Professional Documents
Culture Documents
David Eagleman - Mózg. Opowieść o Nas
David Eagleman - Mózg. Opowieść o Nas
Tytuł oryginału
The Brain: The Story of You
ISBN 978-83-8116-359-0
Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2018
Redakcja
Zofia Domańska
Wydanie 1
3. Kto tu rządzi?
ŚWIADOMOŚĆ
MÓZG NIEŚWIADOMY RUSZA DO AKCJI
WTAPIANIE UMIEJĘTNOŚCI W UKŁADY SCALONE MÓZGU
NA AUTOPILOCIE
GŁĘBOKIE ŻŁOBIENIA W NIEŚWIADOMOŚCI
DLACZEGO W OGÓLE BYWAMY ŚWIADOMI?
KIEDY ŚWIADOMOŚĆ GDZIEŚ NAM UMYKA
KTO W TAKIM RAZIE RZĄDZI?
POCZUCIE WOLNEJ WOLI
Podziękowania
Przypisy
Słowniczek
Spis ilustracji
Wprowadzenie
Ponieważ nauka o mózgu rozwija się w zawrotnym tempie, trudno ogarnąć
rozumem całość tej dziedziny, zastanowić się, jaki wpływ mają tego typu
badania na nasze życie, streścić w jasny i przystępny sposób, co to znaczy być
organizmem biologicznym. Niniejsza książka ma właśnie to na celu.
Nauka o mózgu to dziedzina o nie byle jakim znaczeniu. Ten dziwny twór
o dużych zdolnościach obliczeniowych zamknięty w naszej czaszce stanowi
percepcyjny mechanizm pozwalający nawigować w świecie. To substancja, w
której rodzą się decyzje, materia będąca kuźnią wyobraźni. Zarówno nasze
sny, jak i nasze życie na jawie ma swój początek w kłębowisku pełnych
energii komórek. Głębsze zrozumienie istoty mózgu pozwala w nowym
świetle rozpatrywać to, co uznajemy za prawdę w naszych osobistych
relacjach, i to, co uważamy za konieczne w przyjętej przez nas strategii
społecznej: czyli w tym, jak prowadzimy walkę, dlaczego kochamy, co
uznajemy za prawdę, jak powinniśmy się kształcić i jak zaprojektować swoje
ciało na nadchodzące stulecia. W mikroskopijnej wielkości obwodach tworzy
się zapis zarówno przeszłości, jak i przyszłości naszego gatunku.
Całe życie, przepełnione nadającymi mu koloryt udręką i upojeniem, rozgrywa się w tym
półtorakilogramowym kawałku materii.
W obliczu tego wydawać by się mogło, że inne gatunki mają nad nami
przewagę, lecz niestety oznacza to raczej dla ich ograniczenie. Potomstwo
zwierząt rozwija się szybko, ponieważ ich mózg ulega wcześniejszemu
głębokiemu kodowaniu według prawie całkowicie niedającego się zmienić
modelu. Ich wcześniejsze przygotowanie do samodzielnego życia następuje
kosztem elastyczności. Wyobraźmy sobie, że jakiś nieszczęsny nosorożec
zawędruje do arktycznej tundry albo na himalajski szczyt, ewentualnie do
centrum Tokio. Nie miałby on najmniejszych szans się przystosować (dlatego
nosorożców raczej tam nie spotykamy). Strategia przyjścia na świat
z wcześniej już skonstruowanym mózgiem ma rację bytu jedynie
w określonej niszy ekosystemu, ale wystarczy umieścić zwierzę poza tą niszą,
a okaże się, że jego szanse na szczęśliwy rozwój są nikłe.
Rumuńskie sierocińce
Dzieci, których płacz pozostawał bez odpowiedzi, wkrótce nauczyły się nie
płakać. Nie przytulano ich i nie bawiono się z nimi. Chociaż zaspokajano ich
podstawowe potrzeby (jedzenie, mycie, ubranie), pozbawione były czułości,
wsparcia i jakiejkolwiek stymulacji. W wyniku tego wykształciła się u nich
„niewybredna wylewność”. Nelson opowiadał, że gdy wszedł do sali,
otoczyła go gromadka małych dzieciaków, których nigdy wcześniej nie
widział, i wszystkie chciały wskakiwać mu w ramiona, siadać na kolanach,
trzymać za rękę lub z nim wyjść. Mimo że na pierwszy rzut oka taka
niewybredność z ich strony może wydawać się ujmująca, jest to tak naprawdę
strategia radzenia sobie dzieci zaniedbywanych, a wynika z problemu
nieprawidłowo wykształconego długotrwałego przywiązania. Była to wspólna
cecha wyróżniająca dzieci dorastające w tego typu placówkach.
Wstrząśnięty tym, czego doświadczył, Nelson wraz z zespołem opracował
Bukareszteński program wczesnej interwencji. Przebadali oni 136 dzieci
w wieku od sześciu miesięcy do trzech lat, które przebywały w takich
placówkach od urodzenia. Po pierwsze, okazało się, że ich iloraz inteligencji
wynosił około sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu punktów, podczas gdy
średnia wynosi sto. Widoczne były oznaki niedorozwoju mózgu, a rozwój
języka był mocno opóźniony. Przy użyciu encefalografu (EEG) Nelson
stwierdził drastycznie zaniżoną aktywność neuronów.
Mózg ludzki, gdy pozbawi się go czułej opieki i stymulacji poznawczej, nie
jest w stanie normalnie się rozwijać.
Optymizmem jednak napawa to, że badania Nelsona dowiodły istnienia
także drugiej strony medalu. Mózg może, oczywiście w różnym stopniu,
nadrobić straty, jeśli umieści się dziecko w środowisku bezpiecznym i pełnym
miłości. Im młodsze dziecko, tym lepsze efekty. Dzieci umieszczone
w rodzinach zastępczych przed drugim rokiem życia na ogół odrabiają straty
na całkiem zadowalającym poziomie. Po drugim roku życia także czynią
postępy, ale w zależności od wieku borykają się z problemami rozwojowymi
o różnym nasileniu.
Wyniki zebrane przez Nelsona akcentują, jak ważną rolę w rozwoju
dziecięcego mózgu odgrywa pełne troski i miłości otoczenie. A to z kolei
potwierdza fundamentalne znaczenie otaczającego nas środowiska, które
warunkuje to, kim będziemy. Jesteśmy niezwykle wyczuleni na nasze
otoczenie. Ze względu na stosowaną przez mózg strategię lotu sterowanego,
to, kim jesteśmy, zależy w dużej mierze od tego, w czym tkwimy.
LATA MŁODZIEŃCZE
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uważano, że formowanie się mózgu dobiega
końca wraz z końcem dzieciństwa. Dziś już jednak wiemy, że proces ten trwa
nawet do dwudziestego piątego roku życia. Wiek młodzieńczy to czas tak
głębokiej reorganizacji i przemiany neuronalnej, że drastycznie zmienia ona
sposób postrzegania siebie samego. Hormony krążące po naszym ciele
wywołują niezaprzeczalne zmiany fizyczne, gdyż przyjmujemy wygląd
człowieka dorosłego, a jednocześnie, co oczywiście ukryte dla oka, mózg
przechodzi równie gruntowną przebudowę. Zmiany te nadają niebywały
koloryt naszemu zachowaniu i sposobowi reagowania na otaczający nas
świat.
Jedna z tych zmian jest związana z rodzącym się poczuciem własnego Ja,
a wraz z nim — samoświadomości.
Ochotnicy zgodzili się zasiąść w witrynie sklepowej i wystawić się na widok gapiów. U
nastolatków lęk społeczny jest silniejszy niż u dorosłych, co stanowi odzwierciedlenie specyfiki
rozwoju mózgu w okresie dorastania.
Niebywałe jest to, że londyńscy taksówkarze potrafią geografię tego miasta po prostu „wykuć
na blachę”. W wyniku szkolenia są w stanie określić najprostszą (i zarazem zgodną
z przepisami) trasę pomiędzy dwoma dowolnymi punktami na większości obszaru metropolii,
bez odwoływania się do mapy. Efekty tego widoczne są w strukturach ich mózgu.
Zdjęcie ciała Charlesa Whitmana z archiwum policji, zrobione po tym, jak w 1966 roku urządził
w Austin tragiczną w skutkach strzelaninę na University of Texas. W liście pożegnalnym
poprosił o sekcję zwłok: przeczuwał bowiem, że w jego mózgu doszło do jakichś
nieprawidłowości.
