładowni wrogiego statku, wrzeszcząc
wroga, ranieni spadającymi drzewcami niczym kapitan Flint „Talary! Talary!”.
czy przez własną nieuwagą przygniecieni A może zabawmy się znowu w dylematy
odskakującymi działami. W miarę jak oba moralne, drogi Mistrzu? Niech znajdą co
okręty zbliżają się do siebie, w powietrzu nieco złota na otarcie łez i coś ekstra... Oto
zaczynają bzykać kule muszkietowe, a z jednej z kabin zatrzymanej estalijskiej
miast kul armatnich poczynają wyć kar- jednostki wylatuje rozwścieczona seniorita
tacze. Wreszcie oba okręty zderzają się i hajda rugać dumnych zwycięzców! Senio-
burtami, w okrężnice wpijają się haki i bi- ritę trzeba zabrać, choćby dla okupu, ale
twa morska przeradza się w bitwę lądową, do najbliższego portu dwa tygodnie rejsu,
stokroć okrutniejszą choćby przez to, iż na a jak tu wytrzymać z taką sekutnicą? Oto
morzu nie ma przecież gdzie uciec. ładownie zatrzymanego statku okazują
Czy pamiętasz, drogi Mistrzu, jak wy- się być pełne drogocennego katajskiego
gląda archetypiczny wilk morski? Co drugi jedwabiu, którego zmarnować nie można,
ma kawał drewna zamiast nogi, żelazny a przenieść na pokład własnej jednostki
hak zamiast ręki i tylko jedno oko. Trud- nie sposób. Trzeba zatem pokiereszowaną,
no się temu dziwić, skoro bitwa morska z zdobyczną jednostkę jakoś doprowadzić do
bliskiego dystansu nierzadko niczym nie portu, a pech chce, że akurat cała Twoja
różniła się od prawdziwej rzezi. Zgro- drużyna ląduje w szczupłej załodze pryzo-
madzoną na burtach załogę orał ogień z wej, która owego cudu ma dokonać. Spró-
kartaczy, trzebiły pociski snajperów, roz- bujmy również czegoś większego kalibru.
pędzał ogień i zabijały opadające elementy Jak twoja drużyna zareaguje na ładownie
takielunku. Niejednemu puszczały nerwy pełne czarnoskórych niewolników? Co
na widok krwi i płomieni, ale zejściówek zrobią, gdy odkryją, iż na pokładzie zaata-
bronili żołnierze piechoty morskiej a poza kowanego statku panuje zaraza?
tym... Czy pod pokładem jest bezpieczniej? Starcia morskie nie wyczerpują jednak-
Czy gdziekolwiek jest bezpiecznie? że tematu, bynajmniej. Obdarzony inicja-
A jednak zwycięstwo w takim starciu tywą kapitan jednostki wojennej nierzadko
zawsze przynosiło chwałę. Kapitan często śmiało wypuszczał się pod brzegi nieprzy-
wyróżniał na apelu tego, kto pierwszy jaciela nie tylko po to, by nękać jego przy-
wdarł się na pokład okrętu nieprzyjaciela, brzeżną żeglugę (i zbierać pryzowe! pryzo-
pokonał kapitana wrogiej jednostki czy we! pryzowe!), ale także grabić wybrzeża.
ściągnął banderę. Pokonanie okrętu pirac- Historia wojen morskich w rejonie Morza
kiego to ponadto zawsze zaszczyt, a zatrzy- Śródziemnego czy Karaibskiego obfituje
szkody, ewentualnie strącając jakąś reję bądź prując w przypadki, kiedy marynarze z okrętu
żagiel.

61
Część II: Almanach Mistrza Mórz

wojennego dokonywali zwiadu w porcie jest skazana na morską tułaczkę przez


nieprzyjaciela, ucharakteryzowani na przynajmniej kilka scenariuszy. A co z tego
miejscowych rybaków, a po zakończonym wynika?
rozpoznaniu na miasto od najmniej spo- Przede wszystkim wreszcie, drogi Mi-
dziewanej strony uderzał desant piechoty strzu, masz gwarancję, że drużyna dopa-
morskiej, wzmocniony salwami burtowy- suje się do surowej, okrętowej dyscypliny.
mi okrętu. Tu nie ma pyskówek z kasztelanem czy
Niszczono w ten sposób forty, łupiono targów z karczmarzem. Będziesz mógł
miasta, likwidowano mosty, semafory, do woli ciągnąć obmyślony wątek, nie
przystanie, a wyobraźnia zaprawionych w ryzykując, że drużyna „wyskoczy” z toku
tym rodzaju wojny kapitanów w istocie nie sesji przez jakieś niepoważne zachowania,
miała granic. Tego typu akcja to dosko- a fakt „zamknięcia” scenografii sprawia,
nałe tło rozegrania szybkiej dynamicznej iż jakakolwiek próba wycofania się na z
przygody – pomyśl tylko, samotna łódź na góry upatrzone pozycje pozostaje mrzon-
środku portu, czujni strażnicy, zbieranie ką. Drużyna nie ma wyboru – będzie
informacji w ciemnym mieście, ucieczka... uczestniczyć we WSZYSTKIM, co jej
A może trzeba kogoś porwać? Może trzeba przygotujesz.
podprowadzić bander - okręt-pochodnię A przygotować można sporo... Sesja
- pod burtę znacznie silniejszego okrętu na morzu stawia przed Tobą niepowta-
wroga? Może trzeba wysadzić jego arsenał? rzalną szansę zagrania prawdziwego hor-
Dość, teraz już sam myśl. Jakby Ci kiepsko roru, którego treść stanowić będą przede
szło, to polecam cykle powieściowe C.S. wszystkim ludzkie zachowania – strach,
Forestera lub Patricka O’Briana. nienawiść, wina, wiara, chciwość. Tu masz
szansę przewieźć graczy przez serię wy-
VII AKT myślnych intryg, które nie mogłyby zostać
KOTWICA W DÓŁ zrealizowane na lądzie. Pełna patosu histo-
Zapewne dawno już odkryłeś, drogi ria płaszcza i szpady, spowita dymem scena
Mistrzu, iż nie ma kordonu sanitarnego bitewna czy horror podczas ciszy morskiej
czy armii strażników, przez który drużyna to tylko nieliczne z możliwości, jakie przed
nie przedarłaby się w chwili, kiedy nie są Tobą stają, drogi Mistrzu.
w nastroju na podejmowanie wielkich No i nie zapomnijmy o pewnym
wyzwań. Jednakże zagubieni w załodze istotnym, już wspomnianym fakcie – po-
dumnego żaglowca, mając najbliższy ląd w dróże kształcą. Bat Bosmana i szczotka do
odległości kilkuset kabli pionowo w dół, szorowania pokładu na pewno poszerzą
gracze pozbawieni się takiej szansy. Jedy- światopogląd tej bandy współczynników,
nym miejscem nadającym się na dezercję która szumnie nazywa się twoją drużyną, a
jest port, ale przecież zadbasz o to, by okręt pochwała z ust Kapitana na pewno dorzuci
(przynajmniej podczas pierwszej sesji) im trochę godności. No to co? Żagle staw!
do portu nie zawijał, prawda? Napotkane Kotwica w górę!
wyspy (znacie się na hodowli owiec?) lub
inne okręty (z deszczu pod rynnę?) wybij
im z głowy. Twoim kaprysem drużyna >
62
Traktat o
morskich
okrętach
()
Traktat spisany ręką Martina von Stormheim, kapitana w służbie miłościwie
panującego imperatora Karla Franza I, na rozkaz admirała Heinricha von Wedel.
Tyczy statków, które czytelnik może napotkać na morzach i oceanach. Jeno prosty
żeglarz jestem, a nakazano mi opisać wycinek sztuki morskiej ludziom do niej
nienawykłym. Tedy proszę mi wybaczyć skromne słownictwo i rękę niewprawioną
do pracy skryby.
 Martin von Stormheim, kapitan

Należy wiedzieć, że na wszelkich wo- wykończenia statków oraz drobne mo-


dach - od skutej lodem tundry Norski po dyfikacje urządzeń. Choć z daleka okręty
parne dżungle Południowych Królestw i wyglądają identycznie, to gdy się do nich
od gorących wybrzeży Lustrii, aż po brzegi zbliży, różnice stają się dostrzegalne.
Złych Ziem – próżno szukać dwóch takich Gwałtowny i nawykły do wojny lud
samych statków. Każdy okręt jest projek- Norski jest silnie związany z morzem.
towany z osobna. Nie zamawia się ani nie Przepływa je w wyprawach wojennych i
buduje ich seriami. Jednostki różnią się od grabieżczych, pozwalających zdobyć cenne
siebie niczym płatki śniegu. Wyjątkiem łupy. To z pokładów swoich okrętów Nor-
są okręty krasnoludów i Norsmenów, smeni odpierają najazdy Kurgan i Druchii.
ale nawet one mają indywidualne cechy, Z tego względu władcy poszczególnych
które wprawionym w morskim rzemiośle plemion zawsze potrzebują floty. Podległe
pozwalają odróżnić je od siebie. Doświad- im osady zobowiązane są do wystawiania
czony kapitan, patrząc jedynie na sylwetkę odpowiedniej liczby i rodzaju jednostek.
okrętu, będzie wiedział, do kogo ów nale- W mieście może to być jedna ulica, ale na
ży, a nawet zdoła rozpoznać szypra. prowincji już kilka osad wspólnie odpo-
Krasnoludy budują statki z metalu. wiedzialnych za utrzymanie okrętu i jego
Inżynierowie trzymają się projektu narzu- załogi. Norsmeni budują cztery typy jed-
conego przez Gildię Inżynierów dla danej nostek pływających: drakkar, sheida i snek
klasy statku, by zapewnić wymienialność oraz handlowy knorr lub knarr. Konstruk-
części. Stąd dla przykładu, wszystkie cyjnie są identyczne, ale każda załoga sama
parowce wyglądają podobnie. Niemniej przyozdabia dziobnicę statku wizerunkiem
każdy inżynier chce się pochwalić swym morskiego potwora lub innej maszkary
dziełem i zostać zapamiętanym przez oraz stosuje własne wzory ożaglowania.
potomnych. Z tego względu stosowane Niezwykle dzicy Kurganie znacznie czę-
są różne metody zdobienia, malowania i ściej w ramach ozdób wieszają zdarte z

66
wrogów skóry, ucięte dłonie i głowy. rond po egzotyczny Nippon. Dzielą się w
Załogi spędzają na swoich jednostkach zależności od wielkości i liczby rzędów
mnóstwo czasu. Statek jest ich drugim do- wioślarskich. Polegają na sile wioseł i ste-
mem, miejscem, które zmienia się razem rze burtowym, co ogranicza ich wielkość.
z nimi. Każda załoga remontuje i ozdabia Żagle, o ile są, pełnią funkcję wspierającą
w niepowtarzalny sposób okręt, na któ- wioślarzy i manewrowanie. Żagiel zwykle
rym pływa. Co więcej, każdy statek ma w wisi skośnie zamontowany pod kątem
swojej historii zdarzenia i przygody, które do masztu. Ten typ mocowania zwany
odciskają na nim piętno. jest ożaglowaniem remańskim i wywodzi
swoją historię jeszcze z czasów Imperium
RODZAJE STATKÓW Remańskiego. Z uwagi na liczbę załogi
w stosunku do wielkości, galery nie na-
W tej części traktatu pozwoliłem sobie
dają się na dalekie morskie wyprawy. By
zaprezentować najróżniejsze jednostki uzupełnić ewentualne straty, przebiegli
pływające znane ludzkości. Czytel- kapitanowie trzymają pod pokładem
nik znajdzie tu informacje na temat „zapas” wioślarzy w sile około 25% stanu
napędzanych siłą mięśni galer, siejących przy wiosłach. Z racji posiadania ław wio-
postrach statków Norsmenów i wzorow- ślarskich jednostki tego typu źle znoszą
anych na nich okrętów Kisleva. Omówi- sztormy - tracą stabilność, pod pokład
dostaje się woda, a jednocześnie obsady
one zostały żaglowce starego typu, które
muszą pozostać na miejscu, by manewro-
powoli przestają rządzić na morskich wać statkiem.
szlakach, ustępując miejsca nowocześnie- Konstrukcja galery jest jedną z najstar-
jszym jednostkom. Nie zabrakło również szych, jaką można napotkać na morzu.
wzmianki o nietypowych statkach, Obecnie jednak, poza Arabią i Morzem
budowanych przez inne rasy. Opisałem Tileańskim, galery powoli przechodzą do
budzące grozę Mroczne Arki Druchii, historii, spychane do żeglugi kabotażowej
i funkcji patrolowych na rzecz żaglowców.
smukłe klipry Wysokich Elfów, a nawet
Najpopularniejsze galery to dromony i
krasnoludzkie parowce. triremy. W Arabii używane są sambuki i
 Martin von Stormheim, kapitan
dohwy, charakteryzujące się bardzo smu-
kłym kadłubem.
GALERY ORAZ OKRĘTY W walce dowódcy galer starają się
DALEKIEJ PÓŁNOCY wykorzystać umieszczone pod wodą
tarany. Modelowym sposobem ataku
Galera jest przepłynięcie obok przeciwnika
Niewątpliwie galery są najpopularniej- tak, by pokruszyć mu wiosła na burcie.
szymi statkami na morzach, co wynika z Bezpośrednie taranowanie kadłuba jest
łatwości ich budowy i obsługi. Statki te niebezpieczne z uwagi na fakt, że tonący
pływają pod wszystkimi banderami, na okręt może ze sobą pociągnąć zwycięzcę.
wszystkich długościach i szerokościach Jeśli galera jest wyposażana w armaty, to
geograficznych - od lodowatego Nagga- są one rozlokowane w zasadzie tylko w

67
Część II: Almanach Mistrza Mórz

części dziobowej. po jeziorze. Załogę sneku stanowi około


Galerami, które jeszcze długo będą w pięćdziesięciu - sześćdziesięciu ludzi, przy
użyciu, choć pełnią rolę patrolowców, są czym na wojennych rejzach liczba ta może
galery ogniowe, czyli statki uzbrojone w wzrosnąć do dziewięćdziesięciu.
syfony ze „smoczym ogniem”. Często na Sheida to podstawowy statek Norsme-
rzecz szybkości rezygnuje się w nich nawet nów, często mylony z drakkarem. Liczy
z tarana. Niemniej syfon jest wtedy jedyną sześćdziesiąt wioseł, ma 42-45 metrów
bronią takiego statku. Luccini posiada długości, 7 metrów szerokości i tylko 2
wielkie galery nazywane remańskimi. Ich metry zanurzenia. Liczebność załogi, po-
funkcją jest przyjęcie na siebie pierwszego dobnie jak w przypadku sneku, nie prze-
ataku wroga. Co ciekawe, analogiczne stat- kracza 90 ludzi. Wielkość sheidy służy
ki budują czciciele Niszczycielskich Potęg zwiększeniu ładowności, co pozwala na
i Druchii. Udręczenie setek wioślarzy pod dalsze wyprawy.
pokładem zwyczajnie odpowiada odra-
żającym władcom odmieńców. Mroczne
elfy chętnie przyozdabiają swoje statki ha-
kami, kolcami i szczątkami zakatowanych
nieszczęśników. Podobnie zresztą robią
czciciele Chaosu.
Warto nadmienić, że nie wszyscy ga-
lernicy są niewolnikami lub więźniami.
Na przykład w Bretonii służba taka jest
sposobem odrabiania pańszczyzny. Nie za-
wsze też galerników smaga się batem bez
litości, bo zakatowanych nie będzie miał Największymi i najdroższymi okrętami są
kto zastąpić. Wyjątkiem są może okręty drakkary. Mogą mieć 120 wioseł, 70 metrów
Niszczycielskich Potęg i Druchii, gdzie długości i nawet 260 wojowników załogi.
przemoc wobec nieszczęśników przy wio- Tajemnicą sukcesu wypraw ludów Północy
słach jest tak naturalna jak oddychanie. Z jest możliwość transportowania statku przez
drugiej strony, upatruje się w tym jednej z załogę lądem bez potrzeby jego demonto-
przyczyn braku sukcesów sług Ciemności wania oraz możliwość żeglugi po rzekach
na morzu. i jeziorach. Dlatego właśnie Norsmeni i
Kurganie są w stanie pojawiać się w najmniej
spodziewanych miejscach w głębi lądu.
OKRĘTY NORSMENÓW I Wariacją na temat norsmeńskich
KISLEVCZYKÓW okrętów są jednostki Kisleva. Obie szkoły
Plemiona Północy znają trzy rodzaje morskie są podobne i przenikają się na-
okrętów wojennych i jeden handlowy: wzajem. Niemniej Kislevici chętnie stosu-
snek, scheida, drakkar oraz knorr. Naj- ją statki z taranem nadwodnym. Służy on
mniejszym jest liczący czterdzieści wioseł do kruszenia nadburcia, łamania wioseł i
snek, którego długość wynosi 27-28 abordażu bez ryzyka zatopienia atakowa-
metrów, a szerokość 5m. Ma tylko metr nej jednostki.
zanurzenia, co pozwala pływać nawet

68
Traktat o morskich okrętach

ŻAGLOWCE STAREGO Koga


TYPU Statkiem, który zwiastował koniec ne-
fów, była koga, która nadal jest często spo-
Nef tykana nie tylko w portach Kisleva, ale na
Okrętami równie popularnymi co całym Morzu Szponów. Koga to w zało-
galery są nefy, które kiedyś były podsta- żeniu jednostka handlowa. Ma bardzo wy-
wą imperialnej floty. Obecnie nefy poja- sokie burty, porównywalne do najnowo-
wiają się jeszcze na Reiku, ale już bardzo cześniejszych żaglowców, oraz kasztele na
rzadko. Przypominają drakkary, ale mają dziobie i rufie, a stosunek długości kadłuba
wyższe burty, przeciętnie 80 wioseł i na- do szerokości okrętu wynosi tylko 4:1.
wet 300 osób załogi. Na rufie i na dziobie Konstrukcyjną rewolucją jest ster rufowy,
nefy posiadają kasztele pozwalające razić nadający jednostce doskonałą zwrotność.
podpływającego wroga z góry. Zwykle Napęd zapewniają żagle, a nie wiosła. Tych
są to lekkie ażurowe konstrukcje, będące drugich co prawda kogi wciąż używają, ale
po prostu platformami dla strzelców. W tylko do manewrowania. Nawet obecnie
swoim czasie okręty te były rewolucyj- statek chętnie wykorzystywany jest przez
ne, jako pierwsze posiadały takielunek z kupców z uwagi na bardzo nieliczną załogę
prawdziwego zdarzenia. Obecnie nefy są potrzebną do jego obsługi przy jednocze-
masowo wypierane przez żaglowce. śnie wielkiej ładowności. Jednostka jest w
Na Morzu Tileańskim i Południowym stanie przewieźć 100 ton ładunku, mając
można spotkać nefy bardzo zaawansowa- tylko 8 - 10 osób załogi. Wielką wadą
ne technologicznie. Służą one do przewo- statku jest mała szybkość. Prędkość kogi
zu bydła oraz koni. Handel zwierzętami to zaledwie 4 - 6 węzłów, co w zasadzie
pomiędzy poszczególnymi kalifatami a pozwala na bardzo ograniczone wykorzy-
Tileą, Estalią i Księstwami Granicznymi stanie jako okrętu wojennego.
jest bardzo ożywiony. Wielkie nefy z kil- Koga to pierwszy statek wymagający
koma pokładami załadunkowymi i opusz- basenu i urządzeń portowych. Wcześniej-
czaną rampą na rufie nazywane triadami sze statki w celu dokonania napraw można
wykonują stałe kursy. Spotykane są one było wyciągnąć choćby na plażę. Kogi i
w całym Starym Świecie, jednak już coraz wszelkie jednostki, które pojawiły się póź-
rzadziej i na ogół na rzekach lub we flocie niej, wymagają suchych doków, dźwigów
kabotażowej. i głębokich basenów. Są zbyt duże, ciężkie
i skomplikowane, by dało się je naprawiać
prymitywnymi metodami. Obecnie pły-
wają głównie po Morzu Szponów, pod
banderą uboższych rodów kupieckich z
Bretonii i Kisleva.
Holk (karaka)
Holk jest statkiem bardzo podobnym
do kogi, który można spotkać w całym
Starym Świecie. Tileańskie odpowiedniki
tego statku nazywane są karakami, jednak

69
Część II: Almanach Mistrza Mórz

holk od karaki odróżnia ścięta rufa i pro- patrolowe. Przeciętnie mają około 250
stokątna nadbudówka rufowa. łasztów ładowności. Uzbrojenie to od 4 do
Okręty te posiadają w pełni rozwinię- 6 dział, zaś załoga nie przekracza 50 ludzi.
ty takielunek, ster zawiasowy oraz trzy
maszty, poczynając od dzioba: fokmaszt, NOWOCZESNE STATKI
grotmaszt i bezanmaszt. Poziome drzewce Biorąc pod uwagę dokonania ludzko-
na dziobie noszą nazwę bukszprytu. W ści, prekursorami i wielkimi wynalazcami
porównaniu do kogi, holki mają nieco w dziedzinie szkutnictwa są Tileańczycy
bardziej uniesiony dziób oraz w pełni wy- i Marienburgczycy. Wstyd przyznać,
kształcone nadbudówki i ładownie. Zwy- ale przemysł stoczniowy Imperium jest
kle jednostki te są lekko uzbrojone, rzadko poważnie opóźniony i ma przed sobą nie-
posiadają więcej niż cztery działa. zwykle daleką drogę, by dorównać doko-
naniom innych narodów. Nawet Bretonia
dostrzegła konieczność rozbudowy i mo-
dernizacji morskiej floty. Holki i karawele
powoli odchodzą do przeszłości, ustępując
miejsca nowym konstrukcjom.

Karawela
Statki tego rodzaju wiodły prym wśród
starych okrętów żaglowych i do dziś są
obecne niemal we wszystkich ludzkich
flotach. Nie są budowane jak wcześniejsze,
„na zakładkę” – czyli z desek zachodzących Pinka
na siebie. Karawele posiadają zwykle dwa Statki tej konstrukcji pierwsze pojawi-
maszty, ale zdarzają się jednostki trój-, a ły się w marienburskich stoczniach jako
nawet czteromasztowe. Pierwszy maszt wojenna alternatywa handlowej fluity.
niesie ożaglowanie rejowe, drugi remań- Zaprojektowane do eskorty niewielkie
skie. Dzięki rozbudowanemu takielunkowi okręty dysponują lekkim uzbrojeniem, od
i ożaglowaniu jednostka może płynąć pod 8 do 12 dział, mają pojemność 70 - 80 łasz-
wiatr, co jest jej wielką zaletą. Ponadto tów i 40 osób załogi. Zwykle posiadają trzy
jest znacznie szybsza oraz zwrotniejsza od maszty, zaś bezanmaszt wyposażony jest
holka czy kogi. Jako pierwsze od czasów w ożaglowanie remańskie. Lekkość kon-
elfów podbiły świat. Odważni kapitanowie strukcji pozwala im na olbrzymią szybkość
dotarli nimi do Nowego Świata i odległego i zwrotność, przy jednocześnie małym
Kataju. Dziś karawele są już przestarzałe, zanurzeniu. Czyni to pinki doskonałymi
jednak z powodzeniem pełnią funkcje statkami zwiadowczymi i kurierskimi.

70
Traktat o morskich okrętach

Największą flotą pinek dysponuje Marien- jest projektowany z myślą o handlu, słabo
burg, ale można je spotkać także pod ban- sprawdza się jako okręt wojenny, gdyż
derami Bretonii, Imperium i Kisleva. pękate burty są łatwym celem dla dział.
Oprócz Marienburga fluity pływają też
Slup
pod banderami Imperium, Bretonii i Ki-
Slupy pojawiły się niemal równo-
sleva. Na południu Starego Świata ustępują
cześnie w Marienburgu, Estalii i Tilei.
galeonom handlowym, niemniej średnio
Są większe od pinek, ale zdecydowanie
zamożni kupcy z Estalii, Tilei i Księstw
mniejsze od fregat. Istnieją dwa typy tych
Granicznych chętnie z nich korzystają.
okrętów: trzymasztowce i dwumasztowce.
Te ostatnie posiadają na grotmaszcie żagiel Bryg (brygantyna)
gaflowy, czyli zawieszony na rei odcho- Brygi są bardzo popularne zarówno
dzącej wzdłuż osi statku, w stronę rufy wśród piratów, jak i kupców, są wszech-
skośnie do osi masztu. Artyleria pokłado- stronne, a przy tym tanie w obsłudze i
wa to zwykle od 14 do 18 dział na górnym łatwe w naprawach. Przeciętnie wypo-
pokładzie, ale slupy w służbie Imperium sażone są w dwa maszty z ożaglowaniem
mają zwykle 18 - 20 armat. Doskonale rejowym. Jeżeli oprócz nich statek niesie
sprawdzają się jako okręty patrolowe, nad- jeszcze żagiel gaflowy, nazywany jest bry-
zorcze i pościgowe. To właśnie marien- gantyną. Na ogół bryg posiada ładowność
burskie slupy położyły kres kurgańskiemu w przedziale 75 – 150 łasztów, a średnia
i norsmeńskiemu piractwu. W serii bitew ilość załogi to 150 ludzi. Na uzbrojenie
zmasakrowały flotylle barbarzyńców, któ- okrętu składa się od 16 do 24 dział, 30 w
rzy do dziś podejmują wyłącznie rajdy na przypadku brygów w służbie Imperium,
wybrzeża nie ryzykując ataków na statki. ale o różnej wagomiarze. Brygi mają
Obecnie chętnie korzystają z nich także ponad 30 metrów długości, 10 metrów
odkrywcy i posłowie. Slupy są okrętami szerokości i tylko 5 metrów zanurzenia, co
służącymi we wszystkich ludzkich flotach, pozwala żeglować na względnie płytkich
może z wyjątkiem Kurgan i Norsmenów. akwenach. Służą we wszystkich ludzkich
flotach, a szczególnie upodobano je sobie
Fluita
w Księstwach Granicznych, doceniając ich
Podstawowy okręt kupców z Marien-
wszechstronność.
burga. W porcie nalicza się podatek od
wielkości górnego pokładu, dlatego by Fregata
zmniejszyć koszty, kupcy zainwestowali w Okręty tej klasy są dumą tileańskich
statki o potężnych ładowniach, ale wąskich stoczni, z których się wywodzą, a zarazem
pokładach. Przekrój statku przypomina obiektem pożądania kapitanów i admira-
więc kroplę. Fluity posiadają okrągłą rufę, licji we wszystkich ludzkich królestwach.
są doskonale ożaglowane i olinowane, co Większość fregat pływających po morzach to
pozwala przewozić duże ilości ładunku okręty wojenne. Posiadają trzy maszty i bar-
przy bardzo skromnej załodze. Pojemność dzo rozbudowany takielunek. Zawsze wypo-
ładowni liczy od 100 do 300 łasztów. Wy- sażone są w ożaglowanie rejowe, nie noszą
sokie burty pozwalają skutecznie odgryzać ożaglowania remańskiego. Na bezanmaszcie
się norskim i kurgańskim piratom. Statek fregaty dodatkowo znajduje się żagiel ga-

71
Część II: Almanach Mistrza Mórz

flowy. W konstrukcji tego okrętu udało się kilkanaście dział, jak i olbrzymie galeony
połączyć siłę ognia z szybkością. Obniżono wojenne, które mogą mieć 200 dział rozlo-
kasztele, bądź zupełnie z nich zrezygnowano. kowanych nawet na trzech pokładach dzia-
Fregata jest zdolna do ataku na małe miasto, łowych. Artyleria na kasztelach i pokładzie
a siła ognia czyni ją bardzo niebezpiecznym górnym z zasady jest lekkiego wagomiaru.
przeciwnikiem. Liczba załogi waha się od Galeony mają ładowność nawet do 750
250 do 300 ludzi. Okręt ma wyporność do- łasztów. Długość kadłuba waha się od 30 do
chodzącą do 2000 ton. Uzbrojenie zwykle 55 metrów, a szerokość od 7 do 14 metrów.
rozlokowane jest na specjalnym pokładzie, Załoga może liczyć nawet 700 ludzi.
nazywanym pokładem działowym. Co cie- Najwięcej galeonów posiadają oczywi-
kawe jak na okręt tej wielkości, fregata ma ście Królestwa Estalijskie. Sporo służy tak-
tylko jeden pokład działowy. Na uzbrojenie że w Tilei –zwłaszcza we flotach Miraglia-
składa się od 30 do 50 dział, ale okręty Im- no, Luccini i Remas. Niewielkie eskadry
perium mają nawet 60 dział. Zasadą jest, że utrzymuje także Marienburg i Imperium.
przynajmniej od 20 do 30 dział to armaty Bretonia dopiero tworzy swoje eskadry w
ciężkie. Statki tej klasy są w pełni zdolne do Brionne i L’Anguille.
dalekich rajdów. Obecnie Flota Imperium
utrzymuje w Marienburgu eskadrę fregat.
Miłościwie panujący Karl Franz I nigdy nie
ukrywał, że nosi się z zamiarem wystawienia
kolejnych. Fregaty pływają głównie pod ban-
derami Tilei i Estalii oraz w niewielkiej licz-
bie Imperium. We flotach Kisleva i Bretonii
nie są spotykane.
Galeony
Galeony to jedne z najbardziej różno-
rodnych okrętów we flotach ludzi. Wywo-
dzą się z Estalii, gdzie pierwotnie zapro-
STATKI NIETYPOWE
jektowano je jako statki handlowe. Cechą
charakterystyczną statków jest galion, czyli Mroczne Arki
figura na dziobie, od której jednostka bierze Mroczne Arki to najpotężniejsze
nazwę (np. wizerunek tygrysa na impe- jednostki morskie na świecie, o ile takie
rialnym „Tigerze”). Drugim rzucającym konstrukcje można nazwać statkami. W
się w oczy elementem jest zwężająca się ku czasie elfiej wojny domowej Malekith
górze nadbudówka rufowa. Galeon zwykle przy użyciu potężnych zaklęć oderwał
posiada trzy maszty, ale trafiają się także od Ulthuanu skalne ostrogi, na których
jednostki czteromasztowe. Na fokmaszcie wznosiły się zamki i pałace jego najzago-
i grotmaszcie niesie ożaglowanie rejowe, rzalszych popleczników. Następnie, rów-
bezanmaszt i - jeśli jednostka posiada taki nież przy użyciu mrocznej sztuki, zaprzągł
- bonaventura, czyli czwarty maszt, mają do ciągnięcia tych pływających zamków
ożaglowanie remańskie. Istnieją zarówno morskie potwory. Obecnie Mroczne Arki
nieduże galeony handlowe mające zaledwie pełnią rolę pływających baz morskich – są

72
Traktat o morskich okrętach

ruchomymi portami, centrami dowodze- skavenami, która rzekomo także miała


nia oraz magazynami. U brzegów Starego zostać wtedy zatopiona.
Świata pojawiały się na szczęście niesły-
Klipry
chanie rzadko, obecnie jest ich też coraz
Podstawowym statkiem we flocie el-
mniej. Najwyraźniej rytuał tworzenia jest
fów są klipry. Statki służące Druchii noszą
szalenie niebezpieczny lub wymagający, bo
nazwę kruczych okrętów lub po prostu
Malekith nigdy go nie powtórzył.
„kruków”. Jednostki w służbie Ulthuanu
Agresywna polityka Druchii na morzu
bądź morskich elfów dzielą się na „smoki” i
powoduje straty także wśród tak potężnych
„orły”. „Orły” mają dodatkowe ożaglowanie
jednostek. Wiadomo o dwóch zatopionych
i są nieco szybsze. „Smoki”, jak nazwa wska-
statkach na Wrzącym Morzu u wybrzeży
zuje, mają dodatkowe syfony i pociski ze
Kataju. Najemnicy, którzy wrócili z Ulthu-
„smoczym ogniem”. Wszystkie klipry to po-
anu, informują o trzech kolejnych: dwóch
tężne i niesłychanie szybkie żaglowce. Elfy
zniszczonych w trakcie oblężenia Lothern
pilnie strzegą tajemnicy ich budowy. Nie
oraz jednej zatopionej przez smoczy okręt.
udało się ustalić ani szczegółów konstruk-
W Starym Świecie potwierdzone jest za-
cji, ani materiałów, z jakich są budowane.
topienie Mrocznej Arki niedaleko ujścia
Wszystkie wiadomości, którymi dysponują
Brienne przez połączone eskadry z Bilbali
ludzie, pochodzą wyłącznie z obserwacji.
i Brionne. Grupa korsarzy z Marienburga
Wiadomo, że okręty posiadają bardzo
twierdzi, że są byłymi niewolnikami odbi-
skomplikowany i rozbudowany takielu-
tymi z pokładu Mrocznej Arki zatopionej
nek i ożaglowanie. Nie mają pokładów
przez znanego pisarza Feliksa Jeagera i
działowych, ponieważ elfy nie używają
jego krasnoludzkiego kompana na Morzu
broni prochowej. Z całą pewnością w ruch
Szponów. Żaden jej członek nie jest jednak
statku zaangażowane są Wiatry Magii,
w stanie podać położenia wraku, co nie
gdyż, wedle informacji Kolegiów, każdej
pozwala na potwierdzenie tej opowieści.
z tych jednostek towarzyszą ich zawiro-
Na ich zeznania negatywnie rzutuje fakt,
wania. Okręt ma silną załogę złożoną z
że opisują również łódź podwodną pilo-
łuczników (bądź kuszników w przypadku
towaną przez mityczne stwory nazywane
Druchii) oraz liczne „orle szpony” – ma-

73
Część II: Almanach Mistrza Mórz

chiny przypominające balisty, zdolne do stającym kioskiem i kominem. W kiosku


wystrzeliwania kilku pocisków naraz z znajdują się dwa potężne działa. Monitory
niesłychaną siłą. Pociski wystrzelone z mają za zadanie patrolowanie Czarnej Za-
„orlego szponu” mogą kruszyć poszycie toki. Oprócz nich funkcjonują pancerniki,
statków. Klipry wydają się ślizgać po drednoty i najbardziej chyba wyjątkowe
falach zamiast je rozpruwać, co czyni je – łodzie podwodne. Różnią się wielkością,
niesłychanie szybkimi i zwrotnymi. Z ła- ale z zasady wszystkie mają pokład skryty
twością mogą przegonić i wymanewrować pod kadłubem, z wyjątkiem może dredno-
każdy ludzki statek. Mają smukłe, wąskie tów. Działa są ukryte albo pod pancerzem
kadłuby i wysoko uniesione dzioby. Dłu- kadłuba, albo w wieży artyleryjskiej.
gość kliprów szacowana jest na około 50 Powszechnie uważa się, że to najbar-
metrów, a szerokość na 10 metrów. dziej zaawansowane statki i najbardziej
wymagający przeciwnicy, z jakimi można
Okręty parowe
się zetknąć na morzach. Niektórzy Nor-
Krasnoludy strzegą tajemnic swoich
smeni i Kislevczycy donoszą, że mroczni
stoczni równie zazdrośnie co elfy. Poza
kuzyni krasnoludów dysponują dziwną
Czarną Zatoką niesłychanie rzadko wi-
mechaniczną jednostką przypominającą
duje się statki parowe, wiadomo jednak,
krakena lub gigantyczną ośmiornicę. Brak
że jest ich kilka rodzajów. Wszystkie są
jednak o niej informacji z wiarygodnych
zbudowane z metalu i posiadają silnik
źródeł. Niemniej niepokojące w tym kon-
parowy napędzający koło łopatkowe. Ka-
tekście wydają się doniesienia, że Krasno-
nonierki pływają wyłącznie po rzekach.
ludy Chaosu przed laty rozpoczęły budowę
Najstarszym typem parowca są monitory,
kanału, który miał połączyć ich królestwo
z niskim zabudowanym kadłubem z wy-
z morzem.

