You are on page 1of 3

Micha Waliski

Na Patelni
Dziewczyna w wytartych dinsach i topie karmi sonia musztard dijon. So jest tak ogromny, e przysania aptek. Dziewczyna jest filigranowa. Ma dugie wosy upite w koski ogon, przy ktrym ogon sonia wydaje si maym ogonkiem. So w podzikowaniu delikatnie wachluje dziewczyn wielkimi uszami. Jest penia lata. Pne popoudnie dyszy upaem skumulowanym w cigu caego dnia w chodnikach, w powietrzu i w globalnym ociepleniu. Tum poruszajcy si czerwonaw kostk, deptakiem i labiryntem pord piwnych parasoli zamieni si w ruchom, barwn i gon mozaik. Jedna z odng mozaiki znika w dugiej dziurze, ktra prowadzi do zabytkowego dworca i, dalej, na drug stron miasta. O tej porze roku, w czas przedwieczorny, upalny, Patelnia ma swj zapach. Pachnie kurzem, malin, wieym i znoszonym potem, benzyn, aptecznymi lekami oraz zioami, piwem, wanili, starym olejem z frytkarni, podrabianym kebabem, pieczonym na ronie kurczakiem i mieszanin taszych lub droszych dezodorantw. Z delikatn nut uryny. Pod Kiepur para gimnazjalistw wiczy pocaunek z jzyczkiem i tym podobne. Caa Patelnia jest ogrodzona piwnymi ogrdkami. Piwo leje si strumieniami w spragnione garda. Gorzej z dalszym cigiem, ale nikt si tym nie przejmuje. Panie w letnich kolorowych sukienkach i kapeluszach smakuj napj z wdzikiem, odginajc od plastykowego kubka may paluszek. Dziewczyny w dinsach czy szortach, z obowizkowo odsonitymi brzuchami, scz zocisty trunek z sokiem malinowym. Przez obowizkow rurk. Dwie mie staruszki jedz z pucharkw lody waniliowe i umiechaj si z aprobat. One ju wiedz. Wolnym skrawkiem chodnika kroczy poeta Matusz ze wzrokiem wbitym w ekran tableta. Z wpraw i przejciem puka w elektroniczne klawisze. Pisze nowy wiersz. Poetycko przetwarza temat dziewczyny karmicej sonia musztard. Dokadnie o 17.45 nad Patelni przelatuje stado brzemiennych krw. Pewnie gdzie tu maj gniazdo, zastanawia si narrator. Ani poeta Matusz, ani Kiepura, ani smakosze z ogrdkw, ani nikt z ulicznego tumu nie zauwaa przelotu. Najwaniejsze jest niewidoczne dla oczu, ludzie ju dawno serca zamienili w chipy. Doszedszy na wysoko witryny starego zegarmistrza, poeta Matusz zawraca i zaczyna i w przeciwnym kierunku. Nic si specjalnie nie zmienia w stylu chodzenia poety Matusza poza tym, e teraz idzie odwrotnie i odczytuje na gos napisany przed chwil wiersz. Wzbudza to aplauz przechodniw, piwne stoliki brzmi hucznymi oklaskami, proszc o bis. Starsza pani, wychowana na Wojaczku i BrunoMilczewskim, ochoczo wymachuje czarn parasolk w kierunku poety. Poeta pozostaje jednak osobny.