Lecz tu też może się pojawić pewien problem. Czy ta ciągłość nie jest tylko
złudzeniem? Wyobraźmy sobie, że wchodzisz do parku i spotykasz twoje Ja
na różnych etapach życia: w wieku sześciu lat, jako nastolatka, człowieka
przed trzydziestką, po czterdziestce, po siedemdziesiątce — od samego
początku, aż po kres swoich dni. W tych okolicznościach siadacie sobie
wszyscy razem i rozprawiacie o tych samych historiach z życia, odnajdując
wspólną nić łączącą waszą tożsamość.
Choć nie zawsze zdajesz sobie z tego sprawę, to wspomnienie nie jest
wcale tak szczegółowe, jak ci się wydaje. Wiesz, że na kolacji byli
przyjaciele. Ten miał na sobie garnitur, bo on zawsze chodzi w garniturze.
A tamta miała granatową bluzkę. Oj! A może bordową? Hm, może jednak
zieloną. Kiedy naprawdę spróbujesz wszystko sobie przypomnieć, okaże się,
że nie pamiętasz wcale zbyt wielu szczegółów dotyczących innych gości,
a sala była przecież pełna ludzi.
Wspomnienie przyszłości
Henry Molaison pierwszego dużego ataku padaczki doznał w dniu swoich
piętnastych urodzin. Odtąd pojawiały się one coraz częściej.
W obliczu przyszłych gwałtownych konwulsji Henry poddał się
eksperymentalnej operacji chirurgicznej polegającej na usunięciu
środkowej części płata skroniowego (wraz z hipokampem) po obu
stronach mózgu. Wyleczono go co prawda z padaczki, ale pociągnęło to
za sobą okropne skutki uboczne: przez resztę życia miał nie
zarejestrować już ani jednego nowego wspomnienia.
Zbieranie danych rozpoczęto w 1994 roku, więc jak dotąd doktor David
Bennett z zespołem zgromadził 350 mózgów. Każdy z nich jest starannie
przechowywany i sprawdzany pod kątem mikroskopijnych śladów schorzeń
spowodowanych podeszłym wiekiem. A to dopiero połowa zadań założonych
w tym badaniu. Druga połowa polega na zebraniu jak najbardziej
szczegółowych danych na temat każdego z uczestników jeszcze za życia. Co
roku każdy z nich poddawany jest licznym testom, począwszy od oceny
psychologicznej i poznawczej, poprzez badania lekarskie i badania
sprawności fizycznej, a na testach genetycznych skończywszy.
Setki zakonnic zgodziły się ofiarować po śmierci swoje mózgi na cele badawcze. Naukowcy
byli zaskoczeni uzyskanymi wynikami.
Świadomość pojawia się dopiero, gdy neurony zaczynają współpracować ze sobą w niezwykle
złożonym, subtelnym i w większości niezależnym rytmie. We śnie, gdy ich koordynacja
przybiera formę powolnej fali, ich praca jest bardziej zsynchronizowana, ale wówczas
świadomość nie jest obecna.
Relacja umysł–ciało
Pełna świadomość stanowi dla nowoczesnej neurologii jedną
z najbardziej kłopotliwych zagadek. Jaka jest relacja pomiędzy
doświadczeniami umysłowymi a fizyczną substancją mózgu?
Kartezjusz zakładał w swojej filozofii, że niematerialna dusza
istnieje w oderwaniu od mózgu. Przypuszczał, że bodźce odbierane
przez zmysły trafiają do szyszynki, która stanowi łącznik z
niematerialną duszą. (Podejrzewał o to szyszynkę prawdopodobnie
dlatego, że jest to gruczoł nieparzysty umiejscowiony pośrodku,
podczas gdy pozostałe organy mózgu są zdublowane i mają swoje
odpowiedniki w obydwu półkulach).
Niematerialną duszę łatwo sobie wyobrazić, jednak powiązać ją z
neurologicznymi strukturami już tak łatwo nie jest. Kartezjuszowi nie
było dane odwiedzić oddziału neurologicznego. Ale gdyby tak było,
zauważyłby, że zmiany w mózgu powodują zmiany w osobowości. Niektóre
uszkodzenia wywołują depresję, inne są przyczyną wystąpienia manii.
Niektóre skutkują zwiększeniem religijności, poczucia humoru lub
zamiłowania do hazardu, a jeszcze inne sprawiają, że pacjent traci
zdolność podejmowania decyzji, ma urojenia lub ataki agresji. Stąd
bierze się trudność w rozróżnieniu, co jest niematerialnie umysłowe,
a co fizyczne, umiejscowione w strukturze mózgowia.
Jak się przekonamy, nowoczesna neurologia stara się zgłębić
zależności między finezyjną aktywnością organów mózgu a konkretnymi
stanami świadomości. Prawdopodobnie pełne jej zrozumienie będzie
musiało zaczekać na nowe odkrycia i teorie. Cóż, nasza dziedzina
nauki wciąż jest bardzo młoda.
Choć nic w tym obrazie się nie porusza, jednak dostrzegamy ruch. Wijące się węże są iluzją
autorstwa Akiyoshiego Kitaoki.
Porównaj barwę pól oznaczonych A i B. Złudzenie szachownicy autorstwa Edwarda Adelsona.
Chociaż nic na to nie wskazuje, pole A ma dokładnie ten sam kolor co pole
B. Sprawdźcie to sobie, zasłaniając resztę obrazka. Dlaczego te kwadraty
wydają się tak różne, mimo że w istocie są identyczne?
Tego typu złudzenia stają się podstawą sugestii, że odbierany przez nas
obraz otaczającego nas świata niekoniecznie stanowi jego trafne
odzwierciedlenie. Postrzeganie przez nas rzeczywistości ma w istocie
niewiele wspólnego z tym, co na zewnątrz, a o wiele więcej z tym, co dzieje
się w obrębie samego mózgu.
DOŚWIADCZANIE RZECZYWISTOŚCI
Wydawać by się mogło, że poprzez zmysły mamy bezpośredni dostęp do
świata, który nas otacza. Można wyciągnąć rękę i dotknąć substancji, z której
nasze otoczenie jest zbudowane, na przykład ta książka lub krzesło, na
którym siedzimy. Jednak dotyk wcale nie jest doświadczeniem bezpośrednim.
Chociaż wydaje się, że wrażenie dotyku zachodzi w opuszkach palców,
w rzeczywistości wszystko to dzieje się w centrum kontroli, jakim jest mózg.
I to samo ma miejsce w przypadku pozostałych doświadczeń sensorycznych.
Doświadczanie widzenia nie odbywa się w oczach, słyszenie to nie domena
uszu, a odczuwanie zapachów to nie kwestia nosa. Wszystkie nasze
doświadczenia sensoryczne następują dzięki ogromnej ilości działań
manipulacyjnych w maszynie obliczeniowej, jaką stanowi materia naszego
mózgu.
Nowe rogówki Mike’a odbierały i skupiały światło tak jak należy, ale jego
mózg nie potrafił wydobyć sensu z informacji, które do niego docierały.
Kamery telewizyjne zarejestrowały, jak Mike popatrzył na swoje dzieci
i uśmiechnął się do nich. Jednak w środku był przerażony, ponieważ nie
potrafił powiedzieć, które z nich jest które. Wspomina: „Kompletnie nie
potrafiłem rozpoznawać twarzy”.
Sprinterzy szybciej wyskakują z bloków startowych na dźwięk wystrzału (zdjęcie dolne) niż na
błysk światła (zdjęcie górne).
Jakby to było trafić tam na kilka godzin lub dni? By się tego dowiedzieć,
porozmawiałem z jednym z byłych więźniów, który tego doświadczył.
Skazany za napad z bronią w ręku, Robert Luke — znany jako Zimny Smutny
Luke — został zesłany do Dziury na dwadzieścia dziewięć dni za
zdemolowanie celi. Tak to opisywał: „Ciemna Dziura to okropne miejsce.
Niektórzy nie byli w stanie tego wytrzymać. To znaczy, kiedy tam trafili, po
kilku dniach walili głową w ściany. Nawet nie jesteś w stanie wyobrazić
sobie, jakbyś się tam zachował. A nawet nie chcesz sobie wyobrazić”.
Bodźce wzrokowe wędrują od gałek ocznych przez ciało kolankowate boczne do kory
wzrokowej (kolor złoty). Co ciekawe, aż dziesięć razy więcej połączeń nerwowych przekazuje
informacje w odwrotnym kierunku.
Kiedy popatrzymy na wewnętrzną, wklęsłą stronę maski (po prawej), wydaje nam się
obrócona stroną wypukłą, bo to, co widzimy, jest silnie ukształtowane przez nasze
oczekiwania.