74
Łotry do
wynajęcia
Erol Todd zrobienie tatuażu, niechybnego znaku, że
Mateusz „Maestro” Paszun zostali zaślubieni morzu.
Tatuaże, wykonywane mniej lub bar-
Pytasz, skąd to mam? Robi wrażenie, dziej profesjonalnie w różnych zaułkach
prawda? Aye, to nie jest zwykły tatuaż portowych miast, powstają z różnych po-
wydziergany na zapleczu zadymionej wodów. Czasami chodzi o upamiętnienie
speluny w Brionne, o nie. Spójrz, jak jakiegoś wydarzenia czy wielkiej miłości
ożywają fale, a żagiel statku nadyma pozostawionej na lądzie, innym razem
to chęć dorównania lub zaimponowania
się, kiedy napinam mięśnie! Noszę na
kompanom. Szukając tatuażysty, żeglarze
bicepsie cholerne dzieło sztuki, brachu! najczęściej kierują się ceną usługi, mniej
Wiesz, ile za to zapłaciłem? Powiadam zwracając uwagę na dorobek i talent ar-
ci jednak, ten tatuaż wart był każdego tystyczny wykonawcy. Są jednak i tacy,
szylinga. którzy chcą zainwestować w kunsztowny
tatuaż i zbierają na ten cel większą ilość
Kiedy żeglarze schodzą wreszcie na gotówki, odmawiając sobie wielu kolejek
ląd, to tylko w jednym, choć pewnie nie rumu, a nawet kilku wizyt w zamtuzie.
do końca uświadomionym, celu – aby Niektórzy z nich trafiają - czasami z pole-
przepuścić zarobione pieniądze, zostać bez cenia, innym razem przez czysty przypa-
grosza przy duszy i znów szukać szczęścia dek - do zakładu mistrza Erola Todda.
na morzu. Zaczynają się hulanki i swawole. Większość z nich wychodzi od tatu-
Wilki morskie najczęściej oddają się dwóm ażysty bardzo zadowolona, nie mogąc
ulubionym czynnościom: piciu i zaspoka- oderwać oczu od, niemalże żywego, dzieła
janiu chuci. I to najlepiej równocześnie. krasnoludziego artysty. Jest jednak wielu
Oczywiście są wśród żeglarzy i tacy, żeglarzy, którzy nigdy nie opuszczają piw-
którzy grzecznie wracają do domu, do ro- nicy Todda, przepadając w niej jak kamień
dzin, żeby czas na lądzie spędzić z najbliż- w wodzie…
szymi. Inni nad powaby kobiecego ciała i Krzaczaste, gęste brwi. Wysokie, łyse
litry alkoholu przedkładają bajdurzenie czoło, stosunkowo krótka, nastroszona i
o swoich przygodach, hazard, śpiewanie sztywna jak szczotka broda z wąsami za-
szant, palenie fajkowego ziela, opium albo plecionymi w krótkie warkoczyki. Do tego
krwawe bójki w portowych tawernach. dziesiątki kolczyków i drobnych, miniatu-
Wszystkich ich jednak łączy to samo - po rowych, ale szczegółowych tatuaży, pokry-
którymś z kolei rejsie decydują się na wających całe ciało krasnoluda. Widać je w

77
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Powiedzieć, że Erol Todd jest tatuażystą,


Erol Todd
to jakby nazwać Święty Młot Sigmara
Obecna profesja: mistrz rzemiosła
bronią przydatną na gobliny. Krasnolud jest
(tatuażysta)
niekwestionowanym mistrzem w swoim
Poprzednie profesje: rzemieślnik
fachu, wyjątkowym artystą i ekscentrycz-
Rasa: krasnolud
nym przedstawicielem swej rasy. Uczył się
Cechy Główne
WW US K Odp Zr Int SW Ogd
na mistrza u słynnego Waldera Utersona,
47 26 52 46 45 35 44 24 Kowala Run i legendarnego tatuażysty
Cechy Drugorzędne krasnoludzkich Zabójców Trolli. Dzisiaj
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP Todd, jakby za sprawą czarodziejskiej
1 14 5 4 3 0 6 0 różdżki, wyczarowuje na skórze niezwykłe
Umiejętności: czytanie i pisanie, wzory, niepowtarzalne, poruszające się
nauka (runy), plotkowanie, rzemiosło wraz z grą mięśni misterne obrazy.
(kowalstwo), rzemiosło (tatuowanie) Bez wątpienia jest drogi, w zależności
+20, spostrzegawczość, targowanie, od wielkości tatuażu bierze od dziesięciu
wiedza (krasnoludy), znajomość szylingów do dziesięciu koron. Nie lubi
języka (khazalid), znajomość języka też pracować pod presją czasu, czy przy
(staroświatowy) świadkach - w pracowni może przebywać
Zdolności: krasnoludzki fach, krzepki, tylko obsługiwany klient. Ale dzieła sztuki,
odporność na magię, odwaga, talent które tworzy, są unikatowe i przesycone
artystyczny, widzenie w ciemności, swoistą magią. Jak pogodzić to z trzyma-
zapiekła nienawiść niem przez artystę kilku świń w zagrodzie
Zbroja: brak na podwórzu pracowni? Otóż mistrz ma
Punkty Zbroi: głowa 0, ręce 0, korpus 0, swoją potworną tajemnicę.
nogi 0 Klienci Erola Todda dzielą się na za-
Uzbrojenie: brak dowolonych i… martwych. Sytuacja tych
Wyposażenie: pigmenty wysokiej jakości, drugich nie wynika z niezadowolenia
zestaw mistrzowskich narzędzi do wykonanym dziełem lub wysokością ra-
tatuowania chunku. Po prostu mają pecha. Krasnolud,
choć rzadko zdarza się to jego rasie, został
całej okazałości, bo artysta nosi na sobie, dotknięty na umyśle przez Chaos. Być
bez względu na porę roku, tylko skórza- może to wynik klątwy, a może po prostu
ną kamizelę i krótkie hajdawery. Chodzi jest chory psychicznie, co często zdarza się
boso, nie chce bowiem, jak twierdzi, tracić u geniuszy. Nie czci Mrocznych Bóstw, nie
kontaktu z ziemią, najważniejszym dla składa im ofiar, najpewniej nawet nie zdaje
krasnoluda żywiołem. Oto Erol Todd w sobie sprawy ze swego stanu. Po prostu od
całej okazałości. czasu do czasu, bez wyraźnego powodu,
Todd może mieszkać w Marienburgu, zabija swoich klientów.
w Erengradzie lub innym portowym mie- Todd morduje pod wpływem impulsu,
ście. Co kilka lat zmienia miejsce pobytu jakby coś nagle przejmowało jego ciało.
i nazwisko, szczególnie jeśli wokół jego Wyzwolić ten impuls może cokolwiek:
osoby zaczynają narastać podejrzenia. może to być niewinna uwaga pod adre-

78
sem bosych stóp lub odzienia krasnoluda, kim Todd uspokaja się, ściąga ciało ofiary
poddanie w wątpliwość jego umiejętności, z dużego drewnianego fotela, czy raczej
gadulstwo czy niezdecydowanie klienta. leżanki obitej skórą i przenosi zwłoki na
Mechanicznie najlepiej sprawdzić to, wy- zaplecze. Bez względu na stan zaawanso-
konując podczas pracy tatuażysty rzut k100 wania dzieła, krasnolud wycina martwemu
– wyniki 33, 66 lub 99 oznaczają włączenie kawałek skóry ze swoim tatuażem, prepa-
się chęci mordu. Wówczas Todd sztywnie- ruje odpowiednio makabryczną zdobycz i
je, zaciska zęby, powoli odkłada dużą igłę zawiesza na strychu pracowni, pośród jej
z kości dżabbersmoka, za pomocą której podobnych. To swoisty katalog niedokoń-
nakłada barwnik pod skórę, i zaciska obie czonych dzieł, które w rozumieniu Todda
dłonie na szyi pechowego klienta. jako niedoskonałe nie mogą ujrzeć światła
Krasnolud dysponuje tak dużą siłą, dziennego, choć krasnolud nie może też
że nieszczęśnik zostaje szybko uduszony, zdecydować się na ich spalenie. Być może
czasami wręcz pęka mu kark. Po wszyst- te dowody zbrodni staną się kiedyś zgubą

79
Część II: Almanach Mistrza Mórz

szalonego tatuażysty, jeśli ktoś wcześniej słowo doskonale pasuje do profesji, którą
nie odkryje innych śladów po trupach, po- określa. Kaptownik to przymusowy wer-
żeranych skrzętnie przez świnie w zagro- bownik, człowiek, który organizuje żegla-
dzie na podwórzu za pracownią krasno- rzy kapitanom, niepotrafiącym uzupełnić
luda. Zwierzęta są głodzone i zjadają ciała swoich załóg w normalny sposób. Ofiary
niemal w całości, wliczając w to chrząstki kaptownika nie muszą mieć doświadcze-
i kości. nia z pracą na morzu, będą musiały się
jej bardzo szybko nauczyć w momencie,
Rudy Rudi kiedy ockną się na statku daleko od brzegu.
Szorowanie pokładu, nocne wachty, praca
Mateusz „Maestro” Paszun
w zęzie, rozładunek towaru, wiosłowanie
Obudziłeś się okradziony, poturbowa- – do takich niewdzięcznych zadań będą na
ny, z wielkim kacem, na pokładzie początku wykorzystywani uprowadzeni
wbrew swej woli ludzie.
nieznanego statku gdzieś pośrodku
Rudiego można spotkać w tawernie,
oceanu, nie mogąc przypomnieć sobie, przy kościach lub kubku grogu. Sprawia
jak tu trafiłeś? Jeśli tak, to pewnie wrażenie sympatycznego, gadatliwego
padłeś ofiarą kaptownika, przyja- człowieka, nikt przecie nie wie, iż opłaca
cielu. Zostałeś przymusowym zało- on karczmarzy, żeby szepnęli o nim dobre
gantem, kimś niewiele lepszym od słowo nieświadomym klientom. Wyszu-
niewolnika. Chcesz, czy nie, będziesz kuje swoje ofiary spośród ludzi obcych w
mieście, nie mających znajomych i powią-
musiał odsłużyć swoje na morzu, pod
zań, najczęściej podróżujących samotnie
czujnym okiem albo nawet batem lub w małych grupach. Zniknięciem wa-
bosmana, bez możliwości opuszczenia gabundów, wędrowców bez domu i fachu,
pokładu w najbliższym porcie. Miałeś nikt się nie zainteresuje.
pecha, brachu! Rudi zdobywa zaufanie, podając się za
znawcę miasta - rajfura, który za drobna
Przygarbiony, powłóczący nogami, opłatą może wszystko pokazać czy opo-
żylasty mężczyzna z małym ciemnym wą- wiedzieć. Działa sprytnie, nie spieszy się
sem i bokobrodami na ogorzałej, wiecznie i dobrze odgrywa swoją rolę. Jeśli trzeba,
uśmiechniętej gębie. Krótkie, szpakowate, oprowadzi po mieście, wskaże najlepszy
przetłuszczone włosy i drobne, nienawy- zamtuz, poleci taniego płatnerza czy me-
kłe do ciężkiej pracy dłonie z nerwowymi dyka. Może nawet zaaranżować napad
palcami. To Rudi, zwany przez przyjaciół rabunkowy, podczas którego pomoże bo-
Rudym. Ksywkę zawdzięcza swemu praw- haterom i zmusi napastników do ucieczki.
dziwemu kolorowi włosów, które regu- Na koniec dnia proponuje szynk Złota
larnie farbuje na czarno, bo kto zaufałby Meduza, oferujący najlepsze w mieście
rudemu? A w fachu Rudiego grunt to piwo - czy co tam lubią BG - i upija swo-
zaufanie. je ofiary do nieprzytomności lub odurza
Rudi jest kaptownikiem. To wywodzą- narkotykiem. Jeśli i to nie pomoże, to
ce się z Tilei brzydkie i mało popularne po prostu „daje w łeb”. Obsługa szynku

80
81
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Rudy Rudi - swoją drogą przyzwoitego lokalu, a nie


Profesja: werbownik mordowni - współpracuje z Rudim za nie-
Rasa: człowiek wielki procent. Ofiary kaptownika trafiają
Cechy Główne nieprzytomne, zakneblowane i skrępowa-
WW US K Odp Zr Int SW Ogd ne do ciemnej piwnicy w Złotej Meduzie, a
39 30 38 42 39 40 36 37 nocą transportowane są wozem na pobli-
Cechy Drugorzędne skie nabrzeże, do szyprów statków.
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP Pechowi nieszczęśnicy najczęściej
1 12 4 4 4 0 1 0 budzą się już na pokładach lub pod nimi.
Umiejętności: hazard, gadanina, Rudi przywłaszcza zaś sobie wszystkie
kuglarstwo (aktorstwo), mocna rzeczy swoich ofiar poza podstawowym
głowa, plotkowanie, przekonywanie, odzieniem. Za każdego przymusowego że-
przeszukiwanie, spostrzegawczość, glarza otrzymuje złotą koronę lub więcej,
śledzenie, targowanie się, unik, wiedza w zależności od majętności i determinacji
(Imperium), zastraszanie, znajomość klienta, czyli będącego w potrzebie kapita-
języka (staroświatowy) na.
Zdolności: ogłuszanie, łotrzyk, bijatyka Rudy Rudi to spryciarz i łgarz jakich
Zbroja: lekki pancerz (skórzana kurta) mało. Jest naprawdę dobry w tym, co
Punkty Zbroi: głowa 0, ręce 1, korpus 1, robi. Posiada rozległą sieć znajomości, a
nogi 0 miasto nie ma przed nim tajemnic. Zagro-
Uzbrojenie: broń jednoręczna (kordelas), żony, jeśli nie wykręci się kłamstwami lub
pałka ucieczką, bez wahania skoczy do gardła jak
Wyposażenie: sakiewka, talia kart, środki zaszczuty szczur i będzie bardzo niebez-
nasenne pieczny. Jest niezłym nożownikiem i ma
tylko jednego przyjaciela: noszony z tyłu za
pasem krótki, marynarski kordelas.
t

82
Magia na
morzach Karolina „Viriel” Bujnowska

Energia magiczna przenika cały świat, człeka myślącego jak nasz przykładowy alche-
trudno szukać teorii, nawet pośród naj- mik, to wielka katastrofa, porównywalna do
dziwniejszych traktatów Magistrów Magii, wybuchu w warsztacie. A im bliżej retorty stoi
jakoby omijała ona domenę wody. Jeden z niepojętny uczeń, tym większego uszczerbku
arabskich myślicieli, żyjący wiele wieków dozna.
przed tym, jak w Imperium zaszczepiono Dowodzi to, że zagadnienie magii zo-
ideę Kolegiów, pisał w swoim traktacie stało nierozerwalnie złączone z żywiołem
O naturze świata dzielonego: widzialnego i wody. Można jednak spytać, czemu w
widzialnego inaczej, iż wszystko płynie. To, takim razie nie istnieje Kolegium Wody
co współcześni uczeni nazywają Wiatrami ani, co chyba ważniejsze, żaden Wiatr nie
Magii, choćby w nazewnictwie przybli- został do owej materii przypisany. Tu zno-
żając bardziej do żywiołu powietrza, Her wu warto powrócić do mądrości zawartej
Al Kites określał mianem Prądów Mocy w słynnych słowach Her Al Kitesa – skoro
bądź Strumieniami Zmian, łącząc zjawisko wszystko płynie, to woda jest nierozerwal-
przenikania magii z domeną wody. Podo- nie związana z każdym aspektem magii i
bieństwo do tej myśli odnaleźć można w nie można jej odgórnie zamknąć w sztucz-
traktatach wielu uczonych i filozofów, od nie wytyczonych ramach. Przeto przyjęło
Arabii po Tileę. się mówić, że materia wody jest łączni-
Nie sposób również pominąć znacze- kiem – elementem wspólnym dla każdego
nia słów samego Wielkiego Arcymaga, Wiatru Magii, nawet tego, który z pozoru
ojca imperialnej magii – Mistrza Teclisa z wydaje się nie mieć z nią nic wspólnego,
Ulthuanu. Tłumacząc ideę łączenia mocy jak choćby Aqshy czy Shyish. Przepływa
różnych kolorów magicznej energii, która przez wszystkie kolory magii, ma wpływ
to czynność zabroniona jest Imperialnym na każdy aspekt Wiatrów.
Dekretem o Magii, i przestrzegając przed Jednakże, przy całej tej wiedzy zgro-
jej zgubnymi skutkami, Teclis mówił: po- madzonej na tysiącach kart woluminów,
równać to najłatwiej do warsztatu alchemika, obserwacja codziennego życia skłaniać
który w jednej retorcie zaczyna mieszać różne może do bardziej ograniczonego wnio-
kolorowe płyny. I choć wydawać się może, iż sku, że z wodnym żywiołem związani są
złączenie płynu niebieskiego z żółtym zaowo- jedynie adepci władający mocą Wiatru
cować winno mieszanką o kolorze zielonym, Ghyran, Azyr, Ghur bądź - co szokujące –
nic bardziej mylnego. Jedyne, co może spotkać Aqshy. Takie założenie nie jest do końca

83
Część II: Almanach Mistrza Mórz

błędne, bowiem natura Kolegium Jadeitu, To, że adeptów innych Kolegiów próżno
Niebios i Bursztynu rzeczywiście najle- szukać na pokładach pływających jedno-
piej współgra z marynarskim losem, zaś stek, o ile nie występują w roli pasażerów,
niebywałe zdolności bojowe Kolegium nie oznacza, że natura Wiatrów, którymi
Płomienia również są wykorzystywane na władają, daleka jest od żywiołu wody.
pokładach statków. Należy jednak pamię- Przedstawiciele wszystkich Kolegiów ma-
tać, że jest to teoria uproszczona, okro- gicznych są w stanie, choćby pobieżnie,
jona i zbudowana jedynie na podstawie wskazać na powiązania swojej domeny
obserwacji życia na morzach i rzekach. magicznej z wodą.

Kolegia Magiczne a pojmowanie natury materii wody


Zielony Wiatr przepływa przez świat ciągną ku wodopojom.
niezliczonymi rzekami, strumieniami,  - Heimar ‘Niedźwiedź’ Jaeger, Magister Bursztynu
potokami, gromadzi się w stawy, jeziora,
Na Aqshy! Dlaczego pytacie mnie o wodę,
morza i oceany. Woda to objawiona ludziom
skoro tyle wspaniałych rzeczy rzec wam
i wszelkim żywym stworzeniom życiodajna
mogę o ogniu?! Choć nie przeczę, woda bywa
moc magii. Zgodzi się ze mną każdy, kto słabł
przydatna. Zdarzają się różne sytuacje w
z pragnienia; każdy, kto widział obumierające
trakcie studiowania żywiołu ognia. Każdy
na polach łany zbóż, spieczone gorejącym
adept przyzna, że woda bywa używana do
słońcem. Woda to życie.
 - Katarine Kummel, Magister Jadeitu
gaszenia, ba, czasem nawet czegoś innego niż
męczące, poranne pragnienie, które zdarza się
Oceany i morza powstały jedynie po to, po całej nocy wytrwałej nauki. Jednak błędem
aby przy linii horyzontu podkreślać piękno i jest osąd, że Magistrowie Płomienia lękają się
potęgę nieboskłonu. Woda jest ciekawa tylko, wody! Mało bowiem jest rzeczy, których się
gdy służy do obserwacji frywolnych zabaw boimy.
wiatrów na jej powierzchni bądź daje począ-  - Xavier Rotenhof, Magister Płomienia
tek żywotowi majestatycznych chmur. Jest
Każda istota w pewnym momencie
wierną sługą gwiezdnego firmamentu, który
zaczyna tracić siły, usychać i kurczyć się.
dyktuje każdy jej ruch, przypływ i odpływ.
Wtedy zaczyna ją smagać Fioletowy Wiatr.
Wystarczy przypomnieć sobie smutny widok
Powiadają, że potrafimy skraść duszę, wyssać
morskiej toni w chwili zwanej flautą, gdy
życiowe siły, pozostawiając pustą skorupę
nawet najlżejszy powiew wiatru jej nie pieści:
skóry i kości. Jeśli to prawda, czyż nie jawi
absolutna cisza i martwota.
 - Benedicta Nachtmann, Magister Niebios
się jako opróżnienie dzbana? Jeśli więc to,
czym stajemy się po śmierci, nazwiemy pustą
Wszystko, co żywe, musi pić. Nie widzia- amforą, tedy życie będziemy musieli uznać za
łem ni bystrookiego sokoła, ni zapalczywego płyn, jaki skrywała. Shyish jest sucha – jest
odyńca, który obszedł by się bez wody. Natura kresem, przeciwieństwem wody, którą nazwać
wie doskonale, co dobre dla jej dzikich dzieci. można życiem.
Kierowane instynktem unikają tego, co złe.  - Blanca Fritzer, Magister Ametystu
Tako wszystkie stworzenia od zarania dziejów

84
Magia na morzach

Woda rodzi mgłę spowijającą świat. I zostanie ona wyświęcona przez kapłanów.
jako pramatka mgły jest dobra. Obraz, który Wiele egzorcyzmów budowanych jest w
ujrzysz w tafli wody, nigdy nie jest prawdzi- oparciu o wykorzystanie wody, symbolicznego
wy, wypacza się i zniekształca od najdelikat- obmycia ze zła, wypłukania go z wnętrza. Ale
niejszego zmącenia. I to też jest dobre. Niechaj woda ta musi być w pełni poddana kontroli,
jednak nie zmylą cię te przykłady. Woda musi płynąć tak, jak jej to nakazano. Wszelki
płynie przewidywalnie - łatwo zauważyć bieg chaos i zmącenie niosą ze sobą zło.
rzeki, nie ma w naturze strumienia pierwiast-  - Moritz Adelhof, Magister Światła
ka niepewności. A Ulgu ukrywa prawdziwą
Woda hartuje stal, nadaje metalowi moc i
postać rzeczy, przesłania rzeczywistość.
wytrzymałość. Łączy substancje, służy jako
Charakter wody jest zgoła odmienny: obmywa
katalizator zachodzących reakcji i pozwala
rzeczy i ukazuje je takimi, jakie są. Jest więc
na tworzenie nowych kompozycji. Sama w
woda w umyśle iluzjonisty materią dwoistą:
sobie nie jest niczym ciekawym: bezbarwna,
matką pierwotnej mgły i sprawczynią
bezwonna ciecz. Jednak jej właściwości są
odsłaniania tego, co powinno być ukryte.
 - Hans Betz, Magister Cienia
idealne do eksperymentów alchemicznych
– nie zmienia łączonych z nią składników,
Prawda to czystość, światło to czystość – a o zabrudzając swoją naturą, lecz wydobywa
czystość najlepiej dba woda. Obmywa z brudu, tkwiący w nich potencjał, aktywizuje do
ukazując prawdziwą naturę rzeczy. Mnóstwo samoistnej zmiany. Nie można mówić o
złych istot obawia się wody, nawet jeśli nie alchemii, nie mówiąc o wodzie.
 - Andreas Goldstein, Magister Złota

Magistrowie na morzach
Życie na morzach to niezwykle trudna tan, a reszta załogi akceptować z trwogą, o
ścieżka. Marynarze uznawani są za tyle ci drudzy raczej nie są mile widziani.
jednych z najdzielniejszych ludzi. Każdy Gdy tylko marynarska brać zorientuje się,
okręt jest jak odrębne miasto: rządzone że jeden z żeglarzy posługuje się magią, nie
przez kapitana, z własną strażą pilnującą ma dla niego litości. Wyrzucenie za burtę
porządku i bezpieczeństwa oraz zwykłymi to najłagodniejsza z kar, jaka spotyka tych,
żeglarzami - mieszkańcami pracującymi którzy zataili przed resztą załogi swoje ma-
w pocie czoła ku chwale swojej małej, giczne talenty.
ograniczonej burtami ojczyzny. Nie znaczy to wcale, że legitymujący
Na morzach spotkać można przed- się odpowiednimi glejtami Magister może
stawicieli wielu zawodów, którzy bądź od razu liczyć na ciepłe przyjęcie. Należy
to tylko podróżują, bądź zostawili swoje pamiętać, że marynarze to zazwyczaj bar-
dotychczasowe zajęcia i podjęli karierę że- dzo prości ludzie, a co gorsza – wyjątkowo
glarską. Wśród nich odnaleźć można rów- zabobonni. W niektórych księgach okrę-
nież Magistrów Magii, a także zwykłych towych, wśród najważniejszych nakazów
guślarzy. O ile jednak ci pierwsi potrafią i zakazów regulujących życie na statku,
zdobyć szanowaną pozycję na okręcie – odnaleźć można zapisy dotyczące magów.
choćby szanować miał ją wyłącznie kapi-

85
Część II: Almanach Mistrza Mórz

1. Zabrania się czarodziejowi nosić na by sztormu, gdyby nie pomoc potężnego


pokładzie spiczasty kapelusz, gdyż ranić Magistra, który – nic sobie nie robiąc z
tym będzie chmury, sprowadzając deszcz nawałnicy – odważnie stanął na środku
i złą pogodę. pokładu, wzniósł ręce ku górze i swoim
2. Czarodziej wziąć może udział w rejsie krzykiem zmusił niebiosa do posłuszeń-
jedynie za wiedzą i przyzwoleniem kapi- stwa. Ponadto, potężny czarodziej potrafi
tana, składając mu wcześniej przysięgę podobną nawałnicę rozpętać nad wrogim
lojalności. okrętem. Jeśli już jakiś Astromanta zosta-
nie nawigatorem, to podobno nie będzie
3. Jeżeli czarodziej pominie któryś z ob-
mu równych, bowiem jest w stanie okre-
rządków ku czci Mananna, zostanie to od
ślić położenie i wytyczyć dalszy kurs statku
razu zauważone przez boga i sprowadzi
nawet, gdy nie widać ani jednej gwiazdy.
nieszczęście na okręt i całą jego załogę.
Nie dziwi więc fakt, że wielu kapitanów
4. Czarodziej nie powinien jadać w mesie,
z radością gości na swoich jednostkach
bo może zatruć magią jadło pozostałych
przedstawicieli Kolegium Niebios. Naj-
załogantów.
częściej jednak okrętują się oni na pokłady
5. Zabrania się czarodziejowi machania rę- statków odkrywców bądź podróżników
koma i wykrzykiwania dziwnych słów bez do dalekich krain. Marienburgski port
wcześniejszej zgody kapitana. stara się zawsze mieć w swej dyspozycji
6. Nigdy, bez względu na przewinienie, nie przynajmniej dwóch Astromantów, którzy
można żywego czarodzieja wyrzucić za odpowiadają za pilnowanie bezpieczeń-
burtę, gdyż morze zostanie obrażone jego stwa okrętów stojących na redzie bądź
magią i rozpęta się sztorm. cumujących przy nabrzeżu. Złośliwi ludzie
7. Nawet w przypadku racjonowania żyw- – w tym kapitanowie, którzy mieli olbrzy-
ności czarodziej zawsze powinien chodzić mie straty spowodowane zmianą terminu
najedzony i napojony, bowiem głód i opuszczenia portu bądź wejścia doń – ma-
pragnienie jeszcze bardziej mieszają mu wiają, że w ten sposób Dyrektoriat ma pod
w głowie i staje się on niebezpieczny dla kontrolą handel.
całego okrętu. Oczywiście, twoje towary zawsze będą
bezpieczne, jeśli masz na pokładzie maga
Najczęściej na okrętach spotkać moż- Kolegium Jadeitu, gdyż jego czary uchro-
na Magistrów Niebios, którzy cenieni są nią je przed zepsuciem. Zresztą, doceni
przez kapitanów za swoją wiedzę na temat go każdy marynarz, bowiem Magistrowie
gwiazd, umiejętność przewidywania pogo- Życia potrafią zapewnić zawsze dostęp do
dy, a co ważniejsze – realny wpływ na wia- słodkiej wody. Dlatego doskonale spraw-
try. Często pełnią rolę nawigatorów, bądź dzają się w długich i niebezpiecznych
wspierają takowych. Znane są przypadki, rejsach, wybornie uzupełniając załogę
gdy Astromanta wywołał wiatr i zagonił okrętów odkrywców. Wielu kapitanów
go w żagle w chwili, gdy dookoła pano- pływających po Morzu Szponów zaznacza,
wała flauta. Ludolf von Kohler, dowódca że Jadeitowi Czarodzieje bywają też nie-
Drugiej Floty Imperium, głośno podkreśla, ocenieni, jeśli w grę wchodzi umożliwie-
że pewnego razu jego okręt nie przetrwał- nie okrętowi płynięcia niemal przez lód:

86
potrafią zmusić go, by znów stał się wodą stępnie zamroziła go, by wiecznie dryfował
i uwolnił ze swych okowów nie tylko ka- po morzach. Trudno jednak przypuszczać,
dłub statku, ale i zamarznięty takielunek by było to prawdą.
oraz oszroniony pokład. Podróżnik nie powinien być też zdzi-
Wielu marynarzy, jak choćby Helmut wiony, jeśli ujrzy na jakimś okręcie okuta-
Glauber - kapitan „Zorzy”, twierdzi, że nego niedźwiedzią skórą, na wpół dzikiego
widzieli, jak czarodziej życia zaklina wodę, Magistra Bursztynu. Morza obfitują w
zmieniając ją w lód, który więzi wrogą jed- zwierzynę i uchodzą za najbardziej dzikie
nostkę. Powiada się, że jadeitowi potrafią i nieokiełznane zakątki świata, a to jak
w mgnieniu oka wyczarować tuż pod po- wiadomo, przyciąga Szamanów. Wśród
wierzchnią wody splątaną z wodorostów żeglarzy wzbudzają oni największy strach,
sieć, która skutecznie pozwala zarówno na zapewne swoją prezencją i zachowaniem.
szybki połów, jak i spętanie ewentualnych Niewielu jest kapitanów, którzy z łatwo-
napastników. Kapitan Glauber idzie nawet ścią zabiorą ich na swój okręt. Jednak bywa
krok dalej, utrzymując, że pływająca na to często bardzo opłacalne, gdyż Bursz-
„Zorzy” Magister Helena Kepter za pomo- tynowi Czarodzieje potrafią wykorzystać
cą takiej właśnie plątaniny wodorostów moc swoich zwierzęcych przyjaciół do wy-
pochwyciła kiedyś morskiego węża, a na- ciągania okrętu z opresji. Znane są przy-

87
Część II: Almanach Mistrza Mórz

padki, gdy na atakujących piratów z nieba Piromanty, który podejmie się trudnego
spadały dzikie, rozszalałe ptaki, dziobiąc zadania obcowania na co dzień z żywio-
zaciekle, a przyzwany mocą szamana delfin łem wody – tak dalekim od jego ukocha-
przeprowadzał bezpiecznie okręt między nego ognia. Łatwiej więc mają dowódcy
mieliznami i zdradzieckimi skałami. okrętów należących do Floty Imperium,
Mówiąc o okrętach wojennych, zazwy- bowiem Kolegium Ognia zobowiązane jest
czaj skupiamy się na ilości i rodzaju dział wystawiać swoich adeptów na każdy roz-
oraz liczebności żołnierzy okrętowych. kaz cesarza. Co prawda niesie to ze sobą
Warto jednak pamiętać, że znani z ogni- spore ryzyko, bowiem zazwyczaj na takie
stego temperamentu i tendencji do gwał- misje wysyłani są najbardziej krnąbrni ma-
towności Magowie Płomienia stanowią gowie, od których Kolegium będzie sobie
poważną siłę bojową, której nie wolno choć na chwilę mogło odpocząć. I cesarz
lekceważyć. Każdy kapitan, który może się zadowolony i Magister Patriarcha szczęśli-
poszczycić tym, że ma na statku Piromantę, wy, a problem ma jak zwykle kapitan.
czuje się bezpieczniej. Zresztą, właśnie ze Przedstawicieli pozostałych kolegiów
względu na swoją mentalność, magowie spotkać można na morzach raczej spora-
ci rzadko są źle traktowani nawet przez dycznie i to zazwyczaj w charakterze po-
zwykłych marynarzy, którzy się ich po dróżników, a nie załogantów. Choć nie jest
prostu boją. Wystarczy zobaczyć, jak taki wykluczone, że któryś z Magistrów Cienia
Magister daje życie pożarowi na pokładzie bądź Ametystu w razie niebezpieczeństwa
działowym wrogiej jednostki, a odechciewa byłby bardzo przydatny na okręcie. Ma-
się rzucanych przez ramię pod jego adre- gia jest bowiem tak potężną dziedziną, że
sem obelg i żartów. Spotkać ich można na nawet jeśli adept nie dysponuje czarami
pokładach wielkich, wojennych galeonów, typowo związanymi z żywiołem wody,
ale również mniejszych jednostek. jego umiejętności mogą być nieocenione
Najtrudniejsze jest jednak znalezienie na przykład podczas ataku piratów.