Od strony Warszawskiej na Patelni wjeda wz policyjny. Spokojnie, tym razem nie bdzie adnego kryminau. Zmaltretowani upaem i cik sub dwaj stre prawa marz wycznie o zimnym napoju. Pot wsika w ich bladoniebieskie koszule, poprawiaj paski u spodni i krokiem podpatrzonym u gliniarzy z amerykaskich filmw udaj si w kierunku parasola z coca-col. So macha na poegnanie trb i wdzicznie kolebic olbrzymim zadem, znika za rogiem Modrzejowskiej, ktra jest tym dla miasta, czym Piotrkowska dla odzi. Chocia o cae trzy kilometry krtsza. Prawd mwic, nie ma nic piknego w zadzie sonia. Teraz dziewczyn otacza spore stadko krliczkw. Dziewczyna ma na oko dwadziecia jeden lat. Ciemna blondynka, troch dodajcych urody piegw, zadarty nosek i bkitne oczy. Kojarzy si z latami szedziesitymi. Kuca, garciami rwie koniczyn i karmi krliczki. Jeden krliczek cauje dziewczyn w zakurzon pit. Inny wspina si na jej kolana. Trzeci prbuje zamieni warkocz dziewczyny w ciank do grskiej wspinaczki. Poeta Matusz w poetyckim transie nie zauwaa, e z naprzeciwka zmierza w jego kierunku charakterystyczna posta z brdk. Ta posta to poeta Woniak. Idc, poeta Woniak notuje co gorczkowo w grubym notesie. Jak zawsze, uywa obowizkowo wiecznego pira marki Pelican. Najwyraniej zapisuje szkic wiersza o dziewczynie z koskim ogonem karmicej sonia musztard francusk. Trajektornia, po ktrej poruszaj si dotknici nag wen twrcz literaci, grozi nieuniknion katastrof. Jak powiada ludowe przysowie, tam gdzie spotkaj si dwaj poeci, iskra ogie nieci. Ju ju maj si zderzy jak dwa z przeciwnych kracw zmierzajce Bogi, gdy z banku wychodzi miejscowy krytyk literacki, prozaik i redaktor Kostro. Nie dosy, e obaj poeci niechccy demoluj krytyka Kostro, to na dodatek taranuj sami siebie. Na chodniku, dokadnie w pozycji horyzontalnej, formuje si malownicza grupa literacka, ktr tworz przeplatajce si fragmenty aparycji krytyka i dwch wieszczw. Mieszkacy miasta ju zawsze bd si spiera o to, czy bya to instalacja artystyczna, czy zwyky przypadek. Wadze miasta, eby oywi centrum, zgodziy si na otwarcie na Patelni siedemnastu bankw i zezwoliy smakoszom na delektowanie w ogrdkach ulubionym napojem do czwartej siedemnacie nad ranem. Taka a nie inna godzina zamknicia bya rezultatem trudnego kompromisu. W okolicy od razu zrobio si bardziej poetycko. Nie mona zaprzeczy, e gdyby nie decyzja o ubankowieniu Patelni, krytyk i redaktor Kostro nie mgby w tym akurat momencie wyj z banku i nie dowiadczylibymy nowej formy poezji ulicznej. Dokadnie o godzinie 17.49 nad Patelni przelatuje chmara pijanych mysikrlikw i skrca w kierunku Alei Zwycistwa. Za chwil bd witowa. No tak, to ju jutro 22 Lipca. Jeszcze poeta Matusz wyrecytuje czystym tokiem jambiczno-trocheicznym ostatni dystych, jeszcze poeta Woniak bknie co o zasuonym pochwku na Wawelu, jeszcze krytyk Kostro zada susznie odszkodowania od banku, gdy od strony towarzystwa stolikowego rozlegaj si gromkie oklaski i proby o bis. Poeta Matusz podaje rk krytykowi Kostro, krytyk Kostro podaje rk poecie Woniakowi, wstaj z niejak gracj i skadaj gboki ukon w stron ogrdkw. S najwyraniej ukontentowani, wanie

dowiadczyli czego, co bez wtpienia wykorzystaj w swojej dalszej twrczoci. Od Patelni do Nobla wcale nie jest tak daleko, jak si niektrym wydaje. Najedzone do syta krliczki ustawiaj si w dwa rwne rzdki i maszeruj w gb sieni prowadzcej na podwrze z lombardem. Za chwil wymieni jednego spord siebie na stary, lecz sprawny kineskopowy telewizor i wsplnie obejrz mecz. Wiedz doskonale z piosenki, e lepiej jest goni krliczka ni zapa go. W tym momencie narrator z rozrzewnieniem zerkn w stron dziewczyny z koskim ogonem. Po niecodziennym przywitaniu poeci Matusz i Woniak oraz redaktor Kostro siadaj przy stoliku w ulubionym ogrdku i zaczynaj kontemplowa dziewczyn w dinsach i topie, na ktr chwil wczeniej zerka narrator. Na ich oczach dziewczyna zamienia si w kolorowy obok i niczym pikny motyl unosi nad Patelni. I pynie, pynie hen, ku innym obokom. Ogromna kula czerwieniejcego soca schyla si ku Stawikom, by jak co dnia wzi wieczorn kpiel w popularnym akwenie.

Micha Waliski 19 XII 2013 r.

Zapraszam na mj blog: http://my.opera.com/16Siko15rek/blog/

You might also like