Idąc śladem tego eksperymentu, sam też dałem moim badanym czas, by
przyjrzeli się obrazowi, czyli czas, by ich mózgi zdołały zbudować model
wewnętrzny tej sceny. Jak szczegółowy model udało im się stworzyć? Kiedy
o to zapytałem, wszyscy, którzy widzieli obraz, uważali, że wiedzą, co na nim
jest. Kiedy jednak zapytałem o konkrety, stało się jasne, że ich mózgi nie
przyswoiły sobie zbyt wielu szczegółów. Ile na ścianach było obrazów? Jakie
meble znajdowały się w tym pomieszczeniu? Ile było dzieci? Dywan czy
drewniana podłoga? Jaki był wyraz twarzy niespodziewanego gościa? Brak
odpowiedzi na te pytania świadczy o tym, że ludzie dokonują tylko
pobieżnego oglądu tej sceny. Sami byli zdziwieni, że nawet gdy już odkryli,
jak niską rozdzielczość ma ich model wewnętrzny, nadal mieli wrażenie, że
zdołali dostrzec wszystkie szczegóły. Po zadaniu tych pytań pozwoliłem im
spojrzeć jeszcze raz na obraz. Wówczas ich oczy wyszukały brakujące
informacje i włączyły je do nowego, uaktualnionego modelu wewnętrznego.
Nie jest to żaden defekt mózgu. Po prostu mózg nie dąży do wiernego
odwzorowania świata. Model wewnętrzny jest jedynie stworzonym naprędce,
przybliżonym jego szkicem — dopiero gdy mózg dowie się, gdzie ma
patrzeć, by znaleźć drobniejsze szczegóły, więcej detali zostaje dodanych do
jego wyjściowego stanu wiedzy.
Jest jeszcze gorzej, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że długości fal,
o których mówimy, dotyczą czegoś, co nazywamy światłem widzialnym,
widmem w zakresie od czerwieni po fiolet. Jednak światło widzialne stanowi
zaledwie maleńki ułamek fal elektromagnetycznych — mniej niż jedną
dziesięciobilionową z nich. Cała reszta — w tym fale radiowe, mikrofale,
promieniowanie rentgenowskie, promieniowanie gamma, fale telefonii
komórkowej, wi-fi itd. — przenika przez nas, a my w ogóle nie zdajemy
sobie z tego sprawy. Jest tak, ponieważ nie mamy wyspecjalizowanych
receptorów biologicznych, by odbierać sygnały z tego szerszego zakresu. Za
to, że operujemy jedynie w wycinku rzeczywistości, winić możemy
wyłącznie własną biologię.
Ludzie wychwytują jedynie maleńki wycinek spektrum fal elektromagnetycznych. Na tęczowy
fragment opisany jako „światło widzialne” składa się tego samego rodzaju promieniowanie, co
na całe pozostałe widmo, ale jest to jedyna jego część, do której odbioru zostaliśmy
wyposażeni w odpowiednie biologiczne receptory.
Jak więc taki świat poza naszą głową „wygląda”? No cóż, oprócz tego, że
jest pozbawiony jakiejkolwiek barwy, jest też pozbawiony dźwięków. Jedynie
zmiany ciśnienia powierza są wychwytywane przez nasze uszy
i przekształcane w impulsy elektryczne. Mózg przedstawia je nam jako
melodyjne tony, szelesty, klekoty i pobrzękiwania. Rzeczywistość jest
również pozbawiona zapachów. Poza obrębem naszego mózgu nie ma czegoś
takiego jak zapach. Cząsteczki unoszące się w powietrzu trafiają na receptory
umiejscowione w nosie i są interpretowane jako różne wonie. Rzeczywisty
świat wcale nie jest pełen doznań sensorycznych, to tylko nasz mózg ubarwia
go posiadaną przez siebie zmysłowością.
MOJA RZECZYWISTOŚĆ, TWOJA
RZECZYWISTOŚĆ
Skąd mam wiedzieć, że moja rzeczywistość jest taka sama jak twoja? Choć
większości z nas trudno będzie w to uwierzyć, istnieje niewielka grupa ludzi,
których sposób postrzegania jest diametralnie różny od naszego.
Za każdym razem, kiedy spotykam się z kimś, kto ma takie doznania, zdaję
sobie sprawę, że z człowieka na człowieka, a raczej z mózgu na mózg nasze
doświadczanie rzeczywistości musi się w jakiś sposób różnić.
CZY WIERZYĆ W TO, CO PODPOWIADA
MÓZG?
Wszyscy wiemy, co to są sny — jakieś dziwaczne nieproszone myśli, które
zabierają nas w podróż. Niekiedy jest to podróż niezwykle niepokojąca,
a mimo to musimy przez nią przebrnąć. Na szczęście, kiedy się budzimy,
potrafimy ją sklasyfikować: tamto to był tylko jakiś koszmar, a ja żyję tu, na
jawie.
Bez różnicy, czy Elyn tkwiła akurat w gąszczu własnych urojeń, czy
w rzeczywistości, którą podziela szersze grono osób, była przekonana, że to,
czego doświadcza, dzieje się naprawdę. Dla niej, podobnie jak dla nas
wszystkich, rzeczywistość jest narracją toczoną wewnątrz szczelnie
zamkniętej sali naszej czaszki.
ZAKRZYWIENIE CZASOPRZESTRZENI
Istnieje jeszcze jeden aspekt naszej rzeczywistości, przy którym rzadko się
zatrzymujemy: sposób doświadczania biegu czasu przez nasz mózg często
może się wydawać dziwny. W określonych sytuacjach nasza rzeczywistość
biegnie raz wolniej, raz szybciej.
Kiedy miałem osiem lat, spadłem z dachu domu i wtedy ten lot wydał mi
się bardzo długi. Kiedy byłem w szkole średniej i zacząłem uczyć się fizyki,
policzyłem sobie, ile mógł on rzeczywiście trwać. Okazało się, że tylko osiem
dziesiątych sekundy. Zdarzenie to sprawiło, że podjąłem się zadania
zgłębienia, dlaczego upadek wydawał mi się tak długi i o czym to świadczy
w kwestii postrzegania naszej rzeczywistości.
Drobny błąd w obliczeniach podczas zawodów w wingsuitingu wywołał u Jeba lęk o własne
życie. Jego subiektywne przeżycie tego zdarzenia znacznie różniło się od tego, co
zarejestrowały kamery.
Wysoko ponad górami profesjonalny skoczek uprawiający wingsuit flying,
Jeb Corliss, także doświadczył zniekształcenia czasoprzestrzeni. Wszystko
zaczęło się od pewnego skoku, jaki wykonał. Tego dnia miał skakać do celu:
przelecieć do kolejnych balonów i poprzebijać je własnym ciałem. Tak to
wspomina: „Gdy miałem uderzyć w jeden z balonów przywiązany do
granitowego głazu, popełniłem błąd”. Odbił się od skały przy prędkości
ponad 180 kilometrów na godzinę.
Ponieważ Jeb zajmuje się tym sportem profesjonalnie, wypadek został
uchwycony przez kilka kamer umieszczonych na pobliskich urwiskach i w
jego kombinezonie. Na jednym z nagrań słychać jego uderzenie o skałę.
Przemknął następnie przed kamerami i leciał dalej nad krawędzią klifu,
o który się otarł.
Dla Jeba te dwa odrębne procesy myślowe zdawały się trwać kilka minut:
„Czujesz, jakbyś działał tak szybko, że twoje postrzeganie tego, co wokół,
ulega spowolnieniu. Wszystko inne wydaje się rozwleczone w czasie. Czas
zaczyna biec wolniej i masz wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym
tempie”.
Pociągnął za linkę spadochronu i wylądował ze złamaniami nogi, obu
kostek i trzech palców u nóg. Sześć sekund minęło od uderzenia do
pociągnięcia za sznurek. Ale, podobnie jak w sytuacji mojego upadku
z dachu, wszystko wydawało mu się trwać dłużej.
Pojawia się wówczas interesujący skutek uboczny: mózg nie jest nawykły
do takiego zagęszczenia rejestrowanych wspomnień (maska samochodu
zgięła się w harmonijkę, lusterko wsteczne odpadło, a ten drugi kierowca
wyglądał jak mój sąsiad Bob) — gdy dochodzi później do ich przypominania,
interpretujemy to tak, że zdarzenie musiało trwać znacznie dłużej. Wychodzi
zatem na to, że wcale nie rejestrujemy przerażających wydarzeń
w zwolnionym tempie, lecz wrażenie to wynika z tego, w jaki sposób
odczytujemy owe wspomnienia. Kiedy więc zadamy sobie pytanie: „Jak do
tego doszło?”, liczba szczegółów zawartych we wspomnieniu podpowiada
nam, że musiało to dziać się w zwolnionym tempie, choć wcale tak nie było.