88
Księga Morskich Czarów
Kolegium Jadeitu
Życiodajna woda Wzburzenie wody
Wymagany poziom mocy: 5 Wymagany poziom mocy: 6
Czas rzucania: akcja Czas rzucania: akcja
Składnik: odrobina miodu (+1) Składnik: kamień (+1)
Czas trwania: 24 godziny Czas trwania: natychmiastowy
Opis: Czarodziej, odwołując się do Opis: Czarodziej kumuluje moc Ghyran,
wodnej natury płynącego przez świat ukierunkowuje ją i uwalnia w wodzie,
Wiatru Życia, przemienia słoną wodę w wybranym miejscu znajdującym
w zdatną do picia wodę słodką. Zaklęcie się od niego nie dalej niż 24 metry,
może być rzucone wyłącznie na wodę powodując jej nagłe wzburzenie.
znajdująca się w jakimś naczyniu, Powstała w ten sposób, jednorazowa
choćby bardzo prymitywnym, i nie silna fala zadaje wszystkim istotom
obejmuje zawartości naturalnych znajdującym się w promieniu 5
akwenów. Jadeitowy Magister może metrów trafienie z Siłą 4. Jeśli czar
w ten sposób jednorazowo przemienić zostanie skierowany pod pływającą
do 20 litrów wody, o ile znajdzie łódkę bądź tratwę, powstała fala może
odpowiedniej wielkości naczynie. ją przewrócić (30% szans) lub nawet
Po upływie 24 godzin zaklęcie poważnie uszkodzić (10% szans).
przestaje działać, a woda powraca do
pierwotnego stanu.
Przemiana wody
Wymagany poziom mocy: 8
Zdrowa żywność Czas rzucania: akcja pojedyncza
Wymagany poziom mocy: 5 Składnik: mały szklany sopel albo hubka
Czas rzucania: akcja i krzesiwo, w zależności od pożądanego
Składnik: szczypta popiołu zmieszanego efektu (+1)
z solą (+1) Czas trwania: godzina za każdy punkt
Czas trwania: tydzień za każdy punkt wartości Magii czarodzieja, a później
wartości Magii czarodzieja już w zależności od panujących
Opis: Czarodziej zabezpiecza dowolną warunków atmosferycznych.
żywność (w ilości wystarczającej do Opis: Magiczne strumienie Ghyran
zaspokojenia głodu kilkunastu osób) przepływają przez wodę, zmieniając
przed zepsuciem. Nici Zielonego jej stan skupienia z płynnego w
Wiatru przepływają przez wskazane stały bądź ze stałego w płynny,
jadło, chroniąc je przed zapleśnieniem, wedle woli czarodzieja. W ten
rozkładem i wyschnięciem. Po upływie sposób Jadeitowy Magister może
czasu trwania zaklęcia, żywność wraca roztopić lód bądź zamrozić wodę we
do normalnego stanu i znów jest wskazanym obszarze, który znajduje
podatna na zepsucie w takim samym się w odległości nie większej niż 48
stopniu, jak przed rzuceniem czaru. metrów od maga. Promień działania
czaru zależny jest od wartości Magii

89
rzucającego (1 = 5 metrów, 2 = 10 okamgnieniu pojawiają się w dowolnym
metrów, 3 = 15 metrów, 4 = 20 miejscu w zasięgu 48 metrów.
metrów). Dzięki temu czarodziej może Wszystkie postacie w promieniu 5
rozmrozić zamarznięty pokład bądź metrów wokół wskazanego miejsca
liny na statku, a nawet utorować drogę zostają uwięzione w mocnej, splątanej
poprzez kry, ułatwiając marynarzom sieci wodnych roślin, otrzymując
żeglugę. Zdarzało się również, że trafienie z Siłą 4. Udany Test Krzepy
Magistrowie Życia budowali w ten pozwoli im się poruszać, ale z połową
sposób lodowe mosty lub więzili łodzie swojej Szybkości. Istnieje 15% szans,
wrogów w lodowych okowach. Za że uwięziona w wodorostach postać
pomocą tego czaru Magister nie jest w zostanie wciągnięta pod wodę.
stanie uwięzić w lodzie żadnych istot Musi wtedy co minutę wykonać
żywych. test Odporności z kumulatywnym
modyfikatorem -10 za każdą minutę
Sieć wodorostów spędzoną pod wodą, licząc po pierwszej.
Wymagany poziom mocy: 12
Po drugim nieudanym teście postać
Czas rzucania: akcja podwójna
traci przytomność, a po dwóch
Składnik: splątane nitką wnętrzności
minutach umiera (chyba że zostanie
ryby (+2)
uratowana lub zdoła zaczerpnąć
Czas trwania: liczba minut równa
powietrza). Magiczna plątanina
wartości Magii czarodzieja
wodorostów potrafi również skutecznie
Opis: Czarodziej przywołuje w
uwięzić mniejsze łódki bądź tratwy.
wodzie glony i wodorosty, które w

Kolegium Niebios
Gwiezdna mapa Wiatr w żagle
Wymagany poziom mocy: 7 Wymagany poziom mocy: 15
Czas rzucania: akcja pojedyncza Czas rzucania: akcja podwójna
Składnik: dowolna mapa (+1) Składnik: kolorowa chorągiewka (+2)
Czas trwania: liczba minut równa Czas trwania: godzina za każdy punkt
wartości Magii czarodzieja Magii czarodzieja
Opis: Czar ten jest najczęściej Opis: Gdy nadchodzi flauta i bezwietrzna
wykorzystywany podczas złych pogoda uniemożliwia dalszy rejs,
warunków atmosferycznych, kiedy Niebiański Magister może przywołać
niemożliwym staje się określenie podległe mu morskie wiatry. Czar
położenia i wytyczenie kursu za sprawia, że wiatr znów dmie w żagle
pomocą gwiazd. Czarodziej, który przez okres równy tylu godzinom, ile
użyje tego zaklęcia, na krótki moment wynosi wartość Magii czarodzieja.
ujrzy dokładne odwzorowanie układu Cisza morska zostaje przerwana tylko
gwiazd, znajdujące się na niebie ponad dla okrętu, na którym znajduje się
jego głową. Efekt ten rozszerza się na osoba rzucająca czar lub dla jednostki
osobę, której dotyka Magister podczas wskazanej przez Magistra, znajdującej
rzucania czaru. się od niego w odległości nie większej
niż 48 metrów.

90
Uciszenie morza przez marynarzy białym szkwałem.
Wymagany poziom mocy: 18 Nad wodą pojawiają się krople
Czas rzucania: akcja podwójna zawieszone w powietrzu, a załamujące
Składnik: mała drewniana kołyska (+2) się fale widoczne są jako biaława
Czas trwania: natychmiastowy zawiesina. Zawierucha przychodzi
Opis: Na rozkaz czarodzieja moc Azyr niespodziewanie, z jasnego nieba,
drzemiąca w sile morskiego wiatru obejmując wskazany obszar w
wycisza się, przynosząc spokój morskiej odległości 48 metrów. Wszystkie
toni. Zaklęcie zmusza olbrzymie postacie w promieniu 5 metrów
morskie fale, by leniwie rozpłynęły się od wskazanego miejsca otrzymują
po powierzchni, ucisza wiatr, uspokaja trafienie z Siłą 4. Dodatkowo,
pogodę. Magistrowie Kolegium podmuchy porywistego wiatru
Niebios wykorzystują ten czar do potrafią zatopić okręt bądź zniszczyć
przerywania burz i sztormów, które ożaglowanie, olinowanie, a także
zagrażają okrętom lub spowalniają rejs. złamać nawet 400-stopowe maszty
OBSZAR!!! statku, gdyż narażone na bezpośredni
kontakt z wiatrem elementy okrętu
Biały szkwał otrzymują trafienia z Siłą 10 w ilości
Wymagany poziom mocy: 27 równej wartości Magii czarodzieja.
Czas rzucania: akcja podwójna Postacie znajdujące się na pokładzie
Składnik: szklana kula z piórem pegaza objętego czarem okrętu muszą wykonać
(+3) Bardzo Trudny (-30) Test Zręczności,
Czas trwania: liczba rund równa wartości nieudany oznacza, że przewracają się.
Magii czarodzieja Poruszanie się w obszarze działania
Opis: Magister Niebios splata czaru wymaga udanego testu Krzepy, a
odpowiednio nici Azyr, wywołując wszystkie ataki wręcz wykonywane są z
nagły i porywisty wiatr, zwany modyfikatorem -20.

Kolegium Bursztynu
Ławica ryb Przyzwanie stada ptaków
Wymagany poziom mocy: 5 Wymagany poziom mocy: 7
Czas rzucania: akcja Czas rzucania: akcja
Składnik: kawałek sieci rybackiej (+1) Składnik: pióro drapieżnego ptaka
Opis: Bursztynowy Magister, odwołując latającego (+1)
się do mocy Ghur, przywołuje we Czas trwania: liczba minut równa
wskazane miejsce ławicę jadalnych wartości Magii czarodzieja
ryb, która wpada wprost w zarzucone Opis: Czarodziej odwołuje się do
sieci. Ilość złowionych w ten sposób pierwotnej mocy Ghur i z jej pomocą
ryb zależna jest od wartości Magii przyzywa odpowiednio duże stado
czarodzieja (5 kilogramów za każdy ptaków, które atakuje wskazaną
punkt Magii). Gatunek złowionych grupę istot (5 za każdy punkt Magii
okazów zależy od miejsca, w którym czarodzieja), znajdującą się w odległości
prowadzony jest połów. nie większej niż 48 metrów od niego.
Siła trafień i rodzaj ataków zależne
są od gatunku przyzwanych zwierząt od niego. Siła trafień i rodzaj ataków
(decyzja Mistrza Gry). Atakowane zależne są od gatunku przyzwanych
istoty nie mogą w tym czasie zwierząt (decyzja Mistrza Gry).
wykonywać żadnych innych akcji poza Atakowane istoty nie mogą w tym
opędzaniem się od rozwścieczonego czasie wykonywać żadnych innych akcji
ptactwa. Dodatkowo, jeśli taka jest poza opędzaniem się od napastników.
wola rzucającego czar, ptaki mogą
atakować statek znajdujący się w
Wodny przewodnik
Wymagany poziom mocy: 14
promieniu 5 metrów od wskazanego
Czas rzucania: akcja podwójna
obszaru, niszcząc żagle, olinowanie
Składnik: drewniany flet (+2)
itp. Zaklęcie działa tylko na obszarze,
Czas trwania: 12 godzin lub do
z którego zawezwane zwierzęta mogą
momentu, gdy rzucający czar nie dotrze
bez przeszkód wrócić na ląd, bowiem
do bezpiecznego miejsca.
żaden Bursztynowy Magister nie
Opis: Magister, korzystając z mocy
chciałby, aby jego pierzaści bracia
Brązowego Wiatru Magii, przyzywa
zginęli z wyczerpania, próbując wrócić
istotę morską (najczęściej jest to delfin,
do gniazd.
rzadziej morświn, foka lub albatros),
Przyzwanie morskich drapieżników która wskazuje czarodziejowi
Wymagany poziom mocy: 9 bezpieczną drogę ku najbliższemu
Czas rzucania: akcja lądowi. Istota towarzyszy okrętowi
Składnik: krwawy ochłap (+1) w drodze do celu, płynąc z przodu
Czas trwania: liczba minut równa niczym przewodnik. Czar ten bywa
wartości Magii czarodzieja wykorzystywany w celu przepłynięcia
Opis: Czarodziej odwołuje się do przez niebezpieczne, nieznane
pierwotnej mocy Ghur i z jej pomocą wody bądź odnalezienia właściwego
przyzywa odpowiednio duże stado kursu po wyjściu ze sztormu.
morskich drapieżników, które atakuje Magister nie może jednak nakazać
wskazaną grupę istot (5 za każdy punkt przyzwanej istocie, by wiodła go w
Magii czarodzieja), znajdującą się w określone miejsce, np. ku portowi w
odległości nie większej niż 48 metrów Marienburgu.

92
94
Bestie z głębin
Córy Stromfelsa niczym dwóch mężów, a przy tym zwinna
Mateusz „Maestro” Paszun jak niziołek. Nawet nie wiedziałem, kiedy
podcięła mnie tym swoim ogonem, mego
Powszechne wyobrażenie kompana zaś potraktowała żrącymi rzygami.
Powiadasz, że chcesz usłyszeć o córach Najgorsze zaś, iż z bliska w niczym nie
Stromfelsa? Wiedzieć, kim są i skąd się biorą? przypominała kobiety. To był szkaradny
To piękne, pełne wdzięku morskie panny, potwór, jakiego nigdy wcześniej nie zdarzyło
okaleczone przez złośliwe wiedźmy zaklęciem, mi się obaczyć.
które sprawia, że miast nóg wyrasta im ogon.  - Bert Kluge, żołnierz okrętowy
A może są córami i żonami władców mórz,
zwanych trytonami? Albo wymarzonymi
Uczonym okiem
kochanicami żeglarzy, które tęsknie wyczeku- Córy Stromfelsa są groźne tylko dla
ją ich pośród wzburzonych fal… Po prawdzie, głupców, którzy szukają cielesnych rozkoszy
dobry człowieku, to nie wiem, o co pytasz. O z mutantami i innymi tworami Chaosu,
tak wczesnej porze kac dominuje nad moim takimi jak syreny. Kto przy zdrowych
talentem, więc wróć do mnie z łaski swojej zmysłach chciałby obcować z kobietą, która
bliżej wieczora, a z pewnością usłyszysz część ciała ma pokrytą łuską? Prawdą jest, że
ciekawszą opowieść… bestie te potrafią się zakraść, a nawet wspiąć
 - Kornelius, bard na pokład okrętu, ale trzeba być ślepym i
głuchym, aby tego nie dostrzec. A czyż można
Dlaczego mówisz o nich córy Stromfelsa, a zaufać komuś, komu Sigmar odebrał zmysły?
nie Mananna, chłopcze? Czemuż nie nazy- Na stwory te wystarczy silne ramę i żelazo, nie
wasz ich po prostu syrenami, jak robi to cała warto zaprzątać sobie nimi głowy.
marynarska brać, hę? Że niby to nie syreny  - Eric Kripke, łowca czarownic
jeno bestyje? A któż ci takich głupot nagadał?
Pewnie wyczytałeś to w tych swoich księgach, Nadobna pół kobieta, pół ryba;
w Altdorfie. Zapamiętaj sobie, kpie, żeglować wdzięczna niewiasta z rybim ogonem za-
nie nauczysz się w bibliotece, tylko na okręcie, lotnie pluskająca wśród fal – tak zazwyczaj
a więcej o życiu nauczy cię dziewka niż klecha. prosty lud opisuje córy Stromfelsa. A to
Zresztą, jak zobaczysz morską piękność, dlatego, iż na całym Starym Świecie bestie
to zrozumiesz o czym mówię. Ttymczasem te są powszechnie mylone z syrenami.
dymaj po grog, synu flądry. Wielu początkujących, żądnych przygód
 - Kurt Decker, żeglarz z Salkalten żeglarzy podziela te romantyczne wymy-
sły i na nocnych wachtach wypatruje w
Raz jeden zdarzyło mi się spotkać tego wodzie powabnych, kobiecych sylwetek
potwora. Początkowo myślelim, że to zwykła płynących równolegle do kadłuba statku.
syrena, co to wabi chłopów, jak się chędożyć Długie zielonkawe włosy, alabastrowe,
zechce. Klaus srogo za to zapłacił. Była silna błyszczące w świetle księżyców, nieskazi-

95
Część II: Almanach Mistrza Mórz

telne ciała o bujnych kształtach, pobudzają skają się przy nurkowaniu. Nie mają uszu,
wyobraźnię młodzieńców pozostających ich pysk to wielka okrągła szczęka z kil-
na morzu bez towarzystwa niewiast. Stare koma rzędami krótkich, iglastych zębisk,
wilki morskie czasami przestrzegają żółto- otoczonych sinymi, mięsistymi wargami.
dziobów, jednak czynią tak nader rzadko, Paszczęka zdolna jest bez trudu przegryźć
bo wedle przesądów córy Stromfelsa msz- męskie ramię.
czą się okrutnie na tych, którzy źle o nich Bestie te oddychają powietrzem, choć
mówią. Bezpieczniej jest zatem milczeć. pod wodą mogą wytrzymać nawet kil-
kanaście minut. Potrafią bardzo szybko
Lądy nękają skaveny, lęgnące się pod
pływać, a także wyskoczyć wysoko ponad
ziemią. Morza i oceany zamieszkują córy
powierzchnię. W wodzie porozumiewają
Stromfelsa, okrutne i spragnione krwi jak ich
przeklęty ojciec. One rodzą się jeszcze głębiej. Córa Stromfelsa
 - Helmut Fritzel, kapłan Mananna Cechy Główne
WW US K Odp Zr Int SW Ogd
Dla Mistrza Gry 43 31* 52 46 40 23 45 10
Opis: Niewielu żywych żeglarzy może Cechy Drugorzędne
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
opowiedzieć o spotkaniu z córami Strom-
2 15 5 4 2(8) 0 0 0
felsa. Żyją one i polują w stadach liczących
Umiejętności: hipnoza, pływanie +20,
od trzech do pięciu osobników. Wystę-
ukrywanie się, unik, wspinaczka
pują na każdej długości geograficznej,
Zdolności: broń naturalna, morderczy
bez względu na temperaturę wody, choć
atak, straszny, szał bojowy, widzenie w
spotyka się je rzadko. To inteligentne,
ciemności, wyostrzone zmysły, żelazna
okrutne drapieżniki. Wyglądają zwod-
wola
niczo, zwłaszcza od strony grzbietowej,
Zasady specjalne:
widocznej z pokładów statków, ale nic
Kwasowy wymiot. Raz na rundę córa
nie wskazuje na to, by posiadały zdolność
Stromfelsa może wyrzucić z siebie silny
zmiany kształtu. Córy Stromfelsa z daleka strumień kwasowej cieczy o sile równej
przypominają kobiety: za sprawą bujnych 1k10. Aby trafić w ten sposób ofiarę,
włosów, talii i wystającego, wysklepionego musi wykonać udany test US (cecha US
mostka, który można pomylić z biustem. dotyczy tylko tego ataku).
Nie mają jednak nic wspólnego z syrenami Dziki wrzask. Na początku starcia, córa
czy ludźmi. Stromfelsa może wykonać specyficzny
Od talii w górę pokryte są bladą, gład- atak, wrzeszcząc. Ofiara musi wtedy wy-
ką skórą, od pasa dół w mają rybi ogon ze konać Wymagający (-10) test SW. Jeśli
srebrzystą, opalizującą łuską. Ramiona są nie zda, nie może wykonywać ataków w
szczupłe i umięśnione, zakończone trzy- pierwszej rundzie walki z bestią.
palczastymi dłońmi z długimi szponami. Wodny stwór. Pływa z Szybkością 8.
Ich głowy porastają długie, falujące włosy Zbroja: brak
zielonego lub fioletowego koloru. W pła- Punkty Zbroi: głowa 0, ręce 0, korpus 0,
skich, bladych, twarzach osadzone są czar- ogon 0
ne, rekinie oczy. W miejscu nosa widnieją Uzbrojenie: ręce/pazury
dwie wąskie szpary oddechowe, które zaci- Trudność zabicia: Przeciętna

96
Bestie z głębin

się ze sobą swoistym świergotaniem, mi- kuter rybacki i jął uderzać łbem w kadłub
łym dla ucha, ale daleko mu do śpiewu. naszego statku tak długo, aż zrobił w nim
Lubują się w nękaniu ofiar. Bawią się nimi, dziurę. Próbowaliśmy ratować okręt, ale wody
podgryzają, by w końcu dopaść całym sta- przybywało zbyt szybko i kapitan nakazał
dem i rozerwać na strzępy. Na lądzie, gdzie zejść do szalup. Rychło okazało się, że bestia
są znacznie wolniejsze, starają się zabić nie opuściła nas po zatopieniu statku. Co
pierwszym uderzeniem, chwytając ofiary dzień znienacka wciągała pod wodę i pożerała
za żywotne organy. Zazwyczaj polują nocą. jednego z nas, jeno Fraggiem Fraggissonem
Często podkradają się do burt statków i się brzydziła, bo kto by tam krasnoluda chciał
podciągają na ramionach na pokład. Gdy jeść… Na szczęście, nie byliśmy daleko od
walczy się z jedną bestią, można być pew- brzegu, ale i tak siedemnastu chłopa oddało
nym, że za plecami czają się kolejne dwie… życie bestii. Bodaj by ją zaraza, france jedną
Córy Stromfelsa potrafią przeraźliwie wzięła. Że co? Jak się zmieściliśmy w siedem-
wrzeszczeć, zazwyczaj poprzedzając tym nastu na szalupie? Nie przerywaj, chłystku,
atak. Wrzask jest bardzo wysokim dźwię- jeno lepiej zobacz, czy cię przy szynku nie ma.
kiem i często paraliżuje lub dezorientuje A wracając, nie zapomnij wziąć grogu…
ofiarę na kilka sekund. Wówczas bestia  - Kurt Decker, żeglarz z Salkalten
błyskawicznie atakuje zębami lub rzyga
Służyłem kiedyś na tileańskim galeonie,
treścią żołądka. Zawarty w wymiocinach
gdzie kukiem był arabski jeniec. Powiadam
kwas może boleśnie poparzyć, a jeśli dosta-
wam, nigdy nie jadłem czegoś równie
nie się do oczu, nawet oślepić.
smacznego jak płetwa rekina, nigdy też nie
widziałem człeka równie poharatanego jak
Rekiny ten, który próbował go upolować.
Mateusz „Maestro” Paszun  - Bert Kluge, żołnierz okrętowy

Powszechne wyobrażenie Uczonym okiem


Pływa rekin koło statku Nie jestem rybakiem, a łowcą czarownic.
Poluję na stwory Chaosu, na które nie zawsze
Trzymaj się pokładu bratku
wystarczy dobry miecz czy kusza. Rekin zaś
Bo gdy chlupniesz w morskie fale to zwierz, spory i niebezpieczny, ale starczy
Nie wynurzysz się już wcale. na niego kawal żelaza, najlepiej harpun albo
Wpadł do wody pirat wrogi dobrze wymierzona ołowiana kula, niezbyt to
Wnet mu rekin odgryzł nogi fascynujące.
Wskoczył za nim Imperialny  - Eric Kripke, łowca czarownic

Pomysł był to dość fatalny… W morzach i oceanach Starego Świata


 - Kornelius, bard żyją przeróżne gatunki drapieżnych ryb.
Nie dalej jak rok temu stoczylim bitwę Rekiny uchodzą za jedne z najniebezpiecz-
z norskim drakkarem. Łupieżcy poszli na niejszych z nich. Te niezwykle żarłoczne,
dno, zabierając jeno kilku naszych, ale ich żywotne i agresywne stworzenia wystę-
czarownik rzucił na nas klątwę. Jeszcze przed pują w różnych odmianach, wielkościach
wieczorem pojawił się rekin wielki niczym i kształtach. Niewątpliwie do najciekaw-

97
Część II: Almanach Mistrza Mórz

szych przedstawicieli tego bardzo niebez- przez kilka godzin. Jeśli dorosłemu osob-
piecznego gatunku należą rekin taran, nikowi uda się uderzyć kilkakrotnie w to
rekin trupi i rekin tęczowy. samo miejsce kadłuba, to nie wytrzyma
My, słudzy Pana Mórz, darzymy wielkim tego nawet poszycie galeonu wykonane z
szacunkiem wszelkie stworzenia, żyjące po- dwóch warstw imperialnej dębiny. Znane
śród fal i głębi. Ale rekiny to wściekłe psy tego są przypadki, kiedy rekin taran wbijał się
zaprzańca Stromfelsa, jego zajadłe i pełne głęboko w burty mniejszych statków i
nienawiści dzieci, jego wiecznie spragnione zatapiał je, przewracał swoim ciężarem
krwi sługi. Zabicie rekina nie jest występkiem, lub jednym uderzeniem druzgotał ster.
a dobrym uczynkiem, synu. Jak każdy rekin, także ten drapieżnik jest
 - Helmut Fritzel, kapłan Mananna wyczulony na krew, która doprowadza go
do szału.
Dla Mistrza Gry

Rekin taran
Rekin taran to agresywna, dochodząca
do dziewięciu metrów długości ryba, o du- Rekin taran
żych i smukłych przednich płetwach oraz Cechy Główne
WW US K Odp Zr Int SW Ogd
częściowo skostniałym pysku przypomina-
40 0 61 58 10 15 20 10
jącym zaostrzony pal. Występuje w Morzu
Cechy Drugorzędne
Szponów i w północnej części Oceanu A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
Chaosu. 1 26 6 5 6 0 0 0
Przód paszczęki samców jest niezwykle Umiejętności: pływanie +20, skradanie
twardy i wytrzymały, zdolny uderzać z się, spostrzegawczość, ukrywanie się,
wielką siłą w różne istoty i przedmioty, ta- unik
kie jak kadłuby łodzi czy statków – właśnie Zdolności: broń naturalna, łuski (1),
w ten sposób rekin taran poluje. Masywne niezwykle odporny, potężny cios, szał
mięśnie i grube kości czaszki z łatwością bojowy
amortyzują wstrząsy, a bardzo gruba skó- Zasady specjalne:
ra, twarda i szorstka jak tarka, z łatwością Atak spod wody. Rekin taran może wywró-
opiera się strzałom i harpunom. Naruszyć cić każdą łódź, która może pomieścić do
ją może jedynie bełt z kuszy wałowej. sześciu osób. Wymaga to poświecenia
Rekin taran jest drapieżnikiem tery- akcji oraz udanego testu Krzepy. Be-
torialnym, broniącym swego akwenu za stia może również rozbić większą łódź.
wszelką cenę, w amoku potrafi zaatakować Wymaga to udanego testu Zręczności,
nawet duże statki. Odkrywszy konkurenta, a efektem jest trafienie jednostki z S+3,
czyli na przykład kogę śledziową, rekin kil- zaś rekin taran otrzymuje trafienie z
kukrotnie go okrąża, próbując przepędzić. normalną siłą.
Widać wówczas ponad falami masywną, Wodny stwór. Pływa z Szybkością 8.
podwójną płetwę grzbietową. Następnie Zbroja: łuski (1)
bierze duży rozpęd i uderza w kadłub tuż Punkty Zbroi: głowa 1, korpus 1, ogon 1
pod linią wody. Rekin taran ponawia ata- Uzbrojenie: zęby, nos
ki do skutku; jest w stanie walczyć nawet Trudność zabicia: Znaczna

98
Bestie z głębin

Rekin trupi matki zjadają się nawzajem, a potem najsil-


Cechy Główne niejsze osobniki wygryzają sobie drogę na
WW US K Odp Zr Int SW Ogd zewnątrz, co zawsze kończy się śmiercią
32 0 25 49 12 17 24 5 samicy. Polują w stadach o wielkości od
Cechy Drugorzędne pięciu do dwunastu osobników, często
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
walcząc między sobą o zdobycz, stąd ich
1 17 2 4 6 0 0 0
liczne blizny i ropiejące rany.
Umiejętności: pływanie +20, Stworzenia te roznoszą jad - śmiertel-
spostrzegawczość, unik ną truciznę obecną cały czas na ich skórze
Zdolności: broń naturalna, niezwykle i zębach. Jeśli dostanie się ona do krwi
odporny człowieka, pechowiec ma przed sobą nie
Zasady specjalne: więcej niż godzinę życia, wypełnioną wy-
Trujący jad. Jeśli na skutek ataku rekina
soką gorączką i majakami. Rekiny trupie
trupiego postać straci przynajmniej 1
występują w większości akwenów Starego
punkt Żywotności, musi natychmiast
wykonać test Odporności. Nieudany Świata, zwykle nieopodal brzegów. W
oznacza, że do krwi przedostała się Arabii i Tilei drapieżniki te nazywane są
odpowiednia porcja jadu. Postać na- rekinami jadowitymi.
tychmiast traci dodatkowe 2 punkty
Żywotności. Na początku kolejnej rundy
zakażona postać musi wykonać Wyma-
Rekin tęczowy
Rekin tęczowy to intensywnie ubar-
gający (-10) test Odporności – nieudany wiony drapieżnik, żyjący w południowych,
oznacza, że umiera w ciągu kilku godzin
cieplejszych wodach Starego Świata.
(tylu, ile wynosi Wytrzymałość postaci).
Długość jego smukłego ciała dochodzi do
Wodny stwór. Pływa z Szybkością 8.
czterech metrów. Skóra ma opalizujący,
Zbroja: brak
perłowy poblask, który pod wpływem
Punkty Zbroi: głowa 0, korpus 0, ogon 0
światła słonecznego mieni się wszystkimi
Uzbrojenie: zęby
kolorami tęczy, co rekin wykorzystuje do
Trudność zabicia: Duża
polowania. Unosząc się nieruchomo blisko
powierzchni wody, wabi do siebie mniej-
Rekin trupi sze ryby, aby nagle zaatakować z niewy-
Nazwa rekina trupiego wzięła się od obrażalną prędkością i precyzją.
odrażającego wyglądu tej ryby. Jej skóra Delikatne mięso płetw i podbrzusza
jest szara, plamista, pokryta bliznami rekina tęczowego jest przysmakiem na
i świeżymi ranami, z których sączy się dworach arabskich kalifów, a jego odpo-
limfa, odstraszająca inne drapieżniki. wiednio wyprawiona skóra jest warta jesz-
Jednoznacznie kojarzy się ona z gnijącym cze więcej niż mięso. Arabscy wezyrowie
ciałem. Odrażający smród tych stosunko- często noszą sztywne peleryny lub kołnie-
wo niedużych, dochodzących do dwóch rze z błyszczącej, gładkiej skóry rekinów
metrów długości rekinów, w połączeniu z tęczowych. Wielu ludzi przypłaciło życiem
wyglądem, przekonuje wielu ludzi, że mają chęć upolowania tej pozornie leniwej,
do czynienia z ożywieńcem. wręcz ospałej ryby. Drapieżnik potrafi być
Rekiny trupie są nekrorodne - w łonie niezwykle groźny i zadziwiająco szybki.

99
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Siła uderzenia ogona, nawet ciężko rannej Panny z głębin? Hans Kaprawiec mówi, iż
i wyciągniętej na pokład, ryby jest w stanie kiedyś jedną chędożył i nigdy żadna dziewka,
ogłuszyć, a nawet połamać nogi lub żebra. w żadnym porcie tak mu nie wygodziła jak ta
Walka w wodzie z rekinem z góry skazana morska ślicznotka. Co tak ślepia wybałuszasz?
jest na niepowodzenie. Nie od dziś wiadomo, że Kaprawiec bzdury
Rekin tęczowy plecie! Dla nikogo nie jest wszak sekretem,
Cechy Główne
iż najlepszą ladacznicą jest Srebrna Lilia z
WW US K Odp Zr Int SW Ogd Sartosy. A tą akurat nie raz miałem…
39 0 31 36 18 19 22 20  - Kurt Decker, żeglarz z Salkalten
Cechy Drugorzędne
Pomóż mi, boję się, nie chcę umierać! Bła-
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
2 20 3 3 8 0 0 0 gam, pomóż mi, a zrobię cokolwiek zechcesz,
Umiejętności: pływanie +20, unik spełnię każdą Twoją zachciankę…
 - Klara, topielica
Zdolności: broń naturalna, wyostrzone
zmysły Uczonym okiem
Zasady specjalne: Te wodne ścierwa głośnym lamentem albo
Wodny stwór. Pływa z Szybkością 8.
wołaniem o pomoc wabią młodych mężczyzn,
Zbroja: brak
a potem bezlitośnie ich topią. Piękne są jeno z
Punkty Zbroi: głowa 0, korpus 0, ogon 0
daleka, ale jak już ich dotkniesz, czar pryska i
Uzbrojenie: zęby
ukazują prawdziwe oblicza – stare, nabrzmiałe
Trudność zabicia: Znaczna
od wody, oślizgłe i obmierzłe jak pomioty

Topielica Chaosu. Zresztą tym właśnie są, tym wszak


były za życia. Topielice powstają z ciał wiedźm,
Daniel „karp” Karpiński które wzburzony, wierny Sigmarowi lud w
dobrej wierze pławi, aby dowieść ich winy.
Powszechne wyobrażenie Zawsze powtarzam, że amatorzy nie powinni
Powiadają, że to dusze pięknych, młodych się imać naszego fachu, każdy łowca czarownic
dziewcząt, które z rozpaczy popełniły samo- wszak wie, że wiedźmę trza spalić…
bójstwo, rzucając się w toń. Czy to zazdrosny  - Eric Kripke, łowca czarownic
o urodę panien, czy też przepełniony ich
smutkiem Manann, któremu wszak nieobce Topielice to niebezpieczne demony
są kobiece wdzięki, nie pozwala im odejść do władające zakazaną magią i potrafiące
Królestwa Morra? Mówi się, że używając kontrolować stworzonych przez siebie
czarów, wabią one i mordują nieszczęsnych ożywieńców zwanych utopcami. Powstają
młodzieńców, ja jednak słyszałem, że magia z ciał niewiast, które zginęły utopione,
im niepotrzebna. Panny są tak cudne, że trud- jednak zawsze ma to coś wspólnego z
no się im oprzeć: alabastrowe lica, zielone oczy, magią lub klątwą. Jeśli czarodziejka utopi
długie włosy i powabne kształty sprawiają, że się i nie zostanie pochowana, istnieje
głupcy nieświadomi niebezpieczeństwa, jakie szansa, że przemieni się w topielicę. To
im grozi, rzucają się w fale, w których czeka samo może spotkać tonącą, która w chwili
ich tylko śmierć. Napisałbym o tym balladę, śmierci przeklnie swoich prześladowców.
ale wolę szczęśliwe zakończenia, a tu takiego Najczęściej topielicami zostają kobiety,
nie uświadczysz.  - Kornelius, bard które toną pławione podczas procesu o

100
Bestie z głębin

czarowanie. Jeśli były wiedźmami, to jest


Topielica
to wystarczający powód, jeśli zaś nie - wy-
Cechy Główne
starczy, że przeklną swych oprawców.
WW US K Odp Zr Int SW Ogd

To ohydne demonice, zamieszkujące 50 0 43 32 53 45 68 55*


Cechy Drugorzędne
jeziora i rzeki całego świata. Czasami, choć
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
znacznie rzadziej, spotyka się je także w
2 18 4 3(5) 5 2 0 0
zatokach morskich, w których rzeki znajdują
Umiejętności: broń naturalna, hipnoza
swe ujście. Władają magią czarnoksięską, a
+20, pływanie +20, spostrzegawczość,
zamordowanych przez siebie nieszczęśników
ukrywanie się, zastraszanie, znajomość
przemieniają w obrzydliwe utopce, nad
języka (dowolny), znajomość języka
którymi mają całkowitą kontrolę. Powiadasz,
(mroczna mowa)
że wiesz, gdzie taka jest? Zabij ją, synu, a nasz
Zdolności: demoniczna aura, groźny,
Pan z pewnością ci to wynagrodzi.
magia czarnoksięska, oburęczność,
 - Helmut Fritzel, kapłan Mananna
straszny, widzenie w ciemności, żelazna
Dla Mistrza Gry wola
Opis: Topielice wyglądają jak młode Zasady specjalne:
kobiety, z których ciał powstały, z tą róż- Prawdziwe oblicze. Gdy Topielica przybiera
nicą, iż z czasem ich oczy nabierają inten- formę bestii, jej Ogłada maleje do 12.
Świadomość. Topielica nie jest tworzona
sywnej zielonej barwy, a włosy stają się
ani kontrolowana przez nekromantów,
płowe. Często ubrane są w proste, długie
ale tak jak oni kontrolują ożywieńców,
koszule, które miały na sobie w chwili tak ona może dowodzić utopiom w za-
śmierci. Zazwyczaj są dość urodziwe, aż sięgu 48 metrów (patrz Księga Zasad,
do momentu dotknięcia lub zaatakowania str. 170)
swojej ofiary, kiedy to w jednej chwili Wodny stwór. Topielica może oddychać
ich ciało zmienia się w przerażającą, pod wodą. Pływa z Szybkością 8.
nieumarłą wiedźmę. Punkty zbroi: głowa 0, ręce 0, korpus 0,
Topielice zamieszkują jeziora, nogi 0
stawy, rzeki, a nawet morskie Uzbrojenie: ręce/pazury
zatoki. Ich dusze są związane z Trudność zabicia: Znaczna
akwenami, w których zostały
utopione. Topielica nie może Choć topielica powstaje z ciała zmar-
opuścić miejsca swojej śmierci, łej osoby, z kilku przyczyn bliżej jej do
ale też odradza się w nim tak demona niż do ożywieńca. Ma własną
długo, aż jej ciało nie zosta- świadomość i wolę, nie powstaje w skutek
nie wyłowione i spalone. magii nekromanckiej, nie jest podatna na
Akwen zamieszkiwany jej wpływ, za to sama potrafi kontrolować
przez topielicę jest trak- utopce, w które przemieniają się jej ofiary.
towany jak jej domena, więc W jednym akwenie nigdy nie ma
nie podlega w nim ona więcej niż jednej topielicy. Bardzo rzad-
właściwej demonom ko zdarza się, aby bez wsparcia utopców
niestabilności. zaatakowała ona więcej niż jedną osobę.

101
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Zazwyczaj stara się zwabić ofiary woła- jedną ręką siecz, a drugą takielunek trzymaj,
niem o pomoc lub chęcią wspólnej kąpieli. bo Chudego to my wtedy ostatni raz widzieli…
W przypadku większej ilości napastników  - Kurt Decker, żeglarz z Salkalten
wybiera sobie jednego, a utopce odwracają
Wtedy stwór ony wychynął z jeziora
uwagę reszty. Swoją ofiarę hipnotyzuje, a
zupełnie znienacka i chycił Gerdę za kulasa.
następnie chwyta rękoma i oplata długimi
Wyglundał jak trup i śmierdział okrutnie,
włosami, które nie przestają rosnąć po jej
alem go poznał, choć nie od razu. To był
śmierci, po czym stara się wciągnąć pod
Jurgen, syn młynarza, co zeszłą zimą poszedł
wodę i utopić.
szczupaka w przerębli chytać i ni wrócił.
Topielice niemal nie występują w Bre-
Pomiłujcie tedy, panie sędzio, jam niewinny,
tonii, gdzie są bezwzględnie tępione przez
jam tą dziewkę kochał, to czar jaki musiał być,
wiernych Pani Jeziora. Znane są jednak
zły urok…
przypadki, kiedy zbłąkany rycerz Graala
 - Horst, chłop z Wasserhof
słono zapłacił za swoją pomyłkę.
Uczonym okiem
Utopiec Czujesz ten odór gnijących ciał? Skosztuj
zatrutej wody z tego stawu, a pewnie zaczniesz
Daniel „karp” Karpiński
rozkładać się za życia. Nie martw się, nie dał-
Powszechne wyobrażenie bym ci zgnić, nie takie rzeczy ogień oczyszcza.
Płakał Gustav za kochanką, To smród samej śmierci, niezawodnie są tu
co w fale wskoczyła: utopce, wierz mi. To plugastwo jest niegroźne,
„Dam ci wszystko, jeno wracaj, ale w większych grupach może przysporzyć
Hildo moja miła”. kłopotów. Utopcowi należy obciąć łeb, a jego
Lecz choć stało się jak pragnął, ścierwo spalić, najlepiej na jednym stosie z
nie planował wcale, czarownikiem, który mu wydawał rozkazy.
Iż wypłynie panna z głębin, Bez stojącego za nim nekromanty, ożywieniec
wciągnie go pod fale. ten staje się nieświadomą, bezwolną kreaturą,
Zamiast Jutte dzisiaj tulić, która tylko czeka, aby zakończyć jej nędzny
czy Franke brzuchacić, byt.  - Eric Kripke, łowca czarownic

Gnije biedak na dnie morza Utopce to ożywieńcy, których spotkać


wśród utopców braci. można w rzekach, jeziorach, a nawet
 - Kornelius, bard morzach na całym Starym Świecie. W
Razu pewnego zdarzyło się, że to oślizgłe otwartej walce nie należą do najniebez-
paskudztwo poczęło nam wpełzać na pokład, pieczniejszych bestii, ale jeśli uda im się
zdaje się, gdzieś kole Wilczych Wysp to było. zaskoczyć przeciwnika i wciągnąć do
Powolne to to jak ślimak, ale silne jak byk. wody, znajdzie się on w sytuacji nie do
Posiekali my to na kawałki jak kapitan Johan- pozazdroszczenia. Nieumarli ci mogą
nes Stuben piratów Frantza Przystojniaka. powstać na skutek działania magii ne-
Tylko, jak Chudy Dieter wypadł za burtę, to kromantycznej, klątwy lub uśmiercenia
się szybko okazało, że w wodzie to cholerstwo ofiary przez topielicę, która przejmuje
zwinne jak ryba . Tedy brachu, jakby co, to wówczas nad nimi kontrolę.

102
103
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Utopiec ścigać swych ofiar. Niestety, zazwyczaj


Cechy Główne spotyka się ich kilku, a nawet kilkunastu,
WW US K Odp Zr Int SW Ogd co gorsza, pod całkowitą kontrolą topielicy
32 0 46 42 23 0 0 0 albo nekromanty.
Cechy Drugorzędne
A
1
Żyw
15
S
4(5)
Wt
4
Sz
3
Mag
0
PO
0
PP
0 Wąż morski
Umiejętności: broń naturalna, pływanie, Karolina „Viriel” Bujnowska
ukrywanie się
Zdolności: oburęczność, ożywieniec, silny
Powszechne wyobrażenie
cios, straszny, widzenie w ciemności Taaaaki był! Równy okrętowi, albo
Zasady specjalne: i dłuższy ze dwa razy. Wodę wzburzył
Bezrozumna. Utopce nie posiadają Inte- ogromnym cielskiem, wynurzył się i ślizgał po
ligencji, Siły Woli oraz Ogłady i nigdy jej powierzchni, niczym jaki delfin. Szeroki,
nie wykonują testów związanych z tymi jakby kilka grotmasztów związanych razem.
cechami. Smocza paszcza w zębiska uzbrojona, a więcej
Wodny stwór. Utopiec pływa z Szybkością ich niż u rekina. Wokół łba rośnie mu grzywa
6. W wodzie zyskuje premię +20 do z wodorostów. Dolej do kufla, prawdę mówię
ukrywania się. – z wodorostów!
Punkty zbroi: głowa 0, ręce 0, korpus 0,  - Helmut Glauber, bajarz
nogi 0
Uzbrojenie: ręce/pazury Wiesz jak wunż wygląda? Długie, obłe, z
Trudność zabicia: Mała łbem szerszym niż reszta, bez nóg i syczy. To
zapamiętaj sobie: wunże morskie som niby
Wszelkie wytwory czarnej magii są takie same, ale zupełnie inne. Rozumiesz?
obrzydliwe dla Pana Mórz i jego sług, nie Jak wunż zdyba śpiącą smoczycę na elfickiej
inaczej jest z utopcami. Ich istnienie uwłacza wyspie, to ta później takiego bękarta do wody
naszemu Panu i nam samym, wszak to jeno wyrzuca, obrzydzona. Stąd się biorą. Jakby cię
puste naczynia, które dusza dawno już taki oplótł, to zemrzesz. Uścisk ma bydlę pono
opuściła, bezwolne marionetki kierowane wolą mocniejszy niż uda tej szczerbatej Ulfridy,
nekromantów. Ubicie tych stworów to czyn co w Wesołym Doku pracuje… Jak okrętem
słuszny i niechybnie czeka Cię za to nagroda… zakolebie, a za burtą zoczysz długi, obły cień –
Gdy tylko staniesz przed obliczem Mananna. módl się, by nas minął.
 - Helmut Fritzel, kapłan Mananna  - Edgar Raben, bosman

Dla Mistrza Gry Pogoda była cudna, rejs spokojny. Nagle


Opis: Utopce wyglądem przypominają okrętem zatrzęsło, a fale po jego boku - burcie,
nabrzmiałe, gnijące zwłoki topielca. Po- czy jakoś tak - wzburzyły się. Ujrzałam
kryte są szlamem i śluzem, a odór zgnilizny olbrzymi łeb ze skołtunioną grzywą. Przepły-
jest wyczuwalny na całym obszarze, na wał pod nami! Na Sigmara, trwało to chyba
którym występują. Pojedynczo ożywieńcy wieki. Statkiem rzucało, gdy cielsko ocierało
ci są niegroźni - mimo iż w miarę silni, się o drewno. Ale najgorsza była ta cisza!
to jednak niezdarni i powolni, a w dodat- Żeglarze wstrzymali oddechy. Ktoś ośmielił się
ku tak bezmyślni, że nawet nie starają się zacisnąć mi dłoń na ustach! Podobno potwór,

104
Bestie z głębin

choć uszu nie ma, słyszy doskonale - a gdy Węże morskie wzbudzają w maryna-
zwabi go ludzki głos, pożre wnet cały okręt i rzach strach równie ogromny co legen-
jego załogę… darne krakeny. Najmniejsze z nich mają
 - Othilda von Tolzen, szlachcianka około osiemnastu metrów długości i trzy
szerokości, większe nawet po sto metrów
Wąż morski?! Będzie z dziesięć lat, jak
długości, a zdarzają się osobniki wręcz
pływam po morzach, i nigdy żadnego nie
olbrzymich rozmiarów. Niewielu jednak
spotkałem. Wiesz czemu? Bo to straszydło dla
miało okazję opowiedzieć o spotkaniu z
majtków jeno, wymyślone przez skrybów, by
tą bestią, a ci, którzy przeżyli, swymi sło-
kartusze map zdobiło. Miałem takich dwóch
wami przynajmniej podwajali rozmiary
w załodze, co się na Mananna klęli, że to bydlę
istoty. Węże morskie występują niemal
widzieli. Trzęsło nimi, w gacie narobili, bladzi
we wszystkich morzach i oceanach – od
jak płótna żagli. Nawet składnie gadać nie
chłodnych wód Morza Szponów po ciepłe
mogli. Jasne, że im się rozumy nadpsuły, bo
wody przy wybrzeżach Nowego Świata.
akurat długo staliśmy na flaucie, woda się
Ku powierzchni wypływają tylko przy do-
słodka kończyła. Wywaliłem ich na zbity pysk
brej pogodzie, w czasie sztormów szukają
w najbliższym porcie. Zresztą, nie nadawali
schronienia w morskich jaskiniach i przy-
się już do niczego – bali się wychodzić spod
brzeżnych pieczarach. Polegają głównie
pokładu i jeno żarli za darmo.
na zmyśle słuchu oraz dotyku: ich ciało
 - Rutger Kranz, kapitan Zwinnej Mewy
wyczuwa najdrobniejsze drżenie morskiej
Uczonym okiem toni, co pozwala im wieść żywot nawet
Jedno, co można o nim rzecz, to że jest w najciemniejszych głębinach, zaś gdy się
kształtu obłego, jak każdy wąż. Marynarze wynurzą, doskonale słyszą.
opowiadają o tych największych, zdolnych Majestatyczne to i piękne zwierzę – uko-
zatapiać galeony. Zdarzały się i tak ogromne, chane dziecię Mananna, co pilnuje spokoju
że ich grzbiet brano za szereg wysp. Wiele jest mórz. Tedy ujrzysz go tylko w piękny dzień.
także relacji o mniejszych wężach morskich. Bóg dał mu zwinność i szybkość węża,
Jednak to tylko podobne im kreatury, różniące odwagę i charakter smoka, rozum człowieczy
się mocno fizjonomią i usposobieniem. Podob- i łuskę rybią. Atakuje tylko tych, co bluźnią
no przy granicy Mousillon spotkać ich można swoimi występkami przeciw prawom mórz, i
wiele, lecz w nieumartej, ożywionej plugawą sztormom oddają cześć. Potęgą ustępuje tylko
magią formie - Bretończycy zwą je smoczymi morskiemu smokowi.
wężami. Węże morskie zdają się być łagodne-  - Helmut Fritzer, kapłan Mananna
go charakteru, gdyż wynurzają się tylko przy
spokojnym morzu i dobrej pogodzie. Jednak Dla Mistrza Gry
najmniejszy hałas czy wzburzenie wody Opis: Z wyglądu węże morskie nieco
zradza w nich strach, na który odpowiadają przypominają istoty zrodzone ze skrzy-
niewyobrażalną agresją. Może być, że są żowania smoka, węża i ryby. Długie, obłe
to drapieżniki zrodzone z Chaosu, lecz nie ciało – tak kształtem, jak i specyfiką - jest
wyznające żadnej z Mrocznych Potęg, gdyż niemal wężowe: bardzo giętkie i elastycz-
brak im inteligencji rozumnych bestii. ne, niewyobrażalnie zwinne. Duża głowa,
 - Jakob Hurzel, uczony z Marienburga osadzona na stosunkowo długiej i wąskiej

105
Część II: Almanach Mistrza Mórz

szyi, jest jednak zdecydowanie smoczej uro-


Umiejętności: spostrzegawczość +20,
dy – ostra, wąska, szpiczasto zwieńczona, o
pływanie +20, ukrywanie się +10, unik +10
głęboko osadzonych oczodołach, w których
Zdolności: broń naturalna, łuski (4),
lśnią ogromne, czerwone ślepia. Czerep po-
morderczy atak, czuły słuch, potężny
rastają liczne, lecz niewielkie rogowe guzy,
cios, przerażający, silny cios, widzenie w
zaś silna szczęka, zdolna z łatwością roz-
ciemności, żelazna wola.
trzaskać drewniany maszt, uzbrojona jest
Zasady specjalne:
w podwójny rząd zębów, w tym szerokich Potężne uderzenie. Wąż morski jest w
i długich kłów. Duże górne płetwy zbrojne stanie wybić swoje cielsko wysoko nad
w szpony, umiejscowione przy tułowiu tuż wodę, stając nad atakowanym okrętem
pod szyją, oraz drobniejsze płetwy dolne niemal pionowo, po czym z ogromnym
i szeroka, masywna płetwa zwieńczająca impetem opaść na pokład, jednocześnie
ogon istoty upodabnia ją nieco do ryby. atakując silną szczęką i górnymi,
Całe cielsko węża morskiego pokrywa szponiastymi płetwami. Wymaga to
ostra, gruba łuska. Istoty te występują w udanego testu Zręczności, a efektem tak
różnym umaszczeniu, zazwyczaj jednak potężnego uderzenia masywnego cielska
ciemnym: od zielonego po czarny. jest trafienie z S+6, które łamie maszty,
Najciekawsze jest jednak, że samce węży roztrzaskuje drewno pokładu i miażdży
morskich są owłosione – choć oczywiście załogę, o ile marynarze nie zdołali
nie całe. Gęsta, skołtuniona grzywa okala uskoczyć na czas. Wąż morski otrzymuje
wtedy trafienie z normalną siłą.
smoczy łeb, a długie pasma włosów często
Podbicie i oplecenie. Wąż morski potrafi
wyrastają znad karku. One również są bar-
się gwałtownie wynurzyć i zatopić
wy ciemnej, zazwyczaj zielonej, mogą więc
łódź bądź mniejszy statek. Wymaga
nieco przypominać plątaninę wodorostów, to poświęcenia akcji i udanego testu
zwłaszcza, gdy zwierzę wynurza się z wody, Krzepy. Wyjątkowo długie cielsko węża
oblepione mokrą grzywą. pozwala mu także, po udanym teście
Węże morskie atakują ludzi tylko w Zręczności, owinąć się wokół większego
przypadku, gdy zostaną wystraszone albo okrętu (wymaga to poświecenia akcji) i
gdy na ich terenie łowieckim zaczyna dosłownie zgniatać go w swoim uścisku.
brakować pożywienia. Dlatego też wielu Udany test Krzepy oznacza, że okręt
żeglarzy uważa, że gdy spotka się morskie- otrzymuje trafienie z Siłą 10 + 2k10.
go węża, należy zachować absolutną ciszę Wąż może zaciskać uścisk dalej, a każdy
i bezruch, czekając, aż potwór odpłynie. poświęcony w ten sposób atak oznacza
Rozwścieczony wąż morski potrafi zatopić kolejne trafienie z S10+2k10. W trakcie
wojenny galeon. tego manewru wąż może atakować
postaci znajdujące się na pokładzie
Wąż morski jedynie za pomocą kłów.
Cechy Główne Wodny stwór. Wąż morski może oddychać
WW US K Odp Zr Int SW Ogd pod wodą. Pływa z Szybkością 8.
50 0 43 32 53 45 68 55* Zbroja: łuski (4)
Cechy Drugorzędne Punkty Zbroi: głowa 4, korpus 4, ogon 4
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP Uzbrojenie: kły, pazury, ogon
2 18 4 3(5) 5 2 0 0 Trudność zabicia: Niemożliwa

106
107
Gra o tran
Przygoda powstała na podstawie artykułu Eliasa Bornshaw i Johna Foody „Strange events in Marienburg” z
14 numeru magazynu „Warpstone”.

„Mozolna, twarda, ciężka jest wielorybnika dola,


Niestraszny nam jest sztormów ryk, niezłomna nasz wola.”

Praefatio urastać do roli złowrogiej nemezis dla Na-


Jesień 2524KI, Burza Chaosu prze- dziei Ostlandu… Czy znajdą się śmiałkowie
minęła, nastał czas rozpaczy i walki o którzy stawią im czoło? Jak potoczą się
przetrwanie przed nadchodzącą zimą. losy miasta? Oto jak zaczyna się ta historia:
Bohaterowie Graczy przybywają wraz z
innymi uciekinierami do Salkalten. Bez Dar morza
grosza przy duszy, dobrego ekwipunku i
prowiantu trafiają pomiędzy lokalną bie- Ciemność
dotę, imając się różnych zajęć. W godzinach najczarniejszej nocy, w
Miasto przeżywa ciężki okres, kurczą czasie odpływu, w pobliżu dzielnicy doków
się zapasy żywności, od wielu tygodni z daje się słyszeć upiorny odgłos. Przeciągły,
niejasnych powodów ławice ryb i stada fok niski dźwięk przypominający skargę potę-
omijają okoliczne wody. Rybacy zmuszeni pionej duszy, rozbrzmiewa echem wśród
są do połowów na otwartym morzu - coraz portowych zaułków Salkalten. Natężenie
dalej od bezpiecznych brzegów i z coraz tego dźwięku sprawia, że dociera nie tylko
mizerniejszym skutkiem. Na domiar złego do uszu słuchacza ale wywołuje drżenie
zniknęło bez śladu już kilka mniejszych całego ciała przenikając je na wskroś.
łodzi wraz z załogami – pochłoniętych (Uwaga dla MG: Jedynie uczony w zoologi
przez wzburzone fale lub pożartych przez akademik lub doświadczony wilk morski
morskie bestie, o których coraz częściej może zidentyfikować ten widmowy hałas
wspominają zabobonni marynarze. jako zew norskiego wieloryba).
W portowych tawernach i na placu Niesamowite odgłosy dobiegają z
targowym starzy żeglarze snują mrożące sąsiedztwa starego, portowego żurawia
krew w żyłach relacje z prawdziwych i służącego za tymczasową kwaterę dla
rzekomych spotkań z krakenami, megalo- bohaterów graczy oraz licznej kompanii
donami lub trytonami. Pośród tych prze- podobnych im biednych awanturników
rażających lecz zwykle wyssanych z palca i wagabundów. Straszliwy fetor zgniłych
historii, powtarza się jednak coraz częściej ryb, fekalii, zbutwiałego drewna oraz za-
plotka o dwóch gigantycznych, drapież- tęchłej wody i mułu unoszący się stale nad
nych wielorybach, widzianych przez załogi tym miejscem, teraz nasilił się jeszcze przez
handlowych okrętów na morskim szlaku odpływ, który pozostawił w pobliskim
wiodącym do Salkalten. kanale zwanym Smródką jedynie pełną
Czarna jak noc nad biegunem samica i nieczystości, płytką, cuchnącą breję.
biały jak śnieg samiec - Duch i Ciemność Jest ciemno, ale już z daleka można
jak nazwali je salkaltenczycy wydają się dostrzec w rejonie ujścia Smródki kil-

110
kanaście migoczących światełek sztor- wody. Morski gigant zapewne przypad-
mowych latarenek. Widok ten nie jest kiem zapędził się do portowego basenu
rzadkością – biedni imigranci i grupy uciekając przed ścigającymi go myśliwymi
miejscowych nędzarzy często przeszu- lub innym niebezpieczeństwem, a gdy
kują wyschnięty kanał w nadziei na poziom morza gwałtownie opadł w trakcie
znalezienie cennych rupieci na sprzedaż odpływu - znalazł się w potrzasku.
lub zgromadzenia jadalnych ostryg, czy Dotarcie do zwierzęcia nastręcza sporo
pozostałych po odpływie ryb. Tym razem trudności – jest ciemno, schodki i szczebel-
jednak dzieje się coś dziwnego… Świateł- ki drabin wiodących z nadbrzeża są mokre
ka zazwyczaj rozrzucone wzdłuż koryta i śliskie – łatwo upaść w cuchnący szlam.
kanału, skupiły się w jednym miejscu, Głębokie błoto ogranicza ruchy. W mul-
gdzie majaczy niewyraźnie gigantyczny dach zalegają jakieś śmieci, sterczą połama-
kształt, przypominający kadłub przewró- ne deski, zardzewiałe kotwice i fragmenty
conego okrętu… Czyżby sztormowa fala takielunku. Zagrzebany do połowy w
Ściany Deszczu wywróciła jakiś pechowy lepkiej bagnistej mazi tkwi wrak karety lub
korab? BG mogą wprawdzie zignorować wozu, zepchnięty tu z pomostu zapewne
śpiew konającego wieloryba i pójść spać, jeszcze w trakcie przypływu.
jednak rankiem ponownie przyciągnie on Uwagę przyciąga jednak przede wszyst-
ich uwagę - podobnie jak głośne krzyki kim wieloryb. Potężny waleń dogorywa,
mew unoszących się chmarą nad pobli- krew sączy się z głębokich ran. Można
skim kanałem oraz gwar zebranego na zidentyfikować obrażenia zadane wielo-
nadbrzeżu, podekscytowanego tłumu. rybniczymi lancami i harpunami, ale także
Podchodząc bliżej bohaterowie do- ślady od pocisków artyleryjskich dużego
strzegą, że to co brali początkowo za wrak kalibru! Bardzo uważny obserwator zwró-
statku jest w rzeczywistości ogromną ci uwagę na dziwne blizny tworzące regu-
rybą! Wieloryb, a właściwie drapieżny larne wzory na łbie bestii, przypominające
kaszalot leży na boku, a jego uwięzione w magiczne hieroglify lub symbole. Bohater
szlamie cielsko niemal całkowicie zablo- posiadający stosowną wiedzę rozpozna
kowało ujście kanału. Zwierze ma dobre pośród tych osobliwych znaków symbole
15 chłopa długości i niemal 5 chłopa wy- boga morskich otchłani - Stormfelsa.
sokości. Jego czarną jak węgiel skórę po- W pobliżu wieloryba uwija się jak w
krywają głębokie rany i rozległe bruzdy. ukropie duża grupa ludzi, a także paru
Widać też wbite w ciało liczne harpuny, krasnoludów i niziołków. Wyglądają na
które przy ogromie bestii wydają się jed- zabiedzonych i zdesperowanych. Niemal
nak małe niczym wykałaczki. wszyscy dzierżą różnego rodzaju tasaki,
Zwierzę choć obezwładnione i ranne rybackie noże, bosaki oraz piły i haki słu-
ciągle żyje. Płetwa ogonowa wieloryba żące do oprawiania tuszy mięsa. Niektórzy
nadal się porusza, gdy stwór podejmuje taszczą na plecach zwoje lin, jakieś drew-
daremne wysiłki uwolnienia się z grzą- niane kliny i belki. Inni przetaczają po
skiej pułapki. Kaszalot na dobre utknął w nadbrzeżu puste beczułki starając się przy
wylocie kanału tworząc swym cielskiem tym zbytnio nie hałasować. W sąsiedztwie
naturalną tamę powstrzymującą przepływ wąskich, kamiennych schodków prowa-

111
Część II: Almanach Mistrza Mórz

dzących z nabrzeża na dno kanału kilka i łopatek wielorybniczych zastosowanie


kobiet próbuje rozniecić ognisko i roz- znajdą rohatyny lub halabardy przydatne
stawić ponad nim duży metalowy kocioł do zdzierania „kołdry” czyli warstwy skóry
do wytapiania tłuszczu. Gromada obszar- i tłuszczu oraz topory do rozrąbywania
pańców z nieufnością, a nawet wrogością kości. Oczywiście warto także zaopatrzyć
przyjmie pojawienie się potencjalnych się w skrzynki, beczki oraz wzmocnione
konkurentów i dopiero skuteczne nego- wiadra pozwalające czerpać i magazyno-
cjacje z przewodzącym tej zgrai niekoro- wać płynny olbrot z głowy i pudła wielo-
nowanym królem żebraków - „Ślepym” ryba. Nosidła, taczka, mała dwukółka czy
Johannem lub zastraszenie hołoty pozwoli wreszcie towarowy wóz ułatwią natomiast
BG na dostęp do wyrzuconego na mieliznę transport zgromadzonego łupu.
monstrum. Determinacja i pośpiech są równie
Jeśli w drużynie są bohaterowie obe- ważne jak odpowiednie wyposażenie.
znani ze sprawami morskimi - rybołów- Bohaterowie nie są jedynymi świadkami
stwem lub handlem, łatwo zorientują się, kaźni wieloryba i nie tylko oni postana-
że spoczywający przed nimi kaszalot stano- wiają wziąć udział w „grze o tran”. Wieść
wi cenny łup! Świadomość potencjalnych o wyrzuconym na mieliznę kaszalocie
zysków będą mieli też zwykli ignoranci. lotem błyskawicy obiega miasto. Wraz
Nie tylko tłuste oleiste mięso, tran, zęby z nastaniem świtu przybywa gapiów na
czy fiszbiny ale nade wszystko spermacet nadbrzeżu oraz chętnych do wyrwania
i bezcenna ambra wieloryba są niezwykle części cennej padliny i udziału w zyskach.
poszukiwanym i kosztownym towarem Są pośród nich miejscowi rybacy i mary-
w całym Starym Świecie. Wprawne oko narze, dokerzy, zbieracze soli. Nadciągają
pozwoli oszacować że ten konkretny wa- coraz liczniejsze gromady wynędzniałych
leń dostarczy ze swego garbu co najmniej uchodźców, kislewickich imigrantów i
200-300 beczek oleju wartego kilka tysięcy żebraków z pobliskich slumsów. Matki z
złotych koron, co stanowi niemałą fortunę głodnymi dziećmi, dygoczący z zimna star-
dla każdego, bez względu na jego prowe- cy, okaleczeni inwalidzi wojenni…
niencje. Trudno zatem przypuszczać że Atmosfera gęstnieje gdy w tłumie
BG nie skuszą się na taką niepowtarzalną pojawiają się uzbrojeni awanturnicy –
okazję… członkowie lokalnych gangów, weterani
To zyskowne przedsięwzięcie wymaga z kompanii najemnej oraz skandująca
jednak pośpiechu, determinacji i odpo- proekologiczne hasła, grupa lokalnych
wiedniej organizacji pracy oraz ekwipun- podżegaczy pod wodzą młodych agitato-
ku. Do pracy w wodzie i błotnistej breji rów - Karla Marksa i Engela Friedericksa.
nieodzowne będą wysokie buty. Przydadzą Rozgrywający się w kanale odrażający,
się też impregnowane płaszcze sztormo- krwawy spektakl przyciąga także rzesze
we, sakwy na narzędzia i mocne, długie zwykłych ciekawskich – wśród nich boga-
rękawice które zapewnią dobry uchwyt tych mieszczan, klakierów, duchownych a
na śliskiej od krwi rękojeści noża oraz nawet damy dworu Księcia Elektora von
uchronią od przypadkowych skaleczeń o Raukov! Pośród gapiów – jak zwykle przy
fiszbiny. Prócz specjalistycznych tasaków takich okazjach - krążą drobni handlarze

114
Gra o tran

sprzedając napoje i przekąski. Jakiś artysta dzięki wielorybowi dorobić się majątku
rozstawił się ze sztalugami na falochronie bądź wykarmić swoje rodziny. Rybacy i
aby uwiecznić wydarzenie na płótnie obra- marynarze nie będą chcieli również dopu-
zu. Bandy uliczników i rzezimieszków ko- ścić, aby oswobodzony kaszalot ponownie
rzystając z okazji prześlizgują się w tłoku, sterroryzował okolicę topiąc łodzie, rwąc
wyszukując potencjalne ofiary. O świcie sieci i trzebiąc ławice ryb. Taki konflikt
już niemal całe miasto tłoczy się w obrębie interesów szybko doprowadzi do otwartej
Kanału Smródki… konfrontacji a wtedy z pewnością interwe-
Bohaterowie o wysokiej charyzmie, niuje straż miejska.
posiadający talenty krasomówcze, specjal- Logistyka takiego przedsięwzięcia sta-
ne umiejętności (po zdaniu wymagającego nowi olbrzymie – dosłownie i w przenośni
testu Ogłady/Siły Woli) mogą spróbować – wyzwanie. Konieczna jest duża grupa
wpłynąć na zebranych, organizując im ludzi, dźwigi lub podnośniki. Najważniej-
pracę, dzieląc obowiązkami i skłaniając do sze jest jednak to, że bestia jest śmiertelnie
współpracy, a przynajmniej powstrzymu- ranna i jeśli BG nie dysponują cudow-
jąc ich od otwartej agresji i walki o zdo- nymi talentami uzdrawiania, najlepszym
bycz. Test ten musi być jednak powtarzany i humanitarnym rozwiązaniem będzie
aby utrzymać motłoch w ryzach, przy zapewnienie waleniowi szybkiej, w miarę
czym trudność będzie stopniowo wzrastać, bezbolesnej śmierci.
wraz z powiększającą się liczbą obserwa- W chwili gdy któryś z BG lub BN-ów
torów i uczestników rozgrywającej się w zdecyduje się zadać ostateczny cios, prze-
kanale jatki. bijając wielkie jak dzwon serce potwora,
Pomimo straszliwych okaleczeń Czar- porywisty wiatr zerwie się od Morza
ny Kaszalot wykazuje nienaturalną wręcz Szponów, niebo pociemnieje a huk gromu
witalność. Częściowo obdarty ze skóry, przetoczy się nad Salkalten. Z pyska kona-
skrwawiony, skłuty harpunami, nadal jącej bestii buchnie strumień wymiocin, a z
wykazuje oznaki życia. Jeśli wśród Boha- rozprutego brzucha wyleją się wnętrzności
terów Graczy znajdują się postacie elfów, i fekalia. Wieloryb wypuści z nozdrza
druidów, czarodziei kolegium bursztynu/ krwawy gejzer powietrza i wraz z nim
jadeitu, wyznawców starej wiary lub in- wyda ostatnie tchnienie…
nych przyjaciół zwierząt, mogą oni podjąć
próbę ocalenia wieloryba. Ostrzeżenie
Jatka
Sprawienie wieloryba jest nie tylko
przed klątwą Stormfelsa wygłoszone przez
zajęciem trudnym, wymagającym sporego
miejscowego kapłana Manaana który
wysiłku, narzędzi i umiejętności ale także
pojawi się pośród tłumu w krytycznym
niebezpiecznym. Zgodnie z przysłowiem
momencie, może także zasugerować po-
„Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą” podczas
zostałym bohaterom, że powinni uratować
patroszenia tak ogromnej bestii, nietrud-
morskiego giganta od okrutnej kaźni. Bę-
no o wypadek. Brnąc po lepiącym się od
dzie to jednak niezwykle trudne - niemal
oleistej posoki i tłuszczu grzbiecie trudno
niewykonalne zadanie. Gracze powinni
będzie BG zachować równowagę. Olbrzy-
bowiem mieć świadomość że mieszkań-
mia masa mięsa pod stopami bohaterów
cy Salkalten nie zrezygnują z okazji, aby

115
Część II: Almanach Mistrza Mórz

dygoce konwulsyjnie, powodując co jakiś W imię Prawa!


czas wstrząsy niczym podczas trzęsienia Praca nad rozbiorem gigantycznej
ziemi. Tylko wyjątkowa zręczność lub tuszy mięsa i towarzysząca temu krwawa
umiejętności akrobatyczne pozwolą ustać fiesta przy cielsku zabitej samicy kaszalota
o własnych siłach. trwa w najlepsze, gdy pojawiają się kolej-
Nie wszyscy jednak mają takie talenty. ne problemy. Spory oddział zbrojnych w
Pracujący parę kroków dalej Kislevici barwach księcia elektora Ostlandu oraz to-
przewracają się raz po raz. Jeden z nich warzyszących im miejskich ceklarzy Semka
zsuwa się po stromiźnie upadając na zie- Barchacza otacza kanał zwartym kordo-
mię, drugi zaś znika w wywierconym w nem, wzywając zgromadzonych ludzi do
grzbiecie walenia otworze. Nieszczęśnik rozejścia się i pozostawienia wydartych z
w panice usiłuje wydostać się z głębokiej ciała wieloryba łupów.
na dwóch chłopa, wąskiej krwawej jamy „Mieszkańcy Salkalten! Zachowajcie
wydrążonej w garbie kaszalota ale jego spokój! Rozejdźcie się do domów! To
ręce i nogi nie znajdują oparcia na śliskiej zgromadzenie jest nielegalne! Zwierz sta-
od tłuszczu i posoki powierzchni. Tapla się nowi własność Księcia Elektora! Cofnijcie
i szamoce przez chwilę, aż wreszcie – jeśli się! Rekwirujemy wieloryba na potrzeby
nikt mu nie pomoże - znika na dobre tonąc floty Imperium! Zostawcie wszystko na
w oleistej mazi wypełniającej wyrwę… miejscu albo będziecie oskarżeni o grabież!
Jeśli któremuś z BG przydarzy się Rozejdźcie się albo będziemy strzelać!”
podobny wypadek, jedynym sposobem Gniewny pomruk przechodzi przez
aby wydostać się z organicznej kawerny tłum. Ludzie gwiżdżą i przeklinają. Tłum
brzucha wieloryba jest szybkie wycięcie we krzyczy „Precz! Nie oddamy nawet uncji
wnętrznościach bestii tunelu, pozwalające- tłuszczu!”, „Dajcie nam jeść!”, „Pańskie słu-
go przecisnąć się na zewnątrz. Powodzenie gusy!”, „Walcie się gównojady!”, „Gdzie był
podobnej akcji możliwe będzie jednak tyl- Książę Elektor gdy moja córeczka umierała
ko po udanym teście Siły Woli oraz Inteli- z głodu?!” Wzrasta napięcie. Dochodzi do
gencji. Takie makabryczne doświadczenie przepychanek ze strażnikami. Ktoś rzuca
z pewnością pozostawi też ślad na psychice w nich zgniłymi wodorostami i grudami
BG w postaci punktu obłędu! ziemi. Jakaś zirytowana hałasem kobieta
Bohaterowie wycinający płaty mięsa wylewa kubeł pomyj z piętra kamienicy
i fragmenty szkieletu w dolnych partiach prosto na głowy prowodyrów motłochu.
wieloryba, również narażeni są na roz- Dochodzi do bójek. Jakiś strażnik uderza
maite niebezpieczeństwa poczynając od starego rybaka powalając go na ziemię.
przygniecenia a nawet zmiażdżenia osu- Inny żołdak odpycha matkę z małym
wającymi się zwałami tłuszczu, okaleczenia dzieckiem tak nieszczęśliwie, że ta prze-
ostrymi odłamkami kości, zranienia narzę- wraca się przez krawędź kanału i rozbija
dziami przez nieostrożnych towarzyszy, głowę maleństwa… „Mordercy!”, „Krew za
kończąc na poparzeniach olejem wytapia- krew!” wołają rozwścieczeni rybacy…
nym na wielkim ogniu w rozstawionych Przemoc eksploduje w ułamku chwili.
obok kotłach. Nagle rzucony niewiadomo skąd i przez
kogo harpun przeszywa na wylot jednego