Zapętlenie czasu to coś, do czego dochodzi dopiero w retrospekcji. Zapętlenie
czasu to sztuczka spłatana nam przez pamięć, która kreuje obraz minionej
rzeczywistości.
Więc kto tu rządzi? Czyżbyś był kapitanem własnego okrętu, czy być może
decyzje i działania więcej mają wspólnego z ogromną machiną neuronalną
funkcjonującą w ukryciu? Czy jakość życia zależy od podejmowania przez
nas dobrych decyzji, czy może od gęstej dżungli neuronów i stałego warkotu
niezliczonych przekazów chemicznych?
Jedyne, co wiem, to to, czy dostarczę kawę do ust, czy nie. Jeśli mi się to
uda bez problemów, nawet nie zauważę, że tego dokonałem.
Mózgowa dżungla
W 1887 roku hiszpański naukowiec Santiago Ramón y Cajal zastosował
opartą na technice fotograficznej metodę barwienia preparatów
z tkanek mózgu. Pozwoliła ona uwidocznić pojedyncze komórki wraz z
całym pięknem ich rozgałęzień. Wtedy stało się jasne, że mózg to
niezwykle złożony system, który nie ma sobie równych, aż brakuje
słów, by to opisać.
Wraz z postępem w kwestii masowej produkcji mikroskopów i dzięki
nowym metodom barwienia komórek naukowcy zaczęli opisywać —
przynajmniej w sposób ogólny — neurony, które budują nasz mózg. Te
niezwykłe struktury przybierają rozmaite kształty i rozmiary,
jednocześnie będąc ze sobą tak powiązane, że tworzą nieprzebyty leśny
gąszcz, którego rozpoznanie zajmie naukowcom jeszcze wiele kolejnych
dziesięcioleci.
Na opisanie wszystkich obliczeń, jakich dokonuje nasz mózg podczas tak trywialnej
czynności, jaką jest podniesienie filiżanki kawy do ust, potrzeba by wielu opasłych tomów,
mimo że dla mojej świadomości pozostają one zupełnie niezauważalne. Jedyne, z czego
zdaję sobie sprawę, to to, czy trafiłem filiżanką do ust, czy nie.
Ian nie chciał pogodzić się z tym, że za sprawą swojego schorzenia już do
końca życia nie będzie się poruszał. Dlatego wstał i poszedł — chociaż
chodzenie wymaga od niego świadomego myślenia o każdym ruchu, jaki
wykonuje jego ciało, bez wyjątku. Przy braku poczucia położenia swoich
kończyn Ian musi być skupiony i świadomie zdeterminowany, żeby się
poruszać. Korzysta ze zmysłu wzroku, by nadzorować ruch kończyn. Kiedy
kroczy, wychyla nieco głowę, aby jak najlepiej widzieć swoje nogi. Żeby
utrzymać równowagę, wyciąga ramiona w tył. Ponieważ nie odczuwa stopami
podłoża, musi przewidywać dokładną wysokość każdego stąpnięcia i stawiać
stopę z należytą asekuracją. Każdy jego krok jest wyliczony i skoordynowany
przez jego świadomy mózg.
Propriocepcja
Nawet z zamkniętymi oczyma wiesz, gdzie są twoje kończyny. Czy lewą
rękę masz w górze, czy zwisa w dół? Czy nogi masz wyciągnięte, czy
podkurczone? Czy plecy masz proste, czy przygarbione? Zdolność
rozpoznawania stanu własnych mięśni nosi nazwę propriocepcji
(kinestezji) lub czucia głębokiego. Receptory umieszczone
w mięśniach, ścięgnach i stawach dostarczają informacji na temat kąta
zgięcia stawu, jak również napięcia i rozciągnięcia mięśni. Wszystko
to daje mózgowi niezwykle szczegółowy obraz ułożenia ciała, przez co
umożliwia szybkie jego korygowanie.
Tymczasowego zaburzenia kinestezji możemy doświadczyć, kiedy nie
udaje nam się prawidłowo stąpać po tym, gdy jedna z nóg ścierpła.
Uciśnięte nerwy czuciowe uniemożliwiają prawidłowe wysyłanie
i odbieranie sygnałów. Brak poczucia ułożenia własnych kończyn
sprawia, że takie czynności jak ukrojenie czegoś, pisanie na
klawiaturze lub chodzenie stają się prawie zupełnie niemożliwe.
Gdybyście spędzili z Ianem choćby minutę lub dwie, natychmiast
zdalibyście sobie sprawę z przeogromnej złożoności codziennych działań, na
których omawianie nie chciałoby się wam tracić czasu: wstawanie, przejście
na drugą stronę pokoju, otwarcie drzwi, wyciągnięcie ręki na powitanie.
Mimo że na pierwszy rzut oka każdemu mogłoby się tak wydawać, trudno
uznać wszystkie te działania za nieskomplikowane. Więc następnym razem,
kiedy zobaczysz, jak ktoś spaceruje, uprawia jogging, jedzie na deskorolce
lub rowerze, zastanów się przez chwilę nie tylko nad pięknem budowy
ludzkiego ciała, ale także nad mocą nieświadomego działania mózgu, który
scala te wszystkie ruchy i nimi dyryguje. Zawiłość szczegółów naszych
najprostszych czynności możliwa jest jedynie za sprawą bilionów obliczeń
dokonywanych w obrębie przestrzeni mniejszej, niż jesteśmy w stanie
dostrzec, a jednocześnie tak złożonych, że ich skali nie sposób pojąć.
Zbudowaliśmy roboty, które zaledwie ocierają się o zakres możliwości
ludzkiego działania. O ile superkomputery powodują, że rachunki za energię
przyprawiają o ból głowy, nasz mózg wie, co robić, i robi to z tak
niesamowitą skutecznością, zużywając zaledwie tyle energii co
sześćdziesięciowatowa żarówka.
W wyniku rzadkiej choroby Ian Waterman utracił zdolność odbierania sygnałów czuciowych
z własnego ciała. Jego mózg nie dysponuje już możliwością doświadczania dotyku i zmysłu
kinestetycznego (propriocepcji). W rezultacie każdy jego krok wymaga świadomego
planowania i stałego wzrokowego monitorowania ruchów kończyn.
WTAPIANIE UMIEJĘTNOŚCI W UKŁADY
SCALONE MÓZGU
Często neurolodzy doszukują się wskazówek co do funkcjonowania mózgu,
badając ludzi będących specjalistami w określonej dziedzinie. Dlatego
udałem się na spotkanie z Austinem Naberem, dziesięcioletnim chłopcem
prezentującym nadzwyczajny talent: jest on posiadaczem dziecięcego rekordu
świata w układaniu plastikowych kubeczków.
FALE MÓZGOWE
Elektroencefalografia, w skrócie EEG, to metoda podsłuchiwania
ogólnej aktywności mózgu wynikającej z uaktywnienia się neuronów.
Małe elektrody umieszczone na skórze głowy wychwytują, mówiąc
potocznie, fale mózgowe, czyli uśrednione sygnały elektryczne będące
wynikiem subtelnej komunikacji pomiędzy neuronami.
Niemiecki fizjolog i psychiatra Hans Berger po raz pierwszy
przeprowadził badanie EEG w 1924 roku. W latach trzydziestych
i czterdziestych XX wieku badacze zdołali wyróżnić kilka odrębnych
typów fal mózgowych: fale delta (poniżej 4 Hz) obserwowane podczas
snu, fale theta (4-7 Hz) występujące również podczas snu, ale też
w stanie głębokiego relaksu i intensywnego marzenia, fale alfa (8-13
Hz), kiedy jesteśmy zrelaksowani i spokojni, fale beta (13-38 Hz),
kiedy aktywnie nad czymś myślimy lub poszukujemy rozwiązania. Później
i inne zakresy fal uznano za istotne, na przykład fale gamma (39-100
Hz) obserwowane podczas czynności umysłowych wymagających
koncentracji, takich jak rozumowanie i planowanie.
Ogólnie rzecz biorąc, czynności mózgu stanowią mieszankę tych
różnych zakresów częstotliwości, ale w zależności od tego, co akurat
robimy, niektóre z nich stają się bardziej intensywne od innych.