116
Gra o tran

z elektorskich ludzi. Pada głośna komenda lub honorze. Mogą oczywiście rzucić się na
i strażnicy otwierają ogień – regularną strażników aby siłą utorować sobie drogę
salwą – w kłębiący się na dnie kanału i na ucieczki ale powodzenie takiej akcji jest
nadbrzeżu tłum. Kanonada ogłusza, kilka znikome. Mogą także spróbować prześli-
osób pada rannych lub zabitych. Krew zgnąć się pomiędzy walczącymi albo ukryć
ludzi miesza się z krwią zabitej przez nich w zwojach lin, skrzyniach czy beczkach
morskiej bestii… stojących na nadbrzeżu, ale wymaga to
W tym samym momencie, gdy rozpo- udanego bardzo trudnego testu ukrywania
czyna się strzelanina na nadbrzeżu, morze się. Wobec przytłaczającej przewagi li-
postanawia upomnieć się o swoją wła- czebnej i uzbrojenia przeciwników najlep-
sność. Truchło kaszalota przesuwa się pod szym rozwiązaniem będzie zatem rzucenie
wpływem naporu wody odsłaniając ujście. broni i poddanie się ceklarzom. Pozwoli
Spiętrzone fale przypływu przelewają się to BG wprawdzie zachować życie ale będą
błyskawicznie przez zakorkowany dotąd musieli pogodzić się z utratą wolności, a
ciałem wieloryba wylot kanału. Morze także posiadanego majątku.
wlewa się szeroką, spienioną strugą zata- W chwili, gdy bohaterowie odrzucą
piając kłębiących się wokół padliny kasza- broń, strażnicy opadną ich niczym wście-
lota ludzi. Woda sięga najpierw do kostek, kłe psy. Wykręcą i zwiążą ręce, skują
w chwilę potem do kolan, do pasa… kajdanami nie szczędząc przy tym razów
Rozpętuje się prawdziwe piekło! Spani- kolbami muszkietów i drzewcami hala-
kowany tłum próbuje wyrwać się z pułapki bard. Zbici i spętani uczestnicy zamieszek,
w jaką zamienił się zalewany morską wodą pędzeni przez miasto w konwoju uzbro-
i ostrzeliwany przez elektorskich ludzi ka- jonych strażników trafią do położonej
nał. Brną w szlamie, rozpaczliwie chwytają przy ulicy Solnej kordegardy pełniącej rolę
szczeble drabinek prowadzących na nad- lokalnego więzienia… (patrz S:NO)
brzeże, na czworakach wpełzają na wąskie,
strome schodki, depcząc po sobie i spycha-
Więźniowie sumienia
Dalsze losy drużyny potoczą się nie-
jąc się nawzajem. Wydostają się na otwartą
co odmiennie, w zależności od tego, jak
przestrzeń... prosto pod lufy muszkietów i
BG zachwali się podczas burdy w Kanale
groty włóczni oczekujących tam ceklarzy.
Smródki. Jeśli w porę wycofali się z awan-
Niektórzy zastygają nieruchomo widząc
tury, która wybuchła na nadbrzeżu, spędzą
wymierzone w siebie wyloty pistoletów,
zapewne kolejne dni na zabezpieczaniu
inni starają się uciec lub rzucają na straż-
zdobytego łupu i liczeniu ewentualnych
ników z kordonu w desperackiej próbie
zysków z jego sprzedaży. Należy jednak
przedarcia się na wolność. „Gleba!! Na
pamiętać, że zewłok kaszalota i wszel-
ziemię szczury! Z rozkazu Księcia Elektora
kie pochodzące z niego szczątki, zostały
i Małej Rady! Rzucić broń! Poddajcie się!”
formalnie uznane za własność Jego Eks-
– wrzeszczą otaczający motłoch żołdacy…
celencji Księcia Elektora von Raukov.
Jeśli bohaterowie nie podjęli wcześniej
W konsekwencji osobnicy przyłapani na
rozsądnej decyzji o wycofaniu się z tej
ostentacyjnym obnoszeniu się ze zdobyczą
awantury, teraz nie będą już mieli na to
lub na spekulacyjnym handlu zakazanym
większej szansy bez uszczerbku na zdrowiu

117
Część II: Almanach Mistrza Mórz

towarem, mogą spodziewać się jego zare- Opisy części współwięźniów zawarte
kwirowania oraz osadzenia w miejskim są w części Dramatis Personae. „Atrakcje”
lochu – tym samym do którego trafili oczekujące na BG w więzieniu pozosta-
uczestnicy zamieszek. Szansa że gracze wiam inwencji MG, ważne jest, aby dać
zaznajomią się mimo wszystko z urokami BG szansę na zadzierzgnięcie znajomości z
lokalnych kazamatów jest zatem dosyć kluczowymi Bohaterami Niezależnymi.
duża... Pomimo odosobnienia, dzięki przemy-
Mijają dwa tygodnie. Czas w murach canym grypsom oraz plotkom i pogłoskom
cekhauzu upływa codziennym rytmem przekazywanym przez przekupionych lub
brutalnych przesłuchań, lichych posiłków i podsłuchanych strażników, do więźniów
krwawych bójek między osadzonymi. Mo- osadzonych w lochu cekhauzu docierają
notonię więziennej wegetacji przerywają wieści z miasta. Nie są to jednak pomyślne
jedynie egzekucje odbywające się w ostatni informacje. Ciężko doświadczone przez los
dzień roboczy tygodnia na dziedzińcu Salkalten i jego obywatele stawiają bowiem
sąsiadującym z cekhauzem. Jako skazańcy, czoła nowemu niebezpieczeństwu.
BG będą mieli okazję zaznać zarówno upo-
korzeń i zniewag ze strony strażników jak
Zemsta Stormfelsa
Dzięki zabitemu wielorybowi widmo
i przemocy bądź wyrazów niepożądanej
głodu na krótko przestało zagrażać mia-
„sympatii” od współwięźniów. Oczywiście
stu. Choć zdobycz przypadła Elektorowi,
nie wszyscy towarzysze niedoli to morder-
zgromadzone zapasy mięsa nie zostały
cy lub perwersyjni zwyrodnialcy, aczkol-
- wbrew obawom - zagarnięte w całości
wiek zdecydowana większość ma niezbyt
przez książęcy dwór. Na wniosek Małej
czyste sumienie i daleko im do moralnych
Rady, aby uspokoić nastroje ludności re-
standardów kapłanów Shalyi…
glamentowane porcje rozdysponowano
Wśród osadzonych w zbiorczej celi z
między najbardziej potrzebujących. Radość
BG znajduje się kilkunastu opryszków. Są
ze śmierci wieloryba okazała się jednakże
tu między innymi dezerterzy z imperialnej
przedwczesna… Wszystkich dosięgła bo-
armii, przemytnik, złodziej, stręczyciel
wiem wkrótce zemsta Władcy Potworów!
oraz spora grupa dłużników alimenta-
Wielka samica zabita w okrutny sposób
cyjnych. Są także prawdziwe perełki w
dla mięsa i cennego tranu nie była wszakże
osobach halflińskiego truciciela, czarno-
zwykłym wielorybem ale – jak domyślił się
skórego lubieżnika z dalekiej Arabii, pary
wielebny Murnich - świętym zwierzęciem
młodych rewolucjonistów oraz skazanego
okrutnego boga Stromfelsa. Nie była to
30 lat wcześniej, lecz nie straconego z po-
również jedyna bestia grasującą na wodach
wodu błędów proceduralnych nielicencjo-
w pobliżu miasta… Ostatni, agonalny
nowanego maga…
zew wieloryba przyciągnął uwagę innego
Pobyt w więzieniu z pewnością nie
monstrum. Naznaczony piętnem Chaosu,
należy do przyjemności. Osadzeni narażeni
ogromny krwiożerczy samiec przybył aby
są na szykany strażników więziennych,
pomścić swoją partnerkę. Potwór niesie
pobicie, a nawet okaleczenie przez współ-
ludziom morza śmierć i zniszczenie.
więźniów. Z jednej strony kwitnie kontra-
Był to prawdziwy Dzień Sądu. Bestia
banda, z drugiej nie brakuje donosicieli.

118
Gra o tran

wtargnęła do zatoki tuż przed zachodem nagie kobiety, wyposzczeni po długim


słońca, a jej pojawieniu się towarzyszy- rejsie żeglarze i zakonnicy zapomnieli o
ły chmary ptactwa unoszące się ponad ostrożności i wprowadzili obydwa okręty
grzbietem olbrzyma i atakujące wszystkich na mieliznę. Jeden z nich ze strzaskanym
dookoła. Wiedziony gniewem kaszalot kadłubem natychmiast zatonął, podczas
przerwał łańcuch odgradzający port od gdy załoga drugiego statku, uwięzionego
otwartego morza, staranował zakotwi- między głazami, zmuszona była stanąć do
czone na portowej redzie okręty, niszcząc walki z licznym stadem przerażających
ich kadłuby i przewracając do góry stępką. syren… Ostatecznie karaka wyrwała się ze
Zatopił kilkadziesiąt mniejszych rybac- śmiertelnej pułapki, jednak rozmiar znisz-
kich łodzi i zdemolował drewniane molo. czeń i straty w ludziach uniemożliwiły
Po dopełnieniu dzieła zniszczenia, Biały dalszy pościg za Białym Wielorybem.
Kaszalot odpłynął, pozostawiając za sobą W takich okolicznościach władca
wraki statków i unoszące się na falach Ostlandu musiał zdecydować się na despe-
ciała zabitych ludzi. Jego rajd wywołał taką racki – z uwagi na stan skarbca prowincji
panikę, że nikt nawet nie myślał aby go - krok. Aby uporać się z zagrożeniem ze
zatrzymać. strony wielkiego kaszalota, Książe Elek-
Nie był to jednak koniec jego zemsty tor Valmir von Roukov zdecydował się
na Salkalten. W kolejnych atakach do- wyznaczyć wielką nagrodę dla śmiałków,
konanych na Morzu Szponów potwór którzy gotowi są zabić potwora - zawrotną
zniszczył dziesiątki rybackich sieci i łodzi, sumę 10 000 marienburskich guldenów!
a także zatopił lub poważnie uszkodził Co więcej, dla poszukiwanych listami
kilka okrętów handlowych z Bretonii i gończymi łotrzyków oraz już schwytanych
Marienburga, które weszły mu w drogę więźniów, którzy zdecydują się zaciągnąć
na morskim szlaku. Przed furią Białego na wielorybnicze okręty biorące udział w
Wieloryba nie były w stanie uchronić ani polowaniu, za zgodą księcia Mała Rada
prośby i modlitwy do Manaana zanoszone przewidziała amnestię.
przez wiernych wyznawców przed jego Ogłoszenia o nagrodzie za głowę Bia-
ołtarzem w Świątyni Gwiazdy Imperium, łego Kaszalota rozwieszono w mieście
ani ofiary ze zwierząt (a nawet ludzi!) na każdym słupie i w każdej tawernie.
składane potajemnie Stormfelsowi przez Miejscy heroldzi rozgłosili wieść ludziom
zdesperowanych żeglarzy. zgromadzonym na głównych placach Sal-
Ekspedycja karna zorganizowana przez kalten, a gońcy imperialni ponieśli ją dalej
rycerski zakon Synów Manaana pod wo- do innych miast i wiosek wzdłuż wybrzeża
dzą admirała Hrofila Halfdane również Morza Szponów. Pomimo zawrotnej sumy
zakończyła się fiaskiem. W pościgu za Du- oferowanej za śmierć Ducha, w samym
chem Zagłady okręty ekspedycji wpłynęły Salkalten na wezwanie księcia odpowie-
bowiem nierozważnie do zatoki stano- dzieli jednak nieliczni awanturnicy i żegla-
wiącej łowieckie terytorium i żerowisko rze. Groza imienia legendarnego potwora
okrutnych morskich syren zwanych Có- była bowiem już tak wielka, że zdławiła
rami Stromfelsa. Słysząc czarowny śpiew nawet chciwość. Nie wszyscy wszakże lu-
i widząc z daleka wylegujące się na falach, dzie morza ulękli się walki z potworem.

119
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Z odległych portów przybyli do miasta ciem ryzykownej wyprawy w niepewnej


twardzi wielorybnicy z Albionu, wprawni kompanii. W takim przypadku należałoby
harpunnicy z Kisleva a nawet dzicy Nors- odwołać się do ich chciwości - podwajając
meni jarla Boewulfa Kundegunda, który wartość nagrody za Białego Wieloryba,
jako jeden z nielicznych barbarzyńskich osobistych emocji – czyniąc ofiarą Ducha
wodzów północy brał udział w Burzy Cha- kogoś z bliskich lub przyjaciół BG lub po
osu po stronie Imperialnej Armii. prostu wprowadzając wątek gangu wer-
Wśród tej zgrai wilków morskich bunkowego kaptowników, który na roz-
wyróżniał się szczególnie jeden czło- kaz kapitana albo samego Księcia Elektora
wiek – kapitan wielorybniczej karaweli dokona przymusowego wcielenia bohate-
„Damnatus”, Marienburgczyk Ishmael van rów do załogi osławionego „Damnatusa”.
Dyke. Sława starego kapitana, jako bez-
względnego zabójcy morskich potworów Polowanie
znacznie go wyprzedzała. Od wielu lat w „Z północnym wiatrem podąża holk,
każdej portowej tawernie opowiadano pośród lodowych potężnych gór.
sobie historie jego zwycięskich walk z kra-
Dalej kamraci nadszedł czas,
kenami i megalodonami oraz pogromów
urządzanych przez jego okręt trupim reki-
wpłynąć pod niebo spaczenia chmur”.
 Stara szanta wielorybników z Salkalten
nom i behemotom. Legenda Jednonogiego
Ishmaela miała jednak również mroczną Aura znowu się pogorszyła. Jesienny
stronę. Plotka głosiła, że spowodowana sztorm nadciągnął od Morza Szponów i
kalectwem, obsesyjna nienawiść kapitana wdarł się w miasto. Sine niebo przesłaniają
do pomiotów głębin często odbierała roz- ciemne, burzowe chmury rozświetlane
sądek jego decyzjom, a wszelki sprzeciw ze przez upiorne zygzaki błyskawic. Wzbu-
strony załogi był surowo karany. rzone fale uderzają w kadłuby zacumowa-
Reputacja szaleńca i bezwzględnego nych w porcie okrętów i miotają rybackimi
tyrana przylgnęła więc do Ishmaela i tylko łódkami, przelewając się ponad nabrze-
nieliczni desperaci z własnej woli zgodzili- żem. W taką pogodę tylko Norsmeni mają
by się zamustrować na jego okręt. Niefor- odwagę wypływać na otwarte morze.
tunne okoliczności sprawiają jednak, że Norsmeni lub szaleńcy, tacy jak kapitan
„Damnatus” jest jedynym okrętem poszu- Ishmael van Dyke i jego załoga…
kującym rekrutów do uzupełnienia załogi Gnany pragnieniem zemsty i wizją
na czas wielkich łowów na kaszalota. A elektorskiej nagrody kapitan van Dyke nie
kapitan van Dyke jedynym dowódcą, który zważa na pogodę i nie zwleka z rozpoczę-
gotowy jest bez obaw przyjąć na pokład ciem polowania na Białego Wieloryba.
byłych więźniów salkalteńskiego lochu… Kończąc werbunek do swojej załogi, pozo-
Mając do wyboru stryczek lub zamu- stawi nowo zamustrowanym marynarzom
strowanie na wielorybniczym statku, bardzo niewiele czasu na przygotowanie
niemal wszyscy BG wybiorą zapewne to do rejsu, pożegnania z rodziną czy spisanie
ostatnie. Ci, którzy uniknęli karzącej ręki testamentu. Ci spośród załogantów którzy
sprawiedliwości i cieszą się wolnością trafią pod rozkazy Ishmaela prosto z miej-
mogą jednak wzbraniać się przed podję- skich lochów, natychmiast zostaną skiero-

122
Gra o tran

wani do pracy pod pokładem „Damnatusa” zwerbowanych członków załogi sam ka-
pod czujnym okiem twardego bosmana pitan Ishmael van Dyke. Bladolicy, chudy
Ahaba i jego pomocników. jak szkielet starzec w czarnym kabacie i
Żeglarze, którzy zaciągną się trójgraniastym kapeluszu, wspierający się
dobrowolnie, będą mieli natomiast ledwie na kościanej protezie nogi. Kapitan wy-
godzinę lub dwie na skompletowanie i gląda niczym sługa boga śmierci, Ponury
przyszykowanie niezbędnego ich zdaniem Żniwiarz oczekujący na kolejne dusze
ekwipunku. Z uwagi na presję czasu, MG zmierzające do ogrodów Morra…
nie powinien pozwolić na czasochłonne
targowanie się z handlarzami, czy nabycie
Zły Omen
Tuż przedtem, nim bohaterowie posta-
rzadkich przedmiotów.
wią stopę na pokładzie „Damnatusa”, drogę
„Damnatus” zastąpi im jęcząca, śliniąca się garbata sta-
Dreszcz niepokoju przeszywa serca rucha obwieszona dziwnymi amuletami.
wszystkich spoglądających na zacumowa- Szalona Ivanka znana jest wśród kislewic-
ny przy ostatniej kei salkalteńskiego portu kich imigrantów i biedoty Salkalten. Zdzi-
statek. Okręt godny jest swojego imienia – waczała znachorka obdarzona talentem
„Damnatus” w języku klasycznym oznacza jasnowidzenia cieszy się estymą pomimo,
„Potępiony”. Wielka karawela prezentuje iż guślarstwo w całym imperium jest zaka-
się niemal tak przerażająco jak widmowy zane, a czarownice pali się na stosach. Ko-
okręt floty nieumartych, niosący na swym bieta nie zważając na obecność strażników,
pokładzie załogę upiorów. Czarne ni- ochrypłym głosem nachalnie doprasza się
czym skrzydło kruka, postrzępione przez datku powtarzając słowa „Dajcie szylinga
sztormy żagle łopoczą na wietrze. Ciemny dobry Panie a przyszłość otworem przed
kadłub o burtach naznaczonych smugami Wami stanie…”.
zakrzepłej wielorybiej krwi ozdobiony jest Jeśli któryś z bohaterów skusi się na
kośćmi i zębami upolowanych wcześniej ofertę wróżby, kobieta ujmie jego dłoń
morskich bestii. Na śródpokładzie wznosi wzywając jednocześnie imię Manaana i
się dziwaczna konstrukcja wytapiarki pogańskich, kislewskich bogów, po czym
tłuszczu, przypominająca nieco hutniczy ochrypłym, wywołującym dreszcz grozy
piec. Z komina ponad nią buchają kłęby głosem wypowie wróżbę: „Oko z głębiny
czarnego dymu spowijające okręt w cuch- spogląda na Ciebie, zagładę wieszczą znaki
nącym, gęstym oparze. na niebie…” Zaraz potem odejdzie, nie
Na dziobie okrętu, w miejscu gdzie zważając na jakiekolwiek pytania ani nie
zwykle mocuje się rzeźbę galionu, tkwi bacząc na obiecaną zapłatę…
straszliwe trofeum - czaszka megalodona
– gigantycznego rekina z Morza Zmian. Tajemnice Morza Szponów
Sterczące z forkasztelu na podobieństwo Zanim kapitan Ishmael i jego załoga
kłów lufy czterech armat i działa har- odnajdą trop wieloryba i stawią czoła
punniczego, podkreślają jeszcze ponury, bestii, czeka ich wiele dni, tygodni albo
groźny wygląd statku. Na szczycie trapu nawet miesięcy rejsu po niebezpiecznych,
prowadzącego na pokład oczekuje nowo zdradliwych wodach Morza Szponów.

123
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Trudno zliczyć zagrożenia i niespodzianki krwi i własnych nieczystości, trudzi się


jakie mogą przytrafić się marynarzom przy wiosłach okrętów śmierci w mor-
żeglującym na tym obszarze. Długi czas derczym tempie narzuconym przez nie-
spędzony na pokładzie małego okrętu w ludzkich nadzorców. Z ust galerników nie
towarzystwie załogi złożonej z twardych wydobywają się jednak żadne słowa skargi,
awanturników i byłych więźniów da nie słychać lamentów ani przekleństw.
asumpt do wielu emocjonujących - groź- Przed wyruszeniem w rejs, oprawcy zaszy-
nych lub zabawnych sytuacji. wają nieszczęśnikom wargi lub wyrywają
Tylko od Mistrza Gry zależy, czy przed języki, aby żadne skamlenia nie zagłuszyły
sceną finałową rozegra jeden mały epizod, modlitw wznoszonych na cześć bóstw
czy kilka przygód. Poniższa tabela zdarzeń Chaosu.
losowych stanowi jedynie pomocną wska- Armada mija Was o ledwie milę lub
zówkę, ułatwiającą stworzenie odpowied- dwie, podążając na południe w sobie tylko
niego klimatu dla „morskich opowieści”. znanym celu. Być może za parę dni wtar-
gną do Zatoki Marienburskiej? A może
Niebezpieczeństwa Morza skierują się dalej? Lub BLIŻEJ – do Sal-
Szponów kalten? Nagle jeden z mniejszych statków
1. Czarna Flota odłącza się od eskadry i rusza w Waszą
Niespodziewanie, słońce zakrywa- stronę! Czy zdołacie mu uciec? A może
ją gęste chmury spaczeniowego pyłu o podejmiecie walkę?
niewiarygodnych barwach, które rychło
2. Mgła
zasnuwają całe niebo. Panujące ciemności
Już od wielu godzin bezskutecznie
rozświetla jedynie zimny blask błyskawic
usiłujecie przebić wzrokiem otaczającą
i piekielne ognie pełgające po olinowaniu
was zewsząd, nieprzeniknioną ścianę
okrętów. W powietrzu czuć zapach ozonu,
mgły. Gęsty, biały opar otula „Damnatu-
który miesza się z odorem siarki. Pory-
sa” niczym pośmiertny całun. Ze swojego
wisty wiatr szarpie żagle, a ogromne fale
miejsca jesteście w stanie dostrzec jedynie
przetaczają się przez pokład statku. Spo-
niewyraźne zarysy burt, masztu i takie-
glądacie przed siebie i ze zgrozą dostrze-
lunku. Pomiędzy nimi, podobne raczej
gacie podążające równolegle z Waszym
duchom niż żywym ludziom, majaczą wid-
kursem wrogie okręty sił Chaosu. Statki o
mowe sylwetki marynarzy. Wokół panuje
żaglach z ludzkiej skóry i wiosłach z kości
nienaturalna cisza. Mgła tłumi odgłos fal
olbrzymów przemierzają wzburzone wody
uderzających o kadłub okrętu, skrzypienie
północy, niczym stada wygłodniałych
wręg i ochrypłe okrzyki morskich ptaków
rekinów w poszukiwaniu kolejnych ofiar.
krążących gdzieś na niewidocznym teraz
Na pokładach okrętów, jak wszy na łach-
niebie. Wszystkie dźwięki wydają się tak
manach nędzarza, kłębią się tłumy ogar-
odległe, tak nierealne, jak gdyby dochodzi-
niętych ekstazą, krwiożerczych mutantów,
ły z innego świata...
wiedzionych ku zatraceniu przez swych
Zdajecie sobie sprawę, iż pozorny bez-
demonicznych kapitanów.
ruch i spokój nie wróżą w tych stronach
Setki oszalałych z bólu i strachu nie-
niczego dobrego. Instynkt podpowiada, że
wolników, brodząc po kostki w kałużach
grozi Wam śmiertelne niebezpieczeństwo.

124
Gra o tran

Coś czyha we mgle, szukając sposobności utrudnić polowanie na wieloryba. Czy


by się zbliżyć... Może to przeklęta topielica przerażony marynarz mówi prawdę? A
- morski sukkub wraz ze świtą utopców? może postanowił okłamać kapitana Ishma-
Może kraken? A może coś jeszcze gorszego? ela, aby opóźnić pościg za Duchem, licząc
na to, że do walki z wielorybem w ogóle
3. Orkowie
nie dojdzie?
Od dwóch dni rzęsisty deszcz leje się
potokami, tworząc wokół Waszego statku 5. „Faustus”
nieprzeniknioną wodną kurtynę. Rankiem Mija kolejny dzień bezowocnych
trzeciego dnia, jakiś nowy, obcy dźwięk poszukiwań Ducha, zgubiliście trop po-
przedziera się przez nieustający szum i twora. Aura jednak Wam sprzyja. Wiatr
plusk. Początkowo słychać jedynie niewy- od Norski przegonił burzowe chmury,
raźny, przytłumiony, rytmiczny stukot. a powierzchnia morza wygładziła się
Hałas wzmaga się jednak z każdą chwilą, niczym tafla lustra. Wasz okręt przemie-
i wkrótce, głębokie, miarowe dudnienie rza błękitny przestwór oceanu, łagodnie
wprawia w drżenie cały okręt. Załoga z kołysząc się na falach, gdy na zbieżnym
trudem utrzymuje równowagę, gdy morze kursie dostrzegacie niespodziewanie han-
burzy się gwałtownie a olbrzymie fale ude- dlową kogę „Faustus”, płynącą pod banderą
rzają w burty okrętu, miotając nim niczym Dyrektoriatu Marienburga. Za namową
dziecinną zabawką. Na twarzy stojącego pierwszego oficera, kapitan Ishmael na-
obok Was młodego marynarza maluje się kazuje zbliżyć się do napotkanej jednostki
paniczny strach. Krzyczy coś, ale głos tonie aby uzupełnić prowiant, zasięgnąć wieści z
w ogłuszającym huku. Nagle poza zasłoną dalekiego świata, a przede wszystkim usta-
deszczu, tuż za sterburtą „Damnatusa”, lić czy widzieli Białego Wieloryba.
pojawia się przypominający gigantyczną, Już po chwili orientujecie się, że ma-
jaskrawo pomalowaną tratwę, groteskowy rienburska koga dryfuje bezwładnie na
kształt obcego okrętu. „Niszczyciel na na- luźnych, zrefowanych w połowie żaglach.
szym kursie! Orkowie!” – krzyczy kapitan Na pokładzie nie widać żywego ducha, nikt
Ishmael – „Cała załoga na pokład! Łado- też nie odpowiada na zawołanie. Statek
wać działa! Do broni! Walczcie tchórze, wydaje się nieuszkodzony – brak śladów
albo zielonoskórzy pożrą Was żywcem!”. zniszczeń kadłuba, steru czy ożaglowania.
Szalupy nadal tkwią umocowane przy bur-
4. Wąż morski
tach. Nie widać żółtej bandery świadczącej
„Potwór! Potwór! Wąż Morski” – krzyk
o wybuchu epidemii wśród załogi. Panuje
marynarza z bocianiego gniazda stawia na
jednak martwa cisza. Jeśli BG zdecydują
równe nogi całą załogę. Wszyscy z niepo-
się sami lub na rozkaz kapitana przeszukać
kojem wypatrują legendarnego monstrum,
„Faustusa”, odkryją, że cała załoga zniknęła
ale nie dostrzegają nawet śladu. Majtek
pozostawiając własnemu losowi statek i
klnie się, iż widział wijące się miedzy fala-
ładunek. Żeglarze nie zniknęli jednak bez
mi cielsko węża morskiego. Zdajecie sobie
śladu – w kilku miejscach deski pokładu i
sprawę że starcie z bestią może zagrozić
płótno żagli znaczą plamy zakrzepłej krwi.
powodzeniu misji. Nadłożenie wielu mil
Dostrzec można też smugi dziwnego,
żeglugi, aby uniknąć walki również może
żrącego śluzu pokrywające nadburcia…

125
Gra o tran

Dokładne przetrząśnięcie ładowni ujawnia chwili reflektuje się i nieco ciszej oznajmia:
kolejną niespodziankę – w jednej z pustych „Tutaj kapitan Nemonson z okrętu pod-
beczek po grogu ukrywa się człowiek. wodnego „Nautilus” z Barak-varr! Jakim
Mężczyzna jest śmiertelnie przerażony, prawem strzelacie do sprzymierzonej jed-
bełkocze coś bez ładu i składu o morskich nostki cholerni Manlingowie!?”
wiedźmach i topielcach… Nie pozwala do
7. Gniew oceanu
siebie nikomu podejść wymachując za-
Wasza łajba tnie taflę wody, gnana sil-
krwawionym nożem. Na Sigmara! Co tu
nym wiatrem. Pogoda jest niemal idealna,
się właściwie wydarzyło?
prawdziwe wilki morskie wiedzą jednak,
6. Mobilis in Mobili że taka aura w tym rejonie nie wróży
„Jest! Tam dmucha!” krzyczy obserwa- nic dobrego. Na zachodzie pojawiają się
tor na dziobie „Damnatusa”. Rzeczywiście, małe chmurki, ciśnienie nagle zaczyna się
w niewielkiej odległości od Waszego stat- podnosić. Cała załoga z niepokojem wpa-
ku dostrzegacie gejzer wody i powietrza truje się w niebo. Wiatr coraz bardziej się
wytryskujący wysoko ponad zanurzone wzmaga, robi się coraz ciemniej. W oddali
tuż pod powierzchnią, wrzecionowate, z potężnych grzyw fal wynurza się jakby
srebrnobiałe cielsko. Bestia unosi się na potwór - niesamowity żywioł, łączący
falach nieruchomo – zapewne śpi albo od- ogromnym wirem wodę z chmurami, jak-
poczywa zbierając siły do dalszej ucieczki by gromowładny Sigmar zamierzał wła-
lub – co gorsza – ataku… Kapitan rozkazu- śnie stoczyć walkę z Manaanem. Wasze
je podpłynąć jak najbliżej i ostrzelać bestię serca ściska trwoga, uczucie które odczuwa
z armat i działa harpunniczego. Huknęło, każdy marynarz od wieków, kiedy obcuje z
zagrzmiało, zaświszczało! Kule i harpuny potęgą natury. Zbliża się tajfun!
pomknęły prosto w nieruchomy cel… I Padają komendy tłumione rykiem fal
wszystkie zrykoszetowały od garbu po- i szumem zbliżającego się sztormu. Zba-
twora z metalicznym brzękiem nie czyniąc czacie coraz bardziej z kursu, wszystkie
mu żadnej szkody! żagle są zwinięte. Woda wdziera się na
Kapitan wzywa bogów aby dodali pokład. Trzech ludzi na mostku próbuje
mu sił w walce z żelaznym kaszalotem. opanować koło sterowe. Bez skutku.
Bosman Vermeer klnie, szykując kolejny Robi się ciemno jak w nocy. Niebo prze-
harpun do wystrzelenia. Ogniomistrz cinają błyskawice, rozświetlając wasze
Kalenson ładuje ponownie armatę. W ku- twarze bladym blaskiem. Okręt skacze
bryku Hanso dorzuca szczyptę pietruszki na falach jak dziecięca zabawka. Wręgi
do zupy… Tymczasem reszta załogi przy- kadłuba skrzypią i trzeszczą pod Wami.
gląda się w osłupieniu jak na wierzchołku Jeszcze chwila a zostaniecie zgniecieni jak
grzbietu otwiera się niewielka okrągła łupina orzecha. Pora pokazać ile żeglar-
klapa i ze środka wychyla się krępa musku- skiego rzemiosła udało się w was wpoić
larna sylwetka krasnoluda w pasiastej pod- bosmanowi!
koszulce i ozdobnej kapitańskiej czapce.
8. Niespokojni umarli
Rudy brodacz przykłada do ust wielką tubę
Burza między wyspami zwanymi Zęby
i posyła w Waszą stronę stek najgorszych
Manaana spycha Wasz okręt do niewiel-
krasnoludzkich przekleństw! Dopiero po

127
Część II: Almanach Mistrza Mórz

kiej, wyjątkowo spokojnej zatoki. Niektó- pradawne bestie…


rzy marynarze rozpoznają jednak to miej-
sce oznakowane na mapach nawigacyjnych
Morze Płomieni
Szaleństwo kapitana Ishmaela, albo
jako Paszcza Stromfelsa. Zatoka i sąsiadu-
kaprys sił natury może zaprowadzić BG
jące z nią skaliste wybrzeże z widniejącymi
jeszcze dalej. Morze Płomieni cieszy się
ruinami jakiejś osady cieszy się złą sławą.
złą sławą wśród żeglarzy przemierzających
Czy szkielety marynarzy z legendarnego
wody północy. Podobnie jak w przypadku
Jaghunda pojawią się o północy, alby upo-
Morza Zmian, bliskie sąsiedztwo prze-
mnieć się o sprawiedliwość?
klętych Pustkowi Chaosu od wieków wy-
Morze Zmian woływało na tym obszarze zadziwiające,
Pościg za Białym Kaszalotem może często przerażające anomalia pogodowe
zaprowadzić BG daleko poza znane wody. i powodowało mutacje zamieszkujących
Morze Zmian, bardziej znane jako Morze w jego wodach stworzeń. Rejon Morza
Chaosu, to rozległy akwen rozciągający Płomieni to obszar silnej aktywności tek-
się pomiędzy jałowymi wybrzeżami Pół- tonicznej. Poprzez szczeliny i pęknięcia w
nocnych Pustkowi i krainy Naggaroth a dnie morskim, przedostaje się na zewnątrz
posępnymi, skalistymi fiordami Norski. płonąca lawa oraz uwolniona z podwod-
Bezpośrednie sąsiedztwo przeklętych, nych kawern ropa naftowa. Z rozlicznych,
skażonych mocą Chaosu ziem odcisnęło czynnych wulkanów bez przerwy wylewa
na wodach Morza Zmian niezatarte pięt- się rozżarzona magma i wytaczają rozpalo-
no. Surowa, północna aura, która czyni ne do białości głazy.
ten obszar wystarczająco trudnym dla Wszystko to sprawia, iż w wielu miej-
żeglugi, walczy o prymat z anomaliami scach Morze Płomieni zamienia się w go-
pogodowymi wywołanymi dużym stęże- rącą kipiel, z której wytryskują pod niebo
niem spaczenia w tym rejonie. Zdradliwe gejzery wrzącej wody. Wokół unoszą się
wiry i prądy morskie stanowią śmiertelną chmury trującego dymu i popiołów. Po-
pułapkę nawet dla doświadczonych kapi- wietrze jest gorące niczym w piekle, każdy
tanów. Olbrzymie góry lodowe dryfują oddech pali płuca, a żagle i odzież same
swobodnie pośród białych tafli zamarz- stają w płomieniach niczym za dotknię-
niętej kry. Obszary gwałtownych sztor- ciem czarnoksięskiej różdżki. Na domiar
mów sąsiadują ze strefami martwej ciszy, złego, wstrząsy jakie towarzyszą erupcjom
a niekontrolowane erupcje magicznej wulkanicznym, powodują tworzenie się na
mocy tworzą gigantyczne fale i niszczy- powierzchni gigantycznych fal i wirów,
cielskie trąby powietrzne. Wśród gęstych stanowiących śmiertelne niebezpieczeń-
oparów spaczeniowej mgły, gdzieniegdzie stwo nawet dla tych okrętów, które szczę-
powstają Wiry Chaosu stanowiące bra- śliwym trafem pomyślnie przejdą „próbę
mę do przerażającego dominium bogów ognia”.
ciemności... W mrocznych głębinach lo- W rejonach, w których zimne prądy z
dowatego morza znajdują schronienie nie rejonów podbiegunowych stykają się z go-
tylko plugawe istoty Chaosu, ale również rącymi wodami Morza Płomieni, powstają
behemoty, węże morskie, krakeny i inne olbrzymie obłoki gęstej mgły. Mleczno-

128
Gra o tran

biały opar tworzy naturalną granicę tego wyższy szczyt tego masywu nazywany jest
akwenu i spowija znaczną jego część na w mowie orków „Rath – Horgoroth” czyli
podobieństwo pośmiertnego całunu. „Ognistym Palcem”. To czynny wulkan,
który liczy sobie ponad dwa tysiące me-
Wyspa Wraków trów i stanowi według legend zielonoskó-
W samym centrum Morza Płomieni,
rych siedzibę ich plugawych bliźniaczych
ukryty poza ścianą ognia i mgły, znajduje
bogów - Gorka i Morka. Wierzchołek
się obszar martwej ciszy nazywany w
wulkanu skrywają gęste obłoki dymu i
legendach Jądrem Chaosu. Dla żeglarzy,
trujących oparów, a zbocza pokrywa gruba
którym udało się pokonać szalejące na
warstwa popiołów. We wnętrzu ognistej
rubieżach piekło, w pierwszej chwili,
góry znajduje się skomplikowany system
może jawić się jako oaza spokoju - w
jaskiń, kominów i korytarzy, służący za
rzeczywistości trudno nazwać to miejsce
schronienie klanom Morskich Orków,
przyjaznym, czy bezpiecznym. W Jądrze
które dotarły tu niegdyś wraz z niedobit-
Chaosu panuje wieczny półmrok. Obłoki
kami floty Groma Brzuchacza, wzrosły w
wulkanicznego pyłu zakrywają niemal
siłę i stworzyły prawdziwe wyspiarskie
całe niebo. Brudnozielone morze pokrywa
mocarstwo.
gruba warstwa cuchnących żyworostów.
Gdzieniegdzie widać unoszące się na wo- Konfrontacja
dzie tłuste plamy ropy i sterty odpadków. Polowanie na Ducha trwa przez wiele
Gorące powietrze przesycone jest słodka- tygodni. Kierując się bardziej przeczu-
wą wonią zgnilizny i duszącym smrodem ciem, niż racjonalnymi przesłankami,
płonącej smoły. Pośrodku tego odraża- wbrew protestom zmęczonej bezowoc-
jącego ścieku, wznoszą się strome skalne nym trudem załogi, kapitan Ishmael nie
iglice Wyspy Wraków. Przez tysiąclecia rezygnuje z pościgu za Białym Kaszalotem,
jej wybrzeże stanowiło grobowiec dla wyznaczając kurs coraz dalej i dalej na
zbłąkanych na Morzu Płomieni statków przeklętą północ… Przemierzając wody
i ich załóg. Tu właśnie, gnane wiatrem i Morza Szponów i przyległych doń akwe-
morskimi prądami okręty, odnajdowały nów, łowcy z „Damnatusa” co kilka dni
miejsce swego ostatniego spoczynku. Setki natrafiają na rozmaite ślady obecności
potrzaskanych wraków nadal tkwią uwię- monstrualnego kaszalota. Unoszące się
zione pomiędzy ostrymi skałami i zalegają na falach rozbite, wywrócone szalupy,
na kamienistych plażach niczym martwe beczki, fragmenty połamanych masztów
ścierwa wielorybów. Pożółkłe kości szkie- i inne szczątki zatopionych przez bestię
letów wplątane w liny takielunku, kołyszą okrętów. Nadżarte, okaleczone trupy
się na wietrze. Nagie czerepy umarłych delfinów, płetwali błękitnych i wielkich
marynarzy walają się po zmurszałych rekinów, które niebacznie wtargnęły na
deskach pokładów, szczerząc pokruszone jego żerowisko. Bohaterowie odkrywają
zęby i spoglądając wrogo ciemnymi jama- także pozostawione na powierzchni wody
mi oczodołów. smugi i plamy ohydnej, toksycznej, białej
Ponad poszarpanymi skałami wybrzeża posoki wydzielanej z gruczołów zwierzęcia
piętrzy się potężne pasmo górskie. Naj- na podobieństwo mazutu wyciekającego z

129
Część II: Almanach Mistrza Mórz

krasnoludzkich parowców. Duch Stormfelsa


Wydaje się jednak, że pomimo swojej Cechy Główne
potęgi i krwiożerczości, Biały Kaszalot WW US K Odp Zr Int SW Ogd

unika spotkania ze ścigającymi go BG. 50 0 43 32 53 45 68 55*


Jak gdyby stwór instynktownie wyczuwał Cechy Drugorzędne
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
grożące mu niebezpieczeństwo, albo bawił
2 18 4 3(5) 5 2 0 0
się z ludźmi z „Damnatusa” grając w kotka
Umiejętności: pływanie +20, skradanie
i myszkę…
się, spostrzegawczość +20, ukrywanie się
Wielokrotnie BG wydawać się będzie,
+10,
że dostrzegają na horyzoncie wielkie ni-
Zdolności: broń naturalna, gruba skóra
czym góra lodowa cielsko białego wielo-
(3), morderczy atak, potężny cios,
ryba. Kilka razy obwołany zostanie alarm
przerażający, silny cios, widzenie w
gdy obserwator z bocianiego gniazda
ciemności, żelazna wola.
zauważył chmarę morskich ptaków zwykle
Zasady specjalne:
krążących nad miejscem zanurzenia waleni
Taran. Poświęcając minimum dwie
i często towarzyszących im w drodze. BG
pełne rundy na rozpędzenie się
zauważą także pomiędzy spienionymi
do maksymalnej prędkości, Duch
grzywaczami olbrzymi gejzer wyrzucany
Stromfelsa może atakować swoim
z nozdrzy kaszalota, gdy bestia wydmu- rogiem znajdujące się w wodzie duże
chuje wodę i powietrze po wypłynięciu na obiekty, zadając podwójne obrażenia.
powierzchnię. Ale wszystko to okazuje się Ze względu na rozmiar bestii, atak ten
jedynie złudzeniem rozgorączkowanych nie robi szkody przeciwnikom wielkości
umysłów albo świadectwem obecności człowieka, chyba, że nie unikną oni
zwykłych morskich ssaków. Do czasu gdy paszczy wieloryba.
podczas nocnej wachty, po udanym teście Wodny stwór. Pływa z Szybkością 8.
Spostrzegawczości, jeden z BG zakrzyknie: Zbroja: gruba skóra (3)
„Ahoj! Wszyscy na pokład! To biały wie- Punkty Zbroi: głowa 3, korpus 3, ogon 3
loryb! Harpuny w dłoń! Niech Manaan Uzbrojenie: zęby, róg
ma nas w opiece! Duch Stormfelsa idzie Trudność zabicia: Duża
prosto na nas!”
imionami legendarna, pradawna bestia z
Na pokładzie „Damnatusa” rozlegną
mrocznych głębin Morza Szponów. Ob-
się dzwony, gongi i gwizdki alarmowe.
darzone wielką siłą, krwiożerczą naturą i
Głośne okrzyki marynarzy obserwują-
nadnaturalnym sprytem monstrum z naj-
cych pojawienie się ściganej od tak dawna
gorszych koszmarów marynarzy. Jedno ze
zwierzyny. Wielu dopiero teraz zrozumie
świętych zwierząt boga morskich otchłani
z czym przyjdzie im się za parę chwil zmie-
Stromfelsa, skażone mocą chaosu i nazna-
rzyć i sam świadomość być może odbierze
czone piętnem mutacji. Od wieków jest
im całą odwagę…
prawdziwym postrachem mórz i oceanów.
Duch Gigantyczne rozmiary ohydnie zde-
Duch Stormfelsa, Biały Wieloryb, formowanego walenia pozwalają mu nie
Kaszalot Zagłady – znana pod wieloma tylko bezkarnie zabijać i pożerać innych

130
Gra o tran

mieszkańców wodnego świata ale dają też beczułek boje sygnałowe, które pozwalają
szansę na zwycięską konfrontację nawet ustalić pozycję kaszalota, gdy ten zanurzy
z okrętami wojennymi imperialnej floty! cielsko pod wodę. BG którzy zdecydują się
Pancerz twardej niczym żelazo skóry po- na to szaleństwo mogą także uzbroić się
krywający całe cielsko zmutowanego wie- w broń palną albo bomby – jeśli posiadają
loryba daje mu ochronę przed ciosami lanc takie w swoim ekwipunku. Ci którzy po-
i harpunów a wyrastający z czoła, twardy zostaną na pokładzie karaweli mogą stanąć
niczym stal róg, podobny do zęba narwala, przy falkonetach, obsadzić ocalałe działko
pozwala mu przebijać na wylot drewniane harpunnicze lub przejąć ster w zastępstwie
burty statków z równą łatwością co ciała rannego/zabitego marynarza. Pomoc przy
rozbitków… refowaniu żagli, łataniu dziur w poszyciu i
wypompowaniu wody też wydaje się bar-
Pandemonium dzo wskazana.
Zderzenie z gigantyczną bestią jest
Biały Kaszalot pojawia się znowu na
niczym cios taranem. Okręt dygocze i
grzbietach fal, witany przekleństwami i
chwieje się pod impetem tego strasznego
harpunami miotanymi w jego stronę przez
uderzenia. Z przeraźliwym trzaskiem pę-
żeglarzy. Gruboskórna bestia niewiele robi
kają drewniane deski poszycia a przez po-
sobie z jednych i drugich – odbijają się od
wstałą wyrwę do środka zaczyna wlewać
wielkiego, pomarszczonego garbu nie czy-
się woda. Z hukiem łamie się i przewraca
niąc mu żadnej szkody. Tylko wyjątkowo
fokmaszt. Zdruzgotane reje i zerwany ta-
mocny cios - wyprowadzony z odpowied-
kielunek przygniatają stojących w pobliżu
nią siłą i odpowiednią bronią jest w stanie
marynarzy. Wyrwane z lawet armaty prze-
zranić potwora. Wieloryb igra ze swoimi
taczają się przez pokład miażdżąc wszystko
prześladowcami to odpływając daleko z
i wszystkich na swej drodze. Ludzie krzy-
wielką szybkością, to znów wracając i gna-
czą z bólu i przerażenia. Niektórzy w pani-
jąc prosto na ścigające go łodzie. Olbrzymi
ce skaczą za burtę, inni próbują spuścić na
ogon bestii uderza niczym młot łamiąc
wodę ocalałe szalupy, podczas gdy reszta
wiosła, miażdżąc szalupy lub wywracając
sparaliżowanej strachem załogi kurczowo
stojących wewnątrz ludzi. Wąska, najeżo-
trzyma się gretingów i balustrad. Rozpętu-
na ostrymi zębiskami paszcza, zaciska się
je się prawdziwa orgia chaosu i zniszczenia
na burtach łodzi i ciałach rozbitków, prze-
w centrum której utkwili BG…
gryzając ich na pół jednym kłapnięciem.
Po uderzeniu w statek, wieloryb nur-
Zaślepiony gniewem i żądzą zemsty ka-
kuje pod jego kilem i na dłuższy czas znika
pitan van Dyke nakaże zbliżyć się do wie-
w głębinach dając czas na opanowanie
loryba nie bacząc na niebezpieczeństwo.
sytuacji na pokładzie „Damnatusa” i przy-
Gdy jego łódź zrówna się z ogromnym
gotowanie do walki z potworem. Kapitan
niczym kadłub okrętu cielskiem kaszalota,
Ishmael (o ile jeszcze żyje i dowodzi okrę-
Ishmael wbije ostrze lancy głęboko w bok
tem) wyda rozkaz obsadzenia i zwodowa-
bestii a gdy ten z bólu zanurzy się nieco
nia łodzi wielorybniczych. W każdej z nich
głębiej pod wodę, kapitan sam, wrzeszcząc
znajdzie się naręcze harpunów, lanca, zwo-
niczym szaleniec „Giń! Giń pomiocie Cha-
je konopnej liny, oraz wykonane z małych
osu! Zemsta jest moja!” skoczy na chropo-

131
Część II: Almanach Mistrza Mórz

waty, oplątany resztkami sieci rybackich Jego obsesja prowadzi załogę karaweli
grzbiet wieloryba! i znajdujących się na jej pokładzie BG
Jak potoczy się walka z Duchem prosto ku nieuniknionej walce z Białym
Stromfelsa i jaki będzie jej wynik zależy Wielorybem.
od decyzji MG oraz poczynań graczy. Czy 2. Porucznik Gaston Aaronax – z pocho-
kapitan Ishmael przeżyje starcie z bestią, dzenia Bretończyk z Brionne, pierwszy
czy też dokona żywota na jego garbie, w oficer na pokładzie „Damnatusa” i prawa
plątaninie lin, a jego szczątki staną się na ręka kapitana Ishmaela. Z pozoru ele-
wiele lat przerażającym trofeum potwora i gant i fircyk w rzeczywistości świetny,
przestrogą dla innych łowców? Czy ‘Dam- twardy żeglarz, kompetentny nawigator
natus” przetrwa konfrontacje z wielory- oraz wprawny szermierz. Podobnie jak
bem czy też pójdzie na dno, a jego załoga kapitan van Dyke pała żądzą zemsty na
doświadczy smutnego losu rozbitków? A Białym Kaszalocie po tym, jak bestia
może BG zabiją monstrum i powrócą do zatopiła okręt, na pokładzie którego pły-
Salkalten zdobywając sławę i bogactwo? nęła żona i mały synek porucznika Aaro-
W „ponurym świecie niebezpiecznych naxa. Często koi swoje smutki w porto-
przygód” zdarzyć może się wszystko… wych tawernach z pomocą wszetecznych
dziewek, alkoholu i narkotyków, jednak
Complementum gdy wyrusza na morze koncentruje się
„Harpuny już odłożyć czas – na jednym celu – wytropieniu i zabiciu
starczy na dziś wielorybiej krwi! morderczego wieloryba!
3. Bosman Ahab „Żelazna Pięść” Verme-
Pełne po brzegi beczki masz, tran -
er – rodowity Ostlandczyk, wytapiacz
płynne złoto sprzedasz w mig. tłuszczu. Certyfikowany podoficer
Za żywot psi, za trud i znój, Imperialnej Floty, weteran Wojny Ti-
w królestwie Morra dostaniesz trzos. leańskiej i gorliwy Sigmaryta. Surowy i
A teraz dziękuj Panu Mórz, podejrzliwy fanatyk religijny dopatrują-
że łaskaw był dla ciebie los”. cy się na każdym kroku złych omenów
 Stara szanta wielorybników z Salkalten i znamion Chaosu. Panicznie lęka się
domniemanej obecności przynoszącego
Dramatis Personae pecha Jonasha, skrywającego się pomię-
dzy członkami załogi. Obecność obcej,
Załoga Damnatusa wielorasowej drużyny BG na pokładzie
1. Kapitan Ishmael van Dyke – ponu- „Damnatusa” stanowić będzie doskonałą
ry, stary Marienburgczyk, despotyczny pożywkę dla jego fobii…
dowódca okrętu „Damnatus”. Doświad- 4. Ogniomistrz Bandurin Kalenson – le-
czony żeglarz i wielorybnik. Jest kaleką ciwy krasnolud, artylerzysta. Obsesyjny
– porusza się wspierając na kuli z kości piroman bezgranicznie kochający swoją
narwala. Wiele lat temu stracił nogę w pracę. Sprawuje pieczę nad bronią palną,
walce z Duchem Stromfelsa - potwornym armatami, falkonetami oraz głównym
białym kaszalotem, na którym od tamtej działem harpunniczym na pokładzie
pory za wszelką cenę pragnie się zemścić! „Damnatusa”. W dzień czy w nocy

132
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Bandurin nie rozstaje się z fajką i swoim 7.Amabo „Niebieska Mila” – Wielki
ulubionym czterolufowym garłaczem - niczym góra Karak Osiem Szczytów,
„Kaczostopym Gromem”. muskularny, małomówny Negr, czar-
5. Hanso „Dopłacam do Interesu” Gru- noskóry przybysz z odległej, egzotycznej
bbler – Gruby (a jak!) przedsiębiorczy Arabii. Zwerbowany do załogi „Damna-
niziołek, znany obwoźny sprzedawca tusa” z salkaltańskiego więzienia dokąd
tanich, smacznych i zdrowych paszte- trafił za nieobyczajne zabawy z dziećmi.
cików rybnych („Co najmniej 10% ryby Doskonale włada włócznią i oszczepem
w paszteciku!”). Osadzony w salkalteń- – urodzony, utalentowany harpunnik.
skim lochu pod zarzutem trucicielstwa Dobroduszny i pogodny, budzi sympatię
i fałszerstwa monet. Kara śmierci za- pomimo groźnej powierzchowności. Ma
mieniona na służbę kuchmistrzowską trudności w posługiwaniu się językiem
na pokładzie karaweli wielorybniczej reikspielu co może powodować zabawne
„Damnatus”. Pomimo groźby odwiesze- lub tragiczne w skutkach (zwłaszcza dla
nia wyroku, posiłki serwowane przez osób postronnych) sytuacje.
niego załodze zawsze mają paskudny, 8. Engel Fridericks i Karl Marks – ar-
słono-cierpki smak. chetypiczni podżegacze, agitatorzy z
6. Herman Brodacz - „wieczny więzień” lokalnej komórki Nowych Millenistów
przymusowo wcielony do załogi „Dam- z Middenheim, urodzeni prowokatorzy.
natusa” – chudy, siwobrody szaleniec Poszukując nowych obszarów konte-
trzymany w miejskim lochu od tak daw- stacji ładu społecznego, zaangażowali
na że wszyscy – łącznie z urzędnikami się w ekoterroryzm. Podejrzani o nisz-
ratusza i strażnikami - zapomnieli kim czenie sideł, sieci oraz sabotaż flotylli
jest i za co tam trafił. Kapitan Semko rybackiej Salkalten. Schwytani podczas
Barchacz już kilkakrotnie pod różny- zamieszek w Kanale Smródki, zostają
mi pretekstami chciał zwolnić starca karnie wcieleni do załogi wielorybni-
z aresztu, jednak Herman stanowczo czego okrętu „Damnatus”. Despotyczne
odmawiał opuszczenia kazamatów rządy kapitana Ishmaela van Dyke oraz
twierdząc iż: „Stąd można wyjść jedynie widmo nieuchronnej zagłady w paszczy
nogami do przodu!”. Pozostając w lo- piekielnego Białego Kaszalota, stają się
chach, starzec korzystał z bezpłatnych dla nich pretekstem do kolejnej zadymy.
posiłków, dachu nad głową i darmowych Próba wzniecenia zarzewia buntu wśród
atrakcji w postaci więziennych przepy- żeglarzy, zgodnie z morskim kodeksem
chanek i gwałtów. Nowa rzeczywistość zwykle kończy się tylko w jeden spo-
wielorybniczego okrętu jest dla niego sób… Jeśli jednak buntownicy przeko-
piekłem. Opiekuje się szczurem o imie- nają do siebie BG, wynik konfrontacji z
niu Magnus, szepcząc do niego, śliniąc kapitanem i wiernymi mu ludźmi może
się i chichocząc. W odpowiednim mo- być zgoła odmienny!
mencie może zaskoczyć zaprzyjaźnio- 9. Ślepy Johann – niekoronowany
nych BG i resztę załogi rozległą wiedzą „książe żebraków”, ulubieniec plebsu.
akademicką i… niezwykłymi talentami Przystojny - pomimo łachmanów i
magicznymi! grubej warstwy brudu na ciele, pełen

134
Gra o tran

humoru i fantazji huncwot. Były żak, 11. Kapłan Manaana Detlef Murnich
relegowany za nonkonformizm i brak – patrz Salkalten: Nadzieja Ostlandu
dyscypliny z Uniwersytetu w Altdorfie, str. 14
Uniwersytetu w Nuln oraz Akademii 12. Kapitan Straży Miejskiej Semko
Morskiej w Marienburgu. Pomimo Barchacz – patrz Salkalten: Nadzieja
młodego wieku cieszy się szacunkiem Ostlandu str. 59
wśród miejskiej biedoty. Ma wrodzony
zmysł organizacyjny i naturalne Marynarze - Patrz Pirat, Warhammer
talenty przywódcze. Formalne braki Fantasy Roleplay str. 246
w wykształceniu nadrabia bystrym, Strażnicy - Patrz Strażnik miejski,
analitycznym umysłem. Nosi opaskę Warhammer Fantasy Roleplay str. 246
skrywającą wyłupione za kradzież Zbieracze – Patrz Żebrak, Warhammer
lewe oko – pamiątkę po sprawnie Fantasy Roleplay str. 247
działającym systemie sprawiedliwości w Vena Inspiratio:
Marienburgu… “Whaling In Marienburg” aut. John Foody
“Monster of Profit” aut. Elias Bornshaw
Mieszkańcy Salkalten “Moby Dick” aut. Herman Melville
10. „Szalona” Ivanka – garbata żebraczka “Szczęki 2” reż. Jeannot Szwarc
obwieszona dziwnymi amuletami. “Duch i Mrok”reż. Stephen Hopkins
Stara kislewska znachorka i wróżbitka “20000 mil podmorskiej żeglugi” aut. Juliusz
znana wśród imigrantów i biedoty. Verne
Zdziwaczała jędza obdarzona talentem “Salkalten: Nadzieja Ostlandu” aut. Daniel
jasnowidzenia, cieszy się w mieście Karpiński, Gniewomir Trocki
swoistą estymą, pomimo że guślarstwo „Armada Mrocznych Bogów” aut. Sławomir
w Salkalten tak jak w całym imperium Łukasz
jest zakazane.

135
Hazif Al-
Amarina
Wstęp w tym scenariuszu. Mogą wejść w rolę
Akcja poniższej przygody toczy się w samego grafa Wolfganga von Spee czy jego
Południowych Krainach. Tak, cholernie oficerów, albo równie dobrze stworzyć
daleko od Starego Świata, gdzie deszcz, ekipę szeregowych piratów, łotrów bez czci
mrok, zło i demony… Aha, i Chaos. Siłą i wiary, którzy pod wodzą grafa ruszyli w
rzeczy posiada nieco inny klimat niż typo- samo serce ciemności, do dżungli Yoruba.
wy warhammerowy scenariusz. Opowieść Trudniej będzie wpleść tę historię w
o wyprawie śladami sławetnego arabskie- klasyczną sagę staroświatową. Osobiście
go pirata jest połączeniem klasycznych odradzam zmianę miejsca akcji. Dżungla,
motywów awanturniczych (piraci, morska zaginione miasto to raczej niezbyt po-
podróż, zaginione miasto etc.), które znaj- pularne lokacje w Imperium czy choćby
dziesz w starych powieściach Maine Reida, na południu Starego Świata. W moim
Haggarda czy Burroughsa. Demoniczny przypadku scenariusz był uwieńczeniem
Apofis, zapomniany pirat, który stał się kampanii, która toczyła się w Arabii i
władcą dzikiego ludu, zdegenerowanych Południowych Krainach. Podobnie może
potomków starożytnej nacji… Tak, jest tu być tutaj. Los mógł zetknąć bohaterów z
też sporo z Howarda, nie tylko z jego opo- grafem von Spee jeszcze w tileańskich, czy
wieści o Conanie czy Solomonie Kane’ie, estalijskich portach. Ba! W Marienburgu
ale również tych traktujących o mniej nawet. Kolejne morskie eskapady mogły
znanych herosach: Johnie O’Brienie, jego doprowadzić niewielki galeon do wybrze-
imienniku O’Donnellu czy wreszcie El ży Arabii, chociażby portu Al-Haikk. Tutaj
Boraku, czyli Francisie Xavierze Gordonie. aż roi się od dhowów i bagal (typy żaglow-
Teraz jest szansa, by ich śladami podążyli ców arabskich) przewożących egzotyczne
Bohaterowie Graczy, tylko jak wplątać ich i luksusowe towary, co dla łotrów grafa
w tę historię? może być nie lada gratką.
No i na koniec - nie będzie jesiennego Ale jak zachęcić piratów do wyprawy
deszczu, błota na traktach i tajemniczych za zaginionym Al-Amariną? W Al-Haikk
powozów z demonicznymi woźnicami. BG mogli usłyszeć plotki o Szkarłatnym
Niestety. Generale i jego ucieczce przed rebelianta-
mi. Z pewnością dojdą ich wtedy słuchy o
Jak poprowadzić? tym, iż Al-Amarina odnalazł w południo-
Jeśli przygoda ma stanowić jednostrzał,
wej dżungli gigantyczny skarb. Wreszcie
nie widzę większego problemu. Niech gra-
prowadzeni plotkami i informacjami o
cze wcielą się w postacie BNów opisanych
wyprawie Amariny mogą w jednym z por-

136
tów na południu Arabii spotkać na wpół „Pocałunek Sindżar”, „Róży Pąk”, „Goź-
oszalałego członka załogi „Ismaila”, który dzik”) w górę wówczas niezbadanej i
wskaże im, gdzie popłynął arabski pirat. kompletnie nieznanej rzeki Younda, która
leniwie toczyła swe wody przez płaską jak
Historia Al-Amariny stół sawannę w Południowych Krainach,
Hazif Al-Amarina był niegdyś admira- prowadząc do serca dżungli Yoruba, legen-
łem floty Al-Haikk – arabskiego emiratu, darnej krainy zamieszkałej wedle Arabów
potęgi handlowej i morskiej. Znany był przez dziwne i ogromne bestie mogące bez
jako człowiek honoru, szlachetny dowód- problemu połknąć kilkumetrowy dhow.
ca, słynący z niezachwianej lojalności wo- Dziś uważa się, że zginął podczas tej wy-
bec emira oraz troski o swoich marynarzy i prawy, kto wie, czy nie byłoby to dla niego
żołnierzy. Te cechy stały się przyczyną jego lepsze.
zguby. Rebelia, która wybuchła w Al-Ha- Youndą Al-Amarina dotarł do miejsca,
ikk, wymiotła starą dynastię, przypieczęto- gdzie dziś wznosi się krasnoludzka faktoria
wując przejęcie władzy masową egzekucją Karak Yoruba. W zatoce tworzącej natu-
emira, jego rodziny i najbliższych poplecz- ralny port zacumował i rozbił na brzegu
ników. Obok władcy zawisła także żona i obóz. Kilka dni zajęły mu przygotowania
dwójka dzieci admirała al-Amariny, który przed ostatnim etapem podróży. Wreszcie
nawet wtedy, gdy pałac emira szturmo- ruszył dalej. Wędrówka nie była łatwa,
wała żądna krwi tłuszcza, pozostał wierny choroby, klimat i walki z dzikusami za-
swemu panu. Sam cudem uniknął śmierci. mieszkującymi dżunglę zdziesiątkowały
Ciężko ranny w ostatniej bitwie został wy- załogę Amariny. O bitwach, gdzie trzy
wieziony z miasta na pokładzie jednego ze setki wiarusów stawało naprzeciw tysięcy
swoich okrętów. nagich wojowników można by snuć epic-
Rany na ciele się zasklepiły, ale te w kie opowieści. Hazif Al-Amarina dotarł
duszy pozostały, szarpiąc strasznym bólem do dżungli Yoruba, przebył zdradliwe
Al-Amarinę. Szlachetny admirał stał się rozlewisko i ostatecznie wpłynął na wody
podobnym piratem jak ci, których wieszał wielkiego bezimiennego jeziora, nad brze-
na rejach swojego flagowca. W ciągu kilku giem którego wznosiły się ruiny miasta z
lat stał się sławny jako Szkarłatny Generał. zielonego kamienia, zniszczonego przez
Stojąc na czele niewielkiej floty bagal o upływ czasu, lecz wciąż budzącego respekt
krwawych żaglach, nie tylko tropił i topił swym ogromem.
statki handlowe z Al-Haikk, ale także kil- Metropolię tę wybudował tajemniczy
kukrotnie splądrował pomniejsze miasta lud przegnany przez Khemryjczyków z
w emiracie. Wreszcie prowadzony pra- północnych pustyń. Prowadzony przez
gnieniem zemsty podążył za opowieścią o swego boga, Wielkego Węża – Apofisa,
mieście starożytnych antenatów Khemryj- zdołał wznieść w tej niegościnnej krainie
czyków w dżungli Yoruba, w którym ulice schodkowe piramidy zwieńczone bazal-
miały być brukowane złotem i zdobione towymi figurami. Lud ów, wysokich lecz
rubinami. szczupłych miedzianoskórych mężów,
Około dwudziestu lat przed akcją przy- podbił miejscowe dzikie plemiona i przez
gody ruszył czteroma bagalami („Ismail”, setki lat władał dżunglą, a krew czarnych

137
niewolników spływała z ołtarzy na szczy- Dzicy wyjdą z dżungli, zaatakują faktorie
tach świątyń Apofisa. Po kilku wiekach na wybrzeżu i ruszą na północ, w stronę
zagładę na przeklętych Khemryjczykow Arabii. Metropolia została w większości
sprowadził Bóg-Kot, Bastis – śmiertelny odbudowana, oczyszczono ulice, napra-
wróg Wielkiego Węża. Z nim to stoczył wiono mury, przywrócono blask domom
walkę ponad chmurami, we władztwie i pałacom, a po stopniach piramidy znów
bogów. Po wielu dniach boju Bastis przebił spływa krew ofiar. Bandy wojowników
czaszkę Apofisowi pazurami. Ranny bóg Amariny od dwu lat atakują karawany
pogrążył się na wiele wieków w letargu, zaopatrujące kolonie na Dzikim Wybrze-
pozostawiając swoje dzieci, które bez żu i faktorie w głębi lądu. Kilkukrotnie
jego opieki zdegenerowały, po kilkunastu wojownicy w długich i szybkich łodziach
pokoleniach stając się takimi samymi dzi- zaatakowali handlowe statki, zdobywając
kusami, co ich czarni niewolnicy. Miasto narzędzia i niewolników.
obróciło się w ruiny, a na wpół zwierzęcy Minęły lata, za Arabskim Bukanierem
Dzicy nawet wyglądem przestali przypo- nikt raczej nie tęskni. Kupcy z Al-Haikk,
minać swych mądrych, choć okrutnych kalifatów Kufry i Ghafsy, księstwa Al
przodków. Gdy Al-Amarina przybył do -Wazif odetchnęli z ulgą, emir Al-Haikk
ich dawnej stolicy 2500 lat po walce Bastisa zapomniał o swoim wrogu, a mieszkańcy
z Apofisem, plemiona pokracznych, zgar- Dzikiego Wybrzeża zapamiętali tylko, iż
bionych barbarzyńców o brązowej skórze arabski śmiałek wpłynął na spokojne wody
zamieszkiwały dżunglę, tocząc ze sobą Youndy, z których nigdy nie powrócił.
krwawe wojny.
Gdy Amarina przybył do ruin, Apofis Spielmannsblut
przebudził się, odczytał najskrytsze ma- „Spielmannsblut” to niewielki, aczkol-
rzenia Szkarłatnego Generała i zaoferował wiek nowoczesny trzymasztowy galeon
mu pakt. Jeśli Al-Amarina odbuduje mia- marienburskiej konstrukcji. Długi na 30
sto, Apofis nie tylko pomoże mu zemścić metrów, szeroki na siedem i wypierający
się na emirze Al-Haikk, ale także odda mu zaledwie 400 ton jest w stanie zabrać na
zamordowaną rodzinę. swój pokład 90 ludzi. Jak na stosunkowo
Szkarłatny Generał od 20 lat rządzi nieduży okręt dysponuje solidną artylerią,
miastem. Korzystając z mocy Apofisa, na którą składa się: 8 dwunastofuntowych
zdołał w tym czasie pokonać plemiona szlang na dolnym pokładzie, 1 dwunas-
Dzikich i stać się ich królem. Tysiące wo- tofuntowa szlanga na rufie, 10 czterofun-
jowników służy mu, niewolnicy powoli towych falkonów na górnym pokładzie
odbudowują metropolię, a sam Al-Ama- i 6 falkonetów, jednofuntowych działek
rina zatracił siebie w Apofisie. Niewiele relingowych do walki podczas abordażu.
pozostało w nim z dawnego człowieka, je- Okręt ze względu na swoją konstrukcję
dynie żądza zemsty i władzy oraz tęsknota oraz mocne maszty, na których można
za utraconymi bliskimi utrzymuje w nim rozwinąć duże ożaglowanie jest jednostką
resztki dawnej świadomości. Coraz bliżej szybką, a przy tym zwrotną. Dodatkowym
jest chwila, gdy Apofis odzyska pełnię sił, atutem galeonu jest załoga. U grafa von
a prowadzeni przez Szkarłatnego Generała Spee służą tylko najlepsi. Choć są przy tym

138
bandą awanturników, szaleńców i łotrów elf na pokładzie pirackiego galeonu kilka
bez czci i wiary to na żeglowaniu, walce i tysięcy mil od Loren. Gil’vel to niespokoj-
plądrowaniu znają się jak nikt inny. Załoga ny duch, który ukochał sobie przestwór
„Spielmannsblut” ma za sobą dziesiątki bi- oceanu i korsarską przygodę. Ten mistrz
tew i walk, toteż niewiele jest rzeczy, które rapiera niejednokrotnie zmylił swego
mogą przestraszyć tę zbieraninę wilków wroga dziewczęcą urodą i szczupłą sylwet-
morskich. Niestety z jedną z nich przyjdzie ką. Gil’vel potrafi przy tym być okrutny,
się im spotkać podczas tej wyprawy. co w połączeniu ze sprytem i lojalnością
tworzy idealnego zastępcę kapitana. Za-
Załoga pirackiego galeonu łoga słucha pierwszego oficera, bo ten nie
Graf Wolfgan von Spee – kapitan ga-
wybacza zaniedbań i opieszałości. Elf jest
leonu „Spielmannsblut”, Wolf von Spee
zamknięty w sobie, toteż nikt nie wie, co
lub jak inni mówią Admirał Graf Spee,
gra mu w duszy. Czasem jeno załoga widzi
najsłynniejszy pirat Dzikiego Wybrzeża,
zadumanego oficera, który w bryczesach,
mąż w sile wieku, rosły, silny, chlubiący
białej koszuli i z rozwianymi włosami ob-
się największą i najczarniejszą brodą wśród
serwuje horyzont, a na jego twarzy maluje
morskiej braci. Człek stabilny niczym
się tęsknota. Gil’vel, na co dzień precyzyjny
wieże zamku Reikguard, bitny, lojalny,
niczym zamek kołowy w arkebuzie panów
honorowy i… przewidywalny, co należy
Hecklera i Kocha, staje się wówczas rozko-
rozumieć tak, że wrogowie powinni się go
jarzony i nieostrożny.
obawiać, a przyjaciele ufać całkowicie. Nie
Charakterystyczne cechy: cichy, ma-
jest co prawda człekiem mściwym, jednak-
łomówny, rozbrajająco nieśmiały wobec
że zniewag i własnej krzywdy nie wybaczy.
obcych (co nijak się ma do jego zacho-
Gdyby nie był piratem, mógłby zostać
wania podczas bitwy), w walce okrutny,
wzorem imperialnego oficera marynarki.
wobec podwładnych surowy, gra na
Charakterystyczne cechy: stabilny,
lutni.
spokojny, niewzruszony i opanowany,
Cytaty: „Nie przykładacie się do swej pra-
szarmancki wobec kobiet, zawsze widzi
cy, żeglarzu. 10 batów.”; „Miałeś szansę
jakieś wyjście z trudnej sytuacji.
poddać się przed walką. Teraz na to za
Cytaty: „Jak mniemam Pani, uciekłaś z
późno. Podnieś broń.”
pałacu swego papy, by szukać przygód?
Nie to mnie dziwi, a raczej fakt, że król Hans van Grynsholm (z kotem Kosma-
bretoński nie strzegł takiego skarbu”; tym) – drugi oficer na „Spielmannsblut”,
„Panowie, z werwą, energicznie. Tu się tajemniczy Marienburczyk, ponury i zgryź-
nie ma co zastanawiać, tu trzeba walczyć. liwy paranoik. Rzadko się odzywa, choć za-
Trzy baghale arabskich piratów, to jesz- zwyczaj potrafi całą sytuację podsumować
cze nie wyrok”; „Tak, panie Vogel, do jednym celnym zdaniem. Praktycznie cały
abordażu. Jeśli można, to jak najszybciej. czas przebywa ze swoim parszywym kocu-
Aha, proszę też zważać na język, nasza rem Kosmatym, o którym wszystko mówi
zakładniczka jest wysokiego rodu”. imię. Bydlę jest kudłate, czarne i wiecznie
wściekłe niczym diabeł w piekle. Załoga
Gil’vel aep Thandras – pierwszy oficer
podejrzewa, że Kosmaty, który potrafi tak
na krypie grafa von Spee, a przy tym leśny
samo zniknąć jak i z nagła się pojawić, ma