Jednak moje wysiłki na nic się zdały. Austin mnie pokonał. Nie byłem
jeszcze nawet w jednej ósmej całego układu, kiedy zwycięsko trzasnął
ostatnim kubeczkiem w końcowej konfiguracji. Mojej porażki można było się
spodziewać, ale co na to EEG? Skoro Austin wykonuje swój pokaz osiem
razy szybciej, można by wnioskować, że kosztuje go to osiem razy więcej
energii. Jednak takie założenie wynika z przeoczenia jednej z podstawowych
reguł, według których mózg nabywa nowe umiejętności. Jak się okazało,
według zapisu EEG to mój mózg, a nie Austina, wyrabiał nadgodziny,
pochłaniając ogromne ilości energii na wykonanie tego nowego zadania. Mój
wykres ilustrował podwyższoną aktywność w zakresie fal beta
obserwowanych w trakcie intensywnego myślenia nad rozwiązaniem
problemu. U Austina odnotowano wysoki wzrost w przedziale fal alfa
obserwowanych raczej w fazie odpoczynku. Mimo szybkości i złożoności
ruchów mózg Austina zachowywał spokój.
Świadome myślenie pochłania masę energii. Dolna ilustracja przedstawia obraz aktywności
mózgu: mojej (po lewej) i Austina (po prawej). Jasne plamy obrazują amplitudę tej aktywności.
Freud wysunął przypuszczenie, że mózg jest jak góra lodowa — większość pozostaje poza
naszą świadomością.
Poklepywanie nieświadomości
Zazwyczaj poruszamy się w swoich światach umysłowych, mijamy nieznajomych na ulicy, nie
rejestrując żadnych szczegółów. Jednak gdy coś przeczy naszym nieświadomym
oczekiwaniom, uruchomiona zostaje świadoma uwaga, by naprędce stworzyć model
zaistniałej sytuacji.
Ken Parks przekonał się o tym 23 maja 1987 roku, kiedy usnął w domu
podczas oglądania telewizji. Mieszkał z żoną i pięciomiesięczną córeczką.
Przechodził właśnie trudności finansowe, problemy małżeńskie i był
uzależniony od hazardu. Planował nazajutrz omówić swoje problemy
w rozmowie z teściami. Teściowa mówiła o nim „delikatny olbrzym”.
Z obojgiem rodziców żony pozostawał w dobrych relacjach. W pewnym
momencie wstał w nocy, przejechał dwadzieścia trzy kilometry, udusił teścia
i zasztyletował teściową. Następnie pojechał na najbliższy posterunek policji
i oznajmił dyżurnemu: „Chyba właśnie kogoś zabiłem”.
Kenneth Parks, mimo że zamordował swoich teściów, opuszcza budynek sądu całkowicie
oczyszczony z zarzutów. Jego prawniczka, Marlys Edwarth, powiedziała: „Wyrok był
zaskakujący… Ken został moralnie zrehabilitowany. Sędzia orzekł, że jest wolny”.
Zupełnie nie pamiętał, co się stało. Wszystko wyglądało na to, jakby w tym
przerażającym zdarzeniu jego świadomy umysł całkowicie się wyłączył. Co
się stało z mózgiem Kena? Jego adwokat, Marlys Edwardh, zebrała zespół
ekspertów mogących pomóc rozwikłać tę zagadkę. Zaczęli wkrótce
podejrzewać, że miało to coś wspólnego z jego snem. W trakcie pobytu
w areszcie prawniczka wezwała specjalistę, Rogera Broughtona, który przy
użyciu EEG dokonywał pomiaru sygnałów mózgowych podczas snu.
Zarejestrowane dane przypominały wyniki, jakie często obserwuje się u osób
lunatykujących.
W toku dalszych poszukiwań okazało się, że szersze grono rodziny Kena
cierpiało na zaburzenia snu. Fakt, że nie miał on motywu, przy braku
możliwości sfałszowania wyników i ze względu na historię zaburzeń snu
zaobserwowanych w rodzinie Kena, sprawił, że został uznany za niewinnego
i zwolniony z odbywania kary.
KTO W TAKIM RAZIE RZĄDZI?
Wszystko, czego się do tej pory dowiedzieliśmy, sprawia, że pewnie
zastanawiacie się nad rzeczywistym zakresem kontroli, jaką może sprawować
świadomy umysł. Czy jest możliwe, że funkcjonujemy jak marionetki na
łasce systemu, który pociąga za sznurki i decyduje o naszych kolejnych
krokach? Są tacy, którzy uważają, że tak właśnie się dzieje i że nasz
świadomy umysł nie ma żadnego wpływu na to, co robimy.
W całej tej sieci pewien konkretny układ reprezentuje miętę. Układ ten
stworzony jest z neuronów, które wzajemnie się pobudzają, choć
niekoniecznie muszą leżeć obok siebie. Nawet mogą sięgać dość odległych
obszarów odpowiedzialnych za zapach, smak, obraz i osobiste wspomnienia
związane z miętą. Każdy z nich z osobna niewiele ma z miętą wspólnego —
właściwie to każdy neuron pełni, w różnym czasie i we wciąż zmieniających
się układach, wiele ról. Jednak gdy uaktywniają się one grupowo w danej
konfiguracji, taka aktywność dla mózgu zaczyna oznaczać miętę. A gdy
stoisz przed półką z jogurtami, neurony ochoczo komunikują się ze sobą
nawzajem, tak jak pojedynczy użytkownicy, którzy łączą się w internecie.
Grupy komórek nerwowych, zupełnie tak samo jak partie polityczne, rywalizują ze sobą o to,
kto będzie rządził.
Bodźce wzrokowe z lewego obszaru pola poznawczego wędrują do prawej półkuli mózgowej
i na odwrót. Dlatego jeśli wyświetlane słowo przekracza linię środkową ekranu, każda z półkul
badanego, u którego dokonano rozszczepienia mózgu, zarejestruje tylko jego połowę.
(TOADSTOOL — muchomor, TOAD — ropucha, STOOL — stołek).
Dylemat wagonika. Kiedy pyta się ludzi, co by zrobili w takiej sytuacji, niemal każdy przesuwa
dźwignię. W końcu chyba lepiej, żeby zginęła jedna osoba niż cztery, prawda?
Na pierwszy rzut oka Tammy nie sprawia wrażenia osoby, która doznała
poważnego uszkodzenia mózgu. Ale gdybyście spędzili z nią chociaż pięć
minut, zauważylibyście, że ma problemy z podejmowaniem różnych
codziennych decyzji. Chociaż potrafi rozważać „wszystkie za i przeciw” co
do danego wyboru, brak zdolności podjęcia decyzji nawet w najprostszych
sytuacjach życiowych stanowi dla niej przeszkodę nie do przebycia.
Ponieważ nie jest już w stanie odczytywać meldunków emocjonalnych
dochodzących z ciała, podjęcie jakiejkolwiek decyzji staje się dla niej
niewyobrażalnie trudne. W tych warunkach ewentualne opcje wyboru nie
różnią się od siebie kompletnie niczym. Przy braku możliwości dokonania
wyboru niewiele się wokół niej dzieje. Tammy przyznaje, że bywa tak, iż całe
dnie spędza na kanapie.
Odys bardzo pragnął usłyszeć legendarny śpiew, ale nie chciał zgubić
siebie i swojej załogi. Stworzył zatem chytry plan. Wiedział, że gdy usłyszy
śpiew, nie będzie mógł się powstrzymać od skierowania okrętu na
niebezpieczne skały otaczające wyspę. Problemem nie był aktualny Odyseusz
trzeźwo myślący, ale postępujący nielogicznie Odyseusz w przyszłości —
ktoś, kim się stanie, kiedy syreny i ich śpiew znajdą się w zasięgu jego
słuchu. Dlatego kazał załodze przywiązać się mocno do masztu statku.
Swoim marynarzom polecił zakleić uszy pszczelim woskiem, by nie słyszeli
głosu syren, i wiosłować, nie bacząc na jego usilne prośby, krzyki i szarpanie.
Odyseusz wiedział, że później nie będzie miał możliwości podjęcia dobrej
decyzji. Racjonalnie zaaranżował wszystko tak, by uchronić się od
niewłaściwych, pochopnych działań. Tego typu układ zawarty między samym
sobą w teraźniejszości a samym sobą w przyszłości nosi nazwę kontraktu
Odyseusza.
Jeśli chodzi o siłownię, to mój prosty kontrakt Odyseusza zakłada, że
z wyprzedzeniem umówię się tam z przyjacielem: presja, by wywiązać się
z takiej umowy społecznej, sprawia, że sam przywiązuję się do masztu. Kiedy
zaczniemy baczniej się przyglądać, okaże się, że kontraktów Odyseusza jest
wokół nas mnóstwo. Na przykład studenci college’ów, którzy wymieniają się
hasłami do Facebooka na tydzień przed końcowymi egzaminami. Każdy
zmienia wówczas przyjacielowi hasło, by ten nie mógł się zalogować do
czasu, gdy wszystkie egzaminy będą mieli za sobą. Pierwszym krokiem
w rehabilitacji osób uzależnionych od alkoholu jest pozbycie się całego
alkoholu z domu, by w chwilach słabości nie stanowił on bezpośredniej
pokusy. Osoby zmagające się z otyłością niekiedy poddają się zabiegowi
zmniejszenia żołądka, przez co fizycznie nie są w stanie nadmiernie się
objadać. Inną wersją kontraktu Odyseusza jest to, kiedy ludzie tak aranżują
swoje sprawy, że złamanie przez nich obietnicy spowoduje wpłatę darowizny
na jakiś cel „antycharytatywny”. Na przykład kobieta walcząca przez całe
życie o równouprawnienie wypisała czek na pokaźną sumę dla Ku-Klux-
Klanu i zobowiązała przyjaciółkę, by wysłała ten czek, jeśli kiedykolwiek
zdarzy jej się zapalić papierosa.
Zazwyczaj bada się każdy mózg z osobna, jednak w ten sposób nietrudno
przeoczyć, że znaczna część obwodów mózgu odpowiada za relacje z innymi
mózgami. Jesteśmy istotami społecznymi w głębokim tego słowa znaczeniu.
Począwszy od najbliższej rodziny, poprzez przyjaciół, współpracowników,
partnerów w interesach, nasze społeczeństwa zbudowane są na warstwach
skomplikowanych relacji społecznych. Stale wokół siebie obserwujemy
tworzenie się i rozpad związków, więzi rodzinne, obsesje na punkcie sieci
społecznościowych oraz gorączkowe budowanie sojuszów.
Tego rodzaju narracja nie jest wcale jakimś dziwactwem, stanowi bowiem
ważną wskazówkę do zrozumienia istoty działania mózgu. Ukazuje ona
stopień przygotowania mózgu do funkcjonowania w relacjach społecznych.
Bądź co bądź nasze przetrwanie zależy często od szybkiej oceny tego, kto
wróg, kto przyjaciel. Wytyczamy swoją drogę przez świat, bazując na
osądach zamiarów innych ludzi. Czyżby starał się mi pomóc? Czy
powinienem się go obawiać? Czy oni na pewno działają na moją korzyść?
Nasz mózg stale dokonuje osądów społecznych. Ale czy tego rodzaju
umiejętności nabywamy wraz z doświadczeniem życiowym, czy może się
z nimi rodzimy? By to rozstrzygnąć, trzeba by zbadać, czy niemowlęta też już
takie umiejętności posiadają. Wzorując się na eksperymencie Kiley Hamlin,
Karen Wynn i Paula Blooma, zespołu psychologów z Yale University,
zaprosiłem niemowlęta, każde z osobna, na przedstawienie kukiełkowe.
Dzieci miały poniżej roku, dopiero więc zaczynały odkrywać otaczający je
świat, a zatem wszystkim im brakowało życiowego doświadczenia. Siedząc
na kolanach mamy, oglądały przedstawienie. Gdy kurtyna się rozsunęła,
zobaczyły kaczkę, która usilnie próbowała otworzyć pudło z zabawkami.
Starała się unieść pokrywę, ale po prostu nie mogła porządnie jej uchwycić.
Wszystkiemu przyglądały się dwa misie w różnego koloru koszulkach. Po
pewnej chwili jeden z misiów podszedł pomóc kaczce, chwytając za brzeg
pokrywy wraz z nią i skutecznie ją unosząc. Gdy przez chwilę obejmowali się
z radości, wieko pudła znów się zamknęło. Kaczka dalej siłowała się, by
otworzyć skrzynię. Drugi miś, widząc to, przycisnął pokrywę swoim
ciężarem, uniemożliwiając kaczce zadanie.
Gdy kurtyna opadła, a następnie znów się rozsunęła, wziąłem oba misie
i zaniosłem je malutkiemu widzowi. Podaję je dziecku, by mogło wybrać,
z którym zechce się pobawić. Co ciekawe i co również odkryli badacze
z Yale, niemal wszystkie dzieci wybierały misia, który był życzliwy. Dzieci
te nie potrafiły jeszcze ani chodzić, ani mówić, a już miały narzędzia
dokonywania osądów na temat innych.
Nawet niemowlęta potrafią oceniać intencje innych, czego dowiódł eksperyment z teatrzykiem
kukiełkowym.
Postawione przed wyborem dziecko sięga po sympatyczniejszego misia.
SUBTELNE SYGNAŁY Z OTOCZENIA
Wraz z wiekiem nasze wyzwania społeczne nabierają bardziej subtelnego, a
także bardziej złożonego charakteru. Oprócz słów i działań musimy się
zmierzyć z interpretacją odmian gramatycznych, mimiki twarzy, języka ciała.
Podczas świadomego skupiania się na omawianym temacie maszyneria
mózgu działa pełną parą, przetwarzając wszystkie skomplikowane
informacje. Operacje te są do tego stopnia instynktowne, że zazwyczaj
pozostają zupełnie niezauważone.
Autyzm
Autyzm należy do grupy zaburzeń neurorozwojowych, które dotyka
jednego procentu społeczności. Choć ustalono już, że przyczyny
warunkujące jego wystąpienie mają charakter zarówno genetyczny, jak
i środowiskowy, liczba osób z autyzmem w ostatnich latach wzrosła,
mimo że brak jakichkolwiek czynników wyjaśniających ten wzrost.
U osób niedotkniętych autyzmem wiele obszarów mózgu jest
zaangażowanych w poszukiwanie sygnałów społecznych na temat uczuć
i myśli innych osób. W autyzmie tego rodzaju aktywność mózgu jest
znacznie osłabiona, co przekłada się na osłabienie umiejętności
społecznych.
Wtedy wydarzyło się coś, co odmieniło życie Johna. W 2008 roku został
zaproszony do udziału w eksperymencie prowadzonym na wydziale
medycznym Uniwersytetu Harvarda. Zespół pod przewodnictwem doktora
Alvara Pascuala-Leone’a za pomocą przezczaszkowej stymulacji
magnetycznej (ang. transcranial magnetic stimulation, TMS) zamierzał
dokonać oceny, w jaki sposób aktywność jednego obszaru wpływa na inne
struktury mózgu. TMS emituje silny impuls magnetyczny w bliskiej okolicy
głowy, co z kolei indukuje niewielkie napięcie elektryczne, które na chwilę
przerywa aktywność mózgu w określonym obszarze. Eksperyment miał
pomóc badaczom w uzyskaniu głębszej wiedzy na temat autystycznego
mózgu. Badacze za pomocą TMS oddziaływali na różne obszary mózgu
Johna odpowiedzialne za funkcje poznawcze wyższego rzędu. Z początku
John twierdził, że stymulacja nie daje żadnego efektu. Jednak podczas jednej
z sesji badacze skierowali impuls na grzbietowo-boczną korę przedczołową,
ewolucyjnie wykształconą część mózgu odpowiedzialną za myślenie
elastyczne i abstrakcyjne. John przyznał, że poczuł się wówczas nieco innym
człowiekiem.
John poprosił o przywołanie doktora Pascuala-Leone’a i oznajmił mu, że
stymulacja jakoby coś w nim „odblokowała”. Jak przyznał później, efekt ten
okazał się na tyle trwały, że odczuwalny był nawet po zakończeniu
eksperymentu. Dla Johna było to jak otwarcie całkiem nowego okna na świat
relacji społecznych. Wcześniej po prostu nie zdawał sobie sprawy z tego, że
z mimiki twarzy da się odczytać jakiekolwiek komunikaty — natomiast po
tym, jak wziął udział w eksperymencie, zaczął uświadamiać sobie, że takowe
istnieją. Johnowi jego sposób postrzegania świata jawił się jako zupełnie
odmienny od dotychczasowego. Pascual-Leone był jednak ostrożny. Jego
zdaniem, jeżeli taki efekt rzeczywiście nastąpił, to niemożliwe, by miał on
charakter trwały, gdyż skutki stymulacji przezczaszkowej utrzymują się od
paru minut do co najwyżej kilku godzin. Dziś doktor Pascual-Leone, choć nie
do końca potrafi zrozumieć, co tak naprawdę się stało, dopuszcza możliwość,
że stymulacja zasadniczo odmieniła Johna.
John Robinson w czepku do badania fal mózgowych (EEG) tuż przed przyłożeniem do głowy
induktora TMS.
31 lipca 2009 roku troje Amerykanów: Joshua Fattal, Sarah Shourd i Shane Bauer zostali
uwięzieni przez władze irańskie za to, że wybrali się na górską wycieczkę do wodospadu
nieopodal iracko-irańskiej granicy.
Opisywała to tak:
O określonej porze dnia przez okno mojej celi pod pewnym kątem wpadały
promienie słoneczne. Wtedy oświetlały wszystkie malutkie drobinki kurzu.