139
Część II: Almanach Mistrza Mórz

jakieś konszachty z demonami. Hans cza- dość że brzydki i zezowaty, to jeszcze niski,
sem myśli podobnie. Van Grynsholm to chudy i zgarbiony. Bardziej pasowałby na
morski weteran pełną gębą. Odziany jedy- trapionego wiecznym prawictwem żaka
nie w marynarskie spodnie spięte szerokim niż krwawego pirata.
skórzanym pasem, za którym tkwią wsze- Charakterystyczne cechy: wszystko
lakie narzędzia do zabijania (minimum można rozwiązać za pomocą salwy
dwa pistolety i szeroki kordelas), dumnie burtowej, a jeśli nie można, to należy
prezentuje szeroki, zarośnięty tors upstrzo- zmienić amunicję lub odpalić dwie sal-
ny najbardziej nieudanymi i paskudnymi wy, rozmawia z armatami, głaszcze je
tatuażami w historii dziejów żeglugi. Blond i nazywa „moimi słodkimi”, podkrada
strzecha włosów opada na kark, a w uszach proch do swojej kajuty.
tkwią grube srebrne obręcze. Cytaty: „Panie kapitanie, mam strze-
Charakterystyczne cechy: odzywa się lać?”; „Panie kapitanie, to jedna salwka,
rzadko, rozmawia tylko z Kosmatym, in- co? Proszę! Ja wiem, że to rybak, ale
nym co najwyżej komunikuje (zwięźle), był agresywny! Staranował nas swoją
nieufny, zgryźliwy, ciągle spluwa przez łodzią!”; „Strzelać tu, strzelać tam! Zde-
lewe ramię. cydujcie się wreszcie, bo nie wiem, czy
Cytaty: „Płyniemy. Szybko. Coś jeszcze?”; mam łańcuchowe wsadzić, czy naparzać
„Mamy przejebane”; „Kosmaty? Gdzieś kartaczami!”
był? Gadałeś z kimś? Mów natychmiast!”
Vogel – bosman z urodzenia, wyglądu,
Werner Zezik – główny puszkarz i zara- mentalności oraz przekonania. Niesfor-
zem trzeci oficer. Nominalnie, bo Zezika nych marynarzy dusił zapewne jeszcze bę-
nic nie obchodzi poza jego ukochanymi ar- dąc dziecięciem w kołysce. Teraz to cuch-
matami. By dodać tej opowieści pikanterii, nąca, rycząca, wiecznie rozeźlona bestia,
należy wspomnieć o tym, że przydomek która z furią szuka kogoś, na kim mogłaby
„starszego nad armatą” w pełni oddaje się wyżyć (ma w zwyczaju nazywać przy
urodę pirata. Werner, rozmawiając z kimś, tym swych marynarzy „ptaszkami kocha-
jednym okiem spogląda gdzieś w stronę nymi”). Niewątpliwie na wieczny stan,
horyzontu, a drugim pulsacyjnie na maszt, oględnie mówiąc, „wkurwienia” wpływa
pokład, rozmówcę i znów maszt. Normal- fakt, że Vogel jest straszliwym pechowcem.
nym jest u niego celowanie w zupełnie in- Przynajmniej raz dziennie dzieje się coś, co
nym kierunku niż życzyłby sobie tego von tak naprawdę nie ma prawa się wydarzyć
Spee, który swoją drogą niewiele sobie z przypadkiem. A jednak. Vogel nie zasta-
tego robi. Co ciekawe podczas bitwy więk- nawia się nad tym zbytnio, bo co tu dużo
szość salw Zezika razi celnie, skutecznie i mówić, jest tępy niczym maczuga goblina
widowiskowo. Prochownie eksplodują, z Gór Szarych. Nadrabia to nadludzką siłą
okręty zajmują się ogniem, kartacze czy- oraz znajomością swojego fachu.
nią okrutną rzeźbę na pokładach wrogich Charakterystyczne cechy: ma wyjątko-
okrętów. Czasem eksplodują też armaty, wego pecha, co powinno być regularnie
kiedy Zezik rozkaże je załadować nad- podkreślane przez MG rozmaitymi przy-
mierną ilością prochu. Werner przy tym godami, furiat i berserker, z dziennika
w żaden sposób nie budzi respektu, nie kapitańskiego: „Kurwa jebana pierdolo-

142
Hazif Al-Amarina

na mać – rzekł bosman, a potem paskud- jaźni. Solidnie zdzielony w łeb na jakiś
nie zaklął”; Vogel klnie, bluźni, wyzywa, czas staje się Thaddeusem, młodzień-
nie bacząc gdzie jest i z kim. cem z Middenheim, który boi się ognia.
Cytaty: „Zapierdalać po tych jebanych Przez pozostały czas trzeba go pilnować.
wantach, ptaszki moje kochane, bo Jeśli kiedykolwiek na jego twarzy gości
wam nogi z dupy powyrywam!”; „Który spokój lub łagodny uśmiech, należy od
jebaniec postawił to wiadro tutaj!!! Py- razu rozglądać się za ogniem i węszyć za
tam, kurwa wasza mać, grzecznie, to mi zapachem dymu.
odpowiadać!!! Podejdź no tu, ptaszku!!!”; • Alchemik – tajemniczy mieszkaniec
„Jestem spokojny! Jestem kurwa spokoj- zęzy galeonu, nigdy nie wychodzi na
ny jak sam kurwa skurwysyn!” pokład (razi go słońce), za to zaopatruje
załogę w najgorszy w historii gorzelnic-
Pozostali: twa bimber. Alchemik nawet na pustyni
Załoga „Spielmannsblut” to nie tylko
zrobiłby wódkę (z piasku i skorpionów).
oficerowie, to także szeregowi piraci, ko- • Parch – brudas, śmierdziel i nosiciel
lorowa i hałaśliwa banda pełna czarujących wszystkich znanych i trzech nieodkrytych
indywidualności. Nie ma sensu opisywać chorób wenerycznych. Obrzydliwy do
ich tak dokładnie, jak główne postacie, lecz granic możliwości, a przy tym serdeczny,
czasem warto skorzystać z ich potencjału, przyjacielski i garnący się do ludzi.
by stworzyć ciekawą sytuację na pokła- • Kuter – Kuter ma przynajmniej tysiąc
dzie galeonu. Równie dobrze, jeśli gracze lat, na tyle wygląda. Nie ma nóg, ale
chcieliby grać postaciami z załogi, można ma za to drewniany wózek na czterech
ich wykorzystać jako podstawę pod boha- drewnianych kółkach. Jeździ po po-
terów graczy: kładzie, wrzeszczy, marudzi, skrzypi
• Klecha – ex-kapłan Sigmara, który ma kółkami i wkurza wszystkich wokół.
tendencję do wygłaszania górnolotnych Co ciekawe jest jedynym z marynarzy,
sentencji, ale tak naprawdę jest takim których nie karci Vogel. Jedni mówią,
samym zwyrodnialcem jak reszta załogi. że Kuter zna jakąś tajemnicę bosmana,
Zna się co nie co na medycynie. inni że Vogel szanuje starszych. Prawda
• Cobretti – tileański mistrz kamuflażu, a jest prozaiczna, Kuter jest ojcem Vogela,
raczej „miszcz”. Do legendy przeszły jego czego obaj się wstydzą.
przebrania, które miały mu pomóc ukryć
się przed nieprzyjacielem lub pozwolić Na morzach i oceanach
na skryte podejście tegoż. Cobretti więc Akcję przygody można zacząć w jednym
potrafił się przebrać na pustyni za kak- z portów arabskich. Którym? Tym najbar-
tus, w porcie za beczkę, a na nabrzeżu dziej arabskim! W porcie ma być głośno i
za dziwkę portową, co skończyłoby się ciasno. Suki (l.poj. „suk” nie „suka”) pełne
bardzo nieprzyjemnie, gdyby nie kole- towarów, kupców, marynarzy, żołnierzy
dzy, którzy uratowali go przed awansami i smrodu. Pachnie szafranem, piżmem,
czynionymi przez arabskich korsarzy. wielbłądami, rybami i cholera wie czym
• Kapiszon – absolutny wariat i piroman, jeszcze. Słońce pali straszliwie, nagrzewa-
który w dodatku cierpi na rozdwojenie jąc białe domy i ulice do wysokich tem-

143
Część II: Almanach Mistrza Mórz

peratur. To tutaj Wolf von Spee rozkaże cerów.


załadunek prowiantu oraz wina i wyda Pech nie opuszcza Vogela. Przy nawro-
rozkaz podniesienia żagli. „Spielmanns- cie okrętu bosman wypadnie za burtę, co
blut” opuści port i wypłynie na szerokie skończy się chaotyczną akcją ratunkową.
morze. Do Dzikiego Wybrzeża, czyli tej Pierwszy żeglarz, który wydobędzie mo-
części Południowych Krain, którą od kil- krego i upokorzonego Vogela, otrzyma
kudziesięciu lat kolonizują osadnicy ze Sta- solidny cios pięścią w twarz.
rego Świata (głównie Estalii, Marienburga
oraz fortec krasnoludzkich), dzieli okręt Dzikie Wybrzeże, aż do
Admirała Grafa Spee około 8 dni żeglugi. ujścia Youndy
W tym czasie warto zaprezentować BG Po dopłynięciu do Południowych
członków pirackiej załogi. Oto co może się krain galeon von Spee ruszy na południe
wydarzyć w ciągu tych kilku dni: wzdłuż brzegu. Przed oczyma BG rozcią-
Zaraz po wyjściu z portu martwy al- gają się wspaniałe widoki, wielka sawanna
batros spadnie na pokład galeonu, co przez z ogromnymi stadami antylop. Od lądu
całą załogę zostanie uznane za zły omen. wiatr przyniesie egzotyczne zapachy i ryki
Inna sprawa, że martwy ptak trafi prosto nieznanych zwierząt. Z czasem „Spielman-
w bosmana. nsblut” dotrze do Dzikiego Wybrzeża.
Na pokładzie, kiedy nie ma pracy, trwa Poza wioskami miejscowych czarnoskó-
zabawa, a piraci potrafią się bawić: gra w rych aborygenów pojawią się otoczone
kości; konkurs rzucania nożem; pojedynek murem faktorie, umocnione osady Ma-
pięściarski; grupa piratów zaczyna bawić rienburczyków i Estalijczyków, nieliczne
się w „prowokowanie Vogela”, co kończy żaglowce, zaopatrujące osady w niezbędne
się widowiskowym pościgiem bosmana po narzędzia i towary. Ten etap podróży po-
pokładzie, masztach i wantach za łotrami; trwa pięć dni.
wieczorne opowieści o potworach morskich Sztorm (jego siłę określ losowo, np.
Arabska bagala, dostrzegłszy „Spiel- k6+6, wynik określa siłę w skali Beaufor-
mannsbut” (zapewne czarną banderę z ta). Von Spee kieruje galeon do jednej z
czaszką i skrzyżowanymi kindżałami), zatoczek, z wybrzeżem porosłym rzadką
czym prędzej rozwija żagle, zawraca i znika roślinnością.
za horyzontem. Rozczarowany Wolf po- Okręt zawija do marienburskiej
obserwuje przez lunetę odpływający żaglo- kolonii Kaepstadt, która przypomina
wiec, westchnie i wróci do swojej kajuty. staroświatowe miasteczko w miniaturze:
Coś dryfuje na falach (tratwa z rozbit- wąskie kamienice, ścieśniona zabudowa
kami, martwy wieloryb, resztki statku, a z centralnym rynkiem i odchodzącymi od
może coś dziwnego, np. kra lodowa czy niego ulicami, całość otoczona kilkume-
ławica śniętych ryb?) trową palisadą. Są tu kupieckie faktorie,
Okręt na horyzoncie (1 – śledzi, 2-3 – port, niewielka szkutnia oraz koga woj-
przepływa w pobliżu, 4 – walczy, 5 – wrak, skowa „Jan Marten”. Okręt zawinie tutaj
6 – ucieka przed czymś). na noc, co może skończyć się rozróbą w
Na pokładzie wybucha bójka pomiędzy tawernie. Ponadto van Grynsholmowi
żeglarzami, co kończy się interwencją ofi- ucieknie Kosmaty, a bez kota „Spielman-

144
Hazif Al-Amarina

nsblut” nie wypłynie na morze. Gdzie jest długich łodziach.


przebrzydłe kocisko? Kosmaty zawitał do • Krasnoludy i ich okręty. W Karak Yoru-
siedziby gubernatora Kaepstadtu, pana ba mają taki okręt, który ma malutki ża-
Heironymusa Heveliusa, cenionego piwo- gielek i komin, z którego ciągle się dymi,
wara. Wyonaczył jego ukochaną kotkę, no i takie wielkie koło na boku, jak w
a potem wpadł w łapy służby i jest trzy- młynie. Aha, nazywa się „Monitor”.
many w klatce, ze względu na swój uroczy • Estalijskie psy nie mają czci i godności,
charakter („Te Johann, popatrz, jakie polują na biednych czarnych i potem
wściekłe bydlę złapałem!”) Nie obędzie się sprzedają ich w niewolę! My? My tak nie
bez cichej akcji BG, a jeśli w ekipie będzie robimy, piechurzy z Koloniale Mariniers
Kapiszon, to może się skończyć płonącą służą z własnej woli! Muszą spłacić dług
siedzibą gubernatora. wobec cywilizacji! W końcu ich wycią-
Od brzegu odbija kilkadziesiąt łodzi gnęliśmy z dziczy, takie to nasze brzemię
wypełnionych Dzikusami. Miedzianoskó- białego człowieka.
rzy, groteskowi wojownicy wymachują • Śniłam kilkanaście dni temu o mieście
prymitywną bronią w kierunku galeonu, pośród dżungli i wielkim jaszczurze. I
wrzeszczą, posyłają strzałę za strzałą. Zezik wiesz co? Nie ja jedna. Sąsiadka mówiła,
zmiecie część łodzi salwami z armat, ale to że miała podobny sen. I pan Villers, fo-
nie zatrzyma opętanych żądzą mordu bar- lusznik z Bławatnej.
barzyńców. Skończy się na krwawej walce • Miejscowi mawiają, że z serca albinosa
z atakującym z każdej strony Dzikusami. można zrobić lek na każdą chorobę… Ja
Biały delfin wychyla głowę ponad fale tylko tak mówię, wiem, że to też ludzie!
i wyśpiewuje dziwną, lecz czarująca me-
lodię. Żeglarze, słysząc ją, rzucają się do W poprzek sawanny
relingu i biedny bosman Vogel pechowo „Spielmannsblut” dotrze wreszcie do
zostaje wypchnięty za burtę. Szybko się ujścia Youndy. Rzeka ma tutaj szerokość
okazuje, że poza jednym delfinem jest tu ponad kilometra i tworzy widowisko-
jeszcze tuzin rekinów. we rozlewisko. Brunatne wody Youndy
Załoga się rozchorowała. Okazało się, zderzają się lazurowymi falami oceanu,
że ostatnia partia bimbru pędzonego przez mieszając się ze sobą. Przez kolejne 5 dni
Alchemika pochodziła z miejscowych alg, galeon będzie płynąć szeroką na kilkaset
których sokiem autochtoni trują groty metrów Youndą. Po tym czasie dotrze do
swych oszczepów. dżungli Yoruba.
Kosmaty ponownie zaginął! – drugi
Plotki w osadach Dzikiego oficer van Grynsholm wpadnie w panikę,
Wybrzeża: a załodze wyraźnie poprawi się humor. W
• Dzikusy atakują faktorię, hordy barba-
końcu „szpiegowi demonów” powinęła się
rzyńców zdobyły krasnoludzką faktorię
noga. Niestety szybko się okaże, że stary
Karak Yoruba.
Grynsholm był o niebo lepszy od nowego.
• Estalijski galeon „Nuestra Señora de
Oficer stanie się jeszcze bardziej zgryźli-
Atocha” z ładunkiem zł... znaczy zboża,
wy i wredny. Mało tego będzie oskarżać
prawie padł ofiarą napaści dzikusów na
każdego z marynarzy czy BG o „porwanie

145
Część II: Almanach Mistrza Mórz

kotka” tudzież „zjedzenie jego przyjaciela”. kują karawany podczas postojów, okręty
Pomijając fakt, że nikt nie chciałby nawet na przewężeniach Youndy. Z roku na rok
dotknąć tego parszywego bydlaka, a już robią się coraz groźniejsi.
tym bardziej wpuszczać go do swego ukła- Marienburska karawela „Gouden Hin-
du trawiennego, to nie byłoby to nawet de” miesiąc temu popłynęła w górę rzeki
możliwe. Kosmaty był równie paranoiczny do krasnoludów.
co jego właściciel. Wraz z upływającym W rozlewisku rzeki chłodzą się ogrom-
czasem van Grynsholm będzie coraz ne hipopotamy, zapewne kompletnie
bardziej nieznośny, toteż chcąc nie chcąc nieznane bohaterom zwierzęta. Ociężałe,
załoga zacznie poszukiwania „cholerne- śmieszne i niegroźne… Może tak pomy-
go kocura”. Co się stało ze zwierzakiem? ślą BG i zechcą podpłynąć łodzią bliżej, a
Kosmaty szukał wyżerki, dostał się do spi- wtedy… Nieprzypadkowo to hipopotam
żarni, wlazł do beczki z suszonymi rybami jest najbardziej zabójczym zwierzęciem na
i obżarł się po wsze czasy. Chcąc wyjść, Czarnym Lądzie.
futrzany grubas utknął w szczelinie. Co Potworne upały nie tylko będą trapić
ciekawe, jeśli BG podejdą zwierzaka po ci- załogę galeonu, ale także staną się przyczy-
chu, to zobaczą, że ten jakby mamrotał coś ną zepsucia połowy przewożonych zapa-
do siebie pod nosem i nerwowo przebierał sów żywności.
pazurkami po klepkach beczki. Cholera, Stado antylop gnu. Kapitan może
może to bydlę potrafi faktycznie rozma- rozkazać uzupełnienie zapasów, toteż
wiać z demonami? zacznie się polowanie, które piraci prze-
Pech Vogela nie śpi. Tym razem działo prowadzą w typowy dla siebie barwny
spadnie z łoża wprost na stopę bosmana. sposób: Cobretti w przebraniu antylopy
Ryk bosmana oznajmi nowy atak furii. podpełznie do zwierzaków. Kto wie, może
Można będzie podziwiać tutaj przytom- któryś z piratów go postrzeli? Kapiszon
ność umysłów puszkarzy, którzy błyska- będzie optował za podpaleniem sawanny.
wicznie rozbiegną się po całym galeonie. Pech będzie chciał, że także lwy zaczną
Estalijska faktoria – nieduża, otoczona polowanie na antylopy. Stado spłoszy się i
palisadą, ale wyposażona w cztery dwuna- stratuje największego z lwów oraz tak już
stofuntówki. Dowodzi nią Eduardo Casil- przy okazji Vogela. Jeden z piratów już po
las, typowy estalijski konkwistador (obo- polowaniu będzie się zarzekał, że widział,
wiązkowo w morionie), dumny i wyniosły jak jakiś mały gryzoń i dzika świnia prowa-
hidalgo. W osadzie można kupić żywność dziła w stronę dżungli małego lewka.
i proch. Piraci nie zostaną wpuszczeni do Younda jest szeroka, ale zdradliwa.
faktorii. Z Casillasem będzie można po- Okręt wpadnie na mieliznę i cała załoga
rozmawiać przez bramę. Estalijczyk będzie będzie musiała po burłacku zepchnąć
nieufny, ale przekaże nowe wieści: „Spielmannsblut” z płycizny. Idealna scena
Krasnoludy z Karak Yoruba ciągle są na atak krokodyli czy rajd Dzikusów na
atakowane przez Dzikusów, ale na razie długich łodziach.
odparli każdy z ataków. Ponoć niedaleko Słyszę zew Loren? Płyńmy, nikt nie
swojej twierdzy coś znalazły. Może skarby? woła - Gil’vel zaginie gdzieś podczas jedne-
Dzikusy są ostatnio dość sprytne. Ata- go z postojów. Odnajdzie się jakiś kilometr

146
Hazif Al-Amarina

od okrętu. Będzie siedział na szczycie sa- tutaj się wydarzyło oraz w którym kie-
motnego wzgórza i wpatrywał się w maja- runku Dzicy poprowadzili więźniów. Ze
czącą gdzieś daleko ścianę dżungli. Tak oto statku zrabowano praktycznie wszystko,
rozpocznie się kryzys egzystencjalny wzbo- co było cenne.
gacony dawką zwykłej tęsknoty u leśnego
elfa. Jeśli za mało atrakcji, to zawsze może W dżungli Yoruba
się okazać, że wzgórze, które przypadkowo Prawdziwy las deszczowy, gęsta dżun-
wybrał Gil’vel to kurhan pogrzebowy sta- gla. Nawet najdzikszego i najgęstszego
rożytnych Khemryjczyków. Warto zaopa- matecznika Ostlandu czy Talabeklandu
trzyć się w mapkę niewielkich lochów (jak nie zamieszkuje tyle zwierząt, nie rośnie w
nie chcesz rysować, skorzystaj z któregoś z nim tyle gatunków roślin. Yoruba to feeria
darmowych One Page Dungeon). barw, chaos dźwięków i koktajl zapachów.
Stado słoni poi się na brzegu, obojętnie Wilgotność jest ogromna, rankiem i wie-
spoglądając na przepływający galeon. Ze- czorem padają ciepłe, ulewne deszcze (w
zik nie spogląda obojętnie. Ładuje jedną ze zasadzie oberwania chmury, na krótko
szlang i celuje do największego ze zwierząt. przed którymi wieje wiatr). Wszech-
Czy bohaterowie zdążą przeszkodzić sza- obecne robactwo uczyni sen męczącym.
lonemu puszkarzowi? A może sami zechcą Wysoka temperatura i duchota utrudniają
zapolować na wielkie zwierzę? nawet najprostszą czynność. Najlżejsza
BG mogą być świadkiem jak gepard praca sprawia, że BG są zlani potem. Na-
podchodzi jedną z antylop. Po chwili wet oddycha się ciężko. Już pierwszego
dopiero się zorientują, że kot nie poluje dnia na galeonie zaroi się od robactwa,
na zwierzę lecz humanoida. Jeśli zdążą które przyleci z brzegu lub spadnie z koron
mu przeszkodzić, uratowanym okaże się ogromnych palm: skolopendry, muchy,
ciężko ranny krasnolud – Solom Kannson. moskity, żuki, pająki, ale także przepiękne
Imć Solom to samotnik, silny, żylasty o motyle. Po dniu żeglugi w takich warun-
ponurym obliczu. Solom nosi się dość nie- kach cała załoga będzie się wściekle drapać
typowo jak na krasnoluda, na głowie ma po piekących i swędzących ukąszeniach.
czarny, szeroki kapelusz z klamrą z przodu, Malaria, gorączka, śpiączka podarowana
przy pasie szeroki, krasnoludzki miecz do przez muchę tse-tse.
szermierki, w olstrze wielkokalibrową Nawet jeśli żaden z piratów nie zginął
krócicę, a w ręce hebanową laskę zakoń- jeszcze w walkach podczas żeglugi, to za-
czoną wyrzeźbioną głową kota. pewne już wkrótce kilku z nich zemrze,
Przed samą dżunglą „Spielmannsblut” plując krwią, kaszląc lub gorączkując. To
dotrze na wysokość wraku marienburskiej nie koniec atrakcji. W tych warunkach
karaweli „Gouden Hinde”. Statek nigdy nie błyskawicznie psuje się jedzenie, a woda
dotarł do Karak Yoruba. Padł ofiarą ataku staje się stęchła i cuchnąca. Niezbędne
Dzikusów. Część załogi poległa, pozosta- staną się częstsze popasy w celu zdobycia
łych poprowadzono w głąb lasu do miasta żywności i wody pitnej. W dżungli też
nad jeziorem, gdzie jako niewolnicy będą nic nie wysycha, więc BG szybko będą
służyć Apofisowi. Ślady wokół obozowiska musieli się przyzwyczaić do wiecznie wil-
po udanych testach mogą wskazać BG, co gotnych ubrań, korodujących pancerzy,

147
Część II: Almanach Mistrza Mórz

gnijących skórzanych kaftanów i butów. uwolni okręt, ale jednocześnie rozdrażni


Jeśli BG planują wycieczki po dżungli, to yorubiańskie osy, które zaatakują wście-
warto przypomnieć, iż tutaj bardzo łatwo kle żeglarzy. Co ciekawe osy nie cierpią
się zgubić. Przy każdej wyprawie bohater, zapachu pewnych czerwonych, cierpkich
który weźmie na siebie rolę przewodnika owoców, którymi pawiany obrzuciły ludzi.
powinien wykonywać stosowne testy. Jeśli Tak, Vogela nie obrzuciły.
będą nieudane grupa się zgubi. Jak łatwo Gadatliwa papuga – pewnego ranka na
się domyśleć, dość szybko Dzikusy zaczną pokład pirackiego statku sfrunie wielka
obserwować wielki okręt płynący w górę szara papuga o białych obwódkach wokół
rzeki, a jeśli bohaterowie zagubią się w oczu i czerwonym ogonie. Ptaszysko bę-
wilgotnej, parnej dżungli, gdzie panuje dzie przyglądać się członkom załogi a w
wieczny półmrok, to mogą być pewni, że końcu przemówi po arabsku. Skrzekliwym
czekają ich sceny walk rodem z „Plutonu”. głosem będzie powtarzać: „Śmierć Al-Ha-
Ten etap podróży zajmie „Spielmanns- ikk!”, „Ognia!”, „Brać ich!” oraz „Wąż-
blut” sześć dni. Po tym czasie, jeśli nic się niecnota!”. Ptak niegdyś należał do Hazifa
nie wydarzy galeon dopłynie do Karak Al-Amariny.
Yoruba. Tutaj Younda ma już 100 metrów Obozowisko na polu surikatek – nawet
szerokości, na wielu odcinkach rzeki nie najbardziej cierpliwego pirata wyprowadzą
widać nieba, zasłaniają je splecione korony z równowagi te małe, ciekawskie zwierząt-
drzew: ka. Rankiem okaże się, że zwierzaki od-
Pyton vs Vogel – pech bosmana da o montowały kółka od wózka Kutra, ukradły
sobie znać szybko po wpłynięciu do dżun- Wolfgangowi lunetę a Kapiszonowi przy-
gli. Oto z jednego z gigantycznych drzew noszące szczęście krzesiwo. Jednocześnie
zsunie się wprost na Vogela wielki pyton. kilkanaście z nich zgromadzi się wokół
Jak łatwo się domyśleć, furiat nie tyle się Gil’vela, który jak co wieczór zagra piękną,
przestraszy co wścieknie. Na pokładzie rzewną pieśń na swojej lutni.
rozegra się zażarta walka, w której to nie Admirał Graf Spee w potrzebie! – ka-
pyton będzie przeważającą stroną. Widok pitan pirackiego okrętu to człowiek szar-
bosmana duszącego oburącz wielkiego mancki wobec kobiet, toteż gdy pewnego
gada może być dla bohaterów niezapo- wieczoru usłyszy niewieście wołanie o
mniany. pomoc wyda rozkaz przybicia do brzegu,
Igrające małpy – wśród koron drzew a sam wyskoczy do wody i wpław dopły-
rozlegną się wrzaski pawianów, zwinne nie do brzegu, a potem zniknie pośród
małpiszony bawią się w gęstwinie. Płynący dżungli. Wpadnie tym samym w poważne
galeon zainteresuje ich, toteż wkrótce na tarapaty. Czy to czarna magia szamańska
jego pokład zaczną się sypać owoce (dziw- czy omamy, ale miast dziewicy w potrzebie
ne, czerwone o intensywnym, cierpkim odnajdzie ponad tuzin brązowoskórych
zapachu). Co ciekawe oberwą wszyscy wojowników uzbrojonych w krótkie dzidy
obecni na pokładzie poza Vogelem. i miedziane toporki. Tylko szybka pomoc
Rój os – galeon płynąc mozolnie w BG może go uratować.
górę rzeki na chwilę utknie masztem w le- Pokąsanie – kilka jadowitych pająków
śnym gąszczu. Manewrowanie co prawda spadnie na pokład galeonu. Ofiar ataku

150
Hazif Al-Amarina

będzie pięć, czterech marynarzy i jeden ty, wzbogacony na prawej burcie wielkim
pająk, który ugryzie Parcha i umrze w cier- kołem przypominającym młyńskie. To
pieniach. parowy okręt krasnoludów. W zasadzie
Atak Dzikusów! – nastąpi w nocy, okręcik, może wziąć na pokład ledwie 15
ponad trzy dziesiątki łodzi pełnych drob- osób i uzbrojony jest w jedną dwudzie-
nych, miedzianoskórych wojowników (w stoczterofuntówkę, armatę o potężnej sile
każdej przynajmniej dziesięciu) zaatakuje ognia. Okręt zwie się „Monitor” i potrafi
z zaskoczenia „Spielmannsblut”. Jeśli straże rozwinąć imponującą prędkość 12 węzłów.
skrewią (40 % szans), wróg przedostanie Faktorii przewodzi Borofin Gerulfsson,
się na pokład po linach z lian i rozpocznie rudowłosy krasnolud o temperamencie
się mordercza i chaotyczna walka na po- berserkera i umyśle kupca. Prócz niego
kładzie i pod nim (modyfikatory na czas załogę stanowi jeszcze sześćdziesięciu kra-
walki: -10 WW, -30 US za walkę w nocy, snoludzkich górników i wojów.
wymagany test SW – nieudany oznacza Krasnoludzka nieufność jest legendar-
dodatkowe -10 WW na czas walki; stra- na. Borofin nie zaufa tak po prostu bohate-
ty w załodze: 1k10+4 zabitych, 2k10+6 rom, choć niewątpliwie będzie wobec nich
rannych). Jeśli natomiast straże dostrzegą przyjaźniej nastawiony, jeśli ci uratowali
podpływające łodzie, to piraci zdążą się Soloma Kannsona. Mimo to na teren fak-
przygotować do walki, m.in. oświetlić torii będzie mogło wejść ledwie kilka osób.
pochodniami pokład (test SW zbędny, Wieści zasłyszane w faktorii:
modyfikatory: -10 US; straty w załodze: - Dzicy zbierają się w coraz większe
1k6+1 zabitych, 2k6+2 rannych). Każdy z bandy, żaden statek nie jest już bezpieczny
Dzikusów ma tors ozdobiony wijącym się na rzece.
wężem – znak oddania Apofisowi. - Karawany, które docierają z zaopa-
trzeniem do Karak Yoruba lub ruszają w
Karak Yoruba dżunglę w różnych celach (badawczych,
Krasnoludzka faktoria należąca do pozyskania towarów, pojmania niewolni-
kompanii handlowej Geldschaft z Gór ków etc.) są wyjątkowo często atakowane.
Szarych wznosi się na skalistym zbo- Dzicy szczególnie upodobali sobie te, które
czu. Otoczona pięciometrowym murem wiozą do Karak Yoruba narzędzia.
posiada jedną bramę, nad którą góruje - Estalijczycy sprzedają na Youndzie
masywna, przysadzista wieża. W obrębie zepsutą żywność.
murów znajduje się budynek faktorii (niski - Szamani Dzikusów przywołują w
blokhauz o grubych murach i pobielonych dżungli demony.
ścianach), dwa magazyny z drewnianych
bali oraz kopalniana sztolnia prowadząca Na pomoc karawanie
do pokładów srebra (główna przyczyna Drugiego dnia pobytu w faktorii do
istnienia tutaj faktorii). Poza murami wodza krasnoludów przybędzie posłaniec
znajduje się jedynie przystań położona od szefa karawany, która wiozła do fak-
ok. 100 metrów od faktorii. Cumuje tu torii narzędzia górnicze. Posłaniec, ranny
dziwny okręt z pojedynczym masztem, w ramię, kilkunastoletni Marienburczyk,
pozbawiony nadbudówek, wrzecionowa- przedstawi tragiczną sytuację karawany