Dostrzegałam w tych wszystkich pyłkach postaci ludzi zamieszkujących
naszą planetę. Ogarniał ich strumień życia, kontaktowali się ze sobą, zderzali
i odbijali się od siebie. Robili coś wspólnie. A ja tkwiłam w kącie sama.
Uwięziona. W ten strumień życia nie dane mi było wkroczyć.
We wrześniu 2010 roku po ponad roku Sarah została zwolniona z więzienia
i mogła wreszcie połączyć się ze światem. Jednak trauma tego wydarzenia
pozostała. Cierpiała na depresję i łatwo wpadała w panikę. W kolejnym roku
poślubiła Shane’a Bauera, jednego z pozostałych towarzyszy. Twierdzi, że są
w stanie wzajemnie się uspokoić, choć nie zawsze to jest łatwe: oboje noszą
w sobie emocjonalne blizny.
Filozof Martin Heidegger uważał, że trudno mówić o „byciu” człowieka.
Raczej zazwyczaj „zdarzamy się w świecie”. To w ten sposób podkreślał, że
świat wokół nas stanowi ogromną część tego, kim jesteśmy. Autoświadomość
nie funkcjonuje w próżni.
Chociaż naukowcy i badacze kliniczni mogą obserwować, co dzieje się
z ludźmi w więziennej izolatce, trudno jest badać to w sposób bezpośredni.
Jednak eksperyment przeprowadzony przez psycholog Naomi Eisenberger
pozwala na wgląd w to, co się dzieje w mózgu w nieco bardziej złagodzonych
warunkach, mianowicie kiedy zostajemy wykluczeni z grupy.
Wyobraź sobie, że wraz dwojgiem innych osób rzucacie między sobą piłkę,
aż w pewnym momencie zaczynasz być pomijany: tamtych dwoje stale
podaje piłkę między sobą, a ty zostajesz wykluczony. Eksperyment Naomi
Eisenberger został oparty na następującym prostym scenariuszu. Poleciła
ochotnikom, by zagrali w nieskomplikowaną grę komputerową, w której ich
animowana postać rzuca piłkę z jeszcze dwoma innymi graczami. Badanym
zasugerowano, że pozostałymi postaciami też kierują ludzie, lecz
w rzeczywistości sterował nimi program. Z początku pozostali zachowywali
się po koleżeńsku, jednak po chwili ignorowali badanego i przerzucali piłkę
między sobą.
Syndrom E
Na fotografii z czasów drugiej wojny światowej żołnierz niemiecki strzela do uciekającej
Żydówki z dzieckiem na ręku.
Co warunkuje możliwość osłabienia reakcji emocjonalnej na krzywdę,
która dzieje się innemu człowiekowi? Profesor neurochirurgii Itzhak
Fried zauważa, że gdyby przyjrzeć się wynaturzonym zdarzeniom, do
jakich dochodzi na całym świecie, wszędzie będzie można dostrzec ten
sam typ zachowania. Tak jakby następowało przejście od normalnego
funkcjonowania mózgu do innego trybu działania. Jego zdaniem podobnie
jak lekarz w przypadku zapalenia płuc może się doszukiwać kaszlu
i gorączki, tak samo można doszukiwać się i identyfikować określone
zachowania, które cechują sprawców pełnych przemocy zdarzeń —
określił to mianem syndromu E. W ramach tego zjawiska wyznaczony
przez Frieda syndrom E charakteryzuje obniżona reaktywność
emocjonalna warunkująca powtarzalność aktów agresji. Do tych cech
należy także nadmierne pobudzenie, które Niemcy określają jako Raush
— rodzaj radości i euforii z oddawania się tym czynom. Dochodzi do
grupowego zarażania: wszyscy to robią, wszyscy podchwytują
i zakażenie się rozprzestrzenia. Dochodzi też do kategoryzowania,
w którym z jednej strony ktoś może się troszczyć o swoją rodzinę,
a jednocześnie stosować brutalną przemoc wobec czyjejś rodziny.
Z neurologicznego punktu widzenia ważną wskazówkę stanowi fakt, że
pozostałe funkcje mózgu, takie jak język, pamięć czy zdolność
rozwiązywania problemów, pozostają niezakłócone. Oznacza to, że te
zmiany w mózgu nie mają charakteru ogólnego, lecz ograniczają się
jedynie do ośrodków odpowiedzialnych za emocje i empatię. Wydaje się,
jakby dochodziło w nich do
zwarcia, w efekcie czego przestają brać udział w podejmowaniu
decyzji. Zamiast tego dokonywane przez sprawcę wybory są wynikiem
działania obszarów, które są odpowiedzialne za logiczne myślenie,
pamięć, wyciąganie wniosków itd., ale bynajmniej nie przez sieci,
które pozwalają na emocjonalne rozważanie, jakby to było znaleźć się
na czyimś miejscu. Zdaniem Frieda jest to tożsame z moralnym
rozprężeniem. Ludzie przestają korzystać z układów odpowiedzialnych
za emocje, które w normalnych sytuacjach kierują podejmowaniem
decyzji prospołecznych.
Kiedy ten badany obserwował ból zadawany członkowi jego grupy własnej, dochodziło do
silnej reakcji w obrębie przedniego zakrętu kory obręczy. Kiedy obserwował ból reprezentanta
silnej reakcji w obrębie przedniego zakrętu kory obręczy. Kiedy obserwował ból reprezentanta
grupy obcej, reakcja była nieznaczna.
Paliwa dla tej wojny, jak zresztą dla wszystkich innych, dostarczała
skuteczna forma manipulacji neuronalnej, która była praktykowana od
wieków, mianowicie propaganda. Podczas wojny w Jugosławii główna sieć
informacyjna, Radio i Telewizja Serbii, była kontrolowana przez serbski rząd
i nieprzerwanie nadawała zniekształcone wiadomości, które były dalekie od
faktów. Sieć ta fabrykowała doniesienia o atakach na tle etnicznym
dokonywanych przez bośniackich muzułmanów i Chorwatów na obywateli
serbskich. Stale demonizowała Bośniaków oraz Chorwatów i stale w opisie
muzułmanów sięgała do mowy nienawiści. Szczytem manipulacji była
nadana przez sieć niczym nieumotywowana opowieść o karmieniu przez
muzułmanów serbskimi dziećmi głodnych lwów w sarajewskim zoo.
Rex opisał moment odwrócenia ról: „Jakby ktoś wziął twój świat
i rozszarpał go na strzępy, i to tak, jak nikt nigdy dotąd”. Kiedy Ray trafił do
„gorszej” grupy, miał poczucie tak głębokiej straty (stracił swoją osobowość,
stracił swoje Ja), że prawie nie był w stanie normalnie funkcjonować.
Na przestrzeni ostatnich 100 tysięcy lat nasz gatunek przebył długą podróż:
od egzystencji prymitywnych łowców-zbieraczy zamieszkujących niewielkie
skrawki ziemi, do zdolnego podbić świat, tkwiącego w przeogromnej sieci
wzajemnych relacji gatunku, który samodzielnie wyznacza swój los. Obecnie
jesteśmy odbiorcami ogromnej ilości dla nas już spowszedniałych
doświadczeń, o których naszym przodkom nawet się nie śniło. Posiadamy
czyste rzeki, które po odkręceniu kranu, kiedy tylko zechcemy, płyną
w naszych wygodnie urządzonych jaskiniach. Posiadamy nieduże, zaledwie
wielkości kamyka, urządzenia, na których zapisana jest wiedza o świecie.
Nierzadko widzimy drugą stronę chmur, a nawet oglądamy krzywiznę naszej
rodzimej planety. Wysyłamy wiadomości, które docierają na drugą stronę
globu z prędkością osiemdziesięciu tysięcznych sekundy, a pakiety informacji
przekazujemy dryfującym w przestrzeni grupkom ludzi w tempie
sześćdziesięciu megabitów na sekundę. Nawet gdy po prostu jedziemy do
pracy, zazwyczaj poruszamy się z prędkościami, które prześcigają największe
arcydzieła natury, jakimi są na przykład gepardy. Skuteczną ucieczkę do
przodu nasz gatunek zawdzięcza niebywałym właściwościom
półtorakilogramowej materii zamkniętej w przestrzeni naszej czaszki.
Jakie będą długotrwałe skutki amputacji połowy mózgu? Jak się okazało,
konsekwencje tego kroku były nieznaczne. Jedna strona ciała Cameron jest co
prawda słabsza, ale poza tym zasadniczo nie wyróżnia się ona na tle innych
dzieci w klasie. Nie ma kłopotów ze zrozumieniem języka, muzyki,
matematyki, opowieści. Jest dobra w nauce i bierze udział w zajęciach
sportowych.