151
atakowanej przez hordę Dzikusów. Bo- Mogą towarzyszyć Borofinowi i atakować
rofin wybierze trzydziestu pobratymców od lądu. Mogą zorganizować desant na
i wraz z nimi ruszy na odsiecz karawanie. szalupach z grupą przydzielonych piratów
Wszystko tu zależy od postawy BG. Jeśli lub strzelać z pokładu galeonu. Zresztą
zdecydują się pomóc oblężonym i przeko- gracze mogą równie dobrze wpaść na
nają grafa von Spee (co nie będzie szcze- inny pomysł. Wylądować na tyłach hordy,
gólnie trudne), ten zdecyduje się zawrócić zaatakować niczym Navy Seal czy Formo-
galeon i wesprzeć krasnoludy Borofina. za? Cholera wie, w końcu to gracze. Jako
Po trzech godzinach forsownego że scena bitwy jest ważna dla dalszego
marszu krasnoludy dotrą do oblężonej przebiegu przygody, musisz Mistrzu być
karawany, nieco wcześniej dopłynie do elastyczny.
niej galeon Wolganga. W samą porę, bo Tak czy inaczej odsiecz krasnoludów i
sytuacja karawany jest już rozpaczliwa. wsparcie galeonu przesądzi wynik bitwy…
Czterdziestu wciąż żywych ludzi broni Tak się przynajmniej będzie wydawać
się na brzegu rzeki przed blisko dwiema BG. Nagle ponad polem bitwy poniesie
setkami Dzikusów. Strzały z muszkietów się dudnienie bębnów, a na krawędzi lasu
mieszają się z wyciem brązowoskórych pojawią się nowe oddziały Dzikich. Jest
wojowników. Obrońcy kryją się za zwalo- ich sześć setek, karnie ustawieni w szeregi,
nym drzewami i omszałymi głazami, osły jednolicie uzbrojeni w łuki, długie włócz-
karawany zbite w stado ryczą przeraźliwie. nie, wielkie wiklinowe tarcze, na których
Nad cały rwetes wzbija się mocny baryton wymalowano dziwny herb: czaszkę na
szefa karawany – Aloysiusa Rorke’a, dzię- czwórdzielnej tarczy. Wystarczy test Inte-
ki któremu cały ten burdel jeszcze się nie ligencji, by domyśleć się, że to herb Hazifa
rozleciał. Przy każdym szturmie wyjących Al-Amariny. Jest jeszcze szansa na uciecz-
wojowników słychać huk wystrzałów i kę – szalupy na pokładzie galeonu. Jeśli BG
widać kłęby białego dymu wznoszące się w nie wpadną na ten pomysł, to stosowne
powietrze. Kule rozrywają piersi, roztrza- rozkazy wyda von Spee. Kiedy łodzie od-
skują łby Dzikusów, lecz ci nie zaprzestają biją od okrętu nagle rozlegnie się armatni
ataków. wystrzał od strony dżungli i jedna z szalup
Borofin zdecyduje się na atak z marszu eksploduje, rozrzucając martwych piratów
i w ciągu kilku chwil przebije się do obo- niczym szmaciane laleczki. Kapitan każe
zu. Opancerzeni krasnoludowie zbrojni wstrzymać ewakuację i wycofać okręt.
w ciężkie topory, garłacze i krótkie musz- Karawana i krasnoludy (być może wraz
kiety rozbiją w puch jedno skrzydło hordy z BG) będą zdani na samych siebie. „Spiel-
i połączą się z karawaną. W tym czasie mannsblut” będzie wspierał ich ogniem ar-
von Spee będzie wspierał od strony lądu mat, ale tym razem nie powstrzyma ataku
obrońców. Galeon podpłynie blisko brze- Dzikusów, którymi dowodzą mężczyźni w
gu i piraci razić będą atakujących z armat, turbanach, dawni oficerowie Al-Amariny.
lekkich falkonetów, muszkietów i kusz. Padnie rozkaz do ataku i na obrońców
Salwy koordynowane przez Zezika okażą spadną dziesiątki strzał. Rorke, widząc
się wyjątkowo skuteczne. Co z bohatera- atak, krzyknie „Nadchodzą! Brązowi jak
mi? Wszystko zależy, na co się zdecydują. kawa i gęści jak trawa!” i rozpocznie się

152
rzeź. Obrońcy, wciąż ostrzeliwani (m.in. rzeki, kierując się wiedzą krasnoludów i
przez kilka armat), atakowani z trzech tropami pozostawionymi przez idących
stron przez setki włóczników będą się co- forsownym marszem Dzikusów. Do
fać, by w końcu walczyć plecy w plecy ze miasta nad jeziorem, siedziby Apofisa jest
swoimi towarzyszami. Wielu z nich zgi- jakieś osiem dni żeglugi. Dżungla robi się
nie, pozostali będą ranni. Choć bitwa po- mroczniejsza, zaczyna cuchnąć zgnilizną.
trwa jeszcze blisko pół godziny, jej wynik Im bliżej miasta, tym robi się ciszej, milkną
jest przesądzony. Gdy przy życiu zostanie ptaki, nie słychać małpich wrzasków. At-
czterdziestu ludzi i krasnoludów Arab mosfera na okręcie jest równie grobowa.
gestem dłoni wstrzyma walkę i zażąda zło- Można założyć, że po dotychczasowych
żenia broni. Jeśli wśród obrońców są BG, spotkaniach i walkach załoga galeonu liczy
ponownie wszystko zależy od nich. Rorke mniej więcej sześćdziesięciu zdolnych do
(ze zgruchotaną ręką) będzie skłonny się walki piratów. Nie jest to zbyt wielka siła,
poddać, Borofin w żadnym razie. biorąc pod uwagę potencjał Dzikusów. A
Bohaterowie przesądzą, co się wydarzy. przecież te kilka dni ostatniego etapu wy-
Jeśli walka zostanie wznowiona prawie prawy też będą obfitować w wydarzenia:
wszyscy zginą. W takiej sytuacji Mistrzu Na brzegu rzeki można dostrzec szkie-
nie lituj się. To świadoma decyzja BG. let krasnoluda (ten sam, który próbował
Może uda im się wymknąć, ale najpewniej ucieczki – patrz „Pojmani”). Można się
polegną. domyśleć, jak zareagują na to jego pobra-
Jeśli natomiast BG będą optować za tymcy.
poddaniem się, Borofin wyda stosowny Paszczęka gigantycznego węża (kil-
rozkaz i ocaleli pójdą do niewoli. Powią- kumetrowy łeb) wychyla się z dżungli.
zani ze sobą zostaną poprowadzeni przez Bliższe oględziny pozwolą stwierdzić, że
Dzikich do miasta nad jeziorem. Na brzegu to kamienny posąg, który porósł mchem,
zostaną trupy. Całe sterty trupów. Wolf a z pewnej odległości przypomina wężowe
von Spee zarządzi odwrót do faktorii. łuski. Oczywiście jest to posąg Apofisa –
Wielkiego Węża, wielki łeb przechodzi
Na galeonie w splot wężowy, który po 2-3 metrach
To wersja wydarzeń dla tych, którzy rozchodzi się w cztery kilkunastometrowe
zostali na pokładzie „Spielmannsblut” i nie ogony. Jeśli BG zaczną sprawdzać dokład-
dostali się do niewoli Dzikusów. niej teren, odkryją ogromną ilość gniazd
Galeon powróci do faktorii, gdzie w rozmaitych węży.
atmosferze kłótni i wspólnych oskarżeń Osada autochtonów – tutaj piraci mogą
ostatecznie piraci i krasnoludy dojdą do się dowiedzieć, że jeńcy przewożeni są na
porozumienia. Nie pozostaje nic inne- łodziach do miasta nad jeziorem. Mogą
go, jak ruszyć tropem jeńców i odbić ich też usłyszeć, że miastem włada Szkarłatny
po drodze lub w miejscu, do którego są Generał, przez którego przemawia bóg
prowadzeni. Do załogi dołączy dziesięciu Apofis – Wielki Wąż. W osadzie co praw-
krasnoludów, którzy zaokrętują się na da zostało tylko 30 wojowników, ale i tak
„Monitorze” i ruszą za galeonem. Piracki nie obędzie się bez walki. Jeśli BG zostawią
żaglowiec następnego dnia wyruszy w górę za sobą kogokolwiek żywego, to przekaże

153
on Al-Amarinie wieści o nadpływających Pojmani
białych ludziach i karłach. Z drugiej strony Jeńcy wraz z tymi BG, którzy walczyli
nawet piraci nie będą za bardzo skłonni, by na lądzie, powiązani w sześcioosobowe
wymordować kobiety i dzieci. grupy rozpoczynają marsz wzdłuż rzeki
Atak z dżungli – Na krótko przed pilnowani przez hordę Dzikusów. W ciągu
zmierzchem nagle rozbrzmi wycie Dzikich pierwszego dnia armia Dzikich rozprasza
i na galeon oraz okręt krasnoludów spadną się i jeńcom towarzyszy setka wojowni-
salwy strzał i oszczepów. Younda ma tutaj ków osobiście dowodzona przez Araba.
ledwie 80 metrów szerokości, więc statek Wszyscy maszerują dniem i nocą, Dzicy
piratów będzie płyną w stosunkowo bli- nie zważają na jeńców, którzy słabną w
skim dystansie od strzelających. Załoga oczach. Nierzadko jest tak, że spośród
galeonu poniesie kolejne straty (1k3 zabi- sześciu jeńców dwu jest niesionych przez
tych, 1k6 rannych), Vogel będzie dawał z pozostałą czwórkę. Zbyt słabych Dzicy
siebie wszystko, by zagonić marynarzy do mordują. Jeśli Mistrzu szukasz inspiracji,
pracy przy żaglach pod ostrzałem. Po kilku poczytaj o japońskich marszach śmierci.
minutach potworny gwizd dobiegający Ostatni etap wyprawy do miasta nad jezio-
z „Monitora” (parowy gwizdek) przerazi rem potrwa dla jeńców ledwie 4 dni.
Dzikusów i zmusi ich do ucieczki. Tego Ucieczka – już drugiego dnia jeden z
dnia piraci będą już mieli spokój. krasnoludów przegryzie więzy i spróbuje
Spalona wioska Dzikusów – pozostały uciec. Po godzinnym pościgu zostanie
zgliszcza, kilka nienaruszonych chat i dzie- schwytany i bestialsko zamęczony na
siątki szkieletów. Jak widać, nie wszyscy oczach pozostałych jeńców. Po wszystkim
chcieli podporządkować się rządom Hazifa Dzicy w rytualny sposób oddzielą mięso
Al-Amariny. krasnoluda i zjedzą je.
Las Umarłych – wszędzie z drzew zwi- Odwiedziny sługi Apofisa – nocą, przed
sają rozkładające się trupy miedzianoskó- dotarciem do wioski, Araba odwiedzi wiel-
rych wojowników. Gęsta mgła i potworny ki pyton o zielonych ślepiach. Arab, któ-
smród potęgują grozę tego obrazu. Amari- rego dusza już dawno została ofiarowana
na to surowy władca. Apofisowi, poblednie, a potem zda raport
Kamienne ruiny – na brzegu wznoszą z przebiegu bitwy (po arabsku). Następnie
się ruiny dawnej strażnicy rzecznej miasta wybierze jednego z niewolników, by nasy-
nad jeziorem. Solidna budowla z zielonego cić głód węża. Możesz Mistrzu wylosować
kamienia przypominająca zikkurat w poło- go, niech gracze ciągną słomki (przygotuj
wie jest zarośnięta. Widać, że stosunkowo je wcześniej, przynajmniej dwa razy więcej
niedawno wynoszono stąd bloki skalne sztuk niż masz graczy). Jeśli któryś z nich
(wykorzystano je przy odbudowie miasta). wyciągnie najkrótszą, stanie się posiłkiem
Zawsze znajduje się tu kilku zwiadowców węża. Chyba, że uda mu się zbiec.
Amariny. Jeśli BG pomyślą o tym wcze- Osada autochtonów – tutaj wszyscy
śniej, mogą skrycie wylądować na brzegu przesiądą się na łodzie. Osada liczy ok. 200
i sprawdzić ruiny a Dzikich zlikwidować. mieszkańców. Chaty są wykonane z wikli-
W innym razie przekażą oni wieści o nad- ny i liści palmowych, podtrzymywanych
pływającym okręcie. przez drewniane żerdzie. Centrum wioski

154
stanowi gigantyczne palenisko, wokół W mieście
którego ułożono z kamieni wyobrażenie Miasto nad jeziorem nawet dziś impo-
węża Apofisa. Nim łodzie odpłyną, więź- nuje wielkością, rozmachem, fantazyjno-
niowie będą świadkami dziwnego rytuału. ścią architektury. Ogromne bloki zielone-
Przy wtórze transowego rytmu bębnów go kamienia tworzą wysokie i grube mury,
i opętańczych melodii wygrywanych na fasady wielkich świątyń, wielkie łuki
piszczałkach, wojownicy będą tańczyć. triumfalne czy pałace ze strzelistymi wie-
Kulminacją będzie zranienie każdego z żami. Wiele budowli wciąż jest zrujnowa-
jeńców. Zebraną krew wypiją wojownicy nych, porośniętych mchem i winoroślami.
Dzikich. Sam rytuał może być bez znacze- Jednak miasto żyje, główne ulice zostały
nia dla fabuły przygody. Równie dobrze uprzątnięte z gruzu, wielkie place w cen-
może oznaczać ofiarowanie Apofisowi. trum oczyszczone, kilka świątyń-piramid
Jeńców zaczną trapić koszmarne sny, cały odbudowanych. Wre tu jak w ulu, oddzia-
czas będą czuć pulsowanie ziemi, tym ły Dzikich ćwiczą pod okiem arabskich ofi-
mocniejsze i głośniejsze, im bliżej znajdą cerów, niewolnicy przeciągają bloki skalne
się miasta nad jeziorem (każdy z BG otrzy- na drewnianych balach, zewsząd dochodzą
muje 1k3 Punktów Obłędu). krzyki, nawoływania, płacz i świst bata.
Czarni niewolnicy – Jeńcy podróżujący Niegdyś mieszkało tu ponad sto tysię-
łodziami będą świadkami, jak miedziano- cy ludzi, dziś ponad dwadzieścia tysięcy
skórzy wojownicy prowadzą blisko setkę Dzikusów oddaje tu pokłony Apofisowi i
rosłych czarnych tubylców. Każdy z nich swemu przywódcy, Szkarłatnemu Gene-
ma spętane ręce. rałowi. Drugie tyle niewolników, głównie
Znów na brzegu – czwartego dnia czarnych nieszczęśników pracuje w pocie
podróży łodzie przybiją do brzegu rzeki. i znoju nad odbudową miasta Apofisa.
Zarówno Dzicy jak i jeńcy ruszą przez Wiele z zikkuratów otaczają drewniane
dżunglę, by od strony lądu wejść do miasta rusztowania.
nad jeziorem. Bramą do miasta jest posąg W samym centrum znajduje się ogrom-
Apofisa, rozwarta paszcza Węża – kilku- ny pałac Hazifa Al-Amariny i zarazem naj-
metrowy portal wykuty w wysokiej ścianie ważniejsza świątynia Apofisa – ogromna
skalnej. Na szczycie ściany można dostrzec piramida schodkowa mierząca w niebo na
wieże z zielonego kamienia. Wszędzie roi wysokość około stu metrów. Obszar ten
się od Dzikusów. Im bliżej jeńcy są bramy, jest szczególnie chroniony przez wojow-
tym więcej szyderstw słyszą. Pokraczne ników Al-Amariny. Samego pałacu strzegą
kobiety podbiegają i plują na więźniów, głównie czarni gwardziści-niewolnicy, ro-
ktoś podnosi kamień i rzuca w jednego z śli i absolutnie lojalni wojownicy odziani w
jeńców. Tryska krew. Arab wykrzykuje drewniane pancerze i hełmy, uzbrojeni w
rozkazy i jego wojownicy rozpędzają tłum assagaje (włócznie o szerokim ostrzu) oraz
drzewcami włóczni. Jeńcy przekraczają wielkie tarcze ze skóry cielęcej. Patrole są
bramę, początkowo ciche dudnienie robi liczne i częste, choć trudno powiedzieć,
się coraz głośniejsze – dobiega spod ziemi. by były szczególnie czujne. Nikt nie spo-
To odgłosy kucia w skale. dziewa się, że ktoś ośmieli się wedrzeć do
centrum władztwa Szkarłatnego Generała.

155
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Chyba, że BG nie byli ostrożni i Al-Ama- Hazif Al-Amarina zdominowany przez


rina został ostrzeżony o przybyciu okrętu Apofisa odkopuje zasypane korytarze? Bo
von Spee. Warto tutaj wspomnieć, że właśnie tu jest uwięzione ciało Wielkiego
obok świątyni znajduje się, wykopany na Węża, kilkusetmetrowe sploty Apofisa w
placu, szyb o średnicy dziesięciu metrów, letargu po walce z Bastisem. Odkrycie go
prowadzący ok. 100 metrów pod ziemię. będzie ostatnim aktem przywrócenia mocy
Dzicy zamieszkują wielkie, kamienne zapomnianemu bóstwu.
budowle, niegdysiejsze garnizony, świą- Jeńcy każdego dnia prowadzeni są do
tynie i pałace. W dzień ćwiczą walkę w szybu znajdującego się w pobliżu piramidy
szyku, a w wolnym czasie raczą się wódką Al-Amariny. Tutaj schodzą (po spiralnej
pędzoną z miejscowych owoców lub grają biegnącej wzdłuż ściany platformie), by
w charakterystyczne gry (w kamienie ew. pracować pod ziemią. Późnym wieczorem
odmianę piłki, w której kopie się piłkę wracają tą samą drogą i śpią, strzeżeni
z kauczuku). Dość często odbywają się przez Dzikusów, w kilku wielkich, ka-
obrzędy ku czci Apofisa, gdzie przy tran- miennych budowlach. Praca pod ziemią
sowym rytmie trwają wielogodzinne ko- jest mordercza i niebezpieczna. Te kilka
rowodowe tańce, symbolizujące wężowe dni nim być może przybędzie odsiecz bę-
zwoje, a na szczycie świątyni ofiarowuje dzie dla jeńców koszmarem. Wielu z nich
się krew zamordowanych niewolników. nie przetrwa ciężkiej pracy, katowania,
Piraci z kapitanem von Spee na czele okrucieństwa i bliskości Apofisa, który
powinni przemyśleć, co jest ich celem. bliski jest całkowitego przebudzenia. Kilka
Chcą odbić pojmanych przyjaciół? Zdobyć poniższych wydarzeń powinno być szcze-
skarby? Jedno i drugie. Otwarty szturm gólnie obciążających i emocjonalnych dla
nie wchodzi w grę, chyba że jako forma sa- bohaterów graczy:
mobójstwa. Pozostaje tylko skryte przedo- Ciągłe pulsowanie ziemi, dudnienie
stanie się do centrum miasta, a następnie na granicy słyszalności, drgania. To prze-
błyskawiczne uderzenie i ewakuacja na suwają się sploty Apofisa, pulsują od krwi
„Spielmannsblut”. Wiele zależy tutaj od płynącej w jego żyłach. Im bliżej będą
pomysłowości samych BG. odkrycia ich bohaterowie (a także ich to-
warzysze), tym większe szaleństwo będzie
Pod miastem ich ogarniać. Pogłębiać się będzie rozpacz,
Nim jednak chłopcy ze „Spielmanns- narastać nieuzmysłowiony lęk.
blut” dotrą do miasta nad jeziorem, poj- Zawał w korytarzu – jeńcy, popędzani i
mani podczas bitwy nieszczęśnicy trafią do nieznający się na pracy pod ziemią, dopro-
podziemnych tuneli, gdzie skazani zostaną wadzą do zawału jednego z kilkudziesię-
na katorżnicza pracę. Pod imponującym, ciometrowych korytarzy. Nagłe tąpnięcie,
ogromnym miastem znajduje się plątanina huk, potem kompletna ciemność. Dla nie-
korytarzy, w obecnej chwili w większości których szybka śmierć pod zwałami ziemi,
zrujnowanych i zawalonych. To właśnie dla innych wolne konanie z braku tlenu.
dlatego Dzicy przeprowadzają rajdy na Borofin, dzielny przywódca krasno-
karawany wiozące narzędzia. Dlatego tylu ludów w końcu zbuntuje się. Strażnicy
niewolników pracuje pod ziemią. Po co najzwyczajniej w świecie zakatują go na

158
Hazif Al-Amarina

oczach pozostałych niewolników. wniknął w wielką, kamienną piramidę (a


Wybuch gazu w jednym z korytarzy – może ona zawsze otaczała ciało boga?) i
eksplozja wymiecie pracujących niewolni- zrósł się z Al-Amariną. Z pleców Araba, z
ków, niektórych rozrywając na strzępy. jego rdzenia kręgowego wychodzą grube
Na szczycie piramidy można dostrzec zwoje węża, które nikną w tronie, na któ-
mężczyznę ubranego w czerwony strój i rym zazwyczaj widzą go jego przyboczni
takiż turban. To Hazif Al-Amarina. Nikt wojownicy i oficerowie arabscy. Hazif
mu nie towarzyszy, co raczej nie jest dziw- Al-Amarina jest marionetką Apofisa, do-
ne, biorąc pod uwagę kim się stał. Na jego słownie i w przenośni.
widok Dzicy padają na kolana, wcześniej Czy jest jakaś nadzieja dla Amariny?
ciosami batów zmuszając niewolników do Dla ciała nie, dla osobowości, duszy czy
tego samego. jak kto woli świadomości tak. Odcięty od
Nocami niewolnicy śnią o wężowych węża (wymagana stosowna deklaracja BG,
splotach, słyszą bluźniercze słowa wypo- który toczy walkę z Apofisem oraz zadanie
wiadane mową węży. Rankiem pamiętają minimum 5 ran w jednym ataku) odzyska
tylko strzępki z tych snów, ale wielu z nich na krótko wolną wolę, ale niedługo po-
popada w coraz większe szaleństwo (nie- tem umrze. W tym czasie może stać się
udany test SW – 1 Punkt Obłędu). przydatnym sojusznikiem BG i umożliwić
Po kilku dniach pracy niewolnicy do- ucieczkę z piramidy (chociażby wskazać
kopują się do splotów Apofisa. Pierwszy z tajny korytarz prowadzący poza miasto, do
nich pada martwy po dotknięciu ciepłego ukrytego w jednej z jaskiń okrętu „Ismail”
pulsującego cielska Wielkiego Węża. Z – śmigłej bagali z dwunastoma armatami
jego oczu, nosa i uszu tryska krew, a nim lub rozkazać swoim wojownikom walkę
samym miotają konwulsje. Ta scena po- z Apofisem, który raczej nie będzie bez-
winna mieć miejsce na krótko przed nadej- radnie przyglądał się, jak BG niszczą jego
ściem odsieczy. plany – patrz „Wymarzona kulminacja”).

Hazif Al-Amarina Apofis


Szkarłatny Generał początkowo fak- Bóg, demon, bestia. Gigantyczny czar-
tycznie zamierzał przeszukać zrujnowane no-złoty wąż o zielonych ślepiach. Łeb
miasto, znaleźć skarby i ruszyć z powro- wielkości solidnej kamienicy przechodzi w
tem, by zemścić się na przeklętym uzur- stumetrowe cielsko zakończone czteroma
patorze z Al-Haikk. Niestety podszepty ogonami podobnej długości. Jest bliski
pogrążonego w śnie Apofisa wystarczyły, przebudzenia, toteż dokopanie się nie-
by opanować umysł arabskiego pirata. wolników do jego cielska lub bezpośredni
Al-Amarina posłuchał Wielkiego Węża atak na Al-Amarinę doprowadzi do tego,
i rozpoczął dzieło odbudowy jego im- że bestia wywoła lokalne trzęsienie ziemi,
perium. Mijały lata, a z dawnego Hazifa rozpirzy od środka wielką piramidę i obja-
niemal nic nie pozostało. Apofis nie tylko wi się w całej okazałości światu.
zdobył duszę Al-Amariny, nie tylko przejął Apofis posiada moc kuszenia, ale w
jego umysł, ale także ciało. Jeden z czterech końcowych scenach przygody postaw
ogonów Apofisa przebił powłokę ziemi, Mistrzu klasycznie na ogromną siłę bestii.

159
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Niech gracze zobaczą, jak pod uderzeniami postawić ich przed paskudnym, ale jakże
trójkątnego łba pękają najgrubsze mury, epickim niebezpieczeństwem:
od grubej skóry odbijają się oszczepy, bełty Krwawy bunt w korytarzach – walka
a nawet armatnie kule. Niech celna salwa w ciemnościach ze strażnikami za pomocą
burtowa „Spielmannsblut” jedynie rani i na narzędzi. Uwolnienie jeńców, członków
chwilę powstrzyma Apofisa. karawany, krasnoludów z Karak Yoruba,
Czy ma on jakieś słabe strony? Tak, żeglarzy z „Jana Martena”, estalijskich osad-
pokonany przez Kociego Boga – Bastisa, ników z miast Dzikiego Wybrzeża czy czar-
czuje irracjonalny strach przed kotami. To noskórych wojowników z plemion Yoruba.
dopiero scena! Apofis gna ulicami zrujno- Oczywiście przeciwko buntownikom
wanego miasta. Miażdży swymi splotami ruszą Dzicy wojownicy dowodzeni przez
nieszczęsnych Dzikich, rozbija w pył wie- Arabów, ale przecież są piraci z kapitanem
kowe świątynie. Nic nie dzieli go od grupki Wolfem von Spee, jest „Spielmannsblut” i
piratów, którzy próbują uciec śmierci. Nic „Monitor” ze swoją wielką armatą, prawda?
poza Kosmatym, który zastępuje mu dro- Centrum miasta stanie się areną krwawej
gę, pręży się, paskudnie miauczy, a potem bitwy, a to przecież dopiero początek.
zadziera nogę i z zapałem zaczyna wylizy- Zagrożenie sprowadzone na Al-Ama-
wać sobie podogonie. Apofis nagle zako- rinę, bunt niewolników czy odsłonięcie
tłuje się, zwoje splączą się, a on szarpnie w zwojów, a może wszystko razem dopro-
bok, by ominąć paskudnego i dotychczas wadzi do przebudzenia Apofisa. Ziemia
znienawidzonego przez piratów kocura. zatrzęsie się, ściany piramidy zarysuje
siatka pęknięć, a potem budowla eksplo-
Wymarzona kulminacja duje gradem bloków skalnych, ukazując
Trudno przewidzieć, co zrobią gracze. prawdziwą abominację – wijącą się i szale-
Jak postąpią ci, których bohaterowie do- jącą maszkarę z piekła rodem – Wielkiego
staną się do niewoli? Spróbują ucieczki? Węża o Czterech Ogonach.
Sami dostaną się do świątyni? I jak pomoże Na tym etapie, jeśli BG jeszcze nie zgar-
im grupa piratów na Spielmannsblut. Do- nęli skarbów, to lepiej, by już tego nie pla-
kona nocnego ataku na kopalnię? Spróbuje nowali. Pozostaje ucieczka, zorganizowany
przedostać się do piramidy Al-Amariny, by odwrót. Piraci, niewolnicy i reszta w jednej
przejąć znajdujące się tam skarby? Bo prze- grupie (a może kilku?) będzie musiała prze-
cież opętany Arab zgromadził w skarbcu bić się, bez przerwy tocząc bój z Dzikusami
stosy złota, szlachetnych kamieni oraz i Czarnymi Gwardzistami, poza miasto lub
cudownych statuetek z metali szlachetnych do portu, gdzie czekać będą okręty.
wysadzanych diamentami i ametystami. Mimo wszystko szalejący Apofis do-
Oczywiście strzegą ich Czarni Gwardziści, padnie kilku z nich. Może nawet zginie
ale cóż to znaczy dla zdeterminowanych sam kapitan von Spee? A może Kosmaty
łotrów Admirała Grafa Spee? Tak czy uratuje wszystkich, odstraszając na chwilę
inaczej nie sposób jednoznacznie ustalić Wielkiego Węża?
przebieg wydarzeń w finale przygody. Po- Wreszcie wszyscy przedostaną się na
niżej znajdziesz kilka scen, które jako pro- „Spielmannsblut”, zostawiając za sobą
wadzący chciałbym przedstawić graczom, miasto, w którym szalejąca bestia zmiażdży

160
Hazif Al-Amarina

swoich poddanych. Kto wie, może ruszy być bitwa morska z dwustumetrową bestią,
za galeonem, ale wtedy piraci pokażą, co gdy zaraz obok, na lądzie płonie miasto.
potrafią. Uwieńczeniem przygody może

Statystyki Bohaterów Niezależnych:


Dzikus Żołnież Dzikich
Cechy Główne Cechy Główne
WW US K Odp Zr Int SW Ogd WW US K Odp Zr Int SW Ogd
29 28 34 29 38 22 24 20 35 32 33 35 38 24 30 22
Cechy Drugorzędne Cechy Drugorzędne
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
1 11 3 2 4 0 1 0 1 12 3 3 4 0 2 0
Umiejętności: przeszukiwanie, sztuka Umiejętności: przeszukiwanie, sztuka
przetrwania +10, skradanie się przetrwania +10, skradanie się
+10, spostrzegawczość +10, sztuka +10, spostrzegawczość +10, sztuka
przetrwania +10, tropienie, wiedza przetrwania +10, tropienie, wiedza
(Yoruba) (Yoruba)
Zdolności: wyczucie kierunku Umiejętności: przeszukiwanie,
Zbroja: - sztuka przetrwania +10, skradanie
Punkty Zbroi: głowa 0, ręce 0, korpus 0, się, spostrzegawczość +10, sztuka
nogi 0 przetrwania +20, tropienie +20, wiedza
Uzbrojenie: prymitywna broń do walki (Yoruba) +10
wręcz – toporek, oszczep, maczuga, Zdolności: silny cios, twardziel, wyczucie
strzelecka broń; krótki łuk, mała tarcza kierunku
Zbroja: skórzany napierśnik
Czarny Gwardzista Punkty Zbroi: głowa 0, ręce 0, korpus 1,
Cechy Główne
nogi 0
WW US K Odp Zr Int SW Ogd
45 35 40 46 30 26 38 24
Uzbrojenie: wielka tarcza z cielęcej skóry,
Cechy Drugorzędne
włócznia
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
2 18 4 4 4 0 3 0
Umiejętności: przeszukiwanie,

Ì
sztuka przetrwania, skradanie się,
spostrzegawczość, wiedza (Yoruba)
Zdolności: morderczy atak, niezwykle
odporny, silny cios, twardziel, unik,
urodzony wojownik, zastraszanie +10
Zbroja: drewniany pancerz
Punkty Zbroi: głowa 0, ręce 1, korpus 1,
nogi 1
Uzbrojenie: assagaj, wielka tarcza z
cielęcej skóry

161
Część II: Almanach Mistrza Mórz

Apofis Arabski Oficer


Cechy Główne Cechy Główne
WW US K Odp Zr Int SW Ogd WW US K Odp Zr Int SW Ogd
85 0 75 75 90 85 85 70 45 35 40 44 38 36 44 32
2 2
A Żyw S Wt Sz Mag PO PP A Żyw S Wt Sz Mag PO PP
3 65 7 7 6 2 0 0 2 13 4 4 4 0 4 0
Umiejętności: czytanie i pisanie, Umiejętności: dowodzenie +10,
dowodzenie +20, pływanie +20, nawigacja, pływanie, przeszukiwanie,
spostrzegawczość +20, unik +20, wiedza skradanie się, spostrzegawczość, wiedza
(spora, choć mocno zdezaktualizowana), (Arabia), wiedza (Yoruba), zastraszanie,
zastraszanie +20, znajomość języka Zdolności: obieżyświat, silny cios
(wiele) Zbroja: kolczuga, hełm turbanowy
Zdolności: błyskawiczny blok, broń Punkty Zbroi: głowa 2, ręce 2, korpus 2,
naturalna, czarnoksięstwo, czuły słuch, nogi 2
morderczy atak, ogłuszanie, potężny Uzbrojenie: szabla, łuk refleksyjny,
cios, przerażający, silny cios, widzenie w kałkan
ciemności, żelazna wola
Zasady specjalne:
Gruba łuska. Ciało Apofisa pokryte
jest grubą łuską, która nie powoduje
żadnych ograniczeń.


Kusiciel. Apofis poświęcając dwie rundy
może starać się swoimi podszeptami
przekonać znajdującą się w odległości
24 metrów ofiarę, że w zamian za
spełnienie jego życzenia hojnie się
odwdzięczy. Aby przeciwstawić się jego
kuszeniu, ofiara musi wykonać udany,
bardzo trudny (-30) test Siły Woli, w
przypadku porażki na k10 rund ofiara
staje się marionetką boga-węża.
Nieśmiertelny. Apofis jest antycznym
bogiem, nawet jeśli jego cielesna
powłoka zostanie zniszczona, odrodzi
się ponownie, choć może to zająć kilka
wieków.
Zbroja: łuska (4)
Punkty Zbroi: głowa 4, korpus 4, ogon 4
Uzbrojenie: zęby, ogon
Trudność zabicia: Niemożliwa

162
* Powstanie Ahoy było możliwe
dzięki zaangażowaniu następujących osób: +
Karolina Bujnowska-Brzezińska - w latach 2006-2013 szefowa Działu Warhammera serwisu
Poltergeist, na którego łamach publikowała. Jej teksty ukazywały się również w czasopismach
Gwiezdny Pirat i Nowa Fantastyka. Organizatorka trzech edycji Szczecińskich Dni Fantastyki
oraz szczecińskiego konwentu GeekDay 2014.

Radek Drozdalski – odpowiedzialny za skład i ostateczny wygląd wielu erpegowych


projektów, między innymi Spotkań Losowych i Ahoy. Pracował nad Burning Wheel, Torchbearer,
Burning Empires, Mouseguard RPG. Wraz z Juliuszem Doboszwskim prowadzi „Meblościankę
RPG” społeczność o grach fabularnych wszelkiej maści na G+ i blog Meblościanka Pełna Gier.

Roch Hercka – wieloletni redaktor graficzny działu Warhammer w serwisie Poltergeist, jego
ilustracje można oglądać między innymi na kartach Veto! w neuroshimowych Ruinach oraz na
stronie: http://variart.org/galeria/1505-hertz.htm

Daniel Karpiński – erpegowiec, autor bloga karp w sieci, koordynował projekty: Salkalten:
Nadzieja Ostlandu, Waaagh!, Sześciostrzałowiec. Publikował między innymi w serwisie Poltergeist.

Sławomir Łukasz - pasjonat gier fabularnych i video. Autor książki Magia gier wirtualnych, a
także wielu artykułów poświęconych systemowi Warhammer i propagujących tematykę RPG i
cRPG. Pierwszą i największą miłością jego życia pozostaje od wielu lat WFRP i Stary Świat, choć
równie chętnie sięga po systemy osadzone w mrocznym millenium czterdziestego tysiąclecia.

Łukasz Matuszek – ilustrator, współpracownik Esencji, autor ilustracji między innymi do gry
planszowej Gamedec, jego prace można zobaczyć tutaj: http://ortheza.net/

Marcin Mortka - pisarz, tłumacz, pasjonat gier RPG. Tłumaczył powieści Petera V. Bretta,
Patricka O’Briana i wielu innych autorów. Jeszcze w czasie studiów, publikował artykuły o
tematyce erpegowo-historycznej na łamach czasopism Magia i Miecz oraz Portal. Jest autorem
wielu książek, m.in. trylogii nordyckiej, której pierwsza część nosi tytuł Ostatnia saga oraz
trylogii Miecz i kwiaty. W 2012 roku w wydawnictwie Zielona Sowa ukazała się książka Przygody
Tappiego z Szepczącego Lasu, skierowana do najmłodszych. Obecnie fani mogą zapoznać się z
drugą częścią przygód tego sympatycznego wikinga: Przygody Tappiego po Szepczących Morzach.

Mateusz Paszun – autor scenariuszy, szortów i pomysłów na sesje, opowiadań. Prowadzi bloga
Dark Fantasy Role Play, do roku 2010 współpracownik działu Warhammer serwisu Poltergeist.

Jakub Redys – redaktor działu Warhammera serwisu Poltergeist, autor tekstów i ilustracji.
Prace jego autorstwa zdobią między innymi okładki Salkalten: Nadzieja Ostlandu, Waaagh! i Ahoy.

Andrzej Romanowski – ilustrator, wieloletni współpracownik i redaktor działu Warhammera


serwisu Poltergeist, jego prace można zobaczyć tutaj: http://fadhlan.digart.pl/

Tomasz Smejlis – erpegowiec, Mistrz Gry, blogger (Lisia nora), współautor settingu do Savage
Worlds Sensacja i Przygoda.

Maciej Zieliński – autor wielu tekstów opisujących uniwersum Warhammera, współpracownik


i redaktor działy WFRP serwisu Poltergeist, gdzie można zapoznać się z jego publikacjami:
http://radowid.polter.pl/artykul

Σ Dziękuję i mam nadzieję do następnego razu. Σ

You might also like