Na tym obrazie mózgu Cameron jasny obszar to miejsce, z którego jedna półkula została
usunięta.
Być może wyda się to dziwne, że ktoś zacznie słyszeć poprzez poruszające
się na ciele punkty, lecz tak samo jak w przypadku zmodyfikowanego fotela
dentystycznego lub elektrycznej matrycy na języku cała sztuczka polega na
tym, że mózgu nie obchodzi, w jaki sposób będzie otrzymywał informacje,
a raczej to, czy w ogóle jest w stanie je odbierać.
AUGMENTACJA SENSORYCZNA
Substytucja sensoryczna doskonale się sprawdza, kiedy trzeba przechytrzyć
niesprawne narządy zmysłów, ale wykraczając poza konieczność substytucji,
co by było, gdybyśmy mogli wykorzystać technologię w celu poszerzenia
inwentarza zmysłów? Jeśli o to chodzi, to wraz ze studentami usiłujemy
dołożyć do repertuaru ludzkich zmysłów nowe, które właśnie zwiększają
możliwość doświadczania świata.
Mimo że brzmi to zupełnie jak science fiction, wcale nie jest to tak odległa
przyszłość — a wszystko wynika ze zdolności mózgu do doszukiwania się
powtarzalnych wzorców, nawet kiedy nam samym na tym nie zależy.
To właśnie taka sztuczka pozwoli nam chłonąć mnóstwo
wielowymiarowych informacji i włączać je do doświadczania otaczającego
nas świata za pomocą zmysłów. Podobnie jak w przypadku czytania bieżącej
strony przyswajanie tych danych nie będzie wymagało wysiłku. Lecz
zupełnie inaczej niż w przypadku czytania dodanie innych dróg tworzenia
wrażeń zmysłowych stanie się sposobem odbierania nowych informacji na
temat bliższego lub dalszego otoczenia z pominięciem skupiania na nim
świadomej uwagi.
Na chwilę obecną nie znamy granic ani nie wiemy, czy w ogóle są jakieś
granice, jeżeli chodzi o typ danych, które mózg byłby w stanie rejestrować.
Wiemy tylko, że nie jesteśmy z natury gatunkiem, który musiałby czekać, aż
w wyniku ewolucji dojdzie do adaptacji w zakresie możliwości odbierania
informacji przez zmysły. Wkraczając w przyszłość, coraz lepiej będziemy
projektować nasze zmysłowe portale komunikowania się z otoczeniem.
Dostosowanie do o wiele szerszej rzeczywistości sensorycznej będzie
skutkowało odpowiednim, nowym „okablowaniem” całego naszego ciała.
JAK USPRAWNIĆ NASZE CIAŁO?
Sposób, w jaki postrzegamy świat za pomocą zmysłów, to dopiero połowa
sukcesu. Druga połowa to sposób, w jaki z nim wzajemnie oddziałujemy. Czy
plastyczność mózgu, tak samo jak zaczęła już modyfikować możliwość
odbierania wrażeń sensorycznych, pozwoli nam na zmianę sposobu
wyciągania rąk, sięgania do świata zewnętrznego i odnoszenia się do niego?
Sygnały elektryczne w mózgu Jan zostają rozkodowane, a bioniczne ramię słucha jej poleceń.
Pod wpływem jej myśli ramię potrafi precyzyjnie się poruszać, palce płynnie się zaciskają
i prostują, a nadgarstek obraca się i zgina.
Nie wszyscy klienci życzą sobie zamrożenia całego ciała. Tańsza opcja
obejmuje przechowanie jedynie głowy. Oddzielenie jej od tułowia odbywa się
na stole operacyjnym, na którym krew i pozostałe płyny zostają wypłukane,
podobnie jak w przypadku procedury obejmującej całe ciało, i zostają
zastąpione płynami utrzymującym tkanki w należytej kondycji.
Każdy z tych termosów ma pojemność czterech ciał lub pięciu głów. Przechowuje się je w
temperaturze –196°C.
Dwadzieścia lat temu parametry tego superkomputera stanowiły ekwiwalent sumy mocy
obliczeniowych wszystkich komputerów znajdujących się na naszym globie. Za dwadzieścia
lat będą to jedynie przeciętne właściwości — zaledwie takie, które da się tak zminiaturyzować,
by każdy z nas mógł je nosić stale przy sobie.
Zastanów się, jak ogromny jest sam konktom, i dopiero to przemnóż przez
ogromną liczbę rzeczy, do jakich dochodzi w każdej sekundzie w każdym
z tych połączeń, a wtedy będziesz mógł zdać sobie sprawę, jak trudna jest to
kwestia. Niestety, systemy tej wielkości pozostają nie do ogarnięcia przez
ludzki mózg. Ale też na szczęście dla nas rozwój mocy obliczeniowych
stwarza nadzieję, że w końcu taka możliwość się pojawi i będziemy w stanie
zasymulować tego rodzaju system. Zatem następnym wyzwaniem będzie nie
tyle jego odczytanie, ile uruchomienie go.
Szczurze móżdżki
„Zamiast starać się stworzyć program symulujący mózg dorosłego człowieka, dlaczego by nie
spróbować stworzyć takiego, który symulowałby mózg dziecka?” — Alan Turing, 1950.
Obecnie istnieje dwadzieścia dziewięć identycznych robotów iCub w laboratoriach na całym
świecie, z których każde przyczynia się do stworzenia wspólnej platformy wspomagającej
uczenie się tych maszyn.
Nauka, jaka stąd płynie, jest taka, że złożone zachowania kolonii nie
wynikają ze złożoności pojedynczych mrówek. Żadna z nich nie zdaje sobie
sprawy z tego, że stanowi element skutecznej cywilizacji: po prostu realizuje
swój niewielki prosty program.
Zarówno pojedyncze mrówki, jak i pojedyncze neurony wiodą swój żywot, wypełniając reguły
panujące w ich najbliższym otoczeniu. Mrówki bezwiednie przyczyniają się do powstawania
wyrafinowanych zachowań całych kolonii, zaś poszczególne neurony do powstawania
naszych zachowań.
CO JEST NIEZBĘDNE, BY WYŁONIŁA SIĘ
ŚWIADOMOŚĆ?
Chociaż nie rozpracowano jeszcze wszystkich teoretycznych szczegółów,
wydaje się, że umysł wyłania się ze wzajemnego oddziaływania na siebie
miliardów elementów i części mózgu. Pojawia się zatem zasadnicze pytanie:
Czy umysł mógłby się wyłonić z czegokolwiek, co składa się z mnóstwa
wzajemnie oddziałujących elementów? Wielkie miasto tworzą interakcje
pomiędzy jego częściami składowymi. Pomyślcie o tych wszystkich
sygnałach krążących po mieście: drutach telefonicznych, liniach
światłowodowych, ciągach kanalizacyjnych, każdym uścisku dłoni pomiędzy
ludźmi, każdej sygnalizacji świetlnej itd. Skala tych wzajemnych
oddziaływań w wielkim mieście jest porównywalna z ludzkim mózgiem.
Oczywiście, bardzo trudno byłoby stwierdzić, czy miasto ma świadomość.
Jak miałoby nam o tym powiedzieć? Bo jak też je o to zapytać?
Kiedy badany znajduje się w fazie czuwania, czyli jest zupełnie świadomy,
z punktu poddanego stymulacji elektrycznej rozchodzi się bardzo złożony
wzorzec aktywności neuronalnej. Do różnych obszarów kory docierają
długotrwałe fale pobudzenia, ujawniając rozległe schematy połączeń sieci
mózgowych. Natomiast w fazie głębokiego snu te same zaaplikowane
impulsy stymulują jedynie obszary miejscowe i wówczas ta aktywność dość
szybko wygasa. Oznacza to, że znaczna część tych połączeń jest wtedy
zablokowana. Takie same wyniki uzyskuje się w przypadku pacjentów
w śpiączce: uaktywnienie rozchodzi się na niewielką odległość, jednak gdy
pacjent po kilku tygodniach powraca do świadomości, wywołana aktywność
rozchodzi się w o wiele większym zakresie.
Świadomość a neurobiologia
Jedno jest pewne: jako gatunek stoimy już na progu czegoś, choć nie do
końca wiemy, co to takiego. Dane nam jest żyć w takim momencie historii,
który nie miał jak dotąd precedensu. Takim, w którym nauka o mózgu
i możliwości technologiczne ewoluują w równym tempie. A to, co się zdarzy
w momencie ich połączenia, bez wątpienia zmieni to, kim jesteśmy.